text_structure.xml 422 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 10.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#PrezesNajwyższejIzbyKontroli">Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AleksanderPrystor">Otwieram posiedzenie. Na sekretarzy zapraszam ss.: Dąbkowskiego i Masłowa. Protokół i listę mówców prowadzi s. Dąbkowski.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AleksanderPrystor">Protokół 6 posiedzenia uważam za przyjęły, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 7 posiedzenia jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#AleksanderPrystor">Usprawiedliwili swą nieobecność na 7 posiedzeniu Senatu ss. Kleszczyński i Maleszewski.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#AleksanderPrystor">Prosi Izbę o udzielenie urlopu na 4 dni s. Fudakowski. Nie słyszę sprzeciwu, przeto uważam urlop ten za udzielony.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#AleksanderPrystor">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie budżetu na rok 1936/37 (druk nr 25).</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#AleksanderPrystor">Głos ma sprawozdawca generalny s. Kozłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#LeonKozłowski">Wysoki Senacie! W myśl uchwały Komisji Budżetowej Senatu wnoszę projekt ustawy skarbowej wraz z budżetem na rok 1936/37 w brzmieniu uchwalonem przez Sejm w myśl druku nr 25, który Panom Senatorom został rozesłany, nadto poprawkę do ustawy skarbowej, uchwaloną przez Komisję Budżetową Senatu do art. 6 tejże ustawy, i uchwalone rezolucje, objęte załącznikiem drugim tegoż druku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AleksanderPrystor">Zanim przystąpimy do rozprawy, zwracam się do Panów Senatorów z prośbą o wypowiadanie się zarówno przy rozprawie ogólnej jak i szczegółowej w sposób możliwie zwięzły z tego względu, że rozprawa budżetowa musi się zamknąć w określonych ramach czasu, a chciałbym uniknąć formalnego ograniczania czasu przemówień poszczególnych Panów Senatorów. Zaznaczam przytem, że maksymalny czas przemówień, dopuszczalny na podstawie regulaminu, wynosi pół godziny.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Michałowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! W swej przedmowie do nowej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z r. 1935 jeden z współautorów tej Konstytucji, a obecny Marszałek Sejmu, mówi: „Angielski historyk Macaulay zaznacza, że Anglicy byli zawsze narodem wielkim i szczęśliwym, ponieważ potrafili przeprowadzić niezbędne reformy we właściwym czasie”. Wysoka Izbo! Zastanówmy się, czy nie nadszedł właściwy czas, by w metodach naszego myślenia przeprowadzić reformy niezbędne? Przeżywamy bowiem chwile osobliwe, gdzie niema czasu do stracenia, gdzie lada dzień możemy stanąć przed wielkim egzaminem dziejowym, dzień, w którym będziemy musieli wytężyć wszystkie siły w obronie bytu naszego Państwa. Pragnąc podołać temu wielkiemu zadaniu, musimy spoić naród sprawiedliwością społeczną, określić jasno cele, do których zdążamy, omówić technikę pracy, by podnieść jej wydajność na wszystkich polach naszego życia.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#MieczysławMichałowicz">Artykuł 1 Konstytucji mówi: „Państwo Polskie jest wspólnem dobrem wszystkich obywateli”. Artykuł 9: „Państwo dąży do zespolenia wszystkich obywateli w harmonijnem współdziałaniu na rzecz dobra powszechnego”. Zastanówmy się, na czem polega owo harmonijne współdziałanie.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! Jako biolog opowiem Wam o jednym eksperymencie biologicznym, z którego wnioski dokonały przewrotu w mojem myśleniu społecznem.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#MieczysławMichałowicz">Jeżeli w żyłę jednej nogi konia zastrzyknąć do krwi wielką ilość rozczynu pewnego metalu, to według praw obowiązujących w fizjologji rozczyn ten po 3 minutach musiałby ukazać się w żyle drugiej nogi tegoż zwierzęcia doświadczalnego. Tymczasem w żyle tej drugiej nogi nie stwierdzono ani śladu tego odczynnika. Stąd wniosek, że krew, która zazdrośnie strzeże swojej równowagi, wyłapuje przy pomocy jakichś narządów owe ciała obce. Narządy te zaliczamy do tak zwanego układu buforowego. Uczono nas swego czasu, że istnieją układy: kostny, mięśniowy, krwionośny, krwiotwórczy, nerwowy i t. d. O układzie buforowym nigdy nam nie wspominano. Stąd pochodzi wielka luka w naszem obywatelskiem myśleniu. Bez układu buforowego bowiem nikt z nas nie może przeżyć ani jednej chwili. Każdy technik wie, że maszyna składa się z części twardych, stanowiących o jej sile i z części miękkich, osłabiających nadmiar tej siły na pewnych frontach jej działania. Każdy technik wie, że bez amortyzatorów, bez podkładek gumowych i azbestowych, bez sprężyn i resorów oraz innych buforów nie da się pomyśleć żadna konstrukcja techniczna, zbudowana podług zasad mechaniki. Buforami są smary, buforami są szyny kolejowe, łożyska kulkowe; buforem jest woda w lecie, a śnieg w zimie. Z braku buforów, jak o tem ostatnio doświadczenie poucza, można przegrać nawet wojnę światową.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#MieczysławMichałowicz">I dlatego ja osobiście, jeżeli chodzi o moje nastawienie społeczne, jestem świadomym buforowcem. Gdy inni myślą o tem, by wyzwolić siły i rozpętać rewolucję społeczną, ja zastanawiam się nad tem, w jaki sposób uniknąć tej rewolucji, jak zbuforować na pewnych frontach nagromadzone bezładnie siły, jak skierować je w łożyska ewolucji.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#MieczysławMichałowicz">Jestem oczywiście świadom niebezpieczeństw, które grożą buforowcowi. Niebezpiecznem jest buforować prawicę i lewicę. Nikomu nie dogadzając, można się narazić na odjum jednej i drugiej strony. Niebezpiecznem jest zbyt hołdować buforowaniu, bo można łatwo wpaść w płytki oportunizm.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! Konstytucja z 1935 r. była pisana pod hasłem „silnej ręki”, ręki, która w razie potrzeby może chwycić napastnika, ktokolwiekby nim był, pod gardło. Ale czy Wy, Szanowne Panie i Panowie, wiecie, że ruch owej silnej ręki zawiedzie, jeżeli nie będzie dostatecznej ilości mazi w torebkach stawowych tej ręki; owej mazi, która dla wielu z nas jest tylko lepką cieczą, dla mnie, w jednej osobie biologa i społecznika — buforem.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#MieczysławMichałowicz">Jakiemiż buforami sprawiedliwości społecznej, o której wyraźnie mówią art. 1 i 9 Konstytucji naszej, rozporządzamy? Rozporządzamy przedewszystkiem potężnym buforem prawa do pracy. Konstytucja z 1935 r. znaczenie tego buforu dla Państwa podkreśla; „Praca jest podstawą rozwoju i potęgi Rzeczypospolitej”. „Państwo roztacza opiekę nad pracą i sprawuje nadzór nad jej warunkami”. Tak głoszą nakazy Konstytucji w art. 8.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#MieczysławMichałowicz">Zastanówmy się nad tem, czy owe nakazy my, obywatele Państwa Polskiego, realizujemy, czy są one sztandarem, pod którym w chwili niebezpieczeństwa dla Państwa naszego walczyć będziemy, czy też tylko arkuszem zadrukowanego papieru?</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#MieczysławMichałowicz">Jako członek Izby Ustawodawczej, jako społecznik i lekarz stwierdzam, że nie pracujemy jak należy, że z braku pracy ludzie giną z głodu, ze niestety owe nakazy Konstytucji naszej nic są przez nas realizowane. Jak głosi rocznik statystyczny Rzeczypospolitej Polskiej, w górnictwie, w hutnictwie, w przemyśle przetwórczym, w zakładach, zatrudniających powyżej 20 osób, nie wypracowano w r. 1934, w porównaniu do r. 1928, 959 miljonów godzin, pomimo, że możliwości wytwarzania, pomimo, że liczba ludności wzrosły w porównaniu do r. 1928.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#MieczysławMichałowicz">W jakiej dysproporcji do tej przerażającej swą wymową liczby stoi nakaz artykułu 1 Konstytucji 1935 r.? „Każde pokolenie obowiązani jest wysiłkiem własnym wzmóc siłę i powagę Państwa”. „Za spełnienie tego obowiązku odpowiada przed potomnością swoim honorem i swojem imieniem”. Artykuł zaś 2, określając obowiązki Pierwszego obywatela Państwa mówi: „Jego obowiązkiem naczelnym jest troska o dobro Państwa, gotowość obronną i stanowisko wśród narodów świata”. Ten obowiązek, tę troskę o dobro Państwa, o gotowość obronną i o stanowisko Polski wśród narodów świata my z głową Państwa naszego dzielić chcemy. Zapał, dobrą wolę, ciągłość pracy i ludzi do pracy mamy; brak nam natomiast metod technicznych, by owe szeregi ludzi pracy w ruch wprawić, by pracę ich skoordynować i wydajną uczynić. O tych chwytach technicznych w tej chwili, rzucając mój głos za przyjęciem budżetu państwowego w przedłożeniu sejmowem, mówić będę.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#MieczysławMichałowicz">Jednym z momentów technicznych, wprawiających pracę ludzką w ruch, jest moment zapłaty za nią. Metody opłacania pracy ulegały z biegiem czasu, jak wszelkie inne metody, pewnej ewolucji. Wymiana pracy bezpośrednio na towar okazała się metodą ciężką. Ludzkość zaczęła się rozglądać za środkiem obiegowym, umożliwiającym większą ruchliwość przy wymianie wyrobów pracy. W tym okresie wzrok jej — a zmysł wzroku odgrywa wielką rolę w obcowaniu człowieka ze światem zewnętrznym — padł na grudki pewnego metalu. Ów żółty, błyszczący metal fascynował swoim wyglądem, nie ulegał zniszczeniu, był łatwy do przenoszenia i do przechowania, do dzielenia na drobne cząstki; stał się obok innych dóbr materjalnych jednym ze środków wymiennych w świecie pracy. Pozostając jednym ze środków wymiany, metal ten stał się jedynym miernikiem obliczania dóbr, wytwarzanych przez pracę; stał się symbolem. Niestety, symbol niezawsze pokrywa rzeczywistość. Gospodarka świata rozrastała się w daleko szybszem tempie, niż tempo znajdowania złota. W r. 1934 zapasy złota monetarnego w 50 państwach sięgały tylko 115 miljardów złotych. W jakim stosunku stoi ta liczba złota monetarnego do liczby innych środków obiegowych, krążących w żyłach ustroju gospodarczego owych 50 państw? Złoto, które w pewnej chwili dziejów objęło rolę motoru przyśpieszającego tempo życia gospodarczego, poczyna hamować rozwój tego życia.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! Przed kilkudziesięciu laty w jednem z państewek wschodnich, podbitych przez carat, obchodzono uroczyście wielkie święto — otwarcie nowozbudowanej kolei. Najwyżsi dostojnicy zajęli miejsce w wozach, lokomotywa gwizdnęła, pociąg ruszył i począł toczyć się powoli po szynach, przystając co chwila. Zaciekawieni goście zaczęli wychylać się przez okna, szukając przyczyny tej niesprawności ruchu, i oto co ujrzeli: przed pociągiem jechał kłusem jeździec emira z wielką zieloną chorągwią. W pociągu jechał władca kraju emir, emira zawsze zaś musi poprzedzać symboliczny jeździec z symboliczną chorągwią.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoka Izbo! Koń usprawnił, w chwili jego pierwszego okiełzania przez człowieka, komunikację; sprzęgnięty z lokomotywą, ten sam koń stał się wyrazem zahamowania ruchu tak, jak lokomotywa, sprzęgnięta z samolotem, uniemożliwiłaby ruch samolotowi. Pytam, Wysoka Izbo, czy nie czas zastanowić się nad rozluźnieniem więzów, wiążących człowieka i jego życie gospodarcze ze złotem, czy nie czas, byśmy, idąc za poradą Macaulay'a, w metodach naszego myślenia o środkach obiegowych przeprowadzili reformy niezbędne?</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#MieczysławMichałowicz">Ale nietylko technika wymiany jednych wytworów pracy na drugie wymaga głębokiego zastanowienia. Wymaga tego także technika samego wytwarzania dóbr. Niedawno usłyszeliśmy z ust czynnika miarodajnego, bo od p. Ministra Oświecenia Publicznego, że wykształcenie się na specjalistę w pewnym fachu wymaga 25 tysięcy godzin przygotowania. Ponieważ zaś każdy z tych specjalistów może dać Państwu średnio 50 tysięcy godzin pracy w ciągu swego życia, stąd wniosek, że każda godzina fachowca wymaga pół godziny przygotowania się do niej.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#MieczysławMichałowicz">Wśród wielu niedomagań naszego życia państwowego obsadzanie placówek fachowych niefachowcami odgrywa niestety jedno z wybitnych miejsc. Było to poniekąd do przebaczenia w dobie tworzenia się Państwa naszego. Gdyby jednak ta metoda miała trwać nadal, gdybyśmy w dalszym ciągu mieli obsadzać placówki, wymagające najstaranniejszego przygotowania specjalistów, niefachowcami li tylko dlatego, że niefachowcy nie mogą działać i pracować w poprzednim swoim zakresie, tylko dlatego, że niektórzy z nich są ludźmi zasłużonymi w poprzednim okresie swego życia, wtedy metodę takiego lekceważenia potrzeb życia państwowego i gospodarczego musielibyśmy nazwać metodą szaleńców. Żaden bowiem naród, żaden organizm gospodarczy, nie może wytrzymać takiego eksperymentu. Dlatego też, zwracając się do Wysokiego Rządu, wnoszę prośbę, byśmy, idąc za przykładem innych państw, żądali od kandydatów wykazania się 25 tysiącami godzin przygotowania do ich przyszłego zawodu. W trosce o potęgę Państwa naszego pozwoliłem sobie poruszyć te dwa główne zagadnienia z dziedziny życia gospodarczego, owej podstawy naszego bytowania, świadomy, że wszystkich zagadnień poruszyć w tak krótkim czasie nie będzie mi dane.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#MieczysławMichałowicz">Przechodzę teraz do zagadnień natury moralnej w naszem życiu politycznem. Były one poruszane niejednokrotnie z rozmaitych punktów widzenia. Za czasów swego kierowania sterem rządu obecny p. Marszałek Senatu, kierując się głosem sprawiedliwości społecznej, wydał zarządzenie, by w dobie obecnego zubożenia jedni nie czerpali pełnemi garściami ze skarbca społecznego, podczas gdy drudzy nie mają dostępu nawet do najskromniejszego warsztatu pracy. Warto to zarządzenie przypomnieć i z niego konsekwencję wyciągnąć.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#MieczysławMichałowicz">Jest dużo zagadnień moralnych, o wszystkich mówić nie sposób. Wśród nich wybiorę wobec tego tylko to, które uderza w podstawy naszego Państwa, w art. 9 naszej Konstytucji w „zespolenie wszystkich obywateli w harmonijnem współdziałaniu na rzecz dobra powszechnego”. Od pewnego czasu jesteśmy świadkami niepożądanych, a nawet niepokojących objawów w życiu publicznem. Raz po raz słyszymy, że w naszych wyższych uczelniach pewne grupy młodzieży zakłócają spokój, uniemożliwiając pracę tym, którzy poważnie, sumiennie chcą do swej przyszłej działalności w Państwie przygotować się, którzy Państwu swemu chcą przynieść owe 25.000 godzin rzetelnej zaprawy. Raz po raz słyszymy także o zaburzeniach wśród ludności rolniczej i miejskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#MieczysławMichałowicz">Wydarzenia tej kategorji moglibyśmy traktować jako sporadyczne objawy nieporozumień, możliwych w państwie o ludności 33 miljonów, gdyby nie to, że powyższe karygodne ekscesy należą do jednego typu, są organizowane podług jednolitego planu, zmierzają do celu, który wykracza daleko poza wąskie ramy antagonizmów rasowych. Odsłońmy zasłonę i zajrzyjmy w mroczne kulisy tej akcji.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#MieczysławMichałowicz">Wykorzystując niezadowolenie mas, zrozumiałe zresztą w dobie trudności gospodarczych i panującego kryzysu, rozniecając tlejące ognie antagonizmów różnych grup ludności, przywódcy ruchu, o którym mówię, mają inne, dalej idące cele na względzie. Wiedzą oni dobrze, że praworządne państwo nie może tolerować faktów wymierzania sobie sprawiedliwości przez poszczególne jednostki lub poszczególne grupy, działające nawet w najlepszej wierze; rozumieją, że władze rządowe muszą wkraczać w chwili i w miejscu powstania bezładu; i dlatego przywódcy tych grup systematycznie i nieustannie rozniecają ogniska ekscesów. Im większy eksces, tem więcej niestety ofiar pociąga za sobą jego stłumienie. I gdy te ofiary padają, przywódcy pocichu zacierają ręce, a głośno mówią do otumanionych przez siebie mas: Patrzcie, my chcieliśmy dla was dobrze, ale Rząd, stojący w tej chwili u władzy, nie pozwala na to, jest przeciw wam.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#MieczysławMichałowicz">I by więcej jeszcze powagę tego Rządu osłabić, by go w oczach obywateli własnych zohydzić, tajne sztaby ruchu, który ma śmiałość ruchem narodowym się zwać, zatruwają duszę chłopa i robotnika polskiego jadem kłamstwa.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#MieczysławMichałowicz">Dziesiątki pismaków jawnych i tajnych wypisują w malignie nienawiści partyjnej potwarze na wszystkich, którzy do obozu tej wielkiej hydry nie należą. Dziesiątki drukarenek jawnych i tajnych bije ulotki pełne inwektyw. Setki kolporterów rozwozi je po kraju. Ulotka — paszkwil wciska się wszędzie, dezorjentuje nawet inteligentniejszych, cóż mówić o ciemnym tłumie. Ale sztab główny wie, że paszkwil stwarza tylko atmosferę i nic więcej, przygotowuje więc następny etap akcji, uczy chłopów maszerować czwórkami, uczy skupiać się na dane hasło pod znakiem widomym. Tym znakiem widomym jest t. zw. proporczyk. Na proporczykach są często umieszczone w sposób świętokradczy godła religijne, ponieważ ci „proporcy” służą nie celom religji, lecz celom rebelji.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#MieczysławMichałowicz">By podnieść dalej nastrój, jak się to w fachowem narzeczu panów ze sztabu mówi, rzuca się petardy, bomby, wreszcie przyrządy o bardzo precyzyjnej konstrukcji. Gdy rozkołysany najbzdurniejszemi pogłoskami tłum wychodzi na ulicę, skupia się wokoło „proporców”, maszerując czwórkami, dokonuje ekscesów i gdy wkracza polska władza, wtedy leje się krew chłopa i policjanta polskiego. Chłop polski pada przeszyty polską kulą; funkcjonariusz państwowy pada od polskiej kuli. Panowie zaś przywódcy zacierają znowu ręce i mówią: Dobrze idzie, ale jeszcze nie czas, rozpętamy jeszcze większą anarchję w Państwie, skłócimy wszystkich ze wszystkimi, a wtedy w tym ogólnym zamęcie my obejmiemy władzę.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#MieczysławMichałowicz">Panowie Przywódcy, Wam chodzi o władzę — nam o Państwo. A zresztą, jakie prawo macie do tego, by stanąć na czele społeczeństwa polskiego? Czy owe liber je lokajskie, w których paradowaliście za czasów caratu, czy owe kubły błota, któremi oblewaliście i oblewacie wszystko, co w Polsce chwytało za oręż z najeźdźcą, poczynając od pierwszych powstań narodowych aż do czynu legjonów i żołnierzy wojny światowej? Nie stal, lecz błoto było waszym orężem. Nawet w tej chwili, gdy cała Polska stężała w bólu — wyście sięgali tylko po kubeł błota.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#MieczysławMichałowicz">W tej chwili, gdy to mówię, przez Izbę Senatu płyną cienie chłopów zabitych przez was, na stos waszej sprawy rzuconych, — 6 trupów z Zagórowa, 9 trupów z Wyszynka; płyną one w wieczność do pierwszego Prezydenta Polski, waszą kulą podstępną zamordowanego.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#MieczysławMichałowicz">Panowie Przywódcy, wszystko na świecie kosztuje. Kosztują stosy drukowanego papieru, którym zarzucacie Polskę, kosztują wasze mundurki, pasy i baskijki, kosztują petardy i bomby i te bardzo precyzyjne i kosztowne pociski, które ostatniemi czasy na widownię wprowadzić usiłujecie. To wszystko kosztuje. Skąd bierzecie na to pieniądze? Czy z owego biednego chłopa i robotnika? Czy z owego wygłodzonego inteligenta polskiego? Nie, czerpiecie je ze źródeł tak mętnych, jak wasze dusze, i w dodatku ze źródeł obcych.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#MieczysławMichałowicz">Wysoki Rządzie — Ty trzymasz w tej chwili ster nawy państwowej. Mnożą się na widnokręgu chmury, raz po raz zrywa się wicher, za chwilę możemy usłyszeć pierwsze pomruki burzy. Wysoki Rządzie, czas zdławić anarchję. Polska ma spełnić wielkie zadanie. Jej celem utrzymanie równowagi i pokoju na wschodzie Europy. Ten obowiązek dziejowy Polska spełni, gdy będzie silna nietylko siłą oręża, lecz siłą jedności ducha swego narodu.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Śliwiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#ArturŚliwiński">Wysoki Senacie! Ostatni okres prac naszych poświęcony był głównie zagadnieniom finansowo-gospodarczym. Zagadnienia te przy rozważaniu preliminarza budżetowego z natury rzeczy wysuwają się na plan pierwszy i dominują w przemówieniach członków Rządu i członków parlamentu. Budżet w czasach dzisiejszych, to księga trosk i kłopotów. Mówią o nich cyfry, a komentują je wymownie sprawozdawcy Komisyj Budżetowych Sejmu i Senatu. Ale że generalna nad tą księgą dyskusja pozwala treść jej traktować jaknajszerzej korzystam z tego, by na jedną chwilę oderwać się od naszych wewnętrznych trudności i ogarnąwszy jednym rzutem oka szerszy horyzont, wysnuć pewne proste wnioski z wielkich zmian i przeobrażeń, jakie zachodzą w konstelacji politycznej świata. Analiza tego, co się dokoła nas dzieje, nie jest oczywiście zadaniem łatwem, zwłaszcza, gdy trzeba ją zamknąć w wielce uproszczonych skrótach. Zadanie to ułatwić może jeden wyraz, którym usiłujemy wytłumaczyć dziś wszystko. Tym wyrazem jest: „kryzys”. Na jednem z posiedzeń Komisji Budżetowej Senatu toczyła się nawet interesująca dyskusja na temat, czy kryzys światowy się skończył, czy trwa w dalszym ciągu. Zdaje się jednak, że jeżeli chodzi o ocenę dzisiejszej rzeczywistości, probierz ten dawno już nie wystarcza. Albowiem kryzys, to najpopularniejsze dziś na kuli ziemskiej słowo, nie ogarnia ogromu zjawisk, które wstrząsają życiem współczesnego świata. Ostatnia wielka wojna nietylko wywołała kryzys, ale bezpowrotnie zatrzasnęła wrota za epoką, z którą zrosły się wszystkie nałogi naszego myślenia nasza umysłowość, cała podstawa naszych światopoglądów. To, co przeżywamy obecnie, zwiastuje, być może, jeden z największych w dziejach ludzkości przewrotów. Ogarnął on wszystkie bez wyjątku dziedziny życia i we wszystkich poczynił wielkie spustoszenia. Ludzkość, wyszedłszy z epoki, która się przeżyła, z największym trudem wyzwala się z więzów przeszłości i wśród najcięższych ofiar wyrąbuje sobie drogę, która prowadzi do epoki nowej.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#ArturŚliwiński">Żyjemy w okresie przejściowym. W oczach naszych nieomal codziennie przełamują się dawne metody, zasady, pojęcia, zwyczaje. Ale na ich miejscu nie widzimy jeszcze nic, coby dawało rękojmię trwałości. To też całe życie dzisiejsze upływa wśród ciągłych zmian i wstrząsów, wśród tak nieoczekiwanych skoków, zwrotów i skrętów, że najbujniejsza fantazja nie mogłaby ich zgóry przewidzieć.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#ArturŚliwiński">Okres to wielce niebezpieczny. Cechuje go powszechny niepokój i powszechna niepewność.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#ArturŚliwiński">W stosunkach gospodarczych świata tę niepewność dostatecznie ilustruje szamotanie się pomiędzy liberalizmem ekonomicznym epoki przedwojennej a krańcowo pojętą autarkją naszych przełomowych czasów. W dziedzinie stosunków politycznych dobę dzisiejszą znamionuje zmienność i płynność. Teraźniejszość nasza, w przeciwstawieniu do czasów przedwojennych, nie ma autorytetów, któreby dzięki swej powadze, czy chociażby tylko dzięki swej sile, zdołały zapewnić na dłuższy okres czasu trwały stan rzeczy, obejmujący szerszą sferę interesów świata.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#ArturŚliwiński">Stosunki wzajemne między państwami są dzisiaj przedziwnie elastyczne. Ich regulatorem są niemożliwe do przewidzenia czynniki materialne, moralne i psychiczne. Zmiana struktury ustrojowej w jednem państwie pociągnąć dziś może za sobą zgoła nowy układ w konjunkturze światowej. Innym razem czynnikiem takim są konieczności gospodarcze, to znowu drobny z pozoru wypadek, który wyrasta nagle do kolosalnych rozmiarów światowego problemu. Dzisiejsze stosunki międzynarodowe tworzą olbrzymi węzeł, w którym wszystko w nieprawdopodobny sposób nierozerwalnie splecione jest z sobą.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#ArturŚliwiński">Niedawne wypadki w Tokio głęboko poruszyły opinję świata. Nerwowość, z jaką w pierwszej chwili wypadki te oceniano, przewidywania, że mogą one wywołać najgroźniejsze komplikacje międzynarodowe, to wymowny dowód niepewności, jaką przeładowana jest atmosfera naszych czasów, a zarazem, jak dalece polityce światowej brak jest stałych i mocnych punktów oparcia. A potężne, oszałamiające wrażenie, jakie wywołały ostatnie decyzje Rzeszy Niemieckiej, i sama skala reakcji, jaką w różnych państwach decyzje te wywołały, to najświeższe świadectwo owej niepewności, w jakiej cały świat jest pogrążony.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#ArturŚliwiński">Nie omawiając dzisiaj problemów naszej polityki zagranicznej, ani sytuacji, w jakiej znajduje się Polska w dzisiejszych wielce pogmatwanych stosunkach międzynarodowych, gdyż to wykracza poza zakres mego przemówienia, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na dwie krańcowe sprzeczności, które najlepiej może odtwarzają rzeczywistość, jaka nas otacza.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#ArturŚliwiński">Jeżeli dzisiaj najpopularniejszem słowem na kuli ziemskiej jest „kryzys”, to drugiem z kolei słowem, najczęściej i najgłośniej powtarzanem, jest w dzisiejszych czasach „pokój”. Słowo to ma najwięcej wyznawców. Legitymują się niem wszystkie państwa, nie schodzi ono na jedną chwilę z ust dyplomatów, rozbrzmiewa na wszystkich międzynarodowych obradach, kongresach, konferencjach. Nigdy w dziejach ludzkości na cześć pokoju nie wyśpiewano tyle hymnów pochwalnych, ile w naszych niespokojnych czasach.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#ArturŚliwiński">A jednocześnie obserwujemy inne, daleko wymowniejsze zjawisko.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#ArturŚliwiński">Olbrzymie sumy, łożone wszędzie na zbrojenia, nieustannie wzmagający się na ziemi i w powietrzu huk motorów, stanowiących dzisiaj coraz ważniejszy element sprawności i siły bojowej, dochodzący nas zewsząd szczęk żelaza — to alarmowe sygnały, przestrzegające ludzkość przed nową burzą, która niewiadomo kiedy rozpętać się może nad światem.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#ArturŚliwiński">Otóż z tego stanu rzeczy i dla nas Polaków wypływają poważne konsekwencje. Byłoby oczywiście wielką nierozwagą siać w społeczeństwie niepokój i trwogę. Ale byłoby również wielkim błędem zamykać oczy na to, co się dokoła dzieje. My, Polacy, śmiało możemy mówić o niebezpieczeństwie wojny, gdyż wierni wiekowym tradycjom, jesteśmy najbardziej pokojowym w Europie narodem! Ale nie możemy zapominać, że wiele doniosłych w przeszłości naszej momentów, a zwłaszcza że dzieje naszego upadku i odrodzenia los związał z dziejami oręża. Z mieczem, wytrąconym z dłoni Kościuszki, schodziła Polska ze świata i z mieczem w dłoni Piłsudskiego powstała na nowe życie.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#ArturŚliwiński">A w spadku, jaki nam pozostawił Wielki Marszałek, jednym z najdrogocenniejszych skarbów jest wojsko.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#ArturŚliwiński">Jeżeli uprzytomnimy sobie, że przedrozbiorowa Rzeczpospolita Polska nigdy nie umiała dostosować się do prądów dziejowych, które świat przenikały, że stała siła zbrojna była w ciągu wieków nieziszczadnem marzeniem największych naszych wodzów i największych patrjotów, to zgodnie dojdziemy do wniosku, że stworzona przez Piłsudskiego nowoczesna, ożywiona duchem patrjotyzmu armja, jest jednym z największych w historji naszej triumfów.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#ArturŚliwiński">A siła obronna Polski, to nietylko tarcza naszego bezpieczeństwa, to zarazem obronny szaniec, stojący na straży pokoju w środkowej i wschodniej Europie.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#ArturŚliwiński">Wysoki Senacie! Siła obronna kraju dziś nietylko od armji zawisła. Dziś, jak powszechnie wiadomo, broni się cały naród wszystkiemi zasobami swoich sił moralnych i materjalnych. Siłę obronną naszych czasów stanowi zarówno przemysł, rolnictwo, bogactwa ziemi, jak nauka i oświata, jak patrjotyzm i poświęcenie obywateli. Wiemy o tem wszyscy. Ale wiemy również, że ośrodkiem tej siły jest i będzie wojsko. Otóż w dzisiejszych niespokojnych czasach ośrodek ten wszelkiemi sposobami należy wzmacniać moralnie i technicznie.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#ArturŚliwiński">W swej pięknej, patrjotycznej mowie, wygłoszonej niedawno w Sejmie, nasz Minister Spraw Wojskowych powiedział: „Wyścig zbrojeń trwa na całym świecie i zmienia z miesiąca na miesiąc stosunek naszych zbrojeń w porównaniu z innemi państwami”. Słowa te nie mogą przebrzmieć bez echa. Odpowiedzieć powinni na nie wszyscy, którzy prosty, a głęboki i wymowny sens tych słów zrozumieli.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#ArturŚliwiński">Lecz jakaż może być odpowiedź?</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#ArturŚliwiński">Społeczeństwo nasze ugina się dziś pod licznemi ciężarami. Społeczeństwo nasze jest biedne i bardzo już wyczerpane. Ale społeczeństwo nasze jest ofiarne i patrjotyczne. Wystarczy ten patrjotyzm obudzić i rozgrzać wielkim celem, aby osiągnąć spodziewany rezultat. Trzeba już dziś odwołać się do tego partrjotyzmu i uczynić pierwszy krok, któryby nas samych podniósł w naszej własnej świadomości, któryby dodał otuchy i wiary społeczeństwu, a zarazem był świadectwem, że cały nasz ogół zdaje sobie sprawę z powagi chwili i ma poczucie wielkiej w obliczu dziejów odpowiedzialności.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#ArturŚliwiński">To też, pomimo biedy, która rozpostarła swe czarne skrzydła nad krajem, jeszcze jeden ofiarny patrjotyczny wysiłek społeczeństwa bynajmniej nie jest niemożliwy. Nowa dobrowolna, chociażby w pierwszej transzy niewielka pożyczka wewnętrzna, przeznaczona wyłącznie na wzmocnienie naszej siły obronnej, może dziś liczyć na powodzenie.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#ArturŚliwiński">Trzeba więc tworzyć front ofiarności, front żywego, czającego patrjotyzmu i zwrócić go ku wielkiemu dziełu Marszałka Piłsudskiego, ku armji.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#ArturŚliwiński">A trzeba to uczynić, nie tracąc czasu. Bo gdy łuny wojenne nie przestają przyświecać znękanej ludzkości, gdy u ścian naszych z zachodu i wschodu wyrastają żelazne kolosy, gdy fala zbrojeń porywa za sobą niemal wszystkie państwa wszystkich kontynentów świata i z miesiąca na miesiąc zmienia na naszą niekorzyść stosunek sił naszych w porównaniu z innemi krajami, nie możemy — jak to nieraz bywało w naszej przeszłości — za tym prądem powszechnym pozostawać w tyle; nie możeby patrzeć bezczynnie, jak w naszych oczach, lecz bez naszego udziału, lawina zbrojeniowa wzbiera, rośnie i staje się coraz większą potęgą.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#ArturŚliwiński">Prawda, że nie każda beczka prochu wybucha i nie każda iskra wywołuje pożar. Ale byłoby wielkim błędem, gdybyśmy tą prawdą usypiali swoją czujność. Bo gdy świat gromadzi coraz więcej prochu, a dokoła padają płonące głownie, instynkt życia każę nam mieć się na baczności.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Róg.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MichałRóg">Wysoki Senacie! Przedłożony nam do uchwalenia preliminarz budżetu przewiduje nieznaczną, raczej, powiedziałbym, symboliczną nadwyżkę dochodów nad wydatkami.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#MichałRóg">W każdym razie Rząd wykonał swoją zapowiedź, że postara się o zrównoważenie budżetu.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#MichałRóg">Przed kilku miesiącami Rząd przedstawił położenie gospodarcze Polski i ciężki stan naszej gospodarki państwowej i pieniężnej. Zarówno też p. Premjer Kościałkowski jak i p. Wicepremjer Kwiatkowski narysowali posępny obraz polskiej rzeczywistości. Przedstawili jasno nasze opóźnienie się w porównaniu do innych państw, nasze zacofanie, nasze braki, niedomagania, nędzę szerokich mas, bezrobocie, brak środków na oświatę i t. d. Jednocześnie apelowali do powszechnego współdziałania w dziele odbudowy, od czego zależy przyszłość Polski. Muszę stwierdzić, że reakcja opinji publicznej zarówno na diagnozy kryzysowe, jak i na środki zaradcze, proponowane przez Rząd, była naogół jednomyślnie pozytywna. Szczerość, z jaką przedstawiono nasze położenie i apel do społeczeństwa o współdziałanie zrobiły szczególnie w szerokich masach ludowych bardzo dobre wrażenie; Rząd zdobył sobie życzliwość i otrzymał wielki kapitał zaufania. Jak ten kapitał zaufania wygląda dziś, po 4 miesiącach działalności Rządu? Jak wyglądają wyniki działalności Rządu?</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#MichałRóg">Trzeba stwierdzić, że nowa Konstytucja daje wielkie uprawnienia formalne Rządowi. Ale jakie były i są faktyczne możliwości działania Rządu? Nowy ustrój państwowy jest, coprawda, jeszcze bardzo młody, ale w każdym razie można mówić i oceniać jego początki. Konstytucja nowa i nowa ordynacja wyborcza miały położyć kres walce o władzę osób, grup i stronnictw, miały położyć kres atmosferze podkopów, intryg, plotek i t. d. Czy to się urzeczywistnia? Miała nowa Konstytucja ułatwić konsolidację społeczeństwa. Czy zbliżamy się do tego celu? Rozlegają się głosy, mówiono o tem nawet w Komisji Budżetowej, że społeczeństwo w tej chwili jest rozproszkowane, Sejm i Senat są odpartyjnione, ale społeczeństwo odpartyjnione nie jest. Stronnictwa polityczne istnieją i działają, i nie może być inaczej, skoro nie chcemy takiego ustroju, jaki jest w Sowietach, w Niemczech, albo we Włoszech. W jednem z pism, oddawna bardzo stanowczo zwalczającem wszelkie partyjnictwo i partje, ubolewano przed paru dniami, że powstaje w Polsce mafja, dążąca do władzy; powiedziano tam, że jakkolwiek każda partja jest szkodliwa, to jednakże każda mafja jest jeszcze szkodliwsza, bo uchyla się z pod kontroli publicznej, której, pomimo wszystko, poddana jest każda partja. Nie wiem, czy to prawda, czy się tworzą, czy istnieją i czy działają mafje. Skłonny jestem raczej przypuszczać, że to przesada. W każdym razie atmosfera jest taka, że możliwość powstawania i działania mafij nie jest wykluczona. Wspomniałem już, że istnieją w Polsce stronnictwa polityczne, tu dodam, że tylko opozycyjne i w nawiasie dodam, że te stronnictwa opozycyjne zgodne są tylko w negacji, natomiast są niezdolne do ułożenia jakiegokolwiek wspólnego pozytywnego programu, ani politycznego, ani społecznego, ani gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#MichałRóg">Sytuacja wewnętrzna polityczna Polski, mojem zdaniem, nie jest zadowalająca i konieczna jest wielka konsolidacja społeczeństwa, szczególnie w dzisiejszych czasach. Tutaj p. sen. Śliwiński cytował część przemówienia p. Ministra Spraw Wojskowych w Sejmie. Ja pozwoliłbym sobie przypomnieć inną część tego przemówienia, mianowicie tę, gdzie oświadczył on: „Każdy przejaw konsolidacji wewnętrznej, niezbędnej, aby w chwilach zagrożenia Polska mogła stanowić jednolity, zwarty blok siły — jest witany w wojsku bardzo radośnie”. Kiedy mowa o sytuacji wewnętrznej politycznej, niepodobna zapomnieć o tem, że nasi sąsiedzi starają się oddziaływać na tę sytuację. Nie jest dla nikogo przecież tajemnicą, że Sowiety przez Komintern wysyłają do Polski olbrzymie fundusze, jak również i agitatorów. Z drugiej strony czytałem niedawno statystykę, że w Polsce wychodzi 25 czy 27 pism niemieckich, które otrzymują fundusze i instrukcje z niemieckiego ministerstwa propagandy w Berlinie. Niedawno czytaliśmy wiadomość o wykryciu na Górnym Śląsku tajnej, nielegalnej organizacji niemieckiej. Czy z innych stron nie płyną fundusze do Polski na szerzenie zamętu — ja nie wiem. Nawet mała nasza sąsiadka Litwa, jak ujawnił proces terorystów ukraińskich, starała się w miarę swoich sił, w miarę swoich funduszów podtrzymywać i wywoływać w Polsce zamęt. Niewątpliwie obce agentury działają. Trzeba stwierdzić, że odporność społeczeństwa przeciw tej robocie destrukcyjnej jest bardzo wielka, ale utrudniona ciężkiemi warunkami gospodarczemi i, powiem, nawet politycznemi.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#MichałRóg">Nie można też przy rozważaniu sytuacji wewnętrzno - politycznej nie ubolewać bardzo z tego powodu, że w wielu miejscowościach przy zaburzeniach antysemickich dochodzi do smutnych zajść, w których padają trupy, jak tu już zresztą powiedziano, polskich chłopów i polskich policjantów. Ludzie, którzy wszczynają te zajścia, są albo niepoczytalni i nie wiedzą co czynią, albo też pozbawieni całkowicie sumienia. Jeżeli myślą i mówią, że powodują się dobrem narodu polskiego, to jest to albo tragiczna pomyłka, albo drwiny z uczuć patriotycznych. Mojem zdaniem, dobrze byłoby i sądzę, że każdy Polak chciałby tego, żeby nasze miasta i miasteczka wszystkie były polskie, żeby rozlegała się w nich mowa polska, ale tego nie zrobi się ani zaburzeniami, ani nożem, ani pałką, ani podjudzaniem nędzy chrześcijańskiej przeciw nędzy żydowskiej, a jest tylko jedna jedyna droga — przez pracę i umiejętne współzawodnictwo. Że ta droga jest skuteczna, to mamy przykłady z działalności ludności polskiej w Poznaniu przed wielką wojną. Z zadowoleniem tutaj muszę stwierdzić, że wszystkie bez wyjątku pisma ludowe, nawet opozycyjne, w sposób bardzo zdecydowany występują i potępiają te wszelkie zaburzenia i rozruchy.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#MichałRóg">Proszę Panów, dla wielu ludzi jest jasnem ponad wszelką wątpliwość, że obecny kryzys gospodarczy nie jest zwykłym kryzysem, jednym z takich, które mijają, ale że to jest całkowity przewrót w stosunkach gospodarczych świata, zresztą nietylko w stosunkach gospodarczych. Czasy dawne minęły i już nie wrócą. Dokonują się wielkie przemiany, narody przebudowują swoje ustroje polityczne, gospodarcze i społeczne. Rząd nasz ani nie zapowiadał, ani nie ujawnił tendencji do dokonywania jakichś wielkich przemian w żadnej dziedzinie. Postawił sobie jako cel walkę z kryzysem gospodarczym. Założenie było następujące: nienaruszona waluta i budżet zrównoważony — to punkt wyjścia. Cel, do którego się dąży, to stworzenie rynku wewnętrznego i możliwości pracy i zarobku dla jaknajwiększej ilości rąk w Polsce. Środkiem do tego celu miało być podniesienie produkcji, obniżenie wydatków na aparat państwowy i administracyjny, obniżenie kosztów utrzymania, obniżenie cen wytworów przemysłowych, ulgi podatkowe dla rolnictwa i t. d.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#MichałRóg">Trzeba stwierdzić, że Rząd nie zawahał się przed bardzo ostremi i niepopularnemi posunięciami dla zrównoważenia budżetu. Posunięcia te miały być złagodzone przez obniżenie kosztów utrzymania, co się też stało, ale w mierze, niestety, nieodpowiadającej nadziejom. Potanienie produktów przemysłowych jest niewielkie. Szczególnie wieś z wielkiem zainteresowaniem i z wielką nadzieją oczekiwała potanienia produktów przemysłowych. Niestety, zapowiedzi o ostrej walce z kartelami zostały zrealizowane o tyle, że rozwiązano kilkadziesiąt mniejszych pasorzytniczych karteli, ale największe pasorzyty pozostały. Ulgi, które z tego powodu wieś otrzymała, nie dały się na wsi bardzo odczuć. Statystyka wykazuje wprawdzie kilkadziesiąt miljonów złotych w ogólnej sumie tych ulg, ale niestety, do wsi w praktyce życiowej te ulgi albo wcale nie doszły, albo doszły w bardzo małym stopniu. Sytuacja gospodarcza wsi jest w dalszym ciągu niezmieniona. Jednocześnie coraz bardziej palącem staje się zagadnienie bezrobocia na wsi, gdzie olbrzymie masy energji i sił młodych marnują się i zdolności się zaprzepaszczają; stanowi to nietylko gospodarcze zagadnienie, ale wielkie niebezpieczeństwo dla przyszłości Państwa. Mnie się zdaje, że konieczną rzeczą są inwestycje i nawet z tej małej sumy, przeznaczonej na inwestycje w tym roku, także dla wsi należałoby dać pewną część.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#MichałRóg">Nie jest też rozwiązane jeszcze zagadnienie oddłużenia, bo jakkolwiek niewątpliwie wielką ulgę stanowi karencja, rozłożenie długów bankowych i prywatnych na 14-letnie spłaty, to jednak, gdy się zważy, że ceny produktów rolnych kształtują się w dalszym ciągu poniżej kosztów produkcji, niepodobna przypuszczać, że rolnicy będą w stanie spłacić tę samą kwotę długów, która im przypadała wtedy, kiedy ceny produktów rolnych były wyższe 3, a nawet 4 razy. Może jedynem wyjściem z tego byłoby przerachowanie długów na zboże.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#MichałRóg">Konieczną też jest rzeczą obniżenie ciężarów podatkowych, państwowych i samorządowych, a w szczególności obniżenie bardzo dokuczliwych opłat administracyjnych, stosowanych przez samorządy gminne, jak np. opłat za zameldowanie się w gminie, opłat za świadectwa dla zwierząt i t. d., i t. d.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#MichałRóg">Proszę Panów! Odbywają się narady gospodarcze, bardzo interesujące, toczy się dyskusja o sprawach gospodarczych. Według mojego największego przekonania jedynem wyjściem z kryzysu jest przywrócenie siły nabywczej wsi. To zresztą mówił i p. Wicepremjer Kwiatkowski przed kilku miesiącami. Koniecznem jest przywrócenie siły nabywczej wsi i możliwości konsumcyjnej masie chłopskiej, która gotowa jest przecież niezliczoną ilość produktów przemysłowych przyjąć, gdyby tylko była w stanie. Ale siły nabywczej wsi nie przywróci się bez przywrócenia opłacalności warsztatów rolnych. To jest, mojem zdaniem, najważniejszy warunek, podstawowy, sine qua non.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#MichałRóg">Rząd obecny zapowiedział przed kilku miesiącami nietylko walkę z kryzysem gospodarczym, ale zapowiedział także walkę z kryzysem psychicznym, który słusznie kierownicy Rządu uznali za większe zło, niż kryzys gospodarczy. Zapowiedział też Rząd walkę z defetyzmem, z obojętnością i biernością społeczeństwa w najważniejszych sprawach.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#MichałRóg">Jak wyglądają wyniki walki na tym odcinku? Niestety, niepodobna oddawać się złudzeniom. Nie są wielkie. Sądzę, że nawet w ramach ustroju autorytatywnego możnaby spożytkować większe siły społeczne. Ale zdaje mi się, że stoi temu na przeszkodzie i nie pozwala na to rozbudowany u nas nadmiernie aparat administracyjno-biurokratyczny, który paraliżuje nawet najlepsze zamierzenia kierowników Rządu. Warunki działalności społecznej w Polsce są w dalszym ciągu niezmienione. W dalszym ciągu usuwa się od udziału w pracy publicznej osoby, które chcą mieć swoje zdanie i wypowiadać to swoje zdanie. Jaki jest stan samorządu, o tem wszyscy wiemy: faktycznie on prawie w Polsce nie istnieje. Czy w takich warunkach walka z apatją, z biernością i z defetyzmem może dać dobre wyniki? Zdaje mi się, że niebardzo. Nie jestem, proszę Panów, jednym z tych wielu niestety u nas pesymistów, który wszystko i wszystkich krytykują i starają się wyszukiwać tylko ciemne strony życia. Ale muszę powiedzieć, że zdaje mi się, iż możnaby osiągnąć lepsze wyniki w pracy państwowej, gdyby więcej zwracano uwagi właśnie na czynnik społeczny i starano się ten czynnik wciągać do pracy.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#MichałRóg">Na zakończenie, do tych słów, które p. sen. Śliwiński powiedział o sytuacji międzynarodowej, dodałbym od siebie także parę słów.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#MichałRóg">Najzupełniej zgadzam się z tem, co mówi p. sen. Śliwiński, że trzeba wzmocnić naszą siłę zbrojną, nie żałować na to żadnych ofiar. Jest to kwestja życia albo śmierci Państwa. Ale my wiemy, że decydującą jest nietylko sama siła zbrojna; konieczną jest konsolidacja społeczeństwa, koniecznym jest dobry duch narodu. Wiemy z pamiętników wodzów niemieckich z ostatniej wojny, że Niemcy wtedy przegrały, kiedy się duch narodu załamał. Siła zbrojna sama jeszcze nie decyduje. Dlatego, wzmacniając ducha narodu, powinniśmy uczynić wszystko, co od nas zależy i powinniśmy starać się o tę konsolidację społeczeństwa, o mobilizowanie sił społecznych, o podniesienie ducha narodu. Są w polityce międzynarodowej czynniki, które, jak widzimy, usiłują podpalić świat. Polska powinna pamiętać szczególnie dziś, i zastosować tak, jak może nigdy stare przykazanie: Czuwajcie, bo nie wiecie dnia, ani godziny!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Chrzanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BernardChrzanowski">Kilka słów o zagadnieniu, obchodzącem całą Polskę, a niepokojącem szczególnie na jej zachodzie, o stosunkach polsko-niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#BernardChrzanowski">Juljusz Cambon, były ambasador Francji w Berlinie, pisze, że dyskrecję w dyplomacji uważa za nieodzowną, że nie można pozwolić ogółowi na wgląd w dyplomatyczne przetargi. Jest to w zasadzie słuszne. Nie żąda się przecież od ministra spraw zagranicznych dopuszczenia do wglądu w poufne nieraz narady, tem więcej, gdy istnieje do niego zaufanie. Nasz Minister Spraw Zagranicznych jednak, zdaje się. tę zasadę p. Cambona uznaje zanadto ściśle i informuje nas o stosunkach polsko-niemieckich według nas zamało; jest za wstrzemięźliwy. W swojem expose w Sejmie, w komisjach, prawie że o stosunkach tych nie wspomniał; nawet wtedy, gdy jeden z posłów przedłożył szereg nieżyczliwych posunięć rządu niemieckiego wobec narodowości polskiej w Niemczech, p. Minister nic nie powiedział. Nie rozumiemy tego milczenia. Z jednej strony jest wprawdzie pakt o nieagresji, ten walny czyn p. Ministra — za taki naogół uznany — są i jego uzupełnienia, to jest szereg słów przyjaznych, wymienionych w kierunku Polski i wydarzenia towarzyskie; z drugiej strony jest jednak ucisk narodowości polskiej, wciąż trwający, przemówienie p. Schachta i spiski na Górnym Śląsku. Jak to wytłumaczyć? Otóż zdaje się nam, że p. Minisitrowi psyche naszego sąsiada zachodniego jest nieco obcą i że wobec tego rządzi się za wielką, według nas, rycerskością wobec niego, nie chcąc omówić, względnie zaznaczyć stanowczo i publicznie swego stanowiska wobec objawów nas niepokojących.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#BernardChrzanowski">Mógłby kto powiedzieć, że jest to pewna zarozumiałość zachodniego Polaka, gdy uważa siebie za rzeczoznawcę tej psychiki sąsiedzkiej, że to przesada. Jestem jednak przekonany, że tak jest rzeczywiście, że Polak zachodni najlepiej rozumie tę sąsiedzką psyche. Mieliśmy przecież tyle sposobności ją poznać. Przecież przez lata szkolne, przez lata uniwersyteckie, przez całe nasze życie późniejsze żyliśmy pod władzą tego sąsiada, studiowaliśmy jego historję, jego literaturę, poznawaliśmy jego kulturę, znamy go więc stanowczo najlepiej. Jest też dla nas, gdy czytamy naprzykład „Sejm Czteroletni” Kalinki zupełnie niezrozumiałe, że nasi ówcześni dygnitarze i politycy ten traktat polsko-pruski w roku 1790 zawarli, że byli tak łatwowierni! Przytaczam ten traktat dlatego, że p. Minister w swojem przemówieniu mówił o precedensach w polityce. Otóż nam, Wielkopolanom, Wydaje się wprost niemożliwe, że ówcześni twórcy tego traktatu mogli przyjmować jako dobrą monetę grzeczne słowa Lucchesiniego i wierzyli mu mimo to, że jego słowa przechodziły już w komplementy, zapewniające o wielkiej przyjaźni Prus do Polski. Kalinka nadmienia, że posłowie wielkopolscy byli „markotni” po zawarciu tego traktatu. Ale niedość tego; sam Lucchesini żali się w liście do Herzberga, kierownika pruskiej polityki, na posłów wielkopolskich, że jest zadużo tych panów, że psują mu robotę i trzebaby, jak się wyraził, „sacrifier ces messieurs dc la Grande Pologne!”. Zapatrywanie p. Ministra, że — jak mówił — „uważa wartość precedensu jako argumentu z punktu widzenia naszych interesów za wątpliwą”, nie Wydaje mi się dlatego słuszne. Prawda, że był to traktat nie z Niemcami, lecz z Prusami, że junkrzy pruscy dziś już prawie zniknęli z powierzchni, że zaznacza się podobno wpływ środka czy południa Niemiec, że przewaga Prus została jakgdyby stłumiona. Być może. Przyznaję też, że posłowie polscy w parlamencie niemieckim, gdy mówili o niesprawiedliwości wobec Polaków, zwykli byli mówić nie o niemieckiej, lecz o „pruskiej sprawiedliwości”, o „pruskiej kulturze”. Przypominam, że w marcu 1905 r. jeden z posłów występował przeciw „pruskiej tradycji w polityce”, zarzucił jej, że „zwykła słowami przyjaźni sąsiada usypiać, aby potem w odpowiedniej chwili żądać wynagrodzenia, albo bez wszystkiego wyciągnąć rękę po dalsze ziem obszary”. Posłowie wielkopolscy i pomorscy, stojący wówczas pod trybuną, przytakiwali temu. Przyznaję przytem, jak każdy, który spędził wiele lat w Niemczech, że mógłbym mówić nawet o „przyjaciołach Niemcach” — pełnych cnót ludzkich i kulturalnych, o przyjaciołach z Nadrenji, z Badenji, z Saksonji, a nawet ze starej Marchji; świadom jednak jestem i tego, że ich współplemieńcy z własnej woli, bez przymusu, często przez nas samych wzywani, a gnani tą im wrodzoną, do dziś niezaspokojoną, nieugaszoną żądzą ziemi, szli wieki całe zwartą falą na wschód i że olbrzymie tej ziemi połacie nazawsze zagarnęli Kronikarz ówczesny mówił o tych ziemiach, do których dążyli, że to ziemia „optima, desiderabilis”. Prawda, że część ich do nowej ojczyzny- — Polski sercem przylgnęła, lecz dzisiaj byłoby to trudniej przy łatwej, a ciągłej łączności z macierzą.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#BernardChrzanowski">Wiem też nakoniec, że istnieje poważne dzieło poważnego pisarza, jakby niemieckiego Sienkiewicza, rodzaj narodowej epopei, „Soli und Haben”. Mówi tam Gustaw Freytag do bohatera powieści:</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#BernardChrzanowski">„Okup się między obcymi… Z pługiem w ręku będziesz tu niemieckim żołnierzem, który kamienie graniczne naszej mowy i naszych obyczajów wysuwa coraz dalej przeciw naszym wrogom”. Przykazanie to było i jest sumiennie wypełniane.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#BernardChrzanowski">Nie wiem też o tem, aby ten duch pruski, naszemu paktowi przeciwny, został już pogrzebany. Jestem przeciwnie przekonany, że żaden z tych moich znajomych Niemców zacnych nie wziąłby mi za złe, gdybym się przyznał do przypuszczenia, że duch pruski zapewne się tylko przytaił. Wiem też, że co innego Niemiec jako osobnik o kulturze zachodu, a co innego jego gromady, jego rzesze całe, wołające i dziś ciągle jeszcze o ziemię, której im rzekomo brak, a mające na myśli te same ziemie, o których mówił kronikarz średniowiecza Helmold. Tak więc pisze nietylko w zeszłym wieku Freytag, ale i dziś jeszcze, mimo paktu o nieagresji, „Ostland” poważny półurzędowy organ Związku niemieckiego wschodu, co następuje: „Wielokrotnie już w ciągu dwóch tysiącleci Germanie i Niemcy podejmowali odwrót ludnościowy z obszaru, na którym leży Poznań, gdy uważali, że gdzieindziej mają większe zadanie, ale zawsze znowu powracali. Kto spogląda na dzieje tego miasta w ciągu stuleci i tysiącleci, dla tego nieszczęście, jakie przeżywa jedno, dwa a nawet trzy pokolenia, kurczy się do rozmiarów epizodu”. A więc według „Ostlandu” Poznań to tylko epizod, Germanie mają chwilowo inne zadania do wypełnienia, lecz przyrzekają otwarcie, że wrócą, skoro tamte zadania wypełnią.