text_structure.xml 320 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni: Prezes Rady Ministrów i Minister Spraw Wewnętrznych gen. Felicjan Sławoj Składowski. Ministrowie: Minister Spraw Wojskowych gen. Tadeusz Kasprzycki, Minister Poczt i Telegrafów Emil Kaliński. Prezes Najwyższej Izby Kontroli Jakub Krzemieński. Podsekretarze Stanu: w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Jan Szembek, w Ministerstwie Spraw Wojskowych gen. Janusz Głuchowski i gen. Aleksander Litwinowicz, w Ministerstwie Skarbu Tadeusz Grodyński, w Ministerstwie Sprawiedliwości Adam Chełmoński, w Ministerstwie Opieki Społecznej Wojciech Jastrzębski i Eugeniusz Piestrzyński, w Ministerstwie Poczt i Telegrafów Tadeusz Argasiński. Senatorowie według załączonej do protokółu listy obecności. Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AleksanderPrystor">Jako sekretarze zasiadają ss. Terlikowski i Olewiński. Protokół i listę mówców prowadzi s. Terlikowski.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#AleksanderPrystor">Protokół 40 posiedzenia Senatu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciwko niemu zarzutów. Protokół 41 posiedzenia jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#AleksanderPrystor">Usprawiedliwił swoją nieobecność na wczorajszym posiedzeniu s. Rostworowski.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druki senackie nr 300 i 330); rozprawa szczegółowa nad częścią 1 — Prezydent Rzeczypospolitej — sprawozdawca s. Jaroszewiczowa.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Jaroszewiczowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#HalinaJaroszewiczowa">Wysoka Izbo! W sprawozdaniu drukowanym znajduje się szczegółowo przedstawiony preliminarz budżetu Prezydenta Rzplitej na rok 1938/39. Ograniczę się więc tylko do nadmienienia, że zwyżka wydatków w stosunku do bieżącego roku została spowodowana głównie na skutek reorganizacji służby bezpieczeństwa na Zamku w kierunku zastąpienia funkcjonariuszów, będących na etacie policji, podoficerami zawodowym przeważnie w starszym stopniu. Ogólna zwyżka w tej części budżetu wynosi 426.621 zł, wydatki w dziale 3 „Gabinet wojskowy” zostały podniesione o 311.050 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#HalinaJaroszewiczowa">W komisji Senatu przedstawiony przeze mnie preliminarz budżetowy Pana Prezydenta Rzplitej nie spotkał się z żadnymi zastrzeżeniami. Dwaj senatorzy, którzy zabierali głos, wyrazili poparcie dla mego stanowiska, stwierdzającego, że sumy wydatkowane przez Państwo na cele przebudowy i konserwacji zabytków historycznych, a będące pod zarządem Kancelarii Cywilnej, są niewystarczające.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#HalinaJaroszewiczowa">Wyrażając nadzieję, że w następnych latach sumy te zostaną podwyższone, wnoszę w imieniu Komisji Budżetowej Senatu o przyjęcie budżetu Prezydenta Rzplitej w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego: Rozprawa szczegółowa nad częścią 2a — Sejm.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Pawelec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#AlojzyPawelec">Wysoki Senacie! Budżet Sejmu, który mam zaszczyt referować w imieniu Komisji Budżetowej Senatu, jest, o ile chodzi o sumy preliminowane, budżetem skromnym, z czego — sądzę — nie należy wyciągać wniosku, że ambicje i aspiracje tej Izby parlamentarnej są równie skromne. Przeciwnie, Sejm z wielkim rozmachem utrzymuje swe Stanowisko przyznane mu przez Konstytucję i sądzę, że p. Premierowi sprawia więcej kłopotów, aniżeli niejedno Ministerstwo, którego budżet wynosi setki miljonów. Jest to według mego zdania dowód tego, że w Polsce niedużym nakładem pieniężnym można osiągnąć wielkie rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#AlojzyPawelec">Projekt rządowy preliminarza Sejmu Rzplitej uległ w Komisji Budżetowej niektórym zmianom, tak w dochodach jak i w rozchodach. Dochody były przez Rząd preliminowane w wysokości globalnej 206.000 zł wobec 195.000 zł w budżecie obecnie wykonywanym. Sejm zredukował dochody o 9.000 zł do sumy 197.000 zł. Zmniejszenie dochodów nastąpiło w dziale 3 — Hotel Sejmowy i umożliwiło przez to zarządowi Hotelu Sejmowego przyznanie posłom i senatorom w Hotelu Sejmowym pewnych ulg.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#AlojzyPawelec">Globalna suma rozchodów w projekcie rządowym wynosiła 3.244.500 zł i to 3.229.500 zł wydatków zwyczajnych, a 15.000 zł nadzwyczajnych. Nadzwyczajne wydatki — to spłata zobowiązań w związku z rozbudową Sejmu w latach 1925–1928. W nawiasach tylko dodam, że w roku bieżącym upływa 10 lat od chwili pierwszego posiedzenia Sejmu w nowej sali posiedzeń plenarnych. Sejm powiększył zwyczajne wydatki o sumę 102.200 zł do sumy 3.331.700 zł. W podwyżce tej partycypują w dziale 1 § 1 — Płace — 2.200 zł. Pozostaje to w związku z projektem utworzenia biura prawnego i ustanowienia dwóch nowych etatów w VI grupie uposażenia oraz 1 etatu w X grupie uposażenia. § 1 dział 1 — Płace — wykazuje w całości w stosunku do roku bieżącego zwyżkę o 17.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#AlojzyPawelec">Sejm poza tym w dziale 1 utworzył nowy § 11 pod tytułem Organizacja Zjazdu Międzynarodowej Parlamentarnej Konferencji Ekonomicznej. Zjazd tej konferencji ma w tym roku odbyć się w Warszawie i w związku z tym parlament polski musi posiadać środki na przygotowanie i urządzenie tego zjazdu. Nowy ten §11 obejmuje kwotę zł 100.000. Innych zmian Sejm w tej części budżetu nie wprowadził.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#AlojzyPawelec">Na Komisji Budżetowej Senatu referent wystąpił z wnioskiem przywrócenia Marszałkom Sejmu i Senatu prawa virement w takiej mierze, w jakiej przysługuje ono według ustawy skarbowej Prezesowi Rady Ministrów i Ministrowi Skarbu. W drukowanym sprawozdaniu Panowie Senatorowie znajdą bliższe wyjaśnienie na ten temat i krótki zarys historyczny, w jaki sposób to prawo virement w stosunku do Marszałków naszych Izb parlamentarnych się kształtowało. Na posiedzeniu senackiej Komisji Budżetowej przedstawiciel Rządu p. Wiceminister Grodyński oświadczył, że sprawę tę należało by załatwić przy czytaniu budżetu w Sejmie. Sejm wprowadził istotnie odnośne zmiany do ustawy skarbowej. Zmianie uległ § 6 punkt ustawy skarbowej oraz dodano do tego § 6 no wy punkt 3: „Uprawnienia Prezesa Rady Ministrów, wynikające z ust. 2, oraz Ministra Skarbu, wynikające z ust. 1 punkt A lit. a) i b), przysługują odnośnie do części 2-a Marszałkowi Sejmu, 2-b — Marszałkowi Senatu, 3 — Prezesowi Najwyższej Izby Kontroli”.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#AlojzyPawelec">W nowym również punkcie 6 do art. 6 ustawy skarbowej dodano: „O dokonaniu zmian, przewidzianych ust. 3 artykułu niniejszego Marszałek Sejmu i Marszałek Senatu zawiadamiają natychmiast Najwyższą Izbę Kontroli i Ministra Skarbu, a Prezes Najwyższej Izby Kontroli — Ministra Skarbu”.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#AlojzyPawelec">W związku z budżetem Sejmu poruszono na Komisji Senatu interesujące a jeszcze nie uregulowane zagadnienie eksterytorialności terenu parlamentarnego i gmachów parlamentu oraz prawne ustalenie stosunku pomiędzy Skarbem Państwa, który jest właścicielem terenów i gmachów parlamentu, oraz parlamentem, który gmachami tymi administruje. Tak samo podział gmachów pomiędzy Sejm i Senat jest tylko zwyczajowy.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#AlojzyPawelec">Dział 2 preliminarza budżetu sejmowego obejmuje bibliotekę i archiwum, które stanowią już obecnie poważną placówkę nauki i wiedzy, zwłaszcza z dziedziny społeczno-gospodarczej, ustrojowej i historycznej. Ponieważ w drukowanym sprawozdaniu podałem wszystkie szczegóły, dotyczące tego działu, nie będę już ich tutaj powtarzał. Na ogół należy powiedzieć, że ten dział funkcjonuje sprawnie i rozwija się pomyślnie, co również spotkało się z uznaniem całej Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#AlojzyPawelec">Wysoki Senacie! Wszystkie szczegóły, dotyczące budżetu sejmowego, znajdą Panowie Senatorowie w drukowanym sprawozdaniu.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#AlojzyPawelec">Ogólnie przyjęta zasada kurtuazji jednej Izby względem drugiej uzasadnia wniosek, aby Wysoki Senat przyjął preliminarz Sejmu w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#AlojzyPawelec">Komisja Budżetowa Senatu rozpatrzyła preliminarz budżetowy Sejmu na rok 1938/39 na posiedzeniach w dniach 20 stycznia i 26 lutego i uchwaliła go w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#AlojzyPawelec">W imieniu komisji wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy preliminarz budżetu sejmowego na okres od 1 kwietnia 1938 r. do 31 marca 1939 r. w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do rozprawy szczegółowej nad częścią 2b — Senat.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#AleksanderPrystor">Udzielam głosu sprawozdawcy s. Fleszarowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#ReginaFleszarowa">Wysoki Senacie! Wobec posiadania przez wszystkich szczegółowego sprawozdania ograniczę się tylko do zwrócenia uwagi na parę szczegółów, niemniej jednak ważnych.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#ReginaFleszarowa">Więc w sumie budżet Senatu został zwiększony nieznacznie. Zwiększenie to polega na zwiększeniu następujących pozycyj: W trosce o sprawność i ułatwienie nam pracy zostało powołane do życia stanowisko naczelnika Wydziału Prac Parlamentarnych i został również zaproszony do Senatu fachowiec prawnik, a działanie tych dwóch komórek znają członkowie Senatu z własnego doświadczenia.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#ReginaFleszarowa">Największa pozycja, która wpłynęła na globalne podniesienie budżetu, to jest uchwalone przez Sejm podniesienie budżetu Senatu o 50.000 zł. Jest to suma przeznaczona na udział Senatu w przyjęciu Międzynarodowej Parlamentarnej Konferencji Ekonomicznej, instytucji międzyparlamentarnej, która istnieje jeszcze z czasów przedwojennych, a do której parlament polski należy od chwili swego powstania. Członkowie naszego parlamentu biorą udział we wszystkich zjazdach, a w Polsce zjazd taki jeszcze się nie odbył. Więc projektowane jest odbycie takiego zjazdu w Polsce w tym roku na jesieni. Udział Senatu w kosztach przyjęcia tej Międzyparlamentarnej Konferencji wyraża się sumą 50.000 zł w naszym budżecie.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#ReginaFleszarowa">Drugą sprawą, która Komisję Budżetową zajmowała i której trochę więcej czasu zostało poświęcone, to jest sprawa gmachu, w którym się znajdujemy. Została stwierdzona bezwzględna ciasnota tego gmachu i wyrażono życzenie, aby pomyśleć jednakże o nowym pomieszczeniu względnie o nowym gmachu i w tej sprawie została przeprowadzona już korespondencja z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych jako tym, które czuwa nad rozbudową miasta.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#ReginaFleszarowa">Wreszcie został też postawiony dezyderat, przyjęty przychylnie przez Komisję, aby poczynając od przyszłego preliminarza budżetowego rubryka zatytułowana: Diety senatorów — zawierała tylko diety senatorów, a jej część składowa dotychczasowa, to jest fundusz reprezentacyjny i składka na Unię Międzyparlamentarną była wyodrębniona jako oddzielny zupełnie paragraf.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#ReginaFleszarowa">Komisja stwierdziła, że budżet Senatu jest zaprojektowany celowo i oszczędnie. W imieniu komisji proszę o uchwalenie budżetu Senatu w brzmieniu uchwalonym przez Komisję Senatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do rozprawy szczegółowej nad częścią 3 — Kontrola Państwowa.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Maksymilian Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoki Senacie! Wszystkie państwa i wszystkie narody zwłaszcza w wieku XIX uznały ważność instytucji, która się nazywa u nas Najwyższą Izbą Kontroli, a w ogóle kontrolą państwową. Polscy pisarze ekonomiczni w wieku XIX Supiński, Skarbek i wszyscy późniejsi często pisali o wartości tej organizacji dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#MaksymilianMalinowski">Już też w lutym 1919 r. Naczelnik Państwa Marszałek Piłsudski wydał dekret o powstaniu i założeniu tej instytucji, o której mówimy mianowicie o Najwyższej Izbie Kontroli, jako o instytucji pierwszorzędnej wagi i potrzeby dla całego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#MaksymilianMalinowski">Od tego czasu nie tylko mamy organizację Najwyższej Izby Kontroli — czynnik działający, ale i odznaczający się od początku do dziś, zwłaszcza w ostatnich latach, wielką pracowitością i wielką zasługą dla prac Sejmu, wielką zasługą, albowiem gromadzi, zbiera i sposobem prowadzonej kontroli udostępnia wszystkie te materiały, które są dla kontroli za strony Sejmu nieodzownie potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#MaksymilianMalinowski">W druku nr 330 podane jest szczegółowe sprawozdanie rachunkowe i opisowe o czynnościach Najwyższej Izby Kontroli. Przyczyniły się one do wielu zaoszczędzeń i wpływów do kas państwowych. Tu wypada mi jedynie zaznaczyć parę faktów, a mianowicie fakt, że od kilku lat Sejm i Senat dopominają się o to, ażeby co najrychlej było wydane prawo budżetowe i ustawa, mająca regulować działalność Najwyższej Izby Kontroli. Dziś jednolitej ustawy nie ma i Najwyższa Izba Kontroli musi się rządzić wytycznymi, które daje Konstytucja marcowa r. 1921 i ustawa z czerwca tegoż roku. Nie ma więc dla siebie Najwyższa Izba Kontroli jednolitości ustawowej. Dlatego też Sejm i Senat i Najwyższa Izba Kontroli dopominają się wciąż o to, ażeby ujednostajnienie to zostało jak najprędzej dokonane. O tym mówiły w tym roku tak Komisja Budżetowa Sejmu, jak również Komisja Budżetowa Senatu; o potrzebie tej mówiły wyraźnie i domagały się jej. Toteż p. Wiceminister Grodyński stwierdził, że i Rząd, i Ministerstwo Skarbu starają się o to, ażeby ustawa jak najprędzej wyszła. Ministerstwo Skarbu utworzyło specjalną komisję znawców i naukowców, aby opracowała ustawy jak jedną, tak i drugą. Ministerstwo woli robić nie tak prędko, ale zato dobrze i z pożytkiem dla Państwa — oto oświadczenie p. Wiceministra Grodyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#MaksymilianMalinowski">Jak działa Najwyższa Izba Kontroli w ciągu całego roku — widzimy to ze sprawozdania drukowanego, które przyjęła Komisja Budżetowa. Komisja stwierdziła wielkie oszczędności, które zastosowała Najwyższa Izba Kontroli, a mianowicie: kiedy na początku miała 1020 urzędników, to w następnych latach liczba ta spadła do 970, a potem nawet do 570 urzędników, pomimo że wzrost pracy był coraz większy, albowiem i postęp administracyjnej i gospodarczej pracy Państwa rozwijał się nieraz imponująco. Dopiero w r. 1937 Ministerstwo Skarbu wyznaczyło fundusz, umożliwiający Najwyższej Izbie Kontroli powiększenie liczby urzędników o 30. W tym momencie przy rozważaniu tej właśnie ostatniej sprawy podniosły się głosy w Komisji Budżetowej, by w przyszłej ustawie ustalić rygor, według którego Najwyższa Izba Kontroli byłaby w dużym stopniu niezależna od Ministra Skarbu, który według art. 59 Konstytucji ma prawo jedynie decydować o podwyższeniu lub zmniejszeniu wydatków. Wobec tego zjawiły się głosy i uwagi, czy nie należało by w przyszłości domagać się, ażeby w ustawie tej była uwzględniona potrzeba niezależności Najwyższej Izby Kontroli, ażeby zatem kontrolowany nie był wszystkim dla kontrolującego, ażeby kontrolujący nie był w zależności od kontrolowanego. Komisja Budżetowa wypowiedziała się, że w przyszłości nie tylko Najwyższa Izba Kontroli, ale i Senat i Sejm winny być wydzielone, by w żadnym stopniu nie zależały od tego, kto przez nie ma być kontrolowany. Poza tym wszystkie inne uwagi, jak również i cyfrowe dane są wymienione w sprawozdaniu, które Panowie Senatorowie mają przed sobą i które niewątpliwie czytali.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#MaksymilianMalinowski">Komisja wypowiedziała się, iż trzeba wyrazić uznanie dla Najwyższej Izby Kontroli w osobie jej Prezesa, który pracą swoją przyczynia się w bardzo dużym stopniu do tego, że kontrola Sejmu i Senatu może być prowadzona tak, jak jest prowadzona, albowiem sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli uzewnętrzniają wszystkie te szczegóły, które Izbom ustawodawczym są potrzebne dla kontroli. Wskutek tego wyrażono też uznanie w ogóle dla Najwyższej Izby Kontroli, a szczególnie jej Prezesa generała Krzemieńskiego, który przy znakomitej i fachowej współpracy Wiceprezesa Rugiewicza poucza, prowadzi i nastawia we właściwy sposób ideowy i obywatelski pracowników Najwyższej Izby Kontroli, że prowadzą robotę tak poważnie i na wysokim poziomie.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#MaksymilianMalinowski">Sejm uchwalił część 3 preliminarza budżetowego w brzmieniu przedłożenia rządowego. Komisja Budżetowa Senatu rozpatrzyła preliminarz budżetowy Kontroli Państwa na rok 1938/39 na posiedzeniu w dniu 20 lutego 1938 r. przyjęła go w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian. Proszę też Wysoki Senat, aby przyjął ten budżet bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AleksanderPrystor">Do tej części budżetu nikt się do głosu nie zapisał.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do części 4 preliminarza budżetowego — Prezydium Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Bisping.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#KazimierzBisping">Wysoki Senacie! Budżet Prezydium Rady Ministrów, wchodzący do preliminarza budżetowego jako część 4, nabiera z każdym rokiem znaczenia, pochłania coraz więcej pracy i wnikliwości referentów i komisyj budżetowych. W tegorocznych przemówieniach na komisjach budżetowych obu Izb, jak również na plenum Sejmu, podkreślano przede wszystkim możliwości konstytucyjne Premiera oraz wynikające z tego obowiązki, jakie mu obecna Konstytucja nakłada. Rozpiętość tych obowiązków jest bardzo rozległa, skala wymagań bardzo wysoka.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#KazimierzBisping">W ogólnym zestawieniu bilansu tegorocznej dyskusji wyczuć można było, że parlament chciałby widzieć stanowisko Szefa Rządu wzmocnione drogą całkowitego wykorzystania możliwości konstytucyjnych, biorąc pod uwagę okres obecny, który w dziejach naszej ojczyzny zaliczyć można do jednego z cięższych. Konstytucja ujmuje te prawa Premiera w kilku zwięzłych, ale silnych słowach, jako osoby „ustalającej ogólne zasady polityki państwowej”. Co prawda art. 25 naszej Konstytucji oddaje bliższe sprecyzowanie tych obowiązków przyszłemu dekretowi Pana Prezydenta, lecz jak to zaznaczyłem w mym referacie, wygłoszonym na Komisji Budżetowej, chwila obecna wymaga wyjątkowo silnej, skoncentrowanej i skoordynowanej we wszystkich resortach i na wszystkich szczeblach władzy. Zresztą dążność do tego rodzaju form rządzenia przewija się u nas od początku naszej niepodległości. Wszystkie dotychczasowe konstytucje możliwości te podkreślały, przy czym obecna może najsilniej moment ten uwypukla.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#KazimierzBisping">Świat cały w pewnej kolejności wydarzeń, w pewnym cyklu form rządzenia narodami już dawno nie przechodził epoki, w której dążenia ludów oraz pokładane nadzieje w konieczność i skuteczność form władzy o typie dyktatury jednostek lub dyktatury partii byłyby w tak wysokim stopniu rozwinięte.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#KazimierzBisping">Przyczyna intensywności obecnego cyklu, który przyszła historia przezwie prawdopodobnie mianem epoki wielkich dyktatur, leży w tym, że jest następcą nie mniej gwałtownego okresu, jakim był okres 4-letniej wojny światowej. Wojna ta była wojną mas ludowych, które w zamian za poniesione ofiary w krwi i mieniu zażądały przez usta byłych kombatantów, ludzi zdyscyplinowanych i ofiarnych, przejęcia władzy. Z ich szeregów powstają wodzowie, którzy narzucają swą wolę masom.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#KazimierzBisping">Stoimy dzisiaj w Europie w obliczu całych bloków dyktatur, półdyktatur lub państw, dążących do tego rodzaju form rządzenia.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#KazimierzBisping">Marszałek Piłsudski, który nie zawahał się w pewnym momencie przejąć władzę w swe ręce, miał absolutną możność stać się dyktatorem. Jednakże tą drogą nie poszedł, genialnym swym wyczuciem zrozumiał, że każda dyktatura jest formą rządów związaną z pojęciem krótkiego okresu, którego epilog jest zwykle zbyt wielką zagadką, mogącą mieścić w sobie zarodki silnych wstrząsów, a wstrząsy te dla narodu polskiego mogą być dużo groźniejsze niż dla innych państw.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#KazimierzBisping">Nie można się dziwić, że będąc otoczeni narodami, które potrafiły rozwinąć dawno niewidziane w dziejach świata dynamikę i rozpęd swych sił żywotnych, przejęliśmy się częściowo tymi hasłami, mając sami usposobienie chłonne na wszelkie nowe prądy i kierunki. Przede wszystkim jednakże musimy mieć zwróconą baczną uwagę, by nie zboczyć z drogi umiaru, tego najbardziej właściwego kierunku dla polskiej doby obecnej. Na to, by z niego nie zboczyć w czasie wielkiego marszu dziejowego naszego narodu, musimy okazać wiele hartu, a przede wszystkim dużą siłę wewnętrzną, którą wydobyć musimy z nas samych. Busolą w tej naszej podróży, najeżonej tysiącami niebezpieczeństw, winna być obecna Konstytucja, której twórcy jak gdyby przewidzieli czasy obecne i rolę tak bardzo odpowiedzialną, jaką na nią włożyli od samego zarania jej powstania.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#KazimierzBisping">Konstytucja nasza ma w sobie podstawową cechę, jest nią, powiedziałbym, tęsknota za autorytetem — nie tylko tęsknota, ale kategoryczny nakaz, który przewija się przez wszystkie jej liczne artykuły. Autorytetem tym w czasie jej tworzenia oraz powstania był Marszałek Piłsudski.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#KazimierzBisping">Profesor Kumaniecki w dziele „Ustrój polityczny Polski” tak opisuje źródło autorytetu Marszałka Piłsudskiego: „A gdy mówiąc językiem Wyzwolenia „próba grobu” się skończyła, to równocześnie urzeczywistnił się także i ów wymarzony mit w postaci Państwa Polskiego. Pod tym względem nasze stanowisko w Europie jest odrębne, a tym więcej jeszcze, że musieliśmy tego Państwa zaraz nazajutrz po jego odzyskaniu bronić z bronią w ręku; ziszczenie się mitu odbyło się wśród wielkiego wysiłku zbiorowego. Toteż pokolenie, które walczyło najpierw o to Państwo, a potem za to Państwo, odczuwa z całą siłą konieczność jego silnej budowy od wewnątrz: po Łokietkowym zwycięstwie — program Kazimierzowski. I dlatego nie wstrząsa dzisiejszą Polską żaden mit posłanniczy ponadgraniczny czy uniwersalistyczny. Za to zaś występuje w niej silne skupienie sił na wewnątrz. I z tego zbiorowego wysiłku wyrosło w naszej Konstytucji pojęcie Państwa Polskiego jako „wspólnego dobra wszystkich jego obywateli”. Urzeczywistnienie tej idei — to zadanie dla dzisiejszego pokolenia polskiego i program dla tych, które przyjdą po nim.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#KazimierzBisping">Ale jest w położeniu Polski jeszcze coś szczególnego. Jej Wódz nie tylko walczył o Nią, a potem za Nią, ale po orężnym zwycięstwie kierował wciąż Jej wewnętrzną budową. W takim stopniu i w takim zakresie nikomu z wodzów innych europejskich narodów obecnej doby nie było danym rozwinąć podobnie czynnej i twórczej działalności. I w tym tkwi tajemnica Jego moralnego autorytetu. Tutaj też trzeba się doszukiwać wytłumaczenia wielu odchyleń naszej Konstytucji od dróg, po których postępuje przebudowa ustroju politycznego w innych państwach europejskich”. Jakże głęboko i trafnie określa wybitny profesor źródło tego wielkiego autorytetu. Niestety, śmierć Marszałka pozbawiła nas jego. Instynkt samozachowawczy narodu musi wynaleźć nowy. Powstać on może wtedy, gdy nastąpi konsolidacja tych wszystkich czynników w Państwie, które rozumieją jego potrzebę i konieczność oraz odczuwają wielką odpowiedzialność przed historią za to wszystko, czego jesteśmy świadkami. O ile nie potrafimy zdobyć się na ten wysiłek — prawda ciężki, ale wysiłek konieczny i szybki — wtedy nie dziwmy się, że przeznaczenie może nas postawić w obliczu chwil wielce dla nas groźnych.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#KazimierzBisping">Na Komisji Budżetowej Senatu podnoszono konieczność konsolidacji i koordynacji poczynań Rządu, przy czym podkreślono, że obecny Rząd nie w dostatecznej mierze czynniki te posiada. Moim zdaniem szereg przyczyn na to się składa. Między innymi niemałą tu gra rolę brak konsolidacji tych wszystkich elementów w narodzie polskim, które winny stanowić źródło siły Rządu. Przy obecnej koniunkturze politycznej a częściowo strukturze Konstytucji, najbardziej surowa krytyka parlamentu nie jest jedynym czynnikiem, który by mógł w tym względzie decydować.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#KazimierzBisping">Dwa podstawowe elementy w aparacie podległym Szefowi Rządu, a mianowicie: polityka personalna i usprawnienie administracji, są momentami decydującymi o stosunku obywatela do Państwa. Winny one być zawsze uniezależnione od wahań, a czasami nawet wstrząsów politycznych i pod tym względem Szef Rządu musi okazać wiele wysiłku, by izolować aparat administracyjny i urzędniczy od wszelkich wpływów tej lub innej koniunktury politycznej.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#KazimierzBisping">Nie będę tu powtarzał Wysokiej Izbie wszystkich poruszanych w mym referacie, wygłoszonym na Komisji Budżetowej, bolączek naszej administracji oraz wydarzeń, jak np. ostatnie procesy na terenie administracji państwowej, skarbowej oraz innych. Mam wrażenie, że sprawy te, tak dla nas bolesne, będą przestrogą dla tych wszystkich niesumiennych urzędników, którzy by ośmielali się naruszać dobre imię wielkiej masy urzędniczej, która z poświęceniem spełnia często w warunkach bardzo ciężkich zaszczytny obowiązek reprezentantów majestatu Rzeczypospolitej. Miejmy nadzieję, że fala ostatnich procesów w rezultacie ostatecznym przyczyni się do oczyszczenia atmosfery, jak również usunie z administracji te elementy, które ponoszą odpowiedzialność za to, czego byliśmy świadkami. Baczną też uwagę zwrócić się winno na ciężkie warunki materialne, w jakich się znajdują niżsi urzędnicy państwowi. Codzienne kłopoty urzędnika pochodzące z niemożliwości związania swego budżetu domowego, muszą fatalnie wpływać na stan psychiczny masy urzędniczej. Poza tym obserwujemy często poniekąd niesłuszne sarkanie obywatela na urzędnika państwowego za złe funkcjonowanie aparatu administracyjnego. Winę tu ponosi nasz system, a nie poszczególny urzędnik, który z powodu wadliwego systemu sam jest przeciążony pracą i musi często wysłuchiwać słowa gorzkiej krytyki, wypowiadanej po tamtej stronie okienka.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#KazimierzBisping">Jakież są najważniejsze usterki naszego systemu administracyjnego? A więc nadmiar okólników, rozporządzeń i zaleceń, które narastają z każdym rokiem z szybkością lawiny, tworząc obecnie istną dżunglę, w której łatwo zbłądzić może obywatel i urzędnik. Poza tym daje się odczuwać brak instrukcji wewnętrznej, która by jasno określała zakres funkcyj każdego urzędu oraz każdego urzędnika, dzięki czemu spotykamy się często ze zjawiskiem tak zwanego „spychania” spraw z jednego urzędu do drugiego, z jednego urzędnika na drugiego. Umniejsza to powagę aparatu administracyjnego w oczach obywatela. Co prawda instrukcja, mająca usunąć to zło, jest w opracowaniu, ale niedomagania te muszą być w szybkim tempie usuwane — realizacja administracji uproszczonej, sprężystej, mającej jasno zakreślone granice swej kompetencji, winna być przyśpieszoną.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#KazimierzBisping">Z zagadnień ustawodawczych podkreślano często zjawisko źle dopasowanego rozporządzenia wykonawczego, tego nieodstępnego towarzysza każdej ustawy, do samej ustawy. Wykonanie szeregu ustaw celowych i życiowych zostało spaczone oraz utrudnione z powodu nieodpowiednich rozporządzeń wykonawczych. Powinna pod tym względem nastąpić rewizja szeregu rozporządzeń oraz na przyszłość roztoczona większa opieka nad tym działem naszego ustawodawstwa.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#KazimierzBisping">Przechodząc do działu 4 budżetu — Prezydium Rady Ministrów, nadmienić muszę o żywym oddźwięku, jaki wywołał w komisjach budżetowych Sejmu i Senatu fakt, że w obecnym roku obchodzić będziemy 10-lecie powstania z inicjatywy Marszałka Piłsudskiego „Funduszu Kultury Narodowej”, tej tak niesłychanie ważnej dla nauki i sztuki polskiej placówki. Potrzeby w tej dziedzinie są olbrzymie, stwierdzić musimy, że dużo gałęzi wiedzy, jak i również rozwój sztuki nie nadąża za tempem rozwoju życia kulturalnego, społecznego i gospodarczego w kraju. Również dział w dobie obecnej najważniejszy — obronności Państwa wymaga intensywnej współpracy naszych ośrodków wiedzy oraz uczonych. I w tym dziale Fundusz dzięki nader skromnym środkom nie jest w stanie zadość uczynić wymogom chwili obecnej.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#KazimierzBisping">Wszystkie te placówki bez pomocy rządowej egzystować nie mogą, a przecież obecne możliwości Funduszu Kultury Narodowej tylko w minimalnym stopniu przyjść mogą z pomocą. Toteż Sejm na wniosek swej komisji, uzyskawszy na to zgodę Rządu, podniósł w § 10 dotacje na popieranie nauki i sztuki o 200.000 zł, podwyższając ją do sumy 1.165.000 zł. Komisja Budżetowa Senatu, wobec niemożności znalezienia pokrycia przez Rząd, nie uznała za możliwe dalsze podniesienie tej pozycji. Na wniosek referenta tego działu budżetu zgłoszona została rezolucja, wzywająca Rząd do podniesienia w razie możliwości budżetowych dotacji do sumy 2 milionów zł. Rezolucja ta nie uzyskała większości — padło 12 na 12 głosów — i wobec tego zgłoszony został przez s. Gołuchowskiego wniosek mniejszości, który złożony został Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#KazimierzBisping">Co się tyczy budżetu Administracji części 4, to w dziale dochodowym zmian żadnych preliminarz budżetowy w porównaniu z rokiem ubiegłym nie przewiduje. W części rozchodowej figurują następujące zmiany: w dziale 1 § 12 widzimy nową sumę 15.000 zł na sąd honorowy odznaczonych Krzyżem i Medalem Niepodległości, w dziale 2 — Najwyższy Trybunał Administracyjny § 1 zwiększono pozycję w tym roku o 83.200 zł. W tymże dziale § 3 — podróże służbowe i przesiedlenia nastąpiło zwiększenie o sumę 1.500 zł, na pomieszczenia — 1.000 zł, wydatki biurowe — 1.288 zł, w § 6 a — opłaty pocztowe, telegraficzne i telefoniczne — 1.000 zł. Zwyżki te mają swe uzasadnienie wobec zwiększenia składu Najwyższego Trybunału Administracyjnego o 5 etatów sędziowskich. Najwyższy Trybunał Administracyjny pomimo, iż wydajność prac jego stale i to w dużym stopniu wzrasta, posiada dużo spraw zaległych, które mają być zmniejszone tylko drogą powiększenia etatów sędziowskich.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#KazimierzBisping">Dział 4 — Fundusz Kultury Narodowej Józefa Piłsudskiego ma zwiększone wydatki w § 1 o 15.000 zł. Wynika to z konieczności zwiększenia ryczałtu na prace specjalne. W § 11 na koszta rady Funduszu zwiększono pozycję o 3.000 zł, poza tym Sejm podniósł w § 10 dotację na popieranie nauki i sztuki o sumę 200.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#KazimierzBisping">Wszystkie powyższe działy figurują w części 4 preliminarza budżetowego pod literą A. W części zatytułowanej: Przedsiębiorstwa i Zakłady — pod literą B, w dziale 5 znajduje się pozycja „Polska Agencja Telegraficzna” z czystym wpisem do Skarbu Państwa w wysokości 60.000 zł. W przedłożonym Wysokiej Izbie mym referacie szczegółowo przedstawiłem stan tego przedsiębiorstwa, tak że obecnie powtarzać tego nie będę.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#KazimierzBisping">Kończąc moje sprawozdanie wnoszę w imieniu Komisji Budżetowej: Wysoki Senat raczy uchwalić budżet Prezydium Rady Ministrów w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Śliwiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#ArturŚliwiński">Wysoka Izbo! Zapisałem się do głosu, ażeby poprzeć rezolucję, o której wspominał p. senator sprawozdawca, a która zgłoszona została przez s. Gołuchowskiego na posiedzeniu Komisji Budżetowej i dotyczy powiększenia środków, jakimi dysponuje Fundusz Kultury Narodowej. Ponieważ dwukrotnie wypowiadałem się przeciw wszelkim rezolucjom, więc najpierw krótka uwaga wstępna.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#ArturŚliwiński">Jestem przeciwny wszelkim rezolucjom, gdyż one nie mają mocy prawnej i nie są jakimkolwiek bądź aktem obowiązującym. Rezolucje świadczą czasem o bezradności, spychają na rząd załatwienie spraw, których autor rezolucji sam pozytywnie załatwić nie potrafi. Powiedzieć można, że rezolucje są zmartwieniem członków parlamentu, przez tenże parlament uprzejmie przekazywanym rządowi. Ponieważ jednak Rząd sam dość ma własnych zmartwień, przeto — i temu dziwić się nie można — często nie przejmuje się już innymi zmartwieniami. Dlatego też rezolucje są w gruncie rzeczy pobożnym westchnieniem pod adresem rządu. Ponieważ zaś wzdychanie do rządu nie jest pociągającym i ponętnym zajęciem, przeto nic dziwnego, że w wielu członkach tej Wysokiej Izby wszelkie rezolucje budzą odruchowy sprzeciw.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#ArturŚliwiński">A teraz niejako wbrew temu, co powiedziałem, będę popierać rezolucję, o której wspomniałem, a to z następujących powodów.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#ArturŚliwiński">Inicjatywa przemianowania Funduszu Kultury Narodowej i nazwania go imieniem Marszałka Piłsudskiego była inicjatywą Rządu. Inicjatywa ta uroczyście i z największym uznaniem przyjęta została przez obie Izby. W ten sposób zarówno Rząd jak Izby nasze zaciągnęły zobowiązania w stosunku do sprawy, którą Fundusz Kultury Narodowej reprezentuje. W tym stanie rzeczy są wszystkie widoki, iż tym razem życzeniu wyrażonemu w rezolucji stanie się zadość. Skoro zaś rezolucja została zgłoszona, nieprzyjęcie jej mogłoby być zupełnie niewłaściwie, a nawet całkiem opacznie zrozumiane.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#ArturŚliwiński">To są powody, dla których zwracam się, by skoro przyjdzie do głosowania, Wysoka Izba wspomnianą rezolucję raczyła jednomyślnie uchwalić.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AleksanderPrystor">Głosować ją będziemy w swoim czasie.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy teraz do rozprawy szczegółowej nad częścią 18 preliminarza budżetowego — Długi państwowe.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#AleksanderPrystor">Głosu udzielam p. sprawozdawcy s. Jeszkemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WitoldJeszke">Wysoki Senacie! Preliminarz części 18 przewiduje te długi Państwa, tak wewnętrzne jak zagraniczne, którymi administruje Ministerstwo Skarbu i te tylko długi, których obsługa wymagać będzie w roku budżetowym wypłaty gotówkowej. Nie obejmuje preliminarz tych długów, których obsługa w przyszłym roku nie jest przewidziana, oraz tych, których administracja spoczywa w ręku resortów poszczególnych ministerstw poza Ministerstwem Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#WitoldJeszke">Podług wykazu Ministerstwa Skarbu długi finansowe Państwa Polskiego przedstawiają się następująco: 1) długi wewnętrzne, z których a) długi emisyjne na 1. X. 1937 r. wynosiły ponad 1.748 milionów zł, a więc różnica w porównaniu z 1.X. 1936 r. wynosi wzrost o jakieś 380,5 milionów zł, b) inne długi 382.870.447 zł — wzrost prawie o 10 milionów; 2) długi zagraniczne wynoszą ogółem 2.631.750.000 zł, a więc zmniejszyły się w porównaniu z r. 1936 o przeszło 289 milionów zł. Ogólna suma długów państwowych wynosi 4.763.023.454 zł i wykazuje wzrost w porównaniu z 1936 r. o 101.098.0.86 zł.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#WitoldJeszke">W preliminarzu nie jest przewidziana obsługa długów tak zwanych wojennych i plebiscytowych, objętych powyższym zestawieniem. Długów tych w ciągu ostatnich kilku lat nie obsługujemy, w szczególności nie obsługujemy długu wojennego w Stanach Zjednoczonych na skutek moratorium Hoovera. Długów wojennych tego typu nie płaci zresztą w Europie nikt poza jednym mniejszym państwem, tj. Finlandią. Jakkolwiek więc bez żadnego narażenia na szwank naszego prestiżu państwowego w tej chwili długów wojennych i plebiscytowych nie obsługujemy, nie można tego zagadnienia lekceważyć, gdyż sprawa ta prędzej czy później stanie się aktualną. Jeżeli Rząd Polski nie ma zamiaru wyprzedzać wielkich mocarstw, zadłużonych również w Ameryce, w normowaniu warunków spłaty tych długów, to postępuje nauczony doświadczeniami z lat poprzednich ostrożnie i przewidująco.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#WitoldJeszke">Na komisji wspomniano, że są pewne długi poza długami administracyjnymi, które wiszą, że tak powiem w powietrzu, dla których dopiero trzeba stwarzać pewną podstawę prawną do ich zrealizowania. Wspomniano szczególniej o tych zobowiązaniach, które na podstawie Traktatu Wersalskiego ciążyły swojego czasu wskutek szkód wyrządzonych podczas wojny na Rzeszy Niemieckiej. Są to zniszczenia szczególnie w Królestwie w Kaliszu i Łodzi i zniszczenia, dokonane przez Grentzschutz na ziemiach zachodnich. Ponieważ w wykonaniu planu Younga zmieniono postanowienia obciążające tymi zobowiązaniami Rzeszę Niemiecką i Rząd Polski przejął obowiązek uiszczenia tych odszkodowań w stosunku do swoich obywateli, i ponieważ w ustawie ratyfikacyjnej z dnia 17 marca 1931 r. wyraźnie zapowiedziano ustawę, która normować będzie sposób regulacji owych zobowiązań, ponieważ wreszcie do dnia dzisiejszego ta ustawa nie ujrzała światła dziennego, mimo że istnieje bezsprzecznie obowiązek Państwa do regulowania tych długów, komisja wyraziła życzenie — zdając sobie przy tym sprawę z tego, że oznacza to obciążenie Skarbu Państwa — aby Ministerstwo Skarbu przyśpieszyło wydanie owej ustawy, umożliwiającej poszkodowanym z tego tytułu uzyskanie odszkodowań.