text_structure.xml
376 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 05.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#AleksanderPrystor">Jako sekretarzy zapraszam senatorów Dąbkowskiego i Płocka. Protokół i listę mówców prowadzi s. Dąbkowski.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#AleksanderPrystor">Protokół 27 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 28 posiedzenia jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#AleksanderPrystor">Usprawiedliwiła swoją nieobecność na 27 posiedzeniu Senatu s. Kudelska.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#AleksanderPrystor">Udzieliłem urlopu na dzień dzisiejszy z powodu choroby ss. Łakińskiemu i Jastrzębowskiemu.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#AleksanderPrystor">Przed przystąpieniem do porządku dziennego proponuję Wysokiej Izbie, abyśmy wzięli pod obrady na dzisiejszym posiedzeniu dwa sprawozdania komisyjne, wymienione w porządku dziennym jako ewentualny przedmiot obrad, a mianowicie: sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy o konwersji i zamianie papierów emisyjnych państwowych, samorządowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, wypuszczonych w walutach obcych (druk senacki nr 214 łącznie z drukiem sejmowym nr 459 i druk senacki nr 216) — sprawozdawca s. K. Fudakowski, oraz sprawozdanie Komisji Oświatowej o projekcie ustawy o Święcie Niepodległości (druk sejmowy nr 432 i druk senacki nr 217) — sprawozdawca s. J. Jędrzejewicz.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#AleksanderPrystor">Sprawozdanie Komisji Budżetowej proponuję rozpatrzyć po punkcie 12 porządku dziennego, sprawozdanie Komisji Oświatowej — po punkcie 16.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#AleksanderPrystor">Sprawozdania powyższe zostały doręczone Panom Senatorom bez zachowania terminu, przewidzianego w art. 37 ust. (2) regulaminu.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#AleksanderPrystor">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba wyraża zgodę na moją propozycję.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#AleksanderPrystor">Sprzeciwu nie słyszę, uważam moją propozycję za przyjętą.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Wybór członka zarządu Funduszu Kwaterunku Wojskowego.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#AleksanderPrystor">Zgodnie z art. 20 pkt 7) ustawy z dnia 15 lipca 1925 r. o zakwaterowaniu wojska w czasie pokoju, Senat wybiera z poza swego składu jednego członka zarządu Funduszu. Mandat dotychczasowego członka zarządu p. Jana Szuścika wygasł wobec upływu trzyletniej kadencji, musimy więc dokonać nowego wyboru.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#AleksanderPrystor">W porozumieniu z pp. wicemarszałkami proponuję jako kandydata p. płk K. Pereświet-Sołtana. Czy są jakie inne kandydatury?</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#AleksanderPrystor">Wobec braku innych kandydatur stwierdzam, zgodnie z art. 21 ust. (6) regulaminu, że p. płk K. Pereświet-Sołtan został wybrany na członka zarządu Funduszu Kwaterunku Wojskowego.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie przewodniczącego Komisji Kontroli Długów Państwa z czynności Komisji. Zgodnie z art. 14 ustawy z dnia 2 stycznia 1936 r. o wykonywaniu kontroli parlamentarnej nad długami Państwa, Komisja Kontroli Długów Państwa ma obowiązek przynajmniej raz na rok składać Izbom szczegółowe sprawozdanie ze swych czynności.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#AleksanderPrystor">Nad sprawozdaniem Komisji nie może być rozprawy, mogę jedynie po wysłuchaniu sprawozdania udzielić głosu pp. senatorom, którzy chcieliby uzyskać dodatkowe wyjaśnienia.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#AleksanderPrystor">Głosu udzielam przewodniczącemu Komisji s. Evertowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izbo! Komisja Kontroli Długów Państwa, jak Panowie wiedzą, mieszana, w składzie pp.: sen. Bispinga, sen. Bilińskiego, posła Gauzy, sen. Maleszewskiego, pos. Maleszewskiego, pos. Zakrockiego, pos. Zakliki, sen. Śliwińskiego, jak również i mojej osoby, wybrała prezydium na zebraniu konstytucyjnym odbytym pod przewodnictwem Marszałka Senatu w dniu 27 lutego 1936 r.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#LudwikJózefEvert">Komisja w okresie sprawozdawczym odbyła dwa posiedzenia w terminach, przewidzianych w ustawie z dnia 2 stycznia 1936 r. o wykonywaniu kontroli parlamentarnej nad długami Państwa, celem przeprowadzenia kontroli i sporządzenia wykazu długów Państwa oraz gwarancyj finansowych, przyjętych przez Skarb Państwa, według stanu na pierwszy dzień każdego półrocza okresu budżetowego, tj. na 1 kwietnia i 1 października 1936 r.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#LudwikJózefEvert">W wyniku przeprowadzonej kontroli Komisja zatwierdziła przedłożone zestawienia długów i gwarancyj Państwa jako zgodnych z upoważnieniem ustawowym, oraz prawidłowo wpisanych do księgi długów Państwa. Zestawienia powyższe Komisja ogłosiła w Monitorze Polskim z dnia 27 maja 1936 r. (nr 123) oraz z dnia 25 listopada 1936 r.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#LudwikJózefEvert">W związku z przeprowadzoną kontrolą Komisja w celu usprawnienia przeprowadzania kontroli wysunęła dwa postulaty: a) dołączania na użytek Komisji wykazu orientacyjnego długów zagranicznych, obliczonych w złocie, b) sporządzania wykazów przedsiębiorstw, którym udziela się gwarancyj eksportowych z podaniem podstawy prawnej, udzielonej przez Skarb Państwa gwarancji.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#LudwikJózefEvert">Przebieg posiedzeń, jak również szczegółowe wyniki badania, przedstawiają protokóły posiedzeń z dnia 22 maja i 20 listopada 1936 r., których odpisy Komisja przesłała do wiadomości Marszałków obu Izb.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#LudwikJózefEvert">Na posiedzeniu Komisji w dniu 22 maja 1936 r. Komisja w myśl art. 7 ustawy o wykonywaniu kontroli parlamentarnej nad długami Państwa uchwaliła regulamin swych czynności, który przyczynił się do technicznego usprawnienia wewnętrznej działalności Komisji.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#LudwikJózefEvert">Poza tym mam zaszczyt zakomunikować w uzupełnieniu mojego sprawozdania z działalności Komisji, że Komisja pracowała na zasadach prawnych, wyrażonych w nowej ustawie o wykonywaniu kontroli parlamentarnej z dnia 2 stycznia 1936 r., która to ustawa określa odmiennie zakres obowiązków i kompetencji Komisji Kontroli, aniżeli to czyniła dawna ustawa z 25 września 1922 r. Komisja, opierając się na odmiennych od dotychczasowych normach prawnych, ustala celowe metody pracy i formy swojej działalności.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#LudwikJózefEvert">Wobec znaczenia, jakie ma właściwa interpretacja i wykonanie ustawy dla należytej realizacji zastrzeżonego w art. 31 Konstytucji kwietniowej udziału Izb w wykonywaniu kontroli nad długami Państwa, Komisja jest w toku rozpatrywania wyłaniających się wątpliwości interpretacyjnych i uzgodni słuszną interpretację ustawy z Ministrem Skarbu, który jest powołany do wykonania ustawy o kontroli parlamentarnej nad długami.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#AleksanderPrystor">Czy który z Panów Senatorów chce zadać jakieś pytanie p. przewodniczącemu komisji?</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#AleksanderPrystor">Wobec braku pytań przechodzimy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy o ratyfikacji podpisanego w Paryżu dnia 15 grudnia 1936 r. porozumienia o przedłużeniu prowizorycznego układu handlowego między Polską a Francją z dnia 18 lipca 1936 r. i o zmianie art. 5 tego układu (druk sejmowy nr 380 i druk senacki nr 201).</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Gołuchowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Wysoka Izbo! Projekt ustawy, który mam zaszczyt obecnie referować, ma charakter czysto formalny. Jak Wysokiej Izbie wiadomo, zawarty został dnia 18 lipca ub. r. prowizoryczny układ handlowy między Polską a Francją, który za zgodą Izb ustawodawczych został ratyfikowany przez P. Prezydenta Rzeczypospolitej. To prowizoryczne porozumienie przewidywało prowadzenie dalszych pertraktacyj nad ogólną zmianą układu handlowego z dnia 9 grudnia 1924 r. z tym zastrzeżeniem, że o ile pertraktacje nie zostaną zakończone do dnia 31 grudnia 1936 r., cały prowizoryczny układ handlowy staje się nieważny. Ponieważ tych pertraktacyj nie można było prowadzić w ostatnim kwartale roku ubiegłego, jak to przewidywało prowizoryczne porozumienie z dnia 18 lipca 1936 r., a to z powodu różnych przeszkód natury formalnej, przeto Rząd polski przez swego ambasadora w Paryżu zaproponował rządowi francuskiemu w nocie z dnia 15 grudnia 1936 r. przesunięcie prekluzyjnego terminu z dnia 31 grudnia 1936 r. na dzień 31 marca 1937 r. z tym samym rygorem unieważnienia całego prowizorycznego porozumienia, gdyby do tego nowego terminu pertraktacje nie były zakończone. Rząd francuski przychylił się do tej propozycji i pertraktacje prowadzone były i są w pierwszym kwartale tego roku.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#WojciechAgenorGołuchowski">W obecnym projekcie ustawy chodzi o to, by Senat wyraził zgodę na ratyfikację tego porozumienia z dnia 15 grudnia 1936 r. o przedłużeniu prowizorycznego układu handlowego między Polską a Francją z dnia 18 lipca 1936, a w związku z tym o zmianę art. 5 układu, który wymienia prekluzyjną datę 31 grudnia 1936 r. dla ważności tego układu. Zamiast więc tej daty należy w art. 5 zamieścić datę 31 marca 1937 r., zaś czas prowadzenia tych pertraktacyj przenieść z ostatniego kwartału 1936 r. na pierwszy kwartał 1937 r.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Sejm projekt niniejszej ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#WojciechAgenorGołuchowski">W imieniu Komisji Spraw Zagranicznych proszę Wysoką Izbę o uchwalenie niniejszej ustawy w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#AleksanderPrystor">Kto jest za przyjęciem proponowanej ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że projekt ustawy został przez Senat przyjęty.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 4 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy o ratyfikacji trzeciego porozumienia do umowy gospodarczej między Rzecząpospolitą Polską a Rzeszą Niemiecką z dnia 4 listopada 1935 r., podpisanego w Warszawie dnia 21 grudnia 1936 r. (druk sejmowy nr 382 i druk senacki nr 202).</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Fudakowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#KazimierzFudakowski">Wysoki Senacie! Mam zaszczyt przedłożyć projekt ustawy o ratyfikacji trzeciego porozumienia do umowy gospodarczej między Rzecząpospolitą Polską a Rzeszą Niemiecką z dnia 4 listopada 1935 r. Jest to projekt, który przedłuża termin, dwukrotnie już przedłużany, ważności umowy z dnia 4 listopada 1935 r. do końca lutego br. celem dania możności przeprowadzenia negocjacyj i zawarcia umowy z Rzeszą Niemiecką. Umowa ta już została zawarta, tym samym spełniamy formalność natury prawnej i w imieniu komisji wnoszę:</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#KazimierzFudakowski">Wysoki Senat raczy przyjąć ustawę w brzmieniu uchwalonym przez Sejm bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#AleksanderPrystor">Kto jest za przyjęciem proponowanej ustawy, zechce wstać. Stoi większość, projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 5 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy o ratyfikacji konwencji o ujednostajnieniu niektórych prawideł, dotyczących zajęcia zabezpieczającego statków powietrznych, podpisanej w Rzymie dnia 9 maja 1933 r. (druk sejmowy nr 352 i druk senacki nr 203).</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Jeszke.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#WitoldJeszke">Wysoki Senacie! Konwencja, o której ratyfikację wnoszę, dotyczy uregulowania zagadnień prawnych odnośnie samolotów. Mianowicie chodzi o kwestię dopuszczalności zajęcia samolotu. Samolot w pojęciu prawa prywatnego jest rzeczą ruchomą i jako taki ulega wszelkim przepisom kodeksów cywilnych, a w szczególności też przepisom co do zajęcia przedmiotu na wypadek, gdy wierzyciel chce zabezpieczyć na samolocie swoją pretensję. Jak wiadomo, w ogólnych przepisach o możliwościach zabezpieczającego zajęcia rzeczy ruchomej odgrywa poważną rolę ta okoliczność, czy dłużnik może się uchylić od spełnienia swego zobowiązania przez usunięcie przedmiotu i przez wydalenie się poza granice Państwa. Więc jeżeli jakikolwiek przedmiot może być w tym względnie traktowany jako par excellence przedmiot niebezpieczny „ulatniający się” to właśnie samolot. Ponieważ jako przedmiot ruchomy zasadniczo samolot podlega możliwości zajęcia, obecna konwencja ze względu na interesy komunikacyjne wprowadza pewne ograniczenia. Istniejące zasadniczo prawo zabezpieczenia się na takim samolocie jest ograniczone ze względu na interes publiczny.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#WitoldJeszke">Art. 3 wymienia wypadki, w których zajęcie samolotu w ogóle jest niedopuszczalne. Mianowicie nie podlegają zajęciu zabezpieczającemu: statki powietrzne przeznaczone wyłącznie do służby państwowej, włącznie z pocztą, a z wyłączeniem obrotu handlowego. Obrót handlowy ustawodawca stawia w kategorii wypadków mniej pilnych aniżeli komunikacja osobowa i obrót pocztowy. Dalej — statki powietrzne, pełniące istotnie służbę na liniach regularnych komunikacji publicznej, jako też niezbędne statki zapasowe. Dalej — każdy inny statek powietrzny, przeznaczony do przewozu osób lub towarów za wynagrodzeniem, jeżeli jest gotowy do drogi dla wykonania tego przewozu, z wyjątkiem przypadku, gdy chodzi o dług, zaciągnięty na tę podróż, albo o wierzytelność powstałą w ciągu podróży. Na przykład przyjeżdża samolot prywatny z Wiednia do Warszawy, pilot zaciąga dług za benzynę i nie zapłaciwszy go chce odlecieć. Normalnie zajęcie takiego samolotu jest do pomyślenia. Punkt ten ustanawia jednakowoż pewne wyjątki, mianowicie, jeżeli to jest samolot jakkolwiek prywatny, jednak służący normalnej komunikacji za wynagrodzeniem i jeżeli jest już gotów do odlotu, natenczas zajęcie jest niedopuszczalne, chyba że wierzytelność, o której zabezpieczenie chodzi, zaciągnięta została na wykonanie tej podróży lub w czasie tej podróży. Zasada zupełnie słuszna dlatego, że zaciągnięcie długu powiedzmy na benzynę w tym wypadku było warunkiem sine kwa non odlotu owego samolotu. Jeżeli zatem nie zapłaci, może być zatrzymany. Tak samo przepisuje konwencja w ust. 2 art. 3, że właściciel może bez żadnych ograniczeń dokonać zabezpieczającego zajęcia, o ile samolot został mu bezprawnie zabrany. Dalej są przewidziane wypadki, w których można odwrócić albo uchylić dopuszczalną możliwość zajęcia za złożeniem kaucji. Dalej ważny jest przepis, że ograniczenia nie stosują się w tych wypadkach, w których chodzi o naruszenie przepisów celnych, karnych i policyjnych.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#WitoldJeszke">Wątpliwości co do stosowania tej konwencji nie ma, większa część państw europejskich i pozaeuropejskich konwencję tę przyjęła i ratyfikowała, dlatego wnoszę zgodnie z uchwałą.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#WitoldJeszke">Komisji Spraw Zagranicznych o przyjęcie ustawy o ratyfikowaniu konwencji tej bez żadnych zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt się nie zapisał. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#AleksanderPrystor">Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem projektu ustawy w całości, zechce wstać. Stoi większość, projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 6 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy o ratyfikacji porozumienia między Polską a Szwajcarią w formie wymiany not z dnia 28 października 1936 r., do tyczących wzajemnego udzielenia kontyngentów na tkaniny wełniane i plecionki do kapeluszy (druk sejmowy nr 381 i druk senacki nr 204 — sprawozdawca sen. Jaroszewicz).</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#AleksanderPrystor">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#HalinaJaroszewiczowa">Wysoka Izbo! Rządowy projekt ustawy o ratyfikacji porozumienia między Polską a Szwajcarią dotyczy regulacji transakcji kompensacyjnej. Polska otrzymuje prawo eksportu do Szwajcarii kontyngentu tkanin wełnianych w wysokości 10 kwintali, Szwajcaria otrzymuje dodatkowy kontyngent w wysokości 10 kwintali na plecionki do kapeluszy. Wywóz do Szwajcarii odbywa się na podstawie obowiązującej taryfy celnej. Polska udziela cła ulgowego. Wartość wywożonej wełny przypuszczalnie równać się będzie wartości przywożonej plecionki, wskutek czego transakcja ta nie wpływa w żadnym kierunku na nasz bilans handlowy, który, zaznaczam w nawiasie, jest dla Szwajcarii ujemny. Zaznaczam, że umowa dotyczy 1936 r. i ratyfikacja ma charakter eks post, co zdarza się nie po raz pierwszy przy naszej zbyt powolnej procedurze ratyfikacyjnej.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#HalinaJaroszewiczowa">W imieniu Komisji Spraw Zagranicznych wnoszę o przyjęcie ustawy w brzmieniu rządowym.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#AleksanderPrystor">Nikt nie jest zapisany do głosu. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#AleksanderPrystor">Kto jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do punktu 7 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Samorządowej o projekcie ustawy o zakończeniu akcji oddłużenia związków samorządowych (druki senackie nr 206 i 209).</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Siemiątkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Wysoki Senacie! W latach 1933/34 oraz 1934/35, globalna suma zadłużenia samorządów wynosiła około 1.300.000.000 zł, a roczna obsługa długów pod naciskiem wierzycieli wynosiła około 100.000.000 zł, co stanowiło przeciętnie 20% budżetów. W niektórych miastach cyfra ta dochodziła do 40% i wyżej wpływów budżetowych danego samorządu. Wierzyciele uprzywilejowani, jak Skarb Państwa, banki państwowe i komunalne z tytułu pierwszeństwa okładały aresztem wpływy zadłużonego samorządu, tak że wierzyciele nieuprzywilejowani, mimo stosowania najdrastyczniejszych środków egzekucji, nie byli w stanie w najmniejszej mierze zaspokoić swych pretensyj. Samorządy, pozbawione zajętych wpływów, oczywiście i wszelkiego dalszego kredytu, żyły z dnia na dzień, najczęściej kosztem sum przechodnich, a więc cudzych należności wszelkiego rodzaju.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">W tym stanie rzeczy ukazało się rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 października 1934 r. i dekret nowelizujący z dnia 14 lutego 1935 r., na podstawie których przeprowadzono akcję oddłużeniowo oszczędnościową przez centralną i wojewódzkie komisje. Akcja uporządkowania stosunków finansowych i kredytowych w samorządzie oparta została na ulgach powszechnych i indywidualnych. Ulgi powszechne przewidywały obniżenie odsetek do 5 1/2%, 3-letnie moratorium kapitałowe dla wierzytelności hipotecznych, umorzenie przez Skarb Państwa pożyczek samorządowych na budowę szkół w sumie ca 9 milionów złotych, umorzenie gminom za inkasowanych od 1 kwietnia 1933 r. sum przechodnich, podatkowych, dopłat szpitalnych, składek ogniowych itp. Ulgi indywidualne zastosowały komisje oszczędności owo-oddłużenie we na podstawie oceny zdolności płatniczej danego związku samorządowego po zastosowaniu wszelkich możliwych oszczędności w danym związku. W pierwszym rzędzie największe ofiary ponieśli wierzyciele w kolejności: Skarb Państwa i fundusze państwowe oraz Komunalny Fundusz Pożyczkowo-Zapomogowy. I tak na 321,2 miliona złotych umorzono 188,3 miliona złotych, tj. około 58,6%. Ofiary wierzycieli publiczno-prawnych wyniosły cyfrę niepomiernie mniejszą, bo na 490,3 miliona złotych umorzono 40,8 miliona złotych, co stanowi tylko 8,3%. Oddłużono 588 związków samorządowych, w tym 152 powiaty na 264 znajdujących się w całej Rzeczypospolitej i 428 miast na 603 — poza tym 8 związków międzykomunalnych. Zadłużenie wierzycieli publiczno-prawnych wynosiło około 852,9 miliona złotych, a prywatno-prawnych 118,7 miliona złotych. Z tej globalnej sumy 971,7 miliona złotych zmniejszono zadłużenia publiczno-prawne o 245 milionów złotych, to jest o około 28,7%. Akcja oddłużeniowa w stosunku do prywatno prawnych wierzycieli nie jest jeszcze ukończona, nic przekroczy jednak 25%. Nie zostały objęte oddłużeniem województwo śląskie i gminy wiejskie. Tak uporządkowane długi samorządowe zostały rozterminowane na okres od 5 do 40 lat przy oprocentowaniu od 5–6%.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">W wyniku oddłużenia samorządy oddłużone na roczną obsługę długów potrzebują około 32,1 miliona złotych, podczas gdy w latach 1933/34 wypłaciły 40,6 miliona złotych, a w 1934/35 — 47,7 miliona złotych. Pomimo że akcja oddłużeniowa samorządów miała charakter akcji układowej poszczególnych kategoryj wierzycieli, którzy najczęściej biorąc osobiście udział sami stwierdzali konieczność takiej, a nie innej decyzji komisyj oszczędnościowo-oddłużeniowych, ubezpieczalnie społeczne wniosły do Najwyższego Trybunału Administracyjnego około 250 spraw odwoławczych, aczkolwiek w każdym poszczególnym wypadku uzgadniały się co do wysokości ofiar, jakie wraz z innymi wierzycielami ponieść muszą. Odwołania te, oparte na ścieśniającej interpretacji dekretu oddłużeniowego, należy traktować jako obronę pozornej słuszności formalnej, nie zaś realną próbę ratowania należności umorzonych przez Centralną Komisję Oddłużeniową jako praktycznie nieściągalnych. Straty ubezpieczalni społecznej są następujące: umorzono sumy kapitałowej 5.397.000 zł i odsetek 4.665.000 zł, razem więc 10.062.000 zł. A więc zakłady ubezpieczeń społecznych, reprezentujące około 54 milionów złotych należności, to jest około 6,3% wierzytelności objętych oddłużeniem, usiłują poderwać podstawy prawne ulg jednolicie zastosowanych do około 800 milionów złotych wierzytelności publiczno-prawnych.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Pozwoliłem sobie przedstawić w najbardziej zwięzły sposób rezultaty pracy komisyj oddłużeniowo-oszczędnościowych. Ustawa o zakończeniu akcji oddłużenia związków samorządowych ma na celu ustalenie ścisłych terminów jej zlikwidowania. Akcja oddłużeniowa jako zabieg wyjątkowy, zastosowany w celu umożliwienia dalszej pracy samorządów, opartej na zasadach ścisłego przestrzegania gospodarki budżetowej, jest na ukończeniu. Dlatego też akt prawny, stwierdzający wygaśnięcie wszelkich wyjątkowych przepisów, powinien się przyczynić do stopniowego przywrócenia zaufania, że gospodarka samorządów, po jej uzdrowieniu, będzie nadal oparta na zdrowych zasadach ostrożnego przewidywania swoich dochodów i dostosowywaniu do nich swoich wydatków.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Ustawowe stwierdzenie zakończenia wszelkich dalszych ulg dla samorządów przyczyni się wydatnie do rozwiania iluzji, że jeszcze jakieś dalsze skreślenia długów są możliwe, a systematyczne wywiązywanie się z uporządkowanych zobowiązań może przywrócić zaufanie do zdolności kredytowej związków samorządowych. Akcja oddłużeniowa wydała rezultaty pozytywne. Budżety samorządowe są zrównoważone, a za terminową obsługę długów nałożono odpowiedzialność osobistą na przewodniczących związków samorządowych.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Wysoki Senacie! Projekt ustawy (druki sejmowe nr 411 i 444) przewiduje terminy, w których wygasają kompetencje poszczególnych komisyj, a więc wojewódzkich komisyj z dniem 1 kwietnia 1937 r., Centralnej Komisji z dniem 1 maja 1937 r., co do orzekania ulg z art. 14 ust. (2) punkt 3 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 października 1934 r. w brzmieniu nadanym dekretem z dnia 14 listopada 1935 r. i wymienia szereg nazw miejscowości, co do których orzekanie ulg w dotychczasowym zakresie przedłuża do 1 lipca 1937 r. Z dniem 1 lipca wygasają prawa Centralnej Komisji Oszczędnościowo-Oddłużeniowej jako instancji odwoławczej i zatwierdzającej z art. 14 ust. 2 punkt 1 i 2, wreszcie z dniem 1 sierpnia 1937 r. w zakresie przekazywania spraw Urzędowi Rozjemczemu, który zostanie zlikwidowany z chwilą rozpatrzenia wszystkich spraw, które zostały wniesione przez Centralną Komisję Oszczędnościowo-Oddłużeniową. Urząd Rozjemczy po zakończeniu swej działalności przekaże archiwa Ministerstwu Skarbu.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Mam zaszczyt w imieniu Komisji Samorządowej prosić Wysoki Senat o uchwalenie projektu tej ustawy w brzmieniu uchwalonym przez Sejm bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#AleksanderPrystor">Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wsiać. Stoi większość, projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 8 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy o dobrach skonfiskowanych przez byłe rządy zaborcze uczestnikom walk o niepodległość i będących w posiadaniu związków samorządowych (druk sejmowy nr 412 i druk senacki nr 213).</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Dworakowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#TadeuszMichałDworakowski">Wysoki Senacie! W odrodzonej Polsce sprawa zwrotu skonfiskowanego mienia za udział w walkach o niepodległość dłuższy czas nie była załatwiona ustawowo, lecz pozostawiona orzecznictwu sądów. Dopiero gdy Sąd Najwyższy zdecydowanie stanął na gruncie zwrotu tego mienia spadkobiercom, została uchwalona przez parlament w r. 1932 ustawa o dobrach skonfiskowanych przez b. rządy zaborcze uczestnikom walk o niepodległość i będących w posiadaniu Skarbu Państwa. Ustawa ta stanowiła pewien kompromis, gdyż z jednej strony stała na gruncie zwrotu tych dóbr, z drugiej zaś wprowadzała pewne ograniczenia, a mianowicie: 1) o zwrot mienia mogli ubiegać się potomkowie walk o niepodległość ale tylko z okresu 1830–1864, 2) jedynie spadkobiercy w linii prostej i 3) został wprowadzony specjalny podatek przy zwrocie tego mienia. Art. 11 ustawy opiewa, że przepisy jej nie mają zastosowania w wypadku, gdy dobra znajdują się w posiadaniu osób prywatnych. Była tu niewątpliwie pewna luka, bo powstała, kwestia, jak np. traktować dobra, znajdujące się w posiadaniu związków samorządowych. Sąd Najwyższy w orzeczeniu swym w sprawie Szczurowskiego przeciwko magistratowi m. Włodzimierza stanął na stanowisku, że ustawa z dnia 18 marca 1932 r. ma jedynie i wyłącznie zastosowanie do dóbr, znajdujących się w posiadaniu Skarbu Państwa. Związki więc samorządowe należy traktować na równi z osobami prywatnymi.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#TadeuszMichałDworakowski">Tendencją projektu sejmowego, który jest przedmiotem debaty Wysokiego Senatu, jest zrównanie w prawach przy zwrocie skonfiskowanego mienia związków samorządowych ze Skarbem Państwa, to znaczy wprowadzenie tych samych ograniczeń dla spadkobierców, jakie obowiązują przy zwrocie mienia, znajdującego się w posiadaniu Skarbu Państwa na mocy ustawy z dnia 18.III. 1932 r.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#TadeuszMichałDworakowski">Poza tym projekt ustawy wprowadza nowy przepis, zawarty w art. 2, że związek samorządowy nie jest obowiązany do wydania mienia, jeżeli osoba, której to mienie zostało skonfiskowane, bądź jej następcy prawni, zawarli co do skonfiskowanego mienia układ z władzami zaborczymi.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#TadeuszMichałDworakowski">Projekt ustawy wywołał bardzo ożywione debaty na Komisji Prawniczej, w wyniku których zostały przyjęte trzy poprawki oraz zgłoszony jeden wniosek mniejszości.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#TadeuszMichałDworakowski">Poprawka do art. 1 brzmi: „Ustawa niniejsza w niczym nie ogranicza Kościoła rzymskokatolickiego w jego prawach do majątków skonfiskowanych Kościołowi przez b. rządy zaborcze i znajdujące się w posiadaniu związków samorządnych”. Poprawka ta jest jasna i komentarzy nie potrzebuje. Poprawka ta została spowodowana tą okolicznością, że Sąd Najwyższy w pełnym komplecie Izby Cywilnej w dniu 25 listopada 1935 r. orzekł, że ustawa z dnia 18 marca 1932 r. o dobrach skonfiskowanych wyczerpuje całkowicie kategorię osób uprawnionych do żądania zwrotu majątków, konsekwentnie więc projekt ustawy, który mam zaszczyt referować Wysokiej Izbie, rozszerzający właściwie uprawnienia dawnej ustawy z dnia 18 marca 1932 r. i na mienie znajdujące się w rękach samorządów, również ograniczałby uprawnienia zwrotu jedynie do osób fizycznych, a eliminowałby wszystkie osoby prawne, a więc i Kościół katolicki. W ustawie z dnia 18 marca 1932 r. takie zastrzeżenie było zbędne, gdyż art. 24 konkordatu przewiduje dla tego rodzaju dóbr specjalny układ. Niewprowadzenie powyższej poprawki do projektu ustawy pozbawiłoby Kościół katolicki możności dochodzenia swych praw, co, sądząc z diariusza sejmowego, bynajmniej nie było tendencją ani Sejmu, ani Rządu i czemu dał wyraz sprawozdawca z trybuny sejmowej.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#TadeuszMichałDworakowski">Poprawka do art. 2, która brzmi: „Związek samorządowy nie ma obowiązku wydania mienia skonfiskowanego, o ile jest w posiadaniu tego mienia na podstawie aktu nabycia pod tytułem obciążliwym”, przywraca właściwie pierwotną tendencję projektu rządowego i sprowadza punkt ciężkości zagadnienia do momentu, czy dany związek otrzymał mienie tytułem darmowym, czy obciążliwym. Redakcji sejmowej, wprowadzającej moment zaistnienia układu pomiędzy osobą, której skonfiskowano mienie, a byłym rządem zaborczym, Komisja Prawnicza sprzeciwiła się zasadniczo, wychodząc z założenia, że o układach dobrowolnych nie mogło być przecież mowy pomiędzy osobą, której mienie zostało skonfiskowane, a rządem, byłym rządem rosyjskim, wprowadzenie więc tego momentu w praktyce okazałoby się bardzo często bezprzedmiotowe.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#TadeuszMichałDworakowski">Poprawka do art. 3 posiada charakter więcej redakcyjny.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#TadeuszMichałDworakowski">W imieniu Komisji Prawniczej wnoszę, by Wysoki Senat uchwalił załączony projekt ustawy wraz z referowanymi przeze mnie poprawkami.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Terlikowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#KonstantyTerlikowski">Wysoki Senacie! Mam zaszczyt popierać wniosek mniejszości, zgłoszony na Komisji Prawniczej. Ustawa o dobrach skonfiskowanych przez byłe rządy zaborcze uczestnikom walk o niepodległość i będących w posiadaniu związków samorządowych, została przyjęta przez Sejm z pewną poprawką w odniesieniu do redakcji rządowej. Został wprowadzony art. 2 w brzmieniu, o którym mówił przed chwilą s. sprawozdawca, w tym sensie, że związek samorządowy nie jest zobowiązany do zwrotu mienia, o ile osoba, której to mienie zostało skonfiskowane, bądź jej następcy prawni, weszli w pewien układ w władzami zaborczymi. Komisja Prawnicza ten artykuł w tej redakcji skreśliła, wychodząc z założenia, że nie może być mowy o swobodnym układzie między uczestnikami walk o niepodległość, względnie jego następcami prawnymi, a rządem zaborczym, że były to w każdym razie układy zawarte w warunkach przymusowych, i dla lego ograniczać praw następców prawnych uczestników walk o niepodległość do otrzymania tego mienia nie mogą. Również na Komisji Prawniczej były głosy, że o ile ktoś z następców prawnych powstańca otrzymał w drodze tego układu pewną część ekwiwalentu za skonfiskowane mienie, to po potrąceniu tej części może nastąpić na podstawie zwykłych przepisów prawa cywilnego o niesłusznym zbogaceniu się, o tym, że nikt dwa razy nie może otrzymywać — zwrot danego mienia. I z tego względu ten artykuł został skreślony. Został natomiast przyjęły art. 2 w brzmieniu Komisji Prawniczej, który zdaniem mniejszości komisji idzie o wiele dalej, jest ostrzem o wiele bardziej niebezpiecznym, bardziej godzącym w prawa spadkobierców uczestników walk o niepodległość niż brzmienie przyjęte przez Sejm. Mianowicie mówi się o tym, że związek samorządowy nie jest obowiązany do zwrotu mienia wówczas, jeżeli sam doszedł do posiadania tego mienia w drodze obciążliwej, a mianowicie jeśli związek samorządowy, który oczywiście nigdy sam nie konfiskował tego mienia, konfiskował go rząd rosyjski, związek samorządowy otrzymywał to mienie od rządu i z reguły rząd rosyjski wymagał za oddanie tego mienia jakichkolwiek bądź świadczeń wzajemnych: czasem to była zapłata, czasem to był obowiązek budowania jakichś koszar, utrzymywania garnizonów, które na terenie Polski, jako na terenie wówczas jeszcze przez rząd rosyjski, jego zdaniem, nie spacyfikowanym, były wzmocnione — otóż jakiekolwiek bądź świadczenia tego samorządu względem skarbu państwa rosyjskiego oczywiście w większości wypadków istniały. I wobec tego praktycznie art. 2 w redakcji przyjętej przez większość Komisji Prawniczej całkowicie przekreśla prawa spadkobierców uczestników walk o niepodległość do otrzymywania tego mienia. Mogą być wyjątkowe sporadyczne wypadki, kiedy jakiś związek samorządowy nie ma dowodu, że otrzymał to tytułem obciążliwym, bo zawsze otrzymywał tytułem obciążliwym. Nie było przypadku, ażeby rząd rosyjski był tak hojny w odniesieniu do samorządu na terenie Polski. Otóż chyba jedynie w wypadku, że jakiś związek samorządowy nie będzie miał dowodu tego, że w tej czy innej formie spłacił wartość tego mienia albo część znikomą wartości mienia rządom zaborczym, tylko w tym wypadku spadkobierca powstańca będzie mógł mienie odzyskać.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#KonstantyTerlikowski">Uważam, że art. 2 jest całkowitym wywłaszczeniem potomków powstańców z ich praw i z tych względów proszę, ażeby Wysoki Senat uchwalił wniosek mniejszości o skreślenie art. 2 w brzmieniu, przyjętym przez Komisję Prawniczą, i odpowiednio zmienił numerację dalszych artykułów.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Sieroszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#WacławSieroszewski">Wysoka Izbo! W tym projekcie dodany został w art. 1 pkt. 3: „Ustawa niniejsza w niczym nie ogranicza Kościoła rzymsko katolickiego w jego prawach do majątków skonfiskowanych Kościołowi przez b. rządy zaborcze i znajdujących się w posiadaniu związków samorządowych. Otóż proszę, ażeby ten dodatek został skreślony. Wnoszę o odrzucenie tej poprawki stanowczo, gdyż prawa Kościoła katolickiego gwarantowane są przez konkordat i szereg układów wykonawczych do konkordatu, zawartych między Rządem polskim a przedstawicielami Stolicy Apostołskiej. Proponowana poprawka albo już jest objęta wspomnianymi układami, a więc zbędna, albo też idzie od nich dalej t. j. ofiaruje Kościołowi z majątku społecznego nawet takie obiekty, których sobie w dwustronnie zawartych układach sam Kościół nie zagwarantował. Taka szczodrobliwość byłaby dla interesu państwowego szkodliwa.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Do projektu ustawy są poprawki, zaproponowane przez Komisję Prawniczą, oraz wniosek mniejszości zgłoszony przez s. Terlikowskiego, zawarty w druku nr 213.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Wiceminister Spraw Wewnętrznych p. Korsak: Proszę o głos.)</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#AleksanderPrystor">Pan Minister spóźnił się. Wobec przystąpienia do głosowania nie mogę już udzielić głosu. Komisja wnosi o dodanie w art. 1 nowego ust. 3, dotyczącego majątków skonfiskowanych Kościołowi katolickiemu.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#AleksanderPrystor">Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#AleksanderPrystor">Komisja wnosi dalej o nadanie nowego brzmienia art. 2.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#komentarz">(Głos: Czy to wniosek mniejszości?)</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#AleksanderPrystor">Wniosek komisji. Jeżeli zostanie przyjęte nowe brzmienie, zaproponowane przez komisję, to przez to samo wniosek mniejszości przestanie być aktualny. Kto jest za przyjęciem nowego brzmienia, nadanego art. 2 przez komisję, zechce wstać. Stoi mniejszość, wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#AleksanderPrystor">Będziemy głosować wniosek mniejszości s. Terlikowskiego. Kto jest za przyjęciem wniosku s. Terlikowskiego, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek s. Terlikowskiego został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-20.8" who="#AleksanderPrystor">Ostatnia poprawka komisji dotyczy zastąpienia w art. 3 ust. 2 wyrazów „nie otrzymują ich wartości” wyrazami „otrzymują tylko wartość gruntu”. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi większość. Poprawka została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-20.9" who="#AleksanderPrystor">Obecnie poddaję pod głosowanie cały projekt ustawy wraz z przyjętymi poprawkami. Kto jest za projektem tej ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy wraz z przyjętymi poprawkami został przez Senat uchwalony.</u>
<u xml:id="u-20.10" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 9 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy o zmianie prawa o ustroju sądów powszechnych (druk sejmowy nr 406 i druk senacki nr 200).</u>
<u xml:id="u-20.11" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Terlikowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#KonstantyTerlikowski">Wysoki Senacie! Po wydaniu nowej ustawy konstytucyjnej zaszła potrzeba dostosowania do niej ustawy o ustroju sądów powszechnych. Wobec tego Ministerstwo Sprawiedliwości wystąpiło z wnioskiem ustawodawczym do Sejmu. W Sejmie wniosek rządowy został rozbity na trzy wnioski: na wniosek, który obecnie mam zaszczyt referować, mianowicie o zmianach w ustroju sądów powszechnych, do którego to wniosku został włączony i wniosek ustawodawczy posła Hutten-Czapskiego o feriach sądowych, następnie drugi wniosek o zniesieniu sądów przysięgłych i sędziów pokoju, który będzie przedmiotem rozważań Wysokiej Izby w następnym punkcie porządku dziennego, i trzeci wniosek o zmianach w kodeksie postępowania karnego, który jeszcze nie został rozpatrzony przez Sejm.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#KonstantyTerlikowski">W tej chwili mam zaszczyt referować pierwszy wniosek, mianowicie projekt ustawy o zmianie ustroju sądów powszechnych. Projekt ten w znacznej swojej części jest tylko dostosowaniem obowiązujących przepisów, wydanych jeszcze pod rządami dawnej ustawy konstytucyjnej, do nowej ustawy konstytucyjnej. Wprowadza on tylko niektóre zmiany zasadnicze. Przede wszystkim włączony został do tego projektu wniosek posła Hutten-Czapskiego o feriach sądowych. Jest to ze wszech miar pożądane i celowe i w sferach sądowych i prawniczych spotkało się to z całkowitym uznaniem i podtrzymaniem, zresztą Rząd również na ten wniosek wyraził swą zgodę.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#KonstantyTerlikowski">Następnie projekt ustawy przewiduje pewne zmiany w uprawnieniach służbowych członków urzędu prokuratorskiego, mianowicie pewne większe odprawy w kierunku zabezpieczenia większej niezawisłości i niezależności przedstawicieli urzędu prokuratorskiego, następnie pewne zmiany w uprawnieniach służbowych, w sposobie powoływania i odwoływania aplikantów i asesorów sądowych, a wreszcie pewne zmiany w uprawnieniach służbowych pisarzy hipotecznych.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#KonstantyTerlikowski">Komisja Prawnicza, podzielając całkowicie zdanie Sejmu i wszystkie motywy, które w sprawozdaniu sejmowym były zawarte, przyjęła ten projekt ustawy bez zmian w brzmieniu sejmowym. W imieniu Komisji Prawniczej mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie projektu ustawy w brzmieniu sejmowym bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#AleksanderPrystor">Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem proponowanej ustawy, zechce wstać. Stoi większość, projekt został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do punktu 10 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy o zniesieniu instytucji sądów przysięgłych i sędziów pokoju (druk sejmowy nr 406 i druk senacki nr 199).</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Staniewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#AntoniStaniewicz">Wysoki Senacie! Przypadł mi wielki zaszczyt zreferować w imieniu Komisji Prawniczej przed Wysokim Senatem projekt rządowy ustawy o zniesieniu instytucyj sądów przysięgłych i sędziów pokoju.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#AntoniStaniewicz">Komisja Prawnicza Sejmu rozpatrywała obydwa powyższe projekty na posiedzeniu swym w dniu 3 marca r. b. Projekt rządowy o zniesieniu instytucji sędziów pokoju Komisja Prawnicza Sejmu przyjęła prawie bez dyskusji, jednogłośnie. Co się zaś tyczy zniesienia instytucji sądów przysięgłych, to po dość gorącej i długiej dyskusji projekt rządowy większością jednego głosu został uchwalony, a ze strony mniejszości Komisji Prawniczej Sejmu został zgłoszony wniosek o odrzucenie projektu rządowego, dotyczącego zniesienia instytucji sądów przysięgłych. W takim stanie rzeczy ustawa o zniesieniu instytucyj sądów przysięgłych i sędziów pokoju wpłynęła pod obrady Sejmu w dniu 11 marca 1937 r. Sejm wniosek mniejszości Komisji Prawniczej odrzucił i przyjął wniosek większości, uchwalający ustawę o zniesieniu instytucyj sądów przysięgłych i sędziów pokoju w brzmieniu rządowym. Na Komisji Prawniczej i plenum Sejmu przeciwnicy zachowania instytucji sądów przysięgłych wskazywali: 1) że instytucja sądów przysięgłych nie ma tradycji w Polsce, 2) że nie wyrosła z gruntu naszej polskiej rzeczywistości, 3) że nie jest związana z naszym obecnym ustrojem prawnym, a jeżeli istniała jedynie na obszarze apelacji lwowskiej i krakowskiej, to jako spuścizna po zaborcach, 4) że jest sądem niedoskonałym, 5) niefachowym, 6) że jest sądem pobłażliwym i 7) że nauka uznała prawie jednomyślnie sąd przysięgłych za instytucję nieprzydatną do spełniania zadań sprawiedliwości karzącej, dowodem czego jest fakt, że na kontynencie Europy państwa, w których sądy te mają nawet wieloletnią tradycję, odstępują od nich lub przekształcają je w inny typ sądów laickich i, 8) wreszcie, że jeżeli ustawodawca w roku 1928 uchwalił sądy przysięgłych, to musiał to uczynić wobec brzmienia art. 83 Konstytucji marcowej z roku 1921. Prawie wszystkie te motywy przeciwko instytucji sądów przysięgłych są przytoczone i w uzasadnieniu rządowym.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#AntoniStaniewicz">Zwolennicy zaś zachowania sądów przysięgłych w Polsce na posiedzeniu Komisji Prawniczej i na plenum Sejmu podnosili: 1) że sądy przysięgłych mają wielkie znaczenie społecznopolityczne przez wprowadzenie czynnika obywatelskiego do wymiaru sprawiedliwości razem z sądem koronnym, 2) że sąd przysięgłych orzeka tylko co do winy, karę zaś wymierza tylko sąd koronny, przeto podejście nie związane z paragrafem, może dać lepszą ocenę czynu i słuszności, tkwiącej w świadomości prawnej narodu, 3) że sądy przysięgłych są wielką szkołą życia, potrzebną do wykrzesania zdrowych sił w narodzie, jak mówił poseł prof. Wielhorski, 4) że instytucja sądów przysięgłych uczy obywatela odpowiedzialności za los i życie drugiego obywatela...</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#AntoniStaniewicz">...że wreszcie instytucja sądów przysięgłych przeszła przez rozmaite ewolucje, przetrwała je i zachowała się, czy to pod czystą formą sądów przysięgłych, czy to pod postacią sądów ławniczych większości państw europejskich, przeto i Polska będąc przedmurzem cywilizacji zachodniej winna kroczyć w szeregach tych państw i narodów, w których czynnik obywatelski bierze aktywny udział w wymiarze sprawiedliwości. Po wyczerpaniu dyskusji Sejm w dniu 11 marca r. b. uchwalił: przyjąć rządowy projekt ustawy o zniesieniu sądów przysięgłych i sędziów pokoju bez zmian w brzmieniu rządowym.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#AntoniStaniewicz">Obecnie projekt tej ustawy w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, znalazł się na warsztacie prac Senatu. W dniu 16 marca r. b. nad tym projektem ustawy obradowała Komisja Prawnicza Senatu, która większością 10 głosów przeciwko 4 uchwaliła: projekt rządowy ustawy o zniesieniu instytucji sądów przysięgłych odrzucić, drugą zaś część projektu rządowego ustawy o zniesieniu instytucji sędziów pokoju Komisja Prawnicza Senatu przyjęła jednogłośnie w brzmieniu sejmowym bez zmian.