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#BernardChrzanowski">Oto powody, dla których obawiam się, aby pakt o nieagresji, łącznie z dzisiejszemi „przyjaznemi stosunkami”, nie stał się dla nas jakby środkiem nasennym, przyczyną łatwowierności nie u naszych mężów stanu — o tem przecież nawet i pomyśleć trudno — lecz łatwowierności mnogich rzesz naszych, nieznających duszy zbiorowej sąsiada zachodniego, rzesz, które nie miały i nie mają sposobności go poznać, a tak poczciwie, po chrześcijańsku ten pakt rozumieją. Może to nie jest zamiarem p. Ministra, może według jego zapatrywań dyplomatycznych nie wypada ze względu na zwyczaje czy rzekome t. zw. dobre stosunki odpowiadać stanowczo i publicznie na te nieżyczliwe posunięcia i niepokojące objawy. Sądzę jednak, że nietylko należy, lecz nawet trzeba koniecznie, ażeby z łona społeczeństwa, z grona posłów czy senatorów odezwał się głos, radzący nieustanną czujność, jako stary harcerz powiem — czujność harcerską.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#BernardChrzanowski">Oto chociażby jeden przykład naszej dobroduszności. W jednym z warszawskich tygodników literackich ogłoszono niedawno list Stefana Żeromskiego z r. 1925. Pisze on tam o sąsiadach zachodnich, że: „tępią do nogi polskość, mazurskość, kaszubszczyznę. Tam trzeba walczyć”. Czytelnik, do którego Żeromski list ten pisał, zaznacza jednak w swym artykule, że wypowiedziany w liście „pogląd na nasze stosunki z Niemcami należy dziś szczęśliwie do minionej epoki”. Jest to przerażająca, rozbrajająca łatwowierność! Otóż tu niebezpieczeństwo: z jednej strony usypianie, o którem wspominałem, a z drugiej strony słowiańska dobroduszność. Żaliły się dopiero co zarządy towarzystw polskich w Niemczech na ucisk, potwierdzają go słowa Żeromskiego, a p. Minister Spraw Zagranicznych wspomina w swem expose w Sejmie jedynie o — Czechach! Jak gdyby w Niemczech nie było nic złego, wszystko było jaknajlepiej. To niepokoi! Tyle naszego żalu i naszej obawy z dwóch powodów. Najpierw dlatego, że stanowisko p. Ministra Spraw Zagranicznych ośmiela jedynie tego sąsiada do trwania nadal przy swojem postępowaniu, a nawet do zwiększenia, do spotęgowania go. A po drugie dlatego, że stanowisko p. Ministra wywołuje niesłuszne podejrzenie tam, gdzie ono istnieć nie powinno, a gdzie według życzeń trzeciego chcianoby je stworzyć, podejrzenie, które psuje, naszem zdaniem, Ministrowi Spraw Zagranicznych nawet jego własną politykę!</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Jaroszewiczowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#HalinaJaroszewiczowa">Wysoka Izbo! Konstytucja kładzie na parlament obowiązek kontrolowania całokształtu działalności Rządu, nietylko funkcyj rządzenia ściśle związanych z inicjatywą budżetową, wykonywaniem budżetu i polityką gospodarczą, ale również i tej strony działalności Rządu, która ma na celu „nadawanie kierunku i normowanie warunków życia społeczeństwa”.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#HalinaJaroszewiczowa">W myśl art. 5 Konstytucji „Państwo zapewnia obywatelom możność rozwoju ich wartości osobistych oraz wolność sumienia, słowa i zrzeszeń”, z zastrzeżeniem jednak, że „granicą tych wolności jest dobro powszechne”. Uważam za właściwe więc poruszenie przy generalnej debacie budżetowej momentów, dotyczących wyżej wymienionych zadań Państwa, zadań, rozkładających się na wszystkie jego organa, zależnie od kompetencyj, które dla poszczególnych organów przewiduje Konstytucja.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#HalinaJaroszewiczowa">W Senacie ma się krystalizować dojrzała opinja, mają się w nim odzwierciedlać i nastroje nurtujące w społeczeństwie; nie powinno więc w generalnej debacie zbraknąć głosów, oświetlających zjawiska życia politycznego w Państwie, które wszak są niemniej ważne od zjawisk życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#HalinaJaroszewiczowa">Zostało już to kilkakrotnie podkreślone w enuncjacjach Rządu i w przemówieniach posłów i senatorów, że Polska weszła obecnie w nowy okres, okres przebudowy życia na podstawie praw nowego ustroju. I to jest dzisiaj w życiu politycznem Państwa najważniejsze. Wszystko, co realizację nowego ustroju hamuje, co utrudnia proces zrastania się Konstytucji z życiem, należy do objawów najbardziej szkodliwych i destrukcyjnych. Do tych objawów przedewszystkiem zaliczam wszelką działalność istniejących jeszcze partyj politycznych, które wręcz stanęły na stanowisku nieuznawania obowiązującego ustroju i istniejących urządzeń państwowych.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#HalinaJaroszewiczowa">I znów wracam do przypomnienia brzmienia art. 5 Konstytucji. Wysoko ceniąc sobie wszelkie swobody obywatelskie, wolność przekonań, sumienia, nie mogę jednak powstrzymać się od bardzo mocnego podkreślenia, że wszelka walka poglądów politycznych może się odbywać tylko w ramach istniejącego, legalnie obowiązującego ustroju; jeśli wykracza poza te ramy staje się działalnością wywrotową, podważającą ład publiczny, zagrażając bezpieczeństwu publicznemu.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#HalinaJaroszewiczowa">Nie jest to zresztą jakieś stanowisko moje indywidualne, czy specjalnie polskie; każdy rząd w każdem państwie, każdy obywatel rozsądnie myślący taką samą dawałby definicję antypaństwowej wywrotowej akcji.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#HalinaJaroszewiczowa">Ale nie każde społeczeństwo, nie każdy rząd, nie każde państwo znajduje się w takich wyjątkowych warunkach, jak Polska. Nie będę na tem miejscu powtarzać rzeczy ogólnie znanych, krótko tylko wspomnę, że na te wyjątkowe warunki dzisiejszej chwili składają się: śmierć Marszałka, przetwarzanie wielu zasad życia w związku z wprowadzeniem w życie przepisów nowej Konstytucji, ciężka sytuacja gospodarcza, naprężenie stosunków w polityce międzynarodowej, niesłychane zbrojenia całego świata, przedewszystkiem naszych sąsiadów.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#HalinaJaroszewiczowa">Każdy, nietylko państwowo myślący obywatel, ale każdy uczciwy człowiek chyba zdaje sobie sprawę, że w obecnej sytuacji, w jakiej Polska się znajduje, w kraju musi był ład i spokój; wszelkie anarchizowanie życia politycznego i gospodarczego winno być uważane za zdradę stanu.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#HalinaJaroszewiczowa">Wszelkie zaś chwiejności Rządu, pobłażania tym objawom, mogą prowadzić do coraz większych zaostrzeń sytuacji i wystawiać kraj na coraz większe niebezpieczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#HalinaJaroszewiczowa">Nowa Konstytucja uposażyła Rząd w silną władzę. W oparciu o prawo, o jego autorytet i w oparciu o opinję i zbiorową wolę olbrzymiej większości społeczeństwa, Rząd powinien swoją siłę wykazywać stale, niezmiennie i konsekwentnie zwalczać wszystkie objawy anarchji w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#HalinaJaroszewiczowa">I p. Premjer i p. Minister Spraw Wewnętrznych zapowiedzieli tę zdecydowaną postawę. Społeczeństwo z ulgą przyjęło oświadczenia Rządu, bo chce ono zdecydowanego działania, chce silnej władzy w Państwie. Społeczeństwo w szerokiej swojej masie pragnie jaknajbardziej atmosfery spokoju, potrzebnej dla pozytywnej pracy w każdej dziedzinie życia, społeczeństwo z niepokojem i ze zgrozą przyjmuje objawy wszelkiego teroru, anarchji, roboty wywrotowej.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#HalinaJaroszewiczowa">Przejdę do krótkiego omówienia, o jakich to czynnikach dążących do zanarchizowania życia polskiego myślę.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#HalinaJaroszewiczowa">P. Minister Raczkiewicz, przemawiając w Sejmie, w jednej płaszczyźnie szkodnictwa potraktował działalność ugrupowań komunistycznych w Polsce i Stronnictwa Narodowego. Endecja poczuła się faktem takiego zestawienia dotknięta w swym patrjotyźmie, ale czy słusznie?</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#HalinaJaroszewiczowa">Przypomnijmy sobie, co o t. zw. lewicy i prawicy w Polsce powiedział Marszałek: „Jeżeli zaś „lewica” i „prawica” mają oznaczać pojęcia polityczne, związane z daleką i dawną przeszłością, sięgające hen — gdzieś aż do wielkiej rewolucji francuskiej, próbując analizy stosunków politycznych w mojej ojczyźnie, nigdy nie mogłem skonstatować, co jest właściwie lewica, a co prawica. Jeśli pan weźmie naprzykład jeden z aktów naszej historji najbardziej hańbiących — zamordowanie Prezydenta Narutowicza — został on dokonany niewątpliwie przez ludzi, należących do tak zwanej prawicy. Tymczasem wszędzie na świecie akty mordów przedstawicieli państw dokonywane są przez tę lewicę, która przekracza wszelkie granice ustrojów politycznych obecnego świata”.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#HalinaJaroszewiczowa">Niema nic do dodania do tego, co o komunizmie zostało powiedziane w Sejmie; ostoją komunizmu w Polsce są przeważnie ośrodki proletarjatu niepolskiego; komuniści są narzędziem imperjalizmu jednego z państw ościennych, służą obcym interesom.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#HalinaJaroszewiczowa">Stronnictwo Narodowe natomiast szczyci się „swoją polskością, swoją czystością rasową”; z tych to właśnie względów, że jest ono „narodowe” uważam za potrzebne zwrócić specjalną uwagę na jego działalność. Nie przeceniam niebezpieczeństwa i znaczenia działalności Stronnictwa Narodowego, ale uważam, że w tej chwili jest już czas najwyższy, ażeby bardzo mocno zaprotestować przeciwko tolerowaniu jego dalszego rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#HalinaJaroszewiczowa">Z ust p. Ministra Raczkiewicza dowiedzieliśmy się, że „ilość zakłóceń porządku publicznego, dokonywanych przez członków Stronnictwa Narodowego, ilość wypadków masowego rozruchu, którego fizycznymi lub moralnymi sprawcami są członkowie tego stronnictwa, lub jego nielegalnych przybudówek (O. N. R., Sekcja Młodych wzrasta z dnia na dzień i doprowadza coraz częściej do ofiar”. Prasa codzienna ciągle podaje wiadomości o nowych ekscesach. Dowiaduje się, że w ciągu tylko jednego miesiąca grudnia cyfrowe wyniki tej występnej działalności były następujące: zamachów bombowych — 9, okaleczeń ciężkich — 46 wypadków (w tem ciężkie okaleczenie dwojga dzieci), morderstwo jedno, wybicie szyb w 81 wypadkach, nielegalnych pochodów — 6, wypadków oporu władzy — 5. Świeżo mamy w pamięci krwawe zajścia z terenu woj. kieleckiego, śląskiego, łódzkiego, poznańskiego, z Wilna, ze Skierniewic.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#HalinaJaroszewiczowa">W styczniu w woj. warszawskiem było 13 wypadków wybicia szyb, 5 wypadków obrzucania kamieniami, 1 wypadek podrzucenia petardy, 7 wypadków bójek, w wyniku czego aresztowano 41 sprawców, członków Stronnictwa Narodowego, chociaż Stronnictwo Narodowe odżegnuje się od tego.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#HalinaJaroszewiczowa">W woj. białostockiem — 9 bójek, 18 wypadków wybicia szyb, 23 sprawców — członków Stronnictwa Narodowego zatrzymano.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#HalinaJaroszewiczowa">W woj. poznańskiem rzucono 5 petard, 3 bomby, ponadto były 3 wypadki wybicia szyb.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#HalinaJaroszewiczowa">Takich samych faktów możnaby wymienić bardzo wiele, wystarczy przeglądać codziennie prasę prowincjonalną. W Warszawie jesteśmy świadkami ekscesów na wyższych uczelniach, w kronice procesów sądowych coraz częściej powtarzają się wyroki, skazujące członków Stronnictwa Narodowego za udział w akcji terorystycznej mimo to, że sądy nasze znane są ze swojej łagodności w wymiarze sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#HalinaJaroszewiczowa">Kilka przykładów wyroków, które zapadły w styczniu b. r.: 1) Sąd okręgowy w Gnieźnie skazał 5 sprawców pobicia policjanta na 2 do 7 miesięcy więzienia;</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#HalinaJaroszewiczowa">2) sąd okręgowy w Bydgoszczy za przeszkadzanie przemocą w przeprowadzaniu wyborów do Sejmu w pow. wyrzyskim skazał 3 członków Stronnictwa Narodowego na kary do 1 1/2 roku więzienia;</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#HalinaJaroszewiczowa">3) w Opocznie sąd grodzki skazał 4 członków Stronnictwa Narodowego na kary do kilku miesięcy więzienia za napad na Żyda i pobicie go;</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#HalinaJaroszewiczowa">4) 12 lutego sąd w Katowicach w procesie przeciwko 19 członkom Stronnictwa Narodowego o dokonanie zamachów bombowych skazał 16 oskarżonych na karę od 1 roku do 4 i pół lat więzienia;</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#HalinaJaroszewiczowa">5) 20 lutego sąd okręgowy w Wadowicach skazał 13 członków Stronnictwa Narodowego na kary od 3 do 8 miesięcy za zbrodnie, przewidziane w art. 127, 131 k. k.</u>
          <u xml:id="u-13.27" who="#HalinaJaroszewiczowa">Czytając w prasie sprawozdania z rozpraw sądowych, widzi się, że bardzo duży procent wyroków ulega zawieszeniu. Jest to objaw niepożądany; udowodniona wina powinna pociągać za sobą w konsekwencji karę, w przeciwnym razie następuje rozzuchwalenie winowajców; pozatem bezkarne tolerowanie przestępstw demoralizuje organa władz bezpieczeństwa, które z narażeniem nieraz życia dążą do likwidowania przestępstwa.</u>
          <u xml:id="u-13.28" who="#HalinaJaroszewiczowa">Daleka jestem od podnoszenia alarmu, że te dotychczasowe wystąpienia endeckich bojówek w jakimkolwiek stopniu zagrażają istnieniu obecnego ustroju, że są groźne pod względem przygotowań techniczno - organizacyjnych. Nie o ilość jednak, ale o jakość tych wystąpień chodzi, chodzi o niezdrową atmosferę, jaka im towarzyszy. Nie przebierając w środkach, prowadzących do celu, działalność wywrotowa korzysta z nastrojów przygnębienia, wywołanych długotrwałym kryzysem, biedą w kraju i bezrobociem; bardzo wiele ośrodków zapalnych akcji wywrotowej powstaje w skupieniach skomunizowanej reemigracji z Francji; coraz to spotyka się w prasie wzmianki, że wśród aresztowanych za napady, bójki, rozbijanie straganów, są byli przestępcy kryminalni, kłusownicy, przemytnicy.</u>
          <u xml:id="u-13.29" who="#HalinaJaroszewiczowa">Najbardziej może perfidną jest działalność wśród młodego pokolenia. Dawniej prowadzona w ramach O. W. P., później w Sekcjach Młodych Stronnictwa Narodowego, wreszcie w Obozie Narodowo - Radykalnym, posługuje się metodami pracy, polegającemi na szerzeniu zamiłowania do konspiracji przeciwko władzom, przeciwko obowiązującym prawom, na szerzeniu niezdrowych nastrojów podniecenia, oszczerstw o najwybitniejszych działaczach i członkach Rządu! W ostatnich czasach został bardzo ożywiony kolportaż nielegalnych wydawnictw, broszur, ulotek, niecofających się przed żadnem kłamstwem, kalumniami i oszczerstwami.</u>
          <u xml:id="u-13.30" who="#HalinaJaroszewiczowa">Do stałych metod działalności Stronnictwa Narodowego należy wykorzystywanie dla swoich rozgrywek politycznych atrakcyjności haseł antysemickich i uczuć religijnych ludności polskiej.</u>
          <u xml:id="u-13.31" who="#HalinaJaroszewiczowa">Dążąc do pozyskania szerokich mas ludności wiejskiej, stosuje się obecnie na szeroką skalę system święcenia sztandarów, proporczyków, przyczem w celu zgromadzenia większego tłumu jednocześnie ściąga się ludność z kilku wsi okolicznych; po poświęceniu proporczyków w pewnym momencie pochody zamieniają się w manifestacje antyrządowe, a gdy policja interwenjuje podnosi się wtedy alarm, że oto nie uszanowano „res sacra”, że bezcześci się poświęcony proporczyk, widomy znak organizacji.</u>
          <u xml:id="u-13.32" who="#HalinaJaroszewiczowa">Przypominamy sobie z zeznań oskarżonych chłopów za udział w rozruchach na wsi, że zostali oni wprowadzeni w błąd przez swoich prowodyrów, którzy oświadczali, że w kraju jest ogólna rewolucja, że władzę w Warszawie objął już rząd „narodowy”, t. j. Stronnictwo Narodowe, że ci a ci członkowie stronnictwa mają zapewnione takie a takie stanowiska i posady, że policja jest już podporządkowana nowej władzy i w razie rozruchów nie użyje broni.</u>
          <u xml:id="u-13.33" who="#HalinaJaroszewiczowa">Nie potrzebuję chyba uzasadniać, jak bardzo niemoralnem jest posiłkowanie się metodą tych kłamstw.</u>
          <u xml:id="u-13.34" who="#komentarz">(Głos: Łajdactwo.)</u>
          <u xml:id="u-13.35" who="#HalinaJaroszewiczowa">Tak samo na potępienie zasługuje rozpętywanie wśród ludności wiejskiej nienawiści do Żydów.</u>
          <u xml:id="u-13.36" who="#HalinaJaroszewiczowa">Pierwszym etapem rozplanowanej akcji antyżydowskiej jest kolportaż „Orędownika”, specjalnych ulotek, wysuwających hasła antysemityzmu; gdy grunt jest już przygotowany przez odpowiednią agitację, przeprowadza się następnie akcję rozbijania straganów i sklepów. W pewnym momencie następuje przerzucenie nienawiści z Żyda na policjanta, na przedstawicieli władzy, którzy przeciwdziałają tym ekscesom. Charakterystycznem jest, że jeśli dochodzi do użycia broni przez policję, inspiratorów zajść wtedy niema, na placu boju zostaje chłop ciemny, zaagitowany, wprowadzony w błąd. Większość ekscesów, jakie miały dotąd miejsce, rozpoczynała się od rzeczy napozór błahych, ale jakże często kończyła się tragicznie, bo śmiercią uczestników rozruchów — tych co pozostali na placu boju, śmiercią i poranieniem policjantów. W wypadkach, gdzie podobne ekscesy w zarodku nie były dość energicznie tłumione, pociągały one za sobą zwykle większe ofiary, a o to właśnie inicjatorom zajść chodzi, — o jaknajszersze zanarchizowanie społeczeństwa, o wytwarzanie nastroju zamieszania, o otrzaskanie ludności z rozlewem krwi, używaniem broni, o przygotowywanie, jednem słowem, nastrojów gotowości do czynnych wystąpień.</u>
          <u xml:id="u-13.37" who="#HalinaJaroszewiczowa">Zapytuję „cui bono” prowadzona jest ta występna działalność? Jaki cel ma mieć domniemany przewrót polityczny, czy nie chodzi tu tylko o dążenie do opanowania władzy dla samej władzy i tylko i nic pozatem?</u>
          <u xml:id="u-13.38" who="#HalinaJaroszewiczowa">W połowie lutego odbył się w Warszawie zjazd Rady Naczelnej Stronnictwa Narodowego, który wydał obszerny komunikat, dotyczący uchwał zjazdu. Oszczędzę sobie fatygi charakteryzowania uchwał zjazdowych i przytoczę opinję „Robotnika” o nich:</u>
          <u xml:id="u-13.39" who="#HalinaJaroszewiczowa">„Dnia 16 lutego obradowała Rada Naczelna Stronnictwa Narodowego. Wydała… coś w rodzaju manifestu do „Narodu”. Z uwagą wczytujemy się w „manifest”: wszak jest to orędzie partji, która zapowiada rychły koniec obecnego systemu („dobiega do momentu krytycznego”) — i stwierdza „pilną potrzebę przeciwstawienia mu innego systemu”, zarazem daje dyskretnie do poznania, że właśnie Stronnictwo Narodowe będzie tym spadkobiercą. Zainteresowany czytelnik napróżno szuka tego drugiego „systemu”! Niema go ani śladu. Pustka, dosłownie pustka. A w tej przerażającej pustce kołacze się się jedno jedyne słowo: Żyd — Żyd — Żyd!… I nic więcej? Czy to ma być orędzie partji, pragnącej objęcia rządów? Ten „inny system?” Ten ratunek Polski?” „Takie jest orędzie. Pustka. Jaki inny „system” chce stworzyć endecja — niewiadomo. Słychać tylko nagankę antysemicką, która 1) ma zastąpić program; 2) ma zamaskować obronę kapitalizmu; 3) ma dać odskocznię do agitacji po wsiach i po miastach”.</u>
          <u xml:id="u-13.40" who="#HalinaJaroszewiczowa">„Ale pozostaje jeszcze kulturalna strona programu. Właśnie „kultura” tego „katolickiego” stronnictwa polega na szerzeniu nienawiści”. Czy nie bezczelnością są słowa manifestu, że „Rada działa w poczuciu odpowiedzialności za przyszłość Polski”; czy conajmniej nie megalomanią jest identyfikowanie narodu z jedną partją polityczną, czy nie antypaństwowem jest przeciwstawienie narodu innym grupom etnicznym, znajdującym się w obrębie Państwa? Czy mają prawo przemawiać w imieniu Polski ci, co od pierwszych lat swego istnienia walczyli z każdym ruchem niepodległościowym, walki tej nie przerywali w żadnym momencie wypadków dziejowych, ci, co pragnęli w okresie zaborów „rozpłynąć się w szerszej ojczyźnie”, co zbezcześcili czyn legjonowy i imię największego w dziejach narodu Człowieka; ci sami, co przed kilkunastu laty mobilizowali młodzież do wystąpień przeciwko Głowie Państwa, później utrudniali przeprowadzenie naprawy ustroju i wszelkich reform, zmierzających do oparcia rządów na silnych podstawach i moralnych autorytetach, ci, co zbojkotowali wybory, co nie uznają Konstytucji, a obecnie uchylają się od udziału w legalnem życiu politycznem i patronują ekscesom bojówkarskim?</u>
          <u xml:id="u-13.41" who="#HalinaJaroszewiczowa">Tak jak w swoim czasie Związek Ludowo-Narodowy odżegnywał się od Obozu Wielkiej Polski, tak obecnie oficjalnie Stronnictwo Narodowe zastrzega się, że nie ma nic wspólnego z akcją terorystyczną Obozu Narodowo-Radykalnego. Ale wszak Minister Spraw Wewnętrznych stwierdził, a miał widocznie na to dowody, że coraz bardziej zaciera się różnica metod, stosowanych przez nielegalny Obóz Narodowo - Radykalny i metod, stosowanych przez Stronnictwo Narodowe.</u>
          <u xml:id="u-13.42" who="#HalinaJaroszewiczowa">Należy więc skonstantować fakt wytworzenia się anomalji stosunków: Stronnictwo Narodowe jest legalną organizacją, a metody działania ma zakonspirowane i prowadzi działalność wywrotową.</u>
          <u xml:id="u-13.43" who="#HalinaJaroszewiczowa">Zdaję sobie sprawę, że działalność Stronnictwa Narodowego — zresztą i innych partyj opozycyjnych — w obecnych warunkach natrafia na korzystne podłoże biedy, bezrobocia, ciemnoty, i że najlepszym środkiem likwidowania tej działalności jest konsekwentne wykonywanie planu odbudowy życia gospodarczego, wciągnięcie do procesów wytwarzania miljonów bezrobotnej młodzieży wiejskiej i miejskiej, usunięcie zjawiska analfabetyzmu, niedomagać w zakresie szkolnictwa powszechnego, w zakresie budownictwa robotniczego i t. d. Ale powyższe zadania to zadania na dłuższą falę. Tymczasem należy działać natychmiast, gdyż małe zło bezkarnie tolerowane, może łatwo przeistoczyć się w zło niepomiernie większe. Rząd zapowiedział jaknajbardziej energiczne kroki w celu zlikwidowania szkodliwej akcji wywrotowej. Pragnę zwrócić uwagę, że w walce z działalnością wywrotową należy przedewszystkiem stosować środki zapobiegawcze, profilaktykę swego rodzaju, a więc nie dopuszczać do tworzenia się w kraju ośrodków zapalnych, a jeśli są, to w zarodku je niszczyć zanim przeobrażą się w szeroko rozlane objawy chuligaństwa, oporów władzy, nie dopuszczać do pochodów, uroczystości, które, jak to smutne doświadczenie wykazało, pod pokrywką ruchu narodowego mają na celu propagandę, zaprawę sił.</u>
          <u xml:id="u-13.44" who="#HalinaJaroszewiczowa">Pozatem, dla uniknięcia gorszych następstw, należy nietylko zwalczać same objawy ekscesów, ale doszukiwać się sztabów kierowniczych roboty wywrotowej i przedewszystkiem te sztaby demobilizować.</u>
          <u xml:id="u-13.45" who="#HalinaJaroszewiczowa">Całego ciężaru walki z objawami anarchji nie należy jednak przerzucać tylko na Rząd. Niech mi wolno będzie użyć tej trybuny dla zwrócenia się z apelem do całego społeczeństwa, by okazało i w tym wypadku swoją najlepszą wolę współdziałania z organami władzy państwowej. Społeczeństwo winno akcji destrukcyjnej przeciwstawić pracę konstruktywną, partji politycznej, siejącej tylko demoralizację, przeciwstawić organizacje, mające konkretne zadania do spełnienia, czy to w zakresie potrzeb pewnych grup społecznych, czy w zakresie ogólniejszych zadań, mających na celu tworzenie jakiegoś dorobku zbiorowego. Obywatele Państwa muszą pozatem znaleźć w sobie odporność, nie poddawać się nastrojom, samym nie szerzyć paniki i nie być przez to nieświadomymi wspólnikami szkodliwej działalności (kolportowanie z rąk do rąk ulotek nielegalnych, powtarzanie plotek i oszczerstw). Społeczeństwo musi się bardziej skonsolidować, skupić w codziennym, twórczym wysiłku wypracowania wielkości Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.46" who="#HalinaJaroszewiczowa">Polska silna będzie przedewszystkiem własną prężnością, własną wewnętrzną spoistością.</u>
          <u xml:id="u-13.47" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Galica.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#AleksanderPrystor">S. Galica; Wysoka Izbo! Moi znakomici przedmówcy poruszyli wielkie sprawy, dotyczące naszego Państwa. Wybaczy mi Wysoka Izba, że ja poruszę rzeczy mniej wielkie, jednakże ze względów na administrację naszego Państwa i na życie wsi dość żywotne.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#AleksanderPrystor">W swojem wyczerpującem expose nasz p. Premjer zapowiedział wiele ważnych spraw, których zapowiedź przyjęliśmy z wielką ulgą, między innemi sprawę reorganizacji administracji. Ja będę mówił o takich sprawach tylko, które nie były tutaj poruszane, czy to będą sprawy wsi, czy inne, tak że Wysokiej Iżby długo nudzić nie będę.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#AleksanderPrystor">Reorganizacja naszej administracji jest bardzo potrzebna i konieczna. Wogóle, o ile wojsko robiliśmy pod okiem naszego Wielkiego Marszałka w ogniu i w gradzie kul, i to nam się nadzwyczajnie udało tak, że nam mogą zazdrościć sąsiedzi niemal pod każdym względem, o tyle co się tyczy naszej administracji, to jak to stwierdził okólnik p. Ministra Spraw Wewnętrznych niesłychanie ważny i w sedno sprawy idący, mamy wiele do odrobienia. Obawiam się jednak, że właśnie ten okólnik p. Mininistra Spraw Wewnętrznych narazie, zanim tej całej reorganizacji nie zrobi się, zostanie tylko pobożnem życzeniem, gdyż wiele już takich okólników wyszło, a ilekroć obywatel przychodzi do urzędu i powołuje się na okólnik p. Ministra, to biedny, kochany nasz urzędnik wzrusza ramionami: No dobrze, proszę pana, ale przecież nie jest usunięty tamten paragraf, tamten przepis, tamto rozporządzenie. I, proszę Panów, trzeba wiedzieć, że temu nie są winni urzędnicy. Urzędnicy to są przeważnie byli wojskowi, oficerowie, niezwykle obowiązkowi, wielce patrjotyczni, pierwsi obywatele, mimo bowiem obniżania stale ich poborów, mimo ściągania im dodatków, krzywdzących zaszeregowań, wykupują wszystkie pożyczki państwowe i pracują nadzwyczaj usilnie z pełnem poczuciem obowiązku i w urzędzie i społecznie; nietylko oni sami, ale i ich żony i ich rodziny. Pracują jednak przygnębieni, jakby w jarzmie dziwnem, gdzie nie mogą pracować, jakby chcieli, bo są przeszkody, które w tym systemie wyrobiły u nich jakiś lęk, niebywały lęk. Nieraz spotykam wśród urzędników moich oficerów, którzy nie bali się ognia, a tu boją się wziąć na siebie odpowiedzialność i kiedy przyjdzie im coś zadecydować, to wynajdują różne przeszkody, potrzeby dodatkowych załączników, zapytań różnych władz i urzędów — może wojsko, może policja, może inna instytucja przeszkodzi, by tylko osobiście nie decydować. Pamiętam, że we wszystkich urzędach austrjackich — sam byłem tam urzędnikiem — był sposób zwany „Schimlem”, a w rosyjskiej służbie, zdaje mi się, „wołokita”, jakieś przesłanie na Berdyczów. Jak rosyjski urzędnik przesłał coś do Władywostoku lub do jakiejś dziury na Syberji, to miał spokój na cały rok i nie potrzebował decydować. Otóż zdecydować jest niesłychanie ciężko, a kiedy wreszcie po wszelkich przesuwaniach biedny urzędnik — mówię przeważnie o niższych, bardzo sumiennych, lojalnych, grzecznych ludziach — musi zdobyć się na decyzję, to akurat zdecyduje odmownie, dlatego że możeby go posądzono o sprzyjanie stronie. Wyrąb lasu, dostawa drzewa, progów, jakiekolwiek dostawy, niech Pan Bóg broni, by się który ważył rozstrzygnąć odrazu sprawę wyrębu lasu, dostawę drzewa, progów, czy jakiejkolwiek innej dostawy. Żeby Panowie widzieli młodych techników przy jakiejkolwiek budowie państwowej, jak np. przy budowie drogi Kraków — Zakopane, jak taki młody inżynier wszystko burzy przedsiębiorcy, że ten nie może końca z końcem związać i wyjść na swoje. Chce on przecież, taki młody człowiek, wykazać swojej władzy, że jest bezinteresownym. Z tego wszystkiego wychodzą tylko rekursy, któremi biura centralne są zawalone. Nasz Trybunał Najwyższy Administracyjny naprawdę składa się z samych znakomitości prawniczych, ale jak tam wpadnie akt, to do dwóch lat nie wyjdzie stamtąd na świat, bo tak jest ten trybunał zawalony sprawami, mimo zastrzeżenia, że tylko prawnik może tam pisać, a nie pokątny pisarz wiejski.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#AleksanderPrystor">Otóż wszędzie, gdziekolwiek się zetkniemy czy to z przemysłowcami, czy z rolnikami, wszyscy o jedno proszą, o zdecentralizowanie urzędów. Tak uchwalono w Łodzi i w innych miejscowościach.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#AleksanderPrystor">Ale jeszcze jedno, coś się musi zrobić, żeby ten system ustał, żeby urzędnik nie bał się, że go wykończą. Ten wyraz „wykończą jest straszny, może on kiedyś wiele dobrego zrobił, ale teraz winien być już wymazany z naszej mowy. Obawiam się jednak, żeby przy reorganizacji administracji zamiast usuwać niepotrzebne paragrafy czy przepisy, które przeszkadzają w należy tem i szybkiem funkcjonowaniu urzędów, nie zanadto usuwano ludzi, żeby znów nie powiększono liczby tych najbardziej nieszczęśliwych, wykluczonych poza nawias pracy, harowników służby publicznej, to jest emerytów. Izba poselska, jak również Izba senatorska zostały zarzucone ostatniemi czasy setkami listów i ulotek od emerytów i ich rodzin. Wprawdzie nasz budżet jest mały i mizerny w porównaniu z budżetami innych państw, czy jednak tych 10 miljonów — bo o to chodzi — nie dałoby się gdzieś wycisnąć, ażeby nie doprowadzać do ostateczności biedaków, którzy się zdarli w służbie publicznej. Nie chcę być sentymentalnym, wybaczą Panowie, ale najstraszniejsze jest przekleństwo umierającego człowieka i najbardziej bolą łzy wdowie i sieroce.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#AleksanderPrystor">Expose p. Premjera zawierało również zapowiedź, z której cieszymy się na wsi — to jest zapowiedź parcelacji. Tylko znów pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, ażeby jej nie robiono w sposób kumoterski, jak dawniej to robiły rządy ludowe, ale ażeby parcelacja miała na oku dobro Państwa, a więc żeby wszystkich ludzi, gospodarujących na piaskach koło lasów państwowych, lub mających w nich enklawy, gdzie ziemia jest nieurodzajna, przedewszystkiem przenieść na glebę możliwą do uprawy a słabe ich role przejąć pod lasy. Na lepszych ziemiach pracować będą z wielką korzyścią dla siebie i Państwa, a lasy państwowe rozszerzą się. Pozatem należy zabrać wszystkie nieużytki, których jest około 4 miljony ha, i drogą ustawy zmusić, żeby Państwo lub sejmiki przejęły na siebie zalesienie tych przestrzeni. Potem dopiero należy karłowate gospodarstwa obdzielić ziemią, której Państwo wprawdzie wiele już nie ma, ale ma jeszcze możność wziąć ją od tych, którzy nie chcą płacić podatków. Nietylko trzeba brać lasy, ale i ziemię i dać ją w ręce takich, którzy potrafią tę ziemię należycie uprawiać.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#AleksanderPrystor">Poruszam znowu taki drobiazg wiejski, trapiący mieszkańców wsi — włóczęgostwo. Jest pięć gatunków włóczęgostwa w Polsce. Do pierwszego rodzaju należą biedacy, którzy istotnie potrzebują wsparcia. Są to kaleki, biedacy miejscowi, wsiowi, których zasięg włóczenia się nie jest wielki, bo oni się obracają we wsi własnej, co najwyżej gromadzie. Tych chłopi chcą utrzymać i wyżywić, czy to zapomocą składek, czy też w inny sposób. To jest zupełnie naturalne i to powinna każda wieś zrobić. Rząd powinien nakazać to specjalnem rozporządzeniem. Druga kategorja włóczęgów to są cyganie. Ci perjodycznie zjeżdżają do danej okolicy prawie co rok i buszują w niej w najrozmaitszy sposób. Trzeci gatunek włóczęgów wyrzuca bezrobocie, są to ludzie młodzi, zdrowi, którzy idą na wieś, chodzą od wsi do wsi po prośbie jako bezrobotni. Ale najbardziej zagrażającym nam objawem, dotyczącym kultury chłopskiej, to jest tak zwane włóczęgostwo małorolnych. Chłop, mający 1, 2, nawet do 5 morgów, zostawia żonę na gospodarstwie z dziećmi, a sam idzie na robotę na kresy. Mija swoją wieś, gdzie go znają, a dalej idzie po prośbie na kresy do Janowej Doliny. Jeżeli tam jest robota, to przyjmuje, jeżeli nie, idzie zpowrotem okrężną drogą i wraca na żniwa do domu z zarobkiem i to dość poważnym. Ci zaś z kresów wędrują pod Warszawę w ten sam sposób i to się nazywa iść na robotę. Następnie piąty gatunek, to domokrążcy, najrozmaitsi kuglarze, którzy chłopów wprowadzają poprostu w obłęd. To całe włóczęgostwo w Polsce szerzy specjalną kulturę na wisi, o której tak pięknie mówił p. Minister Poniatowski. Szerzy ono defetyzm, gdyż taki włóczęga zawsze mówi: służyłem w wojsku, a teraz muszę żebrać; inni szerzą antysemityzm, mówiąc, że wszystkiemu winni Żydzi, że tam ich już wyrżnęli, a tam mają ich rznąć. Szerzy się bolszewizm, bo idą poszepty: „Świat cały do nas należy, wy chłopi nie wiecie i t. d.”. Następnie prowadzi się wywiad złodziejski, bandycki. Niewiadomo skąd naraz przychodzi jakaś zakonnica do wsi, uczy dzieci, a niedługo za nią przyjeżdżają bandyci w nocy i zarzynają bogatszego gospodarza. Dwory o tem nie wiele wiedzą, bo są odcięte murem od wsi i tam są psy za płotem, tam jest pan, który może wylegitymować, co więcej, może dać robotę. To jest niebezpieczne, bo cóż to jest złoty i jedzenie, kiedy żebraniem można zarobić więcej? Dlatego dwory są przeważnie omijane, chyba że robi się bandycki wywiad, czy pan dużo ma pieniędzy, lub czy we dworze są same kobiety i t. d. Gdy dwa lata temu spalił się stóg zboża we wsi Bujny w pow. piotrkowskim, to znaleziono w nim zwęglone ciała siedmiu włóczęgów. A ilu uciekło przed pożarem — niewiadomo.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#AleksanderPrystor">To jest jedna z tych plag wsi, która sprawia niesłychanie przykre wrażenie. W zeszłym roku wspominałem o tem na Komisji Budżetowej. Rezultatem tego było jakieś małe zarządzenie w miastach, ale to nie położyło kresu tej pladze. A przecież musimy położyć kres włóczęgostwu, jeżeli chcemy mówić o kulturze wsi.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#AleksanderPrystor">Dalsza sprawa dotyczy specjalnie p. Ministra Rolnictwa, który nam dziś proponuje bardzo słusznie jako ratunek wsi hodowlę zwierząt. Otóż, proszę Panów, my na wsi nie możemy dostać soli bydlęcej, ale nie dlatego, jak to niektórzy z Panów mówią, że jest ona za droga, właśnie przeciwnie, dlatego, że sól bydlęca jest za tania i żadnemu kupcowi nie opłaca się jej trzymać. Nie chcę, abyście ją podrażali, ale trzeba znaleźć jakiś sposób, aby ta sól mogła do wsi dojść. Ja jeździłem z moim służącym po pięciu miastach — Przedbórz, Sulejów, Gorzkowice, Piotrków i po wielu tygodniach dopiero mnie, który siedzę pomiędzy chłopami i mam parę sztuk bydła, udało się wydobyć trochę soli bydlęcej. Wszyscy piszą i mówią że trzeba dawać zwierzętom sól, a soli tej nie można dostać. Otóż, proszę Panów, rozmawiałem z p. Ministrem Jastrzębskim zeszłego roku, dlaczego, gdy się chce kupić soli krupowej musi się iść do wójta i wykazać, że ma się dwie, czy trzy krowy i tyle młodzieży, musi się dzień cały stracić, bo iść trzeba do gminy zbiorowej. Wówczas p. Minister powiedział mi, że tę sól kupują, tłuką, a następnie sprzedają ją drożej. Boją się że i chłop będzie tłuc tę sól. Sól zaś mielona jest zabarwiona czerwono, aby chłop jej nie używał dla siebie. Co się z tego dzieje? To, że ani chłop, ani jego bydło nie liźnie soli i w całej Polsce przez to bydło karłowacieje. Nie dlatego na wsi niema soli, by jej był brak, tylko dlatego, że nie umieją jej doprowadzić do konsumenta. Dlaczego niema składów soli urządzonych jak trafiki? W składzie takim musiałyby być różne gatunki soli i kupiec, chcąc nabyć sól szlachetną, musiałby kupić i sól bydlęcą P. Minister wydał rozporządzenie, że każdemu obywatelowi wolno solą bydlęcą handlować, ale jeżeli się ten handel nie opłaci kupcowi, to jak nią ma chłop handlować. Tu chodzi może nie o taniość soli, ale o dostarczenie jej chłopu. Niech się monopol solny nie obawia. Jest przeszło 7 miljonów nierogacizny i przeszło 20 miljonów bydła. Gdyby chłop i jego bydło jadało tę sól, monopol solny nicby nie stracił. Niech się monopol solny nie obawia, że sól ta jest niezdrowa. Ja się przyznam, że jestem z gór, tam się wiesza dla owiec sól na łańcuchu, myśmy tę sól jadali i ja się na tej soli bydlęcej chowałem — mam już poważny wiek i są tu o wiele młodsi koledzy, ale lepszych rumieńców odemnie nie mają. Radziłbym ks. Radziwiłłowi i wielu z Panów czasami tej soli liznąć.</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-14.11" who="#AleksanderPrystor">Jeszcze o jednej sprawie tu wspomnę, mianowicie o opłatach przy uboju nierogacizny. Nierogacizna, której przed kryzysem było około 5 miljonów sztuk w Polsce, dzisiaj nadspodziewanie, mimo, że się to nie opłaca, wzrosła do przeszło 7 miljonów sztuk. Świnia jest bowiem jedyną skarbonką, do której biedny człowiek na wsi składa grosz dla p. Ministra Skarbu. To jest naprawdę chłopska skarbonka. Żeby sam nie miał co jeść i dzieci jego, to tej skarbonce dać musi, bo głodna kwiczy i piszczy, a z nią dzieje się następująca sprawa: W Sulejowie i we wszystkich dziurach prowincjonalnych bierze się w rzeźniach opłaty nie od kilograma, ale od sztuki, i wiejscy kupcy biorą tylko sztuki wielkie, bo za małą czy za wielką musi zapłacić jednakowo — np. w Sulejowie 18 zł. Przeto małe sztuki, ważące mniej niż 150 kg idą na marne, bo chłop, nie mając z czego zapłacić podatku, sprzedaje je nawet za 1/3 ceny miejscowemu sklepikarzowi, który robi z nich takie same drogie wędliny i przemyca nawet do Warszawy, gdzie Panowie je jecie jako specjalność wiejską. W roku zeszłym coś w tej sprawie w Warszawie zrobiono, ale niektóre miasta zrozumiały to źle i zaprowadziły wagi na targowiskach, z czego chłopi się śmieją, bo chłop czy rzeźnik na oko potrafi ocenić wagę. Nie chodzi tu o to, by chłopi mogli ważyć sztuki, tylko o to, żeby wszystkie opłaty w rzeźniach były pobierane od wagi, wtedy kupcy kupowaliby i mniejsze sztuki za odpowiednią cenę.</u>
          <u xml:id="u-14.12" who="#AleksanderPrystor">Nie chcę poruszać kwestji giełdy mięsnej w Warszawie, to jest sprawa może większych rolników odemnie i panów tu na miejscu, ale to jest okropne, co do mnie dochodzi.</u>
          <u xml:id="u-14.13" who="#AleksanderPrystor">Proszę Panów, leży mi wiele innych spraw wiejskich na sercu, ale nie będę już niemi zanudzał Wysokiej Izby. Jako jednak reprezentant województwa łódzkiego proszę p. Ministra Skarbu, by nie krzywdził zbytnio mego okręgu, a zwłaszcza miasta Łodzi, wielkiego przemysłowego ośrodka, w stosunku do stolicy, żeby p. wojewodzie łódzkiemu dawał nieco więcej funduszów, bo mamy olbrzymie bezrobocie. Proszę też p. Ministra Kolei, ażeby pamiętał o przeprowadzeniu linji kolejowej ze Zgierza do Pabjanic przez Konstantynów i o przebudowaniu strasznej stacji w Koluszkach. To da robotę wielu bezrobotnym.</u>
          <u xml:id="u-14.14" who="#AleksanderPrystor">Jest jeszcze bolączka w województwie łódzkiem, a to wysokie zadłużenie tak zwanych spółek wodnych, które dochodzi do 750 zł od 1 ha ziemi, a hektar ziemi może kosztować około 400 zł. Tę sprawę trzeba jakoś uregulować.</u>
          <u xml:id="u-14.15" who="#AleksanderPrystor">Nie zszedłbym z tej trybuny, gdybym nie zrobił pewnego sprostowania, względnie nie przeciwstawił się pewnej sprawie w interesie całej inteligencji pochodzącej z ludu. Przy omawianiu preliminarza Ministerstwa Oświaty, na Komisji Budżetowej generalny sprawozdawca, b. premjer i prof. uniw. dr. Leon Kozłowski między innemi bardzo ważnemi sprawami, na które piszę się stuprocentowo, pozwolił sobie na powiedzenie, dotyczące inteligencji pochodzącej ze wsi i szkoły ludowej, które w wydaniu Gazety Polskiej brzmi: „Nie uważam, ażeby szkoła powszechna miała za zadanie pchanie uczniów do gimnazjum. W ten sposób wytwarza się tylko półinteligentów, ten element bardzo niebezpieczny dla społeczeństwa i Państwa”.</u>
          <u xml:id="u-14.16" who="#AleksanderPrystor">Panowie wybaczycie, jestem takim jednym, który bezpośrednio wyszedł z ludu i tego, co mówię, słuchają wszyscy inteligenci z ludu pochodzący, powiedziane tam było nawet drastycznej o malkontentach życiowych, tak że czcigodny nasz kolega E. Bobrowski sprzeciwił się temu traktowaniu sprawy i bezwzględnie je potępił, za co mu bardzo dziękuję. Moi Panowie, w sejmach galicyjskich przed pół wiekiem reprezentanci szlachty galicyjskiej stale podnosili tę rzecz, ażeby ludowi nie dawać oświaty, ale lud się temu oparł. I z tego skrawka ziemi, gdzie mieliśmy konstytucję, wyrósł największy poczet młodzieży, wychodzącej z ludu, który w odrodzonej Polsce na wszystkich stanowiskach pracuje z największem uznaniem społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-14.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-14.18" who="#AleksanderPrystor">Przecież p. prof. Kozłowskiemu muszę przypomnieć, że obok niego na katedrze lwowskiej mamy znakomitego uczonego dr. Franciszka Bujaka, chłopa; na Politechnice we Lwowie profesorem jest przecież dr. Bartel, który jest znakomitością jako inżynier, a kilkakrotnie dzierżył premjerostwo w odrodzonej Polsce. Na uniwersytecie w Warszawie jest prof. dr. Kot i inni — z braku czasu nie wymieniam tu wszystkich uczonych ani wyższych urzędników, którzy wyszli z ludu galicyjskiego, ale przecież Panowie znacie doskonale p. ministra Byrkę, przecież znacie doskonale p. wiceministra dr. Ducha, przecież nasza chłopska młodzież galicyjska mitry książąt kościoła dźwiga, bo któż to jest arcybiskup Bil czewski? Chłop z Wilamowic. Któż był ś. p. biskup Nowak w Przemyślu, który prowadził największą diecezję, a obecnie po nim objął ją biskup Franciszek Barda, podhalanin? A tarnowski biskup Wałęga. Przecież z tej galicyjskiej młodzieży chłopskiej wyrósł największy zastęp dzielnych oficerów. Niewielu wprawdzie generałów, ale ja nie jestem także osamotniony, bo jest generał dr. Zając i inni. Na miły Bóg, komuż odchodzący od nas Marszałek, patrzący w daleką przyszłość, zlecił oddać buławę nad armją polską? Przecież nie magnatowi, nie dworakowi, ani nawet nie mieszczaninowi, bo cóż to są te Brzeżany? Większa wieś. Samo nazwisko Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych gen. Edwarda Rydza Śmigłego wskazuje, że jest to dziecko ludu. I w tem właśnie leży moralna wielkość i siła tej nominacji, że to dziecko ludu.</u>
          <u xml:id="u-14.19" who="#AleksanderPrystor">Panta rei — mówili Grecy, a poeta chłopski z ludu podhalańskiego Władysław Orkan powiedział tak: „Od mórz do mórz — po znane lądy — nieznany idzie duch. Tajemne łączy prądy w niepowstrzymany ruch. I jak obiegu słońca nie wstrzyma żaden Bóg, tak jemu żadna moc szatana nie zatamuje dróg”. To nie komunista ani socjalista, to syn królewskiego podhalańskiego ludu, który tak określił ewolucję świata. Proszę Panów, ja tu mówię w imieniu inteligencji chłopskiej. Lud nie chce żadnej zawieruchy, żadnego warcholstwa, on czeka spokojnie na swoje dziedzictwo, ale musi posyłać swoich synów do gimnazjów i najwyższych uczelni, bo wie co ich czeka. Przeto wara mącicielom, wara wszystkim, którzy przez warcholstwa i najrozmaitsze mącenia chcą na barkach ludu wywindykować swoje kombinacje, swe widzimisię, a z drugiej strony, choć przypuszczam, że powiedzenie to mego zresztą kolegi legjonowego było przypadkowe, to proszę: nie drażnić ludu — jedni i drudzy, nie drażnić.</u>
