text_structure.xml
50.2 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 50 po poł.).</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Minister Robót Publicznych Jan Łopuszański, Minister Pracy i Opieki Społecznej Ludwik Darowski, Minister Zdrowia Publicznego Witold Chodźko, Minister Skarbu Władysław Grabski, Minister Przemysłu i Handlu Stefan Ossowski, Kierownik Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych Józef Raczyński. Z Najwyższej Izby Kontroli Państwa: Prezes Najwyższej Izby Jan Żarnowski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 7 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 8 posiedzenia leży w biurze senackiem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorzy Bielawski i Glogier. Listę mówców prowadzi s. Glogier.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przed porządkiem dziennym prosił o głos s. Posner.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#StanisławPosner">Wysoki Senacie! Z polecenia mojego klubu zgłaszam wniosek formalny w przedmiocie bezprzedmiotowości dzisiejszego porządku dziennego. Deklaracja rządu przedstawiającego się izbom prawodawczym jest w państwach, które posiadają parlamenty, aktem wysokiej wagi i akt ten odczytywania w izbach musi się odbywać, jak we Francji, jednocześnie w obu izbach tego samego dnia i o tej samej godzinie. Akt ten, mówię również o Francji, jest na tyle ważny, że jest następnie rozplakatowany i wywieszony w 36.000 gmin francuskich.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#StanisławPosner">Otóż ta deklaracja, która u nas nazywa się ekspose — muszę dodać, że termin ten nie jest używany w zwyczajach parlamentarnych Francji ani Anglii — ma dlatego takie zastrzeżenia formalne, że wypływają z niej bardzo poważne konsekwencje. A mianowicie: dyskusja, która się rozwija na tle tej deklaracji rządowej, musi być zamknięta pewnym wnioskiem, w którym izba, bądź to izba deputowanych, bądź senat wypowiada rządowi pochwalę i zaufanie, bądź też cofa mu zaufanie.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#StanisławPosner">Proszę Panów! Senat nasz, jak wiadomo wszystkim, którzy znają Konstytucję z 17 marca 1921 r., nie jest w tej sytuacji, żeby mógł rządowi wypowiadać zaufanie, albo mu zaufanie cofać. Albowiem rząd przed Senatem nie jest odpowiedzialnym — rząd odpowiedzialnym jest tylko wobec Sejmu.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#StanisławPosner">Jeżeli dobrze rozumiem postępowanie p. Prezesa Rady Ministrów, to on sam miał duże wątpliwości, co do tego, czy powinien stanąć wobec Senatu wówczas, kiedy Sejm jeszcze nie wypowiedział swego zdania — i nie udzielił mu ani votum ufności, ani votum nieufności, czy on może Senatowi przedstawić tę deklarację, nazwaną u nas ekspose, którą złożył Sejmowi dzień przedtem? I dlatego, jeśli dobrze rozumiałem myśl p. Prezesa Rady Ministrów, bo nie wyobrażam sobie, ażeby to mógł być tylko przypadkowy zbieg okoliczności, to oświadczenie, które nam złożył onegdaj w Senacie w małej tylko mierze odpowiadało owemu ekspose, które złożył Sejmowi. W tem, cośmy tu słyszeli w sobotę, były rzeczy, których p. Prezes Rady Ministrów nie mówił w Sejmie, a były także rzeczy, które mówił w Sejmie, a których wysłuchania nas pozbawił. Pozbawił nas tych najważniejszych ustępów swojego przemówienia, które wywołały w Sejmie najostrzejszy sprzeciw z jednej strony izby, a które dotyczyły wypadków grudniowych, które rozegrały się w Warszawie i dotyczyły stosunku do mniejszości narodowych.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#StanisławPosner">Z tego względu, to, co nam p. Prezes Rady Ministrów ofiarował w sobotę, nie jest tem ekspose, które złożył Sejmowi. Jeżeli to nie jest to samo...</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Zwracam szanownemu Mówcy uwagę, że przekracza ramy wniosku formalnego.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#StanisławPosner">Kończę, Wysoki Senacie, prosząc, ażeby dyskusja nad ekspose p. Prezesa Rady Ministrów została zdjęta z dzisiejszego porządku dziennego.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt więcej się nie zapisał. Stawiam pod głosowanie wniosek s. Posnera, ażeby z dzisiejszego porządku dziennego skreślić rozprawę nad ekspose Rządu. Proszę pp. Senatorów, którzy są za skreśleniem tego punktu porządku dziennego, aby wstali. Stoi mniejszość, wniosek odrzucony. Przystępujemy zatem do porządku dziennego. Głos ma s. Zdanowski.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Pogadanki).</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JuliuszZdanowski">Wysoki Senacie! Uważam za rzecz słuszną, że w tej Wysokiej Izbie zabieramy się do rozpatrzenia przedłożenia p. Prezesa Rady Ministrów. Jest to rzeczą słuszną dlatego, że przecież ciało prawodawcze, które ma kształtować ramy, w jakich rozwijać się przyjdzie życiu naszego Państwa i społeczeństwa, nie może spraw tych traktować dorywczo, widzieć tylko plan najbliższy, zadania na dzień jutrzejszy, ale winno widzieć odrazu, jak się całokształt pracy zarysowywać będzie, ażeby nie iść do niej, jak człowiek szukający ścieżki wśród lasu, ale żeby mieć przed sobą wytknięty i jasny gościniec dla programu tej pracy. Tembardziej jest tu wskazane tak ogólne zastanowienie się nad przyszłem naszem zajęciem, że, zgodnie z duchem systemów parlamentarnych, prawdopodobnie, coraz bardziej wchodzić będziemy na tę drogę, iż inicjatywa projektów prawodawczych właśnie od rządu przychodzić tutaj będzie, dzięki czemu na przyszłość będzie zapewniona gwarancja większej jednolitości prawodawstwa niż dotychczas.