text_structure.xml
296 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 min. 24.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Spraw Wewnętrznych — Bronisław Pieracki.)</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: w Ministerstwie Spraw Zagranicznych — Józef Beck, w Ministerstwie Spraw Wojskowych — gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych — Bronisław Nakoniecznikof- Klukowski i Władysław Korsak, w Ministerstwie Skarbu — Władysław Zawadzki.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 30 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 31 posiedzenia leży w Biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarzy zapraszam pp. senatorów Wańkowicza i Barańskiego, Listę mówców prowadzi s. Wańkowicz, Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na okres od 1 kwietnia 1932 do 31 marca 1933 r. (druk Senatu nr 25), Część 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Jako sprawozdawca głos ma s. Wyrostek.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#SWyrostek">Wysoki Senacie! Szczegółowa analiza preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Wojskowych została przeze mnie przeprowadzona w Komisji Skarbowo-Budżetowej. Rezultaty tej analizy mają Panowie wydrukowane w sprawozdaniu szczegółowem tego działu. Nie będę też powtarzał tych rzeczy i cyfr, które tam przytoczyłem, aby nie obciążać umysłów Panów i czasu Im niepotrzebnie nie zabierać. Jestem przekonany, że każdy z Panów Senatorów, który się zajmuje sprawą obrony narodowej, dostatecznie zapoznał się z term cyframi, W ogólnym rezultacie budżet zwyczajny i nadzwyczajny na rok 1932/33 przedstawia się tak, że wydatki wynoszą 832.650,000, a dochody 3,359,000, czyli przewyżka wydatków wynosi 829.291,000, W porównaniu z rokiem ubiegłym 1931/32 jest pewne zmniejszenie wydatków, wynoszące 3.500,000 zł. Skonstatować musimy objaw, że budżet wojskowy w ostatnich kilku latach obraca się mniej więcej zawsze w tych samych cyfrach tak po stronie wydatków, jak po stronie dochodów, W przedłożonym preliminarzu budżetowym na rok 1932/33 podnieść należy następujące momenty. Przedewszystkiem został on ułożony o tyle przejrzyściej i jaśniej, że po stronie wydatków dla ich oceny znajduje się specjalne uzasadnienie, które każdemu umożliwia dokładną ocenę poszczególnych pozycyj wydatków i wskutek tego obraz ich staje się jaśniejszy i przejrzystszy.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#SWyrostek">Następnie podnieść należy, że w myśl wielokrotnych życzeń ciał ustawodawczych i w myśl istniejących tendencyj zarządu wojskowego, budżet personalny dotychczasowy, składający się z wydatków osobowych, przesunął się bardzo poważnie na stronę wydatków materiałowych, rzeczowych, starano się bowiem, aby ten budżet, o ile możności nie był wegetacyjnym, ale rzeczowym i materiałowym.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#SWyrostek">Podnieść następnie muszę, że sumy preliminowane są w tym budżecie oszczędnie, na podstawie wyników dotychczasowej gospodarki, W porównaniu z latami ubiegłemi stwierdzić należy, że gospodarka jest oszczędna, celowa i przewidująca. I dlatego z pełnem uznaniem i pełnem zaufaniem musimy się do tej gospodarki odnieść.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#SWyrostek">Choć nie będę zajmował się analizą poszczególnych cyfr, jednak muszę poświęcić więcej uwagi temu problemowi, który jest bardzo rozpowszechniony tak w prasie, jak i w rozmowach poszczególnych osób, zajmujących się obroną Państwa, problemowi, któremu dano wyraz zarówno w Sejmie, jak i w społeczeństwie, domagając się wyjaśnień i uzasadnienia, dlaczego budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych w porównaniu z budżetami innych resortów nie uległ dostatecznej kompresji. Dlaczego, gdy w budżetach poszczególnych resortów kompresja poszła bardzo daleko, to w tym budżecie kompresja jest bardzo nikła bo, jak powiedziałem, obejmuje w przewyżce wydatków nad dochodami mniej więcej półtora miliona zł w stosunku do roku przeszłego.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#SWyrostek">Ażeby odpowiedzieć na to pytanie, które musi się narzucić mimowoli każdemu, kto wogóle zajmuje się sprawą obrony państwa, musimy się cofnąć wstecz do czasu, kiedy się nasza armia tworzyła.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#SWyrostek">Pamiętamy wszyscy, że w tym momencie, w tym szarym poranku listopadowym, kiedy zjawił się na bruku warszawskim więzień magdeburski, kiedy Rada Regencyjna oddała mu władzę i kiedy Komendant Piłsudski ogłosił wobec świata całego niepodległość Państwa Polskiego — byliśmy w wojnie ze wszystkimi naokoło, wojna trwała na wszystkich rubieżach Rzeczypospolitej. Jakimiż to siłami wówczas rozporządzaliśmy? Poza dwoma pułkami piechoty „Wehrmachtu” były tylko zapalone kadry legionistów i peowiaków, to jest tych, którzy tłumnie zgłosili się pod sztandar, do tych małych oddziałów mobilizacyjnych, po to, żeby stanowić kadry wojska polskiego.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#SWyrostek">Z tym zasobem sił, z tym zasobem młodzieży zapalonej, entuzjastycznie usposobionej do niepodległości, z tym małym zasobem młodzieży peowiackiej i legionowej, musieliśmy prowadzić narzuconą nam wojnę przez 2 lata.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#SWyrostek">Ta młodzież stanowiła kadry tych oddziałów, którym później Sejm uchwalił w 1919 r. pobór 6 roczników. Kadry jednak stanowili ci młodzieńcy, o których przed chwilą wspomniałem.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#SWyrostek">Jakże to wojsko było uzbrojone? Przecież nie otrzymaliśmy żadnych zapasów, a żadnych własnych nie mieliśmy. Mieliśmy jedynie resztki pozostawione po zaborcach, przez nich niewywiezione, niezrabowane.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#SWyrostek">Jakież to było uzbrojenie? Mieliśmy karabiny najrozmaitszych systemów, odziedziczone po zaborcach, austriackie, rosyjskie, niemieckie, greckie, japońskie, belgijskie, włoskie — co kto chcę, najrozmaitsza zbieranina, jaką sobie tylko wyobrazić można. I naturalnie do tego odpowiednio także różnorodną amunicję i trzeba było połączyć i dobrać do tych najrozmaitszych rodzajów broni odpowiednie rodzaje amunicji, a trzeba dodać, że i w poszczególnych oddziałach były rozmaite rodzaje broni, do której potrzebna była rozmaita amunicja.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#SWyrostek">Umundurowania także nie mieli. Wszystko musieliśmy na gwałt sprowadzać, o ile tylko sprowadzać się dało i o ile nie przeszkadzano nam w tem z zewnątrz.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#SWyrostek">Nie mówię już o rodzajach uzbrojenia, nie będę mówił o artylerii, której resztki dostaliśmy po zaborcach, nie będę mówił o lotnictwie niesłychanie słabem i znikomem.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#SWyrostek">Jeżeli przez 2 lata prowadziliśmy wojnę i uzyskaliśmy zwycięstwo, jedno z najświetniejszych, jakie oręż polski odniósł na przestrzeni kilku wieków, to nie ulega wątpliwości dla mnie, ani dla nikogo, kto obserwował te rzeczy, że zwycięstwo to odnieśliśmy nie dzięki przewadze liczebnej, nie dzięki sile technicznej, gdyż, jak przed chwilą stwierdziłem, tego nie mieliśmy, ale tylko dzięki temu, że mieliśmy wolę zwycięstwa, tę wolę zwycięstwa, którą miał w sobie uosobioną Wódz Narodu, tę wolę zwycięstwa, którą miał w sobie Komendant Piłsudski, kiedy z tą garstką źle uzbrojonych i źle umundurowanych, głodnych nędzarzy wydał wojnę największemu mocarstwu — Rosji Sowieckiej, tę wolę zwycięstwa, która przez niego przeszła na te słabe oddziały wojska, któremi rozporządzał, tę wolę zwycięstwa, która potem udzieliła się także i społeczeństwu, które w chwili największego niebezpieczeństwa, jakie nam groziło wówczas, kiedy nieprzyjaciel znalazł się pod Warszawą, wydobyło z siebie maximum energii i wysiłku, aby się obronić. Genjuszowi Wodza, krwi ofiarnej żołnierza i patriotyzmowi społeczeństwa tylko zawdzięczamy to, żeśmy odnieśli jedno z największych zwycięstw, jakie Polska odniosła na przestrzeni ostatnich kilkuset lat, a nie dzięki ani przewadze technicznej, ani liczebności naszego wojska.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#SWyrostek">Jeśli to uwzględnimy, jeśli uwzględnimy stan, w jakim znajdowaliśmy się, to możnaby sobie powiedzieć: odnieśliśmy zwycięstwo i wobec tego, iż pokój został zawarty, niema potrzeby łożenia większych wydatków na armię. Szanowni Panowie, bardzo dobrze wiecie, że ten pokój nie był taki, o którym możnaby powiedzieć, iż zakończyły się wszelkie porachunki pomiędzy nami i sąsiadami. Myśmy widzieli, że w tej chwili sąsiad wschodni, z którym traktat ryski zawarliśmy, nie poprzestał na tem, że poniósł klęskę, tylko, że tę klęskę chciał powetować w myśl swoich rozmaitych ideałów i że od tej chwili z całą siłą zabrał się do tego, aby odbudować swoją siłę zbrojną.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#SWyrostek">To samo stało się z naszym sąsiadem zachodnim. Czy mieliśmy w tych warunkach przestać czynić dalsze wysiłki dla uzbrojenia naszych słabych oddziałów, jakimi rozporządzaliśmy?</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#SWyrostek">Przed nami stanęło zadanie bardzo poważne stworzenia takiej siły zbrojnej, któraby, nie będąc dla nikogo groźną, jako siła zaczepna, mogła być groźną jako siła obronna. I dlatego zgodny wysiłek narodu jest wysiłkiem olbrzymim, jaki społeczeństwo w tym kierunku uczyniło. Jeżeli porównamy to, co mieliśmy w r. 1919, 1920, 1921 z tem, do czego doszliśmy w r. 1932, to nie ulega wątpliwości, że wysiłek narodu był bardzo poważny.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#SWyrostek">Obecnie już możemy się poszczycić tem, że nasze oddziały piechoty są uzbrajane w karabiny, wytwarzane w naszych własnych fabrykach. Ten postęp idzie coraz dalej. Co roku pewna ilość dywizyj jest uzbrajana w karabiny wyrabiane w naszych własnych fabrykach. Myśmy stworzyli także typ naszego oręża maszynowego, karabiny maszynowe i lekkie karabiny maszynowe własnego typu, w które powoli będzie się uzbrajać oddziały wojskowe. Możemy się poszczycić tem, że wytwarzamy, choć w niedostatecznej mierze, własny sprzęt artyleryjski, że w zakresie lotnictwa doszliśmy prawie do samowystarczalności, gdy chodzi o produkcję, gdyż nie tylko płatowce, ale i silniki są naszego wyrobu i to, co sprowadzamy z zagranicy, stanowi znikomą cząstkę tego, co w kraju wytwarzamy. A jeżeli się przyjrzymy całokształtowi naszego zaopatrzenia, to dojdziemy do przekonania, że jednak mamy niesłychanie ciężkie i poważne braki w każdym zakresie. Nie możemy powiedzieć, że doprowadziliśmy ten dawniej instrument wojny, a obecnie instrument pokoju, jakim jest wojsko, do tego stanu, że możemy spocząć na laurach i nie potrzebujemy robić żadnych wysiłków. Do tego jeszcze daleko. We wszystkich rodzajach broni mamy bardzo duże potrzeby, wymagające wielkiego wysiłku i to przez dłuższy czas, aby armię doprowadzić do odpowiedniego stanu. Nie mamy dostatecznej artylerii, albowiem mamy bardzo mało artylerii ciężkiej i nie mamy artylerii przeciwlotniczej. Ilość eskadr lotniczych jest stanowczo zamała. Służba sanitarna jest niewystarczająca; służba taborowa jest niedostateczna, chociaż mamy własny typ wozów taborowych, ale produkcja ich wymaga dużych nakładów pieniężnych, na które pozwolić sobie w tej chwili nie możemy. Słowem wojsko nasze, aby stać się cennym i pozytywnym instrumentem, wykazuje jeszcze bardzo duże braki i potrzeba znacznych wysiłków jeszcze, aby doprowadzić je do stanu odpowiadającego potrzebom obrony granic naszego kraju. To jest jeden czynnik obrony i pozycji obronnej Państwa.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#SWyrostek">Drugim czynnikiem, który trzeba wziąć pod uwagę, to jest nasze położenie geograficzne. Proszę Panów, każdy z nas wie, że Polska jest nieszczęśliwym krajem, który leży pomiędzy wschodem a zachodem i jest terenem przechodnim. Wszystkie granice są otwarte, jest jak pusta stodoła, przez którą wiatr wieje i każdy może przechodzić ze wschodu na zachód i z zachodu na wschód. Na 5.536 km. granic naszych mamy tylko od Czechosłowacji bardzo małą granicę naturalną, t. zn. Karpaty. Pozatem nasze granice są otwarte, i to granice z kim? Z narodami, o których życzliwości dla Państwa Polskiego trudno byłoby nam mówić. Na 5.536 km. granica z Niemcami wynosi 1.912, do tego trzeba dodać granicę z w. m. Gdańskiem, który przecież życzliwy dla nas nie jest, 139 km., granicę z Rosją sowiecką 1.407 km. Jak widzimy na olbrzymiej przestrzeni graniczymy z sąsiadami, o których życzliwości, jak powiedziałem, trudno byłoby mówić. To są te warunki geograficzne, w jakich się Państwo znajduje.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#SWyrostek">A warunki polityczne? Jeżeliśmy się kiedyś, może jeszcze przed rokiem, łudzili, że w Niemczech, u naszego sąsiada zachodniego, mogą w pewnych wypadkach odgrywać rolę decydującą czynniki pacyfistyczne, jeżeli mogliśmy się spodziewać, że hitleryzm jest objawem dla wewnętrznej polityki stworzonym, że to pobrzękiwanie szabelką nie jest czemś poważnem, coby mogło zaważyć na szali wypadków, to szanowni Panowie napewno dojdą ze mną do przekonania, że obecnie oblicze Niemiec dla Polski jest jednakowe. I Hitler i Brünning i nawet Breitscheid mówią o Polsce tym samym językiem, mianowicie jeżeli nie wszystkie ziemie w Polsce, należące poprzednio do Niemiec, to przynajmniej Pomorze musi być odebrane i Polska musi być odepchnięta z powrotem na ląd, musi być odcięty jej dostęp do morza. To się słyszy we wszystkich enuncjacjach, we wszystkich kierunkach politycznych, a także w tej zażartej kampanii, jaką Niemcy prowadzą w całym świecie przeciw nam, wykazując nie tylko wielką krzywdę Traktatu Wersalskiego, ale i to, że bez odebrania Polsce Pomorza nie może być spokoju w świecie i że to tylko może przywrócić ład i spokój w świecie. Byliśmy świadkami tej rozpętanej orgii agitacji, prowadzonej przeciw Polsce, która dosięgła nawet bardzo wysokich sfer, bardzo wysokich szczytów gdzieindziej.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#SWyrostek">Jeżeli takie jest oblicze naszego sąsiada zachodniego, jeżeli takie jest nastawienie wobec nas, to czy możemy patrzeć na to spokojnie? Poza agitacją przeciw tej agitacji, poza wykazywaniem, że agitacja ta jest błędna, że w najwyższym stopniu szkodzi pokojowi, poza wykazywaniem, że Pomorze jest i było zawsze odwieczną ziemią polską, poza wykazywaniem, że Polska nie da sobie odebrać Pomorza, że Polska nie popełni tego grzechu śmiertelnego, który raz już popełniła w historii, że została odepchnięta od morza i w konsekwencji utraciła swój byt niepodległy; poza wykazywaniem, że nie damy sobie tej ziemi wyrwać, że nie będziemy jej przeszachrowywać za inne ustępstwa terytorialne, musimy stać na stanowisku, że jedyną gwarancją, żebyśmy się utrzymali na naszych ziemiach, jest odpowiednia siła zbrojna. A nieprzyjaciela tego lekceważyć sobie nie można. Wprawdzie Niemcy według Traktatu Wersalskiego mogą utrzymywać 115.000 wojska Reichswehry, z tego 100.000 żołnierzy i 15.000 oficerów, jednak Niemcy umieli tak sprytnie obejść wszystkie uciążliwe warunki Traktatu Wersalskiego, że słusznie podniósł jeden z generałów francuskich w „Revue des Deuks Mondes”, że Niemcy stały się jednem wielkiem obozowiskiem wojennem i jednym wielkim arsenałem. W sprawozdaniu przytoczyłem dokładnie treść tego artykułu, więc powtarzać tego nie będę. Stwierdzić jednak należy, że siła zbrojna Niemiec stanowi wielkie niebezpieczeństwo nie tylko dla Polski, ale dla pokoju światowego wogóle. To wszystko, co się mieści w oficjalnych sprawozdaniach, stanowi drobną, maleńką cząsteczkę tego, czem Niemcy rozporządzają. Na podstawie Traktatu Wersalskiego Niemcom nie wolno utrzymywać artylerii ciężkiej. A przecież wszelkich odcieni Kruppy funkcjonują zagranicą i poczciwa Holandia mogła dostarczyć Niemcom 1200 ciężkich armat. Niemcy umieli urządzić swój przemysł techniczny daleko poza granicami Niemiec, żeby nie podlegać kontroli. Są dane i dokumenty, dotyczące niesłychanie ścisłej współpracy pomiędzy Niemcami a Sowietami. To wszystko jest robione po to, ażeby porwać w strzępy to, co stanowi podwaliny naszego bytu państwowego, to jest Traktat Wersalski, porwać w strzępy to wszystko, by wywołać nową zawieruchę i pożogę w świecie, któraby im przywróciła dawny blask i dawne panowanie nad światem, do czego dążą w dalszym ciągu.