text_structure.xml
314 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 10.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroli">Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram posiedzenie. Na sekretarzy zapraszam ss. Dąbkowskiego i Olewińskiego. Protokół i listę mówców prowadzi s. Dąbkowski.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#AleksanderPrystor">Protokół 9 posiedzenia Senatu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 10 posiedzenia leży w Biurze Senatu do przejrzenia.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#AleksanderPrystor">Usprawiedliwił swą nieobecność na 10 posiedzeniu Senatu s. Maleszewski.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#AleksanderPrystor">Udzieliłem urlopu na 1 dzień s. Lechnickiemu.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie budżetu na rok 1936/37 (druk nr 25): Rozprawa szczegółowa nad częścią 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#AleksanderPrystor">Jako sprawozdawca głos ma s. Rdułtowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#KonstantyRdułtowski">Wysoka Izbo! W rozdanem Panom Senatorom drukowanem sprawozdaniu Komisji Budżetowej zebrałem nieco szersze uwagi, dotyczące preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i związanych z nim poszczególnych zagadnień z tej obszernej dziedziny, którą obejmuje działalność Ministerstwa. Nie będę dziś do nich wracał, a ograniczę się jedynie do poruszenia tych spraw, które zostały w sprawozdaniu pominięte, lub ze względu na swe znaczenie wymagałyby dodatkowego szerszego omówienia.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#KonstantyRdułtowski">Zacznę od prac prawodawczych. W tej dziedzinie działalność Ministerstwa polega na przygotowaniu projektów ustaw i rozporządzeń. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych włożyło w roku ubiegłym dużo pracy w zakres legislacji. W przeważnej części koncentrowała się ona w departamencie samorządowym i dotyczyła zagadnień z zakresu samorządu terytorjalnego. Po wydaniu i wprowadzeniu w życie wielkiej podstawowej ustawy o samorządzie terytorjalnym przyszła kolej na uregulowanie prawne niemal wszystkich najważniejszych dziedzin życia samorządowego, a więc zagadnienia pracowników samorządowych, gospodarki i finansów, wreszcie sprawy rozbudowy miast i osiedli, nadzoru i przepisów budowlanych. Prace Ministerstwa objęły przygotowanie projektów 4 dużych ustaw pracowniczych, które obecnie są na warsztacie Izb ustawodawczych. Jak wiemy, dotyczą one praw i obowiązków pracowników samorządowych, ich uposażenia i zaopatrzenia emerytalnego oraz przepisów dyscyplinarnych. Z zakresu gospodarki samorządowej opracowano projekt dekretu o obciążeniu daninami komunalnemi i innych zmianach w finansach komunalnych, obmyślanego w kierunku przyniesienia ulg rolnictwu, oraz projekt nowelizacji dekretu o poprawie gospodarki finansów związków komunalnych. Do tejże dziedziny należą projekty rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie ulgowej spłaty zaległości w samoistnych daninach komunalnych, związanego z postanowieniami ustawy z dnia 26 marca 1935 r. o spłacie zaległości podatkowych i projekt ustawy o świadczeniach w naturze na niektóre cele państwowe wraz z projektem rozporządzenia wykonawczego do tej ustawy. Wiąże się też z tym działem opracowany przez Ministerstwo projekt statutu Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorjalnego, który ma za zadanie współpracować w usprawnieniu finansów i gospodarki związków samorządowych. Wreszcie niejako osobny dział stanowią prace z dziedziny budownictwa. W związku z wypadkami budowlanemi opracowało Ministerstwo projekty rozporządzeń: Ministrów Spraw Wewnętrznych i Opieki Społecznej o przepisach, dotyczących przestrzegania warunków bezpieczeństwa i higjeny przy robotach budowlanych, Ministra Spraw Wewnętrznych o nadzorze policyjno-budowlanym nad wykonywanemi robotami budowlanemi i inne. Jest też opracowana nowelizacja rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o prawie budowlanem i zabudowaniu osiedli. Ten ostatni dział prawodawstwa miał na celu zapobieganie katastrofom budowlanym i uporządkowanie sprawy budownictwa, zwłaszcza w osiedlach podmiejskich. Okazało się również potrzebne opracowanie zmian do rozporządzenia z 1928 r. o sporządzaniu i zatwierdzaniu projektów robót budowlanych i trybie postępowania przy wydawaniu pozwoleń na budowanie i użytkowanie budynków.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#KonstantyRdułtowski">Wymieniłem tu tylko prace ważniejsze, prócz których został wydany cały szereg rozporządzeń wykonawczych i okólników ministra z różnych dziedzin, objętych jego działalnością. Wśród zagadnień, należących do innych działów, trzeba wymienić projekty dekretów o odznakach i mundurach oraz o godzinach handlu i godzinach otwarcia zakładów handlowych i niektórych przemysłowych, projekty rozporządzeń ministra o wzorowym statucie ochotniczych straży pożarnych, o uzbrojeniu organów ochrony kolei, o ich działalności poza obszarem kolejowym, o przekazaniu niektórych obowiązków wójtów powiatowym władzom administracji ogólnej, kompleks zarządzeń, dotyczących przeprowadzenia wyborów do Sejmu i Senatu, szereg rozporządzeń o zmianie granic poszczególnych gmin wiejskich i miejskich i t. d.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#KonstantyRdułtowski">Jak widać z tego pobieżnego przeglądu, czołowe miejsce w działalności legislacyjnej Ministerstwa w 1935 r., jak to już zaznaczyłem, zajęły zagadnienia samorządowe, których znaczenie i aktualność skupiły na sobie słusznie uwagę.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#KonstantyRdułtowski">Samorząd terytorjalny, powołany przez kwietniową Konstytucję do spełniania funkcyj jednego z organów administracji publicznej Państwa, winien przedewszystkiem sam być należycie zorganizowany, by mógł spełniać swe odpowiedzialne zadanie. Jego finanse i gospodarka winny być uporządkowane i usprawnione tak, by nietylko dawne zaniedbania i braki zostały wyrównane, ale by związki samorządowe mogły wytrzymać dalszą jeszcze znaczną redukcję budżetów, konieczną wobec dzisiejszego położenia gospodarczego Państwa i stanu jego Skarbu. Zadania te są trudne i wymagają wielkiej ostrożności i rozwagi czynników odpowiedzialnych za gospodarkę samorządową, oraz poważnego odciążenia samorządu od różnych zbędnych funkcyj i przerostów, które mu utrudniają celową pracę, znacznie podnosząc jej koszta.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#KonstantyRdułtowski">Pierwsze — wyrobienie i oględność organów kierujących gospodarką związków samorządowych — w znacznym stopniu zależy od ich poczucia odpowiedzialności za prowadzoną pracę. Niestety zbyt często mieliśmy dotąd do czynienia z narzucaniem ciałom samorządowym woli przez czynniki administracji rządowej, działające w charakterze bądź to przewodniczących związków samorządowych, bądź to władz nadzorczych, w sposób tak bezwzględny, że o rozwijaniu się poczucia odpowiedzialności nie było w tych warunkach mowy. Dziś z tej drogi należy bezwzględnie zawrócić. To też z wielkiem uznaniem należy powitać stanowisko p. Ministra Raczkiewicza, który zalecił zwrócenie szczególnej uwagi na poprawę tego stanu rzeczy i usunięcie z życia samorządu tych wszystkich objawów, które mogą odbijać się w niepożądanym kierunku na układzie tych stosunków. Rzecz naturalna, że nietylko organa zarządzające związkami samorządowemi, ale i urzędnicy w nich pracujący mają wpływ na kierunek i rozwój działalności samorządu. Sprawa urzędnicza ma bardzo ważne znaczenie; nie będę tu jej jednak poruszał, ponieważ znajduje się dziś na warsztacie pracy Izb ustawodawczych. Ustalenie stosunku publiczno-prawnego pracowników samorządowych, zajmujących odpowiedzialne stanowiska jest, mojem zdaniem, koniecznością, która wywrze tak samo dodatni wpływ na bieg pracy samorządu, jak i należycie pojęty interes samych urzędników. Dotychczas w sprawie urzędników samorządowych spotykają się różne anomalje. Jako jedną z nich, niewchodzącą zresztą do kompleksu zagadnień objętych rozpatrywanemi obecnie ustawami o pracownikach samorządowych, chcę wymienić fakt połączenia w jednym i tym samym związku pracowniczym zatrudnionych w gminach urzędników oraz inspektorów gminnych, mających obowiązek kontrolowania ich działalności. Objawu tego nie można uważać za normalny i właściwy, i Wydaje mi się, że Ministerstwo winnoby się nim zainteresować.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#KonstantyRdułtowski">Drugie zagadnienie — odciążenie samorządu od zbędnych funkcyj — wiąże się ściśle z przerostami, które mamy w administracji państwowej, a które uniemożliwiają poczynienie naprawdę poważniejszych oszczędności w budżecie Państwa. W sprawozdaniu swem na komisji przytoczyłem, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wraz z policją państwową, ale bez Korpusu Ochrony Pogranicza i bez Głównego Urzędu Statystycznego i przedsiębiorstw, wysyła rocznie przeszło 32,3 miljona pakietów pocztowych. Przytoczyłem też ustęp z pracy p. dyrektora Hausnera, mówiący, że olbrzymia kilkusettysięczna armja naszych urzędników państwowych i samorządowych załatwia rocznie około 250 miljonów akt, Wydaje około półtora miljona orzeczeń karno-administracyjnych, wymierza, ściąga i Wydaje ponad 8 miljardów zł, ogłasza ponad 6.000 przepisów rocznie. Źródła tych przerostów bardzo kosztownych, a utrudniających życie obywateli, kryją się często w wadliwych i nieskomasowanych ustawach i rozporządzeniach, w szkodliwej dążności do nakładania na Państwo nadmiernej ilości funkcyj często drugorzędnych, do przesadnego obarczania tak samego Państwa, jak i jego obywateli przeróżnemi obowiązkami, niewypływającemi z potrzeb życia, a będącemi wytworem teoretycznych rozważań lub ślepego naśladownictwa. Za tem idzie nadmierny rozrost urzędów i rzeszy licznych urzędników, przeciążonych zbędną a obcą i niezrozumiałą dla społeczeństwa pracą, stosowanie skomplikowanych metod urzędowania, przykrych dla osób zainteresowanych, które często dla załatwienia błahej sprawy są zmuszone przechodzić szereg formalności w kilku różnych urzędach. Błędy te wżarły się głęboko w organizm naszej administracji i winny być jaknajprędzej wyplenione, zanim zdążą zdeprawować mocne same w sobie i zdrowe siły naszej administracji, która dotąd z godną uznania wytrwałością naogół opiera się destrukcyjnym wpływom przyjętego nieracjonalnego systemu. Te wady i przerosty najdotkliwiej biją w najniższe komórki administracji państwowej, jakiemi są gminy. Jest to naturalne, bo w urzędach gminnych muszą się skupiać funkcje wykonawcze samorządu terytorjalnego wyższego stopnia, różnych resortów administracji rządowej oraz instytucyj o charakterze publiczno-prawnym. Wszelkie więc błędy, w które te organa obfitują, spływają tu do jednego koryta, stwarzając sytuację nieraz absurdalną i hamując normalną działalność spiętrzonemi obciążeniami. Nietylko słuszna potrzeba załatwiania wielu spraw i zbierania informacyj u dołu w komórce administracyjnej, stojącej najbliżej ludności, ale też i niewłaściwa, może nawet karygodna chęć spychania z siebie części odpowiedzialności lub pracy na niższy organ, który nie może tem samem odpłacić, jest powodem przeciążenia nadmiernego urzędów gminnych. Urzędy te w dodatku nie są w stanie utrzymywać dość wykwalifikowanego i licznego personelu, któryby mógł fachowo załatwiać najrozmaitsze nakładane zlecenia. Organa wyższe nie liczą się z tem nieraz zupełnie i wolą otrzymywać z gmin często fantastyczne, nierealne odpowiedzi na swe pytania, niż ograniczyć i dostosować te pytania do takiego poziomu, na którym mogłyby być rzeczowo i dokładnie załatwione. Jest to powodem, że wiele urzędowych informacyj, mających służyć za podstawę do decyzji wyższych władz państwowych, nie posiada należytej realnej wartości, i z drugiej strony demoralizuje niższych urzędników gminnych, skłaniając ich do dawania z konieczności niedokładnych lub wręcz wyimaginowanych odpowiedzi oficjalnych. Pozatem ten stan rzeczy fatalnie się odbija na budżetach gminnych, których lwia część, zwłaszcza na wschodzie Państwa, idzie na utrzymanie administracji gminnej, ściśle mówiąc biuralistów, potrzebnych dla załatwiania tych wątpliwej wartości elaboratów. Rzecz ta jest dziś powszechnie znaną, jednak parę przykładów pozwolę sobie przytoczyć. Tak więc w związku z ubezpieczeniem budynków od ognia, urząd gminny obowiązany jest do dokonania trzynastu różnych czynności. Przy załatwianiu jednej sprawy karnej, w razie gdyby nastąpiły teoretycznie możliwe komplikacje, należałoby dokonać aż 21 manipulacyj biurowych. Dane, które przytoczyłem, pochodzą z przed paru lat, być może więc, że pewne nieduże zmiany w ostatnich latach nastąpiły, jednak przytoczyłem je nietyle dla podania dokładnych cyfr, ile dla scharakteryzowania całej sprawy.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#KonstantyRdułtowski">Klasycznemi są nakładane na urzędy gminne obowiązki w dziedzinie zbierania stytystyki1. Jak obliczono przed kilku laty, urzędy gminne wypełniają co pewien czas dla celów ogólno-państwowych 15 ankiet statystycznych, dla poszczególnych resortów 6, dla informacyj doraźnych około 25 ankiet, dla starostwa i wydziału powiatowego też około 25, pozatem cały szereg danych opisowych i informacyjnych dla t. zw. statystyki dzikiej, prowadzonej przez różne organizacje, jak naprzykład stacje ochrony roślin, towarzystwo krajoznawcze i t. p., oraz dla celów pozastatystycznych, a więc w pierwszym rzędzie dla urzędów skarbowych, ubezpieczeń od ognia, władz wojskowych i t. d. Sięga to razem setki i więcej wykazów i zestawień, nieraz bardzo skomplikowanych, o wielu złożonych rubrykach i trudnych pytaniach. Poważna część stałych ankiet musi być wypełniana co kwartał. W rezultacie gminy muszą prowadzić szereg pomocniczych ksiąg i wykazów; tak naprzykład powiat sarneński, jak to zaczerpnąłem z danych komisji usprawnienia administracji, przed kilku laty polecił gminom prowadzenie stu ksiąg, wyszczególnionych w odnośnem zarządzeniu, prócz wszystkich innych, które się pozatem mogą okazać niezbędne. Rzecz zrozumiała, że im bardziej pytania, stawiane w ankietach, są zawiłe i drobiazgowe, tem mniejsza dokładność i wartość odpowiedzi. Obniżenie ilości stawianych urzędom gminnym wymagań co do dostarczania danych statystycznych conajmniej o połowę, oraz odrzucenie i uproszczenie całego balastu zbędnych pytań w rozsyłanych ankietach, nietylko ulży gminie, ale i podniesie wartość prac przez nie wykonywanych. Toż samo można powiedzieć o skomplikowanym sposobie prowadzenia rejestracji mieszkańców i zmiany miejsca zamieszkania, ewidencji koni, rejestracji psów, zbędnej na wsi ewidencji pomieszczeń na kwatery dla wojska w czasie pokoju, wykazu studzien, ewidencji uboju zwierząt poza nadzorem weterynaryjnym i t. p. Większość tych wykazów, pomimo ich znaczenia, grzeszy stałą niezgodnością z faktycznym stanem rzeczy. Tak jest przeważnie z ruchem ludności, tak z ewidencją koni, co do której naprzykład stwierdzono w jednej z gmin na Wołyniu (Rafałówka) powstanie w przeciągu 9 miesięcy niezgodności rejestru z rzeczywistym stanem rzeczy w 32%.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#KonstantyRdułtowski">Są to rezultaty przerostów biurokratycznych, toczących organizm administracji rządowej, a stamtąd rozpowszechniającej się na administrację samorządu terytorjalnego i dalej na samorząd gospodarczy, a nawet na organizacje społeczne.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#KonstantyRdułtowski">Komisja dla usprawniania administracji publicznej opracowała długi szereg wniosków, wiodących do naprawy istniejącego stanu rzeczy. Posiadają one wielką wartość, dotąd niestety prawnie niewykorzystaną. Na ich marginesie chciałbym zrobić jedną uwagę: odciążając gminę, trzeba jednak pamiętać, że stojąc najbliżej ludności może ona z natury rzeczy najłatwiej i najsprawniej wykonywać szereg funkcyj i że koncentrowanie tych funkcyj w jednym ręku kosztuje najtaniej. Trzeba tylko, by te funkcje nie były nadmierne, by były objęte przepisami prawa i nie nakładały na samorząd gminny kosztów, niewynikających z obowiązku wykonywania ustawowo określonych czynności.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#KonstantyRdułtowski">Przy obecnym stanie rzeczy trudno jest myśleć o wprowadzeniu do budżetów samorządu terytorjalnego większych oszczędności, pomimo że ze względów ogólnych jest to nietylko potrzebne, ale wprost konieczne. Nie mogąc poczynić znaczniejszych redukcyj w budżecie państwowym, Rząd dąży do odciążenia społeczeństwa przedewszystkiem na drodze zmniejszenia budżetów samorządowych. Należy przytem uważać, by samorządy wyższego stopnia, naprzykład powiatowe nie usiłowały przerzucać części swych wydatków na gminy. Trzeba wykorzenić ostatecznie zwyczaj, na który patrzyliśmy oddawna, patrzenia przez odpowiedzialnych urzędników na poszczególne zagadnienia wyłącznie z punktu widzenia wygód reprezentowanych przez nich urzędów, a nie interesów Państwa i społeczeństwa. Dla społeczeństwa bowiem i Państwa nie stanowi większej różnicy, komu podatki są wpłacane, a jedynie to, jaką publiczną korzyść oddawane przez obywateli pieniądze przynoszą. Rząd obecny zmuszony do szukania radykalnych oszczędności jął się akcji usprawnienia administracji, uznawanej za słuszną niemal przez wszystkie rządy poprzednie i opracowywanej od szeregu lat przez różne komisje i urzędy, która jednak dotąd tylko fragmentarycznie była przeprowadzana. Zapowiedź tej akcji przez p. Premjera należy powitać z wielkiem uznaniem i życzyć, by wreszcie już raz i to prędko i zdecydowanie została w życie wcielona.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#KonstantyRdułtowski">W ciągu trzech lat ostatnich deficyty zamknięć budżetowych samorządów powiatowych, miejskich i gmin wiejskich, według zestawień Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wahały się mniejwięcej od 3 do 5 miljonów zł.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#KonstantyRdułtowski">Dane te trzeba uważać jeszcze za zbyt optymistyczne. Po pewnem ich skorygowaniu deficyt na 1935/36 r. został określony w wydawnictwie Głównego Urzędu Statystycznego na około 8 miljonów zł, zaś Centralna Komisja Oszczędnościowo-Oddłużeniowa dla samorządu szacuje go na 13 miljonów, wliczając jednak w to związki wojewódzkie i przedsiębiorstwa komunalne, które w obliczeniach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie były wzięte pod uwagę. Ujemny wpływ na równowagę budżetów samorządowych wywierają w wielu wypadkach różne przedsiębiorstwa, do otwierania których przed kilku laty był olbrzymi, a niezdrowy pęd, podsycany przez administrację rządową. Budowano cegielnie, betoniarnie, elektrownie, warsztaty stolarskie i inne zakłady za pożyczone pieniądze, często bez kalkulacji, bez racjonalnego planu eksploatacyjnego, bez istotnej potrzeby. Dziś są one często przeszkodą w gospodarce i zawadą, utrudniającą naprawę finansów.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#KonstantyRdułtowski">Chciałbym też pokrótce zwrócić uwagę na inne ciężary dotkliwe dla budżetów samorządowych. Uważam, że należałoby poddać rewizji podstawy niektórych wydatków. Do takich należą naprzykład dodatki mieszkaniowe dla nauczycielstwa, dodatki dla przewodniczących wydziałów powiatowych i ich zastępców, koszty utrzymania środków lokomocji i inne.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#KonstantyRdułtowski">Usiłowania odciążenia budżetów poszczególnych ogniw samorządu terytorjalnego i uzdrowienia ich gospodarki posunęły się w ostatnich czasach naprzód. Nad zagadnieniem tem pracują dwie nowe instytucje, powołane dekretami Prezydenta Rzeczypospolitej. Jedna — to Centralna Komisja Oszczędnościowo - Oddłużeniowa dla samorządów przy Prezydjum Rady Ministrów, której odpowiadają komisje wojewódzkie. Komisja kieruje się zasadą, że oddłużenie winno być połączone z taką przebudową budżetu danego związku samorządowego, która mu zapewni realność i równowagę. Jest to zasada bardzo słuszna. Prace komisji natrafiają na poważne trudności, a mimo to już dały owoce. Wogóle zadłużenie samorządu jest szacowane na około 1.270 miljonów zł, w której to sumie kredyt długoterminowy stanowi 930 miljonów zł i długi wymagalne natychmiast około 255 miljonów zł. Centralna Komisja rozpoczęła konkretną pracę nad oddłużeniem dopiero od 15.XII. 1935 r. i od tego dnia do 11 lutego 1936 r. czyli w ciągu niespełna dwu miesięcy w dodatku świątecznych załatwiła oddłużenie 52 związków samorządowych, w czem 36 miast. W 27 wypadkach, obliczonych dla przykładu, zostało umorzonych przez komisję przeciętnie 31% sumy zadłużenia, a łącznie z rozterminowaniem spłat i ulgami w oprocentowaniu roczna obsługa długów została przeciętnie obniżona o 50%. Jak wielka praca leży jeszcze przed komisją, dowodzi fakt, że według jej obliczenia około 500 miast i powiatowych związków komunalnych potrzebuje indywidualnego oddłużenia. Dekret Prezydenta Rzeczypospolitej o obniżeniu obciążenia daninami komunalnemi i o innych zmianach w finansach komunalnych, uwzględniając w dość poważnym stopniu potrzeby rolnictwa, obniżył dochody związków komunalnych. Środków na usunięcie niedoboru, który ten dekret spowodował w budżetach, a który jest obliczany w wysokości około 30–35 miljonów zł, należy szukać w usprawnieniu administracji i gospodarki danych związków. Ponieważ odciążenie rolnictwa musi iść jeszcze dalej, usprawnienie to winno być przeprowadzone w sposób zdecydowany.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#KonstantyRdułtowski">Do spełnienia tego zadania powinno się przyczynić powstanie drugiej z dwóch nowych, wymienionych przeze mnie instytucyj samorządowych, mianowicie Związku Rewizyjnego Samorządu Terytorjalnego w Warszawie. Związek ten funkcjonuje od maja 1935 r., stopniowo rozszerzając swą działalność i dziś posiada już 22 inspektorów specjalistów. W przeciągu 9 miesięcy Związek dokonał rewizyj ogólnych w 49 związkach samorządowych i 9 rewizyj specjalnych. Prócz przeprowadzania rewizyj rzeczowych i formalnych Związek udziela przez swych inspektorów porad i wskazówek, współdziała w urealnieniu budżetów i porządkowaniu gospodarstw rewidowanych samorządów.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#KonstantyRdułtowski">Mówiąc o samorządzie terytorjalnym, pragnę wspomnieć jeszcze o pewnym stosunkowo nowym objawie w życiu samorządowem, który wystąpił przed paru laty na Polesiu i stamtąd usiłował przedostać się na teren województw sąsiednich. Są to t. zw. rolnicze związki międzykomunalne, które nakreśliły sobie zadanie objęcia całokształtu zagadnień rolniczo-gospodarczych na terenie gmin, powiatów i województw, wchodzących w dziedzinę prac, dotąd będących terenem działania dobrowolnych organizacyj rolniczych i samorządu rolniczego. Objawu tego nie uważam za dodatni, tak ze względu na zbyt silne opieranie się w tej chwili na czynniku administracyjnym, jak i z tego powodu, że godzi on w pracę społeczną i rolniczą samego społeczeństwa. Obowiązkiem Rządu i samorządu powinna być dbałość o należyty rozwój życia społecznego, zaprawiającego w służbie dla idei, urabiającego charaktery obywateli, zdolność do samodzielnego myślenia i twórczej zbiorowej pracy oraz poczucie odpowiedzialności za swe decyzje i postępki. Życie społeczne w Polsce nie rozwijało się dotąd zdrowo. Odbiły się na niem różne wpływy: historyczne, społeczne, polityczne i gospodarcze. Nie będę ich analizował. Dość, że podobnie jak i w organizowaniu administracji poszliśmy i tu pod wielu względami drogą niewłaściwą. Organizacje społeczne powstawały u nas niezawsze na skutek rzeczywistych potrzeb społeczeństwa, którym miały służyć. Utworzyło się ich zbyt dużo, stąd rozproszkowanie, wchodzenie sobie nawzajem w drogę, brak sił intelektualnych i finansowych do ich obsłużenia, brak hierarchji celów i zadań, które społeczeństwo stawia sobie do spełnienia, oraz podziału pracy między organizacjami, wreszcie zbyt słabe scementowanie między sobą poszczególnych organizacyj, które dawać powinna wspólna myśl przewodnia i wspólne cele. Te warunki mało dają możliwości dla naprawdę owocnej pracy, a zbyt dużo stwarzają miejsca dla rozrostu ambicyj osobistych. Wreszcie organizacje społeczne zastały, jak już wspomniałem, silnie zarażone prądem biurokratycznym. Byłoby przesadą twierdzenie, że całe nasze życie społeczne wszystkie te wady posiada, niemniej jednak są one rozpowszechnione i zdecydowana walka z tym stanem rzeczy winna być prowadzona, jeżeli pragniemy wyrobić w społeczeństwie poważną, skrystalizowaną opinję, odgrywającą tak dużą rolę w podniesieniu mocy i wartości tego społeczeństwa i jeżeli chcemy je skonsolidować w pracy dla Państwa.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#KonstantyRdułtowski">Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27.X. 1932 r. o stowarzyszeniach ma na celu w pewnym stopniu naprawę tych niedomagań; w oparciu o nie jest rozpoczęta obecnie akcja zracjonalizowania całości życia społecznego. W ciągu ostatniego roku zmniejszyła się ilość nowych stowarzyszeń, których w r. 1935 utworzono około 14.800, czyli o 5.000 mniej, niż w roku poprzednim. Jednocześnie zwiększyła się ilość stowarzyszeń rozwiązanych z 3.699 na 4.792. Nie przeszkadza to jednak, że ogólna ilość stowarzyszeń społecznych jeszcze wzrosła w tym roku o prawie 14.000 i wynosi 115.000. Z objawów dodatnich należy zanotować większy rozwój stowarzyszeń wyższej użyteczności oraz pewną akcję unifikacyjną, która ze zrozumiałych powodów natrafia jednak na dość poważne trudności.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#KonstantyRdułtowski">Gdy mowa o życiu społecznem, trudno też pominąć milczeniem niepomiernie rozbudowaną tendencję urządzania wszelkiego rodzaju zbiórek i składek, zbyt często przymusowych, organizowania tak zwanych świąt i uroczystości, dni i tygodni na różne cele. Przesada może uczynić z tych zasadniczo pożytecznych środków działania istną plagę społeczną.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#KonstantyRdułtowski">Ingerencja administracji w życie społeczne winna być niezmiernie ostrożna i liczyć się z tem, że ma do czynienia z żywym i nader skomplikowanym organizmem, nieznoszącym nieprzemyślanych eksperymentów, ani brutalnego, bezdusznego wtrącania się. Nieumiejętne próby leczenia przez władze administracyjne niedomagać życia społecznego są gorsze i bardziej niebezpieczne, niż pozostawienie go samemu sobie. Najlepsza droga, to wpajanie w społeczeństwo zrozumienia braków i potrzeb oraz umożliwienie mu dokonania odpowiedniej przebudowy. Specjalną wagę należy przywiązywać do rozwoju życia społecznego wśród młodzieży, czy to na odcinku wiejskim, robotniczym, czy akademickim. Ochrona tego życia przed roznamiętniającemi wpływami partyjnemi, a zwłaszcza przed prądami wywrotowemi, skierowanie na realne tory, wyrabiające tężyznę moralną, siłę ducha, samodzielność, prowadzenie do odrodzenia kulturalnego, do należytego zrozumienia pełni więzów, łączących młodych obywateli z własnem państwem, przygotowanie do przyjęcia odpowiedzialności za jego losy — to są obowiązki, stojące przed starszem społeczeństwem i rządem. Niestety wpływy ugrupowań, na jakie się dzieli starsze społeczeństwo, silnie się odbijają na organizacjach młodzieżowych, ugrupowania te bowiem szukają dla siebie naturalnego oparcia i posiłków wśród młodszego pokolenia, niezawsze idąc do niego z pobudkami czysto ideowemi i należytą troską, by nie zaszczepiać niepożądanych bakcylów w jego życie zbiorowe.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#KonstantyRdułtowski">Z drugiej znów strony nie można uważać za właściwy kierunku dążącego do zupełnego ideowego oderwania młodzieży od starszego pokolenia, z którego wyrosło, do zerwania więzów tradycji, niezbędnych dla właściwego rozwoju ducha i wyrobienia charakterów.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#KonstantyRdułtowski">Każde pokolenie, narastające w drodze naturalnej, ustosunkowuje się niejako krytycznie do starszych, ulegając pewnym prawom reakcji w stosunku do tego, co było przed niem. Sztuczne zaostrzanie tego krytycyzmu nie jest ani zdrowe, ani korzystne z ogólnego punktu widzenia. Na polu prac społeczno - młodzieżowych jest bardzo dużo do zrobienia. Starsze pokolenie może z całym spokojem ustępować miejsca swoim następcom dopiero wówczas, gdy widzi w nich ludzi gotowych do służby dla wyższej idei, dojrzałych do wzięcia na swe barki ciężaru odpowiedzialności za dobro ogółu.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#KonstantyRdułtowski">Sytuacji politycznej omawiać dziś nie będę. Sprawie wysoce szkodliwej akcji Stronnictwa Narodowego i O. N. R. poświęcono zbyt dużo uwagi w dyskusji generalnej Wysokiego Senatu, by tu do niej wracać. Ideały i uczucia narodowe są dobrem powszechnem, własnością całego społeczeństwa polskiego i nigdy stać się nie mogą monopolem żadnego stronnictwa czy partji, tem bardziej używającego szkodliwej i obcej psychice polskiej taktyki i metod, wywołujących zamęt w kraju i propagujących teror. Ekscesy antyżydowskie zostały również w dyskusji generalnej i na Komisji Budżetowej wyczerpująco omówione i zdecydowanie potępione.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#KonstantyRdułtowski">Pragnę tylko zaznaczyć od siebie, że wszędzie tam, gdzie się stykają ze sobą płaszczyzny zainteresowań dwuch grup ludności różnych narodowości, ras, wyznań, charakterów i usposobień, dla utrzymania dobrych stosunków i należytej współpracy potrzeba specjalnie dużo taktu, rozwagi i umiaru ze stron obu, i że strona żydowska również powinna dobrze o tem pamiętać, jeżeli nie chce ułatwiać akcji propagandowej, przeciw niej kierowanej.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#KonstantyRdułtowski">Na Komisji Budżetowej sprawa żydowska była omawiana z punktu widzenia potrzeby ułatwienia i unormowania emigracji.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#KonstantyRdułtowski">Warunki, w których się toczy w ostatnim czasie życie naszego Państwa, a zwłaszcza niepomyślna sytuacja gospodarcza ze wszystkiemi jej następstwami muszą się odbijać niekorzystnie na stanie bezpieczeństwa publicznego. Jednocześnie, gdy na terenie politycznym mamy do czynienia z wykorzystywaną dla celów partyjnych akcją ekscesów antyżydowskich oraz z rozkładową jak zawsze robotą komunizmu, trzymającego się obecnie taktyki przenikania do różnych grup i organizacyj lewicowo - opozycyjnych, na odcinku kryminalistyki następuje bardzo poważny wzrost przestępczości i wykroczeń przeciw bezpieczeństwu życia i mienia obywateli, spokojowi i porządkowi publicznemu, wykonywaniu rozporządzeń władzy i t. p. W niektórych działach przestępczości wzrost ten w ciągu roku przekracza 50%. Nie należy w tem szukać winy służby bezpieczeństwa, która przeciwnie wykazuje coraz lepszą sprawność i wyrobienie. Jedynym powodem niepomyślnego stanu rzeczy są warunki ogólne, a poczęści też stałe od lat kilku obniżanie kredytu na wydatki, związane z bezpieczeństwem, oraz idące za tem redukcje etatów Policji Państwowej.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#KonstantyRdułtowski">Rzecz zrozumiała, że interes publiczny nie pozwala na dalsze obniżanie sum, przeznaczonych na wydatki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, skupiającego w swych rękach najważniejsze zadania, dotyczące administracji ogólnej i bezpieczeństwa publicznego. Konieczności skarbowe i sytuacja gospodarcza zmusiły mimo to Rząd do obniżenia sumy zapreliminowanej w stosunku do budżetu na rok ubiegły o 5.218.000 zł, która to suma rozkłada się na wszystkie poszczególne działy, wchodzące w skład budżetu Ministerstwa. Największą oszczędność, dotycząca największych działów budżetu t. j. Policji Państwowej, wynosi 2.938.930 zł, co stanowi 3,1%, oraz województw i starostw — 1.323.770 zł, co stanowi 5%. Inne sumy są stosunkowo niewielkie, jednak biorąc pod uwagę małą absolutnie sumę budżetów poszczególnych działów, ich obcięcia są bardzo znaczne, np. w Głównym Urzędzie Statystycznym wynoszą 157.000 zł, t. j. 6%, a w takim Urzędzie dla Spraw Mniejszości na Śląsku, który pochłania maleńką sumę pieniędzy państwowych, obcięcie wynosi aż 19%.</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#KonstantyRdułtowski">Komisja Budżetowa Senatu nietylko uważa, że zaprojektowana przez Rząd oszczędność jest najwyższa, jaką można wprowadzić, ale pragnie w miarę finansowych możliwości zwiększyć kredyty, mające na celu zapewnienie ochrony życia i mienia obywateli i utrzymanie ładu i porządku w Państwie. Ustawa Skarbowa w ust. 1 art. 6 przewiduje możność wydatkowania przez Rząd nadwyżek, uzyskanych w dochodach poszczególnych części budżetu, na pewne specjalnie ważne cele, jak np. pomoc przy zawieraniu układów konwersyjnych wierzytelności rolniczych, klasyfikacja gruntów, szkolnictwo ogólno - kształcące i t. p.; wśród nich komisja uważa za niezbędne umieścić wydatki na bezpieczeństwo publiczne.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#KonstantyRdułtowski">Idąc w tym kierunku, komisja składa Wysokiej Izbie wniosek o przyjęcie preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych łącznie z przedsiębiorstwami, będącemi w zarządzie Ministerstwa, w brzmieniu uchwalonem przez Sejm bez zmian, oraz wprowadzenia w art. 6 ustawy skarbowej w ust. 1 pod lit. B nowego punktu, rozszerzającego treść tego ustępu tak, by Minister Skarbu miał prawo na wniosek właściwego Ministra względnie Marszałków Senatu i Sejmu oraz Prezesa Najwyższej Izby Kontroli, w miarę uzyskiwanych nadwyżek dochodów ponad kwoty, przewidziane w budżecie, zwiększać wydatki na część 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dział IV — Policja Państwowa, we wszystkich paragrafach.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#AleksanderPrystor">Minister Spraw Wewnętrznych p. Raczkiewicz: Wysoki Senacie! Ogromny zakres prac Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powoduje dla Ministra niemożność szerszego naświetlania wielu zagadnień w ramach jednego przemówienia. Dlatego też mimo, iż szczegółowa dyskusja w komisjach i na plenum obu Izb podkreśliła wagę i znaczenie niejednego zagadnienia, związanego z moim resortem, pragnę po omówieniu spraw bezpieczeństwa, co uczyniłem w przemówieniu sejmowem, ześrodkować uwagę Wysokiej Izby na zagadnieniach samorządowych, które niewątpliwie stanowią drugi kapitalny kompleks spraw najbardziej ważkich w zakresie kompetencyj Ministra Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#AleksanderPrystor">Pozatem, nie kusząc się bynajmniej o wyczerpujące przedstawienie sprawy, uważam za konieczne nie pominąć milczeniem dwóch spraw, które w toku dotychczasowych dyskusyj były przez członków tej Izby otoczone specjalną uwagą.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#AleksanderPrystor">Mam na myśli pewne zagadnienia, związane z usprawnieniem administracji, oraz sprawę najbardziej dziś aktualną w zakresie naszej polityki narodowościowej, a mianowicie sprawę normalizacji stosunków w województwach południowo - wschodnich.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#AleksanderPrystor">Na posiedzeniu Komisji Budżetowej Senatu miałem już sposobność wspomnieć o wadze, jaką przywiązuję do spraw samorządu terytorjalnego, prawidłowego funkcjonowania jego organów ustrojowych i właściwego do nich stosunku władz nadzorczych.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#AleksanderPrystor">Ustawodawstwo nasze z ustawą konstytucyjną na czele przesądziło ważką rolę samorządu terytorjalnego w systemie administracji publicznej Państwa w sposób niedwuznaczny, a w konsekwencji prowadzący do konieczności sharmonizowania dwuch czynników: administracyjno - rządowego i społeczno - samorządowego tak w systemie i teorji, jak również w praktyce dnia powszedniego.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#AleksanderPrystor">Samorząd terytorjalny jest jednem z praktycznych urządzeń administracji państwowej, stanowiąc przedłużenie i uzupełnienie administracji rządowej tak, jak i miejscowe potrzeby publiczne stanowią fragment potrzeb ogólno-państwowych.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#AleksanderPrystor">Samorząd jest więc ogniwem administracji państwowej, kierowanej wolą Rządu, odpowiedzialnego za całokształt działalności administracji, jak to wynika z art. 25 Konstytucji. Stąd więc czynnik obywatelski w samorządzie powołany jest do współdziałania z czynnikiem administracyjnym i przeciwstawianie sobie tych dwóch czynników pozbawione jest jakiegokolwiek sensu.</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#AleksanderPrystor">To przeciwstawianie jest niewątpliwie skutkiem fałszywego nastawienia wielu obywateli do określonego poprzednio stanowiska samorządu w systemie współczesnej administracji publicznej, jest nawrotem do myślenia kategorjami sięgającemi czasów przedwojennych, kiedy czynnik obywatelski w samorządzie na obszarach, gdzie samorząd istniał, uważany był za czynnik walki o zachowanie naszej odrębności narodowej i przeciwstawiany był administracji państwowej zaborczej.</u>
<u xml:id="u-4.9" who="#AleksanderPrystor">W państwie niepodległem cała administracja publiczna we wszystkich jej organach ma służyć interesowi publicznemu, interesowi zbiorowemu ogółu obywateli, musi więc opierać się na ich zaufaniu, tak jak opiera się na środkach łożonych przez nich, jako płatników.</u>
<u xml:id="u-4.10" who="#AleksanderPrystor">Rolę samorządu terytorjalnego w administracji publicznej ilustruje fakt, że w pojęciu tegoż samorządu mieści się liczba, sięgająca 4.000 odrębnych organizmów gospodarczych i komórek administracji publicznej, opartych na najbliższym w nich udziale obywateli. Jest to teren szerokiej współpracy, współtroski i współodpowiedzialności mas obywatelskich za wykonywanie zadań publicznych na tle własnych potrzeb życia zbiorowego. Z tego stanowiska problem istoty i roli samorządu był gruntownie naświetlany przez moich poprzedników w okresie nie tak odległych jeszcze prac nad nową ustawą samorządową.</u>