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#WitoldJeszke">Preliminarz budżetowy na rok 1938/39 przewiduje na obsługę długów państwowych, administrowanych przez Ministerstwo Skarbu, sumę 225 milionów zł. W porównaniu z budżetem wykonywanym, w którym suma ta wynosiła przeszło 221 milionów zł, wzrost obsługi długów wynosi 3.931.437 zł. Szczegóły obsługi poszczególnych długów wewnętrznych i zagranicznych znajdują się w sprawozdaniu drukowanym, do którego odsyłam. Dokładny opis poszczególnych naszych pożyczek, systematycznie ujęty, również znajduje się w druku senackim.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#WitoldJeszke">Poza długami znajduje się w części 18 budżetu również mała pozycja na obsługę i spłaty kapitałów i odsetek z tytułu udzielonej poręki państwowej. Zaznaczyć należy, że Ministerstwo Skarbu, dając gwarancje, co w wielu wypadkach jest nieodzowną koniecznością, postępuje bardzo ostrożnie, czego wyraźne podkreślenie uważam za konieczne, częstokroć jednakowoż, mimo najostrożniejszych przewidywań ekspertów, główny dłużnik zawodzi i wtedy niestety następuje obowiązek spłacania tych zobowiązań gwarancyjnych.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#WitoldJeszke">Zgodnie z opinią komisji sejmowej komisja senacka podnosi postulat, aby wszelkie problemy długów państwowych, nie objęte dotychczas bezpośrednią administracją Ministerstwa Skarbu, zostały w przyszłości skoncentrowane przez departament obrotu pieniężnego Ministerstwa Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#WitoldJeszke">Komisja po rozpatrzeniu tej części preliminarza nie miała żadnej wątpliwości co do jej przyjęcia i zgodnie z tą opinią komisji wnoszę o przyjęcie budżetu długów państwowych bez żadnych zmian w przedłożeniu rządowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy teraz do rozprawy szczegółowej nad częścią 16 — Emerytury i zaopatrzenia.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Serożyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AugustynSerożyński">Wysoki Senacie! Część 16 preliminarza budżetowego — Emerytury i zaopatrzenia — przewidywała w przedłożeniu rządowym na rok 1938/39 po stronie dochodów 40.699.000 zł, po stronie zaś wydatków — 170.810.000 zł. W stosunku do budżetu na okres bieżący suma dochodów była mniejsza o 19.000 zł, zaś suma wydatków zwiększyła się o 2.710.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#AugustynSerożyński">W związku z projektem noweli do przepisów dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych, do którego Senat dnia 4 lutego b. r. uchwalił za zgodą Rządu szereg zmian, Sejm wprowadził do części 16 preliminarza budżetowego na rok 1938/39 następujące poprawki: W dochodach w dziale 1 — Emerytury — utworzono nowy § 4 — Opłata 4% od niektórych zaopatrzeń emerytalnych — z kwotą 3.700.000 zł; w wydatkach w dziale 1 — Emerytury — zwiększono § 1 — Emerytury cywilne — o 4.200.000 zł do kwoty 126.315.000 zł oraz § 2 — Emerytury wojskowe — o 1.700.000 zł do kwoty 45.925.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#AugustynSerożyński">Ogółem więc dochody części 16 wynoszą 44.399.000 zł, a wydatki 176.710.000 zł. Na wydatki tej części budżetu składają się wydatki na emerytury cywilne i wojskowe 172.240.000 zł oraz na zaopatrzenia osób szczególnie zasłużonych i zaopatrzenia nie oparte na innych tytułach prawnych i zasiłki — 1.250.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#AugustynSerożyński">Dochody zaś w przeważającej części, bo w kwocie 28.574.000 zł, stanowią opłaty emerytalne funkcjonariuszów państwowych cywilnych, opłaty emerytalne wojskowe wynoszą 12.075.000 zł. Z jednorazowych opłat emerytalnych i wpłat rezerw premiowych preliminuje się 50.000 zł. Analogiczne pozycje w budżecie na rok 1937/38 wyrażały się cyframi 28.618.000 zł, 12.080.000 zł i 20.000 zł. Jak już wyżej wspomniano, Sejm wprowadził do dochodów nowy § 4 z kwotą 3.700.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#AugustynSerożyński">Dalsze wyjaśnienia znajdą Panowie Senatorowie w sprawozdaniu drukowanym komisji senackiej.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#AugustynSerożyński">Komisja Budżetowa rozpatrzyła preliminarz budżetowy Emerytur i zaopatrzeń na rok 1938/39 na posiedzeniach w dniach 25 stycznia i 26 lutego i przyjęła go w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#AugustynSerożyński">Wnoszę o przyjęcie preliminarza budżetowego Emerytur i zaopatrzeń w wysokości uchwalonej przez Sejm i przyjętej przez Komisję Budżetową Senatu.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Osiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#AleksanderOsiński">Wysoki Senacie! Nie miałem zamiaru zabierać głosu w tej bardzo dokuczliwej sprawie, jaką jest obciążenie Skarbu Państwa niepomiernie wielką sumą, bo sięgającą aż przeszło 176 miln. zł na wypłatę emerytur. Nie będę też tu biadał nad skromnymi dotacjami płac emerytalnych, gdyż byłoby to z mojej strony pójściem na tory demagogii, czego nie uznaję i co zawsze surowo piętnowałem. Chodzi mi o naprawę innej krzywdy wyrządzonej emerytom przemówieniem jednego z naszych Kolegów na plenum Senatu dnia 4 lutego.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#AleksanderOsiński">Należąc sam do emerytów typu podwójnego, czyli i ze służby zaborczej i w dużej mierze ze służby w niepodległej Polsce, nie mogłem nie odczuć tej krzywdy, tym bardziej że słowa padające z tej trybuny mają duży ciężar gatunkowy, gdyż stają się miarodajne dla całego społeczeństwa, a nawet i dla całego świata.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#AleksanderOsiński">Przemówienie moje będzie tyczyło się tylko emerytów wojskowych, gdyż środowisko to jako pokrewne najlepiej jest mi znane. Otóż stanowczo nie mogę zgodzić się z tym, jakoby emeryci tej kategorii, do której ja mam honor należeć, opanowani byli — jak wyraził się p. kolega senator — jakąś psychozą, wyrażającą się w tym, że wszystko chcieliby mieć darmo od Państwa i że podczas wyrażania swych pretensji stroją się w togę patriotyzmu. Prawda, powiedzenie bardzo śliczne, ale jakżeż niesłuszne. Ludzie, którzy narażali swe życie w walce z wrogami Ojczyzny, nie mogą być zaliczani do grona jakichś nędzarzy wyłudzających łaskawy grosz od swego państwa, tym bardziej też nie potrzebują stroić się w togę patriotyzmu, gdyż sami państwo dało im słusznie należne miano patriotów. Nie chcę, a zresztą nie widzę potrzeby zastanawiać się dłużej nad innymi zarzutami, skierowanymi do emerytów przez p. senatora, jak np. przechowywanie portretów b. władców zaborczych lub służba obecnych emerytów w żandarmerii państw zaborczych. Zarzuty te dla mnie, emeryta z zaboru rosyjskiego, są horrendalne, nikłe i nawet śmieszne. Panie Senatorze, to było nie do pomyślenia, aby oficer Polak mógł służyć w żandarmerii rosyjskiej. W swoim czasie, będąc mianowany przez Wielkiego Marszałka prezesem Oficerskiego Trybunału Orzekającego o przyjęciu oficerów b. armij zaborczych do szeregów Armii Polskiej i wspomagany w swej pracy przez ludzi wszystkich trzech zaborów znanych jako szczerych patriotów, starałem się robić jak najsurowszą selekcję. Naturalnie niepodobieństwem jest zaręczyć, czy jakiś spryciarz nie trafił wtedy do Armii Polskiej i nie jest obecnie jej emerytem, ale to nie daje prawa nikomu tak gęstym cieniem nikczemności otaczać całą grupę emerytów z b. armij zaborczych.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#AleksanderOsiński">Przechodząc na emeryturę po zaszczytnym dla mnie wyborze do Senatu, rozpocząłem pracę w rozmaitych stowarzyszeniach społecznych i z głębokim zadowoleniem muszę stwierdzić, że spotkałem między pracownikami społecznymi dużo i przeważnie honorowo pracujących oficerów emerytów, których praca zawsze się odznaczała dużą dokładnością i poświęceniem się tej idei, pod której sztandary się zaciągnęli. Inaczej też być nie mogło, bo nic tak nie wychowuje i nie kształci w pracy społecznej, jak długoletnia służba w szeregach żołnierskich. Z racji tej mam prawo śmiało twierdzić, że emeryci wojskowi, których liczba sięga obecnie przeszło 21.000, nie tylko nie obciążają Skarbu Państwa, ale jako cenny nabytek dla pracy społecznej rekompensują do pewnego stopnia łożone na nich wydatki budżetowe, gdyż skarbem i to dużym dla Państwa jest, była i będzie sumienna, uczciwa i ofiarna praca jego obywateli.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#AleksanderOsiński">Na zakończenie wspomnę tu, że słowo emeryt jest pochodzenia starorzymskiego; miano „emeriti” przysługiwało wysłużonym żołnierzom legionów rzymskich i było równoznaczne z mianem honorowego żołnierza czyli „missio honesta”. Pragnąłbym też, aby i u nas słowo emeryt było uznane za równie zaszczytne, bo tak się sprawiedliwie należy.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Wiesner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#RudolfWiesner">Wysoka Izbo! W sprawie poborów emerytalnych urzędników państwowych chcę tylko w krótkich słowach zwrócić uwagę na krzywdę moralną i materialną, jaką wyrządził emerytom dekret listopadowy. Dekret ten narusza bowiem dobrze zasłużone prawa i zdolny jest podważyć zaufanie do umowy zawartej między wstępującym do służby państwowej urzędnikiem a Państwem. Rozporządzenie skróciło w uproszczony sposób ich lata służby i odebrało im zapewnioną umową pełną wysługę lat. Szczególnie ciężko dotknęło to rozporządzenie tych, którzy nie wysłużyli w całości lat w służbie państwowej polskiej. Okazuje się koniecznym bezwarunkowe przywrócenie dawnego stosunku prawnego i zwrócenie niesprawiedliwie pobranych potrąceń z emerytur przez przyznanie emerytom dodatków do miesięcznych poborów emerytalnych.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#RudolfWiesner">Dalszym a ciężkim obciążeniem dla emerytów i urzędników państwowych jest tak zwany podatek specjalny. Podatek ten był w pierwszym roku pomyślany jako ofiara doraźna, a więc jako jednorazowy podatek, który po upływie roku miał być zniesiony. Jednak zamiast jego zniesienia następuje przedłużenie jego mocy obowiązującej z roku na rok, przez co cierpią przede wszystkim ci emeryci, którzy nie posiadają możliwości wyrównania i zrównoważenia swych poborów emerytalnych. Na podstawie dekretu mianowania urzędników państwowych pobory emerytalne nie mogą być obciążane nowymi podatkami, lecz winny być wypłacane w pełnej wysokości. Zniesienie podatku specjalnego oznacza więc nie tylko dla emerytów, ale i dla czynnych urzędników państwowych naprawienie wyrządzonej im krzywdy. Skarb Państwa nie powinien pokrywać swych niedoborów przez potrącenia z poborów swych urzędników, gdyż posiada on na ich pokrycie szereg innych środków.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#RudolfWiesner">W związku z tym chciałbym tu jeszcze zwrócić uwagę na inną okoliczność, której bezwarunkowego zniesienia i usunięcia żądam. Jest rzeczą ogólnie znaną, że większość emerytów, częstokroć dobrze płatnych, których pobory emerytalne pozwalają im żyć beztrosko, znajdują w przedsiębiorstwach prywatnych stałe dochody poboczne, odbierając w ten sposób tysiącom urzędników bezrobotnych pracę i chleb. Takie postępowanie jest niespołeczne. Jest bowiem rzeczą niemożliwą, aby część społeczeństwa skazana była na głód i nędzę, podczas gdy inna część zarabia podwójnie. Takie niedomagania społeczne winny być ustawowo usunięte. Tak samo niespołecznie myślą i postępują te rodziny, w których niejednokrotnie mąż posiada dobrze płatne stanowisko, a żona ma równocześnie posadę państwową. Przez sprawiedliwy podział stojących do dyspozycji możliwości pracy na wszystkich można by w wysokim stopniu zaradzić bezrobociu urzędników i pracowników.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do rozprawy szczegółowej nad częścią 17 — Renty inwalidzkie i pensje.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Petrażycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#TadeuszPetrażycki">Wysoka Izbo! Ponieważ szczegółowa analiza części 17 budżetu podana jest w druku, przeto ograniczę się do ogólnych uwag.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#TadeuszPetrażycki">Na Komisji Budżetowej podałem zarys historyczny kształtowania się opieki nad inwalidami wojennymi, poczynając od czasów starożytnych; interesujących się odsyłam do druku — ograniczę się jedynie do podania historii tego zagadnienia w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#TadeuszPetrażycki">W XVI stuleciu zjawia się po raz pierwszy w dziejach Polski sposób opieki nad inwalidami jako odrębny sposób opieki, mianowicie domy dla inwalidów. Byliśmy więc tym krajem, który wyprzedził Europę nie tylko w organizowaniu pierwszego ministerstwa oświaty. W dawnej Polsce zasłużone i okaleczone rycerstwo otrzymywało tak zwany „chleb zasłużonych” — panis bene merentium, były to nadziały ziemi oddawane z królewszczyzn w bezpłatną dzierżawę. Po zjawieniu się wojsk stałych, piechoty łanowej, rekrutujących się już nie tylko ze szlachty, lecz i z włościan, królowie, a także i szlachta uważali za swój obowiązek otoczenie troskliwą opieką zasłużonych obrońców Rzeczypospolitej. Stefan Batory, organizując piechotę łanową, w trosce o los okaleczonych żołnierzy założył pierwsze w Europie dwa szpitale-przytułki dla inwalidów wojennych, mianowicie jeden w Warszawie, drugi w Trechtymirowie na Ukrainie dla wojska kozackiego. Następni królowie szli śladami, wytkniętymi przez Batorego. Również i szlachta zamożna organizowała swoim sumptem szpitale-przytułki dla inwalidów wojennych w rozmaitych miejscowościach Polski. Sejmy polskie także dawały wyraz swej trosce o los inwalidów wojennych. Konstytucją z 1633 roku przyznane zostało 20.000 złp na „fundusz i prowizję szpitalowi ułomnego rycerstwa”. Mocą tej samej konstytucji została zatwierdzona „fundacja szpitala żołnierskiego w Tykocinie, którą Krzysztof Wessołowski, Marszałek Nadworny Wielkiego Księstwa Litewskiego, uczynił”. Konstytucją z 1638 r. została zatwierdzona fundacja szpitala żołnierskiego we Lwowie, założonego sumptem Aleksandra Zborowskiego. W konstytucji z 1766 r. znajdujemy taką uchwałę: „Ta jest ojcowskiego naszego starania o nagrodzie zasłużonych ojczyźnie troskliwość, aby każdy na usługach Rzeczypospolitej wycieńczony, pozyskał nagrodę i w wieku zestarzałym dostatecznie był opatrzony. Przeto przez wzgląd na zasłużonych w wojsku Wielkiego Księstwa Litewskiego oficerów, utriusque autoramenti, laty lub kalectwem obciążonych, nie mogących dalej powinności swoich odbywać summę 300.000 złp ze skarbu Wielkiego Księstwa Litewskiego naznaczamy”. Sejm z 1775 r. uchwalił następujące pozycje: 100.000 złp na korpus inwalidów w wojsku koronnym, zaś 40.000 złp na korpus inwalidów w wojsku litewskim. Niestety, nie mogłem znaleźć żadnych danych, dotyczących organizacji tych korpusów.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#TadeuszPetrażycki">Zaznaczyć pragnę, że przy końcu XVIII stulecia było w Polsce 9 szpitali-przytułków dla inwalidów wojennych.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#TadeuszPetrażycki">W 1810 r. z inicjatywy ks. Józefa Poniatowskiego założony został w Warszawie korpus inwalidów i weteranów, którego szefem był sam książę Józef. W latach 1815 do 1830 korpus ten składał się z 2 kompanij inwalidów i 12 kompanij weteranów. Dzięki istnieniu tego korpusu zostali otoczeni opieką żołnierze, walczący o Polskę i na San Domingo, i w Afryce, i po całej Europie. W 1830 r. na czele tego korpusu stał podpułkownik Józef Seydlitz. Kompania pierwsza przebywała stale w Warszawie, a na jej czele stał major Ignacy Bandurski, druga kompania kwaterowała w Serocku pod dowództwem podpułkownika Józefa Czernickiego. Korpus składał się z 56 oficerów, co się zaś tyczy ilości szeregowych, to cyfry tej nie mogłem ustalić.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#TadeuszPetrażycki">Po wielkiej wojnie zagadnienie inwalidzkie stało się ze względu na ilość inwalidów bardzo poważnym, doniosłym zagadnieniem społecznym, stało się ponadto problemem doniosłym z punktu widzenia finansowego. Władze polskie okazywały zawsze duże zrozumienie dla kwestii inwalidzkiej; jeszcze w lutym 1917 r. powstaje sekcja opieki przy b. Tymczasowej Radzie Stanu Królestwa Polskiego, która zreorganizowana w listopadzie 1918 r. wchodzi w skład Ministerstwa Spraw Wojskowych. A więc w okresie, gdy Orzeł Biały zrywał pęta niewoli, gdy krwawił w ciężkich zmaganiach się z wrogami, już w tym okresie pod swe opiekuńcze skrzydła wziął inwalidów wojennych, myślał o nich, troszczył się o nich. A jeśli były i są błędy i niedociągnięcia, to wypływają one nie ze złej woli, lecz są skutkiem przede wszystkim ciężkiej sytuacji Skarbu Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#TadeuszPetrażycki">Ustawa inwalidzka z dnia 18 marca 1921 r. o zaopatrzeniu inwalidów wojennych i ich rodzin oraz o zaopatrzeniu rodzin po poległych i zmarłych, których śmierć znajduje się w związku przyczynowym ze służbą wojskową, może „godnie stanąć obok innych europejskich ustaw inwalidzkich, uchwalonych po wojnie światowej; jest ona bowiem przesiąknięta duchem nawskroś nowoczesnym, zmierzając zasadniczo do stworzenia dla inwalidy podstaw egzystencji i przygotowania go do pracy dla siebie, swoich najbliższych i społeczeństwa”. Jest to ocena wyjęta z monografii Teodora Molknera p.t. Ustawowe uregulowanie kwestii inwalidzkiej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#TadeuszPetrażycki">Przechodząc do analizy części 17 preliminarza budżetu na wstępie pragnę zaznaczyć, że jeżeli chodzi o inwalidów, to nie wszyscy inwalidzi otrzymują renty, zarejestrowanych bowiem inwalidów jest 167.000, rentobiorców 88.100. Oczywiście okoliczność ta tłumaczy się tym, że prawo do renty mają inwalidzi, których stopień niezdolności do pracy przekracza 15%.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#TadeuszPetrażycki">Wydatki części 17 preliminarza budżetowego, aczkolwiek stanowią 4,1% budżetu Państwa, są jednak dużym wysiłkiem ze strony Państwa i świadczą o jego dobrej woli. Oparte są one na postanowieniach ustawowych i są ich wykonaniem. Wyjątek stanowią jedynie renty inwalidów przedwojennych (dział 1 § 2), które nie mają podstawy ustawowej, wypłacane natomiast są na mocy rozporządzenia Ministra Skarbu. I znowu jeszcze jeden przyczynek, ilustrujący dobrą wolę władz polskich.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#TadeuszPetrażycki">Z kredytów, preliminowanych w części 17 budżetu, są wypłacane: renty inwalidzkie, pensje weteranów powstań narodowych, pensje orderowe, zaopatrzenia b. skazańców politycznych oraz zaopatrzenia uczestników walk o niepodległość.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#TadeuszPetrażycki">Obliczenie sumy, preliminowanej na r. 1938/39 w przedłożeniu rządowym na renty inwalidzkie (dział 1 § 1), opierało się na następujących danych: ilość osób uprawnionych według stanu na 1 lipca 1937 r. wynosiła ogółem 200.279 osób. Po uwzględnieniu przybytku względnie ubytku osób uprawnionych do zaopatrzenia przyjęto, że w roku budżetowym 1938–39 przypuszczalnie będzie pobierać zaopatrzenie: inwalidów wojennych 81.100 osób, inwalidów wojskowych 7.000 osób, wdów 62.500 osób, sierot 25.300, rodziców 26.700 — razem 202.600 osób. Przeciętna roczna wysokość zaopatrzenia wynosi dla inwalidy wojennego 540 zł, dla inwalidy wojskowego 320 zł, dla wdowy 450 zł, dla sieroty 230 zł, dla rodziców 240 zł. Spodziewany wydatek w r. 1938/39 na renty zasadnicze wynosi 91.386.000 zł oraz na pozostałe świadczenia, jak dodatek ciężko poszkodowanych, dodatek na pielęgnację, dodatek kwalifikacyjny, zapomogi pogrzebowe, odprawy dla wdów i dodatek na utrzymanie psa przewodnika, wynosi 7.886.000 zł; razem preliminowano w dziale 1 § 1 kwotę 99.272.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#TadeuszPetrażycki">Kredyt na renty inwalidów przedwojennych (dział 1 § 2) jest przeznaczony na wypłatę zaopatrzeń, przyznanych przez b. władze zaborcze inwalidom sprzed okresu wojny światowej. Ilość inwalidów przedwojennych według stanu na 1 lipca 1937 r. wynosiła 5.055 osób, w tym 4589 inwalidów przedwojennych, 399 wdów i 67 sierot. Zmniejszenie wydatku na renty inwalidów przedwojennych uzasadnia się stałym zmniejszaniem się ilości osób w związku z naturalnym ich ubytkiem. Preliminuje się na ten cel na r. 1938/39 kwotę zł 960.000.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#TadeuszPetrażycki">Na kapitalizację rent przeznacza się w budżecie sumę 800.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#TadeuszPetrażycki">Zaznaczyć muszę, że Ministerstwo Skarbu nie czyni żadnych trudności inwalidzie, skora pragnie otrzymać skapitalizowaną rentę, lecz doświadczenia pod tym względem nie są zachęcające. Przeważna ilość inwalidów, którzy otrzymali skapitalizowane renty, skutkiem nieumiejętności administrowania tą sumą straciła przyznaną im kwotę i znalazła się w rezultacie w biedzie i nędzy. Uważam, że należy dążyć do tego, aby kapitalizować renty tym inwalidom, którzy pragną nabyć kawałek ziemi. W ten sposób renta ta nie zostanie zmarnowana, a odegra poważną rolę wychowawczą, albowiem z pokolenia w pokolenie tego inwalidy będzie przechodziła świadomość, że przodek ich był inwalidą wojennym i że za rany swe otrzymał ziemię.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#TadeuszPetrażycki">Przechodzę do działu 2 § 1, są to pensje weteranów powstań narodowych. Ilość osób, pobierających pensje weterańskie względnie pensje wdowie, według stanu na 1 lipca 1937 r. wynosiła: weteranów żonatych 25, samotnych 40, wdów po weteranach 826, razem 891 osób. Wysokość zaopatrzenia pieniężnego wynosi: dla weteranów żonatych 150 zł miesięcznie, dla samotnych 125 zł, dla wdów 62,5 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#TadeuszPetrażycki">Preliminuje się kwotę 650.000 zł z uwzględnieniem naturalnego ubytku osób uprawnionych. Niestety ilość tych czcigodnych starców i staruszek ubywa z miesiąca na miesiąc. Kwota ta więc obliczona jest optymistycznie. Rozpatrywany jest obecnie w Sejmie projekt ustawy o podwyższeniu zaopatrzenia pozostałym weteranom.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#TadeuszPetrażycki">Dział 2 § 2 — Pensje orderu wojennego „Virtuti Militari”. Przeznacza się tu kredyt w sumie 1.730.000 zł na wypłatę pensyj dla 5.750 osób uprawnionych z uwzględnieniem pensyj niepodjętych za lata ubiegłe.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#TadeuszPetrażycki">Dział 2 § 3 — Pensje „Krzyża Zasługi za dzielność” są wypłacane w wysokości 200 zł rocznie funkcjonariuszom Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza i funkcjonariuszom Straży Granicznej, odznaczonym Krzyżem Zasługi za dzielność. Ilość uprawnionych do otrzymywania pensji na 1 lipca 1937 r. wynosiła 255 osób. Na wypłatę pensyj Krzyża Zasługi za dzielność preliminuje się na r. 1938/39 kwotę zł 60.000.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#TadeuszPetrażycki">Dział 2 § 4 — Zaopatrzenie b. skazańców politycznych. Według stanu z dnia 1 lipca 1937 r. zaopatrzenie pobierało: b. skazańców politycznych żonatych 777 osób, samotnych — 701 osób, wdów 573 osoby, sierot 157 osób, rodziców 48 osób, razem 2.256 osób.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#TadeuszPetrażycki">Wysokość zaopatrzenia wynosi miesięcznie: dla b. skazańca politycznego żonatego 150 zł, samotnego 125 zł, dla wdowy 62,5 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#TadeuszPetrażycki">Z uwagi na znaczną ilość osób, zgłaszających się o tego rodzaju zaopatrzenie, preliminuje się na ten cel na r. 1938/39 kwotę zł 3.200.000.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#TadeuszPetrażycki">Dział 2 § 5 — Zaopatrzenie uczestników walk o niepodległość. W okresie 1938/39 będzie przypuszczalnie uprawnionych około 1.250 osób przy przeciętnej wysokości zaopatrzenia 800 zł rocznie. Preliminuje się 1.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#TadeuszPetrażycki">Wysoka Izbo! Według obliczeń suma emerytur, rent i zaopatrzeń w budżecie wynosi kwotę przeszło 400.000.000 zł. Na Komisji Budżetowej zaznaczyłem — powtórzę to i obecnie — że uczuciowo ludzie ci są nam bardzo bliscy. Zresztą wielu z nas należy do jednej z grup, otrzymujących zaopatrzenie z tej kwoty. Lecz pamiętać winniśmy, że Państwo nasze ma olbrzymie potrzeby — olbrzymie potrzeby wojskowe, oświatowe itd. i dlatego nie możemy dać folgi uczuciom.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#TadeuszPetrażycki">Wnoszę o przyjęcie części 17 budżetu.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Zarządzam przerwę do godz. 12.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 32 do godz. 12 min. 5.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#AleksanderPrystor">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 8 (C) — Monopole.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Lechnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Wysoka Izbo! Działalność monopolów państwowych rozpatrywać można z trojakiego punktu widzenia: jako poborcy podatkowego, jako przedsiębiorcy publicznego i jako ważkiego czynnika w życiu gospodarczym kraju.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jeśli chodzi o stronę podatkową, jeśli chodzi o dochody dla Skarbu Państwa, które są przewidywane i w roku przyszłym mogą być wpłacone przez monopole państwowe, to według preliminarza budżetowego wynoszą one 684.107.000 zł. Sejm zwiększył w porozumieniu z Rządem tę sumę o zł 8.100.000 do sumy zł 692.207.000. W budżecie roku bieżącego sumy te wynoszą 631.400.000 zł. Mamy więc bardzo znaczną zwyżkę o 60.807.000 zł. Zważywszy, że Monopol Zapałczany przewiduje zniżkę wpłat o 3.393.000 zł, istotna zwyżka wpłat z czterech pozostałych monopolów w roku bieżącym wyniesie podług przewidywań zł 64.200.000.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jeśli chodzi o sumę 64.200.000 zł rozparcelowaną na poszczególne monopole, to znajdziemy w Monopolu Solnym 1.200.000 zł zwyżki, a w Monopolu Loteryjnym 1.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jedna i druga suma jest w pełni uzasadniona zwyżką konsumcji soli w Monopolu Solnym i normalnym rozwojem Monopolu Loteryjnego. Główną zwyżkę znajdujemy w Monopolu Tytoniowym a szczególniej w Monopolu Spirytusowym, sięgającą aż 41 milionów.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Stajemy więc wobec zapytania, czy preliminowane sumy są realne, czy nie są obliczone zbyt optymistycznie. Analiza wpływów zarówno z Monopolu Tytoniowego jak i z Monopolu Spirytusowego w r. 1937 jako roku kalendarzowym i w bieżących miesiącach kończącego się roku budżetowego potwierdza to przypuszczenie Skarbu Państwa, że wpływy z tych obu monopolów będą znacznie większe niż w roku bieżącym. Dlatego też z dużym stopniem prawdopodobieństwa możemy uznać, że sumy są preliminowane normalnie, są preliminowane ostrożnie i że są wszelkie dane, iż jeżeli koniunktura w kraju naszym będzie się rozwijała w takim stopniu, jak się rozwija dotychczas, względnie jeżeli będzie stała na tym samym stopniu, co obecnie, to dochody dopiszą.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#FelicjanKajetanLechnicki">W Monopolu Spirytusowym mamy w styczniu i lutym roku bieżącego w porównaniu ze styczniem i lutym roku zeszłego kolosalną zwyżkę dochodów i konsumcji. I tak styczeń daje konsumcję wyższą o 15% niż w roku bieżącym, luty natomiast w roku bieżącym dał o 22% więcej niż luty roku zeszłego. Z punktu widzenia więc Skarbu Państwa, z punktu widzenia i równowagi budżetowej moglibyśmy uznać to zjawisko oczywiście za pocieszające i dające pewną gwarancję co do wpływów na rok przyszły. Z punktu widzenia jednakże społecznego, jeżeli weźmiemy pod uwagę zwyżkę konsumcji o 22% w spirytusie w porównaniu z rokiem ubiegłym w miesiącu lutym, to nie możemy nie stanąć wobec zjawiska smutnego i smutnie świadczącego o stosunkach społecznych w naszym kraju, szczególnie na tle dwu ościennych państw, jakimi są Czechy i Niemcy, w których od szeregu lat konsumcja spirytusu rokrocznie spada bez względu na poprawę koniunktury w jednym i drugim państwie. U nas jednak od trzech lat konsumcja ta stale wzrasta. Z punktu widzenia społecznego jest to więc smutne zjawisko w porównaniu z innymi narodami, świadczące na jakim stopniu kultury narodowej i zainteresowań znajduje się ludność naszego kraju.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jeżeli chodzi o niektóre zagadnienia, dotyczące poszczególnych monopolów, wyraźnie zarysowane w preliminarzu budżetowym na rok przyszły, to w budżecie Monopolu Solnego jest projekt, który ma być urzeczywistniony w lecie roku bieżącego, projekt, w sprawie którego przemawiał wczoraj s. Galica dopominając się większych ułatwień w nabywaniu soli brylastej dla potrzeb hodowlanych rolników. Pewne utrudnienia były o tyle uzasadnione, że sól ta stanowi pewnego rodzaju konkurencję dla soli konsumcji ludzkiej. Chcąc jednemu i drugiemu zadaniu sprostać, Monopol Solny wypuszcza swego rodzaju brykiety specjalnie spreparowane z soli skażonej, których sprzedaż nie będzie ograniczona żadnymi formalnymi trudnościami. Jeżeli chodzi o postulat, wysunięty wczoraj przez s. Galicę, to zostanie on w ten sposób zrealizowany nowym zarządzeniem gospodarczym Monopolu Solnego.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Na uwagę również zasługuje pomyślny rezultat z punktu widzenia producentów lnu w naszym kraju, gdyż zastosowanie worków lnianych przy sprzedaży soli daje oszczędność w jednym roku 2.500 zł. Jeżeli przypomnimy sobie jeszcze do niedawna toczącą się dyskusję na łamach prasy fachowej, niejednokrotnie poruszaną w Izbach ustawodawczych, że worki lniane znacznie podrożą koszt sprzedaży soli, to tu ten rezultat, którego jesteśmy świadkami w roku bieżącym, daje nam bardzo pozytywną odpowiedź, że nie tylko nie podroży, ale daje oszczędność w ogólnej kalkulacji Monopolu Solnego o całe 2.500 zł.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Monopol Loteryjny rozwija się normalnie, przewidując zwyżkę o 1 milion złotych w porównaniu z rokiem bieżącym. Ponieważ od szeregu lat wpływy z Monopolu Loteryjnego są wyższe aniżeli preliminowane, nie ma więc żadnych powodów przypuszczać, że ta rzecz ulegnie takim czy innym trudnościom.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jeżeli chodzi o dwa główne nasze monopole: Tytoniowy i Spirytusowy, to według wszelkich danych zaspokoją one potrzeby Skarbu tak, jak zostało to preliminowane na rok przyszły. Z tym większą więc wyrazistością w jednym i drugim wypadku należy zwrócić uwagę na działalność obu tych monopolów z punktu widzenia gospodarstwa krajowego. Łączy się to przede wszystkim z rolnictwem, gdyż jeden i drugi monopol operuje surowcem pochodzenia krajowego.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jak dalece poprawa koniunktury w naszym kraju jest związana z rolnictwem, to mógłbym się powołać na świadectwa dwóch referentów, przede wszystkim referenta Ministerstwa Rolnictwa — to jest oczywiście rzecz zrozumiała — ale również na świadectwa p. referenta generalnego, którego referat rozpatrywaliśmy wczoraj. Na str. 9 pisze on: „Okazało się, że poprawa w całym kraju, a więc i w przemyśle zaczęła się właśnie od tego, że poprawiły się ceny produktów rolnych. Istnieje uderzająca równoległość ruchu cen rolnych i ruchu naszego wskaźnika koniunkturalnego. Nie może być inaczej, gdyż Polska jest krajem rolniczym, którego rynek jest przede wszystkim rynkiem wiejskim”.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Niezmiernie charakterystyczne potwierdzenie tego wypowiedzenia się p. referenta generalnego znajdujemy w Małym Roczniku Statystycznym, który daje przegląd (od roku 1927 do 1936) rozwoju konsumcji ilościowej miejskiej i wiejskiej w naszym kraju. O ile w r. 1927 konsumcja wiejska we wskaźnikach przewyższała konsumcję miejską, w jednym wypadku wynosiła ona 100, w drugim 88, to w roku 1936 cyfry te zmieniają się na 90 dla konsumcji miejskiej i 49 dla wiejskiej. Z drugiej strony wskaźniki w przeciągu ubiegłych lat wskazują jeszcze rzecz następującą, mianowicie, że wskaźnik konsumcji miejskiej ulega stosunkowo niewielkim wahaniom od 100 do 89, a wskaźnik konsumcji wiejskiej załamuje się bardzo silnie w latach ubiegłych od 100 do 43. W latach 1935 i 1936 — oczywiście rok 1937 nie jest jeszcze uwzględniony w ostatnim Małym Roczniku Statystycznym — konsumcja wiejska wzrasta. Wystarczyło małe stosunkowo ożywienie produkcji rolnej, mała poprawa w stosunkach rolnych, jaka się zarysowała w r. 1935/36, a już ogólne obroty i ogólna koniunktura w naszym kraju uległa znacznej poprawie. Dlatego działalność monopolów państwowych, czy to będzie Monopol Spirytusowy, przede wszystkim jako bardzo wybitnie oparty na produkcji surowców krajowych, czy Monopol Tytoniowy, na baczną pod tym względem zasługuje uwagę.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Rozwój gorzelnictwa ściśle jest związany z konsumcją spirytusu, a także i mieszanek spirytusowych, konsumcją, która z roku na rok rosnąć będzie w naszym kraju również jak i w innych krajach. Trakcja motorowa została zwiększona o 80.000 wozów w r. 1937 w porównaniu z rokiem 1936. Przewiduje się — tak przewiduje Ministerstwo Komunikacji — że w roku bieżącym ilość wozów kursujących w naszym kraju wzrośnie o około 15.000 sztuk. Gdyby tego rodzaju wzrost miał jeszcze trwać 2 lata, tj. w r. 1939 i 1940, to znaleźlibyśmy się w pełnej konsumcji tej ilości benzyny, jaką produkujemy w naszym kraju. A więc zarówno ze względów motoryzacyjnych, jak i ze względów zwiększenia produkcji rolnej sprawa mieszanek spirytusowych wchodzi w całej pełni na porządek dzienny gospodarki Monopolu Spirytusowego.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Jeżeli chodzi o Monopol Tytoniowy, miałbym do zaznaczenia rzecz następującą. Za lat 6 ekspiruje umowa nasza z Włochami w sprawie pożyczki włoskiej, umowa, nakładająca na nas duże ciężary pod względem obowiązku zakupywania surowców na rynkach zagranicznych. W przeciągu szeregu lat wysiłkiem Monopolu Tytoniowego, przede wszystkim zakładów uprawy tytoniu, wysiłkiem producentów, dla których stanowi to dużą pozycję dochodową i duże zatrudnienie rąk roboczych, ilość konsumowanych surowców krajowych wzrosła do 61%. Prawdopodobnie i te pozostałe 39% surowców zagranicznych będzie mogło w znacznym stopniu być pokryte produkcją surowców krajowych.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Często w dyskusji na ten temat porusza się zagadnienie, że przecież w porównaniu z takimi krajami, jak bałkańskie, jak Bułgaria, Grecja, przy ilości słońca na tamtych terenach, przy tamtejszej długości lata, okresu wegetacyjnego i bez porównania mniejszej ilości opadów atmosferycznych, my jako kraj, nie rozporządzający ani takim klimatem, ani mniejszym w okresie sezonu opadami atmosferycznymi, nie będziemy mogli w żadnym wypadku konkurować z produkcją tamtych krajów. Jednakże lala ubiegłe dowiodły, że w naszych możliwościach produkcyjnych i w naszych możliwościach technicznych stosujemy tego rodzaju zabieg przedłużający okres wegetacyjny, do którego nie potrzebują uciekać się ani Grecy, ani Bułgarzy. Mam przede wszystkim na myśli zastosowanie inspektów do produkcji tytoniu. Przedłużenie zatem okresu wegetacyjnego, a z drugiej strony powszechnie już dziś stosowane ogniowe suszenie liści tytoniowych daje możność w ten sposób neutralizowania złych skutków opadów atmosferycznych, które w naszym kraju są większe niż gdzie indziej. Z tych więc względów dziś między innymi jako reprezentant organizacyj rolniczych pozwalam sobie zasygnalizować konieczność nie odnawiania tego rodzaju umowy, jaką była pożyczka włoska i związane z nią dla naszego kraju ciężary. Oczywiście, ta rzecz nie jest aktualna w tym roku, nie będzie aktualna i w roku przyszłym, ale tym niemniej już dzisiaj my, rolnicy, zastrzec się musimy przeciwko ewentualnym tendencjom odnawiania podobnych transakcyj, jakie miały miejsce w roku 1924.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Pozostaje mi jeszcze w paru słowach do omówienia zagadnienie Monopolu Zapałczanego. Od szeregu lat dochody z Monopolu Zapałczanego spadają, na rok przyszły przewidziane jest, jak to już cytowałem, prawie o 4 miliony mniej, aniżeli w roku bieżącym. Rozważania na ten temat doprowadziły Komisję Budżetową do wniosku, że chociaż nie będzie to aktualne w roku bieżącym, ale wówczas, kiedy ekspirować będzie wydzierżawienie monopolu, więc za lat 18, ale już dziś należy podjąć studia nad zagadnieniem, czy istnienie Monopolu Zapałczanego jako monopolu, jako przedsiębiorstwa państwowego jest realne, czy już dziś nie należy zastanowić się nad tym, by przejść na inną formę produkcji zapałek, nie monopolową.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#FelicjanKajetanLechnicki">W końcu pozostają jeszcze dwa zagadnienia, omawiane na komisji. Sprawa niepotrzebnego, naszym zdaniem, rozszerzania etatyzmu na tego rodzaju działy produkcji, jak np. fabryka laku Monopolu Spirytusowego w Siedlcach, uruchomiona parę lat temu. Tego rodzaju uboczna produkcja, zdaniem Komisji Budżetowej, powinna być pozostawiona inicjatywie prywatnej, życiu gospodarczemu, a nie należy rozszerzać działalności monopoli i na inne dziedziny produkcji.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Z drugiej strony Monopol Tytoniowy również w latach poprzednich niepotrzebnie zorganizował, naszym zdaniem, zakład doświadczalny uprawy tytoniu w Piadykach pod Kołomyją. Zakład ten niestety okazał się pomysłem poronionym i nie dał rezultatów, na które był obliczony. Duży nakład pieniężny stwarza pewne trudności, aby zlikwidować to przedsiębiorstwo. Na ten temat wypowiadała się parokrotnie Najwyższa Izba Kontroli. Dlatego też w tym roku Komisja Budżetowa Senatu uznała prowadzenie zakładu doświadczalnego w Piadykach za rzecz niewskazaną. Państwo kładzie nacisk i wydaje duże sumy na prowadzenie Instytutu Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach, zaś izby rolnicze, zwłaszcza na tych terenach, które są objęte produkcją tytoniową, mają swoje stacje doświadczalne i zakłady. Dlatego też naszym zdaniem zagadnienie doświadczalnictwa tytoniowego w sposób bez porównania skuteczniejszy i lepszy może być załatwione przez Instytut Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach, jak to się zresztą dzieje, czy też przez odnośną stację doświadczalną. Naszym zdaniem więc należy zlikwidować zakład doświadczalny w Piadykach.