text_structure.xml 294 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 8.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AleksanderPrystor">Jako sekretarzy zapraszam ss. Masłowa i Terlikowskiego. Protokół i listę mówców prowadzi s. Terlikowski.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#AleksanderPrystor">Protokół 10 posiedzenia Senatu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciwko niemu zarzutów. Protokół 11 posiedzenia Senatu jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#AleksanderPrystor">Udzieliłem urlopu na 7 dni s. Leszczyńskiemu, na 1 dzień s. Siedleckiemu i s. Macieszynie.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#AleksanderPrystor">Prosi o udzielenie urlopu na 10 dni s. Grajek. Nie słyszę sprzeciwu, uważam urlop za udzielony.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie budżetu na r. 1936/37 (druk nr 25) — rozprawa szczegółowa nad częścią 13 Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Beczkowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#ZygmuntBeczkowicz">Wysoka Izbo! Preliminarz budżetowy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego za r. 1936/37 przyjęty przez Sejm, który Komisja Budżetowa przedkłada Wysokiemu Senatowi do rozpatrzenia, różni się od preliminarza wniesionego pierwotnie przez Rząd c 7.849.340 zł po stronie wydatków zwyczajnych i wynosi ogólną sumę 348.049.340, w tem wydatki nadzwyczajne 200.000.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#ZygmuntBeczkowicz">Jak to miałem zaszczyt zaznaczyć w sprawozdaniu, które zostało Wysokiej Izbie doręczone, budżet ten w przedłożonej wysokości zajmuje pierwsze miejsce po budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych pod względem wysokości wydatków. Niestety, obydwa te budżety są o wiele zamałe w stosunku do konieczności obrony Państwa, tak przed wrogiem zewnętrznym, jak i przed wrogiem od wewnątrz, jakim jest ciemnota i analfabetyzm.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#ZygmuntBeczkowicz">Wniosek rządowy o powiększenie budżetu o 7.800.000 i uchwalenie go przez Sejm jest widomym znakiem współpracy Rządu z Izbami ustawodawczemi i dowodem wyczuwania istotnych potrzeb społeczeństwa, które jasno się zaznaczyły podczas debat w Komisjach Budżetowych Sejmu i Senatu.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#ZygmuntBeczkowicz">Kompresje budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w ostatnich pięciu latach wyniosły 130 miljonów, w tym samym zaś czasie potrzeby oświatowe Państwa wzrastały bardzo szybko. Dotyczyły one głównie szkolnictwa powszechnego, przedewszystkiem w dziedzinie etatów nauczycielskich. W okresie tegoż pięciolecia ilość dzieci w wieku szkolnym wzrosła o 1.181.000, gdy jednocześnie ilość etatów nauczycielskich zamiast wzrastać, zmalała o 1.453 etaty do liczby 66.623 etatów i na tej wysokości pozostaje bez zmian już czwarty rok zrzędu. Wobec takiego stanu rzeczy co rok pozostawała pewna ilość dzieci bez szkoły i wreszcie w roku obecnym liczba tych dzieci doszła do przerażającej liczby blisko 1 miljona. Lecz to nie wszystko.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#ZygmuntBeczkowicz">Szkoły, których jest o wiele zamało, są przepełnione i liczba dzieci, które są formalnie w szkołach „upchane”, wynosi przeciętnie 67 na jednego nauczyciela w 1 izbie, a jest 8.743 szkoły, w których wypada na jednego nauczyciela od 80 do 160, nawet do 200 uczniów. I to się dzieje wtedy, kiedy jest 17.000 nauczycieli bez pracy i zgórą 2.000 nauczycieli t. zw. praktykantów, pracujących w szkołach bezpłatnie, w oczekiwaniu często po 2 i 3 lata na miejsce, które się ma uwolnić.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#ZygmuntBeczkowicz">W tych okolicznościach przeznaczenie dodatkowych 7 zgórą miljonów zł na potrzeby szkolnictwa wniosło duże odprężenie psychiczne i wśród społeczeństwa i wśród nauczycielstwa, które jest na granicy wyczerpania fizycznego i nerwowego. Kwota wspomniana jest przeznaczona: 4.446.000 zł na awans nauczycielski automatyczny, 1.820.000 zł na 2.000 nowych etatów nauczycielskich w szkołach powszechnych (7 miesięcy, 130 zł) i 1.120.000 zł na opłacenie 40.000 godzin nadliczbowych i kontraktowych, przeważnie na opłacenie godzin religji w szkołach powszechnych. Awans automatyczny, ustalony w r. 1934, przeciwko któremu zgłosił zastrzeżenie p. referent generalny, jest obecnie tylko złagodzeniem skutków ustawy o uposażeniach i o zaszeregowaniu z r. 1933; na ogólną bowiem ilość około 43.000 nauczycieli cofniętych do niższych stopni uposażenia (z IX do X st. — 27.309 osób) — awansowało na 1.I. 1935 r. — 23.278, a na 1.I. 1936 r. — 5.732 osób, razem 29.000, pozostało zatem jeszcze 13.918 osób nieobjętych awansem. Gdy sobie uprzytomnimy, że na 66.623 nauczycieli szkół powszechnych 55.000 należy do trzech najniższych stopni uposażenia, nie sądzę, by w okolicznościach, które wymieniłem, pozycja ta znalazła wielu przeciwników w Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#ZygmuntBeczkowicz">Grozę położenia w szkolnictwie powszechnem powiększa brak izb szkolnych. Jak z obliczenia, podanego w mojem sprawozdaniu, wynika, dla umieszczenia wszystkich dzieci w wieku szkolnym włącznie z 1 miljonem dzieci poza szkołą, brak 43.000 zgórą izb, nadających się do nauki. Pomimo, że ustawa nakłada na samorząd obowiązek dostarczania pomieszczeń, Państwo dotąd przeznaczało ze swego budżetu miljonowe kwoty na zasiłki lub pożyczki bezprocentowe. Niestety w obecnym preliminarzu na ten cel jest tylko 50.000 zł, co należy potraktować jedynie jako buchalteryjne zajęcie pozycji.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#ZygmuntBeczkowicz">Gminy wiejskie i miejskie rozumieją potrzebę budowy, i szkoły, chociaż z trudem, budują. Ogromną dla nich pomocą jest Towarzystwo Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych, które z funduszów uzyskanych od społeczeństwa, (5 miljonów w ciągu 2 lat) wydatnie, bo plus minus w 25% subsydjuje budowę szkół i na zasadzie dwuletniego doświadczenia ma nadzieję, że samorząd przy jego pomocy, o ile położenie się nie pogorszy, potrafi budować mniej więcej 2.500 izb szkolnych rocznie. Należy Towarzystwu życzyć, by dalej swą owocną pracę rozwijało i znajdowało i nadal zrozumienie i pomoc w społeczeństwie. Komisja Budżetowa powzięła w przedmiocie budownictwa szkolnego rezolucje dołączone do sprawozdania p. referenta generalnego, do których pozwalam sobie w charakterze komentarza dodać co następuje: Rezolucja brzmi jak następuje: Senat wzywa Rząd do jaknajszerszego poparcia akcji budowy szkół powszechnych, szczególnie w województwach wschodnich, 1) przez usunięcie wszelkich zbędnych trudności natury formalnej, hamującej budowę i 2) przez dostarczenie gminom drzewa na budowę z Lasów Państwowych na warunkach najbardziej ulgowego i bezprocentowego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#ZygmuntBeczkowicz">Chciałbym podkreślić, że rezolucja ma na uwadze poparcie akcji budowy szkół powszechnych w całym kraju, a następnie w drugim punkcie podkreśla tylko specjalnie potrzebę województw wschodnich. Następnie co do punktu, dotyczącego usunięcia trudności — jest to przez wszystkich zrozumiałe — rezolucja mówi o najbardziej ulgowym i bezprocentowym kredycie, gdyż ulgowy kredyt, t. zw. normalny obecnie szkoły posiadają, jednakże w żadnym wypadku to nie wystarcza, te ulgi muszą być znacznie większe, a bezprocentowość jednocześnie jest wyrazem szerszego wykorzystania tego źródła i prawdziwej pomocy finansowej.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#ZygmuntBeczkowicz">Przechodzę do szkoły średniej ogólnokształcącej. Jest ona na ukończeniu reorganizacji — w roku następnym będzie miała uruchomioną 4 i ostatnią klasę. Od roku szkolnego 1937 powstaną pierwsze licea ogólno-kształcące. Siedziby liceów jeszcze nie są ustalone, co powoduje ogromny niepokój pośród społeczeństwa, szczególniej na prowincji, w miastach, gdzie jedynym zakładem średnim jest gimnazjum. Należałoby sobie życzyć, żeby w takich jak wyżej ośrodkach prowincjonalnych mogły być założone licea, chociażby pod jednym dachem z gimnazjum. W rok później powstaną licea pedagogiczne, mające ogromne znaczenie dla wsi, nietylko jako uczelnie, lecz ze względu na wypełnianie ich młodzieżą wiejską najbardziej do pracy nauczycielskiej się garnącą. Należy wszystko zrobić, by tym zdrowym tendencjom młodzieży wiejskiej zadośćuczynić.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#ZygmuntBeczkowicz">„Taksa administracyjna”, pobierana od początku organizacji szkolnictwa od uczniów szkół średnich, stała się zbyt uciążliwą dla ludności w obecnych czasach kryzysu gospodarczego. Dla tych powodów zmniejszyła się ilość uczniów, uczęszczających do szkoły średniej. Odbiło się to przedewszystkiem na szkole prywatnej, w której opłaty są o wiele wyższe niż w szkole państwowej i dochodzą do 800 zł. Powiększyła się nieco frekwencja w gimnazjach państwowych (opłaty wynoszą 220 zł), których jest ogółem dużo mniej niż prywatnych, gdyż w roku 1933/34 na ogólną ilość gimnazjów 783, państwowych było 303 i to bardzo nierównomiernie rozmieszczonych z wyraźnem upośledzeniem województw wschodnich i centralnych, nic mówiąc o Warszawie, gdzie na 85 gimnazjów prywatnych jest państwowych 14.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#ZygmuntBeczkowicz">Z powodu szczupłości budżetu niema mowy o zakładaniu nowych gimnazjów i wyrównaniu wspomnianych dysproporcyj.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#ZygmuntBeczkowicz">Komisja Budżetowa zgłosiła rezolucję, dotyczącą zrewidowania taksy administracyjnej, nie wymagającą — jak mi się Wydaje — komentarzy.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#ZygmuntBeczkowicz">Przechodząc do szkolnictwa zawodowego, zatrzymam się pokrótce na wyższym stopniu średniej szkoły zawodowej — na liceum zawodowem, któremu za mało poświęciłem miejsca w swem sprawozdaniu w druku. Zadaniem tego typu szkoły zawodowej z 2–3 letnim kursem nauczania jest szkolenie t. zw. techników, typ pracowników o stopniu naukowym średnim, bardzo rozpowszechniony na zachodzie, u nas dotąd dość nieliczny. Licea są przewidziane: mechaniczne, elektryczne, budowlane, meljoracyjne i t. d. Pytałem się o liceum koszykarskie, lecz odpowiedziano mi, że takiego liceum nie było i nie będzie. Wielce dodatnim rysem prac organizacyjnych w dziedzinie szkolnictwa zawodowego było i być powinno na przyszłość bliskie współdziałanie samorządu i życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#ZygmuntBeczkowicz">W zmniejszonym naogół preliminarzu budżetowym szkolnictwa zawodowego szczególnie bolesne cięcie zostało dokonane na budżecie szkolnictwa rolniczego, bo aż o 33% w porównaniu z okresem ubiegłym. I chociaż ostatecznie zostało dokonane przesunięcie wewnątrz tego samego działu o 60.000 na korzyść poszkodowanego, to jednak nie zmienia to postaci rzeczy, że szkolnictwo rolnicze jest upośledzone, tembardziej, gdy się zważy mniejsze możliwości świadczeń samorządów.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#ZygmuntBeczkowicz">Tylko nadzwyczajną szczupłością budżetu można tłumaczyć szukanie oszczędności na oświacie pozaszkolnej, zmniejszonej o 66% w porównaniu z okresem ubiegłym. Apel, skierowany do p. Ministra na Komisji Budżetowej, który obecnie ponawiam, jestem przekonany, odniesie skutek i p. Minister zechce umożliwić chociażby już tylko zachowanie placówek istniejących i dobrze prosperujących.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#ZygmuntBeczkowicz">Nie uniknęły redukcji działy, powiedzmy, „kulturalne”, subwencje na sztukę i propagandę artystyczną zostały zmniejszone o 12%. Zmniejszoną również została w dziale „Nauka i szkolnictwo wyższe” pozycja subwencji na naukę. Pozycja ta jednak z chwilą powiększenia budżetu o 7.849.000 zł została wyrównaną, a nawet podniesioną o 170.000, co należy podnieść z wielką satysfakcją ze względu na wielkie potrzeby instytucyj naukowych, czerpiących pomoc z tego źródła. Z racji wspomnianego zwiększenia można, sądzę, być spokojnym o zaspokojenie przez p. Ministra dezyderatów podniesionych w Sejmie, a w Komisji Budżetowej Senatu przez s. Bobrowskiego, dotyczących dotacji dla Bibljoteki Jagiellońskiej i Muzeum Narodowego w Krakowie.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#ZygmuntBeczkowicz">Fundusze przeznaczone na różne formy pomocy akademikom, płynące czy to z Funduszu Opłat Studenckich, czy z Funduszu Stypendjalnego, preliminowane w kwocie niezmienionej w porównaniu z okresem ubiegłym, zostały według ostatnio otrzymanych wiadomości podniesione dość wydatnie. Ma to związek z zarządzeniem Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wydanem w swoim czasie, o zwiększeniu ulg indywidualnych dla niezamożnych studentów, które obecnie po ogólnem obliczeniu obejmą od 70 do 80% ogółu młodzieży akademickiej. Będą to różnego rodzaju i wysokości świadczenia, jako to: 1) stypendja pełne i 50%-owe, 2) pożyczki 300 zł jednorazowe bezprocentowe na okres zdaje się 12 lat, 3) pożyczki udzielane przez rektorów na ten sam okres czasu, wreszcie 4) odroczenie opłat całkowite, do połowy, do czwartej części na okres również 12-letni. Ta ostatnia forma świadczeń została w roku bieżącym podwojona i wynosi 25% całości wpływów, nie wyłączając opłat za egzaminy. Innych świadczeń drobniejszych, jak pomoc w naturze, mieszkanie i inne nie wymieniam.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#ZygmuntBeczkowicz">Akademików forma ulg indywidualnych nie zadowala, żądają oni obniżek powszechnych. Powstaje pytanie, dla kogo system ulg indywidualnych nie jest wygodny? Z prostego rozumowania wynika, że albo dla zamożniejszych akademików, których ulgi nie obejmują, albo dla tych, którzy nie mogą się wylegitymować postępami w naukach. Nie mówiąc o kategorji zamożniejszych, pozostaje alternatywa: albo młodzież akademicka daje się powodować nieukom, co jest b. wątpliwe, albo jest mimowolnem chyba narzędziem w rękach opozycji narodowo-demokratycznej lub nielegalnych grup, dążących do jednego występnego celu — siania zamętu, a dalej idąc, do zanarchizowania społeczeństwa. Wprost wierzyć się nie chce, by przestępcza robota czynników tak dobitnie napiętnowanych przez całą Izbę podczas generalnej debaty w Senacie znalazła posłuch w szeregach młodzieży akademickiej.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#ZygmuntBeczkowicz">Kończąc omawianie działu szkół wyższych, pozwalam sobie nawiązać do przemówienia w Sejmie p. Ministra i podziękować mu za tak głębokie docenianie znaczenia ognisk kultury i wiedzy miast uniwersyteckich, szczególniej kresowych: Wilna i Lwowa oraz z radością stwierdzić, że szerokiem i wdzięcznem echem rozeszło się oświadczenie p. Ministra w odpowiedzi na apel posłanki wileńskiej Pełczyńskiej o gotowości p. Ministra zrobienia wszystkiego, co dla rozwoju i kultury Wilna i Uniwersytetu Wileńskiego będzie potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#ZygmuntBeczkowicz">Wysoka Izbo! W dużym skrócie przedstawiłem Wysokiemu Senatowi dziedziny życia oświatowego i kulturalnego, dotknięte kompresją budżetową, oraz te trudności, z któremi wypada im walczyć z powodu braków finansowych.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#ZygmuntBeczkowicz">Byłoby jednak wielkim błędem nie dostrzegać, że obok wspomnianej przed chwilą pracy obronnej, defenzywnej, postępuje ofenzywa czynu twórczego na wielu odcinkach życia polskiego.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#ZygmuntBeczkowicz">W dziedzinie oświaty i kultury ten wysiłek twórczy jest jeżeli nie większy od innych, to nie mniejszy. Obejmuje on pracę od podstaw, pracę nad dzieckiem i młodzieżą, nad wychowaniem jej i przygotowaniem do współczesnego życia w wolnej i demokratycznej Polsce. Praca jest tem odpowiedzialniejsza, że obejmuje swojem działaniem nietylko młodzież szkolną, lecz i nauczyciela, a poprzez szkołę oddziaływa na starsze społeczeństwo danego środowiska.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#ZygmuntBeczkowicz">Nie mogąc obszerniej rozwinąć swej myśli, wskażę tylko na niektóre rysy zasadnicze tej pracy.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#ZygmuntBeczkowicz">Naturalną podstawą pracy jest nowy ustrój szkolny; na tej podstawie, poprzez wszystkie stopnie szkoły ogólnokształcącej i szkoły zawodowej, dokonywa się przebudowa psychiczna młodzieży; na zdrowych pierwiastkach własnych, polskich oparta praca jest tem trudniejsza, że odbywa się w konjunkturze gospodarczej bardzo ciężkiej, która wpływa ujemnie na materjalną stronę zagadnienia i osłabia psychicznie społeczeństwo. Praca na terenie szkoły musiała się rozpocząć z natury rzeczy od opracowania programu podręcznika należycie przystosowanego, a przedewszystkiem przygotowania nauczyciela, czynnika w nauczaniu najważniejszego. W tej ostatniej dziedzinie osiągnięto rezultaty tem pełniejsze, że nadzwyczajny wysiłek administracji szkolnej wszystkich stopni spotkał się z wysiłkiem nie mniejszym nauczycielstwa, które obok ogromnej pracy w przepełnionej ponad wszelką miarę szkole, musiało pracować nad sobą, wczuwać się w nowe myśli i idee, naginać do nowych wymagań, by sprostać zadaniu, które przy przebudowie spoczęło na nauczycielstwie.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#ZygmuntBeczkowicz">Na marginesie wspomnę, że duży wkład nie ilościowy, lecz jakościowy do pracy nad nauczycielstwem dał Państwowy Instytut Nauczania z kierowniczką M. Grzegorzewską na czele, którego ciągłość pracy została ze szkodą dla pracy przerwana przez zmianę kierownictwa.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#ZygmuntBeczkowicz">Często bardzo w ogniu dyskusji bagatelizuje się dokonaną pracę programową i nie atakując meritum tej pracy, czyni się niebacznie zarzut, że „nie o programy wszak chodzi”. Zarzut niesłuszny z gruntu. Programy nie są tej pracy celem, lecz narzędziem, drogą prowadzącą do celu, jakim jest przygotowanie młodzieży do życia. Bez drogi można łatwo zbłądzić, jeżeli pójść zaś po złej drodze, wogóle do celu się nie dojdzie. Jednym z najważniejszych, kardynalnych warunków dokonywującej się przebudowy jest, że nowa szkoła nie jest tylko instytucją nauczającą, lecz przedewszystkiem wychowującą. Wychowuje ona — mówi statut szkoły — „na świadomych swych obowiązków i twórczych obywateli Rzeczypospolitej Polskiej; obywatelom tym zapewnia wysokie wyrobienie religijne, moralne, umysłowe i najlepsze przygotowanie do życia”. Zapytam, czyż nie lepszą jest i nie tańszą szkoła 7-letnia z założeniem, o którem mowa wyżej, od szkoły krótszej 4-letniej z mechaniczną nauką „czytania, pisania i rachunków do tysiąca”, by po opuszczeniu takiej szkoły naukę życia, nie szukając zresztą nawet, czerpać od innego nauczyciela, którym rzadko bywa rodzina, a najczęściej ulica, przypadkowy, niezawsze dobry starszy kolega, a na kresach wschodnich lub zachodnich jeszcze ktoś trzeci, już najmniej pożądany. Dodać należy, że wychowanek 4-letniej szkoły pracy nie znajdzie z uwagi najpierw na wiek, chroniący młodocianych przez prawo, wreszcie na brak tej pracy nawet dla dorosłych.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#ZygmuntBeczkowicz">Dalszą podstawą wychowania jest uwzględnianie przy nauce młodego pokolenia potrzeb życia, w szczególności potrzeb życia gospodarczego. Osiąga się ten cel przez przerabianie podczas nauki materjału czerpanego przedewszystkiem z najbliższego otoczenia, a także przez bezpośrednie zetknięcie się z pracą fizyczną. Kult dla pracy — rozwijanie go od zarania w młodzieży — to jedno z założeń wychowawczych.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#ZygmuntBeczkowicz">Misję przebudowy psychiki młodzieży, a za nią i psychiki społeczeństwa starszego, stroniącego ciągle jeszcze od pracy zawodowej, ma do spełnienia właściwie rozbudowane szkolnictwo zawodowe wszystkich stopni. Przysposobiono kadry pracowników dla życia gospodarczego, które stworzą średnią inteligencję, pracującą zawodowo, zwłaszcza w przemyśle i handlu.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#ZygmuntBeczkowicz">Nauczyciel nowej szkoły to nie istota bierna, to współtwórca dokonywującej się przebudowy. Spada na niego współodpowiedzialność za wyniki pracy, co wzmaga jego zapał i wyzwala jego siły twórcze. Musi on posiadać znajomość psychiki dziecka, orjentować się w wielkiej różnicy między psychiką dziecka wsi a miasta. Żeby dobrze znać środowisko i czerpać zeń materjał do nauki w szkole, musi nawiązać kontakt z ludnością, a kontakt będzie wtedy skuteczny, gdy będzie oparty na współudziale nauczyciela w życiu społecznem. Wielkie, decydujące będzie miała znaczenie dla całokształtu rozwoju szkolnictwa i oświaty dobrze rozbudowana sieć szkolna. Oparta ona być musi na szczegółowej analizie głównych zjawisk kulturalnych, gospodarczych, politycznych danego terenu np. powiatu. Ułatwi wsi udostępnienie szkoły wyżej zorganizowanej, zaopatrzy ziemie wschodnie w szkoły zawodowe, których brak jest tam szczególnie wielki.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#ZygmuntBeczkowicz">Pod wpływem ograniczonych możliwości budżetowych i ogólnego zbiednienia ludności wiejskiej powstać może pytanie, czy szkoła powszechna, podstawowa komórka wychowawcza, spełnia swoją rolę w stosunku do wsi, czy nie hamuje czasami procesu doboru społecznego, który się o wieś opierać musi. Odpowiedź może być na te wątpliwości jedna — negatywna. A to dlatego, że ze względu na specyficzne okoliczności wsi, szczególnie skomasowanej, skazanej na duże odległości między mieszkańcami, ze względu na możliwość zebrania niewielkiej stosunkowo ilości, a różnych wiekiem dzieci do jednej szkoły, został szczególnie starannie opracowany typ szkoły pierwszego stopnia o jednym lub dwóch nauczycielach, zależnie od ilości dzieci. Program takiej szkoły stanowi zamkniętą całość, przystosowaną do potrzeb i wymagań życia wsi o poziomie kulturalnym. Szkoła ta nie zamyka jednocześnie drogi dziecku zdolniejszemu do szkoły typu wyższego, a następnie do gimnazjum i wyżej. Z klasy 5-ej szkoły typu niższego dziecko zostaje przyjęte bez egzaminu do 4 klasy najbliższej szkoły stopnia wyższego, pozostaje tam do ukończenia i gdy chce udać się do gimnazjum, zmuszone jest porzucić bliskie mu środowisko i udać się do miasta. Jest jednak o tyle w lepszem położeniu, niż dawniej przy 8-klasowem gimnazjum, że zamiast dawniejszych 8 lub 9 lat spędzonych w mieście, w obcem dla siebie środowisku, obecnie spędza tam tylko 4 lata.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#ZygmuntBeczkowicz">Gdy więc dzięki nowej szkole odbywa się proces twórczy przebudowy we wszystkich dziedzinach i stopniach wychowania, musimy baczyć, by nową szkołę uchronić od niebezpieczeństw z kryzysem materjalnym, kryzysem gospodarczym związanych. I pomimo, że sama szkoła, dzięki swym właściwościom i zaletom jest na te niebezpieczeństwa odporna, to jednak winna nastąpić konsolidacja opinji publicznej, wspólny wysiłek Rządu i społeczeństwa, by rozpoczęte dzieło doprowadzić pomyślnie do końca.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#ZygmuntBeczkowicz">Debaty dotychczasowe w Izbach ustawodawczych, nacechowane głębokiem zrozumieniem położenia i troską na przyszłość, stanowisko Rządu i jego doraźne posunięcia budżetowe, odpowiadające nastrojom panującym w społeczeństwie, sprawę posunęły naprzód, lecz jej nie załatwiły. Za zapowiedzią Rządu winien pójść jego planowy wysiłek, a społeczeństwo, widząc nietylko dobrą wolę i doraźne jego odruchy, lecz obmyślany na trzeźwo, konsekwentny plan działania, połączony z nieugiętą wolą wykonania tego planu, poprze całą akcję z siłą i przekonaniem, na jakie zdobywać się zawsze potrafi w rzeczach wyjątkowej wagi i znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#ZygmuntBeczkowicz">I obecnie, gdy chmury zbierają się na horyzoncie politycznym, gdy wokoło nas mobilizowane są środki obronne przeciwko spodziewanym niebezpieczeństwom, czas najwyższy i pora, byśmy zmobilizowali swe siły duchowe i moralne, skonsolidowali się wewnętrznie wokoło celów najważniejszych, jakiemi są: obrona przed wrogiem zewnętrznym i walka z wrogiem wewnętrznym — ciemnotą i warcholstwem.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#ZygmuntBeczkowicz">Komisja Budżetowa wnosi: Wysoki Senat uchwalić raczy preliminarz budżetowy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w brzmieniu sejmowem, wraz z rezolucjami dołączonemi do sprawozdania generalnego referenta.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Miklaszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#BolesławMiklaszewski">Panie Marszałku, Wysoki Senacie! Rozbiory Polski przerwały w różnym stopniu organizację oświaty powszechnej, pięknie zapoczątkowanej przez Komisję Edukacyjną. Mniej więcej od 1820 r. wynaradawianie stało się naczelną zasadą polityki wszystkich trzech zaborów. Różnice wynikały z ustrojów i systemów politycznych oraz założeń, z których wychodziły rządy zaborców. Rezultatem tej eksterminacyjnej polityki wszystkich trzech naszych wrogów było zniekształcenie i powstrzymanie rozwoju pięknych założeń polskiej myśli wychowawczej, sformułowanej przez Komisję Edukacyjną, oraz wypaczenie charakteru narodowego przez stuletnie stosowanie systemów wychowania, zupełnie nieprzydatnych dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#BolesławMiklaszewski">Niemcy, starając się wynarodowić nas siłą w swych niemieckich szkołach, zostawili nam w spadku sieć budynków oraz ludność, umiejącą czytać i pisać, pozbawioną natomiast grubszej warstwy inteligencji o wykształceniu akademickiem. Szczególnie brakło nauczycieli. Szerokie warstwy ludowe, dzięki oświacie powszechnej, weszły w sferę wpływów tętna intensywnego obrotu towarowego oraz w zawrotnem tempie rozwijającej się produkcji przemysłowej i rolniczej, charakteryzującej życie gospodarcze Niemiec po wojnie francusko-pruskiej 1870 r. Dzięki temu nauczyły się one brać czynny udział w tem życiu i wyrobiły sobie w ciężkiej codziennej walce o byt znaczną świadomość interesów narodowych i gospodarczych. Zabór austrjacki od roku 1867 po długoletnim systemie eksterminacyjnym umożliwił powstanie i rozwój oświaty powszechnej wraz z wznowieniem szkół akademickich i organizacją instytucyj naukowych i stał się polskim Piemontem. Dał on nam oświatę powszechną, wielki rozkwit nauki, literatury i sztuki oraz wielkie zastępy inteligencji o wyższem wykształceniu do wszelkich zawodów. Wadą stanu rzeczy, który charakteryzował Austro - Węgry, był niedorozwój gospodarczy i stąd płynąca nędza, która całe masy najenergiczniejszych jednostek z ludu rzuciła za morze na emigrację.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#BolesławMiklaszewski">Rosja, bezwzględna w swem barbarzyństwie, nie ustawała w konsekwentnej dewastacji zarówno kulturalnej i gospodarczej swego zaboru. Dopiero porażka japońska zmusiła ją do dania prywatnej szkoły średniej, a częściowo i powszechnej z polskim językiem nauczania z ograniczeniami. Stan oświaty w tym zaborze charakteryzuje drastycznie fakt następujący: w sierpniu 1915 r. po wyjściu Moskali, z ramienia Komitetu Obywatelskiego miasta Warszawy przejęto rządowe szkoły powszechne. Liczyły one 4.500 dzieci.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#BolesławMiklaszewski">W r. 1935 w Warszawie uczy się około 130 tysięcy dzieci. Tu wielki wysiłek tajnego nauczania, prywatna inicjatywa utrzymywały wysoki stan kultury warstw średnich oraz inteligencji, lecz masy skazane były na masowy analfabetyzm. Nie mamy tu w spadku po zaborcy ani budynków, ani wyszkolonego metodycznie i dydaktycznie nauczyciela.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#BolesławMiklaszewski">Szczególnie źle stała oświata powszechna na kresach wschodnich. Tu zastaliśmy pustynię. Kolosalny obszar państwa i nieograniczone możliwości gospodarcze pchnęły wślad za dziesiątkami tysięcy zesłańców setki tysięcy poszukującej chleba szlachty, a ostatnio i ludu do pracy nad budową Rosji. Całe działy przemysłu w Rosji zorganizowane zostały przez inżynierów polskich (cukrownictwo, gorzelnictwo miały po 80% personelu polskiego, hutnictwo donieckie i Uralu zorganizowali przeważnie Polacy).</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#BolesławMiklaszewski">Każde pokolenie (Kościuszko, Legjony, rok 1830, 1863, 1914) dawało hekatomby krwi i katorgi w walce o niepodległość. Ginęli najofiarniejsi, najenergiczniejsi. Zabór rosyjski wykazał najwięcej inicjatywy, miał największy upust krwi.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#BolesławMiklaszewski">Traktat Wersalski ustalił naszą niepodległość, nie dał nam jednak granic wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#BolesławMiklaszewski">Po 4 latach dewastacji, dokonywanej kolejno przez armje wszystkich trzech zaborów z barbarzyńską bezwzględnością, prowadzić musieliśmy nowe wojny, aby zamknąć nasze terytorjum. Trwało to dalsze 3 lata. Jako naród, który przez 150 lat walczył o wolność ludu, chcemy mieć wszystko najlepsze i najprędzej. Ten program realizujemy odrazu i bez ograniczeń.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#BolesławMiklaszewski">Zdaje się nam wciąż, że usunięcie wad ustroju, powstałych w ciągu 200 lat, da się osiągnąć w ciągu jednego pokolenia. Wychodząc z tych założeń, przystąpiono z wielkim zapałem do pracy nad polskim systemem oświatowym. Władze państwowe, samorządy, uczeni, nauczyciele i całe społeczeństwo rzuciło się do pracy. Osiągnięto wielkie postępy i wszerz i wgłąb. Zbudowano wiele doskonałych budynków dla wszelkich typów szkół. Zaopatrzono je w doskonałe urządzenia pedagogiczne, wyszkolono bardzo wiele sił nauczycielskich, ożywiono młodzież duchem twórczym, duchem czynu i inicjatywy, wydano szereg ustaw i rozporządzeń, opracowano nowe plany nauczania, według nich wiele doskonałych podręczników, postawiono naukę i szkolnictwo na pierwszem miejscu po obronie granic Rzeczypospolitej, a jednak rozlegają się wciąż głosy ostrej krytyki, mówiące o kryzysie oświaty, o jej upośledzeniu. Jakież jest istotne położenie?</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#BolesławMiklaszewski">Istnieją dwa najważniejsze ustroje szkolnictwa: kontynentalny, wywodzący się ze średniowiecza, o krótkiej szkole początkowej, 6, względnie 7-klasowem gimnazjum, ostatnio 8-klasowem, z nadbudową akademicką i drugi anglosaski o 7 lub 8-letniej szkole powszechnej z nadbudową 2, 3, 4-letniego gimnazjum, ukoronowaną szkołą akademicką.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#BolesławMiklaszewski">Polska ustawa o ustroju szkolnictwa z 11 marca 1932 dzieli pracę ucznia na 6–7-letnią szkołę powszechną, obowiązkową, 4-letnie gimnazjum zróżniczkowane i 2-letnie liceum, razem 12 (13) lat nauczania, z czego obowiązek szkolny obejmuje (6) 7 lat w szkołach 7 zasadniczych typów organizacji: o jednym do ośmiu nauczycieli, o jednej do ośmiu izbach szkolnych. Przechodniość ze szkoły do szkoły gwarantuje otwarte drzwi dla zdolnych do najwyższego poziomu intelektualnego młodzieży wszystkich stanów.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#BolesławMiklaszewski">Wielką zaletą tego systemu jest podział dzieci wedle charakterów rozwojowych, a więc ułatwienie wychowawcze oraz wczesne wchodzenie w życie praktyczne, co przy naszem ubóstwie posiada niezwykle doniosłe znaczenie. Zróżniczkowanie gimnazjum i dostosowanie go do najrozmaitszych uzdolnień i potrzeb życia przyśpieszy proces odrodzenia narodowego, będącego w pełnym rozwoju. Nastawienie życiowe całego systemu w obecnem stadjum rozwoju naszej państwowości, gdy groźba utraty niezależności wcale nie należy do iluzorycznych straszaków, wymaga szczególnego podkreślenia. Fala germanizmu, która stara się zalać nasze terytorja od tysiąca lat, szczęśliwie cofnęła się ku zachodowi, nie znaczy to jednak, aby w nowej postaci, groźniejszej niż poprzednio, gdyż przebranej w demokratyczne formy, nie miała dążności do ponownego ruchu ku wschodowi.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#BolesławMiklaszewski">Wielką uwagę zwrócić winniśmy również i na naszych wschodnich sąsiadów, gdyż obecna komunistyczna forma jest tylko odmianą poprzedniego despotycznego ustroju, niemniej imperialistyczna od carskiego, lecz w swych skutkach dla nas groźniejsza, bo oparta o szerokie masy ludowe i o racjonalną organizację pracy tych mas, na podstawie mniej więcej celowej organizacji wytwórczości przemysłowej i rolniczej. Fala wpływów wschodnich również cofnęła się, lecz nie do granic dawnej Rzeczypospolitej. Ma ona prócz tego wielką prężność społeczną, niemniej dla nas groźną, raz szczęśliwie odpartą. Nie znaczy, aby fala ta nie miała dążności o większem napięciu.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#BolesławMiklaszewski">Nie mówię tu o naszych sąsiadach z południa, choć i ich nastroje i interesy niezawsze idą nam na rękę.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#BolesławMiklaszewski">Mając to na uwadze i nie zapominając o tem, dbać musimy o możliwie praktyczne zbudowanie naszego ustroju politycznego i systemu wychowania narodowego, aby stać się państwem samowystarczalnem, o możliwie wysokim poziomie odporności życiowej, gdyż w przeciwnym razie grozi nam najpierw podbój gospodarczy, a w ślad za nim polityczny.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#BolesławMiklaszewski">Suma pracy wykonanej dotychczas da się ocenić jako bardzo dodatnia, pomimo to, że nie jest ona pozbawiona błędów. Wreszcie błędów nie robią tylko ci, co nic nie robią.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#BolesławMiklaszewski">Sądzę, że w żadnym razie nie należy zmieniać zasad, przyjętych przez ustawę o ustroju szkolnictwa w 1932 r. Jest ona dobra i wszystkie państwa, które przy końcu XIX stulecia (Japonja) i po wojnie przystąpiły do organizacji lub reorganizacji swego wychowania narodowego, poszły mniej więcej po tej drodze. Żadne z państw, które wprowadziły u siebie obowiązek powszechności nauczania, nie dźwiga całego ciężaru materjalnego na swych barkach. Wszędzie budżet państwowy ponosi część tylko wydatków. Najbogatsze republiki, Szwajcarja i Stany Zjednoczone A. P. organizują oświatę powszechną na koszt kantonów i pojedyńczych stanów i miast. Stany Zjednoczone nie posiadają ministerstwa oświaty. To samo czyni Wielka Brytanja. Inne kraje kombinują nakłady gmin (budynki szkolne, opieka nad dzieckiem) z wydatkami państwa (nauczyciele). Fundacje prywatne, dochody własne z kapitałów, przedsiębiorstwa dochodowe w wielu krajach pokrywają budżety nietylko szkolnictwa powszechnego, lecz średniego, a najczęściej akademickiego.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#BolesławMiklaszewski">Systemy organizmów szkolnych są rezultatem wiekowych wysiłków osób prywatnych, osób prawnych, samorządów i państwa.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#BolesławMiklaszewski">Narastające potrzeby wywołują rozwój i udoskonalenie systemów wychowania i nauczania.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#BolesławMiklaszewski">Wiele krajów szczęśliwych nie miało w ciągu stuleci przerw w rozbudowie swego szkolnictwa. Narastało ono normalnym, nieprzerwanym wysiłkiem zespolonym wszystkich czynników zainteresowanych, przy wielkim udziale rodziców.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#BolesławMiklaszewski">Niepodległa Polska w rozumieniu konieczności możliwie szybkiego dopełnienia niedoborów, wynikłych z niewoli, ruszyła do pracy. Zrozumienie tej potrzeby jest powszechne. Zapał do pracy, ofiarność w najwyższem napięciu we wszystkich warstwach ludności i we wszystkich dziedzinach posiada doskonałe tradycje. Nikomu nie trzeba dowodzić konieczności najwyższego wysiłku.