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#SWyrostek">Nasz sąsiad wschodni, Rosja, według oficjalnych danych przedłożonych sekretariatowi Ligi Narodów, przyznaje się sama, że na stopie wojennej utrzymuje 516.000 ludzi i że jej budżet wojskowy wynosi 1,300 milionów rubli w złocie. Proszę pomnożyć na ilość złotych polskich i wówczas Panowie się przekonają, jak wysoki jest ten budżet, Wprawdzie mamy zawarty z Rosją pakt o nieagresji, parafowany i zdawałoby się, że to może przyczynić się do pewnego uspokojenia nas, mamy jednak pewne obawy, aby te nadzieje, któreśmy łączyli z tem parafowaniem, nie okazały się złudnemi, bowiem odparafowania paktu o nieagresji do jego wykonania jest jeszcze długa droga. Musimy sobie uprzytomnić, że to, co się dzieje w tym wielkim kolosie, obejmującym szóstą część świata, jest nieznane prawie nikomu, niesłychanie trudno jest tam dostać się. Pamiętajmy, że jest to olbrzymia połać ziemi, opanowana przez pewną doktrynę, którą chciałoby narzucić całemu światu. Opętanie tą doktryną jest takie, że narzucenie jej całemu światu czy to drogą agitacji, czy przy pomocy oręża wydaje się tamtejszym sferom rzeczą konieczną, chociażby dla utrzymania własnego istnienia.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#SWyrostek">Nigdy nie możemy być pewni, co stamtąd wyniknie, czy nawet po zawarciu paktu o nieagresji nie zajdzie w Rosji Sowieckiej potrzeba usłuchania rozkazu trzeciej międzynarodówki, która każę pójść na zachód, by tam bądź poprzeć rewolucję proletariatu, bądź zanieść hasła komunistyczne i w drodze narzucenia siłą, zapomocą bagnetów rosyjskich zmusić „zgniły zachód” do uległości, A pamiętać trzeba, że progiem, o który się musi potknąć Rosja Sowiecka w swojej ekspansji na zachód, jest Polska.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#SWyrostek">Jeżeli sobie uprzytomnimy te momenty, słabość naszych granic, bo pod tym względem jesteśmy zupełnie bezbronni, nic nas nie broni, to dojdziemy do przekonania, że jakiekolwiek pomniejszenie naszego budżetu wojskowego, siły zbrojnej, którą posiadamy, jest rzeczą niemożliwą.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#SWyrostek">I tu jeszcze jeden moment podkreślę, na który specjalnie chciałbym zwrócić uwagę Wysokiego Senatu, mianowicie na niedostateczne uposażenie i rozwinięcie naszej marynarki. Mam wrażenie, że niezawodnie w najbliższym czasie będzie potrzebny bardzo duży wysiłek chociażby po to, żeby utrzymać to, co posiadamy, żeby ten wysiłek naszego społeczeństwa i Rządu, jakiśmy do tej pory uczynili, nie stał się bezwartościowym. Słusznie zupełnie i zgodnie z naszemi interesami państwowemi staraliśmy się wyzyskać ten mały skrawek wybrzeża, który posiadamy, a który wynosi 43 km, w ten sposób, ażeby on dawał nam podstawę do ekspansji handlowej i gospodarczej. Słusznie rozbudowaliśmy Gdynię i możemy chlubić się tem, że ona naprawdę stanowi dostateczne świadectwo naszej nie tylko dojrzałości, ale naszej ekspansji i naszych zdolności twórczych. Pamiętajmy jednak, że ochrona Gdyni od strony lądu jest niemożliwa. Gdynia może się stać kupą gruzów w przeciągu 24 godzin, jeśli się tylko znajdzie na wodach Bałtyku jeden krążownik. Obrona Gdyni, obrona tego naszego wybrzeża jest rzeczą konieczną. Nie mamy ambicyj morskich w tym sensie, ażebyśmy stanowili jakąkolwiek potęgę morską, która może się mierzyć z innemi państwami, ale, zdaniem mojem, należy zdobyć się na największy wysiłek, ażeby nasza wojenna marynarka była zdolna do wykonania tych zadań, jakie ją oczekują. A tem zadaniem jedynem jest według naszego zdania obrona Pomorza, naszego wybrzeża morskiego i ewentualna konieczność przecięcia drogi, idącej z Prus Wschodnich do Niemiec, Wysiłek ten, pod względem ilości tonażu, winienby wynosić 300.000 ton. A to, co my obecnie posiadamy, nie odpowiada nawet w małej ilości temu zadaniu, jakie myśmy marynarce naszej wojennej przyznać chcieli i przyznać powinni. Nasza marynarka wojenna w tej chwili składa się z dwóch kontrtorpedowców i z trzech łodzi podwodnych. Proszę Panów, to rzeczywiście jest niesłychanie mały zaczątek tego, co myśmy mieć powinni. W tym stanie, w jakim obecnie nasza marynarka wojenna się znajduje, nie moglibyśmy marzyć o spełnieniu tego działania, jakie nakreśliłem jej przed chwilą, to jest zadania obrony Pomorza, obrony Gdyni, naszego skrawka wybrzeża i przerwania komunikacji między Prusami Wschodniemi i Rzeszą Niemiecką. Musimy więc sobie zdać sprawę z tego, że ten wysiłek jest konieczny, bo inaczej moglibyśmy dożyć tego, że w krótkim przeciągu czasu w razie jakiejś komplikacji ta marynarka, jaką posiadamy, musiałaby schronić się na jakąś bazę i tam przeczekać czas wojny i musiałaby być tylko biernym świadkiem i widzem tego, coby się z Pomorzem i Gdynią działo. Wysiłek społeczeństwa, które po dłuższym czasie zrozumiało znaczenie marynarki wojennej, jest dość znaczny, wysiłek ten powinien być skoordynowany z wysiłkiem Rządu. Mam wrażenie, że jest rzeczą niezbędną, ażeby był stworzony plan rozbudowy, plan na dłuższy okres czasu, bo wydawanie pieniędzy doraźne nie osiąga celu, naprzykład jeżeli chodzi o wybudowanie pewnych jednostek pływających, bo gdy się wreszcie stworzy tę jednostkę, to po pewnym czasie staje się już przestarzała. Stworzenie pewnego planu na 10 czy 15 lat i odpowiednie dotacje w budżecie, byłyby rzeczą niezbędną. Nie ulega wątpliwości, że zarząd, administracja wojska naszego najdokładniej zdaje sobie sprawę z tego, co tu powiedziałem. To nie są dla zarządu wojska żadne nowości, uważam jednak, że jest rzeczą pożądaną, aby z tego miejsca zwrócić na to uwagę, aby zarząd wojska wiedział o tem, że społeczeństwo polskie interesuje się tą sprawą, zdaje sobie sprawę z doniosłości tego zagadnienia, nie tylko niezbędnego ze względu na siłę obronną Państwa, ale, jak śmiem twierdzić, wprost dla jego bytu niepodległego.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#SWyrostek">Jeżeli zanalizujemy poszczególne czynniki i składniki naszej siły obronnej, to musimy dojść do przekonania, że sytuacja nasza nie jest do pozazdroszczenia, że jesteśmy oazą pokoju, wyspą zagrożoną ze wszystkich stron przez zalew nienawiści, bądź plemiennej, rasowej, klasowej, czy narodowej. I nic nam nie pomoże, tak nas dzieje na tym skrawku ziemi posadziły i musimy, chcemy czy nie chcemy, bronić tej oazy i dlatego też musimy ponosić wielkie wydatki i wielkie wysiłki, także i finansowe i w tej sytuacji, jaka się wytworzyła, nie możemy sobie pozwolić na luksus jakiegokolwiek pomniejszenia wydatków na ten cel, bo to byłoby pomniejszeniem naszych zdolności obrończych i zdaniem nas na łaskę i niełaskę, na dobrą i złą wolę sąsiada.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#SWyrostek">Nie od rzeczy będzie, jeżeli powiem kilka słów o toczącej się obecnie konferencji rozbrojeniowej i o nadziejach, któreby można do niej przywiązywać. Czas i warunki, w jakich się ta konferencja zebrała, jakoś dziwnie się zbiegły z wojną na Wschodzie pomiędzy dwoma narodami również należącemi do Ligi i do tych, którzy wysłali swoich delegatów na konferencję rozbrojeniową. Zeszło się w Genewie 64 delegatów państw suwerennych, którzy mają radzić nad tem, jakby usunąć wojnę raz na zawsze z powierzchni ziemi, jako środek dochodzenia swej słuszności. Usiłowania takie już były niejednokrotnie podejmowane w czasach przedwojennych, ażeby usunąć wojnę jako instrument, mający za zadanie załatwienie sporu pomiędzy narodami. Nie chcę być zbytnim pesymistą, może być, że coś z tego się wyłoni, chociaż prognostyki nie są najlepsze. Obecnie po 6 tygodniach trwania tej konferencji doszło do tego, że delegaci poszczególnych państw suwerennych wypowiedzieli swoje poglądy na sprawę rozbrojenia i utworzone zostały komisje. Ale gdybyśmy mieli pewne nadzieje, że istotnie dojdzie do porozumienia, choćby w ważniejszych zasadniczych rzeczach, przyznaję, że trudno byłoby takie optymistyczne zapatrywania podzielić. Widzimy, jak się zarysowują zupełnie sprzeczne interesy i poglądy, i w jednej tylko rzeczy możnaby powiedzieć, że solidarnie państwa doszły do porozumienia, mianowicie w zakazie broni gazowej i broni bakteriologicznej. Co do wszelkich jednak innych rodzajów broni, są najrozmaitsze i zupełnie sprzeczne poglądy. Wielkie mocarstwa, posiadające wielką marynarkę wojenną, są przeciwnikami łodzi podwodnych i odwrotnie, drobne narody, dla których łodzie podwodne są jedynym argumentem, są przeciwnikami wielkich krążowników. I tak samo w każdym innym dziale.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#SWyrostek">Dwie są w tej chwili zasadnicze tezy, wysuwane przez istotnych zwolenników pokoju, to znaczy tych, którym rzeczywiście zależy na pokoju, i tych, dla których ten pokój jest tylko podstawą do tego, ażeby żądać dla siebie możliwości większego zbrojenia, prawa do większego zbrojenia. Są narody, które kwestię pokoju najszczerzej stawiają, ale gdyby nawet te narody doszły na tej konferencji wspólnie do przekonania, że powinno nastąpić pewne rozbrojenie, pewne mechaniczne obniżenie zbrojeń, to jednak, jak słusznie powiedział delegat Jugosławji Marinkowicz, nawet zupełne rozbrojenie nigdy nie uwolni narodu słabszego od złego sąsiada. Bo tak, jak wtedy, kiedy nie było ani armat, ani lotnictwa, wojny się toczyły, tak samo dalej toczyć się będą, jeżeli nie nastąpi przewrót w psychice narodów. To jest najważniejsze. Wojna mogłaby być usunięta jako środek załatwiania sporów między narodami, jeśli nastąpi odpowiednie nastawienie psychiczne i same narody ten środek załatwiania sporów usuną. Można im pomóc i musi być nastawienie odpowiednie w wychowaniu przez szkoły, pisma, a nawet przez kodeks karny. Jest to istotna treść i sens rozbrojenia moralnego na konferencji rozbrojeniowej. Każdy u nas zdaje sobie sprawę, że droga, po której pragnie iść Polska, droga rozbrojenia moralnego jest długa i daleka. Dużo czasu upłynie, nie wiemy jak wiele, dopóki te zasady nie staną się dominującemi w państwach cywilizowanych. Polska dała bardzo dobry przykład w polskim kodeksie, gdzie jako punkt karalny postawiono szerzenie agitacji za wojną zaczepną.</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#SWyrostek">Każdy z nas zdaje sobie sprawę, że są to pobożne życzenia, że droga od tych pobożnych życzeń aż do budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych jest bardzo długa, ale jak kto chcę, bardzo krótka. Możemy stać na tem stanowisku, że tamte drogi istnieją w nieskończoności, a tu mamy realne przed sobą zadania.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#SWyrostek">Dlatego Wysoki Senacie, jestem zdania, że bez zbytniego pesymizmu i bez optymizmu, który byłby szkodliwy w tych warunkach, należy wyczekiwać na rezultaty tych badań i postanowień konferencji rozbrojeniowej. W każdym razie dla nas jest rzeczą konieczną jedno — nie upajać się frazesami i optymistycznemu nadziejami — tyle razy nas te nadzieje zawiodły — tylko trzeźwo patrzeć w oczy rzeczywistości i na tym posterunku, na którym dzieje nas postawiły, daleko wysuniętym na wschód, na rubieży między wschodem i zachodem, trwać w pełnem uzbrojeniu, z bronią u nogi.</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-3.30" who="#SWyrostek">W myśl tych przesłanek w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę: Wysoki Senat raczy zatwierdzić budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych część VI w brzmieniu sejmowem.</u>
<u xml:id="u-3.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Nikt z Panów Senatorów do głosu się nie zapisał. Pragnę stwierdzić, iż, po wysłuchaniu referatu sprawozdawcy s. Wyrostka, Izba, nie zabierając głosu w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych — budżetem obrony narodowej, przechodzi do następnego punktu porządku dziennego,</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#Marszałek">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: część 5 budżetu — Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Głos ma sprawozdawczyni s. Hubicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#SHubicka">Wysoka Izbo! Preliminarz budżetowy, który mam zaszczyt referować w imieniu komisji, dotyczy resortu, którego zadania w związku z niezwykle skomplikowaną sytuacją międzynarodową stają się z każdym dniem coraz cięższe. Nie mieliśmy chyba dotąd na terenie zagranicznym sytuacji trudniejszej, nigdy nie wymagała ona od nas w większym stopniu, aniżeli dziś szybkiej uwagi i szybkiej decyzji. Każde zaniedbanie, najmniejsze niedociągnięcie organizacyjne staje się wobec tempa, jakie przybierają wypadki międzynarodowe, błędem, który może się odbić fatalnie, błędem, który może być niemożliwym do naprawienia. W tych warunkach jasną jest rzeczą, że aparat naszej służby zagranicznej musi być niezwykle sprawny i musi być wyposażony przynajmniej w wystarczające środki materialne. Prawda, że nawet na najpotrzebniejsze potrzeby życiowe naszego Państwa nie możemy przeznaczyć więcej niż to, co posiadamy, a granice muszą być dociągnięte do ostatecznych możliwości. Te granice możliwości, a zarazem konieczności w dzisiejszych warunkach określa Rząd w stosunku do resortu spraw zagranicznych sumą 44.567.000 zł. Przy ostatecznej rewizji poszczególnych pozycyj, jakie na tę sumę się złożyły, na odbytej wcześniej rozprawie sejmowej postanowiono obniżyć sumę tę o 257.000 zł, czyli do 44.310.000 zł.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#SHubicka">Komisja senacka stanęła na tem samem stanowisku. Jakże ta suma 44.310.000 zł wygląda w świetle dotychczasowych wydatków? Jest ona mniejsza od sum preliminowanych na kończący się rok o 6.700.000 zł, w stosunku do sumy preliminowanej na rok budżetowy 1930/31 mniejsza o 7.900.000 zł, wreszcie mniejsza w stosunku do wykonanego budżetu na rok 192930 o 12.070.000.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#SHubicka">Prawda, że r. 192930 był rokiem dobrej koniunktury, ale nawet w tem świetle różnica 12 milionów zgórą musi być uważana za oszczędność bardzo znaczną. Trzeba dodać, że oszczędność tę stosunkowo jeszcze powiększają dochody ministerstwa, ponieważ równolegle do oszczędności w wydatkach wzrosły dochody. Dochody te, jak wiadomo, pochodzą głównie z opłat konsularnych. Mają one w roku bieżącym wynosić 14.907.000 zł, czyli o 3.675.000 zł więcej, niż w roku ubiegłym i więcej, niż w r. 1929/30, t. j. właśnie w roku dobrej koniunktury. Dodać należy, że dochody te są zupełnie realne, bo już od jesieni r. b., t. j. od chwili wydania tych zarządzeń wpływy do kas konsularnych takie przewidywania usprawiedliwiają. W związku z podniesieniem tych dochodów na pokrycie wydatków potrzeba już będzie tylko sumy w wysokości 29.660.000 zł.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#SHubicka">Wydatków tych nie będę analizować szczegółowo. Sądzę, że zwalnia mnie od tego obowiązku dokładna analiza cyfr, przedłożona w preliminarzu, zamieszczonym w odpowiednim druku senackim. Ograniczę się tylko do wyjaśnienia pokrótce, jaką drogą zostały uzyskane te oszczędności, gdy się zważy jednocześnie ogrom niezmiernej pracy. W tym celu przypomnę tylko globalne sumy, przeznaczone na wydatki, objęte poszczególnemi działami preliminarza. Działów tych jest obecnie 4, w przeciwieństwie do poprzedniego preliminarza, gdzie było 5. Pierwszy z tych działów obejmuje wydatki centrali i wynosi 4.182.000, drugi wydatki urzędu gdańskiego — 1.464.000, Sejm zmniejszył je o 15.000, trzeci — urzędy zagraniczne, oraz wszystkie wydatki związane z udziałem w instytucjach międzynarodowych i z rokowaniami międzynarodowemi, na wydatki te przewiduje się 29.961 000, a po obcięciu dokonanem przez Sejm 29.526 000. Wreszcie dział 4, odpowiadający dawnemu 5, mieści t. zw. fundusze specjalne w wysokości 8.900.000.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#SHubicka">Stosunek poszczególnych działów do całości jest następujący: Dział 1 stanowi 9,2%, drugi — 3,3%, trzeci — 67,3% i czwarty 20,2%. W tem oświetleniu jasnem jest, iż wysiłki oszczędnościowe Ministerstwa Spraw Zagranicznych musiały siłą rzeczy zwrócić się w stronę urzędów zagranicznych, jeśli miały być istotnie skuteczne. Ten kierunek wskazywała zresztą inna jeszcze cecha budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jest to mianowicie, jak wiadomo, budżet zawierający zgórą 50% wydatków personalnych. Istotnie na ogólną sumę zgórą 6,5 miliona złotych oszczędności, przewidzianych w preliminarzu, powyżej 4 milionów złotych uzyskano na obcięciu wydatków osobowych, przyczem oszczędności centrali sięgają pół miliona złotych, zaś urząd gdański dał zaledwie 15.000 zł, reszta przypada na urzędników zagranicznych. Przy tak znacznej redukcji wydatków personalnych nasuwa się pytanie, czy to nie odbije się na pracy, czy to nie osłabi pracy w resorcie Ministerstwa Spraw Zagranicznych?