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#JuliuszZdanowski">Jeśli chcemy przystąpić do rozpatrzenia wygłoszonego tu przedłożenia rządowego, to stwierdzić trzeba, że z dwóch stron można się na nie zapatrywać: z jednej strony są pewne realne, konkretne wskazania, na podstawie których trzeba przedłożenie rządowe traktować jako program działania, z drugiej strony jednak sprawa rządu nie jest tylko sprawą samego programu, ale jest równocześnie i sprawą osób. Te dwie sprawy: sprawa programu i sprawa osób przy formowaniu wszelkiego rządu zawsze mają doniosłe znaczenie i trudno jest traktować je niezależnie jedną od drugiej. Zwrócić uwagę także i na tę drugą stronę, tego osobistego stosunku, byłoby może tem bardziej wskazane, że program nieoparty na przemyśleniu i doświadczeniach zdobytych przez szersze jawne organizacje polityczne, ale wyrosły z pewnych obiektywnych zamierzeń, daje zawsze większe pole do zarzutów pod tym właśnie kątem widzenia.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#JuliuszZdanowski">Ale nie chciałbym tutaj tej strony sprawy zaczepiać, ona już na posiedzeniach sejmowych obszernie jest wyświetlana. Chciałbym zatem od wrócić swoje przemówienie od politycznego naszego stosunku do obecnego Rządu, a zastanowić się i nad programem i nad zapowiedzianą działalnością, patrząc na nie z szerszego horyzontu i rozpatrując ją pod względem niektórych merytorycznych zapowiedzi tutaj wygłoszonych i pod względem stosunku ich do dotychczasowej linii rozwojowej naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#JuliuszZdanowski">Mowa p. Prezesa Rady Ministrów była jednym długim zarzutem przeciwko dotychczasowemu systemowi rządów i dotychczasowemu gospodarowaniu w Państwie naszem, Prawie we wszystkich zakresach pracy poszczególnych ministerstw p. Prezes Ministrów stwierdził tak duże braki, widział tak dużo złego w poszczególnych dziedzinach, że pierwszem wrażeniem, które się odbiera z tego przemówienia, jest to, że tyle złego, które tutaj nam się przedstawia, nie może być wynikiem działalności tego lub innego gorszego człowieka w Rządzie, wynikiem tego lub owego wypadku, ale jest z pewnością wynikiem jakiejś może chronicznej choroby, która na tle naszego Państwa się rozwija.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#JuliuszZdanowski">Za jeden z powodów, które stwarzają właśnie te warunki, że jesteśmy niezadowoleni z panującego stanu rzeczy, ze sposobu sprawowania zarządu państwowego, uważam to, że mamy ustawy tworzone jakoby na wyrost W chwili formowania się Państwa, kiedy, zdawałoby się, tylko najprostsze, najbardziej podstawowe sprawy powinne były być przedmiotem troski i prawodawców i zarządców tego państwa, w tej chwili myśmy chcieli objąć naszemi doskonałemi niby ustawami i doskonałemi urządzeniami wszystkie szerokie dziedziny życia publicznego. Zdaje mi się, że niema przykładu w historii, żeby tak z niczego chcieć naraz wszystko utworzyć.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#JuliuszZdanowski">W przemówieniu swojem, przed dwoma dniami w Sejmie wygłoszonem, p. Minister Sprawiedliwości z pewną dumą podkreślił, że na jednej z zagranicznych konferencji właśnie polski projekt prawa międzynarodowego uzyskał wielkie uznanie. Otóż sądzę, że na międzynarodowych konferencjach wiele naszych ustaw, chcących w idealny sposób regulować rozmaite dziedziny życia publicznego, z pewnością znalazłoby poklask i uznanie za wysoki poziom kulturalny, za wysoki poziom uczuć humanitarnych i t. d. jakie te ustawy przedstawiają. Ale proszę Panów, nie jest rzeczą ważną tworzyć piękne i humanitarne ustawy, ale rzeczą ważną jest tworzyć ustawy takie, które w życiu realizować naprawdę można.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#JuliuszZdanowski">Mamy np., proszę Panów, ustawę bardzo piękną, ustawę o bezpłatności całego nauczania od góry do dołu, ale równocześnie mamy objawy takie, że nauczycielstwo ludowe nie jest w stanie kupić i nabyć produktów żywnościowych na miejscu i nauczyciele ze wsi odległych jeden za drugim opuszczają stanowiska i w ten sposób teoria bardzo piękna w praktyce jest wykonywana tak, że w kilku szkołach okolicznych nauczycieli niema. Przy warunkach komunikacyjnych takich, że nieraz z jednej wsi do drugiej bardzo trudno jest przejechać, tworzymy typ szkół spotykany w krajach o najwyższej kulturze europejskiej, tworzymy szkoły typu 7-klasowego tam, gdzie z sąsiedniego przysiółka dzieci nieraz wskutek błota, które jest na drodze, przyjść nie mogą. Projekty budowlane dla szkół, które zamierzamy budować, są tego rodzaju, że często gmina otrzymawszy wiadomość, że tylko taki a taki projekt zatwierdzony być może, zrzeka się tego projektu, zrzeka się budowy i zamiast skromniejszego budynku, któryby mógł na tem miejscu się znajdować, niema potem budynku żadnego. Z szpitalami, proszę Panów, to samo. Znam wypadek, że wskutek uznania pewnego szpitala za nie odpowiadający wszelkim wymogom — potrzebom higieny, zwinięto go, budynek sprzedano i okolica wogóle bez żadnego szpitala została. W ten sposób staje się rzeczą zrozumiałą i wytłómaczoną, ze statystyka np. woj. nowogródzkiego daje nam takie przykłady, że na 1000 ludności jest 19 uczących się dzieci zamiast liczby normalnej 200. Tą drogą, przy tej doskonałości ustaw obok niemożności ich realizacji, nie daleko zajdziemy — i tylko ferment i niezadowolenie szerzyć się będzie.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#JuliuszZdanowski">W kraju, w którym dużo się mówi o oszczędności, narady ministrów skarbu podkreśliły bardzo i oszczędność spożycia, a przecież i zużycie każdego elementu budowlanego jest także spożyciem — otóż w kraju, gdzie mamy, zdaje mi się, milion nieruchomości nieodbudowanych po zniszczeniu przez wojnę, gdzie mamy przeludnienie w miastach takie, jak nigdzie indziej na świecie, gdzie na 1 pokój, zdaje się, 5 mieszkańców przypada, w kraju takim nie wolno nam przykładać do naszej działalności miary ustrojów społeczeństw najpotężniejszych, najbogatszych i najwyżej kulturalnie stojących.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#JuliuszZdanowski">Ze spraw administracyjnych duży nacisk położył p. Prezes Rady Ministrów na sprawę wadliwej administracji kresowej. Wyraził się, że administracja była tam dotychczas Jednym szeregiem eksperymentów, a wszystkie dały rezultat ujemny. W jakiejkolwiek dziedzinie życia badać tam stosunki, widzimy, że pod każdym względem zaniedbania gospodarcze i zaniedbania porządku publicznego i zaniedbania w rozwoju oświaty i zaniedbania w stosunku do narodowości różnoplemiennych, tam się znajdujących, są niezmiernie doniosłe.