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#BolesławMiklaszewski">Wojsko posiada doskonałą organizację oświatową, stojącą na wysokim poziomie pedagogicznym, dającym świetne rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#BolesławMiklaszewski">Z poprzedniego wynika, że największego nakładu pracy i środków wymaga były zabór rosyjski, który do roku 1918 w ciągu stulecia, z małemi przerwami znajdował się pod barbarzyńską presją rusyfikacyjną.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#BolesławMiklaszewski">Polska dokonała dwu spisów ludności w latach 1921 i 1926.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#BolesławMiklaszewski">Marjan Falski z polecenia Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego opracował szczegółowo wyniki spisu dzieci z czerwca 1926 r. Opracowanie to pozwoliło nakreślić wytyczne linje rozwojowe realizacji powszechnego nauczania na terenie Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#BolesławMiklaszewski">Nie należy zapominać, że Śląsk przyłączony został dopiero po plebiscycie, a województwa wschodnie — dopiero w 1923 r. Teoretyczne obliczenia Falskiego, dokonane z doskonałą znajomością rzeczy i wielką sumiennością, są podstawą wszelkich wywodów, wnioskujących o celowem lub niecelowem organizowaniu nauczania powszechnego w Polsce. Suma przyrostu, obliczonego przez Falskiego, na te 9 lat wynosi 2.950.000 dzieci. Jest to istotnie liczba niezwykle duża, wykazująca jednak wybitnie zniżkową tendencję. Gdy liczby przyrostu dzieci szkolnych rozpatrzymy za okres od r. 1926 do r. 1939 w liczbach względnych, biorąc r. 1926 za podstawę, stwierdzić musimy, że najmniejszy przyrost dzieci istnieje w b. zaborze pruskim: Poznańskie i Pomorze 146.65 i Śląsk 147.24. Zkolei idzie Królestwo z liczbą względną 159.62, a cały wschód daje przyrost największy, a mianowicie województwa: lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie liczbę 180.42, wołyńskie — 172.88 zaś białostockie, wileńskie, nowogródzkie i poleskie — 203.42.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#BolesławMiklaszewski">Najmniejszy przyrost spotykamy w dzielnicach o najwyższej organizacji środków nauczania powszechnego, zaś największy — na terenach, wymagających największych wysiłków i nakładów, na terenach, zamieszkałych przez ludność ruską i białoruską. Tereny południowo-wschodnie mają budynki i tradycję pracy, natomiast b. zabór rosyjski — nie.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#BolesławMiklaszewski">Stopień organizacji szkół powszechnych wykazuje następujący rozwój: w r. 1922 było w Polsce 63,5% szkół jednoklasowych o 34% ogółu dzieci, w r. 1933 — 45,8% i tylko 19,6% dzieci. W r. 1922 7-klasowych szkół było 7,1% o 27,8% dzieci, zaś w r. 1933 szkół tych było 11,0% o 36,6% dzieci. Mamy więc prawie 2 miljony dzieci w szkołach o najwyższym stopniu ustrojowym.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#BolesławMiklaszewski">Gdy liczbę dzieci, uczących się w szkołach powszechnych w r. 1935 — w przybliżeniu 4.634.000, w czem około 2.000.000 w szkołach jednoklasowych — zestawimy z liczbami uczniów w szkołach średnich, zawodowych i wyższych, mieć będziemy następującą skalę przechodniości ze szkół niższego poziomu do szkół coraz wyższych: 2.654.000 2.000.000, 166.000, 69.400 i 39.000. Liczby te mówią co następuje: z 7-klasowej szkoły powszechnej do szkoły średniej ogólnokształcącej idzie co 16 uczeń, do szkoły zawodowej co 38, zaś do wyższej — co 68.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#BolesławMiklaszewski">15, 37, 67 wychowanków powyższych typów nie idzie dalej do szkoły, lecz przechodzi do życia praktycznego.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#BolesławMiklaszewski">Nowa ustawa racjonalniej organizuje przechodniość. Szkoła powszechna jak dawniej posiada 7 typów o wzrastającej liczbie klas i nauczycieli. Jeśli liczba szkół o wyższym ustroju będzie celowo rozmieszczona, każde dziecko będzie mogło uczyć się dalej, o ile posiadać będzie warunki po temu.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#BolesławMiklaszewski">Rozbicie dawnego 8-klasowego gimnazjum na 4-klasowe gimnazjum 3 typów, wielotypowe szkoły zawodowe, różnoletnie oraz 2-letnie licea, silnie zróżniczkowane, bardzo wybitnie podkreśla i ułatwia przyśpieszenie osiągnięcia gotowości zawodowej dziecka.</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#BolesławMiklaszewski">Jest znanem zjawiskiem w życiu szkolnem, że najłatwiej jest prowadzić klasę z równolatek. Oddzielenie dzieci od młodzieży ustrojem szkolnictwa oraz młodzieży dojrzewającej od dojrzałej posiada duże zalety i jest stosowane w krajach anglosaskich, gdzie zwraca się uwagę więcej na wychowanie i wyrobienie charakteru niż na ilość wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#BolesławMiklaszewski">Jesteśmy państwem wyniszczonem i biednem, posiada więc dla nas duże znaczenie koszt oświaty. Jeden uczeń szkoły powszechnej kosztuje Państwo rocznie około 70 zł w szkołach niższego typu i koło 80 zł — wyższego typu. Uczeń w szkole średniej i handlowej — po 300 zł rocznie, w zawodowych technicznych i politechnikach — koło 1.000 zł, zaś w uniwersytetach — koło 800 zł rocznie. Gdy policzymy koszt utrzymania ucznia szkoły powszechnej 600 zł rocznie, średniej — 900, wyższej — 1.200, kosztować będzie: 7-letnie nauczanie w szkole powszechnej 4.680 zł, 10-letnie nauczanie w powszechnej i gimnazjum (ewent. handlowem) — 8.000 zł, absolwent liceum (oprócz technicznych) — 12.600 zł, absolwent 4-letniego wydziału uniwersytetu — 18.600 zł, 5 -letniej medycyny — 22.200 zł, absolwent zawodowo-technicznego liceum — 12.600 do 14.800 zł, absolwent 4-letnich szkół politechnicznych — 19.400 zł. Wszystko wzięte przykładowo i liczone w skali minimum.</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#BolesławMiklaszewski">W interesie obronności gospodarczej i wojskowej Państwa leży jaknajtańsze i najlepsze przysposobienie do życia samoistnego.</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#BolesławMiklaszewski">Angielski absolwent szkoły powszechnej zarabia na siebie, płaci rodzicom na utrzymanie i chodzi do wieczornej szkoły dokształcającej w celu zwiększenia swej sprawności umysłowej i fachowej. Po wyższe szczeble sięgają ci, co mają wyższe aspiracje, odpowiednie środki, podobnie jak u nas.</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#BolesławMiklaszewski">Te uwagi wypowiadam w celu przeciwstawienia się nastrojom pesymistycznym, szerzącym się w społeczeństwie w sprawie oświaty.</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#BolesławMiklaszewski">Sądzę, że należy realizować konsekwentnie ustawę ustrojową z r. 1932, zwracając baczną uwagę na łączność szkoły z życiem. Wyrobienie charakteru, poczucia honoru i odróżniania interesu publicznego od prywatnego winno być podstawą wychowania państwowego. Prężność gospodarcza oraz obronność Państwa wymagają doskonałej rozbudowy systemu szkół zawodowych, dobrze rozmieszczonych i przystosowanych do wytwórczości przemysłowej, przemysłowo - rolniczej, oraz zawodów, związanych z eksploatacją morza. Podstawowe szkoły zawodowe stać się mogą ośrodkami dokształcania zawodowego zatrudnionych w zawodach. Konieczne jest takie wykonywanie programów wyższych uczelni, aby je odciążyć od balastu młodzieży nieprzygotowanej, drogą celowej selekcji, co odciąży przepracowany personel i pozwoli na celową organizację pracy pedagogicznej i naukowej personelu naukowego oraz narybku naukowego. Konieczne jest również ścisłe ograniczenie wymaganego materjału naukowego, pozwalające na rzeczywiste jego opanowanie przeciętnie uzdolnionej jednostce w regulaminowo ustalonym czasie.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Chrzanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#BernardChrzanowski">Wysoka Izbo! Chodzi mi najpierw o odpowiedni przydział funduszów, przyznanych Ministerstwu Oświecenia, przydział co do ziem naszego Państwa, a raczej co do tej ziemi, która winna być przedewszystkiem uwzględniona, jako najwięcej potrzebująca i najcenniejsza. Sprawa ta bardzo ważna w zasadzie winna być niesporna; napozór zdaje się być taką w głoszonych zapatrywaniach, niestety, nie w rzeczywistości. Mam tu na myśli ziemię otoczoną z dwóch stron krajami obcemi, o najsilniejszym u nas procencie ludności obcej (10%), a łączącą nas bezpośrednio z całym światem, ziemię, której posiadanie jest warunkiem naszej prawdziwej niezależności, podstawą naszej rzeczywistej niepodległości — Pomorze! Ziemia ta potrzebuje od nas dlatego wyjątkowej pieczołowitości na polu oświaty, a jeżeli potrzebuje pomocy, to udzielenie jej jaknajszczodrzej leży w interesie całego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#BernardChrzanowski">Jeżeli Józef Szujski stawiał tezę o młodszości cywilizacyjnej naszego narodu w porównaniu do narodów zachodnich, to znów z ziem naszych rdzennie polskich odznacza się tą młodszością cywilizacyjną najwybitniej ziemia pomorska. Nie z własnej winy, lecz z winy jej nieszczęsnych, niezawinionych losów.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#BernardChrzanowski">Zaznaczę to kilku wielkiemi skrótami. Do końca XIII wieku nie jest ona na stałe złączona z Polską, pozostaje z własną mową, odrębnem narzeczem, pod własnymi książętami; polskiej kulturze podlega słabo; poczem aż do połowy XV wieku dusi się pod ciężkiem jarzmem Krzyżaków. W wieku XVI oślepia ją, na to jeszcze może nieprzygotowaną, blask kultury polskiego odrodzenia. Od XVII wieku dzieli ona z Polską już tylko los chylenia się ku upadkowi. W niewoli kultura niemiecka wywiera na nią wzmożony, silniejszy i o wiele gwałtowniejszy nacisk, niż na Wielkopolskę. Pomorze traci dlatego dużo ze swej łączności z ośrodkami o polskości pełnej. Śląsk był bliższy bezpośredniem zetknięciem się z niemi, niż ta najdroższa, a tak daleka ziemia pomorska. Odrodzenie Śląska na przełomie XIX i XX wieku jest to też jakgdyby nagły, gwałtowny wybuch przytajonej polskości. Na Pomorzu ciąży i dziś jeszcze dziwna ponurość, spadek po ciężkiej przeszłości i niewoli. Może to dlatego zabrakło dla Pomorza, dla jego ludu jakby prawdziwej serdeczności w reszcie Polski.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#BernardChrzanowski">Pisałem dlatego w 1922 r. w szkicu „Troska o wybrzeże”, co następuje — p. Marszałek pozwoli, że tu ustęp ten odczytam: „Trzeba tu schemat powszedni przekroczyć i tworzyć ponad codzienną miarę. Wyjątkowy to przecież kawał ziemi… Wszystko winno tutaj być lepsze, potężniejsze, jedyne… Szkoły i zewnętrznie wystrojone i w bogate bibljoteki wyposażone i najlepszymi obsadzone nauczycielami-apostołami, niosącymi między dzieci nadmorskiego ludu i między ten lud umiłowanie polskiej mowy i dobrą nowinę o oświacie, o cnocie i o Polsce… Niech nikt się nie uśmiecha, wyjątkowy kawał ziemi wyjątkowych wymaga zarządzeń… Niech tu na wybrzeżu, a raczej na całem Pomorzu będzie wzorowem wszystko. A najoszczędniejszy minister skarbu niech się tu nigdy nie zawaha i grosza nie odmówi”. Nie zrozumiano jednak niestety Pomorza. Nie zawahano się wprawdzie, jeżeli chodzi o szczodrość, co do Gdyni, dzięki Ministrowi Kwiatkowskiemu, lecz zawahało się Ministerstwo Oświecenia, nietylko zawahało, lecz poskąpiło grosza co do całego Pomorza, bo zniosło niedawno osobnego kuratora! Kuratorowie dbali wprawdzie o nie, lecz przydzielone im środki były zamałe, a dziś o nie tak trudno!</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#BernardChrzanowski">Chodzi mi jednak o przyszłość, aby była inna. Dlatego choć w kilku słowach nakreślę plan potrzeb kulturalnych Pomorza. Potrzeba najpierw naprawienia błędu, przywrócenia Pomorzu własnego, osobnego kuratora; potem otworzenie już podobno w zasadzie uchwalonego pedagogium w Toruniu dla nauczycielstwa szkół powszechnych; dalej potrzeba kilkakrotnie większego niż gdzieindziej nakładu na bogatą, przeróżną oświatę pozaszkolną, pełnioną z serdeczną życzliwością dla ludności, ze szczególnem staraniem niezrażenia sobie pomorskiego ludu; wreszcie potrzeba założenia instytutu humanistycznego w Toruniu jako zaczątku uniwersytetu, oraz stypendjów dla młodzieży pomorskiej na uniwersytetach w Warszawie, Poznaniu i Krakowie. Trzeba dlatego, ażeby ta młodzież poznawała Polskę, poznawała polską kulturę, a nie zacieśniała się w swojej bliższej ojczyźnie. Nakoniec trzeba w przyszłości po wykonaniu tej pracy, o której mówiłem, założenia osobnego uniwersytetu wzorowego, wyposażonego w wiedzę i nauczanie, w wielkiej Gdyni nad Bałtykiem, uniwersytetu, jako kolegi łotewskich, estońskich, lińskich, sowieckich, szwedzkich, duńskich i niemieckich uniwersytetów, oraz jako ich rywala na polu nauki.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#BernardChrzanowski">Słyszymy, że reforma skarbowa nie budzi entuzjazmu. Zdaje mi się jednak, że złączona z takim programem, z myślą urzeczywistnienia w drodze oszczędności tego dziś jeszcze mirażu, który tu przedstawiłem, powinnaby wzbudzić nawet entuzjazm.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#BernardChrzanowski">Opuszczam ten temat, przechodzę do innego — do nauczycieli. Niema tu w Senacie żadnego senatora, któryby był nauczycielem szkół powszechnych. Co do mnie, jestem do nauczycielstwa o tyle zbliżony, że byłem przez lat 8 w Wielkopolsce ich władzą przełożoną, jako kurator zbliżyłem się do nauczycieli szkół powszechnych i do ich szkoły stanowczo więcej, niż do szkoły średniej i zdaje się, że poznałem ich dobrze. Sądzę więc, że mogę o nich mówić, a chciałbym im kilka słów poświęcić, gdyż spotykam się w życiu z żalami, z uprzedzeniami do nich.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#BernardChrzanowski">Dziwna rzecz, że jeszcze nie wszyscy w Polsce odczuwamy radość z polskiej szkoły. Jeszcze nie przeniknęła do wszystkich „Przepióreczka” Żeromskiego. Jeszcze ukazują się nawyki z czasów niewoli. Słyszy się lekceważące słowo o nauczycielu szkoły powszechnej. Żalą się, mojem zdaniem, na nauczycieli jednak tylko ci, którzy znają ich powierzchownie lub nie znają wcale.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#BernardChrzanowski">Otóż jeżeli są między nimi niezdatni i nieudolni, bo zdarzają się i tacy, to wina tych, którzy ich przy tym zawodzie tak trudnym i odpowiedzialnym pozostawili, którzy nie spostrzegli, że on nie dla nich. Zawód nauczycielski, podobny do duchownego, polegać winien na powołaniu, na chęci uczenia i wychowywania, na dążeniu do wydoskonalenia wrodzonej umiejętności wywierania dodatniego wpływu na dzieci. Tu konieczna ścisła bardzo selekcja przy kształceniu nauczycieli. Zdaje mi się, że o nią za mało dbamy. Prawda, że trudna. Trzebaby jednak zwrócić na nią szczególną uwagę. Może przez wczesne zbliżenie do dzieci tych przyszłych nauczycieli i przez przypatrywanie się, obserwowanie dokładne ich zachowania się wobec dzieci, także przy zabawie! Konieczne tu bezwzględne usuwanie kandydatów po pierwszym już roku, skoro się spostrzeże, nie powiem dopiero szorstkość wobec dzieci, ale już ich duchową niezgrabność, sztywność, obojętność, zimnotę, oschłość. Kandydaci stracą wtedy wprawdzie rok w życiu, lecz pozostawienie ich przy tym zawodzie nauczycielskim stałoby się przecież dla nich złem daleko większem, utrapieniem na całe życie i dla nich i dla dzieci i dla całego społeczeństwa, stałoby się nieszczęściem.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#BernardChrzanowski">Trzeba więc — jak mi się zdaje — sprawę tej selekcji dokładnie rozważyć.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#BernardChrzanowski">Jeżeli są jednak nauczyciele zniechęceni i rozgoryczeni, to wina nieraz okoliczności i stosunków, wśród których w ostatnich latach pracowali. Dawni inspektorzy, starsi, pochodzący z nauczycielstwa szkół powszechnych, doświadczeni, mieli dla nauczycieli więcej zrozumienia i wyrozumiałości, umieli się do nich zbliżyć i ich pouczyć. Nowi, młodzi, byli nauczyciele szkół średnich, grzeszą podobno nieraz tem, że są zbyt pewni siebie, zbyt uczeni, mało przystępni, wytykają tylko zło, nastawieni są na jego szukanie, a nie zaznaczają tego, co dobre, nie zachęcą, nie dodadzą otuchy, nie pouczą serdecznie, lecz zimno i sztywnie; zniechęcają. Pisze mi znajomy najzacniejszy pedagog: „Nauczyciel, ciągle tylko strofowany, nie znajduje tego spokoju i równowagi, która jest nieodzownym warunkiem skutecznej pracy dydaktycznej i wychowawczej”. Konieczna więc ostrożność przy wyborze inspektorów czy instruktorów.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#BernardChrzanowski">Jeżeli są znużeni, jakby zmęczeni, to powodem zapewne ciężka praca, przepełnienie klas, przeciążenie pracą inną niż szkolną, może społeczną czy też przymusowem zajmowaniem się oświatą pozaszkolną. Można ich do tego zachęcać, lecz ostrożnie. Nauczyciel, obdarzony wrodzoną zdolnością nauczania i wychowywania dzieci, odnajdzie w sobie także i umiejętność oświecania starszych, chęć do prowadzenia oświaty pozaszkolnej. Nakaz go tego nie nauczy. Muszą przytem, oczywiście, nauczyciele mieć odpowiedni zapas wiedzy, zapał do jej powiększania, czas do kształcenia się oraz wytrwałość. Z próżnego nikt nie naleje. Jedynie przy pełnieniu tej pracy z powołania i z dostateczną wiedzą może ona rozbudzić garnięcie się do oświaty tam, gdzie ono drzemało. W razie przeciwnym słuchacze nieudolnego oświatowca znudzą się jedynie i od oświaty odstręczą, a nauczyciel sam zaniedba pracę swą szkolną i także jej nie wykona jak należy.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#BernardChrzanowski">Jeżeli są nerwowi i roztargnieni, i to często wina ich doli materjalnej. Przeżywają oni przecież ciężkie chwile, chociaż winni należeć do uprzywilejowanych. Ciężka jest służba urzędników bezpieczeństwa publicznego ze względu na narażanie życia przy pełnieniu służby. Niełatwa służba urzędników kolejowych ze względu na konieczność szczególnej uwagi, gdy chodzi o bezpieczeństwo ludzi oraz służbę nocną. Także jednak i zawód nauczyciela trudny, a odpowiedzialny jak żaden inny. Przecież tu chodzi o rzeźbienie dusz, przemianę dziecka w człowieka! Przecież to nieustanne dawanie z siebie nauki i serca bliźnim i to dzieciom, tak nieraz trudnym, wymaga ciągłego natężenia umysłu i nerwów! Przecież to wyczerpuje! Ciężka ta „Orka na ugorze”, a mechanicznej roboty być tu nic może. Do tylu dzieci trzeba inaczej, odrębniej podchodzić. Praca ta wymaga wewnętrznego spokoju, niezamąconego kłopotami duchowemi, a tem mniej troską o chleb powszedni! Chciałoby się więc ulżyć nauczycielstwu.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#BernardChrzanowski">A tu p. Minister Skarbu zapewnia, że jeszcze nie można!</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#BernardChrzanowski">Te żale i skargi na nauczycieli są dziś modne, lecz tanie, a potępienie ich prawie w czambuł dotyka boleśnie dobrych i zacnych, tych, którzy z pewnością zwrócą się wszyscy przeciw apoteozie sowieckiej kultury w „Płomyku”! Nauczyciel ze szczerego powołania powinien wzbudzać szacunek i poważanie. Trzeba też wogóle uznać cierpliwość nauczycieli, uznać, że dziś biadają oni przeważnie nad losem dzieci niechodzących do szkoły, a nie nad swoim własnym. Trzeba być im życzliwym.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#BernardChrzanowski">Jeszcze kilka impresyj, spostrzeżeń o szkolnictwie. Nie jest to żaden atak na nowy ustrój szkolny, tylko garść wrażeń, polegających na doświadczeniu. Otóż być może, że moje zapatrywania na szkołę powszechną trącą staroświecczyzną, oparte są jednak na doświadczeniu, a doświadczenie jest stokroć pewniejsze, niż najpewniejsza teorja. Nie jestem entuzjastą reformy ustroju szkolnego. Zwrotu ku szkolnictwu zawodowemu — tak, lecz nie skróconego gimnazjum i 7-klasówek po wsiach; tu byłem sceptykiem. Rozwój wypadków mnie nie potępił, przeciwnie, dziś słyszy się przecież już często od dyrektorów gimnazjów i mówi się nawet w komisjach o utrudnianiu dzieciom naszej wsi dostępu do gimnazjum. Dla mnie podstawą kultury wsi, rozwoju narodu, potęgi Państwa byłyby szkoły powszechne wiejskie najwyżej o 2 nauczycielach, lecz zaopatrzone bardzo we wszelkie pomoce naukowe szkolne i w umiejętnych nauczycieli-wychowawców! Nie chodzi bowiem po wsiach tak bardzo o bogatą wiedzę, lecz raczej przeważnie o trzy sprawy: 1) prócz oczywiście pisania i rachowania, o doskonałe czytanie, zrozumienie czytanego, rozbudzenie umysłu, zainteresowanie książką, przyzwyczajenie do niej i zaprzyjaźnienie z nią; 2) o znajomość naszej ziemi, naszej historji, poznanie dokładne jej wielkich postaci, zbliżenie się do nich; 3) o kulturę duchową; umiłowanie pracy, szacunek bliźniego, głębokie odczucie religji oraz żywą, serdeczną miłość kraju.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#BernardChrzanowski">Doświadczenie stwierdziło, że np. w pamięci nauczycielstwa szkół powszechnych zachowało się nie tak żądanie zwiększenia u dzieci, na wsi zbytecznych, suchych wiadomości, lecz okólniki o myślach, o których przed chwilą mówiłem, między innemi np. okólnik o kształceniu serca! Chodzi mi o wprowadzenie trochę idealizmu do szkoły powszechnej. Chciałbym, aby p. Minister mnie rozumiał, aby nauczyciele szkół powszechnych umieli także i cnoty w dzieci wpajać. Taka szkoła powszechna wiejska, obejmująca wszystkie dzieci, w takiej półrodzinnej atmosferze powinna, musiałaby wychować obowiązkowego, pracowitego, uczciwego, światłego i miłującego kraj szarego obywatela, tę rzeczywistą podstawę państwowej potęgi.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#BernardChrzanowski">Rozumiemy też dobrze tam na zachodzie znaczenie takiej szkoły powszechnej. P. Minister mówił w Sejmie, jak pisały o tem pisma, o zamiarze wyławiania talentów w całej Polsce i dania im możności przejścia przez wszystkie stadja kształcenia się. Jakie to ciekawe i dziwne! P. Minister podejmuje przecież myśl najwybitniejszego Wielkopolanina z ubiegłego stulecia, Karola Marcinkowskiego i to prawie w tych samych słowach jak on. Zakładając w połowie zeszłego wieku Towarzystwo Pomocy Naukowej — jedno z naszych ministerstw oświaty w czasie niewoli — pisał Marcinkowski, że zadaniem jego jest „wydobywać z mas ludu zdatną młodzież, a wykrywszy jej talenty, obrócić je na pożytek kraju”. Bez szkoły czynić tego nie można, niepodobna. Bez niej zginą te talenty, chociażby to mieli być czy przyszli Staszice, czy Kasprowicze; z trudem też tylko jawi się bez szkoły nawet i ten szary człowiek, o którym mówiłem. Towarzystwo to istnieje do dzisiaj, wydobyło ono z mas ludu swoją pomocą — mogę powiedzieć śmiało — tysiące inteligencji, która przed zaborcą broniła swych siedzib, swej ziemi, swej kultury. Zawsze znalazł się ktoś taki, kto zdolnego a ubogiego, niezamożnego chłopca sprowadził ze szkoły powszechnej na wsi czy w miasteczku do gimnazjum, a Towarzystwo przeprowadzało go przez nie i przez uniwersytet w życie. Istnieje ono i dziś i wydaje na stypendja rocznie przeszło 100.000 zł do 120.000 zł!</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#BernardChrzanowski">Jawi się dzisiaj groza analfabetyzmu. Nie było go u nas nawet w czasie niewoli, nawet za pruskiej szkoły. Nie było dzięki douczaniu dzieci przez społeczeństwo. W szkole pruskiej poznawały dzieci przecież alfabet łaciński, a douczały je polskiego czytania matki, żony i siostry z grona robotników, rzemieślników i włościan, wreszcie panienki z miast, miasteczek i dworów, księża przy nauce religji, przy przysposobieniu do Komunji św., wreszcie liczne towarzystwa ludowe i liczna prasa ludowa. Dlatego dzisiaj rozpacz bierze na myśl, że mieliby się i tam u nas i to właśnie dzisiaj w tej najstarszej piastowskiej dzielnicy znaleźć analfabeci. Przecież analfabetyzm rzuca cień na cały nasz dorobek; jest to przecież zsuwanie się na poziom państw niższych, jest to zakłopotanie nasze wobec świata kultury. Wydatki na szkołę powszechną winny być dlatego uznane za najkonieczniejsze. Według tej myśli, że to są wydatki najpotrzebniejsze dla Państwa, winien być ułożony budżet, tą myślą winny być przejęte wszystkie ministerstwa i zmniejszać własne wydatki, chociażby nawet pożyteczne, na rzecz szkoły powszechnej! Próba skreśleń takich, na rzecz Ministerstwa W. R. i O. P., w Sejmie niestety się nie udała, jakgdyby nie było dostatecznego zrozumienia, czy zapału. A mnie się zdaje, i postaram się o to wykazać Rządowi w osobnym memorjale, że znalezienie grosza na umieszczenie dzieci w szkole powszechnej byłoby możliwe. Oby tego grosza nie zabrakło w roku przyszłym i to już przy układaniu budżetu przez Rząd!</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#BernardChrzanowski">W każdym razie mamy wszyscy życzenie, aby w nowym budżecie za rok, i to już w budżecie opracowanym przez Rząd, znalazły się wszystkie dzieci w szkołach.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Fleszarowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#ReginaFleszarowa">Wysoka Izbo! Pragnę zatrzymać uwagę Wysokiej Izby na pewnym odcinku działalności Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, który w budżecie wyraża się nader skromną pozycją — 100.000 zł — w najmniejszym nawet stopniu nie odpowiadającą wadze, jaką zagadnienie, objęte tym działem budżetu, posiada w naszem życiu państwowem i społecznem. Zagadnieniem tem jest oświata pozaszkolna.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#ReginaFleszarowa">Z codziennego doświadczenia wiemy, że analfabetyzm całkowity i t. zw. półanalfabetyzm istnieje. Nie mamy oficjalnej stale prowadzonej statystyki, któraby to zjawisko ujmowała cyfrowo. Coprawda przy przeprowadzaniu powszechnego spisu ludności notuje się też analfabetyzm, ale takie dane mają wartość praktyczną bardzo względną. Tem niemniej porównanie częściowo dopiero ogłoszonych materjałów spisu wykazuje, że w województwach wschodnich procent analfabetów dochodzi do 30 kilku, w środkowych do 20 kilku, w południowo-zachodnich do kilkunastu, w zachodnich do kilku. Lekarstwem na ten stan rzeczy może być tylko systematyczne nauczanie dorosłych. To zadanie powinno być otoczone specjalną opieką władz rządowych, gdyż społeczeństwo tem właśnie systematycznem nauczaniem zupełnie się nie zajmuje.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#ReginaFleszarowa">Zanim zdecydowałam się zabrać głos przed Wysoką Izbą, zapoznałam się z działalnością szeregu zarówno oddawna pracujących jak i niedawno powstałych organizacyj społecznych oświatowych i stwierdziłam, że nawet te, które przez pewien czas prowadziły systematyczne nauczanie dorosłych, obecnie zlikwidowały ten dział pracy — prawdopodobnie dlatego, że jest to dział bardzo trudny i mało efektowny. W chwili bieżącej systematyczne nauczanie analfabetów odbywa się tylko tam, gdzie się tą akcją opiekują kuratorja szkolne, jak również samorządy — głównie w kilku większych miastach, a wreszcie w wojsku, gdyż ono pracuje nadzwyczaj wydatnie nad zmniejszeniem tej klęski społecznej, gdyż przeprowadza przez szkołę wszystkich analfabetów.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#ReginaFleszarowa">Walka z tem kalectwem intelektualnem jest koniecznością państwową. Przecież te wszystkie jednostki posiadają wszelkie prawa polityczne i społeczne, a dzięki swemu kalectwu pozostają biernem narzędziem w rękach tych, którzy lepiej potrafią ich zużyć. Wypadki ostatnich dni potwierdzają to przekonanie. Nie ulega też wątpliwości, że jednostka oświecona staje się też lepszym czynnikiem gospodarczym i to zarówno jako konsument, jak i jako producent.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#ReginaFleszarowa">Obok analfabetyzmu pierwotnego wyrasta analfabetyzm powrotny. Fakt ten można zaobserwować dość często, a stwierdza go kategorycznie wojsko. Przy ustosunkowywaniu się do analfabetyzmu powtórnego należy wziąć pod uwagę jeszcze ten moment, że zachodzi tu zmarnowanie części bardzo poważnego wysiłku pieniężnego, jaki Państwo wkłada w szkolnictwo powszechne. Obok chronienia jednostki ludzkiej przed kalectwem intelektualnem, należy też wytężyć siły, aby nie marnować włożonych kapitałów.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#ReginaFleszarowa">W tej dziedzinie pracy oświatowej, w walce z tym półanalfabetyzmem na wyższym poziomie organizacje społeczne czynią rzeczywiście dużo, a jednak jest kropla w morzu, choć liczymy już na dziesiątki tysięcy świetlice, chóry, teatry, ludowe, rozmaite kursy i t. p. Dane, zebrane w okręgach szkolnych, gdzie oświata pozaszkolna zarówno oficjalna, jak społeczna jest postawiona wysoko i szeroko rozbudowana, stwierdzają, że instytucje oświatowe obejmują nieznaczny tylko odsetek, bo 11% ludności w wieku od 18 do 25 lat. Śmiem przypuszczać, że procent starszego społeczeństwa nieobjętego działalnością tych instytucyj nie jest większy. A przecież istnieje w Polsce 55.000 organizacyj społecznych, w tem duża ilość organizacyj specjalnie zajmujących się oświatą. Tkwi więc w tem jakiś błąd. Ramy organizacyj są widocznie za ciasne. Bądź co bądź każda organizacja ma swoje oblicze ideowe i z tem się trzeba liczyć, — może to działa krępująco? Każda też organizacja ma swoje cele i metody pracy, może nawet najbardziej szlachetne, ale może to jej przeszkadzać dostosowywać się do innych warunków. W tych rozważaniach zupełnie nie biorę pod uwagę tych organizacyj, dla których oświata jest tylko jednym ze środków osiągnięcia swych celów politycznych, wyznaniowych, lub gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#ReginaFleszarowa">Gdy się głębiej wniknie w te sprawy, gdy się zbliska zbada drogi, któremi oświata dociera do człowieka dorosłego, to się widzi, że muszą to być drogi bezinteresowne i ideowe. Samo życie daje tę odpowiedź.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#ReginaFleszarowa">Człowiek, nawet na tym zupełnie niskim poziomic intelektualnym, z chwilą, gdy zostało rozbudzone jego zainteresowanie, stara się je zaspokoić, ale zgodnie ze swojemi indywidualnemi upodobaniami; przed oświatowcem staje więc obowiązek zadośćuczynienia tej potrzebie. Przy takiem indywidualnem traktowaniu najlepszem zaspokojeniem jest odpowiednia książka. Że tak właśnie jest, potwierdza nam to samo życic. Brak nam ustawy bibljotecznej, której projekt spoczywa gdzieś w archiwach Sejmu, brak większego skoordynowania pracy w tej dziedzinie, co gorsza brak w wielu dziedzinach odpowiednich książek. Oto z informacyj otrzymanych z Poradni Bibljotecznej, która zestawia katalogi prawie dla wszystkich bibljotek oświatowych, podają do wiadomości, że brak nam zupełnie książek o Polsce współczesnej w ujęciu niepodręcznikowem, o aktualnych zagadnieniach społecznych i gospodarczych, o etyce życia codziennego, a nawet — co może wydawać się paradoksem — brak jest napisanego dobrze, poprostu zrozumiałego dla czytelników tego poziomu, życiorysu Józefa Piłsudskiego. Dobra popularna książka, dostosowana do mało wykształconego, ale życiowo wyrobionego umysłu, w wielu dziedzinach wiedzy nie istnieje wcale. Brak wreszcie większych stałych sum pieniężnych, gdyż zapomogi Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego mieszczą się właśnie w tych 100.000 zł, z których muszą być pokryte i inne wydatki oświaty pozaszkolnej. A jednak widzimy stały wzrost liczby bibljotek i ilości czytelników.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#ReginaFleszarowa">Jeszcze jedno jest bardzo ciekawe. Pomimo istnienia społecznych organizacyj oświatowych, poświęconych specjalnie układaniu i prowadzeniu bibljotek, najlepiej rozwijają się jednak bibljoteki, utrzymywane przez samorządy. Myślę, że na ten rozwój wpływa nietylko zabezpieczony do pewnego stopnia byt materjalny tych placówek, ale również i to, że są to placówki ideowo bezinteresowne, nieposiadające żadnych ubocznych celów poza dostarczeniem każdemu potrzebującemu książki, mogącej zaspokoić jego zainteresowanie. Na wiosnę 1935 r. istniały 434 bibljoteki, zawierające prawie 1/2 miljona książek, utrzymywane przez samorządy, które wydały na ten cel przeszło 3 miljony zł, nie licząc większych miast. A jeszcze bardziej charakterystycznym jest fakt, że same gminy wiejskie posiadały 236 bibljotek, liczących około 80.000 książek. Prowadzona statystyka czytelnictwa wykazuje, że nie są to martwe zbiory książek, lecz żywe komórki, z których korzystają liczne bardzo jednostki i grupy. Wspólne czytania i t. zw. konkursy dobrego czytania ogarniają coraz większe koła nietylko młodzieży, ale i dorosłych. Bibljoteka w rękach bibljotekarza - oświatowca staje się najskuteczniejszą bronią w walce z powrotnym analfabetyzmem i równocześnie w walce o podniesienie poziomu ogólnej kultury duchowej, wślad za którą idzie i podniesienie kultury materjalnej.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#ReginaFleszarowa">W tej właśnie dziedzinie podnoszenia kultury i ułatwiania samodzielnego zdobywania wiedzy zaczynają wysuwać się nowe placówki — są to muzea. Mamy ich w Polsce 134, z tego 75 znajduje się na prowincji, poza miastami uniwersyteckiemi. Wiele z nich jest własnością organizacyj społecznych, są one rozmaitego typu — wielkie, obejmujące wspaniałe zbiory, jak np. Muzeum Narodowe w Warszawie i Krakowie, ale są też i zupełnie małe, obejmujące pewien niewielki regjon, jak liczne muzea Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego. Do niedawna były to tylko nagromadzenia mniej lub więcej uporządkowanych okazów, raczej składnice, niż muzea, martwe zbiory. W ostatnich jednak latach zaszła i tu zmiana. Muzea zaczynają się stawać żywemi twórczemi jednostkami. Przez odpowiedni dobór i ułożenie eksponatów stają się jakgdyby wielką obrazkową książką, łatwo dostępną nawet dla mało wykształconego umysłu. Wystarczy wstąpić do Muzeum Przemysłu i Techniki w Warszawie, aby zobaczyć, jak przychodzą tu młodzi i starzy, którzy być może nie byliby w możności przeczytać książki, i z jakiem przejęciem studjują, bo nietylko oglądają to co im mówią rozumnie ułłożone eksponaty, — aby zrozumieć, jak wielką rolę ten typ ośrodków pracy kulturalno-oświatowej może odegrać w naszem społeczeństwie. A muzea regjonalne przez zaznajamianie ludności nietylko z historją i przeszłością danego regjonu, ale również z jego teraźniejszością, z jego wartościami gospodarczemi, jakże poważnie mogą się przyczynić do pobudzenia inicjatywy twórczej, dać impuls do prac nietylko teoretycznych, ale i praktycznych.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#ReginaFleszarowa">Przeświadczenie o doniosłem znaczeniu nietylko tych dwu, przezemnie specjalnie omówionych placówek pracy oświatowo-kulturalnej, ale i wszystkich innych, które przyczyniają się do wyrównania tej przepaści intelektualnej, jaka leży pomiędzy wykształconą częścią społeczeństwa, a wielką masą ludową i robotniczą, powoli, ale coraz bardziej ogarnia przedewszystkiem tych, którzy z nich korzystają. Dowodem tego są nietylko zwiększające się szeregi korzystających z tych placówek, ale może w jeszcze wyższym stopniu ofiary materjalne, jakie ta bardzo uboga warstwa społeczna w dzisiejszych czasach ponosi na ten cel. Wysiłki te powinny być nietylko szanowane, ale i popierane. Równanie ogólnej kultury ku górze jest nie mniej ważne od wyrównywania podziału dochodu społecznego. Zresztą z całą pewnością jedno idzie w ścisłym związku z drugiem.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#ReginaFleszarowa">Należy się więc temu zagadnieniu odpowiednie miejsce w hierarchji potrzeb państwowych.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#ReginaFleszarowa">Duża część społeczeństwa zrozumiała już to i oddała znaczną część swych sił na realizowanie tego celu.