</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#SHubicka">Na pytanie powyższe daje odpowiedź bliższa analiza tych oszczędności, z której wynika, iż ogromną większość dała redukcja poborów urzędników, zarówno w centrali, jak i zagranicą, oraz dodatków reprezentacyjnych, jakie otrzymują urzędnicy w służbie zagranicznej. Z tego zatem tytułu żadne poważne niebezpieczeństwo nie wynika. Większe już obawy nasuwałyby redukcje personelu. Wątpliwości, jakie się tu nasuwają, wyjaśnia Ministerstwo Spraw Zagranicznych stwierdzeniem faktu, iż redukcja tą nastąpiła w tych rozmiarach i dopiero wtedy, gdy zauważono, że równocześnie tempo pracy i system pracy zmienił się na tyle, że jakość zastąpiła ilość. Istotnie ktokolwiek miał sposobność przyjrzenia się w ostatnich okresach pracy urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych, z pewnością mógł stwierdzić, iż praca ta wykazuje bardzo znaczne postępy.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#SHubicka">Duże znaczenie dla podniesienia wydajności pracy posiada też ta okoliczność, iż w miarę upływu lat przechodzą na emeryturę urzędnicy kształceni jeszcze przed wojną i niezdolni do przystosowania się wprost do nowych metod pracy i koniecznego dziś tempa tej pracy.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#SHubicka">Z tych wszystkich względów redukcja personelu poważniejszych zastrzeżeń nie wywołuje i suma zgórą 4 milionów, uzyskana na obcięciu wydatków personalnych, nie tylko nie wydaje się oszczędnością karygodną, ale przeciwnie, powinna wywołać uznanie za to, że w szybkim czasie i przy wzmożonej wydajności pracy tego rodzaju oszczędności uzyskano.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#SHubicka">Przedewszystkiem spojrzyjmy teraz na oszczędności uzyskane w wydatkach rzeczowych. Oszczędności tych dostarczył znowu przedewszystkiem dział III preliminarza, a więc urzędy zagraniczne. Złożyły się na nie pozycje takie, jak skasowanie niektórych urzędów, przejęcie przez inne resorty niektórych wydatków i wreszcie zmniejszenie funduszu inwestycyjnego. Ostatnie dwie kategorie oszczędności nie nasuwają wątpliwości, zastanawia natomiast zniesienie niektórych urzędów.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#SHubicka">Rozróżnić tu należy znowu dwie kategorie oszczędności. Jedna kategoria, która dotyczy wydatków na instytucje międzynarodowe, skasowane wskutek zakończenia ich prac, jak np. Mieszanego Trybunału w Paryżu. Druga kategoria natomiast wynika ze skasowania kilku konsulatów, a mianowicie w Bufalo, Detroit, Capetown, Dublinie, Galacu, Koszycach, Lipawie, Zurichu i Tabrusie. Tej oszczędności, niestety, nie można zaliczyć do celowych. Sieć naszych placówek jest bardzo szczupła. Mianowicie obejmuje ona 6 ambasad, 27 poselstw i 65 konsulatów. Zarówno nasze interesy ekonomiczne, jak i konieczność opieki nad naszą ludnością zagranicą, wymagają raczej rozszerzenia tej sieci, niż zwężenia. Niestety jednak oszczędności, jakie uzyskano z innych źródeł, nie były dostateczne dla Skarbu Państwa, należało więc sięgnąć do tych, żeby za cenę skasowania mniej produkcyjnych placówek, ułatwić utrzymanie przynajmniej na tym samym poziomie placówek innych, produkcyjnych. W związku z temi redukcjami nasuwa się utrzymanie jednej jedynej z tej kategorii wydatków pozycji zwyżkowej, mianowicie pozycji 165.000 przewidzianych na utworzenie nowego poselstwa w Lizbonie. W zmienionych warunkach politycznych na półwyspie Pirenejskim akredytowanie posła polskiego równocześnie w Madrycie i Lizbonie napotyka na wielkie trudności, tem bardziej, iż Portugalia oddawna już utrzymuje w Warszawie swoje poselstwo. Jednak nie te nawet względy przeważyły decyzję Ministerstwa Spraw Zagranicznych na korzyść zorganizowania nowej placówki, lecz względy natury czysto ekonomicznej, mianowicie konieczność wyzyskania koniunktur, jakie się otwierają w Portugalii dla naszego eksportu. Wprawdzie dotychczasowe cyfry naszego wywozu do tego kraju nie usprawiedliwiałyby na pierwszy rzut oka tej nadziei, gdyż mówią one, iż do roku 1930 obroty handlowe polsko-portugalskie wykazywały poważną nadwyżkę na naszą niekorzyść, ale natychmiast po zawarciu w roku 1930 traktatu handlowego prawie się zrównały i znacznie ożywiły. Dalszemu ich rozwojowi stoi na przeszkodzie jedynie brak odpowiedniego poparcia należycie pod tym względem zorganizowanej placówki polskiej. Z chwilą powstania tej placówki istnieje uzasadniona nadzieja szerszego zbytu dla naszego drzewa, węgla i nawozów sztucznych. Produkty te zbyt wielką dla nas posiadają wagę, aby można było zlekceważyć sposobność do zapewnienia im nowego rynku.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#SHubicka">W związku z omawianiem wydatku na placówki nasze wysuwana jest stale w tej Wysokiej Izbie, jakoteż i w Sejmie konieczność wzmożenia działalności handlowej naszych placówek. I tym razem sprawa ta była również poruszana. Sądzę, że nie od rzeczy będzie stwierdzić tutaj, że działalność ta wzmaga się z roku na rok, jakkolwiek warunki są coraz cięższe w związku z wzrastającemi wciąż tendencjami protekcjonistycznemi, wskutek czego dziś już w coraz rzadszych wypadkach wystarcza zwykła normalna praca konsulatów. Musi ona być niemal z reguły poprzedzona akcją dyplomatyczną, stąd ciężar tej pracy przesuwa się coraz bardziej na placówki dyplomatyczne i stąd potrzeba rozszerzenia sieci radców handlowych, których dotychczas jest za mało. Byłoby może ciekawe stwierdzić przy okazji debaty nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, czy ministerstwo to zastanowiło się nad możliwością wysłania radców systemem francuskim, to jest z ramienia przemysłu i na koszt przemysłu. Podczas tej debaty będzie się można nad tą sprawą zastanowić.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#SHubicka">W dotychczasowej swej pracy ekonomicznej, prowadzonej często bez odpowiednich fachowców, bez odpowiednich środków materialnych, placówki nasze napotykają na zbyt wielkie przeszkody natury technicznej, żeby w obecnych warunkach, w okresie napiętej do najwyższego stopnia walki konkurencyjnej uzyskiwać dla Polski znaczniejsze rezultaty. Podnieść należy, iż mimo tych wszystkich trudności praca ich wciąż się wzmaga i dziś jest już faktem stwierdzonym, iż olbrzymią większość tych tranzakcyj naszych z zagranicą, jakie dochodzą do skutku, zawdzięczamy czynnemu współdziałaniu placówek Ministerstwa Spraw Zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#SHubicka">Pozwolę sobie tutaj dodać, iż sądzę, że znaczną ulgą w pracy placówek mogłaby być energiczniejsza akcja mieszanych izb handlowych. Niestety niedostateczna organizacja naszego przemysłu i wciąż jeszcze zbytnia inercja tych sfer i w tym wypadku, jak się zdaje, pozostawia główny ciężar pracy rządowym ekspozyturom zagranicznym.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#SHubicka">Mówiąc o pracy placówek na komisji, pozwoliłam sobie wspomnieć o jednej jeszcze dziadzinie tej pracy, zdaniem mojem, wciąż niedość docenianej. Mam na myśli pracę opiekuńczą nad naszą emigracją. W ubiegłym roku praca ta była wyjątkowo ciężka i wyjątkowo niewdzięczna. Trzeba przyznać, że kierownicy tej pracy użyli wszelkich sił, pracowali naprawdę ponad siły, ażeby nie tylko dopomóc naszym rodakom do przetrwania ciężkiego okresu, ale równocześnie wyzyskać te dane, te szczęśliwe okoliczności w tem nieszczęściu, jakie sprawiają, że człowiek w biedzie jest zawsze skłonniejszy do skupiania się i organizowania — wyzyskać te okoliczności dla skupienia i pomóc do zorganizowania naszej emigracji. Pod tym względem rok ubiegły był istotnie wyjątkowo owocny. Ktokolwiek sobie zdaje sprawę z tego, jak bardzo jest to praca trudna i subtelna, ażeby równocześnie wpajać w naszych rodaków przy sposobności tej organizacji konieczność zachowania węzłów z Macierzą i równocześnie uczyć ich prawdziwej lojalności względem tego kraju, który dał im chleb i dach nad głową, ten zrozumie, w jakim stopniu praca ta zasługuje na uznanie.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#SHubicka">Wysoka Izbo! Gdyby iść śladem dyskusji nad innemi budżetami, należałoby gros uwagi poświęcić przy budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych pracy dyplomatycznej. Działalność ta jednak, bardzo ściśle wiążąca się z działalnością polityczną, z głównemi naszemi liniami politycznemi, była nie tak dawno jeszcze bardzo obszernie omawiana na komisji. Nie poruszę tutaj tych spraw, sądząc, że linie naszej polityki zagranicznej, jako ciągle te same, są nam wszystkim dostatecznie znane. Śmiem nawet twierdzić, że nic, nawet różnice w polityce wewnętrznej, nic nie zdołało w nas wywołać poważniejszych różnic, o ile one dotyczą polityki zagranicznej, Zasady te są niewzruszone; wszyscy je podzielamy, mogą tu zachodzić tylko pewne różnice taktyczne.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#SHubicka">Ale chwila obecna jest jednak chwilą walki. Jeżeli przed chwilą poprzednik mój, p. sen. Wyrostek mówił o budżecie Spraw Wojskowych, to ja chcę mówić o tym budżecie, który jest budżetem wojskowym w czasie pokoju. Gdy mam zaszczyt mówić o budżecie Spraw Zagranicznych, mam wrażenie, że mówię o tym budżecie, o którym przedewszystkiem należy myśleć jako o tym, który nam zapewni pokój.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#SHubicka">Myślę, że jesteśmy w tej chwili w pełnym ogniu walki o utrwalenie tego pokoju. Jesteśmy w pełnym ogniu walki o zatrzymanie tych praw, jakie zdobyliśmy, o rozwój naszego Państwa, Walka to bezkrwawa, ale przypuszczam, że niemniej z pewnością ciężka, jak te, które toczyliśmy z orężem w ręku — walki krwawe. Kierownik tej akcji P. Minister Spraw Zagranicznych nie omieszka z pewnością po powrocie ze swego pola bitwy, jakim jest w tej chwili Genewa, zaznajomić nas z rezultatami swej pracy. W tej chwili naszem zadaniem powinno być poprzeć go, dać mu oręż do tej walki, uchwalając budżet Spraw Zagranicznych. Sejm przyjął ten budżet bez dyskusji, śmiem przypuszczać, że Wysoka Izba zechce przyjąć go również bez zmian w brzmieniu sejmowem.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kozicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#SKozicki">Wysoka Izbo! Nie będę mówił o budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, ale zgodnie z ustaloną już w tej Izbie tradycją chcę wypowiedzieć pewne uwagi o polityce zagranicznej. Wprawdzie niedawno mieliśmy okazję na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych zająć stanowisko zasadnicze wobec polityki tego Ministerstwa, od tego czasu nie zaszło wiele spraw na terenie międzynarodowym, przeżywamy obecnie okres pewnego zastoju w tej dziedzinie. Obrazem tego zastoju jest brak przedstawiciela Ministerstwa podczas tej dyskusji, zdaje mi się, jedynego Ministerstwa, które nie uważało za właściwe wysłuchać dobrego referatu i dyskusji. Jednak ten zastój nie świadczy o tem, ażebyśmy nie byli w przededniu wypadków dużej miary na terenie zagranicznym. Ten zastój wynika stąd, że obecnie rozgrywają się wypadki, które powstrzymują działalność polityczną. Mamy na Dalekim Wschodzie wojnę chińsko-japońska, które! losy się ważą.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(Głos: To nie wojna.)</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#SKozicki">Wojna.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#SKozicki">Mamy konferencję rozbrojeniową, na której przedstawiciele państw ograniczyli się do zajęcia zasadniczego stanowiska. Oczekujemy w tym miesiącu wyboru prezydenta Rzeszy Niemieckiej, co może zadecydować o przyszłym rozwoju wewnętrznym Niemiec. Wreszcie oczekujemy wyborów we Francji, które mogą bardzo wybitnie wpłynąć na rozwój polityki francuskiej. Wobec tego wszystkiego państwa czekają, a polityka państw jest, jak powiedziałem, w pewnym zastoju.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#SKozicki">W tej ciszy wszakże przygotowują się wydarzenia wielkiej wagi. Największą uwagę zwraca dziś oczywiście wojna na Dalekim Wschodzie. Ta wojna wydała już pewne rezultaty w polityce europejskiej, wyjaśniła sytuację Ligi Narodów i nadała bieg sprawom na konferencji rozbrojeniowej.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#SKozicki">Sądzę, że doświadczenie, jakie przebyła Liga Narodów, jest bardzo ważne. Okazało się, że ta instytucja powołana do życia na to, żeby zapobiegać wojnom, żeby regulować konflikty między narodami, do tego nie jest zdolna. To doświadczenie jest brzemienne w daleko idące wnioski dla tych wszystkich, którzy myślą o przyszłości Polski.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#SKozicki">Dalej, konferencja rozbrojeniowa, która była zamierzona na bardzo wielką skalę i miała doprowadzić do — jeśli już nie wiecznego, jak niektórzy sądzili — to w każdym razie do bardzo długotrwałego pokoju, wskutek właśnie wybuchu tej wojny znalazła się w bardzo trudnej sytuacji i obawiać się należy, że wyniki jej będą nikłe. Pod pewnemi względami jest to może nawet dobrze, jeżeli patrzeć na tę konferencję nie z punktu widzenia abstrakcji i bardzo odległych ideałów, ale z punktu widzenia realnej polityki. Wszak jeśli spojrzeć na tę konferencję w sposób realny, ludzki, to się widzi, że ważą się na niej głównie dwie sprawy, wolność zbrojeń dla Niemiec i rozbrojenie Francji. Otóż jedno i drugie dla Polski byłoby rzeczą bardzo niebezpieczną. Wolność zbrojeń dla Niemiec ułatwiłaby im powiększenie sił zbrojnych i tak już znacznych mimo ograniczeń traktatowych, a rozbrojenie Francji, zdaniem mojem, byłoby groźbą dla pokoju, bo pokojowo usposobiona Francja jest dziś najlepszym stróżem pokoju, a armia francuska najlepszym organem do zabezpieczenia tego pokoju, a w dodatku byłaby zniszczona jedna z najlepszych gwarancyj, jakie istnieją dla powojennego układu terytorialnego w Europie. Oczywiście układ ten jest gwarantowany przedewszystkiem przez siły zbrojne poszczególnych państw, jednak każdy przyzna, że armia francuska jest jedną z największych sił, stojących na straży powojennych lepszych, sprawiedliwszych stosunków w Europie.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#SKozicki">Z rozbrojeniem wiążą się blisko, jeśli nie co do formy, to co do treści, te pakty o nieagresji, jakie zostały parafowane w ostatnich czasach między Rosją Sowiecką a sąsiadującemi z nią państwami. Będę, sądzę, w zgodzie z logiką tego wszystkiego, co kiedykolwiek tu mówiłem, jeżeli powiem, że uważam parafowanie tych paktów o nieagresji za fakt pomyślny. Nie przypisuję wielkiego znaczenia papierowym paktom; walor tym papierom nadaje dopiero układ stosunków, jaki poza niemi istnieje. Jeśli z układu stosunków wynikają tendencje pokojowe podpisujących, to i te papiery nabierają pewnej barwy i znaczenia. Sądzę, że omawiane tu pakty o nieagresji nie są tylko taktycznemi manewrami stron podpisujących, ale że są istotnym wyrazem dążeń do zabezpieczenia pokoju we wschodniej Europie. Oczywiście z takiego ujmowania tych paktów wynika, że trzeba dążyć do oparcia ich na realnej podstawie, t. zn. na uregulowaniu tych zatargów i zadrażnień, jakie między podpisującemi być mogą. Z tego punktu widzenia sądzę, że uzależnienie podpisania tych paktów od zawarcia analogicznego paktu z Rumunią ma istotne i ważne polityczne znaczenie, Jeżeli spojrzymy na zachodnie granice Rosji sowieckiej, to nie widać, aby gdziekolwiek prócz granicy sowiecko-rumuńskiej były bliskie i wyraźne powody do zadrażnień; dlatego jeżeli ktoś na serio myśli o utrwaleniu pokojowych stosunków na wschodzie Europy, to musi dążyć nie tylko do podpisania jakichś papierków, ale do tego, aby powody do zadrażnień zostały usunięte. Dlatego jest politycznie słuszne i właściwe, aby tę pacyfikację wschodu Europy zacząć od uregulowania w sposób możliwy do przyjęcia dla obu stron stosunków między Rosją a Rumunią. Pragnąłbym bardzo, aby do tego doszło i sądzę, że wtedy możnaby stwierdzić, że został postawiony krok na drodze do utrwalenia pokoju na wschodzie Europy.