text_structure.xml 297 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 9 min. 45 rano.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Kolei — Kazimierz Tyszka, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — Stanisław Grabski, Minister Robót Publicznych — Mieczysław Rybczyński. Podsekretarz Stanu: Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Skarbu: Józef Karśnicki. Przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wojskowych — ppułk. Petrażycki.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 103 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż me wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 104 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Glogier i Gruetzmacher. Listę mówców prowadzi s. Glogier.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt pierwszy: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1925, a mianowicie: część 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego (dalszy ciąg dyskusji). Głos ma s. Rubinsztein.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wysoki Senacie! Zabierając głos w 7 roku budżetowym, w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zmuszony jestem powtarzać te same żale, i te same nieuwzględniane słuszne żądania, które były przez 7 lat podnoszone z tej wysokiej trybuny przez moich kolegów, przedstawicieli społeczeństwa żydowskiego. Jeżeli bowiem położenie o które toczy się dyskusja, nie uległo żadnej zmianie na lepsze, to rozumie się, że i jej treść musi pozostać ta sama. Nie znaczy to bynajmniej, że ogólny stan szkolnictwa w Państwie nie posunął się naprzód, że Ministerstwo Oświaty niezależnie od sprawowania rządów przez tego, czy innego ministra nie ma w swoim resorcie aktywów, że wogóle w dziedzinie oświaty w Polsce mało dotychczas zrobiono. Odwrotnie, jeśli spojrzymy na całokształt stanu szkolnictwa w Polsce i jeśli porównamy proces rozwoju tego szkolnictwa w innych państwach, które były w lepszych warunkach, działały w lepszych czasach, nie w okresie powojennym i nie w okresie budowy państwa, i jeśli zważymy, ile czasu trwało zaprowadzenie szkolnictwa powszechnego, urzeczywistnienie ideału przymusu szkolnego, jeśli zważymy, jak obszerną sieć szkolną rozwinięto w Polsce, ile zakładów naukowych różnego stopnia założono we względnie krótkim okresie czasu istnienia Polski, to z łatwością dostrzeżemy, jaki ogrom pracy, a głównie jaki ogrom wydatków, jaki ogrom środków materialnych wyłożono na dźwignięcie tego obszernego gmachu oświaty w Państwie. Przecież według sprawozdań Komisji Oświatowych Sejmu i Senatu, ustalono, że mamy już szkół w Państwie dla 4 milionów dzieci, że budżet Ministerstwa Oświaty podniósł się o takiej sumy, iż zajmuje drugie miejsce w preliminarzu budżetowym, że równa się 16° o ogólnego budżetu państwowego, że w tym roku wzrósł o 1/3 całego budżetu Ministerstwa Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale, proszę Panów, nie zważając na ciągle zmieniający się ku lepszemu stan rzeczy w ogólnem szkolnictwie w Państwie Polskiem, żale społeczeństwa żydowskiego odtwarzane z tej wysokiej trybuny przez usta jego przedstawicieli wciąż rozbrzmiewają z niesłabnącą goryczą. Wobec zaznaczonych postępów w dziedzinie ogólnego szkolnictwa państwowego nasze zażalenia nie tylko nie osłabły, ale odwrotnie nabrały jeszcze głębszego uzasadnienia i zyskały na słuszności. Albowiem im większy postęp osiągnięto na polu ogólnego szkolnictwa, im więcej środków i pracy wyłożono na rozwój szkolnictwa w kraju, krzywdy jakie się nam dzieją na polu oświaty występują z tem większą jaskrawością, z tem większą wyrazistością dla każdego człowieka bezstronnego, niezaślepionego uprzedzeniami. Albowiem niesprawiedliwość podziału dóbr społecznych, czy materialnych, czy duchowych wzrasta dla strony nic nie otrzymującej w miarę obfitszego udzielania tych dóbr wyłącznie jednej uprzywilejowanej stronie.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#IzaakIcekRubinsztein">Musimy ż żalem skonstatować, że społeczeństwo żydowskie jest wciąż w dziedzinie szkolnictwa i oświaty pokrzywdzone. Kwestia szkolnictwa żydowskiego nie posunęła się ani na krok naprzód i znajduje się w tym samym stanie, co 7 lat temu, to jest w chwili powstania Państwa Polskiego. Upośledzenie żydów na polu szkolnictwa ujawnia się pod wieloma względami: pod względem kulturalnym, finansowym i religijno-narodowym. Musimy stwierdzić, że dotychczasowe zamierzenia na polu szkolnictwa żydowskiego, zarówno przedstawicieli Rządu jak i społeczeństwa, grzeszą przeciw słuszności z wyżej wymienionych względów.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#IzaakIcekRubinsztein">W rzeczywistości, widzimy przed sobą taki stan rzeczy: Państwo zakłada i utrzymuje szkoły, ale faktycznie nie dla dzieci żydowskich, o które się troszczy, które mogą pozostawać bez nauki i bez wychowania. Przyjęto ustawę o przymusie szkolnym, nie dostarczając ludności żydowskiej szkół, a Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego dotychczas nie podjęto inicjatywy w celu zaradzenia temu położeniu. Według danych, które otrzymaliśmy od sprawozdawcy komisji budżetu od Ministerstwa Oświaty 1/5 część dzieci, w Państwie nie uczęszcza do szkół, bo mamy szkół dla 4 milionów dzieci, a wogóle w Państwie mamy 5 milionów dzieci. Jeden milion dzieci pozostaje poza szkołą. Ten bolesny objaw słusznie przedstawia się jako klęskę narodową. Jednak ponad 4/5 dziatwy polskiej zaopatrzono w bezpłatną szkolę państwową. Ja mówię ponad 4/5 dzieci, dlatego, że do tej 1/5 części, która nie ma jeszcze szkól w Państwie, należą i dzieci żydowskie, uczęszczające do szkól wyznaniowych t. zw. chederów, nie wchodzących w rachubę, bo nie są zarejestrowane i nie są zaznaczone w tabeli szkół prywatnych. Tymczasem z tych szkól ogólnych korzysta niewielka ilość dzieci żydowskich, albowiem uczęszczają one nielicznie do szkól ogólnych zwłaszcza w b. Kongresówce, a tembardziej na Kresach. Wyjątek stanowi tylko Małopolska. W ten sposób wyrządza się społeczeństwu żydowskiemu wielką krzywdę pod względem kulturalnym.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale, proszę Panów, naród żydowski jest to naród stary, najstarszy ze współczesnych kulturalnych społeczeństw świata. Początki jego sięgają głębokiej starożytności, a już na dwa tysiące lat temu zaprowadził on w swej ojczyźnie powszechne szkolnictwo ludowe, poczynając od swego miasta stołecznego, a kończąc na odległych wioskach; Było to zaś wtedy, kiedy w tym kraju nie było nawet zaczątków kultury duchowej, kiedy w lasach dziewiczych ludzie pierwotni pędzili żywot nawpół zwierzęcy, naród nasz kontynuuje te kulturalne tradycje poprzez dwa tysiące lat rozproszenia, i pielęgnuje je dziś w najcięższych warunkach.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#IzaakIcekRubinsztein">Otóż społeczeństwo żydowskie założyło w setkach miast i miasteczek Polski swoje szkoły, czy to wyznaniowe, czy to świeckie, hebrajskie, lub żydowskie i dźwiga na swoich pochylonych i zmęczonych barkach ogromny, nadludzki ciężar ich utrzymania.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wczoraj p. sen. Krzyżanowski — bardzo żałuję, że go teraz niema, wspominał nam dzieje rozwoju szkolnictwa w Polsce, jak się ono zaczęło budować na Kresach. Chciałbym przypomnieć, jak to wówczas budowaliśmy je jednocześnie i wspólnie. Szkolnictwo na Kresach podczas okupacji niemieckiej zostało założone przez społeczeństwo miejscowe, społeczeństwo polskie założyło Własne szkoły polskie, a żydowskie swoje szkoły żydowskie. Współpracowaliśmy wtedy i pracowaliśmy w obronie tego szkolnictwa i wspólnie broniliśmy jego bytu przed przemocą władz okupacyjnych. Wtedy nie było żadnych przeciwieństw i żadnych kłótni. Spodziewaliśmy się i mieliśmy pewne podstawy spodziewać się, że kiedy nastaną lepsze czasy ta zgoda w budowaniu naszej szkoły, w budowie życia duchowego będzie trwać i dalej. Ale nastąpiła zmiana, kiedy sytuacja się zmieniła i terytoria wschodnie zostały objęte przez Państwo Polskie. Zmieniły się wtedy losy naszego szkolnictwa kresowego. Podczas gdy szkoły polskie zostały upaństwowione przez Państwo, szkolnictwo żydowskie pozostawiono na pastwę losu. Dzieje się w ten sposób pod względem finansowym ogromna krzywda w stosunku do społeczeństwa żydowskiego, zarówno tu, jak i na Kresach. Budżet Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wynoszący około 16% ogólnych wydatków państwowych, zajmujący drugie miejsce w preliminarzu budżetowym według rozmiaru wydatków i przedstawiający poważną sumę ponad 300.000 000 złotych, pokrywa się z podatków, których znaczną część, a w każdym razie większą, niż ta, jaka przypada na odsetki ludności żydowskiej w Państwie, uiszczają żydzi. Tymczasem zarówno w budżetach lat poprzednich jak w budżecie tegorocznym niema pozycji poświęconej oświacie żydowskie, a przecież ludność żydowska swemi podatkami pokrywa lwią część tego budżetu. Niema tam ani jednej pozycji na rzecz szkół żydowskich, niema nawet wzmianki o ich istnieniu. Gdy spojrzymy na tabelę szkól państwowych i prywatnych, to widzimy, że w tabeli szkół państwowych znajduje się niedostateczna wprawdzie ilość, ale w każdym razie są szkoły różnych narodowości, a brak jest tylko szkół żydowskich, w tabeli zaś szkół prywatnych znajdujemy więcej, niż 200 szkół żydowskich. Cóż to są owe szkoły prywatne? Są to takie szkoły, które zostały założone i są utrzymywane przez samych Żydów. A przecież bezpłatna szkoła państwowa jest prawie jednem bezpośredniem świadczeniem ze strony Państwa Społeczeństwo je otrzymuje w zamian za wyświadczane Państwu usługi w postaci ofiar z mienia i pracy. Albowiem wszystkie inne dobrodziejstwa Państwa są świadczeniami pośredniemi tego zaś jednego, w postaci bezpłatnej szkoły, nie otrzymuje społeczeństwo żydowskie, które zmuszone jest samo zakładać szkoły i utrzymywać je środkami wydobywanemi z materialnie wyczerpanego prasą podatkową społeczeństwa żydowskiego.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#IzaakIcekRubinsztein">Podczas długiej rozprawy jaka toczyła się w Komisji Oświatowej Senatu, a także w innych okolicznościach na temat dezyderatów żydowskich w dziedzinie oświaty, w odpowiedzi na wysuwane postulaty i nasze żale dotyczące szkolnictwa, słyszeliśmy niejednokrotnie w odpowiedzi na nasze słuszne żądania, iż Rząd utrzymuje szkoły dla wszystkich obywateli i bez różnicy wyznania i narodowości, i że tam mogą również uczęszczać dzieci żydowskie. Pomijając fakt, że w obecnych nastrojach pewnych kół społeczeństwa polskiego w stosunku do ludności żydowskiej takie rozwiązanie kwestii byłoby niepożądane, to jest ono poprostu niemożliwe, jak to uzasadnia w dalszym ciągu mojego przemówienia, bo do szkól ogólnych dzieci żydowskich często nie przyjmowano. Takie załatwienie sprawy szkolnej byłoby dla ludności żydowskiej okropną krzywdą pod względem religijno-narodowym, bo Konstytucja i traktaty zapewniają żydom, jak i innym mniejszościom narodowym, możność pielęgnowania swojej kultury, języka i religii.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#komentarz">(Głos: W szkołach prywatnych)</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#IzaakIcekRubinsztein">Ale tam po pierwsze powiedziano, że owe prywatnie szkoły mają być subsydjowane przez Państwo, a po drugie w traktatach, na które tu tak nie lubią się powoływać, zaznaczono, że mają istnieć szkoły państwowe. Muszę przy tej sposobności powiedzieć, kilka słów co do tego traktatu, chociaż niechętnie słucha się powoływania na traktaty. Nie będę powtarzał tego, co w tej sprawie już powiedziano, ale uważam za stosowne zaznaczyć, że teraz, gdy Państwo Polskie znajduje się w takich warunkach wskutek ucisku Polaków w innych państwach, powoływanie się na jej klauzulę w traktacie wersalskim jest rzeczą wskazaną. Pora już, i powaga Państwa Polskiego tego wymaga, ażebyśmy zaniechali wreszcie owego barbarzyńskiego pojmowania złego i dobrego, polegającego na tem, iż dobrem jest, zabranie krowy sąsiadowi, a złem, zabranie krowy przez sąsiada. Prawda i sprawiedliwość muszą być bezwzględne i absolutne; tylko na tej drodze prawdy i sprawiedliwości otrzyma Państwo Polskie najlepsze zabezpieczenie swego bytu w przyszłości i przyczyni się do zapewnienia w świecie prawdy i sprawiedliwości. Dlaczego ma ono tłumić w sobie te przymioty?</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#IzaakIcekRubinsztein">Jasnem jest, że pielęgnowanie odrębności kulturalno-narodowościowej i religijnej, możliwem jest jedynie w szkole swoistej, odrębnej, prowadzonej w języku narodowym. Dlatego Konstytucja zapewnia taką szkołę wszystkim narodowościom, zamieszkałym Polskę. Jesteśmy narodem o bardzo starej kulturze, o własnych tradycjach religijnych, wypływających ze źródła, z którego oświecone narody współczesne czerpią swe siły duchowe. Chcemy i musimy wychować pokolenie, które przyswajając sobie niezbędną ilość wiedzy o świecie i Państwie Polskiem, byłoby silnie związane z tą naszą starą kulturą i tradycją, stanowiących część duszy naszego narodu. Dlatego musimy mieć własną szkołę, gdzie moglibyśmy stworzyć syntezę nauk ogólnokształcących według programu szkół państwowych i nauk judajstycznych. Dla uregulowania pod tym względem szkolnictwa żydowskiego nic nie zrobiono. Przez całkowite pominięcie żydów W przyjętej zeszłego roku ustawie językowej upośledzono żydów i wyrządzono im krzywdę i obrazę. Domagamy się praw i utrzymania przez Państwo dla wszystkich typów szkolnictwa żydowskiego, tak dla szkół nowych hebrajskich czy żydowskich, jak dla szkół wyznaniowych, chederów i innych typów szkół rei. Walka o wpływ i znaczenie każdego typu tych szkół powinna być pozostawiona samemu społeczeństwu żydowskiemu i ich wolnemu współzawodnictwu.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#IzaakIcekRubinsztein">Tymczasem szkolnictwo żydowskie, niezależnie od typu i kierunku, nie tylko nie jest utrzymywane przez Państwo, ale nie jest nawet w najmniejszej mierze wspierane i subsydjowane. Tradycję rządu b. Litwy Środkowej, który w niedługim okresie swego istnienia udzielał subsydjów szkołom żydowskim bez różnicy typów, Rząd zaniechał po przyłączeniu Wileńszczyzny do Państwa. Stan prawny naszego szkolnictwa me jest dotychczas uregulowany i w dalszym ciągu jest ono uzależnione od widzimisię administracji, która nie ma w żydowskiej polityce szkolnej stałych i jednolitych wytycznych, a działa od wypadku do wypadku. Wskutek tej niepewności prawnej, tego istnienia ex lex istnieje możność wszelkiej dowolności administracyjnej, wszelkich szykan i upośledzeń. Koncesje na prowadzenie szkół wydaje się tylko na rok. Rok rocznie musi się odnawiać koncesje. W niektórych kuratoriach wymaga się, ażeby w szkołach żydowskich nie tylko historia i geografia dolski jak to było dotychczas, były wykładane W języku polskim, ale nawet i historia żydowska. Z wprowadzeniem ustaw językowych władze szkolne rozsyłają kwestionariusze do rodziców żydowskich dla oświadczenia się o języku wykładowym dla dzieci, przyczem wybór dano między językiem polskim, a ukraińskim, względnie białoruskim. Dla Żydów tertium non datur. Wywiera się przytem nacisk, aby wypowiadano się za językiem polskim.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#IzaakIcekRubinsztein">Różne kuratoria wymagają różnych kwalifikacji nauczycieli szkół żydowskich. Nie będę tu wymieniał wszystkich niesprawiedliwości, jakie się dzieją w rozmaitych szkołach. Wreszcie, mówiąc o niezbędności odrębnych szkół żydowskich, nie mogę zamilczeć, iż szał antysemityzmu, rozpasany w pewnych odłamach prasy i społeczeństwa polskiego, przeniknął również do szkoły. Objawy potwornego, niczem nie krępującego się antysemityzmu, osłaniającego się uczuciami patriotycznemi często się wydarzają w szkołach polskich. Ustawiczne zatruwanie atmosfery społecznej jadem ohydnego antysemityzmu, wsiąkającym — rzecz naturalna — w młode serca czułe zarówno na złe, jak dobre wpływy, nie przyczynia się oczywiście, do dobrego współżycia w szkołach i poszanowania godności ludzkiej dzieci żydowskich. Dzieciństwo uczniów żydowskich w szkole, zatrutej antysemityzmem, wcale nie jest sielskiem, anielskiem, ich młodość nie jest górną, a raczej jest zbyt chmurną. Zresztą ten objaw szerzenia się antysemityzmu w szkole jest szkodliwym i powinien być potępiony nie tylko ze względu na zgodne współżycie dzieci w szkole, lecz celem wychowania moralnie zdrowego pokolenia, nie zatrutego zwierzęcemi uczuciami tępej nienawiści, a także w interesie zgodnego współżycia wszystkich obywateli Państwa Polskiego i jego spójności w przyszłości. Nie mogę zastanawiać się teraz dłużej nad objawami antysemityzmu w szkołach; odsyłam Panów do licznych Interpelacyj w sejmie i komisjach, dotyczących wybryków zoologicznego antysemityzmu i do jeszcze liczniejszych wiadomości prasy żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#IzaakIcekRubinsztein">Tak np. towarzystwo Rozwój rozesłało do wszystkich nauczycieli odezwę, która ma być odczytana w szkołach i opowiadano mi, że nauczyciele pozwalają sobie dyktować dzieciom taką Rozwojową enuncjację.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#IzaakIcekRubinsztein">Co do stanu rzeczy w ogólnych szkołach t. j. muszę zaznaczyć, że zarówno w szkołach powszechnych jak średnich, do których uczęszczają dzieci żydowskie, albo wcale nie wprowadzono wykładu religii. albo jest on postawiony bardzo niezadawalająco. Nie mamy dotychczas programu nauki religii w szkołach powszechnych państwowych, nie istnieje dotychczas żaden system wykładu religii, me mamy odpowiednich nauczycieli tego przedmiotu wreszcie, wyznacza się tych nauczycieli bez porozumienia z gminami żydowskiemi, a w takich wypadkach, ma się rozumieć, że władze państwowe me mogą ocenić ich wartości. Dotychczas nie widzieliśmy ze strony Ministerstwa Oświaty żadnych zamierzeń uregulowania sprawy nauki religii w naszych szkołach.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#IzaakIcekRubinsztein">W nielepszym stanie niż szkolnictwo powszechne, znajduje się i żydowskie szkolnictwo zawodowe. Stan prawny tego szkolnictwa tak samo nie jest uregulowany i znajduje się w zależności od stanowiska administracji. Wiele z tych szkół dotychczas nie uzyskało koncesyj. Krzywdzenie owego typu szkół żydowskich pod względem materialnym jest jeszcze bardziej rażące, bo na rzecz szkolnictwa zawodowego ściąga się specjalny podatek patentowy ze świadectw przemysłowych w rozmiarze 25%ogólnej sumy patentu przemysłowego. Ten podatek w nierównie większej części płacą żydzi, ponieważ trudnią się oni przeważnie handlem i przemysłem, a także rzemiosłem. Tymczasem za wpływy z tego podatku są utrzymywane jedynie ogóle szkoły zawodowe, do których żydzi prawie że przystępu nie mają, podczas gdy szkoły zawodowe żydowskie nic nie otrzymują, a utrzymanie ich pada na barki wyczerpanego społeczeństwa żydowskiego, dźwigającego cały niepomierny ciężar utrzymania wszystkich swoich instytucji dobroczynnych i oświatowych.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#IzaakIcekRubinsztein">Muszę zaznaczyć, że mamy 33 szkoły zawodowe, utrzymywanych wyłącznie przez żydów i które nie otrzymują żadnych subsydjów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#IzaakIcekRubinsztein">W tych szkołach uczy się około 3500 dzieci, a budżet tego szkolnictwa wynosi około miliona złotych.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#IzaakIcekRubinsztein">Po wyliczeniu krzywd, które nam się dzieją w dziedzinie oświaty, zaznaczam, iż sprawę żydowskiego szkolnictwa i możności swobodnego rozwoju duchowego społeczeństwa żydowskiego winniśmy rozpatrywać nie ze względu na wyrządzane nam krzywdy, bo one niewielu wzruszają, ale przedewszystkiem z punktu widzenia państwowego, o ile takie, lub inne rozwiązanie kwestii zgadza się z dobrem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#IzaakIcekRubinsztein">Kiedy się mówi proszę Panów, o szkolnictwie żydowskim z przedstawicielami rządu, ogarnia ich obawa, której zresztą nie skrywają, czy to szkolnictwo nie okaże się szkodliwe dla Państwa i dla idei państwowości polskiej. Panowie ci upatrują w tem zagadnieniu kolizję dwóch niby przeciwnych sobie, kolidujących ze sobą zasad: z jednej strony zasady państwowości polskie, z drugiej strony zadowolenia aspiracji narodowych Żydów. Ale takie przeciwstawienie i rozłączanie tych dwóch zasad, jako wzajemnie się wykluczających jest bardzo niebezpieczną konstrukcją ideologiczną. My odwrotnie, nie tylko me widzimy żadnego przeciwieństwa między temi dwiema zasadami, lecz uważamy je za wzajemnie uzupełniające się i tworzące jedną całość ideową. Naszem zdaniem racja stanu wewnętrznej polityki polskiej nieodzownie wymaga uzgodnienia tych dwóch zasad naczelnych, pogodzenia ich, a nie przeciwstawiania i rozłączania. Poczucie bowiem i dążności narodowe żydów są walorem realności, walorem którego me da się stłumić, nie da się unicestwić i który mądra racja stanu powinna wy zyskać, Wprowadzić w orbitę państwowości i związać organicznie z jej ideą. Ale to uzgodnienie muzę być uskutecznione jedynie drogą uwzględnienia narodowych i religijnych postulatów w dziedzinie oświaty, drogą upaństwowienia społecznego szkolnictwa żydowskiego i zachowania jego religijnej i kulturalno-narodowej samodzielności. Dotychczas ujawniano przez polityków polskich pod tym względem zadziwiającą krótkowzroczność. Najmądrzejszym mężem stanu, najzasłużeńszym będzie ten Minister Oświaty, który się zdobędzie na taką politykę szkolną w ten sposób bowiem wyświadczy on Polsce wielką usługę.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#IzaakIcekRubinsztein">W dziedzinie szkolnictwa wyższego wiemy, ze w różnych uniwersytetach stosuje się w praktyce do studentów Żydów numerus clausus, zwłaszcza na wydziałach mających jakiekolwiek znaczenie praktyczne. Nie obowiązuje on zresztą do żadnej liczby. Chociaż „numerus clausus” nie został prawnie wprowadzony, a nawet zaniechano o tem mówić, daje się niewątpliwie odczuwać czarodziejski wpływ sławetnego okólnika p. Głąbińskiego, dotychczas nie cofniętego. Można to zauważyć i w państwowych szkołach średnich, gdzie zaprowadzono nawet niekiedy „numerus nullus”, bo żydów się wcale nie przyjmuje.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#IzaakIcekRubinsztein">Działanie tego okólnika ujawnia się również w traktowaniu absolwentów uniwersytetów zagranicznych, którzy się ubiegają o nostryfikację, celem uzyskania prawa do zastosowania w kraju nabytej wiedzy i doświadczenia. Ale uzyskanie nostryfikacji jest leszcze trudniejsze, niż wstąpienie na uniwersytet krajowy Przyznacie chyba Panowie, że uniwersytety zagraniczne me gorzej są postawione, niż uniwersytety polskie. Jednak rzecz dziwna; absolwenci uniwersytetów zagranicznych nie zasługują na uznanie ich dyplomów w Polsce. W najlepszym wypadku przyjmuje się tych zagranicznych absolwentów na 3 lub 4 kurs dla uzupełnienia wiedzy, zaczerpniętej u cudzego źródła. Jest rzeczą zadziwiającą, iż doktorów zagranicznych tak często ścina się na egzaminach. Czy uniwersytety zagraniczne wypuszczają tylko niedołęgów i nieuków. Czy nie trzeba szukać wyjaśnienia tego dziwnego zjawiska w okólniku p. Głąbińskiego i w duchu ogólnej polityki szkolnej.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#IzaakIcekRubinsztein">Kierunek nacjonalistyczny panujący w uczelniach wyższych znajduje odbicie w usposobieniu młodzieży akademickiej. Organizacje akademickie, których istnienie jest prawnie uregulowane, a więc poniekąd będące instytucjami urzędowemi, korzystającemi przytem z obfitych subsydiów państwowych, drwią z zasad równości, głoszonych przez Konstytucję polską i przyjmują uchwały przeciwne prawom boskim i ludzkim, jak to było na zjeździe akademickim w Wilnie, gdzie wykluczono Żydów z tych korporacji, pozbawiając ich w ten sposób możności korzystania z dobrodziejstw obficie udzielanych przez Państwo. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego spokojnie przypatruje się tym objawom szczepienia ślepej nienawiści, temu groźnemu zjawisku zatruwania atmosfery uczelni wyższej miazmatami krwiożerczego antysemityzmu. A przecież wyższe zakłady naukowe mają wysokie przeznaczenie wychowania lepszego człowieka i obywatela, mają być ogniskiem światła i postępu. W tych uczelniach wychowują się wreszcie przyszli urzędnicy, których obowiązkiem będzie wcielać w życie zasady chlubnej Konstytucji i jej przewodnie ideje w czyn zamieniać. Czy wychowam w takiej atmosferze nienawiści będą oni zdolni do takiej misji, czy nie wytworzy się w ich duszach bezdenna otchłań między uczuciem nienawiści, a świadomością obowiązków. Niebezpieczeństwo i nieobliczalne skutki takiego wychowania są groźniejsze, niż to sobie Panowie wyobrażają. Tu wchodzi w grę nie tylko interes i honor żydów, ale los Państwa, którego ostoją i mocą jest pokolenie duchowo zdrowe. Tak interes Państwa, jak i jego powaga wymagają, ażeby Rząd przedsięwziął energiczne kroki w celu wytępienia tego złego ducha antysemityzmu z uczelni wyższych i rzesz akademickich.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#IzaakIcekRubinsztein">Dotychczas konstatowałem tylko ujemne objawy w stosunkach Rządu do ludności żydowskiej: kompletną negację jej praw i nieuwzględnienie ich zarówno w preliminarzu budżetowym, jak i w ogólnej polityce szkolnej. Teraz chcę skonstatować objaw dodatni, pragnę wskazać jedno jedyne świadczenie dla żydów, a mianowicie pozycję wyasygnowaną na potrzeby wyznaniowe żydów w Polsce w kwocie l00.000 zł. Pozycja ta ma bardzo ciekawą i pouczającą historię. W zeszłym roku było przez Rząd wyznaczone początkowo na ten cel 2.000 zł. Była to suma stanowiąca 1/100 ogólnej sumy wydatkowanej na cele wyznaniowe, jaki zaś wspomniana dotacja stanowi ułamek — odsetki, zarówno liczby żydów w Polsce, jak również ogólnej sumy wydatkowanej przez Ministerstwo Wyznań Rei. i O. P. — pozostawiam to do wyliczenia amatorom i biegłym w operowaniu nieskończenie małemi liczbami. Komisja Budżetowa podwyższyła tę kwotę do 10.000 zł. Jednak przedstawiciel Kola Żydowskiego upatrzył w asygnowaniu tak szyderczo znikomej kwoty, wynoszącej pięć setnych procentu wydatków na potrzeby wyznaniowe, lekceważenie praw żydowskich i poniżenie wyznania żydowskiego i wyrzekł się tego daru. W tym roku Komisja Budżetowa Sejmu powiększyła wyznaczoną przez Ministerstwo kwotę 10.000 zł. do 100.000 zł. Suma ta wynosi zaledwie 1/3% ogólnej sumy wydatków na cele wyznaniowe w Państwie. Ponieważ żydzi stanowią przynajmniej 12%w Państwie, to ta dotacja przedstawia 1/24 część tego, co się nam należy. Pod tym względem pozbawiono nas równouprawnienia z innemi wyznaniowemi mniejszościami, gdyż inne grupy wyznaniowe, będące liczebnie znacznie mniejszemi, niż żydzi otrzymują na potrzeby wyznaniowe większe sumy. Proponuję powiększyć tę sumę do 500.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#IzaakIcekRubinsztein">Gminy żydowskie, które mają obowiązki czynienia zadość wszystkim wymaganiom życia żydowskiego, a o które nikt się nie troszczy, w dalszym ciągu nie są zorganizowane i nie widzimy zamierzeń w celu zmiany tej sytuacji na lepsze.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#IzaakIcekRubinsztein">Chociaż z Ministerstwem W. R. i O. P. mamy do czynienia jedynie z dziedziną kultury i wyznania, nie mniej jednak muszę moje zażalenie wynieść poza ramy właściwego resortu, nie grzesząc przy tem niewłaściwością instancji. Na Ministerstwie Wyznań Religijnych leży odpowiedzialność za wyrządzane krzywdy w różnych dziedzinach tycia. Mam na myśli ograniczenia prawne żydów, pozostałe z prawodawstwa rosyjskiego i związane z przynależnością do wyznania żydowskiego. Kilka lat temu Minister W. R. i O. P. Wniósł był do Sejmu projekt ustawy o zniesieniu tych ograniczeń prawnych, lecz pod pewnym wpływem, cofnął go. Tymczasem już w 7-mym roku istnienia Rzeczypospolitej w dalszym ciągu zdają się obowiązywać sromotne ograniczenia gnębicielskie. To jest plama na sztandarze wolnej Rzeczypospolitej. Przecież uważaliście, Panowie, za konieczne usunąć pomniki z cegły i żelaza po ciemięzcach. Dlaczego nie burzycie pomników jego ducha, jego sposobów rządzenia i jego systemu bezprawia. A przecież przyznajecie, że te ograniczenia znajdują się w jaskrawej sprzeczności z Konstytucją, że pozostawienie ich jest przestępstwem przeciwko niej. Tymczasem administracja, a nawet sądy traktują te ograniczenia, jak rzecz w dalszym ciągu prawomocną. Zwracam się z apelem do p. Ministra o powtórne wniesienie ustawy, dotyczącej zniesienia ograniczeń będących plamą na Państwie Polskiem, a piętnem sromoty i niewoli na społeczeństwie żydowskim.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#IzaakIcekRubinsztein">Minister Wyznań Religijnych, którego obowiązkiem jest zapewnienie ludności swobody wyznania i możności przestrzegania przepisów religijnych powinien dać im inicjatywę wnosząc do Sejmu nowelę do ustawy o przymusowym odpoczynku niedzielnym celem umożliwienia żydom, którzy świętują soboty, pracują w niedzielę i w ten sposób powinien usunąć okropną niesprawiedliwość pogwałcenia sumień.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#IzaakIcekRubinsztein">Wskazując przy tej sposobności na nasze żądania i wyrządzone nam krzywdy, nie chcę pominąć milczeniem faktu, iż w ostatnich czasach zauważyliśmy wśród odpowiednich przedstawicieli politycznych objawy świadczące, iż zarówno w pewnych kolach parlamentarnych, jak i w niektórych sferach rządowych obudziła się świadomość konieczności uregulowania sprawy żydowskiej, zawierającej również kwestię szkolnictwa żydowskiego. Rząd wdrożył rokowania, zmierzając do ustalenia modus vivendi z Żydami. W Komisji Oświatowej Senatu poświęcono kilka tygodni wszechstronnemu umówieniu te, sprawy z różnych punktów Widzenia. W wyniku tej szczegółowe, i gruntownej dyskusji przyjęty został szereg zgłoszonych przez nas rezolucji. Dlatego proszę o przyjęcie rezolucji dotyczącej subwencjonowania szkolnictwa powszechnego która już została przyjęta w Komisji Oświatowej Senatu; następnie rezolucji o subwencjonowaniu szkolnictwa powszechnego, uregulowaniu jego stanu prawnego, subwencjonowaniu szkolnictwa średniego, i nadaniu szkołom średnim żydowskim z językiem wykładowym hebrajskim lub żydowskim praw publicznych.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#IzaakIcekRubinsztein">Trzecia rezolucja mówi o subwencjonowaniu szkolnictwa zawodowego i uregulowaniu stanu prawnego tego szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#IzaakIcekRubinsztein">Czwarta rezolucja wzywa Rząd do wytępienia objawów antysemityzmu w szkołach średnich.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#IzaakIcekRubinsztein">Niestety musimy skonstatować, iż niezdecydowanie i zwłoka, którą Rząd ujawnia w traktowaniu sprawy żydowskiej, nie napawają zbytnią otuchą i nadzieją na prędki i dodatni wynik toczących się pertraktacji. Z naszej strony oświadczamy, że obstając wytrwale przy naszych słusznych żądaniach i postulatach i nie zaprzestając walki z tej Wysokiej Trybuny za ich pełne urzeczywistnienie, w świadomości wspólności losów dziejowych naszych w ciągu stuleci z dziejami Polski, a także łączności ich w przyszłości, pragniemy najgoręcej, aby znośny dla nas modus vivendi ustanowił się jaknajprędzej, ażeby nie było już miejsca dla goryczy i niezadowolenia. Jednak z bólem i żalem stwierdzić muszę, że do dziś dnia tej możności współżycia i pracy i warunków swobodnego rozwoju duchowego nie posiadamy. Dlatego też z wyrażeniem zaufania do Rządu poczekać musimy, aż do tej pory, kiedy te warunki nam stworzy. Teraz głosować za budżetem me możemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Bohdanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WiaczesławBogdanowicz">Wysoki Senacie! O sprawach szkolnych białoruskich i ukraińskich mówił już z tej trybuny mój kolega sen. Czerkawski. Dlatego będę mówił wyłącznie o sprawach religijnych.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WiaczesławBogdanowicz">Widzę, że się nie pomyliłem, gdy w zeszłym roku z tej trybuny nazwałem sprawę położenia cerkwi prawosławnej w Polsce sprawą nadzwyczajnej wagi, mogącą pociągnąć za sobą poważne skutki w razie niewłaściwego jej postawienia i rozstrzygnięcia. Jest to jasne, chociażby z tego względu, ze żadne pytanie me wywołało w Senacie takich gorących dyskusji, jak ono i że, jak obecnie widzimy, wypadki mało znaczące dla życia cerkiewnego wywołują wielkie poruszenia w społeczeństwie polskiem; a instynkt narodu prawie nigdy nie zawodzi. Lecz samo zainteresowanie nie rozwiązuje zagadnienia. Trzeba dobrze wniknąć w samą sprawę, zęby ją pojąć nie tylko ze swego punktu widzenia, ale i ze stanowiska innych, t. j mniejszości prawosławnej, o którą tutaj chodzi. Trzeba to uczynić, zęby zrozumieć, co w tej sprawie jest najważniejsze, a co ma drugorzędne znaczenie i kierować się przedewszystkiem przy powzięciu decyzji właśnie tym najważniejszym postulatem.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WiaczesławBogdanowicz">Nie mogę się na to uskarżać, że wszystko co powiedziałem zeszłego roku z tej trybuny w imieniu grupy, reprezentowanej obecnie przeze mnie, było całkiem pominięte przez Rząd, ale muszę podkreślić i to, że wzięto pod uwagę właśnie nie to, co jest najważniejsze. Tak naprzykład wydatki na Kościół rzymsko-katolicki w tegorocznym budżecie są do wydatków na cerkiew prawosławną nie w stosunku 67 : 1, jak w roku zeszłym, a tylko jak 16: 1. Jest to oczywiście wielki postęp. Lecz jak wówczas, tak i teraz twierdzę, że jest to sprawa drugorzędna, bo cerkwie żyją i kwitną nie dzięki dobrom materialnym. Chociaż więc cieszę się z tej podwyżki, chociaż nawet podtrzymuję ten dodatek do budżetu, o który prosi wyższa władza duchowna prawosławna, t. j. powiększenie budżetu z 954.306 do 2.428.500 zł., ale muszę podkreślić, ze przy obecnym stanie cerkwi to zwiększenie kredytów nas mało pociesza, bo na cóż pójdą te pieniądze? Na seminaria duchowne, w których uporczywie przeprowadza się polonizację przyszłych pasterzy, przyszłych wychowawców naszego narodu, a zwłaszcza na utrzymanie hierarchii, która już teraz prowadzi polonizację, a więc na rzeczy czysto polityczne, nie zaś na sprawy cerkiewne. Podtrzymujemy te zwiększone kredyty wcale nie dlatego, ze współczujemy tej hierarchii i prowadzonej przez nią pracy, a jedynie dlatego, ze jeśli te kredyty nie będą przyznane przez parlament, to ta hierarchia ściągnie je z parafian prawosławnych drogą przymusowych zarządzeń. Więc niechaj chociaż na tę sprawę polityczną w cerkwi płacą wszyscy, a nie tylko lud prawosławny.