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#ReginaFleszarowa">Ale ponieważ w społeczeństwie naszem wytworzył się taki jakiś dziwny nastrój, że to tylko jest prawdziwie ważne, czem się interesują władze państwowe, więc pozwalam sobie zwrócić się do Pana Ministra z prośbą, ażeby zechciał zainteresować się nieco bliżej temi placówkami, a specjalnie bibljotekami i muzeami, jak również żeby zechciał rozważyć, czyby nie można było w ramach Państwowego Wydawnictwa Książek Szkolnych wydawać również książek, przeznaczonych dla dorosłych, poprostu jako lekturę dla szkół przeznaczonych dla dorosłych.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Młodkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Wysoka Izbo! Chciałem się chwilę zatrzymać nad jednym z odcinków dyskusji w sprawie oświaty, mianowicie nad odcinkiem szkolnictwa powszechnego.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Na Komisji Budżetowej wysunęło się pewne zasadnicze pytanie: czy szkoła powszechna powinna pozostać w tej formie, w jakiej obecnie istnieje po reformie szkolnictwa, czy też ma się stać szkołą 4-klasową ze względu na konieczności oszczędnościowe? Sprawa ta nie jest nowa. Jeśli chodzi o szkolnictwo elementarne, to już Komisja Edukacji Narodowej miała wielkie trudności z tem, ażeby podnieść i rozszerzyć to szkolnictwo. W okresie niewoli zawsze klęski narodowe pociągały za sobą również upadek i kurczenie się szkolnictwa. Jak mówi historyk wychowania, natychmiast po upadku powstania 1831 r. nowa ustawa o szkołach elementarnych z r. 1833 już nic nie wie o rozwijaniu władz umysłowych dzieci, a jako cel stawia sobie tylko rozkrzewienie początków mniej lub więcej potrzebnych wiadomości między ludźmi nawet najniższej klasy. Już tylko tyle.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Dyskusję nad tem, czy należałoby podnieść poziom oświaty powszechnej, czy może nawet obniżyć już istniejący, znajdujemy w rozprawach alicyjskiego sejmu krajowego. Więc np. Józef zujski mówi tak: „Napełnianie głowy dziecka (chłopskiego) różnorodnemi wiadomościami natchnęłoby ją tylko aspiracjami do szkół wyższych, pobudziłoby do wspinania się po drabinie nauki”.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">W czasie wielkiej dyskusji w r. 1887 na temat szkoły ludowej, oto co mówił hr. Stadnicki:</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">„Dziecko ludu pod wpływem szkoły traci prostotę chłopa, a nie nabywa cywilizacji, traci rozsądek, a nie nabywa wiadomości”.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Poseł Popiel mówił: „Przymus szkolny, to potworność. Ustawa, która ustawowo zmusza człowieka do kształcenia się, prowadzi do socjalizmu”.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Takie dyskusje toczyły się w roku pańskim 1887.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Czy szkoła powszechna, w której kształci się każde dziecko, ma stać możliwie wysoko, czy wystarczy tylko nauczyć czytania i pisania? Zdawałoby się, że podobne poglądy obecnie w Polsce niepodległej możnaby uważać już za przedhistoryczne, ale usłyszeliśmy podobne zdania na Komisji Budżetowej. P. generalny referent s. Kozłowski mówił w sposób następujący: „Jest rzeczą najważniejszą, ażeby uczniowie umieli czytać, pisać i rachować w zakresie 1000 i ta rzecz byłaby u nas do osiągnięcia”. Więc tylko tyle mamy osiągnąć w szkole powszechnej, aby dziecko nauczyło się czytać i pisać! Czy to wystarczy? Czy dziecko, które będzie w szkole 4 lata i nie pozna przeszłości swego narodu, nie pozna, nie zrozumie tego, co się dzieje obecnie w Polsce, nie pozna całej piękności i bogactwa kraju, czy ono po wyjściu ze szkoły będzie mogło spełniać swoje obowiązki obywatelskie? Sądzę, że nie, tem bardziej, że nie będzie przecież przez te 4 lata obudzony w niem zapał do dalszej nauki, do rozszerzenia swoich horyzontów. Jeżeli teraz zdarzają się wypadki powtórnego analfabetyzmu, to przypuszczam, że przy szkole 4-klasowej byłyby one o wiele częstsze, bardzo częste. Bo cóż temu dziecku damy? Tylko pewną technikę. Jeżeli ono nie jest rozbudzone duchowo, to ta technika jest dla niego zbędna, to dość prędko ją zapomni. Z tego względu uważam, że obecnie powrót do 4-klasowej szkoły byłby bardzo groźnem załamaniem się przyszłości naszej kultury narodowej. Dziecko byłoby poza szkołą w tym najniebezpieczniejszym dla niego wieku, kiedy zaczyna się społecznie kształtować. Wówczas wobec kilkakrotnie podkreślanego w Wysokiej Izbie bezrobocia wiejskiego i to dziecko nieby nie robiło tylko wychowywałaby je chyba ulica w mieście, a łąki i pola na wsi. Dziecko musi wyjść ze szkoły tak wychowane, ażeby żadne zewnętrzne szkodliwe wpływy nie mogły w niem podważyć przywiązania do kraju, zrozumienia swoich obowiązków.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Wczoraj podczas debaty nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu p. Minister Górecki mówił ze wzruszeniem, jak to morze wychowało już patrjotów morskich; morze polskie już jest zrozumiane i gdzieś daleko w Karpatach już są marynarze, którzy nigdy przed tem morza nie widzieli, a kochają je teraz. A cóż może dać odległemu mieszkańcowi Karpat, Wileńszczyzny, czy Polesia to ukochanie morza, jak nie szkoła? Ale nie wtedy, kiedy tylko czytać i pisać nauczy.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">P. generalny referent powiedział jeszcze słowa następujące: „Szkoła powszechna nie ma za zadanie pchania uczniów do gimnazjum”. Słusznie, to nie jest zadanie szkoły powszechnej, ale szkoła powszechna nie pcha uczniów do gimnazjum, tylko daje im możność przejścia do tego gimnazjum, gdy są zdolni i odpowiednio przygotowani. Jakto, więc mamy zamknąć przed dzieckiem chłopa i robotnika polskiego gimnazjum, więc ma ono kończyć edukację tylko na 4-klasowej szkole? Gdzie się znajdziemy wkrótce, jeżeli w tak straszny sposób będziemy się cofać w dorobku kulturalnym?</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Była również mowa o t. zw. zespoleniu władz, podporządkowaniu szkolnictwa władzom administracji ogólnej. Nie wiem, jakby to wyglądało. Nie mam żadnego doświadczenia pod tym względem, mogę się tylko powołać na zdanie s. Bobrowskiego, który przedstawił nam smutny obraz tego podporządkowania w Galicji. Jabym się tylko obawiał, żeby podporządkowany nauczyciel nie miał zbyt dużo zleconych czynności przez starostę, a może przez wójta, ażeby mu nie pozostawało zbyt mało czasu na pracę w szkole.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Chciałbym jeszcze poruszyć sprawę t. zw. automatycznego awansu. Dość wstydliwie przechodzono nad tem do porządku dziennego w dyskusji, prowadzonej w Sejmie i na Komisji Budżetowej. Chcę powiedzieć jasno: uważam, że awans automatyczny, który od początku, Państwa Polskiego posiadali nauczyciele, jest słuszną preferencją nauczyciela i musi pozostać. Jeżeli chodzi o stanowisko nauczyciela w społeczeństwie, to przecież kłopotali się tem i martwili rozmaici wielcy mężowie w przeszłości naszej, zaczynając od Frycza Modrzewskiego, który ubolewał nad upośledzeniem stanu nauczycielskiego, poprzez Komisję Edukacyjną, która w specjalnych warunkach chciała postawić nauczyciela również i pod względem materjalnym, aż do opieki nad tym nauczycielem Wielkiego Nauczyciela Narodu i Naszego Wychowawcy, którego słowa p. senator Bobrowski przytoczył podczas dyskusji w tej Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Nauczyciel powinien mieć możliwie spokojną pracę, ponieważ nakłada się na niego wiele ciężkich obowiązków, jak to serdecznie przedstawił nam p. senator Chrzanowski, który tyle lat patrzył na pracę nauczyciela. Nauczyciel, oderwany od kultury w zapadłym kącie, musi mieć możność leczenia się częstszego, niż inni funkcjonariusze państwowi, bo przecież gruźlica słusznie i zdawna została nazwana „nauczycielską chorobą”. Skutkiem tego nauczyciel musi mieć pracę spokojną, nie może myśleć nad tem, skąd by tu jeszcze dorobić — bo i niema skąd — i musi wiedzieć, że po szeregu lat ciężkiej pracy automatycznie otrzyma wyższe uposażenie. Tu nie chodzi o premjum specjalne dla nauczyciela, ale chodzi o zapewnienie mu możności spokojnej pracy w tak specyficznych warunkach, pracy nad tak delikatnym objektem jakim jest dusza dziecka.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#TadeuszStanisławMłodkowski">Wysoka Izbo! Mówiono tu już nieraz o wyścigu zbrojeń. Jest również i wyścig w wychowaniu, kształceniu dziecka w całej Europie. Przecież ilość lat obowiązkowego nauczania zostaje powiększona w niektórych państwach. W takim momencie nie możemy myśleć o odwrocie, o cofnięciu się ze stanowiska obecnej szkoły powszechnej, z takim trudem zdobytego. Cofanie się byłoby klęską dla kultury narodowej.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Sieroszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WacławSieroszewski">Wysoka Izbo! Reforma oświatowa, która daje Państwu Polskiemu 7-o oddziałową szkołę powszechną, mieć będzie wiekopomne znaczenie. Zaprojektowana jeszcze w pierwszym okresie naszej niepodległości przez Ministra Ksawerego Praussa, została ona opracowana dopiero w 15 lat później przez Ministra Janusza Jędrzejewicza. Jest ona wyrazem przełomu w poglądach na oświatę, jakie dotychczas panowały w społeczeństwie polskiem. Stało się pewnikiem, że szkoła powszechna powinna mieć za zadanie nietylko naukę czytania, pisania i rachunków w celu pomnożenia technicznych i wojskowych zdolności obywateli, lecz winna kłaść podwaliny pod świadomość państwową i społeczną swych wychowanków. Ta świadomość oraz ilość towarzyszącej jej wiedzy odgrywa pierwszorzędną rolę w procesach wewnętrznych Państwa, a również w obronie jego bezpieczeństwa zewnętrznego. Wszelkie reformy o wiele łatwiej przeprowadzić w środowiskach oświeconych i zdyscyplinowanych. W obronie granic świadomość narodowa również odgrywa pierwszorzędną rolę, gdyż bagnety i działa są jeno narzędziami, któremi kieruje spoista zbiorowa myśl i wola.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#WacławSieroszewski">Są to zresztą powszechnie dziś uznane prawdy, które przypominam jedynie, aby móc przejść do dalszych wniosków.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#WacławSieroszewski">Głównemi spoidłami narodu są: język, obyczaj i tradycja. Tradycja więc jest również jednem z trzech głównych spoideł Państwa. Ale z echami przeszłości powinno się wiązać jednocześnie przeświadczenie, że tylko w rodzimej formie państwowej jednostka osiągnąć może najwyższy swój rozwój i na jego usługach jeno zużyć może bez reszty swe siły i swe zdolności.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#WacławSieroszewski">Stopień więc osobistego rozwoju oraz możność wyżycia się osobnika jest ściśle związana z ogólnym poziomem kultury w państwie. Przeto każdy obywatel jest głęboko zainteresowany we wzmożeniu tej kultury.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#WacławSieroszewski">O bogactwie i charakterze kultury decyduje suma pojęć, myśli oraz technicznej wiedzy, będących w obiegu w każdem społeczeństwie; łączy się z tem żywość i równomierność krążenia tych wartości we wszystkich warstwach oraz częściach składowych państwa. Im większa jest liczba idei oraz im żywsze i wszechstronniejsze ich krążenie, tem ponętniejsza, żywotniejsza i bardziej twórcza jest kultura danego państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#WacławSieroszewski">Żródliskami kultury są sztuka i nauka. Stawiam sztukę na pierwszem miejscu dlatego, że ona pozostaje w najbliższym i nieustannym kontakcie z wyobraźnią, która jest podstawą i głównym pierwiastkiem wszelkiej wiedzy. Nikt nie może być ani dobrym matematykiem, ani chemikiem, ani inżynierem, ani żadnym dobrym pracownikiem, a tem bardziej żadnym nowatorem i wynalazcą bez żywej wyobraźni. Sztuka nietylko kształci i podnieca wyobraźnię, ale również wzmaga jej spostrzegawczość, jej chwytliwość, jej zdolność do nowych nieoczekiwanych wniosków i kombinacyj. Wiadomą jest rzeczą, że pomysły artystów częstokroć wyprzedzały o duże okresy czasu postępy i badania naukowe, często podszeptywały je badaczom.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#WacławSieroszewski">Jednocześnie sztuka kształtuje, ćwiczy, podnieca lub osłabia wszelkie uczucia, które są przecież główną dźwignią, głównymi twórcami dążeń oraz idei w społeczeństwie. Ich siła i żywość decydują o potędze i charakterze kultury. Nauka i technika podążają za społecznemi potrzebami. Wyobraźnia i uczucie je tworzą.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#WacławSieroszewski">Rozum jest wykonawcą tęsknot i nadziei zbiorowych, on uzgadnia jeno marzenia wyobraźni z możliwością realną. W tem kole czarownem rozwija się życie duchowe narodu, u każdego inne, u każdego jemu tylko właściwe.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#WacławSieroszewski">Zaborcy często zostawiają podbitym nietknięty ich gospodarczy dobrobyt, niekiedy nawet zwiększają go, ale kulturę im zawsze niszczą, starając się wprowadzić swoją, gdyż to jest jedyna trwała spoistość narodu z państwem.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#WacławSieroszewski">Walka o niepodległość jest walką w gruncie rzeczy o własną kulturę. Państwo tę kulturę zabezpiecza i utrwala; naród, który chce trwale istnieć, musi się troszczyć o powab, bogactwo i powszechność swojej kultury.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#WacławSieroszewski">Powszechności służą szkoły, o przymiotach i bogactwie decydują nauka i sztuka. Rozumieją to nasi sąsiedzi i nie żałują środków i zabiegów, aby kulturę swą podnieść jaknajwyżej i rozpowszechnić ją jaknajszerzej.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#WacławSieroszewski">Co do znaczenia powszechności, to zdaje się, że już doszliśmy do przekonania, że obok siły militarnej najpotężniejszą obroną naszej niepodległości jest rozpowszechnienie świadomości i umiłowania swojskiej kultury. Co do dwóch innych czynników kultury — nauki i sztuki — panują jednak do tej pory w społeczeństwie naszem poglądy niewłaściwe. Obie te rzeczy uważamy za coś w rodzaju „ozdoby życia”, a nie za jego istotę. Nauka jest jeszcze traktowana przychylniej ze względu na potrzebę fachowców, lecz sztuka uważana jest dotychczas za coś cennego wprawdzie, ale drugorzędnego, coś, co może być odłożone na później. To jest gruba omyłka.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#WacławSieroszewski">Nic z tej dziedziny nie może być odłożone na później. Państwo jest organizmem, gdzie rzeczy zasadnicze muszą się rozwijać równomiernie pod grozą społecznego i politycznego kalectwa.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#WacławSieroszewski">Historja zapatrywań na kulturę i sztukę przechodziła u nas dziwne koleje. Z początku, gdy żyła w nas świeża pamięć prześladowania i upośledzenia naszej kultury, mieliśmy Ministerstwo Kultury i Sztuki; w parę lat potem zostało ono zamienione na departament w Ministerstwie Oświaty. Teraz jest tam wydział kultury i sztuki. Budżet sztuk pięknych w 1930 r. wynosił 2.268.000 zł, obecnie spadł do 450.000 zł; w niektórych działach spadek sięga 44%, np. w stypendjach, gdzie z 220.000 zł obniżył się do 96.000 zł. Zakup dzieł sztuki ze 170.000 obniżył się do 17.500 zł. Na szkoły artystyczne wydatkowano w 1930 r. — 1.056.017 zł, w r. 1935 — 534.145 (bez Akademji Sztuk Pięknych w Krakowie — 34.690 i w Warszawie — 79.286). Plastyka z 485.000 w r. 1930 spadła w r. 1936 do 70.000, muzyka z 600.000 w tym czasie spadła do 65.000, literatura i teatr z 703.000 spadły do 180.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#WacławSieroszewski">Cyfry te są wielce wymowne. Ale trudno, trzeba było zaciskać pasa i wyrzekać się wielu rzeczy. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że dalej tak trwać nie może, że traktowanie sztuki w budżecie Państwa naszego jak jakiejś „ubogiej krewnej”, której się daje „co łaska”, jest zapatrywaniem mylnem i wielce szkodliwem,...</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#WacławSieroszewski">... że w umysłach naszych prawodawców i całego narodu znaczeniu kultury oraz sztuki, jako najważniejszego tej ostatniej czynnika, musi być przywrócona należna jej godność. W przyszłych budżetach musi być to uwzględnione. Musi być zwrócona uwaga na sztukę teatralną, przedewszystkiem na teatry objazdowe i ludowe, musi być wzięta w opiekę muzyka, szczególniej regjonalna, sztuka filmowa, radjo polskie musi zostać otoczone staranną opieką, jako potężny czynnik wychowawczy tłumów, malarstwo, rzeźba, architektura muszą uzyskać należne im wpływy w szkołach, warsztatach, w gospodarce miast. Musi Państwo w dalszym ciągu dążyć do większego zespolenia opieki nad literaturą, do uprzystępnienia szerokim masom książki przez odpowiednią ustawę bibljoteczną.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#WacławSieroszewski">Książka może do pewnego stopnia zastąpić szerokim rzeszom pracowniczym niedostępne dla wielu narazie wyższe oddziały szkoły powszechnej, może stać się surogatem powszechnego nauczania.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#WacławSieroszewski">Wszystko wyżej wymienione musi uczynić corychlej Państwo i społeczeństwo pod grozą zaniku patrjotyzmu. Ojczyzna, która dotychczas była skarbem myślącej mniejszości, musi się stać dobytkiem całego narodu. Gdyż Ojczyzna to nie jest tylko kraj i mowa, lecz jest to przedewszystkiem kwiat duchowy, wyrosły na tych dwóch podłożach, wzbogacany i potęgowany przez wieki.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Jastrzębowski,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WojciechJastrzębowski">Wysoki Senacie! Jakże bezbarwnie, ubogo i beznadziejnie przedstawiałby się stan naszej kultury, gdybyśmy skreślili z historji naszej ten nieliczny, ale jakże znakomity zastęp naszych artystów, poetów, muzyków, malarzy i literatów, którzy swą twórczością wykuli pancerz naszego ducha narodowego, ochraniając go w czasie niewoli od zagłady. Jakże szarym byłby nasz świat wyobraźni, gdybyśmy nie mieli swej pieśni i sztuki ludowej.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#WojciechJastrzębowski">Dziś, w dobie powojennej wszystkie aktywne państwa europejskie zagadnienie ważności sztuki w życiu społecznem postawiły wśród zagadnień pierwszej wagi i doniosłości. Teatr, literatura, muzyka, architektura, rzeźba, malarstwo są wprzęgnięte do budowy kultury narodu i państwa.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#WojciechJastrzębowski">Sztukę tworzy artysta, lecz artystę tworzy ta atmosfera przychylności, atmosfera wymagań, lecz i zrozumienia, która, jak świadczy historja, pomaga w powstawaniu znakomitych dzieł, a nieraz tworzy całe okresy kultury narodów.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#WojciechJastrzębowski">W dziejach odrodzonej Polski mamy tylko trzy znakomitej wagi wydarzenia, świadczące, że sprawy te nie były obojętne:</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#WojciechJastrzębowski">Pierwsze — to utworzenie w początkach naszej państwowości Ministerstwa Kultury i Sztuki, które po krótkim czasie bytowania zlikwidowano, redukując je do ram departamentu, a wreszcie wydziału Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#WojciechJastrzębowski">Drugie — to utworzenie przy Prezydjum Rady Ministrów w r. 1928 z inicjatywy i woli Marszałka Józefa Piłsudskiego Funduszu Kultury Narodowej, który to Fundusz, rozporządzający początkowo sumą 8 miljonów rocznie na cele popierania twórczości naukowej i artystycznej, zmalał stopniowo ośmiokrotnie i z którego dziś na twórczość artystyczną przypada niespełna 250.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#WojciechJastrzębowski">Wreszcie trzecie — to utworzenie przed dwoma laty Polskiej Akademji Literatury, która to organizacja godność i ważność literatury w życiu Państwa ma podkreślać.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#WojciechJastrzębowski">Nie na miejscu, wydaje mi się, byłoby w obecnym momencie ustosunkowywać się krytycznie do działalności wymienionych instytucyj. Chodzi mi tylko o stwierdzenie istniejących pozycyj.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#WojciechJastrzębowski">Sumy przeznaczone na cele sztuki, jeśli się weźmie pod uwagę potrzeby teatru, literatury, rzeźby, malarstwa i opieki nad zabytkami przeszłości, jeśli się zważy potrzeby paru wydawnictw artystycznych i kilku stowarzyszeń, wyglądają przerażająco i sądzę, że więcej sprawiają kłopotu czynnikom decydującym o ich podziale, służąc w zasadzie do łatania dziur głodowych, niż przynoszą istotnego pożytku, i na żadną poważniejszą akcję nie wystarczają.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#WojciechJastrzębowski">Jakże smutnie brzmią słowa referenta Komisji Budżetowej p. s. Beczkowicza, który w swym referacie stwierdza: „Bardzo dotkliwie kompresja dotknęła dział „Sztuki”, obniżono wydatki na subwencje i propagandę artystyczną oraz zniżono kredyt na konserwację zabytków. Subwencje dla różnych dziedzin sztuki są bardzo niedostateczne i są z każdym rokiem komprymowane. Stąd powstaje dużo żalów i skarg”. Jakże daleko dziś jesteśmy od tych czasów, kiedy subwencja Państwa choćby dla opery w Warszawie wynosiła 1 miljon zł, i jakże blisko możemy być momentu, kiedy materjału budżetowego do dalszej kompresji w tym dziale nie starczy. Nie sądzę też, ażeby w tym roku budżetowym możliwem było spodziewać się realnych skutków tej opieki Państwa nad sztuką i twórczością artystyczną.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#WojciechJastrzębowski">Lecz już dziś w zaraniu tworzenia się naprawy gospodarczej kraju należałoby myśleć poważnie o stworzeniu nowych podstaw i ram organizacyjnych dla tych zagadnień sztuki, któreby mogły i powinny wpłynąć korzystnie na budowę kulturalnego bytowania społeczeństwa i któreby niezniszczalne walory sztuki potraktowały jako bogactwo powszechne i dążyły do celowego zużytkowania tych bogactw jako elementu wzbogacającego życie duchowe społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#WojciechJastrzębowski">Przedewszystkiem zwalczyć należałoby mniemanie, że sprawa sztuki to sprawa zbytku, i w błędzie są ci wszyscy, którzy twierdzą, że gdy niema pieniędzy, nie może być opieki państwa nad sztuką.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#WojciechJastrzębowski">Przecież nie względy natury ekonomicznej wpłynęły na to, że na przedmioty związane ze sztuką zabrakło dziś miejsca w programach gimnazjalnych, tworząc z nauki rysunku, muzyki i śpiewu przedmioty nadobowiązkowe. Przecież nie względy natury ekonomicznej wytworzyły ten specjalny pogląd w sferach decydujących, że dziś każdy urząd, każdy minister, wojewoda, dyrektor departamentu, naczelnik wydziału, sekretarz jest na swojem stanowisku pewnego rodzaju mecenasem sztuki. Popiera to, co mu się podoba i zakupuje to, co sądzi, że dla dobra kultury jest potrzebne, popełniając nieraz kardynalne błędy.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#WojciechJastrzębowski">Przecież nie względy ekonomiczne sprawiają ten stały objaw, że z chwilą zmiany na stanowisku kierowniczem, zmieniają się zasadnicze poglądy w sprawach sztuki, a to, co dotychczas było popierane, staje się nieaktualne, zbędne, niewłaściwe, tworzy się nowe eksperymenty, nowe koncepcje, niszcząc nieraz istotne zdobycze poprzedników. Ten brak ogólnej, zasadniczej linji w dziedzinie opieki Państwa nad sztuką stwarza chaos, w którym tonie nieraz słuszna inicjatywa i która niszczy bezcelowo te tak szczupłe zasoby, przeznaczone przez Państwo na cele sztuki.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#WojciechJastrzębowski">Społeczeństwo artystów raz po raz wysuwa szereg projektów i propozycyj, zmierzających do nawiązania istotnego kontaktu z życiem społeczeństwa i Państwa. Wszystkie te dezyderaty, podania i memorjały zalegają niepotrzebnie biurka ministerjalne, czekając na lepsze czasy. Sprawy te wymagają rozwagi i decyzji. Nowe fermy życia naszych wsi i miast muszą znaleźć nowe formy korzystania z dobrodziejstw sztuki. Sztuka musi wejść w życie drogami starannie i rzeczowo przemyślanemi, ażeby stać się istotnem dobrem powszechnem, bez którego bytowanie staje się koszmarem i nędzą.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#WojciechJastrzębowski">Czasy, w których żyjemy, są czasami wielkich przemian, wielkich czynów i genjalnych jednostek. Tworzą się nowe wartości we wszystkich przejawach życia i złe świadectwo wobec przyszłych pokoleń damy czasom dzisiejszym, jeśli nie znajdziemy sposobu na stworzenie godnego tych czasów miejsca dla sztuki, a tego bez pomocy i świadomej woli czynników, kształtujących dziś życie społeczne, wydobyć się nie da.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Schorr.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Hasbach</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. ks. Łobodycz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#RomanŁobodycz">Wysoka Izbo! Kryzys szkoły powszechnej, o którym alarmują głosy prasy wszelkich odłamów i głosy społeczeństwa, zatrwożonego o swą przyszłość kulturalną, grozi swemi skutkami przedewszystkiem naszej wsi. 1.200.000 dzieci poza szkołą, 100 i więcej dzieci na jednego nauczyciela szkoły powszechnej, oto najistotniejsze, a zarazem najbardziej niebezpieczne elementy tego kryzysu. One muszą w przyszłości odbić się boleśnie na efektach kulturalnych wszystkich narodów, zamieszkujących Państwo Polskie, a więc i naszego narodu. Analfabetyzm zaś godzi przedewszystkiem w wieś ukraińską Wołynia, południowych i górskich połaci Galicji wschodniej, gdzie ten analfebetyzm dochodzi nierzadko do 70% i więcej.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#RomanŁobodycz">Na tych ogólnych niejako konturach nędzy kulturalnej szczególnie dotkliwie zarysowuje się obraz następstw polityki szkolnej w stosunku do ludności ukraińskiej, opartej o lex Grabski i o zasadę utrakwizmu. Cyfra 2.020 szkół z ukraińskim językiem nauczania w roku szkolnym 1911/12 na terytorjum, które obecnie obejmuje Kuratorjum Okręgu Szkolnego Lwowskiego, spada w roku szkolnym 1927/28 do liczby 744, zaś w roku szkolnym 1934/35 do liczby 457. Rośnie natomiast liczba szkół utrakwistycznych, których celem jest nie zgodne współżycie obu narodowości, jeno stępienie uczuć narodowościowych dziatwy ukraińskiej. Inaczej bowiem tych szkół nazwać nie można, jeżeli one dają naukę czytania i pisania języka ojczystego dziatwie ukraińskiej dopiero w drugim roku nauczania i są dominującym typem szkoły powszechnej właśnie tylko dla dziatwy ukraińskiej, a nie dla ukraińskiej i polskiej, jakby to z teoretycznej przesłanki „o współżyciu” obu narodowości wychodziło. Statystykę tę mógłbym uzupełnić datami z terenu szkolnictwa średniego, które w swej proporcji nie różnią się od danych szkolnictwa powszechnego. Czy ma jakikolwiek sens przypomnienie, że na 743 szkoły zawodowe w Państwie mamy zaledwie jedną państwową z ukraińskim językiem nauczania, zaś na 24 szkoły wyższe ani jednej, chociaż przed wojną na uniwersytecie lwowskim mieliśmy 12 katedr i docentur ukraińskich? Fakty te są zbyt wiadome, by je powtarzać. Na tle ogólno - państwowego kryzysu gospodarczego i oświatowego są one dla nas tem tragiczniejsze, że one jeszcze pogłębiają ten kryzys oświatowy, gdyż słyszymy nieraz, że niektóre sprawy szkolnictwa ukraińskiego nie mogą ruszyć z miejsca na skutek kryzysu gospodarczego. Naprzykład kwestja szkół utrakwistycznych ponoć nie może być dlatego rozwiązana, że Państwo nie ma pieniędzy dla utrzymania odrębnych szkół polskich i odrębnych ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#RomanŁobodycz">Oczywiście nie możemy swoich słusznych postulatów z tej racji nie podnosić, iż one są w teraźniejszej chwili ze względów budżetowych niewykonalne. Gdy zabieram głos w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, pragnę zwrócić uwagę, iż podobne rozumowanie, że trzeba odsunąć gojenie bolączek szkolnictwa ukraińskiego na czas późniejszy, na czas prosperity, jest wygodną wymówką, by zapetryfikować obecny nienormalny stan tego szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#RomanŁobodycz">Pragnę zwrócić uwagę, że istnieje olbrzymi wachlarz zagadnień tego szkolnictwa, których rozwiązanie nietylko nic Państwo nie kosztowałoby, ale mogłoby przyczynić się do uspokojenia tego odcinka życia społecznego i nawet — rozumując na dalszą metę — doprowadzić do potanienia wydatków na oświatę. Wezmę przykład budownictwa szkół powszechnych. Istnieje dla tego celu Towarzystwo Popierania Budowy Publicznych Szkół Powszechnych. Wykazuje ono wielką ruchliwość i szczyci się nawet pięknemi rezultatami swej pracy. Jednakowoż ta okoliczność, iż za mało ma ono w sobie elementu społecznego, a za dużo nacisku urzędowego, stawia jego działalność poza nawias zainteresowań społeczeństwa ukraińskiego. Nie może bowiem społeczeństwo przyczyniać się do wzmożenia akcji szkół, nie mając żadnego wpływu na istotną treść nauczania w tych szkołach, przyczyniać się zaś do budowy ośrodków swojej denacjonalizacji społeczeństwa nie może.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#RomanŁobodycz">Tak samo cały olbrzymi odcinek oświaty pozaszkolnej, domowego nauczania, walki z analfabetyzmem, życia sportowego młodzieży i t. d., jest w tej chwili w całkowitem zaniedbaniu. Tutaj nie dopuszcza się inicjatywy ukraińskiego społeczeństwa, bowiem państwowa polityka oświatowa nie ma zaufania do tej inicjatywy. Pozwolę sobie wyrazić nadzieję, że tyle razy powtarzana w różnych odmianach normalizacja wreszcie ruszy ten odcinek życia z martwego punktu. Czynniki państwowe powinny mieć pełne zaufanie, że prężność kulturalna narodu ukraińskiego spoistości państwowej Państwa Polskiego nie rozsadzi. My zaś, rozbudowując kulturę ukraińską i oświatę najszerszych mas ludowych, chcemy wziąć udział w wyścigu kultur narodowych. Wzmacniając kulturalnie swoją społeczność, tem samem wzmacniamy podstawowe elementy, na jakich opiera się więź państwowa.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#RomanŁobodycz">Oto dotknąłem tylko tego odcinka polityki oświatowej, który opiera się na incjatywie i samopomocy społecznej i dotarłem do jądra zagadnienia ukraińskiego; rozwiązanie jego wymaga, by czynniki państwowe okazały więcej zaufania do pracy konstruktywnej społeczeństwa ukraińskiego. Wyzwolona zaś w następstwie tego energja tego społeczeństwa okaże dużo pomocy Państwu w opanowaniu kryzysu szkolnictwa i oświaty.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#RomanŁobodycz">Drugim odcinkiem polityki oświatowej, którego uporządkowanie nic nie kosztowałoby Państwo, a który w teraźniejszym stanie wnosi tylko ferment na naszym terenie, jest potrzeba przywrócenia stanu prawnego w państwowem szkolnictwie powszechnem. Mam na myśli zmianę języka nauczania W kilkuset szkołach powszechnych na skutek jednej fałszywej interpretacji lex Grabski. Interpretację tę zniosło orzeczenie Najwyższego Trybunału Administracyjnego, a mimo to szkoły mają nadal zmieniony język nauczania. W tej materji wnieśliśmy memorjał do Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i niech mi będzie wolno prosić Pana Ministra, by sprawy poruszone w memorjale przyśpieszył.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#RomanŁobodycz">Także do tej samej kategorji uporządkowania stanu prawnego należy nauczanie języka ojczystego w pierwszej klasie szkół utrakwistycznych. Na mocy fałszywej interpretacji ustawy językowej z lipca 1924 r. Kuratorium Okręgu Szkolnego Lwowskiego zarządziło, by w klasie pierwszej szkół utrakwistycznych dzieci ukraińskie uczyły się języka ojczystego w formie pogadanek, zaś języka polskiego przez czytanie i pisanie. Stwarza to nierównomierność, niedająca się niczem usprawiedliwić, ani ustawą, ani pedagogią, ani nawet polityką, bo zamiast uspokojenia wywołuje to rozdrażnienie. Jedynie hipoteza o potrzebie podziału obywateli na dwie klasy daje wyjaśnienie, dlaczego to dziwaczne zarządzenie zostało wprowadzone.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#RomanŁobodycz">Do tej kategorji spraw nieuporządkowanych, spraw wypływających z fałszywych przesłanek polityki oświatowej, należą próby tworzenia narodowości łemkowskiej i popieranie kultury moskiewskiej w oświacie pozaszkolnej. Nie wiem komu zawdzięczać lingwistyczny dziwoląg, jakim jest „łemkowski bukwar”, czy Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, czy Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, ale doprawdy już czas, by dziwoląg ten, który nie przynosi chluby polityce kulturalnej polskiej, wreszcie był usunięty, Też już czas skończyć z popieraniem kultury moskiewskiej wśród ludności ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#RomanŁobodycz">Apelujemy również do Pana Ministra, by spowodował uporządkowanie wielkiej fundacji kuluralnej Narodnyj Dom we Lwowie, znajdującej się obecnie w rękach nieodpowiedzialnych przed nikim, które tę fundację dewastują.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#RomanŁobodycz">Przechodząc do spraw sieci szkolnej szkolnictwa wszelkich typów i stopni, pragnę wskazać na takie fakty, iż jeszcze przed wojną mieliśmy na terytorjum Kuratorjum Okręgu Szkolnego Lwowskiego 6 gimnazjów państwowych, teraz zaś mamy tylko 5, a dwa gimnazja, stryjskie i brzeżańskie, utworzone tuż po wojnie, teraz jako odrębne jednostki nie istnieją. Dlatego nasz prestiż narodowy odczuwa boleśnie fakt zamknięcia gimnazjum tarnopolskiego, dotychczas nie reaktywowanego. Naszem zdaniem, reaktywowanie tego gimnazjum jest na tyle dojrzałe i potrzebne, iż żadne względy nie mogą tu zaważyć, a więc nie mogą zaważyć i względy materjalne. Społeczeństwo ukraińskie wykazuje wysoki stopień świadomości narodowej i zróżniczkowania społecznego i dlatego wszelkie niedociągnięcia polityki szkolnej, które to społeczeństwo może uważać za środki swej kulturalnej pauperyzacji, muszą je prowadzić na drogę walk i negacji, która mojem zdaniem, nie jest konieczną.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#RomanŁobodycz">Sprawę szkolnictwa wyższego dostatecznie omówił na Komisji Budżetowej mój kolega p. s. Łucki i dlatego nie będę się nad nią rozwodził. Dodam tylko, iż niezałatwiona sprawa tego szkolnictwa, a mianowicie niewykonana uchwała sejmowa z dnia 26.IX. 1922 r. o uniwersytecie ukraińskim, stoi jak memento wogóle nieuporządkowanego i politycznie niebezpiecznego stanu na naszym terenie.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#RomanŁobodycz">Muszę dotknąć kilku słowy reformy szkolnej z taką konsekwencją i uporem teraz przeprowadzanej. Nie mamy i nie mieliśmy żadnego wpływu na jej programowe podstawy i dlatego kwestji, czy jest ona racjonalna czy nie, poruszać nie będę. Natomiast chcę zwrócić uwagę, że jest ona tego typu, iż na terenie narodowościowym może zbierać jako poboczny owoc zmniejszenie stanu posiadania tego szkolnictwa. Albowiem likwidacja pierwszych dwu klas i dwu najwyższych klas gimnazjum, likwidacja seminarjów i niejako zaszeregowanie do różnych stopni organizacyjnych szkoły powszechnej może przyczynić się do zmniejszenia średniego szkolnictwa ukraińskiego i do obniżenia stopnia organizacyjnego dotychczasowego szkolnictwa powszechnego. By tego nie było, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powinno przy tworzeniu liceów wziąć pod uwagę kulturalne potrzeby społeczeństwa ukraińskiego i stworzyć odpowiednią ilość liceów pedagogicznych i ogólnokształcących, a w szczególności skorygować dzisiejszy niesprawiedliwy stan państwowego szkolnictwa zawodowego z ukraińskim językiem nauczania, obecnie prawie nieistniejącego. Co się zaś tyczy szkolnictwa powszechnego, wysuwamy postulat, by liczba szkół powszechnych drugiego i trzeciego stopnia organizacyjnego po wsiach zwiększyła się, by więc nasza ludność włościańska mogła swe dzieci taniej kształcić w elementach potrzebnej dla siebie edukacji.