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#JuliuszZdanowski">Przypomnę, że na te sprawy stronnictwo, do którego mam zaszczyt należeć, już oddawna zwracało baczną uwagę, że zwracaliśmy nieraz uwagę, iż powierzanie zadań państwowych organizacjom politycznych wolontariuszy na tym terenie jest niepożądane, że Państwo powinno iść tam z całą świadomością swych celów i z pewnym programem. Ponieważ tak nie było, skutki polityki, jaką tam prowadzono, musiały być takie, jakie nam tu p. Prezes Rady Ministrów przedstawił.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#JuliuszZdanowski">P. Prezes Rady Ministrów zaznaczył w swojem przemówieniu, że Państwo Polskie jest państwem narodowem. Sądzę, że chciał przez to powiedzieć, że skończyliśmy już także z próbami federalizmu. i w tem znaczeniu chciałbym jego słowa rozumieć.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#JuliuszZdanowski">W związku z tem, co tu poprzednio mówiłem i w związku z temi wadami administracji, o których się słyszy, jest i to, że mamy i szereg ministerstw i szereg urzędów utworzonych na wyrost. Żałuję, że w przemówieniu p. Prezesa Rady Ministrów nie było pod tym względem wyraźnie zakreślonego programu, a jednak konferencja pp. ministrów skarbu w tym kierunku niedwuznacznie się wypowiada.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#JuliuszZdanowski">Natomiast odźwięk dosyć silny z tej konferencji znalazła w przemówieniu p. Prezesa Rady Ministrów sprawa udzielania kredytów na przemysł, rolnictwo i handel. W przedłożeniu jednak zostało to wyrażone w ten sposób, że niezupełnie dokładnie oddaje sytuację. P. Prezes Rady Ministrów kładzie tam nacisk na to. że reformę tę przeprowadza się z uwagą na szerokie warstwy pracujące i oszczędzające, ja jednak obawiam się, że reforma ta, choć może z uwagą na te rzeczy robiona, jednak, że właśnie pod tym względem celową nie będzie. Proszę Panów mówi się o tych wielkich kredytach, z których dziś warsztaty produkcyjne korzystają. Jeżeli równocześnie się mówi, że budżet Państwa i zapotrzebowanie jego pokrycia chce się przyrównywać do równi złota, to przyrównajmy i zestawmy sobie z równią złota właśnie te kredyty, o których tutaj mowa, które są do pewnego stopnia obrazem rozwoju, siły i rozpędu naszego życia gospodarczego. Na 14 stycznia 1914 r. Bank Państwa na samym terenie Królestwa Polskiego miał kredytów, wydanych na cele właśnie takie, o jakich tutaj mówiłem, 50 milionów rubli. 20 listopada r. ub. te kredyty, które realizowała P. K. K. P., zdaje się z uwzględnieniem całej Rzeczypospolitej, przeliczone na złoto, wynoszą 7,3 miliona rubli. Czy to można uważać za coś nadzwyczajnego? Czy można to uważać za sztuczne rozdymanie naszego życia gospodarczego? Proszę Panów, jeśli się nadto uwzględni, że gdy zestawimy, np. majątek i wkłady wielkich banków warszawskich, to w ośmiu wielkich bankach w roku 1914 było 102 miliony rubli wkładów, a w roku 1922 tylko 6 milionów; jeśli kredytów udzielonych przed wojną było 127 milionów, a teraz, po przeliczeniu na złoto, 4,5 miliona, to zdaje mi się, są to wszystko cyfry ilustrujące tylko niezmierne zubożenie naszego kraju, a zarazem cyfry wskazujące, że Państwo w niezmiernie małej mierze tylko przyczyniło się do podtrzymania pewnego tętna w obiegu naszego życia gospodarczego.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#JuliuszZdanowski">Jest, proszę Panów, hasłem dosyć popularnem, którego się nie chce powiedzieć w tej izbie, lecz w szerszych dyskusjach używa, że kredyty te służą do zaspakajania potrzeb najbogatszych ludzi, że idą na rzecz bogaczy i t. d. Proszę Panów, zdaje mi się, że zapatrywanie tego rodzaju nie jest słuszne, bo pamiętać o tem powinniśmy, że te kredyty właśnie umożliwiają dopiero prawdziwą pracę i rozszerzanie tej pracy i że tutaj interes tych oszczędzających i pracujących, o których p. Prezes Rady Ministrów w swojem przemówieniu mówił, jest zupełnie wspólny z tymi, którym się kredytów udziela. Warstw, które produkują i tych warstw, które przysparzają majątku narodowego, nie można traktować jak kurę, którąby się chciało zabić, bo tylko wtedy się od niej to jedno złote jajo dostanie.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#JuliuszZdanowski">W związku z tem zaznaczył p. Prezes Rady Ministrów dodatkowo, że Państwo ma zamiar dbać o to, ażeby przy udzielaniu tych kredytów nie traciło i żeby zwroty swoich pożyczek otrzymywało w takiej samej walucie. Jeśli o tem będziemy mówili, to sądzę, że jedynem określeniem tu odpowiedniem, będzie przystosowanie tych rachunków do równi złota. Otóż znowu jeśli na równi złota zestawimy rachunek cen naszych towarów i cen hurtownych, to widzimy, jak nierównomiernie w stosunku do złota wzrasta indeks cen towarów. I obawom się, że zastosowawszy indeks złota także do kredytów czyli do towarów, wywołamy tylko zrównoważenie się zupełne indeksu drożyzny z indeksem złota, indeksu drożyzny, który, jak wiemy, jednak poniżej indeksu złota dziś się znajduje. Przy tranzakcjach, przy których jak to w ostatnich miesiącach się stało, ten, który je zawiera, nie będzie mógł nigdy przewidzieć, jak niespodziewany i nagły będzie ten skok złota przy stosunkach, w których, jak dzisiaj wskutek zmniejszania i skurczania się wszelkich kapitałów zakładowych powstają sytuacje takie, że obrót dzienny przedsiębiorstw wynosi nieraz tyle, ile cały ich kapitał akcyjny albo i więcej, posiadanie kredytów w sumach, których przewidzieć i określić nigdy nie można, jest rzeczą, która nastręcza poważne obawy.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#JuliuszZdanowski">Z konferencji ministrów skarbu głównie te sprawy tutaj poruszono, a przecież narady te dawały pole jeszcze do wielu innych wniosków, nasuwały wiele innych myśli. Ale w ekspose nie znaleźliśmy oddźwięku tych myśli. Nie poruszono przedewszystkiem tych zagadnień, które są bardziej drażliwe w stosunku do opinii publicznej i które pomijamy stale i starannie, aczkolwiek zdajemy sobie sprawę, że stanowią ważny moment we wszelkim programie, którybyśmy chcieli budować. Utrwalił się w Polsce zwyczaj od dłuższego czasu i to jest, mojem zdaniem, drugi powód, dla którego mamy stan, na który i p. Prezes Rady Ministrów narzekał, że zagadnień, które są niepopularne, żaden rząd nigdy się podjąć nie chce i nie może.