          <u xml:id="u-14.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-14.21" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Bobrowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#EmilBobrowski">Wysoka Izbo! Ciała ustawodawcze uchwalają budżet na rok 1936/37 poraz pierwszy zgodnie z nową Konstytucją, przedłożony przez pierwszy Rząd, w którym niema Marszałka Piłsudskiego, uchwalają w czasie zarówno gospodarczo, jak politycznie niezwykle ciężkim. Jasną jest rzeczą, że zarówno w Sejmie, jak i w Senacie w Komisji Budżetowej poddano ten preliminarz szczegółowemu badaniu w poczuciu odpowiedzialności, ciążącej na każdym członku ciał ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#EmilBobrowski">Drukowane sprawozdanie generalnego referenta podkreśla znaczny wysiłek oszczędnościowy w porównaniu z budżetem zeszłorocznym, stwierdza całkowite i faktyczne zrównoważenie budżetu administracyjnego; ponadto stwierdza, że daniny preliminowane są ostrożnie. Te niezmiernie cenne uwagi, stwierdzające wysiłki Rządu i ciał ustawodawczych, zmierzające do usunięcia chronicznego, od 1930/31 roku ciążącego na Państwie deficytu budżetowego, rzucił sprawozdawca generalny na dość ciemne tło, utkane z ujemnych spostrzeżeń o pracach państwowych w ubiegłych latach, o „grzechach przeszłości”, przed któremi niewątpliwie pragnie uchronić zarówno nas, jak Rząd.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#EmilBobrowski">Należy mieć uznanie dla sprawozdawcy, gdy z dużą szczerością i sporą czasami dozą samokrytycyzmu mówił o gospodarce w lasach państwowych w ubiegłych latach, o imprezach wątpliwych w swojej celowości, o przedsiębiorstwach, „które poprzez udzielane kredyty stały się własnością Państwa”, o dotychczasowym sposobie lokowania kapitałów instytucyj ubezpieczeń społecznych, o przeroście funkcyj i rozwielmożnionym biurokratyzmie w ubezpieczalniach społecznych, pozbawionych od ośmiu lat samorządu, gdy uznał „drenowanie rynku pieniężnego na rzecz budżetu za prawdziwie szkodliwy i wyniszczający życie gospodarcze etatyzm”, gdy w końcu uważa za wątpliwe „przeznaczanie rokrocznie bardzo poważnych kwot na automatyczne awanse nauczycielskie”, na które w przedłożonym budżecie przewiduje się 4,5 miljona, podczas gdy przy uchwalaniu budżetu zeszłorocznego, za czasów premjerostwa p. Kozłowskiego, został budżet oświaty podniesiony o 18 miljonów zł na ten cel, Te wnikliwe uwagi sprawozdawcy, jak niemniej żądania „legislatywnego regulowania stosunków przedsiębiorstw państwowych do budżetu” są niewątpliwie rezultatem doświadczenia nabytego przez p. referenta w czasie kilkuletniego uczestniczenia w rządzie, i dlatego sam sprawozdawca obecnie „na zimne dmucha”.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#EmilBobrowski">Gdy czytamy sprawozdanie, przypominamy sobie, że niektóre z tych uwag słyszeliśmy już w dawniejszych latach częściowo w przemówieniach opozycji; nie znaczy to wcale, że uwagi sprawozdawcy są niesłuszne.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#EmilBobrowski">Nie mam zamiaru cytowania przykładów, muszę jedynie w sprawie „drenowania rynku pieniężnego” przypomnieć przemówienie Prezesa Rady Ministrów, wygłoszone w Senacie w dniu 27 lutego 1935 r., celem skonfrontowania ówczesnych tez z obecnemi — tez premjera Kozłowskiego z r. 1935 z tezami sprawozdawcy sen. Kozłowskiego z 1936 r.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#EmilBobrowski">P. premjer Kozłowski mówił w Senacie w dniu 27 lutego 1935 r.: „Rok rocznie z zaoszczędzonej części dochodu społecznego przyrastają środki kapitałowe, których wzrost równoznaczny jest ze stałem zwiększaniem się naszych własnych możliwości finansowych. Jest oczywiście dużą przesadą, że te przyrastające środki kapitałowe zdrenowuje Państwo na cele budżetowe. Państwo korzysta z tych środków — mówił p. premjer Kozłowski — podobnie, jak korzystać z nich może każdy solidny pożyczkobiorca. Stąd też papiery państwowe, np. bony skarbowe, znajdują dziś łatwy zbyt”.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#EmilBobrowski">A dalej mówi: „Uważam, że Państwo może i powinno podjąć szerszą niż dotychczas inicjatywę inwestycyjną. Dlatego Rząd postanowił wypuścić pożyczkę inwestycyjną. Pożyczka ta pójdzie jedynie na cele inwestycyjne”. Ostatnie zdanie Wysoki Senat przyjął gorącemi oklaskami.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#EmilBobrowski">Dalej mówił p. premjer: „Pożyczka inwestytucyjna i związane z nią prace to nie sztuczne nakręcanie konjunktury”.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#EmilBobrowski">Przypominając te słowa, pozwolę sobie stwierdzić, że osobiście podzielam pogląd nie sprawozdawcy, lecz premjera Kozłowskiego. Państwo ma prawo korzystania z rynku pieniężnego conajmniej tak, jak każdy solidny pożyczkobiorca i Państwo może i powinno podjąć szerszą niż dotychczas inicjatywę inwestycyjną.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#EmilBobrowski">Generalny sprawozdawca wyraził dość krytyczny pogląd na gospodarkę w przedsiębiorstwach państwowych. Nie mam podstawy mniemać, że p. sprawozdawca jest niesprawiedliwy w ocenie tej gospodarki. Przeciwnie.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#EmilBobrowski">Wszak już przed 3 laty, w dniu 22 lutego 1933 r. przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej s. Popławski mówił, zagajając ogólną dyskusję w Senacie:</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#EmilBobrowski">„Olbrzymie kapitały w przedsiębiorstwach tych (państwowych) umieszczone odrzucają zbyt nikłe odsetki i strona dochodowa mogłaby tu ulec polepszeniu. Jest to zagadnienie skomplikowane, wymagające ciągłej pieczy i studjów specjalnych, jednak chciałbym zwrócić raz jeszcze uwagę Wysokiej Izbie na jego doniosłość”.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#EmilBobrowski">Przed trzema laty nie pierwszy raz zwrócono na to zagadnienie uwagę Rządu, niestety nie dość skutecznie i obecnie znów sprawozdawca zaleca — zgodnie z opinją komisji i oby skutecznie — „usprawnienie i oszczędniejszą gospodarkę” w przedsiębiorstwach państwowych.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#EmilBobrowski">Osobiste uwagi p. sprawozdawcy generalnego o ubezpieczeniach społecznych nie pokrywają się ze stanowiskiem komisji, która przyjęła bez żadnego sprzeciwu referat o budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej i włączone do referatu uwagi o ubezpieczeniach społecznych.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#EmilBobrowski">Krytyka obecnego stanu instytucyj ubezpieczeń społecznych, pozbawionych od 8 lat samorządu, jest właściwie krytyką poprzednich rządów, w których p. sprawozdawca nie był pozbawiony głosu, zaś twierdzenie iż ubezpieczenia te „utrzymują jedynie sztab 20.000 urzędników” znajdzie zapewne należyte oświetlenie przy omawianiu budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#EmilBobrowski">W końcu muszę stwierdzić, że zarówno wstęp referatu, wypełniony interpretacją konstytucyjnych praw i obowiązków ciał ustawodawczych i Rządu, jak również liczne uwagi o rzekomym deficycie budżetowym, są całkowicie osobistą własnością generalnego sprawozdawcy budżetowego i nie uzyskały aprobaty senackiej Komisji Budżetowej, gdyż zgłoszony na komisji wniosek o nieprzyjęcie do wiadomości referatu nie został poddany pod głosowanie i komisja nie miała możności podjęcia uchwały aprobującej czy odrzucającej tezy i uwagi autora referatu. Przebieg dyskusji pozwolił raczej przewidywać, że te tezy i uwagi nie będą przez komisję przyjęte.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#EmilBobrowski">P. generalny referent zatroszczył się wielce o rynek pieniężny, przyczem nie omieszkał się powołać na autorytet starego, mądrego Marxa. Każdego drenowania rynku pieniężnego przez Państwo lęka się referent i żąda zaniechania tego drenowania nawet na cele inwestycyj państwowych w nadziei, że inicjatywa prywatna będzie czerpała pieniądze z rynku na inwestycje rentowne. Czy ta właśnie nadzieja jest słuszna — okaże przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#EmilBobrowski">Natomiast ani słowem nie wspomniał referent generalny o rynku pracy, o miljonach rąk poszukujących pracy, o konieczności zapewnienia najskromniejszego bodaj zarobku bezrobotnym, wśród których mnożą się samobójstwa, wypadki śmierci głodowej i szerzy się demoralizacja.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#EmilBobrowski">A przecież budżetowa debata nie może pominąć milczeniem tego cenniejszego od złota czynnika, jakim jest praca, jakim jest duchowy i fizyczny wysiłek tych, co podstawą i siłą są narodu, tych, co „żywią i bronią”. Jeśli w tym wypadku nie chciał p. generalny sprawozdawca powołać się na starego, mądrego Marxa, powinien był pamiętać o zdaniu Józefa Piłsudskiego: „Jest żywioł nie boski lecz ludzki i może dlatego człowiek tak mało go szanuje. Żywiołem tym jest praca, praca ludzkich mózgów” praca ludzkich serc i praca ludzkich mięśni”.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#EmilBobrowski">O losie świata pracy, o jego niedoli i wartości tem więcej myśleć musimy, że świat cały znajduje się na drodze do jakiegoś nowego ustroju. Ustrój kapitalistyczny nie zdał egzaminu. Chroniczny kryzys, bezrobocie i głód miljonów ludzi przy równoczesnym nadmiarze produktów zmusza nas do wkroczenia na drogę śmiałych i głębokich reform społecznych zarówno w rolnictwie jak i w przemyśle. Nie będzie można osiągnąć trwałej poprawy dopóki motorem poczynań czynników gospodarczych będzie zysk, a nie potrzeby człowieka i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#EmilBobrowski">Rząd obejmując urzędowanie, spotkał się z życzliwem przyjęciem. Izby ustawodawcze udzieliły mu pełnomocnictw, społeczeństwo, ludność oczekuje po szeregu dekretów, które w większości uderzyły ciężko w świat pracy, zwłaszcza w świat pracowników umysłowych, nie uchylający się nigdy od ofiar, gdy interes Państwa tego wymaga, sprawiedliwości dla świata pracy. Najbardziej oczekujemy ze strony Rządu męskiego słowa, wskazującego, że pragnie iść po drodze wiodącej do sprawiedliwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#EmilBobrowski">Rząd według dotychczasowych czynów i oficjalnych enuncjacyj zdaje się nie oceniać dostatecznie roli świata pracy w przebudowie społecznej. Zarówno pozbawianie świata pracy udziału w zarządzie instytucyj ubezpieczeń społecznych, jak również przewlekanie tworzenia izb pracy, jak wkońcu zbagatelizowanie zawodowych organizacyj robotniczych przy zwołaniu narady gospodarczej pozwala mniemać, iż Rząd nie zdaje sobie w pełni sprawy z faktu, że bez należytego udziału świata pracy nie ruszymy z miejsca. Już przed pół wiekiem pisał Asnyk: „Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe”.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#EmilBobrowski">Kilka słów tylko o zakwestjonowanych w referacie p. generalnego sprawozdawcy awansach automatycznych dla nauczycieli. Nie stanowią one nowego obciążenia budżetu; jeśli są „grzechem”, to „grzechem przeszłości”. Mówić o tem zagadnieniu zasadniczo będziemy przy budżecie oświaty. Nie mniej już teraz powiem, że nie wolno nauczycieli spychać na dno nędzy, nie wolno zapominać, że oni są w pracy nad budową Państwa ważnym czynnikiem, o którym mówił Józef Piłsudski i do którego mówił Józef Piłsudski na zjeździe nauczycielstwa ludowego: „Stanęliście do pracy odrodzenia w odrodzonej Ojczyźnie, aby odrodzić dusze, które się w niewoli splugawiły i znikczemniały. Odrodzić dusze ludzkie, zmienić człowieka, zrobić go lepszym, wyższym, potężniejszym i silniejszym — oto wasze zadanie. Obok pomocy wojskowej, która byt nasz utrwaliła krwią wylaną — jesteście tymi, którzy w odrodzeniu Polski i człowieka macie największe prawo do zasługi. Życie wasze płynie w tej samej ciężkiej pracy, w jakiej płynęło życie żołnierskie”. Pamiętajmy o tych słowach, gdy obliczać będziemy żołd dla tych żołnierzy duchowego odrodzenia dusz naszego narodu!</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#EmilBobrowski">Gdy uchwalamy budżet, musimy mieć przekonanie, że budżet jest realny, musimy mieć wiarę, że przez jego uchwalenie zmierzamy ku poprawie sytuacji Skarbu Państwa. I słusznie też mówił premjer Kozłowski w Senacie w 1935 roku: „Źle czyni, kto tę naturalną, tkwiącą w naszym narodzie pracowitość i dyscyplinę usiłuje osłabić przez przedstawienie fałszywego obrazu sytuacji Państwa i szerzenie najrozmaitszych wątpliwości, oddalających uwagę od konsekwentnego wysiłku walki z trudnościami”. Nie mniej słusznie mówił przed laty trzema referent generalny budżetu s. Szarski, referując budżet na rok 1933/34, obarczony deficytem 400 miljonów złotych. „Podczas bitwy, a staczamy teraz przecież bitwę na polu gospodarczem, nie powinno się szerzyć takiego zwątpienia. Opierając się na obiektywnych faktach, twierdzę, że są dane, by patrzeć w przyszłość z otuchą”. Dalej wyraża sprawozdawca „głębokie przekonanie, że kryzys nas nie pokona. Przetrwanie zależy od tej wiary, która rodzi odporność, a której i tak nam nie brak. Dlatego myślmy o rozwoju i wierzmy, że dane nam będzie go doczekać”. Słowa te są i dziś aktualne.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#EmilBobrowski">I w końcu jeszcze powtórzę słowa Józefa Piłsudskiego: „Żeby z trudnego położenia wyjść zwycięsko, powinniśmy być silni nie tylko materjalnie, ale również i moralnie. Nasza wewnętrzna równowaga opiera się nie na naszem położeniu ekonomicznem i materjalnem, które jest opłakane, ale raczej na tem czemś nieuchwytnem, czem są nadzieja i wiara. Nie należy dopuścić, ażeby zwątpienie mogło się zakraść do duszy narodu, gdyż doprowadziłoby to do katastrofy. Naszą największą siłą jest nasza wiara. Strzeżcie jej, wzmacniajcie ją”.</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#EmilBobrowski">I jeszcze mówił Józef Piłsudski: „Obok materjalnych wysiłków niezbędna jest przy przezwyciężaniu przeszkód i przy przechodzeniu przez krytyczne chwile siła moralna i wiara w siebie. Bez tego niewiele zrobić można. Bez tego przed każdą przeszkodą się cofniemy, a w każdym kryzysie się załamiemy. Przypomnijcie sobie, ile ciężkich chwil mieliście do przebycia, ile ciężkich, nieraz prawie beznadziejnych kryzysów przeżywaliście z chwałą i zwycięstwem”. Pamiętajmy o tych naukach, gdy łamać nam przychodzi przeszkody na drodze do lepszego jutra. Powołałem się na autorytet Józefa Piłsudskiego, gdyż zdaję sobie sprawę z tego, iż naród, który przebył 150 lat w niewoli i nie ma w krwi poczucia państwowego, musi często wiedzieć i słyszeć, że ci, którzy rządzą, i ci, co uchwalają ustawy i budżety, mają przekonanie, że czynią to wedle najlepszej wiedzy i woli, że wierzą w skuteczność, celowość i pożytek swych decyzyj, że mają na oku wyłącznie dobro Państwa i społeczeństwa i że mają tę siłę moralną, która potrzebna jest do pokonania najbardziej beznadziejnych kryzysów. Wpojenie tego przekonania w społeczeństwo jest tembardziej potrzebne, iż prócz kryzysu gospodarczego, mamy w kraju poważne zamącenia życia politycznego. Dążenie do politycznej sterylizacji życia publicznego w Polsce dało groteskowy wynik: istnieją i działają jedynie opozycyjne partje polityczne, natomiast Rząd nie ma oparcia w żadnem stronnictwie, co więcej, posłowie nie mają zorganizowanych swych wyborców. W tych warunkach jakżeż łatwo szerzy się wszelka napastliwa propaganda, jakżeż szybko przebiega kraj każda najnikczemniejsza plotka, jakżeż łatwo oplątuje się kraj siecią nielegalnych i legalnych organizacyj, sekcyj i kółek, siejących zamęt i nieufność, podkopujących poczucie prawa, niszczących zaufanie i wiarę w siły narodu.</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#EmilBobrowski">Ze stronnictw, działających na terenie Państwa specjalną ruchliwością odznacza się, jako wybitnie przeciwrządowe, Stronnictwo Narodowe, zmieniające zależnie od potrzeb i wypadków swą nazwę. Wiemy wszyscy, że chodzi o t. zw. endeków, wiemy, że oni byli zawsze skrajną reakcją, wiemy, że w r. 1906 organizowali bratobójcze walki wśród robotników, by zgnębić P. P. S., porywającą się do walki z caratem. Pamiętamy, że w grudniu 1922 r. organizowali zamach na Zgromadzenie Narodowe i na nowowybranego Prezydenta, że do tej niecnej roboty mobilizowali młodzież szkolną i uniwersytecką, i że w następstwie tej agitacji został zamordowany pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Gabryel Narutowicz. Wiemy, że najnikczemniejszemi metodami zwalczali Marszałka Józefa Piłsudskiego.</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#EmilBobrowski">Podnoszono tu już z kilku stron w dzisiejszej dyskusji, że po śmierci Marszałka specjalnie zwiększyła się ruchliwość tego stronnictwa i wszystkich jego oddziałów, jak O. N. R., sekcja młodych, „Praca Polska”, podnoszono, że agenci endeccy wnikają głęboko w szeregi młodzieży akademickiej, że demoralizują rzesze rzemieślnicze i robotnicze, że podburzają wieś, że nie cofają się przed aktami gwałtu i teroru, że rzucają petardy i bomby, że podburzają chłopów do jawnej rebelji, zapowiadając rychły upadek Rządu, że doprowadzają do ciężkich konfliktów, w których padają ranni i zabici z pośród wprowadzonych w błąd i w dobrej czasem wierze robiących ruchawkę chłopów. W czasie gdy robotnicy, najciężej dotknięci kryzysem, bezrobociem i drażnieni nieustannemi atakami na głodowe prace, z godnością walczą o poprawę bytu i nie wywołują groźnych dla Państwa zaburzeń, w tym samym czasie agitatorzy O.N.R. czy sekcji młodych wywołują burdy antysemickie na uniwersytecie i napaści na sklepy żydowskie. Utartą drogą czarnosecińców wiodą niesumienni agitatorzy młodzież. Czy droga ta prowadzi na moralne wyżyny, czy wiedzie do potęgi narodu, czy wzmacnia autorytet Państwa?</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#EmilBobrowski">Jak ciemna, czarna smuga, biegnie ta niecna robota, poprzez ostatnie trzy dziesiątki lat i prowadzi zawsze do hańby lub klęski. Hańbą była w r. 1906, do klęski narodowej doprowadziła w r. 1922. Rząd utworzony w r. 1922 po zamordowaniu prezydenta Narutowicza określił w odezwie z dnia 17 grudnia ową chwilę, jako „najcięższą, jaką przebywało Państwo nasze od chwili swego zmartwychwstania,. „Dzisiaj wróg jest niewidzialny i daleko groźniejszy… niwecząc honor (narodu) i burząc prawo. Dzisiaj zbrodnicze działanie fanatyków okryło nas niesławą”.</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#EmilBobrowski">Nie można obecnych wichrzeń stawiać narówni z tragicznemi wypadkami roku 1922, nie wolno ich jednak nie doceniać; nie można ruchu tego lekceważyć, nie można traktować przejawów tego ruchu jako burd, któremi kłopocze się policja. Ołowiem nie nakarmi się głodnych, nie rozstrzygnie zagadnienia, nie usunie mącicieli, nie zdobędzie zaufania ludu — potrzebne są czyny. Należy nie zwlekać z tępieniem krzywd i nadużyć, nie czekać na cuda, jakie w walce z kryzysem ma sprawić inicjatywa prywatna, natomiast iść odważnie naprzeciw potrzebom chłopa i rolnika, dążyć do sprawiedliwości społecznej. Niechaj ręka, którą Rząd symbolicznie wyciąga do społeczeństwa, niesie oprócz bratniego uścisku, także zapowiedź reform społecznych i wezwanie mas ludowych do rzetelnej i szczerej współpracy w budowie potężnej i sprawiedliwej dla wszystkich Polski. W naszej codziennej pracy musimy zdobyć się na wysiłek największy, by „siła moralna cnoty i kultury duszy bez gwałtu leczyła rany niewoli”.</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#EmilBobrowski">Wskazanie w tej pracy daje nam wielki nauczyciel — Józef Piłsudski: „Idzie o ofiarę ciężką, idzie o ofiarę, robioną dla siły całego Narodu, idzie o ofiarę i umiejętność robienia ustępstw, idzie o ofiarę z tego, co ludziom być może i jest najdroższe, o ofiarę ze swoich przekonań i poglądów. Idzie o to, aby nasz kraj zrozumiał, że swoboda to nie jest kaprys, że swoboda to nie jest: mnie wszystko wolno, a drugiemu nic, że swoboda, jeżeli ma dać siłę, musi jednoczyć, musi łączyć, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, musi umieć godzić sprzeczności, a nietylko przy swojem się upierać.</u>
          <u xml:id="u-15.31" who="#EmilBobrowski">Z takiej jedynie ustępliwości wzajemnej, z takiego jedynie szanowania wzajemnego, z takiej jedynie umiejętności podawania do wspólnej pracy dłoni wszystkim wypływa moc wielka w chwilach trudnych i w chwilach kryzysów państwowych”.</u>
          <u xml:id="u-15.32" who="#EmilBobrowski">Tak pracując szczerze, zdołamy przełamać nieufność i skupić naród, aby Rzplita w sile i mocy „mogła się ostać w tych wielkich, być może, przewrotach, które ludzkość czekają”.</u>
          <u xml:id="u-15.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Domaszewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AleksanderDomaszewicz">Wysoka Izbo! Twórcy nowej Konstytucji pragnęli uczynić Senat organem wzmożonego poczucia odpowiedzialności za Państwo, organem powołanym do rozważania zagadnienia państwowego pod kątem widzenia najważniejszych, najistotniejszych spraw dla całości Rzeczypospolitej. Senat nie ma być naśladownictwem i nie ma być kopją Izby poselskiej. O tym zasadniczym charakterze Senatu należy, mojem zdaniem, pamiętać podczas pierwszej debaty budżetowej w nowym parlamencie, którego rola jest bardzo trudna, z jednej strony z powodu bardzo ciężkich problemów gospodarczych i politycznych, jakie wytworzyły się w Państwie wskutek śmierci Józefa Piłsudskiego i ciężkich powikłań międzynarodowych, z drugiej strony wskutek braku odpowiedniego oparcia izb parlamentarnych o organizacje społeczne o wyraźnem obliczu ideowo-politycznem. I dlatego, nie wchodząc w szczegóły, pragnę z punktu widzenia najogólnejszych interesów Państwa, ustosunkować się do kilku głównych, może najgłówniejszych zagadnień doby obecnej.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#AleksanderDomaszewicz">Patrząc bez złudzeń w oczy rzeczywistości, zwłaszcza jako były żołnierz, muszę przedewszystkiem zatrzymać myśl moją na zagadnieniu obronności naszego Państwa. Nie sądzę, aby dyskusja, odbyta w Sejmie, poza licznemi wyjątkami doceniała w pełni znaczenie i powagę tego zagadnienia w bieżącej chwili dziejowej. Fakty są znane. Zamęt w Europie i w całym świecie rośnie. Jesteśmy świadkami bezprzykładnego tempa zbrojeń na lądzie i morzu, motoryzacji całych państw. Wskazuję na równoczesne niemal oświadczenia kanclerza Hitlera i marszałka Tuchaczewskiego. Hitler nazwał dotychczasową politykę motoryzacyjną Niemiec „haniebną”, bo Niemcy posiadały dotychczas zaledwie miljon samochodów; zapowiedział budowę trzech miljonów samochodów i olbrzymią ilość samolotów. Marszałek Tuchaczewski oświadczył, że motoryzacja Rosji sowieckiej stanie w krótkim czasie na wyżynie, której nikt inny na świecie nie będzie zdolny osiągnąć. Gen. Serrigny w lutowym zeszycie „Revue de deux Mondes” wskazuje w jak szalonem tempie idzie budowa nowych autostrad niemieckich wzdłuż granicy francuskiej i polskiej i jak te autostrady będą powiązane bocznemi antenami. Przewóz i przejazd po nich olbrzymich kilkudziesięciotonowych aut ciężarowych w rekordowem tempie pozwoli przerzucać z granicy na granicę masę wojsk. Budżety wojskowe naszych obu sąsiadów rosną w niewiarogodny sposób, przekraczają miljardy.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#AleksanderDomaszewicz">A na tem tle jakże wygląda pod względem materjalnym stan naszej obronności? Czy nasz skromny, kilkusetmiljonowy budżet wojskowy choć w drobnej części może sprostać tym wielkim wymaganiom, jakie chwila obecna stawia? Jak przedstawia się stan naszej motoryzacji, wskazuje fakt, że w roku 1931 posiadaliśmy 38 tysięcy samochodów, a w roku ubiegłym cyfra ta spadła do 25 tysięcy. Proszę Panów, sam jeden Bukareszt, stolica Rumunji, posiada więcej samochodów, niż cała Polska.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#AleksanderDomaszewicz">Tak, mamy wspaniałą armję, ożywioną bohaterskim duchem, mamy świetnych oficerów i dowódców, dzięki wielkiemu Twórcy wojska polskiego, ale nasze środki techniczne i materjalne są stanowczo za skromne w stosunku do wielkości Państwa i konieczności obronnych. Że armja nasza mimo małych środków materjalnych jest naszą chlubą i cieszy się doskonałą opinją nietylko w kraju, należy się jej w pierwszej sesji nowego parlamentu złożyć wyrazy wdzięczności i zapewnienia, że o jej potrzebach przedewszystkiem pamiętać będziemy. Opinją p. Ministra Spraw Wojskowych, że jeszcze w bieżącym roku budżetowym muszą się znaleźć nadzwyczajne środki na budżet wojskowy, musi być przez nas poważnie wzięta pod rozwagę i w naszych projektach inwestycyjnych w pierwszym rzędzie uwzględniona.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#AleksanderDomaszewicz">Rzecz prosta, że zagadnienie to łączy się ściśle z naszą obecną sytuacją gospodarczą. Wyposażyć należycie nasze wojsko w nowoczesny rynsztunek bojowy, podnieść stan drogowy naszego kraju i wogóle przysposobić go do wymogów tej wielkiej próby, do której rzeczywistość może nas zmusić wbrew naszej pokojowej woli, t. zn. mieć pełny skarb, rozwinięty przemysł i rolnictwo, a tem samem zdrowego materialnie i psychicznie obywatela — to cel, który musimy osiągnąć.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#AleksanderDomaszewicz">Czy z punktu widzenia obronności Polski, nasza obecna taktyka i polityka gospodarcza jest planowa i skuteczna? Czy przyśpiesza proces zrastania się narodu z Państwem, o czem obejmując szefostwo Rządu mówił p. premjer Kościałkowski? Czy wiąże wewnętrznie masy pracujące, t. j. chłopa i robotnika z ideą Państwa tak, aby w godzinie próby masy te zwarły się w jeden żelazny, świadomy swego państwowego obowiązku front?</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#AleksanderDomaszewicz">Nie chcę rozstrzygać w sposób łatwy i demagogiczny tego życiowego pytania naszej Ojczyzny, ale wolno mi wskazać jako obywatelowi, żyjącemu i pracującemu w terenie, że procesy, wiążące masy z Państwem rozwijają się w tempie stanowczo za powolnem. Nie sądzę, aby polityka finansowo-gospodarcza, doskonała w okresie spokojnej ewolucji cnót kapitalistycznych, polityka wiecznego zaciskania paska, anemizowania żywiołu pracy, równania wdół tych, którzy gospodarczo są bezbronni — mogła wytwarzać w masach konieczny entuzjazm, wzmacniać wartości uczuciowe i idealne, które są niezbędne dla realizacji hasła narodu pod bronią, powszechnego w obecnej chwili dziejowej.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#AleksanderDomaszewicz">Trudności gospodarcze, jakie przeżywamy, mają charakter nietylko konjunkturalny, sięgają one do podstaw ustroju gospodarczo-społecznego. P. Wicemarszałek Miedziński w Sejmie trafnie zilustrował kryzys ustroju liberalnie-kapitalistycznego. P. pos. Nowak słusznie podkreślił konieczność stworzenia warunków do budowy nowego ustroju, opartego na zasadach sprawiedliwości społecznej, w którym praca będzie czynnikiem uprzywilejowanym i decydującym. Zdaje mi się, że istotnie bez głębszych przekształceń samych zasad naszego ustroju gospodarczego, niema mowy o przezwyciężeniu rzeczywistem i radykalnem obecnych trudności, niema mowy o zaktywizowaniu gospodarczem, ideowem, a więc i państwowem najszerszych mas.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#AleksanderDomaszewicz">Idzie dzisiaj przez Polskę wielkie wołanie o wielką społeczną ideę kierowniczą, o organizację narodu, opartą na mocnej i wyraźnej idei społecznej.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#AleksanderDomaszewicz">Nie można lekceważyć tego głodu ideowego mas i tej coraz powszechniej, coraz niecierpliwiej wyczuwanej potrzeby organizacji społeczeństwa. Generalne gospodarcze nastawienie Rządu nie może obok tych problemów przechodzić obojętnie. Nie można upraszczać hierarchji i kolejności zagadnień w ten sposób, że powiada się: „dotychczas był okres poświęcony pracom nad Konstytucją, teraz przychodzi kolej na leczenie niedomagań gospodarczych”. Życie nigdy nie toczy się w ramach mechanicznie nakreślonych schematów i szablonów, złudzeniu ulega ten, kto sądzi, że potrzeby materjalne i idealne społeczeństwa dadzą się tak wygodnie pomieścić w szufladkach.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#AleksanderDomaszewicz">Konstytucja kwietniowa rozwiązała zagadnienie władzy w Państwie. Jest to jej historyczna wielka zdobycz. Konstytucja dała t. zw. dekalog moralny, którym kierować się winna każda jednostka zosobna. Konstytucja jednak nie rozwiązuje zagadnienia socjalnego Polski nowoczesnej. Konstytucja sama przez się nie tworzy podstaw dla społecznej organizacji narodu.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#AleksanderDomaszewicz">Blok Bezpartyjny spełnił swe zadanie jako siła niezbędna dla przeprowadzenia Konstytucji i na tem je zakończył.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#AleksanderDomaszewicz">Ale jego miejsce jak najrychlej zająć musi potężne zespolenie organizacyjne, oparte o jasno określoną ideę społeczną. To nowe zespolenie musi uzewnętrzniać wyraźną i istotną linję podziału na tych, którzy chcą oprzeć Polskę nową na ustroju idei i pracy, ustroju gwarantującym możliwie sprawiedliwy rozdział dóbr — i na tych, którzy hołdują zasadzie prywatyzmu i uważają państwo za źródło eksploatacji.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#AleksanderDomaszewicz">Ale kto ma być nosicielem tej wielkiej, kierowniczej idei społecznej i kto ma podjąć trud organizowania społeczeństwa około tej idei?</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#AleksanderDomaszewicz">Nowa Konstytucja daje pod tym względem jasne i wyraźne dyrektywy, przekreśla ona partyjną organizację społeczeństwa i w art. 4 stanowi, że „w ramach Państwa i w oparciu o nie kształtuje się życie społeczeństwa”. Państwo, „gdy tego dobro powszechne wymaga, nadaję społeczeństwu kierunek lub normuje jego warunki”. Konstytucja zatem wyraźnie wkłada na Państwo obowiązek promieniowania kierowniczą ideą społeczną i obarcza Państwo trudem organizowania narodu. Tworzenie nowych partyj politycznych, jako wyrazu jakiejś cząstkowej doktryny, nie byłoby też zgodne z duchem naszego nowego ustroju politycznego. Państwo samo musi być zatem wyrazem jasno określonej idei polityczno-społecznej i na gruncie tej idei organizować naród. Marszałek Piłsudski podjął wielkie dzieło upaństwowienia społeczeństwa. Na nas, jako spadkobierców dorobku Jego całego życia, spada obowiązek uczynienia z Państwa siły, która wciela dynamicznie polską rzeczywistość i wolę społeczną, której wyrazem musi być Państwo społeczne, Państwo sprawiedliwości społecznej, z którem liberalizm kapitalistyczny pogodzić się nie da.</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#AleksanderDomaszewicz">Pragnę jeszcze w ślad za niektórymi mówcami w Sejmie dotknąć sprawy, która pozostaje w najściślejszym związku z ideą uspołecznienia Państwa, t. j. sprawy naszej biurokracji, o której już poprzedni mówcy wspominali. Jej przerosty mechaniczne zbyt dobrze są znane, aby je jeszcze wymieniać. Pragnę tylko stwierdzić, że Państwo nie ma innych środków materjalnych poza swoim aparatem administracyjnym, który ma być w praktyce instrumentem tej idei społecznej Państwa, o której mówię. Nasza biurokracja do dziś dnia jednak tej postawy społecznej nie reprezentuje, zbyt mało ma kontaktu ze społeczeństwem, zwłaszcza z jego najwartościowszą częścią, t. j. społeczeństwem pracy, i uważa się za organizm odrębny od społeczeństwa i nadrzędny w stosunku do niego. Bez głębokiej organicznej przemiany w postawie, w uczuciach i moralności tej biurokracji, niema mowy o procesie uspołecznienia Państwa tam, gdzie ono w sposób naturalny przedewszystkiem powinno się dokonywać, t. j. w dołach i masach. Jestem głęboko przekonany i pewny, że zasada autorytetu, silnej władzy, reprezentowanej przez organa administracyjne, da się i musi pogodzić z zasadą pełnego, wewnętrznego związku naszej biurokracji ze społeczeństwem, pod warunkiem, że obsada kierowniczych stanowisk administracyjnych dokonywać się będzie wedle kryterjów rzetelnej wartości moralnej i umysłowej.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#AleksanderDomaszewicz">Pragnąłbym wreszcie, proszę Panów, zająć się jeszcze jedną sprawą, wprawdzie nie zasadniczą, nie ogólną, bo dotyczącą terenu ziem południowo - wschodnich, ale jednak w istocie posiadającą charakter zagadnienia państwowego dużej wagi. Sprawa ta kilkakrotnie już w czasie toczącej się debaty budżetowej była poruszana.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#AleksanderDomaszewicz">Chodzi o t. zw. normalizację stosunków polsko - ukraińskich. Nie wiem, czy ten powszechnie powtarzany frazes — lepszy w każdym razie, aniżeli t. zw. „ugoda” — jest najwłaściwszem określeniem taktyki, którą od szeregu miesięcy stosuje z jednej strony Rząd, a z drugiej stronnictwo ukraińskie „Undo”. Nie chodzi tu jednak o etykietę, a o rzecz samą.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#AleksanderDomaszewicz">Na wstępie pragnę podkreślić rzecz bodaj najistotniejszą: śmiesznym i niepoważnym jest powtarzany ciągle zarzut pod adresem społeczeństwa polskiego ziem południowo-wschodnich, że stoi na przeszkodzie tej normalizacji, że jest szowinistyczne i nacjonalistyczne. Społeczeństwo polskie na wszystkich kresach nie może nie być nacjonalistyczne, inaczej nie byłoby społeczeństwem kresowem, byłoby społeczeństwem moralnie i państwowo niedorozwiniętem.</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#AleksanderDomaszewicz">Kto tego nie rozumie, ten jest papierowym doktrynerem, z którym wspólnego języka nie znajdziemy i nie dogadamy się. Chodzi tylko o to, aby naturalny nacjonalizm nie krzyżował się z państwową racją stanu, nie przeciwstawiał się jej prymitywnym instynktem samozachowawczym, aby tę akcję ogólną uznawał i nie zasklepiał się w lokalnym patrjotyzmie, który jest oznaką słabości.</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#AleksanderDomaszewicz">Otóż mogę zapewnić Panów z poczuciem całej odpowiedzialności, że Polacy w województwach południowo - wschodnich pokonali barbarzyńską formę nacjonalizmu i mają pełną świadomość i wolę ułożenia współżycia ludności polskiej i ukraińskiej w płaszczyźnie prawidłowego rozwoju społeczno-kulturalnego i gospodarczego na zasadzie wspólnego dobra, jakiem jest Państwo. Ale tylko i wyłącznie na tej zasadzie, tylko pod fundamentalnym warunkiem integralnej raz na zawsze przynależności tych ziem do Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#AleksanderDomaszewicz">Ten podstawowy warunek wykreśla jednak wyraźnie drogi, na których dokonywać się winna t. zw. normalizacja. Musi to być droga organiczna, rzeczywiście i trwale zespalająca obie ludności we wspólnym wysiłku dla wspólnego dobra. A więc droga zbliżenia, współpracy, współżycia przy wspólnym warsztacie działania we wspólnych organizacjach gospodarczych, społecznych i kulturalnych. Nie istnieją, jak mówił kiedyś b. minister rolnictwa p. Jania Połczyński — osobno świnie polskie i świnie ukraińskie. Tylko przez tworzenie warunków dla takiej wewnętrznej wspólnoty polityka Państwa rozwiąże trafnie, trwale zagadnienie polsko - ukraińskie w województwach południowo wschodnich Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-17.22" who="#AleksanderDomaszewicz">Rozwiązywanie zagadnienia normalizacji przez petryfikowanie politycznej odrębności w każdej dziedzinie życia — nie Wydaje się prowadzić do zamierzonego celu. Organizowanie np. życia gospodarczego według kryterjum etnicznej przynależności, subwencjonowanie ośrodków dyspozycji tego życia właśnie według tej przynależności — nie usuwa rozdziału między jedną a drugą ludnością, ale go utrwala i stwarza, jest pożywką dla rozkwitu nacjonalizmu typu barbarzyńskiego, negatywnego, opartego na zazdrości, ekslusywizmie i egoizmie, sprzecznym z ideą państwowej racji stanu. Zwrot, jaki się dokonał w taktyce Unda, wynika z objektywnych warunków rzeczywistości. Wywołały go zarówno względy na t. zw. orjentację zagraniczną Ukraińców, jak i na wewnętrzne gospodarcze i moralne położenie, w jakiem żyje ludność ukraińska na ziemiach południowo-wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-17.23" who="#AleksanderDomaszewicz">Zwłaszcza t. zw. orjentacja zagraniczna na Polskę po okresie orjentacji zagranicznej na Rosję — była tu motywem decydującym. Ten motyw głównie zachęcił p. Celewicza do złożenia znanej deklaracji o pozytywnym stosunku Unda do polskiego budżetu wojskowego. Sam p Celewicz szczerze do tego motywu się przyznał, uzasadniając swoją deklarację. Niedawno inny działacz ukraiński p. Dańko w „Biuletynie polsko - ukraińskim” również gorąco pragnie silnej armji polskiej, aby Polska wraz z Ukraińcami mogła zawojować Rosję, To samo mówili członkowie Unda w dyskusji publicznej, urządzonej we Lwowie.</u>
          <u xml:id="u-17.24" who="#AleksanderDomaszewicz">Otóż przeciwko takim motywom i takim tendencjom normalizacji od strony Unda — musimy się wyraźnie zastrzec. Cóż Panowie z Unda sobie myślą? Że my damy się nabrać na jakąś awanturę w stosunku do Państwa, z którem łączy nas pakt o nieagresji?</u>
          <u xml:id="u-17.25" who="#AleksanderDomaszewicz">Powtarzam raz jeszcze: my Polacy z pełną dobrą wolą, w poczuciu państwowej racji stanu, kierowani miłością dobra wspólnego, jakiem jest Państwo, szczerze i gorąco pragniemy i dążymy do rzeczywistego pojednania i rzeczywistej wspólnej pracy dla Rzeczypospolitej i potrzeb ludności tak polskiej, jak ruskiej ziem południowo-wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-17.26" who="#AleksanderDomaszewicz">Przestrzegamy jednak poważnie przed petryfikowaniem i wyzwalaniem z powrotem negatywnego nacjonalizmu tak polskiego, jak i ukraińskiego w dążeniu do spodziewanej normalizacji stosunków. Musiałoby to nastąpić, gdyby normalizacja oznaczać miała w praktyce realizowanie zasady politycznej i narodowej odrębności przy organizowaniu poszczególnych dziedzin życia na ziemiach południowo-wschodnich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Hasbach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#ErwinHasbach">Wysoka Izbo! Jest to piąty z rzędu czasokres ustawodawstwa od czasu odrodzenia Polski w r. 1918. Do czterech poprzednich parlamentów, my obywatele polscy narodowości niemieckiej wysyłaliśmy na mocy powszechnego, tajnego prawa wyborczego naszych przedstawicieli. W latach 1922 — 27 Niemcy mieli 19 posłów w Sejmie i 5 senatorów w Senacie. Nowa ustawa wyborcza odebrała Niemcom w Polsce wszelką możliwość uzyskania swojemi głosami choćby jednego posła do Sejmu. Skutkiem tego 1,3 miljona Niemców w Polsce pozostałoby zupełnie bez przedstawicieli w parlamencie, gdyby Pan Prezydent nie skorzystał ze swego prawa i nie mianował dwóch Niemców senatorami.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#ErwinHasbach">Nic więc dziwnego, że my tę ustawę wyborczą odrzucamy i że się domagamy jej nowelizacji w najbliższym czasie w tym kierunku, by każdemu obywatelowi Państwa umożliwić korzystanie z jego prawa reprezentacji parlamentarnej.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#ErwinHasbach">W ramach dzisiejszej dyskusji budżetowej postaram się zanalizować stosunek obywateli narodowości niemieckiej do Rządu i Państwa, a mianowicie przeciwstawię temu, co nas dzieli, to, co nas łączy.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#ErwinHasbach">O ustawie wyborczej już mówiłem, mamy szereg innych zagadnień, które poruszaliśmy od wielu już lat w niezliczonych memoriałach, podaniach i w osobistych pertraktacjach z miarodajnemi czynnikami. Tylko w bardzo małym stopniu władze centralne uwzględniły nasze życzenia, natomiast większa część naszych postulatów, które często składają się z licznych drobnostek, jako nierozwiązany problem stoi przed nami. Przyznaję, że pomału władze centralne nieco przychylniej i z większem zrozumieniem naszych potrzeb odnoszą się do nas, jednak brak zrozumienia stwierdzić muszę prawie zawsze u władz niższych, począwszy od najmniejszego pisarza gminnego, które obywatelowi polskiemu narodowości niemieckiej odmawiają pełnych praw obywatelskich i nie traktują go narówni z obywatelami narodowości polskiej.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#ErwinHasbach">Sprawy szkolne poruszę oddzielnie przy Ministerstwie Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#ErwinHasbach">Co się tyczy sprawy kościelnej, to ludność niemiecka wyznania ewangelickiego żywi nadzieję, że stosunek jej kościoła do Państwa będzie uregulowany w ścisłem porozumieniu z kompetentnymi przedstawicielami tegoż kościoła. Zwłaszcza ewangelicko-unijny kościół w Polsce prosi już od kilku lat o zatwierdzenie zaproponowanego ustroju po uprzedniem wysłuchaniu przedstawicieli konsystorza.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#ErwinHasbach">Widmo bezrobocia zagraża swojemi następstwami prawie wszystkim państwom kulturalnym, stało się ono zagadnieniem światowem. Dlatego wszyscy razem i wspólnemi siłami powinniśmy dążyć do zażegnania tego niebezpieczeństwa. W żadnym jednak razie dopuścić do tego nie można, by pracobiorcy, należący do mniejszości narodowej, przez pośrednie lub bezpośrednie oddziaływanie Rządu byli szczególnie ciężko dotknięci.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#ErwinHasbach">Chciałbym skierować uwagę Wysokiego Rządu na sytuację w województwie śląskiem. O wielkiej nędzy tej dzielnicy świadczy najwymowniej niezmiernie wysoka liczba bezrobotnych i ostatnio w prasie ogłoszona rezolucja Sejmu Śląskiego, skierowana do Rządu. Pomoc dla tej dzielnicy w postaci zamówień rządowych i udzielenie środków finansowych do wykonywania robót publicznych jest zadaniem niecierpiącem zwłoki. W pełnej znajomości szczególnie ciężkich objawów kryzysu gospodarczego w dzielnicy przemysłowej Śląska, z całym naciskiem domagać się muszę, by ludność niemiecka nie cierpiała bardziej jeszcze pod skutkami bezrobocia, jak to już z konieczności wynika. Stwierdził to trzykrotnie prezydent Komisji Mieszanej na Górnym Śląsku, że pracodawcy korzystają z obecnej sytuacji i redukują niewspółmiernie więcej pracowników i robotników niemieckich, niż polskich. Każdy obywatel narodowości niemieckiej, który dziecko swoje posyła do szkoły niemieckiej, stale żyje pod obawą utraty zarobku. W myśl postanowień ustawowych komisarz demobilizacyjny ma obowiązek udzielania ochrony zredukowanym robotnikom i pracownikom. Komisarz demobilizacyjny nie spełnił tego obowiązku. Ludność niemiecka stwierdza z największym żalem, że mimo swego ustosunkowania się do wszystkich poczynań Rządu, wszelkie próby rozwiązania kwestji wydalenia Niemców z pracy przez bezpośrednie pertraktacje z władzami państwowemi spełzają na niczem.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#ErwinHasbach">W psychologicznym związku z bezrobociem stoją, znane nam z ostatnich dni, wypadki udziału w związkach tajnych w górnośląskiej części województwa śląskiego, które my nietylko we własnym interesie potępiamy z całą stanowczością, ale i dlatego, że podobne zjawiska są najjaskrawszą sprzecznością w stosunku do naszych pojęć o obowiązkach obywatelskich. Wytłumaczyć można te zjawiska tylko niewypowiedzianą nędzą, w jakiej żyją bezrobotni, i ich stanem duchowym, w którym dają posłuch podobnym wprost obłędnym dążeniom.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#ErwinHasbach">Dotychczas żadnej legalnej organizacji niemieckiej nie robiono zarzutu popierania tych tajnych związków i jestem święcie przekonany, że żadna legalna organizacja nie ma nic wspólnego z niemi. Tem bardziej jesteśmy zdziwieni, że prasa polska, a szczególnie półoficjalna „Polska Zachodnia” robi ogółowi ludności niemieckiej zarzuty nielojalności i antypaństwowości. Wszyscy wiemy z przeszłości do jak ciężkich następstw podobne podburzanie prasy prowadzić może. Proszę Wysokiego Rządu o przedsięwzięcie środków zapobiegawczych, żeby uniknąć nowych wykroczeń przeciw Niemcom, z jakiemi się liczyć możemy po tem podburzaniu prasy.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#ErwinHasbach">Problem reformy rolnej należy do najcięższych i najpoważniejszych, wżyna się on głęboko w gospodarczą strukturę rolnictwa, które powinno być żywicielem całego kraju. Mając całkowite zrozumienie dla potrzeb bezrolnych i małorolnych, musimy jednak ponownie zaprotestować przeciw temu, żeby reforma rolna w dzielnicy zachodniej odbywała się specjalnie kosztem własności niemieckiej. O tem powiem więcej w środę.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#ErwinHasbach">Chciałbym zwrócić uwagę władz administracyjnych na zwiększające się, szczególnie w ostatnich czasach, szowinistyczne ustosunkowanie się części prasy codziennej do wszystkiego, co jest niemieckie w Polsce, do niemieckich związków zawodowych, stowarzyszeń, spółdzielni, banków i t. p. Prasa ta żałuje nam nawet powietrza do życia. Często się pytamy: jakże to możliwe, że dziś, kiedy Polska jest państwem wielkiem i silnem, zezwala się na taką pracę podburzającą; czy okulary szowinizmu aż tak przyciemniły objektywny wzrok, że zapomina się, iż każde prosperujące przedsiębiorstwo przynosi korzyść całości, to jest i Państwu? Chyba stara prawda, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje, ma jeszcze rację bytu. Dziś, kiedy nam wszystkim źle się powodzi, powinniśmy wszystkie siły złączyć, by przetrwać ten okres nędzy. W ten sposób doszedłem do drugiego punktu mojej dyspozycji, do tego co nas łączy, co nas powinno coraz bardziej zbliżyć do siebie.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#ErwinHasbach">Na pierwszym planie ku temu zbliżeniu stoi ciężka walka gospodarcza, którą prowadzić musi każdy z nas, czy to chłop, czy to obywatel, czy robotnik, czy Państwo wspólnie ze swymi obywatelami. Tylko, jeżeli wszyscy tworzą jedną całość, jeżeli każdy na swojem miejscu pracuje i gotów jest do ofiar, możemy liczyć na poprawę i zmniejszenie się kryzysu. Jeżeli pomimo to jednak warunki są silniejsze od nas, to przynajmniej nie potrzebujemy sobie robić wyrzutów, żeśmy zaniedbali nasze obowiązki. Oświadczam z tego miejsca, że jesteśmy zdecydowani do pracy dla ogólnego dobra Państwa, albowiem dobrobyt Państwa jest naszym dobrobytem. Czekamy tylko na odpowiednią sposobność do współpracy.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#ErwinHasbach">Łączy nas również odparcie wszelkich dążeń bolszewickich, komunistycznych i antypaństwowych zarówno w kraju, jak i na zewnątrz.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#ErwinHasbach">Pragniemy Rządu silnej i sprawiedliwej ręki, opartego na silnej armji, gdyż tylko w ten sposób można oporne elementy, które dążą do chaosu, utrzymać w karbach.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#ErwinHasbach">Poprawa stosunków między Polską a Rzeszą Niemiecką, którą zawdzięczamy mądrości dwóch mężów stanu, — ś. p. Marszałkowi Piłsudskiemu i kanclerzowi Hitlerowi, z natury rzeczy przyczyniła się również do zbliżenia między ludnością niemiecką Polski a Rządem. Nici nawiązane między dwoma państwami sąsiedniemi biegną równolegle do starych więzów krwi i rodu, które łączą Niemców zagranicą ze swymi rodakami w Rzeszy.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#ErwinHasbach">Nic więc dziwnego, że idea narodowo-socjalistyczna poza granicami Rzeszy ogarnęła siłą elementarną każdego, który się przyznaje do narodowości niemieckiej. Oczywiście z pewnem zastrzeżeniem. Żaden rozsądny człowiek nie może programu, stworzonego dla Rzeszy, przenieść zagranicę. Kto się w Polsce przyznać chce do narodowego socjalizmu, może to uczynić tylko w formie i duchu, zgodnym z obowiązującemi w Państwie ustawami. Wysokie zasady etyki jak: jeden dla wszystkich i wszyscy dla jednego, opieka nad biednymi i cierpiącymi, wyrównanie różnic klasowych i stanowych, dyscyplina między sobą, dyscyplina i posłuszeństwo wobec władz, wierność narodowi, wierność państwu, — to jest dla każdego Niemca zagranicą wierność wobec państwa, którego jest obywatelem — to są zasady narodowego socjalizmu, które każdy Niemiec zagranicą wyznawać powinien.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#ErwinHasbach">Na ten temat pisano i mówiono w ostatnich czasach, zwłaszcza w Polsce, tak dużo, że uważałem za swój obowiązek sprecyzować na tej wysokiej trybunie stanowisko moje i moich przyjaciół, skupionych w Niemieckiej Radzie Narodowej w Polsce. Jeżeli my takie stanowisko Niemców w Polsce podkreślamy szczególnie wyraźnie i weźmiemy pod uwagę, jakim zasadniczym zmianom podległy w ostatnich dwóch latach stosunki między narodem polskim a niemieckim, to właśnie słowa kanclerza niemieckiego, wypowiedziane przed trzema dniami, nabierają szczególnego znaczenia, mianowicie, że narody Europy pod względem duchowym, kulturalnym i gospodarczym nie mogą być rozłączone. Słowa te były obliczone na całą Europę. Ale myślę, że i my w Polsce musimy dążyć do tego, aby wszystkie narody, zamieszkujące nasz kraj, złączyć w jedną całość w kraju, w którym przodkowie nasi zamieszkiwali i który jest naszą i naszych dzieci ojczyzną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Terlikowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#KonstantyTerlikowski">Wysoki Senacie! Zagadnienie, które mam zamiar poruszyć, było już dzisiaj naświetlane z różnych punktów widzenia przez szereg mówców. Zagadnienie to jednak jest tak ważne, tak istotne dla naszego życia państwowego, że pragnę jeszcze chwilę zatrzymać uwagę Wysokiej Izby nad niem, pragnę mówić chwilę o tem, o czem mówili moi przedmówcy — o anarchizowaniu życia społecznego w Państwie przez niektóre obozy polityczne naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#KonstantyTerlikowski">W danym wypadku wszyscy przedmówcy poruszali prawie wyłącznie i jedynie działalność tego obozu, który przybrał dla siebie miano „narodowy”, jakgdyby monopolizując dla siebie polskość i narodowość na terenie naszej Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#KonstantyTerlikowski">Poruszana była historja tego stronnictwa. Mówiono o dawnych jego dziejach, mówiono o świeżej, niedawnej historji w okresie po powstaniu Państwa Polskiego, o jego działalności w ciągu lat ostatnich. Wszystko to możnaby zreasumować w kilku krótkich uwagach.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#KonstantyTerlikowski">Przed wojną, w okresie kiedy stronnictwa niepodległościowe — robotnicze, ludowe i wszystkie odłamy stronnictw, które wypisały na swoim sztandarze walkę o niepodległość Polski — walczyły z najeźdźcą o tę niepodległość, obóz narodowy zajmował negatywne stanowisko, przeciwne temu ruchowi. To stanowisko negatywne było nietylko bierne, ale i czynne: piętnowano tych, którzy wystąpili przeciwko zaborcom, mianem bandytów i rzucano na nich kalumnje.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#KonstantyTerlikowski">W chwili wybuchu wielkiej wojny obóz niepodległościowy przystąpił do czynnej walki z najeźdźcą i w momencie tym na tych, którzy walczyli z najeźdźcą padały przezwiska kondotjerów, najemników niemieckich itd. Kiedy Państwo Polskie powstało i obóz niepodległościowy zwrócił ostrze bagnetów przeciwko okupantom, wówczas obóz narodowy nie był również zadowolony. Pamiętamy, że w Paryżu Komitet Narodowy mówił, że trzeba wstrzymać ewakuację Niemców z Polski dlatego, że inaczej nastąpi zanarchizowanie kraju, inaczej hordy bolszewickie swobodnie wleją się do kraju, wywołując komunizm i bolszewizm. Wówczas potępiano nas, że tak szybko, bez obcej pomocy, bez pozwolenia kongresu — tak szybko Niemców rozbroiliśmy i wytyczyliśmy granicę Państwa. Potępiano również w roku 1920, że nie posłuchaliśmy rad udzielanych z różnych obcych stron. Potępiano i w r. 1922 tych, którzy pragnęli w Państwie należytego unormowania funkcyj i podziału ich pomiędzy Głowę Państwa a parlament, i kiedy powołali oni na najwyższe stanowisko w Państwie ś. p. Gabrjela Narutowicza, to i wówczas za to ich potępiano.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#KonstantyTerlikowski">Inaczej mówiąc, przez cały ten okres do momentu przewrotu majowego rola obozu narodowego była rolą negatywną, krytyczną, przeczącą, nie zaś rolą pracy twórczej.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#KonstantyTerlikowski">Gdybyśmy funkcje różnych obozów w Polsce porównali z funkcjami różnych członków rodziny, wówczas obóz narodowy musiałby przypominać starą, zgryźliwą ciotkę, która wedle przysłowia siedzi na kanapie i ma za złe; nic nie odpowiada jej gustom i przekonaniom i wszystko jest złe, dlatego, że ona tego nie robiła — a robić nie chciała.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#KonstantyTerlikowski">Ale po przewrocie majowym rola obozu narodowego stopniowo zaczęła się zmieniać. Stopniowo ciotka wstała z kanapy i zeszła nie do pracy przy tem gospodarstwie domowem, ale do piwnicy i zaczęła potroszku podważać fundamenty wspólnego rodzinnego gmachu, w którym cała rodzina zamieszkiwała. Moi przedmówcy przytoczyli przed Wysoką Izbą obraz szeregu wydarzeń, szeregu wystąpień terorystycznych, aktów sabotażu, aktów oporu władzom, aktów poprostu rozruchów masowych, wywołanych przez agitatorów obozu narodowego. Do tego chciałbym dorzucić jedną krótką, suchą, reporterską wzmiankę, którą we wczorajszych dziennikach wszyscyśmy czytali. Oto w Katowicach przedwczoraj do lokalu „Polski Zachodniej” rzucona została bomba, albo, jak chce „Goniec Warszawski” — petarda, przyczem ujęty sprawca tego zamachu okazał się również członkiem Stronnictwa Narodowego. Jeżeli przejrzymy kronikę tych aktów sabotażu i aktów teroru, wszystkich tych wypadków wystąpień antypaństwowych w ciągu szeregu ostatnich miesięcy, to znajdziemy w tych wszystkich wystąpieniach jedną wspólną cechę: mianowicie zawsze wykryci lub ujęci na miejscu sprawcy tych aktów byli w tym lub innym związku ze Stronnictwem Narodowem, względnie z O. N. R.-em, nielegalną tegoż stronnictwa przybudówką. Prawda, akty teroru politycznego zdarzają się we wszystkich państwach, i dla zlokalizowania ich i zlikwidowania normalnie wystarcza zwykłe funkcjonowanie aparatu bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości. Lecz częstotliwość tych zjawisk w ciągu ostatnich kilku miesięcy w Polsce pozwala z całą stanowczością stwierdzić, że nie są to wypadki oderwane, że jest to planowa akcja przeprowadzania anarchji w społeczeństwie, poprzedzająca pewne dążenia rewolucyjne, których ostatecznym celem ma być objęcie władzy przez tak zwany obóz narodowy. Dążenia rewolucyjne są pewnem zjawiskiem społecznem i jak każde zjawisko społeczne podlegają ocenie, analizie, krytyce i wymagają pewnego do nich się ustosunkowania. Otóż analizując dążenia rewolucyjne obozu narodowego, musimy przedewszystkiem zapytać, jaki jest cel tych dążeń? Objęcie władzy. Oczywiście. Celem każdej rewolucji jest przeprowadzenie pewnej antytezy obecnego stanu, ale czy dążenia obozu narodowego są antytezą do Polski obecnej? Wiemy doskonale, co obóz narodowy nazywa celem swoich dążeń: stworzenie tak zwanej Polski narodowej. Dla każdego Polaka jest jasne, że pod wyrażeniem „narodowe Państwo Polskie” można rozumieć tylko polskość tego Państwa. Czy w obecnej chwili ktokolwiek ośmieliłby się twierdzić, że Państwo nasze nie jest polskie? Czy ktokolwiek ośmieliłby się twierdzić, że na czele Państwa nie stoją Polacy tej miary i tej kategorji, że nietylko w deklaracjach, w odezwach, w oświadczeniach, nietylko słowem swoją polskość zadokumentowali, ale zadokumentowali ją czynem, w walkach konspiracyjnych, w walkach z najeźdźcą, w walkach zbrojnych o niepodległość. Czy ktokolwiek ośmieli się twierdzić, że Polska jest rządzona w imię obcej a nie polskiej racji stanu! A wobec tego to twierdzenie o antytezie pomiędzy Polską narodową, do której rzekomo dąży t. zw. obóz narodowy, a Polską dzisiejszą jest zwykłą demagogją, zwykłem oszukiwaniem społeczeństwa. Prawda, jest jedna kwestja, która zwykle jest przemilczana i którą obóz narodowy wykorzystuje jako swój największy atut — jest to zagadnienie żydowskie. To zagadnienie jest konikiem agitacyjnym obozu narodowego. Gros rozruchów to są rozruchy antyżydowskie, gros wypadków — to wystąpienia antysemickie. Wszystkie ulotki, cała nielegalna prasa obozu narodowego mówi o tych zagadnieniach jako o pewnych zagadnieniach programowych. Jest to jedyna dziedzina, w której obóz pomajowy nie staje do licytacji z obozem narodowym, nie staje nie dlatego, że nie może przelicytować, ale dlatego, że licytacja szłaby w zupełnie innych, niewspółmiernych płaszczyznach. Śmiem twierdzić, że dla obozu narodowego kwestja żydowska jest tylko atutem w rozgrywce politycznej. Obóz ten nie wysuwa programu, któryby zdążał pozytywnie do rozwiązania tej kwestji. Można przypuszczać, że gdyby w Polsce nie było istotnie nabrzmiałego zagadnienia żydowskiego, to obóz narodowy musiałby to zagadnienie stworzyć dlatego, że to jest jedyną racją jego istnienia, jedynym sposobem jego penetracji w szeregi społeczeństwa polskiego. Żadnego pozytywnego programu rozwiązania tej kwestji obóz narodowy nie wysunął nawet wówczas, gdy stał u władzy. Odwrotnie, wówczas kwestję żydowską wstydliwie przemilczał. Wszyscy pamiętamy, że w okresie przed przewrotem majowym, kiedy niejednokrotnie szereg poważnych resortów życia państwowego był w ręku leaderów Stronnictwa Narodowego, nikt nie podniósł jakiegokolwiekbądź programu rozwiązania kwestji żydowskiej. Mało tego: wiemy dobrze, że w tym okresie jak i obecnie, na znaczną część młodzieży Stronnictwo Narodowe wywierało swój wpływ przemożny. Czy przed przewrotem majowym mieliśmy do zanotowania choć jeden wypadek, aby przywódcy tego stronnictwa pchnęli młodzież do ekscesów antysemickich? Nie. Wobec tego musimy stwierdzić, że kwestja żydowska dla tego stronnictwa jest tylko taktyką, tylko szczeblem w drabinie, po której endecy mają zamiar wejść na płaszczyznę, z której mogliby dominować wśród społeczeństwa polskiego. Musimy stanowczo stwierdzić, że to jest tylko manewr taktyczny i demagogiczny, gdyż wszystkie sposoby — prawda — narazie tylko częściowe, takiego czy innego rozwiązania sprawy żydowskiej nie pochodziły od Stronnictwa Narodowego, od tego obozu, który hasło antysemityzmu na swym sztandarze wypisał. Wszystkie takie lub inne pozytywne kroki, zmierzające w kierunku pewnego uregulowania tej istotnie na naszym terenie nabrzmiałej sprawy, wychodziły z łona naszego obozu. Jak słusznie tutaj podkreślali niektórzy z przedmówców, między innymi p. senator Róg, kwestja przerostu gospodarczego, nienormalnego może podziału funkcyj gospodarczych w społecznem życiu, ta kwestja została wszczęta, likwidacja tego przerostu została rozpoczęta nie przez kogo innego, tylko przez działaczy naszego obozu. Ani na polu gospodarczem, ani na polu kulturalnem obóz narodowy żadnych pozytywnych wniosków w kierunku rozwiązania tej sprawy nie postawił. Postawił jedynie tylko pałkę i kastet, ale tą drogą żadnych zagadnień nie rozwiąże się.