<u xml:id="u-4.11" who="#AleksanderPrystor">Ażeby zaś należycie ocenić znaczenie samorządu dla życia państwowego, wystarczy uprzytomnić sobie, ile jeszcze pracy trzeba włożyć w proces scalenia szerokich mas z ideą silnego państwa, jako „wspólnego dobra wszystkich obywateli”, w proces, którego przebieg przyśpieszyć może tylko bliski udział obywateli w lokalnem życiu publicznem, co jest właśnie istotą samorządu. Zwłaszcza w naszych stosunkach, przy tak wielkiem zróżniczkowaniu mas obywatelskich pod względem społecznym, kulturalnym, gospodarczym, politycznym i narodowościowym, tylko wspólna praca nad obsługą wspólnych dla wszystkich obywateli potrzeb życia zbiorowego może łagodzić dysproporcję i konflikty społeczne, wprowadzając do stosunków społecznych i gospodarczych nieodzowną dla Państwa harmonję. Głównie przez samorząd terytorjalny, jako organizację powszechną, Państwo może osiągnąć to, co zakreśla sobie w art. 9 Konstytucji kwietniowej, a mianowicie może „zespolić wszystkich obywateli w harmonijnem współdziałaniu na rzecz dobra powszechnego”.</u>
<u xml:id="u-4.12" who="#AleksanderPrystor">Jeżeli dodamy do tego, że olbrzymie zaniedbania w dziedzinie kulturalnej i gospodarczej, olbrzymie braki, powstałe w długich latach niewoli politycznej, wymagają niezwykłych nakładów pracy i środków i że wyłącznie tylko rząd centralny oraz podległe mu komórki rządowe nie byłyby w możności sprostać tym zadaniom, to wciągnięcie szerokich mas obywatelskich do bezpośredniej współpracy w odrobieniu tych zaniedbań jest nieodzownością o głębokiem znaczeniu ideologicznem i praktycznem. Do pełnej realizacji tego postulatu zmierza ustawa samorządowa z marca 1933 r., wciągając do udziału w pracach samorządu szerokie masy obywateli, których liczba w organach samorządowych, wliczając tu i gromady, sięga 600.000 osób.</u>
<u xml:id="u-4.13" who="#AleksanderPrystor">Jak z powyższego wynika, samorząd terytorjalny w Polsce jest organizacją rozległej pracy zbiorowej obywateli dla podniesienia cywilizacji i kultury miast i wsi, wyprowadzenia osiedli ze stanu wiekowych zaniedbań, podniesienia dobrobytu kulturalnego i gospodarczego szerokich mas.</u>
<u xml:id="u-4.14" who="#AleksanderPrystor">Stąd więc nie trzeba podkreślać, jaką wagę w samorządzie dla jego prawidłowego rozwoju ma element ludzki, na który składa się czynnik obywatelski reprezentowany przez rady i kolegja zarządów oraz zastęp pracowników samorządowych. Harmonijna praca tych czynników wewnątrz związków samorządowych oraz właściwy stosunek sprawowanej przez nie administracji do obywateli są nieodzownym warunkiem prawidłowego rozwoju samorządu i popularyzowania jego idei w świadomości mas. Nad spełnieniem tego warunku czuwać powinni przełożeni związków samorządowych, t. j. starostowie powiatowi, jako przewodniczący wydziałów powiatowych, prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie. Mają oni trudną i odpowiedzialną misję kierowania życiem samorządowem, pracą zbiorową organów ustrojowych oraz harmonizowania wysiłków obywateli w samorządzie i godzenia interesów lokalnych z potrzebami ogólno - państwowemu Ustawa samorządowa wyposaża w tym celu przełożonych związków w duży autorytet i znaczne uprawnienia. Z całym jednak naciskiem pragnę podkreślić, że w parze z temi uprawnieniami powinien postępować konieczny umiar i takt w ich stosowaniu wobec obywateli, uczestniczących w pracach samorządu i stykających się z jego administracją. Czynniki kierownicze w samorządzie muszą nie szczędzić wysiłków w gruntowaniu w obywatelu samorządowcu poczucia realnej współpracy i wartości jego w niej udziału oraz w utrwalaniu zaufania do pracy zbiorowej, opartej na bogactwie doświadczenia i inicjatywy. Przez wciąganie obywateli, zasiadających w organach samorządowych, do aktywnej współpracy kierownicy życia samorządowego muszą przeciwdziałać objawom bierności i defetyzmu, osłabiającym poczucie współtroski i współodpowiedzialności za gospodarkę publiczną.</u>
<u xml:id="u-4.15" who="#AleksanderPrystor">Ustawa samorządowa pozwala nadto na wciąganie do udziału w pracach samorządu szeregu czynnych jednostek z poza składu organów samorządowych przez powoływanie takich jednostek do komisyj rad i zarządów. Tej możliwości rozszerzenia podstawy społecznej w różnych etapach prac samorządowych przełożeni związków nie powinni spuszczać z oka.</u>
<u xml:id="u-4.16" who="#AleksanderPrystor">Na kształtowanie się prawidłowego stosunku pomiędzy samorządem a obywatelami ma duży wpływ sposób, w jaki do obywateli odnoszą się pracownicy samorządowi. Obywatel oczekuje od związku samorządowego szybkiej i celowej obsługi swoich interesów i traktowania go w sposób życzliwy. Na terenie wiejskim gmina jest często jedynym urzędem publicznym, z którym styka się obywatel i na podstawie traktowania jego spraw i osoby przez zarząd i pracowników gminy urabia sobie pogląd na stosunek do niego Państwa. Pracownicy samorządowi tylko przez społeczne traktowanie obywateli mogą gruntować w nich zaufanie do samorządu i administracji publicznej. Pracownicy samorządowi wymaganiom tym dotychczas naogół umieli odpowiedzieć. Braki w przygotowaniu personelu samorządowego stale uzupełnia akcja doszkalania pracowników na kursach w Warszawie przy Wolnej Wszechnicy Polskiej i kursach regjonalnych w największych ośrodkach miejskich. Sami również pracownicy drogą samopomocy prowadzą przez swe organizacje akcję szkoleniową. Na kwalifikacje i poziom fachowy pracowników samorządowych kładą też nacisk projekty ustaw pracowniczych, które są przedmiotem prac Izb ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-4.17" who="#AleksanderPrystor">Dookoła tych projektów powstała gęsta mgła podejrzeń i oskarżeń. Wiele zarzutów, wysuwanych w prasie codziennej i pracowniczej, było skutkiem nieufności do projektowanej reformy, a nierzadko braku znajomości zasad projektów, jak również zmian, wprowadzonych do nich w wyniku narad, odbytych w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych z przedstawicielami organizacyj pracujących i samorządowych. Wyniki dotychczasowych prac Sejmu zdołały, jak mi się zdaje, rozwiać tę mgłę, bowiem wykazały, że Rząd nie upiera się przy projektowanych sformułowaniach i godzi się na rzeczowo uzasadnione ich zmiany. Jestem głęboko przekonany, że uporządkowanie spraw pracowniczych przez uchwalenie i wprowadzenie w życie ustaw pracowniczych usunie liczne powody do procesów sądowych i zażaleń i pozwoli na pełną realizację reformy ustrojowej, gdyż doda do życia samorządowego jeszcze jeden czynnik harmonji, co ze stanowiska organizacyjnego i społeczno - wychowawczego mieć będzie olbrzymie znaczenie praktyczne.</u>
<u xml:id="u-4.18" who="#AleksanderPrystor">Gdy o kadrach pracowników samorządowych jest mowa, pragnę zaznaczyć, że i w danym wypadku — jak przy administracji rządowej — dużą przywiązuję wagę do zapewnienia ideowej i fachowo przygotowanej młodzieży wstępu do placówek pracowniczych w samorządzie terytorjalnym. Początek w tym kierunku został zrobiony w roku ubiegłym przez zorganizowanie kursu samorządowego dla słuchaczy wyższych uczelni i ułatwienie im odbycia praktyk wakacyjnych. W roku bieżącym akcja ta jest jeszcze szerzej potraktowana przez specjalną organizację społeczną, jaką jest Instytut Pracy Samorządu przy ofiarnym współudziale urzędników mego resortu oraz zainteresowanych resortów fachowych.</u>
<u xml:id="u-4.19" who="#AleksanderPrystor">Pragnę zkolei wypowiedzieć parę uwag na temat stosunku mego resortu do nadzoru nad samorządem terytorjalnym. Samorząd jest częścią administracji państwowej i jak wskazuje na to art. 27 nowej Konstytucji, jest łącznie z administracją rządową powołany do sprawowania służby publicznej Sharmonizowanie więc pracy samorządu z działalnością całej machiny państwowej jest podstawowem zadaniem nadzoru państwowego. Ustawa samorządowa przewiduje dużą skalę środków nadzorczych, a trafny ich wybór i umiejętne stosowanie posiada niezmierną wagę dla prawidłowego stosunku samorządu do Rządu.</u>
<u xml:id="u-4.20" who="#AleksanderPrystor">Zasadniczą przesłanką polityki władz nadzorczych winno być oparcie stosunku tych władz i samorządu na podstawach wzajemnego zaufania i szacunku. Stąd też wszystkie czynności władz nadzorczych i ich wystąpienia wobec organów samorządowych nacechowane być winny taktem i umiarem, płynącym z ustawicznej świadomości ideologicznych i wychowawczych założeń samorządu.</u>
<u xml:id="u-4.21" who="#AleksanderPrystor">Nie może przeto praktyka nadzorcza podważać zasady hierarchicznej niezależności samorządu od administracji rządowej w zakresie ustalonym ustawowo dla inicjatywy i działalności czynnika obywatelskiego.</u>
<u xml:id="u-4.22" who="#AleksanderPrystor">Ze stanowiska kierownika polityki nadzorczej wobec samorządu podkreślam jaknajusilniej, że każdej decyzji władzy nadzorczej, każdej jej ingerencji w sferę swobody działania samorządu towarzyszyć winno poczucie praworządności. Takie bowiem jedynie postępowanie władz nadzorczych sprzyjać będzie utrwaleniu się tego poczucia również i wśród kierowników życia samorządowego i organów samorządowych, będących wszak emanacją społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-4.23" who="#AleksanderPrystor">W parze z powyższemi założeniami, pozostawiającemi aż nadto miejsca na właściwą inicjatywę władz nadzorczych, zmierzającą do ułatwienia samorządom wykonywania ich zadań i usprawnienia metod ich pracy, musi iść, rzecz oczywista, stanowczość, sprężystość i szybkość kontroli nadzorczej i dalej idącej ingerencji, gdy do administracji samorządowej wkradają się nieporządki i niewłaściwości, grożące interesowi publicznemu. Takim najbardziej radykalnym środkiem nadzoru, jest nawet rozwiązanie organów samorządowych. Jest to środek konieczny w przypadkach li tylko, gdy do pracy organów samorządowych wkracza demagogja, albo gdy działają one niezgodnie z ustawami albo nieudolnie.</u>
<u xml:id="u-4.24" who="#AleksanderPrystor">Nie leży bynajmniej w intencjach moich stosowanie tego środka inaczej, jak tylko w wypadkach ostateczności, gdy skłócenie czynników i grup, działających w organach kolegjalnych samorządu, doprowadza, mimo upomnień, do udaremnienia prawidłowej pracy tych organów, a co za tem idzie do ciężkich strat samorządu, a wraz z nim interesu publicznego. Wszystko powyższe odnosi się również do indywidualnego składania z urzędu członków zarządów związków samorządowych, co uważać będą za akt zgoła wyjątkowy, podyktowany jedynie objektywnemi koniecznościami. W pewnych odłamach opinji utarł się pogląd, że te radykalne i drastyczne środki nadzoru, o jakich tu mówię, stosowane były dotychczas zbyt pochopnie, przeczą jednakowoż temu mniemaniu liczby, które wskazują, że na 53 miasta wydzielone tylko w 3-ch brak jest w chwili obecnej organów, pochodzących z wyboru, a ilość podobnych -wypadków w odniesieniu do ogółu miast mniejszych i gmin wiejskich jest znikoma.</u>
<u xml:id="u-4.25" who="#AleksanderPrystor">Poglądowi temu przeciwstawiają się zresztą wręcz przeciwne również opinje pewnych odłamów społeczeństwa o niedostatecznej rzekomo w wielu wypadkach ingerencji władzy nadzorczej.</u>
<u xml:id="u-4.26" who="#AleksanderPrystor">W gospodarce związków samorządowych, których, jak to już we wstępie zaznaczyłem, jest około 4.000 odrębnych jednostek, z natury rzeczy zdarzać się muszą tu i owdzie pewne niedociągnięcia i błędy, a zdarzać się mogą, mimo kontroli wewnętrznej, także i nadużycia. Władza nadzorcza jest właśnie od tego, ażeby błędy prostować, a nadużycia tępić i im zapobiegać. Chodzi jednak o to, aby zarzuty w konkretnych przypadkach nie były zbyt łatwo generalizowane i przedstawiane opinji publicznej w formie dyskredytującej działalność ogółu związków samorządowych. Nie przeczę przez to, że taki czy inny kierunek działalności związków samorządowych może i powinien w opinji publicznej podlegać krytyce i że na tem tle wysuwane być mogą ogólne zarzuty pod adresem gospodarki samorządowej.</u>
<u xml:id="u-4.27" who="#AleksanderPrystor">Takim ogólnym zarzutem był np. powtarzany przez szereg lat zarzut podejmowania przez związki samorządowe na zbyt wielką skalę i niezawsze celowych inwestycyj. Należy tu jednak podkreślić, że rozpęd inwestycyjny, który w swoim czasie istniał, a był w dużym stopniu usprawiedliwiony z jednej strony chęcią odrobienia zaniedbań i braków, jakie po okresie niewoli politycznej ujawniały się w Polsce na każdem polu życia, z drugiej zaś strony — łatwością zdobycia kredytu w okresie dobrej konjunktury gospodarczej, jest już obecnie daleko poza nami. Ilustrują to dostatecznie cyfry wydatków związków samorządowych, przewidywanych na inwestycje; wydatki te wynosiły w r. 1928/29 — 556 milj, zł, już w następnym roku spadły do 386 milj, zł, w r. 1930/31 wyniosły 289 milj, zł, w 1931/32 — 170 milj, zł, w r. 1933/34 — niecałe 74 milj. zł. Przy rozważaniach możności inwestycyjnych związków samorządowych na rok najbliższy dochodzi się do wniosku, że na inwestycje samorządowe w całem Państwie można będzie przeznaczyć sumę około 40 milj, zł, a więc sumę stanowczo za małą, aby zaspokoić chociażby najkonieczniejsze potrzeby w dziedzinie inwestycyj samorządowych.</u>
<u xml:id="u-4.28" who="#AleksanderPrystor">Niemniej jest faktem, że związki samorządowe między innemi na skutek właśnie inwestycyj, podejmowanych w latach wysokiej konjunktury gospodarczej, popadły w poważne zadłużenie, przekraczające sumę 1.200 miljonów zł, przyczem suma ta równa się przeszło dwukrotności obecnej ogólnej sumy zwyczajnych budżetów samorządowych. Tak wysokie zadłużenie związków samorządowych utrudniało im rozwijanie tej działalności, do jakiej z mocy ustaw są powołane i pogarszało z roku na rok stan gospodarki samorządowej. Celem przywrócenia związkom samorządowym normalnych warunków ich działalności koniecznem było doprowadzenie ich zadłużenia do poziomu, na którym obsługa długów mieściłaby się w granicach możności finansowych tych związków. Dokonano tego już częściowo w drodze konwersji pożyczek krótkoterminowych i umorzenia części zaległych rat i odsetek na podstawie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z października 1934 r. o poprawie gospodarki i finansów związków samorządowych. Dalszą pracę w kierunku uregulowania obsługi długów samorządowych prowadzą obecnie komisje oszczędnościowo-odłużeniowe (centralna i wojewódzkie), powołane do życia na podstawie powyższego rozporządzenia. Według dotychczasowych wyników prac tych komisyj można przewidywać, że ciężar rocznej obsługi długów wszystkich oddłużonych związków samorządowych zostanie zmniejszony mniejwięcej o 50% w stosunku do sum, które musiałyby być płacone, gdyby oddłużenie nie nastąpiło.</u>
<u xml:id="u-4.29" who="#AleksanderPrystor">Dla poprawy stanu gospodarki samorządowej koniecznem jest również uregulowanie gospodarki przedsiębiorstw komunalnych. Dotychczas brak norm prawnych w zakresie organizacji tych przedsiębiorstw oraz określenia formalnej strony ich gospodarki. Dla usunięcia tego braku dekret Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1935 r., zmieniający wspomniane już rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o poprawie gospodarki i finansów związków samorządowych, upoważnił Ministra Spraw Wewnętrznych w porozumieniu z Ministrem Skarbu do wydania stosownych przepisów. Projekt takich przepisów jest już w znacznej części przygotowany i wydanie stosownego rozporządzenia nastąpi w najbliższym czasie.</u>
<u xml:id="u-4.30" who="#AleksanderPrystor">Nie należy jednak sądzić, iż trudność sytuacji finansowej związków samorządowych jest wynikiem li tylko wspomnianego przeinwestowania się. Wynikła ona w znacznej części także z dysproporcji, jaka od wielu już lat istnieje między dochodami związków samorządowych a temi wydatkami, jakie się wiążą z wykonywaniem ich obowiązków. Podstawą dochodów związków samorządowych jest ustawa z roku 1923 o tymczasowem uregulowaniu finansów komunalnych. Ustawa ta, ustalając pewną sumę źródeł dochodowych dla związków samorządowych, zresztą już od początku niedostateczną, wprowadziła przepis, iż nałożenie na samorząd jakichkolwiek nowych obowiązków uwarunkowane jest zapewnieniem związkom samorządowym nowych dochodów na pokrycie wydatków, związanych z wykonywaniem tych obowiązków. Przepis ten nietylko nie był w następnych latach wykonywany, gdyż nakładano na związki samorządowe coraz to nowe obowiązki w dziedzinie opieki społecznej, zdrowia publicznego, oświaty i t. p. bez zapewnienia nowych dochodów, ale ponadto — pod wpływem takich czy innych konieczności państwowych — uszczuplano nawet te źródła dochodowe samorządu, jakie ustalone były w ustawie z r. 1923.</u>
<u xml:id="u-4.31" who="#AleksanderPrystor">Uszczuplanie to odbywało się dawniej pod kątem widzenia konieczności zrównoważenia budżetu państwowego, ostatnio zaś — dekretem z grudnia 1935 r. zmniejszono o blisko 25 miljonów daniny samorządowe dla odciążenia płatników tych danin, w pierwszym rzędzie rolników w myśl podstawowych założeń planu gospodarczego Rządu, mającego na celu walkę z kryzysem gospodarczym. To ostatnie uszczuplenie dochodów związków samorządowych było dla nich szczególnie dotkliwe, zwłaszcza, że skutki przesilenia gospodarczego obarczają samorząd szeregiem nowych zadań, szczególnie w dziedzinie opieki społecznej.</u>
<u xml:id="u-4.32" who="#AleksanderPrystor">Ażeby w tych warunkach związki samorządowe mogły podołać swoim zadaniom, nasuwa się konieczność rewizji rozmiaru tych zadań oraz czynności, spełnianych przez gminy w t. zw. poruczonym zakresie działania. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych przygotowane zostały odpowiednie wnioski co do słuszniejszego niż obecnie rozłożenia między poszczególne rodzaje związków samorządowych oraz gromady wiejskie niektórych zadań ustawowych, specjalnie w dziedzinie opieki społecznej, szkolnictwa i komunikacji, jak również wnioski co do zawieszenia wykonania takich zadań ustawowych, których stałe lub czasowe zaniechanie nie spowoduje znaczniejszego uszczerbku dla interesu publicznego.</u>
<u xml:id="u-4.33" who="#AleksanderPrystor">Zagadnienie odciążenia gmin od wykonywania czynności poruczonych nie jest łatwe do rozwikłania, gdyż rodzajów czynności, zleconych gminom w różnych dziedzinach administracji publicznej, naliczyć można ponad cyfrę 500 i dla odciążenia gmin od tych czynności trzebaby szczegółowo zbadać, które z nich mogą być wogóle poniechane, które możnaby przenieść na inne organa, a które należałoby nadal pozostawić gminom. Prace nad temi problemami posunięto już w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych dość daleko i wynik ich został w swoim czasie przekazany specjalnej komisji przy Prezydjum Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-4.34" who="#AleksanderPrystor">Mówiąc o pracach, zmierzających do naprawy stanu finansowego gmin wiejskich, ze szczególnem uwzględnieniem gmin nowoutworzonych, nie mogę pominąć interesującego najszersze koła obywateli zagadnienia gromady, która nie będąc jednostką samorządową, jest jednak podmiotem majątku, dobra gromadzkiego i innych praw majątkowych i jest powołana do współdziałania z gminą wiejską w wykonywaniu jej zadań. Ustawa samorządowa w szeregu artykułów zawiera uprawnienia dla Ministra Spraw Wewnętrznych do wydania w porozumieniu z Ministrem Skarbu rozporządzenia o gromadach.</u>
<u xml:id="u-4.35" who="#AleksanderPrystor">Wielka różnorodność typów gromad wiejskich w Państwie, ponadto niezwykłe powikłanie prawne spraw majątku, dobra gromadzkiego, wspólnot i innych objektów majątkowych i gospodarczych stanowi splot zagadnień, wymagający dłuższej obserwacji i rzeczowych studjów, w szczególności, o ile to dotyczy gromad, przekształconych z dawnych gmin jednowioskowych na terenie województw południowych i zachodnich.</u>
<u xml:id="u-4.36" who="#AleksanderPrystor">Dokonane w ciągu ostatnich dwu lat zarówno przez centralę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jak i przez władze lokalne zebranie obfitych materjałów, dotyczących funkcjonowania gromad, posłuży za wskazania do zmian i uzupełnień w opracowanym przez Ministerstwo projekcie rozporządzenia, którego zadaniem będzie uregulowanie zasad gospodarki gromad, które posiadają majątek lub zakłady i inne urządzenia, rozgraniczenie zakresu działania organów gromady i tryb ich obradowania oraz ustalenie norm wynagrodzenia sołtysów.</u>
<u xml:id="u-4.37" who="#AleksanderPrystor">Rozporządzenie wykonawcze, nawiązując do obowiązujących norm, a nawet niekiedy i zwyczajów prawnych, stosowanych w terenie, będzie oparte na zasadach elastycznych, ażeby móc uwzględnić tę różnorodność typów gromad wiejskich, jaką spotykamy na obszarze Państwa, z drugiej strony będzie musiało uwzględnić faktyczny stan zdolności gromad do działania.</u>
<u xml:id="u-4.38" who="#AleksanderPrystor">Prace już dokonane pozwalają mi określić jako termin ukazania się rozporządzenia o gromadach miesiąc czerwiec roku bieżącego.</u>
<u xml:id="u-4.39" who="#AleksanderPrystor">Dążąc do zmniejszenia pieniężnych świadczeń ludności na cele publiczne, co znalazło między innemi swój wyraz we wspomnianym już wyżej dekrecie z grudnia r. 1935, obniżającym daniny komunalne, Rząd miał jednak zawsze na uwadze konieczność zaspokojenia chociażby najpilniejszych potrzeb ludności w dziedzinie komunikacji, meljoracyj, budowy szkół i t. p. Przy braku w okresie przesilenia gospodarczego odpowiednich środków pieniężnych należało sięgnąć do rezerwuaru spoczywającej siły roboczej u ludności, zwłaszcza na wsi w interesie tejże ludności wprowadzić na wspomniane cele obowiązkowe świadczenia w naturze. Wyrazem tego stanowiska jest ustawa z r. 1935 o świadczeniach w naturze na niektóre cele publiczne. W Wysokich Izbach ustawodawczych podnoszono pewne zarzuty przeciw tej ustawie oraz obawy, że stanowić ona będzie nowy ciężar dla ludności, przytem przytaczano przykłady nadmiernego wymiaru szarwarku w niektórych województwach. Pozwolę sobie zaznaczyć, że ustawa szarwarkowa przewiduje świadczenia w naturze wyłącznie na takie cele, których realizacja wiąże się ściśle z lokalnym interesem ludności i, że o wysokości świadczeń decydują rady gminne i rady powiatowe, a więc miejscowy czynnik obywatelski. Potem zaś korzyści, płynące z realizacji poszczególnych celów, na jakie pobierane mogą być świadczenia w naturze, są dla zainteresowanej ludności mniej lub więcej bezpośrednie. Jeżeli np. w budowie lub w utrzymaniu drogi gminnej zainteresowana jest ludność całej gminy, to w wykonaniu meljoracji, związanej ze scaleniem gruntów zainteresowani są wyłącznie uczestnicy scalenia. Gdy więc świadczenia, związane z robotami na drogach gminnych, rozkładają się na wszystkich mieszkańców gminy, przyczem roboty te prowadzi się częściami i systematycznie z roku na rok, to świadczenia, jakich wymagają roboty meljoracyjne przy scalaniu gruntów, obciążają wyłącznie uczestników scalenia, a wskutek tego świadczenia te muszą być znaczniejsze, zwłaszcza, że szybkie przeprowadzenie takich robót meljoracyjnych leży właśnie w interesie tychże uczestników scalenia. Jeśli zatem świadczenia drogowe w naturze, pobierane już w latach poprzednich na podstawie ustawy drogowej, nie przekraczały naogół 100% podatku gruntowego, a przeciętna ich w Państwie wahała się w granicach od 60–70% tego podatku, to świadczenia w naturze na meljoracje już nawet w tym okresie, kiedy przed wydaniem ustawy szarwarkowej ludność ponosiła je dobrowolnie, dochodziły w niektórych województwach do 380% podatku gruntowego. Są to bowiem świadczenia nietyle na cele publiczne, jak je określa ustawa szarwarkowa, ile we własnym interesie mieszkańców, będących uczestnikami scalenia.</u>
<u xml:id="u-4.40" who="#AleksanderPrystor">Podkreślając, że wysokość świadczeń na cele gospodarki publicznej będzie ograniczona do utartych już norm, nieprzekraczających naogół 100% podatku gruntowego, nadmieniam, że dla ułatwienia i ujednolicenia wykonania ustawy szarwarkowej wydane zostanie rozporządzenie wykonawcze, które jest już w stadjum ostatecznych uzgadniań i będzie ogłoszone w jednym z najbliższych numerów Dziennika Ustaw; równocześnie zaś ogłoszona będzie w Dzienniku Urzędowym Ministerstwa Spraw Wewnętrznych instrukcja, zawierająca wskazówki, jakiemi mają się kierować wojewodowie przy określaniu w swych rozporządzeniach najwyższych norm obciążenia ludności świadczeniami w naturze.</u>
<u xml:id="u-4.41" who="#AleksanderPrystor">Mogę zapewnić Wysoki Senat, że ze swej strony nie zaniedbam żadnych środków, aby świadczenia w naturze, zgodnie z intencją ustawy szarwarkowej, nie przeradzały się w nową daninę i nie hamowały normalnej pracy w obsłudze gospodarstw.</u>
<u xml:id="u-4.42" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-4.43" who="#AleksanderPrystor">Doceniając każdą możliwość przyjścia z pomocą ludności rolniczej, skłonny jestem uczynić jeszcze jeden krok w kierunku pewnego odciążenia tej ludności od świadczeń publicznych, a mianowicie od niektórych opłat za czynności urzędowe organów gminnych, czyli t. zw. opłat administracyjnych. Dotyczyć to będzie głównie opłat kancelaryjnych (od podań, poświadczeń podpisów, stwierdzenia tożsamości i t. p.) i opłat za karty rowerowe.</u>
<u xml:id="u-4.44" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-4.45" who="#AleksanderPrystor">Jako jedną z prac obecnie dokonywanych, a dotyczących finansów samorządowych, wymienię opracowanie jednolitego tekstu ustawy o tymczasowem uregulowaniu finansów komunalnych. Wydanie tego tekstu jest konieczne ze względu na liczne zmiany, wprowadzone do tej ustawy w okresie ostatnich 4-ch lat kilkunastoma aktami ustawodawczemi, które spowodowały nietylko zmiany bezpośrednie, literalne, lecz również pośrednie, mogące wywoływać w zastosowaniu praktycznem wątpliwości interpretacyjne.</u>
<u xml:id="u-4.46" who="#AleksanderPrystor">Z pośród zamierzeń na najbliższą przyszłość w dziedzinie samorządu terytorjalnego wysuwa się na czoło rozwiązanie problemu ustroju samorządu stolicy. Dotychczasowy jej ustrój jest prowizoryczny i opiera się na dekrecie Prezydenta Rzeczypospolitej z września 1934 r., który wygasa z dniem 31 marca r. b.</u>
<u xml:id="u-4.47" who="#AleksanderPrystor">Prace Rządu nad zagadnieniem stworzenia podstaw ustroju m. st. Warszawy wiążą się z problemem powołania do życia nowej jednostki administracyjnej i samorządowej, jaką miałoby być województwo stołeczne. Realizacja jednak tego projektu wymaga szeregu prac w zakresie dostosowywania kompetencyj poszczególnych władz do zmienionej struktury organizacyjnej samorządu m. st. Warszawy oraz zasięgu terenowego mającej powstać nowej jednostki podziału administracyjnego. To też zarysowuje się konieczność, mimo zamierzonego wniesienia odnośnych przedłożeń już w najbliższej przyszłości do Izb ustawodawczych, równoczesnego przedłużenia podstaw prawnych tymczasowego ustroju na terenie m. st. Warszawy.</u>
<u xml:id="u-4.48" who="#AleksanderPrystor">Nie rozwijam tu przyszłych zasad ustroju m. Warszawy i województwa stołecznego, gdyż będę miał sposobność uczynić to w stosownej chwili. Już obecnie pragnę jednak jaknajkategoryczniej przeciwstawić się wszelkim próbom przypisywania Rządowi zamierzeń pozbawienia stolicy samorządu na dłuższy okres czasu.</u>
<u xml:id="u-4.49" who="#AleksanderPrystor">Dokonałem w znacznym skrócie przeglądu aktualnych zagadnień z dziedziny samorządu terytorjalnego, która stanowi poważną część działalności podległego mi resortu, i scharakteryzowałem swój stosunek do problemów samorządowych oraz moje zamierzenia w tej dziedzinie na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-4.50" who="#AleksanderPrystor">Podkreślić jeszcze raz muszę wyjątkowo trudną sytuację finansową związków samorządowych wogóle, a w szczególności miast mniejszych, które, przy konieczności utrzymania równowagi budżetowej i wypełnienia niezmniejszonych zadań, zmuszone są zrezygnować z części swoich dochodów celem odciążenia płatników danin komunalnych.</u>
<u xml:id="u-4.51" who="#AleksanderPrystor">W niemniej trudnej sytuacji finansowej znajduje się także szereg miast większych, wśród nich m. st. Warszawa. Wobec głosów krytyki podnoszonych pod adresem gospodarki Tymczasowego Zarządu Warszawy, nie wchodząc w tej chwili w rozpatrywanie tej krytyki w całej jej rozciągłości, zaznaczyć pragnę, że Tymczasowy Zarząd, pomimo niepomyślnych warunków, wynikających zarówno z ogólnej sytuacji gospodarczej, jakoteż z obniżenia szeregu źródeł dochodowych miasta, wykazał się już pozytywnym dorobkiem w wielu dziedzinach gospodarki, wkładając znaczny wysiłek w osiągnięcie równowagi budżetu, usprawnienie administracji miejskiej oraz w podjęcie i wykonanie zakrojonych na szeroką skalę celowych inwestycyj.</u>
<u xml:id="u-4.52" who="#AleksanderPrystor">Kończę apelem, aby krytyka prac i działalności samorządu wychodziła z przesłanek objektywizmu, biorąc pod uwagę nietylko ujemne, ale i dodatnie wyniki gospodarki samorządowej i przy ocenie tych wyników uwzględniała te wszystkie momenty trudności natury gospodarczej i finansowej, które wynikają z dysproporcji nadmiaru zadań w stosunku do środków, będących w dyspozycji związków samorządowych.</u>
<u xml:id="u-4.53" who="#AleksanderPrystor">Przechodzę do zagadnień, związanych z usprawnieniem administracji.</u>
<u xml:id="u-4.54" who="#AleksanderPrystor">W toku dyskusyj komisyjnych wielokrotnie wypowiadano poglądy krytyczne o sprawności administracji i jej stosunku do obywateli. Podnoszono powszechnie, co z prawdziwem zadowoleniem stwierdzić muszę, ofiarną i sprawną naogół służbę organów bezpieczeństwa, a w pierwszym rzędzie służbę Policji Państwowej, natomiast, jeśli chodzi o cały pozostały aparat administracji państwowej, skarga na nadmierne zbiurokratyzowanie tego aparatu zbyt często powtarzała się w dyskusji, aby można było krytyczne uwagi członków Izb, niewątpliwie owiane rzetelną troską o dobro publiczne, pomijać milczeniem.</u>
<u xml:id="u-4.55" who="#AleksanderPrystor">Zabieram głos w tej sprawie w przeświadczeniu, że jednostronne krytyczne naświetlenie tego zagadnienia byłoby niesprawiedliwe.</u>
<u xml:id="u-4.56" who="#AleksanderPrystor">Wysoka Izbo! Jest sprawą wielkiego znaczenia rozróżniać wadliwą pod wieloma względami organizację administracji państwowej od samego zespołu ludzi, którzy tę administrację tworzą. Nie chciałbym, aby w opinji społecznej zacierało się rozróżnianie tych spraw. W mojem głębokiem przekonaniu organizacja naszej administracji istotnie jeszcze ciągle wykazuje poważne braki, natomiast zespół ludzi, aczkolwiek oczywiście również poważne braki posiada, naogół pracuje z całem zaparciem i zasługuje na uznanie. Jesteśmy państwem młodem, młodym też jest nasz stan urzędniczy. Ma to swoje złe strony, ale ma i dobre. Specjalny typ umysłowości ludzkiej przez szereg pokoleń wychowywany w tradycjach hierarchji urzędniczej, tworzący tak często biurokrację w ujemnem tego słowa znaczeniu, w naszych warunkach należy raczej do wyjątków.</u>
<u xml:id="u-4.57" who="#AleksanderPrystor">Więź urzędnika polskiego z życiem całego społeczeństwa, z którego tak niedawno do kadr urzędniczych przeszedł, jest ciągle zbyt żywa, aby można o nim twierdzić, że zdążył już tak zaskorupieć w swej kaście, że przestał nietylko rozumieć, ale odczuwać potrzeby obywatela, któremu służy. Jest to, jak dotychczas, wielkim przywilejem naszego Państwa, bo tem właśnie tłumaczy się wielki udział naszych sił urzędniczych w każdej pracy społecznej, udział, nie na nakazie oparty; tem się tłumaczy również niezaprzeczona, na głębszych ideowych przesłankach oparta ofiarność pracy urzędniczej.</u>
<u xml:id="u-4.58" who="#AleksanderPrystor">Naszem zadaniem jest ten stan rzeczy w Polsce możliwie utrwalić. Natomiast cały ten wielki zespół pracowników, naogół chętnych i zdolnych do wytężonej pracy, boryka się istotnie z ogromem trudności, płynących z braków i wad samej organizacji, w którą zostali wcieleni. To jest niewątpliwa prawda.</u>
<u xml:id="u-4.59" who="#AleksanderPrystor">Niemniej my, którzy przypominamy sobie początki formowania się naszej administracji, ten chaos przepisów, te różne systemy organizacyjne, odziedziczone po zaborcach, porównując ten stan ze stanem obecnym, musimy stwierdzić duży postęp w zakresie usprawnienia administracji. Rządy pomajowe wydały szereg potrzebnych aktów w tej dziedzinie. Znane dekrety z 1928 r. o organizacji i zakresie działania władz administracji ogólnej, o postępowaniu administracyjnem przymusowem i karnem, są przodującemi kodyfikacjami na te tematy w całej Europie. Jednakże cały szereg podstawowych elementów w organizacji administracji nie doczekał się jeszcze ostatecznego załatwienia.</u>
<u xml:id="u-4.60" who="#AleksanderPrystor">Nowa Konstytucja sprawę organizacji administracji przekazała na drogę dekretów Pana Prezydenta Rzeczypospolitej; trudności budżetowe, wysiłek Rządu, skierowany na sprawy finansowo-gospodarcze, musiały z konieczności zagadnienia, związane z reformą administracji państwowej, odsunąć na czas pewien.</u>
<u xml:id="u-4.61" who="#AleksanderPrystor">Jak Panowie z oświadczenia p. Premjera wiedzą, prace przygotowawcze są jednak prowadzone bez przerwy i nie wątpię, że już w niedalekiej przyszłości wejdą w okres decyzji.</u>
<u xml:id="u-4.62" who="#AleksanderPrystor">Uproszczenie urzędowania, kodyfikacja przepisów, odrzucenie zbędnych instancyj, należyty podział administracyjny kraju, a wreszcie celowa rozbudowa sądownictwa administracyjnego, będą w mojem pojęciu najlepszym puklerzem przed niebezpieczeństwem bezdusznego zbiurokratyzowania pracy. Bowiem niebezpieczeństwo takie niewątpliwie istnieje.</u>
<u xml:id="u-4.63" who="#AleksanderPrystor">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie szczędzi wysiłków, aby z niem walczyć.</u>
<u xml:id="u-4.64" who="#AleksanderPrystor">Jednak kompletowanie kadr urzędniczych i możliwość pozyskania do administracji jaknajlepszego elementu — to nietylko sprawa dobrych chęci Ministra; trzeba koniecznie kandydatom tym ofiarować odpowiednie warunki bytowania i pracy. Kryzys gospodarczy niewątpliwie utrudnia poczynania organizacyjne, zmusza bowiem do obcinania etatów, tem samem do zwiększenia ciężarów pracy w urzędach, zmusza do obniżania uposażeń i hamowania awansów. Kryzys powoduje ścinanie niezbędnych wydatków na szkolenie, na kontrolę inspekcji, na wewnętrzne urządzenie urzędów i zaopatrzenie ich w niezbędny sprzęt. Trudne warunki gospodarcze kraju odbijają się z konieczności i na sytuacji materjalnej urzędników. Świat urzędniczy w Polsce, obarczony ciężką pracą, boryka się wraz z całem społeczeństwem z trudnemi warunkami bytu. Ten świat urzędniczy w dużym stopniu ponosi odpowiedzialność za przyszłość Państwa i dlatego przez całe społeczeństwo, zdaniem mojem, winien być otoczony szacunkiem i opieką.</u>
<u xml:id="u-4.65" who="#AleksanderPrystor">Oczywiście, zdobycie sobie tego szacunku i tej opieki winno być dziełem przedewszystkiem samych urzędników.</u>
<u xml:id="u-4.66" who="#AleksanderPrystor">Pragnę, Wysoka Izbo, w końcu mego przemówienia dołączyć raz jeszcze głos przedstawiciela Rządu do tej dyskusji, jaka się w obu Izbach odbywała na temat potrzeby zgodnego i harmonijnego współżycia obywateli narodowości polskiej i ukraińskiej w naszych województwach południowo-wschodnich.</u>
<u xml:id="u-4.67" who="#AleksanderPrystor">Rząd, Wysoka Izbo, z całą należną uwagą i z pełnem poczuciem zadowolenia wysłuchał deklaracyj przedstawicieli społeczeństwa ukraińskiego, które świadczą o gotowości zgodnej współpracy społeczności ukraińskiej ze społeczeństwem polskiem dla dobra Rzeczypospolitej i obu narodów.</u>
<u xml:id="u-4.68" who="#AleksanderPrystor">P. s. Łucki w imieniu senatorów narodowości ukraińskiej zaznaczył, iż on i jego koledzy po raz pierwszy od chwili powstania odrodzonego Państwa Polskiego głosować będą nietylko za budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych, ale i za całością przedłożonego preliminarza. To stanowisko niechaj znajdzie właściwy oddźwięk w całem społeczeństwie polskiem i ukraińskiem. Niechaj mi wolno będzie wyrazić głęboką ufność, że weszliśmy już ostatecznie w nowy etap stosunków polsko-ukraińskich i że stanowisko reprezentacji parlamentarnej społeczeństwa ukraińskiego stanie się wyrazem poglądów całego społeczeństwa ukraińskiego.</u>
<u xml:id="u-4.69" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-4.70" who="#AleksanderPrystor">Z dziejowej polskiej racji stanu wynika, że polityka narodowościowa Państwa musi dążyć do wewnętrznego zespolenia państwowego wszystkich obywateli w granicach Rzeczypospolitej. Zespolenie to może nastąpić nie drogą siły i gwałtu, a drogą z jednej strony wypełniania obowiązków względem Państwa przez wszystkich obywateli, a z drugiej — poszanowania praw równych dla wszystkich.</u>
<u xml:id="u-4.71" who="#AleksanderPrystor">Po okresie długotrwałych zadrażnień, jakże często pociągających za sobą wyraźne dla przyszłości wspólnej obu związanych ze sobą narodów szkody, musi nastąpić przedewszystkiem przełamanie psychiczne, musi zniknąć wzajemna niechęć i nieufność.</u>