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#JuliuszZdanowski">Konferencja ministrów, zdaje mi się, i na to wskazywała, że kraj, któryby wybiegał poza wskazania waszyngtońskiej konferencji pracy, nie będzie mógł łatwo konkurować z krajami ościennemi, gdzie tamte zasady zostały przyjęte. Podkreślono na niej, że jesteśmy dziś w takiej sytuacji, że przecież życie w miastach jest tylko zjadaniem tego kapitału, który przedstawiają nieruchomości i że niedługo, jeżeli nie zmienimy ustawy o lokatorach, umożliwiając przez to restaurację domów, na którą już długo czekamy, to tysiące lokatorów, właśnie wskutek ustaw, zostanie bez dachu. Dalej wskazano, że jednym z głównych powodów deficytów jest to, że w kraju naszym blisko 50% pasażerów jeździ za darmo.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest).</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#JuliuszZdanowski">Wiele takich wskazań nie zostało tutaj nawet zaznaczonych, wskazań przyznam, bardzo niesympatycznych bo niezrozumiałych może dla szerokich sfer, jednakowoż wskazań, bez których wozu państwowego z tych głębokich kolei, w które się dostało, wyrwać nie będzie można. Przecież wiemy o tem, że jeżeli daje się lekarstwo, to nie zawsze można się pytać, czy to lekarstwo smakuje.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#JuliuszZdanowski">Ale nie jest rzeczą dziwną dla mnie, że żaden prawie z rządów dotychczasowych, a i Rząd obecny także, tych spraw drażliwych poruszyć nigdy nie chciał. Poruszając je, trzeba uzyskiwać dla nich zrozumienie w społeczeństwie, trzeba mieć dla nich poparcie, trzeba mieć przed sobą wytworzoną sytuację, która nie jest wzajemnem przelicytowywaniem się stronnictw w niechęci do Rządu, trzeba mieć sytuację, która stwarza mocne i silne poparcie, z łona samego Sejmu wyszłe, dla rządzącego rządu. Tylko taki rząd, który będzie miał z Sejmu wyszłe, mocno zapewnione poparcie i który będzie ściśle z Sejmem związany, będzie dawał na przyszłość rękojmię, że nigdy się nie ulęknie i najdrażliwszych środków zastosować i najważniejszych reform, chociaż byłyby niepopularne, przeprowadzić.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#JuliuszZdanowski">W takiej większości, proszę Wysokiej Izby, i Senat nasz jest zainteresowany. Bowiem instytucja, świeżo powstała, zmuszona dopiero wyrobić swoje metody pracy, tembardziej zgodnego stosunku do tej większości zawsze potrzebuje. O stworzeniu takiej większości dużo się w Polsce mówi, ale na przeszkodzie temu w znacznym stopniu, mojem zdaniem, stoją dotąd pewne mylne przedwojenne zapatrywania tych stronnictw, które są na lewo od naszych ugrupowań.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#JuliuszZdanowski">Dotychczas to, co się w Polsce oznacza prawicą, chce się, myśląc dawnemi kategoriami, uważać za jakąś warstwę uprzywilejowaną, za jakąś twierdzę przywilejów stanowych, klasowych, majątkowych i t. d.</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#JuliuszZdanowski">Otóż, o ile taki stosunek był słuszny wtedy, gdy rzeczywiście mniejszość strony prawej była chroniona ustawowemi przywilejami, o tyle dziś odnoszenie się do niej w ten sposób uważam za rzecz, która powinna była przebrzmieć. Tak samo, jak lewa strona tej Izby, tak i prawa strona także oparta jest na najszerszych warstwach społeczeństwa, społeczeństwa polskiego, społeczeństwa miast i wsi i ma z pewnością również doniosłe prawo do współubiegania się o udział w Rządzie. Czy możemy myśleć, ażeby tak liczne ugrupowanie, oparte na kilku milionach polskich wyborców, mogło być usunięte od wpływu na bieg spraw polskich?</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#JuliuszZdanowski">Proszę Panów, ta zmiana stosunków, zmiana układu sił, które ugrupowania prawej strony tej Izby przedstawiają przed wojną i po wojnie, charakterystycznie objawia się w tem, że właśnie z tej prawej strony idą dziś rekryminacje przeciw wyjątkowym ustawom i ograniczeniom prasy czy wolności. Sądzę, że jeżeli to zrozumienie po obu stronach tej Izby nastąpi, to jednak dojście do tego, co uważam za konieczne, dla możliwości powstania trwałego, opartego na większości w Sejmie i na większości polskiego społeczeństwa, Rządu, stanie się rzeczą możliwą.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy).</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma senator Dr. Biały.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#StanisławBiały">Wysoki Senacie! W imieniu Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast” mam zaszczyt złożyć następujące oświadczenie: „Świadomi jesteśmy istotnej potrzeby, o ile powstaną warunki, stworzenia stałej i zwartej większości parlamentarnej, któraby wyłoniła z siebie rząd, oparty na bezwzględnem zaufaniu większości reprezentantów, rząd silny i zdolny do spełnienia trudnych zadań obecnej doby. A większość ta na daleką metę nie może być przypadkową, czysto arytmetyczną. Na gruncie państwowości polskiej stronnictwa polskie muszą się zespolić do współpracy z rządem polskim. Nie znaczy to jednak, jakobyśmy chcieli od tej współpracy usunąć narodowości inne. Uznając tedy konieczną potrzebę utworzenia większości polskiej w ciałach ustawodawczych, z drugiej strony nie możemy nie widzieć tego, że wybujały indywidualizm i egoizm partyjny, że prowadzone z niesłychaną bezwzględnością walki partyjne, które w konsekwencji swej doprowadziły do pożałowania godnych zajść grudniowych, wytworzyły bardzo wielką wzajemną nieufność, wytworzyły przepaść między stronnictwami, które odrazu usunąć się nie dadzą. Do usunięcia ich trzeba zgodnej współpracy wszystkich tych, którzy pracować chcą dla dobra Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#StanisławBiały">My dążymy do konsolidacji społeczeństwa i do stworzenia platformy, na której większość parlamentarna będzie możliwa. Zaznaczamy jednak, że zdaniem naszem nie powstały jeszcze warunki do stworzenia większości i dlatego to uznajemy za konieczne pozostawienie w obecnych warunkach Rządu pozaparlamentarnego.