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#SKozicki">Mówiłem o zbliżających się wyborach niemieckich. Sądzę, że wynik tych wyborów może sięgnąć dużo dalej, niż to się pozornie wydaje. Trudno dziś przewidzieć, co te wybory dadzą. Trzeba jednakże sobie powiedzieć, że przyjście w Niemczech do władzy Hitlera będzie nie tylko zmianą polityczną, ale jednocześnie głęboką zmianą społeczną i gospodarczą zmianą, która może wpłynąć na bieg życia wewnętrznego i w pewnym stopniu na politykę zagraniczną Niemiec. Oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, abym miał większą wiarę w pokojowe tendencje obecnego rządu niemieckiego, niż rządu hitlerowskiego. Sądzę, że doświadczenie, jakie przeżyliśmy w ciągu szeregu lat, wystarczy, ażeby sobie powiedzieć, że w dziedzinie polityki zagranicznej, zwłaszcza w dziedzinie polityki w stosunku do Polski, wszystkie stronnictwa niemieckie mają te same tendencje, te same zamiary. Nie sądzę, ażeby Hitler zmierzał do wywołania zatargu zbrojnego, ale sądzę, że w razie zmiany rządu W Niemczech możnaby mieć pewne obawy co do możności zakłócenia stosunków polsko-niemieckich nie z woli rządu niemieckiego, ale na skutek działania czynników społecznych, wyłamujących się z karności. Że do tego są materiały i możliwości, to wskazuje przykład Kłajpedy. Wszak tam wśród ludności niemieckiej znajdowali się ludzie, którzy traktowali politykę miejscową nie jako akcję mieszkańców Kłajpedy, ale jako politykę Niemiec i oczywiście doprowadzić musieli do konfliktu z gospodarzami tego miasta, czy kraju. Trzeba pamiętać, że mamy pod bokiem wolne miasto Gdańsk, gdzie są rozwinięte organizacje hitlerowskie, na które baczną trzeba zwrócić uwagę. Stosunki nasze z Niemcami znowu wchodzą w okres naprężenia na innym odcinku. Czytaliśmy niedawno w gazetach, że Niemcy mają mieć taryfę maksymalną, którą będą mogli stosować do tych państw, z któremi nie mają traktatów handlowych. O ile wiem, takich państw jest tylko 3: Australia, Kanada i Polska. Sądzę, że z Kanadą i Australią jest rzecz mniejszej wagi, ale w stosunku do Polski ta taryfa maksymalna może mieć duże znaczenie. Rozumiem, że to jest wyraz ogólnej tendencji wszystkich państw do otaczania się murami celnemi. Obok tego wszakże jest to krok, mający dwa cele polityczne: jeden ogólny, ażeby te państwa, które dziś mają traktaty handlowe z Niemcami, odstraszyć od wypowiadania tych traktatów, a drugi, ażeby użyć jako sposobu wymuszenia na Polsce nowych pertraktacyj w sprawie traktatu handlowego. Nie wiem, czy jest prawdą, że te pertraktacje mają się niebawem zacząć. Historia tego traktatu handlowego, mojem zdaniem, potwierdza w zupełności te opinie krytyczne, które o tych traktatach były z tej trybuny wypowiadane, bo skończyło się na tem, że Niemcy uzyskali traktat likwidacyjny, a traktatu handlowego nie podpisali. Dziś też, o ile my będziemy skłonni do łagodnego traktowania tej sprawy, mogą nas zmusić do ponownych rozważań i rozpraw nad traktatem handlowym i dążyć do wymuszenia jeszcze gorszych warunków, niż te, jakie były w tym traktacie, któryśmy swego czasu niepotrzebnie ratyfikowali.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#SKozicki">Wspomniałem o wyborach francuskich, które prawdopodobnie odbędą się w maju roku bieżącego, a w których rozegra się walka między prawicą a lewicą. Wynik tej wałki może mieć wpływ na politykę zewnętrzną Francji. Nie należy może tego przeceniać, Wiemy z doświadczenia, że kiedy jakieś stronnictwo dochodzi do władzy, kiedy spotyka się z realnemi warunkami, zapoznaje się dokładnie z sytuacją, to jego światoburcze tendencje słabną, jego plan zmiany polityki sprowadza się do rozmiarów dyktowanych przez rzeczywistość. Jednak są we Francji pewne oznaki niepokojące, mianowicie w łonie stronnictw radykalnych lewicy zaczyna się dyskusja nad sprawami wschodniemi Europy, zaczyna się dyskusja nad tem, czy nie należy wypowiedzieć wszystkich traktatów, jakie Francja posiada z poszczególnemi państwami, jako niezgodnych z nowoczesną dyplomacją i tendencjami Ligi Narodów i ograniczyć się do paktów poprzednich. Doskonale rozumiem, że pod taką piękną i postępową formułą kryją się także zmiany stosunków politycznych między Francją i Polską. Wiemy z prasy, że w publicystyce obozu radykalnego zjawiają się ludzie, którzy w sposób nieprzyjemny stawiają zagadnienie stosunków polsko-francuskich. Szczegółów co do tego nie będę przytaczał, wystarczy, gdy zwrócę uwagę nie na artykuły w gazetach czy miesięcznikach, ale na wystąpienie' przedstawiciela socjalistów radykalnych w izbie francuskiej przy debacie nad expose nowego rządu kilkanaście dni temu, mianowicie posła Bergery, który właśnie tę ideę wyjaśniał i rozwijał, jako przedstawiciel i jako mówca swojego stronnictwa. Wśród polityków z lewicy francuskiej powtarza się przypuszczenie, że jest możliwość doprowadzenia do porozumienia polsko-niemieckiego na podstawie kompromisu w sprawie granicznej, w sprawie Pomorza. Otóż sądzę, że byłoby obowiązkiem przedewszystkiem kierowników polskie polityki zagranicznej, ażeby raz na zawsze wytłumaczyć naszym przyjaciołom francuskim, którzy nie rozumieją sytuacji na wschodzie Europy, że wszelkie dyskusje na ten temat są zupełnie bezprzedmiotowe, że nie może być mowy o tem, ażeby Polska wdawała się w rozprawy co do rewizji swych granic...</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#SKozicki">...że mają zatem do wyboru, albo pogodzić się z obecną sytuacją, albo być przygotowanymi na to, że ta sytuacja będzie rozwiązywana z bronią w ręku. Korzystam z okazji przemawiania z tego miejsca, ażeby powiedzieć i stwierdzić, że tak ta sprawa jest pojmowana w opinii polskiej i w całej Polsce bez różnicy stronnictw politycznych.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#SKozicki">Te parę uwag, które tutaj wypowiedziałem, są dla mnie podstawą do wniosku, że po tej ciszy, jaka dziś zalega na terenie międzynarodowym, prawdopodobnie rozpocznie się znów silny ruch, konflikty, starcia i dalsze dążenia państw do przeprowadzenia swoich politycznych zamierzeń. Po konferencji rozbrojeniowej, po wyjaśnieniu się konfliktu na Dalekim Wschodzie, po wyborach w Niemczech i we Francji przyjdzie okres wytężonej działalności politycznej. W tych warunkach sądzę, że i polityka Polski powinna się do tego dostosować, że ta polityka musi być i przewidująca i energiczna, ażeby tym nowym warunkom sprostać i ażeby nasze sprawy na terenie międzynarodowym obronić.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#SKozicki">Na zakończenie dodam, że trzeba sobie zdać sprawę z tego, że siła i energia polityki państwa na terenie międzynarodowym zależy także od jego stosunków wewnętrznych. Nie będę się wdawał w analizę tych stosunków, bo to nie jest miejsce odpowiednie, zwrócę tylko uwagę Szanownych Panów na to, że w niektórych państwach Europy zachodniej widzimy dochodzenie do władzy rządów innego typu, niż rządy przedwojenne, rządów niezależnych od parlamentów, lecz rządy te mają jedną ważną i interesującą właściwość, mianowicie ocierają się na silnych prądach społecznych lub narodowych, wynikających z głębin życia zbiorowego. Czy weźmiemy Rosję sowiecką, czy weźmiemy Niemcy — tych naszych najbliższych sąsiadów — to widzimy, że tam są u władzy, albo idą do władzy ludzie, którzy reprezentują bardzo szerokie i bardzo głębokie prądy społeczne czy narodowe. W Rosji jest to prąd społeczny, bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że komunizm to jest prąd społeczny, w Rosji za rządem sowieckim stoi dziś pokolenie młodzieży, które wierzy święcie, że po latach głodu i nędzy przyjdą jakieś czasy wielkie i piękne, nie tylko dla Rosji, ale i dla całego świata, w Niemczech zaś idzie do władzy i odgrywa już dziś wielką rolę obóz narodowy, opanowany mistycznym jakimś porywem, ogarniający szerokie masy, mający za sobą młodzież. Obóz ten oddziała decydująco na przeszłą politykę Niemiec. W tych warunkach gdy Polska znajduje się miedzy dwoma takiemi państwami, takiemi społeczeństwami, nie można sobie wyobrazić, ażebyśmy wytrzymali współzawodnictwo polityczne na terenie międzynarodowym, mając państwo oparte na przymusie i na policji.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#SKozicki">Jeśli Polska ma wytrzymać konkurencję na terenie międzynarodowym w warunkach nowoczesnych, to naród polski musi się oprzeć na wielkim prądzie dziejowym, zgodnym z tradycją Polski i z jej struktura, a więc przedewszystkiem narodowym, następnie także i społecznym. To znaczy, że rząd w Polsce musi się opierać na podstawach narodowych i społecznych.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#komentarz">(Głosy: Bardzo słusznie)</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#SKozicki">Nie będę się wdawał w daleko idącą analizę stosunków wewnętrznych, bo to do mnie nie należy. Sądzę, że z powyższych założeń może każdy wyprowadzić dalsze konsekwencje.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma senator Dębski.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#SDębski">Wysoka Izbo! Brak czasu, który ograniczony jest dla nas, zmusza mnie do streszczania bardzo zwięzłego.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#SDębski">Tak jak w gospodarstwie narodowem bywają złe i dobre koniunktury, tak samo i w polityce zagranicznej państwa bywają złe lub pomyślne warunki. W 1926 roku rząd miał pomyślne warunki ekonomiczne z powodu strajku węglowego w Anglii. W 1931 roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych miało pomyślne warunki, ponieważ jeden z najzawziętszych naszych wrogów na terenie międzynarodowym, mianowicie Niemcy zwróciły swój gwałtowny atak w stronę państw sprzymierzonych, żądając zniesienia odszkodowań wojennych, rewizji traktatów, zniesienia klauzul wojskowych i t. p. Skutkiem tego atak na Polskę był słabszy i nie odnosił żadnego skutku.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#SDębski">Powtóre nasz główny sprzymierzeniec i protektor na terenie międzynarodowym Francja, dała inicjatywę i ułatwiła porozumienie się z naszym sąsiadem wschodnim, Sowietami. No, i trzeba oddać pochwałę udatnej inicjatywie, co się rzadko zdarza, naszego M. S. Z., wniesienia memoriału o rozbrojenie moralne. W memoriale tym są rzeczy narazie utopijne, ale gdyby zostały przyjęte przez Ligę Narodów i bezustannie przypominane i popierane, mogłyby w przyszłości przynieść wydatne zabezpieczenie pokoju między narodami. Nazwałem narazie utopijnemi te środki, bo tylko pomyślcie Panowie, czego ten memoriał wymaga od szkoły. Zawiera on zakaz nauczycielom szkół wyzyskiwania swego stanowiska dla budzenia w uczniach nieufności i nienawiści do cudzoziemców, trzeba więc przejrzeć wszystkie podręczniki szkolne, szczególniej te, które się odnoszą do historii i geografii, trzeba przez obowiązkową naukę zapoznać młodzież z celami i organizacją Ligi Narodów. Niektóre polecenia w tym duchu zostały opracowane przez podkomitet ekspertów Komisji Międzynarodowej Współpracy Umysłowej. Komitet ten zaleca, aby wprowadzić obowiązkową naukę we wszystkich zakładach szkolnych o działalności i celach Ligi Narodów, oraz w ogólniejszym zakresie o rozwoju współpracy międzynarodowej. Po drugie poleca wytworzyć przy wydziałach prawnych specjalna katedrę dla spraw Ligi Narodów, po trzecie wykreślić ze wszystkich podręczników szkolnych wszystko to, coby mogło pobudzać nienawiść i t. d. Stwierdza dalej memoriał, że nic w tej dziedzinie nie zostało zrobione, należy się przeto zastanowić nad środkami, któreby mogły doprowadzić do zrealizowania tych postulatów. Zaleca konwencję międzynarodową, obowiązującą państwa do powzięcia tego postanowienia w dziedzinie szkolnictwa, stwierdza, że wychowanie młodzieży w duchu dążności Ligi Narodów byłoby najlepszym środkiem do wychowania młodzieży w duchu solidarności międzynarodowej.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#SDębski">Jako przykład rozbrojenia moralnego, memoriał przytacza umowę, zawartą między radiem polskiem a niemieckiem i podkreśla, że niektóre organa międzynarodowe, jak Komisja Międzynarodowa Współpracy Intelektualnej, Instytut Międzynarodowy Filmów Kształcących i t. p., mogłyby mieć powierzone zadanie opracowania tej sprawy. Ale Panowie, to nazywam utopją, bo to byłoby trudno wprowadzić w życie. Pomyślcie, co poprzednik mój mówił o Niemcach. Wszak Niemcy mają 3.600 gazet Hugenberga i Ufa-Film do niego należy, wszak Niemcy mają 50 milionów marek na propagandę nacjonalistyczną, wspomnicie na dokument nr 311 Reichstagu! A. proszę Panów, co mamy w samej Polsce. Popatrzmy na naszą prasę nawet rządową, na krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny” i na inne pisma, ile było ataków na Czechosłowacje i na inne państwa, ile jest gniewu na Hagę i jak tylko jest coś nieprzyjemnego, to się zaraz gniewamy i wymyślamy na ten trybunał, choć tam mamy swego przedstawiciela. Jeżeli on jest niezręczny i niezdolny, to trzeba go zmienić, ale nie możemy wymyślać na instytucje, które są znane jako instytucje zapewnienia pokoju.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#SDębski">Jakbyśmy to wyglądali z poprawkami historycznemi w Polsce, jakbyśmy wyglądali właśnie z temi wszystkiemi posunięciami, bo choć mamy pretensję do katolicyzmu, to u nas bardzo szeroko rozwija się mahometanizm, ta wiara: „La ilaha ila Allacha” niema Boga oprócz Boga i Mahometa Jego proroka.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#SDębski">Ponieważ jednak sprawy zagraniczne wiążą się ze sprawami wewnętrznemi Państwa i tutaj mieliśmy w tym roku ułatwienie. Nie było żadnej pacyfikacji, cały rok nie było żadnych, wywiadów, które głośnem echem rozlegają się w Europie. Ale jeżeli ktoś z Panów był kiedy w górach podczas burzy, kiedy zaczynają pioruny bić i echem stokrotnem odbijają się od skał jak grzechot karabinów maszynowych, tak samo huczała echem sprawa brzeska poza granicami Państwa. Nawet tu w Senacie mówiono: Co my się mamy liczyć z obcemi państwami! Przypominano Katarzynę i jak nasi magnaci byli na usługach Katarzyny.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#SDębski">To było mówione ze względu na Ligę Narodów, która jednak nie jest Katarzyną. Następnie, Panowie, popatrzmy na zachód. Tam przecie nie jest tak, jak w Polsce. Tam przecież rządy się zmieniają, tak zwana opinia narodu ma duże znaczenie i dlatego jest bardzo ważnem, żebyśmy tej opinii, tej przychylności nie stracili. Już Martin w swoim „Journal de Geneve” ostrzega nasi, że Polska powstała nie tylko własnym wysiłkiem, ale i sympatią narodów i sympatią, jaką posiadała wśród zachodnich państw. I ostrzega nas, że teraźniejsze urządzenia starają się te sympatie zniszczyć.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#SDębski">Proszę Panów, we Francji idą wybory. Co z tych wyborów wyjdzie, my nie wiemy. Dopóki jest taki rząd, który nam sprzyja, jest dobrze, ale jeżeli przyjdzie inny rząd, może się to zmienić. Ja nie będę cytował pism, ani Bartelemy'ego, ani Sforzy, ani „Volontè”, ani „Republique”, ani szeregu innych pism, które nas atakowały, ale chcę Panom zwrócić uwagę, że we Francji przez radykałów wysuwane jest hasło zerwania przymierza z Polską, Francuzi myślą, że jak dadzą na pożarcie nasze Pomorze, to Niemcy się nasycą i nie będą oglądały się w stronę zachodu na Alzację i Lotaryngie. Jest to, proszę Panów, bardzo mylne pojęcie...</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#komentarz">(Głos: Słuszniej bo jakby się rozpętało zjadanie narodów, to Niemcy nie zadowoliłyby się Pomorzem. I nie tylko we Franci i to jest podnoszone. Mamy te zapatrywania i we Włoszech. I Mussolini radby oddać coś polskiego Niemcom, ażeby mu na południowym Tyrolu kłopotów nie robili.)</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#SDębski">Proszę Panów, to są właśnie krótkowzroczne poglądy, jakbym je nazwał — ale te poglądy są i dlatego jest dobrze, żebyśmy mieli tam przyjaciół, którzy będą je neutralizować.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#SDębski">Proszę Panów, jeżeli weźmiemy propagandę, to jabym zwrócił uwagę, żebyście Panowie sobie przejrzeli artykuł w „Revue des Deuks Mondes”, gdzie jest scharakteryzowana propaganda zagraniczna i wstręt Francuza do propagandy urzędowej, ma się rozumieć on bierze za przykład propagandę niemiecką i ma wstręt do tych kłamstw niemieckich. Ale propaganda nasza nie zawsze bywa skuteczną i o ile ma stempel urzędowy, spotyka się z niedowierzaniem i z niechęcią. W Anglii podczas wojny bolszewickiej spotykaliśmy się z powiedzeniem: Jeżeli Polak mówi — to to kłamstwo; i jeżeli się udało w Anglii coś zrobić, to tylko dlatego, że wysłannik, który wyjechał od nas do Anglii, był w przyjaźni z przywódcami Labour Party.