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#AntoniStaniewicz">Mam zaszczyt przed Wysokim Senatem uzasadnić wniosek większości Komisji Prawniczej Senatu, odrzucający projekt rządowy ustawy o zniesieniu instytucji sądów przysięgłych w Polsce. Motywy te są następujące:</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#AntoniStaniewicz">1) Nie widzę żadnych konieczności państwowych w tym, by miał koniecznie ulec zmianie dotychczasowy stan rzeczy w naszym ustroju sądowym, jaki zaistniał w Polsce od dnia 1 stycznia 1929 r. Przed tą datą bowiem, na początku jeszcze roku 1928 zostały wydane 3 dekrety (rozporządzenia) Prezydenta Rzeczypospolitej, a mianowicie z dnia 6 lutego 1928 r., dotyczący prawa o ustroju sądów powszechnych, z dnia 19 marca 1928 r., dotyczący kodeksu postępowania karnego i z tegoż dnia 19 marca 1928 r. przepisy wprowadzające kodeks postępowania karnego. Na mocy pierwszych dwóch dekretów została przez ustawodawcę polskiego uchwalona wszędzie w Polsce instytucja sądów przysięgłych dla wymiaru sprawiedliwości, którym miały podlegać sprawy o przestępstwa zagrożone ciężkimi karami jak kara śmierci, bezterminowe więzienie i pozbawienie wolności na lat 10 oraz przestępstwa, które ustawa poczytuje za polityczne. Trzeci dekret natomiast mówi, że na terenach byłego zaboru rosyjskiego i niemieckiego sądy przysięgłych wejdą w życie w terminie, oznaczonym przez ustawę szczególną, określającą, które przestępstwa na tych obszarach należy uważać za polityczne. Nie mamy się więc po co śpieszyć, by tę instytucję burzyć i z naszego polskiego ustawodawstwa wyrugowywać. Mamy dużo jeszcze czasu do namysłu i rozwagi, gdyż sam ustawodawca mówi, że termin wprowadzenia w życie instytucji sądów przysięgłych ma dopiero określić szczególna ustawa. Dalej tenże dekret z dnia 19 marca 1928 r. o przepisach, wprowadzających kodeks postępowania karnego mówi, że na obszarach apelacji lwowskiej i krakowskiej sądy okręgowe z udziałem przysięgłych rozpoznają sprawy karne według trybu dotychczasowego, a z dniem 1 sierpnia 1929 r. według przepisów prawa o ustroju sądów powszechnych z dnia 6 lutego 1928 r. W tej części Polski od chwili odzyskania niepodległego bytu państwowego do chwili obecnej sądy okręgowe z udziałem przysięgłych spełniają chlubnie swój zaszczytny obowiązek z jednakową bezstronnością w stosunku do wszystkich obywateli, niezależnie od ich wyznania czy narodowości, przeto chyba nie ma powodu ani przyczyny usuwać je tam z powierzchni życia polskiego.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#AntoniStaniewicz">2) Nie mogę również pogodzić się z tą tezą, że instytucja sądów przysięgłych nie powstała z gruntu naszej polskiej rzeczywistości i że jest spuścizną po zaborcach. Pozwolę sobie w tej materii przytoczyć zdanie Marszałka Sejmu, Stanisława Cara, zawarte w jego odczycie radiowym z dnia 10 czerwca 1929 r., który wygłosił będąc wówczas Ministrem Sprawiedliwości:</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#AntoniStaniewicz">„Naród, odzyskawszy niepodległość, przejść musiał z kolei do pracy wewnętrznej nad utworzeniem zrębów własnej państwowości. Rozpoczęła się na wszystkich polach gorączkowa praca. W tej pracy na jednym z pierwszych szańców stanął prawnik polski. Dziedzina tej pracy jest niezmiernie rozległa. Trzeba było nie tylko z niczego prawie stworzyć sądy polskie, ale również trzeba było zastąpić własnym ustawodawstwo zaborcze. W spuściźnie po zaborcach odziedziczyliśmy trzy odrębne podstawy organizacji sądownictwa, różniące się znacznie pomiędzy sobą, nieraz nawet diametralnie sprzeczne ze sobą. Potrzeba stworzenia jednolitego ustroju sądowego stała się koniecznością państwową. Prace nad nowym ustrojem zaczęły się dość wcześnie, bo jeszcze w roku 1919. Trzeba było jednak długich lat 9-ciu, aby je doprowadzić do pomyślnego wyniku, mimo iż poświęciło im swe siły wielu wybitnych prawników. Dopiero dzięki pełnomocnictwom ustawodawczym, uzyskanym przez Rząd, urzeczywistniający ideę państwową Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego, zdołano wysiłki 9-ciu lat pracy doprowadzić do pomyślnego wyniku. Rezultatem tej pracy jest nowy ustrój sądów powszechnych, jednolity dla całego Państwa, który wszedł w życie z dniem 1 stycznia 1929 r. Prawo to jest zarazem pierwszą na wielką skalę zakrojoną pracą unifikacyjną. W dziejach sądownictwa polskiego rozpoczyna się nowy rozdział. Z dniem wejścia w życie nowego prawa o ustroju sądów, różnorodność władz sądowych w poszczególnych dzielnicach Państwa ustąpiła miejsca jednolitej organizacji magistratur sądowych. Udział elementu społecznego w wymiarze sprawiedliwości wyraża się: 1) w uczestnictwie dwóch sędziów handlowych w kompletach, rozpoznających sprawy handlowe, 2) w sądach pracy, rozpoznających spory pomiędzy pracodawcami a pracownikami 3) oraz w sądach przysięgłych, rozpoznających sprawy o przestępstwa zagrożone ciężkimi karami”.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#AntoniStaniewicz">Na wszystkich tych trzech wyżej wymienionych dekretach, wprowadzających sądy przysięgłych w Polsce, widnieje olbrzymimi głoskami podpis Budowniczego Państwa Polskiego Józefa Piłsudskiego. Podpis ten jest dla mnie najwymowniejszym argumentem, że zachowanie sądów przysięgłych w Polsce jest wskazane, jak również jest stwierdzeniem, że sądy przysięgłych w Polsce nie są spuścizną po zaborcy, że natomiast powstały z gruntu czysto polskiego, bo powstały z polskiego najczystszego źródła krynicznego, z ducha i myśli Wielkiego Marszałka. Zapytuję Panów Senatorów, czyżby już nadszedł ten moment, że najpiękniejszą kartę w dziejach sądownictwa polskiego należy zamknąć i rozpoczynać nową, w kierunku zupełnie przeciwnym?</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#AntoniStaniewicz">3) Nie zgodzę się również i z tym stanowiskiem, jakie było zajęte przez niektórych mówców na plenum Sejmu, a które jest odzwierciedlone i w motywach, uzasadniających projekt rządowy, że utrzymanie zasady sądów przysięgłych w Polsce nie da się pogodzić z duchem i z zasadami obecnie obowiązującej kwietniowej Konstytucji z r. 1935.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#AntoniStaniewicz">Art. 1 wspomnianej Konstytucji głosi „Państwo Polskie jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli”, art. 3 tej Konstytucji głosi: „Organami Państwa, pozostającymi pod zwierzchnictwem Prezydenta Rzeczypospolitej są: Rząd, Sejm, Senat, Siły Zbrojne, Sądy, Kontrola Państwowa. Ich zadaniem naczelnym jest służenie Rzeczypospolitej”. Art. 64 tej że Konstytucji opiewa: „Sądy wymierzają sprawiedliwość w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Przez wymiar sprawiedliwości sądy strzegą ładu prawnego w Państwie i kształtują poczucie prawne społeczeństwa”. Jeżeli Państwo Polskie jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli, a sądy są jednym z organów Państwa, to dla mnie jest bezspornym udział obywateli przy wymiarze sprawiedliwości w sądach, które stoją na straży ładu prawnego w Państwie i kształtują poczucie prawne społeczeństwa. We wszystkich tych krajach — a mówię tu o Niemczech hitlerowskich, Włoszech i Rosji Sowieckiej — gdzie państwo stało się celem samym w sobie, pochłania ono i absorbuje jednostki. My, odwrotnie, chcemy budować pomyślność Państwa na inicjatywie i dzielności jednostki; dla niej chcemy wytworzyć warunki najlepszego rozwoju, aby w poczuciu swego organicznego związku z Państwem, mogła wykrzesać największą sumę pracy dla siebie i Państwa. I dlatego odrzucając zarówno krańcowości demoliberalizmu, jak i przejaskrawienia państwa władczego, dążymy do zespolenia obywatela z Państwem, chcemy, aby ogół obywateli to rozumiał, że Państwo Polskie jest ich wspólnym dobrem.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#AntoniStaniewicz">„Uważam, że Państwo, które by było oparte tylko na przymusie, byłoby Państwem nie trwałym. Chcemy stworzyć więź moralną i na tej więzi chcemy zbudować naszą przyszłość”. Tak określa zasady nowej Konstytucji kwietniowej jeden z jej twórców i generalny referent na plenum Sejmu Marszałek Stanisław Car. Czy przy takim ujęciu stosunku Państwa do obywateli i obywateli do Państwa, jakie jest wyrażone w dekalogu Konstytucji kwietniowej, może się utrzymać twierdzenie, że udział czynnika obywatelskiego w sądach przy wymiarze sprawiedliwości jest zbędny i sprzeczny z założeniami podstawowymi obecnego ustroju prawnego?</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#AntoniStaniewicz">Nowa ustawa konstytucyjna z r. 1935, uchyliwszy przepis artykułu 83 Konstytucji marcowej i nic nie mówiąc o sądach przysięgłych, tym faktem nie przekreśliła samej zasady istniejącej już instytucji sądów przysięgłych w Polsce od dnia 1 stycznia 1929 roku.</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#AntoniStaniewicz">Zgodnie z motywacją twórców Konstytucji kwietniowej z r. 1935 w Konstytucji tej został skreślony obowiązek wprowadzenia sądów przysięgłych jako obowiązek konstytucyjny tylko dlatego, że w mniemaniu ich, zagadnienie sądów przysięgłych nie jest zagadnieniem konstytucyjnym, lecz organizacyjnym, i przeto w Konstytucji, która winna tylko ustalić ogólne zasady wymiaru sprawiedliwości, ten przepis miejsca mieć nie może, natomiast zagadnienie to winno być rozwiązane w ustroju sądowym. Jeżeli zatem stanąć na takim uzasadnieniu — braku odpowiedniego przepisu w Konstytucji kwietniowej o sądach przysięgłych — to musimy stwierdzić, że zagadnienie to zostało już rozstrzygnięte w trybie ustawowym jeszcze w roku 1928, i to pozytywnie, na rzecz istnienia sądów przysięgłych w Polsce.</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#AntoniStaniewicz">5) P. Minister Sprawiedliwości na posiedzeniu Komisji Prawniczej Senatu i na plenum Sejmu oświadczył, że musimy dziś zdecydować i rozstrzygnąć: albo sąd przysięgłych w jego czystej formie, albo sąd państwowy. Tertium non datur. Nie ma wyjścia innego. Dylemat ten Komisji Prawniczej Senatu wydał się zbyt jednostronny. Odezwały się bowiem głosy wskazujące, że istnieje jeszcze droga pośrednia — droga wprowadzania sądów przysięgłych stopniowo, w miarę postępu kultury narodu, t. zn. ta droga, którą wybrał ustawodawca polski z r. 1928.</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#AntoniStaniewicz">6) Jeżeli chodzi o ocenę wartości sądów przysięgłych, to wskazano przede wszystkim na to, że są one histerycznym przeżytkiem, pochodzącym z czasów, kiedy na kontynencie europejskim społeczeństwa walczyły o wolność z absolutyzmem, w szczególności co do Polski podkreślono, że można je było uważać za cenną zdobycz w stosunku do rządów zaborczych, że jednak straciły one rację bytu w społeczeństwie, które się cieszy pełną wolnością i ma rząd, wychodzący z jego łona. W tym miejscu stwierdzić atoli należy, że niejedna zdobycz, uzyskana w czasie walk z absolutyzmem, stała się raz na zawsze składnikiem swobód obywatelskich i utrzymuje się mimo tego, że echa walki z absolutyzmem dawno już przebrzmiały i Wystarczy wskazać Francję, gdzie sądy przysięgłych funkcjonują. Że ich zakres działania może być zwężony, że sposób postępowania przed nimi może być udoskonalony, to jest rzecz zupełnie jasna, i gdyby szef Ministerstwa Sprawiedliwości chciał iść tą drogą, nie napotka z pewnością w Izbach ustawodawczych na zasadniczy opór. Inna jest jednak kwestia, czy dla tych właśnie kategorii spraw, które Konstytucja marcowa z r. 1921, a następnie ustawodawca polski z roku 1928 zastrzegł sądom przysięgłym, udział czynnika społecznego winien być przekreślony.</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#AntoniStaniewicz">7) Wdając się w ocenę dobrych i złych stron sądów przysięgłych, idę w tej materii za wywodami p. s. Petrażyckiego. P. s. Petrażycki wypowiedział pogląd, że sądy przysięgłych mają duże walory, zwłaszcza paraliżują skostnienie, które zachodzi u sędziów zawodowych, mają też znaczenie wychowawcze i dają tym większą rękojmię niezależności od rządu, są natomiast w wyższym stopniu zawisłe od nacisku opinii, zwłaszcza od prasy. Jeżeli sądy przysięgłych wykazują błędy, to również i sądom zawodowym ich nie brak, mówił dalej s. Patek. Trzeba te błędy usuwać, a nie znosić instytucję sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#AntoniStaniewicz">8) W dalszym ciągu dyskusji podniesiono zarzut, że sądy przysięgłych są na ogół pobłażliwsze dla obwinionych i że ich orzecznictwo jest chwiejne. Argumenty, które również spotykamy i w uzasadnieniu projektu rządowego. Przeważały jednak zdania, że pobłażliwość staje się istotną wadą sądownictwa dopiero wówczas, gdy przechodzi w stałą zasadę, że w takim przypadku, który da się pomyśleć przy przestępstwach politycznych, rząd rozporządza dostatecznymi środkami, aby złemu zapobiec, że powtórzę tu całe zdanie dostojnego senatora i profesora, Stanisława Wróblewskiego. Gdy chodzi o chwiejność w ferowaniu wyroków — mówi dalej prof. Wróblewski — to wolę, by pomyłka była w sądach przysięgłych na korzyść oskarżonego, aniżeli w sądach zawodowych na jego niekorzyść. Sądy zawodowe mają bowiem wybitną tendencję do szablonowego traktowania sprawy, a tam, gdzie chodzi o ciężkie przestępstwa i kary, indywidualizacja jest konieczna. Gdy chodzi o zatarcie granic zaborczych, to da się ono przeprowadzić drogą administracyjną. W konkluzji prof. Wróblewski wypowiedział się, że nie ma podstawy do przekreślania zasady sądów przysięgłych w Polsce i że nie ma potrzeby kasowania ich tam, gdzie one już istnieją. Gdy następnie padło zdanie, że w obecnym okresie sądy przysięgłych nie mogą należycie spełnić swego zadania właśnie dlatego, że są zależne od opinii publicznej i poczucia prawnego społeczeństwa, a poczucie prawne i etyczne społeczeństwa z powodu wojny i kryzysu mocno się zachwiało (zdanie p. s. Petrażyckiego), większość Komisji Prawniczej Senatu uznała ten pogląd za zbyt pesymistyczny i wyraziła przekonanie, że w społeczeństwie poczucie prawne jest mocno ugruntowane, że sprawiedliwość realizuje się tam najlepiej, gdzie czuwa nad tym samo społeczeństwo, że dojrzałość społeczeństwa idzie ku lepszemu, że nic ma powodu do nieufności wobec tego społeczeństwa (słowa s. Everta) i że sądy przysięgłych stanowią ważny instrument wychowawczy, a mianowicie przyciągają szerokie warstwy społeczeństwa do współdziałania w wymiarze sprawiedliwości razem z sądem koronnym — tak mówił na Komisji Prawniczej s. Radziwiłł. Że to poczucie prawne jest silne w społeczeństwie, to najlepszym dowodem tego jest fakt, że sam Rząd w projekcie ustawy o zmianie niektórych artykułów kodeksu postępowania karnego odwołuje się do tego poczucia prawnego społeczeństwa przy zmianie art. 165 kodeksu postępowania karnego, gdzie jest mowa o tymczasowym pozbawieniu wolności.</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#AntoniStaniewicz">Wysoki Senacie! Na temat wartości sądów przysięgłych istnieje olbrzymia literatura, na powierzchowne nawet przejrzenie której trzeba by było poświęcić całe miesiące. Jasną jest rzeczą, że jako cywilista nic mogłem tego uczynić w przeciągu 4 dni. Śmiem jednak przypuszczać, że znalazłyby się w niej nic tylko takie mocne słowa potępienia, jakie są przytoczone w motywach projektu rządowego, ale także niejedno słowo obrony, że sprawy tej nic można załatwić krótkim orzeczeniem: dobre lub złe. Dowodzi tego najlepiej chyba okoliczność, że nawet uczeni tak wielkiej miary, co p. prof. Wacław Makowski zmienili w tym względzie swoje zapatrywanie. Nic mogę więc i ja nawet próbować takiego rozstrzygnięcia, jednakowoż na podstawie dyskusji w Komisji Prawniczej wyrażam swe głębokie przekonanie, zgodne z powziętą przez nią uchwałą, że stopniowe wprowadzenie sądów przysięgłych w całej Polsce, na dzisiaj zaś utrzymanie ich w Małopolsce, nie wyrządzi Państwu Polskiemu szkody, a owszem przyniesie mu istotny pożytek.</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#AntoniStaniewicz">Niech wolno mi będzie na zakończenie pod kreślić raz jeszcze znaczenie sądów przysięgłych jako czynnika wychowawczego i zwrócić uwagę na wypowiedziane również w Komisji Prawniczej zdanie, że nie jest rzeczą dobrą budować mur, który oddala szerokie warstwy społeczeństwa od udziału w tak doniosłej funkcji, jakim jest wymiar sprawiedliwości w sprawach karnych.</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#AntoniStaniewicz">Panie i Panowie Senatorowie! Polska opinio doktorum mówi, że „starodawna dewiza rzymska głosi: Justictia est fundamentum regnorum, t.j. sprawiedliwość jest podstawą rządzenia. Wymiar sprawiedliwości jest jedną z najistotniejszych funkcyj państwa. Jest on prawem miecza, jak dawniej mówiono. Miecz wymaga mocnej ręki, ale zarazem też i ręki mądrej i sprawiedliwej. Kto mieczem włada, ten musi nie tylko posiadać siłę, lecz powinien być również wyposażony w zalety rozumu i serca. Toteż sędzia poza znajomością prawa musi uwzględniać w szerokim zakresie tętno życia w jego różnorodnych a przebogatych przejawach. Refleksy obu tych czynników, wiedzy i życia, powinny w jednakowej mierze oddziaływać na wykładnię prawa, która nie może być li tylko procesem mechanicznym, jeśli summum jus nie ma się stać summa iniuria, jeśli najwyższe prawo nie ma się przekształcić w najwyższe bezprawie”. Najwłaściwszą formą zapobieżenia temu w sprawach karnych są, według mego zdania, sądy z udziałem przysięgłych, gdzie z jednej strony wiedzę reprezentuje sędzia koronny, a życie — sędzia przysięgły.</u>
<u xml:id="u-23.23" who="#AntoniStaniewicz">Na podstawie powyższego wnoszę: Wysoki Senat raczy rządowy projekt w części, dotyczącej zniesienia instytucji sądów przysięgłych odrzucić, a w części dotyczącej zniesienia instytucji sędziów pokoju przyjąć w brzmieniu sejmowym bez zmian.</u>
<u xml:id="u-23.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Terlikowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#KonstantyTerlikowski">Wysoka Izbo! Sprawa zniesienia lub utrzymania sądów przysięgłych od kilku tygodni tak szczegółowo była rozważana nie tylko wśród członków parlamentu polskiego, ale na łamach prasy i w dyskusji sfer zawodowych, iż nie wątpię, że każdy z członków tej Wysokiej Izby ma wyrobione w tym kierunku zdanie. Dlatego ja popierając i reprezentując tutaj mniejszość Komisji Prawniczej, która głosowała za projektem ustawy, uchwalonym przez Sejm, o zniesieniu sądów przysięgłych, nie mam zamiaru w dłuższych wywodach usiłować kogokolwiek bądź z członków tej Wysokiej Izby przekonać, ponieważ jestem pewny, że każdy w tej kwestii ma wyrobione zdanie. Pozwolę sobie tylko kilka krótkich uwag na uzasadnienie stanowiska mniejszości komisji przytoczyć.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#KonstantyTerlikowski">Przede wszystkim pozwolę sobie podkreślić, że zagadnienie sądów przysięgłych w Polsce jest jakimś dziwnym zagadnieniem. W marcu 1921 r. została wydana ustawa konstytucyjna, ustalająca, nakazująca wymiar sprawiedliwości oprzeć na dwóch rodzajach sądów laickich — na sądach przysięgłych, które będą rozpatrywały najcięższe zbrodnie i na wybieralnych sędziach pokoju, którzy będą rozpatrywali drobniejsze zatargi obywateli między sobą w zakresie sporów prawa cywilnego i drobniejsze przestępstwa. Od czasu wydania ustawy konstytucyjnej w 1921 r. do momentu wydania nowej ustawy konstytucyjnej upłynęło lat 14. Przez te 14 lat żaden rząd Rzeczypospolitej, ani w okresie całkowitego sejmowładztwa, ani później po przewrocie majowym, nie pokusił się o wprowadzenie w życie przepisu ustawy konstytucyjnej z marca 1921 r., jakkolwiek w ostatnim artykule tej ustawy wyraźnie zostało nakazane, aby w ciągu roku, wyraźnie — w ciągu roku, wszystkie ustawy niezgodne z Konstytucją zostały do niej dostosowane. I mimo to żaden Minister Sprawiedliwości, niezależnie od tego, że ta teka znajdowała się w rękach przedstawicieli różnych stronnictw politycznych za czasów sejmowładztwa, żaden rząd, czy to reprezentujący prawicowe ugrupowania, czy to reprezentujący ugrupowania radykalne lewicowe, nie ośmielił się wprowadzić sądów przysięgłych. Dlaczego? Widocznie musiał a tkwić w tym jakaś bardzo głęboka racja, racja niemożności wprowadzenia tej instytucji na terenie Rzeczypospolitej. Odpowie mi ktoś, że na terenie dwóch apelacyj w byłym zaborze austriackim sądy przysięgłych funkcjonują, ale to nastąpiło dlatego, że na terenie tego byłego zaboru austriackiego cały aparat rządowy został na razie utrzymany i nadal funkcjonował, ponieważ to był jedyny skrawek ziemi dawnej Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie administracja i sądownictwo było w rękach elementu polskiego, nie zaś elementu napływowego, obcego. I dlatego z chwilą powstania niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej i wcielenia byłego zaboru austriackiego w granice Rzeczypospolitej Polskiej, ta instytucja państwowa, która tam istniała, funkcjonowała nadal. Natomiast w żadnym innym zaborze, w żadnej innej dzielnicy, tam, gdzie od podstaw organizowane były instytucje administracyjne i sądowe, tam, gdzie władza polska wprowadzała te instytucje, nigdzie nie została wprowadzona instytucja sądów przysięgłych. Bez komentarzy tę rzecz poddaję pod rozwagę Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#KonstantyTerlikowski">Proszę Wysokiej Izby! Jeżeli chodzi o zagadnienie sądów przysięgłych, to wciąż w dyskusji wekslowano to zagadnienie na tory polityczne i omawiało się tę kwestię jako pewnego rodzaju zagadnienie zdobyczy demokracji, jako kwestię pewnej polityki. Uważam, że istotnie w okresie czasu, gdy władza była czymś odgrodzonym chińskim murem od narodu, kiedy władza powstawała nie z woli narodu, ale była czymś społeczeństwu narzuconym i gdy jednym z atrybutów tej władzy było prawo wymiaru sprawiedliwości, istotnie, wówczas wydarcie z rąk tej niezależnej od narodu władzy, wydarcie pewnej części jej uprawnień, w szczególności tych, o których mówił p. sprawozdawca jako o uprawnieniach miecza było istotnie zagadnieniem politycznym i w tym okresie sądy przysięgłych były niewątpliwie zdobyczą demokracji i kwestia istnienia czy nieistnienia instytucji sądów przysięgłych była kwestią utrzymania lub obalenia, pozwolenia na wydarcie sobie tej zdobyczy demokracji. W obecnym ustroju większość państw nowoczesnych, a ponieważ nam chodzi o sądy przysięgłych w Polsce, w obecnym ustroju Polski władza państwowa spoczywa w ręku całego narodu. Rząd jest tylko emanacją społeczeństwa, poddaną jego kontroli i zależną od tej kontroli, od parlamentu, który przez społeczeństwo zostaje do tej kontroli powołany. Wobec tego stanowczo twierdzę, że w obecnej chwili sprawa sądów przysięgłych nie jest zagadnieniem politycznym, nie jest wydzieraniem wymiaru sprawiedliwości z rąk władzy państwowej i przekazywaniem w ręce społeczeństwa, ponieważ władza państwowa i społeczeństwo stanowią nie tyle całość, co raczej władza państwowa stanowi emanację tego społeczeństwa. W obecnej chwili zagadnienie sądów przysięgłych jest zwykłym zagadnieniem fachowym, zwykłym zagadnieniem techniki wymiaru sprawiedliwości i w tej płaszczyźnie musi być wyłącznie rozważane.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#KonstantyTerlikowski">Jeżeli jest to zagadnienie fachowe, to przede wszystkim miarodajne byłoby tutaj zdanie fachowców, a więc opinia doktorów. Jeżeli sięgniemy do literatury prawniczej w kwestii istnienia, utrzymywania lub nieutrzymywania sądów przysięgłych, to musimy stwierdzić, że olbrzymia większość uczonych prawników wypowiada się przeciwko tej instytucji z punktu widzenia techniki wymiaru sprawiedliwości, z punktu widzenia fachowego. Nie mam zamiaru zajmować czasu i uwagi Wysokiej Izby przytaczaniem tych wszystkich zdań z literatury prawniczej, zresztą one są w bardzo obszernym uzasadnieniu rządowym do projektu ustawy przytoczone i niewątpliwie większość panów senatorów te rzeczy przestudiowała i jest zorientowana. Chcę tylko podkreślić, że większość opinii prawniczej mówi o kryzysie sądów przysięgłych w tych krajach, które je jeszcze utrzymały w takiej czy innej formie, że większość opinii prawniczej wypowiada się przeciwko sądom przysięgłych. Powołam się chociażby tylko na opinię naszej własnej Komisji Kodyfikacyjnej, składającej się z najwybitniejszych fachowców, którzy się wypowiedzieli przeciwko sądom przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#KonstantyTerlikowski">Proszę Wysokiej Izby! Najważniejszym argumentem, który jest przytaczany w obronie instytucji sądów przysięgłych, jest rzekoma ich niezawisłość. Mówią: sędziowie państwowi, czy jak się mówi w potocznej mowie, sędziowie koronni, jakkolwiek korony jako symbolu władzy w Państwie Polskim już nie ma, są zależni od rządu. Rząd pomimo gwarancji konstytucyjnej ma taki albo inny wpływ na danego sędziego, a zatem może wpływać na jego wyrokowanie, a na sędziego przysięgłego tego wpływu nie ma. Nic bardziej błędnego, jak ten pogląd. Przede wszystkim, jeżeli stanąć na stanowisku, że w pewnych granicach rząd może tak albo inaczej uzależniać od siebie pewnych po szczególnych sędziów pomimo gwarancji, którą daje temu sędziemu Konstytucja, to przecież ta rzecz w razie ujawnienia się, a bardzo trudno utrzymać taką rzecz w tajemnicy, niewątpliwie wywoła wystąpienie w obronie niezawisłości sądów czynnika parlamentarnego. Przecież minister sprawiedliwości, albo rząd, który może wpływać na wymiar sprawiedliwości, na sumienie sędziowskie, jest pod pewną kontrolą ciał parlamentarnych, a sędzia przysięgły, który jest zależny od niezliczonych i anonimowych wpływów, od opinii społecznej, od prasy, od tego, co się mówi w danej okolicy o danej sprawie — nie może być obroniony od tej zawisłości przez nikogo, chyba tylko przez własną swoją siłę charakteru, no, ale nie zawsze spotykamy się z człowiekiem o specjalnie wysokiej sile charakteru. Otóż, proszę Wysokiej Izby, w tej sytuacji uważam, że ta rzekoma niezawisłość sędziów przysięgłych jest tylko złudzeniem. Wspomnę jeszcze na marginesie, że w wielu wypadkach zależność sędziów przysięgłych od poszczególnych o wiele niższych przedstawicieli administracji niż Rząd jest o kilkaset procent większa, niż zależność zawodowych sędziów od Ministra Sprawiedliwości, a wobec tego kwestia niezależności sądów bynajmniej nie jest argumentem za utrzymaniem sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#KonstantyTerlikowski">Uważam, że Państwo niewątpliwie powinno dążyć do postawienia wymiaru sprawiedliwości na bardzo wysokim poziomie. Zgadzam się zupełnie z p. s. sprawozdawcą, że sprawiedliwość jest podstawą państwa, jest podstawą istnienia każdego państwa i oczywistą jest rzeczą, że państwo powinno dążyć do tego, aby sądy stały na bardzo wysokim poziomie. Wyrazem tego jest troska tej Wysokiej Izby przy każdym budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości o podniesienie poziomu wychowania i przygotowania zawodowych sędziów, o podniesienie ich uposażenia. Na razie troska czysto platoniczna, tym niemniej, miejmy nadzieję, że przyjdziemy do większego urealnienia tej troski. Musimy niewątpliwie stworzyć takie warunki pracy dla sędziego państwowego, w których by on miał możność osiągnięcia wyższego poziomu fachowego, w których Państwo i społeczeństwo mogłoby stawiać temu sędziemu większe wymagania i dlatego musimy przede wszystkim dać mu o wiele lepsze warunki bytu materialnego i pracy zawodowej niż obecnie. Trzeba stworzyć takie warunki dla sędziego, postawić go na takim poziomie w społeczeństwie, aby każdy prawnik uważał za szczyt swoich marzeń zostać sędzią, żeby każdy prawnik nie szedł na stanowisko sędziego tylko dlatego, że gdzie indziej nie mógł znaleźć kawałka chleba, ale żeby uważał, że to jest pod względem jego przyszłości i zaspokojenia bytu materialnego stanowisko, stanowiące szczyt marzeń każdego człowieka o wykształceniu prawniczym. A wówczas, gdy doprowadzimy do takiego poziomu nasze sądownictwo zawodowe, nie może być co do tego wątpliwości, że takie sądownictwo lepiej utrzyma ten fundament Rzeczypospolitej Polskiej, jakim jest wymiar sprawiedliwości, niż przypadkowo dobrani sędziowie przysięgli.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Wysoka Izbo! Przed chwilą członkowie tej Wysokiej Izby mieli możność usłyszeć z ust dwóch prawników umotywowania zupełnie przeciwnego sobie zasadniczego stanowiska. P. s. Staniewicz motywował tutaj obszerne stanowisko, które zajęła większość Komisji Prawniczej, p. s. Terlikowski motywował stanowisko mniejszości. Nie chciałbym ja. jako nie prawnik, powracać do tego i powtarzać wszystkie te argumenty. Czuję się jednak w obowiązku w krótkich bardzo słowach umotywować moje stanowisko, zgodne ze stanowiskiem większości komisji, i moje motywy, dla których głosowałem tak, a nie inaczej.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Otóż proszę Wysokiej Izby, dla mnie nie było miarodajne to, co i dzisiaj i na komisji było z różnych stron podniesione, a więc te krytyczne głosy w stosunku do poszczególnych wypadków i omyłek w decyzjach tych czy innych sądów, względnie te czy inne głosy wybitnych prawników, które p. Minister Sprawiedliwości nam na komisji przytaczał. Jestem przekonany, że wszystkie te cytaty są najzupełniej ścisłe, jednak doświadczenie mnie uczy, że pewne zdania wyrywane z całości i wypowiedziane w okolicznościach specjalnych, pod wrażeniem, jak mówiłem, tych czy innych omyłek, tego czy innego sądu, nie są może zupełnie miarodajne wtenczas, gdy chodzi o powzięcie decyzji bardzo zasadniczej i przesądzającej o przyszłości tej instytucji w Polsce. Zresztą za każdą cytatą wybitnego prawnika, oświadczającego się za jedną stroną, można by przytoczyć cytaty innych prawników, motywujących wprost przeciwne zdanie. Wspomnę tylko o tym, że członkiem naszej komisji był również bardzo wybitny prawnik — i to p. Minister Sprawiedliwości implicite uznał — to jest p. prof. Wróblewski, który me w tej komisji specjalnie i nie teraz, ale zawsze — i to też było podkreślone przez p. Ministra Sprawiedliwości — zajmuje stanowisko zupełnie zasadniczo życzliwe względem instytucji sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Proszę Panów, my rzeczywiście pracujemy, i nawet dzisiejsze posiedzenie jest wymownym tego dowodem, w warunkach zupełnie niezwykłych. I dlatego zachodzi obawa, że może, będąc w sytuacji, gdzie musimy, jak np. dziś, cały szereg bardzo ważnych ustaw uchwalić albo odrzucić, te decyzje są poniekąd dość przypadkowe. Tu mamy jednak do czynienia z decyzją niesłychanie ważną. Decyzja według projektu rządowego idzie w tym kierunku, ażeby raz na zawsze instytucję sądów obywatelskich wyłączyć z naszego ustawodawstwa prawnego. Już nie tylko sądy przysięgłych, ale także sądy ławnicze będą wykluczone, o ile Wysoka Izba stanie na stanowisku, które zajmuje p. Minister Sprawiedliwości. Otóż ja uważam dla Polski za rzecz bardzo niebezpieczną wyeliminowanie czynnika — może nie użyję słowa, które nie jest bardzo przyjemne i ścisłe w moim zrozumieniu, nie użyję słowa — czynnika laickiego, tylko się wyrażę inaczej i powiem — czynnika obywatelskiego.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Otóż, proszę Panów, na komisji przemawiając, dopuściłem się pewnej przesady, gdy mówiłem, że ma się między Rządem, względnie czynnikiem rządzącym lub grupą rządzącą — jak Panowie wolą — a resztą społeczeństwa wystawić pewien mur. To jest pewna przesada i na tę przesadę zwrócono mi uwagę wtenczas, kiedy p. Minister mówił mi w odpowiedzi: No, to przecież nie jest rzecz zasadnicza, daleko ważniejsza jest kwestia uprawnień społeczeństwa w sensie politycznym, więc udział jego, powiedzmy, w Izbach ustawodawczych, ordynacja wyborcza, względnie samorząd etc. Otóż zgadzam się, że tamte rzeczy są ważniejsze, ale twierdzę, że tu mamy także do czynienia z pewnym szczegółem tego samego zagadnienia i jeśli jest nieścisłe albo jest przesadne moje powiedzenie, że się tu stawia mur pomiędzy Rządem, czynnikami rządzącymi a społeczeństwem, to w każdym razie twierdzę, że my, uchwalając propozycję rządową, do tego muru dodajemy jedną przynajmniej cegiełkę — i to już uważam za rzecz niezmiernie niebezpieczną.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">W ogóle jest tendencją na całym święcie, żeby czynnik obywatelski eliminować, i w innych państwach, weźmy przykład Rosji sowieckiej, Niemiec i Włoch — tam wszędzie, gdzie jest tendencja do stworzenia albo fakt stworzenia jednej rządzącej partii, przecież wszyscy powołują się tylko na to, że całe społeczeństwo z tą parcją się zgadza. Otóż, proszę Panów, tu zachodzi bardzo daleko idąca nieścisłość co najmniej i iluzja, która, w moim rozumieniu, musi się prędzej czy później w sposób bardzo przykry zemścić. My w Polsce tak daleko nie poszliśmy i tak daleko, jestem najmocniej o tym przekonany, nie pójdziemy. Ale i w Polsce, sądzę, że jest rzeczą bardzo ważną, żeby nie eliminować społeczeństwa i jego wpływu od bardzo zasadniczych zagadnień, a takim właśnie zagadnieniem i prawem jest udział społeczeństwa, czynnika obywatelskiego w sądownictwie, przynajmniej w pewnej jego części, w pewnym zakresie. Jestem najmocniej przekonany, że w błędzie są ci, którzy przedstawiają — i tak było powiedziane na Komisji Prawniczej: no, wprawdzie sądy przysięgłych na znacznej części terytorium należącego dziś do Rzeczypospolitej Polskiej przed wojną istniały, ale to tylko dlatego, że to była zdobycz na zaborcy. Otóż to jest zasadnicza omyłka. To nie była żadna zdobycz na zaborcy, to była zdobycz w pewnym okresie demokracji na rządach, ale bynajmniej nie na zaborcy, bo przecież sądy przysięgłych nie istniały tylko powiedzmy w zaborze pruskim, lecz w całym państwie, nie istniały tylko w zaborze austriackim na terenie tego, co się nazywało dawniej Galicją, ale istniały w całej Austrii. Nie istniały tylko na Wołyniu, albo w naszych województwach wschodnich, ale istniały w całej Rosji. I tu znów w stosunku do Rosji nie były żadną zdobyczą na zaborcy, tylko były pewną tendencją postępową, demokratyczną. która się zaznaczyła na całym świecie, w każdym razie w całym cywilizowanym świecie w ubiegłym stuleciu, i o nich bynajmniej nie można powiedzieć, że nie zdały egzaminu.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Otóż, jak czytałem, w prasie tej, która omawia nasze obrady w komisji i stanowisko, któreśmy zajęli, był wyraz pewnego zdziwienia, że ja głosowałem przeciwko tej ustawie, to jest za utrzymaniem sądów przysięgłych, a inni znowu Panowie, którzy uchodzą za demokratów, głosowali za zniesieniem sądów przysięgłych. To jest omyłka, która tkwi w podsuwaniu myśli, że konserwatyści nie są demokratami. Konserwatyści w Polsce zawsze byli i są demokratami i zawsze mieli odwagę swoich przekonań. I tutaj zawsze stawaliśmy i często byliśmy w tej sytuacji, że broniliśmy pewnych rzeczy, które były niepopularne, i nigdy nie obawialiśmy się tego. Otóż dziś mam uczucie, przemawiając z tej trybuny, że nie tylko nie wygłaszam rzeczy, które w społeczeństwie polskim są niepopularne, ale mam to przekonanie, że olbrzymia większość społeczeństwa polskiego jest za utrzymaniem instytucji sądów przysięgłych i dlatego głosowałem na komisji za utrzymaniem tej instytucji.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Jednakże z drugiej strony są pewne argumenty p. Ministra, których nie można zlekceważyć, mianowicie te, że rzeczywiście żyjemy w czasach przełomowych, że są pewne względy przemawiające za tym, że w chwili, gdy jednak naprawdę w całym społeczeństwie są pewne flukta natury politycznej, które by mogły wpłynąć na obiektywność sądów przysięgłych w znaczeniu ujemnym, że w tym czasie było by może niebezpiecznym, ażeby sądy przysięgłych wprowadzać już w chwili obecnej na całym terytorium Polski. Dlatego pozwoliłem sobie postawić wniosek, którego celem jest, ażeby nie przesądzając sprawy ustroju sądów na przeszłość i na zawsze, na chwilę obecną wprowadzić modyfikację, która by pozwoliła p. Ministrowi Sprawiedliwości wprowadzić te sądy dopiero wtedy, gdyby Rząd doszedł do przekonania, że sytuacja polityczna w kraju nie stoi temu na przeszkodzie.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Dlatego postawiłem wniosek, którego 1 punkt mówi: Tytułowi ustawy nadaje się brzmienie: „Ustawa o zniesieniu instytucji sądów pokoju i o zawieszeniu działalności sądów przysięgłych”. To jest właściwie treść całego wniosku. W punktach 2 i 3 są tylko wyciągnięte konsekwencje tego. Proszę więc, aby Panowie byli łaskawi stanąć na stanowisku, które starałem się tutaj krótko uzasadnić, t. j. nie przesądzać na zawsze zniesienia instytucji sądów przysięgłych, ale równocześnie dać możność p. Ministrowi Sprawiedliwości i Rządowi zawieszenia tej ustawy na czas przejściowy.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Sieroszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WacławSieroszewski">Wysoka Izbo! Zabieram głos w sprawie, która mnie żywo zajmuje ze względu na to, że za czasów zaborczych byłem wielokroć ścigany, sądzony, karany, zaś w Rzeczypospolitej Polskiej w ciągu dwóch lat pełniłem obowiązki ławnika sądu apelacyjnego w Warszawie. Z tych powodów z czujnym zainteresowaniem śledziłem wszystko, co się tyczyło wymiaru sprawiedliwości zarówno u nas, jak i za granicą.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#WacławSieroszewski">Sądy przysięgłych są dzieckiem trybunałów rewolucyjnych, tych trybunałów, które wprawdzie ścinały głowy królom i arystokratom, lecz jednocześnie zaprowadziły na szafot panią Roland, Saint Juste'a, Dantona, Robezpierra i innych przyjaciół i obrońców ludu. Sądy przysięgłych były zawsze orężem walki politycznej i są nim po dziś dzień. Jeżeli w walkach z zaborcami oddały nam pewne usługi, stało się to właśnie skutkiem ich procedury, hamującej sprawność administracji wrogiego nam państwa. Dziś musimy z gruntu przełamać te cechy naszej psychiki, któreśmy nabyli w okresie niewoli i zrozumieć, że to-, co służyło naszemu interesowi narodowemu w ramach obcego państwa, obraca się dziś przeciw interesowi narodowemu uosobionemu przez własne Państwo. Wątpię, czy jest rzeczą wskazaną pozostawiać u nas sądy przysięgłych tam, gdzie są, lub wprowadzać je na całym obszarze Rzeczypospolitej obecnie, kiedy się znajdujemy w okresie nie rewolucji, a ewolucji, w okresie budowania i unifikacji. Muszą być prawa jednakowe w całym Państwie, musi być wdrażany obywatel w jednakowe myślenie prawnie. Sądy przysięgłych wprowadzają mglistość, często dwuznaczność i chaos w pojęcia prawne, a to wobec ogromnej rozbieżności wyroków w wypadkach zupełnie analogicznych, rozbieżności, wypływającej z przypadkowego składu ławy przysięgłych i z nieuchronnego — skutkiem braku fachowego przygotowania — opierania wyroków nie na bezstronnej ocenie dowodów, lecz na uczuciowym reagowaniu na momenty, nie mające wiele wspólnego z daną sprawą. Na domiar na obszarach narodowościowo mieszanych, o uspokojenie których szczególnie nam przecie chodzi, sądy przysięgłych stają się ciągłym zarzewiem wzajemnej niechęci i niezadowolenia tej czy drugiej części ludności podejrzewającej, że wyrok nie jest wynikiem bezstronnej sprawiedliwości, ale nastawienia przysięgłych. Gdyby choć sądy przysięgłych okupywały swoje wady lepszym, szybszym, sprawniejszym wymiarem sprawiedliwości! Ale tak nie jest. Ich procedura jest powolna, kłopotliwa, oraz niezmiernie kosztowna. Nawet w tych krajach, gdzie dawno istnieją i wrosły w powszechne nawyknienia, wywołują dziś niezadowolenie i żądania wprowadzenia w nich zmian i ograniczeń. Wiemy, jakim terenem porachunków klasowych, intryg, nawet szantażu i przekupstwa są sądy przysięgłych w Ameryce, te sądy, które — przytoczę dla przykładu — skazały, opierając się na zupełnie błahych poszlakach, Sacco i Vauzettiego, a uwolniły, steroryzowane przez gangsterów, zabójców speakera radiowego w Detroit, mimo kilkudziesięciu świadków naocznych, którzy ich rozpoznali.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#WacławSieroszewski">We Francji sądy przysięgłych uwalniały nieraz jawnych przestępców, jak Szwarcbarta, zabójcę Petlury, jak panią Caillauks, morderczynię redaktora „Figaro” Calmette'a, z drugiej strony jest rzeczą notorycznie wiadomą, że statystyka omyłek sądowych na niekorzyść oskarżonego nigdzie nie jest tak wielka, jak we francuskich „assises”. Toteż we Francji zrodziło się słynne powiedzenie: „gdybym był winny, chciałbym być sądzony przez sąd przysięgłych, lecz jako niewinny wolę zwyczajny trybunał”. Wprawdzie sąd przysięgłych uwolnił we Francji Umińską, o czym się szeroko mówi w obronie tych sądów, zaznaczając, że sąd koronny musiałby ją skazać, ale czyż skazanie jej z zawieszeniem przez nasz trybunał, co przy okolicznościach danej sprawy byłoby niewątpliwe, nie okazałoby się o wiele bardziej celowe, gdyż nie wywołałoby w następstwie całego szeregu zabójstw z rzekomej „litości”, jak to miało miejsce we Francji?</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#WacławSieroszewski">Przykłady szkodliwych i niesłusznych wyroków sądów przysięgłych można by mnożyć bez końca. Sądy przysięgłych w Rosji, tak bardzo popularne u nas ze względu na ich walkę z caratem, niemniej mają za sobą skandaliczną kronikę i rozbieżną ocenę. Przypomnę tu opinię Dostojewskiego, który opisując sąd w powieści „Bracia Karamazow”, chwali wyrok przysięgłych, faktycznie niesprawiedliwy, ale doktrynalnie miły autorowi, słowami „mużyczki wywieźli”. Wiemy, że te „mużyczki” w zbrodniach związanych z rolnictwem, szczególnie w sprawach o koniokradztwo, stale skazywały dla przykładu „winny czy niewinny”!</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#WacławSieroszewski">Wskutek niskiej kultury swych członków sądy przysięgłych stawały się często „igraszką wyobraźni”, umiejętnie podnieconej i skierowanej przez zręcznych prokuratorów lub też adwokatów. Obrońcy sądów przysięgłych twierdzą, że one wyrabiają obywateli. Dziękuję za takie wyrabianie, jakie np. dał sąd przysięgłych nad Gorgonową, który trwał miesiące i ogarnął demoralizacją szerokie koła publiczności; taki sam „umoralniający” i „wyrabiający” szerokie rzesze społeczeństwa wpływ miały dwa przedwojenne jeszcze procesy Borowskiej, zabójczyni adwokata Lewickiego.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#komentarz">(S. Barański: Niech Pan wspomni o Krahelskiej.)</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#WacławSieroszewski">Nie, nie tędy droga! Do uświadamiania i wyrabiania obywateli powołane są inne instytucje. Sądy przysięgłych, gdzie są, powinny być zniesione; te zaś sumy pieniężne, które wydaneby zostały na wprowadzenie ich w całym Państwie, lepiej byłoby użyć na zwiększenie liczby sędziów państwowych, na lepsze ich uposażenia, na danie im możności troskliwego, głębszego wniknięcia w sądowe sprawy.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#WacławSieroszewski">Ostatni i najpoważniejszy pozornie argument o „większej niezawisłości” sądów przysięgłych w administracji państwowej jest argumentem nieprzemyślanym i nieodpowiadającym rzeczywistości. Któż jest bowiem bardziej niezawisłym, czy sędzia zawodowy, którego cała dotychczasowa praca jest skierowana ku temu, aby zdobywać się na największy obiektywizm i bezstronność, wychowywany w głębokim poczuciu odpowiedzialności za każde swoje orzeczenie, czy przypadkowy przysięgły, dostępny tym czy innym wpływom i na którego jakże łatwo, gdyby tylko chciały, mogłyby wywrzeć nacisk władze administracyjne za pośrednictwem choćby... policji, poborców, sekwestratorów?</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#WacławSieroszewski">W dzisiejszych czasach, gdy staramy się na wszelkich stanowiskach mieć wykształconych i doświadczonych fachowców, byłoby lekkomyślnością nie do darowania powierzanie tak ważnego działu funkcyj państwowych, od którego z jednej strony uzależniona jest spoistość Rzeczypospolitej, z drugiej zaś honor, wolność a często i życie obywatela, w ręce czynników przypadkowych i nieprzygotowanych! Sądy przysięgłych wydają się nam zdobyczą postępu, bośmy ich na 3/4 ziem Rzeczypospolitej nie znali. Są one nieżyciowym anachronizmem, który musi zniknąć.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Macieszyna.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#WładysławaMaciesza">Wysoka Izbo! W osądzaniu jakiegokolwiek zagadnienia publicznego musimy się kierować pewnymi zasadniczymi i trwałymi kryteriami i prawdami. Nasza Konstytucja ustaliła w dekalogu te prawdy i kryteria, które powinny przyświecać życiu i działalności każdego obywatela, a więc i naszej ustawodawczej. Oto art. 1 ustęp 3 mówi: „każde pokolenie obowiązane jest wysiłkiem własnym wzmóc siłę i powagę Państwa”. Ten w duszy każdego z nas tkwiący nakaz, choć tak ogólny, winien stać się naszą busolą przy rozpatrywaniu każdego zagadnienia bez względu na to, czy jest ono większej, czy mniejszej wagi.