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#StanisławBiały">Program obecnego Rządu, przedstawiony nam przez Prezesa Rady Ministrów p. Sikorskiego uznajemy za odpowiadający potrzebom obecnej chwili. Z uznaniem podnosimy zapowiedź naprawy Rzeczypospolitej, która nie tylko ustala linie wytyczne, ale także wyszczególnia wiele określonych celów w określonym czasie. Uznajemy naglącą potrzebę oszczędności w wydatkach państwowych, z oględnem jednak stosowaniem oszczędności w tych dziedzinach, które jej bez wielkiej szkody dla interesów Państwa nie dopuszczają, to jest w dziedzinach obrony państwa i oświaty.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#StanisławBiały">Podkreślamy konieczność spełnienia przyrzeczeń danych ludowi w najcięższych chwilach dla Państwa, konieczność racjonalnego i odpowiadającego Konstytucji wykonania reformy rolnej, z uwzględnieniem obrońców Ojczyzny, którym ziemie obiecano, konieczność zabezpieczenia środków życia i utrzymania inwalidom, którzy stracili swe zdrowie w obronie Ojczyzny. Dopełnienia danych w tym względzie obietnic domaga się wzgląd na powagę Państwa, a także i ta okoliczność, że jakkolwiek Polska prowadzi i prowadzić będzie politykę pokojową, opartą o przymierze z Francją i sojusz z Rumunią i o dobre stosunki z Anglią i innemi państwami Ententy, to jednak wobec coraz więcej gromadzących się chmur na horyzoncie politycznym Europy, może nadejść chwila, iż Państwo zmuszone będzie zaapelować do narodu, z wezwaniem go do obrony zagrożonego bytu. Ale uważamy za konieczne, ażeby przedtem spełnić przyrzeczenia dane, w podobnych okolicznościach.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#StanisławBiały">Podzielając w zupełności opinię, że naprawa Rzeczypospolitej wymaga skierowania całej energii potencjonalnej narodu na teren twórczej pracy dla Ojczyzny, poprzemy też idące po tej linii usiłowania obecnego Rządu.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Połczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#LeonJantaPołczyński">Wysoki Senacie! Przedłożenie p. Prezesa Gabinetu daje mato sposobów rzeczowej odpowiedzi. Jestem przedstawicielem stronnictwa które przedewszystkiem pragnie zajmować się reformą gospodarczą naszego ustroju państwowego. Otóż obejmując swoje urzędowanie sam p. Prezes Rady Ministrów w jaskrawy sposób określił chwilę, którą przeżywamy, jako równie groźną, jak podczas najazdu bolszewików. W swojem ekspose, wystosowanem do Senatu podkreślił lawinowe staczanie się naszego żyda gospodarczego w jakąś otchłań.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#LeonJantaPołczyński">Wobec tak poważnego postawienia kwestii należało się spodziewać, że poda swoje zamierzenia co do naprawy Rzeczypospolitej w sposób bardziej realny.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#LeonJantaPołczyński">Proszę Panów, rozumiem, że ekspose, które obejmuje kilkanaście działów administracji, kilkanaście ministerstw, nie może wchodzić we wszystkie szczegóły, mimo to właśnie w tej sprawie może najgroźniejszej, spodziewałem się pozytywniejszych danych. Ekspose to nie przewiduje takiej lub innej formy podatku, nie przewiduje sanacji naszych deficytowych przedsiębiorstw państwowych.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#LeonJantaPołczyński">Jeden z szanownych przedmówców wskazał na fantastyczny deficyt kolejowy, ale wszakże, nie jest to jedyne przedsiębiorstwo państwowe, które wykazuje deficyt,. Można powiedzieć, że wszystkie przedsiębiorstwa państwowe wykazują najzupełniejszą niesprawność; czy się Państwo zabiera do nafty, węgla, czy chociażby do soli, wykazuje wyniki znacznie gorsze, niż równorzędne przedsiębiorstwa prywatne. Wskazywałoby to wręcz na to, że nasze Państwo, które garnie do siebie wszelkiego rodzaju przedsiębiorstwa, jest niezdolne w swojej dotychczasowej organizacji, do ich prowadzenia.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#LeonJantaPołczyński">Dalej interesują mnie specjalnie sprawy administracyjne. I tutaj nie na wszystkie bolączki zwrócił uwagę p. Prezydent Ministrów. Mówił wprawdzie o odciążeniu Państwa przez przekazanie różnych jego funkcji na ciała samorządowe, ale wszakże samorządy nasze są taką samą iluzją, jak administracja państwowa. Nasze samorządy nawet tam, gdzie istnieją, żyją tylko z dotacji dla tego, że Państwo nie przekazuje im żadnych stałych i pewnych źródeł dochodu. Samorządy wiszą w powietrzu i skazane są na żebraninę po różnych ministerstwach, bo same opędzić swoich kosztów nie mogą.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#LeonJantaPołczyński">W sprawie ustaw, które nas czekają, tak niesłychanie ważnych, jak ustawa gminna, powiatowa, byłbym się spodziewał jakichś pewnych wskazań. Nie było ich.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#LeonJantaPołczyński">Sprawę reformy rolnej, jedną z najdrażliwszych, dyskretnie pominął w przemówieniu do nas p. Prezydent Ministrów. To jest sprawa, której nie można pomijać, która jest tak fundamentalna, że musimy raz do niej przystąpić. Jestem przekonany, że nawet porozumienie co do niej nastąpić może i powinno.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#LeonJantaPołczyński">Wobec tego przedstawienie p. Prezesa Rady Ministrów nie pozwala na danie rzeczywistej oceny jego zarządzeń, planów i zamiarów, gdyż obraca się wyłącznie w ogólnikach wskazanych może tylko chwilą.