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#WiaczesławBogdanowicz">Dlatego nie zatrzymuję się więcej nad tą częścią sprawy cerkiewnej, a przechodzę do pytania, które jest dla cerkwi najboleśniejszem, które jest ważniejsze, niż dobra materialne, a dotyczy wewnętrznej wolności i kanonicznej czystości, które zostały naruszone przez Rząd. Wyjaśnię Wysokiej Izbie całokształt tego zagadnienia tłomacząc dlaczego głosujemy przeciw budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#WiaczesławBogdanowicz">Gdy Polska została wskrzeszona i stopniowo ustaliły się początkowo faktycznie, a potem i prawnie jej granice, to podług różnych danych statystycznych znalazło się w nich od 4 do 5 milionów wiernych prawosławnych. Fakt ten nasunął na pierwszy plan pytanie nadzwyczajnej wagi — o prawnej formie istnienia cerkwi prawosławnej w Polsce. Wielkie hasła zapowiedziane przez Konstytucję polską i początkowe wolnościowe i podniecone nastroje narodu polskiego zdawało się dawały gwarancję tego, ze pytanie to będzie rozwiązanie na zasadzie hasła: „wolna cerkiew w wolnem Państw e”. Można było tego tem więcej się spodziewać, że podówczas W kierunku pomyślnym zmienił się i sam Wewnętrzny ustrój cerkwi prawosławnej, przybierając t. zw. „soborne” formy, doskonale odpowiadające demokratycznemu ustrojowi Państwa. Naród-cerkiew musiał zawrzeć przymierze z Narodem-Państwem, i gdyby się to stało, to tego konkordatu nikt nie zdołałby zburzyć. Na nieszczęście, nie wiem dzięki czyim podjudzeniom, myślę, że dzięki podjudzeniom łych warstw, u których Walka z prawosławiem przeważa nad interesami Państwa, Rząd wołał iść po drodze innej, drodze historycznych błędów, która musiała doprowadzić do tego, co widzimy obecnie. Zamiast zawarcia konkordatu z całym ludem prawosławnym, uważając biskupów za jedynych pośredników, za przedstawicieli narodu i wyrazicieli jego dążeń — pod tym względem Państwo było obowiązane żądać od episkopatu formalnych dowodów zaufania ze strony narodu — zamiast tego Rząd wołał, korzystając z niewłaściwych usług jednego — czy dwóch hierarchów zwołać hierarchię fałszywą i pod względem kanonicznym i pod względem przedstawiciela i pertraktować z nią. Gdy ś. p. patriarcha Tichon wyznaczył na katedrę warszawską jako czasowego ekzarchę arcybiskupa Jerzego, Rząd uznał ten akt, a więc uznał i władzę patriarchy Tichona, lecz gdy patriarcha zgodnie z przepisami kanonicznemi w nadesłanym statucie uzależnił mianowanie arcybiskupa Jerzego, jako stałego „metropolitę całej Polski” od Soboru, t. j. od zaufania narodu prawosławnego, to Rząd zezwolił mu sfałszować ten statut, wyrzuciwszy z niego wszystko, co zawierało zasady soborności i uznał go za metropolitę „całej Polski” bez Soboru, a z patriarchą stosunki zostały zerwane. W ten sposób Rząd okazał wyraźnie, że nie chce porozumiewać się z prawosławną cerkwią, jak z prawosławnym narodem i dzięki temu wykopał pomiędzy sobą a ludnością prawosławną nie dającą się obecnie usunąć przepaść. Późniejsza działalność Rządu pogłębiła tylko tę przepaść, bowiem gdy się prześladuje arcypasterzy i pasterzy mianowanych kanonicznie, cieszących się zaufaniem i miłością narodu, to otrzymujemy wrażenie, że Rząd nie tylko nie chce rozmawiać z narodem, lecz prowadzi otwartą z nim walkę. W zeszłym roku miałem sposobność mówić z tej wysokiej trybuny o średniowiecznych, legendarnych wprost represjach, zastosowanych do czterech biskupów prawosławnych. Niestety przejawi takiego stosunku do prawdziwych pasterzy ludowych widzieliśmy i w roku zeszłym. Przytoczę przykłady.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#WiaczesławBogdanowicz">W Dermańskim klasztorze siedział już półtora roku wysłany z Grodna biskup Włodzimierz. I znów cała jego wina polegała na tem, że na Wołyniu, jak poprzednio w Grodnie swojem rzeczywiście pastersko-świątobliwem życiem zyskał on dla siebie szacunek i miłość całej ludności okolicznej. Tej popularności władyki nie mógł znieść hierarcha, kierujący klasztorem i w rezultacie chorego arcypasterza nagle chwytają, wioząc w nocy w czasie niepogody samochodem więcej niż 100 kilometrów do Łucka, a stamtąd przez Warszawę wyrzucają zagranicę.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#WiaczesławBogdanowicz">Drugi przykład niemniej jaskrawy.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#WiaczesławBogdanowicz">Z klasztoru prawosławnego w Żyrowicach gwałtem był wywieziony do Baranowicz, a stąd przez Warszawę zagranicę archimandryta Tichin. Dla wywiezienia go zebrana była do Żyrowic i okolicznych wsi wszystka policja jawna i tajna z całego powiatu. Wiernych prawosławnych, którzy się starali pożegnać z ukochanym pasterzem i otrzymać błogosławieństwo, dotkliwie zbito i nie dopuszczono do niego. W tem biciu ludności brali czynny udział przywołani na pomoc policji uczniowie miejscowej polskiej szkoły rolniczej, uzbrojeni w kije.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko).</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#WiaczesławBogdanowicz">Jakiegoż przestępstwa dokonał ten archimandryta? Z punktu widzenia państwowego absolutnie żadnego, bo w takim wypadku oddanoby go władzom sądowym. Przeciwnie — okazał on wielką usługę Państwu, gdyż w czasie wielkich zaburzeń ludności w Żyrowicach, po wprowadzeniu przemocą nowego kalendarza, po udaremnionem usiłowaniu zrabowania obrazu Matki Boskiej przez nowego przeora, po dokonaniu masowych aresztowań i bicia w policji nawet dzieci po tem wszystkiem podane zostały wnioski i interpelacje, on właśnie dzięki swemu wpływowi na naród, zdołał uspokoić gniew ludu i skierować nastrój parafian na drogę wyłącznie religijną, Lecz nie podobał on się oficjalnej władzy cerkiewnej i dla jej przyjemności, na krzywdę narodu prawosławnego i na szkodę Państwu oderwano go od miłujących wiernych i wygnano za granicę. Świątynie w Żyrowicach obecnie są puste. Któż wygrał na tym upadku uczucia religijnego? Nie wiem, w każdym razie nie Państwo i nie cerkiew. Niedawno zdarzyło się nowe aresztowanie prałata Łukasza Hołoda. Co było powodem tego aresztowania, jeszcze dokładnie nie wiadomo, lecz prawdopodobnie również przyczyny o charakterze cerkiewnym. Prał. Hołod me uznawał przyjętej przez hierarchię autokefalii cerkwi prawosławnej w Polsce i postępował zgodnie z religijnemi pragnieniami narodu, który nie chciał iść za pasterzami, ajentami państwowymi. Innej winy być nie mogło.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#WiaczesławBogdanowicz">Akcja Rządu, polegająca na ucisku prawnych przedstawicieli narodu i tworzeniu dla przeciwwagi fałszywych reprezentantów, jest najgłówniejszym błędem Rządu w sprawie cerkiewnej, aczkolwiek trzeba przyznać, że wogóle dążenie do fałszywych dekoratywnych reprezentacji jest charakterystyczną cechą całej polityki Rządu Polskiego. Tworzą się fałszywe reprezentacje ukraińskie, białoruskie, rosyjskie, wydają na utrzymanie ich pieniądze narodowe, a to tylko dlatego, aby w odpowiedni, uroczysty, dekoratywny sposób demonstrować je przed Europą i Ameryką, widocznie rachując na to, ze cudzoziemcy łatwiej i prędzej dadzą swoje liry, franki i dolary dla polskiego Skarbu. W rzeczywistości widzimy, ze to nie skutkuje — polityka szczerości byłaby bezwzględnie korzystniejszą. Budżet wciąż się buduje na podatkach narodu, z którym gadać się nie chce. Gdybym był mniej cerkiewnym, niż politycznym działaczem i prócz tego wrogo usposobionym dla Państwa, jakim chcą mnie zrobić, to bardzo był bym rad z tego, że budujecie nie prawdziwe domy, a dekoracyjne pałace, bo domy się buduje na stulecia, a dekorację na chwilę, do nowe, zmiany. Ale występuję tuta, przedewszystkiem jako działacz cerkiewny. Dlatego nie będę się starał udawać przed Panami patrioty polskiego i nie będę nawet prosił aby wierzyć w moją lojalność. Niech przyszłość pokaże kto miał rację, ale proszę być pewnym, że dobro Państwa łączy się całkowicie z dobrem kościoła prawosławnego, pod takiemi tylko warunkami, na jakie wskazałem, proszę więc zmusić Rząd, ażeby raz na zawsze zrzekł się polityki fałszywych reprezentacji, zarówno w sprawach państwowych, jak i cerkiewnych.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#WiaczesławBogdanowicz">Niebezpieczeństwo takiej polityki zrozumiało już wielu z Polaków i katolików. Oto naprzykład wyciągi z pism polskich rożnych kierunków”. Każdą nominację w hierarchii cerkiewne, władze polskie rozpatrują tylko z punktu widzenia łatwości pertraktacji z daną osobistością. Zamiast duchownych o twardych zasadach popiera się i proteguje duchownych o giętkich sumieniach”.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#komentarz">(Słowo).</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#WiaczesławBogdanowicz">„Uważamy, ze należy bezwzględnie zaprzestać ułatwiania sobie wpływów w cerkwi przez popieranie i wywyższanie na wyższe stanowiska hierarchiczne różnych karierowiczów z pod ciemnej gwiazdy. („Słowo”, organ monarchistyczny).</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#WiaczesławBogdanowicz">Przepraszam, ze w tych cytatach odnośnie do oficjalnych dostojników cerkwi użyłem wyrazów nieco obrażających. Nigdybym sam tego osobiście nie zrobił, albowiem mimo wysokiego szacunku dla Izby, uważam za niewłaściwe przed nią kwalifikować tych dostojników ze strony moralnej, pozostawiając to prawomocnemu sądowi cerkiewnemu.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#WiaczesławBogdanowicz">Jeszcze cytuję. „Zamiast podejść do rozstrzygnięcia zagadnienia autokefalii prostą drogą, która jest wyraźnie określona przez kanony cerkwi wschodniej, Rząd Polski dążył do załatwienia tej drogą okólną, zapomocą prześladowań i gwałtów, jakby to potrzebne było pominąć prawosławne prawo kanoniczne, które najdokładniej w tym wypadku bez żadnych naciągań okazałoby olbrzymią usługę interesom politycznym Polskim („Naprzód”, cyt. według „Za Swobodę, — organ socjalistyczny).</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#WiaczesławBogdanowicz">Przechodząc do rozpatrzenia poszczególnych spraw cerkwi prawosławnej, proszę szanownych Kolegów me zapominać togo, co mówiłem poprzednio o kardynalnym błędzie Rządu polityce cerkiewnej, gdyż w razie przeciwnym nie wszystko będzie w zagadnieniach cerkiewnych ' zrozumiane i należycie ocenione.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#WiaczesławBogdanowicz">Jedną z najgłówniejszych takich spraw jest właśnie sprawa autokefalii Rząd, współdziałając z oficjalną hierarchia, rozstrzygnął już tę sprawę bardzo pośpiesznie bez żadnego udziału niższego kleru i narodu cerkiewnego. Nie podejmujemy się sądzić o tym, jaką uchwałę w tej sprawie powziąłby naród cerkiewny, cała cerkiew, jeżeliby jej dana była sposobność wyrazić swoją opinię w drodze kanonicznej, to jest na soborze, jednakże kategorycznie stwierdzam, ze rozstrzygnięcie tej sprawy przez Rząd i hierarchię, bez kleru i narodu nie może mieć ani znaczenia kanonicznego ani mocy życiowej. Liczne podobne próby w dziejach Litwy i Polski dobrze o tem świadczą. Nie umacnia tej sprawy i udział w mej patriarchy Konstantynopolskiego, który ani faktycznie, ani prawnie, me jest głową kościoła prawosławnego w Polsce Przeciwnie, jego udział kompromituje tę sprawę ponieważ ujawniono bliskie jego stosunki z niekanoniczną, t. zw. „żywą cerkwią” w Rosji Sowieckiej.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#WiaczesławBogdanowicz">To samo trzeba powiedzieć, w sprawie projektowanego konkordatu Państwa z tą nowopowstałą autokefaliczną cerkwią w Polsce. Ale mowę o tem możemy odroczyć do czasu specjalnego jej rozpatrzenia w ciałach ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#WiaczesławBogdanowicz">Przechodzę dalej do jeszcze jednej bardzo bolesnej sprawy, do redukcji prawosławnych parafii. Daje nam ona jaskrawe dowody szkodliwości systemu niewłaściwych reprezentacji.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#WiaczesławBogdanowicz">Przytoczę kilka przykładów które dotyczą tych zredukowanych parafii, o które wpłynęły niedawno do klubu prośby ludności.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia Święcicka, pow. wołkowyskiego, istnieje od w. XVII. Cerkiew murowana, pięknego wyglądu, nigdy nie była ani kościołem, ani cerkwią unicką. Parafian 2 886. Budynki W porządku. Najbliższa cerkiew odległa o 15 kilometrów. Ziemia cerkiewna ofiarowana przez osobę prywatną. Jednakże parafia zamknięta.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia gołdowicka, pow. baranowickiego. Cerkiew jest w porządku. Parafian 3 136 oficjalnie stwierdzonych. Parafia zredukowana i parafianie dołączeni do sąsiedniej parafii, odległej o 11 kilometrów za rzeką.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia połonkowska, pow. wołkowyskiego. Cerkiew nowa, murowana, budowana w r. 1874, parafia istnieje leszcze z wieku XVI. Parafian 2.024. Ziemia jest. Parafia zamknięta. Obiecują, że może będzie filia.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia bajkowska, pow. prużańskiego. Cerkiew należycie zbudowana, dobra, istnieje już drugie stulecie. Parafia 2.500 dusz. Ziemia i budynki są. Parafia zamknięta.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia działtowicka, pow. wołkowyskiego. Cerkiew murowana w najlepszym stanie, zbudowana w r. 1870, nigdy nie była ani kościołem, ani cerkwią unicką. Budynki są, budowane przez parafian i ich kosztem. Parafia przeznaczona do zamknięcia, ziemia już odebrana.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia małomożejkowska, pow. lidzkiego, najdawniejsza starożytna, murowana cerkiew w kraju, zbudowana w r. 1409 i niedawno obchodziła 500-lecie swego istnienia. Przeznaczona do zamknięcia.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia poruczyńska, mająca także więcej jak 3.000 oficjalnie zarejestrowanych parafian.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#WiaczesławBogdanowicz">I dużo innych.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#WiaczesławBogdanowicz">Ponieważ powiedziałem Panom, czem jest dla cerkwi prawosławnej oficjalna hierarchia, Panowie nie będą zdziwieni, jeżeli powiem, że na zamknięcie tych parafii sami ci hierarchowie dali swoją zgodę, akceptując projekty rządowe co do redukcji. Od niewłaściwej reprezentacji czego innego czekać nie można. W jakim stopniu ta zgoda odpowiada rzeczywistym potrzebom narodu, świadczą stałe prośby kierowane i do Rządu i do ciał ustawodawczych i do samej hierarchii cerkiewnej o otwarcie tych parafii, o zezwolenie ludziom na modlenie się w owych cerkwiach. Tych próśb pełnych prawdziwego żalu i smutku nie można czytać obojętnie.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#WiaczesławBogdanowicz">Mimowoli powstaje pytanie, w jakim celu to wszystko się robi? Czyż Rządowi zależy na obrażaniu religijnych uczuć narodu? Komu to wszystko potrzebne?</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#WiaczesławBogdanowicz">Odpowiedzią na to może być wiadomość o jeszcze jednej takiej zredukowanej parafii. Historia jej redukcji rzuca światło na tę sprawę.</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#WiaczesławBogdanowicz">Parafia Delatycze pow. nowogródzkiego, jest jedną z grupy wyznaczonych do zamknięcia i dlatego, gdy w zeszłym roku jej proboszcz został przeniesiony gdzieindziej, Rząd mimo wszelkich starań i próśb nie dał zezwolenia na mianowanie nowego proboszcza. Upłynął cały rok. Wreszcie część parafian zmęczona bezskutecznymi staraniami i tęsknotą do nabożeństw, z poduszczenia sąsiedniego rzym-kat. księdza zwróciła się do metropolity unickiego we Lwowie. Natychmiast przybył do Delatycz unicki ksiądz, zagarnął cerkiew i która nawiasem mówiąc nigdy nie była, ani kościołem, ani cerkwią unicką i już na czwarty dzień po zameldowaniu dostał zezwolenie na odprawienie nabożeństw, i otrzymał od władzy miejscowej parafię, licytację zaś, wyznaczoną na ziemię cerkiewną cofnięto. Gdy następnie został delegowany do Delatycz i ksiądz prawosławny dla odprawienia nabożeństwa, to miejscowa władza zamknęła i opieczętowała cerkiew. Następnie przez władze duchowne został wysłany ksiądz dla odprawiania nabożeństwa w sąsiedniej filialnej cerkwi Podlipskiej, żeby nie pozbawić możności modlenia się tej części parafian, która pozostała wierną prawosławiu, lecz władze opieczętowały i tę świątynię, a prawosławnego protojereja, który był wysłany, aby wyświetlić zajście na miejscu, wojewoda skazał na administracyjne wysiedlenie z województwa.</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#WiaczesławBogdanowicz">Ten fakt jaskrawo uwydatnia cele, dla których przeprowadza się ta cała awantura redukcji parafii prawosławnych. Widzimy, że inicjatywa tego należy nawet me do Rządu, a do tych nieodpowiedzialnych kół, które mają inne cele; lecz to nie zmniejsza winy Rządu. Nie protestuje bynajmniej przeciw tej, lub innej pomocy ze strony Państwa kościołowi katolickiemu, lub ludności unickiej. Przeciwnie, z radością witam wszelkie rządowe wsparcia, skierowane do podniesienia w narodzie uczuć religijnych i moralnych, lecz robić to należy zupełnie inną drogą. Niechby Rząd w razie potrzeby lepiej zbudował kościół katolicki lub cerkiew unicką. Myślę, że za te pieniądze, które Rząd jest zmuszony tracić na usilną ochronę kresów możnaby cale kresy pokryć gęstą siecią kościołów.</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#WiaczesławBogdanowicz">Wyżej przytoczone przykłady są jaskrawym dowodem, że system przyjęty przez Rząd w polityce cerkiewnej test szkodliwym nie tylko dla Państwa, lecz i dla samego Rządu. Tacy przedstawiciele cerkwi, których mamy, nie mają odwagi we właściwym czasie obronić przed Rządem tej, lub o Alej parafii potrzebnej ludowi, a gdy się naród oburza, to nie mają odwagi przyznać się przed narodem do swojej winy i chowają się za plecy Rządu.</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#komentarz">(S. Banaszak: Wasze popy między sobą się kłócą, a Pan ma pretensje do Rządu.)</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#WiaczesławBogdanowicz">A dlaczego Rząd bierze tylko jedną stronę?</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#komentarz">(Głos: Nie bierze.)</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#WiaczesławBogdanowicz">To są popi postawieni przez Rząd.</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#WiaczesławBogdanowicz">Niechby Rząd zwołał sobór i dowiedział się od narodu, co jest potrzebne. W rezultacie usunięto konflikt pomiędzy hierarchią a Rządem, lecz budzi się konflikt pomiędzy nią, a ludem.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#WiaczesławBogdanowicz">Myślę, że tego, com powiedział, wystarczy, żeby zrozumieć cały fałsz i niewłaściwość tej broni, która została wybrana przez Rząd dla rozwiązania sprawy cerkiewnej. Uważam, iż przez wyjaśnienie tej sprawy spełniłem swoje zadanie i swój obowiązek, jako członka Wysokiej Izby Ustawodawczej i jako przedstawiciela tego narodu, który przysłał mnie tutaj. Uznać słuszność, albo niesłuszność moich dowodów, to jest rzecz Panów. My jednak, jako przedstawiciele narodu prawosławnego, oświadczamy tutaj, Ze nie będziemy popierać budżetu, póki Rząd nie przyzna prawa głosu temu narodowi w sprawach cerkiewnych.</u>
          <u xml:id="u-5.41" who="#WiaczesławBogdanowicz">Dużo jeszcze możnaby powiedzieć o niektórych poszczególnych sprawach, jak o cerkiewnych ziemiach, o szkołach duchownych, o wykładzie religii, o obywatelskich prawach duchowieństwa i t. d. Lecz wstrzymuję się po pierwsze z powodu braku czasu, po drugie, że znowu należałoby powtarzać to, co już powiedziałem z tej Wysokiej Trybuny w roku zeszłym.</u>
          <u xml:id="u-5.42" who="#WiaczesławBogdanowicz">Niestety w tych dziedzinach żadnych ulepszeń me widzimy, chociaż p. Minister w roku zeszłym, odpowiadając na moje przemówienia, nie odparł żadnego z wytoczonych zarzutów, co jest tylko dowodem ich prawdziwości.</u>
          <u xml:id="u-5.43" who="#WiaczesławBogdanowicz">Nie mogę się jednak powstrzymać od powiedzenia kilku słów w sprawie przyznania duchowieństwu prawosławnemu obywatelstwa. W roku ubiegłym, wkrótce po moim przemówieniu w Senacie p. Strzałkowski, b. naczelnik wydziału „innych” wyznań w Ministerstwie W. R i O. P., zapewniał mnie słowem honoru, że sprawa obywatelstwa dla księży prawosławnych będzie rozstrzygnięta przychylnie, natychmiast dla osób urodzonych w granicach obecnej Polski, a w czasie najbliższym dla reszty duchowieństwa.</u>
          <u xml:id="u-5.44" who="#WiaczesławBogdanowicz">Cóż widzimy obecnie? Nie mogę powiedzieć, czy więcej obywatelstwa odebrano, czy więcej przyznano.</u>
          <u xml:id="u-5.45" who="#WiaczesławBogdanowicz">Jeden z jaskrawych przykładów tego, w jaki sposób prowadzi się sprawa uznawania obywatelstwa, został przytoczony przez kolegę senatora Nazarewskiego w jego przemówieniu w Senacie w dniu 17 czerwca o 80-letnim księdzu prawosławnym Areniu; dlatego przykładów nie przytaczam. Zamiast długich opowiadań na ten temat, powtórzę tylko za nim z pamięci jedno ze zdań: „Nie może pracować dla Państwa jako obywatel ten, kto dziś nie wie, obywatelem jakiego państwa będzie jutro”.</u>
          <u xml:id="u-5.46" who="#WiaczesławBogdanowicz">Za pomocą systemu ciągłych gróźb, pozbawienia praw obywatelskich, Rząd chce zmusić duchowieństwo prawosławne do większej kompromisowości przy wprowadzaniu w życie autokefalii, redukcji parafii, większej uległości przy odbieraniu cerkwi i innych „reformach” na „korzyść” cerkwi prawosławnej. Wiemy o wielu przykładach, a niektóre z nich stały się już przedmiotem interpelacji — gdy władze miejscowe, albo bezpośrednio, albo przez konsystorze, otwarcie, nawet na piśmie, uzależniały załatwienie sprawy obywatelstwa księżom prawosławnym od uznawania przez nich autokefalii cerkwi w Polsce. W taki sposób Rząd uzyskuje głos „wolnej cerkwi w wolnem państwie”. Temu, kto używa podobnych sposobów rządzenia nie warto tłomaczyć niemoralności takiej polityki. Nie mogę sobie jednak odmówić przeczytania Panom maleńkiego wyciągu z pewnego pisma polskiego. „Rząd wreszcie powinien radykalnie zerwać z ułatwianiem podpisywania licytacji na maksymalną kompromisowość wśród duchowieństwa. Nie kompromis, lecz supremacja zasady moralnej powinna być cechą duchownych tej cerkwi, w której my katolicy, uszanujemy przecież kapłanów kościoła o tradycji apostolskiej” („Słowo” 5.VI).</u>
          <u xml:id="u-5.47" who="#WiaczesławBogdanowicz">Byłbym jednostronnym, gdybym nie dodał kilku słów o stosunku Rządu do Białorusinów katolików, Wobec zupełnie innego położenia kościoła rzymsko-katolickiego w Państwie, nie chodzi już o prześladowanie religijne, ale o uwydatnienie istotnego stosunku Rządu do wyznania, od którego wymaga się czynów politycznych o zdecydowanym kierunku. W myśl tej zasady Rząd bezwzględnie tłumi Wszelkie objawy życia narodowego w życiu kościelnem Białorusinów-katolików. Widać Więc, że i względem Kościoła Rzymsko-Katolickiego Rząd nie chce się rachować z potrzebami ludu, ale wskutek innego ustroju Kościoła i zawartego konkordatu ze Stolicą Apostolską, nie mając możności utworzenia niekanonicznej reprezentacji, ucisk ten kieruje bezpośrednio przeciwko klerowi i ludowi, przyczem uważa każdego katolika Białorusina, czy to świeckiego, czy to duchownego, jawnie sympatyzującego narodowemu życiu białoruskiemu, lub biorącego w nim czynny udział — za wrogo usposobionego dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-5.48" who="#WiaczesławBogdanowicz">Oto przeciw ks. W. Godlewskiemu, proboszczowi w Zodziszkach pow. święciańskiego mówiącemu na żądanie ludności kazania w kościele po białorusku została wytoczona sprawa sądowa, przyczem podług wiadomości, które wpłynęły do klubu, sędzia śledczy w Świrze zastosował względem ks. Godlewskiego dozór policyjny, na mocy którego ów białoruski ksiądz musi się co drugi dzień meldować w posterunku policji miejscowej. Zapytuję Senatorów Księży, czy za czasów carów rosyjskich księżom katolickim kazano się kiedykolwiek meldować u „uriadnika”? Gdy zaś wileński biskup katolicki wysłał do Zodziszek specjalną komisję złożoną z samych księży Polaków dla zbadania istotnego stanu rzeczy, miejscowa policja steroryzowała ludność, przynosząc na cmentarz kościelny kulomiot i mierząc do bezbronnych Białorusinów katolików, którzy przyszli do kościoła na nabożeństwo. Nie zważając jednak na teror policji, ludność białoruska — katolicka w większości wypowiedziała się za używaniem w kościele języka białoruskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.49" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek ks. Stychel).</u>
          <u xml:id="u-5.50" who="#WiaczesławBogdanowicz">Ks. W. Szutowicza, proboszcza w Borodzieniczach, prowadzącego w szkołach naukę po białorusku, miejscowi polscy nauczyciele na rozkaz inspektora szkolnego na pow. dziśnieński brutalnie, siłą fizyczną, do szkoły nie d &gt;puszczają. Zostali zwolnieni z posad prefektów szkolnych za używanie języka białoruskiego księża: Siemaszkiewicz, proboszcz w Ławoryszkach i Piotrowski, b. proboszcz w Dołginowie.</u>
          <u xml:id="u-5.51" who="#WiaczesławBogdanowicz">Białoruską prasę katolicką, oświetlającą fakty prześladowania białoruskiego katolickiego życia narodowego i ujmującą się za prześladowanymi, bezwzględnie się konfiskuje. Z tych przyczyn w ubiegłym miesiącu zostały skonfiskowane numery 20 i 22 białoruskiego tygodnika „Krynica”.</u>
          <u xml:id="u-5.52" who="#WiaczesławBogdanowicz">Pomijam dla braku czasu niezliczone fakty, świadczące o prześladowaniu Białorusinów katolików, wspomnę tylko o zdarzeniu bardzo charakterystycznem, mianowicie o bezprawnej odmowie władz zalegalizowania statutu stowarzyszenia księży Białorusinów: „Swietocz” posiadającego charakter religijno-kulturalny.</u>
          <u xml:id="u-5.53" who="#WiaczesławBogdanowicz">Co do położenia cerkwi prawosławnej mam zaszczyt przedstawić i prosić o przyjęcie szeregu rezolucji, które byty uchwalone przez Komisję Oświaty jeszcze w zeszłym roku, a mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-5.54" who="#WiaczesławBogdanowicz">1) Ludności prawosławnej winna być zgodnie z Konstytucją zabezpieczona możność swobodnej wewnętrznej samorządności, oraz nie powinna się stawiać żadnych przeszkód w zwołaniu soboru cerkwi prawosławnej zgodnie z przepisami kanonicznemi tej cerkwi.</u>
          <u xml:id="u-5.55" who="#WiaczesławBogdanowicz">2) Odbieranie cerkwi prawosławnych i zwijanie parafii powinno być wstrzymane do czasu rozwiązania tej sprawy drogą ustawodawczą.</u>
          <u xml:id="u-5.56" who="#WiaczesławBogdanowicz">3) Wzywa się Rząd w sposób jak najrychlejszy rozstrzygnąć sprawę obywatelstwa polskiego dla duchowieństwa prawosławnego, a do tego czasu formalne nieposiadanie obywatelstwa nie może być uważane za przeszkodę w wypełnianiu obowiązków duszpasterskich”.</u>
          <u xml:id="u-5.57" who="#WiaczesławBogdanowicz">Zamiast czwartej rezolucji, która jest już częściowo urzeczywistniona, proszę o przyjęcie rezolucji następującej:</u>
          <u xml:id="u-5.58" who="#WiaczesławBogdanowicz">4) W seminariach duchownych wykład przedmiotów winien być prowadzony w językach macierzystych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. ks. Brandys.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PawełBrandys">Wysoki Senacie! Zabierając głos w sprawie budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie zamyślam tylko krytykować, lecz pragnę przyczynić się do podźwignięcia oświaty w naszym narodzie.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#PawełBrandys">Za czasów okupacji miałem sposobność rozmawiania z wyższym urzędnikiem niemieckim, który w Polsce miał stanowisko w administracji niemieckiej. Pytałem się go, jakie wrażenie wynosi on z Polski. Na to mi odpowiedział: Wprawdzie naród Polski niełaskawie odnosi się do nas Niemców, ale skoro chodzi o szkolnictwo, o założenie szkoły, to lud polski gotów jest wszystko czynić, aby ją otworzyć i chętnie tam dzieci posyła, lud polski jest chciwy wiedzy i nauki. Zdaje mi się, iż możemy stwierdzić, że pod względem oświaty i nauki wolna Polska uczyniła bardzo dużo tak, że się w świecie może ze swym dorobkiem już dziś pokazać. Prawda, że jeszcze są braki. Polska musiała zacząć od początku. Nie było odpowiedniej ilości nauczycieli, trzeba się było posługiwać siłami pomocniczemi. Teraz jednak nowe siły nauczycielskie przybywają z seminariów i pomocnicze siły zastępuje się fachowemi.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#PawełBrandys">Przy tej sposobności wyrażam życzenie, aby nie usuwano bez miłosierdzia wszystkich nauczycieli bez kwalifikacji boć są między niemi bardzo dobrzy którzy się już udoskonalili przez kursa. Sądzę, że kiedy w ciężkich czasach pełnili swoje obowiązki, nie zasługują na to, by ich teraz na bruk wyrzucano.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#PawełBrandys">Z powodu rozmaitych przykrych doświadczeń i smutnych wypadków myśli się o duchu, który w szkole powinien panować. Stwierdza się, że w polskiej szkole, tej, tak bardzo uprawnionej, nie istnieje duch serdeczny, dobry stosunek między nauczycielem i uczniem, jak być powinno i jak spodziewaliśmy się. Takie wypadki, jak w Wilnie są dzięki Bogu tylko sporadycznemi. Na początku samodzielnego bytu Polski trzeba się było obawiać, że będzie więcej takich wypadków. Trzeba szukać powodów tego stanu rzeczy i naprawić zło. I nasz naród ucierpiał przez wojnę, zaginęło mianowicie poczucie uległości dla autorytetu. Musimy się skarżyć na zdziczenie dzieci. Z drugiej strony siły nauczynie zawsze były odpowiednie i nie wszystkie dopisały. Mimo trudnych stosunków, jakie Polska na początku zastała, stosunek między nauczycielami i dziećmi naogół jest zdrowy i dobry, i uogólnieniu pojedyńczych wypadków trzeba się przeciwstawić. Szuka się idei, która ma szkołą kierować. W rozprawach Wysokiego Senatu wspomniano. że taką ideją kierowniczą, jest idea Ligi Narodów. Wspomniano także o idei pacyfizmu. Wszystko to piękne i dobre, ale niestety, nie wspomniano jeszcze o najbliższej idei. Mówię w imieniu ogromnej Większości narodu polskiego, że szkoła nasza powinna być religijno-patriotyczna, i w tym duchu powinna nam wychować społeczeństwo. Tylko idea religijno-patriotyczna wychowa dzieci na dobrych patriotów, i dzielnych obywateli Państwa. Znane jest stanowisko naszego klubu co do szkoły. Żądamy szkoły wyznaniowej. Nauczyciel powinien być tego samego wyznania, co dzieci. Religia powinna przenikać wszystkie przedmioty. Dla nauki religii trzeba przeznaczyć więcej niż dwie godziny tygodniowo. My na Śląsku mamy 4 godziny, i trzebaby to w całej Polsce zaprowadzić. Mówię naturalnie w szkołach powszechnych. Nie posiadamy odpowiedniej liczby katechetów; dlatego religii powinien nauczać nauczyciel. W seminariach nauczycielskich, które powinny być wyznaniowe, kandydaci powinni się uczyć metodyki nauczania religii i składać z tego przedmiotu egzamin w obecności komisarza biskupiego, aby otrzymać prawo nauczania, t. zw. Missio kanonica.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#PawełBrandys">Będzie to korzystniejsze dla Państwa pod względem budżetowym, bo siły duchowne są droższe, niż świeckie; będzie to korzystniejsze dla dzieci, które i w najmniejszej i w najodleglejszej szkole będą miały regularną naukę religii; będzie to korzystniejsze dla nauczycieli naszych, którzy pogłębią swoją wiedzą religijną. Byłem niegdyś członkiem honorowym niemiecko-katolickiego związku nauczycielskiego; nauczyciele oświadczyli, że chociażby państwo chciało odebrać im naukę religii w szkołach, oni by się na to nie zgodzili, bo oni pragną w szkole nie tylko nauczać, ale także wychowywać, pragną mieć wpływ na serca dzieci, a mogą to osiągnąć przez nauczanie religii. Tak i u nas być powinno. Czytam o kursach nauczania religii, które się w Warszawie odbyły dla nauczycielek. Chwalebna to jest rzecz, zdaje się, że i tu poczynają stosować nasze praktyki. Nie będzie tych kursów potrzeba, jeżeli w seminariach kandydaci składać będą egzamin z metodyki nauki religij.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#PawełBrandys">Koniecznie potrzebne jest pogłębienie ducha religijnego, bo duch religijny przyczyni się do umoralnienia naszego narodu i utrzymania naszego Państwa. Przypomina mi się zdanie jednego z angielskich parlamentarzystów, który po zwiedzeniu Polski oświadczył, że niezatarte Wrażenie sprawiła na nim, jak i na jego kolegach, procesja Bożego Ciała w Częstochowie. To silne przywiązanie ludu polskiego do swej religii t tradycji religijnych jest, zdaniem jego, pewną rękojmią dalszego rozwoju Polski i twardą opoką przeciw niszczącej sile bolszewizmu.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#PawełBrandys">Przechodzę do mojej ściślejszej ojczyzny — Śląska. Uważam za swój obowiązek wyrazić w imieniu ludu śląskiego wdzięczność Polsce za pomoc, której nam użyczyła przy obsadzeniu szkół naszych. Myśmy nauczycieli polskich nie mieli; tylko nieliczni w czasie plebiscytowym do nas się przyłączyli. Trzeba znać system pruski, aby wiedzieć, że kto chciał być nauczycielem, musiał się wyprzeć swojej narodowości, swojego języka, musiał się stać renegatem, a renegat był największym nieprzyjacielem naszego języka, i naszej narodowości. Należałem do towarzystwa Pomocy naukowej na Górnym Śląsku. Nie wspieraliśmy kandydatów na nauczycieli, ani filologów, bo wiedzieliśmy, ze chcąc otrzymać stanowisko musieli się wyprzeć swej narodowości. Dlatego nie mieliśmy nauczycieli, polskich. Natomiast nasza sieć szkolna jest bardzo rozciągnięta. Prusacy na granicach swego kraju chętnie budowali szkoły, aby stworzyć twierdzę niemczyzny, popierali nawet budowę katolickich kościołów i klasztorów, aby przeszkodzić pielgrzymkom do polskiego Krakowa i do Częstochowy. Polska dała radę z obsadzaniem tych szkół, i lud śląski jej za to jest wdzięcznym. To pewna, że nie wszyscy nauczyciele byli doskonałymi, i dużo było skarg, ale ja skarg wytaczać nie zamyślam. Muszę tylko wspomnieć o jednej sprawie. Czytałem w „Głosie Nauczycielskim” w Nr 10 i 11, artykuł zapewne inspirowany przez p. senatora Nowaka, albo pochodzący od niego, w którym mi zarzuca, że występuję przeciwko nauczycielstwu polskiemu, i przy tej sposobności zahacza o cały kler górnośląski. Nie mówiłem o tem, bo wszędzie są niedokładności, ale jeżeli on uogólnia i wymienia nazwiska dwóch księży, to ja w obronie tych księży oświadczam, że zarzuty są niesłuszne. Jeden z nich me jest księdzem diecezjalnym, i jego orzeczenie co do nauczycieli jest sfałszowane; a drugi oświadczył mi, że żyje w zgodzie z nauczycielami, tylko przeciw jednemu musiał wystąpić, gdyż nie spełnia obowiązków religijnych.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#PawełBrandys">Powód do tego artykułu dało moje życzenie, wypowiedziane na komisji Oświatowej Senatu, że dobrze byłoby gdyby Polska uwzględniła nasze stosunki; mamy mianowicie w niektórych miejscowościach nauczycieli za organistów, a dochody nauczyciela pochodzą przeważnie z dóbr kościelnych. Niemcy, którzy pragnęli odłączenia szkoły od kościoła, u nas nauczycieli — organistów zostawili, bo wiedzieli, Ze przez nauczanie pieśni kościelnej, oczywiście niemieckiej będą mieli wpływ na całą parafię, i będą mogli skuteczniej germanizować. Sądzę, że i teraz, gdzie to jest możliwem, nauczyciel powinien być organistą, aby pielęgnując polską pieśń w kościele i w szkole miał większy wpływ na lud. Nie chodzi mi wcale o panowanie kleru nad szkołą i nauczycielem, o co mnie autor tego artykułu posądza. A co do twierdzenia, że tylko najlepsze siły nauczycielskie przyszły na Śląsk, to wskazuję na skargi, które wypowiedziano na posiedzeniu Sekcji Szkolnej przy sposobności zeszłorocznego Zjazdu Katolickiego w Katowicach.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#PawełBrandys">Nie myślę jednak występować przeciw nauczycielstwu, zanadto cenię jego ważność, i pragnę, aby umiało dbać o powagę i szacunek ze strony społeczeństwa, Tyle dla wyjaśnienia tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#PawełBrandys">Wypada mi kilka słów powiedzieć o szkołach mniejszości narodowych. Jak przyjął lud, ustawy językowe przeznaczone dla Kresów Wschodnich — to zdaje się, wyjaśniły mowy s. Czerkawskiego i członka naszego klubu s. ks. Żebrowskiego. Lud nie jest z nich zadowolony, a przywódcy tego ludu, oraz zastępcy jego w Sejmie i Senacie, tak samo nie są zadowoleni. W imieniu mojego klubu proszę. Niech p. Minister bada stosunki na Kresach i wyciągnie konkretne wnioski co do zmiany tej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#PawełBrandys">Co do sprawy żydowskiej, to chyba nikt z nas nie wątpi, ze kwestia żydowska jest bardzo trudna do rozwiązania. W krótkości chcę zaznaczyć, że jeżeli żydzi skarżą się na krzywdy, to mają w tem swój cel. Wszelkie skargi mniejszości narodowych znajdują odgłos w świecie, a lud polski za to płacić musi. Żydzi nie powinni się skarżyć; maja szkoły, nie mają tyle analfabetów jak my, i my mamy obowiązek najpierw starać się o swój lud.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#komentarz">(Głos na ławach żydowskich'. A Konstytucja?)</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#PawełBrandys">Jeżeli kolega Rotenstreich mówi, że wyznaniu żydowskiemu przeznaczono tak mało pieniędzy, a katolickiemu tak dużo, to zwracam mu uwagę, że Kościołowi Katolickiemu Państwo płaci tylko odszkodowanie za zabrane dobra, które znajdują się w posiadaniu Państwa. Gdyby Kościół Katolicki posiadał te wszystkie dobra, te nie potrzebowałby żadnej pomocy.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#komentarz">(S. Koerner: A mahometanie?)</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#PawełBrandys">Mahometanie? Nie znam tych stosunków...</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#komentarz">(S. Koerner: Szkoda.)</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#PawełBrandys">...ale on wspominał o Kościele Katolickim.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(S. Koerner: Mówił wogóle o innych wyznaniach.)</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#PawełBrandys">Następnie powiedział on, że istnieje antysemityzm w szkołach wyższych i średnich. Nie Wiem, czy w Polsce antysemityzm istnieje. Bo gdyby istniał, nie stali by żydzi w Polsce tak wysoko, jak stoją, zdaje mi się, że im w Polsce źle nie jest.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#komentarz">(S. Koerner. To ironia nadzwyczajna.)</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#PawełBrandys">Sami to stwierdzacie. P. Kol. Rubinsztein mówił, że żydom krzywda się dzieje pod względem językowym w szkole. To już trudna rzecz, bo pod względem językowym sami koledzy senatorowie nie są w zgodzie, jakaby to szkoła musiała być.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#komentarz">(S. Koerner: Nie pokłócimy się, pogodzimy się.)</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#PawełBrandys">Co do stosunków naszych muszę powiedzieć, że u nas sprawa szkół mniejszości niemieckiej jest straszną bolączką. Niemcy skarżą się, że mają za mało szkół, a jednak oni mają szkół bardzo Wiele, kilkadziesiąt, na pamięć nie wiem...,</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości narodowych: 50%mniej niż przed wojną.)</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#PawełBrandys">To nie na Śląsku; Pan me zna śląskich stosunków.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#PawełBrandys">Niemcy mają szkoły elementarne tam, gdzie prawie Niemców niema, mają wyższe szkoły, gimnazja i t. d. skarżą się, że doznają krzywdy. Ale niech Niemcy zajrzą na drugą stronę, ile tam jest szkół polskich. Sam prezydent komisji mieszanej, Calonder ubolewał nad tem, że na Śląsku pruskim jest za mało szkół polskich.</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#komentarz">(Głos z ław niemieckich: Pan wykazuje tam, gdzie jest gorzej.)</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#PawełBrandys">Jeżeli wtedy Niemcy chcą, żeby tutaj im więcej dano, a ja twierdzę że mają dosyć, to niech się starają o to, ażeby na drugiej stronie lepiej się działo. Gdy w parlamencie niemieckim uchwalono ustawę wyjątkową przeciw Polakom, to Niemcy siedmiogrodzcy napisali do Niemców: Jeżeli chcecie, ażeby nam tutaj dobrze się działo, starajcie się, ażebyście tam lepiej traktowali Polaków. Ja także odzywam się do naszych Niemców, którzy mają stosunki z Niemcami zagranicznemi; Starajcie się, by tam Polakom było lepiej. Jakże się tam dzieje? W wiosce, gdzie byłem proboszczem, w której podczas plebiscytu oddano 95 procent głosów za Polską, w której i teraz przy wyborach polskie głosy przeważają, nie ma szkoły polskiej. Ludzie boją się stawiać wnioski, aby im pracy nie odebrano. Gdy się pewnego wieczoru kilku Polaków naradzało co zrobić, Wpada żandarm z pięciu policjantami i rozpędza ich. Potem pyta się jednej kobiety nad czem radzili; a gdy usłyszał, że nad szkołą mniejszości, żandarm mówi: To przepraszam, bo do tego mają prawo!</u>