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#RomanŁobodycz">Nie rozpatruję niezmiernie dokuczliwej w tej chwili bolączki programów i podręczników szkolnych dla szkół ukraińskich. Wierzę, iż zapowiedź p. Ministra, złożona na terenie Sejmu, co do uporządkowania tej sprawy znajdzie w krótkim czasie swą realizację.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#RomanŁobodycz">Przy tej sposobności nie mogę pominąć sprawy nadzwyczaj przykrej na terenie Kuratorjum Okręgu Szkolnego Lwowskiego. Oto w bardzo wielu wypadkach zostało odebrane przez kuratorjum prawo nauczania nauki religji księżom obrządku grecko-katolickiego. Kurje biskupie wszystkich trzech diecezyj zwracają się w tej sprawie do kuratorjum i otrzymują najczęściej odpowiedź, że decyzja zmieniona być nie może, zwykle nie podaje się żadnych przyczyn, albo bardzo ogólne i nic niemówiące. Ma to miejsce np. na terenie diecezji stanisławowskiej w sprawie ks. Izydora Skorochoda w Hadyńkowcach, którego kuratorjum bez podania żadnej przyczyny nie dopuszcza do nauczania religji w szkołach powszechnych. A na wniesione przedstawienie w tej sprawie przez kurję biskupią kuratorjum daje odpowiedź, że nie zamierza swojej decyzji poddać rewizji. Na terenie archidiecezji lwowskiej takich wypadków jest kilkadziesiąt, a na terenie diecezji przemyskiej kilkanaście. Godziny nauki religji zmniejszono wbrew istniejącym przepisom szkolnym, które wymagają, by na naukę religji przeznaczać 2 godziny tygodniowo. Zmniejszono też remunerację za udzielanie godzin religji z 1.50 zł na 1 zł za godzinę. Wszelkie przedstawienia u władz szkolnych pozostają głosem wołającego na puszczy.</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#RomanŁobodycz">Na koniec chcę zauważyć, że profesorowie teologji w zakładach teologicznych w Stanisławowie, Przemyślu i Tarnowie są pozbawieni emerytur. Jest to krzywda przedewszystkiem dla profesorów starszych, mianowanych jeszcze przez rząd austrjacki na przedłożenie ordynarjuszów, których w tym charakterze przejął Rząd Polski i którzy przez szereg lat aż do lipca 1931 r. opłacali wkładki emerytalne. Co do nich nie może być podniesiony zarzut, że nie są mianowani przez Rząd Polski i dlatego nie należy im się emerytura, albowiem narówni z resztą urzędników państwowych przejęło ich Państwo. Jest to krzywda, która powinna być naprawiona.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#RomanŁobodycz">Mamy nadzieję, że p. Minister, który wykazał w sprawie oświaty dużo zdrowej inicjatywy i cennych, dobrem Państwa podyktowanych chęci, w swej dalszej pracy nad sanacją stosunków w tej ważnej dziedzinie państwowej zapoczątkuje w stosunku do potrzeb kulturalnych narodu ukraińskiego stan, oparty na zrozumieniu rzeczywistości, czem przyczyni się do stworzenia atmosfery, pełnej ufności do pozytywnych prac obecnego Rządu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Schorr.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#MojżeszSchorr">Wysoki Senacie! P. Premjer w przemówieniu swojem w Sejmie wspomniał o promieniowaniu twórczości kultury narodu polskiego w szlachetnem współzawodnictwie z innemi narodami i mniejszościami narodowemi w Państwie. W tem samem przemówieniu mówił p. Premjer o prawie każdej mniejszości, należącej do innej narodowości niż polska, zachowania swoich właściwości psychicznych, swoich obyczajów, języka i wyznania. Uważam, iż związek między temi dwoma oświadczeniami p. Premjera nie jest tylko rzeczą przypadku. Wszyscy pragniemy, by kultura polska promieniowała na życie całego społeczeństwa, zorganizowanego w ramach naszego Państwa. Wszyscy Uznajemy moc tej kultury i jej dziejowe posłannictwo. My, Żydzi, specjalnie stanowiliśmy zawsze podatny grunt dla promieniowania kultury tych narodów, wśród których żyliśmy. Co więcej myśmy stokrotnie się odwdzięczali za to, że narody europejskie otworzyły nam wrota kultury, wzbogaciliśmy wiedzą i talentem walory tych kultur i tych narodów, wśród których po dziś dzień żyjemy. Przykładem Anglja, Francja i Niemcy przed Trzecią Rzeszą. Ale ten proces promieniowania będzie możliwy jedynie wówczas, jeżeli przedewszystkiem zagwarantowane nam będzie spokojne współżycie i współpraca twórcza z innymi obywatelami, jeżeli równocześnie z zapewnieniem, zawarłem w przemówieniu p. Premjera, będzie mniejszościom narodowym na terenie Rzeczypospolitej i nam, Żydom, specjalnie zapewniona możność pielęgnowania naszych obyczajów, naszej kultury, naszego języka narodowego. Myśli te nasuwają się obecnie podczas dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Bo któreż Ministerstwo ma większy związek z duchem i kulturą, jak właśnie Ministerstwo Wyznań Religijnych?</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#MojżeszSchorr">Jak wynika już z samego brzmienia nazwy, Ministerstwo to spełnia podwójne funkcje w aparacie administracji państwowej i także w życiu kulturalnem narodu. Po pierwsze stać ono winno na straży religijnych interesów wszystkich obywateli i wszystkich warstw społecznych, po drugie obowiązkiem tego Ministerstwa jest dbać o oświatę i wychowanie. My, Żydzi, jesteśmy z Ministerstwem tem jaknajmocniej związani w obu kierunkach jego działalności. Jesteśmy z jednej strony wyznaniem uznanem przez Państwo, wyznaniem, którego interesy winny być zatem chronione przez władze państwowe narówni z interesami innych wyznań, z drugiej zaś strony mamy nasze narodowe kulturalne potrzeby, wychować chcemy dziatwę naszą w duchu przynależności do własnego społeczeństwa narodowego przy równoczesnem mocnem podkreśleniu jej uświadomienia obywatelskiego i jej obowiązków wobec Państwa. To też widzieliśmy zawsze i widzimy do dzień dzisiejszy w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego instytucję państwową, od której zależy w poważnej mierze nasz los zarówno religijny jak i narodowy.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#MojżeszSchorr">Jakżeż sprawa ma się faktycznie? Czy religijne interesy społeczeństwa żydowskiego w Polsce znajdują w Ministerstwie tem zrozumienie i obronę? Z bólem serca wyrazić muszę swe poważne wątpliwości co do tego. Wystarczy przytoczyć kilka przykładów, z których niejeden jest już dobrze znany w szerszych sferach społeczeństwa, by uzasadnić to uczucie wątpliwości. Wymieńmy chociażby tę sławetną pozycję 180.000 zł w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na religijne potrzeby 3%-miljonowej ludności żydowskiej w Polsce, z której to pozycji jeszcze trzecia część odpada na utrzymanie państwowego seminarjum dla nauczycieli religji mojżeszowej w szkołach powszechnych.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#MojżeszSchorr">Zestawmy tę sumę wprost komiczną z miljonowemi pozycjami na potrzeby innych grup wyznaniowych, między niemi i takich, których liczebna siła porównać się nawet nie da z ludnością żydowską, żeby zrozumieć krzywdę, jaka w tej dziedzinie nam się dzieje i to w chwili, kiedy spauperyzowane gminy żydowskie walczą rozpaczliwie, nie mogąc zaspokoić religijnych i socjalnych potrzeb swoich członków.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#MojżeszSchorr">A jakże wygląda troska władz państwowych o religijne wychowanie młodzieży, uczęszczającej do publicznych szkół powszechnych, a tej dziatwy jest przecież blisko ćwierć miljona? W latach między 1918 a 1926 zostały — jak wiadomo — zorganizowane dla dziatwy żydowskiej przez władze państwowe t. zw. „szabasówki”, t. j. szkoły, w których sobota była przestrzegana pod tym względem, że nauka w ten dzień się nie odbywała. Otóż w ostatnich latach te instytucje się zamyka jedną za drugą pod różnemi pretekstami, a z najrozmaitszych szkół ruguje się nauczycieli i kierowników żydowskich, zastępując ich siłami chrześcijańskiemi. W latach 1928/30 zlikwidowano przeszło 30 takich szkół na terenie Kongresówki. W Lublinie zlikwidowano ostatnio 5 takich szkół, w Siedlcach również 5, w Warszawie w 3 szkołach dla dziatwy żydowskiej zamianowano kierowników chrześcijan. Liczba nauczycieli żydowskich w szkołach powszechnych spadła w ciągu ostatnich kilku lat o przeszło 400. Mógłbym jeszcze przytoczyć wiele innych przykładów tego rodzaju, ale wystarczy tych kilka, by zrozumieć, jak wyglądać musi religijne wychowanie naszej dziatwy w takich warunkach.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#MojżeszSchorr">W ostatnich dniach dołączyło się jeszcze jedno ogniwo w tym wielkim łańcuchu krzywd, i to ogniwo specjalnie bolesne. Jest niem kwestja uposażenia nauczycieli religji mojżeszowej w szkołach powszechnych. W przeciwstawieniu do wszystkich prawie innych nauczycieli, pracujących w tych szkołach, nauczyciele religji mojżeszowej nie należą ani do kategorji etatowych, ani do kontraktowych pracowników państwowych. Istnieje wprawdzie instrukcja ministerstwa, by nauczycielom, zatrudnionym przez pełną liczbę 30 godzin tygodniowo, przyznawać uposażenie narówni z nauczycielami etatowymi, ale władze szkolne obchodziły to zarządzenie, zatrudniając nauczycieli religji przez mniejszą liczbę godzin i pozbawiając ich w ten sposób uposażenia przez trzy miesiące w roku. W bieżącym roku szkolnym to upośledzenie nauczycieli religji mojżeszowej doszło do zenitu. Odebrano im kontrakty pracowników zatrudnionych ustawowo i płaci im się od godziny faktycznej pracy, obniżając równocześnie wynagrodzenie godzinne z 1.50 zł do 1 zł. Rezultat tych nowych zarządzeń jest taki, iż nauczyciel religji mojżeszowej w szkołach powszechnych zarabia dziś 60 zł miesięcznie. Brzmi to może w pierwszej chwili jak bolesny żart, ale to jest okrutna rzeczywistość. Nauczyciel, który ma się zająć religijnem wychowaniem naszej dziatwy, otrzymuje za to wynagrodzenie, niezapewniające mu nawet egzystencji głodowej. Abstrahuję już od ludzkiej krzywdy, która tak jaskrawo rzuca się tu w oczy. Ale jak wyglądać może w takich warunkach religijne wychowanie naszej dziatwy? A przecież religja jest podstawą naszego wychowania, a tak samo i państwowego wychowania. Wierzyć chcemy, iż zajdzie w tym kierunku poprawa na przyszłość, podobnie jak wierzyć chcemy, iż Ministerstwo to stanie w obronie ludności żydowskiej przeciw tak niesłychanemu zamachowi na jego wolność religijną, jakim byłby zakaz uboju rytualnego.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#MojżeszSchorr">Przechodzę teraz do dziedziny szkolnictwa. Sytuacja jest tu jeszcze gorsza, niż w dziedzinie obrony naszych religijnych interesów. Żydzi są jedyną w Polsce mniejszością narodową, dla której z ramienia Państwa nie istnieją żadne szkoły z jej własnym językiem wykładowym, tak że można powiedzieć, że całe prawie prywatne szkolnictwo narodowe i religijne żydowskie ciąży prawie wyłącznie na barkach tegoż społeczeństwo żydowskiego. Jakież jest ustosunkowanie się władz szkolnych do tego szkolnictwa? Szkoły z hebrajskim językiem wykładowym, utrzymywane przez organizacje „Tarbut”, obejmujące blisko 90 zakładów wychowawczych powszechnych i średnich z mniejwięcej 36.000 wychowanków, nie korzystają z żadnych uprawnień. Jakby dla ironji nadano w ostatnich latach jednemu czy dwum gimnazjom hebrajskim prawa — oczywiście niepełne — szkół państwowych, lecz wyłącznie dla klas niższych i prawa te stale cofa się po roku lub po dwóch latach, jak to było w Wilnie i w Równem, mimo, iż poziom naukowy wszystkich tych szkół jest bardzo poważny, nie ustępuje w niczem szkołom państwowym. Brak uprawnień szkół państwowych powoduje dla dziatwy, uczęszczającej do szkół z hebrajskim językiem wykładowym, poza innemi konsekwencjami też pozbawienie ich ulg kolejowych i innych udogodnień, z jakich korzysta młodzież w szkołach publicznych lub w szkołach, posiadających prawa takich szkół. Ponadto w ostatnich latach poszczególne kuratorja szkolne dążą do likwidacji tych szkół, nie wydając orzeczeń na dalsze ich istnienie. Specjalną bolączkę w tej dziedzinie oznacza przymusowa utrakwizacja szkół hebrajskich. Poza nauką historji i geografji Polski, która rzeczywiście od pierwszej chwili jest udzielana w języku polskim, zmusza się te szkoły do zaprowadzenia polskiego języka wykładowego dla szeregu przedmiotów — dla historji powszechnej, geografji, w niektórych wypadkach nawet i dla przedmiotów przyrodniczych. Praktycznie oznacza to likwidację tych szkół. Rozumie się, że o jakiejkolwiek pomocy materjalnej dla tych szkół, utrzymywanych z najwyższem poświęceniem przez spauperyzowaną ludność żydowską, niema mowy.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#MojżeszSchorr">W nielepszej sytuacji są szkoły, utrzymywane przez religijno-kulturalno-oświatowe stowarzyszenie „Jabne”. Jako klasyczny przykład postponowania interesów prywatnych narodowych szkół żydowskich, nawet takich, które starają się jaknajbardziej dostosować się do wymogów władz państwowych, przytoczyć chcę szkoły utrakwistyczne, skoncentrowane dookoła Związku Zrzeszeń Społecznych, utrzymujących żydowskie szkoły średnie w Polsce. Szkolnictwo to powszechne i średnie obejmuje obecnie 41 szkół i blisko 5.000 uczniów. Opiera się ono na harmonijnej syntezie wychowania państwowo-obywatelskiego i narodowo-żydowskiego przez udzielanie nauki przedmiotów ogólnych w języku polskim, przedmiotów zaś judaistycznych w hebrajskim języku wykładowym. Jeszcze w r. 1930 zostało ono przez ś. p. Ministra Czerwińskiego określone jako najbardziej odpowiadające interesom państwowym z pośród typów szkół narodowo-żydowskich w Polsce. Zdawaćby się zatem mogło, iż władze państwowe będą się starały liczyć z potrzebami życiowemi przynajmniej tych szkół. W praktyce sprawa ma się jednakowoż zupełnie inaczej. Program szkół tych, przedstawiony Ministerstwu blisko dwa lata temu, w związku z nową ustawą szkolną i nowym państwowym programem nauczania, po dzień dzisiejszy nie został jeszcze przez Ministerstwo rozpatrzony. Ministerstwo twierdzi, iż wydało zarządzenie kuratorjom szkolnym, w myśl którego w szkołach Związku Zrzeszeń Społecznych ma być utrzymany status quo na podstawie dawnego programu, przyjętego przez Ministerstwo do wiadomości jeszcze w r. 1926, faktycznie jednak kuratorja szkolne nie stosują się do tego zarządzenia, regulując każde na własną rękę program nauczania w tych szkołach i robiąc każde inne trudności tym szkołom. I tak kuratorjum krakowskie uważa program wychowawczy tych szkół za wybitnie nacjonalistyczny i każe skreślać tam wzmiankę o związku z kulturą hebrajską i z Palestyną, kuratorjum lwowskie ograniczyło samorzutnie liczbę godzin poświęconych nauce przedmiotów judaistycznych w tych szkołach do 6 tygodniowo, mimo iż wedle dotychczasowego programu obowiązuje godzin 10, pozatem kuratorjum to nakazało zaprowadzić polski język wykładowy dla nauki religji i historji Żydów. Kuratorjum warszawskie znów domaga się określenia w statutach tych szkół nauki przedmiotów judaistycznych, jako przedmiotów nadobowiązkowych, i skreślenia wzmianki o ich specjalnym programie wychowawczym, grożąc zamknięciem szkół, o ile nie zastosują się do tego żądania. Zaznaczyć jeszcze należy, iż wielu, szkołom Związku Zrzeszeń Społecznych cofnięto w ostatnim roku prawo szkół państwowych, motywując to w niektórych wypadkach otwarcie zbyt dużą liczbą godzin, poświęconych nauce przedmiotów judaistycznych. Tak się przedstawia w praktyce równouprawnienie tego szkolnictwa, które ma za sobą kilkanaście lat mozolnej i twórczej pracy.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#MojżeszSchorr">Tych kilka przykładów, przytoczonych przeze mnie z dziedziny szkolnictwa hebrajskiego i z dziedziny szkolnictwa utraktywistycznego, wystarczy chyba, aby uwidocznić, że władze szkolne nie odnoszą się do prywatnego szkolnictwa żydowskiego z tą życzliwością, na jaką to szkolnictwo zasługuje.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#MojżeszSchorr">Czy mam jeszcze wspomnieć o sytuacji dziatwy żydowskiej, uczęszczającej do szkół państwowych? Abstrahuję w tym wypadku od dość chyba dobrze znanego faktu, że większość państwowych szkół średnich, zwłaszcza tutaj w Królestwie, jest niedostępna dla młodzieży żydowskiej, abstrahuję też od metody numerus nullus, stosowanej wobec nauczycieli żydowskich w tych szkołach, w których liczba ich, jeśli chodzi o przyjętych nauczycieli do służby państwowej za czasów istnienia Rzeczypospolitej, daje się chyba policzyć na palcach obu rąk, a obawiam się, że jeszcze coś z tych palców pozostanie.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#MojżeszSchorr">Ale czy nie jest rzeczą powszechnie znaną martyrologia wprost dziatwy żydowskiej, uczęszczającej do publicznych szkół powszechnych, zwłaszcza w miastach prowincjonalnych, z powodu antysemityzmu, jaki panuje niejednokrotnie wśród dziatwy chrześcijańskiej w tych szkołach, a podsycanego nieraz i przez nauczycieli? Czy nie jesteśmy często świadkami nawet tutaj w Warszawie napaści dzieci chrześcijańskich na dziatwę żydowską? Uważałbym, i pozwolę sobie polecić to Panu Ministrowi do łaskawego wykonania, że byłoby bardzo wskazane, ażeby w szkole powszechnej urządzać od czasu do czasu pagadanki na temat miłości bliźniego i na temat niebezpieczeństwa, jakie się kryje w nienawiści rasowej.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#MojżeszSchorr">Przechodzę do szkolnictwa zawodowego. Na wstępie uwaga ogólna o frekwencji Żydów w szkołach zawodowych ogólno-państwowych i samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#MojżeszSchorr">W roku szkolnym 1934/35 uczęszczało do szkół przemysłowo-rzemieślniczych, bez województw zachodnich, około 25.000 uczniów, w tem blisko 5.000 Żydów, a mianowicie 4.016 do prywatnych szkół żydowskich, zaś 793 do innych szkół zawodowych. Innemi słowy do szkół zawodowych rzemieślniczo-przemysłowych państwowych, samorządowych i prywatnych nieżydowskich uczęszczało razem 20.971 uczniów, w tem 793 Żydów.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#MojżeszSchorr">Wobec tego stanu rzeczy żydowskie społeczeństwo musi całe szkolnictwo zawodowe utrzymywać własnym kosztem.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#MojżeszSchorr">Żydowskie szkolnictwo zawodowe rzemieślniczo-przemysłowe i techniczne, liczące, pomijając rozmaite kursy zawodowe, szkoły dokształcające inne, około 40 zakładów i 4.016 uczniów i uczennic (w roku szkolnym 1934/35), jest niezmiernie ważkim czynnikiem uzdrowienia sytuacji gospodarczej ludności żydowskiej w Polsce, gdyż kształci rzemieślników i pracowników przemysłowych o wysokich kwalifikacjach. Istnienie odrębnego szkolnictwa zawodowego żydowskiego obok takiego szkolnictwa ogólnego jest koniecznością życiową, uzasadnioną potrzebami wyznaniowemi, kulturalnemi i strukturalno-gospodarczemi Żydów w Polsce. Cały niemal ciężar utrzymywania szkolnictwa zawodowego żydowskiego obarcza jednak wyłącznie ludność żydowską, ciężko dotkniętą kryzysem gospodarczym, która nie może obecnie nietylko zwiększyć swej ofiarności na rzecz szkół zawodowych, lecz nawet utrzymać jej w dawnej wysokości.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#MojżeszSchorr">W tym stanie rzeczy żydostwo dotkliwie odczuwa krzywdę systematycznie wyrządzaną szkołom zawodowym żydowskim przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, mianowicie zasiłki państwowe na rzecz szkolnictwa zawodowego żydowskiego są znikomo małe i mają jeszcze przytem tendencje do stałego zmniejszania się. I tak w r. 1928 zasiłek państwowy na rzecz żydowskich szkół zawodowych wynosił przeszło 70.000 zł, w roku szkolnym 193334 zmniejszył się do kwoty 52.000 zł, w roku zaś szkolnym 1934/35 nie osiągnął nawet łącznej kwoty 42.000 zł. Zaznaczyć należy, że zostają zmniejszone albo całkowicie wstrzymane zasiłki nawet dla szkół, którym przyznano własne komisje egzaminacyjne na czeladników, t. zn. dla szkół, których wysoki poziom został uznany przez władze szkolne. Np. szkoła rzemieślnicza w Warszawie przy ul. Stawki 36, która ma własną komisję egzaminacyjną, w latach poprzednich otrzymywała z funduszu specjalnego zasiłek roczny w wysokości zł 2.000, w r. 1934/35 otrzymała tylko 900 zł, zaś na rok szkolny 1935/36 przyznano jej tylko 500 zł, szkołę zaś zawodową dla dziewcząt w Warszawie przy ul. Długiej 39, która również zaliczona została do kategorji szkół, posiadających własne komisje egzaminacyjne, pozbawiono całkowicie zasiłku państwowego.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#MojżeszSchorr">Brak odpowiednich zasiłków z funduszu specjalnego żydowskie szkoły zawodowe odczuwają dotkliwie właśnie w chwili obecnej, gdy wprowadza się w życie nowy ustrój szkolnictwa, który stawia szkołom wielkie wymagania pod względem pomieszczenia, uposażenia, pomocy naukowych i t. p. Apeluję więc do Pana Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego o życzliwe traktowanie żydowskich szkół zawodowych i odpowiednie ich zasilanie.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#MojżeszSchorr">Chciałbym poruszyć w związku z kwestjami, dotyczącemi wyższego szkolnictwa, jedną specjalną kwestję, która dotyczy młodzieży żydowskiej. Chodzi mi o tę młodzież, która zmuszona jest studjować na wyższych uczelniach zagranicą, gdyż uczelnie w kraju z tych lub innych powodów są dla niej niedostępne, zwłaszcza w zakresie studjów lekarskich. W ogromnie ciężkich warunkach, w walce z głodem i chłodem zdobywa młodzież swoją wiedzę zagranicą. Młodzież ta wiedziała o tem, że po powrocie do kraju z zagranicznym dyplomem w kieszeni będzie musiała poddać się trudnemu egzaminowi nostryfikacyjnemu, który wymaga dużo czasu, niejednokrotnie wielu lat, nakładu sił i nerwów. To upośledzenie swoje w porównaniu z kolegami studiującymi w kraju uważała i uważa po dzień dzisiejszy za coś samo przez się zrozumiałego. Ale czyż ktokolwiek z nich przypuszczał, czy przypuszczał ktokolwiek z pośród społeczeństwa żydowskiego, że nostryfikacja w kraju tych zagranicznych dyplomów wogóle stanie się niemożliwa, lub zostanie odwleczona na dłuższy okres czasu, zmuszając w gruncie rzeczy młodzież akademicką do dwukrotnych studjów, abstrahując już od tragicznego pytania, co ma począć ta młodzież w okresie poprzedzającym nostryfikację? Ta niesłychana krzywda, jaka dzieje się dziś absolwentom zagranicznych uczelni, powinna przecież wywołać jakąś reakcję Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jako instytucji nadzorczej nad wyższemi uczelniami w kraju. Apeluję do Pana Ministra o umożliwienie jaknajszybszej nostryfikacji tym pokrzywdzonym studentom żydowskim.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#MojżeszSchorr">Przechodząc do instytucyj kulturalnych, chciałbym polecić życzliwej opiece p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego najnowszą placówkę kulturalno-naukową żydowstwa stolicy. Gmach Głównej Bibljoteki Judaistycznej przy wielkiej synagodze na Tłumackiem, wystawiony przy wielkim wysiłku społeczeństwa żydowskiego Warszawy dla uczczenia jubileuszu 50-lecia Synagogi, kosztem wzwyż miljona złotych, a który wkrótce ma być poświęcony, jest to największa bibljoteka judaistyczna w kraju, z jej zasobów korzystają uniwersytety, ale utrzymywanie i wyposażenie jej wymaga 80.000 zł rocznie. Biorąc pod uwagę, że w tym gmachu, znalazł też pomieszczenie Instytut Nauk Judaistycznych, jedyna wyższa uczelnia dla wiedzy żydowskiej w Polsce, zasilana wydatnie roczną subwencją i zarazem wybitna placówka naukowej badawczej pracy, tuszymy, że p. Minister raczy życzliwie się ustosunkować do tej placówki, która jest także architektonicznie ozdobą stolicy, i ze specjalnych funduszów wyznaczy roczne subsydjum dla trwałego zasilenia księgozbiorów bibljoteki. Tylko przy stałej pomocy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego będzie ona mogła być utrzymywana na godnym poziomie naukowym.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#MojżeszSchorr">Wracam na zakończenie swych wywodów do wstępnych zdań mego dzisiejszego przemówienia. My Żydzi jesteśmy mocno związani z polską państwowością i z polską kulturą. Służyć chcemy tej państwowości i tej kulturze, nie zaniedbując naszej własnej narodowej kultury. Zadaniem władz państwowych jest umożliwić nam realizację tych zamierzeń, leżących też chyba na linji żywotnych interesów Państwa. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego najwięcej zdziałać może i winno w tym kierunku. Niestety dotychczas niezawsze zrozumienie tych zadań występowało dostatecznie na jaw. Oby lata najbliższe przyniosły zmianę na lepsze i wyrugowały te smutne zjawiska, o których dziś była mowa. „Największym nakazem jest związanie miljonów obywateli, zamieszkujących kraj nasz, z ideą Państwa tak,' aby każdy obywatel niezależnie od wyznania i narodowości był zdolny walczyć o wspólną naszą przyszłość z wiarą i przeświadczeniem, że walczy o własny stan posiadania moralny i materjalny” — to są słowa p. Premjera w pierwszem przemówieniu programowem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#AleksanderPrystor">Proszę kończyć, bo czas Pańskiego przemówienia upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#MojżeszSchorr">Ludność żydowska powita realizowanie tych słów z wielką radością i dążyć też będzie wówczas ze szczerą wolą do lojalnego spełnienia swych obowiązków wobec Państwa i z zapałem współzawodniczyć będzie na wszystkich odcinkach życia gospodarczego i kulturalnego z ogółem obywateli, dla dobra i błogosławieństwa Rzeczypospolitej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Zbierski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#DominikZbierski">Wysoki Senacie! Polityka oświatowa Rządu od r. 1932 w myśl ustawy ustrojowej szła dotychczas w kierunku, uwzględniającym z jednej strony zadania społeczne szkoły, wypływające z obecnej rzeczywistości polskiej, z drugiej zaś strony w kierunku przegrupowania społecznego, wytyczając w ten sposób linje kierunkowe dalszego rozwoju społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#DominikZbierski">Szkoła staje się dzisiaj zagadnieniem coraz ważniejszem. Dużo o niej myślimy, widzimy jej braki, starajmy się o ich usunięcie, pragniemy ją widzieć najlepszą, najowocniej pracującą. Najczęściej pytamy się: czy dobrze uczy, czy należycie wychowuje, czy przygotowuje ludzi do tak skomplikowanych dziś stosunków społeczno-gospodarczych, czy przygotowuje do życia najeżonego wieloma trudnościami i wieloma niebezpieczeństwami? Zależnie od tych pojęć, jakie sobie o zadaniach szkoły wyrobiliśmy, odpowiedź wypada twierdząco lub przecząco. Jednak wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że szkoła posiada braki, błędy i niedociągnięcia, jak również posiada swoje zalety i wartości.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#DominikZbierski">Niewątpliwie istotnem zadaniem szkoły jest dokonywanie właściwego i potrzebnego w danym okresie czasu przegrupowania społecznego. Obecna społeczno-gospodarcza struktura Polski daleka jest od struktury normalnej, takiej struktury, jaką posiadają społeczeństwa zachodnio-europejskie. Społeczeństwo polskie w odróżnieniu od narodów zachodnio-europejskich nie posiada własnego polskiego stanu średniego, tej warstwy społecznej, która zajmuje środkowe miejsce w układzie społecznym każdego narodu. Pod tym względem zadaniem polityki szkolnej będzie przestawienie całego szkolnictwa, zarówno powszechnego jak i średniego, na zmianę psychiki społeczeństwa polskiego w kierunku gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#DominikZbierski">Chodzi o wytworzenie odpowiednich ośrodków myślenia gospodarczego, ośrodków decyzji i skoncentrowanej woli działania. Polski stan średni musi w naszym kraju powstać, musi się wytworzyć. To jest konieczne dla kultury naszych miast i miasteczek, to jest potrzebne naszej psychice polskiej. Raz wreszcie musi naród polski osiągnąć normalną strukturę społeczno-gospodarczą. Ta sprawa rozwiąże nam jednocześnie tak palącą dziś kwestję żydowską. Tak nam nakazuje postępować rozum polityczny i dobro naszego Państwa, nie względy uczuciowe, które wyłączam ze swych wywodów. To byłaby jedna część zadania polityki oświatowej Rządu: zmiana myślenia i działania społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#DominikZbierski">Druga część tej polityki, idąca równolegle z pierwszą, to praktyczne przygotowanie społeczeństwa do wszelkich sytuacyj społeczno-gospodarczych i zawodowych. Tutaj występuje rozległy problem szkolnictwa zawodowego wszelkich stopni, zarówno niższych, jak średnich i wyższych.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#DominikZbierski">Jeżeli weźmiemy pod uwagę samą tylko statystykę zawodową ludności, to natychmiast z całą jaskrawością narzuci się nam podstawowy problem do analizy. W porównaniu z kilku innemi krajami, cyfry te układają się w obraz następujący: Ludność zawodowo czynna w procentach: Polska — rolnictwo i pokrewne zajęcia 72,3%, przemysł i górnictwo 10,3%, handel i ubezpieczenia 3,7%; Czechosłowacja — rolnictwo 40,4%, przemysł i górnictwo 37%, handel i ubezpieczenia 6%; Danja — rolnictwo 35,2%, przemysł 27,3%, handel około 11%; Niemcy — rolnictwo 30,5%, przemysł 41,4%, handel 11,7%; Belgja — rolnictwo 19,2%, przemysł 46,5 %, handel 10,7%. W porównaniu więc nawet z Danją, uważaną za kraj klasycznie rolniczy, wiążemy w Polsce dwukrotnie większy odsetek ludności z pracą na roli.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#DominikZbierski">I teraz problem: czem Polska ma się stać w przyszłości?</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#DominikZbierski">Akcja selekcyjna szkoły jest ważna dlatego, że w pewnej mierze od tej akcji uzależnione jest ugrupowanie społeczne i zawodowe całej ludności w Państwie. Dzieje kulturalne i polityczne społeczeństwa są w znacznym stopniu zależne od działalności elity, która prowadzi pracę społeczną, a ta znów działalność pośrednio zależy od jej składu, będącego rezultatem selekcyj szkolnych. Rola historyczna szkoły występuje tu bardzo wyraźnie: szkoła jest zasadniczym czynnikiem formowania elity społecznej. Równocześnie następuje także pod wpływem szkoły kształtowanie się innych warstw ludności. Mechanizm selekcyjny szkoły posiada duże znaczenie dla przegrupowania społecznego. Zadaniem polityki szkolnej będzie celowe opanowywanie tych procesów i kierowanie ich przebiegiem. Selekcja, dokonywana przez szkołę, podlega ścisłej kontroli polityczno-społecznej. Władze państwowe czynią starania o to, by czynniki postronne nie oddziaływały na procesy selekcyjne. Występuje tutaj Rząd z akcją pomocy materjalnej w formie stypendjów i opłat ulgowych, które mają na celu zapobiec temu, aby nie zmarnować zdolności wskutek braku środków na ich kształcenie. Hasłem pedagogicznem i politycznem musi być uprzystępnienie szkoły średniej i wyższej wszystkim warstwom. Tu chodzi o istotną demokratyzację nauki szkolnej. Obowiązującem kryterjum będzie zawsze uzdolnienie i pracowitość ucznia, nie jego stopień zamożności i nie protekcja lub humanitarny sentyment.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#DominikZbierski">Ciekawa byłaby statystyka, ile młodzieży szkół powszechnych dociera do szkół akademickich. W Anglji bacznie śledzono rozwój tej „drabiny szkolnej”. Liczby są pod tym względem coraz pomyślniejsze. W r. 1933 wstąpiło na uniwersytety angielskie 2.325 akademików, którzy wyszli ze szkół powszechnych. Stanowi to 66,3% wszystkich maturzystów i 24,6% immatrykulowanych. W Anglji zdolny, a niezamożny młodzieniec może dotrzeć aż do Oxfordu. A jak w Polsce wygląda sprawa dostępu do szkół średnich i akademickich młodzieży chłopskiej i robotniczej? Jak wygląda prawdziwa, realna demokratyzacja nauki i udostępnienie jej wszystkim polskim warstwom?</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#DominikZbierski">Problem zasługuje na analizę. Reforma szkolna jest przedewszystkiem reformą społeczną, prowadzącą do bardziej celowego przegrupowania społecznego. Postulat racjonalnej polityki społecznej prowadzi do właściwej gospodarki materjałem ludzkim, jakim szkoła dysponuje. Zadaniem racjonalnej polityki szkolnej jest utrzymywanie stałego kontaktu z życiem gospodarczem, aby móc kierować dopływem młodzieży do właściwych szkół i program tych szkół stosować do potrzeb aktualnych. Akcja ta obejmuje wogóle wszystkie szkoły, zarówno zawodowe, jak i ogólnokształcące. W ten sposób stopniowo dochodzimy do poradnictwa zawodowego w szkołach, aż wreszcie organizuje się pośrednictwo zawodowe przy pomocy badań psychotechnicznych.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#DominikZbierski">Trzeba stwierdzić, że realizowana obecnie reforma szkolna na podstawie ustawy ustrojowej z 1932 r. dąży do właściwego przegrupowania społecznego przez zmiany organizacyjne, programowe i powiązanie wszystkich stopni i typów szkół w jeden sprawnie działający mechanizm twórczy. W tem miejscu miałbym jedno pytanie do Pana Ministra: Jak wygląda sieć i dyslokacja liceów?</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#DominikZbierski">Wysoki Senacie! Mówiąc o szkole i jej społecznych zadaniach, nie mogę pominąć milczeniem podstawowego zagadnienia, jakiem jest wychowanie. Ono jest bowiem istotą pracy w szkole. Obecna rzeczywistość, na którą patrzymy, nasuwa szereg uwag. Absolwenci, wychodzący ze szkół średnich ze świadectwami dojrzałości, które są przecież dokumentami państwowemi, niejednokrotnie okazują brak znajomości podstawowych elementów wiedzy o świecie otaczającym i obecnej rzeczywistości. Uważam, że zbyt łatwo Wydaje się świadectwo dojrzałości wtedy, kiedy absolwent faktycznie nie jest dojrzały. Koniecznością jest gruntowne przyswojenie przez absolwentów wiadomości podstawowych. Byłoby wskazane zaostrzenie selekcji.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#DominikZbierski">Druga sprawa, jeszcze ważniejsza, to zachowanie się młodzieży na uniwersytetach. Tutaj zostały już dawno przekroczone wszelkie dopuszczalne granice, jeżeli młodzież akademicka dopuszcza się takich niesłychanych wybryków, jak demolowanie kwestury na uniwersytecie lub barbarzyńskie bójki, nielicujące z powagą i honorem akademika polskiego. Trzeba stwierdzić, że młodzież akademicka w tej chwili błąka się po manowcach antyspołecznych. Dzieje się to wskutek ulegania destrukcyjnym wpływom Stronnictwa Narodowego, partji wywrotowej i antypaństwowej.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#DominikZbierski">Występuje tutaj sprawa wychowania młodzieży w szkołach średnich. Jest to sprawa szczególnej doniosłości. Uważam, że w szkołach średnich brak odpowiedniej atmosfery, odpowiedniego klimatu, niezbędnego do twórczej działalności wychowawczej. Przez szereg lat starano się wytworzyć potrzebną atmosferę. Należytych wyników nic osiągnięto. Dlaczego? Stosowano nieodpowiednie środki i metody. Mam tutaj na myśli te wszystkie sposoby i metody, które były nawskroś urzędowe, które szły ex cathedra, a które właśnie dlatego nie trafiły do psychiki młodzieży. Muszę do tych środków zaliczyć i pewne organizacje, które nie przyczyniły się do wytworzenia odpowiedniej atmosfery wychowawczej.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#DominikZbierski">Nasuwa się pytanie, czy w Polsce niepodległej są potrzebne specjalne organizacje, które byłyby szczególnym organem wychowania państwowego. Sądzę, że nie są potrzebne. Wychowanie państwowe, tak doniosłe z punktu widzenia przyszłości Polski niepodległej, które jest równocześnie i wychowaniem narodowem, prowadzono nieodpowiednio. Wszak tej sprawy, jak wogóle sprawy wychowania, nie załatwi się jednym czy drugim okólnikiem lub rozporządzeniem.