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#WładysławaMaciesza">I gdy z tego tak ogólnego, ale zarazem tak istotnego dla osądzania przejawów naszego życia publicznego punktu widzenia podchodzę i do interesującej nas tu sprawy, to muszę sobie zadać pytanie, czy instytucja sądów przysięgłych jest choćby najdrobniejszym, choćby najbardziej pośrednim czynnikiem, wzmagającym siłę i powagę Państwa, czy czynnikiem tym nie jest? Przyznaję, trudną jest dedukcja z tej ogólnej zasady do konkretnych posunięć ustrojowo-politycznych. Ileż różnych dalekich, nieraz — zdawałaby się nawet — sprzecznych dróg prowadzi do osiągnięcia przyświecającego nam celu! Ale jedno wydaje mi się jasnym i bezspornym: siła Państwa, powaga jego tym bardziej będzie wzrastała, in bliższym ono będzie obywatelowi, im bardziej stawać się będzie jego własnością, jego dobremu, I tu, proszę Wysokiej Izby, Konstytucja kwietniowa poszła inną drogą, niż t. zw. państwa totalne, niż Niemcy, Włochy czy Rosja. Dlatego powołuje ona do życia parlament oraz samorząd terytorialny i gospodarczy. Fakt, że przemilcza sprawę sądów przysięgłych, nic nie mówi. Wszak nie powstała ona w przeciwstawieniu do Konstytucji marcowej, lecz jako samoistny twór. Byłoby uszczerbkiem dla kwietniowej Konstytucji traktować ją jako antytezę. Byłoby to zresztą sprzeczne z faktycznym stanem rzeczy.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#WładysławaMaciesza">Wszak z tego, że skreślono np. art. 87 lub 101 dawnej Konstytucji, nie wynika bynajmniej, by obywatel nie posiadał wolności w obraniu sobie na obszarze Państwa miejsca zamieszkania i pobytu, lub wolności wyboru zajęcia i zarobkowania. Otóż Konstytucja kwietniowa — zdaniem moim — na wewnętrznych wartościach obywateli buduje siłę Państwa. Apeluje do poczucia ich odpowiedzialności, honoru, obowiązku, jak to wyraźnie widzimy w art. 1 ust. (4) lub art. 6. A apel ten świadczy, że żywi zaufanie do obywatela, że pragnie go jak najbardziej związać z Państwem niczym nierozerwalnymi więzami. Więc jeżeli jest takie stanowisko do obywateli i jeżeli my, ustawodawcy, wszystko czynić winniśmy, by przyśpieszyć proces ich uobywatelniania, proces zrastania się narodu z Państwem, to stąd wynikają i pewne konsekwencje dla stanowiska, które zająć powinniśmy w stosunku i do tak pozornie odległej od tych zasadniczych wskazań i stosunkowo drobnej sprawy, jaką jest sprawa sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#WładysławaMaciesza">Można bowiem wiele zarzutów im uczynić, jak to słyszeliśmy w debacie sejmowej, czy u nas na Komisji Prawniczej. Jednak nikt nie zaprzeczy, że zbliżają one obywatela do tak ważnego organu Państwa, jakim jest wymiar sprawiedliwości, że potęgują one poczucie prawne ludności, że uczą ją odpowiedzialności nie tylko za los i życie obywatela, ale i Państwa. Dowodem tego jest choćby ogólny głos posłów, a nawet całej opinii publicznej tej dzielnicy, gdzie sądy przysięgłych od lat zdawały egzamin życia. I jeżeli p. Minister w mowie wygłoszonej w Sejmie, przyznając, że „Jest może i słuszny” argument, iż sądy przysięgłych są instytucją społecznie kształcącą, pyta „czyż wolno dla szkolenia czynić takie „doświadczenia” — to pozwolę sobie mu odpowiedzieć, że my właśnie dla „szkolenia” obywatela uczymy go czytać w szkole, nie bojąc się, że go zatruje zła książka, że właśnie dla „szkolenia” obywatela chcemy na nowo wprowadzić samorząd, nie obawiając się, iż nabroi zanadto. Powiem więcej: bardzo wielu z nas jest zdania, że doświadczenie, któreśmy uczynili z obecną ordynacją wyborczą, nie dość uwzględniającą ten pierwiastek społecznego, obywatelskiego wychowania narodu, jest złe i że powinniśmy właśnie „dla szkolenia” zmienić ją. Życie współczesne demokratycznego państwa wymaga ciągłego obywatelskiego kształcenia jego ludności. Czyż można wyrobić mięśnie inaczej, niż przez funkcjonowanie? Czyż można uobywatelnić, upaństwowić mieszkańca kraju, nie powołując go do spełniania funkcyj obywatelskich, do współodpowiedzialności za życie dla kraju?</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#WładysławaMaciesza">Tylko taką drogą zbliżyć się możemy do realizacji pierwszej i przewodniej myśli naszej Konstytucji: „Państwo Polskie jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli”. Innej drogi nikt nie wskaże. Ciężkie nieraz wewnętrzno-państwowe doświadczenia z takimi instytucjami społecznie kształcącymi, jak parlament, samorząd, a nawet ze stosunkowo mniej ważną instytucją sądów przysięgłych, w rezultacie dadzą to, że mniej ciosów doświadczymy ze strony czynników obcych, będziemy na nie bardziej odporni. I zwłaszcza obecnie, kiedy jesteśmy świadkami wybitnego wzrostu poczucia państwowego we wszystkich warstwach naszego narodu, kiedy słyszymy żywy, powszechny rezonans na rzucone przez Marszałka Śmigłego Rydza hasło obronności kraju, kiedy obywatel nasz pod wpływem wielu czynników, a przede wszystkim szkoły i wojska polskiego, szybko dojrzewa, kiedy apelujemy w ostatnich deklaracjach do jego najgłębszych uczuć i wartości — w takich czasach odbierać mu skromny udział w wymiarze sprawiedliwości, bać się, że ten obywatel o nieskazitelnym charakterze i dużym doświadczeniu życiowym, jak tego wymaga rozporządzenie z 6 lutego 1928 r., nie będzie umiał zgodnie z interesem Państwa rozstrzygać w sprawach przestępstw politycznych, uważam za niesłuszne. I dlatego będę głosowała za wnioskiem większości komisji, tj. za utrzymaniem sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Jaroszewiczowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#HalinaJaroszewiczowa">Wysoki Senacie! Uważam, że większość argumentów, używanych za utrzymaniem instytucji sądów przysięgłych, jest niewłaściwie zastosowana do dzisiejszych warunków. To, co było w swoim czasie cenną zdobyczą demokracji, lub jeśli chodzi specjalnie o polskie warunki — cenną wartością ze względu na istnienie narzuconej władzy zaborców, obecnie, po odzyskaniu niepodległości i powstaniu własnych instytucyj państwowych, stało się przeżytkiem. Domaganie się, by ten przeżytek utrzymywać w imię bardzo pięknie brzmiących haseł demokracji, niezależności sumienia, ma pewien posmak przesady, pewnego piętna wyniesionego z okresu niewoli — nieufności do prawnie istniejącej władzy.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#HalinaJaroszewiczowa">Nie jestem fachowcem i nie wdaję się w roztrząsanie wszystkich argumentów, przytaczanych za utrzymaniem sądów przysięgłych. Zanalizuję pokrótce tylko niektóre z nich. A więc jeden z tych argumentów: czynnik społeczny, obywatelski wprowadzony do sądownictwa karnego, zapewnia bardziej ludzkie, wyrozumiałe podejście do danego przestępstwa. Sędzia zawodowy, obwarowany murem przepisów prawnych, odszedł od życia, nie ma wyczucia środowiska i tych różnorodnych sytuacyj życiowych, które stanowią tło danego przestępstwa. Jeżeli w powyższej motywacji tkwi pewien moment słuszności, to jednak trzeba się przyjrzeć „drugiej stronie medalu”. W dochodzeniu prawdy materialnej dla sędziego przysięgłego istnieje tylko zagadnienie życia, samego faktu przestępstwa, natomiast sędzia zawodowy operuje nie tylko materiałem faktycznym, ale również przesłankami stosunku prawnego, dzięki czemu stanowisko jego bywa bardziej obiektywne i wszechstronne. Co zaś do t. zw. „związania z życiem”, to o ile pod pewnym względem może mieć ono przy kwalifikacji przestępstwa dodatnie strony, pod innymi względami jest ujemne. Te „więzy” bowiem z życiem, „z danym środowiskiem” nie pozwalają często podnieść się na wyżynę zupełnego obiektywizmu, a obiektywizm jest najistotniejszą kwalifikacją, uprawniającą do sądzenia człowieka.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#HalinaJaroszewiczowa">Przeciwstawianie sędziego zawodowego — społeczeństwu jest argumentem nie wytrzymującym krytyki, krzywdzącym stan sędziowski. Sędzia jest takim samym członkiem społeczeństwa, jak każdy obywatel, a kwalifikacje do sądzenia innych ma większe, jak to staram się uzasadnić.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#HalinaJaroszewiczowa">Argument drugi. Sędzia przysięgły nie podlega jakiejkolwiek władzy, eo ipso jest bardziej niezależny od sędziego zawodowego. Jeżeli zachodzą wypadki, że sędzia zawodowy nie korzysta z przysługującego mu prawa niezawisłości, to jest źle, jest to bowiem naruszenie podstaw wymiaru sprawiedliwości. Nie zapominajmy, że kanonem wymiaru sprawiedliwości jest właśnie niezawisłość i niezależność sędziowska. Jeśli już mowa o „niezawisłości”, o podejmowaniu decyzji, opartej jedynie na własnym przekonaniu i sumieniu, to czy rzeczywiście sędzia przysięgły znajduje się w warunkach całkowitej niezależności? Do pewnego stopnia bardziej bezbronny, niż sędzia zawodowy, bo nie posiadający doświadczenia i oparcia o autorytet prawa, sędzia przysięgły może bardzo łatwo ulegać naciskowi opinii i prasy, wpływom sugestii własnego środowiska, które są zawsze jednostronne.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#HalinaJaroszewiczowa">Doświadczenie dało pod tym względem bardzo wiele przykładów, o których tu była mowa. Dla podniesienia znaczenia instytucji sądów przysięgłych wysuwa się ponadto argument, że sądy przysięgłych odgrywają rolę czynnika wychowawczego, uspołeczniającego — o czym mówiła moja przedmówczyni...</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#komentarz">(Wicemarszałek s. Barański: I słusznie mówiła.)</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#HalinaJaroszewiczowa">...że obywatel pełniący obowiązki sędziego przysięgłego wciąga się w bieg życia państwowego, nabiera poczucia odpowiedzialności i przez to wyrabia w sobie jedną z najkardynalniejszych cech wychowania obywatelskiego. Zgoda. Nie neguję, że spełnianie funkcyj sędziego przysięgłego może kształcić i że kolaboracja czynnika społecznego z czynnikiem urzędowym jest pożyteczna dla stron obydwu. Ile jednak innych dziedzin życia publicznego stoi otworem przed społeczeństwem, czeka na współudział, współpracę czynnika obywatelskiego, ochotniczego. Niechaj na tych innych polach obywatel zaprawia się w wyrabianiu w sobie poczucia odpowiedzialności i więzi z Państwem.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#HalinaJaroszewiczowa">Zadaniem bezpośrednim instytucji sądów jest kwalifikacja czynów i wymiar sprawiedliwości; sąd pośrednio może spełniać zadania wychowawcze, być szkołą, kształcącą szkołą życia. Ale sąd nie może odgrywać roli seminarium, w którym próbują swoich sił i uzdolnień panowie sędziowie przysięgli. Pozostawmy sądy Rzeczypospolitej powołanym przez nią sędziom zawodowym. Zostając sędziami, nie zostali oni pozbawieni żadnych uprawnień i cech obywatelskich, natomiast kwalifikacje ich w kierunku wydawania sądu o człowieku zostały wzmocnione przez obiektywizm prawa, przygotowanie fachowe, nabyte doświadczenie, oraz prawem zastrzeżoną niezawisłość sędziowską. Zadaniem społeczeństwa i Państwa winno być stworzenie takich warunków materialnych, by sędzia dobrze uposażony mógł całkowicie zachować swoją niezależność.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#HalinaJaroszewiczowa">Z wyżej wymienionych względów głosować będę za wnioskiem mniejszości komisji; gdyby natomiast Wysoka Izba uchwaliła utrzymanie instytucji sądów przysięgłych — to w takim razie zastrzegam sobie zgłoszenie rezolucji, wzywającej Rząd do wprowadzenia zmian do istniejących przepisów, będących w sprzeczności z Konstytucją. Według tych przepisów, obowiązków sędziów przysięgłych nie mogą pełnić kobiety. Szukałam przepisów prawnych, które by usprawiedliwiały te ograniczenia. Nigdzie ich jednak nie znalazłam; Państwo Polskie w dwóch swoich Konstytucjach, marcowej i kwietniowej, uznało równość obywateli wobec prawa bez różnicy płci. Pozbawienie kobiet możności brania udziału w sądach przysięgłych mija się z obowiązującym prawem.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Maleszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Proszę Wysokiej Izby! Zauważyłem oryginalną rzecz: o ile w komisji w szranki wstępowały najwybitniejsze nasze umysły prawnicze, najbardziej umiejętne w tym kierunku głowy, o tyle tutaj na plenum, jak z zadowoleniem stwierdziłem, jest duże zainteresowanie pomiędzy laikami. Słyszeliśmy już kilku mówców: wybitnego leśnika, znakomitego pisarza i dwie panie senatorki. Niechże więc i skromnemu żołnierzowi zabrać w tej materii głos i parę słów na ten temat będzie pozwolone wypowiedzieć. Otóż muszę się przyznać Wysokiej Izbie, dlaczego ten głos między innymi zabieram. Mnie zastanowiła bardzo ta rozbieżność zdań, jaką stwierdziłem i zauważyłem. Jakto, więc w Sejmie na 20 członków Komisji Prawniczej 11 było po jednej stronie bariery, 9 po drugiej stronie, w Senacie — 10 po jednej stronie, a 4 po drugiej stronie bariery?</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Teraz moment drugi. Zastanowiła mnie inna sprawa, że w Senacie, o ile wiadomości mnie doszły, o ile wyczytałem w pismach, bo — przyznaję się — odpowiednich stenogramów nie czytałem, za sądami przysięgłych wypowiedzieli się przeważnie mieszkańcy województw, gdzie sądy te są, a przeciwko wypowiedzieli się mieszkańcy województw, gdzie sądów tych nie było. Myślę sobie: według pewnej logiki zdawało by się, że ci najwięcej mają do powiedzenia w danej sprawie, którzy mają jakąś praktykę w tej dziedzinie. Otóż ci, którzy mieli te sądy przysięgłych, wydaje się, mają więcej do powiedzenia, niż ci, którzy tych sądów przysięgłych nie mieli. Ale to naturalnie sprawy nie rozstrzyga, nie dowodzi niczego ostatecznie. W szczegóły bynajmniej wdawać się nie będę. Chcę krótko powiedzieć. Osobiście zwolennikiem sądów przysięgłych nie jestem, natomiast jestem zwolennikiem i rzecznikiem najszerszego udziału czynnika obywatelskiego w sądzeniu. Słyszałem w ostatnich dniach, kiedy się tą sprawą zainteresowałem bliżej, że przecież lat temu kilka, bo w r. 1930 odbył się we Włoszech, w jakimś mieście, nie przypominam sobie, zdaje się, że w Palermo — to p. Minister będzie wiedział lepiej — kongres składający się z przedstawicieli około 40 narodowości, na którym uchwalono jak najszersze użycie czynnika obywatelskiego w sądach. Miano na myśli sądy ławnicze. Zrobiono podobno ustępstwo dla Francji i Belgii, które kategorycznie zażądały utrzymania instytucji sądów przysięgłych. Tak się sprawa przedstawiać miała na kongresie, który się odbył w roku 1930 w Palermo.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Z państw, które sądów przysięgłych nie mają, podobno obecnie do wymienienia byłyby jakieś cztery czy pięć państw: Jugosławia, Bułgaria — są to wiadomości zdobyte przeze mnie w ostatnich czasach — Estonia, Łotwa i Litwa. Wspomniałem już, że jestem przeciwnikiem sądów przysięgłych. Dodam drugą rzecz, jestem z najwyższym uznaniem dla naszego sądownictwa i właśnie dlatego, że jestem z uznaniem dla jego ciężkiej pracy, wydaje mi się, że pewną ulgą w jego pracy byłoby wprowadzenie elementu obywatelskiego do sądownictwa — nie w formie sądów przysięgłych, o czym powiem na zakończenie. Dlaczego? Bo jednakże, proszę Panów, sędziowie — nie wiem czy jest to rzeczą pewną, ale tak mi sprawę przedstawiono, że nie mamy obsadzonych wszystkich etatów sędziowskich z powodu braków środków na to — sędziowie są mocno przepracowani i po kilku latach pracy w swym zawodzie, nie powiem, aby odeszli od życia, ale niewątpliwie ich kontakt z życiem się osłabia, dlatego nie zaszkodzi, jeżeli sędzia, sądzący występek, karalny jakąś większą porcją od dwóch do pięciu lat, będzie miał przy sobie dwóch ławników z odpowiednio ustalonym cenzusem, jak również nie zaszkodzi, ale jest nawet rzeczą konieczną, jeżeli w sprawach o zbrodnie sąd koronny, składający się, powiedzmy, z trzech sędziów koronnych, będzie miał do pomocy dla usłyszenia głosu bezpośrednio od społeczeństwa choćby tych dwóch ławników. Przewaga sądu koronnego byłaby zapewniona. W szczegóły wdawać się nie mogę, bo to jest rzecz za trudna, jest to rzeczą fachowców, tak że dalej tej sprawy poruszać nie będę.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#JanuszJagrymMaleszewski">O cenzusie wspomniałem, że bezwzględnie cenzus byłby rzeczą konieczną przy wyborach czy przy wyznaczaniu ławników do zasiadania w sądach. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że — jak powiedziałem na początku — zdania są bardzo podzielone pomiędzy prawnikami fachowcami w tych rzeczach. P. referent czy też któryś z pp. senatorów wspomniał, że chcąc poważnie przestudiować zagadnienie sądów przysięgłych trzeba temu poświęcić kilka miesięcy. Więc jakże można w tak krótkim przeciągu czasu, w jakim my się tą sprawą zajmujemy, tę sprawę tak głęboko sięgającą w podwaliny ustroju państwowego rozstrzygnąć. Ja tego nie rozumiem. Ponieważ, jak na początku wspomniałem, te rozbieżności są bardzo duże, w Sejmie zapadła inna decyzja, w Senacie inna — otóż byłbym zdania, że sprawa dojrzałą do decyzji nie jest i że sprawa winna 'wrócić jeszcze do komisji celem dalszego jej rozpatrzenia.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Proszę Wysokiej Izby! Miałem zamiar zaproponować dwie rzeczy, mianowicie pierwszą — wniosek brzmiący: wnoszę o zwrócenie projektu ustawy o zniesieniu instytucji sądów przysięgłych i sędziów pokoju do komisji. Tu jest włączone — sędziów pokoju, która to instytucja podobno właściwie nie funkcjonuje, tylko że to w projekcie ustawy jest połączone, więc wymieniam to w moim wniosku. I drugą — uchwalenie rezolucji: Senat wzywa Rząd do przedstawienia na najbliższej sesji sejmowej projektu ustawy o wprowadzeniu sądów ławniczych i o zniesieniu sądów przysięgłych. To był pierwotny mój zamiar. Po zbadaniu dokładnym regulaminu, wydaje mi się, że tych dwóch rzeczy jednocześnie wnieść nie mogę, ponieważ w razie uchwalenia mojego wniosku rezolucja nie mogłaby być rozpatrywana. Wobec tego będę musiał się zadowolić złożeniem do laski marszałkowskiej tylko wniosku, rezygnując z wniesienia rezolucji, która może być uchwaloną przez komisję. A powtarzam jeszcze raz, że uchwalenie za szybkie w tym czy innym kierunku rozstrzygnięcia tej sprawy mogłoby bardzo zaciążyć na naszej przyszłości państwowej.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Wołoszynowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#JoachimWołoszynowski">Zrzekam się głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Schorr.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#MojżeszSchorr">Wysoka Izbo! Dyskusja nad projektem rządowym, który mamy przed sobą, została częściowo spaczona i sprowadzona na błędne tory. Zagadnienie przedstawiono tak, jak gdyby szło o skasowanie instytucji zaborczej, o usunięcie złowrogiego cienia przeszłości. Tak jednak nie jest w rzeczywistości. Projekt rządowy nie znosi narzuconych przez zaborcę austriackiego sądów przysięgłych, lecz uchyla polskie przepisy, wydane stosunkowo niedawno, bo w r. 1928. Proszę zajrzeć do tekstu projektu i przeczytać § 2 -,art. 1, gdzie wyraźnie jest napisane, że skreśla się przepisy polskiego prawa o ustroju sądów z dnia 6 lutego 1928 r., przepisy polskiego kodeksu procedury karnej z 19 marca 1928 r. — a nie przepisy austriackie prawa państwa zaborczego. Wymaga to jak najsilniejszego podkreślenia, aby z dyskusji znikły emocjonalne momenty walki z rzekomym dziedzictwem zaborczym, a jasnym było, że chodzi tu o skreślenie z prawodawstwa własnego, polskiego, datującego się z 1928 r., wydanego w drodze rozporządzenia urzędującego dotąd P. Prezydenta Rzeczypospolitej, tych przepisów, które mówią o organizacji w Polsce sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#MojżeszSchorr">Inna to sprawa, że te przepisy nie były dotąd wprowadzone w życie na całym obszarze Państwa, lecz jedynie na terenie Małopolski. Ale sytuacja prawna niemniej jest taka, że mamy jednolite przepisy polskie o sądach przysięgłych, które z winy Rządu nie zostały jeszcze dotąd wprowadzone w dwóch dzielnicach. I obecnie nie chodzi ani o zniesienie instytucji zaborczej, ani o rozciągnięcie instytucji dzielnicowej, małopolskiej, na pozostałe terytorium Państwa, lecz o coś innego i o coś o wiele ważniejszego. Chodzi mianowicie o to, czy polskie przepisy z r. 1928 o sądach przysięgłych należy wykreślić ze zbiorów praw, czy też raczej przystąpić wreszcie do ich wykonania po 8, względnie po 14 latach, jeśli weźmiemy pod uwagę art. 83 jeszcze dawnej Konstytucji; czy zapowiedziane rozporządzeniem P. Prezydenta z 1928 r. sądy przysięgłych mają być wreszcie wprowadzone w rzeczywistości, czy też należy je zniszczyć doszczętnie, przerwać nawet ich byt papierowy.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#MojżeszSchorr">Jeszcze jedno wyjaśnienie wstępne uważam za konieczne, aby dyskusja była jasna i toczyła się dokoła właściwego tematu. Projekt uchyla przepisy o sądach przysięgłych i sądach pokoju, nie wprowadzając nic na ich miejsce. Cóż to oznacza? Oznacza to całkowite usunięcie czynnika obywatelskiego, społecznego z udziału w rozpoznawaniu spraw karnych i powierzenie sądownictwa karnego wyłącznie sędziom zawodowym. Przyjmując projekt, przesądzamy więc zarazem ostatecznie kwestię w tym sensie, że w Polsce czynnik społeczny nie będzie miał żadnego — podkreślam — żadnego udziału w rozpoznawaniu spraw karnych. To stwierdzenie daje dopiero miarę zagadnienia, które stanęło dziś przed nami, a które brzmi: czy czynnik społeczny, obywatelski, ma w takiej czy innej formie uczestniczyć w rozstrzyganiu spraw karnych, czy też ma być wyeliminowany z tej dziedziny całkowicie na rzecz elementu urzędniczego, zawodowego, mianowanego?</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#MojżeszSchorr">P. Minister powiedział w Sejmie: „Tu przecież nie chodzi o wyłączenie czynnika społecznego z sądu, bo przecież udział czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości w Polsce istnieje niezależnie od sądów przysięgłych. Powiem więcej: on się rozwija, powiem jeszcze więcej — sam również jestem jego zwolennikiem. Istnieją sądy pracy, urzędy rozjemcze, sądy handlowe, gdzie przecież czynnik społeczny jest dopuszczony do udziału”. W oświadczeniu tym mieszczą się dwa cenne stwierdzenia: l-o że w sprawach cywilnych element obywatelski bierze udział w pewnym zakresie, 2-o że p. Minister Sprawiedliwości uważa w zasadzie udział czynnika społecznego w wymiarze sprawiedliwości za pożyteczny i jest nawet jego zwolennikiem. Wolno tedy skierować pod adresem p. Ministra Sprawiedliwości zapytanie: dlaczego, będąc zwolennikiem współdziałania w sądownictwie elementu obywatelskiego z zawodowym, pochwalając ten udział w sprawach cywilnych, uchyla równocześnie sądy przysięgłych i usuwa zarazem czynnik społeczny od udziału w rozpatrywaniu spraw karnych? Dlaczego to, co jest dobre w sprawach cywilnych, ma być złe w sprawach karnych? Rzecz, zdaje mi się, wymaga wyjaśnienia, bo sprzeczność jest bardzo istotna i sięga w głąb zagadnienia. Bo nie można znaleźć wytłumaczenia tej sprzeczności ani w jakimś specjalnym charakterze spraw karnych, który by uzasadniał odmienne ich traktowanie od spraw cywilnych, ani też w tych sugestiach ogólnych „o silnej ręce sprawiedliwości” i „o zwartych szeregach”, którymi p. Minister zagrzewał Sejm do boju przeciwko sądom przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#MojżeszSchorr">P. s. Terlikowski tutaj tak argumentował przeciwko sądom przysięgłych: „Sądy przysięgłych są zbędne w ustroju państwa, gdzie władza spoczywa w rękach całego narodu — gdzie rząd jest emanacją społeczeństwa”. Otóż ta konkluzja wydaje mi się niezupełnie logiczną. Ja bym z tej tak ścisłej łączności między rządem a społeczeństwem wyciągnął raczej wniosek wręcz przeciwny: skoro rząd jest emanacją społeczeństwa, to powinien w tak ważnej dziedzinie, jak wymiar sprawiedliwości, w sprawach, gdzie idzie o życie ludzkie, mieć zaufanie do społeczeństwa, które w innych sprawach również darzy rząd zaufaniem.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#MojżeszSchorr">Jednakże chcę być zupełnie obiektywnym: w przemówieniu p. Ministra nie brak i pewnych zarzutów konkretnych, które wymagają odpowiedzi. A więc 1) niekompetencja: „Sądy przysięgłych cierpią na brak fachowego przygotowania i kompetencji... Zamiast rozsądku, zamiast doświadczenia i wiedzy, co znajdujemy? Niefachowość i nastrojowość”; 2) zawisłość: „Sąd przysięgłych jest szczytem zawisłości... Klasyczna zależność od czynników zewnętrznych i postronnych”. Otóż co do fachowości, to jest oma zupełnie zbędna, skoro udział sędziów przysięgłych ogranicza się tylko do orzekania o stanie faktycznym sprawy i o zasadniczym momencie winy lub niewinności oskarżonego, podczas gdy kolegium zawodowych sędziów pozostawiony jest — łącznie ze współudziałem prokuratora i obrońcy — cały aparat prawny w przewodzie procesowym. A gdy o stan faktyczny chodzi, to chyba duży zasób doświadczenia życiowego, które wnosi do sprawy każdy z 12 sędziów przysięgłych z najrozmaitszych warstw pochodzących, na tle własnego życia i poglądu na różnorodne pobudki działania w różnych sytuacjach życiowych, więcej waży na szali rękojmi sprawiedliwości w osądzaniu danej sprawy, aniżeli rutyna wiedzy fachowej, prowadząca często do szablonowego rozstrzygania sprawy według litery prawa obowiązującego. Dopiero wiedza fachowa sędziów zawodowych wraz z doświadczeniem życiowym sędziów — laików dają w całokształcie wszechstronnego naświetlenia sprawy i jej pobudek gwarancję, że wyrok będzie nie tylko zgodny z prawem, ale i z tą wyższą instancją, jaką stanowi sprawiedliwość i jej żywy instynkt ugruntowany w sumieniu społecznym.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#MojżeszSchorr">A teraz mała dygresja filologiczna. Panowie Senatorowie wybaczą, że nie mogę ze swej skóry wyjść. W języku hebrajskim na pojęcie sprawiedliwości są dwa słowa „cedek umiszpat”, „sprawiedliwość i prawo”, to znaczy prawo sprawiedliwe. Prawo zatem samo przez się nie daje jeszcze rękojmi, że będzie absolutnie sprawiedliwe.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#MojżeszSchorr">Jeżeli tedy art. 64 p. 2 Konstytucji kwietniowej głosi „przez wymiar sprawiedliwości sądy strzegą ładu prawnego w Państwie i kształtują poczucie prawne społeczeństwa”, to wydaje mi się, że to drugie zadanie wychowawczej natury — zresztą także według przeważającej opinii miarodajnych uczonych — chyba najlepiej zdołają spełnić sądy przysięgłych, w których dochodzi do głosu sumienie społeczne — vox populi vox Dei. A gdy chodzi o zawisłość, to słuchajmy, co o niezawisłości sędziów mianowanych myśli tak doświadczony i wytrawny znawca sądownictwa, jak były sędzia Sądu Najwyższego Aleksander Mogilnicki: „Będąc mianowany przez rząd i mając od tego rządu pensję, sędzia koronny nie może być zupełnie niezależnym. Wprawdzie wszystkie prawodawstwa starały się zapobiec złu przez wprowadzenie niezależności sędziów. Ale i to nie wystarcza. Urzędnik, choćby nieusuwalny, zawsze pozostanie urzędnikiem. Oprócz tego nawet nieusuwalny sędzia ma zawsze nadzieję awansu, a chcąc awansować, sędzia koniecznie musi stosować się do przepisów władzy, nie narażać się jej na żadnym punkcie. Czy to się nazywa niezawisłością? Co się zaś tyczy zupełnej niezależności od opinii publicznej, to nie możemy tego wymagać od żadnego sądu składającego się z ludzi uspołecznionych, a więc zwracających uwagę na to, co mówi o danej kwestii głos ogółu”. Ciekawe światło na zagadnienie sądów przysięgłych rzuca uwaga p. Ministra czy zarzut, że sądy te są instytucją polityczną i że na przestrzeni historii bywały nie tylko ostoją demokracji, ale nieraz też narzędziem w ręku „tyranów”. Uwaga ta jest trafna jedynie częściowo. Sądy przysięgłych nie tyle są same przez się urządzeniem politycznym, ile raczej mają genezę polityczną, gdyż powstały one i rozwijały się współcześnie z powstaniem i rozwojem instytucyj demokratyczno-parlamentarnych. W rzeczy samej udział obywateli w wymiarze sprawiedliwości jest odpowiednikiem udziału obywateli w stanowieniu praw i wykonywaniu władzy publicznej. Tam, gdzie naród ma głos w sprawach publicznych i korzysta z dobrodziejstw wolności demokratycznych, sąd ludowy istnieje, byt jego nie jest i nie może być kwestionowany. Rok 1791 daje Francji parlament i demokrację, a równocześnie także sąd przysięgłych. Rok 1848, wiosną ludów zwany, jest zarazem rokiem zwycięstwa sądów przysięgłych na kontynencie europejskim. Tam natomiast, gdzie podważany jest byt parlamentaryzmu i w cień usunięte rządy demokracji, tam zarazem zachwiewa się istnienie lub prawidłowe działanie sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#MojżeszSchorr">Dlatego, stojąc w obliczu proponowanego zniesienia tych sądów przysięgłych, musimy sobie zadać pytanie zasadniczej wagi: czy ustrój, wprowadzony Konstytucją kwietniową, tak dalece oddalił się od zasad demokratyczno-parlamentarnych, że z jego istnieniem nie można połączyć sądów przysięgłych? Czy zniesienie sądów przysięgłych jest wiernym wykonaniem, ścisłą realizacją Konstytucji kwietniowej, o co słusznie dopominał się z tej trybuny niedawno p. s. Makowski? Wiemy przecież wszyscy, bo było to powtarzane uporczywie w ciągu 9 lat walki o nową konstytucję, że nie chodziło ani o unicestwienie demokracji, ani o zniesienie parlamentaryzmu, lecz tylko jedynie o uzdrowienie parlamentaryzmu, tylko o wzmocnienie władzy wykonawczej, przy pozostawieniu w mocy parlamentu i demokracji. Mogę się w tym względzie powołać na autorytety, które chyba powinny być miarodajne. Oto np. słynne słowa Pierwszego Marszałka Polski, wypowiedziane w roku 1930: „Co do mnie nie sadzę, aby można było obejść się bez jakiegoś przedstawicielstwa wybranego i czyniącego zadość poczuciu odpowiedzialności”. A w uzasadnieniu uchwały konstytucyjnej z 26 stycznia 1934 r. czytamy: „Projekt, odrzucając system rządów parlamentarnych, nic zwalcza parlamentu jako reprezentacji opinii publicznej, zachowując dla Sejmu w pełni te funkcje, które są jego funkcjami normalnymi, to znaczy ustawodawstwo i kontrola nad działalnością Rządu. Zachowując podstawy demokratyczne, projekt zmierza do tego, aby demokracja stała się czynnikiem twórczym w Państwie” — to chyba dość poważne świadectwo wśród wielu innych, świadczące o tym, że intencją twórców Konstytucji było wzmocnienie Rządu z zachowaniem wszakże urządzeń parlamentarnych i demokratycznych podstaw Państwa. W tym mieście, Panie Ministrze, prawdziwy, rzeczywisty drogowskaz, 'który powinien kierować naszym rozstrzygnięciem kwestii sądów przysięgłych, a nic nie mówiące opuszczenie tego czy innego przepisu Konstytucji nie obowiązującej. Wydaje mi się, że ważniejsza jest dla nas pozytywna treść i duch obowiązującej Konstytucji, aniżeli negatywny wniosek, wyprowadzony z porównania z Konstytucją nie obowiązującą i odrzuconą. Dlatego apeluję do Wysokiej Izby, aby zechciała rozważyć zagadnienie sądów przysięgłych w świetle zasad konstytucyjnych, w płaszczyźnie harmonii z duchem i treścią obowiązującej Konstytucji. Sąd przysięgłych — to naturalne uzupełnienie parlamentaryzmu i demokracji. Odsunięcie obywatela od udziału w wymiarze sprawiedliwości — to podważenie tych zasad, to zerwanie związku obywatela z Państwem, to śmiertelny cios zadany zasadzie udziału obywatela w wykonywaniu władzy publicznej, to pierwszy wyłom w demokracji parlamentarnej i podcinanie pnia, z którego wyrasta przedstawicielstwo narodu, a więc Sejm i Senat.</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#MojżeszSchorr">Głosować będę za wnioskiem większości przeciw projektowi rządowemu o zniesieniu sądów przysięgłych.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Jeszke.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#WitoldJeszke">Wysoki Senacie! Padło tu pytanie — czym tłumaczyć sobie tę wielką rozbieżność tak w Sejmie, jak i w komisji senackiej na temat sądów przysięgłych. Odpowiedź dla mnie jest prosta: sprawa sądów przysięgłych ma najróżniejsze aspekty i zależnie od tego, z jakiego punktu widzenia na zagadnienie to patrzymy, można dochodzić do różnych rezultatów. A więc aspekt czysto filozoficzny, z dziedziny filozofii prawa, aspekt polityczny i aspekt praktyczny. Otóż nie chciałbym, ażebyśmy ulegli pewnemu przykremu nieporozumieniu, nie chciałbym, aby Senat arogował sobie prawa jakiegoś kongresu znawców prawa kryminalnego i żeby chciał snuć dalej te rozważania, które są na różnych kongresach i w literaturze prowadzone, ale sprowadził swoją dyskusję do jedynie istotnego poziomu, do praktycznego rozstrzygnięcia, czy w Polsce mają być wprowadzone sądy przysięgłych na całym obszarze Rzeczypospolitej, czy też mają być tam, gdzie istnieją, zniesione. Otóż ten praktyczny aspekt wyłącznie może być rozważany przez Wysoką Izbę.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#WitoldJeszke">Rozbieżność, która ujawniła się w komisji senackiej, jest zupełnie oczywista. Jeśli bowiem argumenty padły takie: mamy młodych sędziów — jak powiedział jeden z bardzo szanownych senatorów: widziałem niedawno temu sąd, siedzieli młodzi sędziowie, nie chciałbym być sądzony przez tak młodych sędziów, to już wolę dwunastu doświadczonych obywateli — otóż to jest moment zupełnie emocjonalny i nie może być podstawą do powzięcia żadnej decyzji w sprawie sądów przysięgłych. Sądy są obsadzone częściowo u nas młodymi siłami, ale im więcej starzeć się będziemy, tym więcej nas to razić będzie. Poza tym nie ci młodzi sędziowie sądzą te sprawy, które należą do kompetencji sądów przysięgłych w Małopolsce. Podkreślano w komisji i dziś już kilkakrotnie o tę rzecz potrącano, moment czynnika społecznego w sądach przysięgłych. Nie chciałbym na ten temat się zastanawiać, chciałbym wszakże powiedzieć jedno: w b. dzielnicy pruskiej, gdzie sądy przysięgłych istniały przed wojną, zostały one zniesione przez Naczelną Radę Ludową, a więc instytucję, która właśnie wypływała ze sfer społecznych. Było to w roku 1919, w momencie, kiedy jeszcze obok rad ludowych istniały rady żołnierskie; ten czynnik demokratyczny i bardzo uwzględniający momenty społeczne uważał za właściwe, aby sądy przysięgłych znieść. W Niemczech nie ma w tej chwili sądów przysięgłych i błędnym jest przekonanie, że sądy te zostały zniesione teraz podczas reżimu totalnego, zostały one zniesione w r. 1924 za czasów weimarskich i to ma też swoją bardzo silną wymowę.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#WitoldJeszke">Jeżeli mamy rozstrzygać sprawę z punktu widzenia praktycznego — a do tego wyłącznie jesteśmy powołani — musimy uwzględnić konsekwencje istniejącego stanu rzeczy w Polsce. Mamy sądy przysięgłych tylko na terenie b. Galicji i ani w b. Królestwie, ani na ziemiach zachodnich nie odzywa się żaden głos poważny, który by się domagał wprowadzenia sądów przysięgłych. Małopolska, oczywiście, przyzwyczajona do tej instytucji broni jej, to jest jej słusznym prawem, broni swych instytucyj stale i bardzo wytrwale i nie robię jej z tego zarzutu. Wspomnę, że to nie jest pierwszym tego rodzaju wypadkiem. Słynna sprawa komorników sądowych nie schodziła z obrad Sejmu i Senatu. Dalej, sprawa pobierania opłat przez notariuszów w miejsce Skarbu. W Małopolsce przez szereg lat umiano bronić tego nr z i wile j u, że notariusze nie kasują opłat skarbowych. Z podobnym uporem walczy się o utrzymanie sądów przysięgłych. Proszę sobie uprzytomnić praktycznie te konsekwencje. Wyobraźmy sobie, że do kompetencji sądów przysięgłych, jak w wielu wypadkach, należałyby sprawy prasowe; wyobraźmy sobie, że jakiś organ prasowy obraża równocześnie w tym samym artykule dwie osoby. Kompetencja sądu dla osądzenia danej sprawy podług ogólnych zasad jest ta, że wolno skarżyć redaktora tam, gdzie obraza przyszła do skutku. A więc ktoś czuje się obrażony, przeczytawszy pismo w Krakowie i wnosi sprawę do sądu. Wtenczas sprawa musiałaby zawisnąć przed forum sądu przysięgłych, a ja, który tym samym artykułem czułbym się dotknięty, wniósłbym sprawę do sądu w Poznaniu przeciwko temu samemu redaktorowi. Więc to samo przestępstwo, tylko w odniesieniu do innej osoby, będzie sądził tu sąd koronny, a tam sąd przysięgłych. Przecież to nie jest do utrzymania. Chyba, że stanęlibyśmy na stanowisku, że dla sądzenia spraw w jednej dzielnicy uznamy specyficzne warunki, uznając odrębność sądów.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#WitoldJeszke">Takie odgłosy odzywały się na Komisji Prawniczej. Podniósł to, wygłaszając słusznie mowę pochwalną o poziomie kulturalnym Małopolski, nie kto inny, jak s. Evert. Powiedział, czemu nie zaprzeczamy, iż pod względem kultury i sztuki Małopolska dała więcej, niż inne dzielnice, i że trzeba szanować ten osiągnięty poziom kultury w Małopolsce. I tu miał rację, tylko wnioski jego są błędne. To robiło wrażenie, jak gdyby kwestia sądów przysięgłych była związana z oceną i uszanowaniem praw, jakie sobie Małopolska zdobyła w dziedzinie kultury. I oto znowu rozważanie czysto teoretyczne, rozważanie, które odbiegło od istoty zagadnienia, bo przy zagadnieniu sądów przysięgłych nie chodzi o honorowanie osiągniętych zdobyczy kulturalnych Małopolski, ale o rzecz konkretną i poziomą — o sposób karania przestępców, którzy z tymi sferami, co kulturę na takie wyżyny wznieśli, nic nie mają wspólnego, a raczej są wrogami śmiertelnymi tej kultury, jej twórców i nosicieli. Ten argument zupełnie nie trafia do jądra zagadnienia, wprowadza bowiem pewien moment uczuciowy i emocjonalny i staje na zupełnie irracjonalnej podstawie argumentacji. Na Komisji Prawniczej najwięcej zmartwiłem się, gdy słyszałem, że cytowane powagi prawnicze, nie znalazły tego uznania i posłuchu, na jaki przecież cytowanie kompetentnych ludzi zasługuje. Sądzę, że gdybym brał udział w zagadnieniach z dziedziny inżynierii, jako prawnik byłbym w pierwszej linii uszanował głos fachowców inżynierów. Jeżeli te głosy fachowców naszych nie trafiły do przekonania na komisji, to sądzę, że jednak plenum pod uwagę je weźmie.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#WitoldJeszke">Chciałbym tutaj zilustrować to pewne nieporozumienie, jakie zachodzi szczególnie w odgłosach płynących z Małopolski w sprawie sądów przysięgłych. Chcę zacytować pewien wypadek z życia wielkiej powagi, nie prawnika wprawdzie, lecz matematyka i astronoma, Newtona. Otóż matematyk Newton był wielkim amatorem kotów. Miał hodowlę wielkich kotów angorskich. Koty te krążyły po całym mieszkaniu. Ażeby ta cyrkulacja była bardziej swobodna, kazał powycinać w drzwiach duże otwory. Po jakimś czasie zaprowadził hodowlę małych kotów. I oto matematyk popełnił ten wielki błąd, że kazał dla tych małych kotów powycinać małe otwory w drzwiach, jak gdyby małe koty przez wielkie otwory przechodzić nie mogły. Otóż argumentacja, że Małopolska musi mieć swoje specjalne małe otwory dla karania przestępców, jest takim samym błędem logicznym i nieporozumieniem, jak to nieporozumienie Newtona. W tych wielkich otworach, które daje ogólny nasz system sądowy, zmieści się każdy w Polsce przestępca, a więc i przestępca w Małopolsce.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#WitoldJeszke">Dlatego uważam, że z tego praktycznego punktu widzenia nie ma powodów najmniejszych do stwarzania jakichkolwiek wyjątków w organizacji naszego sądownictwa i opowiadam się bezwzględnie za zniesieniem sądów przysięgłych na terenie całej Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Horbaczewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#AntinHorbaczewski">Wysoki Senacie! Instytucja sądów przysięgłych, która nas w obecnej chwili zajmuje, działa na terenie, z którym ja osobiście jestem bliżej związany, od roku 1873, a więc przez przeciąg więcej jak 63 lat. Sam ten fakt wymaga bardzo poważnego podejścia do problemu nie tylko ze stanowiska zwiększenia karnych sankcyj, ale też szczególnie ze stanowiska społecznego. Projekt ustawy, wniesiony przez Rząd, opiera się na ankiecie przeprowadzonej w sądach i prokuratoriach. Ale, niestety, pominięto właśnie — moim zdaniem — najważniejszy czynnik. O jakichś ankietach z czynnikiem społecznym nie ma mowy, a, zdaniem moim, ten czynnik nie powinien być pominięty, według mego przekonania rozważny ustawodawca nie może nad tym przejść do porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#AntinHorbaczewski">Ostatnio, gdy projekt ustawy, który nas obecnie zajmuje, został wniesiony do Sejmu, zarząd oddziału warszawskiego Związku Polskich Adwokatów zajął się urządzeniem odczytu na temat, pozostający w związku z projektem ustawy. Odczyt zgromadził około 100 uczestników ze stanu adwokackiego, sędziowskiego i prokuratorskiego. Na tym zgromadzeniu podniesiono też poważne zarzuty pod adresem projektu. W szczególności wskazano tamże między innymi i na Kongres Międzynarodowy Prawa Karnego, który odbył się w Palermo, a który zalecił w swojej rezolucji uwzględnienie czynnika obywatelskiego, ludowego w sądownictwie karnym. I oczywiście zgromadzenie, mając przed oczyma projekt i porównując go z tą rezolucją, musiało wyrazić zdziwienie, że ten projekt właśnie tego postulatu nie uwzględnił.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#AntinHorbaczewski">Wszechstronnemu badaniu zagadnienia sądów przysięgłych poświęcił swoje studia profesor dr Bossowski z Poznania, który w publikacji „Czynnik ludowy w procesie karnym” analizuje całe zagadnienie na tle stosunków obecnych w oparciu o formy ustawodawstwa, przyjętego niegdyś w Austrii i jakkolwiek nie zapoznaje on pewnych niedomagań w funkcjach tej instytucji w obecnej jej formie, to jednak zastrzega się stanowczo przeciwko jej likwidacji, zaznaczając, że wady i uchybienia czy niedomagania formy nie mogą absolutnie przesądzać użyteczności czy szkodliwości samej instytucji. Prof. Bossowski podkreśla społeczne znaczenie instytucji sądów przysięgłych i określa swoje stanowisko w sposób następujący: „Udział czynnika obywatelskiego we władzy i pożądanie takiego udziału przez szerokie warstwy ludności są czynnikami dodatnimi dla rozwoju społecznego. Udział we władzy nadaje jednostkom i społeczeństwom wyrobienie, jakiego im dać nie mogłaby sama obserwacja i teoretyczne rozważania, a przez wciągnięcie czynnika obywatelskiego w czynny organizm władz państwowych zmienia się (z pożytkiem dla państwa) zasada i treść poglądów ludności na funkcjonowanie władz państwowych: pewna nieufność i wypływająca z niej negatywna (potępiająca) ocena funkcjonowania władz ustępuje zbliżeniu wywołanemu współpracą”.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#AntinHorbaczewski">W dyskusji nad projektem ustawy podnoszono pod adresem sądów przysięgłych cały szereg zarzutów, zarzucano, że te sądy są chwiejne, że nie mają własnych przekonań, że pozostają pod wpływami itd. Między innymi podniesiono zarzut, zdaje się, bardzo poważny, że sądy przysięgłych wydawały swoje werdykty w sprzeczności z obowiązującym prawem. Jakkolwiek bowiem niekiedy pewien fakt został stwierdzony niezawodnie, nawet z przyznaniem się oskarżonego, mimo to sędziowie przysięgli wydali werdykt uniewinniający.</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#AntinHorbaczewski">Proszę Panów! Właśnie w tych werdyktach rzekomo sprzecznych z prawem tkwi myśl prawotwórcza. Nie tylko u nas, ale tam, na zachodzie, gdzie sądy przysięgłych doszły do pewnego znaczenia społecznego i rzeczywiście spełniają wielką funkcję społeczną, tam zdarzały się wypadki, że pewien czyn, zafiksowany w kodeksie karnym jako zbrodnia, został uznany werdyktem sądu przysięgłych jako czyn nie podlegający karze; przysięgli powiedzieli, że oskarżony jest nie winien. Podobne ujęcie sprawy powtarzało się drugi i trzeci raz i to musiało doprowadzić czynniki ustawodawcze do rozważania, że coś w tym tkwi, i spowodowało, że te czynniki postanowiły dążyć do reformy obowiązujących przepisów prawa materialnego. W dyskusji nad zagadnieniem sądów przysięgłych w Sejmie padły słowa, że instytucja ta jest dla Polski nieodpowiednia i że sądy przysięgłych ze względu na dane warunki nie mogą być wprowadzone.</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#AntinHorbaczewski">Proszę Panów! Bardzo ciekawe, dla wyjaśnienia tej kwestii, myśli znajdują się w wydanej w 1927 r. książce niejakiego Nikołajewa, adwokata, będącego na emigracji, który piszą swoje pamiętniki. Otóż w tych pamiętnikach poda je Nikołajew, że gdy w b. carskiej Rosji zaczęły krążyć pogłoski, że rząd nosi się z myślą zaprowadzenia sądów przysięgłych, społeczeństwo, a mianowicie sfery, które sądownictwem bliżej się interesowały, do tego projektu ustosunkowały się negatywnie, wyraziły przekonanie, że to zamierzenie nie osiągnie pozytywnego celu. A dlaczego? Bo grunt nie jest przygotowany, bo ten chłop rosyjski nie będzie w stanie spełnić swoich zadań jako sędzia przysięgły. Zaznaczam, że między innymi występował przeciw temu znany publicysta Włodzimierz Spasowicz, który w cyklu wykładów, jakie urządził na temat sądownictwa karnego w Rosji, ustosunkował się do tego zagadnienia bardzo sceptycznie i także motywował to tym, iż materiał ludzki, który ma objąć rolę sędziów przysięgłych, nie jest jeszcze dojrzały. I wreszcie cóż się okazało? Okazało się, że w dwa lata po zaprowadzeniu sądów przysięgłych, w grudniu 1866 r. — sądy były w 1864 zaprowadzone — ówczesny minister sprawiedliwości w swoim raporcie do cara podaje, że zaprowadzenie sądów przysięgłych przyczyniło się do podniesienia powagi sądownictwa rosyjskiego. To jest urzędowe stwierdzenie. Ale nie tylko to. Sam Włodzimierz Spasowicz, który zasadniczo występował przeciw wprowadzeniu sądów przysięgłych, w przedmowie do swoich dzieł, wydanych w r. 1889, a więc już daleko później, po zaprowadzeniu, przyznaję się do tego, że pierwotnie oponował przeciw wprowadzeniu sądów przysięgłych, ale następnie nabrał przekonania, że sądy przysięgłych bardzo dobrze funkcjonują. Ale nie tylko to, proszę Panów. Literatura prawnicza z tego czasu, poza Rosją, podnosiła wielkie walory sądów przysięgłych w Rosji. A te walory sądownictwa rosyjskiego dały właśnie sądy przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-43.6" who="#AntinHorbaczewski">A teraz, proszę Panów, jest prosty zupełnie wniosek: czy wobec tego zaprowadzenie sądów przysięgłych na terenie Polski nie znajdzie przeszkód? — Mnie się zdaje, proszę Panów, że przeciętny obywatel Państwa Polskiego pod względem intelektualnym bynajmniej nie ustępuje obywatelowi rosyjskiemu z przed laty 70. To jest moment, zdaniem moim, bardzo ważny dla ujęcia sprawy. Bo jeżeli chodzi o to, czy dana instytucja ma się utrzymać, to trzeba liczyć się z tym, czy materiał do tego odpowiedni się znajdzie, a ten materiał, moim zdaniem, jest. Moim zdaniem, nie tylko należy zatrzymać sądy przysięgłych na tym terenie, gdzie dotychczas obowiązywały, ale owszem, działalność ich jeszcze rozszerzyć na całe terytorium Państwa Polskiego. I wtedy zrobimy krok naprzód w reformie wymiaru sprawiedliwości, w reformie organizacji tego wymiaru.</u>