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#KonstantyTerlikowski">Proszę Wysokiej Izby, jeżeli ta kwestja, jedyna programowa kwestja obozu narodowego jest zwykłą demagogją, to w takim razie w imię czego obóz narodowy bałamuci społeczeństwo i młodzież, prowadzi do rozruchów i zatargów z władzami i podrywa spokój i bezpieczeństwo wewnątrz własnego Państwa? W imię czego ten obóz, tak potulny względem zaborców, staje się agresywnym względem Rządu własnego odrodzonego Państwa i to w chwilach najcięższych, tak pod wględem gospodarczym jak i pod względem wewnętrznym, w chwili, kiedy ciężkie chmury gromadzą się na horyzoncie życia międzynarodowego? Odpowiedź jest jasna. W imię zdobycia władzy. Czy jednak po zdobyciu władzy — jeżeli na chwilę przypuścić tę ewentualność — Polska kierowana przez obóz narodowy mogłaby być inną, jak Polska dzisiejsza? Na to już odpowiedziała p. senatorka Jaroszewiczowa, cytując nietylko własne zdanie, ale i zdanie obozu, który do naszych sympatyków napewno nie należał i nie należy, mianowicie cytując zdanie „Robotnika”. „Obóz narodowy żadnego twórczego, pozytywnego programu, żadnej treści na przyszłość nie umiał wynaleźć i stworzyć”. Więc chodzi tylko o zmianę ludzi, chodzi o to, by na fotelach ministerialnych zasiedli leaderzy obozu narodowego, żeby te czy inne stanowiska państwowe przywódcy obozu narodowego mogli zająć. Więc w imię tego bałamuci się społeczeństwo, nakazuje się pewnym odłamom tego społeczeństwa występować przeciwko własnemu Rządowi. W imię tego leje się krew chłopa, leje się krew młodzieży, leje się krew niedowarzonych młokosów których się pcha do ekscesów, do wystąpień, ukazując im jakieś złudne, fałszywie przedstawione miraże jakiejś rzekomo nowej przyszłości, nowych dróg, po których Państwo pod rządami tych nowych ludzi ma kroczyć. My jednak mamy obowiązek przed tem przestrzec nietylko społeczeństwo apolityczne, społeczeństwo bierne, ale mamy obowiązek przestrzec szeregi tego samego obozu narodowego przedtem, że ich przywódcy prowadzą ich do walki z własnym Rządem, z własnem Państwem jedynie i wyłącznie dla własnej ambicji i własnej korzyści. A nie wiem, czy ta okoliczność, żeby przy ul. Rymarskiej zasiadł zamiast p. Kwiatkowskiego p. Rybarski, a przy ul. Wierzbowej p. Stroński zamiast p. Becka, jest warta tego, żeby kilka cennych kropli krwi polskiej wsiąkło w polską ziemię od polskiej kuli, jak o tem mówił prof. Michałowicz.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AleksanderPrystor">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 54 do godz. 16 min. 10.)</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#AleksanderPrystor">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Łucki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#OstapŁucki">Wysoka Izbo! Znowu znalazła się w naszem ręku wielka księga preliminarza budżetowego, księga, z której dużo dowiedzieć się można o zadaniach, jakie przejęło na siebie Państwo, o środkach finansowych, któremi je spełnia, książka, z której dużo nauczyć się można o rządzeniu Państwem.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#OstapŁucki">Komisja Budżetowa, do której miałem zaszczyt należeć, stwierdziła, że p. Minister Skarbu przeprowadził w budżecie poważne oszczędności, wciągnął do budżetu dotychczas poza nim pozostające fundusze, ze w przedłożonej nam do zatwierdzenia ustawie skarbowej ograniczył własną swobodę virement, a nieprzewidziane wpływy przeznaczył przedewszystkiem na spłatę zobowiązań Skarbu Państwa. Te poważne pozytywne cechy preliminarza to dalsze kroki naprzód do przyszłej kodyfikacji prawa budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#OstapŁucki">Przedłożony nam preliminarz budżetu ma jednak przedewszystkiem tę wielką zaletę, że pozwala oczekiwać z największem prawdopodobieństwem, że okaże się realny i że jest w wydatkach zwyczajnych zrównoważony.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Kwaśniewski.)</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#OstapŁucki">Realny i w wydatkach zwyczajnych zrównoważony budżet — to wielka rzecz, to zabezpieczenie stałej waluty, to zapowiedź, że przynajmniej już od teraz zwyczajne wydatki Państwa nie będą w ciągu roku wyskakiwały poza ramy budżetu, że okres mechanicznego i doraźnego, a więc najszkodliwszego równoważenia wydatków Państwa, jest już poza nami.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#OstapŁucki">Szczęśliwie osiągnięty poziom budżetu jest niestety więcej niż przykry, jest poziomem ponurym. Miljon dzieci pozostać musi poza oświatą powszechną z powodu braku szkół i etatów nauczycielskich, szkolnictwo fachowe zahamowane, nauka i sztuka nie znajduje w Skarbie Państwa swego mecenasa, wymiar sprawiedliwości związano z tak wysokiemi opłatami, że stał się on prawie niedostępny dla szarego, a więc normalnego obywatela. Nieliczne drogi państwowe i niepaństwowe nie mogą liczyć nawet na konserwację; rzeki i potoki górskie będą dalej szalały po urodzajnej glebie zbiedzonego rolnika, dalej grzebie się zasadę o prawach nabytych. Nawet p. Minister Spraw Wojskowych wyraził już w Sejmie poważną zapowiedź, że dalszy wyścig zbrojeń światowych może zmusić go do poszukiwania nadzwyczajnych dochodów na konieczne potrzeby obrony Państwa.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#OstapŁucki">A przecież gospodarstwo społeczne już ugina się pod nader wysokiemi obciążeniami na rzecz Skarbu Państwa, samorządu gospodarczego i terytorjalnego oraz świadczeń społecznych. Istotnie, wciąż żyjemy wśród rujnującej gospodarkę społeczną dysproporcji pomiędzy dochodem społecznym i do 40% tegoż dochodu sięgającemi obciążeniami publicznemi. Ponadto zazwyczaj skontyngentowany i ślepy, a więc niesprawiedliwy wymiar tych obciążeń jeszcze pogłębił zło i, co gorzej, podkopał lojalność obywateli względem prawa skarbowego oraz wiarę w lojalność administracji Państwa wobec własnych obywateli.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#OstapŁucki">Taki stan rzeczywisty wysuwa pilną potrzebę sprawiedliwego wyrównania i rychłego obniżenia świadczeń publicznych wogóle i opłat państwowo-skarbowych i samorządowych w szczególności, ograniczenia funkcyj Państwa i funkcyj samorządu terytorjalnego w dziedzinie ich zbędnej ingerencji w życie społeczne i gospodarcze, wreszcie organicznego usprawnienia administracji państwowej, oraz zahamowania polityki gospodarczej Państwa, która od r. 1929 zaczyna nabierać posmaku państwowej gospodarki planowej. Państwowe zakłady wytwórcze nie odciążyły należycie społeczeństwa od opłat na rzecz Skarbu Państwa, tak samo jak i samorządowe zakłady użyteczności publicznej przemieniły się prawie ogólnie w lukratywne źródła dochodowe miast.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#OstapŁucki">Wszyscy liczymy się z faktem, że żyjemy w czasach wielkiego strukturalnego przełomu gospodarczego, światopoglądowego i moralnego. Liczymy się z ten, że objektywne warunki liberalizmu gospodarczego zachwiały się poważnie, że świat współczesny słusznie podkreśla społeczny charakter produkcji, wymiany i konsumcji, a jednak współczesna nam realizacja haseł merkantylizmu i przedewszystkiem marksistowsko-leninowskiego socjalizmu, jako światopoglądu gospodarczego w kierunku t. zw. państwa totalnego i planowej gospodarki państwowej, również nie jest ideałem, conajmniej naszym, t. j. zamieszkałego w granicach Państwa społeczeństwa ukraińskiego. Nie chcemy być ofiarą wyzysku kapitalistycznego, ani też skoszarowanem bydłem w ręku ujmującej w schematyczny plan całe życie, czcigodnej zresztą, biurokracji państwowej. Żywy i wolny człowiek, zrzeszony w dobrowolnych organizacjach społeczno - gospodarczych, jednem słowem doktryna i dobra praktyka spółdzielcza najlepiej odpowiada naszej mentalności i rodzącemu się uspołecznianiu wszystkich procesów gospodarczych. Jesteśmy przekonani, że tylko w państwie nietotalnem i silnem istnieć może uspołeczniony, ale wolny obywatel.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#OstapŁucki">Rozumiemy dobrze ryzyko Skarbu Państwa w zmniejszeniu obciążeń publicznych, ale sądzimy, że długotrwała deflacja nie przeprowadzona konsekwentnie, nie dotycząca wszystkich elementów produkcji, nie może być skuteczną i rodzi nowe ryzyka, może jeszcze groźniejsze dla naszej rzeczywistości. Żądanie zmniejszenia sztywnych i wygórowanych kosztów produkcji dotyczy nietylko obciążeń publicznych, ale i zbyt wysokiej stopy procentowej, tak bardzo zależnej od polityki Banku Polskiego i banków państwowych oraz od bezpośredniej ingerencji Państwa na rynku kapitałowym, a także niewspółmiernie wysokich cen przemysłu skartelizowanego, któremu Rząd oddał różne przywileje, do podnoszenia cen na rynku wewnętrznym włącznie. Obniżenie opłat publicznych, stopy procentowej i cen skartelizowanych, oto droga do podniesienia siły nabywczej wsi, a przez to i do ożywienia całego życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#OstapŁucki">Dodatnie saldo bilansu handlowego musi być pilną troską Rządu, gdyż w Polsce decyduje ono o równowadze bilansu płatniczego Państwa. Niestety, eksport Polski w 2/3 to raczej płody ziemi, niż pracy ludzkiej. Dlatego przeciętna wartość 1 importowanej tonny w r. 1935 wyniosła 334 zł, a eksportowanej tylko 68,8 zł. Wszyscy Zdajemy sobie sprawę z narastających trudności wywozowych i zupełnie względnej celowości wywozu dumpingowego. Podniesienie siły nabywczej i usprawnienie rynku wewnętrznego staje się zagadnieniem pierwszorzędnej wagi. Spółdzielczość rolnicza i spożywcza mogą i muszą odegrać w tym zakresie pierwszorzędną rolę. W sprawach polityki handlowej zorganizowane gospodarczo społeczeństwo ukraińskie podtrzymuje pozatem postulaty: preferencji dla surowców krajowych (len, tłuszcze, wełna) standaryzacji wywozu rolniczego. Co się tyczy wywozu rolniczego przypominamy, że trudności z nim związane znikłyby, gdyby nękana obciążeniami publicznemi i cenami kartelowemi ludność kraju przestała nie dojadać. W 1931 roku wyeksportowano np. 1,281.000 kg. żyta za śmiesznie niską cenę. Gdyby ludność kraju mogła zjadać codziennie 11 gramów chleba więcej, lub co lepsze, gdyby ludność wiejska nie zmuszana przez sekwestratora do nadmiernej sprzedaży, sama mogła zjadać codziennie 15 gr. chleba więcej, eksport żyta byłby zbyteczny.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#OstapŁucki">Przedłożony nam preliminarz budżetu zapowiada przeważnie dawno już zaczęte inwestycje kolejowe i pocztowe w kwocie 90 milj. zł, a p. Wicepremjer zapowiedział ponadto dalsze większe inwestycje w sumie 225 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#OstapŁucki">W związku z temi inwestycjami i z kwestją rynku wewnętrznego chcę jako senator: Ukrainiec poświęcić kilka słów kapitalnemu zagadnieniu ziem wschodnich. Zagajając naradę gospodarczą dnia 28.11. b. r., p. Wicepremjer Kwiatkowski powiedział: „W zakresie produkcji przemysłowej cała wytwórczość tak ważnych materjałów, jak węgiel kamienny, koks, żelazo, stal, cynk są skoncentrowane w województwach zachodnich. Na tym samym terenie koncentruje się powyżej 80% produkcji cukru, cementu, soli, wytworów przemysłu metalowego i elektrotechnicznego, włókienniczego i papier niczego, produkcja wapna i cegły. Tu istnieje powyżej 80% gazowni i wodociągów, tu pracują piekarnie mechaniczne, tu dominuje sieć kolejowa i tramwajowa, tu istnieje ponad 80% drukami, urządzeń kulturalnych i zdrowotnych, tu wreszcie pracują i tworzą pożyczki budowlane. W tej Polsce sprzedaje się prawie 70% całej wewnętrznej konsumcji cukru, 67% tytoniu, 64% zapałek, 93% energji elektrycznej, 80% nawozów sztucznych i maszyn rolniczych, zwyż 80% żelaza i zwyż 95% kawy i herbaty.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#OstapŁucki">Istnieje wielkie, nieodseparowane murem celnym ani prohibicją, państwo — Polska B., t. j. województwa centralne i wschodnie. Ono musi być zdobyte przez wytwórczość przemysłową Polski zachodniej, ono pragnie wzajemnej wymiany towarowej, ono musi uczestniczyć w kredytach budowlanych, i w inwestycjach państwowych, i w pomocy eksportowej. Ono ma prawo do rozwoju i do takich ułatwień, jakie nieraz dawaliśmy i dajemy narodom i społeczeństwom obcym. „ Podpisuję ten program obydwiema rękami. Cieszę się, że po kilkunastu latach błędnej drogi Rząd nareszcie zaczyna rosnące potrzeby wschodu rozumieć i wiązać z niemi interes państwowy.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#OstapŁucki">Dla ilustracji dysproporcyj wytworzonych między wschodem i zachodem Państwa i dla podkreślenia błędów w dotychczasowej nietylko gospodarczej polityce, dodam jeszcze następujące uwagi: Gęstość zaludnienia rolniczego na południowym-wschodzie znajduje swój ekwiwalent już tylko na ziemiach japońskich między Osaka i Kobe, z tą różnicą, że tamtejszy klimat japoński daje dwa pełne żniwa rocznie. Aby podnieść w b. Galicji wschodniej drobne gospodarstwa do wymiarów zabezpieczających życie rodziny, trzebaby sprowadzić z innych krajów dziesięć razy tak duży zapas ziemi, jakim to terytorjum rozporządza.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#OstapŁucki">Nieco lepiej przedstawia się ta sprawa w województwach wschodnich. Tam na 100 rolników wypada nie 475 ha, jak w województwach zachodnich, ale 575 ha, z tem decydującem zastrzeżeniem, że w przeciwieństwie do województw zachodnich roli jest w tem tylko 40–50%, a więc znacznie mniej, niż w województwach zachodnich i centralnych.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#OstapŁucki">Warunki rolniczo - gospodarcze zależą jednak nietylko od gleby i klimatu oraz pracy, ale i od kapitału. Największa praca bez możliwości intensyfikacji kapitałowej nie jest produktywna. Stosunki kapitałowe na wschodzie ilustrują następujące cyfry: na Pomorzu i w Poznańskiem ilość murowanych domów wiejskich wynosi 71%, w Kongresówce 11,5%, w b. Galicji 5%, w województwach wschodnich 1,4%. Domy z ogniotrwałym dachem w Poznańskiem i na Pomorzu stanowią 73% wszystkich domów wiejskich, a w województwach wschodnich tylko 4,4% wszystkich budynków wiejskich; 15% gospodarstw na Polesiu, 16% na Wołyniu i 19% gospodarstw w województwie stanisławowskiem to gospodarstwa bez krowy; 30% gospodarstw na Polesiu, 28% gospodarstw na Wołyniu i 39,5% gospodarstw w woj. stanisławowskiem to gospodarstwa bez tej jedynej wiejskiej skarbonki, o której mówił p. gen. Galica, czyli bez świni.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#OstapŁucki">W zachodnich województwach wypada na 1000 km2 82–111 km dróg żelaznych, na południowym wschodzie 53, a w województwach wschodnich tylko 21 km kolei na 1000. Stąd i oddalenie poniżej 10 km. od najbliższej stacji kolejowej obejmuje prawie całą przestrzeń w województwach zachodnich, a tylko 50% przestrzeni województw wschodnich; miejscowości oddalone od stacji kolejowej od 10 do 20 km. drogi wynoszą w woj. zachodnich tylko 2%, a w woj. wschodnich jest ich aż 30%.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#OstapŁucki">Na 1 km drogi bitej przypada w woj. zachodnich 3–4% km, w Kongresówce 14 km, w woj. wschodnich 72,3 km.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#OstapŁucki">Przeciętna produkcja żyta w latach 1927–31 na głowę mieszkańca w Poznańskiem i na Pomorzu wynosi 414 kg, a nawet pszenicy 116, gdy ta sama produkcja żyta i pszenicy na głowę mieszkańca w województwach wschodnich wynosi tylko 211 i 50 kg, a więc o połowę mniej. Jeszcze gorzej w b. Galicji wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#OstapŁucki">Lepsze warunki produkcji zbożowej w Poznańskiem i na Pomorzu, zamałe kapitały na wschodzie, brak komunikacji, lichwiarska drożyzna pieniądza i towaru przemysłowego — przy najniższych cenach na produkty wsi wschodniej — zabiły możliwości intensyfikacyjne wschodniego rolnictwa. Nawet osadnicy cywilni i wojskowi na wschodzie, wyposażeni kapitałowo, jak żaden rolnik autochton, nie mogą spłacać długów, należycie żyć i gospodarować. 50% produkcji ogólnej w woj. wschodnich idzie na własne spożycie; przychód gotówkowy wzorowych gospodarstw w woj. wschodnich jest o 60% niższy od przeciętnego gotówkowego dochodu gospodarstw rolnych w województwach zachodnich.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#OstapŁucki">Gdy weźmiemy wszystkie elementy gospodarstwa rolnego pod uwagę, okaże się, że i województwa wschodnie mają już ponad 30% przeludnienia rolniczego i są właściwie poza rynkiem zbytu i nabycia.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#OstapŁucki">Przeludnienie rolnicze na wschodzie charakteryzuje również nienormalne ceny ziemi, wyższe niż na zachodzie.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#OstapŁucki">Cały przemysł Polski skoncentrował się na najdalszym zachodzie Państwa i nie może być dla ludności województw wschodnich nawet zbiornikiem sezonowego bezrobocia. Miasta na wschodzie małe i mało ich, typ kupca tamtejszego — najgorszy i najprymitywniejszy. Przeciętny obrót przedsiębiorstwa handlowego tych ziem jest o 50% mniejszy od obrotu analogicznych przedsiębiorstw kupieckich zachodnich. Miasta na wschodzie nie rosną. Ludność miast w woj. wołyńskiem wzrosła w dziesięcioleciu 1921–1931 o 0,3%, w woj. tarnopolskiem o 0,6%, w woj. stanisławowskiem spadła o 0,2%, a w woj. poleskiem spadła o 1,6%.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#OstapŁucki">Oto wschodnia rzeczywistość. W tych warunkach niemożliwa jest żadna zdrowa dyferencjacja społeczna, co więcej, wiejski głód chroniczny dobrze jest znany i na Podkarpaciu i na Polesiu.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#OstapŁucki">Wielką dźwigną podniesienia dobrobytu tych ziem może być nietylko pracowita ręka, ale i znakomita głowa autochtonnej ludności ukraińskiej, jej wielkie zdolności umysłowe, jej wrodzony pęd do arystokratyzacji swego życia wewnętrznego i zewnętrznego. To nie przypadek, że spółdzielczość ukraińska bardzo łatwo zorganizowała na Polesiu i na Wołyniu około 500 spółdzielni wiejskich różnego typu, które znakomicie prowadzili sami chłopi miejscowi. Za tę pracę ukraińskie centrale spółdzielcze już przed rokiem wypędzono z tych ziem. To również nie przypadek, że właśnie na tych ziemiach rozwinął się najpiękniejszy przemysł ludowy i bogata, na starej kulturze oparta, sztuka ludowa i że właśnie w ostatnich latach największej nędzy na wschodzie z ukraińskiego ludu wołyńskiego wyłonił się Samczuk, autor trylogji wołyńskiej, conajmniej tak głębokiej jak Reymontowi „Chłopi”, że z ludu naszego na Polesiu wyrósł dobry poeta Włyzko, rozstrzelany niedawno w Sowietach za „uraz nacjonalistyczny”, że z łemkowskiej ziemi otrzymaliśmy obecnie również znakomitego poetę Antonycza.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#OstapŁucki">Tym ziemiom trzeba dać oświatę, gdyż analfabetyzm, niestety, właśnie na wschodzie jest największy, zbyt duża część miljona dzieci bez szkoły pochodzi z tych właśnie województw. Lecz co najważniejsze: cały świat rozumie, że oświatę przyswaja sobie każdy naród w swej mowie rodzinnej. Na wschodzie z przeważającą odwieczną ludnością ukraińską niema ani jednej szkoły państwowej ukraińskiej, nawet naukę religji prawosławnej zaczyna się tam wykładać naszym dzieciom w szkole powszechnej w mowie polskiej. Jaki sens ma taka polityka szkolna? Przecież przeprowadzony przez szkołę polską nasz młodzieniec musi natknąć się na Iljadę i Odyseję, na Horacego i Boską Komedję, na Fausta i Pana Tadeusza, na pieśń o Rolandzie i na całego Szekspira w ukraińskim przekładzie — oraz z ukraińską historją kraju i narodu rodzinnego i t. p. Panowie, żadne państwo nie trawi dobrze zadużo fikcyj i głupstw.</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#OstapŁucki">Cały świat rozumie, że dla drobnej ludności rolniczej najwłaściwszą formą organizacji gospodarczej jest spółdzielczość rolnicza — i że wyniki tej spółdzielczości są największe, jeśli do jej rydwanu wprzęgnie się całą iracjonalną siłę tradycji i ambicji narodowej. Tymczasem na ziemiach wschodnich — jak powiedziałem — usunięto ukraińską hierarchję spółdzielczości.</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#OstapŁucki">Wysoka Izbo! Tak jest, ziemiom wschodnim trzeba inwestycyj drogowych, kolejowych, pocztowych, trzeba wszelkiego rodzaju meljoracyj, rentownych inwestycyj gospodarczych; każdy grosz włożony tam na ten cel da największe i najlepsze skutki dla dobra publicznego; tylko podniesienie siły nabywczej tych ziem uruchomi kominy fabryczne na zachodzie i organicznie zlikwiduje bezrobocie przemysłowe, — ale trzeba zrozumieć, że i na tym odcinku życia racja państwowa polska ma wspólną drogę z racją od wieków zamieszkałego na łych ziemiach narodu ukraińskiego. Ta prawda musi być hasłem całej polityki Państwa na wschodzie! Nie zapominajmy, że ziemie na wschodzie leżą nad granicą sowiecką i że Komintern dobrze wyzyskuje nędzę gospodarczą tych ziem dla nowych, wcale nie gospodarczych celów. Na terenie województw południowo-wschodnich tamę Kominternowi zbudował sam naród ukraiński. Na Wołyniu i Polesiu gorzej. Tam chce działać tylko władza. Specyficzna polityka administracji ogólnej na Polesiu i Wołyniu oparła całą rację państwową wyłącznie na raz figlarnym, to znowu nerwowo-złośliwym Kratosie; najwyższy czas przypomnieć sobie, że równe prawa z Kratosem ma dla każdej racji państwowej także Etos.</u>
          <u xml:id="u-23.29" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-23.30" who="#OstapŁucki">Polityka duchowej i materjalnej pauperyzacji ziem wschodnich, dlatego że tam żyją właśnie Ukraińcy, zbankrutowała. Ufamy, że obecnie zmieni się cała ta polityka Państwa i narodu polskiego. Każda skuteczna polityka Państwa na ziemiach wschodnich musi liczyć się z dyspozycjami wewnętrznemi narodu ukraińskiego. Po taką właśnie politykę zwróciliśmy się przed pół rokiem do Rządu. P. Premjer Kościałkowski, jako ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych w gabinecie pułk. Sławka, akceptował ją. Rząd oświadczył nam, że zgadza się z nami, iż naturalny rozwój sił narodu ukraińskiego, jako odrębnej jedności narodowej z prawem do własnego życia kulturalnego i gospodarczego, wcale nie koliduje z racją państwową Polski.</u>
          <u xml:id="u-23.31" who="#OstapŁucki">Wysoka Izbo, żyjemy w czasie wielkich trudności i wielkich możliwości. Lada dzień obydwa narody nasze mogą znaleźć się w wirze nowych historycznych zdarzeń. W poczuciu dziejowej odpowiedzialności i wobec tego, że Rząd p. Premjera Kościałkowskiego zapowiedział już zarządzenia, zmierzające do normalizacji stosunków polsko - ukraińskich wewnątrz Państwa, oraz dlatego, że i zewnętrzna polityka Rządu wobec państw obcych, stojąc na gruncie obrony kultury zachodnio - europejskiej, odpowiada dziejowej linji narodu ukraińskiego, oświadczam imieniem własnem oraz senatorów Decykiewicza, Horbaczewskiego, Łobodycza i Pawłykowskiego jako senackiej grupy Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej, że po raz pierwszy głosować będziemy nietylko za budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych, co już na Komisji Budżetowej zapowiedzieliśmy, ale i za całością przedłożonego nam preliminarza budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-23.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Malski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#SMalski">Wysoki Senacie! Doszliśmy w życiu naszem publicznem do pewnego jakby koszmarnego stanu, że każdy niemal budżet publiczny, uchwalany przez nas, czy państwowy, czy samorządowy, czy instytucyj publicznych, nasuwa jakąś myśl ukrytą, niemiłą, czy to aby nie są pieniądze na marne wydane. Jest jakieś dziwne odcięcie psychiczne — traktuje się to, co się nam przedkłada, jako ciężar, który na nas wisi, który jest niepotrzebny, zbędny i robi się wszystko co możliwe, aby to zagadnienie od siebie odsunąć. Podchodzę do tego jako żołnierz. Twierdzę, że dla nas budżet to nietylko kolumny cyfr, to nietylko szematy, to nietylko dochody i wydatki, ale to jest życie. Dla nas nawet wydatek na pensje to przecież jest wydatek, który natychmiast w 100 procentach wraca w życie. Dla nas jest pewna granica, która nam nakazuje trzymać się jej nawet wówczas, gdy idziemy na cięcia oszczędnościowe. Słusznie już zaznaczono, że obecne państwo i państwo z przed 20–30 lat to nie jest to samo. Wzrastają potrzeby społeczne i publiczne, wzrastają i muszą wzrastać usługi publiczne, które państwo i instytucje publiczne dawać muszą. I to jest ta granica, której przekroczyć nie wolno.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#SMalski">Widzimy w budżetach wszystkich państw, że budżet i wydatki budżetowe i gospodarcze wzrastają w stosunku do dochodu społecznego, musimy tylko dążyć do pewnego optimum w tej sprawie, żeby stopień użyteczności usług publicznych był jaknajwiększy, a koszt produkcji tych usług jaknajmniejszy. We wszystkich przejawach gospodarczych widzimy wyraźnie, że gospodarka społeczna zmierza teraz już nie do kategoryj maksimów czy minimów, ale również do pewnych optimów społecznych. I to jest nakazem również dla naszej gospodarki polskiej.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#SMalski">Zdajemy sobie sprawę, że każda cyfra, każdy pieniądz jest żywy i jest wówczas żywym, jeśli za nim stoi żywy i rozumny człowiek.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#SMalski">Słuszną było rzeczą nawoływanie Rządu do mobilizacji psychicznej, do dźwignięcia tych ciężarów, pod jakiemi się dziś uginamy, do wydobycia się znowu na powierzchnię życia z radosnym uśmiechem.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#SMalski">I tutaj stoją przed nami wszystkimi, i przed Rządem i przed każdym z nas, wyjątkowe zadania. Chcielibyśmy, żeby to, co Rząd zapowiada, było realizowane. Ale zdajemy sobie sprawę, że jeżeli pójdziemy drogą, jaką idą naprzykład nasze konferencje gospodarcze, i będziemy szukali mobilizacji wokoło inicjatywy prywatnej, to nikt z nas się nie zmobilizuje. Zmobilizują się tylko ci, którzy rent i zysków szukają. Czy inicjatywa prywatna da wyjście z tej sytuacji? P. prezes Klamer przyznał sam, że my nie mamy przemysłowców, tylko dyrektorów kapitałów biegnących wszędzie tam, gdzie jest największy zysk. Ci, co mają pieniądze, nie inwestują, bo jeszcze jakby w Polskę nie wierzyli. Wszak każdy przyzna, że od czasu zawarcia przez Marszałka Piłsudskiego rozejmu na zachodzie i na wschodzie żadnych większych inwestycyj się nie robiło, bo wciąż groza wisiała, że to będzie zmarnowane, stracone. Ileż to pieniędzy jest obecnie zagranicą, bo kapitały, nawet w ruchu wymiennym, nie wracają do kraju, bo są tacy, którzy przypominają Raubritterów, szukając zysku i cofając się i uciekając stamtąd, gdzie może być supozycja, że coś stracą. Niema kapitału patrjotycznego, niema ludzi patrjotycznych, temi kapitałami dysponujących. To jest największa tragedja, która się plącze w życiu gospodarczem i powoduje, że nikt z nas nie wierzy w inicjatywę prywatną, nikt nie ma zaufania do banków prywatnych. Przy obecnym przebiegu kapitalizacji wewnętrznej dochodzimy do tego wielkiego zagadnienia, czy wogóle kapitalizacją wewnętrzną rozwiąże się problem tych wielkich inwestycyj i potrzeb wielkich, wobec których stoimy? Zdaje mi się, że nie. A przecież widzimy, że w innych krajach, naprzykład w Niemczech 70% wszelkich inwestycyj robi rząd. To samo widzimy w Anglji, w Ameryce, we wszystkich innych państwach. A więc nie idzie się ślimaczym krokiem, bo są pewne potrzeby, które uznaje naród i państwo, i rozwiązuje się je tak, jak rozwiązuje się konieczności wojenne. Twierdzę, że jednem z pierwszych postanowień, które powinniśmy powziąć, idąc do rozwiązania trudności, jest stwierdzenie, że stoimy wobec pewnych konieczności państwowych i że tu nie pomogą żadne ślimacze kroki, liczenie na inicjatywę prywatną, na takie czy inne postanowienia prywatne i kapitalizację wewnętrzną i t. d. Mobilizować się, ale przy czem, w imię czego? Jeżeli słusznem jest to zawołanie, że mamy się zwołać, to gdzie jest kadra mobilizacyjna?</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#SMalski">Jedno jest na szczęście, co już słusznie p. sen. Śliwiński podniósł: mamy za sobą wielkie zwycięstwo historyczne, przełamanie nas samych, t. j. armję. W trudnych chwilach, w potrzebie obronnej, mamy się gdzie zmobilizować; to są te szeregi, które nas zapewne wchłoną i wchłaniać nas będą wszystkich, gdy trzeba będzie stanąć z bronią w ręku. Ale jak przeprowadzić mobilizację tam, gdzie niema ani wyraźnego celu, do którego się idzie, niema wskazań, a również niema kadry mobilizacyjnej, która ma to przeprowadzić? Tu popełniliśmy szereg błędów. Narzekamy na biurokrację, na urzędników, że się przyzwyczaili patrzeć na otaczające życie poprzez te czy inne szufladki, przyzwyczaili się upraszczać zjawiska życiowe. Wszak w referatach bezpieczeństwa, w starostwach, czy w innych urzędach, przerzuca się z szufladki do szufladki kwalifikacje: to endek, to socjalista, to ludowiec, to Ukrainiec, to inny. Jak już nie mają co powiedzieć, a widzą, że jest patrjota i narodowiec, a równocześnie staje do szeregów robotniczych czy chłopskich do pracy, to ostatecznie przykleja mu się kartkę — naprawiacz. Proszę Panów, to uproszczanie doprowadza do tego, że my całości chwycić nie możemy, że my za temi wszystkiemi etykietami człowieka nie widzimy, a przecież to jest pierwszy nasz kardynalny obowiązek. Jeśli mamy mieć otwarte oczy na życie, jeśli mamy wysnuć należyty wniosek z tego, co widzimy, to musimy zobaczyć człowieka, jego troski i jego życie, jego smutki i radości, do których on idzie. Wówczas nie będzie tylu błędów i tylu pomyłek, które popełniamy. Każdy z nas, który wyszedł z wielkiej walki o niepodległość, wierzy w to, że kadrą mobilizacyjną w dzisiejszem życiu Polski musi być obóz niepodległościowy. Ale czy tu jest dobrze? Niema etykiet firmowych, są jednak etykiety osobowe. Zaciemnieniem wyrazu naszego obozu niepodległościowego jest to, że na powierzchni jego są tu i ówdzie ludzie, którzy nie zdali egzaminu, którzy nie umieli wydobyć z siebie wielkiej mocy i autorytetu moralnego, zaszczepić tej moralności w szeregach. Ale są jeszcze ci szarzy, dla których ideałem nie jest wicie gniazda i wygodnego życia w Rzeczypospolitej. Jeszcze są wśród peowiaków i legionistów i tych wszystkich, którzy walczyli o niepodległość, ludzie, którzy chcą być użyteczni, którzy uważają, że to, co wynieśli z wielkiej szkoły walki o wolność i niepodległość, to są walory potrzebne w życiu publicznem. I na tych budować należy, tu kadrę mobilizacyjną zwołać należy. Proszę Panów! Zdaję sobie sprawę z tego, że jakby jakaś zapora stanęła między nami a młodymi. Wszyscy chcemy jaknajlepiej, wszyscy dążymy do tego, co dla nas jest najdroższe — do potężnej Rzeczypospolitej, to tej potężnej, mocarstwowej, sprawiedliwej. Chciałbym zapytać, czy nie mamy przecież tych rzeczy, które łączą dzień wczorajszy z dniem dzisiejszym czy jutrzejszym? Marszałek przerzucił prześliczny łuk z tradycyj historycznych do lat nowych. A myśmy w życiu naszem publicznem jeszcze tego łuku nie przerzucili. Dla nas dźwięki Pierwszej Brygady to cała taśma przeżyć naszych wielkich, żołnierskich, naszych porywów bohaterskich, naszego większego, lepszego ja. Te same dźwięki Pierwszej Brygady dla naszej młodzieży to jest suma dźwięków, która może tak' pobudzić, ale treści nie daje. Jeżeli mówimy o tem wiązaniu do dnia dzisiejszego, to my widzimy te pola i krew przelaną, a młodzież widzi już tylko łany zboża, które na tych polach rosną i najwyżej narzeka, że chleba dla wszystkich niema. Młodzież widzi budynki na tych miejscach wybudowane. Młodzież inaczej czuje, inaczej widzi, nie jest z nami sercem związana; młodzież chce być pożyteczna. Pierwszym czynnikiem, który utrzymuje godność człowieka, to jest uczucie użyteczności społecznej i publicznej. A tego niema. A przecież każdy z nas, gdy szedł do tej Polski, gdy jej jeszcze nie było, w swoich marzeniach, w gawędach żołnierskich przy ognisku marzył, jaka Polska powinna być. Marzyliśmy o Polsce ludowej. Dla nas nie jest frazesem, że ta Polska ma być sprawiedliwa, ma być jasna, ma być dobrą matką dla wszystkich. W imię Polski ludowej ginęli nasi koledzy — chłopi i robotnicy. W imię tej Polski ludowej szliśmy w 1920 r. nie jako straż dla kapitalistów i przemożnych panów. Walczyliśmy o Polskę wielką, sprawiedliwą — ludową Polskę. Marzenia te muszą być spełnione i te marzenia to jest to, co z tradycję, z walk, z szubienic, na których ginęli nasi towarzysze, z tych rowów, gdzie trupy padały — idzie; to jest właśnie łączność wielka, ten łuk, który nawiązuje tradycje bojowe, niepodległościowe do dnia dzisiejszego i jutrzejszego. Tylko w wirze walk politycznych i taktycznych myśmy to schowali gdzieś w sobie, myśmy tego nie wydobyli. Wyciągnijmy te wartości i dajmy tym, którzy tego samego łakną i do tego idą. Zagadnienia społeczne, które stoją przed nami, wymagają rozwiązania i rozwiązania winni dokonać właśnie ci, którzy o tem marzyli, którzy o Polskę walczyli. Mówi się o narodowości, o radykaliźmie. Czy jest piękniejszy, wznioślejszy patrjotyzm i narodowość i poczucie swojej przynależności do Ojczyzny, jak ten, który jest skropiony krwią i ofiarą? I pod tym względem nikt nas nie przelicytuje. My nasz patrjotyzm, umiłowanie wolności, okupiliśmy wielkiemi ofiarami. Czy jest piękniejszy radykalizm niż nasz? Bo ta Polska ludowa, o której marzyliśmy, w której sprawiedliwość społeczna staje się synonimem jeżeli nic dobrobytu, to dobrego samopoczucia społeczeństwa, to jest to, do czego myśmy szli i idziemy i iść musimy, bo to będzie ten czynnik łączący dzień dzisiejszy z naszemi dniami poprzedniemi, w których glorji chodzimy, ale które przerwaliśmy, bośmy nie umieli wielkich wartości, które w sercach naszych są, zrealizować i nawiązać do dnia dzisiejszego. Nie mieliśmy wówczas tych scysyj, które są z młodzieżą Z każdą wybitą szybą na uniwersytecie, czy z każdą petardą leci równocześnie niewidzialna szyba rozbita w gmachu naszej kultury narodowej. Rumieniec wstydu ogarnąć musi każdego Polaka i tak samo tych z szeregu młodzieży, którzy czują dobrze i pięknie myślą. Zdaję sobie sprawę z tego również, że poza tem, co nazywamy antysemityzmem, poza temi burdami, tak przeważnie poniżającemi naszą godność narodową, jest równocześnie jednak i coś, co jest w każdym młodym człowieku, chęć wyżycia się jakiegoś, chęć wyładowania gdzieś swojej energji, chęć pokazania, że się coś znaczy, że się coś robi. Jeżeli chcemy zejść z poczuciem spełnionego obowiązku, to jako żołnierze wyrośli z walk o niepodległość, mamy obowiązek wskazać, że to powinno pójść i może iść inną drogą. Tylko myśmy widocznie złe metody zastosowali; podchodziliśmy do młodzieży bądź z pieniądzem i awansem, bądź z pałką tylko, podchodziliśmy z wymaganiem uznania naszych czynów bojowych i naszych zasług niepodległościowych, a nie podchodziliśmy z tem, co jest ważne dla nich jako chleb powszedni dla duszy.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#SMalski">I to jest rzecz, która musi być poprawiona i może być poprawiona przez nas.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#SMalski">Zdaję sobie sprawę, że najtragiczniejszym może, najbardziej bolesnym jest przejaw wciągania maluczkich, nieświadomych lub nieoświeconych, jakim jest w większości chłop nasz, do tych walk bratobójczych, do tych trupów i ofiar, niewiadomo w imię czego składanych. Ale patrzeć musimy na to, co tam się tli, co tam rośnie, że tak żywo przyjmują się tam te różne hasła i pobudzają tych ludzi do wystąpień, które możemy wszyscy nazwać jakiemś tragicznem nieporozumieniem. Zagadnienie wsi staje przed nami w całej rozciągłości: jej nędza, jej ciemnota, jej tęsknoty, jej przeżycia, które trzeba zrozumieć. Twierdzę, że jeżeli Rząd ma należycie spełnić swoje zadania, jeżeli ma mieć należytą samokontrolę, należyte wyczucie społeczne, musi przerzucić inny most niż ten, który obecnie społeczeństwo łączy z zagadnieniem prac państwowych i rządowych, a którego droga służbowa idzie przez posterunek policji, starostę aż do góry do Warszawy; musi być bezpośrednie czucie ideowe i społeczne Rządu ze wszystkiem, co żyje poza posterunkiem i oficjalnemi meldunkami. Te oficjalne meldunki w Warszawie wchodzą zawsze bądź na zwierciadło wypukłe, bądź wklęsłe. Niechaj Rząd to czuje tak. jak jest w istocie. Pierwszą podstawą i siłą Rządu będzie, jeśli znajdzie to prawdziwe zwierciadło zwyczajne, w którem procesy przebiegają, gdzie uczucia ludzkie, tęsknoty i dążności będą wyglądały tak, jakiemi są w istocie.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#SMalski">Twierdzę więc, że przed nami, obozem niepodległościowym, stoi wielkie zagadnienie znalezienia przedewszystkiem siebie; o nas wszystkich i każdym z nas się mówi: Jak wy się rządzicie i czujecie? Na nas wszystkich ciąży odpowiedzialność i ponosić będziemy odpowiedzialność wszyscy. Naszym obowiązkiem kardynalnym jest znaleźć siebie.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#SMalski">Myśmy byli na przedzie jako czołowa kolumna, myśmy intuicję historyczną mieli; w nas była tęsknota do wolności i niepodległości. Wódz nasz umiał wzbudzić w nas wiarę w tę intuicję historyczną, że właśnie jest moment pokazania szablicy polskiej światu i podjęcia walki o niepodległość. Z chwilą, gdyśmy stanęli oko w oko z zagadnieniem życia codziennego, z potrzebami, tęsknotami i kłopotami, znaleźliśmy się teraz w defensywie.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#SMalski">Twierdzę, że pierwszą rzeczą, która powinna być w każdym żołnierzu, jest oderwać się, znowu dojść do czołowej kolumny. Jest to pierwszy obowiązek intuicji historycznej, który musi być i może być wydobyty na podstawie zjawiska, że zagadnienie ustroju społecznego i sprawiedliwości społecznej wybija się teraz na plan pierwszy. I tutaj, gdy z siebie wydobędziemy tę siłę, która popycha na czoło kolumny, to jestem pewien, że wiele rzeczy jaskrawych zniknie z tej szaty dzisiejszej.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#SMalski">Nie chcę szerzyć defetyzmu, nie chcę sugerować, że rewolucja się szykuje, czy jakiś wielki zamach. Ani ci ludzie na to nie zasługują, ażeby ich tak wysoko cenić, ani my nie jesteśmy tak mało warci, żeby tej psychozie się poddawać. Twierdzę, że stan chorobowy, tak w organizmie ludzkim, jak w organizmie społecznym wtedy jest groźny, gdy przy chorobach zakaźnych niema temperatury, bo temperatura wskazuje na to, że organizm sam się broni, temperatura wywołuje równocześnie wewnętrzne procesy, które idą do uzdrowienia i obrony. Brak temperatury, to stan bliski śmierci. Twierdzę, że pewne podniesienie temperatury jest objawem dodatnim, świadczącym, że organizm narodowy zwalcza chorobę i zwalczy ją napewno.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#SMalski">W naszych szeregach jest sporo ludzi odważnych, ofiarnych, gotowych poświęcić całą energję na rzecz niepodległości i wolności Rzeczypospolitej. Stwierdzam, że te szeregi są ramami, poza które nie wyleje się życie wolnej Polski, które nie pozwolą doprowadzić do katastrof wewnętrznych i walk bratobójczych. Uważam, że dziś wszyscy, czy to socjalista, czy ludowiec, czy pracownik fizyczny, czy umysłowy, za obowiązek pierwszy uważać winni — jeżeli wierzą, że przyszłość narodu polskiego i Państwa jest oparta na masach ludowych, którym pomagać musi rozum stanu i silna organizacja — zniesienie rozdziałów, które istnieją i różnią chłopa z jednej wsi od chłopa z drugiej wsi, robotnika z jednego związku od robotnika z drugiego związku. Te rzeczy muszą zniknąć, a wtedy wyjdziemy poza klasowe interesy i poza walkę o te interesy, bo jeśli ludzie pracy mają być gospodarzami w Polsce, muszą mieć przed swojemi oczyma całość gospodarki państwowej i kultury narodowej. Twierdzę, że to jest możliwe, że to jest do osiągnięcia. Myśmy pokazywali już nieraz, jak umiemy pod prąd płynąć, myśmy pokazywali już nieraz, że dla nas niema za wielkiej ofiary na rzecz dobra publicznego, myśmy umieli już nieraz tworzyć wspólne kasy I Brygady, myśmy umieli dzielić ostatni kęs chleba, myśmy bywali w sytuacji takiej, że kiedy szeregi żołnierzy poddawały się psychozie bezrady i rezygnacji zupełnej, wtenczas oficerowie umieli zsiąść z konia i maszerować razem z żołnierzami, wtenczas oficerowie umieli dzielić ostatni kęs chleba, który mieli w kieszeni, wtenczas oficerowie umieli wziąć karabin i pomóc żołnierzowi dźwigać go w pochodzie, bo wtenczas, kiedy przychodzi taka psychoza defetyzmu, to pierwszą rzeczą jest czynnik moralny i ideowy, który musi wystąpić na pierwszy plan. Musimy pokazać to i dzisiaj, bo dzisiaj sytuacja wcale się nie zmieniła. Błędem największym Rzeczypospolitej było to, że poszliśmy za dawnemi schematami z zachodu, a równocześnie przyjęliśmy pewien bizantynizm, służalczość ze wschodu. Myśmy na to poszli i zbłądziliśmy. Powinniśmy iść drogą, jaką poszła I Brygada — brat z bratem, jedna kasa dla wszystkich, sprawiedliwy podział dóbr, nie żerowanie na tem Państwie i szukanie sobie najlepszych miejsc dla wicia swego gniazda. Bo to doprowadziło do tego, że jest zapora pomiędzy nami. My jesteśmy potrzebni w imię tej przyszłości, która stoi przed nami, w imię dnia dzisiejszego i im prędzej zdobędziemy się na to, ażeby wydobyć wszystkie nasze moralne wartem lepiej będzie dla Rzeczypospolitej; im prędzej wybijemy się na czoło naszej kolumny, tem lepiej będzie dla Rzeczypospolitej; im prędzej znikną wszystkie zagadnienia, które stoją przed nami jatko coś, czego rozwiązać nie umiemy, wtedy tem prędzej i młodzież i serca tej młodzieży pójdą za nami.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Wysoka Izbo! Przed rozpoczęciem naszej dzisiejszej dyskusji p. Marszałek zwrócił się do nas z prośbą, żebyśmy możliwie się skracali. Sądzę, że ta prośba, do której wszyscy moi przedmówcy się zastosowali i do której również ja się chcę zastosować, jest zupełnie słuszna. Nie mamy bowiem powodu do specjalnie długiego rozwodzenia się nad temi zagadnieniami, które były tematem bardzo obszernych obrad i w Sejmie, i w Komisji Budżetowej tej Wysokiej Izby i które również były ostatnio tematem rozważań szeregu specjalnie zwołanych narad, chociażby jak ta ostatnia wielka narada gospodarcza.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Mam przed sobą budżet, do którego Izby prawodawcze nie wniosły zasadniczych zmian. Sejm dokonał pewnych zmian; przy pewnych budżetach nastąpiły pewne ograniczenia, przy innych pewne dodatki. Komisja Budżetowa Senatu żadnych zmian w przedłożeniu budżetowem nie zrobiła. Cóż to znaczy? Znaczy to — w mojem rozumieniu — nic innego jak to, że parlament uznał ten wielki wysiłek oszczędnościowy, który zrobił Rząd, a przedewszystkiem p. Minister Skarbu. Mamy przed sobą budżet, o którym p. Minister Skarbu powiedział, że jest budżetem zrównoważonym. Wiemy, jakiemi środkami te oszczędności w dobie obecnej równowagi budżetu zostały osiągnięte. Referent generalny budżetu w Senacie miał pod tym względem nieco odmienne zdanie. Twierdził, że budżet nie jest zupełnie zrównoważony, ale w końcu dosyć ożywionej dyskusji oświadczył, że gdyby on był na miejscu Ministra Skarbu, nie potrafiłby innego preliminarza budżetowego wnieść pod obrady parlamentu. Sądzę więc, że ten spór, tak ożywiony, toczący się na temat równowagi budżetowej, stał się sporem czysto akademickim, pozbawionym jakiegokolwiek praktycznego, a przedewszystkiem politycznego znaczenia. Pytanie, które przed nami stoi, i na które pragnąłbym dać w krótkich słowach odpowiedź, jest pytaniem czy ten budżet odpowiada rzeczywiście realnym potrzebom naszego Państwa. Nie sposób na to pytanie dać odpowiedzi, wpatrując się wyłącznie w sam preliminarz budżetowy lub też wpatrując się wyłącznie w nasze wewnętrzne stosunki gospodarcze. Na świecie dzieją się w obecnej chwili wielkie przemiany, grają wielkie i silne prądy narodowe, nietylko w Europie, jak to już dzisiaj rano było powiedziane. Ostatnio byliśmy świadkami wystąpień, które niewątpliwie zwróciły uwagę na siebie całego świata. Mam na myśli przedwczorajsze wystąpienie kanclerza i równocześnie wodza narodu niemieckiego. Jest to wystąpienie, które i nas, Polaków, bezpośrednio dotyczy, bezpośrednio jako Państwa, a pośrednio jako sojuszników tego państwa, którzy tem wystąpieniem czują się, mojem zdaniem, słusznie bezpośrednio dotknięci. W mowie kanclerza były dwa ustępy specjalnie poświęcone Polsce i sądzę, że jest słuszne i sprawiedliwe, żeby one specjalnie naszą uwagę zwróciły. Jest to mianowicie ten ustęp, w którym kanclerz niemiecki powiada, że naród i społeczeństwo niemieckie, dążąc do równouprawnienia, musi równocześnie także uszanować wszelkie uzasadnione prawa innych narodów i w tem miejscu oświadcza kategorycznie i uroczyście, że uznaje prawo narodu polskiego do wolnego i swobodnego dostępu do morza w formie i w granicach, które obecnie egzystują. A w drugiem miejscu usłyszeliśmy z ust kanclerza, bodaj pierwszy raz, oświadczenie również uroczyste, że Rzesza Niemiecka w granicach europejskich żadnych nowych aspiracyj terytorjalnych nie ma. Obydwa te oświadczenia uważam za znamienne i ważne, gdyż byliśmy dotychczas przyzwyczajeni do dyskryminacji, która zawsze ze strony Niemiec była robiona pomiędzy Wschodem i Zachodem. Parlament tych oświadczeń słuchał w głębokiem milczeniu, bez oznak zadowolenia, ale również bez protestu. Za parę tygodni będziemy świadkami nowych wyborów, przeprowadzonych w Niemczech, wyborów, które i tym razem będą nosiły charakter plebiscytu i które niewątpliwie dadzą wyraz aprobaty olbrzymiej większości narodu niemieckiego dla polityki, którą reprezentuje kanclerz i wódz.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Te oświadczenia, tyczące się Polski, uważam za tem więcej znamienne, że tak samo w Paryżu jak i w Berlinie wiedzą, że jesteśmy Państwem związanem pewnym sojuszem i międzynarodowemi zobowiązaniami, i że Państwo Polskie i naród polski przyzwyczajony jest w każdych ewentualnościach swoim zobowiązaniom międzynarodowym zadość uczynić.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Z temi wydarzeniami doby ostatniej łączą się inne zjawiska nieco może dawniejsze, mianowicie ten fakt, że wszystkie państwa i wszystkie narody w ostatnim czasie podjęły szalony wysiłek w kierunku nowych zbrojeń.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Polityka polska była zawsze charakteryzowana jako polityka wybitnie pokojowa. Nasz Minister Spraw Zagranicznych dał temu wyraz nieraz czy to w Komisji Spraw Zagranicznych, Sejmu, czy w Komisji Spraw Zagranicznych Senatu. Zawsze tendencja pokojowa polityki Polskiej była bardzo silnie i bardzo stanowczo podkreślane nietylko w słowie, ale i w czynach. Dowodem tego jest choćby preliminarz budżetowy, nad którym obecnie obradujemy. Polska jest bodaj jedynem państwem na świecie, które od szeregu lat nie podnosi swego budżetu wojskowego. Ostatnio słyszeliśmy z ust p. Ministra Spraw Wojskowych zapowiedź ewentualnego zażądania na przyszłość nowych kredytów. Sądzę, że będzie to dotyczyło jakiegoś przyszłego budżetu, ale p. Minister może być pewny, że gdyby nastąpiło nawet to, o czem mówił dziś rano p. senator Śliwiński i gdyby w danej chwili Rząd wystąpił z nowem żądaniem dodatkowych kredytów, to bez dyskusji te kredyty byłyby uchwalone.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Stosunek nasz bowiem — całego społeczeństwa — - do wojska nie jest tylko stosunkiem sentymentalnym, ale jesteśmy — a przedewszystkiem sfery, które ja mam zaszczyt reprezentować — zdecydowani w każdej chwili dać wojsku i pod względem materjalnego zaopatrzenia i pod względem technicznego zaopatrzenia to wszystko, co zdaniem kierowników naszej armji, do których mamy najzupełniejsze zaufanie, będzie dla tej armji potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Mówiąc to, daję już jedną odpowiedź na pytanie, które sam sobie postawiłem, to jest mianowicie, że w dziale Ministerstwa Spraw Wojskowych nasz budżet nie odpowiada potrzebom naszym, jeżeli je porównamy z wyścigiem zbrojeń, którego jesteśmy świadkami w innych krajach.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Ale nietylko ten budżet jest niewystarczająco zaopatrzony. Daliśmy temu wyraz w naszych dyskusjach na Komisji Budżetowej i dziś również przy dyskusji generalnej ten moment był podniesiony. Więc mamy naprzykład budżet oświaty z tym miljonem dzieci, które nie mają możności korzystania ze szkół powszechnych, z temi tysiącami młodych nauczycieli, którzy wskutek braku funduszów nie mają możności otrzymania posad.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Jest to drugi ważny brak naszego budżetu, ale nie jedyny. Sądzę, że ci wszyscy nasi koledzy, którzy w Komisji Budżetowej wysłuchali oświadczenia p. Ministra Sprawiedliwości byli pod głębokiem wrażeniem jego wywodów.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">I otóż mamy przed oczami obraz, że te środki, które w budżecie są przewidziane, nie wystarczają dla zabezpieczenia normalnego funkcjonowania najważniejszych resortów naszej administracji publicznej. A równocześnie jesteśmy świadkami, że w innych dziedzinach — i to jest, mnie się zdaje, opinją w każdym razie bardzo rozpowszechnioną — robi się wydatki, które ewentualnie byłyby zbędne. Sądzę, że celem naszej polityki gospodarczej i zadaniem bardzo aktualnem, które stoi przed Rządem, jest to, aby wszędzie tam, gdzie można, zrobić jaknajdalej idące oszczędności, a to w tym celu, żeby środki tą drogą osiągnięte przeznaczyć na rzeczywiście konieczne cele naszej administracji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Przypadek tak zdarzył, że przemawiam bezpośrednio po mówcy, który z tej trybuny uzasadniał pewne swoje credo społeczne i polityczne. Sądzę, że w tem, co z tego miejsca mówił przed chwilą, znalazł się w sprzeczności z miarodajnemi oświadczeniami i obecnego Premjera, i p. Ministra Skarbu, i przedstawicieli resortów gospodarczych, którzy w ostatniej dobie, wypowiadając swoje poglądy — bądź to w parlamencie, bądź poza parlamentem, bądź nawet na łamach prasy — bardzo wyraźnie stanęli na stanowisku, że rozwój naszego gospodarstwa ma być oparty przedewszystkiem na inicjatywie prywatnej. Wynika z tego, że dla tej inicjatywy prywatnej, jeżeli ta zapowiedź nie ma zostać zapowiedzią zupełnie gołosłowną, muszą zostać stworzone warunki pomyślnego rozwoju. Ale nie na tem koniec. Mamy z ust miarodajnych czynników rządowych jeszcze inne zapowiedzi, a więc zapowiedzi tyczące się przysłowiowej prawie dziś kwestji i zagadnienia, to jest zagadnienia etatyzmu. Rząd stanął na stanowisku, że wszelki zbędny etatyzm ma zamiar zwalczać. Została powołana specjalna komisja do tego pod przewodnictwem znanego działacza gospodarczego p. Wicemarszałka Byrki, która specjalnie badaniem tej kwestji ma się zająć. Jestem w tem przyjemnem położeniu, że w odróżnieniu od p. s. Malskiego mogę najzupełniej z największem przekonaniem stanąć na tem stanowisku, które jest programem obecnego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Była mowa również o unikaniu wszelkiego zbędnego interwencjonizmu państwowego. I tu znowu jestem w tem szczęśliwem położeniu, że najzupełniej i obydwiema rękami mogę podpisać to wszystko, co z ław rządowych o tej kwestji było powiedziane.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">W czem więc, Wysoka Izbo, leży trudność? Pozornie jesteśmy zupełnie zgodni, ale jednak muszę tutaj podkreślić, że chociaż ze strony odpowiednich czynników rządowych i w sprawie gospodarki prywatnej, i w sprawie etatyzmu, i w sprawie interwencjonizmu, i w sprawie prawie wszystkich ważniejszych zagadnień gospodarczych padły zapowiedzi i zdania, które są najzupełniej zgodne z tym poglądem, który ja reprezentuję, to jednak w rzeczywistości często robi się zupełnie co innego.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Mam tutaj przed sobą i chciałbym zacytować drobny zupełnie przykład z najzupełniej innej dziedziny niż dziedzina gospodarcza, ale przykład, który jest bardzo charakterystyczny dla naszych polskich stosunków. Otóż niewątpliwie niktby nie śmiał twierdzić, że Rząd, albo jakikolwiek miarodajny czynnik w Polsce, stoi na stanowisku niechętnem wobec religji albo kościoła. Któżby chciał twierdzić, że którykolwiek z czynników miarodajnych toleruje urzędowo prowadzoną propagandę zasad komunistycznych. A jednak mam przed sobą tutaj numer małego wydawnictwa „Płomyk” nr 25, który już od paru dni kursuje w tej Wysokiej Izbie, a który jest rzekomo oficjalnym organem Związku Nauczycielstwa Polskiego...</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#komentarz">(Głos: Napewno.)</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">... i który jest rzekomo obowiązkowo wprowadzony do wszystkich naszych szkół. I cóż tutaj widzimy? Jest tu w całym numerze, od pierwszej do ostatniej strony, przeprowadzona propaganda komunizmu.</u>
