text_structure.xml
262 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#IgnacyDaszyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 54 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 55 posiedzenia znajduje się w biurze sejmowem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają pp. Władysław Fiołkowski i Karau. Listę mówców prowadzi p. Karau.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#IgnacyDaszyński">Usprawiedliwiają nieobecność pp. Baćmaga, Hausner, Matuszewski, ks. Pellich, Pietrzela, Rybarski, Stanisław Zalewski.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#IgnacyDaszyński">Udzielam urlopów pp.: Stefanowi Zygmuntowi Dąbrowskiemu, Kosydarskiemu, Krzciukowi, Naumannowi, Niedźwiedzkiemu, Potworowskiemu, Taurogińskiemu, Witosowi i Żółtowskiemu na 1 dzień, Harniewiczowi i Kamińskiemu na 2 dni, ks. Krawczyńskiemu i Królowi na 3 dni. Seidlerowi na 4 dni, Henrykowi Bitnerowi, Lewandowskiemu i Rychlikowi na 1 tydzień.</u>
<u xml:id="u-1.3" who="#IgnacyDaszyński">Proszą o udzielenie urlopów pp.: Kot i Wojciechowski na 9 dni, Okulicz na 11 dni, Faustyniak, Kautzki, Krempa i Mackiewicz na 2 tygodnie, Makowski, Hugon Nowak i Warski-Warszawski na 1 miesiąc. Nie słyszę protestu, uważam zatem, że Izba zgadza się na udzielenie tych urlopów.</u>
<u xml:id="u-1.4" who="#IgnacyDaszyński">Zanim przystąpimy do porządku dziennego, zwrócę uwagę, że przydzieliłem projekt ustawy o budowie tanich mieszkań do Komisji Robót Publicznych, w tym projekcie jednak są części, które należą do Komisji Skarbowej. Jest rzeczą samą przez się zrozumiałą, że Komisja Robót Publicznych powinna się w tych częściach, które dotyczą skarbowości, odnieść do Komisji Skarbowej.</u>
<u xml:id="u-1.5" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: trzecie czytanie projektu ustawy w sprawie zmiany niektórych postanowień rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 6 lutego 1928 r., zawierającego „prawo o ustroju sądów powszechnych” (Dz. Ust. Rz. P. z r. 1928 nr 12 poz. 93) (druki nr 42, 250, 340, 367, 403 i odbitki nr 68, 69 i 70). Sprawozdawca p. Lieberman ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#HermanLieberman">Wysoki Sejmie! Poprawki zgłoszone do trzeciego czytania nie wnoszą nic nowego, są one powtórzeniem poprawek, które zostały odrzucone w drugiem czytaniu. Wobec tego, stojąc na gruncie uchwał większości komisji, proszę o odrzucenie tych poprawek, z wyjątkiem jednej, która jest stylistyczna, zawarta jest w odbitce, przedłożonej Panom, pod nr. 18, a opiewa, że końcowe słowa w art. 58 „oświadczenia się” należy zastąpić przez „złożenia wyjaśnień”. Jest to stylistyczna poprawka, nie wprowadza ona nic nowego.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#HermanLieberman">Proszę tedy o odrzucenie wszystkich poprawek, z wyjątkiem tej jednej.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#HermanLieberman">Zarazem proszę dla ujednostajnienia tekstu wprowadzić jeszcze nietyle poprawkę stylistyczną, co raczej unormowanie tekstu. Ponieważ nie sposób powtarzać w każdym artykule tytułu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej, którego przepisy mają być zmienione tą nowelą, mianowicie słów: „rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 6 lutego” i t. d., przeto trzeba w art. 1, 3, 24, 38 opuścić słowa: „rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 6 lutego 1928 r., zawierającego „Prawo o ustroju sądów powszechnych” (Dz. Ust. Rz. P. nr. 12 poz. 93 z r. 1928)”, albowiem już w tytule noweli jest zawarta wskazówka, że to są zmiany, mające na celu 'znowelizowanie tego właśnie rozporządzenia. Inaczej musielibyśmy w każdym artykule te słowa powtarzać, a nie w poszczególnych tylko. W projekcie, uchwalonym przez komisję, powtarzają się one w czterech artykułach, a w innych nie, dlatego racjonalniej jest poprzestać na wskazaniu, co jest zawarte w tytule, a słowa te opuścić w tych 4 artykułach.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma przedstawiciel Rządu p. Kuczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#ProkuratorSąduNajwyższegopKuczyński">Wysoki Sejmie! Rząd zastrzegając sobie w dalszym trybie ustawodawczym obronę swego stanowiska co do poprawek, zgłoszonych w drugiem czytaniu, a przez Sejm nie uchwalonych, obecnie w trzeciem czytaniu zgłasza poprawkę do art. 73. Art. 73 ma na celu znowelizowanie nazwy sądów grodzkich w ten sposób, żeby zastąpić ją nazwą sądy powiatowe, a nazwę sędziów grodzkich nazwą sędziów powiatowych. Motywy poprawki były przytoczone w drugiem czytaniu, ja je w krótkości tylko powtórzę.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#ProkuratorSąduNajwyższegopKuczyński">Przedewszystkiem chodzi o koszta, już od 2 miesięcy przepis ten obowiązuje, więc cofnięcie się, a względnie przejście na inną nazwę, byłoby połączone z dużemi wydatkami, tak w zakresie oznaczeń zewnętrznych jak i wewnętrznych sądów, pieczęci i t, d. Co do meritum zaznaczam, że określenie „powiat” dla tych sądów jest bardzo nieudolne, bo mamy powiaty w znaczeniu administracyjnem, należałoby potem we wszystkich ustawach przyjmować ścisłe określenie, o jakim powiecie się mówi, czy o powiecie administracyjnym czy sądowym.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#komentarz">(P. Dębski: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#ProkuratorSąduNajwyższegopKuczyński">Określenie „powiat sądowy” byłoby może jeszcze trochę niewłaściwe z tego względu, że okręgi sądów grodzkich są bardzo małe i przez czas dłuższy, jakiego wymaga tworzenie sądów wieloosobowych, 'będzie ich wiele, nawet i do 10-ciu w jednym powiecie administracyjnym.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#ProkuratorSąduNajwyższegopKuczyński">Proszę Panów, zwrócę uwagę, że merytoryczne przyczyny, które przytaczano na poparcie i uzasadnienie tej zmiany, nie są słuszne, bo przez określenie „sąd grodzki” nie należy rozumieć, jakoby ten sąd był tylko dla grodu, jest on także dla przestrzeni poza grodem. Wszak w grodzie istnieje szereg różnych instytucyj, szkół średnich i wyższych, które się nazywają miejskiemi, np. Uniwersytet Warszawski, a z tego nie wynika, żeby był tylko dla Warszawy stworzony; tak samo różne takie instytucje istnieją w różnych miastach np. w Prużanach, czy w większem jakim mieście, bo dziś miasto stało się siedzibą życia nie wyłącznie dla ludności miejskiej, która jest w niem osiedlona, lecz dla całego okręgu; tam się koncentrują różne możliwości życiowe. Dlatego zdaje mi się, że motywy, które przytaczano przeciw nazwie sądów grodzkich, nie równoważą niekorzyści, jakieby wynikły ze zmiany, która jest proponowana.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#ProkuratorSąduNajwyższegopKuczyński">Głos ma p. Podoski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#BohdanPodoski">Wysoka Izbo! W imieniu klubu parlamentarnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem mam zaszczyt złożyć następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#BohdanPodoski">Pomimo odrzucenia naszych poprawek w drugiem czytaniu, zgłaszam powtórnie większość z nich do trzeciego czytania w tem przeświadczeniu, że przyjęcie ich przez Sejm w wysokim stopniu przyczyniłoby się do pomyślnego rozwiązania zagadnień, stanowiących przedmiot nowelizacji.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#BohdanPodoski">Blok Bezpartyjny ustosunkował się od samego początku do zagadnienia nowelizacji dekretu p. Prezydenta Rzeczypospolitej, obejmującego prawo o ustroju sądów powszechnych, zupełnie rzeczowo i niejednokrotnie dawał wyraz naszemu głębokiemu przeświadczeniu, że prawo to, o tak wielkiej doniosłości dla Państwa, nie może być tworzone pod kątem widzenia tylko bieżącej chwili, tylko bieżących potrzeb przemijającej gry politycznej.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#BohdanPodoski">Podczas drugiego czytania projektu noweli motywowaliśmy już nasze poprawki, to mię zwalnia od powtarzania ponownie argumentów, które były już przez nas przytoczone. Proszę Wysoką Izbę o uchwalenie wszystkich poprawek przezemnie zgłoszonych do trzeciego czytania.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#BohdanPodoski">Jednocześnie chcę zająć stanowisko w stosunku do rezolucyj, uchwalonych przez większość Komisji Prawniczej. Oświadczam się za pierwszą rezolucją, natomiast sprzeciwiam się rezolucji drugiej i trzeciej z następujących powodów. Jak to już miałem raz zaszczyt oświadczyć, Bezpartyjny Blok jest przeciw rozszerzaniu kompetencji sądów pokoju, przeto za rezolucją, wzywającą Rząd do wniesienia projektu noweli, rozszerzającej te kompetencje, głosować nie będzie.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#BohdanPodoski">Co się tyczy rezolucji trzeciej, to uważamy, że instytucja ławników znana była b. zaborowi pruskiemu, jak również znana była w b. Kongresówce, pokładanych w niej nadziei nie ziściła i w obecnej chwili wprowadzanie jej ponowne jest niecelowe.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#BohdanPodoski">Co się zaś tyczy rezolucji czwartej, to zasadniczo jesteśmy za nią, proponujemy tylko wystylizować ją odmiennie, żeby nie było wątpliwości, że wzywa się Rząd do wykonania prawa, a nie znowelizowania przy tej okazji istniejących ustaw i dlatego proponujemy zastąpić w tej rezolucji słowa: „zamieszkałych przez najmniej 20% ludności niepolskiej” słowami:</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#BohdanPodoski">„na których obowiązują ustawy językowe z dnia 31 lipca 1924 roku (Dz. Ust. Rz. P. Nr 78 poz. 757) i z 31 marca 1925 roku (Dz. Ust. Rz. P. Nr 32 poz. 226)”, zaś słowa ostatnie „językiem tejże mniejszości” zastąpić słowami „językami, przewidzianemi w powyższych ustawach”. O ile Wysoka Izba przyjmie nasze poprawki do rezolucji 4, opowiadamy się za nią.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma p. Czernicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#TomaszJanCzernicki">Wysoka Izbo! Uważam, że nazwa, czy sądy grodzkie, czy sądy powiatowe, ma znaczenie istotne, zwłaszcza, że nazwa sądy grodzkie jest to nazwa archaiczna, która przypomina czasy, gdy tylko w grodach była sprawiedliwość, a poza grodami była tylko siła i siła decydowała o wszystkiem. Jeżeli dla ludu wiejskiego w tem prawie nie ma żadnych nabytków, jeżeli są zniesieni ławnicy, jeżeli sądy pokoju zostały również zupełnie zlikwidowane, sprowadzone prawie do fikcji, to przynajmniej niech nazwa owych sądów nie będzie taka, z którą nie może się pogodzić ludność wiejska. Dlatego uważamy, że zmiana tej nazwy archaicznej, zupełnie niewłaściwej, nazwy sądy grodzkie na powiatowe jest słuszna i konieczna.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#TomaszJanCzernicki">Jeżeli chodzi o wydatki, związane z tą zmianą, to nie są one tak duże, bo przecież chodzi tylko o przemalowanie kilkuset szyldów najwyżej, blankiety można poprzekreślać i napisać, że to sąd powiatowy, a więc kwestia materialna nie odgrywa tu roli. Jeżeli stwarzamy nową ustawę, to niech nazwa tych sądów będzie właściwą, Pozatem chcę przemówić w sprawie tej retorsji bezpośredniej, jaką ma prawo przewodniczący sądu odrazu wymierzać wobec tych, którzy biorą udział w sprawach, mianowicie o art. 61 i 62 ustawy, gdzie zgłoszona jest poprawka, ażeby przewodniczący mógł grzywny wymierzyć najwyżej 50 zł. albo 1 dzień aresztu. Wysoka Izbo! Przecież prawo to pisze się dla wszystkich, nie tylko dla bogatych. Jeżeli chodzi o bogatego, to dla niego i 100 zł nie jest rzeczą odstraszającą, do bogatego można zastosować areszt, na jeden dzień aresztu człowieka zamożnego ukarać, to jest dla niego dotkliwa kara, a 100 zł. nie będzie dla niego dotkliwą karą. Natomiast ta wysoka sankcja karna, jaką można stosować nie drogą sądową, lecz drogą bezpośredniej retorsji, będzie specjalnie uciążliwa dla ludności wiejskiej. Człowiek ze wsi nieraz bez złej woli przychodzi do sądu, może pierwszy raz, może drugi raz w życiu, nie umie się tam zachować, dajmy na to nieodpowiednio się odezwie i wtedy odrazu może być ukarany na 100 zł. Dla ludności wiejskiej jest to zbyt wysoka suma. Dlatego postawiony został wniosek, aby zmniejszyć tę karę do 50 zł., zwłaszcza, że ta kara będzie przedewszystkiem stosowała się do kobiet, bo kobiety przeważnie nie umieją w porządku odzywać się w sądzie, kiedy nie ma głosu odzywa się i właśnie kobiety są przeważnie w sądach przywoływane do porządku i przewodniczący będzie miał możność do kobiet tę 100-złotową karę stosować. Kary te są zbyt wysokie i będą specjalnie uciążliwe dla ludności wiejskiej, zwłaszcza, że powaga sądu jest zupełnie zagwarantowana przez wysokie sankcje, jakie przewiduje art. 154 kodeksu karnego, w którym się mówi, że winny okazania nieposzanowania władzy przez dopuszczenie się postępku wyraźnie nieprzystojnego w instytucji rządowej lub społecznej w czasie zajęć służbowych w tej instytucji będzie karany aresztem. Poza tem część III art. 154 k. k. mówi, że jeżeli nieposzanowania władzy okazano przez znieważenie instytucji rządowej lub społecznej albo kogokolwiek z jej członków w czasie zajęć służbowych w tej instytucji, winowajca będzie karany zamknięciem w więzieniu na czas od 1 roku do lat 3. Więc mamy w naszej ustawie karnej dostateczne sposoby, aby zmusić obywatela do tego, aby z całym szacunkiem sprawował się w sądzie, a w każdym razie te wyższe kary byłyby wymierzane na mocy wyroku, a nie na drodze retorsji, na drodze bezpośredniego takiego oddziaływania. Dlatego popieram poprawkę, aby zmniejszyć grzywnę ze 100 na 50 zł i karę aresztu z 3 dni na 1 dzień.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#IgnacyDaszyński">Nikt już głosu nie żąda, głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#HermanLieberman">Krótko muszę oświadczyć, że godzę się na poprawkę p. Podoskiego do 4 rezolucji, albowiem jest ona słuszna i uzasadniona dlatego, że tekst rezolucji w ten sposób zostaje dostosowany do tekstu obowiązujących ustaw, a nie uchodzi, aby rezolucja zmieniała tekst, a w pewnej mierze i treść ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#IgnacyDaszyński">Rozprawa wyczerpana, przystępujemy do głosowania. Proszę wziąć do ręki druk nr 403 i odbitkę roneo nr 70.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#IgnacyDaszyński">P. sprawozdawca najpierw proponuje co do art. 1, 3, 24 i 38, ażeby zmienić w ten sposób tekst tych artykułów, by słowa: „rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej” i t. d. skreślić. Więc byłoby tak: art. 1 zaczynałby się od słów: „Artykuł 2 otrzymuje brzmienie następujące”. Ant. 3 zaczynałby się: „Art. 11 oznacza się jako § 5. Potem w art. 24 skreśliłoby się znowu: „w brzmieniu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej', a w art. 38 skreśliłoby się słowa: „w brzmieniu rozporządzenia”. Poprawki te będziemy głosowali łącznie, bo dotyczą tej samej materii. Kto z Panów Posłów zgadza się z poprawkami p. sprawozdawcy, proszę o powstanie. Większość, poprawki zostały przyjęte.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do poprawki p. Podoskiego nr 1 do art. 5. Kto jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka p. Podoskiego nr 2 do art. 9. Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#IgnacyDaszyński">Głosujemy nad poprawką nr 3. Kto z Panów Posłów jest za nią, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#IgnacyDaszyński">Do art. 15 a), stworzonego uchwałą w drugiem czytaniu, poseł Graliński proponuję poprawkę nr 4. Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Biuro jest zgodne, że stoi mniejszość. Poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.6" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka nr 5 jest bezprzedmiotowa.</u>
<u xml:id="u-10.7" who="#IgnacyDaszyński">Do art. 24 jest poprawka p. Podoskiego, który art. 24-mu nadaje inne brzmienie. Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, proszę, aby wstał. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.8" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka następna o odrzucenie skreślonych w art. 24 wyrazów: „bezpośrednio przedtem”. Kto z Panów Posłów jest za nią, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.9" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka nr 8 jest nieaktualna.</u>
<u xml:id="u-10.10" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka nr 9 do art. 27. Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.11" who="#IgnacyDaszyński">Następuje poprawka nr 10, by wstawić nowy art. 30 a). Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, proszę powstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.12" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka nr 11 bezprzedmiotowa.</u>
<u xml:id="u-10.13" who="#IgnacyDaszyński">Dalej do art. 31 poprawka nr 12 p. Podoskiego. Kto z Panów Posłów jest za poprawką nr 12, zechce powstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.14" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka nr 13. Kto z Panów Posłów jest za poprawką nr 13, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.15" who="#IgnacyDaszyński">Teraz poprawka nr 14 na wypadek odrzucenia poprzedniej. Kto z. Panów Posłów jest za mą, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawką upadła.</u>
<u xml:id="u-10.16" who="#IgnacyDaszyński">Do art. 38 poprawka nr 15. Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.17" who="#IgnacyDaszyński">Poprawka nr 16 do art. 53. Kto jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.18" who="#IgnacyDaszyński">Na wypadek odrzucenia tej poprawki jest poprawka nr 17. Kto z Panów Posłów jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.19" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do poprawki nr 18. Referent przyjął tę poprawkę. Kto z Panów Posłów jest za nią, proszę o powstanie. Stoi większość, poprawka została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-10.20" who="#IgnacyDaszyński">Do art. 70 jest poprawka nr 19.</u>
<u xml:id="u-10.21" who="#komentarz">(P. Podoski: Panie Marszałku, poproszę o rozdzielenie głosowania na 2 części.)</u>
<u xml:id="u-10.22" who="#IgnacyDaszyński">Dobrze. Więc najpierw będziemy głosować nad pierwszą częścią, dotyczącą sędziów Sądu Najwyższego. Druga część dotyczy sędziów apelacyjnych.</u>
<u xml:id="u-10.23" who="#IgnacyDaszyński">Kto jest za pierwszą częścią poprawki proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła. Kto jest za drugą częścią tej poprawki, gdzie jest mowa o sędziach apelacyjnych, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, druga część poprawki upadła.</u>
<u xml:id="u-10.24" who="#IgnacyDaszyński">Rząd i p. Podoski proponują, aby art. 73 skreślić, Kto jest za tą poprawką, proszę o powstanie. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-10.25" who="#IgnacyDaszyński">Jeszcze do art. 20 przyjęto poprawkę w drugiem czytaniu, aby słowo „wyroku” zastąpić przez słowo „wyroków”. Stwierdzam to, żeby nie było wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-10.26" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do głosowania rezolucyj. Głosujemy rezolucję nr 1, zawartą w druku nr 403. Kto z Panów Posłów jest za rezolucją nr 1, proszę o powstanie Stoi większość, rezolucja przyjęta.</u>
<u xml:id="u-10.27" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do głosowania rezolucji nr 2. Kto jest za rezolucją nr 2, proszę o powstanie. Biuro nie jest zgodne, zarządzam głosowanie przez drzwi. Proszę Posłów, którzy są za rezolucją nr 2, żeby przeszli przez drzwi z lewej strony, posłów, którzy są przeciw rezolucji, ' proszę, żeby przeszli przez drzwi ze strony prawej.</u>
<u xml:id="u-10.28" who="#komentarz">(Po głosowaniu.)</u>
<u xml:id="u-10.29" who="#IgnacyDaszyński">Wynik głosowania jest następujący: za rezolucją nr 2 głosowało 118 posłów, przeciw — 122. Rezolucja upadła.</u>
<u xml:id="u-10.30" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do głosowania nad rezolucją nr 3. Proszę Posłów, którzy są za tą rezolucją, żeby wstali. Stoi mniejszość, rezolucja upadła.</u>
<u xml:id="u-10.31" who="#IgnacyDaszyński">Teraz przystępujemy do głosowania nad poprawkami p. Podoskiego do rezolucji nr 4. Jedna część poprawki brzmi: słowa „zamieszkałych przez najmniej 20 proc, ludności niepolskiej” zastąpić słowami: „na których obowiązują ustawy językowe z dnia 31 lipca 1924 roku (Dz. Ust. R. P. Nr, 78, poz. 757) i z dnia 31 marca 1925 roku (Dz. Ust. R. P. Nr 32, poz. 226)”.</u>
<u xml:id="u-10.32" who="#IgnacyDaszyński">Druga poprawka p. Podoskiego żąda, ażeby w ostatnim wierszu słowa: „językiem tychże mniejszości” zastąpić słowami: „językami, przewidzianemi 'w powyższych ustawach”. Przystępujemy do głosowania nad poprawkami p. Podoskiego. Kto z Panów Posłów jest za temi obiema poprawkami, proszę o powstanie. Stoi większość, rezolucja z temi dwiema poprawkami została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-10.33" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do głosowania nad ustawą w trzeciem czytaniu. Kto z Panów Posłów jest za przyjęciem ustawy w trzeciem czytaniu, proszę o powstanie. Większość, ustawa w trzeciem czytaniu została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-10.34" who="#IgnacyDaszyński">W ten sposób wyczerpaliśmy punkt 1.</u>
<u xml:id="u-10.35" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do p. 2 porządku dziennego: dalszy ciąg dyskusji nad wnioskiem p. Sławka i kol. z klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie zmiany niektórych postanowień ustawy konstytucyjnej w trybie, przewidzianym dla jej rewizji (druk nr 444), Głos ma p. Kościałkowski.</u>
<u xml:id="u-10.36" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Woźnicki.)</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#PKościałkowski">Wysoka Izbo! Na długo przed wniesieniem projektu naszego do laski marszałkowskiej prasa obozu przeciwnego zajmowała się już nim, aczkolwiek nie wiedziała nic zgoła o tem, co on ma zawierać. Przypuszczenia szły bardzo daleko. Dyskusja, która toczyła się tutaj na kilku posiedzeniach, stwierdziła dobitnie, że projekt nasz spotkał się z krzyżowym ogniem lewej i prawej strony tej Izby. Niejednokrotnie te same sprawy krytykowano przytaczając motywy 'Wyłączające się nawzajem. Finał tych ataków, niesłychanie daleko idących, ataków, prowadzących do walki z t. zw. rzeczywistością urojoną, nastąpił w ostatnich dniach nazewnątrz tej Izby, wtedy, gdy to w „Świecie” zabrał głos p. Stanisław Tugutt, a w sali kolejowców powzięto uchwały Polskiej Partii Socjalistycznej. P. Stanisław Tugutt ni mniej ni więcej tylko mówi w końcowym ustępie swego artykułu: „że nie może wybaczyć naszemu projektowi, albowiem dąży on do upadlania ludzi terorem moralnym, pogróżkami, represjami, kupowaniem ich za tytuły i zaszczyty”,</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(P. Smoła: Dobrze powiedział.)</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#PKościałkowski">Proszę Panów, takie określenie trafia w próżnię, albowiem pierwszy lepszy obywatel, który się zapozna z tekstem naszej Konstytucji, będzie musiał stwierdzić, że to jest najzupełniej gołosłowne, wzięte li tylko do użytku w walce politycznej wczorajsze uchwały P. P. S. również mają ten sam posmak, idą w tym samym kierunku.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#PKościałkowski">Uchwały te mówią, że „projekt B. B. W. R. w treści swojej zapowiada zmianę ustroju republiki polskiej demokratycznej na ustrój, oparty o samowładztwo Prezydenta, Ustrój taki, gwarantujący samowładztwo i samowolę administracji i policji pod płaszczykiem Prezydenta, oraz ogromną przewagę armii nad innemi czynnikami państwowemi, całkowicie unicestwiłby prawa demokracji ludowej. Społecznie i gospodarczo ten nowy ustrój państwowy służyłby wyłącznie interesom obszarników i burżuazji, utrwalając w sposób sztuczny przewagę tych czynników nad proletariatem wsi i miast. Zgromadzeni widzą w tym projekcie zamach reakcji polskiej na prawa ludu i wobec tego oświadczają, że proletariat wsi i miast zamach ten musi za wszelką cenę odeprzeć. Za skutki ostrego konfliktu, do którego prowadzą czynniki obecnie rządzące w interesie reakcji, zgromadzeni czynią odpowiedzialnymi Rząd i jego zwolenników”.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#PKościałkowski">Proszę Panów, doprowadzanie do podobnych uchwał, tak niesłychanie daleko idących a bezpodstawnych, kopanie przepaści pomiędzy sobą a centrowemi grupami parlamentu polskiego wydaj e mi się rzeczą niezwykle niebezpieczną, a dla Państwa szkodliwą.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy. Głos: Cofnijcie projekt.)</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#PKościałkowski">Jeśliby Panowie chcieli oddać sprawiedliwość naszemu projektowi, jeśliby nie zapadały uchwały tylko dlatego, żeby drogą wyjątkowo ostrych wystąpień pozyskać aplauz tłumu, który jest zresztą bardzo wątpliwy,</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#PKościałkowski">to wszak mieliśmy już niejeden wypadek, że gdy przyszło do tych czy innych wystąpień obozu Marszałka Piłsudskiego i Panów obozu, to my jednak byliśmy zawsze na górze. A gdy w wypadkach majowych Marszałek Piłsudski dążył do usunięcia tych czynników, które przedtem Polską rządziły, to wtedy Panowie całą siłą i całą swoją energią poparli jego czyn. Zawiódł on jednak Was w tem, że nie poszedł na lep tych czy innych partyj i pozostając demokratą stanął, jak zawsze, ponad wszystkiemi partiami w Polsce.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#komentarz">(Oklaski. P. Smoła: Stworzył partię, która jest grochem z kapustą. Głos: Polska ma niestrawność z tej racji.)</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#PKościałkowski">Wtedy, kiedyśmy w komisji proponowali rozpatrzeć zmianę Konstytucji bez zgłaszania projektu, Panowie szydziliście, a kiedyśmy swój projekt złożyli, to z Waszej strony złożenie takiego projektu nie nastąpiło. A gdy ten projekt znalazł się tutaj pod obradami, wtedy nie było takiego zarzutu, którego byście mu nie postawili, nie przeciwstawiając naszemu projektowi nic pozytywnego.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#komentarz">(Głos: Zaczekaj Pan.)</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#PKościałkowski">Dopiero w „Robotniku” uczyniona jest zapowiedź projektu, który ma być złożony przez P. P. S., „Wyzwolenie” i Stronnictwo Chłopskie.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(Głos: Kiedy?)</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#PKościałkowski">Niewątpliwie fakt ten należy powitać z radością. Może wreszcie ze stanowiska wyłącznej negacji przejdziecie Panowie do twórczej pracy.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#komentarz">(Głos: To im przyjdzie z trudnością.)</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#PKościałkowski">Odsądzaliście nas od demokracji, nazywaliście i nazywacie nas gnębicielami ludu i mas pracujących, stwierdzacie nawet, jak to uczynił p. pos. Lieberman, że chcemy Polaków zrobić gorszymi obywatelami, niż są murzyni w republice Liberii. My zaś dążymy tylko do wzmocnienia władzy Prezydenta, do zapewnienia siły, trwałości i usprawnienia rządu bez uszczuplania jakichkolwiek praw obywatelskich. A nawet muszę powiedzieć, że w pewnych artykułach naszej Konstytucji obywatel Rzeczypospolitej, ten zwykły, szary obywatel otrzymuje większe prawa niż miał dotychczas.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. Wesołość na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#PKościałkowski">I każdy z Panów...</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#komentarz">(P. Smoła: Niezwykle delikatna ironja w stosunku do tego projektu.)</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#PKościałkowski">Panie Kolego Smoła, gdyby Pan zechciał ustosunkować się obiektywnie, a nie wszystko brać z punktu widzenia praw poselskich, to musiałby Pan przyznać nam rację. Ja mówię o obywatelach, a nie o posłach.</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#komentarz">(P. Smoła: Stać Pana, Panie Majorze, na wyższy ton w stosunku do mnie. Ja o swoje prawa nie walczę, to Wy walczycie, bo chodzicie tam, gdzie żłób. Wy chodzicie od Witosa do Jedynki. Ja zawsze jestem tam, gdzie trudno.)</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#PKościałkowski">Myśmy z Panem byli, Panie Pośle, przez dłuższy czas w jednem stronnictwie. Ale gdy Pan się śmieje wtedy, kiedy ja mówię o prawach obywatelskich, niech mi będzie wolno zróżniczkować pojęcie tego prawa i stwierdzić, że mówię o prawach obywatelskich, a nie poselskich.</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#PKościałkowski">Mówicie Panowie ciągle o tem, że my dążymy do samowładztwa i dyktatury. Konstytucja z dnia 17 marca była oparta, a względnie wzorowana na konstytucji francuskiej. P. Lieberman twierdzi, że konstytucja francuska jest tym ideałem, do którego wszystkie narody dążyć powinny. Konstytucja ta dała narazie wyniki ujemne. Konstytucje podobne miały Włochy, Portugalia, Hiszpania i Grecja. W ślad za temi konstytucjami nastąpiło wprowadzenie dyktatur. W Polsce dyktatura mogłaby już dawno istnieć,</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#komentarz">(Głosy: Jest. P. Polakiewicz: Jeżeli jest, to co Pan tu robi?)</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#PKościałkowski">albowiem był okres, w którym widząc w Marszałku Piłsudskim symbol silnej władzy, a że tęsknota w narodzie polskim do silnej władzy datuje się od wieków, pragnęli jak najszybciej obywatele różnych odcieni politycznych, żeby wziął dyktaturę w swoje ręce.</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#PKościałkowski">Jednak Marszałek dyktatury w Polsce nie ustanowił, po dyktaturę nie sięgnął, co niejednokrotnie w swoich enuncjacjach wyjaśniał i powody podawał. Jednym z powodów, który był powszechnie znany, jest ten, że w pojęciu Marszałka dyktatura sprowadziłaby stan w umysłach obywateli szkodliwy dla Państwa, albowiem obywatele przestaliby myśleć o losach tego Państwa i czuć się zań odpowiedzialnymi. Więc poza stosunkiem zasadniczym do dyktatury jeszcze ten powód w Marszałku przeważył i dyktatury w Polsce Marszałek nie zaprowadził.</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#komentarz">(P. Kwapiński: Panie Majorze czy Marszałek to Panu powiedział?)</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#PKościałkowski">Nie tylko mnie, Panie Kolego Kwapiński, ale wszystkim Panom i gdybyście Panowie czytali, tak jak ja, enuncjacje i przemówienia Marszałka, tobyście ten ustęp znali.</u>
<u xml:id="u-11.30" who="#PKościałkowski">Mówicie nam Panowie, że Konstytucja z 17 marca jest ewangelią polityczną. Ale któż z rządzących w Sejmie i członków poprzednich rządów do maja 1926 r. ją wykonywał? Kto z twórców jej dbał o to, żeby weszła w życie i żeby wszystkie jej artykuły znalazły w życiu zastosowanie? Od pierwszego dnia swojego istnienia Konstytucja z 17 marca była łamana, lekceważona.</u>