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#DominikZbierski">Naszego pokolenia nie wychowywano przy pomocy takich środków, a my nosiliśmy w sercu wizję Państwa Polskiego, walczyliśmy o to Państwo i pod komendą Marszałka Piłsudskiego wywalczyliśmy Polskę niepodległą. Tylko wtedy nie deklamowaliśmy, jak to się robi teraz.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#DominikZbierski">Wychowanie państwowe nie jest i nie będzie nigdy przedmiotem nauki. Nie można go wprowadzić do programu rozporządzeniem ministerjalnem z dokładnie przepisanym planem zajęć.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#DominikZbierski">Wychowanie państwowe nie jest sztywnym zbiorem wiadomości, które nauczyciel stara się wiernie uczniom swoim przyswoić.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#DominikZbierski">Wychowanie państwowe, o ile ma prowadzić do celu, musi być aktywne, twórcze, obejmujące całokształt pracy szkolnej. Wymaga ono twórczego wysiłku zarówno ze strony nauczyciela, jak i ucznia. Tutaj nie można się zasłonić zgrabnym frazesem.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#DominikZbierski">W istocie bowiem wychowania państwowego pozostanie zawsze pogłębianie kultury społecznej. Do tego celu zdążamy przez pogłębianie treści stosunków, wiążących jednostki. Zasadniczą troską nauczyciela musi być podniesienie kultury stosunków społecznych. Nauczyciel, który z patosem deklamuje o państwie, o jego wielkości i mocarstwowej potędze, wychowawczo jest obojętny, na młodzież wpływu nie wywiera.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#DominikZbierski">Przechodzę do zagadnienia odpowiednich wychowawców. Najlepszy program nic nie pomoże bez dobrych wykonawców. Nauczyciel, który poza nauczaniem umie być doradcą i kierownikiem młodzieży, jest dobrym wychowawcą społecznym i państwowym. Jako wytyczna polityki oświatowej Rządu wysuwa się sprawa doboru nauczycieli. Niewątpliwie dobrym warunkiem dobrego nauczyciela będzie jego zamiłowanie do zawodu pedagogicznego. Władze szkolne mają możność ustalenia, czy nauczyciel posiada zamiłowanie do zawodu, podczas dwuletniej praktyki po egzaminie naukowym.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#DominikZbierski">Obok doboru odpowiednich nauczycieli uspołecznionych i twórczych drugim podstawowym warunkiem będzie wytworzenie należytej atmosfery wychowawczej w szkole średniej i powszechnej. Wtedy zostanie rozwiązany problem wychowania, problem podstawowy w życiu każdego społeczeństwa. Zamiast nauczycieli, którzy są tylko erudytami i którzy biernie egzekwują od uczniów pewną ilość wiadomości, przez program przewidzianych, musimy mieć nauczycieli uspołecznionych, twórczych, umiejących swych wychowanków zaprawić do samodzielnego twórczego wysiłku i do koordynacji ich pracy z wysiłkami innych. Nauczyciele muszą tak działać, żeby młodzież ściśle i mocno związać i przywiązać do szkoły i poddać całkowicie pod jej wpływ wychowawczy. W tem leży tajemnica wychowania — w człowieku.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#DominikZbierski">Dotychczasowa polityka p. Ministra Oświaty daje pewność i gwarancję takiego właśnie postępowania i działania. W tem miejscu pragnę wyrazić p. Ministrowi pełne zaufanie i uznanie. Wniosek p. Ministra o podwyższenie budżetu Ministerstwa Oświecenia o 7.800.000 zł jest momentem zwrotnym i przełomowym w historji budżetu tego Ministerstwa. Wniosek ten, jako wysoce dodatni, należy przyjąć z głębokiem zadowoleniem.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#DominikZbierski">Jeśli kto myśli, że można przerobić wychowanie i wytworzyć nowy typ absolwentów szkoły, nie zmieniając umysłowości jej kierowników, ten jest w oczywistym błędzie. Jeśli kto myśli, że można budować Państwo, nie pracując nad budową samego siebie, ten ulega zupełnemu złudzeniu.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#DominikZbierski">Rozumiem, że nauczycielstwu w jego ciężkiej i wyczerpującej pracy wychowawczej, przy zbyt małem uposażeniu, które właściwie równa się uposażeniu głodowemu, trzeba dać sprzyjające warunki, konieczne do owocnej działalności. Niewątpliwie do tych zasadniczych warunków należą dwa: awans automatyczny i uniezależnienie szkolnictwa od administracji ogólnej. Nauczyciel ze względu na odrębny rodzaj i charakter pracy nauczającej i wychowawczej musi posiadać szczególny spokój i równowagę, którą mu zapewnia awans automatyczny, oparty na dekrecie Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego z dnia 18 grudnia 1918 roku. Jest to jedyna możliwa forma awansu dla nauczycieli, którzy nie mają z natury swej pracy awansu hierarchicznego i którzy całe życie pozostają nauczycielami i wychowawcami. To jedno.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#DominikZbierski">A drugie — to, że nauczyciel nie może być urzędnikiem, co stałoby się w razie podporządkowania szkolnictwa administracji ogólnej. Patrzę na nauczycieli nie jako na ślepych wykonawców papierowych zarządzeń, lecz jako na twórczych, uspołecznionych działaczy, tworzących bezustannie nowe wartości moralne i nowe wartości intelektualne.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#DominikZbierski">Nauczyciele to pionierzy kultury polskiej, pionierzy siły i mocy naszego Państwa. I właśnie dlatego nauczycielstwo powinno mieć zapewniony awans automatyczny i niezależność od administracji ogólnej.</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#DominikZbierski">Wysoki Senacie! Nowa polska szkoła musi wytworzyć takie siły twórcze, które zniszczą wszelkie destrukcyjne wpływy, idące na młodzież z tak zwanego Stronnictwa Narodowego.</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#DominikZbierski">Bójki i awantury w szkołach akademickich muszą się skończyć. Stronnictwo Narodowe jako wywrotowe i antypaństwowe powinno być rozwiązane w całej Polsce, jak to się już stało na Górnym Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-23.29" who="#DominikZbierski">Szkoła musi przełamać kryzys autorytetu i autorytet wznieść wysoko. Szkoła musi wychowywać młode pokolenie w duchu i treści nowej Konstytucji z roku 1935. Przez to będzie rosła obronna siła i moc naszego Państwa, będzie narastać konsolidacja społeczeństwa. Naród polski będzie się stawał jednolity i zwarty.</u>
          <u xml:id="u-23.30" who="#DominikZbierski">Szkoła w Państwie Polskiem musi wychować młodzież w kulcie tego, co wielkie, piękne i twórcze, musi ją wychować na ideologji Marszałka Piłsudskiego, musi młode pokolenie mocno związać z własnem polskiem Państwem, wychować młodzież w miłości, szacunku i karności wobec Państwa i wszystkich jego władz i przedstawicieli.</u>
          <u xml:id="u-23.31" who="#DominikZbierski">Tego społeczeństwo oczekuje od szkoły, wszystkich jej kierowniczych i nadrzędnych organów i od całej polityki oświatowej Rządu.</u>
          <u xml:id="u-23.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Ehrenkreutz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Zacznę od małego przypomnienia. W poprzedniej kadencji senackiej przy dyskusji budżetowej nad budżetem Ministerstwa Oświaty wniesiona była, a następnie uchwalona rezolucja o zaopatrzeniu nauczycieli weteranów, tych naszych starszych kolegów — dla jednych, a dla wielu z pośród tych, którzy ster rządów w ręku trzymają, nauczycieli, którzy z równem poświęceniem oddawali się młodzieży, jak i dzisiejsze pokolenie nauczycielstwa. Od tego czasu minęło szereg lat. Sprawa częściowo jest załatwiona, częściowo ułatwiają zadanie nasi weterani, coraz częściej wynosząc się na Powązki, częściej na Bródno. Jednak myślę, że zaopatrzenie ich jest naszym obowiązkiem, o którym pamiętać powinniśmy. Dlatego też jeszcze raz zwracam się z prośbą do Pana Ministra, ażeby miał na uwadze los tych nauczycieli, których, jak powiedziałem, liczba się zmniejsza, a tem samem i obciążenie dla Skarbu. Przypomniawszy o tym naszym obowiązku, przechodzę do właściwego tematu naszych obrad.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Chciałbym poruszyć parę zagadnień, dotyczących szkolnictwa wyższego i spraw nauki. Powołam się na słowa obecnego tu p. Ministra, który w swoim czasie pisał:</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">„W każdem państwie szkoły akademickie, jako najliczniejsze skupienia uczonych, mają specjalne i wyjątkowe zadania do spełnienia. Praca twórcza zespołu nauczającego stwarza warunki rozwoju kultury danego kraju, to też pracy tej niepodobna unormować przez żadne zarządzenia i przez żadną ustawę. Tu się przysposabiają kadry przyszłych pracowników, którzy stać się mają mózgiem twórczym narodu. Ta specyficzna rola szkół akademickich, polegająca na pracy dla przyszłości, wymaga przedewszystkiem niezmąconego spokoju i wielkiej równowagi w wykonywaniu tej pracy”.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Gdy zwrócimy się do ustawy o szkołach akademickich, wydanej w roku 1933, to w pierwszym artykule znajdziemy słowa: „Szkoły akademickie są zorganizowane na zasadzie wolności nauki i nauczania”. A więc nie odbiega ustawa o szkołach akademickich od tych pojęć, które reprezentuje w swoim artykule p. Minister Świętosławski. Jednak obok tego pierwszego artykułu mamy jeszcze artykuł trzeci, który nam mówi, w jaki sposób należy organizować pracę w szkołach wyższych, wychodząc z tego założenia, że wolność nie jest ani chaosem, ani anarchją, a zarazem wskazuje, że konieczny jest czynnik, któryby drogą dyskretnego, ale nieuniknionego w pewnych wypadkach oddziaływania umiał doprowadzić do uzgodnienia zapatrywań między poszczególnemi uczelniami, a także wewnątrz uczelni na kwestję sporne, w razie gdyby tego wymagał interes nauki i nauczania.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Trzy lata mijają od wydania tej ustawy, mniejwięcej 15 marca była ona uchwalona. Przez te trzy lata główna uwaga Ministerstwa zwrócona była na szkolnictwo powszechne, na gimnazja. Wreszcie teraz oczekujemy realizacji liceów. Najwyższy czas, abyśmy także pomyśleli i o szkołach wyższych. Oczywiście można sypać z rękawa uwagi o brakach każdej uczelni. Od czasu do czasu dzieje się to na trybunie czy to sejmowej czy senackiej; wylicza się szereg katedr, których niema w danym uniwersytecie, innych niema gdzieindziej i t. d. Lecz pamiętać musimy, że właściwie mówiąc, tworzenie katedr bez żadnego z sobą związku, bez żadnego planu, tylko dlatego, iż taki przedmiot istnieje i jeszcze taki i t. d., pociąga za sobą ogromne koszty, daje mało rezultatów, bo wiemy o tem, jak uczony oderwany od innych, w dzisiejszych czasach z trudnością może czasami podołać pracy, która na nim ciąży. Stąd potrzeba pewnej planowości w organizowaniu tej pracy — z jednej strony, aby wydział należycie funkcjonował, z drugiej zaś strony, ażeby młodzież, pracująca na tym wydziale, również miała tak zorganizowane studja, aby z nich należycie korzystać mogła. Obie te dziedziny są dzisiaj jeszcze na wielu wydziałach pod znakiem zapytania. Już w 1933 r. słyszeliśmy, że na politechnice te sprawy posuwają się naprzód. Czy te prace są zakończone? Wiem, że na wydziale humanistycznym, zarówno jak i na wydziale prawnym, punkty te pozostawiają wiele do życzenia. Stąd niezbędną, według mnie, rzeczą jest już dzisiaj, po trzech latach obowiązywania ustawy o szkołach akademickich, zająć się realizacją tej ustawy, stając na gruncie wolności nauki i nauczania, jednocześnie ustalając jednak, jak mają wyglądać poszczególne wydziały z programem bodaj obliczonym na późniejszy rozrost, ale tak, żeby kreowanie nowych katedr, jak i zwijanie odbywało się według pewnego planu.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Dorywczo bowiem tego robić nie można, to zabawa w ciuciubabkę, która się i w Sejmie i w Senacie odbiła w swoim czasie i która ustać musi. W Wilnie np. byłem świadkiem dwukrotnego otwierania wydziału rolnego, a przecież ten uniwersytet istnieje nie tak dawno. W tej chwili nie wiem jak wygląda sprawa wydziału rolnego, czy byt jego jest dostatecznie utrwalony, sądzę, że tak; nie chciałbym być świadkiem otwierania tego wydziału z biegiem czasu po raz trzeci wskutek niedość przemyślanego projektu. Uważam, że skoro praca tam została już ułożona, wydział ten powinien pozostać. Dalej, byliśmy świadkami zamknięcia wydziału architektury, utworzonego z dużym nakładem pracy swego czasu. Znalazłbym tu wiele przykładów. Te sprawy nie mogą być rzeczą doraźnych rozporządzeń i przejściowych jakichś decyzyj, które mogą być zamieniane wskutek odezwy w gazetach, postulatów, wyrażanych przez delegacje i t. d.; muszę to być rzeczy przemyślane, bo inaczej fatalnie się one odbijają na życiu uniwersyteckiem.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Przejdę do sprawy katedr. Musi być opracowany plan zasadniczych katedr na wydziale, by one ze sobą się łączyły i uzupełniały. Dzisiaj stan jest taki, że naprzykład, gdy biorę swoją dziedzinę — historję prawa — mamy w Krakowie oprócz dziedziny prawa rzymskiego 3 jej wykładowców i każdy ma tam swą dziedzinę. W uniwersytecie lwowskim z chwilą śmierci prof. Balzera katedra znikła, pozostał tylko jeden profesor zamiast trzech. W innych uniwersytetach jest ich po dwóch, ewentualnie po jednym. W rezultacie całe dziedziny nauki są pomijane, nawet czasem najważniejsze, wówczas, kiedy mniej ważne istnieją.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">To są fakty, nad któremi z zupełnym spokojem przechodzimy do porządku z roku na rok, godząc się na to, że profesor prowadzi zastępczo wykłady, a nadmiar zajęć nie pozwala mu w należytej mierze uwzględniać prac seminaryjnych młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Tak być nie może. Skoro te rzeczy tak dziś wyglądają, to jednak niezbędne jest pewne współdziałanie Ministerstwa w kierunku zorganizowania wydziałów, niezbędne jest także porozumienie wydziałów w sprawach zasadniczych.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">A teraz nauczanie. Naprawdę przecież nie możemy zgodzić się z tem, ażeby można było przyjmować do uniwersytetów nadmierną ilość słuchaczów w dzisiejszych warunkach, kiedy seminarja są koniecznością — już nie mówię o wykładach, które można kwestjonować — i kiedy niema odpowiednich sal, ani odpowiedniej ilości asystentów, którzyby pomagali seminarja prowadzić profesorom. Przecież jest rzeczą niemożliwą, aby profesorowie, którzy mają po 300 słuchaczy w audytorjum na ćwiczeniach, a bywają wypadki, że i więcej, mogli rozdzielać referaty, czytać je i komunikować się ze słuchaczami. Nauczanie staje się fikcją i młodzież reaguje na to także jako na fikcję. Znam szereg studentów, którzy po raz pierwszy wchodzą do uniwersytetu w dniu egzaminów. Pytam się, czy nie lepiej powiedzieć, że pewnych dziedzin muszą studenci samodzielnie się nauczyć i pozwolić im zdawać egzaminy jako eksternom, a nie stwarzać pozoru związku stałego z uczelnią, który jest tylko fikcją i niczem więcej.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Jakże teraz te plany ustalać? Do tego nadają się statuty uniwersyteckie; obok formalnych różnych przepisów powinien znaleźć się w nich plan organizacji uniwersytetu, ażebyśmy wiedzieli, jak dana uczelnia wygląda, jak się zapowiada na przyszłość. Wynika stąd, że na każdym kroku znajdziemy szereg zadań, które każę nam planowo realizować obowiązująca ustawa. Niewątpliwie ustawa ma podstawy właściwe, skoro wychodzi z założenia wolności nauki i nauczania. Da ona rezultaty dodatnie, ale trzeba ją wprowadzać w życie. Łączy się to oczywiście z pewnemi kosztami, których uniknąć niepodobna. Jestem przekonany, że gdyby zabrakło w jakiejś instytucji, którą trzeba sprzątać, woźnego, to niewątpliwie zastąpionoby go innym, boć pewne prace muszą być wykonane. W stosunku do nauki tego dotychczas nie mamy. Profesor ustępuje z katedry — martwcie się, co z tem zrobić. Wydział robi swoje — przedstawia Ministerstwu kandydatów, a wtedy oczekiwanie — tydzień, miesiąc, drugi, trzeci, szereg długich miesięcy, na odpowiedź i nominację. W jakiej sytuacji są ludzie, których wydział proponuje jako kandydatów do objęcia katedry? Znam wypadek, kiedy lekarz odrzuca bardzo lukratywne stanowisko dlatego, że kocha uniwersytet i kocha naukę. W rezultacie, żeby długo nie rozwodzić się nad tą sprawą, przytoczę fakt, o którym się dzisiaj dowiedziałem: docent przy uposażeniu 160 zł miesięcznie, mając żonę i dzieci, wykłada, prowadzi zakład i klinikę i czeka na nominację. A jest to człowiek, zasługujący ze wszechmiar na zaufanie, zarówno pod względem naukowym jak i moralnym. Widzę, że tutaj jeden z pp. Senatorów się uśmiecha, gdyż prawdopodobnie wie kogo mam na myśli.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Nominacje nie mogą być przeciągane w ten sposób, gdyż do tego stanowiska profesora dochodzi się po wielu latach pracy w charakterze docenta bez żadnego wynagrodzenia, bo docenci nie pobierają wynagrodzenia; często ustępuje się miejsce asystenta swojemu młodszemu koledze, żeby tamten mógł się wyrobić na docenta. Te oszczędności na obsadzaniu katedr istotnie nie mogą być tolerowane. Dlatego też znowu zwracam się z prośbą do Pana Ministra, żeby w te rzeczy wejrzał i żeby nominacje szybciej następowały.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Muszę powiedzieć, że różne uczelnie pod względem obsadzania katedr są traktowane bardzo nierównomiernie, często nie z powodu braku materjału profesorskiego, lecz raczej z innych powodów. Do tego dodać należy opóźnienie nominacyj na profesorów zwyczajnych. Proszę wziąć ukochany przez wielu uniwersytet w Wilnie. Proszę zestawić liczbę profesorów zwyczajnych i nadzwyczajnych w stosunku do innych uniwersytetów. Jakże uniwersytet wileński jest pokrzywdzony! Uniwersytet wileński dał już dowód, że pracuje normalnie, tak jak inne uniwersytety, jeśli chodzi o wydajność naukową. Wszelkie wnioski o uzwyczajnienie są uzasadnione. Dlaczego leżą one całemi latami? Pamiętajmy, że otrzymywanie 700 lub 1.000 zł stanowi różnicę dla profesora, jeśli chodzi o środki utrzymania. Czeka on całemi latami, żeby mu podwyższono uposażenie do 1 tysiąca złotych. Pamiętajmy, że ci ludzie muszą kupować książki i pracować naukowo, muszą wyjeżdżać i t. d. Ta kwota 300 zł jest niesłychanem pchnięciem naprzód pracy naukowej. Znowuż te budżetowe oszczędności na nauce są niebezpieczne.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Rzućmy teraz okiem na techniczne warunki pracy naukowej. Tu znowu to, co mówimy o szkole średniej, że trzeba odciążyć ją od biurokratyzmu i od papierków, da się powiedzieć o szkole wyższej. Jesteśmy również zasypywani papierkami, które musimy załatwiać. Są profesorowie, którzy wykształcą asystenta i powiedzą mu: „Panie, wszystko ma być dobrze załatwione, bo będzie źle”. Ten poczciwiec, kochający się w swoim profesorze — bo zwykle asystent uwielbia swego profesora — wszystko załatwia i odrabia za profesora, choć nie zwalnia go od odpowiedzialności. Ale na miłość boską szanujmy czas i tego młodego pracownika naukowego, który nie jest do kancelarji przeznaczony i odciążmy go od pracy kancelaryjnej.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Przypomnę wykazy i odpowiedzi na zapytania, kierowane do szkół średnich — ilu uczniów przyjeżdża do szkoły na rowerze i ile mają kilometrów do szkoły. Różne statystyki nie mają końca. Kto to wszystko ma załatwić w szkole średniej? Czy dyrektor szkoły? On nie ma czasu, a sekretarza gimnazjum niema, bo to jest urzędnik płatny z funduszów, które opłacają rodzice z t. zw. taksy administracyjnej. W rezultacie jedni dyrektorowie płaczą, ręce łamią i nocami siedzą, żeby to załatwić, a inni — rozsądni ale mniej sumienni reagują prościej i powiadają: statystyka każda robi się w ciągu kwadransa. Pytam się, czy Urząd Statystyczny będzie miał wielką pociechę z takiej statystyki? Trudno, jeżeli nie będziemy w stanie, nie będziemy mieli dość sił do tego, to nie zrobimy porządnie. Podobne dziwolągi dzieją się i w wyższych zakładach. Niedalej, jak w tym roku zjawiłem się w dziekanacie i dowiedziałem się, że wszystko jest nieczynne, bo jedna sekretarka, która ma przyjęcia studentów, różne kłopoty i t. d., od kilku dni siedzi nad wykazem statystycznym. To są fakty zbadane. Tak być dłużej nie może. Musimy wreszcie sobie powiedzieć, że mamy naukę, przedewszystkiem o tę naukę się troszczymy i tej nauce pomagamy, że woźni nie powinni biegać do urzędu celnego karmić świnki i myszki, których urząd celny nie chce wydać uniwersytetowi dlatego, że formalności nie są załatwione. Można godzinami opowiadać, jakie trudności są przy sprowadzaniu rozmaitych drobiazgów i t. d. W tych sprawach administracyjnych konieczna jest interwencja Ministra, mająca na oku ułatwienie pracy uniwersytetom. Urzędy muszą się liczyć z rolą i zadaniami instytucyj naukowych. Jeżeli chodzi o prace naukowe, znowu musimy pamiętać, że niezbędną rzeczą jest zastanowić się nad sprawą bibljotek.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Dziś tego nie odczuwa Warszawa, natomiast na prowincji, gdzie bibljoteki są często zaniedbane, konieczną jest rzeczą pomyśleć o bibljotekach. Mówi się wiele o biedzie studentów i o pomocy dla nich. Ale trzeba ją organizować planowo. Naprzykład studenci przychodzą do seminarjów uczyć się do egzaminów, asystent zamiast pracować naukowo w seminarjum, cały dzień odbiera książki i Wydaje. Aby tego uniknąć, zwróciłem się do bibljoteki i powiedziałem: Zabierzcie ich panowie i dajcie im podręczniki. Odpowiedziano: Personelu nie mamy. Znowu musimy przyjrzeć się temu realnemu stanowi rzeczy i realnym potrzebom zadość uczynić.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Czytałem rezolucję Sejmu w sprawie pomocy towarzystwom naukowym. Wymienione są w niej 4 towarzystwa naukowe, związane z sobą, które przodują naszemu życiu umysłowemu. Pamiętać jednakże musimy, że nie możemy wszystkiego koncentrować w pewnych tylko ośrodkach. Polska rozrosła się, życie umysłowe Polski także się rozwinęło. Uważam, że należy w rezolucji akcent położyć na tem, ażeby słowo „w szczególności” nie oznaczało pominięcia innych towarzystw, boć przecież, poza temi czterema towarzystwami, działają takie towarzystwa jak: Towarzystwo Imienia Kopernika, jak Towarzystwo Historyczne, które woła o pomoc, nie wiem, ale jeżeli Pan Minister go nie uratował…</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#komentarz">(P. Minister Świętosławski: Już załatwione.)</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Chwała Bogu, a więc to towarzystwo jest uratowane, bo już byliśmy zaniepokojeni, że jest w beznadziejnej sytuacji. W każdym razie prosilibyśmy o pamięć o tych towarzystwach prowincjonalnych, które mają swoje potrzeby i które czasem swoim zakresem działania obejmują całą Rzeczpospolitą Polską.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Na zakończenie parę słów chciałbym powiedzieć o młodzieży. Jednym z faktów, który jest znany powszechnie, to jest fakt, że młodzież nasza uniwersytecka uczy się w okropnych warunkach materjalnych; stąd wysiłki społeczeństwa, aby tej młodzieży pomóc. Jest rzeczą bardzo charakterystyczną, że w gimnazjum mniej się mówi o tej nędzy młodzieży, choć młodzież ta tak samo nie dojada, tak samo źle mieszka i tak samo głoduje, a dopiero gwałt się robi o młodzież uniwersytecką. Stawiałbym w równym rzędzie jednych i drugich, dodam, że jeżeli chodzi o opłaty szkolne, to nie zdajemy sobie sprawy dokładnie, jak wygląda ta kwestja naprawdę. Pamiętać trzeba, że opłaty w gimnazjach wynoszą 220 zł rocznie wówczas, kiedy w wyższych szkołach najwyższe opłaty na Politechnice, w Głównej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego i w Akademji Górniczej wynoszą 320 zł na pierwszym roku, później się zniżają do 260 zł, w uniwersytetach zaczynają się od 270, a kończą się na 200 zł. Przytem należy pamiętać, że tutaj ulgi są dawane stosunkowo daleko szerzej, niż w gimnazjach, gdzie przewiduje się tylko 20% ulg. Nota bene przeszło zupełnie bez echa pogorszenie się sytuacji dzieci urzędników w szkołach średnich między rokiem 1931 i 1934. W 1931 r. dzieci urzędników zasadniczo płaciły tylko połowę taksy, nawet w wypadku, kiedy rada pedagogiczna stwierdziła brak postępów w nauce i złe zachowanie się dziecka, ponieważ wychodziło się z założenia, że są to objawy przejściowe, a nie cechy ujemne charakteru i inteligencji i dziecko, jeżeli nie jest matołem albo zwyrodnialcem, ma prawo korzystać z tej ulgi. Dziś ta sprawa inaczej wygląda. Dziś niedostateczny stopień decyduje. Z tego wynika, że jeżeli chodzi o sytuację ulg w opłatach, to w gimnazjach nie jest lepiej aniżeli na wyższych uczelniach. To oczywiście nie dowodzi, jakoby młodzież uniwersytecka znajdowała się w lepszej sytuacji materjalnej. Poprostu rodzice ostatni grosz wyciągają na to, aby dziecko skończyło gimnazjum, a później, gdy jest już na uniwersytecie, powiadają: Radź sobie, chłopcze, sam i pozostawiają chłopca czy dziewczynę zupełnie bez żadnej pomocy. Zresztą to się łączy z przyjazdem do dużego miasta, co także odrywa od domu i utrudnia życie. Dlatego też rozumiem, że pomoc jest potrzebna, że młodzież słusznie narzeka, musimy jednak na jedną rzecz zwrócić uwagę, że tu, tak samo jak w innych dziedzinach organizacji życia uniwersyteckiego, musi być pewna planowość. Musimy wiedzieć kto otrzymuje stypendja i wszelkiego rodzaju zapomogi. Pamiętać trzeba, że ci, co się dobrze uczą, muszą być przez nas wyszukiwani i otaczani opieką. Powinniśmy o to się troszczyć, żeby części młodzieży zapewnić warunki, pozwalające jej oddać się całkowicie pracy. Dzisiaj spotyka się takie stosunki, że chłopiec jest urzędnikiem na poczcie lub w izbie skarbowej, bo to się najczęściej zdarza, a prócz tego, żeby się mógł uczyć, otrzymuje stypendium. W tych warunkach uczyć się nie może, bo jest przeciążony pracą, a jednocześnie na posadzie pracuje marnie. Rozumiem, że każdy z tych chłopców ma prawo się uczyć i niech się uczy, jeżeli wydoła, ale nie możemy stać na tem stanowisku, że to ma się dziać i że stypendja mogą być bezplanowo rozdawane ze szkodą tych, którzy całkowicie pracy naukowej się oddają. Tutaj kontakt między szkołą średnią a wyższym zakładem naukowym musi być utrzymany i stypendja muszą być systematycznie i planowo dawane, musimy mieć w ewidencji młodzież, której pomagamy i wymagać od niej rachunku poważnego z pracy, a nie prześlizgiwania się przez egzamin. To są rzeczy nieuniknione, jeżeli nie chcemy marnować naszych stypendjów.</u>
          <u xml:id="u-25.21" who="#StefanŁukaszEhrenkreutz">Jednocześnie także pamiętać trzeba, że stypendja muszą być przyznawane w odpowiednim czasie; to już trudno, ale skoro Ministerstwo wzięło na siebie ciężar kontrolowania przydzielania stypendjów, to musi to robić przed Bożem Narodzeniem. Niepodobna, ażeby słuchacz, który przyjeżdża do miasta uniwersyteckiego, żył z pożyczonych pieniędzy, zapomóg i t. d. do Bożego Narodzenia i ażeby dopiero po Bożem Narodzeniu otrzymywał pierwszą ratę stypendjalną. Jest to rzecz niemożliwa. Usprawnienie działalności jest tu konieczne. Z jednej strony uniwersytet, z drugiej strony Ministerstwo mają dość środków na to, aby wynaleźć tych, którzy zasługują na poparcie, i ażeby pogłębić w ten sposób poziom naukowy słuchaczów. Jestem przekonany, że aczkolwiek mogą być rozbieżności w poglądach co do tego, w jakim stopniu można oddziałać na wychowanie młodzieży w uniwersytetach — to jestem zdania, że zapewnienie możności pracy wzmoże zamiłowanie do nauki i wytworzy atmosferę, która pozwoli w spokoju pracować w uniwersytetach i nie przerywać bezustannie prac, co odbija się fatalnie na studjach, które z przerwami prowadzone, oczywiście rezultatu dać nie mogą.</u>
          <u xml:id="u-25.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#AleksanderPrystor">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 do godz. 16 m. 4.)</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#AleksanderPrystor">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Hasbach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#ErwinHasbach">Wysoka Izbo! W marcu 1934 r. i w marcu 1935 r. złożyłem w imieniu Niemieckiej Rady Narodowej w Polsce w Ministerstwie Oświaty dwa obszerne memorjały w sprawie położenia niemieckiego szkolnictwa prywatnego i w sprawie naszych życzeń w kwestji szkolnej, które napewno są najwrażliwsze i stoją nadal jako nierozwiązany problem między nami a Rządem, który jest najwyższym opiekunem duchowego rozwoju swych dorastających obywateli. Niestety, muszę stwierdzić, że życzenia nasze uwzględniono w bardzo nieznacznym stopniu.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#ErwinHasbach">Przychylne ustosunkowanie się naszego Rządu do obywateli narodowości ukraińskiej w sprawie spraw oświatowych — z powodu czego składam naszym ukraińskim kolegom powinszowania — upoważnia nas do przypuszczenia, że dzisiejszy Rząd w tej dziedzinie zamierza postępować liberalniej niż postępowano dotychczas i że ma zamiar poszczególnym narodowościom dać możliwości ich kulturalnego rozwoju w ramach obowiązujących ustaw.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#ErwinHasbach">Chciałbym najpierw p. Ministrowi przedstawić szereg spraw, które domagają się natychmiastowego uporządkowania.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#ErwinHasbach">Zaczynam od najdalej posuniętego wschodu. Na Wołyniu ludność niemiecka sama utrzymuje 30 szkół prywatnych. Należałoby to przyjąć z zadowoleniem, ponieważ w tej dzielnicy jest jeszcze 100.000 dzieci bez nauki wogóle. W niektórych powiatach analfabeci stanowią 85% ludności. Tak zwana sieć szkolna uniemożliwia dalszą egzystencję istniejących szkół i założenie nowych szkół. Praktycznie biorąc, w ten sposób ustawa o prywatnych szkołach z dnia 11 marca 1932 roku staje się bezprzedmiotową. Plany nowych budowli od dwóch lat leżą w urzędach budowlanych bez zatwierdzenia. W Kadyszczach i Stanisławówce-Berezołupy zapieczętowano w lutym prowizoryczne budynki, przez co około 150 dzieci w czasie roku szkolnego wysadzono na bruk. Przyznaję, że te budynki szkolne zostały wzniesione bez pozwolenia urzędowego. Koloniści niemieccy zdecydowali się na taki krok, ponieważ na swoje prośby o zatwierdzenie planów dwa lata nie mieli odpowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#ErwinHasbach">Co się tyczy centralnych województw Polski, to zwracam uwagę na rezolucję przyjętą 15 lutego r. b. na zjeździe Volksverbandu w Łodzi. W tej rezolucji stwierdzono, że z ogólnej liczby 50.000 dzieci niemieckich w województwach centralnych, tylko 1.058 dzieci pobiera naukę w szkołach publicznych, w których większość przedmiotów wykładana jest w języku niemieckim, 20.000 dzieci uczęszcza do szkół, w których język niemiecki udzielany jest tylko od 2–4 godzin w tygodniu jako przedmiot, 16.000 dzieci pozbawionych jest wogóle nauki niemieckiej, 6.500 dzieci — nauki religji ewangelickiej.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#ErwinHasbach">Mam przed sobą krótką statystykę, bardzo wymowną, dotyczącą Poznańskiego i Pomorza. W latach 1932–1935 w Poznańskiem i na Pomorzu zamknięto 19 niemieckich prywatnych szkół powszechnych, a założono natomiast tylko 7, z tego dwóch szkół w Tczewie i Chojnicach, nie można zaliczyć do nowych zakładów naukowych. Z dniem 15.VI. 1936 r. zarządzono zamknięcie dalszych 7 szkół, wszystkich z powodu zakwestjonowania budynku.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#ErwinHasbach">Dzielnica ta skarży się, że przepis, ustalający odległość szkoły maksymalnie na 4 km., stosowany jest zbyt rygorystycznie i pomimo, że gminy szkolne dają dzieciom możność przejazdu w krytych bryczkach na resorach, uważa się ten sposób transportu dzieci za szkodliwy dla zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#ErwinHasbach">Specjalnem zagadnieniem jest kwestja budynków szkolnych, na którą skarżą się wszystkie dzielnice. Polska ustawa o budynkach szkolnych jest najmodniejszą i prawdopodobnie najlepszą w całej Europie. Niestety, jesteśmy biednym krajem i środków dla realizacji tych dumnych planów w najbliższym czasie ani Państwo nie będzie posiadało, ani tem bardziej nie jesteśmy w stanie tego zrobić. W dwóch wypadkach zażądano urządzenia przy nowych budynkach szkolnych piwnic przeciwgazowych w takim rozmiarze, że podniosło to koszt budowy o 40 do 50.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#ErwinHasbach">Trudności robione nam, przy zakładaniu nowych szkół i zatwierdzaniu kierowników i nauczycieli istnieją nadal w starej formie. Często podaje się powody pedagogiczne, jednakże przy zapytaniu o te powody pedagogiczne nie otrzymujemy odpowiedzi. Posunąłbym się za daleko, gdybym z materjału, który mam przed sobą, przytoczył Panom jeszcze dalsze szczegóły.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#ErwinHasbach">Zwracam się dzisiaj z prośbą do Pana Ministra Oświaty, aby wyznaczył w najbliższym czasie konferencję, na którą mógłbym się stawić z dwoma rzeczoznawcami naszego szkolnictwa, żeby problem ten „ab ovo” szczegółowo omówić. Jednakże i dla tego zagadnienia zasadnicze stanowisko Rządu jest miarodajne. Pytanie brzmi: czy Rząd gotów jest obywatelom narodowości niemieckiej zezwolić na swobodny rozwój ich kulturalnych potrzeb?</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#ErwinHasbach">Panowie należą do pokolenia, które wie, jakie trudności stawiano Wam częściowo przed odrodzeniem Polski w wychowaniu Waszych dzieci w kulturze i języku Waszej narodowości. Każdy Polak winien dobrze rozumieć nasze troski.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#komentarz">(Głos: Pamiętamy nawet Wrześnię.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#AleksanderPrystor">Proszę o spokój i proszę nie przeszkadzać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#ErwinHasbach">Nigdy nie może leżeć w interesie Państwa Polskiego wychowanie duchowych i narodowych renegatów. Uczciwy Niemiec zawsze będzie pewniejszym obywatelem Państwa niż taki podrobiony Polak.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#ErwinHasbach">Z naszego punktu widzenia sprawa przedstawia się w ten sposób: jeżeli zaraz w pierwszych latach po wojnie ta ludność, która była przyłączona do Polski w b. dzielnicy pruskiej przeważnie okazywała pewną niechęć do nauki języka polskiego i do zbliżenia się ku kulturze polskiej, to czas i w tym kierunku przyniósł zmianę. My, rodzice niemieccy, wiemy dobrze, że w walce o byt, którą dzieci nasze będą zmuszone prowadzić w przyszłości, znajomość języka państwowego jest niezbędna. Tym, którzy z głupoty nie doszli jeszcze do tego przekonania, powiedzieć mogę tylko: habeant sibi. My, kierownicy niemieckiej ludności, staramy się oddawna, aby każde dziecko niemieckie znało język państwowy, historję Polski i jej literaturę tak samo dobrze, jak i każde polskie dziecko.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#ErwinHasbach">Na tem kończę moje przemówienie w sprawie budżetu.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#ErwinHasbach">Będę głosował za budżetem. Wiem, że mój głos nie odgrywa roli decydującej i ma znaczenie tylko demonstracyjne. Moja demonstracja ma być dowodem tego, że ludność niemiecka w Polsce ma zamiar dać Państwu to, czego trzeba i gotowa jest do współpracy przy rozbudowie Państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Pulnarowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WładysławPulnarowicz">Zwracam się z apelem do Pana Ministra, by był łaskaw zmniejszyć czynności biurokratyczne w inspektoratach szkolnych. Inspektorzy szkolni, a z nimi nauczycielstwo, są aż nazbyt przeciążeni różnego rodzaju pracami biurowemi, statystykami, wykazami, jak np. statystyka o budynkach szkolnych ze stu kilkudziesięcioma rubrykami — nie mówię o wielu, wielu innych, prowadzonych z uszczerbkiem właściwych prac i zadań nauczycielstwa i inspektorów.