<u xml:id="u-43.7" who="#AntinHorbaczewski">W dyskusji nad projektem ustawy o zniesieniu sądów przysięgłych podniesiono na terenie Sejmu pewne wątpliwości, czy ów argument prawa i wolności obywatelskiej może mieć dla tej sprawy jakieś znaczenie. Otóż zaznaczono podówczas, że wobec obecnego pojęcia dobra powszechnego, dobra ogólnego, dobro jednostki musi zupełnie ustąpić. Moim zdaniem, jest to niewłaściwe sita wianie kwestii, oba te pojęcia, tak dobra powszechnego jak i dobra jednostki, w państwie konstytucyjnym mogą się zupełnie dobrze pogodzić, mogą bardzo dobrze się zharmonizować. I moim przekonaniem jest, iż jak długo z Konstytucji nie zostanie zupełnie wykreślona zasada wolności obywatela i nie zostanie eliminowana jego godność osobista i jego wartość jako człowieka, tak długo sądy przysięgłych pozostaną wysokim walorem społecznym. A moim zdaniem ciała parlamentarne obowiązane są tego waloru bronić.</u>
<u xml:id="u-43.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Głowacki.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#ZygmuntGłowacki">Wysoki Senacie! Jeżeli zabieram głos, to czynię to dlatego, że jestem także zawodowym prawnikiem i w swoim życiu przez szereg lat stykałem się z sądami przysięgłych na terenie b. dzielnicy pruskiej. Podzielam zapatrywanie p. s. Maleszewskiego, który powiedział, że rozstrzygnięcie sporu należy właściwie do fachowców, do prawników. Tak jest, spór toczy się właściwie pomiędzy prawnikami. Nie zamierzam wnikać w argumentację i analizować wywodów jednej i drugiej strony, przemawiających pro i kontra, ale chciałbym przytoczyć kilka szczegółów. Znam literaturę o sądach przysięgłych jako prawnik z zawodu; znajduję w literaturze tej zapatrywania, jak je przedstawił p. s. Terlikowski, że większość profesorów, naukowców, wypowiedziała się przeciw sądom przysięgłych. Jeden z bardzo poważnych prawników, profesor uniwersytetu, na zapytanie, co mniema o sądach przysięgłych, takiej udzielił odpowiedzi: gdybym był winny, to chętnie poddałbym się orzecznictwu sądów przysięgłych; natomiast gdybym był niewinny, to za żadną cenę nie chciałbym pójść przed sąd przysięgłych! W tym oświadczeniu jest wiele racji. Wykonując swego czasu zawód adwokata, broniłem także przed sądem przysięgłych. Przekonałem się, że wyrok zależny jest od składu sądu, niekiedy także od kategorii przestępstwa, zbrodni. Jeżeli chodziło na przykład o podpalenie, to aczkolwiek zawodowy sędzia był zdania, że oskarżony jest niewinny, że powinien być zwolniony, zostawał przez sąd przysięgłych jednak zasądzony. A dlaczego tak? Większość sędziów rolników tak zadecydowała! Jeżeli atoli chodziło na przykład o zgwałcenie niewiasty, sąd przysięgłych traktował tę kategorię zbrodni zbyt łagodnie i częstokroć uwalniał obwinionego od winy, chociaż prawnik, sędzia zawodowy, byłby niewątpliwie wydał wyrok skazujący obwinionego P. s. Schorr między innymi twierdził, że zawodowy sędzia niezawsze jest obiektywny będąc zależny od władzy, że liczy się z swym awansem, swą nominacją itd. W świecie cywilizowanym każdy człowiek jest zależny pod tym czy innym względem; zależność wszędzie istnieje. Nie mogę w to wierzyć, by zawodowy sędzia wyrokował wbrew swemu przekonaniu i sumieniu z obawy narażenia się swej władzy przełożonej; tyle zaufania mam do zawodowych sędziów! Sądy przysięgłych mogły mieć swoją rację bytu. W b. dzielnicy pruskiej sądy przysięgłych schodziły się rzadko, raz, dwa razy w ciągu roku, były zatem nadzwyczajne, wyjątkowe i ograniczone do rozpatrywania tylko ciężkich nielicznych zbrodni, jak to już p. s. Jeszke przedstawił. Natomiast sąd przysięgłych w Małopolsce, o ile się orientuję, a zdaje się, że orientuję się dobrze, stal się sądem stałym, rozpatruje w bardzo licznych przypadkach sprawy, które w innych dzielnicach Polski należą do kompetencji sądów zwykłych, nawet sądów grodzkich. Niezależność zaś członków sądów przysięgłych, którą się tak podkreśla, ma tylko teoretyczne znaczenie. Sędzia niezawodowy, ławnik, jest częstokroć zależny chociaż nie od władzy sądowej, to od innych czynników, częstokroć nawet od swego otoczenia. Przytoczę przykład. Broniłem jakiegoś 18-letniego chłopaka, stwierdzono jego winę i zasądzono go, byłem zdania, że wyrok był niesprawiedliwy. Podchodzę do ławy sędziów przysięgłych z zapytaniem, dlaczego się tak stało? Odpowiedź: pan X, członek sądu przysięgłych, przekonał mnie, że obwiniony jest jednak winien. A zatem opinia współsędziego zadecydowała, a nie własne przekonanie!</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#ZygmuntGłowacki">Jeżeli teren b. Kongresówki mógł się obejść bez sądów przysięgłych, jeżeli b. dzielnica pruska zrezygnowała z sądów przysięgłych nie domaga się wprowadzenia ich na nowo, nie rozumiem dlaczego właściwie podtrzymywać instytucję sądów przysięgłych na terenie Małopolski. Proszę Wysokiej Izby, zapatruję się tak; jeżeli będę ciężko chory i będę musiał się poddać operacji, nie pójdę do felczera, laika, tylko do fachowca lekarza, on niech mnie operuje. Toteż analogicznie niech mnie sądzi zawodowy sędzia, ten się tego nauczył, ma swoje doświadczenie, praktykę i do niego trzeba mieć zaufanie. Odsyłanie sprawy do komisji uważam za niecelowe, albowiem usłyszeliśmy z ust przedmówców argumenty za i przeciw, stan rzeczy jest dostatecznie wyświetlony; nie wiem, co komisja miałaby więcej stwierdzić. Wobec tego głosować będę za zniesieniem sądów przysięgłych. Póki ludzie wydawać będą wyroki, wymierzać sprawiedliwość, poty absolutnej sprawiedliwości się nie doczekamy. Ale wolę, by leczył i operował mnie lekarz, a sądził sędzia zawodowy.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#ZygmuntGłowacki">Głos ma s. Dzieduszycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#KonstantyDzieduszycki">Wysoka Izbo! Będę się streszczał, albowiem już temat został dostatecznie wyczerpany i nie chcę Izby przemęczać, a w ogóle mówieniem najmniej się zawsze zrobi.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#KonstantyDzieduszycki">Słusznie podzielił s. Jeszke temat na trzy działy: na aspekt, jak powiedział, czyli stan prawny, stan faktyczny i dodał do tego jeszcze stan polityczny. Odnośnie do aspektu, czyli stanu prawnego, będąc prawnikiem i mając stopień akademicki właśnie z prawa, muszę powiedzieć, że nie wypowiedziałbym się, gdyż w tej sprawie muszą się wypowiedzieć specjaliści więksi ode mnie. Ale tak, jak znam go jeszcze z czasów, kiedy przebywałem na uniwersytecie i zdawałem doktorat prawniczy, problem ten jest ciężki. Wynika to także z przytoczonych tutaj zdań wielkich uczonych w tej sprawie, gdzie jedni wypowiadali się za, drudzy przeciw. Chciałbym tylko przypomnieć Państwu, że w każdej nauce istnieją teorie. Za czasów, kiedy ja byłem na wydziale prawnym, jako teorię, dlaczego się karę stosuje, jaka kara ma być stosowana, przytaczano wtedy teorię Lombroso „moral insanity”, według której zbrodniarz jest człowiekiem nienormalnym i powinien być bardziej leczonym, niż karanym. Ta teoria mnie osobiście nigdy nie odpowiadała, także wykładowcy ówcześni nie wszyscy byli za nią, ale była ona wtedy panującą ogólnie. Teoria odwetu była już wtedy zarzucona w większej części. Wreszcie, jak mi mówił jeden prawnik, teoria obecna idzie po linii indywidualizowania kary. Z tego widzimy, jak teorie się zmieniają i nie mogą wypowiedzieć ostatniego słowa. Dlatego w tej tak ciężkiej kwestii, jako prawnik, z tego najmniejszego gatunku prawników, nie mógłbym żadnego zdania wypowiedzieć, musiałbym sprawę dłużej studiować, tak jak to powiedzieli moi przedmówcy, i wołałbym, ażeby w tej sprawie wypowiedzieli się inni, bardziej uczeni — wtedy mógłbym się, jako prawnik, także do tego czy innego zdania przyłączyć.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#KonstantyDzieduszycki">Ale pozostaje drugie — ten stan faktyczny. Proszę Panów, ten stan w każdym razie nie jest stanem politycznym, bo jeśli wszyscy mówcy z Małopolski bez różnicy wyznań i narodowości przemawiali właśnie za utrzymaniem sądów przysięgłych, to w takim razie tu już nie ma żadnej sprawy politycznej, tylko jest sprawa wewnętrznego przekonania, może nawet czasem politycznie bardzo niewygodnego. Odnośnie do przytaczanych tu faktów i przebiegu różnych wypadków w tych czy innych sądach, to, proszę Pań i Panów, tych pojedyńczych wypadków wyrywać nie można. Ja sam z własnej praktyki mógłbym przytoczyć fakty, zarówno z sądów przysięgłych jak i z sądów koronnych, że sprawy były dobrze albo wadliwie rozstrzygane, bo, jak słusznie podniósł jeden z przedmówców, niezawisłości zupełnej w ogóle na tym świecie nie ma i szkoda się o to sprzeczać. Oczywiście, każdy człowiek dąży sam do jak największej niezawisłości i, oczywiście, zawsze ministerstwo sprawiedliwości będzie dążyć do tego, aby sądy były jak najbardziej niezawisłe w państwie, w którym dane ministerstwo jest — ale właśnie ta niezawisłość pojedyńczego człowieka, w tym wypadku sędziego, byłaby, jak to przedmówcy podnieśli, dużo łatwiejsza do osiągnięcia, gdyby mu były oszczędzone troski ekonomiczne i gdyby był postawiony na tak wysokim poziomie, że do tego sądu przychodziłby zarówno pojedyńczy człowiek, jak przedstawiciel prawa, jak do jakiejś świątyni, w której nie wie się, jak wyrok wypadnie — a wypadnie tylko po linii bezwzględnej sprawiedliwości. Gdyby p. Minister Sprawiedliwości mógł podwyższyć etaty sędziów trzy albo czterokrotnie, wtedy z pewnością sądownictwo polskie stanęłoby na zupełnie innej wyżynie, nie myśląc zresztą o niczym zdrożnym, ale chociażby dlatego, że ten sędzia byłby postawiony na tak wysokim piedestale, że niezawisłość jego byłaby już a priori dana. Ale chciałbym zwrócić uwagę Państwa na inną rzecz — i tu właśnie powołuję się na stan faktyczny. Zastrzegam się, że nie mówię o naszym Państwie i nie mówię o tych Izbach, bo zarówno ta Izba, jak i Sejm nie miały żadnego praktycznego wypadku, w którym by taka sprawa była rozstrzygana. Ale w ogóle w środkowej Europie, do której należymy i pod której wpływami jesteśmy, mnożą się coraz bardziej wypadki, że nie tylko rządy, ale i parlamenty uważają, że mogą uchwalać odwieczne prawa i parlamenty środkowo-europejskie uchwaliłyby nawet, że dwa a dwa jest piętnaście, i uważają, że są w prawie, z wyjątkiem może jednej jedynej demokracji na zachodzie, która jest zresztą dookoła oblana morzem. I dlatego, że te czynniki społeczne są usuwane wszędzie, usuwane bez winy nawet rządów i bez winy społeczeństwa, dlatego tylko że jest taka psychoza, dlatego ja, chociaż jestem najgorętszym zwolennikiem systemów totalnych, jak miałem zaszczyt to powiedzieć przy innej okazji, twierdzę, że właśnie systemy totalne dają tę niezawisłość, która jest potrzebna, a więc tę niezawisłość demokratyczną mogą dać i dałyby w Polsce, muszę w tym wypadku w moim głosowaniu dać wyraz temu, że chciałbym czynnik społeczny jak najbardziej we wszystkim podtrzymać.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#KonstantyDzieduszycki">Jeżeli nawet, jak powiedziałem, w przeważającej części mówcy, którzy tutaj przemawiali z Małopolski Wschodniej, przemawiali za utrzymaniem sądów przysięgłych bez różnicy wyznania i narodowości, jeżeli widzieliśmy, że tutaj senatorzy, o których mówiono, że są konserwatystami i przeto winni głosować przeciw sądom przysięgłych, właśnie uznali ten stary pakt pomiędzy rewolucją a nimi, który już ma więcej niż 100 lat, i bronią tego sztandaru — mając wewnętrzne przekonanie, że w roku 1914 byłbym bezwzględnie głosował za utrzymaniem sądów przysięgłych, ponieważ pochodzę z Małopolski, pozwolicie Panowie, że i ja przy tym sztandarze zostanę.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#WacławMakowski">Głos ma p. Minister Sprawiedliwości.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Wysoki Senacie! W ślad za poprzednimi mówcami, a może jeszcze bardziej od nich zadawałem sobie jedno pytanie: skąd ten rozdzwięk, skąd to tragiczne nieporozumienie, które na komisji senackiej powstało, skąd to zjawisko, że nie było się w stanie, operując argumentami, które wydawałyby się oczywistością, pójść za kontrargumentami, że nie było się w stanie zasiać w świadomości przeciwników, w świadomości tego, kto wyznaje inną tezę, jakiegokolwiek ziarna zrozumienia. Tym boleśniejsze to pytanie było, tym mocniej do niego powracałem, bo oto miałem do czynienia z Wysokim Senatem, reprezentowanym w Komisji Prawniczej, z ciałem tak autorytatywnym, którego opinia, rzecz prosta, jest dla mnie niesłychanie ważna, którego opinia jest dla mnie niesłychanie miarodajna. I, proszę szanownych Panów, przyszedłem do wniosku, że tragedia tego nieporozumienia polega na zupełnie specyficznym podejściu do tematu. Już tu na plenum Senatu zarysowały się prawdziwe paradoksy, niewidziane chyba w dziejach życia polskiego. Oto konserwatysta koloru czerwonego głosuje za sądami przysięgłych...</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">...oto totalista głosuje za sądami przysięgłych — drugi wypadek. A bojownicy za wolność, ci, którzy w szeregach rewolucji szli, których życie samo mówi za ich ideę, ci wypowiadali się za zniesieniem sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#komentarz">(Głosy: Nie wszyscy.)</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Niech symbolem będzie przemówienie p. s. Sieroszewskiego. Ono wyobraża to, o co mi w tej chwili chodzi.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Otóż mam wrażenie, że sytuacja przedstawia się tak: przychodzi Rząd w mojej osobie, Rząd, w którym kwestia ta nie wzbudza w ogóle żadnych wątpliwości, przychodzi do Panów i powiada: trzeba zunifikować prawo, trzeba we wszystkich dzielnicach doprowadzić do tego, ażeby obowiązywały te same normy prawne.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Nie może być tak, ażeby na 1/4 części terytorium obowiązywały jedne normy prawne, jedna procedura prawna, a na 3/4 inna. I mylą się Panowie, jeżeli sądzą, tak niektórzy wypowiadali się na Komisji Prawniczej, że te procesowe różnice nie są dość głębokie. One są bardzo głębokie. Dowodem tego jest żar naszej dyskusji, zapał, z którym Małopolska broni swej reduty. Przychodzi Rząd i powiada: mam przed sobą problem unifikacji, który wzbudzać wątpliwości w nikim nie może. Jaka jest racja w utrzymywaniu słupów granicznych w tej lub innej formie? Takiej racji w wolnej Polsce być nie może. Przychodzi Rząd z opinią prawników polskich, z najmniejszymi może wyjątkami, co będę miał możność „udowodnić.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#komentarz">(Głos: Wróblewski.)</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Będę mówił tu o prof. Wróblewskim, który jest wielkiej miary prawnikiem, który jest autorytetem nie tylko w kraju, ale i za granicą, który jednak sam na komisji senackiej oświadczył, że to jest kwestia obca mu, że to jest kwestia z dziedziny kryminologii — to były jego słowa, jakie on sam w zwischenrufie podczas mego przemówienia wypowiedział. To jeszcze wyżej podnosi jego zalety jako prawnika, jako męża nauki.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Proszę Panów! Jeżeli Rząd przychodzi nadto z istnym arsenałem argumentów z dziedziny prawnictwa całej Europy, z całego świata — bo i to mogę Panom udowodnić — to zdawało by się, że zagadnienie jest nad wyraz proste, a jeżeli jeszcze w argumentacji przemówienia podkreśla się rzeczywistość polską, rzeczywistość obecną, względy etniczne, geopolityczne, to zdawało by się, Boże drogi, że różnic nie ma, że różnic być nie może. I oto jest odwrotnie.</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Proszę Panów, podejście większości komisji senackiej, a to też i na plenum dało się zauważyć, jest dość specyficzne. Odpowiedzią na propozycję Rządu: znieść instytucję sądów przysięgłych gwoli unifikacji, odpowiedzią większości komisji jest: nie. Wobec tego ja, logicznie rozumując, powiedziałem sobie: skoro większość komisji senackiej powiada: nie, to znaczy, że większość komisji senackiej pragnie, aby na całe terytorium Polski były rozszerzone i wprowadzone sądy przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#komentarz">(Głosy: Stopniowo.)</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">I znowu niespodziewanie powiada się: nie, nam chodzi jedynie o to, aby nic ruszać Małopolski...</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#komentarz">(Głosy: Nie.)</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">...nam chodzi jedynie o to, aby one tam zostały.</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#komentarz">(Głosy: Nie.)</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">No kiedy, proszę Panów, tak jest.</u>
<u xml:id="u-48.17" who="#komentarz">(Głosy: Są zdania podzielone.)</u>
<u xml:id="u-48.18" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Mówię o tych panach, którzy są przeciwko zniesieniu instytucji sądów przysięgłych. Jak to praktycznie wygląda? Jeżeli tej instytucji się nie zniesie i nie wprowadzi, to w Małopolsce ona tkwi. Jak długo każą Panowie czekać? Ile lal? Jaka jest granica tego czasu i jaka jest celowość czekania?</u>
<u xml:id="u-48.19" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Chciałem pewnej syntezy i dlatego mozolnie przypominałem i odtwarzałem sobie główny ton wszystkich argumentów, które padły na komisji senackiej, no i tu, bo mam je świeżo w pamięci. I przyszedłem do wniosku, że motywy zwolenników sądów przysięgłych w Małopolsce, bo tak to jednak wygląda, precyzyjnie wyrażone, są natury irracjonalnej, że te motywy są raczej z dziedziny emocji, najszlachetniejszej zresztą. I dlatego to spotkanie argumentu prawniczego i rzeczowego z czynnikiem uczucia, z czynnikiem emocji jest niemożliwe, bo tak się dzieje, że te dwie dziedziny często są w dużym rozstawieniu, w dużym dystansie i są bardzo często przeciwstawne. Na dowód uczuciowego przywiązania do ławy przysięgłych, jako do symbolu walki o wolność i niepodległość, przytoczę słowa, które na mnie zrobiły wielkie wrażenie, słowa s. Everta, wypowiedziane w ostatniej chwili tuż przed głosowaniem: „Nie mogę zrozumieć i nie mogę podzielić tego, abym mógł w wolnej, niepodległej Polsce odebrać Małopolsce to, co Małopolska miała za czasów okupacji”. Jeśli p. Senator nie kwestionuje tego...</u>
<u xml:id="u-48.20" who="#komentarz">(S. Evert: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-48.21" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">...to mam autentyczne potwierdzenie. To jest przecież naprawdę szczególny argument. Więc my obecnie dlatego tylko, że wtedy to było symbolem wolności...</u>
<u xml:id="u-48.22" who="#komentarz">(Głos: To jest jeden argument!)</u>
<u xml:id="u-48.23" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">...w tej chwili mówię o tym argumencie — wtedy, kiedy zamiast tego symbolu mamy autentyczną niepodległość, my dla symbolu, który w owych czasach grał rolę piękną i potężną, nie możemy zmieniać tego, co kiedyś Wiedeń koncedował i musimy ten stan petryfikować — po jaki czas — na wspak głosom doświadczonych prawników.</u>
<u xml:id="u-48.24" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Drugi motyw, który wyłowiłem, motyw syntetyczny — istnieje pewna wiara w zdrowy instynkt ławy przysięgłych, w jej względną, ale nieomylność. I tu chciałbym podkreślić — mnie się wydaje, że ci panowie, którzy przemawiali za ową nieomylnością ławy przysięgłych, za owym zdrowym instynktem ławy przysięgłych, podciągają niejako tę ławę do swoich wyżyn. Ja rozumiem, gdyby ktoś na Panów miarę, gdyby p. s. Evert, który tak pięknie o tym mówił, przewodniczył jakiejś ławie przysięgłych, każdy byłby spokojny, każdy by wiedział, że tej miary umysł, tej miary doświadczenie, tej miary inteligencja oczywiście wpłynie na każdy sąd bardzo dodatnio. Ale proszę nie zapominać o większości miast, tu nie chodzi o Kraków czy Lwów, tu chodzi o Czortków czy Sambor — z kogo się tamte ławy przysięgłych składają i co się tam dzieje? Niechęć jest niesłychana ze strony przysięgłych, kiedy się ich na te sprawy zaprasza. W historycznym procesie Hołówki zaszedł wypadek tego rodzaju, że sędzia się nie stawił i trzeba go było nieomal przymusowo zapraszać i ukarać za niestawiennictwo grzywną. Przecież z tego trzeba sobie zdać sprawę i zapomnieć o tym by jakakolwiek ława przysięgłych dorównała temu poziomowi, który, rzecz prosta, Panowie muszą mieć na uwadze wtedy, kiedy przemawiają na rzecz nieomylności, oczywiście względnej, ław przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.25" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">I wreszcie trzeci moment, który bodaj najczęściej się powtarzał: wiara w to, że sądy przysięgłych kształcą i podnoszą poczucie prawne społeczeństwa. Na ten temat chciałbym parę słów powiedzieć. Rzecz oczywista, to jest zagadnienie ważne, to jest zagadnienie, które nie może być bagatelizowane; gdyby istotnie tak było, byłby to bezwarunkowy plus w działalności sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.26" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Otóż proszę Panów, ja rozumiałbym w dawnych czasach, w bardzo dawnych czasach działanie sądów przysięgłych, tych dwunastu ludzi, kiedy oni, powiedzmy, wracali po osądzeniu sprawy do swych domostw, do swych rodzin, działali, emanowali, opowiadali swoim rodzinom, jak to było, jaki był przebieg procesu, co kto tam mówił — to było działanie, mające miejsce w dawnych czasach. Ale co się dzieje dziś? Kto kształtuje poczucie prawne społeczeństwa wtedy, kiedy sąd przysięgłych prowadzi jakąś sprawę? Oczywiście, trzeci czynnik, który wtargnął w miarę rozwoju cywilizacyjnego — czynnik prasy. Tu już padły słowa na temat Gorgonowej. Proszę sobie przypomnieć głosy przysięgłych, sądzących sprawę Gorgonowej. Nie istniały, nie mogły promieniować, nie mogły się rozchodzić w przemożnym ruchu drukowanego słowa, które zalewało Polskę, które miało kolosalny wpływ. Przecież każdy dowiadywał się z gazet, a nie z ust dwunastu sędziów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.27" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Dalej: sędziowie przysięgli — ława nie motywuje swoich wyroków. Proszę Panów, motyw nowy, mówię po raz szósty na ten temat, ale tego motywu istotnego nie podnosiłem w tym ujęciu sprawy pod kątem widzenia działania i promieniowania na społeczeństwo. Czyż jest właściwie coś straszniejszego niż wyrokowanie bez motywów, wyrokowanie bez uzasadnienia, wyrokowanie bez odpowiedzi na to dręczące każdego, kto jest skazany, pytanie: na jakiej podstawie, dlaczego? Przecież na wyrok bez motywów chyba tylko sąd Boski mógłby sobie pozwolić. Przecież ta cecha w moim przekonaniu w najwyższej mierze dyskwalifikuje ideał podnoszenia się poczucia prawnego przez sądy przysięgłych. W ten sposób w ogóle nie zna się toku myśli tego sędziego, on wyrokuje anonimowo, bo przecież tak jest, nie mówi dlaczego w rezultacie skazuje kogoś na śmierć, mówi tylko — winien czy nie. Nie ma sposobu skontrolowania wartości dowodu, świadkowie składają fałszywe zeznania bezkarnie, bo najczęściej w tych warunkach nie ma sposobu pociągnięcia ich do odpowiedzialności, wszystko zasłania jedno słowo: „tak” albo „nic”, wobec którego nie ma apelacji, nie ma odwołania, nie ma kontroli, nie ma sposobu sprawdzenia, nie ma sposobu ustalenia, na jakich logicznych przesłankach i na podstawie jakich elementów były wyrzeczenie. I to ma podnosić poczucie prawne w społeczeństwie!</u>
<u xml:id="u-48.28" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Nie chciałbym w tej sprawie, która w moim przekonaniu jest ze wszystkich stron już omówiona, zabierać Panom zbyt wiele czasu, chciałbym jednak streścić te argumenty, które w sposób przekonujący przemawiają całkowicie za zniesieniem instytucji sądów przysięgłych. Argumenty te są oczywiście dwojakiej natury. Z jednej strony jeden argument główny, który już miałem zaszczyt przedstawić, to jest argument ściśle unifikacyjny — dążenie do unifikacji; drugi — szkodliwość, niedoskonałość instytucji sądów przysięgłych. Konieczność unifikacji przez nikogo nie jest kwestionowana. Usłyszałem w toku całej dyskusji jeden jedyny kontrargument z ust. p. prof. Wróblewskiego: „Unifikacja zapewne jest rzeczą konieczną. Ja sam jestem jej fanatycznym zwolennikiem, ale tutaj mamy do czynienia z rozbieżnością ściśle procesowego charakteru”, słowem — że ważna jest unifikacja prawa materialnego obowiązującego kodeksu karnego, natomiast, zdaniem p. prof. Wróblewskiego, mniej ważna jest unifikacja procesowa. Wydaje mi się, że mimo autorytatywnych ust, z których ten argument padł, nie podobna się z nim zgodzić. Zapewne należy przyznać rację p. prof. Wróblewskiemu, że unifikacja prawa materialnego jest jeszcze ważniejszą rzeczą, ale nie podobna powiedzieć, że jest sprawą zupełnie obojętną i drugorzędną, iż w Małopolsce w najważniejszych sprawach, o życiu ludzkim wyrokują sądy przysięgłych, a tu sądy państwowe. Tu jest jednak przepaść cała. Przecież ostatecznie dlaczego tam popełniwszy jakąś ciężką zbrodnię, za którą może grozić także kara śmierci, ma się tego rodzaju przywilej czy szkodę — któż to wie, tam, gdzie jest nieobliczalność sądu przysięgłych, nie można na to pytanie odpowiedzieć — ma się jakiś szczególny przywilej czy ujmę, aby odpowiadać przed sądami przysięgłymi, tu natomiast przed sądem koronnym. Znieść słupy graniczne powinno się we wszystkich postaciach, nie tylko w postaci prawa materialnego, ale i tego prawa formalnego, które rodzi ciężkie skutki, które wprowadza istotne różnice.</u>
<u xml:id="u-48.29" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Powoływano się tu na Konstytucję. Jeżeli tak brać ten pierwszy artykuł Konstytucji, o którym tu była mowa, no, Boże drogi, można każdą tezę w ten sposób udowodnić, „że każde pokolenie musi wzmóc wysiłkiem własnym siłę i powagę Państwa” itd., trzeba jednak, jeżeli się mówi o Konstytucji, zadać sobie to pytanie i odpowiedzieć, czy stosunek Konstytucji do sądów przysięgłych jest obojętny, czy jest on jednak, jeżeli nie wyraźnie zaznaczony, to nadający się do ścisłej wykładni. W moim przekonaniu Konstytucja 1935 r. przekreśla nie tylko w sposób domniemany, ale i swoim duchem instytucję sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.30" who="#komentarz">(Głos: Nie, dlaczego?)</u>
<u xml:id="u-48.31" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Dlaczego? Jeżeli chodzi o domniemanie samo, to ja sobie pozwolę zauważyć, że jeżeli w Konstytucji marcowej 1921 r. w art. 83 mieliśmy nakaz wprowadzenia sądów przysięgłych, to samo milczenie, sama swoboda, którą daje Konstytucja 1935 r., mogłaby zrodzić przeświadczenie i domniemanie oparte na logice, że skoro zamiast nakazu jest swoboda, to widocznie przez te 14 lat coś się zmieniło. Ja wiem, kontrargument jest taki, że zagadnienie organizacji sądu jest zagadnieniem niekonstytucyjnym, że ono Konstytucją regulowane być nie powinno. Temu zaprzeczył z trybuny p. Marszałek Car, który publicznie oświadczył, że stosunek autorów Konstytucji względem sądów przysięgłych był zupełnie jasny. Ale powiadam, to jest domniemanie, ja bym się przy tym nie upierał. Skoro istnieje kontrargument, że to było zagadnienie niekonstytucyjne, to należy się z tym argumentem liczyć. Ja osobiście wyciągnąłem zupełnie inny wniosek. Raczej z innych artykułów wysnułem wniosek, że dotychczasowa nasza Konstytucja z instytucją sądów przysięgłych jest w sprzeczności. Mianowicie z art. 10, a następnie z art. 64. Art. 10 powiada, że cele Państwa są wyrażone w prawach, a art. 64 powiada, że sądy strzegąc ładu i porządku, kształtują poczucie prawne społeczeństwa. Czyli twierdzę, że jedynym kryterium celów Państwa jest prawo — to jest w Konstytucji wyraźnie powiedziane — sądy zaś za pomocą prawa strzegą ładu prawnego i kształtują poczucie prawne w społeczeństwie. Jest tedy rzeczą oczywistą, że nie może być mowy o sądach przysięgłych, które z prawem nic nie mają wspólnego, bo wyrokują nie na zasadzie prawa, tylko na zasadzie swojego swobodnego, nie motywowanego i niczym nie skrępowanego przekonania konwiction inłime, jak powiadają Francuzi. Takie jest moje zdanie, którego zresztą nikomu nie będę narzucał. To jest zdanie, które oczywiście może być kwestionowane, twierdzę jednak, że duch naszej Konstytucji sądów przysięgłych nie uzna je.</u>
<u xml:id="u-48.32" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Przechodzę następnie do dość ważnej rzeczy — to jednak będzie argument pewnie niekwestionowany — ten głos polskiego, bo europejskiego może Panom zaoszczędzę, głos polskiego prawnictwa. Trzeba sobie jednak na pewne pytanie odpowiedzieć: jak myślą ci, którzy są fachowi, jak myślą ci, którzy są autorytetami w zakresie prawa karnego, jak myślą, krótko mówiąc, znani kryminolodzy. Otóż to jest rzecz bardzo ciekawa. Znamiennym jest faktem, że ilekroć prawnictwo polskie wypowiadało się swobodnie i bez żadnych nacisków politycznych na temat: sądy przysięgłych czy nie — tylekroć padła odpowiedź: nie, tyle razy sądy przysięgłych były likwidowane. Więc, gdy na ziemiach b. Królestwa Kongresowego, po ustąpieniu okupanta rosyjskiego, prawnicy tworzyli sądy polskie, raz jako obywatelskie w r. 1915 jeszcze, drugi raz jako państwowe w r. 1917, to choć żywa była wtedy przecież w sercach tęsknota do sądów przysięgłych, jako do antytezy ówczesnych sądów zaborczych rosyjskich, niemniej jednak argumenty rozumowe, argumenty prawnicze przeważyły nad emocjonalnymi i sądów przysięgłych nie wprowadzono, chociaż forma tych sądów była gotowa w przyjętej ustawie postępowania karnego. To jest jedno. Następnie druga rzecz niesłychanej, moim zdaniem, wagi: Komisja Kodyfikacyjna, owo autoryzowane ciało, które tworzy ustawy, ciało złożone ze specjalistów, profesorów uniwersytetów i ludzi nauki. A więc w wydziale karnym Komisji Kodyfikacyjnej przeciw sądom przysięgłych wypowiedziało się 7 głosów, a za sądami 2 głosy.</u>
<u xml:id="u-48.33" who="#komentarz">(Głosy: Kto?)</u>
<u xml:id="u-48.34" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Przecież przeciw sądom przysięgłych wypowiedzieli się: Nowodworski, Makarewicz, Krzymuski... Tu zatrzymam się na chwilę. Oto dwaj profesorowie uniwersytetów w Małopolsce, dwaj profesorowie prawa karnego, jedyni w Polsce specjaliści z tej właśnie dziedziny, nadto ci, którzy z Małopolski pochodzą. A więc zdawałoby się, że te dwa nazwiska powinny nad wyraz wiele mówić, przecież to waży: i profesor i Małopolanin. Dalej Mogilnicki, Rappaport, Sejda, Prądzyński, razem 7 głosów. Za sądami przysięgłych wypowiedział się adwokat Ettinger starszy, zmarły już, i p. profesor Makowski.</u>
<u xml:id="u-48.35" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-48.36" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Ten ostatni, p. prof. Makowski, autorytet w dziedzinie prawa karnego, głosował teraz na komisji senackiej za wnioskiem rządowym.</u>
<u xml:id="u-48.37" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-48.38" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Mały jeszcze krok w historię. W Księstwie Warszawskim i Królestwie Kongresowym mimo wprowadzenia procedury francuskiej, napoleońskiej, która oczywiście znała tę instytucję, poniechano tworzenia sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.39" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">A teraz, proszę Panów, rzecz może o tyle ważna, że nowa zupełnie, argument, który teraz mogę przedstawić jako dowód w postaci już pisemnej. Powiadają, że wszyscy Małopolanie solidarnie obstają za sądami przysięgłych i tu jest nasz błąd. Część Małopolan nawet tutaj, temu zaprzeczyła, jeżeli zaś chodzi o Małopolskę w sensie geograficznym, to pozwolę sobie powiedzieć. że opinie są tam bardzo podzielone i bardzo rozstrzelone. Nie będę się powoływał — choć mógłbym to, a może nawet powinienem się powoływać — na głosy sędziów i prokuratorów, bo ten głos jest po prostu przeze mnie wypowiadany, bo jakby ode mnie pochodził, powołam się po prof. Makarewiczu i Krzymuskim...</u>
<u xml:id="u-48.40" who="#komentarz">(S. Śliwiński: To dawno.)</u>
<u xml:id="u-48.41" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">No tak, jeden z nich zmarł. Powołam się na opinię aktualnych adwokatów z Małopolski. Mam tutaj książkę napisaną przez Niedzielskiego: „Postulaty reformy procesu karnego”. Jest to eks re ostatniego zjazdu prawników w Katowicach. Na ten zjazd wpłynęły przeróżne memoriały, referaty. Na stronie 12 czytamy: „U nas natomiast, jak widać z prac nadesłanych ze wszystkich krańców Rzeczypospolitej, prawnictwo nie odczuwa najmniejszej potrzeby odstąpienia od obecnego systemu wymiaru sprawiedliwości w zakresie karnym przez sądy państwowe. Wśród nadesłanych głosów nie ma ani jednego, który by się opowiadał za sądami przysięgłych, które miały u nas zdecydowanych zwolenników jeszcze do niedawna i zostały uchwalone zasadniczo przez polską Konstytucję marcową. Dziś w materii tej wypowiada się grupa adwokatów lwowskich, którzy wysuwają jako naczelny postulat zupełne zniesienie sądów przysięgłych na tych obszarach Rzeczypospolitej, gdzie się te sądy dotychczas utrzymały”. A więc grupa adwokatów lwowskich wypowiedziała się za zniesieniem sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.42" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Padł tutaj argument — tu dotknę tylko Europy — że jesteśmy w gronie bardzo niewielkiej ilości państw. Usłyszałem to z ust p. pułkownika Jagrym Maleszewskiego, co znowu nawraca do głosów na komisji — że oto w towarzystwie Bułgarii i Jugosławii mamy się znaleźć, jeżeli skasujemy sądy przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.43" who="#komentarz">(S. Maleszewski: Ja tego nie podkreślałem.)</u>
<u xml:id="u-48.44" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Mam zaszczyt wyjaśnić, że tak nie jest. Najliczniejsza w Europie jest grupa państw, która nie zna sądów przysięgłych i sądów ławniczych. Takich państw jest 11. Zacytuję: Holandia, Luksemburg, Dania, Turcja, Jugosławia, Litwa, Łotwa, Estonia, Węgry, Portugalia i Bułgaria. Te państwa nie znają sądów przysięgłych.</u>
<u xml:id="u-48.45" who="#komentarz">(Głos: A odwrotnie, te które mają?)</u>
<u xml:id="u-48.46" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Proszę bardzo, to jest znakomita mniejszość. Więc służę Panom. Czysty typ sądów przysięgłych istnieje: w Anglii, rzeczywiście. Istotnie tam jest. Ale w tym wielkim tradycyjnym państwie kara chłosty do niedawna istniała, a może i teraz jeszcze istnieje. Proszę Panów, jeżeli o Anglii mamy mówić, to jest to kraj o najwyższej kulturze, ale też jest to kraj do tego stopnia tradycjonalny, że obowiązujące tam prawa niemal nigdy nie są znoszone. Niech tylko to wystarczy Panom, że w tym wysokim społeczeństwie angielskim kara chłosty nie tylko, że nikogo nie razi, ale nawet ma bardzo wielu zwolenników. Anglia jest zupełnie specyficznym krajem. Toteż i konstytucja angielskich sądów przysięgłych jest taka, że nie może się ona pogodzić z najbardziej elementarnymi, najbardziej nowoczesnymi kierunkami prawa karnego. W angielskich sądach przysięgłych panuje zasada formalna dowodów. Jeżeli trzech świadków, wedle tej teorii, powie, że podejrzany czy oskarżony był, a jeden powie, że nie był, to angielska ława przysięgłych nie będzie wchodziła w to, czy ten jeden nie jest prawdomówny, a ci trzej kłamcami, tylko oceni enumeratywnie. Tak więc angielski sąd przysięgłych istniał od bardzo dawnych czasów, ale jest też niesłychanie konserwatywny w swojej procedurze. Dalej w Rumunii, dalej w Hiszpanii — z zaznaczeniem, że nie wiem, jak jest tam teraz...</u>
<u xml:id="u-48.47" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-48.48" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">...w Norwegii i w Grecji. To owych 5 państw, gdzie istnieje czysty typ sądów przysięgłych. Następnie Francja i Belgia (to znaczy razem 7), gdzie zresztą sądy przysięgłych nie są typu czystego, bo tam sąd przysięgłych orzeka nie tylko o winie, ale i o karze. Intencja tego zarządzenia francuskiego t. zw. korekcjonalizacji była wywołana tym, że chciano od sądów przysięgłych za wszelką cenę uciec, za wszelką cenę je zmodyfikować. Stwierdzono mianowicie, iż przysięgli niejednokrotnie wydawali wbrew dowodom werdykty uniewinniające, kierując się obawą, że w razie stwierdzenia przez nich winy trybunał wymierzy zbyt surową karę. Aby tego motywu uniknąć, prawnictwo wpadło na pomysł, że jeżeli przysięgłych się dokooptuje i powoła orzekania również o karze, to wtedy ich argumenty — ta ich bo jaźń odpadnie.</u>
<u xml:id="u-48.49" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Wreszcie istnieje 7 państw, gdzie również sądów przysięgłych nie ma, gdzie natomiast istnieje odmiana ich — sądy ławnicze; są to Niemcy (od r. 1924, weimarska republika), Austria, Włochy, Szwajcaria, Finlandia i Szwecja. To są te państwa, które znają sądy ławnicze. I jeszcze Rosja.</u>
<u xml:id="u-48.50" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Nie będę się zagłębiał w poszczególne ustroje, na komisji senackiej o każdym mówiłem bardzo długo, chcę tylko zreasumować pewną rzecz, że państw, które nie znają w ogóle sądów przysięgłych i żadnej odmiany sądów ławniczych, jest 11, państw, które znają sądy ławnicze, ale nie znają sądów przysięgłych, jest 7, a czystego typu sądy przysięgłych istnieją w 5 państwach i dwa nadto jeszcze, czyli w siedmiu. Tak wygląda, proszę Panów, ten argument.</u>
<u xml:id="u-48.51" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Wysoki Senacie! Cały świat naukowy jednak likwiduje instytucję sądów przysięgłych w nauce. Stosunek do sądów przysięgłych jest w prawnictwie całego świata zdecydowanie negatywny. Jeżeli będziemy brali pod uwagę jut nie nazwiska, których mam lu cały szereg, ale kierunki kryminalne, kierunki kryminologiczne, to wszystkie poważniejsze kierunki dyskwalifikują sąd przysięgłych. I to, proszę mi wierzyć, jest faktem. Tak jest. Te poszczególne nazwiska, które cytowałem wielokrotnie, a które w ustawie częściowo są przytoczone, Ihering, Ferri, Garrofalo, Tarde, Toulmond i wielu innych, to są właściwie tylko przedstawiciele wielkich kierunków kryminologicznych. Francja, która jest przecież krajem na kontynencie pierwszym, jeżeli chodzi o sądy przysięgłych, właściwie obchodzi się z sądami przysięgłych tak — jak już to kiedyś na komisji powiedziałem — jak Rzymianie w okresie upadku Rzymu obchodzili się z bogami. Jeszcze bogów uznawano, ale ofiary tak były ograniczone, że stawały się coraz mniej ofiarami na rzecz bogów i w ten sposób zlikwidowano samych bogów. Przytoczyłem cyfrowo, że we Francji już bodaj w 1934 r. czy 1936 r. na 200.000 oskarżonych tylko 2.000 spraw przychodziło do sądów przysięgłych. Robiono w ten sposób, że prokuratura francuska celowo schodziła na kwalifikację prawną łagodniejszą, ażeby uciec od sądów przysięgłych, ażeby móc je ominąć.</u>
<u xml:id="u-48.52" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Jeżeli chodzi o zasadnicze cechy, które przemawiają przeciw sądom przysięgłych, to ja bym tylko chciał wymienić poszczególne zarzuty, a nie analizować tych rzeczy, bo one były przez poszczególnych pp. mówców już poruszone. Więc pierwszym zasadniczym zarzutem to jest ta niekompetencja sądów przysięgłych. Panowie zechcą to jednak przyznać. Praktycznie, jako człowiek, który 10 lat jednak w sądownictwie tkwi, stwierdzam, że ta niekompetencja, jako zarzut, jest daleko bardziej poważna w obliczu praktyki, niż teorii. Ja nawet chciałem przynieść Panom dla przykładu — potem poniechałem tego, gdyż Panowie i tak wiedzą o tym i uwierzą mi, jeśli powiem, że przecież dzisiejsze sprawy karne potrafią obejmować 30–40 łomów, całe pokoje w sądach są zapełnione dowodami rzeczowymi, aktami — są istne archiwa dowodów rzeczowych. I teraz proszę sobie wyobrazić tego rodzaju sprawę w sądach przysięgłych, gdzie sędzia przysięgły akt sprawy nic widzi, sprawy nie zna, tylko przychodzi w określonym dniu i słucha. Słucha tego, co mu się mówi i czyta. No, proszę sobie wyobrazić, co może pozostać mu w pamięci i co on może zrozumieć przy takim stanie rzeczy. Przecież ci sędziowie państwowi robią wykresy, całe mapy i konspekty na to, żeby móc wszystko pamięcią objąć. A tu wymagamy od 12 nieprzygotowanych ludzi, aby byli w stanic objąć ten ogrom materiału. Dalszy zarzut: nastrojowość, o czym tu była mowa, zawisłość i nie liczenie się z prawem. Są to te cechy, które w obliczu naszej rzeczywistości w moim przekonaniu kwestię sądów przysięgłych przecinają w sposób zasadniczy.</u>
<u xml:id="u-48.53" who="#MinisterSprawiedliwościpGrabowski">Powiedziano tu, że małopolskie warunki są tego rodzaju, że tam właśnie sądy przysięgłych są możliwe. Mój punkt widzenia jest taki: nie dzielę Państwa na Małopolskę, na Wielkopolskę, na Kongresówkę. Mnie chodzi o to, żebyśmy myśleli o jednej Polsce. Jeżeli już mamy analizować te warunki lokalne, to w moim przekonaniu wcale nie są one tego typu, żeby tam sądy przysięgłych były lepsze od innych sądów. Wręcz odwrotnie. W moim przekonaniu warunki małopolskie raczej wymagają tego, żeby i tam sądy były takie, jakie są w pozostałej części Polski.</u>
<u xml:id="u-48.54" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Bobrowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#EmilBobrowski">Wysoki Senacie! P. Minister Sprawiedliwości rzucił na salę pytanie: skąd to tragiczne nieporozumienie i czemu na plenum zarysowały się tak wielkie paradoksy Pragnę w pierwszym rzędzie na te dwa pytania odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#EmilBobrowski">Śmiem twierdzić, że sprawa w tej chwili nie jest dojrzała do załatwienia, że Senat i komisje senackie, senatorowie w komisjach senackich pracowali w ostatnich tygodniach w warunkach zupełnie anormalnych, że o tym, ażeby wszyscy mogli jakieś zagadnienie należycie zgłębić, zbadać, rozważyć argumenty za i przeciw, mowy być nie mogło, tempo prac naszych musiało spowodować niewątpliwie obniżenie ich poziomu i staje się przeszkodą oczywistą do uchwalania ustaw, które budzą wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#EmilBobrowski">A wątpliwość ta staje się silną nie wtedy, gdy uchwalamy ustawę, która społeczeństwu coś daje, która wyciąga ręce do społeczeństwa, która poprawia pewne błędy, lecz wyrasta tylko wtedy, kiedy my społeczeństwu coś odbieramy...</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#EmilBobrowski">...obojętne, czy to, co społeczeństwo ma w tej chwili, np. prawo do sądów przysięgłych, czy ono jest dużo czy mało warte, czy te sądy są złe czy dobre, czy zdały egzamin życiowy czy nie. Faktem jest, że są i że w tempie niezwykle gwałtownym i forsownym chce się społeczeństwu odebrać pewne prawo, nie dając nawet członkom Senatu możności gruntownego zbadania tego zagadnienia. Oto odpowiedź, oto drugi argument.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#EmilBobrowski">A posłuchajmy dzisiejszej dyskusji. P. s. Jaroszewiczowa oświadczyła się przeciw sądom przysięgłych, ale postawiła jednocześnie na drugi los, na wypadek, gdyby sądy przysięgłych zostały, trzeba dać prawo udziału w sądach przysięgłych kobietom.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#EmilBobrowski">I zupełnie słusznie, ale co znaczy ten paradoks? Albo się jest przeciw tym sądom i uważa się je za szkodliwe, i w takim razie trzeba z daleka się od nich trzymać, niech przynajmniej kobiety będą uratowane przed tym zgubnym wpływem, albo te sądy mają pewną wartość i są pewnym czynnikiem społecznym, a wtedy należy dopuścić tam kobiety, niech one skoro posiadają prawa w społeczeństwie, niech mają prawo sądzić i i rozgrzeszać.</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#EmilBobrowski">A to zagadnienie tak ważne, wysunięte przez p. senatorkę, nie znalazło ani jednego echa, ani jednej odpowiedzi, ani jednego słowa ze strony p. Ministra. A więc połowa ludności naszego kraju została przy rozważaniu tego problemu zupełnie znegliżowana, nie ma ich, one nie mają nic do gadania o tym.</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#komentarz">(Poruszenie.)</u>