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#FelicjanKajetanLechnicki">Nie wypowiadając się co do poszczególnych spraw, czy co do fabryki laku w Siedlcach, czy co do Zakładu w Piadykach, doszliśmy reasumując nasze rozumowanie do następujących wniosków: 1) że monopole państwowe winny wystrzegać się prowadzenia przedsiębiorstw gospodarczych, ubocznie tylko związanych z produkcją głównych produktów monopolowych, 2) że monopole państwowe nie powinny podejmować prac, prowadzonych przez instytucje specjalnie w tym celu powołane, chociaż prace te dotyczą zagadnień związanych z gospodarstwem danego monopolu.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#FelicjanKajetanLechnicki">W imieniu Komisji Budżetowej stawiam wniosek, ażeby Wysoka Izba przyjęła budżet monopolów w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Trockenheim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JankielTrockenheim">Wysoki Senacie! Wśród monopoli państwowych Monopol Tytoniowy pod względem wpłaty do Skarbu Państwa zajmuje pierwsze miejsce. Już w roku budżetowym 1937/38 wpłata ta była preliminowana na 324.500.000 zł. Na rok budżetowy 1938/39 wpłata ta preliminowana jest na 341 milionów, czyli o 16,5 milionów zł więcej. Sprzedaż wyrobów tytoniowych za tenże czas przewidywana jest w budżecie na sumę zł 508,5 milionów, czyli o 23,5 miliona zł więcej niż w roku 1937/38.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kwaśniewski.)</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#JankielTrockenheim">Przewidywany wzrost obrotów i tym samym wpłaty monopolu do Skarbu Państwa jest uzasadniony poprawą koniunktury gospodarczej w kraju. Wobec jednakże radykalnej zmiany systemu sprzedaży i dystrybucji wyrobów tytoniowych, która następuje w ostatnim czasie, powstaje pytanie, czy preliminowane wpływy z tego monopolu są realne. System ściśle koncesyjny, stosowany do roku 1933, okazał się nieracjonalny w organizacji sprzedaży wyrobów tytoniowych. Przy tym systemie obroty monopolu spadały z roku na rok. Fakt nieustannego spadku konsumcji wyrobów tytoniowych przyczynił się do wydania rozporządzenia Prezydenta Rzplitej z 27 października 1933 r., na zasadzie którego odstąpiono od ścisłego systemu koncesyjnego. Skutek był ten, że ilość punktów sprzedaży wzrosła w ciągu kilku lat następnych z 40.000 do 200.000. Spadek obrotów został zahamowany i od r. 1936 notujemy już zwyżkę tych obrotów. Na zeszłorocznej sesji Izby ustawodawcze znowelizowały rozporządzenie Prezydenta Rzplitej w kierunku nawrotu do systemu koncesyjnego. Ustawa weszła w życie z dniem 1 marca rb. i w chwili bieżącej znajdujemy się w fazie jej realizowania.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#JankielTrockenheim">Przy rozpatrywaniu tej ustawy w marcu roku ubiegłego zwróciłem z tej trybuny uwagę, że ustawa ta przyczyni się do zmniejszenia obrotów Monopolu Tytoniowego, wychodząc z założenia, że monopol jako przedsiębiorstwo handlowe powinien się trzymać racjonalnych zasad komercyjnych. Handel nie powinien być krępowany zbytnimi ograniczeniami. W chwili obecnej, licząc się z faktem uchwalenia tej ustawy, nie będę poddawał jej krytyce, wierząc, że sam czas spowoduje jej skorygowanie.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#JankielTrockenheim">Chodzi mi teraz o sposób wykonania tej ustawy. Według danych, jakie otrzymują organizacje gospodarcze oraz Koło Żydowskie, wprowadzanie w życie tej ustawy odbywa się w sposób tak spaczony, że z jednej strony krzywdzi się tysiące rodzin żydowskich, zajmujących się handlem tytoniowym, a wśród nich bardzo zasłużone dla Państwa, z drugiej zaś podważa się całą strukturę handlową i stawia pod wielkim znakiem zapytania dochodowość monopolu. Według tych wiadomości zmniejszenie liczby punktów sprzedaży już w chwili obecnej sięga cyfry 100.000. Poza tym we wszystkich prawie miastach i miasteczkach zostaje odebrana sprzedaż wyrobów tytoniowych Żydom, którzy zamieszkują względnie mają swoje sklepy w centrach tych miast, a jest oddawana chrześcijanom, mieszkającym na peryferiach, tak że całe dzielnice i przeważnie śródmieścia zostały pozbawione punktów sprzedaży. W wyniku tego konsumenci, którzy koncentrują się w przeważającej części w centrach miast, gdzie ma miejsce cały ruch handlowy i rozrywkowy, będą zmuszeni szukać papierosa na krańcach miasta. Jeśli chodzi o konsumenta żydowskiego, a wiadomo wszak, że ci stanowią bogaty odsetek spożywców tytoniu, jako element miejski, to nie jest przecież do przypuszczenia, aby ci konsumenci latali nieraz całe kilometry na peryferie miasta po papierosa, a w dodatku do kupca handlującego jeszcze przy tym hasłami antysemickimi, którymi się ostentacyjnie afiszuje. Nie mówiąc już o gorzkim smaku tego papierosa, połączonego z krzywdą i łzami niesprawiedliwie pozbawionych egzystencji rodzin!</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#JankielTrockenheim">Jestem w posiadaniu danych ze stu kilkudziesięciu miast, które w zupełności potwierdzają to, co Panom tutaj powiedziałem, a które to dane gotów jestem Rządowi w każdej chwili przedstawić. Znam fakt, że Żyd, kawaler orderu „Virtuti Militari”, również obecnie został pozbawiony koncesji, którą posiadał od dziesiątków lat.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#JankielTrockenheim">Ponieważ dochód z monopolu nie jest podatkiem bezpośrednim, który można ściągać przy pomocy egzekutorów, lecz jest podatkiem pośrednim, zależnym od dobrowolnej konsumcji, a wymagającym usłużnego i wygodnego dostarczania klientom we właściwym czasie i na właściwym miejscu towaru, nie może być mowy wobec tej nowej organizacji sprzedaży o zwiększeniu wpływów o 16,5 miliona złotych. Przeciwnie, należy się raczej liczyć ze spadkiem i to bardzo znacznym konsumcji tytoniu i — co za tym idzie — ze znacznym spadkiem wpływów.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#JankielTrockenheim">Zwracam się z tej Wysokiej Trybuny do Pana Wicepremiera i Ministra Skarbu, tak dbającego o równowagę budżetu, a którego przewidywania wpływów okazały się dotychczas realne, ażeby był łaskaw wziąć pod uwagę moje stwierdzenie i wydał podwładnym sobie organom odpowiednie zarządzenie, aby wprowadzenie w życie ustawy o organizacji sprzedaży wyrobów Monopolu Tytoniowego szło nie w takim kierunku, jak to się praktykuje obecnie, lecz w kierunku sprawiedliwego i słusznego rozmieszczenia punktów sprzedaży i w kierunku wzmożenia konsumcji tych wyrobów, abyśmy się nie spotkali z niespodziankami przy wykonywaniu budżetu Monopolu Tytoniowego.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#JankielTrockenheim">Zwracam się jednocześnie do Pana Wicepremiera, który w swoim exposé w Sejmie powiedział: „Nie mamy potrzeby budowania naszych narodowych ambicyj na jakiejkolwiek nienawiści”, ażeby zastosował to hasło również przy wykonywaniu ustawy o organizacji sprzedaży wyrobów Monopolu Tytoniowego, aby wykonanie to nie zostało połączone z wydarciem kęsa chleba tysiącom rodzin żydowskich, ze straszną krzywdą pozbawionych egzystencji tysięcy biednych, nieszczęśliwych ludzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Wysoka Izbo! Chciałbym przy tej dyskusji nad budżetem monopolów państwowych poruszyć sprawę właściwie zupełnie drugorzędną, sprawę szczegółową, ale sprawę, która rzuca bardzo charakterystyczne światło na inne zagadnienie, które było nieraz poruszane w tych Wysokich Izbach, które nie schodziło ze szpalt naszej prasy codziennej, to jest ustosunkowania się Rządu do przedsiębiorstw państwowych z jednej strony, a do tak zwanej inicjatywy prywatnej, do przedsiębiorczości prywatnej z drugiej strony. Asumpt do tych uwag daje mi ustęp w przemówieniu p. referenta s. Lechnickiego, w którym mówi o wprowadzeniu do Monopolu Solnego worków lnianych. Pamiętamy wszyscy, że wprowadzenie i używanie worków lnianych miało głównie na celu popieranie naszego rolnictwa specjalnie w dzielnicach północno-wschodnich naszego kraju, co okazało się niezmiernie praktyczne. Bo rzeczywiście, te worki lniane są gatunkowo daleko lepsze od worków fabrykowanych z towarów importowanych, z juty. P. referent powiedział, że wprowadzenie tych worków lnianych dało Monopolowi Solnemu dość poważne oszczędności. Otóż jak to się robi? Worki lniane są znacznie droższe od worków jutowych, a oszczędność, uzyskana przez Monopol Solny, polega na tym, że te worki lniane jako trwalsze mogą być prane i są używane parokrotnie. Zdawało by się, że wszystko jest w porządku. Ale rzecz zaczyna, moim zdaniem, znów szwankować, jak dochodzimy do ustosunkowania się Rządu do przemysłu prywatnego. Otóż te same worki lniane i to przymusowo zostały wprowadzone dla opakowania cukru. I co się tam dzieje? Został przez Rząd wydany zakaz, nie wiem na jakiej podstawie, ale naturalnie faktycznie przeprowadzony, prania tych worków przez cukrownie, tak że cukrownie są zmuszone co rok nabywać nowe worki lniane, choć wtenczas, parę lat temu, jak ta rzecz była wprowadzona, powiedziano nam, przemysłowcom cukrowniczym: zrobicie jeszcze oszczędności, tak jak Monopol Solny, będziecie mogli worki prać i używać parokrotnie. Teraz został wydany zakaz.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(S. Evert: Aby cukier był tańszy.)</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">To jest niesłychanie charakterystyczne oświetlenie tego ważnego zagadnienia — ta dwoistość ustosunkowania się Rządu, sfer rządowych, względnie sfer urzędniczych, od których to zależy, tam, gdzie chodzi o monopol z jednej strony, i tam, gdzie chodzi o przemysł prywatny z drugiej strony.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">To jest naturalnie szczegół, ale szczegół tak bardzo charakterystyczny, że chciałbym się zapytać przedstawicieli Rządu, czy są skłonni albo wprowadzić tak samo zakaz używania pranych worków lnianych w Monopolu Solnym, albo skasować odpowiedni zakaz dla prywatnego przemysłu cukrowniczego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Przechodzimy do rozprawy szczegółowej nad częścią 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma sprawozdawca s. Gołuchowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Wysoka Izbo! Mając zaszczyt z polecenia Komisji Budżetowej referowania budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, odwołuję się do sprawozdania drukowanego, które zostało rozdane członkom Wysokiego Senatu i pragnę omówić na zasadzie tego referatu kilka ważniejszych zagadnień, które szczególnie były przedmiotem obrad Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Zanim jednak przystąpię do szczegółowych rozważań, chcę po krotce poczynić kilka ogólniejszych uwag na temat budżetu, będącego obecnie przedmiotem obrad Wysokiej Izby. Wydaje mi się, że budżet należy rozpatrywać pod względem zaufania, jakie budzi dotychczasowa działalność danego resortu, oraz pod względem jego celowości i oszczędności. Jeżeli chodzi o to pierwsze zagadnienie, to — nie wdając się w analizę pracy dyplomatyczno-politycznej, którą szeroko omówił p. Minister w Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu w obecności senatorów i nad którą rozwinęła się rzeczowa dyskusja — możemy rozważać ogólną działalność tego resortu i ustalić sobie obraz tejże działalności za ostatnie lata. Stwierdzić wypada w imię słuszności i z całą bezstronnością, że rezultaty są bardzo dodatnie, że Rzeczpospolita ugruntowała swoje znaczenie i swą powagę na terenie międzynarodowym, stając się w polityce europejskiej elementem stałości i spokoju i Państwem, z którym bardzo poważnie liczą się inne narody. Złośliwa ongiś ocena Polski jako Państwa słabego i kryjącego zarzewie wszelkich niepokojów zamieniła się w poważanie i w uznanie go za czynnik pokoju i rozwagi. Dzięki geniuszowi i pracy Wielkiego Marszałka, który nakreślił zdecydowaną linię polskiej polityki zagranicznej, te osiągnięcia stały się możliwymi, a gdy Wskrzesiciel Państwa opuścił nas na zawsze, Jego uczeń i wykonawca Jego rozkazów wiernie zachował wskazania i zlecenia Józefa Piłsudskiego, utrzymując nadal linię polityki zagranicznej niezmienioną i opierając się na jej fundamentalnych założeniach.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Przejrzystość i celowość w układzie budżetu nie pozostawia nic do życzenia. Wydatki czynione są w skromnych ramach funduszów na ten resort przeznaczonych, przy bardzo skrupulatnym przestrzeganiu zasady, by grosz publiczny nie był marnowany. O ile zaś chodzi o oszczędność, to wystarczy przejrzeć budżety Ministerstwa za ostatnie lata, aby stwierdzić, z jakim wysiłkiem skomprymowano wydatki do granic możliwości. Mimo to służba zagraniczna nie tylko nie ucierpiała, ale rozwijała się pomyślnie dzięki postępującemu ciągle ulepszaniu metod pracy i dzięki chwalebnemu wysiłkowi pracowników tego resortu. Wszakże i ta oszczędność ma swoje granice. Mam wrażenie, że w niektórych działach już ją przekroczyliśmy, a w każdym razie dłużej na tym poziomie utrzymać się nie możemy, jeżeli nie chcemy, aby nasza działalność zagraniczna nie doznała uszczerbku.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#WojciechAgenorGołuchowski">W tym budżecie mimo zwiększenia niektórych ważnych pozycyj, w szczególności z dziedziny opieki nad naszymi rodakami, zaoszczędzenia wynoszą 135.000 zł w stosunku do budżetu obecnie wykonywanego. Przy tym należy podkreślić zwiększenie dochodów tego resortu o kwotę 1.880.000 zł z opłat konsularnych.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Jeżeli teraz przejdę do poszczególnych zagadnień, objętych sprawozdaniem Komisji Budżetowej, to wypada mi wspomnieć prace propagandowe i prasowe. Mówiąc o nich nie podobna pominąć tak wybitnego instrumentu propagandy, jakim jest radio. Na tym polu Ministerstwo napotyka na wielkie trudności z powodu zupełnego braku zespołu stacyj krótkofalowych o zasięgu zamorskim. Naszej stacji w Babicach nie słychać w Ameryce i rodacy nasi są pozbawieni zupełnie możliwości usłyszenia głosów z Ojczyzny, jak to ma miejsce u innych narodów. Możliwość nadawania audycyj krótkofalowych, to nie tylko propaganda, ale przede wszystkim łączność, łączność konieczna, nieodzowna w nowoczesnym świecie, a tak znakomicie wyzyskana przez inne państwa. Głosy prasy polskiej w Ameryce i duża korespondencja nadesłana do Światowego Związku Polaków Zagranicą są wymownym dowodem, jak wielką radość wśród naszego wychodztwa wzbudziła zapowiedź polskich audycyj, a jak wielkim było rozczarowanie, gdy audycje do Ameryki nie dotarły. Była to porażka dotkliwa, ale i nauka na przyszłość, by tego rodzaju poczynania należycie przygotować technicznie, a nie reklamować szumnie i z patosem rzekomych wyczynów polskiej radiofonii, kończących się kompromitacją. Choć techniczna strona tego zagadnienia leży w kompetencji innego resortu, musimy o tym mówić i tutaj. Sejm w swoim wypowiedzeniu się na ten temat wezwał Rząd do przystąpienia w najkrótszym czasie do budowy ośrodka krótkofalowego i do nieodkładania tego problemu na dalsze lata, co też p. Minister Poczt i Telegrafów obiecał uczynić. W hierarchii potrzeb to zagadnienie stoi bardzo wysoko i powinno być w ten sposób traktowane. Jesteśmy przekonani, że z chwilą posiadania tego uzbrojenia technicznego Ministerstwo Spraw Zagranicznych potrafi je użyć jak najlepiej. Przecież tu chodzi o 8.000.000 naszych rodaków, z których poważna część zamieszkuje kraje zamorskie i odległe, chodzi szczególnie o te wielkie skupiska północno i południowo-amerykańskie, które tak gorąco pragną tej łączności z nami na falach eteru. Chodzi o przeciwdziałanie kłamliwej i złośliwej propagandzie, która nieraz stara się zohydzić nasze Państwo i szkodzić jego interesom.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Komisja omawiała szeroko sprawy emigracyjne, gdyż jest to obecnie temat żywo wszystkich obchodzący i nastroszony wieloma trudnościami. Stwierdzamy, że nasz urząd zagraniczny dokłada wszelkich starań, by doprowadzić do możliwie pomyślnego rozwiązania tej palącej sprawy. Nie będę tu powtarzał zapatrywań, wyrażonych w drukowanym sprawozdaniu, chcę tylko wskazać na ważność i konieczność ruszenia z martwego punktu sprawy emigracji żydowskiej, obchodzącej tak Polaków, jak i Żydów. Na ważny ten problem nie można zamykać oczu, nie można go czynić zależnym od takiego czy innego nastawienia wewnętrznej polityki narodowościowej Państwa, bo problem ten narasta, ma swoją dynamikę, a prowadzenie na te tematy rozmów pozbawionych skrajności ułatwić może przynajmniej w pewnym stopniu spokojne rozwiązanie tego zagadnienia ku pożytkowi zainteresowanych. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie ustaje w zabiegach, by w ramach pertraktacyj i rozmów dyplomatycznych umożliwić tę emigrację do krajów mało zaludnionych i mogących służyć osadnictwu żydowskiemu.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#WojciechAgenorGołuchowski">W dziedzinie opieki nad naszymi rodakami możemy w tym roku stwierdzić dalszy postęp, o ile chodzi o sprawy ściśle budżetowe. Niektóre kredyty zostały zwiększone i pierwszy raz zjawia się pozycja na prace pioniersko-osadnicze. Suma wprawdzie skromna, bo 150.000 zł w dziale 3 § 15, umożliwi prowadzenie niezbędnych studiów w dziedzinie osadnictwa, co należy powitać z dużym uznaniem i zadowoleniem. Ogólnie ta część budżetu Ministerstwa objęta w dziale 3 §§ 11, 12, 13, 14 i 15 wykazuje zwiększenie o 960.000 zł w stosunku do budżetu obecnie wykonywanego. Zainteresowanie Wysokich Izb tą dziedziną jest zawsze bardzo żywe i nic w tym dziwnego, skoro rodacy nasi, choć zamieszkują dalekie kraje, są nam bliscy. Społeczeństwo w kraju daje ciągle dowody swego zainteresowania starając się ochotnie wspomagać akcję zasłużonych stowarzyszeń, jak Światowy Związek Polaków Zagranicą, Tow. Pomocy Polonii Zagranicznej i Fundusz Szkolnictwa Polskiego Zagranicą. W stowarzyszeniach tych pracują ludzie o rozmaitych przekonaniach politycznych, pracują owocnie i z poświęceniem, a prace te dodatnio są przez Ministerstwo cenione i wspomagane. Nasza prasa krajowa popiera na ogół zawsze wysiłki tych tak potrzebnych zespołów społecznych, za co należy jej się wdzięczność ze strony społeczeństwa. Zdarzają się wszelako i niezręczne wystąpienia. W tej dziedzinie wskazana jest duża ostrożność i nie należy tu wprowadzać polemiki o charakterze osobistym, a już w żadnym razie generalizować poszczególnych ujemnych spostrzeżeń poczynionych za granicą i z nich wyciągać wniosków, na które ani nasz ogół w kraju, ani nasza Polonia zagraniczna w żaden sposób zgodzić się nie może.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Dzięki osiągnięciom naszej polityki zagranicznej każdy Polak czuje opiekę swego Państwa na obczyźnie; wyjeżdżając za granicę winien się czuć obywatelem wielkiego i szanowanego narodu, strzec jego godności i zachowaniem swym stwierdzać to na każdym kroku. Jest to obowiązek, który, niestety, niezawsze przez wszystkich jest doceniany.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Skoro mowa o emigracji i o naszym wychodztwie, nasuwa się na myśl zagadnienie żywo interesujące dziś opinię publiczną, to jest problem kolonialny i surowcowy. Komisja Budżetowa poświęciła uwagę temu zagadnieniu, rozpatrując i w tej dziedzinie działalność Ministerstwa. Orędowniczką tej myśli w kraju jest Liga Morska i Kolonialna, która rozpowszechnia zamiłowanie do działalności kolonizatorskiej, zapoznając szerokie warstwy społeczeństwa z tak ważnym dla Państwa problemem surowcowym. Zapewne, rozwiązanie celowe zagadnienia kolonialnego nie jest łatwe, ile że tereny najlepsze są dawno zajęte przez inne państwa i że kolonizowanie dziewiczych terenów wymaga olbrzymich środków finansowych. Niemniej jednak możliwość kolonizowania zwartego i możliwość zdobycia taniego surowca jest zagadnieniem, które wysuwa się na czoło zainteresowań wielu państw upośledzonych pod tym względem, do których i Polska należy. Są to problemy pilnie śledzone przez nasz urząd zagraniczny, który im całą swoją uwagę poświęca, problemy coraz bardziej dojrzewające w opinii międzynarodowej przy intensywnej współpracy polskiej dyplomacji.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Chciałbym jeszcze w końcu poświęcić kilka słów naszym placówkom dyplomatyczno-konsularnym. Posiadamy dziś zespół pracowników należycie przeszkolony i zaprawiony do tej nieraz bardzo ciężkiej służby, szczególnie w gęsto zaludnionych ośrodkach naszej emigracji. Placówki te są bardzo przeciążone pracą skutkiem niedostatecznej obsady. Mimo to stwierdzić należy, że wywiązują się dobrze ze swego zadania i pracownicy naszych placówek dyplomatycznych i konsularnych dają z siebie maksimum wysiłku, by sprostać swoim obowiązkom. Sądzę, że stwierdzenie tego w tej Wysokiej Izbie będzie dla nich bodźcem do dalszej ofiarnej pracy.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Preliminarz budżetowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych na rok 1938/39 wynosi w dochodach zwyczajnych 8.780.000 zł, w wydatkach zwyczajnych 39.093.000 zł, w wydatkach nadzwyczajnych 150.000 zł, czyli razem w wydatkach 39.243.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Wysoka Izbo! Komisja Budżetowa Senatu po rozpatrzeniu na posiedzeniach w dniach 27 stycznia i 26 lutego preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych na rok 1938/39 wnosi, by Wysoki Senat zechciał uchwalić ten preliminarz budżetowy w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(S. Pulnarowicz: Proszę o głos.)</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Pulnarowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#WładysławPulnarowicz">Wysoka Izbo! Fakt, że nie zapisano się do głosu, nie świadczy o tym, jakoby Senat nie interesował się sprawami zagranicznymi, jedynie nieobecność p. Ministra Spraw Zagranicznych spowodowała, że ci, którzy się chcieli zapisać do głosu, którzy chcieli w tej sprawie coś powiedzieć, tego nie uczynili.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#WładysławPulnarowicz">We wczorajszej dyskusji były poruszane sprawy Polaków za granicą niejednokrotnie i szczególnie tych naszych rodaków, którzy de facto mają się lepiej, tych, którzy są na zachodzie, w Ameryce, i tych, którzy mają się gorzej, tam za Olzą. Nie wspomniano jednak o tych, którzy najwięcej może cierpią, a najmniej się o nich mówi, o Polakach za granicą wschodnią. Wiadomo co się tam dzieje, wiemy jaki ucisk narodowy tam panuje, a nie wiemy nic, co się dzieje z milionami Polaków tam zamieszkałych. Bolejemy nad ich losem. I z tego miejsca zwracam się do Pana Ministra Spraw Zagranicznych, ażeby w miarę możliwości, o ile to jest możliwe w tych warunkach, czuwał nad ich losem i przy sposobności, kiedy będziemy mogli się zebrać, by debatować nad sprawami polityki zagranicznej, może będziemy mogli usłyszeć jakieś w tym kierunku wyjaśnienia.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych. Sprawozdawca s. Dąbkowski.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#StefanDąbkowski">Okres ostatnich kilku lat, który nastąpił po okresach idylli lokarneńskich, prób rozbrojenia i usiłowań załatwiania sprzecznych interesów narodów na forum genewskim, wysunął na pierwszy plan życia międzynarodowego tę ultima ratio, o której wspomniał w swym przemówieniu p. Minister Beck — bagnet, na który może się nadziać napastnik.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#StefanDąbkowski">Lecz pojęcie „napastnika” uległo w ostatnich czasach pewnym zmianom i zwykle jest nim ten, kto w rzeczywistości wojny nie chce — słabszy, o czym historia ostatnich paru lat i ostatnich wojen dała nam dobitne przykłady.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#StefanDąbkowski">W tych warunkach aforyzm „chcesz mieć pokój — szykuj wojnę” staje się naczelnym nakazem tych narodów, które rzeczywiście pragną pokoju, a nie chcą stać się łatwym łupem zaborczości innych.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#StefanDąbkowski">Polska wojny nie pragnie, ale nie dopuści do uszczuplenia tej wielkiej spuścizny, jaką zbudował i zostawił nam Wielki Marszałek.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#StefanDąbkowski">W okresie minionego kryzysu, gdy wszystkie wydatki państwowe kurczyły się, gdy ograniczano wydatki na szkolnictwo, drogi, przemysł — budżet wojska pozostał niezmniejszony. Z pewną dumą stwierdzano, że budżet wojska jest „opancerzony”. Niestety, termin ten był zbyt dosłowny, gdyż wojsko ograniczone pancerzem budżetu nie mogło się rozwijać i należytym tempem podążać za wymaganiami życia.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#StefanDąbkowski">Olbrzymi rozwój techniki, a w szczególności techniki wojennej, jakiego jesteśmy świadkami, wymaga stałych wysiłków, aby sprostać wymaganiom stawianym nowoczesnej armii.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#StefanDąbkowski">Uznając pierwszeństwo spraw obronnych przed wszystkimi innymi, społeczeństwo nie szczędzi ofiar, wierząc, że nasza armia, stojąca pod rozkazami Naczelnego Wodza — Marszałka Śmigłego - Rydza, jest najpewniejszym gwarantem nienaruszalności naszych granic.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#StefanDąbkowski">Nasz budżet wojskowy ustabilizował się od r. 1934/35 na poziomie 768 milionów zł, gdy w tymże czasie budżety innych państw wzrosły 2, 3 i 4-krotnie.</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#StefanDąbkowski">Jeśli tę dysproporcję pomnożymy jeszcze przez współczynnik uprzemysłowienia kraju, a w szczególności rozbudowy przemysłu wojennego, to uzyskamy pełny obraz tego wysiłku, jaki stoi przed nami.</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#StefanDąbkowski">Cyfrowo budżet wojska na rok budżetowy 1938/39 wzrósł w porównaniu z budżetem na rok ubiegły o 32 miliony zł do pełnej kwoty 800 milionów. Zwyżka ta jednak nie pokrywa wzrostu wydatków, spowodowanych zwyżką cen oraz wydatkami związanymi z rozrostem i modernizacją armii.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#StefanDąbkowski">W latach poprzednich do roku 1936 wojsko uzyskiwało oszczędności na wydatkach o charakterze wegetacyjnym dzięki zniżce cen, szczególnie cen rolniczych. Obecnie wobec wzrostu cen nie tylko znikła możliwość oszczędzania na tych wydatkach, ale okazało się, że kwoty przewidziane w bieżącym budżecie na utrzymanie wojska tylko z trudnością pokryją wydatki. Pomimo tego rozbudowa wojska postępuje naprzód i wyraża się w reorganizacji i rozbudowie istniejących jednostek, przystosowaniu ich do nowoczesnych wymagań i wyposażeniu w nowoczesny sprzęt oraz w motoryzacji poszczególnych jednostek z jednoczesną przebudową wewnętrzną, wynikającą ze zmiany sposobu poruszania się.</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#StefanDąbkowski">Wzrasta też stale natężenie prac wyszkoleniowych, aby żołnierz w czasie niezmienionego okresu swej służby mógł opanować coraz bardziej komplikujące się wyposażenie bojowe.</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#StefanDąbkowski">W dziedzinie administracji przeprowadzono szereg reform, mających na celu przystosowanie aparatu administracyjnego wojska do nowych wymagań.</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#StefanDąbkowski">W dziedzinie wyposażenia materiałowego osiągnięte zostały poważne rezultaty, podnoszące pogotowie bojowe armii.</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#StefanDąbkowski">Pomimo intensywnej pracy wojska i uzyskanych już ogromnych wyników, stawiających naszą armię w rzędzie najlepszych, postępy w modernizacji nie dotrzymują kroku innym państwom i dalsze wysiłki finansowe są koniecznością, która musi znaleźć wyraz w przyszłych budżetach.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-36.16" who="#StefanDąbkowski">Podstawowym warunkiem podniesienia potencjału naszej obronności jest rozbudowa własnego przemysłu surowcowego i opartego na nim przemysłu wojennego. Poza niektórymi surowcami, których w kraju nie posiadamy lub których produkcja nie została jeszcze rozpoczęta, jak: miedź, aluminium, nikiel i niektóre inne metale, które musimy sprowadzać, mamy w kraju wszystkie podstawowe surowce, potrzebne dla przemysłu wojennego. Rozbudowa przemysłu surowcowego stale postępuje naprzód, uniezależniając nas coraz bardziej od kosztownych w czasie pokoju i niepewnych w czasie wojny dostaw zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-36.17" who="#StefanDąbkowski">Dalsza planowa rozbudowa placówek przemysłu wojennego w Okręgu Centralnym stwarza fundament przemysłowy, który pozwala wojsku coraz bardziej uniezależnić się od zagranicy.</u>
          <u xml:id="u-36.18" who="#StefanDąbkowski">Zagadnieniem, nasuwającym poważne trudności w należytym zaspokojeniu potrzeb personalnych powstającego przemysłu, jest brak specjalistów - rzemieślników. Przemysł nie interesował się tym. Nieliczne szkoły rzemieślnicze i zawodowe nie dają dostatecznej ilości wysoko kwalifikowanych rzemieślników, niezbędnych dla precyzyjnej produkcji. Aby temu brakowi zapobiec, na polecenie Ministra Spraw Wojskowych zorganizowane zostały we wszystkich pracujących wytwórniach wojskowych kursy dla uczniów i kursy dokształcające względnie specjalizujące pewne kategorie rzemieślników. Akcja ta pozwoli na stopniowe zaspokajanie tych braków, jakie powstawać będą w miarę uruchamiania nowych wytwórni.</u>
          <u xml:id="u-36.19" who="#StefanDąbkowski">W stosunku do rolnictwa wojsko dąży do wyeliminowania pośrednictwa i dokonywania zakupów bezpośrednio u producentów, którzy korzystają z szeregu ułatwień, jak prawo pierwszeństwa przed pośrednikiem przy równych cenach, bezpłatne wypożyczanie worków dla opakowania sprzedanego zboża itd. W ubiegłym roku budżetowym 1936/37 wojsko zakupiło 60% żyta i 57,5% owsa w ramach swych potrzeb bezpośrednio u producentów. Zdarzające się w niektórych okręgach niedociągnięcia, wynikające z lokalnych trudności, staraniem obu stron mogą być z łatwością usunięte.</u>
          <u xml:id="u-36.20" who="#StefanDąbkowski">Dużo uwagi poświęca wojsko rozwojowi hodowli, a to przez popieranie zakupu żywca bezpośrednio od hodowców lub tam, gdzie odpowiednich placówek nie ma — od spółdzielni rzeźnicko-wędliniarskich, dając im te same przywileje co i producentom. Wiele starań poświęca Ministerstwo Spraw Wojskowych hodowli owiec dla podniesienia produkcji wełny krajowej, co wyraża się w zarządzeniu spożywania przez wojsko mięsa baraniego, pomimo iż jest ono droższe od wołowego, i w przepisie, że do produkcji sukna wojskowego musi być użyte 60% wełny krajowej. Dalszym wyrazem tego jest współpraca z Ministerstwem Rolnictwa w podniesieniu rasy krajowych owiec.</u>
          <u xml:id="u-36.21" who="#StefanDąbkowski">Popieranie interesów rzemiosła i chałupnictwa z natury rzeczy musi być ograniczone. Na przeszkodzie w udzielaniu im większych dostaw stoją konieczność przygotowania masowej produkcji fabrycznej niezbędnej na czas wojny, utrzymania jakości i jednolitości dostarczanych wyrobów, brak odpowiednich maszyn i urządzeń w małych warsztatach pracy, a w końcu trudność w odbiorze drobnych partyj od wielu dostawców. Jednak w ramach możliwości dawane są rzemiosłu dostawy niektórych przedmiotów wyposażenia intendenckiego i taborowego.</u>
          <u xml:id="u-36.22" who="#StefanDąbkowski">Osobnym zagadnieniem naszych Sił Zbrojnych jest zagadnienie marynarki wojennej. Nie będę uzasadniał jej potrzeby ani znaczenia dla obrony wybrzeża, zabezpieczenia dróg wodnych i roli pod względem politycznym czy gospodarczym. W naszych warunkach, gdy 78% naszego obrotu zagranicznego idzie przez oba nasze porty, zagadnienie bezpieczeństwa wybrzeża nabiera kapitalnego znaczenia, tym bardziej że nasze komunikacje południowe mogą być na niektórych odcinkach zagrożone lub niewystarczające. Rozpoczęta w 1937 r. budowa stoczni w Gdyni, uruchomienie której nastąpi w bieżącym roku, pozwoli na rozpoczęcie budowy mniejszych jednostek, a w miarę rozbudowy i nabytego doświadczenia — na dalsze postępy.</u>
          <u xml:id="u-36.23" who="#StefanDąbkowski">Zasadniczym postulatem kierownictwa marynarki wojennej jest opracowanie planu rozbudowy, obliczonego na dłuższy okres czasu, planu, który lokowałby w czasie i przestrzeni realizację zamierzeń. Niestety dziś jest to niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-36.24" who="#StefanDąbkowski">W sprawach personalnych, a ściślej biorąc w sprawach gospodarzenia elementem ludzkim również zanotować należy szereg posunięć o dużym znaczeniu nie tylko wojskowym, ale i społecznym. Do pierwszych odnoszę nową ustawę o prawach i obowiązkach oficerów, wprowadzoną dekretem Pana Prezydenta Rzplitej z dn. 12 marca 1937 r. i rozporządzeniem wykonawczym Ministra Spraw Wojskowych z 7 października 1937 r., a usuwającą pewne niedociągnięcia poprzedniej pragmatyki.</u>
          <u xml:id="u-36.25" who="#StefanDąbkowski">W dążeniu do upowszechnienia służby wojskowej i przepuszczenia jak największej ilości obywateli przez skróconą choćby służbę wojskową zorganizowane względnie rozszerzone zostały oddziały obrony narodowej i hufce junackie. Te ostatnie w szczególności stanowią wielką pomoc dla przedpoborowej młodzieży bezrobotnej, która otrzymuje w hufcach nie tylko podstawowe wyszkolenie wojskowe, ale i wyszkolenie zawodowe. Część młodzieży przechodzi z hufców do służby zawodowej w wojsku dzięki wiadomościom fachowym, nabytym zarówno w czasie służby w hufcu, jak i podczas obowiązkowej służby wojskowej, a część otrzymuje pracę zawodową w przedsiębiorstwach wojskowych. Z radością należy powitać zapowiedź p. Ministra Spraw Wojskowych, że dążeniem wojska będzie możliwie najszersze zatrudnienie b. junaków.</u>
          <u xml:id="u-36.26" who="#StefanDąbkowski">Zarządzenie o zastępczej służbie wojskowej, której podlegają poborowi, nie nadający się do służby z bronią w ręku, i ponadkontyngentowi, stanowi, że każdy z poborowych tej kategorii ma przepracować na rzecz obrony Państwa 6 dni w roku. Przy zachowaniu warunku dobrej organizacji pracy zastępcza służba wojskowa może dać wielkie efekty nie tylko bezpośrednie, ale i pośrednie dla obrony — w postaci poprawy dróg, regulacji rzek, uporządkowania wsi.</u>
          <u xml:id="u-36.27" who="#StefanDąbkowski">Duże nadzieje budzi ostatnie zarządzenie o przysposobieniu wojskowym młodzieży akademickiej. Ze sprawą młodzieży wiąże się zapowiedź p. Ministra Spraw Wojskowych o obowiązku odbywania służby wojskowej przez absolwentów szkół średnich bezpośrednio po maturze, przed rozpoczęciem wyższych studiów. Oba te zarządzenia bez wątpienia dodatnio wpłyną na stosunki wśród młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-36.28" who="#StefanDąbkowski">Poza pracą ściśle wyszkoleniową idzie w wojsku wielka praca wychowawcza i oświatowa, prowadzona przez Polski Biały Krzyż. W r. 1937 przeszło przez żołnierskie szkoły początkowe ponad 20.000 żołnierzy, w czym około 10.000 analfabetów i 6.000 powrotnych analfabetów. Reszta przeszła nauczanie wyższego stopnia. Około 500 świetlic, korzystających z pomocy finansowej wojska, 26 „domów żołnierza”, w których żołnierz bezpłatnie lub za grosze ma godziwą rozrywkę, radiofonizacja koszar, samochody kino-radiowe, działające na razie na terenie 5 DOK, setki fachowych kursów: spółdzielczych, rolniczych i rzemieślniczych, kursy dokształcające i maturalne dla podoficerów — to w największym skrócie bilans pracy kulturalno - oświatowej wojska, pracy, mającej na celu szkolenie żołnierza - obywatela.</u>
          <u xml:id="u-36.29" who="#StefanDąbkowski">Kiedy mówię o instytucjach współpracujących z wojskiem, poruszę w paru słowach pracę tak zasłużonej organizacji, jak LOPP. Nie będę wymieniał zadań LOPP poza jednym punktem, który mówi, że zadaniem LOPP jest „współpraca z władzami państwowymi i samorządowymi przy organizacji samoobrony ludności pod względem OPLG.” O ile w dziele propagandy, popularyzacji obrony, wyszkolenia na tysiącach kursów LOPP zdziałała bardzo wiele, to w dziedzinie wpływu na ustawodawstwo o rozbudowie osiedli, na prawo budowlane jest jeszcze dużo do zrobienia. W Niemczech i Anglii w każdym nowobudującym się domu musi być schron, w rozbudowie osiedli uwzględnia się warunki obrony przeciwgazowej. To samo powinno być wprowadzone i u nas. Tu stoi przed LOPP szerokie pole do pracy w dziedzinie poprawek do ustawy budowlanej, ustawy o rozbudowie osiedli i w biurach planów regionalnych. Ponieważ wojna domowa w Hiszpanii i wojna w Chinach dobitnie wskazują na rolę lotnictwa w przyszłej wojnie, a nastrój ludności w kraju będzie miał coraz większy wpływ na losy wojny, pozwalam sobie tę sprawę poddać uwadze p. Ministra jako mającego wpływ na prace LOPP i nie wątpię, że współpraca LOPP z wojskiem rozwiąże i tę zaniedbaną sprawę.</u>
          <u xml:id="u-36.30" who="#StefanDąbkowski">Pozostaje mi do omówienia Fundusz Kwaterunku Wojskowego. Budżet jego zamyka się kwotą zł 27.400.000, w czym mieści się zł 16.700.000 na budowle zlecone przez inne ministerstwa. Wykorzystując swój aparat pracy i dobrą organizację, Fundusz Kwaterunku Wojskowego buduje gmachy dla szeregu innych ministerstw, np. gmachy sądów w Warszawie, Gdyni i Przemyślu dla Ministerstwa Sprawiedliwości, Urząd Celny w Gdyni i szereg innych. W dziesięcioleciu 1927–1937 Fundusz Kwaterunku Wojskowego wybudował 2.016 kwater oficerskich, 3.355 kwater podoficerskich, razem 18.891 izb o kubaturze 1.952.300 mtr³. Wybudowana ilość kwater nie pokrywa jednak potrzeb wojska, braki są jeszcze duże i wobec tego akcja ta musi być dalej prowadzona.</u>
          <u xml:id="u-36.31" who="#StefanDąbkowski">Przed zakończeniem pragnę poruszyć jeszcze formę, w jakiej budżet wojska został przedłożony parlamentowi. W roku ubiegłym Ministerstwo Spraw Wojskowych zmieniło formę budżetu z opisowej na cyfrową, nie podając tych szczegółów, które stanowiły treść budżetów w ich dawnej formie, a które dawały prawie pełny obraz stanu zasobów i zamierzeń wojska. System ten przyjęły prawie wszystkie państwa lub, jak Niemcy i Italia, poszły jeszcze dalej, nie ogłaszając nawet globalnych sum budżetu. Zmiana ta podyktowana została troską o utrzymanie w tajemnicy tych szczegółów, których ogłoszenie jest sprzeczne z interesami wojska.</u>
          <u xml:id="u-36.32" who="#StefanDąbkowski">Nie opublikowanie pewnych cyfr, dotyczących budżetu wojska, nie może być jednak uważane za usuwanie się wojska spod kontroli parlamentu i społeczeństwa. Wojsko pragnie kontroli swej pracy, nie obliczonej na efekt, a zaufanie, jakie społeczeństwo żywi do kierowników wojska, nie wyklucza analizy i ewentualnej krytyki gospodarki tego największego w Państwie organizmu gospodarczego. Kontrola prawidłowości wewnętrznej gospodarki wojska wykonywana jest przez organ kontrolujący Ministerstwa Spraw Wojskowych — Korpus Kontrolerów, a kontrola całokształtu administrowania budżetem wojska — przez Najwyższą Izbę Kontroli Państwa.</u>