<u xml:id="u-11.31" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-11.32" who="#PKościałkowski">Przed majem jakże wyglądał art 96, mówiący, że wszyscy obywatele są równi wobec prawa, albo art. 109, albo art. 68 o stworzeniu Naczelnej Izby Gospodarczej, izb rolniczych, rzemieślniczych i przemysłowych. Te rzeczy, jak Panowie wiedzą, są dopiero teraz wprowadzane. Przed majem stan, który się wytworzył, był niezmiernie charakterystyczny. Pan prof. Winiarski wspomniał, że w naszym klubie jest wielu posłów, którzy powinni wziąć również odpowiedzialność za Konstytucję z 17 marca, albowiem byli w Sejmie Ustawodawczym. Ja przejrzałem listę posłów Sejmu Ustawodawczego i posłów należących do Bloku. Znalazłem znikomą ilość posłów Sejmu Ustawodawczego, którzy są wśród nas obecnie. Nie można w żaden sposób rozciągać odpowiedzialności za Konstytucję z 17 marca na część chociażby członków Bloku naszego. Inna rzecz jest, gdy jest mowa o członkach Sejmu poprzedniego. Jest tu garść takich, którzy byli w tamtym Sejmie, jak ja, i którzy pamiętają dobrze, jak gospodarka ówczesna w Polsce wyglądała i gdzie były przyczyny tego złego stanu rzeczy. Niewątpliwie przyznają mi Panowie, że władza wykonawcza była wówczas słaba i chwiejna, że było t. z w. sejmowładztwo, społeczeństwo zanarchizowane, w wojsku rozprzężenie, a co najgorsza, że tu i ówdzie u poszczególnych obywateli zaczęła się niewiara w to, że będziemy mogli utrzymać samodzielność gospodarczą Polski. Wtedy to triumfował artykuł, proponowany przez Polską Partię Socjalistyczną, który nie, wszedł do ustawy konstytucyjnej, jednak w pracy parlamentu, w pracy państwowej, w życiu politycznem miał jak najdalej idące zastosowanie. Artykuł ten w projekcie p. Niedziałkowskiego, złożonym w swoim czasie jeszcze w Sejmie Ustawodawczym, brzmi, że Sejm jest najwyższą władzą ustawodawczą i tworzy naczelne organy władzy wykonawczej. Otóż w tem tworzeniu tych władz wykonawczych leżała słabość i nieszczęście naszego Państwa przed majem. Ta przewaga władzy ustawodawczej nad władzą wykonawczą była niesłychanie jaskrawą.</u>
<u xml:id="u-11.33" who="#PKościałkowski">Zresztą to potwierdza również w swojej broszurze p. pos. Pragier, który mówi, że ostatecznie większość sejmowa przychyliła się do projektu rządowego i ukształtowano władzę Prezydenta na wzór francuski, zapewniający najlepiej przewagę władzy ustawodawczej. Ta przewaga władzy ustawodawczej doprowadziła do nieszczęść, z których dopiero czyn Marszałka Piłsudskiego Polskę wydobył.</u>
<u xml:id="u-11.34" who="#PKościałkowski">Proszę Panów, jakże wyglądało tworzenie rządu w owym czasie? W ciągu 7 lat miała Polska 15 gabinetów i 150 ministrów,</u>
<u xml:id="u-11.35" who="#komentarz">(P. Smoła: A od maja też było już parę gabinetów)</u>
<u xml:id="u-11.36" who="#PKościałkowski">a więc po pół roku rządziły te gabinety. Czy można myśleć o jakieś twórczej i celowej pracy ludzi, którzy stale się zmieniali i przychodząc do władzy w tym lub innym resorcie, musieli dopiero się z nim zapoznawać, czy można było myśleć o trwałej i silnej władzy wtedy, gdy poszczególni ministrowie w gabinetach byli zależni od tak zwanych wielmoży partyjnych? Czy można było przypuszczać, że władza ta będzie silna, jeżeli tworzenie jej następowało tak, jak nastąpiło stworzenie rządu p. Skrzyńskiego?! Ja przypomnę Panom jak to wyglądało. Otóż w kuluarach sejmowych w ciągu paru dni odbywały się przetargi, które robiły wrażenie zebrania czarnej giełdy. Od rana do nocy zgromadzeni posłowie, zainteresowani w wprowadzeniu tego czy innego człowieka do rządu, który miał się tworzyć, prowadzili dozwoloną i usankcjonowaną przez obyczaje sejmowe grę polityczną, w rezultacie której wyszedł rząd koalicyjny, rząd, który nie mógł nic zdziałać, niczego dokonać, zależny w dalszym ciągu od tych czy innych energicznych czy wpływowych ludzi w poszczególnych partiach.</u>
<u xml:id="u-11.37" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A teraz cała Rada Ministrów jednego ministra słucha.)</u>
<u xml:id="u-11.38" who="#PKościałkowski">Jak wyglądały rządy w Polsce przed majem, to niech mi będzie wolno powtórzyć tutaj słowa dostojnego p. Marszałka Sejmu, Daszyńskiego, który mówi w swojej broszurce: Sejm, Rząd, Król, Dyktator, że powoli rządy polskie przejęły się poczuciem własnej nicości i albo poddają się Sejmowi, nawet wtedy, gdy chwilowa większość Sejmu się myli, albo odchodzą, nic nie zrobiwszy. U nas — mówi p. Marszałek dalej — rząd ma trzy drogi: przekupuje Sejm, poddaje się, albo ucieka,</u>
<u xml:id="u-11.39" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Posłuchajcie.)</u>
<u xml:id="u-11.40" who="#PKościałkowski">ale nigdy nie walczy. W innem miejscu p. Marszałek Daszyński mówi, że Sejm, który lekceważy przez dłuższy okres rząd, doczeka się rządu, który będzie go lekceważył.</u>
<u xml:id="u-11.41" who="#komentarz">(Głos: Idealna wróżba.)</u>
<u xml:id="u-11.42" who="#PKościałkowski">Jeśli zaś chodzi o władzę Prezydenta przed majem, to użyję tu zwrotu, który przypadkowo zupełnie i w moim mózgu się ukształtował, a był wypowiedziany również przez p. Stresemanna przed niedawnym czasem w parlamencie niemieckim. Prezydent stawał się automatem do podpisywania aktów państwowych, chociażby zawierały one rzeczy szkodliwe i upokarzające, oraz reprezentantem państwa na rautach i polowaniach dyplomatycznych.</u>
<u xml:id="u-11.43" who="#komentarz">(P. Pragier: A jak jest teraz?)</u>
<u xml:id="u-11.44" who="#PKościałkowski">Teraz Prezydent może Sejm rozwiązać. Sejm nie był odpowiedzialny przed nikim, nietykalny i nieusuwalny na lat 5.</u>
<u xml:id="u-11.45" who="#komentarz">(Głos: Własną wolą mógł się rozwiązać.)</u>
<u xml:id="u-11.46" who="#PKościałkowski">O tej sytuacji, jaka istniała u nas przed majem, mówią i w innych krajach w związku z przeżywanym prawie wszędzie kryzysem parlamentarnym. U nas szczęśliwie o kryzysie parlamentarnym mówi się coraz mniej, albowiem pewne rzeczy już weszły tak mocno w życie, stały się obyczajem, że trudno przypuszczać, ażeby się one zmieniły i aby Polska mogła wrócić do tego sejmowładztwa, które było przed wypadkami majowemi.</u>
<u xml:id="u-11.47" who="#PKościałkowski">Proszę Panów, otóż niedawno p. Stresemann, przemawiając do parlamentu, wystąpił niezwykle ostro przeciw partyjnictwu, oświadczając, że parlamentaryzm niemiecki przeżywa dziś swój najostrzejszy kryzys. Kryzys ten ma swoje przyczyny po przeroście i niezwykłej wybujałości partyjnie twa i po 2) w błędnem pojmowaniu przez parlament swej odpowiedzialności przed narodem. Za najbardziej skandaliczne w obecnym systemie parlamentarny. Niemiec uważa Stresemann uczynienie z prezydenta republiki automatu do podpisywania aktów. Uważa on to za anomalię, że prezydent musi podpisywać nominacje ministrów, wynikłe z układów partyjnych, przyczem nikt nie pyta go się o jego zdanie. Wzmocnienie władzy prezydenta republiki uważa Stresemann za jedno z najpilniejszych i najważniejszych zadań, od którego wykonania zależy właśnie ratunek parlamentaryzmu przed zupełnem bankructwem.</u>
<u xml:id="u-11.48" who="#komentarz">(P Smoła: A co mamy na Litwie, w Hiszpanii?)</u>
<u xml:id="u-11.49" who="#PKościałkowski">To są właśnie skutki tego wybujałego parlamentaryzmu.</u>
<u xml:id="u-11.50" who="#komentarz">(P, Smoła: A zobaczymy, jakie będą skutki systemu tej dyktatury.)</u>
<u xml:id="u-11.51" who="#PKościałkowski">Odwieczna tęsknota za silną władzą przeradzała się stopniowo w społeczeństwie w nienawiść do Sejmu, w którym widziano źródło niemocy. Tylekroć była powtarzana prawda, że istotą każdego ustroju parlamentarnego jest istnienie stałej i określonej większości, gdyż wtedy dopiero Rząd o nią oparty może być silny i trwały. A czyż w Polsce większość taka może powstać? Trzy sejmy Rzeczypospolitej wyraźnie stwierdziły, że większość taką stworzyć jest niesłychanie trudno. Zresztą jeden z wybitnych przywódców „Wyzwolenia”, człowiek o wysokim intelekcie, p. prof. Motz, w swojej broszurze, wydanej w 1928 r., mówi co następuje: „Cała prawie Europa przeżywa od lat kilkudziesięciu kryzys parlamentarny, którego istota polega na trudności znalezienia w izbach poselskich dostatecznie licznej i należycie spojonej większości, na której mógłby się oprzeć trwały rząd. Byłoby iluzją rachować na możność stworzenia w przyszłym, a również i następnych sejmach poważnej i zgranej większości, któraby mogła zapewnić trwałość rządu, wobec czego, zdaniem mojem, nasuwa się konieczność wprowadzenia do naszej Konstytucji 2 następujących paragrafów:</u>
<u xml:id="u-11.52" who="#PKościałkowski">1) Prezydent Rzeczypospolitej mianuje i odwołuje ministrów,</u>
<u xml:id="u-11.53" who="#PKościałkowski">2) Na żądanie absolutnej większości Sejmu, to jest 223 głosów, Prezydent odwołuje poszczególnego ministra, a na żądanie 2/3 głosów, to jest 296, zmienia całe ministerium”. Projekt dalej idący, Panie Kolego Smoła, od naszego.</u>
<u xml:id="u-11.54" who="#PKościałkowski">Panowie zarzucacie nam, że my nie jesteśmy demokratami, ale chyba nie zarzucą tego Panowie Senatorowi Motzowi. Senator Motz jest zresztą człowiekiem, który przebywa stale w Paryżu, ma do czynienia z tamtejszym parlamentaryzmem, z którego początek bierze Konstytucja z 17 marca, dokładnie badał stosunki we Francji i zna jego wszystkie wady.</u>
<u xml:id="u-11.55" who="#komentarz">(P. Pragier: On jest specjalistą chorób skórnych i badał co innego, a nie parlamentaryzm.)</u>
<u xml:id="u-11.56" who="#PKościałkowski">Pan jest specjalistą od adwokatury, a Pan też zajmuje się Konstytucją. P. Motz może być znakomitym urologiem i świetnym politykiem jednocześnie, to jedno drugiego nie wyłącza. Prof. Motz kończy swoje wywody w ten sposób: „Żądanie istotnej większości Sejmu dla obalenia jednego ministra, a 2/3 głosów dla obalenia całego ministerium nie ma w sobie nic niedemokratycznego, a jest usprawiedliwionem, szczególniej w krajach, gdzie 1/3 ludności nie miała czasu upaństwowienia się i jeszcze nie stawia ponad wszystko interesu Państwa”.</u>
<u xml:id="u-11.57" who="#PKościałkowski">I proszę Panów, ta prawda bije w oczy. To przedewszystkiem należy brać pod uwagę wtedy, gdy zmieniamy Konstytucję. Należy pamiętać o tem, że każdy sejm polski, w tych warunkach stwarzany, w jakich go się stwarza, nie będzie miał zdecydowanej polskiej wyłącznie większości, że od wypadku do wypadku będzie miał tę większość przy poparciu mniejszości narodowych. Ale te stronnictwa polskie, które zechcą te czy inne rzeczy przeprowadzić, niezawsze to poparcie dostaną, albowiem, jak stwierdza p. prof. Motz, 1/3 część ludności, a więc mniejszości narodowe nie miały czasu upaństwowić się jeszcze i nie stawiają interesów Państwa ponad wszystko.</u>
<u xml:id="u-11.58" who="#komentarz">(Głos na lewicy: To jest ideologia endecji.)</u>
<u xml:id="u-11.59" who="#PKościałkowski">Jeżeli w pojęciach endecji są momenty, które idą w kierunku wzmocnienia Państwa, to ja nie przeczę, że w tych momentach jesteśmy z endecją razem i Pański zarzut mnie nie dotknie. A jednak, proszę Panów, jeżeli chodzi o mnie, to mam wrażenie, że prędzej Panowie mnie do swoich przyjaciół politycznych zaliczą, niż endecja do swoich.</u>
<u xml:id="u-11.60" who="#PKościałkowski">Otóż w chwilach ciężkich dla Państwa, w chwilach, gdy następowało opamiętanie w Sejmie ubiegłym, w tym stanie rzeczy, który się wytworzył, widząc, do czego to sejmowładztwo prowadzi, wyrzekał się Sejm swej władzy i przekazywał ją rządowi. Tak było, gdy Polska stała nad granicą ruiny finansowej, za czasów jednego z najbardziej parlamentarnych rządów, gdy Sejm musiał się zrzec swoich praw i to najistotniejszych na rzecz Władysława Grabskiego, co też z lekkiem sercem uczynił.</u>
<u xml:id="u-11.61" who="#komentarz">(Głos: Na rzecz Prezydenta.)</u>
<u xml:id="u-11.62" who="#PKościałkowski">Tak jest, dał pełnomocnictwa, ale przecież Panowie nie zaprzeczą, że wtedy głową wszystkiego był Władysław Grabski, a nie Stanisław Wojciechowski. I wydano wówczas dekrety o prawie wekslowem, o organizacji nadzoru państwowego nad bankami prywatnemi, o organizacji miejskich kas pożyczkowo oszczędnościowych. W tym też okresie Grabski zakłada Bank Polski, ustala system podatkowy i przeprowadza reformę walutową. Proszę Panów, niewątpliwie są to te najistotniejsze prawa, które każdy parlament chce sobie zagwarantować. Przecież niedawno jeszcze mieliśmy na ten temat wielką dyskusję, przecież niedawno jeszcze mówiliśmy o tem, że jeżeli chodzi o prawo budżetowania, to tylko parlament funkcję tę wypełniać winien i że ono jest jego najświętszem prawem. Powołam się po raz drugi na opinię Pana Marszałka Daszyńskiego. Pan Marszałek Daszyński w swej niezwykle ciekawej broszurze pisze między innemi: „Sejm polski nie dba o swe prawo budżetowe. W czasie 7 lat istnienia Państwa miał przed sobą Sejm dwa zaledwie budżety rzeczywiste, z których jeden przedłożył rząd bez zadania sobie nawet trudu zrównoważenia wydatków i dochodów. Bez budżetu niema również mowy o badaniu zamknięć rachunkowych. Sejm interesował się bardzo słabo sprawozdaniami Najwyższej Izby Obrachunkowej”.</u>
<u xml:id="u-11.63" who="#PKościałkowski">To jest ilustracja do tego stanu rzeczy, jakiego byliśmy świadkami w Sejmie ubiegłym, Rewizja Konstytucji o poprawki, dokonane w 1926 r., stosunek wzajemny Sejmu, Prezydenta i Rządu zmieniły wyraźnie na korzyść Prezydenta i Rządu przez danie prawa Prezydentowi rozwiązywania Izb. Co do mnie, to w mojem głębokiem przeświadczeniu wtedy dokonała się najistotniejsza zmiana Konstytucji 17 marca, wtedy Prezydent Rzeczypospolitej otrzymał najistotniejsze swe prawo.</u>
<u xml:id="u-11.64" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-11.65" who="#PKościałkowski">Chcę przypomnieć, że ci wszyscy, którzy teraz tak niesłychanie walczą z nami, twierdząc, że władza Prezydenta, jeżeli będzie silna i wielka, będzie zgubą kraju, ci, którzy mówią, że w dalszym ciągu Sejm winien być ponad Prezydentem, zapominają o jednem, że wtedy, gdy było głosowanie, oni właśnie głosowali razem z nami za tym właśnie projektem, za prawem rozwiązywania Izb dla Prezydenta. I tutaj w organie P. P. S., w organie p. posła Liebermana, „Robotniku” znajduję zapowiedź mian konstytucyjnych, zapowiedź projektu, który ma być wniesiony, a który może już został wniesiony dzisiaj do laski marszałkowskiej przez lewą stronę tej Izby, i czytam takie zdanie: Prezydent Rzeczypospolitej zachowuje naturalnie prawo rozwiązania Sejmu przed upływem jego kadencji.</u>
<u xml:id="u-11.66" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: Myśmy to już postawili w 1919 r. sami jedni w Polsce bez niczyjego poparcia. P, Smoła: W naszym projekcie konstytucyjnym Wyzwolenia to było. Głos na ławach B. B.: Teraz to wszyscy. P. Smoła: Nie wszyscy, proszę przeczytać, to w aktach jest. Głos na ławach B. B.: To się pogodzimy. Możliwe, że Panowie takie projekty składali, ale w takim razie dlaczegóż teraz z tej trybuny Wasz przedstawiciel, p. Poseł Lieberman tak niesłychanie gorąco walczy z nami, którzy uważają, że prawa Prezydenta i władza Prezydenta powinna stać ponad parlamentem,</u>
<u xml:id="u-11.67" who="#komentarz">(Głos: Ale to musi mieć granicę.)</u>
<u xml:id="u-11.68" who="#PKościałkowski">i którzy do tych praw, które Prezydent posiada w stosunku do parlamentu, dodają jeszcze dwa, mianowicie wybór powszechny przez cały naród i prawo veta zawieszającego.</u>
<u xml:id="u-11.69" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-11.70" who="#PKościałkowski">Proszę Panów, niewątpliwie są rzeczy, które Panom nie dogadzają i które według Panów nie powinne się znaleźć w ustawie konstytucyjnej, ale niechże w takim razie Panowie walczą z temi rzeczami, które dla Was są niemożliwe, ale niech Panowie nie walczą z wiatrakami, bo za walkę z wiatrakami muszę uznać np. uchwałę, powziętą wczoraj na zgromadzeniu socjalistycznem.</u>
<u xml:id="u-11.71" who="#PKościałkowski">Więc, jak już zaznaczyłem, dążenie nasze najistotniejsze idzie w kierunku powiększenia prawa Prezydenta przez wybór powszechny i przez danie mu prawa veta zawieszającego. Wiemy, zresztą mówi o tem „Robotnik”, że lewica dąży do zniesienia Senatu. Ale, proszę Panów, jeżelibyśmy z tego punktu widzenia wychodzili, to właśnie przedewszystkiem musielibyśmy Senat zamienić na jakiś czynnik kontrolujący, czynnik mogący naprawić w pewnym momencie rzecz, która może wyjść z Sejmu przypadkową Większością.</u>
<u xml:id="u-11.72" who="#komentarz">(P. Duro: A Marszałek Piłsudski i rada przyboczna?)</u>
<u xml:id="u-11.73" who="#PKościałkowski">Otóż wtedy godziłbym się właśnie nie na co innego, jak na prawo veta Prezydenta. Takie veto ma w tej chwili w innej formie Senat. Z chwilą gdy likwidujecie Senat, powinniście dać to samo prawo Prezydentowi.</u>
<u xml:id="u-11.74" who="#PKościałkowski">Jeżeli chodzi o wybór Prezydenta, to, proszę Panów, nie jest słusznem twierdzenie, i to nie tylko p. pos. Liebermana z tej trybuny, ale i wielu panów, którzy zabierali głos w prasie, że my zatraciliśmy wiarę we własne siły narodu. Proszę Panów, zarzut ten skierowany do nas wydaje się naprawdę śmieszny, a śmieszny dlatego, żeśmy właśnie wyrośli z wiary w siły własnego narodu, bo któż inny, jak nie my, którzyśmy walkę o niepodległość podjęli w 1914 r., mogliśmy tę wiarę głęboką w sobie pielęgnować i mieć?</u>
<u xml:id="u-11.75" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-11.76" who="#PKościałkowski">Któż inny, jak nie my, chcieliśmy tę wiarę w naród wpoić?</u>
<u xml:id="u-11.77" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach P. P. S. Głos: Nie wszyscy tę wiarę mieli.)</u>
<u xml:id="u-11.78" who="#PKościałkowski">Panie Kolego, a czy wszyscy u Was są takimi, jakich byście chcieli widzieć dookoła siebie-? Napewno są różni. Trudno powiedzieć, żeby 180 ludzi tak, jak my jesteśmy w jednym klubie, było jednego i tego samego pochodzenia politycznego i z tą samą przeszłością polityczną. To właśnie jest szczęśliwe, że nasze szeregi z roku na rok się powiększają, rozrastamy się w siły dlatego, że nasza idea i nasza ideologia nawskroś państwowa ma moc przyciągającą i musi zwyciężać.</u>
<u xml:id="u-11.79" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-11.80" who="#PKościałkowski">Otóż nas cechuje inna niewiara, nas cechuje niewiara nie w lud, ale w dotychczasowy system parlamentarny, który niejednokrotnie powodował zatracenie poczucia, co jest interesem ludu. Jeśli da jemy narodowi prawo wybierania Prezydenta bezpośrednio, to tem samem ta wiara nasza w naród tylko się pogłębia i nikt nam zarzutu niewiary w naród postawić nie może.</u>
<u xml:id="u-11.81" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy. P. Smoła: Jeżeli Prezydent jest mianowany, to po co ma być wybierany.)</u>
<u xml:id="u-11.82" who="#PKościałkowski">Jest rzeczą niesłychanie ciekawą, czemu Panowie, którzy wszyscy jesteście za powszechnemi wyborami posłów, nie chcecie dać tego prawa narodowi wtedy, gdy chodzi o wybór Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-11.83" who="#komentarz">(P, Smoła: To nie są wybory, to jest mianowanie. Przerywania. Marszałek dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-11.84" who="#PKościałkowski">Jesteśmy szczęśliwi, że projekt Panów wreszcie się zjawił, bo przecież można teraz doszukiwać się też pewnych wspólnych dążności, a te dążności niewątpliwie już się ujawniają. Otóż Panowie w swym projekcie stwierdzają, że wybór Prezydenta powinien być pośredni,</u>
<u xml:id="u-11.85" who="#komentarz">(Głos: Tak jak w Ameryce.)</u>
<u xml:id="u-11.86" who="#PKościałkowski">tak jak w Ameryce. Już dawniej P. P. S. wystąpiła z tym projektem, o czem też mówi p. poseł Pragier, w swojej broszurze, a mianowicie żeby Prezydenta wybierać pośrednio przez specjalne zgromadzenie narodowe, z podwójnej ilości posłów złożone. My idziemy dalej, my nie chcemy tej pośredniości. My nie chcemy mieć jeszcze w Państwie Polskiem oprócz 555 posłów i senatorów jeszcze tysiąc z czemś elektorów, którzy podwójną pracę będą musieli wykonywać przy wyborze Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-11.87" who="#komentarz">(P. Smoła: Narzucacie kandydatów.)</u>
<u xml:id="u-11.88" who="#PKościałkowski">Narzucamy kandydatów, tak jest. Panie Pośle Smoła, przecież my z Panem jesteśmy starzy parlamentarzyści i wszak wiemy dobrze, jak wyglądają wybory do Sejmu i do Senatu.</u>
<u xml:id="u-11.89" who="#komentarz">(P. Smoła: We Włoszech też będą wybory, lecz kandydaci będą narzuceni.)</u>
<u xml:id="u-11.90" who="#PKościałkowski">Wiemy dobrze, jak się tworzą listy kandydatów. Otóż Sejm powstaje z wyboru kandydatów, narzuconych narodowi przez poszczególne partie, z walk poszczególnych partii o mandaty.</u>
<u xml:id="u-11.91" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Z kandydatów narzuconych przez starostów.)</u>
<u xml:id="u-11.92" who="#PKościałkowski">Nie wiem, czy jakikolwiek starosta komitetowi wyborczemu naszemu narzucał kandydatów.</u>
<u xml:id="u-11.93" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Mech!)</u>
<u xml:id="u-11.94" who="#PKościałkowski">Mech nie był starostą, tylko wojewodą. Otóż, jak mówiłem, Sejm powstaje z wyboru kandydatów, narzuconych narodowi przez poszczególne partie i z walk partyjnych między niemi. W naszym projekcie Prezydent jest kandydatem ustępującego wybrańca narodu i większości Zgromadzenia Narodowego, po wyborze staje się on mężem zaufania całego narodu wybranym bezpośrednio przez naród.</u>
<u xml:id="u-11.95" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: Jak mówi Estreicher: To było w drugim wieku po Chrystusie i nie dało rezultatów.)</u>
<u xml:id="u-11.96" who="#PKościałkowski">Zobaczymy jaki będzie rezultat, gdy ten projekt przeprowadzimy.</u>
<u xml:id="u-11.97" who="#komentarz">(P. Smoła: Nie zobaczymy, bo nie będzie uchwalony.)</u>
<u xml:id="u-11.98" who="#PKościałkowski">Panowie przeciwstawiacie się zwiększeniu władzy Prezydenta drogą powszechnych wyborów, gloryfikujecie rozum narodu, gdy chodzi o wybór posłów, a odmawiacie rozumu narodowi, gdy chodzi o wybór Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-11.99" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-11.100" who="#PKościałkowski">Na podstawie tego zaś, co Panowie niejednokrotnie tutaj mówili z tej trybuny i w prasie, można przypuszczać, że Prezydenta traktujecie tak, jakby w jego osobie miały się skupić wszystkie wady Polaków, jakby on właśnie, nikt inny w Polsce, ale właśnie on miał się stać czynnikiem czyhającym na dobro i szczęście i na prawa narodu, i dlatego boicie się dać mu większą władzę, niż obecnie posiada. Panowie mówiąc o jego nieodpowiedzialności, zapominają o tem. że istnieje może jeszcze stokroć większa odpowiedzialność, a mianowicie odpowiedzialność przed historią.</u>
<u xml:id="u-11.101" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: A, a! P. Polakiewicz: Oni tego nie zrozumieją. Głos na prawicy: Panowie o to nie dbacie.)</u>
<u xml:id="u-11.102" who="#PKościałkowski">Ja mam wrażenie, że u każdego z Was drzemie ta odpowiedzialność przed historia. Moi Panowie, Wy byście nie naprawiali stenogramów tak skrupulatnie, gdyby nie ta myśl, że kiedyś ktoś będzie czytał Wasze przemówienia.</u>
<u xml:id="u-11.103" who="#komentarz">(Głos na łowach B. B.: Brawo! Głos na lewicy: I Pańskie nazwisko też przeczytają.)</u>
<u xml:id="u-11.104" who="#PKościałkowski">Moje nazwisko też przeczytają i moi potomkowie wstydzić się go nie będą. Ja o siebie jestem spokojny.</u>
<u xml:id="u-11.105" who="#PKościałkowski">A kto, jak nie Prezydent, jest najbardziej powołany do tego, aby stać się wyrazicielem świętej zasady, że „dobro Rzeczypospolitej jest najwyższem prawem”?</u>
<u xml:id="u-11.106" who="#PKościałkowski">Porównujecie Panowie nasz projekt, czynił to jak zawsze i przedewszystkiem o. pos. Lieberman, z konstytucyjnemi monarchiami. Twierdzicie, że w Polsce nie będzie już obywateli, a będą tylko poddani. Zapominacie Panowie o jednem, że władza, którą chcemy ustanowić w Polsce, jest władzą wybieralną i ma ona w naszym projekcie pochodzić z woli narodu.</u>
<u xml:id="u-11.107" who="#komentarz">(P. Dobrowolski: W Sowietach mamy tak samo system wyborczy.)</u>
<u xml:id="u-11.108" who="#PKościałkowski">Panowie przytaczają Sowiety...</u>
<u xml:id="u-11.109" who="#komentarz">(P. Pragier: One też mówią, że tam jest demokracja.)</u>
<u xml:id="u-11.110" who="#PKościałkowski">Tam jest dyktatura proletariatu. Proszą mi wierzyć, że niewątpliwie każdy obywatel Polski jest stęskniony do silnej władzy.</u>
<u xml:id="u-11.111" who="#komentarz">(P. Wyrzykowski: Przestał już tęsknić od 3 lat.)</u>
<u xml:id="u-11.112" who="#PKościałkowski">Wtedy, gdy będzie miał pewność, że władza odeń pochodzi, będzie jej karnym i posłusznym obywatelem, a gdy ktoś powie, że najwyższą władzą jest władza pochodząca od Boga, to powtórzę Staszica: „że tylko ta władza pochodzi od Boga, której sam naród wyraźnie udzielił”.</u>
<u xml:id="u-11.113" who="#PKościałkowski">Sądzę, że walka, którą Wy prowadzicie, żeby Prezydentowi większej władzy nie dawać, jest poprostu obawą przywódców partyjnych przed powstaniem siły bezpośrednio wypływającej z woli narodu i o nią opartej. I stąd też wypływa ta straszna walka z projektem, wprowadzającym tę silniejszą władzę Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-11.114" who="#komentarz">(Głos: Coby powiedział Pan, gdyby tak endecy przed wypadkami majowemi zgłosili taki projekt konstytucji?)</u>
<u xml:id="u-11.115" who="#PKościałkowski">Jeżeli chodzi o artykuł, mówiący o usuwalności rządu, to rząd w naszym projekcie jest odpowiedzialny przed parlamentem, na to jednak, żeby go obalić, trzeba odpowiedniej ilości głosów. Panowie w swoim projekcie również dążą do tego, by utrudnić obalenie rządu, a mianowicie chcecie zapewnić odnośnym artykułem, by głosowanie wniosku o nieufność dla rządu nie było w Sejmie ani dziełem przypadku, ani dziełem zaskoczenia. A więc w tym wypadku stwierdzacie sami, że ta Konstytucja, którą tak niesłychanie gorąco niejednokrotnie bronicie, ma duże wady, i że należy ją zmienić na rzecz silniejszej władzy rządu.</u>
<u xml:id="u-11.116" who="#PKościałkowski">Kończę, proszę Panów, stwierdzając, że...</u>
<u xml:id="u-11.117" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Chwała Bogu!)</u>
<u xml:id="u-11.118" who="#PKościałkowski">Tak Panom przykro było mnie słuchać?</u>
<u xml:id="u-11.119" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Przykro, że to się słyszy z ust demokraty.)</u>
<u xml:id="u-11.120" who="#PKościałkowski">Polska, wtłoczona pomiędzy Niemcy i Rosję, może tylko istnieć jako mocarstwo, t. zn. że musi być silnem i potężnem Państwem.</u>
<u xml:id="u-11.121" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-11.122" who="#PKościałkowski">Pan identyfikuje mocarstwo z monarchią? Można i tak. Bez ugruntowania zaś silnej i trwałej władzy wykonawczej i sharmonizowania jej z władzą ustawodawczą osiągnąć tego nie potrafimy. Tego wymaga nie tylko obronność naszego Państwa i stworzenie w Państwie takich warunków, żeby zapewnić mu bezpieczeństwo na wypadek narzuconej mu wojny, ale przedewszystkiem także potrzeba poprawy życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-11.123" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-11.124" who="#PKościałkowski">I właśnie lewica powinna dbać o to, żeby sytuacja gospodarcza w Polsce coraz bardziej się poprawiała, aby stan, który zaistniał już dzisiaj, coraz bardziej się utrwalał, więc powinna dążyć do stworzenia trwałej, sprawnej i silnej władzy.</u>
<u xml:id="u-11.125" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Tylko nie z pp. Radziwiłłami i Hołyńskimi, Głos na ławach B. B.: Ale ze Smołą lepiej.)</u>
<u xml:id="u-11.126" who="#PKościałkowski">Proszę Panów, myśmy wypowiedzieli walkę egoizmowi klasowemu, stanowemu i partyjnemu.</u>
<u xml:id="u-11.127" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-11.128" who="#PKościałkowski">Słyszeliśmy, że niektórzy z Panów nie chcą w nas uznawać demokratów i odsądzają nas od tego miana, ale to nam w żadnym stopniu krzywdy nie czyni. Rzuciliśmy hasło Polski demokratycznej jeszcze wtedy...</u>
<u xml:id="u-11.129" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Kto my?)</u>
<u xml:id="u-11.130" who="#PKościałkowski">gdyśmy w 1914 r. podjęli walkę o Polskę niepodległą.</u>
<u xml:id="u-11.131" who="#komentarz">(Wrzawa na lewicy. Głosy: Nie wszyscy z „jedynki”.)</u>
<u xml:id="u-11.132" who="#PKościałkowski">Hasło walki z egoizmem klasowym, partyjnym i osobistym rzuciliśmy jeszcze wtedy, gdy jako maleńka grupka poselska, do której miałem zaszczyt należeć, jako Klub Pracy w poprzednim Sejmie byt swój rozpoczynaliśmy i hasłu temu jesteśmy wierni. Wierzymy, że w narodzie polskim zwycięży zdrowy instynkt państwowy i że w walce o dobro Państwa przyświecać mu będzie tylko prawda i sprawiedliwość, i że wśród Panów znajdziemy również wielu ludzi, którzy w walce o słuszne i celowe postulaty nasze, w walce o lepszą Konstytucję, którą Państwu Polskiemu dać chcemy, współdziałać z nami będą.</u>