<u xml:id="u-50.12" who="#EmilBobrowski">Jest to zagadnienie bardzo poważne. Nie pragnę twierdzić, że tylko kobiety potrafią być sprawiedliwe. Może p. Minister, gdy mówił o tym, że sądy przysięgłych ulegają tak łatwo nastrojom, mógłby powiedzieć, że kobiet tam nie należy dopuszczać, bo one ulegają jeszcze bardziej nastrojom niż mężczyźni, można było znaleźć takie czy inne argumenty, ale to, co jest naszym najwyższym celem — sprawiedliwość, wymaga, abyśmy mieli czas zastanowić się nad tym momentem, czy z chwilą, gdybyśmy uchwalili utrzymać sądy przysięgłych, należy dopuścić do tego kobiety czy nie. Nad tym mamy obowiązek zastanowić się z tą chwilą, gdy członek tej Izby, gdy p. senatorka poruszyła to zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-50.13" who="#EmilBobrowski">W trzygodzinnej dyskusji słyszeliśmy tak dużo argumentów za i przeciw, cytowano nam, ile to państw posiada sądy przysięgłych i sądy ławnicze, jakie to autorytety opowiadały się raz za sądami przysięgłych, drugi raz przeciw, że proszę Panów, ja, jako laik, muszę szczerze powiedzieć, tak jak bym stał przed sądem po wyroku, że proszę o parę dni czasu do namysłu, zanim będę mógł ostatecznie swe zdanie w tej sprawie wypowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-50.14" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-50.15" who="#EmilBobrowski">Nie jest rzeczą możliwą, byśmy ważne rzeczy rozpatrywali w tym tempie. Przecież o sprawiedliwości mamy mówić i rozstrzygać.</u>
<u xml:id="u-50.16" who="#EmilBobrowski">Proszę Państwa, daleki jestem od tego, żebym chciał — skoro z tenoru mego przemówienia wynika, iż pragnę odroczenia tej sprawy — wnikać we wszystkie argumenty i rozprawiać się ze wszystkimi argumentami, które tu były przytoczone. Ale, moim zdaniem, w tych wszystkich argumentach jest jeden, o którym trzeba wspomnieć, to jest pewien lęk przed własnym społeczeństwem, to jest oderwanie się od społeczeństwa. Wtedy, kiedy najwyższe autorytety w Państwie wyciągają rękę do społeczeństwa i wciągają wszystkich do współpracy, wtedy zamiera powoli samorząd i odbiera się obywatelom to, co jest tak cenne, prawo sądzenia bliźniego, to, co podnosić musi, przy należytej organizacji sądów, moralność publiczną, poczucie odpowiedzialności i sprawiedliwości w każdym człowieku.</u>
<u xml:id="u-50.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-50.18" who="#EmilBobrowski">Tego lęku nie podzielam. Pragnę stwierdzić, że wśród kilkunastu mówców, zda je się, przemawiało tylko dwóch Małopolan. Niestety i ja jestem Małopolaninem, nie w tym jednak charakterze tutaj przemawiam, ale przemawiam tu dlatego, że od kilkudziesięciu lat miałem możność patrzyć się na sądy przysięgłych w Krakowie. Miałem im wiele do zarzucenia, ale zawsze ceniłem w nich ten czynnik obywatelski. I po co wprowadzać tu jakieś argumenty, że to zaborcze czy nie zaborcze sądy. To tylko wielki krok naprzód, to było zbliżenie się do społeczeństwa. Jeżeli mówi się o błędach i wadach sądów przysięgłych, jeżeli mówi się o demoralizacji, którą szerzono jakoby przez sądy przysięgłych w sprawie Gorgonowej, to przede wszystkim demoralizację szerzyła prasa, która cieszyła się bezkarnością w oczach prokuratora...</u>
<u xml:id="u-50.19" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-50.20" who="#EmilBobrowski">...która rozmazywała każdą ohydę, każde świństwo, które było wywleczone na sali sądowej, i tym jadem zatruwano dusze młodzieży, która namiętnie czytywała sprawozdania.</u>
<u xml:id="u-50.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-50.22" who="#EmilBobrowski">Ale nie sąd przysięgłych jest temu winien. Trzeba ująć w karby tę prasę, która zamiast kształcić i rozwijać dusze ludzkie, zatruwa je i demoralizuje. Jeżeli jako „grubą Bertę” przeciwko sądom przysięgłych wytoczono sprawę Gorgonowej, to proszę Panów, nie chciałbym o tym mówić, uważam, że to jest niecelowe — mówienie o błędach i omyłkach sądownictwa, o wyrokach, które każdemu z nas każą się głęboko zastanowić, że wspomnę tylko sprawę Grzeszolskiego; nie wiem, kto w Polsce tak łatwo z laików, Panie Ministrze, potrafi przebieg tego procesu zrozumieć. Ale nie o to mi chodzi, nie mam zamiaru twierdzić, że sądownictwo nasze jest złe, to nie jest moim celem — jakkolwiek wolno każdemu stwierdzić, że i sędzia jest omylny — ale chcę stwierdzić, że nic wolno wszystkiego złego mówić o sądach przysięgłych, a zapominać, że te sądy przysięgłych nawet za czasów zaborczych, nawet w zaborze austriackim przejawiały ducha polskiego. Czy wolno zapominać o sądzie przysięgłych w Wadowicach, kiedy sądził Dobrodzielką za zamach na Skałona, czy wolno o takich rzeczach zapominać, kiedy się mówi o sądach przysięgłych?</u>
<u xml:id="u-50.23" who="#EmilBobrowski">Odbiegam od linii mego przemówienia, a chciałem mówić tylko o tym, co przemawia za odroczeniem tej sprawy. Jest wniosek s. Maleszewskiego odesłania projektu ustawy do komisji. Uważam, że wniosek ten powinni przyjąć wszyscy zgodnie, bez względu na to, czy kto jest zwolennikiem tych sądów, czy pragnie ich reformy lub zniesienia, zwłaszcza, jeżeli była mowa o błędach sądów, musimy pamiętać o możności reformy, musimy też pamiętać, że w umotywowaniu projektu rządowego mowa jest nie tylko o sądach przysięgłych, jest powiedziane także: „gdy wreszcie także typ sądu ławniczego dał u nas wyniki ujemne i uznany jest przez świat prawniczy polski za niepożądany dla naszego sądownictwa”. A więc wszędzie tam, gdzie czynnik obywatelski bierze udział w wymiarze sprawiedliwości, wszędzie ten czynnik ma być usunięty. To wszystko skłania mnie do wypowiedzenia się za wnioskiem s. Maleszewskiego i do gorącego apelu do Kolegów, ażeby w interesie głębokości i sumienności naszych obrad i uchwał wniosek ten przyjęli.</u>
<u xml:id="u-50.24" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#WacławMakowski">Dyskusja zakończona. P. referent głosu nie zabiera. Przystępujemy do głosowania. Mamy przede wszystkim do przegłosowania wniosek formalny p. s. Maleszewskiego, który brzmi: „Wnoszę o zwrócenie projektu ustawy o zniesieniu instytucji sądów przysięgłych i sędziów pokoju do komisji”. Kto jest za odesłaniem tej sprawy do komisji, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#WacławMakowski">Sprawę odsyłam do Komisji Prawniczej.</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#WacławMakowski">Zarządzam przerwę do godz. 4 po poł.</u>
<u xml:id="u-51.4" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 36 do godz. 16 min.16.)</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#AleksanderPrystor">Wznawiam posiedzenie. Przystępujemy do punktu 11 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druki senackie nr 169 i 211).</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Pawelec.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#AlojzyPawelec">Wysoki Senacie! W imieniu Komisji Budżetowej Senatu mam zaszczyt zreferować Wysokiej Izbie projekt ustawy o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariusz ów państwowych i zawodowych wojskowych. Dla lepszego zrozumienia tego skomplikowanego zagadnienia chciałbym skreślić w kilku słowach historię tego projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-53.1" who="#AlojzyPawelec">Kiedy Rząd, chcąc osiągnąć równowagę budżetową, w listopadzie 1935 r. zaprowadził nowe obciążenia podatkowe, nałożył na pobory czynnych urzędników państwowych i prywatnych podatki specjalne oraz dążył do dalszej kompresji budżetu, nie mógł nie dotknąć znacznych kredytów budżetowych, przeznaczonych na wypłatę emerytur, dlatego że wydatki te stanowiły bardzo poważne obciążenie budżetowe. Dla przykładu powiem, że obecnie pomimo różnych restrykcyj wydatki na emerytury cywilne i wojskowe oraz na emerytury w monopolach, w zakładach i przedsiębiorstwach państwowych wynoszą prawie 300 milionów złotych rocznie. Emerytur, które dotychczas są przeważnie czystym obciążeniem budżetowym, nie płaci się ze specjalnych funduszów emerytalnych. Zagadnienie to stało się tym bardziej aktualne, ponieważ pomimo znacznej kompresji budżetu państwowego w czasie kryzysu o mniej więcej 1/3, wydatki Państwa na emerytury stale wzrastały. Celem kompresji tych wydatków, koniecznej ze względu na osiągnięcie równowagi budżetowej, dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 22 listopada 1935 r. wprowadził częściowe zmiany przepisów ustawy emerytalnej z 1923 r. Na czym polegały te zmiany? Dekret rozróżnia dwie kategorie emerytów: pierwszą — takich, którzy nie byli nigdy czynni w służbie państwowej polskiej, tym t. zw. emerytom zaborczym mechanicznie zmniejsza emerytury o 10%. Chciałbym już tutaj zaznaczyć, że o ile chodzi o projekt ustawy, który mam przed sobą w tej chwili, to on tej kategorii emerytów w żadnym punkcie nie dotyka. Druga kategoria, którą wyróżnia dekret Prezydenta Rzeczypospolitej, to emeryci polscy. Są to emeryci, którzy przeszli w stan spoczynku ze służby polskiej. Ponieważ jednak dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1935 roku wprowadza zmianę w zaliczeniu do wysługi emerytalnej lat przebytych w służbie zaborczej, przeto polscy emeryci podzielili si? automatycznie znów na dwie kategorie: takich, którzy mieli lata służby zaborczej i lata służby państwowej polskiej, oraz takich, którzy mieli wyłącznie tylko lata wysługi emerytalnej przebyte w służbie Państwa Polskiego. Ci ostatni w niczym nie zostali dotknięci dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1935 r. Ich uprawnienia w niczym nie zostały tym dekretem naruszone. Pozostali emeryci polscy podle gaili przepisom dekretu. W jak: sposób ich emerytury doznały pewnego zmniejszenia, zależnie od ilości lat służby zaborczej, tego nie będę tutaj powtarzał, bo są to rzeczy znane, były przez zrzeszenia emerytów, prasę oraz tutaj w tej Wysokiej Izbie przy okazji uchwalania budżetu omawiane.</u>
<u xml:id="u-53.2" who="#AlojzyPawelec">Ponieważ emeryci polscy, mający również lata wysługi emerytalnej w służbie państw zaborczych, uważali zmiany wprowadzone dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej za krzywdę materialną i moralną i w licznych wypadkach emerytura ich uległa zmniejszeniu aż do połowy, obecny projekt ustawy, wniesiony do laski marszałkowskiej w Sejmie przez posła Ostafina, dąży przede wszystkim do zrównania wszystkich obywateli polskich, a więc usunięcia tej dyskryminacji, którą emeryci polscy, mający za sobą lata służby zaborczej, tak krzywdząco odczuwali. Postanowienie to, tj. ujednolicenie wszystkich emerytów” polskich, jest zawarte w art. 1 przedłożenia, które mamy przed sobą. Artykuł ten uchyla artykuły 2, 3 i 6 dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1935 r. Chciałbym tutaj dla wyjaśnienia zaznaczyć, że jeżeli te artykuły zostały usunięte, to dlatego, że ich redakcja jest taka, że trudno było by uchylić ich części, które miały ulec zmianie, a pozostawić części, które nie miały być zmienione. Toteż w dalszych artykułach niniejszego przedłożenia musiały być powtórzone te części artykułów 2, 3 i 6 dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej, które nowelizacji nie miały ulec. Takie przepisy to ustęp 2 art. 1, który mówi o emerytach zaborczych, cały art. 3 niniejszego przedłożenia oraz ustęp 4 art. 2. Ponieważ te postanowienia nie zawierają nic nowego, nie będę ich tutaj omawiał.</u>
<u xml:id="u-53.3" who="#AlojzyPawelec">Jak się przedstawia strona finansowa przedłożenia, nad którym obradujemy? Rząd, jak mnie poinformowano, zyska na innym obliczeniu lat wysługi emerytalnej, stosownie do dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1935 r„ budżetowo 12 milionów złotych. Chcąc znieść te przepisy dekretu, musimy więc znaleźć pokrycie w wysokości 12 milionów złotych, nie naruszając globalnej sumy budżetu na rok 1937/38, który przez Izby już został uchwalony. Rząd na pokrycie owej sumy w wysokości 12 milionów złotych ma w budżecie emerytur 4 miliony złotych. Pochodzi to stąd, że Rząd sam chciał wnieść nowelizację, która miała kosztować 4 miliony złotych, ale zgodził się ostatecznie na projekt p. Ostafina. Pozostałe 8 milionów złotych obecne przedłożenie zamierza uzyskać przez niektóre zmiany ustawy emerytalnej z r. 1923, a więc tej zasadniczej ustawy, która obejmuje zasady emerytalne dla urzędników państwowych cywilnych i wojskowych. Toteż postanowienia niniejszego przedłożenia, poza art. 1, mają zupełnie inny charakter. Jakie są to zmiany i jak zmiany te kalkulują się finansowo? Przejdę natychmiast do tej zmiany, która finansowo daje największy efekt, chociaż w kolejności w przedłożeniu nie jest wymieniona na pierwszym miejscu. Chodzi o art. 4 niniejszej ustawy. Zanim jednak przejdę do jego omówienia, muszę przypomnieć Wysokiej Izbie jeszcze jedną różnicę, która istnieje pomiędzy emerytami polskimi. Są emeryci, którzy pobierają emerytury na podstawie poborów, obliczonych jeszcze według punktów i różnych dodatków, a więc według zasad ustawy o uposażeniu funkcjonariuszów państwowych oraz wojska z dnia 9 października 1923 r., oraz odpowiedniej ustawy dla sędziów i prokuratorów z dnia 5 grudnia 1923 r. Te ustawy uposażeniowe zostały zmienione dekretem z października 1933 r. Po lutym 1934 r. emeryci pobierają zaopatrzenia emerytalne według nowej ustawy uposażeniowej z października 1923 r., która zarzuciła system punktów. Do tej grupy należą i ci emeryci, 'którzy mogli wybrać emerytury albo według norm nowej ustawy uposażeniowej, albo też według starego systemu punktów. Ponieważ system punktów dawał pewną korzyść emerytom, obliczoną na około 7% przeciętnie, byli emeryci, którzy takie emerytury wybierali, chociaż mieli możność wyboru emerytur według nowego systemu uposażenia. Otóż art. 4 przedłożenia, który mamy przed sobą, nakłada na emerytów, którym emerytura została wymierzona w punktach, a podkreślam — tylko na tych emerytów, opłaty w wysokości 5% należnego im zaopatrzenia, z tym, że opłaty będą się zmniejszały co rok o 1%, aż do kwietnia 1942 r., z którym to dniem pobieranie opłat ustanie zupełnie. Są jednak pewne wyjątki od tego postanowienia. O tym mówi art. 4 pkt. 3: opłata, o której mowa w ustępie 1 i 2, nie będzie pobierana od zaopatrzeń, których wysokość wiąz z dodatkami nie przekracza dla emerytów kwoty 100 zł, dla wdów 50, dla sierot zaś kwoty 25 zł miesięcznie. A pkt. 5 powiada, że opłata przewidziana w ust. 1–2 nie będzie pobierana również od zaopatrzeń emerytalnych zawodowych wojskowych, uznanych za inwalidów wojennych. Rząd oblicza, że wynik tej opłaty wyniesie na przyszły rok budżetowy, t. zn. na rok 1937/38, 6 milionów złotych. Art. 2 niniejszego przedłożenia przewiduje jeszcze dalsze zmiany ustawy emerytalnej z 1923 r., a mianowicie zmianę art. 2.</u>
<u xml:id="u-53.4" who="#AlojzyPawelec">Artykuł ten przepisywał, że funkcjonariuszowi państwowemu i zawodowemu wojskowemu, który po nieprzerwanej co najmniej 10-letniej służbie państwowej stał się trwale niezdolny do służby, ponadto utracił bez własnej winy co najmniej 95% zdolności zarobkowania, dolicza się przy wymiarze uposażenia emerytalnego 10 lat służby. Otóż w tym artykule zostały obecnie dodane słowa: „w związku przyczynowym ze służbą”, to znaczy, że emerytowi zalicza się tylko wtenczas 10 lat, jeżeli utracił 95% zdolności zarobkowej w związku z pełnieniem służby. Jeżeli ten warunek nie jest spełniony, to wtedy można mu te 10 lat zaliczyć, ale tylko za zgodą Ministra Skarbu, wyrażoną na wniosek właściwej władzy naczelnej. Art. 29 ustawy emerytalnej z 1923 r. uległ również zmianie. Reguluje to ustęp 3 art. 1 niniejszego przedłożenia. Jest tam pewne ściślejsze określenie trwałej niezdolności do prawidłowego pełnienia służby, a mianowicie przepis nowy żąda utraty przynajmniej 50% zdolności do zarobkowania, czego przed tym nie było. Finansowy efekt tych dwóch zmian oblicza Rząd na 1 milion złotych.</u>
<u xml:id="u-53.5" who="#AlojzyPawelec">Jest jeszcze jedna zmiana, a mianowicie art. 25 ustawy emerytalnej z 1923 r., który na komisji wywołał najżywszą dyskusję. Dotychczasowe przepisy art. 25 ustawy emerytalnej z 1923 r. normowały tylko emerytury tych emerytów, którzy pracowali po osiągnięciu emerytury w urzędach państwowych, samorządowych, w zakładach i przedsiębiorstwach państwowych i samorządowych oraz w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Pozwalały one na dodatkowe zarobki emerytów do 150% uposażenia w służbie czynnej. Obecnie proponowane brzmienie tego artykułu ma regulować stosunki te i na wypadek, gdy emeryci przyjmują pracę w przedsiębiorstwach prywatnych, i to pracę najemną lub służbę, i pozwala tylko na dodatkowe zarobki w wysokości do 100% uprzedniego uposażenia w służbie czynnej, łącznie z dodatkami ostatnio pobieranymi. Ten przepis odnosi się do wszelkiej pracy zarobkowej emerytów bez względu na to, czy pracują w prywatnych przedsiębiorstwach, czy też w urzędach państwowych i samorządowych, w zakładach państwowych, w zakładach ubezpieczeń społecznych. Następnie ustęp 4 nowego art. 25 powiada, że emerytom, którzy w monopolach, w zakładach, przedsiębiorstwach i podobnych instytucjach państwowych pracują i mają stosunek urzędniczy oparty na stosunku prywatno prawnym, zawiesza się wypłatę emerytury. Z tytułu tych ostatnich zmian Rząd spodziewa się rezultatu finansowego w wysokości 1.600.000 złotych.</u>
<u xml:id="u-53.6" who="#AlojzyPawelec">Innych postanowień niniejszego przedłożenia nie będę referował, ponieważ nie wymagają one wyjaśnień. W ten sposób uzyska się całkowite pokrycie strat, które wynikły dla Skarbu z tytułu uchylenia niektórych artykułów dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej z 22 listopada 1935 r.</u>
<u xml:id="u-53.7" who="#AlojzyPawelec">Rząd zgodził się na brzmienie ustawy w takiej formie, jak uchwalił ją Sejm, traktuje jednak ustawę jako organiczną całość i sprzeciwił się jakimkolwiek zmianom, które by zwiększyły wydatki Skarbu na emerytury.</u>
<u xml:id="u-53.8" who="#AlojzyPawelec">Komisja Budżetowa senacka wprowadziła tylko dwie drobne zmiany, na które zgodził się przedstawiciel Rządu. Zmiany te Panowie Senatorowie mają w druku. Jedna zmiana dotyczy końcowego przepisu przedłożenia. Mianowicie końcowy przepis art. 7 powiada, że ustawa niniejsza wchodzi w życie dnia 1 kwietnia 1937 r., natomiast komisja senacka przyjęła poprawkę i dodała następujące postanowienie: „z tym, że zmiana, wprowadzona ustawą niniejszą w art. 2 pkt. 2., obowiązuje od dnia i lipca 1937 roku”. Komisja stała na stanowisku, że emerytom, którzy będą tym przepisem dotknięci, trzeba dać czas, żeby mogli swoje stosunki materialne uregulować. A druga poprawka dotyczy pkt. 2 ustępu 2 nowelizowanego art. 25. Komisja proponowała dodać słowa: przepis ustępu 1 nie stosuje się również do emerytów kawalerów orderu wojskowego Virtuti Militari, którzy otrzymują wynagrodzenie z tytułu prywatnej pracy najemnej. Ponieważ Rząd na te poprawki się zgodził, będę prosił o ich przyjęcie.</u>
<u xml:id="u-53.9" who="#AlojzyPawelec">W końcu chcę uczynić jeszcze kilka uwag ogólniejszej natury. Projekt referował na komisji senackiej p. s. Decykiewicz, zrzekł się jednak jego zreferowania w tej Wysokiej Izbie. P. 6. Decykiewicz postawił cały szereg merytorycznych i stylistycznych poprawek, które na komisji nie uzyskały większości. O ile chodzi o język przedłożonego projektu ustawy, to stwierdzić muszę, że bez komentarzy wtajemniczonych speców trudno zrozumieć postanowienia tej ustawy. Z drugiej strony zapewniano mnie, że w innej formie nie zrozumieją ustawy ci wtajemniczeni spece i ci, co ustawę z urzędu interpretować muszą. Wobec bardzo krótkiego czasu, który miałem do dyspozycji, zrezygnowałem z prób poprawek stylistycznych. Celowo również zrezygnowałem z omówienia różnych zagadnień i problemów emerytalnych, które ustawa ta nasunąć może lub powinna. Chcę tylko powiedzieć, że jest to jedenasta nowela ustawy z roku 1923 i że dokładnie zdaję sobie sprawę z jej tymczasowości i szczątkowego charakteru. Dokładnie również zdaję sobie sprawę z nadzwyczajnego i niecodziennego znaczenia niektórych przepisów tego projektu. Emeryci jednak, jak informował Komisję prezes Roztworowski, do którego zwrócili się przedstawiciele emerytów z Poznania, Lwowa i Krakowa, uważają to przedłożenie za korzystne. Chodziło o usunięcie niektórych przepisów dekretu z listopada 1935 roku, które wywołały tyle rozgoryczeń i narzekań. Aby osiągnąć ten cel, trzeba było zgodzić się na ujemne strony, których w tej noweli dopatrzyć się można. Rząd jednak, o ile mi wiadomo, przygotowuje jednolicie opracowaną ustawę emerytalną. Jest to zamierzenie trudne i wymaga dłuższej pracy. Można mieć nadzieję, że w tej nowej ustawie będą usunięte i te ujemne strony, które ma obecna nowela.</u>
<u xml:id="u-53.10" who="#AlojzyPawelec">W końcu jeszcze jedna uwaga. Traktowałem zawsze życzliwie postulaty emerytów i mam zrozumienie dla ich położenia. To jednak nie zwalnia mnie od obowiązku stwierdzenia z tej wysokiej trybuny, że postępowanie tak pojedyńczych emerytów, jak poszczególnych grup i zrzeszeń nie jest zawsze nacechowane tą lojalnością, której spodziewać może się Rząd Polski od urzędnika polskiego, chociaż jest on w stanie spoczynku. Powoływanie się zaś w sporze z własnym Państwem na traktaty międzynarodowe oraz groźby wywlekania tych sporów na forum międzynarodowe uważam nie tylko za nietaktowne, ale wręcz niedopuszczalne.</u>
<u xml:id="u-53.11" who="#AlojzyPawelec">W imieniu komisji proszę Wysoką Izbę o przyjęcie ustawy w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm z tymi dwiema poprawkami, które miałem zaszczyt zreferować.</u>
<u xml:id="u-53.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram rozprawę.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Decykiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Wysoka Izbo! Jak już p. referent był łaskaw zaznaczyć, Komisja Budżetowa wnioski moje do niniejszego projektu ustawy odrzuciła i to był powód, dla którego musiałem złożyć referat w tej sprawie. Jeżeli dziś zabieram głos, to jednak nie dlatego, ażeby te odrzucone już poprawki moje zgłosić na nowo. Przebieg dyskusji w Komisji Budżetowej przekonał mnie o bezcelowości tych poprawek wobec stanowiska, zajętego w tej sprawie przez p. Ministra Skarbu. P. Wiceminister Grodyński w Komisji Budżetowej powołał się na art. 59 Konstytucji, który głosi, że wydatki niezaprojektowane w budżecie nie mogą być uchwalone, a zaprojektowane nie mogą być podwyższone bez zgody Rządu. Stosownie do tego przepisu p. Minister Grodyński wystąpił przeciw wszystkim wnioskom, zmierzającym do złagodzenia przepisów projektu ustawy, a p. przewodniczący Komisji Budżetowej nie dopuścił nawet do głosowania nad tymi wnioskami. Przeciw wykładni art. 59 Konstytucji można by podnieść pewne zarzuty. Zwracam uwagę Wysokiej Izby na to, że ten artykuł jest umieszczony w dziale, traktującym o budżecie; można by stosować wykładnię ścieśniającą, która ograniczałaby skuteczność tego artykułu tylko do budżetu. Nie mam zamiaru polemizować z p. Ministrem Grodyńskim i przyjmuję to oświadczenie p. Ministra do wiadomości. Pragnę jednak zaznaczyć, że tego oświadczenia p. Ministra Grodyńskiego, względnie p. Ministra Skarbu nie uważam za żadne precedensy dla ewentualnych podobnych wypadków w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Niezależnie od tego pragnę Wysokiej Izbie przedstawić zarzuty z mej strony przeciw temu projektowi ustawy, który zawiera poważne wady, usterki co do formy i treści.</u>
<u xml:id="u-55.2" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Jeżeli chodzi o usterki stylistyczne, to zwracam uwagę Wysokiej Izby na drugie zdanie ust. 1 art. 1. To zdanie jest nielogiczne i niezrozumiałe, a w Komisji Budżetowej na moje zarzuty w tym względzie nie zdołałem otrzymać żadnego wyjaśnienia. Pierwsze zdanie art. 1 ust. 1, gdzie jest mowa o tym, że się uchyla art. 2 i 3 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1935 r., pozostaje w sprzeczności z istotnym stanem rzeczy, jak to zresztą zaznaczył p. referent. Faktycznie bowiem nie zostaje zniesiony art. 2 i 3 w całości, pozostaje w mocy nadal 10% obniżka uposażenia emerytalnego emerytów zaborczych, pozostaje także w mocy przepis o zniesieniu korzystniejszego liczenia lat wysługi. Ten przepis zostaje przeniesiony do art. 2 pkt. 4 niniejszego projektu. Zatem jeżeli projekt usta wy mówi o zniesieniu art. 2 i 3 dekretu listopadowego, to głosi nieprawdę. Nie rozumiem po co konstatować w ustawie rzecz, która nie jest prawdziwa.</u>
<u xml:id="u-55.3" who="#WłodzimierzDecykiewicz">W ostatnich czasach przy dyskusji budżetowej mówiono wiele o potrzebie podniesienia prac Senatu na możliwie najwyższy poziom. Wybrano nawet Komitet Techniki Ustawodawczej, którego zadaniem było by baczyć na należyte stylizowanie i redagowanie ustaw.</u>
<u xml:id="u-55.4" who="#WłodzimierzDecykiewicz">I wkrótce po wybraniu tego komitetu pojawia się w Wysokim Senacie projekt tak wadliwy pod względem formy.</u>
<u xml:id="u-55.5" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Jeszcze gorzej przedstawia się sprawa, jeżeli chodzi o treść projektu. Przede wszystkim projekt pogłębia jeszcze różnice, które już dziś istnieją pomiędzy poszczególnymi kategoriami emerytów. Już zaznaczyłem, że emeryci zaborczy, to jest ci, którzy nigdy nie służyli w służbie polskiej, pozostawieni są nadal swemu smutnemu losowi, to znaczy pobierają zaopatrzenia emerytalnie w wysokości tylko 3/4 części wysługi lat, płacą oczywiście jeszcze te 8% opłat emerytalnych, a nade wszystko przepis dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej o 10% obniżce ich zaopatrzenia emerytalnego pozostaje w mocy. Skoro projekt ustawy znosi co do emerytów t. zw. polskich to obcięcie wysługi lat o 1/1 część, to należało by przecież i co do emerytów zaborczych, którym już pozostawia się 3/4 wysługi lat, przynajmniej znieść to 10% obniżenie poborów. Nie chodzi tu o wielkie sumy. Obliczyłem, że jeżeli chodzi o emerytów, którzy pobierają zaopatrzenia emerytalne z działu 16 budżetu, a zatem bez kolejarzy, bez emerytów przedsiębiorstw państwowych, lasów, poczty itd. to ta 10% obniżka uposażenia emerytalnego wyniosłaby w pierwszym roku około 800.000 zł. Oczywiście, ten wydatek z roku na rok będzie się zmniejszał, bo wśród emerytów b. państw zaborczych, przeważnie ludzi starych, śmiertelność jest wielka. W ciągu ostatnich 10 lat według moich badań liczba emerytów zaborczych spadła o 49%, t. zn. roczny ubytek emerytów zaborczych wynosi mniej więcej 5%. Zatem obawa, by ten ciężar bardzo poważnie obciążył budżet, nie istnieje. Zresztą emeryci, o ileby została ta obniżka zniesiona, musieliby naturalnie płacić na równi z emerytami polskimi tę opłatę emerytalną nowo zaprowadzoną 5%, co przyniesie w pierwszym roku 400.000 zł, a w następnych latach, ta kwota musiałaby się obniżyć. Tyle co do emerytów t. zw. zaborczych.</u>
<u xml:id="u-55.6" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Jeżeli chodzi o emerytów polskich, tj. tych, którzy przeszli w stan spoczynku ze służby państwowej polskiej, jednak mają lata służby zaborczej, to ci be z wątpienia zyskują, przede wszystkim moralnie, o tyle, że zostają zrównani pod względem wysługi lat ze służbą w Państwie Polskim, a potem zyskują materialnie przez to, że ta 1/4 część wysługi lat zostaje im doliczona do podstawy wymiaru. Wzamian za to mają ci emeryci płacić 5% opłaty, które każdego roku zmniejszają się o 1%, a za 5 lat mają zupełnie zniknąć. Jednakże, proszę Panów, nie wszyscy emeryci polscy będą płacili te opłaty. Jak już zaznaczył p. referent, robi się tutaj nową kategorię emerytów polskich. Mianowicie do płacenia tej 5% opłaty będą pociągani tylko ci emeryci polscy, którym wymierzono zaopatrzenie emerytalne jeszcze przed wejściem w życie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 28 października 1933 r. To są emeryci, którym wymierzono zaopatrzenie emerytalne w punktach. Ci emeryci byli przeniesieni w stan spoczynku przed 1 lutego 1934 r., natomiast po tym terminie — po 1 lutego 1934 r. — emeryci pobierali swoje emerytury już w kwotach stałych na podstawie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 28 października 1933 r. Ale i ci nowsi emeryci, przeniesieni w stan spoczynku po 1 lutego 1934 r., także korzystają z tego, że wysługa lat będzie im zaliczona teraz w pełni. A zatem, jeżeli oni doznają tego dobrodziejstwa projektu ustawy, który przed nami leży, to powinni za to ponieść pewne ofiary, właśnie w postaci tych 5% opłaty. Zwolnienie tych emerytur od opłat jest zupełnie nieracjonalne, nie jest niczym uzasadnione. Jeżeli p. referent wspomniał — a powtórzył tylko to, o czym mówił p. Minister Grodyński na komisji — że te wymiary emerytalne przed 1 lutego 1934 r. w punktach były korzystniejsze, to to może się tylko odnosić do indywidualnych wypadków. I rzeczywiście sprawa była tak postawiona, że każdy emeryt mógł optować albo za jednym sposobem wymiaru, albo za drugim. A przecież dla całej kategorii to nie jest rozstrzygające i nie ma powodu tworzyć nowych kategoryj, dzielić emerytów na uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych. a nawet może upośledzonych.</u>
<u xml:id="u-55.7" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Proszę Wysokiej Izby! Dochód, jaki by mógł wpłynąć z tej opłaty od tej drugiej kategorii emerytów, nie jest taką drobnostką. Według moich obliczeń w czasie od 1 lipca 1934 roku do 30 września 1936 roku ilość emerytów polskich powiększyła się: cywilnych o 5423 osób, wojskowych o 2921 osób. Jeżeli wezmę za podstawę dane, które są zawarte, jak Wysokiej Izbie wiadomo, w preliminarzach budżetowych, co do kwot, które wypadają na poszczególnych emerytów, to na tych blisko 8.000 emerytów wypada wydatek przeszło 20.000.000 zł, a zatem już z tego źródła osiągnąłby Skarb Państwa przeszło jeden milion złotych w tym roku. Ale to nie są wszyscy emeryci. Do tego trzeba dodać emerytów, którzy przeszli w stan spoczynku w czasie pomiędzy 1 lutego a 1 lipca 1934 r. Ja liczę do 1 lipca 1934 r. tylko dlatego, że te dane podane są w preliminarzach budżetowych. Następnie trzeba dodać emerytów, którzy przeszli w stan spoczynku po dniu 30 września 1936 r., a także trzeba dodać wdowy i sieroty po tych emerytach, którym wymierzono zaopatrzenie emerytalne już nie w punktach, tylko w kwotach stałych. Zdaje mi się, że się nie pomylę, jeżeli dochód z takiej 5% opłaty od tych wszystkich emerytur obliczyłbym w pierwszym roku na 1 1/2miliona złotych. Otóż p. Minister Skarbu, który zresztą przecież nie jest taki wstrzemięźliwy w przyjmowaniu nowych źródeł dochodu, tego źródła dochodu nie chce przyjąć i uważa, że ta kategoria emerytur powinna być od tej opłaty zwolniona. Nie uważam, aby to było racjonalne i upatruję w tym podziale emerytów polskich na dwie grupy pewną niekonsekwencję, pewien brak logiki. Bezwzględnie skorzystają z projektu ustawy urzędnicy czynni, którzy mają pewne lata służby jeszcze z czasów zaborczych. Przez projekt ustawy zyskają oni pewność — o ile oczywiście w naszych warunkach o jakiejś pewności w ogóle może być mowa — że skoro przejdą w stan spoczynku, lata służby zaborczej będą im po liczone na 100%, a nie na 75%. Jest to nieracjonalne, że korzyść tę urzędnicy czynni otrzymają zupełnie bez żadnych ofiar. Sądzę, że należało by pomyśleć o tym, aby tych urzędników czynnych za te lata służby zaborczej, które będą im policzone w całości, także pociągnąć do pewnych ofiar. To są niekonsekwencje i nielogiczności projektu ustawy pod względem rzeczowym.</u>
<u xml:id="u-55.8" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Prócz tego jeszcze muszę zwrócić uwagę na to, że projekt łączy z tymi przepisami, które się ściśle łączą ze zniesieniem postanowień dekretu listopadowego i które naturalnie przewidują zaprowadzenie tej opłaty, jako rekompensaty za zniesienie tych postanowień dekretu, jeszcze cztery zmiany istniejącej ustawy emerytalnej, które właściwie nie zostają w koniecznym związku z tą całą sprawą. Ministerstwo Skarbu zapowiedziało w krótkim czasie znowelizowanie ustawy emerytalnej, można by zatem zupełnie spokojnie poczekać z tymi zmianami aż do czasu, gdy ten projekt będzie przedłożony. Tym bardziej byłoby wskazane, że jest bardzo możliwe, że jeden czy drugi z tych przepisów właśnie przy tej nowelizacji ulegnie zmianie. W takim razie ten przepis, który mielibyśmy uchwalić, obowiązywałby może tylko przez kilka miesięcy, co byłoby niewłaściwością, bo już i tak tych wiecznych zmian w ustawie emerytalnej mamy aż nadto dużo. P. Minister Skarbu twierdzi jednak, że istnieje junctim między tymi proponowanymi zmianami ustawy emerytalnej a zniesieniem skutków dekretu listopadowego w tym znaczeniu, jak to p. referent był łaskaw zaznaczyć, że z tych zmian ustawy emerytalnej p. Minister Skarbu obiecuje sobie pewien dochód, który by mu te ubytki pokrył.</u>
<u xml:id="u-55.9" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Nie chcę zabierać czasu Wysokiej Izbie, więc trzech z tych zmian nie będę szczegółowo analizował, wystarczy, jeśli przeanalizuję dokładnie najważniejszą, tj. zmianę art. 25 ustawy emerytalnej, która dotyczy zarobków ubocznych. Jest to zmiana bardzo poważna i dla kół zainteresowanych będzie bardzo dotkliwa, gdyż godzi ona, proszę Wysokiej Izby, powiedziałbym, w klasę średnią, w tych emerytów, którzy 'jeszcze utrzymują się na pewnym poziomie życia i to właśnie dzięki temu, że ma ją uboczne zarobki. Jeżeli ten projekt wejdzie w życie, będą musieli pozbyć się ubocznych zarobków i kto wie, czy cały tryb ich życia nie będzie mu siał doznać gruntownej zmiany. Jest to ze stanowiska społecznego, moim zdaniem, u nas rzeczą niepożądaną, ażebyśmy niszczyli właśnie klasę średnią. Proletariatu u nas jest aż nadto — po co tworzyć sztucznie jeszcze nowy proletariat, bo nie ulega kwestii, że ci ludzie, mający rodziny, którzy muszą dbać o te rodziny, spadają bardzo nisko w 6woim sposobie życia. To wszystko dzieje się dlatego-, ażeby osiągnąć ten dochód, który p. Minister Skarbu oblicza na 1.600.000 zł. Otóż, proszę Panów, tak jak co do tamtych trzech zmian, tak i co do tej zmiany twierdzę stanowczo, że nie opiera się na żadnych kalkulacjach i na żadnych cyfrach, to jest tylko oparte na domysłach i przypuszczeniach, i można w tej sprawie także inaczej argumentować. Przecież nikt nie jest w stanie, chyba byłby jasnowidzem, przewidzieć, którzy emeryci zatrzymają te zarobki uboczne, a którzy się ich pozbędą albo zrezygnują z emerytury. To są rzeczy tak nieuchwytne, że opierać na tym jakiekolwiek kalkulacje jest bardzo ryzykowne. Obawiam się w tej całej sprawie jednej rzeczy, że gdyby moje obawy się sprawdziły i ta kalkulacja zawiodła, to w takim razie p. Minister Skarbu będzie musiał przyjść z jakimiś innymi wnioskami, a w szczególności te 5% opłaty kto wie, czy nie będą musiały być podwyższone lub rozciągnięte na lata dalsze, jak to się stało niedawno ze specjalnym podatkiem od uposażeń.</u>
<u xml:id="u-55.10" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Proszę Wysokiej Izby, zagadnienie zarobków ubocznych jest zagadnieniem bardzo trudnym i inne państwa również zagadnieniem tym się zajmowały. W ostatnich latach starały się to zagadnienie rozwiązać szczególnie Austria i Francja. W Austrii, specjalnie mam tu na myśli Wiedeń, w czasie gdy marksiści wszechwładnie tam rządzili, szerzenie nienawiści klasowej i podburzanie przeciwko warstwom wyższym szło tak daleko, że stworzono z tego człowieka, który zarabiał podwójnie, coś podejrzanego. Zarabiający podwójnie był synonimem kapitalisty, wyzyskiwacza, i nawet utarło się takie powiedzenie, że „Doppelverdiener”, przepraszam za obce słowo, jest wyrazem hańbiącym. Jak dalece ta agitacja wówczas szła, jako drobny dowód na to mamy fakt, który w swoim czasie był ogłoszony w wiedeńskich dziennikach, że jakaś biedna starsza kobieta, która pobierała bardzo skromną rentę, a nie mogąc z niej wyżyć, przyjęła pracę najemną, tak była sekowana przez sąsiadów domu, gdzie mieszkała iż wreszcie z rozpaczy w zdenerwowaniu odebrała sobie życie. Oczywiście, jest to fakt odosobniony, ale w każdym razie świadczy o tym, do jakiego rozdrażnienia ta sprawa — zresztą na podkładzie ówczesnej nędzy w Wiedniu — doszła. Zdaje się, że te nastroje padły na grunt podatny, i rząd wiedeński, rząd kanclerza Schuschnigga widocznie nie mógł się oprzeć tym nastrojom i uważał, że trzeba tę sprawę w jakiś sposób uregulować. Ale, oczywiście, zagadnienia zarobków podwójnych nie rozwiązał, bo to jest rzecz bardzo trudna, zagadnienie niezmiernej doniosłości i bardzo trudne praktycznie i teoretycznie do rozwiązania. Więc cóż zrobił rząd? Rzucił się na emerytów, jak zawsze, bo to jest linia najmniejszego oporu i najłatwiej tę rzecz przeprowadzić. I rzeczywiście wyszła ustawa 2 lata temu — zdaje się — której postanowienia są dosyć zbliżone do tego, co proponuje projekt dzisiejszy. Pierwotne postanowienia tej ustawy austriackiej były tak ostre, że wywołały ogólne oburzenie, i już po kilku tygodniach rząd widział się zmuszony wycofać je, złagodzić, ale w każdym razie największa część została w mocy. Otóż obecnej zimy ta sprawa była na porządku dziennym obrad austriackiej izby ustawodawczej i tam jeden z mówców scharakteryzował tę ustawę jako dziecko spłodzone w ciemnej godzinie przez kilku ojców.</u>
<u xml:id="u-55.11" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-55.12" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Jednym z tych ojców niewątpliwie jest zawiść społeczna, a także pomagał niewątpliwie krótkowzroczny fiskalizm.</u>
<u xml:id="u-55.13" who="#WłodzimierzDecykiewicz">A teraz, jeżeli p. Marszałek pozwoli, kilka słów powiem, jak sprawa ta została potraktowana we Francji.</u>
<u xml:id="u-55.14" who="#WłodzimierzDecykiewicz">We Francji już nie marksiści występowali przeciw podwójnym zarobkom, tylko nacjonaliści dlatego, ażeby dokuczyć dygnitarzom lewicowym, którzy mieli i mają x rozmaitych zajęć i tam rząd frontu ludowego nie ruszył tych dygnitarzy rządowych, tylko znowu rzucił się na emerytów i urzędników. Wyszedł dekret Prezydenta Republiki Francuskiej w jesieni przeszłego roku i muszę powiedzieć, że rząd frontu ludowego wykazał wiele umiaru i roztropności w tej sprawie. Otóż przede wszystkim nie tknął zarobków prywatnych. Dekret obejmuje tylko ograniczenia co do zarobków w urzędach i zakładach państwowych i samorządowych, i obejmuje tak urzędników czynnych jak i emerytów, z tą różnicą, że urzędnicy czynni mogą zarabiać do 30%, a emeryci do 25%. Ale przychodzi najciekawsze postanowienie. Jeżeli emeryt zarabia więcej niż 25% emerytury, to w takim razie następuje redukują jego dochodów ale redukcja honorarium, które pobiera za uboczne zajęcie, nigdy zaś redukcja emerytury. I w tym, proszę Wysokiej Izby, upatruję to wysokie poczucie i poszanowanie prawa u narodu francuskiego, którego nawet nie zdołały zaciemnić teorie frontu ludowego. Dlatego zwracam na to uwagę, że to jest załatwienie sprawy w duchu zachodniej Europy. My mimo wszystko czujemy tu powiew wiatru ze wschodu. Ograniczenie pracy zarobkowej emerytów jest właśnie tego wyrazem. Przestrzegam Wysoką Izbę przed wkroczeniem na tę drogę, bo jest ona śliska i pochyła.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Maleszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Wysoka Izbo! Temat nie jest łatwy. Ustawa emerytalna to nie są żarty i rzeczywiście trzeba — że takiego użyję wyrazu — wgryzienia się w te sprawy, aby te pewne niuanse, pewne właściwości ustawy emerytalnej dobrze zrozumieć. Ja się będę starał nie operować artykułami, nie powoływać się na taki czy inny artykuł, dlatego, że to mnie by daleko nie zaprowadziło, a także ostatecznie żaden z pp. senatorów nie miałby z tego wielkiego pożytku, nie mając pod ręką ustawy, względnie nie będąc w nią — jak powiedziałem na początku — odpowiednio wgryziony. Będę się starał tylko naświetlić pewne punkty, jakie zawiera projekt noweli wniesionej przez Sejm. Tu muszę na samym początku dodać jedną rzecz, dlaczego wydaje mi się, iż w tej sprawie jednakże mogę parę słów powiedzieć. Dlatego mianowicie, że w tej Izbie jest dwóch ludzi, którzy przy początkach ustawy emerytalnej pracowali z punktu widzenia wojskowego, ale ponieważ te rzeczy łączą się, więc naturalnie były uzgadniane z zagadnieniem dotyczącym także i cywilnych urzędników państwowych. Tymi ludźmi są: wielce szanowny kolega Petrażycki i przemawiający z tej trybuny Maleszewski. Są to rzeczy dosyć dawne. Było to kilkanaście lat temu, kiedy zaczęliśmy tę ustawę opracowywać. Później obowiązki moje były inne, odszedłem od tych rzeczy i dopiero parę dni temu zetknąłem się na Komisji Budżetowej z tym na nowo i dzięki uprzejmości szanownych kolegów senatorów miałem możność przemawiania podczas tej komisji, aczkolwiek do tej komisji nie należę, ale jako ten, który postawił wniosek, zostałem dopuszczony do głosu. Wniosek brzmiał o odroczenie sprawozdania w danej sprawie. Jaki wniosek postawię teraz., za chwilę Wysoka Izba się dowie. Tymczasem chcę naświetlić całość ustawy. Otóż dowiedziałem się nie powiem z przerażeniem, bo to uczucie jest mi dość obce, ale z pewnym wstrząsem na komisji, że ta nowela, która dziś jest wniesiona, jest dwunastą nowelą z rzędu. Zgodzą się Panowie Senatorowie, że naprawdę gdyby temat się do tego nadawał i gdyby nie był zbyt smutny, to można by tu zastosować znaną ludową piosenkę, parafrazując ją zamiast: Kamień na kamieniu, na kamieniu kamień, a na tym kamieniu jeszcze jeden kamień — nowela na noweli itd., a konsekwencja taka, że nikt się właściwie w tej całej sprawie nie orientuje. To mogę stwierdzić zupełnie wyraźnie.</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-57.2" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Proszę Panów, moim zdaniem, o ile mogłem w krótkim przeciągu czasu z tym się zaznajomić, są 4 punkty najważniejsze w nowym projekcie wniesionym przez Sejm i zaakceptowanym przez Rząd. Art. 1, który będę od razu charakteryzował, jako zupełnie słuszny, dlatego że nareszcie kładzie kres temu ciągłemu plątaniu się w nazwach „zaborczy”, „niezaborczy”. Ostatecznie użyję tu określenia — to zaczyna być nudne. Bo, proszę Panów, ludzie, którzy przeszli do służby państwowej polskiej, mają zupełne prawo wymagać, ażeby z tymi terminami, używanymi zresztą potocznie, bo nie urzędowo, że ten jest emeryt zaborczy, a ten polski, a ten mniej czysto polski, zerwać. Ten artykuł dla mnie nie nastręcza najmniejszej wątpliwości i uważałbym go za konieczny i potrzebny do przyjęcia.</u>
<u xml:id="u-57.3" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Co się tyczy sprawy art. 2, w którym jest mowa o owej 95% niezdolności do służby i z tego tytułu o doliczeniu 10% przy pewnych warunkach, a mianowicie, jeżeli nastąpiły wypadki stojące w związku przyczynowym ze służbą, a ponadto dana osoba utraciła tę niezdolność bez własnej winy, aczkolwiek na komisji p. Wiceminister Grodyński tę sprawę wyjaśnił, że to w żadnej mierze nie może dotyczyć ludzi — jak ja przytaczałem przykłady, o jakich mi w danym momencie chodziło — i mówił, że to nie zmieni ich sytuacji, ja po rozejrzeniu się w położeniu pomimo to twierdzę dalej, że projektowana zmiana zaostrzająca ten artykuł odbije się stanowczo ujemnie na sprężystości służby. To dotyczy wojska, policji, Straży Granicznej i K. O. P. Potwierdzenie tego znalazłem nawet w memoriałach, które w tej mierze otrzymywałem, gdzie na to zwracano uwagę i martwiono się, że te 10% ma być uzależnione od Ministra Skarbu. Uważam zaostrzenie to za zupełnie zbędne.</u>
<u xml:id="u-57.4" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Idę dalej. Weźmy art. 4, przewidujący pobieranie pewnych opłat od emerytur, ażeby znaleźć pokrycie na wydatek, związany z art. 1, to jest na przywrócenie praw tym dotychczas tak zwanym zaborczym — czy jak ich nazwać — emerytom. Otóż uważam, że nie może być żadnych targów i jeżeli trzeba, a Skarb nie ma, to trzeba dać, jeżeli nie wystarczy, jak w projekcie przewidziano, na 5 lat, to niech to będzie i 7 lat, niech to będzie w pierwszym roku — 5%, w drugim — 4%, w następnym — 3%, po 2% niech zostanie przez 4 lata, ale trzeba przyjść tym emerytom z pomocą.</u>