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#WładysławPulnarowicz">Apel ten opieram nietylko na własnych swych spostrzeżeniach, ale na wypowiedzeniach się szeregu inspektorów szkolnych i nauczycieli w różnych częściach kraju, którzy nie chcą, czy nie mogą z krytyką zarządzeń biurokratycznych w szkolnictwie do swych władz przełożonych się zwracać.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Petrażycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#TadeuszPetrażycki">Wysoka Izbo! Tragicznemi zagadnieniami naszej współczesności są zagadnienia, dotyczące niedostatecznych środków na obronę Państwa, na zwalczanie bezrobocia i na oświatę w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#TadeuszPetrażycki">Miljon dzieci poza murami szkolnemi skazanych jest na ślepotę analfabetyzmu. Do objęcia oświatą szkolną dzieci w wieku szkolnym brak około 30.000 etatów nauczycielskich i około 50.000 izb szkolnych. Cyfry te są tak wymowne, iż nie wymagają żadnych komentarzy.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#TadeuszPetrażycki">A jak wyglądają warunki kształcenia się dziecka, które miało szczęście trafić do szkoły? Oto jak opisuje izbę szkolną Bednarz w dziele swojem pod tytułem: „Praca i wczasy nauczycielskie”. „Około 80% szkół mieści się w budynkach nienadających się do tego celu. Prawie wszystkie szkoły niżej zorganizowane, to przeważnie szkoły jednoizbowe, ciasne, mieszczące 70–100 dzieci, bez szatni, sali lub korytarza rekreacyjnego, gdzie wszystkie pauzy z konieczności w porze zimowej, szarugach jesiennych i wiosennych są spędzane w tej samej izbie, pełnej kurzu i zaduchu. Brak higienicznych urządzeń, ubikacyj, wody do picia, lufcików do przewietrzania sali; istnieje łatwość częstego przeziębiania się, łatwość zarażania się chorobami zakaźnemi, gdyż szatnia mieści się przeważnie w izbie szkolnej”. Obraz ten należy uzupełnić jeszcze jednym szczegółem, że izby te są bardzo często wilgotne i toczy je grzyb.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#TadeuszPetrażycki">Już te warunki świadczą o tem, że czas przebywania dziecka w szkole nie może być należycie wyzyskany ani dla celów nauczania, ani dla celów wychowania. Lecz niestety istnieją jeszcze i inne okoliczności, które w dużym stopniu paraliżują skuteczność nauczania i wychowania. Okoliczności te leżą w rozmaitych płaszczyznach, ściśle zresztą wiążących się.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#TadeuszPetrażycki">A więc kwestja ilości dzieci, przypadających na jednego nauczyciela. P. poseł Pochmarski w sprawozdaniu dla Sejmu i p. sen. Beczkowicz w sprawozdaniu dla Senatu podają następujące cyfry: w 4.505 szkołach kształci się w jednej izbie od 80 do 120 dzieci, w 183 szkołach — do 140 dzieci, w 48 szkołach — do 160 dzieci, w 10 szkołach — do 180 dzieci, w 4 szkołach — do 230 dzieci, a istnieje nawet szkoła — fenomen, gdzie w jednej izbie uczy się 260 dzieci.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#TadeuszPetrażycki">Jak ta sprawa przedstawia się na zachodzie? W Anglji na jednego nauczyciela przypada 35 dzieci, w Szwecji 25, w Danji 30, w Belgji 26, w Bawarji 32, w Bułgarji 31 i w Finlandji 30.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#TadeuszPetrażycki">Jeżeli do powyższego obrazu dodamy, że dziecko przychodzi do szkoły częstokroć głodne i źle ubrane, że ubranie nie zabezpiecza go ani od chłodu, ani od wilgoci, to otrzymamy ponury obraz o bardzo bolesnej treści.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#TadeuszPetrażycki">Lecz dziecko nie wyczerpuje treści całego tego obrazu; drugą jego zasadniczą postacią jest nauczyciel. Już sam fakt, że jeden nauczyciel jest obciążony nadmierną ilością dzieci, które musi uczyć i wychowywać w warunkach, urągających częstokroć elementarnym wymogom higjeny, wystarcza, by stwierdzić, że dola nauczyciela jest nad wyraz ciężka. Jeśli do powyższego dodamy, i tu znów pozwolę sobie zacytować ustęp wspomnianej wyżej pracy Bednarza, że „nauczyciel boryka się najczęściej z losem, brnie w długi, dorabia wieczorami czem tylko może, byle tylko związać jakoś koniec z końcem, żyje stale na kredyt, żyje najczęściej dość ubogo, tak, że przeciętny bogatszy gospodarz we wsi swą stopą życiową nieraz go przewyższa. Skala życia jest wskutek tego obniżona, wyrzeka się on z konieczności zaspokojenia wielu kulturalnych potrzeb, co wpływa na dość częste cofanie się w dziedzinie umysłowej i kulturalnej”; że:</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#TadeuszPetrażycki">„mieszka w zwykłych, małych izbach chłopskich o prymitywnych urządzeniach, gdzie jest kompletny brak wygód kulturalnych”; że: „kąpieli najczęściej, tak jak chłopi, również nie używa, chyba tylko w lecie, bo w domu niema na to odpowiednich urządzeń”. Jeśli powyższe uwzględnimy, to zrozumiałem się stanie, dlaczego duszę nauczycielstwa przeżera neurastenja, a ciało trzy grupy chorób: cierpienia narządów dróg oddechowych, cierpienia układu nerwowego i cierpnienia narządów krążenia; do 65% nauczycieli umiera na gruźlicę. To są potworne, przestraszające cyfry martyrologii nauczyciela.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#TadeuszPetrażycki">Wszystko, co mówiłem dotychczas, dotyczy oczywiście szkolnictwa powszechnego.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#TadeuszPetrażycki">Lecz niestety ten ponury obraz nie może ulec szybkiej radykalnej poprawie, związany jest bowiem nierozerwalnie, przyczynowo, z kryzysem. Oczywiście to nie zwalnia ani Rządu, ani społeczeństwa od obowiązku wielkiej czujności, od obowiązku czynienia dużych, możliwie największych wysiłków w kierunku poprawienia sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#TadeuszPetrażycki">Enuncjacje p. Premjera i p. Wicepremjera, p. Ministra Świętosławskiego i wysiłki społeczeństwa świadczą, że Polska świadoma jest swego obowiązku pod tym względem. Mamy zresztą tego dowód w symbolicznej cyfrze tych kilku miljonów, dodatkowo wyasygnowanych na oświatę; mają one swoją dużą wymowę, albowiem tych kilka miljonów zostało wyasygnowanych w czasie dużej kompresji budżetowej. To też, gdy zastanawiam się nad tem zagadnieniem, przychodzą mi mimowoli na myśl słowa poety: „Niechaj żywi nie tracą nadziei i przed narodem niosą oświaty kaganiec”.</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#TadeuszPetrażycki">Lecz istotnie druga dziedzina, niezwiązana z kryzysem, która może ulec szybkiej poprawie, albowiem leży całkowicie w możności Rządu, a przedewszystkiem p. Ministra Oświaty. Mam tu na myśli warunki prawne i moralne bytowania nauczycieli i uczniów. Pragmatyka nauczycielska z roku 1932 pogorszyła prawną sytuację nauczyciela, uzależniając los jego całkowicie od widzimisię władzy przełożonej.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#TadeuszPetrażycki">Wysoka Izbo, jeśli ustawy nie dają dostatecznej gwarancji przestrzegania prawa, to wytwarzają służalczą psychikę, a nauczyciel o służalczej psychice nie potrafi wychować pokolenia o poczuciu godności i dumy szlachetnej.</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#TadeuszPetrażycki">Posłuchajmy, co mówi Związek Nauczycielstwa Polskiego o prawnej sytuacji nauczyciela — organizacja ta nie jest organizacją opozycyjną: „Zrewidowana w roku 1932 pragmatyka nauczycielska podważyła prawo nauczyciela do stałości miejsca pracy, zmieniła i pogorszyła w wydatny sposób ocenę pracy, usunęła przepis o jawności oceny, zniosła niezależne urzędy dyscyplinarne, pozbawiła nauczycieli możności obrony przez zawodowych obrońców, zwolniła władze szkolne od obowiązku skontrolowania i ponownej oceny pracy na wypadek odwołania się nauczyciela od niedostatecznej kwalifikacji oraz nałożyła obowiązek ponoszenia kosztów dochodzenia dyscyplinarnego. Wydatnie pogorszona pragmatyka, i to w najbardziej żywotnych sprawach zawodowo-służbowych nauczycielstwa, daje administracji szkolnej możność dowolnego i na podstawie li tylko własnego uznania załatwiania spraw personalnych. Niektórzy inspektorzy szkolni, nie chcąc narazić się lokalnym wielkościom, które nieraz są istotnie osobami wpływowemi, ulegają ich naciskowi i przenoszą nauczycieli „dla dobra szkoły”, lub też na „własną prośbę”, wymuszoną groźbą zwolnienia z posady…”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AleksanderPrystor">Proszę nie czytać dużych ustępów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#TadeuszPetrażycki">Ponieważ p. Marszałek żąda, abym nie przytaczał dłuższych ustępów, zastosuję się ściśle do wymogu p. Marszałka i przerywam odczytywanie tych ustępów.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#TadeuszPetrażycki">Pragnę zaznaczyć, że osobiście nie podzielam tak bardzo pesymistycznego poglądu Związku Nauczycielstwa Polskiego, albowiem przejrzałem ustawę o służbie nauczycielskiej i wszystkie związane z nią instrukcje. Pod względem formalno-prawnym niewątpliwie należałoby wiele rzeczy zmodyfikować w tej ustawie, w instrukcjach i okólnikach, ale mam to przeświadczenie, że główne źródło zła leży nietyle w przepisach formalno-prawnych, ile w stosunkach personalnych. Albowiem już to, co mogłem odczytać Wysokiej Izbie, świadczy o rozgoryczeniu wśród nauczycielstwa, a to rozgoryczenie uprawnia do wnioskowania, że nie wszystko jest w porządku w stosunkach personalnych, bo choć zasadniczo pod względem formalno-prawnym niema tak bardzo wielkich błędów w tych przepisach, okoliczność ta pozwala wnioskować, że w stosunkach personalnych w dziedzinie oświatowej panuje atmosfera homo homini lupus est.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#TadeuszPetrażycki">Pierwszą plagą nauczycielstwa są przenoszenia nauczycieli ze względu na „dobro szkoły” i „na własną prośbę”. A przesunięcia te są liczne, albowiem w r. 1932/33 przeniesiono 6.969 nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#TadeuszPetrażycki">Drugą plagą egipską są „dobrowolne” składki, zbierane i dawane przez nauczycieli i wogóle atmosfera pracy społecznej nauczycieli. Pozwolę sobie przytoczyć jeden charakterystyczny przykład tej pracy społecznej: jeden z inspektorów szkolnych uzyskał drogą „dobrowolnych” składek na umundurowanie 160 strzelców 5.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#TadeuszPetrażycki">Trzecią plagą są niecelowe przepisy, nakładające obowiązek prowadzenia szeregu sprawozdań i statystyk, które niepotrzebnie czas zajmują nauczycielom i niepotrzebnie obciążają ich umysł.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#TadeuszPetrażycki">Czwartą plagą jest zagadnienie oświaty pozaszkolnej. To zagadnienie nie jest unormowane i spada ciężkiem brzemieniem na barki nauczycieli.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#TadeuszPetrażycki">Jeżeli ciężka jest dola nauczycieli szkół publicznych i państwowych, to już zupełnie rozpaczliwe i beznadziejne jest położenie nauczycieli szkół prywatnych i wogóle szkolnictwa prywatnego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#TadeuszPetrażycki">Szkoły prywatne żyją z dnia na dzień pod ciągłą grozą odebrania praw i obniżenia kategorji, a groza ta przejmuje serca nietylko ciała pedagogicznego, ale także uczniów i rodziców. Nadzór nad temi szkołami ma częstokroć charakter nadzoru policyjnego, a nie życzliwej opieki.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#TadeuszPetrażycki">Pan Marszałek pozwoli, że przytoczę tu krótki ustęp z dzieła prof. Sandiforda o szkolnictwie prywatnem angielskiem. Profesor ten w dziele pod tytułem „Szkolnictwo angielskie” pisze: „Do dziś dnia tysiącami kwitną szkoły prywatne, na dobrowolnych opłatach oparte, a wszędzie w Anglji znaleźć można wysiłki i eksperymenty pedagogiczne najprzeróżniejszego rodzaju”. Dalej: „Istnieje także głęboki szacunek dla indywidualnej swobody każdej szkoły i każdego nauczyciela zosobna. Jeśli się toleruje szkoły prywatne, z których niejedna jest jawnie lichą, to dlatego, że niektóre z nich dają wyraz pewnym odmianom myśli lub zasad, których uznanie przez szkolnictwo państwowe jest trudne lub niemożliwe”. Dalej: „Ma się wrażenie, że Anglja boi się tylko jednej rzeczy, mianowicie, by nauczanie nic wykazywało zabójczej jednostajności w całym kraju, by nie zanikła iskra twórczości oryginalnej”.</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#TadeuszPetrażycki">Oczywiście, jeśli się czyta te ustępy, a czytałem najkrótsze, to przy porównaniu atmosfery, jaka panuje w szkolnictwie polskiem, z atmosferą w szkolnictwie angielskiem musi ogarnąć niepokój i smutek, zwłaszcza jeżeli uświadomimy sobie, że Państwo nie jest w stanie dać wykształcenia średniego wszystkim dzieciom w wieku szkoły średniej.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#TadeuszPetrażycki">Pozatem nad szkolnictwem prywatnem ciąży jeszcze instytucja t. zw. delegatów maturalnych. Delegat na maturę jest dyktatorem w czasie matury i decyduje, czy uczeń ma otrzymać maturę, czy też nie. Częstokroć ta decyzja zapada wbrew solidarnej i jednolitej opinji całego ciała nauczycielskiego, które przecież zna ucznia lepiej niż delegat.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#TadeuszPetrażycki">Do powyższych warunków moralnych, czyniących dolę nauczyciela szkoły prywatnej nad wyraz ciężką, dołączyć należy czynniki materjalne, które są jeszcze częstokroć cięższe niż w szkołach państwowych i publicznych, bowiem nauczyciel szkoły prywatnej otrzymuje pobory przeważnie znacznie niższe od ustalonych norm i pobory jego są wypłacane zaliczkowo. Ponadto nauczyciel szkoły prywatnej nie korzysta z szeregu przywilejów, z których korzysta nauczyciel szkoły państwowej, mianowicie nie korzysta z ulg kolejowych.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#TadeuszPetrażycki">Pozwolę sobie zwrócić się z gorącym apelem i prośbą do Pana Ministra, ażeby zechciał zająć się tą kwestją i wyjednał ulgi kolejowe dla nauczycielstwa szkół prywatnych. Uczniowie szkół prywatnych posiadają te ulgi, słusznem jest więc, ażeby ten przywilej przyznać i nauczycielstwu szkół prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#TadeuszPetrażycki">Wszystkie te ujemne warunki pracy nauczyciela — moralne i materjalne — jednocześnie uderzają i w ucznia, gdyż te czynniki są ściśle i nierozwiązalnie z sobą związane i to, co bije w jeden czynnik, bije również i w drugi.</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#TadeuszPetrażycki">Jeżeli chodzi o moralne warunki pracy ucznia, to muszę zaznaczyć, że uczniowie w Polsce są przeciążeni pracą, o czem obszerniej mówił poseł Pochmarski w swojem sprawozdaniu. Uczniowie pracują 10–12 godzin dziennie. Program szkolny niewątpliwie jest przeciążony. W „Nowinach Społeczno-Lekarskich” ukazał się niezmiernie ciekawy artykuł, analizujący zagadnienie chorób serca u młodzieży. W kwestji odciążenia programów należy bić na alarm. W szczególności program klasy 3 jest wprost nie do przezwyciężenia nawet dla zdolnego ucznia.</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#TadeuszPetrażycki">I znów pozwolę sobie zwrócić się do Pana Ministra z gorącym apelem, aby zechciał rozważyć zagadnienie jednego dnia w tygodniu wolnego od zajęć, jak to ma miejsce we Francji i Anglji. Następnie mam, Panie Ministrze, duże wątpliwości, czy nie za krótkie są ferje świąteczne Wielkanocne, które trwają tydzień.</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#TadeuszPetrażycki">Ostatnią dziedziną nienormalnych stosunków w dziedzinie szkolnictwa jest kwestja religji. Przeciw religji prowadzą podjazdową wojnę bezbożnicy, ci ideolodzy materjalizmu, ideolodzy nienawiści, ta awangarda komunizmu. Muszę wyrazić żal, że bezbożnicy posiadają pewne wpływy i w Związku Nauczycielstwa Polskiego, i na poszczególnych nauczycieli, co w konsekwencji rozbija jedność ruchu nauczycielskiego, jedność organizacyjną i ideową i sprowadza tak często zadrażnienia pomiędzy nauczycielami z jednej strony a rodzicami i uczniami z drugiej.</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#TadeuszPetrażycki">Zdaniem mojem miarodajnemi w tej dziedzinie powinny być dwie księgi: księga historji narodu polskiego, z kart której wynika, jak wielkiem podtrzymaniem i wielką mocą była wiara ojców w chwilach ciężkich dla narodu polskiego, a drugą księgą — konkordat.</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#TadeuszPetrażycki">Złe warunki prawne i moralne szkolnictwa nie są związane z kryzysem, przeto mogą ulec poprawie. Ksiądz senator Łobodycz, wysuwając postulaty bratniego narodu ukraińskiego w dziedzinie oświatowej, zaznaczył, że zdaje sobie sprawę, iż nie wszystkie postulaty jego mogą być uwzględnione, albowiem na przeszkodzie stoi kryzys. Wysłuchałem przemówienia p. sen. Schorra. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że p. sen. Schorr, wysuwając postulaty żydowstwa w dziedzinie szkolnictwa, zupełnie zapomniał o kryzysie, o tem, iż nie stać nas na objęcie oświatą szkolną wszystkich dzieci polskich i że zamałe mamy środki na obronę kraju.</u>
          <u xml:id="u-35.19" who="#TadeuszPetrażycki">P. prof. Schorr nawoływał, żeby w szkolnictwie powszechnem głosić zasadę miłości bliźniego. Podzielam pod tym względem pogląd p. sen. Schorra i ze swej strony zaapeluję do przywódców ruchu żydowskiego, aby w szkolnictwie żydowskiem też wprowadzili naukę miłości bliźniego, naukę o Polsce i miłości Polski, a przekonany jestem, iż jeśli to będzie szczerze zrobione, to wśród młodzieży żydowskiej nie będzie tak znacznego procentu komunistów. A przecież komunizm wśród tej młodzieży jest jedną z przyczyn antysemityzmu. Bo czem jest komunizm? Dla nas, dla Polaków, nie jest on tylko kwestją ustroju społecznego i gospodarczego, dla nas jest to kwestja bytu lub niebytu niepodległego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-35.20" who="#TadeuszPetrażycki">Nauczyciele biskupom są równi, mówił Frycz Modrzewski.</u>
          <u xml:id="u-35.21" who="#TadeuszPetrażycki">Znając Pana Ministra jako człowieka, który gorąco miłuje naukę, którego gorąco obchodzą zagadnienia oświatowe, wyrażam nadzieję, że w dziedzinie oświatowej nastąpi uzdrowienie stosunków.</u>
          <u xml:id="u-35.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#AleksanderPrystor">Mamy jeszcze 7 przemówień i 4 budżety do rozpatrzenia, proszę więc uprzejmie o przemówienia bardzo zwięzłe.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Jędrzejewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JanuszJędrzejewicz">Wysoki Senacie! Pragnę złożyć następujące oświadczenie: Gdy ze strony szeregu organów prasowych padały niczem nie usprawiedliwione zarzuty pod adresem organizacji młodzieży szkolnej „Straż Przednia”, której jestem przewodniczącym, nie uważałem za właściwe zabierać głosu, wiedząc, że na oczywiście złą wolę żadna argumentacja nie pomoże. Gdy jednak w tej Wysokiej Izbie kierunek wychowawczy „Straży Przedniej” został przez paru kolegów poddany w wątpliwość, muszę wyrazić żal, że koledzy ci nie zechcieli zwrócić się do mnie o należyte informacje, któremibym im jaknajchętniej służył. Możebyśmy uniknęli w ten sposób gołosłownych a bezpodstawnych zarzutów, w szczególności zaś postawienia na jednej i tej samej płaszczyźnie „Straży Przedniej” z Legjonem Młodych, których to organizacyj założenia ideowe i metody pracy są biegunowo przeciwstawne. Możebyśmy uniknęli również bezpodstawnego, a jednocześnie krzywdzącego młodzież kwestionowania kierunku i rezultatów jej bezinteresownej, ofiarnej pracy, pełnionej z jaknajbardziej patrjotycznych i obywatelskich pobudek. Sądzę, że należy do obowiązków wysokiej godności senatora Rzeczypospolitej Polskiej naprzód informować się wszechstronnie i u źródła, a dopiero w następstwie dawać wyraz swoim opinjom. W wypadku, o który mi chodzi, kolejność ta nie miała miejsca, na co posiadam najbardziej miarodajne dowody i co konstatuję z ubolewaniem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Wiesner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#RudolfWiesner">Wysoka Izbo! Szkoła jest dla każdego narodu wielkiem dobrem. Przyszłość każdego narodu jest w wysokim stopniu zależna od rozbudowy szkolnictwa i jego wartości. Zdajemy sobie w zupełności sprawę z trudności przeciwstawiających się naszemu Państwu w rozbudowie jednolitego szkolnictwa. Różnice kulturalne i cywilizacyjne między wschodem i zachodem, między południem i północą wymagają przystosowania szkoły do tych różnorodnych warunków. Nowe prawo o szkołach przewiduje siedmioklasową szkołę powszechną i sprawia, że szkoła powszechna jest fundamentem dla studjów dalszych i wykształcenia fachowego. Jest rzeczą oczywistą, że nasze szkolnictwo niemieckie jest tem prawem głęboko dotknięte. Nasza młodzież niemiecka nie ma już tej możności, jak dawniej, w większym zakresie przygotowywać się do przyszłej pracy umysłowej. Dostęp do posad państwowych ma prawie zupełnie uniemożliwiony. Posady w administracjach komunalnych wchodzą tylko w poszczególnych wypadkach w rachubę. A wolne zawody mogą być tylko obierane w ograniczonej mierze.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#RudolfWiesner">Jest rzeczą jasną, że naszą uwagę zwracamy przedewszystkiem na utrzymanie i rozbudowę naszych szkół powszechnych i fachowych, a potem dopiero na rozbudowę gimnazjów i tylko o tyle, o ile są one nam potrzebne do wykształcenia ogólnego lub studjów wyższych.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#RudolfWiesner">Niemiecka szkoła powszechna ma nasze dzieci wychować na dobrych i dzielnych obywateli Państwa, ma jednak równocześnie za zadanie gwarantować wychowanie narodowe. Jedno z drugiem da się dobrze połączyć i jest nawet pożądane przez Konstytucję. Z tego wypływa konieczność gwarancji, że nasze niemieckie dzieci będą mogły w naszych szkołach niemieckich zapoznać się w dosadniejszym stopniu z historją naszego narodu, kulturą i językiem. Niemniej wymagamy, aby uczono w tym samym stopniu historji i kultury narodu polskiego, gdyż tylko wtedy jest możliwe obopólne zrozumienie się. W duchu niemieckiej narodowości może jednak wychowywać tylko niemiecki nauczyciel. Dlatego jest niedorzecznością usuwanie niemieckich sił wychowawczych z powszechnych szkół niemieckich i zastępowanie ich siłami polskiemi, tak dalece, iż tylko język niemiecki pozostaje jako przedmiot nauczania w języku ojczystym. Taka szkoła nie może być przy najlepszej chęci uznana za niemiecką. Ten proces odbywa się teraz na Śląsku i w dzielnicach zachodnich.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#RudolfWiesner">Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę: Niemcy starają się jaknajdokładniej poznać język polski. Temu się jednak przeciwstawia rozporządzenie, przewidujące nauczanie języka polskiego dopiero w trzeciej klasie. Nawet prywatne kursy języka polskiego zostają dopiero dozwolone po długich staraniach. Prosimy więc ministerstwo o zezwolenie na wykładanie języka polskiego w szkołach niemieckich już w najniższej klasie.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#RudolfWiesner">Na zasadzie ustawy o szkołach Państwo jest zobowiązane do zakładania i utrzymywania niemieckich szkół fachowych. Chcemy dostarczyć naszemu Państwu ludzi przedsiębiorczych i dzielnych. Dostateczne wykształcenie fachowe może być jednak osiągnięte tylko przez odpowiednie szkoły fachowe. Prosimy więc o pomoc w zakładaniu prywatnych szkół fachowych. W komisji przy debacie nad budżetem Ministerstwa Oświecenia Publicznego podkreślano prawie ze wszystkich stron, że wysokie wymagania ustawy o szkolnictwie, a przedewszystkiem przepisy budowlane, uniemożliwiają zakładanie szkół. Jesteśmy tego samego zdania. Projekt założenia szkoły spotyka się z postawieniem tak wygórowanych warunków budowlanych, że założenie szkoły staje się niemożliwe ze względów finansowych. Następstwem tego jest, że dzieci tej miejscowości zostają bez szkoły. Jesteśmy przekonani, że Państwu i narodowi więcej korzyści przynosi nauczanie dzieci pisania i czytania choćby w najskromniejszych warunkach, niż przyczynianie się do wzrostu liczby analfabetów.</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#RudolfWiesner">Szczególnie prosimy Pana Ministra nie stawiać nam żadnych przeszkód w wykształceniu naszych nauczycieli niemieckich. Tak samo zwracamy uwagę na to, by przy udzielaniu nauczycielom niemieckim zezwolenia na nauczanie w prywatnych szkołach niemieckich decydująca była tylko fachowa kwalifikacja, a nie jakiekolwiek polityczne momenty.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#RudolfWiesner">Deklaruję w imieniu ludności niemieckiej, że będę głosować za budżetem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Kudelska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#StefaniaKudelska">Wysoka Izbo! Proszę mi wybaczyć, że przez krótką chwilę zajmę uwagę Wysokiego Senatu tematem pozornie teoretycznym, bo zagadnieniem ideowego wychowania młodzieży. Zagadnieniu temu zarówno nasze władze oświatowe, jak też i czynniki kierownicze w Państwie, poświęciły wiele uwagi. Wiele też i obiło się i robi dla ideowego wychowania młodzieży. A jednak… A jednak widocznie nie wydobyliśmy z siebie dotąd należytego wysiłku, może nie trafiliśmy dotąd na właściwą drogę. Mówi o tem rozrost nielegalnych organizacyj wśród młodzieży akademickiej i szkół średnich (N. O. A. i Zw. Mł. Niezależnej), mówią o tem ciągle powtarzające się fakty, świadczące, ze wśród młodzieży naszej znajduje posłuch zbrodnicza agitacja elementów destrukcyjnych, anarchizujących życic naszego Państwa. Myślę oczywiście o tem, co się od dłuższego czasu dzieje, o wyzyskiwaniu zapału i niewyrobienia młodzieży dla walki o władzę, co czyni obecnie Stronnictwo Narodowe, o wyzyskiwaniu zdrowego pędu młodzieży do wyżycia się dla organizowania burd antysemickich, jednem słowom o tem wszystkiem, co demoralizuje i paczy naszą młodzież z natury swego charakteru bardzo ideową i gorącą.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#StefaniaKudelska">Że młodzież nasza jest bogatym i pięknym materjałem, z którego mogą wyrosnąć bardzo twórczy budowniczowie jutra, może stwierdzić każdy, kto się z tą młodzieżą w pracy ideowej styka. Od lat 8 biorę bez przerwy udział w pracach żeńskiej organizacji młodzieżowej, Organizacji Przysposobienia Kobiet do Obrony Kraju. Widzę tę młodzież przy codziennej jej pracy i wiem, jak szczery i głęboki oddźwięk można z niej wydobyć, ile można uzyskać uczciwej i rzetelnej pracy, jeżeli się uderzy we właściwy ton.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#StefaniaKudelska">Tak, młodzież można skierować do konkretnej twórczej pracy, jeśli jej się da konkretny, realny cel. I dlatego hasła, rzucane przez endecję, zyskują taką popularność, że mają one pozory haseł twórczej pracy dla Państwa, że mają one pozory, iż prowadzą do gospodarczego podźwignięcia Polski. Ich pozorna realność powoduje, że znajdują oddźwięk wśród młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#StefaniaKudelska">A jakież hasła były tym demagogicznym endeckim hasłom przeciwstawiane? Wychowanie państwowe. Hasło słuszne i potrzebne, szczególnie w Polsce, w której do niedawna państwo — państwo zaborcze było synonimem ucisku i niewoli. Padały więc hasła: Wszystko dla Państwa, Państwo ponad wszystko. Zarówno szkoła, jak i organizacje ideowe, działające na terenie szkoły i wśród młodzieży pozaszkolnej, włożyły olbrzymi wysiłek w to, żeby to hasło zaszczepić w duszach młodzieży. Ale czy ten wielki wysiłek nie był dokonywany nieco jednostronnie? Czy dość wysiłku zostało włożone w to, by w młodzież wszczepić przeświadczenie — mało przeświadczenie — wiedzę o tem, że dlatego wszystko dla państwa, iż państwo jest wspólną własnością i zbiorowem dobrem wszystkich obywateli, że państwo jest nie jakąś metafizyczną wartością samą w sobie, lecz wspólnym domem, w którym zbiorowym wysiłkiem winno być organizowane życie zbiorowe?</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#StefaniaKudelska">Żeby tę oczywistą prawdę młodzieży zaszczepić, nie wystarczą słowa. Młodzież musi poczuć, że Polska jest jej własnością. Myśmy to czuli, bośmy walczyli o odzyskanie jej niepodległości. Młodzież to poczuje, gdy będzie mogła stanąć przy warsztatach pracy, przy których będzie ciągłym wysiłkiem dnia codziennego tworzyła Polskę jutra. A co się dzieje obecnie? Przed młodzieżą, która kończy szkoły, staje groźne widmo bezrobocia. Gdzież ma ta młodzież wyładować swoją energję, gdy warsztaty pracy są przed nią zamknięte? Warsztaty pracy otworzyć się muszą i do tego potrzebny jest wysiłek całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#StefaniaKudelska">Dać pracę młodzieży! To musi być hasło, które szeroką falą musi iść przez Polskę. Hasło to rzucił w jednem ze swoich przemówień p. Premjer, ale hasła tego nie zrealizuje ani Minister Oświaty, ani Rząd. Realizować je musi całe społeczeństwo. Oczywiście, aby ono mogło być realizowane trzebaby się wyrzec wielu egoizmów, na ofiarę tego hasła musiałyby iść zbyt wysokie uposażenia, nadmierne dywidendy, kumulacja posad, wiele, wiele wygodnych i ciepłych stanowisk życiowych. Bezwątpienia ofiara to wielka dla tych, którzy musieliby ją złożyć, ale sądzę, że ofiara ta mogłaby się opłacić. Toć ci, którzy idą — młodzież, to nietylko twórcy Polski jutra, ale i obrońcy jej granic, obrońcy naszego stanu posiadania. A złymi obrońcami będą ci, których hodować będzie nędza. Więc choćby zdrowy instynkt samoobrony państwowej winien nam podszepnąć, iż zapewnienie pracy dorastającej młodzieży to sprawa naszego własnego bezpieczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#StefaniaKudelska">A teraz druga sprawa, związana z ideowem wychowaniem młodzieży, sprawa jej wychowawców — nauczycieli. Już kilku moich przedmówców poruszyło sprawę konieczności zapewnienia nauczycielstwu minimum egzystencji. Chcę poruszyć inną sprawę — swobody pracy, szczególnie jeśli chodzi o nauczycieli szkół powszechnych. Czegóż bo nie robi ten nauczyciel poza swoją pracą szkolną? Wybory, wszelka akcja społeczna i charytatywna, udział w pracach samorządu, wszystkie prace, które się na danym terenie dzieją, do kresu sił, a często i ponad siły. Dobrze, jeśli to jest całkowicie dobrowolna praca nauczyciela, ale jakże często o terenie tej pracy doniedawna jeszcze decydował p. inspektor szkolny. Znane mi są wypadki, które zresztą drogą poprzez Państwowy Urząd Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego były podawane do wiadomości p. Ministra Oświaty, kiedy inspektorzy szkolni wywierali na nauczycielki nacisk, aby pracowały w danej właśnie, a nie w innej organizacji. Dziś te wypadki są na szczęście znacznie rzadsze, pozostaje mi więc tylko prosić Pana Ministra, aby i na przyszłość zapewnił nauczycielstwu pełną swobodę w jego ideowej pracy poza szkołą i we wszystkich organizacjach, stojących rzetelnie na gruncie służby dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Evert.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#LudwikJózefEvert">Przed paroma dniami w tej Wysokiej Izbie uchwaliliśmy ustawę, regulującą stosunek Państwa do Związku Religijnego Mahometańskiego i do Związku Religijnego Karaimskiego. Cieszy mnie niezmiernie dbałość Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego o drobne nawet grupy religijne.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#LudwikJózefEvert">Ale jednocześnie muszę wyrazić swój głęboki żal, że z biurek departamentu wyznań nie może się wyłonić ustawa, regulująca stosunek Państwa do kościoła ewangelickiego i ewangelicko-reformowanego w Polsce. Nie będę mówił i nie mam tu na myśli kościoła unijnego, do którego należą Niemcy z b. zaboru pruskiego i również nie chcę polemizować z p. sen. Hasbachem, który roztaczał przed nami — i zresztą nie pierwszy raz z tej trybuny — rzekome pokrzywdzenia w Polsce obywateli narodowości niemieckiej. Pragnąłbym bardzo gorąco, aby p. sen. Hasbach, a może również p. sen. Wiesner, ilekroć różne te swoje żale roztaczają, mieli w żywej pamięci sytuację miljona Polaków w Niemczech...</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#LudwikJózefEvert">... i żeby porównywali swoją sytuację z sytuacją naszą w Niemczech. Zresztą wczoraj pp. senatorowie ze Śląska sprostowali niektóre twierdzenia p. sen. Hasbacha i p. sen. Wiesnera.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#LudwikJózefEvert">Wracam do zagadnień, związanych z kościołem, do którego należę. Rzuca się w oczy dziwna dysproporcja. Uchwalone przez nas ustawy odnoszą się do kilkutysięcznej zaledwie garstki obywateli polskich, obywateli zresztą mających piękne tradycje. Ale polski, rdzennie polski lud ewangelicki na Śląsku Cieszyńskim i prawie miljonowa część ludności Rzeczypospolitej, związana z narodem tradycją, historją, językiem, kulturą, no i wspólnie przeżytemi walkami z trzema zaborcami, związana, mówię, mocno z narodem, czeka już 12 lat na ustawę, regulującą stosunek Państwa do kościoła, do którego należy. Kościół ewangelicki w Polsce, do którego należy zresztą i pewna ilość dawno już bardzo osiadłych w Polsce t. zw. pospolicie „sasów” albo „holendrów”, w osiemnastym roku odrodzonej niepodległości ciągle jeszcze rządzi się prawem, nadanem przez zaborcę rosyjskiego przed prawie 100 laty. Nietylko Państwo jako takie, ale i — użyję tu terminu historycznego — kościół ewangelicki nieodmiennej konfesji augsburskiej ma w stosunku do wspomnianych przeze mnie obywateli misję dziejową do spełnienia. Czy leży w interesie Państwa Polskiego, porzucanie tej placówki i ułatwianie przesiąkania do Polski obcych naszej psychice prądów i tendencyj? Jakie są tedy przeszkody, że sprawy tej nie załatwia się przez lat już 12? Znane mi są tegoroczne nasze trudności budżetowo-skarbowe, a jednak nie mogę przypuszczać, żeby tą przeszkodą była pozycja w budżecie 100 albo 150.000 zł. Są zatem może inne trudności? Bardzo prosimy je nam w innem miejscu i w innej chwili szczerze powiedzieć. Nasze uszy są podatne do wysłuchania argumentów i prawdy. My, polscy ewangelicy, mamy pełne zaufanie do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Cenimy go wysoko nietylko jako człowieka nauki, ale i jako Ministra Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Róg.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#MichałRóg">Wysoka Izbo! Moi poprzednicy szanowni i p. referent tak wyczerpująco przedstawili stan naszego szkolnictwa, nasze niedomagania, nasze braki, bolączki i potrzeby, że nie będę powtarzał tego, co już inni mówili. Wyrażę tylko życzenie, żeby nasze obrady i nasze przemówienia miały dobry skutek, żeby nie skończyło się tylko, jak to często w Polsce bywa, na samem mówieniu.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#MichałRóg">Przypominam, że znawcy szkolnictwa już od roku 1929 zwracali uwagę na zbliżającą się katastrofę i wskazywali środki zaradcze. Ale niestety, wtedy czynniki miarodajne albo lekceważyły te ostrzeżenia, albo też uważały je za szerzenie nieuzasadnionego pesymizmu, za nieuzasadnione alarmy. Dziś, kiedy miljon dzieci jest poza szkołą, kiedy widocznie obniżył się poziom dydaktyczny i wychowawczy w szkolnictwie, wszyscy zdajemy sobie już sprawę, że były wielkie zaniedbania.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#MichałRóg">Ale, Proszę Panów, nic nam nie przyjdzie dziś z rozważań retrospektywnych, trzeba myśleć o tem co robić, aby zaradzić złu. Mojem zdaniem, najważniejsze już jest to, że zarówno Izby ustawodawcze, jak i Rząd doszedł do przekonania, że sprawa oświaty jest tak ważną sprawą dla Państwa Polskiego, jak i sprawa obrony, i że linją, po której prowadzona powinna być polityka szkolna Państwa, nareszcie powinna się ustalić i bez zygzaków i niepotrzebnych eksperymentów być wykonywana.