          <u xml:id="u-7.28" who="#PawełBrandys">Mógłbym panom przytoczyć bardzo dużo takich przykładów z tamtej strony, w których przez teror uniemożliwiono urządzenie szkoły polskiej. Przecież tam jest milion ludności polskiej, a jest tylko kilkanaście szkół polskich, z których 1/3 wcale nie funkcjonuje.</u>
          <u xml:id="u-7.29" who="#PawełBrandys">U nas z różnych powodów, mianowicie gospodarczych duch polski słabnie. Niemieccy urzędnicy wmawiają w lud, że Polska winna kryzysowi gospodarczemu.</u>
          <u xml:id="u-7.30" who="#PawełBrandys">Cicho, ale usilnie agitują, a ogłupiony lud podpisuje wnioski o szkołę niemiecką. W Małej Wiśle, wiosce liczącej 600 dusz, gdzie ani jednego Niemca niema, większość dzieci zgłosiła się do szkoły mniejszości. Tamtejszy ksiądz, Niemiec, sprawiedliwy, który dotąd w szkole nauczał religii po polsku, oświadczył teraz rodzicom, którzy wnioski podpisali, że nie będzie dzieci nauczał po niemiecku, kiedy ich dotąd po polsku uczył. A gdy się ludzi pytano: dlaczego podpisali, oni odpowiadają: chcemy, aby nasze dzieci w polskiej szkole się także niemieckiego języka uczyły. Tak samo dzieje się szczególnie w miastach i w miejscowościach przemysłowych i dlatego tyle wniosków o szkołę niemiecką. Szkół niemieckich jest u nas stanowczo za wiele. Potępiam zawsze wynarodowienie jako rzecz niemoralną. Niemieckie dzieci niechaj mają szkołę niemiecką, ale nie można pozwolić w Polsce aby polskie dzieci się germanizowały.</u>
          <u xml:id="u-7.31" who="#PawełBrandys">Przy tej sposobności muszę się zwrócić przeciwko p. s. Majerowi, któremu tak bardzo solą w oku jest Związek Obrony Kresów Zachodnich. Oświadczam, że nigdy nie można tego Związku porównywać z b. Związkiem Hakatystów, bo hakatyści pragnęli zniemczyć polski lud, a żaden członek Związku Obrony Kresów Zachodnich nie myśli o tem, aby polscyć niemców.</u>
          <u xml:id="u-7.32" who="#PawełBrandys">Do rządu chciałbym się zwrócić jeszcze z jedną sprawą.</u>
          <u xml:id="u-7.33" who="#komentarz">(Głos: Niema go.)</u>
          <u xml:id="u-7.34" who="#PawełBrandys">Nie powinno się pozwalać, aby nasi niemcy posyłali dzieci do szkół elementarnych niemieckich zagranicą. U nas dużo niemców posyła dzieci swoje do szkół w Bytomiu i Gliwicach.</u>
          <u xml:id="u-7.35" who="#PawełBrandys">Co do sprawy kościelnej, to reguluje ją teraz konkordat i proszę Rząd, aby przepisy zawarte w nim wykonywał sumiennie i z korzyścią tak dla Państwa, jak i dla Kościoła. Proszę tylko powiedzieć, o utrzymaniu budynków kościelnych co nie jest przewidziane w konkordacie. Dawniej mieliśmy t. zw. podatek kościelny, który był dodatkiem do podatku dochodowego. Dziś, za czasów polskich nie mamy podatków na ten cel. Postawiliśmy wniosek do władz wojewódzkich i nawet do Warszawy. Tutaj odpowiedziano nam, że nie można stwarzać precedensu dla Śląska, i że trzeba sprawę uregulować jednolicie w całej Polsce. Niestety Rząd nie spieszy, tymczasem budynki marnieją, bo trzeba je utrzymać z samej jałmużny.</u>
          <u xml:id="u-7.36" who="#PawełBrandys">Co do rewindykacji kościołów katolickich, to nasz Klub podjął inicjatywę. Niechaj Rząd przedłoży ustawę, która przywróci katolikom kościoły przez Rządy zaborcze im odebrane. Wiadoma jest rzecz, że dużo kościołów dotąd znajduje się w ręku innowierców, i to nie tylko na wschodzie, ale i na zachodzie, jak np. w Lubinie w Poznańskiem. Tak samo Rząd powinien się starać o uregulowanie sprawy wykupna kościołów katolickich, znajdujących się w rękach prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-7.37" who="#PawełBrandys">Co do prawa małżeńskiego, to nie zamyślam się nad tem rozwodzić, ale jestem przekonany, że Rząd starać się będzie o stworzenie dla katolików prawa zgodnego z prawem kanonicznem katolika, bowiem w tych sprawach obowiązuje tylko prawo kanoniczne.</u>
          <u xml:id="u-7.38" who="#PawełBrandys">Wyrażam jeszcze jedno wielkie życzenie, aby Rząd dopomógł nam do utworzenia djecezji śląskiej. U nas bowiem istnieje ze strony Niemców wielka agitacja przeciwko odłączeniu województwa od djecezji wrocławskiej. Proszę więc, ażeby Rząd przyspieszył tę sprawę, i dopomógł nam do budowy katedry, seminarium duchowego i innych gmachów, potrzebnych biskupstwu. Niech Rząd to uczyni prędzej, bo W ten sposób Śląsk będzie mocniej przywiązany do Polskiej Ojczyzny, daj Boże, na zawsze.</u>
          <u xml:id="u-7.39" who="#komentarz">(Oklaski).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Kopciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#StefanKopciński">Wysoka Izbo! Przy dyskusji budżetowej często się podnosił ten procent, jaki stanowi budżet Ministerstwa Oświecenia w stosunku do całokształtu budżetu, porównuje się cyfry wydatków na szkolnictwo podobnemi cyframi w innych państwach, dlatego, żeby wykazać, że nie stoimy pod tym względem źle. Uważam, ze owe cyfry są wprawdzie pouczające, ale, zważywszy na położenie Polski, praktycznego znaczenia mieć nie mogą. Przecież 150-letnia niewola cofnęła wstecz naukę w Polsce, przecież Polska jest w takiem położeniu, że niezależnie od procentu, jaki stanowi szkolnictwo w potrzebach państwa, będzie musiała swoje wydatki na ten cel zwiększyć. Nie będę przytaczał wielu przykładów, wskażę tylko na stolicę, na Warszawę, która ma jeszcze przeszło 25%dzieci po za szkołą powszechną. Na 94 000 dzieci uczących się, jest jeszcze 29.000 dzieci, które do szkoły powszechnej dostać się nie mogą. A jeżeli ta Warszawa coś nie coś zrobiła i dla budownictwa szkolnego, to pozostaje jeszcze bardzo wiele do zrobienia, bo na 179 szkół w gmachach własnych ma ona 598 w gmachach które całkowicie do szkoły nie należą, które są pomieszczeniem zupełnie przygodnem. Jeżeli stolica, która przecież najlepiej powinna rozumieć potrzeby szkół, stoi tak daleko od ideału, to cóż mówić o całym kraju. Muszę następnie przejść do omawiania tego, jak jest wykonywany budżet, a potem do działalności Ministerstwa Oświaty. Jestem w trudnem położeniu, albowiem ograniczony czas nie pozwala mi omówić wielu rzeczy, a nawet, gdybym miał dużo czasu, to jest druga przeszkoda: mamy nowego Ministra Oświaty, nie znamy jeszcze jego postępowania, znamy tylko jego oświadczenia w komisjach senackiej i sejmowej i na plenum Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#StefanKopciński">Jeżeli zwrócić uwagę na to, co p. Minister oświadczył, to muszę podnieść parę ogólnych wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#StefanKopciński">Proszę Sz. Panów. Można stworzyć najlepsze programy, można wytyczyć pewne linie szkolnictwu, jego organizacji, ale przecież najważniejszą rzeczą są ludzie, którzy to wszystko spełniają. Jeżeli spojrzeć na skład personalny wyższej hierarchii naszego szkolnictwa, na tych organizatorów, to przeciętnie — me mówiąc o wyjątkach, bo wszędzie są wyjątki — przeciętnie są tą ludzie papierowi, którzy Wiedzą, że się należy bać jednej strony społeczeństwa, a nie bać lewicowego odłamu, ludzie, który spełniający każdy przepis, ale od których szerszej inicjatywy, szerszego rozmachu organizacyjnego trudno oczekiwać. Oczywiście jestem za praworządnością, ustawy muszą być spełniane, rozporządzenia ministerstwa także, ale tam gdzie chodzi o pewne rozporządzenia, które raczej są ramami, to i tu widzimy bardzo często tylko formalistykę. Często doznaję obawy, gdy patrzę na takiego bardzo miłego, sympatycznego, nadzwyczaj europejskiego człowieka, że jeżeli silniej odetchnę, to się ta papierowa figura wywróci. P. Minister jest pesymistycznie usposobiony co do nowych ludzi, i jest zdania, że trudno zastąpić tych starych nowymi, bo niema ich gdzie znaleźć. Zgodzę się z tem, że nie należy robić, z drugiej jednak strony nie wiem czy można z tem czekać do nieskończoności.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#StefanKopciński">Proszę Panów, nie chciałbym pewnych smutnych rzeczy poruszać, ale przecież w ostatnich czasach mówiliśmy wszyscy o pojedyńczym objawie, który w innych warunkach nie zwróciłby na siebie takiej uwagi, jakkolwiek jest to objaw bardzo tragiczny: mianowicie zastanawialiśmy się nad wypadkiem wileńskiem. Nie ze względów politycznych poruszam tu tę rzecz, lecz cofnijmy się wstecz, przypomnimy sobie rok 1922, kiedy młodzież grała zupełnie niedwuznaczną rolę W pewnych politycznych działaniach, bardzo tragicznych — mówię o wypadkach grudniowych — kiedy potem młodzież szkół średnich brała udział w apoteozie czynu, który wszyscy nazywamy zbrodnią i którego nikt tu inaczej nie nazwie. Cóż robili ludzie, którzy są kierownikami szkolnictwa? Nie znam wypadku, w którymby włos z głowy spadł komu za to, że jego szkoła w ten sposób się zachowywała. Rozmawiałem z bardzo wysokim dygnitarzem szkolnym, który powiedział: „Dyrektor staruszek popełnił błąd”. Jeżeli tak daleko sięga niedołęstwo dyrektora, to raczej należałoby mu dać dymisję, jeśli to jest w szkole państwowej, albo wpłynąć odpowiednio na szkołę prywatną. Niewątpliwie to co się dzieje teraz, dla mnie psychiczne jest dalszym ciągiem tych rzeczy, które się robiły, a na które się nie reagowało. Jeżeli wolno było młodzieży na najwyższego dostojnika Państwa rzucać różne rzeczy, o których nie chcę nawet mówić, to dlaczego nie mogłaby ona teraz występować przeciwko nauczycielom. Była mowa i słyszeliśmy oświadczenie p. Ministra dotyczące egzaminów maturalnych. Z tem się zgadzamy najzupełniej. Chodzi o ułatwienia, o stworzenie pewnej atmosfery, w której młodzież przystępująca do egzaminu, mogła się inaczej do nich odnosić. Ja tylko jednemu się dziwię, że p. Minister nie spowodował już zniesienia egzaminów maturalnych choćby W niektórych szkołach. Jednocześnie jednak z tem oświadczeniem p. Ministra, które jest znane, najwięcej w tym roku jest skarg na delegatów przy egzaminach maturalnych w samej Warszawie. I, o ile się nie mylę, to zdaje mi się, nawet oficjalne memoriały zostały skierowane do kuratorium warszawskiego. To są ludzie, którzy mają to wszystko wykonywać. Dlatego sądzę, że należałoby poszukać ludzi, przynajmniej starać się szukać W innych obozach, nie politycznych, oczywiście, ale zdaje mi się, że nie umiemy szukać — bo Wierzę, iż W Polsce jednak ludzie są — tylko trzeba umieć ich znaleźć.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#StefanKopciński">Zgadzamy się najzupełniej z p. Ministrem, że należy szkołę związać z domem. Związek szkoły z domem jest niezmiernie ważny. Otóż szczególnie zwracam uwagę na to, że w naszych szkołach, nie każde dziecko odczuwa, że dom z którego ono pochodzi, jest dostatecznie w szkole szanowany. Specjalnie mówię o dzieciach tej warstwy, którą tutaj mam zaszczyt reprezentować. Nikt chyba mi nie zaprzeczy, że inaczej zupełnie jest traktowane, że inny jest stosunek do domu dziecka robotniczego i do tego wszystkiego, co ono ma w domu.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Nauczyciel najczęściej nie wie, czyje jest dziecko)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#StefanKopciński">To się zdarza. Wiem o tem, bo, jeżdżąc po kraju, zawsze słyszałem skargi, że do ich przekonań i obyczajów, szkoła nie odnosi się z należytym szacunkiem. Musimy się przecież zgodzić na to, że w szkole są i dzieci socjalistów, bo gdzież one pójdą? Jeżeli zaś w tej szkole mówi się o nim o socjalizmie i jeżeli się nań napada, to nie wiem, czy to jest słuszne. Jeżeli są skargi na to, że dziecko, któreby się z woli swoich rodziców znalazło w pewnej instytucji robotniczej, naraża się na prześladowanie w szkole, to nie jest słuszne.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#StefanKopciński">Dam inny przykład. Coby panowie powiedzieli, gdyby mówiono o pewnym wyznaniu — są to rzeczy, których nauczyciel może nie uznawać, może je uważać za zupełnie sprzeczne z jego sposobem myślenia, ale jak byśmy go osądzili, gdyby on krytykował rzeczy, których nie wolno poruszać? Dlatego nie ze względów politycznych, lub partyjnych, żądamy, aby ten stosunek był równy, ażeby w szkole unikać wszystkiego co mogłoby obrażać uczucia dziecka, a zwłaszcza tego, co dziecko znajduje w domu, żeby ich me przedstawiano w szkole, budząc w dziecku wątpliwości, czy może ono mieć do swojej rodziny tę miłość i szacunek, jak dotychczas, P. Minister na komisji zapewniał, że Ministerstwo jest pod tym względem jednomyślne i że wszelkie podobne objawy zwalcza. Oczywiście wierzę w to, ale mówię o wykonawcach. Może być, że te zasady w Ministerstwie są regulowane, ale jednak wykonanie ich wygląda zupełnie inaczej. Proszę Panów, nadzór nad szkołami powszechnemi nie jest dobry.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#StefanKopciński">Pragniemy aby dziecko robotnicze znalazło w szkole polskiej taką atmosferę, jaką mieć powinno. aby można było wzbudzić jego miłość do niej, żeby szkoła stała czemś drogiem dla mego, żeby wychowała z niego obywatela.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#StefanKopciński">Przejdę teraz do postronnego wpływu na szkoły, a ten przykład nasuwa mi się przy okazji wykonywania ustaw o języku w szkołach dla mniejszości narodowych. Myśmy byli innego zdania, niż tego chce ustawa, myśmy nie byli za szkołą utrakwistyczną. Nie będę już mówił o rozporządzeniach wykonawczych, które mojem zdaniem, gdyby były prostsze, to nie nastręczałyby tylu trudności, ale mam tu przed sobą druk bezimienny, ale z wiadomem wydawnictwem. Otóż w tym druku daje się instrukcje, mojem zdaniem bałamutne, mogące wywołać duże rozgoryczenie, i to w tonie który obudzą przekonanie, że jest jakaś władza, zwłaszcza, że jest to ułożone tak sprytnie, iż na początku znajdują się wskazówki, a na końcu zaś jest ustawa i rozporządzenie wykonawcze, podpisane przez Ministra. Przeczytani Panom jeden ustęp aby wykazać, jak to jest napisane.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(Głos: A co to jest?)</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#StefanKopciński">To jest wydawnictwo Polskiego Towarzystwa Opieki nad Kresami. Otóż mówi się tu tak: „Ustawa przewiduje wyraźnie obowiązek władz szkolnych w szczególności inspektorów szkolnych badania, czy złożone im deklaracje, domagające się nauczania w języku niepolskim odpowiadają warunkom ustawowym. A zatem inspektor szkolny ma obowiązek wezwać do siebie osoby, które zgłosiły deklaracje i przekonać się czy deklaracje te są zgodne istotnie z ich wolą, oraz czy osoby te były uprawnione do składania deklaracji. W razie gdyby wezwani deklaranci nie zgłosili się do inspektora, należałoby im wysłać drugie wezwanie do zjawienia się z zastrzeżeniem, że wrazie niezjawienia się deklaracja uznaną zostanie za nieważną. Po zbadaniu deklaranta należy spisać protokół w którym powinno być stwierdzone, czy istotnie życzył sobie nauczania w niepolskim języku, oraz, czy przy pisaniu deklaracji nie było nadużyć. Protokół ten podpisany przez deklaranta i jednego świadka winien również zawierać ewentualnie oświadczenie rodziców, cofające poprzednie deklaracje. Inspektor szkolny winien w szczególności stwierdzić, czy deklarant jest obywatelem Rzeczypospolitej, oraz czy dzieci są narodowości ruskiej, względnie białoruskiej. Wezwania do przybycia celem zbadania ważności deklaracji winny być dostarczone rodzicom przez policję na piśmie. Inspektor szkolny powinien mieć u siebie urzędowy spis ludności dla stwierdzenia, czy w danej miejscowości jest 25% ludności tej narodowości niepolskiej, do której odnoszą się wniesione deklaracje i t. d.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#StefanKopciński">Dalej już nie będę czytał.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#StefanKopciński">Tak jak się czyta można mieć wrażenie, że to pisze jakaś władza szkolna, jakaś na czelna władza szkolna. O ile wiem odbywają się w tej sprawie specjalne zebrania, na których uczestniczą inspektorowie, urzędnicy kuratorium i nawet zaproszenia były jakoby pisane przez urzędnika kuratorium. Oczywiście nie są niedozwolone pewne konwentykle, ale Panowie rozumieją, że ten wpływ uboczny, niewątpliwie burzy tę całą atmosferę, która mogłaby być jako tako naprawiona, w której możnaby tę reformę przeprowadzić. Jest rzeczą niepożądaną ta podwójną władza: Ministerstwo Oświaty i druga z boku działająca i dająca pewne polecenia. Sądzę, że Minister Oświaty wierzy w tę sprawę i postara się wyeliminować poboczne wpływy. Przecież organizacja szkoły sama musi się opierać nie na nienawiści, szukaniu czegoś, ale na atmosferze pogodnej, czy to w organizacji szkoły, czy w samej szkole.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#StefanKopciński">Czas mój dobiega do końca, muszę przystąpić do jednej z najważniejszych może spraw, dla której wstąpiłem na tę wysoką trybunę. Mianowicie zapowiedziana jest przez Ministerstwo ustawa o organizacji szkolnictwa. Ustawa dla nas niewątpliwie najważniejsza, bo przesądza rodzaj wychowania narodowego. Dotychczas wydaje mi się. że większość społeczeństwa, i my pragnąc. aby Polska, jako państwo demokratyczne, mogła się najświetniej rozwijać staliśmy na zasadzie dania prawdziwej szkoły, nie jakiegoś jej substratu, wszystkim obywatelom Państwa, wyzyskania sił narodu jak najszerzej i dlatego wystawiliśmy dwie zasady: jednolitości szkoły polskiej i siedmioklasowej szkoły powszechnej. O słuszności tej zasady zdaje mi się, że nawet Ministerstwo było przekonane, bo za poprzedniego ministra p. Miklaszewskiego był już gotowy projekt, który mniej więcej uwzględniał te postulaty; chodziło tylko o podpis ministra. Znaczy się, że po zbadaniu tej sprawy ministerstwo przyszło do przekonania, że niema przeszkód do wprowadzenia szkoły siedmioklasowej i ujednostajnienia szkolnictwa. Zapytywany o to obecny p. Minister, odrzekł na komisji, czy na plenum, że tę sprawę właśnie rozważa i nie powziął jeszcze żadnej decyzji. Otóż miałby daleko idące obawy, bo proszę Panów, wśród rozmaitych grup' społeczeństwa, mogą tę myśl skazić, całą tę sprawę w Polsce wywrócić.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#StefanKopciński">Stronnictwa chłopskie często występują z żądaniem szkół w każdej wsi, zbliżenia ich i przynajmniej z dyskusji sejmowej wywnioskowałem, że boją się organizacji wyżej wzmiankowanej szkoły dlatego, żeby dzieci nie miały zadaleko. Proszę Panów, nie rozumiem tego rozczulania się nad dzieckiem, które będzie szło choćby 3 kim. do szkoły. Przecież wśród chłopów dzieci od 5 i 6 roku życia muszą pracować. Przecież tak samo w mieście moglibyśmy się obawiać, że dziecko 6-letnie może mieć 1/3 kim. dalej do szkoły a może wpaść pod automobil, a jednak nie czynimy tych zarzutów.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#StefanKopciński">Proszę Panów, czy zwolennicy tych szkól gęsto rozsianych zastanawiali się nad tem, że gęsta sieć szkolna, nie może być dobrze zorganizowana? Musi to być jednoklasówka, gdzie będzie tylko jeden nauczyciel i gdzie nauczą czytać i pisać, ale jest rzeczą pewną, dziecko nie otrzyma tych wszystkich wiadomości, które są konieczne dla obywatela. Jeżeli zaś s. ks. Brandys zechce, aby ten nauczyciel jednocześnie był organistą, to można sobie wyobrazić, jak ta szkoła będzie wyglądać. Dlatego też z tej strony istnieje prawdziwe niebezpieczeństwo i byłoby rzeczą bardzo niepożądaną, aby czynniki miarodajne podległy tej sugestii, aby do tych życzeń przychyliły — a jest to znaczna grupa społeczna posiadająca wpływy — ażeby skaziły myśl dążenia do szkoły takiej, jak chcemy, dającej potrzebną sumę wiadomości, wychowującej obywatela. Proszę sz. Panów, mógłby ktoś powiedzieć, że obchodzi to wieś, a jeśli w miastach będzie tak, jak tego pragniemy, to nie warto się tem zajmować. Przedewszystkiem wieś od miasta nie jest odgrodzona jakimś murem, któryby zamykał drogę z miasta na wieś, chcielibyśmy mieć obywateli, przechodzących ze wsi należycie przez szkołę przygotowanych. Chodzi nam jednak o Polskę, o to żeby wszyscy jej obywatele stali na należytym poziomie, a inaczej rozwój demokratycznej Polski pomyśleć się nie da. Nam chodzi o to, żeby z narodu były wyciągnięte największe zdolności gdziekolwiek one spoczywają, a to się da zrobić tylko przy całkowitem zachowaniu siedmioklasowej jednolitej szkoły powszechnej, t. j. takiej, która da potrzebną ilość wiadomości obywatelowi.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#StefanKopciński">Proszę szanownych Panów, p. Minister oświadczył na komisji, że zacznie od robienia programów, a potem dopiero przejdzie do organizacji szkół. Ja może nie rozumiem p. Ministra, bo jak można stwarzać program dla czegoś niewiadomego. Rozumiem, że można mieć określony plan nauczenia czegoś tego obywatela. Z tem się zgodzę; ale dopiero na tem buduję organizację, o potem muszę dać szczegóły programu. Boję się, żeby to nie wniosło do organizacji szkolnictwa rozbicia jednolitości szkoły i 7-mio klasowej szkoły powszechnej.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#StefanKopciński">Ponieważ otrzymuję ostrzeżenie od p. Marszałka, ze czas mego przemówienia się skończył, więc ostatecznie oświadczam, że stoimy twardo i mocno na zasadzie jednolitej szkoły i że przy tym projekcie, który istniał od początku i który mam wrażenie już opanował psychikę społeczeństwa, będzie my mocno stać i nie pozwolimy na jakiejkolwiek skażenie tych rzeczy, które uważamy za podstawę rozwoju Polski i społeczeństwa polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Koerner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#MozesKoerner">Wysoki Senacie! Niedawno był rozpatrywany W Senacie wniosek szeregu senatorów w sprawie stosunku Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego do wyższych uczelni w Państwie Polskiem. Wniosek ten wywołał bardzo gorącą dyskusję; była duża różnica zdań w komisji i w specjalnie oblanej podkomisji, jednakowoż na plenarnem posiedzeniu Senatu wniosek został bez żadnej dyskusji uchwalony w myśl uchwały komisji. Stało się to dlatego, że na podkomisji, do której miałem zaszczyt również należeć, a do której weszli przedstawiciele rozmaitych klubów, doszliśmy do jednomyślnego wniosku, że wyższe uczelnie są to zakłady, które nie powinny być narażone na żaden szwank, ich autorytet powinien być utrzymany jak najwyżej i dlatego powinniśmy odstąpić od wszelkiej dyskusji na ten temat, ażeby W prasie nie można było tej sprawy rozmazywać, aby w rezultacie nie wynikła choćby najmniejsza szkoda dla tych wyższych uczelni. Przy okazji oświadczyłem wówczas, przyłączając się zresztą do zdania ogólnego, by głosu me zabierać, że jednakowoż zastrzegam sobie prawo głosu, co do stosunków, panujących, w wyższych zakładach naukowych i co do stosunku Ministerstwa do tych zakładów. Już w memoriale rektorów do p. Ministra Oświaty w punkcie 6 jest zdanie, że Ministerstwo wprowadza szkodliwy ferment w stosunki młodzieży i niepożądany niepokój w życie akademickie. Biorę asumpt z tego zdania rektorów i chcę wskazać na szereg zjawisk, które istotnie mogą doprowadzić do niepokojów i do fermentu w wyższych zakładach naukowych. Rząd i Sejm w swoim czasie, było to w r. 1923, zrozumieli dobrze potrzebę przyjścia z pomocą młodzieży akademickiej. Z tego powodu została wniesiona przez Ministerstwo i uchwalona przez Sejm ustawa 30 października 1923 r., która przewiduje subsydja i inne formy pomocy dla młodzieży akademickiej. Według art. 13 tej ustawy studenci obowiązani są do pewnych świadczeń na cele pomocy, jest to, powiedziałbym sui generis podatek, obowiązujący wszystkich studentów bez różnicy narodowości, wyznaniu pochodzenia i t d. Zdawałoby się że w takim razie sumy, płynące z tego podatku, winny być również dzielone między Wszystkich bez żadnej różnicy. Niestety tak nie jest. Sumy, płynące z tego podatku, dotychczas były dzielone i przyznawane jedynie młodzieży polskiej, młodzież żydowska zaś, która cierpi niedostatek narówni z młodzieżą polską, z tych pomocy korzystać nie mogła. Istnieje instytucja, która się nazywa radą naczelną do spraw młodzieży akademickiej. Skład tej rady jest taki, że należą do niej przedstawiciele Rządu, przedstawiciele społeczeństwa i przedstawiciele młodzieży akademickiej. Z ramienia Rządu zasiada aż 4 przedstawicieli — Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Ministerstwa Skarbu, Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Jeżeli taki jest skład i oficjalnie do tej rady należą przedstawiciele Rządu, to zdawałoby się, że ta instytucja ma charakter oficjalny. Instytucja owa ma bardzo duże prawa, albowiem zajmuje się podziałem sum, przydzielanych przez Ministerstwo dla młodzieży akademickiej, a według art. 2 statutu tej instytucji ma też prawo wyrażać swoją opinie co do wszelkiego rodzaju pomocy dla młodzieży. Młodzież żydowska i społeczeństwo żydowskie w tej instytucji reprezentowane me są i na zwrócony do tej instytucji memoriał otrzymaliśmy odpowiedź że instytucja ta me jest oficjalną, aczkolwiek zasiadają w niej przedstawiciele 4 Ministerstw i do swojego składu dopuścić przedstawicieli młodzieży akademickiej żydowskiej wobec tego nie jest obowiązana. Nie ma też ona — jak odpowiedź brzmi — dzielić funduszów, bo dzieli go Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Wobec lego Centralny komitet wykonawczy związków akademickich żydowskich, jak również stowarzyszenie pomocy dla młodzieży akademickiej żydowskiej zwróciły się do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z prośbą o odpowiednie przydzielenie funduszu. Na pierwszy memoriał, złożony jeszcze w końcu 1923 r. odpowiedzi nie otrzymaliśmy, natomiast na skutek memoriału wniesionego do Rady Naczelnej w listopadzie roku ubiegłego, rektor Uniwersytetu Warszawskiego wystosował pismo do stowarzyszenia pomocy dla młodzieży akademickiej żydowskiej, w którem komunikuje, że z opłat 15 złotych, wnoszonych przez młodzież, przyznaje dla młodzieży żydowskiej 12% ogólnej sumy. W Krakowie Uniwersytet Jagielloński przyznał 5% z tych funduszów, a jeżeli Panowie przypomną sobie, jaką bronią walczono z nami i dotychczas się walczy twierdząc, że W wyższych zakładach naukowych młodzież żydowska wynosi około 25% czy nawet więcej, a szczególnie w uniwersytetach Warszawskim 1 Krakowskim około 30%, to przydzielenie, 12% dla żydów, a w Krakowie 5% dobitnie świadczy, jak nierównomiernie te fundusze są przydzielane. Natomiast z opłat na budowę domów profesorskich i studenckich, które są Wnoszone przez całą młodzież w postaci czesnego na zasadzie art. 92 ustawy z 13 lipca 1920 r. o szkołach akademickich, Uniwersytet Warszawski nic dotychczas nie przydzielił i w piśmie rektora o tem me było ani słowa. Wniesiony został wobec tego w końcu roku ubiegłego drugi memoriał do Ministra Wyznań i Oświecenia Publicznego i cóż po tym memoriale nastąpiło?</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#MozesKoerner">Nastąpiło w marcu tego roku ciekawe, charakterystyczne pismo ze strony p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego do uniwersytetu warszawskiego, mianowicie p. Minister przyznaje 5% dla stowarzyszenia pomocy akademikom żydowskim i drugie 5% dla pewnego stowarzyszenia pod nazwą „Zjednoczenie”, które ogniskuje w sobie młodzież, jak to się oficjalnie nazywa „pochodzenia żydowskiego”. Dziwna rzecz, że z jednej strony przyznaje uniwersytet warszawski 12%, a Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia tylko 10%. Kiedy zwróciliśmy się do rektora z zapytaniem, co znaczy to pismo, oświadczył, że to dotyczy jednej i tej samej materii.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#MozesKoerner">W dodatku, proszę panów, p. Minister Wkroczył W dziedzinę, W którą zupełnie Wkraczać nie powinien, a mianowicie, czy należy się temu stowarzyszeniu, czy innemu. Ale gdyby p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego istotnie trzymał się tej zasady, że dzieli pomiędzy poszczególne organizacje, nicbyśmy przeciwko temu nie mieli. W tym też sensie była przesłana rektorowi odpowiedź z prośbą o przekazanie stowarzyszeniu pomocy studentom żydom przyznanej sumy za potrąceniem 5% dla Zjednoczenia. Wskazywaliśmy, że Zjednoczenie grupuje tylko około 250 akademików Żydów, podczas gdy tamte stowarzyszenie grupuje około 2 600.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#MozesKoerner">Należy zwrócić uwagę, że oprócz uniwersytetu warszawskiego i krakowskiego inne wyższe zakłady naukowe dotychczas nie przyznały ani jednego grosza młodzieży akademickiej żydowskie, aczkolwiek wszelkie opłaty są od tej młodzieży pobierane. Wniesiono już w r. b. w maju do Ministerstwa powtórnie memoriał w tej sprawie. P. Minister dotychczas odpowiedzi nie przysłał. Wreszcie już w pierwszej połowie tego miesiąca znowu wniesiono memoriał do p. Ministra i na ten memoriał odpowiedzi dotychczas niema. Tak się przedstawia równomierne traktowanie i brak, jak się wyraził ks. Brandys, antysemityzmu na wyższych uczelniach.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#MozesKoerner">Drugą sprawą niezmiernie palącą i ważną dla młodzieży akademickiej jest sprawa praktyk na politechnice. Jak Panom wiadomo praktyki na politechnice są obowiązkowe i stanowią część studiów, na pewnych wydziałach praktyki są obowiązkowe przy egzaminach podyplomowych, względnie dyplomowych. I W tym wypadku polityka, stosowana przez władze akademickie jest co najmniej dziwna. Istnieją przy politechnice t. zw. koła naukowe: koło mechaników, koło elektrotechniczne, koło inżynierii lądowej. Władze politechniczne z tych kół uczyniły niejako swój organ techniczno-naukowy. Praktyki przekazywane politechnice przez władze rządowe, czy samorządowe są odsyłane do kół. Koła te na zasadzie swoich statutów przyjmuje jedynie Polaków chrześcijan, a Żydów nie przyjmują i oczywiście koła te, posiadając praktyki, przydzielają je i oddają przedewszystkiem swoim członkom. Na podanie złożone rektorowi przez młodzież żydowską, przez organizację „stowarzyszenie wzajemnej pomocy studentów Żydów politechniki warszawskiej” młodzież otrzymała odpowiedź, że to należy do kompetencji dziekanów, dziekani zaś odpowiedzieli, że nie zajmują się przydziałem praktyk — i tak jedni odsyłają do drugich, a praktyk otrzymać nie można. Chodzi nam o to, żeby władze politechniki przestały uważać te nieodpowiedzialne koła naukowe, nie przyjmujące żydów do swego grona, za swoje organa techniczno-naukowe i by traktowały organizacje młodzieży akademickiej jednakowo i praktyki przydzielały równomiernie jednym, i drugim organizacjom. To samo tyczy organizowania wycieczek naukowych, przy których władze zwracają się do organizacji młodzieży akademickiej, notabene specjalnie Bratniej Pomocy, która, jak wiemy żydów nie przyjmuje, i młodzież żydowska jest pozbawiona częstokroć możności brania udziału W podobnych wycieczkach, które mają pod względem wychowawczym i naukowym pierwszorzędne znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#MozesKoerner">Trzecią sprawą, którą chciałem poruszyć przy omawianiu stosunku Ministerstwa do wyższych zakładów naukowych, jest kwestia legalizacji organizacji studenckich. W uniwersytecie warszawskim dotychczas władze akademickie mimo szeregu podań i memoriałów nie zalegalizowały stowarzyszenia wzajemnej pomocy studentów Żydów uniwersytetu warszawskiego. Kilka tysięcy studentów nie posiada legalnej reprezentacji wobec władz akademickich. Jest to niezmiernie szkodliwe zarówno z punktu widzenia państwowego, tak też z punktu widzenia interesów tej młodzieży, a tembardziej, że ta młodzież jest pozbawiona możności brania udziału W innych organizacjach akademickich polskich.