          <u xml:id="u-36.33" who="#StefanDąbkowski">Jest rzeczą naturalną, że przy tak wielkich sumach i tak skomplikowanej wielostronnej gospodarce, jaka istnieje w wojsku, muszą powstawać rozbieżności między przepisem a życiem, mogą się zdarzyć nadużycia. Ze sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli Państwa, zawierającego wyniki kontroli około 1000 oddziałów, urzędów i zakładów wojskowych oraz badania ponad 3000 umów, zawartych przez wojsko, widać dążność do oszczędności i celowości gospodarki. Gros usterek, wykazanych przez Najwyższą Izbę Kontroli, to uchybienia, wynikające z niewłaściwej interpretacji przepisów lub niewłaściwego zarachowania wydatków lub wpływów w oddziałach, załatwiane bądź doraźnie, bądź na skutek zarządzeń władz wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-36.34" who="#StefanDąbkowski">Wysoki Senacie! Budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych, pomimo pozornego zwiększenia o 32 miliony złotych, wskutek wzrostu cen jest faktycznie mniejszy od zeszłorocznego o 43 miliony złotych. Jeśli porównać globalne wpływy na rzecz obrony Państwa, tj. budżet plus sumy z Funduszu Obrony Narodowej, to różnica ta jest jeszcze większa. W roku ubiegłym postawiliśmy pierwszy krok na drodze rozbudowy podstaw przemysłowych wojska, nastawiając je na pewną skalę zamierzeń i realizacji. Budżet na rok przyszły zmniejsza bardzo poważnie możliwości realizacji zaczętych zamierzeń.</u>
          <u xml:id="u-36.35" who="#StefanDąbkowski">Zarówno Konstytucja, jak i warunki gospodarcze nie pozwalają na postawienie wniosku na podwyższenie budżetu wojska, toteż aczkolwiek zdaję sobie sprawę z niewystarczalności tego budżetu, stawiam wniosek o przyjęcie go w wysokości przedłożenia rządowego, tak jak przyjęła go Komisja Budżetowa, bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-36.36" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 15 preliminarza budżetowego — Ministerstwo Poczt i Telegrafów.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Siemiątkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Wysoki Senacie! W drukowanym sprawozdaniu Komisji Budżetowej, jakie zostało doręczone wszystkim członkom tej Wysokiej Izby, część 15 jest poświęcona preliminarzowi budżetowemu Ministerstwa Poczt i Telegrafów. Zwalnia mnie to od szczegółowej analizy cyfrowej tego resortu. Pozwolę sobie tylko podkreślić, że poraz pierwszy został sporządzony prawidłowy bilans otwarcia na dzień 1 kwietnia 1937 r. przedsiębiorstwa Polska Poczta, Telegraf i Telefon, którego suma bilansowa zamyka się cyfrą 379.463.793,44 zł i od tej daty prawna komercjalizacja przedsiębiorstwa z 1928 r. stała się faktyczną. Wzrastające obroty przedsiębiorstwa, odzwierciedlające niewątpliwe ożywienie życia gospodarczego kraju, znalazły swój wyraz w preliminarzu budżetowym Polskiej Poczty, Telegrafu i Telefonu, którego dochody przewidywane są w wysokości 221.511.000 zł, a rozchody 189.511.000 zł, wpłata do Skarbu Państwa — 32 miliony złotych, a więc zwiększona w porównaniu do bieżącego okresu budżetowego, w którym przewidywano wpłatę 24 miliony złotych — o 33%. Inwestycje budżetowe wynoszą sumę 24.785.420 zł i obejmują głównie budownictwo gmachów i rozbudowę urzędów pocztowo-telegraficznych, a wśród nich budowę centralnego dworca pocztowego w Warszawie, inwestycji o wielkiej doniosłości w usprawnieniu ruchu przesyłek pocztowych, oraz budowę i rozbudowę połączeń i central telekomunikacyjnych, poza tym kabelizację linii Warszawa — Sandomierz na przestrzeni 220 kilometrów jako pierwszy etap kabla Warszawa — Sandomierz — Rzeszów — Lwów. Czteroletni program budowy obejmuje budowle urzędów pocztowo-telegraficznych w miejscowościach pierwszej i drugiej klasy, a także na trasie linij kablowych, gdzie się buduje względnie przebudowuje gmachy, dostosowując je do potrzeb budowania wzmacniaków sieci kablowych. Przewiduje także i budowę domów mieszkalnych dla pracowników. Nasuwa się tu uwaga, że przy ogromie potrzeb budowlanych Przedsiębiorstwa Polska Poczta, Telegraf i Telefon należało by ograniczyć budowę domów mieszkalnych dla pracowników tylko do miejscowości, gdzie są wyjątkowe trudności w wynajęciu mieszkań, w innych miejscowościach trudności te wyrównywać należało by zwiększonym dodatkiem mieszkaniowym, a budowę domów mieszkalnych pozostawić inicjatywie prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Natomiast komisja uważa za bardzo wskazane przeznaczanie corocznie większych kwot pieniężnych poza już ustalonym planem budowlanym na budowę gmachów urzędów pocztowo - telegraficznych w tych miastach powiatowych, gdzie dotychczas urzędy mieszczą się w wynajętych lokalach, nie odpowiadających najskromniejszym wymaganiom, jakie winny cechować instytucje publiczne.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Jedno jeszcze omówienie cyfrowe pozwolę sobie przytoczyć, które przez nieporozumienie nie znalazło się w drukowanym sprawozdaniu Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">W dziale 2 rozdziale 2 § 11 — Należności za świadczenia P. K. O. wynoszą 7.160.000 zł, wykazując wzrost o 500.000 zł w stosunku do ubiegłego roku. Jednakże wpływy z tego tytułu nie pokrywają kosztów własnych przedsiębiorstwa, które już w r. 1936 wyniosły 9.213.000 zł. Władze P.K.O. kwestionują wysokość tej cyfry. Stan taki wobec daleko posuniętej komercjalizacji przedsiębiorstwa nie jest zjawiskiem normalnym i powinien być zmieniony.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Z przytoczonych cyfr widzimy, że przedsiębiorstwo Polska Poczta, Telegraf i Telefon jest przedsiębiorstwem o dość wysokiej rentowności, tym większej, jeżeli weźmiemy pod uwagę cały szereg świadczeń na rzecz Państwa niepełnopłatnych względnie darmowych, których zaliczenie powiększyłoby poważnie cyfrę, wykazaną jako wpłata do Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">W r. 1937 nastąpiło poważne zbliżenie przedsiębiorstwa do klienteli przez rozszerzenie sieci listonoszów wiejskich na dalsze połacie Rzeczypospolitej, tak że obecnie sieć ta obejmuje 61,2% obszaru. Komisja Budżetowa Senatu wypowiedziała się za dalszym rozszerzeniem tej sieci na pozostałe tereny, a więc województw: białostockiego, poleskiego, nowogródzkiego, wołyńskiego i reszty wileńskiego. Jednocześnie podniesiono w dyskusji potrzebę przedłużenia godzin urzędowania tak, by prowincja mogła korzystać z ulgowych rozmów telefonicznych.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Gdy mowa o pracownikach, komisja zwróciła uwagę na niskie normy uposażeń i ponieważ nie ma możności generalnej podwyżki takowych, wysunęła postulat konieczności dalszego wydatnego pogłębienia akcji oddłużeniowej pracowników jako akcji tymczasowej, polepszającej równowagę budżetów pracowniczych, zachwianą spłacaniem rat zaciągniętych pożyczek. Zwrócono też uwagę, czy nie dało by się drogą ulepszonej organizacji pracy zahamować stałego wzrostu liczby pracowników i tą drogą osiągnięte środki przeznaczyć na poprawę uposażeń. Ministerstwo, doceniając problem poprawy bytu pracowników obok akcji oddłużeniowej, drogą awansowania 25% pracowników przeważnie w niższych grupach uposażeń, a także zapomogami zimowymi i dodatkami w miarę swej możności poprawiło byt części tych pracowników. Tym niemniej zagadnienie to będzie musiało doczekać się pozytywniejszego rozwiązania. Obserwując ogólne usprawnienie w przyśpieszeniu doręczania przesyłek pocztowych, należy podkreślić, że zawdzięczając usprawnieniu w odsyłaniu zapasów kasowych do oddziałów PKO, Ministerstwo doprowadziło do tego, że przeciętny stan dzienny zadłużenia w PKO spadł w 1936 r. do cyfry ok. 5,8 miliona złotych, a w 1937 r. do ok. 2,5 miliona złotych.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Przechodzę do przedsiębiorstw nadzorowanych.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Polska Akcyjna Spółka Telefoniczna wpłaca opłaty koncesyjnej 850.000 oraz 12% zagwarantowanej dywidendy od udziału Skarbu Państwa — zł 2.562.140. Stwierdzając ograniczanie się ludności w korzystaniu z telefonów, komisja wypowiedziała się za potrzebą poczynienia dalszych zabiegów celem obniżenia ceny za rozmowy nadkontyngentowe, co nie powinno wpłynąć na zmniejszenie dochodowości przedsiębiorstwa, gdyż zwiększona ilość tańszych rozmów powinna skompensować straty, jakie zostaną spowodowane przez obniżki.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Najwięcej czasu poświęcono dyskusji nad działalnością Polskiego Radia, podkreślając konieczność bardzo starannie przemyślanego programu co do treści, jak i nieodzowny warunek dążenia do najwyższego poziomu w wykonaniu. Wysunięty został postulat najbardziej obiektywnego informowania radiosłuchaczy o przebiegu prac parlamentarnych oraz uregulowania czasu trwania tej audycji tak, by odzwierciedlała równomiernie prace oby Izb. Członkowie komisyj parlamentarnych wnoszą tak duży wkład rzetelnej pracy i rzeczowej krytyki, przyczyniając się tym samym do poważnego pogłębienia rozważań i rozwiązań szeregu zagadnień państwowych, że nie należy tego wysiłku pomniejszać przez zbyt krótkie i ogólnikowe wzmianki w sprawozdaniach z prac parlamentarnych, które z zainteresowaniem są słuchane przez liczne rzesze radioabonentów. Dużym też zainteresowaniem cieszy się dziennik radiowy, którego wiadomości nie powinny ulegać większym ograniczeniom na rzecz prasy. Zaznaczono też szkodliwość monopolowej wysokiej ceny lamp katodowych, trzykrotnie wyższej niż za granicą, która uniemożliwia dostarczenie dostępnego dla kieszeni szerokich mas taniego radioodbiornika lampowego.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">By zapewnić emigracji naszej, a zwłaszcza zaoceanicznej, kontakt kulturalny drogą radiową z krajem, uznano pilną potrzebę wybudowania centrum krótkofalowego o zasięgu 16.000 km o kilkunastu antenach kierunkowych, gdyż obecnie nadawany program dla Polonii za granicą za pomocą stacyj krótkofalowych w Babicach do bardzo wielu ośrodków nie dociera względnie bywa sporadycznie odbierany tylko przez aparaty wysokiej klasy, jak to stwierdzają z jednej strony memoriały Światowego Związku Polaków Zagranicą, a z drugiej listy nadsyłane z Ameryki do Polskiego Radia. Nie ulega wątpliwości, że na wielu terenach Europy zachodniej, gdzie zamieszkuje nasza emigracja, Raszyn bywa zagłuszany przez Eiffel, Luksemburg, Motalę, a w niektórych okolicach i Mińsk. Stacje nasze średniofalowe są dobrze słyszane za granicą wówczas, kiedy nie pracują inne stacje, nadające na pokrewnych falach z naszymi. W godzinach zaś intensywnej pracy obcych stacyj nadawczych nasze stacje średniofalowe są zagłuszane względnie odbiór ich bywa poważnie utrudniony. W tym stanie rzeczy przyśpieszenie budowy centrum krótkofalowego staje się nieodzownie pilną potrzebą. P. Minister Kaliński na Komisji Budżetowej Senatu obiecał wybudowanie centrum krótkofalowego ze względów technicznych etapami: w roku bieżącym dwie stacje średniokilowatowe, w lecie 1939 r. — dwie stacje 15-kilowatowe, w lecie 1940 r. — dwie stacje 50-kilowatowe. Te ostatnie zasięgiem swym obejmą Amerykę Północną i Południową.</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Zakłady Radio-teletechniczne wykazują stały rozwój produkcji i zatrudnienia, a specjalnie duże zapotrzebowanie na sprzęt tele- i radiotechniczny zaznaczyło się w r. 1937. W przeciwieństwie do nagromadzonych wielkich wartości intelektu przedsiębiorstwo cierpi na brak własnego kapitału obrotowego. Zastosowanie najnowocześniejszych metod organizacji pracy utrudniają warunki pomieszczeniowe zbyt szczupłe w stosunku do szybkości rozwoju przedsiębiorstwa. Ciekawe są też bardzo skrupulatnie przepracowane i przeanalizowane wykresy ekonomiczne, cyfrowo obrazujące i kontrolujące koszty ruchu i produkcji w zależności od nasilenia zatrudnienia zakładów, które muszą być przystosowane do bardzo zmiennych nasileń pracy w zależności od terminowych obstalunków. Należy tu podkreślić szereg doniosłych wynalazków jako dorobek przedsiębiorstwa.</u>
          <u xml:id="u-38.13" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Wreszcie Reklama Pocztowa. Jest to przedsiębiorstwo wykazujące duże zyski, a korzystające ze specjalnego uprzywilejowania.</u>
          <u xml:id="u-38.14" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Komisja stwierdziła bardzo dodatnie rezultaty, jakie Ministerstwo Poczt i Telegrafów osiągnęło w doskonaleniu swych przedsiębiorstw, które zwiększając swą sprawność, potrafią łączyć wygodę obywateli z dużą dochodowością tak nieodzowną dla Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.15" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Preliminarz budżetowy Ministerstwa Poczt i Telegrafów oraz plan finansowo-gospodarczy przedsiębiorstwa Polska Poczta, Telegraf i Telefon został pod względem wpływów ostrożnie zapreliminowany, należy więc go uważać za zupełnie realny. Sejm uchwalił preliminarz budżetowy tego Ministerstwa w brzmieniu przedłożenia rządowego. Komisja Budżetowa Senatu na posiedzeniach w dniu 26 stycznia i 26 lutego przyjęła go w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-38.16" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">W imieniu Komisji Budżetowej proszę Wysoki Senat o uchwalenie preliminarza budżetowego Ministerstwa Poczt i Telegrafów w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-38.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad częścią 14 — Ministerstwo Opieki Społecznej. Do tej części mamy dwa sprawozdania: w grupie A — Administracja, B — Przedsiębiorstwa i Zakłady — s. Everta oraz sprawozdanie s. Beczkowicza o grupie D — Fundusz Pracy.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#AleksanderPrystor">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, to zwyczajem zeszłorocznym odbędziemy dyskusję łącznie nad całą częścią 14 i obu sprawozdaniami.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#AleksanderPrystor">Nie słyszę sprzeciwu, wobec tego proszę Pana Senatora Everta o wygłoszenie sprawozdania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izbo! Referując budżet Ministerstwa Opieki Społecznej jestem w szczęśliwym położeniu podwójnie. Po pierwsze — ponieważ referent sejmowy napisał niezwykle obszerny referat, w którym poruszył wiele zagadnień i dał bardzo dużo cyfr, a po drugie dlatego, że nie zostałem na Komisji Budżetowej zaczepiony.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#LudwikJózefEvert">Otóż referując ten budżet na komisji poświęciłem bardzo dużo uwagi związkom funkcjonalnym, jakie zachodzą pomiędzy polityką społeczną a polityką gospodarczą. Główną moją myśl, która w tym referacie się przewija, mam zamiar tu przytoczyć tylko w krótkim streszczeniu, ale zanim przystąpię do przedstawienia Wysokiej Izbie mojego biegu myślowego muszę poruszyć pewną sprawę, która wynikła w dyskusji na Komisji Budżetowej. Co prawda ten ustęp, który wzbudził wtenczas protest, wykreśliłem z mego referatu drukowanego, tym niemniej nie chciałbym, aby moje powiedzenie w tej sprawie mogło wytworzyć przekonanie o mej lekkomyślności.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#komentarz">(Głosy: Co znowu! Nigdy w życiu!)</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#LudwikJózefEvert">Bowiem w pewnej części mego referatu powiedziałem, że przedsiębiorstwa państwowe gorzej płacą swym pracownikom, niż przedsiębiorstwa prywatne. Wyprowadziłem z tego wniosek, że etatyzm — a rozumiem etatyzm w najszerszym tego słowa znaczeniu — nie tylko wzbudza zastrzeżenia z punktu widzenia czysto ekonomicznego i skarbowego, ale także z punktu widzenia społecznego. Powiedziałem też, że skoro tak jest, to apeluję do p. Ministra Opieki Społecznej, aby wziął naszego robotnika i pracownika w obronę przed złym pracodawcą, jakim jest etatyzm. Otóż w chwili, gdy to powiedziałem, jeden z pp. senatorów wystąpił z opozycją przeciwko mojemu twierdzeniu i zastrzegł się, że fabryki uzbrojeniowe nie upośledzają swoich pracowników.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#LudwikJózefEvert">Wysoki Senacie! Oświadczenie mojego kolegi muszę uważać za niedostatecznie uwzględniające treść mojego faktycznego oświadczenia. Trzeba wziąć pod uwagę, że nasz etatyzm to nie tylko fabryki uzbrojeniowe, ale jest to dziedzina wielokrotnie obszerniejsza, obejmująca wszystkie albo prawie wszystkie dziedziny naszej wytwórczości. Etatyzm to nie tylko produkcja dla armii, ale także produkcja soku malinowego; etatyzm to nie tylko produkcja karabinów maszynowych, ale także laku; etatyzm to nie tylko produkcja aeroplanów bombardujących, ale także produkcja dykt, nart; etatyzm to jest nie tylko wytwórczość tych przedmiotów, które wiążą się z wielkimi zadaniami Państwa w czasie wojny i pokoju, ale to jest także produkcja dziesiątków a może i setek innego rodzaju przedmiotów, które nic wspólnego z realizacją zadań państwowych nie mają. W tych warunkach muszę stwierdzić, że konstatacja mojego kolegi zwęziła niezmiernie pojęcie etatyzmu, że kolega mój stworzył pojęcie etatyzmu wojennego, tymczasem to, co nam dokucza i co hamuje postęp życia gospodarczego, to nie jest obsługiwanie potrzeb wojennych, będące oczywiście naszym najwyższym zadaniem i obowiązkiem, ale owo wkraczanie przedsiębiorczości urzędniczej do tych dziedzin życia gospodarczego, które by należało pozostawić swobodnej działalności przedsiębiorcy prywatnego. Krótko mówiąc stwierdzam, że jeżeli mówiłem o gorszej doli robotników w fabrykach państwowych, to wcale nie miałem na myśli akurat fabryk uzbrojeniowych, gdyż ta rzecz pozostaje w ogóle poza nawiasem moich rozważań antyetatystycznych, ale myślałem o przedsiębiorstwach samorządowych i państwowych innych kategoryj. Jeżeli się Pan Kolega interesuje tabelą porównawczą zarobków, to mogę służyć — zebrałem odpowiedni materiał.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#LudwikJózefEvert">Poza tym muszę stwierdzić z przyjemnością, że referat mój z żadnej innej strony nie został w dyskusji zaczepiony i że komisja referat mój zaakceptowała. Ten fakt uważam za niesłychanie doniosły, bo w dziedzinie polityki społecznej mamy do czynienia z całą masą przesądów postępowych.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izbo! Danie zasiłku bezrobotnemu, danie opieki lekarskiej choremu, dopomożenie matce w jej obowiązku opiekuńczym wobec dziecka, staranie się o to, żeby dziecko miało możność pobierania nauk chociaż elementarnych, wreszcie zapewnienie emerytury spracowanemu człowiekowi na starość — to są bezwzględnie niepodlegające żadnej dyskusji obowiązki kulturalnego społeczeństwa i nie może być wśród nas żadnych różnic co do tego, że te świadczenia winniśmy dać tym członkom społeczeństwa, którzy ich rzeczywiście potrzebują.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#LudwikJózefEvert">Jednakże łącznie z ugruntowaniem tej tezy w naszych sercach musimy ugruntować w naszym zrozumieniu pewne prawdy zasadnicze i gospodarcze. których docenianie decyduje o realizacji tych naszych dobrych chęci.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#LudwikJózefEvert">Pierwszą taką prawdą jest to, ażeby nasze myślenie w sprawach polityki społecznej było przede wszystkim profilaktyczne, a dopiero później lecznicze. Chciałbym przez to powiedzieć, że zasadniczą treścią polityki społecznej powinno być dążenie do tego, ażeby jak najmniej osób wymagało opieki. Chodzi o to, ażeby dochód narodowy był jak największy, ażeby i stopa życiowa ludności była jak najlepsza, ażeby jak najmniej było ludzi źle się odżywiających, źle mieszkających, żyjących w warunkach niehigienicznych, niekulturalnych, jak to, niestety, w naszej Polsce ma miejsce. Trzeba więc w interesie mas pracujących prowadzić taką politykę, która by pozwoliła społeczeństwu na zakumulowanie możliwie jak największej ilości środków, którymi można by finansować dostatnie i kulturalne życie członków społeczeństwa. Co z tego wynika? Wynika niewątpliwie to, że szczytem tryumfu polityki społecznej byłby taki stan rzeczy, w którym opieka społeczna byłaby zupełnie niepotrzebna lub sprowadzała się do rozmiarów całkiem niewielkich. Są na świecie kraje — wspomnę choćby Anglię i Szwajcarię — które mają nagromadzone tak wielkie zasoby kapitałowe, że nie sprawia im trudności wydatkowanie sum potrzebnych na opiekę społeczną z budżetu państwowego, a są kraje, w których nie dba się o to, ażeby te zasoby kapitałowe narastały. Tak, niestety, jest u nas i mamy sytuację, w której nasze potrzeby społeczne są olbrzymie, ale, niestety, nie można ich zaspokoić. Przytoczyłem w moim referacie, że ogół naszych wydatków na cele społeczne wynosi ponad miliard złotych — są to dane, które otrzymałem z Ministerstwa Opieki Społecznej — podczas gdy nasz dochód narodowy wynosił w owym roku — odnosi się to do 1935 roku — 15½ miliarda zł, zaś dochód akumulowany tylko ½ miliarda złotych, co w procentach wygląda zgoła niedobrze, bo nasze wydatki społeczne wynoszą 6% dochodu narodowego, a 200% dochodu akumulowanego. Wydatki te są niewątpliwie olbrzymie, są, jak na nasze siły gospodarcze, zbyt wielkie, a jednocześnie zbyt małe, gdyż cały szereg doniosłych potrzeb społecznych nie znajduje możności zaspokojenia. I to mnie prowadzi do mojej tezy głównej: polityka społeczna winna się rozwijać równolegle do polityki gospodarczej, a ta druga w żadnym wypadku nie powinna uniemożliwiać gromadzenia środków na zaspokajanie potrzeb pierwszej.</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#LudwikJózefEvert">Nie będę tutaj powtarzał obszernych moich wywodów, konkretyzujących na czym polegać powinna ta dobra w sensie społecznym polityka gospodarcza. Znajdą to Panowie Senatorowie w druku senackim. Powiem tylko dwa krótkie zdania na ten wielki temat. Po pierwsze musimy koniecznie skorygować naszą politykę rolną w sensie przywrócenia kryterium produktywności, co w ostatecznej konsekwencji stworzy chłonny rynek wiejski dla produktów przemysłowych, ożywi przemysł, pomnoży zatrudnienie. Po drugie powinniśmy rozluźnić reglamentację monopolistyczno-kartelową w przemyśle celem zapewnienia mu naturalnej dynamiki, co w ostatecznej konsekwencji doprowadzi do obfitego i taniego produktu, dobrze zaspokajającego potrzeby szerokich mas ludności. Żeby osiągnąć maksimum zatrudnienia i maksimum w zaspokajaniu potrzeb owych szerokich mas, trzeba kapitalizować. Kapitalizować to znaczy nie tylko pieniądze składać do KKO i do PKO, ale to znaczy stwarzać nowe warsztaty pracy, ulepszać i powiększać istniejące, słowem stwarzać jak najszerszy rynek dla rąk szukających pracy. Jest to jedyny sposób podnoszenia skali życiowej szerokich mas pracujących.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#LudwikJózefEvert">Wysoki Senacie! Taka jest myśl główna mego referatu. A teraz chciałbym przejść do sprawy ubezpieczeń społecznych. Są one u nas robione niewątpliwie na wyrost, pochłaniają zbyt wielki procent dochodu narodowego, a najgorszym jest to, że dynamika kosztów ubezpieczeń jest niepokojąca. Uważam, że ewentualny wzrost świadczeń na ubezpieczenia powinien być albo w tyle poza wzrostem dochodu narodowego, albo iść równolegle z dochodem narodowym. Ale w obydwu wypadach niedopuszczalnym jest, aby globalne wydatki wszelakiego typu były w dysproporcji do dochodu społecznego i jego dynamiki. Niestety stwierdzić należy, że właśnie takie zjawisko ma u nas miejsce.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#LudwikJózefEvert">Wskaźnik ubezpieczeń społecznych w r. 1937 przekroczył wskaźnik z 1928 r., dochodząc do cyfry 107, podczas gdy wskaźnik dochodu społecznego wynosił w r. 1937 w stosunku do r. 1928 tylko 57. Świadczenia na ubezpieczenia społeczne wzrosły dwukrotnie. Taka polityka musi doprowadzić prędzej czy później do załamania się ubezpieczeń.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#LudwikJózefEvert">Druga sprawa, jaką w związku z tym chcę poruszyć, to niedopuszczalnie wysoki procent dochodów instytucyj ubezpieczeniowych, konsumowanych przez ich administrację. Taki stan rzeczy oznacza, że pieniądze, gromadzące się w kasach ubezpieczalni, w olbrzymiej mierze idą na opłacanie lej olbrzymiej biurokratycznej maszyny, która w ubezpieczalniach wyrosła i wciąż dalej rośnie i rośnie. Ideologia społeczna, pod której zawołaniem wydobywa się ze społeczeństwa te wielkie sumy, nie bardzo dobrze wygląda w praktyce, skoro w ubezpieczalniach jest taka masa jałowej, administracyjno-manipulacyjnej pracy.</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#LudwikJózefEvert">Muszę stwierdzić, że aparat administracyjny w ubezpieczalniach został nieco usprawniony, jednak mimo to pochłania on znaczne sumy i znaczna część funduszów idzie na cele nie związane zupełnie ze świadczeniami socjalnymi. Winien jest temu system i jego reforma jest koniecznością. Musimy w szybkim tempie zreorganizować te ubezpieczalnie i drakońskimi metodami zredukować aparat biurokratyczny tak, aby ubezpieczalnie służyły ubezpieczonym, a nie urzędnikom, pracującym w ubezpieczalniach,...</u>
          <u xml:id="u-40.15" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie. Racja. Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-40.16" who="#LudwikJózefEvert">...bo ex definitione są oni dla ubezpieczonych, a nie dla ubezpieczalń. Nigdy dość powtarzania słów naszego Wielkiego Nieśmiertelnego Marszałka, że „budżety gażowe zeżerają Polskę”. Budżety gażowe wynoszą w Polsce razem z przedsiębiorstwami 1½ miliarda zł.</u>
          <u xml:id="u-40.17" who="#komentarz">(Głos: 2 miliardy. S. Śliwiński: A samorządy?)</u>
          <u xml:id="u-40.18" who="#LudwikJózefEvert">Oprócz samorządów. Ta „gażowość” budżetu ubezpieczalń społecznych jest przerażająca dla człowieka, myślącego kategoriami rzeczywiście społecznymi.</u>
          <u xml:id="u-40.19" who="#LudwikJózefEvert">Po trzecie — w referacie moim podniosłem w słowach tylko bardzo ostrożnych, nie chcąc wprowadzać paniki wśród ubezpieczonych, kwestię bilansowego deficytu ZUS-u. P. referent sejmowy był w tym punkcie odważniejszy ode mnie i powiedział, powołując się na komisję prezesa Grubera, że deficyt ubezpieczalń w dziale emerytur wynosił na koniec 1935 r. 520 milionów zł, a obecnie dochodzi już do 700 milionów zł. Zauważył przy tym, że jest to skutek niepewnych matematycznych, technicznych założeń ubezpieczalń oraz wadliwej ich gospodarki. P. Minister Opieki Społecznej oświadczył w Sejmie, że nie jest to deficyt kasowy, tylko bilansowy i że ubezpieczalnia będzie mogła jeszcze przez szereg lat wywiązywać się ze swoich zobowiązań. Obawiam się, że przy corocznym przyroście tego deficytu ów szereg lat będzie się wciąż kurczył.</u>
          <u xml:id="u-40.20" who="#LudwikJózefEvert">W końcu podkreślam, że lokaty Zakładu Ubezpieczeń Społecznych są mocno zamrożone. Aczkolwiek fundusze ubezpieczeń czerpane są przeważnie z życia gospodarczego, to niestety już nie wracają doń w formie lokat, natomiast alimentują gospodarstwo etatystyczne.</u>
          <u xml:id="u-40.21" who="#LudwikJózefEvert">Wysoki Senacie! Jeżeli w tym przemówieniu, a zwłaszcza w moim referacie dałem tak dużo treści gospodarczej, to mam nadzieję, że będę przez Panów Senatorów należycie zrozumiany. Chodzi mi o treść społeczną, dla której treść gospodarcza jest tylko środkiem realizacji. Nie będę nużył uwagi Panów cyfrowymi danymi co do budżetu, wspomnę tylko, że tegoroczne przedłożenie rządowe tego resortu jest o 8.126.400 zł wyższe od zeszłorocznego. Sejm porobił bardzo niedużo zmian, a mianowicie zwiększył tylko o 150.000 zł wydatki na inspekcję pracy, co uważam za zupełnie słuszne, Senat zaś nie porobił żadnych zmian w uchwale sejmowej.</u>
          <u xml:id="u-40.22" who="#LudwikJózefEvert">Zaproponowałem Komisji Budżetowej pewną rezolucję w sprawie strajków. Uznaję w pełni prawo walki o polepszenie bytu, uznaję w pełni strajk jako narzędzie tej walki, tylko w warunkach polskiej rzeczywistości, kiedy jesteśmy wystawieni na niesłychaną agitację dwóch naszych sąsiadów nie w kierunku polepszenia bytu sfer społecznych, a w kierunku siania zamętu i destrukcyjnych celów, uważam, że strajk powinien być wyłącznie wynikiem nieprzymuszonej wolnej woli robotnika. Rezolucję, którą Komisji Budżetowej zaproponowałem, Panowie znajdą w drukowanym sprawozdaniu. Mówię w niej o tym, żeby strajk mógł być wszczęty i trwać tylko po tajnym głosowaniu robotników albo pracowników danej instytucji. Ponieważ ta rezolucja była przez Komisję Budżetową przyjęta, mam nadzieję, że i plenum Senatu ustosunkuje się do niej życzliwie.</u>
          <u xml:id="u-40.23" who="#LudwikJózefEvert">Chcę wreszcie powiedzieć coś niecoś o przedsiębiorstwach państwowych, a mianowicie o naszych uzdrowiskach. Rozwijają się one bardzo pięknie, frekwencja rośnie — co prawda może wskutek tego, że paszporty zagraniczne i dewizy trudno dostać. Fakt jest faktem jednak, że frekwencja rośnie i Krynica i inne uzdrowiska ciągle się rozwijają i pod tym względem mamy stamtąd pocieszające wiadomości. Nasze zdrojowiska pokrywają się całkowicie i nawet dają nadwyżki. W r. 1938/39 mają dać przewyżki dochodów nad rozchodami 797.970 zł, którą to sumę przeznaczono na inwestycje i zakup inwentarza. Poza tym opłacają one wszystkie podatki, jak prywatne przedsiębiorstwa.</u>
          <u xml:id="u-40.24" who="#LudwikJózefEvert">Na tym kończę, prosząc w imieniu Komisji Budżetowej o przyjęcie Budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej bez zmian w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-40.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#AleksanderPrystor">Następny referat s. Beczkowicza zostanie wygłoszony po przerwie.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#AleksanderPrystor">Zarządzam przerwę do godz. 16.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 58 do godz. 16 min. 5.)</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#AleksanderPrystor">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Beczkowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#ZygmuntBeczkowicz">Wysoka Izbo! Przedłożony Wysokiej Izbie ogólny plan finansowo-gospodarczy Funduszu Pracy na r. 1938/39, rozpatrzony przez Komisję Budżetową Senatu, opiewa w przedłożeniu rządowym na ogólną sumę 134,08 milionów, sumę globalną mniejszą w porównaniu z pozycjami wykonania z lat ubiegłych, jednakże nie mniejszą bynajmniej pod względem wpływów własnych od sumy wpływów z lat ubiegłych. Kwota bowiem wykonania r. 1936/37 – 161 milionów złotych zawierała jedynie 122 miliony złotych wpływów własnych ustawowych wobec tegorocznych 134 milionów złotych, resztę stanowiły operacje kredytowe. Bardzo poważnie wzrosły w rozpatrywanym preliminarzu „opłaty”, w czym opłaty od uposażeń wzrosły o 16 z górą milionów zł, preliminowanych realnie na zasadzie wpływów za ostatnie 10 miesięcy. Z innych mniejszych opłat wzrosły opłaty od cukru, zmniejszyły się — od czynszu dzierżawnego. Sejm podniósł pozycję przelewową na rzecz Funduszu Pracy o 500.000 zł do kwoty 12 milionów zł, podniósł również o 15 milionów wpłaty ze Skarbu Państwa na poczet dopłaty przewidzianej ustawą. Taką samą kwotę wydatkowano w pozycji „Częściowy zwrot zadłużenia b. Funduszu Bezrobocia”.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#ZygmuntBeczkowicz">Co się tyczy strony rozchodowej preliminarza roku przyszłego, należy podkreślić wydatne zwiększenie pozycji na akcję zatrudnienia z 35 milionów na 60 milionów, co pozwoliło na wczesne rozplanowanie robót i ułatwienie przygotowania ich w terenie. Godne podkreślenia jest zwiększenie pozycji w porównaniu z rokiem bieżącym na „Pomoc w tworzeniu nowych warsztatów pracy, poradnictwo i szkolenie zawodowe” w przedłożeniu rządowym prawie 3-krotnie do kwoty 3½ miliona zł, a Sejm podniósł ją do 4 milionów zł. Wreszcie ostatnią kwotą rozchodową, o której uważam za potrzebne mówić, to zwiększenie pozycji „Administracja” o 370.800 zł. Zwiększenie zostało spowodowane rozszerzeniem działalności Funduszu Pracy na niektóre nowe działy. Pamiętać również należy, że do obowiązków personelu Funduszu włączona została w ogromnej części obsługa Pomocy Zimowej.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#ZygmuntBeczkowicz">Na tym ograniczę dane cyfrowe, dotyczące planu finansowego Funduszu Pracy na rok 1938/39, gdyż nie chcę nużyć Wysokiej Izby powtarzaniem cyfr budżetowych, szczegółowo podanych i objaśnionych w mym sprawozdaniu, znajdującym się w posiadaniu pp. senatorów.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#ZygmuntBeczkowicz">Zatrzymam natomiast uwagę Wysokiej Izby nad zagadnieniem bezrobocia, nad celowością istnienia instytucji dla zwalczania bezrobocia powołanej, tj. Funduszu Pracy, wreszcie nad drogami, po których Fundusz kroczyć powinien.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#ZygmuntBeczkowicz">Zgodzimy się wszyscy, że bezrobocie się nie zmniejsza, nawet się nieco zwiększa z jednoczesnym zwiększeniem zatrudnienia, spowodowanego polepszeniem koniunktury. Wpływa na zwiększenie stanu bezrobocia bezsprzecznie przyrost ludności, lecz nie jest to wzgląd jedyny. Przeludnienie wsi naszej powoduje głównie dopływ poszukujących pracy ze wsi do miasta; dopływ ten ma tendencję wzrostu w miarę zwiększania się zatrudnienia, potęgującego popyt na ręce robocze. Pogarsza bardzo położenie i ta okoliczność, że w ciągu najbliższych trzech lat rynek pracy będzie miał do wchłonięcia po 317.000 młodzieży roczników powojennych od 14–21 lat; ponadto na rynku będą ciążyli starsi bezrobotni, przeciętnie 300.000 rocznie. W powyższych okolicznościach rola Funduszu nie maleje, raczej wzrasta jako czynnika o znaczeniu gospodarczym i społecznym. Winien przeto Fundusz Pracy mieć poważne miejsce w ogólnopaństwowym programie inwestycyjnym, mieć określoną rolę przy rozwiązywaniu zagadnień populacyjno-gospodarczych. Do tego celu o wielkim znaczeniu państwowym winien być dostosowany program działania Funduszu Pracy, winien on oddziaływać łagodząco zarówno na zaostrzającą się sytuację na wsi z powodu przeludnienia, jak i na sytuację miast przeciążonych coraz większym napływem bezrobotnych poszukujących pracy. Jedynie tylko szybki proces urbanizacyjny może przygotować miasta do wchłonięcia coraz to nowej fali ludności wiejskiej, potrafi ją zasymilować i nie dopuścić do jakichkolwiek wstrząsów. Proces urbanizacji miast, proces przystosowania ich do nowych zadań odbywał się wszędzie w Europie przy wybitnym udziale kapitału publicznego, jeżeli nie państwowego, w postaci długoterminowych kredytów na rozbudowę i na inwestycje o charakterze gospodarczym i kulturalnym. Tym bardziej stać się to musi w Polsce przy ogromnym zubożeniu miast, no i zacofaniu, szczególnie o ile chodzi o miasta b. zaboru rosyjskiego. Źródłem środków publicznych, instytucją, która by mogła się podjąć w większym stopniu, niż dotychczas, doniosłej roli rozwiązań w dziedzinie urbanizacji miast z jednoczesnym spełnieniem swej roli w stosunku do bezrobocia, jest Fundusz Pracy. Zadanie to, podjęte przez Fundusz Pracy, mogłoby jednocześnie wejść w orbitę czteroletniego planu inwestycyjnego.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#ZygmuntBeczkowicz">Od strony wsi musi się odbywać proces równoległy, podtrzymujący i normujący exodus ze wsi. Fundusz Pracy i tutaj ma również wielką rolę do odegrania w sposób nie tak bezpośredni jak w miastach, lecz również doniosły, świadcząc lub współdziałając w dziedzinie intensyfikacji warsztatów rolnych, usprawnienia obrotu artykułami rolnymi, naprawy ustroju rolnego (melioracje, regulacje rzek itd.), rozwoju przemysłu chałupniczego i ludowego.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#ZygmuntBeczkowicz">Zarówno w dziedzinie miejskiej, jak i wiejskiej duże znaczenie ma akcja Funduszu Pracy nad przeszkoleniem zawodowym i pomoc przy tworzeniu nowych warsztatów pracy. Niestety, jest ona w zaczątku i nie posiada jeszcze ustalonych dróg i należytych środków finansowych dla większego rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#ZygmuntBeczkowicz">Wszystko wyżej powiedziane odnosi się jeszcze w większym stopniu do ziem wschodnich, szczególniej północno-wschodnich z ich potrzebami miejskimi, komunikacyjnymi, przeludnieniem wsi, parciem jej do miast lub na emigrację. Fundusz Pracy uwzględniał częściowo potrzeby ziem wschodnich, obecnie jednak, kiedy w 4-letnim planie inwestycyjnym został położony główny nacisk na Centralny Okręg Przemysłowy, tym bardziej winien Fundusz Pracy uwzględniać potrzeby ziem wschodnich, pozostawionych własnym siłom; opóźnienie bowiem gospodarcze i kulturalne ziem północno-wschodnich ciężko odbija się obecnie, a odbijać się będzie coraz bardziej na ogólnym rozwoju całości Państwa.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#ZygmuntBeczkowicz">Żeby tym ważnym zadaniom podołać, musi Fundusz Pracy posiadać stały, określony kierunek w dziedzinie inwestycyj, a następnie większe możliwości finansowe.</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#ZygmuntBeczkowicz">O kierunku w planowaniu inwestycyj już mówiłem wskazując urbanizację. Dla zilustrowania jednakże ogromnych potrzeb inwestycyjnych miast przytoczę trochę danych. Ankieta przeprowadzona w r. 1936 przez Związek Miast Polskich, która objęła tylko 154 miasta na ogólną ilość 636 miast, określiła zasadnicze potrzeby inwestycyjne miast, objętych ankietą, na kwotę 398 milionów zł, w czym potrzeby wodociągowo-kanalizacyjne 75 miast wynoszą 108 milionów zł. Jaką drobną kwotą w porównaniu z wymienionymi potrzebami jest udział Funduszu Pracy np. w r. 1938/39, przewiduje bowiem na inwestycje miejskie wszystkiego 30,5 milionów zł (niecałe 10% potrzeb), na roboty kanalizacyjno-wodociągowe 13 milionów zł (około 13%). Preliminarz na rok przyszły zmniejsza wydatnie świadczenia Funduszu Pracy na urządzenia miast, bo o 13 milionów zł w porównaniu z rokiem bieżącym, skierowując swe fundusze na inne roboty, np. na budowę kanału Warta — Gopło, na regulację rzeki Wisły. Ostatnia robota o olbrzymim znaczeniu dla Państwa, w szczególności dla C. O. P. nie powinna być przerzucona na szczupłe fundusze Funduszu Pracy. To zagadnienie żeglugowo-komunikacyjne o zasięgu ogólnopaństwowym i bardzo pilne w czasie winno znaleźć rozwiązanie w szerszej płaszczyźnie z przyciągnięciem kapitałów prywatnych. Obecna droga załatwienia nie posunie sprawy zbytnio naprzód, a zmniejszy wydatnie to źródło, jakim jest Fundusz Pracy, źródło taniego kredytu, ewentualnie dotacji na rzecz „uzbrojenia gospodarczego” miast pod względem gospodarczym i kulturalnym.</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#ZygmuntBeczkowicz">Do dziedziny tzw. „uzbrojenia” należy w olbrzymim stopniu zaopatrzenie miast w mieszkania. W danej chwili chcę mówić o mieszkaniach 1, 2-izbowych dla osób niezamożnych i umożliwieniu im korzystania z tych mieszkań na warunkach odpowiadających ich zdolności płatniczej. W tej dziedzinie robi się stanowczo za mało, chociaż należy przyznać, że w ostatnich dwóch latach więcej, niż poprzednio. Popieranie budowy małych i tanich mieszkań winno iść dwiema drogami: drogą ulg budowlanych i drogą nisko oprocentowanego kredytu. Dotychczasowe ulgi budowlane nie uwzględniają w dostatecznym stopniu budowy tanich i małych mieszkań. Należy zmienić dotychczasową ustawę w sensie uwzględnienia wyżej wymienionych potrzeb i zainteresowania prywatnych kapitałów budową najmniejszych mieszkań. Słyszę, że pewne w tej materii projekty w instytucjach państwowego kredytu istnieją.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#ZygmuntBeczkowicz">Budowę robotniczych domów realizuje Towarzystwo Osiedli Robotniczych — TOR. Czynności towarzystwa polegają: na budowaniu domów we własnym zakresie na sprzedaż i do wynajmu, na pobudzaniu, kierowaniu oraz kontrolowaniu i wspieraniu inicjatywy lokalnej w budowie domów i osiedli. Środki na ten cel czerpie towarzystwo z Funduszu Pracy. Środki te są bardzo ograniczone, chociaż zwiększone w ostatnim roku do 10 milionów zł i w tej kwocie utrzymane na rok przyszły. W r. 1935 i 1936 brał udział w finansowaniu Towarzystwa Osiedli Robotniczych Państwowy Fundusz Budowlany, od roku zaś 1937 środki płyną wyłącznie z Funduszu Pracy. W okresie 4 lat za pośrednictwem towarzystwa zostało wydane na cele budowlane 32 miliony zł, z czego samo towarzystwo wybudowało we własnym zakresie za około 11 milionów zł, za pośrednictwem samorządów — 7,6 miliona zł, organizacyj społecznych — 6,5 miliona zł, zakładów przemysłowych tzw. patronalnych — 4,8 miliona zł. Państwowego Funduszu Drogowego — 1,3 miliona zł (Janowa Dolina). Z wyżej wymienionych funduszów wybudowano w ciągu lat 1934–1937 włącznie z wykończonymi w r. 1938 ogółem 7.217 mieszkań o 12.736 izbach.</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#ZygmuntBeczkowicz">Jak widzimy, wyniki działalności towarzystwa są dosyć skromne i należy tę akcję wzmocnić tak pod względem organizacyjnym, jak i finansowym. Forma prawna towarzystwa, a mianowicie spółka z ograniczoną odpowiedzialnością, nie odpowiada swemu przeznaczeniu. Wspólnicy — Bank Gospodarstwa Krajowego, Zakład Ubezpieczeń Społecznych, Dyrekcja Naczelna Lasów Państwowych — świadczą finansowo jedynie swymi udziałami na rzecz towarzystwa, jedynie Fundusz Pracy asygnuje corocznie kwoty, które pomimo zwiększenia ostatnio, nie zaspokajają nawet w części olbrzymich potrzeb mieszkaniowych sfer robotniczych. Poza tym organizacja jest za ciężka i dająca tylko minimum uprawnień zarówno Funduszowi Pracy, jak również Ministrowi Opieki Społecznej, nie stanowi również właściwego ośrodka, ustalającego wytyczne akcji oraz koordynującego zamierzenia budowlane instytucji prawa publicznego oraz innych instytucyj, prowadzących budowę tanich mieszkań.</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#ZygmuntBeczkowicz">Przede wszystkim zaś niewystarczające źródło finansowe, jakim jest Fundusz Pracy, winno być rozszerzone na Skarb Państwa i instytucje kredytu budowlanego. Wysokość tych środków finansowych winna być ustalona w ten sposób, by każdorocznie oddana do użytku transza mieszkań pokrywała przynajmniej naturalny przyrost ludnościowy w miastach przy uwzględnieniu dość silnego procesu urbanizacji, którego jesteśmy i będziemy w coraz większym stopniu świadkami. Ostatecznie zaś winny tu pójść środki takie, aby stan mieszkań robotniczych nie ulegał przynajmniej już dalszemu pogorszeniu, co ma, niestety, właściwie obecnie jeszcze miejsce.</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#ZygmuntBeczkowicz">Przechodzę obecnie do ostatniej kwestii — do strony finansowej Funduszu Pracy. W zakresie źródeł finansowych Fundusz Pracy przeszedł znamienną ewolucję. Do roku 1935/36 źródłami finansowymi prócz opłat ustawowych były dotacje Skarbu Państwa i wpływy Funduszu Inwestycyjnego. Pomoc okazywana była w formie długoterminowego nisko oprocentowanego kredytu. Od r. 1935/36 ustają dochody z Funduszu Inwestycyjnego, ustają dotacje ze Skarbu Państwa, natomiast występuje jako nowe źródło dochodów kredyt gotówkowy o normalnym oprocentowaniu, w większości krótkoterminowy; od r. 1936/37 występuje również kredyt towarowy. Charakter pożyczek udzielanych też się zmienia, gdyż dotacje zajmują coraz wyraźniejsze miejsce, wreszcie górują nad pożyczkami i w r. 1936/37 przekroczyły 62% wszystkich świadczeń finansowych. W konsekwencji powyższego stanu rzeczy zadłużenie wekslowe przekroczyło na dzień 1 lutego 1938 r.</u>