          <u xml:id="u-27.17" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">W sprawach religijnych, o których tu wzmiankowałem, wiemy, że nietylko obecny Premjer, ale wszystkie rządy polskie stały zawsze na stanowisku nietylko poszanowania praw religijnych ludności, ale popierania zasad religijnych i interesów kościoła. A jednak również widzimy, że w ostatnich czasach w szkołach, przedewszystkem w szkołach ludowych, zmniejszono ilość godzin nauki religji. To są te niewspółmierności, których jesteśmy świadkami. Naumyślnie wybrałem przykład, który nie ma nic wspólnego z jakiemikolwiek zagadnieniami gospodarczemi. Nie mam zresztą czasu i nie jest chwila obecna wskazana, żeby szerzej nad temi kwestjami się rozwodzić, ale i tu mamy te pewne sprzeczności, które istnieją między kierownictwem a organami wykonawczemi. Mógłbym takich przykładów, tyczących się czy to etatyzmu czy interwencjonizmu, czy wszelkich innych rzeczy bez końca tu mnożyć.</u>
          <u xml:id="u-27.18" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Dlaczego to mówię? Nie dla innego powodu, jak dlatego, aby zwrócić się i do p. Premjera i do pp. Ministrów z usilną prośbą, żeby te zapowiedzi, któreśmy słyszeli z ust miarodajnych, były rzeczywiście do końca przeprowadzone. Bo gdyby to się nie stało, mógłby — mojem zdaniem — wytworzyć się stan rzeczy niezmiernie niebezpieczny. Bo cóżby szary człowiek — a muszę powiedzieć, że szarymi ludźmi jest w dobie obecnej także wielu senatorów, ja sam się do tych szarych ludzi zaliczam —...</u>
          <u xml:id="u-27.19" who="#komentarz">(Głosy: No, no.)</u>
          <u xml:id="u-27.20" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-27.21" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">... cóż musiałby powiedzieć? Mielibyśmy do wyboru dwie rzeczy: albo, że Rząd jedno mówi a drugie czyni, co wykluczam, albo musielibyśmy dojść do innego wniosku, że wprawdzie Rząd — i ja w to wierzę — ma najlepsze intencje i najlepsze zamiary, ale aparat biurokratyczny jest tak silny i tak rozbudowany, że te zamierzenia, chociażby najlepsze, nie są odpowiednio wykonywane.</u>
          <u xml:id="u-27.22" who="#JanuszFranciszekRadziwiłł">Otóż, kończąc to moje krótkie przemówienie, chciałbym się zwrócić do przedstawicieli Rządu z jedną jedyną i sądzę bardzo skromną prośbą, żeby te wszystkie słowa, któreśmy słyszeli tak licznie i w parlamencie i poza parlamentem, oblekły się w czyn.</u>
          <u xml:id="u-27.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Schorr.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#MojżeszSchorr">Wysoki Senacie! Politykę dzisiejszą wobec ludności żydowskiej znamionuje pewien rozdźwięk między słowem a czynem, między zasadą a rzeczywistością. Chciałbym skupić uwagę Wysokiego Senatu na kilku zasadniczych momentach tych właśnie kłócących się z sobą sprzeczności w postawie Państwa i społeczeństwa wobec nas Żydów. Nasz cały program, wszystko to, o co nam chodzi, sprowadza się do rzeczy niezmiernie prostej, do elementarnej zasady traktowania nas narówni z innymi obywatelami — nie gorzej, nie lepiej i nie inaczej.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#MojżeszSchorr">Zdawałoby się pozornie, że to jest wyważanie drzwi otwartych, że podnosimy rzeczy zdawna już przesądzone i niejednokrotnie stwierdzono w formach najbardziej uroczystych, w wypowiedziach jaknajbardziej stanowczych i jasnych. I tak naprawdę jest, gdy na tę rzecz patrzymy w płaszczyźnie formuł abstrakcyjnych i zasad teoretycznych.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#MojżeszSchorr">Ustawa konstytucyjna, fundament całego porządku prawnego, statut zasadniczy Państwa stanowi w słowach podniosłych i wyraźnych, że Państwo Polskie jest wspólnem dobrem wszystkich jego obywateli, że Państwo zapewni obywatelom możność rozwoju ich wartości osobistych, że ani pochodzenie, ani wyznanie, ani narodowość nie mogą być powodem ograniczenia uprawnień obywatelskich, że Państwo dąży do zespolenia wszystkich obywateli w harmonijnem współdziałaniu na rzecz dobra zbiorowego.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#MojżeszSchorr">Szef Rządu stwierdza z trybuny sejmowej coram publico: „Za dźwignię życia zbiorowego uznaliśmy twórczość jednostki, za podstawę rozwoju i potęgi Rzeczypospolitej uznaliśmy pracę wszystkich jej obywateli. Jedynie wartością wysiłku i zasług obywatela na rzecz dobra powszechnego mierzone mają być i będą jego uprawnienia do wpływania na sprawy publiczne. Ani pochodzenie, ani wyznanie, ani płeć, ani narodowość nie mogą być powodem ograniczenia tych uprawnień.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#MojżeszSchorr">I gdyby tym zasadom odpowiadała rzeczywista rzeczywistość, gdyby tym słowom racji politycznej towarzyszyły czyny — z jakąż satysfakcją mógłbym przed Wysoką Izbą wypowiedzieć uczucia wdzięczności obywateli Żydów, związanych od wielu, wielu stuleci z losami narodu polskiego, wiernie zespolonych z Rzecząpospolitą i jej ideałami państwowemi! Niestety rzeczywistość faktów nie odpowiada rzeczywistości słów, zasady prawne nie mają pokrycia w praktyce życia naszego. I w tem tkwi właśnie cały tragizm ludności żydowskiej. Nasza równość wobec prawa jest abstrakcją, nasze upośledzenie jest rzeczywistością. Na papierze mamy wszystko, co nam się narówni z innymi obywatelami należy, w życiu zaś strąceni jesteśmy do rzędu obywateli którejś tam klasy, zagrożonych w swem bezpieczeństwie osobistem, ledwie tolerowanych. Traktowani jesteśmy jako grupa ludności, którą najchętniej widziałoby się poza granicami Państwa, do którego prawnie przynależy.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#MojżeszSchorr">Proszę Panów, od kilku miesięcy jesteśmy świadkami gwałtownego wzrostu nastrojów antyżydowskich, które przejawiają się w formach gwałtów przestępnych, bezprawia publicznego i podrywania egzystencji gospodarczej ludności żydowskiej. Nie mam chyba potrzeby przytaczać faktów, bo dzisiaj jest tak, iż o rzeczach tych bardzo chętnie, a nawet skwapliwie rozpisują się niektóre organa prasy polskiej, widząc w tem rodzaj agitacji programowej. Zresztą w przemówieniu sejmowem p. Ministra Raczkiewicza akcja dywersyjna i terorystyczną znalazła ocenę wszechstronną i miarodajną.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#MojżeszSchorr">Jakie są źródła tej akcji, która ma charakter planowy, zorganizowany, przez kogoś kierowany, a nie spontaniczny ani epizodyczny? Jak się to dzieje, że po długim szeregu lat spokoju i bezpieczeństwa, utrzymywanego przez rządy Marszałka Piłsudskiego, ni stąd ni zowąd bez żadnego nowego powodu, bez jakiegokolwiek związku z jakiemiś faktami lub zdarzeniami, podnosi nagle głowę bojowy i walczący antysemityzm? Czemu przypisać należy okoliczność, że w kilka miesięcy po śmierci największego autorytetu Polski współczesnej wyłania się prąd niszczycielski, podrywający bezpieczeństwo Państwa.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#MojżeszSchorr">Pan Minister Raczkiewicz źródła te wskazał i po imieniu nazwał. Są to, rzecz niezmiernie charakterystyczna, dwa skrajne prądy na przeciwległych położone biegunach, a zbiegające się celami w jednym punkcie, t. j. w sianiu zamętu w Polsce, podważaniu porządku i spokoju wewnętrznego. Dyktatura lewicy, przez wschód karmiona, podaje sobie rękę z dyktaturą prawicy, zasilaną przez sąsiada zachodniego, aby terorem i gwałtem wytrącić władzę z rąk rządu prawowitego. Jedni buntują ludność przeciwko burżuazji, jej przypisują wszystko zło; drudzy judzą przeciwko Żydom, o wszystko ich winiąc. Oba te obozy łączy taktyka dywersji i gwałtu publicznego jako sposobu dorwania się do władzy.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#MojżeszSchorr">Mylą się więc ci, którzy usiłowali łączyć wybryki antysemickie z wzmagającym się rzekomo w całej Europie antysemityzmem. Bo, jak wynika z miarodajnego chyba stwierdzenia p. Ministra Spraw Wewnętrznych, antysemityzm w Polsce jest akcją prawego obozu politycznego o władzę. Żydzi są tylko środkiem do celu, celem, w który się mierzy, jest Rząd. Na żydowskim koniku jedzie się po władzę, poprzez przemoc nad słabym i bezbronnym Żydem sięga się po ster rządów, trzymanych w ręku przez silnego i uzbrojonego. Z tej djagnozy autorytatywnej wynika jasno, że bijąc nas, celuje się do kogoś całkiem innego.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#MojżeszSchorr">Pro domo sua dodam tylko jedno jeszcze. Błędny jest sąd członka tej Wysokiej Izby o wpływie wzmagającego się w Europie antysemityzmu jeszcze i dlatego, że Europa to nietylko t. zw. Trzecia Rzesza; nie sądzę, by Szanowny pan Senator identyfikował całą Europę z Trzecią Rzeszą. Osobiście zdaje mi się, że jest wprost przeciwnie, że Europa a Niemcy hitlerowskie to pojęcia przeciwstawne. Bolszewizm komunistyczny i bolszewizm narodowo-socjalistyczny, zbieżne w formach rządzenia przy pomocy dyktatury partji i jej wodza, nie są z pewnością zjawiskami bardziej europejskiemi od demokracji parlamentarnej Francji, Anglji, Belgii i innych państw Europy, a w tych państwach antysemityzmu niema. Żydzi są tam traktowani narówni z innymi obywatelami, zajmują wybitne stanowiska, wzbogacają talentem i wiedzą kulturę państw i narodów, do których należą, korzystają ze wszystkich dobrodziejstw, jakie kraje te posiadają, i dzielą narówni z innymi obywatelami dolę i niedolę swego otoczenia. Więc jeśli już jest mowa o wpływie, to czemu właśnie wpływ Niemiec miałby przeważać? Może przecież lepiej byłoby dla Polski, pomnej lekcyj historycznych, szukać raczej wzoru przyjaznego i pożytecznego w innych wielkich i mniej wielkich państwach Europy i Ameryki!</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#MojżeszSchorr">Wysoka Izbo! Na horyzoncie naszego życia politycznego w sali Komisji Budżetowej Senatu narodziła się nowa rewelacyjna teorja rozwiązania kwestji żydowskiej. Recepta ta ma rozwiązać nietylko kwestję żydowską, ale za jednym zamachem rozstrzygnąć ma jednocześnie zagadnienie ludności bezrolnej. Jest to teorja emigracji miljona Żydów z Polski, objawiona przez dwóch wybitnych polityków konserwatywnych, zasiadających w Senacie. Recepta jest istotnie prosta — powiedziałbym, na wet zbyt prosta, bo ukrywająca cel przejrzysty pod równie przejrzystym płaszczykiem wielkiego dobrodziejstwa dla Żydów i biednych, ziemi pozbawionych chłopów. Partjami wywozić Żydów do Palestyny lub gdziebądź — jaknajdalej, narazie jeden miljon, potem — no potem zobaczymy; miejsca po nich opróżnione zajmie bezrolna ludność wiejska i tym sposobem zakwitnie w Polsce dobrobyt.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#MojżeszSchorr">Proszę Wysokiego Senatu! Doktryna ta byłaby sama przez się niepoważna, gdyby nie była zarazem dla nas groźna i bolesna. Więc najprzód pytanie: jak godzą szanowni autorzy swą doktrynę polityczną z zasadą równouprawnienia obywatelskiego, proklamowaną przez naszą ustawę konstytucyjną? Czy równość obywatelska polega na wysiedlaniu jednych obywateli i osadzaniu innych obywateli na ich miejscu? Czy wypychanie z kraju grupy obywateli ze względu na ich wyznanie i narodowość stanowi realizację konstytucyjnej zasady prawa jednego dla wszystkich? Czy tak zrozumieli Panowie przepisy nowej ustawy konstytucyjnej o Państwie jako o wspólnem dobru wszystkich obywateli, o nieczynieniu różnic ze względu na pochodzenie, wyznanie i narodowość, gdyście jako członkowie Izb poprzednich przepisy te uchwalali? Rzecz ta domaga się wyjaśnienia, jeżeli nowa ustawa konstytucyjna nie ma być podana w wątpliwość i poniewierkę już u progu jej mocy obowiązującej, w chwili, gdy dookoła rozbrzmiewają głosy, że wraz z odejściem wielkiego autorytetu moralnego — Marszałka, ostoją jedyną nowego ustroju Polski ma być ustawa konstytucyjna.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#MojżeszSchorr">A teraz druga strona medalu — ratunek dla chłopskiej niedoli. Wynalazcy nowej metody rozwiązania kwestji żydowskiej, którą ponadto jako program konstruktywny określają, głoszą, że cała ludność bezrolna, głodująca na przeludnionej wsi, będzie mogła, dzięki t. zw emigracji miljona Żydów, zamieszkujących głównie małe miasteczka, zająć ich warsztaty pracy. Pomijam już to, że, jak podniósł prezes Koła Rolników p. gen. Żeligowski, na naszej wsi jest jeszcze dosyć miejsca i dość możliwości niewyzyskanych, zwrócić chcę natomiast uwagę na inną stronę tej propozycji. Jak wszystkim wiadomo, nędza Żydów w małych miasteczkach jest przysłowiowa, dzisiaj jest to już dno nędzy. Rzucona propozycja oznacza więc w języku realnym zmianę nędzy chłopskiej na nędzę żydowską, suchego chleba z kartoflami na takiż chleb z rzodkwią czy cebulą.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#MojżeszSchorr">Ten wielki dar wybitnych przedstawicieli arystokracji ziemiańskiej, uczyniony kosztem notorycznie zbiedzonego żydostwa małomiasteczkowego, nie przedstawia się dla chłopa polskiego ponętnie. I ludność bezrolna, znająca rzeczy te zbliska, wcale na to nie reflektuje, natomiast z utęsknieniem oczekuje kawałka ziemi, na którym mogłaby trudem codziennym byt swój ugruntować. I raczej tu — zdaje mi się — leży rozwiązanie kwestji chłopa bez ziemi, raczej tu się otwiera wdzięczna perspektywa przed wpływowymi wnioskodawcami do okazania pomocy bezrolnemu, do uczynienia daru prawdziwego, bo na koszt własny.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#MojżeszSchorr">I jeszcze jedna uwaga na temat prosjonistycznych wynurzeń wspomnianych członków Komisji Budżetowej. Jest to sympatja osobliwa, bo wypływająca z antypatii i zaprawiona nutą nieszczerości.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#MojżeszSchorr">Syjonizm jest wielką ideą moralną żydowstwa całego świata, a nie żadnym interesem do ubicia. Sjonizm jest prądem odrodzenia żydowskiego, a nie środkiem wyzuwania Żydów z ich siedzib ojczystych. Sjonizm to nie jest mechaniczne przetransportowanie całego narodu żydowskiego do Palestyty, a tembardziej nie jest ucieczką paniczną z krajów, w których ludność żydowska zagrożona jest antysemityzmem. Sjonizm jest ruchem wyzwoleńczym, jego jądro stanowi odbudowa Palestyty, jako siedziby narodowej, ale pod jego ożywczem tchnieniem ma się dokonać renesans duchowy całego narodu żydowskiego. To jest sjonizm, który zdobywa uznanie i podziw całego świata i któremu naród polski nie może odmówić sympatji. Tak pojmuje tę kwestję prezydent Lebrun, który niedawno objął protektorat nad komitetem propalestyńskim we Francji; tak widzą ją najświatlejsi mężowie stanu i przedstawiciele kultury Europy i Ameryki i zasługuje, by go tak oceniała też i Polska.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#MojżeszSchorr">Wysoki Senacie! Wiem dobrze i stwierdzić to chcę bezstronnie, że Rząd, świadom źródeł i niebezpieczeństw w antysemityzmie prawych ugrupowań tkwiących i zamierzeń przewrotowych dla Państwa, stara się z niemi walczyć, czyni to jednak z wysiłkiem niedostatecznym w stosunku do napięcia przeciwnika i w zakresie zbyt ścieśnionym w porównaniu z rozległością prowadzonej akcji dywersyjnej. Chwiejność, zaznaczona u góry hierarchji rządowej, przeradza się u władz niższych w niedbalstwo i bezczynność. Dlatego notujemy tyle wypadków interwencji spóźnionej i w gruncie rzeczy jakby tylko pozornej. Ten brak stanowczości jest najgorszy, bo rozzuchwala napastnika i nie chroni napadniętego. Często może to być rozumiane w sensie „qui tacet — consentire videtur”, jako dyskretne tolerowanie, a nawet zachęta.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#MojżeszSchorr">Z drugiej znów strony nie widać wogóle u władz działania, które sięgałoby do źródeł zła. Wiadomo przecież, że niema skutków bez przyczyny, niema plonu bez siejby. Ekscesy antysemickie wywoływane są i poprzedzane gorączkową agitacją terenową, ciągłem podburzaniem mas przeciwko ludności żydowskiej, przeciwko czemu władze nie reagują już prawie wcale. Tworzenie nastroju ekscesów przeprowadzane jest bezustannie wszelkiemi środkami. Rozpowszechniane są w ogromnych ilościach druki legalne i nielegalne, w których rzuca się na ludność żydowską najokropniejsze oskarżenia, przypisuje się Żydom zbrodnie najczarniejsze, szkaluje się, spotwarza naszą religję, naszą kulturę, naszą historję, nasze ideały moralne. Istnieją specjalne pisma, które od pierwszego do ostatniego wiersza, wypełnione są treścią antyżydowską i to w najwstrętniejszej szacie, co więcej — pisma codzienne, mieniące się narodowemi, dnia każdego i wieczora starają się sączyć przeciw nam nienawiść kroplami, które stopniowo tworzą strumienie i fale antysemityzmu. Przekręca się fakty, zabarwia tendencyjnie wypadki, wyolbrzymia błahostki wszystko to w jednym przejrzystym celu — pobudzenia nienawiści, pogłębienia wrogości, zadraśnięcia stosunków aż do krwi. Działalność ta nie zna granic i skrupułów, wyzyskuje nędzę chłopską, zakrada się do biedy bezrobotnego, chwyta w swe sieci zapalne umysły niedojrzałej młodzieży. Ale trzeba sobie zdać sprawę, że ta z każdym dniem zuchwalsza agitacja zrodzić może wypadki, które przerażą samych podżegaczy. Od antysemityzmu się zaczyna, ale na tem się nie kończy.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#MojżeszSchorr">Otóż przeciwko tej niepoczytalnej i w środkach nieprzebierającej agitacji karygodnej władze nie występują prawie wcale. Szerzy się to swobodnie, bez przeszkód, w miejscach publicznych, w środowiskach wiadomych, w pismach codziennych. Drogą podburzania, szerzenia kłamstw, wzbudzania nienawiści, osiąga się cel - wybuchają petardy i bomby, mnożą się ekscesy, leje się krew ludzi niewinnych i nieświadomych. Walka na tym odcinku, jeżeli ma zapewnić Państwu bezpieczeństwo, a społeczeństwu warunki spokojnej pracy, musi być nacechowana stanowczością, a zwłaszcza sięgać do źródeł agitacji. Bo sprawiedliwość każe ścigać przedewszystkiem podżegacza, jeżeli akcja ma być skuteczna i celowa.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#MojżeszSchorr">Wysoka Izbo! Wśród zjawisk naszej rzeczywistości kulturalnej jest to najsmutniejszy objaw, że nienawiść ta nie zatrzymuje się na nizinach społecznych, lecz sięga do sfer coraz wyższych i ogarnia stopniowo inteligencję; pada przedewszystkiem na podatny grunt duszy młodzieży akademickiej, tej młodzieży, która wszak jest kwiatem narodu. Właśnie dlatego muszę poruszyć zagadnienie młodzieży akademickiej, ale nie moja w tem wina. Przez cały rok szkolny powtarzają się ekscesy na uniwersytetach: w Warszawie, we Lwowie, czy w innych środowiskach uniwersyteckich, ofiarą tych ekscesów padają studenci Żydzi, bici tylko dlatego, że wspólnie chcą czerpać wiedzę ze wspólnej Alma Mater. A co najsmutniejsze, że władze uniwersyteckie, a także i państwowe, jak dotąd z jakąś dziwną pobłażliwością odnosząc się do karygodnych wybryków, nie wykazały stanowczości tam, gdzie autorytetem moralnym profesorowie sami jako wychowawcy mogą stłumić te ekscesy w zarodku, w przeważnej części wypadków sprawcy pozostają niewykryci i wymykają się z pod zasłużonej kary. Wiemy dobrze, że za tą nagonką antysemicką kryją się ciemne siły, które chcą swoją upiec przy tem pieczeń. Ale to nie zmienia stanu rzeczy. W tym całym szatańskim tańcu nienawiści i szowinizmu, ekscesy na wyższych uczelniach stanowią najciemniejszą plamę życia kulturalnego naszej współczesności. Wszak to jest ta sama młodzież, z której za lat kilka będą rekrutowali się nauczyciele i wychowawcy naszych dzieci, rzecznicy prawa i sprawiedliwości i sternicy nawy państwowej. Tam, gdzie najczystsza winna panować atmosfera prawdy i piękna i harmonijnej współpracy, tam, gdzie człowiek wspinać się winien po szczeblach nauki ku najwyższym ideałom duchowym i moralnym Państwa i narodu — tam przesiąka jad nienawiści i zatruwa duszę. Jest to wypaczenie pojęcia wolności akademickiej i autonomii uniwersyteckiej, jeżeli te ekscesy nie będą pomszczone surową sankcją karną, bo zbrodnia pozostaje zbrodnią, na ulicy, czy w murach uniwersyteckich, tembardziej, że hańbi dobre imię polskiej młodzieży akademickiej, jak to słusznie stwierdził p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z trybuny sejmowej.</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#MojżeszSchorr">My nie pozwolimy deptać godności naszych dzieci, piętnem hańby jednak zostaną naznaczone czoła podżegaczy tych wybryków niedojrzałej młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-29.21" who="#MojżeszSchorr">Zaprzątnąłem uwagę Panów kilku przykładami, które jaskrawo ilustrują tragizm sytuacji ludności żydowskiej. Mówiłem o rozbieżności między słowem a czynem, między abstrakcyjnemi zasadami a rzeczywistością życia. Ta rozpiętość między intencją a wykonaniem zjawia się już u podstaw praworządności — w kwestji bezpieczeństwa życia i mienia. Napina się i powiększa w dziedzinie gospodarczej i sięga szczytów życia kulturalnego. Ale groźną staje się sytuacja, jeżeli ta kolizja między zasadą a życiem zaczepia się o sam fundament państwowości — o Konstytucję. A zaszedł fakt, który ten fundament narusza, jest nim uchwała sejmowej Komisji Administracyjno - Samorządowej w sprawie uboju rytualnego.</u>
          <u xml:id="u-29.22" who="#MojżeszSchorr">Nie będę mówił o merytorycznej stronie tej uchwały, która wywołała konsternację i przygnębienie wśród całej ludności żydowskiej, ponieważ godzi ona w najczulszą stronę, w dziedzinę wiary i jej świętości, lecz stwierdzić chce, ze ta uchwała jest pogwałceniem sumienia i wolności wyznania, zagwarantowanej wszystkim prawnie uznanym wyznaniom, a tem samem jest pogwałceniem Konstytucji. To pierwsza cegiełka z fundamentu prawa i praworządności ruszona, cegiełka o słabej odporności, bo słabej, bezbronnej warstwy ludności dotykająca, ale choćby tylko jedna — ponieważ została wyjęta z całości — wstrząsa spoistością fundamentu i zagraża budowli gmachu prawnego, na nim opartego.</u>
          <u xml:id="u-29.23" who="#MojżeszSchorr">Wysoki Senacie! Gdy rozmyślam w trosce o przyszły układ stosunków polsko - żydowskich nad tem, jaki powinien być stosunek dobrze urządzonego Państwa do zamieszkałych w nim mniejszości narodowych, to ciągle myśl moja wraca do słów rozsądnych i prawych, jakie polski mąż stanu wypowiedział na ten temat. Oto są jego słowa: „Wogóle Państwo w stosunku do swych obywateli nie powinno dzielić ich i rozmaicie traktować wedle wyznania i narodowości, ale jedynie wedle tego, jak spełniają wobec niego obowiązki i na jakie zasługują z tego tytułu zaufanie. Samiśmy się najlepiej bowiem na własnej skórze przekonali, jaki jest skutek skierowanych przeciwko jakiemuś wyznaniu czy narodowi praw i rozporządzeń wyjątkowych. Stwarzają one masę przykrości, ale raczej hartują dotkniętą niemi warstwę ludności. Niewielu chyba jest Polaków, którzyby chcieli siłę Ojczyzny na prześladowaniu, czy choćby poniżaniu niepolskich obywateli Rzeczypospolitej budować”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#AleksanderPrystor">Panie Senatorze, czas Pańskiego przemówienia już się skończył.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#MojżeszSchorr">Już kończę. Autorem tych słów jest prof. Stanisław Grabski, a wygłoszone one były w Polsce odrodzonej w r. 1922.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Jeszke.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WitoldJeszke">Wysoki Senacie! Jeżeli z pewną zazdrością patrzymy na te wielkie sukcesy, jakie w ostatnich czasach osiągnęli kierujący mężowie stanu we Włoszech czy Niemczech — niezależnie od ustosunkowania się do moralnego uzasadnienia — zdajemy sobie sprawę, że były one możliwe dzięki temu, że ci mężowie stanu mają do dyspozycji zdyscyplinowany naród za sobą i zdyscyplinowane stosunki ekonomiczne swoich krajów.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#WitoldJeszke">Jak wyczuwamy z przemówień na dzisiejszem posiedzeniu, przebija tęsknota za skonsolidowaniem narodu polskiego politycznie i gospodarczo celem umożliwienia wykrzesania podobnej siły i podobnej sprawności narodu dla uzyskania tych zamierzeń, które Polska, jako mocarstwo, chce osiągnąć. W tej dziedzinie chciałbym poruszyć dwie kwestje. Najpierw kwestję już poruszoną tu dziś przez p. sen. Łuckiego — stosunku Zachodu do Wschodu, a w Sejmie naświetloną przez posłankę Pełczyńską. P. Pełczyńska mówiła o stosunkach na wschodzie północnym, s. Łucki — o stosunkach na wschodzie południowym. Ja, jako przedstawiciel ziem zachodnich, chciałbym na problemat naszego wschodu, a szczególnie wschodu północnego, nietylko patrzeć z sentymentem, który dominuje u nas w stosunku do wszelkich zagadnień kresowych, pomagając kresom w dążeniu do wytworzenia z ich ziemi jaknajsilniejszego bastjonu myśli i siły polskiej. Ja chciałbym na problemat kresów wschodnich i zachodnich patrzeć trzeźwo i realnie. Jeśli się mówi, że inwestycje powinny być przedewszystkiem kierowane na wschód, jeśli się mówi, że zachód, o którym tu mówił p. sen. Łucki, jest udotowany w najróżnorodniejsze przemysły i warsztaty pracy oraz wspaniałe drogi, że aż z pewną zazdrością o tem się wspomina, to chciałbym podkreślić, że ten zachód bardzo życzy sobie, aby kresy wschodnie mogły być podciągnięte jaknajszybciej do jego poziomu, aby się mogły stać odbiorcą, terenem konsumcyjnym dla produktów wytwarzanych przez przemysł kresów zachodnich. Jeżeli się słyszy, że każdy złoty inwestowany na kresach wschodnich daje znacznie więcej efektu, aniżeli inwestowany na zachodzie, to jest w tem bezwzględnie prawda ekonomiczna. Dlatego też twierdzę, że nigdy nie odzywały się z kresów zachodnich głosy, domagające się jakichś nadzwyczajnych inwestycyj, przeciwnie, i niech mój głos będzie wyrazem panujących ogólnie tendencyj, że należy, aby sumy, które ze źródeł państwowych przeznacza się na inwestycje, szły właśnie przedewszystkiem na kresy wschodnie. Tylko nie można tak stawiać kwestji, jak to się często słyszy w dyskusjach, że na kresy zachodnie nie należy dawać nic. Spotkałem się niedawno ze zdaniem, iż Górny Śląsk niepotrzebnie pochłania kolosalne sumy na podtrzymanie tamtejszych bezrobotnych. Otóż chciałbym w tem rozumowaniu wprowadzić pewną korektywę: dawanie pieniędzy z funduszów publicznych na uśmierzanie klęsk społecznych, a taką klęską jest bezrobocie, jest bezwzględnie obowiązkiem Państwa, niezależnie od tego, czy na dotkniętym terenie istnieje wysoki poziom uprzemysłowienia, a nawet pewne w porównaniu z innemi dzielnicami bogactwo i zasobność. Dlatego, jeśli się mówi, by inwestować na kresach wschodnich po to, ażeby się one mogły stać odbiorcą dla kresów zachodnich, to ta tendencja jest sama w sobie słuszna. Nie można jednak iść tak daleko, aby na Górny Śląsk nie dawać ani grosza na bezrobotnych, dlatego, że niedawanie pieniędzy dla ratowania stanu robotniczego, a przez to i naszej wytwórczości przemysłowej na Górnym Śląsku, mogłoby doprowadzić do tego, że w tym momencie, gdy inwestycje na kresach wschodnich doprowadziłyby je do wysokiego poziomu, gdy kresy wschodnie mogłyby stać się terenem konsumcji, przemysł na Górnym Śląsku zostałby napewno podkopany i tem samem cały ten piękny cel zostałby wykrzywiony. Dlatego chciałbym wyraźnie podkreślić, że w powszechnem rozumieniu kresów zachodnich inwestycje, pomyślane jako inwestycje, winny iść przedewszystkiem na kresy wschodnie. Wyraźnie oświadczam, że zdrowy kierunek „frontem do wschodu”, aby nareszcie osiągnąć na kresach wschodnich odpowiedni teren konsumcyjny, jest nietylko zgodny z sentymentem kresów zachodnich, ale jest wymogiem mądrej polityki gospodarczej, która może tylko doprowadzić do tego, do czego wszyscy dążymy, do skonsolidowania Państwa Polskiego pod względem ekonomiczno - gospodarczym.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#WitoldJeszke">A drugie zagadnienie, które z tej samej dziedziny konsolidowania wewnętrznego społeczeństwa polskiego podnieść zamierzam, zagadnienie, które tu dziś może już aż zanadto często było poruszane, a które jednakowoż nie zostało wyczerpane, i nie doczekało się kropki nad „i” — to dywersja prowadzona w społestwie polskiem przez Stronnictwo Narodowe i jego radykalizujące przybudówki.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#WitoldJeszke">Wysoki Senacie, mówiono dziś na ten temat dużo i nie będę żadnego z tych argumentów, które już padły, powtarzał. Powiem tylko jedno: dyskusja na ten temat jest jednostronna, przez to, że w tej Izbie niema przedstawiciela atakowanego stronnictwa, któryby miał możność odezwania się i usprawiedliwienia, czy złożenia deklaracji, przez co dyskusja ta wypadłaby pełniej. Ale możność zabrania głosu w związku z tym atakiem, w związku z wielkiem oskarżeniem, które wygłosił p. Minister Raczkiewicz w Sejmie przeciwko Stronnictwu Narodowemu, możność dania odpowiedzi na nie, Stronnictwo to miało, z okazji tej też skorzystało i odpowiedzi udzieliło. Dlatego nie dyskutujemy dzisiaj jednostronnie, mamy możność rozprawienia się z tą repliką, którą Stronnictwo Narodowe dało w naczelnym swym organie „Warszawskim Dzienniku Narodowym” w artykule pod tytułem „Prostujemy”. Otóż na główne zarzuty, które postawił p. Minister Raczkiewicz, w tym artykule „Prostujemy” właściwie nie odpowiedziano i niczego nie sprostowano.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#WitoldJeszke">Powiada się tam, że Minister Raczkiewicz zarzuca Stronnictwu Narodowemu szereg czynów, do których ono wcale się nie poczuwa. Jest to odpowiedź gołosłowna. Dalej mówi się, że żaden z procesów, które wytoczono o dywersję członkom Stronnictwa Narodowego, nie udowodnił, że stronnictwo dawało rozkazy dokonywania tych dywersyj. Argument również słaby, gdyż właśnie cała taktyka dywersyjna polega na tem, że wysuwa się pewne czynniki wykonawcze, a prawdziwi aranżerowie i inspiratorzy kryją się za kulisami. Dalej odpowiada ten organ prasowy na zarzut bardzo silny i wymowny Ministra Raczkiewicza, że dotychczas Stronnictwo Narodowe nigdy nie brało udziału naprzykład w organizowaniu przysposobienia wojskowego, w ten sposób, że i owszem, przecież w Sejmie poprzednim poseł Stypułkowski oświadczył: „Oddajcie nam przysposobienie wojskowe, tym, co się z pod znaku Obozu Wielkiej Polski wywiedli, tym, którzy w Stronnictwie Narodowem tę pracę prowadzą. Uwierzcie Panowie na chwilę, że to jest możliwe, a ja Panom gwarantuję, że w ciągu roku, przy współpracy z armją, postawimy nie te marne kilkanaście tysięcy strzelców, ale pół miljona młodych ludzi, ożywionych zapałem współpracy z armją”.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#WitoldJeszke">Przypominam sobie dokładnie w poprzednim Sejmie to przemówienie p. Stypułkowskiego i oświadczam Panom, że wywołało ono salwy śmiechu nietylko na ławach prorządowych, ale nawet śmiali się sami narodowcy, jego towarzysze klubowi. I na tego rodzaju platoniczne oświadczenie p. Stypułkowskiego powołuje się organ Stronnictwa Narodowego. Wiemy, że Stronnictwo Narodowe miało wpływ w pewnej organizacji przysposobienia wojskowego, t. j. „Sokole”. Niedawno rozmawiałem z nowowybranym prezesem „Sokoła” b. posłem Arciszewskim ze Stronnictwa Narodowego, który oświadczył, że zabiera, się do pracy w „Sokole”, chce stworzyć bezpartyjne kadry przy sposobienia wojskowego, i zamierza zacząć od tego, żeby „Sokoła” tam, gdzie dominują wpływy partyjne, odendeczyć. Widocznie przekonał się, że „Sokół” służył nie tyle celom przysposobienia wojskowego, ile celom partyjnym. I w tem oświetleniu oskarżenie Pana Ministra przeciwko Stronnictwu Narodowemu znalazło swoje zupełne uzasadnienie. Mówi się dalej w tej odpowiedzi, że niesłusznie Minister Raczkiewicz łączy w swoim akcie oskarżenia Stronnictwo Narodowe z komunizmem. Twierdzi się przeciwnie, że słaby rozrost komunizmu w Polsce tłumaczyć należy właśnie tem, że komunizmowi przeciwstawia się idea narodowa.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#WitoldJeszke">Nie chcę w tej dziedzinie wypowiadać własnego zdania, ale przytoczę to, co na ten temat oświadczył prononsowany przedstawiciel obozu katolickiego w organie „Myśl Polska”, który w artykule: „Katolicyzm — Obóz narodowy — Komintern” podkreśla „ścisły sojusz tegoż obozu z akcją Komin ternu w Polsce”, w zgodności nietylko metod, ale i nawet celów działania. Autor wylicza szereg punktów, co do których istnieje całkowita zgodność między „obozem narodowym” a Kominternem i konkluduje, że endecja „adwokatuje” na rzecz Kominternu w Polsce. Nawet to jej adwokatowanie jest szkodliwsze, niż kiedy je uprawiają żydzi, bo grupy „obco-narodowe” są widoczne i robotę ich każdy od siebie odpycha, a co innego się dzieje, kiedy ją prowadzą „swoi, bliscy, narodowi”. Głos ten, który pochodzi, jak wspomniałem, z prononsowych sfer katolickich, ma tem większe znaczenie, że Stronnictwo Narodowe przy swojej dywersyjnej akcji nadużywa tak często haseł katolickich.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#WitoldJeszke">Mam więc wrażenie, że zarzuty p. Ministra Raczkiewicza nietylko się ostały, ale że dyskusja dzisiejsza i przemówienia ss. Michałowicza, Jaroszewiczowej i Terlikowskiego były bardzo cennem uzupełnieniem oskarżenia, które p. Minister Raczkiewicz przeciw akcji dywersyjnej Stronnictwa Narodowego podniósł. Ja chcę kropkę postawić nad „i” i możliwie dyskusję w tej sprawie zakończyć. Chciałbym mianowicie zwrócić uwagę na to, że w całej akcji dywersyjnej widzę pewną planową kolejność i stopniowe jej natężanie. Wiem, że rozpoczęło się od drobnostek, od hasła bicia żydów, od proporczyków z Matką Boską i wybijania szyb, następ nie doszło do bomb łzawiących i wreszcie podpalań, rozbijania urn wyborczych, strzelania do ludzi, bomb zegarowych i minowych, a w końcu nastąpił w konińskiem wyraźny zorganizowany opór władzy. To zaś, co widziałem wczoraj na wiecu w Poznaniu, dopełniło w mojem pojęciu obraz tego zniszczenia, które Stronnictwo Narodowe szczególnie wśród młodzieży szerzy. Odbył się wczoraj w Poznaniu wielki wiec, na którym było ca 2.000 ludzi, zwołany przez Federację Związków Obrońców Ojczyzny celem zajęcia stanowiska wobec niepłaconych przez rząd niemiecki zobowiązań z tytułu tranzytu kolejowego. Spodziewałem się, że jest to taki temat, na którym przecie powinna się skoncentrować jednomyślność wszystkich uczestników, tem więcej, że nawet w poprzednim Sejmie, jak wiemy, w wystąpieniach naszych frontem do zagranicy Stronnictwo Narodowe starało się o poprawną postawę i nie dopuszczało do rozgrywek. A jednak, co jest typowe, na wiecu w kwestji tak żywo wszystkich nas obchodzącej, urządzono publicznie w Poznaniu ciąg dalszy tych dywersyj, które nam tu tak wymownie poprzedni senatorowie ilustrowali, i nawet w momencie, kiedy mówiono o armji polskiej — co też się dotychczas nigdy nie zdarzało, — kiedy chciano wznieść okrzyk na cześć armji polskiej, odezwał się zorganizowany chór, który protestował przeciwko temu i krzyczał: niech żyje Dmowski. To są szczegóły, które dowodzą, że natężenie akcji idzie w dalszym ciągu i dochodzi do zupełnego obłędu, że nawet najistotniejsze interesy Państwa Polskiego są przekreślane pod kątem widzenia tego, do czego stronnictwo zamierza — do opanowania władzy za każdą cenę. I pytam się, na czem ta agitacja, ta dywersja chce się zatrzymać? Mam wrażenie, że następnym etapem będzie chyba atak na armję polską i przed tem chciałbym specjalnie przestrzec.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#WitoldJeszke">Pytam się dalej — jak należy zakwalifikować tę działalność Stronnictwa Narodowego. Była mowa o tem, że hasła, wysuwane przez Stronnictwo Narodowe, jak antysemityzm i państwo narodowe, nie są realne, gdyż nie ujawniają żadnego konkretnego ujęcia tych problemów. Powiem więcej — wiem z ust członka tego obozu wysoko postawionego, który często rozmawiał z Dmowskim na ten temat, że w Stronnictwie Narodowem niema jednolitego problemu antysemickiego, ale jest 8 kłócących się z sobą koncepcyj i tych koncepcyj nie uzgodniono. Hasła więc programowego niema. A co do państwa narodowego. Nie wyobrażam sobie, ażeby ktokolwiek z tłumu dywersantów miał ściślejsze pojęcie o istocie państwa narodowego, aniżeli p. Winiarski, dawniejszy poseł, profesor prawa państwowego, który w rozmowie ze mną nie mógł sprecyzować, jak stronnictwo ideał państwa narodowego sobie konkretnie wyobraża. Nie ulega więc żadnej wątpliwości, o czem mówił s. Terlikowski, że są to hasła czysto-demagogiczne.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#WitoldJeszke">Otóż patrząc na to, co się dzieje dziś, szczególnie na wsi, — a są powiaty, które dziś, wiem na podstawie obserwacji, w 80% są opanowane przez akcję dywersyjną — śmiem stwierdzić, że jest to pewnego rodzaju szał. Młodzież tem hasłem antysemityzmu i państwa narodowego jest jakgdyby zahypnotyzowana, czuje się jakgdyby podniesiona do godności heroldów walki o wielką Polskę przyszłości. Mam wrażenie, że pewnego rodzaju zbiorowa psychoza opanowała te tłumy. Trzeba sobie zdać sprawę z istoty takiego zjawiska. Czy taka psychoza zbiorowa jest możliwa? Psychologia tłumów, często przedstawiana przez socjologów, wykazuje, że tak. Nie będę się na ten temat rozwodził, wspomnę tylko o pewnym przykładzie z literatury. Goethe napisał wiersz pt. „Der Zauberlehrling”, t. zn. uczeń czarodzieja. Czarodziej popisywał się różnemi sztuczkami, umiał np. przemieniać człowieka w zwierzę i zwierzę w człowieka. To się spodobało jego uczniowi i uczeń nauczył się tych figli i też zamieniał, a jak dosyć się nabawił i przyszedł moment, że trzeba było odczarowywać, to stwierdził, że nie ma dość siły i władzy, by tego dokonać. Na ten temat H. Evers napisał powieść, w której przedstawia jak pod wpływem zbiorowej psychozy, wywołanej przez studenta prawa, cała okolica szaleje, opętana pewnego rodzaju zbiorowym obłędem religijnym.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#WitoldJeszke">Mam wrażenie, że te objawy, jakie dziś obserwujemy na wsi, należy podciągnąć pod te same pojęcia i jako takie zwalczać. Przecież to nie jest nacjonalizm. Słusznie czasopismo „Naród i Państwo” nazwało to anarcho-nacjonalizmem. Pojęcie zdaje się słuszne: jest tyle anarchji, ile jest nacjonalizmu.</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#WitoldJeszke">Trzeciem zagadnieniem, przy którem chciałbym postawić kropkę nad „i”, jest kwestja odpowiedzialności. S. Terlikowski mówił że celem jego przemówienia jest zwrócenie uwagi społeczeństwa i członków obozu narodowego na niebezpieczeństwo jego gry. Ja powiedziałbym więcej, że nie o członków tego obozu chodzi, ale o to, żeby nazwać po imieniu autorów odpowiedzialnych za ruch i ich przedewszystkiem przestrzec. Jeżeli pytamy kto jest odpowiedzialny i czytamy odpowiedź pisma endeckiego — obronę przeciw zarzutom p. Ministra Raczkiewicza, to okazuje się, że nie jest ona podpisana. Czy jest odpowiedzialny za to prezes Stronnictwa Bartoszewicz, czy prezes sekcji młodych Bielecki? Nie wiem. Wiem jedno, że organizacje te są powołane przez Romana Dmowskiego i wiem, że wszystkie te burdy i gloryfikowanie skazanych dywersantów odbywa się przy akompanjamencie krzyków. „Niech żyje Dmowski”. Postawmy kropkę nad „i”. Czy Roman Dmowski te rzeczy akceptuje? Roman Dmowski, o którym pisze Stanisław Grabski, że za swojej młodości, kiedy myślał realnie o Państwie Polskiem i o swojej roli w tem Państwie Polskiem, powiedział że chciałby być w niem szefem policji. Powiedział to za młodu, a dziś, kiedy stoi u schyłku życia, jest dzięki zorganizowanym przez siebie organizacjom, dzięki ich działalności największym wrogiem tej właśnie policji, która jest powołana do bronienia ładu i porządku w Państwie Polskiem.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#WitoldJeszke">Słusznie powiedziano, że obszerna dyskusja na temat dywersyj ma na celu jednomyślne ich potępienie i domaganie się stanowczej polityki wobec tych wystąpień anarcho-nacjonalistycznych. Jabym dodał do tego trzeci postulat i prośbę.</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#WitoldJeszke">Ponieważ przeciwko objawom demagogii służba bezpieczeństwa bezwzględnie występować musi, i ponieważ, jak widzimy, jej budżet jest w tym roku niestety obcięty, należałoby wyrazić życzenie, aby z nadwyżek, które się okażą, przeznaczyć możliwie duże sumy na cele bezpieczeństwa publicznego pod tym właśnie kątem widzenia.</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#WitoldJeszke">Ale zdaję sobie sprawę z tego, że przeciwko ruchowi anarcho-nacjonalizmu policja jest środkiem za słabym i nieskutecznym. Organizację trzeba zwalczać organizacją. I dlatego te głosy, które dziś słyszymy w całem społeczeństwie, które tak dobitnie brzmiały z trybuny sejmowej w przemówieniu posłów, zwłaszcza Nowaka i Surzyńskiego, a dzisiaj w przemówieniu s. Domaszewicza, że tylko organizacja społeczeństwa może przeciwdziałać objawom wewnętrznego anarchizmu, winny dziś i w Senacie gromkiem odezwać się echem. Równocześnie z naciskiem podkreślić należy, że nietylko organizowanie społeczeństwa starszego, ale, co ważniejsze, organizowanie młodzieży winno być hasłem całego uczciwego społeczeństwa; bo jeżeli ta młodzież, dzisiaj buntowana przez obóz anarchizmu nacjonalistycznego, wyjdzie z uniwersytetu, wejdzie do wojska i urzędu, to proszę Wysokiej Izby, będziemy mieli zaczątki zanarchizowania podstawowych komórek, na których bazuje się potęgę Państwa. Powiedziano gdzieś, że „silne jest zło w Polsce i potężną ma organizację”. Tak jest. Lecz po tem nawet pesymistycznem nakreśleniu skutków działalności anarchistycznej Stronnictwa Narodowego jestem przekonany, że silniejszą od zła jest jednak wewnętrzna siła narodu, która nie pozwoli sobie narzucić tego rodzaju objawów anarchji. Dlatego sądzę, że to wołanie o organizację szczególnie społeczeństwa ześrodkowanego koło obozu niepodległościowego, organizację opartą o silne i wielkie autorytety moralne, będzie najlepszym równoważnikiem dla zakusów anarcho-nacjonalizmu.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#WitoldJeszke">Pamiętajmy o tem, co powiedział Żeromski o Polsce, że znalazła się ona między dwoma kamieniami młyńskiemi: rosyjskim i niemieckim. Te kamienie młyńskie nieustanie mielą i Polska albo stanie się tak twarda, jak one, albo będzie przez nie zmielona.</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#WitoldJeszke">To mając na uwadze, uważam, że hasło organizowania społeczeństwa dla podjęcia walki z objawami anarchji, osłabiającemi więzy wewnętrzne Państwa i narodu polskiego, jest hasłem, które z tej trybuny powinno znaleźć swój doniosły wyraz.</u>