<u xml:id="u-57.5" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Natomiast, proszę Wysokiej Izby, art. 2 projektu noweli o zmianie art. 25 ustawy w kierunku zakazu pracy, no, ja przyznaję, gdy to czytam, to za każdym razem rozkładam ręce! Nie wiem, co było przed 4-tą dynastją faraonów, ale od 4-ej dynastii to byłby w świecie, i to wydany w Polsce, chyba pierwszy zakaz pracy grożący karami — bo jest korą, jeśli emerytowi odbiera się emeryturę — za to, gdyby ktoś ośmielił się jakąś pracę przyjąć. To jest kara. Karanie za chęć pracy to jest dla mnie coś niesłychanego i niezrozumiałego. Ja Wysokiej Izbie przytoczę przykład nie mój, ale który jeden z kolegów na Komisji Budżetowej, który też oponował przeciwko temu paragrafowi, pierwszy przytoczył, przykład dość jaskrawy, ale dobitnie malujący sytuację. Jest dwóch kolegów, którzy służą bądź w wojsku, bądź w służbie cywilnej, jeden jest bogaty, ma milion czy 2 miliony, a drugi jest biedny, nie ma ani grosza. Ale służą razem, zajmują jednakowe stanowiska; służy zarówno ten, co ma milion — służenie państwu jest służbą zaszczytną — jak i ten, który nic nie posiada. W pewnym momencie wychodzą obaj do emerytury i ten, co ma milion...</u>
<u xml:id="u-57.6" who="#komentarz">(Głos: Gdzie on jest? Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-57.7" who="#JanuszJagrymMaleszewski">...ponieważ nie pracuje, ani nie ma służby najemnej, będzie dostawał swoją pensję emerytalną, natomiast do jego kolegi, który nie posiada nic, a którego on zaangażuje do siebie jako administratora, powiedzmy, w swoim majątku, będzie stosowany art. 2 noweli. Więcej jaskrawy przykład trudno tu przytoczyć. Utrzymanie tego artykułu wydawałoby mi się czymś zupełnie — nie chcę używać silniejszego wyrazu — niesłychanym. Skreślenie, poprawienie obecnej noweli naprędce, czy przygotowanie jakiegoś artykułu, Wysoka Izba się zgodzi, że nie byłoby obecnie rzeczą technicznie możliwą. Już inni panowie senatorowie podnosili, że wobec tempa pracy fizyczną niemożliwością było niektóre kwestie należycie rozgryźć i załatwić. Tym bardziej więc, kiedy dotyczy to sprawy tak bardzo skomplikowanej, jaką jest ustawa emerytalna, która już 12 raz jest nowelizowana. Stąd się bierze kawałek, a tu się robi dziura i łata się. Muszę sięgnąć do literatury obcej; jest bajka Kryłowa pod tytułem: „Kaftan Triszkina”: z jednego miejsca wycina się łatę i przyszywa na drugie, tak że w końcu z kaftana robi się jedna wielka dziura... To mamy i w tej noweli, robi się nowa dziura, wycina się i łata się to miejsce. Uważam to za niecelowe. Raczej jest wskazanym — z tej trybuny padły słowa na ogół przyznające słuszność co do art. 1, że krzywda się dzieje niektórym ludziom, którzy mają mniej niż powinni mieć, chodzi tu o tych częściowo zaborczych emerytów, czy jak ich tam nazwać...</u>
<u xml:id="u-57.8" who="#komentarz">(Głos: Pół krwi.)</u>
<u xml:id="u-57.9" who="#JanuszJagrymMaleszewski">...bo ten wyraz nie chce mi przejść przez usta — aby ci emeryci przecierpieli jeszcze 6 tygodni do sesji nadzwyczajnej. My nie możemy narzucić, żeby to poszło na sesję nadzwyczajną, nie przysługuje nam to prawo, ale może jednakże pójdzie, a w najgorszym razie niech zaczekają do sesji zwyczajnej. Wtedy powinna być przepracowana cała nowa ustawa emerytalna, obejmująca wszystkie działy.</u>
<u xml:id="u-57.10" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Nasuwa mi się jeszcze jedna refleksja, mianowicie mnie się wydaje, że obliczenia p. Ministra są bardzo aproksymatywne, bo na czym się one właściwie opierają? Inną zasadę raczej należało by przyjąć, żeby znaleźć pokrycie. Można obniżyć pobory przez dłuższy przeciąg lat emerytom, którzy posiadają pracę, obłożyć może jakimś podatkiem na określony czas wynagrodzenia za pracę, jaką się zajmuje dany emeryt, ale nie odbierać możności pracy. Nasuwa mi się ta myśl dlatego, że minie jakieś 20 lat i będzie z tymi emerytami spokój, będzie cisza, a obawiam się, iż ten przepis utrudniający emerytom pracę zostanie w dalszym ciągu.</u>
<u xml:id="u-57.11" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Ja życzę Skarbowi niewątpliwie jak najlepiej, żeby czerpał z każdego źródła, gdzie się da, ale nie chciałbym z drugiej strony, żeby w społeczeństwie utarło się przekonanie, że Skarb czerpie tam, gdzie to idzie po najmniejszej linii oporu, bądź z urzędników, bądź z emerytów. Jestem głęboko przekonany, że Rząd będzie w możności i w stanie znaleźć środki i poprowadzi tak nawę państwową, że ostatecznie znajdzie środki gdzie indziej dla uzupełnienia braków. Chodzi o to, żeby nie utrwalało się przekonanie w społeczeństwie, że Rząd idzie po linii najmniejszego oporu, które to przekonanie, niestety, zaczyna tu i ówdzie przenikać. Mnie zależy na powadze Rządu, na tym, aby tych wersji nie było i dlatego chciałbym tych rzeczy niknąć. Następnie, przecież to nie jest ustawa rządowa, tylko ustawa poselska, więc wydaje mi się, że forsowanie tej ustawy nie leży specjalnie w interesie Rządu, o ile nie ma jakiejś arriere pensee. I właśnie to, co powiedziałem przed chwilą, żeby ten nieszczęsny artykuł 25 został zmieniony, to jeżeli Rząd nie ma tej arriere pensee, to w takim razie nie leży w interesie Rządu, ażeby to forsować. Należy zostawić tak jak jest, przecierpieć rok jeszcze, ci emeryci, którzy są w pewnej mierze pokrzywdzeni, pocierpią jeszcze, a przez ten czas znajdą się środki, które umożliwią Skarbowi bez obciążenia swego konta im płacić.</u>
<u xml:id="u-57.12" who="#komentarz">(Głos:</u>
<u xml:id="u-57.13" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Gdzie wniosek? Wniosek zaraz będzie.</u>
<u xml:id="u-57.14" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Jeszcze o jednej rzeczy chciałbym nadmienić. Na komisji słyszałem wiadomości, że wpływają rozmaite petycje, podobno ze Lwowa, Poznania, Krakowa, że zrzeszenia emerytów uważają, iż ustawa ta jest dla ich dobra i proszą o jej przeprowadzenie. Emeryci, proszę Wysokiej Izby, są tak rozbici i tak rozproszkowani, że nie można tego brać a la lettre. Z drugiej strony mógłbym zademonstrować te pisma, które otrzymałem wprost, nie licząc telefonów, nie licząc ustnych interwencyj, aby nie dopuścić do wejścia w życie tej ustawy, która właśnie, jeżeli o to chodzi, najbardziej wydaje się dokuczliwą co do tego punktu o pracy. Nie chciałbym, aby zakaz pracy był wydany w Państwie Polskim — zakaz, którego do tej pory nigdzie jeszcze nie było.</u>
<u xml:id="u-57.15" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Sprawa, jak zaznaczyłem ma początku, jest tak skomplikowana, że rozpatrywanie jej według paragrafów czy artykułów i powzięcie od razu teraz decyzji uważam za niemożliwe. To należy w spokoju rozważyć i dlatego stawiam wniosek o zwrócenie projektu ustawy o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych, z powrotem do komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Malinowski Marian.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoki Senacie! W debacie komisyjnej wniesiona została poprawka do art. 2 punktu 2, dotycząca kawalerów orderu wojskowego „Virtuti Militari”. Podobną poprawkę zgłaszam do art. 4 ust. 5, gdzie należy po słowie: „emerytalnych” dodać słowa: „kawalerów orderu wojskowego „Virtuti Militari” — i do końca, jak jest w tekście. Poprawka ta jest konieczna ze względu na poprawkę, która została przyjęta do art. 2.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#AleksanderPrystor">Czy Pan Sprawozdawca zgadza się na przyjęcie poprawki s. Mariana Malinowskiego?</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#AlojzyPawelec">Nie sprzeciwiam się przyjęciu poprawki s. Mariana Malinowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#AleksanderPrystor">P. sprawozdawca nie życzy sobie zabrać głosu. Przystępujemy do głosowania. Mamy jedną poprawkę s. Mariana Malinowskiego, którą przyjmuję za zgodą p. sprawozdawcy i mamy jeszcze wniosek formalny s. Maleszewskiego, który został ostatnio zgłoszony. Przegłosujemy najpierw ten wniosek formalny s. Maleszewskiego, mianowicie o odesłanie z powrotem projektu ustawy do komisji.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#AleksanderPrystor">Kto z Panów Senatorów jest za odesłaniem projektu ustawy do komisji, zechce wstać.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#AleksanderPrystor">Wynik głosowania jest następujący: za wnioskiem głosowało senatorów 37, przeciw 26. Projekt ustawy zostanie odesłany do komisji.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do następnego 12 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowej o projekcie ustawy w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 7 marca 1928 r. o podatku od olejów mineralnych (druk sejmowy nr 445 i druk senacki nr 215).</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Karszo-Siedlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Wysoki Senacie!</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Rządowy projekt ustawy w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta z dnia 7 marca 1928 r. o podatku od olejów mineralnych nie wprowadza zasadniczych zmian w dotychczasowym brzmieniu, lecz zawiera jedynie propozycje poprawek i uzupełnień do kilku artykułów, których potrzeba z biegiem czasu okazała się niezbędną przy stosowaniu rozporządzenia przez władze skarbowe.</u>
<u xml:id="u-63.2" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">W szczególności: uzupełnia przez dodanie nowego ustępu (5) do art. 2 postanowienia, zawarte w ust. 4 w tym kierunku, że podlegają temu podatkowi nie tylko przetwory naftowe, przywożone z zagranicy i z obszaru W. M. Gdańska, ale w ogóle wyroby importowane, zawierające oleje mineralne, odnośnie do olejów, wchodzących w ich skład. Wprawdzie w drodze interpretacji obecnego ust. 4 można wyciągnąć wniosek analogiczny, lecz uważać należy za pożądane, by tekst dekretu został uzupełniony pozytywnym przepisem, upoważniającym Ministra Skarbu do określenia sposobu wymiaru podatku odnośnie do takich produktów, a tym samym stwierdzającym, iż podlegają temu podatkowi.</u>
<u xml:id="u-63.3" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Art. 3 rozporządzenia Prezydenta wymieniając wypadki, w których Minister Skarbu uprawniony jest do zwolnienia od tego podatku bądź to ze względu na cele, do których oleje mineralne mają służyć na przykład do poruszania silników w przemyśle i rolnictwie, nawęglania oleju świetlnego, naprawy dróg etc., bądź to ze względu na ich konsumentów (na przykład wojsko, przedsiębiorstwa państwowe) uzupełnia projekt, upoważniając Ministra Skarbu do zwolnienia od podatku olejów: „na potrzeby przedstawicielstw dyplomatycznych i zawodowych przedstawicielstw konsularnych obcych państw, z zastrzeżeniem wzajemności”. Wobec tego, że wiele państw obcych ulgę taką przyznaje, należy uważać poprawkę za uzasadnioną względami kurtuazji międzynarodowej.</u>
<u xml:id="u-63.4" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Według ust. 2 b) i c) tego samego artykułu (art. 3) rozporządzenia Prezydenta wolne są od podatku: ropa surowa, gaz ziemny, jako gaz, i wosk ziemny. Wymienianie powyższych artykułów, jako wolnych od podatku, jest zbędne, gdyż według art. 1 rozporządzenia Prezydenta o podatku od olejów mineralnych wogóle mu nie podlegają. Artykuł ten bowiem stanowi, że przedmiotem opodatkowania są jedynie „przetwory, otrzymane w jakikolwiek sposób z ropy naftowej (oleju skalnego) i gazu ziemnego...'”, a więc nie surowce. Skreślenie w dotychczasowym tekście art. 6 ust. 2 oraz w art. 7 ust. 1 wyrazów: „w stosunku 2% miesięcznie”, odnoszących się do poboru i wysokości odsetek zwłoki za zaległości podatkowe, jest konsekwencją wejścia w życie ustawy z dnia 18 marca 1935 r. o pobieraniu odsetek od zaległości w podatkach państwowych i innych daninach publicznych, która reguluje w jednolity sposób sprawę zaległości, a więc bez względu na rodzaj zaległego podatku.</u>
<u xml:id="u-63.5" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Nowe ustępy 2 i 3 wprowadzone do art. 10 umożliwiają zwrot pobranego podatku od produktów naftowych, zużytych do wyrobienia towaru, w następstwie eksportowanego za granicę (eksport pośredni).</u>
<u xml:id="u-63.6" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Zwrot podatku ułatwi zbyt takich produktów za granicą, obecnie utrudniony, z powodu podwyższonych o kwotę podatku ich kosztów produkcji.</u>
<u xml:id="u-63.7" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Projektowana zmiana obecnego art. 20 ust. 1 polega na skreśleniu ostatnich wyrazów tego ustępu: „(pomieszczeń wytwórni) będących w ruchu lub zawierających zapasy jej produktów”. Przez skreślenie tych słów umożliwione zostanie władzom skarbowym przeprowadzenie ściślejszej kontroli, koniecznej zwłaszcza z tego powodu, że małe rafinerie pracują tylko przez kilka miesięcy w roku, wywożą jednak produkty naftowe w ciągu całego roku.</u>
<u xml:id="u-63.8" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Wszystkie wyszczególnione zmiany należy uważać za celowe, wobec czego w imieniu komisji wnoszę o przyjęcie ustawy w brzmieniu uchwalonym przez Sejm.</u>
<u xml:id="u-63.9" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Ponadto Sejm uchwalił rezolucję następującej treści: „aby zwolnienie przedstawicielstw dyplomatycznych i zawodowych przedstawicielstw konsularnych obcych państw, z zastrzeżeniem wzajemności, odbywało się li tylko przez obrót czekowy za zwrotem podatku od olejów mineralnych i dodatku drogowego, już zapłaconych”.</u>
<u xml:id="u-63.10" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Komisja Skarbowa Senatu przyjęła powyższą rezolucję, wobec czego wnoszę o uchwalenie jej przez Wysoki Senat.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Komisja wnosi o przyjęcie projektu ustawy w brzmieniu uchwalonym przez Sejm bez zmian.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#AleksanderPrystor">Kto jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Senat przyjął projekt ustawy.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 13 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Społecznej o projekcie ustawy o skracaniu czasu pracy w górnictwie węglowym (druki senackie nr 157 i 205).</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Marian Malinowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoki Senacie! Przystępując do referatu nad ustawą o skracaniu czasu w górnictwie (druk senacki nr 167) na wstępie zaznaczam, że intencją moją jest przedstawić tę ważną sprawę możliwie obiektywnie, co uczyniłem także i na posiedzeniu senackiej Komisji Społecznej w dniu 16 marca roku bieżącego.</u>
<u xml:id="u-65.1" who="#MaksymilianMalinowski">Zagadnienie konieczności skracania czasu pracy w górnictwie — a kto wie, czy w najbliższej przyszłości nie wypadnie Rządowi zająć się zagadnieniem czasu pracy w hutnictwie i przemyśle chemicznym — jest koniecznością o charakterze gospodarczym i społecznym. Pierwszą przyczyną jest ogromne bezrobocie wśród górników, które mimo zapomóg dla normalnego życia rodzin górniczych prawie zawsze obarcza górników pracujących, zmuszonych bezrobotnych swoich krewnych wspomagać, dzieląc się z nimi pożywieniem i nierzadko odzieniem. Drugą przyczyną jest stałe wyniszczanie fizyczne, nerwowe i umysłowe robotników górników oraz pracowników umysłowych, związanych z górnictwem, a to z powodu dążenia i żądania przedsiębiorców coraz większej wydajności pracy w skali ośmiogodzinnego dnia pracy. Że to wyniszczenie ludzi ma miejsce, dowodzi fakt następujący: obecnie do górnictwa nie chcą przyjmować robotników powyżej lat 20, kiedy przed 25 laty przyjmowano do lat 40. Zarówno zagadnienie rozwiązania bezrobocia na tym odcinku naszego gospodarczego życia, jak i ochrona ludności pracującej od wyniszczenia fizycznego, jest zagadnieniem dla Państwa bardzo ważnym i dlatego Rząd zgłosił w tej sprawie wniosek, który Sejm uchwalił pozytywnie, a który w tej chwili mam zaszczyt referować w Wysokiej Izbie senackiej.</u>
<u xml:id="u-65.2" who="#MaksymilianMalinowski">Zagadnieniem skrócenia czasu pracy w niektórych gałęziach przemysłu zajmują się we wszystkich państwach. Dowodem tego są nic tylko stałe narady przedstawicieli państw w Genewie na konferencjach Międzynarodowego Biura Pracy. Niektóre państwa przystępują już do rozstrzygnięcia tego zagadnienia we własnym zakresie. Wkrótce będziemy mieli w Waszyngtonie międzynarodową konferencję o skrócenie czasu pracy do 40 godzin w przemyśle włókienniczym. Ostatnio nastąpiło porozumienie przemysłowców i górników w Belgii, mocą którego przystąpiono do skracania czasu pracy, zmniejszając go na razie o pół godziny, czyli do 7,5 godzin. Widzimy więc, że zagadnienie skrócenia czasu pracy w górnictwie u nas nie będzie jakąś demagogią czy chęcią niszczenia kapitalistów, jest to zagadnienie o charakterze państwowym, społecznym i gospodarczym i nie może być odkładane, ale rozważone i załatwione tak, aby nie narażało Państwa i społeczeństwa na niepotrzebne ostre wstrząsy.</u>
<u xml:id="u-65.3" who="#MaksymilianMalinowski">Wreszcie trzeba stanąć na stanowisku sprawiedliwości, nie tej prymitywnej zwierzęcej. ale ludzkiej. Zasadą sprawiedliwości zwierzęcej jest pożreć słabsze zwierzę, byle tylko potrzeby silniejszego zwierzęcia zostały nasycone. Ludzka sprawiedliwość musi iść w kierunku nie pożarcia lub zniszczenia słabszego przez silniejszego, lecz przeciwnie — ochrony słabszego przed silniejszym. Wszyscy ludzie mają jednakowe prawo do życia i względnego bytowania na ziemi. Robotnicy, ale specjalnie ci ciężko pracujący, a takimi są górnicy, mają prawo do urządzenia swojego bytowania tak, aby mogli żyć, jak ludzie, nie zaś, jak zwierzęta słabsze, przeznaczone dla silniejszych na pożarcie. Prawda, że skrócenie czasu pracy w górnictwie w Polsce musi poprzedzić rozwiązanie i przygotowanie wielu innych zagadnień jak: nowa, lepsza organizacja pracy i techniczne ulepszenia czy urządzenia, ale tego rodzaju sprawy nic mogą być odkładane do czasu, kiedy rozwiązanie tych zagadnień będzie musiało być czynione pod silnym naciskiem niepożądanych wypadków zarówno dla przemysłowców, jak górników, jakie mogą się wydarzyć przez to, że wcześniej nie przystąpiono do spokojnego rozwiązania i załatwienia tych zagadnień, że pozwolono na nagromadzenie się sprzeczności i że może przez lekkomyślność, krótkowzroczność albo zwyczajną chęć doraźnego wyciągania jak największych zysków, nie oglądając się, co będzie jutro, doprowadzi się do gwałtownego wyładowania nagromadzonych przeciwności i zaległości.</u>
<u xml:id="u-65.4" who="#MaksymilianMalinowski">Że dążenie do skracania czasu pracy w ogóle nie jest demagogią, potwierdzają to lata, któreśmy przeżyli. Jeszcze przed 50 laty zaczynano w Polsce pracę o 5 rano i pracowano do godziny 8 wieczór z 2-godzinną przerwą na śniadanie, obiad i podwieczorek, pracowano więc 13 godzin na dobę. Przed 40 laty w b. Kongresówce pracowano już tylko po 10 godzin. Zagadnienie 8 godzinnego dnia pracy uważano wtedy za wymysł diabelski i piętnowano na kazaniach niedzielnych, a rząd rosyjski za dążenie do skrócenia czasu pracy karał nie tylko kilkunastomiesięcznym więzieniem, ale i zsyłką na Syberię. Wtedy świat kapitału wysuwał te same niemal, co i dziś, argumenty, że skrócenie czasu pracy doprowadzi kopalnictwo do ruiny. Dziś nikt się nie dziwi i każdy rozumie, że 8 godzin pracy na dobę jest zwykłym porządkiem rzeczy, zgodnym z obecną rzeczywistością i potrzebami całego społeczeństwa. Dziś uważamy, że w niektórych gałęziach przemysłu, czy to wskutek intensywniejszej pracy fizycznej i nerwowej, dokonywanej pod naciskiem rozwoju technicznego maszyn, czy specjalnych warunków pracy, jak na przykład w przemyśle chemicznym, dalsze skracanie czasu pracy nie tylko jest potrzebne, lecz konieczne. Toteż zmieniać się będzie i przystosowywać do nowych zmian i warunków wytwórczości myśl ludzka, która ciągle szuka coraz lepszych metod organizacji pracy i coraz lepszych sposobów w kalkulacji handlowej, w wytwórczości. Na pewno za lat 20 — 6 godzinny dzień pracy będzie stosowany tak szeroko, jak to ma miejsce dziś z 8-godzinnym dniem pracy.</u>
<u xml:id="u-65.5" who="#MaksymilianMalinowski">Przytaczam to wszystko dlatego, aby zwrócić uwagę Wysokiego Senatu, że rozważając już dziś zagadnienie konieczności skracania czasu pracy w górnictwie, nie popełniamy żadnej herezji, żadnej demagogii, tylko idąc z postępem czasu i rozwojem gospodarczym produkcji w myśl sprawiedliwości społecznej — ludzkiej, chcemy pewne zagadnienia rozwiązywać spokojnie, bez narażania w przyszłości Państwa na niepotrzebne wewnętrzne wstrząsy gospodarcze, społeczne, a nawet polityczne.</u>
<u xml:id="u-65.6" who="#MaksymilianMalinowski">W dyskusji sejmowej, zarówno posłowie Gdula, Przykling, Kopeć, oświetlający zagadnienie skracania czasu pracy w górnictwie, jak i poseł Wierzbicki, usiłujący zagadnienie to odłożyć do przyszłych pokoleń, przytoczyli ogromną masę cyfr i wyliczeń. Nie będę ich tu powtarzał. Są one w stenogramach, a wreszcie zagadnienie to jest ciągle cyfrowo omawiane za i przeciw prasie.</u>
<u xml:id="u-65.7" who="#MaksymilianMalinowski">Przy rozważaniu tego zagadnienia na posiedzeniu senackiej Komisji Społecznej, niektórzy z pp. senatorów zwrócił uwagę, że swój referat ująłem więcej uczuciowo, a mniej cyfrowo. Uczyniłem to dlatego, że Sejm potraktował sprawę właśnie i przeważnie od strony cyfr, które w moim przekonaniu nie załatwiają w zupełności zagadnienia, albowiem choć cyfry, przedstawione przez posłów, stojących na stanowisku skracania czasu pracy, były o wiele wymowniejsze i bardziej potwierdzające słuszność konieczności skracania czasu pracy aniżeli cyfry, przedstawione przez posłów, broniących racji obecnego stanu rzeczy, to w każdym razie cyfry jednych i drugich nie oświetliły zagadnienia tak, jak tego wymaga interes Państwa, interes nie tylko pewnej grupy, ale całego społeczeństwa. Interes Państwa wymaga, aby każdy obywatel polski, a więc i robotnik, był jak najdłużej zdolny do obrony Państwa pod względem fizycznym jako żołnierz, interes społeczny wymaga, aby robotnik mógł jak najdłużej w czasie swego życia pracować na swoje i rodziny swojej utrzymanie, a więc warunki pracy oraz zarobków powinny być takie, aby te zadania robotnikowi ułatwić. Nie Państwo w swoim historycznym i gospodarczym rozwoju ma się przystosowywać do tych cyfr często stronniczych — często dyktowanych chęcią utrzymania zysków jak największych, a często krótkowzrocznością — stwarzanych na czas bardzo krótki. Cyfry odpowiednie muszą się zawsze znaleźć, jeżeli interes Państwa czy społeczeństwa będzie tego wymagał i dlatego w obecnym swoim referacie mniej mówię o cyfrach, a więcej o tym, że powyższe zagadnienie skrócenia czasu pracy w górnictwie jest konieczne ze względu na likwidację bezrobocia, jak i poprawę stanu fizycznego i gospodarczego robotnika górniczego. Cyfry, jakie będą potrzebne w tym wypadku do załatwienia zagadnienia, muszą się znaleźć. Wreszcie najważniejsze będą te cyfry, które nam dają wyraz, jak wśród górników wzmaga się bezrobocie, jak spadły zarobki, a jednocześnie, o ile obniżył się koszt robocizny zawarty w jednej tonie wydobytego węgla. W r. 1930 było bezrobotnych wśród górników tylko 6.458 osób, a już w r. 1935 liczba ta podskoczyła niesłychanie w górę, bo wynosiła 73.774 robotników. Prócz tego w miarę wzrostu bezrobocia zaczęły się zmniejszać i zarobki górników w skali miesięcznej wskutek zmniejszenia dni pracy. Jeszcze w r. 1929 górnik wyrabiał miesięcznie 233,75 zł, a w r. 1936 wyrabia już tylko 147,22 zł. Niechże Wysoki Senat porówna te kilka cyfr. W ciągu lat 6 bezrobocie wzrosło o 67 tysięcy, a jednocześnie zarobki tych, co mieli szczęście dostać się do pracy, licząc okrągło, spadły o 86 zł. W cyfrach tych widać mocno wzrastające zubożenie górników. To są cyfry, które biją na alarm i żądają, aby tą sprawą zajął się Rząd jak najprędzej. Dlatego też wyraźnie na komisji senackiej postawiłem wniosek o zaprowadzenie w górnictwie pracy na 4 zmiany po 6 godzin i pełnego tygodnia pracy.</u>
<u xml:id="u-65.8" who="#MaksymilianMalinowski">Kiedy w Sejmie posłowie, zwolennicy skrócenia czasu pracy, przedstawiali stan rzeczy właśnie w cyfrach, w odpowiedzi usłyszeli od p. Wierzbickiego inne cyfry, a mianowicie, że gdyby już dziś zaprowadzić pracę w górnictwie na 4 zmiany potrzeba by było na same inwestycje tylko 170 milionów złotych, a przemysł ten w tej chwili nie może nawet na ten cel wyłożyć 30 milionów złotych. Zapytać by należało przemysłowców węglowych, na co poszły lata dobrej koniunktury, które powtarzały się kilkakrotnie. Sądzę, że na to są przemysłowcy, na to są dyrektorzy i kalkulanci handlowi, aby umieli te pieniądze znaleźć. Dla mnie jest jedno jasne w tej kalkulacji, że nasz węgiel śląski jest jednym z najlepszych na rynku międzynarodowym, a koszt robocizny jest najtańszy.</u>
<u xml:id="u-65.9" who="#MaksymilianMalinowski">W r. 1929 koszt robocizny w jednej tonie wynosił 8.36 zł, w r. 1935 tylko 4.84 zł, a w r. 1936 jeszcze mniej, bo 4.71 zł, kiedy np. w Anglii koszt robocizny w tonie jednej wynosi 10.50 zł. Jest to do pewnego stopnia przyczynek nawet dla ustalenia sposobu konkurencji na terenie międzynarodowym. Jeżeli weźmiemy powyższe cyfry pod uwagę, a z drugiej strony fakt, że węgiel śląski jest bardzo poszukiwany za swój gatunek, trzeba będzie tych 170 milionów na inwestycje poszukać w środku t. zn. w kieszeniach przemysłowców. Znane jest powszechnie safandulstwo kierownictwa handlowego, nie umiejącego opanować rynków zagranicznych, nie umiejącego wyrobić sobie rynków wewnętrznych, oraz skąpstwo przemysłu węglowego, jeśli idzie o celowe inwestycje. A wreszcie należało by usunąć zbyt kosztowne -pośrednictwo. Rozumiem, że nikt nie chce rezygnować dobrowolnie choćby z części zysków, jakie się daje osiągnąć z lepszej koniunktury, ale kalkulatorzy i kierownicy handlowi produkcji za to biorą wysokie wynagrodzenia, aby umieli tak zorganizować produkcję i zbyt jej, żeby można było owe miliony mieć na potrzebne w tym wypadku inwestycje, ułatwiające w przyszłości całkowite zastosowanie czterech 6 godzinnych zmian w górnictwie i pełnego tygodnia pracy. Sądzę, że przemysł górniczy w Polsce, jako czynnik konkurujący i umiejętnie handlujący, stoi na szarym końcu wobec zagranicy. Toteż uchwalenie tej ustawy będzie bodźcem i obudzeniem z wygodnego, być może, bezruchu myślowego naszego przemysłu węglowego.</u>
<u xml:id="u-65.10" who="#MaksymilianMalinowski">W Sejmie, a i w senackiej Komisji Społecznej, mówcy wyrażali wątpliwości, czy wprowadzenie czwartej zmiany w górnictwie pokryje koszty produkcji tej zmiany. Sądzę, że nic tylko pokryje, ale da zysk. Opieram to na następującej racji. Wydajność pracy polskich górników stale się zwiększa, bo kiedy w r. 1929 na jedną dniówkę robotniczą wypadało 1.270 kg wydobytego węgla, to stale wzrastająca wydajność daje już w r. 1937 — 1.770 kg na jedną dniówkę robotniczą. Biorąc pod uwagę, że przy skróconym czasie pracy prężność sił robotnika jeszcze się zwiększy, że pomoc techniczna musi być zastosowana w wyższym, aniżeli dziś stopniu, sądzę z tego powodu, że po ustaleniu 6 godzinnego dnia pracy wydajność pracy górnika nie zmniejszy się ilościowo, że ilość wydobytych kilogramów będzie nie tylko ta sama co dziś, ale przypuszczam, że będzie wyższą.</u>
<u xml:id="u-65.11" who="#MaksymilianMalinowski">Pierwszy artykuł projektu uchwalonego przez Sejm wyraźnie mówi o skracaniu czasu pracy, a więc o stopniowym skracaniu w przestrzeni mniejszego lub większego okresu czasu. Stałe zwiększanie wydajności pracy jest ściśle związane z odpowiednim odpoczynkiem i odżywianiem się robotników, organizacją i warunkami pracy oraz ulepszaną stale techniczną pomocą, ale największą jednak podstawą do zwiększenia wydajności pracy jest to, czy robotnik jest dostatecznie odżywiany i wypoczęty, bo wtedy wytrzymałość jego fizyczna i nerwowa jest lepsza na taki czy inny dystans czasu. Forsowanie coraz większej wydajności pracy bez jednoczesnego skracania czasu pracy i stosowania ulepszeń technicznych może przynieść skutki ujemne, społecznie przeciwne, jak to ma miejsce w Sowietach. Prasa sowiecka chwali się t. zw. metodą stachanowską, podając, że w Sowietach robotnik doszedł do niebywałej zręczności w wyścigu pracy, że na przykład murarz Morozów zamiast 1.100 cegieł w 7 godzin kładzie na murze 4.000 sztuk, że pewien robotnik włókienniczy w 7 godzin obsługuje 104 warsztaty, kiedy u nas w Łodzi obsłużyć jest w stanie w 8 godzin tylko 36 warsztatów. Sowiety jako kapitalista popełniają jeden zasadniczy błąd w tym wyścigu pracy, że przy takim stachanowskim natężeniu i wysiłku wydajności pracy trzeba w dalszym ciągu stosować skracanie czasu pracy z 7 godzin na mniej oraz stosować w dalszym ciągu coraz lepsze urządzenia techniczne, bowiem niewielu robotników w skali nawet 7-godzinnego dnia pracy na dłuższy okres lat taki wyścig wytrzyma. Nic też dziwnego, że to niedociąganie sowieckiego kapitalisty ma swoje skutki, robotnicy bowiem pod naciskiem reżimu, nie mogąc nadążyć za przodownikami, mordują ich jako niebezpiecznych konkurentów, doprowadzających ich do zupełnego wyczerpania fizycznego i nerwowego; to nie miałoby miejsca, gdyby wraz z wyścigiem wydajności szło w parze odpowiednie skracanie czasu pracy. W ten sposób zyskano by nadwyżkę bez buntu ludzi, doprowadzonych reżimem do szału, ze względu na za długi czas wyścigu pracy.</u>
<u xml:id="u-65.12" who="#MaksymilianMalinowski">Referując uchwałę sejmową o skracaniu czasu pracy w senackiej Komisji Społecznej, zgłosiłem dwa wnioski do art. 1 tekstu uchwalonego przez Sejm, a zawartego w druku senackim nr 167. Uważam, że koniecznością jest uchwalenie ustawy w takiej formie, aby nie tylko mogła ułatwić Rządowi spełnienie zadania, zaś przemysłowcom węglowym odpowiedniego przygotowania się do wynikających stąd zmian w produkcji, ale żeby i górnikom dała pewność, że rozwiązanie talk bardzo wygodnego i koniecznie potrzebnego dla nich zagadnienia pójdzie po myśli ich starań. Dlatego wniosłem poprawki, aby w art. 1 po słowach „W dniu” wstawić „do 6 godzin dziennie, w miarę przygotowania się przedsiębiorstw do nowych warunków pracy”. Poza tym zaproponowałem do art. 1 punkt 2 w następującej redakcji: „zmniejszenie godzin dziennej pracy nie będzie za sobą pociągać obniżki zarobków”. Poprawki te proponowałem dlatego, aby zapobiec nikomu niepotrzebnym zatargom, jakie mogą powstawać przy wykonywaniu tej ustawy, bez postawienia tego zagadnienia jasno i wyraźnie. W debacie komisyjnej, trwającej z górą 6 godzin., wypowiedzieli się prawie wszyscy senatorowie członkowie Komisji Społecznej. Zagadnienie skracania czasu pracy w górnictwie w Polsce poddano bardzo głębokiej analizie, a to ze względu na czas i warunki pracy w górnictwie za granicą, jak i ze względu na zbyt węgla polskiego na rynkach zagranicznych i wewnętrznych. Stwierdzono przy tym brak porządnej organizacji handlu węglem, krótkowzroczność przemysłu węglowego oraz niesłychaną rozpiętość urządzeń technicznych w kopalniach polskich. W debacie zabierali głos: p. Minister Kościałkowski i p. Wiceminister Jastrzębski, zwracając uwagę na konieczność uchwalenia tej ustawy w brzmieniu, dającym Rządowi możność koniecznego, a racjonalnego pod względem gospodarki skracania czasu pracy w górnictwie. Sprawa tej ustawy dziś nabiera również znaczenia politycznego na Górnym Śląsku ze względu na 15-lecie przyłączenia Górnego Śląska do Polski. Po wyczerpującej dyskusji komisja jednak odrzuciła pierwszą moją poprawkę, zaznaczającą, że skracanie czasu pracy ma się odbywać do 6 godzin, pozostawiając w tej sprawie wolną rękę Rządowi, a to dlatego, aby dać czas przedsiębiorstwom do poczynienia odpowiednich inwestycyj, przygotowania się do lepszej organizacji pracy i technicznych ulepszeń, bez których nie podobna przystąpić nie tylko do wprowadzenia w przyszłości 4 szycht, ale które to ulepszenia i dziś są już koniecznie potrzebne, jeżeli skracanie czasu pracy nie ma wpłynąć ujemnie na wydajność pracy.</u>
<u xml:id="u-65.13" who="#MaksymilianMalinowski">Pierwsza poprawka moja otrzymała zaledwie 5 głosów przeciwko wszystkim. Druga natomiast poprawka o niezmniejszaniu zarobków z powodu stopniowego skracania czasu pracy zyskała większość komisji przeciwko 3 głosom, a to ze względu na konieczność podniesienia górników gospodarczo wzwyż. Przyjęty również został cały szereg poprawek natury prawniczej i stylistycznej.</u>
<u xml:id="u-65.14" who="#MaksymilianMalinowski">W końcu komisja przyjęła jednogłośnie rezolucję s. Maciejewskiego, którą jako referent całkowicie podtrzymuję. Rezolucja brzmi: „Wobec faktu, że techniczni pracownicy umysłowi, zatrudnieni w górnictwie węglowym pod ziemią, pracują przeciętnie 10–11 godzin dziennie, Senat wzywa Rząd do usunięcia tego stanu rzeczy w drodze wydania właściwych zarządzeń”. Zarządzenia te będą mogły być wydane po uchwaleniu przez Senat przedłożonej ustawy, uchwalonej przez Sejm, wraz z uchwalonymi przez komisję senacką poprawkami.</u>
<u xml:id="u-65.15" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kwaśniewski.)</u>
<u xml:id="u-65.16" who="#MaksymilianMalinowski">Zgłoszona została również przez s. Rudowskiego, jako wniosek mniejszości, poprawka, ażeby art. 1 utrzymać w pierwotnej redakcji projektu rządowego. Temu wnioskowi sprzeciwiam się ze względów następujących: Nie po to przecież Sejm w komisji i na plenum, a także i senacka Komisja Społeczna traciły czas i obradowały nad zmianami, aby wreszcie wrócić do tekstu pierwotnego, który został uznany za niewystarczający, nieodpowiedni dla dobrego rozwiązania zagadnienia. Było by to zdyskwalifikowaniem Izby poselskiej, no i komisji senackiej.</u>
<u xml:id="u-65.17" who="#MaksymilianMalinowski">Proszę Wysoki Senat o przyjęcie ustawy o skracaniu czasu pracy w górnictwie według tekstu, uchwalonego przez Sejm, wraz z poprawkami, przyjętymi na Senackiej Komisji Społecznej.</u>
<u xml:id="u-65.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Karszo-Siedlewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Wysoki Senacie! Dobrobyt jak największej liczby obywateli naszego kraju nikomu z nas nie może być obojętny, a że zależnym on jest od tego, czy wszyscy mają pracę, więc zatrudnienie jak najszerszych rzesz jest naszą powszechną i największą troską, obowiązkiem zaś uczynić wszystko, co w minimalnym chociażby stopniu klęskę bezrobocia zmniejsza.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Toteż przystępując do rozpatrzenia zgłoszonego projektu ustawy o skracaniu czasu pracy w górnictwie węglowym, poważnie zastanowić nas muszą przytoczone motywy uzasadnienia oraz cel, jaki ta ustawa zamierza osiągnąć.</u>
<u xml:id="u-67.2" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">A więc czytamy, iż skrócenie czasu pracy jest uważane jako jeden ze środków zmniejszenia bezrobocia i wzmożenia konsumcji „wewnętrznej”; że „zasada skrócenia czasu pracy została również przyjęta jako podstawowa wytyczna działań Międzynarodowej Organizacji Pracy”; że wreszcie „ze względu na stosunkowo znaczną liczbę bezrobotnych w polskich zagłębiach węglowych bezrobotnych tych — z uwagi na ich fachowe wykwalifikowanie i specjalizację — trudno jest przerzucić do innych gałęzi pracy, należy więc dążyć do zatrudnienia ich w możliwie największej liczbie w macierzystym zawodzie”. Projektowi ustawy nadany został charakter ramowy, wzorem poczynań ustawodawczych na zachodzie (Francja).</u>
<u xml:id="u-67.3" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Wysoka Izbo! Cel tej ustawy jest tak dla nas doniosły, iż jak najpoważniejsze rozważenie jej i powzięcie decyzji w atmosferze rzeczowej i w spokojnej dyskusji, wolnej od wszelkich innych, niż mające na względzie dobro naszego kraju, pobudek — jest szczególnym naszym w tym wypadku obowiązkiem. Jesteśmy zbyt biedni, aby eksperymentować, toteż spójrzmy od razu w tę stronę, gdzie już poczyniono pewne doświadczenia, zajrzyjmy więc do bogatszych od nas sąsiadów. Nie chcę, proszę Panów, szukać dalekich źródeł i powołam się na oświadczenie p. Ministra Opieki Społecznej w Sejmie, przytaczając zaczerpnięty ze stenogramu sejmowego ustęp z jego przemówienia. „Skrócenie czasu pracy — powiedział p. Minister — w przemyśle węglowym zostało przeprowadzone dotychczas wśród państw europejskich jedynie we Francji i Belgii. Zaznaczyć należy, że są to kraje nie eksportujące, lecz importujące węgiel. Francja skróciła czas pracy w górnictwie węglowym od 1 listopada 1936 r. Belgia zaś od 1 lutego 1937 r., przy czym we Francji dzienny czas pracy wynosi 7 godzin 45 minut, a tygodniowo 38 godz. 40 min., w Belgii zaś 7 godz. 30 min. dziennie, czyli 45 godzin tygodniowo. Nie można pominąć faktu, iż zagadnienie utrzymania cen węgla przez państwo po dewaluacji pieniądza nie stanowi tam zadania tak ważnego, jak w Polsce, która ludność swą ochroniła przed tym zabiegiem”. A więc widzimy z powyższego, że tylko dwa wymienione kraje, pierwsze i jedyne w Europie, weszły dotąd na drogę tego eksperymentu. I jak na tym wyszły?</u>
<u xml:id="u-67.4" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">O Belgii za wcześnie jeszcze mówić, choć wiadomo Panom zapewne z prasy, że skrócenie czasu pracy zaledwie o trzy godziny tygodniowo spowodowało znaczny spadek produkcji i tak silny brak węgla, że trzeba było unieruchomić cały szereg fabryk i znieść wszelkie ograniczenia importowe dla węgla. Co do Francji, mogę stwierdzić na podstawie materiałów urzędowych, że wydobycie węgla zmniejszyło się z 4.266.000 ton w październiku 1936 r. na 3.725.000 ton w styczniu 1937 r., wówczas, gdy równocześnie import węgla zwiększył się z 1.466.000 ton w październiku 1936 r. na 2.017.000 ton. W styczniu 1837 r. stosunek przywozu do wydobycia zwiększył się w ten sposób z 34% na 54%. Gdybyż przynajmniej to skrócenie czasu pracy wpłynęło na zatrudnienie znacznie większej liczby robotników. Ale i to nie. Liczba zatrudnionych zwiększyła się zaledwie z 226.000 osób w październiku 1936 r. na 233.000 osób w styczniu 1937 r. Tak więc skrócenie czasu pracy do 40 godzin tygodniowo pociągnęło za sobą znaczny spadek wydobycia i gwałtowny wzrost importu węgla, natomiast zwiększyło się zatrudnienie w górnictwie węglowym zaledwie o około 3%. Ażeby zapobiec dalszemu spadkowi wydobycia i wzrosło w importu, kopalnie francuskie, począwszy od lutego, pracują w porozumieniu ze związkami zawodowymi robotników, podobnie jak dawniej, przez 48 godzin tygodniowo, dopłacając oczywiście przewidziany dodatek za godziny nadliczbowe. W ten sposób wprowadzone niedawno dopiero skrócenie czasu pracy zostało w rzeczywistości już zanulowane, pozostawiając jako jedyny rezultat znaczną podwyżkę zarobków i poważny wzrost ogólnych kosztów produkcji, a równocześnie znaczne zwiększenie cen węgla.</u>
<u xml:id="u-67.5" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Ale nas obchodzą przede wszystkim i jedynie te kraje, z którymi, jako eksporterzy węgla, walczyć musimy o rynki zbytu, a więc Anglia i Niemcy. Do wytrzymania tej walki musimy być silni i unikać wszystkiego, co by nas w porównaniu z doświadczonymi i bogatymi konkurentami osłabiać mogło. Każdy nasz błąd — to utrata części zbytu, to pogorszenie bilansu handlowego, zagrożenie naszej waluty i zwiększenie bezrobocia. Bo przecież zmuszeni jesteśmy około 1/3 naszej produkcji węgla wywieźć za granicę, a waluta za ten węgiel otrzymana stanowi prawie 1/6 walut, wpływających z naszego eksportu. Toteż dopóki oba wymienione kraje nie zmienią u siebie warunków pracy, to i nam tego czynić nie wolno.</u>
<u xml:id="u-67.6" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Ale nie zadowalniając się jedynie przykładem zagranicy, w imię wszechstronnego zbadania zagadnienia zastanowić się musimy, czy może w naszych warunkach skrócenie czasu pracy da ten tak przez wszystkich pożądany skutek zwiększenia liczby zatrudnionych. Wejrzyjmy więc trochę w sytuację naszego przemysłu węglowego. Z danych statystycznych wynika, iż 80% naszych kopalń pracuje od szeregu lat ze zmniejszoną ilością godzin wykorzystanych. Przeciętna ilość godzin przepracowanych i opuszczonych z przyczyn innych, niż brak pracy, wynosiła na tydzień i robotnika w 1935 r. — 35,7, zaś w 1936 r. — 36,3. Chcąc dać jak największej ilości robotników zatrudnienie, kopalnie dokonywują podziału pracy między nimi, stosując t. zw. świętówki, t. j. dni wolne od pracy, wyznaczone dla całej załogi na każdej kopalni na różne dni tygodnia w zależności od stanu zamówień na węgiel, oraz t. zw. turnusy, t. j. wyznaczanie dla pewnej partii robotników szeregu świętówek następujących po sobie, a obejmujących dwa do trzech miesięcy. Dzięki tym metodom przemysł węglowy daje dziś zatrudnienie 71.750 robotników zamiast 63.000, zatrudnionych przez wszystkie dni robocze w roku, czyli przeszło 18.000 robotników otrzymuje pracę ponad stan podyktowany istotnymi potrzebami kopalń. W tym stanie rzeczy przez stosowanie elastycznego sposobu dzielenia pracy na możliwie największą ilość robotników, polski przemysł węglowy ma tak obniżoną przeciętną ilość godzin pracy w tygodniu, że nawet skrócenie czasu pracy do 6 godzin, co byłoby pierwszym tego rodzaju eksperymentem, nie może przyczynić się do powiększenia zatrudnionej obecnie ilości robotników.</u>
<u xml:id="u-67.7" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Jeżelibyśmy zaś, idąc za przykładem Francji, zadowolili się skróceniem czasu pracy do 40 godzin, tygodniowo, to nie tylko nie zdołalibyśmy zatrudnić nowych robotników, ale nawet nie stworzylibyśmy w ten sposób możliwości pracy dla robotników przebywających na urlopie turnusowym. W obecnej bowiem chwili przemysł węglowy zatrudnia łącznie z „turnusowcami” około 72.000 robotników, którzy dla pełnego ich zatrudnienia w ciągu całego roku po 40 godzin tygodniowo musieliby przepracować rocznie około 17 milionów dniówek. A ponieważ dla wydobycia około 30 milionów ton węgla, t. j. tej ilości, którą wydobyto w 1936 roku, potrzeba jedynie około 16 milionów dniówek, więc zabrakło by jeszcze pracy dla miliona dniówek, t. j. mniej więcej dla 6.000 robotników, czyli dla wszystkich obecnych „turnusowców”. Poza tym zaś należy wziąć pod uwagę, że dla osiągnięcia przy stosowaniu 40-godzinnego tygodnia pracy tego samego wydobycia, co obecnie, należało by znacznie powiększyć ilość miejsc pracy w podziemiach kopalń. Nie jest to rzeczą prostą, gdyż stworzenie takich dodatkowych miejsc pracy wymagałoby w tych kopalniach, które już obecnie pracują przez 6 dni w tygodniu, poważnych robót przygotowawczych, wymagających długiego czasu i znacznych środków finansowych. Na razie zaś nastąpiłoby nieuchronnie zmniejszenie rocznego wydobycia, i to w dodatku przede wszystkim w kopalniach, wydobywających węgiel koksujący, którego brak już dziś wyraźnie odczuwamy. A wiadomo Panom, że koks jest podstawowym tworzywem dla hutnictwa, pracującego w obecnej chwili bardzo intensywnie na potrzeby obrony kraju.</u>
<u xml:id="u-67.8" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Tak więc skrócenie czasu pracy, choćby tylko do 40 godzin tygodniowo, spowoduje zmniejszenie rocznego wydobycia, i to głównie w kopalniach wydobywających węgiel koksujący, znaczne podwyższenie kosztów wydobycia wobec konieczności powiększenia ilości miejsc pracy pod ziemią oraz definitywne zwolnienie kilku tysięcy robotników.</u>
<u xml:id="u-67.9" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">A teraz zanalizujmy skutki. Skrócenie czasu pracy może być dokonane albo z t. zw. wyrównaniem zarobków, t. j. pozostawieniem dotychczasowych zarobków dziennych względnie tygodniowych, jak to zrobiono we Francji, co jest równoznaczne z podwyżką zarobków, albo bez. wyrównania zarobków, czyli z pozostawieniem dotychczasowych zarobków godzinnych, jak to zrobiono we Włoszech, co jest równoznaczne z obniżką zarobków. Nasze związki zawodowe domagają się skrócenia czasu pracy z wyrównaniem zarobków, t. zn. w rzeczywistości z podwyżką dotychczasowych płac. Skrócenie bowiem czasu pracy do 6 godzin, przy pozostawieniu niezmienionych zarobków dziennych, oznacza podwyżkę zarobków o 33%. Wobec lego zaś, że czas pracy w górnictwie obejmuje także t. zw. „martwy czas pracy”, to jest czas potrzebny na zjazd do kopalni, na dojście do miejsca pracy i na przymusowe przerwy po strzałach celem przewietrzenia miejsca pracy, co według ankiety Międzynarodowego Biura Pracy wynosi w kopalniach polskich przeciętnie 1 godz. 42 min. — więc skrócenie czasu pracy w górnictwie węglowym z 8 godzin na 6 godzin oznacza skrócenie efektywnego, względnie produktywnego czasu pracy z 6 godzin 18 min. na 4 godz. 18 min. t. j. o 32%, zmniejszenie zaś efektywnego czasu pracy o 32% jest równoznaczne z podwyższeniem kosztów robocizny o 47%. Przedstawiciele związków zawodowych twierdzą, że skrócenie czasu pracy nawet i do 6 godzin nie pociągnie za sobą wcale albo tylko minimalny wzrost kosztów produkcji. Uważam wobec tego za potrzebne przytoczyć tu z przemówienia przedstawiciela Z. Z. Z. p. posła Przyklinga, wygłoszonego w toku dyskusji nad tym projektem na plenum Sejmu, następujące słowa: „Przemysłowcy argumentują, że skrócenie czasu pracy przy utrzymaniu zarobków na dotychczasowym poziomie zwiększy koszty produkcji. Rzeczywiście koszt produkcji zwiększy się o dwadzieścia kilka procent”. Wobec tego przyznania ze strony przedstawiciela związków zawodowych i interesów robotniczych dalsze argumenty celem wykazania, że skrócenie czasu pracy musi spowodować znaczne podrożenie kosztów produkcji, są już chyba zbędne.</u>