          <u xml:id="u-42.15" who="#ZygmuntBeczkowicz">60 milionów zł, lokaty Zakładu Ubezpieczeń Społecznych wyniosły 5 milionów zł, lokaty w bonach Funduszu Inwestycyjnego z górą 40 milionów zł, nie licząc zadłużenia b. Funduszu Bezrobocia w stosunku do Skarbu Państwa w kwocie 126 milionów zł. Obciążenia na obsługę długów w obecnym preliminarzu wynoszą aż 11,5 miliona zł, co wynosi bez mała 20% kwoty przeznaczonej na zatrudnienie bezrobotnych. Wierzytelności Funduszu Pracy wynoszą wprawdzie poważną kwotę 113,6 miliona zł, lecz raty i odsetki z udzielonych pożyczek stanowią pozycję w przyszłym budżecie niecałe 5 milionów złotych.</u>
          <u xml:id="u-42.16" who="#ZygmuntBeczkowicz">Wobec takiego finansowego stanu rzeczy staje się rzeczą bardzo pilną uzdrowienie podstaw finansowych robót i skierowanie systemu finansowania robót na tory, gwarantujące normalną pracę instytucji. Nasuwa się nieunikniona konieczność przejęcia przez Skarb Państwa wszystkich zadłużeń bankowych jako zbyt kosztownych i stworzenia tą drogą dla Funduszu Pracy bardziej normalnych warunków dalszego rozwoju. Należy również zastanowić się nad znalezieniem dla Funduszu innych źródeł, prócz dotychczasowych, źródeł taniego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-42.17" who="#ZygmuntBeczkowicz">Komisja Budżetowa Senatu rozważyła przedłożony ogólny plan finansowy Funduszu Pracy na posiedzeniach w dniu 11 i 26 lutego br. W imieniu komisji proponuję przyjąć przedstawiony plan finansowy w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-42.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram rozprawę nad całą częścią 14 — Ministerstwo Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Algajer.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#KarolAlgajer">Wysoka Izbo! Nie mam zamiaru, broń Boże, odgrywać roli prokuratora ani nie mam pretensji być obrońcą jakiejś klasy czy grupy społecznej. Zabierając głos z tej Wysokiej Trybuny jako wolny obywatel Najjaśniejszej Rzeczypospolitej czuję się dumnym, iż mam zaszczyt należeć do Wielkiego Narodu Polskiego i jako obywatel chcę według swego rozumienia naświetlić to, co nas boli, to, co powinni jak najśpieszniej wziąć na warsztat pracy wszyscy obywatele polscy. Jako senator i członek Komisji Budżetowej Senatu słuchałem pilnie sprawozdań pp. Ministrów i stwierdzam, że zrobiono bardzo dużo, ale pozostaje do zrobienia więcej. Prymityw na bardzo wielkim odcinku naszego życia społecznego, bóle, nędza i ciemnota wymagają natychmiastowej rozumnej, zorganizowanej ingerencji. Według mego rozumienia wiele rzeczy winno było być już zrobionych, że nie jest tak jak być powinno, ponosimy winę za to wszyscy w równej mierze.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#KarolAlgajer">Mord popełniony w Poznańskim na osobie księdza, udającego się na kazalnicę, dokonany w kościele podczas nabożeństwa przez komunistę, odsłania nam fakt, że agitacja komunistyczna poczyniła wielkie postępy. Umysły niektórych osób są już tak opanowane wywrotowymi hasłami, że nie ma dla nich nic świętego. Ani suknia kapłana, ani świątynia, ani odbywające się nabożeństwo nie powstrzymało zbrodniarza od jego niecnego czynu. Uznając, że postępy akcji komunistycznej nie mogą być dla nas obojętne, chciałbym zastanowić się i naświetlić przyczyny, które, moim zdaniem, ułatwiają czynnikom wywrotowym ich pracę.</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#KarolAlgajer">Kierując się własnym doświadczeniem, nabytym przez ciągłe bezpośrednie stykanie się z ludźmi pracy, muszę przede wszystkim stwierdzić, że wśród robotników i chłopów jest bardzo mało komunistów w dosłownym rozumieniu tego określenia. Olbrzymia większość to ludzie rozgoryczeni i zniechęceni do wszystkiego dzisiejszymi warunkami egzystencji, którzy mając dostateczne środki do życia zamieniliby się na najzagorzalszych patriotów, pełnych poświęcenia i ofiarnej pracy dla kraju. Jeżeli dzisiaj mają posłuch wrogie dla Państwa elementy, to przede wszystkim dlatego, że fakty obserwowane przez te masy wskazują im wyraźnie, że w dzisiejszych warunkach znośniejszego bytowania spodziewać się dla siebie mogą.</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#KarolAlgajer">Weźmy dla przykładu choćby warunki bytowania mas robotniczych w zależności od ich zarobków. Sprawozdawca sejmowy budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej, p. Tomaszkiewicz, wskazał, że spośród najemników 80 do 90% zarabia poniżej 125 zł miesięcznie, wtedy gdy według danych Urzędu Statystycznego minimum egzystencji dla średniej rodziny (małżeństwa i dwoje dzieci) oscyluje w granicach od 160 do 180 zł miesięcznie. Jeżeli zatem choćby tylko 80% najemników musi żyć poniżej kosztów egzystencji, czy mogą oni być zadowoleni z istniejącego stanu rzeczy? Odpowiedź zbyteczna. Skoro zaś tak jest, to czyż nie stanowią oni najbardziej podatnego materiału dla rozwoju akcji komunistycznej, która posługując się demagogią i podniecając najniższe i najgorsze instynkty mas, wyzyskując brak ich uświadomienia, podsyca gorycz i niezadowolenie, jakie szerzą się na tle niskich zarobków. Mowa tu o ludziach, posiadających pracę.</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#KarolAlgajer">A co można powiedzieć wobec tego o bezrobotnych robotnikach i o głodujących bezrobotnych masach włościaństwa?</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#KarolAlgajer">To jest dopiero jeden przyczynek, a jest ich znacznie więcej.</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#KarolAlgajer">W interesie sfer posiadających, a więc przemysłowców, kapitalistów, posiadaczy nieruchomości itp. leży przede wszystkim, by akcja komunistyczna nie rozszerzała się. Spójrzmy więc, jak te sfery społeczne przeciwdziałają szerzeniu się niezadowolenia mas. Wystarczy wskazać na praktyki stosowane w Łodzi. Strajki okupacyjne w różnych dziedzinach przemysłu są tam zjawiskiem stałym. Czy powstają one dlatego, że robotnikom jest przyjemnie i wygodnie strajkować? Z własnego doświadczenia twierdzę, że 95% strajków to rozpaczliwa obrona robotnika o swoje elementarne prawa do życia, to walka o twardy, codzienny chleb dla siebie i dzieci, to walka z nędzą i głodem. Ustawodawstwo o ochronie pracy, o higienie pracy, o urlopach, o ośmiogodzinnym dniu pracy, to w rozumieniu licznych przemysłowców łódzkich tylko prawo pisane dla naiwnych.</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#KarolAlgajer">Oto sprawozdanie o zatargach łódzkich inspektora pracy okręgu w Łodzi — 25 stron bitego maszynowego pisma: 205 strajków w 1937 r. Chętnie mogę służyć tym materiałem interesującym się.</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#KarolAlgajer">Jeżeli robotnik ośmiela się domagać, by prawa te respektowano, wyrzuca go się na bruk jako buntownika i ogłasza się, że jest bolszewikiem. Mam przed sobą również list robotników „Łódzkiej fabryki kapeluszy”, firmy znajdującej się w rękach niemieckich. Listem tym mogę służyć. Czytać go nie mam zamiaru. Tutaj ograniczę się tylko do stwierdzenia, że podane przeze mnie fakty są zaledwie słabą ilustracją tego, co się tam dzieje. Zresztą zapytajmy któregokolwiek z łódzkich inspektorów pracy, a przykładów, uzasadniających moje twierdzenie, naliczy nam setki. Nie mam potrzeby uzasadniać, że tego rodzaju metody współdziałają z akcją komunistyczną i dają agitatorom olbrzymi i wdzięczny materiał dowodowy oraz niczym nie odparte argumenty dla uzasadnienia wadliwości istniejącego ustroju. Czyż można się więc dziwić, że źle płatny, pozostający ciągle pod groźbą utraty nędznego zarobku, robotnik pragnie innego ustroju społecznego, w którym on będzie rządził i mścił się za swoje dotychczasowe krzywdy?</u>
          <u xml:id="u-44.9" who="#KarolAlgajer">Jedynym organem, zwalczającym przytoczone objawy, jest inspekcja pracy. Wiele już mówiło się i ciągle coraz częściej się powtarza, jak niedostatecznym jest zakres działania tego organu. Szczupłość personelu, uniemożliwiająca szybką ingerencję pomimo że inspektorzy pracują po 16 godzin na dobę, mała egzekutywa i zakres kompetencji, brak specjalistów-społeczników na tych stanowiskach — to bodaj najgłówniejsze bolączki. Ale czy może być inaczej, jeżeli uposażenie inspektora pracy wynosi koło 300 zł miesięcznie? Czy na tak płatne stanowisko przyjdzie inżynier czy inny jakiś specjalista z wyższym wykształceniem? Przyjdzie taki, co musi, albo ideowiec, a tych ostatnich jest mało, z pierwszych zaś pożytek jest proporcjonalny do wynagrodzenia. Toteż i działalność inspekcji pracy daje rezultaty niewielkie. Świadczą o tym choćby następujące cyfry. Kary wpływające od przemysłowców i od robotników za przestępstwa w ochronie pracy, a więc: w roku 1933/34 pracodawcy zapłacili złotych 74.503, w roku 1934/35 116.706 zł, w roku 1935/36 – 135.315 zł. Robotnicy: w roku 1933/34 – 53.620 zł, w roku 1934/35 – 48.101 zł, w roku 1935/36 – 46.682 zł. Porównanie tych cyfr i wzajemny stosunek: u robotników suma ogólna kar zmniejszyła się o około 7.000 zł, u pracodawców suma ogólna kar zwiększyła się o prawie 58.000 zł, czyli o 78%. Wynika więc z tego, że pomimo nadzoru ze strony inspekcji pracy lekceważenie przepisów przez pracodawców występuje coraz częściej. Pracodawcy coraz bardziej czują się bezkarnymi za nieprzestrzeganie przepisów. Tępienie tego rodzaju nieposzanowania prawa musi być karane surowiej i intensywniej. Wymaga tego powaga Państwa.</u>
          <u xml:id="u-44.10" who="#KarolAlgajer">Ale nawet najlepiej postawiona inspekcja pracy niewiele zdziała, jeżeli warunki bytowania mas pracujących będą budziły w nich ferment i niezadowolenie. Zatrzymajmy się na chwilę na polityce skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-44.11" who="#KarolAlgajer">Według s. Miklaszewskiego podatek od dochodu wynosi łącznie z podatkiem specjalnym za rok 1937/38 – 577 milionów zł, w tym dla Skarbu Państwa 476 milionów zł. Stanowi to 24,4%, czyli prawie ¼ część ogólnej sumy danin publicznych. Podatki od spożycia wyniosły w tym samym czasie 876 milionów, czyli 37,1%; dochody z monopoli państwowych wyniosły 631 milionów, czyli 26,7% ogólnej sumy danin publicznych. Uwzględniając, że we wskazanych trzech rodzajach danin publicznych, wynoszących ogółem 88,2% całości, główny ciężar ponoszą sfery pracownicze, mogę śmiało twierdzić, że najmniej 50% ogólnej sumy danin publicznych obciąża świat pracy najemnej i drobnego rolnika. Już choćby stwierdzenie tego faktu uprawnia mnie do oświadczenia, że polityka skarbowa jest niewłaściwa, gdyż ciężar utrzymania Państwa i zaspokojenia potrzeb publicznych przerzuca na najsłabszą ekonomicznie część społeczeństwa, zwężając tym samym zakres wewnętrznej konsumcji.</u>
          <u xml:id="u-44.12" who="#KarolAlgajer">Rzecz prosta, że taka polityka skarbowa w zestawieniu z opisanymi poprzednio zjawiskami nie może nie wywrzeć wpływu na stosunek mas robotniczych do Państwa. Robotnik i pracownik źle płatny, mieszkający poniżej wszelkiej krytyki, w warunkach, w których warunki higieny urągałyby niejednokrotnie elementarnym pojęciom średniowiecza, obciążony nadmiernymi daninami na cele ogólne, często głodny i źle odziany, źle chroniony przez Państwo przed wyzyskiem, widzi w Państwie i w Rządzie nie opiekuna, ale krzywdziciela. Cały żal za krzywdy, jakie go spotykają od pracodawcy, pod wpływem umiejętnych nastawień agitatorów kieruje przeciwko ustrojowi i Rządowi, który czyni odpowiedzialnym za wszystko zło, jakie go dotyka. Że tak jest, świadczą o tym wyniki wyborów do ciał samorządowych oraz szereg innych faktów, o których nawet wspominać nie będę, gdyż znane są ogólnie.</u>
          <u xml:id="u-44.13" who="#KarolAlgajer">A teraz jeszcze jedna wielka dziedzina, budząca gorycz i niezadowolenie — ubezpieczalnie społeczne. Wiele mówiło się na temat dobrodziejstw ustawodawstwa o ubezpieczeniach społecznych. Miały one dać robotnikowi ochronę zdrowia i zabezpieczoną starość lub inwalidztwo. Cóż dała praktyka? Jak dotychczas tylko rozczarowanie. Ubezpieczenie chorobowe wobec szczupłości środków materialnych daje często zamiast rzeczywistej opieki lekarskiej parodię leczenia, a ubezpieczenie emerytalne robotnicze przy dzisiejszej wysokości składek ubezpieczeniowych może wypłacać renty starcze w wysokości, które niczego więcej, jak tylko wrażenia ciężkiej krzywdy ludzkiej wywołać nie mogą. A ile rent, jak słyszeliśmy z debaty na temat utrzymania obniżki składek ubezpieczonych, stoi pod znakiem zapytania! Cóż więc robotnik i pracownik może myśleć o polityce Rządu w tym zakresie? Przecież i ci ludzie myślą i rozumieją, a wnioski cisną się same bez specjalnych nastawień ze strony agitatorów komunistycznych.</u>
          <u xml:id="u-44.14" who="#KarolAlgajer">Dodajmy jeszcze, że obok tego wszystkiego robotnik i pracownik także widzi u wielu wygodę i pasożytnictwo, pospolite lenistwo, polowanie na synekury, chęć przejechania przez życie pierwszą klasą, nie płacąc za to niczym, na koszt innych — a będziemy mieli z grubsza naszkicowane zaledwie te momenty życia społecznego, które dzisiaj nas stawiają wobec pytania: Jak chronić Państwo i ustrój społeczny przed elementami wywrotowymi, jak przysporzyć Państwu ideowej siły obronnej, którą przede wszystkim trzeba znaleźć w masach robotniczych i włościańskich?</u>
          <u xml:id="u-44.15" who="#KarolAlgajer">Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa. Gdybym miał ze swego punktu widzenia zreasumować na tle debaty budżetowej w Sejmie wyniki w zakresie dotychczasowej polityki gospodarczo-społecznej, przedstawiłbym je tak:</u>
          <u xml:id="u-44.16" who="#KarolAlgajer">1) Bezrobocie miejskie — nieznane nam zupełnie dokładnie, gdyż liczba zarejestrowanych bezrobotnych daleką jest od rzeczywistości — w ostrożnej ocenie wynosi zapewne ponad milion osób. Z tej liczby przynajmniej połowa — to ojcowie rodzin. A więc wśród ludności miejskiej bezrobocie ogarnia i utrzymuje w nędzy materialnej i moralnej co najmniej dwa i pól miliona ludzi. Stanowi to prawie czwartą część wszystkiej ludności miejskiej.</u>
          <u xml:id="u-44.17" who="#KarolAlgajer">2) Bezrobocie wiejskie jeszcze trudniejsze jest do obliczenia. Z najrozmaitszych ocen, dokonywanych na podstawie różnych zasad, sprowadzić się daje jako najprawdopodobniejsza liczba około 5 milionów. Nie wchodzą tu już małorolni, których grunta nie wystarczają do wyżywienia własnej rodziny. Znaczy to, że na wsi również około czwarta część całej ludności pogrążona jest w bezrobociu. Wzrost zatrudnienia w przemyśle, jaki obserwować możemy od paru już lat, nie pochłania nawet w części przyrostu naturalnego, dającego rocznie około 490.000 ludzi. Nie mamy planu walki z bezrobociem, nie tylko z jego przyczynami, ale nawet ze skutkami. Sprawa kolonizacji wewnętrznej czy zewnętrznej może dać wyniki bardzo małe w stosunku do potrzeb, należy przeto dużą część ludności wiejskiej przenieść do miast i zatrudniać w przemyśle.</u>
          <u xml:id="u-44.18" who="#KarolAlgajer">3) Jeszcze duża ilość dzieci w wieku szkolnym pozostaje poza murami szkół i nie uczy się wcale. Z tych zaś, którzy się uczą, olbrzymia większość korzysta wyłącznie ze szkół jedno i dwuklasowych, nie dających nawet najskromniejszego minimum oświaty. W związku z tym analfabetyzm dorastających pokoleń musi się szybko zwiększać. Szkoły zawodowe i średnie są niedostępne dla ogromnej większości dzieci uzdolnionych do nauki. W jeszcze wyższym stopniu odnosi się to do szkół wyższych. Każde dziecko powinno mieć możność otrzymania wykształcenia na poziomie dostatecznym do pełnego rozumienia swych obowiązków i praw obywatelskich oraz pozwalającym na dalsze samokształcenie. Każde dziecko uzdolnione do nauki powinno mieć możność kształcenia się na poziomie wyższym.</u>
          <u xml:id="u-44.19" who="#KarolAlgajer">4) Zdrowotność obywateli znajduje się w stanie zupełnego zaniedbania. Olbrzymia część ludności — mieszkańcy wsi — pozbawiona jest wszelkiej pomocy lekarskiej. Stan lecznictwa ludności miejskiej jest niedostateczny. Opieka higieniczna nad obywatelem prawie nie istnieje. Urządzenia higieniczne, jak wodociągi, kanalizacja, zapobieganie epidemiom, leczenie chorób społecznych i zawodowych, należą do wyjątków, ograniczają się do niezwykle małej części ludności. W rezultacie wojskowe komisje poborowe stwierdzają do 40% ludności niezdolnej do służby wojskowej, a przy najpobieżniejszym szacunku straty, jakie ponosi społeczeństwo w kosztach wykarmienia i wychowania dzieci, które przedwcześnie umierają lub wyrastają na charłaków — idą w miliony.</u>
          <u xml:id="u-44.20" who="#KarolAlgajer">5) Przemysł jest niedostatecznie rozwinięty. Gdybyśmy dziś mogli wydać pieniądze, potrzebne na najniezbędniejsze roboty publiczne, jak regulacje rzek, budowa dróg, mostów, ulic miejskich i domów mieszkalnych, to nawet przy rozłożeniu pracy na 10 lat nasz przemysł nie mógłby dostarczyć odpowiednich ilości cementu, kamienia, cegły, żelaza, a nawet drewna. Także zabrakło by nam maszyn, potrzebnych do rozbudowy tych przemysłów, i ludzi wykwalifikowanych do ich prowadzenia. Gdyby ogromna część naszej ludności nie miała potrzeb nadzwyczajnych, tylko trzeba było uzupełnić w zakresie odzieży, obuwia, przedmiotów codziennego użytku jedynie tylko zużywające się przedmioty, które by wszyscy obywatele zużywali normalnie, to nasz przemysł i rzemiosło trzeba by kilkakrotnie powiększyć i w przeciągu wielu lat odczuwalibyśmy ogromny brak ludzi do pracy.</u>
          <u xml:id="u-44.21" who="#KarolAlgajer">6) Kapitały zagraniczne, umieszczone w naszym przemyśle, stanowią niewiele ponad półtora miliarda złotych, podczas gdy nasz majątek narodowy, tylko należący do Skarbu, należało by szacować dziś na dziesięciokrotnie większą sumę. Mimo to ten stosunkowo niewielki kapitał obcy narzuca nam politykę przemysłową niezgodną z naszymi potrzebami. Zyski, osiągane przez obcy kapitał pod najrozmaitszą postacią, dają więc ponad 25% rocznie.</u>
          <u xml:id="u-44.22" who="#KarolAlgajer">7) Ochrona pracy i ustawodawstwo socjalne nie wypełniają swych zadań. Ogromna większość, wszystkie prawie zatargi pracownicze w Polsce powstawały na tle łamania przez pracodawców obowiązujących praw.</u>
          <u xml:id="u-44.23" who="#KarolAlgajer">Tak ujmując istniejący stan faktyczny nawet nie usiłuję rozwiązać postawionego przez siebie zagadnienia, dotyczącego obrony Państwa i ustroju społecznego. Jeżeli sobie uświadomię, że połowa ludności w Polsce nie dojada, że kilka milionów chętnych do pracy jest zbędnych, że to, co stanowi największą wartość dla naszego Państwa, to jest rozum i siła mięśni, nie jest należycie wykorzystane, aby zorganizowanie pracować dla jego siły i potęgi, a zatem i dobrobytu społeczeństwa, ośmielam się postawić tylko jedną tezę: nakładanie mniejszych lub większych ciężarów na świat pracy ani też największy wysiłek jednej lub kilku grup społecznych — piętrzącym się zadaniom nie podoła.</u>
          <u xml:id="u-44.24" who="#KarolAlgajer">Potrzeba na to skoordynowanych wysiłków całego społeczeństwa, a przede wszystkim zrozumienia, że doraźne zyski materialne, choćby największe, uzyskiwane z krzywdą jednej warstwy społecznej, do celu nie prowadzą. Naciągana struna pęknie i tym boleśniej uderzy, im silniej będzie naciągnięta.</u>
          <u xml:id="u-44.25" who="#KarolAlgajer">Nie można i nie wolno upraszczać sobie zagadnienia przez zwalanie winy na Rząd, regime, czy parlament — mówił poseł Tomaszkiewicz. Winę ponoszą ci wszyscy, którzy nie chcą widzieć dobra całego społeczeństwa, a widzą tylko swoje korzyści osobiste.</u>
          <u xml:id="u-44.26" who="#KarolAlgajer">Według mego najgłębszego przekonania podniesienie skali życia robotnika i włościanina, odciążenie go z danin publicznych, daleko idąca i rzeczywista opieka nad pracą, dbałość o oświatę mogą stworzyć atmosferę, w której braki naszego życia społecznego będą mogły być usunięte i to nie zaraz, a przez wysiłek kilku pokoleń. Tylko w ten sposób będziemy mogli przeciwstawić się wywrotowej działalności komunistów, tylko tą drogą będziemy mogli odbudować zaufanie społeczeństwa do Rządu oraz stworzyć harmonijną współpracę społeczeństwa z Rządem. Jeżeli te dwa elementy życia zbiorowego zostaną odzyskane, będziemy mogli być pewni, że emisariusze obcych państw nam nie zaszkodzą oraz że na zew Rządu wszyscy będą bronić Państwa, w którym sprawiedliwość, wzajemne poszanowanie praw są naczelnymi i elementarnymi zasadami rządzenia.</u>
          <u xml:id="u-44.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. ks. Łobodycz.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#AleksanderPrystor">S. ks. Łobodycz: Wysoka Izbo! Obok wojska i oświaty sprawa opieki społecznej zajmuje najważniejsze miejsce w zorganizowanym społeczeństwie. Dla zdrowego organizmu państwowego i zabezpieczenia jego przyszłości jest, moim zdaniem, kwestia opieki nad warstwą roboczą, nad rozwojem młodego pokolenia i nad zdrowiem społecznym bodaj czy nie najważniejszym problemem. Nie mogę zaprzeczyć, że samo Ministerstwo Opieki Społecznej dokłada bardzo wiele energii i starań, ażeby swoje zadanie wykonać. Równocześnie jednak daje się wyczuć ogromne niezrozumienie tych celów u reszty czynników państwowych, a nawet u społeczeństwa. Wszyscy stwierdzamy, że koniecznym jest zdrowie robotnika i należyte warunki jego egzystencji, że nieodzowną jest pewna troska nad rozwojem młodego pokolenia, bezsprzecznie potrzebna jest też pomoc dla matki, pielęgnującej dziecko — ale to wszystko nie ma jeszcze pełnych realnych podstaw. Jest już bardzo poważna literatura na temat wykonania zadań w dziedzinie opieki społecznej, mamy już szereg instytucyj, które współdziałają na terenie opieki społecznej, wszystko to jednak jest drobiazgiem w porównaniu do potrzeb, jakie ma społeczeństwo bez względu na narodowość i bez względu na wyznanie.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#AleksanderPrystor">Bardzo wiele zrobiono dla zabezpieczenia robotnika zawodowego, dano mu bowiem zabezpieczenie na wypadek choroby, bezrobocia i niezdolności do pracy, wiele też łoży się na potrzeby wychowania nieletnich, robi się niemało w poradniach i przychodniach lekarskich, ale wszystko to dotyczy raczej większych centrali fabrycznych i miast, a prawie że nic nie robi się dla opuszczonej, zbiedniałej ludności wiejskiej. Nie ja jeden podnoszę ten problem z trybuny parlamentarnej. Tu i tam odzywały się już głosy wołające o pomoc dla wsi, pozostało to jednak teorią.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#AleksanderPrystor">W szczególności, gdy chodzi o ludność ukraińską, która się składa w 90% z ludności wiejskiej, musimy stwierdzić pewne upośledzenia w dziedzinie opieki społecznej. Bo nie jest to rzecz drobna, że np. w okolicach naszych gór, dokąd wysyła się dla leczenia ludzi chorych na gruźlicę, najwięcej gruźlików jest właśnie wśród ludności tubylczej. Nie jest drobiazgiem także fakt, że najwięcej dzieci w pierwszym roku życia, bo aż 22%, umiera wśród ludności ukraińskiej. Szpitale na naszych terenach są po prostu zawalone ludnością ukraińską, a choroba kości i niedokrewność świadczą o bardzo ciężkich warunkach materialnych tej ludności. Sprawa sportu w pełnym tego słowa znaczeniu, należytego dożywiania, odpowiednich mieszkań, wszystko to jest dla nas rzeczą niedoścignioną. Ludność nasza przeważnie rolnicza przez przeludnienie na zamieszkałych terytoriach spauperyzowała się do niebywałych granic i wskutek niemożności odpływu do central fabrycznych, a także wskutek braku warunków emigracyjnych musi kęs chleba wystarczający dla jednej osoby dzielić niejednokrotnie między kilkoro osób. To jest stan faktyczny, w jakim znajduje się nasza ludność, stan wytwarzający choroby i cierpienia fizyczne, a który w wysokiej mierze uzależniony jest od prac Ministerstwa Opieki Społecznej. Nie można zaprzeczyć, że nieliczna warstwa inteligencji ukraińskiej szuka w granicach możliwości środków niesienia pomocy najbardziej potrzebującym. Przy bardzo trudnych możliwościach materialnych organizujemy ochronki, które się troszczą o pomoc zdrowotną dla dziecka i matki, budujemy sierocińce dla dzieci bezdomnych, opuszczonych i sierot, tworzymy organizacje młodzieżowe, kultywujące rozwój zdrowia i tężyznę fizyczną. Nasze organizacje lekarskie i społeczne rozwijają propagandę zachowania zdrowia, ale wszystko to w porównaniu do stanu, w jakim znajduje się nasze społeczeństwo, jest ponad nasze siły. Tu niezbędna jest pomoc z funduszów budżetowych Państwa i samorządu.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#AleksanderPrystor">I nie mogę zaprzeczyć, że w ostatnim roku Ministerstwo Opieki Społecznej wykazało zrozumienie prac naszych organizacyj społecznych, ale wszystko to w porównaniu do tego, co się dla innych organizacyj robi, jest znikome. Trzeba pamiętać z jaką zazdrością patrzy nasze dziecko w górach czy na Podolu na przyjeżdżające tam dzieci w koloniach i obozach, które są ubrane, zdrowe, wesołe i syte dzięki wydatnej pomocy Rządu. Młodzieżowe organizacje polskie jako też instytucje społeczne cieszą się pełnym poparciem czynników rządowych, podczas gdy nasze nie otrzymują tej pomocy, która by się nam należała w stosunku do liczby ludności ukraińskiej w Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#AleksanderPrystor">Muszę podkreślić także zasługi Funduszu Pracy, który jest w resorcie Ministerstwa Opieki Społecznej. Fundusz ten już nieraz odegrał poważną rolę w niesieniu pomocy dla ludności głodującej czy bezrobotnej, jednak w ostatnich czasach przez zorganizowanie central przemysłowych nieco on podupadł. Fundusz Pracy coraz bardziej omija nasze ziemie przez to, że organizuje się centrale przemysłowe. Nie wolno nam doprowadzać do przesady, ale przy pełnym zrozumieniu konieczności rozbudowy przemysłu nie należy pozbawiać naszych wiosek pomocy tego funduszu. Dodałbym jeszcze jedno życzenie, prośbę do Funduszu Pracy, a to, żeby więcej młodzieży ukraińskiej można zatrudniać przy tym dziale.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#AleksanderPrystor">Bardzo ważnym zagadnieniem dla nas jest sprawa organizacyj robotniczych. I tak się utarło u nas zdanie, że monopol na organizowanie robotników i opieki nad nimi powinien być w ręku organizacyj socjalistycznych. Uważam, że jest to pomyłka, która bardzo źle oddziaływa na politykę państwową, a szczególnie to zło przejawia się tam, gdzie organizacje socjalistyczne w swoich zasadach marksistowskich popadają w maksymalizm, a w ślad za tym chcąc nie chcąc znajdują się w orbicie działań komunistycznych. Uważam, że powinniśmy się z tej pomyłki wyleczyć i organizować masy robotnicze na zasadach chrześcijańskich i narodowych. Dlatego uważam, że władze administracyjne i inspektorat pracy nie będą utrudniały nam akcji organizowania robotników Ukraińców w różnych dykasteriach, jak również, że wyrażą swą zgodę na stworzenie zawodowej ukraińskiej centrali organizacyj robotniczych. Mówię o tym dlatego z tej trybuny, że mamy do zarejestrowania fakt z terenu powiatu dolińskiego w województwie stanisławowskim. Tam robotnicy drzewni, lasowi z Perehińska wnieśli prośbę do województwa o zatwierdzenie statutu własnej organizacji i od roku 1936 ten statut dotychczas nie został zatwierdzony i spoczywa w województwie. Problem robotniczy tak dla Polaków, jak Ukraińców ma pierwszorzędne znaczenie i nie może być rzeczą obojętną, kto ma wpływ na te warstwy robotnicze. Pozostawiam na boku kwestię traktowania robotnika ukraińskiego w rozmaitych firmach, gdyż jest to temat nader obszerny i wymaga on omówienia na innym miejscu.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#AleksanderPrystor">Mam bardzo poważne zastrzeżenia co do polityki zakładów ubezpieczeń społecznych. Instytucja ta, która stała się potężną organizacją finansową, nie może nas zadowolić w swej polityce personalnej i gospodarczej, Jest faktem niezaprzeczonym, że z wielkim trudem przedostaje się tam do pracy Ukrainiec inteligent jako urzędnik, a także i lekarze narodowości ukraińskiej nie są zatrudniani w ubezpieczalniach społecznych. Jest faktem niezaprzeczonym, że urzędnik albo lekarz Ukrainiec, gdy dostanie się do jakiegokolwiek warsztatu pracy, to stara się jak najsumienniej swoje obowiązki wykonywać, a zatem rzeczowych motywów przy usuwaniu i nie przyjmowaniu Ukraińców do służby zakładu ubezpieczeń społecznych nie ma, a są to tylko jedynie motywy natury politycznej. Przeciwko temu musimy się jak najbardziej zastrzec, gdyż instytucja opieki społecznej, która powstała z funduszów wszystkich narodowości w Państwie, nie może i nie powinna podlegać wpływom politycznym. Znamy fakty, że nie przyjmowano zgłoszeń w języku ukraińskim czy to w szpitalach, czy u pojedynczych lekarzy.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#AleksanderPrystor">Kończąc chcę podać kilka uwag, które by moim zdaniem wzmocniły stosunki nasze w dziedzinie opieki społecznej. W pierwszym rzędzie potrzebna do tego jest sprawiedliwa polityka narodowościowa, a żeby ta sprawiedliwość miała miejsce, należy społeczeństwo ukraińskie dopuścić do głosu w sprawie gospodarki finansowej w odpowiednich urzędach, a przede wszystkim w ubezpieczalniach, urzędach wojewódzkich i Ministerstwie Opieki Społecznej. Drugą nieodzowną rzeczą jest należyta gospodarka finansami podlegającymi opiece społecznej. Przy obdarzaniu organizacyj społecznych, jak ochronki, sierocińce, kolonie, półkolonie letnie, powinno się trzymać klucza sprawiedliwego i w stosunku do liczby ludności należy rozdzielać zapomogowe fundusze. Dalej należało by dopuścić społeczeństwo ukraińskie do głosu w odpowiedniej formie w wykonywaniu prac, jakie ma Ministerstwo Opieki Społecznej, dać możność tworzenia odrębnych organizacyj robotniczych, które by były pod wpływem poważnych organizacyj ukraińskich, stojących na gruncie pozytywnego ustosunkowania się do państwowości polskiej.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#AleksanderPrystor">Na zakończenie pragnę stwierdzić, że przemówienie moje nie miało na celu robienia wyrzutów p. Ministrowi, w którego dobrą wolę wierzymy i którego darzymy zaufaniem, pragnę tylko stwierdzić, że wszystko, co dotychczas zrobiono, jest niewystarczające ani ze względu na ciężkie położenie narodu ukraińskiego, ani nie jest sprawiedliwe w porównaniu do tego, co otrzymują inne organizacje.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Marian Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoki Senacie! Zabieram głos, aby zwrócić uwagę Wysokiego Senatu i Rządu na zagadnienie bytowania bardzo wielu obywateli Państwa Polskiego. Chodzi c to, aby w Polsce jak najprędzej przystąpić do ustalenia dolnej granicy zarobków robotniczych i pracowniczych w niektórych gałęziach produkcji — do ustalenia tzw. minimum zarobków, przestąpienie których byłoby surowo karane. Chodzi tu przecież o ludzi, o zabezpieczenie obywateli polskich, którzy ulegają bardzo wielkiemu wyzyskowi przez ludzi innych, chciwych zysków. Nie chciałbym tu rzeczy przejaskrawiać, ale rozumiem, że jeżeli ktoś dla opieki nad gospodarstwem i dla zabezpieczenia się przed złodziejem trzyma psa podwórzowego, to musi mu dać tyle pożywienia, aby to zwierzę mogło z powodzeniem służbę swoją spełniać.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kwaśniewski.)</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#MaksymilianMalinowski">Cóż tu dopiero mówić o ludziach, którzy pracą swoją stwarzają bogactwa narodowe — jak mówi Konstytucja — ale za swoją pracę naprawdę i bez przesady otrzymują zaledwie tyle, aby w ciągu miesiąca pozwolić sobie już nie na skromne, ale bardzo prymitywne bytowanie. Daje to zarazem niesłychanie ujemne skutki pod każdym względem.</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#MaksymilianMalinowski">Obywatel wyzyskiwany, nie mogący za swoją pracę otrzymać odpowiedniej sumy na utrzymanie siebie i rodziny, staje się w bardzo krótkim czasie wrogiem własnego Państwa, staje się sojusznikiem każdego wroga, który mu dopomoże materialnie albo wskaże choć najsłabszą, może nawet nierealną nadzieję wyzwolenia się z nędzy i upodlenia, spowodowanego przez brak środków do najskromniejszego bytowania. Każdy bowiem człowiek, walczący z nędzą, bardzo głęboko odczuwa swoje położenie i pragnie się z niego za wszelką cenę i przy każdej okazji wyzwolić. Niemożność zdobycia odpowiedniego zarobku na utrzymanie zmusza robotnika do coraz gorszego odżywiania się, przebywania w coraz gorszych warunkach mieszkaniowych, w coraz gorszych warunkach kulturalnych i moralnych, przez co społeczeństwo traci jednostkę, która mogła być społecznie pożyteczną. Hoduje się w ten sposób ludzi społecznie, gospodarczo i państwowo coraz więcej szkodliwych.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#MaksymilianMalinowski">Prawda, że s. Evert, sprawozdawca budżetowy Ministerstwa Opieki Społecznej, na stronie 8-ej swojego sprawozdania, mówiąc o skracaniu dnia pracy i sprawie płac, ujawnił pewne słabiutkie tendencje do poprawy zarobków robotniczych, jednak nie wskazuje on rzeczywistych sposobów zaradzenia złu, odwrotnie — zaleca „powściągliwość, ostrożność i głębsze przemyślanie wszystkich skutków”. Sprawozdawca s. Evert powołuje się na artykuł czasopisma „Gospodarka Narodowa”, gdzie ta „powściągliwość” — inaczej metoda deptania wciąż na jednym miejscu — wyraża się w słowach, że „Polska jest krajem dysproporcji”, że póki ta „dysproporcja” tak jest jaskrawa, to „nawet wzrost wydajności pracy, wynikający z postępu technicznego” — no chyba i ludzkiego, bo szybsza maszyna pociąga za sobą większy wysiłek ludzki „powinien być obracany w przeważnej mierze na powiększenie kapitału, a w małej tylko części na zwyżkę płac”. Radziłbym temu autorowi, który pisał ten artykuł w „Gospodarce Narodowej”, aby naprzód sam spróbował wyżyć z żoną i dziećmi za 75 zł miesięcznie w ciągu przynajmniej 6 miesięcy, a później dopiero, aby usiadł do pisania artykułu na temat dostatecznej dziś wysokości zarobków robotniczych. Jestem przekonany, że autor od razu doszedłby do wniosku w swoim artykule, iż pierwszym przykazaniem jest: dodać mu kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych do owych 75 zł, aby miał z czego żyć, a później może by dopiero snuł fantazje w artykułach swoich, według których „pierwszeństwo by miała kapitalizacja”, a nie utrzymanie na odpowiedniej życiowej stopie człowieka i obywatela Państwa. Rozumiem, że sprawy tej oraz sprawy kosztów produkcji i cen towarów nie załatwi się na kolanie jednym machnięciem pióra, ale rozumiem i to, że w Polsce trzeba ustalić taki stan rzeczy, aby bardzo wielu obywateli Państwa nie potrzebowało ciągle obniżać poziomu swego bytowania aż do granic, poza którymi żyli i bytowali ludzie pierwotni.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#MaksymilianMalinowski">Rozumiem, że prędzej czy później — a lepiej będzie prędzej — trzeba przekalkulować i zreorganizować produkcję tak, aby obniżyć koszt innych elementów produkcji, a za to podwyższyć zarobki pracownicze, przy czym kalkulacja musi być taka, aby ceny towarów pod żadnym pozorem nie wzrosły. Rozumne i dobre przekalkulowanie i przeorganizowanie produkcji powinno poza podwyżką zarobków wpłynąć na obniżenie cen towarów, co będzie miało duże znaczenie w tak zwanej konkurencji.</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#MaksymilianMalinowski">Sprawozdawca s. Evert, radząc ostrożność, twierdzi, że skracanie czasu pracy i podwyżka zarobków mogą wywołać skutek taki, że bezrobocie się zwiększy (str. 8 sprawozdania) i na dowód na str. 6 daje porównanie statystyczne, gdzie wykazuje, że zarówno w styczniu, jak i lutym roku bieżącego liczba bezrobotnych zwiększyła się o 9 do 14 tysięcy, osiągając liczbę, jak to miało miejsce w roku zeszłym, ponad 500.000. Trzeba tu wziąć pod uwagę przyrost ludności o 400.000 rocznie, a wtedy przyrost bezrobotnych okaże się procentowo nawet niższy od przyrostu ludności. Są to przeważnie robotnicy sezonowi. A wreszcie zawsze w Polsce będziemy mieli zawodowych bezrobotnych rejestrujących się, bo to jest wygodne dla różnych ich celów.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#MaksymilianMalinowski">W swoim sprawozdaniu s. Evert przestrzega przed „zbyt pochopnym” podwyższaniem zarobków i jako zły przykład stawia nam Francję. Jestem zdania, że biorąc przykład z Francji nie należy dziś w Polsce czekać z przekalkulowaniem i potanieniem innych elementów produkcji, jak i nie należy dłużej zwlekać z przygotowaniem prawa, wedle którego choćby na razie w pewnych gałęziach pracy i wytwórczości można było by ustalić dolną cyfrę zarobków, której pod żadnym pozorem nie wolno by było przekraczać. Dla orientacji przytaczam szereg cyfr, ilustrujących wysokość dziennych lub miesięcznych zarobków robotniczych.</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#MaksymilianMalinowski">Na Wileńszczyźnie w przemyśle budowlanym i drzewnym robotnicy zarabiają od 71 zł 50 gr do 91 zł miesięcznie za 25 dni roboczych, to znaczy przy pełnym tygodniu pracy. W przemyśle odzieżowym od 26 zł do 52 zł miesięcznie. W Święcianach w zakładach wojłocznych od 39 zł do 52 zł. W przemyśle metalowym w Nowej Wilejce, w Zadworowej od 71 zł 50 gr do 104 zł. W papierni od 46 zł 80 gr do 78 zł. W Lublinie: w Lubelskiej Fabryce Samolotów od 75 do 300 zł; w cukrowni „Lublin” od 50 zł do 225 zł; w fabryce narzędzi rolniczych Wolskiego od 50 do 75 zł; w parowych młynach lubelskich od 45 do 125 zł. W województwie lubelskim w klinkierniach państwowych „Białopole” robotnicy pracują na akord, zarabiając od 25 do 112 zł 50 gr miesięcznie. W cegielniach województwa lubelskiego pracując na akord, a więc przy bardzo wielkim wysiłku fizycznym, zarabiają od 22 zł 50 gr do 163 zł miesięcznie. W fabryce giętych mebli w Zamościu od 30 do 150 zł miesięcznie. W tartakach Horwitza od 30 do 125 zł miesięcznie.</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#MaksymilianMalinowski">Z cyfr powyższych widzimy, że choć pewne kategorie robotników zarabiają ponad 150 zł miesięcznie, to jednak dolna linia zarobkowania zaczyna się od 25 zł miesięcznie, a utrzymuje się przeważnie na poziomie 50 do 75 zł miesięcznie.</u>