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#MozesKoerner">Niedawno, w końcu r. ub. we wrześniu odbył się w Warszawie kongres międzynarodowej konfederacji studentów. Zjawiska, które towarzyszyły temu kongresowi są nie tylko smutne, ale wprost szkodliwe dla Państwa. Od udziału w Komisji organizacyjnej tego kongresu z góry zostali odsunięci studenci żydzi i to oświadczono bez żadnych ogródek, bo o ile jeszcze można było zrozumieć tłomaczenie się młodzieży polskiej, że kongres ten reprezentują państwa, a nie narodowości, o tyle było zupełnie niezrozumiałe niedopuszczenie do komitetu organizacyjnego młodzieży żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#MozesKoerner">Już mój klubowy kolega p. sen. Rubinsztein wskazywał na zjazd wileński. Zjazd, który miał zaszczyt otrzymać powitania od wielu uniwersytetów polskich i od najwyższy! władz polskich, zjazd ten zaznaczył się niesłychanem wprost zdziczeniem obyczajów, jakiego nigdzie jeszcze w żadnem państwie, chyba w jednej nawpół zdziczałej Rumunii byliśmy świadkami. Ordy nacja wyborcza na ten zjazd przewidywała, że w zjeździe mogą brać udział wszyscy bez wyjątku akademicy, studiujący w uczelniach polskich, z wyjątkiem tylko studentów wyznania mojżeszowego i tych studentów bezwyznaniowych, którzy wyznanie mojżeszowe porzucili. A więc wszystkie mniejszości narodowe mogły brać udział, zarówno Ukraińcy, jak Białorusini, Niemcy i wszyscy bezwyznaniowcy, którzy porzucili wyznanie bądź katolickie, bądź prawosławne, bądź jakiekolwiek inne, jedynie ci, którzy wyznają religię żydowską, lub kiedyś ją wyznawali, ci byli pozbawieni tej możności. Takiej ordynacji jeszcze świat nie widział. Jest to smutnem i złem świadectwem...</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Głos na prawicy. Dla kogo?)</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#MozesKoerner">Dla Państwa Polskiego, dla tej młodzieży i dla społeczeństwa skoro taka młodzież może w społeczeństwie znaleźć sympatie, a ta sympatia się wyraziła w depeszach ze strony uniwersytetów i ze strony władz państwowych.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#MozesKoerner">Ta właśnie ideologia doprowadziła do nieszczęsnego numerus clausus, które zresztą i na tym zjeździe był poruszony i który doprowadził do tego, że młodzież pozwoliła sobie przyjąć rezolucję, że jeżeli Rząd i władze go nie wprowadzą, to młodzież grozi, że siłą numerus clausus przeprowadzi. Co więcej, na tym zjeździe zjawił się klub monarchistów, którzy jawnie to wyznawali i odbywali swoje zebrania jako grupa monarchistyczna to jest antypaństwowa. Klub ten posunął się jeszcze dalej, bo powiedział, że numerus clausus to jest za wiele, Żydzi wogóle powinni być pozbawieni możności uczęszczania do wyższych zakładów i wszyscy żydzi powinni być z tych zakładów usunięci. Proszę Panów, ta młodzież wkroczyła w dziedzinę polityki, a Rząd na to nie zwrócił wcale uwagi, miał jakby uszy zatkane. Przyjęta została rezolucja o bojkotowaniu żydów studentów we wszystkich dziedzinach życia akademickiego. Rząd, Ministerstwo i władze akademickie nie zareagowały na to. P. Senator zapyta czy komu to szkodzi. Otóż powiem Panom, jakie są stosunki w innych państwach. We Francji na czele ogólnego związku akademickiego, wszystkich organizacji studenckich, jego prezesem jest student żyd, nazywa się Antebi.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Inaczej się zachowują widocznie)</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#MozesKoerner">Zachowują się tak, jak tu u nas w Polsce i my tu się zachowujemy tak, jak żydzi we Francji. A czy Pan sądzi, że to zachowanie do tego prowadzi? Przypomnę Panu wypadek w Dublanach, Pan nie powie, że zachowanie się Żydów do tego się przyczyniło. Młodzież polska, która może sobie pozwolić na bandycki napad na swych kolegów Żydów, pozwalająca sobie na ekscesy, których nie mogę opisać, wobec tego, że tu na ławach siedzą koleżanki nasze — senatorki! Pan sądzi, ze to szkody nie przynosi Państwu Polskiemu?</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#MozesKoerner">Skutkiem tego rodzaju stosunków jest wielka emigracja młodzieży żydowskiej akademickiej za granicę. Już obecnie zagranicą studiuje tyle studentów żydów z Polski, ile studiuje ich w Polsce. Stare, słynne uniwersytety, Oksford, Cambridge, Padwa, o tyle może tylko są zacofane, że u nich jeszcze nie rozwinęła się myśl o numerus clausus. Do tych starych uniwersytetów, w których ta myśl jeszcze się nie rozwinęła, ciągną rzesze akademickiej młodzieży żydowskiej i tam zostają tylko ci, którzy zdążą się tam wybić. Kiedy się wybiją, to o poszczególnych z nich u nas melancholijnie gazety piszą, ze to „nasz rodak”. Wtedy już się społeczeństwo polskie do nich przyznaje.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(Głos: Kiedy, o kim Pan mówi?)</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#MozesKoerner">O Funku, o Fajansie, o nich się pisze, że to nasi wielcy rodacy. Ale dopóki młodzież, która zasila te szeregi wybitnych ludzi, tutaj się stara o wykształcenie, to znajduje wrota zamknięte.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#MozesKoerner">Niezawodnie Panowie znają wypadek, który miał miejsce w Padwie, w tym starym uniwersytecie. Na dziedzińcu tego uniwersytetu znalazła się wycieczka polska, na czele której stał niejaki ks. Hilchen, i ów ks. Hilchen pozwolił sobie wobec młodzieży włoskiej odezwać się do młodzieży żydowskiej z Polski pochodzącej, która przyszła, ażeby pomóc wycieczce swojemi wskazówkami, pozwolił sobie odezwać się do tej młodzieży w sposób nie tylko nieprzystojny i nieprzyzwoity, ale zupełnie niezrozumiały na terenie zagranicznym, gdzie nieznana jest różnica pomiędzy obywatelami jednego kraju co do Ich praw, skoro spełniają jednakowe obowiązki. Wielką szkodę to wystąpienie wyrządziło społeczeństwu polskiemu. Stwierdził to konsul polski w Trieście, do którego młodzież żydowska, pochodząca z Polski, z żalem się udała, i nazwał ten czyn ks. Hilchena nikczemnością, bo rozumiał, że to jest wielka szkoda dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#MozesKoerner">Czas mój jest zbyt krótki, muszę przeto kończyć. Chciałbym oświadczyć, że podobne stosunki są niedopuszczalne na przyszłość w naszych wyższych uczelniach, stosunki demoralizujące młodzież, kwiat inteligencji, przyszłych przywódców społeczeństwa, muszą się odbić niesłychanie szkodliwie na interesach całego Państwa. Domagamy się, żeby młodzież akademicka żydowska była traktowana narówni z młodzieżą polską. Domagamy się, aby ziele antysemityzmu wreszcie wyrwać z korzeniem. Pragniemy, aby ta pomoc, którą Rząd niesie młodzieży polskiej, na zasadzie ustawy była niesiona w równej mierze dla młodzieży żydowskiej. Domagamy się, aby młodzież żydowska w równej mierze miała prawo organizowania się w swoje stowarzyszenia, jako legalne reprezentacje, domagamy się, żeby nastąpiły takie stosunki, jakie w innych uczelniach lub innych zakładach w Europie panują.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(Głos na prawicy: A my żądamy, aby przedstawiciele ich trochę Inaczej wyrażali się o naszych księżach niż to przed chwilą uczynił p. Senator.)</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#MozesKoerner">Przytoczyłem goły fakt.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Ale Pan powiedział, że ktoś śmiał się w ten sposób odezwać.)</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#MozesKoerner">Przytoczyłem oficjalny list generalnego konsula polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Połczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#LeonJantaPołczyński">Wysoki Senacie! Senator referent potrącił w swoim referacie o zajście, które wobec tego, że ujawniło pewne typowe znamiona, jest ważniejsze niż jakiś fakt poszczególny, oderwany od tła. Tym zajściem jest szkolny proces toruński. Nie wchodzę w samo jego meritum tembardziej, że dotychczas w II instancji nie jest on jeszcze rozstrzygnięty, ale sam fakt, że mógł powstać proces między szkołą a rodzicami tak wzburzył społeczeństwo, że trzeba się temu przyjrzeć, i to z takiego stanowiska, któreby nim podkreśliło cechy typowe. W tym procesie typowym jest stosunek wyższego urzędnika polskiego — tylko o tych pragnę tutaj mówić — do społeczeństwa. Muszę skonstatować, że mianowicie w dzielnicach zachodnich to przemieszanie kultury którebyśmy się mogli spodziewać i które jest oczywiście dążeniem wszystkich uświadomionych Polaków, dotąd nie nastąpiło. Uwzględniam, że może się do tego przyczyniło samo społeczeństwo przez swój partykularyzm, ale muszę zauważyć dziś po 5 latach, że bardzo duża Wina jest po stronie wyższego urzędnika. Z czego społeczeństwo zna urzędnika polskiego? — zna go z wymiaru podatków, z rygorów podatkowych, wymiaru różnych kar, ale me zna go z działalności kulturalnej. Społeczeństwo zachodnie pragnie kultury, w każdem mieście jest dużo stowarzyszeń, czy to wojackich, czy śpiewackich, czy nawet naukowych, są stowarzyszenia ludoznawcze, krajoznawcze, geograficzne, ochrony miast i t d., nigdzie tam nie zobaczymy wyższego urzędnika. Zaznaczam, że są bardzo chlubne wyjątki, ale nie o wyjątkach tu mówię, lecz o typie. Jeżeli wszakże tak jest, to cóż dopiero żądać od szkoły i to specjalnie od szkoły średniego typu. Gimnazjum w małym miasteczku, powinno być centrum kultury, ogniskiem, z którego się rozchodzi i ciepło i światło. Tymczasem gimnazjum odcina się od społeczeństwa, jest wzorem obcym nie łączącym się ze społeczeństwem, bo lgnie do niego fala, ani ono do fali, jest to coś poza życiem. Już mówiłem, jakieby to było ogromne zadanie kulturalne, gdyby w tych wszystkich wymienionych przeze mnie towarzystwach oświatowych i kulturalnych, swojego światła i nauki udzielał profesor gimnazjum. Jeżeli taki jest stosunek do społeczeństwa wogóle, to cóż dopiero do szkolnej młodzieży?</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#LeonJantaPołczyński">P. Minister w swojem expose przedłożył nam swój program. O ten program już tutaj dyskusja potrącała, wyrażając pewne wątpliwości. Ja nie wchodzę Wcale W meritum programu takiego, czy innego, czy ma naszych uczniów wychowywać w kierunku idealizacji, czy w kierunku realnym; nie o to mi dzisiaj chodzi, ale o to, jaki p. Minister ma instrument do przeprowadzenia programu. Tym instrumentem jest profesor gimnazjum. Twierdzę, że z materiałem jaki jest nie przeprowadzi się jednego programu. Ja ciągle czuwam nad sobą, ażeby nie uogólniać, bo to jest jeden z naszych największych błędów, lecz zbadałem stosunki w szeregu szkół średnich i muszę to skonstatować, że nasz materiał nauczycielski, który zaczerpaliśmy w Galicji, nie stoi na wysokości dzisiejszych zadań pedagogicznych. Ten system jest przestarzały. We wszystkich społeczeństwach zachodnich już od połowy przeszłego wieku rozpoczęta się tendencja w kierunku wprowadzenia czynnika psychologicznego, pedagogicznego w udzielaniu nauki. My w naszym narodzie mamy pod tym Względem starsze tradycje, jak reszta Europy, ale mimo to musimy przyznać, iż poza bardzo szczytnemi hasłami, które wywieszamy poza wspaniałemi programami, ich wykonanie odbiega wręcz tragicznie od bardzo wysokich zamierzeń.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#LeonJantaPołczyński">Musimy żądać od profesora, żeby nie tylko udzielał nauki fachowej, ale by stał się przewodnikiem dusz swoich uczniów. On tym przewodnikiem dusz się nie staje. Jak Panowie widzą z tego jednego procesu toruńskiego jest rozdźwięk między profesorem, a uczniem. W interesie rodziców jest i rodzice to doskonale rozumieją, że szkoła ma być przewodnikiem duszy dziecka. Trzeba więc, aby szkoła, inaczej niż się to dotychczas dzieje, zajęła się wychowaniem dusz, nie tylko podczas lekcji, ale i w zajęciach pozaszkolnych. Kto dziś wychowuje ucznia? Szkoła nic. Są wyjątki, które mają dom rodzicielski, usuwający złe wpływy od wrażliwej duszy dziecka. My rolnicy niestety musimy się posługiwać stancjami, i nie możemy dać naszym dzieciom domu rodzicielskiego, który ma dziecko miejskie więc chłopiec dziczeje. Kto go wychowuje? Wychowuje go duch klasy, zewnętrzne wpływy, wychowuje go nieprawdopodobna lektura. Jest nie do wiary, co dziś czyta młodzież. Przeciwdziałać temu może w bardzo skuteczny sposób szkoła wskazując na dobrą lekturę.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#komentarz">(S Woźnicki: Warszawskie szkoły odsyłają do Ligi Obrony Moralności.)</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#LeonJantaPołczyński">System który tkwi w naszych polskich szkołach, znam z dawnych czasów ze szkoły niemieckiej. W tym samym systemie byłem wychowywany, ale już wtedy w większych niemieckich miastach był duch inny, duch pedagogii, gdzie poza szkolą starano się zająć ucznia, urządzano kursy pozaszkolne nauk przyrodniczych, historii, literatury, filozofii i nauk społecznych. Starano się chłopca zająć i wciągnąć w pracę kulturalną narodu, a to się dziś me dzieje. Twierdzi się, że nasz uczeń jest przeciążony pracą i że dlatego jest przeciążony, że program jest zanadto obszerny. To nie jest prawdą. Uczeń nie jest przeciążony pracą, bo przeważna ilość gimnazistów po skończeniu przedpołudniowego zajęcia szkolnego, w domu bardzo niedużo pracuje dla szkoły. Dlaczego? Dlatego, że system jest tak zabójczy, że przeważnie w krótkim czasie uczniowie się zniechęcają do nauki wogóle. Matematyka jest sumą formułek, chemia — formułki, fizyka — formułki, języki — kucie gramatyki i słówek.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#komentarz">(Głos: I nie uczą, tylko zadają.)</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#LeonJantaPołczyński">A co gorsze ta literatura polska, ta historia Polski, która przecież za naszych czasów pod Niemcem była źródłem niewysłowionych rozkoszy dla młodzieży, dziś katorgą się robi, bo znów to są formułki.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#komentarz">(S'. Zubowicz: Czytają powieści Zakrzewskiego, którego nikt nie rozumie.)</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#LeonJantaPołczyński">Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale jest bardzo smutne, jak błędny system zniechęca młodzież do zajęcia się nawet temi najszczytniejszemi zagadnieniami, które przecież z natury rzeczy przyciągają, każdą młodą duszę. Ciągle podkreślam, że są wyjątki, są nawet całe szkoły, które są bez porównania lepiej urządzone niż inne. Zależy to przedewszystkiem od dyrektora. Jeżeli dyrektor jest biurokratą, rutynistą, to oddziaływa w ten sposób na cały skład swej szkoły i przedewszystkiem na system nauczania.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#LeonJantaPołczyński">Dalej zwracam się do p. Ministra, żeby bardziej, niż to się dotychczas dzieje, uwzględniano sporty dla młodzieży, wogóle pozaszkolne zajęcia fizyczne. Nie jestem bynajmniej za przesortowaniem, które np. w Anglii odprowadza zupełnie uczniów od nauki, ale bądź co bądź zajęcia fizyczne wytwarzają u chłopca pewną tężyznę także umysłową; przezwyciężanie przeszkód, a nawet wręcz poszukiwanie trudności powinno się zaszczepić w duszy chłopca. U nas tego brak. Potrzeba tylko spojrzeć na zewnętrzny wygląd naszej młodzieży, aby zobaczyć, że nie jest to ten raźny chociażby nawet ten zawadjacki typ młodego człowieka, tylko nerwowcy, przeważnie fizycznie (ja ciągle nie uogólniam tego) zaniedbani. Wygląd takiego chłopca wskazuje na to, że cała jego psychika, sprawność umysłowa nie jest taką jak być powinna. Często wygląd naszej młodzieży przypomina opisy młodzieży rosyjskiej, którą w tak wymownych słowach maluje Paleolog, ambasador francuski w Petersburgu.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#LeonJantaPołczyński">Proszę Panów, jeżeli szkoła we wskazanym pójdzie kierunku, to dopiero będzie mogła być kierowniczką duchową uczni, a rodzice z całą pewnością w tym kierunku nie tylko moralnie, ale i materialnie poprą wszelką inicjatywę Rządu. Chodzi o to, żebyśmy stworzyli przyszłe kulturalne społeczeństwo, a do tego trzeba współpracy szkoły z uczniem. I tej współpracy musimy żądać od tej instytucji, która musi dać inicjatywę, to jest od szkoły.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#komentarz">(Oklaski).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AntoniStychel">Głos ma p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Stanisław Grabski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">„Wysoka Izbo! Gdy mowa o szkolnictwie naszem, to ze wszystkich stron słyszy się całą masę krytyk, to jest niedobrze, tamto jest niedobrze, owo jest niedobrze, trzeba, żeby młodzież nasza była fizycznie silniejsza, żeby uprawiała więcej sportów, żeby szkoła miała większy wpływ wychowawczy i t d. Żądania te są słuszne. Mamy olbrzymią ilość braków w naszem szkolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#komentarz">(Głos: Chwała Bogu, że p. Minister sam to przyznaje)</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Nie wiem, czy jest ktokolwiek, kto temu będzie przeczył. Sądzę jednak, że przez samo skonstatowanie tych braków nie usuniemy ich, ani nie usuniemy ich przez samo żądanie: ma być lepiej.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(Głos: Żądamy od p. Ministra tego, p. Minister ma to zrobić.)</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Całe zagadnienie leży w tem, jak ten stan rzeczy można poprawić.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Jeżeli dotknę sprawy ostatnio tu poruszonej, sprawy złego wyglądu fizycznego naszej młodzieży to muszę stwierdzić, że jednak szkolnictwo polskie ogromnie posunęło już naprzód sprawę wychowania fizycznego. Władze szkolne robią wszystko, aby zamiłowanie do sportów wśród młodzieży rozwinąć. Urządza się we wszystkich kuratoriach święta sportowe, zawody międzyszkolne, daje się nagrody, ale nie w tem jest najważniejsza rzecz. Najważniejsza przeszkoda dla dobrego wychowania fizycznego naszej młodzieży leży w braku boisk dla tej młodzieży. W takiej Warszawie me mamy dziś ani jednego boiska dla młodzieży szkolnej. W tej chwili poprostu przemocą wydarłem towarzystwom sportowym połowę Agrycoli dla uczniów szkół.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(Głos: I zupełnie słusznie)</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Usuwam ogród pomologiczny z Warszawy, aby tam zrobić miejsce dla dzieci, ale proszę pomyśleć, co to jest te 12 morgów z Agrycoli dla dzieci szkolnych milionowego miasta! Dlatego Rząd wystąpi do Sejmu z ustawą o obowiązku miast tworzenia boisk. Wszystkie zarządzenia szkolne zostaną kawałkiem papieru, jeżeli nie będzie, jak powiadam, miejsca dla dzieci do ćwiczeń. A niestety w konferencjach przedwstępnych miasta okazują chęć raczej bronienia się przed tą ustawą.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#komentarz">(S. Koerner: Warszawa nie broni się)</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Nie mówię specjalnie o Warszawie. Twierdzić jednak muszę, że rozmiary boisk, które miasta uważają za zupełnie wystarczające, zdaniem Ministerstwa Oświaty są stanowczo za małe.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Co się tyczy narzekań, że szkoła dzisiejsza ma za mały wpływ wychowawczy, to przyznaję, że rzeczywiście dziś wśród nauczycieli szkół, szczególnie szkół średnich, widać mniej niż przed wojną, zajmowania się dziećmi, mniej wogóle ochoty do pracy pozaszkolnej, nie tylko ze swymi uczniami, ale i we wszelkich organizacjach kulturalno-światowych. Na to jednak okólniki nie pomogą. Dlaczego się tak dzieje? Dlatego, że przez czas inflacji nauczyciel, żeby wyżyć, musiał dawać nieskończoną ilość lekcji poza szkołą państwową. Inflancja ustała — ale został zwyczaj nauczycieli szkół państwowych starania się o jaknajwiększą ilość lekcji w szkołach prywatnych. Pewna ilość nauczycieli dochodzi dziś w ten sposób do stosunkowo dużego dobrobytu. Wielu nauczycieli szkół średnich ma się lepiej od profesorów uniwersytetu.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Kosztem dzieci)</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Czyż można nauczycielom szkół średnich państwowych udzielania lekcji i zarabiania w szkołach prywatnych zakazać? Nie — bo byśmy musieli obciążyć w takim razie skarb zbyt wysokiemi poborami tych nauczycieli. Ale musi być postawiona granica, ażeby nauczyciele w pogoni za większym zarobkiem nie brali zbyt wiele dodatkowych zajęć, uniemożliwiających im należyte wykonywanie podstawowych swych obowiązków pedagogicznych. W drugiem czytaniu pragmatyki nauczycielskiej w Komisji Oświatowej Sejmu właśnie ten punkt, pozwalający władzy szkolnej powstrzymać nauczycieli przed nabieraniem zbyt wielu lekcji, został usunięty. Mam nadzieję, że po ostatnich uchwałach komisji sejmowej dotyczących koniecznej poprawy szkolnictwa średniego ten punkt zostanie znowu w trzeciem czytaniu przywrócony. Trzeba, żeby Wysokie Izby zwróciły na to uwagę, że jeżeli staniemy na stanowisku dogodzenia nauczycielowi: zarabiaj sobie ile chcesz i podnoś swój dobrobyt jak najwięcej, to nie będziemy mieli wychowawczej działalności nauczycielstwa w szkole.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Nie będę mówił przed Wysoką Izbą tutaj obszernie o zasadach i programie, z którym przystąpiłem do pracy, dlatego, że o tych rzeczach mówiłem na komisjach i to byłaby próżna strata czasu. Chciałbym tylko z pośród takich zasadniczych rzeczy zwrócić uwagę na dwie kwestie, tutaj w dyskusji poruszone. Przedewszystkiem na kwestię W dyskusji przez różnych panów senatorów niejednakowo potraktowaną, na t. zw. przeciążenie szkolne dzieci, względnie redukcję programów nauczania dla zapobieżenia temu przeciążeniu. Ostatni z mówców powiedział, że dzieci nie są przeciążone.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Powiedział, że nie chcą pracować.)</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Nie powiedział tego, że są przeciążone, tylko, że nie chcą pracować, bo są zmęczone.)</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Otóż rzecz się ma tak: dzieci zdolne naprawdę mają bardzo mało do roboty, ale dzieci o średnich zdolnościach są szalenie przeciążone. Winą tego jest po części metodyka nauczania, ale głównie są winne, mojem zdaniem, wadliwe szczegółowe programy. Muszę zwrócić uwagę Wysokiej Izbie na to, że jeżeli chodzi o ogólne programy szkolne, to nasze ogólne programy szkolne są lepsze, aniżeli były w szkołach na terenie Polski istniejących przed wojną; lepsze, aniżeli były dawne programy szkół małopolskich, i lepsze, niż były programy szkół polskich prywatnych w dawnem Królestwie.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Ilość przedmiotów uczonych jednocześnie w tej samej klasie jest znacznie mniejsza. Jest to zaś jedną z najważniejszych rzeczy, ażeby nie było za dużo przedmiotów jednocześnie uczonych w tej samej klasie. Mamy obecnie najwyżej po 6 przedmiotów uczonych jednocześnie w jednej klasie. Zatem ta ogólna struktura programu nie jest złą; jest lepsza, aniżeli była dawniej. Dlatego ze szkół doskonale postawionych, gdzie specjalnie jest dobry dobór nauczycieli, tych szkół oczywiście dużo niema — dzieci wychodzą rzeczywiście z wyższem znacznie wykształceniem, aniżeli otrzymywały przed wojną. Ale szczegółowe programy, to znaczy program każdego przedmiotu, tak jak ma być w ciągu nauczania w każdej klasie przerobiony, są znacznie za wielkie. I zwykły przeciętny nauczyciel nie jest w stanie tego programu wykonać, tem bardziej przeciętny uczeń. Programy te zostały ułożone tak, jakby je obliczono na wyjątkowo zdolnych nauczycieli i wyjątkowo zdolne dzieci, i to jest zasadniczy ich błąd, bo program musi być dostosowany do przeciętnych, a nie do wyjątkowo zdolnych uczniów. I dlatego programy szczegółowe przed nowym rokiem szkolnym będą znacznie zredukowane.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Chwała Bogu)</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Już praca jest w tym kierunku na ukończeniu. Przypuszczam, że w ciągu lipca będę w stanie wydać zarządzenia szczegółowe, zmniejszające rozmiar programu przedewszystkiem w matematyce, oraz w fizyce. Co się zaś tyczy nauki polskiego i historii, to oczywiście chodzi tu nietyle o redukcję zakresu, bo literaturę i historię muszą uczniowie poznać od początku jej do jej końca, co o owe rozporządzenia dotyczące metodyki nauczania.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Metodyka nauczania jest wadliwą przez to, że istnieje dziś zbyt silna tendencja robić z wyższych klas gimnazjum uniwersytet.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Mamy dziś przeszło połowę nauczycieli szkól średnich bez dostatecznego wykształcenia, bez uniwersyteckich studiów.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#komentarz">(Głosy: Słuchajcie!)</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">I to jest zupełnie naturalne. Nie mogliśmy odrazu wytworzyć takiej masy nauczycieli z uniwersyteckiem wykształceniem, jakiej wymaga szybki rozwój naszego szkolnictwa średniego, szczególnie szkolnictwa prywatnego. Faktem jest jednak, że dziś mamy przeszło 50% nauczycieli szkół średnich bez dostatecznych naukowych kwalifikacji, a tembardziej karykaturalne daje wyniki, gdy człowiek bez dostatecznego naukowego wykształcenia stara się nauczanie dzieci postawić na poziomie niemal uniwersyteckim. Znane stare niemieckie przysłowie mówi, że docent uczy zawsze więcej niż umie, profesor nadzwyczajny tyle co umie, a profesor zwyczajny 1/1 część tego co umie. Ten, kto nie ma dostatecznych naukowych kwalifikacji, ten zawsze ma tendencję do tego, żeby imponować swojemu audytorium, chociażby złożonemu z 15 letnich chłopaków, o jakich to nadzwyczajnie mądrych rzeczach będzie im gadał. Dlatego muszą być opracowane bardzo szczegółowe przepisy upraszczające metody nauczania i kładące kres nadmiernemu nieraz nowinkarstwu pedagogicznemu — że wspomnę chociażby o owych okrzyczanych wykresach uczuć. Oczywista, nowe zasady są bardzo rozumne, przedewszystkiem rozumną jest zasadą, żeby nie dawać uczniowi wykuwać pewnych formuł, pewnych uogólnień, a starać się go zmusić do dochodzenia własnem myśleniem do należytych wniosków, ale właśnie na to, by te bardzo rozumne metody dobrze stosować, trzeba być samemu człowiekiem wytrawnym; daleko trudniej jest w ten sposób uczyć, nie będąc dobrym pedagogiem, niż starodawnym sposobem, gdy się kazało dziecku wykuć od tej do tej stronnicy, by je potem przesłuchać. Jeżeli nauczyciel przychodzi np. do 7 kl. z dokumentem historycznym, odczytuje go i każę uczniom robić nie konkretne wnioski, które wprost z tego dokumentu historycznego wynikają, ale na podstawie tego jednego dokumentu historycznego określać epokę, to jest żądaniem od dzieci wręcz genialnej syntetycznej twórczości.</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#komentarz">(Głos: Intuicji.)</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Samby tego nie zrobił.)</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">No, oczywiście, względnie zrobiłby tak, jakby go na to stać było, t. zn. zrobiłby dyletanckie uogólnienie. I dlatego właśnie nowowinkarstwo metodyczne tym, gdzie nie mamy dostatecznie jeszcze wykwalifikowanych i wytrawnych nauczycieli — prowadzi nie do pogłębienia nauczania ale do kształcenia przedewszystkiem dyletantyzmu. Przed tem trzeba przedewszystkiem bronić nasze szkolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Konkretne zarządzenia, które w ciągu lipca zrobię, mają na celu redukcję programów matematyki i fizyki...</u>
          <u xml:id="u-15.31" who="#komentarz">(Głos: I zniesienie matur)</u>
          <u xml:id="u-15.32" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Nonie, na to ja się znów nie zgodzę, i uproszczenie metody uczenia historii i literatury.</u>
          <u xml:id="u-15.33" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Ale to nie wystarcza. Z drugiej strony jest inna bolączka, okropnie ciężka, łącząca się z omawianymi programami szkolnemi, mianowicie: podręczniki szkolne. Naprawdę nie mamy żadnego całkowicie dobrego podręcznika szkolnego gramatyki. Mamy z jednej strony podręczniki przestarzałe, z drugiej strony mamy podręcznik Szobera, który ja jednak z poleconych ostatnio przeniosłem tylko do dozwolonych, a dla nauczycielstwa nawet skreśliłem z liczby dozwolonych, dlatego, że to jest podręcznik, którego naprawdę dziecko nie zrozumie, i który jest przytem zasadniczo błędny, bo autor chce traktować gramatykę z punktu widzenia teoretyczno-poznawczego. Dam taki krótki przykład: Uczy on, że dziecko od najmłodszego wieku poznaje świat, otoczenie swoje za pomocą oczu, rąk, nóg i całego ciała. Prawda, że poznajemy otoczenie nasze za pomocą również dotyku, a więc niekiedy i dotyku nogi. Ale powiedzieć dziecku, że ono ma nogi dla poznawania świata, to przecież jest rzeczą, którą dziecko na pamięć wykuje, ale tego nie zrozumie. Gramatyka jest to nauka o mowie, która jest wyrażeniem naszych myśli. Zupełnie zaś czem innem jest teoria poznania, która nas uczy o wartości naszych procesów poznawczych i psychologia, analizująca nasze poznawcze funkcje. Są to rzeczy, których mieszać nie wolno. Wiem, że cały szereg nauczycieli, nie tylko uczniów, nie jest w stanie z tą gramatyką sobie poradzić. Wobec tego mam oczywiście jeden tylko sposób zapewnienia szkołom należytego podręcznika gramatyki przez ogłoszenie konkursu na nowy jej podręcznik.</u>
          <u xml:id="u-15.34" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Również nie mamy dobrego podręcznika historii polskiej. Dlaczego? Dlatego, że ostatnia synteza historyczna, która była stworzona przez naukę historii polskiej, to była synteza szkoły krakowskiej, która traktowała całe dzieje Polski z punktu widzenia chwili rozbiorów i tłomaczyła przedewszystkiem, jakie były przyczyny upadku Polski. W gruncie rzeczy to zupełnie tak, jak gdyby fizjolog zaczął pisać o organizmie ludzkim z punktu widzenia chwili śmierci. Stanie się on z fizjologa patologiem. Nasza dotychczasowa synteza dziejów Polski to była naprawdę analiza patologii życia narodu przed rozbiorami, tymczasem okazało się, że Polska rzekomo niezdolna do życia nie umarła, że pomimo rozbiorów, po tych rozbiorach miała olbrzymi renesans i wskutek tego renesansu, a nie jakimś przypadkiem odzyskała niepodległość. I dlatego musimy dać syntezę historyczną Polski, która wykaże przedewszystkiem pełnię żywotności.</u>
          <u xml:id="u-15.35" who="#komentarz">(S. Osiński: Ale i Komisja kwalifikacyjna dla podręczników historycznych musi być inna niż ta dzisiejsza wzajemnej adoracji.)</u>
          <u xml:id="u-15.36" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Tu znowu muszę się starać o urządzenie konkursu i o pozyskanie odpowiednich ludzi dla stworzenia należytego podręcznika historii.</u>
          <u xml:id="u-15.37" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Trzeba sobie jasno powiedzieć, że istota zmiany programu zostanie na papierze, jeżeli nie damy równocześnie należytych podręczników szkolnych dzieciom.</u>
          <u xml:id="u-15.38" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Tu były powiedziane bardzo słuszne słowa, że wychowanie musi się oprzeć na współdziałaniu szkół z domem, Jest to takim ogólnikiem, czemś tak prostym i tak wulgarnym, że możnaby się spytać, czy Warto o tem mówić. A jednak uważam, że obowiązkiem moim jest to tu powiedzieć. Naprawdę wyjątkowe są szkoły, które mają poczucie, że powinny z domem współpracować, ale tak samo powiem, że wyjątkowe są grona rodzicielskie, które chcą ze szkołą współpracować dla wychowania dzieci. Przeważnie zajęcie się rodziców dziećmi polega na tem, żeby pójść do szkoły, dowiedzieć się dlaczego uczeń został ukarany, dlaczego nie przeszedł na drugi rok, dlaczego dostał stopień niedostateczny. Tymczasem może być inaczej Jest cały szereg szkół, widziałem takie szkoły, chociażby w Warszawie, gdzie grona rodzicielskie istotnie współpracują ze szkołą. Żeby się to jednak stało regułą, trzeba żeby zrozumienie potrzeby współdziałania rodziców ze szkołą weszło głęboko w przeświadczenie całej opinii publicznej i żeby jednocześnie stało się organizacyjną zasadą w naszych szkołach. I dlatego znowu jeszcze przed nowym rakiem szkolnym wydam rozporządzenie, w którem ustalę statut obowiązkowych rad rodzicielskich i określę stosunek tych rad rodzicielskich do rad pedagogicznych. Oczywista chodzi tu nie tylko o współdziałanie na terenie szkół, ale i o współdziałanie poza szkolą.</u>
          <u xml:id="u-15.39" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Tak samo powiedziano tu o stancjach. Stancje muszą być Wzięte pod pewien rygor; może to wyglądać trochę rygorystycznie; powie ktoś: policyjne mieszanie się do życia obywateli. A jednak musi to być zrobione. Stancje muszą być wzięte po nadzór władz szkolnych, sklasyfikowane, jako: zalecone, dozwolone i niedozwolone. Wtedy tylko możemy mieć wgląd, wtedy tylko władza szkolna może mieć wpływ na to, co się dzieje z dziećmi poza szkolą. Tymczasem dziś niektóre stancje są bardzo dobre, ale są inne, które są tylko bardzo dobrym środkiem zarabiania na niedożywianiu dzieci i niedawaniu im należytych warunków materialnych. Swoboda tych stancji musi być ograniczona.</u>
          <u xml:id="u-15.40" who="#komentarz">(S. Zubowicz: A dlaczego nie internaty?)</u>
          <u xml:id="u-15.41" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Co do internatów, to oczywiście, ze strony władzy szkolnej może być mowa tylko o zachęcie i pewnem nacisku. Uważam, że jeżeli uzależniamy koncesję na szkołę, którą chce stworzyć jakiś samorząd, miasto, powiat i t. d., a tembardziej danie szkołom praw publiczności od tego, czy są dostateczne sale wykładowe, gimnastyczne i czy jest dostateczne boisko i t. d., to można także postawić żądanie, żeby jednocześnie z budowaniem tych szkół budowano i bursy dla dzieci. To jest szczególnie ważne w prowincjonalnych miastach wobec tego, że mamy tam olbrzymi przypływ dzieci włościańskiego pochodzenia, które oczywiście W czasie nauki szkolnej są zupełnie oderwane od domu rodzicielskiego. Ale znowu na tem nie może się skończyć. Tworzenie internatów — jest ważną rzeczą, ale nie da ono należytego rezultatu, jeżeli nie postawimy należycie sprawy wychowawstwa wogóle, a wychowawstwa internatowego w szczególności. Istniało ono dawniej w Polsce. Do połowy XIX stulecia większość młodzieży naszej wychowywała się w internatach, konwiktach i t. d., bo pochodziła ze wsi; w drugiej połowie XIX stulecia, zapomniano u nas o wychowaniu internatowem — bo młodzież szkolna w znacznej Większości rekrutowała się z inteligencji miejskiej. Są jednak kraje, na których możemy się wzorować. Przecież większość młodzieży angielskiej kształci się właśnie w internatach. Możemy się dużo stamtąd nauczyć.</u>
          <u xml:id="u-15.42" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Oczywiście, że tych rzeczy się tak odrazu zrobi. Trzeba najsamprzód wykształcić odpowiednich wychowawców przez specjalne kursy. Przy uchwalaniu budżetu na r. 1926 Ministerstwo Oświaty będzie apelowało do Wysokiego Senatu o przyznanie kredytu na kursy wychowawstwa. Muszę tu stwierdzić jedno: mamy kursy wychowawstwa fizycznego, nie ogólnego, a specjalnie fizycznego. Mimo to wszędzie się potwierdza, że jednak najlepszymi wychowawcami w szkołach są tacy, którzy przeszli owe kursy wychowawstwa fizycznego. Stąd jasny wniosek, że wychowawstwo to nie jest rzeczą, którą każdy sam z siebie potrafi. Nie wystarczy mianować nauczyciela wychowawcą, by był nim naprawdę; można być znakomitym nauczycielem łaciny, czy historii, lub literatury — a nie umieć wychowawczo działać na młodzież. Zapewne są ludzie, którzy mają ten dar boski, tę iskrę talentu, że bez specjalnego przygotowania są znakomitymi wychowawcami. Nie wiele jest jednak tych ludzi. Dużo jest za to ludzi, których można nauczyć wychowawstwa. I będziemy musieli w tym kierunku pójść.</u>
          <u xml:id="u-15.43" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Jest jeszcze jedna sprawa, o której W czasie tej dyskusji nie było mowy, ale nad którą dyskutowano dawniej i na którą chciałbym zwrócić uwagę Wysokiej Izby, mianowicie sprawa znacznie większego rozbudowania naszego szkolnictwa zawodowego. Otóż uważam, że rozbudowanie szkolnictwa zawodowego pójdzie naprzód wtedy, gdy szkołę zawodową zwiążemy ściślej ze szkołą powszechną i średnią ogólno-kształcącą.</u>
          <u xml:id="u-15.44" who="#komentarz">(Głos: Za wiele mamy gimnazjów)</u>