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#MichałRóg">Nietylko cyfra miljona dzieci poza szkołą jest tragiczna. Straszną jest także cyfra, wykazująca ilu mamy analfabetów dorosłych w Państwie Polskiem. Jeżeli sobie uprzytomnimy, że w województwie warszawskiem, w środku Polski, w województwie, w którem jest stolica Państwa, mamy 20 do 25 X analfabetów wśród dorosłych, to jest to rzecz przecież bardzo przykra, a niewątpliwie ten procent będzie wzrastać, jeżeli się stosunki nie zmienią na lepsze. Są to liczby ze statystyki, ogłoszonej urzędowo w Roczniku Statystycznym z roku 1931. Tak, Panie Referencie, to są oficjalne dane. Nie mówię już o województwach wschodnich, ale przejmująca jest obawa, którą wyraził tutaj p. sen. Chrzanowski, że nawet w województwach zachodnich, gdzie w czasie niewoli nie było wcale analfabetów, teraz może powstać analfabetyzm. Wszystko to powinno nas skłaniać do tego, aby największemi wysiłkami przeszkodzić szerzeniu się analfabetyzmu i ratować szkolnictwo w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#MichałRóg">Proszę Panów, jeżeli wszedłem na tę trybunę dziś, to głównie dla podkreślenia jednego ze smutnych faktów, dla poruszenia jednej sprawy, która jest nam wszystkim dobrze zresztą znana, ale sądzę, że nie można nie wspomnieć o niej wtedy, kiedy się mówi o oświacie, o szkolnictwie, o kulturze.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#MichałRóg">Proszę Panów, tym bolesnym faktem jest to, że niestety synowie chłopscy, synowie wsi, nie są w stanie obecnie kształcić się, nietylko w wyższych zakładach naukowych, ale nawet w średnich. Nie zazdrościmy wcale dzieciom urzędników, że mają pierwszeństwo w gimnazjach państwowych, bo co mają robić? Niech się kształcą. Wiemy, że wiele z tych dzieci nie ma lekkiego życia. Nie zazdrościmy także dzieciom innych warstw; nie te dzieci są winne, że dzieci ludu mają prawie zamknięty dostęp do średnich i wyższych zakładów naukowych. A faktem tragicznym jest, że dzieci chłopskie, chociażby bardzo zdolne, nie mogą dzisiaj wyżej się kształcić. O tem, że skutki tego odcinania dopływu do inteligencji dzieci ludu nie mogą być dobre dla narodu, chyba nikogo nie trzeba przekonywać.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#MichałRóg">Opłaty za naukę w wyższych szkołach są naprawdę za wysokie. Nic dziwię się, że młodzież domaga się ich obniżenia. Oczywiście, muszę potępić tego rodzaju wystąpienia, jak demolowanie kwestur, niszczenie sprzętów i wybijanie okien w wyższych szkołach. Ale choć usprawiedliwić tego niepodobna, to jednak rozumiem niepokój i rozdrażnienie młodzieży w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#MichałRóg">Nie mogę tylko zgodzić się na żądanie młodzieży, aby opłaty dla wszystkich zostały obniżone. Nic rozumiem, dlaczego nie mieliby płacić ci, którzy mogą płacić. Przed paru laty podawałem projekt, aby uzależnić opłaty w wyższych uczelniach od podatku dochodowego, który płacą rodzice kształcącej się młodzieży. O ile wiem, wprowadzone to jest w Jugosławji i daje dobre wyniki.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#MichałRóg">Jeżeli nie zmienią się stosunki, to, proszę Panów, my, synowie chłopscy, którzy mieliśmy jeszcze możność wydostania się ze wsi, żeby się kształcić i ci nieliczni, te niedobitki, które obecnie się kształcą w niesłychanie ciężkich warunkach, będziemy ostatnimi mohikanami. Jako przykład podam, że od roku 1857 nie było takiego okresu, żeby z tej wsi podgórskiej w województwie krakowskiem, z której pochodzę, i z sąsiednich paru wsi nie kształciło się paru synów chłopskich w wyższych szkołach. Przeważna ich część zostawała księżmi, ale byli też i nauczyciele, lekarze i adwokaci. Otóż teraz się to kończy, ten łańcuch się urywa. Niejednokrotnie sam myślę, że gdybym się był nie pośpieszył z przyjściem na ten świat przed wielką wojną i gdybym się urodził w Polsce niepodległej, to w tych warunkach, w jakich przyszedłem na świat — ojciec mój miał 7 morgów ziemi, — nie byłbym absolutnie w stanie wydobyć się ze wsi i pójść do szkół. P. sen. generał Galica wymienił przed paru dniami nazwiska niektórych wybitnych synów ludu, synów wsi, którzy wyróżnili się w literaturze i w nauce. Kiedy o tem mowa, niech mi wolno będzie wspomnieć o tym szeregu licznym bezimiennych synów wsi, którzy, zdobywszy w niesłychanie trudnych warunkach wykształcenie, byli pożytecznymi pracownikami w różnych dziedzinach. Bardzo gorąco apeluję do p. Ministra Oświaty, do którego mam jaknajwiększe zaufanie, żeby nad poruszoną przeze mnie sprawą także się zastanowił i żeby starał się w miarę możności tej sprawie także dopomóc.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#AleksanderPrystor">Udzielam głosu s. Siudowskiemu na pięć minut.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#KonradSiudowski">Wysoka Izbo! Zabieram głos, ażeby zająć z punktu widzenia pomorskiego stanowisko wobec wystąpienia p. senatora Hasbacha i pretensyj jego do Rządu o większą jeszcze opiekę nad szkolnictwem niemieckiem.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#KonradSiudowski">Twierdzę, że polskie władze szkolne traktują potrzeby mniejszości niemieckiej bardzo liberalnie. Nie stawia się żadnych przeszkód w organizowaniu szkolnictwa niemieckiego tam wszędzie, gdzie tego zachodzi istotna potrzeba, to znaczy, gdzie jest odpowiednia liczba dziatwy w wieku szkolnym. Naród polski, który przez tak długie lata niewoli uginał się pod ciężarem obcego, siłą mu narzuconego szkolnictwa, rozumie bowiem zbyt dobrze, czem jest swoboda pobierania nauki w języku ojczystym.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#KonradSiudowski">Na podstawie posiadanych materjałów stwierdzam, że w chwili obecnej na terenie Pomorza mamy 8 publicznych szkół powszechnych z językiem wykładowym niemieckim, oddziały niemieckie istnieją przy 26 szkołach polskich. Razem do tych szkół i klas niemieckich uczęszcza 2.137 dzieci. Pozatem jeszcze 1.101 dzieci pobiera naukę języka niemieckiego w osobnych zespołach. Liczby powyższe odnoszą się do szkolnictwa publicznego, to jest utrzymywanego ze Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#KonradSiudowski">Niezależnie od tego istnieje na Pomorzu 18 szkół powszechnych prywatnych, do których uczęszcza 1.449 uczniów. Szkoły te utrzymywane są przez towarzystwo niemieckie Deutscher Schulverein, subwencjonowane z Rzeszy Niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#KonradSiudowski">Poza jawnem szkolnictwem państwowem i prywatnem Niemcy usiłują organizować tam wszędzie, gdzie niema ustawowej liczby uczniów, wystarczającej do otwarcia szkoły lub klasy niemieckiej, nauczanie domowe przez wędrownych nauczycieli. Oczywiście, nauczanie takie wymyka się zupełnie z pod kontroli odpowiednich władz szkolnych i jako takie, z punktu widzenia interesów państwowych, jest niepożądane. Organizacją szkolnictwa domowego kieruje towarzystwo Deutsche Vereinigung, która to organizacja jest przedewszystkiem polityczną. Zwracam się do p. Ministra Oświaty, żeby zechciał wejrzeć w tę sprawę i zadecydować, czy pożądane jest, żeby organizacja polityczna organizowała we własnym zakresie szkolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#KonradSiudowski">Co do szkolnictwa średniego, to istnieją na Pomorzu dwa gimnazja niemieckie; gimnazjum państwowe z niemieckim językiem wykładowym w Toruniu oraz gimnazjum prywatne im. Goethego w Grudziądzu.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#komentarz">(Głos: A w całych Niemczech jest jedno gimnazjum polskie.)</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#KonradSiudowski">P. sen. Hasbach podczas generalnej debaty poniedziałkowej zapewniał Wysoką Izbę o niezwykłej lojalności społeczności niemieckiej wobec Państwa Polskiego. Zapytuję Pana Senatora, jak pogodzić z tem zapewnieniem zjawisko, że wabi się w sposób, urągający wszelkiej etyce, polską dziatwę do szkół niemieckich, albo też nakłania się rodziców Polaków do składania wniosków o otwieranie klas czy szkół niemieckich. Zaznaczam, że silniejszy gospodarczo element niemiecki, mimo że znajduje się wszędzie na Pomorzu w zdecydowanej mniejszości, usiłuje w tym kierunku oddziaływać na swe polskie otoczenie. Przytem za wabika służą takie środki, jak bezpłatne rozdawnictwo podręczników i pomocy szkolnych w szkołach niemieckich, rozdzielanie pomiędzy dziatwę obuwia i ubrania i różne tym podobne „dobrodziejstwa”, które wpływają na to, że część polskich rodziców, słabiej narodowo uświadomionych, usiłuje posyłać swe dzieci do szkół niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#KonradSiudowski">Tak, Wysoka Izbo, wygląda obraz całości niemieckiego szkolnictwa na Pomorzu. Niespełna 100.000 Niemców na Pomorzu posiada 2 gimnazja, 26 szkół powszechnych i 26 klas niemieckich w polskich szkołach powszechnych, przyczem Skarb Państwa partycypuje w utrzymaniu tych szkół w stopniu bardzo poważnym. Jakże szczęśliwi byliby nasi rodacy po tamtej stronie kordonu, gdyby dziatwa ich mogła pobierać naukę w języku ojczystym choćby w przybliżonym zakresie!</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#KonradSiudowski">Kończąc, kategorycznie oświadczam, że w żadnym wypadku nie pogodzimy się z tem, by niemieckie polityczno - społeczne organizacje wciągały w orbitę swych wpływów i oddziaływania element polski, czego, niestety, jesteśmy świadkami. To postępowanie uznać musimy za akty nielojalności w stosunku do Państwa i narodu polskiego. Uznając w pełni zagwarantowane Konstytucją prawa mniejszości niemieckiej, jesteśmy jednak na Pomorzu bardzo czujni i drażliwi we wszystkich momentach, w których w grę wchodzi interes Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#TadeuszPetrażycki">Panie Marszałku, proszę o udzielenie mi głosu w sprawie osobistego oświadczenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#AleksanderPrystor">Panie Senatorze, drugi raz Panu głosu nie udzielę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#TadeuszPetrażycki">Ale ja proszę o Głos w sprawie osobistej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#AleksanderPrystor">Proszę więc w tej sprawie ze mną się porozumieć.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#AleksanderPrystor">Udzielam głosu s. Michałowiczowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! Zagadnienia szkolnictwa średniego i powszechnego były poruszone przez szereg moich kolegów. Wypowiedziane były poglądy może nieco pesymistyczne. Nie podzielałbym tego stanowiska. Plany reform w szkolnictwie powszechnem i średniem są celowe a wyniki 15-letniej pracy Państwa, społeczeństwa i samego ciała pedagogicznego są wprost imponujące.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#MieczysławMichałowicz">Ale nie o tem chcę mówić. Ograniczę się tylko do spraw, związanych z organizacją nauki, podkreślam, związanych nie ze sprawami szkolnictwa wyższego, lecz nauki. Szkolnictwo wyższe w jego współczesnej postaci w Polsce nie wyczerpuje bowiem zagadnień organizacji pracy naukowej. Ogranicza się ono przeważnie do dwóch spraw: do podawania młodzieży wiadomości niezbędnych i do indywidualnych prac poszczególnych uczonych, zależnie od ich indywidualnych zainteresowań. Tymczasem potrzeby Państwa, związane z jego rozkwitem w czasie pokoju i z obroną w chwili burzy wojennej, wymagają od uczonych polskich zorganizowanego, zbiorowego wysiłku, sprecyzowania, co każdy z nich robić powinien. Wykreślenie celów, podział ról, rozłożenie pracy na etapy, wzięcie odpowiedniego tempa — oto zadania, które musi wytknąć sobie przyszły Państwowy Komitet, czy Państwowy Instytut Organizacji Pracy Naukowej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#MieczysławMichałowicz">Państwowe organizacje tego typu istnieją już u naszych sąsiadów wschodnich i zachodnich i dają tam wspaniałe wyniki, napawające nas podziwem, a zarazem smutkiem, że Państwo nasze takiej organizacji nie posiada.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#MieczysławMichałowicz">Przed dwoma laty odbył się zjazd odłamu profesorów wyższych uczelni w Warszawie w tej sprawie z inicjatywy ówczesnego p. Premjera. Dotychczas jednak nic się w tej materji nie ruszyło. Dlatego też przed kilku tygodniami pozwoliłem sobie niepokoić p. Ministra w tej sprawie. Dziś czynię to z mównicy senackiej. Podkreślam, że nie uważam za wskazane załatwienie tej sprawy w drodze przewlekłych narad i konferencyj. Sprawę państwowej organizacji nauki w Polsce musi ująć w swe ręce jednostka mocna i energiczna, o wielkiem doświadczeniu naukowcom, a jednocześnie obdarowana wybitnemi zdolnościami organizacyjnemi. Czas nagli, czekają na nas wielkie zadania. Z tem większym smutkiem obserwuję brak zrozumienia ważności chwili dziejowej i brak odczucia tempa w Departamencie Nauki i Szkół Wyższych Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Zastrzegam się, Panie Ministrze, że stosunki te panują nie od dziś, nie od chwili objęcia przez Pana jego resortu, lecz od lat wielu. Stanowisko dyrektora Departamentu Nauki i Szkół Wyższych przez lata całe nieobsadzone. Szeregi katedr na wyższych uczelniach polskich latami nieobsadzone. Znane mi są wypadki, niestety, nieodosobnione, że najpotrzebniejsze dla życia naszego katedry czekały na mianowanie profesorów po lat 4.</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#MieczysławMichałowicz">Wszędzie idzie wyścig pracy, o którym mówił Wódz Polski. Wartki potok dziejów grozi podmyciem gruntu z pod stóp naszych. A my w polskich uczelniach wszyscy jesteśmy zajęci w chwili obecnej spisywaniem inwentarza na zarządzenie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wykreślaniem z inwentarzy zużytych szczotek, wycieraczek, spluwaczek, obliczaniem, jaką ma wartość stołek drewniany, kupiony w markach polskich przed rokiem 1924, z odliczeniem procentowego stosunku zużycia.</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#MieczysławMichałowicz">Od dwóch miesięcy wykonywujemy te, Bóg wie komu potrzebne, obliczenia. Wpadliśmy w zupełną apatję od tej bezcelowej roboty. Przez miesiąc jeszcze będziemy niezdolni do pracy twórczej w nauce.</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#MieczysławMichałowicz">Panie Ministrze, powtarzam, nie możemy mieć żalu do Pana; jest to duch czasu w Polsce, który Pan zastał także w swem Ministerstwie, ujmując ster jego rządów. Proszę Pana Ministra, by uczynił wszystko, co jest w jego mocy, by tego złego ducha ze swego i z naszych warsztatów pracy usunąć.</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! Trzymam w tej chwili w ręku pismo Ministerstwa W. R. i O. P. Nr. BP. 27899 35, powiadamiające rektorat Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego, że Ministerstwo wyraża zgodę na zaangażowanie pani M. K. na stanowisko kucharki w jednej z klinik i że „załączniki zwraca się”.</u>
          <u xml:id="u-52.11" who="#MieczysławMichałowicz">Uczyń, Panie Ministrze, by w sprawie kucharek pracownicy nauki polskiej, dziekanaty i rektoraty nic potrzebowały korespondować z Wysokiem Ministerstwem W. R. i O. P., które ma za sobą przecież chlubne tradycje pierwszego ministerstwa oświecenia w całym świecie, z tytułu Komisji Edukacyjnej, z ręki takich mężów, jak Stanisław Kostka Potocki.</u>
          <u xml:id="u-52.12" who="#MieczysławMichałowicz">Uczyń, Panie Ministrze, by nie działy się takie rzeczy, że w zakładzie fizyki lub chemji, w których myśl uczonego polskiego pracuje nad zagadnieniem potęgi Państwa, przyjmuje się na głodowy najniższy etat wysoce wykwalifikowanego pracownika, pomimo, że etat wyższy dla tegoż pracownika istnieje. Czyni się to z reguły. Wyjednaj, Panie Ministrze, zniesienie zarządzenia jednej z uprzednich Rad Ministrów, którem to zarządzeniem stworzono takie stosunki, że nieraz woźny półanalfabeta pobiera większe wynagrodzenie, niż wykwalifikowany i cenny pracownik umysłowy.</u>
          <u xml:id="u-52.13" who="#MieczysławMichałowicz">I proszę, Panie Ministrze, by w tym roku nie zachodziły takie wypadki, że gdy pracownica opuściła swe stanowisko, wyszła zamąż, wyjechała z Warszawy, przez rok cały nie pokazała się w miejscu swego urzędowania, mimo to pobierała wynagrodzenie, bo Ministerstwo wykazało całkowitą bezczynność, nie odpowiadało na alarmujące pisma zwierzchnika (a pism takich było 5) i w końcu honorowało pracownicę jeszcze 6-miesięczną pensją. Razem z poprzednią 12-miesięczną dana urocza osoba otrzymała wynagrodzenie za 18 miesięcy. I nie to jest bolesne, że była pracownica otrzymała bez pracy 18-miesięczną pensję, lecz to, że nikt w tej sprawie nie został pociągnięty do dyscyplinarki za narażenie Skarbu Państwa na straty około 2.700 zł.</u>
          <u xml:id="u-52.14" who="#MieczysławMichałowicz">A teraz ostatnia prośba, Panie Ministrze. Należymy obaj do rodziny profesorskiej. Mamy względem niej pewne obowiązki. Proszę, by Pan Minister był łaskaw zwrócić uwagę pp. profesorom — ja to już czynię od lat wielu — że godność nauki to rzecz wielka, że spokój w świątyni pracy to więcej, niż przywilej eksterytorjalności wyższej uczelni.</u>
          <u xml:id="u-52.15" who="#komentarz">(Głosy: Brawo, brawo.)</u>
          <u xml:id="u-52.16" who="#MieczysławMichałowicz">Eksterytorjalność to rzecz płocha, jak Zuzanna. Niech panowie rektorowie nie odgrywają roli starców, zakochanych w Zuzannie, bo stanie się to, co się stało. Przyjdzie młodzież i Zuzannę pogwałci.</u>
          <u xml:id="u-52.17" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-52.18" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo, proszę mi wybaczyć, to nie ja, to smutna rzeczywistość polska stroi z nas wszystkich żarty. Na żarty nie czas. Nawałnica może się zwalić jutro. Dlatego dziś, Panie Ministrze, należy prosić pp. rektorów, by raczyli zapomnieć o swych przywilejach i przypomnieć sobie o swych obowiązkach względem Państwa, które siłą logiki i mocą męskości, a nie brakiem odwagi cywilnej i uleganiem anarchji stać musi.</u>
          <u xml:id="u-52.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#AleksanderPrystor">Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. Świętosławski: Stwierdził tu p. s. Chrzanowski, że w składzie Senatu niema ani jednego nauczyciela szkoły powszechnej. Korzystam ze sposobności, aby raz jeszcze podkreślić, jak wielkie zadanie ma do spełnienia nauczyciel wogóle, a szkoły powszechnej w szczególności. Nauczyciel, jako czynnik socjologiczny, powinien być obdarzony jednocześnie trzema cechami: powinien umieć wytwarzać w umysłach nowe pojęcia, powinien umieć budzić nowe uczucia, wreszcie musi być obdarzony umiejętnością ujarzmiania woli, skłaniając uczniów do zbiorowych czynów. Te okoliczności sprawiają, dlaczego wymagania stawiane nauczycielstwu są tak wysokie, a typ doskonałego nauczyciela tak bardzo ceniony.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#AleksanderPrystor">Przechodząc do zagadnienia znacznej liczby dzieci, pozostających poza szkołą, stwierdzić muszę, że jest to problem najtrudniejszy, jaki ma przed sobą Ministerstwo. Gotowi jesteśmy rozważyć każdy projekt częściowego załatwienia tej sprawy, sami też robimy wszystko, aby w granicach możliwości liczbę dzieci poza szkołą zmniejszyć.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#AleksanderPrystor">W sprawie postulatów, wysuwanych przez przedstawicieli mniejszości narodowych, zaznaczam, że moi przedmówcy wiele zagadnień w tej dziedzinie już oświetlili. Wspomnę tylko, że zagadnieniu ukraińskiemu poświęcam szczególną uwagę, czego dowodem jest zwiedzenie ostatnio szkół we Lwowie oraz zwiedzenie bibljoteki, muzeum i wystawy sztuki, zorganizowanej przez Towarzystwo Naukowe im. Szewczenki we Lwowie.</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#AleksanderPrystor">Przechodzę obecnie do zagadnień programów uczelni akademickich i w szczególności popierania badań naukowych. Już w mowie wypowiedzianej w Sejmie wspomniałem, że zmierzać będę do wzmożenia pracy naukowej i planowego jej rozwoju wspólnie z przedstawicielami najwyższych organizacyj naukowych w Polsce. Uczyniono już w tym kierunku wiele i mam nadzieję, że w najbliższym czasie zostanie szerzej rozwinięta realna praca.</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#AleksanderPrystor">Przepracowanie programów szkół akademickich jest zagadnieniem aktualnem, lecz trudnem zarazem. Rozwój nauk czystych i stosowanych, rozwój prawodawstwa, ekonomji, skarbowości i wielu innych dziedzin postępuje tak szybko naprzód, że niełatwą jest rzeczą zachować równowagę pomiędzy koniecznością ekonomizacji czasu a otrzymaniem niezbędnych wiadomości w danej dziedzinie. O konieczności podjęcia tej pracy mówiono na zjeździe rektorów w dniu 2.I. 1936 r.</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#AleksanderPrystor">Zagadnienie uproszczenia administracji jest jednem z podstawowych zagadnień. Do pracy tej należy jednak przystępować bez zbytniego pośpiechu, zdarza się bowiem, że niejeden projekt uproszczenia sprowadzić może w życiu praktycznem skutek wręcz przeciwny.</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#AleksanderPrystor">Sprawa opłat akademickich i trudności, na jakie natrafia młodzież niezamożna, chcąca się dostać do uczelni akademickiej, poruszone przez p. senatora Róga, wymagają kilku wyjaśnień.</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#AleksanderPrystor">Przedewszystkiem należy stwierdzić, że wybrany przez Ministerstwo system zwiększenia ogólnej liczby studentów, którym udzielono ulg w opłacie czesnego, objął 63% ogółu słuchaczy. Do tego dochodzi 7% korzystających ze stypendjów. Niezależnie od tego przyznawane być mogą indywidualne zasiłki pieniężne tym, którym ulg nie przyznano, lub tym, którzy nie mogą wnieść nawet zredukowanej opłaty.</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#AleksanderPrystor">W większości przypadków liczba podań była mniejsza, aniżeli przewidywana liczba odroczeń.</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#AleksanderPrystor">Praktycznie więc podania wszystkich studentów, ubiegających się o ulgi, zostały uwzględnione.</u>
          <u xml:id="u-53.11" who="#AleksanderPrystor">Stan realizacji wpłat przedstawia się zadowalająco. Na Uniwersytecie Jagiellońskim plan finansowy wykonany został w 90%. Na około 10.000 studentów Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego w jednym tylko dniu wpłaciło 1.000 studentów drugą ratę na odpowiednie konto P. K. O. Wpłaty realizowane są dobrze również w Wilnie i Poznaniu. Nieco gorzej sprawa przedstawia się we Lwowie, gdzie procent niezamożnej młodzieży jest duży.</u>
          <u xml:id="u-53.12" who="#AleksanderPrystor">W porozumieniu z Towarzystwem Przyjaciół Młodzieży Akademickiej czynimy wysiłki, aby zebrać fundusze niezbędne dla dalszej akcji pomocy niezamożnej młodzieży. Apel do społeczeństwa znajduje żywe, powszechne zrozumienie, że pomoc ta jest niezbędna. Dość powiedzieć, że towarzystwa naukowe i społeczne oraz wydawcy prywatni podręczników akademickich zgłosili gotowość zaofiarowania podręczników Towarzystwu Przyjaciół Młodzieży Akademickiej na sumę 250.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-53.13" who="#AleksanderPrystor">P. senator Schorr wspomniał o pomocy finansowej dla Bibljoteki Judaistycznej w Warszawie. Muszę powiedzieć, że finanse Ministerstwa są tak ograniczone, że stoimy wobec niemożności zadośćuczynienia najelementarniejszym potrzebom w tym zakresie. Nie mamy gmachu Bibljoteki Narodowej w Warszawie, możemy udzielić w roku bieżącym zaledwie skromnych funduszów na wykończenie Bibljoteki Jagiellońskiej, nie mamy gmachów dla archiwów państwowych i muzeów. W tych warunkach trudno jest mówić o możliwości zadośćuczynienia innym żądaniom w tej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-53.14" who="#AleksanderPrystor">To też praca Ministra Oświaty z natury rzeczy wymaga wielkiego opanowania, aby w granicach możliwości resort swój w sposób najlepszy prowadzić.</u>
          <u xml:id="u-53.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-53.16" who="#AleksanderPrystor">Zakończyliśmy rozprawę nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-53.17" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do rozprawy szczegółowej nad budżetem Monopoli.</u>
          <u xml:id="u-53.18" who="#AleksanderPrystor">Jako sprawozdawca Głos ma s. Karszo-Siedlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Wysoki Senacie! Monopole państwowe mają dać Skarbowi w nadchodzącym roku budżetowym 595.000.000 zł wpływu, t. j. 27% wszystkich przewidzianych wpływów; świadczy to najwymowniej o ich wielkiem znaczeniu dla gospodarki Państwa. W drukowanem sprawozdaniu, doręczonem Panom Senatorom, dałem szczegółową analizę wszystkich ważniejszych pozycyj budżetowych, nie będę więc zajmował Panom czasu ich odczytywaniem. Ograniczę się jedynie do ogólnej charakterystyki prac monopoli oraz ich zadań na najbliższą przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Kryzys, jaki panował w naszym kraju, dał się odczuć i w monopolach, pomimo, iż ze strony kierowników czynione były wielkie wysiłki, aby dochody oraz wpłaty do Skarbu utrzymać na jaknajwyższym poziomie. Dzięki tym wysiłkom wpływy z monopoli w porównaniu do 1932/33 r., w którym wyniosły 625 miljonów złotych i w latach następnych, kiedy wynosiły analogiczne prawie sumy, preliminowane są na rok nadchodzący w sumie zaledwie o około 5% mniejszej, co nie stoi w proporcji do ogólnego spadku dochodów we wszystkich prawie dziedzinach.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Utrzymanie wpłaty z monopoli przez szereg lat kryzysowych na tym samym poziomie osiągnięto przedewszystkiem przez obniżenie kosztów produkcji, sprzedaży, administracji i innych, przez co wzrósł zysk handlowy. Należy to podkreślić jako objaw niezmiernie dodatni, świadczący o poważnem uporządkowaniu gospodarki w monopolach.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Barański.)</u>
          <u xml:id="u-54.4" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Jako objaw ujemny natomiast należy uważać poważne zmniejszenie kapitałów obrotowych oraz wstrzymanie szeregu niezbędnych inwestycyj w przedsiębiorstwach, co zostało spowodowane przez wpłacenie do kas Skarbu Państwa sum większych niż wynoszą faktycznie osiągnięte zyski.</u>
          <u xml:id="u-54.5" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Należy dążyć, ażeby uszczuplone wskutek konieczności państwowych kapitały obrotowe były w miarę możności powiększane, w przeciwnym razie rentowność tych przedsiębiorstw będzie narażona na niebezpieczeństwo. Również i urządzenia techniczne winny być dostosowane do poziomu, jakiego wymaga postęp w odpowiednich dziedzinach, gwarantujący najekonomiczniejszą eksploatację przedsiębiorstw monopolowych.</u>
          <u xml:id="u-54.6" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Dotyczy to przedewszystkiem Monopolu Tytoniowego, w którym uszczuplenie środków obrotowych nie pozwala na wykorzystywanie okazji taniego kupna surowców zagranicą i podraża koszty o wartość odsetek, płaconych od pożyczonych sum, zaś niestosowanie ulepszeń, mających na celu potanienie produkcji, wobec obniżenia cen wyrobów zmniejsza dochodowość fabrykacji.</u>
          <u xml:id="u-54.7" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Również ujemny wpływ na dochodowość monopoli wywierają obciążenia z tytułu emerytur, zwłaszcza w Monopolu Solnym i Tytoniowym. W drukowanem sprawozdaniu mojem znajdą Panowie cyfry, które wymownie wskazują na anomalję w tej dziedzinie. Liczby emerytur, a w związku z tem i obciążenia z tego tytułu rok rocznie wzrastają i wytworzył się np. w Monopolu Solnym taki stan, że na ogólną ilość 2.618 pracowników w służbie czynnej przypada 3.943 emerytur, zaś suma potrzebna na pokrycie pensyj emerytalnych w r. 1936/37 wzrosła w porównaniu z r. 1932/33 aż o 9% mimo, że w r. 1935 zmniejszono emerytury o 12%.</u>
          <u xml:id="u-54.8" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Podobnie i w Monopolu Tytoniowym stosunek emerytów do pracowników czynnych wzrósł w ciągu ostatnich lat pięciu o 4%. Uważam, że prawa do emerytur nabyte przez dotychczasowych pracowników winny być uszanowane, jednakże w stosunku do nowoprzyjmowanych sprawa winna być jaknajszybciej zmodyfikowana, gdyż obciążenia z tego tytułu poważnie uszczuplają dochodowość przedsiębiorstw, a ponadto stwarzają nieuzasadniony przywilej pewnej kategorji pracowników w porównaniu nawet do tego samego pracodawcy, t. j. Państwa. W działalności monopoli należy podkreślić ich stałe dążenie do zastępowania, gdzie się tylko da, surowców zagranicznych krajowemu Pod tym względem wielką rolę odegrał Monopol Tytoniowy, który na rok 1936/37 przewiduje udział surowca krajowego w ogólnej przeróbce na 51% wobec 16% w roku 1929, przyczyniając się tem samem do rozwoju uprawy tytoniu w Polsce. Jednakże używanie surowca krajowego winno być stosowane w takim stopniu, ażeby nie nastąpiło pogorszenie jakości wyrobów, co mogłoby się odbić ujemnie na ich spożyciu.</u>
          <u xml:id="u-54.9" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Monopol Solny ma dużą zasługę dla rozwoju uprawy lnu, gdyż przewiduje nabycie prawie sześciu miljonów worków lnianych na sumę przeszło czterech miljonów. Jeżeli uwzględnić, że w r. 1932/33 ilość worków lnianych stanowiła 4% ogólnej ilości zużytych przez Monopol Solny worków, zaś w roku 1934/35 wzrosła do 94%, to nie wymaga to dalszego komentarza.</u>
          <u xml:id="u-54.10" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Jeżeli chodzi o zbyt wyrobów monopolowych, to wykazuje on rozmaite wahania w poszczególnych monopolach.</u>
          <u xml:id="u-54.11" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">W najpoważniejszym z monopoli — Tytoniowym obserwujemy zmniejszenie zbytu w porównaniu z rokiem 1929/30 o 16%, gdy zniżka wartości sprzedażnej wynosi aż 34,6%. Świadczy to o częściowem potanieniu wyrobów tytoniowych, jak również o przechodzeniu konsumentów w miarę pogarszania się ich sytuacji na gatunki gorsze.</u>
          <u xml:id="u-54.12" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">W Monopolu Solnym cyfry zbytu utrzymują się mniejwięcej na tym samym poziomie.</u>
          <u xml:id="u-54.13" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Zbyt spirytusu wykazuje pewien wzrost.</u>
          <u xml:id="u-54.14" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Natomiast zbyt zapałek wykazuje zastraszający spadek, gdyż z 44 miljardów sztuk w r. 1930/31 obniżył się do 17 miljardów w roku ubiegłym. Przyczyn należy tu szukać nietylko w kryzysie, ale przedewszystkiem w konkurencji nielegalnych zapalniczek, których ilość oceniana jest na 1 miljon sztuk, co powoduje dla Skarbu Państwa zmniejszenie wpływów o ca, 6 miljonów złotych rocznie.</u>
          <u xml:id="u-54.15" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Jeśli porównamy cyfry zużycia wyrobów monopolowych w Polsce do analogicznych zagranicą, dojdziemy do smutnych wyników. Co do szczegółów — również pozwolę sobie odesłać Panów do mego drukowanego referatu. Stan ten wskazuje naszym monopolom na konieczność podjęcia wszelkiemi rozporządzalnemi środkami akcji, mającej na celu podniesienie zbytu wyrobów.</u>
          <u xml:id="u-54.16" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">A więc, jeśli chodzi o spirytus, którego wypęd ma tak wielkie znaczenie dla naszego rolnictwa, winien on znaleźć jaknajszersze zastosowanie dla celów przemysłowych, a zwłaszcza napędowych i w tym kierunku musi być podjęta energiczna i planowa akcja. Co się tyczy spirytusu konsumcyjnego przez odpowiednią politykę, mającą na celu ułatwienie zbytu, również można osiągnąć jego dalsze zwiększenie. Do środków, mogących się do tego przyczynić, zaliczam otoczenie należytą opieką fabryk wódek gatunkowych i stworzenie warunków, ułatwiających ich egzystencję, jako uzupełniających monopol, a nie konkurujących z nim; wprowadzenie ułatwień w udzielaniu i eksploatowaniu koncesyj na sprzedaż detaliczną wyrobów Polskiego Monopolu Spirytusowego i wogóle zreformowanie systemu wydawania koncesyj; wpisanie artykułów Polskiego Monopolu Spirytusowego na listę artykułów eksportowych; poddanie rewizji taryfy kolejowej na spirytus. Dokonana nowelizacja ustawy przeciwalkoholowej, reorganizacja aparatu hurtowej sprzedaży oraz wzmożona akcja zwalczania przestępstw spirytusowych już wywarły wpływ na zwiększenie konsumcji, stwierdzić więc można, że Dyrekcja Monopolu Spirytusowego energicznie działa w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-54.17" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Zbyt soli również winien być otoczony opieką; to też za bardzo celowe posunięcie należy uznać skasowanie przez Dyrekcję Monopolu Solnego wszelkich ograniczeń w nabywaniu soli bydlęcej mielonej oraz zwiększenie punktów sprzedaży soli w województwach wschodnich o 44, czyli do 100, z dotychczasowej ilości 56.</u>
          <u xml:id="u-54.18" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Sprzedaż wyrobów tytoniowych została zliberalizowana, co powinno się przyczynić do zwiększenia zbytu, wobec tego jednak, iż stwierdzone jest przesunięcie się spożycia w kierunku wyrobów tańszych, winna być uregulowana sprawa utrzymywania przez sprzedawców odpowiedniego asortymentu wyrobów, z uwzględnieniem gatunków wyższych. W odniesieniu do wyrobów zagranicznych wskazane jest poddanie rewizji obecnych prohibicyjnych opłat celnych i akcyzowych, których wysokość współdziała nielegalnemu przywozowi cygar i papierosów, zwłaszcza w miejscowościach, sąsiadujących z naszemi granicami zachodniemi.</u>
          <u xml:id="u-54.19" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Wreszcie zapałki, gdy tylko kwestja nielegalnych zapalniczek zostanie uregulowana, powinny wykazać zwiększone cyfry spożycia. Łączy się to coprawda z ceną zapałek, dotychczas wciąż sztywną, ale jej wysokość nie może ulec zmianie bez zgody spółki eksploatującej monopol, która wobec zmniejszonej produkcji ma zwiększone koszta własne i nie jest skłonną do obniżenia cen. Niewątpliwie jednak z chwilą usunięcia najgroźniejszego wroga zapałek — nielegalnych zapalniczek i na tym odcinku da się osiągnąć dobrowolne porozumienie w płaszczyźnie handlowej.</u>
          <u xml:id="u-54.20" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Co do cen innych artykułów monopolowych, to wykazały one naogół sztywność. Ceny na sól szarą, kamienną mieloną i kruchową zostały obniżone w dn. 1.11. 1934 r. (z 260 zł na 220 zł za 1 tonnę), co odbiło się ujemnie na dochodach monopolu, powodując ponadto przesunięcie się konsumcji na gatunki gorsze kosztem soli wysokogatunkowej. Ceny warzonki i białej soli kamiennej obniżono od dn. 1 stycznia roku bieżącego.</u>
          <u xml:id="u-54.21" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Ceny spirytusu konsumcyjnego uległy zmniejszeniu w lutym roku ubiegłego, zaś niekonsumcyjnego 15 lutego roku bieżącego. Wyroby tytoniowe zostały obniżone w październiku 1932 r., w styczniu 1933 r. oraz w lutym 1934 r., co dało w wyniku nieznaczną zwyżkę w sprzedanej ilości (o 3.22%), natomiast spadek wartości o 7,3%; świadczy to dobitnie, iż w okresie złej konjunktury gospodarczej zniżka cen wyrobów tytoniowych nie powoduje wzrostu konsumcji.</u>
          <u xml:id="u-54.22" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Najmniej kłopotu przyczynia Państwu loterja. Dzięki dokonanej celowej reorganizacji oraz energicznemu kierownictwu wszystkie losy loteryjne są stale rozsprzedawane; wpływy eksploatacyjne rok rocznie wzrastają, podobnie jak i dochód z tego przedsiębiorstwa, przy minimalnym kapitale obrotowym oraz znikomych kosztach na utrzymanie dyrekcji.</u>