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#SDębski">Proszę Panów, to są rzeczy, których nie trzeba lekceważyć. Ta zasada, żebyśmy nie lekceważyli opinii Zachodu i nie tracili sympatii tamtejszych narodów, jest bardzo ważna. Bo, proszę Panów, jak powiedział ten Francuz, że Polska powstała nie tylko własnym wysiłkiem, ale i dzięki sympatii narodu, zapomniał jedno dodać, że także powstała wskutek wybuchu rewolucji bolszewickiej w Rosji. Bo gdyby jej nie było, możebyśmy mieli autonomię, możebyśmy mieli to, co także było w memoriale podnoszone, gdzie polecano Polaków litości i łaskawości monarchów. Ale dziś nie możemy dopuścić do tego. My nie mamy ani tak zaopatrzonego lotnictwa, ani fortec wybudowanych, ani jeszcze tej siły, na której opierając się, moglibyśmy skutecznie stawiać czoło wszystkim napadom, któreby mogły nas spotkać. Dlatego trzeba liczyć się z tem i nie trzeba lekceważyć tych rzeczy.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#SDębski">Teraz przechodzę do dzisiejszych czasów. Zarzuca się Japonii, że ona prowadzi wojnę, nie wypowiadając jej, że Japonia jest rabusiem, który napada na Chiny i powiada, że wojny niema, że ona tylko porządek zaprowadza.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#SDębski">Panowie to samo robicie z Konstytucją. Konstytucja jest, a jakże, ale znosi się prawo zebrań, znosi się prawo obywatelskie. Będzie to z łaski policjanta i starosty.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#SDębski">Proszę Panów, to jest kruszenie Konstytucji. Konstytucja jest, ale praw niema. To nam nie tylko sympatii nie przysporzy, ale osłabia społeczeństwo. A idą groźne czasy. Z czem staniemy wobec groźnych czasów? Z rozbiciem narodowem, z nienawiścią, bez oszczędności, bez pieniędzy, bo skarb pusty. To są rzeczy, których lekceważyć nie można. Rząd mówił, i nawet ks. Radziwiłł wyraził się, że to było potrzebą dziejową. Jak wychowuje Rząd naród polski? Gdyby wychowawcy przypomnieli sobie, że ten naród w chwili odzyskania niepodległości był dzieckiem, że nie miał przyzwyczajenia do swobody, to stosowaliby inne metody.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#SDębski">Reformator systemu wychowawczego, który krytykował duńskie szkoły, powiadał, że nasze szkoły nie uczą wychowanków myślenia, lecz one go powstrzymują od myślenia, za dużo książek, za dużo czytania, a za mało myślenia, to, co uczymy się z książek, jest cenne wówczas, jeśli coś czynimy, to co robimy, jest cenne dopiero wtedy, kiedy wiemy dlaczego to czynimy. Te zasady powinny być zastosowane przez tych wychowawców do narodu polskiego, a zamiast tego co my mamy? Zamiast tego mieliśmy wychowanie przez Brześć, wychowanie polityczne przez Łokietków, Tasiemków i rozmaitych ludzi tego typu.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#komentarz">(Głos: Co to ma wspólnego z polityką zagraniczna?)</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#SDębski">To charakteryzuje zagranica Polskę i te porządki, jakie u nas panują. A Francuzi, krytykując, mówią o nas. że nie potrzeba opierać się na przymierzu z Polską, bo to przymierze nic nie jest warte.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#SDębski">Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest na to, aby przewidywać, aby ostatecznie nie być zaskakiwanem. Ja przytoczyłem jako przykład na komisji Gray'a, który jeszcze, kiedy wojna nie wybuchła, w całej rozciągłości przewidywał jej skutki, które się potem sprawdziły. Ja tak daleko nie idę, od Ministerstwa nie wymagam ani doświadczenia, ani przewidywań, jednakże są pewne rzeczy, które powinny być przewidywane. Np. niespodzianki na Litwie. P. Minister powiedział, że z Litwa w Hadze nie myśmy przegrali, tylko Liga Narodów, bo Liga Narodów skarżyła, Tylko to przegranie Ligi Narodów na naszej skórze się odbija. Tak samo z Łotwą zostaliśmy zaskoczeni, tak samo, zostaliśmy zaskoczeni tą wizytą u Papieża, Nie wchodzę, czy były rekolekcje, czy to były wpływy episkopatu, to jest nieważne, jakie były przyczyny, ale przecież my tam mamy swego przedstawiciela. Dlaczego nie poszedł i nie dowiedział się, czy tych naszych pułkowników Papież przyjmie, czy nie przyjmie, dlaczego narażono nas na wstyd. To są rzeczy, do których Ministerstwo Spraw Zagranicznych dopuszczać nie powinno.</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#SDębski">A teraz do Was, do Bezpartyjnego Bloku! Przejrzyjcie się w lustrze, które Wam dają w Genewie i pomyślcie, że ostatecznie tout lasse, tout casse, tout pase. Pomyślcie o losie następców, którym tę Polskę zostawicie pod dozorem żandarmów i policji, obywateli zupełnie zastraszonych i wygłodzonych.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Wielowiejski.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SWielowieyski">Wysoka Izbo! Padło tu dziś wiele tytułów książek, pozwolę sobie i ja więc powołać się na książkę, która już może nie jest aktualna, jak dawniej, ale której autor przed wojną był niezmiernie modny, na książkę Meterlincka, która ma tytuł: Silence active — milczenie czynne.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SWielowieyski">Proszę Panów! W trudnych momentach, w chwilach, kiedy się toczy walka, milczenie może być nie tylko czynne, ale może być nawet mądre i dlatego my, większość tu w Senacie reprezentujący, uznaliśmy, że jakby się mądrą mogła okazać nasza dyskusja na temat polityki zagranicznej, w obecnej chwili nie może ona wnieść inicjatywy twórczej, mogłaby, gdy jest krytyką, stanowisko Ministra na konferencji osłabić, gdy jest analizą — wiele części naszych politycznych dezyderatów przedwcześnie ujawnić, może nawet w bardzo nieodpowiednim momencie, gdyby była jedną chwalbą, mogłaby się wydawać nienaturalną. Dlatego też uważaliśmy, że to czynne milczenie zastosowane być winno i wbrew zwyczajowi, że największe ugrupowanie wysyła swojego mówcę jako pierwszego, nikt z naszej strony nie przemawiał. I muszę podkreślić, że pomimo, iż referentka budżetu wzywała, by ten budżet bez dyskusji uchwalić, jako ten, który przygotowuje pokój, choć jest sam w ciągłej walce, Panowie dyskusję rozpoczęli. Nie chcemy dać się wciągnąć dziś do merytorycznej dyskusji i dlatego na żadne z oskarżeń, na żaden z zarzutów odpowiadać nie będziemy.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#SWielowieyski">Kiedyś w komisji porównałem przemówienie p. s. Kozickiego do wystąpienia publicystycznego. P. s. Kozicki po komisji, jak zwykle w niezmiernie uprzejmiej formie żalił się mnie na to. Boję się, że dziś będzie miał żal jeszcze większy, bo wzmocnić muszę to powiedzenie i przyrównać go nie do publicysty, lecz do redaktora. Panie Senatorze, redaktor publicysta musi pisać artykuł codziennie, ale polityk przemawia tylko w odpowiedniej chwili.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#SWielowieyski">Myślę, że przemówienie p. s. Dębskiego wygłoszone zostało może o pół godziny za wcześnie, bobym je prędzej usłyszał w dyskusji przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#SWielowieyski">Z ramienia wszystkich tych, w których imieniu mam tu zaszczyt przemawiać, chcę z tej trybuny powiedzieć tylko jedną rzecz: Chcemy, ażeby i ta Izba i poza tą Izbą i w całym kraju i zagranicą wiedziano, że p. Minister Zaleski cieszy się pełnem naszem zaufaniem i że na całkowite nasze poparcie liczyć może.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kulerski.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#SKulerski">Wysoka Izbo! Dopiero co powiedział przedmówca s. Wielowiejski, że redaktor musi codziennie pisać artykuł i nic go od tego nie zwolni; polityk zaś mówi tylko wtenczas, gdy jest ku temu moment odpowiedni, gdy zachodzi potrzeba.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#SKulerski">Zdawałoby się naprawdę, że w chwili obecnej dyplomacja nasza nie ma nic do powiedzenia, że są idylliczne wprost stosunki w Europie, spokój cudowny. Patrząc na tę Izbę możnaby to samo przypuszczać, zwłaszcza patrząc na ławy rządowe, które prawie, że pustkami świecą. Możnaby przypuszczać, że naprawdę wszystko jest w porządku, że narodowi polskiemu nic nie grozi, że naprawdę nie warto się nad tem zastanawiać, co należałoby uczynić, wobec faktycznego niebezpieczeństwa, strasznego niebezpieczeństwa, które obecnie Polsce grozi.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#SKulerski">Proszę Panów, to nie frazes. Wszyscy ludzie myślący na naszych kresach zachodnich są niesłychanie zaniepokojeni, bo obawiają się w każdej chwili najazdu Niemców. I w tym momencie polityk, który przecież chcę, żeby go brano na serio, powiada, że polityk mówi tylko wtenczas, gdy jest ku temu potrzeba i moment odpowiedni. Zdaje mi się jednakże, że naród ma prawo z tych ław rządowych domagać się wyjaśnień, że może te obawy, jakie żywi, są płonne, albo też usłyszeć, że, gdyby istotnie niebezpieczeństwo stało się aktualnem, to zostały już poczynione odpowiednie przygotowania, aby je udaremnić, Proszę Panów, niedawno temu z trybuny parlamentu niemieckiego zapaleniec prawicowy Freitag von Loringhofen chciał stwierdzić przed światem, że Polska dąży do zajęcia Prus Wschodnich, że polskie bandy szykują się na granicy, żeby wkroczyć do Niemiec. I na to ze strony Polski nie było żadnej odpowiedzi. Powinno się było to podkreślić i należało zwrócić rządowi niemieckiemu na to uwagę, że naród polski to słyszy.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(S. Rodowicz: Rząd z wariatami nie polemizuje i nie będzie odpowiadał.)</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#SKulerski">Nie będę się wdawał w rozmowy prywatne, gdyż p. Marszałek gotów mnie przywołać, jeśli nie do porządku, to do rzeczy. Jednak to, co ten niby wariat powiedział, dziś drzemie w duszy całego narodu niemieckiego, mianowicie tego młodego pokolenia, o którem p. senator Kozicki tu mówił i nastroje jego słusznie tu przedstawił. Istotnie tak jest. Młodzież niemiecka jest wychowana w pragnieniu, żądzy rewanżu, a my, t. j. Polska, postępowaliśmy ciągle wobec Niemiec tak, jak gdyby one były niejako naszymi wielkiemi przyjaciółmi, jak gdyby z Niemcami można utrzymywać przyjazne stosunki sąsiedzkie. Jest rzeczą pewną, że pragniemy pozostawać w stosunkach nie tylko poprawnych, ale chcielibyśmy nawet żyć z niemi w stosunkach przyjaznych, jednakże trzeba sobie to z głowy wybić, proszę Panów, bo naród niemiecki taki, jakim dzisiaj jest, to produkt ewolucji setek lat, ten naród przez noc nie zmienił się na naród pacyfistyczny. Przeciwnie, ten naród w dalszym ciągu dąży do zaborów i ma zabory na myśli, a swe ewentualne przyszłe nieprzyjazne kroki maskuje w ten sposób, iż twierdzi, że Polska gotuje się do napadu.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#SKulerski">To nie był tylko taki sobie wybryk niby to wariata, to było bardzo dobrze obmyślone, to było w tym celu powiedziane, żeby światu już dzisiaj zwracać uwagę na ewentualny odpór Polski i piętnować go jako najazd. Przecież znaną jest rzeczą, a przynajmniej nam na zachodzie, że najazd po tamtej stronie się gotuje, że chcą go wykonać, oczywiście nie urzędowe Niemcy, ale gotowe go sprowokować bandy, ta armia zakonspirowana, podziemna, a olbrzymia i dobrze wyćwiczona, jaką Niemcy dziś posiadają, a niestety posiadają dzięki nierozumnej polityce naszych sojuszników! Bo trzeba to raz stwierdzić, że do stworzenia tej podziemnej potężnej armii przyczyniła się wysoce błędna polityka francuska w stosunku do Niemiec, na którą ciągle w komisji narzekałem i z powodu której bezustannie zwracałem uwagę p. Ministrowi Zaleskiemu, że trzeba Francuzom oczy otworzyć, iż mrzonką jest to ich dążenie do współpracy z Niemcami.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#SKulerski">Niemcy wyzyskają każdy krok przyjazny w ich stronę poczyniony, wyzyskają na to, by ostatecznie stać się nieszczęściem nie tylko naszem, ale także i Francji samej. Jasną jest rzeczą, że dotychczasowa polityka francuska p. Brianda przyczyniła się do tego, że tak szalenie wzrosła potęga Niemiec, że stała się potworną, stała się tak straszną, jaką nawet nie była przed rokiem 1914.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#SKulerski">Proszę Panów, to są rzeczy bardzo poważne. Zdaje się, że my mielibyśmy prawo słyszeć tu p. Ministra Spraw Zagranicznych, a powiedziałbym nawet p. Premiera, który jest odpowiedzialny za całokształt polityki, więc także za politykę zagraniczną. Powinien był się pojawić tutaj w chwili, kiedy istotnie niebezpieczeństwo wojny jest bliższe niż kiedykolwiek.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#komentarz">(Głos z ław B. B.: Nie wiedział, że Pan będzie mówił, boby na pewno przyszedł.)</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#SKulerski">W momentach niebezpiecznych obowiązkiem jest stawić się tutaj, Przecież to jest niesłychana rzecz, żeby przy tej debacie ławy rządowe świeciły pustkami. Przecież na to nie tylko Panowie patrzą, ale patrzy na to cały świat. Ja siedziałem i w innym parlamencie przez szereg lat...</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Zwracam Panu uwagę, że zastępca p. Ministra Spraw Zagranicznych jest na ławach rządowych.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Wesołość).</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#SKulerski">No, tak, teraz siedzi, kiedy usiadł, tego nie wiem. Proszę Panów, jak już powiedziałem, żeby w ten sposób lekceważono dziedzinę polityki zagranicznej — tego w żadnym innym parlamencie nie widziałem. A siedziałem przecież także w innym parlamencie i patrzałem także nieraz na działalność kilku, 4–5 parlamentów, ale takiego widowiska przy omawianiu spraw zagranicznych nie widziałem. Ciekawa to beztroska, ciekawa obojętność wobec całego narodu, który bądź co bądź jest ogromnie zaniepokojony, Panowie może nie jesteście zaniepokojeni, bo jestem przekonany, że nie doceniacie tego niebezpieczeństwa. I nic dziwnego — wychowaliście się w innych warunkach, Niemców nie znacie, a my ich znamy, dlatego poprostu, że oni nas do pewnego stopnia wychowali. Myśmy musieli poznawać ich historię, oni nas zmuszali do uczenia się ich historii. Dlatego też doskonale znamy ich charakter i wiemy, że jest absurdem, jeśli się sądzi, że my, t. j. Polska, kiedykolwiek dojdziemy do znośnych stosunków z Niemcami.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#SKulerski">Przed kilku dniami padły z tej trybuny, powiedziałbym, obłędne słowa — Panowie się śmiejecie w tej chwili, ale za parę sekund będziecie się godzili na to, co ja powiem — tak, padły z tej trybuny obłędne słowa, że Polska gotuje się do wojny, a wypowiedział je jeden z panów, który siedział niedawno wśród Was, wśród tej prawicy, zwanej B.B. Istotnie były to obłędne słowa, gdyż naród polski jest narodem nawskroś pacyfistycznym, powiedziałbym nawet w tej chwili „niestety”. Wołałbym, aby był mniej pacyfistycznym.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#SKulerski">Niema niebezpieczeństwa, ażebyśmy my, Polska, gotowała się do wojny zaczepnej. Niema mowy o tem, ażeby Polska gotowała się do wojny zaczepnej, i szczególniej obecny Rząd nie bardzoby się w warunkach obecnych do tej wojny kwapił, a to z pewnych względów, których nie będę tutaj objaśniał. Ale może jest gorzej właśnie, nie tylko, że nie gotujemy się do wojny, ale według mojego zdania, za mało reagujemy na rozmaite objawy polityki zagranicznej i niedostatecznie może gotujemy się do odporu ewentualnego. Taka jest nasza obawa. I chcę właśnie temi kilku słowy zwrócić uwagę na zaniepokojenie, które u nas istnieje i które zdaje się w tym momencie porusza znaczną część narodu, a w każdym razie ludność zachodnich dzielnic. Trzeba, by tej części narodu, za którą tu przemawiam, pewne rzeczy powiedziano, wyjaśniono, by te męczące obawy mogły być umniejszone i złagodzone.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Dyskusja zakończona. Nikt z Panów Senatorów do głosu nie jest zapisany. Czy Pani Senatorka chcę zabrać głos?</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(S. Hubicka: Proszę).</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#SHubicka">Z przyjemnością stwierdzam, że w czasie całej dyskusji, którą tu słyszeliśmy, nie był podniesiony ani jeden zarzut w stosunku do budżetu.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#SHubicka">Co się tyczy odpowiedzi pp. przedmówcom, sądzę, że w tym wypadku mogłabym stanąć na stanowisku p. sen, Wielowiejskiego, który odpowiedział i poprzednikom i następcom.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Dyskusja zakończona.