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#LeonJantaPołczyński">Wobec tego przechodzę do dalszych punktów przemówienia, zwróconego do Senatu, mianowicie do apelu p. Prezydenta Ministrów, ażeby Senat działał w kierunku porozumienia pomiędzy stronnictwami. Otóż zdziwił mię ten apel w tej chwili dlatego, że właśnie było zadaniem Prezydenta Ministrów, zanim stworzył swój gabinet, podjąć się pośrednictwa i dopiero oparty na tem pośrednictwie mógł stanąć przed nami już z rezultatami i uzgodnieniem programów, jako podwaliną swoich rządów. Zaznaczam tutaj, że zespół klubów, do którego mam zaszczyt należyć, ubiegając pod tym względem inicjatywę p. Prezes Rady Ministrów, zwrócił się sam do niego, proponując mu uzgodnienie programu i opartą na uzgodnionym programie większość Izby. P. Prezes Rady Ministrów na to oświadczył, że nie ma nadziei utworzenia większości w Izbie.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#LeonJantaPołczyński">Pragnę się tej sprawie przyjrzeć nie z punktu widzenia politycznego, lecz ściśle rzeczowego. Otóż, jeżeli są niedostatki w naszem Państwie, to główną przyczyną tego jest ciągła tymczasowość naszych rządów. Co znaczy tymczasowość, co znaczy niepewność Rządu, temu się z bliska przyjrzałem, jako członek Rządu b. dzielnicy pruskiej. O ile w pierwszym roku, kiedy ten Rząd miał przed sobą prowizorium na daleką metę, wydajność pracy urzędników była nadzwyczajna, o tyle z chwilą, kiedy zawisła nad nami klątwa tymczasowości — groźba likwidacji — nastąpiło sparaliżowanie nie tylko chęci do pracy, lecz i wydajności pracy osobników, którzy poprzednio promieniowali wprost bystrością swojego rozumu i nadzwyczajną wytwórczością intelektualną.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#LeonJantaPołczyński">Sanacja takich stosunków jak nasze, sanacja chociażby ujęta w ramy takiego programu, jaki przed nami rozwinął p. Prezes Rady Ministrów, wymaga pracy kilkoletniej i żadne ministerstwo, które ma na swojem czole wypisaną klątwę tymczasowości, nie daje nam najmniejszych widoków, że tę sanację przeprowadzi. I tu chciałbym się zwrócić do słów mojego przedmówcy. Otóż klub jego zaznacza, że nie dojrzeliśmy jeszcze do porozumienia się i że wobec tego zostawmy dalej to prowizorium, które nas toczy od dwóch czy trzech lat „spróbujmy, jak to pójdzie”. Otóż nie czas na to! Tu się powołam na słowa p. Prezesa Rady Ministrów, że nie czas już w Polsce na eksperymenty. Bo czem jest ministerstwo, chociażby jaknajlepszą wolą ożywione, ale nie mające środków do pracy, czem jest, jak nie eksperymentem jednym z wielu. Widzieliśmy o jakie drobnostki obalane bywają gabinety, które mają tylko mechaniczną arytmetyczną, ale nie programową większość w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#LeonJantaPołczyński">Panowie mówili, że są psychiczne przeszkody do tego porozumienia, lecz wszakże nareszcie musimy sobie powiedzieć, że to, co się stać musi, to niech się raz stanie! Musimy raz się do tego wziąć i jeżeli uznajemy, że to zasadniczo nastąpić powinno, to nie przedłużajmy stanu konania, tylko zabierzmy się do rzeczy odrazu.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#LeonJantaPołczyński">Proszę Panów, jakie są przyczyny tego naszego rozbicia partyjnego? Ministrowie zachodu tłómaczą, wyrażając się bardzo uprzejmie, że jest nią młodzieńczość naszego społeczeństwa. Z pewnością pewien młodzieńczy doktryneryzm jest przyczyną tego rozbicia, ale są i dalsze przyczyny, które stanowią przestrogę dla nas na przyszłość. Ktokolwiek pochodzi z roli i pracował z rolnikami, a przecież wszyscy pochodzimy ze społeczeństwa przeważnie rolniczego, wie, jakich trudno organizować. Rolnik nie ma zmysłu społecznego, jest apolityczny, rolniczy naród w ręku tego, który chce z niego coś ulepić, jest jak piasek, który się przez palce sypie, a nie ma w sobie tego cementu, z któregoby się dało coś ulepić. Jest to głęboko w psychologii rolniczych narodów ugruntowane. Nasze społeczeństwo jest przeważnie rolnicze i pamiętajmy o tem, że wszystkie rolnicze społeczeństwa popadają pod obce rządy, albo pod rządy miast, albo tyranii, albo obcych najeźdźców. Niech to będzie przestrogą dla nas, że jest ostatnia chwila, aby rolnicy umieli w sobie wytworzyć instynkt państwowy, instynkt, któryby ponad podwórko własne, ponad podwórko swej partii umiał ogarniać szersze horyzonty, umiał dla celów większych poświęcać i cele swoje osobiste i cele swojej partii.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#LeonJantaPołczyński">Sam, jako rolnik, nie mam zamiaru uwłaczać stanowi rolniczemu, lecz nie będę tutaj wyliczał z drugiej strony przymiotów, które ta sama psychologia przedstawia. Historycznym losem narodów rolniczych jest popadanie w zależność. Z tą poważną przestrogą liczyć się powinniśmy.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#LeonJantaPołczyński">Co wszakże już nie jest ogólno rolnicze, ale specyficznie polskie, to drugi defekt charakteru narodowego — pieniactwo.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#LeonJantaPołczyński">Za czasów swej praktyki sądowej w kraju bardzo mieszanym, złożonym bowiem z Niemców i Polaków, miałem sposobność obserwować, że 95% procesów było procesami polskiemi; chodziło o to, żeby postawić na swojem, „choćbym z torbami chodził”, jak nieraz wygłaszał taki pan. Procesowano się do ostateczności, bo nikt nie chciał dla jednej marki ustąpić, choćby miał stracić wszystko. Proszę Panów i my jesteśmy w takiem położeniu, i my się procesujemy o marki, a nie liczymy z tem, że tymczasem cały majątek państwowy, całe Państwo może iść w gruzy.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#LeonJantaPołczyński">Proszę Panów! Apel p. Prezesa Rady Ministrów, by Senat podjął się zadania, któremu on sam sprostać nie umiał, czy nie chciał wystąpić w roli łagodzącej walki partyjne, pośrednictwa między partiami...</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#komentarz">(Głos: Nie było nic podobnego.)</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#LeonJantaPołczyński">...by działał uśmierzająco i był elementem rozwagi między stronami...</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#komentarz">(Głos: Ale nie pośrednictwa.)