<u xml:id="u-11.133" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JanWoźnicki">Głos ma p. Chaciński.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#JózefChaciński">Wysoka Izbo! W rozwoju dyskusji konstytucyjnej muszę z radością skonstatować, że rozlegają się coraz bardziej głosy nastrojone na ton parlamentarny i posługujące się językiem parlamentarnym. Pamiętam te dyskusje na Komisji Konstytucyjnej, na plenum Sejmu i w prasie, kiedy to na skutek formalnego postawienia kwestii procedury rewizyjnej przez Blok Bezpartyjny co do Konstytucji koło tego wniosku powstało mnóstwo legend, podejrzeń. Przypuszczano nawet, iż powzięcie uchwały, że: „Sejm przystępuje do rewizji Konstytucji” nie wywoła projektu ustawodawczego, że jest to tylko manewr taktyczny, że wniosku nie będzie, że Sejm jako „niezdolny do rewizji” będzie rozwiązany, a Konstytucja będzie oktrojowana. Niewątpliwie pozytywny wniosek Bezpartyjnego Bloku o zmianę Konstytucji podejrzenia rozwiał. Oświadczenia przedstawicieli tego Bloku, a przedewszystkiem p. Radziwiłła, wiceprezesa klubu parlamentarnego Bloku, i dzisiejsze chociażby zakończenie przemówienia p. Kościałkowskiego, drugiego wiceprezesa tegoż Bloku, świadczyłyby, ze Bezpartyjny Blok traktuje swój projekt tak jak każdy projekt poselski, który się w tej wysokiej Izbie zjawia, że nie nadaje mu jakichś walorów nieomylności i nie uważa go za tak doskonały, iż nie może być w nim ani przecinek, ani kropka zmieniona. Przeciwnie, zwraca się do całej Izby z życzeniem, żeby przy naradach nad zmianą naszego ustroju wszyscy współpracowali. Pozwala mi to mieć nadzieję, że jeżeli taka sama atmosfera będzie panowała na Komisji Konstytucyjnej, to aczkolwiek możemy się zasadniczo co do wielu postulatów różnić, możemy nawet walczyć, ale niech będzie to walka przedewszystkiem parlamentarna, walka na terenie Sejmu, a więc godna przedstawicielstwa wielkiego narodu. Jeżeli ta atmosfera udzieli się prasie i publicystyce, która powinna pamiętać, że bierze też udział w bardzo ważnych i decydujących obradach nad przyszłością naszego Państwa, to wierzę, że zdołamy Konstytucję marcową poprawić.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Czetwertyński.)</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#JózefChaciński">P. poseł Kościałkowski, krytykując Konstytucję obecną, przedewszystkiem zwrócił uwagę na powstawanie władzy w Polsce. Twierdził, że rządy zawsze się rodziły w Sejmie, że Sejm miał decydujący wpływ na skład ii charakter rządów, że tworzono je w ciemnych zaułkach kuluarów sejmowych, że władza w Polsce była obiektem gry partyjnej czołowych sejmokratów.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#JózefChaciński">Przeglądając uważnie Konstytucję marcową nigdzie nie mogłem znaleźć artykułu, któryby zabraniał Prezydentowi Rzeczypospolitej powoływać szefa gabinetu, a na jego wniosek mianować ministrów bez porozumienia z Sejmem. Pytam Panów, gdzie widzicie w Konstytucji obecnej przepisy, któreby nakazywały Prezydentowi Rzeczypospolitej zwracać się do prezesów klubów, zwoływać ich kolejno do Belwederu czy na Zamek i prosić o wskazanie, czy akceptują szefa gabinetu.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#komentarz">(P. Minister Sprawiedliwości Car: Na podstawie Małej Konstytucji.)</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#JózefChaciński">Istotnie, to może są reminiscencje Małej Konstytucji, ale ja nie mówię o Małej Konstytucji, lecz o Konstytucji dużej, marcowej, pod której rządami naród przeżył kilka lat i która do dziś obowiązuje. Proszę Panów”, Konstytucja marcowa nie przewiduje nigdzie takich wymogów. Co więcej, Konstytucja wcale nie mówi, że szef gabinetu, mianowany przez Prezydenta, i gabinet, mianowany na wniosek szefa gabinetu, musi przed Sejmem uzyskać formalną aprobatę. Akt nominacyjny Prezydenta nie potrzebuje potwierdzenia Sejmu. Konstytucja marcowa mówi tylko, że prezes Rady Ministrów i poszczególni ministrowie ustępują na żądanie Sejmu.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#JózefChaciński">Jeżeli się więc u nas wytworzyła inna praktyka, a zgadzam się z Panami, że praktyka ta była niezawsze do naśladowania, to nie jest to tylko winą pisanych artykułów, nie jest to winą tej Konstytucji, ale wpłynęły na to zjawisko skomplikowane stosunki w kraju i okoliczności np. takie, jak ta, kto w danej chwili reprezentuje władzę wykonawczą, czy rząd ma wolę rządzenia. Przecież na podstawie tej samej Konstytucji od maja 1926-go roku powstawały rządy w sposób inny, jak nam tutaj malował p. Kościałkowski, i nikt nie twierdzi, że te gabinety były mianowane wbrew Konstytucji. Nie miały i nie mają te rządy większości formalnie stwierdzonej w Sejmie, powiem więcej, większość nawet jest tym rządom niechętna, ale nie wyciąga z tego wniosków. Ale to zjawisko jest tylko faktem politycznym, nie prawnoustrojowym. Okazuje się więc, że na podstawie tej Konstytucji może rządzić gabinet, który uchodzi za bardzo silny, a przez wielu Panów nawet za dyktatorski.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#JózefChaciński">Dlatego też uważamy, że taka bezwzględna krytyka obecnej Konstytucji i poszukiwanie jakichś nadzwyczajnych i egzotycznych środków dla wzmocnienia władzy wykonawczej w Polsce, jest zgoła nieuzasadniona. Zagadnienie silnej władzy niewątpliwie należy do zasad ustroju — muszą istnieć bowiem możliwości konstytucyjne dla powstawania silnej władzy — ale jest równie dobrze kwest ją prawną, jak i psychologiczną — mianowicie kwestia doboru odpowiednich ludzi. Z tego co powiedziałem nie wynika jednak, że niepotrzebna jest reforma naszej ustawy konstytucyjnej.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#JózefChaciński">Przeglądając projekt reformy, zgłoszony przez B. B., przy pierwszem czytaniu nie chciałbym wchodzić w szczegóły, ale jednak na parę momentów należałoby zwrócić uwagę, bo te momenty charakteryzują niewątpliwie projekt całkowicie.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#JózefChaciński">A więc przedewszystkiem — rzecz niespotykana w nowych konstytucjach, nawet w konstytucji francuskiej z 1785 r., nadmiar teoretycznych przesłanek we wstępie. Konstytucja Rzeszy niemieckiej z 1919 roku poprostu stwierdza, że państwo niemieckie jest republiką i że władza w tem państwie pochodzi od ludu; konstytucja austriacka z 1920 roku stwierdza też, że państwo jest republiką demokratyczną, a prawo jej pochodzi od ludu. I prof. Jaworski w motywach do swej pracy o konstytucji, też stwierdza, że konstytucja jest niczem innem, jak ustawą, a w ustawie niema miejsca dla teorii, filozofii prawa, dla rozważań historiozoficznych i t. d, Projektodawcy poszli tutaj jednak w kierunku teorii i to w kierunku teorii nie do przyjęcia zarówno przez nas, jak i z innych zresztą powodów przez socjalistów, jak to stwierdził p. pos., Lieberman. Projektodawcy twierdzą, że naczelnem prawem jest dobro Państwa. Dla nas ta zasada jest nie do przyjęcia z tego względu, że jest to zasada pogańska</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Dlaczego?)</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#JózefChaciński">i faktu tego nie zmienia nawet ta okoliczność, że pod projektem Panów są podpisani dwaj kapłani katoliccy.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#komentarz">(Głos: To poganie! Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#JózefChaciński">Nie twierdzę, że oni są poganami, ale poprostu nie wiedzieli co podpisują. Panie Pośle Polakiewicz, istnieje bardzo obfita literatura o tych zagadnieniach, ale ja nie jestem z powołania teologiem i na teologiczne spory tutaj nie miejsce. Dla nas naczelnem prawem jest — prawo Boże. Dobro Państwa inaczej będzie komentowane, powiedzmy, przez p. Stalina, który stoi na czele państwa komunistycznego, a inaczej będzie prawdopodobnie komentowane przez p. Liebermana, gdyby on stał na czele państwa socjalistycznego. Zresztą i Pan to dobro napewno inaczej rozumie, aniżeli np. p. Niedziałkowski lub Rybarski. Z tych samych racji i dobro narodu, jako naczelne prawo, byłoby dla nas nie do przyjęcia. Ten więc czysto teoretyczny ustęp może być bez szkody dla nikogo skreślony.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#JózefChaciński">Zastanawiając się dlaczego on się zjawił w projekcie, możnaby dojść do wniosku, że chciano przeciwstawić dobro Państwa dawnej złej zasadzie rzeczypospolitej przedrozbiorowej, iż Polska nierządem stoi. W ten sposób chciano może przypomnieć o obowiązkach obywateli wobec Państwa, jednak te obowiązki powinne raczej wynikać z poszczególnych artykułów Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#JózefChaciński">Poza tym wstępem, przeglądając ten projekt odnosi się wrażenie, że się nasza historia powtarza na opak. Mieliśmy przed rozbiorami Rzeczpospolitą narodu szlacheckiego, bardzo nawet demokratyczną.</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#komentarz">(Głos: Szlachecką, a nie demokratyczną.)</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#JózefChaciński">Na ówczesne czasy była to Rzeczpospolita demokratyczna.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Jaśnie oświeceni.)</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#JózefChaciński">Nie tylko jaśnie oświeceni, bo naprzykład na elekcję Jana Kazimierza 4.000 szlachty przyjechało boso i miało szable na postronkach. Inna rzecz, że ten gmin szlachecki bywał często narzędziem w rękach możnowładców,</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#komentarz">(Głos: Menerów!)</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#JózefChaciński">ale była to kwestia faktu, ale nie ustroju. Niewątpliwie przedrozbiorowa Rzeczpospolita była demokratyczną republiką szlachecką.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#JózefChaciński">Otóż, proszę Panów, mieliśmy wtedy szlachecką republikę demokratyczną z królem na czele, obecnie według projektu Bloku Bezpartyjnego, mielibyśmy...</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#komentarz">(Głos na prawicy: To samo!)</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#JózefChaciński">Nie, nie to samo, mielić byśmy monarchię z Prezydentem na czele. I wtedy i obecnie według projektu, proszę Panów, stan faktyczny nie odpowiada konstrukcji i charakterowi najwyższych władz w Państwie. Wnioskodawcom chodziło prawdopodobnie o to, aby przez wyznaczanie przez ustępującego Prezydenta kandydata na swoje miejsce wprowadzić sui generis dziedziczność ideowo-polityczną, pewnego rodzaju stabilizację i ciągłość idei naczelnych Państwa, reprezentowanych przez Prezydenta. Prezydent, który reprezentuje pewną myśl w dziedzinie polityki zagranicznej i wewnętrznej dobierze sobie następcę takiego, któryby godnie kontynuował tę jego politykę.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#JózefChaciński">Powiem otwarcie, proszę Panów, że jest w tej konstrukcji pewne niedociągnięcie, niepostawienie kropki nad i. Trzeba było wyraźnie powiedzieć, że się wprowadza w Polsce monarchię konstytucyjną, To byłaby konsekwentniejsze, toby Panom dawało to, o co chodzi, bez żadnych sztuczek, jakie potem w różnych artykułach muszą być jednak wprowadzane dla realizacji idei Panów. My dzięki temu moglibyśmy mówić na plenum i w komisji o tem, czy potrzebna jest w Polsce monarchia czy nie.</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#komentarz">(P. St. Dąbrowski: Tam jest pierwiastek dziedziczny.)</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#JózefChaciński">Dziedziczność w projekcie jest, my sobie zda jemy z tego sprawę i dlatego uważamy, że o wiele lepiej byłoby tę dziedziczność postawić zupełnie formalnie i wyraźnie, niż proponować dziedziczność ukrytą, która ma polegać na przypadkowości, na wyznaczaniu i na związanych z tem walkach i fermentach.</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: W wyborze co 7 lat.)</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#JózefChaciński">Jest to powrót do złych naszych zwyczajów elekcji viritim i to co 7 lat. Nie potrzeba znać terenu parlamentarnego, żeby stwierdzić, że tego rodzaj koncepcja powoływania Prezydenta w tej Izbie wymaganej większości nie otrzyma.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#JózefChaciński">A jeżeli chodzi o drugą bardzo istotną rzecz w projekcie B. B., to jest o podział władz, to nawet dla tych, którzy nie są wyznawcami dogmatu o bezwzględnej podzielności władz, którzy zdają sobie sprawę z tego, że praktyka życiowa, wykazuje jednak, że bardzo często muszą się te władze ze sobą mieszać, nawet dla nich takie uprawnienie dla Prezydenta, jak możność wydawania ustaw przez 8 miesięcy w roku, jest niewątpliwie — Panowie się nie obrażą — z punktu widzenia konstrukcji prawnopaństwowej dziwolągiem, Bo weźmy chociażby Konstytucję, którą szykowała dla nas Tymczasowa Rada Stanu. Projekt Konstytucji Państwa Polskiego, opracowany przez komisję sejmowo-konstytucyjną Tymczasowej Rady Stanu Królestwa Polskiego stanął na stanowisku monarchii konstytucyjnej jako najlepszej formy rządów dla Polski. W uwagach tej komisji do postanowień projektu jest powiedziane, że w chwili rozpoczęcia pracy w komisji sejmowo-konstytucyjnej wszyscy jej członkowie, nie wyłączając należących do stronnictw lewicy, stanęli na stanowisku, że dla Polski obecnie ze względu na charakter narodu, na niewyrobienie polityczne, na warunki panujące, najodpowiedniejszą formą rządu jest ustrój monarchiczno-konstytucyjny. A ta komisja nie, była złożona z jakichś przeżartych jadem partyjnictwa polityków, wchodziło do niej wielu ludzi poważnych, pracujących w nauce i w życiu publicznem od szeregu lat.</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#JózefChaciński">Cóż ta komisja mówi o uprawnieniach króla w swoim projekcie Konstytucji? Projekt przewidywał ustawodawstwo tymczasowe jako wyjątek od ogólnej zasady, że żadne rozporządzenie, zawierające przepisy prawne, nie wyłączając rozporządzeń królewskich, nie może być wydane inaczej jak z upoważnienia ustawy. Dopuszczalne jest ono jedynie, gdy okaże się nagląca konieczność natychmiastowego wydania ustawy, a mianowicie w dwóch wypadkach: bezpieczeństwa publicznego i zaradzenia klęsce żywiołowej w czasie, gdy sejm nie jest zebrany ani zwołany być nie może. Tylko w dwóch wypadkach Konstytucja, ułożona przez komisję sejmowo-konstytucyjną Tymczasowej Rady Stanu, przewidywała możność dekretowania przez króla. Dekrety te nie mogły obejmować podatków, a w projekcie B. B. każde zamknięcie sesji upoważnia Prezydenta do podnoszenia podatków o 10%. Według owej konstytucji monarchicznej, król nie miałby prawa zaciągania pożyczek zagranicznych. Według projektu B. B. Prezydent może zaciągać pożyczki t. zw. inwestycyjne, a wiemy, że tylko takie pożyczki faktycznie się zaciąga. Co więcej, z materii, które projekt eliminuje z zakresu dekretowania Prezydenta, nie zostało wyjęte prawo wypowiadania wojny i zawierania pokoju, cała polityka celna — jednem słowem uprawnienia króla w konstytucji monarchistycznej w porównaniu z uprawnieniami Prezydenta w naszym republikańskim projekcie Konstytucji, jak Panowie widzą, są bardzo małe.</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#JózefChaciński">Ale skoro już o tem zagadnieniu dekretowania mówimy, to pozwolą Panowie, że zacytuję, jak się na sprawę dekretowania zapatruje p. Stanisław Bukowiecki w swojej pracy p. t. „Przed rewizją Konstytucji”, wydanej nakładem Związku Naprawy Rzeczypospolitej. Mówi p. Bukowiecki: Jeżeli idzie o dekretowanie z mocą ustawy, to prawo obowiązujące rozróżnia dwa jego rodzaje (prawo obowiązujące, znaczy obecnie obowiązująca Konstytucja). Pierwszy — to dekrety w okresach między sejmowych; mają te dekrety charakter przepisów tymczasowych, wydawanych dla konieczności państwowej i utrzymanie tej atrybucji Naczelnika Państwa jest pożyteczne ze względu na praktyczne potrzeby Rzeczypospolitej. Inny charakter mają dekrety płynące z pełnomocnictw sejmowych, wydawanych równolegle z sejmową działalnością ustawodawczą. Dalej stwierdza p. Bukowiecki, że zachowanie tego uprawnienia Naczelnika Państwa jest konieczne w okresie tworzenia organizacji państwowej i unifikacji prawa, ale zawsze tylko na mocy specjalnych upoważnień ustawowych. Zasadniczo jednak niema — zdaniem p. Bukowieckiego — dostatecznych racji dla istnienia współzawodniczących ze sobą dwóch źródeł ustawodawczych. Sejmowi służyć powinno wyłączne prawo legislatywy bez możności przekazywania tego prawa Naczelnikowi Państwa. P. Bukowiecki idzie nawet dalej pod tym względem niż marcowa Konstytucja, która przewiduje możność Sejmu dawania pełnomocnictw władzy wykonawczej.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#komentarz">(P. Piasecki: W okresie przejściowym na dłuższy czas.)</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#JózefChaciński">Gdy w lipcu 1926 wstawiliśmy do Konstytucji artykuł, zezwalający Sejmowi na dawanie pełnomocnictw ustawodawczych Prezydentowi, to motywem, który nas do tego skłonił między innemi było doświadczenie przeszłości. Widzieliśmy, że dwa razy Sejm był w tej sytuacji, że musiał się zgodzić na danie uprawnień Prezydentowi dla rządu p. Grabskiego. Po raz trzeci znalazł się Sejm w tej sytuacji w r. 1926. Te uprawnienia musiał dać ze względu na sytuację w kraju. Na przyszłość może zajść też konieczność, iż dla dobra Państwa, dla uniknięcia wstrząsów trzeba będzie dla Głowy Państwa pełnomocnictwa uchwalać. Ale zawsze następować to winno tylko na mocy ustawy sejmowej.</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#JózefChaciński">P, Bukowiecki jednak — jak widzimy — idzie aż tak daleko, że zasadniczo odmawia Sejmowi prawa udzielania Prezydentowi pełnomocnictw ustawodawczych. Natomiast uprawnienia dekretowe w projekcie B. B. mogłyby doprowadzić do tego, że Sejm byłby zwoływany tylko na sesję budżetową, t. j. na 4 miesiące; w projekcie bowiem B. B. niema wcale terminu, któryby obowiązywał Prezydenta Rzeczypospolitej do zwołania Sejmu na sesję nadzwyczajną, gdy Sejm tego żąda. W Konstytucji marcowej Prezydent musi zwołać Sejm na nadzwyczajną sesję na żądanie 1/3 ustawowej liczby posłów w terminie 2-tygodniowym. Jeżeli do tego dodamy uprawnienia Prezydenta do decydowania o zaprotestowanych wyborach, to się przekonamy, że projekt B. B. idzie zbyt daleko i wskutek tego i z naszej strony będzie musiał wywołać dużo obiekcyj.</u>
<u xml:id="u-13.36" who="#JózefChaciński">Nie znaczy to, żeby projekt nie miał stron dobrych. Do takich zaliczamy np. veto Prezydenta. Utarło się u nas mniemanie, że veto dla Głowy Państwa jest pozostałością epoki absolutyzmu, jeszcze szczątkiem tych uprawnień, jakie dawniej monarchowie w państwie posiadali. Ja jednak zaryzykuję twierdzenie, że veto dla Prezydenta może być instytucją par excellence republikańską. Jakże można sobie wyobrazić żywego człowieka, który jednak bierze udział w akcie ustawodawczym — wprawdzie bardzo ograniczony udział, bo tylko podpisuje ustawy i ogłasza je — żeby nie miał żadnej możności stwierdzić nazewnątrz, jaki jest jego stosunek do ustawy, którą ogłasza i podpisuje! Przecież istotnie sprowadza się przez to rolę pierwszego obywatela Państwa do takiej samej, jaką odgrywa przy podpisywaniu ustaw atrament i stalówka, robi się z Prezydenta maszynę do podpisywania ustaw. Właśnie w interesie godności tego pierwszego obywatela w Państwie należałoby mu dać możność wyrażenia swego stosunku do danej ustawy, jeżeli to uważa za potrzebne, możność zadokumentowania nazewnątrz, że moralnej odpowiedzialności za daną ustawę wziąć nie chce. Veto takie jednak nie powinno uniemożliwiać normalnych funkcji ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-13.37" who="#JózefChaciński">Sprawa nietykalności poselskiej jeszcze w poprzednim Sejmie, kiedy nowelizowano Konstytucję marcową, wywołała dużą dyskusję. Myśmy należeli w poprzednim Sejmie do tych, którzy uważali, że instytucja nietykalności poselskiej powinna być poddana rewizji. Z tego powodu ja jako referent naraziłem się np. p. kol. Bagińskiemu z klubu „Wyzwolenia”, który mi na komisji zarzucał zejście z drogi republikańskiej i demokratycznej. Pomimo to uważam, że praktyka poprzednich sejmów dowiodła, jak bardzo często posłowie nadużywali swoich uprawnień poselskich i przez to obniżali autorytet sejmu w kraju. A więc pewną korekturę do tej instytucji wprowadzić by należało. Ale to zagadnienie rozwiązuje projekt B. B. w taki sposób, że nie tylko odbiera posłowi przywileje, jakie posiadał, — bo na to zgoda, przywilejów nie róbmy, — ale nadto stawia posła w gorszej sytuacji niż przeciętnego obywatela Państwa. Na żądanie Ministra Sprawiedliwości poseł może być postawiony przed Trybunał Stanu nie tylko ze względu na to, że popełnił zbrodnię pospolitą, (nie tylko ze względu na to, że popełnił zbrodnię pospolitą), nie tylko ze względu na to, że wystąpił przeciw treści ślubowania poselskiego, a więc popełnił zbrodnię przeciw Państwu, ale za niewłaściwe zachowanie się w Sejmie. Zwykły złodziej, złapany na ulicy, nim zasiądzie na ławie oskarżonych przed sądem orzekającym, przechodzi jeszcze przez śledztwo, a tu poseł za złamanie jakiegoś przepisu regulaminu może być odrazu przed Trybunał Stanu postawiony. Zgodzą się Panowie, że tego rodzaju reforma prowadzić może do niesłychanych nadużyć. Gdyby ten projekt już obowiązywał, to przed kilku dniami mieliśmy w tej Wysokiej Izbie posiedzenie, po którem powinnoby stanąć przed Trybunałem Stanu przynajmniej kilkunastu posłów, i to kto wie, czy nie posłów podpisanych właśnie pod tym projektem. Przypuszczam, że pewne kwestie w projekcie są stawiane może dlatego zbyt ostro i zbyt radykalnie, żeby odrazu postawić dyskusję w Komisji Konstytucyjnej, że tak powiem, zasadniczo.</u>
<u xml:id="u-13.38" who="#JózefChaciński">Oświadczenia przedstawicieli stronnictwa rządowego każą przypuszczać, że będą oni dokładali wszelkich sił, ażeby to, co w naszym ustroju jest złe, zmienić, żeby to, co się ku upadkowi nachyliło, podeprzeć. Ja w imieniu mojego klubu to samo szczerze deklaruję. Ale musimy sobie wyraźnie powiedzieć, że Konstytucji nie można w Polsce, w naszych szczególnie warunkach, dopasowywać do przejściowej sytuacji.</u>
<u xml:id="u-13.39" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Do umocnienia oligarchii.)</u>
<u xml:id="u-13.40" who="#JózefChaciński">Myśmy już raz ten błąd zrobili. Twórcy Konstytucji marcowej wiele artykułów tej Konstytucji wymierzyli wprost przeciw istniejącemu wtedy stanowi rzeczy, mówiąc otwarcie — przeciw Marszałkowi Piłsudskiemu. Dlatego nie zostało wprowadzone do Konstytucji marcowej prawo rozwiązywania Izb przez Prezydenta Rzeczypospolitej. To się strasznie na poprzednim sejmie zemściło. Zjawiały się jeden po drugim wnioski: rozwiązać Izby, bo są niezdolne do życia. Pamiętam ówczesne przemówienie posła Ignacego Daszyńskiego, który nawoływał do rozwiązania się poprzedni Sejm, jako nieodpowiadający istotnemu stanowi rzeczy, nastrojom w kraju, lecz Sejm się rozwiązać nie chciał czy nie mógł i Prezydent Rzeczypospolitej był bezsilny.</u>
<u xml:id="u-13.41" who="#JózefChaciński">Chciałbym, abyśmy teraz, poprawiając obecną Konstytucję, z jednej strony nie obawiali się zbytnio „legalnej dyktatury”, która Polsce ma grozić czy grozi, i dlatego nie zliberalizowali zbytnio naszego ustroju, a z drugiej strony, żeby ci Panowie, którzy ostro popierają swój projekt własny, chcieli zrozumieć, że choć mamy obecnie władzę w silnym ręku, jednak pomimo to jedynym gwarantem niepodległości naszego Państwa, jego bytu i rozwoju będzie naród. I dlatego naród musi mieć swoje miejsce w Konstytucji, jeżeli z przedstawicielstwa narodowego nie będziemy chcieli zrobić tylko fikcji i parawanu dla oligarchii. Dziś może dla oligarchii Panów, lecz za rok, za dwa czy 5 lat, nie wiem dla jakiej oligarchii może być używany ustrój, jaki Panowie obecnie proponują; — jeżeli zaczniemy zdawać sobie sprawę z istotnych warunków, w jakich żyjemy, z położenia geograficznego naszego Państwa i z niebezpieczeństw, jakie mu grożą, jeżeli zrozumiemy, że wszystko może przeminąć, osoby, instytucje, ale naród zostanie, to z tego Sejmu wyjdzie Konstytucja może nie najlepsza, bo niema dzieł na tym świecić doskonałych, ale jednak konstytucja taka, która pozwoli Państwu rozwijać się normalnie, a władzy wykonawczej i ustawodawczej pracować zgodnie dla dobra wszystkich obywateli Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-13.42" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#SewerynCzetwertyński">Głos ma p. Komarnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#WacławKomarnicki">Wysoka Izbo! Przystępując do pracy nad rewizją Konstytucji — Sejm wykonać ma swoje najważniejsze uprawnienia, bo odnoszące się do podstaw Państwa, do fundamentów organizacji państwowej. Sejm działa w tej sprawie nie w charakterze organu władzy ustawodawczej, lecz w charakterze władzy najwyższej, władzy ustrojodawczej; działa jako konstytuanta. Uwidacznia się ta różnica także i w różnicy form postępowania Sejmu w tej sprawie, które są szczególnie solenne, specjalne, aby tę różnicę uwidocznić, podkreślić i ażeby zabezpieczyć należyte wykonanie dla Państwa tej podstawowej funkcji ustrojodawczej. Sejm w tej sprawie wytycza drogę przyszłości dla narodu. Dlatego też sądzę, że postępować musi ze szczególną rozwagą i z poczuciem odpowiedzialności historycznej. Do tej odpowiedzialności historycznej odwoływał się p. poseł Kościałkowski, jednakowoż nie mogę stwierdzić w dobie obecnej nadmiaru poczucia odpowiedzialności historycznej. Stawia się sprawę rewizji Konstytucji nie na gruncie zasad, nie traktuje się tej sprawy jako urządzania Państwa na dłuższy okres czasu, lecz wiąże się tę sprawę z aktualnemi momentami, pojmuje się ją bądź jako sposób utrwalenia swojej władzy, bądź jako teren do rozgrywki politycznej. Uważam, że takie stawianie sprawy jest nieodpowiednie i nie rokuje optymistycznych widoków pomyślnego jej dokonania.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#WacławKomarnicki">Koło sprawy rewizji Konstytucji usiłuje się wytworzyć sztuczne mgły, sztuczne legendy, które mogą tylko zaciemnić sytuację, a nie ułatwić wyjścia z niej. Dlatego uważam, że trzeba przedewszystkiem rozproszyć te sztuczne mgły, sztuczne legendy. Pierwszą taką legendą jest ta, jakoby idea naprawy Rzeczypospolitej, idea reformy podstawowej ustawy konstytucyjnej była wyłączną własnością, monopolem obozu sanacyjnego. Ta idea jest niesłuszna, zarówno jeżeli chodzi o przeszłość, o genezę samej idei, jak i o teraźniejszość. Pomijam już ten fakt, że uchwała o przystąpieniu Sejmu do rewizji Konstytucji została powzięta przez olbrzymią większość klubów polskich, nie chodzi mi tutaj o kwestie formalne, ale chodzi o ustosunkowanie się do tych spraw.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#WacławKomarnicki">Jeżeli poddajemy projekt B. B. krytyce, to nie czynimy tutaj krytyki dla krytyki, krytyka nasza nie jest negatywna, krytyka nasza opiera się na tem, że uważamy, iż projekt ten zaktualizowany, nie odpowiada głębiej pojętym i na dalszą metę wytyczonym interesom Państwa. Do projektu B. B. ustosunkujemy się na podstawie programu naszego, na podstawie programu Stronnictwa Narodowego, którego ekspozyturą na terenie parlamentarnym jest nasz klub. Program Stronnictwa Narodowego żąda przebudowy zasadniczej i gruntownej ustroju państwowego, takiej przebudowy, któraby zapewniła sprawność ustroju, dała możność rozwiązywania trudności wewnętrznych, jak również stawienia czoła tym trudnościom, jakie na terenie polityki zagranicznej wyrastają przed naszem Państwem na skutek jego położenia geograficznego. Stąd też uważamy, że reforma ustroju powinna być nie jednostronna, ale powinna być wszechstronna, nie powinna ograniczać się do pewnej części tego ustroju, ale powinna objąć jego całokształt, to znaczy, że nie może ograniczać się do rewizji postanowień, dotyczących uprawnień władzy wykonawczej czyli rządowej, ale również powinna sięgnąć głęboko w kwestie parlamentaryzmu i przeprowadzić jego uzdrowienie zasadnicze.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#WacławKomarnicki">Sprawność i trwałość rządu z jednej strony, zdolność do pracy i zabezpieczenie możności pracy parlamentowi z drugiej strony, to muszą być podstawowe idee tak pojętej rewizji Konstytucji. Stąd też podstawowym postulatem naszym jest zapewnienie równowagi władz naczelnych w Państwie, z których żadna nie powinna rozrastać się przez zanik żywotności drugiej. Uważamy, że dla rozwoju Państwa zarówno szkodliwe jest nieograniczone sejmowładztwo, które nie jest zdolne do wyłonienia trwałego rządu, jak również szkodliwe są rządy jednostki, nie poddane należytej kontroli ze strony przedstawicielstwa narodowego.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#WacławKomarnicki">Uważamy, że zagadnienie prawdziwie silnego rządu wiąże się najściślej i łączy się organicznie z zagadnieniem skutecznej kontroli, a zatem sądzimy, że silne naprawdę rządy mogą być tylko rządy oparte na prawie, rządy prawa. Dlatego też program nasz wysuwa zapewnienie poszanowania prawa, uznając je za kamień węgielny ustroju Rzeczypospolitej. Jeżeli bronimy praworządności, to nie bronimy jakiejś idei abstrakcyjnej, ale bronimy najbardziej realnie pojętego interesu państwowego. Jeżeli ktoś twierdzi, że musi łamać prawo dla dobra Rzeczypospolitej, to jest to twierdzenie ryzykowne, ponieważ ono zemścić się może na nim samym w późniejszej epoce. Wykolejenie państwa z toru prawa pociągnąć może zawsze nieobliczalne konsekwencje. Obrona praworządności nie jest więc doktryną, nie jest to abstrakcja, jest to życiowe pojmowanie interesu państwowego.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#WacławKomarnicki">W zastosowaniu tych zasad uważamy, że władza Prezydenta Rzeczypospolitej powinna być rozszerzona przedewszystkiem przez przyznanie mu prawa veta zawieszającego, z konstrukcją jednak inną niż to jest w projekcie Bloku Bezpartyjnego, bo veto nie powinno służyć za hamulec ustawodawczy, ale jedynie za środek do ponownego rozważenia danego projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#WacławKomarnicki">Następnie uważamy, że udział Prezydenta w rządzie powinien być również rozszerzony przez to, by Prezydent mógł uczestniczyć i przewodniczyć na posiedzeniach rządu, zwoływać rząd na narady i przy udziale Prezesa Rady Ministrów porozumiewać się z poszczególnymi ministrami i żądać od nich sprawozdania pisemnego o każdej sprawie państwowej. Uważamy, że stanowisko Głowy Państwa powinno być otoczone jak największą powagą, Głowa Państwa powinna stać ponad walkami partyjno-politycznemi. Z tego względu sądzimy, że obiór Prezydenta Rzeczypospolitej w drodze plebiscytu sprzeciwia się tak pojętemu stanowisku Głowy Państwa, plebiscyt bowiem wciąga Głowę Państwa w wir walki politycznej i to jest właśnie najbardziej ujemna strona projektu Bloku Bezpartyjnego, że Prezydent tam nie jest tym czynnikiem, jak prof. Makowski wyrażał się w swojem przemówieniu, czynnikiem, który stoi ponad walkami partyjnemi i jest czynnikiem pośredniczącym. ale jest człowiekiem walki, jest człowiekiem partyjno-politycznym.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#WacławKomarnicki">Pozatem odwoływanie się do plebiscytu jest to nawrót do najsmutniejszych tradycji dawnego prawa państwowego polskiego, do elekcji viritim, do elekcji masowej. To, że takie postawienie sprawy przynosi wstrząśnienie dla państwa, uznaje też p. prof. Makowski w swoich artykułach o projekcie Bloku Bezpartyjnego, drukowanych w „Ilustrowanym Kurierze Krakowskim”, gdzie podkreśla, że każde wybory powszechne jest to niebezpieczne wstrząśnienie dla państwa, jest to wielki wysiłek organizmu. P. prof. Makowski sądzi, że ograniczając wybory do dwóch kandydatów, zapobiegnie ujemnym szkodliwym skutkom tego systemu. Jednak, proszę Panów, trzeba zwrócić uwagę na to, że idee polityczne mają swoje konsekwencje, mają swoją logikę; jeżeli się wprowadza pewną ideę, to działania jej następnie się rozszerza i przyjmuje skutki często nieprzewidywane i niepożądane przez autorów wprowadzenia tej idei. Stąd też, jeżeli się wprowadza plebiscyt w formie wyboru dwóch kandydatów, to dlaczego nie iść dalej po tej linii i nie dopuścić plebiscytu ogólnego? A jeżeli tak jest, to zwolennicy tej idei mogą rozszerzyć jeszcze bardziej swoje postulaty, na postulat referendum ustawodawczego. A wreszcie, jeżeli się przyjmuje obiór Prezydenta przez plebiscyt, to dlaczego zwolennicy tego nie mogą znowu zarzucić połowiczności i dążyć do rozszerzenia uprawnień ludu w tym kierunku, aby dopuścić odwołanie Prezydenta Rzeczypospolitej przez plebiscyt, tak, jak jest w Konstytucji Weimarskiej. Konstytucja Weimarska przyjmuje wybór prezydenta republiki przez plebiscyt, ale również przez plebiscyt można w Niemczech odwołać prezydenta republiki.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#WacławKomarnicki">Proszę Panów, jeżeli zwrócimy uwagę na skład naszego Państwa, to te wszystkie konsekwencje są niesłychanie groźne, a projekt Bloku Bezpartyjnego właśnie te wszystkie konsekwencje niebacznie wywołuje. Dlatego, jeżeli padło tutaj z tej trybuny słowo „demagogia”, to nie chodzi tylko o to, co jest aktualnem w projekcie tego Bloku, ale o to, co stanowi w nim zarodek zdolny do dalszego kiełkowania, Pozatem, jeżeli mówi się, że projekt Bloku Bezpartyjnego opiera wybór Prezydenta na narodzie, to tutaj muszę stwierdzić nieścisłość, polegającą na pojęciu narodu, jakim się posługuje projekt B. B. Jest to pojęcie narodu jako ogółu obywateli Państwa, bo przecież ogół obywateli Państwa byłby powołany do wyboru. A jeżeli tak, to w takim razie tutaj mamy fikcję prawniczą, która jest podstawą koncepcji politycznej. Naród jest to jedność historyczno-kulturalna, która jest złączona tradycją i aspiracjami. Naród, jako suma obywateli Państwa, jest tylko pojęciem prawniczem. Więc wybór Prezydenta opiera się tutaj nic na tem żywem istotnem pojęciu narodu; jeżeli mówi się, że tu naród jest wprowadzony jako podstawa ustroju Państwa, to trzeba powiedzieć, że jest to niedokładne, bo to jest ogół obywateli Państwa, a nie naród polski jako taki.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#WacławKomarnicki">Wskutek tego, przy naszym składzie narodowościowym Rzeczypospolitej Polskiej, tutaj znowu otwierają się wielkie nieobliczalne niebezpieczeństwa dla dalszych losów Państwa i niech się tych niebezpieczeństw nie usiłuje zlekceważyć, gdyż one istotnie mogą być groźne. To operowanie tem pojęciem narodu państwowego jest fikcją, a jednak jest ono uprawiane w ciągu ostatnich dwóch i pół lat i to uprawianie fikcji narodu państwowego przyniosło już polskości, stanowi posiadania polskiego na naszych ziemiach wschodnich niejedną szkodę.