<u xml:id="u-4.72" who="#AleksanderPrystor">Przemówienia przedstawicieli społeczeństwa ukraińskiego, wygłoszone z trybuny Izb ustawodawczych, są ważnym krokiem naprzód. Rząd Rzeczypospolitej proces normalizacji stosunków będzie popierać przez stosunek pełen uwagi dla potrzeb gospodarczych ludności ukraińskiej i poszanowania potrzeb językowych i kulturalnych obywateli narodowości ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-4.73" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-4.74" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do dyskusji. Głos ma s. Horbaczewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#AntinHorbaczewski">Wysoki Senacie! Parlamentarna reprezentacja ukraińskiego narodu w polskich ciałach ustawodawczych od chwili pierwszego zetknięcia się z polskim światem politycznym na arenie parlamentarnej podnosiła postulaty swobodnego rozwoju życia narodowego we wszystkich jego funkcjach, podkreślając zarazem charakter narodu jako organizmu społecznego.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#AntinHorbaczewski">Postulaty te, jak i dążenie ukraińskiego narodu do swobodnego rozwoju, nie miały na długi czas zrozumienia u czynników, kierujących życiem politycznem w Państwie Polskiem, a nawet zdarzało się słyszeć argumenty, zaprzeczające osobowości ukraińskiego narodu i traktujące ten narodowy organizm jako sumę jednostek, które tylko indywidualnie mogą korzystać z praw, przysługujących obywatelom.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Barański.)</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#AntinHorbaczewski">Nie potrzebuję dodawać, że takie stawianie sprawy nie mogło zadowolić kierowników życia narodu ukraińskiego. Zaistniało między czynnikami, wchodzącemi w grę zasadnicze nieporozumienie, które stało na przeszkodzie załatwieniu postulatów ukraińskich. Zwrot w stosunku narodu ukraińskiego do Państwa i społeczeństwa polskiego zarysował się z chwilą, gdy p. Premjer Kościałkowski w charakterze Ministra Spraw Wewnętrznych zainteresował się dążeniami i aspiracjami narodu ukraińskiego w bliższem zetknięciu się z kołami kierowniczemi ruchu politycznego, kulturalnego, społecznego i gospodarczego na terenach ziem, wchodzących w skład trzech południowo-wschodnich województw. Nawiązane przy tej sposobności rozmowy doprowadziły do wyjaśnienia sytuacji i w dalszej konsekwencji wytworzyły platformę porozumienia, na której oparto plan normalizacji stosunków polsko-ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#AntinHorbaczewski">Pierwszy etap w kierunku normalizacji stanowiły wybory do polskich ciał ustawodawczych, których przebieg i wynik odpowiadały zasadom zawartego kompromisu. Mimo niezaprzeczonej dobrej woli ze strony społeczeństwa ukraińskiego, jak i ze strony naczelnej władzy polskiej, sprawa normalizacji nie postępuje naprzód w takiem tempie, jakby to było może życzeniem zainteresowanych czynników, a to głównie z tego powodu, że niektóre czynniki polskie w terenie zajęły negatywne stanowisko, pozostając pod wpływem prasy, niedoceniającej znaczenia aktu porozumienia, a po części żerującej może na tem, żeby porozumienia wcale nie było. Nieprzychylnie nastrojona prasa nietylko poddaje w wątpliwość obustronne korzyści, z porozumienia wypływające, ale stara się wmówić w polskie społeczeństwo, że zamierzona normalizacja przynieść ma rzekomą szkodę i uszczerbek prawom polskiego społeczeństwa na terenach, wchodzących w rachubę. Pod wpływem nieprzychylnych głosów prasy i ustnej agitacji osób, dla których porozumienie i normalizacja są niewygodne, urządza się zebrania i narady, mające na celu wnoszenie protestów przeciw rzekomo grożącemu uszczupleniu polskiego stanu posiadania, a w rzeczywistości zebrania te zwrócone są przeciw normalizacji. Zebranie większej liczby osób zasugerowanych stosownie przykrojonemi referatami i rezolucjami pozostaje pod wrażeniem, że polski stan posiadania rzeczywiście jest zagrożony, a to tem snadniej, że z takiego zgromadzenia zgóry wykluczeni są wszyscy, których można podejrzewać o odmienne zapatrywania. W ten sposób tworzy się w terenie t. zw. opinją publiczna, która narzuca swoje zdanie ogółowi obywatelstwa. Znane mi są wypadki, że w takich zgromadzeniach brały udział osoby urzędowe, jak starostowie, wicestarostowie, którzy samą swoją obecnością legalizują postanowienia i rezolucje na tych zgromadzeniach do uchwały przedstawiane i uchwalane.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#AntinHorbaczewski">Enuncjacje takich zebrań na to są obliczone, by akcję odpowiedzialnych czynników rządowych, związaną z normalizacją, uczynić wśród polskiego społeczeństwa niepopularną i niemożliwą.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#AntinHorbaczewski">Dalszą przeszkodą w układzie normalnych stosunków między polską a ukraińską ludnością jest wpajane w ludność polską przeświadczenie, że ona przedstawia jakiś wyższy typ obywatela, powołanego do władania i rozkazywania, podczas gdy obywatel ukraińskiej narodowości na tem samem stanowisku społecznem, o tej samej inteligencji i w takichże warunkach gospodarczych, przedstawiany jest jako osobnik, który nie może zająć równorzędnego z pierwszym stanowiska. Ta myśl tkwi też w motywie, który rozmaitym osobistościom, zajmującym wyższe lub niższe stanowiska w administracji państwowej, dyktował i dyktuje forytowanie za każdą cenę polskich kandydatów na wójtów, sołtysów, radnych gminnych i ławników przed Ukraińcami, jakkolwiek w danych gminach i gromadach element ukraiński jest liczniejszy i nie ustępuje polskiemu pod względem osobistych kwalifikacyj. Sztucznie stworzone ambicje biorą górę nad rzeczywistemi walorami i stanowią obecnie negatywny bodziec w procesie normalizacji.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#AntinHorbaczewski">W akcji przeciwnormalizacyjnej odgrywa również bardzo znaczną rolę nastawianie biurokracji niższych kategoryj i organów władzy w rozmaitych dykasterjach, pracujących na terenie zamierzonej normalizacji. Już wyżej wspomniałem o udziale państwowych urzędników w zgromadzeniach protestacyjnych, którzy w mylnem przeświadczeniu, że zamierzona normalizacja pozbawić ich może zajmowanych posad, traktują akcję przeciwnormalizacyjną jako środek dla obrony swoich osobistych interesów.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#AntinHorbaczewski">W tych warunkach normalizacja nie może robić postępu, a skuteczność akcji wymagałaby objektywnych autorytatywnych wyjaśnień.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#AntinHorbaczewski">Przechodzę do zadań administracji państwowej w praktycznem zastosowaniu. P. Minister Spraw Wewnętrznych przy objęciu swego resortu wydał do podwładnych władz, urzędów i organów okólnik o zadaniach administracji, w którym wyłożył swój pogląd na stosunek administracji do obywatela. Odnosi się jednak wrażenie, że tezy i nakazy podyktowanego interesem służby publicznej okólnika jeszcze nie doszły do pewnych kół i organów administracji, które są czynne na terenach zamieszkałych przez ludność ukraińską. Pewne nawyczki i metody z dawnych czasów tak głęboko utkwiły w mentalności odnośnych kół i jednostek, że sanacja ich wymaga odpowiednich zarządzeń. Był czas, kiedy kierownictwo administracji uważało za stosowne dla zaprowadzenia spokoju i ładu, zakłóconego przez pewne jednostki na terenach południowych województw, sięgnąć do hasła odpowiedzialności zbiorowej przy zastosowaniu drastycznych metod. Metody te odżyły obecnie, jakkolwiek nie jest wątpliwe, że obecna władza naczelna administracji państwowej metody te uważa za chybione. W niektórych powiatach województwa tarnopolskiego zdarzają się wypadki, że organa władzy, zwłaszcza niższych stopni, w wykonywaniu obowiązków służbowych nie respektują zleceń p. Ministra co do sposobu traktowania obywateli. W jednej z miejscowości powiatu kopyczynieckiego zdarzyło się np., że przy rewizji policyjnej, przeprowadzonej w celu wykrycia rzekomo przechowywanej przez gospodarza broni, wyrzucono ze stodoły rozmaite gatunki zboża, pomieszano je ze sobą i rzucono w błoto. Przy tej sposobności kazano właścicielowi domu odbijać futrynę przy drzwiach, rozwalono ognisko kuchenne. Wszystko to spowodowało materjalną szkodę dla tego obywatela, nie mówiąc już o tem, że wszystkie te akty robiły wrażenie, że dyktował je zamiar dokuczenia. Z terenu województwa wołyńskiego notuje znów prasa codzienna fakt, że jakiś nowoprzeznaczony komendant posterunku policji we wsi Berezce dla zaznaczenia swojej szczególnej energji zgromadził w gminie wszystkich sołtysów i przeczytał im lekcję o ich obowiązkach, polecając śledzić i donosić mu, którzy chłopcy noszą zamiast krawatek żółto-błękitne wstążki i wyszywane koszule, argumentując, że można nosić tylko czerwono-białe krawatki. Ten sam komendant okazał też wielkie zainteresowanie dla sposobu odprawiania nabożeństwa we wsiach Popowcach i Rudzie, zakazał cerkiewnemu chórowi w Rudce uczyć się śpiewu cerkiewnych pieśni ukraińskich, żądając, aby śpiewano tylko po słowiańsku. Nie generalizuję tych wypadków, a przytaczam je tylko dlatego, by stwierdzić, że przeprowadzenie linji politycznej, zalecanej przez p. Ministra, jest jeszcze dalekie od zupełnego zrealizowania.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#AntinHorbaczewski">W ścisłym związku z administracją państwową pozostaje w obecnym ustroju Państwa sprawa samorządu. Ukraińska Parlamentarna Reprezentacja reklamowała prawo ukraińskiego narodu na samookreślenie w samorządzie terytorjalnym, jednak oczekiwania nasze w tym względzie zupełnie zawiodły. Rok 1933 przyniósł nam ustawę o częściowej zmianie ustroju samorządu terytorjalnego, która przekreśliła dotychczasowe formy ustrojowe, ustalone w b. Galicji ustawą z 1866 r., która tworzyła pierwszą praktyczną szkołę samorządu i obywatelskiej odpowiedzialności.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#AntinHorbaczewski">W nowym ustroju samorządowym naród ukraiński stracił w swojej masie bezpośredni wpływ na zawiadywanie sprawami gminnemi, które przeszły do gminy zbiorowej, a regulaminy, określające prawo wyborcze przesądziły zgóry wybór organów samorządowych na niekorzyść ludności ukraińskiej. Stworzenie nadrzędnego ciała w postaci t. zw. gmin zbiorowych zwiększyło tylko ciężary, nałożone na ludność, a nie przyniosło jej żadnej korzyści. Administracja zarządów gminnych i wydziałów powiatowych jest bardzo kosztowna i na ten temat odzywają się coraz częściej głosy nietylko w prasie ukraińskiej, ale i polskiej, która stwierdza niezwykły przerost kosztów administracji. Godnym uwagi w tym względzie jest artykuł pod tytułem: „Gospodarka Wydziałów Powiatowych”, zamieszczony w nr 64 czasopisma „Czas” z dnia 5 marca, w którym autor na podstawie analizy kilku budżetów powiatowych dochodzi do wniosku, że zaistniał rzeczywiście niepomierny przerost kosztów administracji, powstałych przez to, że tworzy się zupełnie niepotrzebne etaty i pomnaża wydatki, które mogłyby być zredukowane przynajmniej do połowy.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#AntinHorbaczewski">Wójtowie gmin zbiorowych, nie wiem czy z własnego popędu, czy wskutek niezrozumienia otrzymanych instrukcyj, przekraczają zakres swego działania, wydając zarządzenia w sprawach, które wcale do nich nie należą. I tak pewien wójt zwrócił się do miejscowego proboszcza i polecił mu, żeby przełożył odprawienie zgóry wyznaczonego nabożeństwa na inny termin, gdyż pragnąłby, żeby w ten dzień mogło być odprawione nabożeństwo na inną intencję. Może być, że tutaj także tym wójtem kierowała pewna szczególna gorliwość, jednakże taka ingerencja organu zupełnie niepowołanego może się tylko przyczynić do wytworzenia chaosu i wprowadzenia nieporozumień i niepotrzebnych incydentów.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#AntinHorbaczewski">Ale działanie wójtów objawia się także i w innym kierunku i wykazuje niezupełnie normalne tendencje. Mam tu pod ręką niedawno otrzymane wezwanie zarządu gminy w Rachiniu, województwa stanisławowskiego pow. Dolina do odrobienia świadczeń drogowych w naturze, adresowane do probostwa grecko-katolickiego w Sołukowie. Nie będę się wdawał w to, czy to wezwanie było uzasadnione, czy nie, to jest inna zupełnie kwestja. Chcę tylko zwrócić uwagę na formę. A mianowicie jest tutaj taki ustęp, napisany nawet atramentem: „Do odrobienia świadczeń drogowych w naturze należy zgłosić się z łopatą i kilofem dnia 1 kwietnia 1936 r. o godzinie 7 rano na punkcie zbornym koło zarządu gminnego w Rachiniu”. Mnie się zdaje, że ta forma niezupełnie odpowiada intencjom, które wyraził p. Minister, zwłaszcza że chodzi tutaj o pewną osobistość, która choćby ze względu na swój urząd powinna być otoczona szacunkiem, jaki jej się należy. Ciekawa rzecz, że takie samo wezwanie — okazuje się, że to nie unikat — zostało doręczone wszystkim proboszczom, pełniącym funkcje duszpasterskie w całym powiecie dolińskim.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#AntinHorbaczewski">P. Minister wspomniał w swojem przemówieniu o rzetelnych zamierzeniach kierownictwa administracji rządowej w kierunku przeprowadzenia normalizacji i wyraził to przekonanie, że tylko współdziałanie zainteresowanych czynników może doprowadzić do pozytywnego rezultatu. W zupełności podzielam to zdanie i mogę zaznaczyć, że uporządkowanie stosunków narodowościowych na terenach etnicznie mieszanych leży nietylko w interesie Ukraińców, ale jest również wymogiem interesu państwowego. Pozwalam sobie wyrazić przekonanie, że tylko w drodze harmonijnego współdziałania wszystkich zainteresowanych czynników osiągniemy pożądany wynik i stworzymy stan rzetelnego i sprawiedliwego współżycia.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#JerzyBarański">Głos ma s. Głowacki.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#ZygmuntGłowacki">Wysoka Izbo! Jednym z najważniejszych działów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest — jesteśmy co do tego prawdopodobnie zgodni — dział samorządowy. Na tym odcinku pragnąłbym się podzielić z Panami kilkoma faktami, odnoszącemi się do samorządów wogóle, a specjalnie do samorządów wojewódzkich pomorskiego i poznańskiego.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#ZygmuntGłowacki">Art. 4, 72 i 74 Konstytucji przewiduje istnienie samorządów, a także i samorządów wojewódzkich. Samorząd wojewódzki zaprowadzony jest tylko na obszarze woj. poznańskiego i pomorskiego, ubolewam nad tem, bo raczej należałoby dążyć do tego, by zaprowadzić go na całym terenie Polski. Zaprowadzono go w r. 1823, więc tradycja jego sięga okresu przeszło 100 lat i okazał się on bardzo dobry. Oba województwa wybudowały na jednym i na drugim terenie zachodniej Polski z czasem ogółem około 20 większych zakładów, urządziły je kompletnie. Ile Skarb Państwa na tem zaoszczędził? Sądzę, że dziesiątki miljonów, przecież sam majątek wojewódzkiego związku poznańskiego ocenia się na około 40 miljonów zł, a na Pomorzu oceniam go na około 25 miljonów. Działalność wojewódzkich związków samorządowych na Pomorzu i w Poznańskiem jest bardzo szeroka, obejmuje przedewszystkiem opiekę społeczną, szpitalnictwo i gospodarkę drogową. Samorządy te zajmują się prowadzeniem różnych zakładów. Na terenie Poznańskiego znajdują się trzy wielkie zakłady, mieszczące przeciętnie po 1000 chorych umysłowo: Owińska, Dziekanka i Kościan. Pomorze posiada 2 takie zakłady: Korborowo, który mieści w obecnej chwili około 1.400 chorych, i Świecie — 1.200. Istnieją zakłady, jak szpitale, klinika dla kobiet w Poznaniu, cieszące się dobrą opinją nietylko w Polsce, ale i zagranicą, zwiedzają je bowiem fachowcy zagraniczni celem zapoznania się z nowemi zdobyczami medycyny. Posiadamy zakład dla chorych gruźliczych w Smukale pod Bydgoszczą o pomieszczeniu na 150 chorych, zakłady wychowawczo - poprawcze: Szubin, Antoniewo, Cerekwica, dalej zakład pracy dobrowolnej w Łaskach (wojew. poznańskie), a na Pomorzu w Chojnicach. Zakłady pracy dobrowolnej są nieistotne względnie niecelowe, na co przy tej okazji zwracam uwagę. Bowiem setki tysięcy bezrobotnych, szukających pracy, chętnie korzystałoby dobrowolnie z pracy! A zakłady pracy dobrowolnej są małe, pojemność ich wynosi zaledwie 60–80 ludzi. Posiadamy zakłady pracy przymusowej w Poznańskiem w Bojanowie tuż przy granicy niemieckiej, a na Pomorzu w Chojnicach; zakład dla ubogich — w Śremie; zakłady dla ociemniałych w Bydgoszczy, dla głuchoniemych w Poznaniu, zakład dla głuchoniemych mieści około 200, dla ociemniałych w Bydgoszczy około 120 dzieci. Takie zakłady posiada Pomorze w Wejherowie.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#ZygmuntGłowacki">Pozatem zajmują się związki wojewódzkie kulturą i sztuką. Znane jest Muzeum Wielkopolskie w Poznaniu, posiadające wiele zabytków bardzo drogocennych z historji i sztuki. Związki popierają rolnictwo, bowiem udzielają bądź to subwencyj, bądź to ulgowych pożyczek na meljoracje w rolnictwie. Wreszcie dochodzi dział nowy — sprawa reemigrantów, o którym wczoraj wspomniano, sprawa ubogich, budowa szos, mostów, wreszcie dotowanie słabo sytuowanych gmin. Jest to zakres działania — sądzę, że będziemy co do tego zgodni — bardzo szeroki, a istnieje on już od przeszło 100 lat. Poznański samorząd wojewódzki utrzymuje w opiece zakładowej — podam globalną sumę — około 5.000 osób, poza zakładami około 2.500 osób. Na terenie innych województw większą część tych zadań wykonywa Państwo bezpośrednio, lub też inne instytucje na rachunek Skarbu Państwa. Zatem wojewódzkie związki pomorski i poznański wyręczają Rząd, czyli stanowią tę część administracji państwowej, o której wspomniał p. Premjer w swojem przemówieniu, a dziś p. Minister Raczkiewicz.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#ZygmuntGłowacki">Samorządy wojewódzkie poznański i pomorski, wykonując cały szereg zadań za Skarb Państwa, otrzymywały od samego zarania i otrzymują dziś ze skarbu Państwa rok rocznie pewne sumy, w ustawie t. zw. dotacje. Jest to określenie nieścisłe, bo nie jest to podarek, a raczej bardzo skromny i szczupły ekwiwalent za świadczenia, jakich dokonują samorządy wojewódzkie. Ta dotacja, jeżeli spojrzymy wstecz, wynosiła w r. 1913, zatem rok przed światową wojną, w Poznańskiem 3.150.000 marek niemieckich, czyli po przeliczeniu około 5.000.000 zł, to jest 40% ogólnej sumy budżetu samorządu wojewódzkiego poznańskiego. Za czasów polskich dotacja się zmniejszała, wynosiła np. w r. 1930/31, już tylko 2.740.000 zł, czyli 31% ogólnego budżetu, a w bieżącym roku wynosi zaledwie 12% ogólnego budżetu, t. j. 600.000 zł dla poznańskiego związku wojewódzkiego. Podobnie ma się z dotacją na Pomorzu; tam obniżyła się ona obecnie na 420.000 zł. To gwałtowne obniżenie nastąpiło w samorządach wojewódzkich bez porozumienia się z temi samorządami, bez ekwiwalentu i bez wskazania innego źródła dochodu na pokrycie obszernych obowiązków i zadań, o których mówiłem. Oprócz dotacyj otrzymywały samorządy wojewódzkie od Skarbu Państwa z mocy ustawy zwrot 2/3 kosztów prowadzenia zakładów wychowawczo - poprawczych. Zwrot ten wynosił naprzykład dla Poznańskiego w r. 1930/31 jeszcze 540.000 zł. W ostatnich tygodniach również dekretem Pana Prezydenta zmieniono odnośną ustawę i wskutek tego poznański samorząd wojewódzki otrzyma od Skarbu Państwa już tylko stosunkowo drobną kwotę 100.000 zł, a Pomorze 73.000 zł. Stwierdzam i tu gwałtowne obniżenie zwrotu kosztów bez porozumienia i wskazania innego źródła dochodu.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#ZygmuntGłowacki">Gdyby w parze z temi obniżkami szło przynajmniej kurczenie się agend samorządów wojewódzkich, to byłoby to uzasadnione i zrozumiałe.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#ZygmuntGłowacki">Jednakże tak nie jest. Wręcz przeciwnie! Dotychczasowe agendy się rozszerzyły. Wiadomo, że opieka społeczna wymaga dzisiaj szerszej działalności. Życie i kryzys zrobiły swoje. Młodzież jest w większej mierze zdemoralizowana i dzisiaj więcej chłopców umieszcza się w zakładach poprawczych, niż za normalnych czasów. Wzmaga się liczba chorych w zakładach dla umysłowo chorych. Takie są już dziś stosunki. Dlatego zakłady wykazują znacznie wyższe liczby w stosunku do lat normalnych.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#ZygmuntGłowacki">Skarb Państwa jedną ręką ograniczył swoje ustawowe świadczenia, a drugą dołożył dalsze uciążliwe obowiązki bez wskazania pokrycia. Tak naprzykład obowiązuje ustawa o zwalczaniu żebractwa i włóczęgostwa, której wykonanie — jak wspomniałem — przez prowadzenie domów pracy dobrowolnej i przymusowej kosztuje samorząd poznański w r. 1935/36 — 520.000 zł. O pokryciu niema mowy, społeczeństwo ma zapłacić. Dalej powrót reemigrantów z Francji, których kilka tysięcy pozostało w województwie poznańskiem. Poruszył na wczorajszem posiedzeniu Senatu sprawę reemigrantów w bliższych szczegółach p. sen. Bniński, do jego oświadczenia się przyłączam. Jest ich około 5.000 w samem mieście Poznaniu. Reemigranci obciążają samorząd wojewódzki poznański kwotą 0,5 miljona zł, a jeżeli fala reemigracji tak dalej się potoczy, to i miljon złotych nie wystarczy. A skąd wziąć pokrycie? Te wydatki nadzwyczajne nie są przewidziane w budżecie, co tydzień przyjeżdżają setki reemigrantów i należy się niemi natychmiast zaopiekować.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#ZygmuntGłowacki">Bezrobocie na zachodzie Polski, zdaje mi się, jest największe, jest tam przemysł, kultura, a wskutek tego gęstsze zaludnienie. P. wojewoda poznański, prezydent m. Poznania, prezydenci i burmistrze miast naszych starają się o bezrobotnych, czynią co mogą, społeczeństwo ich wspiera, lecz to wszystko za mało! Wśród bezrobotnych znajduje się kilka tysięcy powstańców wielkopolskich, tych powstańców, którzy przyczynili się do oswobodzenia ziemi wielkopolskiej, tych powstańców, o których Pierwszy Powstaniec Marszałek Piłsudski na zamku poznańskim w r. 1919 powiedział, że dokonali wielkiego czynu, że w najkrytyczniejszej dla Niego chwili wybuchło powstanie wielkopolskie, co umożliwiło Mu przeprowadzenie Jego kalkulacyj wojskowych. Ci powstańcy są od lat bez pracy! Uznał ich wielkie, dla Polski tak ważne czyny następca Marszałka Piłsudskiego Naczelny Wódz armji gen. Rydz-Śmigły, zaszczycił on nas bowiem swoją obecnością 27 grudnia 1935 r. z okazji uroczystości rocznicy powstania wielkopolskiego, na którą zgromadziło się około 20.000 powstańców wielkopolskich. Generalny Inspektor uznał również ich zasługi. Przy tej okazji dowiedział się, że cierpią głód, że wśród nich panuje niedostatek i bieda. W swem przemówieniu podkreślił, że mimo to nastrój ich jest dobry i że jest przekonany, iż gotowi są chwycić za broń, skoro tego ojczyzna będzie wymagała. Powstańcy wielkopolscy są podwójnie pokrzywdzeni. Pominięto kilka tysięcy wybitnie zasłużonych powstańców wielkopolskich przy odznaczeniu Krzyżem względnie Medalem Niepodległości, świadczą o tem liczne rezolucje, powzięte na różnych zjazdach z wnioskiem o sprawiedliwy podział odznaczeń i otwarcie Kapituły. Drugą krzywdą jest takt, że na zachodnim terenie władze i urzędy obsadzają stanowiska nawet najpodrzędniejsze, jak woźnych, dozorców, niestety nie powstańcami wielkopolskimi. Czyni się ogólnie zarzut, że zwierzchnicy władz powołują do Poznańskiego na różne stanowiska jednostki niczem niezasłużone z innych województw, z ich dawniejszych siedzib, pomijając tubylców, zwłaszcza powstańców wielkopolskich. Przytoczyć mogę taki fakt, że Prezes Sądu Apelacyjnego przez szereg lat sprowadzał między innymi na stanowiska kancelistów i woźnych ludzi z innych dzielnic — na stanowiska, na które z pewnością zasłużony powstaniec posiada kwalifikacje. Przytoczę dalszy fakt: Dyrekcja Monopolu Spirytusowego sprowadziła 3 woźnych z Warszawy, a nawet nocnego stróża. Musiał być nadzwyczaj inteligentny ów nocny stróż! Aż z Warszawy należało go sprowadzać! Powstaniec wielkopolski widocznie nie mógłby spełniać funkcyj nocnego stróża w Monopolu Spirytusowym! Takie traktowanie spraw przez urzędy jest tem, co boli powstańców! Tem się tłumaczą głodówki, o których Wysoka Izba nieraz czytywała w prasie. Jestem prezesem Związku Weteranów - Powstańców, znam zatem żale powstańców wielkopolskich! Czyni się zarzuty braku opieki i mnie, także p. wojewodzie i p. prezydentowi miasta Poznania. Jak im stworzyć pracę i dać pomoc, skoro niema na to odpowiednich środków? Godzę się na to, że cała Polska jest przeznaczona dla wszystkich obywateli polskich, lecz powstańcy wielkopolscy zapytują słusznie, czy chociażby wyjątkowo władze powołały powstańca wielkopolskiego na jakiekolwiekbądź stanowisko nawet podrzędne na terenie Małopolski, Kongresówki, Kresów Wschodnich i t. d. To jest krzywda, którą pragnę dziś przypomnieć Wysokiej Izbie!</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#ZygmuntGłowacki">Ale powracam do samorządu. Gdyby Skarb Państwa przynajmniej wojewódzkim samorządom świadczył to, do czego ustawowo jest obowiązany! Niestety tak nie jest. Przytaczam cyfry. Zaległości Skarbu Państwa wobec Poznańskiego wynoszą na dzień 1 marca b. r. około 1.200.000 zł, a na Pomorzu około 600.000 zł. Skarb Państwa nie płaci pełnej, już i tak silnie zredukowanej, dotacji, zalega bowiem w Poznańskiem z kwotą około 330.000 zł, a na Pomorzu 411.509, nie wnosi opłat za swoich urzędników, leczonych w zakładach samorządu wojewódzkiego jednego i drugiego, zalega bowiem w Poznańskiem z kwotą około 180.000 zł. Pod tym względem żalą się samorządy. Wiem np., że Poznaniowi należą się zaległości przeszło 50.000 zł i od lat nie może się ich doprosić, musi leczyć chorego urzędnika w swoich szpitalach. Miasto Grudziądz ma pretensje o kilkadziesiąt tysięcy złotych z tego samego tytułu.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#ZygmuntGłowacki">Są i inne miasta z podobnemi żalami. Skarb Państwa nie zwraca ustawowo należących się kosztów wychowania zapobiegawczego, zaległości bowiem wobec poznańskiego związku wojewódzkiego wynoszą 340.000 zł, a na Pomorzu 238.791 zł. Z drugiej zaś strony samorządy wojewódzkie nie mogą nie przyjmować chorych do swych szpitali, bo nakazuje im to ustawa szpitalna, nie mogą nie przyjmować do szkolenia dzieci głuchoniemych i ociemniałych, bo nakazuje to osobna ustawa, względnie wyrok sądowy, względnie uchwała sądowa. Wszelkie interwencje w kompetentnych ministerstwach pod tym względem jakoś zawiodły. Niemal co miesiąc zwierzchnicy samorządów wojewódzkich udają się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z interwencją, lecz odpowiedź brzmi: Może coś dostaniecie, chociaż część, skoro będą pieniądze. Bezskutecznie! Spraw się nie załatwia, zaległości istnieją i wzrastają.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#ZygmuntGłowacki">Przyznać muszę, że tego nie rozumiem, bo w Ministerstwie Skarbu oświadczono, że Ministerstwu Spraw Wewnętrznych przekazuje się sumy odpowiednio do budżetu. Przytoczę fakt z innego ministerstwa. Ministerstwo Sprawiedliwości od mniejwięcej 3 lat posługuje się na terenie województw zachodnich Pomorza i Poznańskiego, zakładami wychowawczo - poprawczemi. Umieściło tam 200 do 300 chłopców na wychowanie zapobiegawcze. Ministerstwo to również administruje w ramach swego budżetu. Zwraca uwagę, że to Ministerstwo płaci punktualnie i z niczem nie zalega wobec samorządów wojewódzkich z tytułu opłat za wychowanków. To pragnę podkreślić. Pana Ministra Spraw Wewnętrznych proszę, by tego rodzaju rzeczy w przyszłości nie zachodziły, bo wstrzymywanie kwot gotówkowych utrudnia sprawną administrację i pogłębia kryzys gospodarczy.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#ZygmuntGłowacki">Samorządy wojewódzkie znalazły się bez własnej winy w bardzo trudnych warunkach, mówię, że bez własnej winy, bo naprzykład samorząd wojewódzki poznański nie zaciągał pożyczek, jak inne samorządy poto, ażeby czynić wielkie inwestycje, — niema mowy o wielkich inwestycjach, — nie angażował się swojemi kapitałami lekkomyślnie. Dowodem tego jest fakt, że obsługa długów poznańskiego samorządu wojewódzkiego wynosi tylko 7% budżetu, a nie jak w wielu innych samorządach 50% i więcej. Samorząd wojewódzki poznański ma przeto bodaj najniższą obsługę długów w Polsce. Jeżeli samorządy wojewódzkie znalazły się w bardzo trudnej sytuacji, to winę tego ponosi Skarb Państwa, który z jednej strony świadczenia swoje na rzecz samorządów wojewódzkich w stosunku do zadań mu poruczonych zmniejszył do śmiesznych sum, a z drugiej strony nawet ustawowych swoich świadczeń nie wypełnia. Obywatel musi punktualnie płacić podatki. Wiemy, co nas czeka w razie niezapłacenia Skarbowi należności. Najpierw monit, potem kary, wysokie odsetki, wreszcie egzekucje i to często bezwzględne. Byłbym zadowolony, gdyby takie egzekucje można zastosować także w stosunku do Skarbu Państwa. Jeżeli Rząd mniema, że niedobory wojewódzkich związków komunalnych pokryje społeczeństwo, to rozumowanie takie byłoby błędne. Obywatele województwa poznańskiego i pomorskiego są materjalnie wyczerpani, zatem nie istnieje już możność podwyższenia podatku wojewódzkiego, który obywatel opłaca na rzecz związków wojewódzkich. Że jest zubożenie, dowodem tego fakt, że zgłasza się przeszło połowa samorządów powiatowych miast obu województw do Komisji Oszczędnościowo-Oddłużeniowej o pomoc. A kto udzielić może im pomocy? Jeżeli chodzi o samorządy wojewódzkie, to one nie mogą przejąć roli dojnej krowy, któraby spłacała długi podupadłych powiatów i miast. Przytoczę przykład sposobu załatwiania wniosków o oddłużenie przez Komisję Oszczędnościowo-Oddłużeniową. Powiat Września na terenie Poznańskiego nie gospodaruje najgorzej, bo, jak słyszę, w tym roku budżetowym koniec z końcem wiąże. Ale są długi, powiat chciałby się ich pozbyć. Zaciągnął swego czasu pożyczkę w wojewódzkim samorządzie poznańskim w wysokości 25.000 zł. Nie płaci. Narosły odsetki do tej samej wysokości, t. j. 25.000 zł. Co czyni Komisja Oszczędnościowo-Oddłużeniowa? Pretensję zagwarantowaną dokumentami skreśliła, skreśliła także odsetki. Gdyby Komisja Oszczędnościowo-Oddłużeniowa miała w stosunku do dalszych powiatów i miast, które się zgłosiły, taką samą zastosować metodę, to chyba wojewódzki związek samorządowy poznański ogłosi konkurs. Sanować kosztem trzecich to nie sztuka, to mógłby Rząd zrobić sam dekretem, niepotrzebna byłaby komisja. Procedura niedomaga, bowiem nie zapytano się nawet wojewódzkiego związku samorządowego, czy się na skreślenie długu godzi, czy nie ma jakich zastrzeżeń. Przy zielonym stoliku załatwiło się sprawę. Dopiero na interwencję Komisja Oddłużeniowa zmieniła swoje stanowisko, przywróciła bowiem stan rzeczy co do głównej pretensji, jednakże odsetki są skreślone.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#ZygmuntGłowacki">Przechodzę do sprawy nadzoru. Władze nadzorcze ograniczają samorząd wojewódzki i pomorski w dochodach, lecz tem więcej przeprowadzają kontroli, — przynajmniej na terenie Poznańskiego — rewizyj i lustracyj mimo, że tak jeden jak i drugi samorząd wojewódzki ma własne organa kontrolne i rewizyjne, ma swoje inspektoraty, t. zn. osobne biura, które stale lustrują zakłady, rewidują książki i kasy, ma osobną komisję rewizyjną, składającą się z członków wydziałów, a więc obywateli niezależnych. Komisja ta rok rocznie zwiedza zakłady i odbywa rewizje. Rewizyj dokonuje sejmik wojewódzki przez swych członków. Sądzę, że dość jest kontroli. Mimo to w ostatnich czterech latach w wojewódzkim poznańskim związku samorządowym odbyły się aż trzy z rzędu rewizje i lustracje. Najpierw znana nam wszystkim komisja oszczędnościowa obywatelska. Pod adresem tej komisji nie czynię żadnych uwag, gdyż była i sprawna i dużo materjału nagromadziła, mam uznanie dla jej pracy, chociaż rewizja kosztowała. Tuż potem urząd wojewódzki, wykonujący nadzór z ramienia p. Ministra Spraw Wewnętrznych, zarządza lustrację samorządu wojewódzkiego, trwającą 9 miesięcy; trzech urzędników było czynnych. Następnie rewizja w r. 1933 trwała około roku; trzech wyższych urzędników urzędu wojewódzkiego przeprowadzało rewizję poto, by stwierdzić, że zasadniczo wszystko jest w porządku. Ostatnio zaprowadzono Związek Rewizyjny. Nie znam jeszcze bliżej tej instytucji, jeszcze nie zaczęła działać w poznańskim wojewódzkim związku komunalnym, ale wiem jedno, że już zażądała kwot na pokrycie kosztów. Koszty te są dalszem obciążeniem samorządów. Od samorządu wojewódzkiego poznańskiego zażądano 19.000 zł, na Pomorze przypada prawdopodobnie 2/3. Mniemam, że dokonuje się zawiele rewizyj, można je przeprowadzać tańszym i prostszym sposobem. Zrozumiałe jest zatem twierdzenie na Komisjach Administracyjnych Sejmu i Senatu w związku z projektem ustawy o służbie w samorządzie, że przebija w projekcie nieufność do samorządów i ich urzędników. Rewizje, o których wspomniałem, nieufność tę do pewnego stopnia uzasadniają.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#ZygmuntGłowacki">Do jakiej dochodzę konkluzji? Dotacji, która wynosiła pierwotnie około 5.000.000 zł, dziś 600.000 zł, nie należy obniżać, a raczej w stosunku do rozszerzonych agend i działalności — podwyższyć, a już conajmniej podtrzymać poprzednią kwotę, to jest 1.300.000 zł, gdyż odpowiednio do tej sumy budżet jest nastawiony. To samo dotyczy Pomorza.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#ZygmuntGłowacki">Koszty wychowania zapobiegawczego podwyższyć, faktem bowiem jest, że ilość dzieci w zakładach nie będzie się zmniejszała, tylko zwiększała. Należy zatem podtrzymać conajmniej tę kwotę, którą Ministerstwo dotąd płaciło, a nie obniżać jej. Zapłacić zaległości należne samorządom. Internowanych w zakładach codzień trzeba wyżywić, zaopatrzyć w odzież. Brak nieraz gotówki, by móc zakupić naturalja. Gdyby nie było zaległości, gospodarka w samorządzie mogłaby być sprawną.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#ZygmuntGłowacki">Należy płacić bieżące świadczenia ustawowe. To są naogół uzasadnione postulaty wszystkich tych samorządów, które mają pretensje do Skarbu Państwa, oparte bądź to na przepisach ustawy, bądź to na umowach.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#ZygmuntGłowacki">Stwierdzam dalej, że uchwały, powzięte przez wydziały wojewódzkie, nie doznają zatwierdzenia, względnie załatwienia przez władzę nadzorczą. Tak było z wyborami do wydziału wojewódzkiego poznańskiego. Sejmik wojewódzki w Poznaniu przed 4 laty, w r. 1932, wybrał członków wydziału, lecz w ciągu tych 4 lat Ministerstwo nie zadecydowało o zatwierdzeniu dokonanego wyboru. Miast decyzji, w końcu ubiegłego roku rozwiązano sejmik, przez co sprawa stała się nieaktualną. Mniemam, że tak być nie powinno. Różne wnioski, naprzykład o zatwierdzenie uchwalonych statutów, regulaminów i t. p., mimo upływu długiego czasu, nie doczekały się decyzji Ministerstwa.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#ZygmuntGłowacki">W obu wojewódzkich związkach komunalnych, a więc na terenie Pomorza i Poznańskie go, istnieje dualizm w administracji dróg. Odnośne urzędy wojewódzkie, jako władze nadzorcze z ramienia Ministerstwa Komunikacji, wykonują prace drogowe, które wedle ustawy drogowej z r. 1920 należą do zakresu działania wojewódzkich samorządów. Starania w kompetentnych ministerstwach, czynione od lat, nie odniosły dotąd skutku.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#ZygmuntGłowacki">Wskazuję również na żale społeczeństwa wielkopolskiego na dokonane przez Rząd likwidacje kilku powiatów bez zasięgnięcia jego opinji. Likwidacja powiatów przyczyniła się do różnych komplikacyj, do poważnych trudności jak: niedogodna i znacznie droższa komunikacja do miast powiatowych, utrudnienia w handlu, w rzemiośle. Byłe miasta powiatowe zamieniają się na wsie. Nie przekonuje mnie zapatrywanie, że przez likwidowanie powiatów osiągnie się oszczędności, mniemam, że wręcz przeciwnie — powstają szkody.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#ZygmuntGłowacki">Pan Marszałek upomina mnie, że czas przemówienia upływa, wobec tego odstępuję od przedstawienia dalszych jeszcze niedomagań w samorządach. Przytoczyłem różne fakty, by na nie zwrócić uwagę p. Ministra Spraw Wewnętrznych, który wobec bardzo szerokiego zakresu działania swego Ministerstwa nie może posiadać wyczerpujących informacyj. Jestem przeświadczony, a nawet przekonany, że usterki i niedociągnięcia, o których mówiłem, w przyszłości sprowadzone będą do minimum. To zaufanie mam do p. Ministra.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#ZygmuntGłowacki">W końcu, poza sprawami ściśle samorządowemi, odnoszę się w imieniu powstańców wielkopolskich, a jestem przez nich do tego upoważniony, będąc sam powstańcem, do Pana Ministra z serdeczną prośbą, by zechciał zaopiekować się losem bezrobotnych zasłużonych powstańców wielkopolskich i przez swój wpływ na podwładne mu organa umożliwił powstańcom pozyskanie choć skromnego płatnego zatrudnienia, a za to wdzięczni będą Panu Ministrowi nietylko powstańcy wielkopolscy i ich rodziny, lecz całe społeczeństwo wielkopolskie.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JerzyBarański">Głos ma s. Masłow.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#MykołaMasłow">Wysoki Senacie! Przemawiam w imieniu ukraińskiej ludności Wołynia, w imieniu tej ludności, która będąc częścią wielkiego narodu ukraińskiego, wchodzi obecnie w skład Państwa Polskiego jako jeden z poważniejszych jego składników.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#MykołaMasłow">Zabierając głos w imieniu tej ludności, pragnę zatrzymać się na sprawie stosunków polsko-ukraińskich, bowiem ta sprawa jest dotychczas aktualną i zajmuje uwagę obu Izb ustawodawczych, jak to widać z dyskusji w tych Izbach.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#MykołaMasłow">Na wstępie muszę oświadczyć, iż moje stanowisko ideologiczne pokrywa się ze stanowiskiem Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia, która jest istotnym wyrazicielem nastrojów oraz życzeń szerokich mas ukraińskiej ludności Wołynia, wyraża jej ideologję oraz jest jej prawdziwym reprezentantem.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#MykołaMasłow">Zdajemy sobie sprawę, że jak naród polski, tak i naród ukraiński w ciągu całych swych dziejów były i są powołane do wykonania wielkiej wspólnej misji historycznej: z jednej strony zadaniem ich była i jest obrona Zachodu od zaborczych i napastniczych tendencyj Wschodu; z drugiej zaś strony — rozszerzenie zasięgu kultury europejskiej z zachodu na wschód.