</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#LeonJantaPołczyński">...ten apel niech nie przebrzmi bez echa. W każdym razie takie prowizorium, jakie nam tutaj proponuje i p. Prezes Rady Ministrów i mój bardzo szanowny przedmówca, klub, który mam zaszczyt reprezentować nie uważa za remedium na obecną chwilę, która zbyt już jest napięta i groźna, nie uważa za sposób, któryby stanowił prawdziwą sanację.</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#LeonJantaPołczyński">Głos ma s. Nowodworski.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#StanisławNowodworski">Przy pierwszych krokach naszego parlamentaryzmu, opartego już na fundamencie ustroju, przewidzianego przez Konstytucję, nie od rzeczy będzie, mojem zdaniem, wspomnieć także o pewnych sytuacjach, jakie się wytworzyły w związku z faktem i z treścią ekspose p. Prezesa Rady Ministrów, a które, według mego najgłębszego przekonania, nie pozostają w zupełności w zgodzie z zasadami parlamentaryzmu wogóle, z zasadami naszej Konstytucji, stanowią nawet, według mego rozumienia, pewne uchybienia i dlatego ich zaznaczenie już w tym momencie uważam za konieczne dla unikania ich na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#StanisławNowodworski">Zaznaczył już dzisiaj z tej mównicy kolega s. Posner, że p. Prezes Rady Ministrów inne ekspose wygłosił w Sejmie, a inne przemówienie w Senacie. Pod tym względem istnieją inne praktyki parlamentarne na zachodzie. Ale może jeszczebym do tego nie przywiązywał tak wielkiej wagi, chcę zwrócić uwagę na co innego. A mianowicie: jeśli p. Prezes Rady Ministrów mógł mówić co innego w Sejmie, co innego w Senacie, i nastąpiło to bezpośrednio jedno po drugiem, to drugie przemówienie, jak widać było zresztą ze sposobu jego wygłoszenia, było przynajmniej w bardzo znacznej, jeśli nie w przeważnej części, poniekąd improwizowanem.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Głos: Bardzo dobrze)</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#StanisławNowodworski">Należy zatem wnosić, że to przemówienie było przemówieniem p. Prezesa Rady Ministrów, a nie ekspose Rządu. Ten wniosek potwierdza dla mnie i inna okoliczność. Ponieważ p. Prezes Rady Ministrów odsyła Senat w szeregu spraw do tego co mówił poprzedniego dnia w Sejmie, więc traktując to ekspose, musimy mieć na względzie i to, co było mówione w Sejmie. Otóż nie powiem tego co do przemówienia senackiego, ale o przemówieniu sejmowem, muszę zaznaczyć, że nie ulega chyba wątpliwości, że nie wszystkie ustępy przemówienia p. Prezesa Rady Ministrów w Sejmie mogły być bez zastrzeżeń akceptowane przez wszystkich członków gabinetu. A więc i ten wzgląd potwierdza mi, że ekspose p. Prezesa Rady Ministrów w jego całokształcie, i to co mówił w Sejmie, i to co mówił w Senacie, nie było ekspose rządowem, a było ekspose p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#StanisławNowodworski">Jest oczywiście rzeczą Rządu, czy dał upoważnienie in blanco z góry p. Prezesowi Rady Ministrów, czy eks post wszystkie przemówienia p. Prezesa Rady Ministrów akceptuje. Jednakże uważam, że należy w tem miejscu zaznaczyć, iż ciała ustawodawcze, o ile p. Prezes Rady Ministrów występuje z oświadczeniami rządowemi o charakterze ekspose, mają prawo spodziewać się, że to będzie ekspose rządowe, ponieważ na zasadzie Konstytucji istnieje Rada Ministrów, która ponosi solidarnie odpowiedzialność. P. Prezes Ministrów jest tej Rady Ministrów przewodniczącym, jest wnioskodawcą co do powoływania i odwoływania Ministrów, jednakże co do odpowiedzialności za taką rzecz, jak ekspose, to ponosi ją solidarnie cały Rząd. Jeżeli, jak mam wrażenie z przytoczonych przeze mnie faktów, w danym wypadku było inaczej, nastąpiło według mojego przekonania uchybienie parlamentarne i konstytucyjne.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#StanisławNowodworski">Następnie p. Prezes Rady Ministrów, jeżeli nie wyrażał pewności, to w każdym razie — wyrażał wątpliwości co do stworzenia większości. Otóż tutaj z punktu widzenia parlamentarnego zachodzi wprost anomalia. Oczywiście w tak młodym ustroju parlamentarnym, jak nasz, mogą się dziać na każdym kroku eksperymenty, chociaż p. Prezes Rady Ministrów zaznaczył wyraźne w swojem przemówieniu senackiem, że Polska ma już dość eksperymentów. Jednakże z czysto parlamentarnego punktu widzenia przyjście desygnowanego premiera przed ciała ustawodawcze i oświadczenie, że stworzenie większości jest dla niego niewykonalnem, nie jest możliwe w żadnym ustroju parlamentarnym na świecie, prócz tak młodego jak nasz i jeszcze nie wdrożonego do parlamentarnego myślenia, Nie przesądzam jaki wynik na terenie sejmowym będzie miał eksperyment p. Prezesa Rady Ministrów, jednakże muszę wyrazić wielkie obawy przed przyszłym rozwojem praworządności w naszem Państwie, jeżeli taki eksperyment miałby się jeszcze powtórzyć.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#StanisławNowodworski">Zadaniem Prezesa Rady Ministrów, powołanego przez Prezydenta Rzeczypospolitej, jest albo stworzenie dla siebie większości, albo nie pełnienie tych funkcji. Stworzenie zaś większości, jak to słusznie zaznaczyli właściwie wszyscy moi przedmówcy, możliwem jest jedynie na zasadach programowych. Naszym programem powinno być to, co jako zasadę programu przedstawił tutaj p. Prezes Rady Ministrów — naprawa Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#StanisławNowodworski">Następnie jeszcze na jedną rzecz muszę zwrócić uwagę, a mianowicie w postępowaniu p. Prezesa Rady Ministrów w stosunku do Senatu dała się zauważyć pewna chwiejność, pewne wątpliwości co do obowiązków, powiem, Rządu w stosunku do Senatu, wątpliwości, które zresztą znajdowały wyraz już w debatach Senatu i niewątpliwie tam się odezwały, wątpliwości, które jednak, według mojego najgłębszego przekonania, również istnieć nie powinny ze względu na przysługujące Senatowi bezwarunkowo prawo kontroli działalności Rządu. I tu widziałbym trzecią niewłaściwość poprawioną nie w zupełności przez p. Prezesa Rady Ministrów. Jeżeli o tych rzeczach tu wspominam, to oprócz motywów, o których mówiłem na wstępie, kierowała mną jeszcze i druga zasada, a mianowicie: słyszeliśmy od p. Prezydenta Ministrów dość daleko idące i według