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#WacławKomarnicki">Przechodząc następnie do stosunku rządu do parlamentu, uważamy, że z jednej strony powinniśmy dążyć do utrwalenia stanowiska rządu, utrwalenia nie w sposób faktyczny, ale w sposób legalny, a po drugie, do zabezpieczenia możności pracy parlamentowi. Co do pierwszego uważamy, że warunki votum nieufności powinny być ściśle określone w Konstytucji. Powinno być uniknione niebezpieczeństwo obalenia rządu większością przypadkową, która jest niezdolna do wytworzenia rządu nowego i do objęcia steru władzy w Państwie. Dlatego uważamy, że wniosek o pociągnięcie rządu do odpowiedzialności powinien być umotywowany, podpisany przez 1/4 głosów ciała ustawodawczego, głosowany nie wcześniej jak w ciągu 8 dni i następnie przyjęty kwalifikowaną większością głosów. Jako odpowiednik tych postanowień powinny być zabezpieczone warunki pracy parlamentu, a więc powinien parlament na sesję zwyczajną zgromadzać się w ściśle określonym przez Konstytucję terminie, — skracanie tego terminu uważamy za niemożliwe, on jest i tak dla samej pracy budżetowej ledwo że wystarczający, a po drugie parlament, zwołany na sesję nadzwyczajną, powinien mieć możność wykonania tego zadania, dla którego został, zwołany, t. zn. Konstytucja musi zastrzegać, że nie może on być zamknięty przed załatwieniem sprawy, dla której został zwołany. Doświadczenia przeszłości uczą nas o konieczności takiego postanowienia.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#WacławKomarnicki">Uważamy, że rewizja Konstytucji byłaby niekompletną, gdyby nie objęła reformy parlamentu, mającej na celu uzdrowienie parlamentaryzmu, a przez to wzmożenie jego aktywności i powagi. Jako środek do tego uważamy przekształcenie dzisiejszego Sejmu i Senatu na ciało dwuizbowe: na Sejm, złożony z izby poselskiej i senatorskiej, równouprawnionej, przyczem Senat powinien być inaczej pojęty niż dotychczas. Senat powinien istotnie coś nowego wnosić do ustroju państwowego, gdyż wtenczas tylko ma on rację bytu. Dlatego obok dzisiejszego składu Senatu, opartego na dotychczasowych podstawach, uważamy, że powinni wejść dodatkowo senatorowie, nie z nominacji, bo to obniżyłoby powagę Senatu i powagę parlamentu, ale powinni wejść senatorowie, którzyby reprezentowali obywateli na podstawie wykształcenia i na podstawie tych ugrupowań społeczno-gospodarczych, na które dzisiejsze społeczeństwo się rozpada. Taki Senat istotnie stałby się uzupełnieniem Izby, wychodzącej z powszechnego, masowego głosowania i byłby czynnikiem wnoszącym istotnie coś nowego do ustroju państwowego. A tak samo i reforma ordynacji wyborczej do Sejmu powinna być dotknięta. Właściwie tutaj leży klucz całego zagadnienia. Jeżeli mówi się o tem, że sejmy polskie nie miały zdecydowanej większości to doprowadziło p. Kościałkowskiego do konkluzji, że wogóle nie można marzyć o większości w sejmach polskich, to popełnia się błąd logiczny. Oczywiście, jeżeli się nie tknie ordynacji wyborczej, to w takim razie zagadnienie będzie nierozwiązalne. Trzeba pamiętać, że jeżeli się wini Konstytucję marcową za cały przebieg naszego życia państwowego, to nie jest to ścisłe, ponieważ trzeba doszukiwać się źródeł naszych niedomagań państwowych dalej i głębiej, a mianowicie w ordynacji wyborczej, w tej ordynacji wyborczej, która była wydana dekretem Naczelnika Państwa na podstawie uchwały rządu robotniczo-włościańskiego Moraczewskiego. Dlatego tez trzeba dokonać reformy ordynacji wyborczej w tym sensie, żeby uzdolnić parlament do pracy, ażeby zasadę proporcjonalności zredukować, następnie ażeby zapewnić przedstawicielstwo ludności polskiej na ziemiach wschodnich.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#WacławKomarnicki">Klub nasz uważa, że reforma ordynacji wyborczej jest sprawą zasadniczą i tę sprawę opracowuje w formie konkretnego szczegółowego wniosku. Zdolność do pracy parlamentu może tylko wyniknąć z szeroko pomyślanej reformy ordynacji wyborczej, z wyjścia poza te szablony, które dotychczas tkwią i które utrudniają pracę.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#WacławKomarnicki">Jesteśmy za tem, żeby kwestię nietykalności poselskiej uregulować, ale nie w tym sensie, jak to czyni projekt B. B., który niejako zakłada, że poseł jest to obywatel zgóry podejrzany o antypaństwowe tendencje, ponieważ może być co do niego postawiony w szczególnie ułatwiony sposób wniosek pociągnięcia go przed Trybunał Stanu. Uważamy, że nietykalność poselska w pewnych momentach i w pewnych warunkach była nadużywana, ona powinna być unormowana, ale unormowana powinna być w tym sensie, że nadużycie mandatu poselskiego powinno pociągnąć za sobą odpowiedzialność sądową; poseł nie może przecież mieć mniej gwarancyj, niż zwykły obywatel, te gwarancje przecie muszą być tu wyższe, musi być tu dana zgoda parlamentu na pociągnięcie posła do odpowiedzialności sądowej, pozatem trzeba zaakcentować silnie, że skreślenie w projekcie Bloku Bezpartyjnego charakteru posłów, jatko reprezentantów całego narodu, nie może być przyjęte, gdyż posłowie właśnie w tym charakterze uczestniczą zarówno w pracy ustawodawczej, jak i kontrolującej. Pozatem dla uprawnienia pracy parlamentu uważamy za konieczne powołanie rady stanu, ale nie na wzór anemicznej i nieżywotnej rady prawniczej, lecz rady stanu, złożonej z wybitnych znawców prawa, korzystających z niezależności sędziowskiej.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#WacławKomarnicki">Wreszcie żądamy powołania Trybunału Konstytucyjnego, co do którego już wniosek złożyliśmy w kwietniu roku zeszłego, żądanie to jest ogólnie przyjęte przez polskie sfery prawnicze, nad tym postulatem jednakowoż projekt Bloku Bezpartyjnego przechodzi do porządku dziennego. Najwidoczniej ten postulat zupełnie nie harmonizowałby z całokształtem przepisów tego projektu.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#WacławKomarnicki">Wyłuszczając to nasze stanowisko pozytywne, muszę zaznaczyć, że uważamy tak pojętą aktualną rewizję Konstytucji, jako etap do stopniowego przystosowywania Konstytucji naszej do potrzeb i warunków życia narodu. Konstytucja może być tylko wypływem ducha narodu i jego potrzeb. Tam, gdzie nie było przerwy w istnieniu państwa, tam się przystosowywały przepisy konstytucyjnie, niejako organicznie do potrzeb i cech narodu. U nas oczywiście musi to być rzecz obliczona na dłuższą metę, dlatego też te postulaty, które tutaj imieniem mojego klubu referuję, uważamy za konieczne na dobę obecną, jako środek usprawnienia organizacji państwowej i przytem wprowadzenia najniezbędniejszych reform bez łamania życia, bez naginania go, bez przewrotu, a na podstawie ewolucyjnej, zapomocą korzystania z doświadczeń własnych. Wszelkie eksperymentowanie tutaj, wychodzenie poza krąg doświadczeń obecnych mogłoby dla naszego Państwa pociągnąć skutki ujemne. Oczywiście niedomaganie naszego ustroju państwowego jest nie tylko zjawiskiem specyficznie polskiem, ale stoi ona w związku z przesileniem wogóle ustrojów państwowych w dzisiejszym świecie powojennym, w którym w naszych czasach odbywa się przekształcanie tych urządzeń, jakie tradycyjnie się uformowały. Oczywiście, proces ten jest w początkowem stadjum rozwoju, nie można przesądzić jeszcze jego wyników, Polska musi kroczyć po drodze ogólnego rozwoju, przystosowując ogólne postulaty do swoich potrzeb. Ten program stronnictwa narodowego reformy aktualnej ustroju wynika z prac obozu narodowego w latach poprzednich, i dlatego też i pod tym względem legenda, która przypisuje obozowi sanacyjnemu ideę reformy Konstytucji, jest nieścisła. Właściwie mówiąc genezy reformy Konstytucji szukać należy w nauce polskiej, w nauce polskiego prawa konstytucyjnego, z jej seniorem rektorem Lwowskiego Uniwersytetu prof. Starzyńskim na czele. Z ksiąg i traktatów prawno politycznych te postulaty następnie przeszły do publicystyki, do aktualnych polityków, dość że wymienię pracę b. posła, obecnego profesora Dubanowicza. „O rewizji Konstytucji”, ogłoszoną w grudniu 1925 r. i broszurę posła Witosa „Czasy i ludzie” z lutego 1926 r. Tam już była wskazana konieczność gruntownej rewizji Konstytucji i odbywała się ewolucja w tym kierunku. Ewolucji tej nie przyspieszył, lecz ją przerwał przewrót majowy, nie dokonano zasadniczej rewizji Konstytucji w 1926 r., wołano stan poza konstytucyjny, stan faktyczny, bo ten stan pozostawiał znacznie więcej swobody i pozwalał głosić nową legendę, legendę o misji obozu sanacyjnego reformy Konstytucji, wołano zadawalniać się gromami na Konstytucję marcową. Nie mam zamiaru być obrońcą Konstytucji marcowej, już w roku 1922 w mojem „Polskiem Prawie Politycznem” zająłem stanowisko krytyczne w stosunku do Konstytucji marcowej i to stanowisko niejednokrotnie jeszcze zaznaczałem w pracach późniejszych. Ale jeżeli mówi się, że Konstytucja marcowa stanowi występek przeciw Państwu, że postawiła Państwo nad brzegiem przepaści, to nie jest już słuszne, bo trzeba w każdej krytyce zachować miarę. Stwierdzić wszakże należy, że Konstytucja marcowa była jednostronna. To była jej wada. Konstytucja marcowa akcentowała jednostronnie kwestię wolności obywatelskiej. To pojaśniało się oczywiście momentem, nastrojami, w których powstała, a po części tak samo miało swój grunt w tej tradycyjnej idei państwowej polskiej, która opiera Państwo na społeczeństwie, opiera Państwo na narodzie. Otóż projekt BB. wprowadza znowu jednostronność, tylko jednostronność w przeciwnym kierunku, a mianowicie akcentuje wyłącznie kwestie autorytetu w ustroju państwowym. Jest więc projekt BB dotknięty taką samą wadą, jak Konstytucja marcowa. Pozatem jest raptownem przejściem od jednego systemu do drugiego, jest skokiem, którego realnych faktycznych następstw trudno jest przewidzieć i obliczyć. Gdybyśmy szukali genezy projektu Bezpartyjnego Bloku — wprawdzie tu ze strony jednego z posłów Bloku padło oświadczenie, że nie dla wszystkich z Bezpartyjnego Bloku ta geneza jest znana, to jabym chciał ją Panom wyjaśnić. Ideowo mamy w projekcie prof. Władysława Leopolda Jaworskiego dużo rzeczy, które stanowią podstawę zasadniczą dla projektu Bezpartyjnego Bloku. Projekt prof. Władysława Leopolda Jaworskiego tak samo, jak projekt Bezpartyjnego Bloku, zwierzchnictwem obdarza jednostkę, Prezydenta Rzeczypospolitej, jednak z drugiej strony mamy w tym projekcie także szeroko rozbudowaną kontrolę parlamentu nad Rządem. Jeżeli jest silny Rząd, to — prof. Jaworski mówi — musi być skuteczna kontrola nad nim, jedno warunkuje się drugiem. Otóż w projekcie prof., Jaworskiego np., że przytoczę najbardziej rażące sprzeczności w dalszej koncepcji Panów, jest trybunał wyborczy, specjalny trybunał wyborczy, dla weryfikacji mandatów, Panowie, jak wiemy, tę sprawę inaczej załatwili. Mamy trybunał konstytucyjny, mamy szeroko rozbudowaną kontrolę sądownictwa administracyjnego i t. d., wreszcie mamy również reformę prawa wyborczego. Wziąwszy pewną ideę z tego projektu, Panowie tę ideę wypaczyli — przepraszam za wyrażenie, poprostu dali karykaturę tego projektu, dlatego, że wzięli jego połowę. Jeżeli z projektem prof. Jaworskiego można się nie zgodzić, można z nim dysputować, to trzeba powiedzieć, że jednak stanowi on pewną logiczną całość, podczas, kiedy tej logicznej całości projekt Panów jest pozbawiony.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#WacławKomarnicki">Wreszcie trzeba zaznaczyć nie tylko ten dysonans, zachodzący pomiędzy tym projektem wybitnego przedstawiciela obozu Panów, indywidualnym projektem, ale tak samo i ze stanowiskiem p. premiera Bartla, wyrażonem w jego wywiadzie z 4 października r. z., zatytułowanym „Niedomagania parlamentaryzmu”, w którym — i to było niejako główną podstawą toku myśli tego wywiadu — jest zaakcentowana konieczność skutecznej kontroli ze strony parlamentu nad rządem. Tę kontrolę p. premier Bartel chciałby przeprowadzić w formie specjalnej dyskusji i uchwały nad zamknięciami rachunkowemi przy okazji udzielania rządowi absolutorium. P. premier Bartel szkicuje zarys ustroju t. zw. kanclerskiego, to znaczy nadaje dominujące znaczenie w ustroju Państwa prezesowi rady ministrów, podczas gdy w projekcie Bloku Bezpartyjnego prezes rady ministrów jest podrzędną figurą, bo wogóle rząd tam jest tylko narzędziem w ręku prezydenta.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#WacławKomarnicki">Jakże więc dziwna wytwarza się sytuacja przez to nieuzgodnienie projektu, złożonego przez obóz rządowy, z programem ogłoszonym przez szefa tegoż Rządu.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#WacławKomarnicki">A jeżeli p. pos. książę Radziwiłł w swojem przemówieniu podkreślił, że ten projekt wyszedł z mądrego kompromisu, to ja muszę powiedzieć, że nie widzę zastosowania tego kompromisu. Niema tutaj zastosowania tego kompromisu dlatego, że jeżeli chodzi o ten odłam Bloku Bezpartyjnego, który reprezentuje książę Radziwiłł, to ten kompromis sprowadza się do zera. Zresztą dziwny jest to kompromis, jeżeli się kapituluje ze swych zasad, i sądzę, że nie można przedstawiać zasad konserwatywnych tak, że kapitulowanie z nich ma być zbawieniem dla Państwa.</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#WacławKomarnicki">Przytoczę dla udowodnienia tego zdanie hr. Hieronima Tarnowskiego, który mówi, że z zasad konserwatywnych w projekcie B. B. niema nic prócz podniesienia granicy wieku wyborczego. System, który ten projekt B. B. stwarza, wobec tego, że niema tam żadnej kontroli, kontrola, jaką się przedstawia, jest fikcyjną, bo parlament jest tak postawiony, że tej kontroli wykonywać nie będzie mógł, ten system jest systemem absolutyzmu państwowego. Otóż proszę Panów, chciałbym co do tego nie dyskutować własnemi słowami, lecz słowami wybitnego przedstawiciela obozu konserwatywnego, naczelnego publicysty tego obozu, redaktora „Czasu” p. prof. Estreichera. „Czas” i profesor Estreicher przeciwko tym zasadom, o których mówię, na dzień powszedni często grzeszy, ale widocznie p. Estreicher odczuwał potrzebę wielkanocnej spowiedzi publicystycznej, skoro w numerze wielkanocnym „Czasu” z 8 kwietnia z. r. ogłosił t. zw. „10 przykazań dla rządzących i rządzonych”. — Pierwsze przykazanie prof. Estreichera najdokładniej charakteryzuje ten system, który byłby wynikiem systemu proponowanego przez BB. Prof. Estreicher pisze: „Pamiętaj, że najgorszą formą rządów ze wszystkich możliwych jest absolutyzm. Nawet absolutyzm oświecony, czyli urzędniczo profesorski, cóż dopiero generalski! Rodzi on u ludności niezadowolenie lub co najmniej obojętność dla państwa i jego spraw. Kazi charaktery rządzących przez to, że usuwa ich z pod krytyki i prowokuje do samowoli, do rządów egoistycznych. Przyzwyczaja do uważania siły — bądź bagnetu, bądź browninga — za najwyższy argument przy kolizji interesów społecznych lub osobistych. Depcze nogami ideę prawa, popycha masy do rewolucji, uprawnia wszelki gwałt od dołu, skoro sam opiera się na gwałcie idącym zgóry. Jako system rządów jest zawsze nietrwałym, nie zabezpieczającym państwu na dłuższą metę bytu i siły. Przy pierwszej lepszej sposobności, przy sposobności choroby czy zgonu władcy absolutnego, przy klęsce od zewnątrz lub katastrofie gospodarczej od wewnątrz cały system się załamuje. Wybuchają rozruchy, a sprężyna wolności, przygnieciona przez pewien czas, zaczyna działać tem silniej prawem reakcji i wolność przeradza się w anarchię. Kto nie chce anarchii w społeczeństwie, ten nie chce absolutyzmu”.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#WacławKomarnicki">Również ósme przykazanie prof. Estreichera wiąże się bezpośrednio myślowo z tem przykazaniem, a mianowicie dotyczące kwestii kontroli; „Pamiętaj, że wedle wszelkiego doświadczenia zwierzchnik państwa powinien być poddany kontroli i odpowiedzialności, jeśli niema zjawić się ustrój absolutny, ze wszech miar zgubny. Żadna czynność zwierzchnika, żadna jego atrybucja nie powinna być od odpowiedzialności wyłączoną. Kontrola polityczna nad nim jest równie potrzebna, jak kontrola finansowa w banku czy kasie — inaczej grozi instytucji nieporządek i nadużycia. Istnieją dostateczne sposoby, aby kontrola nad zwierzchnikiem i nad powołanym przez niego rządem nie prowadziła do zmniejszenia jego autorytetu i nie kwestjonowała samej idei jego zwierzchnictwa. Może on być w okresie swego urzędowania nie odpowiedzialny osobiście, lecz tylko pośrednio przez swoich ministrów. Ich odpowiedzialność może być zawarunkowana pewnemi wymaganiami, uniemożliwiającem swawolę i nadużycia ze strony członków reprezentacji. Ale. odpowiedzialność rządzących w jakiejś formie istnieć musi, pod grozą zwyrodnienia rządu przez wejście na drogę absolutyzmu, przez błędy, nadużycia i bezprawia”.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Nawet Stańczyk wydaje się dzisiaj duchem wiecznym rewolucjonistą.)</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#WacławKomarnicki">Tak więc mamy tu sformułowane jasno to stanowisko, że w dzisiejszem państwie obok silnej władzy uwzględniony musi być czynnik kontroli, a przecież, proszę Panów, ten parlament, który jest w projekcie Panów, nie byłby skutecznym czynnikiem kontroli, to byłaby kontrola wykonywana przez samych kontrolowanych.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Nad kontrolującymi.)</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#WacławKomarnicki">Dlatego też uważam, że projekt Bloku Bezpartyjnego jest to projekt, który opiera się na pewnej jednostronnie osnutej idei, która nie wiąże się harmonijnie z całokształtem budowy Państwa, i że projekt ten wskutek tego, wbrew temu, co jego autorzy sądzą, bynajmniej nie zapewniłby Polsce trwałości ustroju. Przeciwnie, projekt ten wprowadza niesłychaną sztywność ustroju, opiera wszystko na jednym punkcie, a skoroby ten punkt zawiódł, wtenczas nastąpiłaby katastrofa i krach powszechny.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#WacławKomarnicki">Pozatem jeszcze drugi moment w projekcie Bloku Bezpartyjnego jest, zdaniem mojem, momentem nadzwyczajnie ujemnym. A jest nim to, że brak jest w tych urządzeniach, które Panowie proponują, wszelkiej zdolności do wychowania narodu. Słusznie mówi genialny mąż Francji, Poincare, że jest wieczną chimerą ludzką szukać w instytucjach państwowych tej doskonałości, której niema w samych ludziach. Ale jeżeli instytucje państwowe nie są doskonałe, to one powinny być przynajmniej tak zbudowane, ażeby wpływały w sposób dodatni na społeczeństwo i wychowywały naród. Ten zaś system, który byłby zbudowany na podstawie koncepcji Bloku Bezpartyjnego, ten system by najmniej by nie kształcił, nie podnosił narodu, ten system znieprawiałby dusze, wyrabiał służalczość, brak odwagi cywilnej, a z drugiej strony ten system sprowadziłby się do tego, że nastąpiłoby powszechne zobojętnienie na sprawy Państwa, o sprawach Państwa myślałby Prezydent i jego grupa, grupa rządząca, obywatele myśleliby zupełnie o swych tylko sprawach prywatnych. Przeciwnie, system, który opiera się na narodzie, ten system i jednocześnie naród wychowuje i opiera Państwo na silnych podstawach.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#WacławKomarnicki">Dlatego, uważając, że reforma Konstytucji musi nastąpić w kierunku usprawnienia organizacji państwowej, w kierunku nadania organizacji państwowej zdolności życiowej zarówno na wewnątrz jak i nazewnątrz, uważamy, że projekt B. B. w tym kierunku nie idzie, nie może być jako taki, jako całość, jako koncepcja polityczna odpowiednim substratem do rewizji Konstytucji. Przeciwnie, potrzeba przenieść zagadnienie w płaszczyznę oparcia ustroju państwa na narodzie polskim, jako tym, który Państwo Polskie stworzył, w ciągu tysiąclecia utrzymał i który za jego losy jest odpowiedzialny.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#WacławKomarnicki">Dlatego uważamy, że z poza tych wszystkich dowolnych abstrakcyjnych, racjonalistycznych konstrukcji i utopji trzeba wydobyć istotną treść i naprawę Konstytucji skierować na właściwe tory, na szerszych oprzeć podstawach, a tą podstawą może być tylko wielka i nieśmiertelna idea narodowa.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#SewerynCzetwertyński">Głos ma p. Piłsudski.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JanPiłsudski">Wysoka Izbo! Bardzo szczęśliwy jestem, że p. pos. Chaciński zakończył swoje przemówienie wprowadzeniem jednego czynnika do dyskusji, który dotychczas był pomijany. Uważam tylko, że to, co p. poseł Chaciński powiedział na zakończenie, powinien był powiedzieć na początku, bo to stawia pod innym kątem widzenia całość naszego projektu, a więc całość tej dyskusji w Wysokiej Izbie. Ja też chcę ten czynnik wprowadzić, — mianowicie uważam za konieczne, ażebyśmy oderwali się od legendy, że zgłoszony przez nas projekt został skonstruowany dla jednego człowieka, czy też dla dzisiejszego systemu. To jest zupełny fałsz. Jeżeli się dziś mówi, że przy dzisiejszych stosunkach i przy dzisiejszej Konstytucji mamy prawie dyktaturę, znaczy to, że zmian absolutnie żadnych nie potrzeba, tym czy innym ludziom, tej czy innej grupie.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ale uchwalić jest dobrze.)</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#JanPiłsudski">To jest zupełnie zbyteczne dla dzisiejszego systemu. Natomiast skutkiem nieuniknionej zmienności kolei rzeczy, silni ludzie z czasem schodzą z widowni politycznej, przychodzą słabi, i taki wypadek był u nas, między 1923 rokiem a majem 1926 roku i na ten wypadek dzisiejsza nasza Konstytucja jest nie wystarczającą. Jeżeli silny człowiek może sobie dać radę z tą Konstytucją, to niesilny rady sobie nie da.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#JanPiłsudski">Jeżeli zatem Panowie zaczną nasz projekt pod innym zupełnie kątem widzenia niż dotychczas krytykować, to może rzeczywiście te braki, które Panowie w nim widzą, okażą się całkowicie nie błędami, lecz raczej zaletami.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#JanPiłsudski">Przechodzę do tych krytycznych uwag, które w pismach i tutaj w Wysokiej Izbie podczas kilkudniowej dyskusji słyszeliśmy. Nie będę mówił o drobiazgach, albowiem każdy projekt ma swoje ważniejsze i mniej ważne zasady, będę mówił tylko o głównych podstawach projektu; do omawiania drobniejszych rzeczy przyjdziemy przy szczegółowej dyskusji na Komisji, a później tutaj na plenum. Jednakowoż z tych drobnych rzeczy chciałbym poruszyć jedną. Mianowicie twierdzono, że jest nawet dziwne, skąd się wziął ten pomysł zezwolenia wojsku, żeby było czynnikiem, biorącym udział w życiu politycznem. Twierdzono, że przecież jest to rzecz nowa i co dziwniejsze, że za nowość uważała to nie konserwatywna prawica, lecz właśnie lewica; jak gdyby całe życie lewicy dzisiejszej polegało na tem, żeby wiecznie trzymać się tego co było. Wskazywał tutaj szczególnie p. prof. Winiarski, że to jest coś w rodzaju rozkazu nr 1, który może zdezorganizować całą armię. A czyż rezerwiści nie znajdują się w tych samych warunkach jak t, zw. armia kadrowa?</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#komentarz">(P. Stanisław Stroński: Nie noszą mundurów.)</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#JanPiłsudski">Wszystko jedno, ale chodzi o to, że w czasie wojny oni pozostają w tych samych warunkach, co i żołnierze i oficerowie t. zw. kadrowi.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#komentarz">(P. Stanisław Stroński: Niech Pan się zapyta wojskowych, czy jest wszystko jedno, czy noszą mundur czy nie.)</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#JanPiłsudski">Mnie nie chodzi o mundur, ale o prawo głosowania. Mnie chodzi o to, że czy rezerwiści, czy czynna armia, to w tym wypadku wszystko jedno.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(P, Kornecki: Posłowie majorowie nie przychodzą w mundurach do Sejmu.)</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#JanPiłsudski">Dlatego, że parlament to nie koszary.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#JanPiłsudski">Jako drugi argument przeciw dopuszczeniu wojska do udziału w wyborach wysuwano to, że wojskowi będą głosować rzekomo na rozkaz. To nie tylko oni jedni mogą głosować na rozkaz.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#komentarz">(P. Stanisław Stroński: Niema co do tego opozycji.)</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#JanPiłsudski">Można znaleźć wiele instytucji, które głosują na rozkaz, np. rozmaite organizacje ściśle zorganizowane, związki zawodowe np. mogą głosować także na rozkaz. Poza organizacją związków zawodowych, np. kler jest związany dyscypliną hierarchiczną i głosuje na rozkaz wyższy.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#komentarz">(Głosy: Myli się Pan.)</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#JanPiłsudski">Poza klerem są przecież rozmaite przybudówki przy klerze, które głosują na rozkaz zakrystii. Nie wiem, dlaczego nie mamy dać wojskowym tego, co dajemy czcigodnym członkiniom stowarzyszenia Św. Zyty.</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#komentarz">(P. Rybarski: Świetnie!)</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#JanPiłsudski">Dalej mówiono tu, że dopuszczenie wojska do udziału w głosowaniu przy wyborach wprowadzi politykę do wojska. Otóż jeżeli chodzi o politykę, dobrze to było w dawnych czasach, gdy polityka była udziałem tylko pewnej kategorii osób, ale dziś, kiedy polityką są zajęci wszyscy, dziś, gdy polityka wdziera się do każdego objawu życia, czy to samorządowego czy to ściśle zawodowego czy też społecznego, dziś, gdy polityka dochodzi do najbardziej zapadłych zakątków, dziś, gdy polityką zajmują się prawie że uczniowie V klasy gimnazjum, to dziś mówić, że polityka może być obcą oficerom, wydaje mi się rzeczą niesłuszną...</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Wszystkim wolno zajmować się polityką, tylko nie posłom sejmowym.)</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#JanPiłsudski">Owszem, odwrotnie, jest to ich obowiązkiem.</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#JanPiłsudski">Jeżeli zaś chodzi o to, że to jest rzekomo jeden ze sposobów utrzymania się przy władzy, to ten motyw także nie wytrzymuje krytyki, bo gdyby nawet zebrać wszystkich wojskowych według wieku lat 24 i dać im prawo głosowania w jednym okręgu, to na 444 posłów, nie wiem, czy daliby 4 mandaty. Więc z tej racji, zdaje mi się, że i ten motyw nie jest uzasadniony. To jest jeden z drobiazgów, ale charakterystyczny, gdyż wskazuje, w jaki sposób Panowie krytykują cały projekt.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#JanPiłsudski">Jeżeli zaś chodzi o zasadnicze podstawy, na których jest zbudowany projekt, to przedewszystkiem, żeby skrytykować go jako projekt naprawy, trzeba wskazać, w jakim ustroju żyjemy i jakie ma on wady. Wszyscy zgadzamy się na twierdzenie, że żyjemy w ustroju demokracji parlamentarnej. Otóż demokracja parlamentarna u nas jest wzorowana na systemie francuskim. Lecz obok demokracji parlamentarnej systemu francuskiego my znamy demokrację parlamentarną systemu angielskiego, ona jest trochę różna od demokracji parlamentarnej francuskiej. My znamy w Europie jeszcze inną demokrację, szwajcarską, ona jest też demokracją, ale nie parlamentarną. A w końcu znamy demokrację Stanów Zjednoczonych, która też jest demokracją, a jednakże już nie jest parlamentarną. Więc na Francji, więc na tym wzorze francuskim świat demokracji się nie zaczyna i nie kończy. Jeżeli więc proponujemy pewne zasady, które zmieniają zasady ścisłego ustroju parlamentarnego francuskiego, to nie można powiedzieć, że przez to zaprzepaszczamy sprawę demokracji. Nie, my proponujemy tylko całkiem inną demokrację.</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#JanPiłsudski">System francuski parlamentarnej demokracji polega nie tylko na historycznym podziale władz na ustawodawczą, wykonawczą i sądową, ale jednocześnie na pewnem ustosunkowaniu się władzy ustawodawczej do wykonawczej. Władzę sądową całkowicie pomijamy, bo nasz projekt wcale jej nie porusza. Stosunek władzy sądowej do władzy wykonawczej czy władzy ustawodawczej pozostaje tu bez zmiany, i dlatego w dalszym ciągu dyskusji władzę sądową zupełnie zostawię na stronie. Więc mamy przedewszystkiem stosunek władzy ustawodawczej do władzy wykonawczej według projektu demokracji francuskiej i on polega na tem, że rzekomo daje ten system równowagę władz; tymczasem system ten daje de facto podporządkowanie całkowite władzy wykonawczej pod władzę ustawodawczą. O systemie parlamentarnym, w którym Rząd jest całkowicie odpowiedzialny i to tylko przed władzą ustawodawczą, nie można mówić, że jest to równoprawność władz, ale przeciwnie, jest tam całkowita zależność jednej władzy do drugiej, jest tam całkowita dyktatura, absolutyzm jednej tylko władzy ustawodawczej. Według zwyczaju, ona nawet praktycznie wykonywa władzę wykonawczą przez delegowane z pośród siebie osoby, aby łatwiejszy mieć kontakt z egzekutywą i łatwiejszy wpływ na nią.</u>
<u xml:id="u-17.23" who="#JanPiłsudski">Więc o jakiejkolwiek równowadze między władzami w ustroju demokracji francuskiej, między władzą ustawodawczą a wykonawczą, zdaje mi się, mówić nie można. Faktycznie minister, rząd jest tam więcej zależny od parlamentu niż starosta od ministra spraw wewnętrznych, bo starostę broni przynajmniej pragmatyka służbowa, tymczasem ministra przed parlamentem nie broni nic — przyjdzie pierwsze lepsze votum nieufności, i on musi według systemu parlamentarnego ustąpić. Więc w systemie parlamentarnym jest absolutyzm, władza absolutna jednej władzy: władzy ustawodawczej, I tu właśnie leży całe zło.</u>
<u xml:id="u-17.24" who="#JanPiłsudski">Otóż jeżeli mówimy, że absolutyzm wogóle prowadzi do złych rezultatów, jeżeli mamy w historii dużo przykładów, że niczem nieskrępowana wola jednego czynnika doprowadza zawsze do katastrofalnych wyników, ponieważ natura ludzka jest ułomną, więc i władza ustawodawcza, niczem nieskrępowana, musi doprowadzać do tych samych smutnych wyników. Narazie wydawało się, że ten system jest bardzo dobry — naród wybiera swoich przedstawicieli, przedstawiciele w imieniu narodu rządzą i mogą wszystko zrobić, będąc przez 5 lat niczem nie skrępowani, nie stojąc pod niczyją kontrolą. O parlamencie angielskim mówi się, że parlament może wszystko zrobić, z wyjątkiem przemienienia mężczyzny w kobietę, to znaczy wszystko aż do granic zakreślonych przez naturę.</u>
<u xml:id="u-17.25" who="#JanPiłsudski">Mówi się, że absolutyzm jednostki doprowadza do katastrofy. Uważam, że absolutyzm zespołu ma wszystkie wady, które ma absolutyzm jednostki, lecz według mnie absolutyzm jednostki ma plusy w porównaniu z absolutyzmem zespołu. Mogę przytoczyć przykłady. Wówczas, kiedy został złożony nasz projekt do laski marszałkowskiej, spotkałem jednego z kolegów panów posłów z opozycji na korytarzu; mówi on: bardzo ładny projekt, ale panowie ułożyli go w ten sposób, że ten Prezydent musi być człowiekiem na fidiaszową miarę. Otóż oryginalne — od człowieka, który ma dostać władzę daleką od absolutnej. zada się, żeby miał fidjaszową miarę, ale co do 444 ludzi, którzy na 5 lat mają mieć też władzę absolutną, nikomu coś podobnego nie przyjdzie do głowy, żeby i od nich takiej miary wymagać. A tymczasem jednemu człowiekowi na takiem stanowisku zupełnie inne stawia się wymagania, niż gdy jest ich 444. W ostatnim wypadku odpowiedzialność jednostki rozpływa się, niknie.</u>
<u xml:id="u-17.26" who="#JanPiłsudski">To jest jedna strona odpowiedzialności, a teraz jeszcze druga strona. Panowie mieli niedawno dowód rozpływania się odpowiedzialności w zespole w porównaniu z odpowiedzialnością jednego człowieka.</u>