          <u xml:id="u-15.45" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Oczywiście. Ale takie jest poparcie społeczeństwa w tym kierunku. Nie możemy budować szkół, do których nikt nie pójdzie. Dzisiaj jest mała frekwencja do szkół zawodowych, mało jest młodzieży, która chce iść do nich — właściwie nie tyle młodzieży, bo nie młodzież najczęściej wybiera szkołę. By Więc mówić ściśle, mało jest rodziców chcących posyłać dzieci do szkół zawodowych, ponieważ istnieje jeszcze w społeczeństwie naszem zbyt przestarzałe hierarchizowanie zawodów. Jak ktoś w biurze pisze, to jest panem, a jak ktoś pracuje młotem czy dłutem, to należy, do tłumu. Pogląd ten musi być z gruntu zmieniony, ale na to trzeba, żeby cale szkolnictwo powszechne, a także i w pewnej części szkolnictwo średnie, skierowało świadomie dzieci do szkół zawodowych, żeby nie rozbudzano w szkołach powszechnych, ambicji przedewszystkiem intelektualnych — zostania doktorem, pójścia na uniwersytet i t. d., do tych literackich nauk w szkole, ale żeby budzono w nich zamiłowanie zawodowej praktycznej pracy. Dlatego też znaczną część szkolnictwa zawodowego łączę teraz z kuratoriami...</u>
          <u xml:id="u-15.46" who="#komentarz">(Głos: Ślicznie.)</u>
          <u xml:id="u-15.47" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">...by ustalić ściślejszy związek między szkołą powszechną a szkołą zawodową.</u>
          <u xml:id="u-15.48" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Znowu na tem samem skończyć nie możemy. Cóż z tego, że chłopiec będzie w niższej lub średniej szkole zawodowej, że dostanie potem dyplom i pewien nawet tytuł, jeżeli nie dostanie później zajęcia, jeżeli nie dostanie chleba. Więc musi szkolnictwo zawodowe z jedne strony być związane z kuratoriami, ze szkolnictwem powszechnem ogólno-kształcącem, a z drugiej strony ze sferami przemysłowemi. I dlatego już tworzę specjalną radę, złożoną z przedstawicieli różnych gałęzi przemysłu, dla kierowania rozwojem szkolnictwa zawodowego tak, żebyśmy tworzyli te szkoły, które są naprawdę w życiu potrzebne; bo jeśli stworzę szkołę W miejscowości, gdzie niema odpowiedniego zapotrzebowania, jeżeli tam, gdzie jest zapotrzebowanie na drzewny przemysł, stworzę szkolę metalurgiczną, lub odwrotnie, to ona rzeczywiście zamrze tam.</u>
          <u xml:id="u-15.49" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Musimy zarazem pewne ustawy znowelizować, pewne rozporządzenia pozmieniać; musimy stworzyć życiową karierę nie tylko dla tych, którzy skończyli politechniki z tytułami inżynierów i dla tych, którzy kończą tę normalną szkołę, do której się idzie z najniższem wykształceniem tylko szkoły powszechnej, ale musimy stworzyć karierę życiową i dla średniej inteligencji przemysłowej, to jest stan, którego nam najbardziej potrzeba dla, że tak powiem, oficerów życia przemysłowego. Ale oczywiście, na to muszą być dane im uprawnienia przez ustawę przemysłową, przez ustawę budowlaną, przez ustawę o ochronie tytułu inżyniera. Musi nastąpić nowelizacja tych wszystkich ustaw i rozporządzeń, które z tem się łączą. Nie mogę nie dać Wysokiej Izbie wyjaśnienia także co do tej reformy szkolnictwa, jaka się dokonywa w tej chwili w naszych województwach kresowych. Ustawa, która była przyjęta zeszłego roku, wyraźnie mówi, że zasadniczym typem szkoły w tych województwach ma być szkoła, w której się wychowują wspólnie dzieci obu narodowości, że zasadniczym typem szkoły ma tam być szkoła dwujęzyczna. Można być temu przeciwnym, można to uważać za rzecz niedobrą pedagogicznie, za rzecz niedobrą narodowo, ale nie można powiedzieć, że dążenia do wprowadzenia w życie szkoły dwujęzycznej jest łamaniem ustawy. To jest właśnie wykonywanie ustawy.</u>
          <u xml:id="u-15.50" who="#komentarz">(S. Czerkawski: Jeżeli rodzice tego nie chcą)</u>
          <u xml:id="u-15.51" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Otóż panie senatorze, w tem jest rzecz, że rodzice tego właśnie chcą. Może się pewnym stronnictwom politycznym to nie podobać, żeby dziecko na Wołyniu nauczyło się również dobrze po polsku, jak po rusku.</u>
          <u xml:id="u-15.52" who="#komentarz">(S. Czerkawski: Od tego jest przedmiot)</u>
          <u xml:id="u-15.53" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Przedmiot to jest zupełnie co innego. Przecież każdy z rodziców doskonale rozumie, że dziecko po polsku nie nauczy się dobrze, jeżeli będzie się uczyło po polsku tylko 5 godziny, a resztę czasu po rusku. To też ogół miejscowej ludności zgadza się chętnie, by wykład w szkole prowadzony był tak samo w języku polskim, jak w języku ruskim. A najlepszym dowodem, że tego właśnie chcą rodzice, jest fakt, że niema ani jednej szkoły na Wołyniu, w okręgu której rodzice conajmniej 20 dzieci nie zażądaliby nauki w języku polskim.</u>
          <u xml:id="u-15.54" who="#komentarz">(Głosy na ławach mniejszości: To wszystko fałszywe)</u>
          <u xml:id="u-15.55" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Wcale nie. Trzeba dowieść, że to jest fałszywe, żeby to zarzucać. To są oświadczenia składane nie przy przepytywaniu, o którem tu była mowa, ale to są oświadczenia wniesione przez samych rodziców. Wynika z tego oczywiście, że rodzice chcą szkoły dwujęzycznej. I to jest zupełnie naturalne, bo to najlepiej odpowiada interesom tej ludności, ale mojem zdaniem, najlepiej odpowiada także interesom Państwa Polskiego. Bo naprawdę, jeżeli my od 7-go roku życia do 14-go w szkole powszechnej, a potem ewentualnie do 18-go roku będziemy sadzać dzieci polskie 1 ruskie zawsze na osobnych ławkach W osobnych szkołach, to czy możliwem będzie zgodne współżycie tej ludności, czy możliwem będzie, by ludność polska i ruska zaczęła wreszcie dobrze po sąsiedzku żyć? Nie można nie doceniać przyjaźni dziecinnych, młodzieńczych.</u>
          <u xml:id="u-15.56" who="#komentarz">(Głos: W takim razie we Lwowie niech będą wszystkie gimnazja utrakwistyczne)</u>
          <u xml:id="u-15.57" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Ustawa wyraźnie mówi, że szkoła ruska, czy białoruska jest dopuszczalna tam, gdzie jest powyżej 25% ludności tej narodowości, a we Lwowie niema 25%.</u>
          <u xml:id="u-15.58" who="#komentarz">(Głos: To w Tarnopolu)</u>
          <u xml:id="u-15.59" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">I w Tarnopolu niema 25%. We Lwowie jest szkoła ruska im. Szaszkiewicza. Otóż ten zjadacz Rusinów i Białorusinów, ten Minister Grabski, który tylko o tem myśli, ażeby mniejszości narodowe zjeść, bo tak Panowie to przedstawiają, powinienby według tego co zrobić? Skorzystać z przepisów ustawy i znieść szkołę Szaszkiewicza; niepotrzebna, niema we Lwowie 25% Rusinów, mam prawo znieść ją. Jednak nie znoszę jej i zostaje ona, ponieważ uważam, że chociaż niema 25% Rusinów we Lwowie, jednak jest w nim tak znaczna suma Rusinów, iż realną ich potrzebą jest posiadanie swojej szkoły. I tę szkolę im zostawiam, narażając się na zarzut ze strony polskiej, że nie wykonywam ściśle ustawy.</u>
          <u xml:id="u-15.60" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Ze strony Ministerstwa Oświaty niema zgoła prześladowania Rusinów. Naprawdę jednego tylko chcemy, chcemy postawić tamę wszelkiemu separatyzmowi, dążeniu do dzielenia zamieszkujących jedną ziemię narodowości, co w konsekwencji doprowadziłoby do dzielenia Państwa. Temu przeciwstawiamy się całą siłą.</u>
          <u xml:id="u-15.61" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">A teraz powiem parę słów jeszcze o poruszanych tu wątpliwościach, czy da się cały ten program przeprowadzić temi samemi co dotychczas ludźmi. Proszę Panów, nie chciałbym, aby to, co mówiłem na komisjach, że nie myślę zaczynać od przenoszenia, czy wyrzucania urzędników, lub nauczycieli, było zrozumiane w tem sposób, że każdy nauczyciel, inspektor i każdy urzędnik ma zapewnioną nietykalność. Bynajmniej, jak okaże się, że ktoś nie robi tego, co, mojem zdaniem, powinien robić, to oczywista rzecz, że pójdzie. Ale czy mamy zaczynać reformę j przedewszystkiem od przerzucania? Ja twierdzę, że gdybym od tego zaczął, to żadnej reformy nigdybym nie przeprowadził, bo miałbym opór tych wszystkich, którzyby się bali, że z tego powodu wylecą. Spowodowałoby to atmosferę wielkiego zaniepokojenia i każdy byłby niepewny swego jutra. Kto ma ambicję być naprawdę organizatorem, a szczególnie organizatorem szkolnictwa, tego musi być stać na to, by nauczyć urzędników robić tak, jak on uważa za potrzebne. Jest to trudniejsze — niż dobieranie sobie nowych ludzi i usuwanie dotychczasowych pracowników. Ale nie najłatwiejsze metody działania dają najlepsze wyniki. I dlatego mnie się zdaje, Ze nie jest najważniejszą rzeczą, czy ci sami ludzie, którzy dotychczas pracowali, zostaną, czy też przyjdą na ich miejsce inni, ale żeby wszystkie władze szkolne dobrze wiedziały, czego Rząd chce. Jeżeli urzędnicy Ministerstwa i nauczyciele będą wiedzieli jasno, czego Rząd chce, jeżeli zarządzenia Rządu będą konsekwentne, jasne, wyraźne, to olbrzymia większość ludzi pracujących w szkolnictwie z temi zarządzeniami się zgodzi i będzie je wykonywała. Oczywista, jeżeli ktoś się znajdzie, ktoby się upierał, ten pójdzie. Ale nie może być podstawą reformy przerzucanie pracowników uczciwych.</u>
          <u xml:id="u-15.62" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">Była zwrócona uwaga przez jednego z Panów Senatorów na to, żeby dzieci traktować w szkołach jednakowo bez różnicy ich specjalnej pozycji, poglądów społecznych i partyjnych ich rodziców. Z tym postulatem całkowicie się zgadzam. Uważam to za jedną z najważniejszych rzeczy, ażeby wszelka polityka partyjna i socjalna stała jak najdalej od szkół...</u>
          <u xml:id="u-15.63" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-15.64" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">...bo nie może być dobrym wychowawcą młodzieży ten, który będzie w oczach tej młodzieży zohydzał jej rodziców i rodzinę.</u>
          <u xml:id="u-15.65" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-15.66" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoGrabski">I o tej sprawie również decydować będzie Senat. Pragmatyka nauczycielska musi całkiem jasno i wyraźnie to powiedzieć, tak, by każdy nauczyciel miał to za swój obowiązek, nauczyciel swojem zachowaniem się nie tylko w szkole, ale i poza szkołą powinien umieć zdobyć sobie zaufanie i szacunek wszystkich dzieci i wszystkich rodziców bez różnicy ich poglądów partyjnych i stanowisk socjalnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#AntoniStychel">Zanim udzielę głosu następnemu mówcy, zmuszony jestem cofnąć się do początku dzisiejszego posiedzenia, muszę poruszyć formalną sprawę porządku parlamentarnego. Przedłożono mi stenogram części przemówienia s. Bohdanowicza. Według tego stenogramu s. Bohdanowicz powiedział co następuje: Rząd uznał ten fakt, a więc to znaczy, że uznał i Władzę patriarchy Tichona, lecz gdy patriarcha w statucie nadesłanym przez siebie, zgodnie z przepisami kanonicznemi cerkwi prawosławnej, uzależnił stałe mianowanie arcybiskupa Jerzego „metropolitą całej Polski” od soboru, t. j. od zaufania narodu prawosławnego, to Rząd zezwolił mu sfałszować ten statut, wyrzuciwszy z niego wszystko, co zawierało zasady soborności i uznał go metropolitą całej Polski bez soboru, a z patriarchą zostały zerwane stosunki”.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#AntoniStychel">Zwracam Panu Senatorowi uwagę na to, że wyrażenie: „Rząd pozwolił mu, t. j. metropolicie, sfałszować statut” — jest niedopuszczalne, jest wysoce obraźliwe i dlatego przywołuję s. Bohdanowicza do porządku.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#AntoniStychel">Następnie przed przerwą obiadową udzielam głosu s. Cieńskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#TadeuszCieński">Wysoka Izbo! Pragnę przedstawić Wysokiej Izbie i Rządowi, iż wskutek zniszczenia niektórych okolic i klęsk jakich w czasie wojny doznała ludność, istnieją wielkie braki pod względem szkolnictwa. Widzę trudności, jakie są do przezwyciężenia, ażeby dać ludności to, co jej Państwo powinno. Są okolice, gdzie szkoły nie mają żadnych budynków, nie mają mieszkania dla nauczycieli, bo gnilny nie mogą dać nawet jednego mieszkania prywatnego. Rząd małą na to zwraca uwagę; ale zwłóczyć w tem położeniu nie można dlatego, że ci ludzie są najwięcej zniszczeni i dotknięci wojną, a przeważnie są to ludzie, którzy nawet przed wojną zdobywali się na Większe ofiary, ażeby mieć szkoły polskie. Mówię przedewszystkiem o byłym zaborze austriackim, gdzie często szkoły powstały staraniem ludności polskiej, a niejednokrotnie korzystała z nich ludność ruska, która i teraz, kiedy powstają szkoły polskie, posyła tam swoje dzieci. Towarzystwo szkoły ludowej wielką jest pomocą dla Polaków w okolicach o ludności mieszanej. Zdarza się jednak, że bardzo wiele gmin, miasteczek i wsi zupełnie szkoły nie posiada. Jak sobie pomóc, kiedy Państwo w zakresie tego budżetu może zrobić bardzo mało. Zwracam uwagę, że są gminy, które nie uległy całkowitemu zniszczeniu, posiadające wspaniałe budynki, często jeszcze z czasów przedwojennych; te budynki należące przeważnie do szkół niepolskich były uszanowane, posiadają od Rządu odpowiednie siły. Zdarza się, że w jednej gminie jest szkoła piękna, budynek wystarczający na kilka klas i 5, 6, 7 nauczycieli. Obok zaś sąsiednia gmina zupełnie nie ma ani szkoły ani nauczycieli. Rodzice są w nędzy, bo zostali zniszczeni i nie mogli się zdobyć na szkołę prywatną. Dzieciom swoim, żyjącym nie tylko w nędzy, ale i w warunkach niekulturalnych, nie mogą zapewnić, iż będą się kształcić na pożytek kraju i zdobędą własny chleb. Te dzieci wyrastają bez oświaty, bez cywilizacji, bardzo często bez kościoła i cerkwi, bez księdza i nauczyciela, więc jaka ich przyszłość? Jaka rozpacz tych rodziców, którzy patrzą na to! Zwracam więc uwagę, że mojem zdaniem przesunięcia w Ministerstwie Oświaty powinny być dokonywane, ażeby okazać jaknajrychlej sprawiedliwość ludności i że Rząd skoro niema funduszów, powinien myśleć o tem, w jaki sposób stawiać budynki dla szkół. Sądzę, że powinien się w tym celu wyzyskiwać budulec z lasów państwowych. Kosztowałoby to niewiele i dało zarobek miejscowej ludności, a powstałoby po kilku miesiącach sporo doskonałych drewnianych budynków. Możnaby w nie zaopatrzyć te okolice, które czekają na to, a które dostają na odbudowę bardzo mało drzewa i dlatego nie chcą się brać do budowy. Przepraszam, że choć już późno, poruszam te sprawy. Chcę uzasadnić tę rezolucję, którą już stawiałem w komisji, gdzie została przychylnie przyjęta. Pragnę, aby została przyjęta przez Wysoką Izbę.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#TadeuszCieński">Ta rezolucja brzmi, jak następuje: „Wzywa się Rząd do poczynienia wszelkich starań, aby w najkrótszym czasie powstały szkoły powszechne, choć w najskromniejszych rozmiarach, przedewszystkiem tam, gdzie wcale tych szkół niema, lub o bardzo niedostatecznem urządzeniu.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#TadeuszCieński">Rząd winien nawet przy użyciu pewnych przesunięć w granicach budżetu, stosownem rozmieszczeniem istniejących sił nauczycielskich, spełnić wyżej wskazane zadanie”.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#TadeuszCieński">Rozumiem to przesunięcie sił nauczycielskich W ten sposób, że tam, gdzie szkoła 1 lub 2-klasowa ma trzech, czterech, czy nawet siedmiu nauczycieli, tych nad potrzebę nauczycieli rozmieścić w szkołach, w których niema żadnego nauczyciela. Sprawiedliwość wymaga tego i przypuszczam, że Ministerstwo Oświaty zrozumie tę konieczność i do tego się zastosuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AntoniStychel">Zarządzam przerwę dwugodzinną do godz. 4.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#komentarz">(Po przerwie)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Siciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#MichałSiciński">Wysoka Izbo. Te cenne uwagi, które padły dziś z ust p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego odnośnie do rewizji programu, do rewizji metod i rozmiarów nauczania, wskazują najlepiej na to, że stan naszej oświaty naprawdę gwałtownie domaga się poprawy, nie tylko w kierunku ulepszenia czy zredukowania programu nauki ale całego systemu wychowania. Cały ustrój naszego szkolnictwa, zapoczątkowany z chwilą zaistnienia Państwa był rozbudowywany bez planu, bez programu. Dość wspomnieć choćby o ustawie, mówiącej o budynkach szkolnych. Ustawa sama dla siebie bardzo piękna określała w metrach i centymetrach szczegółowo wysokość budynku, ilość metrów kub. powietrza, światła, wymagał łazienek, gabinetów, szatni, boisk i t. p. rzeczy, a w rezultacie mamy kurne chaty, w których mieści się nasza młodzież. Nie mamy widnych suchych budynków, gdzieby bez szkody dla zdrowia naprawdę mogła korzystać młodzież z nauki. Gdyby może nie ta ustawa, niezawodnie mielibyśmy o wiele więcej budynków odpowiednich, mielibyśmy budynki niezbędne i konieczne i nie odrzucanoby planów w ten sposób, jak to Ministerstwo w swoim czasie uważało za wskazane robić. Przytoczę choćby fakt jeden odnoszący się do budowy Seminarium naucz, we Lwowie, gdzie plan, kosztorys i odpowiedni plac pod budowę był gotów, a tylko wskutek właśnie stosowania tych przepisów budowlanych, szeroko pomyślanych, poprostu fantazyjnych i nieodpowiednich jak na nasze stosunki finansowe, planów nie zatwierdzono i doprowadzono do tego, że młodzież do dziś pozostaje w budynku, który ze względów higienicznych i policyjnych powinien być dawno zamknięty.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#MichałSiciński">Nie będę mówił o innych niedomaganiach i brakach, które wynikają właśnie z tej fantazji, z tego zamiaru i chęci zrobienia z oświaty w Polsce czegoś nadzwyczajnego, czegoś, czem mieliśmy wprost cały świat wprowadzić w zdumienie; nie zrobiliśmy tego wprawdzie, natomiast mamy dziś chaos. I dobrze jest że dyskusja obecna, aczkolwiek tak przeciągająca się, wskazuje na ustaloną już opinię i władz rządowych i całego społeczeństwa potrzeby jak najszybszej poprawy tego stanu rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#MichałSiciński">A jeżeli mamy usunąć błędy, jeżeli mamy poprawić zupełnie stan oświaty naszej to naprawdę potrzeba ująć ją odrazu w jej całokształcie i po głębokiem przemyśleniu i zastanowieniu poprawić tak, aby w przyszłości nie trzeba było wysłuchiwać tych uzasadnionych narzekań ze strony społeczeństwa, z jakimi dziś na każdym kroku się spotykamy.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#MichałSiciński">Więc przedewszystkiem trzeba zastanowić się nad ustrojem szkolnym, nad stosunkiem poszczególnych typów szkolnych do siebie, szczególniej nad stosunkiem szkół powszechnych do średnich, tak ogólnokształcących jak i zawodowych, musimy się zastanowić i zrewidować ustawodawstwo szkolne, musimy się zastanowić nad formą dalszego kształcenia nauczycieli, nad systemem budownictwa szkolnego. Oto są zagadnienia, które w całokształcie rozważone, przemyślane i ustalone mogą naprawdę oświatę naszą skierować na właściwe tory i zapewnić jej ostateczny rozwój.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#MichałSiciński">Jeżeli niejednokrotnie korzystamy z doświadczeń i pomysłów zagranicy, to musimy pamiętać o tem, że ślepe stosowanie chociażby najgenialniejszych pomysłów pedagogicznych w środowiskach odmiennych nie tylko nie przynosi korzyści, lecz przeciwnie bardzo często wyrządza wręcz szkodę, powoduje co najmniej załamanie rodzimego ustroju szkolnego odpowiedniego dla warunków danego społeczeństwa, a co gorsze usypia czujność społeczeństwa i władz i stwarza fałszywe wartości, wypływające z pozorów postępu i wstrzymuje na dłuższy okres czasu postęp prawdziwy. Widząc zaś, że w dziedzinie wychowanki, błąd zrobiony raz mści się nie przez rok czy dwa ale przez okres niemal jednego pokolenia ostrożnie musimy korzystać z pomysłów obcych, bo naprawa błędu w wychowaniu wymaga znowu odpowiednio długiego czasu. Dlatego też np. ta tak podkreślona często potrzeba rozwijania indywidualności ucznia u nas przerodziła się W system zupełnie dla nas niezdrowy a nawet szkodliwy. Charakter bowiem i duch społeczeństwa naszego jest tego rodzaju, że raczej tę indywidualność wybujałą trzeba temperować. Pamiętać trzeba przy rozwijaniu indywidualności każdego dziecka o tem, że tylko indywidualność społecznie pojmowana może przynieść naprawdę korzyść, zbiorowemu organizmowi i że chociażby to był umysł bardzo genialny, jeżeli nie będzie dostosowany do współżycia z innymi obywatelami, to raczej przyniesie nam szkodę jak korzyść.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#MichałSiciński">Jest powszechna opinia dzisiaj, że całą oświatę należy oprzeć przedewszystkiem na szkolnictwie powszechnem. Jest to opinia zupełnie słuszna zgodna chociażby z tego powodu, że ustrój Państwa naszego jest ustrojem demokratycznym i że tam, gdzie decyduje o losach Państwa każdy obywatel, przedewszystkiem ten obywatel powinien być do życia państwowego odpowiednio przygotowany. Ponieważ korzystanie z wyższych zakładów naukowych nie jest dla wszystkich możliwe, nie jest w praktyce zresztą i niezbędne, dlatego też jak najlepiej trzeba przygotować i pogłębić organizację szkoły powszechnej, bo ona wychowuje te masy, które decydują o losach i rozwoju Państwa. Tymczasem stwierdzić należy, iż mimo tej zgodnej opinii, stan ogólny szkolnictwa naszego nie jest normalny, nie jest taki, jak być powinien. Mamy dzisiaj w kraju 15 915 jednoklasowych szkół, a względnie szkółek, mamy do tego 5.690 t. zw. dwuklasówek, a więc 21605 szkół najniższego rzędu na ogólną liczbę 26.715 szkół powszechnych. Już ta olbrzymia liczba jedno i dwuklasówek wskazuje, że jeżeli idzie o szkolnictwo powszechne, to znajduje się ono w najniższym rozwoju i opiera się głównie na takim typie szkolnym, który odpowiedniego wykształcenia potrzebnego dziś dla mas absolutnie dać nie może. Jeżeli teraz porównamy ten stan ilościowy szkół powszechnych ze szkołami średniemi, których sieć jest zupełnie nieodpowiednia dla kraju, jeżeli porównamy z ilością szkół zawodowych szczególnie niższych, jeżeli to wszystko razem porównamy z ilością najwyższych uczelni, których jest 10, oprócz kilkunastu szkół wyższych o poziomie akademickim, to zestawiając ten chociażby liczbowy nasz dorobek stwierdzić musimy, że rozwój szkolnictwa u nas jest zupełnie nienormalny i że w tym kierunku stosunek ilościowy poszczególnych rodzajów, poszczególnych typów szkolnych musi być jak najprędzej zmieniony i dostosowany do naszych potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#MichałSiciński">Rezultat z takiego stanu ilościowego jest ten, że mamy braki u dołu i anemię w najwyższych naszych uczelniach, setki gmin bez szkół, a istniejące szkoły bez budynków, bez urządzenia odpowiedniego i pomocy naukowych. Naturalnie i wyniki nauki muszą być takie, jakie tego rodzaju stan stworzyć może.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#MichałSiciński">Jest rzeczą pocieszającą, że naogół zrozumienie znaczenia oświaty jest bardzo wielkie, niestety dotąd jeszcze za mało jest zrozumienia potrzeb dla tej oświaty. Skoro porównywujemy budżety nasze i stwierdzić musimy, że w początkach wydawaliśmy na oświatę około 5%, a dziś doszliśmy do niecałych 16% ogółu wydatków państwowych, t. j. już ta liczba przestrasza nas przed wydatkami, które na cele oświaty musimy uczynić. Utwierdzam się w tem przekonaniu, że jeśli naprawdę cale społeczeństwo nie zrozumie dokładnie potrzeb oświaty, to i świadczenia na ten cel będą wydawały się nadmiernym ciężarem z tego tytułu ponoszonym przez ogół obywateli. A nie wolno nam ani na chwilę zapominać, że nie są to jeszcze te wymagania, któreby stawiały nasze szkolnictwo na tej wyżynie, na której chcielibyśmy je widzieć; te wydatki muszą się zwiększać. Na to trzeba być przygotowanym, odpowiednie środki znaleźć, a równocześnie przeprowadzić zmiany w ustroju szkolnym w ten sposób, by korzyści z niego byty rzeczywiste i dla Państwa i dla ogółu społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#MichałSiciński">Bardzo często porównuje się wydatki nasze na oświatę z wydatkami czynionymi w innych krajach. Pamiętajmy, że nasz budżet jest w ogólności budżetem t. zw. „sanacyjnym”, i nie mniej jak dziewięćdziesiąt kilka procent tego budżetu, stanowią wydatki wyłącznie t. zw. osobowe, podczas gdy obecnie tylko wydatki rzeczowe, mogą rzeczywiście dopiero podnosić wartość naszych szkół. Porównywanie w tym wypadku nas z zagranicą nie może mieć miejsca choćby i z tego powodu, ze tam szkolnictwo i stan oświaty w ogólności stoi bardzo wysoko, podczas gdy my stoimy dopiero u progu jej rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#MichałSiciński">Skoro mówimy o wartości 7-letniej szkoły powszechnej, to musimy zrozumieć przedewszystkiem, że pojęcie to jest zupełnie jasne i zrozumiałe. Nie trzeba łączyć bowiem t. zw. siedmioletniej nauki z siedmioklasową szkołą. Trze ba pamiętać, że program nauczania, stosowany i w siedmioletniej jednoklasowej szkole i w siedmioklasowej pełnej szkole musi być co do uzyskanych wyników różny i zupełnie inny. Skoro tutaj w przemówieniach swoich podkreślili poprzedni mówcy konieczność zaprowadzenia systemu t. zw. jednolitego szkolnictwa, nie wolno zapominać o tem, że zagadnienia tego nie można załatwić szablonowym podziałem lat nauki, bo ta ważna sprawa może być rozwiązana w naszych stosunków realnie tylko przez utworzenie t. zw. obwodów szkolnych, gdzie w odpowiednich do tego ogniskach byłyby rzeczywiście pełne siedmioklasowe szkoły, a szkoły niższego rzędu w tym obwodzie stanowiłyby niejako składowe części tej najwyższej jednostki szkolnej, w której młodzież tych niższych szkół mogłoby z nauki korzystać w dalszym ciągu.</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#MichałSiciński">Przy projektach komisji edukacji Narodowej był uwzględniony właśnie tego rodzaju system szkół przez wyznaczenie t. zw. szkół wydziałowych. Nazwijmy je jakkolwiek chcemy, ale w każdym razie tylko taka organizacja sieci szkół siedmioklasowych może rozwiązać zagadnienia te i podniesie oświatę powszechną w ogólności z jednej strony, a z drugiej strony zapewni każdej gminie posiadanie choćby niższego rzędu szkoły dla siebie. Przy naszych warunkach terenowych i finansowych to zagadnienie może być realnie tylko w ten sposób rozwiązane i możemy mówić naprawdę o pogłębieniu naszej oświaty powszechnej.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#MichałSiciński">Jeżeli mówimy zaś o stosunku szkoły średniej do powszechnej, to należy przedewszystkiem pamiętać, że stosunek ten najlepiej rozwiązać można przez uzgodnienie programów szkolnych tak, iżby przejście ze szkoły powszechnej do szkoły średniej było dla każdego ucznia umożliwione. Przez uzgodnienie programów naukowych może być najodpowiedniej rozwiązana kwestia jednolitości szkól, i to nie tylko w stosunku do szkół średnich ogólnokształcących, ale również szkoły powszechne] siedmioklasowej do zawodowych. Szczególnie znaczenie ma dla nas obecnie szkoła powszechna także i z tego powodu, że koszt utrzymania szkoły powszechnej, jak zresztą wykazał nam budżet, jest niższy niż szkoły średniej. Z obliczenia wypada, że jedna klasa szkoły powszechnej kosztuje 2 821.3 zł. podczas gdy jedna klasa szkoły średniej kosztuje 10,479 7, zł. Jest to fakt niemałej wagi, chociażby tego powodu, że nasze stosunki finansowe nie tak szybko się poprawią i że wydatek, czyniony W tym kierunku, powinien być przedewszystkiem czyniony tam, gdzie potrzeba jest największa i gdzie największa ilość obywateli rzeczywiście z tych wydatków skorzystać może.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#MichałSiciński">Bardzo często pod adresem szkoły powszechnej stawia się żądania, których ona żadną miarą spełnić nie może i spełniać nie powinna. Już tutaj w czasie dyskusji budżetowej s. Posner żądał ni mniej ni więcej, tylko wprowadzenia do programu szkoły powszechnej nauki o prawie. Słyszeliśmy także żądania, ażeby szkoła powszechna spełniała zadania szkoły przygotowawczej do gospodarstwa dla rolników. Jestem przekonany, że i rękodzielnicy i przemysłowcy z pewnością swoje znów potrzeby pod adresem szkoły powszechnej stawiają. Tymczasem ma ona inne ważne, ale nie ściśle praktycznie zadania do spełniania. Ona ma dać nie tylko minimum wiedzy potrzebnej dla obywatela, ale przedewszystkiem wychować tego obywatela, ma uwzględnić ten czynnik, który w życiu przyszłym tego obywatela jest koniecznie potrzebny, musi wychować człowieka. Jeżeli to zagadnienie spełni, to wówczas spełni swoje zadanie. To też określanie jakiegokolwiek praktycznego celu szkole powszechnej czy młodzieży w tym wieku, korzystającej ze szkoły powszechnej, jest niewskazane i wypacza właściwe zadanie szkoły powszechnej. Jeżeli p. Minister w przemówieniu swoim na posiedzeniu przedpołudniowem dłuższy czas zatrzymał się nad zagadnieniem rewizji programu nauk i wskazywał na konieczność redukcji wysokości wymagań poszczególnych przedmiotów nauki, wymieniając między innemi tego rodzaju przedmioty: jak matematyka, fizyka, języki, to, gdy chodzi o program szkoły powszechnej, tam nie tylko idzie o samą redukcję wysokości wymagań nauki, ale także o usunięcie balastu, który jest zupełnie dla szkoły powszechnej zbyteczny.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#MichałSiciński">Pomijam wysokość wymagań w takich przedmiotach jak matematyka, gdzie wymaga się od ucznia szk. powszechnej aż rozwiązywania zagadnień za pomocą równań kwadratowych, co w normalnym ustroju szkoły średniej przypada na okres klasy VI-ej ale tutaj nie chodzi tylko o samą redukcje, chodzi o rewizję programu w tym kierunku, iżby to, co stanowi istotę tej szkoły, to jest ten czynnik wychowawczy w każdym przedmiocie był należycie uwzględniony, tymczasem programy nasze aczkolwiek słusznie p. Minister powiedział, w całości swojej bardzo piękne i może zdumiewać każdego, kto przeczyta to jednakże w kierunku czysto pedagogicznym, w kierunku tego wykształcenia duchowego mają bezwzględnie braki, są dla naszej młodzieży nieodpowiednie i one są powodem, że młodzież nasza może posiąść nawet bardzo poważne wiadomości z historii średniowiecznej i nowożytnej, czy też z zakresu fizyki lub przyrody, ale, niestety, tego serca, tej duszy swojej, nie potrafi, bo nie może odpowiednio wykształcić. A pamiętajmy, że są pewne zasady pedagogiczne stwierdzone przez historię życia, które mszczą się później, jeżeli nie zostaną uwzględnione W wychowaniu młodzieży w pierwszych latach. Taką zasadą specjalnie odnoszącą się do dziedziny wychowania publicznego, jest równomierność w rozwijaniu władz umysłowych duchowych i fizycznych wychowanków. Jeżeli o tem jest mowa, jeżeli, proszę Panów, mówimy o redukcji programów, o rewizji tych programów, trzeba też zwrócić uwagę na przeciążenie tej młodzieży nadmierną ilością godzin. Już w szkole powszechnej młodzież ta wysiaduje godzinami po 32–36 a nawet 1 więcej tygodniowo. Może to, gdyby szło o miarę czasu w stosunku do ilości godzin całego tygodnia nie zbyt wiele, ale nie zapominajmy, że to jest siedzenie w szkole w tym okresie, kiedy młodzież, rozwija się, naj najwięcej potrzebuje światła, powietrza i słońca. Nie mogę nam absolutnie żadne instytuty wychowania fizycznego, Rady główne, czy naczelne wychowania fizycznego, jeżeli w tym kierunku poprawy w szkołach nie przeprowadzimy jaknajprędzej.</u>
          <u xml:id="u-20.14" who="#MichałSiciński">A do tych godzin nauk między innemi zaliczają się także godziny tak zwanych robót ręcznych. Nie docenia się zdolności kozikowych naszych Wojtków, Antków, czy Bartków, koniecznie chcemy ich nauczyć władania nożyczkami, czy pędzlem przy wycinaniach i naklejaniu takich czy innych papierków, i na to przeznaczamy aż całe 8 godziny tygodniowo w każdej klasie szkoły powszechnej. Słuszne jest stąd narzekanie rodziców a także ze strony pedagogów, którzy stwierdzają, że rozwijanie zdolności w tym kierunku powinno być stosowane jako środek, powinna to być metoda poszczególnych przedmiotów, chociażby nawet takiej historii, czy geografii, ale zupełnie zbyteczny jako osobny przedmiot, który zabiera czas, uczy młodzież naszą marnowania materiału, dziś stosunkowo dość drogiego, podważa zmysł oszczędności, który właśnie dziś rozwijać by należało nie kształci praktycznego zużytkowania choćby skrawka papieru a temsamem wpływa ujemnie na stronę wychowawczą naszej młodzieży, kształcącej się w szkołach.</u>
          <u xml:id="u-20.15" who="#MichałSiciński">Ten brak czynnika wychowawczego uwidacznia się we wszystkich przedmiotach. Nie potrzebuje przecież wiedza przyrodnicza tępić uczuć religijnych, czy obniżać wielkości Stwórcy; szukanie prawdy w tej dziedzinie nie musi zabijać altruizmu i rozwijać jedynie realizm materialny i być równoznaczne zapoznawaniu wartości wyższych. Urabianie pojęć nie musi się odbywać kosztem tak wielkiej straty czasu jakiego zużywa się na roboty ręczne. I jeżeli mamy ten stan naprawić, to przedewszystkiem musimy przeprowadzić i redukcję ilości godzin, spędzonych przez młodzież w szkole i wysokości wymagań i dostosowania tych przedmiotów do potrzeb szkoły dzisiejszej a zatem stosowania ich jako czynnik wychowawczy. A nie tylko musimy zwrócić uwagę na rewizję naszych programów, systemów wychowania, czy metod nauczania, musimy zajrzeć także do naszych bibliotek szkolnych i wyrzucić to wszystko, co tam znalazło się nieodpowiedniego dla ducha młodzieży naszej. Stwierdzić należy, formowanie i uzupełnianie bibliotek odbywało się bez żadnego programu i nie przebierało się w autorach i książkach. Skutkiem tego bardzo wiele dzieł czy dziełek, broszur większych czy mniejszych znajduje się dziś w ręku młodzieży, takich które absolutnie do tej młodzieży dotrzeć nie były powinny. Przy uwzględnianiu środków używać należy takich, które pogłębią te wszystkie zalety, właściwe naszej młodzieży, a więc pogłębić ideowość, ofiarność i obowiązkowość, a usuwać te wszystkie wpływy, które wojna nam przyniosła, bo w przeciwnym razie w dalszym ciągu będziemy mieć tego rodzaju wypadki, jakie były w Wilnie, w Warszawie, ostatnio we Lwowie i gdzieindziej. Tu nie pomoże żadne zreformowanie matur, nie pomoże nawet zredukowanie materiału, trzeba zmienić system wychowawczy. Wówczas będziemy mogli powiedzieć, że rezultat wychowania jest taki, jaki chcielibyśmy widzieć u naszej młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-20.16" who="#MichałSiciński">W zakresie nauczania bardzo ważnym czynnikiem jest podręcznik szkolny. Już był tu podnoszony chaos i w tym względzie i słusznie domagano się, żeby wydawanie tych książek i sposób aprobowania tych książek przez nasze władze uległ zasadniczej zmianie. U nas dzieje się bardzo często tak, że z jednej ostateczności przechodzimy w ostateczność drugą. Na terenie h. zaboru austriackiego obowiązywał tak zwany monopol książkowy. Ten monopol książkowy nie był odpowiedni dla szkolnictwa tamtejszego i słusznie wówczas domagano się, żeby prawo nakładu i prawo wydawania tych książek rozszerzyć, nie pozostawiać wyłącznie jednostronnej ocenie. Dziś przy wydawaniu książek przeszliśmy w drugą ostateczność, tak, że nasze szkoły zarzucone są książkami dla tego samego przedmiotu o różnej treści, czasem w innej tylko formie. Przy ciągłych zmianach występuje też i ta szalona drożyzna książek. Co do samego aprobowania książek, muszę podnieść i to, że nie trudno o nadużycia przy sposobie załatwiania tych spraw. Wypadek najnowszy ośmielił mnie do twierdzenia, że w komisji programowej, względnie aprobującej podręczniki nie jest wszystko w porządku. Bo o to 2 lata temu książka polska t. zw. „Czytanka” dla szkół powszechnych autorów „Próchnicki i Baranowski” nakładu „Księgarni Naukowej” w trzech tomach, aprobowana poprzednio przez Ministerstwo po zastosowaniu jej do programu, zrobieniu nowego nakładu i przedłożeniu w dalszym ciągu do aprobaty, to pierwszy tom ponownie został aprobowany podczas, gdy dwa następne tomy dla kl. VI i VII aprobaty już nie znalazły i szkoły, które zaopatrzyły się właśnie w pierwszy tom, licząc na to, że w następnym roku będą miały do użytku następne, znalazły się w kłopocie. Widocznie stało się to dlatego, że w międzyczasie postarano się o wydanie książki podobnej nakładu firmy sympatyczniejszej dla Komisji w Ministerstwie. Nie chodzi tu więc o zniesienie tego sposobu wydawania książek, jak raczej o uzdrowienie tych stosunków i powołanie do komisji ludzi, którzy będą baczyć nie tylko na wartość, ale przy tej samej wartości będą brali pod uwagę także wszystkie okoliczności, które skłaniają do utrzymania danej książki przez dłuższy okres czasu, jako podręcznika obowiązującego. Jest rzeczą wskazaną, żeby nad tem zagadnieniem Ministerstwo nasze pomyślało i rozpatrzyło choćby projekt rozdziału nakładu podręczników szkolnych na poszczególne kuratoria szkolne, czy okręgi terytorialne, bo kto wie, czy system dotychczasowy nie jest głównym powodem chaosu, jaki w wydawnictwie książek u nas wystąpił tak jaskrawię.</u>