mojego przekonania najzupełniej słuszne wymagania co do powagi, siły i zakresu działania władzy wykonawczej w stosunku do władzy ustawodawczej. Z tem się godzę. Uważam jednak, że w ciałach ustawodawczych przy takiem stawianiu sprawy powinien również dać się słyszeć bezwzględnie głos, stawiający pod tym względem słuszne, bo na Konstytucji i na zwyczajach parlamentarnych oparte postulaty ciał ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-12.8" who="#StanisławNowodworski">Wspomniałem przed chwilą, że program naprawy Rzeczypospolitej powinien doprowadzić do wytworzenia większości. Jeżeli są trudności, o których tutaj mówiono, to ten program można zredukować do niektórych linii kardynalnych, zasadniczych, najważniejszych. Szczegóły można pozostawić dalszemu opracowaniu, dalszemu uzgadnianiu pojęć. Jednakże próby w tym kierunku powinny być zrobione. Za taką próbę, niestety, nie można uznać tego, cośmy słyszeli jako ekspose p. Prezydenta Ministrów. To było hasło naprawy Rzeczypospolitej, ale to nie był program naprawy Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-12.9" who="#StanisławNowodworski">W r. 1920 pod grozą zbliżającej się do stolicy nawały bolszewickiej, powstał Rząd obrony narodowej, obrony Rzeczypospolitej, któremu wystarczało wówczas hasło obrony Rzeczypospolitej, bo wiadomo było, co robić wówczas dla tej obrony. Dziś zagadnienie jest innej natury, sam P. Prezydent Ministrów skonstatował, że niemniej poważne, ale zagadnienie, które się tylko hasłem rozwiązać nie da. Poza hasłem zaś w programie widzieliśmy bardzo niewiele rzeczy konkretnych.</u>
<u xml:id="u-12.10" who="#StanisławNowodworski">Oprócz tych braków, o których dzisiaj już z tej mównicy mówiono, w tym programie była zapowiedź zajęcia się przez Rząd wynikami konferencji byłych Ministrów Skarbu w Belwederze. Wiele rzeczy, wiele uchwał owej konferencji mogłoby być kwestionowanych, wiele zmodyfikowanych, ale przecież Rząd naprawy Rzeczypospolitej mógł bodaj o kilka dni odroczyć swoje ekspose, aby w swojem własnem gronie przedyskutować ten program i przyjść z konkretnemi zamierzeniami w tej sprawie. Tego p. Prezes Rady Ministrów w swojem ekspose nie zrobił, i w ekspose o tem nie było mowy.</u>
<u xml:id="u-12.11" who="#StanisławNowodworski">Nie było mowy, Wysoka Izbo, i o drugim kompleksie zagadnień, który wobec zaniedbania ustawodawczego w tym względzie w olbrzymiej połaci Rzeczypospolitej, jest rzeczą wprost palącą: nie było nic nawet wspomniane o ustawodawstwie socjalnem. O ile p. Minister Sprawiedliwości wygłosił w Sejmie dodatkowe ekspose co do programu pracy Ministerstwa Sprawiedliwości, o tyle co do innych resortów jesteśmy w zupełnej nieświadomości i pozostajemy w tych warunkach, że gabinet p. Prezesa Rady Ministrów Sikorskiego, wyliczywszy wszystko co jest złego i powiedziawszy, że to trzeba naprawić, proponuje, aby szczegóły tej naprawy przeprowadzili ci p. Ministrowie, którzy czy to w ostatnich czasach, czy w poprzednich, według opinii samego p. Prezesa Rady Ministrów, doprowadzili Rzeczpospolitą do tego stanu, w jakim się dziś znajduje.</u>
<u xml:id="u-12.12" who="#StanisławNowodworski">W tym stanie rzeczy w imieniu klubu, który mam zaszczyt reprezentować, muszę stwierdzić, że ekspose p. Prezesa Rady Ministrów konkretnego pozytywnego, obiecującego wynik, programu pracy nie przedstawia.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Minister Skarbu.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#MinisterSkarbuGrabski">Chcę dać parę wyjaśnień formalnych w jednej z poruszonych spraw.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#MinisterSkarbuGrabski">Było powiedziane, że Rząd nie dał właściwego programu w zakresie spraw gospodarczych i finansowych, a ostatni mówca powiedział nawet, iż lepiej byłoby gdyby p. Prezes Rady Ministrów odłożył był o parę dni swoje ekspose i wystąpił z programem szczegółowym. Dla zrobienia szczegółowego programu parę dni absolutnie nie wystarcza. Materiał, jaki został opracowany przez b. ministrów skarbu, jest tak obszerny, porusza tyle dziedzin, iż niepodobieństwem jest wymagać od Rządu, aby w ciągu paru dni mógł ustalić linię postępowania w tym względzie.</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#MinisterSkarbuGrabski">P. Prezes Rady Ministrów wyraźnie powiedział, iż w ciągu miesiąca szczegółowy program będzie przedstawiony.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#MinisterSkarbuGrabski">W Austrii opracowanie szczegółowego programu trwało 6 tygodni. Jeżeli w ciągu miesiąca Rząd obecny istotnie będzie mógł taki szczegółowy program przedstawić, to zdaje się, że ze stanowiska jego obowiązków, jako Rządu, nie można będzie o to do niego mieć pretensji.</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#komentarz">(Brawa na lewicy).</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt się nie zapisał, rozprawa jest wyczerpana, a tem samem i porządek dzienny.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Możliwe, że jutro będzie musiało się odbyć posiedzenie jednak raczej formalne. Chodzi mianowicie o spieszną sprawę, rekwizycji mieszkań dla posłów i senatorów. Ponieważ sprawa ta zapewne nie natrafi na opozycję, wystarczy jeżeli 37 senatorów pozostanie.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Wzywam pp. Senatorów, ażeby w dziesięć minut po posiedzeniu zebrali się w celu ukonstytuowania komisji. Komisja Regulaminowa do sali nr 7, Komisja Skarbowa do sali nr 5, Komisja Spraw Zagranicznych do sali nr 8 Dalej w trzydzieści minut po plenum Komisja Administracyjna do sali nr 5, Komisja Prawnicza do sali nr 7, Komisja Gospodarczo - społeczna do sali nr 8 i Komisja Oświatowa i Kulturalna do sali nr 9.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Senator ks. kanonik Albrecht prosi z powodu ciężkiej choroby o urlop dwutygodniowy. Przypuszczam, że Senat tego urlopu udziela. Nie słyszę protestu, uważam urlop za udzielony.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o g. 12 m. 15 po poł.).</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>