<u xml:id="u-17.27" who="#JanPiłsudski">Weźmy życie Sejmu. Kilka dni temu, Panowie pamiętają, było pewne zakłócenie porządku; zakłócał porządek klub, który nie ma w prezydium swojego człowieka, jednak p. Marszałek przywoływał ich do porządku, a czyż dbałość o powagę Sejmu nie leży w obowiązkach każdego posła? Ja podam i przykład dzisiejszy. Dziś, gdy przewodniczył p. Wicemarszałek Woźnicki i porządek został naruszony przez jego klub właśnie, ten sam Wicemarszałek Woźnicki klub swój przywoływał do porządku, swoich własnych towarzyszy, dlatego, że zupełnie inaczej się rozumuje i inaczej się postępuje, jeżeli się w zespole ponosi odpowiedzialność, a inaczej, jeżeli siedzi się na miejscu jednoosobowem, gdzie odpowiedzialność za to samo spoczywa na jednym człowieku.</u>
<u xml:id="u-17.28" who="#JanPiłsudski">Niezależnie od tego chcę wskazać jeszcze na jedną rzecz, która często bywa niedocenianą. Weźmy odpowiedzialność ministra za czyn, który daje ujemne skutki. Odpowiedzialność taką najczęściej się nazywa „łamaniem swej kariery wraz ze skutkami swego czynu”. Natomiast w odpowiedzialności zbiorowej jest zupełnie co innego. Parlament rozbity na grupy może powziąć pewne decyzje, na których te grupy zyskują, ale to jeszcze nie dowód, żeby zyskiwała całość. Mogą Panowie przeanalizować, ile razy w naszym zespole mogą być powzięte takie uchwały, które są korzystne dla pewnych grup, ale nie są korzystne dla całości Państwa. Tu właśnie leży zło t. zw. rozbicia parlamentu na partie, że się rozumuje i decyduje w parlamencie pod kątem widzenia partii, a nie pod kątem widzenia ogólno-państwowym. I dlatego, jeżeli niema żadnego hamulca na czynnik, mający pełnię władzy w zespole, wówczas absolutyzm zespołu musi dać z konieczności 10 razy gorsze rezultaty od absolutyzmu jednostki. Jeżeli w historii widzieliśmy wiele przykładów, że absolutyzm jednostek koronowanych czy niekoronowanych doprowadza do smutnych rezultatów, to z matematyczną pewnością można powiedzieć, że absolutyzm zespołu ludzi musi również doprowadzić do tego samego. Parlamentaryzm przeżywa ostry kryzys nie od dziś, ma to całą swoją historię i literaturę. Po wojnie ten kryzys zaognia się w znacznie większym stopniu. W ustrojach czysto parlamentarnych albo i w ustrojach zbliżonych do parlamentaryzmu francuskiego widzimy w ostatnich czasach ucieczkę od parlamentaryzmu, i, co jest dziwniejsze, że te same, masy, które, zdawałoby się, powinne bronić swoich zdobyczy demokratycznych, nie przy pomocy Mundurów, nie przy pomocy najemnej gwardii, ale własnoręcznie, swoim dawniejszym przywódcom demokratycznym aplikują jako wynagrodzenie za pracę rycynus.</u>
<u xml:id="u-17.29" who="#JanPiłsudski">Jeden z przedmówców, wskazując na najbliższe sąsiedztwo, mówił, że i tam podnoszą się głosy przestrogi przed niczem nieokiełznanem partyjnie twem.</u>
<u xml:id="u-17.30" who="#JanPiłsudski">I dzieje się to w tem państwie, które w r. 1870 zwyciężyło przy pomocy nauczyciela ludowego, w tem państwie, które w ostatniej wojnie światowej przetrzymało przez 3 lata ciężką blokadę i oblężenie tylko dzięki profesorom wyższych uczelni, w tem państwie jednolitem całkowicie pod względem narodowościowym, wydyscyplinowanem, w tem państwie, które poniosło klęskę, a więc po klęsce jest znacznie więcej zsolidaryzowane — a jednak i tam podnoszą się głosy, przestrzegające przed złemi skutkami, które wynikają z partyjnictwa.</u>
<u xml:id="u-17.31" who="#komentarz">(Głos: Tam właśnie wybiera się prezydenta przez plebiscyt)</u>
<u xml:id="u-17.32" who="#JanPiłsudski">I dlatego przestrzega się tam właśnie przed partiokracją, która jest charakterystycznem zjawiskiem wszystkich parlamentarnych demokracji.</u>
<u xml:id="u-17.33" who="#komentarz">(P. Pragier: Tylko że tam podnosi to Stahlhelm, organizacja faszystowska.)</u>
<u xml:id="u-17.34" who="#JanPiłsudski">Podnosi Stresemann. Jeżeli mamy dziś demokrację parlamentarną, jeżeli się niejednokrotnie u nas wskazywało w ostatnich latach, że musi ona doprowadzić do złych rezultatów, to należy temu zaradzić, i projekt nasz stara się wady dzisiejszego systemu usunąć, i usuwa je nie przez to, żeby znosił zdobycze demokracji; pozostawia on je całkowicie bez naruszenia, t. zn. źródło władzy ma pozostać w narodzie, tylko z całości tej władzy, którą dotychczas naród przelewa na parlament na przeciąg 5 lat, my proponujemy część jej przesunąć na Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-17.35" who="#komentarz">(Głos: Ładna część, w takim razie co się u Was całością nazywa? Inny głos: To nie część władzy, ale wszechwładza.)</u>
<u xml:id="u-17.36" who="#JanPiłsudski">Bynajmniej, do wszechwładzy jeszcze daleko. Ja o tej wszechwładzy będę jeszcze potem mówił, a teraz postaram się scharakteryzować tych kilka momentów, w których ta władza, dziś całkowicie należąca do parlamentu, zostaje według projektu przesunięta.</u>
<u xml:id="u-17.37" who="#JanPiłsudski">Otóż przedewszystkiem jest t. zw. veto. O veto już tu kilku mówców mówiło. Ono zostało wysunięte nie tylko przez nas w tym projekcie, ale i przez kilka klubów, z najzupełniej dostatecznem uzasadnieniem, że to nie jest chęć zaprzeczenia prawom demokracji, ale chęć wprowadzenia dodatkowo pewnego czynnika rozwagi, tak, jak dziś jest czynnikiem rozwagi Senat. Otóż to ma być jeszcze jeden stopień rozwagi, przysługujący osobie, która podpisuje ustawy, a nie ma być tylko malowaną lalką przy podpisywaniu ustaw, i ten czynnik mógłby nakazać w pewnych nadzwyczajnych wypadkach ponowne rozpatrzenie ustawy. Więc nie należy uważać tego prawa ani za decorum dla władzy Prezydenta, ani z drugiej strony jako złośliwą chęć pomniejszenia władzy parlamentu, ale tylko za czynnik rozwagi, gdyż bez tego czynnika rozwagi, jak się okazało, parlament przynajmniej nasz robi fałszywe kroki.</u>
<u xml:id="u-17.38" who="#JanPiłsudski">Jeżeli zaś Prezydent ma mieć prawo veta, to należy autorytet jego stanowiska podnieść. I to jest jednym z motywów, dlaczego właśnie my proponujemy, żeby wiedza Prezydenta pochodziła z plebiscytu.</u>
<u xml:id="u-17.39" who="#JanPiłsudski">Drugą charakterystyczną cechą naszego projektu, jest nadanie Prezydentowi prawa dekretowania, potraktowanego szerzej, niż w dzisiejszej Konstytucji. I to prawo dekretowania jest również wywołane koniecznością życiową. Proszę Panów, za czasów Karola Wielkiego on sam, jako monarcha absolutny, mógł z rana między śniadaniem a obiadem sądzić wszystkie sprawy, które do niego dochodziły, między obiadem a kolacją miał czas rządzić całkowicie państwem przy pomocy kilkunastu wasali i na koniec po kolacji jeszcze miał czas prawie że własnoręcznie spisywać inwentarze swoich zamków. Dlaczego? Dlatego, że to były czasy nieskomplikowane pod względem życia państwowego. Oczywiście gdy przyszły czasy późniejsze...</u>
<u xml:id="u-17.40" who="#komentarz">(P. Smoła: Prawie wszystkie dochody francuskie on zjadł. P. St. Stroński: Przedewszystkiem to nie były tak proste rzeczy, tylko Pan tak prosto to omawia — ja znam średniowiecze.)</u>
<u xml:id="u-17.41" who="#JanPiłsudski">Gdy przyszły czasy Monteskiusza, stosunki już o tyle się zmieniły, że jeden człowiek nie mógł wszystkiemi działami pracy państwowej się zajmować i dlatego nastąpił podział prac państwowych na pracę ustawodawczą, na pracę wykonawczą i na pracę sądową. Lecz od czasów Monteskiusza znowu ubiegł pewien okres czasu. I cóż widzimy? Zwróćmy się do naszego życia, nie potrzebujemy daleko odbiegać.</u>
<u xml:id="u-17.42" who="#JanPiłsudski">Na czem polega t. zw. parlamentarna demokracja? Polega ona między innemi na zasadzie, że żaden grosz nie może być wzięty z kieszeni obywatela bez jego zgody, którą on daje przez swoich przedstawicieli, i żaden obowiązek nie może zaciążyć także na obywatelu, póki on na to przez swoich przedstawicieli nie udzieli zgody. To są dwie główne zasady. Jak one teraz u nas wyglądają? Przedewszystkiem mamy mnóstwo rozporządzeń władz wykonawczych, które ustalają i regulują najrozmaitsze pobory, a więc rozmaite taksy, czy to przy rejestrze handlowym, czy przy Trybunale Administracyjnym, czy przy opłatach w urzędach miar i wag i t. p. To są taksy. Dalej opłaty celne. Jeden minister wyznacza</u>
<u xml:id="u-17.43" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Ale ustawa na to pozwala.)</u>
<u xml:id="u-17.44" who="#JanPiłsudski">opłaty celne, drugi pocztowe, trzeci taryfy kolejowe. Więc choć w zasadzie żaden grosz nie może być wzięty z kieszeni obywatela bez jego zgody, a tymczasem minister jednym podpisem może zniszczyć gospodarkę przez wyznaczenie nadmiernej taryfy np. kolejowej i ten minister pozostaje tylko pod kontrolą parlamentarną. Inny minister może zapomocą opłat pocztowych zahamować rozwój kulturalny, bo wiemy, że ruch pocztowy jest jednocześnie wskaźnikiem poziomu kulturalnego.</u>
<u xml:id="u-17.45" who="#komentarz">(P. St., Stroński: Będzie mniej materiału do czarnego gabinetu.)</u>
<u xml:id="u-17.46" who="#JanPiłsudski">Może być. Więc gdzież się podziała zasada, że żaden grosz nie może być wzięty z kieszeni obywatela inaczej, jak na podstawie ustawy?</u>
<u xml:id="u-17.47" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Ale to się wszystko dzieje w ramach specjalnych ustaw.)</u>
<u xml:id="u-17.48" who="#JanPiłsudski">To też my chcemy, żeby to się działo w ramach ustawy konstytucyjnej. My nie chcemy, żeby coś było poza ustawą, lecz skoro życie jest tak bogate i tak różnorodne, że nie daje się regulować za pomocą być może dobrego, ale zbyt ciężkiego aparatu parlamentarnego, Sejm z konieczności szereg swoich prerogatyw oddaje dziś władzy wykonawczej. I my tylko powiadamy: nie uganiajmy się za mirażem, a dziś jest mirażem, niewykonalnym mirażem zasada, że żaden grosz nie może być wzięty bez zgody parlamentu.</u>
<u xml:id="u-17.49" who="#komentarz">(P. Langer: Czy to ma być rozgrzeszenie dla Ministra Czechowicza?)</u>
<u xml:id="u-17.50" who="#JanPiłsudski">My wychodzimy z tego założenia: jeżeli my tyle dziedzin życia pozwalamy w ten sposób regulować, a te dziedziny ciągle się zwiększają, bo jest dużo ustaw, dla których przepisy wykonawcze mają być wydane przez władze administracyjno-wykonawcze, to jest wskazówką, że dawno już przeszły czasy Monteskiusza, kiedy żaden grosz nie mógł być wzięty z kieszeni obywatela bez jego zgody, a dochodzimy do tego, żeby zgóry już można było ustalić, żeby pewne rzeczy nawet w dziedzinie fiskalnej mogły być regulowane przez władzę administracyjną.</u>
<u xml:id="u-17.51" who="#JanPiłsudski">A teraz spójrzmy na odwrotną stronę medalu, na ustawy. P. dr. Lieberman studiował ustawę konstytucyjną Liberii, ja zaś zobaczyłem, jak wyglądają nasze ustawy. Otóż, proszę Panów, są nie tylko ustawy, które upoważniają władzę wykonawczą do pobierania ile chce podatków w postaci różnych opłat z kieszeni obywateli, i możliwości te idą nie tylko do 10%, bo Minister Poczt może zamiast 25 groszy jutro wyznaczyć 25 złotych za jeden list zamknięty, sto razy może podnieść opłatę pocztową. A z drugiej strony zobaczymy, jak wygląda praca ustawodawcza naszego parlamentu. Widzę wiele ustaw bardzo ważnych i ciekawych, ale znalazłem np. w r. 1921 ustawę o stypendiach dla młodzieży. To jest b. ważna ustawa. Ona nakłada na studentów obowiązek uczenia się, pod groźbą cofnięcia stypendium i obowiązek, żeby po 12 latach zwrócić otrzymane pieniądze. Ale czyż nie może nikt inny nałożyć takiego obowiązku, jak tylko ciało parlamentarne? Jest ustawa o przymusowem szczepieniu ospy, bo ona nakłada obowiązek i to tak ciężki na obywateli, że tylko sam parlament, sam naród w osobie swoich przedstawicieli mógł go nałożyć. Znalazłem również ustawę o nadzorze kotłów, bo czyż może władza administracyjna ustalać, aby kotły były co kilka lat kontrolowane, gdyż grożą one bezpieczeństwu publicznemu. Znalazłem ustawę o tytule inżyniera — nie mówi ona o tem, jaką wykonywać ma inżynier praktykę, na to będzie osobna ustawa — lecz mówi o tem, kto ma prawo do tytułu inżyniera, mianowicie tylko ten, kto ukończył wyższy zakład naukowy. Ten przepis otrzymał formę ustawy, bo jest powiedziane: kto nieprawnie będzie tytułu inżyniera używał, będzie musiał zapłacić karę. A na to trzeba było cały aparat ustawodawczy poruszać, aby nałożyć karę na tego, kto nieprawnie będzie używał tytułu inżyniera! Dalej znalazłem ustawę o wydawaniu „Monitora” — to nie jest nawet Dziennik Ustaw, ale jedno z przedsiębiorstw państwowych. Znalazłem ustawę o Państwowym Instytucie Meteorologicznym, o „panu P. I. M-ie, więc nawet to jest uregulowane ustawą, co on ma robić, jak ma swoje wiadomości ogłaszać, a już nie mówię o ustawie o Głównym Urzędzie Statystycznym, który ma dawać pewne dane, potrzebne dla urzędów.</u>
<u xml:id="u-17.52" who="#JanPiłsudski">Na końcu znalazłem ustawę o przepisach porządkowych dla dróg publicznych. To nie jest ustawa o budowie dróg, nakładająca obowiązki dużych wydatków — broń Boże — ona tylko reguluje, kto ma śmiecie uprzątać, którą stroną mają jeździć obywatele, jaka szerokość ma być niezabudowana, i. jeżeli droga przechodzi przez miasteczko czy osiedle, kto musi zamiatać drogi i porządkować. Otóż my pracujemy już 10 lat i jeszcze nie mamy t. zw. prawa budżetowego, dochodzimy do pewnych kryzysów na tent tle, ale mamy ustawę o porządku na drogach publicznych, które przechodzą przez osiedle. Mamy ustawę o stypendiach dla młodzieży, o obowiązku uczenia się i zwrócenia zasiłków, ale nie mamy wielu innych ustaw, czy to ustaw samorządowych czy to ustawy o zgromadzeniach. A kiedy nareszcie zostaną zniesione pewne przepisy prawne władz zaborczych, które są sprzeczne nie tylko z duchem, ale i z literą Konstytucji? Ale za to mamy-ustawę o pilnowaniu porządku i zamiataniu ulic.</u>
<u xml:id="u-17.53" who="#komentarz">(Głos I dekret kagańcowy.)</u>
<u xml:id="u-17.54" who="#JanPiłsudski">Otóż ponieważ życie jest tak bogate, ponieważ życie polityczne, życie społeczne coraz więcej się rozwija, Państwo musi coraz więcej ingerować w to życie. Dochodzimy przecież do tego, że są ustawy o 3, 4 artykułach, z których najważniejszy jest ten, który upoważnia władzę wykonawczą do wydania przepisów wykonawczych. I takich ustaw coraz więcej widzimy; nakoniec przestają one być realnemi, mającemi jakiekolwiek znaczenie.</u>
<u xml:id="u-17.55" who="#JanPiłsudski">Otóż skoro i tak wszystko przerzuca się na władzę wykonawczą, w takim razie trzeba wyraźnie tę sprawę postawić i wyraźnie w Konstytucji zastrzec — nie w celu pomniejszenia władzy narodu i nie w celu wywyższenia władzy Prezydenta, ale dla usprawnienia całego aparatu rządzącego — w pewnych sprawach ustawy może wydawać Prezydent. Panowie mają w tym wypadku nawet dogodniejszą formę kontroli, bo przypuśćmy, jeżeli dziś jakieś rozporządzenie zostało wydane na mocy specjalnej ustawy, np. Minister Poczt i Telegrafów wyznaczył opłatę 40 gr za każdy list zamknięty, panowie natomiast uważają, że jest to suma za duża, jak Panowie mogą na to reagować? Według systemu, że parlament może wszystko, Panowie mogą wydać na to specjalną ustawę, że listy zamknięte</u>
<u xml:id="u-17.56" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Musza być znowu otwierane. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-17.57" who="#JanPiłsudski">muszą być opłacane nie po 40 gr., ale przypuśćmy tylko po 30 gr. Otóż od pocztówek, od listów otwartych będzie się płacić 15 gr., to będzie taksa regulowana według rozporządzenia Ministra Poczt i Telegrafów, zaś taksa od listów zamkniętych będzie uregulowana ustawą. To wprowadzi pewien nieporządek w całem ustawodawstwie. Z tej racji mają Panowie tylko drugie wyjście; pociągnąć Ministra do odpowiedzialności parlamentarnej i zmusić go, aby zmienił to rozporządzenie, albo zmusić go do ustąpienia i wówczas drugi minister tę rzecz ureguluje na podstawie rozporządzenia. Natomiast gdyby ta rzecz była regulowana nie na podstawie rozporządzenia wykonawczego, ale na podstawie rozporządzenia t. zw. dekretowego, wtedy Panowie mieliby dwie drogi, a nie jedną. Panowie mieliby ten sam system pociągania Ministra do parlamentarnej odpowiedzialności, co i dziś, zmuszania tego samego czynnika, który wydał dekret, do zmiany dekretu i Panowie mogliby te rzeczy również w drodze ustawy przeprowadzić, nie robiąc, że się tak trywialnie wyrażę, bałaganu w dziedzinie ustawodawstwa.</u>
<u xml:id="u-17.58" who="#JanPiłsudski">Więc, jak Panowie widzą, w tym wypadku zawczasu wyodrębnienie pewnej kategorii spraw i przekazanie możności regulowania ich władzy wykonawczej. jest życiowo konieczne, dziś też tak się dzieje i tylko sposób proponowany przez nas ustala, finalizuje to, co, właściwie mówiąc, dziś my widzimy w życiu.</u>
<u xml:id="u-17.59" who="#JanPiłsudski">Jeżeli zaś chodzi specjalnie o upoważnienie do podnoszenia podatków o 10%, to nie rozumiem dlaczego nie wolno upoważnić władzy wykonawcze! do podniesienia takiego czy innego podatku o 10% wówczas, kiedy pewne kategorie tych podatków ona może dziś podnosić bez ograniczenia, czy to będą monopole, czy to będą cła wywozowe, czy to będą taryfy kolejowe i t. p.</u>
<u xml:id="u-17.60" who="#komentarz">(P. Dębski: To są przedsiębiorstwa.)</u>
<u xml:id="u-17.61" who="#JanPiłsudski">Minister może taryfami zniszczyć całe życie gospodarcze, może podnieść życie gospodarcze i podnieść bogactwo jednej dzielnicy kosztem drugiej dzielnicy. Wszystko to jest on władny zrobić na mocy rozporządzenia, ale podnieść o 10% jakiegoś podatku nie może.</u>
<u xml:id="u-17.62" who="#komentarz">(P. Stroński: A 10 razy po 10%, to ile będzie? To jest więcej, niż 100?)</u>
<u xml:id="u-17.63" who="#JanPiłsudski">Otóż, proszę Panów, p. dr. Lieberman w swem przemówieniu ten sam motyw podniósł i mnie się on szalenie podobał, tylko ja nie wiem czemu tej ewentualnej metody nie użył p. dr. Lieberman wówczas, gdy Polską rządził naród w osobach p. Stanisława Grabskiego i p. Barlickiego, przyjaciela p. dr. Liebermana. Otóż p. dr. Lieberman mówił, że gdyby Rząd miał prawo podnieść podatki o 10% i zawiesić sesję, to najprostsza rzecz, przychodzi, przypuśćmy 1 maj, Rząd zamyka sesję...</u>
<u xml:id="u-17.64" who="#komentarz">(P. Smoła: Za każdą sesję po 10%. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-17.65" who="#JanPiłsudski">Na drugi dzień podnosi podatki o 10%, potem 10-go maja otwiera sesję, Sejm obraduje do 15, potem zawiesza sesję, nowe 10%, kasa pełna, dopiął swego. Pan pos. Stroński mówił, że nawet dojdzie do 100%, w takim razie po co ludzie biedzą się nad rozmaitemi brakami w kasach?</u>
<u xml:id="u-17.66" who="#komentarz">(Głos: Nie trzeba płacić podatków.) W 1924 r., gdy była bieda duża i bezrobocie, p. Minister Komunikacji — nie wiem, kto był ministrem za czasów p. Barlickiego...</u>
<u xml:id="u-17.67" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Pan Bartel! Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-17.68" who="#JanPiłsudski">Więc, proszę Panów, p. Minister podniósłby taryfy kolejowe. Kasa pełna. Na jutro niema żadnego bezrobotnego. Znowu przychodzi 15-ty, znowu podniósł taryfę, znowu kasa pełna, bo w taryfach kolejowych naznaczył za przejazd 1 km nie 7 gr, ale 7 złotych. Kasa pełna, niema bezdomnych, każdy ma dom.</u>
<u xml:id="u-17.69" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Podniesienie taryfy nigdy nie zapełnia kasy. Głos na ławach Stronnictwa Chłopskiego: A jak będzie z kieszenią podatnika? Przerywania na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-17.70" who="#JanPiłsudski">W takim razie niech Panowie te same mądre zasady stosują do proponowanych przez nas 10%. Mało jest chcieć, mało jest napisać na papierze, że podwyższa się podatki o 10%, ale trzeba żeby one wpłynęły. I ten minister, jeżeli jest dziś uprawniony na podstawie rozporządzenia do ustalania takich czy innych taryf, on zawsze działa pod kontrolą własnego rozsądku i kontrolą parlamentu. Więc nie można powiedzieć, że on podpisze i będzie co 3 dni podnosił podatki i tym sposobem napełniał kasę.</u>
<u xml:id="u-17.71" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Tak było. P. Smoła: Wystarczyłoby 10 takich sesyj.)</u>
<u xml:id="u-17.72" who="#JanPiłsudski">Ale trzeba, żeby te podatki wpłynęły.</u>
<u xml:id="u-17.73" who="#JanPiłsudski">Więc jeżeli chodzi o dekrety, to jak zaznaczyłem, one są wynikiem konieczności życiowej.</u>
<u xml:id="u-17.74" who="#komentarz">(Głos na lewacy: A dekret kagańcowy?)</u>
<u xml:id="u-17.75" who="#JanPiłsudski">Ponieważ te dekrety wydaje Prezydent, to jest drugi motyw — dlaczego my uważamy, że władza Prezydenta powinna pochodzić z plebiscytu. Jeżeli on ma wydawać dekrety, to byłoby mylne i wadliwe, gdyby rozporządzenia Prezydenta nie były równoznaczne z ustawą, bo to powodowałoby inne ich traktowanie przez ludność. A więc to jest drugi motyw — dlaczego powaga władzy Prezydenta powinna być podniesiona.</u>
<u xml:id="u-17.76" who="#JanPiłsudski">Jeżeli chodzi o dekrety, to może Panowie zrozumieją w tym momencie, dlaczego powstała walka o te słynne dekrety prasowe. Nie dla podrażnionych ambicji, ale dla zaznaczenia, że dekretowanie jest systemem ułatwienia pracy ustawodawczej w drobniejszych sprawach i że dekretowanie, chociaż dotyczące drobniejszych dziedzin życia obywateli, musi mieć siłę i powagę taką, jak każda praca ustawodawcza. Z tej racji dekrety i przez ciała ustawodawcze powinne być traktowane na równi z ustawami. Z tej racji ta cała walka powstała, a nie z powodu zadraśniętych ambicji, ale dlatego, że tu się broniło powagi rzeczy samej.</u>
<u xml:id="u-17.77" who="#JanPiłsudski">Przechodzę teraz do najważniejszej sprawy. Wysunęliśmy koncepcję naprawy tego, co uważamy za złe. Panowie mówią, że my w swoim projekcie poszliśmy za daleko. Panowie mówią, że wnosimy naruszenie równowagi władz, ale dlatego, żeby coś naruszyć, trzeba, żeby coś istniało. Pytam się, gdzie jest równowaga władz w ustroju parlamentarnym, żeby ją można było naruszyć? Można zdaniem mojem mówić, że się władzę wykonawczą według naszego projektu podciąga do pewnego poziomu i teraz zobaczmy, do jakiego poziomu. Przedewszystkiem mówi się o Trybunale Stanu. Dzisiaj równowaga między władzą wykonawczą i ustawodawczą istnieje rzekomo dlatego, że Trybunał Stanu całkowicie składa się z członków wybranych przez ciała ustawodawcze, a reprezentacji władz wykonawczych tam niema, jeżeli zaś jest, to co najwyżej można mówić o jednym reprezentancie, prezesie Sądu Najwyższego — a więc jeden na 13, i to się nazywa równowaga władz!</u>
<u xml:id="u-17.78" who="#komentarz">(P. Rybarski: Przecież minister nie może mianować swoich sędziów.)</u>
<u xml:id="u-17.79" who="#JanPiłsudski">A posłowie swoich mogą? Według naszego projektu władza Prezydenta ma pochodzić z tego samego źródła co i władza parlamentu i członkowie parlamentu mają też odpowiadać przed Trybunałem Stanu w pewnych wypadkach i w tej dziedzinie nasz projekt tylko podciąga władze wykonawczą do równowagi z ustawodawczą, ale jej nie przeważa.</u>
<u xml:id="u-17.80" who="#JanPiłsudski">Dalej mówią Panowie, że w dekretowaniu proponujemy dać Prezydentowi władzę w pewnych dziedzinach całkowicie niezależnie od Sejmu. Nieprawda. Gdyby według projektu Prezydent wydawał dekrety tak, jak w innych dziedzinach Sejm wydaje ustawy i gdyby ani Prezydent nie miał prawa wtrącać się do ustaw, a Sejm do dekretów — wtedy możnaby mówić o równowadze władz. Tej równowagi w projekcie niema, gdyż za pomocą ustawy można zmienić każdą ustawę i każdy dekret, a za pomocą dekretu można zmienić tylko pewne kategorie ustaw. I dlatego mówić o tem, że projekt doprowadza do równowagi władz, zdaje mi się nie można. A panowie mówią, że zachodzi tu nie tylko naruszenie równowagi, lecz nawet wszechwładza władzy wykonawczej.</u>
<u xml:id="u-17.81" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Woźnicki.)</u>
<u xml:id="u-17.82" who="#JanPiłsudski">Wszechwładza — to jest ładne słowo, może być uważane za bardzo piękne na wiecach, użyte jako krytyka rzeczowa naszego projektu nie jest ścisłem określeniem,</u>
<u xml:id="u-17.83" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Na wiecach trudnoby było powiedzieć, że tu jest „podciągnięcie”.)</u>
<u xml:id="u-17.84" who="#JanPiłsudski">Trudno, mogę dać przykład tych podciągnięć. Panowie mówią, że jest wszechwładza w projekcie. Panowie wszyscy ten projekt znają. Wyobraźmy sobie, że tam ustala się władza Prezydenta. Niech Panowie wyobrażą sobie inny projekt, który mówi, że cały Senat jest mianowany przez Prezydenta. Czy to nie jest większa wszechwładza?</u>
<u xml:id="u-17.85" who="#komentarz">(P. Pragier: Ta sama.)</u>
<u xml:id="u-17.86" who="#JanPiłsudski">A być może w porównaniu z naszym projektem jest nadwszechwładza. Przypuśćmy, że Senat miałby te same prawa co Sejm, to byłaby jeszcze większa nadwszechwładza. Przypuśćmy, że Prezydent miałby prawo veta absolutnego — wtedy jeszcze większa byłaby wszechwładza. Przypuśćmy, że Sejm miałby tylko prawa opiniodawcze — jeszcze większa wszechwładza i t. d. Jeśli nasz projekt wprowadza rzekomo wszechwładzę Prezydenta, a jeżeli poza nią można jak z rękawa wysypać przykłady jeszcze większej wszechwładzy, to to wskazuje, że projekt jest daleki jeszcze od wszechwładzy.</u>
<u xml:id="u-17.87" who="#JanPiłsudski">Jeszcze chciałbym zwrócić uwagę Panów na plebiscyt. Zaznaczyłem w kilku przykładach, dlaczego umieściliśmy w naszym projekcie plebiscyt. Dlatego, że władza, którą się daje Prezydentowi, wymaga większej powagi. Dowodzili Panowie, że to jest droga do dyktatury, ponieważ Napoleon III doszedł do dyktatury po plebiscycie. Ale po co tak daleko sięgać.</u>
<u xml:id="u-17.88" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-17.89" who="#JanPiłsudski">Weźmy choćby Włochy — czy tam doszło do dyktatury przez plebiscyt? Weźmy Hiszpanię, czy tam doszło do dyktatury przez plebiscyt? weźmy Litwę — czy tam doszło do dyktatury przez plebiscyt? Weźmy Rosję, czy Lenin doszedł do władzy dyktatorskiej przez plebiscyt? nie! Znaczy to, że nie koniecznie dochodzi się przez plebiscyt co dyktatury i dlatego dla dyktatury nie jest koniecznie plebiscyt potrzebny. Do powstania dyktatury trzeba, żeby był człowiek o silnej woli, o silnym charakterze i odwadze wzięcia odpowiedzialności za swoje czyny, a powtóre trzeba sprzyjających warunków. Wogóle nikt jeszcze wody nie zapalił, a lada dziecko zapali naftę.</u>
<u xml:id="u-17.90" who="#komentarz">(P. Langer: I sparzy się.)</u>
<u xml:id="u-17.91" who="#JanPiłsudski">Jeżeli po plebiscycie kiedykolwiek dochodzi kto do dyktatury, to nie należy winić nikogo za plebiscyt, ale za stwarzanie koniunktur odpowiednich, które umożliwiają człowiekowi dojście do dyktatury; i nie w plebiscycie jest wina, ale w tem nagromadzeniu warunków życia, które w konsekwencji doprowadza do dyktatury.</u>
<u xml:id="u-17.92" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A teraz jest dobra koniunktura?)</u>
<u xml:id="u-17.93" who="#JanPiłsudski">Jeżeli jest, to zasługa Panów.</u>
<u xml:id="u-17.94" who="#JanPiłsudski">Chciałbym na zakończenie jeszcze zaznaczyć. Nasz projekt jest dziełem rąk ludzkich. My nie pretendujemy bynajmniej do nieśmiertelności i do nieomylności.</u>
<u xml:id="u-17.95" who="#komentarz">(P. Smoła: Należy się za to.)</u>
<u xml:id="u-17.96" who="#JanPiłsudski">Dziękujemy. Chcemy jednak zaznaczyć, że układając ten projekt, nie wychodziliśmy z założenia, że to ma być podnóżkiem dla jednostki, nie uważaliśmy, że to ma na celu wzmocnienie władzy Prezydenta. Uważaliśmy, że wzmocnienie władzy Prezydenta następuje, ale tylko jako konieczność dania mu większych uprawnień, Jeżeli zaś Panowie mówią, że rezultatem wzmocnienia władzy Prezydenta będą nadużycia, to czyż Panowie nie widzą, że każda władza ma swoje złe skutki, bo każdy człowiek jest ułomny, podlega wadom. A chciałbym się Panów zapytać: gdzie jest ten Styks, w którym każdy poseł po wyborze swoim może się wykąpać, by stać się wolnym od wad ludzkich?</u>
<u xml:id="u-17.97" who="#komentarz">(Głos: Jest — trzeba wstąpić do B. B.)</u>
<u xml:id="u-17.98" who="#JanPiłsudski">Gdzie jest ta wróżka czarodziejka, która po wyborach obdarza posłów wszystkiemi zaletami, a szczególnie mądrości, umiarkowania i przewidywania? Demokracja bezpośrednia jest niemożliwa dziś w wielkiem państwie; naród przelewając swoje prawa na swych przedstawicieli, przelewa swoje prawa ludziom i Panowie powinni wiedzieć, że Panowie są ludźmi.</u>
<u xml:id="u-17.99" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ale tego z projektu Panów nie widać.)</u>
<u xml:id="u-17.100" who="#JanPiłsudski">Panowie mówią, że gdy ktoś siedzi na krześle prezydenta, to władza może mu bić jak szampan do głowy — a czy Panom nie bije szampan władzy do głowy?</u>