          <u xml:id="u-33.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Marjan Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#MaksymilianMalinowski">Wysoki Senacie! Zabieram głos w tej samej sprawie aby z jednej strony przekonać Panów Senatorów, że mamy do czynienia z wielkim i dzisiaj bardzo groźnym szkodnikiem, a z drugiej strony zwrócić się do Rządu, żeby przestał tolerować zło, z którem trzeba skończyć. Zabieram głos, aby jeszcze mocniej zwrócić uwagę Wysokiego Senatu, Rządu oraz całego społeczeństwa na szkodliwą i destrukcyjną działalność warcholskich ludzi, dążących za wszelką cenę do wywołania zamętu, ludzi nieprzebierających w środkach, a opierających swoja robotę na ciemnocie i naiwności ludzkiej, a przedewszystkiem na rozgoryczeniu szerokich mas pracujących zarówno w miastach jak i na wsi, które wskutek długotrwałego kryzysu gospodarczego znalazły się wraz z rodzinami w niesłychanie ciężkiem położeniu materjalnem.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#MaksymilianMalinowski">Całe społeczeństwo polskie, wszyscy wspólnie szukamy wyjścia z tego krytycznego położenia, w jakiem się Polska znajduje i aby podołać zadaniu, skupić musimy w tej walce wszystkie nasze siły, uwagę całego narodu skierować na jeden punkt, na walkę z zastojem gospodarczym, z kryzysem.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#MaksymilianMalinowski">W takim oto momencie mobilizowania wszystkich sił narodu do walki z nieszczęściem, znajdują się w Polsce ludzie, którzy, bez skrupułów wyzyskując nędzę ludzką, chcą rzucić rozgoryczonych chłopów i robotników w wir anarchji, nie bacząc na to, że skutki tej roboty dla całego narodu będą opłakane, że gdyby ta robota im się choć w części powiodła, nietylko mocarstwowa powaga, ale i niepodległość Polski mogłyby się znaleźć pod znakiem zapytania.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#MaksymilianMalinowski">Najważniejszym szkodnikiem z pośród kilku jest t. zw. endencja ze zdeprawowaną, przez siebie wychowaną częścią młodzieży, która się mianuje Obozem Narodowo-Radykalnym.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#MaksymilianMalinowski">Endecja to znany szkodnik jeszcze z czasów wielkiego wysiłku Polaków w walce o niepodległość. Dość przytoczyć kilka przykładów, dziś już historycznych, aby każdy uczciwy Polak zrozumiał tę ohydną rolę, jaką partja, zwana endecją czy Stronnictwem Narodowem, odegrała w Polsce w ciągu swego istnienia, w ciągu kilkudziesięciu lat ostatnich, lat najbardziej wytężonej walki z caratem. Przytoczę tylko kilka przykładów, abyśmy zrozumieli, że dłuższe tolerowanie wybryków tego szkodnika byłoby niemoralne. Pozostawiony przez powstańców 1863 r. skarb narodowy, przeznaczony przez tych bohaterów i ofiarników na dalszą walkę o niepodległość, został częściowo roztrwoniony, częściowo użyty przez endeków na walkę, ale z tymi, co właśnie o niepodległość walczyli. Czy za to kto kiedy zażądał ukarania endeków?</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#MaksymilianMalinowski">Kiedy w 1906 r. ineligenci i robotnicy — bojowcy Polskiej Partji Socjalistycznej podnieśli czerwony sztandar buntu przeciwko caratowi, kiedy robociarskie dłonie chwyciły za broń, kiedy pracujące masy stanęły do nierównej, a jakże bohaterskiej walki o niepodległość Polski, endencja nietylko nie wahała się złożyć haniebną propozycję najeźdźcy wymordowania bohaterów „własnemi środkami”, ale mordownię taką zorganizowała i uruchomiła, rzucając otumanionych, nabranych na fałszywy patrjotyzm robotników na robotników rewolucjonistów — niepodległościowców. To było za caratu i jakoś tak przechodzi w Polsce bez echa. Stronnictwo Narodowe — endecja wystąpiła wtedy w całej pełni w roli kata z ramienia najeźdźcy przeciwko polskim rewolucjonistom i patrjotom.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#MaksymilianMalinowski">Przyszła wojna światowa. Zaborcy chwycili się za łby. Rewolucjoniści z 1905 r., pozyskawszy dla wielkiej sprawy patrjotycznej młodzież i część społeczeństwa — wbrew wszystkim ugodowym lokajskim czynnikom, pod postacią strzelców I Brygady Legjonów Polskich, wbrew intencjom zaborców, wystąpili do walki, wysuwając na samym początku wojny światowej przed forum międzynarodowe żądanie niepodległości dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#MaksymilianMalinowski">Narodowa Demokracja wtedy nietylko obrzuciła błotem Komendanta Piłsudskiego i jego bohaterskich chłopców, ale starała się intrygami u zaborców zniszczyć w zarodku niepodległościowy polski czyn zbrojny. Najplugawsze oszczerstwa, najpaskudniejsze brednie rozsiewano wśród nieorjentującego się narodu, byle młodych bohaterów i ich Wodza odosobnić, aby mu wszystkie zamiary pokrzyżować, a śmiałą myśl w zarodku zniszczyć. Nic też dziwnego, że młodzi bohaterowie często szykanowani przez własnych rodaków endeckiego wychowania, idąc w nierówny bój śpiewali: „Nie chcemy już od was uznania…” Los poparł wysiłek bohaterów i ich Wodza. Z oparów wojny światowej przez polski czyn zbrojny wyłoniła się Polska Niepodległa.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#MaksymilianMalinowski">Zdawało się, że cały polski naród, wszystkie odłamy polskiej myśli politycznej porwą się natychmiast do scalenia rozdartej niegdyś przez zaborców Ojczyzny. Cóż czyni endecja? W pierwszym Sejmie Ustawodawczym zasiedli z Poznańskiego jako posłowie jej ludzie — ale Poznańskiego długi czas nie chcieli przyłączyć do Polski. Poznańskie całe miesiące było oddzielone granicą celną, endecja ciągle nie wierzyła w zmartwychwstanie do nowego życia Polski.</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#MaksymilianMalinowski">W kwietniu roku 1919, kiedy Naczelnik Państwa wysłał wojska polskie pod Wilno, by je odebrać z rąk bolszewickich i przyłączyć do Polski, tu na tej sali zapadła uchwała Sejmu pierwszego głosami różnego rodzaju endeków i piastowców, aby docierające do Wilna wojska cofnąć. Endecja wszędzie przeciwdziałała konieczności szybkiego zbierania rozdartej przed wiekami Polski. Czyż tych kilka faktów nic jest dostatecznym dowodem szkodliwej endeckiej roboty? Czyż mam przytoczyć jeszcze jeden niesłychany w dziejach Polski fakt — jeszcze jedną z wielu innych, ale najcięższą zbrodnię endeków? Tu na tej sali złożył przysięgę na wierność Rzeczypospolitej Polskiej i Konstytucji pierwszy po zdobyciu niepodległości Prezydent Gabrjel Narutowicz. Za to, że taką przysięgę złożył, w trzy dni potem został zamordowany przez człowieka obozu endeckiego — człowieka wychowanego i przygotowanego przez endeków. Niesłychana ta zbrodnia wówczas poniżyła naród nasz w oczach całego świata.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#MaksymilianMalinowski">Ale dość będzie przytaczać z przeszłości zbrodnie popełnione przez tę partję polityczną.</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#MaksymilianMalinowski">Dziś, jak zaznaczyłem na wstępie, kiedy cały świat znajduje się na przełomie dwóch epok, kiedy narody skupiają się, aby wytworzyć w sobie moc i siłę do znalezienia drogi do lepszego jutra, kiedy my w Polsce ześrodkować musimy całą naszą uwagę nad tem, jak wyjść z kryzysu, jak dać pracę przeszło miljonowej rzeszy bezrobotnych, jak pokonać te niesłychane trudności życia, piętrzące się codzień, — w tym czasie endecja rozpala podziemny płomień nienawiści do Państwa, do Rządu, do tych wszystkich, którzy życie swoje po wiele razy narażali dla wyzwolenia Ojczyzny z niewoli. Jest jeszcze jedna zbrodnia. Niezliczona ilość nielegalnych odezw, ulotek, broszur drukowanych, lub odpisywanych na maszynach, pełnych najpotworniejszych kłamstw i bredni kursuje po całej Polsce. W ulotkach tych obiecuje się bezrobotnym, że jeżeli pomogą endecji do wywołania zamieszania, jeżeli pomogą do obalenia porządku w Polsce — dostaną pracy ile zechcą i dobre zarobki. Małorolnym chłopom na wsi obiecuje się wysokie ceny za zboże, ziemię, tanie ubrania, buty i t. d. W ulotkach tych poleca się zbierać pieniądze na broń, tworzyć składy broni, poleca się przygotowywać różnego rodzaju narzędzia do walki z policją. Naiwnym opowiadają endeccy agitatorzy, że do zamachu stanu jest wszystko przygotowane, czekają tylko odpowiedniego momentu, aby masy pracujące wyprowadzić na ulicę. Ażeby Panowie Senatorowie nie myśleli, że przemawiam gołosłownie, zajmę Waszą uwagę przytoczeniem kilku wyjątków z tych pism nielegalnych. Mam tu przed sobą odezwę, podpisaną przez kierownictwo grup prowincjonalnych O. N. R.: „Obozowcy całej Polski słuchajcie: Ponieważ ostatnio miały miejsce wypadki zwracania się poszczególnych osób do władz O. N. R. z prowincji z zapytaniem, jak mają współpracować z O. N. R., wyjaśniamy co następuje. Każdy z Was dobrze już dzisiaj wie, że w Polsce jest źle, że władza państwowa jest w rękach nieodpowiednich, że długo tak być nie może, że radykalna zmiana stosunków politycznych musi co prędzej nastąpić. Każdy z was obozowcy wie o tem, że śmierć Piłsudskiego usunęła parawan, za którym kryła się klika różnego rodzaju karierowiczów, złodziei i zdrajców, którzy powołując się na jego rzekomy testament, dziś rządzą Polską, a których łączy jedynie bądź wspólny żłób, bądź też organizacja masońska. Nie łudźmy się: sanacja sama, chociaż skłócona ze sobą, dobrowolnie władzy nie odstąpi nikomu, nie odstąpi przedewszystkiem dlatego, że z Polski urządziła sobie żerowisko dla swoich brudnych interesów, że kierownicy jej gotowi są raczej Polskę sprzedać po kawałku w obce ręce, niż wyrzec się tłustych posad i wydartej skołatanemu kryzysem narodowi krwawicy”. A dalej: „Obozowcy i sympatycy z całej Polski, waszem zadaniem jest, niezależnie od tego, w jakiej organizacji w tej chwili się znajdujecie, ideały O. N. R. w sobie ugruntować i wśród innych szerzyć, do was należy ożywić naród polski, natchnąć go nadzieją i zaprawić do dalszej walki. Waszym obowiązkiem jest przygotować grunt w terenie tak, by posiew nasz dał plon obfity, by kiedy rewolucja narodowa wybuchnie, wszyscy Polacy stanęli pod jej sztandarem do walki”. Te rzeczy są kolportowane w bardzo dużej ilości, odpisywane na maszynie i jedni drugim je przekazują. Albo inny kawałek — ulotka, podpisana przez Obóz Narodowo-Radykalny. Tu już endecja i ONR wyzyskują różne przejawy naszego życia. Tytułuje się: „Najbiedniejsi. Zebrał się Kongres Pracowników Umysłowych wszystkich zawodów w Polsce. Po co? Po to, aby uchwalić jeszcze jedną skargę, jeszcze jeden protest, jeszcze jedno „domagamy się” i wysłać jeszcze jedną delegację, którą „Pan Premjer przyjmie bardzo życzliwie”, a potem przyjdą nowe obciążenia, nowe redukcje, nowe pomiatania godnością ludzką, nowe mówki z łezką patrjotyczną”. Przytaczam to dlatego, ażeby Panowie wiedzieli, jak to jest zręcznie a demagogicznie pisane.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#MaksymilianMalinowski">Jeszcze jeden przykład. Podpisane: „Obóz Wielkiej Polski, Dowództwo Grupy Wilno”. „Polacy! Znowu polała się krew. Do grona Wacławskich, Grotkowskich, Materków, Kuszczów i całego szeregu innych Polaków, ofiar żydowskiego bestjalstwa, przybyła nowa. Nie zatarły się jeszcze w pamięci Wilnian - Polaków wspomnienia śmierci ukamienowanego na ulicach Wilna studenta Wacławskiego. Nie przebrzmiały jeszcze echa walk grodzieńskich, znaczonych krwią marynarza armji polskiej Ruszczy, a już rozegrała się nowa tragedja. Na ulicy Warszawy w piątek, 15 listopada 1935 r. padł pchnięty przez Żyda Polak, dozorca domowy, Władysław Rosa”. Tak wyglądają ulotki.</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#MaksymilianMalinowski">A jakże dalej prowadzi się robotę? Użyto antysemityzmu, aby masy chłopskie otrzaskać, ośmielić do ulicznych wystąpień w małych miasteczkach i przygotować je w ten sposób do wystąpienia ogólnego.</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#MaksymilianMalinowski">Wskutek ciężkiego wewnętrznego położenia gospodarczego Polski, a przez to i dużego rozgoryczenia wśród bezrobotnych wsi i miast, ta demagogiczna propaganda znajduje duży posłuch, czego rezultatem były wypadki w opoczyńskiem i konińskiem, gdzie padły trupy oszukanych w swej naiwności ofiar. Właściwi zbrodniarze i podżegacze działają dalej prawie bezkarnie, działają coraz intensywniej. Czyż mamy pozwolić, aby historyczny szkodnik w dalszym ciągu dokonywał swych zbrodniczych praktyk? Czyż mamy pozwolić, aby mniej świadoma, rozgoryczona ciężkiemi warunkami życia ludność, stała się bezwolnem narzędziem w rękach warchołów przeciwko Państwu i przeciwko własnym interesom?</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#MaksymilianMalinowski">Drugim takim samym szkodnikiem, choć pod względem haseł stojącym od endecji na przeciwległym biegunie, jest t. zw. komunizm. Nie jest to myśl społeczna, wyrosła z polskiego podłoża, z naszej dzisiejszej polskiej rzeczywistości. Jest to organizacja, kierowana ideowo, organizacyjnie i finansowo przez instrument jednego z sąsiadów, instrument, nazywający siebie trzecią międzynarodówką. Komunizm w Polsce, to obca dywersja na naszym terenie, za pomocą obcych pieniędzy, za które się kupuje polskich obywateli. Trzecia międzynarodówka nietylko u nas, ale i wszędzie jest instrumentem dla celów czerwonego imperjalizmu. Komunizm w Polsce przedewszystkiem bije w naszą niepodległość i samodzielność państwową. Komunizm mimo, że stoi na innym biegunie rozumowań społecznych, aniżeli endecja, bardzo z nią upodabnia się co do metod i celów. Nic też dziwnego, że w bardzo wielu komórkach O. N. R. komuniści założyli gniazdka, aby na wypadek udania się roboty endeckiej, mogli ludowym ruchem żywiołowym pokierować tak, aby polskie masy pracujące wsi i miast skierować na drogę hasła wszechświatowej republiki rad pod kierownictwem i hegemonją Rosji sowieckiej. Dziś obydwaj szkodnicy działają bardzo intensywnie przeciwko niepodległości Polski.</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#MaksymilianMalinowski">Zabieram dziś w tej sprawie głos ze względu na to, że należę do tej gromady, która przed kilkudziesięciu laty oddała do dyspozycji idei wyzwolenia Polski z niewoli wszystko, co posiadała, t. j. swoje życie. Polska nie dostała się Polakom darmo. Czy mam Wam przytoczyć nazwiska tych bojowników, którzy w walce o niepodległość zginęli z rąk zaborców na szubienicach? Czy mam Wam, Panowie Senatorowie, porachować te niezliczone mogiły bohaterów, którzy zginęli w bojach o Polskę? Ci bohaterowie wołają dziś do nas wielkością swej ofiary: Strzeżcie całości i wielkości Polski, strzeżcie Polski, aby nasze poświęcenie, nasza krew nie zostały przelane na marne.</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#MaksymilianMalinowski">Chciałbym, aby te moje słowa, wygłoszone tu z tej trybuny senackiej, dotarły do najdalszych zakątków Polski, aby wszyscy uczciwi Polacy patrjoci i państwowcy, wszelkie organizacje polityczne i społeczne zrozumiały mnie i przystąpiły natychmiast do przeciwdziałania szkodnictwu, do nieubłaganej walki ze zbrodniczemi zamiarami endeckich warchołów. Kto dziś w Polsce chce siać zamęt, kto się przyczynia do oszukiwania i podżegania rozgoryczonych warunkami życia mas — ten tem samem dybie na całość i mocarstwowość Polski i powinien być z całą surowością tępiony przez społeczeństwo i Rząd.</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#MaksymilianMalinowski">Wierzę, że oświadczenia p. Premjera Kościałkowskiego jak i Ministra Spraw Wewnętrznych p. Raczkiewicza w Sejmie w sprawie likwidacji łajdaków i wichrzycieli będą wprowadzone w życie i w zupełności wykonane.</u>
          <u xml:id="u-35.19" who="#MaksymilianMalinowski">Trzeba jaknajprędzej zniszczyć zło, ale trzeba jednocześnie usuwać warunki, które każdej podziemnej, złej robocie dziś sprzyjają; tego wymaga od nas wszystkich polska racja stanu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Beczkowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#ZygmuntBeczkowicz">Wysoka Izbo! Dwie kapitalne zasady, które wysunął Rząd w swych pracach nad uzdrowieniem gospodarczem kraju, znalazły zupełne zrozumienie i szerokie echo w społeczeństwie: pierwsza — to zdobycie zaufania społeczeństwa i oparcie się na szerokiem z niem współdziałaniu; druga — to trzeźwa ocena sytuacji i liczenie na własne siły.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#ZygmuntBeczkowicz">Te zasady pozwoliły Rządowi wyjść pomyślnie z pierwszego etapu jego pracy — przedłożyć Izbom ustawodawczym realnie skonstruowany i zrównoważony preliminarz budżetowy oraz dokonać szeregu osiągnięć w walce z groźnemi objawami kryzysu gospodarczego i niemniej groźnego kryzysu psychicznego w społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#ZygmuntBeczkowicz">Obecnie jesteśmy w obliczu drugiego etapu prac Rządu — o utrwalenie równowagi budżetu przez wzmożenie sił organizmu gospodarczego, przez rozbudowę i aktywizację. W programie gospodarczym, wyłuszczonym nam przez pp. Premjera i Ministra Skarbu, na naczelnem miejscu został umieszczony problem rozbudowy rynku wewnętrznego, oparty na uruchomieniu wszystkich sił, tkwiących jeszcze w społeczeństwie w stanie potencjalnym.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#ZygmuntBeczkowicz">W tym problemie, którego doniosłość wszyscy doceniamy, na czoło wysuwa się zagadnienie gospodarczego podniesienia województw wschodnich, nieomal pokrywających się z t. zw. Polską B, jak nazwał ją Wicepremjer Kwiatkowski, której konsumcja głównych produktów jak: cukier, zapałki, żelazo, tytoń, spirytus, maszyny rolnicze i nawozy sztuczne wynosi niewiele więcej jak 1/4 konsumcji reszty Polski, gdy liczbą mieszkańców jej dorównywuje, a obszarem prawie dwukrotnie przerasta. Niezbędnem jest przeto wyrównanie poziomów tak bardzo różnych w sensie podniesienia, naturalnie, poziomu terenów wschodnich. Otwiera się więc droga dla naszej ekspansji gospodarczej, tak bardzo ścieśnionej na rynkach zagranicznych. Nasz przemysł ma możność zastosowania metod, których używał dla popierania eksportu zagranicę, tym razem dla popierania wywozu na wschód Polski, wywozu wytwórczości, opartej na surowcach krajowych, wyprodukowanej pracą rzeszy bezrobotnych, wołającej oddawna o pracę i chleb.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#ZygmuntBeczkowicz">Akcja podniesienia gospodarczego ziem wschodnich przestaje nareszcie być problemem regjonalnym, staje się zagadnieniem o najwyższej wadze ogólno - państwowej, wysuniętem przez Rząd na czoło programu gospodarczego. Przestaje być niezdrowym objektem pobożnych życzeń i przejawów nic nie mówiącego sentymentu, a wchodzi na drogę realnych obliczeń, ujętych pod kątem zharmonizowania interesu ziem wschodnich z resztą ziem polskich, a szczególnie z interesami ziem południowo-zachodnich, będących głównym ośrodkiem przemysłu i jednocześnie siedliskiem srożącego się bezrobocia. Głos p. sen. Jeszkego, który w imieniu ziem wschodnich dzisiaj zabrał głos, umocnił mnie w tem przekonaniu, które i przedtem miałem, że ziemie zachodnie rozumieją ten wspólny interes. Chciałbym również powtórzyć, że także i my, którzy działamy i pracujemy na wschodzie Polski, również o ich zdrowem ujęciu tej sprawy byliśmy przekonani. Świadom jestem trudności, piętrzących się przed realizacją tego śmiałego planu, lecz pamiętać należy, że dotychczasowe drogi walki z kryzysem zawodzą, że trzeba szukać dróg nowych, na realnych przesłankach opartych, chociażby były dłuższe i mniej wygodne, lecz jedyne, jakie pozostały.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#ZygmuntBeczkowicz">Naturalnie, do wykonania tego planu trzeba realizatorów śmiałych, twardych i nieustępliwych, posiadających głęboką wiarę w słuszność i realność zamierzeń. Takim jest Rząd p. Premjera Kościałkowskiego, który zresztą sam nazwał go „rządem czynów”. Niech mi wolno będzie oświadczyć, że całe społeczeństwo ziem wschodnich oczekuje z ufnością i wiarą realizacji zapowiedzi Rządu, że oczekuje nie bezczynnie, lecz gotowe zdwoić swe dotychczasowe wysiłki i prace, że liczy na współudział we wspólnej akcji całego zorganizowanego społeczeństwa reszty kraju. Program wschodni stać się musi nietylko programem Rządu, lecz programem ogólno - społecznym, który będzie realizowany na każdym szczeblu pracy organizacyjnej. Program gospodarczy dla ziem wschodnich polega w najogólniejszem ujęciu na zwiększeniu dochodu społecznego tych ziem oraz wydatnem jego odciążeniu.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#ZygmuntBeczkowicz">Nie będę zatrzymywał uwagi Wysokiej Izby nad szczegółami opracowywanego programu, wyliczę tylko główne punkty:</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#ZygmuntBeczkowicz">1) Wyrównanie upośledzenia ziem wschodnich pod względem stopnia zainwestowania, będącego jednym z głównych powodów gospodarczego zacofania tych ziem. Wchodzą tutaj w rachubę fundusze publiczne i fundusze prywatne. Fundusze publiczne winny objąć w pierwszym rzędzie inwestycje kluczowe, ujęte w paroletni program, pozostawiając pierwszeństwo przy inwestycjach produkcyjnych kapitałom i inicjatywie prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#ZygmuntBeczkowicz">2) Celem przyśpieszenia procesów industrializacji i urbanizacji niezbędne jest przystosowanie norm prawnych państwowego ustawodawstwa gospodarczego do struktury i poziomu życia gospodarczego ziem wschodnich. Byłoby rzeczą bardzo pożądaną zaopatrzenie wszystkich ustaw gospodarczych, dotyczących tych ziem, w „klauzulę wschodnią” w sensie przed chwilą wspomnianym.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#ZygmuntBeczkowicz">3) Wydatne poparcie produkcji rolniczej i przemysłu (włącznie z domowym i chałupniczym) oraz rzemiosła miejscowego. Len i konopie, stanowiące bardzo poważny produkt drobnych gospodarstw rolnych tych terenów, wymagają szczególnie dalszej opieki.</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#ZygmuntBeczkowicz">4) Preferencje taryfowe, częściowo już uwzględnione.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#ZygmuntBeczkowicz">5) Obniżenie cen artykułów przemysłowych przez wprowadzenie przez organizacje przemysłowe i kartelowe za przykładem monopoli (sól, tytoń) zasady frankowania cen jednolitych dla całego kraju z dołączeniem specjalnych rabatów kresowych — częściowo ostatnio realizowane.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#ZygmuntBeczkowicz">6) Zmniejszenie dotkliwych obciążeń życia gospodarczego, szczególnie rolniczego, jak opłat scaleniowych, ubezpieczeniowych, egzekucyjnych i t. p.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#ZygmuntBeczkowicz">Kończąc omawianie zagadnienia gospodarczego, trudno nie pamiętać, że obok dysproporcyj, istniejących w życiu gospodarczem ziem wschodnich w porównaniu z resztą Polski, są również dysproporcje w dziedzinie oświaty, kultury duchowej i materjalnej, wreszcie organizacji publicznego i społecznego życia. Na tych terenach, ciężko doświadczonych przez niewolę, następnie wojnę, wiele zostało zrobione przez państwowość polską i przez samo społeczeństwo, lecz rozpiętość tego co jest, a co pozostaje do zrobienia, jest jeszcze zbyt wielka.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#ZygmuntBeczkowicz">Dlatego też należy dużo uwagi poświęcać ziemiom wschodnim i równolegle z akcją gospodarczą prowadzić akcję oświatową, kulturalną i organizacyjną. W zakresie szkolnictwa ogólno-kształcącego i zawodowego winni jesteśmy zapewnić miejsce w szkole każdemu dziecku, a w szkole dać mu naukę, do jakiej ma prawo ze względu na swoje właściwości narodowe, językowe lub religijne. Ze szkoły winno wychodzić dziecko przygotowane do życia i do swej roli w społeczeństwie i Państwie. Młodzieżą pozaszkolną zajmie się świetlica i instruktorzy oświatowi i rolniczy. Wdzięczną rolę miałaby na tych terenach do spełnienia młodzież akademicka, gdyby zechciała podjąć doniosłą pracę ideową nad podniesieniem kultury wsi i poziomu mas wiejskich, do czego wzywał p. Premjer Kościałkowski.</u>
          <u xml:id="u-37.15" who="#ZygmuntBeczkowicz">Praca nad reorganizacją administracji publicznej, którą zapowiedział Rząd przez usta Premjera, winna objąć również, a może w pierwszym rzędzie ziemie wschodnie. Przedewszystkiem domaga się uporządkowania i uproszczenia nadmiar niezawsze potrzebnych i nieprzystosowanych do terenu przepisów i rozporządzeń.</u>
          <u xml:id="u-37.16" who="#ZygmuntBeczkowicz">Następnie kwestja doboru personalnego, szczególniej przygotowania i wyszkolenia personelu młodego wymaga wielkiej uwagi. Administracja na tych terenach, mając do czynienia z ludnością, prócz polskiej, o różnej narodowości, języku, wyznaniu, o różnej psychice i walorach, winna wczuwać się głęboko w sprawy i zjawiska, które jej wypada regulować. W takich doskonałych szkołach życia publicznego, jakiemi są organizacje samorządu terytorjalnego i zawodowego, administracja może obywatela zarówno związać silnie z Państwem, jak i odepchnąć od pracy państwowej, co się, niestety, często zdarza. W miarę, jak będziemy podnosić poziom kulturalny równocześnie z gospodarczym na ziemiach wschodnich, będziemy tem samem najtrwalej gruntować państwowość polską na tych terenach. Wszak zdajemy sobie doskonale sprawę, że słupami granitowemi Polski mocarstwowej są od zachodu - Gdynia z dostępem do morza, od wschodu — ziemie wschodnie. Nie wykonalibyśmy testamentu Marszałka, gdybyśmy nie chcieli lub nie umieli ugruntować ostatecznie potęgi Polski mocarstwowej na ziemiach wschodnich, na tych ziemiach, które On z takim trudem z rąk wroga uwolnił i obronił.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#WacławMakowski">Głos ma s. Jagrym-Maleszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Doceniam znaczenie sportu i bardzo się cieszę, ile razy w pismach pojawi się wiadomość, że któryś z naszych sportowców zwyciężył w jakichś zawodach i odniósł sukces międzynarodowy. Jest to bądźcobądź propaganda dla nas. Ale obecnie zjawia się okoliczność, która szczęśliwie nam sprzyja i którą możemy wyzyskać dla jeszcze lepszej propagandy. Mianowicie w zeszłym roku byłem na odczycie prof. Piccarda, który przyjechał do Warszawy i mówił na temat swego wzlotu do stratosfery. Obiecywał sobie wzlecieć tym razem na 30 km i liczył na to, że ktoś sfinansuje tę imprezę, a on za to zabierze go z sobą. Nie znalazł takiego amatora i niedawno pojawiła się wiadomość, że lot ten prawdopodobnie do skutku nie dojdzie. Przyznaję, że wiadomość ta mnie zmartwiła, dlatego, że, jak wiadomo, prof. Piccard, który ryzykuje bądź co bądź dużo, bo życie, a przecież dba napewno o własną skórę, doszedł do przekonania, że najlepszą powłokę dla balonu może tylko u nas w Polsce, w Jabłonnie osiągnąć i był zdecydowany balon u nas obstalować. Nie potrzebuję dowodzić, jakieby to miało znaczenie propagandowe dla nas, bo niewątpliwie tego rodzaju wyczyn stałby się wiadomy w całym świecie. O pani czy panu X., który wygra takie czy inne zawody, wszyscy wiedzą z pism, lecz na drugi dzień o tem zapominają, natomiast tego rodzaju fakt miałby kolosalne znaczenie propagandowe i prawdopodobnie materjalne, bo możebyśmy mogli jednak dzięki niemu zdobyć jakieś obstalunki czy coś podobnego. Nie znam się bliżej na tych rzeczach. W ostatnich czasach wpadła mi w rękę wiadomość, że jakoby sprawa się poprawiła, t. j., że prof. Piccard z wzlotu w Polsce nie zrezygnował i że wzlot ten ma w końcu lata się odbyć. Do lata jeszcze dość daleko, ale ponieważ obawiam się, aby ta rzecz nie została odłożona ad calendas graecas i zupełnie nieziszczona, dlatego zabieram chwilę uwagi Wysokiej Izbie, aby podnieść znaczenie tej sprawy. Sądzę, że i p. Minister Spraw Zagranicznych, który był niedawno w Brukseli i był tam odpowiednio i bardzo serdecznie przyjmowany, tembardziej zainteresuje się tą sprawą. Niema go tu w tej chwili, ale dowie się o tem i zapewne zechce polecić tę sprawę bliżej sobie zreferować. Muszę dodać, że cała ta impreza podobno ma kosztować 300.000 zł.; jak mi z miarodajnych źródeł wiadomo, 150.000 zł. daje społeczeństwo, zorganizowane w LOPP. a także i ministerstwa na ten cel cośby dały. Jakież tu ministerstwa byłyby zainteresowane? Wydaje mi się, że w pierwszym rzędzie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, pośrednio zaś Ministerstwo Spraw Wojskowych, któremu życzę, niech dostanie jaknajwiększe z tego tytułu obstalunki. Ponieważ jednak Ministerstwo Spraw Zagranicznych posiada fundusz propagandowy, a suma jest stosunkowo niewielka, sądzę więc, że samo będzie mogło tę niewielką różnicę pokryć. Jestem przekonany, że gdyby nie mogło tego uczynić, to i Ministerstwo Spraw Wojskowych zechce się czemśkolwiek do tego przyczynić. Pozatem wchodziłoby tu w grę i Ministerstwo Komunikacji, które jest także w LOPP zainteresowane, aczkolwiek trudno traktować jako normalną lokomocję na wysokości 30 km. W każdym razie, ponieważ Minister Komunikacji tego rodzaju imprezy popiera, więc przypuszczam, że dałby odpowiednią sumę.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#JanuszJagrymMaleszewski">To jest sprawa, którą chciałem w kilku słowach poruszyć, zwracając się z apelem specjalnie do p. Ministra Spraw Zagranicznych, ażeby chciał tę sprawę rozważyć. O ile wiem, jest ona na dobrej drodze. Inicjatywa wyszła w swoim czasie z kół wojskowych, jeśli się nie mylę Departament Lotnictwa tę sprawę zainicjował. Teraz chodzi o to, ażeby ją energicznie i właściwie ująć i doprowadzić do skutku, ażeby w lecie przy odpowiedniej pogodzie prof. Piccard z gościem jakimś, którego prawdopodobnie między uczonymi polskimi znajdzie, na owe 30 kilometrów w górę wzbił się.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#JanuszJagrymMaleszewski">Głos ma s. Kornke.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#RudolfKornke">Wysoka Izbo! Nie ulega wątpliwości, że każdy Rząd, działający w warunkach normalnych, sięga po środki normalne, rozwiązując zapomocą nich zagadnienia powtarzające się ciągle, zagadnienia, które może wymagają pewnych poprawek i uzupełnień, lecz w całokształcie spraw państwowych nie przynoszą nic nowego, przynajmniej nic takiego, coby zrywało z utartemi zwyczajami czy systemami. Odnosi się to do warunków zwyczajnych.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#RudolfKornke">Polska po odzyskaniu niepodległości żyła zawsze mniej lub więcej w warunkach nienormalnych, a już od r. 1930 zatraciła, jak wiele innych państw, możność opanowania sytuacji gospodarczej. Pomimo tego faktu pogodziły się niektóre nasze gabinety z istniejącym stanem rzeczy, uznając sytuację wyjątkową za normalną, niewymagającą nadzwyczajnych wysiłków. Wynikałoby z tego, że w niedalekiej przyszłości zjechalibyśmy wdół bez uczucia upadania, a opamiętalibyśmy się dopiero w momencie zetknięcia się z ziemią, w momencie samej katastrofy.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#RudolfKornke">Po objęciu tek przez Rząd obecny uderzył nas raptowny pośpiech, z jakim przystąpił on do ratowania sytuacji gospodarczej, do wydawania dekretów gospodarczych, nieraz bardzo rygorystycznych i naogół niepopularnych, wywołujących ożywione dyskusje i protesty. Czekaliśmy na uzasadnienie tych już wydanych lub zamierzonych dekretów i zarządzeń, które też nastąpiło. Z mowy budżetowej p. Wicepremjera Kwiatkowskiego dowiedzieliśmy się, a raczej uzupełniliśmy wiadomości o istotnem położeniu naszego skarbu. Dowiedzieliśmy się, że położenie jest naprawdę wyjątkowe i groźne, że śmiałe środki zapobiegawcze, których się Rząd chwyta, są konieczne i w tej chwili jedynie celowe. Rząd uznał, że sytuacja jest wyjątkowa i że trzeba sięgnąć po środki wyjątkowe. Odwaga Rządu, pomimo jej ujemnych skutków dla podatników, emerytów, pracowników państwowych i t. d. — znalazła zrozumienie i państwowo dojrzała część społeczeństwa polskiego doszła do wniosku, że zarządzenia Rządu, aczkolwiek przykre, są niezbędne. Najszersze zrozumienie znalazł Rząd w elemencie niepodległościowym, co, według mego zdania, jest zupełnie uzasadnione. Jednostki, które walczyły o niepodległość Narodu Polskiego i Polskę stworzyły, mając przed sobą alternatywę: zatrzymanie, choćby zapomocą największych ofiar, zbliżającego się upadku, albo jego przyśpieszenie, wybiorą drogę pierwszą. Pomimo wielkiej odwagi i niezależności w posunięciach, którą się odznacza Rząd, postanowiono, niewiadomo z jakich powodów, jednego z rozważanych problemów, który przedewszystkiem u nas w Polsce wymaga rozwiązania, nie ruszać. Problemem tym jest sprawa zatrudniania mężatek w urzędach i instytucjach państwowych i w przemyśle. Uzdrowienie stosunków skarbowych i gospodarczych w Państwie jest w dużej mierze zależne od uzdrowienia stosunków społecznych. Uzdrowienie to może tylko wtenczas nastąpić, jeżeli się położy kres jakimkolwiek wpływom ubocznym i protekcji, powodującym wzbogacanie się wpływowych i protegowanych kosztem żyjących w największej nędzy obywateli Państwa. Wpływy uboczne i protekcja muszą ustąpić, a ich miejsce musi zająć sprawiedliwy podział dochodów, uzależniony naturalnie od zdolności, odpowiedzialności, sumienności i moralnej wartości poszczególnych jednostek z wykluczeniem tej nadmiernej rozpiętości w wynagrodzeniach, która jest niczem nieuzasadniona i niestety u nas święci prawdziwe orgje. Czas skończyć z protekcjami, synekurami, dwu lub wielokrotnemi posadami, a udzielić obrony i opieki tym wszystkim, którzy czy to z tytułu ich wartości obywatelskich, czy ich pięknej przeszłości, czy to z tytułu prawa do życia, tej opieki i obrony potrzebują. Obowiązkiem Państwa jest stworzenie egzystencji dla jaknajwiększej ilości obywateli; tolerowanie obecnego stanu rzeczy na dalszą metę prędzej czy później musi wywołać niechęć i poczucie wyrządzonej krzywdy.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#RudolfKornke">Wśród tych zagadnień, które wymagają ostrego cięcia, pokutuje u nas od samego początku powstania Polski niepodległej sprawa zatrudniania mężatek. Jest nie do pomyślenia, ażeby Państwo, które notuje stały przyrost bezrobotnej inteligencji, w którem redukuje się urzędników, obarczonych rodzinami, w którem rok rocznic przybywają setki i tysiące wykształconej młodzieży z średnich i wyższych uczelni, tolerowało w dalszym ciągu podwójne zarabianie męża i żony. Pretekst do zarobkowania żony z powodu szczupłego zarobku męża, wynoszącego mniej lub więcej, jest pozbawiony jakichkolwiek podstaw socjalnych i moralnych w czasach, kiedy dziesiątki tysięcy chętnych i uzdolnionych sił nie ma pracy i znosić musi skrajną nędzę, utrzymując siebie i rodziny z jałmużny. Mógłby ktoś powiedzieć, że cała ta historją nie warta jest, ażeby zadzierać z mężatkami i powodować falę namiętnych protestów. W mojem pojęciu jednak nie jest ona ani błaha ani drobna, lecz należy do pierwszorzędnych zagadnień, gdyż posiada znaczenie wielostronne. Sądzę że trafię w sedno, jeżeli ośmielę się stwierdzić, że olbrzymia większość kobiet w Polsce powitałaby z całem zadowoleniem śmiałe podejście Rządu do tej kwestji.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#RudolfKornke">Nie mniej ważna jest sprawa zatrudniania emerytów w przemyśle. Sądzę, że nie przesadzę, jeżeli stwierdzę, że w przemyśle śląskim, szczególnie w administracji tego przemysłu, 1/4 stanowią emeryci, którzy pobierają emerytury, wynoszące 300, 400, 500, a nawet więcej złotych miesięcznie. Daleki jestem od tego, aby odmawiać prawa do pracy emerytom młodym, których emerytury są bardzo skromne, lecz ci mają najmniej sposobu do uzyskania poparcia i pracy w przemyśle, bo nie posiadają możnych i wpływowych protektorów. Za to emeryci o wystarczających emeryturach dzięki różnym zabiegom otrzymują dobrze płatne posady i synekury. Oczywiście, że i ta kwestja wymaga w imię sprawiedliwości koniecznej naprawy.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#RudolfKornke">Jak jedno tak i drugie należałoby potraktować z miejsca jako zagadnienie pilne.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#RudolfKornke">Jako jeden z przedstawicieli ludności Śląska w tej Wysokiej Izbie, ludności, którą kryzysem jest najbardziej dotknięta, mogę bez zastrzeżeń w imieniu tej ludności stwierdzić, że praca Rządu, zdążająca do opanowania sytuacji gospodarczej w Polsce, znajduje wśród niej jaknajwiększe zrozumienie i każde śmiałe podejście do uzasadnionej reformy spotka się z poparciem całego społeczeństwa śląskiego.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#RudolfKornke">A teraz chciałbym sprostować niektóre wywody p. sen. Hasbacha, przedstawiciela mniejszości niemieckiej w tej Wysokiej Izbie. P. s. Hasbach ubolewał, że dzięki nowej ordynacji wyborczej reprezentacja niemiecka w Izbach ustawodawczych uległa wielkiemu skurczeniu i gdyby nie prawo mianowania senatorów przez Prezydenta Rzeczypospolitej, to w tej Izbie prawdopodobnie nikt z Niemców by nie zasiadał. Dalej krytykuje p. s. Hasbach rzekome rugi niemieckich urzędników i robotników w przemyśle śląskim, zaznaczając, że rugi te dzieją się nawet przy pomocy osób oficjalnych, jak komisarza demobiiizacyjnego i t. d.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#RudolfKornke">Omawiając potem ostatnio wykryty spisek tajnych organizacyj niemieckich przeciwko całości Państwa Polskiego, stara się p. s. Hasbach nas przekonać, że wywrotowcy działali pod wpływem nędzy i wyrządzanej im przez Polaków krzywdy, przez co inspiratorzy tego spisku mieli do nich łatwy dostęp i znaleźli pożądany posłuch.</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#RudolfKornke">My Polacy z zachodu, jak to już słusznie podniósł p. sen. Chrzanowski, znamy się z naszymi współobywatelami niemieckimi bardzo dobrze, gdyż mieliśmy i mamy możność bezpośredniego odczuwania przewrotnej polityki niemieckiej, to też i żale i argumenty p. sen. Hasbacha nie stanowią dla nas nic nowego i moglibyśmy przejść nad jego przemówieniem do porządku dziennego jako Ślązacy, lecz jako członek wysokiej Izby jestem zmuszony stanowczo jego przemówienie skorygować.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#RudolfKornke">Otóż nie zgadza się z istotnem położeniem twierdzenie, jakoby niemiecki stan posiadania w naszych Izbach parlamentarnych przeczył rzeczywistości i w stosunku do liczby obywateli Niemców był krzywdzący.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#RudolfKornke">Stwierdzam, że przynajmniej u nas na Śląsku Niemców jest najwyżej 1% , a element, który od wypadku do wypadku ulega wpływom niemieckim i na który Niemcy się powołują jako na element, zaliczający się do narodowości niemieckiej, ma z tą narodowością tylko tyle wspólnego, że jest od Niemców zależny gospodarczo i materjalnie i ze względu na jeszcze niewyrobione poczucie narodowe polskie ulega przy większych akcjach politycznych wpływom gospodarczo silnej iredenty niemieckiej, zasilanej materjalnie i propagandowo z zewnątrz naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#RudolfKornke">Element ten w języku ludowym nazywany popśniołami, a w języku ogólnym elementem pośrednim o niewyrobionem poczuciu godności narodowej, który jednakże i z urodzenia, i z mowy, i z obyczajów jest polski.</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#RudolfKornke">Powoływanie się Niemców na ten odłam społeczny jako na swój jest conajmniej za odważne, gdyż do tej części ludności Niemcy prawa nie mają, ale prawo wyłączne do tej części ludności ma naród polski, który w najbliższej przyszłości za pomocą dobrze przygotowanej akcji uświadomienia narodowego przyśpieszy proces likwidacji wpływów obcych i przywróci zbłądzonym braciom należyte poczucie godności narodowej i przywiązania do Państwa Polskiego. Proces ten postępuje szybko i naturalnie, najlepszym dowodem są ostatnie wpisy szkolne, które w wyniku 93% dzieci dały szkole polskiej.</u>
          <u xml:id="u-40.15" who="#RudolfKornke">Co do rugów niemieckich urzędników i robotników w przemyśle śląskim, to stwierdzam tylko ten fakt, że wogóle robotników Niemców na Śląsku niema, a jeżeli kogoś się ruguje, to powstańców śląskich przez dyrektorów lub właścicieli rozmaitych spółek niemieckich i urzędników. Stwierdzam, że bezrobotnych b. uczestników powstań śląskich mamy na Śląsku około 10.000. Wobec tego faktu niemiecka mniejszość, reprezentowana tu w tej Izbie przez s. Hasbacha, nie może podkreślać rzekomych krzywd elementu niemieckiego, jeżeli najzasłużeńsi ludzie w naszej dzielnicy, którzy przecież zdrowie i siły poświęcili dla Polski, dzięki którym ziemia ta została przyłączona do Polski, są w większej części bez pracy i bez możności egzystencji.</u>
          <u xml:id="u-40.16" who="#RudolfKornke">Powiedziałem poprzednio, że my Polacy zachodni znamy wykrętną politykę niemiecką, bośmy ją odczuli na własnej skórze. Lecz nietylko w polityce wewnętrznej dostrzegamy te ujemne dla nas objawy niesolidarnej i nieszczerej polityki, ale również i w polityce zewnętrznej. Jakikolwiek traktat polityczny lub gospodarczy zawierany z Rzeszą Niemiecką jest niepewny i może być ze strony naszego kontrahenta niemieckiego w każdej chwili zerwany, lub conajmniej niedotrzymany. Nie można się łudzić, skoro Niemcy nie szanują traktatów i wobec innych państw, jak ostatnio uczynili z traktatem locarneńskim, wysuwając jako uzasadnienie wiele najrozmaitszych argumentów. Tak samo postępują i w stosunku do Polski.</u>
          <u xml:id="u-40.17" who="#RudolfKornke">Czy jest to uczciwy i lojalny stosunek, gdy my, tak biedne Państwo, wozimy Niemcom towary do Prus Wschodnich przez teren naszego Państwa za darmo? Nie jesteśmy przecież kopciuszkiem ani kolonją niemiecką i nie będziemy nią nigdy. Jeżeli więc uczciwie pragną lojalnego stosunku między obu naszemi państwami, to staje się niezbędnem, by Rząd nasz zupełnie jasno i dobitnie postawił sprawę w ten sposób, że od dziś ani jeden złoty nowego długu niemieckiego nie pozostanie w Niemczech...</u>
          <u xml:id="u-40.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-40.19" who="#RudolfKornke">... i Rząd nasz musi szukać możliwości wydobycia od Niemców należnych nam pieniędzy. Tego domaga się od Rządu całe społeczeństwo, tego wymaga powaga naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-40.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#AleksanderPrystor">Dochodzi już pół do ósmej, a mamy zapisanych 9 mówców. Nie chcę jeszcze ograniczać czasu przemówień, ale wzywam Panów Senatorów do streszczania się.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Evert.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#LudwikJózefEvert">Wysoka Izba wybaczy, że zajmę jej chwilę czasu sprawą, która może się wydawać osobistą, ale która ma nietylko charakter sprawy osobistej.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#LudwikJózefEvert">P. sen. dr. Bobrowski w swojem przemówieniu zaznaczył tu Wysokiej Izbie, że zgłoszony przezeń na Komisji Budżetowej Senatu wniosek o odrzucenie, a raczej o nieprzyjęcie referatu generalnego w tej formie i w tej redakcji, w jakiej był zgłoszony, nie był na komisji głosowany, czyli, że nie był ten wniosek przeze mnie poddany pod głosowanie. Nie wiem, czy mam to rozumieć jako wymówkę pod moim adresem? Że jednak cenię bardzo wysoko p. sen. Bobrowskiego za jego pracę, za jego przeszłość i za jego zasługi, nie chciałbym, ażeby moje milczenie mogło być zrozumiane jako zlekceważenie jego głosu. Muszę więc przypomnieć i stwierdzam, że na ostatniem swojem posiedzeniu komisja poruczyła mi uzgodnienie referatu p. sen. Kozłowskiego z opinją większości członków komisji. Po tej decyzji w prostej konsekwencji wzmiankowany wniosek przestał być aktualny. Powierzając mi zadanie trudne i drażliwe przystosowania referatu b. premjera p. sen. Kozłowskiego do generalnej opinji komisji, Panowie Senatorowie zechcieli włożyć na mnie brzemię, przeceniając bądź moje siły, bądź nie doceniając wagi samego brzemienia.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#LudwikJózefEvert">Aby referat generalny stał na poziomie tak wysokiej Izby, musi z jednej strony posiadać cechy indywidualnej twórczości i musi być wykładnią osobistego poglądu referenta z tem jednak, że twórczość ta i ten pogląd mieszczą się w ramach stanowiska komisji, będąc wyrazem indywidualnie przepracowanej syntezy poszczególnych referatów. Bez tego bowiem referat generalny nie byłby organicznym tworem, lecz mechanicznym zlepkiem. Aby ten trudny cel osiągnąć, potrzeba bądź doskonałej, idealnej harmonji referenta generalnego z komisją, bądź szczególnego talentu i wysiłku z jego strony, bądź wreszcie osobliwych zwyczajowych prerogatyw, któremi wyszkolone demokracje zachodnie obdarzyły przewodniczących swoich komisyj budżetowych. Sami Panowie Senatorowie zechcą ocenić, czy istnieją wyżej rzeczone warunki w naszej Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#LudwikJózefEvert">W przedstawionym Senatowi budżecie deficytu budżetowego niema i zresztą stwierdza to sam referent generalny w kilku miejscach i komplementuje nawet Rząd obecny za pracę około zrównoważenia budżetu administracyjnego, a podejrzliwy jego stosunek możnaby wytłumaczyć, przy pewnej złośliwości, nawykiem myślowym, datującym się z okresów, kiedy budżety były deficytowe. Jeżeli Panowie Senatorowie, członkowie Komisji Budżetowej porównają tekst pierwotny, wygłoszony na komisji, z tekstem drukowanym w tej książce, to Panowie stwierdzą, że udało mi się osiągnąć wszystkie ustępstwa ze swoistego poglądu p. senatora Kozłowskiego, jakie można było uzyskać przy zachowaniu poszanowania dla indywidualnej twórczości. Tymże nawykiem myślowym, o którym już mówiłem, muszę tłumaczyć ten pogląd p. referenta generalnego, że budżet administracyjny powinien koniecznie obejmować inwestycje. Innych motywów nie widzę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Siedlecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#StanisławSiedlecki">Wysoki Senacie! Z przedłożonego nam budżetu widzimy, że na inwestycje na przyszły rok budżetowy, na wszystkie roboty, które mają być prowadzone, subsydjowane lub kredytowane przez Państwo, przeznacza się około 250 miljonów zł. Daje mi to asumpt do poruszenia sprawy prac, które Polska zbiorowym wysiłkiem winna wykonać, a która to sprawa w tym budżecie nie znajduje prawie żadnego uwzględnienia.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#StanisławSiedlecki">Na początku, dwa pytania. Czy Polska może się zaliczać do krajów przeinwestowanych? Mnie się zdaje, że sprawa jest jasna, iż przeciwnie, Polska jest krajem, wymagającym szeregu inwestycyj, które jej są tak potrzebne, tak bardzo potrzebne, jak chleb dla przymierającego głodem człowieka.</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#StanisławSiedlecki">Poco są potrzebne Polsce inwestycje? Po pierwsze dlatego, że musi zrównać się gospodarczo z resztą krajów cywilizowanych, gdyż inaczej nie będzie w stanie współpracować z niemi w tej dziedzinie; po drugie musi się zrównać gospodarczo z sąsiadami swymi bezpośrednimi z prawa i z lewa, jeśli się chce ostać jako państwo niepodległe; po trzecie dlatego, że każdemu Polakowi, jako obywatelowi Państwa, będącego równoprawnym i równorzędnym członkiem wielkiej rodziny narodów świata, należy się byt, godny nowoczesnego cywilizowanego człowieka.</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#StanisławSiedlecki">Jeżeli chodzi o inwestycje, to wymienię tu w formie przykładów szereg prac, które, zdaniem mojem oraz zdaniem wielu Polaków, należy jaknajśpieszniej przeprowadzić, a niektóre przynajmniej zapoczątkować, by chociaż w przybliżeniu zrównać się z sąsiadami, o których mówiłem.</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#StanisławSiedlecki">Oto te prace:</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#StanisławSiedlecki">1) Należy wybudować w całym kraju szereg lokali rządowych, samorządowych i szkolnych, które są obecnie odnajmowane od osób prywatnych, i na opłacanie komornego za nie wstawione są w omawianym obecnie budżecie odpowiednie sumy.</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#StanisławSiedlecki">2) Należy zbudować na Podkarpaciu wielki rurociąg rozdzielczy na gaz ziemny, poczynając mniejwięcej od Kołomyi, a kończąc na Krakowie. Rzecz ta jest bardzo potrzebna i o ile wiem, dobrze się kalkulująca.</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#StanisławSiedlecki">3) Należy zrobić poszukiwania na wielką skalę nowych terenów ropodajnych na temże Podkarpaciu na ziemiach rządowych w celu dostarczenia rządowej rafinerji w Drohobyczu ropy dla przeróbki.</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#StanisławSiedlecki">4) Należy wybudować na kresach wschodnich i częściowo w centrum Polski około 10 tysięcy kilometrów kolei żelaznych w celu przysposobienia tej połaci kraju, mianowicie kresów, tak gospodarczo jak i komunikacyjnie do właściwego życia kulturalnego oraz do obrony.</u>
          <u xml:id="u-44.9" who="#StanisławSiedlecki">5) Należy wybudować przynajmniej 5 tysięcy kilometrów szos o trwałej nawierzchni, by umożliwić normalny ruch w bardziej zaludnionych lub uprzemysłowionych dzielnicach Państwa.</u>
          <u xml:id="u-44.10" who="#StanisławSiedlecki">6) Należy wybudować conajmniej 10 tysięcy kilometrów szos zwykłych na kresach wschodnich przedewszystkiem.</u>
          <u xml:id="u-44.11" who="#StanisławSiedlecki">7) Należy definitywnie przystąpić do wielkich robót melioracyjnych i wodnych, jak osuszanie błot i regulacja wielkich rzek.</u>
          <u xml:id="u-44.12" who="#StanisławSiedlecki">8) Należy przeprowadzić planową elektryfikację całego Państwa, opartą przedewszystkiem na ujarzmianiu sił wodnych. Wchodziłoby w to już zapoczątkowane zamykanie dolin górskich, jak na Sole i Dunajcu, a także wykorzystanie pętli naszych rzek, jak Wilejki, Niemna, Dniestru i dopływów Dniestru.</u>
          <u xml:id="u-44.13" who="#StanisławSiedlecki">9) Należy jaknajszybciej zmodernizować nasze kanały: Augustowski, Ogińskiego i Królewski oraz przystąpić do przeprowadzenia nowych już dawno zaprojektowanych kanałów.</u>
          <u xml:id="u-44.14" who="#StanisławSiedlecki">10) Należy wybudować (znowu kładąc nacisk na upośledzone kresy wschodnie) około 50 tysięcy budynków nowych szkół: powszechnych, rzemieślniczych, przemysłowych, rolniczych, gimnazjalnych, oraz conajmniej jeden nowy uniwersytet, mianowicie ukraiński i t. p.</u>
          <u xml:id="u-44.15" who="#StanisławSiedlecki">Tu zjawia się pytanie: czy na przeprowadzenie tak wielkich robót posiadamy dostateczną ilość wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych robotników, sił technicznych oraz instruktorskich, sił inżynierskich do projektowania i wyższego nadzoru, nakoniec sił kierowniczo-administracyjnych? Czy mamy te siły? Tak, w Polsce takich sił jest dosyć. Wprawdzie przy intensywnym ruchu materjał robotniczy i inny szybkoby się wyczerpał, jednak dałoby się go przez odpowiednie szkolenie w ciągu kilku lat w dostatecznej ilości dopełnić.</u>
          <u xml:id="u-44.16" who="#StanisławSiedlecki">A teraz drugie pytanie. Czy Polska ma dość chleba, by te zaprzęgnięte ewentualnie do roboty rzesze nakarmić? Tak, ma dosyć chleba. Przypomnę, że obecnie Polska, nie dokarmiając z konieczności próżnujących mas, wywozi w ten sposób otrzymaną nadwyżkę zagranicę i dopłaca do każdego korca zboża połowę jego wartości rynkowej z kieszeni pracujących, by zagranica zboże to zechciała kupić.</u>
          <u xml:id="u-44.17" who="#StanisławSiedlecki">Mówiąc o konieczności zrównania się naszego z sąsiadami, wskazałem na istnienie wielkiej dysproporcji gospodarczej między nimi a nami. Ale czy tylko dysproporcja między stanem gospodarczym Polski i innych krajów zmusza nas do żądania przeprowadzenia wymienionych prac i robót? Nietylko to. Istnieje również rażąca dysproporcja w wewnętrznem życiu Polski, na którą ze strachem spoglądają świadomi rzeczy obywatele.</u>
          <u xml:id="u-44.18" who="#StanisławSiedlecki">Oto ta dysproporcja. Wymienię przedewszystkiem dziedziny wysoko w Polsce stojące. Są one trzy.</u>
          <u xml:id="u-44.19" who="#StanisławSiedlecki">Po pierwsze nasza kultura, nasza tysiącletnia cywilizacja polska. Czyż możemy się jej wstydzić przed światem? Czyż nasza sztuka, literatura i nauka nie mogą się równać ze szczytami w tej dziedzinie sztuki, literatury i nauki światowej?</u>
          <u xml:id="u-44.20" who="#StanisławSiedlecki">Druga dziedzina, to nasza armja. Przez Marszałka Piłsudskiego odmłodzona, zdyscyplinowana i duchem zwycięstwa owiana, stoi na niezwykle wysokim poziomie, stoi na straży naszych granic i naszej młodej niepodległości.</u>
          <u xml:id="u-44.21" who="#StanisławSiedlecki">I trzecie dziedzina, to stanowisko nasze jako Państwa, jako mocarstwa na świecie, nasz prestiż, nasze imię.</u>
          <u xml:id="u-44.22" who="#StanisławSiedlecki">Przecież te trzy dziedziny, to są najwyższe loty, najwyższe szczyty, których nielicznym tylko narodom udało się osiągnąć, a że myśmy je zdobyli i osiągnęli, słusznie z tego możemy być i jesteśmy dumni. Ale z tych szczytów zejść na dół nam nie wolno, boby to była zdrada wolności, zdrada niepodległości, a więc i zdrada Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-44.23" who="#StanisławSiedlecki">A teraz spojrzyjcie Panowie Senatorowie z tych wyżyn, z tych podniebnych szczytów na samo dno. Tam nisko, na samym dole w prochu i pohańbieniu znajduje się nasz stan gospodarczy. A przecież na tym poniżonym stanie gospodarczym, jak na fundamencie, jak na opoce Piotrowej bazują się i stoją wysokie trzy dziedziny przed chwilą wymienione. Oto jest ta nasza wewnętrzna rozbieżność, wewnętrzna polska dysproporcja.</u>
          <u xml:id="u-44.24" who="#StanisławSiedlecki">A teraz spojrzyjmy na to zjawisko z punktu widzenia teorji nożyc. Oto na górnem ramieniu nożyc nasza wielka demokratyczna kultura, nasza armja i nasze dobre imię na świecie, a na dolnem stan gospodarczy. I proszę mi powiedzieć, czy w Polsce może być postawione pytanie: na które z ramion trzeba zacząć naciskać, by te straszliwe nożyce się zamknęły? A przecież jasnem dla wszystkich jest, że skoro te nożyce są, trzeba je zamknąć i to zamknąć szybko, i przystąpić do zamykania natychmiast.</u>
          <u xml:id="u-44.25" who="#StanisławSiedlecki">Obecną pracę Rządu rozumiem jako czynności przygotowawcze, czynności wyjściowe, że tak powiem — przygotowanie startu. Porównałbym je do pracy zaprzęgania dobrej czwórki koni w zamkniętej wozowni. Oto czterej koniuchowie wprzęgają do mocnego wozu wystałe, niecierpliwiące się konie. Już dopinają ostatnich sprzączek. Za chwilę furman wejdzie na wóz, zaprze się mocno nogami o przodek kozła i ujmie silnie w ręce lejce zaprzęgu. Wtedy koniuchowie otworzą wrota wozowni, czwórka wypadnie na drogę i ruszy całym niewstrzymanym pędem naprzód. Ale tu właśnie trzeba pamiętać, że nie wolno tylko ciągle zaprzęgać. Trzeba pamiętać, że na to się zaprzęga, żeby jechać.</u>
          <u xml:id="u-44.26" who="#StanisławSiedlecki">My Polacy jesteśmy narodem autochtoniczno-wytwórczym. Największą karą dla nas, największem nieszczęściem jest próżnowanie. Tymczasem bezmała połowa narodu polskiego trwa obecnie w przymusowem próżnowaniu i największem ubóstwie. Ze świętą, po trzykroć świętą cierpliwością i wiarą czeka ta połowa na moment, kiedy danem jej będzie szczęście wzięcia się za motykę, za łopatę, za pług, za kilof, czy też za młot.</u>