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#Marszałek">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym części 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca s. Dąmbski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#SDąmbski">Wysoki Senacie! Nawet tak bardzo krótka perspektywa historyczna, jak okres 13 lat, od których Państwo nasze żyje niepodległym bytem, uzasadnia już twierdzenie, że zadanie, które polegało na stworzeniu organizacji państwowej w warunkach niezmiernie trudnych, bo terytorium Państwa po wielkiej wojnie leżało w większej części w gruzach, a aparat państwa nowoczesnego trzeba było tworzyć z trzech odrębnych organizmów, które przez wiek cały żyły w warunkach najnienormalniejszych, w jakich może żyć społeczeństwo ludzkie, że zadanie to zostało całkowicie spełnione.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#SDąmbski">I kiedy się z tej krótkiej, jak powiedziałem, perspektywy historycznej popatrzy na dzieło stworzenia aparatu państwowości polskiej, to musimy powiedzieć, że naród i jego czynniki kierownicze wykazały, i wielką zdolność organizacyjną, i wielki wysiłek woli, energii i ofiarności. I to jest pewnik, którego historia dziejowa naszego Państwa nie zaprzeczy.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#SDąmbski">Ale nie można było mieć złudzeń i nie mogło być inaczej, że ten aparat nasz państwowy, w takich wytworzony i powstały warunkach, musiał wykazać, i bardzo liczne błędy organizacyjne, i bardzo dużo braków w personelu, wykonującym zadania państwowe. To jest powód, dla którego my w tej chwili znajdujemy się w fazie reform. Mówię świadomie, reform, nie reformowania, bo te dziedziny, które u nas wymagają naprawy, a specjalnie myślę tu o reformie dziedziny administracji publicznej, tak dobrze rządowej, jak i samorządowej, to są dziedziny, których nie należy częstotliwie reformować, tylko z poważnem i głębokiem przygotowaniem naukowem, reformować na okresy dłuższe, możliwie najdłuższe, bo, jak powiadam, to nie są dziedziny, które znoszą bez strat częste i łatwe zmiany.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#SDąmbski">Reforma naszej administracji, mówię najpierw o administracji rządowej, musi pójść w kierunku usunięcia tych właśnie braków, o których z początku zaraz powiedziałem, że one przy organizacji naszego państwowego ustroju wystąpić musiały, więc braków w organizacji wewnętrznej urzędów i w usunięciu braków w kwalifikacjach i uzdolnieniach wykonującego personelu urzędniczego.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#SDąmbski">Zarysy tej organizacji są znane. Wysoka Izba wie, że nad nią pracują specjalne fachowe komisje przy Prezydjum naszego gabinetu. Te same prace zresztą są terenem, i myśli, i starań naszego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Reformy te, mojem zdaniem, powinny zmierzać do dalszego zespolenia w administracji i reformowania podziału terytorialnego administracyjnego.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#SDąmbski">Ten pierwszy rodzaj reform natrafia na sprzeciwy i mieliśmy na terenie obrad naszej Izby możność często spotkać się z bardzo silną krytyką tego kierunku reformy. Ja znajduję, że zespolenie administracyjne przedstawia bardzo poważne korzyści i dla wewnętrznego ustroju urzędów i dla ludności, dla społeczeństwa, które te urzędy obsługują. Prawda, kierunek, który dostrzegamy w pierwotnem założeniu w naszej administracji, zawierał rzeczy błędne. Uważano, że na każdą potrzebę administracyjną najlepiej zaradzi się tworzeniem specjalnego urzędu administracyjnego, i takich urzędów stworzonych z pewną luźnością i odrębnością hierarchiczną mamy w naszej administracji jeszcze dziś bardzo wiele. Ale nie myślano, że za odrębnością urzędu idzie odrębność etatów urzędniczych, konieczność odrębnych biur rachunkowych i manipulacyjnych, więc t. zw. dykasteryj pomocniczych i że to wpływa na podrożenie aparatu i utrudnienie tego solidarnego jego zgrania się i zżycia się wewnętrznego.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#SDąmbski">Jeżeli wskażę na te błędy po stronie wewnętrznej organizacji urzędowej i interesów urzędniczych, to muszę powiedzieć, że urzędnik, który przychodzi do służby państwowej, powinien ją uważać nie jako teren lukratywnego zajęcia, bo pobory urzędnicze są przeważnie wszędzie znacznie niższe, niż zarobki w zawodach wolnych, ale jako teren pracy publicznej, przychodzić powinien z motywu chęci służby publicznej. Mówi się, a język jest mądrością narodów, że się wstępuje do urzędu, ale nikt nie powie, że się wstępuje do fabryki, tylko bierze się posadę. Ale są pewne wymogi świata urzędniczego słuszne, którym odpowiedzieć trzeba. Więc istnieje różnolitość etatów, która powoduje różnolitość awansów urzędniczych i bardzo często różnolitość dodatków. To jest rzecz, którą świat urzędniczy, a ja go znam, znosi ciężko, jako niesłuszną nierówność. Ja nie jestem zwolennikiem awansów automatycznych. Ten ustrój naszej administracji, który ma szczeble, na których co jakiś czas urzędnicy zyskują większe pobory, zawieszono. Ale pragnąłbym, aby z konieczności, obok lat wysługi należycie spełnionych, w awansach urzędniczych znajdowała zawsze wyraz i uwzględnienie fachowość, wydajność pracy, bo w służbie publicznej obok momentu pragnienia tej służby, jako służby dla swego Państwa i służby dla dobra narodowego, jest poszanowanie i uwzględnienie momentu szlachetnej ambicji, która buławę marszałkowską kładzie do tornistra żołnierza.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#SDąmbski">A jeżeli popatrzymy na kwestię łączenia administracji z interesem ludności, to muszę powiedzieć, że ten sam moment, który sprawia, że w wewnętrznej organizacji urzędów jest pożądane, żeby był jeden czynnik w każdym okręgu administracyjnym, który odpowiada za całą prawidłowość i sprawność aparatu administracji państwowej, ma także doniosłe znaczenie dla ludności, która powinna móc wiedzieć i czuć, że taki jeden czynnik odpowiedzialny jest za prawidłowość administracji, i że to jest ten czynnik, do którego zawsze i z pełnem zaufaniem w każdej swojej potrzebie, łączącej się z innemi szczegółowemi działaniami administracji, zwrócić się może.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#SDąmbski">Podział terytorialny administracji państwowej może dać korzyści nie tylko oszczędnościowe, których niewątpliwie w tych ciężkich czasach, ciężkich ekonomicznie, ciężkich dla budżetu państwowego, lekceważyć nie możemy, ale przedewszystkiem może dać korzyści przez skoncentrowanie w okręgach większych lepszych kwalifikatywnych sił kierowniczych, lepszych sił specjalistów, przez większą zasobność środków materialnych czy środków naukowego kształcenia koniecznych dla urzędnika, a tem samem administrację w wysokiej mierze usprawnić. Te trudności, które mogą się wydawać i niewątpliwie są w pewnej większej odległości władz od obywateli, są wartością kwalifikatywną urzędu wyrównane w pełnej mierze. I dlatego ten kierunek, który się zarysuje dla reformy administracyjnej, który zacząwszy od gminy przez powiat do województwa zmierza do terytorialnego powiększenia, ale z zamiarem ześrodkowania w tych okręgach większego uzdolnienia kwalifikatywnego i większych środków działania tych urzędów, uważam za zdrowy i właściwy.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#SDąmbski">Te zasady są przewodnią myślą w sprawie, powiedzmy, nie reformy, bo to jest może wyraz w tej chwili nieodpowiedni, ale nowego ukształtowania organizacji naszej administracji samorządowej. Tu także myśl przewodnia dąży do dostosowania jednostek administracyjnych samorządowych do zdolności odpowiedniej siły i intelektualnej i materialnej, którą taka jednostka dla spełnienia swego zadania mieć powinna. Jako konieczną uznać musimy obok kwestii administracyjnego sprawnego organizmu samorządowego kwestię połączenia i uzgodnienia zadań, a tem samem i świadczeń materialnych i ciężarów podatkowych, jakie administracja urzędowa powoduje, z całością administracji państwowej. Administracja państwowa jest jedna. Ona ma tylko we wszystkich ustrojach nowoczesnych swoje odgałęzienia: jedno, które określamy jako administrację rządową, drugie — jako samorządową. Może były niejednokrotnie błędy pod tym względem, kiedy się mówiło, że pewne zadania, których nie może podjąć państwo i jego budżet, mogą podjąć samorządy i ich budżety, W tej chwili jest pełne zrozumienie i w kierowniczych czynnikach rządowych i w naszych izbach ustawodawczych, że tu musi być wzajemne ustosunkowanie, wychodzące z tej zasady, że ciężar publiczny, ciężar opodatkowania, to jest jedna suma, która może i musi być wysoką, ale nie może przekraczać zdolności dochodu społecznego, nie może szczególnie przekraczać jej trwale, tak, by ten dochód zanikał, a z nim by zanikała podstawa, na której życie publicznych czynników musi się opierać i rozwijać, i dlatego usiłowanie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i podwładnych mu władz nadzorczych, by zastosować budżety samorządowe do norm odpowiednich i możliwych, uznać musimy za zupełnie uzasadnione i wskazane.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#SDąmbski">Różne pojęcia zna i historia i nauka o zakresie działalności państwowej. I nawet najliberalniejsze nauki polityczne przyjmują, że państwo, choćby najbardziej ograniczone w swej ingerencji, ma jednak jeden podstawowy obowiązek, to jest obowiązek utrzymania porządku, ładu i spokoju, państwo, którego określenie jest nam znane z nauk politycznych, liberalnych, państwo to stróż porządku. To zadanie niewątpliwie trudne, niewątpliwie najbardziej istotne, a także elementarne z zadań państwowych znajduje wyraz w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w kredytach na utrzymanie korpusu policji państwowej, Każdy uznaje konieczność tego organu władzy wykonawczej państwowej, ale niema dziedziny, któraby napotykała na takie częste publiczne krytyki, jak ta. Muszę powiedzieć, że jak długo w kierownictwie korpusem policji państwowej stwierdzić możemy, a stwierdzić to musimy całkiem pewnie i szczerze, kierunek, który dąży do możliwie wysokiego zawodowego szkolenia personelu, który tam pracuje, który możliwie dba o dobór jednostek, przyjmowanych do korpusu, który, utrzymując pełną wojskową dyscyplinę, stara się w tym korpusie rozwijać poczucie odpowiedzialności i godności tego stanu, dopóty możemy być spokojni, że ten organ zadania swoje wypełnia i wypełniać będzie odpowiednio.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#SDąmbski">W zakresie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest czynny jeden z oddziałów naszej armii. Armia jest zawsze dumą i ukochaniem narodu.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#SDąmbski">Oddział Korpusu Ochrony Pogranicza, który pełni straż na naszych kresach wschodnich, ma prawo i w całej pełni zasługuje na te same, co cała armia, uczucia.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B. Brawo.)</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#SDąmbski">Bardzo częste doświadczenie prawie wszystkich debat we wszystkich parlamentach nad budżetami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a doświadczenie nie dalej, jak dzisiejsze, nawet w dyskusji nie nad tym działem budżetu, ale nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, uczy mnie, że to jest budżet, przy którym nie może i nie zbraknie krytyki i wielu żalów. Ja z usposobienia mego, z inklinacji mego umysłu nie mam polemicznego zakroju. Muszę jednak stwierdzić, że Rząd, a z nim popierająca go większość tej Izby, jak to już w zarysie najkrótszym przygotowanych reform administracji zaznaczyłem, pragnie mieć administrację, która, pełniąc z całą stanowczością i energią obowiązki władzy państwowej, będzie obsadzona przez wykonawcę o pełnych kwalifikacjach fachowych i wysokim poziomie etycznym, który wykonywać swój zawód będzie wobec wszystkich obywateli bez względu na ich narodowość i wyznanie, w stosunku do każdej sprawy, każdego obywatela postępować z całą możliwą sumiennością, z miarą zrozumienia ustaw, które stosuje i z całą miarą sprawiedliwości i słuszności, na jaką stać czynnik ludzki, który jednak doskonałości osiągnąć nigdy nie może. Gdybyśmy stali na innem stanowisku, to musielibyśmy zmienić nasze role z opozycją, przyszlibyśmy jednak z taką samą sumą zarzutów jednostkowych, które jednak na całość i kierunek spełnianego zadania jako jednostkowe, wpływu mieć nie mogą.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#SDąmbski">Budżetowo przedstawiają się kredyty w części 7 budżetu: po stronie wydatków będzie 211.595.527 zł, po stronie dochodów 12.771.100 zł i w tych sumach w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej budżet części 7 przedkładam do uchwalenia Wysokiej Izbie.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#komentarz">(Oklaski).</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Roman.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#SRoman">Wysoki Senacie! Spokojna zwykle atmosfera tej Wysokiej Izby ożywiła się nagle przy sposobności obrad nad budżetem. Nie przypuszczam, ażeby przyczyną tego był ten spartański sposób życia Panów Senatorów, jak to zaobserwował p. s. Drucki-Lubecki. Wprawdzie w czasie obrad nad budżetem — o budżecie prawie wcale nie mówiono. I ja myślę, że zarówno z prawej, jak i lewej strony tej Wysokiej Izby nie chciano uznać i ocenić wielkich zasług naszego Rządu, który w przewidywaniu we właściwym czasie tych ciężkich chwil, jakie dziś wszyscy przechodzimy, dokonał, wprawdzie bolesnych, ale skutecznych kompresyj budżetowych, przez co nie dopuścił do naruszenia naszej równowagi budżetowej, nie dopuścił do naruszenia tej najważniejszej podstawy naszego życia gospodarczego — naszej waluty.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#SRoman">Ta przewidująca polityka Rządu, ofiarność szerokich rzesz naszej ludności — co otwarcie musimy stwierdzić — sądzę, pozwoli nam oczekiwać jak najlepszych wyników naszych wysiłków i naszej zapobiegliwości.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#SRoman">Natomiast, proszę Wysokiej Izby, dyskusja z bardzo dużą dozą namiętności obracała się wokoło zagadnień politycznych. Nie będę poruszał wielu kwestyj, które omawiane tu już były, nie będę poruszał dla tej prostej przyczyny, że p. Minister Spraw Wewnętrznych w kilku swoich przemówieniach, które miał, zarówno w Sejmie, jak i w komisji senackiej, z całą otwartością ujawnił nam te zadania i cele, jak również drogi postępowania naszej administracji państwowej, zmierzające nie tylko do usprawnienia należycie aparatu państwowego, ale także do wytwarzania zgodnego współżycia wszystkich obywateli, zamieszkujących Rzeczpospolitę i rozwiązywania coraz bardziej skomplikowanych stosunków życia społecznego, podniesienia szerokich mas na coraz wyższy stopień uobywatelnienia, a przez to do osiągnięcia tego najwyższego celu, jakim jest dobro naszego Państwa, podniesienie sił materialnych i moralnych naszej ludności.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(S. Kopciński: Moralnych, to gorsze.)</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#SRoman">Oczywiście w tych warunkach działania p. Ministra Spraw Wewnętrznych swoje właściwe miejsce musi znaleźć czynnik walki, walki podejmowanej oczywiście w granicach ustaw i w granicach uprawnień mu przysługujących.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#SRoman">Nie można wyobrazić sobie osiągnięcia tych celów, jakie każdy Minister Spraw Wewnętrznych przed sobą stawia, bez podjęcia walki z tem wszystkiem, co do osiągnięcia tych celów przeszkadza, co zagraża bezpieczeństwu, życiu, bądź mieniu obywateli.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#SRoman">Przy spełnianiu tych funkcyj, niewątpliwie zdarzają się i zdarzać się muszą uchybienia, które są połączone niejednokrotnie z krzywdą obywateli, ale ja nie myślę, jeżeli pominiemy moment propagandy pro foro interno, a nawet externo, żeby wyliczenie tych faktów z tej trybuny było właściwe.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#komentarz">(S. Kopciński: To jest bardzo przykre.)</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#SRoman">Pomijam drogi wskazywane przez p. Ministra bądź postępowania administracyjnego, bądź postępowania sądowego. Istnieje, mojem zdaniem, parlamentarna droga, droga interpelacji. Jak już zaznaczyłem przedtem, tych poszczególnych wypadków utyskiwań i żalów, które przy ogólnej debacie nad budżetem były podnoszone, oczywiście ani analizować, ani odpowiadać na nie nie będę.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#SRoman">Większe zagadnienia z dziedziny działalności p. Ministra Spraw Wewnętrznych sprowadzają się do zagadnień samorządów terytorialnych, do stosunku Państwa i Rządu do poszczególnych grup etnicznych obywateli, wreszcie do tej wielkiej dziedziny, o której tak pięknie mówił sprawozdawca p. senator Dąmbski — do dziedziny organizacji administracji państwowej.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#SRoman">Nad dziedziną samorządów nie będę się dłużej zastanawiał, bo niedługo będziemy mieli ustawę, t. zw. małą ustawę samorządową, która zmierza do unifikacji pod względem organizacji ustrojowej tej najniższej komórki administracyjnej samorządu — gminy, a także do unifikacji systemu ordynacji wyborczej.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#SRoman">Co do tego drugiego zagadnienia, to przedstawicielowi, jak sam powiedział „części ludności niemieckiej”, p. s. Pantowi już odpowiedział z właściwem sobie znawstwem przedmiotu i energią p. s. Ewert. Ja chciałbym tu tylko podnieść z dużem uznaniem końcową część przemówienia p. s. Panta, który oświadczył, że ludności niemieckiej, tej ludności niemieckiej, którą właśnie on reprezentuje, jednakowo z nami wszystkimi zależy na potędze, sile i znaczeniu Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#SRoman">Kwestia ukraińska bardzo dużą część debaty budżetowej zajęła, przemawiało kilku mówców, jeżeli więc i ja mam wyrazić zapatrywanie moje, a sądzę, że może to jest zapatrywaniem i większej części tej Wysokiej Izby, a w głównych liniach pokrywa się także ze stanowiskiem p. Ministra Spraw Wewnętrznych, pokrywa się także ze stanowiskiem zajętem w Sejmie przez p. posła Pewnego i w tej Izbie przez p. senatora Masłowa, to pomijając już niezaprzeczalne prawa poszczególnych obywateli narodowości ukraińskiej zamieszkałych na terenie Rzeczypospolitej, do korzystania w całej pełni z praw, Konstytucją zagwarantowanych dla wszystkich obywateli, istnieją także w mojem mniemaniu słuszne żądania i dążenia poszczególnych grup etnicznych ludności, a w ich liczbie ludności ukraińskiej, do zabezpieczenia odpowiednich warunków nie krępowanego rozwoju ich właściwości narodowo-kulturalnych i gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#SRoman">Polska, zdaje mi się, złożyła dostateczne dowody i w swej przeszłości i w swojej teraźniejszości, że obcą jej jest w stosunku do obywateli innego języka, czy innej wiary polityka ucisku, lub też przemocy.</u>