          <u xml:id="u-20.17" who="#MichałSiciński">Wielką wagę przywiązujemy do szkolnictwa zawodowego. Dziś z radością stwierdzić mogę, że sprawa szkolnictwa tego nareszcie znalazła obywatelskie uznanie, że ten brak w całokształcie naszego szkolnictwa w najbliższym czasie niezawodnie zostanie uzupełniony. Pragnąc jednak rozwinąć ten dział znowu, należy poświęcić szczególniejszą uwagę na niższe szkolnictwo zawodowe bo tu jest największa potrzeba. Przez szkoły zawodowe niższe będziemy mogli wykwalifikować należycie przedewszystkiem te masy, które stanowią o sile i rozwoju czy to przemysłu, czy rolnictwa czy handlu i że opierając cały system szkolnictwa zawodowego na szkolnictwie niższem, przygotujemy ten zastęp pracowników, jaki specjalnie dla naszych stosunków jest niezbędnie Konieczny.</u>
          <u xml:id="u-20.18" who="#MichałSiciński">Mamy wprawdzie zapotrzebowanie także i szkół zawodowych wyższych, jednakowoż ta ilość szkół w ten sposób zorganizowanych, jak to projektuje obecnie Rząd, w zupełności na nasze obecne stosunki wystarczy. Trzeba jednakowoż pamiętać, że szkoły zawodowe mogą się rozwijać tylko wówczas, jeżeli będą miały odpowiedni program, ale także i w wszystko co stanowi istotę szkoły, a więc i budynki szkolne i nauczycieli odpowiednio przygotowanych. Tymczasem, jeżeli chodzi o stan budynków dla szkolnictwa zawodowego, to on przedstawia się obecnie jaknajfatalniej, nawet pewna ilość budynków specjalnie przygotowanych dla szkół zawodowych, została użyta zupełnie na inny cel. Dlatego też uważam za zupełnie słuszne, domagać się zwrotu budynków przeznaczonych na szkoły zawodowe szczególniej w Warszawie, Wilnie, Toruniu, Łodzi i Katowicach, gdzie te budynki zostały użyte na urzędy, względnie przeznaczone na inne cele.</u>
          <u xml:id="u-20.19" who="#MichałSiciński">Szkolnictwo zawodowe rozwinąć będziemy mogli skuteczniej także i wówczas, jeżeli młodzieży kształcącej się w tych szkołach zawodowych zapewnimy te korzyści obywatelskie, z jakich korzystają także uczniowie szkół ogólnokształcących, a więc ulgi i pewne prawa, czy to przy służbie wojskowej, czy objęciu stanowiska w fabrykach, wytwórniach i t. p.</u>
          <u xml:id="u-20.20" who="#MichałSiciński">W budżecie naszym figuruje bardzo drobna kwota na stypendia dla uczniów szkól zawodowych. Jestem przekonany, że nawet z tej kwoty korzystać będą z pewnością uczniowie szkół wyższych, podczas, gdy dla tej masy kształcącej się w niższych szkołach zawodowych funduszów na ten cel braknie. Tymczasem uważam za wskazane i konieczne, żeby młodzież właśnie ta przemysłowa i rzemieślnicza mogła zobaczyć, jak jest na szerokim świecie, jak wyglądają warsztaty zagranicą, jak tam się pracuje i jakich środków używa, aby wytwórczość wzmóc, pracę sobie ułatwić i mieć jaknajwiększe dochody ze swojej pracy.</u>
          <u xml:id="u-20.21" who="#MichałSiciński">Stąd też uważam za niezbędne i konieczne, ażeby przynajmniej w budżecie na lata przyszłe ten program, jaki przedłożyło Ministerstwo Oświaty w dziale szkolnictwa zawodowego został należycie wydatkowany przez nasz budżet, ażeby Rząd miał możność urzeczywistnienia tego programu i zamiarów, jakie obecnie sobie wykreślił.</u>
          <u xml:id="u-20.22" who="#MichałSiciński">Jeżeli chodzi o nauczycielstwo, to podnieść należy, że naogół tak w szkołach powszechnych, jak średnich nauczycielstwo spełnia sumiennie swoje obowiązki i że poczucie odpowiedzialności jak również ofiarność w pracy jest bardzo wysoko pojmowana. Że w tak olbrzymiej ilości nauczycielstwa liczącego około 80.000 ludzi znajdują się wypadki nieobowiązkowości czy zaniedbania, to jest rzeczą zupełnie jasną i zrozumiałą. Nie trzeba jednak tych wypadków generalizować i podkreślać jako wypadków szczególnego znaczenia. To też w odpowiedzi p. sen. Połczyńskiemu, który podkreślił, że na terenie jemu najbliżej znanym są nauczyciele, szczególniej z Małopolski, którzy nie chcą, czy nie umieją spełniać swoich obowiązków, muszę tu stwierdzić, że właśnie teren zaboru austriackiego dostarczył największej ilości wykwalifikowanych sił rozumiejących swoje obowiązki tak pod względem fachowym jak i pod względem obywatelskim i że wypadek tu i owdzie ujemny, jaki może miał miejsce, a znany p. sen. Połczyńskiemu, należy chyba do bardzo a bardzo rzadkich wyjątków. A jeżeli jest mowa o nauczycielstwie, podkreślić należy także i warunki pracy, w jakich to nauczycielstwo swoje obowiązki spełnia. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w szkolnictwie powszechnym mamy albo brak budynków, albo zupełnie nieodpowiednie, albo budynki nienadające się zupełnie na ten cel, to zrozumiemy, że praca tego nauczyciela naprawdę jest nad wyraz ciężką i nie dziw, że nauczycielstwo, szczególniej młodsze nieprzyzwyczajone do tak ciężkich warunków, jakie są dzisiaj, szybko nadzwyczaj podpada różnym chorobom i staje się niezdolne do pracy. A pamiętać musimy, że rola nauczyciela nie kończy się tylko na obowiązkach w murach szkolnych, ale praca nauczycielska sięgać musi także poza szkołę. Nauczyciel musi bezpośrednio stykać się z ludnością, wśród której żyje, musi być dla niej ośrodkiem kultury i oświaty.</u>
          <u xml:id="u-20.23" who="#MichałSiciński">Misję swoją jako nauczyciel obywatel wtenczas dopiero spełnić może, jeżeli naprawdę zapewnimy mu potrzebne warunki, aby mógł tę pracę dzielić między dziatwę szkolną jemu powierzoną a rodziców, z którymi bezpośrednio stykać się będzie.</u>
          <u xml:id="u-20.24" who="#MichałSiciński">Tymczasem o ile chodzi o stosunki prawnosłużbowe nauczycieli, to cały szereg ustaw, rozporządzeń i okólników nawzajem kłóci się z sobą i wywołuje rozgoryczenie i przygnębienie i bardzo często tę pracę obywatelską nauczycielom utrudnia. Brak jednolitych ustaw w Państwie wytwarza takie stosunki, które są tylko do zrozumienia tam, gdzie niema jeszcze jednolitości ustaw w pewnej dziedzinie. Uważa się za siły niewykwalifikowane na danym terenie takie jednostki, które na innym terenie uznaje się za zupełnie ukończone pod względem swych kwalifikacji stosuje się te same ustawy inaczej w jednej a inaczej w drugiej dzielnicy.</u>
          <u xml:id="u-20.25" who="#MichałSiciński">Utarło się przeświadczenie, że w Polsce stan nauczycielski jest specjalnie pod względem uposażeniowym uprzywilejowany, że w żadnej innej dykasterii nie ma się takich specjalnych dochodów, jak to się ma w zawodzie nauczycielskim. Już dziś p. Minister Oświaty zwrócił na to uwagę, że nauczycielstwo, zwłaszcza szkół średnich, z powodu niedostatecznego swego uposażenia korzystać musi z możności zarobkowania w szkołach prywatnych i że zmiany w tym kierunku nastąpią z pewnością dopiero wtenczas, kiedy uposażenie tego nauczyciela zostanie inaczej określone.</u>
          <u xml:id="u-20.26" who="#MichałSiciński">Jeżeli chodzi o nauczycieli szkół powszechnych, to proszę Panów na terenie b. zaboru austriackiego nauczycielstwo było w porównaniu z dzisiejszem uposażeniem lepiej dotowane pod względem płac. Mam tutaj przy sobie zapiski z ustawy krajowej z roku 1914 wydanej w czerwcu, z której podam Panom kilka dat. Oto tam t. zw. maturzysta, to jest nauczyciel bezpośrednio po egzaminie dojrzałości otrzymał 82% koron miesięcznie, ale już po 3 latach pracy otrzymywał podwyżkę o 18 koron a więc pobierał miesięcznie 100 kor. 66 hal., a mniej więcej po 4 do 5 latach — pobierał płacę w wysokości 125 koron na wsi, a więc tam gdzie płace były najniższe, a 175 koron w miasteczkach, gdzie był wymiar większy. Jeżeli dziś porównamy te cyfry, to u nas nauczyciel z chwilą wstąpienia swego do zawodu pobiera przez okres 6 letni pensję w wysokości 134 zł, co w porównaniu z kwotą 175 k. czy 125 koron na specjalne uprzywilejowanie wcale nie wygląda, a jeżeli weźmiemy nauczycieli starszych służbą, mających np. 24 lat służby zawodowej, z pełnemi kwalifikacjami, to miał on według ustawy 325 koron a dziś według ustawy ma 316 zł miesięcznie. Oto jest to bajeczne uposażenie, które przyznano nauczycielstwu, ta opinia która się utarła, że nauczycielstwo dziś wobec innych urzędników państwowych jest specjalnie dobrze uposażone. Stwierdzić więc należy, że jeżeli poprawa nastąpiła, to nastąpiła tylko w cyfrach w pierwszych latach służby nauczycielskiej i to nieznaczna bo w istocie nastąpiło pogorszenie i to bardzo silne ze względu na wzrost kosztów utrzymania. I tutaj jak widzimy niema uprzywilejowania stanu, ale sama wysokość płac, wyznaczonych dla pracowników państwowych jest winna temu, że płace tak nauczyciela, jak starosty, jak innego urzędnika są za małe i wywołują u ludzi nawet tej samej kategorii pozory uprzywilejowania. Winien jest temu także system. System len należy zmienić i wydać ustawę uposażeniową, któraby uwzględniała kwalifikację, lata służby i odpowiedzialność, jaka ciąży na danym pracowniku.</u>
          <u xml:id="u-20.27" who="#MichałSiciński">P. Premier Grabski w swojem przemówieniu przyznał się otwarcie, że zgrzeszył wobec urzędników skarbowych. Sądzę, że to lojalne przyznanie się p. Premiera co do grzechu wobec urzędników skarbowych należy rozszerzyć na ogół pracowników państwowych. Jeżeli p. Premier Grabski jako Minister Skarbu zgrzeszył, to zgrzeszył wobec wszystkich urzędników i nie pomoże zupełnie tłomaczenie, że specjalnie tylko urzędnicy skarbowi są pokrzywdzeni i pracują nad siły. Byłem w jednej i drugiej izbie skarbowej i tu w Warszawie i we Lwowie. Prawdą jest, że lokale w jakich pracują ci urzędnicy, urągają wszelkim wymaganiom pod względem higieny, że upadają oni poprostu pod nawałem pracy, ale takie same warunki mają i inne dykasterie służby publicznej i jeżeli p. Premier Grabski przyznaje się do grzechu wobec jednej kategorii, sądzę, że postąpi zupełnie sprawiedliwie, jeżeli do tego grzechu przyzna się także co do wszystkich kategorii urzędników państwowych.</u>
          <u xml:id="u-20.28" who="#MichałSiciński">Jeżeli podałem Panom te cyfry jakie były stosowane w swoim czasie do nauczycieli ludowych na terenie zaboru austriackiego i wykazuję, że dzisiejsze uposażenie nie tylko nie jest wyższe, ale w niektórych wypadkach nawet niższe, to muszę także zwrócić uwagę na stosunki ekonomiczne, jakie były wówczas a obecnie, bo dopiero z tego można wyciągnąć właściwy wniosek, jakie właściwie jest uposażenie i to rzekome uprzywilejowanie kwalifikowanego szczególniej nauczycielstwa szkół powszechnych u nas.</u>
          <u xml:id="u-20.29" who="#MichałSiciński">Jeżeli chodzi o administrację i nadzór szkolny, stwierdzić należy, że on spełnia swoje zadanie zupełnie dobrze i odpowiednio, że poprawa specjalnie w tej dziedzinie postąpiła bardzo szybko i że dziś można zupełnie spokojnie patrzeć na rozwój tej pracy, jaka ciąży na czynnikach administracyjnych, na czynnikach nadzoru szkolnego. Słusznie jednak podnoszono z tej trybuny że należy odciążyć Ministerstwo nasze od prac czysto administracyjnych i cieszę się z tego, że p. Minister oświaty dziś zapowiedział to odciążenie choćby w stosunku do szkolnictwa powszechnego, przydzielając znaczny zakres pracy dla instancji niższych, a pozostawiając dla Ministerstwa ten właśnie zakres pracy twórczej, kierowniczej, jaka w dziedzinie oświaty przez nasze Ministerstwo Oświaty spełniany być powinien.</u>
          <u xml:id="u-20.30" who="#MichałSiciński">W czasie przemówienia s. Kędziora nad wydatkami, ponoszonemi na administrację szkolną zauważyłem twierdzenie, że wydatki specjalne na inspektoraty dzisiaj są znacznie większe, niż to było przed wojną. Niezawodnie, jeżeli idzie o zakres czynności inspektoratów, to musiały one pociągnąć za sobą także i większe wydatki. Jest tu jednak pewne nieporozumienie. Jeżeli się mówi o wydatkach, ponoszonych z tytułu utrzymania koni, bryczki i furmana, to wydatki te należy bezwzględnie rozpatrywać pod kątem widzenia oszczędności i stwierdzić, co jest tańsze, czy utrzymanie furmana, bryczki i koni, czy też opłata djet inspektorskich w czasie wizytacji. Jeżeli zaś weźmiemy pod uwagę specjalnie rozległość naszych olbrzymich powiatów, wymagający bezwarunkowo własnej lokomocji i to lokomocji w każdej chwili do dyspozycji, to rachunek oszczędności w tym względzie raczej wykaże, iż wydatki w tym wypadku mniejsze będą przy utrzymaniu bryczki, furmana i koni, niż w formie wypłat djet inspektorskich.</u>
          <u xml:id="u-20.31" who="#MichałSiciński">Ostatnia ustawa szkolna z 31 lipca u. r. t. zw. ustawa językowa która ma być obecnie stosowana z dniem 1 września w praktyce, była i jest w dalszym ciągu rozpatrywana nie pod kątem widzenia myśli przewodniej, właściwej intencji ustawy, a raczej pod kątem widzenia jednej partii politycznej. I właśnie ze strony korzystającej jedynie z ustawy, ustawa ta świadcząca o najdalej posuniętem zrozumieniu odrębności innych narodowości, o nadzwyczajnej tolerancji polskiej, o ofiarności niczem nie dyktowanej, przez nikogo nie wymaganej nie objętej żadnym traktatem spotkała się z silnym atakiem właśnie tej strony. Muszę podkreślić z całym naciskiem, że jeżeli ustawa ta robi komu krzywdę, to przedewszystkiem krzywdzi społeczeństwo polskie i jeżeli tak wiele i szeroko przedstawiał i omawiał te krzywdy s. Czerkawski, to jedynym powodem, który go zdaje się do tego skłonił, była przewodnia myśl tej ustawy, zmierzająca do wychowania obywatelskiego polskiej i ruskiej dziatwy pod jednym dachem, na wspólnej ławie, do zgodnego, wspólnego współżycia w przyszłości, Uważam, że z pewnością nic więcej, tylko to specjalnie p. s. Czerkawski uważa za rzecz krzywdzącą i niedopuszczalną dla ludności, którą rzekomo reprezentuje i nie chce, ażeby to ostrze nienawiści, jakie specjalnie właśnie ze strony p. s. Czerkawskiego w stosunku do ludności polskiej jest wysuwane, nareszcie zostało stępione. Uważamy, że z Rusinami, jako bratnim narodem żyliśmy od wieków i żyć będziemy i że tutaj nie pomogą ani żadne odwoływania się do potęg zagranicznych, ani narzekania i wykazywania urojonych krzywd tej ludności, bo chłop ruski chce zgodnego współżycia, a nie chce do tego zgodnego współżycia dopuścić tylko partia ukraińska, która dziś siebie uważa za naród. Jest mi rzeczą obojętną zupełnie, jak ktoś się chce nazywać, ale nie mogę się zgodzić z tem, ażeby imieniem jednej partii decydować o losach całego odłamu społeczeństwa ruskiego, mieszkającego na ziemiach polskich. Uważa p. s. Czerkawski, że z powodu teroru i gróźb, jakie szerzą się rzekomo ze strony Rządu Polskiego, musi się uciekać aż do tajnych szkół, aż do tajnego nauczania. Stwierdzić należy, że cały zastęp młodzieży ruskiej korzysta ze wszystkich uczelni od najniższych począwszy do najwyższych i jeżeli ktoś ucieka się do tajnego nauczania, to robi to tylko dlatego, ażeby uzasadniać takim pozorem rzekome krzywdy, jakie tutaj ktoś im zamierza uczynić. W Polsce nie potrzebuje się nikt z lojalnych obywateli ukrywać ani ze swoim chęciami do nauki, ani ze swoją kulturą. Prawa są równe dla wszystkich i drzwi otwarte; może więc każdy z obywateli, który tego pragnie, korzystać w równej mierze ze szkół niższych, czy wyższych bez żadnych ograniczeń n. b. jeżeli niema pod pretekstem nauki utajonych, wrogich zamiarów dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-20.32" who="#komentarz">(S. Czerkaski: Ale polskich nie ukraińskich)</u>
          <u xml:id="u-20.33" who="#MichałSiciński">Nie — szkół państwowych. — Jeżeli p. s. Czerkawski mówi tak szeroko o groźbach i terrorze, o jaki rzekomo ze strony urzędników państwowych przy wykonywaniu ustawy językowej miał możność dowiedzieć się, czy słyszeć, bo zdaje się, że sam ich nie widział i widzieć nie mógł, bo ich nie było, to ja śmiem przytoczyć fakty, które wskazują, że ze strony reprezentantów tej' partii którą reprezentuje p. s. Czerkawski, robiono wszystko, aby wywołać zamieszanie chaos i z ustawy świadczącej wymownie o tolerancji polskiej uczynić plebiscyt który przeprowadzono fałszem, pałką i nożem, aby mieć potem jako atut polityczny dla zagranicy. Wewnątrz zaś kraju użyto dla dalszego trwania chaosu, niezadowolenia i szerzenia nienawiści. Nie wahano się nawet nadużyć ambony. Z ambony księża rusińscy o zabarwieniu partii ukraińskiej głosili najwyraźniej, że ustawa została wydana przez p. Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na to, aby każdy z obywateli, każdy z mieszkańców danej wsi czy miasteczka podpisał żądanie wyłącznie szkoły ukraińskiej, bo jeżeli tego nie podpisze, to będzie pozbawiony przedewszystkiem nadziału ziemią, że będą musieli płacić podwójne podatki, że ci wszyscy, którzy podpiszą żądanie szkoły ukraińskiej od tych podatków na lat 8 będą zwolnieni, że kto chce dostać zboże na zasiew, a drzewo na budulec, musi bezwarunkowo podpisać deklarację, którą mu agitator wysłany do wsi przez partię do podpisu przyniósł. To też proszę Panów nic dziwnego, że urzędnicy nasi, a specjalnie inspektorowie, mieli obowiązek, bo tak wymaga ustawa i tak rozkazuje rozporządzenie, stwierdzić, czy te podpisy są prawdziwe i czy to żądanie ukraińskiej czy polskiej szkoły jest rzeczywiście zgodne z życzeniem danego obywatela i warunkami ustawy. W tym więc wypadku nie można mówić o jakimkolwiek terrorze, ale raczej o spełnieniu obowiązku który ciąży na każdym urzędniku i który to obowiązek każdy urzędnik musi godnie spełnić.</u>
          <u xml:id="u-20.34" who="#komentarz">(S. Czerkaski: Tego nie będzie, bo niema szczerości.)</u>
          <u xml:id="u-20.35" who="#MichałSiciński">Otóż, jeżeli chodzi o szczerość, pragnąłbym, aby specjalnie ze strony Pańskiej partii ta szczerość raz nastąpiła. Tymczasem my na każdym kroku spotykamy się z zarzutami, z oskarżeniami i z czytanemi mowami z tej trybuny tylko po to, aby potem przedrukować je w obcych pismach, u wrogich nam państw, aby potem znów powoływać się na tak urobioną opinię zagranicy, która rzekomo nie może się wydziwić stosunkom, jakie panują u nas, wewnątrz Państwa. Jeżeli idzie o tę szczerość, to musi ona być przedewszystkiem wykazana ze strony przywódców waszych, bo jeżeli o lud sam chodzi, o ludność, o chłopa ruskiego, to w tym wypadku zupełnie pośrednika między sobą nie potrzebujemy, ponieważ żyliśmy od wieków w zgodzie i w dalszym ciągu żyć będziemy.</u>
          <u xml:id="u-20.36" who="#MichałSiciński">P. s. Kalinowski w swojem przemówieniu zaznaczył potrzebę uwzględniania wszystkich żądań kulturalnych ludności niepolskiej, specjalnie ludności białoruskiej i jakiejś ludności „ukraińskiej”, znam tylko ludność ruską. Wypowiedział się nawet za potrzebą stworzenia uniwersytetu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-20.37" who="#MichałSiciński">Proszę panów! Jeżeli my na terenie Rzeczypospolitej mamy przeszło 21,000 szkół jedno i dwuklasowych, pomieszczonych w najgorszych budynkach, bez pomocy i urządzeń szkolnych, jeżeli my dla szerokich mas społeczeństwa, nie jesteśmy w stanie zapewnić nawet potrzebnej ilości szkół powszechnych, bo 1 000.000 dzieci jest bez szkoły, to jak nazwać żądanie tworzenia dalszych uniwersytetów, które pociągają za sobą olbrzymie wydatki, na które Państwa absolutnie nie stać — a co gorsze nawet pozwolić sobie nie może na wydatki tam, gdzie jest jego największy obowiązek, a więc w szkolnictwie powszechnem. Nie wiem, jak to pogodzić z opinią p. Senatora jako profesora uniwersytetu, który aż nadto dobrze rozumie, że nie stworzenie uniwersytetu, ale wyposażenie w siły naukowe i laboratoria tego uniwersytetu dopiero daje właściwą wartość jego. Jak można zrozumieć tego rodzaju żądanie i uważać to żądanie za zupełnie uzasadnione i słuszne tam, gdzie Państwo nie może spełnić najkonieczniejszych potrzeb wobec swoich obywateli.</u>
          <u xml:id="u-20.38" who="#MichałSiciński">Odnośnie do ustaw językowych p. sen. Posner zaznaczył w swym przemówieniu, że ustawy językowe są „obrazem bezczynności” Rządu. Nie wiem, jak to należało rozumieć. Ja zrozumiałem w ten sposób, że Rząd, a w tym wypadku i ciała ustawodawcze z pewnością poszły za daleko w tworzeniu tej ustawy, że ofiarność i ze strony narodu polskiego i specjalne zrozumienie Rządu, jako wyrazu tego społeczeństwa, nie było pożądane, nie było potrzebne i wskazane. P. sen. Posner uznał, że rozporządzenia wykonawcze przekreślają ustawę, bo wykonanie ustaw w ten sposób jest zupełnie nieodpowiednie. Ale w takim razie stawiam sobie pytanie, dlaczego p. sen. Posner jako doświadczony polityk, znakomity znawca prawa i stosunków wewnątrz Państwa naszego istniejących i stosunków zagranicą, skoro stwierdził, że ta ustawa jest nieodpowiednia, dlaczego tę ustawę czy tylko rozporządzenia jak przemawiał, nazywa majstersztykiem prawodawczym i dla czego w niej widzi aż takie zło, że odbić się ona ma ujemnie na gospodarczej stronie naszego życia państwowego? Przecież ni mniej ni więcej tylko powiedział p. Posner to, że od wykonania tych ustaw zależeć będzie poprawa naszego stanu finansowego. Co więcej, uzależnił poprawę tego stanu finansowego od stosunku naszego do więźniów. Najwyraźniej powiedział, że tak długo, dopóki nie nastąpi uzdrowienie stosunków między naszemi więźniami, tak długo o poprawie finansowej skarbu myśleć nie można. Nie wiem, jak to należy rozumieć. Czy rzeczywiście ci więźniowie są tak silni, że wpływać mogą na poprawę stanu ekonomicznego naszego Państwa i mają taki silny wpływ i tu, wewnątrz naszego Państwa i wpływy zagranicą, a w takim razie dlaczego są więźniami?</u>
          <u xml:id="u-20.39" who="#MichałSiciński">Śmiem tu jedno tylko podkreślić, że byłoby rzeczą bardziej pożądaną, żebyśmy może mniej interesowali się stroną higieniczną i ekonomiczną naszych więźniów, a więcej może zainteresowali się młodzieżą naszą w tych szkołach, które — przepraszam, że tak określę — można nazwać raczej mordowniami naszych dzieci Proszę pójść popatrzeć, choćby tylko w stołecznem mieście Warszawie, do budynków szkolnych pełnej siedmioklasowej szkoły, jak one wyglądają, ażeby porównać z tą szczególną opieką, jaką p. sen. Posner chce otoczyć więźniów naszych, aby tym sposobem poprawić finanse naszego skarbu, a poprawę tę uzależnia właśnie od zachowania się społeczeństwa do więźniów.</u>
          <u xml:id="u-20.40" who="#MichałSiciński">Nie słyszałem o projekcie, o wniosku wysłania komisji do zbadania szkół naszych na kresach, do zbadania stosunków, w jakich nauczycielstwo tam pracuje, ale natomiast wysłano komisję, która objeżdżała nasze więzienia i stwierdzała, czy tam rzeczywiście stosunki higieniczne są takie, jakie powinny być według przepisów ludzkich, według wszelkich wymagań nowoczesnych.</u>
          <u xml:id="u-20.41" who="#MichałSiciński">A jeżeli mowa o ustawie językowej, to chciałbym równocześnie zapytać się, jak jest traktowana ludność polska w państwach innych. W tak postępowo zorganizowanem państwie jak Stany Zjednoczone, widzimy przecież, że właśnie nie dawniej jak w ostatnich latach, o kwestii szkół narodowych pod względem wyznania i języka mowy niema; jeżeli weźmiemy Niemcy, to na 2.000 ludności polskiej ani jednej szkoły polskiej niema; na najbliższym nam terenie, a więc Prusy, Warmia, tam ludność polska nie tylko nie może korzystać ze szkoły własnej, ale nawet w szkołach państwowych, niemieckich jest specjalnie za język prześladowana. Wspomnę chociażby o wypadku, jaki miał miejsce we wsi Naglady na Warmii, gdzie zarządzono specjalną tabliczkę dla dzieci polskich, które odważą się użyć słowa polskiego, a na której to tabliczce było wyraźnie napisane: Sonnabend elf Uhr Auszahlung i takie „Auszahlung” uzyskało biedne dziecko ubogiego krawca w tej formie, że sprawa później została oddana do sądu. Niestety, sąd stwierdził, że przestępstwa w tym wypadku ze względu na stosowanie środków pedagogicznych wobec dziecka polskiego nie było żadnego.</u>
          <u xml:id="u-20.42" who="#MichałSiciński">Jeżeli zaś chodzi o szkoły dla mniejszości niemieckiej, to pozwolę sobie przytoczyć liczby, ze sprawozdania wyjęte, gdzie najwyraźniej dla Wielkopolski jest przeznaczonych 884 szkół, dla Małopolski 27, Kongresówki 239, Pomorza 369, na terenie Cieszyńskiego 19, na terenie Wołynia 24. Samych szkół państwowych jest 954; a proszę pamiętać, że tyle świadczymy dla ludności niepolskiej, mimo, iż przeszło milion dzieci naszych nie może korzystać z nauki z braku środków, z braku szkół, z braku odpowiednich sił nauczycielskich.</u>
          <u xml:id="u-20.43" who="#MichałSiciński">Nie lepiej pod tym względem mamy także na Litwie, gdzie na 250.000 mieszkańców Polaków, mamy zaledwie 30 szkół, najniżej zorganizowanych, podczas gdy ludność żydowska w takiejże ilości na tym samym terenie państwa litewskiego ma szkół przeszło 200.</u>
          <u xml:id="u-20.44" who="#MichałSiciński">Jeżeli chodzi o mniejszości inne, to nie pragnąłbym niczego więcej, jak tylko stosowania do ludności polskiej poza granicami naszego państwa tego systemu i tej opieki, jaką cieszą się u nas, w naszem Państwie, właśnie mniejszości narodowe w dziedzinie oświaty, w dziedzinie szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-20.45" who="#MichałSiciński">Słów kilka o dziatwie polskiej na emigracji. Szczególnie pragnąłbym, iżby nasze placówki dyplomatyczne informowały należycie o stanie naszej młodzieży na obcych terenach. Pierwszy krok w tym względzie jest zrobiony. Już w tym roku przybywa pewna ilość dziatwy z emigracji do kraju, iżby bodaj w czasie ferii szkolnych mogła otrzeć się bezpośrednio o polskość, mogła przypomnieć sobie o ziemi rodzinnej. Sprawa tych kolonii na czas letni musi być postawiona bardzo szeroko. Tutaj pod adresem naszego Ministerstwa sprawę szkolnictwa na emigracji szczególnie kładę na serce.</u>
          <u xml:id="u-20.46" who="#MichałSiciński">Pod adresem Ministerstwa Oświaty były wypowiadane różne żądania. Dłuższe przemówienia, sformułowane konkretnie, jako narzekania i zarzuty, czynione Ministerstwu, wypowiedział sen. Rubinsztein. Uważam, że te wszystkie narzekania, zarzuty i żądania czynione są niesłusznie i niepotrzebnie ciągną się przez wszystkie posiedzenia komisji oświatowej Sejmu i Senatu. Mają one jedno i to samo źródło i naprawdę byłby już wielki czas, ażeby od tych bezpodstawnych zarzutów i narzekań można było się odzwyczaić. Mając sposobność przysłuchiwać się im, niejednokrotnie wykazywałem, że jeżeli chodzi o uwzględnienie żądań kulturalnych i religijnych, to one są w całości spełnione, jeżeli zaś chodzi o szkolnictwo państwowe, specjalnie dla dzieci żydowskich, to ono jest bardzo silnie rozwinięte i postawione. Miałem sposobność przykładowo wykazać, na jednym choćby terenie miasta Lwowa, że znajduje się tam kilkanaście szkół, gromadzących wyłącznie młodzież żydowską, szkół państwowych, nie prywatnych, gdzie ta młodzież żydowska korzysta z wszelkich praw i przywilejów, z uwagi na jej potrzeby kulturalne i religijne, że ma dzień wolny w sobotę od nauki a w niedzielę odbywają się lekcje, że jest bardzo znaczny odsetek nauczycieli żydów i że w tym względzie nie tylko we Lwowie, ale we wszystkich większych osiedlach, a więc po miastach, bo tam przedewszystkiem są silne skupienia ludności żydowskiej, ta ludność korzysta z państwowych szkół żydowskich, n.p. na terenie m. Warszawy jest przeszło 60 szkół, wyłącznie żydowskich. Stąd, gdy chodzi o szkolnictwo powszechne, a więc o to szkolnictwo, które dla ogółu obywateli powinno być dostępne, to postulat ten jest dawno już spełniony.</u>
          <u xml:id="u-20.47" who="#MichałSiciński">Jeżeli chodzi o uwzględnienie potrzeb religijnych i duchowych w szkolnictwie średniem, to jest rzeczą inną tworzenie nowych szkół, a inną uwzględnienie tego postulatu w programie naukowym, co znowuż jest w znacznej części dziś już przeprowadzone.</u>
          <u xml:id="u-20.48" who="#komentarz">(S. Rubinsztein: To jest zupełnie mylne)</u>
          <u xml:id="u-20.49" who="#MichałSiciński">Tu mam cyfry, które mogę Panom przytoczyć. Jeżeli zaś cyfry są mylne, to w takim razie za to absolutnie nikt z nas odpowiedzialności brać nie może z tej prostej przyczyny, że nic nikogo bardziej przekonać nie może, jak liczba, ustalona w cyfrach.</u>
          <u xml:id="u-20.50" who="#MichałSiciński">Gdy chodzi o uwzględnienie żądań i postulatów zgłoszonych pod adresem Ministerstwa Oświaty, to te żądania mogą znaleźć uwzględnienie dopiero przy rewizji programów, jaką p. Minister dziś zapowiedział. Ale dla uwzględnienia postulatów nie można używać środków i nadużywać form, które dla ogólnego interesu państwowego są szkodliwe. Podnoszenie zarzutów, czynionych w formie czy to przemówień z tej trybuny czy drukiem w broszurach i pismach tak wewnątrz Państwa jak i zagranicą, z pewnością nie przyczyni się do wywołania tej atmosfery jaka jest niezbędna i konieczna, ażeby tak delikatny przedmiot, jakim jest sprawa wychowania i kultury religijnej mógł być w racjonalny sposób możliwie najlepiej załatwiony.</u>
          <u xml:id="u-20.51" who="#komentarz">(Głos: Ale trzeba usunąć te przyczyny)</u>
          <u xml:id="u-20.52" who="#MichałSiciński">Jeżeli chodzi o te przyczyny, to pragnąłbym, aby one były usunięte przedewszystkiem ze strony tych, którzy te przyczyny wywołują i je powodują, a z pewnością po usunięciu tych przyczyn zapanuje ta atmosfera, która jest niezbędna i konieczna dla unormowania stosunków w dziedzinie oświaty i wychowania.</u>
          <u xml:id="u-20.53" who="#MichałSiciński">Panowie z tej trybuny, imieniem ludności żydowskiej podkreślają ciągle krzywdę jaką widzą w tem, że niema specjalnych szkół żydowskich. Przed chwilą powiedziałem, że to jest twierdzenie wręcz nieścisłe i błędne, że o ile chodzi o państwowe szkolnictwo żydowskie, to ono istnieje w wystarczającej mierze i to szkolnictwo najwyższego typu, z jakiego nie może niestety korzystać bardzo znaczna część chrześcijańskiej ludności z braku funduszów. Ale Panowie domagacie się raczej uprzywilejowania, strony Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w stosunku do ogólnych żądań ludności. Trzeba przypatrzyć się tym wszystkim cyfrom i datom, które wykazują, że ludność żydowska przedewszystkiem korzysta ze wszystkich szkół państwowych czy to powszechnych, czy średnich i oprócz tego ma szkoły, że odsetek uczniów żydów w szkołach ogólnych państwowych jest tak wielki, że niektóre klasy, gdyby młodzież żydowska przestała do nich uczęszczać, musiałyby być zamknięte. I te szkoły, z których właśnie młodzież żydowska korzysta, stwierdzają chyba najdobitniej, najdokładniej, że żądania Panów nie idą w kierunku załatwienia rzeczywiście niezbędnych postulatów dla kulturalnego rozwoju narodu żydowskiego, ale raczej idą w kierunku uprzywilejowania. Otóż muszę stwierdzić, zgodnie z opinią naszego społeczeństwa, że jeżeli idzie o równe prawa, to pod tym względem niema żadnych zastrzeżeń. 0 ile jednak chodzi o uprzywilejowanie młodzieży żydowskiej, czy potrzeb kulturalnych żydów, to kosztem naszym na to absolutnie się nie zgodzimy. Powołują się Panowie bardzo często na zagranicę i ja pilnie staram się znaleźć chociażby jedno państwo gdzieby Panowie mieli własne szkolnictwo kosztem Państwa, utrzymywane i zorganizowane w ten sposób jak to pod adresem naszego Rządu wymaga się tutaj w ogólnych postulatach. Ani we Francji, ani w Anglii, ani w Ameryce o takiem szkolnictwie nic się nie wie. Owszem, jeżeli chodzi o uznanie, czy zadowolenie z rozwoju kultury żydowskiej, to dał Rząd nasz chociażby dowód, że na otwarcie uniwersytetu żydowskiego do Jerozolimy wysłał nawet życzenia.</u>
          <u xml:id="u-20.54" who="#komentarz">(Głos: Wysłał, ale potem się nie przyznał.)</u>
          <u xml:id="u-20.55" who="#MichałSiciński">Tego nie wiem do czego się nie przyznał, ta rzecz mnie nie interesuje, stwierdzam tylko, że pod tym względem stosunek Rząd nawet do tej żydowskiej sprawy kulturalnej był zupełnie poprawny.</u>
          <u xml:id="u-20.56" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Woźnicki).</u>
          <u xml:id="u-20.57" who="#MichałSiciński">Jeżeli pozwoliłem sobie dłużej, proszę Państwa, zająć się temi szczegółami i podkreślić potrzeby naszego szkolnictwa, to zrobiłem w tem przekonaniu, że dyskusja jaką w tym roku zainicjował p. Minister Grabski, doprowadzi naprawdę do uzdrowienia i naprawy stosunków w szkolnictwie naszem panujących.</u>
          <u xml:id="u-20.58" who="#komentarz">(Głos: Daj Boże)</u>
          <u xml:id="u-20.59" who="#MichałSiciński">Mam głębokie przekonanie, że ta dyskusja przyczyni się do zrewidowania całego systemu wychowania publicznego i sprowadzi je na takie tory, na jakich chcielibyśmy widzieć wszyscy oświatę w naszem Państwie.</u>
          <u xml:id="u-20.60" who="#MichałSiciński">Chciałbym podkreślić jeszcze jedno, że wydatki czynione przez społeczeństwo na oświatę są najlepszem ulokowaniem kapitału, którego odsetki najlepiej zabezpieczą normalny rozwój Państwa i los naszych przyszłych pokoleń.</u>