<u xml:id="u-67.10" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Pozostaje tylko pytanie, w jaki sposób mają być pokryte te zwiększone koszty produkcji? Albo te zwiększone koszty pokryte będą zwyżką cen — więc podrożenie węgla z wszystkimi stąd płynącymi skutkami dla całego kraju, albo wskutek mechanicznego zastosowania dotychczasowej dekretowej ceny węgla zwiększone koszty będą podniesione przez kopalnie, czyli powiększą straty, a wówczas wiele kopalń, nie będących w stanie tych dodatkowych strat wytrzymać, będzie musiało się zamknąć, powiększając tym samym bezrobocie. Gdyby powstały skutkiem tego niedobór węgla był wydobyty przez inne silniejsze kopalnie, to, rzecz oczywista, iż ilość robotników zajęta przy tym byłaby nieporównanie większa od liczby zredukowanych. Można by poza tym przytoczyć cały szereg innych fachowych argumentów, wysuwanych przez przemysł węglowy na udowodnienie kategorycznego ich twierdzenia, że metodą skrócenia czasu pracy w naszych warunkach nie osiągnie się nic, prócz podrożenia kosztów własnych, co w dalszej konsekwencji uniemożliwi rozbudowę kopalń, tak bardzo w tej chwili zaniedbanych pod względem najniezbędniejszych inwestycyj. Nie chcąc jednak przeciążać mego referatu zbyt wieloma fachowymi szczegółami w tej dziedzinie, ograniczam się do zacytowania jedynie argumentów, opartych na niezbitej logice i niewątpliwej jasności.</u>
<u xml:id="u-67.11" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Wysoka Izbo! Jeśli tu chodzi o zatrudnienie większej ilości robotników, to nie mogę się dopatrzyć, aby mógł to spowodować przedłożony projekt ustawy, widzę natomiast szereg poważnych niebezpieczeństw i okazji do powikłań w naszym gospodarstwie. Bo jeśli np. poruszyć kwestię płac, to gdyby one miały ulec redukcji w stosunku do zmniejszonego czasu pracy — zapłacą za tę reformę robotnicy ze swych niezbyt ich zadawalających zarobków, jeśli zaś przyjęta byłaby zasada niezmniejszenia zarobków — zachodziłby znowu wypadek podrożenia węgla ze wszystkimi stąd płynącymi skutkami. W tych warunkach przemysł nie byłby w stanie kalkulować naprzód, a więc w stałej niepewności nie mógłby zawierać zawczasu transakcyj eksportowych i nie wykorzystałby ledwie zarysowującej się po tak długim oczekiwaniu koniunktury.</u>
<u xml:id="u-67.12" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Czy rzeczywiście Polska, będąc jednym z najuboższych krajów wśród cywilizowanych państw świata, mająca niemal najniższy w świecie dochód na głowę mieszkańca, nie posiadająca dostatecznie własnych kapitałów i akumulująca je w niesłychanie powolnym tempie, dojrzała naprawdę do tego, by pracowano u niej krócej, to jest mniej, niż w jednym z najbogatszych krajów świata, tj. w Wielkiej Brytanii? Czy wolno nam w tych warunkach pozwolić sobie na przeprowadzenie eksperymentu, który nie dając nic, albo bardzo niewiele jednej kategorii robotników, kryje w sobie równocześnie tyle niebezpieczeństw zarówno dla aktualnej naszej polityki gospodarczej, jak i dla rozwoju i przyszłości całego naszego życia gospodarczego?</u>
<u xml:id="u-67.13" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Nie poprzestając na argumentach, jakie wysuwa zainteresowany przemysł, w imię wszechstronnego oświetlenia zagadnienia spójrzmy na opinię tak poważnej i bezstronnej instytucji, jaką jest Związek Izb Przemysłowo Handlowych. Otóż Związek ten, „wychodząc z punktu widzenia całokształtu interesów gospodarczych kraju” i uważając zagadnienie ustawowego przesądzenia sprawy skrócenia czasu pracy za problem „nie tylko kwestii bytu naszego przemysłu węglowego, nic tylko kwestii zatrudnienia tej czy innej ilości osób z terenu zagłębi węglowych, lecz za problem o niezwykłym zasięgu skutków w dziedzinie naszego eksportu oraz dla rynku wewnętrznego” — oświadcza (powołuję się na pismo Związku Izb Przemysłowo Handlowych z dnia 22 lutego 1937 r. U. S. Z. 21/1 do p. Ministra Przemysłu i Handlu), iż „skrócenie czasu pracy w górnictwie węglowym wpłynąć musi w sposób zdecydowanie ujemny na naszą zdolność konkurencyjną na rynkach eksportowych, na których Polska, co specjalnie podkreślić należy, odgrywa od szeregu lat bardzo poważną rolę. Zdobycie tych rynków i utrzymanie na nich udało się tylko dzięki naszej zdolności konkurencyjnej i te względy właśnie spowodowały, że Polska na XX Międzynarodowej Konferencji Pracy uzależniła skrócenie czasu pracy w przemyśle węglowym od skrócenia czasu pracy w przemyśle węglowym przez wszystkie kraje produkujące węgiel, które konkurują z Polską na rynku międzynarodowym”. Dalej: „Skrócenie czasu pracy, jako zwiększające niepomiernie koszta produkcyjne, narzucałoby postulat tak głębokiej zwyżki cen, że przekraczałaby ona możliwości rynku wewnętrznego. Szkody, poniesione w eksporcie, oraz wzrost kosztów produkcji musiałyby, wedle wyników sumiennych badań, doprowadzić do koncentracji przemysłu węglowego, do zamykania dalszych kopalń, a zatem do zmniejszenia się stanu zatrudnienia. Skutki więc skrócenia czasu pracy w przemyśle węglowym okazałyby się przeciwne zamierzeniom projektu, stawiając całkowicie pod. znakiem zapytania jego celowość nawet także i z tego punktu widzenia. Należy wreszcie podkreślić, że zamiar skrócenia czasu pracy w górnictwie węglowym już obecnie powoduje analogiczną akcję na terenie niektórych innych przemysłów, co w konsekwencji swej uruchomi szereg problemów politycznych, gospodarczych i walutowych o niesłychanie doniosłym znaczeniu dla Państwa i stać się może niepokonalną przeszkodą na drodze ku spełnieniu się zamiarów Rządu, których wyrazem jest plan inwestycyjny, przedłożony ostatnio ciałom ustawodawczym”.</u>
<u xml:id="u-67.14" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Katowicka Izba Przemysłowo Handlowa nadesłała na ręce p. Marszałka Senatu następującą depeszę: „Mamy zaszczyt zakomunikować następującą rezolucję przyjętą jednogłośnie w dniu dzisiejszym przez sekcję przemysłową Izby Przemysłowo Handlowej w Katowicach. Izba Przemysłowo Handlowa w Katowicach z punktu widzenia całokształtu interesów gospodarczych kraju wypowiada się przeciw ustawowemu przesądzeniu sprawy skrócenia czasu pracy w przemyśle węglowym, jak długo tego rodzaju skrócenie czasu pracy nie zostanie wprowadzone w Wielkiej Brytanii i w Rzeszy Niemieckiej, tj. w państwach z Polską na rynkach zagranicznych konkurujących. Zagadnienie skrócenia czasu pracy łączy się nie tylko z kwestią bytu naszego przemysłu węglowego lub kwestią zatrudnienia tej czy innej ilości osób, lecz pociąga za sobą olbrzymi zasięg skutków zarówno w dziedzinie naszego eksportu, jak i dla rynku wewnętrznego. Skrócenie czasu pracy w przemyśle węglowym wpłynęłoby w sposób zdecydowanie ujemny na naszą zdolność konkurencyjną na rynkach zagranicznych, doprowadzając w konsekwencji do dalszych ograniczeń produkcji i zwyżki kosztów własnych wydobycia węgla oraz do dalszych redukcyj stanu załóg utrzymywanych dziś na stosunkowo wysokim poziomie drogą świętówek i turnusów”. A teraz, jeśli zasięgniemy opinii fachowców ze świata pracy i zajrzymy do memoriału Stowarzyszenia Polskich Inżynierów Górniczych i Hutniczych, nie będącego wyrazicielem żadnych specjalnych interesów, to przeczytamy, że „hasło 6-godzinnego dnia pracy w Polsce, kraju będącym dopiero na dorobku, o słabym rozwoju przemysłowym, jest absurdem ekonomicznym”. Memoriał ten zwraca uwagę, że „obecne turnusy i świętówki stanowią około 30% należnych dniówek, a więc nawet zmniejszenie faktyczne czasu pracy o 30% przy utrzymaniu obecnej produkcji może spowodować zniesienie świętówek i turnusów, lecz nie zwiększenie liczby rzeczywistych pracowników”. Podobnie Stowarzyszenie Techników w Sosnowcu, obejmujące personel sztygarski i nadzorczy, a więc bliższy świata robotniczego, oświadcza się zupełnie stanowczo przeciwko zastosowaniu obecnie w przemyśle polskim skróconego czasu pracy i uzasadnia swoje stanowisko między innymi tym, że „nie tylko nie zmniejszyłoby panującego obecnie bezrobocia, lecz przeciwnie powiększyłoby je z powodu nieuniknionego zmniejszenia produkcji ze względu na podrożenie jej kosztów i konieczność poniesienia cen, pociągających za sobą ponowne rozwarcie nożyc i ograniczenie spożycia i eksportu”.</u>
<u xml:id="u-67.15" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">To mówią, proszę Panów, fachowcy, nad których zdaniem nie mamy prawa przejść do porządku dziennego, jeśli nie będzie ono obalone innymi, rzeczowymi argumentami.</u>
<u xml:id="u-67.16" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Zatrudnienia dla wszystkich w Polsce obywateli pragniemy wszyscy, jak również obowiązkiem naszym jest dopomagać Rządowi we wszystkich jego pociągnięciach w ogóle, a zmierzających do zmniejszenia bezrobocia w szczególności. Ale ponieważ nie mogę dopatrzyć się, aby skrócenie czasu pracy miało się przyczynić do osiągnięcia tego celu, może ono natomiast — jak to udowadniają fachowcy — wywołać bardzo poważne niepożądane komplikacje zarówno w życiu gospodarczym, jak i socjalnym Polski, nie znajduję więc w moim przekonaniu ani sumieniu argumentów do głosowania innego, jak przeciw ustawie.</u>
<u xml:id="u-67.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-67.18" who="#komentarz">(W loży P. Prezydenta R. P. ukazuje się P. Generalny Inspektor Sił Zbrojnych Marszałek Edward Śmigły Rydz w towarzystwie P. Marszałka Senatu Aleksandra Prystora. Ss. Olewiński i Galica: Niech żyje Marszałek Śmigły Rydz! Senatorowie. Rząd i wszyscy obecni na sali wstają. Huczne i długotrwałe oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Grajek.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#MichałGrajek">Wysoka Izbo! Rząd, realizując przyrzeczenie dane przedstawicielom związków górniczych, wniósł do Izb ustawodawczych projekt ustawy, mającej unormować czas pracy w górnictwie. Zagadnienie czasu pracy w przemyśle węglowym w Polsce należy do zagadnień zasadniczych. Z uwagi na to, pozwolę sobie szerzej omówić genezę powstania tegoż zagadnienia w płaszczyźnie międzynarodowej.</u>
<u xml:id="u-69.1" who="#MichałGrajek">Zagadnienie węglowe, które wskutek długotrwałego kryzysu, panującego w przemyśle węglowym, skupiło na sobie uwagę wszystkich zainteresowanych czynników, stanowi od szeregu lat przedmiot specjalnych badań Międzynarodowej Organizacji Pracy. Punktem wyjścia tych badań była następująca uchwała, powzięta w dniu 28 kwietnia 1925 r. przez Komitet Międzynarodowy Związków Górniczych: „Zważywszy, że wskutek trudności ekonomicznych w niektórych krajach, produkujących węgiel, wzrasta stale bezrobocie i zmniejszają się środki utrzymania robotników zatrudnionych w górnictwie; zważywszy, że te trudności ekonomiczne pochodzą w znacznej mierze ze względu na współzawodnictwo na międzynarodowym rynku węglowym, zważywszy również, że różnice, istniejące w warunkach pracy w głównych krajach produkujących węgiel, zaostrzają to współzawodnictwo — Komitet Międzynarodowy Związków Górniczych postanawia, że należy dążyć do ujednostajnienia warunków pracy górników na płaszczyźnie międzynarodowej. Pragnąc jednak posiadać dokładne informacje przed ustaleniem ścisłych i konkretnych propozycyj, Komitet postanawia zorganizować w porozumieniu z krajowymi federacjami górniczymi ankietę w głównych krajach produkujących węgiel. Ankieta ta ma dotyczyć czasu pracy, urlopów oraz zarobków górniczych. Celem zapewnienia powyższej ankiecie wszelkich możliwych gwarancyj oraz przyśpieszenia jej wyników Komitet postanawia ponadto zwrócić się o poparcie do Międzynarodowego Biura Pracy i zażądać współdziałania za pomocą środków badawczych biura”. W czerwcu 1925 r. Międzynarodowa Konferencja Pracy na swej VII sesji powzięła uchwałę, domagającą się, by Rada Administracyjna Międzynarodowego Biura Pracy rozpatrzyła, w jakich warunkach Międzynarodowe Biuro Pracy może podjąć i przeprowadzić ankietę w sprawie czasu pracy, płac i urlopów w górnictwie węglowym głównych państw produkujących węgiel. W następstwie tej decyzji Rada Administracyjna Międzynarodowego Biura Pracy poleciła w październiku 1925 r. Międzynarodowemu Biuru Pracy pod jęcie tych badań w celu późniejszego ogłoszenia ich wyniku. Pragnąc zainicjować kierownictwo nad pracami biura w tym zakresie, Rada powołała specjalną komisję do spraw pracy w przemyśle węglowym w składzie 6, następnie 9 osób. Jako rezultat tych 2 i pół lat badań Międzynarodowego Biura Pracy została ogłoszona w maju r. 1928 monografia na podstawie ankiety o płacach i czasie pracy w kopalniach węgla. Jako dalszy ciąg tego wydawnictwa pojawiła się w 1929 r. w Revue Internationale de Travail praca, zawierająca wyniki ankiety za r. 1927. W ciągu 1928 r. zwróciły się dwie wielkie organizacje robotnicze do Międzynarodowej Organizacji Pracy w sprawach, związanych z kryzysem węglowym, o obniżenie czasu pracy. Kongres Między na radowy Chrześcijańskich Związków Górniczych we wrześniu 1928 r”, w Monachium w myśl uchwalonej rezolucji zażądał wprowadzenia 7-godzinnego dnia pracy w górnictwie węglowym. W stosunku do czasu pracy w innych zawodach, podanych w rezolucji, czas pracy górnika jest zbyt długi. Nawet przedstawiciele innych zawodów uznają, że jest niesprawiedliwe, by górnicy pracowali tak długo na dole w kopalniach, gdzie praca jest niezdrowa, przykra i niebezpieczna. Zwracając się do Międzynarodowego Biura Pracy, Kongres domaga się, by nie zadowalało się ankietami, lecz spowodowało zniesienie krzywdy górników i obniżyło czas pracy. Międzynarodowa Federacja Górników na zjeździe w Nimes uchwaliła rezolucję, domagającą się zwołania światowej konferencji krajów produkujących węgiel oraz ograniczenia czasu pracy w kopalniach do 7 godzin wraz ze zjazdem i wyjazdem.</u>
<u xml:id="u-69.2" who="#MichałGrajek">Podczas 10 sesji Zgromadzenia Ligi Narodów we wrześniu 1929 r. angielski minister handlu Graham przedstawił międzynarodowy kryzys w przemyśle górniczym, po czym na wniosek delegacji brytyjskiej i francuskiej została powzięta rezolucja następująca:</u>
<u xml:id="u-69.3" who="#MichałGrajek">a) Zgromadzenie wyraża uznanie dla pracy, dokonanej przez Komitet Ekonomiczny w celu zbadania przyczyn i skutków trudności, z jakimi walczy obecnie przemysł węglowy, b) Zgromadzenie przyjmuje do wiadomości fakt, że Komitet Ekonomiczny oświadczył w swym sprawozdaniu wstępnym, iż co się tyczy trzeciej spośród propozycyj, zmierzającej do akcji międzynarodowej, to jest tej, która dotyczy płac i czasu pracy, ograniczymy się w danej chwili do powiedzenia, że interwencja w t. j. dziedzinie wydaje się należeć raczej do kompetencji Międzynarodowego Biura Pracy, niż do kompetencji organizacji ekonomicznej Ligi Narodów. Zgromadzenie zaznacza ponadto, że Międzynarodowa Organizacja Pracy przystąpiła do ankiet nad czasem pracy, płacami i warunkami pracy w kopalniach węgla od 1925 roku i że przed kilku miesiącami do Rady Administracyjnej wpłynęła prośba, w której kongres Międzynarodowej Federacji Górników, zgromadzony w roku poprzednim w Nimes, prosi o zwołanie konferencji krajów, produkujących węgiel, w celu zrównania i skrócenia czasu pracy. Ze względu na pilność sprawy Zgromadzenie uważa, że Międzynarodowa Organizacja Pracy winna prowadzić nadal swe prace bez zwłoki. Wzywa przeto Radę Administracyjną Międzynarodowego Biura Pracy do wzdęcia pod uwagę kwestii umieszczenia na porządku obrad Międzynarodowej Konferencji Pracy w r. 1930 spraw dotyczących czasu pracy, plac i warunków pracy w kopalniach węgla celem zawarcia jednej lub kilku konwencyj międzynarodowych co do tych różnych punktów. W międzyczasie Komitet Ekonomiczny przestudiuje swoje sprawozdanie, z którego, jak również ze sprawozdania wstępnego, będą mogły korzystać konferencje wymienione w niniejszej rezolucji. Zgromadzenie proponuje ponadto, aby Rada Administracyjna rozpatrzyła kwestię potrzeby zwołania w najbliższym terminie przygotowawczej konferencji technicznej, złożonej z przedstawicieli rządów, pracodawców i robotników głównych krajów produkujących węgiel w Europie. Konferencja ta miałaby za zadanie wskazać Radzie Administracyjnej kwestie dotyczące warunków pracy w kopalniach węgla, których umieszczenie na porządku obrad międzynarodowej konferencji w r. 1930 byłoby według niej najbardziej potrzebne celem zawarcia układu międzynarodowego o charakterze praktycznym. Zgromadzenie wzywa Radę z jednej strony do rozważenia zaleceń, jakie mógłby sformułować Komitet Ekonomiczny w związku z konsultacją ekspertów zwołaną na 30 września w sprawie obecnych trudności przemysłu węglowego, mianowicie fluktuacji cen i istniejącej obecnie różnicy pomiędzy produkcją a potrzebami konsumcji, a z drugiej strony do rozpatrzenia, po uwzględnieniu wyników powyższego badania, czy należy lub nie należy zwołać konferencję rządów zainteresowanych celem rozważenia wymienionego zalecenia.</u>
<u xml:id="u-69.4" who="#MichałGrajek">Rezolucja ta stanowiła podstawę obrad Rady Administracyjnej, której decyzja powzięta w październiku 1929 r. brzmiała:</u>
<u xml:id="u-69.5" who="#MichałGrajek">1) Zwołać w początku stycznia r. 1930 przygotowawczą konferencję techniczną, złożoną z przedstawicieli rządów, pracodawców i robotników głównych krajów, produkujących węgiel w Europie, która to konferencja miałaby wskazać Radzie Administracyjnej kwestie dotyczące warunków pracy w kopalniach węgla, jakie uważałaby za najpotrzebniejsze do umieszczenia na porządku obrad Międzynarodowej Konferencji Pracy w r. 1930 w celu zawarcia układu międzynarodowego o charakterze praktycznym.</u>
<u xml:id="u-69.6" who="#MichałGrajek">2) Postanawia zbadać w świetle wniosków tej Przygotowawczej Konferencji Technicznej już na swej sesji styczniowej, jakie byłyby najodpowiedniejsze środki celem spełnienia w żądanym terminie życzenia, wyrażonego przez Zgromadzenie;</u>
<u xml:id="u-69.7" who="#MichałGrajek">3) Postanawia wyznaczyć delegację Rady Administracyjnej, złożoną z trzech członków, celem dalszego prowadzenia prac Przygotowawczej Konferencji Technicznej.</u>
<u xml:id="u-69.8" who="#MichałGrajek">Tak wyglądają poszczególne etapy akcji, która doprowadziła do zwołania Przygotowawczej Konferencji Technicznej w sprawie warunków pracy w kopalniach węgla. Konferencja styczniowa, pomimo wysiłków czynionych ze strony pracobiorców, nie uchwaliła projektu o długości czasu pracy, przekazując go pod obrady XIV sesji Międzynarodowej Konferencji Pracy do ostatecznego załatwienia.</u>
<u xml:id="u-69.9" who="#MichałGrajek">Na konferencji reprezentowanych było 51 państw, członków Międzynarodowej Organizacji Pracy — łącznie liczba delegatów wynosiła 156, z czego 86 delegatów rządowych, 35 delegatów pracodawców oraz 35 delegatów pracowników. Obok delegatów brało udział w konferencji 198 rzeczoznawców technicznych. W dyskusji generalnej konferencja zadecydowała odesłać przedłożony raport do komisji celem przedyskutowania i przygotowania sprawozdania. Na posiedzeniu grupa pracodawców wysunęła wniosek, że przygotowanie problemu nie nastąpiło w myśl regulaminu i przedstawiła konferencji swoje zastrzeżenie. Delegaci robotników siali na stanowisku konieczności jeszcze znaczniejszego obniżenia czasu pracy, niż je przewiduje projekt konwencji Międzynarodowego Biura Pracy, argumentując głównie bezrobociem, panującym w krajach produkujących węgiel. Po ukończeniu dyskusji generalnej przeszła komisja do dyskusji szczegółowej, przyjmując jako podstawę wstępny projekt konwencji o czasie pracy w kopalniach węgla, przedłożony przez Międzynarodowe Biuro Pracy. Po bardzo namiętnej dyskusji konferencja w głosowaniu niemym przyjęła wniosek, wprowadzający problem czasu pracy w kopalniach węgla 105 głosami przeciwko 22 na porządek obrad Międzynarodowej Konferencji Pracy w 1931 r. Uchwalenie konwencji było aktem bardzo doniosłym nie tylko dla państw produkujących i eksportujących węgiel, ale także dla robotnika, zatrudnionego w przemyśle węglowym. Niestety, pokładane w konwencji węglowej nadzieje nie ziściły się dlatego, że do dziś dnia żadne z zainteresowanych państw, wymienionych imiennie w art. 19, nie ratyfikowało jej. Państwa, w których ręku leżały i leżą losy konwencji, postąpiły tak, jak postąpiono z Konwencją Waszyngtońską, uchwaloną w 1919 r. w Waszyngtonie, a do dziś jeszcze nie ratyfikowaną nawet przez państwa, będące członkami Międzynarodowego Biura Pracy. Mając tak bogate doświadczenie, odnosi się wrażenie, że świadomie nie ratyfikuje się konwencji, talk ze względów politycznych jak i gospodarczych. Mimo tego niektóre państwa, jak Włochy, Francja, Belgii i Czechosłowacja, wprowadziły u siebie mocą ustawy skrócenie czasu pracy w górnictwie.</u>
<u xml:id="u-69.10" who="#MichałGrajek">Polska nie może pozostać na szarym końcu, albowiem sprawa ta jest sprawą bardzo pilną i drażliwą. Dlatego też decydującym czynnikiem dla wysunięcia przez związki zawodowe sprawy skrócenia czasu pracy w Polsce były nie refleksy międzynarodowe tego zjawiska, lecz przeciążenie rynku pracy ogromną ilością bezrobotnych.</u>
<u xml:id="u-69.11" who="#MichałGrajek">W sposób konkretny postulat skrócenia czasu pracy został wysunięty na jesieni roku ubiegłego przez trzy związki zawodowe, działające na terenie Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowsko Krakowskiego, a organizujące robotników, zatrudnionych w górnictwie i hutnictwie. Nic dziwnego, że postulat skrócenia czasu pracy został wysunięty właśnie w naszych zagłębiach przemysłowych, a w szczególności na Górnym Śląsku, gdzie ilość bezrobotnych jest niewątpliwie groźna. Paradoksem może się wydawać, że właśnie tam, gdzie ilość bezrobotnych jest tak ogromna, ustawowe skrócenie czasu pracy na razie wielkiej poprawy przynieść nie jest w stanie. Celem zmniejszenia klęski bezrobocia stosowany jest już bowiem na Górnym Śląsku od szeregu lat system t. z w. turnusowego zatrudnienia, świętówek i bezpłatnych urlopów. Gdyby więc przeprowadzić skrócenie czasu pracy do 40 godzin na tydzień, okazało by się, że w ogromnej większości wypadków tam, gdzie robotnicy pracują po 3 i 4 dni w tygodniu, należało by podnieść ich normy czasu pracy, co pochłonęłoby w wysokiej mierze oszczędności, jakie można by osiągnąć na drodze skrócenia czasu pracy tam, gdzie prowadzona ona była dotychczas przez pełny tydzień.</u>
<u xml:id="u-69.12" who="#MichałGrajek">Jeżeli przejrzymy statystykę robotników, zatrudnionych częściowo w wielkim i średnim przemyśle przetwórczym w roku ubiegłym, to się okaże, że około 30% nie pracowało przez pełny tydzień. Przeciętnie liczba godzin pracy, przypadająca na jednego robotnika, wynosi 42 godziny na tydzień, co oznacza, iż pracowali o 6 godzin mniej, niż dopuszczalna norma czasu pracy. W górnictwie przeciętna roczna ilość przepracowanych dniówek w miesiącu wynosi około 18, co wobec możliwych 25 lub 26 dniówek oznacza, że czas pracy w górnictwie w chwili obecnej pozostaje w granicach około 40 godzin tygodniowo. To dowodzi, że ażeby wchłonąć większą ilość sił roboczych do przemysłu węglowego, należało by skrócić czas pracy do 6 godzin dziennie.</u>
<u xml:id="u-69.13" who="#MichałGrajek">Bliższe uzasadnienie konieczności skrócenia czasu pracy do 36 godzin jest następujące: Każdy rok fatalnej w skutkach, nie liczącej się z żadnymi innymi względami, poza zyskiem, gospodarki węglowej, zbliża nasze górnictwo do katastrofy. W r. 1929 mieliśmy w zagłębiach węglowych 98 czynnych kopalń z liczbą 125.000 zatrudnionych robotników i wydobyciem rocznym ponad 40 milionów ton węgla. W roku 1935 mieliśmy już tylko 67 czynnych kopalń z liczbą 54.000 zatrudnionych robotników, po uwzględnieniu w obliczeniu urlopów turnusowych i świętówek, z rocznym wydobyciem już tylko 2S milionów ton. W przeciągu 6 lat zlikwidowano 31 kopalń, wydobycie węgla spadło o 38%, a liczba robotników o całe 55%. W roku 1929 wywieźliśmy na rynki zagraniczne przeszło 10 milionów ton węgla. Na rynku wewnętrznym zbyliśmy wraz z zużyciem własnych kopalń około 30 milionów ton. Z tego wniosek, że gdybyśmy przy dzisiejszym stanie produkcji wrócili do normy spożycia na rynku krajowym z r. 1929, to nie moglibyśmy już wywieść na rynki zagraniczne ani jednej tony węgla, lecz musielibyśmy sprowadzać około 4 milionów ton węgla obcego na rynek krajowy. Zamiarowi dalszej koncentracji wydobycia, zamykaniu kopalń i redukcjom robotników należy się sprzeciwić z całą bezwzględnością skróceniem czasu pracy w górnictwie do 6 godzin dziennie. Wzrost kosztów robocizny w górnictwie z tytułu skrócenia czasu pracy będzie tak minimalny, że nie może być przeszkodą do przeprowadzenia doniosłej i korzystnej pod każdym względem reformy skrócenia czasu pracy.</u>
<u xml:id="u-69.14" who="#MichałGrajek">Obecna przeciętna wydajność pracy na dniówkę i robotnika wynosi 1.780 kg węgla. Przeciętna płaca na dniówkę i robotnika wynosi zł 7,10, przeliczając płacę dzienną przez dzienne wydobycie uzyskujemy w rezultacie zł 4 jako płacę robotnika za wydobycie tony węgla; Przyjmijmy najniekorzystniejszą dla naszego wnioskowania ewentualność, że na skutek skrócenia czasu pracy o 2 godziny dziennie, a więc o 24% wydajność pracy spadnie z 1.780 kg na 1.335, to płaca robotnika w wydobyciu tony węgla wzrosłaby w tym wypadku z 4 zł na 5 zł, przy wydobyciu 28 milionów ton węgla ogólne koszty wydobycia wzrosłyby o 28 milionów złotych. W roku 1931 przeciętna wydajność pracy robotnika na dniówkę wyniosła 1.370 kg. Przeciętna płaca robotnika na dniówkę — 9,98 zł, płaca robotnika w wydobyciu węgla — 7, 3 zł. Jeżeli wówczas kopalnie mogły przy wyższych, aniżeli dziś, cenach materiałów biegowych wytrzymać finansowo obciążenie wydobycia tony węgla 7 zł, to nikt nie uwierzy, aby skracając czas pracy do 6 godzin dziennie, nie mogły wytrzymać finansowo zł 5 obciążenia tony węgla płacą robotnika.</u>
<u xml:id="u-69.15" who="#MichałGrajek">Jako główny obok innych argument przeciw skróceniu czasu pracy przytaczają właściciele kopalń niebezpieczeństwo załamania się w następstwie wzrostu kosztów wydobycia eksportu naszego węgla. Stwierdzamy na podstawie faktów, że górnictwo polskie i po skróceniu czasu pracy będzie nadal uprzywilejowane kosztami wydobycia w porównaniu z jego konkurentami na rynkach zagranicznych. Posłuchajmy, jak wygląda wydajność pracy robotnika na dniówkę węgla: Niemcy — 1.772 kg, Belgia — 1.070 kg, Anglia — 1.165 kg, Francja — 785 kg, Polska — 1.780 kg. Przeciętna płaca robotnika na dniówkę: Niemcy — 13,22 zł, Belgia — 12,50 zł, Anglia — 12,20 zł, Francja — 11,30 zł, Polska — 7,10 zł. Płaca robotnika w wydobytej tonie węgla: Niemcy — 7,40 zł, Belgia — 11,70 zł. Anglia — 10,50 zł, Francja — 13,60 zł, Polska — 4,00 zł. Z tego zestawienia widzimy, że gdyby o możliwościach eksportu decydowały niskie koszta robocizny, to polscy właściciele kopalń, płacąc robotnikowi za wydobycie tony węgla tylko zł 4, gdy nasz główny konkurent Anglia aż zł 10,50, powinni byli już dawno opanować angielskie rynki zbytu. Niestety, zamiast zwycięskiego pochodu jesteśmy wyrzucani właśnie przez Anglię z coraz to innego rynku zbytu. Na rynkach skandynawskich zostaliśmy pobici. Ostatnio zaś straciliśmy całkowicie rynek irlandzki. Przyczyna tego zjawiska jest już dostatecznie znana. O możliwościach eksportu decyduje dziś nie cena towaru, lecz zasada: kto nie może kupować towarów moich, ten nie może eksportować do mego kraju towarów swoich. Ta zasada stała się dziś bezapelacyjnym prawem w międzynarodowej wymianie towarów. Polska, mając najniższe płace i najwyższe bezrobocie w stosunku do robotników zatrudnionych w przemyśle, najstraszniejszą nędzę na wsi, nie może importować z braku konsumentów obcych towarów, a zatem nie może eksportować towarów swoich do krajów obcych. Dalszy wzrost bezrobocia przez koncentrację wydobycia — to dalszy spadek stopy życiowej w kraju i automatyczne zamknięcie możliwości importu obcych i eksportu własnych towarów. Domagając się skrócenia czasu pracy w górnictwie, wykazujemy na cyfrowych przykładach, że trudności, na jakie wskazują właściciele kopalń przy realizacji tego żądania, praktycznie nie istnieją. Wykazaliśmy, że od t. 1929 do 1935 r. spadła katastrofalnie liczba zatrudnionych robotników i ilość czynnych kopalń, że równocześnie wydajność pracy wzrosła w rozmiarach niespotykanych w górnictwie żadnego kraju. Wydobycie spadło o 38%, a liczba zatrudnionych robotników o 55%. Świadczy to nie tylko o rabunkowej gospodarce przy eksploatacji naszych złóż węglowych, ale i nadmiernym wykorzystaniu pracy robotników. Zastraszająca ilość nieszczęśliwych wypadków w górnictwie, to tylko proste następstwo rabunkowej gospodarki w odbudowie pokładów i wyśrubowania pracy robotników ponad siły.</u>
<u xml:id="u-69.16" who="#MichałGrajek">Dalsza koncentracja wydobycia podniesie nie tylko wydajność pracy, ale wyrzuci na nędzę bezrobocia nowe tysiące robotników, podniesie liczbę nieszczęśliwych wypadków, zniszczy nową serię kopalń, doprowadzi górnictwo do katastrofy.</u>
<u xml:id="u-69.17" who="#MichałGrajek">Chcąc zapobiec katastrofalnym następstwom dalszej koncentracji wydobycia, musimy się domagać skrócenia czasu pracy. Przez skrócenie czasu pracy w górnictwie węglowym do 6 godzin dziennie: 1) zapobiegniemy unieruchomieniu kopalń i redukowaniu robotników, 2) dostarczymy pracy w górnictwie około 15.000 robotników i utrzymania — licząc rodziny — około 60.000 osób, 3) ratując ludzi przed utratą pracy i dając pracę bezrobotnym, podniesiemy konsumcję nie tylko towarów przemysłowych, ale i produktów rolnych, 4) podniesienie konsumcji towarów przemysłowych i produktów rolnych wywoła automatycznie wzrost produkcji i zatrudnienia, a zatem ponowny wzrost konsumcji produkcji w mieście i na wsi, 5) obniżymy w miejscowościach tak przeludnionych bezrobotnymi, jak zagłębia węglowe, wydatki na opiekę i złagodzimy finansową katastrofę gmin, 6) zatamowanie bezrobocia i przyjęcie do pracy, chociażby niewielkiej stosunkowo liczby bezrobotnych wzbudzi wśród zrozpaczonych mas bezrobotnych utraconą wiarę w Polskę na nowo i uniemożliwi na Górnym Śląsku, niestety, tak zastraszająco skuteczną antypolską propagandę, prowadzoną przez Niemców wśród rozgoryczonej bezrobociem i nędzą ludności robotniczej.</u>
<u xml:id="u-69.18" who="#MichałGrajek">W końcu pozwolę sobie Wysokiej Izbic podać do wiadomości rezolucję uchwaloną przez kongres rad zakładowych przemysłu górniczego, odbyty w dniu 26 stycznia i 17 marca b. r. w Katowicach. Rezolucja: „Wobec wniesienia przez Rząd projektu ustawy o skróceniu czasu pracy w górnictwie węglowym, kongres radców załogowych i delegatów przemysłu węglowego w Polsce stwierdza, co następuje:</u>
<u xml:id="u-69.19" who="#MichałGrajek">1) Powyższy projekt posiada formę ustawy ramowej i jest niczym więcej, jak pełnomocnictwem, które mają udzielić ciała ustawodawcze Rządowi dla wydawania rozporządzeń o skróceniu czasu pracy. Taką formę ustawową reformy skrócenia czasu pracy w górnictwie kongres może uznać za niewystarczającą i dlatego domaga się ustawy, stwierdzającej wyraźnie, że czas pracy w górnictwie węglowym ma wynosić 6 godzin dziennie., tj. 36 godzin tygodniowo.</u>
<u xml:id="u-69.20" who="#MichałGrajek">2) Kongres kategorycznie wypowiada się przeciw skróceniu czasu pracy w tygodniu, domagając się stosownie do poprzednich uchwał skrócenia czasu pracy na dniówkę. Skrócenie czasu pracy w tygodniu bez jednoczesnego stwierdzenia, że czas pracy ulega skróceniu również na dniówkę, doprowadziłoby do zastosowania przez przemysł jednej świętówki na tydzień, a tym samym do wydatnej obniżki zarobków. Taką reformę górnicy musieliby odrzucić, gdyż nie spełniałaby celów i skutków, jakie ma spowodować.</u>
<u xml:id="u-69.21" who="#MichałGrajek">3) Kongres stwierdza, że zawarte w projekcie ustawy zastrzeżenia, że rozporządzenia rządowe o skróceniu czasu pracy mogą obowiązywać tylko jeden rok i że mogą dotyczyć tylko niektórych okręgów administracyjnych — jako zasadniczo sprzeczne z postulatami poprzednich kongresów — winny być w ustawie skreślone. Kongres z całym naciskiem stwierdza, że skrócenie czasu pracy musi być reformą nie tylko na jeden rok i że musi objąć wszystkich robotników zatrudnionych w przemyśle górniczym.</u>
<u xml:id="u-69.22" who="#MichałGrajek">Kongres poleca międzyzwiązkowej komisji przedłożyć powyższe stanowisko górników Rządowi.</u>
<u xml:id="u-69.23" who="#MichałGrajek">Jednocześnie kongres stwierdza, że wszelkie próby zmierzające do usunięcia w daleką i niewiadomą przyszłość reformy o skróceniu czasu pracy lub takie jej załatwienie, które nie odpowiadałoby żądaniom górników, jak zastąpienie skrócenia czasu pracy przez przedsięwzięcie na szerszą skalę koniecznych zresztą robót inwestycyjnych, spowodowałyby nie tylko protest ze strony górników, ale musiałyby skłonić masy górnicze do rozpoczęcia ostatecznej walki. Walki można by uniknąć przez szybką, skuteczną i pełną reformę skrócenia czasu pracy na dniówkę dla wszystkich robotników bez obniżki zarobków”.</u>
<u xml:id="u-69.24" who="#MichałGrajek">Wobec powyższego pragnę stwierdzić, że będę głosował za projektem ustawy oraz za poprawkami wniesionymi przez kolegę s. Malinowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Zarządzam przerwę do godz. 20.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 18 min. 59 do godz. 20.)</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-70.3" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Rudowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#JanRudowski">Omawiana ustawa dąży do skrócenia czasu pracy w górnictwie węglowym, a przez to do stworzenia pewnych możliwości zatrudnienia szerszych rzesz pracowników.</u>
<u xml:id="u-71.1" who="#JanRudowski">Sprawa była szeroko omawiana i naświetlana na komisji i aczkolwiek budziła dosyć poważne zastrzeżenia, to jednak na komisji mieliśmy możność usłyszenia argumentów tak ważnych, że skłoniły one komisję do przyjęcia tej ustawy. Jednak tych argumentów, które moim zdaniem przekonały komisję, nie można zastosować do poprawki, zgłoszonej przez referenta s. Malinowskiego, a przez komisję większością głosów przyjętej. O cóż bowiem chodzi w tej poprawce? Referuję wniosek mniejszości. Wprawdzie wniosek ten brzmi, by początek art. 1 opatrzyć jeszcze słowami: „w wypadkach spowodowanych koniecznościami państwowymi lub gospodarczymi” i dopiero po tem następuje już ten ustęp zgodnie przyjęty: „Rada Ministrów...itd”. ale to jest rzecz drobna, drugorzędna i tego jako referent mniejszości nie podtrzymuję, natomiast podtrzymuję z całą stanowczością, by art. 1 przeszedł w brzmieniu uchwalonym przez Sejm. Różni się on bowiem tym w dalszym ciągu, że po całym tym ustępie s. Malinowski proponuje 2 ustęp do art. 1 w brzmieniu: „Zmniejszenie godzin dziennej pracy nie może za sobą pociągnąć obniżki zarobków”. Co to znaczy? Zatem zmniejsza się ilość godzin, a płace pozostawia się te same, czyli nie może być to inaczej rozumiane i interpretowane jak tak, że jeżeli, powiedzmy, w systemie dotychczasowym godziny były opłacane po 1 zł, o tyle teraz automatycznie ta sama godzina musi być płacona po 1 zł 20, 30 czy 40 gr, zależnie od rozmaitych względów, rodzajów pracy itp., czyli jest to nie tylko ustawa o skróceniu czasu pracy, ale dotyka jeszcze znacznie szerszego i znacznie ważniejszego zagadnienia, mianowicie poprawy, czyli zwiększenia płacy. Nie zamierzam zupełnie zagadnienia tego omawiać ze względów merytorycznych. Te rzeczy załatwiane są w tej chwili w zagłębiach węglowych i zagadnienia te opracowują związki zawodowe, komisje rozjemcze, inspektorzy pracy. Zaznaczam jeszcze raz, że nie kwestionuję w najmniejszym stopniu konieczności ewentualnego podniesienia tych płac, stwierdzam jednak, że to nie było przedmiotem ustawy, bowiem tytuł tej ustawy wyraźnie brzmi: „O zmniejszeniu czasu pracy...” a nie o polepszeniu warunków. Ten pozornie skromny dodatek p. s. Malinowskiego wprowadza nie tylko zupełnie nowe zagadnienie, niesłychanie szerokie i ważne, nie tylko dla przemysłu węglowego, ale dla wszystkich innych przemysłów i dla wszystkich innych dziedzin. Nie kwestionuję tego, ale rozumiem, że w tej formie ta rzecz przejść nie może, musiałby tytuł ustawy brzmieć inaczej. Wydaje mi się, że poprostu polega to na pewnym przeoczeniu czy na nieporozumieniu, powstałym na komisji, bowiem ustawa ta na komisji była traktowana wyłącznie pod kątem widzenia zmniejszenia czasu pracy. Jest to zagadnienie olbrzymie i musiałoby wymagać specjalnego posiedzenia komisji i specjalnego opracowania. W konsekwencji powinienem zgłosić wniosek o powtórne przesłanie do komisji celem rozpatrzenia tego wtórnego zagadnienia. Nie czynię tego, bowiem rozumiem, iż argumenty, które słyszeliśmy na komisji, zniewalają Wysoki Senat do przyjęcia ustawy już obecnie, a mogłoby to szkodliwe skutki pociągnąć, gdyby odroczona była na szereg tygodni, a nawet miesięcy. Ale wydaje mi się rzeczą logiczną i słuszną, aby w omawianej ustawie art. 1 został przyjęty w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez poprawki zgłoszonej przez p. s. Malinowskiego. To jest mój konkretny wniosek jako wniosek mniejszości.</u>
<u xml:id="u-71.2" who="#JanRudowski">Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, że przyjęcie tego drugiego ustępu do art. 1 petryfikuje pewną zasadę raz na zawsze, o której już wspomniałem.</u>
<u xml:id="u-71.3" who="#JanRudowski">Wreszcie pozwolę sobie jeszcze zauważyć, aczkolwiek nie mam zupełnie do tego najmniejszej pretensji, że chyba raczej ja przemawiam w myśl dezyderatów świata pracy. Jest to rzecz bardzo dziwna. Ale proszę Wysokiego Senatu, jeśli mój wniosek przejdzie, to sprawa za kilka minut będzie załatwiona definitywnie i pozytywnie, jeśli zaś Wysoka Izba przyjmie wniosek s. Malinowskiego, to sprawa jeszcze musi wrócić do Sejmu i to się przedłuży. Wobec tego wydaje mi się, że mój argument jest słuszniejszy dla świata pracy, bo od razu sprawa zostanie załatwiona bez żadnego odroczenia.</u>
<u xml:id="u-71.4" who="#JanRudowski">Dlatego, konkludując, mam zaszczyt przedstawić wniosek mniejszości, ażeby art. 1 przyjąć w 'brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez poprawki s. Malinowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma sprawozdawca s. Malinowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoka Izbo! Chciałem odpowiedzieć przede wszystkim p. s. Rudowskiemu. P. s. Rudowski proponuje, ażeby przyjąć art. 1, w brzmieniu zgłoszonego przez Rząd projektu z odrzuceniem drugiej poprawki. P. s. Rudowski zapomina o pewnej różnicy — gdyby przeczytał dobrze i porównał teksty, to by zobaczył, że w projekcie pierwotnym rządowym mówiło się o skróceniu czasu pracy, a w uchwale sejmowej mówi się o skracaniu. Gdybym dodał do słów „skrócenie czasu pracy” 6 godzin, to powiedziałbym, że z dniem ogłoszenia ustawy trzeba zaprowadzić cztery zmiany. Jeżeli przyjmiemy tekst sejmowy, to tam się mówi o skracaniu i wtedy ustawa nabiera charakteru pełnomocnictwa dla Rządu, który będzie sobie skracał czas, jak będzie chciał i jak będzie uważał za wygodne. A ponieważ w swoim referacie wyraźnie powiedziałem, że stoję na stanowisku skracania czasu pracy, a nie skrócenia, stoję na stanowisku skracania stopniowego w miarę przygotowania lepszej organizacji pracy w nowych warunkach i nowych lepszych urządzeń technicznych, to wcale nie wyglądam na takiego, co chce kapitalistów za gardło łapać, co prawda nie mam zamiaru ich bronić. Wcale nie. Jestem jak na dziś, bardzo umiarkowany i nie wiem, o co s. Rudowskiemu i s. Karszo-Siedlewskiemu chodzi. Tylko między nami jest taka różnica, że ja patrzę dalej w przyszłość i dając Rządowi pełnomocnictwa nie chciałbym, ażeby do Prezydium Rady Ministrów i do wojewody Grażyńskiego przychodził tłum rozgoryczonych robotników i żądał skrócenia czasu i ażeby takie wypadki przyszły, które nakażą gwałtowne skrócenie czasu pracy i dlatego w mojej redakcji proponuję taki stan rzeczy, który pozwoli i jednej i drugiej stronie z czasem pomaleńku przyjść do faktycznego załatwienia skrócenia czasu pracy. Pierwsza moja poprawka, która była na komisji postawiona, mówi: skracanie czasu do 6 godzin. Ponieważ na całym świecie mówi się o skróceniu czasu pracy w górnictwie do 6 godzin i Wysoka Izba słyszała przemówienie s. Grajka, który przytaczał szereg konferencyj i zebrań na terenie międzynarodowym, które się odbywały po to, aby zagadnienie skrócenia czasu pracy rozwiązać, że musi się stać za rok czy za dwa, że inne państwa dojdą do tego wniosku, że trzeba skrócić czas pracy w górnictwie do 6 godzin — tj. na 4 zmiany, i jeżeli my dziś propozycję większości komisji przyjmiemy, to przemysłowcy wiedząc, że mają taką ustawę, będą w stanie organizacyjnie i technicznie się przygotować. Jeżeli ustawę zmienimy i ona nie będzie tak wyglądała, jak ja proponuję, to wtedy mogą przyjść wypadki i wtedy pod przymusem przemysł będzie się musiał reorganizować, ale całkowicie inaczej w gotówce wygląda, jak się pomału inwestuje, a całkiem inaczej, gdy musimy inwestycjami rewolucję robić pod przymusem. Ja tak to rozumiem. Gdybym był przedstawicielem przemysłowców, to bym właśnie tak przemawiał, jak w tej chwili mówię, bo to leży w interesie przemysłowców i dziwię się, że obaj koledzy senatorowie tych rzeczy z tego punktu widzenia nie ujmują. To samo w referacie s. Karszo-Siedlewskiego. Całe przemówienie jego było nastawione na to, jakby już jutro skrócenie czasu pracy trzeba było robić. Wcale nie. My się zabieramy dopiero do zagadnienia i Rząd bardzo mądrze zrobił, bo dalej patrzy od wielu ludzi w Polsce. Rząd przychodzi i powiada: ponieważ spodziewamy się różnych przemian, proszę mi dać pełnomocnictwo, ażebym miał narzędzie, gdy Panów nie będzie, do zrobienia tej roboty. A my powiadamy: albo Ci tego narzędzia nie damy, albo Ci damy takie, żebyś nie mógł robić, niech na Ciebie wszystko spadnie, a my będziemy w porządku. Tak nie można robić.</u>
<u xml:id="u-73.1" who="#MaksymilianMalinowski">Pan s. Rudowski koniecznie chce tu swoją poprawkę przeprowadzić. Kochany Senatorze, a jak to było na komisji? Na komisji było tak, że ja zgłosiłem dwie poprawki, które uważałem ze względów politycznych i społecznych za konieczne. Uchwalicie Panowie, jak będziecie chcieli, tylko później się okaże, kto będzie miał rację. Ja bym nie chciał, ażeby kapitał potem pod przymusem płakał na siebie, ażeby Panowie Senatorowie potem powiedzieli, że myśmy źle zrobili, żeśmy Malinowskiego nie słuchali. A może tak być. Otóż s. Rudowski przedstawia sobie rzecz tak: Sejm, Senat i ich komisje pracują ładne kilkanaście godzin nad zagadnieniem, zabierają głos wszyscy, i Rząd również i przedstawiciele kapitału też zabierają głos i większością głosów dochodzą do wniosku, że takie zmiany trzeba zrobić. Ustawa przychodzi do Senatu. Na senackiej komisji 6 godzin bitych trwa dyskusja, prawie wszyscy zabierają głos i znowu dochodzą do wniosku, że jedną moją poprawkę trzeba odrzucić, a drugą trzeba przyjąć.</u>
<u xml:id="u-73.2" who="#MaksymilianMalinowski">I co się wtedy stało? Ja powiedziałem wtedy, że wobec tego referatu na plenum nie biorę, a czemu s. Rudowski nie zgłosił się wtedy do referatu, tylko wszyscyście Panowie naciskali na mnie? Ja mam świadków na to.</u>
<u xml:id="u-73.3" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-73.4" who="#MaksymilianMalinowski">A cóżeście Wy powiedzieli? Jakeśmy wam jedną poprawkę przeprowadzili, to referujcie na plenum. Ja powiedziałem, że będę referował na plenum. A teraz p. s. Rudowski powiada: nie, jakeśmy was nabrali na kawał na komisji i wy przyjęliście referat na plenum, to my wam i tę drugą poprawkę na plenum odrzucimy. No, jak to można, powiedzcie, Panowie? Naprawdę czasami chciało by się użyć pewnych słów, bo to nieładnie, bo niechby był s. Rudowski dziś zamiast mnie referował, a ja bym sobie wystąpił z wnioskami i byłoby bardzo dobrze, abstrahując od tego, kto w przyszłości będzie miał rację.</u>