<u xml:id="u-21.15" who="#SRoman">Nie będę więc obecnie omawiał tych form, w jakich rozwój narodowości ukraińskiej realizuje się i w jakich wyrazić się może. Powiem tylko, że te formy nigdy nie mogą przyjąć takiej postaci, któraby w jakąkolwiek wątpliwość mogła poddać, bądź suwerenne prawa Rzeczypospolitej Polskiej do wszystkich jej ziem, bądź też mogła zaprzeczyć temu oczywistemu faktowi, że na terenie Małopolski Wschodniej autochtonami tej ziemi, tak samo, jak ludność ukraińska nie w mniejszej mierze, jest także ludność polska. Ja sądzę, że w razie zaprzeczania tym oczywistym faktom jest to taka kwestia, która w żadnym wypadku nie będzie rozstrzygana w Genewie w Lidze Narodów.</u>
<u xml:id="u-21.16" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-21.17" who="#SRoman">Dlatego też sądzę, proszę Panów, że w tej Wysokiej Izbie należałoby przemawiać językiem właściwym, jeżeli oczywista rzecz, główna przewodnia idea nas wszystkich tutaj senatorów, a także senatorów innego języka i innej narodowości obowiązywać ma ta zasada, która w tej sali jest wyrażona „salus reipublice suprema lex esto”.</u>
<u xml:id="u-21.18" who="#komentarz">(Głos: Justycja fundamentum regnorum est.)</u>
<u xml:id="u-21.19" who="#SRoman">Słusznie powiedział p. Minister Spraw Wewnętrznych, że warunki współżycia na tych terenach pomiędzy ludnością polską a ukraińską niekoniecznie mają się układać pod auspicjami lub też pod autorytetem tych Panów Posłów i Senatorów, jak np. pani senatorka Kisielewska, którzy tych zasad nie chcą uznać, zapominając niekiedy, że te wszystkie skargi i żale, które są zanoszone poza granice Polski do Genewy, niezawsze uzyskują współczucie, a nawet zainteresowanie.</u>
<u xml:id="u-21.20" who="#SRoman">Przechodzę teraz do kwestii najważniejszej, którą tu chcę przedstawić, mianowicie do kwestii organizacji administracji państwowej. Proszę Panów, chyba wszyscy ci, którzy nie są zahipnotyzowani i zasugerowani powtarzającym się bardzo często z ław opozycji refrenem pieśni: należy system obalić, caeterum cenzeo, że system należy obalić — powiadam, że wszyscy nie zahipnotyzowani tym ciągle powtarzanym frazesem opozycji muszą zupełnie obiektywnie przyznać, że poczynając od roku 1926, organizacja administracji państwowej wielkim krokiem posuwa się naprzód. Jeżeli chodzi o dziedzinę ustawową, a ja sam w dziedzinie tej czynny brałem udział i w tym charakterze także mogę o tem zaświadczyć, to wewnętrzny ustrój naszych organów administracji, a także formy postępowania, zupełnie są załatwione.</u>
<u xml:id="u-21.21" who="#SRoman">Mamy wszak ustawę postępowania, t. j. regulującą stosunek administracji do obywateli może najliberalniejszą w całej Europie.</u>
<u xml:id="u-21.22" who="#komentarz">(S. Pawłykowski: Co innego ustawa, a co innego praktyka.)</u>
<u xml:id="u-21.23" who="#SRoman">Na to są odpowiednie drogi, aby dojść do tego, co ustawa przepisuje.</u>
<u xml:id="u-21.24" who="#SRoman">Wprawdzie muszę przyznać, że dotychczas mamy właściwie zorganizowaną administrację, jeśli chodzi o administrację lokalną, ustrój województw, ustrój starostw, natomiast brakuje nam jeszcze wiązań górnych. Dotychczas posługujemy się dekretem Rady Regencyjnej z 1918 r. o organizacji władz naczelnych, ale prace w Komisji dla usprawnienia administracji przy p. Prezesie Rady Ministrów posuwają się szybko naprzód, oczywiście muszą one jednak posuwać się w tym zakresie równolegle z pracami nad Konstytucją, gdyż jeśli chodzi o organizację władz naczelnych, ministerstw, rady ministrów, to w tych kwestiach zazębia się dziedzina prawa państwowego z dziedziną prawa administracyjnego.</u>
<u xml:id="u-21.25" who="#SRoman">W ścisłym związku z organizacją, z ustrojem wewnętrznym administracji pozostaje sprawa organizacji terytorialnej, o której mówił p. s. Dąmbski, jako podstawa działania administracji, a więc podział terytorialny Państwa dla celów administracji i samorządów. P. Minister Spraw Wewnętrznych nie wypowiedział się w tej sprawie, dlatego, jak to zaznaczył, że tą sprawą Rząd się dotychczas nie zajmował. Ale ponieważ istnieje projekt podziału terytorialnego Państwa opracowany przez Komisję dla usprawnienia administracji, ponieważ bardzo wiele mówiono o nim w Sejmie, ponieważ bardzo wiele pisze się o nim w prasie, dlatego ja pokrótce chciałbym Panom Senatorom sprawę tę przedstawić. Projekt poddany został bardzo bezwzględnej ocenie krytycznej, a jeden z panów posłów w Sejmie nawet się wyraził, że myślą przewodnią, ideą, która zaważyła na sposobie myślenia Komisji, była skrajna idea regionalizmu i naukowej organizacji pracy, nazywając te idee, gdy dochodzą do skrajności, aberracjami myślowemi. Muszę wyrazić tu ubolewanie, że ci panowie posłowie, którzy tak surowo krytykowali prace Komisji, nie zechcieli się dokładniej zapoznać z niemi, z ich założeniami i zasadniczemi przesłankami, możeby wtedy byli więcej powściągliwymi w swej krytyce i nie wyglądałoby to na sposób ujęcia rzeczy, wedle określenia Marszałka Piłsudskiego, że niekiedy poseł uważa, iż jest nadministrem, naduczonym, nadadministratorem. Rozumiem stanowisko prof. Bujaka, który, jak to potem przyznał, napisał krytykę przedtem jeszcze, zanim nastąpiło opublikowanie prac Komisji. Wprawdzie później, zapoznawszy się z temi pracami w całości, oświadczył, że z niewielu swych argumentów by ustąpił, ale w każdym razie dał dowód obiektywnego podejścia do ważności samego zagadnienia. Niestety, nie mogę powiedzieć tego o innych krytykach.</u>
<u xml:id="u-21.26" who="#SRoman">Przejdę teraz do samego przedmiotu. Czy to jest kwestia paląca? Komisja uważała że tak, gdyż od lat 13 żyjemy w stanie tymczasowym. Nasza ustawa o podziale terytorialnym Państwa jest ustawą „tymczasową”. Ja przypuszczam, że bez takiego lub innego, ale nastałe załatwienia tej sprawy nie może być przeprowadzone ani ujednolicenie terytorialnego działania władz niezespolonych, ani też tak pożądana dekoncentracja administracji, ani wreszcie usunięcie tej niepewności, która tak ujemnie oddziaływa na nastroje i psychikę ludności.</u>
<u xml:id="u-21.27" who="#SRoman">Jeżeli chodzi o wysuwany argument uprzedniej unifikacji ustawodawstwa administracyjnego, to odpowiem, że unifikacja prawa administracyjnego już prawie nastąpiła. Nastąpiła także kodyfikacja, gdyż po dzień 31. XII. 1931 zostały zaktualizowane wszystkie przepisy z dziedziny prawa administracyjnego. Nie rozumiem natomiast, dla jakich ważnych względów dokonanie podziału ma być poprzedzone rozdziałem sfery działania Państwa i inicjatywy prywatnej, oraz koniecznością uprzedniego rozgraniczenia uprawnień finansowych Państwa i samorządu.</u>
<u xml:id="u-21.28" who="#SRoman">Tymczasem taka reforma w mojem rozumieniu z każdym rokiem staje się coraz trudniejsza i dotkliwsza przedewszystkiem dla interesów ludności.</u>
<u xml:id="u-21.29" who="#SRoman">Jeśli przejdę teraz do tych przesłanek, na jakich stanęła Komisja dla usprawnienia administracji, dadzą się one sprowadzić do kilku najbardziej — przynajmniej w mojem rozumieniu — przekonywujących. Skoro Polska oparła swój zasadniczy ustrój terytorialny na powiecie, jako na naturalnym zasięgu bezpośrednich zainteresowań lokalnych, administracyjnych i gospodarczych, niewątpliwie dalszy podział górny — nadbudowa opierać się musi na zasadzie szerszej — terytorialnej, którą określiła Komisja, jako taki teren, dla którego potrzeba stworzyć pewien odrębny program polityki państwowej, ze względu na występujące na tym terenie zagadnienia i zadania państwowe. Gdyby Polska była państwem zupełnie jednolitem pod względem charakteru jej ziem i stosunków na tych ziemiach — mogłoby tu mieć zastosowanie matematyczne rozwiązanie kwestii, jeśli tak nie jest, trzeba przyjąć kryteria inne, kryteria zgodne z faktycznym stanem rzeczy. Przyjęcie tej zasady i zanalizowanie historycznych, kulturalnych i gospodarczych stosunków doprowadziło w konsekwencji do wysunięcia tezy — województw dużych.</u>
<u xml:id="u-21.30" who="#SRoman">Za przyjęciem takiej tezy przemawiały też inne, bardzo ważne względy, województwo nie jest powołane do sprawowania bezpośredniej administracji terenem, województwo ma za zadanie kontrolę działania władz mu podległych, ich instruowanie, specjalnie zaś najwyższy przedstawiciel tej władzy w terenie — wojewoda jest powołany do realizowania polityki państwowej na swoim terenie i współdziałania z rządem centralnym w wypracowaniu programu tej polityki. Czyż da się zaprzeczyć konieczność uzgodnień podziału na województwa z podziałem dla innych działań niezespolonej administracji państwowej, co przy obecnym stanie rzeczy byłoby niemożliwem.</u>
<u xml:id="u-21.31" who="#SRoman">Proszę Panów, dla przykładu zwrócę uwagę, że np. D. O. K. w Warszawie znajduje się w takich warunkach, że w sprawach mobilizacyjnych musi się porozumiewać z 6 województwami, 3 dyrekcjami pocztowemi i 3 dyrekcjami kolejowemi. Zupełnie natomiast odwrotnie jest w woj. białostockiem. Czyż może być taka gmatwanina granic, jaka jest u nas? Mógłbym przykłady na to mnożyć bez końca.</u>
<u xml:id="u-21.32" who="#SRoman">Dalej sprawa należytego wyzyskiwania ośrodków. Nie mamy ich nazbyt wiele i w mojem rozumieniu, tym naszym dużym centrom, centrom naszej kultury i naszej historii dzieje się krzywda. Niewątpliwie byliśmy do tego zmuszeni w początkach naszej państwowości, zakreślając dla nich zbyt małe terytoria ich promieniowania i oddziaływania nazewnątrz. Z drugiej jednak strony wysiłki dla podniesienia niektórych miast do rzędu stolic wojewódzkich dały jak najgorsze rezultaty. Dla przykładu przytoczę tu woj. nowogródzkie ze stolicą Nowogródkiem. W mojem rozumieniu te mil jony, które tam zostały włożone, użyte zostały zupełnie bezużytecznie. Spowodowały one tylko to, że Nowogródek z miasta, które liczyło 7.000 ludności obecnie się podniósł do miasta — jak burmistrz tego miasta twierdzi — o 10.000 ludności. I to jest stolica woj. nowogródzkiego!</u>
<u xml:id="u-21.33" who="#SRoman">Proszę Panów, to samo można powiedzieć i o innych miastach, które właśnie Komisja dla usprawnienia administracji uważała, że należy znieść, jako stolice przyszłych województw.</u>
<u xml:id="u-21.34" who="#SRoman">Proszę Panów, pozostaje jeszcze jedna ważna podstawa, sprawa oszczędności. Oczywiście, że gdy mówimy o organizacji, kwestie oszczędnościowe nie zawsze mogą mieć decydujące znaczenie, ale jeżeli w danej sprawie kwestia należytej organizacji łączy się ściśle i bezpośrednio z kwestią oszczędności, to chyba tylko życzyć należy, ażeby ta sprawa jak najprędzej znalazła rozwiązanie, odpowiednio do charakteru naszych ziem i ich potrzeb co do terytorialnego podziału Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.35" who="#SRoman">Powoływano się w Sejmie na zagranicę. Otóż właśnie zasada koncentracji sił. i środków, uzgodnienia terytorialnego podziału dla różnych sfer działania administracji publicznej stanowi przedmiot reform i zamierzeń w wielu państwach, które mają już oddawna ustabilizowane stosunki. Np. we Francji pomimo bardzo nierównomiernego podziału na departamenty, uzgodniono podział okręgów innych o charakterze mającym decydujące znaczenie w sprawach obronności, co uwydatniły doświadczenia z czasów wojny. Ostatnio komisarz oszczędnościowy Rzeszy Niemieckiej przywiązuje wielką wagę do możliwości oszczędnościowych, wynikających ze zmniejszenia ilości okręgów administracyjnych. Wszak niedawno przeprowadzona była reforma, dotycząca okręgu westfalsko-nadreńskiego, przez skasowanie znacznej ilości powiatów i utworzenie powiatów dużych t. zw. Grosskreise, nie liczono się nawet z bardzo skomplikowanemi tam gospodarczemi stosunkami. Czechosłowacja, po nieudanej próbie podziału na okręgi małe, powróciła znowu do podziału na kraje. Te same tendencje istnieją w innych krajach europejskich, a także w Stanach Zjednoczonych i w mniejszym lub większym stopniu są realizowane. Rosja dokonała podziału na obłasti, które obejmują teren 3–4 dawnych gubernii. Nie potrzebuję więc dodawać, że oszczędności, jakie dałoby się osiągnąć przez zwiększenie naszych okręgów wojewódzkich i przez ujednolicenie ich sfer działania z innemi okręgami administracji państwowej i publicznej — byłyby bardzo znaczne. Już dziś statystyka wykazuje, że koszt utrzymania urzędu wojewódzkiego, izby skarbowej i okręgowego urzędu ziemskiego w województwie, liczącem 2½ miliona mieszkańców, wynosi 1 zł 10 gr na jednego mieszkańca, gdy tenże koszt w województwie, liczącem 1.300.000 mieszkańców, wynosi 1 zł 83 gr.</u>
<u xml:id="u-21.36" who="#SRoman">Proszę Panów, istnieje jeszcze jeden wzgląd bardzo ważny. Przy dzisiejszych naszych województwach mowy o wprowadzeniu wojewódzkich samorządów terytorialnych być nie może. Zdaje się, że jedno województwo poznańskie może byłoby samowystarczalne. Możeby względy finansowe w tem województwie na to pozwoliły, ale w żadnem innem.</u>
<u xml:id="u-21.37" who="#SRoman">W konkretnym podziale na województwa, najwięcej krytykowano sprawę projektowanego przez Komisję województwa śląskiego i województwa lwowskiego. Proszę Panów, Komisja wychodząc z tych założeń, o których już mówiłem, że w obrębie województwa chciała połączyć taki teren, który ze względu na pewne ważne zagadnienia, jakie tam występują, musi być ze sobą złączony, dlatego, aby mógł być na danym terenie wypracowany pewien odrębny, aniżeli na terenach innych, program rządzenia, uważała, że teren całego naszego zagłębia węglowego i przemysłu hutniczego powinien być złączony w jeden okrąg. Oczywiście nie mówimy o tem, kiedy to ma nastąpić, ze względu na istniejące obecnie ku temu przeszkody, Przeciw temu wystąpiły głównie niektóre sfery krakowskie, które przedstawiły swój specjalny projekt, ażeby Kraków stał się stolicą tego całego terenu, oczywiście włączając i dzisiejsze woj. krakowskie. Wydana nawet została poważna praca pod tytułem: „Kraków jako stolica ziem południowo-zachodnich”.</u>