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#MykołaMasłow">Pozatem takie dziejowe chwile, jak obrona Wiednia, wspólna obrona granic Rzeczypospolitej Polskiej przed Turkami, pochód na Kijów, wspólna walka pułków polskich i ukraińskich pod komendą Marszałka Piłsudskiego z bolszewikami, mają niezwykłą wymowę i muszą czegoś uczyć. Uczą właśnie tej prawdy, iż narody polski i ukraiński to są dwa bratnie narody, posiadające dużo wspólnych cech, wspólnych interesów zarówno politycznych jak i narodowych, i że ta wspólnota interesów obydwóch narodów nietylko wiązała je w przeszłości dla wykonania wspólnej misji, lecz musi wiązać je i nadal, albowiem jest rzeczą oczywistą, iż historja świata nie zatrzymała się w swym biegu, iż wciąż kształtują się pojęcia moralności, prawa, narodu, państwa, iż rola Państwa Polskiego na wschodzie w obecnych czasach jest jeszcze poważniejszą, jest jeszcze większą. Wychodząc z tego założenia, oraz uświadamiając sobie obecną sytuację międzynarodową, jak również rolę i znaczenie Państwa Polskiego, musimy zapytać, kto jest naszym prawdziwym przyjacielem, naszym sojusznikiem i z kim musimy iść razem? Czy może z sąsiadem naszym ze wschodu? Jesteśmy pewni, iż niema takiego Ukraińca, szczerego patrjoty, któryby tak myślał. Albo może kto inny jest naszym przyjacielem? Mówimy szczerze i otwarcie. Nie możemy przecież zamykać oczu na rzeczywistość i musimy stwierdzić, iż ze wszystkich państw z ludnością mieszaną, mniejszości narodowe w Polsce mają najwięcej zagwarantowanych praw i poszanowania swych właściwości narodowych. Dlatego też musimy szczerze powiedzieć, że właśnie Polska jest tym naszym przyjacielem, z którym dzielić będziemy smutki i radości i dążyć razem ku lepszemu jutru. Tak uczy historja, tak mówi logika, tak myśli ukraińska ludność Wołynia, która rozumie, iż Ukraińcy mieszkający w granicach Rzeczypospolitej Polskiej mogą tutaj osiągnąć całkowitą realizację swych postulatów narodowych, kulturalnych oraz gospodarczych, albowiem zapewnienie warunków realizacji tych postulatów zgodne jest z Konstytucją, z wolą Rządu oraz lepszej części społeczeństwa polskiego, wbrew tendencjom tych jednostek, które nie rozumieją interesów Państwa Polskiego, ani wielkości misji Rzeczypospolitej. Dlatego też dążymy do tego, aby ze swej strony również przyczyniać się do zrozumienia tej prawdy i doprowadzenia na wszystkich terenach, zamieszkałych przez ludność polską i ukraińską, do trwałej normalizacji stosunków polsko-ukraińskich na zasadach wzajemnego zaufania oraz szacunku dla odrębności narodowych.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#MykołaMasłow">Dlatego też witamy ewolucję ukraińskiej myśli politycznej w Galicji, gwarantującą ukraińskiej ludności możliwość wszechstronnej rozbudowy swego życia. Nie będę zastanawiał się nad różnicami pomiędzy społeczeństwem ukraińskiem tam a na Wołyniu. Różnice bezwarunkowo istnieją. Tkwią one w poszczególnych jednostkach i organizmie całego społeczeństwa. Są to: różnica wyznań, politycznego wychowania, kultury, psychologji. I nic dziwnego, że historja obu społeczeństw niezawsze szła jednakowemu drogami. Również nic dziwnego, że kierownicy ukraińskiej myśli politycznej w Galicji dotychczas nie doceniali znaczenia Państwa Polskiego dla narodu ukraińskiego oraz dla możliwości zaspokojenia jego aspiracyj narodowych. Obecnie mamy moralną satysfakcję, iż kierownicy ukraińskiej ludności Galicji już zrozumieli konieczność zrewidowania swego stanowiska i wstąpili również na drogę realnej polityki, tej polityki, której znaczenie my na Wołyniu zrozumieliśmy już oddawna, przyjmując ideologję, która powstała nie dzisiaj, nie wczoraj, lecz wtedy, kiedy przed narodem naszym powstała, jako aktualna, sprawa Wielkiej Ukrainy. Obecnie bylibyśmy szczęśliwi, gdyby wszyscy Ukraińcy, mieszkający w granicach Rzeczypospolitej Polskiej, zarówno na Wołyniu, jak i na terenie Galicji stanowili jedną całość w swoich potrzebach, dążeniach, stosunku do Państwa Polskiego, oraz posiadali jedną wspólną reprezentację parlamentarną. Jednakże nie wiemy, czy nastąpi to w bliższej przyszłości. Dlatego też w świadomości swych obowiązków wobec narodu, z którym jesteśmy najmocniej związani pochodzeniem, wyznaniem i walką o niepodległość, głosimy prawdy i idee, nakazujące wierność Rzeczypospolitej Polskiej oraz szczere współżycie i współpracę z narodem polskim w przekonaniu, że taką jest wola narodu ukraińskiego, że to ma prowadzić naród nasz ku lepszej przyszłości.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#MykołaMasłow">Rząd polski w swej pozytywnej polityce dążył do unormowania całego życia Wołynia. W pierwszym rzędzie do unormowania cerkiewnego życia prawosławnej ludności. Mam na uwadze orędzie Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie zwołania soboru cerkiewnego, inicjatywę Rządu w sprawie obsadzenia na Wołyniu prawosławnego biskupstwa diecezjalnego i wogóle cały szereg poszczególnych kroków w kierunku pomocy w zaspokojeniu potrzeb religijnych prawosławnej ludności.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#MykołaMasłow">W sprawach gospodarczych w szczególności korzystne i celowe były kroki Rządu w kierunku przebudowy ustroju rolnego. Nie będę dłużej zastanawiać się nad tem, jednak wspomnę, że praca rządów pomajowych w wydatny sposób podniosła stopień życia kulturalnego i gospodarczego ukraińskiej ludności Wołynia i jej stanowisko prawne. To też objektywnemu obserwatorowi zdawać się może, że od czasów przedwojennych do dzisiejszego dnia upłynęło conajmniej sto lat.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#MykołaMasłow">Zwracając się na chwilę przy tej okazji do enuncjacyj s. Radziwiłła, dotyczących stosunków na Wołyniu, pragnę nadmienić, że ta jego pozycja wydaje się nam niezrozumiałą. Wszak s. Radziwiłł, będąc pięć lat posłem z Wołynia i naszym kolegą, nie różnił się z nami w ocenie sytuacji na Wołyniu, a teraz od września roku ubiegłego, piastując godność senatora z ziemi warszawskiej, zajął stanowisko całkiem odmienne od naszego. My, którzy reprezentujemy Wołyń, którzy związani jesteśmy z terenem tym pracą społeczną, polityczną i gospodarczą, jesteśmy innego zdania niż s. Radziwiłł. Widzimy, że proces stabilizacji stosunków w jego najistotniejszem znaczeniu postępuje naprzód z każdym rokiem i wierzymy, że z biegiem lat Wołyń osiągnie zaspokojenie najkonieczniejszych swych potrzeb.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#MykołaMasłow">Oceniając retrospektywnie prace rządów pomajowych za czas ubiegły, musimy uświadomić sobie, iż na Wołyniu, mimo opłakanego jego stanu w czasie przyłączania go do Polski, zrobiono dużo, tak w kierunku poprawy stanu gospodarczego ludności, jak i w kierunku podniesienia jej stanu kulturalnego. Jednakże nie chcemy przez to powiedzieć, iż zrobiono wszystko, iż ludność Wołynia nie ma więcej życzeń, żadnych potrzeb. Zdajemy sobie z tego sprawę. Jesteśmy świadomi tego, iż Wołyń włączony został w granice Rzeczypospolitej Polskiej w tak zaniedbanym stanie, iż jest jeszcze i obecnie dużo niedociągnięć w zaspokojeniu najistotniejszych potrzeb ukraińskiej ludności. Mimo całego szeregu poczynań ze strony Rządu polskiego nad podniesieniem materjalnego oraz kulturalnego stanu ludności Wołynia, nadal jeszcze pozostaje dużo do zrobienia. Od pilnego oraz umiejętnego załatwienia tych potrzeb zależy przyszłość Wołynia i jego rozwój, a to jest potrzebne nietylko dla jego ludności, lecz jednocześnie jest warunkiem wzmocnienia potęgi Rzeczypospolitej Polskiej jako całości.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#MykołaMasłow">Zabierając głos z tej wysokiej trybuny, uważamy za obowiązek podkreślić znaczenie tych dalszych i szybkich kroków Rządu, które muszą być skierowane ku zaspokojeniu główniejszych potrzeb ukraińskiej ludności Wołynia. W życiu cerkiewnem pozostały jeszcze nieuregulowane pewne momenty. W szkolnictwie, które na Wołyniu jest sprawą bardzo bolesną, od którego zależy wychowanie uczciwych ludzi oraz lojalnych obywateli, jest dużo do zrobienia i na nie musi być zwrócona szczególna uwaga Rządu. Również muszą być zaspokojone postulaty ukraińskiej ludności, dotyczące spraw gospodarczych, stanu bezrobocia wśród inteligencji ukraińskiej i inne.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#MykołaMasłow">Informując Wysoki Senat o stanie rzeczy na Wołyniu, oraz zwracając się do Wysokiego Rządu ze wspomnianemi przeze mnie już postulatami w celach zaspokojenia potrzeb ukraińskiej ludności Wołynia, oświadczamy, iż tylko w nastroju spokoju i równowagi ducha chcemy usuwać niedomagania życia narodowego. Wierzymy w najlepsze intencje w stosunku do ukraińskiej ludności społeczeństwa polskiego oraz Rządu, który, wierzymy, uczyni wszystko, co jest w jego mocy dla zaspokojenia jej potrzeb.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#MykołaMasłow">W imieniu ludności, którą reprezentuję, będę głosował za budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jak i za całym budżetem Państwa.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#JerzyBarański">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Wysoka Izbo! Na czele naszego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stoi mąż stanu, który w całem społeczeństwie niewątpliwie cieszy się wyjątkowym szacunkiem.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Oklaski, które się w tej chwili odezwały, są dowodem, że w tej Izbie cieszy się on nietylko szacunkiem, ale także wielką i serdeczną sympatją. Do jego najbliższych współpracowników, a przedewszystkiem do p. Ministra Paciorkowskiego, który stoi dzisiaj na czele tak ważnego i trudnego działu w Ministerstwie, ja osobiście mam najwyższe uznanie i zupełne zaufanie.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Jeżeli na wstępie uważałem za konieczne powiedzenie tych paru słów, to bynajmniej nie dlatego, żeby Panom tu obecnym robić jakieś komplementy, albo żeby kaptować ich benewolencję, o którą nie potrzebuję się ubiegać. Ale uważałem za konieczne powiedzieć to dlatego, iż sądzę, że to nam ogromnie ułatwi dalszą dyskusję. A ta dyskusja, jeżeli wogóle ma być poważna, musi dotykać nietylko przyjemnych i jasnych stron polskiej rzeczywistości, ale musi mieć także odwagę dotnięcia tych stron, które każdego patrjotę muszą napełniać, powiedziałbym, nawet troską.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Żyjemy w czasach, gdy na świecie bardzo dużo rzeczy się zawala, bardzo dużo pojęć się zmienia. Umowy międzynarodowe, które uważaliśmy jeszcze wczoraj za pewne i za święte, między innemi i te, które w opinji bardzo wielu Polaków były poprostu podstawą, a nawet gwarancją istnienia naszego Państwa, są dzisiaj rozdzierane, i marzyciele, optymiści na całym świecie, nietylko w Polsce, muszą sobie powiedzieć, że przyszłość, rozwój, byt społeczności i państw coraz więcej zależą od ich własnej wewnętrznej siły. A ta siła to nietylko siła wojska, które w Polsce otoczone jest wyjątkową sympatją i wszechstronnem uczuciem, ale jest to także siła wewnętrzna, gospodarcza państwa, siła i spoistość wewnętrzna całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">I dlatego, proszę Panów, ten dział, którego budżet dziś omawiamy, dział wewnętrznej administracji, jest w dzisiejszej chwili tak wyjątkowo ważny.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Chciałbym przedewszystkiem wspomnieć o pewnym szczególe. Uważam, że jestem do tego poniekąd obowiązany. Parę miesięcy temu z tej samej trybuny wygłosiłem przemówienie, które wywołało w tej Wysokiej Izbie, o ile się orjentuję, pewne zgorszenie. Powiedziałem wtedy miedzy innemi, że stoję na tem stanowisku, iż państwo i administracja państwowa, jako taka, powinna się starać używać możliwie tylko normalnych i legalnych środków. Wygłosiłem to zdanie w związku z Berezą Kartuską. Otóż właśnie dlatego, że wtenczas o tem mówiłem, uważam za swój obowiązek stwierdzić z zadowoleniem i wdzięcznością, że ten obóz przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych praktycznie został zlikwidowany. Jeżeli on egzystuje jeszcze teoretycznie, to uważam to za słuszne wobec naszych wewnętrznych niestety niebardzo i niezawsze spokojnych stosunków. W tej decyzji upatruję dowód, że Ministerstwo, tak samo jak ja, stoi na tem stanowisku, iż pragnie administrować wyłącznie normalnemi środkami. Sądzę, że to powinno w całem społeczeństwie spotkać się nietylko z uznaniem, ale także ze strony części społeczeństwa, to jest stronnictw politycznych, przedewszystkiem zaś opozycyjnych, powinno pociągnąć za sobą logiczną konsekwencję.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Przy dyskusji generalnej cały szereg mówców, zdaje się ośmiu, poświęcił swoje wywody działalności wywrotowej Stronnictwa Narodowego. Z tą działalnością, której p. Minister Spraw Wewnętrznych poświęcił również swoje uwagi w Sejmie, łączy się specjalnie przykra strona, specjalnie przykra metoda działania, to jest szalona, coraz szerzej na całe społeczeństwo albo na znaczną jego część rozszerzająca się agitacja antyżydowska. Chciałbym ją tutaj potępić nietylko jako polityk i działacz społeczny, ale przedewszystkiem jako chrześcijanin i jako katolik. Stronnictwo Narodowe, które specjalnie szczyci się tem, że jest stronnictwem wśród wszystkich innych specjalnie przywiązanem do zasad chrześcijaństwa i katolicyzmu, stoi z zasadniczemi zasadami chrystjanizmu w jaskrawej sprzeczności. I to jest może najobrzydliwsza strona tej działalności. Sądzę, że jest nietylko prawem, ale i obowiązkiem naszej administracji wszelkiemi możliwemi i legalnemi sposobami tej działalności jaknajenergiczniej się przeciwstawić, tem bardziej, że w tę działalność wplątane są duże masy ludności, które nie orjentują się w celach ani w niebezpieczeństwach, które podobna wywrotowa działalność za sobą pociąga.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Jest jeszcze inna sprawa, której chciałbym dotknąć, która była tutaj omawiana dzisiaj przez p. Ministra i przez szereg mówców, stosunek nasz do mniejszości ukraińskiej. Osobiście temi sprawami zajmowałem się od szeregu lat bardzo blisko i mogę powiedzieć, że uważam posunięcia naszego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w tej dziedzinie za wyjątkowo szczęśliwe. Te słowa, które słyszeliśmy dzisiaj z ust. p. Ministra, potem z ust jednego z najstarszych przedstawicieli społeczeństwa ukraińskiego s. Horbaczewskiego, a przed chwilą z ust. s. Masłowa, reprezentującego społeczeństwo ukraińskie Wołynia, są podstawą dalszego — daj Boże — szczęśliwie rozwijającego się zbliżenia obu tak bliskich siebie narodowości.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">S. Masłow przed chwilą powiedział, że ja osobiście zająłem stanowisko inne, niż to, które zajmowałem parę lat temu. Otóż s. Masłow, któremu zresztą jestem specjalnie wdzięczny, że zechciał się odnieść do mojej osoby w sposób różniący się bardzo od tej krytyki, którą słyszałem z ust jednego z przedstawicieli Wołynia w Sejmie, to jest w sposób niezmiernie kurtuazyjny i uprzejmy, jednakowoż się myli. Uważam, że wszyscy Ukraińcy, i zamieszkali na terenie Małopolski wschodniej i na Wołyniu, o ile stoją na stanowisku państwowości polskiej, mają pełne prawo do stawiania swoich żądań w sprawach językowych i w sprawach odrębności swojej kultury narodowej i uszanowania jej. Jeżeli się w czemś różnimy, to chyba w tem jednem, że zawsze uważam, że dla polityka jest zasadniczym błędem, jeżeli stara się zamykać oczy na rzeczywistość. Tutaj muszę powiedzieć, że nietylko to, co się mówi, jest ważne, ale jest również ważna osoba, która te zdania wypowiada i zasięg jej wpływów. Z tego, co tutaj przed chwilą powiedziałem, wynika, że nie na wszystko patrzę się krytycznie ani z niepokojem. Ale doświadczenie życiowe nauczyło mnie jednej prawdy, i mam wrażenie, że im kto jest starszy, tem więcej się z tą prawdą liczy, że bardzo rzadko w życiu bywa, iż wszystkie winy są po jednej stronie, a że druga strona ma w 100% rację. Jeżeli nasze stosunki wewnętrzne są dalekie niestety od tego, co przed chwilą powiedziałem i co mi się Wydaje w dzisiejszych warunkach tak specjalnie ważne, t. j. konsolidacja całego społeczeństwa, to nie mogę zamykać oczu na to, że wina jest nietylko i nie wyłącznie po jednej stronie. Mam wrażenie, że my wszyscy, którzyśmy byli członkami bloku i którzy przez naszą działalność, nawet przez nasze głosowanie wzięliśmy na siebie za rozwój stosunków pewną odpowiedzialność, również gdzieniegdzie popełniliśmy pewne błędy. Z tego, co p. Minister dziś powiedział, wynika jasno, a jest on w zupełnej zgodzie z oświadczeniem p. Premjera, że dążnością Rządu jest jaknajbliższa współpraca ze społeczeństwem.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Duży ustęp swojego przemówienia poświęcił p. Minister sprawom samorządowym i słusznie. Sądzę, że w naszych warunkach, gdy zjawiły się pewne fakty, których z dnia na dzień nikt z nas zmienić nie potrafi, właśnie na tym terenie współpraca ze społeczeństwem dałaby się najłatwiej nawiązać. I dlatego sądzę, że p. Minister naumyślnie i słusznie podkreślił ważność tego zagadnienia. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby ta współpraca z całem społeczeństwem, z tą jego częścią, która jest obecnie reprezentowana w naszych Izbach ustawodawczych, i z tą też, która w znacznej mierze zresztą dobrowolnie od tej współpracy się usunęła, dla dobra Państwa, dla jego potęgi i dla przyszłości naszego narodu w sposób, jaki p. Minister Spraw Wewnętrznych zakreślił, dała się nawiązać.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Schorr.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#MojżeszSchorr">Wysoki Senacie! Podczas debaty generalnej w tej Wysokiej Izbie Senat przez usta wszystkich prawie uczestników dyskusji potępił wystąpienia antyżydowskie. To samo uczynili już przedtem p. Premjer i p. Minister Spraw Wewnętrznych na terenie Sejmu.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#MojżeszSchorr">Mimo to przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie mogę się powstrzymać od wyrażenia głębokiego bólu i żalu, który przenika całe społeczeństwo żydowskie, zwłaszcza po ostatnich wypadkach w Przytyku. W mojem przemówieniu zaznaczyłem, że tragizm ludności żydowskiej znamionuje rozbieżność pomiędzy stanowczem oświadczeniem Rządu a chwiejnością nieraz i bezczynnością niektórych władz lokalnych.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#MojżeszSchorr">W ostatnich miesiącach stan bezpieczeństwa ludności żydowskiej w kilku wojewódzwach: poznańskiem, pomorskiem, łódzkiem, a przedewszystkiem kieleckiem pogarszał się coraz więcej. Wytworzył się stan niebezpieczeństwa dla życia i mienia obywateli żydowskich, którym wykonywanie zawodu zostało całkowicie uniemożliwione.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#MojżeszSchorr">Brak mi słów, by roztoczyć przed Wysoką Izbą obraz cierpień, jakie ludność żydowska przeżywa obecnie w różnych miastach i miasteczkach, szczególnie w powiatach województwa kieleckiego. Ciągły stan niepewności i obawy o to, co przynieść może następna godzina, zupełny brak prymitywnego bezpieczeństwa życia, zdrowia i mienia, urozmaicony i podtrzymany bezpośredniemi przejawami dzikich rozruchów, wywołuje w ludności żydowskiej w ośrodkach wymienionych czarne uczucia i myśli. Należy podziwiać, że ci prości, mali ludzie, ta biedota, walcząca o suchy kawałek chleba, potrafi to wszystko wytrzymać, że trwa w swojej zdemolowanej nędznej izbie, że nie porzuca zniszczonego dzikiemi rozruchami czy bojkotem warsztatu pracy, i wierząc w Boga i wierna swej wielkiej tradycji, w myśl wskazań dziejów, hartuje się w nadludzko ciężkich przejściach i nie kapituluje.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#MojżeszSchorr">Ale agitacja podżegawcza nigdzie nie wydała tak krwawych plonów, jak w Przytyku. W tym samym dniu, w którym w tej Wysokiej Izbie rozlegały się głosy potępienia anarchji, w miasteczku Przytyku rozgrywały się wypadki, które jaskrawością swą przewyższają wszystko, cośmy dotychczas przeżyli.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#MojżeszSchorr">Już od szeregu tygodni naskutek agitacji bojkotowej zapanował w Przytyku nastrój powszechnego zdenerwowania i trwożnej niepewności. Wśród ludności żydowskiej zaczęły się szerzyć wieści o przygotowaniach do rozruchów. Znani dobrze z hec antyżydowskich agitatorzy Korczak, Wlazło, Kozłowski, podburzali chłopów okolicznych, nawołując jawnie do czynnych wystąpień. Ludność żydowska przeczuwała niebezpieczeństwo. Delegacje Żydów przytyckich interwenjowały u starosty, prosząc o wzmocnioną ochronę policyjną, o uzupełnienie załogi posterunku. Starosta jednak zbył delegację niczem, twierdząc, że wszystko jest w należytym porządku, że niema żadnego niebezpieczeństwa, że niema podstaw do lęku, „bo przecież niema jeszcze zabitych”. Takiej samej odpowiedzi udzielił naczelnik wydziału bezpieczeństwa w województwie p. Lutomski, który wszystko zapisywał na karb przeczulonej wrażliwości żydowskiej. Delegacja, która interwenjowała u komendanta policji powiatowej, usłyszała w odpowiedzi, że p. komendant bawi na urlopie. A tymczasem sytuacja stawała się coraz groźniejsza, coraz bardziej naładowana elektrycznością. Życzliwi z pośród ludności chrześcijańskiej, ci, których nie zatruł przeklęty posiew nienawiści i złości, uprzedzali, że na poniedziałek szykują się rozruchy. W piątek Związek Kupców w Przytyku depeszował do Kielc, ostrzegając po raz niewiadomo który o nadciągającem niebezpieczeństwie. Do naczelnika Lutomskiego zwróciła się ponownie delegacja (dziennikarze Rodal i Treger), prosząc, błagając o powiększenie stanu liczebnego posterunku. Naczelnik Lutomski oburzył się, zastrzegł przeciwko wszelkiego rodzaju radom i polecił złożyć memorjał. Według jego relacji w Przytyku panuje idealny spokój.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#MojżeszSchorr">Nadszedł tragiczny poniedziałek. Okoliczni chłopi ściągają na targ. Pośród nich uwijają się agitatorzy, judząc i podburzając, szukając tylko okazji do spowodowania pierwszej scysji, po której wypadki same już się rozwiną. Któryś z chłopów chce zakupić pieczywo u piekarza żydowskiego, pikieta bojkotowa odciąga go, interwenjuje policja. Rozruchy rozlewają się po mieście. Na oczach policji, stojącej bezczynnie, przyglądającej się biernie i spokojnie wypadkom, rozgrywają się rozruchy. Masa chłopska uzbrojona w pałki, owinięte drutem i zakończone gałkami żelaznemi, specjalnie w tym celu przez zbrodniczą rękę dostarczone, w kłonice i orczyki wdziera się do mieszkań i sklepów żydowskich, niszcząc, łamiąc, rabując. Około stu mieszkań stanowi dzisiaj rumowisko zniszczenia. Nic nie pozostało, szyby, okna, drzwi, meble, warsztaty, szkło, ubrania — wszystko poszarpane, porąbane. Pierzyny pocięte, ogromne brukowce, wielkie i ciężkie kamienie sypią się do okien, leżą jeszcze tam dziś po 8, 10, 12 sztuk. Ślady krwi znaczą podłogi. Wreszcie tłum dociera do przedostatniego domku, wdziera się do mieszkania biednego szewca Minkowskiego. Skądś zjawia się siekiera, pod ciosami napastników pada Minkowski i jego żona. Minkowski zabity na miejscu, żona nazajutrz umiera w szpitalu w Radomiu. Zostają po nich sieroty, ośmioro. Zpośród nich dwoje było przy napadzie. I ich także, dzieci kilkoletnich nie oszczędziła wściekłość napastników. W godzinę po zakończeniu ekscesów miasteczko uzyskało pomoc policyjną, a rezultat — 3 osoby zabite, 22 osoby ranne, między niemi 5 ciężko. Oto krwawy plon zbrodniczej agitacji.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#MojżeszSchorr">Dziś toczy się dochodzenie. 22 osoby aresztowano. Śledztwo, prowadzone konsekwentnie i sprawiedliwie wykryje winnych. Ale nie przywróci ono życia tym, którzy zginęli zamordowani w bestjalski sposób, nie wynagrodzi krzywd, jakie wyrządzono Żydom przytyckim. I dziś w tem mieście bynajmniej nie ustał nastrój przestępnego podniecenia. W okolicznych wsiach grożą Żydom rzezią, o ile w określonym terminie nie opuszczą swych siedzib. W samym Przytyku grożą zemstą, natychmiast po zredukowaniu sił policyjnych.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#MojżeszSchorr">Wyrażamy naszym tak ciężko doświadczonym braciom w Przytyku, tym niewinnym ofiarom rozwydrzonej nienawiści, nasze najgorętsze współczucie i naszą cześć i zapewniamy, że w ich obronie wszystko uczynimy, co w naszej mocy.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#MojżeszSchorr">Wobec tych tak bolesnych i pożałowania godnych wypadków uważamy, że już czas najwyższy, aby Ministerstwo Spraw Wewnętrznych powzięło energiczne kroki celem zapewnienia ludności żydowskiej w całem Państwie bezpieczeństwa życia i mienia. Domagamy się od p. Ministra Spraw Wewnętrznych, by prawu i bezpieczeństwu publicznemu zapewnił ten posłuch, jaki jest konieczną przesłanką praworządności w Państwie. Wielkie tradycje narodu polskiego, tradycje tolerancji religijnej i poszanowania praw mniejszości narodowych, nie zatraciły się w okresie niewoli Polski, one istnieją, tłumią je i kalają podżegacze apelem do najniższych instynktów w imię swoich bezpośrednich celów walki o władzę. Tej zbrodniczej agitacji w słowie i piśmie musi ostatecznie być położony kres, a wówczas powstaną warunki, które umożliwią zgodne współżycie i harmonijną współpracę twórczą wszystkich obywateli dla dobra Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Wiesner.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#RudolfWiesner">Wysoka Izbo! Debata nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych daje możność rozpatrzenia kilku zagadnień, dotyczących mniejszości niemieckiej. Przedewszystkiem chodzi mi o to, ażeby dać odpowiedź na czynione przez ss. Maciejewskiego i Kornkego zarzuty.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#RudolfWiesner">W mojem przemówieniu w debacie ogólnej podkreśliłem wyraźnie i dobitnie, że nie uzależniamy swojego losu od liczby reprezentantów w ciałach ustawodawczych. Również zaznaczyłem, że kształtowanie Państwa Polskiego i kierunku jego rozwoju pozostawiamy narodowi polskiemu. Jesteśmy przywiązani do kraju, w którym żyjemy, pracujemy dla kultury i dobrobytu jego i bierzemy udział w rozbudowie Państwa. Jesteśmy gotowi do wszelkich ofiar dla tego kraju i dlatego uważamy, że nie można odmówić nam prawa do życia i do dalszego rozwoju naszej grupy niemieckiej. Obojętnem jest przytem w jakiej liczbie jest ona reprezentowana. Nie opieramy się w naszej robocie na jakichkolwiek traktatach, lecz tylko i jedynie na prawie do życia, które jest dane przez naturę każdemu narodowi.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#RudolfWiesner">Jeśli p. sen. Kornke twierdzi, że ludność niemiecka na Śląsku wynosi tylko 54% , to uważamy odpowiedź na to za zbyteczną. Zwracamy uwagę p. Senatora na statystykę oficjalną, która może Panu dać objektywny obraz. Podany przez p. senatora procent powiększy się wówczas wielokrotnie. Także i my wiemy, że w pobliżu granicy etnograficznej, jak np. na Górnym Śląsku, istnieje znaczny odsetek ludności, który nie posiada wyraźnie skrystalizowanego poczucia narodowościowego. Na jaką stronę w przyszłości ten element narodowościowo niezdecydowany się przechyli, nie zależy od naszych wpływów. Do grupy narodowościowej niemieckiej zaliczamy wyłącznie i jedynie tych, którzy się śmiało i otwarcie do niej przyznają, nietylko ze względów materjalnych, lecz także w biedzie i niebezpieczeństwie. W naszej narodowej polityce liczymy tylko na świadomych swej narodowości Niemców. Kto dzisiaj jeszcze twierdzi, że duża ilość Niemców przyznaje się do swej narodowości ze względów materjalnych,...</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#RudolfWiesner">(Głos: A ile płacicie?)</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#RudolfWiesner">... wypływających z przynależności do naszych organizacyj, ten nie zna, a raczej nie chce znać ciężkiego naszego położenia. Przyznawanie się do narodowości niemieckiej w Polsce nie przynosi żadnych korzyści materjalnych, lecz wymaga odwagi moralnej.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#RudolfWiesner">S. Maciejewski postawił w poniedziałek na ogólnej debacie bardzo odważne twierdzenie, że odkryta tajna organizacja na Górnym Śląsku miała jakoby łączność z prowadzoną przeze mnie organizacją młodoniemiecką. Przeciwko temu twierdzeniu z całą stanowczością, jaknajostrzej protestuję. Oświadczam z tego miejsca w imieniu reprezentowanej przeze mnie grupy narodowościowej: chcemy w całkowitej lojalności i w zupełnej zgodzie z ustawami Państwa wykonać naszą narodową i kulturalną pracę.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(Głos: A co znaczy ten spisek?)</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#RudolfWiesner">Potępiamy kategorycznie to, że jakiś nieodpowiedzialny marzyciel chce na innej drodze służyć naszej grupie narodowościowej. Nasza grupa narodowościowa nic nie ma wspólnego z tą tajną organizacją na Górnym Śląsku i może tylko żądać surowego ukarania winnych. Jedynem naszem i wyłącznem żądaniem jest utrzymywanie i wspieranie naszej narodowości i wierna współpraca z Państwem. Zajęcie przez nas takiego stanowiska wypływa z naszego narodowo-socjalistycznego światopoglądu. Kto w naszą szczerą i wielokrotnie wykazaną dobrą wolę ciągle wątpi, u tego musimy przypuścić tendencyjną chęć niezrozumienia jej. Nasza praca nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek partją, znajdującą się poza granicami Państwa Polskiego, oraz nie podlega żadnym zewnętrznym wpływom. Powzięte przez nas decyzje zależne są jedynie od panujących w naszem Państwie potrzeb politycznych.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#RudolfWiesner">Dziękujemy p. Premjerowi i p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych za to, że sprawę naszej niemieckiej grupy narodowościowej wynieśli z atmosfery nienawiści i niezrozumienia i wnieśli ją na płaszczyznę obopólnego zrozumienia. Przy tem przez p. Premjera zajętem stanowisku będziemy dalej trwali.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#RudolfWiesner">Prosimy p. Ministra Spraw Wewnętrznych, aby położył kres prowadzonej przeciwko nam złośliwej kampanji prasowej, oraz by zapobiegł, by pewne elementy stwarzały zatrutą atmosferę. Nic nie zdoła nas zmusić do nieprzyznawania się do naszej narodowości i wyrzeczenia się pracy dla jej dobra, tak jak niczem nie uda się skłonić nas do zarzucenia naszej lojalnej wierności wobec Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#RudolfWiesner">Chciałbym również zwrócić uwagę na niebezpieczeństwo, grożące nietylko narodowi polskiemu, ale nam wszystkim, a mianowicie niebezpieczeństwo komunizmu. Nie wystarcza, aby walkę z komunizmem prowadziły jedynie władze bezpieczeństwa, konieczne jest systematyczne, na szeroką skalę zakrojone uświadamianie społeczeństwa. Praca ta prowadzona być musi nietylko w szkołach, lecz wśród wszystkich warstw społeczeństwa i na tem polu znajdzie p. Minister Spraw Wewnętrznych w nas także energicznych współpracowników.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Kudelska.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#StefaniaKudelska">Zrzekam się głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Ryszka.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#JózefMarekRyszka">I ja się zrzekam.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Siemiątkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Wysoka Izbo! Zapowiedź Rządu usprawnienia administracji została bardzo przychylnie przyjęta przez społeczeństwo. Aby jednak osiągnąć w tej dziedzinie większe rezultaty, należałoby sprawę tę potraktować równocześnie z rewizją podziału administracyjnego Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Zagadnienie to, rozważane jako pilne przed kilkunastu laty, na jakiś czas zeszło z porządku dziennego, by znów przed kilku laty wejść pod obrady specjalnej komisji, powołanej przy Prezydjum Rady Ministrów pod przewodnictwem s. Romana, która drogą ankietową zbierała materjały, a które fragmentarycznie miałem możność opinjować. Nie wiem, jaką kolejność w pracach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych sprawa ta zajmuje — w życiu jest ona pilną, gdyż związane są z nią duże możliwości oszczędnościowe.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Granice województw przebiegają wzdłuż granic byłych zaborów, to też wobec zmienionej rzeczywistości ten podział jest mechaniczny i wymaga chociażby doraźnych korektyw. Pozwolę sobie zilustrować to na przykładzie. Miasteczka: Golub i Dobrzyń, liczące po kilka tysięcy mieszkańców, dzieli rzeczka, która jest jednocześnie granicą dwóch województw: warszawskiego i pomorskiego. W jednem miasteczku i drugiem — bieda, ale i tu zarząd miejski i tam, i tu rzeźnia, elektrownia i inne urządzenia miejskie i tam. Komisja oddłużeniowa głowiła się, jak wyciągnąć miasteczka z trudnej sytuacji finansowej. A względy gospodarcze wskazują konieczność połączenia ich w jedną całość. Połączenie takie poprawiłoby znacznie sytuację finansową połączonego miasta, a więc i dolę mieszkańców — płatników podatkowych, gdyż skasowanie zbędnych podwójnych zarządów zmniejszyłoby bardzo koszty administracyjne. I przy najlepszej dobrej woli wszystkich czynników nie można zrobić nic, gdyż według art. 73 Konstytucji zmiany dotychczasowych granic wojewódzkich zastrzeżone są ciałom ustawodawczym, a więc wymagają uchwały ciał parlamentarnych. Modnie dzisiaj określany „szary człowiek” nie rozumie dlaczego sprawa tak prosta i dająca doraźne korzyści nie może się doczekać załatwienia. Dziesiątki podobnych przykładów, przedkładanych władzom administracyjnym w formie wniosków samorządowych o zmianę granic powiatów i gmin, odkładane są do czasu generalnego załatwienia przy nowym podziale administracyjnym Państwa. Jeżeli więc z tych czy innych względów sprawa ta nie dojrzała do definitywnego załatwienia, to trzeba się zdobyć chociażby na częściowe pilne poprawki, których domaga się życie.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Jeszcze kilka słów chcę poświęcić sprawie samorządu. Rozgraniczenie funkcyj administracji rządowej i samorządu jest zagadnieniem bardzo pilnem, gdyż przez uregulowanie go uniknęłoby się powtarzania tych samych czynności przez administrację rządową i samorząd, odciążając znakomicie pracę jednej, względnie drugiego. Skasowanie dublowania działów pracy przez administrację rządową i samorządową pozwoliłoby też poczynić pewne oszczędności w wydatkach na dany cel.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Zbyt daleka ingerencja władz nadzorczych w sprawy samorządu daje ujemne rezultaty i wywołuje zniechęcenie wśród działaczy samorządowych, którzy zatracają poczucie odpowiedzialności osobistej za wyniki swej pracy. Wystarczające i konieczne jest ograniczenie samorządu co do wysokości świadczeń podatnika na cele samorządowe. Jednakże w dysponowaniu temi ograniczonemi środkami trzeba pozostawić swobodę, która wzmaga często zdrową inicjatywę i szlachetną rywalizację w pracy dwóch sąsiadujących jednostek samorządowych, zawsze lepszą od narzuconych szablonów. Rozumiem potrzebę i nieodzowność kierowania samorządem tak, by jego praca była dostosowana do głównych linij wytycznych polityki ogólnej i gospodarczej Rządu. Ale co innego umiejętne kierowanie, a co innego narzucanie woli administracji, często w sprawach podrzędnych, w takiej formie, która wogóle stawia pod znakiem zapytania istnienie samorządu.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#JerzyFelicjanSiemiątkowski">Podkreślenie więc konieczności ściślejszego przestrzegania przez administrację praw i ustaw samorządowych przyczyniłoby się znakomicie do lepszego rozwiązywania spraw lokalnych, wzmogłoby chęć do służby publicznej i ofiarnej pracy dla dobra i potęgi Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Decykiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#WłodzimierzDecykiewicz">W dzisiejszem swem przemówieniu p. Minister Spraw Wewnętrznych stwierdził wadliwość obecnego ustroju administracyjnego i zapowiedział pewne reformy. P. Minister, zdaje się, przywiązuje do tych zmian wielką wagę i spodziewa się, że jeżeli wejdą one w życie, to ustaną skargi na pewne usterki w administracji. Istotnie te szczegóły, które p. Minister przytoczył jako treść zamierzonych reform, uprawniają do nadziei, że może przyczynią się do usprawnienia administracji. Jednakże sam p. Minister w innym ustępie swego przemówienia wspomniał o ważności zespołu ludzkiego, a p. Premjer w jednem ze swoich przemówień wyraźnie podkreślił, że w każdym ustroju najważniejszym elementem jest właśnie człowiek. Dlatego, choć niewątpliwie do projektów reformy należy odnieść się z sympatją, to jednak sądzę, że większą wagę należałoby położyć na starania w kierunku poprawy stosunku urzędników do obywateli. O tej kwestji p. Minister Spraw Wewnętrznych nie mówił dziś tak szczegółowo, ale w poprzednich swoich enuncjacjach wyraźnie podkreślił, iż jest staraniem Rządu także i w tym kierunku przeprowadzić naprawę. Za czasów rządów poprzednich mówiono dużo o potrzebie stworzenia nowego typu urzędnika polskiego. Typu takiego dotychczas nie stworzono. A jeżeli s. Galica podniósł tutaj jako rys charakterystyczny u wielu urzędników obecnych obawę przed odpowiedzialnością, to zdaje mi się, że to są może spostrzeżenia jednostronne, bo ja raczejbym powiedział, że urzędnicy odznaczają się wielokrotnie zbyt wielką energją i inicjatywą, może w niewłaściwym kierunku użytą. Mam wrażenie, że w biurokracji obecnej tkwią pewne elementy dawnej biurokracji wszystkich trzech dzielnic i to niewątpliwie elementy dodatnie i elementy ujemne. Nie będę rozstrzygał, które z tych elementów, dodatnie czy ujemne, przeważają, ale w stosunkach ludzkich jest tak, że elementy ujemne występują bardziej jaskrawo. Kilkoma z tych elementów chciałbym się zająć dzisiaj.