          <u xml:id="u-46.10" who="#MaksymilianMalinowski">Prawda, że są robotnicy specjalni, fachowcy, zarabiający i ponad 300 zł miesięcznie, ale jest ich w Polsce niewiele.</u>
          <u xml:id="u-46.11" who="#MaksymilianMalinowski">Zwrócę jeszcze uwagę Wysokiego Senatu na zarobki robotnicze i pracownicze w Centralnym Okręgu Przemysłowym. Pracują tam dwie grupy robotników, jedni specjalnie sprowadzeni z Górnego Śląska i innych miejscowości i tych uposażenie jest lepsze, bo dochodzi do kilkunastu złotych dziennie, oraz robotnicy miejscowi, również fachowcy, ale uposażeni bardzo licho. Np. w fabryce Cegielskiego za taką samą robotę, jaką wykonywują robotnicy specjalnie sprowadzeni, robotnikom z dawnej fabryki Morsa płaci się po 25 gr za godzinę, co czyni dziennie 1 zł 20 gr, czyli 30 zł miesięcznie. Są to też metalowcy-fachowcy. W okręgu tym spotykamy pracowników umysłowych z cenzusem, pracujących za 60–80 zł miesięcznie, z czego płacą jeszcze składki na FOM, LOPP i FON, a tymczasem za pokój z kuchnią płaci się tam do 36 zł miesięcznie (okolice Rzeszowa). Pytanie: z czego oni żyją i czy w ten sposób nie skazuje się tych pracowników na pokusy różnego rodzaju agentur i szwendających się już tam agentów? Daleko gorsze jeszcze warunki, tak pod względem płacy jak i pracy, mają robotnicy w okolicznych przedsiębiorstwach, np. w Przędzalni Lnu i Konopi inż. Weissa, Niemca, w Głogowie pracuje 90% młodocianych, zarobek każdego z nich to 80 gr dziennie, czyli 20 zł miesięcznie, w warunkach skandalicznych, bez wyciągu pyłu i kurzu, bez światła dziennego, dzieci czternastoletnie pracują po nocach (w tym dziewczęta), za godziny nadliczbowe z reguły tam się nie płaci, toteż o dodatkach 25% i 50% nie ma co myśleć. Wypadki przy pracy, ze względu na prymitywne środki ochronne, są zręcznie tuszowane i trzymane w tajemnicy, natomiast czynnikiem wychowawczym, stosowanym przez p. Weissa, jest bicie w gębę i podrywanie uszu dzieciakom, co na młode dusze w każdym bądź razie dodatnio nie wpływa. Jacyż obywatele dla Państwa wyrosną z tych dzieciaków, skoro dziś są przedmiotem tak niesłychanego wyzysku i braku opieki jako pracownicy? Ważnym jest również to, że zarobki uzyskiwane w tych warunkach i przy takich stawkach zatrzymywane są po 3 i 4 lata, choć fabryka pracuje wyłącznie na zamówieniach państwowych, a wydalanym z pracy należność reguluje się w towarze i to po cenach wyższych niż na rynku. W sławetnym Głogowie istnieją również garbarnie, choć są maleńkie, ale i płace tam również nie są duże, bo za 10 godzin pracy stawka jest 1.50, co czyni miesięcznie 37 zł 50 gr.</u>
          <u xml:id="u-46.12" who="#MaksymilianMalinowski">Sprawy higieny pracy wołałbym pozostawić jakiejś komisji do zbadania, gdyż mógłbym być posądzony o przeczulenie nerwowe czy też poezję, faktem jest jednak, że za te 1 zł 50 gr dziennie po dwóch, trzech latach pracy w tych mordowniach robotnik kwalifikowany jest przez ubezpieczalnię społeczną jako stuprocentowy inwalida.</u>
          <u xml:id="u-46.13" who="#MaksymilianMalinowski">Oto w tych cyfrach przedstawiłem pp. Senatorom i Ministrom jak wygląda dolna linia zarobków miesięcznych wielu, wielu w Polsce obywateli robotników i pracowników. Osądźcie Panowie sami, czy są to zarobki wystarczające dla. takiego stworzenia bożego, jakim jest człowiek, pracujący przy tym fizycznie bardzo ciężko.</u>
          <u xml:id="u-46.14" who="#MaksymilianMalinowski">Musimy więc natychmiast pomyśleć o sposobach i środkach, aby ten stan rzeczy jak najprędzej zmienić, aby wielu polskich robotników wyzwolić ze stanu bytowania niegodnego ludzi — bytowania w czasach działania wzniosłych humanitarnych haseł oraz rozwoju cywilizacji i kultury. Proponując uczynienie pierwszego kroku do zmiany tych stosunków, proszę Wysoki Senat o przyjęcie następującej rezolucji: „Senat wzywa Rząd do jak najszybszego przygotowania projektu ustawy, ustalającej dolną linię czyli tzw. minimum zarobków robotniczych”.</u>
          <u xml:id="u-46.15" who="#MaksymilianMalinowski">Rezolucję tę uzgodniłem ze sprawozdawcą s. Evertem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Rezolucja będzie głosowana w poniedziałek.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s Maciejewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#LudwikMaciejewski">Wysoki Senacie! Jednym z najaktualniejszych i najwięcej palących zagadnień społecznych jest niewątpliwie kwestia zatrudnienia naszej młodzieży. Rok rocznie opuszczają ławy szkolne wielotysięczne rzesze młodzieży, które nie mogą znaleźć zajęcia. Bezrobocie wśród młodzieży nabiera rozmiarów dotąd nienotowanych.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#LudwikMaciejewski">W nader licznych wypadkach młody obywatel już od szeregu lat nie może znaleźć zajęcia lub też odbyć jakiejkolwiek praktycznej nauki zawodowej przed powołaniem go do czynnej służby wojskowej. Po powrocie zaś z wojska pozostaje w dalszym ciągu bez pracy, gdyż ustawa wojskowa zapewnia powrót do pracy tylko tym, którzy przed powołaniem do czynnej służby wojskowej zatrudnieni byli przez conajmniej pół roku. W tym stanie rzeczy należy szukać dalszych dróg i środków, które by umożliwiły wprowadzenie do pracy młodych obywateli. Co prawda już niejednokrotnie wskazywano w obydwu Izbach ustawodawczych na palącą potrzebę rozwiązania problemu zatrudnienia młodzieży, lecz wszelkie dotychczas zastosowane środki zaradcze okazały się nie wystarczającymi.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#LudwikMaciejewski">Ze swej strony pragnę ponownie podkreślić, że bezrobocie wśród młodzieży może być skutecznie zwalczane w pierwszej linii przez ścisłe przestrzeganie 8-godzinnego dnia pracy, bezwzględny zakaz wykonywania pracy w godzinach nadliczbowych, zakaz zatrudniania emerytów, mających zapewnione minimum egzystencji, zakaz kumulacji stanowisk i zatrudnień oraz zakaz zatrudniania zbędnych i niepożądanych cudzoziemców. Ponadto uważam, że do zwalczania bezrobocia wśród młodzieży przyczynić się może skutecznie obniżenie granicy wieku, uprawniającego pracowników umysłowych do pobierania renty starczej z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z 65 na 55, a conajmniej na 60 lat.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#LudwikMaciejewski">Postulat ten wysuwany jest przez sfery pracownicze już od przeszło 10 lat i pozostaje bez jakiegokolwiek echa. Żądanie to jest słuszne i absolutnie niewygórowanie, jeśli się zważy, iż w naszym robotniczym ubezpieczeniu emerytalnym granica wieku, uprawniającego do pobierania renty starczej, została ustalona na 60 lat. Również w przepisach emerytalnych dla pracowników niektórych instytucyj publicznoprawnych przewidziana jest granica wieku 60 lat. W niektórych państwach sąsiednich ustalono granicę wieku, uprawniającego do pobierania renty starczej, także na 60 lat. Wynika stąd, że ubezpieczenia społeczne mogą wytrzymać ryzyko obniżenia granicy wieku, uprawniającego do pobierania renty starczej, bez obawy załamania się ich podstaw finansowych. O ile co najmniej 5 roczników pracowników starszych, w wieku od 60 do 65 lat pójdzie na emeryturę i zrobi miejsce młodym obywatelom, to składki wpłacane przez przyjętych w ich miejsce młodych pracowników wyrównają niezawodnie rzekomy niedobór, powstały wskutek obniżenia granicy wieku, uprawniającego do wcześniejszego pobierania renty starczej.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#LudwikMaciejewski">Zresztą obawa o powstanie rzekomego niedoboru z powodu wspomnianego obniżenia granicy wieku jest tym mniej uzasadniona, gdy się uwzględni, że w ostatnim czasie, wskutek polepszenia się koniunktury gospodarczej, liczba ubezpieczonych pracowników uległa stosunkowo znacznemu wzrostowi. Nie mogę więc podzielić negatywnego stanowiska, zajmowanego przez Ministerstwo Opieki Społecznej w tej sprawie. Nie zgadzam się również ze stanowiskiem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który dotąd wydawał opinię ujemną, jeśli chodzi o żądane obniżenie granicy wieku. Ciekawym jest, że Zakład Ubezpieczeń Społecznych wydaje w omawianym przedmiocie ujemną opinię, mimo, że nie może takowej oprzeć na odpowiednich argumentach.</u>
          <u xml:id="u-48.5" who="#LudwikMaciejewski">Dotychczasowa polityka Zakładu Ubezpieczeń Społecznych jest zresztą bardzo znamienna. Od 10 lat Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie opracował i nie opublikował żadnego bilansu technicznego, lecz ograniczył się tylko do wydania zbyt mało mówiących sprawozdań rachunkowych, które ostatnio rozesłał za okres 4-letni. Bilans techniczny mógłby naświetlić słuszność lub niesłuszność żądania obniżenia granicy wieku, uprawniającego pracowników umysłowych do pobierania renty starczej. Nie rozumiem dlaczego komisarz Zakładu Ubezpieczeń Społecznych dotychczas nie przystąpił do załatwienia tak ważnej sprawy, jaką jest bilans techniczny. Muszę w tym stanie rzeczy przypuszczać, że chodzi tu o celowe przewlekanie sprawy. Opinia ubezpieczonych idzie w tym kierunku, że dopóki rządzić będą komisarze, nie doczekamy się wydania bilansu technicznego przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, gdyż bilans techniczny odzwierciedlić musiałby fatalną politykę finansową komisarzy.</u>
          <u xml:id="u-48.6" who="#komentarz">(S. Evert: Nie chcą wykazać dziury.)</u>
          <u xml:id="u-48.7" who="#LudwikMaciejewski">Opinia ubezpieczonych domaga się więc, aby p. Minister Opieki Społecznej nie zwlekał już dłużej z przywróceniem w instytucjach ubezpieczeń społecznych zagwarantowanego ustawą samorządu. Wobec istotnej ważności i aktualności zagadnienia obniżenia wieku, uprawniającego pracowników umysłowych do pobierania renty starczej z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, powinno ono wejść jak najprędzej pod obrady nowopowołanej Rady Ubezpieczeń Społecznych. Rozporządzenie z dnia 9 października 1931 r. o Radzie Ubezpieczeń Społecznych upoważnia p. Ministra do poruczenia jej rozpatrzenia i zaopiniowania tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-48.8" who="#LudwikMaciejewski">Omawiając sprawę zaopatrzenia emerytalnego z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, pragnę jeszcze poruszyć kwestię kumulacji rent, przewidzianą w art. 118 dekretu z dnia 24 listopada 1927 r. o ubezpieczeniu pracowników umysłowych. Przepis ten postanawia, że we wszystkich wypadkach przejścia pracownika z ubezpieczenia robotników do ubezpieczenia pracowników umysłowych instytucja ubezpieczenia robotników przekazuje składki na 5 lat wstecz do funduszu emerytalnego ubezpieczenia pracowników umysłowych. Przepis ten przewiduje również obowiązek odwrotnego przekazywania składek z funduszu emerytalnego pracowników umysłowych do funduszu emerytalnego robotników. Wspomniany drugi odwrotny wypadek pomijam w swoim przemówieniu i ograniczam się tylko do przedstawienia całokształtu zagadnienia kumulacji rent, wynikłego na skutek przekazania składek ubezpieczeniowych na 5 lat wstecz z instytucji ubezpieczeniowej robotników do funduszu emerytalnego pracowników umysłowych, gdyż tego rodzaju wypadki zachodzą często, zwłaszcza w okręgach przemysłowych. Przepis ten pomyślany był przez ustawodawcę bezsprzecznie na korzyść ubezpieczonego pracownika, który po przebyciu chociażby tylko jednego okresu ubezpieczeniowego tj. jednego miesiąca w ubezpieczeniu pracowników umysłowych, na skutek przekazania za niego składek z ubezpieczenia robotników do ubezpieczenia pracowników umysłowych za 5 lat wstecz, nabywa odrazu prawa do świadczeń emerytalnych z ubezpieczenia pracowników umysłowych.</u>
          <u xml:id="u-48.9" who="#LudwikMaciejewski">Świadczenia emerytalne z ubezpieczenia pracowników umysłowych są korzystniejsze od świadczeń z ubezpieczenia robotników. Wdowa po pracowniku umysłowym uprawniona jest odrazu po śmierci męża do pobierania renty wdowiej, gdy tymczasem wdowa po robotniku uprawniona jest do pobierania renty wdowiej dopiero wtedy, gdy wykaże swą niezdolność do pracy, lub też, gdy osiągnie przewidziany wiek dla pobierania wdowiej renty starczej. W ten sposób uregulowane są warunki pobierania renty wdowiej na mocy przepisów obowiązującej jeszcze obecnie na górnośląskiej części województwa śląskiego księgi czwartej Ordynacji Ubezpieczeniowej Rzeszy Niemieckiej i na mocy art. 158 ustawy o ubezpieczeniu społecznym z dnia 28 marca 1933 roku. Wspomnieć mi tu wypada, że najniższa renta starcza lub inwalidzka ubezpieczenia pracowników umysłowych jest zawsze nieco wyższa od najwyższej renty z ubezpieczenia pracowników fizycznych. Pracownik, który przeszedł po 1 stycznia 1928 r., tj. od chwili wejścia w życie wspomnianego dekretu o ubezpieczeniu pracowników umysłowych z ubezpieczenia robotników do ubezpieczenia pracowników umysłowych, ma wraz z rodziną po jednomiesięcznym przynależeniu do ubezpieczenia pracowników umysłowych zagwarantowane prawo do świadczeń emerytalnych z tegoż ubezpieczenia bez potrzeby osiągnięcia 5-letniego okresu wyczekiwania w ubezpieczeniu pracowników umysłowych. Inaczej przedstawia się sprawa kumulacji rent w chwili, kiedy pracownik ten osiągnął już 5 letni okres wyczekiwania. Wtedy owe przelane z ubezpieczenia robotników składki ubezpieczeniowe za 5 lat wstecz, pociągają za sobą wysoce ujemne wyniki co do wymiaru wysokości renty, gdyż jak wiadomo, rentę starczą i inwalidzką oblicza się w ubezpieczeniu pracowników umysłowych według przeciętnej ze wszystkich zarobków za cały okres ubezpieczenia wstecz. Przepis ten, pomyślany przez ustawodawcę jako dobrodziejstwo, staje się niezmierną krzywdą, zwłaszcza gdy się zważy, że pracownik, który zaczął składkować do ubezpieczenia pracowników umysłowych i przebył w tym ubezpieczeniu 5 lat, osiąga o wiele wyższą rentę, aniżeli pracownik, który z ubezpieczenia robotników przeszedł do ubezpieczeń pracowników umysłowych i przebył w tym ubezpieczeniu również 5-letni okres wyczekiwania.</u>
          <u xml:id="u-48.10" who="#LudwikMaciejewski">Przyjmując, że w dniu 1 stycznia 1928 r. pracownik A przeszedł z ubezpieczenia robotników do ubezpieczenia pracowników umysłowych i składkował w tym ubezpieczeniu 5 lat, tj. do 31 grudnia 1932 r. od poborów miesięcznych 300 zł, oraz przyjmując, że instytucja ubezpieczenia robotników przekazała za niego składki za 5 lat wstecz do ubezpieczenia pracowników umysłowych od zarobku miesięcznego 100 zł, to wtedy renta inwalidzka tegoż pracownika wynosi według obecnie stosowanego obliczenia 80 zł miesięcznie. Przyjmując atoli dalej, że pracownik B wstąpił w dniu 1 stycznia 1928 r. do ubezpieczenia pracowników umysłowych i składkował na równi z pracownikiem A przez 5 lat, tj. do 31 grudnia 1932 r. do tegoż ubezpieczenia od zarobku miesięcznego 300 zł, to wtedy jego renta inwalidzka na 1 stycznia 1933 r. wynosi 120 zł miesięcznie. Z przytoczonych przeze mnie przykładów wynika bezspornie, że pracownik A, za którego przekazano nasamprzód z ubezpieczenia robotników składki za 5 lat wstecz do ubezpieczenia pracowników umysłowych, w którym następnie przebył również 5 lat, pobiera za łącznie zaliczalny 10-letni okres ubezpieczenia zaopatrzenie emerytalne w wysokości 80 zł miesięcznie, podczas gdy pracownik B, który przebył tylko 5-letni okres ubezpieczenia, w ubezpieczeniu pracowników umysłowych, przy opłacaniu składki ubezpieczeniowej od poborów w tej samej wysokości, wynoszących 300 zł miesięcznie, pobiera zaopatrzenie emerytalne o 50% wyższe, wynoszące bowiem 120 zł miesięcznie.</u>
          <u xml:id="u-48.11" who="#LudwikMaciejewski">Tym sposobem przepis o kumulacji rent, przewidziany w art. 118 dekretu z dnia 24 listopada 1927 r. o ubezpieczeniu pracowników umysłowych, pomyślany, jak już wspomniałem, przez ustawodawcę na korzyść ubezpieczonego pracownika, staje się istotnie wysoce krzywdzącym dla wszystkich tych pracowników, którzy najpierw ubezpieczeni byli w ubezpieczeniu robotników, a następnie przeszli do ubezpieczenia pracowników umysłowych i przebyli w tymże ubezpieczeniu 5 lat.</u>
          <u xml:id="u-48.12" who="#LudwikMaciejewski">Toteż zdaniem moim, a przypuszczam również zdaniem Wysokiej Izby, przepisy art. 118 wspomnianego dekretu powinny zostać w jak najbliższym czasie znowelizowane w kierunku nieuwzględnienia przekazanych z ubezpieczenia robotników 5-letnich składek ubezpieczeniowych przy wymiarze renty z ubezpieczenia pracowników umysłowych po osiągnięciu przez danego pracownika 5-letniego okresu wyczekiwania w ubezpieczeniu pracowników umysłowych. Ministerstwo Opieki Społecznej powinno jak najrychlej opracować i wnieść do Izb ustawodawczych projekt ustawy, nowelizującej w wymienionym kierunku art. 118 dekretu o ubezpieczeniu pracowników umysłowych.</u>
          <u xml:id="u-48.13" who="#LudwikMaciejewski">Wysoki Senacie! Pragnę jeszcze odpowiedzieć p. s. Evertowi. O ile dobrze zrozumiałem, p. senator referent zaznaczył w swoim sprawozdaniu, że referat jego został przez komisję przyjęty. P. s. Evert przeoczył jednak zaznaczyć, że znaczna część członków komisji nie podzieliła jego opinii, o ile chodzi o ubezpieczenie społeczne. Również p. Minister Kościałkowski nie podzielił opinii i obaw p. senatora referenta odnośnie ubezpieczeń społecznych. Ja osobiście, nie podzielam stanowiska s. Everta w sprawie ubezpieczeń społecznych, wypowiedziałem się za dalszą ich rozbudową i objęciem przez takowe również drobnych kupców i rzemieślników.</u>
          <u xml:id="u-48.14" who="#LudwikMaciejewski">Ponadto z dzisiejszego sprawozdania p. s. Everta nie wynikało, czy komisja przyjęła lub nie przyjęła zgłoszoną przeze mnie poprawkę i rezolucję. Wniosłem bowiem o podwyższenie budżetu inspekcji pracy o 100.000 zł, a ponadto zgłosiłem rezolucję następującej treści: „Wzywa się Ministra Opieki Społecznej, aby przy ustalaniu budżetu na rok 1938/39 była zwrócona uwaga na konieczność należytego zorganizowania ochrony nad pracą w Centralnym Okręgu Przemysłowym, wstawienia odpowiednich sum w budżecie inspekcji pracy na prace badawcze, w szczególności nad niebezpiecznymi substancjami i gazami przy produkcji przemysłowej, jak również takiego powiększenia aparatu inspekcji pracy, aby ustawodawstwo ochrony pracy było należycie wykonywane”. W końcu jestem zniewolony poświęcić parę słów sprawie wykonania postanowień ustawy z dnia 2 lipca 1937 r. o pierwszeństwie w pracy i zaopatrzeniu uczestników walk o niepodległość. Minęło 7 miesięcy od chwili wejścia w życie tej ustawy, jednak stosunkowo znaczna część niepodległościowców pozostaje w dalszym ciągu bez pracy. Urzędy Pośrednictwa Pracy zbyt mało kładą nacisku na pracodawców w kierunku przyjęcia do pracy uczestników walk o niepodległość. Niektóre większe koncerny przemysłowe nie zatrudniają do dnia dzisiejszego nawet minimalnej liczby niepodległościowców, a zwłaszcza pracowników umysłowych, o których mówi wspomniana ustawa. Jako referent ustawy o pierwszeństwie w pracy i zaopatrzeniu uczestników walk o niepodległość otrzymuję liczne zapytania i zażalenia od bezrobotnych niepodległościowców, nawet odznaczonych, że wykonanie postanowień tej ustawy nie posuwa się naprzód w takim stopniu, w jakim to nastąpić powinno.</u>
          <u xml:id="u-48.15" who="#LudwikMaciejewski">Bezrobotni niepodległościowcy liczyli się z tym, że po uchwaleniu wspomnianej ustawy przez Sejm i Senat będą mogli w krótkim czasie uzyskać pracę, lecz przyznać trzeba, że spotkał ich zawód, gdyż jak już wspomniałem, wielu z nich pozostaje w dalszym ciągu bez pracy.</u>
          <u xml:id="u-48.16" who="#LudwikMaciejewski">Toteż obecnie, kiedy przepisy wykonawcze do wspomnianej ustawy się ukazały, konieczne jest, aby Ministerstwo Opieki Społecznej poczyniło wszystko, co leży w jego mocy, aby nareszcie wszyscy bezrobotni niepodległościowcy zostali przyjęci do pracy.</u>
          <u xml:id="u-48.17" who="#LudwikMaciejewski">W 20-ym roku odzyskania niepodległości, nie powinniśmy mieć ani jednego bezrobotnego uczestnika walk o niepodległość.</u>
          <u xml:id="u-48.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Pulnarowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#WładysławPulnarowicz">Wysoki Senacie! Ks. sen. Łobodycz w wypowiedzeniu się swym odnośnie ubezpieczenia społecznego powiedział to, co czuł i uważał za słuszne, stwierdził mianowicie, że ubezpieczenie społeczne dla klas pracujących, dla Iudu roboczego, dla tych, którzy są pozostawieni własnemu losowi i bez opieki, jest w naszych warunkach niezmiernie ważne. Jestem co do tego z ks. Łobodyczem zupełnie zgodny, podzielam jego zdanie, ponieważ pochodzę z tego samego terenu, jestem autochtonem tej samej ziemi i widzę tę nędzę, stan ciężki Iudu mieszkającego na terenach województw lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego, a szczególniej w górskich okolicach, gdzie jedynie praca po lasach, praca w ciężkich warunkach daje środki bytu ludności, gdyż ziemia jałowa, górska nie daje możności życia. W tym jesteśmy zupełnie zgodni.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#WładysławPulnarowicz">Nie mogę jednak pogodzić się z tym, jakoby tam, na terenie ubezpieczenia społecznego, na terenie opieki społecznej miały zachodzić jakiekolwiek różnice w traktowaniu ludności polskiej i rolniczej, włościańskiej, biednej górskiej ludności ukraińskiej. Stwierdzam to z całą stanowczością jako ten, który jest tego bardzo bliski, że traktowanie mieszkańców okolic tamtejszych narodowości ukraińskiej nie różni się zupełnie od traktowania ludności i robotników narodowości polskiej. Na terenie ubezpieczeń społecznych, które są placówkami najniższymi tam na miejscu, gdzie ta współpraca, gdzie to współżycie jest, gdzie jest ta wspólna praca przy jednym klocu drzewa przy jednym gatrze w tartaku, przy jednej maszynie, gdzie stoi robotnik polski i robotnik ukraiński razem, razem pracują, razem idą w razie wypadku do tej ubezpieczalni — jednakowo zupełnie są traktowani, i tam nigdy, zaznaczam to, nigdy nie wyróżnia się w jakikolwiek sposób Polaka z krzywdą robotnika Ukraińca.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#WładysławPulnarowicz">Podobnie jest także, jeśli chodzi o zatrudnienie przy wszelkiego rodzaju pracach, czy to finansowanych przez Fundusz Pracy przez Państwo, czy to przez samorządy, czy jakiekolwiek instytucje finansowe, wszędzie tam robotnik ukraiński jest traktowany zupełnie podobnie i tak samo przyjmowany jest do pracy, jak i robotnik polski. To jest samo przez się zrozumiałe, bo ten robotnik ukraiński jest potrzebny do tej pracy. Nie robi się żadnej bezwarunkowo różnicy i żadnych wyróżnień.</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#WładysławPulnarowicz">Słusznym jest stwierdzenie, że organizacje robotnicze, te które się mają opiekować stanem robotniczym, nie zawsze są dobre. Nie zawsze. Bardzo często z krzywdą samych robotników organizacje te rzucają ich w pewne rzeczy polityczne, klasowe, inspirowane z zewnątrz i to z zewnątrz nie danego terenu, to znaczy powiatu czy województwa, tylko przez daleko poza naszym terenem idące prądy. I organizacje te chcą się opiekować tymi robotnikami, i nimi kierować, i nimi wygrywać. Są to te organizacje, które ponad opiekę, ponad to serce, którym powinny się kierować w stosunku do tego człowieka pracy, mają na myśli względy polityczne, względy partyjne. Czy prócz tego, że są te organizacje, o których wspomniał ks. senator Łobodycz — socjalistyczne, czy idące dalej jeszcze na lewo, czy mamy dalej jeszcze rozdzielać tę ludność, która tam zgodnie żyje i pracuje i chce w zupełnej harmonii pracować i żyć? Czy mamy ją jeszcze rozdzielać w inny sposób, aby Polacy należeli do polskich organizacyj, Ukraińcy do ukraińskich organizacyj? Czy tam, gdzie jest jedyna platforma do zgody, jedyna w naszych warunkach na tamtejszym terenie, mamy tworzyć tę różnicę, aby ten Polak i ten Ukrainiec, dźwigający na ramieniu jedną deskę, mieli po drodze spory toczyć i różnić się między sobą i rozdzielać się przez tworzenie organizacyj odrębnych? Ja w tym nie widzę konieczności i uważam to za zbędne.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#WładysławPulnarowicz">W porządku było by, gdybyśmy — Polacy i Ukraińcy — wreszcie byli zupełnie pewni co do szczerości naszego stosunku do siebie. Tego jeszcze, proszę Panów, nie ma. Powiedział tu wczoraj p. s. Dzieduszycki, że do r. 1934 jeszcze Panowie staliście na stanowisku negacji Państwa Polskiego, na stanowisku prowizorium, że państwowość polska na tym terenie jest tylko tymczasowa, że kto wie, jak to jeszcze będzie. To zaufanie więc jeszcze nie powstało, my dojdziemy do porozumienia, dojdziemy do tej pewności, że musimy być zgodni, że mając wspólne wielkie cele, te drobne rzeczy musimy załatwić. Ale na razie proszę się nie dziwić. Jeszcze w zupełności tego wzajemnego zaufania nie ma. Kiedyś przyjdzie do tego zaufania, do tego porozumienia i wspólnej drogi. Wtenczas na pewno obojętne będzie, czy ci robotnicy będą należeli do polskiej czy ukraińskiej organizacji.</u>
          <u xml:id="u-50.5" who="#WładysławPulnarowicz">Wspominał ks. s. Łobodycz, że do instytucji ubezpieczalni społecznej nie mają dostępu Ukraińcy. Tak nie jest, Księże Senatorze. Ja wiem, że w ubezpieczalni społecznej na dole, w terenie jest bardzo dużo Ukraińców i to zupełnie świadomych swojej narodowości. I nie tylko w terenie mają zatrudnienie bez żadnych przeszkód bez żadnych wytyków, bez żadnego jakiegoś hamowania ich w awansach, czy w czymkolwiek bądź, ale nawet w ministerstwach. Podkreślić muszę, że należą nawet do zdolnych. Nawet ci, którzy w Ministerstwie Opieki Społecznej pracują, należą do wybitnych pracowników i są nimi, Stwierdzam, że są, więc ograniczeń pod tym względem nie ma. Trudno byśmy robili osobne ubezpieczalnie polskie i osobne ukraińskie.</u>
          <u xml:id="u-50.6" who="#WładysławPulnarowicz">Ze sprawozdania p. s. Everta, które był łaskaw wygłosić przed południem, wywnioskowałem pewnego rodzaju jakieś uprzedzenie do ubezpieczenia społecznego. Nie chcę bronić organizacji jako takiej ubezpieczenia społecznego. Być może, że są tam rzeczy, które należało by poprawić, które powinny się zmienić — to jest zupełnie inna sprawa. Ale idzie o ważność tej instytucji ze względu na to, że jest ona przeznaczona na udzielanie pomocy wielkiej sferze społeczeństwa. A my często to lekceważymy i dlatego, że nasza służąca nie otrzymała należytej opieki w ubezpieczalni, że tam urzędnik samorządowy, który był w ubezpieczalni, narzeka na to, że nie wysłano gdzieś na letnisko jego lub jego żony, że do niedawna, kiedy było obowiązujące także ubezpieczenie pracowników rolnych, trzeba było dużo płacić — w czambuł jesteśmy przeciwni ubezpieczeniom społecznym jako takim. Przecież do tej sprawy powinniśmy się nieco inaczej ustosunkować. Wszystkie inne sfery społeczeństwa, wszystkie inne warstwy naszego narodu jako tako są zabezpieczone w razie nieszczęśliwego wypadku. Czy to urzędnik państwowy, czy to rolnik, czy ziemianin, czy ktoś z wolnych zawodów ma jakie takie zabezpieczenie. Jedynie pracownik fizyczny zdany jest w razie wypadku losowego jedynie i wyłącznie na ubezpieczenie społeczne. I z tego punktu widzenia powinniśmy do tej sprawy podchodzić i powinniśmy stwierdzić, że to jest rzecz dla świata pracy potrzebna, a nie odnosić się do tego nieprzychylnie.</u>
          <u xml:id="u-50.7" who="#WładysławPulnarowicz">Ubezpieczenie społeczne nie powstało dopiero w tych czasach, kiedy po uzyskaniu niepodległości Państwa Polskiego, po tych ruchach socjalnych na wschodzie, po wielkiej wojnie trzeba było robotnikowi coś dać. Te ubezpieczenia mają swoją historię dawniejszą i jeszcze historie z tych czasów, kiedy ludzie, stojący na czele państwa, widząc w czym można szukać siły tego państwa, uważali za stosowne wprowadzić je. I niech to nie będzie może źle widziane, że zwrócę uwagę na zachód, mianowicie na Niemcy, które ubezpieczenia pierwsze wprowadziły w życie właśnie dlatego, ażeby ten element robotniczy żywotny — żywotny dlatego, że na wszystko zdecydowany, nie mający wiele do stracenia — pozyskać dla państwa.</u>
          <u xml:id="u-50.8" who="#WładysławPulnarowicz">W naszej historii też to było, wiemy o tym, na kim się opierał Wódz Naczelny, tworząc pierwsze komórki dla organizowania walki o niepodległość. W tym środowisku szukał zwolenników dla swej idei. Jest to element ważny i powinien być odpowiednio broniony i traktowany. W ubezpieczeniu społecznym mamy naprawdę klapę bezpieczeństwa. Tam, w czasie najgorszych chwil, robotnik — będąc w nieszczęściu, w chorobie, w wypadkach — ma swą skromną, ale jaką taką opiekę, tam ma swe pocieszenie.</u>
          <u xml:id="u-50.9" who="#WładysławPulnarowicz">Dlatego, przemawiając dziś z tej trybuny, chciałbym, aby w społeczeństwie polskim zmienił się stosunek do samej idei ubezpieczenia, nie tamując drogi krytyce ubezpieczenia w ogóle, krytyce zdrowej, uczciwej, dążącej w kie runku uzdrowienia tej instytucji. Idzie mi o to, aby sama idea ubezpieczenia była przez naród zrozumiana, jako dobra i potrzebna dla Państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Schorr.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#MojżeszSchorr">Wysoki Senacie! Zanim przejdę do właściwego tematu, który jest dziś na porządku dziennym, muszę zareagować pokrótce na pewne uwagi, które padły ze strony s. Dzieduszyckiego odnośnie mojego wczorajszego przemówienia, a także zabrać głos co do tego problemu, który poruszył s. Petrażycki, a który już stoi w bliższym związku z dzisiejszą naszą dyskusją szczegółową.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#MojżeszSchorr">P. senator Dzieduszycki zastrzegł się wczoraj zaraz na początku swego przemówienia przeciw mojemu rzekomemu pouczeniu senatorów o prawdach chrześcijańskich. P. sen. Dzieduszycki ma dziwne metody polemizowania, imputując mówcy słowa, których wcale nie wypowiedział, ażeby potem je zbijać. Ani słowa w moim całym przemówieniu — a to chyba wszyscy Panowie Senatorowie, którzy tu byli obecni i słyszeli moje przemówienie, mogą poświadczyć i stwierdza to stenogram mojego przemówienia — ani słowa w moim przemówieniu nie było o prawdach chrześcijańskich. Ale p. s. Dzieduszycki jeszcze uważał też za stosowne, aby przy tej okazji ataku osobistego na mnie, zupełnie nieuzasadnionego, także zaatakować religię żydowską. I powiada p. Dzieduszycki, że tym mniej mam prawo pouczać jego o prawdach chrześcijańskich, że Talmud „nie uznaje miłości bliźniego i stwierdza tylko, iż naród żydowski jest narodem wybranym”. Zasadę miłości bliźniego proklamował nie Talmud, lecz Stary Testament w III księdze Mojżesza w rozdziale 19 zdanie dziewiętnaste: „kochaj bliźniego swego, jak siebie samego”. O ile mi wiadomo, całe chrześcijaństwo, a szczególnie również i katolicyzm uznaje Stary Testament za Słowo Boże. A Talmud nie może zmieniać tej zasady, bo Talmud jest niczym innym tylko wykładnią tego Słowa Bożego.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#MojżeszSchorr">Co się zaś tyczy wybraństwa, to tak samo nie Talmud ogłosił tę myśl o wybraństwie Izraela, tylko znowu Stary Testament we wspaniałym prologu do objawienia Dziesięciorga Przykazań, kiedy Bóg powiedział: „Wy będziecie mi narodem ulubionym wśród wszystkich narodów”. Inna rzecz, na czym polega to wybraństwo. My, Żydzi, pojmujemy to wybraństwo li tylko jako wielki historyczny obowiązek, powołanie — rzekłbym — torowanie drogi myśli prawa, sprawiedliwości, zgody i miłości wśród ludzi. Tyle co do uwag p. s. Dzieduszyckiego.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#MojżeszSchorr">S. Petrażycki zapewniał nas, że nie żywi wcale nienawiści do Żydów. To budzi pewne podejrzenie, tym bardziej że p. senator już nie po raz pierwszy nas o tym zapewnia. Qui s'excuse s'accuse. Zresztą my, Żydzi, Panie Senatorze, nie posądzamy też Pana o szczególną jakąś przyjaźń dla nas, Żydów. Mówił nam Pan Senator — zechce Pan wybaczyć, Panie Senatorze, że ja to stwierdzam po raz czwarty z tej trybuny, względnie w Komisji Budżetowej Senatu — mówił Pan Senator o tych dwóch żelaznych prawach socjologicznych, które zastosował specjalnie do zagadnienia Żydów w Polsce. Otóż prawa nie stają się jeszcze prawdą naukową przez to, że się je powtarza nie cztery, ale nawet sto razy z trybuny Senatu, nawet gdyby się je wykładało także z katedry naukowej uniwersytetu, jeżeli te prawa same w sobie nie zawierają obiektywnych kryteriów prawdy.</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#MojżeszSchorr">I otóż stwierdzam, że nie ma tych obiektywnych kryteriów, założenia są fałszywe i dlatego wnioski muszą być fałszywe. Fałszem jest przede wszystkim — w znaczeniu obiektywnym — że Żydzi są elementem napływowym, fałszem dlatego, bo mieszkają na ziemiach polskich już od długich wieków i nie na prawach jakichś przybłędów, lecz… (Głos: Na prawach ochrony lokatorów.)… na prawach i przywilejach, udzielonych im przez wszystkich królów polskich, zatwierdzanych aż do ostatniego króla dawnej Rzeczypospolitej, Stanisława Augusta.</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#komentarz">(S. Maciejewski: A tak się nam odwdzięczają, że komunizm u nas szerzą.)</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#MojżeszSchorr">Panie Senatorze, nie można mieszać dwóch tematów. Jeżeli będzie mowa o komunizmie, wtedy Panu odpowiem. My, Żydzi, wyrzekamy się tak samo naszych komunistów, którzy nam jeszcze więcej szkodzą, jak Wasi komuniści, Polacy, w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#MojżeszSchorr">Otóż w jednym z takich dokumentów czytamy „Przywilej nadany Żydom miasta Przemyśla” — przypadkowo jestem rodem z Przemyśla i napisałem monografię o Żydach w Przemyślu. — „Judaci omnibus libertatibus utantur quoniam omnia rectigalia vobiscum solvunt” — „Żydzi mogą korzystać ze wszystkich wolności, ponieważ na równi z Wami płacą podatki”.</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#komentarz">(Głos: Nie wszyscy.)</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#MojżeszSchorr">Nie będę się powoływał na ten argument, mamy bowiem o wiele większe tytuły do naszych praw, niż płacenie podatków. Specjalnie ten paragraf został wcielony do tzw. sumariusza przywilejów jeneralnych — magna charta libertatis Żydów w Polsce, której oryginał dziś jest przechowywany w archiwum gminy żydowskiej w Krakowie na chlubę Polski.</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#MojżeszSchorr">Teraz argumentowanie koniecznościami dziejowymi. Panie Senatorze, to jest obosieczny miecz.</u>