<u xml:id="u-73.5" who="#MaksymilianMalinowski">Proszę Panów, ja pamiętam dobrze jak w tym Zagłębiu Dąbrowskim byłem funkcjonariuszem w 1923 r., kiedy była sprawa przejścia z 10 na 8 godzin pracy. Nic innego się nie mówiło, tylko to co dziś tu słyszałem, te same argumenty. Przyszły wypadki, przemianę na 8 godzin przeprowadzono, z dwóch zmian na trzy. No i cóż? Czy się świat przez to zawalił? A teraz jesteśmy przed dalszym procesem tego samego rodzaju. I gdybym ja był, proszę Panów, przemysłowcem, to nie czekałbym aż mnie rady robotnicze czy związki robotników będą zmuszać, tylko dziś bym medytował, jak przygotować swoje przedsiębiorstwo, aby ono mogło pracować zgodnie z postępem czasu. A Panowie od tego postępu trzymają się zdaleka. Jakimż ten dzisiejszy przemysłowiec jest gospodarzem, to całkiem kiepski gospodarz, który myśli tylko o dziś, a co będzie jutro, za 10 lat, to go nie obchodzi. To tak się nie da. To tak robili za carskich czasów w Zagłębiu Dąbrowskim, aby tylko pieniądze złapać. A mieszkania jakie tam górnicy mieli? Wszystko tak było robione byle jak, aby tylko do kieszeni złapać pieniądze. Ale w Polsce niepodległej tak postępować nie można.</u>
<u xml:id="u-73.6" who="#MaksymilianMalinowski">Dla mnie bardzo wielkie znaczenie miało to na komisji senackiej, kiedy p. Wiceminister Jastrzębski zabrał głos i scharakteryzował wogóle przemysł węglowy na podstawie długoletniej swojej obserwacji. Z tego, co nam powiedział, wywnioskowałem, że jeżeli przemysłowcy nie zrobią tego porządku u siebie sami, to będzie musiał się ktoś znaleźć i zreorganizować ten przemysł, aby on był rentowny, aby opanował rynek zagraniczny i rynek wewnętrzny. Czy p. s. Heiman-Jarecki myśli, że tam, w Łodzi, nie będą musieli myśleć przemysłowcy, aby zdobywać większe rynki włókiennicze, i że będą musieli wkrótce zająć się zagadnieniem skrócenia czasu pracy w przemyśle włókienniczym, oraz poczynić ulepszenia techniczne? Trzeba będzie inwestycje robić, budować, ulepszać. Już teraz czytamy w gazetach, że w Waszyngtonie ma się odbyć konferencja, która będzie mówiła o potanieniu surowców i skróceniu czasu pracy we włókiennictwie, w waszym przemyśle, do 40 godzin, a Panowie tu boją się mówić o 6 godzinach, których wcale w tej chwili jeszcze nikt nie zaprowadza, tylko Rząd powiada, iż, przewidując różne wypadki w przyszłości, pragnie mieć pełnomocnictwo do skrócenia czasu pracy. A ja do tego dodaję: aby wskutek tych posunięć nie było niepotrzebnych walk o poprawę bytu robotników — walk o parę groszy, to powiadam w ust. 2: skracanie czasu pracy nie pociąga za sobą obniżenia zarobków dziennych. Wtedy wszystko będzie w porządku i uniknie się niepotrzebnych walk. Niech wtedy demagog ze strajkiem wystąpi, to go wsadzą do paki, gdyż nie będzie miał racji, bo jest ustawa. Jeśli Panowie odrzucicie tę poprawkę, to tym samym dacie prawo, możność różnym demagogom właśnie burzenia na tym odcinku robotniczym. Weźcie to na swoją odpowiedzialność!</u>
<u xml:id="u-73.7" who="#MaksymilianMalinowski">Jeszcze jedna sprawa. S. Karszo-Siedlewski mówił to, co wszyscy mówią: kiedy nastąpi skrócenie czasu, czy produkcja będzie w stanie to pokryć? Ja już w swoim życiu parę razy widziałem na różnych odcinkach życia przemysłowego skrócenie czasu pracy i przekonałem się, że wszędzie wydajność się wzmagała, a nie spadała. Co się tyczy tego, co p. senator zakomunikował o Belgii, to powiem jeszcze raz, co powiedziałem na komisji: Nie chce mi się wierzyć, ażeby skrócenie czasu pracy o pół godziny w górnictwie wywołało tam zastój w wydobywaniu węgla, że wiele fabryk z powodu braku węgla musiano zamknąć, że wzmógł się import obcego węgla do Belgii itp. Mnie się zdaje, że przemysłowcy belgijscy i robotnicy belgijscy w przemyśle węglowym może się lepiej znają niż u nas jedna i druga strona, bo tam wcześniej ten przemysł powstał. A jak p. s. Petrażycki zauważył słusznie na komisji, tam ministrami są socjaliści — a czyż to są głupi ludzie, czy co? Wiemy, że socjaliści już dawno stoją na stanowisku skrócenia czasu pracy. Skoro minister dopuścił do tego, że skrócenie czasu pracy o pół godziny wywołało takie skutki, to jednak nie słyszałem, żeby go za to pod jakiś sąd powołano. Dla mnie jest to ciekawe, i dlatego powiadam; bywa tak czasami na świecie, że jak się chce w pewien sposób sprawę oświetlić, to stawia się takie argumenty, ażeby ta sprawa wyglądała tak, jak się chce, ale Panie Senatorze Karszo-Siedlewski, my nic nie poradzimy: życie idzie naprzód, postęp idzie naprzód, rozwój techniki idzie naprzód i ludzie dojrzewają umysłowo coraz więcej i żądają coraz więcej dla siebie, a przemysłowcy tego nie chcą widzieć. To wszystko będzie godził Rząd, mając porządny instrument do tej roboty, a jak dacie mu kiepski instrument, to z tego nic nie wyjdzie.</u>
<u xml:id="u-73.8" who="#MaksymilianMalinowski">Dlatego proszę Wysoki Senat o przyjęcie ustawy w brzmieniu sejmowym z moją poprawką, bo odrzucenie tej poprawki może być w skutkach opłakane, ale odpowiedzialność wezmą ci, co ją odrzucą.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Rudowski do osobistego oświadczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#JanRudowski">Wysoka Izbo! P. s. Malinowski nie wiem dlaczego doszedł do przekonania, że ja mu źle życzę i tak daleko posunął się, że twierdził, iż postawiony przeze mnie wniosek mniejszości ma charakter brania na kawał, że jedna poprawka została utrącona na komisji, a druga tutaj. Panie Senatorze, przeciwnie, żywię bardzo przyjazne uczucia dla Pana Senatora i właśnie dla obrony Pana Senatora przemawiam przeciw Pańskiej poprawce. Pan Senator mówił na komisji, że jeżeli ta ustawa mu się nie uda, to mu będzie nie łatwo na Śląsk wracać. Pan nawet mówił coś o kijach. Pragnę Pana Senatora przed tym ochronić, bo jeżeli ta poprawka nie przejdzie, to Panu będzie to mniej nastręczało tarć i mniej kłopotów, niż gdyby ta poprawka przeszła.</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Rozprawa zakończona, przystępujemy do głosowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#MichałGrajek">Panie Marszałku, wnoszę o imienne głosowanie.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Czy nad całością, czy nad wnioskiem s. Malinowskiego?</u>
<u xml:id="u-78.1" who="#komentarz">(S. Grajek: Nad jednym i drugim.)</u>
<u xml:id="u-78.2" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Jest wniosek s. Grajka o imienne głosowanie. Kto popiera wniosek s. Grajka o imienne głosowanie, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-78.3" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Będziemy głosowali teraz nad ust. (2) art. 1 z poprawką s. Malinowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#TadeuszPetrażycki">Wnoszę o osobne głosowanie nad ust. 1 art. 1., a następnie o osobne głosowanie nad ust. 2., stanowiącym, iż skrócenie czasu pracy nie może pociągnąć za sobą obniżki zarobków.</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Nie będziemy głosowali każdego artykułu po porządku, tylko będziemy głosowali poprawkę. Poddaję pod głosowanie poprawkę komisji senackiej, która brzmi w ten sposób: „zmniejszenie godzin dziennej pracy nie może za sobą pociągnąć obniżki zarobków”. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Proszę o przeliczenie głosów, ponieważ wynik głosowania jest wątpliwy. Zarządzam głosowanie negatywne. Kto jest przeciwny temu wnioskowi, zechce wstać.</u>
<u xml:id="u-80.1" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Za poprawką jest 25 senatorów, przeciw poprawce — 28, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-80.2" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Pozostałe zmiany komisji mają charakter stylistyczno-redakcyjny. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, poddam je pod głosowanie równocześnie. Nie słyszę sprzeciwu. Poddaję te wszystkie zmiany pod głosowanie. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem tych zmian, zechce wstać. Stoi większość, zmiany te zostały przyjęte.</u>
<u xml:id="u-80.3" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Teraz poddaję pod głosowanie cały projekt ustawy wraz ze zmianami uchwalonymi. Kto z Panów Senatorów jest za całością projektu ustawy wraz ze zmianami, zechce wstać. Stoi większość, projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-80.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#AleksanderPrystor">Pozostaje jeszcze do przegłosowania rezolucja.</u>
<u xml:id="u-81.1" who="#AleksanderPrystor">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tej rezolucji.</u>
</div>
<div xml:id="div-82">
<u xml:id="u-82.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-82.1" who="#Sekretarz">„Wobec faktu, że techniczni pracownicy umysłowi, zatrudnieni w górnictwie węglowym pod ziemią, pracują przeciętnie 10 do 11 godzin dziennie, Senat wzywa Rząd do usunięcia tego stanu rzeczy w drodze wydania właściwych zarządzeń”.</u>
</div>
<div xml:id="div-83">
<u xml:id="u-83.0" who="#AleksanderPrystor">Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem tej rezolucji, zechce wstać. Stoi większość, rezolucja przyjęta.</u>
<u xml:id="u-83.1" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 14 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Społecznej o projekcie ustawy w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r. o nadzwyczajnych komisjach rozjemczych do załatwiania zatargów zbiorowych pomiędzy pracodawcami a pracownikami w przemyśle i handlu (druki senackie nr 197 i 207) — sprawozdawca s. Horbaczewski.</u>
<u xml:id="u-83.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-84">
<u xml:id="u-84.0" who="#AntinHorbaczewski">Wysoki Senacie! Zatargi zbiorowe między pracodawcami a pracownikami w przemyśle i handlu na tle warunków pracy wykazały zwłaszcza w ostatnich latach w związku z gospodarczym kryzysem rosnące nasilenie, które wymagało w interesie publicznym ustawodawczej remedury. Te stosunki spowodowały wydanie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 27 października 1933 r. określającego warunki interwencji władzy i kompetencję wchodzących w grę czynników.</u>
<u xml:id="u-84.1" who="#AntinHorbaczewski">Po myśli postanowień cytowanego rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej decyzja o wdrożeniu postępowania mającego na celu załatwienie zatargu, a w szczególności postanowienie o oddaniu zatargu postanowieniu Komisji Rozjemczej przekazane było Kadzie Ministrów, a Minister Opieki Społecznej dopiero na podstawie uchwały, powziętej przez Radę Ministrów, mógł wydać konkretne zarządzenie. Uzasadnienie projektu ustawy nas obecnie zajmującego stwierdza, że za cały czas trwania mocy obowiązującej rozporządzenia wyżej wspomnianego strony zainteresowane ledwie kilka razy zwracały się o interwencję Komisji Rozjemczych, a przyczyną tego zjawiska była ta okoliczność, że przy każdym zatargu, wymagającym interwencji władzy rządowej musiał być uruchomiony skomplikowany aparat w celu uzyskania odpowiedniej uchwały Rady Ministrów. Dotychczasowe doświadczenia wysunęły tedy postulat uproszczenia postępowania, a w szczególności odciążenia Rady Ministrów i przekazania prawa decyzji, przysługującej dotychczas Radzie Ministrów, Ministrowi Opieki Społecznej. Nowelizacja zamierzona projektem ustawy przez Rząd przedłożonym przewiduje prócz zmiany w tytule ustawy dwie zasadnicze zmiany przepisów rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej, a to zmianę kompetencji władzy decydującej o poddaniu zatargu załatwieniu Komisji Rozjemczej, pomyślaną przez zmianę tekstu art. 1 i 9 wspomnianego rozporządzenia oraz rozciągnięcie mocy obowiązującej ustawy na cały obszar Państwa. Według projektu ustawy zmiana w tytule polega na skreśleniu przymiotnika „nadzwyczajny”, określającego charakter komisji, a to uzasadnione jest motywem, że działanie ustawy nie będzie ograniczone w przyszłości do nadzwyczajnych wypadków, ale otrzymać ma, według uznania Ministra Opieki Społecznej szersze zastosowanie.</u>
<u xml:id="u-84.2" who="#AntinHorbaczewski">Zmiany art. 1 i 9 idą w tym kierunku, że o poddaniu zatargu Komisji Rozjemczej decydować będzie odtąd nie Rada Ministrów, lecz Minister Opieki Społecznej. Na plenum Sejmu dnia 16 marca r. b. wniesiono w porozumieniu i za wyraźną zgodą p. Ministra Opieki Społecznej poprawkę do tekstu art. 1 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 27 października 1933 r., przywracającą temu artykułowi brzmienie pierwotne znowelizowane opuszczeniem przymiotnika „nadzwyczajny”. Brzmienie art. 9 odpowiada tekstowi rządowego projektu.</u>
<u xml:id="u-84.3" who="#AntinHorbaczewski">Dalsza zmiana przewidziana rządowym projektem ustawy odnosiła się do ust. 1. art. 13, polegając na tym, że moc obowiązująca znowelizowanego rozporządzenia miała się rozciągać na terytorium całego Państwa. Na wniosek sejmowej Komisji Pracy zapadła jednak na plenum Sejmu uchwała, którą wyłączono niektóre obszary Państwa z pod działania ustawy.</u>
<u xml:id="u-84.4" who="#AntinHorbaczewski">Zmiany, wprowadzone do tekstu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r. uchwałą sejmową, są wynikiem kompromisowego uzgodnienia projektu rządowego ze stanowiskiem Sejmu, a całokształt tych zmian zawarty jest w druku senackim nr 197.</u>
<u xml:id="u-84.5" who="#AntinHorbaczewski">O ile chodzi o treść art. 4 noweli, który wyłącza wymienione tam obszary z pod działania ustawy, wypada zaznaczyć, że podyktowane motywem unifikacyjnym postanowienie rządowego projektu rozciągające moc obowiązującą ustawy na całe Państwo nie było celowe, gdyż na wyłączonych obszarach obowiązują normy dzielnicowe, wprowadzanie innych norm było tym mniej wskazane, że ustawa niniejsza ma tylko tymczasowy charakter i z chwilą ukończenia prac kodyfikacyjnych nad powszechną ustawą o rozjemstwie przestanie być aktualną.</u>
<u xml:id="u-84.6" who="#AntinHorbaczewski">Komisja Społeczna, rozważywszy przedłożony jej rządowy projekt ustawy w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z 27 października 1933 r. o nadzwyczajnych komisjach rozjemczych do załatwiania zatargów zbiorowych pomiędzy pracodawcami a pracownikami w przemyśle i handlu, wraz z pozostającą w związku z tym projektem uchwałą Sejmu, przyjęła projekt ustawy, uchwalonej przez Sejm, bez zmian i dlatego w imieniu komisji proszę o przyjęcie wspomnianego projektu ustawy w brzmieniu ustalonym przez Sejm.</u>
<u xml:id="u-84.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-85">
<u xml:id="u-85.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem zreferowanego projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Senat projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-85.1" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do następnego 15 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Społecznej o projekcie ustawy o zmianie ustawy z dnia 22 marca 1933 r. o przeznaczeniu wpływu z kar pieniężnych na akcję kulturalno oświat Jową i opiekuńczą na rzecz robotników (druki senackie nr 198 i 208).</u>
<u xml:id="u-85.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Algajer.</u>
</div>
<div xml:id="div-86">
<u xml:id="u-86.0" who="#KarolAlgajer">Wysoki Senacie! W roku 1933 Sejm uchwalił ustawę, na mocy której wpływy z kar pieniężnych, nakładanych na robotników i pracodawców za przekroczenia przepisów o ochronie pracy, przeznaczone zostały na akcję kulturalno oświatową i opiekuńczą na rzecz robotników. Z funduszu, powstałego z kar pieniężnych, udzielane są subwencje organizacjom robotniczym na prowadzenie pracy w dziedzinie oświaty i kultury oraz pomocy społecznej.</u>
<u xml:id="u-86.1" who="#KarolAlgajer">Funduszem tym zarządza specjalna komisja przy Ministerstwie Opieki Społecznej. Komisja ta decyduje o przyznaniu subwencji poszczególnym organizacjom. Obecny skład komisji jest następujący: Prezesa i jego zastępcę powołuje Minister Opieki Społecznej z pośród działaczy społecznych. Poza tym Ministerstwo Opieki Społecznej wyznacza dwóch delegatów, a Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Ministerstwo Spraw Wojskowych — po jednym delegacie. Nadto w skład komisji wchodzi trzech przedstawicieli, wybranych przez zarząd główny Funduszu Bezrobocia. Razem komisja składa się z 9 członków.</u>
<u xml:id="u-86.2" who="#KarolAlgajer">Obecnie Rząd wystąpił z projektem nowelizacji ustawy z 1933 r. Projekt, który dziś jest na porządku dziennym, zmienia ten ustęp, który dotyczy przedstawicielstwa robotniczego w komisji zarządzającej, funduszem powstałym z kar pieniężnych. Mianowicie zamiast trzech przedstawicieli robotników ma ich być czterech oraz trzech zastępców. Nie będą oni wybierani przez zarząd główny Funduszu Bezrobocia, gdyż Fundusz Bezrobocia rozporządzeniem Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z 24 października 1934 r. został włączony do Funduszu Pracy, a kolegialny zarząd główny Funduszu Bezrobocia został skasowany. Nowela postanawia, iż wobec nieistnienia już owego zarządu głównego Funduszu Bezrobocia przedstawiciele robotników będą powołani do komisji decydującej o podziale i użyciu funduszu powstałego z kar pieniężnych przez Ministra Opieki Społecznej z list kandydatów, przedstawionych przez ogólnokrajowe zrzeszenia pracowniczych związków zawodowych. Członkowie komisji spełniają swe czynności honorowo. Nowela postanawia, iż wydatki, związane ze zwoływaniem posiedzeń komisji oraz wydatki połączone z przeprowadzaniem kontroli nad zużyciem subwencji mogą być potrącane z omawianego funduszu.</u>
<u xml:id="u-86.3" who="#KarolAlgajer">Wysoki Senacie I Sejm uchwalił rządowy projekt noweli, wprowadzając dwie poprawki: jedną merytoryczną, drugą redakcyjną; mianowicie w art. 4 lit. e skreślono wyraz „najliczniejsze”, oraz w tytule ustawy zamiast „w sprawie zmiany” wstawiono „o zmianie”. W imieniu Komisji Społecznej Senatu wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy ustawę niniejszą w brzmieniu sejmowym.</u>
</div>
<div xml:id="div-87">
<u xml:id="u-87.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Proszę Panów Senatorów, którzy są za przyjęciem proponowanego projektu ustawy, aby wstali. Stoi większość. Projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-87.1" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do punktu 16 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Społecznej o projekcie ustawy o zmianie ustawy o zaopatrzeniu inwalidzkim (druki -senackie nr 210 i 212).</u>
<u xml:id="u-87.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Pulnarowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-88">
<u xml:id="u-88.0" who="#WładysławPulnarowicz">Wysoki Senacie! Mam zaszczyt zreferować ustawę o zmianie ustawy o zaopatrzeniu inwalidzkim.</u>
<u xml:id="u-88.1" who="#WładysławPulnarowicz">Pierwszą i podstawową ustawą o zaopatrzeniu inwalidów wojennych jest ustawa z 18 marca 1921 r. Ustawa to znowelizowaną została dopiero 17 marca 1932 r., a więc po 11 latach, bo jedynie tylko w marcu 1929 r. znowelizowano ją odnośnie 1 punktu, dotyczącego dodatkowej rejestracji inwalidów wojennych w czasie od 1 lipca 1929 r., do 31 grudnia 1930 r., a więc ta nowela nic zasadniczego nie wprowadzała. W wykonywaniu ustawy podstawowej z marca 1921 r., ustawy o dodatkowej rejestracji z 1929 r. oraz wskutek dodatków do rent, przyznawanych ustawami skarbowymi — wydatki na renty inwalidzkie zaczęły z roku na rok wzrastać i doszły w budżecie z 1931/32 do wysokości 150 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-88.2" who="#WładysławPulnarowicz">Celem zmniejszenia tej kwoty wobec wzmagającego się kryzysu w sierpniu 1931 r. wstrzymano wypłatę dodatków, przyznanych ustawami skarbowymi, zaś ustawą z 17 marca 1933 r. wprowadzono następujące obniżki zaopatrzeń inwalidzkich: obniżono o 12% renty inwalidów, wdów i sierot po poległych, zamieszkałych w miastach poniżej 100 tysięcy mieszkańców (klasa B) oraz obniżono renty o 30% tych samych osób, zamieszkałych w miastach i wsiach liczących poniżej 3 tysiące mieszkańców. Obniżki te zmniejszyły budżet wydatków państwowych na renty inwalidzkie o 30 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-88.3" who="#WładysławPulnarowicz">Dalsze trwanie kryzysu spowodowało wprowadzenie z dniem 1 kwietnia 1934 r. w moc obowiązującą rozporządzenia Pana Prezydenta z października 1932 r., którym wstrzymano całkowicie: a) wypłatę rent inwalidom b. armi zaborczych z niezdolnością do pracy od 15 do 25%, co dotknęło około 45 tysięcy inwalidów, b) wypłatę rent wdowom po poległych w b. armiach zaborczych w przypadkach, jeżeli wdowa taka nie ukończyła 50 roku życia lub nie ma na wychowaniu małoletnich dzieci — to dotyczyło około 10 tysięcy wdów, c)) wszystkim inwalidom b. armi zaborczych obniżono renty o 10%. Niezmiernie bolesne to pod względem moralnym wstrzymanie lub obniżenie zaopatrzenia inwalidów i wdów po poległych b. armi zaborczych dało w efekcie oszczędność ponad 30 milionów złotych.</u>
<u xml:id="u-88.4" who="#WładysławPulnarowicz">W rok później w listopadzie 1935 r. nastąpiły dalsze obniżki, mianowicie obniżono renty wszystkim inwalidom wojennym — bez względu na to, z jakiej armii — na przeciąg lat 2, to jest do 31 marca 1938 roku o 10%, co dało zaoszczędzenie 4–5 milionów złotych. Równocześnie zawieszono prawo zgłaszania pogorszenia stanu zdrowia dla tych inwalidów, których stopień niezdolności określony jest w orzeczeniach słowami: „na stałe”. Suma tych wszystkich redukcyj dała Skarbowi' Państwa około 70 milionów złotych oszczędności odczutej jako wielka krzywda przez rzesze inwalidów, wdów i sierot po poległych i szerokie sfery związanego z nimi społeczeństwa, dalej jako nie pożądane i bolesne zróżniczkowanie na zaborczych i polskich oraz ograniczenie w prawach.</u>
<u xml:id="u-88.5" who="#WładysławPulnarowicz">Ustawa, którą mam zaszczyt referować, ma na celu bodaj częściowe złagodzenie skutków tych ustaw kryzysowych, które bez żadnych względów w inwalidów uderzały. Najważniejszymi punktami tej ustawy są: 1) przywrócenie z dniem 1 czerwca 1937 r. rent tym inwalidom, którzy ukończyli 55 lat; skorzysta z tego około 8.000 osób z tym, że będą z każdym rokiem dochodzili następni, ale będzie ich także i ubywać. Ludzie ci powitają tę ustawę z wielką wdzięcznością, bo złagodzi ona nędzę ich położenia. 2) dalej ustawa ta przywraca możność zgłaszania pogorszenia stanu zdrowia oraz 3) reguluje sprawę zatrudniania inwalidów i poprawia szereg innych punktów ustawy zasadniczej.</u>
<u xml:id="u-88.6" who="#WładysławPulnarowicz">Komisja Społeczna Senatu na swym posiedzeniu w dniu 18 b. m. uchwalony przez Sejm projekt ustawy rozważała bardzo szczegółowo, uwzględniając jego społeczny charakter i potrzebę szybkiego jego załatwienia. Na szereg zapytań i wątpliwości wysuniętych przez niektórych członków komisji udzielili szczegółowych wyjaśnień obecni na posiedzeniu p. Wiceminister Skarbu Grodyński, delegat Ministerstwa Opieki Społecznej p. Nakoniecznikof oraz przewodniczący komisji p. s. Bobrowski, po czym komisja projekt ustawy jednogłośnie uchwaliła.</u>
<u xml:id="u-88.7" who="#WładysławPulnarowicz">Przyznać się muszę, że do referowania tej ustawy o zaopatrzeniu inwalidzkim, do tego zagadnienia, podchodzę z pewnym jakby wzruszeniem i radbym, by i Wysoki Senat do tej ustawy ustosunkował się jak najżyczliwiej, w co zresztą nie mam prawa wątpić. Zdaję sobie bowiem sprawę z tego, ile tysięcy inwalidów, ile tysięcy wdów i sierot po poległych oczekuje od nas poprawy ich doli.</u>
<u xml:id="u-88.8" who="#WładysławPulnarowicz">Jeżeli myślę w tej chwili o inwalidach, to nie tylko o tych, których dziś mamy w Polsce z czasów wielkiej wojny, z czasów walk o niepodległość i wojny bolszewickiej, którzy utratą swego zdrowia zaświadczyli o swym męstwie i wielkiej miłości Ojczyzny, ale także i o tych wszystkich, którzy, gdy kiedyś wypadnie potrzeba — również pójdą bić się dla wzmocnienia potęgi Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-88.9" who="#WładysławPulnarowicz">Ustawa o zaopatrzeniu inwalidzkim nie może być traktowana tylko jako suche prawo. Między wierszami tej ustawy czytać się powinno czułą troskę społeczeństwa o los tych, którzy w walce o byt niepodległy i całość Państwa stracili swoje zdrowie, i o los pozostałych wdów i sierot po poległych. Po przez ustawę o zaopatrzeniu inwalidzkim wyrażać się powinien stosunek społeczeństwa, narodu do tej stukilkudziesięciotysięcznej rzeszy inwalidów wojennych.</u>
<u xml:id="u-88.10" who="#WładysławPulnarowicz">Jeśli się zastanawiam nad tym, jakie jest stanowisko inwalidów w obecnym życiu społecznym i państwowym, to stwierdzić muszę, że nie siedli oni na laurach, wyczekując zapłaty za swe kalectwo, lecz resztki swoich sił i zdrowia poświęcają dla Ojczyzny. Nie wypaliła się w nich miłość Ojczyzny z upływem krwi na polach bitew, lecz przeciwnie — ich właśnie widzimy w pierwszych szeregach tam, gdzie potrzeba ofiarnie, bezinteresownie stawać do pracy społecznej, narodowej i państwowej. Nie wiem, jaki duch panuje wśród inwalidów innych narodów, ale u polskich inwalidów, u tych nawet, którzy wyszli z boju z ciałem w strzępach, nie słyszy się lamentowania nad swoim losem, ani wyrzutów, ani pretensyj do nikogo. Bije od nich wielki optymizm i wiara w potęgę i wielką przyszłość Państwa Polskiego, a także wiara i nadzieja, że naród, że społeczeństwo nie zrobi im krzywdy, że losem ich i losem ich rodzin zaopiekuje się serdecznie. Dlatego też niedomaga ń ustaw dotychczasowych nie przyjmowali z szemraniem, lecz zdając sobie sprawę z trudności finansowych Państwa, cierpieli skutki kryzysu, jakkolwiek, moim zdaniem, oni przed skutkami kryzysu powinni byli być specjalnie obronieni nawet kosztem innych grup społecznych. Niestety jednak nowele do ustaw i rozporządzenia t. zw. kryzysowe dotkliwie dały się odczuć szerokim rzeszom inwalidów, pozbawiając ich bądź to znacznych nieraz części, bądź całkowicie pobieranych rent.</u>
<u xml:id="u-88.11" who="#WładysławPulnarowicz">Nie wolno nam dopuścić, by w szerokich sferach inwalidów i ich rodzin wskutek odebrania im kilkunastu złotowych rent zakorzeniło się uczucie krzywdy. Nie możemy dopuścić, by te masy, tkwiące głęboko w społeczeństwie i powiązane z dołami społecznymi w szerokim zasięgu, doznawały zawodu i żeby zatracała się w nich wiara w sprawiedliwość społeczną i w Polskę. Naszym obowiązkiem jest tę wiarę w nich podtrzymać i wzmocnić, by od nich promieniowała na szerokie masy społeczeństwa i na tych młodych, którzy w przyszłości pójdą chlubnymi śladami bohaterskich przodków.</u>
<u xml:id="u-88.12" who="#WładysławPulnarowicz">W imieniu Komisji Społecznej mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o uchwalenie ustawy w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian oraz rezolucji zamieszczonej w druku nr 212.</u>
<u xml:id="u-88.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-89">
<u xml:id="u-89.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Do zreferowanego projektu ustawy nie ma zgłoszonych żadnych poprawek. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Senat projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-89.1" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do przegłosowania rezolucji komisyjnej. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie tej rezolucji.</u>
</div>
<div xml:id="div-90">
<u xml:id="u-90.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-90.1" who="#Sekretarz">„Senat wzywa Rząd do usprawnienia działalności urzędów państwowych, wykonywujących ustawę o zaopatrzeniu inwalidów wojennych, przez rozważenie i powzięcie decyzji w kierunku całkowitego powierzenia tej funkcji Ministrowi Opieki Społecznej”.</u>
</div>
<div xml:id="div-91">
<u xml:id="u-91.0" who="#AleksanderPrystor">Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem tej rezolucji, zechce wstać. Stoi większość. Rezolucja została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-91.1" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do następnego 17 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy o konwersji, i zamianie papierów emisyjnych państwowych, samorządowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, wypuszczonych w walutach obcych (druk senacki nr 214 łącznie z drukiem sejmowym nr 459).</u>
<u xml:id="u-91.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Fudakowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-92">
<u xml:id="u-92.0" who="#KazimierzFudakowski">Wysoki Senacie! Jako sprawozdawca Komisji Budżetowej mam zaszczyt referować projekt ustawy „o konwersji i zamianie papierów państwowych, samorządowych i gwarantowanych przez Skarb Państwa, wypuszczonych w walutach obcych”, druk sejmowy nr 459.</u>
<u xml:id="u-92.1" who="#KazimierzFudakowski">Wprowadzenie restrykcyj dewizowych, wywołanych koniecznością państwową, wstrzymało transfer należności zagranicznych. Jakkolwiek restrykcje te zaliczyć należy do zarządzeń przejściowych, to jednak trudno jest dziś określić moment, w którym poprawa położenia gospodarczego i finansowego Państwa pozwoli na powrót do normalnego obrotu dewizowego. Pomimo ciężkich warunków, w jakich znalazła się Polska skutkiem kryzysu światowego, pomimo wprowadzonych w ogromnej ilości państw europejskich ograniczeń w obrotach dewizowych i powszechnie zastosowanej dewaluacji, Polska dłużej niż wiele innych państw z całą skrupulatnością wykonywała swe zobowiązania, a chroniąc swój pieniądz przed dewaluacją starała się zapewnić zaufanie posiadaczy kapitału pieniężnego, co czyniła z wielkim wysiłkiem i ofiarą całego społeczeństwa. Wywołane restrykcjami dewizowym: wstrzymanie wypłat w stosunkach międzynarodowych nie może być jednak utrzymane na dłuższą metę, szczególniej gdy chodzi o obsługę naszych zagranicznych wierzycieli.</u>
<u xml:id="u-92.2" who="#KazimierzFudakowski">Było to powodem wszczęcia pertraktacyj z największym naszym wierzycielem, Stanami Zjednoczonymi Ameryki Północnej, jakie zgodnie z oświadczeniem p. Wicepremiera na Komisji Budżetowej po kilku miesiącach doprowadziły w lutym b. r. do układu, który stał się podstawą obecnej ustawy konwersyjnej. Stroną układającą się w imieniu wierzycieli amerykańskich jest ciało złożone z ich przedstawicieli, działające pod kontrolą rządu Stanów Zjednoczonych, który tylko takim układom, z tym ciałem zawartym, udziela swego poparcia.</u>
<u xml:id="u-92.3" who="#KazimierzFudakowski">Treścią układu jest 1) umożliwienie wypłaty najbliższych trzech kuponów i 2) przygotowanie gruntu do generalnej konwersji naszych zobowiązań na rynku amerykańskim. Odnośnie punktu 1 układ przewiduje, że posiadacz papieru emisyjnego, wymienionego w układzie, może według własnego wyboru otrzymać 35% wartości najbliższych trzech kuponów w gotówce, zrzekając się reszty wartości, albo też otrzymać całą ich wartość w 3% bonach Skarbu Państwa, płatnych po 30 latach. Układ wyraża zgodę na konwersję wszystkich należności na warunkach, których celem ma być obniżenie oprocentowania i przedłużenie okresu amortyzacyjnego, z zastrzeżeniem jednak, że żadna dyskryminacja nie będzie czyniona pomiędzy nie amerykańskim a amerykańskim posiadaczem papieru emisyjnego.</u>
<u xml:id="u-92.4" who="#KazimierzFudakowski">Emitowane na rynkach amerykańskich pożyczki nasze z początku nie miały wielu nabywców wśród obywateli polskich. Z biegiem lat liczba ich zaczęła wzrastać, tak że obecnie na ogólną sumę nieumorzonych pożyczek amerykańskich 94 milionów dolarów w ręku posiadaczy polskich znajduje się 33 miliony dolarów. Wykupywanie tych pożyczek, opiewających na obcą walutę, było w okresie ubiegłych lat przedmiotem biegunowo różnej oceny. Jedni widzieli w tym ucieczkę od własnej waluty, formę tezauryzacji, i w tej myśli uważali kupno papierów opiewających na obcą walutę za coś w rodzaju czynu antypaństwowego; inni łączyli z tym pojęcie czynu patriotycznego. Słusznym zdaje się być jedynie pogląd, że skup pożyczek amerykańskich przez obywateli polskich był dla gospodarstwa narodowego pożądanym, dla kraju zabiegiem gospodarczo dodatnim, a dla obywateli interesem korzystnym. Wszelkie inne kwalifikacje nie mogą tu mieć żadnego zastosowania. Jednocześnie jednak podkreślić trzeba, że nabywca tych papierów, obywatel polski, świadom był tego, że nabywa papier, któremu przysługują przywileje i obowiązki przyznane przez Polskę nabywcy amerykańskiemu, świadom był tego, że lokując swój kapitał w papierach opiewających na obcą walutę, wiąże los swój z losem tej waluty.</u>
<u xml:id="u-92.5" who="#KazimierzFudakowski">Składając ciałom ustawodawczym projekt ustawy konwersyjnej, Rząd miał na widoku dwa cele: utorowanie drogi do konwersji generalnej, wypływającej z treści układu amerykańskiego i umożliwienie posiadaczowi polskiemu oderwania się od waluty obcej. Stojąc na stanowisku, że zawarowany układem warunek o niewprowadzaniu różnic pomiędzy poszczególnymi grupami posiadaczy chronić będzie w równej mierze i polskiego posiadacza przed przywilejami i dyskryminacjami na jego niekorzyść, ustawa proponuje polskiemu posiadaczowi pożyczek, papierów państwowych i konwersję dobrowolną, to znaczy wybór pomiędzy konwersją na mocy tej ustawy a pozostaniem przy warunkach, przysługujących obecnie posiadaczowi amerykańskiemu lub też przysługujących mu w przyszłości na mocy generalnej konwersji. Ponadto ustawa pozwala posiadaczowi polskiemu, który przystąpił do konwersji z tytułu tej ustawy, na przejście do przyszłej konwersji transzy amerykańskiej, jeżeli mu jej warunki będą bardziej dogadzały. Nazywa się to rekonwersją.</u>
<u xml:id="u-92.6" who="#KazimierzFudakowski">Art. 1 ustawy wymienia, jakie pożyczki podlegają konwersji; a więc: 1) 6% pożyczka dolarowa z 1920 r., 2) 8% pożyczka z 1925 r. tak zwana dillonowska, 3) 7% pożyczka z 1927 r. tak zwana stabilizacyjna, 4) 7% pożyczka m. Warszawy z 1928 r., 5) 7% pożyczka śląska z 1928 r. i 6) inne papiery wypuszczone w walucie dolarowej, które ustali rozporządzenie Ministra, za wyjątkiem obligacji serii III 4% premiowej pożyczki dolarowej z 1930 r. Konwencja i zamiana nie może trwać krócej niż rok, a kurs, według którego będzie dokonana konwersja dolarów na złote, ustawa ustala dla pożyczki 6% z 1920 r. na nie niższy niż 6 zł, z uwagi na bliski jej całkowity moment jednorazowego wykupu w r. 1940, dla pożyczki stabilizacyjnej — na 7.04 zł — to jest ta pożyczka, która opiewa na 4 waluty do wyboru i wybiera ustawodawca i ustawa kurs najwyżej stojący a więc gulden holenderski, co w przerachowaniu daje 7, 04 zł, a dla innych papierów, już świeższych, 5,30, przy czym do tak przerachowanej wartości papieru doliczone będą premie wykupu, jeżeli takie premie przewidują warunki emisji danego papieru.</u>
<u xml:id="u-92.7" who="#KazimierzFudakowski">Ustawa upoważnia Ministra Skarbu do wypuszczenia na cele konwersyjne pożyczki, oprocentowanej na 4,5% i amortyzowanej w przeciągu 21 lat, poza tym upoważnia Ministra do emitowania 3% bonów skarbowych, przeznaczonych wyłącznie na zamianę kuponów, z terminem płatności nie dłuższym niż 20 lal.</u>
<u xml:id="u-92.8" who="#KazimierzFudakowski">Gorąca dyskusja, jaka wywiązała się nad referatem sprawozdawcy i wyjaśnieniami p. Ministra Skarbu w komisji, przejęta była troską o zachowanie i rozwijanie zaufania do papierów państwowych, o torowanie drogi dla przyszłych kredytów państwowych. Rozważając dodatnie i ujemne strony projektu, komisja podniosła doniosłość zawartego w ustawie prawa do rekonwersji, czyli przysługującego polskiemu posiadaczowi pożyczek prawa przejścia z obecnej konwersji złotowej na przyszły papier emisyjny w obcych walutach, przeznaczonych dla konwersji ogólnej na rynku amerykańskim. To prawo zawiera w sobie, zdaniem komisji, dostateczną swobodę w wyborze gwarancji walutowych dla posiadaczy pożyczki krajowej, dla kapitalisty polskiego. Dodatnią stronę stanowi również przyjęty przez Sejm kurs przerachowania. Ujemne wydaje się być i może się okazać oprocentowanie, którego stopa wpłynąć może na niski kurs konwersyjnych papierów, powodując tem straty dla posiadaczy, jakkolwiek fakt przyjęcia ustawy i znajomość warunków skądinąd powinny wpłynąć uspokajająco na giełdę i na stabilizację kursu.</u>
<u xml:id="u-92.9" who="#KazimierzFudakowski">Zważywszy dodatnie i ujemne strony projektu ustawy, uchwalonej przez Sejm, komisja ustosunkowała się do ustawy pozytywnie, nie wnosząc od siebie żadnej do niej poprawki, kładąc jednak jak największy nacisk na przyjętą w układzie amerykańskim zasadę, że żadna dyskryminacja nie będzie czyniona pomiędzy poszczególnymi grupami posiadaczy pożyczek i że zatem każde ustępstwo, uczynione innym grupom, przysługiwać będzie automatycznie grupie polskich posiadaczy. Jako dowód niech posłuży okoliczność, że według oświadczenia p. Ministra Skarbu kupony kwietniowe papierów opiewających na dwie waluty, a mianowicie na funty i dolary, ulokowanych przeważnie na rynku angielskim, a nie objętych układem amerykańskim, to znaczy które mają być objęte w następstwie układów, wypłacone będą w gotówce w pełnej wartości zarówno posiadaczom polskim, zamieszkałym w kraju, jak i posiadaczom zagranicznym w ich miejscu zamieszkania.</u>
<u xml:id="u-92.10" who="#KazimierzFudakowski">Korzystam ze sposobności, że jestem przy głosie, aby z tej trybuny dać pewne wyjaśnienia, których nam udzielił p. Minister Skarbu. Na posiedzeniu wczorajszym p. Minister Kwiatkowski wyjaśnił, że zdanie jego, wypowiedziane na Komisji Budżetowej Sejmu, iż „warsztaty produkujące powinny dawać większą rentowność niż papiery procentowe”, bynajmniej nie oznacza, jakoby Rząd miał tendencję do obniżenia oprocentowania papierów krajowych, zarówno tych, które były już konwertowane, jak też i tych, które ostatnio nie były konwertowane, jak 4 1/2% listy zastawne towarzystw kredytowych miejskich i ziemskich.</u>
<u xml:id="u-92.11" who="#KazimierzFudakowski">Po tych wyjaśnieniach w imieniu Komisji Budżetowej stawiam wniosek: Wysoki Senat raczy uchwalić projekt ustawy w brzmieniu przez Sejm uchwalonym.</u>
<u xml:id="u-92.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-93">
<u xml:id="u-93.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Do tekstu ustawy nie ma żadnych zmian. Będziemy głosować nad wnioskiem komisji o przyjęcie ustawy w brzmieniu sejmowym.</u>
<u xml:id="u-93.1" who="#AleksanderPrystor">Kto jest za przyjęciem wniosku komisji, zechce wstać. Stoi większość, projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-93.2" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do następnego 18 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o projekcie ustawy o Święcie Niepodległości (druk sejmowy nr 432 i druk senacki nr 218).</u>
<u xml:id="u-93.3" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Jędrzejewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-94">
<u xml:id="u-94.0" who="#JanuszJędrzejewicz">Wysoki Senacie! Projekt ustawy, który mam zaszczyt Panom przedstawić, ustala dzień 11 listopada jako dzień święta państwowego.</u>
<u xml:id="u-94.1" who="#JanuszJędrzejewicz">Nie sądzę, aby dłuższe motywowanie tego projektu było rzeczą niezbędną. Mamy wszak — choć to już wiele lat przeszło — wciąż żywo w pamięci ów dzień 11 listopada 1918 r., w którym skruszone zostały ostatnie kajdany, ciążące na naszej Ojczyźnie, dzień, w którym powstała pierwsza, od żadnych obcych czynników niezależna władza państwowa w osobie Józefa Piłsudskiego, dzień wreszcie, w którym żołnierz polski pod własnym sztandarem i wyłącznym swego Wodza rozkazem rozpoczął pracę rozszerzania granic Polski, uwieńczoną zwycięsko zakończoną wojną, dzień oczekiwany przez długi szereg pokoleń, dzień radości i wyzwolenia.</u>
<u xml:id="u-94.2" who="#JanuszJędrzejewicz">Gdy wskrzeszone do życia Państwo Polskie Józefowi Piłsudskiemu i jego żołnierzom zawdzięcza swój byt niepodległy, gdy data 11 listopada nierozdzielnie związana jest z osobą Wielkiego Marszałka i powstaniem armii narodowej, głęboko słuszną i odpowiadającą pragnieniom serc polskich rzeczą jest uroczyste święcenie dnia tego, jako wspomnienia jednej z najpiękniejszych chwil naszych dziejów. Data 11 listopada jest słupem granicznym dzielącym niewolę od wolności, jest punktem zwrotnym w naszych dziejach i takim na zawsze w historii pozostanie.</u>
<u xml:id="u-94.3" who="#JanuszJędrzejewicz">Imieniem Komisji Oświatowej proszę Wysoką Izbę o przyjęcie projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-94.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-95">
<u xml:id="u-95.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Senatorów jest za przyjęciem. zreferowanego projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Senat projekt ustawy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-95.1" who="#AleksanderPrystor">Od p. s. Wiesnera wpłynęła interpelacja do p. Ministra Spraw Wewnętrznych. Proszę p. Sekretarza o odczytanie tej interpelacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-96">
<u xml:id="u-96.0" who="#FranciszekPlocek">Interpelacja senatora Rudolfa Wiesnera do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie akcji bojkotowej „Związku Zachodniego” na Górnym Śląsku przeciw niepolskiej ludności.</u>
</div>
<div xml:id="div-97">
<u xml:id="u-97.0" who="#AleksanderPrystor">Interpelację tę przęśle p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-97.1" who="#AleksanderPrystor">Wysoka Izbo! Posiedzenie dzisiejsze jest ostatnim w tej sesji i dlatego na końcu jej dzielę się z Panami swymi spostrzeżeniami co do pracy Senatu.</u>
<u xml:id="u-97.2" who="#AleksanderPrystor">Jako Marszałek Izby pragnę stwierdzić, że Senat Rzeczypospolitej wykonał wiele bardzo trudnej nieraz pracy ustawodawczej, a w prowadzonych obradach poruszył i naświetlił zagadnienia z życia państwowego w sposób, który w wielu przypadkach znajdzie swój głębszy nurt w dalszym życiu publicznym.</u>
<u xml:id="u-97.3" who="#AleksanderPrystor">Nie będę podawał Panom statystyki uchwalonych ustaw, bo oczywiście byłoby to zupełnie niemiarodajne dla oceny pracy tej Izby. Natomiast, będąc odpowiedzialnym z urzędu za tok pracy Senatu, muszę podkreślić, że sprawność i poziom tej pracy stały całkowicie na wysokości zadania, co i moje obowiązki jako Marszałka bardzo ułatwiało.</u>
<u xml:id="u-97.4" who="#AleksanderPrystor">Prace nasze jako pierwszego Senatu, wybranego na podstawie Konstytucji, zrealizowanej przez wolę Wielkiego Marszałka, mają i mieć muszą ciągle na oku troskę o właściwe wprowadzanie w życie postanowień konstytucyjnych i zdrowego zwyczaju parlamentarnego.</u>
<u xml:id="u-97.5" who="#AleksanderPrystor">W szczególności ustalają się formy i metody naszej współpracy z Rządem i z Sejmem Rzeczypospolitej. Stopniowo obok litery Konstytucji i na jej podstawie utrwalają się formy współdziałania, które stanowić będą na przyszłość tak potężny czynnik, ułatwiający pracę machiny państwowej, jakim jest zwyczaj z prawa i z poczucia dobrego obyczaju wypływający. Zakorzenienie w życiu Narodu i Państwa płynących z Konstytucji zasad współdziałania jest nie tylko warunkiem siły Rzeczypospolitej, ale też jedyną drogą podnoszenia politycznej i społecznej etyki i kultury.</u>
<u xml:id="u-97.6" who="#AleksanderPrystor">Dziękuję Panom przedstawicielom Rządu z Panem Premierem na czele, oraz Panu Prezesowi Najwyższej Izby Kontroli za żywy udział w naszych obradach...</u>
<u xml:id="u-97.7" who="#komentarz">(Huczne oklaski. Pan Prezes Rady Ministrów gen. Sławoj-Składkowski wstaje i dziękuje)</u>
<u xml:id="u-97.8" who="#AleksanderPrystor">...oraz pragnę w szczególności podkreślić wysiłek pracy komisyj Senatu z przewodniczącymi, generalnym sprawozdawcą budżetu i sprawozdawcami projektów ustaw i poszczególnych budżetów na czele. Prace poszczególnych komisyj nad projektami ustaw oraz Komisji Budżetowej nad projektem budżetu nacechowane były głęboką troską o dobro Państwa, o jego rozwój, o jego siłę obronną i oparte były na jasnym stawianiu problemów i szczerym mówieniu prawdy, która choć nie zawsze dla nas miła, stanowi jedyną właściwą podstawę oddziaływania Parlamentu na życie Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-97.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-97.10" who="#AleksanderPrystor">Wreszcie przypomnieć muszę Panom, jak to wskazywałem w zeszłym roku, że zadania Panów Senatorów nie kończą się z chwilą zamknięcia sesji; teraz przychodzi okres pracy wśród społeczeństwa, która wymaga dalszego wysiłku tak w zakresie rzetelnego i obiektywnego informowania o życiu państwowym, jak i współdziałania w jednoczeniu opinii około najszczytniejszych celów.</u>
<u xml:id="u-97.11" who="#AleksanderPrystor">Z okazji zbliżających się Świąt składam Panom najlepsze życzenia.</u>
<u xml:id="u-97.12" who="#komentarz">(Huczne oklaski)</u>
<u xml:id="u-97.13" who="#komentarz">(Głosy: Wzajemnie.)</u>
<u xml:id="u-97.14" who="#AleksanderPrystor">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-97.15" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 15.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>