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Przedewszystkiem ciągle jeszcze panuje u nas dziwny kult niekompetencji. W pierwszych latach państwowości polskiej, gdy Rząd miał do dyspozycji tylko urzędników rosyjskich, pruskich i austrjackich, było rzeczą naturalną, że musiał powoływać do współpracy siły niewykwalifikowane. Tym urzędnikom niewykwalifikowanym trzeba przyznać, że mieli wielkie zasługi, bo wprowadzili do administracji pewien rozmach i być może, że bez ich energji i inicjatywy budownictwo państwowe nie dałoby się tak prędko przeprowadzić, jak to się stało. Ale dzisiaj, kiedy mamy tysiące kandydatów z dyplomami polskiemi, z praktycznem przygotowaniem, nie rozumiem, poco ciągle uciekać się jeszcze do sił bez pełnych kwalifikacyj. Przed wojną mówiono nieraz żartobliwie, że pruski porucznik wszystko potrafi, może nawet zostać profesorem botaniki. A już w czasach powojennych hiszpański dyktator Primo de Rivera na swój sposób ten problem ujął. Opowiadają, że pewnego dnia przybył do niego minister oświecenia publicznego i zakomunikował, że między nauczycielami jest bardzo dużo wichrzycieli i wywrotowców. Nie namyślając się długo, dyktator zwolnił kilkuset podejrzanych nauczycieli i zamianował na ich miejsce tyluż podoficerów. Gdy mianowania były już dokonane, zjawił się znowu u dyktatora minister i z wielkiem zakłopotaniem zakomunikował, że ci nauczyciele nie umieją ani pisać ani czytać. Dyktatora to jednak nie wytrąciło z równowagi. Powiedział spokojnie: nauczą się.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Podług takiej zasady i dziś jeszcze niestety u nas obsadza się pewne stanowiska. Nie jest to jednak w porządku. Pewno, że nauczyć się można wszystkiego. Ale stosunki u nas są tak skomplikowane, że czas byłby już zaniechać eksperymentów z ludźmi bez pełnych kwalifikacyj. Przecież, jeśli chodzi naprzykład o sprawy inżynierskie, to i dziś nikomu na myśl nie przyjdzie powierzać takich spraw ludziom, którzy nie mają studjów technicznych. Każdy bałby się, że się most albo dom zawali. Jeżeli chodzi o czynności, dla których potrzebne są studja prawnicze, rozpowszechniło się przekonanie, że to każdy potrafi. Jest to naturalnie wielkiem złudzeniem i wiele pociągnięć fałszywych i błędnych administracji pochodzi właśnie z zupełnej ignorancji prawniczej. W kołach prawniczych lwowskich kilka lat temu opowiadano o pewnym staroście, który, obejmując urzędowanie w swym powiecie, chciał wykazać bardzo wiele energji. Wpadł na pomysł, ażeby poprzenosić wszystkich wójtów gminnych z jednej gminy do drugiej. Zamiaru tego nie zrealizował, ponieważ zastępca starosty — prawnik wytłumaczył mu, że jest to niedopuszczalne.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Wiele takich wykolejeń jest na porządku dziennym! Całe jednak szczęście, że nawet głupstwo w administracji publicznej nie jest żadną katastrofą, ono gubi się w aktach, rozchodzi się po biurach, nazewnątrz nie występuje, a jeżeli wyjątkowo wystąpi, to opinją widzi w tem tylko akt samowoli lub nadużycie, wywołane pobudkami politycznemi. Tymczasem często jest to tylko produkt nieudolności umysłowej.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#WłodzimierzDecykiewicz">To, co mówiłem o postulacie fachowości i kwalifikacji, oczywiście nie dotyczy stanowisk naczelnych. Lloyd George raz powiedział, że państwa zachodnie dlatego wygrały wielką wojnę, ponieważ były rządzone przez dyletantów, w państwach centralnych zaś stali na czele fachowcy. W tym aforyźmie jest niewątpliwie pewna prawda, bo rzeczywiście człowiek, nieobarczony balastem wiedzy i doświadczenia, przystępuje do sprawy z pewną energją, z większą inicjatywą i czasem zobaczy to, czego rutyniści nie widzą. Ale przy obsadzaniu stanowisk wykonawczych trzeba koniecznie patrzeć na kwalifikacje.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Są pewne drobne rzeczy — złe obyczaje, które wkradły się w biurokrację, a które sprawiają obywatelom bardzo wiele udręki. Umęczeni nawałem prac i zajęć ministrowie, wojewodowie i inni wysocy dygnitarze, z konieczności musieli ograniczyć czas przyjęcia stron. Ale za ich przykładem poszli także znacznie mniejsi dygnitarze, bądź dla prestiżu, bądź może dla osobistej wygody, i teraz już doszło do tego, że trudno w Polsce znaleźć urzędnika, któryby nie miał swoich godzin przyjęć. Skutek tego jest taki, że obywatel, który ma interes w jakimś urzędzie, musi przedewszystkiem informować się, kiedy są godziny przyjęć u danego urzędnika, potem musi iść do tego biura, musi zgłosić się u woźnego, następnie u sekretarza, potem musi wypełnić karteczkę informacyjną, wreszcie czekać; uzbroić się w cierpliwość i czekać bez końca, bo często ci panowie właśnie w czasie, przeznaczonym dla przyjęć stron, odbywają rozmaite konferencje i posiedzenia. Osobiście przypuszczam, że są to zwykłe pogadanki przy papierosie albo cygarze. Panowie Ministrowie może sobie nawet sprawy nie zdają, ile złej krwi a nawet oburzenia tego rodzaju lekceważenie ze strony urzędników wywołuje u obywateli.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Taksamo niewłaściwe są — mojem zdaniem — przyjęcia i zbiorowe audjencje u starostów. Wysoki Senat zapewne wie, jak to się odbywa. Strony stoją rzędem, a starosta obchodzi kolejno wszystkich i wypytuje się każdego obywatela o sprawę, z którą ten przychodzi. To są rzeczy niewłaściwe. Dla obywatela jest to do pewnego stopnia upokarzające. Ale ważniejsze jest to, że starosta w ten sposób mało kiedy zdoła poinformować się o stanie rzeczy, bo strony niezawsze są w możności w obecności innych mówić o swoich sprawach.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Wszystkie te złe obyczaje byłyby jeszcze znośne, gdyby urzędnicy występowali wobec stron życzliwie i uprzejmie. Ale bardzo dużo jest wypadków niegrzecznego i wyniosłego postępowania. To oczywiście jest rzeczą taktu, lepszego lub gorszego wychowania. Zwłaszcza ludność ukraińska ma w tym względzie smutne doświadczenia. Dotychczas pod wpływem prasy i opinji publicznej polskiej, a także i pod wpływem pewnych faktów, które zachodziły po stronie ukraińskiej, obywatel ukraiński spotykał się u urzędników, jeśli nie z niechęcią, lub nieżyczliwością, to w każdym razie z pewną rezerwą. Czy to się teraz zmieniło? Z historji wiemy, że gdy król Franków przyjmował chrzest święty, to biskup, który go chrzcił powiedział: „ Ubóstwiaj coś palił, pal coś ubóstwiał”. Takiej radykalnej zmiany mentalności nawet w okresie normalizacji stosunków polsko-ukraińskich, ani p. Premjer, ani p. Minister Spraw Wewnętrznych nie będą żądali od swych urzędników. Ale ta drobnostka, której żądać muszą, jest ponad siły tych urzędników, bo tak się przyzwyczaili do pewnego sposobu myślenia, że odwrócić się będzie im trudno.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#WłodzimierzDecykiewicz">I dzisiaj nie każdy Ukrainiec odważy się wnieść podanie w języku ukraińskim, chociaż ustawa mu daje do tego prawo, bo jeżeli wniesie podanie w języku ukraińskim, musi się obawiać, że to podanie będzie źle widziane i że to odbije się poprostu na treści, albo przynajmniej na tempie załatwienia. A już chciałbym widzieć takiego śmiałka, który przyjdzie do biura i odważy się urzędnikowi przedłożyć swoją sprawę w języku ukraińskim. Co go spotka, to przedsmak tego mamy w tem, co się stało niedawno w jednem z miast tego terenu, który mam zaszczyt reprezentować. Reprezentant pewnej ukraińskiej instytucji wniósł rekurs do urzędu wojewódzkiego, oczywiście w języku ukraińskim, ale ponieważ nie mógł doczekać się przedłożenia sprawy do urzędu wojewódzkiego, więc poszedł na audjencję do urzędnika, od którego ta rzecz zależała, i poprosił w języku ukraińskim, żeby raczył sprawę odesłać do urzędu wojewódzkiego. Na to urzędnik powiedział, że po chińsku nie rozumie. A inny urzędnik, który z tą sprawą nie miał do czynienia, tylko omawiał ten incydent prywatnie, powiedział: „Lubię Rusinów, ale dlaczego są takimi szowinistami, że mówią i piszą po rusku”.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Żeby takie mózgi przemienić, cała energja p. Ministra Spraw Wewnętrznych jest potrzebna. Dzisiejsze oświadczenie p. Ministra, jakkolwiek można być sceptycznie usposobionym wobec takich faktów, jak przytoczony, zupełnie mnie uspokoiło. Pan Minister powiedział, że poszanowanie praw językowych uważa za rzecz koniecznie potrzebną. Jeżeli p. Minister i Rząd będzie trwać dalej na tem stanowisku, które dzisiaj ustami p. Ministra zostało przedstawione, to również zespolenie państwowe, które określił on jako pożądane, a które, mojem zdaniem, jest na dobrej drodze, postąpi bardzo szybko naprzód.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Chciałbym jeszcze wspomnieć w kilku słowach o samorządzie. P. Minister poświęcił samorządowi wielką część swoich wywodów i wyraził się o samorządzie z wielką sympatją i życzliwością, ale o najważniejszej stronie tej kwestji, o sprawie finansowej p. Minister nie wspomniał. To może bezpośrednio nie należy do resortu p. Ministra, ale raczej do Ministra Skarbu. Ale to jest rzeczywiście największa bolączka. Jak długo kwestja finansów samorządu nie będzie wyjaśniona, tak długo wogóle samorząd i cała jego działalność będzie pod znakiem zapytania.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#WłodzimierzDecykiewicz">Ale chciałbym o czemś innem wspomnieć. Muszę powiedzieć, że osobiście stoję zupełnie na stanowisku zasad, które znalazły wyraz w ustawie samorządowej z r. 1933. Jestem zwolennikiem tych zasad i jestem zdania, że nawet taki ograniczony samorząd może stać się podstawą pracy społecznej i może być podstawą do tego zbliżenia, o którem p. Minister wspomniał. Jednakże do fantazji ludności taki samorząd nigdy nie przemówi. Ludność zawsze będzie się czuła zrażoną tem, że władze nadzorcze nawet w drobnostkach swą wolę ludności narzucają. Tutaj jest wskazana pewna wstrzemięźliwość ze strony władz nadzorczych. Co do tego bardzo trudno dawać jakieś wskazówki. Zdaje się że i p. Minister pomimo najlepszej chęci nie będzie mógł zapobiec pewnym za daleko idącym rygorom ze strony władzy nadzorczej. Do tego, by ludność bardziej zainteresowała się samorządem, jest potrzebna inna rzecz, a mianowicie inne uregulowanie praw wyborczych. Mam na myśli ludność ukraińską, którą mam zaszczyt zastępować. P. Ministrowi wiadomo, że ludność ta przy wyborach, przeprowadzonych na podstawie nowych przepisów wyborczych, nie uzyskała ani w części tej ilości mandatów do ciał reprezentacyjnych samorządowych, jaka należałaby się jej ze względu na jej ilość, ze względu na jej interesy gospodarcze, kulturalne, narodowościowe. Jeżeli Rząd przywiązuje do tego wagę, by samorząd spełnił swe zadania, to zdaje się, że oprócz pewnego złagodzenia nadzoru państwowego koniecznem jest takie urządzenie prawa wyborczego, aby ludność widziała w samorządzie rzeczywiście swoją reprezentację.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#AleksanderPrystor">Zarządzam przerwę do godz. 16.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 47 do godz. 16 min. 6.)</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#AleksanderPrystor">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Maleszewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Wysoka Izbo! Rzecz dzieje się 6 listopada 1930 r.: posiedzenie Rady Gabinetowej, przewodniczy Komendant. Zapada rezolucja, a raczej nie rezolucja, tylko decyzja Jego, która brzmi: „W sprawie wojska niemożliwem jest obcięcie budżetu, gdyż chodzi tu o spokój i pewność Państwa; to samo jeśli chodzi o policję”. I co widzimy? Nie minął jeszcze rok, gdy Komendant od nas odszedł, a budżet policji jest już o blisko 3 miljony obcięty. Te 3 miljony ta, proszę Panów, mogą nas kosztować — no, trudno ująć cyfrowo, ale mogą nas kosztować setki miljonów, bo w tem mieści się zmniejszenie policji, a następnie brak kwot na jej wyszkolenie. Brzmi to zupełnie humorystycznie, jeżeli w tej chwili, t. j. na rok 1936/37 preliminuje się na wyszkolenie zł 39.000. W ciągu ostatnich lat na wyszkolenie wydano — p. Marszałek pozwoli, że przeczytam odpowiednie dane jako dokument do tej sprawy — w r. 1931/32 — 886.499 zł, w 1932/33 — 552.758, w 1933/34 — 553.665, w 1934/35 — 811.995, w 1935/36 — 620.000, zaś w 1936/37 przewiduje się 39.150. To jest chyba ta symboliczna złotówka, aby się nazywało, że polska policja się szkoli. W takich stosunkach i w takich warunkach policja polska nie pójdzie naprzód. To, co powiedział i bardzo pochlebnie się wyraził p. Minister Spraw Wewnętrznych w tym roku o policji, nie wątpię, że do uszu policji doszło i sprawiło jej niewątpliwie dużą i zasłużoną zresztą przyjemność. Natomiast bardzo jest prawdopodobne, że stosunek Marszałka do policji nie jest dobrze powszechnie wiadomy. Znajdujemy o nim szczegóły w książce gen. Składkowskiego „Strzępy meldunków”. Na temże samem posiedzeniu Rady Gabinetowej dnia 6 listopada 1930 r. Komendant w ten sposób o policji się wyraził: „Druga rzecz tyczy się Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Byłem przeciwny obcięciu jego budżetu. Jesteśmy w ciągu rządów Ministra Składkowskiego świadkami niezwykle pocieszającego zjawiska — podniesienia autorytetu i siły moralnej policji. Przy tej ilości policji płace policji są bardzo nikłe i dlatego nie można nie iść z pewnym nadmiarem wygód dla policjanta. Tego, czego odmawiam innym urzędnikom, nie mogę odmówić policji”, a zwracając się do Ministra Składkowskiego: „Od siebie dałem Panu pół miljona z pod serca na rzecz Pańskiego resortu”.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Ja chciałbym, żeby te słowa, wypowiedziane z tego miejsca, doszły do uszu każdego policjanta, bo to uznanie Marszałka — jestem przekonany — będzie dla niego wielką wstęgą Polonia Restituta, którą jakgdyby każdy został odznaczony.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Rzeczywiście bowiem trzeba przyznać, że korpus policyjny — a muszę powiedzieć, że znam jego pracę, bo sam pracowałem w policji 8 lat 2 miesiące i 19 dni, — żyły z siebie wypruwał, żeby stanąć na wysokości zadania. Ale do tego było potrzeba trzech rzeczy. Przedewszystkiem pewnej selekcji, która została dokonana. Ludzie nieodpowiedni zostali z policji usunięci, nawet w znacznej ilości, nieodpowiedni nietylko pod względem etycznym, ale poprostu nieodpowiedni do tego rodzaju służby, bo jak dużo rzeczy w Polsce było improwizowanych, tak samo improwizowało się policję. Nie chcę krytykować, bo krytykować jest łatwo, tego, co zrobiono poprzednio, chcę tylko stwierdzić pewne fakty. Znalazł się i w policji szereg ludzi nieodpowiednich i ci zostali wyeliminowani. A rzecz to bardzo ważna selekcja i odpowiedni dobór ludzi.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Dalej pewien fluid, bo inaczej trudno to określić, idący od miarodajnych czynników, któryby moralnie zmuszał policjanta do maksymalnego wysiłku. Że ten maksymalny wysiłek był dawany, to mam dowód choćby z przebiegu debat dotychczasowych, bo zarówno Sejm jak i Senat, zarówno panowie posłowie jak i senatorowie naogół prawie bez wyjątku wyrażali się o działalności policji pochlebnie. Ci ludzie daliby z siebie żyły wypruć, bo czuli podświadomie, że ich praca jest oceniana wogóle, i że jest oceniona przez Tego, który stał ponad wszystkimi, przez Marszałka Piłsudskiego. Mogę stwierdzić, że nie było prawie święta policyjnego, na któreby Marszałek nie przysyłał życzeń, i to utrzymanych w tonie bardzo serdecznym, pod adresem policji, nie będę odczytywał, boby to za długo trwało. Mogę stwierdzić dalej, że policję spotkał ten zaszczyt, że przed frontem delegatów policji z całej Polski przeszedł Marszałek, przyjmując hołd zebranej policji Rzeczypospolitej. Otóż Marszałek doceniał działalność policji i ci ludzie podświadomie to czuli i dlatego dawali, powtórzę, wypruwać z siebie żyły, aby stanąć na wysokości zadania.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Trzecia kwestja, która wpływała, wpływa i wpływać będzie na jakość policji, to kwestja odpowiedniego wyszkolenia. Przeczytałem przed chwilą cyfry i nie waham się po raz drugi powtórzyć, że cyfra 30 tysięcy z setkami brzmi wprosi humorystycznie w porównaniu do sumy 800 tysięcy, jaka była na to wydawana. Weźmy pod uwagę jedną rzecz, że przez całe lata byli kierowani do szkół policyjnych ludzie wprost przyjęci, a to ze względów oszczędnościowych, o czem zresztą p. referent wspomina w swojem sprawozdaniu, ażeby uniknąć podwójnego wypłacania djet i pensji; otrzymywali tylko pensję, a djet nie. Ci ludzie uczyli się 5 miesięcy. To była szkoła dla szeregowych. Żeby zostać oficerem, musiał policjant przeciętnie przesłużyć co najmniej lat 7 i przejść szkołę, trwającą 11 miesięcy. Dziś według tych wiadomości, jakie mnie dochodzą, sprawa przedstawia się inaczej. Miało czy ma przeiść jakoby z wojska kilkudziesięciu oficerów. Nie wątpię ani na chwilę, że będą to ludzie wysokiej wartości moralnej, by mogło być inaczej, ani na chwilę nie przypuszczam. Kurs dla nich ma trwać 3 miesiące, po tym kursie ma być 3-miesięczna praktyka i ewentualnie po jakimś egzaminie mają dani oficerowie, wtedy już policji, otrzymywać odpowiednie przydziały kierowników komisarjatów, względnie komendantów powiatowych. Otóż twierdzę i będę zawsze twierdził, że to jest rzecz niemożliwa i ja mam tylko dla tych ludzi jaknajgłębsze współczucie dlatego, że po 3-miesięcznej nauce na kursie i 3-miesięcznej praktyce absolutnie nie będą oni w stanie zdobyć tych wiadomości, które są potrzebne. Jak długo trwała nauka dawniej, już przed chwilą powiedziałem.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Dalej w referacie pana referenta znalazłem jedną rzecz: „za wyszkolenie policji będą odpowiedzialni komendanci powiatowi”. Nie wiem, czy tu nie zaszła pomyłka, czy chodzi tu o doszkolenie, nie zaś o wyszkolenie. Jeżeli chodzi o doszkolenie, to jest w porządku, jeśliby natomiast chodziło o wyszkolenie, to nie jest w porządku, gdyż to byłby nawrót do stosunków z przed roku 1926, kiedy to wyszkolenie policji było oparte na dobrej woli jednostek — oficerów policji, nauczycieli, sędziów, prokuratorów i t. d., którzy tego policjanta uczyli przez trzy miesiące, bo tyle przeciętnie trwał kurs, a nawet był skrócony do 6 tygodni, i policjant szedł wtedy do służby. Otóż byłoby to przerzucanie odpowiedzialności wyszkolenia policji na komendantów powiatowych. Mojem zdaniem jest to rzecz nie do przeprowadzenia i musi się ujemnie odbić na wartości policji.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#JanuszJagrymMaleszewski">W referacie p. referenta znalazłem jedną rzecz, która być może przez pomyłkę została w ten sposób wydrukowana, mianowicie co do ilości policjantów. Z tego referatu wynikałoby, że ilość policji w przyszłym roku budżetowym wynosić będzie 27.942 osoby, prócz służby śledczej. Otóż tu jest pomyłka, bo w całym preliminarzu nie znalazłem nigdzie wskazówek, żeby służba śledcza była liczona oddzielnie. Jest to liczba, obejmująca całość policji bez oficerów. Ale to, proszę Panów, nie jest właściwa liczba. Nazywamy się 33-miljonowem państwem i z tego obliczenia wypada, jak w referacie jest wyszczególnione, że na jednego policjanta wypada 1.170 mieszkańców. To jest pomyłka, bo tej liczby ze względu na tę pomyłkę, o której powiedziałem, że to jest łącznie ze służbą śledczą, nie możemy brać dokładnie, choćby dlatego, że musimy uwzględniać pewną ilość chorych, a chorych, przeciętnie, nie przesadzę jeśli powiem, że jest conajmniej jakieś 10%. Trzeba dodać, że są specyficzne choroby policjantów, które gnębią ich, a ci pomimo to pełnią służbę, ale wreszcie przychodzi moment, kiedy jej pełnić nie mogą, jak gruźlica, artretyzm, żylaki i t. p. Otóż jeśli weźmiemy 400 ludzi, którzy odpadają od liczby 27.942, to nie będzie wcale zadużo. Także parę ładnych setek pracuje w urzędach. Na to może ktoś powiedzieć, że w urzędach powinni pracować urzędnicy — ale jednak oprócz nich pracują i policjanci. O ile się nie mylę, ilość ta wynosi 650 urzędników, ale cna nie wystarcza. Jeślibyśmy zabrali policjantów do służby tak zwanej frontowej, to na to miejsce musielibyśmy przyjąć urzędników. Ponieważ urzędnicy nie są przyjmowani, preliminarz nie przewiduje tego, więc służbę muszą pełnić policjanci. Tak, że liczba około 1.000 ludzi, o którą się zmniejszy przytoczona przed chwilą — 27.942, wcale nie jest zaduża. A więc obliczenie nasze nie może iść po linji jednego policjanta na 1.170, tylko w najlepszym wypadku, tak mi się Wydaje, na 1.400, a może 1,500 ludzi. Zgodzą się pp. Senatorowie, że to jest rzecz zupełnie nie do pomyślenia. Wszyscy mówią i słyszymy od początku, że policji jest zamało, że stan bezpieczeństwa się pogarsza. On się pogarsza i będzie się pogarszał.</u>
<u xml:id="u-26.7" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Dziś słyszeliśmy w przemówieniu p. sen. Schorra o zajściach, jakie miały się zdarzyć w Przytyku w województwie kieleckiem. Przyznaję, że dotychczas żadnych szczegółów tych zajść nie znam, ale jeżeliby było tak, jak przedstawił p. sen. Schorr, to niewątpliwie tam nie było niechęci ze strony wojewody czy też kierownika wydziału bezpieczeństwa, ani starosty, tylko poprostu był brak ludzi, za pomocą których możnaby ewentualnie było tym ekscesom zapobiec. Wytworzyła się rzeczywiście sytuacja beznadziejna. Dlatego też na początku powołałem się na najbardziej autorytywne i obowiązujące nas na zawsze zdanie Marszałka. Aby moje przemówienie wprowadzić na właściwe tory, muszę dodać, co jest p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych niewątpliwie wiadomem, że budżet policji Marszałek zaliczał do tak zwanych opancerzonych, co wynika z Jego powiedzenia, przytoczonego w „Strzępach meldunków” generała Składkowskiego. Zeszło się w tym budżecie do pewnego minimum, z którego nie można było już nic skreślić.</u>
<u xml:id="u-26.8" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Niejedna duża rzecz, która została w policji zrobiona, to było kręcenie bicza z piasku. Cały szereg rzeczy zrobiono dzięki życzliwemu ustosunkowaniu się do policji wojska. W 1926 r. sytuacja, jeżeli chodzi o uzbrojenie, jeśli Panów to interesuje, przedstawiała się w ten sposób, że w policji było 20 typów najrozmaitszych karabinów. Wydaje się to na pierwszy rzut oka niezrozumiałe, ale tak było. Były karabiny francuskie, angielskie, rosyjskie, niemieckie, austrjackie, japońskie i t. d., bo policja sama się zbroiła i robiła co mogła. Ja to zapisuję raczej na jej plus. Pomiędzy temi karabinami jednak była broń tego rodzaju, że z niej nie strzelano, tylko z niej wylatywały kule; można było śmiało na 50 kroków przed wylotem karabinu stanąć i kulę złapać w rękę. Dzięki życzliwemu stosunkowi wojska udało się po paru latach postąpić krok naprzód, mianowicie w tym kierunku, że zostały te wszystkie karabiny wycofane i broń ujednostajniona na tak zwany typ karabinów Mosina, na amunicję polską. Broń ta przeszła rozmaite próby i okazało się, że dla celów policji nie jest ona wystarczająca. Zdarzały się bowiem tak zwane niewypały. Aczkolwiek komisja wojskowo techniczna, która to badała, stwierdziła, że karabiny nadają się do użytku, to jednakże trzeba było zająć stanowisko, że jeśli one dla użytku wojska mogą się nadawać, to w policji sprawa ta przedstawia się inaczej. W wojsku, jeśli strzela kompanja, pluton czy nawet drużyna i zdarzą się dwa niewypały, to jeszcze niema nieszczęścia. Natomiast użycie broni przez policję jest ultima ratio i jeżeli strzela policjant, to wypał musi być murowany. Dzięki życzliwości wojska osiągnięto — szefem administracji był wtedy jak i teraz generał Sławoj-Składkowski — to, co było możliwe, to jest zamianę na manlichery.</u>
<u xml:id="u-26.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Kwaśniewski.)</u>
<u xml:id="u-26.10" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Otóż policja jest uzbrojona dzięki — jak powiadam — życzliwemu stosunkowi wojska. Wspomnę tu jeszcze pobieżnie o hełmach, do której to sprawy podeszło wojsko z całą gotowością. Jeżeli chodzi o rewolwery, co było także palącem zadaniem, to to zadanie było zapoczątkowane 3–4 lata temu, pierwsze rewolwery zakupiono i sprawa poszła dalej. Mam nadzieję, że z czasem ta rzecz zostanie uregulowana i wszyscy będą w krótką broń palną zaopatrzeni.</u>
<u xml:id="u-26.11" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Jeżeli, być może, z tematu na temat przeskakuję, to dlatego, że na temat policji możnaby mówić ze 3 godziny, na co pan Marszałek napewnoby nie przystał, wobec czego staram się ograniczać i mówię stylem telegraficznym to, co przychodzi najważniejszego na myśl.</u>
<u xml:id="u-26.12" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Wracam do sprawy wyszkolenia. Otóż stan wyszkolenia — jak przed chwilą zreferowałem — przedstawiał się w sposób niewesoły w r. 1926, gdy ministerstwo obejmował pan Minister Składkowski. Trzeba było zacząć od podstaw, to jest tworzyć kadry instruktorów, żeby miał kto uczyć, żeby stworzyć jednolitość doktryny nauczania. Drugiem zagadnieniem było; gdzie uczyć. Po bardzo skrzętnem i szczegółowem poszukiwaniu znaleziono odpowiednie miejsce — Wielkie Mosty, położone w województwie lwowskiem, niedaleko Żółkwi. Tam były kiedyś koszary, należące do któregoś austrjackiego pułku, w miejscowości, gdzie się toczyły zażarte walki i miejscowość ta przechodziła z rąk do rąk. Koszary te były w stanie — mogę to jedynie tak określić — strasznym. Może zjawić się teraz pytanie, dlaczego padł wybór na to miejsce, a nie na inne. Właśnie padł wybór na to miejsce dlatego, żeby stworzyć tam na kresach kulturalną placówkę polskości. To jest placówka, która — zdaje mi się — jest jedyną szkołą tego typu w Europie, gdzie może się uczyć 500, a nawet 600 ludzi, która promieniuje polskością na całą olbrzymią połać kresów, promieniuje w sposób pokojowy, promieniuje przy nauce, promieniuje swoją bytnością na miejscu i to w sposób dodatni. A jednocześnie, jak prawdopodobnie Wysokiej Izbie wiadomo, jest to rezerwa, która w razie jakichś wypadków, jakichś rozruchów może być użyta do ich stłumienia.</u>
<u xml:id="u-26.13" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Muszę dodać jeszcze jedno, żeby tę sprawę wyjaśnić, by stała się ona zupełnie jasna. Jest tam 18 budynków. W odnowienie ich, a niektóre wybudowano prawie na nowo, zostało włożonych 1.380.712 zł. Natomiast wartość objektu w r. 1931, którą poleciłem oszacować, wynosiła 4.095.742 zł. Mnie się zdaje, że przeznaczenie 39.000 zł na wyszkolenie równa się zagładzie tej szkoły. Nie chciałbym jakichś argumentów używać, żeby można było zarzucić mi, że gram na pewnych strunach czułych, ale to ma swoje znaczenie. Proszę Wysokiej Izby nie zapominać, że budowa tej szkoły została rozpoczęta, kiedy premjerem był Marszałek Piłsudski i w niej znajduje się Jego pomnik, postawiony kosztem policjantów, i to ich rzeczywistym kosztem, bez żadnych rozkazów i nie tak, jak się zwykle w Polsce postępuje, że gdy ktoś gdzieś chce jakiś pomnik postawić, to bierze adresy z książki telefonicznej mniej lub więcej znanych osób i przesyła blankiet pocztowy. Policjanci sami to zrobili.</u>
<u xml:id="u-26.14" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Tak się zdarzyło nieszczęśliwie, że z 5 ministrów spraw wewnętrznych od 1926 r. jeden tylko Minister Składkowski tę szkołę widział. Pan Minister Raczkiewicz szkoły tej nie widział, ale nie wątpię, że ją zobaczy, a jak zobaczy, to tem więcej będzie jej zwolennikiem i rzecznikiem, tembardziej stanowczo wystąpi w jej obronie i nie dopuści do tego, żeby ta placówka polskości, promieniująca na całą ogromną połać kraju, została zatracona.</u>
<u xml:id="u-26.15" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Wypadałoby się zastanowić jeszcze nad tem, w jaki sposób znaleźć potrzebne na to środki. Chciałbym zwrócić uwagę, że tegoroczny budżet policji został zmniejszony o blisko 3 miljony zł. Trzeba więc znaleźć trzy miljony. Wydaje mi się, że w sprawnem działaniu policji zainteresowane jest nietylko Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jakkolwiek ono niewątpliwie najbardziej, ale również wszystkie inne resorty. Ja tu celowo nie stawiam konkretnych wniosków naprzykład co do powiększenia etatów policji do wysokości zeszłorocznej, nie proponuję przeznaczenia określonej sumy na wyszkolenie; tę rzecz pragnąłbym pozostawić Rządowi, żeby się z sobą porozumiał i żeby każdy w miarę możności do tej rzeczy się przyczynił. Muszę stwierdzić jedno, że jeżeli katastrofą jest ten miljon dzieci, które nie mogą uczęszczać do szkół powszechnych, to katastrofą jeszcze gorszą, wprost kataklizmem będzie, jeżeli policjant nie będzie należycie wyszkolony. Bo nam nie chodzi o stupajkę, który byłby tylko przeznaczony do szpikowania kogoś ołowiem, ale chodzi nam o człowieka, który może i musi czasem rozstrzygać pewne rzeczy.</u>
<u xml:id="u-26.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-26.17" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Mówiono nam, naprzykład senator Kozłowski na Komisji Budżetowej w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, że idzie głód, że głód jest. My musimy się starać, aby głodnego brzucha ołowiem nie karmić.</u>
<u xml:id="u-26.18" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-26.19" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Policjant musi się czuć obywatelem i dlatego w szkole policyjnej w Mostach Wielkich jest tablica wmurowana, na której jest napisane: „Polska szkoła policyjna nietylko daje policjantowi fachową wiedzę, ale uczy go być dobrym obywatelem”.</u>
<u xml:id="u-26.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-26.21" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Minister Spraw Wewnętrznych p. Raczkiewicz: Panie Marszałku, proszę o głos dla wyjaśnienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma Minister Spraw Wewnętrznych p. Raczkiewicz.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Minister Spraw Wewnętrznych p. Raczkiewicz: Wysoka Izbo! Doceniam w wysokim stopniu słuszność wywodów pana senatora Maleszewskiego w sprawie wyszkolenia policji państwowej. Przez dłuższy okres był on komendantem i ma niewątpliwie większe w tej dziedzinie doświadczenie niż ja.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Pragnę, wobec apelu, z którym senator Maleszewski do Izby się zwrócił, nadmienić, że nie zamierzam likwidować szkoły w Wielkich Mostach. Doceniam w zupełności wielkie znaczenie wychowawcze tej szkoły i wiem, jak wielką odegrała już rolę. Jeśli będę musiał iść na pewne zmniejszenie ilości kształcących się w niej, to zmusi mnie do tego ostateczna konieczność.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#WicemarszałekKwaśniewski">W budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych istotnie trzeba było sięgnąć do bardzo daleko idących redukcyj. Świadom jestem tego, jak również i tego, że redukcje specjalnie budżetu tego Ministerstwa dotykają z tego względu, iż budżet ten jest w przeważających swoich liczbach budżetem personalnym. Było to wszakże koniecznością państwową.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Doceniając jednak konieczność jaknajlepszego dokształcenia i wyszkolenia ofiarnego w służbie Państwa policjanta, szkołę w Mostach bezwzględnie utrzymam.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#WicemarszałekKwaśniewski">Głos ma s. Siudowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#KonradSiudowski">Wysoki Senacie! Nie ulega wątpliwości, że nasze życie samorządowe jest chore. Chcąc je uzdrowić, trzeba zacząć od tej podstawowej komórki, jaką jest gmina zbiorowa. U nas na Pomorzu na 153 gmin 95% jest deficytowych, a tylko 5% równoważy swój budżet. Jakiemi drogami pójść, aby uzdrowić te stosunki? Przedewszystkiem przez zwolnienie gmin od całego szeregu czynności, spełnianych przez nie w zakresie poruczonym. Dotychczasowy stan rzeczy na Pomorzu wskazuje, że czynności o charakterze poruczonym absorbują pracownikom gminnym 2/3 czasu. Badania w pewnej gminie o 6.000 mieszkańcach wykazały, że jeżeli czynności w dziale rachunkowo-kasowym w zakresie własnym ograniczały się do 1.720 wypadków w przeciągu roku, to analogiczne cyfry dla zakresu poruczonego przedstawiały 5.800 wypadków, a zatem stosunek 1: 3.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#KonradSiudowski">Pozwolę sobie na przykładzie pewnej zbadanej gminy zanalizować czynności, spełniane przez nią, które uważam bądź za zbędne bez szkody dla Państwa, bądź za niesłusznie eksploatujące budżet gminny. Przedewszystkiem uderza niewspółmiernie wielka liczba najrozmaitszych doręczeń. W okresie od 1.IV. 1935 do 31.I. 1936, a więc w przeciągu 10 miesięcy otrzymał odnośny zarząd gminny od urzędu skarbowego 708 doręczeń. Jeżeli się zważy, że czynności te polegały na doręczaniu danych pism i zwróceniu urzędowi skarbowemu potwierdzeń z ich odbioru przez adresata, a w wypadkach niemożności doręczenia na podaniu obecnego adresu adresata, to jest to niepotrzebny balast czynności, absorbujący około 20 dni pracy z tytułu samego doręczania, a 15 godzin pracy dla personelu biurowego. Wydaje mi się, że do spełnienia takich funkcyj powołana jest inna instytucja, mianowicie poczta.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#KonradSiudowski">Podobne sytuacje zachodzą w stosunkach z Państwowym Bankiem Rolnym. Państwowy Bank Rolny posługuje się zarządem gminnym przy poborze renty, przyczem przesyła zarządowi gminnemu jedynie „wykaz”, wobec czego personel gminy wypisywać musi wezwania indywidualne i rozesłać je. Wpłacone przez zainteresowanych sumy przesyła zarząd gminny Bankowi Rolnemu. Czynności te spełnia gmina na koszt własny. W okresie 1934/35 zarząd gminny rozesłał w ten sposób około 50 wezwań na około zł 3.500. Wpływy z tego tytułu wynosiły dla Banku Rolnego 7.51 zł. I w tym wypadku należałoby gminę odciążyć, gdyż rola jej sprowadza się do czynności, które należą do poczty.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#KonradSiudowski">Na specjalną uwagę zasługuje biurokratyczny i krzywdzący budżet gminy sposób ściągania podatku gruntowego. Urząd skarbowy zleca zarządowi gminnemu ściąganie w ustalonych terminach państwowego podatku gruntowego wraz z dodatkiem na rzecz Powiatowego Związku Samorządowego i dla gminy. Zarząd gminy odstawia całe zainkasowane sumy, a zatem włącznie z dodatkiem na rzecz gminy do kasy skarbowej, która następnie przekazuje zarządowi gminnemu dodatek gminny wraz z wynagrodzeniem za pobranie podatku państwowego, po potrąceniu jednak dla urzędu skarbowego 2% tytułem wynagrodzenia za pobranie dodatku na rzecz gminy. Gmina płaci zatem urzędowi skarbowemu za czynności, które sama wykonała. Przechodzi dodatek na rzecz gminy przez biuro gminy przy tym sposobie dwukrotnie: pierwszy raz z chwilą pobrania przez gminę od podatnika i dostarczenia go kasie skarbowej, drugi raz po otrzymaniu przez gminę z powrotem z kasy skarbowej. Wydaje mi się, że racjonalniej byłoby, gdyby gmina w takich wypadkach rozliczała się, to jest zatrzymywała z zainkasowanej sumy przysługującą jej część (tak z tytułu dodatku komunalnego jak i z tytułu wynagrodzenia za ściągnięcie podatku państwowego); odstawiła natomiast tylko pozostałość, wskutek czego unikałoby się podwójnej pracy tak w biurze gminy, jak i w kasie skarbowej. Ponadto urząd skarbowy winien zaniechać potrącania 2% wynagrodzenia za pobór sum, stanowiących dodatek na rzecz gminy, które zainkasowane zostały nie przez urząd skarbowy, a przez zarząd gminy.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#KonradSiudowski">Lecz nie na tem kończy się wyzyskiwanie skromnych sił i środków naszych gmin zbiorowych. Izba rolnicza posługuje się zarządem gminy przy poborze swoich składek, za co gminie nic nie płaci. Pobór składek zajął w 1934/35 r. w danej gminie 8 dni czasu. Podobnie postępuje ubezpieczalnia krajowa. Zarząd gminy Wydaje i odbiera karty inwalidzkie, wysyła odebrane karty do ubezpieczalni krajowej, pozatem prowadzi kontrolę wydanych kart. Prace te wykonuje gmina bezpłatnie. Także zakład ubezpieczalni społecznej obarcza gminę poborem składek z tytułu ubezpieczenia od wypadków w rolnictwie, przyznając jej wynagrodzenia 2% od zainkasowanych sum. W okresie 1934/35 zarząd gminy ściągnął od 547 płatników zł 2.113, za co otrzymał zł 42.26. Wynagrodzenie w tej wysokości nie stoi w żadnym stosunku do pracy, jaka w danym wypadku musiała być wykonana z uwagi na wielką ilość płatników.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#KonradSiudowski">Szczególnem uciemiężeniem dla naszych gmin jest obowiązek prowadzenia najrozmaitszych statystyk. I tak zarząd gminny wykonuje pewne prace w zakresie statystyki rolnej w okresie półrocznym od maja do października, co zajmuje około 14 dni w roku. Pozatem co kwartał zarząd gminy wysyła wykazy uboju zwierząt poza nadzorem weterynaryjnym, co zajmuje rocznie około 36 dni pracy. Dalej zarząd gminny przesyła starostwu powiatowemu co kwartał wykaz dokonanych zamówień na artykuły przemysłowe i to jeden „branżowy”, drugi „imienny”. Znamienna jest także statystyka, którą zarząd gminny co miesiąc wysyłać musi do starostwa powiatowego, zawierająca informacje, dotyczące zakładów przemysłowych, znajdujących się na terenie gminy. Wykazy te wysyłane być muszą nawet wówczas, gdy zakłady są nieczynne. Należałoby rozważyć wyżej wspomniane statystyki pod względem celowości i odciążyć gminę od zbędnych. Na szczególne wyróżnienie zasługuje statystyka, dotycząca ewidencji ruchu ludności. Przy dotychczasowym wyjątkowo skomplikowanym i uciążliwym tak dla ludności, jak i dla władz systemie meldunkowym zajęty jest stale jeden pracownik. Zaznaczam, że gmina pokrywa z własnych funduszów wszystkie wydatki zarówno osobowe, jak i rzeczowe. System meldunkowy winien ulec reformie w kierunku uproszczenia i tem samem odciążenia zarządu gminnego.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#KonradSiudowski">Z zagadnieniem deficytu naszych gmin zbiorowych łączy się sprawa pewnej reformy naszego samorządu szkolnego, który w obecnym stanie rzeczy niepotrzebnie obciąża budżety gminne. W obecnych warunkach istnieje na Pomorzu nadmierna ilość rad szkolnych; na 153 gminy przypada kilkaset rad szkolnych miejscowych. Dla przykładu podaję, że w powiecie toruńskim istnieje 10 gmin wiejskich i 66 rad szkolnych miejscowych. Z uwagi na to, że z globalnej sumy wydatków w gminach wiejskich na terenie woj. pomorskiego przeszło 23%, a w niektórych powiatach wydatki na oświatę sięgają 40% wszystkich wydatków gminy, pożądanem jest, aby w każdej gminie wiejskiej, lub miejskiej, posiadającej conajmniej jedną szkołę powszechną, utworzyć jedną radę szkolną miejscową jako organ gminnego samorządu szkolnego, której działalność rozciągałaby się na całą gminę terytorjalną. W ten sposób obowiązki dotychczasowych rad szkolnych miejscowych przeszłyby na zarządy gminne, a obowiązki rad szkolnych powiatowych na wydziały powiatowe. Proponowana zmiana dałaby gminom między innemi poważne oszczędności przez zbiorowe zakupy przez wydziały powiatowe niezbędnych przedmiotów szkolnych. Pozatem mogłoby być poruczone prowadzenie rachunkowości i kasowości zarządom gminnym, które posiadają odpowiednio wyszkolony personel, gdy tymczasem w niektórych budżetach szkolnych preliminuje się pewne kwoty na wydatki osobowe tytułem wynagrodzenia dla osób, prowadzących rachunkowość i kasowość szkolną. Przez przekazanie prowadzenia rachuby i kasowości rad szkolnych miejscowych zarządom gminnym z jednoczesnem zamianowaniem wójtów przewodniczącymi rad szkolnych miejscowych uniknęłoby się też nieporozumień, jakie częstokroć zachodzą na tle gospodarki rad szkolnych miejscowych między organami samorządu gminnego i organami samorządu szkolnego.</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#KonradSiudowski">Oto obraz spostrzeżeń, mających na celu wskazanie dróg, któreby mogły przyczynić się do odciążenia budżetów gminnych.</u>