<u xml:id="u-17.101" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-17.102" who="#JanPiłsudski">Na zakończenie mogę Panom zaręczyć, że w założeniach naszych chodziło nam nie o upiększenie władzy prezydenta diamentami rozmaitych przepisów, ale chodziło tylko o dobro i szczęście Narodu.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#JanWoźnicki">Głos ma p. Grunbaum.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#IzaakGrünbaum">Wysoki Sejmie! Gdy uchwalono Konstytucję obecnie obowiązującą, nie należeliśmy wcale do jej entuzjastów. Byliśmy szczęśliwi, że uchwalony został artykuł, na którego podstawie drugi Sejm ordynaryjny otrzymał zadanie dokonania rewizji Konstytucji. Przypuszczaliśmy, że ta rewizja odbędzie się na zasadzie doświadczenia, że przyjmie pod uwagę braki Konstytucji marcowej i że usunie te braki, a przynajmniej postara się je usunąć. Wszyscy prawie w Sejmie Ustawodawczym byliśmy tego zdania, że Konstytucja marcowa nie jest doskonała, wszyscy wiedzieliśmy, że w tej Konstytucji są niedomówienia, są niedokładności, że w tej Konstytucji nie uwzględniono bardzo, ale to bardzo wielu żądań słusznych, usprawiedliwionych przez życie. Walka, która się toczyła w Sejmie Ustawodawczym, dała zwycięstwo prawicy, doprowadziła do kompromisu, który jednak był zwycięstwem prawicy, a tylko pod pewnemi względami zaspokoił żądania strony lewej Sejmu i społeczeństwa. Liczono na to, że po 10 latach doczekamy się Sejmu, który będzie miał za zadanie i będzie miał prawo dokonania rewizji i że w Sejmie będą wówczas już przedstawiciele i tych części ludności Polski, którzy nie mieli możności brania udziału w tworzeniu Konstytucji marcowej. Przypuszczaliśmy, że wtedy Sejm i społeczeństwo polskie stanie przecież przed rzeczywistością, której nie widziano, nie odczuwano, gdy tworzono marcową Konstytucję.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#IzaakGrünbaum">W Sejmie Ustawodawczym jedynymi przedstawicielami mniejszości narodowych przez długi czas byliśmy my, Żydzi. Nasza siła, siła faktyczna, siła ta, za pomocą której można wpływać na treść Konstytucji Państwa, była w porównaniu z siłą faktyczną innych mniejszości narodowych zbyt mała, zbyt drobna, aby mogła wpłynąć w sposób dodatni na odpowiednie przepisy Konstytucji. Po 10 latach zdawałoby się, że społeczeństwo polskie stanie oko w oko z rzeczywistością istnienia siły mniejszości narodowych, które muszą wpłynąć na treść i charakter Konstytucji, które muszą życiem swojem i całą swoją działalnością spowodować odpowiednią rewizję tej Konstytucji, odpowiednie dostosowanie jej do rzeczywistego układu sił w Państwie.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#komentarz">(Głos: Pan jest generalnym obrońcą.)</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#IzaakGrünbaum">Ja wskazuję tylko na to, co rzeczywiście istnieje Panie Kolego, i zdaje mi się, że Pan temu nie zadaje kłamu, prawda?</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#IzaakGrünbaum">Tymczasem rzecz się ma całkiem inaczej. Zdaje się, że podczas całej debaty nikt nie wskazał na rzeczywiste źródła projektu obecnie proponowanej naprawy Konstytucji, który nam przedłożono. Projekt ten sprowadza wszystko do zagadnienia władzy. Nie zajmuje się on absolutnie żadną inną sprawą i nie dąży do poprawienia, do uzupełnienia braków Konstytucji marcowej, chce tylko zreformować władzę w kierunku wzmocnienia władzy wykonawczej i niesłychanego osłabienia władzy ustawodawczej. Gdy się argumentuje o konieczności takiej naprawy Konstytucji, mówi się o swawoli poselskiej, porównywa się swawolę poselską ze swawolą szlachecką, mówi się o różnych innych rzeczach, wykłada się teorię prawa państwowego i t. d., ale zapomina się o jednej rzeczy, o tem, co spowodowało i co powoduje to, że się całą naprawę Konstytucji sprowadza do wzmocnienia władzy wykonawczej. Ja uważam za swój obowiązek wskazać na te właściwe przyczyny. Nie chcę twierdzić, że poza temi przyczynami nic innego niema, ale twierdzę, że te właśnie przyczyny decydują. Twierdzę, że konieczność przeniesienia punktu ciężkości w Polsce z władzy ustawodawczej na władzę wykonawczą podyktowana jest, w intencji Panów projektodawców, przedewszystkiem dwiema sprawami; sprawą robotniczą socjalną, że powiem szerzej, robotniczą i włościańską, i sprawą mniejszości narodowych. Nie będę mówił o sprawie robotniczo włościańskiej, ale uważam za swój obowiązek mówić o sprawie mniejszościowej.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#IzaakGrünbaum">Proszę Panów, dzisiaj potrącono o kwestię, która doprowadziła do zamachu na Prezydenta Polski, o sprawę t. zw. czysto polskiej większości. Czysto polska większość była to teza, którą wystawiono wtedy, gdy okazało się, że do Sejmu weszła większa ilość przedstawicieli mniejszości narodowych, i że ci przedstawiciele mniejszości narodowych otrzymali możność wpływania na bieg spraw polskich. Wtedy powstała teza, którą dzisiaj słyszeliśmy z ust p. prof. Komarnickiego, teza, że w Polsce panować musi naród polski, nie zaś ogół obywateli Polski, że ten naród Polski musi być w Sejmie jedynym twórcą praw, musi mieć możność stanowienia ich, nie licząc się wcale z przedstawicielami obywateli, nie należących do narodowości polskiej. Teza ta miała być oparta wyłącznie na imperatywie moralnym, na imperatywie narodowo moralnym. Otóż ten imperatyw nie dopisał, na tym imperatywie nie można było stworzyć większości czysto polskiej. Okazało się, że istnieją interesy, które ten imperatyw obalają i doprowadzają do tego, że pewna część społeczeństwa polskiego, że pewna część partii polskich łączy się z przedstawicielami niepolskich narodowości, aby zdobyć władzę, i aby panować w Polsce i prowadzić ją w tym kierunku, który oni uważają za najlepszy.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#IzaakGrünbaum">Wtedy w obozie narodowym powstało inne dążenie; do stworzenia większości czysto polskiej w sposób mechaniczny. I cała naprawa Konstytucji, o której zaczął wówczas mówić obóz narodowy, sprowadzona została nie tyle do wzmocnienia władzy wykonawczej, ile do zmiany ordynacji wyborczej, do wytworzenia takich warunków, któreby doprowadziły do tego, że w Sejmie znalazłaby się znikoma ilość przedstawicieli mniejszości narodowych, z któremi by się można wcale nie liczyć. Jeżeli już jest konieczność dopuszczenia obywateli, należących do innych narodowości, niepolskich, do Sejmu, to trzeba, tak myślał obóz narodowy, za pomocą specjalnie stworzonej w tym celu ordynacji wyborczej doprowadzić do tego, aby ilość tych przedstawicieli była mała, nieznaczna, żeby nie mogła w żaden sposób wpływać na bieg rzeczy.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#IzaakGrünbaum">Obóz majowy, jak go nazywają, obóz, który doszedł do władzy po przewrocie majowym, stanął na innem stanowisku. Obóz, który obecnie ma władzę w swoim ręku, nie uznaje dogmatu obozu narodowego, nie mówi o narodzie w tem znaczeniu, w jakim używają tego pojęcia przedstawiciele obozu narodowego, ale stoi na stanowisku państwowem, uznaj e za naród, jak to dziś nam wyjaśnił p. prof. Komarnicki, ogół obywateli państwa.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#IzaakGrünbaum">W tem leży zasadnicza różnica pomiędzy obozem majowym a obozem narodowym. Ale ta różnica w konsekwencji swojej nie doprowadza do niczego innego, do żadnych innych postulatów, różnica jest raczej formalna, bo i obóz majowy chciałby utrwalić panowanie narodu polskiego w Polsce, utrwalić w tym stopniu, ażeby naród polski mógł się nie liczyć wcale z żądaniami, z postulatami, z potrzebami innych narodowości, mieszkających w Polsce. Obóz majowy również nie chce, również nie może, również nie ma programu, ani sił, ani nie czuje potrzeby załatwienia sprawy mniejszości narodowych. Tak samo, jak obóz narodowy, jest on pod tym względem bezsilny. Obóz narodowy chciał stworzyć Sejm, w którymby przedstawiciele mniejszości narodowych nie mogli nic zrobić, nie mogli mieć żadnego wpływu. Obóz majowy chce stworzyć władzę, któraby była tak silną, że podporządkowałaby sobie Sejm, i mogłaby się wobec tego z dążeniami i postulatami mniejszości narodowych również nie liczyć.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#IzaakGrünbaum">Obóz majowy cechuje obawa przed społecznemi i politycznemi zagadnieniami zasadniczemi, zagadnieniami o decydującem znaczeniu, zagadnieniami większej miary. Już miałem raz sposobność wykazać, że dla obozu majowego decydującym jest człowiek z ulicy, jak mówią w Anglii. Człowiek z ulicy jest tym, według którego się obóz majowy orientuje. Stąd ta pogarda do t. zw. partyjnictwa, stąd ustawiczne wykazywania, że pert je są źródłem wszystkiego złego w Państwie. Czytelnik „Kuriera Czerwonego” jest właśnie tym człowiekiem ulicy, według którego obóz majowy się orientuje. To jest człowiek, który boi się i nie uznaj e wielkich zasadniczych kwestii, który myśli kategoriami chwili obecnej i nie widzi nic poza nią, myśli kategoriami życia codziennego i nie widzi nic poza niem, nie dostrzega i nie rozumie przyczyn tego złego, które odczuwa w życiu codziennem.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#IzaakGrünbaum">W rozmowie pewnej słyszałem między innemi takie twierdzenie; Nie trzeba sprawy agrarnej załatwiać, dopóki chłop nie umie pracować, dopóki chłop próżnuje tyle dni w roku, tyle ma świąt; w tym stanie rzeczy załatwienie sprawy agrarnej nic chłopu nie da i musi być wogóle odłożone; nie trzeba załatwiać sprawy robotniczej dopóki robotnik nie umie pracować, dopóki jego wydajność nie jest tak wielka, jaką jest powiedzmy w Ameryce, i wobec tego należy załatwienie odroczyć i t. d. i t. d. To samo stosuje się do sprawy mniejszości narodowych, to samo stosuje się do wszystkich spraw zasadniczych. Stwarza się filozofię pewną, pewną teorię, która właściwie zasłania słabość, zasłania brak odwagi załatwienia tych wielkich społecznych problemów. Tymczasem załatwia się sprawy mniejszej wagi, rzeczy drobniejsze i przypuszcza się, ma się nadzieję, że kiedy życie zmusi do załatwienia większych problemów, wielkich problemów, wtedy Państwo będzie już tak silne, że będzie zdolne wytrzymać przewroty, wytrzymać wstrząsy głębokie, wywołane przez te problemy i przez ich załatwianie.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#IzaakGrünbaum">Taka jest filozofia obozu majowego i ta właśnie filozof ja doprowadziła do tego, że całe zagadnienie naprawy Konstytucji zostało sprowadzone do wzmocnienia, do niesłychanego wzmocnienia władzy wykonawczej, do niesłychanego osłabienia władzy ustawodawczej. Niema w tem nic nowego. Widzieliśmy, proszę Panów, to samo w innych państwach, widzieliśmy, że takie właśnie ujęcie sprawy doprowadziło w innych państwach do absolutyzmu, a następnie do jego bankructwa. To samo dzieje się teraz i u nas.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#IzaakGrünbaum">Proszę Panów, mówiono tu z tej trybuny o projektowanem wzmocnieniu władzy prezydenta, wskazywano, że ta władza może nie jest tak wielka, tak absolutna, jak twierdzą przeciwnicy projektu, ale zapomniano o jednej rzeczy, a ta rzecz jest, mojem zdaniem, najbardziej charakterystyczna. Tu nie chodzi o to, w jaki sposób prezydent ma być wybierany. Jeszcze w Sejmie Ustawodawczym staliśmy na stanowisku, że lepiej jest, żeby prezydent był wybierany w drodze plebiscytu pośredniego czy bezpośredniego, niż żeby był wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, przez Sejm i Senat. Staliśmy na tem stanowisku dlatego, że uważaliśmy i uważamy obecnie, że prezydent musi mieć wielki autorytet, że to musi być człowiek znany, że to nie może być człowiek, który przypadkiem wypłynął na falach partyjnych układów, na falach kuluarowych dyskusji Zgromadzenia Narodowego; nie może to być człowiek, który nie jest wcale znany szerokim u ogółowi obywateli. Co do tego chyba wielkich sporów by nie było. Ale tu nie o to chodzi. Otóż projektodawcy, stanąwszy na tem stanowisku, przyszli zgoła z czemś nowem. Powiedzieli: dobrze, wy będziecie wybierać, ale my wskażemy kandydatów i postawimy was w takiem położeniu, że będziecie musieli wybrać takich kandydatów, których my wam wskażemy. Tu jest sedno sprawy, to jest punkt ciężkości całej sprawy.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#IzaakGrünbaum">W Ameryce ubiegają się o władzę trzy wielkie stronnictwa, a raczej dwa wielkie i jedno, które wzmacnia cię coraz bardziej, dlatego też mamy tam tylko dwóch kandydatów. Kandydatury są tam ustalane przez stronnictwa. Gdyby się poszło w tym samym kierunku u nas, to mielibyśmy bardzo dużo kandydatów. Tak rozumowano prawdopodobnie w obozie projektodawców. A do tego doszła jeszcze obawa: nuż któraś z mniejszości narodowych postawi swojego kandydata, i kto wie, czy nie dostałby on wielkiej ilości głosów. Żeby uniknąć tego niebezpieczeństwa, ustala się dwie kandydatury. W ten sposób żadna demonstracyjna kandydatura nie może być nawet postawiona. Tą drogą gwarantuje się, że kandydatury będą bezwzględnie czysto polskie, usuwa się możność pojawienia się jakiejkolwiek kandydatury, któraby nie była czysto polską.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#komentarz">(P. Byrka: I Pan się dziwi temu?)</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#IzaakGrünbaum">Ja się nie dziwię, tylko ustalam fakt i wskazuję na te przyczyny, o których Panowie nie mówili, i z tego będę wyprowadzał wnioski. Proszę mieć cierpliwość, do wniosków dojdziemy.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#IzaakGrünbaum">Ustępujący Prezydent wyznacza swojego kandydat. Zgromadzenie Narodowe, to jest prawdopodobnie znowu większość polska, daje drugiego kandydata. W ten sposób narzuca się kandydatury i w rezultacie właściwie naród nie ma co robić. Już nie będę mówił o tem, że może zajść wypadek, że w Zgromadzeniu Narodowem znajdzie się większość rządowa, która postawi tego samego kandydata, co Prezydent. Może wówczas do wyboru rzeczywistego wcale nie dojdzie. Wybory wówczas będą miały tylko ten sens, że zatwierdzą tego kandydata, którego Prezydent i Zgromadzenie Narodowe wystawi.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#komentarz">(Głos: W porządku!)</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#IzaakGrünbaum">Panom się zdaje, że to jest w porządku, ale proszę zrozumieć, do czego Panowie dochodzą. Dochodzicie do stworzenia czegoś w rodzaj u — jak tu mówiono — elekcyjnej monarchii — dochodzicie Panowie do tego nawet, że prezydent ustępujący wyznacza swego następcę. Tego przecież nigdzie niema. Tu jest punkt ciężkości. To stawia prezydenta w położeniu już nie elekcyjnego monarchy, już nie elekcyjnego króla na wzór staro polski, ale stawia go w położeniu monarchy dziedzicznego. Różnica, czy następca jest jego sypem, czy osobą przez niego wyznaczoną, nie jest zasadniczą ani decydującą. Otóż moja teza, proszę Panów, polega na tem, że niebezpieczeństwo, którego Panowie chcą uniknąć, doprowadza do tego, że stwarza się w Polsce ustrój, oparty na absolutyzmie mniej lub więcej dobrze upozorowanym.</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
<u xml:id="u-19.20" who="#IzaakGrünbaum">W dalszym ciągu rozwój tego absolutyzmu musi doprowadzić do tych samych konsekwencji, do których on doprowadził gdzieindziej. Tu niema innych możliwości. Jeżeli się nie chce, jeżeli się nie może załatwić zasadniczych problemów życia współczesnego, a więc problemów socjalnych i problemu mniejszości narodowych, jeżeli się przed tem załatwieniem ucieka do wzmocnienia władzy wykonawczej, jeżeli się dla uniknięcia załatwienia tych spraw przynosi w ofierze władzę ustawodawczą, parlament, to staje się na drodze rozwoju absolutyzmu, który musi doprowadzić z konieczności do tych samych rezultatów, do których doprowadził gdzieindziej.</u>
<u xml:id="u-19.21" who="#IzaakGrünbaum">Na czem się opierał carat rosyjski, jeżeli nie na tych dwóch zasadniczych momentach? Czem spowodowane zostało bankructwo caratu rosyjskiego, jeżeli nie wybuchem, wywołanym przez to, że te dwa momenty nie były uwzględnione przez konstytucję rosyjską? Ja twierdzę, że Panowie stajecie na tej samej drodze, że to jest tylko pierwszy krok, ale niezmiernie charakterystyczny, wskazujący na kierunek, którym Panowie będą szli. To jest pochyłość, na której Panowie stanęliście, ale musicie się stoczyć po niej, bo stanąć, zatrzymać się na tej pochyłości nie sposób. Nieprawdą jest, co tutaj powiedziano, że to, co proponujecie, jest tak giętkie, że gdy nastąpi odpowiednia chwila, to da się łatwo zmienić. Projekt Panów, jeżeli stanie się ustawą, może być zmieniony tylko w drodze rewolucji, innego sposobu na taką konstytucję niema. Ustrój przez Panów tworzony nie jest parlamentarnym, który jest giętki, który można za pomocą ustawy w tym lub innym kierunku zmieniać i ulepszać. Stwarzacie władzę potężną, władzę o niesłychanych prerogatywach, taką władzę, którą zmienić, którą usunąć można będzie tylko przez wybuch, przez rewolucję. Sejm, parlament nie będzie miał nic do mówienia. Przecież Sejm, parlament jest w ręku rządu, a rząd w ręku Prezydenta, rząd jest sekretariatem Prezydenta, tak jak jest w Ameryce Północnej. Żadne argumenty nie mogą zmienić tego faktu. Każdy człowiek logicznie myślący, który weźmie tę konstytucję, ten projekt do ręki, będzie musiał stwierdzić, że parlament nasz ma być tylko pozorem. Parlament ten będzie rzeczywiście, jak to jeden z mówców, p. Chaciński powiedział, parawanem i niczem więcej.</u>
<u xml:id="u-19.22" who="#IzaakGrünbaum">W tym parlamencie mniejszość, nie mówię o mniejszościach narodowych, ale wszelka mniejszość jest skazana na zupełna bezsilność, stoi przed murem, o który może tylko Bić głową. Oczywiście, że mniejszości polityczne w takich warunkach nie mają innej drogi, jak propagować rewolucję, jak szykować wybuchy. Tak samo było z dumą rosyjską. Panowie stwarzacie taki parlament, jakim była Duma rosyjska po zamachu cara w 1906 r. po rozpędzeniu drugiej Dumy. To jest zupełnie to samo. Analog je są wprost zastraszające. Otóż ponieważ mniejszości polityczne i wszelkie inne mniejszości nic nie mogły w Dumie rosyjskiej zrobić, wszelka droga parlamentarna była dla nich absolutnie zamknięta, tak samo jak to ma być według przedłożonego projektu, to przecież nic innego im nie pozostawało do robienia, jak przygotowywanie wybuchu, jak przygotowywanie rewolucji. Proszę Panów, czy to będą robili przedstawiciele klasy robotniczej, najprawdopodobniej oni, czy to będą robili drobni rolnicy, chłopi bezrolni, czy to będą robiły mniejszości narodowe, oczywiście te, które stać na taką robotę, Panowie zmuszacie te wszystkie siły, te wszystkie czynniki do takiej, a nie innej walki politycznej. I to są konsekwencje, i to są wnioski, do których dochodzę i do których musi dojść każdy, jeżeli rozważy projekt ten nie z punktu widzenia formalnego i nie w zastosowaniu do obecnych tylko warunków, ale w pewnej perspektywie przyszłości, z punktu widzenia konsekwencji, do których ten projekt doprowadzić musi, do których ten projekt doprowadzi, jeżeli się stanie ustawą.</u>
<u xml:id="u-19.23" who="#IzaakGrünbaum">Proszę Panów, mówi się o tem, że parlamentaryzm przeżywa niesłychanie ciężkie chwile, że przeżył się właściwie, że kryzys jest ciężki i że należy ten parlamentaryzm czemś innem zastąpić.</u>
<u xml:id="u-19.24" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nie zastąpić, ale uzdrowić.)</u>
<u xml:id="u-19.25" who="#IzaakGrünbaum">Więc nie zastąpić, powiada Pan — tylko uzdrowić — no, nie widziałem jeszcze takiego uzdrowienia, do którego dąży się przez uśmiercanie. Jeżeli się człowieka całkiem uśmierci, to trudno twierdzić, że się go uzdrawia. Proszę mi udowodnić, że parlamentaryzm przez ten projekt Konstytucji będzie uzdrowiony, a nie uśmiercony.</u>
<u xml:id="u-19.26" who="#komentarz">(P. Walewski: Trzeba czekać.)</u>
<u xml:id="u-19.27" who="#IzaakGrünbaum">Nie trzeba czekać, trzeba tylko mieć odrobinę wyobraźni i uprzytomnić sobie, jak będzie wyglądał Sejm, jak będzie wyglądał parlament, gdy się ten projekt uchwali. Gzy ja mam Panom przypomnieć rozmaite przepisy projektu konstytucji Panów, które doprowadzą do tego, że Sejm, jak powiedziałem, będzie w ręku Prezydenta i będzie musiał albo spełniać wolę Prezydenta, albo będzie rozwiązywany?</u>
<u xml:id="u-19.28" who="#komentarz">(P. Walewski: Naszem zdaniem nie.)</u>
<u xml:id="u-19.29" who="#IzaakGrünbaum">Proszę udowodnić, że Panowie uzdrawiacie, my udowadniamy, że Panowie uśmiercacie parlament. Duma rosyjska trzecia i czwarta nie była parlamentem; Duma trzecia i czwarta żyła z łaski cara i z łaski rządu. Czwarty Sejm Rzeczypospolitej ma żyć z łaski Prezydenta i z łaski jego rządu — to nie ulega wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-19.30" who="#IzaakGrünbaum">Mówi się, że trzeba zastąpić parlament. Ci, którzy nie chcą stwarzać pozorów, ci którzy nie chcieliby ani siebie, ani innych oszukiwać, ci mówią szczerze o zastąpieniu parlamentu, ale dotychczas jeszcze nikt nie wynalazł, czem można zastąpić parlament. A, mojem zdaniem, obecny marazm parlamentu, ten kryzys parlamentu, właściwie nie jest kryzysem parlamentu jako takiego, a jest kryzysem społeczeństwa. Zmaganie się sił społecznych w rozmaitych państwach europejskich, ten stan rzeczy, że niema ani jednej siły, któraby była tak wielka, któraby mogła usunąć inne siły, jak to miało miejsce w Rosji — zresztą i w Rosji ta siła nie okazała się tak potężną i olbrzymią, aby mogła przebudować odpowiednio społeczeństwo, to doprowadza do tego, że parlament jest bezsilny, że nie może być tem, czem był wtedy, kiedy te siły jeszcze nie urosły i nie rozpoczęły wytężonej walki ze staremi potęgami społecznemi. Wzrosły siły robotników i chłopów i zaczynają dorównywać sile burżuazji w zmaganiu o władzę i o możność przebudowania społeczeństwa stosownie do potrzeb i życzeń robotniczo-chłopskich. Wzrastają siły ujarzmionych mniejszości narodowych i potęguje się ich walka o załatwienie ich potrzeb i postulatów. Dlatego nastąpił marazm parlamentu, dlatego niema większości stałej, bo niema jej w społeczeństwach. Tu żadne sztuczki nie pomogą. Można stworzyć tę lub inną ordynację wyborczą, to się otrzyma pozór, ale nie otrzyma się siły decydującej. Można stworzyć olbrzymią władzę wykonawczą, dać prezydentowi władzę absolutną, otrzyma się pozór, ale nie siłę decydującą. Na parę lat może będzie spokój, ale będą rosły w społeczeństwie owe siły i im więcej będzie zapór, im mocniej będą wszystkie klapy bezpieczeństwa zamknięte, tem silniejszy będzie wybuch, tem prędzej nastąpi.</u>
<u xml:id="u-19.31" who="#IzaakGrünbaum">Proszę Panów, o to chodzi w związku z tym projektem Konstytucji, o to chodzi, i to jest najważniejsze, a wszystko inne to są drobiazgi, to są drobnostki. I proszę nie mówić o swawoli poselskiej, i proszę nie mówić o żadnych innych sprawach; proszę wyraźnie, jasno, otwarcie i odważnie spojrzeć w oczy rzeczywistości i powiedzieć sobie: Uciekamy przed koniecznością załatwiania najbardziej palących spraw, a więc sprawy socjalnej i sprawy narodowościowej, i ponieważ nie możemy, nie chcemy, ponieważ boimy się załatwienia tych spraw, chcemy stworzyć tamę w formie władzy absolutnej Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-19.32" who="#IzaakGrünbaum">Proszę Panów, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że tamę tę można będzie zbudować. Jak długo ta tama wytrzyma, to jest całkiem inna sprawa, a że ona długo nie wytrzyma, tego uczy nas doświadczenie przedwojenne i zrozumienie życia powojennego. To niczego nie dowodzi, że różne dyktatury w różnych krajach wciąż trwają. Proszę nie porównywać Włoch z Polską, Hiszpanii z Polską. We Włoszech istnieje tylko kwestia socjalna, nie komplikuje się ona prawie sprawą narodowościową. W Hiszpanii również w ostatnich czasach powstaje dopiero sprawa Katalonii. U nas sprawa socjalna komplikuje się sprawą narodowościową, sprawa narodowościowa zaostrza się sprawą socjalną. I my nie mamy tych wielkich tradycji państwa ciągle trwającego, jesteśmy państwem nowem, które się jeszcze nie zdążyło utrwalić. I otóż jeżeli to państwo nowe wkracza na drogę, która już niejedno państwo doprowadziła do zupełnego bankructwa i zguby, to wprost zastrasza. Powtarzam, że nie chcę mówić o sprawie socjalnej, ale uważam za swój obowiązek zakończyć pewnem oświadczeniem co do sprawy narodowościowej, zwłaszcza żydowskiej Proszę Panów, nie robię sobie żadnej iluzji co do siły tej narodowości, którą mam zaszczyt reprezentować. Nie robię sobie żadnej iluzji co do wspólnego we wszystkich sprawach kroczenia narodowości żydowskiej z innemi silniejszemi narodowościami w Polsce. Ale uważam, że mamy jedną wielką moc i potęgę, na której opieramy żądania nasze i stanowisko nasze i kierunek naszej polityki, która wydaje się bardzo często Panom, wszystkim Panom ze wszystkich obozów, wprost niezrozumiałą. Panowie nie możecie pojąć, jak my możemy mówić czasem tym tonem, którym mówimy. Otóż ja chcę Panom wskazać źródło tej siły.</u>
<u xml:id="u-19.33" who="#komentarz">(P. Byrka: Z zewnątrz!)</u>
<u xml:id="u-19.34" who="#IzaakGrünbaum">To nie jest zewnętrzna siła, tak, jak Panowie tę rzecz rozumieją, Panie Prezesie Byrka, to jest siła starego narodu, który po całym świecie jest rozproszony i który życiem swojem realizował wielkie idee, które cały świat opanowały.</u>
<u xml:id="u-19.35" who="#komentarz">(P. Byrka: Przed dwoma tysiącami lat to było.)</u>
<u xml:id="u-19.36" who="#IzaakGrünbaum">Przepraszam Panie Prezesie, nie tylko przed dwoma tysiącami lat Otóż o tem właśnie chcę mówić.</u>
<u xml:id="u-19.37" who="#IzaakGrünbaum">Proszę Panów, przez wieki całe, kiedy panowała na całym świecie doktryna: — „cujus regio — ejus religio”, my, żydzi, byliśmy jedynym narodem, jedynem społeczeństwem, jedyną grupą ludzką, która tej doktryny nie uznawała i życiem swojem świadczyła o tem. Za to na stosach nas palono, prześladowano nas, mordowano...</u>
<u xml:id="u-19.38" who="#komentarz">(Głos: Nie w Polsce.)</u>
<u xml:id="u-19.39" who="#IzaakGrünbaum">Mówimy o całej Europie.</u>
<u xml:id="u-19.40" who="#komentarz">(Głos: A my mówimy, że nie w Polsce.)</u>
<u xml:id="u-19.41" who="#IzaakGrünbaum">Tak jest, chętnie przyznaję, że nie w Polsce.</u>
<u xml:id="u-19.42" who="#komentarz">(Głos: O to chodzi. P. Byrka: Polska była jedynem państwem, które tego nie wyznawało.)</u>
<u xml:id="u-19.43" who="#IzaakGrünbaum">Otóż tedy wieki całe myśmy dawali jedynie świadectwo tej prawdzie, że każdy człowiek, gdziekolwiek się znajduje, ma prawo służyć swemu Bogu i że mylna jest teza: cujus regio — ejus religio, nieludzką, jest ta teza. I proszę Panów, doczekaliśmy się, że inni ludzie, inne narody, inne społeczeństwa pojęły również tę ideę, której myśmy dawali świadectwo przez wieki. I wtedy walka poszła naprzód i złamano panowanie potwornej zasady „cujus regio — ejus religio” w całej Europie. Zrozumiała ludzkość, że każdy człowiek ma prawo wszędzie swego Boga ze sobą nosić i swemu Bogu służyć, gdziekolwiek się znajduje.</u>
<u xml:id="u-19.44" who="#IzaakGrünbaum">Po tej zasadzie: cujus regio, ejus religio, która panowała aż do rewolucji francuskiej, zapanowała inna teza: cujus regio, ejus natio.</u>
<u xml:id="u-19.45" who="#komentarz">(P. Byrka: Ibi patria ubi bene.)</u>
<u xml:id="u-19.46" who="#IzaakGrünbaum">My żydzi odpowiedzieliśmy podczas wojny i natychmiast po wojnie, że i ta zasada jest mylna, że doprowadzi do klęsk, do nieszczęść, tak samo jak owa teza: cujus regio, ejus religio. Każdy człowiek tak samo jak swego boga, ze sobą nosi swoją narodowość, swoją kulturę, swoją mowę i swoje tradycje narodowe i ma prawo wszędzie, gdziekolwiek się znajduje, o ile mu obiektywne warunki na to pozwalają, rozwijać tę swoją narodowość, swoją kulturę, swoją mowę.</u>
<u xml:id="u-19.47" who="#IzaakGrünbaum">Ta teza, którąśmy postawili, dotychczas nie znalazła ani zrozumienia całkowitego, ani urzeczywistnienia. Zdołaliśmy doprowadzić tylko, wykorzystując pewne koniunktury, do traktatów mniejszościowych. Te traktaty mniejszościowe niestety pozostały na papierze wszędzie. Co więcej, wszystkie państwa, które podpisały owe traktaty, starają się i uważałyby za najszczęśliwszy moment dla siebie ten, w którym mogłyby się pozbyć tych traktatów, zamiłować swoje na nich podpisy. Proszę Panów, to się nie da zrobić. Nie da się zrobić dlatego, że coraz bardziej staje się widoczne, że teza: cujus regio, ejus natio, nie da się utrzymać więcej, że doprowadza do absurdu. Panowie w Państwie Polskiem nie chcą wprowadzić traktatu o mniejszościach w życie, a Polacy w Czechach, Polacy w Rumunii, Polacy na Litwie, w Niemczech, we wszystkich innych krajach, gdzie są w mniejszości, stają na stanowisku tego traktatu i żądają jego wykonania. Proszę Panów, nie wiem, czyście Panowie czytali, wpadły mi raz do ręki...</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#IgnacyDaszyński">Panie Pośle, może Pan zadaleko odchodzi od omawiania Konstytucji.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#IzaakGrünbaum">Panie Marszałku, ja chciałem i chcę udowodnić pewną tezę, która mi jest potrzebna dla mojej krytyki konstytucji. Czytałem niedawno bardzo rozczulający list, w którym Polacy Bukowiny zwrócili się do Marszałka Piłsudskiego z racji jego pobytu w Rumunii. Ta sprawa staje się dziś już sprawą 40 milionów ludzi, Europejczyków, ta sprawa staje się dziś już sprawą międzynarodową, palącą, i nie zejdzie z porządku dziennego Ligi Narodów; ta sprawa staje się wewnętrzną, palącą sprawą, bolączką wszystkich bodajże państw europejskich. I, proszę Panów, istnieją tylko dwie drogi do załatwienia wielkich problemów socjalnych. Śmiałe uczciwe załatwienie tych problemów, albo uciekanie przed ich załatwieniem. Uciekanie przed ich załatwieniem musi doprowadzić do stworzenia takiego rodzaju ustroju, który będzie w tym lub innym stopniu nawrotem do absolutyzmu. Innego sposobu budowania tam przed temi problemami niema i nikt wymyślić innego sposobu nie jest w stanie.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#IzaakGrünbaum">Mam wrażenie, że Panowie projektodawcy weszliście na drogę niebezpieczną, bo na drogę stworzenia warunków dla recydywy absolutyzmu, na drogę stworzenia Konstytucji, opartej o absolutyzm. Ta droga może doprowadzić tylko do tego, że zamiast pokojowych walk w parlamencie, zamiast ewolucji, będziemy mieli przygotowywanie wybuchu, będziemy mieli konieczność rewolucji.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Czy to groźba z Pańskiej strony?)</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#IzaakGrünbaum">Niech Pan to rozumie, jak się Panu podoba. Zresztą jest to tylko stwierdzenie konsekwencji, które nie dadzą się uniknąć, a których Panowie widzieć nie chcą.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma pos. Szczypiorski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#AdamSzczypiorski">Wysoki Sejmie! Gdy imieniem klubu parlamentarnego Polskiej Partii Socjalistycznej, dawnej Frakcji Rewolucyjnej, mam określić nasze stanowisko w związku z projektem Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie form ustrojowych Rzeczypospolitej Polskiej, to muszę na samym wstępie zaprotestować przeciw metodom naszych niedawnych kolegów partyjnych, którzy usiłują wmówić w opinię publiczną, a robotniczą przedewszystkiem, żeśmy przestali być stronnictwem socjalistycznem, że nie mamy prawa reprezentowania klasy robotniczej, walczącej o wyzwolenie społeczne. Panowie z t. zw. K. K. S.-u arogują sobie wyłączne prawo reprezentowania ideologii i myśli socjalistycznej i wszystko to, co nie zgadza się z nimi taktycznie albo ideowo, według nich nie ma prawa nazywania się socjalizmem.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#AdamSzczypiorski">Otóż musimy stwierdzić, że jesteśmy stronnictwem klasy robotniczej, które pozostało stronnictwem socjalistycznem, stronnictwem wiernem hasłom niepodległości i socjalizmu. Jako socjaliści nie mamy potrzeby tworzenia jakiejś własnej koncepcji form ustrojowych, form konstytucyjnych, bo ogólne zasady konstytucyjne, uznane przez socjalizm, zostały wypracowane zarówno przez praktykę, jak i przez teorię międzynarodowego socjalizmu. W dorobku tego międzynarodowego socjalizmu myśl polityczna polska, myśl socjalistyczna, znajduje miejsce bynajmniej nie poślednie. Dorobek ten pozostawili nam w spadku teoretycy tej miary, co Kazimierz Kelles Krauz, dr. Witold Jodko-Narkiewicz i inni. W oparciu o ten ideowy dorobek i w całkowitej z nim zgodzie, socjalizm polski musi prowadzić swoją codzienną pracę praktyczną i swoją codzienną walkę, jeśli nie chce zejść z tej drogi, która została wytknięta przez twórców i budowniczych socjalizmu polskiego, jeśli chce pozostać wiernym hasłom niepodległości i socjalizmu. Te hasła przedewszystkiem przyświecają nam wówczas, gdy mamy określić nasze stanowisko wobec form ustrojowych Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#AdamSzczypiorski">Konstytucja polska tak, jak konstytucja każdego kraju, każdego państwa, jest tylko nadbudową polityczną stosunków społecznych i gospodarczych. Jeżeli nie ma być konstytucją papierową, to musi być wyrazem realnego ustosunkowania sił społeczno-gospodarczych, nurtujących i walczących w państwie. Sztuczne pomniejszanie istotnej roli i istotnej siły, jaką reprezentują polskie masy ludowe, jaką reprezentuje polski proletariat przedewszystkiem może bardzo poważnie odbić się na niepodległości Państwa, może doprowadzić do bardzo niebezpiecznych wstrząsów. I dziś nikt nie będzie w stanie zaprzeczyć, że klasa robotnicza tę istotną siłę w Państwie reprezentuje, że jest gwarancją niepodległego bytu państwowego Polski.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#AdamSzczypiorski">Jeżeli stoimy na stanowisku, że istnienie Państwa jest potrzebą socjalizmu, to musimy pamiętać, żeby tej klasie robotniczej zabezpieczyć jak największy wpływ na władzę w tem Państwie, ażeby ją z tem Państwem jak najsilniej scementować i w ten sposób wzmocnić poczucie odpowiedzialności ludu za losy i przyszłość Państwa. Wszelkie konstytucyjne rozważania winne wychodzić z tego zasadniczego założenia, przynajmniej rozważania socjalistów, że państwo jest potrzebą socjalizmu, a lud winien być władcą tego państwa. Jeżeli Konstytucja nie będzie tej zasady w całej rozciągłości uwzględniała, jeżeli jej od początku do końca konsekwentnie rozwijać nie będzie, to może w sobie nosić zarodek niebezpieczeństwa dla państwa i jego niepodległości. Interes państwa, to interes klasy robotniczej. Interesy socjalizmu, to interesy Rzeczypospolitej, i te interesy są ze sobą nierozerwalnie związane. Ale interesy te wymagają takiej władzy wykonawczej w Państwie, któraby była pozbawiona wszelkich cech chwiejności i nietrwałości, tych cech, które rodzą słabość rządu, tych cech, które w konsekwencji doprowadzają do gubiącej państwo anarchii.