          <u xml:id="u-54.23" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Konkludując, stwierdzić należy, iż jakkolwiek w gospodarce Monopoli Państwowych są rzeczy do poprawienia, to widzą tę konieczność poszczególne dyrekcje monopoli i dokładają stale wiele trudu w dążeniu do coraz to większego usprawnienia pracy i podniesienia dochodowości tych tak ważnych dla Państwa przedsiębiorstw.</u>
          <u xml:id="u-54.24" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Ogólna obniżka cen płodów rolnych, obniżka zarobków oraz przeżywany kryzys musiały odbić się na wynikach finansowych monopoli, które swą politykę sprzedaży musiały dostosowywać do sytuacji ogólnej oraz do polityki Rządu.</u>
          <u xml:id="u-54.25" who="#TadeuszKarszoSiedlewski">Uważam, iż przedstawiony Panom preliminarz budżetowy w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, można uważać za realny i dlatego wnoszę o jego zatwierdzenie.</u>
          <u xml:id="u-54.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#JerzyBarański">Do dyskusji nad sprawozdaniem p. referenta nikt się nie zapisał. Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego: Długi Państwowe.</u>
          <u xml:id="u-55.1" who="#JerzyBarański">Głos ma sprawozdawca s. Bisping.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#KazimierzBisping">Wysoka Izbo! Część 18 budżetu państwowego na rok 1936/37 obejmuje zadłużenie Państwa i dzieli się na: długi wewnętrzne, długi zagraniczne oraz wypłaty z tytułu udzielonej poręki państwowej. Obsługa nowowypuszczonych pożyczek wewnętrznych, a mianowicie: 5% Państwowej Renty Wieczystej, 6% Pożyczki Inwestycyjnej, 3% Premjowej Pożyczki Inwestycyjnej i biletów skarbowych wpłynęła na zwiększenie kosztów obsługi długów wewnętrznych o sumę 18.571.560 zł w porównaniu z budżetem na rok 1935–1936. W ciągu ostatnich 4 lat koszty te stale się zwiększają, a mianowicie w roku 1933–1934 wynosiły one 44,2 miljony złotych, w następnym roku 58,9 miljonów zł, dalej 76,2 miljony zł, w obecnym budżecie stanowią one cyfrę 94,8 miljonów zł, czyli wzrosły w ciągu czterech lat o sumę 50,6 miljonów zł. Nasze zadłużenie wewnętrzne stale wzrasta w miarę konieczności pokrywania deficytów budżetowych. Ostatni deficyt budżetowy wyniósł w ciągu roku około 334 miljonów złotych, o tę sumę wzrosło w tymże roku zadłużenie wewnętrzne.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#KazimierzBisping">Pierwszy deficyt budżetowy mieliśmy w roku 1930–31 w sumie 61.803.000 zł. Pozycje te z roku na rok stale się powiększały i w ciągu pięciu lat wyniosły one ogółem 908.070.000 zł. Suma ta pokryta została: zwiększonym obiegiem bilonu na 191.400.000 zł, emisją biletów skarbowych na 300.000.000 oraz wpływem Pożyczki Narodowej w wysokości 334.1 miljonów zł. Brakująca suma pokryta została dawnemi rezerwami kasowemi z okresu dobrobytu oraz wpływem ze sprzedaży papierów procentowych, stanowiących własność Skarbu Państwa. Z powyższego widzimy, do jak zgubnych skutków doprowadzają Skarb Państwa stałe deficyty budżetowe.</u>
          <u xml:id="u-56.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-56.3" who="#KazimierzBisping">Zbyt wielkie nasycenie naszego wyczerpanego rynku pieniężnego papierami publicznemi musiało wywołać niski ich kurs. Niski kurs wytwarza podstawy do zbyt wielkiej rentowności, zbyt wielka rentowność podnosi w silnym stopniu stopę procentową w Polsce. Zjawisko to jest tak groźnem, że uznane zostało za jedną z przyczyn kryzysu ekonomicznego. Rozpiętość stopy procentowej u nas sięga od 1% do 24%. I tak stopa dyskontowa w niektórych bankach państwowych przy specjalnych kredytach wynosi 1% , w większych kasach komunalnych 3%, w P. K. O. 4%, w Banku Polskim 5%, w bankach państwowych 5,5%, w mniejszych Kasach Komunalnych 6,5%, w zrzeszonych bankach prywatnych 6,5%. Rentowność obliczona według metody Instytutu Konjunktur, który uwzględnia odsetki oraz czas i sposób amortyzacji, wynosi przy obecnym kursie giełdowym dla 4,5% listów zastawnych ziemskich — 9,71%, dla 5% listów Towarzystwa Kredytowego m. Łodzi — 10,71%, przy 7% pożyczce stabilizacyjnej z roku 1927-13,67% oraz prywatna stopa dyskontowa dochodzi do 24% w stosunku rocznym.</u>
          <u xml:id="u-56.4" who="#KazimierzBisping">Większość obrotów papierami publicznemi dokonywana jest poza giełdą pieniężną, np. wszelkie tranzakcje przeprowadzane na rynku sztywnym, tak że ogólnej sumy obrotów nie da się określić. Giełda pieniężna w Warszawie w swem sprawozdaniu za rok 1935 wykazuje ogólny obrót papierami publicznemi, t. j. papierami państwowemi oraz listami zastawnemi ziemskiemi i miejskiemi na sumę 75.774.199 zł, tymczasem na tejże giełdzie w tym samym okresie obrócono akcjami na sumę 10.551.840 zł. Uporządkowanie stosunków, panujących na odcinku normalizacji stopy procentowej, t. j. obniżenie jej i zrównanie, winno w dużym stopniu przyczynić się do ożywienia życia gospodarczego, zaś drogą wiodącą do powyższego byłoby obniżenie stopy procentowej w Banku Polskim oraz w P. K. O. z jednej strony, jak również lokowanie części posiadanych przez banki gotówki w papierach procentowych, a przez to samo podniesienie ich kursu, z drugiej.</u>
          <u xml:id="u-56.5" who="#KazimierzBisping">Dekretem Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z dn. 14 stycznia b. r. przeprowadzona została konwersja 6 pożyczek wewnętrznych na ogólną sumę 224.636.400 zł, czyli około 23% wszystkich wewnętrznych pożyczek emisyjnych. Konwersji dobrowolnej podlega również Pożyczka Narodowa. Jako rezultat powyższego dekretu uzyskujemy 25.329.148 zł oszczędności, przyjmując, że 80% Pożyczki Narodowej z konwersji skorzysta. Dekret o konwersji obejmuje przeważnie pożyczki, ulokowane na rynku sztywnym, drobna ich część tylko znajduje się w rękach prywatnych. To też celowo nie objęto powyższym dekretem tego rodzaju pożyczek, jak np. Premjowa Pożyczka Dolarowa, popularnie zwana „dolarówką”, która przeważnie znajduje się w posiadaniu szerokich mas ludności.</u>
          <u xml:id="u-56.6" who="#KazimierzBisping">Skutki tego dekretu musiały się przyczynić do poniesienia przez posiadaczy papierów pewnych poważnych strat oraz mogłyby być krytykowane z zasadniczych względów, ale akt ten zaliczyć trzeba do szeregu zarządzeń, żądających ofiar od obywateli celem uniknięcia deficytu, a tem samem obrony naszej waluty. Szereg innych państw przeprowadził częściowo konwersję swych zadłużeń, częściowo obłożył posiadaczy papierów wysokiemi podatkami. Dekret konwersyjny wprowadza znaczne oszczędności do cz. 18 budżetu i wymaga pewnych przestawień cyfrowych, które przedłożę Wysokiej Izbie w końcu mego referatu.</u>
          <u xml:id="u-56.7" who="#KazimierzBisping">Zadłużenie wewnętrzne Państwa składa się z następujących pozycyj: wewnętrzne pożyczki emisyjne według stanu na dzień 1 stycznia 1936 r. wynoszą sumę 1.035.724.608 zł i 50 gr., zadłużenie z tytułu bonów Funduszu Inwestycyjnego — 5.387.150 zł, biletów skarbowych — 296.325.000 zł, bilonu — 425.900.000 zł, Pozatem idą długi umieszczone w zestawieniu Urzędu Długów Państwowych, stan na 1 lipca 1935 r., a mianowicie: w Banku Polskim — 90 miljonów złotych, w Banku Gospodarstwa Krajowego — 128.049.559 zł 07 gr, z tytułu pożyczek Ulenowskich — 20.000.000 zł, zadłużenie w P. K. O. powstałe na skutek wymiany papierów w walutach obcych — 94.609.494 zł 56 gr., zadłużenie w P. K. O. tytułem przerachowania wkładek oszczędnościowych — 20.598.016 zł 57 gr oraz zadłużenie Skarbu Państwa wobec Magistratu m. st. Warszawy na sumę 19.000.000 zł. Wszystkie wyżej wymienione pozycje obejmują sumę 2.140.612.410 zł 70 gr, co stanowi wewnętrzne zadłużenie Państwa Polskiego. Nie byłbym w porządku, gdybym nie nadmienił, że sumą powyższą nie są objęte wykazane w budżecie Państwa długi, wynikające z zadłużenia Przedsiębiorstw Państwowych oraz Monopoli, w postaci kredytów lub należności dostawcom. Długi te sięgają dość poważnej sumy około 200 miljonów złotych.</u>
          <u xml:id="u-56.8" who="#KazimierzBisping">Celem bardziej plastycznego przedstawienia stanu zadłużenia Państwa długami wewnętrznemi pozwolę sobie podać kilka cyfr, ilustrujących porównawczo zadłużenie na głowę mieszkańca w Polsce oraz innych krajach. Zadłużenie to w Polsce wynosi 64 zł z groszami, we Francji 2.346 zł, w Belgji 904 zł, na Łotwie 1.996 zł. Jak wynika z powyższych cyfr, Polska należy do państw najmniej zadłużonych.</u>
          <u xml:id="u-56.9" who="#KazimierzBisping">A teraz przechodzę do długów zagranicznych. Długi te dzielą się na emisyjne, długi względem szeregu państw obcych oraz długi polikwidacyjne b. państwa austrjackiego. Obsługa długów zagranicznych w ciągu ostatnich 4 lat zmniejszyła się o sumę 12,6 milj, złotych i wynosi obecnie 110,3 milj., złotych — w roku 1933–34 wynosiła 122,9 milj, złotych. Przyczyny stanu powyższego upatrywać należy głównie w spadku walut obcych, potrzebnych nam przy obsłudze długów zagranicznych. Ciekawą cyfrę otrzymamy, biorąc obecnie potrzebne nam waluty zagraniczne dla obsługi długów i przeliczając je po kursie dawniejszym stałym na złote polskie. Otóż, gdy obecnie wydajemy na zakup potrzebnych walut sumę 110,3 milj. zł, musielibyśmy za te same waluty przy dawniejszym stałym ich kursie zapłacić sumę 150.040.491 zł, czyli zysk, osiągnięty dzięki wysokiemu i stałemu kursowi złotego polskiego, wynosi w dziedzinie obsługi długów zagranicznych sumę 39.737.491 zł.</u>
          <u xml:id="u-56.10" who="#KazimierzBisping">Polska obecnie obsługuje swe długi zagraniczne punktualnie i wzorowo. Wyjątek stanowi dług, zaciągnięty w okresie wojny przeważnie za sprzęt wojskowy, nabyty u rządu U. S. A. na sumę 1.083.385.982 zł oraz dług z okresu plebiscytu na Górnym Śląsku, zaciągnięty u rządu włoskiego, na sumę zł 16.179.086. Długi te, tak jak zresztą to robią prawie wszystkie inne państwa, obsługiwane przez nas nie są. Polska kilkakrotnie zwracała się do rządów tych państw z prośbą o zawarcie specjalnych umów, któreby umożliwiły obsługę i likwidację powyższych zadłużeń.</u>
          <u xml:id="u-56.11" who="#KazimierzBisping">Wykaz naszych długów zagranicznych emisyjnych składa się z 6 pozycyj i wynosi na dzień 1 stycznia 1936 r. sumę 874.672.181 złotych. Dzięki dużej rentowności tych papierów oraz częściowej reemigracji do Polski naszych emigrantów z Ameryki, część powyższych pożyczek emisyjnych podlega repartrjacji do kraju, a mianowicie około 20% 6 i 8% Pożyczek Dolarowych z roku 1920 i 1925, jak również w przybliżeniu 50% 7% pożyczki stabilizacyjnej z roku 1927. Ogółem powróciło do kraju polskich zagranicznych papierów emisyjnych na sumę około 223 miljony złotych, czyli 1/4 część naszego zadłużenia emisyjnego zagranicznego.</u>
          <u xml:id="u-56.12" who="#KazimierzBisping">Następna pozycja naszych długów zagranicznych w sumie 2.076.407.046 zł obejmuje długi wobec rządów różnych państw. Długi te, to są przeważnie tak zwane długi reljefowe i powstały w okresie po wojnie światowej, gdy Polska, wygłodzona i zniszczona, potrzebowała szeregu niezbędnych produktów, jak to: mąki, tłuszczów, bawełny i t. d. Za zniszczenie wojenne, tak straszne na znacznej części naszego terytorjum, nie otrzymaliśmy żadnego lub prawie żadnego odszkodowania, a niema państwa pomiędzy sygnatarjuszami traktatu wersalskiego, któreby podczas wojny podległo większej i częstszej dewastacji, niż cała wschodnia połać Polski. Zniszczenie to obliczył p. Charles Dewey na 1,8 miljarda dolarów. To też nic dziwnego, że Polska w tym stanie ekonomicznym, w jakim się po wojnie polsko-bolszewickiej znalazła, nie była w możności opłacać wysokich, często i w walucie zagranicznej, procentów przy braku stałego pieniądza. W sprawie tej zawarta została pomiędzy Polską a państwami wierzycielskiemi dnia 10 grudnia 1924 r. umowa, która częściowo regulowała sposób obsługi i amortyzacji długów reljefowych. Jednakże warunki, na których umowę zawarto, okazały się ponad możliwości ekonomiczne Polski. W dużym stopniu przyczyniło się do tego to, że państwa, które były winne Polsce, np. Z. S. S. R. nie wykonał art. 13 traktatu ryskiego i nie wypłacił Polsce należnych 30 miljonów rubli w zlocie, których płatność wypadała 14 lat temu, a mianowicie 30 kwietnia 1922 r. i do dnia dzisiejszego państwo to nietylko, że nie opłaca procentów od tej należności, ale nie występuje z żadnym konkretnym wnioskiem, proponującym spłatę tej sumy. Pozatem dziesiątki tysięcy obywateli polskich zostało ciężko skrzywdzonych konfiskatą wkładów oszczędnościowych w b. bankach i kasach państwowych b. imperjum rosyjskiego. Polska zgłosiła początkowo pretensje swych obywateli do Mieszanej Komisji Rozrachunkowej w sumie około 600 miljonów rubli złotych, lecz faktyczna suma tych wkładów, jak również funduszów Opieki Społecznej sięgała sumy 1 miljarda rubli złotych. Powyższe fakty, krzywdzące w wysokim stopniu szerokie masy ludności polskiej, musiały w silnym stopniu oddziaływać na ogólny stan ekonomiczny Polski.</u>
          <u xml:id="u-56.13" who="#KazimierzBisping">Dopiero 14 marca 1935 r. zgodziły się rządy państw wierzycielskich na zawarcie nowej umowy, któraby ułatwiła Polsce możność wywiązywania się ze swoich obowiązków. Od tego czasu Polska obsługuje swe długi reljefowe punktualnie i wzorowo i należy dzięki temu do szeregu nielicznych na świecie państw, które to czynią.</u>
          <u xml:id="u-56.14" who="#KazimierzBisping">Trzecią pozycję naszych długów zagranicznych stanowią tak zwane długi polikwidacyjne b. państwa austrjackiego w 4% rencie złotej oraz 4 1/2% bonach austrjackich, wynikłych z tytułu podziału państwa austrjackiego. Długi te są przez nas obsługiwane i wynoszą sumę 324.635.916 zł.</u>
          <u xml:id="u-56.15" who="#KazimierzBisping">Ogólne nasze zadłużenie zagraniczne wynosiło na dzień 1 stycznia 1936 r. 3.275.715.143 zł, czyli na głowę jednego mieszkańca Polski — 98 zł, wtedy gdy we Francji wyniosło na głowę 1.637 zł, w Łotwie — 48 zł, w Czechosłowacji — 121 zł. Ogółem na głowę mieszkańca Polski przypada suma 162 zł jako obciążenie z tytułu długów wewnętrznych i zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-56.16" who="#KazimierzBisping">Długi emisyjne monopoli, przedsiębiorstw i funduszów państwowych są objęte podaną przeze mnie sumą zadłużenia wewnętrznego i zagranicznego, zaś koszt ich obsługi, wynoszący sumę 26.681.465 zł, podany jest w załączniku do działu 18 budżetu państwowego na rok 1936/37. Spłacają je poszczególne przedsiębiorstwa w swoim zakresie budżetowym.</u>
          <u xml:id="u-56.17" who="#KazimierzBisping">Ostatni, trzeci dział budżetu długów państwowych stanowią gwarancje, udzielone przez Skarb Państwa. Gwarancyj tych udzielono różnym miastom, Bankowi Gospodarstwa Krajowego oraz Państwowemu Bankowi Rolnemu na emisję papierów wartościowych, następnie Kolejom Państwowym, Funduszowi Drogowemu, Poczcie, Telegrafom i Telefonom, akcyjnym zakładom przemysłowym, linjom okrętowym oraz innym instytucjom. Wreszcie ostatnią pozycję w tym dziale stanowią regwarancje Skarbu Państwa za gwarancje, udzielone przez Państwowy Fundusz Eksportowy.</u>
          <u xml:id="u-56.18" who="#KazimierzBisping">Ogólna suma udzielonych gwarancyj na dz. 1 lipca 1935 r. wynosi 2.638.007.321 zł 92 gr. Nadmienić jednak trzeba, że gwarancje powyższe nie zostały całkowicie wykorzystane. Na obsługę tego działu projektuje się tytułem spłaty kapitału sumę 9.940.740 zł, zaś na spłatę odsetek 633.260 zł, co stanowi razem 10.574.000 zł. Przeznaczone są one przeważnie na spłatę kredytów krótkoterminowych oraz rat pożyczki miasta Gdyni, jak również częściowej spłaty długu Ulenowskiego.</u>
          <u xml:id="u-56.19" who="#KazimierzBisping">Kończąc powyższy referat, zaznaczam, że Komisja Budżetowa Senatu zwróciła uwagę na konieczność usprawnienia techniki buchalteryjnej, przejrzystości oraz scentralizowanie całości wszelkich zadłużeń państwowych w jednym dziale Ministerstwa Skarbu lub też w Urzędzie Długów Państwowych, jak również, by w przyszłym budżecie wykazane było całe zadłużenie Skarbu Państwa we wszystkich dziedzinach życia państwowego, w jakich się ono przejawia. Część tych długów mogłaby się znaleźć w załączniku do budżetu. Tak samo obsługa wszelkich długów państwowych winna być scentralizowana w Ministerstwie Skarbu, a nie, jak to ma miejsce, w różnych ministerstwach lub monopolach i przedsiębiorstwach państwowych.</u>
          <u xml:id="u-56.20" who="#KazimierzBisping">Komisja budżetowa Sejmu zmniejszyła preliminarz budżetowy cz. 18 o sumę 29.035.323 zł, a mianowicie: w dziale 1 — długi wewnętrzne zmniejszono preliminowaną sumę o 23.644.148 zł, w dziale 2 — długi zagraniczne o 4.991.175 i w dziale 3 — wypłaty z tytułu udzielonej poręki państwowej o 400.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-56.21" who="#KazimierzBisping">W imieniu Komisji Budżetowej wnoszę o uchwalenie budżetu Długów Państwowych w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#AleksanderPrystor">Do głosu nad sprawozdaniem referenta nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego: część 16 budżetu: Emerytury i zaopatrzenia.</u>
          <u xml:id="u-57.1" who="#AleksanderPrystor">Jako sprawozdawca ma głos s. Pawelec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#AlojzyPawelec">Wysoki Senacie! Wydatki z tytułu emerytur i zaopatrzeń, objęte częścią 16-tą preliminarza budżetowego, wynoszą ogółem 160.900.000 zł, a dochody w tym dziale wynoszą 40.823.000 zł. Należy jednak zaznaczyć, że dochody te są przelewami z innych działów preliminarza, z innych resortów, a więc obciążają Skarb Państwa z małemi wyjątkami w sumie 715.000 zł, które są wpłacane do Skarbu przez inne instytucje lub osoby trzecie.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#AlojzyPawelec">Wydatki dzielą się w ten sposób, że wydatki na emerytury wynoszą 159.650.000 zł, a wydatki na zaopatrzenia ogółem 1.250.000 zł. Nie są to oczywiście wszystkie wydatki na emerytury, które znajdujemy w preliminarzu, ponieważ w dziale B preliminarza znajdujemy emerytury urzędników monopoli państwowych i przedsiębiorstw państwowych w ogólnej sumie 120.578.610 zł. Do tego dochodzi jeszcze w 13 części budżetu Ministerstwa W. R. i O. P. suma 383.413 zł, przeznaczona na emerytury dla duchowieństwa. Ogółem więc kredyty na emerytury i zaopatrzenia wynoszą 281.862.023 zł. Ale to nie wszystko, ponieważ znajdujemy jeszcze składki wpłacane tytułem ubezpieczenia urzędników kontraktowych. Składki te znajdujemy w różnych resortach w całym preliminarzu. Część ich, w wysokości mniej więcej 8 miljonów, wpłaca się do Zakładu Emerytalnego. Jeżeli więc i tę sumę dodamy, to globalna suma z tytułu obciążeń emerytalnych wyniesie blisko 296.373.023 zł.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#AlojzyPawelec">W drukowanem sprawozdaniu Panowie znajdują zestawienia, jak wydatki na emerytury w poszczególnych latach wzrastały, ilu obecnie mamy emerytów i jak ta ilość emerytów wzrastała. Nie będę tutaj wchodził w szczegóły, chciałbym tylko zaznaczyć, że wszystkie te wydatki są oczywiście oparte o ustawy, dlatego też są one opancerzone i nie mogą ulec żadnym zmianom.</u>
          <u xml:id="u-58.3" who="#AlojzyPawelec">Na posiedzeniu Komisji Budżetowej w sprawie tego działu żadnych wniosków ani żadnych rezolucyj nie stawiano. Dyskusja w Komisji Budżetowej była dość obszerna; dotyczyła ona przedewszystkiem tych zmian, które w dziedzinie emerytur wprowadził dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1935 r.</u>
          <u xml:id="u-58.4" who="#AlojzyPawelec">Zmiany, które ten dekret wprowadził, są między innemi następujące: 1) Przy obliczaniu wysokości emerytur służba w b. państwach zaborczych skraca się o 1/4. To samo dotyczy analogicznie tak zwanej służby zawodowej. 2) Skreśla się tak zwane korzystniejsze liczenie, np. czas wojny liczy się tylko za rok, a nie, jak dotychczas, 2 lata za rok. Nie dotyczy to osób odznaczonych orderem Virtuti Militari i Krzyżem Niepodległości. 3) Emerytury osób, które w służbie państwowej polskiej nigdy nie były, a więc emerytów przyjętych z byłych państw zaborczych, zostały obniżone o 10%. Punkt 4 normuje pewne minimum, a mianowicie powiada, że minimum zaopatrzenia emerytalnego wynosi dla wdów 50 zł, dla sieroty — 25 zł miesięcznic.</u>
          <u xml:id="u-58.5" who="#AlojzyPawelec">Te zmiany wywołały dość rozległą dyskusję, a przedewszystkiem punkt 1, mówiący że służbę w b. państwach zaborczych skraca się o 1/4. Wysoka Izba wie, że punkt ten wywołał bardzo ożywioną dyskusję nietylko w parlamencie, ale też i poza parlamentem — w opinji publicznej, w prasie i we wszystkich zrzeszeniach emerytów. Nie będę wchodził w szczegóły.</u>
          <u xml:id="u-58.6" who="#AlojzyPawelec">Przedstawiciel Rządu oświadczył na posiedzeniu Komisji Budżetowej, że Rząd nie miał żadnego zamiaru wypowiedzieć jakiejkolwiek kwalifikacji moralnej przez to, że służbę emerytów b. państw zaborczych inaczej potraktował, niż służbę emerytów polskich, że wszystkie zmiany były koniecznością budżetową i tylko względy budżetowe były ich powodem; po drugie, że Polska nie ma żadnych formalnych zobowiązań w stosunku do emerytów b. państw zaborczych czy to z tytułu umów międzynarodowych, czy to z tytułu rzekomo otrzymanych od b. państw zaborczych kapitałów, majątków lub funduszów emerytalnych. Referent sam — a komisja nie zmieniła tego zdania — wypowiedział zdanie, że takie podejście do sprawy było, jego zdaniem, niesłuszne, że ma przekonanie, że sprawa ta nie jest jeszcze definitywnie załatwiona i że Rząd i Parlament będzie musiał do niej wrócić. Sprawozdawca jednak sądzi, że w chwili obecnej, gdy z tak wielkim trudem doprowadzamy budżet do równowagi, nad całem tem zagadnieniem dominuje wzgląd na wymogi budżetowe i dlatego nie stawia żadnych wniosków.</u>
          <u xml:id="u-58.7" who="#AlojzyPawelec">W międzyczasie w Sejmie złożono wniosek, ażeby dekret Pana Prezydenta z listopada 1935 r. znowelizować. Na komisji, która nad tem obradowała, wniosek ten cofnięto. Rząd jednak zgodził się na powołanie komisji, która całe zagadnienie emerytalne jeszcze raz przestudjuje, żeby ewentualnie pewne dysproporcje usunąć. Rząd ma zamiar taką komisję powołać, przyrzekł to, zgodził się na to, co może ułatwić Wysokiej Izbie dyskusję nad sprawą emerytów b. państw zaborczych.</u>
          <u xml:id="u-58.8" who="#AlojzyPawelec">Uważam, że przy tej sposobności na tej komisji będzie można zająć stanowisko w sprawie różnych dysproporcyj, które się w dziedzinie emerytur wytworzyły, w sprawie pewnej dysproporcji, która się wytworzyła przy emeryturach b. wojskowych. Mianowicie nasze ustawy doprowadziły do tego, że oficerowie, którzy zostali zemerytowani przed 1934 r. są znacznie gorzej uposażeni emerytalnie, niż oficerowie zemerytowani po 1934 r. Różnice są dość znaczne i, według mnie, niczem nie usprawiedliwione. Prawdopodobnie będzie można w tym kierunku pewne zmiany wprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-58.9" who="#AlojzyPawelec">Na komisji mówiono w czasie dyskusji dość obszernie o pewnym kierunku całego naszego ustawodawstwa emerytalnego i podnoszono, że ten kierunek i treść naszych ustaw emerytalnych powinien ulec pewnym zmianom. Chcę zaznaczyć, że rozporządzeniem P. Prezydenta z 1933 r. został powołany do życia Państwowy Zakład Emerytalny, do którego obecnie wpłacają składki nowo przyjęci urzędnicy państwowi, tak że w przyszłości emerytury nie będą obciążały Skarbu Państwa, ale będą wypłacane z Państwowego Zakładu Emerytalnego. Może to nastąpić według obliczeń jednak dopiero po upływie jakichś 30 lat, a do tej chwili emerytury jeszcze będą obciążały Skarb Państwa i budżet Państwa.</u>
          <u xml:id="u-58.10" who="#AlojzyPawelec">Pozatem podczas dyskusji na komisji zwrócono jeszcze uwagę na zagadnienie t. zw. młodych emerytów i wyrażono pogląd, że urzędników należy przenosić na emeryturę tylko w pewnych, wskazanych przez pragmatykę służbową, wypadkach. Oczywiście, że należy rozróżniać emerytów wojskowych i cywilnych. Wojsko ze względu na konieczność odmładzania swego korpusu oficerskiego jest zmuszone wcześniej emerytować, niż urzędy cywilne. Chciałbym zaznaczyć, że obecnie istnieje, zaprowadzone jeszcze za czasów, kiedy p. Kozłowski był premjerem, rozporządzenie Rady Ministrów, według którego emerytować urzędników można tylko za zgodą Ministra Skarbu. Od chwili wprowadzenia tego przepisu przedwczesne emerytowanie urzędników ustało prawie zupełnie.</u>
          <u xml:id="u-58.11" who="#AlojzyPawelec">Panowie mają zestawienie ilości emerytowanych urzędników. Obecnie samych urzędników państwowych, wojskowych i cywilnych mamy na emeryturze przeszło 89 tysięcy, drugie tyle mamy w monopolach i przedsiębiorstwach państwowych. Jeżeli jeszcze zważymy, że w tym czasie, od odzyskania niepodległości aż do dnia dzisiejszego, bardzo dużo emerytów zmarło, to widzimy, że ten postęp emerytowania jest bardzo szybki i że pewna równowaga w dziedzinie emerytur w tem znaczeniu, że trzeba tylko tyle emerytować, ile przez śmierć odejdzie w pewnym roku, jeszcze nie jest osiągnięta i że do tej równowagi jest nam jeszcze dosyć daleko.</u>
          <u xml:id="u-58.12" who="#AlojzyPawelec">Następnie poruszano na komisji jeszcze sprawę zatrudnienia emerytów i żądano, żeby nie było tak, że naprzykład w urzędzie państwowym został urzędnik zemerytowany i zostaje później przyjęty jako urzędnik kontraktowy, albo że zostaje zemerytowany w samorządzie, a potem przechodzi do przemysłu i pobiera ewentualnie wynagrodzenie z jednego i drugiego źródła. Był nawet projekt pewnej rezolucji w tym kierunku, ale rezolucja ta nie przeszła. W każdym razie wyrażono na komisji życzenie, aby urzędnicy prywatni, którzy przechodzą na emeryturę i ewentualnie mają jeszcze drugie źródło dochodu, byli tak samo potraktowani, jak urzędnicy ze służby państwowej.</u>
          <u xml:id="u-58.13" who="#AlojzyPawelec">To były te tematy w dyskusji. Jak powiedziałem, żadnego wniosku ani żadnej rezolucji nie stawiano. Komisja uchwaliła przyjąć preliminarz działu 16 w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, i w imieniu komisji stawiam również wniosek, żeby Wysoki Senat raczył przyjąć preliminarz działu 16 w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Wiesner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#RudolfWiesner">Wysoka Izbo! Nowe prawo o wysokości emerytur urzędników państwowych z czasów przedwojennych dotknęło owych ludzi w sposób dla nich bardzo bolesny.</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#RudolfWiesner">Prawo owo rozciąga się przedewszystkiem na Śląsk Cieszyński i Małopolskę i mówi o zredukowaniu lat służbowych odbytych przed wojną o 25% . W umowie zawartej w sprawie wysokości tych emerytur Państwo nasze zobowiązało się zapewnić owym ludziom emerytury równe z emeryturami urzędników polskich. Na ten cel Państwo otrzymało sześćdziesiąt miljonów koron złotych austrjackich.</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#RudolfWiesner">Prosimy p. Ministra, by dopomógł byłym urzędnikom państwowym w przywróceniu im należnego prawa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do następnego punktu — Renty inwalidzkie i pensje.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca s. Lipiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#FranciszekDominikLipiński">Wysoka Izbo! Z sumy 100.500.000 zł, która obciąża Skarb Państwa w 17 części budżetu, na renty inwalidzkie wypada 94.400.000 zł, czyli część największa. Ta suma w ciągu ostatnich lat ulegała najrozmaitszym wahaniom. Do roku 1931/32 obciążenia Skarbu Państwa z tego tytułu wzrastały. W roku 1931/32 obciążenia Skarbu Państwa z tego tytułu wynosiły 160 miljonów złotych. Od tego roku obserwujemy ciągłe zmniejszenie się wydatków na ten dział budżetu; a w roku bieżącym wynoszą cne tylko sumę, o której wzmiankowałem, mianowicie 94 miljony złotych. Nie trzeba dalszej analizy, żeby z tych dwuch cyfr 160 miljonów złotych i 94 miljonów złotych w r. b. wywnioskować, że niewątpliwie zaopatrzenie poszczególnego inwalidy musiało ulec bardzo poważnemu zmniejszeniu. Istotnie inwalida musiał być pociągnięty w momencie kryzysu, w momencie walki o byt gospodarczy Państwa do takich samych świadczeń, do jakich została pociągnięta reszta obywateli. Szereg ustaw od 1931/32 r. po dzień dzisiejszy sprawił, że obciążenie budżetowe z tytułu rent inwalidzkich zmniejszyło się bardzo poważnie. Jednak, proszę Panów, nie można na to patrzeć, w przekonaniu mojem i Komisji Budżetowej, wyłącznie z punktu widzenia położenia budżetowego Państwa. Zagadnienie inwalidzkie wiąże się ściśle z zagadnieniem obronności Państwa. Żołnierz musi mieć to głębokie przeświadczenie, że w razie, jeżeli będzie powołany na plac boju w czasie wojny, zarówno on sam w razie losowego wypadku, jak i jego rodzina będzie miała odpowiednie zaopatrzenie. A przecież żołnierz obecny, obserwując to, co się dzieje z inwalidami ostatniej wojny, na tem swoje przekonanie kształtuje. Zasadnicza różnica pomiędzy budżetem emerytur a budżetem, który mam zaszczyt w tej chwili referować, polega na tem, że o ile w tamtym dziale zobowiązania Państwa warunkowane są składkami, które ten ubezpieczany człowiek, który będzie potem zemerytowany, składa, to w tym dziale zobowiązania Państwa są wyłącznie natury moralnej i może tem trudniejszem jest niewypłacenie tych zobowiązań, które Państwo w stosunku do danych ludzi powzięło. Nic wątpię, że inwalidzi rozumieli obciążenia, które w ostatnich latach na nich spadły, jako dalszy ciąg ofiar dla Państwa, które w ciągu wojny już złożyli, i że tak na te rzeczy patrzą. Jednak trudno przewidywać, aby na przyszłość ten dział budżetu mógł ulec jakiemukolwiek powiększeniu, gdyż liczba inwalidów oczywiście wzrastać nie będzie, rejestracja uległa już całkowicie zakończeniu i siłą konieczności budżet ten w przyszłości będzie maleć i to maleć z pewnem przyśpieszeniem, gdyż taki jest naturalny porządek rzeczy, że im będziemy się dalej posuwać w przyszłość, tem szybciej inwalidzi będą wymierać. A więc, ponieważ trudno przewidywać, a raczej z pewnością można stwierdzić, że suma globalna obciążeń będzie musiała ulegać zmniejszeniu i ponieważ Państwo ma bardzo poważne zobowiązania natury moralnej, a nie rachunkowej, w stosunku do tych swoich obywateli, ponieważ obywatele ci nietylko na polu walki gospodarczej, obecnie toczonej, złożyli już ciężkie ofiary, komisja wyraziła przekonanie, że trudno myśleć o tem, aby jakiekolwiek dalsze oszczędności mogły być w tym dziale osiągnięte.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#FranciszekDominikLipiński">Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na pewną dwutorowość, panującą u nas w rozwiązywaniu całego zagadnienia inwalidzkiego. Wysoka Izba pamięta, że przy uchwalaniu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej Izba uchwaliła kredyty w wysokości około 5 miljonów złotych na opiekę nad inwalidami, na lecznictwo dla inwalidów i t. d. Cała opieka nad inwalidami podzielona została w ten sposób, że zaopatrzenie gotówkowe objęło Ministerstwo Skarbu, opiekę w sensie właściwym tego słowa — Ministerstwo Opieki Społecznej. Wydawałoby się, że może to rozwiązanie jest właściwe, ponieważ zagadnienia są różne, a suma kredytów, przeznaczonych dla inwalidów w budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej, w porównaniu do tej sumy, jaką uchwalamy przy tym budżecie, jest bardzo nieznaczna. Jednak życie wykazało, że dwutorowość dobrych wyników nie daje. W wielu sprawach związki inwalidzkie skarżą się, że choć napotykają całkowite zrozumienie dla swoich postulatów i żądań zarówno w jednem jak i w drugiem ministerstwie, z załatwieniem swoich spraw ruszyć z miejsca nie mogą, ponieważ jedno ministerstwo odsyła sprawę do drugiego. Przy tej dwutorowości niema czynnika odpowiedzialnego za całokształt zagadnienia i jakiegoś czynnika, któryby kierował całą polityką opieki nad inwalidami.</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#FranciszekDominikLipiński">Komisja nie zgłosiła żadnych konkretnych postulatów w tej sprawie do Rządu, wyraziła jednak przekonanie, że Rząd zechce tę sprawę wziąć na swój warsztat, rozważyć ją i w myśl intencji komisji w miarę możliwości załatwić.</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#FranciszekDominikLipiński">Na zakończenie chciałbym poruszyć sprawę wstawienia przez Rząd nowych kredytów, mianowicie 500.000 zł na zaopatrzenie osób szczególnie zasłużonych w walce o niepodległość Państwa. Jest to zdarzenie wyjątkowe, że Rząd po złożeniu preliminarza występuje o powiększenie wydatków w jednym z działów. Wiemy, że podczas obrad Komisji Budżetowej i tutaj na plenum ciągle widzimy tendencję, ciągle szuka się, gdzieby można jeszcze jedną złotówkę oszczędzić i raptem Rząd występuje z wnioskiem o powiększenie o 500.000 zł kredytów w tym dziale. Dlaczego?</u>
          <u xml:id="u-62.4" who="#FranciszekDominikLipiński">Wydaje mi się, że to posunięcie rządowe należy bardzo mocno podkreślić, gdyż ono ma może pewien charakter symboliczny, pewien charakter bardzo poważny. Właśnie wtedy, kiedy borykamy się z największemi i najcięższemi trudnościami i kiedy szukamy za każdą cenę każdej złotówki, którą można dla Skarbu Państwa wyszukać, właśnie w tym momencie Uznajemy, że są pewne rzeczy i są pewne walory, które stoją bez porównania wyżej, niż te zagadnienia. I choć zaopatrzenie, przyznawane ludziom zasłużonym w walkach o niepodległość, jest niebywale skromne i może ono, w razie gdyby istotnie ktoś nie miał innych źródeł do życia, zezwalałoby na półgłodową egzystencję, jednak Wydaje mi się, że tu nie chodzi o całkowite zaopatrzenie, bo ono w dzisiejszych trudnych warunkach jest niemożliwe, ale raczej o podkreślenie, że pewne imponderabilia, pewne cechy i pewne wartości muszą być przez Państwo podkreślone.</u>
          <u xml:id="u-62.5" who="#FranciszekDominikLipiński">Sądzę, że tem rozumowaniem się kierując, Sejm nietylko przeciw temu wnioskowi rządowemu, podwyższającemu preliminarz, nie oponował, ale go przyjął i nie wątpię, że i Senat to samo stanowisko zajmie.</u>
          <u xml:id="u-62.6" who="#FranciszekDominikLipiński">Wnoszę w imieniu komisji o przyjęcie referowanej części budżetu bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-62.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#AleksanderPrystor">Dyskusja nad częścią 17 zakończona.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#AleksanderPrystor">Poza porządkiem dziennym udzielam głosu s. Jędrzejewiczowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#JanuszJędrzejewicz">Wobec tego, że doszło do mej wiadomości, iż niektórzy koledzy uczuli się dotknięci zakończeniem mego oświadczenia, w którem mówiłem o obowiązkach, płynących z wysokiej godności senatora, prosiłem o głos, by stwierdzić, że nie miałem intencji niczyjej godności obrazić, a chodziło mi o stwierdzenie, że zarzuty pod adresem Straży Przedniej nie są oparte na rzeczowych przesłankach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#TadeuszPetrażycki">Wobec tego cofam żądanie złożenia oświadczenia w tej sprawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#AleksanderPrystor">Jutrzejsze posiedzenie rozpocznie się, jak zwykle, o godz. 10 z następującym porządkiem dziennym: Ministerstwo Skarbu, zarówno Administracja jak i Przedsiębiorstwa i Zakłady, dalej ustawa skarbowa, wreszcie głosowanie nad ustawą skarbową i nad rezolucjami.</u>
          <u xml:id="u-66.1" who="#AleksanderPrystor">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-66.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 18 min. 52.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>