<u xml:id="u-28.8" who="#KonradSiudowski">Lecz nie na tem wyczerpują się możliwości uzdrowienia życia samorządowego na Pomorzu. Palacem u nas zagadnieniem jest sprawa wadliwego podziału administracyjnego. Jeżeli p. Minister Raczkiewicz na posiedzeniu komisji sejmowej powiedział: „Jeżeli chodzi o podział administracyjny, przyznać należy, że jest on niewątpliwie wadliwy, trzyma się granic dawnych zaborów, przytem jest nieskoordynowany z podziałem wojskowym”, to słowa te mają szczególne znaczenie w odniesieniu do województwa pomorskiego. Nie będę wobec ograniczonego czasu szczegółowo uzasadniać konieczności jaknajszybszego rozszerzenia granic województwa przez przydział kilku gospodarczo i kulturalnie zbliżonych powiatów dwóch sąsiadujących województw, oraz dalszej koncentracji władz w stolicy Pomorza. Pragnę tylko stwierdzić, że jeżeli Pomorze, jako jedyny polski pomost do polskiego morza i jako jaknajdalej wysunięty bastjon, mający za zadanie odpierać wrogą nam ekspansję gospodarczą i polityczną, spełnić ma swoją misję, problem ten nie może być dłużej odkładany, a musi wejść na tory szybkiej realizacji.</u>
<u xml:id="u-28.9" who="#KonradSiudowski">Na zakończenie pragnę kilka słów poświęcić położeniu ekonomicznemu świata urzędniczego w mieście Gdyni. Ogólnie wytworzyła się wśród urzędników naszych psychoza, że Gdynia jest dla pracownika państwowego czy samorządowego „kolonją karną”. P. Minister Raczkiewicz na wyżej wspomnianem posiedzeniu komisji sejmowej, powiedział, że: „Służba na stanowisku urzędnika Państwa Polskiego musi być zawsze i dla każdego źródłem radości i dumy”. Obawiam się, że to wzniosłe pojęcie o służbie urzędnika może być łatwo zachwiane wobec faktu, że większa część rodzin pracowniczych nie może związać końca z końcem i żyje w ciężkim niedostatku. Specjalne warunki Gdyni wyrażają się przedewszystkiem w wysokich opłatach czynszów mieszkalnych w domach, niepodlegających ochronie lokatorów; takich domów Gdynia posiada 97%. Czynsze w tych domach wynoszą miesięcznie za jedną izbę w śródmieściu — 57 zł, na peryferjach — 46 zł; za 1 pokój z kuchnią w śródmieściu — 90–100 zł, na peryferjach — 60–90 zł; za 2 pokoje z kuchnią w śródmieściu — 150–170 zł, na peryferjach 100–130 złotych, co wynosi do 60% uposażeń pracowników. Wprawdzie w domach Ubezpieczalni Społecznej można uzyskać mieszkanie, składające się z dwóch pokojów z kuchnią, za 100 do 120 zł miesięcznie, lecz mieszkania te są nieosiągalne dla zwykłego pracownika, a to z racji wymaganej kaucji, równającej się wysokości sześciomiesięcznego czynszu. Mieszkań urzędowych o dostępnem dla pracownika czynszu mieszkalnym nie można brać pod uwagę, gdyż stosunek ilości mieszkań do ogólnej ilości pracowników wynosi 8%. Minimum miesięcznego utrzymania rodziny, składającej się z 4 osób, wynosi przy cenach gdyńskich około 375 złotych, podczas gdy pobory pracownika, odpowiadające VII grupie uposażenia, wynoszą brutto złotych 370, a po potrąceniu 10% świadczeń i raty Pożyczki Inwestycyjnej, zł 303. Stałe zadłużenie miesięczne w tej grupie wynosi więc około 71,59 zł, zaś w grupie VIII przy poborach netto 237 złotych — zadłużenie miesięczne wynosi aż 137,59 złotych. W niższych grupach uposażeń, obejmujących w Gdyni przeważającą ilość pracowników, sytuacja przedstawia się jeszcze gorzej. Na tle tych kilku przykładów i liczb widać, że sytuacja pracowników państwowych i samorządowych w Gdyni jest znacznie gorsza niż pracowników w jakiemkolwiek innem mieście, nie wyłączając Warszawy.</u>
<u xml:id="u-28.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-28.11" who="#KonradSiudowski">Dlatego też zwracam się do p. Ministra Spraw Wewnętrznych z usilną prośbą, aby zechciał urzędników gdyńskich, którym dynamika rozwoju życia gospodarczego i społecznego naszego miasta portowego stawia szczególnie ciężkie warunki pracy, otoczyć szczególną opieką.</u>
<u xml:id="u-28.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Staniewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#AntoniStaniewicz">Wysoka Izbo! P. s. Wołoszynowski wygłosił w dyskusji ogólnej nad budżetem przemówienie o charakterze ogólnym. Ja natomiast jako senator ziemi wołyńskiej i jako autochton tej ziemi chciałbym zabrać głos, by z tej wysokiej trybuny oświetlić specjalne stosunki w woj. wołyńskiem.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#AntoniStaniewicz">„W stapianiu pierwiastków zachodnich i wschodnich, w tej atmosferze, przenikającej całe życie, leży swoisty czar polskiej kultury dla każdego cudzoziemca, przybywającego z zachodu”. Tak mówił znakomity filozof szwajcarski Jan Zbinden, opisując swe wrażenia z podróży na wschód Polski. W swym historycznym rozwoju — jak o tem mówi wielki historyk, Aleksander Jabłonowski — Wołyń już nawet w ramach państwowości polskiej był bardzo długo ziemią silnie wyodrębnioną. Wielkie przeobrażenia, jakie zachodziły w dziejach Wołynia przez oddziaływanie kultury polskiej na miejscowe społeczeństwo, według słów i zdania tegoż historyka, były wyrazem dążeń i aspiracyj samej ludności tej ziemi. Tę swą odrębność, polegającą na własnej linji rozwojowej w granicach Państwa Polskiego i na aktywnym i czynnym wpływie społeczeństwa polskiego na kształtowanie się tak a nie inaczej otaczającego je życia zbiorowego i otaczającej je rzeczywistości, zachował Wołyń do naszych czasów i z tem dobrodziejstwem inwentarza znalazł się jako integralna część w granicach najjaśniejszej Rzeczypospolitej. Gdy z tej wysokiej trybuny padają z ust przedstawicieli bratniego narodu ukraińskiego słowa, tchnące dla nas przyjaźnią i dobremi braterskiemi uczuciami, nie pozostaną one bez odpowiedzi z naszej strony, wyciągnięta do nas ręka nie zawiśnie w powietrzu, bo Polska nigdy jeszcze nie odtrąciła wyciągniętej do siebie dłoni, o tem świadczy najlepiej nasza przeszłość historyczna. Polska nigdy nie dążyła do pognębienia jej podległych narodów, lecz odwrotnie: wielką dumą Rzeczypospolitej była wielkość jej narodów. Pod wspólnym dachem państwowości polskiej tworzyliśmy ongiś bastjon cywilizacji zachodniej i jej obronę przed barbarzyństwem wschodniem, przelewając wspólnie krew na setkach pobojowisk.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#AntoniStaniewicz">Jeżeli sięgniemy myślą w naszą przeszłość, to znajdziemy tam nader trafne rozwiązanie najbardziej aktualnego dziś dla nas zagadnienia polsko-ukraińskiego. A mianowicie: w momentach najświetniejszej naszej przeszłości, w epoce Jagiellonów, zagadnienie zgodnego współżycia zamieszkałych obok siebie narodów w ramach jednego państwa było stałą troską najprzedniejszych mężów stanu, a należyte rozwiązanie tego zagadnienia w życiu stworzyło fundament dla przyszłej mocy i potęgi Państwa. A polegało ono na szeroko ujętej tolerancji religijnej i na tem, że mądra i przewidująca polityka Jagiellonów oparła swój wielki program narodowo-państwowy o zasady asymilacji państwowej, a nie narodowej, pozostawiając przynależność narodową każdego w dziedzinie spraw jego osobistego sentymentu, opartego na wolnym i nieprzymuszonym wyborze.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#AntoniStaniewicz">Ten wielki spadek, pozostały po wielkich królach Jagiellonach, stał się polską racją stanu i w Polsce odrodzonej.</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#AntoniStaniewicz">Dowodem tego są słowa Wielkiego Marszałka Józefa Piłsudskiego, wypowiedziane w Równem w dniu 9 stycznia 1920 r. i dnia 10 stycznia 1920 r. do delegacji ludności z Łucka:</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#AntoniStaniewicz">„Sam na kresach byłem wychowany i przeżyłem całą hańbę, jakiej nie oszczędzano nam jako narodowi pobitemu. Kiedy mówimy o kresach, to musimy zdać sobie sprawę z tego, co to są kresy. Kresy to zetknięcie się jednego narodu z innym, jednej kultury z drugą, jednego wychowania z innem. Dlatego też najtrudniejszą zawsze jest wszelkiej polityki kresowej umiejętnością zdobyć silny, mocny szacunek dla władzy jawnej. My, Polacy, byliśmy objektem różnych polityk kresowych. Znaliśmy tę politykę, jaką inni w stosunku do nas uprawiali. Na całym świecie polityka kresowa podobna jest do tej, jakiej i my byliśmy objektem. Nie znam innej polityki kresowej jak polityka poniżenia i ucisku, której hasłem jest: „Biada zwyciężonym”. My, Polacy, wiemy po sobie dobrze, jakie to skutki za sobą pociąga, jak daleko prowadzi, jak niewielkie rezultaty osiąga…</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#AntoniStaniewicz">Jeżeli na całym świecie panuje nieuczciwość w polityce kresowej, ja chciałbym, by nasza polityka kresowa była polityką uczciwą…</u>
<u xml:id="u-30.7" who="#AntoniStaniewicz">Wołyń jest to kraj, który przeszedł wiele, bardzo wiele zmian, dziś tak, jutro inaczej. Wczoraj niepodobne do dziś, a dziś do jutra. Te zmiany teraz przeżywamy. Jeśli chcecie, aby obecny stan był zachowany na stałe, radziłbym Wam pozbyć się wzajemnej nieufności i w zgodzie dla tego pracować celu.</u>
<u xml:id="u-30.8" who="#AntoniStaniewicz">Wołyń zaludniony jest przez różne narodowości, religje i języki, jeśli ludzie nie będą sobie okazywali szacunku i zaufania, to stan dzisiejszy się nie ostanie. Tylko współpraca wszystkich wyznań, stanów i narodowości może go utrzymać”. Stwierdzeniem tego są również późniejsze przemówienia wielkich polskich mężów stanu, np. b. premjera Sławka, który temi słowami charakteryzował w r. 1933 stan rzeczy na Wołyniu: „Tutaj na Wołyniu, gdzie bieg historji dość dużo pozostawił sporów narodowościowych, społecznych, wyznaniowych, gdzie wszyscy zdawałoby się na różne rozbili się kierunki i obozy, gdzie namiętności wciąż były podsycane, zaczyna się zarysowywać nowa era współżycia”. Mówi dalej pułk. Sławek: „Nie usiłujemy nikogo skłaniać, by zmieniał wiarę, czy język, pragniemy, by się każdy czuł równouprawnionym obywatelem Państwa”.</u>
<u xml:id="u-30.9" who="#AntoniStaniewicz">„Pragniemy, by zaspokajanie potrzeb i budowanie treści Waszego życia wspólnemi realizowane były wysiłkami. Im więcej wzajemnego zaufania, im więcej dobrej wiary, im więcej wysiłku włożycie w tworzenie Waszego tu dorobku, tem szybciej otrząśniecie się z nastrojów, pozostawionych przez przeszłość, i tem pogodniejszą wytyczycie sobie przyszłość”. Ważkie oświadczenia w sprawie porozumienia polsko-ukraińskiego padały także z ust. ś. p. Ministra Pierackiego i nie tak dawno z ust obecnego Premjera Zyndram-Kościałkowskiego, a w dniu dzisiejszym słyszeliśmy to samo od p. Ministra Spraw Wewnętrznych Raczkiewicza.</u>
<u xml:id="u-30.10" who="#AntoniStaniewicz">W nowych dziejach historji narodu polskiego tę samą polską rację stanu uznawali wielcy mężowie i politycy polscy, że wspomnę o ś. p. Tadeuszu Hołówce. W tem miejscu chciałbym parę słów powiedzieć o deklaracji, złożonej przez s. Łuckiego w imieniu własnem i kolegów pp. senatorów: Decykiewicza, Horbaczewskiego i Pawlikowskiego. Deklaracja ta pp. senatorów ukraińskich z Małopolski wschodniej w naszych stosunkach wołyńskich jest zjawiskiem zupełnie normalnem, gdyż nie wyobrażamy sobie, by obywatele Rzeczypospolitej Polskiej mogli negatywnie ustosunkowywać się do budżetu ministerstw, które są gwarancją naszego zewnętrznego bezpieczeństwa, naszego niepodległego bytu państwowego, i które stoją na straży naszego ładu i porządku publicznego. To też wyrażamy tylko wielki żal i twierdzimy, że stała się wielka szkoda, iż deklaracja tej treści nie była złożona już przed 16 laty. Wyrażamy wielki żal i wielką szkodę, że Panowie nie wyczuliście, że idzie Polska nowa, Polska Józefa Piłsudskiego, z hasłem powstańczem: Równi z równymi, wolni z wolnymi! Nie poszłyby wtedy na marne wysiłki Waszego ducha i rozumu, które często, niestety, były skierowywane na szkodę Waszego własnego społeczeństwa i na szkodę wspólnego nam i Wam Państwa Polskiego. Pomnąc na wielkie tradycje przeszłości i będąc świadkiem potwierdzenia tych tradycyj przez największego syna Polski odrodzonej, Wielkiego Marszałka, społeczeństwo polskie Wołynia od szeregu lat uważało za swój obowiązek, za swoje powołanie, jako obywatele Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, dążyć do swoistego ujęcia zagadnienia Wołynia w myśl polskiej racji stanu. Niestety, Wołyń po burzach dziejowych wrócił do swej macierzy nie w stanie „odnowionym” — jak pisał o tem wyżej wspomniany przezemnie historyk Aleksander Jabłonowski, kiedy mówił o Polsce po burzy i zawierusze Chmielnickiego, — ale wrócił w stanie kompletnej ruiny, w stanie ruiny gospodarczej i kulturalnej. Gdy mowa więc o Wołyniu, należy pamiętać o tem, jak Wołyń wyglądał w r. 1920 i w jakiej szacie przedstawia się dzisiaj w r. 1936. To są rzeczy niewspółmierne. Tylko przy takiem zestawieniu da się dobitnie stwierdzić, że praca Państwa, praca wspólna społeczeństwa polskiego i miejscowego społeczeństwa ukraińskiego dały wyniki wielkie i potężne we wszystkich przejawach życia gospodarczego, zbiorowego i kulturalnego. W tym okresie lat 1920–1936 Wołyń odbył w granicach Rzeczypospolitej Polskiej niezwykle intensywną ewolucję w kierunku wszechstronnej rozbudowy życia zbiorowego i utrwalenia pod stawowych wartości państwowych. Pozwolę sobie, by zbyt nie utrudzać uwagi pp. Senatorów, stylem telegraficznym przebiec ogrom dokonanej pracy. A więc przedewszystkiem na czoło musimy wysunąć pracę samego Państwa przez politykę zmiany ustroju rolnego i polityki gospodarczej, przez oświatę, przez politykę wyznaniową, przez administrację ogólną, przez wojsko i sądownictwo.</u>
<u xml:id="u-30.11" who="#AntoniStaniewicz">Polityka zmiany ustroju rolnego i polityka gospodarcza Państwa. W tej dziedzinie dokonano rzeczy bardzo wielkich. Przed wojną na Wołyniu scalonych było zaledwie 225 wsi na terenie 183.832 ha. Od czasu powstania państwowości polskiej na Wołyniu scalono 484 wsie na obszarze 502.767 ha, powstało 3.550 nowych osad wojskowych na obszarze 55.726 ha; dalej 16.576 samodzielnych parcel gospodarczych na obszarze 123.521 ha; 3.419 gospodarstw uwłaszczonych na obszarze 23.058 ha; 83.557 gospodarstw scalonych na obszarze 502.767 ha; wreszcie 51.135 gospodarstw upełnorolnionych na obszarze 100.415 ha. W tymże czasie zmeljorowano 89.032 ha, w czem samych rowów wykopano 2.165 km, rozparcelowano zaś 297.394 ha, z czego na osadnictwo 55.841 ha, stwarzając w ten sposób 3.552 nowych gospodarstw.</u>
<u xml:id="u-30.12" who="#AntoniStaniewicz">Polityka rolna blisko i bezpośrednio łączy się z polityką gospodarczą i kredytową Państwa. I tu przedewszystkiem przyszedł z wydatną pomocą Państwowy Bank Rolny. Sytuację gospodarczą na Wołyniu najlepiej określa zdanie, że Wołyń z przedwojennej gospodarki ekstensywnej wszedł na drogę gospodarki intensywnej.</u>
<u xml:id="u-30.13" who="#AntoniStaniewicz">Oświata. Oświatę na Wołyniu najlepiej charakteryzują następujące cyfry. Przed rokiem 1914 było dzieci w szkołach 14.000 obecnie, w r. 1936 — 275.000.</u>
<u xml:id="u-30.14" who="#AntoniStaniewicz">Stosunki wyznaniowe. Mam przed sobą organ kurji biskupiej w Łucku „Życie Katolickie” nr 8 z 23 lutego 1936 r., który podnosi ogromny rozwój życia katolickiego na Wołyniu w okresie lat 1926–1936, wyrażający się zdwojeniem niemal ilości parafij i świątyń oraz wzmożoną akcją katolicką wśród społeczeństwa polskiego.</u>
<u xml:id="u-30.15" who="#AntoniStaniewicz">Od czasu wydania orędzia p. Prezydenta Rzeczypospolitej z r. 1930 stosunki i w cerkwi prawosławnej na Wołyniu ulegają normalizacji. Usuwa się na plan drugi czynnik obcy, maleją wpływy narzucone przez Rosję w okresie rozbiorów. Coraz wyraźniej zarysowuje się natomiast państwowy charakter prawosławia, dążącego do wskrzeszenia tradycji kongregacji pińskiej z r. 1791. Wyrazem tych nastrojów są uchwały zebrania diecezjalnego z r. 1935 i 12 i 13 lutego 1936 r., na którem złożono hołd pamięci Marszałka Piłsudskiego: „Misję dziejową, wyznaczoną nam położeniem Wołynia na wschodnich rubieżach, będziemy pełnić nadal we wzajemnem poszanowaniu i braterskiem współdziałaniu obywateli wszystkich wyznań i narodowości, jak to przekazane zostało nam w testamencie Wielkiego Wodza”.</u>
<u xml:id="u-30.16" who="#AntoniStaniewicz">Bardzo ważną pozycję w stabilizacji stosunków na Wołyniu stanowi praca organów administracji ogólnej. Stwierdzam, iż organa administracji ogólnej, tępiąc nieraz z narażeniem własnego życia szkodników Państwa, dają należytą ochronę bezpieczeństwa, życia i mienia spokojnym i lojalnym obywatelom Państwa.</u>
<u xml:id="u-30.17" who="#AntoniStaniewicz">Administracja nasza polityczna potrafiła znaleźć wspólny język porozumienia z miejscową ludnością i potrafiła zyskać w oczach tej ludności autorytet i szacunek.</u>
<u xml:id="u-30.18" who="#AntoniStaniewicz">Ogromne znaczenie wychowawcze dla ludności miejscowej posiada wojsko. Element miejscowy przeszkolony w wojsku, wnosi w życie wsi wołyńskiej szereg pierwiastków bardzo pozytywnych i twórczych pod względem państwowym.</u>
<u xml:id="u-30.19" who="#AntoniStaniewicz">Duże znaczenie posiada również dla stabilizacji naszych stosunków sądownictwo polskie, które pomimo ciężkich warunków, spowodowanych brakiem dostatecznego kompletu sędziów i odpowiednich lokali, wykonuje swój wymiar sprawiedliwości szybko i sprawnie. Praca sądownictwa polskiego — stwierdzam tu z tej wysokiej trybuny — na Wołyniu wpływa w wielkiej mierze na poszanowanie i autorytet Państwa naszego w oczach ludności.</u>
<u xml:id="u-30.20" who="#AntoniStaniewicz">A teraz przejdę do samorządu. Więc przedewszystkiem samorząd terytorjalny. Samorząd terytorjalny jest podstawową pozycją układu stosunków na Wołyniu i największym warsztatem wspólnej pracy polsko-ukraińskiej, pracy nie o charakterze politycznym, lecz gospodarczym i społecznym, podjętej w imię wspólnych interesów całej ludności.</u>
<u xml:id="u-30.21" who="#AntoniStaniewicz">Ze względu na rolniczy charakter kraju najpoważniejszą rolę odgrywa samorząd wiejski. Procentowy stosunek zatrudnienia w tej dziedzinie Polaków i Ukraińców ilustruje następujące zestawienie: organa stanowiące: Polaków 40%, Ukraińców 53%; organa wykonawcze: Polaków 50%, Ukraińców 46%; delegatów do gromadzkich rad narodowości ukraińskiej 69%, polskiej 23%.</u>
<u xml:id="u-30.22" who="#AntoniStaniewicz">Odrębne miejsce zajmuje samorząd miejski. Sprawę samorządu miejskiego ujmujemy pod kątem widzenia roli tego samorządu w dziedzinie odruszczenia miast naszych. Zagadnienie miast wołyńskich ujmujemy jako specjalne. Jest bowiem rzeczą jasną, że przedewszystkiem miasta nasze na Wołyniu winny się stać ośrodkiem polskiej i zachodniej kultury.</u>
<u xml:id="u-30.23" who="#AntoniStaniewicz">Następnie ogromną rolę odgrywa na Wołyniu samorząd gospodarczy, który swoją pracę przejawia przez izbę rolniczą i rzemieślniczą.</u>
<u xml:id="u-30.24" who="#AntoniStaniewicz">Wielkie znaczenie mają również spółdzielnie na Wołyniu, których sieć w r. 1934 wynosiła 786, z czego 304, czyli 38,6% , należało do R. S. U. K. Obecnie cyfra ta została zmniejszona do 68. Ilość jednak członków wzrosła w tym czasie do cyfry przeszło 105.000 osób, przekraczając dotychczasowy rekord. Ze spółdzielni tych 100 należy do „Hurtu” (15.174 członków), 557 do związku spółdzielni rolniczych i zarobkowo-gospodarczych. Następnie ogromną rolę w stabilizacji stosunków wołyńskich, w przebudowie życia zbiorowego i asymilacji państwowej odgrywają organizacje społeczne o charakterze mieszanym polsko-ukraińskim i o charakterze wyłącznie polskim i ukraińskim. Z braku czasu ograniczam się tylko do wymienienia nazw tych organizacyj, a więc: Wołyńskie T. O. i K. R., Związek Młodzieży Wiejskiej, Związek wołyńskich organizacyj spółdzielczych, Związek Nauczycielstwa Polskiego. Wyłącznie polskie: Związek Strzelecki, Związek Pracy Obywatelskiej Kobiet, Związek osadników, Związek Ziemian, Polska Macież Szkolna i wiele innych. Wyłącznie ukraińskie są następujące: „Ridne Chaty”, „Proświtiańskie Chaty” i „Towarzystwo imienia Piotra Mohyły”.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#AleksanderPrystor">Panie Senatorze, czas Pańskiego przemówienia już upłynął.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#AntoniStaniewicz">W końcu swego przemówienia pozwolę sobie na tem miejscu jeszcze odpowiedzieć s. Łuckiemu, który tak niepochlebnie scharakteryzował Wołyń w swem przemówieniu w dniu 9 marca r. b.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#AntoniStaniewicz">P. s. Łucki nie myli się, kiedy stwierdza niższy poziom życia zbiorowego na Wołyniu w porównaniu z woj. zachodniemi. Ale p. Łucki nie bierze jednak pod uwagę tego, o czem mówiłem wyżej, t. zn. tempa rozwoju życia i stosunków na Wołyniu. Przytoczony przezemnie obraz charakteryzuje to tempo życia w całej pełni. Stwierdzam, że Wołyń nie znajduje się na szarym końcu Rzeczypospolitej Polskiej, a niewątpliwie stoi na jednem z pierwszych miejsc, w każdym razie wyprzedza znacznie Małopolskę wschodnią. I myli się p. s. Łucki, kiedy wspomina, co można wywnioskować z jego słów, że jedynie U. N. D. O. jest uniwersalnem lekarstwem na chorobę komunizmu. Lekarstwo to Wołyń niestety poznał swego czasu dobrze i mogliśmy wówczas ocenić jego skutki. My, wołyniacy, byliśmy świadkami, kiedy dziesiątki „Proświt” na Wołyniu, opanowywał „Selrob”, to znaczy komunizm.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#AleksanderPrystor">Panie Senatorze, proszę kończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#AntoniStaniewicz">My, wołyniacy, wiemy, że jeszcze dziś, nieomal kiedy przemawiam, „Silskij Hospodar” w powiecie łuckim zmuszony jest zamykać szereg swych kół, a to z powodu opanowywania ich przez wpływy komunistyczne.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#AleksanderPrystor">Panie Senatorze, proszę kończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#AntoniStaniewicz">My, wołyniacy, wiemy, że jedyną gwarancją zwycięskiej walki z wpływami komunistycznemi jest wielki, pozytywny, twórczy proces budowania naszego życia zbiorowego przez Państwo i miejscową inicjatywę społeczną. My, wołyniacy, wiemy, że jedynie szczere bezpośrednie porozumienie i wspólna praca pomiędzy społeczeństwami polskiem i ukraińskiem na Wołyniu daje największą gwarancję utrwalenia państwowości naszej, dobrobytu i rozwoju kulturalnego obu społeczeństw.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#AntoniStaniewicz">My, wołyniacy, wiemy, że nasz Wołyń jest stale atakowany przez czynniki o charakterze dywersji politycznej, że ataki te mogą przybierać czasem formy bardzo ostre i bezwzględne, ale wiemy również, że są to ataki ostatnie, że siła ich uderzenia będzie maleć w związku z pozytywnym, twórczym procesem kształtowania naszych stosunków.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#AntoniStaniewicz">My, wołyniacy, wiemy, że praca nasza na Wołyniu posiada pierwszorzędne znaczenie dla całego Państwa naszego. Jest to wielka, znana w historji naszej sprawa.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Rostworowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#WojciechRostworowski">Wysoka Izbo! Wysłuchaliśmy dziś rano w głębokiej ciszy przemówienia s. Schorra. Nie mogliśmy jego twierdzeniom, jego relacjom przeciwstawić tego słowa, którebyśmy chętnie rzucili, że to nieprawda. Fala rozruchów tego typu idzie przez kraj. Ale nie będę apelował do p. Ministra Spraw Wewnętrznych o to, że władze bezpieczeństwa w tych wypadkach nie spełniają swego obowiązku. Ten zarzut, który postawił s. Schorr, muszę odrzucić. Władze bezpieczeństwa, funkcjonarjusze policji płacą ofiarnie swojem życiem za obronę naszej kultury i naszego porządku prawnego.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#WojciechRostworowski">I jeżeli na Komisji Budżetowej wszyscy jednomyślnie ubolewaliśmy nad tem, że kredyty na służbę bezpieczeństwa publicznego zostały zmniejszone, to nie znaleźliśmy innego wyjścia wobec konieczności równowagi budżetowej, jak pewien paljatyw, który komisja zaproponowała do przyjęcia przez Wysoką Izbę, by mianowicie, skoro nie można podnieść globalnej sumy budżetu, przynajmniej nadwyżka dochodów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie szła do ogólnej kasy skarbowej, a była przeznaczana na dodatkowe kredyty dla służby bezpieczeństwa. Sądzę, proszę Panów, że gdyby się okazało, że te kredyty są niedostateczne, że środki, które posiada p. Minister Spraw Wewnętrznych, wobec sytuacji kraju nie wystarczają, to Wysoka Izba, gdy Rząd przyjdzie z dodatkowemi kredytami na ten cel, z pewnością bez wahania je przyzna.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#WojciechRostworowski">Myślę, proszę Panów, że musimy trochę głębiej zastanowić się nad temi zjawiskami, które się powtarzają w kraju i które jak wyprysk zapalny wypływają to w jednej, to w drugiej części kraju. Tu chodzi właściwie o co innego, niż wskazują pozory. Ludność żydowska jest tutaj tylko objektem dywersji. Walka się toczy między tą Polską, która chce utrzymać więzy tradycji, która chce być dalszym ciągiem Polski historycznej, która duszę narodu polskiego kształcić chce na tradycjach i wzorach przeszłości i duszy narodu broni od tego wszystkiego, co nie jest jej cechą istotną, a co jest nawiane zzewnątrz.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#WojciechRostworowski">O to się toczy walka. My byliśmy w ogniu tej walki za życia Marszałka i nic dziwnego, że po Jego śmierci walka zaogniła się żywo, zaostrzyła się, bo i szanse zwycięstwa tamtej stronie wydają się większe niż za Jego życia.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#komentarz">(S. Barański: Odżyły zaplute karły.)</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#WojciechRostworowski">I dlatego nie łudzę się ani na chwilę i sądzę, że w tej wysokiej Izbie nikt tego złudzenia nie podziela, że wyłącznie prewencja czy represja administracyjna mogą o tej walce ideowej zdecydować. Sądzę, że mam prawo apelować do całego tak czy inaczej zorganizowanego społeczeństwa o współpracę w imię obrony kultury narodowej i duszy narodu.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#WojciechRostworowski">W pierwszym rzędzie chcę ten apel zwrócić do tego czynnika, który dla miljonów ludzi wierzących, tak ja wierzę, ma specjalną misję i specjalne znamię nauczycielstwa. Myślę tu o episkopacie i duchowieństwie katolickiem. Ci ludzie, którzy są najbliższymi powiernikami szerokich mas, którzy idą do tych mas z księgą żywota, jaką jest Ewangelja, są obowiązani walczyć z temi objawami jakiegoś rozszalałego fanatyzmu i ciemnoty. Ta zła fala musi minąć. Sumienia polskie muszą się z tego otrząsnąć. Chłop polski jest z natury swojej łagodny; sądzę, że zdał z tego egzamin podczas rozbrajania okupantów w 1918 r., czego potrafił dokonać bez przelania jednej kropli krwi. Kiedy ta zła fala minie, to gdyby ten czynnik, do którego apeluję, nie okazał swojej współpracy, nie stanął w imię zasad Chrystusowych do walki z tem złem, wówczas ci ludzie mogliby przyjść do nich i powiedzieć: „Gdzieście byli, kiedy nas wodzono na pokuszenie? Gdzieście byli, kiedy nam kładziono w ręce kłonice i topory?” Sądzę, że duchowieństwo polskie rozporządza bardzo silnemi i głęboko sięgającemi środkami propagandy i akcji. Duchowieństwo polskie jest założycielem, jest członkiem całego szeregu stowarzyszeń, kieruje akcją katolicką, rozporządza popularną prasą ludową, która się szerzy w setkach tysięcy egzemplarzy i dociera do najbardziej zabitej deskami wsi i sądzę, że mamy prawo do niego apelować i mamy prawo mieć nadzieję, że w walce z tym zamętem przyjdzie Rządowi z pomocą.</u>
<u xml:id="u-38.9" who="#WojciechRostworowski">Myślę, że taki jest charakter tych obecnych zaburzeń antysemickich i dlatego uważam, że ta strona, która jest — jak powiedziałem — objektem dywersji, ma obowiązek do tego faktu się zastosować i kierownicy ludności żydowskiej, jej politycy, jej prasa muszą panować nad nerwami, muszą się zachować tak, jak to dyktuje najelementarniejszy instynkt samozachowawczy, to znaczy zachować spokój, unikać wszelkich zadrażnień, zachować się tak, by w naszej pracy nad obroną ładu i porządku prawnego Rządowi i nam nie przeszkadzać.</u>
<u xml:id="u-38.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#AleksanderPrystor">Lista mówców jest wyczerpana. Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych została zakończona.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#AleksanderPrystor">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: debata nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu na rok 1936/37.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#AleksanderPrystor">Głos ma w zastępstwie referenta tego budżetu s. Evert, przewodniczący Komisji Budżetowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izbo! Jeżeli porównamy ogólne zestawienie przedłożenia rządowego budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu na rok 1936/37 z ustawą skarbową za rok bieżący, to ogólna suma dochodów 27.972.900 zł za r. 1936/37 łącznie z dochodami i wpływami z przedsiębiorstw wykazuje zwyżkę 1.946.400 zł. Mianowicie dochody Administracji — 23.666.500, t. j. 750.500 złotych więcej. Dochody i wpływy z przedsiębiorstw — 4.306.400, t. j. więcej o 1.195.900. Na to zwiększenie dochodów składają się dwie pozycje: 91.900 zł z opłat za legalizowanie narzędzi mierniczych i ekspertyzy, 658.000 z eksploatacji portu, wobec zwiększonej ilości regulacyjnych linij okrętowych i obrotów drobnicy w porcie gdyńskim.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#LudwikJózefEvert">Na zwiększenie pozycyj wpływów z przedsiębiorstw składają się głównie następujące przewidywania: 800.000 zł większej wpłaty do Skarbu od „Polminu” Państwowej Fabryki Olejów Mineralnych, 100.000 zł wpłaty do Skarbu od Państwowej Kopalni Węgla „Brzeszcze”, 300.000 złotych wpłaty do Skarbu od Zjednoczonych Fabryk Związków Azotowych w Mościcach i Chorzowie.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#LudwikJózefEvert">Przechodząc do strony rozchodów, wydatki administracji przewidziane są na okres 1936/37 w sumie 49.800.000 zł i wydatki przedsiębiorstw — 40.400 zł. Razem 49.840.400 zł, czyli mniej w porównaniu z rokiem bieżącym 1935/36 o 11.686.100 zł. To zmniejszenie wydatków wynika głównie ze zmniejszenia wydatków w zarządzie centralnym i w urzędzie morskim. Pierwsza pozycja wynosi 10.715.400, druga pozycja 1.098.600 zł, reszta są to rozmaite drobne pozycje.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#LudwikJózefEvert">To zmniejszenie wydatków w dziale 1, t. j. w zarządzie centralnym odnosi się do subwencyj, związanych z poparciem produkcji przemysłowej o 12.002.000 zł i w dziale 6) w Urzędzie Morskim wydatków nadzwyczajnych Urzędu Morskiego o zł 1.536.890. Dzięki temu potrzebne było podwyższenie niektórych innych wydatków, a więc na rozwój floty handlowej, na rozbudowę chłodni dla handlu rybnego w Gdyni, na wydatki związane z eksploatacją portu i na Urząd Miar w Gdyni, na budowę dozorczego kutra rybackiego itp.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#LudwikJózefEvert">Sejm poczynił wprawdzie po stronie rozchodów i dochodów drobne zmiany, tak, że w końcowym rezultacie przewyżka wydatków nad dochodami wynosi 21.860.000 zł, czyli przewyżka wydatków nad dochodami zmniejszyła się w redakcji sejmowej o 7.500 zł.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#LudwikJózefEvert">Należy z uznaniem podkreślić, że w tegorocznym budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu została dokonana w porównaniu z latami poprzedniemi bardzo znaczna redukcja. Jest to tem bardziej godne podkreślenia, że poważna część wydatków Ministerstwa Przemysłu i Handlu jest opancerzona, gdyż 20 miljonów złotych stanowią wydatki Urzędu Morskiego w Gdyni, a zatem związane z naszą ekspansją morską i z ratami za budowę portu w Gdyni. Same te raty wynoszą prawie 12 miljonów złotych. Pozatem w dziale pierwszym — subwencje dla linij kolejowych — 4.275.000. Po wtrąceniu tych wydatków w mojem przeświadczeniu niepodlegających dyskusji, cały budżet Ministerstwa wynosi po stronie wydatków 25.300.000 zł. O ile się weźmie pod uwagę, że dochody Ministerstwa są przewidywane w rozmiarach 23.660.500, to widzimy, że budżet Ministerstwa, jeżeli wyłączyć wydatki na sprawy morskie, jest prawie samowystarczalny.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#LudwikJózefEvert">Może jedna z pozycyj dochodowych może budzić pewne wątpliwości, a mianowicie w dziale 1 par. 12 zwiększenie przewidywanych dochodów z 5.780.000 do 9.100.000. Przy dzisiejszym stanie organizacji importu suma ta jest sumą realną, natomiast znaczne zwiększenie dochodów Centralnej Komisji Przywozowej musi w konsekwencji być połączone ze zwiększeniem obciążeń towarów importowanych. To też wzrost dochodu z tego paragrafu zaczyna przybierać poważne rozmiary i możnaby go traktować jako swego rodzaju dodatkową taryfę celną.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#LudwikJózefEvert">Urząd patentowy jest instytucją, która daje przeszło 1 miljon złotych czystego zysku. W tym wypadku należałoby iść raczej w kierunku potanienia patentów, gdyż instytucja ta nie ma na celu osiągania zysku, lecz należyte obsługiwanie wynalazców i przemysłu. W mojem przeświadczeniu powinna ona pobierać tylko takie opłaty, które pokrywają jej własne koszty.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#LudwikJózefEvert">Urząd Patentowy mieści się w obecnej chwili w gmachu Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Pomieszczenie to jest niedostateczne, urzędnicy muszą odbywać swoją służbę na dwie zmiany. Na skutek tych niedogodności masę spraw patentowych zalega. Zdarza się i tak, że zagraniczni patentobiorcy wobec przewlekłej procedury patentowej zrzekają się patentu. Aby zapobiec tym niepożądanym objawom, Sejm uchwalił niektóre przesunięcia w pierwotnie złożonym preliminarzu, zmierzające do tego, aby móc przystąpić do budowy gmachu Urzędu Patentowego.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#LudwikJózefEvert">Zmiany te Komisja Budżetowa Senatu zaaprobowała i w zupełności przyjęła.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#LudwikJózefEvert">Urząd Miar. Z codziennego doświadczenia świat kupiecki konstatuje, że urząd ten ujmuje swoje funkcje niestety zbyt sztywno i biurokratycznie. Cechowanie wag odbywa się za często, połączone jest z wielkiemi utrudnieniami i dużemi kosztami, co szczególnie na wsi doprowadza do wysoce niepożądanego zjawiska, że używanie wag wogóle zanika. Komisja zwracała się do p. Ministra z prośbą o usunięcie tych niedomagań i stworzenie z Urzędu Miar narzędzia, któreby propagowało używanie miar cechowanych, a nie doprowadzało, jak to się teraz dzieje, do uchylania się ludności od posługiwania się miarami cechowanemi.</u>
<u xml:id="u-40.11" who="#LudwikJózefEvert">Morski urząd rybacki może się poszczycić bardzo pięknemi rezultatami. Wprawdzie społeczeństwo nasze mało jest jeszcze przyzwyczajone do konsumcji ryb morskich, jednakże w tym kierunku widzimy usiłowania, które niewątpliwie doprowadzą do popularyzacji tego produktu i w głębi kraju. Tymczasem połowy niektórych rodzajów ryb są tak obfite, że rozwija się bardzo obiecująco eksport konserw rybnych do krajów zamorskich.</u>
<u xml:id="u-40.12" who="#LudwikJózefEvert">Mimo zwiększonych trudności w międzynarodowej wymianie handlowej w roku ubiegłym Polska utrzymała dodatni bilans handlowy. Dodatnie saldo bilansu handlowego zmniejszyło się wprawdzie, ze względu jednak na ogromne trudności, jakie napotyka wywóz, wynik ten uznać należy raczej za wystarczający. Ogólne obroty handlowe kształtowały się w 1935 r. jak następuje: przywóz do Polski — nie będę mówił w kwintalach, lecz w złotych polskich — 859.547.000 zł, a wywóz 925.040.000 zł. Charakterystyczną zmianą w przywozie roku ubiegłego był poważny wzrost przywozu niektórych surowców, a szczególnie surowców włókienniczych, skór i żelaztwa. Wzrost ten odzwierciedlił się we wzroście wskaźnika produkcji, obliczanego przez Instytut Badania Konjunktur. Przy podstawie w 1928 r. = 100, wynosił on w styczniu 1935 r. 59,6, a w grudniu 1935 r. — już 68,8. W styczniu tego roku nieco spadł i wynosi 65,1.</u>