          <u xml:id="u-20.61" who="#MichałSiciński">Odnośnie wreszcie do uzasadnień jakie tu Wysokiej Izbie przedstawiłem, proponuję ze swej strony, godząc się na wniosek uczyniony przez s. Kaniowskiego odnośnie do rezolucji Komisji Skarbowo-Budżetowej, odjętej w sprawozdaniu budżetowem pod 1. 5 następującą poprawkę do rezolucji pod 1: 6 a to w ten sposób, aby z rezolucji skreślić słowo „żydowskie”, uważając, że nie tylko szkolnictwo prywatne żydowskie potrzebuje subwencji, ale jeżeli fundusze na ten cel się znajdą — należy subwencjonować całe szkolnictwo prywatne, bo ono częściowo przecież zastępuje bezpośrednie świadczenia ze strony Rządu. Z tego samego powodu w dziale 5, rozdziale 3, w § 11, pod tytułem „zasiłki i stypendia”, proponuję skreślić kwotę 108.000. Chociaż z uwagi na stan naszego budżetu i potrzebę utrzymania równowagi, Komisja Budżetowa zaproponowała skreślić, przez Sejm przyznany kredyt na 1000 etatów szkolnych w kwocie 2.500.000 zł., licząc na to, że w razie rzeczywistego zapotrzebowania Pan Minister będzie miał możność przyjść z wnioskiem dodatkowym żądającym tego kredytu pozwalam sobie zauważyć, że skreślenie tej pozycji utrudni w znacznej mierze naszemu Ministerstwu Oświaty gospodarkę w tym dziale i jeżeli te etaty rzeczywiście nie będą wykorzystane, to kredyt ten i tak nie będzie wyczerpany, a jeżeli zajdzie konieczna potrzeba, wówczas prawo użycia w każdej chwili funduszu ułatwi właśnie politykę szkolną naszemu Ministerstwu Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i dlatego oświadczam się za utrzymaniem tej pozycji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JanWoźnicki">Głos ma sen. ks. Maciejewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#StanisławMaciejewicz">Wysoki Senacie! Kolega nasz s. ks. Zebrowski, kiedy rozpatrywał budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wypowiedział zdanie Grzegorza Wielkiego, że rząd dusz jest to sztuka nad sztukami. Jeżeli to się miało stosować do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i zostało przyjęte przychylnie przez Wysoką Izbę, to myślę, że tembardziej słusznie można to zastosować do Ministerstwa Oświaty. Bo cóż to jest kształcenie młodzieży, jeżeli nie regio animarum, jeżeli nie urabianie dusz przedewszystkiem, a potem wzmacnianie ciała, aby dusza w ciele i przez nie mogła na zewnątrz działać. Otóż w tym celu powołane jest do życia przez Naród Ministerstwo Oświaty, które ma rządzić, kierować, uczyć, kształcić, zarządzać, i dlatego musi czuwać nad tem, jak rozkładać sieć szkolną, jakie stosować szkoły dla ludności w tem, lub innem mieście, czy na prowincji i jakie tam stosować programy. Jest to zadanie bardzo wielkie i doniosłe. Nic też dziwnego, że rodzice i wszyscy, którzy oddają dzieci na wychowanie do szkoły, dbają, aby je kształcić jaknajlepiej, i stosować najodpowiedniejsze programy. Trudność jednak w tem leży, że kiedy chcemy, aby dzieci były dobrze wychowane, to sami rodzice nie zdają sobie niekiedy sprawy, że pierwsze zadanie do nich należy i polega na przygotowaniu dziecka do szkoły, a po za szkołę na takiem czuwaniu, ażeby ono jaknajwięcej skorzystało z programów, jakie daje mu Ministerstwo. Trudno wymagać, ażeby Ministerstwo i kształciło, i zarazem kierowało, i wychowywało. Jeżeli rodzice nie będą brali udziału w tej robocie, to zdaje mi się, że żadne Ministerstwo, nie sprosta temu zadaniu. Wszystkie państwa pracowały i pracują co pewien okres nad tem, by ulepszyć wychowanie, stworzyć odpowiednie programy, wykształcić młodzież, stworzyć z niej dobrych obywateli, pracowników na niwie narodowej, a jednak w praktyce nie zawsze to się udaje. Jeżeli tak jest na całym świecie, to nic dziwnego, że i u nas się tak dzieje. Dlatego nie jestem zwolennikiem, napadania na Ministerstwo, w tym jedynie celu aby widzieć wszelkie zło tylko w kuratoriach i nauczycielach; przypuszczam, że wielką winę ponoszą również rodzice, którzy zawiele wymagają, a sami ze swej strony zamało dają. Zdaje mi się, że Ministerstwo tworząc programy powinno porozumiewać się ze społeczeństwem, dowiadywać się czego chcą rodzice, ale powinno też krytycznie patrzeć na owe poglądy; nie wszyscy, którzy mają pretensję rządzić Ministerstwem, czy też wpływać na nie, są przedstawicielami rodziców. Tłum, wymaga niewiele od Ministerstwa, wymaga dobrej szkoły, wykształcenia dziecka w ten sposób, ażeby wyszło na szlachetnego człowieka, który wypełni sumiennie swoje obowiązki, na szanującego i kochającego rodziców, dobrego pracownika we własnym kraju. Inni znów nieraz dzielą się na odłamy polityczne, pragnące według swoich zapatrywań stworzyć program. Żadne Ministerstwo nie dogodzi wszystkim partiom, które pragnęłyby według swoich pojęć stworzyć szkołę Mamy szkołę klasyczną, mamy szkołę zawodową, realną i wszystkie inne rodzaje szkól, które mogą narodowi przynieść korzyść. To jedno jest pewne, że nie w programie jest sedno rzeczy, ale w wychowaniu człowieka i dlatego zdaje mi się, że verba volant egzempla autem trahunt, że programy, wszelkie zachęty ulatują, a tylko przykłady pociągają i sądzę, że przykład pedagoga i wychowawcy powinien być najważniejszy, aby patrząc na swego wychowawcę młodzieniec mógł iść jego śladami i zdobywać piękne zasady i obyczaje, a w ten sposób urabiać siebie na pożytecznego obywatela. Słyszeliśmy niestety inaczej. Każdy kto czytał „Szkolne lata” Syrokomli, albo Korzeniowskiego czy Kraszewskiego, wie jak ci ludzie znakomicie ujęli zapatrywania swojego ówczesnego społeczeństwa na szkołę, na szkolne czasy. To samo dzieje się i dzisiaj. Dzieci w szkole bardzo pilnie podpatrują swoich nauczycieli i wglądają nawet w ich życie domowe i nieraz ich naśladują. Często matka i ojciec nie mają takiego wpływu, jaki ma nauczyciel, nie tyle słowem, ile przykładem. Nieraz dzieci powiadają: nasz nauczyciel tak się zachowywał i chcą go naśladować. Mam tu na względzie rzecz, która zastraszające wydaje rezultaty, mianowicie: własne obyczaje i własne życie nauczyciela. Jeżeli nauczyciel jest człowiekiem, który całe wieczory spędza w klubie, jeżeli hołduje karciarstwu, jeżeli zanadto używa trunków, to nic dziwnego, że uczniowie go naśladują. Jeżeli nauczyciel zrywa związek małżeński i tylko dla zadowolenia własnych zmysłów przyjmuje inne wyznanie, by wydzierżawić inną żonę, to nic dziwnego, że ta młodzież, idzie śladami pedagogów, czy dyrektorów, czy nauczycieli i żaden program, żaden wpływ na nią nie oddziaływa. I dlatego nic dziwnego, że młodzież powiada: wy sami robicie to, czego nam zabraniacie. I tak jest w praktyce, że pedagog, który kuleje pod względem cnoty patrzy przez palce na postępowanie młodzieży. Jeżeli dziś młodzież się bawi i nie chce się uczyć, to me wina młodzieży i rodziców, tylko pedagogów. Otóż nie tylko w Warszawie, ale i na prowincji na każdym kroku widzi się wieczorki, zabawy, wycieczki, rozmaite harce i t. d. wszystko to składa się na program młodzieży, ich zajęć i zabaw, tym którzy młodzieży schlebiają chodzi o to, aby ona jak najmniej się uczyła. W takim wypadku rodzice przychodzą z pomocą, gdy dzieci powiadają: za dużo od nas wymagają, za wielkie programy, nie możemy dać sobie rady; ale gdy dzieci domagają się zabawy, to rodzice im basują, powiadają, że są przeciążone, że nie mogą podołać programom. Muszą się dzieci bawić, bawią się latem, zimą, jesienią, wiosną — bawią się cały rok, cóż więc dziwnego, że nie chcą się uczyć, nie chcą składać egzaminów i. w tem znajdują poparcie rodziców i pedagogów. Żadne programy, żadna reforma szkoły nie przekształci nas. Miałem wypadek, gdy przyszedł do mnie jeden pedagog i powiedział: niech ksiądz przyjdzie do gimnazjum i zobaczy co u nas będzie, będzie „ach”. To „ach” to balet. I ten pedagog, który ma sam dorosłe dzieci, gorszył się tem. 800 złotych wówczas wydano na ten wieczorek, a zebrano 802. Zabawa była urządzona na cel Bratniej Pomocy, na którą zebrano 2 zł. To się nazywa ideową pracą, bo dla biednych kolegów zbiera się grosze na kajety, książki i t. d. Jeżeli tak jest, że młodzież tylko się bawi, to nic dziwnego, że nie może sprostać wymaganiom szkoły, nie może w czasie egzaminów stanąć do popisu, bo zajęta jest innemi sprawami. Pan kolega Krzyżanowski cytował kim był jeden z tych nieszczęśliwych młodzieńców, który zginął w strasznym wypadku w Wilnie, mianowicie Ławrynowicz. I powiada, że był prezesem Bratniej Pomocy, sędzią honorowym w zatargach młodzieży Ale gdy był sędzią i prezesem, to nic dziwnego, że ten człowiek, który chciał pracować społecznie wśród kolegów, nie miał czasu na naukę. I rodzice tutaj nie przeciwdziałali i pedagodzy również, uważali, że można było stosować system t. zw. liberalny, a ja bym sądził, że należałoby powrócić do systemu patriarchalnego. Niedawno obchodzono uroczystość wielką rocznicę Komisji Edukacyjnej. Wtedy we wszystkich szkołach uroczyście obchodzono tę uroczystość i przemawiano na temat, że wielka była to Komisja, podniosła poziom moralny młodzieży, stworzyła wielkich filaretów i filomatów, dała idealistów, którzy stanęli na czele narodu bronili go i szli przed narodem, jak światło, aby wskazywać nowe drogi. Jeżeli tak jest, to lepiej byłoby stare zwyczaje wprowadzić w życie szkoły, niż szukać nowych, niż robić doświadczenia na tych subtelnych roślinkach, jakimi jest nasza młodzież. A trzeba zaznaczyć, że to doświadczenie starają się stosować ludzie, którzy albo nie mieli własnych dzieci, albo którzy są idealistami szkolnymi; i często się zdarza, że np. programy niższych szkół piszą profesorowie wyższych uczelni, którzy nigdy w niższych i średnich szkołach nie wykładali, nie dawali lekcji i zupełnie nie znają duszy dziecka. Wynika z tego to, że nie mamy szkoły spartańskiej, ale idealną, która myśli o tem, aby dogodzić tylko zmysłom i dlatego młodzieniec, który ma zaledwie 15, 16, 17 lat mówi o miłości, małżeństwie i o podobnych tematach, nie dba zaś i nie mówi o swoich obowiązkach szkolnych.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#StanisławMaciejewicz">Raz byłem w towarzystwie. Sam jestem długoletnim pedagogiem, temi sprawami się bardzo interesuję — i rozmawiałem z jednym ze starszych panów, który miał kilku młodych kuzynów i człowiek mówi do mnie: poco ksiądz ich tak ciągle krytykuje, niech ksiądz zgodzi się z tem, że po szkole młodzież musi się wybawić. Nie zgodziłem się z tem zdaniem, wywiązała się dłuższa dyskusja i rozeszliśmy się każdy przy swojem zdaniu. Po jakimś czasie spotkałem się znów z owym panem na jednem zebraniu i wtedy powiedział mi, że się ze mną zgadza. Opowiedział mi następujące zdarzenie: Rodzina wydawała balik uczniowski; zebrało się całe sąsiedztwo, była cała młodzież wileńska i wie ksiądz, przysiadam się do jednej pary, która skończyła tańczyć, kawaler mówi o miłości. Może przypadek. Przysiadam się do drugiej, również mówią o miłości, do trzeciej — znów słyszę, czy Pani rozumie moją gorącą miłość. Jeżeli tak jest, jeżeli schlebiamy temu nastrojowi przedwczesnej zmysłowości, to nie damy rady tym zmysłom, bo przychodzi w pomoc teatr, nie tylko ten zewnętrzny, miejski, ale i szkolny. Niema kwartału, niema miesiąca, gdzieby w szkole nie odbywał się teatr, przedstawianie scen, a nawet balet. Przychodzi potem w pomoc kino, które jest tak liberalnie cenzurowane przez nasze Ministerstwo i przez wydział prasowy, że wszystko wolno, każdą zbrodnię się tam gloryfikuje, to też nic dziwnego, że młodzież pod tym wrażeniem sama podobne praktyki odbywa tworząc tajemne stowarzyszenia, „rycerzy miłości”, „rycerzy czerwonego asa”. Mówi się, że to są rzeczy, przypadkowe i powojenne. Nie są one powojennymi, ani przypadkowymi, ale są zwykłemi tam, gdzie za mało czuwa się nad młodzieżą. Dlatego jestem zwolennikiem spartańskiego sposobu wychowania I chciałbym, abyśmy się w harcerstwo nie bawili, ale bawili się w hart duszy i ciała.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#StanisławMaciejewicz">Jeżeli to przeprowadzimy, to jestem zdania, że naszą młodzież uratujemy i przekształcimy i stworzymy tych starych Polaków, którzy stawali na froncie, jak rycerze, broniąc godności narodu i jak chrześcijanie-katolicy, rozumiejący, że żyli nie po to, aby się bawić, ale po to, aby dźwigać wielki, ciężki obowiązek budowania Ojczyzny. To jest moje zdanie.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#StanisławMaciejewicz">Jeżeli zaś przejdziemy do tego wszystkiego, co się dzieje w praktykach szkolnych, to muszę zwrócić uwagę na jedno. Poruszona była przez poprzedniego mówcę kwestia burs i mieszkań dla młodzieży. Jestem zdania, że te rzeczy jakkolwiek nie zawsze w skutkach są pożyteczne, to jednak są lepsze, niż dzisiejsze stancje, gdzie młodzież mieszka, jak studenci bez żadnej kontroli i odpowiedzialności za swoje czyny. Kobiety, czy panie, które trzymają na stancji kilku, lub kilkunastu chłopców, dbają tylko o to, żeby im jak najmniej dać codziennego pokarmu, i żeby jak najwięcej zarobić, a jednocześnie starają się, żeby młodzieńców nie irytować, żeby nie zmienili stancji, więc im się schlebia, daje im się klucz od drzwi, pozwala wracać kiedy chcą, nieraz nad ranem, i wszystko się toleruje, byleby szkoła się o tem nie dowiedziała. Dlatego słusznie domaga się s. Krzyżanowski, żeby młodzież szkolna miała mundury. Nie dlatego, żeby była jakaś inkwizycja stosowana względem nich, żeby policyjnie ich ścigać, ale żeby młodzieży dopomóc, i bronić jej, gdy młodzież będzie miała swoje barwy, to będę wiedział, z kim obcują. Te barwy będą zmuszały młodzież do szacunku dla barw szkolnych, tak jak żołnierze muszą szanować swój mundur. Chcę zwrócić uwagę, choć ministra niema, ale ktoś z ministerstwa przecież jest, na bursę jaka istniała w Wilnie. Mieliśmy za czasów rosyjskich konwikt. Konwikt ten powstał za czasów walerianowskiej bursy, a ta bursa była założona przez biskupa.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#StanisławMaciejewicz">Rozrosła się ona potem do szerokich rozmiarów i przetrwała czasy polskie i rosyjskie aż do wojny światowej. Te mury stały za czasów Polski i Litwy Środkowej niezajęte, a teraz kuratorium uważało za stosowne przerobić to, umeblować na własny użytek i przenosi się samo. Mnie się zdaje, że skoro istnieje takie rozwydrzenie młodzieży, jeśli mamy gmach odpowiedni, należy go oddać na cel, na jaki był przeznaczony. Niech owi ofiarodawcy, którzy kiedyś go ofiarowali dziś z zaświatów patrzą na to, że Polska wskrzesiła ich fundację i że biedna młodzież szkolna ma nadal swoją bursę.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#StanisławMaciejewicz">Co do kontroli, to tu winię i rodziców, i szkolne władze, że dotychczas nie mamy prawdziwie uformowanych i ukształconych rad szkolnych rodzicielskich. To co powiedział p. Minister ma wielką rację, aby ustawowo zmusić rodziców do należenia do rad szkolnych; wtedy nie będzie 2 obozów przeciwnych, rodziców i pedagogów, ale jeden obóz będzie pod protektoratom Ministerstwa sprawował jedno wielkie zadanie. A Ministerstwo powinno te rady kształcić, bo niedość jest, by w radach zasiadali adwokaci, doktorzy i inżynierowie, ludzie t. zw. inteligentni, którzyby się kłócili o programy z nauczycielstwem, ale żeby rzemieślnicy prości, wyrobnicy, którzy posyłają dzieci do szkoły, również mieli swój głos i to rozumny głos, a na to zaś, by mieli głos rozumny należy ich kształcić. Chciałbym, żeby Ministerstwo poleciło kuratorom tworzenia we wszystkich miastach wieczorów dyskusyjnych na temat wychowania, w ten sposób, żeby rodzice zrozumieli jakie jest ich zadanie wychowawcze, a kierownicy, pedagodzy wiedzieli, Takie są dezyderaty rodziców. W ten sposób zbliży się rodziców do szkoły, bez tego zbliżenia bowiem nie będzie miała wartości ani ręka rodziców, ani nauczyciela.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#StanisławMaciejewicz">Nie chcę zabierać dużo czasu, bo Panowie wszyscy się spieszą, zwrócę jeszcze tylko na to uwagę, że niektórzy z Panów z t. zw. mniejszości narodowych mają pretensję, żeby ich szkoły były uprzywilejowane, żeby mieli to, co chcą; ale zapominają przy tem, że naród polski, który przetrwał wszystkie prześladowania i niósł na karku wszystko co zmierzało do odrodzenia ojczyzny, ma prawo chcieć żeby on przedewszystkiem otrzymał szkoły i żeby dzieci polskich obywateli przedewszystkiem miały prawo się kształcić. Jeżeli jednak mniejszości, które dawniej, czy dziś okazywały czy okazywać będą zdolności do rozwoju szkolnictwa, jeżeli okażą, że szkoły ich istotnie wychowują młodzież na obywateli lojalnych względem Państwa, jestem tego zdania, że naród polski nie poskąpi, ani subsydjów, ani pomocy, ani pochwały mniejszościom mieszkającym w Państwie Polskim, za zainteresowanie się w jego rozwoju, sile i potędze. Tymczasem z tego, co ci panowie mówią, widzę, że nie chodzi im o sharmonizowanie działalności z nami o dobro i interes Państwa, ale wszędzie się przebijają mniej, lub więcej ukryte dążności separatystyczne. Doszli oni do tego, że pragną dostawać jaknajwiększe kapitały od państwa na rzecz własnej szkoły, a w niej przeprowadzać separatyzm. Może się mylę i chciałbym się mylić, ale takie mam wrażenie na podstawie tego, co tu słyszałem.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#StanisławMaciejewicz">Jeżeli chodzi o drugą część naszego Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, to chciałbym zwrócić uwagę na interesy kościelne, na interesy wyznań. A mianowicie, my, jako katolicy, słyszymy ciągle od inowierców zarzuty, że jesteśmy jakby jakimś uprzywilejowanem dzieckiem Ministerstwa, że otrzymujemy dostateczne sumy na utrzymanie kościoła i duchowieństwa, że jesteśmy pod tym względem jakoby w położeniu nadzwyczajnie korzystnem, wtedy, kiedy te mniejszości nic nie mają. I tu p. s Rubinsztein powiedział, że Ministerstwo przeznaczyło 2 000 na rzecz wyznania żydowskiego, potem podniosło to do 100.000 wtedy, kiedy katolicy mają miliony. Ale ktoś z kolegów słusznie powiedział, że katolicy, więc królowie, rycerze, wielcy magnaci, czy biedny lud składali przez wieki cały swój krwawo zapracowany grosz na to, aby zbudować kościół, założyć parafię, sprowadzić mnichów, aby w klasztorach przy tych mnichach były szkoły i potem zaborcy starali się nam zabrać i zagrabić. Rosja, Austria i Niemcy skonfiskowały wszystkie dobra kościelne, a wzamian za to ofiarowały nam pewne wynagrodzenie w postaci pewnych kwot pieniężnych z tem, że jeżeli dochody z tych dóbr kościelnych pomnożą się, to dostaniemy większe dotacje. Tych dotacji nigdy nie powiększono, ale dobra nam odbierano. Dlatego też, gdyby żydzi, odkąd są w Polsce, na swoje gminy i na swoje synagogi składali pieniądze, kupowali dobra, czy domy i to byłoby skonfiskowane, uważałbym, że wtedy mieliby zupełnie równe prawa, ale ponieważ dotychczas tego me było, więc jestem zdania, że jeżeli Ministerstwo będzie dążyło do uposażenia wyznania żydowskiego, to my oprócz tego, co dziś posiadamy, powiemy, że również mamy prawo poza naszą własnością, poza naszym, jeżeli można tak trywialnie powiedzieć, posagiem, otrzymanym od ojców naszych, do tych samych procentów, do których mają pretensje dzisiejsi nasi sąsiedzi — koledzy żydzi.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#StanisławMaciejewicz">Jeżeli chodzi o wschodnie wyznanie, to musze zaznaczyć, że pan sen. Bogdanowicz niesłusznie przemawiał i narzekał w imieniu Cerkwi Prawosławnej, bo jakkolwiek wcale się nie cieszę, że p. Bohdanowicz został przez swoją własną władzę usunięty ze swego kościoła, to jednak zdaje mi się, że nie ma on prawa ani głosu mówić w imieniu cerkwi prawosławnej, bo przemawia tylko w imieniu własnej grupy, która się składa z ośmiu ludzi, a jeżeli ktoś powiada, że to są horendalne rzeczy, żeby biskup wykluczał senatora z kościoła, to odpowiem, że my nie mamy prawa decydować o tem, bo każde wyznanie ma autonomię, a po drugie, nie chodzi o wykluczenie, ale chodzi o to, że jeżeli niesforna owca nie ulega samej organizacji, to może być usunięta. Jest to prawo wszystkich wyznań i niema czego się na to żalić. Jeżeli zaś p. Bohdanowicz twierdzi, że przemawia w imieniu swojej grupy, to muszę powiedzieć, że nie wiem do której grupy należy, bo mam w ręku pismo, że on nie ma prawa w imieniu grupy Białorusinów przemawiać, a to dlatego, że wychodzący w Wilnie Hromadzkij Hołos pisze: czas zdjąć maskę, i dodaje potem pytanie, dotyczące p. Bohdanowicza: kto on jest, bo twierdzi, że należy do towarzystwa dobroczynności rosyjskiej i z nami Białorusinami nie ma nic wspólnego. Ja nie wiem dokładnie, nie chcę się w to mieszać, chcę zapytać tylko w jakim imieniu p. Bohdanowicz przemawia. W imieniu Cerkwi Prawosławnej nie ma prawa przemawiać, bo jest usunięty, w imieniu Białorusinów także nie ma prawa przemawiać, dlatego że Białorusini przeciwko temu protestują, jeżeli zaś przemawia w imieniu Rosjan, to również mogę powiedzieć, że przychodzili do mnie Rosjanie i mówili: Panie mech pan nie wierzy w to, co on mówi, bo on do naszej grupy nie należy. Jeżeli tak jest, jeżeli p. senator Bogdanowicz nie jest w tej grupie ani w innej, to me można brać na serio tego co mówi. Jeżeli poruszał kwestię autokefalii, niektórzy panowie zwracali na to uwagę, to twierdzą, że to jest dla nas rzecz obca i dla wielu z nas bardzo mało znana. P. senator Bogdanowicz korzysta z tego i stara się wyjaśnić nam, że w Polsce stan cerkwi prawosławnej jest nienormalny, że on może być ojcem kościoła prawosławnego, a nie biskupi. Jeżeli „Wiestnik Warszawski” prawosławnej metropolii w Polsce i wydawany przez tę metropolię, t. zw. Tomus Patriarchalny, donosi, że w końcu 1924 r. patriarcha konstantynopolitański powiedział, że błogosławi i zatwierdza autokefalię cerkwi w Polsce, to zdaje mi się, że dla nas laików ważniejszy jest głos głowy kościoła, niż jednego pana, który z tym kościołem się kłóci i nie może się pogodzić dlatego, że nie jest tam głosem decydującym. Jeżeli tak jest, a powiada p. Bogdanowicz, że autokefalię w Polsce stworzono gwałtem, że Rząd sfałszował dokumenty, czy pozwolił sfałszować i na tem się opiera, że niesłusznie, nielegalnie, nieprawnie była utworzona, to zapytuję, w jaki sposób ta autokefalia przyszła z Rosji do Polski, bo Rosja nie miała wpływu, nie miała patriarchy, a w Polsce byli wyznawcy wschodniego kościoła. Jeżeli więc w Polsce autokefalia była zależna od Konstantynopola, a potem przez rozbiory Polski i za, rządów Katarzyny II wprowadzono do Polski gwałtem zarząd moskiewski, to kiedy wszystko runęło, kiedy wyjątkowe prawa, kiedy wszystkie traktaty, które były gwałtem narzucone, obalone zostały i Polska odżyła i wróciła do pierwotnego stanu, to administracja narzucona ze Wschodu, przez Moskwę musi się skończyć, a więc mamy prawo w Polsce i Rząd i ci, którzy są na czele Cerkwi Prawosławnej, mówić o tem, jak urządzić współżycie Państwa i Cerkwi. A ponieważ według zasad prawnych Prawosławnego Kościoła Patriarcha konstantynopolitański uważany jest za głowę Kościoła Prawosławnego całego Wschodu — od niego są zależni i Patriarcha moskiewski i antiocheński i rumuński i inni Patriarchowie Wschodu — jeżeli on twierdzi, iż nie jest słusznem pragnienie Moskwy, aby ona u nas rządziła, to więcej wierzę Patriarsze konstantynopolitańskiemu, niż prywatnemu człowiekowi, laikowi, który chce rządzić Cerkwią Prawosławną w Polsce, a nie może.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#StanisławMaciejewicz">Mam przed sobą dokument, w którym powiada Patriarcha Grzegorz: „Zwróciła się do nas świątobliwa prawosławna Cerkiew przez Boga chroniona w Państwie Polskiem, obdarzana autonomicznym ustrojem cerkiewnym i zarządem, która wykazała nam swoją twardość w wierze i gorliwość w cerkiewnych sprawach i prosiła naszą świątobliwą apostolską powszechną patriarszą stolicę pobłogosławić i potwierdzić jej autokefalny zarząd. Z miłością rozpatrzyliśmy tę prośbę przyjmując pod uwagę przepisy świętych kanonów, stanowiących, że ustrój praw cerkiewnych powinien iść w ślad za politycznemi i społecznemi formami. Tu cytuje IV sob. powsz. kanon 17, VI sob. powsz., kanon 38 i dodaje jeszcze opinię Twórcy Wschodniego Kościoła Focjusza i mówi: „Przyjęto że prawa odnoszące się do spraw cerkiewnych a w szczególności do spraw parafialnych powinny zastosowywać się do politycznych i administracyjnych zmian”. Dalej powiada, że nawet historia świadczy, że „oderwanie od naszej stolicy kijowskiej metropolii i prawosławnych metropolii Litwy i Polski zależnych również od niej i przyłączenie ich do św. cerkwi moskiewskiej stało się nie według przepisów praw kanonicznych”.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#StanisławMaciejewicz">„I dlatego nasza mierność i świętobliwi metropolici nasi i współpracownicy uważali za stosowne i za swój obowiązek przyjąć tę prośbę, z którą zwróciła się do nas świętobliwa cerkiew prawosławna w Polsce, i dać nasze błogosławieństwo i potwierdzenie na tę autokefalię i niezależność jej ustroju”. Podpisał patriarcha Grzegorz i 12 metropolitów. Wyobrażam sobie, że jeżeli 12 metropolitów wraz ze swoją głową podpisało taki dokument, to polskie władze mają prawo na tem się opierać. Jest charakterystycznem, że warszawscy, wołyńscy, a choćby nawet chełmscy wyznawcy tego kościoła nie protestują, tylko protestuje jedynie s Bohdanowicz, któremu nie podoba się, że jego zdanie i opinia nie są pod tym względem stosowane. Jeżeli mamy potwierdzenie Konstantynopola i metropolity rumuńskiego, to nie można wymagać od nas, abyśmy to uważali za nieprawne i niesłuszne i żebyśmy według recepty, jaką daje s. Bohdanowicz, stosowali zasadę ludowego prawosławnego soboru. O ile wiem, to nigdy cerkiew prawosławna nie miała ludowo prawosławnego soboru. Jeżeli bywały zjazdy, sobory, to były zwoływane przez biskupów prawosławnych i patriarchów i nikt inny nie rządził. Jeżeli tak jest, to możemy być spokojni, że administracja cerkwi stoi na legalnym gruncie i możemy popierać ją i tych biskupów, którzy lojalnie chcą się stosować do wymagań Rządu Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#StanisławMaciejewicz">Że nie jest tak, jak powiada, s. Bogdanowicz że Polska nie stara się polonizować seminarium i cerkwi i wprowadzić swoje porządki, to mam tu pod ręką ciekawy list, ogłoszony w niedzielnym numerze Dziennika Wileńskiego, w którym niejaka pani Zofia Łunina pisze w ten sposób: „To co w Rosji nazywało się przestępstwem państwowem to w Polsce według słów niektórych Rosjan zajmujących odpowiedzialne stanowiska w instytucjach państwowych nazywa się „dziecinną zabawą”. Taka dziecinna zabawa zdarzyła się w prawosławnem seminarium duchownem. 0 godz. 9% rano w V klasie zbezczeszczony został portret Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, a zuchwałe ręce wypisały na portrecie bezwstydne zdanie. Orzeł państwowy umieszczony nad portretem został podpalony Wchodzący pedagog i uczniowie widzieli płonącego orła i gaszenie ognia.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#StanisławMaciejewicz">Czy prawdą jest zapytuje ta pani dalej, że rektor Antoniusz tę chuligańską zuchwałość określił słowami: „dziecinna zabawa”.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#StanisławMaciejewicz">Nieco inaczej bawią się w I klasie seminarium: 12-letniego ucznia I klasy Sieslaka znaleziono w domu „wolnej miłości”. Dowiedziawszy się o tem rektor z uśmiechem odrzekł „dziecinna zabawa”.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#StanisławMaciejewicz">Bawiące się seminarium! W tragiczne dni pełne bólu, łez, lęku i przerażenia wszystkich ludzi z prawą duszą i zdrowym rozsądkiem — mówię o fatalnych wypadkach seminarium Lelewela, w dniu, kiedy ofiary tragicznego wypadku nie ostygły jeszcze, i nie były pogrzebione, gdy ciężko ranni walczyli ze śmiercią a całe miasto było pogrążone w głębokim smutku — państwowe duchowne seminarium prawosławne bawiło się w ekstazie zachwytu z rektorem Antoniuszem na czele, urządzając wielką majówkę. Bawiono się przy dźwiękach orkiestry seminaryjnej na Antokolu, na letnisku Swietycza głównego organizatora tego naprawdę bezwstydnego pikniku w dniu głębokiego smutku. Uchylili się od udziału w tej majówce nauczyciele ks. Józef Dziszkowski, Artemiew, Storzewicz i Bielawski. Skąd, z jakich źródeł płyną pieniądze na te zabawy? O ile mi wiadomo, ani wychowawcy, ani pedagodzy pieniędzy nie dawali. Wszystkie te „zabawy dziecinne, i majówka świadczą o metodach wychowawczych w seminarium”. W ten sposób Pani, która jest Rosjanką, ale jest gruntownie obeznana z naszemi stosunkami i życzliwa dla państwowości polskiej miała odwagę te rzeczy publicznie napiętnować, Jeżeli tak jest, jeżeli w podobny sposób bawi się zakład, który jest prowadzony przez samych prawosławnych nie Polaków, to jak można powiedzieć, że Polacy starają się spolonizować zakład. Rząd daje pieniądze, nam tego dawniej nie dawano, Rząd jednak daje pieniądze i toleruje te rzeczy, a ci ludzie zamiast dziękować Rządowi urządzają podobne zabawy i starają się podpalić i zohydzić orła polskiego. Czy to jest propaganda polska?</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#StanisławMaciejewicz">Wiem, że Pan tego nie pochwala, że nie wszyscy prawosławni się z tem zgadzają, ale wiem że to pochodzi z tego okręgu, w którym Pan działa, gdzie Pan został wykluczony z cerkwi, gdzie Pan ma swoich sympatyków, którzy pozwalają na to. Jeżeli s. Bohdanowicz niema pod tym względem racji, nie może mieć racji i w innych względach. P. sen Bohdanowicz powiada, że prawosławni są w Polsce prześladowani, że prawosławnym odbiera się cerkwie i t. d. Ale ja te same historię słyszę od katolików. Jako ksiądz senator słyszę te same skargi od katolików i do mnie się zwracają: księże, kiedy nam oddadzą nasze kościoły w Wilnie. Jest w Wilnie katedra pofranciszkańska, najstarszy może kościół w Polsce, za czasów Gasztołda zaczęto jej budowę, potem zamieniono ją na archiwum państwowe, do dziś dnia w tym archiwum złożone są stare dokumenty, które to potwierdzają, i dlatego ludność cierpliwie czeka, kiedy kościół oddadzą. Jest inna świątynia, która kiedyś była katolicka, później została przez Rosjan zabrana na sale koncertową pułku orenburskiego, gdzie tańczono, bawiono się, koncertowano. Do dziś dnia stoi ona w ruinie i nie oddano jej, chociaż wojskowi kapelani powiadają, że toby była odpowiednia rzecz, żeby w koszarach była własna garnizonowa świątynia.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#StanisławMaciejewicz">Jestem proszony przez mieszkańców z nad Dźwiny, z nad granicy Łotwy, Polaków, już przed dwoma laty, żeby ratować ich kościół, który był kiedyś katolicki, potem unicki, a dziś jest prawosławną cerkwią. Ci mieszkańcy mają kościół od Druji miasteczka w odległości 12–15 km, na miejscu niema kościoła, drogi są fatalne, bo tam jest glina i cytują nam wypadek, że zwracano się o odebranie dawnej świątyni. W dzisiejszych polskich czasach, gdzie kościół katolicki jest pierwszym kościołem, ma pewne prawa, musi mieć swą autonomię, praktykuje się taką rzecz. Niech się Pan nie dziwi, że się domagamy, że ludność katolicka ma prawo domagać się, aby oddano im dawne katolickie świątynie. Jeżeli jakaś świątynia od wielu lat jest cerkwią prawosławną, do tego nie mamy pretensji żadnej, ale niech się nikt nie dziwi, że cała ludność nasza domaga się, aby stare świątynie, które kiedyś byty katolickie, a przez gwałt i antypowstańcze władze były odebrane, aby te do nas wróciły.</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#StanisławMaciejewicz">Jeżeli zaś jest coś prawdy w tem, co mówił s. Bohdanowicz, że świątynie zbudowane przez Rosjan są niesłusznie odbierane, to ja do tego ręki nie przykładam i tego nie pochwalam, jeżeli jest taki system polski, który powiada, że nadwyżka i zbyteczne kościoły innowiercze będą zamknięte, dlatego, że kiedyś otwarto ich do zbytku...</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
          <u xml:id="u-22.21" who="#StanisławMaciejewicz">...bo ja wiem, że naprzykład w Wilnie za czasów rosyjskich było 6.000 prawosławnych i 20 kilka cerkwi, dziś mamy do 90.000 katolików, a kościołów 27 razem z odebranemi, kiedy prawosławnych jest 2.000.</u>
          <u xml:id="u-22.22" who="#komentarz">(Przerywania na ławach mniejszości)</u>
          <u xml:id="u-22.23" who="#StanisławMaciejewicz">Mam tu pod ręką dawny konsystorski dokument. Jeżeli te 2.000 prawosławnych mają do dziś 7, czy 8 cerkwi, to to chyba wystarczy. Wtedy, kiedy ja mam 3 000 ca 1 kościół, a oni na 2.000 — 7, 8 cerkwi, są więc chyba uprzywilejowani Ale o to nie będę się spierał, że kiedy władza niemiecka zabrała im 1 cerkiew i zrobiła stację elektryczną, to jednak Rząd Polski, ponieważ to była ich cerkiew, oddał im ją i teraz z niej nie korzystają, a cerkiew stoi zamknięta, inne zaś świątynie stoją również zamknięte; nie wyzyskują ich, bo nabożeństwa odbywają się tylko w cerkwi t. zn. monastyrskiej i św. Trójcy od czasu do czasu. Więc jeżeli tak jest w Wilnie, dużem mieście, gdzie prawosławnych jest tak mało, to nie chcę wierzyć, żeby w innych miejscach odbierano prawosławnym kościoły i żeby władza polska tak była, zaślepiona w swoim fanatyzmie, żeby robić w Żurawicach skandal, sprowadzać policję, wysłać ihumenów i odstręczać ludność miejscową, która jest Bogu ducha winna. Tam działały inne czynniki takie, jakie działały z waszym Eulogjuszem, który udawał niby lojalnego biskupa za czasów Osmołowskiego w Litwie Środkowej, a kiedy został wy słany zagranicę, pojechał do Kowna, dziś w Kownie zupełnie inną piosenkę śpiewa przeciw nam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JanWoźnicki">P. Senator już wyczerpał swój kontyngent.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#StanisławMaciejewicz">Ponieważ muszę już kończyć, to zwrócę na. to tylko uwagę, że narzekania Panów z mniejszości mają zupełnie inne cele, niż dobro narodu Polskiego, dobro narodu, czy to Rusińskiego, czy to Białoruskiego. Jeżeli tu s. Czerkawski powiedział, że ma prawo domagać się, aby ich nazywać Ukraińcami, to twierdzę, że nigdy się na to nie zgodzę. Bo jeśli Niemcy chcą się nazywać Germanami, a Włosi chcą siebie nazywać Italianami, my zaś jednych nazywamy Niemcami, a drugich Włochami, to również mamy prawo po swojemu nazywać Rusinów, a Panowie we własnym użytku mogą się nazywać Ukraińcami. Historycznie jednak mamy większą rację, gdyż w starożytności wszyscyście się nazywali Rusinami, a potem zaczęliście stosować inne barwy i nazwy. Więc na to nigdy się nie zgodzę. Jeżeli jednak będziecie występować lojalnie w stosunku do Państwa Polskiego, będę widział, że kochacie nasze wspólne dobro i Ojczyznę, wtedy wyciągniemy ku Wam ręce i wtedy wszystkie nasze asy gnaty, jakiekolwiek będą w Budżetowych Komisjach, będziemy dzielili między Wami i sobą. Ale jeżeli chcecie, żeby Wam było lepiej, żebyście byli uprzywilejowani, to my się na to nigdy nie zgodzimy, a Wasze alarmy i Wasze straszenia, Wasze krzyki za granicą, Wasze powoływanie się na Czechy i Pragę, nie zastraszą nas i nie zastraszą polskiego narodu, który się rozwija w swojej sile wewnętrznej, który coraz więcej krzepnie i rośnie, zna, rozumie swoje powołanie i rozumie swoje zadania, będzie dalej szedł tą samą drogą, którą dotychczas szedł; miłość będzie szerzył, a nie nienawiść przeciwko Wam.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Oklaski).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JanWoźnicki">Rozprawa wyczerpana. Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#FeliksBolt">Wysoki Senacie! Podczas dyskusji zgłoszono do budżetu na rok 1925 kilka poprawek, a mianowicie p. s. Kalinowski proponuje następującą poprawkę: W dziale 4, rozdziale 2. par. 13, która dotyczy zaliczek na gminy szkolne, zmienić 150.000 zł. na 5.000.000 zł. w dochodach w dziale 4, rozdziale 2 par, 14 wstawić zamiast 150.090— 5 000.000. Bardzo dobrze wiemy, że gminy nie spełniają wobec szkół swoich obowiązków i nie wypełniają tych świadczeń rzeczowych, do których są ustawowo zobowiązane. Żeby im przyjść z pomocą, Rząd przez pewien czas dopomagał w ten sposób, że udzielał im zwrotnych zaliczek, jednakże okazały się pod tym względem nadużycia o tyle, że wyzyskiwano Rząd, a Skarb Państwa z wielkim trudem mógł dojść znowu do zwrotu tych zaliczek. Ponieważ to demoralizuje gminy, i gminy stają się z tego powodu coraz opieszalsze dla szkół, dlatego me przychylam się do wniosku p. s. Kalinowskiego i proszę Wysoki Senat, żeby uchwalił te kwoty, które są przewidziane w preliminarzu i które komisja uchwaliła.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#FeliksBolt">Drugi wniosek jest p. s. Czerkawskiego; dotyczy on działu 5 § 11. P. Senator wnosi, żeby kwotę 85.000 zł, podwyższoną przez Komisję Budżetową Senatu o 108 000 zł, to jest do 193.600 zł na subwencjonowanie prywatnych szkół średnich białoruskich podwyższyć jeszcze o dalsze 100.000 zł, czyli do 293.600 zł na subwencjowanie prywatnych szkół średnich ukraińskich. Ponieważ Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zasadniczo uchyla się od subwencjonowania, udzielania zasiłków szkołom prywatnym, dlatego jestem przeciwny tej poprawce. Ministerstwo chce przyjść z pomocy szkołom prywatnym w ten sposób, że daje im nauczycieli...</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości: Właśnie, że nie daje)</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#FeliksBolt">...a ponieważ tu nie chodzi o etat nauczycielski, tylko o kwoty pieniężne, dlatego sprzeciwiam się tej poprawce.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#FeliksBolt">Dalej p. s Siciński do tego samego paragrafu i działu wnosi o skreślenie kwoty 108.000 zł na zasilenie prywatnych szkół średnich.