          <u xml:id="u-44.27" who="#StanisławSiedlecki">Toteż głęboko przekonany, że nietylko w imieniu swojem, ale i tej właśnie połowy ludności Państwa Polskiego wzywam Rząd, by się w najbliższym czasie przygotował odpowiedzieć, kiedy, w jakim czasie zakończy swe przygotowawcze, wyjściowe czynności i ruszy nawę państwową do międzynarodowego wyścigu pracy, tego samego wyścigu, o którym mówił Marszałek Piłsudski, wyścigu, u mety którego mogą się znaleźć jedynie duchowo mocne organizmy państwowe, prowadzone przez równie mocnych ludzi. A wierzę, że obecny Rząd składa się z tych właśnie mocnych ludzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Wiesner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#RudolfWiesner">Wysoka Izbo! Poraz pierwszy od istnienia nowej Konstytucji ma Senat zająć stanowisko wobec preliminarza budżetowego Państwa i uchwalić go. Dlatego powinien każdy, zdając sobie sprawę z odpowiedzialności, ciążącej na nim, wydać decyzję po gruntownem zbadaniu tak preliminarza, jakoteż jego skutków dla przyszłego roku budżetowego. Budżet stanowi podstawę dla administracji i rządzenia Państwem, a tem samem narodem i społeczeństwem. Preliminarz budżetowy nie jest tylko golem zestawieniem wydatków i dochodów, ale równocześnie programem Rządu, wskazującym drogę, którą Rząd zamierza w administracji kroczyć w najbliższej przyszłości. Zrozumiałem zatem jest, że nasze stanowisko wobec tego programu zająć musimy bądź to w formie oddania głosu, bądź w formie wygłoszenia naszych poglądów na sprawy poruszone w budżecie, które to poglądy wyjaśnić mają nasze własne ustosunkowanie i zastępowanej przez nas ludności do Państwa. Przedewszystkiem mniejszości narodowe korzystają z obrad budżetowych, by oznajmić swój stosunek do Państwa, życzenia i żale i ustalić położenie swe w Państwie i w ogólnej polityce państwowej.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#RudolfWiesner">Nowa Konstytucja przekazuje organom ustawodawczym właściwie raczej rolę doradcy. Przemawiając dziś jako przedstawiciel narodowo-socjalistycznej niemieckiej grupy, przekonany jestem w całej pełni, że tylko wówczas liczyć mogę na powodzenie mej pracy, jeżeli praca ta opierać się będzie na zasadach ogólnego prawa narodowego i w ramach przepisów Konstytucji. Znikoma już bowiem ilość dwóch przedstawicieli niemieckiej grupy narodowej w Sejmie i Senacie uprzytamnia nam, że w naszej pracy opierać się możemy jedynie o boskie nasze prawo narodowe i Konstytucję. Praca wśród naszej grupy narodowej, stosunek nasz do Państwa, współpraca przy spełnianiu jego wielkich zadań i przy jego rozbudowie następować będzie w przyszłości według nowych zasad i głównie w dziedzinie polityki wewnętrznej, gospodarki socjalnej i oświaty.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#RudolfWiesner">Stosunek nasz do Państwa uległ w ostatnich dwóch latach zasadniczej zmianie. Zgodnie z naszym światopoglądem stoimy dziś na stanowisku, że jedynie naród polski, jako gospodarz kraju i naród państwowy powinien rozstrzygać o formie organizacji państwowej, ustawodawczej i konstytucyjnej, gdyż on tylko zna te formy, które dostosować się muszą najdokładniej do charakteru narodu i do historycznej roli, jaką Opatrzność Boska obdarzyła Polskę w świecie. Jako niemiecka grupa narodowa nie chcemy wpływać na formę i drogi Państwa, pozostawiając to wyłącznie polskiemu narodowi. Jako Niemcy dążymy do utrzymywania naszej narodowości, kultury i warunków życiowych.</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#RudolfWiesner">Zdajemy sobie sprawę, że pracę tę wykonywać i cel zrealizować możemy tylko wtedy, jeżeli bez zastrzeżeń Uznajemy przepisy prawne, jeżeli szczerze współpracować będziemy przy budowie potęgi Państwa i jeżeli ściśle złączymy nasz los z jego losem. Znaczy to, że odrzucamy myśl, jakoby los nasz uzależniony był od miary dopuszczenia nas do rządzenia Państwem. Zrzeczeniu się wpływu na organizację i administrację Państwa przeciwstawiamy roszczenie do intensywniejszego życia, prawa kulturalnego i narodowego. Stoimy na gruncie oświadczenia p. Premjera i jego Rządu, że wszyscy obywatele równi są wobec prawa i że wszyscy doznawać muszą jednakowej ochrony Państwa. Przekonani o mocnej woli najwyższych organów państwowych do udzielenia i zapewnienia naszej niemieckiej grupie narodowej nieukróconego prawa do życia i utrzymywania naszego języka i kultury, prosić jednak musimy Rząd, ażeby z tą samą stanowczością polecał podległym mu władzom, by obywateli narodowości niemieckiej nie traktowano jako obywateli drugiej kategorji, lecz jako obywateli, którzy wyrażają chęć współpracy przy rozbudowie Państwa z tą samą siłą moralną, jak sam naród polski. W ten sposób też łatwo usunięte będą różne nieporozumienia między obu temi narodami. Nie chcemy nic innego, jak tylko pełnej ochrony Państwa przy wykonywaniu naszej pracy kulturalnej i narodowej, by różne organa administracyjne nie robiły nam niepotrzebnych trudności, by przy regulowaniu tych stosunków nie panował ślepy biurokratyzm, lecz chęć pomagania wszystkim obywatelom celem wspólnego opanowania ciężkich warunków życiowych, jakiemi los równie obdarzał wszystkich obywateli Państwa. Będąc Niemcami, jesteśmy zdecydowanymi wrogami wszystkich elementów, dążących do burzenia wewnętrznego spokoju i porządku publicznego, zastrzegamy się jednak z całą stanowczością przeciw stawianiu nas przez różne sfery narówni naprzykład z komunistami, a to dlatego, że jesteśmy zwolennikami światopoglądu narodowo-socjalistycznego. Nasz światopogląd jest wyznaniem zachowawczem i konstrukcyjnem w odróżnieniu od haseł komunistycznych, głoszących niszczenie każdego porządku państwowego i ludzkiego. Kto te pojęcia pomiesza, świadomie popiera komunizm.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#RudolfWiesner">My Niemcy w Polsce witamy radośnie zbliżenie Rzeszy Niemieckiej do naszego Państwa. Jesteśmy mostem między obu wielkiemi narodami i obowiązkiem naszym jest przyczyniać się do pogłębiania i utrwalania tego porozumienia. Głęboko jesteśmy przekonani, że młoda nasza generacja niemiecka dojdzie do pełnego porozumienia z młodą generacją polską, stojąc na gruncie równouprawnienia i poszanowania wzajemnych dóbr duchowych i kulturalnych. Na ziemi jest dosyć miejsca dla obu, a jeden drugiemu nie potrzebuje zaprzeczać miejsca pod słońcem. Jeżeli chodzi o nas, zapewniam, że wszystko czynić będziemy w interesie tego porozumienia.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#RudolfWiesner">Nam wszystkim znana jest ciężka sytuacja gospodarcza Państwa i obowiązkiem wszystkich jest — bez względu na partję — użyć wszelkich sił dla ulżenia tym stosunkom. Witamy każdy krok Rządu, zmierzający do polepszenia sytuacji gospodarczej. Żałujemy tylko, że w licznych okręgach Państwa, a przedewszystkiem w okręgach przemysłowych panuje nadal dążenie do usuwania Niemców z ich posad i pozycyj gospodarczych, oraz do pozbawienia ich egzystencji. Wskazujemy w szczególności na woj. śląskie, gdyż dziś już więcej niż 80% ludności niemieckiej znajduje się tam bez pracy i na bruku. Zwracamy uwagę, że również w Królestwie, w szczególności w Łodzi, Niemcy żyją w stosunkach niegodnych człowieka kulturalnego. Gotowi jesteśmy dać dowody, że głównie na Śląsku systematycznie i bezwzględnie pracuje się nad pozbawieniem niemieckiej ludności pracy i chleba. Bezustanne zwalniania niemieckich robotników i pracowników z warsztatów pracy bywały kilkakrotnie przedmiotem przedstawień i rozmów w poszczególnych ministerstwach, niestety często bez skutków. Czy można się dziwić, że takim sposobem i traktowaniem doprowadza się ludność niemiecką do rozpaczy i beznadziejności? Kto gotów jest oddawać Państwu swe siły dla jego rozbudowy, ma też prawo żądać, by wszyscy w równej mierze znosili ciężary życiowe i socjalne. Ale całkowicie jest chybione mniemanie, że takiemi sposobami, zwłaszcza na Śląsku praktykowanemi, uda się oderwać niemiecką ludność od swej narodowości.</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#RudolfWiesner">Również i w woj. poznańskiem i pomorskiem stosowane są środki, wywołujące ciężkie Zaniepokojenie wśród ludności niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#RudolfWiesner">Ustawiczne wywłaszczenia w tych województwach kierowane są głównie przeciw niemieckim posiadaczom majątków ziemskich. Zasadniczo jesteśmy zwolennikami zdrowej i rozumnej reformy rolnej, nic sprzeciwiamy się parcelacji majątków rolnych do pewnych granic i tworzeniu nowych egzystencyj chłopskich. Bronić się jednak musimy przeciw niedopuszczaniu ludności niemieckiej do tych nowych chłopskich placówek egzystencyjnych i przeciwko zasadzie osiedlania tych województw wyłącznie przez chłopów narodowości polskiej. Rozumiemy, gdyż odpowiada to naszemu światopoglądowi, że Państwo przez tworzenie zdrowego stanu chłopskiego zapewnić sobie chce przyszłość i że synom chłopów ułatwiać chce egzystencję, stwierdzamy jednak, że i niemiecki stan włościański znajduje się w opłakanej sytuacji gospodarczej i socjalnej i żądać musimy, by i jego synów nie usuwać z gleby, a przeciwnie przydzielać część wywłaszczonych gruntów niemieckiej grupy narodowej na cele osadnicze. Żądamy, by zapomocą rozumnej polityki cen produktów rolnych podniesiono siłę konsumcyjną stanu włościańskiego i tem samem całego naszego życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#RudolfWiesner">Szczególnie ciężki los spotkał robotników i urzędników. Minimum egzystencji tych obu grup spadło do najniższych granic. Liczby bezrobotnych podawane w statystykach oficjalnych podwyższą się znacznie, jeżeli się doda liczbę bezrobotnych niezarejestrowanych i niepobierających wsparcia. Tu jedynie pomóc może opracowanie na daleką metę planu pracy, bądź w formie robót publicznych, bądź w formie ożywienia inicjatywy prywatnej. Nie do pomyślenia jest, by znaczną część ciężarów finansowych Państwa przerzucić akurat na obie te grupy i by potrzebne środki osiągnąć przez ustawiczne redukcje płac np. urzędników państwowych, lub przez przymusowe ukrócanie dobrze nabytych praw emerytalnych. Najmniejsza stopa płac już została osiągnięta, jeżeli nie przekroczona.</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#RudolfWiesner">Zdrowa polityka podatkowa, wolna od wszelkich przerostów biurokratyzmu, powinna umożliwić rozwijanie handlu i przemysłu i tworzenie nowych egzystencyj.</u>
          <u xml:id="u-46.10" who="#RudolfWiesner">W dziedzinie oświaty nasza ludność niemiecka prowadzić musi ciężką walkę o szkołę niemiecką. Kwestja szkolna w głównych zarysach bywała przedmiotem rozmów publicznych i debat w Izbach ustawodawczych. Podobnie jak organizacja szkolnictwa w ogólności, tak też naszego szkolnictwa niemieckiego napotyka na wielkie trudności, cierpiąc pod ustawą szkolną dzięki jej nadmiernym wymaganiom przy niedostateczności środków. Dochodzi do tego, że władze szkolne i budowlane bardzo często nie kierują się żadnemi zasadami oszczędności i celowości. Z powodu braku funduszów na wypełnianie takich niczem nieuzasadnionych wymogów budowlanych, zaniechać trzeba często budowy szkoły, uniemożliwiając tem samem dzieciom korzystanie z nauki i powiększając przez to ilość analfabetów. Nie budynek szkolny jest miarodajny, lecz kształcenie umysłu i osobowości. Dlatego też nakazem chwili powinno być hasło: budujmy szkoły, chociażby skromne, walczmy z analfabetyzmem wszelkiemi środkami.</u>
          <u xml:id="u-46.11" who="#RudolfWiesner">Chcemy jaknajszerszej wolności zakładania szkół niemieckich, chcemy usuwania wszystkich trudności biurokratycznych przy zakładaniu i utrzymywaniu prywatnych szkół niemieckich i przedewszystkiem chcemy niemieckich nauczycieli dla naszej młodzieży. Za szkołę niemiecką nie Uznajemy takiej szkoły, w której tylko nauczyciel narodowości polskiej uczy nasze dzieci, lub w której ograniczono naukę niemiecką do nauczania języka niemieckiego.</u>
          <u xml:id="u-46.12" who="#RudolfWiesner">Prosimy Wysoki Rząd nie robić nam trudności, jeżeli pragniemy pozostawać w kontakcie duchowym i kulturalnym z naszym narodem macierzystym, jeżeli ten kontakt utrzymać chcemy zapomocą odczytów i przedstawień artystycznych i jeżeli zapomocą kursów, bibljotek i t. p. utrzymywać chcemy naszą kulturę.</u>
          <u xml:id="u-46.13" who="#RudolfWiesner">Naród Polski w świecie kulturalnym znany jest ze swego przywiązania do zasad wolności, co znajduje też wyraz w jego Konstytucji, zapewniającej każdemu obywatelowi wolność mowy i utrzymanie dóbr duchowych, kulturalnych i narodowych. Słusznie też żąda naród polski, by zagranica traktowała grupy polskie według powyższych zasad. Spodziewamy się i jesteśmy przekonani, że Państwo i naród polski stosować będzie te zasady i urzeczywistniać je będzie również w stosunku do nas. Prawo nasze do życia i przyszłości opieramy nietylko na naszem obywatelstwie polskiem, lecz i na odwiecznem związaniu z tutejszym terenem oraz na sięgającej setki lat wstecz pracy, wykonywanej dla tej ziemi i dzisiejszej kultury.</u>
          <u xml:id="u-46.14" who="#RudolfWiesner">Nie chcemy żadnych przywilejów, ale jako grupa niemiecka w wolnem Państwie chcemy być szanowani i cenieni jako wolni obywatele. Na tych zasadach znajdzie w nas Państwo szczerych, wiernych obywateli i współpracowników przy rozbudowie Państwa i jego przyszłości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Wołoszynowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#JoachimWołoszynowski">Wysoki Senacie! Kiedy mi przed siedmiu laty, jako ówczesnemu prezesowi Wołyńskiej Grupy Parlamentarnej, wypadło witać na granicy Wołynia Głowę Państwa, pamiętam, że mi ze wzruszenia słowa się rwały Nie wstydzę się tej chwili wzruszenia…</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#JoachimWołoszynowski">I dzisiaj przeżywam podobną chwilę, a nietylko dlatego, że mnie, zrodzonemu w niewoli, przypadł w udziale zaszczyt przemawiania w Senacie wolnej Polski, ale także dlatego, że poraz pierwszy staję na mównicy, która nakazuje sumieniu najwyższą czujność, aby stąd nie padło żadne słowo ku szkodzie Polski, aby każde było skierowane ku jej korzyści. To też, nieskory z natury do przemawiania publicznego, zdecydowałem się na zabranie tu głosu tylko z posłuchu wobec sumienia, nakazującego mi wypowiedzieć te myśli, których rozważenie będzie, w mojem przeświadczeniu, dla Polski pożyteczne.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#JoachimWołoszynowski">Nasza nowa ustawa zasadnicza, niepodobna do innych konstytucyj współczesnych, stanowiąc śmiałą próbę oparcia bytu państwa na najwyższych moralnych wartościach ludzkich — uczciwości i dobrej woli obywateli, — jednocześnie daje do ręki władzom państwowym skuteczne środki ukrócania egoizmów grupowych, tłumienia wybryków warcholskich i samowoli. Tę myśl przewodnią naszej ustawy zasadniczej — myśl twórczą, wychowawczą, wybiegającą w daleką przyszłość, a zarazem myśl odważną w nieustabilizowanych warunkach otaczającego nas świata, po przeżytych wstrząsach wojennych, politycznych, społecznych i gospodarczych, wobec dominujących tendencyj, raczej ku tresurze mas ludzkich, niż ku ich podnoszeniu do godności świadomych obywateli Państwa — poczynamy oto wypełniać żywą treścią, każdy z organów Państwa w swoim zakresie działania.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#JoachimWołoszynowski">Na nas, powołanych wespół z Sejmem do stanowienia obowiązujących ustaw, a w pierwszym rzędzie ustawy skarbowej, upoważniającej do gospodarzenia groszem publicznym, ciąży obowiązek wskazywania dróg rozwojowych, na jakie, w najgłębszem przekonaniu każdego z nas, winna być skierowana nawa państwowa. Ustalił się zwyczaj, że całokształt spraw państwowych bywa omawiany przy generalnej debacie nad ustawą skarbową.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#JoachimWołoszynowski">Od 10 lat stoją u steru Państwa ludzie, których ofiarnym trudom bojowym zawdzięcza Polska odzyskanie państwowego swojego bytu. Ich tedy dobra wola utrwalania tego bytu jest poza wszelką wątpliwością. Dobra wola rządzących jest kardynalnym warunkiem dobrych rządów, bowiem, przy dobrej woli, wszelkie błędy, nieuniknione w pracy ludzkiej, mogą być skutecznie korygowane w drodze rzeczowej krytyki, zaś wiara w dobrą wolę rządzących jest najtrwalszym fundamentem zaufania rządzonych, tego niezbędnego warunku, przy którym krytyka staje się rzeczową, objektywną i pożyteczną.</u>
          <u xml:id="u-48.5" who="#JoachimWołoszynowski">Jeżeli odliczymy lata, w których żołnierz polski walczył o Polskę, mając przed sobą genjalnego Wodza, ale nie mając jeszcze za sobą państwa, a rozpoczniemy rachubę lat budowy naszego Państwa od dnia powrotu Komendanta z twierdzy Magdeburskiej do Warszawy i ogarniemy myślą cały dorobek polski od tej daty do dzisiaj, to każdy z nas, kto pamięta mapę Europy bez Polski, musi uchylić czoła przed ogromem tego dorobku na każdem polu. Co do mnie, to przyznaję, że większy jest mój podziw dla tego, co dotychczas zostało dokonane, aniżeli zdziwienie wobec licznych braków, które wszyscy widzimy i odczuwamy. Warunki, w jakich była rozpoczęta i w jakich jest prowadzona odbudowa naszego Państwa, nie dają rozumnych podstaw ani do zdziwienia, ani do zgorszenia wobec istniejących dotychczas braków. Wiemy, że z trudnościami powojennemi bardzo uciążliwie i niezawsze skutecznie borykają się narody o nieprzerwanym bycie państwowym, zabudowane, zasobne i niezniszczone.</u>
          <u xml:id="u-48.6" who="#JoachimWołoszynowski">Mam tu na myśli nietylko dorobek materialny, ale także i przedewszystkiem dorobek moralny — olbrzymi postęp w dojrzewaniu narodu, czego wyrazem wymownym jest jednomyślność obu Izb w traktowaniu w budżecie działu obrony, jako podstawowego warunku naszego państwowego bytu. Primum est vivere, deinde philosophari. Musi państwo być, aby w jego granicach, czujnie strzeżonych, mógł się naród zdrowo rozwijać, wnosząc twórcze pierwiastki, sobie właściwe, do skarbnicy dorobku cywilizacyjnego całej ludzkości. Stąd też sprawa obrony Państwa stała się pierwszym naszym nakazem i najpierwszą potrzebą i stać się musi myślą przewodnią we wszelkich poczynaniach. Tośmy już po bolesnych doświadczeniach dziejowych uświadomili sobie bardzo wyraźnie i uświadamiamy coraz powszechniej. Wyrazem dojrzałości jest również jednomyślność obu Izb w mozolnem wyszukiwaniu wszelkich możliwych oszczędności dla działu oświaty. Nakaz rozsądku osiągnięcia równowagi budżetu, bez niebezpiecznych radykalnych zmian w jego strukturze, nie pozwolił jeszcze obecnie na uzyskanie dość wydatnych efektów dla działu oświaty. W projekcie najbliższego kolejnego budżetu narzuca się konieczność bardziej wydatnego zwiększenia wydatków na szkolnictwo powszechne. Pozatem, nawet w ramach tego budżetu nasuwa się konieczność jaknajbardziej liberalnego traktowania szkolnictwa prywatnego i nauczania domowego, oczywiście pod kontrolą Państwa, oraz zezwalania gromadom na uchwalanie specjalnych opłat na budowę szkół. Potrzeba oświaty stała się tak silną i tak powszechną, że pobudza do chętnych ofiar na skromne budynki szkolne nawet przy obecnych ciężkich warunkach, byle szkoły służyły dzieciom własnym i najbliższych sąsiadów. Akcja gromad w tym kierunku, przy państwowej pomocy w formie budulca, może wydać efekty dość szybkie i poważne. Wszystko, co zrobimy dla podniesienia oświaty, będzie potęgowało jednocześnie obronność naszego Państwa, którą w naszem położeniu na świadomości obywateli przedewszystkiem opierać trzeba, będzie zarazem podnosiło poziom dobrobytu i kultury szerokich mas ludności.</u>
          <u xml:id="u-48.7" who="#JoachimWołoszynowski">Sprawa jaknajszybszego podnoszenia poziomu oświaty łączy się ściśle w obecnych warunkach z naszym rozwojem gospodarczym. Względnie większa nasza odporność wobec skutków światowego kryzysu tłumaczy się w pewnej mierze prymitywnym układem naszego życia gospodarczego. Poprostu, kto przywykł do łapci i drewniaków, jest odporniejszy od przyzwyczajonego do lakierków. Staczanie się jednak do prymitywu kryje w sobie niebezpieczeństwo polityczne bardzo poważne. To też dążyć musimy nie do podnoszenia nikłego zresztą u nas procentu lakierków, ale do 100 procentów porządnego obuwia. I tu dochodzimy do oklepanego frazesu o równym podziale dochodu społecznego, który pozostanie tylko frazesem wobec niezmienionego faktu nierówności indywidualnych uzdolnień i charakterów. Nie ryzykujemy eksperymentów socjalnych. Przyszłość i rozwój naszego Państwa budujemy na twórczej inicjatywie i zdolności obywateli, których pracę i jej owoce chroni prawe i władza. Nie możemy jednak zamykać oczu na fakt, że w istniejącym ustroju, pod ochronę Państwa, strzegącego owoców pracy ludzkiej, może się uciekać i ucieka się skutecznie najzwyklejszy wyzysk, żerujący bezkarnie na ludzkiej nieświadomości i ludzkiej nędzy. Mam tu na myśli zwyrodnienie handlu, który z zaszczytnej w dziejach ludzkości roli pioniera kultury i cywilizacji, stacza się w naszych oczach do poniżającej roli pasorzyta. Mam na myśli potworny u nas przerost pośrednictwa, którego usługi w procesie dystrybucji towarów i kumulacji produktów stają się coraz bardziej kosztowne, wyniszczające zarówno spożywców jak i wytwórców. Ustawowa i administracyjna ingerencja w te sprawy, bardzo często konieczna, wobec absurdalnych nieraz przejawów, urągających najprymitywniejszym pojęciom o sprawiedliwości, nie daje i dać nie może trwałych efektów i będzie miała charakter tylko paljatywów, tak długo, dopóki społeczeństwo, zorganizowane spółdzielczo, nie zbuduje własnego silnego aparatu, zdolnego usuwać stopniowo pośrednictwo handlowe, rujnujące ludzi pracy, zawsze nadmiernie kosztowne, a niezawsze uczciwe, bo niepoddające się żadnej kontroli, osłaniające zawiłe arkana swojego procederu t. zw. „tajemnicą handlową”, która w gruncie rzeczy nie jest niczem innem, jak parawanem dla wyzysku nieświadomych i potrzebujących. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby nasze organizacje spółdzielcze zdały były egzamin życiowy, którego mojem zdaniem nie zdały zadowalniająco, tobyśmy dzisiaj mniej dotkliwie odczuwali skutki kryzysu. Wiąże się to znowu ściśle z oświatą, bowiem idea spółdzielcza, idea solidaryzmu może się rozwijać tylko w świetle; ciemnota będzie zawsze żerowiskiem dla wyzysku. Wśród języków świata jeden tylko język polski posiada własny wyraz, oddający ściśle istotę idei spółdzielczej. Może to znak naszej predyspozycji do realizowania samej idei, która bez wstrząsów prowadzi do przebudowy struktury społecznej, z wykluczeniem oszukaństwa, na podstawie jasnych rachunków i uczciwych stosunków. To jest, mojem zdaniem, najprostsza droga do podniesienia poziomu życia, do przejścia od łapci i drewniaków do porządnego obuwia. I dlatego do projektowanej nowelizacji ustawy o spółdzielniach przywiązuję dużą wagę. Musi ona wprowadzić naszą spółdzielczość na zdrowe tory, z których częstokroć zbacza, imając się metod handlarskich, sprzecznych z samą ideą. Na tych zdrowych torach cała ludność pracująca — rolnik, robotnik i pracownik umysłowy, w zgodnej współpracy — współdziałaniu znajdzie najłatwiej i najskuteczniej poprawę bytu, zwalniając się stopniowo od miljardowego haraczu, opłacanego przy zakupie i zbycie na rzecz pośrednictwa, które nic nie wytwarza, tylko wysysa gotowe soki. Jest to zarazem droga do wzmożenia stanu obronnego naszego Państwa, bowiem organizowanie życia na zasadach solidaryzmu, z wykluczeniem wyzysku, wprowadzającego zawsze wrogość do stosunków wzajemnych, nietylko podnosi dobrobyt ogółu, ale także podnosi jego poziom moralny, a te oba czynniki stanowią bardzo poważnie o zwartości i odporności Państwa.</u>
          <u xml:id="u-48.8" who="#JoachimWołoszynowski">Skoro wspomniałem o zwartości Państwa, jako o czynniku, decydującym o jego odporności obronnej, o czem w naszych warunkach pamiętać musimy stale i czujnie, to nie mogę pominąć milczeniem sprawy, która równie dobrze stać się może czynnikiem osłabiającym, jak i czynnikiem wzmacniającym tę zwartość. Mam tu na myśli sprawę stosunków polsko-ukraińskich, o której się u nas mówi i pisze bardzo wiele, może nawet zawiele i w stosunku odwrotnym do gruntownej jej znajomości, co sprawia, że się najczęściej mówi i pisze w sposób płytki, tendencyjnie drażniący, wytwarzający nastroje, bynajmniej niesprzyjające mądremu i godziwemu rozwiązaniu problematu, który w naszych warunkach jest problematem bardzo poważnym, wymagającym też bardzo poważnego traktowania.</u>
          <u xml:id="u-48.9" who="#JoachimWołoszynowski">Podłoże etniczne jest glebą, na której wzrasta naród. Tę glebę przeorują walki o wolność, a krew, przelana w tych walkach, zasila ją najskuteczniej w soki odżywcze. Ale dopiero w słońcu wolności naród rozkwita, owocuje i dojrzewa, wnosząc swoje walory do dorobku ludzkości. Tak się dzieje z każdym narodem, tak się też dzieje z narodem ukraińskim, z którego częścią żyjemy na wschodnich rubieżach naszego Państwa, z którego wielomiljonową, zwartą masą, zamieszkującą olbrzymie obszary, sąsiadujemy bezpośrednio.</u>
          <u xml:id="u-48.10" who="#JoachimWołoszynowski">Ten fakt bezsporny musimy brać za podstawę przy wszelkich rozważaniach poruszonego problematu, zarówno teoretycznych jak i praktycznych. Nie będę się tu wdawał w teoretyczne rozważania o wyższości i niższości poszczególnych narodów, o stopniu ich dojrzałości. Każdy naród jest o sobie dobrego mniemania i to jest każdego dobrem prawem. Chodzi tu o sprawę praktyczną — o wzajemny stosunek przedewszystkiem z punktu widzenia zwartości, odporności obronnej i bezpieczeństwa naszego Państwa, bo to jest istotą problematu.</u>
          <u xml:id="u-48.11" who="#JoachimWołoszynowski">W problemacie stosunków polsko-ukraińskich nie chodzi bynajmniej o deklarowanie ze strony Ukraińców lojalności. Państwo takich deklaracyj nie potrzebuje, posiada bowiem dostateczne środki, aby tę formalną, zewnętrzną lojalność wymusić. W poruszonym problemacie, rozpatrywanym z punktu widzenia zwartości i odporności obronnej granic naszego Państwa, chodzi o stwierdzenie, czy ukraińskie ideały narodowe, naturalne u wszystkich Ukraińców, świadomych swojej odrębności, a więc także u Ukraińców, będących obywatelami naszego Państwa, godzą w jego zwartość i siłę, czy też odwrotnie, zwartość i siła naszego Państwa stanowi w tych ideałach czynnik dodatni. Tak, czy nie? Od jasnej odpowiedzi na to pytanie zależy istota wzajemnego stosunku. Pracować z nami szczerze i uczciwie nad utrwalaniem bytu wspólnego naszego Państwa mogą ci Ukraińcy, którzy, nie wyrzekając się swego ideału narodowego, czego żądać nie mamy prawa i nie mamy też interesu, widzą dla niego w silnej Polsce oparcie.</u>
          <u xml:id="u-48.12" who="#JoachimWołoszynowski">I w tym wypadku wychodzimy już z pojęcia lojalności, a wkraczamy w formę stosunku zdrowego — wspólności interesów. Jeżeli tak. Jeżeli zaś nie, to mamy do czynienia z wewnętrznym wrogiem, — już to jawnym, już to ukrytym — z którym prowadzić musimy walkę. I w tym także wypadku nasz stosunek jest wyraźny. I jeżeli taką walkę, której nie pragniemy bynajmniej, będziemy zmuszeni podjąć, to tę walkę wygramy.</u>
          <u xml:id="u-48.13" who="#JoachimWołoszynowski">Tak, czy nie? Takie właśnie pytanie postawione było wyraźnie w r. 1920 narodowi ukraińskiemu, przeorującemu wówczas swoją glebę etniczną w ciężkich walkach o wolność, polewającemu ją obficie krwią swoich najlepszych synów. Odpowiedź pierwszego w dziejach Ukrainy wodza już nie ruchawki chłopskiej, ale wodza rozbudzonego narodu — narodu, usypianego przez wieki, a zbudzonego w ogniu — odpowiedź ta brzmiała: tak. I decyzja Wodza narodu polskiego, powzięta po tej odpowiedzi, nieznajdująca wówczas dość głębokiego zrozumienia, odwróciła jednak w dziejach sąsiadujących ze sobą i pokrewnych istotnie obu narodów nową kartę — kartę przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-48.14" who="#JoachimWołoszynowski">Nie jest niczyją zasługą, ani winą niczyją, że po roku 1920 społeczeństwo ukraińskie z pod byłego zaboru rosyjskiego ustosunkowało się do państwowości polskiej odmiennie od społeczeństwa ukraińskiego z pod b. zaboru austriackiego. Odegrała tu decydującą rolę odmienna tradycja kilku pokoleń wstecz i wspomnienia najświeższe. Ukraińcy z pod b. zaboru rosyjskiego przechowali tradycje wspólnych z Polakami marzeń o wolności, wspólnych stowarzyszeń tajnych, planów i knowań, zmierzających ku ziszczeniu tych marzeń, zaś najświeższe wspomnienia to wspomnienia braterstwa broni, wspomnienia wspólnego kierunku, w jakim sztandary polskie i ukraińskie wiodły zbrojne szeregi pod hasłem: za naszą i waszą wolność.</u>
          <u xml:id="u-48.15" who="#JoachimWołoszynowski">Ukraińcy z pod b. zaboru austriackiego przechowali inne tradycje kilku pokoleń wstecz — tradycje permanentnej walki, tradycje pieniactwa — via Wiedeń — zaś najświeższe wspomnienia, to wspomnienia krwawych walk bratobójczych. Stąd różnica nastawień psychicznych Ukraińców z obu b. zaborów. W b. Galicji dalsza walka z Polską, prowadzona zarówno w jej granicach, jak i na forum międzynarodowem, to dalszy ciąg tradycyjnego pieniactwa. W b. zaborze rosyjskim trwająca nieprzerwanie wiara w Polskę jako silną dzisiaj ostoję zachodniego ładu i oparcie na przyszłość, to dalszy ciąg tradycji wspólności celów, dalszy ciąg myśli przewodniej 1920 roku.</u>
          <u xml:id="u-48.16" who="#JoachimWołoszynowski">Nic też dziwnego, że z galicyjskiemi ukraińskiemi organizacjami politycznemi, importowanemi na Wołyń, narzucającemi swoje tradycje wrogie Polsce, nie było nam po drodze. I nic dziwnego, że z ukraińską organizacją polityczną — Wołyńskiem Zjednoczeniem Ukraińskiem — powstałą na Wołyniu, na gruncie tradycyjnej wspólności interesów, jest nam po drodze.</u>
          <u xml:id="u-48.17" who="#JoachimWołoszynowski">Na pytanie: tak, czy nie — społeczeństwo ukraińskie, zamieszkujące z nami wspólnie ziemię Wołyńską, odpowiedziało i nam i sobie: tak, i tę swoją odpowiedź stwierdza konsekwentnie od szeregu lat, szeregiem codziennych czynów. I to jest podstawą naszych wzajemnych na Wołyniu stosunków, które łączą i wiążą coraz to silniej obie grupy narodowe obywateli Polski, zamieszkujących wspólnie ziemię wołyńską. Wiążą istotnie i wiążą trwale, czemu z tego miejsca, z całem poczuciem odpowiedzialności, daję świadectwo, nie na podstawie przelotnych wrażeń i plotek gazeciarskich, ale na podstawie bezpośredniej obserwacji przejawów życia i stałego, najbliższego kontaktu z terenem z tytułu mojej pracy.</u>
          <u xml:id="u-48.18" who="#JoachimWołoszynowski">Na pytanie: tak, czy nie — przedstawiciele Ukraińców z b. zaboru austrjackiego zdecydowali się odpowiedzieć sobie i nam: tak, bardzo jeszcze niedawno. Sporo czasu i pracy organizacyjnej potrzeba na to, aby się wyzbyć tradycyjnych nawyków, wpływających potężnie na psychikę i mentalność obu społeczeństw, wychowanych nietylko w atmosferze stałych zadrażnień, ale też w świeżych wspomnieniach krwawych walk bratobójczych. Od dobrej woli obustronnej, od wzajemnego taktu, polegającego na niewywlekaniu ponurych wspomnień i unikaniu jątrzenia ran niezaskrzepłych, zależeć będzie dalszy rozwój pomyślnego zwrotu, który się niedawno zaznaczył w Małopolsce wschodniej. Rozumiemy trudności tego terenu, gdzie działają jeszcze silnie tradycje i wspomnienia, obce zarówno Polakom, jak Ukraińcom w b. zaborze rosyjskim, gdzie nas wspólny obuch łączył, nie dzielił.</u>
          <u xml:id="u-48.19" who="#JoachimWołoszynowski">Istota jednak problematu normalizacji stosunków polsko - ukraińskich tkwi i tkwić będzie w szczerej i wyraźnej odpowiedzi na pytanie: wspólność dążeń, czy walka? Tak, czy nie? A to pytanie dotyczy nietylko Ukraińców, zamieszkujących z nami wschodnie rubieże naszego Państwa, ale dotyczy także i w wyższym stopniu i nas Polaków na całym obszarze Rzeczypospolitej i będzie miarą naszego zdrowego instynktu państwowego, skierowującego ku przyszłości myśl odważną i czujną.</u>
          <u xml:id="u-48.20" who="#JoachimWołoszynowski">Przy wspólności dążeń niema już mowy o lojalności, staje się natomiast aktualną szczera współpraca dla wspólnego dobra. I wtedy jest tak. Jest tak, dla obu stron. Nam Polakom jest potrzebna silna Polska. To też jest nam z tymi po drodze, komu ona jest również potrzebna. Ukraińcy marzą o wolnej Ukrainie i to marzenie może być najsilniejszym bodźcem do utrwalania wraz z nami potęgi Polski.</u>
          <u xml:id="u-48.21" who="#JoachimWołoszynowski">Zrozumienie tej prawdy jest koniecznością dziejową obu narodów. Jej zapoznanie obu zagraża klęską. Cała przeszłość Wołynia uczyniła go zdolnym do zrozumienia, ujawnienia i szerzenia tej prawdy, stanowiącej o przyszłości obu narodów, stanowiącej już dzisiaj o odporności naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-48.22" who="#JoachimWołoszynowski">Te oto myśli, ujęte z konieczności w pobieżnych skrótach, uważałem za konieczne tutaj poruszyć, unikając rozmyślnie tonów drażniących i polemicznych, w mojem bowiem mniemaniu, sprawy poważne tylko w spokoju i powadze traktowane być mają.</u>
          <u xml:id="u-48.23" who="#JoachimWołoszynowski">Proszę o rozważenie tych kilku myśli, dla dobra Polski, dla jej rozkwitu i jej potęgi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Grajek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#MichałGrajek">Wysoki Senacie! Równowaga budżetu była celem, dla którego ciała ustawodawcze głosowały za pełnomocnictwami. Jeżeli ten cel ma być całkowicie zwycięski, jeżeli źródła dochodu nie mają się w przyszłości załamać, to muszą już w najbliższym czasie nastąpić pewne zmiany oraz muszą być szerokim masom udostępnione inne podstawy ujęcia zagadnień gospodarczych. Gdyby Rząd zdecydował się pójść na długoterminowe większe ofiary z najwyższych płac, to niewątpliwie przyczyniłby się do uspokojenia społeczeństwa. Nikt nie zaprzeczy, że dekrety o podwyższeniu podatku dochodowego od zarobków, uposażeń i emerytur obarczają nadmiernie warstwę pracowniczą. Zdaniem mojem równowaga budżetu Państwa mogłaby być osiągnięta przez usunięcie nadużyć podatkowych, popełnianych przez wielkie przedsiębiorstwa i niezwłoczne ściągnięcie należnych z tego tytułu miljonowych kwot, opodatkowanie wyższych dochodów niezależnie z jakiego źródła pochodzą, poczynając od 600 zł miesięcznie, z zastosowaniem wysokiej progresji tak, aby dochody od 2.000 zł wzwyż były opodatkowane conajmniej do 75%. Zaprzestanie premjowania deficytowego eksportu. Zniesienie wszystkich pozabudżetowych wynagrodzeń z tytułu kumulacji stanowisk w służbie publicznej, przez wydatne ograniczenie funduszów reprezentacyjnych i dyspozycyjnych oraz przez zniesienie luksusowych zbytecznych inwestycyj. Zaprzestanie przenoszenia urzędników w sile wieku na emeryturę oraz za powołaniem do służby tych emerytów, których powodem przeniesienia w stan spoczynku nie była utrata zdolności do pełnienia służby. Zredukowanie wszystkich mężatek, których mężowie posiadają wystarczające dochody na utrzymanie rodziny, a których kwalifikacje nie uzasadniają robienia wyjątków. Zachowanie wszystkich zasobów drogą zmuszenia koncernów zagranicznych i karteli do lokowania wszystkich zysków w kraju. Przez ograniczenie importu zbędnych artykułów stworzony zostanie rynek wewnętrzny, który jedynie może być źródłem pomyślności.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#MichałGrajek">Przez wprowadzenie ustawodawstwa o umowach zbiorowych oraz rozjemstwie należy uniemożliwić obniżanie cen kosztem płac pracowniczych. Natomiast walka z bezrobociem winna być prowadzona przez skrócenie czasu pracy i finansowanie racjonalnych inwestycyj drogą robót publicznych.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#MichałGrajek">Tu z tego miejsca pragnę stwierdzić, że z zadowoleniem przyjęło społeczeństwo walkę Rządu z kartelami. Kartele należy uważać za placówki świadomego wyzysku świata pracy, społeczeństwa i Państwa. Świat pracy oddawna domagał się walki z przerostem kartelizacji w Polsce. Jeżeli od społeczeństwa wymaga się wielkich ofiar, trzeba mu dać możność życia i oddechu oraz możność konsumcji.</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#MichałGrajek">Społeczeństwo polskie, a szczególnie śląskie gotowe jest do poniesienia na rzecz uzdrowienia naszego życia gospodarczego jaknajdalej idących ofiar. Wymaga jednak z drugiej strony daleko idących radykalnych zmian w cenach wyrobów przemysłowych, utrzymywanych sztucznie przez kartele i syndykaty. Na dowód niech nam posłuży cena węgla. Pomimo ostatniej obniżki cena węgla w kraju jest jeszcze stanowczo za wysoka. Odpowiedź jest krótka i jasna. Kosztowny aparat sprzedaży węgla.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#MichałGrajek">Jak ogólnie wiadomo, cała sprzedaż węgla skoncentrowana jest na Śląsku w t. zw. koncernach, które około 65% całkowitej produkcji krajowej sprzedają za pośrednictwem swoich filij i agentów, pozostały zaś węgiel znajduje się na terenie dąbrowskim i krakowskim i sprzedawany jest przez własne biura sprzedaży każdej kopalni. Mamy następujące biura sprzedaży węgla w Polsce: Biuro sprzedaży „Robur” z przydziałem 26%, Progress — 15%, Giesche — 6%, Fulmen — 7,5%, Sosnowieckie Towarzystwo — 3,5%, Saturn — 3,5%, Warszawskie Towarzystwo 3,3% i t. d. Jak z powyższego zestawienia wynika, najpoważniejszymi dostawcami są koncerny na Górnym Śląsku. Opiekę nad wykonaniem powyższego przydziału, jak również ustalonych cen sprawuje t. zw. „Polska Konwencja Węglowa”.</u>
          <u xml:id="u-50.5" who="#MichałGrajek">A teraz zastanówmy się nad organizacją sprzedaży, czy faktycznie potrzebna jest tak kosztowna organizacja sprzedaży i czy nie należałoby obecnej organizacji sprzedaży węgla zreorganizować. Śmiem stwierdzić, że z punktu widzenia gospodarki państwowej organizacja sprzedaży węgla jest niekorzystna i przynosi Państwu poważne straty.</u>
          <u xml:id="u-50.6" who="#MichałGrajek">Zastanówmy się nad kosztami w koncernach. Na pierwszem miejscu pod względem wysokości stoi Towarzystwo „Robur” z kwotą 26% całkowitej produkcji. Ponieważ ogólna produkcja węgla w Polsce wynosi około 28 milj. rocznie ton, więc na towarzystwo „Robur” przypada przydział w tonach około 7 milj. Każda kopalnia obowiązana jest płacić na utrzymanie koncernu od sumy sprzedażnej 5% tak, że ta organizacja kosztuje kopalnie około 5 milj. zł rocznie, licząc przeciętnie cenę sprzedażną 15 zł za tonę. Tak samo jest z koncernem „Progress”, na który kopalnie płacą 50 groszy od tony, a więc rocznie około 1.300.000 zł. Utrzymanie „Konwencji Węglowej” kosztuje kopalnie mniej więcej 8 milj. i to tylko kopalnie Górnego Śląska. Do tej sumy należy doliczyć koszty biur sprzedaży kopalń z rejonu dąbrowskiego i krakowskiego. Niezależnie od powyższych wydatków na miejscu w Katowicach, cena węgla obciążona jest również wydatkami biur sprzedaży, które mieszczą się w innych miastach Polski. Następnie wszystkie kopalnie obciążone są jeszcze utrzymaniem biura „Polskiej Konwencji Węglowej”, której budżet wynosi 1 miljon zł rocznie. Są to wszystkie poważne obciążenia, rezultatem których jest, że koncerny dają poważne zyski. Udziałowcy dyrektorzy zgłaszają sami w urzędach dochód roczny od 1 do 4 milj. zł rocznie, powstały z udziałów w koncernach i pensyj. Kopalnie natomiast stale głoszą, że znajdują się w krytycznem położeniu i żądają obniżki, już i tak głodowych płac oraz zniesienia obciążeń socjalnych.</u>
          <u xml:id="u-50.7" who="#MichałGrajek">Należy przytem wskazać jeszcze na jedną osobliwość. Przedsiębiorstwo, które posiada kopalnię i inny przemysł (huty żelazne lub cynkownie) i używa węgla ze swych własnych kopalń, należąc do koncernu, musi należyty haracz opłacać koncernom węglowym w postaci prowizji ze sprzedaży. Tego rodzaju opodatkowanie podraża produkcję i powoduje dalsze następstwa. Jako przykład może służyć ostatnia umowa z Anglją, na której straciliśmy dostawy do Irlandji i na inne rynki zbytu. Koncernom ta umowa przyniosła w cenie różnicę zł 3 od tony. co stanowi przy naszym eksporcie węgla pod wyżkę około 30 miljonów ton rocznie. Rezultat umowy był ten, że koncerny poważnie zyskały, a robotnicy, względnie Państwo straciło. Taki stan rzeczy jest nie do utrzymania. Nie można zezwalać, ażeby 20 biur sprzedawało węgiel i podbijało się wzajemnie w cenach kosztem robotnika, społeczeństwa i Państwa, a w dodatku ośmieszało się przed importerami zagranicznymi. Rozumiem, że ktoś musi sprzedawać węgiel, niech to robi jedno biuro, a nie 20 jak dotychczas. Dlatego domagam się rozwiązania zbytecznych 19 biur sprzedaży węgla i stworzenia jednej centrali, która obejmie wszystkie kopalnie tak, jak to jest praktykowane w innych państwach produkujących i eksportujących węgiel.</u>
          <u xml:id="u-50.8" who="#MichałGrajek">Nieszczęściem Polski są kartele, koncerny i im podobne nadbudówki, które pochłaniają miljony, zdobyte krwią i potem świata pracy. Jest przecież rzeczą bezsporną, że celem kartelizacji nie jest usunięcie konkurencji, lecz monopoliczny dochód, który osiąga się w kartelach bardzo rzadko przez obniżenie kosztów, a zasadniczo przez podbijanie cen.</u>
          <u xml:id="u-50.9" who="#MichałGrajek">Sprawy produkcji i zatrudnienia są to dla karteli tylko sprawy poboczne, odgrywające rolę pomocniczą dla zrealizowania zasadniczego celu. Ale wpływając na produkcję i zatrudnienie, kartele regulują ją w sensie ujemnym, hamując, zatrzymując, a nawet niszcząc jej siły. Zresztą rzeczą udowodnioną jest, że kartelizacja zawsze prawie doprowadza do zmniejszenia produkcji i obniżenia stanu zatrudnienia, natomiast zakłady nieskartelizowane wykazują dążność i to bardzo mocną do podniesienia zatrudnienia. Jako dowód przytaczam następujące cyfry: W okresie od 1928 do końca 1934 r., gdy artykuły przemysłowe nieskartelizowane straciły 40% swych cen, skartelizowane — 19%, surowce nieskartelizowane straciły 58%, skartelizowane tylko 21%, półfabrykaty nieskartelizowane 55%, skartelizowane 19%, wyroby gumowe nieskartelizowane 42%, skartelizowane 18%. Jeśli chodzi o artykuły nabywane przez rolników, skartelizowane spadły zaledwie o 14%, nieskartelizowane o 41% . W tymże czasie ceny artykułów sprzedawanych przez rolnika spadły o 65%. Te suche cyfry udowadniają, że monopoliczne zyski, zahamowanie produkcji i spożycia przez wysokie ceny, wzrost bezrobocia — oto plony zbożnej pracy karteli, w świetle objektywnych danych statystycznych. Przedstawiony stan rzeczy woła o naprawę i to naprawę radykalną i natychmiastową.</u>
          <u xml:id="u-50.10" who="#MichałGrajek">Teraz słów parę poświęcę zagadnieniu bezrobocia. Wzrastające bezrobocie uważać należy za klęskę społeczną. Wielkie zaniepokojenie w społeczeństwie wywołała ogłoszona ostatnio liczba bezrobocia, dochodzącego do miljona osób. Oczywiście zarejestrowanych mniej. Powtarza się stale cykliczny ruch w ostatnich latach: spadek liczby bezrobotnych w lecie i jesieni w momencie największego nasilenia robót publicznych, następnie z kolei szybki wzrost bezrobocia w ciągu zimowych miesięcy. Zaniepokojenie społeczeństwa wysokością liczby bezrobocia uzasadnione jest również z innego względu: mianowicie bezrobocie powiększa się ustawicznie, pomimo równoczesnej poprawy w stanie zatrudnienia.</u>
          <u xml:id="u-50.11" who="#MichałGrajek">Badając liczby zatrudnionych w górnictwie, hutnictwie, oraz w przemyśle przetwórczym i liczbę bezrobotnych pod koniec 1932 i 1935 r., stwierdzamy co następuje: Liczba zatrudnionych wzrosła z 419.000 do 457.000 względnie do 613.000, zaś liczba bezrobotnych wzrosła z 220.000 do 800.000. Jeżeli pomimo tak znacznej poprawy w stanie zatrudnienia bezrobocie przybrało na sile, to świadczy to o tem, że jest ono niezależne od stanu zatrudnienia. Nie jest to bez robocie konjunkturalne, lecz strukturalne. Nie powstaje ono w ścisłym związku ze zmianami konjunktury, lecz jest następstwem dysproporcji między wielkością naszego naturalnego przyrostu a niemożliwością zapewnienia pracy tej narastającej corocznie liczbie ludności.</u>
          <u xml:id="u-50.12" who="#MichałGrajek">Aby cała ludność miała zapewnioną pracę, przyrostowi ludności odpowiadać musi odpowiedni przyrost zatrudnień przemysłowych. Od 1928 r. przyrost naturalny wyniósł blisko 3 miljony. Jednocześnie zaś nie było żadnego przyrostu zatrudnień, ale rok 1928 pozostaje dla nas ciągle niedoścignionym ideałem, do którego dążymy kosztem niesłychanych wysiłków.</u>
          <u xml:id="u-50.13" who="#MichałGrajek">Pod względem stanu zatrudnienia pozostajemy poniżej poziomu r. 1928, natomiast nasz przyrost naturalny wynosi corocznie ponad 400.000 osób. Licząc, że połowa przypada na kobiety, stwierdzamy, że corocznie winniśmy znaleźć dodatkowe zatrudnienie dla 200.000 mężczyzn. Jeżeli chcemy zlikwidować już istniejące bezrobocie, to w ciągu najbliższych 5 lat powinniśmy zapewnić dodatkowe zatrudnienie corocznie 200.000 osób. Nie jest to tak łatwe. Całkowite zatrudnienie w naszem górnictwie, hutnictwie i przemyśle przetwórczym obejmowało 800.000 osób w dobie pomyślnej konjunktury 1928 r., ponieważ gałęzie te zatrudniają obecnie nieco ponad 600.000, przeto przy poprawie konjunktury można liczyć najwyżej na wchłonięcie dodatkowe 200.000 osób. Wobec powyższego, problemat bezrobocia coraz bardziej domaga się radykalnego i szybkiego rozwiązania. Niewątpliwie bezrobocie daje się we znaki wszystkim narodom, jest ono jednak szczególnie dotkliwe dla Polski, gdyż coraz wydatniej powiększa w naszym kraju klęskę bezczynności. A kraj nasz wymaga więcej pracy, niż jakiekolwiek inne państwa, pracy ciągłej i racjonalnie zorganizowanej. Nie mamy odpowiedniej sieci drogowej, rzeki nasze są nieuregulowane, brak nam domów mieszkalnych, wodociągów, kanalizacji, elektrowni, szkół, szpitali i t. d. Pozatem mamy ogromne obszary błot nieosuszonych i terenów źle zagospodarowanych. Kraj nasz wymaga ogromnego i nieustannego wysiłku, pracy jaknajwiększej, sprawnej i wytężonej, a rąk do wykonania tej pracy mamy poddostatkiem.</u>
          <u xml:id="u-50.14" who="#MichałGrajek">Gdy planowo i rozumnie przystąpimy do odbudowy kraju, wówczas zniknie u nas bezrobocie. Do zmniejszenia bezrobocia dodatnio przyczynić się może skrócenie czasu pracy. Zagadnienie skrócenia czasu pracy, szczególnie w przemyśle, staje się zagadnieniem bardzo ważnem. Stały rozwój techniki, ciągła mechanizacja i racjonalizacja w przemyśle, wyrzucają coraz to nowe tysiące pracowników na bruk. Postęp w mechanizacji i racjonalizacji zmusza pracownika do coraz większej intensywności w pracy, która przez ulepszenie mechaniczne maszyn daje większą wydajność i staje się zarazem zamiast błogosławieństwem, przekleństwem robotników. Dlatego postępująca z dnia na dzień mechanizacja i racjonalizacja warsztatów pracy musi z natury rzeczy rozstrzygnąć zagadnienie skrócenia czasu pracy, nietylko u nas, ale także we wszystkich państwach, dotkniętych klęską bezrobocia. Jest to wprawdzie zagadnienie międzynarodowe, jednakże ze względu na wzrastające u nas z niesłychaną szybkością bezrobocie — zagadnienie państwowe. Organizacje, które mam zaszczyt reprezentować, całą siłą poprą akcję, zdążającą do skrócenia czasu pracy, ażeby zatrudnić z powrotem tych wszystkich, których nowoczesna technika wyrzuciła na bruk, pozbawiając zarobku i możliwości do życia.</u>
          <u xml:id="u-50.15" who="#MichałGrajek">Przy końcu pozwolę sobie zwrócić uwagę Ministerstwa Opieki Społecznej na wzrastające niezadowolenie świata pracy z bezplanowej i niezrozumiałej gospodarki w ubezpieczalniach społecznych.</u>
          <u xml:id="u-50.16" who="#MichałGrajek">Jak ogólnie wiadomo, około 3 miljony osób jest przymusowo ubezpieczonych w ubezpieczalniach społecznych w Polsce. Składki przez nie opłacane dochodzą do setek milionów złotych rocznie. Powyższe ubezpieczenia mają więc ogromne znaczenie gospodarczo - społeczne. Instytucje te ze względu na swoją rolę powinny być bardzo popularne, a szczególnie pomiędzy ubezpieczonymi. Niestety tak nie jest. Wszędzie się słyszy pomruki i protesty pod adresem nie ubezpieczalń, jako takich, tylko protesty i przekleństwa pod adresem komisarycznych rządów tychże. Gospodarka w niektórych ubezpieczalniach ma być zdumiewająca, oczywiście w sensie negatywnym. Nie będę przytaczał faktów, bo to by za daleko prowadziło. Naprawić złą gospodarkę, prowadzoną przez komisaryczne rządy, można tylko przez wprowadzenie z powrotem samorządów w ubezpieczalniach. Zresztą ubezpieczeni mają pełne prawo kontroli i pełne prawo rozporządzania swym groszem. Z uwagi na to proszę Ministerstwo Opieki Społecznej o najrychlejsze wprowadzenie samorządu we wszystkich ubezpieczalniach społecznych, nie wyłączając woj. śląskiego. Tylko samorząd przywróci zaufanie społeczeństwa i ubezpieczonych do tych tak pożytecznych instytucyj społecznych.</u>
          <u xml:id="u-50.17" who="#MichałGrajek">Teraz słów parę w odpowiedzi p. senatorowi Wiesnerowi. O ile jestem dobrze poinformowany nie jest zgodne z prawdą twierdzenie, że rzekomo robotnicy niemieccy na Górnym Śląsku mają być zwalniani z pracy. Stwierdzam z tego miejsca, że na mocy wydanego zarządzenia przez wojewodę Grażyńskiego, komisarz demobilizacyjny na podstawie ustawy o radach załogowych nakazuje przyjmowanie do pracy w licznych wypadkach tylko członków mniejszości niemieckiej. Z tego jasno wynika, że kosztem polskich obywateli przyjmuje się robotników niemieckich do pracy, a nie odwrotnie, jak to przedstawia p. senator Wiesner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Trockenheim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#JankielTrockenheim">Wysoki Senacie! Od dnia, w którym Rząd przystąpił do układania preliminarza budżetowego na rok 1936/37 do dnia dzisiejszego, w którym Izba nasza przystępuje do jego omawiania, upłynęło około trzech miesięcy. W ciągu tego czasu zdołaliśmy odnieść wrażenie, że budżet ten będzie raczej realny. Ogłaszane w tym okresie sprawozdania miesięczne z gospodarki państwowej wskazują, że ostatnio wydane dekrety, które w międzyczasie nabrały mocy obowiązującej, wpłynęły na wydatne zmniejszenie deficytów miesięcznych. Napawa to nas nadzieją, że gospodarka państwowa w roku budżetowym 1936/37 będzie zrównoważona.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#JankielTrockenheim">Wiara w realność budżetu pobudza do zastanowienia się nad jego szczegółami. Budżet obecny, łącznie z dekretami ostatnio ogłoszonemi, ułożony został nietylko pod znakiem zaspokojenia potrzeb Skarbu Państwa, lecz również pod znakiem poprawienia stanu gospodarczego przeciętnego obywatela. Dążenie do obniżenia kosztów utrzymania, rozwiązanie dużej ilości karteli, zapowiedź zmniejszenia przerostów etatyzmu, znajdująca swój wyraz w zamierzonej sprzedaży niektórych przedsiębiorstw państwowych, dalsza prolongata spłaty długów przy jednoczesnem zmniejszeniu odsetek od tychże, udzielona warstwom ludności szczególnie dotkniętej kryzysem, a wreszcie przeznaczenie wielkich sum na cele inwestycyjne i zatrudnienie bezrobotnych — są to zamierzenia i środki, które dążą do ulżenia doli obywatela i wpłyną niezawodnie na uintensywnienie gospodarki narodowej.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#JankielTrockenheim">Omawianie dekretów i budżetu z punktu widzenia trzy i pół miljonowej ludności żydowskiej jest pracą państwowo-twórczą i los takiej ilości obywateli nie może być obojętnym dla Państwa. Żałuję mocno, że Wysoka Izba nie uważała w swoim czasie za konieczne powołanie do Komisji Budżetowej Senatu przedstawiciela ludności żydowskiej i pozbawiła tę ludność możności wypowiedzenia przed komisją swych dezyderatów i bolączek. Wprawdzie odezwały się na komisji głosy w sprawie żydowskiej, lecz były one wypowiedziane pod bardzo ciasnym kątem widzenia i daleko im było do ujęcia całokształtu tego problemu.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#JankielTrockenheim">Jako przedstawiciel ludności żydowskiej muszę niestety stwierdzić, że zarówno w budżecie, jak i w dekretach nie był wzięty pod uwagę los Żydów w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#JankielTrockenheim">Przyczyny natury historycznej wpłynęły na strukturę ekonomiczną ludności żydowskiej w Polsce, odmienną od struktury ekonomicznej chrześcijan. Na podstawie materjału, opracowanego w wyniku spisu ludności z roku 1921 6% Żydów żyje na roli, podczas gdy 78% chrześcijan jest zatrudnionych w rolnictwie. W przemyśle, handlu i rzemiośle jest zatrudnionych 66% ogółu ludności żydowskiej. Natomiast w urzędach państwowych i komunalnych oraz w przedsiębiorstwach państwowych udział Żydów jest znikomy, a to nie z ich winy, lecz z powodu systematycznie uprawianego bojkotu pracy żydowskiej. Ta sama przyczyna wpływa na znikomość zatrudnienia robotników żydowskich w wielkim przemyśle. Do państwowych robót publicznych Żydzi są prawie niedopuszczani. Wyjątki potwierdzają tylko regułę. Wszystko to wpływa na to, że możliwości zarobkowe Żydów nie są normalne.</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#JankielTrockenheim">Żydzi, zepchnięci nie z własnej winy, lecz z konieczności wyłącznie do handlu i rzemiosła, wzajemnie się zjadają. Biorąc zaś pod uwagę wielkie obciążenia z tytułu podatków i świadczeń socjalnych, jakiemi obarczony jest handel i rzemiosło, trzeba stwierdzić, że życie Żydów jest bezgranicznie ciężkie, a przytłaczająca ich większość wiedzie nędzny żywot. Według danych statystycznych Biura Statystycznego C. K. B. z r. 1934 około 30% całej ludności żydowskiej zwróciło się do gmin i żydowskich instytucyj dobroczynnych o wsparcie, t. j. około miljona Żydów polskich legło brzemieniem na reszcie, również spauperyzowanej, ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#JankielTrockenheim">Rząd, kierując się chęcią dopomożenia licznym warstwom ludności kraju, nie liczył się ze strukturą gospodarczą Żydów, a przeto dekrety rządowe, które innym warstwom ludności przyniosły ulgę, Żydom, niestety, niewiele pomogły, a w wielu wypadkach mocno ich dotknęły. Dalsza prolongata oddłużenia rolnictwa uderzyła sfery kupieckie, w których Żydzi są licznie reprezentowani. Ogromne kwoty zostały z tego powodu zamrożone na wsi, kapitał kupiectwa został skurczony, co doprowadziło liczne rzesze kupiectwa do położenia bez wyjścia.</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#JankielTrockenheim">Powiększenie podatków dotknęło ludność miejską, a więc w dużej mierze Żydów, jako mieszkańców miast, jak bowiem statystyka wykazuje, 85% ogólnych wpływów z podatków przypada na miasta, podczas gdy na wieś tylko 15%. Rząd przewiduje w budżecie pokaźne sumy, które zwraca społeczeństwu w postaci Funduszu Bezrobocia. Lecz i z tego dobrodziejstwa Żydzi korzystają w znikomej mierze, albowiem do robót publicznych Żydzi prawie nie są dopuszczani. Żydzi w żadnym stosunku do ich udziału w świadczeniach na rzecz Państwa i roli w życiu gospodarczem nie korzystają z kredytów w państwowych instytucjach bankowych. Nie korzystają ani indywidualnie, ani zbiorowo. Nie korzystają z kredytów indywidualnie, ponieważ częstokroć forma ich przedsiębiorstw — drobne warsztaty pracy — nie odpowiada wymogom stawianym przez państwowe instytucje bankowe, a przedewszystkiem z powodu negatywnego nastawienia kierownictwa tych instytucyj do kupiectwa żydowskiego. O ile nie rozporządzam danemi co do korzystania z kredytów państwowych przez indywidualne przedsiębiorstwa żydowskie, o tyle mogę stwierdzić, że spółdzielczość żydowska, w której ogniskuje się życie handlowe setek tysięcy członków, prawie nie korzysta w chwili obecnej z kredytów w instytucjach państwowych, podczas gdy saldo zadłużenia spółdzielczości polskiej w tychże instytucjach wynosi obecnie około 30 miljonów zł.</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#JankielTrockenheim">Już obraz, który starałem się naszkicować, daje pewne pojęcie o ciężkiem położeniu żydostwa polskiego, rzeczywistość jednak jest stokroć smutniejsza. Ostatnie wypadki stwierdzają, że nawet i tego nędznego bytowania nam się nie użycza. Pewien odłam społeczeństwa polskiego rozwinął ostatnio gwałtowną kampanję przeciwko Żydom, dotychczas nie notowaną w dziejach Polski. Akcja ta, którą rozwinęli endecy, jest planowo przeprowadzana, zatruwa i uniemożliwia życie Żydom. Ekscesy, mające swój wyraz w biciu Żydów, w napaściach i niszczeniu dobytku żydowskiego, w blokowaniu sklepów żydowskich, usuwaniu Żydów z jarmarków, stały się we wszystkich niemal zakątkach Polski, a zwłaszcza w województwie kieleckiem, zjawiskiem codziennem. Bojkot przedsiębiorstw żydowskich jest uprawiany systematycznie z niesłychaną zaciętością. Żyd nie jest pewien swego życia na jarmarku, częstokroć przebywanie we własnym sklepie nie daje mu gwarancji bezpieczeństwa. Zjawienie się Żyda na wsi jest związane z niebezpieczeństwem dla jego życia.</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#JankielTrockenheim">Prasa endecka rozwinęła jadowitą kampanję żydożerczą. Na wyższych uczelniach stale wydarzają się wykroczenia antyżydowskie, kończące się biciem i znieważaniem młodzieży żydowskiej. Ostatnio zaś wykroczenia te stają się zjawiskiem coraz częstszem. Każde wydarzenie w życiu akademickiem, jak np. sprawa opłaty czesnego, wykorzystywane jest przez żywioły endeckie, jako pretekst do napaści na studentów Żydów. Świeżo, bo w ubiegłym tygodniu wydarzyły się na wyższych uczelniach w stolicy wypadki, które okrywają hańbą ich sprawców.</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#JankielTrockenheim">W miastach prowincjonalnych mury są dosłownie oblepione plakatami i odezwami o treści antyżydowskiej. Dzieje się to wobec miejscowej władzy policyjnej, a starostowie i wojewodowie nie wykazują tego zdecydowanego stanowiska, jakiego należało się spodziewać po ostatnich oświadczeniach Rządu.</u>