<u xml:id="u-40.13" who="#LudwikJózefEvert">Dzisiejsze czasy to okres, gdy wszędzie słychać tylko nawoływania do samowystarczalności. Międzynarodowa wymiana towarowa jest w kleszczach utrudnień kontyngentowych lub walutowych. Można nad tem ubolewać, ale Polska tego zmienić nie może, a z uwagi na konieczność utrzymania dodatniego bilansu handlowego musi import swój normować drogą kontyngentów. Z tego nie wynika jednak, żeby koniecznie był aparat interwencjonizmu w handlu zagranicznym tak skomplikowany, jak to ma miejsce obecnie. Istnieje zbyt dużo dykasteryj, które o tych sprawach decydują. Na Komisji Budżetowej ze słuszną racją podnoszono, że stworzono machinę ciężką, zawiłą, że normalny kupiec w tej plątaninie nie może się zorjentować, że należałoby decyzję w sprawach importowych scentralizować w jednej organizacji, może najlepiej w organizacji, wyłonionej przez samorząd gospodarczy. Podnoszono również na komisji, że przy podziale kontyngentów surowcowych handel hurtowy jest eliminowany i że należałoby stosować system takich pozwoleń, któryby wykluczał możliwość handlowania kontyngentami.</u>
<u xml:id="u-40.14" who="#LudwikJózefEvert">Jeżeli teraz zatrzymam się chwilę nad stroną naszego eksportu, to muszę skonstatować, że on się zmniejszył, że zmniejszył się wogóle wywóz surowców i półfabrykatów, a w szczególności zboża, węgla, drzewa, wzrósł natomiast wywóz odpowiednich wyrobów uszlachetnionych, jak mąki, dykt, mebli giętych, fryzów, nawozów sztucznych, przetworów mięsnych, jak szynek w puszkach, szmalcu i t. p. Zjawisko to należy uznać za objaw dodatni. Dalsze wysiłki eksportowe powinny iść dalej w kierunku powiększenia wywozu uszlachetnionych towarów.</u>
<u xml:id="u-40.15" who="#LudwikJózefEvert">Obrót drogą morską w roku 1935 wzrastał w dalszym ciągu. Wywóz bowiem morski w porównaniu z rokiem 1934 wzrósł z 77% wagi na 78% wagi, a według wartości z 61% na 64%. Udział Gdyni w ogólnym wywozie wzrósł według wagi z 41% na 47%, a według wartości z 28% na 34%. Nadmienić muszę, że jednocześnie w Gdańsku nastąpił spadek ilości tonażu. Wielkość statków odwiedzających Gdynię wzrasta, w Gdańsku zmniejszyła się.</u>
<u xml:id="u-40.16" who="#LudwikJózefEvert">Jeżeli chodzi o udział poszczególnych bander w ruchu okrętowym w Gdyni w r. 1935, to w kolejności należy wymienić: szwedzką, polską, angielską, niemiecką, duńską, norweską i inne. Zatem polska bandera zajmuje w Gdyni drugie miejsce, w Gdańsku — piąte. Obroty Gdyni zwiększają się z roku na rok i jak dotychczas osiągnęły w 1935 r. rekord pracy przeładunkowej.</u>
<u xml:id="u-40.17" who="#LudwikJózefEvert">Proszę Panów, dążeniem całego naszego kraju, nawet w związku z pewną reformą w dziedzinie naszego szkolnictwa, jest wytworzenie własnego samodzielnego handlu w wielkim stylu. Podnoszono na Komisji Budżetowej, że Gdynia powinna stać się nietylko miejscem przeładunku towarów, przeznaczonych dla Polski, że winna stać się nietylko ośrodkiem handlu zaopatrującego Polskę, ale i promieniującego na inne kraje. Istniejące jednak warunki i przepisy stawiają tam kupca polskiego w znacznie gorszych warunkach niż konkurenta zagranicznego i uniemożliwiają powstanie hurtowego handlu światowego. Hamulcem jest obowiązek opłaty przez kupca polskiego podatku obrotowego i od sprzedaży, podczas gdy konkurent zagraniczny podatku tego nie opłaca. Muszę przyznać, że zagadnienie to nie jest mi dokładnie znane, z uwagi jednakże, że było poruszone na Komisji Budżetowej, pozwalam sobie na nie zwrócić uprzejmie uwagę p. Ministra.</u>
<u xml:id="u-40.18" who="#LudwikJózefEvert">Proszę Panów! Jest dość ciekawe dokąd Polska najwięcej wywozi. Otóż wywóz, jak powiedziałem, w roku 1935 wyniósł 925 miljonów złotych, z tej sumy 783 milj. zł do krajów Europy, czyli 85%, do Azji tylko 4,3%, Ameryki Północnej 5,2%, Afryki 2%, Oceanji 0,2%. W każdym razie jeżeli porównam ten procent z rokiem ubiegłym, to muszę stwierdzić, że eksport przesunął się na rynki zamorskie, co jest objawem dodatnim i wymaga dalszego rozwoju z uwagi na ograniczone możliwości zbytu w Europie. Należy podkreślić dobre wyniki z eksportu do Argentyny, z którą przy wzrastających obrotach bilans handlowy za ostatnie miesiące wykazuje dla nas saldo dodatnie.</u>
<u xml:id="u-40.19" who="#LudwikJózefEvert">Jeżeli przyjrzymy się państwom, z jakiemi mamy najlepszy bilans handlowy, to się okaże, że pierwsze miejsce zajmuje Anglja, z którą mamy dodatni bilans 105.714.000, drugie miejsce zajmuje Belgja — 32.936.000, trzecie miejsce zajmuje Szwecja — 25.246.000, potem idzie Austrja — 20.533.000, Danja — 22.001.000, Finlandja — 11.360.000. Zapomniałem nadmienić, że z Niemcami mamy dodatnie saldo bilansu — 53.125.000, tylko, niestety, należności nasze są zamrożone.</u>
<u xml:id="u-40.20" who="#LudwikJózefEvert">A teraz z kim mamy bilans ujemny? Najgorszy bilans ujemny mamy z Ameryką Północną, co wynika z importu bawełny, wynosi on 98.243.000. Z Ameryką Południową również mamy dla siebie bardzo niekorzystny bilans, ale co jest bardzo przykre, to to, że z zaprzyjaźnioną Francją mamy od szeregu lat stale bilans ujemny.</u>
<u xml:id="u-40.21" who="#LudwikJózefEvert">Proszę Panów, utarł się taki zwyczaj, że przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu porusza się zagadnienia gospodarcze. W ostatnich czasach tyle wogóle było mówione, pisane, tyle było wydanych specjalnych broszur o sytuacji gospodarczej w Polsce, tyle było enuncjacyj tak ze strony przedstawicieli życia gospodarczego, jak również i ze strony Rządu, że obawiam się, iż powtarzaniem tych rzeczy znużyłbym Panów. Ostatnie echo tych wszystkich głosów miało miejsce na naradzie gospodarczej, która się tak niedawno odbyła i sprawozdania z tych narad pewno Panowie wszyscy w pismach czytali. Tem niemniej nie spełniłbym swego obowiązku jako referent budżetu, gdybym o tem wszystkiem w krótkości coś niecoś nie powiedział.</u>
<u xml:id="u-40.22" who="#LudwikJózefEvert">Trudną a nawet niemożliwą jest rzeczą, ażeby we współczesnej strukturze stosunków ocenić własną sytuację gospodarczą w odcięciu od zjawisk światowych. Chcę więc tylko ogólnie zaznaczyć, że w r. 1935 można było zaobserwować poprawę konjunktury światowej. Prawie we wszystkich krajach miał miejsce wzrost wytwórczości, tak, że wskaźnik ogólnej produkcji światowej podniósł się z 95,2 w 1934 r. na 106,2 w 1935 r., czyli przekroczył normę 1928 r., którą zwykle bierzemy dla porównania.</u>
<u xml:id="u-40.23" who="#LudwikJózefEvert">Największy wzrost obserwujemy w Niemczech — 16% w Stanach Zjednoczonych — 14%, to jest w krajach, w których odbywało się nakręcanie konjunktury, pociągające zresztą za sobą dla pierwszego z tych krajów bardzo poważne trudności w bilansie płatniczym. W Anglji główną przyczyną poprawy konjunktury był silny wzrost budownictwa, jako rezultat dopływu kapitałów zagranicznych i związanego z tem silnego spadku stopy procentowej. Wskaźnik produkcji w Anglji osiągnął poziom 112,6, a więc blisko o 13% wyższy niż w tak zwanym roku dobrej konjunktury, w r. 1928.</u>
<u xml:id="u-40.24" who="#LudwikJózefEvert">Reasumując na tem pobieżnem tle pogląd na sytuację gospodarczą Polski, muszę stwierdzić, że poprawa gospodarcza, jaką można było zaobserwować u nas od r. 1933, trwała nadal i w r. 1935, aczkolwiek tempo jej było nieco powolniejsze niż w roku poprzednim. Wzrost wskaźnika produkcji w r. 1934 w stosunku do 1933 r. wynosił przeszło 13%, natomiast w 1935 r. wynosi tylko 5,5%. W ostatnim kwartale wskaźnik produkcji osiągnął poziom 67,7, a więc był jeszcze o przeszło 30 punktów niższy niż w r. 1928, o którym wspomniałem, porównując wskaźniki angielskie. Tem niemniej jednak w stosunku do 1932 r., kiedy produkcja w Polsce była najniższa, podniósł się blisko o 30%. Należy przytem zaznaczyć, że silniej wzrosła produkcja dóbr inwestycyjnych, przekraczając w ostatnim kwartale poziom 1932 roku o 55%, niż konsumcyjnych (o 19%). Punktem wyjścia poprawy jest wzrost inwestycyj, które via stabilizacja zatrudnienia i zarobków wywołuje ustabilizowanie się zapotrzebowania.</u>
<u xml:id="u-40.25" who="#LudwikJózefEvert">Zpośród przemysłów inwestycyjnych wzrost wykazały przedewszystkiem przemysły metalowy, maszynowy, mineralny i budowlany. Nieco mniej wzrosła produkcja w hutnictwie Żelaznem, co tłumaczy się dużą zależnością tej gałęzi przemysłu od eksportu. Temi samemi przyczynami tłumaczy się niewielki nawet spadek produkcji w hutnictwie cynkowem.</u>
<u xml:id="u-40.26" who="#LudwikJózefEvert">W dziedzinie produkcji dóbr konsumcyjnych obok ożywienia w przemyśle włókienniczym podniósł się także wskaźnik produkcji przemysłu garbarskiego, konfekcyjnego, papierniczego i poligraficznego.</u>
<u xml:id="u-40.27" who="#LudwikJózefEvert">W związku ze wzrostem wytwórczości podniósł się także poziom zatrudnienia. Liczba robotników w wielkim i średnim przemyśle zwiększyła się z 500.000 w r. 1934 do 530.000 w roku ubiegłym. W ogólnym wzroście wskaźnika inwestycyj z 39 w roku 1934 do 45 w roku 1935 po raz pierwszy duży udział wzięły inwestycje przemysłowe, których wskaźnik podniósł się blisko o 20%. Można również zaobserwować wzmożenie budownictwa domów czynszowych, korzystającego w tym roku w większym stopniu z pomocy kredytowej Banku Gospodarstwa Krajowego.</u>
<u xml:id="u-40.28" who="#LudwikJózefEvert">Jeżeli teraz porównamy poprawę gospodarczą w Polsce z ogólnoświatową poprawą konjunktury, to łatwo dostrzec, że tempo ruchu zwyżkowego było u nas słabsze, niż przeciętnie zagranicą, bowiem światowa produkcja zwiększyła się o 12%, natomiast w Polsce tylko o 5 1/2% . Jedynie w dziedzinie handlu zagranicznego można zaobserwować zgodność tych tendencyj, jakie miały miejsce w Polsce i zagranicą.</u>
<u xml:id="u-40.29" who="#LudwikJózefEvert">Niewielkiemu wzrostowi handlu światowego odpowiada również niewielki wzrost eksportu polskiego po wyeliminowaniu zresztą wahań cen. Ale zwiększył się jednak tylko eksport rolny, którego wskaźnik podniósł się z 74,5 w roku 1934 na 82,6 w roku 1935, natomiast eksport przemysłowy w roku 1935 zmniejszył się blisko o 4%. Wzrost eksportu rolnego był jednak osiągnięty kosztem spadających cen, i to zarówno rolnych jak zresztą i przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-40.30" who="#LudwikJózefEvert">W tych enuncjacjach, broszurach, przemówieniach, artykułach, o jakich już wspomniałem, właściwie są wysuwane 3 zagadnienia: kartele, etatyzm i ceny, przyczem często dają się słyszeć głosy: Rozwiązać wszystkie kartele, wtenczas spadną ceny. Otóż tak zupełnie, jakby to rozwiązanie karteli nie było połączone z wielkiemi trudnościami i jakby do tych trudności nie przyłączały się trudności innej natury, a mianowicie natury socjalnej. Komisja Budżetowa Senatu ustosunkowała się do tego zagadnienia w sposób zupełnie odpowiedni, uchwaliła bowiem rezolucję, w której stanęła na stanowisku, że są kartele dobre, usprawiedliwione gospodarczo, i są kartele złe, — i która wzywa Rząd do tego, aby rozwiązał te kartele, które gospodarczo nie są usprawiedliwione. Uważam, że ta rezolucja jest słuszna i w sobotę będzie przez Panów głosowana.</u>
<u xml:id="u-40.31" who="#LudwikJózefEvert">A teraz, drugie zagadnienie — etatyzm. Mam wrażenie, że to zagadnienie również jest ujmowane niezwykle krańcowo. Proszę Panów, jestem przekonany, że w Polsce na długie lata jest miejsce i dla przedsiębiorczości państwowej i dla przedsiębiorczości prywatnej. Polska jest w specyficznych warunkach i są takie gałęzie przemysłu, które muszą być w rękach Państwa. Rozumie się, że nie jest dobrze, jeżeli jest wszędobylstwo Państwa, ale jeśli inicjatywa prywatna z wieloma rzeczami czeka bez końca, a rzeczy te są potrzebne, to musi w to wkroczyć Państwo. Dam taki przykład, jak auta. Jest to połączone z mechanizacją; pod względem ilości aut jesteśmy na ostatniem miejscu; nie było przedsiębiorczości prywatnej i Państwo musiało się do tej rzeczy wziąć. Sądzę, że zagadnienie leży w tem, że powinna być zrobiona demarkacyjną linją — co ma robić Państwo i co ma robić inicjatywa prywatna, rozumie się z tem zastrzeżeniem, żeby ta inicjatywa nie ograniczała się do inicjatywy, a nie kończyła się na tem, że idzie się do Skarbu z prośbą o pieniądze. To była właśnie przyczyna, z powodu której wiele przedsiębiorstw znalazło się w ręku Państwa wbrew jego woli.</u>
<u xml:id="u-40.32" who="#LudwikJózefEvert">Sądzę, że z uwagi na to, iż — jak już wspomniałem na samym początku — całe zagadnienie sytuacji gospodarczej jest tak przewałkowane i przemyślane, mogę na tem skończyć, jedynie może tylko zwracając jeszcze raz bardzo gorąco uwagę Rządu na omawianą tak szeroko kwestję zamrożeń należności w Niemczech. Nie mówię o zamrożeniach, wynikłych dla polskich kolei z tranzytu przez nasze Pomorze, ale mamy jeszcze inne zamrożenia; i tak naprzykład zamrożenie należności w Rumunji wynosi 8.000.000 zł, zamrożenia w innych krajach wynoszą 5.000.000 zł. Boję się powtórzyć, ale mówiono mi w kołach miarodajnych, że należności polskich obywateli w Niemczech są szacowane okrągło na 200 do 300 miljonów zł. Gdyby nawet przyjąć, że w tej cyfrze mieści się te 70 miljonów, które się należą Kolejom Państwowym, to pozostaje jeszcze bardzo poważna suma. Naprawdę Polska jest za biedna, żeby mogła sobie pozwolić na kredytowanie bogatych krajów w tak wielkich rozmiarach.</u>
<u xml:id="u-40.33" who="#komentarz">(Głos: Niemcy skarżyli się, że są w Polsce krzywdzeni.)</u>
<u xml:id="u-40.34" who="#LudwikJózefEvert">Niemcy zawsze się skarżą.</u>
<u xml:id="u-40.35" who="#LudwikJózefEvert">Kończę mój referat, który wygłosiłem w zastępstwie, prośbą do Pana Ministra, żeby na te zamrożenia, które stanowią bardzo poważną sumę, zechciał zwrócić uwagę.</u>
<u xml:id="u-40.36" who="#LudwikJózefEvert">W imieniu Komisji Budżetowej wnoszę: Wysoki Senat zechce budżet Ministerstwa Przemysłu i Handlu przyjąć w redakcji uchwalonej przez Sejm.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Śliwiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#ArturŚliwiński">Zgłaszam zapytanie, czy Rządowi wiadomo, że w ostatnich czasach dojrzewają zamiary zamykania licznych poważniejszych zakładów przemysłowych, przedewszystkiem zaś kopalń węgla i fabryk cukru, a jeżeli wiadomo, czy Rząd — zgodnie zresztą ze znanemi nam oświadczeniami — zamierza przeciwdziałać tworzeniu się w Polsce coraz to nowych cmentarzysk pracy?</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Fleszarowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#ReginaFleszarowa">Wysoka Izbo! Przed kilku tygodniami na dorocznem posiedzeniu Towarzystwa Przyrodników im. Kopernika prof. geologji Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego wygłosił odczyt o mineralizacji współczesnej kultury.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#ReginaFleszarowa">Prelegent wykazał, jak to od pierwszej chwili, gdy jakiś nasz praszczur chwycił do ręki kamień, by zeń uczynić narzędzie pracy lub ochrony, aż do chwili dzisiejszej wzrasta użytkowanie minerałów przez człowieka i zależność człowieka od tych minerałów, jak to od najdawniejszej starożytności człowiek dążył do zawładnięcia bogactwami mineralnemi i jak ich posiadanie umożliwiało wielkie przedsięwzięcia, jak np. odkrycie trackich złóż złota umożliwiło wielkie wyprawy Aleksandra Macedońskiego. Opanowanie Hiszpanji, najbogatszego w użyteczne rudy kraju w Europie, dało Maurom panowanie na długie lata.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#ReginaFleszarowa">Zużycie minerałów i ich znaczenie wzrosło szczególniej od momentu, gdy siłę cieplną węgla potrafiono zamienić na siłę parową. To też w ostatnich stu latach wydobyto na całym świecie tyle minerałów, ile ich wydobyto od początku ludzkości do wieku XIX. A czyż trzeba przypominać, jaką rolę w przebiegu wielkiej wojny odegrały brak i chęć posiadania węgla i nafty? Dlatego już w wieku ubiegłym wszystkie państwa przystąpiły do przeprowadzenia systematycznego zbadania, jakie bogactwa mineralne znajdują się na ich terenie. Zostały w tym celu powołane specjalne placówki badawcze, które obok rozwiązywania zagadnień naukowych miały przedewszystkiem na celu udzielanie praktycznych wskazówek, a przedewszystkiem zobrazowanie kartograficzne historji geologicznej i związanych z nią możliwości występowania bogactw mineralnych. Równocześnie z rozwijaniem się tych badań coraz bardziej uwidoczniało się ich znaczenie dla wszystkich bezmała dziedzin życia gospodarczego. Udzielone przez instytuty geologiczne wskazówki obejmują nietylko wskazania, gdzie należy poszukiwać węgla, nafty, soli czy rud, czy wreszcie materjałów kamieniarskich lub ceramicznych, ale również wskazują, jak należy je eksploatować, aby nie marnotrawić ich przy wydobyciu. Instytuty geologiczne przeprowadzają badania materjałów drogowych i wskazują ich wartość w zastosowaniu do rozmaitych typów dróg, one też wreszcie przeprowadzają badania, mające na celu dostarczenie ludności dobrej, pitnej wody, tej podstawy higjeny społecznej.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#ReginaFleszarowa">Zasięg więc prac jest bardzo duży i różnorodny. To też wkrótce wystąpiło prawie wszędzie bardzo bliskie współżycie państwowych instytutów geologicznych, przyłączonych do tego czy innego Ministerstwa, ze wszystkiemi innemi resortami władzy, jak również z placówkami życia gospodarczego. Na czele szło wojsko, dalej w niemniejszym stopniu z usług instytutów korzystają ministerstwa komunikacji, zarówno z racji kłopotów z dostarczeniem wody dla stacyj kolejowych, jak i w celu zdobycia odpowiednich materjałów drogowych, dalej ministerstwa przemysłu i handlu, jako że w tym resorcie mieści się zwykle górnictwo, które bez znajomości geologji poruszałoby się w terenie jak ślepy, władze komunalne przedewszystkiem dla celów wojennych, a wreszcie liczni prywatni przedsiębiorcy. W miarę wzrastania zapotrzebowań, wzrastały też uprawnienia urzędów geologicznych.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#ReginaFleszarowa">Państwa zrozumiały konieczność skoordynowania pracy, to też powoli powstawały ustawy zobowiązujące poszczególne resorty, jak i samorządy i osoby prywatne do świadczeń na rzecz geologji. Był to przedewszystkiem obowiązek dostarczania urzędom gelogicznym materjałów z dokonywanych wierceń. Było to zarządzenie niesłychanie ważne, gdyż dawało fachowcom-geologom obfity materjał do ręki, materjał, którego w inny sposób zdobyć nie było można i gdyby nie otrzymało się go z wiercenia, które ktoś wykonywał, to trzeba byłoby przeprowadzać potrzebne wiercenia samemu, a są to rzeczy bardzo kosztowne.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#ReginaFleszarowa">W wieku XX i zakres prac instytutów geologicznych i wogóle badań geologicznych niesłychanie wzrósł. W ZSRR w służbie geologicznej pracuje około 2.000 geologów, nie licząc chemików, petrografów i t. p. Niemcy, które już przeprowadziły zgrubsza zbadanie swego kraju, dokonują badań coraz szczegółowszych. Pracuje nad tem kilkudziesięciu geologów. Udało się im odkryć z początkiem XX wieku w głębi kopalń soli źródła ropy naftowej, których istnienia tam nikt nie podejrzewał jeszcze lat temu kilkanaście, na swoich mapach szczegółowych mogą obecnie zaznaczyć nawet wszystkie absolutnie studnie wody pitnej z zaznaczeniem wydajności. Nie potrzebuję mówić, jakie to ma znaczenie dla wojska.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#ReginaFleszarowa">Polska odrodzona nie pozostała w tyle; powołała w ramach Ministerstwa Przemysłu i Handlu do życia specjalny Instytut Geologiczny. Ale z rozwojem tej placówki zrobiło się to samo, co i z wielu innemi sprawami: krok naprzód, krok w tył. Szczęśliwie zabezpieczono dach nad głową przez wzniesienie specjalnego gmachu z rozległem pomieszczeniem dla muzeum geologicznego. Zbiory są już olbrzymie, mogą oddać nieocenione usługi zarówno ludziom nauki, jak i inżynierom praktykom, gdyż obrazują wszystkie nasze bogactwa mineralne, ale budżet roczny w wysokości 500 zł uniemożliwia sprawienie odpowiednich mebli i udostępnienie zbiorów. Na badania geologiczne jest przewidziana wcale duża suma 616.000 zł, a równocześnie na wydawnictwa, które udostępniają ogółowi zapoznanie się z rezultatami tych badań, figuruje suma 18.000 zł. Można będzie oczywiście opublikować tylko nieznaczną część tych dokonanych prac. Najważniejszem zadaniem Instytutu jest opracowanie mapy geologicznej, której wielkie połacie naszego kraju wcale nie posiadają. Rękopisy wielu map już są gotowe, ale brak pieniędzy na ich wykonanie. Ogłoszono w tych dniach rozporządzenie o funduszu dla popierania wierceń, mając na względzie zmniejszającą się produkcję ropy naftowej, a z drugiej strony odmówiono ze względów oszczędnościowych zgody na wydrukowanie mapy geologicznej Karpat, któraby mogła dopomóc w tych poszukiwaniach i uchronić przed zmarnotrawieniem czasu i pieniędzy.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#ReginaFleszarowa">Funkcjonowała przy Instytucie Geologicznym specjalna pracownia dla badania wartości naszych materjałów drogowych. Została skasowana ze względów oszczędnościowych. W całym kraju nikt nie przeprowadza systematycznych badań naszych materjałów ceramicznych, pomiędzy któremi mamy i kaolin i gliny ogniotrwałe. Instytut też tego nie czyni, gdyż brak mu na to środków pieniężnych i ludzi — personel naukowy wynosi 11 osób. Brak ludzi można w wielu wypadkach zastąpić odpowiedniem skoordynowaniem pracy pomiędzy poszczególnemi placówkami, jak to ma miejsce w wielu państwach. A u nas?</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#ReginaFleszarowa">Wojsko korzysta skwapliwie z usług geologji, koleje żelazne i monopol spirytusowy również często proszą o porady, szczególnie w sprawach, tyczących się wierceń w poszukiwaniu wody, ale rzadko poczuwają się do obowiązku dostarczenia materjałów z tych wierceń; samorządy i firmy prywatne prawie nigdy tego nie czynią, a w ten sposób giną bezpowrotnie bardzo cenne i kosztowne materjały, które przez wydanie odpowiedniego zarządzenia mogłyby być zabezpieczone.</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#ReginaFleszarowa">W trosce o zdrowotność publiczną ma się przeprowadzić na wielką skalę budowę studzien publicznych. Zapytuję Pana Ministra, czy nie mógłby spowodować, aby nietylko wiercenia te odbywały się w porozumieniu z Państwowym Instytutem Geologicznym, ale i materjały z tych wierceń były tam obowiązkowo dostarczane. Może się to przyczynić do odkrycia nowych zasobów bogactw mineralnych, któremi przyroda obdarzyła nas dość skąpo. Wreszcie na zakończenie muszę podziękować za poważną zdobycz, jaką ma otrzymać P. I. G., a mianowicie w obecnie rozpatrywanym budżecie wstawiono 50.000 zł, jako pierwszą ratę na budowę pracowni geofizycznej, dzięki czemu otrzymają trwałą podstawę badania geofizyczne, prowadzone przez Instytut już od pewnego czasu, które dały tak piękne rezultaty w podkarpackim pasie solnym i na terenach bazaltowych Wołynia.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Hasbach.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#ErwinHasbach">Wysoka Izbo! Od kilku już miesięcy związek obrony interesów emerytów Wspólnoty Interesów w Katowicach zwraca się do Rządu o pomoc przeciwko nadzorowi sądowemu, który wstrzymał wypłaty minimum egzystencji, należnej członkom związku. Ani Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, ani też Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie zdecydowało się na ingerencję w tym wypadku. Przez kilkadziesiąt lat płacili emeryci wysokie składki do kas emerytalnych ustawowo zatwierdzonych. Od kilku miesięcy setki tych emerytów nie otrzymują od nadzoru sądowego żadnej emerytury. Zupełnie samowolnie nadzór sądowy obniżył emeryturę, a tym emerytom, którzy nie chcieli się zgodzić na zaproponowaną obniżkę, nie płaci nawet tego minimum egzystencji w wysokości 250 zł, jakie otrzymują inni emeryci, którzy się zgodzili na propozycję nadzoru. Dzieje się to mimo wyroków sądowych w poszczególnych skargach, wdrożonych przez emerytów, według których nadzór sądowy był skazany do wypłaty całkowitej emerytury. Powtarzam: mimo wyroków sądowych nadzór sądowy nie płaci ani grosza emerytury i przeszło 400 emerytów, przeważnie starsi niezdolni do pracy urzędnicy są skazani na głód i nędzę. Na zasadzie dekretu Prezydenta z grudnia 1935 r. Ministerstwo Przemysłu i Handlu według ostatnich wiadomości zażądało od nadzoru sądowego sprawozdania do końca maja roku bieżącego. Jest mi zupełnie niezrozumiałem, dlaczego w tak prostej sprawie, gdzie wydano już wyroki sądowe, nie zażądano natychmiastowego sprawozdania, a pozostawiono nadzorowi tak długi termin? Z czego emeryci mają żyć do tego czasu? Tu konieczna jest natychmiastowa ingerencja, usprawiedliwiona wyrokami sądowemi. Proszę Pana Ministra Przemysłu i Handlu o spowodowanie natychmiastowej wypłaty minimum egzystencji, jakie pozostali emeryci (jest ich około 600) otrzymują. Pozatem proszę o wydelegowanie komisarza rządowego, który zainteresowałby się bliżej działalnością nadzoru sądowego w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#ErwinHasbach">Przy tej okazji chciałbym parę słów odpowiedzieć senatorowi Kornkemu, który zakwestjonował moje wywody w dniu 9 marca, tem bardziej, że i tu rozchodzi się o sprawy robotnicze. Nawet wynik ostatniego spisu ludności stwierdza, że 6% ludności na Górnym Śląsku przyznało się do niemieckiego języka, jako do ojczystego. A zaznaczyć muszę, że odnośny kwestjonarjusz nie zawierał rubryki o narodowości. Senator Kornke powiedział między innemi: „ludność Górnego Śląska ulega od wypadku do wypadku wpływom niemieckim”. Nie chcę decydować, czy senator Kornke zdaje sobie sprawę z tego, że to powiedzenie jego zawiera wątpliwości co do świadomości narodowej ludności polskiej Górnego Śląska. Nam zależy tylko na tych ludziach, których narodowość nie budzi żadnych wątpliwości. Kaptowanie niepewnych elementów natomiast nie leży absolutnie w naszym interesie. Odpieramy z największym naciskiem zarzut, że łowimy i kupujemy sobie dusze ludzkie.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(Głos: Są na to dowody.)</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#ErwinHasbach">Twierdzenie senatora Kornkego, jakoby na Górnym Śląsku nie było wogóle niemieckich robotników, jest tak jaskrawo nietrafne, że zbytecznem wydaje się na to reagować. Fakty mówią za siebie. Jeżeli senator Kornke uważa zdanie swoje za zgodne z rzeczywistością, to wtedy rezolucje wspomnianego przezeń Związku Powstańców są niezrozumiałe, gdyż one stale domagają się wydalania robotników niemieckich. Co więc jest prawdą? Opieram się na ustaleniu prezydenta Komisji Mieszanej, jeżeli uważam wywody senatora Kornkego za sprzeczne z rzeczywistością.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#ErwinHasbach">Pod koniec odrzucam z całą stanowczością w imieniu ludności niemieckiej twierdzenie o irredencie niemieckiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Grajek.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#MichałGrajek">Wysoki Senacie! Na wczorajszem posiedzeniu Senatu, przy omawianiu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej zabrał ponownie głos senator Wiesner, żaląc się na krzywdę, jaka się dzieje Niemcom w Polsce. Przytaczał znane nam z prasy niemieckiej żale na bezrobocie i nędzę, panującą wśród mniejszości niemieckiej w Polsce, a w szczególności na Śląsku. Dowodził, że ze względów, których łatwo się domyśleć, przedewszystkiem na Śląsku zwalnia się z pracy tylko samych Niemców. Na te ogólnikowe i niczem nieuzasadnione twierdzenia pozwolę sobie w paru słowach odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#MichałGrajek">Skutki zastoju gospodarczego najfatalniej oczywiście odbiły się w woj. Śląskiem, na dowód czego mamy u nas najwyższy procent bezrobotnych. Jedna trzecia mieszkańców Śląska została dotknięta klęską bezrobocia. Rzecz zrozumiała. W ostatnich latach unieruchomiono większą ilość kopalń, hut i fabryk oraz szereg mniejszych zakładów pracy. Samych górników zwolniono w ostatnich latach przeszło 100 tysięcy. W roku 1920–22 mieliśmy w kopalniach śląskich zatrudnionych około 150 tysięcy osób, dziś pozostało zaledwie 47 tysięcy robotników przy pracy. W ten sam sposób, aczkolwiek w powolniejszem tempie, zwalniano równocześnie w innych zakładach pracy. W takich warunkach masowej redukcji zwalniano robotników, nie pytając ich o przynależność partyjną, polityczną lub narodową. Wprawdzie momenty polityczne w niektórych zakładach pracy odgrywały także pewną rolę. Do niedawna jeszcze, gdy zasięg wpływów urzędników niemieckich na wyższych, średnich i niższych stanowiskach był większy, zwalniano przeważnie robotników Polaków. Oto dowód: Związek górników Z. Z. P., który mam zaszczyt w tej Wysokiej Izbie reprezentować, musiał kilka razy publicznie protestować u czynników miarodajnych przeciwko masowej redukcji jego członków. W ostatnich latach w samem górnictwie zredukowano nam przeszło 25 tysięcy członków. Każdy człowiek, znający stosunki na Śląsku, wie, że jesteśmy od 46 lat jedyną polską organizacją na ziemi piastowskiej i nie przyjmowaliśmy do naszej organizacji Niemców, lecz tylko Polaków tak, jak przystoi na organizację o programie chrześcijańsko-narodowym.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#MichałGrajek">W ten sam sposób redukowano innych Polaków, o których mówił wczoraj senator Kornke, nienależących do żadnej organizacji zawodowej. Powyższe fakty dowodzą, że senator Wiesner co do pozbawienia pracy rzekomo „rdzennej” ludności niemieckiej na Śląsku nie ma racji. Nie wiem czy do rdzennie niemieckiej ludności zalicza także Ceperników, Bednarskich, Szołtysków i innych, których rodzice w domu mówią po polsku dlatego, że nie władają językiem niemieckim. Ci wszyscy stuprocentowi Niemcy poszli do „Volksbundu”, czy też „Jungdeutschlandu” poto tylko, że spodziewali się korzyści materjalnych.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#komentarz">(S. Wiesner: To nie jest prawda.)</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#MichałGrajek">To udowodnię. Senator Wiesner nie zaprzeczy mi, albowiem prawdą jest, że niemieckie związki zawodowe dla zdobycia członków wśród ludności polskiej wypłacały poważne sumy zredukowanym i turnusowo urlopowanym robotnikom, o ile ci przystąpili do ich organizacyj. Fundusze na ten cel, jak pisała znana niewychodząca dziś katowicka „Volkswille”, otrzymywali z Berlina. Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że niestety wielu, bardzo wielu chwiejnych Polaków poszło do obozu niemieckiego, ale tylko poto, ażeby otrzymać zasiłek pieniężny. I tych Niemców ma zapewne senator Wiesner na myśli. Prawdziwych Niemców, tak zwanych w gwarze śląskiej „germanów” poza pojedyńczemi może wypadkami z pracy nie zwalniano. Ale nawet i tych z polecenia pana wojewody dr. Grażyńskiego i komisarza demobilizacyjnego przyjmuje się zpowrotem do pracy, jak to miało miejsce w ostatnich tygodniach na kopalni „Giesche” w Janowie i „Richter” w Siemianowicach. Na skutek tego wyróżnienia Niemców przy zapośredniczeniu do pracy załogi wyżej wymienionych kopalń na zebraniach załogowych energicznie protestowały. Oczywiście, o tem senator Wiesner nie wie i wiedzieć nie chce. Dla mnie jest to zrozumiałe, dlatego, że pan senator mieszka w Bielsku, a nie w Katowicach. Patrząc przez okulary bielskie, przyciemnione zasłoną „Volksbundu”, czy też „Jungdeutschlandu” nie można dojrzeć tego, co się dzieje w ciężkim przemyśle obwodu centralnego.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#MichałGrajek">Przy tej sposobności pragnę stwierdzić, że dzięki polskiej tolerancji i ustępliwości, nieznanej zresztą innym narodom, a szczególnie Niemcom, mniejszość niemiecka w Polsce ma tę samą wolność, jak ich rodacy w trzeciej Rzeszy. To nie jest moje osobiste zdanie, ale zdanie lojalnych i uczciwych Niemców, zamieszkałych w woj. Śląskiem.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#MichałGrajek">Tak w świetle faktów wygląda rzekoma krzywda, dziejąca się Niemcom w Polsce, a przedewszystkiem na Śląsku.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#MichałGrajek">Przy końcu zwracam się do pana senatora Wiesnera z apelem, ażeby zechciał postarać się w Berlinie o to, by mniejszość polska, zamieszkała w Niemczech, miała te same swobody narodowe, religijne i kulturalne, co ma mniejszość niemiecka w Polsce.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#MichałGrajek">Korzystając z głosu, zwracam się do Pana Ministra Przemysłu i Handlu z prośbą o przychylne rozpatrzenie rozpaczliwej sytuacji, w jakiej znajduje się przemysł węglowy w Polsce. Należy przedewszystkiem rozpatrzeć przydział licencyj dla poszczególnych kopalń oraz zdążać do obniżek taryfy kolejowej. Rząd powinien wszystko uczynić, co w jego mocy, aby nie dopuścić do dalszego pogorszenia sytuacji przemysłu węglowego w kraju. (Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Trockenheim.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#JankielTrockenheim">Wysoki Senacie! Przy budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu chciałbym poruszyć dwa zagadnienia, a mianowicie zagadnienie handlu wewnętrznego oraz zagadnienie eksportu.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#JankielTrockenheim">Przedstawiam Wysokiej Izbie bardzo ciekawą tabelkę, która dotyczy skurczenia się handlu w ostatnich latach. Otóż świadectw handlowych I kategorji wykupiono w r. 1928 — 1.204, a w roku 1935 — 553, zatem spadek o 54,07%. Świadectw handlowych II kategorji wykupiono w 1928 r. 31.508, a w roku 1935 — 19.863, spadek o 36,96%. Świadectw handlowych III kategorji wykupiono w roku 1928 204.043, a w roku 1935 — 118.838, spadek o 42%. Należy pamiętać, że w tymże okresie ludność Polski zwiększyła się o 10%, to jest wzrosła z 30.000.000 na 33.000.000. Należy stwierdzić, że przyczyna gwałtownego spadku ilości przedsiębiorstw handlowych tkwi w nieracjonalnej polityce, prowadzonej przez Rząd wobec handlu prywatnego. Rząd popiera przedewszystkiem przedsiębiorstwa etatystyczne, względnie spółdzielcze, które właściwie nadają się raczej dla ustroju socjalistycznego, podczas gdy w Polsce, w kraju o ustroju kapitalistycznym powinno zależeć przedewszystkiem na przedsiębiorstwach prywatnych, które wykazują sprężystość i ruchliwość. Przedsiębiorstwa prywatne są nadmiernie obciążone podatkami, które miejscami, przy nieracjonalnym wymiarze dochodzą do 75% dochodu danego przedsiębiorstwa. Nic więc dziwnego, że przedsiębiorstwa te padają pod ciężarem zbyt wygórowanych obciążeń fiskalnych. Przedsiębiorstwa prywatne nie korzystają prawie z kredytu w bankach państwowych i komunalnych, które traktują wogóle handel po macoszemu, a przecież handel prywatny przynosi kolosalne korzyści wogóle gospodarce państwowej, a przez swoją ruchliwość i sprężystość powiększa konsumcję i zbyt towarowy w kraju, Handel, tak po macoszemu przez Rząd traktowany, przynosi jednak 28% ogólnych wpływów skarbowych. Pozwalam sobie przeto zwrócić uwagę Pana Ministra Przemysłu i Handlu, że najwyższy czas jest zmienić politykę wobec naszego handlu i umożliwić mu polepszenie swego bytu, co też odbije się dodatnio na ogólnej gospodarce kraju.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#JankielTrockenheim">Jeszcze w gorszem położeniu znajduje się handel żydowski. Podczas gdy kupiectwo chrześcijańskie korzysta jeszcze z kredytów spółdzielczych, które jak już wspominałem przy ogólnej debacie budżetowej wynoszą 30 miljonów zł, to handel żydowski i z tego kredytu nie korzysta, gdyż spółdzielnie żydowskie absolutnie z żadnego kredytu państwowego nie korzystają.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#JankielTrockenheim">Na pogorszenie się ogólnej sytuacji handlowej wpłynął również fakt oddłużenia rolnictwa, gdyż według danych CEKABE (Centralna Kasa Pożyczek Bezprocentowych) ogólna suma zamrożonych należności na wsi wynosi około 160 miljonów zł. W tej zaś sumie udział kapitału żydowskiego handlu wynosi przeszło 75%, gdyż przeważnie Żydzi utrzymywali stosunki handlowe z wsią. Tak więc handel żydowski stracił na ustawie oddłużeniowej przeszło 100 miljonów złotych. I dlatego też znajduje się handel żydowski jeszcze w znacznie gorszem położeniu niż handel nieżydowski.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#JankielTrockenheim">Ciekawe jest, że Bank Akceptacyjny, który dba o upłynnienie zamrożonych kapitałów, nie troszczy się o to, aby również i kapitały w handlu zostały upłynnione. Nakazem chwili przeto jest, ażeby wydać odnośną ustawę o częściowem upłynnieniu zamrożonych kapitałów kupiectwa.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#JankielTrockenheim">W sprawie organizacji eksportu chciałem zauważyć, że istnieje u nas Instytut Eksportowy, który dba o organizację eksportu i częściowo też ten eksport premjuje, nie dba on jednak absolutnie o finansowanie tegoż eksportu. Nasz przemysł i handel ma dostatecznie dużo inicjatywy w wyszukiwaniu nowych rynków zbytu, inicjatywa ta często jednak się załamuje właśnie z powodu braku koniecznych kapitałów, gdyż handel eksportowy wymaga dużych nakładów kapitału. Mam na myśli przedewszystkiem drobny przemysł chałupniczy. Ten drobny przemysł, w którym notabene udział elementu żydowskiego jest bardzo znaczny, dokazywał przed wojną wprost cudów, sięgał najdalszych zakątków olbrzymiej Rosji i stworzył kolosalny rynek zbytu dla rodzimej produkcji w Kongresówce. Tego samego mógłby dokonać dzisiaj nasz przemysł chałupniczy i w stosunku do krajów zamorskich, gdyby miał odpowiednią pomoc finansową ze strony Rządu. Podaję przeto myśl stworzenia banku eksportowego, który miałby za zadanie finansowanie i popieranie każdej inicjatywy prywatnej eksportowej. A że eksport jest tak kolosalnie ważny dla naszego bilansu handlowego jak i dla ogólnego zatrudnienia w kraju, tego nie należy powtarzać.