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#AdamSzczypiorski">W historii własnego Państwa mieliśmy wspaniały przykład, jak słabość władzy wykonawczej doprowadziła do anarchii i jak ta anarchia zgubiła państwo. Utrata własnej niezależności narodowej była w znacznym stopniu konsekwencją słabości władzy wykonawczej, była konsekwencją anarchii szlacheckiej i nie uratowała państwa szeroka demokracja szlachecka, chociaż Polska w owe czasy była państwem, które się szczyciło wszelkiemi wolnościami obywatelskiemi, ograniczonemi coprawda do narodu szlacheckiego. Chociaż Polska w tym czasie mogła się szczycić tem, że liczba t. zw. obywateli, korzystających z praw politycznych, była prawie 4 i pół raza większa od odpowiedniej liczby, we Francji, to jednak sama t. zw. demokracja szlachecka polska nie tylko nie utrzymała Państwa, ale wręcz rozpętawszy anarchię, doprowadziła do upadku niezależności narodowej. Na zgórą wiek cały utrata niepodległości zaciężyła nad narodem polskim i naród ten w swoich najlepszych częściach porywać się musiał do walki o własne wyzwolenie poprzez żołnierzy kościuszkowskich, poprzez legiony Dąbrowskiego, poprzez rewolucję 1830 r., poprzez powstanie 1863 r. A gdy po r. 1863 powstał, świadomy swych klasowych interesów, proletariat polski, to na czoło swych haseł obok socjalizmu wysunął hasło walki o niepodległość państwową. Walka ta najlepszy swój wyraz znalazła w bojowych organizacjach, w związkach strzeleckich, w Polskiej Organizacji Wojskowej, w leg jonach Józefa Piłsudskiego; wreszcie w wyniku dziejowego przewrotu i w ogniu wojny europejskiej niepodległość stała się faktem.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#AdamSzczypiorski">Ale proszę Panów, w tej walce od roku 1863 nikt inny, tylko masy ludowe polskie, proletariat polski na ołtarzu walki o niepodległość składał największe ofiary. I dziś, kiedy przystępujemy do rewizji Konstytucji, nie wolno nam tych ofiar lekceważyć, nie wolno nam nad niemi przechodzić do porządku dziennego, zarówno w interesie niepodległości, jak i w interesie socjalizmu. Klasa robotnicza i masy ludowe polskie posiadają największą i najlepszą legitymację do sprawowania władzy w tem państwie.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#AdamSzczypiorski">Konstytucja marcowa jednak niestety nie potraktowała tej legitymacji mas ludu pracującego w sposób należyty. Wpływ ludu polskiego, wpływ polskiej klasy robotniczej na władzę w państwie został ograniczony faktycznie tylko do powoływania izb ustawodawczych, do Sejmu i Senatu. A jeśli chodzi o wybór Prezydenta Rzeczypospolitej, jeśli chodzi o inne dziedziny władzy państwowej, to niestety głos obywateli, bezpośrednia wola obywateli została w znacznej mierze ograniczona. Wybór Prezydenta Rzeczypospolitej na podstawie obowiązującej nas Konstytucji marcowej dokonywa się przez głosowanie w Zgromadzeniu Narodowem. Lud, obywatele państwa, od bezpośredniego wpływu na wybór przedstawiciela władzy zwierzchniej, Prezydenta Rzeczypospolitej zostali odsunięci. Zostali odsunięci przedewszystkiem wolą tych stronnictw Sejmu Ustawo-, dawczego, które według historycznego już dzisiaj wyrażenia jednego z posłów Sejmu Ustawodawczego, posła socjalistycznego; usiłowały uczynić z Prezydenta Rzeczypospolitej lalkę w grze stronnictw politycznych. Wpływ przedewszystkiem t. z w. narodowej demokracji, która dzisiaj nazywa się klubem narodowym, czy stronnictwem narodowem, zaciążył bezsprzecznie i w tym wypadku na Konstytucji marcowej. Narodowa demokracja zdawała sobie dokładnie sprawę z tego, że jeżeli wybór Prezydenta Rzeczypospolitej będzie oddany powszechnemu głosowaniu, to niema mowy o tem, ażeby jej kandydat doczekał się zdobycia tego najwyższego w państwie stanowiska. Po przewrocie majowym narodowa demokracja, rozgromiona i osłabiona, tembardziej stracić musiała wszelkie nadzieje na to, ażeby w powszechnem głosowaniu był wybrany na Prezydenta Rzeczypospolitej jej kandydat.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#AdamSzczypiorski">Dlatego dla nas są zupełnie zrozumiałe te namiętne, te gorące zastrzeżenia zarówno p. prof. Winiarskiego, jak i p. prof. Komarnickiego przeciw powoływaniu Prezydenta w drodze powszechnych wyborów. Zastrzeżenia te najzupełniej rozumiemy, najzupełniej rozumiemy te obawy przed powszechnem głosowaniem ludu, ale absolutnie nie jesteśmy w stanie podzielić zastrzeżeń, które się słyszy z lewej strony tej Izby i które się słyszy przedewszystkiem z ust p. pos. Niedziałkowskiego. W naszem przekonaniu powoływanie Prezydenta w drodze powszechnego głosowania wiąże się ściśle z zasadą jednoizbowego parlamentu i tu właśnie dochodzimy do źródła zastrzeżeń p. pos. Niedziałkowskiego i jego kolegów. P. Niedziałkowski i jego przyjaciele partyjni szczerej walki przeciw dwuizbowemu parlamentowi nie prowadzili. Podczas debat konstytucyjnych w Sejmie Ustawodawczym walka przeciw Senatowi szła przedewszystkiem od robotników warszawskich, a ci byli i są pod naszemi wyłącznemi wpływami.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: Ale kompromis o Senat robił p. Moraczewski.)</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#AdamSzczypiorski">Ażeby uzasadnić te swoje zastrzeżenia przeciw powszechnym wyborom, przeciw powoływaniu Prezydenta w drodze plebiscytu, p. pos. Niedziałkowski stworzył sobie teorię bonapartyzmu i tą teorią tak się sugestionował, że w żaden sposób nie jest w stanie z niej się otrząsnąć.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: Niech Pan czyta całą prasę socjalistyczną.)</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#AdamSzczypiorski">Zamach stanu Ludwika Bonaparte mógł istotnie przerazić p. pos. Niedziałkowskiego, ale dla nas teoria bonapartyzmu i jakiekolwiek zamachy bonapartystowskie w Polsce nie są bynajmniej groźne.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#komentarz">(P. Smoła: No, skoro całą Warszawę macie pod swemi wyłącznemi wpływami.)</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#AdamSzczypiorski">Mogą one być groźne dla tych, którzy nie wierzą w siły mas ludowych i nie wierzą w siły klasy robotniczej. Mogą być groźne dla tych, którzy boją się rozszerzenia uprawnień szerokiego ogółu obywateli, bo tych obywateli traktuje się tylko jako mięso armatnie, potrzebne do głosowania wtedy, kiedy się zdobywa mandaty poselskie.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. i P. P. S.-frakcji rewolucyjnej.)</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#AdamSzczypiorski">Ale, proszę Panów, my wierzymy w siły klasy robotniczej,</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(P. Smoła: A w Jedynkę wierzycie?)</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#AdamSzczypiorski">wierzymy w moc proletariatu polskiego, wierzymy, że ten proletariat polski potrafi odeprzeć wszelkie zamachy bonapartystyczne skądkolwiekby one pochodziły, wszelkie zamachy, godzące w Państwo, demokrację i socjalizm. Ten proletariat polski potrafił już raz w Polsce odeprzeć zamach faszystowski.</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy. P. Reger: To jest rzeczywiście bezczelność tak mówić, oddaj Pan mandat. Marszałek dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#AdamSzczypiorski">Panie Pośle Reger, Pan mnie absolutnie nie sprowokuje i ja nie zniżę się do tego poziomu, na jakim Pan się w tej chwili znajduje, dlatego, że ja tę trybunę bardzo wysoko cenię i bardzo cenię Wysoki Sejm.</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#AdamSzczypiorski">Otóż my zamachów bonapartystycznych w Polsce nie obawiamy się, bo wiemy, że klasa robotnicza będzie miała dość siły, żeby te zamachy odeprzeć tak, jak już odparła w roku 1922 zamach faszystowski na Polskę.</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#AdamSzczypiorski">Rozumie się, że nie jesteśmy w stanie zgodzić się z koncepcją, wysuniętą przez Blok Bezpartyjny, który ten wyraz woli powszechnego głosowania przy wyborze Prezydenta Rzeczypospolitej pragnie ograniczyć do 2 kandydatów w sposób niezmiernie specyficzny wyznaczanych, do kandydata wyznaczonego przez ustępującego Prezydenta i do kandydata wybranego przez większość Zgromadzenia Narodowego. Ta koncepcja przeprowadzona w projekcie konstytucji Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem faktycznie w znacznym stopniu osłabia zasadę powszechnego wyboru Prezydenta. W naszem przekonaniu powszechne wybory Prezydenta przy równoczesnem utrzymaniu zasady rządów parlamentarnych są rozszerzeniem praw demokracji, są wzmocnieniem i rozszerzeniem wpływu obywateli na władzę państwową. Ale zasada powszechnego wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej nie da się już pogodzić z demokracją wówczas, kiedy przekreślimy parlamentaryzm, lub gdy w zasadzie rządów parlamentarnych dokonamy jakiegokolwiek wyłomu. I również w naszem przekonaniu nie da się pogodzić z demokracją parlamentarną zasada powoływania Prezydenta w drodze powszechnych wyborów z równoczesnem znacznem rozszerzeniem kompetencyj ustawodawczych Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-23.23" who="#AdamSzczypiorski">Panowie bardzo często narzekali z tej trybuny na przerost władzy ustawodawczej nad władzą wykonawczą, a jednocześnie w swoim projekcie skoczyli Panowie w inną krańcowość. Mianowicie usiłują Panowie w swym projekcie doprowadzić do przerostu władzy wykonawczej nad władzą ustawodawczą. Dlatego my mamy bardzo poważne zastrzeżenia przeciwko dawaniu zbyt rozległych pełnomocnictw Prezydentowi, pełnomocnictw ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-23.24" who="#AdamSzczypiorski">Zasada rządów parlamentarnych w dzisiejszych stosunkach, w dzisiejszym okresie przejściowym od ustroju kapitalistycznego do ustroju socjalistycznego, jest jedyną możliwą zasadą, albowiem w parlamentaryzmie najlepiej można przeprowadzić zasadę rządów większości. Panowie przeciwko systemowi parlamentarnemu, przeciwko demokracji parlamentarnej wysuwali — i to zarówno ze strony projektodawców noweli do ustawy konstytucyjnej, jak ze strony skrajnej prawicy tej Izby — zarzut t. zw. kryzysu parlamentaryzmu. Zarzutem tym dzisiaj bardzo często w Polsce się szermuje. Zarzut ten nie jest istotny, bo nie jest w stanie zachwiać zasady demokracji parlamentarnej. Może on mieć słuszność o tyle, jeżeli się go podnosi przeciw pewnym zwyczajom parlamentarnym, wytworzonym w jednym kraju przez długoletnią tradycję i przeniesionym żywcem na teren innego kraju o zgoła odmiennych stosunkach politycznych.</u>
<u xml:id="u-23.25" who="#AdamSzczypiorski">Parlamentaryzm wywodzi się z Anglii, z klasycznego państwa dwóch stronnictw politycznych, władzę w tem państwie bierze to stronnictwo, które wykaże się absolutną większością głosów w parlamencie. A zupełnie już inaczej parlamentaryzm funkcjonuje we Francji, w kraju, w którym rozdrobnienie stronnictw jest większe niż w Anglii. I ten parlamentaryzm, który nie miał żadnych wad konstrukcyjnych w Anglii, wady te wykazał już we Francji, czy nawet Belgii, dokąd został przeniesiony. W Polsce wady te jeszcze w znaczniejszym stopniu się uwypukliły, gdyż tutaj rozdrobnienie stronnictw politycznych jest jeszcze większe niż we Francji i wyrobienie stronnictw politycznych, niestety, jest znacznie niższe, niż wyrobienie stronnictw politycznych francuskich. My, niestety, nie posiadamy za sobą takiej tradycji parlamentarnej, jaką poszczycić się może republika francuska. Ale zważyć trzeba na jedno, że Francja i Polska są w zgoła odmiennych warunkach, że znajdują się w zgoła odmiennej sytuacji. Francja jest państwem narodowo jednolitem, Francji znikąd nie grozi jakakolwiek choćby najdrobniejsza możliwość utraty własnej niepodległości, czego niestety nie można powiedzieć o Polsce. I każde stronnictwo polityczne w Polsce, stronnictwo niepodległościowe nie może spuszczać oka z tego, że w tem Państwie niestety istnieją silne tendencje odśrodkowe, których wyrazem jest choćby istnienie polskiej partii komunistycznej, stronnictwa, którego oczy zwrócone są ku Moskwie, które stamtąd otrzymuje rozkazy, które jest narzędziem imperialistycznej polityki rządu rosyjskiego.</u>
<u xml:id="u-23.26" who="#komentarz">(Brawa na ławach B. B. i P. P. S. Fr. Rew. P, Polakiewicz: Nie tylko oczy, ale i ręce.)</u>
<u xml:id="u-23.27" who="#AdamSzczypiorski">Z tym faktem każdy polityk polski musi się liczyć, jako z istniejącą rzeczywistością.</u>
<u xml:id="u-23.28" who="#AdamSzczypiorski">Jeżeli nietrwałość, czy chwiejność rządu we Francji nie stanowi niebezpieczeństwa dla niepodległości Francji, to dla Polski stanowi ta chwiejność kolosalne niebezpieczeństwo. W tych warunkach w Polsce zagadnienie sprowadza się do tego, jak zagwarantować Państwu trwały rząd, rząd pozbawiony cech chwiejności i słabości, nie naruszając zasad demokracji parlamentarnej. Rozwiązanie tego zagadnienia leży w samej zasadzie demokracji parlamentarnej i gdzieindziej szukać go nie potrzeba. Rząd parlamentarny — to rząd większości. Prezydent Rzeczypospolitej, czy głowa państwa, jak np. król w Anglii powołuje do steru to stronnictwo, które się wykazało absolutną większością w parlamencie.</u>
<u xml:id="u-23.29" who="#komentarz">(Głos: Ale dziś nie rządzi większość sejmowa.)</u>
<u xml:id="u-23.30" who="#AdamSzczypiorski">Ja mówię o normalnych stosunkach parlamentarnych. A zresztą ta większość, która istnieje poza Bezpartyjnym Blokiem Współpracy z Rządem, gdyby Rząd dziś, Panie Pośle, ustąpił, znalazłaby się przed rozbitem korytem i żadnego rządu wyłonić by nie potrafiła.</u>
<u xml:id="u-23.31" who="#komentarz">(P. Smoła: Dobrze, że Pan powiedział o tem korycie.)</u>
<u xml:id="u-23.32" who="#AdamSzczypiorski">Tak jest, przed rozbitem korytem, bo nie wiedziałaby co zrobić z państwem i nie potrafiłaby powołać żadnego rządu. Panowie zdajecie sobie z tego sprawę tak dobrze jak i ja.</u>
<u xml:id="u-23.33" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Francja by zrobiła rząd.)</u>
<u xml:id="u-23.34" who="#AdamSzczypiorski">Jeżeli głowa państwa powołuje rząd, który ma za sobą absolutną większość głosów w parlamencie, to czy może obalić rząd jakaś przypadkowa większość, która w parlamencie stanowi mniejszość? Logika rządów parlamentarnych mówi, że nie. A jeżeli tak, to uważamy za najzupełniej słuszne, że wprowadzono w projekcie Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem artykuł, domagający się, ażeby dla obalenia rządu potrzebna była absolutna większość ustawowej liczby posłów.</u>
<u xml:id="u-23.35" who="#komentarz">(Głos: Powinno być 3/4)</u>
<u xml:id="u-23.36" who="#AdamSzczypiorski">Ja nie jestem zwolennikiem 3/4, bo 3/4 nie jest zgodne z zasadą rządów parlamentarnych. Absolutna większość jest zgodna z zasadą rządów parlamentarnych.</u>
<u xml:id="u-23.37" who="#AdamSzczypiorski">Proszę Panów, sądzę, że wprowadzenie do Konstytucji tych dwóch zmian: powszechnych wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej i. absolutnej większości głosów ustawowej liczby posłów dla obalenia rządu, najzupełniej wystarczy dla uzdrowienia tego, co się u nas nazywa, często niesłusznie, chorobą parlamentaryzmu. W ten sposób głowa Państwa, Prezydent Rzeczypospolitej zyskuje dostateczny prestige, Rząd ma zagwarantowaną trwałość.</u>
<u xml:id="u-23.38" who="#komentarz">(P. Smoła: Aż do śmierci.)</u>
<u xml:id="u-23.39" who="#AdamSzczypiorski">Nie aż do śmierci, tylko na 5 lat, jeżeli normalnie będzie istniał parlament.</u>
<u xml:id="u-23.40" who="#komentarz">(Głos: 5 lat trwa kadencja Sejmu.)</u>
<u xml:id="u-23.41" who="#AdamSzczypiorski">Na taki okres, na jaki jest wybrany parlament. Według mnie istnienie parlamentu przez 5 lat jest zbyt długie. Jabym ten okres bardzo chętnie ograniczył w Konstytucji do 3 lat, przypuszczam, że Pan Poseł pójdzie po tej samej linii.</u>
<u xml:id="u-23.42" who="#AdamSzczypiorski">Przeprowadzenie tych dwóch zmian najzupełniej wystarcza, aby podnieść prestige Prezydenta Rzeczypospolitej, jak również, ażeby zagwarantować rządowi niezbędną trwałość i uchronić go przed jakąkolwiek chwiejnością. Wszelka inna naprawa ustawy konstytucyjnej w naszem przekonaniu nie jest tak potrzebna, jak jest potrzebne uleczenie pewnych wad, jakimi niestety nacechowane są stronnictwa polityczne w Polsce. Wady te właśnie uniemożliwiły w najznaczniejszym stopniu normalne funkcjonowanie polskiego parlamentaryzmu. A wady te, to przedewszystkiem demagogia, nieszczerość, to obłuda w stosunku do wyborców, to szermowanie maksymalizmem przedwyborczym. Te wszystkie wady rodziły później w stronnictwach obawę przed wzięciem jakiejkolwiek odpowiedzialności za losy i rządy w Państwie i utrudniały stronnictwom politycznym wytworzenie na terenie parlamentu jakiegokolwiek rozumnego i uczciwego kompromisu parlamentarnego, a bez kompromisu parlamentarnego nie może być parlamentaryzmu. Z tem muszą zgodzić się absolutnie wszyscy parlamentarzyści ci, którzy hołdują zasadzie rządów demokracji parlamentarnej — P. pos. Niedziałkowski z tej trybuny usiłował wykazać, że w Polsce nie było tak źle, że ten parlamentaryzm polski nie miał znowu tak strasznych wad, albowiem rządy nie były obalane tutaj w Sejmie, lecz przeważnie padały gdzieś poza Sejmem. I wydawało się p. pos. Niedziałkowskiemu, że wytoczył wielki argument w obronie tego, co niektórzy nazywają kryzysem parlamentaryzmu, a co ja nazywam chorobą stronnictw politycznych. Proszę Panów, p. pos. Niedziałkowski stwierdził, i to było zgodne w 90% z prawdą, że rządy nie padały tutaj w pełnej Izbie. Tak jest, ale tem gorzej właśnie dla polskiego parlamentaryzmu, bo rządy te padały w kuluarach sejmowych, do padały one na komisjach. Czy to było zgodne z demokracją i parlamentaryzmem, czy to ma świadczyć o tem, że stosunki parlamentarne w Polsce były zdrowe? Nie, Szanowni Panowie, stronnictwa polityczne w Polsce nie oddychały powietrzem zdrowego parlamentaryzmu. I to właśnie w znacznym stopniu zemściło się na polskim parlamentaryzmie. Te wszystkie wady stronnictw politycznych i te zwyczaje, złe zwyczaje parlamentarne, w największym stopniu zaszkodziły polskiemu parlamentaryzmowi. I zupełnie niepotrzebnie p. pos. Niedziałkowski z tej wysokiej trybuny bierze w obronę te złe zwyczaje parlamentarne. Z Konstytucji marcowej czyni p. Niedziałkowski jakieś Tabu nietykalne, coś tak świętego, czego naruszyć nie wolno. A przecież trzeba przypomnieć p. Niedziałkowskiemu i jego kolegom partyjnym, że za Konstytucji marcowej — ja bardzo przepraszam, że zwyczajem p. Niedziałkowskiego uchylam rąbek tajemnicy, ale tego nauczyłem się właśnie od p. Niedziałkowskiego, więc niech mi Panowie pozwolą, że i ja również uchylę rąbek tajemnicy. P. Niedziałkowski napisał wprawdzie deklarację, która od początku do końca uzasadniała konieczność głosowania za Konstytucją, deklarację, która miała być złożona na pełnej Izbie podczas trzeciego czytania Ustawy Konstytucyjnej. Później te same motywy p. Niedziałkowski pozostawił, zmienił tylko wniosek, lecz do słowa „głosujemy” dopisał „nie” i wypadło „nie głosujemy”.</u>
<u xml:id="u-23.43" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-23.44" who="#AdamSzczypiorski">P. Niedziałkowski wytacza tutaj wielkie groźby w tej Izbie, groźby w obronie demokracji, w obronie ustawy konstytucyjnej, ale z przykrością zauważę, że różni p. p. posłowie, którzy przyzwyczaili się widocznie do tych groźnych przemówień, zbywają je pobłażliwym uśmiechem. Groźby te nie wywierają wielkiego wpływu, ponieważ są tak samo skonstruowane jak owa deklaracja konstytucyjna. Groźnie się zaczyna, groźnie to brzmi, ale można z tego wyciągnąć bardzo niegroźne wnioski. Proszę Panów! Panowie prawdopodobnie zdają sobie sprawę z tego bardzo dobrze, że stronnictwo t. zw. K. K. S. oddawna przestało być stronnictwem rewolucyjnem. Pan pos. Niedziałkowski z pewnością zrewolucjonizowanych mas na ulicę nie wyprowadzi, dla tej prostej przyczyny, że p. poseł Niedziałkowski na te masy nie ma żadnego wpływu, a zresztą on i jego przyjaciele polityczni nie mają wielkiej chęci do wychodzenia na ulicę, jeżeli to nie jest ulica Wiejska.</u>
<u xml:id="u-23.45" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: W Polsce nie mamy wielkiej chęci, ma Pan słuszność.)</u>
<u xml:id="u-23.46" who="#AdamSzczypiorski">Dlatego niegroźne wrażenie wywołują te groźby p. pos. Niedziałkowskiego.</u>
<u xml:id="u-23.47" who="#AdamSzczypiorski">Ale to nie znaczy, żeby klasa robotnicza w Polsce nie miała dość siły, by bronić demokracji w Polsce i bronić tych praw, które zdobyła oraz prowadzić czynnej i energicznej walki o powiększenie tych praw. Dlatego klasa robotnicza i masy ludu pracującego nie zgodzą się z wnioskiem podniesienia cenzusu wieku zarówno dla czynnego jak i biernego prawa wyborczego. Tego rodzaju ograniczenie cenzusu wieku nie wystarcza już ani prof. Komarnickiemu, ani prof. Winiarskiemu, albowiem oni upatrują kryzys parlamentaryzmu w 5-przymiotnikowem prawie wyborczem. Według tych panów największe nieszczęście to równość głosowania, największe nieszczęście to proporcjonalność wyborów. A jednocześnie p. prof. Winiarski z tej trybuny wyrażał swoje obawy, by nie zaostrzać stosunków społeczno-politycznych w Polsce. Bojąc się zaostrzenia tych stosunków, mówcy narodowej demokracji wyobrażają sobie, że gdy się zniesie szablon, jak mówi p. prof. Komarnicki — pięcioprzymiotnikowe głosowanie jest szablonem według prof. Komarnickiego — gdy się sztucznie podniesie wpływ klas posiadających na to Państwo, gdy się sztucznie zmniejszy wpływy i znaczenie klasy robotniczej, gdy się sztucznie zmniejszy wpływy, znaczenie i prawa mniejszości narodowych w tem Państwie, to w ten sposób uniknie się zaostrzenia walk społecznych i politycznych, którego ci panowie tak się obawiają. Otóż ku przestrodze Stronnictwa Narodowego, ku przestrodze pp. prof. Komarnickiego i Winiarskiego, musimy podkreślić, że tego rodzaju koncepcje spotkają się w masach pracujących Polski, a szczególnie ze strony proletariatu polskiego nie z frazesowemi groźbami p. Niedziałkowskiego, ale z czynnem i energicznem wystąpieniem. Szanowni Panowie powinni pamiętać, że klasa robotnicza w Polsce ma dość siły, aby zmieść wszystko, co stoi na jej drodze ku demokracji, ku socjalizmowi.</u>
<u xml:id="u-23.48" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: To zdaje się też jest groźba.)</u>
<u xml:id="u-23.49" who="#AdamSzczypiorski">W imię interesów tej klasy robotniczej dążyć będziemy do rozbudowy demokracji bezpośredniej, dążyć będziemy do tego, ażeby ta demokracja bezpośrednia znalazła zwój wyraz przez wprowadzenie do Konstytucji zasady inicjatywy i referendum ludowego.</u>
<u xml:id="u-23.50" who="#AdamSzczypiorski">Z tych samych powodów sprzeciwimy się utrzymaniu Senatu i tembardziej nie zgodzimy się na wprowadzenie do Senatu mianowańców, jak chce projekt B. B., lub wirylistów, czego znowu pragnie narodowa demokracja. Wystąpimy przeciwko jakiemukolwiek wzmocnieniu roli i znaczenia Senatu, bo wzmocnienie to jak i samo istnienie Senatu leży w interesie klas posiadających i jest sprzeczne z dążeniami demokracji i interesami klasy robotniczej. Stojąc na stanowisku demokracji parlamentarnej, uważamy tę demokrację parlamentarną za jedynie możliwą formę rządzenia w okresie przejściowym od ustroju kapitalistycznego do ustroju socjalistycznego. Ale stwierdzamy jednocześnie, że obok demokracji parlamentarnej dziś cała klasa robotnicza podnosi coraz głośniej żądanie rozbudowy samorządu gospodarczego, wprowadzenia demokracji gospodarczej. Dlatego też podczas szczegółowych debat nad ustawą konstytucyjną Rzeczypospolitej będziemy dążyli do tego, ażeby w ustawie konstytucyjnej znalazła wyraz reprezentacja interesów klasowych proletariatu, ażeby konstytucyjnie było uznane istnienie fabrycznych rad robotniczych, okręgowych rad robotniczych i wreszcie żeby konstytucyjnie zagwarantowane było istnienie izby pracy.</u>
<u xml:id="u-23.51" who="#komentarz">(P. Rybarski: Czemu p. Moraczewski nie postawił tego we wniosku?)</u>
<u xml:id="u-23.52" who="#AdamSzczypiorski">Postawi, niech Pan będzie spokojny, Panie Profesorze Rybarski. Będziemy żądali, ażeby konstytucyjnie przewidziane te ciała miały szerokie ustawowe kompetencje, ażeby miały zagwarantowane prawo kontroli nad przemysłem, ażeby, w ten sposób i na tej drodze skończyć z dyktaturą fabrykantów, których władza niepodzielnie rozciąga się w przemyśle. Ograniczyć tę władzę będzie można przez udział przedstawicieli robotniczych w zarządach przedsiębiorstw przemysłowych. Tylko na tej drodze, na drodze rozbudowy instytucyj reprezentacji klasy robotniczej, na drodze wzmocnienia kontroli społecznej i państwowej nad życiem gospodarczem Polski, będziemy mogli to życie gospodarcze uchronić od niebezpieczeństwa wstrząsów, które godzą zawsze w istnienie Państwa, w jego niepodległy byt. Przez rozciągnięcie państwowej i społecznej kontroli nad życiem gospodarczem uchroni się je nie tylko od niebezpiecznych wstrząsów, ale przygotuje się grunt do upaństwowienia tych zakładów, które do tego upaństwowienia dojrzały.</u>
<u xml:id="u-23.53" who="#AdamSzczypiorski">To są, Szanowni Panowie, te najogólniejsze zasady, jakie mi kierować się będziemy podczas debat konstytucyjnych w tej Wysokiej Izbie. Wierzymy, że zasady te zwyciężą, bo są one nie tylko potrzebą socjalizmu, ale leżą na linii gospodarczej, społecznej i politycznej rozbudowy Państwa.</u>
<u xml:id="u-23.54" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma p. Karuzo.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#PawełKaruzo">Wysoka Izbo! W imieniu Klubu Białoruskiego mam zaszczyt oświadczyć, co następuje:</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#PawełKaruzo">Konstytucja z 17 marca nie była i nie jest stosowana do ludności białoruskiej w Państwie Polskiem, jest ona i była niejako prawem, które nam nie przysługuje, a więc nas Białorusinów jakby się nie tyczyło. Przy tym stanie rzeczy powinnibyśmy stać na punkcie absolutnego desinteressement. Jednak ludność białoruska w Państwie Polskiem korzystała na zasadzie Konstytucji marcowej z jednego prawa: mogła od czasu do czasu przez swych przedstawicieli do ciał ustawodawczych z tej wysokiej trybuny podać do publicznej wiadomości o różnych krzywdach i niesprawiedliwościach, jakie się jej wyrządza, projekt zaś p. pos. Sławka i kol., obecnie omawiany, chce nas i tego pozbawić, chce nam zakneblować usta. Wobec tego będziemy głosowali za wnioskiem Stronnictwa Chłopskiego o odrzucenie tego projektu w pierwszem czytaniu. Jeżeli jednak projekt ten przejdzie do komisji, Klub Białoruski jako złożony ze stronnictw szczerze demokratycznych, chociaż ma wiele zastrzeżeń pod adresem polskiej demokracji, będzie jednak podtrzymywał wszystkie wnioski, mające na celu obronę zasad demokratyzmu</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#komentarz">(Głos: Rozdział Kościoła od Państwa.)</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#PawełKaruzo">z zastrzeżeniem, że one w niczem nie będą szkodliwe dla ludności białoruskiej w Państwie Polskiem.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(Oklaski na ławach białoruskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma p. Reich.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#LeonReich">Wysoki Sejmie! Bez względu na opinię, jaką każdy z nas ma o samym projekcie, który jest przedmiotem dzisiejszej dyskusji, wszyscy niezawodnie są zadowoleni, że przez wniesienie projektu rozwiały się opary domysłów, łamigłówek i kombinacyj, że wskutek wniesienia projektu dało się Sejmowi możność zajęcia się zadaniem, do którego jest on przeznaczony jako Sejm rewizji Konstytucji, i że z tego powodu Sejm na tle konkretnego elaboratu wychodzi z sfery kombinacyj i podejrzeń, a przystępuje do realnej i konkretnej pracy. Inaczej jednak ma się rzecz, jeżeli się ma ocenić samą treść projektu.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Woźnicki.)</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#LeonReich">Co zarzucamy projektowi, to fakt, że nie występuje w nim żadna linia programowa, że nie uwidocznia się program w tem znaczeniu, ażeby ten projekt liczył się z siłami rozwojowemi społeczeństwa, które ma prowadzić ku szczytom, jest on raczej pewnego rodzaju dogmatycznem ujęciem problemu, jest pewnego rodzaju doktryną, która wychodzi z założenia, że społeczeństwo musi być jak gdyby pod kuratelą, która czuwać ma nad tem, żeby społeczeństwo się nie wykoleiło, że należy czynnikowi najwyższemu nadać niejako nadwładzę, która objawiać się ma nie tylko w rozsądzaniu spornych problemów, lecz także w nadawaniu sprawom nowego biegu, o ileby ten bieg szedł w kierunku nie całkiem wygodnym. Jeżeli zaś przypomnimy sobie, że z tej wysokiej Trybuny padły niedawno z ust leadera Bloku Bezpartyjnego, z ust jego wodza duchowego prof. Makowskiego słowa, będące niejako apologią bezprogramowości, to powiem, że tych samych myśli przędzę obserwuje się także w obecnym elaboracie. Nie ulega wątpliwości, jeżeli widzimy z jakim zapałem reprezentanci Bloku wyrażają swoje tendencje, że wierzą w to, iż prowadzą one do uzdrowienia stosunków, ale uczą nas dzieje, że często ze stanowiska pewnej doktryny robiono projekty, ba nawet ustawy, które później okazywały się przeciwieństwem tego, do czego dążyli projektodawcy. Po przeminięciu ognia największej rewolucji we Francji we wrześniu 1791 r. ci sami, którzy dążyli do ustalenia praw człowieka i obywatela, stworzyli dekret, tłumiący prawo koalicji, dekret, według którego wszelkie stowarzyszenia i wszelkie petycje od zgromadzeń były zakazane, ponieważ wydawało się im, że wszelkie stowarzyszanie się i zgromadzanie się jest czynnikiem, hamującym bezpośredni stosunek jednostki i obywatela do państwa. Tak tedy często pod wpływem pewnego doktrynerskiego ujmowania sprawy dzieje się w ten sposób, że konsekwencje stają się zupełnym antagonizmem intencji, jakimi kierowali się projektodawcy. Nie będę rozwijał tych wszystkich punktów, o których tu była mowa, ale niech mi będzie wolno twierdzić, że cała ta forma, w którą ujęte zostały przepisy projektu, wydaje mi się być odwrotną stroną tego samego metalu, który obserwujemy w innej dziedzinie życia publicznego, tego poglądu, który w życiu gospodarczem teraz propaguje nową linię etatystyczną, że należy tłumić inicjatywę prywatną, że należy tylko czynnikom oficjalnym dać moc ujmowania w swoje ręce najwyższej decyzji i najwyższej władzy, który uważa, że jednostki są jakgdyby nawozem do rozrostu władzy, w najlepszym razie nawozem do rozrostu Państwa, i sam projekt zdaje się traktować sprawę tak, jakby obywatele byli to atomy rozproszkowane, które tylko siła wyższa może złączyć i tchnąć w nie nowe życie. Co nas w projekcie tym najbardziej niepokoi, to punkt, o którym dziś mówił, co prawda z pewnem lekceważeniem, czcigodny p. poseł Piłsudski, punkt, który wydaje się nam szczególnie ważnym, t. j. moc podwyższania podatków o 10% stawki. P. pos. Lieberman mówił o tym punkcie dowcipnie i żartobliwie, że zdaje się być „złotym interesem” wszelkie zamknięcie sesji, w rzeczywistości jednak może to być dla ludności nie szczęśliwą koniunkturą. Wszelkie zamknięcie sesji z tego punktu widzenia będzie wydawało się ludności pewnego rodzaju elementarną katastrofą, skutkiem której może dojść do ruiny gospodarczej setek obywateli.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#LeonReich">Prawdą jest, że mogą ministrowie podwyższać taryfy i cła, ale są oni bądź co bądź odpowiedzialni przed Sejmem za to, co czynią, Sejm może to znieść, w danym razie jednak może dojść do pewnego rodzaju wyścigu, gdyby chcieć to paradoksalnie przedstawić, że Sejm będzie zniżał podatki, a Prezydent podwyższał. Pozwolę sobie zaś przypomnieć, że p. poseł Krzyżanowski niedawno dopiero mówił to, co mówił kilkakrotnie p. Minister Czechowicz, mianowicie, że o ile nie można znieść podatku obrotowego, to należy jednak dążyć do zniżenia stawek. I oto Sejm będzie zniżał, a Prezydent będzie ewentualnie podwyższał.