          <u xml:id="u-52.11" who="#JankielTrockenheim">Propaganda antysemicka, uprawiana przez obóz narodowej demokracji, działa zaraźliwie. Bodaj czy nie najsmutniejszem jest to, że fala antysemityzmu dotarła do sfer parlamentarnych, które, zdawałoby się, są wolne, a przynajmniej uchodzą za wolne od żywiołów endeckich.</u>
          <u xml:id="u-52.12" who="#JankielTrockenheim">Uchwalenie przez komisję sejmową ustawy o zakazie uboju rytualnego oraz sposób i iście amerykańskie tempo, w jakiem ustawa ta została uchwalona, jest dotkliwym ciosem, zadanym nietylko społeczeństwu żydowskiemu, lecz i podstawom praworządności.</u>
          <u xml:id="u-52.13" who="#JankielTrockenheim">Fakt, że dyskusja nad tym projektem obfitowała w jadowite przemówienia, tchnące nienawiścią do Żydów i ich religji, oraz, że jako rzeczoznawca w sprawach przepisów religji żydowskiej został powołany duchowny innego wyznania, który skwapliwie skorzystał z okazji, by miotać oszczerstwa i potwarze na wiarę, będącą źródłem wszystkich wyznań monoteistycznych, rzuca niesamowite światło na całą tę sprawę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#AleksanderPrystor">Panie Senatorze, prosiłbym, żeby Pan nie używał zbyt drastycznych słów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#JankielTrockenheim">To ja te słowa cofam, Panie Marszałku. Jest to smutny paradoks, że religji, która pierwsza głosiła światu zasady etyki i humanitarności, religji, która dała światu dekalog, podstawę wszelkich zasad moralnych i etycznych, odważają się zarzucić okrucieństwo i barbarzyństwo. Zaznaczam, że jedno z przykazań dekalogu: „Nie świadcz o bliźnim fałszywego świadectwa” zostało przez rzeczoznawcę podeptane, byle zohydzić żydostwo i jego religję.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#JankielTrockenheim">Najbardziej zaś uderzającym jest fakt, że stało się to wbrew ostrzeżeniu przedstawiciela Rządu, powołanego do wykładni Konstytucji w dziedzinie wyznaniowej, że projekt ustawy narusza szereg przepisów Konstytucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#AleksanderPrystor">Panie Senatorze, po pierwsze ta sprawa nie jest na porządku dziennym, a po drugie nie jest przyjęte w Senacie polemizować z Sejmem. Prosiłbym więc, żeby Pan tego tematu nie poruszał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#JankielTrockenheim">Dobrze, Panie Marszałku. Przejdę do innego tematu. To zagadnienie i tak do nas przyjdzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#AleksanderPrystor">Jak przyjdzie, to Pan Senator będzie miał czas o tem mówić. Dzisiaj proszę się streszczać i trzymać się tematu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#JankielTrockenheim">Choć sprawa ta zaciemnia w chwili obecnej cały horyzont żydostwa polskiego, nie mogę jednak pominąć i innych zagadnień, tyczących się ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#JankielTrockenheim">P. Premjer Kościałkowski w swojem ostatniem expose w Sejmie poświęcił wprawdzie pewien ustęp swego przemówienia sprawie żydowskiej, dotyczący bezpieczeństwa ludności żydowskiej i zwalczania wystąpień antyżydowskich.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#JankielTrockenheim">Wierzymy w szczerość słów p. Premjera, lecz postulaty żydowskie nie sprowadzają się wyłącznie do zagwarantowania bezpieczeństwa. Czy Rząd uważa, że stan obecny w szkołach powszechnych, w których nauka religji żydowskiej została zepchnięta do roli kopciuszka, może zadośćuczynić potrzebom religijnym ludności żydowskiej? Ludność żydowska nie może być zadowolona z takiego stanu rzeczy. Nie może jednak utrzymać o własnych siłach szkolnictwa żydowskiego. Skoro zaś Państwo nie czyni zadość swemu obowiązkowi utrzymywania szkolnictwa żydowskiego, to domagamy się przynajmniej subwencjonowania w wydatnej mierze prywatnego szkolnictwa żydowskiego, uginającego się pod ciężarem opłakanych warunków finansowych.</u>
          <u xml:id="u-58.3" who="#JankielTrockenheim">Znikoma suma zł 182.760 w budżecie Ministerstwa Oświaty na wyznanie żydowskie nie jest w żadnym stosunku do świadczeń ludności żydowskiej, jako ludności miejskiej, na rzecz Państwa i nie zaspokaja potrzeb religijnych tejże ludności.</u>
          <u xml:id="u-58.4" who="#JankielTrockenheim">Jak pogodzić z tolerancją religijną fakt zmuszania dzieci żydowskich do uczęszczania do szkół publicznych w soboty i w święta żydowskie, co się ostatnio często powtarza?</u>
          <u xml:id="u-58.5" who="#JankielTrockenheim">Co ma znaczyć i jak ludność żydowska ma sobie wytłumaczyć wypadki nakazywania gminom wykupywania świadectw przemysłowych i ściągania podatków od zakładów przez nie prowadzonych, a mających na celu zaspokajanie potrzeb religijnych?</u>
          <u xml:id="u-58.6" who="#JankielTrockenheim">Pragnąłbym jeszcze podnieść kwestję zrealizowania oświadczenia Rządu o prawie do pracy wszystkich obywateli Państwa. Jak zamierza Rząd zadośćuczynić naszym postulatom w sprawie zatrudnienia Żydów w urzędach i przedsiębiorstwach państwowych? Jest to przecież nie do pomyślenia, aby Rząd podzielał zdanie pewnych członków tej Wysokiej Izby, którzy wypowiedzieli się w Komisji Budżetowej Senatu za wzmożeniem emigracji Żydów z Polski, jako jedynem rozwiązaniem kwestji żydowskiej. Jeżeli powstało w Polsce zagadnienie emigracji, to dotyczy ono w równej mierze Żydów i nie-Żydów. Żydzi posiadają prawo obywatelskie nietylko na zasadzie pisanego prawa, lecz również na zasadzie bytowania na ziemi polskiej od ośmiu stuleci, gdzie wraz z rdzenną ludnością polską przeżywali jej dolę i niedolę. W rozwiązaniu spraw emigracyjnych nie mogą Żydzi być inaczej traktowani, jak inni obywatele. Projekt rozwiązania kwestji żydowskiej przez emigrację może tylko wnieść do świadomości społeczeństwa polskiego przekonanie, że Żydzi są obywatelami niższej kategorji, z którymi można dowolnie postępować. Podobne zalecenie może tylko pobudzić niektóre sfery do wzmożenia wykroczeń antyżydowskich.</u>
          <u xml:id="u-58.7" who="#JankielTrockenheim">A wykroczenia te, przybierające coraz szersze i groźniejsze rozmiary, wymierzone są nietylko przeciwko ludności żydowskiej, lecz i przeciw Rządowi. Albowiem nagonka antysemicka, ekscesy antyżydowskie, bojkot handlu żydowskiego, to wszystko podważa spokój i praworządność w Państwie, wprowadza zamęt i anarchię wewnętrzną, a w sumie celuje w Rząd i obóz rządowy. Niesłychanie zaostrzony antysemityzm, to atut w rękach pewnego odłamu opozycji w walce z Rządem.</u>
          <u xml:id="u-58.8" who="#JankielTrockenheim">Sternicy Państwa i obóz pomajowy uroczyście zapewnili, że dalej kroczyć będą śladami Twórcy Polski odrodzonej i nic z Jego spuścizny nie uronią. A bodaj, czy nie najcenniejszym tej spuścizny klejnotem, to tolerancja religijna, równouprawnienie wszystkich obywateli. Wszak ostatni akt, przez Marszałka Józefa Piłsudskiego podpisany, to Konstytucja kwietniowa, zaczynająca się od słów: „Państwo Polskie jest wspólnem dobrem wszystkich obywateli”. A nie to było intencją Marszałka, by gnębić, prześladować, oczerniać i poniżać 3,5 mil jonową ludność żydowską, przywiązaną do Polski.</u>
          <u xml:id="u-58.9" who="#JankielTrockenheim">Apeluję tedy z tej Wysokiej Trybuny w imieniu ludności żydowskiej do narodu polskiego, do jego przedstawicielstwa parlamentarnego, do Rządu Rzeczypospolitej: Połóżcie wreszcie kres haniebnym wydarzeniom, mającym obecnie miejsce w kraju. Nie dopuśćcie do pogwałcenia sumienia religijnego 3,5 miljona obywateli i do zniweczenia konstytucyjnie gwarantowanej wolności wyznania; kroczcie dalej śladami Wielkiego Marszałka w duchu historycznej polskiej tradycji, tradycji równouprawnienia wszystkich obywateli bez różnicy wyznania i narodowości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Maciejewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#LudwikMaciejewski">Wysoka Izbo! Zapowiedź Rządu o przedłożeniu Izbom ustawodawczym zrównoważonego preliminarza budżetowego przyjęło społeczeństwo z zadowoleniem do wiadomości, podzielając w zupełności zdanie wypowiedziane przez p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, że przedewszystkiem drogą zrównoważonego budżetu spodziewać się możemy poprawy obecnej trudnej sytuacji gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#LudwikMaciejewski">Proszę Panów, zanim przystąpię do omówienia spraw, które mam zamiar poruszyć, pragnę odpowiedzieć p. senatorowi Hasbachowi, który między innemi oświadczył, iż komisarz demobilizacyjny na Górnym Śląsku „nie spełnił swojego zadania”, gdyż przy rozpatrywaniu zgłoszonych redukcyj ponoć nie uwzględnił należycie elementu niemieckiego. Panu s. Hasbachowi będzie trudno udowodnić swoje twierdzenie, gdyż na Górnym Śląsku mamy zaledwie znikomy procent prawdziwych Niemców i niemal wszyscy mają pracę i zajmują wcale niepoślednie stanowiska. Widocznie p. s. Hasbach zalicza do mniejszości niemieckiej wszystkich tych bezrobotnych górnoślązaków, Polaków, których dusze Niemcy poprzez różne swoje legalnie istniejące organizacje zdołali kupić w związku z istotnie wielkiem bezrobociem na Górnym Śląsku i wiążącą się z niem trudną sytuacją materjalną. Przeciwko takiemu postawieniu sprawy przez p s. Hasbacha jestem zmuszony stanowczo zaprotestować, dodając, że bezstronność komisarza demobiiizacyjnego przy rozpatrywaniu redukcji wynika choćby z tego, że podczas obecnego kryzysu gospodarczego straciło pracę również wielu bojowników niepodległościowych, którzy do dziś dnia są bez pracy. Narzekanie pp. ss. Hasbacha i Wiesnera w sprawie nieodpowiedniej liczebnie reprezentacji mniejszości niemieckiej w polskich Izbach ustawodawczych brzmi istotnie dziwnie, zwłaszcza, że znacznie procentowo większa mniejszość polska w Niemczech nie posiada żadnej reprezentacji w parlamencie Rzeszy Niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#LudwikMaciejewski">P. sen. Wiesner zapewniał nas o lojalności obozu niemieckiego w stosunku do Państwa i Rządu Polskiego i t. d. i narzekał również, że pozbawianie Niemców pracy stosuje się ponoć w znacznym stopniu, no i dochodzi do wniosku, że doprowadza się przez to ludność niemiecką do rozpaczy i beznadziejności. Nie wiem, czy p s. Wiesner miał w tym wypadku na myśli ostatnią rozpacz i beznadziejność w formie tych wystąpień, jakich byliśmy świadkami na Śląsku. P. s. Wiesnerowi niewiele na to odpowiem, tylko to, że na Górnym Śląsku mówi się o tem głośno, że właśnie między innemi członkowie tych organizacyj, które tworzył p. s. Wiesner, zostali ostatnio za działalność antypaństwową aresztowani i w niedalekiej przyszłości spotka ich należyty wymiar sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-60.3" who="#komentarz">(S. Wiesner: Kogo?)</u>
          <u xml:id="u-60.4" who="#LudwikMaciejewski">Tych, którzy zostali aresztowani.</u>
          <u xml:id="u-60.5" who="#LudwikMaciejewski">Wysoka Izbo! Zgodnie z zapowiedzią Rządu ukazały się dekrety o charakterze finansowo-gospodarczym. Jeden z tych dekretów uderza w świat pracy przez nałożenie uciążliwych podatków, przyczem na niektóre kategorje pracownicze nałożony został podwójny podatek. Fakt ten wywołał w gronie tych pracowników poważne zaniepokojenie — niemniejsze aniżeli wśród pracowników najniżej opłacanych, którzy dotychczas uwolnieni byli od opłacania podatków. Wielkie zaniepokojenie, a nawet rozgoryczenie wywołało umniejszenie praw nabytych przez urzędników państwowych w służbie zaborczej. Prawa te powinny być przywrócone, a to tem więcej, że urzędnicy ci położyli duże zasługi przy organizacji administracji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-60.6" who="#LudwikMaciejewski">Celem cyfrowego zobrazowania, jak dalece dotknęło podwójne opodatkowanie pracowników instytucyj prawno - publicznych, przedsiębiorstw państwowych i samorządowych, pozwalam sobie przytoczyć fakt, że np. pracownik tego rodzaju instytucyj, pobierający miesięcznie 560 zł, płacił przed 1 grudnia 1935 r. tytułem podatku dochodowego 3,3% t. j. 18,48 zł, obecnie zaś płaci tytułem podwyższonego podatku dochodowego 6,6% t. j. 36,96 zł, a oprócz tego tytułem specjalnego podatku 10% t. j. 56 zł, czyli razem 92,96 zł.</u>
          <u xml:id="u-60.7" who="#LudwikMaciejewski">Z przykładu tego wynika, że obciążenie podatkowe tej kategorji pracowników wzrosło 5-ciokrotnie; na obszarze byłej dzielnicy pruskiej dochodzi do tego jeszcze dalsze obciążenie w formie 3% podatku komunalnego od miesięcznych poborów brutto od 400 zł wzwyż Tak znaczne obciążenie pociągnęło za sobą poważne obniżenie się zdolności konsumcyjnej tych pracowników. Odnośnie pracowników, dotkniętych podwój nem opodatkowaniem, przedłożone zostały Rządowi prośby uwolnienia ich od podwójnego opodatkowania i spodziewać się należy, że Rząd to uwzględni. Przy tej okazji podkreślić wypada, że duże rozczarowanie wywołał również fakt, że w systemie podatku dochodowego od uposażeń nie uwzględniono stanu rodzinnego opodatkowanych pracowników, co przyszła reforma uwzględnić powinna w formie odpowiedniej degresji. Wymagają tego względy populacyjne w imię dobra podstaw rozwoju narodu.</u>
          <u xml:id="u-60.8" who="#LudwikMaciejewski">Kwestją podatków zajmowała się ostatnio zwołana przez Rząd Narada Gospodarcza, przyczem komisja obciążeń publicznych podjęła uchwałę, w myśl której dążyć należy do usunięcia różnic w opodatkowaniu dochodów, płynących z pracy najemnej. Świat pracy z ubolewaniem stwierdza, że w Naradzie Gospodarczej nie brali udziału przedstawiciele sfer pracowniczych, gdyż nieliczne jednostki z tych sfer, zaproszone indywidualnie, bez przydziału referatów na plenum obrad, nie miały możności reprezentowania rzeczywistych poglądów świata pracy na tak ważne zagadnienia. Ogromna liczebnie przewaga sfer gospodarczych i ich uprzednie uczestnictwo w gruntownych przygotowaniach narady nadało jej charakter jednostronny, gdyż jedynie sfery gospodarcze miały możność wyrażenia swych bolączek i potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-60.9" who="#LudwikMaciejewski">Świat pracy stoi na stanowisku, że zdrowa gospodarka narodowa wytyczona być może i znaleźć pełne poparcie całego społeczeństwa, a przedewszystkiem sfer prawniczych, tylko wówczas, o ile zwołana zostanie podobna narada z przedstawicielami świata pracy.</u>
          <u xml:id="u-60.10" who="#LudwikMaciejewski">Pozwalam sobie więc zwrócić się do Pana Premjera z prośbą o zwołanie takiej narady, i to w czasie najbliższym.</u>
          <u xml:id="u-60.11" who="#LudwikMaciejewski">Nie ulega wątpliwości, że na Naradzie Gospodarczej z przedstawicielami świata pracy jedną z najważniejszych kwestyj, działających hamująco na pożądany koniecznie wzrost konsumcji i tem samem na ożywienie naszego życia gospodarczego, będzie sprawa poziomu płac pracowniczych i robotniczych. W Polsce spadły płace poniżej minimum egzystencji, poziom ich jest jednym z najniższych w państwach cywilizowanych. Świat pracy wita z zadowoleniem zapowiedź p. Ministra Opieki Społecznej wniesienia do Izb ustawodawczych projektu prawa o umowach zbiorowych. Prawo tego rodzaju jest pożyteczne również dla pracodawców, albowiem wprowadzi w stosunki między nimi a światem pracy czynnik normalizacyjny i niejako stabilizacyjny, odegra więc tem samem doniosłą rolę w życiu ogólno - gospodarczem Państwa. Zasadą tego prawa powinno być zapewnienie pracowniczym związkom zawodowym wyłączności zawierania umów zbiorowych, władzy państwowej — uprawnień do nadawania umowom zbiorowym mocy powszechnie obowiązującej, oraz przymusowego rozjemstwa na wniosek związków pracowniczych w razie odmowy ze strony pracodawcy zawarcia umowy zbiorowej, lub polepszenia istniejącej. Samo prawo o umowach zbiorowych nie spełni jednak swego zadania bez ustawodawstwa o rozjemstwie.</u>
          <u xml:id="u-60.12" who="#LudwikMaciejewski">Sądzę przeto, iż powołanie na całym obszarze Rzeczypospolitej komisyj pojednawczo-rozjemczych, które na Górnym Śląsku zdały egzamin życiowy, napewno opłacałoby się Państwu i przyniosłoby pożytek gospodarstwu narodowemu. Ponadto dałoby Rządowi możność koordynowania lub unikania niepowodzeń takich czy innych posunięć gospodarczych z powodu wymykającej się z pod kontroli i kompetencji władz państwowych polityki pracodawców, stosujących masowe zniżki płac pracowniczych i robotniczych.</u>
          <u xml:id="u-60.13" who="#LudwikMaciejewski">Poruszona na ostatnio odbytej Naradzie Gospodarczej konieczność demokratyzacji życia gospodarczego, zdaniem mojem, może być zrealizowana drogą bezpośredniego udziału pracy w rozbudowie życia gospodarczego zapomocą rozciągnięcia na obszar całej Rzplitej obowiązującej na górnośląskiej części województwa śląskiego ustawy o radach zakładowych. Znaczenie jej polega na tem, że powołała do życia w przedsiębiorstwach, zatrudniających conajmniej 20-tu pracobiorców - pracowników umysłowych i robotników, t. zw. rady zakładowe, t. j. organa o charakterze publiczno-prawnym, których zadaniem między innemi jest ochrona wspólnych interesów gospodarczych pracobiorców wobec pracodawcy oraz wspomaganie pracodawcy w spełnianiu celów jego przedsiębiorstwa i osiąganiu możliwie najwyższej jego gospodarczej sprawności.</u>
          <u xml:id="u-60.14" who="#LudwikMaciejewski">Aczkolwiek w pierwszym okresie obowiązywania ustawy o radach zakładowych na Górnym Śląsku pracodawcy odnosili się do niej z niechęcią, to jednak okazała się ona dla świata pracy nader pożyteczną, a niemniej również dla poszczególnych zakładów pracy oraz dla interesów Państwa.</u>
          <u xml:id="u-60.15" who="#LudwikMaciejewski">Nader charakterystycznym i ciekawym oraz godnym uwagi jest fakt, że obowiązująca na Górnym Śląsku ustawa o radach zakładowych przyczyniła się między innemi do ograniczenia do minimum akcyj strajkowych, szkodliwych z punktu widzenia interesów Państwa i naszego życia gospodarczego. Obserwując bowiem statystykę strajków, jakie miały miejsce w ubiegłych latach na terenie Rzeczypospolitej, stwierdzić wypada, że najmniej strajków mieliśmy na Górnym Śląsku, a najwięcej strajków przypada na obszar Rzeczypospolitej, gdzie wspomniana ustawa o radach zakładowych nie obowiązuje.</u>
          <u xml:id="u-60.16" who="#LudwikMaciejewski">W tych warunkach polecam uwadze Rządu sprawę rozszerzenia obowiązującej na Górnym Śląsku ustawy o radach zakładowych wraz z przepisami o demobilizacji gospodarczej na całe terytorjum Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-60.17" who="#LudwikMaciejewski">Śmiem twierdzić, że odnośna decyzja spowoduje wzrost zaufania i uznania szerokich mas świata dla Rządu.</u>
          <u xml:id="u-60.18" who="#LudwikMaciejewski">W dobie obecnego kryzysu gospodarczego na czoło wszystkich zagadnień socjalno - społecznych wysuwa się walka z bezrobociem, wyniszczającem siły narodu. To też do głównych poczynań Rządu w tej dziedzinie zaliczyć należy między innemi środki zmierzające do zwalczania bezrobocia i wzmożenia stanu zatrudnienia.</u>
          <u xml:id="u-60.19" who="#LudwikMaciejewski">Dziesiątki tysięcy bezrobotnych, żywicieli rodzin i młodych obywateli mogłoby otrzymać pracę i założyć nowe komórki gospodarki społecznej, gdyby nastąpił bezwzględny zakaz wykonywania pracy w godzinach nadliczbowych, zakaz zatrudniania mężatek, których mężowie zarabiają powyżej określonego maximum, oraz zakaz zatrudniania emerytów państwowych i samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-60.20" who="#LudwikMaciejewski">Pracę w godzinach nadliczbowych wykonują obecnie w znaczniejszym stopniu, aniżeli przed kryzysem, przedewszystkiem pracownicy wielkich koncernów przemysłowych oraz pracownicy niektórych instytucyj samorządowych, jak również pracownicy instytucyj publicznoprawnych.</u>
          <u xml:id="u-60.21" who="#LudwikMaciejewski">Większa część zakładów pracy przystąpiła bowiem zbyt pochopnie do redukcji pracowników, podwyższając równocześnie — w dobie obecnego ciężkiego kryzysu gospodarczego — niewspółmiernie płace pracowników na stanowiskach wyższych do dyrektorów włącznie. Obecnie okazuje się brak personelu, zwłaszcza na stanowiskach średnich i niższych, wobec czego zatrudnionych, lecz skromnie opłacanych pracowników zmusza się różnemi sposobami do wykonywania pracy nadliczbowej, przeważnie bezpłatnej, do późnych godzin wieczornych, a nawet nocy oraz w niedziele i święta.</u>
          <u xml:id="u-60.22" who="#LudwikMaciejewski">Niemal całe zagłębie węglowe, a także wiele oddziałów instytucyj publiczno - prawnych oraz urzędów stosowało i do chwili obecnej stosuje tego rodzaju społecznie szkodliwe metody.</u>
          <u xml:id="u-60.23" who="#LudwikMaciejewski">Do pracy w godzinach nadliczbowych zmusza się nietylko pracowników biurowych, lecz także personel techniczny, przedewszystkiem na kopalniach węgla i w hutach, który zniewolony jest pracować przeciętnie przez kilkanaście godzin dziennie. W licznych zakładach pracy znaczna część pracowników nie mogła wykorzystać od mniej więcej dwóch lat swoich urlopów.</u>
          <u xml:id="u-60.24" who="#LudwikMaciejewski">W tych warunkach bezwzględny zakaz wykonywania pracy w godzinach nadliczbowych niewątpliwie przyśpieszy powrót do pracy wielu bezrobotnych żywicieli rodzin i młodych obywateli obojga płci.</u>
          <u xml:id="u-60.25" who="#LudwikMaciejewski">Zwolnienie mężatek, których mężowie zarabiają powyżej określonego maximum, mogłoby się również w znacznej mierze przyczynić do uzyskania pracy przez licznych bezrobotnych żywicieli rodzin i młodych obywateli, a tym sposobem do wzrostu armji konsumentów, których dochody wpłynęłyby przecież w zupełności do arteryj konsumcyjnych krajowych. Jako przykład niechaj służy fakt, że w niektórych ośrodkach mamy z jednej strony kilka tysięcy zatrudnionych mężatek, których mężowie pracują i dobrze zarabiają, a z drugiej taką samą ilość bezrobotnych żywicieli rodzin i młodzieży obojga płci, którzy nie mogą znaleźć zajęcia i pędzą nędzny żywot.</u>
          <u xml:id="u-60.26" who="#LudwikMaciejewski">Ten stan rzeczy jest istotnie nad wyraz niezdrowym objawem w naszem życiu społecznem, a skutki takiego stanu rzeczy mogą w niedalekiej już przyszłości pociągnąć za sobą groźne następstwa.</u>
          <u xml:id="u-60.27" who="#LudwikMaciejewski">Ciekawą byłaby statystyka zatrudnionych na stosunkowo dobrze płatnych stanowiskach w przedsiębiorstwach prywatnych, państwowych, samorządowych i publiczno - prawnych emerytów, których zaopatrzenie emerytalne przekracza 300 względnie 400 zł miesięcznie. Uważam, że emeryt państwowy, samorządowy, czy inny powinien w dobie obecnego ciężkiego kryzysu gospodarczego być zadowolonym, iż otrzymuje wspomniane kwoty tytułem zaopatrzenia emerytalnego i nie zajmować stanowiska w okresie, kiedy tysiączne rzesze obywateli wskutek bezrobocia nie mają środków do życia. Uważam przeto za konieczne wydanie przez Rząd zakazu zatrudniania w przedsiębiorstwach prywatnych, państwowych, samorządowych i publiczno-prawnych emerytów, pobierających ze Skarbu Państwa lub z instytucyj samorządowych czy innych emerytury, przekraczające 300 względnie 400 zł miesięcznie, albo wydania zarządzenia całkowitego wstrzymania wypłacania ze Skarbu Państwa, lub z instytucyj samorządowych i t. p. rent emerytom, zarobkującym miesięcznie kwoty, przewyższające razem z emeryturą podstawę jej wymiaru. Tego rodzaju zarządzenie wydane przez Rząd przysporzy, zdaniem mojem, Skarbowi Państwa, czy instytucjom samorządowym i t. p. kilkanaście miljonów zł rocznie.</u>
          <u xml:id="u-60.28" who="#LudwikMaciejewski">Kolejno pragnę pokrótce omówić sprawę zapowiedzi p. Wicepremjera Kwiatkowskiego o wniesieniu do Izb ustawodawczych projektu ustawy o izbach pracy. Izby pracy mogą się stać nieodzownym czynnikiem składowym budowy samorządu gospodarczego, lecz tylko w wypadku wyposażenia ich w realne kompetencje. Izby pracy nie mogą być jednak środkiem, uniemożliwiającym pracownikom najemnym zrzeszanie się na gruncie dobrowolnym. Nie należy więc wprowadzać takiego prawa o izbach pracy, któreby spowodowało ograniczenie wolności ruchu zawodowego, jego kompetencji lub też stworzyło supremację nad nim izb pracy. Powołanie do życia izb pracy, uzależnionych od administracji przez udział nominałów w składzie izb, czy też przez możliwość rządów komisarycznych, nietylko nie odpowiadałoby celowi istnienia izb pracy, którym jest wyrażanie istotnej opinji świata pracy, lecz byłoby szkodliwe i powodujące obciążenie zubożałych mas pracowniczych na rzecz utrzymania zbędnych stanowisk.</u>
          <u xml:id="u-60.29" who="#LudwikMaciejewski">Wkońcu pragnę przedstawić kilka uwag na temat ubezpieczeń społecznych. W ciągu ostatnich paru lat świat pracy zaniepokojony został w poważnej mierze zapowiedziami dalszych reform w dziedzinie ubezpieczeń społecznych. Stwierdzam, że świat pracy zbyt wiele włożył wysiłku w powstanie i utrzymanie instytucyj ubezpieczeń społecznych i nic dziwnego, że ogarnęło go rozczarowanie wobec faktu, że zabierano mu część po części, z niezmiernym trudem wywalczonych zdobyczy.</u>
          <u xml:id="u-60.30" who="#LudwikMaciejewski">Nie od rzeczy będzie, gdy wspomnę, że jeszcze doniedawna opinja publiczna szła w tym kierunku, iż ubezpieczenia społeczne są nieznośnym rzekomo ciężarem dla pracodawców, dzisiaj natomiast nastawia się w odwrotnym kierunku, a mianowicie, że świat pracy odczuwa ciężar ubezpieczeń społecznych i żąda ich reformy. Osobiście jestem przekonany, że w tym wypadku mamy do czynienia z bardzo sprytnie przygotowaną akcją kapitału, zwłaszcza zagranicznego, dla którego ubezpieczenia społeczne są solą w oku.</u>
          <u xml:id="u-60.31" who="#LudwikMaciejewski">Niema dziś chyba nikogo, któryby uwierzył, że ciężary ubezpieczeń społecznych podkopują wytwórczość i hamują rozwój gospodarstwa społecznego i narodowego. Pracodawcy już dawno drogą redukcyj płac przerzucili znaczną część ciężarów na barki świata pracy i jeżeli dzisiaj jeszcze narzekają, to czynią tak z powodu swego krótkowidztwa i nastawienia antyspołecznego.</u>
          <u xml:id="u-60.32" who="#LudwikMaciejewski">Przy tej okazji wypada także wspomnieć, że ataki pracodawców, a przedewszystkiem przemysłowców na ubezpieczenie społeczne odbiły się również głośnem echem za czasów rządów przedmajowych. Wówczas to niektóre czynniki rządowe, zwłaszcza podczas przesilenia gospodarczego w latach 1924 i 1925, wypowiedziały się za reformą ubezpieczeń społecznych, a nawet za zupełną ich likwidacją. Tego rodzaju żądanie wysuwali bowiem w pierwszej linji reprezentanci obcego kapitału, podkreślając, że w innych warunkach nie będą w stanie opanować przesilenia gospodarczego. Zdecydowane stanowisko zorganizowanego świata pracy odparło wówczas skutecznie ten atak.</u>
          <u xml:id="u-60.33" who="#LudwikMaciejewski">Odtąd zapatrywania przemysłowców na ubezpieczenia społeczne bynajmniej nie uległy zmianie. Zmianie uległy jedynie sposoby walki kapitału z ubezpieczeniami społecznemi.</u>
          <u xml:id="u-60.34" who="#LudwikMaciejewski">Świat pracy stoi na stanowisku, że instytucje ubezpieczeń społecznych spełniają doniosłą rolę w społeczeństwie, nietylko dlatego, że chronią warstwy pracujące od wypadków losowych i ich skutków, lecz również dlatego, że dzięki działalności ubezpieczeń społeczeństwo zdobywa w klasie pracującej uodpornioną na wypadki losowe siłę aktywną, pracującą dla społeczeństwa i potęgującą bogactwo narodowe.</u>
          <u xml:id="u-60.35" who="#LudwikMaciejewski">Zadaniem instytucyj chorobowych jest ochrona zdrowia pracowników w ich okresie życia najbardziej czynnym pod względem zawodowym, więc uszczuplenie tej opieki zmniejszyłoby wydajność pracy.</u>
          <u xml:id="u-60.36" who="#LudwikMaciejewski">Działalność instytucyj ubezpieczenia emerytalnego, inwalidzkiego i wypadkowego jest aktem sprawiedliwości ze strony społeczeństwa. Społeczeństwo, korzystając z dóbr wyprodukowanych przez świat pracy, musi zapewnić egzystencję jednostkom, które zużyły już swe siły w pracy na rzecz dobra zbiorowego, lub przez wypadek nieszczęśliwy straciły zdolność do pracy. Tak pojęte instytucje ubezpieczeń społecznych nie stanowią jedynie zdobyczy klasy pracującej, lecz stanowią własność całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-60.37" who="#LudwikMaciejewski">Rola ubezpieczeń społecznych jest szczególnie doniosła w naszem Państwie, w którem życie gospodarcze w dużej mierze opanowane zostało przez kapitał zagraniczny, zmierzający do jaknajwiększego wyeksploatowania naszych bogactw narodowych. W tych warunkach ubezpieczenia społeczne spełniają doniosłą rolę gospodarczą w dziale kapitalizacji wewnętrznej, z której korzysta Państwo i życie gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-60.38" who="#LudwikMaciejewski">Uznając konieczność usprawnienia instytucyj ubezpieczeń społecznych, uważam, że zmiany powinny polegać na przystosowaniu ich do potrzeb ubezpieczonych i usunięciu przerostu biurokratycznego, tak, aby w oparciu o czynniki społeczne służyły one celom, do których zostały powołane. Zmiany te powinny urealnić i udostępnić podstawowe świadczenia na rzecz ubezpieczonych, nie mogą zaś naruszyć pewności funduszów, które gwarantują odrębność prawną poszczególnych instytucyj ubezpieczeń.</u>
          <u xml:id="u-60.39" who="#LudwikMaciejewski">Uważam dalej, że konieczne zmiany powinny być wprowadzone stopniowo, a to celem uchronienia ubezpieczeń społecznych od wstrząsów i dezorganizacyj, które niesie za sobą każda, nawet pożądana, reforma. Dlatego też rządy w instytucjach ubezpieczeniowych powinny niezwłocznie znaleźć się w rękach samych ubezpieczonych, a jedną z pierwszych realizacyj zapowiedzi rządowych powinno być całkowite przywrócenie samorządu ubezpieczeniowego.</u>
          <u xml:id="u-60.40" who="#LudwikMaciejewski">Wysoka Izbo, witając z zadowoleniem przedłożenie zrównoważonego preliminarza budżetowego Państwa, pragnę podkreślić konieczność uwzględnienia wysuniętych postulatów świata pracy. Wzmożenie bowiem siły ekonomicznej i wypływająca z niej odporność gospodarcza świata pracy, którego ofiarność na cele państwowe i społeczne była zawsze wielką, przyczyni się niewątpliwie do dalszej rozbudowy potęgi Rzeczypospolitej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Petrażycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#TadeuszPetrażycki">Wysoka Izbo! Najściślej zastosuję się do apelu p. Marszałka i przemawiać będę tylko kilka minut. Zresztą nie miałem wogóle zamiaru zabierać głosu, a jeżeli to czynię, to żeby podzielić się z Wysoką Izbą refleksjami, jakie mi nasunęła dzisiejsza dyskusja. Z szeregu przemówień wynika niezbicie, że jedynym środkiem przeciw ruchowi młodzieży naszej są represje. Wielki myśliciel, uczony lekarz i znawca psychologii młodzieży prof. Pirogow kilkadziesiąt lat przed rewolucją rosyjską powiedział, iż młodzież jest barometrem społeczeństwa. Jeżeli młodzież się burzy, świadczy to, iż w społeczeństwie panują jakieś procesy chorobowe. Procesy te należy leczyć, lecz jedynem lekarstwem na objawy chorobowe jest organiczne powiązanie rządu i społeczeństwa, organiczne zespolenie rządu ze społeczeństwem. Zresztą Rząd świadom jest tego obowiązku, jak to wynika z enuncjacyj pp. Premjera i Wicepremjera.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#TadeuszPetrażycki">To też, gdy myślę o przyszłości, myślę z otuchą, dopóki obecny Rząd jest u steru władzy.</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#TadeuszPetrażycki">Jeżeli chodzi o młodzież specjalnie, to pozwolę sobie przeczytać króciutki ustęp z tygodnika „Naród i Państwo” pod tytułem: „Zagadnienie jutra”. Ustęp ten brzmi: „Najmniej zdolności do należytego postawienia i rozwiązania sprawy młodzieży przejawił w ostatnich latach ten obóz, który powinien mieć najwięcej ku temu danych — obóz oparty o tradycję walki o niepodległość”.</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#TadeuszPetrażycki">Ja narówni z Panami potępiam oblewanie Żydówek kwasem siarczanym, rzucanie petard i bomb do sklepów, sprzeczne jest to bowiem z kulturą chrześcijańską, ale leczenie tych objawów nie może polegać, jak to wynika z przemówień niektórych moich przedmówców, na represjach. Należy szukać dróg trafienia do rozumu i serca młodzieży, ale te drogi leżą na odwrotnym biegunie od dróg, którym na imię „Legjon Młodych — Straż Przednia”.</u>
          <u xml:id="u-62.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Fleszarowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#ReginaFleszarowa">Wysoka Izbo! Nie przypuszczałam, że będę musiała zabierać z tej trybuny głos w t. zw. sprawie kobiecej, ale zostałam do tego zmuszona przemówieniami kilku senatorów ze Śląska, przedewszystkiem zaś s. Kornke, a częściowo ss. Grajka i Maciejewskiego. Nie chcę, żeby ta fala oburzenia, która jutro rozleje się po całym świecie kobiecym, spadła tylko na nasze głowy, to jest przedstawicielek świata kobiecego w Senacie, lecz niech spadnie na tych, którzy tę sprawę w ten sposób postawili.</u>
          <u xml:id="u-64.1" who="#ReginaFleszarowa">Senator Grajek bez żadnych zastrzeżeń, a dwaj inni panowie senatorowie z pewnemi zastrzeżeniami wysunęli sprawę redukcji mężatek z posad, usunięcia kobiety od pracy. Sprzeciwiamy się temu bezwzględnie. Prawo do pracy przysługuje zarówno mężczyźnie jak kobiecie. Tak mówi nasza Konstytucja i żądamy poszanowania dla tego prawa. Pozbawienie pracy kobiety zamężnej, która tej pracy oddaje się bądź z wielkiem zamiłowaniem, bądź zmuszona koniecznością życiową, byłoby wielką krzywdą, a pozatem nie osiągnęłoby bynajmniej tego celu, dla którego ta akcja miałaby być przeprowadzona, gdyż redukcja mężatek nie zmniejszy bezrobocia, a tylko przesunie je na inne barki. Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że kobieta, usunięta z biura czy fabryki, a zmuszona do zarobkowania, będzie szukała zarobku na rynku prywatnym, lub sama podejmie te prace, za które dotąd wynagradzała inną kobietę. W ten sposób traci zarobek ktoś inny, bezrobocie zostaje, tylko przerzucone na inne barki.</u>
          <u xml:id="u-64.2" who="#ReginaFleszarowa">Pozatem, proszę Wysokiej Izby, redukcja kobiet-mężatek jest również ciosem w samą instytucję małżeństwa, gdyż jest to kara, która spotyka kobietę za wstąpienie w związki małżeńskie. I jak pogodzić ten fakt z drugim, że są u nas przedsiębiorstwa, które wypłacają premje za pierwsze i drugie dziecko?</u>
          <u xml:id="u-64.3" who="#ReginaFleszarowa">Małżeństwo pośrednio zakazane, urodzenie dziecka nagrodzone. Nasuwa się sprawa rodzenia dzieci nielegalnych. Przypuszczam, że na takie postawienie sprawy nie zgodzi się ani Minister Sprawiedliwości, ani Minister Opieki Społecznej, a przedewszystkiem nie zgodzą się kobiety, gdyż uważają one, że rodzina jest podstawą społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-64.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#AleksanderPrystor">Głos ma s. Gołuchowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Wysoka Izbo! Proszę jeszcze o chwilę cierpliwości, bo zdaje się, że jestem ostatnim mówcą.</u>
          <u xml:id="u-66.1" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Preliminarz Budżetowy, który został nam przedłożony, rzetelnie opracowany przez Rząd i dokładnie zbadany przez Komisję Budżetową, jest istotnie preliminarzem głodowym, jeżeli spojrzeć nań z punktu widzenia potrzeb Państwa. Rząd Rzeczypospolitej zdaje sobie z tego niechybnie sprawę. Przystosował wydatki, zaprowadził oszczędności, licząc się z sytuacją finansową Państwa, z sytuacją finansową podatnika. Preliminarz ten jest oparty oczywiście na dochodach Skarbu Państwa, ale czy te dochody wpłyną, to okaże dopiero rok bieżący. Mam nadzieję, że tak, i że przewidywania p. Ministra Skarbu się spełnią. Ale na to musi całe społeczeństwo złożyć się swoją pracą i największym wysiłkiem, na jaki tylko każdego stać. A gdzie leży sprężyna, która może pobudzić własne społeczeństwo do tej pracy, do tego rozwoju gospodarczego? Leży ona przedewszystkiem w tem, ze każdy obywatel jakiejkolwiek narodowości powinien sobie zdawać sprawę z tego, że tylko przez zgodną współpracę ze wszystkimi swoimi współrodakami i współobywatelami w tem Państwie może doprowadzić do tego, by jego praca była jaknajbardziej owocna. I tutaj, przysłuchując się przemówieniom moich licznych przedmówców, mogłem stwierdzić z przyjemnością, jako obywatel tego Państwa, że wszyscy zgodnie wraz z przedstawicielami innych narodowości swoją współpracę i swoją gotowość w tym kierunku oświadczyli. Jest to rzecz dzisiaj bardzo ważna. Są to oświadczenia, które dają bardzo dużo do myślenia.</u>
          <u xml:id="u-66.2" who="#WojciechAgenorGołuchowski">W łączności z tem chciałbym omówić zagadnienie, które tak ważne jest w tej części Rzeczypospolitej, w której mieszkam i którą mam zaszczyt reprezentować w tej Izbie, jako wybrany senator. Chodzi mi o województwa południowo-wschodnie, o zagadnienie polsko-ukraińskie — tych dwóch narodowości, które od wieków zamieszkują tę część Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-66.3" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Jeżeli powiedziałem, że dwie narodowości od wieków zamieszkują tę część Państwa Polskiego, to chciałem podkreślić, że ta ziemia, że ta część Polski jest wspólnem dobrem tych obu narodowości, że tam nikt nie ma prawa powiedzieć o drugim, że jest przybłędą, że nie jest autochtonem. A mówić o tem mogę, ponieważ tam wyrosłem i sam uważam się za autochtona tej części Polski. Zagadnienie to jednak od wielu, wielu lat nie było pozbawione' drażliwych, a często nawet bardzo tragicznych momentów.</u>
          <u xml:id="u-66.4" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Dziś ta sprawa jest tematem dyskusyj bardzo poważnych, bardzo namiętnych i bardzo szczegółowych. Nietylko tutaj, nietylko w łonie Rządu i wśród polityków, ale i u nas, tam w terenie, dyskusja ta coraz bardziej się rozwija i daje obraz, że społeczeństwo nasze pragnie dojść do jakiejś zgody i współżycia zgodnego dla dobra Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-66.5" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Cieszy mnie bardzo to oświadczenie, jakie złożyli przedstawiciele narodu ukraińskiego w Sejmie i tutaj w Senacie. Ale chciałbym wrócić do tej dyskusji, jaka się toczy u nas. Chciałbym też zwrócić uwagę na pewne oświadczenia, które ze strony ukraińskiej były składane, na pewne postulaty, jakie tam żywo są omawiane. A także zwrócę uwagę na to, jak społeczeństwo polskie w terenie reaguje na postawienie kwestji polsko-ukraińskiej.</u>
          <u xml:id="u-66.6" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Dużo jest zadrażnień, dużo bardzo niezrozumienia może w tej kwestji, może brak zorjentowania się w danej chwili, może czasem ciasnota zapatrywań. Mój Boże, w tak poważnych zagadnieniach przecież muszą się te idee krzyżować, muszą być wyrażane takie i inne poglądy, ale one wkońcu przecież stworzą coś trwałego.</u>
          <u xml:id="u-66.7" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Otóż mówiłem już poprzednio, że ci, co tam mieszkają, Polacy i Ukraińcy, mieszkają na swojej ziemi, bo tam osiedli od wieków i tam żyć mają prawo. Jeżeli mówię o ziemi, to nie mówię sensu stricto o samej ziemi, jako takiej, t. zn. o ludności rolniczej, która tę ziemię uprawia. Tam każdy jest synem tej ziemi, czy mieszka w mieście, czy trudni się rolnictwem, handlem, czy wolnemi zawodami, bo tak należy tę rzecz pojmować.</u>
          <u xml:id="u-66.8" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Otóż proszę Panów, trzeba jednak przystępując do stabilizacji stosunków, do normalizacji stosunków tak ogromnie pożądanej przez wszystkich tych, którym dobro Rzeczypospolitej leży na sercu, przystąpić do tego rozważania z pewną linją wytyczną, trzeba mieć osnowę, kanwę, na której potem można wzajemne stosunki rozwijać i coraz bardziej ulepszać. A tą kanwą, tą linją wytyczną dla nas jest to, że granica Rzeczypospolitej dochodzi dziś do Zbrucza na wschodzie, a na południu do Karpat. To jest Państwo Polskie i tam w ramach tego Państwa po tej stronie granicy mieszka część wielkiego narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-66.9" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Nie będę się zajmował losami narodu ukraińskiego, który mieszka poza granicami Państwa w bardzo dużej większości, ale będę mówił o narodzie ukraińskim, który mieszka w granicach Rzeczypospolitej. Ten naród ukraiński, składający się ze wszystkich warstw społecznych, z inteligencji i z ludności przywiązanej do roli, musi zrozumieć, że nasze ustosunkowanie się do niego jaknajbardziej życzliwe może być pozytywne tylko w ramach państwowości polskiej. Pozatem z całą życzliwością Polacy na terenie uważają, że naród ukraiński ma prawo do rozwoju kulturalnego i gospodarczego i że pod tym względem ogromny tam daje się dostrzegać postęp. Gospodarczo ten naród pracuje bardzo dobrze i ma piękne wyniki. Ale, proszę Panów, naród ukraiński nie może mieć do nas Polaków pretensyj, jeśli my na terenie chcemy utrzymać naszą polskość, jeśli my ją chcemy wzmacniać pod względem gospodarczym i kulturalnym, jeśli my uważamy, że obowiązkiem naszym jest dbać o polskość na tej ziemi. Nie może być kamieniem obrazy dla drugiego narodu, jeżeli my stawiamy kościoły, kaplice, domy ludowe i szkoły polskie, albo też przy dzieleniu ziemi, któraby przechodziła z rąk własności większej do rąk własności mniejszej, chcemy uwzględnić przedewszystkiem ludność polską. Zastrzegam się, że nie wykluczam także i możliwości nabycia tej ziemi przez ludność miejscową ukraińską, z którą przecież na tym terenie pracujemy wspólnie. Mogę o tem coś powiedzieć, bo sam przez wiele lat z tą ludnością pracowałem i wiem, jak każdy małorolny dba o to, ażeby w swojej wsi mógł nabyć kawałek ziemi, jeżeli ten kawałek ziemi jest tam do nabycia. Nie może więc być to kamieniem obrazy, ale chcemy, żeby naród ukraiński zrozumiał, że Polska dbać musi także o polskich obywateli, zamieszkujących na tej ziemi. A jeżeli w przemówieniach nietylko dzisiaj, ale i w czasie dawniejszym były wysuwane przez przedstawicieli ludności ukraińskiej żale, że Państwo Polskie i Rząd polski niezawsze odnosi się z dostateczną życzliwością do ich postulatów, to jednak ta rzecz jest zrozumiała, gdyż dotychczas i dopiero teraz widzimy pozytywne ustosunkowanie się przedstawicielstwa ukraińskiego do postulatów państwowości polskiej. Więc przecież nie można się dziwić, że jak długo z tamtej strony była negacja, Rząd polski z pewną ostrożnością musiał się do tych postulatów odnosić. Ale wszyscy, którzy to zagadnienie znają, którzy mu się tak blisko przypatrywali, którzy z wielkim bólem patrzyli na to zadrażnienie, na tę straszną tragedję, jakąśmy tam przebyli, ci wszyscy z prawdziwą ulgą powitali to pozytywne wystąpienie Rządu, wystąpienie zeszłoroczne, które doprowadziło do pewnego odprężenia. Rząd, występując w ten sposób, konsekwentnie wykonywa już program, z którym i poprzedni ministrowie spraw wewnętrznych występowali, program, który ś. p. Minister Pieracki w tej Wysokiej Izbie roztoczył przed parlamentem, program, któremu też życie swoje poświęcił ś. p. Hołówko. A jeżeli to ziarno rzucone nie natrafiło wtedy na podatny grunt, cieszę się, że ono dzisiaj na ten grunt trafiło i że, daj Boże, wyrośnie z tego naprawdę rzecz pożyteczna, pożyteczna dla obu narodowości, zamieszkujących ten kraj, a przedewszystkiem dla naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-66.10" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Sądzę, że oświadczenia przedstawicielstwa parlamentarnego nie będą tylko oświadczeniami polityków rozumnych i poważnych, ale że te oświadczenia pójdą także i tam wdół i że naród ukraiński i naród polski zrozumieją, że we wzajemnych ustępstwach, we wzajemnem poszanowaniu i we wzajemnej współpracy dla Rzeczypospolitej Polskiej leży ich własny, najlepiej zrozumiany interes. Gdy ta świadomość przeniknie wszystkich, którzy zamieszkują na tym terenie, to niewątpliwie będziemy mogli rozwijać wspólnemi siłami pracę jaknajowocniejszą.</u>
          <u xml:id="u-66.11" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Uważam, że słusznem jest, aby naród ukraiński miał swoich przedstawicieli w samorządach terytorialnych i w samorządach gospodarczych. Jest to rzeczą bardzo ważną dlatego, że sam z własnego doświadczenia wiem, jak to przyczynia się do wyrównywania bardzo wielu zadrażnień, jak to się przyczynia do zrozumienia bardzo wielu okoliczności, jak to zbliża, jak to promieniuje wokoło i zmusza resztę obywateli do zastanowienia się, do porozumienia wzajemnego i do współpracy. Osobiście twierdzę, że ta współpraca nietylko jest możliwa, ale jest konieczna i mam jaknajlepsze wrażenie z tej współpracy. Sądzę, że pozytywne ustosunkowanie się narodu ukraińskiego do zagadnień i potrzeb Rzeczypospolitej umożliwi także rozszerzenie tych możliwości współpracy w samorządach terytorjalnych i gospodarczych, że każdy członek narodu ukraińskiego, który tam zasiądzie, będzie mógł być uważany za pożytecznego i nadzwyczaj oddanego sprawie obywatela. A pozatem, proszę Panów, niewątpliwie naród ukraiński, który jest bardzo aktywny, którego prężność gospodarcza jest bardzo wysoka, ma prawo w swoich organizacjach jaknajlepiej pracować, ma prawo żądać, aby jego dążenia w tym kierunku uszanowano i żeby się z niemi liczono. Ale my mamy prawo żądać, ażeby praca ta była w stosunku do Państwa Polskiego pozytywna. Dzisiaj, chociaż zagadnienie to jest bardzo delikatne i trudne dla tych, którzy się do niego zbliżają, to jednak mam nadzieję, że obecnie zapoczątkowana era będzie w przyszłości właśnie tem, co nas będzie na terenie łączyć. Naszym obowiązkiem jest wyszukiwać to wszystko, co nas łączy, a odsuwać wszystko to, co dzieli. A wtedy i ustosunkowanie się społeczeństwa polskiego do społeczeństwa ukraińskiego będzie z pewnością pozytywne i polegać będzie na wzajemnem poszanowaniu. Gdy zapanuje taka normalizacja stosunków i gdy będzie to podstawą pokoju społecznego, Państwo mogą być pewni, że i gospodarcze stosunki tam się poprawią.</u>
          <u xml:id="u-66.12" who="#WojciechAgenorGołuchowski">Ta konsolidacja jest potrzebna także i w interesie narodu ukraińskiego, wobec tego wszystkiego, co się w świecie dzieje naokoło Polski i co dziś co chwila w innem miejscu wybucha w postaci nowego jakiegoś zagadnienia, nowej trudności w stosunkach międzynarodowych. Tylko państwo skonsolidowane, którego obywatele rozumieją, że muszą sobie wzajemnie ustępować i przez to samo wzmacniać je, tylko takie będzie mogło sprostać zadaniom, które je czekają na arenie międzynarodowej. Tylko takie państwo skonsolidowane i silne stawi czoło wszystkim trudnościom i niebezpieczeństwom. Wierzę, że Państwo Polskie takiem skonsolidowanem i silnem państwem będzie.</u>
          <u xml:id="u-66.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#AleksanderPrystor">Lista mówców wyczerpana. Tem samem zakończyliśmy debatę ogólną nad budżetem. Jutro od godziny 10 rano zaczniemy dyskusję szczegółową w następującym porządku: budżety — Prezydenta Rzeczypospolitej, Sejmu, Senatu, Kontroli Państwowej, Prezydjum Rady Ministrów, Min. Spraw Zagranicznych, Min. Spraw Wojskowych, Min. Sprawiedliwości, Min. Poczt i Telegrafów, Min. Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#AleksanderPrystor">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 m. 56.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>