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#JankielTrockenheim">Oto jest garstka uwag, które chciałem poruszyć przy budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu i poddać pod rozwagę p. Ministra Przemysłu i Handlu.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Lewandowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#JanLewandowski">Wysoki Senacie! W sprawozdaniu Komisji Budżetowej zabrakło miejsca dla przemysłu i handlu, gdyż jest tylko jedna karteczka. Zdawałoby się, że ten resort państwowy nie absorbuje zupełnie uwagi tak społeczeństwa, jak i Wysokiego Senatu. Zdaje mi się, że to jest błędne, dlatego, że jest to jedno z najważniejszych ogniw naszej państwowości. Że Anglja jest potężna, to jest główną zasługą kupca angielskiego, dlatego też chciałbym, abyśmy się na Anglji wzorowali i gotowe już wzory brali.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#JanLewandowski">Niektórzy napadają na etatyzm, przed chwilą mój przedmówca napadł na kooperatyzm. Jest mocno protegowany handel wolny. Jestem bezwzględnym zwolennikiem handlu wolnego i inicjatywy prywatnej. Jednakże i inne dziedziny handlu muszą być w Polsce stosowane i te dziedziny należycie swoją rolę spełniają.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#JanLewandowski">Jeśli mowa o kooperatywach, to nie jest to twór, stworzony li tylko dla bolszewji, bo właśnie w tym samym kraju, gdzie handel jest tak potężny, jak Anglja, kooperatywy odgrywają potężną rolę.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#JanLewandowski">Jeśli chodzi o etatyzm, to wiemy, jak nasz rodzimy etatyzm powstał, że prywatna inicjatywa załamała się, zabrakło jej kapitałów i wtedy prywatna inicjatywa przyszła do rządu z prośbą o pomoc finansową. W ten sposób powstawały pierwsze fabryki państwowe. Twierdzę, że to nie jest może dobry objaw na przyszłość, jednakże wiem o tem, że nasz przemysł, pracujący dla obrony Państwa, musi być w rękach Rządu i przez długie lata jeszcze będzie. A tam, gdzie jest kapitał prywatny, musi on być pod opieką i kontrolą Rządu.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#JanLewandowski">Jeżeli mowa o inicjatywie prywatnej i o kapitale wolnym, to chciałbym, aby Ministerstwo Przemysłu i Handlu należycie rozgraniczyło te kapitały: na kapitał rodzimy i kapitał obcy, penetrujący i eksploatujący. Kapitał rodzimy, oparty na zyskach, kapitalizuje dorobek narodowy, kapitał obcy zagarnia zyski i gdzieś je wywozi. Dlatego też chciałbym, ażeby Ministerstwo Przemysłu i Handlu te rozgraniczenia widziało.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#JanLewandowski">Chcę na to zwrócić uwagę, że wyścig do eksportu dla zachowania równowagi bilansu handlowego poszedł tak daleko, że każdy nasz eksport to strata. Tak węgiel, jak zboże, jak i inne płody rolne eksportuje się ze stratą. Czy nie czas byłoby już zrewidować te posunięcia i naprawić życie handlowe w ten sposób, ażeby eksport nareszcie przynosił jakie takie zyski. Jeżeli tak dalej pójdzie, to tak się wyprzedamy, że nic nam absolutnie nie pozostanie.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#JanLewandowski">Jeżeli mowa o imporcie, to muszę zwrócić uwagę przedewszystkiem na jedno. P. sprawozdawca komisji s. Evert zwrócił nam uwagę na te kraje, z któremi mamy bilans handlowy dodatni i na te kraje, z któremi nasz bilans handlowy jest ujemny. Na pierwszem miejscu stoi Anglja. Jeżeli to jest tak dobry kontrahent, to dziwię się, dlaczego były wprowadzone niektóre restrykcje na surowce, sprowadzane z Anglji, przez co ten dobry kontrahent był na nas obrażony i staje się coraz gorszym klijentem. Należy te restrykcje zmienić, ażeby dobrego klijenta szanować i ażeby ten nasz eksport, niezawsze deficytowy, mógł wzrastać.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#JanLewandowski">Jeżeli mowa o imporcie, to nawiązując do eksportu, muszę zwrócić uwagę na to, że powinniśmy zaopatrywać się na tych rynkach, które od nas kupują. Więc znowu muszę wrócić do takiego państwa, jak Anglja, które jest na pierwszem miejscu. Jakkolwiek zwrócono na to uwagę, że my eksportujemy głównie do Europy, a tak mało do krajów zamorskich, to równocześnie wiemy, że Anglja, największy pośrednik światowy, właśnie nasz towar polski via Anglja eksportuje dalej do swoich kolonij zamorskich. Zdawało nam się, że jeżeli my ominiemy tego pośrednika i bezpośrednio będziemy szukać rynku zbytu w kolonjach angielskich, to jest to jakby naszą ulgą. Uważam, że tworzenie własnych biur pośrednictwa jest daleko kosztowniejsze i dlatego w tych wypadkach należy raczej korzystać z biur, które już istnieją. Dalej twierdzę, że t. zw. tranzakcje łączone eksportowe i importowe są dla naszego życia gospodarczego nierentowne. Każdy importer, który eksportuje dlatego tylko, aby otrzymać większy przydział importu, eksportuje zgóry ze stratą.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#JanLewandowski">Nawiązując jeszcze do tego, że należy rozgraniczyć kapitał polski i obcy, chciałbym, aby Ministerstwo Przemysłu i Handlu specjalnie opiekowało się handlem rodzimym i rodzimym przemysłem.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#JanLewandowski">A teraz muszę jeszcze zwrócić uwagę na morze, morze, o którem śniły nasze pokolenia w niewoli.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#JanLewandowski">Otrzymaliśmy skrawek morza i dlatego musimy wszyscy stać się nareszcie narodem morskim i być zapatrzeni w nasz port, w nasze morze. Niechajże Minister Przemysłu i Handlu specjalną opieką otoczy to morze i Gdynię. Nasza ekspansja za morze iść musi, musi iść daleko, aż do zdobycia własnych kolonij i mam wrażenie, że te kolonje nie kto inny zdobędzie, a Minister Przemysłu i Handlu, który będzie w morze zapatrzony.</u>
<u xml:id="u-52.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Maciejewski — na 5 minut.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#LudwikMaciejewski">Wysoka Izbo! Sprawa karteli omawiana była w obu Izbach ustawodawczych niejednokrotnie, a zatem nie mam zamiaru mówić o niej, pragnę tylko zwrócić uwagę na drugi rodzaj karteli, a mianowicie na działalność t. zw. karteli nieoficjalnych. Grasują one zwłaszcza na terenie dostaw lub wykonywania prac dla instytucyj samorządowych czy innych. Członkowie takich „karteli” obowiązują się nawzajem składać danym instytucjom tylko oferty, których ceny stosunkowo nieznacznie od siebie odbiegają, a następnie dzielą między sobą osiągnięte zyski. Uważam więc za konieczne przeprowadzenie ścisłych obserwacyj i badań składanych ofert oraz wydanie należytych zarządzeń zgóry i przeprowadzenie kontroli co do ścisłego przestrzegania tych zarządzeń. Tym sposobem będzie możliwe położenie kresu wprost szkodliwej robocie t. zw. karteli nieoficjalnych.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#LudwikMaciejewski">Równolegle z baczną obserwacją i likwidacją karteli nieoficjalnych uważam za konieczne zastosowanie energicznych środków w kierunku obniżenia kosztów wszelkiego rodzaju pośrednictwa i stanowczego zlikwidowania zbędnego pośrednictwa, które wpływa w znacznym stopniu ujemnie na należyte kształtowanie się cen. W żadnem innem państwie europejskiem nie kwitnie i nie rozwija się pośrednictwo w takich rozmiarach, jak właśnie w Polsce. Artykuły pierwszej potrzeby powinny dochodzić do rąk konsumenta z drugiej a najdalej z trzeciej ręki, lecz nie z piątej lub szóstej. Gdy to nastąpi, wówczas obecne ujemne skutki drogiego i zbędnego pośrednictwa przestaną hamować konieczny dla rozwoju naszego życia gospodarczego wzrost konsumcji.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#LudwikMaciejewski">Wysoka Izbo! W dniu wczorajszym s. Wiesner oświadczył z tej trybuny, że w ostatnim czasie na Górnym Śląsku zwolniono z przemysłu i handlu 7000 pracowników narodowości niemieckiej. Nie mówię o robotnikach, tylko o pracownikach. Mam przed sobą zestawienie zgłoszonych do redukcji i zwolnionych urzędników, czyli pracowników przemysłu i handlu, w latach 1931, 1932, 1933 i 1934. Z tych zestawień wynika, że w r. 1931 zgłoszono do redukcji u komisarza demobilizacyjnego, który, jak wiadomo, jest pełnomocnikiem Ministra Opieki Społecznej na Górnym Śląsku, 2.728 pracowników, a zezwolono na redukcję 1.403 pracowników, w r. 1932 zgłoszono do redukcji 4.114 pracowników, a zezwolono na redukcję 1.759 pracowników; w r. 1933 zgłoszono do redukcji 2.227 pracowników, zaś zezwolono na redukcję 1.029 pracowników; w r. 1934 zgłoszono do redukcji 1.108 pracowników, a zezwolono na redukcję 540 pracowników, czyli że ogółem w tych latach zgłoszono do redukcji 10.227 pracowników, z których zwolniono za zgodą komisarza demobilizacyjnego 4.731 pracowników, Z tego przypada na Polski Związek Pracowników Przemysłowych, Biurowych i Handlowych z siedzibą w Katowicach, którego mam zaszczyt być prezesem, przeszło tysiąc członków, na trzy inne organizacje pracownicze polskie na Górnym Śląsku — również przeszło tysiąc członków, a dalsze 800 do 1000 zredukowanych przypada na pracowników niezorganizowanych. Nie wiem więc, w jaki sposób s. Wiesner doliczył się redukcji 7.000 pracowników narodowości niemieckiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma p. Minister Przemysłu i Handlu.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#AleksanderPrystor">Minister Przemysłu i Handlu p. Górecki:</u>
<u xml:id="u-55.2" who="#AleksanderPrystor">Wysoki Senacie! Dyskusja budżetowa ma na celu nietylko dokonanie aktu ustawodawczego, jakim jest zatwierdzenie budżetu i dokonanie kontroli nad działalnością Rządu, ale również danie sposobności do wymiany poglądów, do daleko idącej surowej, ale objektywnej krytyki i stanowi moment, w którym można skontrolować właściwość lub niewłaściwość linji kierunkowej, po której ta czy inna dziedzina życia gospodarczego się rozwija. Daje ona możność skontrolowania tej linji w wypadku, gdybyśmy doszli do wniosku, że kierunek jej jest niewłaściwy. To też przed rozpoczęciem dyskusji w Izbach ustawodawczych przestudiowałem diarjusze i sprawozdania z lat ubiegłych nietylko dlatego, ażeby podkreślić ciągłość pracy, która została rozpoczęta, ale również dlatego, żeby sobie uświadomić, w jaki sposób te właśnie uwagi krytyczne poczynione w ostatnich latach w parlamencie, uwagi, dyktowane troską o rozwój naszego życia, były realizowane. I dlatego, gdy wziąłem do ręki sprawozdanie, które jest obecnie przedmiotem dyskusji, to podobnie, jak s. Lewandowski, stwierdziłem z pewnym żalem, że jeśli chodzi o mój resort, to sprawozdanie ograniczyło się do jednego tylko zdania, powtarzającego się zresztą na końcu wszystkich innych sprawozdań, mianowicie, że: „Komisja Budżetowa rozpatrywała ten preliminarz na posiedzeniach dnia tego i tego i przyjęła go w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, uchwalając tylko rezolucje, których tekst jest dołączony do sprawozdania generalnego”. Nie chcę wchodzić w motywy znane zresztą prawdopodobnie Wysokiej Izbie, które spowodowały ten stan. Podkreślam to tylko dlatego, że gdy ktoś za rok, czy za lat 10 będzie chciał sięgnąć do dyskusji, do tej wymiany myśli, która się tu odbywa, i zechce znaleźć wskazówki, jakie myśli zostały rzucone, to natknie się tylko na to jedno zdanie sprawozdania. To też z tem większem zainteresowaniem studjowałem sprawozdania o innych działach i innych resortach. Starałem się tam znaleźć pewne wskazania, szczególnie jeśli chodzi o resorty zbliżone, pozostające w pośrednim lub bezpośrednim związku z działalnością mego resortu, jak rolnictwo, skarb lub wojsko. Tam znalazłem podkreślenie tego momentu, o którym mówił s. Lewandowski, a mianowicie: doniosłości tego działu nietylko z punktu widzenia dobrobytu mas, ale i z punktu widzenia obrony Państwa. A jest to punkt widzenia, który dziś nie powinien się znajdować na szarym końcu.</u>
<u xml:id="u-55.3" who="#AleksanderPrystor">Z tem większem jednak zainteresowaniem słuchałem dzisiejszych wywodów p. referenta i innych panów senatorów. Zanim odpowiem na zapytania czy apele, chciałbym scharakteryzować sytuację, w której się znajdujemy i kierunek, w którym idziemy, otrzymawszy budżet. Konieczne to jest tem bardziej, że spotykamy się ze wszystkich stron z zapytaniem, jaki jest program, jakie szanse jego realizacji, jakie dotychczasowe wyniki? Trzeba ustalić, jaki jest cel zasadniczy naszej polityki gospodarczej, a w szczególności tego resortu, który mam zaszczyt repezentować.</u>
<u xml:id="u-55.4" who="#AleksanderPrystor">Gdybym chciał określić go jednem słowem na krótszą i dalszą metę, na krótszą i dłuższą falę, to musiałbym stwierdzić, że sprowadza się on właściwie do wzmożenia produkcji, wytwórczości, bo zwiększenie produkcji to zatrudnienie większej ilości rąk w pracy codziennej. To jest zasadniczy cel, to jest kierunek naszego marszu. Ale zagadnienie nie jest takie proste, jakby się zdawało. To zagadnienie rozwiązują najtęższe umysły na całej kuli ziemskiej. Kraje bogatsze, które do tej walki weszły z olbrzymiemi zapasami, również stają wobec tego problemu. Stany Zjednoczone, które stanowiły cel wędrówki naszej biedoty w okresie przedwojennym, również nie mogą zlikwidować swoich przeszło 10 miljonów bezrobotnych. Nasuwa się mimowoli pytanie, w czem właściwie tkwi źródło tego, co określamy dzisiaj — już ustalił się ten termin — mianem kryzysu. Co się właściwie stało, że mamy taką sytuację, iż dobry urodzaj to nieszczęście, że są wielkie ilości dóbr, reprezentowane przez złoto, lub przez takie czy inne dobra materjalne, a z drugiej strony chodzą po świecie miljony bezrobotnych i głodnych. Dlatego gdybym chciał jednym rzutem scharakteryzować sytuację tej całości, którą kiedyś stanowił glob ziemski, a której już dziś nie stanowi, to powiedziałbym, że nie jest to już jeden organizm gospodarczy, że podzielił się jakby zasiekami, barjerami, prowadząc jakgdyby walkę wszystkich przeciw wszystkim. Jakie jest główne zjawisko, świadczące o tej chorobie? Zjawiskiem tem jest osłabiony obieg krwi w organizmie gospodarczym, t. zn. osłabiony obieg kapitału, towarów i wymiany pracy ludzkiej. Widzimy dziś, że nietylko bramy dla naszej emigracji są zamknięte, ale co gorsza do kraju wracają liczne rzesze, które gdzieindziej pracę znalazły wtedy, gdy były tam specjalnie potrzebne, a dziś muszą stamtąd uchodzić i wracać do domu. Możnaby powiedzieć, że ludzkość cała walczy z kryzysem, ale solidarność międzynarodowa zanikła. Każdy chce się ratować sam i oddziela się barjerami od innych, a te barjery są trudniejsze do przekroczenia, niż kiedyś okopy. Dziś może niema zabitych i rannych, ale są miljony głodnych, których jest nieraz więcej, niż dawniej rannych.</u>
<u xml:id="u-55.5" who="#AleksanderPrystor">Jak Polska wygląda na tem tle? Przedewszystkiem trzeba pamiętać, że Polska do tej walki przyszła bez rezerw, nietylko rezerw bezpośrednich, ale i tych, na które pokolenia się składają. Mało tego. Polska przyszła do tej walki po zniszczeniu nietylko niewolą, która całą strukturę naszego organizmu gospodarczego, linje komunikacyjne, centra przemysłowe stosowała nie do polskiej, ale do obcej racji stanu, lecz również później wojną wszechświatową i naszą własną. I wtedy, kiedy inni stanęli do startu i wyścigu, myśmy musieli odrabiać zaległości. O tem nie wolno zapominać.</u>
<u xml:id="u-55.6" who="#AleksanderPrystor">Są jednak momenty, wskazujące na analogję, jeśli chodzi o rozwój pewnych linij kierunkowych polskich i światowych. Już s. Evert stwierdził, że jeśli chodzi o eksport, to linją spadku eksportu światowego pokrywa się z linją spadku eksportu polskiego. Bywały jednak takie lata, że nasz eksport wolniej malał niż ogólnoświatowy. To zjawisko chcę zapisać na plus naszej ekspansji. Dzisiaj mamy za sobą już okres 1926–36 r., a więc 10-lecie. W kryzys weszliśmy w roku 1929, dno osiągnęliśmy na przełomie 1931–32 r. Jeżeli zanalizujemy sytuację tego 10-lecia, to wtedy przychodzi pytanie, jakbyśmy wyglądali dzisiaj, gdyby momentu wkroczenia w walkę nie poprzedziły 3 lata, w ciągu których potrafiliśmy rozpocząć pracę na zupełnie innych warunkach, od maja 1926 r.? Jakbyśmy wyglądali, gdyby kryzys zastał nas w tej sytuacji, w jakiej znajdowaliśmy się w połowie 1926 r. Zgroza pomyśleć!</u>
<u xml:id="u-55.7" who="#AleksanderPrystor">Jakże wygląda rozwój produkcji naszej? S. Evert powiedział: „Spadliśmy w r. 1930 do połowy tego, co było w r. 1928”. Od tego czasu zaczyna się wzrost produkcji. Już w następnym roku doszliśmy do 60%, potem do 63%, następnie 64%, a w r. 1935 do 66% tego, co w 1928 r. Jakiż stąd wniosek? Należy przyśpieszyć tempo wzrostu produkcji. To jest nasze hasło. Jeżeli chodzi o drogi do tego prowadzące, to naturalnie gdybyśmy dysponowali wielkiemi rezerwami, gdybyśmy mogli robić takie eksperymenty jak Stany Zjednoczone, to możnaby iść ich śladem, ale nawet i w tym wypadku nie wiem, czy byłoby to celowe. Pewne zjawiska gospodarcze mają to do siebie, że ofenzywa przedsięwzięta musi być w ten sposób przygotowana, ażeby cel, który sobie stawiamy, stał w proporcji do środków, jakiemi dysponujemy, bo w przeciwnym razie grozi załamanie ofenzywy w czasie akcji.</u>
<u xml:id="u-55.8" who="#AleksanderPrystor">Odbiciem wzrostu produkcji jest wzrost zatrudnienia. Pod tym względem widzimy u nas postęp. P. senator przytoczył tutaj, że w r. 1935 w porównaniu z 1934 r. przeciętna ilość zatrudnionych w średnim i wielkim przemyśle wzrosła o 36.000. W roku poprzednim ta sama przeciętna wzrosła o 40.000, a więc w ciągu 2 lat prawie o 80.000. Dążyć będziemy, ażeby w tym roku ilość tę jeszcze zwiększyć.</u>
<u xml:id="u-55.9" who="#AleksanderPrystor">Już wyszło jedno zarządzenie p. Ministra Skarbu, które miało na celu usunięcie pewnej zapory, jaka istniała w dotychczasowem ustawodawstwie. Mam na myśli świadectwa przemysłowe. Cena świadectw przemysłowych zależy od ilości zatrudnionych w danem przedsiębiorstwie. Pozatem pomiędzy poszczególnemi etatami w tej skali są duże różnice, idące w 1.000 i 2.000 zł. Skutkiem tego bardzo wiele jest przedsiębiorstw, które potrzebują zwiększenia zatrudnienia, ale gdy widzą, że wielkość zatrudnienia dosięgła granicy, po której cena świadectwa przemysłowego zwiększa się od 1.000 do 2.000 zł, to choćby mogły przyjąć pracownika, nie przyjmują go. Dlatego przed paru dniami wyszło zarządzenie p. Ministra Skarbu, pozwalające im zatrudniać robotników, jeżeli granica dosięgła do 100, powyżej tej normy o 25% bez skutków fiskalnych.</u>
<u xml:id="u-55.10" who="#AleksanderPrystor">Jest drugi problem, który uniemożliwia przeprowadzenie na większą skalę zatrudnienia, a przedewszystkiem tych, o których nam się troszczyć należy, t. j. młodzieży. Niestety pod tym względem jest zapora w ustawie przemysłowej. Jest art. 116, według którego nie wolno zatrudniać uczniów bezpłatnie. Miało to na celu roztoczenie opieki nad uczniami. Skutek był taki, że dziś mało jest chętnych do przyjmowania uczniów i wychowują się oni na ulicy. Przeprowadzamy na terenie Rządu pracę, celem wykorzystania jeszcze obecnej sesji ustawodawczej, ażeby przeprowadzić znowelizowanie, które pozwoli rzemieślnikom przyjmować uczniów bezpłatnie. Oni naukę przecież biorą od rzemieślnika. A jeżeli weźmiemy pod uwagę, że mamy 400.000 warsztatów rzemieślniczych, to gdyby każdy wziął chociaż jednego chłopca, to już mielibyśmy 400.000 chłopców, którzy znajdą zatrudnienie w warsztacie rzemieślniczym.</u>
<u xml:id="u-55.11" who="#AleksanderPrystor">Panowie senatorowie poruszyli kwestję obrotu zagranicznego. Powiedziałem już poprzednio, że zachodzi analogja, że zmniejsza się nasz obrót, a w szczególności nasz eksport tak, jak się zmniejsza obrót w stosunku do skali światowej. Jednak tu jest jeden problem niezmiernie doniosły, a mianowicie kwestja salda finansowego. Wiemy, że na ten temat szereg dyskusyj przeprowadzono w prasie fachowej, nawet wytworzyło się takie pojęcie, że Rząd robi sobie fetysza z dodatniego salda finansowego, że niepotrzebnie się tak martwi tem saldem dodatniem, bo przecież można puścić na flukta inny automatyzm, który powinien te rzeczy regulować. Otóż mam wrażenie, że tutaj jest jakieś głębokie nieporozumienie. Proszę Wysokiej Izby, z chwilą kiedyśmy stanęli na stanowisku słusznem, że wywiązujemy się z naszych zobowiązań, z chwilą, gdy od 10 lat mamy pewien kierunek polityki gospodarczej, którego jednem z wymagań jest stałość waluty, z tą chwilą nie może być dla nas obojętną kwestja rozwoju naszego bilansu przedewszystkiem płatniczego. A gdy weźmiemy poszczególne pozycje w naszym bilansie, to widzimy, jak ważną pozycję stanowi w nim bilans handlowy. I dlatego zgadzam się, że nie trzeba z tego robić fetysza. Ale trzeba mieć na uwadze, ażeby ujemne saldo bilansu handlowego nie zaczęło nam szkodzić w naszym bilansie płatniczym, bo przecież deficyt bilansu płatniczego pokrywa instytucja emisyjna. Trzeba stwierdzić, że jesteśmy w trudnej sytuacji dlatego, że są dwa czynniki, które jakgdyby uderzają w dodatnie saldo naszego bilansu. Jeden z czynników jest wewnętrzny, a drugi zewnętrzny. Zewnętrzny to jest walka, to jest to, że nam utrudniają wywóz naszych produktów, a równocześnie chcieliby jaknajwięcej nam przysłać. Używamy tu tych środków walki, których używają nasi przeciwnicy i tutaj spotykam się z zarzutem, czy nie byłoby lepiej puścić się na flukta zasad liberalnych? Zasadniczo jestem zwolennikiem wolnych obrotów, mam jednak wrażenie, że musimy sobie jedno powiedzieć: niech to zaczną stosować inni, ci mocniejsi, bogatsi, ci, których kraje były kolebką doktryny liberalizmu. My z pewnością pójdziemy krok w krok za nimi. Ale w dzisiejszej sytuacji uważam to za przedwczesne. Jakie są wewnętrzne czynniki, które uderzają w dodatnie saldo naszego bilansu handlowego? Poprawa konjunktury, gdyż wzrost produkcji to wzrost zapotrzebowania surowców i to nietylko tych surowców, które mamy w kraju, ale i tych, które sprowadzamy z zagranicy. I tutaj trzeba stwierdzić, że sytuacja jest bardzo trudna, że trzeba bardzo ostrożnie postępować, aby znaleźć właściwą drogę postępu, ażeby nie hamować produkcji tam, gdzie tego życie wymaga, ale równocześnie mieć wzrok skierowany na kwestję bilansu handlowego.</u>
<u xml:id="u-55.12" who="#AleksanderPrystor">Ujemnym stanem, w którym nie osiągnęliśmy tego, co powinniśmy, jest udział naszej bandery w wymianie towarowej. Zaledwie 9% towarów polskich idzie pod polską banderą. Za te 90 kilka procent płacimy ponad 190 milj. zł innym przedsiębiorstwom okrętowym. Otóż problem rozwoju naszej floty handlowej jest równocześnie problemem zmiany pewnego kierunku naszej ekspansji towarowej. P. s. Evert powiedział: dotychczas prawie 85% naszego eksportu przyjmuje Europa. Ale w Europie mamy coraz trudniejsze warunki, handel coraz bardziej się zacieśnia i to nas zmusza do szukania innych terenów, bardzo często takich, które wogóle bandery polskiej nie widziały.</u>
<u xml:id="u-55.13" who="#AleksanderPrystor">Wreszcie, gdy chodzi o strukturę naszego handlu zagranicznego, ona się poprawia, poprawia się i w tym kierunku, że ilość gotowych produktów w wywozie wzrasta, a ilość gotowych produktów w przywozie maleje. Te procesy nie są zbyt gwałtowne, ale na płaszczyźnie ostatnich 10 lat całkiem jednak wyraźnie występują.</u>
<u xml:id="u-55.14" who="#AleksanderPrystor">P. s. Trockenheim poruszył kwestję handlu wewnętrznego. Kwestja rynku wewnętrznego wogóle stała się integralną częścią programu Rządu. Przypominam deklarację Wicepremjera Kwiatkowskiego, który mówił o konieczności wprowadzenia przedewszystkiem w procesy gospodarcze 22 milj. ludzi, którzy dotychczas właściwie stoją poza temi procesami, a w szczególności nawoływał do tego, ażeby całą tę Polskę B, tę wschodnią część kraju, która tak zasadniczo różni się pod względem zdolności konsumcyjnej od centrum i od zachodu, zdobyć.</u>
<u xml:id="u-55.15" who="#AleksanderPrystor">I właśnie chcąc zrealizować to zagadnienie, natrafiliśmy na problem, o którym również wspominał p. s. Evert, problem zniżki cen. Problem ten z wielu stron wywołał bardzo wiele dyskusyj. Jedni przedstawiali tę rzecz w tem świetle, że jest to równanie na dziadostwo zupełne w Polsce i słyszeliśmy apel, że wszystko idzie wgórę ku słońcu, tak, jakbyśmy byli jakiemiś podziemnemi istotami, nielubiącemi słońca. Ale tu idzie o co innego. Zniżając ceny przemysłowe, nie chcemy równać na dziadostwo, tylko powiadamy, jeżeli chodzi o wskaźniki produkcji przemysłowej nieskartelizowane, a więc opartej o prawo wolnej podaży i popytu i jeżeli widzimy wielkie różnice między temi cenami — a tylko 35% przemysłu jest skartelizowane, — a równocześnie chcemy zdobyć rynek wewnętrzny dla konsumcji, to było takie proste i logiczne, że trzeba zmniejszyć to, cobym nazwał rentą kartelową i zniżyć te ceny, które nie są uzasadnione swobodnem działaniem podaży i popytu, a są rezultatem czegoś sztucznego.</u>
<u xml:id="u-55.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-55.17" who="#AleksanderPrystor">Dyskutuje się, czy to dało rezultat czy nie, i jaki? Stwierdzam, że jeżeli to nie dało jeszcze rezultatu 100%, to dlatego, że jeszcze ta akcja nie doszła do konsumenta, raczej, że nie wszędzie doszła do konsumenta. A proszę wziąć pod uwagę, że jest to proces bardzo skomplikowany, że wchodzą tu w grę wszystkie składniki tak skomplikowanego procesu, jak produkcja surowca, przemysł przetwórczy, handel hurtowy i detaliczny, a wreszcie konsument na miejscu.</u>
<u xml:id="u-55.18" who="#AleksanderPrystor">Gdyby nasz handel wewnętrzny był lepiej zorganizowany, gdyby sprawniej funkcjonował, to proces ten szybciejby się dokonał. Ale na podstawie sprawozdań, które otrzymałem od wojewodów, na podstawie dokładnych badań, ale tylko badań, bez żadnych nacisków administracyjnych, bo ja chcę, aby te procesy odbywały się bez ingerencji administracji — okazało się, że w niektórych wypadkach doszła do konsumenta, a w niektórych wypadkach zniżka cen detalicznych była większa, niż pierwotna u producentów. To dowodzi presji konsumenta bezpośrednio na detalistę. By tę rzecz jasno postawić, chciałbym stwierdzić, że jeśli chodzi o problem jako całość, o akcję zniżki cen szczególnie w przemysłach surowcowych, to akcję tę uważam za zakończoną. Ale jeśli chodzi o niedopuszczenie obniżki do konsumenta, o to, że gdzieś po drodze utknęła, to tam akcję tę dokończymy. Uważam za niemoralne, ażeby na akcji, która ma przyjść z pomocą konsumentom, zarabiał ktoś, zatrzymując tę zniżkę bezprawnie.</u>
<u xml:id="u-55.19" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-55.20" who="#AleksanderPrystor">I tu odrazu poruszę kwestję, podniesioną przez jednego z mówców, który zwrócił się do mnie o opiekę nad przemysłem węglowym, a mianowicie przez s. Grajka. Żądanie szło w tym kierunku, aby rozwiązać wszystkie kartele. Dawniej Minister Przemysłu i Handlu nie miał prawa rozwiązywać kartelu, musiał się zwracać o to do sądu. Dzisiaj korzystając z pełnomocnictw, zmieniliśmy ustawę w ten sposób, że mamy prawo rozwiązać kartel i to z natychmiastowym skutkiem, a kartel może iść do sądu i zaskarżać słuszność naszego zarządzenia. Gdy na tej podstawie 107 karteli zostało rozwiązanych, odzywają się głosy, że to jest mało, że trzeba rozwiązać wszystkie. I bardzo często bije się w kartel węglowy. Cenę węgla obniżyliśmy o 13%, przemysłowego o 7%, koksu ponad 20% i doszliśmy do przekonania, że wobec sytuacji, która została spowodowana przez czynnik od nas niezależny i niedający się przewidzieć, t. j. lekką zimę, gdy ludzie najpierw czekali na zniżkę, a później na mrozy — przemysł węglowy znalazł się w gorszem położeniu. Komisja międzyministerialna wysłana na Śląsk stwierdziła, że przemysłowi węglowemu i żelaznemu trzeba przyjść z pomocą i przyszliśmy z nią, udzielając interwencyjnego zamówienia na % miljona tonn węgla i 25.000 tonn żelaza. Jest to najlepszy dowód, że dalsze postępowanie w kierunku obniżek byłoby niebezpieczne. Byłby jeden sposób w myśl klasycznej zasady: Niech pracują warsztaty najlepiej uposażone technicznie, produkujące najlepszy pod względem kaloryczności węgiel. Gdybym się kierował względem natury czysto gospodarczo-przemysłowej, byłbym pierwszym, któryby tak postąpił. Ale trzeba się liczyć z konsekwencjami, nad któremi Rząd do porządku przejść nie może, konsekwencjami socjalnemi i niesocjalnemi. Wiemy, które kopalnie w walce konkurencyjnej, jakaby się rozpętała po rozwiązaniu konwencji węglowej, byłyby zamknięte nietyle czasowo, ile na zawsze i zostały zniszczone, gdyż jak wiadomo kopalni nie można zamknąć na 5 lat, a potem ją otworzyć, bo przecież następuje jej zalanie, a przeciwdziałanie temu tyle kosztuje, iż nie wiadomo, ktoby łożył. To był wzgląd, dla którego ograniczyliśmy liczbę karteli rozwiązanych.</u>
<u xml:id="u-55.21" who="#AleksanderPrystor">Co do etatyzmu i interwencjonizmu, to wobec ich już wszechstronnego omówienia chciałbym tylko jednem zdaniem sprecyzować stanowisko Rządu. Uważam, iż są dziedziny, które Państwo musi dzierżyć w swem ręku i są takie, do których trzeba i należy, ażeby zabrała się inicjatywa prywatna.</u>
<u xml:id="u-55.22" who="#AleksanderPrystor">Jeżeli chodzi o poszczególne uwagi pp. senatorów, a w szczególności zapytanie, które p. s. Śliwiński skierował do mnie, mianowicie co do zamykania kopalń i fabryk węglowych, to już poprzednio stwierdziłem ciężką sytuację, spowodowaną zniżką cen i lekką zimą. I rzeczywiście to wytworzyło bardzo ciężką sytuację finansową naszego przemysłu węglowego. I, gdy czytam o baronach węglowych, a wiem jaka jest sytuacja, to rzeczywiście widzę dużą dysproporcję, i to, że niedobrze jest, gdy problemy natury gospodarczej omawia się w atmosferze, w której równocześnie ma się na celu rozwiązanie problemów nic ściśle gospodarczych, a socjalno-politycznych. Otóż obecnie wysiłek Rządu idzie w takim kierunku, ażeby nie zamykać kopalń, ażeby zniżki cen nie przerzucać na barki robotników. Orzeczenie Komisji Arbitrażowej tak w stosunku do Śląska jak Zagłębia węglowego zapadnie za utrzymaniem status quo. Będę miał jeszcze rozmowę z p. Ministrem Jaszczoltem i z przedstawicielami ciężkiego przemysłu, a więc przedewszystkiem węglowego i żelaznego, ażeby znaleźć wyjście i nie dopuścić do zwiększenia szeregów bezrobotnych przez zamykanie warsztatów pracy.</u>
<u xml:id="u-55.23" who="#AleksanderPrystor">P. s. Hasbach poruszył kwestję emerytur, przyznanych przez nadzór Wspólnoty Interesów. Otóż tutaj co do jednej rzeczy chcę się zastrzec. Twierdzenie o bezprawności tych zarządzeń jest dość ryzykowne. Istnieje dekret, a więc ustawa, która zezwala na obniżanie nadmiernych emerytur, ustalając nawet pewne minimum, do którego iść można w konkretnych wypadkach. Stwierdzam, że poprzednie zarządy wielką ilość emerytur o bardzo wysokim rozmiarze przyznawały. Nadzór sądowy z obowiązku swego idąc w kierunku racjonalizacji gospodarki przedsiębiorstwa, na to właśnie zagadnienie przedewszystkiem zwrócił uwagę, jako na objaw gospodarki bardzo rozrzutnej. Zbadam ten problem. Jeżeli chodzi o komisarza sądowego, to nie mam prawa go powoływać, dlatego, że nadzór sądowy działa z ramienia sądu i sąd sprawuje nad tem nadzór.</u>
<u xml:id="u-55.24" who="#AleksanderPrystor">P. s. Trockenheim apelował, ażeby poprzeć handel zewnętrzny, narzeka, że Instytut Eksportowy nie finansuje eksportu. To nie jest jego zadanie. Instytut Eksportowy ma na celu akcję pionierską, wskazanie drogi, natomiast sfinansowanie do niego nie należy. Koncepcja zaś stworzenia specjalnego banku eksportowego też nie Wydaje się słuszna. Nieraz bywało w Polsce, że jak na jakiś cel nie było pieniędzy, to się mówiło: zrobić bank budowlany, bank urzędniczy itd. Tak jakby stworzenie banku stwarzało środki.</u>
<u xml:id="u-55.25" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-55.26" who="#AleksanderPrystor">Otóż to jest nieporozumienie. Jeżeli chodzi o nastawienie na kredytowanie eksportu, nasz aparat bankowy, nietylko państwowy, ale i prywatny również na ten dział jest nastawiony. Już na Komisji Budżetowej Sejmu stwierdziłem, że jest rzeczą wskazaną zwrócić specjalną uwagę aparatu bankowego, a powtarzam nietylko państwowego ale i prywatnego, żeby w tym kierunku swoją działalność rozszerzał.</u>
<u xml:id="u-55.27" who="#AleksanderPrystor">P. s. Lewandowski wypowiedział się jako zwolennik inicjatywy prywatnej. Słuchałem tego z dużem zadowoleniem dlatego, że Rząd stoi na stanowisku popierania inicjatywy prywatnej. A słyszałem w poniedziałek przemówienie s. Malskiego, który do tego problemu odniósł się z daleko idącym sceptycyzmem.</u>
<u xml:id="u-55.28" who="#komentarz">(S. Molski: Bo ja już w to nie wierzę.)</u>
<u xml:id="u-55.29" who="#AleksanderPrystor">Otóż to jest również problem, do którego trzeba podejść z punktu widzenia gospodarczego. Znam działalność przedsiębiorstw państwowych, kierowałem niemi jako zastępca szefa armji, kontrolowałem je jako szef korpusu kontrolerów, wiem ile jest ludzkiego materjału ideowego, dla którego nie kwestja zainteresowań bezpośrednich, ale idea, że pracują dla obrony Państwa, wystarcza, ażeby rozwinął całą swoją energję, zmysł kupiecki i przemysłowy, ażeby dane przedsiębiorstwo jaknajlepiej postawić. Ale jeżeli bierzemy rozwój przemysłu, jako całość, jako życie gospodarcze, to nie możemy wymagać, ażeby promotorem tej akcji było tylko podłoże czysto ideowe. Tego nigdzie niema na całym świecie. Kapitał, czy to będzie francuski, angielski, niemiecki, szwajcarski — wszystko jedno — każdy kapitał kieruje się w swojej pracy tam, gdzie może zarobić, gdzie może mieć pewną lokatę, dającą jakiś uczciwy zarobek.</u>
<u xml:id="u-55.30" who="#AleksanderPrystor">Jeżeli chodzi o uwagi, które poczynił p. s. Lewandowski co do tego, ażeby rozgraniczyć kapitał rodzimy od kapitału obcego, to widzę w tem reminiscencję doświadczeń z pewnemi placówkami, będącemi własnością kapitału zagranicznego. Nie chciałbym, aby ta rzecz była uogólniana. Dlatego, jak to zresztą mówiłem już w komisji i w Sejmie, my a la longue na większą skalę, w perspektywie rozwoju rozbudowy życia gospodarczego, nie możemy się ograniczać tylko do rozwoju kapitalizacji wewnętrznej. A trzeciej drogi niema. Albo kapitalizacja wewnętrzna, albo kapitał zagraniczny. Kapitalizacja wewnętrzna rozwija się bardzo dobrze, ale powoli, bo zaczęliśmy od zera; w maju 1926 r. mieliśmy 126 miljonów. I dlatego tutaj muszę powiedzieć, że w stosunku do kapitału zagranicznego, ale tego kapitału, który chce tylko zarobić uczciwie, ustosunkowujemy się pozytywnie. Natomiast do takiego kapitału, któryby chciał nietylko zarobić, ale inny wpływ wywrzeć, względnie nieuczciwie zarobić, ustosunkowujemy się kategorycznie negatywnie</u>
<u xml:id="u-55.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-55.32" who="#AleksanderPrystor">Wysoka Izbo, w ten sposób wyczerpałbym temat dzisiejszej wymiany myśli. Chciałbym podkreślić jedno zjawisko, które stanowi w naszej codziennej pracy, w tej ciężkiej sytuacji jakby jaśniejszy promień, t. j. morze. P. s. Lewandowski zwrócił się do mnie z apelem, ażebym wziął w opiekę Gdynię. Proszę mi wierzyć, że dziś każdy Rząd i każdy, kto rozumie stanowisko i znaczenie Gdyni, bezwzględnie musi iść w tym kierunku, ażeby ten odcinek pracy naszej rozwinąć. To jest ten odcinek, na którym tętno naszej pracy tak idzie, jakby kryzysu na świecie nie było.</u>
<u xml:id="u-55.33" who="#AleksanderPrystor">Chciałbym zwrócić uwagę na momenty natury niematerjalnej, ale duchowej, psychicznej. Morze krzesze z duszy polskiej dziwny pęd przedsiębiorczości. W naszej flocie wojennej, czy handlowej służą ludzie z pod Karpat, których rodzice i dziadowie nigdy morza nie widzieli, a którzy znakomicie znoszą wszelkie trudności dalekich podróży morskich i którzy kochają to morze tak, jak górale swoje góry kochają. Morze krzesze nowe wartości, realizujące tęsknoty całych pokoleń.</u>
<u xml:id="u-55.34" who="#AleksanderPrystor">Na zakończenie na jedną rzecz chciałbym zwrócić uwagę. W poniedziałek słuchałem w tej sali z głęboką uwagą dyskusji, która ilustrowała pewne nastroje, pewne objawy, nie powiem warcholstwa, których świadkami jesteśmy w ostatnim czasie. Dla mnie, jako Ministra Przemysłu i Handlu, zjawiska te posiadają specyficzne znaczenie. Życie gospodarcze musi mieć atmosferę spokoju, harmonji, pewnego — że tak powiem — solidaryzmu. Przemysłowiec wielki, czy mały, kupiec, czy rzemieślnik, muszą mieć atmosferę spokoju dla swej pracy codziennej. Na żadnym odcinku tego rodzaju zjawiska nie odbijają się tak dotkliwie, jak właśnie na odcinku życia gospodarczego. I dlatego chciałbym, ażeby i te czynniki, które stoją za tym ruchem, i całe społeczeństwo zrozumiało, że w okresie, w którym toczy się wielka wojna z kryzysem, którą prowadzą wszyscy, cały świat i my w ciężkim trudzie, tego rodzaju postępowanie w czasie walki — to dywersja, a dywersja — to zdrada.</u>
<u xml:id="u-55.35" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-55.36" who="#AleksanderPrystor">Zakończyliśmy dyskusję nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Dalszy ciąg rozprawy szczegółowej nad częściami: 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, 8 (C) — Monopole, 18 — Długi Państwowe, 16 — Emerytury i Zaopatrzenia i 17 — Renty Inwalidzkie i Pensje odbędzie się jutro, poczynając od godz. 10 rano.</u>
<u xml:id="u-55.37" who="#AleksanderPrystor">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-55.38" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 19 min. 55.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>