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#FeliksBolt">Ponieważ to jest zgodne z tem co przed chwilą powiedziałem, a mianowicie, że Ministerstwo zaniechało zasilania szkół prywatnych pieniężnie, jestem za skreśleniem tej kwoty, czyli należy pozostawić pierwotną pozycję w wysokości 85 000 zł, tak jak Sejm przyjął.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#FeliksBolt">Dalej jest wniosek s. Kaniowskiego, a mianowicie: powiększa się kredyty w dziale 3 § 9 części 13 budżetu nadzwyczajnego o kwotę 300.000 zł tak, że zamiast 566.000 zł wstawia się 886.000 zł i to na kupno budynku na pomieszczenie kuratorium okręgu szkolnego w Lublinie. Ażeby tę kwotę pokryć, proponuje s. Kaniowski zmniejszyć kredyt w dziale 4 rozdziale 4 § 9 części 13 budżetu nadzwyczajnego o kwotę 100 000 zł, to jest zamiast 3.758.000 zł wstawić 3.658 700 zł oraz w dziale 6, szkół zawodowych w § 9 tego budżetu zmniejsza się kredyt o 200000 zł, czyli brzmieć ma: zamiast 6 615.000 — £.415.000 zł. Przemawiam za tą poprawką, ponieważ po pierwsze me zmienia to budżetu, a po drugie te kwoty 100 000 zł z działu 2 i 200 000 zł z działu 6 na szkoły zawodowe nie zostaną w tym roku wyczerpane tak, że one mogą być przeznaczone na powyższy cel.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#FeliksBolt">Prócz tego rezolucja s. ks. Maciejewicza: „Senat wzywa Rząd, aby z sumy przewidzianej w dziale 8 rozdziału 6 § 11 na subwencje dla sztuki i literatury przeznaczył poważniejszą kwotę na Teatr polski w Wilnie na Pohulance”. Przychylam się do tego wniosku, ponieważ właśnie temu teatrowi, który ma wielkie zadanie oświatowe w Wilnie, ta kwota wielką przyniesie pomoc, natomiast kwota przeznaczona w budżecie na literaturę i oświatę w wysokości 3.000.000 zł zrobi tylko mały uszczerbek. Przemawiam za przyjęciem tej rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JanWoźnicki">Rozprawa nad budżetem została zakończona.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#JanWoźnicki">Przechodzimy do drugiego punktu dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo Budżetowej o projekcie ustawy o zasiłkach dla rodzin osób, powołanych na ćwiczenia wojskowe (Druk nr 1905) Głos ma sprawozdawca s. Nowodworski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#StanisławNowodworski">Wysoka Izbo! Już po raz trzeci imieniem Komisji Skarbowo-Budżetowej przychodzę z wnioskiem o przyjęcie bez zmian uchwalonego przez Sejm projektu ustawy o zasiłkach dla rodzin osób powołanych na ćwiczenia wojskowe. Ustawa niniejsza ma na celu przywrócenie mocy obowiązującej ustawie uchwalonej przez nas 11 kwietnia 1924 roku przy jednoczesnem wezwaniu Rządu, aby schodząc z drogi prowizoriów, przedłożył ciałom ustawodawczym zasadniczą ustawę o zasiłkach dla rodzin osób powołanych do czynnej służby wojskowej. Ustawa ta już została przez Rząd do Sejmu wniesiona; ponieważ jednak jej załatwienie będzie wymagało długiego czasu i. obecna sytuacja gospodarcza w kraju, zdaniem Rządu, uzasadnia konieczność tymczasowego załatwienia sprawy jeszcze w roku bieżącym dla rodzin tych, którzy zostaną powołani na ćwiczenia wojskowe, Rząd przedłożył projekt ustawy regulujący te zagadnienia tylko do końca roku bieżącego.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo).</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#StanisławNowodworski">Ten projekt Sejm przyjął i przyjęła go również Senacka Komisja Skarbowo-Budżetowa w tem przekonaniu, że do 1 stycznia 1926 r. zostanie już przez ciała ustawodawcze uchwalona tamta przez Rząd wniesiona ustawa zasadnicza.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#StanisławNowodworski">Od ustawy zeszłorocznej projekt niniejszy różni się tylko w jednym punkcie, a mianowicie że całkowity ciężar tych świadczeń, nakładany dawniej jeśli chodzi o robotników na pracodawców i tylko posiłkowo wkładany na Skarb Państwa, obecnie przenosi się całkowicie na Skarb Państwa. Jest to wywołane przedewszystkiem obecną sytuacją gospodarczą, a następnie bardzo poważnemi wątpliwościami, jakie i w tej Wysokiej izbie były podnoszone przy uchwalaniu ustawy zeszłorocznej co do zasadności nakładania tego obowiązku na pracodawców. Pokrycie tego wydatku przez Skarb Państwa, znajduje się w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wtem brzmieniu; jakie zostało przyjęte przez Sejm i przedłożone Wysokiemu Senatowi, tak, że pod tym względem Komisja Skarbowo-Budżetowa nie znajdowała żadnych przeszkód do załatwienia tej sprawy. Dlatego, jak powiedziałem na wstępie, przez usta moje prosi o przyjęcie tej ustawy w brzmieniu uchwalonem przez Sejm bez zmiany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt głosu nie żąda. Proszę Senatorów, którzy są za przyjęciem ustawy bez zmian, ażeby wstali. Większość. Ustawa przyjęta bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do trzeciego i czwartego punktu porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o uzupełnieniu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 14. IV. 1924 r. o zmianie ustroju pieniężnego (odbitka Nr 300).</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dn. 23. IV. 1924 r. w przedmiocie systemu monetarnego (druk sejm Nr 1829) Głos ma sprawozdawca s. Szarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#MarcinSzarski">Wysoki Senacie! Uchwalona przez Sejm ustawa o uzupełnieniu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 14 kwietnia 1924 r. o zmianie ustroju pieniężnego ma na celu upoważnienie Ministra Skarbu do emisji 5 złotowych biletów zdawkowych, podczas gdy dotychczas na podstawie te „o rozporządzenia Minister Skarbu miał prawo emitować bilety zdawkowe w nominale nie wyższym jak dwuzłotowych, do wysokości 150 milionów złotych razem. Upoważnienie, które mieści ta ustawa, nie oznacza zatem prawa do zwiększenia ilości obiegu biletów zdawkowych wogóle, gdyż ogranicza emisję tych biletów nowych 5 złotowych do wysokości 150 milionów złotych, lecz tylko upoważnia Ministra Skarbu do wydania nowych odcinków, co z punktu widzenia walutowego z wielkim naciskiem podnieść należy.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#MarcinSzarski">Powodem wniesienia tej ustawy był fakt, że Rząd był przekonany, iż będzie mógł prędzej niż myślał wydać srebrne monety 1 i 2 złotowe a w szczególności 5 złotowe. Tymczasem w praktyce rzecz natrafiła na trudności' techniczne zwłaszcza z powodu zmiany wzoru 5 złotówek. Prócz tego Bank Polski wobec tego, że Rząd upoważniony jest wydawać monety srebrne 5 Złotowe, ogranicza w wysokim stopniu obieg biletów bankowych 5 złotowych i wskutek tego powstała konieczność zastąpienia prowizorycznymi biletami zdawkowymi 5 złotówek.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#MarcinSzarski">Co się tyczy samej ustawy, to wypowiada ona w art. 1 prawo Ministra do wydawania biletów zdawkowych 5 złotowych, do których mają zastosowanie wszystkie odnośne przepisy obowiązujące bilety jedno i dwu złotowe, a więc w szczególności, że są one tylko biletami zdawkowymi, to znaczy, że mają moc tylko do wysokości 150 milionów złotych i że Skarb będzie je wymieniał na monety srebrne.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#MarcinSzarski">Następnie art. 3 ustawy jest nowy. Ogranicza on kodyfikację, względnie zawiera normy, odnoszące się do wycofania i umorzenia biletów, normy których dotychczas nie było; Te przepisy będzie wydawał Minister Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#MarcinSzarski">Sejm przyjął ustawę i uczynił w niej tylko jedną merytoryczną zmianę, mianowicie do art. 1 dołączył zdanie, że w tekście drukowanym na tych biletach powinno być oznaczone, iż są biletami zdawkowymi, czemu nie mam nic do zarzucenia.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#MarcinSzarski">Ponieważ ta ustawa nie upoważnia Ministra Skarbu do powiększanie cyrkulacji biletów zdawkowych, ale utrzymuje kontyngent i upoważnia tylko w granicach kontyngentu do zamieniania odcinków, a z drugiej strony przytoczone tu powody usprawiedliwiają puszczenie w obieg takich biletów, zatem Komisja Skarbowo Budżetowa senacka przyjęła ustawę w brzmieniu uchwalonym przez Sejm i imieniem jej mam zaszczyt przedłożyć Wysokiej Izbie wniosek o przyjęcie ustawy bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#MarcinSzarski">Nie powtarzam tu krytyk, które z tej trybuny podniosłem przy referowaniu budżetu Ministerstwa Skarbu odnośnie traktowania biletów zdawkowych przy wypłatach, jako biletów pełnoumarzających zobowiązania, gdyż o tem już mówiłem. Okoliczność, która została podniesiona, że Rząd używa tych biletów do płatności powyżej 100 zł, tłómaczy się otrzymywaniem przez Rząd podatków w znacznych ilościach biletami zdawkowymi, co zdawałoby się może świadczyć, że ich jest za wiele w obiegu.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#MarcinSzarski">Nadmienię wreszcie, że w Komisji Skarbowej na wniosek s. Buzka była wentylowana sprawa poddania emisji biletów zdawkowych komisji kontrolującej długi państwowe i ustawa ta miała być uzupełniona właściwem postanowieniem. Z innych względów jednakże, Komisja Skarbowo Budżetowa postanowiła ustawy nie zmieniać, a w ustawie skarbowej będzie przedłożony Wysokiemu Senatowi odpowiedni wniosek.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#MarcinSzarski">Druga ustawa w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w przedmiocie systemu monetarnego. Ustawa ta ma na celu podwyższenie próby srebrnych monet 5-złotowych z wysokości 0,750 na 0,900, tak, że monety srebrne 5-złotowe mają być nadal wybijane ze stopu posiadającego na 1000 części 900 części czystego srebra, a 100 części miedzi, w przeciwieństwie do dzisiejszego stopu monet l i 2-złotowych które są ze stopu składającego się z 750 części srebra a 250 części miedzi.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#MarcinSzarski">Rząd usprawiedliwia podwyższenie stopu następującemi uwagami: „Oznaczając w przytoczonem na wstępie rozporządzeniu o wybijaniu monet srebrnych stosunkowo niską próbę monet srebrnych, Rząd powodował się względami oszczędnościowemu co było zupełnie zrozumiałem, jeśli się weźmie pod uwagę ówczesną niepewną sytuację finansową Skarbu Państwa. Obecnie z uwagi na wyjaśnienie państwowej sytuacji finansowej staje się możliwem poprawienie próby monet srebrnych, co naturalnie w konsekwencji pociągnie za sobą zwiększenie wydatków na bicie bilonu. Wydatek ten znakomicie opłaci się Skarbowi Państwa, gdyż emisja monet srebrnych o wyższej próbie przyczyni się do tem większego wzrostu zaufania do naszej waluty.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#MarcinSzarski">Osobiście wyrażam przekonanie, że z motywami temi nie zupełnie potrafiłbym się zgodzić bo nie przypuszczam, ażeby zaufanie do jakiejś waluty zależało w jakimkolwiek stopniu od wysokości próby srebrnych monet zdawkowych. Dlatego nie uważałbym tego wydatku za konieczne potrzebny. Ale ze względu na to, że istotnie prawie we wszystkich państwach monety srebrne zdawkowe o wyższym nominale są bite w wyższej próbie i ze względu na to, że wydatek, który tu wchodzi w rachubę, a co do którego przedstawię rezolucję, nie jest znaczny, Komisja Skarbowo-Budżetowa postanowiła ustawę przyjąć tak, jak ją uchwalił Sejm.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#MarcinSzarski">Dla ilustracji dodam, że z państw europejskich i pozaeuropejskich biją ze stopu 900 na 1000: Niemcy 5-markówki-i 2-markówki według stopu 900 na 1000, tak samo biła Austria 5-koronówki; angielskie 5-szylingówki t. zw. półkoronówki bije się ze stopu 925 na 1000. Holenderskie 2 i 1/2 guldeny bite są ze stopu jeszcze wyższego, mianowicie 945 na 1000. Unia łacińska bije powszechnie 5-frankówki, które, podkreślić należy, nie są monetą zdawkową, ale uprawniającą do zupełnego umarzania zobowiązań, według stopu 900 na 1000, podczas gdy 2-frankówki bite są według stopu 835 na 1000, czyli o 110/1000 lepszej próby, niż w naszych jedno i dwu złotówkach.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#MarcinSzarski">Dlatego też imieniem Komisji Skarbowej mam zaszczyt przedłożyć wniosek o przyjęcie tej ustawy, którą Sejm przyjął, z małą zmianą formalną, dotyczącą tytułu, który brzmiałby, jak następuje: „Ustawa w sprawie zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w przedmiocie systemu monetarnego”, gdy tytuł w przedłożeniu rządowem brzmiał krótko: „Ustawa w przedmiocie systemu monetarnego”, co nie byłoby słuszne.</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#MarcinSzarski">Jednakże ze względu na ten wypadek, połączony z podwyższeniem stopu 5 złotówek i ze względu na dzisiejszą sytuację bilansu handlowego, która usprawiedliwia zmniejszenie importu, Komisja Skarbowa Senatu uchwaliła rezolucję, wzywającą Rząd, aby srebro, potrzebne na podwyższenie stopu monet srebrnych po 5 zł. z 750 tysięcznych na 900 tysięcznych zakupywał w miarę możności w kraju, a nie zagranicą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do ustawy pod nr 3 porządku dziennego głos ma s. Krzyżanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#BronisławKrzyżanowski">W związku z ustawą niniejszą, za przyjęciem której nasz klub się całkowicie wypowiada i której przyjęcie uznaje za zupełnie słuszne, uważam za potrzebne podnieść zagadnienie waluty subsydjarnej, waluty pomocniczej. Niewątpliwie kwestia bilonu, o który w danym wypadku chodzi, jest wywołana potrzebą pieniądza w obrocie, potrzebą znaków obrotowych. Otóż ustawa ta zaspakaja tę potrzebę, jednak o ileby tego trzeba było w przyszłości, to uważam, że należy zwrócić uwagę, iż moneta pomocnicza, o ileby ona była oparta na systemie hipotecznym, to byłaby lepsza od bilonu, a to z tego powodu, że ustawa niniejsza i wszelkie inne, będą musiały zachować ten zasadniczy paragraf ustawy, który mówi o tem, że bilon może być przyjmowany do kwoty 100 zł. przy każdorazowej wypłacie, bilety zaś zdawkowe tylko do kwoty 10 zł. Sądzę, że moneta subsydjarna, oparta na systemie hipotecznym, hipotecznie zabezpieczona nie potrzebowałaby mieć tego zastrzeżenia, a więc byłaby lepsza, więcejby odpowiadała potrzebom obrotu, potrzebie pieniędzy dodatkowych, wogóle potrzebom wywołanym zdrowemi zjawiskami gospodarczemi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt się nie zgłosił. Stawiam pod głosowanie pierwszą ustawę pod nr 3 o uzupełnieniu rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o zmianie ustroju pieniężnego. Proszę Senatorów, którzy są za tą ustawą, ażeby wstali. Większość — ustawa bez zmiany przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do głosowania nad ustawą drugą pod nr 4 porządku dziennego w przedmiocie systemu monetarnego. Proszę Senatorów, którzy są za tą ustawą, żeby wstali. Większość — i ta ustawa przyjęta bez zmiany.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Jest jeszcze rezolucja postanowiona przez p. referenta: „Senat wzywa Rząd, aby srebro potrzebne na podwyższenie stopu monet srebrnych po 5 zł. z 750 tysiącznych na 900 tysięcznych zakupował w miarę możności w kraju, a nie zagranicą”. Proszę Senatorów, którzy są za tą rezolucją, ażeby wstali. Większość — rezolucja przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do Punktu 5 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o budowie kolei Kalety-Herby-Wieluń-Podzamcze, (druk sejm, nr 1935). Jako sprawozdawca głos ma s. Adelman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AleksanderAdelman">Wysoki Senacie, w dniu 18 czerwca 1925 r. uchwalił Sejm projekt ustawy o budowie kolei z Kalet na Herby-Wieluń-Podzamcze. Kolej ta ma być budowana przez Rząd, długości 122 km., a koszty mają wynosić około 25 milionów złotych i mają być pokryte z nożyczki amerykańskiej. Ponieważ ta linia kolejowa ma być wybudowana, w celu obejścia korytarza górnośląskiego więc oczywiście będzie ona prowadzona na polskim terenie, a ze względów i politycznych i finansowych jest konieczna potrzebna. W r. 1926 na jesieni ma być już gotowa i ruch będzie otworzony. Proszę w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej o uchwalenie projektu tej ustawy w myśl brzmienia sejmowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt się więcej nie zapisał. Proszę Senatorów, którzy są za wnioskiem Komisji, ażeby wstali. Stoi większość — ustawa bez zmian przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do 6 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy, zmieniającej niektóre postanowienia ustawy z dn. 26 października 1921 r. o popieraniu publicznych przedsiębiorstw melioracyjnych (odbitka nr 304).</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Kędzior.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#AndrzejKędzior">Wysoki Senacie, ustawa z 26 października 1921 r. o popieraniu publicznych przedsiębiorstw melioracyjnych powierza wykonanie robót samorządom. Roboty te mają być subwencjonowane z państwowego funduszu melioracyjnego, który ma być dotowany pewną roczną kwotą. Warunkiem uzyskania subwencji z państwowego funduszu melioracyjnego jest, zatwierdzenie projektu przez Ministra Robót Publicznych, sejmik zaś wojewódzki ma uchwalić ustawę, określającą wysokość kosztów i normująca udział Państwa, Województwa i samorządu albo spółek wodnych, oraz zapewniającą konserwację.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#AndrzejKędzior">Ponieważ dotychczas Rząd jeszcze nie wniósł do ciał ustawodawczych projektu konstytucji wojewódzkiej, sejmiki wojewódzkie jeszcze nie istnieją i nie mogą uchwalić ustaw melioracyjnych, więc roboty te dotychczas są w zastoju. Z tego powodu bardzo słusznie Ministerstwo Robót Publicznych wystąpiło z nowelą, wedle której ustawy wojewódzkie mają być zastąpione surogatem, który jest przewidziany w ustawie wodnej, mianowicie: rozporządzeniem wydziału krajowego w Poznaniu i Toruniu, rozporządzeniem wydziału samorządowego we Lwowie i rozporządzeniem wojewodów, wydanem na podstawie uchwały Rady Wojewódzkiej, a zatwierdzonem przez 4 zainteresowane ministerstwa. Dotychczas fundusz melioracyjny nie był dotowany, ponieważ stan finansowy Państwa był niedobry. Kiedy jednak budżet już w roku ubiegłym został zrównoważony a Sejm uchwalił dotację w wysokości 5 milionów złotych na publiczne melioracje, więc obecnie możemy przystąpić do wykonania robót na podstawie rozporządzeń, o których wspomniałem. Nowela zmienia art. 13 ustawy melioracyjnej, a obok tego jeszcze w art. 2 ust. 2 opuszcza wyrazy, że roczne dotacje funduszu melioracyjnego winny być tymczasowo korzystnie lokowane. To jest o tyle uzasadnione, że stan finansowy Państwa jest niepomyślny. Zamiast więc żeby te dotacje lokować na dobry procent, jak obecnie, Państwo skorzysta samo z tego procentu.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#AndrzejKędzior">Co się tyczy pokrywania kosztów, to ponieważ w b. zaborze rosyjskim niema samorządu wojewódzkiego i wydziały wojewódzkie nie mają środków na to, więc nowela przewiduje, że udział samorządów wojewódzkich, w tym zaborze ma być pokrywany przez powiaty i miasta Ponieważ zaś Państwo właśnie z tego powodu, że niema samorządu wojewódzkiego, zabiera dla siebie 3%podatek wojewódzki od obrotu trunkami, więc Komisji Skarbowo-Budżetowej wydało się słusznem, ażeby przedewszystkiem Państwo, zabierające ten dochód województw w zaborze rosyjskim, obracało go na potrzeby podatków samorządów wojewódzkich, których jeszcze niema. Z tego powoda Komisja Skarbowo-Budżetowa proponuje odpowiednią rezolucję.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#AndrzejKędzior">Nowela brzmi:</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#AndrzejKędzior">Ustawa z dnia 23 czerwca 1925 r., zmieniająca niektóre postanowienia ustawy z dnia 26 października 192l r. o popieraniu publicznych przedsiębiorstw melioracyjnych (Dz. Ust. Rz. P. Nr. 91 poz. 671).</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#AndrzejKędzior">Art. 1.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#AndrzejKędzior">W ustawie z dnia 26 października 1921 r. o popieraniu publicznych przedsiębiorstw melioracyjnych (Dz. Ust. Rz. P. Nr. 91 poz. 671) wprowadza się następujące zmiany:</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#AndrzejKędzior">a) W art. 2 ustęp drugi wyrazy: „i winny być tymczasowo korzystnie ulokowane” skreśla się.</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#AndrzejKędzior">b) Dotychczasowe brzmienie artykułu 13 ustawy uchyla się i nadaj e się temu artykułowi brzmienie następujące:</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#AndrzejKędzior">Art. 13. Do czasu powołania do życia samorządów wojewódzkich, według zasad ustawy z dnia 26 września 1922 r. (Dz. Ust. Rz. P. Nr. 90 poz. 829), sprawy, zastrzeżone w niniejszej ustawie &lt;r wojewódzkiemu ustawodawstwu, będą regulowane:</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze województw: poznańskiego i pomorskiego — statutami sejmików wojewódzkich;</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze województw: krakowskiego, lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego rozporządzeniami Tymczasowego Wydziału Samorządowego we Lwowie;</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze województw: warszawskiego, lubelskiego, łódzkiego, kieleckiego, białostockiego, poleskiego, wołyńskiego, nowogródzkiego i Ziemi wileńskiej — rozporządzeniami wojewody (delegata Rządu w Wilnie), wydanemi po wysłuchaniu opinii rady wojewódzkiej, a gdzie rady wojewódzkie nie są jeszcze czynne — rozporządzeniami, wydanemi po wysłuchaniu opinii sejmików powiatowych i rad miejskich miast, wydzielonych z powiatów;</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze miasta stołecznego Warszawy — rozporządzeniami Komisarza Rządu na m. st. Warszawę, wydanemi po wysłuchaniu opinii Rady Miejskiej w Warszawie.</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#AndrzejKędzior">Sprawy pokrycia kosztów utrzymania, administracji funduszu konserwacyjnego i innych zarządzeń, potrzebnych dla utrzymania wykonanych budowli, zastrzeżone w galicyjskich ustawach krajowych o publicznych przedsiębiorstwach melioracyjnych ustawodawstwu krajowemu, będą regulowane rozporządzeniami Tymczasowego Wydziału Samorządowego we Lwowie.</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#AndrzejKędzior">Statuty i rozporządzenia, wyżej wspomniane, podlegają zatwierdzeniu Ministrów Robót Publicznych, Skarbu, Spraw Wewnętrznych oraz Rolnictwa i Dóbr Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-36.16" who="#AndrzejKędzior">Dotacje roczne Skarbu Państwa do funduszu melioracyjnego (art. 2) wstawiane będą do budżetu Robót Publicznych corocznie w kwocie, umożliwiającej nieprzerwane prowadzenie będących w toku wykonania publicznych przedsiębiorstw melioracyjnych, oraz realizację minimalnego państwowego programu w tej dziedzinie.</u>
          <u xml:id="u-36.17" who="#AndrzejKędzior">Koszty, które na podstawie statutów i rozporządzeń, wydanych w myśl niniejszego artykułu, będą przypadały na samorząd wojewódzki, będą pokrywały:</u>
          <u xml:id="u-36.18" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze województw: poznańskiego i pomorskiego — wojewódzkie związki samorządowe;</u>
          <u xml:id="u-36.19" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze województw: krakowskiego, lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego — Tymczasowy Wydział Samorządowy we Lwowie;</u>
          <u xml:id="u-36.20" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze województw: warszawskiego, lubelskiego, łódzkiego, kieleckiego, białostockiego, poleskiego, wołyńskiego, nowogródzkiego i Ziemi Wileńskiej — wszystkie powiaty i miasta wydzielone, położone na obszarze odnośnego województwa;</u>
          <u xml:id="u-36.21" who="#AndrzejKędzior">— na obszarze miasta stołecznego Warszawy — gmina m. st. Warszawy.</u>
          <u xml:id="u-36.22" who="#AndrzejKędzior">Art. 2.</u>
          <u xml:id="u-36.23" who="#AndrzejKędzior">Wykonanie niniejszej ustawy porucza się Ministrom: Robót Publicznych, Skarbu, Spraw Wewnętrznych oraz Rolnictwa i Dóbr Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-36.24" who="#AndrzejKędzior">Art. 3.</u>
          <u xml:id="u-36.25" who="#AndrzejKędzior">Ustawa wchodzi w życie na obszarze Rzeczypospolitej, z wyjątkiem województwa śląskiego, z dniem jej ogłoszenia z mocą obowiązującą od 1 stycznia 1925 r.</u>
          <u xml:id="u-36.26" who="#AndrzejKędzior">Rezolucja opiewa:</u>
          <u xml:id="u-36.27" who="#AndrzejKędzior">„Senat wzywa Rząd do przedłożenia Izbom ustawodawczym projektu ustawy, zmieniający ustęp 5 art. 25 ustawy z dnia 11 sierpnia 1923 r. (Dz. Ust. Rz. P. Nr 94 poz. 747) o tymczasowem uregulowaniu finansów komunalnych, ażeby 3% podatek wojewódzki od obrotu trunkami w wyszynku i drobnej sprzedaży obracany był w b. zaborze rosyjskim przedewszystkiem na pokrywanie udziałów samorządów wojewódzkich w Kosztach publicznych przedsiębiorstw melioracyjnych”.</u>
          <u xml:id="u-36.28" who="#AndrzejKędzior">Wprawdzie według projektu noweli do ustawy o monopolu spirytusowym, ten 3 1/3 podatek wojewódzki ma być zastąpiony udziałem samorządu wojewódzkiego w opłacie skarbowej od spirytusu, ale ponieważ ustawa jeszcze nie weszła w życie, bo nie została uchwalona przez Senat, zatem rozumie się, że jeżeli będzie zniesiony podatek 3% wojewódzki, to zastąpi go ta opłata skarbowa i z tej opłaty skarbowej, winien Rząd pokrywać udziały samorządów wojewódzkich w b. zaborze rosyjskim w kosztach publicznych przedsiębiorstw melioracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-36.29" who="#AndrzejKędzior">Proszę Wysoki Senat o uchwalenie tego projektu ustawy i rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt się nie zapisał. Komisja proponuje przyjęcie ustawy bez zmian. Proszę Senatorów, którzy są za wnioskiem Komisji, ażeby wstali. Stoi większość, ustawa przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Komisja wnosi o przyjęcie rezolucji, odczytanej przez p. referenta. Proszę Senatorów, którzy są za tą rezolucją, ażeby wstali. Stoi większość, rezolucja jest przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do punktu 7 porządku dziennego; Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o zamianie gruntu państwowego w Krakowie na Grzegórzkach na grunt prywatny (druk sejm, nr 1724). Jako sprawozdawca głos ma s. Adelman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#AleksanderAdelman">Wysoki Senacie; W dn. 29 maja 1925 r. uchwalił Sejm ustawę o zamianie gruntu państwowego objętości 8 ha na grunt p. Stanisława Burtana objętości 90 ha i 54 akrów. Sprawa tak się przedstawia: Grunt, który jest własnością Państwa, znajduje się w Krakowie przy ulicy Grzegórzki i przed wojną jeszcze, za rządu austriackiego gmina m. Krakowa żądała usunięcia stamtąd budynków, mieszczących fabrykę amunicji karabinowej. Tego samego gmina m. Krakowa zażądała od Rządu polskiego i wreszcie Rząd polski w 1924 r. wstawił do preliminarza budżetu 500.000 zł na budowę nowych budynków dla fabrykacji amunicji karabinowej w oddaleniu od miasta, a zatem ten grunt Państwu już jest niepotrzebny. Zamiast tego Rząd potrzebuje dla armii, znajdującej się stale w Krakowie, odpowiednich terenów na ćwiczenia i to są właśnie grunty 90 ha, będące własnością p. Burtana. Dawniej były one dzierżawione przez rząd austriacki, dzierżawa się ukończyła zeszłym roku.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#AleksanderAdelman">Jakaż jest wartość tych gruntów? Otóż ich wartość oceniono przez szefostwo inżynierii, a potem poraź drugi przez rzeczoznawców sądowych. Pierwszy raz oszacowano te 8 ha na 425 000 a grunt p. Burtana na 480.000. Potem drugi raz szacowano i był oszacowany na 544.000 grunt p. Burtana, a na 525.000 te 8 ha. Zatem grunt p. Burtana oszacowano o 18.000 wyżej niż grunty państwowe. W sprawie tych terenów musiał p. Burtan podpisać deklarację, że z tych 8 ha jest obowiązany oddać 3 i pół ha firmie „Zieleniewski” po cenie 5,25 za metr, kw., to znaczy tak, jak cena ta została oszacowana i oprócz tego część na linię kolejową, na tor przemysłowy, potrzebny miastu, tak że cały obszar musi być podzielony na trzy części: na grunt, który obejmie p. Zieleniewski, część obejmowaną przez miasto, a resztę przez p. Burtana. Otóż, zdaje mi się, że to jest zupełnie zamiana odpowiednia, tembardziej, że miasto raz wreszcie pozbędzie się budynków, które były niebezpieczne, bo mogły spowodować eksplozję A dalej zawarował sobie Rząd trzy lata dzierżawy, to znaczy tak długo, póki nie będą gotowe nowe budynki.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#AleksanderAdelman">Wobec tych warunków proszę o przyjęcie tej ustawy w brzmieniu sejmowem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Komisja wnosi o przyjęcie ustawy bez zmiany, Proszę Senatorów, którzy są za tym wnioskiem, aby wstali. Stoi większość, ustawa bez zmian przyjęta. Przystępujemy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o budowie kolei Bydgoszcz — Gdynia (druk sejm. Nr. 1936).</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. ks. Bolt.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#FeliksBolt">Projekt ustawy o budowie kolei Bydgoszcz-Szlachta-Gdynia został przez Sejm 10 czerwca b. r. przyjęty. Projekt ten jest konieczny nie tylko ze względów oszczędnościowych i ekonomicznych. Dotychczas połączenie bezpośrednie Polski z Gdynią było bardzo utrudnione i kosztowne, przewóz towarów był niedogodny, podróż trwała długo, połączenia były skomplikowane. Koleje dość licznie rozgałęzione na Pomorzu, były budowane za czasów zaborców według innych planów i dlatego nie mogą być zastosowane i całkowicie wyzyskane dla interesów Polski, czy to ekonomicznych, czy politycznych, czy ogólnopaństwowych. Linia projektowana przez Rząd, skraca drogę z Bydgoszczy do morza przez ten szlak o 156 km., a projektowany kierunek trasy jest następujący: od Bydgoszczy przez Szewno-Wierzchucin-Szlachtę-Łąg do Kościerzyny do Sławek według istniejącego kierunku, a potem od Sławek w pobliżu Kwaszyna do Gdyni.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#FeliksBolt">Budowa tej linii ze względów oszczędnościowych będzie prowadzona stopniowo i przytem zostaną odcinki istniejące należycie wyzyskane. Istniejące tam koleje zostaną połączone z nowo-wybudowaną siecią i w ten sposób rozszerzy się nie tylko komunikacja, ale również polepszy się przewóz ładunków towarowych i podróżnych.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#FeliksBolt">Budowa jest przewidziana na przeciąg 3 lat, a mianowicie w pierwszym roku, to znaczy już w roku bieżącym, zostanie wykonana południowa część kolei Czersk-Liniewo, do Czerska do przyszłego skrzyżowania, w przybliżeniu ze stacją Bąk, z linią Bydgoszcz-Gdynia. Linia Liniewo-Czersk już jest częściowo w budowie.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#FeliksBolt">Za czasów pruskich budowa tej linii była rozpoczęta, wojna jednak przerwała ją i mimo różnych zabiegów nie została dalej przeprowadzona i wykonana, lecz musiała czekać dopiero dnia dzisiejszego i tego obecnego projektu, żeby dla dobra Państwa i Społeczeństwa mogła być wyzyskana.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#FeliksBolt">Dalej jeszcze w roku bieżącym ma być zapoczątkowana budowa kolei od przecięcia pod Bąkiem do Kościerzyny długości około 21 km. W roku 1926 ta budowa zostanie skończona, jeżeli się to nie da zrobić w tym roku jeszcze.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#FeliksBolt">Dalej zostanie przebudowany istniejący odcinek od Kościerzyny do Sławek - długości około 23 km.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#FeliksBolt">Budowa odcinka Sławki- Kwaszyn długości około 29 kim. z prowizorycznem połączeniem ze stacją Osowa szlaku Kokoszki-Gdynia.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#FeliksBolt">Budowa odcinka Szlachta-Łąg — przecięcie pod Bąkiem długości około 23 km. Ta linia ma być wykonana w r. 1926, a reszta zostanie wykonana w roku 1927, mianowicie ukończenie przebudowy Kościerzyna-Sławki, budowa odcinka Bydgoszcz-Szlachta, długości około 77 km., budowa odcinka Kwaszyn-Gdynia. Ostatnia budowa odcinka Kwaszyn-Gdynia wobec niedogodnego terytorium napotyka znaczne trudności i dlatego pozostawiono ją na koniec.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#FeliksBolt">Koszt tej budowy będzie wynosił około 60 miljonów złotych i zostanie pokryty pożyczką amerykańską. W tym roku kredyt na tę budowę przewidziany jest na 9 milionów zł. Kolej ta będzie normalną jednotorową, ale przewiduje się zaraz, że ten jeden tor nie wystarczy i dlatego trzeba trasę tak urządzić, aby można prędko i z małym kosztem wybudować dwutorową kolej.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#FeliksBolt">Komisja uważa, że kolej ta nie tylko jest konieczna ze względów ogólnokrajowych, ale i ze względów ekonomicznych, gdyż będzie ona miała wielkie znaczenie dla portu Gdyni. Port w Gdyni zostanie mniej więcej do 1929 r. ukończony o tyle, że będzie mógł przewieźć i pomieścić około 3 miliony tonn. W tym samym stosunku będzie też budowana i kolej Gdynia-Bydgoszcz, która również będzie zdolną przewieźć mniej więcej tyle towaru z Bydgoszczy do Gdyni. Bydgoszcz będzie się łączyła z Górnym Śląskiem i to w ten sposób, że ulepszony zostanie tor między Górnym Śląskiem a Inowrocławiem i Bydgoszczą. Jeżeli to nastąpi wówczas przewóz górnośląskiego węgla będzie daleko łatwiejszy, eksport jego będzie tańszy i nie będziemy zależni od Niemiec, jak to się dziś dzieje. Dlatego komisja jednogłośnie uchwaliła przyjąć projekt uchwalony przez Sejm i proszę Wysoki Senat, żeby się przychylił do przyjęcia go tak jak proponuje Rząd, a Sejm uchwali, bez zmiany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Krzyżanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#BronisławKrzyżanowski">Proszę Wysokiego Senatu! Całkowicie przyłączając się do wniosku, zgłoszonego przez Komisję Skarbowo - Budżetową i uznając, że kolej Kalety-Herby-Wieluń-Podzamcze jak również kolej Bydgoszcz — Gdynia mają bardzo doniosłe znaczenie dla Polski, uznając potrzebę tych kolei, zwracam uwagę Wysokiego Senatu na to, że na Wschodzie nie buduje się żadnej nowej kolei, i że nie jest zaprojektowana żadna nowa. Tymczasem niema lepszego sposobu dla scementowania Kresów Wschodnich z resztą ziem Rzeczypospolitej jak budowa przynajmniej jednej większej trasy, jednej większej linii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt więcej głosu nie żąda, Komisja wnosi o przyjęcie ustawy bez zmiany. Proszę Posłów, którzy są za przyjęciem tej ustawy, żeby wstali. Stoi większość. Ustawa bez zmiany przyjęta. Na tem wyczerpaliśmy porządek dzienny.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Anonsuję, że jutro o godzinie 11 odbędzie się ostatnie posiedzenie dotyczące budżetu, musimy zatem uwzględnić dwie rzeczy: najprzód to, że zostaje Sejmowi tylko 6 dni czasu do załatwienia budżetu, bo inaczej musiałby być prowizorium budżetowe, a dalej musimy być ostrożni, by w naszej pracy nie zachodziły jakie pomyłki. Z tego względu proszę Kluby, aby się zebrały jutro przynajmniej o godz. 9 rano, żeby postanowić jak mają głosować nad odpowiedniemi poprawkami chodzi mianowicie o skonstatowanie zależności jednych poprawek od drugich. Chciałbym zwrócić uwagę na następujące postępowanie: za podstawy weźmiemy postanowienia większości Komisji Skarbowo-Budżetowej, będziemy głosowali nad tymi postanowieniami en bloc, o ile nie będzie tu złożonych przed posiedzeniem wniosków o oddzielne głosowanie.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Dalej zwracam uwagę na to, żeby wnioskodawcy, którzy postawili kilka poprawek zależnych od siebie zwrócili na to uwagę, aby żadna pomyłka w naszej pracy nie zaszła. Wreszcie proszę, żeby wnioskodawcy, których poprawki zostaną jutro przyjęte umotywowali te poprawki na piśmie w ciągu jutrzejszego dnia dla użytku Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 7 min. 15 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>