          <u xml:id="u-52.11" who="#MojżeszSchorr">W argumentacji historiozofii trzech państw zaborczych na temat rozbiorów Polski czyż nie używano tego argumentu konieczności dziejowych? A czy z drugiej strony fakt, że Polacy heroicznie przelali krew w powstaniach przeciw tym rzekomym koniecznościom dziejowym, nie był według Pańskiej argumentacji również przeciwstawieniem się tym koniecznościom dziejowym? Chyba to musi być logiczną konsekwencją Pańskiej tezy. A dalej powiada p. senator, że przeciwstawianie się tym koniecznościom wywoła procesy patologiczne, które uderzą właśnie w tych, którzy się przeciwstawiają tym koniecznościom dziejowym. Ten termin procesów patologicznych — jestem bardzo rad, że siedzą wśród senatorów lekarze a szczególniej s. prof. Michałowicz — wprowadzenie tematu jakiegoś procesu patologicznego w dziedzinę polityki stało się obecnie modne i kto wie, czy nie powstanie cała teoria medycyny politycznej, ale Panie Senatorze, pewien błąd logiczny był w tych słowach, bo ja nie mogę zrozumieć, jak proces psychopatologiczny może uderzać w kogoś innego. Proces psychopatologiczny właśnie toczy ten organizm, który jest nawiedzony tym procesem. Mogę rozumieć, że uderzają w nas pociski na skutek tego procesu patologicznego, ale w takim razie proszę szukać lekarstw dla leczenia tego procesu psychopatologicznego, którego jednym ze smutnych a bolesnych zjawisk były też wczorajsze smutne wypadki w Warszawie. Niestety zmuszony jestem z tego powodu wnieść dzisiaj interpelację do p. Ministra Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-52.12" who="#MojżeszSchorr">S. Petrażycki żąda ode mnie odpowiedzi na pytanie, czy Żydzi we własnym państwie nie postępowaliby tak samo, jak Polacy dzisiaj reagują, kiedy naród napływowy powiedziałby Żydom: Ustąpimy tylko razem z Wami. Otóż mogę Pana Senatora uspokoić — ja mogę tylko z historii dawnej państwowości żydowskiej wysnuwać pewne konkluzje — ani jedno, ani drugie państwo żydowskie w starożytności nigdy nie gnębiło, nie uciskało elementów napływowych, przybyszów, którzy osiedli na ziemi palestyńskiej, bo konstytucja tego państwa żydowskiego głosiła: „A jeżeli zamieszka przy tobie, na waszej ziemi przybysz, nie będziecie go gnębić, jako rdzenny obywatel pośród was będzie wam przybysz, mieszkający z wami, i będziesz go kochał jak siebie samego, bo sami byliście przybyszami w ziemi egipskiej”. Tak brzmi przepis starożytnej konstytucji żydowskiej, zawartej w 3-ciej księdze Mojżesza również w tym samym 19 rozdziale. Nie znamy w historii państwa żydowskiego ani jednego wypadku, gdzie by jakakolwiek część ludności była zmuszona do emigracji.</u>
          <u xml:id="u-52.13" who="#MojżeszSchorr">Wreszcie p. senator Petrażycki w zakończeniu swego przemówienia potępił samosąd w Wilnie, tam gdzie chodziło o przestępstwo poważne. A czy p. senator Petrażycki, który tak często występuje na tej trybunie, kiedykolwiek znalazł słowa potępienia dla tych chronicznych samosądów, które w ostatnich dwóch latach odbyły się w całym szeregu miast w Polsce nie za jakieś przestępstwa, tylko za to, że my Żydzi tutaj żyjemy i istniejemy? I jeszcze raz musimy tu powiedzieć słynne słowa: przepraszam, że żyję.</u>
          <u xml:id="u-52.14" who="#komentarz">(Głos: Nie wszystkie przestępstwa żydowskie w Polsce potępiacie.)</u>
          <u xml:id="u-52.15" who="#MojżeszSchorr">O ile to są przestępstwa, to potępiamy je na równi ze wszystkimi innymi.</u>
          <u xml:id="u-52.16" who="#MojżeszSchorr">I słów jeszcze kilka o demokracji. Ostrzegał p. senator Petrażycki, ażeby dziś Żydzi nie stawiali na kartę demokracji, bo jeżeli ta demokracja sprzeciwi się konieczności dziejowej, to ona zostanie zmieciona. Proszę Wysokiego Senatu, stawianie na demokrację to nie jest gra w karty, to jest wielka walka o realizowanie najszczytniejszych ideałów ludzkości — wolności, równości prawa, sprawiedliwości i zgodnego współżycia, a wygrana w tej walce to nie jest rzecz ślepego przypadku, to jest konieczność dziejowa, Panie Senatorze. Tak jest, to jest triumf ducha ludzkiego i ja przynajmniej wierzę, że świat idzie ku tym właśnie koniecznościom dziejowym, jak prawo i sprawiedliwość, równość i zgodne współżycie narodów.</u>
          <u xml:id="u-52.17" who="#MojżeszSchorr">Przechodzę teraz do właściwego zagadnienia, które stoi dziś na porządku dziennym, mianowicie do opieki społecznej. Słusznie tutaj z ust wielu mówców padły słowa o doniosłym znaczeniu społecznym tego specjalnie resortu. Kiedy mówimy na temat opieki społecznej, między nami naprawdę powinna zapanować treuga Dei, bo cóż leży u gruntu wszelkiej opieki społecznej, jak nie to właśnie uczucie miłosierdzia, wszystkim nam wspólne bez względu na to, czy jesteśmy chrześcijanami czy żydami.</u>
          <u xml:id="u-52.18" who="#MojżeszSchorr">Jednym z kardynalnych zadań Ministerstwa Opieki Społecznej jest troska o zdrowie społeczne. Jak wygląda ta dziedzina? Najlepszym miernikiem albo przynajmniej jednym z głównych mierników jest ilość lekarzy w stosunku do ludności, a nad tym powinno czuwać Ministerstwo Opieki Społecznej. I oto widzimy, że podczas gdy w takim małym państewku, jak Austria, wypada 12 lekarzy na 10.000 ludności, to w Polsce — 3,1. Polska jest — o ile się nie mylę — na szarym końcu w tej statystyce. A tymczasem dziwna to sprzeczność, nad którą powinni się zastanowić ci, którzy mają ster rządów, nie tylko w czasach pokoju, ale także na wypadek wojny. Setki młodych lekarzy żydowskich, którzy ukończyli swoje studia lekarskie za granicą nie z własnej woli, lecz z przymusu, dlatego że tutaj nie byli przyjmowani, czeka od lat na nostryfikację, nie mając możności nie tylko wykonywania zawodu swojego, ale nawet praktyki przygotowawczej w szpitalach. Naczelna Izba Lekarska stoi tutaj na egoistycznym zawodowym stanowisku i przeciwstawia się nostryfikacjom uniwersyteckim albo nie przyjmuje wcale podań od tych studentów, jak np. we Lwowie i w Krakowie, albo też rozkłada przewód nostryfikacyjny na szereg lat, nawet do 5 lat. Proszę Panów Senatorów, jest to czas dosyć długi, aby ten kandydat, który już w ciągu 5 lat poprzednich nabył to minimum, a nawet i maksimum wiedzy, zapomniał o tym, czego się uczył. Czy to leży w interesie zdrowia publicznego, czy to leży w interesie Państwa na wypadek wojny? Zdaje mi się, że p. Minister Opieki Społecznej, o którym wiem, że ma pod tym względem najlepszą wolę, powinien bardzo energicznie domagać się zmiany tych stosunków, ułatwień przynajmniej dla nostryfikacji, o ile raczej nie otwarcia wrót uniwersytetów dla każdego, kto chce czerpać wiedzę z Alma Mater, dla każdego, kto chce służyć przy ołtarzu zdrowia społecznego.</u>
          <u xml:id="u-52.19" who="#MojżeszSchorr">Drugi punkt, który chcę poruszyć, to jest sprawa zasiłków dla żydowskich instytucyj społecznych. Ludność żydowska nie korzysta prawie zupełnie z ogólnych instytucyj opieki społecznej i musi własnym wysiłkiem, własnym kosztem utrzymywać wszelkiego rodzaju instytucje opieki społecznej, jak zakłady sierot, ośrodki lecznicze, ochronki itd. Zaznaczyć trzeba, że wysiłki ludności żydowskiej, zwłaszcza w ostatnim czasie, są bardzo trudne wobec pauperyzacji mas ludności żydowskiej, która na skutek okoliczności, jakich tutaj obecnie w związku z tym nie chcę wymieniać, z dnia na dzień coraz więcej ubożeje. Ale te instytucje, które przecież wyręczają Państwo i samorządy w dziedzinie opieki społecznej, otrzymują niestety tylko minimalne wsparcia i subsydia od instytucyj państwowych, terytorialnych i samorządowych. Zwracam się z gorącym apelem do Pana Ministra Opieki Społecznej, by raczył w tej dziedzinie otaczać również opieką ludność żydowską, jak i inne odłamy ludności.</u>
          <u xml:id="u-52.20" who="#MojżeszSchorr">Wreszcie jest trzecia dziedzina, to jest akcja Pomocy Zimowej. Żydzi w Polsce w akcji Pomocy Zimowej uczestniczą trzykrotnie ponad swoją liczebność po stronie świadczeń — co nawet był łaskaw przyznać sam p. Minister — natomiast tylko w minimalnej mierze korzystają z dobrodziejstw tej akcji. W szeregu drobnych zwłaszcza miejscowości pominięci byli Żydzi w akcji rozdzielczej, mimo że ich udział w akcji zbiórkowej był maksymalny, gdzieniegdzie osiągając 90% sum zebranych. Ogólny Żydowski Komitet Gospodarczy zwrócił się ze szczegółowym memoriałem do p. Ministra Opieki Społecznej wyrażając w nim pewne postulaty szczegółowe, tyczące się tego zagadnienia, i dlatego pozwalam sobie z tego miejsca jak najgoręcej tę prośbę Ogólnego Żydowskiego Komitetu Gospodarczego poprzeć.</u>
          <u xml:id="u-52.21" who="#MojżeszSchorr">Zdaje się, że mówię także do rzeczy w związku z dzisiejszym zagadnieniem opieki społecznej, jeżeli kilka słów powiem na temat emigracji. Do haseł modnych w agitacji antyżydowskiej należy dziś to hasło emigracji, o którym się wiele mówi, ale niewiele powiedziało. Jeżeli emigracja ma oznaczać naturalny proces odpływu nadmiaru ludności, która nie znajduje dla siebie w kraju warunków pracy i egzystencji, to jasna rzecz, że Państwo musi się z tym pogodzić, musi się starać o unormowanie tej emigracji i o opiekę nad nią.</u>
          <u xml:id="u-52.22" who="#MojżeszSchorr">Emigracja z Polski to jest problem, który nie dziś ani wczoraj się zrodził, emigracja z Polski istniała od dawien dawna i była regulowana przez czynniki naturalne popytu i podaży rąk ludzkich. Proces emigracyjny jest przecież zależny w pierwszym rzędzie od potrzeb zagranicy, krajów obcych. Zakres wychodztwa zatem określa kraj imigracyjny, a nie kraj emigracji. Jeżeli natomiast w słowo „emigracja” wkłada się obcą mu treść, mającą oznaczać wyobcowanie Żydów z Polski, doprowadzenie ich takimi czy innymi środkami do ucieczki z kraju, to jest to wejście na drogę krzywdy i bezprawia, które musi w rezultacie okazać się nieskuteczne i dla Państwa szkodliwe. Emigracjonizm nie ma nic wspólnego z kwestią żydowską i kwestii tej nie jest w stanie rozwiązać.</u>
          <u xml:id="u-52.23" who="#MojżeszSchorr">Jestem laikiem zupełnym w tej dziedzinie, ale i tutaj mogę się powołać na świadectwo, które zdaje mi się, dla większości Panów Senatorów powinno być także autorytatywne; znajduje się ono w rozprawie p. t. „Wojna z Żydami” w „Przeglądzie Powszechnym” (miesięcznik) w zeszycie sierpniowym ubiegłego roku. Autor tej rozprawy Ludwik Wilczkowski — nie wiem, czy to jest fachowy ekonomista, ale jego argumenty są obiektywne, tym bardziej że nie jest usposobiony przyjaźnie dla Żydów — powiada: „Polska nie jest jeszcze dotąd absolutnie przeludniona, jak Niemcy i Włochy. Zmniejszanie zatem ogółu ludności o parę milionów przez emigrację żydowską nie stanowi dla Polski konieczności zasadniczej”.</u>
          <u xml:id="u-52.24" who="#komentarz">(S. Maciejewski: Doprowadzi ją do rozkwitu!)</u>
          <u xml:id="u-52.25" who="#MojżeszSchorr">„Polska posiada jednak mało kapitału, ażeby mogła swą ludność zatrudnić i wyżywić. Niestety, stosunek ten nie poprawiłby się przez usunięcie ludności żydowskiej, gdyż to by musiało wiele kapitału pochłonąć względnie usunąć z Polski kapitał żydowski. Polska jest jednak ciężko chora także na punkcie stosunku miasta i wsi. Ludność miast stanowi zaledwie 27% ogółu, gdy normalnie powinna obejmować 40%, Gdyby to istotnie stało się rzeczywistością, to eo ipso zniknęłaby, a przynajmniej złagodniała gospodarcza strona kwestii żydowskiej. Miasta mogłyby łatwo wchłonąć dobrych kilka milionów ludności wiejskiej, gdyby ją w tych miastach zatrudniono w należycie rozwiniętym przemyśle”. Zdaje mi się, że autor tej rozprawy trafił w sedno rzeczy. Jeżeli raz przestaniemy mówić bezustannie tylko tak jednostronnie o emigracji jako jedynej możliwości rozwiązania kwestii żydowskiej i będziemy się zastanawiać nad możliwością załatwienia tej kwestii w marach i w ramach samego Państwa Polskiego, w którym przecież żyjemy razem ze sobą prawic tysiąc lat, górne i smutne chwile razem przeżyliśmy, jeżeli — ażeby użyć słów p. sen. Petrażyckiego — zasiądziemy spokojnie do wspólnego stołu, by radzić nad załatwieniem tego zagadnienia, załatwieniem środkami moralnymi, środkami prawa i sprawiedliwości, środkami najlepszej woli po obu stronach, wtedy dojdziemy naprawdę do takiego wyniku, który będzie tylko szczęściem i błogosławieństwem dla Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Pierwszą część przemówienia s. Schorra nie była związana z rozprawą dzisiejszą, dlatego proszę następnych mówców do niej dzisiaj nie powracać.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Wysoka Izbo! Zapisując się dziś rano do głosu przy tym budżecie, miałem zamiar poruszyć pewną szczegółową sprawę, która z dzisiejszą popołudniową dyskusją, oczy wista rzecz, nie ma nic wspólnego. Przypadek tak zdarzył, że mam przemawiać po p. senatorze Schorze, który, jak to p. Przewodniczący zaznaczył, prawie całość swojego przemówienia poświęcił zagadnieniu żydowskiemu, co oczywista rzecz, nie ma żadnego związku albo też bardzo luźny związek z debatami, które nas w tej chwili powinny zajmować.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Otóż było by mi trudno na pewne uwagi s. Schorra nie odpowiedzieć. Ale ponieważ p. Przewodniczący zwrócił się do mówców, którzy po nim będą przemawiali, z wyraźnym wezwaniem, ażeby tego nie robić, muszę się do życzenia p. Marszałka zastosować i odłożyć dyskusję nad tą sprawą do dnia jutrzejszego, kiedy będziemy mówić na temat budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#komentarz">(S. Petrażycki: I ja też będę jutro przemawiał. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Ale jedną uwagę chciałbym zrobić. Niechże p. senator Schorr choćby z dzisiejszego zachowania p. Przewodniczącego w tej Wysokiej Izbie zechce wyciągnąć ten wniosek, że w pewnych wypadkach Żydzi są nawet wobec Polaków uprzywilejowani.</u>
          <u xml:id="u-54.4" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-54.5" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">A teraz co do innych przemówień, których również nie miałem zamiaru w swojej mowie poruszać i nad którymi, oczywista rzecz, nie będę się rozwodził, ale gdzie również nie mogę sobie odmówić pewnych bardzo krótkich uwag.</u>
          <u xml:id="u-54.6" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Otóż temat związany z opieką społeczną, ze sprawami socjalnymi jest tematem tak olbrzymim i tak pociągającym, że każdy mówca, który będzie zwracał uwagę na te lub inne biedy i niedociągnięcia — a Pan Bóg wie, że ich w Polsce jest bardzo dużo — na każdym zebraniu przed każdym forum zawsze może liczyć na sympatię słuchaczy i na powodzenie. Jeżeli się mówi, że w Polsce jest bieda i że polscy robotnicy najmniej może zarabiają w stosunku do robotników innych krajów europejskich o wysokim poziomie życia społecznego i przemysłowego, to wszystko to jest oczywiście prawda. Ale prawdą jest również to, że i inne zawody mało zarabiają. To samo można powiedzieć o urzędnikach państwowych, o nauczycielach, niemal o każdej innej warstwie i można oczywiście, mówiąc na temat bied naszych społecznych, namalować bardzo czarny obraz.</u>
          <u xml:id="u-54.7" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">I sądzę, że jest zupełnie niepotrzebne, żeby jeszcze czarnego koloru dodawać do tego tła, jak to niektórzy dzisiejsi mówcy w tej Wysokiej Izbie robili. Bo, proszę Panów, jeżeli na to, żeby jeszcze więcej uwypuklać tę biedę i nędzę, która niewątpliwie i w środowisku miejskim i w środowisku wiejskim egzystuje, maluje się obraz o tych niesłychanych zarobkach warsztatów produkcyjnych czy to rolnych, czy przemysłowych — to tu oczywiście mijamy się z prawdą. I dowód jest niezmiernie łatwy, bo niech Panowie raczą nie zapominać o tym, że dzisiaj największym pracodawcą w Polsce jest Państwo. Bardzo często robiłem porównania chociażby w tych przemysłach, które mnie interesują, chociażby w przemyśle drzewnym, czy robotnicy zatrudnieni w przemyśle państwowym lepiej są sytuowani, regularniej płaceni, jak w przemyśle prywatnym — oczywiście tym dobrze postawionym. Okazało się, że wcale nie. I nie trzeba zapominać, mówiąc o kwestiach społecznych, że same warsztaty nie są w sytuacji bardzo szczęśliwej. Wiemy wszyscy, że dopiero co przechodziliśmy bardzo intensywny i głęboko sięgający kryzys, dlatego chciałbym zrobić tylko jedną uwagę: niech Panowie nie dodają jeszcze czarnych kolorów w ten sposób, by sztucznie wytwarzać pewną przeciwstawność i przegrodę między tym przemysłem, który niby to zarabia kolosalne sumy, a tym robotnikiem, który jest celowo wyzyskiwany. Bo nareszcie mamy ustawodawstwo społeczne, mamy Ministerstwo Opieki Społecznej, mamy inspektorów pracy i sądzę, że z praktyki, chociażby z działalności tego Ministerstwa Opieki Społecznej wiemy, że inspektorowie pracy są jednak nastawieni na wypełnianie swoich obowiązków, tj. dopilnowanie tego, żeby ustawodawstwo społeczne nie było iluzoryczne w Polsce. Oczywista rzecz, zawsze mogą być pewne nadużycia. Dziś niektóre były cytowane. Nie mam możliwości z tymi wypowiedzeniami polemizować. Oczywista rzecz te materiały nie są mi bliżej znane, ale sądzę, iż mogę być przekonany, że tam, gdzie są nadużycia albo braki, to nasi inspektorowie w te rzeczy wkroczą.</u>
          <u xml:id="u-54.8" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Ale kiedy dziś rano zapisywałem się do głosu to w zupełnie innym celu. Mianowicie chciałem prosić przedstawicieli Ministerstwa o wyjaśnienie w pewnej szczególnej sprawie, która ma bardzo duże i poważne znaczenie i która od dawna niepokoi opinię publiczną. Mam na myśli Fundację im. Jakuba Potockiego. W zeszłym roku w Sejmie sprawa ta była omawiana, pewne wyjaśnienia były dane, ale mam wrażenie, że od tego czasu nic albo bardzo mało w tej sprawie zmieniło się na. lepsze. Oczywista rzecz nie mam zamiaru szczegółowo omawiać tej sprawy z tej trybuny, bo nie byłoby te miejsce ku temu i nie mielibyśmy dość czasu na to. Przyznam się też otwarcie, że nie jestem w posiadaniu całego materiału oświetlającego tę sprawę, chociaż niektóre szczegóły były mi przedstawiane i są mi znane, niezmiernie zresztą ciekawe szczegóły, które tyczą się w ogóle sposobu powstania tej fundacji i sposobu administrowania nią. Są to obrazy na ogół bardzo niewesołe. Dziś stwierdzę tylko jeden niewątpliwy fakt.</u>
          <u xml:id="u-54.9" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Majątki, z których składa się Fundacja Jakuba Potockiego, który był jak na stosunki polskie niezmiernie bogatym człowiekiem, była to niewątpliwie jedna z największych fortun w Polsce, która dawała bardzo poważne dochody, która jak wiadomo, częściowo była w Polsce inwestowana, a bardzo poważna druga część znajdowała się we Francji — właściwie na cele, na które ta fundacja została stworzona, dotychczas dają bardzo minimalne świadczenia. Otóż ten sam fakt, niewątpliwie stwierdzony byłby dostatecznym powodem do zaniepokojenia pewnych przynajmniej sfer opinii publicznej, ludzi, którzy się tymi sprawami interesują. Jest rzeczą zasadniczo złą i niebezpieczną, gdyby się w Polsce miała ustalić opinia, że na cele społeczne nic warto świadczyć, bo i tak te wszystkie fundacje, a było ich od powstania Państwa Polskiego cały szereg bardzo poważnych, są tak fatalnie administrowane, tak fatalnie prowadzone, że de facto żadnych dochodów na cele, na które są przeznaczone, nie dają.</u>
          <u xml:id="u-54.10" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">W danym wypadku, zwracając się do przedstawicieli Ministerstwa Opieki Społecznej o pewne wyjaśnienia, mam także na myśli pewien szczególny fakt, który był mi przedstawiony w sposób może niezupełnie ścisły — to Panowie będą łaskawi może wyjaśnić — to jest fakt procesu, który się toczy względnie ma się toczyć obecnie we Francji o bardzo poważną część tej fundacji. O ile mi wiadomo, z dawnym zarządcą fundacji, zdaje się, że się nazywał p. Rozenberg, dawnym pełnomocnikiem Jakuba Potockiego, który w sposób z pewnością nieuczciwy opanował część jego majątku, został zawarty układ, mocą którego ten Rozenberg zobowiązał się za pewien ekwiwalent jednorazowy tę część majątku śp. Jakuba Potockiego, która się znajduje we Francji, zwrócić. Dowiaduję się nie bez pewnego, przyznaję, zaniepokojenia, że ze strony polskiej ten układ, który był uważany za układ względnie bardzo korzystny, został zerwany i ma być prowadzony proces, tak że cała część majątku Jakuba Potockiego, znajdująca się we Francji, jest dzisiaj pod wielkim znakiem zapytania i zależy od wyroku. Mówię to, nie żebym miał wątpliwości co do sprawiedliwości sądów francuskich, ale w każdym razie ta rzecz jest pod znakiem zapytania. Tak się składa, że ta część majątku w ostatnich latach kolosalnie wzrosła na wartości. W związku z tą sprawą kursują po Polsce niepokojące wersje i leży w interesie przedstawicieli Ministerstwa Opieki, leży w interesie publicznym, żeby tę sprawę w sposób autorytatywny, gruntowny wyjaśnić i ustalić rzeczywisty stan, który powoduje prawie zupełny brak dochodowości tej olbrzymiej fortuny. Było by także życzeniem, które p. gen. Krzemieński byłby łaskaw może także ze swej strony uwzględnić, żeby także urząd, na którego czele on stoi i który prowadzi z wyjątkową energią, zechciał się tą sprawą zainteresować,...</u>
          <u xml:id="u-54.11" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-54.12" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">...bo choć to jest sprawa szczegółowa, jednak ważna, chociażby dla uspokojenia, jak mówię, bardzo zaniepokojonej opinii publicznej.</u>
          <u xml:id="u-54.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Wiesner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#RudolfWiesner">Wysoka Izbo! Przy uchwalaniu budżetu dla Ministerstwa Opieki Społecznej i dla Funduszu Pracy zdaję sobie sprawę, że poruszam tu rozpaczliwy i najczarniejszy rozdział życiowy naszej grupy narodowej. Szczególnie w dziedzinie opieki społecznej i w dziedzinie miejsca roboczego przeżywała niemiecka grupa narodowa w ostatnich latach istne męczeństwo. Sytuacja jest dziś tego rodzaju, że ludność niemiecka w okręgach przemysłowych, a przede wszystkim na Śląsku, w Łodzi i Tomaszowie, stoi w obliczu zupełnej katastrofy gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-56.2" who="#RudolfWiesner">W kilku podaniach związku niemieckich pracowników umysłowych i związku robotników niemieckich, w moim obszernym memoriale, jak i w niezliczonych interwencjach u miarodajnych władz państwowych zwracano uwagę na smutny los naszego robotnika i pracownika umysłowego i proszono o zaradzenie; niestety, prawie że zawsze bezskutecznie. Na nic przydają się robione nam tu i ówdzie przyrzeczenia i oświadczenia, że każdy obywatel posiada prawo do pracy i chleba, że mierzyć się będzie równą miarą, jeżeli w rzeczywistości sprawa przedstawia się wręcz przeciwnie. Prawie na tym polu nie trzeba się opierać na jakiejś teorii, tym bardziej że fakty mówią tu same za siebie w sposób jednoznaczny i straszny, tak że każdy, który ponosi w jakim bądź stopniu odpowiedzialność, stoi wzruszony wobec tych stosunków. W okresie piętnastu lat, w których obowiązywała na Śląsku konwencja genewska, systematycznie zwalniano i pozbawiano chleba naszych robotników i pracowników niemieckich, a po upływie konwencji genewskiej dzieła tego do reszty dokonano. Deklaracja o mniejszościach narodowych z dnia 5 listopada 1937 r. nic w tym nie zmieniła, a nawet po ogłoszeniu jej zwolniono z miejsca pracy resztę robotników i pracowników niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-56.3" who="#RudolfWiesner">Zarządzenia te nie dają się w żaden sposób uzasadnić stanem gospodarczym, gdyż na podstawie mowy p. wojewody Grażyńskiego liczba zatrudnionych górników podniosła się w r. 1937 z 44.500 na 53.600. W przemyśle ciężkim liczba zatrudnionych robotników podniosła się w okresie od stycznia do grudnia roku 1937 z 23.400 do 26.600. Mimo rozwoju gospodarczego i mimo przyjęcia tysięcy robotników, zwolniono z miejsca pracy setki robotników niemieckich Po deklaracji z dnia 5 listopada 1937 roku, w której wyraźnie zaznaczono, że każdy obywatel posiada prawo do miejsca pracy i że z przyznawania się do narodowości niemieckiej nie wynikną dla nikogo ujemne skutki, zwolniono robotników niemieckich w następujących przedsiębiorstwach: na kopalni Giesche — 6 robotników niemieckich, w Hucie Florian — 22 robotników niemieckich, w Hucie Piłsudski — 9 robotników niemieckich, w Hucie Batory — 9 robotników niemieckich. Wszyscy zwolnieni robotnicy byli najlepszymi robotnikami fachowymi, którzy przez dziesiątki lat pracowali ku ogólnemu zadowoleniu i którym nie można było nic zarzucić.</u>
          <u xml:id="u-56.4" who="#RudolfWiesner">Z jaką bezwzględnością zwalniani byli robotnicy, o tym niech świadczy fakt, że nie uwzględniano ani stosunków socjalnych, ani stanu rodzinnego danego robotnika. I tak zwalniano robotników obarczonych liczną rodziną, nierzadko składającą się z 6, 7 i 8 dzieci, a nawet w jednym wypadku ojca rodziny, który ma na utrzymaniu 10-ro dzieci. Że w tym wypadku nie były miarodajne zarządzenia natury gospodarczej albo też względy na przedsiębiorstwo, jest dla każdego obiektywnie myślącego człowieka zupełnie jasną rzeczą. Z wielokrotnych wypowiedzeń urzędników ruchu i dyrektorów możemy z całą pewnością stwierdzić, że powodem do zwolnienia było przyznawanie się tych robotników do narodowości niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-56.5" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-56.6" who="#RudolfWiesner">Przez osoby pośrednie wzywano często tego lub owego robotnika, aby wymeldował swoje dziecko ze szkoły niemieckiej, w przeciwnym bowiem razie straci pracę.</u>
          <u xml:id="u-56.7" who="#komentarz">(Przerywania Głos: Nie w Polsce! S. Maciejewski: Na Śląsku Opolskim tak właśnie robią.)</u>
          <u xml:id="u-56.8" who="#RudolfWiesner">Ja mam teraz głos, Panowie mogą się później wypowiedzieć. A jeżeli tego nie uczynił, zwolniony został w krótkim czasie.</u>
          <u xml:id="u-56.9" who="#RudolfWiesner">Chcemy być jednak sprawiedliwi i dlatego stwierdzamy, że przyjęci zostali też i robotnicy niemieccy. Według danych Śląskich Wiadomości Statystycznych zapośredniczono do pracy w czasie od stycznia do grudnia 1937 roku łącznie 110.013 robotników. Na podstawie ostatniego spisu ludności, którego my jednak nie uznajemy, przyznaje się tylko 7% ludności śląskiej do narodowości niemieckiej. Nawet na podstawie tego spisu ludności musiano by 7.700 robotników niemieckich uwzględnić przy przyjmowaniu do pracy.</u>
          <u xml:id="u-56.10" who="#komentarz">(S. Maciejewski: Udowodniłem, że tam są i powstańcy bez pracy.)</u>
          <u xml:id="u-56.11" who="#RudolfWiesner">Proszę Pana, ja teraz mam głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#AleksanderPrystor">Do mnie należy utrzymywanie porządku, a nie do Pana.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#RudolfWiesner">Tak jest, właśnie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#AleksanderPrystor">Do Pana to mówię, że do mnie należy utrzymywanie porządku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#RudolfWiesner">Zapośredniczono natomiast tylko 20 robotników do pracy stałej, a 2000 do pracy przejściowej i to na okres od jednego do trzech miesięcy. Sam związek robotników niemieckich, liczący 12.000 członków,...</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#komentarz">(S. Maciejewski: Na papierze.)</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#RudolfWiesner">...posiada 62% bezrobotnych. Liczba ta nie obejmuje 21% robotników, zatrudnionych na niemieckim Górnym Śląsku. W innych organizacjach niemieckich objaw ten występuje jeszcze w jaskrawszej formie, a bezrobocie zorganizowanych w nim członków osiąga nawet 80%. W Niemczech nie ma ani jednego bezrobotnego robotnika ani pracownika umysłowego polskiego. Jakby to było pięknie, gdyby i w tym kierunku zastosowano pojęcie wzajemności.</u>
          <u xml:id="u-60.3" who="#RudolfWiesner">Wskutek takiego nastawienia przemysłu, a częstokroć i władz państwowych względem ludności niemieckiej jest rzeczą niemożliwą, aby robotnicy i pracownicy niemieccy znaleźli w kraju pracę. Niemiecka grupa narodowa stara się więc wyszukać miejsca pracy na niemieckim Górnym Śląsku, aby tam umieścić naszych niemieckich bezrobotnych. Ale to nie da się tak łatwo uskutecznić, gdyż wystawienie przepustek granicznych i paszportów granicznych dla mieszkających poza sferą graniczną wymaga długotrwałej procedury. Robotnikom, którym pracę przyznano, odmawia się przepustki granicznej albo wystawia się ją dopiero po długich prośbach. Z powodu takich trudności zdarza się często, że w międzyczasie miejsce pracy otrzymuje inny, a nasz bezrobotny traci w ten sposób przyznane mu miejsce pracy. Związkowi robotników niemieckich wytacza się nawet proces z tego powodu, że zapośrednicza robotników bez pozwolenia władz. Nasuwa nam się wobec takiego stanu rzeczy pytanie, czy Państwo nie ma w tym interesu, aby bezrobotni nareszcie otrzymali pracę i chleb i aby wszystko uczyniono dla przynaglenia tego procesu? Czy nie jest już najwyższy czas, aby ci, którzy ten proces uzdrowienia chcą uniemożliwić nareszcie się opamiętali?</u>
          <u xml:id="u-60.4" who="#RudolfWiesner">W takiej samej sytuacji jak robotnik niemiecki, znajduje się i niemiecki pracownik umysłowy. Wypowiedzenia i zwolnienia trwają bezustannie i nie skończą się prawdopodobnie, aż ostatni pracownik umysłowy niemiecki znajdzie się na ulicy. Na Śląsku zwolniono w r. 1934 540 urzędników, członków związków niemieckich pracowników umysłowych, w r. 1935 – 441 członków, w r. 1936 – 148 członków,...</u>
          <u xml:id="u-60.5" who="#komentarz">(S. Evert: Obywateli niemieckich.)</u>
          <u xml:id="u-60.6" who="#RudolfWiesner">...a w r. 1937 – 119 członków.</u>
          <u xml:id="u-60.7" who="#komentarz">(S. Maciejewski: Obywateli niemieckich.)</u>
          <u xml:id="u-60.8" who="#RudolfWiesner">Obecnie jeszcze wypowiedziano 31 członkom. Do tego dochodzą jeszcze zwolnienia pracowników nie zorganizowanych, które liczbę zwolnień w wysokim stopniu powiększają. Powody do zwolnienia i metody, według których zwolnienia te są przeprowadzane, pozostały zawsze jeszcze te same.</u>
          <u xml:id="u-60.9" who="#komentarz">(S. Radziwiłł: To byli obywatele niemieccy.)</u>
          <u xml:id="u-60.10" who="#RudolfWiesner">Zwolnienia uzasadnia się zwykle reorganizacją ruchu. Częstokroć przedsiębiorstwa górnośląskie nie zwracają już uwagi na komisarza demobilizacyjnego i zwalniają pracowników niemieckich, przyjmując na ich miejsce pracowników polskich. Nie są to wcale robotnicy i pracownicy zamieszkali w miejscu albo na Śląsku, których się do pracy przyjmuje, takich bowiem zwalnia się, a na ich miejsce przyjmuje się robotników i pracowników z całego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-60.11" who="#RudolfWiesner">Sytuacja naszej młodzieży pozaszkolnej przedstawia się wprost rozpaczliwie. Tylko w wyjątkowych wypadkach można się temu albo owemu wystarać o miejsce u rzemieślnika, gdzieby mógł wstąpić jako terminator. Przygniatająca większość młodzieży pozaszkolnej wyrasta bez wyuczenia się jakiegoś zawodu. Mniej więcej od 14 do 16 tysięcy chłopców i dziewcząt niemieckich w wieku od 15–18 lat nie zapoznało się po opuszczeniu ławy szkolnej z żadną systematyczną pracą, ale nie dlatego że nie chciało, lecz dlatego, że im to uniemożliwiono. Pierwszym pytaniem, które się chłopcu albo dziewczynie starającemu albo starającej się o miejsce terminatorskie stawia, jest: czy uczęszczał albo uczęszczała do szkoły niemieckiej?</u>
          <u xml:id="u-60.12" who="#komentarz">(S. Maciejewski: Mnie lak samo się pytano przed przeszło 30 laty.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#AleksanderPrystor">Proszę o spokój, gdyż w przeciwnym razie będę zmuszony zapisać Pana do protokółu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#RudolfWiesner">W wypadku twierdzącym następuje napewno odpowiedź odmowna. Młodzież ta utrzymywana jest przez całe lata przez ojców bezrobotnych. Czy zdaje sobie ktoś z tego sprawę, co z tej młodzieży kiedyś będzie? Czy uprzytamnia sobie ktoś, że młodzież ta stanowić może niebezpieczeństwo dla całego społeczeństwa? Niemiecka grupa narodowa w każdym razie nie ma zamiaru spokojnie się przypatrywać, jak jej młodzież marnieje, z głodu ginie i nie widzi przed sobą lepszej przyszłości i dlatego żąda od wszystkich władz państwowych, aby nie dawano już przyrzeczeń, lecz pomoc. Żądamy, aby po ustawie i po deklaracji o mniejszościach narodowych i jej zasadach nareszcie nastąpiły czyny.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#RudolfWiesner">Wobec tej rozpaczliwej sytuacji gospodarczej naszej grupy narodowej zwracamy się do najwyższych władz państwowych z gorącą prośbą o danie nam w ostatniej godzinie możliwości do pracy i chleba i do pomyślnego rozwoju. Ci, którzy są zdania, że przez zwalnianie niemieckich robotników i pracowników umysłowych niemieckich mogą zrobić karierę, źle się zasługują tak Państwu jak i Narodowi Polskiemu. Stanowisko takie pomści się prędzej czy później. Żądanie to stawiamy przede wszystkim pod adresem miarodajnych władz na Śląsku. Nie chcemy przywilejów albo jakiegoś odrębnego traktowania, lecz tylko równego prawa do pracy i chleba, przysługującego wszystkim innym obywatelom tego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#RudolfWiesner">Tak samo przemysł chałupniczy i tkacze niemieccy w Łodzi i Tomaszowie cierpią ogromną nędzę. Niesumienni przedsiębiorcy wyzyskują głód i sytuację przemysłową kilku tysięcy ludzi, składających się nie tylko z Niemców, ale w wielkiej mierze i z Polaków, i obniżają zarobki w sposób bezwstydny. Zarobki te nie wystarczają nawet na pokrycie najniezbędniejszych potrzeb do życia, a robotników trzyma się w nieprzerwanym stanie głodu i nędzy. Jest więc rzeczą konieczną, aby Ministerstwo Opieki Społecznej zajęło się dolą tych biedaków i położyło kres temu socjalnemu złu.</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#RudolfWiesner">Odnośnie do ubezpieczalni społecznych zwracam się do miarodajnych osób z prośbą o nierobienie wielkich oszczędności i prosimy, aby wszystkich ubezpieczonych leczono najnowszymi metodami i lekarstwami celem poratowania ich nadwyrężonego zdrowia. Ubezpieczalnie społeczne nie mogą być celem dla siebie, ale winny służyć ludności pracującej. Zasadę tę muszą sobie wszyscy lekarze i pracownicy ubezpieczalń zawsze uprzytamniać.</u>
          <u xml:id="u-62.4" who="#komentarz">(Głos: Wszystko to było kłamstwo.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Grajek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#MichałGrajek">Wysoka Izbo! Mechanizacja i racjonalizacja warsztatów pracy spowodowała wyścig pracy. Zdaję sobie sprawę, że w procesie produkcji Polska nie może stać na szarym końcu. Jednakże szalony wyścig pracy nie może i nie powinien być mordownią pracowników. Z ubolewaniem stwierdzić wypada, że postęp mechanizacji warsztatów pracy podwyższył liczbę wypadków w pracy. Zdaje mi się, że pod tym względem stoi Polska na czołowym miejscu. Wprawdzie nie posiadam ścisłych cyfr, dotyczących nieszczęśliwych wypadków z całej Polski, a tylko z Górnego Śląska, cyfry te jednak charakteryzują dosadnie sposób i skutki wyścigu pracy oraz niewystarczające bezpieczeństwo pracy. Śmiertelne wypadki w kopalniach, hutach, fabrykach muszą zaniepokoić każdego społecznika — Polaka. Większość wypadków z wynikiem śmiertelnym — mam na myśli w górnictwie — spowodowało nieprzestrzeganie przepisów o bezpieczeństwie pracy przez zarządy kopalń. Premie, wysokie normy, brak robotników przy wykonywaniu najniezbędniejszych prac, dotyczących bezpieczeństwa pracy, obchodzenie przepisów porządku roboczego — to główne przyczyny wzrostu nieszczęśliwych wypadków. Bezpieczeństwo pracy spadło u nas ogromnie, miliony utraconych wartości społecznych z powodu nadmiernej liczby wypadków, możliwych do uniknięcia, podkreślają jaskrawo konieczność reformy. Obecny stan jest bardzo niebezpieczny i nie leży ani w interesie Państwa, pracobiorcy a nawet i przemysłowca. Bezpieczeństwo pracy w Polsce musi dorównać bezpieczeństwu pracy w państwach zachodnich.</u>
          <u xml:id="u-64.1" who="#MichałGrajek">Mamy przecież u nas idealne ustawy ochronne, które mogą dać maksimum bezpieczeństwa pracy. Mamy również organy kontrolne, których zadaniem jest czuwanie i nadzorowanie nad bezpieczeństwem pracy. Czy to się wykonuje? Niestety stwierdzić muszę, że nie. Oczywiście nie z winy tych, którzy mają spełniać nadzór. Inspekcje pracy, które mam w pierwszym rzędzie na myśli, nie ponoszą odpowiedzialności za wzrost nieszczęśliwych wypadków w Polsce, dlatego, że nie od dziś rozlegają się głosy o przeciążeniu inspekcji oraz o tragicznej wprost szczupłości jej aparatu.</u>
          <u xml:id="u-64.2" who="#MichałGrajek">Jakie czynności mają wykonywać inspekcje pracy? Czynności inspekcji pracy w krótkim zarysie sprowadzają się do następujących: nadzór nad bezpieczeństwem i higieną pracy oraz wykonywaniem przepisów w zakładach pracy, o czasie pracy, o umowie o pracę, o urlopach, o ochronie pracy kobiet i młodocianych; załatwianie zatargów zbiorowych, załatwianie spraw dotyczących powoływania nadzwyczajnych komisyj rozjemczych w przemyśle, rolnictwie i dla dozorców domowych, komisyj pojednawczo-rozjemczych na woj. zachodnie itp. Naczelnym zadaniem inspekcji pracy jest realizowanie w zakładach pracy bezpieczeństwa i higieny pracy oraz wykonywania przepisów ustaw ochronnych.</u>