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#LeonReich">Pozwolę sobie przypomnieć, że jeżeli się tu mówi o historii, to wprawdzie prawdą jest, że historia est magistra vite, ale z drugiej strony, jeżeli Konstytucja może być uważana za część historii, to można odwrócić tę maksymę i powiedzieć, że vite est magistra historie. Życie nas uczy, że w czasach największych katastrof światowych te państwa, które się oparły na filarach demokracji w dosłownem znaczeniu, przezwyciężyły wszelkie kryzysy, a natomiast państwo, gdzie der Kaiser miał słowo decydujące, musiało runąć w swojej wielkości i potędze.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#LeonReich">I dlatego, proszę Panów, sądzę, że należy dobrze rozważyć w komisji, czy te wszystkie punkty, za pomocą których chce się wzmocnić władzę Prezydenta, nie są zbyt wielkiem ścieśnieniem swobód obywatelskich, a przedewszystkiem ścieśnieniem swobód Sejmu.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#LeonReich">Proszę Panów, nie ulega wątpliwości, że dziś w Polsce przeżywamy chwilę, każącą nam czekać na jakieś nowe idee. Świat powojenny nie doszedł jeszcze do równowagi i Polska nie wytworzyła jeszcze równowagi i to nie tylko pod względem gospodarczym, lecz także pod względem psychicznym. Jest niezadowolenie powszechne, niezadowolenie Rządu z Sejmu, Sejmu z Rządu, obywateli już to z Sejmu, już to z czynników rządowych. Jest pozatem moc podejrzeń wzajemnych, jest także i sieć intryg z różnych stron. Czeka się na nowe hasła i nowe myśli. Na ten podkład rzucone zostały porywy sanacji moralnej i nie dziw, że przewrót majowy musiał znaleźć należyty oddźwięk, ponieważ hasło oczyszczenia atmosfery, hasło wprowadzenia nowego ducha było rzeczywiście w owej chwili świeżym podmuchem. Ale hasło to wystarczyło na chwilę i na stadjum przejściowe, dziś Polska czeka nowych podniet, czeka rozbudowania tego hasła, które podówczas się rzucało.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#LeonReich">Czy ten projekt ma być tem słowem zbawczem? Możliwe, że tą nową ideą byłoby zapewnienie wykonania Konstytucji w całej pełni, w całej doniosłości, że tą nową ideą byłoby zapewnienie, że będzie wykonany art. 97; który mówi o całkowitej równości obywateli i o równem dopuszczeniu do urzędów, że będą wykonane traktaty mniejszościowe i przepisy, które są ujęte w artykułach 109, 110 i 111 Konstytucji marcowej. Na wszelki wypadek to hasło przyjść musi. A nie jest niem jeszcze projekt, który bądź co bądź wygląda na uszczuplenie swobód już uzyskanych dla Sejmu i dla ogółu obywateli.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#LeonReich">I dlatego, nie chcąc przedłużać dyskusji w tej dosyć spóźnionej godzinie, śmiem twierdzić, że zachodzi niedociągnięcie linii rozwojowej c a konstytucji polskiej, niedociągnięcie, które objawia się chociażby w sprzecznościach najrozmaitszych, zachodzących między poszczególnemi punktami, między założeniem a konsekwencją, w tem, że się chce Prezydentowi nadać pełnię prestige u i autorytetu, a równocześnie ogałaca się go z autorytetu i prestige u, skoro każę mu się decydować o mandatach wyborczych i daje się wszystkim stronnictwom, które będą sugerowały sobie, że mają wpływ na biurokrację, zachętę do wnoszenia protestów wyborczych w tem pojmowaniu rzeczy, że Prezydent będzie później decydował na ich korzyść.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#LeonReich">Sprzeczność zachodzi także w tem, że z jednej strony narusza się lub przynajmniej nie pozostawia się złudzeń co do tego, że się nie uwzględnia w pełni autorytetu Sejmu, a z drugiej strony w jednym punkcie mówi się o obronie Sejmu, mianowicie w tym punkcie, gdy idzie o możność wydania posła Trybunałowi Stanu.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#LeonReich">Są to sprzeczności wynikające właśnie, zdaniem naszem, z braku linii programowej. Ale na wszelki wypadek liczyć się należy z tem, że Rząd nie wypowiedział swego słowa w tej sprawie, że ma możność rozpatrzyć się i rozważyć wszystko, co było powiedziane w dyskusji. Nie uważamy za pewnik, że to co zawarte jest w tym projekcie, jest ostateczną myślą i intencją Rządu.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#LeonReich">Dyskusja chyba była prowadzona nie po to, ażebyśmy wygłaszali monologi, tylko, aby się nawzajem przekonać i sądzę, że w pewnej mierze to nastąpiło.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#LeonReich">Jeżeli wolno mi na końcu przemówienia wyrazić pewną nadzieję, to w odróżnieniu od tych haseł, które zostały rzucone częściowo z tej trybuny, a częściowo z łamów prasy, mówiących o próbie sił, o przewadze sił, o pewnej możliwości ewolucji, ja żywię szczere przekonanie, że walka rozegra się nie na tem tle, lecz na tle walki o idee, że w zapasy pójdą z sobą tylko siły moralne, siłą myśli i siła przekonań.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#IgnacyDaszyński">Jest wniosek o zamknięcie dyskusji. Kto jest za tym wnioskiem, proszę wstać. Stoi większość, wniosek został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#IgnacyDaszyński">Wysoka Izbo! Wniosku jednego z panów posłów o odrzucenie projektu zmiany Konstytucji, wniesionego przez Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem, nie mogę poddać pod głosowanie, a to z następującego powodu: Dnia 22 stycznia r. b. Wysoka Izba powzięła następującą uchwałę:</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#IgnacyDaszyński">1. na podstawie art. 125 ust. 3 ustawy konstytucyjnej z dnia 17 marca 1921 r. Sejm przystępuje do rewizji Konstytucji;</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#IgnacyDaszyński">2. rewizja będzie dokonana na podstawie wniosków, żądających zmiany poszczególnych przepisów powyższej ustawy, zgłoszonych przez Rząd lub przez posłów;</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#IgnacyDaszyński">3. wnioski poselskie winne być zgłaszane w trybie przepisanym w ust. 2 art. 125 ustawy konstytucyjnej.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#IgnacyDaszyński">Uchwale tej stało się zadość. W trybie, przepisanym przez Konstytucję, został wniesiony projekt, żądający zmiany Konstytucji. Na podstawie uchwały Izby przesyłam wniosek do Komisji Konstytucyjnej.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#IgnacyDaszyński">Zarazem donoszę, że zapowiedziany i złożony został wniosek o zmianę Konstytucji trzech klubów: Związku Parlamentarnego Socjalistów Polskich, klubu parlamentarnego Stronnictwa „Wyzwolenie i klubu parlamentarnego Stronnictwa Chłopskiego. Wniosek ten po 15 dniach będę miał prawo postawić na porządku dziennym. Zaopatrzony jest w potrzebnych według Konstytucji 111 podpisów.</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#IgnacyDaszyński">Z powodu spóźnionej pory nie będziemy już załatwiali dalszego porządku dziennego, lecz przejdziemy do 7 punktu porządku dziennego: nagłość wniosków:</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#IgnacyDaszyński">a) posłów klubu P. P. S. w sprawie zwołania Sejmu Śląskiego i zmiany ordynacji wyborczej Sejmu Śląskiego (druk nr 505);</u>
<u xml:id="u-28.9" who="#IgnacyDaszyński">b) posłów klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie natychmiastowego przyjścia z pomocą ludności w północnych powiatach województwa wileńskiego, dotkniętych klęską głodową (druk nr 507), Dla uzasadnienia wniosku a) głos ma p. Reger.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#TadeuszReger">Wysoki Sejmie! Sejm Ustawodawczy Rzeczypospolitej Polskiej na posiedzeniu dnia 15 Lipca 1920 roku uchwalił projekt o samorządzie województwa śląskiego. Referentem tego projektu był profesor Buzek. Projekt ten został wtedy uchwalony jednomyślnie bez żadnego sprzeciwu, bo nie można przecież sprzeciwem nazwać żądania jednego z posłów, zdaje się p. Kędziora, który się domagał tylko, żeby tego samego rodzaju autonomię dać także i innym województwom.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#TadeuszReger">Referent p. Buzek podniósł wtedy trzy punkty jako ważne dla tej autonomii. Pierwsze, p. Buzek oświadczył, że to ma być odpowiedź na stanowisko rządu pruskiego, który pokrzywdził Górny Śląsk, pozostający pod zaborem pruskim, i tam autonomię odebrał. Dotąd tej autonomii Prusacy swojej części zaboru górnośląskiego nie udzielili. A więc ta część motywów, które powodowały Sejmem Ustawodawczym, dotąd dalej istnieje i obowiązuje. Tak samo istnieje i drugi motyw, który wtedy p. prof. Buzek wymienił. Mianowicie Śląsk, który przez 600 lat był oderwany od Macierzy, wyrobił sobie pewną odrębność gospodarczą, polityczną, która musi być uwzględniona, i to dotychczas w dalszym ciągu trwa i obowiązuje. Wreszcie trzeci motyw, że ludność Śląska Cieszyńskiego i Górnego Śląska jest pod względem politycznym dostatecznie rozwinięta, zamiłowana w swojej autonomii, którą posiadała przez długie dziesiątki lat, należąc jeszcze do zaboru austriackiego, i dlatego tej autonomii odbierać jej nie można.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#TadeuszReger">Te motywy do dziś dnia istnieją i uważam że należy dlatego starać się o to, aby ta autonomia nadal pozostała i nie była, pokrzywdzona przez rozwiązanie i niezwoływanie Sejmu śląskiego.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#TadeuszReger">Sejm śląski został rozwiązany na skutek dorady p. wojewody Grażyńskiego. Motyw, który został wymieniony w rozporządzeniu p. Prezydenta, że upłynął czas, na który ten Sejm został zwołany, jest dość dziwny, bo przecież w r. 1927 ten termin minął, a przypomnienie sobie w 18 miesięcy później, że ten termin minął, wygląda już mocno na „sanację moralną”.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Lepiej późno, niż nigdy.)</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#TadeuszReger">Proszę Panów, p. wojewoda Grażyński w swoich prywatnych rozmówkach ogłoszonych w jego organie „Polska Zachodnia”, powiada, że Sejm śląski nie spełnił swej najważniejszej funkcji, nie uchwalił ustawy o samorządzie, t. zw. konstytucyjnej. To jest prawda, że jej nie uchwalił, ale zdaje mi się, że pod tym względem jesteśmy wszyscy zgodni, że tak wielka ustawa zasadnicza, jaką jest ustawa konstytucyjna, nie może być zadaniem prywatnej inicjatywy poselskiej. Te sprawy, tak samo jak inne, gospodarcze i wiele ubezpieczeniowych, muszą należeć do inicjatywy Rządu. Zresztą Sejm śląski i to przedsięwziął. Oto mam przed sobą — dlatego tę wielką paczkę papierów wziąłem, ażeby je pokazać — mam projekt Konstytucji dla Sejmu śląskiego, opracowany przez najwybitniejszych prawników warszawskich i śląskich na polecenie p. wojewody Bnińskiego, za jednomyślną zgodą całego Sejmu. Ten projekt był opracowany w 1926 roku. W 1926 roku nastąpiła zmiana wojewody i p. wojewoda Grażyński oświadczył: Nie życzę sobie, rząd warszawski nie życzy sobie, ażeby ten projekt został wniesiony do Sejmu, albowiem rząd uważa, że to należy do rządu i rząd taki projekt opracowuje i przygotowuje.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#TadeuszReger">Bardzo wdzięczny jestem za te uwagi, które tu od Panów słyszę, przygotowany byłem na to i mam tu przed sobą mowę budżetową p. Grażyńskiego, Przedkładając Sejmowi śląskiemu budżet na rok 1928/29 p. Grażyński, między innemi, powiedział co następuje: „...by jasno zarysować program rządowy w dziedzinie autonomii śląskiej. Chcę to uczynić, tem więcej, że to właśnie pytanie osnute jest mgłą zgoła fałszywych pogłosek, pozostających w rażącej sprzeczności z rzeczywistością. Już szósty rok płynie od chwili przyłączenia Śląska do Polski, a nie dokonało się do tej chwili to, co jeden z twórców i komentatorów statutu organicznego, Marszałek Wolny, wypisał w objaśnieniu do art. 14, a mianowicie — cytuję dosłownie „że najważniejszym zadaniem i Obowiązkiem pierwszego Sejmu Śląskiego będzie uchwalenie ustawy o wewnętrznym ustroju województwa Śląskiego, t. zw. konstytucji śląskiej w ramach przyznanego województwu samorządu”. Jak wiadomo, do tej pory nie wykonano tego najważniejszego zadania, a przyczyna, co jest tajemnicą publiczną, tkwiła nie tylko w negatywnem stanowisku wszystkich poprzednich rządów”...</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#komentarz">(Głos: Sami sobie!)</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#TadeuszReger">Projekt jego został na żądanie Rządu odsunięty. Tak samo miała się sprawa i z ordynacją wyborczą. Mam tutaj przed sobą cały stos projektów ordynacji wyborczej, które zostały opracowane przez posłów Sejmu Śląskiego i były przez długie miesiące przedmiotem narad komisji prawniczej. I wynikiem ostatecznym było — znowu na życzenie Rządu i p. Grażyńskiego — że uchwalono tylko ową uchwałę, którą tutaj, w tym dzisiejszym druku nr 505 przytoczyliśmy, a mianowicie uchwałę, że dotychczasowa ordynacja wyborcza ma obowiązywać przy ewentualnych następnych wyborach. A było to w 1927 r.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#TadeuszReger">Proszę Panów, był czas i możność przedłożenia tego projektu, uchwalonego przez Sejm a podpisanego przez Marszałka Wolnego, był czas, że Rząd mógł tę uchwałę Sejmu p. Prezydentowi Rzplitej przedłożyć do podpisu. Tego dotychczas nie uczyniono i dlatego sprawa ta jest nagła i dlatego domagamy się wezwania Rządu, aby przedłożył p. Prezydentowi Rzplitej projekt rozpisania natychmiast nowych wyborów, równocześnie zaś przedkładamy projekt zmiany ordynacji wyborczej. Prosimy o to, aby nagłość tego wniosku została uchwalona.</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychpSkładkowski">Wysoka Izbo! Zarządzenie p. Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 12 lutego b. r. o rozwiązaniu Sejmu Śląskiego dało asumpt wrogiej nam propagandzie poza granicami kraju do rozsiewania pogłosek, jakoby Rząd, nie rozpisując jednocześnie terminu nowych wyborów, zmierzał do uszczuplenia praw, zagwarantowanych Śląskowi ustawą konstytucyjną.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#MinisterSprawWewnętrznychpSkładkowski">Aby zgłoszony tu wniosek nie mógł się przyczynić do ugruntowania tych, na niczem nie opartych i niezgodnych z prawdą, wiadomości, mam zaszczyt oświadczyć co następuje:</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#MinisterSprawWewnętrznychpSkładkowski">1) Zarządzenie p. Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 12 lutego b. r. wydane zostało na podstawie ust. 1 art. 22 ustawy konstytucyjnej z dn. 15 lipca 1920 r., zawierającej statut organiczny woj. śląskiego.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#MinisterSprawWewnętrznychpSkładkowski">W zarządzeniu podane zostało, że Sejm Śląski rozwiązuje się z powodu upływu czasu, na który został wybrany.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#MinisterSprawWewnętrznychpSkładkowski">2) Rozpisanie nowych wyborów dotychczas dokonane być nie mogło, przewidziana bowiem w art. 14 cytowanej ustawy konstytucyjnej ustawa o ordynacji wyborczej, podlegająca zatwierdzeniu przez p. Prezydenta Rzeczypospolitej, dotychczas zatwierdzona nie została. P. Prezydentowi na podstawie art. 15 ustawy konstytucyjnej z dn. 15 lipca 1920 r. przysługuje prawo decyzji, zatwierdzającej lub odmawiającej zatwierdzenia tej ustawy, w ciągu 45 dni od dnia jej wręczenia.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#MinisterSprawWewnętrznychpSkładkowski">3) Projekt ordynacji wyborczej, uchwalony przez Sejm Śląski, przyznaje czynne prawo wyborcze tylko tym obywatelom Rzeczypospolitej, którzy mieszkali w województwie Śląskiem w dniu objęcia kraju przez władze polskie. To postanowienie, pozbawiające prawa wyborczego wielu obywateli, stale w województwie Śląskiem zamieszkałych, zdaniem Rządu, winno być zmienione.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#MinisterSprawWewnętrznychpSkładkowski">4) Termin wyborów do Sejmu Śląskiego zostanie ogłoszony natychmiast po dokonaniu tej zmiany.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#komentarz">(Różne okrzyki. Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do głosowania. Panów Posłów, którzy są za uznaniem nagłości traktowania tego wniosku, proszę o powstanie.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Po oświadczeniu p. Ministra — my również.)</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#IgnacyDaszyński">Stoi większość, nagłość została uchwalona.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do 7-b punktu porządku dziennego: nagłość wniosku posłów Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie natychmiastowego przyjścia z pomocą ludności w północnych powiatach województwa wileńskiego, dotkniętych klęska głodową (druk nr 507).</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma p. pos. Kościałkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#PKościałkowski">Wysoka Izbo! Wniosek, który mam zaszczyt uzasadniać, dotyczy natychmiastowego przyjścia z pomocą ludności w północnych powiatach woj. wileńskiego, dotkniętych klęską głodową.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(Głos na ławach Stronnictwa Chłopskiego: Tak jest w, całej Polsce.)</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#PKościałkowski">Jak wiadomo Wysokiej Izbie, w obecnym roku gospodarczym ziemie te zostały dotknięte klęską, mianowicie jeszcze w październiku znajdowały się zboża jare pod śniegiem, nie były zebrane, zgnił len, zgniły ziemniaki.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(Głos na ławach Stronnictwa Chłopskiego.: Moim wyborcom też.)</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#PKościałkowski">Około 100.000 ludności jest klęską głodu dotkniętych. Straty w rolnictwie wynoszą od 75 do 80 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#PKościałkowski">Przyjście więc z pomocą ludności, która i tak już w ciągu 10 lat była stale niszczona klęskami nieurodzaju, jest rzeczą konieczną i nagłą. Proponujemy we wniosku swoim wezwanie Rządu:</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#PKościałkowski">1) Do wyasygnowania sumy 4 milionów zł. na dokarmianie głodującej ludności.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#PKościałkowski">2) Do udzielenia ludności tychże powiatów kredytów na zakup zbóż jarych siewnych w wysokości 4 milj. złotych i dalszych 5 milj. zł. na zakup sadzonek ziemniaczanych.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#PKościałkowski">3) Do obniżenia procentów od pożyczek w bankach państwowych oraz, od zaległych i odrodzonych podatków państwowych do 3% rocznie.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#PKościałkowski">4) Do przyznania taryf ulgowych na transporty pasz, zbóż i ziemniaków, skierowanych do poszczególnych stacji woj. wileńskiego.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#PKościałkowski">5) Do uruchomienia funduszu Ministerstwa Robót Publicznych oraz Ministerstwa Komunikacji budowy dróg państwowych, robót melioracyjnych, a w szczególności budowy linii kolejowej Druja — Woropajewo.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#PKościałkowski">Proszę Wysoką Izbę o uchwalenie nagłości naszego wniosku.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#komentarz">(P. Chaciński: Czy to jest projekt ustawy? W jakiej formie ma to być?)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#IgnacyDaszyński">Głos ma p. Minister Pracy i Opieki Społecznej.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#IgnacyDaszyński">Minister Pracy i Opieki Społecznej p. Jurkiewicz:</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#IgnacyDaszyński">Wysoka Izbo! W związku z wnioskiem, którego nagłość przed chwilą była uzasadniona, pozwalam sobie zapewnić Wysoką Izbę, że Rząd dokłada wszelkich starań, żeby skutki upośledzenia Wileńszczyzny ze względu na nieurodzajność ziemi, w miarę możności zmniejszyć i osłabić. Dowodem tego jest następujący stosunek poszczególnych ministerstw w ostatnim czasie do danego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#IgnacyDaszyński">Ministerstwo Reform Rolnych odroczyło częściowo, a przeważnie darowało opłaty komasacyjne w roku 1928. Bank Rolny w ostatnim roku powiększył znacznie kredyty na pomoc ludności w Wileńszczyźnie, bo kiedy obciążenie oddziału Wileńskiego Banku Rolnego w roku 1928 wynosiło 28.363.000 zł., to na pierwszy stycznia 1929 roku wzrosło do 54.347.000, czyli w jednym roku o 91%. Jest to dowód, że Bank Rolny starał się w miarę możności przychodzić ludności rolnej z pomocą, pomimo to, że słaba urodzajność ziemi mogła w znacznej mierze spowodować ryzyko w działalności operacyjno finansowej Banku Rolnego. Mimo to, w tym roku Bank Rolny gotów jest powiększyć jeszcze kredyty w miarę możności.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#IgnacyDaszyński">Ministerstwo Rolnictwa wyasygnowało w r. 1928 na zakup zbóż siewnych, jarych mil jon złotych, a w 1929 r. przeznacza 2.500.000 zł. a na zakup inwentarza oraz paszy treściwej 1.750.000 zł. W związku z klęską głodową w tym roku gotowe jest powiększyć odnośne kredyty.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#IgnacyDaszyński">Ministerstwo Robót Publicznych wzmogło znacznie pracę nad odbudową Wileńszczyzny i nad budową dróg, co oczywiście jest znaczną pomocą dla ludności rolnej.</u>
<u xml:id="u-34.6" who="#IgnacyDaszyński">Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej poza akcją ustawową i doraźną dla bezrobotnych asygnowało 350.000 samorządom na roboty publiczne oraz 88.000 na dożywianie bezrobotnych.</u>
<u xml:id="u-34.7" who="#IgnacyDaszyński">Wreszcie Rada Ministrów 13 lutego r. b. uchwaliła 1.500.000 na dożywianie ludności wiejskiej w czterech północnych powiatach Wileńszczyzny.</u>
<u xml:id="u-34.8" who="#IgnacyDaszyński">Komunikując o tem, pozwalam sobie w imieniu Rządu oświadczyć, że Rząd nie ma nic przeciw uchwaleniu nagłości.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#IgnacyDaszyński">Przeciw nagłości głos ma p. Gawrylik.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#JózefGawrylik">Proszę Panów! Występując przeciw nagłości wniosku Klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie przyjścia z pomocą głodującej ludności województwa wileńskiego, występujemy nie przeciwko nagłości samej sprawy, lecz pragniemy zdemaskować istotne cele i intencje wnioskodawców. Konieczność przyjścia z pomocą ludności w północno wschodnich województwach, dotkniętych klęską głodową, jest już oddawna rozumiana przez szerokie masy pracujące białoruskie, które samorzutnie akcję pomocy głodującym podjęły. Tę pomoc wzajemną chłopów białoruskich, wynikających z ich wzrastającego uświadomienia społecznego, uznał rząd za wysoce niebezpieczną i drogą represyj i zakazów policyjnych uniemożliwił jej zorganizowanie i scentralizowanie. Zebranie organizacyjne celem utworzenia centralnego komitetu pomocy głodującym, wyznaczone na dzień 20 grudnia r. ub., zostało przez władze administracyjne zakazane, na rekurs zaś, złożony przez posłów Białoruskiego Klubu Chłopsko Robotniczego do wojewody wileńskiego, nastąpiła odpowiedź odmowna.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#JózefGawrylik">Dnia 22 stycznia r. b. Klub nasz złożył w Sejmie wniosek nagły w sprawie tych przeszkód ze strony wileńskich władz wojewódzkich, czynionych organizacji pomocy włościanom, dotkniętym klęską nieurodzaju na ziemiach białoruskich. Wniosek ten do dziś nie ujrzał światła dziennego. Jest to jaskrawym dowodem, że wówczas, gdy chodzi o interesy chłopów białoruskich, nawet o uniemożliwienie masom pracującym na Białorusi — niesienia braterskiej pomocy głodującym, Sejm harmonijnie współdziała z Rządem.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#JózefGawrylik">Stwierdzamy, że akcja Bloku Rządowego, której przejawem jest omawiany dzisiaj wniosek, ma charakter wybitnie polityczny. Intencje Wasze, Panowie; i istotne Wasze cele są zbyt przejrzyste, by nie były zrozumiałemi dla białoruskich mas pracujących. Nie kieruje Wami troska o życie głodujących chłopów białoruskich, skazanych na całkowite wyniszczenie i śmierć powolną, nie kieruje Wami troska o tych chłopów, lecz powodowani jesteście jedynie troską o panowanie. Boicie się Panowie, że ten nowy czynnik — głód przyczyni się do dalszego obudzenia się i upowszechnienia świadomości rewolucyjnej wśród białoruskich mas pracujących, że nauczy on chłopów tej prawdy, że losy swe trzeba brać w swoje własne ręce. Jako dowód na to, że celem Waszym jest tylko stworzenie pozorów, sianie wśród mas białoruskich złudzeń, iż straszliwe skutki klęski głodowej zostaną przez rząd skutecznie złagodzone, służyć może ten fakt, że rzucacie głodującym marny ochłap 4 milionów złotych, wówczas, gdy, jak to stwierdza obszarnicze „Słowo”, straty spowodowane nieurodzajem przewyższają 100 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#JózefGawrylik">Tą obgryzioną kością z obfitego pańskiego stołu masy białoruskie się nie zadowolą. Tą Waszą pomocą dla głodujących, która jest naigrawaniami się z nędzy i istotnych potrzeb, chcecie zyskać u ludności białoruskiej uznanie dla Rządu. Chcecie kupić te masy za ich własne pieniądze, ale to się Wam Panowie, zdaje się, nie uda. Stwierdzamy, że i taka niedostateczna pomoc głodującym, którą proponują w swym wniosku posłowie z B. B., została przez masy pracujące Białorusi Zachodniej przez ich zdecydowaną postawę wymuszona. Oto to samo sanacyjno obszarnicze „Słowo” tłomaczy konieczność przyjścia z pomocą głodującym, m, in. w ten sposób: „Specjalne środki pomocy w chwili obecnej powinny być utrzymane w całej pełni, właśnie dlatego, że głód powstały na tle nieurodzaju wykorzystywany jest przez czynniki antypaństwowe”. Gdyby nie te „czynniki antypaństwowe”, gdyby nie ruch wyzwoleńczy mas białoruskich, to Panowie z B. B. zupełnie nie pomyśleliby o tem, że trzeba przyjść z pomocą głodującej ludności.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#JózefGawrylik">Głosując przeciwko wnioskowi klubu B. B.; domagamy się wyasygnowania na cele pomocy głodującym chłopom białoruskim funduszu w wysokości przynajmniej 100 milionów zł.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#komentarz">(Głosy: Pokrycie?)</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#JózefGawrylik">Domagamy się również, aby pomoc głodującym wyasygnowana była przez chłopsko-robotnicze komitety, których zalegalizowanie uniemożliwiały dotychczas represje władz administracyjnych, ponieważ w przeciwnym razie ta pomoc trafi przeważnie do faworytów władz administracyjnych, a nie do głodujących mas chłopskich, co stanowi jeszcze jeden motyw głosowania przeciwko wnioskowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#IgnacyDaszyński">Przystępujemy do głosowania. Kto z Panów Posłów jest za przyznaniem nagłości temu wnioskowi, proszę o powstanie. Większość, nagłość została przyjęta. Oświadczam, iż p. 7 porządku dziennego załatwiam w ten sposób: wniosek a) odsyłam do Komisji Konstytucyjnej, a wniosek b) do Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#IgnacyDaszyński">Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#ZPiotrowski">Interpelacja p. Pająka do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie zwolnienia sierżanta Jana Manieckiego z wojska bez przyznania mu emerytury.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#ZPiotrowski">Interpelacja posłów J. Kaźmierczaka i tow. ze Z. P. P. S. do p. Ministra Komunikacji w sprawie rozbiórki budki dróżniczej na ulicy Wały Prawe w Częstochowie.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#ZPiotrowski">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie odmowy przez Ministerstwo Spraw Wojskowych wpisywania adwokatów ukraińskiej narodowości na listę obrońców w sprawach wojskowych.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#ZPiotrowski">Interpelacja posłów z Niemieckiego Klubu Parlamentarnego i innych do p. Ministra wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie nieuzasadnionego połączenia szkoły niemieckiej w Olsztynie ze szkołą polską i oddania kierownika niemieckiego pod zwierzchnictwo polskiego.</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#ZPiotrowski">Interpelacja p. Roji i kol. z klubu parlamentarnego Stronnictwa Chłopskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie obsadzenia urzędu, prowadzącego metryki żydowskie w Stanisławowie.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#ZPiotrowski">Interpelacja p. Zubryckiego i tow. do p. Ministra Spraw Wojskowych w sprawie szykanowania ludności ukraińskiej w Pikulicach, pow. Przemyśl, przez oficerów i podoficerów 10 p. art. ciężkiej w Pikulicach.</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#ZPiotrowski">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie założenia szkoły powszechnej we wsi Dołhe ad Podbuż, pow. drohobyckiego.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#ZPiotrowski">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Robót Publicznych w sprawie przerwania komunikacji na drodze do nowo wybudowanego mostu na rzece Stryj wsi Rybnik pow. drohobyckiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#IgnacyDaszyński">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#IgnacyDaszyński">Proszę p. Sekretarza o odczytanie wniosków z moje mi adnotacjami.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#ZPiotrowski">Wniosek Klubu P. S. L. „Wyzwolenie” w sprawie natychmiastowego obmyślenia planowej akcji możliwego zabezpieczenia rolnictwa od przypuszczalnych klęsk powodziowych — do Komisji Rolnej.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#ZPiotrowski">Wniosek p. Utty i tow. z Niemieckiego Klubu Parlamentarnego w sprawie utrudniania niemieckim szkołom prywatnym normalnej pracy i ich rozwoju przez masowe nieuzasadnione odmawianie nauczycielom narodowości niemieckiej zezwolenia na nauczanie w tych szkołach i t. p. — do Komisji Oświatowej.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#ZPiotrowski">Wniosek Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów i Klubu P. S. L. „Wyzwolenie” z projektem noweli do ustawy z dnia 10. VII. 1926 r. (Dz. Ust. Rz. P. Nr 92, poz. 530) o stosunkach służbowych nauczycieli, zmienionej rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 15 lipca 1927 r. (Dz. Ust. Rz. P. Nr 67, poz. 592) — do Komisji Oświatowej.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#ZPiotrowski">Wniosek posłów z Klubu Ukraińskiego w sprawie odpisania względnie przesunięcia terminu płatności podatku gruntowego i zaległych podatków ludności drobno rolniczej, nawiedzonej tegoroczną katastrofę mrozów i powodzi — do Komisji Skarbowej.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#ZPiotrowski">Wniosek Sejmu w sprawie projektu ustawy o uczczeniu pamięci Pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Gabryjela Narutowicza — do Komisji Budżetowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#IgnacyDaszyński">Wysoka Izbo! Nie mam możności oznaczenia jakiegokolwiek terminu w najbliższej przyszłości, aby zapowiedzieć w którym dniu możemy odbyć posiedzenie. Jutro rozpoczynają się prace Senatu, które mają trwać codziennie aż do poniedziałku jednak nie mogę zapowiedzieć zebrania się Sejmu na wtorek, ponieważ może zajść łatwo ta trudność, że przez wtorek może Senat będzie jeszcze obradował, dlatego proszę o upoważnienie do rozesłania zaproszeń na najbliższe posiedzenie w drodze pisemnej.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy.)</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#IgnacyDaszyński">Niema sprzeciwu, zamykam posiedzenie.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>