          <u xml:id="u-64.3" who="#MichałGrajek">Z uwagi na szczupłość środków, jakimi ma możność dysponowania inspekcja pracy, systematyczny nadzór nad zakładami pracy został ograniczony do dużych zakładów przemysłowych i zakładów szczególnie niebezpiecznych dla życia i zdrowia. Inspekcja pracy prowadzi rejestr tych zakładów i przede wszystkim w stosunku do tych zakładów wykonywa planowe wizytacje oraz prowadzi stałą kontrolę nad wykonywaniem obowiązujących przepisów i swych zarządzeń. Zakładów takich według rejestrów inspekcji pracy na dzień 1 stycznia 1937 r. było 34.570, zatrudniających 995.253 robotników i 63.627 pracowników umysłowych.</u>
          <u xml:id="u-64.4" who="#MichałGrajek">Przy największym wysiłku ze strony inspektorów w ostatnich latach zwizytowano w 1931 r. 43% zarejestrowanych zakładów pracy, w r. 1932 – 47,7%, w r. 1933 – 46,3%, w r. 1934 – 46,5%, w r. 1935 – 40%, w r. 1936 – 43,2%.</u>
          <u xml:id="u-64.5" who="#MichałGrajek">Wynika z powyższego, iż raz do roku wizytowana jest niepełna połowa zakładów zarejestrowanych przez inspekcję pracy.</u>
          <u xml:id="u-64.6" who="#MichałGrajek">Poza rejestrem inspekcji pracy znajduje się około 19.000 zakładów rolnych, około 415.000 zakładów handlowych, 347.000 zakładów rzemieślniczych (dane według Małego Rocznika Statystycznego za r. 1937). W r. 1936 nadzór w stosunku do zakładów pracy wyraził się w cyfrze 22.327 wizytacyj, 94.186 zleceń w zakresie bezpieczeństwa, higieny i innych przepisów ochronnych pracy. Zlecenia te były wydane w 11.564 nakazach. Rozpatrzono 44.668 spraw, dotyczących wypadków przy pracy. Przy wizytacjach stwierdzono 83,273 wypadków przekroczenia przepisów ochronnych.</u>
          <u xml:id="u-64.7" who="#MichałGrajek">W związku ze wzmożoną działalnością organizacyj pracowniczych w zakresie dążenia do poprawy bytu wzrosła bardzo ilość zatargów zbiorowych, bo prawie dwukrotnie w porównaniu do r. 1935. Według przybliżonych obliczeń liczba zatargów zbiorowych w r. 1937 jest analogiczna. Układów zbiorowych zawarto 1168, przeprowadzono 6029 konferencyj protokołowanych, nie licząc posiedzeń komisyj rozjemczych. Zatargów indywidualnych załatwiono 39.201, w tym w rolnictwie osądzono 17.026 spraw na 1.085 posiedzeniach komisyj rozjemczych rolnych. Spraw karno - administracyjnych rozpatrzono 17.467. Zarejestrowano 892 oddziałów związków zawodowych, skreślono z rejestrów 502. W sprawie budowy i przebudowy zakładów pracy wydano 3.894 opinij. Czynności te zostały wykonane przez 21 sił inspekcyjnych w okręgach (czynności nadzorcze i rozjemstwo w sprawach większej wagi) oraz 95 sił inspekcyjnych w obwodach (etatowych).</u>
          <u xml:id="u-64.8" who="#MichałGrajek">Główny Inspektorat Pracy w r. 1935 przeprowadził badania nad faktycznym obciążeniem pracą urzędów inspekcji pracy. W celu skontrolowania wydajności pracy personelu w urzędach inspekcji przeprowadzony został ochronometraż pracy we wszystkich obwodach, który umożliwił ustalenie przeciętnego czasu potrzebnego dla zasadniczych czynności. Ukazało się, że w r. 1936 pracę, którą w obwodach wykonało 99 sił inspekcyjnych, winno było wykonać co najmniej 129 sił inspekcyjnych. Dla zwizytowania zakładów objętych rejestrami w r. 1936 (39.542) należało by zwiększyć personel inspekcyjny w obwodach do 165 osób. Analogicznie w r. 1937 personel ten powinien był wynosić 170 osób, nie uwzględniając innych czynności stale wzrastających, jak rozjemstwo, jurysdykcja karno - administracyjna itp.</u>
          <u xml:id="u-64.9" who="#MichałGrajek">Analogiczne badania przeprowadzono nad obciążeniem personelu kancelaryjnego, przy czym okazało się, iż przy dotychczasowej działalności wizytacyjnej w r. 1936 obsada kancelaryjna w obwodach inspekcji pracy winna była wynosić 111 osób (faktycznie wynosiła 64 osoby), przy objęciu zaś wizytacjami wszystkich zakładów zarejestrowanych obsada personelu kancelaryjnego w obwodach bez okręgu winna wzrosnąć do 132 osób. Analogicznie w r. 1937 obsada ta winna była wzrosnąć do liczby 143 osób. Uwzględniając wzrost czynności rozjemczych i karno-administracyjnych personel inspekcyjny w obwodach winien był w r. 1936 wynosić 214 osób; gdyby zaś objąć racjonalnymi wizytacjami wszystkie zarejestrowane w inspekcji pracy zakłady pracy, personel ten musiałby wynosić 247 osób. Analogicznie liczba personelu kancelaryjnego w obwodach winna by wynosić 136 w pierwszym i 142 w drugim wypadku.</u>
          <u xml:id="u-64.10" who="#MichałGrajek">Reasumując powyższe wywody, personel inspekcyjny i kancelaryjny jest niedostateczny i przy największych wysiłkach, pracując z reguły w godzinach pozabiurowych, nie może należycie spełniać nałożonych nań obowiązków. W zupełności potwierdza ten stan rzeczy wyżej przytoczony procent wizytowanych zakładów, zarejestrowanych w ciągu roku, który nie przekroczył 47,7%. Ażeby temu zaradzić, należało by zwiększyć personel inspekcyjny pierwszej i drugiej instancji do 283 osób, personel kancelaryjny do 186 osób. Dopiero ta ilość (mniej więcej dwa razy wyższa od obecnie istniejącej) umożliwiałaby należyte spełnianie zadań, nałożonych na inspekcję pracy, w stosunku do zakładów zarejestrowanych, przy istniejącym obciążeniu obecnie wykonywanymi czynnościami. Ażeby obecny stan uległ poprawie należy skromny budżet Urzędu inspekcji pracy podwyższyć, o ile to możliwe, w bieżącym jeszcze budżecie z 1.842.270 do 2.500.000 zł. Tylko ten zastrzyk zdoła postawić na nogi chorego człowieka. Innej drogi wyjścia nie ma.</u>
          <u xml:id="u-64.11" who="#MichałGrajek">Przy końcu pozwolę sobie p. Ministrowi Pracy i Opieki Społecznej zwrócić uwagę na konieczność dalszego skrócenia czasu pracy w górnictwie, a szczególnie w kopalniach rudy, salinach i kamieniołomach. Rok temu tu z tego miejsca szeroko omawiałem konieczność skrócenia czasu pracy w górnictwie. Kontrargumenty przeciwników skrócenia czasu pracy w górnictwie okazały się nieistotne. Otóż dowody:</u>
          <u xml:id="u-64.12" who="#MichałGrajek">Po skróceniu czasu pracy w górnictwie węglowym nastąpiło widoczne odprężenie, zlikwidowano do minimum świętówki. Na nielicznych stosunkowo kopalniach utrzymały się jeszcze turnusy, jednakże w liczbie znacznie niższej, aniżeii to miało miejsce w r. 1936. Skrócenie czasu pracy w górnictwie, zapowiadane ze stanowiska pracodawców jako katastrofa dla przemysłu, w skutkach swych nie sprawdziło swych przewidywań. Pomimo skrócenia czasu pracy, wydobycie nie tylko nie spadło, lecz przeciwnie, wykazuje nadal tendencję zwyżkową, co świadczy wyraźnie o tym, że argumentacje ujawnione przez pracodawców były bezpodstawne i bez obawy poważniejszych wstrząsów w wiele szerszym zakresie można było uwzględnić słuszne żądania górników, wysuwane przez związki zawodowe, dotyczące skrócenia czasu pracy. W liczbach wydobycia i ilości zatrudnionych robotników w górnictwie stwierdzamy, że wydobycie podniosło się z 29.742.525 do 36.218.176 ton, czyli o 21,77% w stosunku do wydobycia z r. 1936. Stan zatrudnienia wynosił 79.534 górników wobec 68.298 w r. 1936, podniósł się o 16,45%. Wydajność przeciętna, przypadająca na 1 robotnika i na dniówkę wynosiła w r. 1936 – 1.795 kg, zaś w październiku 1937 r. — 2.040 kg, czyli że podniosła się o 15,5%. Dla całości obrazu należy jeszcze podkreślić, że w przeciwieństwie do wzrostu przeciętnej wydajności rozwijała się żółwim krokiem polityka płac.</u>
          <u xml:id="u-64.13" who="#MichałGrajek">O ile więc objawy zwyżkowe koniunktury są niewątpliwie momentami pocieszającymi, to nie można przejść do porządku dziennego nad smutnym faktem, że świat pracy mimo tak bolesnych ofiar, poniesionych w czasie kryzysu, nie ma możliwości w całej pełni korzystania z owoców tej lepszej koniunktury. Podkreślając dodatnią rolę skrócenia czasu pracy domagam się dalszego skrócenia czasu pracy w górnictwie węglowym, w kopalniach rud, w kopalniach soli potasowych, salinach oraz w kamieniołomach. Uważamy bowiem i wychodzimy z tego założenia, że tylko zadowolony, dobrze opłacony pracownik tak fizyczny, jak umysłowy będzie wzorowym obywatelem Państwa, głuchym i odpornym na podszepty elementów antypaństwowych.</u>
          <u xml:id="u-64.14" who="#MichałGrajek">Teraz parę słów w odpowiedzi koledze Wiesnerowi. Rok rocznie z tej trybuny słyszymy żale i skargi przedstawiciela mniejszości narodowej z Górnego Śląska. Rozumiem jego intencje i dokąd one zdążają. Rozumiem najzupełniej, że będąc w tej Wysokiej Izbie członkiem, musi coś powiedzieć w obronie mniejszości, którą reprezentuje. Ale niech mi p. Senator Wiesner pozwoli zanalizować stosunki, jakie panują w Niemczech, o ile chodzi o mniejszość polską i porównać ją z tą wolnością, jaką ma mniejszość niemiecka w Polsce. Gdybyśmy mieli przedstawiciela w niemieckim Reichstagu, to niewątpliwie inne by wysuwał on argumenty i żale od p. s. Wiesnera. Niestety, nie mamy tam żadnego przedstawiciela. Pomimo, żeśmy otrzymali przeszło 50.000 głosów podczas ostatnich wyborów do Reichstagu niemieckiego, nie zdołaliśmy na tych 150.000 głosów przeprowadzić żadnego przedstawiciela, dzięki ordynacji wyborczej tak skonstruowanej, aby nie dopuścić żadnego przedstawiciela mniejszości do niemieckiego Reichstagu.</u>
          <u xml:id="u-64.15" who="#MichałGrajek">A teraz, jeśli chodzi o dalsze porównanie. P. s. Wiesner skarży się, że związki niemieckie w Polsce, a szczególnie na Górnym Śląsku, posiadają 12.000 członków, a z tego, jeśli dobrze zrozumiałem, 60% bezrobotnych.</u>
          <u xml:id="u-64.16" who="#komentarz">(Głos: Na papierze.)</u>
          <u xml:id="u-64.17" who="#MichałGrajek">W podanej przez p. Senatora cyfrze bynajmniej nie wszystkich można uważać za Niemców, o czym świadczą same nazwiska, bo czyż Kiełbasa, Piwko lub Jankowski mogą być Niemcami?</u>
          <u xml:id="u-64.18" who="#komentarz">(Głos: Kiełbasa nie, ale Piwko tak. Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-64.19" who="#MichałGrajek">Uważam, że nazwiska Zalzman, Zandmann to są rdzennie niemieckie nazwiska, ale nigdy nazwiska te, którymi posługuje się mniejszość niemiecka na Śląsku. Dlatego niezrozumiałą poprostu jest rzeczą, ażeby wytaczać tutaj argumenty rzekomych krzywd, które się dzieją mniejszości niemieckiej, szczególnie na Śląsku. Prawdą jest, że tu i tam zwalnia się robotników niemieckich, ale chyba kolega Wiesner będzie o tyle sumienny i powie, że w bardzo wielu wypadkach zwalnia się Niemców dlatego, że przy lada okazji na ulicy, w restauracji czy gdzie indziej śpiewają „heil Hitler” i w niesłychany sposób obrażają naród i lżą Państwo Polskie. Istnieją zresztą kroniki policyjne, które mógłbym każdej chwili przedstawić, że tak istotnie rzecz się ma. Jeżeli ktoś na ulicy, w restauracji szkaluje w ohydny sposób Państwo i naród polski, to trudno, niech idzie do Vaterlandu po pracę, i z tego tytułu nie można robić żadnych zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-64.20" who="#MichałGrajek">Poza tym, jeśli chodzi o kopalnie Gieschego, są mi znane wypadki, gdzie na zarządzenie p. wojewody Grażyńskiego przyjęto w nie tak dawnym czasie 7 robotników, należących do organizacyj niemieckich. To samo dzieje się w hucie Batory i innych. Przedstawiciele związków polskich idą do władz i czynią zarzuty tym władzom, dlaczegóż przyjmuje się członków mniejszości niemieckiej ze szkodą dla tubylczej, rdzennej polskiej ludności. Przecież mamy ustawę nie tak dawno, bo 7 miesięcy temu uchwaloną, która daje niepodległościowcom pierwszeństwo w przyjmowaniu do pracy. Siedzi tu kolega senator Kornke, który mógłby w tej chwili służyć cyframi, że blisko 5.000 niepodległościowców, którzy przelewali krew w trzech powstaniach na Górnym Śląsku, dziś chodzi bez pracy. Więc czy to także nie jest argument przekonywujący, że nie krzywdzi się mniejszości narodowej niemieckiej, ale odwrotnie, że Niemcy są przyjmowani do pracy na równi z obywatelami Polakami.</u>
          <u xml:id="u-64.21" who="#MichałGrajek">A jak jest po drugiej stronie barykady, Panie Kolego?</u>
          <u xml:id="u-64.22" who="#komentarz">(Głos: Tam w ogóle nie pracują.)</u>
          <u xml:id="u-64.23" who="#MichałGrajek">Znam doskonale zachód, bo tam przez długi okres czasu pracowałem na niwie społecznej, a szczególnie zawodowej, znam centra przemysłowe niemieckie, Dortmund, Kolonię, Bochum, wiem, że tam są największe skupienia ludności polskiej. Otóż proszę pójść na ulicę Klasztorną do Bochumu, gdzie jest siedziba Związku Polaków, organizacji zawodowej Zjednoczenia Zawodowego Polskiego. Iluż jest członków w tej polskiej organizacji? Odpowiedź można otrzymać tylko taką: którykolwiek z robotników czy pracowników umysłowych Polaków chce otrzymać pracę, to musi wyrzec się mówienia po polsku z rodziną swoją w domu i musi wstąpić do t. zw. Arbeitsfrontu, kierowanego przez dra Lèy'a,...</u>
          <u xml:id="u-64.24" who="#komentarz">(Głos: Hańba.)</u>
          <u xml:id="u-64.25" who="#MichałGrajek">...w przeciwnym razie nie dostanie pracy. Tam nie chwytają przez białe rękawiczki, jak my, tam nie jest znana polska tolerancja! Dlatego też tezy, które tu wypowiada p. senator Wiesner, nie są słuszne, nie są uzasadnione i nie odpowiadają rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-64.26" who="#MichałGrajek">Wspomniał Pan o szkołach niemieckich, że wciąga się po prostu dzieci do szkół polskich. Powiedziałem przed chwilą, że Jeżelibyśmy mieli stwierdzić na podstawie statystyki, to wątpię, czy na Górnym Śląsku mamy w ogóle tysiąc rdzennie rodowitych niemieckich obywateli Państwa Polskiego. Wątpię w to.</u>
          <u xml:id="u-64.27" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-64.28" who="#MichałGrajek">A jeżeli pomimo tego możecie się wykazać cyfrą 8.000 czy nawet dochodzącą do 10.000, to uważam, że przynajmniej 6.000 dzieci jest za wiele, które uczęszczają do szkół niemieckich na Górnym Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-64.29" who="#komentarz">(S. Wiesner: W te dane Pan sam nie wierzy.)</u>
          <u xml:id="u-64.30" who="#MichałGrajek">Lepiej wierzę od Pana. Mogę Panu dostarczyć zestawień statystycznych, które naprawdę nie będą mylne.</u>
          <u xml:id="u-64.31" who="#MichałGrajek">A jak się przedstawia sprawa po drugiej stronie? Niech Pan porówna, a wtedy starać się będę także porównać i wykazać Panu, kto ma rację.</u>
          <u xml:id="u-64.32" who="#MichałGrajek">My, jako obywatele wolnej i niepodległej Polski, tu w tej Wysokiej Izbie moglibyśmy Panu Bogu dziękować, gdyby Polacy w Rzeszy Niemieckiej mieli tę samą wolność, którą Panowie u nas posiadają.</u>
          <u xml:id="u-64.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Michałowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! Ludzi, myślących kategoriami państwowymi, obowiązuje opieranie swej myśli na liczbach, one bowiem pozwalają umieścić każde zagadnienie w odpowiednim przekroju hierarchii potrzeb społecznych. Liczba, o którą mi chodzi w tej chwili, wynosi 70 w stosunku do 100. Jest to ten odsetek, jaki przypada na stan włościański wśród ludności Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-66.1" who="#MieczysławMichałowicz">Chłop stanowi jądro naszej armii. Chłop jest tym podstawowym rezerwuarem, zabezpieczającym dopływ świeżych sił do wszelkich grup państwowych. Zdrowie chłopa — to zdrowie 4/5 Państwa, to zdrowie armii. Obecnie dziedzina zdrowia wsi leży odłogiem. Chłop polski i jego rodzina są pozostawieni albo sami sobie, jak mieszkańcy krajów egzotycznych, albo wydani na pastwę sił ciemnych znachorów.</u>
          <u xml:id="u-66.2" who="#MieczysławMichałowicz">Brak pomocy dla kobiet w połogu, brak pomocy chirurgicznej dla wszystkich, brak dostatecznej opieki w gruźlicy, w chorobach wenerycznych, brak opieki lekarskiej nad dzieckiem czynią głębokie wyrwy w największym, a tak marnowanym bogactwie Polski, w jej materiale ludzkim.</u>
          <u xml:id="u-66.3" who="#MieczysławMichałowicz">Pomimo całej biedy na wsi, zwłaszcza na kresach wschodnich, wielokrotnie omawianej w ciałach ustawodawczych, właśnie ta wieś najbiedniejsza organizuje się własnym wysiłkiem w walce z chorobą. Podziw i głęboki szacunek wzbudzają wiadomości z Wileńszczyzny o działaniu chłopskich towarzystw walki z gruźlicą, o ich umiejętnym i praktycznym podejściu do tegoż zagadnienia pod kierunkiem lekarzy społeczników.</u>
          <u xml:id="u-66.4" who="#MieczysławMichałowicz">Początki realizacji wiejskich kooperatyw zdrowia w Małopolsce środkowej są dowodem, że poczucie opieki nad zdrowiem dojrzało w szerokich masach wsi.</u>
          <u xml:id="u-66.5" who="#MieczysławMichałowicz">Wychodząc na spotkanie tym potrzebom życia Państwa Polskiego, Naczelna Izba Lekarska na swym posiedzeniu w dniu 31 stycznia br. uchwaliła wystąpić do Ministerstwa Opieki Społecznej o ześrodkowanie akcji podjętej przez społeczeństwo, samorządy i Państwo i nadanie jej odpowiedniego kierunku w celu zorganizowania racjonalnej opieki lekarskiej nad całą ludnością wsi i drobnych miasteczek.</u>
          <u xml:id="u-66.6" who="#MieczysławMichałowicz">Dla uniknięcia wielotorowości Naczelna Izba Lekarska stanęła na stanowisku, że pracę powyższą należy powierzyć samorządom terytorialnym. Przekazanie samorządom zadań w dziedzinie zdrowia pozostanie jednak czczym frazesem, o ile nie znajdą się po temu odpowiednie środki. Dlatego świat lekarski z upragnieniem oczekuje chwili nowelizacji ustawy o zużywaniu podatków od przemysłu na potrzeby gminy, w której się znajduje samo przedsiębiorstwo, a nie na potrzeby samorządu, na którego terenie obrał siedzibę zarząd główny towarzystwa. W praktyce sprawa przedstawia się w ten sposób, że większość wielkich przedsiębiorstw ma siedzibę zarządu w stolicy Państwa. Korzysta na tym stolica, ale cierpią ośrodki terenowe przemysłu. Nowelizacja ustawy, będącej na warsztacie, idzie w tym kierunku, by tylko 50% wpłacać stolicy, drugie 50% pozostawiać w terenie. Podniosłoby to znacznie możność uporządkowania w terenie spraw zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-66.7" who="#MieczysławMichałowicz">Przy gospodarce finansami należy skupiać je częściowo w rękach powiatów, częściowo nawet województw, a to dlatego, że istnieją potrzeby, których ani gmina, ani nawet powiat swymi siłami własnymi zaspokoić nie potrafią.</u>
          <u xml:id="u-66.8" who="#MieczysławMichałowicz">Pionierska akcja ośrodków zdrowia znalazła zrozumienie szerokich mas i wydatną pomoc ze strony Ministerstwa. Nie należy jednak przeceniać ich roli. Ośrodek zdrowia to wartownia, w której lekarz pełni służbę wartownika. Właściwym wielkim warsztatem pracy, ośrodkiem, koło którego skupiają się najdzielniejsi lekarze, ośrodkiem, który ma odpowiednią prężność materialną, intelektualną i moralną — to szpital. Należało by więc w chwili obecnej usunąć różne przeszkody do wznoszenia nowych szpitali, powiększać istniejące, nie podcinać bytu szpitali anulowaniem należnych im sum.</u>
          <u xml:id="u-66.9" who="#MieczysławMichałowicz">Wszystkie poczynania zasadnicze Naczelna Izba Lekarska radzi wykonywać etapami, realizując je na poszczególnych terytoriach kraju.</u>
          <u xml:id="u-66.10" who="#MieczysławMichałowicz">Sposobność do tego nadaje się przy budowie Centralnego Okręgu Przemysłowego, z którego chcemy zrobić cacko. Otóż świat lekarski jest pełen obaw, czy to cacko nie zostanie zaśmiecone bakteriami i zniekształcone pod względem urządzeń zdrowotnych od samego początku.</u>
          <u xml:id="u-66.11" who="#MieczysławMichałowicz">P. Wicepremier udowodnił wielokrotnie, że umie realizować rzeczy wielkie — przykładem Gdynia. Gdynia ma wielki odpływ do morza, wielki dech. Centralny Okręg Przemysłowy z natury swego położenia będzie skazany na ruch dośrodkowy. Obawiam się, że wielki napływ ludności, brak przygotowania się na jej przyjęcie przekształcą Centralny Okręg Przemysłu w centralny okręg chorób. Już obecnie mamy tego przedsmak. Szpital w Rzeszowie, obliczony na 135 łóżek, jest obecnie zawalony chorymi; chorzy leżą w korytarzach, a tymczasem rozbudowa szpitala napotyka na jakieś przeszkody, pochodzące z niezrozumienia obrazu bliskiej przyszłości, gdy Rzeszów przekształci się w wielkie miasto. Mam zaszczyt zapytać Pana Wicepremiera, czy obok dyrektorów okręgu, mających czuwać nad rozmaitymi sprawami technicznymi, Pan Wicepremier przewiduje dyrektora okręgu dla spraw zdrowotnych? Poważny lekarz społecznik uchroniłby nasze ukochane dziecko od wielu chorób.</u>
          <u xml:id="u-66.12" who="#MieczysławMichałowicz">A teraz na ostatku znowu sprawa szarego lekarza, tego żołnierza piechoty, który ma wygrać bitwę dla Polski na polu walki o zdrowie. Stosunek do niego nie uległ poprawie. Wczoraj na zebraniu Naczelnej Izby Lekarskiej pokazano mi następujące typowe ogłoszenia: Samorząd pewnej miejscowości poszukuje: weterynarza — pensja 180 zł, pisarza gminnego — pensja 150 zł i lekarza — pensja 60 zł. W tej hierarchii ustawienie lekarza na samym końcu z propozycją, by pracował za połowę pensji woźnego, jest rozczulające.</u>
          <u xml:id="u-66.13" who="#MieczysławMichałowicz">Po raz trzeci w tej Izbie mam zaszczyt podkreślić, że lekarz będzie niezbędnym czynnikiem, łagodzącym skutki przyszłej wojny, że będzie jednym z bardzo ważnych warunków jej wygrania. Dwa lata temu prosiłem, by lekarza traktowano przynajmniej jak konia...</u>
          <u xml:id="u-66.14" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-66.15" who="#MieczysławMichałowicz">...pod względem utrzymania przy życiu do przyszłej wojny, do chwili potrzeby. Rok temu stwierdziłem, że uposażenie, przeznaczone dla lekarza, nie wystarcza często nawet na wyżywienie kucyka. Obawiam się, żeby dawki minimalne, wyznaczane lekarzom, nie spadły do racji obliczanej na potrzeby konika polnego.</u>
          <u xml:id="u-66.16" who="#komentarz">(Wesołość. Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Opieki Społecznej p. Piestrzyński.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#AleksanderPrystor">Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Opieki Społecznej p. Piestrzyński: Wysoka Izbo! Ponieważ s. Radziwiłł był łaskaw bezpośrednio zwrócić się z prośbą o udzielenie pewnych informacyj co do stanu fundacji Jakuba hr. Potockiego, pozwalam sobie zabrać głos, aby wyręczyć nieobecnego p. Ministra Kościałkowskiego, który z powodu niedyspozycji nie mógł na dzisiejsze posiedzenie przybyć. Gros tego, co odczytam, to jest wyjątek z przemówienia przygotowanego przez p. Ministra Kościałkowskiego, który go niestety nie mógł dziś wygłosić:</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#AleksanderPrystor">„Powołany przez Ministra Opieki Społecznej zarząd fundacji imienia Jakuba hr. Potockiego kontynuuje prace, zmierzające do likwidacji obciążeń masy majątkowej, która po oczyszczeniu jej z zobowiązań stanowić będzie trwałą podstawę bytu i realizacji celów tej fundacji. Zarząd tej fundacji podjął pracę, która w formie drukowanego sprawozdania, opartego o akta, dokumenty i ekspertyzę buchalteryjną, naświetli problemy majątkowe i działalność wykonawców testamentu ś. p. J. hr. Potockiego i zarządu obecnego, które to sprawozdanie po przedłożeniu go Wysokiej Izbie i społeczeństwu wyjaśni zarzuty i oczyści atmosferę, jaka bezzasadnie się wokół tej fundacji wytworzyła.</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#AleksanderPrystor">Majątek, który został przeznaczony na fundację, stanowił prywatną i niczym nieograniczoną własność ś. p. Jakuba hr. Potockiego i gospodarowany był w myśl swobodnej woli fundatora, nie zawsze przy tym mogącego, szczególnie ostatnio ze względu na wiek, dopilnować stanu swych interesów i sposobu gospodarowania swym majątkiem.</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#AleksanderPrystor">Toteż konsekwencją wielkiego zaufania, jakim hr. J. Potocki darzył swych plenipotentów i doradców, była niesłychana dewastacja tych majątków i znaczne ich uszczuplenie i obciążenie. Tak np. „lasy Brzeżańskie” o obszarze około 14.500 ha, stanowiące główną podstawę dochodowości majątków Potockiego, były tak gospodarowane, że osiągnięcie normalnych dochodów z prawidłowej eksploatacji według ekspertyzy przedstawicieli Państwowego Banku Rolnego będzie możliwe nie wcześniej, jak po upływie lat kilkudziesięciu.</u>
          <u xml:id="u-67.5" who="#AleksanderPrystor">Stan ten ujawniony został dopiero po przejściu majątku na rzecz fundacji, której naczelnym zadaniem w chwili obecnej jest oczyszczenie majątku z obciążeń przy jednoczesnym unikaniu zmniejszania substancji majątkowej i stworzenie racjonalnych warunków gospodarczych, bez których nie do pomyślenia jest trwała realizacja celów fundacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-67.6" who="#AleksanderPrystor">Dlatego też mylne jest stanowisko tych wszystkich, którzy sądzą, iż za stan powyższy ponosi odpowiedzialność fundacja”. Główną cechą administracji dóbr ziemskich przekazanych fundacji była bezplanowa gospodarka majątków rolnych, nie dająca w rezultacie nie tylko dochodów, ale pozbawiająca te majątki środków obrotowych. W lasach przedterminowe wyręby i zaniedbanie zalesienia, intensywna a zarazem chaotyczna parcelacja, a po czwarte wreszcie, szczególnie w dobie sprawowania zarządu przez wykonawców testamentu, dopuszczenie do przerostu różnych należności, jak wynagrodzenia pracowników, podatki, ubezpieczenia itd.</u>
          <u xml:id="u-67.7" who="#AleksanderPrystor">Jak Wysoka Izba prawdopodobnie już i z prasy i z debat zeszłorocznych przypomina sobie, gros majątków francuskich hr. Jakuba Potockiego powstał w ten sposób, że z wyeksploatowanych majątków ziemskich w Polsce plenipotent hr. Jakuba Potockiego Rozenberg przekazywał pieniądze za granicę, tym nieboszczyka szantażując, że to było robione w czasie, kiedy nie wolno było tego robić. Prowadził po prostu zwykły szantaż, na co mieliśmy dowody w listach i papierach, które były kierowane do hr. Jakuba Potockiego. I dopiero zasługą ś. p. notariusza Zabierzowskiego było to, że wyprowadził hr. Potockiego z błędu, przekonawszy go, że Rozenberg może mu jeszcze w jakikolwiek bądź sposób szkodzić, gdyż okazało się, że to było zwykłe nadużycie zaufania hr. Potockiego. Hr. Potocki żadnego przestępstwa nie popełnił, tylko go trzymał w szachu Rozenberg, w ten sposób zmuszając go do przekazywania pieniędzy za granicę. Stąd taka dewastacja majątków, że gros pieniędzy poszło do Francji.</u>
          <u xml:id="u-67.8" who="#AleksanderPrystor">Teraz przechodzę do majątków t. zw. francuskich. Bardzo się cieszę, że p. senator Radziwiłł był łaskaw, mówiąc o ugodzie z Rozenbergiem, wypowiedział, zdaje się, dodatnią o niej ocenę. Tak i myśmy sądzili w Ministerstwie, aczkolwiek nie mieliśmy najmniejszej ingerencji w te sprawy, gdyż to załatwiali wykonawcy testamentu, którzy nie dopuszczali Ministerstwa do ingerencji w tę sprawę. Niestety, każda ugoda i umowa wymaga zastosowania się do niej dwóch stron. P. Rozenberg nie wykonał umowy i stąd powstała pogłoska, zresztą oparta na słusznych i pewnych przesłankach, że Rozenbergowi z powodu nie wykonania umowy z wykonawcami testamentu grozi proces. I to jest cały powód tego procesu, któregośmy się starali uniknąć, bo każdy z nas wie, co kosztuje prowadzenie procesu w obcym państwie, zwłaszcza wtedy, gdy prowadzący proces, dawny plenipotent, będzie się starał wszelkimi sposobami proces przedłużać i przeciągać. Prawdopodobnie jeżeli nie cała, to wielka część substancji majątkowej, znajdującej się w kraju, zostałaby przeniesiona na koszty procesu do Francji. Dlatego uważaliśmy, że co do tamtych majątków należy iść raczej po tej linii, po jakiej poszli wykonawcy testamentu, i zrobić ugodę z Rozenbergiem, odbierając od niego to, co jeszcze ma w posiadaniu, i doprowadzić do zakończenia tego pierwszego procesu, o którym wspomniałem. Teraz jest następstwo nie wykonania przez Rozenberga jego układu z wykonawcami testamentu. Jak się sprawa rozwikła dalej, nie umiem powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-67.9" who="#komentarz">(Głos: Czy Rozenberg jest francuskim obywatelem?)</u>
          <u xml:id="u-67.10" who="#AleksanderPrystor">Tak, francuskim obywatelem.</u>
          <u xml:id="u-67.11" who="#AleksanderPrystor">Jeżeli chodzi o zwrot, który Pan Senator był łaskaw skierować w stronę Prezesa Krzemieńskiego, mogę już odpowiedzieć teraz, że tak, jak w zeszłym roku z trybuny sejmowej zapewniłem, że za zgodą Prezesa Najwyższej Izby Kontroli będzie dokonana rewizja całej gospodarki od przyjęcia przez wykonawców, od śmierci testatora do dnia ostatniego, to ta obietnica została wykonana. Od trzech miesięcy 18 urzędników Najwyższej Izby Kontroli, bardzo znacznie przekraczając 7-godzinny dzień pracy, pracuje stale nad rozwikłaniem zagmatwanych interesów, jakie odziedziczyła fundacja po ś. p. hr. Jakubie Potockim. W tej chwili nikt nie jest w stanie powiedzieć, nawet ci, którzy prowadzą samą kontrolę, kiedy mają nadzieję dojść do końca. Proszę teraz Wysoką Izbę uzmysłowić sobie, jak trudno jest w Ministerstwie Opieki Społecznej przy pomocy drobnego, bardzo nieznacznego referatu, składającego się z dwóch osób, skontrolować tak wielką fundację, jeżeli tu 18 urzędników pracuje od 3 miesięcy ku wielkiemu niezadowoleniu Pana Prezesa, bo są odciągnięci od innych robót. Niestety, zaczęli tę pracę i mam wrażenie, że z pożytkiem ogólnym będą musieli ją zakończyć. Mam nadzieję, że ta praca, którą przygotował obecny zarząd z b. ministrem Kühnem na czele, jak i rezultaty pracy Najwyższej Izby Kontroli Państwa raz wreszcie może położą kres tym niesłusznym zarzutom, jakie się stawia obecnemu zarządowi Fundacji, zarządowi, który gdyby mógł, to by napewno jeszcze dziś ustąpił, a który trzeba bardzo prosić o to, ażeby zechciał dalej tę trudną pracę prowadzić. Nie wątpię, że zakończenie tej sprawy kontrolą Najwyższej Izby Kontroli będzie wyzwoleniem po prostu dla zarządu z p. Ministrem Kühnem na czele.</u>
          <u xml:id="u-67.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-67.13" who="#AleksanderPrystor">Głos ma p. s. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#LudwikJózefEvert">P. senator Algajer i niektórzy inni senatorowie mają niespornie bliższy kontakt ze sferami rolniczymi niż ja i bez wątpienia te materiały, jakie oni posiadają w zakresie zarobków, są może ściślejsze niż te, które ja przytoczyłem. Muszę powiedzieć, że ja się opieram na urzędowych danych, mianowicie na Małym Roczniku Statystycznym z 1937 r., w którym znajdujemy następujące cyfry: W przemyśle włókienniczym zarobek miesięczny mężczyzn 156 zł, zarobek kobiet 114 zł. Przypadkowo znam tę gałąź i muszę powiedzieć, że w przemyśle włókienniczym robotnik ma pracę niesłychanie ułatwioną, właściwie tylko pilnuje pracującej maszyny. Jest to gałąź, która wszędzie, nie tylko u nas, ale w całej Europie, jest marnie płatna.</u>
          <u xml:id="u-68.1" who="#LudwikJózefEvert">W przemyśle metalowym już te zarobki wynoszą dla mężczyzn 166 zł, a w przemyśle elektrotechnicznym — 168 zł i w przemyśle chemicznym — 178 zł. Czyli są to stawki wyższe niż te, które cytował, zdaje się, s. Malinowski. A w górnictwie — zaznaczam, że w tym, co powiedziałem, opieram się na Roczniku Statystycznym — w Zagłębiu Górnośląskim wyraża się to w sumie 209 zł, w Zagłębiu Dąbrowskim — 155 zł, w Zagłębiu Krakowskim — 137 zł. Dużo lepiej jest w hutnictwie. W hutnictwie żelaznym w województwie śląskim — 258 zł, a w Kieleckim tylko 150 zł. Czy to jest dużo? Nie, to jest bardzo mało. S. Radziwiłł powiedział: A zarobki naszych nauczycieli, a zarobki urzędnicze?… Dla przykładu chcę przytoczyć, jak się przedstawiają zarobki w Polskich Kolejach Państwowych. W Polskich Kolejach Państwowych największa liczba etatów, to jest 45.919, obejmuje płace w wysokości 150 zł miesięcznie. A jakże się przedstawia w Polskiej Poczcie, Telegrafie i Telefonie? Tam największa liczba etatów, bo 10.000, obejmuje płace w wysokości 145 zł miesięcznie.</u>
          <u xml:id="u-68.2" who="#LudwikJózefEvert">A zresztą jeszcze podam dla przykładu, jak ta sprawa przedstawia się w Ministerstwie Opieki Społecznej. Panowie inspektorowie to są ludzie z wyższym wykształceniem, otóż zarobki ich są takie: 11 inspektorów otrzymuje tylko 774 zł miesięcznie, 33 inspektorów — 475 zł miesięcznie, 27 inspektorów — 343 zł miesięcznie, a 68 – 211 zł miesięcznie. A pozostali urzędnicy, pracownicy tak zwani manipulacyjni, otrzymują przeciętnie od 115 zł do 145 zł. Te dane dał mi p. inspektor pracy.</u>
          <u xml:id="u-68.3" who="#LudwikJózefEvert">Więc, jak Panowie widzą, to jest to polskie niveau zarobków, ta polska stopa życiowa, na którą rada jest jedna, to jest — uprzemysławiać kraj, bogacić się. To chciałem powiedzieć dla usprawiedliwienia mojego twierdzenia.</u>
          <u xml:id="u-68.4" who="#LudwikJózefEvert">Chciałem jeszcze parę słów odpowiedzieć s. Maciejewskiemu. S. Maciejewski zapytywał mnie, co się stało z jego rezolucją. No, Boże drogi, p. s. Maciejewski sam powinien pilnować swojej rezolucji! Ale skoro mnie się zapytuje, to mu odpowiem — bo był nieobecny na tym posiedzeniu, na którym rezolucje były przegłosowane — że rezolucja jego została odrzucona, bo przeciwko tej rezolucji, żądającej podwyższenia pozycji na etaty inspektorów pracy o 100 tysięcy zł, podczas gdy Sejm podniósł już ją o 150 tysięcy — wypowiedział się nie tylko generalny referent, ale i p. Minister.</u>
          <u xml:id="u-68.5" who="#LudwikJózefEvert">Następnie p. s. Maciejewski kwestionuje przyjęcie mego referatu przez Komisję Budżetową. Nie pozostaje mi nic innego, jak prosić Pana Senatora, żeby był łaskaw zwrócić się z tą interpelacją do Prezesa Komisji Budżetowej, bo moje powiedzenie i odpowiedź byłyby może niedostatecznie autorytatywne.</u>
          <u xml:id="u-68.6" who="#LudwikJózefEvert">P. s. Pulnarowicz, nie wiem na jakiej podstawie, sugeruje mi myśl, że jestem przeciwnikiem ubezpieczeń społecznych. Powiada, że takie wrażenie odniósł. Mogę to przypisać chyba tylko temu, że p. s. Pulnarowicz nie miał czasu przeczytać mego referatu. Bo to tak często bywa, że pisze się swe przemówienie przed przeczytaniem referatu. Otóż w mym referacie starałem się dać rys historyczny, gdzie wykazałem, jak dawno ta rzecz powstała w mózgach poszczególnych ludzi i cały ton mego referatu był tego rodzaju, że jestem zwolennikiem ubezpieczeń, ale jestem przeciwnikiem marnowania pieniędzy. Jestem przeciwnikiem tego, aby administracja kosztowała ponad normę, ale nie jestem przeciwnikiem samych ubezpieczeń.</u>
          <u xml:id="u-68.7" who="#LudwikJózefEvert">S. Grajek chciał Panów przekonać o konieczności skrócenia dnia pracy w górnictwie. Ja temu poświęciłem też pewien ustęp w moim referacie i wypowiedziałem się przeciwko temu, a przynajmniej wypowiedziałem się w tym duchu, żeby poczynania nasze w tym kierunku były przedsiębrane z niesłychaną ostrożnością. My już wyprzedziliśmy Europę. Mamy skrócony dzień pracy z 8 godzin do 7½ godzin. Węgiel jest najważniejszym artykułem naszego eksportu. Znajdujemy już trudności w eksporcie węgla wobec Anglii. Podrożenie węgla ma swoje skutki nie tylko dla konsumcji wewnętrznej, to jest głupstwo, bo „Grecja zapłaci”, ale dla eksportu, dla dewiz.</u>
          <u xml:id="u-68.8" who="#komentarz">(S. Grajek: Z innych powodów.)</u>
          <u xml:id="u-68.9" who="#LudwikJózefEvert">Jakie są te inne powody? Jestem wychowany w takiej zasadzie, że biedny musi pracować i oszczędzać. Nie ma innej rady na wzbogacenie się. Dopóki Anglia pracuje 8 godzin, a my pracujemy 7½, to nie mogę proponować Wysokiej Izbie, ażeby powzięła rezolucję o zmniejszenie jeszcze o pół godziny dnia pracy.</u>
          <u xml:id="u-68.10" who="#LudwikJózefEvert">W przemówieniu moim przedpołudniowym przepuściłem jedną dość ważną rzecz, mianowicie mówiąc o naszych zdrojowiskach, zapomniałem powiedzieć o Ciechocinku.</u>
          <u xml:id="u-68.11" who="#LudwikJózefEvert">Otóż Ciechocinek, odległy zaledwie o 4 godziny jazdy od stolicy, za 8 lat będzie święcił stuletni jubileusz wykorzystania solanki do leczenia kąpielowego reumatyzmu i innych schorzeń pokrewnych, i w którym frekwencja gości kąpielowych w niektórych latach dosięgała 24.000 chorych. Ciechocinek posiada wspaniałą termę, w której bije niezwykłej obfitości wysokoprocentowa solanka z głębokości 1.300 metrów, posiada wzorowo urządzone gmachy kąpielowe — pierwszorzędne rzeczywiście — może pochwalić się atrakcyjnym, kosztem około miliona złotych zbudowanym, basenem kąpielowo-sportowym, posiada miłe dla oka ukwiecenie klombów i trawników w zdrojowisku, ale w Ciechocinku gość kulturalny przeważnie nie ma gdzie mieszkać, boć kilka lepiej urządzonych dworków nie zaspokaja dużego zapotrzebowania. W Ciechocinku nie ma nowocześnie urządzonego hotelu, obliczonego na kilkaset osób: wreszcie — w co trudno uwierzyć — Ciechocinek mimo wysokiej stosunkowo frekwencji gości nie miał i nie ma dotąd domu zdrojowego wraz z salami rozrywkowymi.</u>
          <u xml:id="u-68.12" who="#komentarz">(S. Radziwiłł: Kiepura.)</u>
          <u xml:id="u-68.13" who="#LudwikJózefEvert">Rzeczywiście trzeba by Kiepurę z Krynicy zachęcić do Ciechocinka. Ja, który jestem zwolennikiem inicjatywy i przedsiębiorczości prywatnej, bardzo pragnąłbym, żeby istotnie znalazł się drugi Kiepura, który by w Ciechocinku zbudował dom zdrojowy. Ale ponieważ w to wątpię, więc apeluję i zapytuję, czy nie znalazłby się inny sposób poparcia tej myśli. Tego rodzaju dom zdrojowy jest zupełnie naturalnym łącznikiem z samym uzdrowiskiem, więc to nie wynika z inicjatywy prywatnej. Więc przede wszystkim dom zdrojowy. A następnie, żeby Ministerstwo w jakikolwiek sposób uznało za możliwe poparcie inicjatywy w kierunku powstania hotelu na modłę europejską, żeby w setną rocznicę Ciechocinek w dalszym ciągu odgrywał tę rolę, jaką dotychczas odgrywa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#AleksanderPrystor">Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#AleksanderPrystor">Następne posiedzenie jutro o godzinie 10 z następującym porządkiem dziennym: Rozprawa szczegółowa nad częścią 7 preliminarza budżetowego — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#AleksanderPrystor">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 19 min. 55.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>