<u xml:id="u-21.38" who="#SRoman">Z punktu widzenia zasadniczych naszych przesłanek nie jest z niemi sprzeczne pod względem tezy, że okręgi wojewódzkie muszą być dużemi, województwa przyszłe muszą objąć terytoria duże. Ale Komisja tak daleko nie poszła i uważając, że Kraków ze względu na swoje wartości kulturalne i historyczne oczywiście oddziaływa i oddziaływać będzie nie tylko na okrąg górnośląski, ale i na inne ziemie Polski, uznała, że ten okrąg musi mieć swoją własną stolicę, stolicę koncentracji interesów przemysłowo-handlowych, jaką są Katowice. Natomiast Kraków uzyskał granice daleko większe, i terytorium, które zakreślone zostało dla woj. krakowskiego, prawie w dwójnasób przewyższa terytorium, jakie obecnie posiada.</u>
<u xml:id="u-21.39" who="#SRoman">Druga kwestia, która także wywołała namiętne dyskusje, to teren Małopolski wschodniej. Komisja była zupełnie konsekwentna i stanęła na stanowisku, że teren Małopolski wschodniej winien stanowić jedno województwo i jest bez większego znaczenia fakt, że w jednej części, na zachodzie, procent ludności ukraińskiej i polskiej jest inny niż w woj. stanisławowskiem, gdzie znacznie przeważa ludność ukraińska. Komisja stanęła na stanowisku, że jedno wielkie zagadnienie występuje na tym terenie, że teren jest mniej więcej jednolity, że najważniejszem zagadnieniem właśnie jest ułożenie należytego współżycia pomiędzy dwoma autochtonami, pomiędzy ludnością polską a ukraińską, i ten teren powinien właśnie stanowić jeden okrąg administracyjny, województwo lwowskie, i że do rozwiązania tego zagadnienia powołany jest wielki Lwów.</u>
<u xml:id="u-21.40" who="#komentarz">(Przerywania na ławach mniejszości ukraińskiej.)</u>
<u xml:id="u-21.41" who="#SRoman">Mówię o opinii Komisji i przytaczam motywy, które posłużyły do takiego zajęcia stanowiska.</u>
<u xml:id="u-21.42" who="#SRoman">Pragnę jeszcze słów parę powiedzieć o Górnym Śląsku. W Sejmie było powiedziane, że trzeba Śląsk twarzą odwrócić do Polski, tak jakby dawno już Śląsk twarzą do Polski się nie odwrócił. Zapytuję, czy nie krwią i cierpliwością ludu Śląskiego należy on do Polski? Nie mam co do tego wątpliwości, że Śląsk do Polski należy i jest już zwrócony twarzą do Polski, a nie w inną stronę.</u>
<u xml:id="u-21.43" who="#SRoman">Ja nie wiem, czy i jak ten projekt Komisji będzie zrealizowany przez Rząd, czy Rząd przyjmie go w takim zakresie, w jakim go przedstawiła Komisja, czy go zmieni, jestem pewien jednego, że konieczność należytej organizacji administracji rządowej ściśle jest złączona z należytym podziałem terytorialnym na okręgi administracyjne. Jestem dalej pewien, że obecny stan rzeczy stabilizowany być nie może zarówno ze względu na sprawność ciążących na administracji zadań, jak też ze względów oszczędnościowych.</u>
<u xml:id="u-21.44" who="#SRoman">Proszę Panów, my dotychczas robimy oszczędności i nasz budżet ograniczamy przeważnie tylko sposobem mechanicznym. Sądzę, że należy przeprowadzić oszczędności budżetowe w drodze należytej organizacji administracji rządowej, przedewszystkiem zaś pod względem właśnie ustroju terytorialnego.</u>
<u xml:id="u-21.45" who="#SRoman">Na zakończenie chciałbym powiedzieć słów parę już tylko pro domo sua. Podczas ogólnej debaty budżetowej, niespodziewanie dla nas, gdyż szczęśliwie istniejemy już od lat kilku, ze strony wielu mówców z opozycji z prawej strony i lewej strony padały takie zapytania: Co to jest Blok Bezpartyjny?</u>
<u xml:id="u-21.46" who="#komentarz">(Głos na lewicy: To ciekawe, posłuchajmy!)</u>
<u xml:id="u-21.47" who="#SRoman">Posłuchajcie Panowie, P. s. Głąbiński powiedział, że to jest klasa. Inni powiadają, że to jest partia. A odpowiedź, w mojem rozumieniu, na to pytanie jest bardzo prosta i jasna. My, proszę Panów, jesteśmy, jak Panowie widzą, zespołem obywateli bardzo dużym, skoro nas tu jest tylu przedstawicieli i Panowie rozumieją, że w terenie ten zespół ludności tak myślącej musi być bardzo duży.</u>
<u xml:id="u-21.48" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Jak to było w Przemyślu?)</u>
<u xml:id="u-21.49" who="#SRoman">Proszę Panów, Panowie tak samo prawdopodobnie wiedzą, że może my tu nie jesteśmy wszyscy jednakowych przekonań, ale wszyscy zgodzą się na jedno, że wszystkie zagadnienia naszego życia państwowego, społecznego, które rozwiązywać mamy i do których rozwiązywania powołani jesteśmy, rozwiązać zawsze chcemy, kierując się poczuciem słuszności i względami na najwyższe dobro, któremu służymy, przyszłości naszego narodu i odpowiedzialnością za losy naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.50" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-21.51" who="#SRoman">Proszę Panów, jesteśmy organizacją wewnątrz dyscyplinowaną, ale niech Panowie nie sądzą, że jesteśmy zdyscyplinowani w imię interesów jednostki, partii, czy jakiejś grupy.</u>
<u xml:id="u-21.52" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Że jednostki, to tak.)</u>
<u xml:id="u-21.53" who="#SRoman">Tak, niewątpliwie, nasze natchnienia oczywiście idą od tego wielkiego autorytetu, jeżeli Pan o tym wielkim człowieku myśli, jeżeli Pan o nim mówi, nasze wszystkie natchnienia idą od tego wielkiego męża współczesnej Polski, od Marszałka Piłsudskiego, który patrzy w przyszłość naszej Polski i więcej niczego nie żąda, jak wielkości tej Polski, jej siły i potęgi.</u>
<u xml:id="u-21.54" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.55" who="#SRoman">My uważamy dalej, że jedynie trwałe i silne rządy współdziałające ze świadomem swych celów i dróg społeczeństwem, że jedynie w przeżywanej epoce dziejowej tylko ten stan rzeczy może zapewnić szczęśliwe jutro Polski, może zapewnić Polsce niezachwiane stanowisko we współzawodnictwie z innemi narodami świata.</u>
<u xml:id="u-21.56" who="#SRoman">Tym celom służymy i o takie cele prowadzimy walkę. Jesteśmy pewni naszego zwycięstwa, pewni wielkości i siły Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-21.57" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WicemarszałekBogucki">Głos ma s. Kłuszyńska.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#SKłuszyńska">Wysoka Izbo! Budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych we wszystkich krajach i we wszystkich parlamentach wzbudza żywe zainteresowanie i to jest rzecz zupełnie zrozumiała. W rękach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych skupia się ogromna suma władzy i jeszcze większa suma możliwości.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#SKłuszyńska">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w Polsce od 1926 r. ma hipotekę niebardzo pięknie zapisaną, na tę hipotekę kredytu się nie uzyskuje. Hipoteka, na której jest napisane: Brześć, pacyfikacja, brzeskie wybory, organizowanie przez organy naturalnie, nie przez p. Ministra bezpośrednio, napadów przez bojówki, w pewnej mierze posługiwanie się prowokatorami — to wszystko nie są piękne numery na hipotece.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#SKłuszyńska">Poprzednik p. Ministra Pierackiego p. gen. Składkowski, chociaż był z zawodu chirurgiem dokonywał tych operacyj bez rękawiczek gołemi rączkami. P. Minister jest z zawodu prawnikiem, ale włożył chirurgiczne rękawice i nawet posługuje się terminem „Konstytucja”. Nie miałam szczęścia i zaszczytu słyszeć, kiedy p. Minister wymawiał słowo „Konstytucja”. W każdym razie mam wrażenie, że ono niebardzo łatwo mu się wymawia, bo kiedy sprawuje się urząd Ministra Spraw Wewnętrznych w tych warunkach, to mówić o Konstytucji jest dosyć trudno i trudne jest skojarzenie tych dwóch spraw.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#SKłuszyńska">Społeczeństwo polskie przez krótki okres czasu nabrało już pewnej samodzielności, już zaczęło samo chodzić. P. Minister Spraw Wewnętrznych przyszedł do przekonania, że ono zawcześnie zaczęło chodzić i związuje mu ręce i nogi i każę mu na czworakach pełzać. Powiada: Rozwijasz się za prędko niewiadomo czy dorastając garb ci nie wyrośnie, a więc z powrotem na czworaczki, a potem zobaczymy, czyś dojrzał do tego, żeby chodzić. Jakże śmiesznie i niepoważnie wyglądają słowa panów z sanacji, którzy stają na tej wysokiej trybunie i powiadają, że społeczeństwo dojrzało już do ofiar, że społeczeństwo rozumie sytuację, że musi się poświęcić, musi zrobić wszystko, ażeby przetrwać, a jednocześnie odmawiają temu społeczeństwu prawa stanowienia o sobie, przez odebranie wszystkich praw autonomicznych we wszystkich instancjach od początku do końca. Mój przedmówca tak pięknie mówił o usprawnieniu Komisji, która pracuje nad administracją. Naprawdę, Panie Ministrze, nie widzę ani jednego człowieka w Polsce, któryby popełnił samobójstwo dlatego, że ta Komisja nie pracuje ekspressem, ale widzę natomiast bardzo dużo ludzi w Polsce — w lutym 104 zamachy samobójcze w samej Warszawie — którzy odbierają sobie życie dlatego, że nie mają co jeść, nie mają możności życia, egzystencji. Dlatego powiedziałabym, że jest ważniejszym problemem załatwienie tej sprawy, aniżeli rozmowy o tem, że Komisja jeszcze nie skończyła dzieła, które także będzie obliczone na to, ażeby odebrać społeczeństwu wszelką możność samodzielności.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#SKłuszyńska">Jak wygląda w tej chwili Polska? Piramida — na szczycie stoi wódz, Marszałek Piłsudski, potem długo, długo nic, ale to niesłychanie długo nic, a potem...</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#komentarz">(Głos: A co pod spodem?)</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#SKłuszyńska">Niech Pan czeka, co stoi pod spodem, zaraz powiem, a wtedy zobaczy Pan, dlaczego to się nie wywraca, potem przychodzi 12 panów ministrów, potem jest przerwa, potem przychodzi kilkunastu wojewodów, potem kilkudziesięciu starostów, a potem przychodzi policjant, który trzyma tę piramidę ze szczytem. Tak wygląda dzisiejsza Polska.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#komentarz">(Głos: Bankructwo! Inny głos: A Pani gdzie jest?)</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#SKłuszyńska">Zaraz Panu powiem, gdzie ja jestem, niedługo Pan będziesz szukał i zaraz Pan znajdzie.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#SKłuszyńska">Teraz społeczeństwo. Panowie kiedyś, uśmiechali się, kiedy odpowiadałam p. Senatorowi Głąbińskiemu. On powiedział: Społeczeństwo jest rozbite; ja odpowiedziałam: Nie społeczeństwo jest zjednoczone, złączone a ono dokonało tego złączenia właśnie dlatego, że ta piramida tak wygląda, Tak to złączyło społeczeństwo. I jeżeli temu społeczeństwu mówi się o konieczności ofiary, a równocześnie do tych ofiar namawia się niebardzo delikatnie batem, to nie jest to żadna ofiarność, pod batem społeczeństwo ofiar nie składa; to jest przymus, jaki się stosuje do społeczeństwa, ale to nie jest metoda rządzenia.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#SKłuszyńska">Zdaje mi się, że wszyscy się na to zgodzą, że akcja wyborcza, to jest akcja, która daje możność wyładowania pewnej siły, energii nagromadzonej. Gdyby tak w Polsce — Pana Ministra o to nie podejrzewam — ale gdyby przypuśćmy znalazł się taki minister, któryby powiedział na wzór Alfonsa XIII; Postawcie mi szklane urny wyborcze, ja chcę w tych szklanych urnach zobaczyć oblicze całego społeczeństwa, gdyby się takie szklane urny stały faktem w Polsce, to tego samego dnia Panowie nie mielibyście ani jednego słowa do powiedzenia w Polsce.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#SKłuszyńska">Czytałam kiedyś doskonały dowcip, że Polska składa się z jednego Dziadka, jednego pana Dziadosza i 30 milionów dziadów, Ale ponieważ spis ludności wykazał 31.700.000, to się zgadzam, że te 1.700.000 to jest B. B. To Wam daruję, ten przyrost. Więcej dodać nie mogę, bo to jest prawda najoczywistsza. Tak wygląda ta rzeczywistość.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#SKłuszyńska">Powiedziałam o tej podstawie, o tym policjancie, a rola tego policjanta jest straszna w Polsce. Pamiętam podczas jednego pobytu w Anglii, kiedyśmy wchodzili do parlamentu, zobaczyłam tam ze zdziwieniem policjanta. Pamiętam, jeden z ministrów poprzedniego rządu powiedział: Policjant w Anglii — to jest przyjaciel społeczeństwa, to jest opiekun społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#SKłuszyńska">W Polsce policjant nie jest przyjacielem, ani opiekunem narodu. Nie mówię o pewnej części policji, która spełnia straż bezpieczeństwa, ale mówię o tej ogromnej masie policji, która używana jest do akcji politycznej, do akcji straszenia ludności i wywierania teroru.</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#SKłuszyńska">Przed dwoma tygodniami odbył się zjazd małorolnych w Warszawie, przyjechało 200 delegatów, przemawiało 25–30 ludzi. Większość opowiadała, że jechała do Warszawy chyłkiem, w tajemnicy, żeby się pan policjant we wsi nie dowiedział, bo mieliby wielkie trudności do przezwyciężenia, gdyby policjant wiedział, że jadą do Warszawy. Kto dał prawo policjantowi kontrolowania obywateli, dokąd jadą i po co jadą? Kto dał prawo, aby za podatkowe pieniądze policja, nie pilnowała mienia obywateli, ale kontrolowała ludność dokąd jedzie i poco. P. senator, mój przedmówca, powiedział: Jest droga apelowania, odwołania się — administracyjna i sądowa. To przecież, Panie Senatorze, jest tylko gra słów. Już nie mówię o Trybunale Administracyjnym, o którym słyszymy, że jest zawalony dziesiątkami tysięcy spraw, a nawet podnosi się opłaty, ażeby owieczki nie szły do tego Trybunału. Panowie doskonale rozumieją, że chłop na wsi nie będzie chodził na drogę administracyjną, do starosty ze skargą na policjanta, który działa z rozkazu tego starosty. Ja nawet stanę w obronie policji i powiem, że żaden policjant, poza nielicznemi wyjątkami, nie robiłby tego co robi, gdyby nie musiał, bo to są ostatecznie także ludzie biedni, oni muszą robić to, co robią, bo inaczej stracą chleb, wyrzucą ich z pracy.</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(Głosy: Ale co robią?)</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#SKłuszyńska">Wysoka Izbo! P. Minister Piłsudski w swoim dobrotliwym tonie pyta się, gdzie jest w Polsce ucisk? On nie widzi tego ucisku. Gdyby p. Minister Piłsudski czuł ucisk, to onby nie był już Ministrem. To jest jasne i zrozumiałe. On ucisku nie czuje, ale ten ucisk w konsekwencji swej przynosi całkiem coś innego. On przynosi nienawiść. Wierzcie mi, Panowie, że nie spotkałam się w całej swojej działalności, która nie trwa 5 ani 10 lat, z takim oceanem nienawiści, jakiej jestem teraz świadkiem, stykając się z szerokiemi warstwami proletariatu wiejskiego, czy miejskiego. Nienawiść, nieprawdopodobna nienawiść do tego systemu rządzenia, którego oni są bezpośrednimi ofiarami. Pewno, skoro Marszałek Piłsudski w jednym ze swoich wywiadów dał temu wyraz nazewnątrz, że on nie może przegrać tej batalii. którą rozpoczął, to jest jasną rzeczą, że te metody, które się stosuje odpowiadają tylko temu życzeniu, że on nie może przegrać, Ale czy ta wygrana jest wygraną Państwa Polskiego, czy ona jest w interesie Państwa? Boję się używać słowa „państwo”, bo jak się powie „państwo, t”o zaraz przychodzi: „państwowy”, „wychowanie państwowe”, to słowo zaczyna mieć pewien posmak, budzi arrière pensees. Kiedy mówię „państwowy”, to się boję, czy ktoś nie pomyśli, że mnie wczoraj przekonał p. Minister Oświaty, który tak długo i szeroko mówił o państwowości, wychowaniu państwowem i t. d.</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#SKłuszyńska">Wiemy doskonale z historii, bo są setki takich przykładów, że opieranie całej władzy na prokuratorach i wierzenie w prokuratorów i we władze w bardzo wielu wypadkach zawodzi. Nie można powiedzieć, że to jest silna władza, która się opiera na tych czynnikach, na których w tej chwili ta rzekomo silna władza się opiera. Jest przekleństwem wszystkich dyktatorów, wszystkich, na przestrzeni całej historii, że są tknięci ślepotą. Nie widzą tego wszystkiego, co narasta na takim systemie rządzenia i musi narastać. I to jest rzecz zupełnie obojętna, czy dyktatura potrwa 4, czy 7, czy 10 lat, dla współczesnych może to mieć wielkie znaczenie, ale nie znajdujemy przykładu, ani jednego przykładu nie znajdujemy w historii, ażeby właśnie dyktatura kończyła się inaczej, jak klęską systemu i klęską bardzo często pociągającą ofiary nie tylko ludzi, ale i ofiary interesów całego społeczeństwa,</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#komentarz">(S. Roman: Dlatego nie mamy dyktatury.)</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#SKłuszyńska">Panowie tego nie udowodnią.</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#komentarz">(S. Kopciński: Co Pan gada?)</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#komentarz">(S. Roman: Gdyby była dyktatura u nas, tobyśmy tu nie siedzieli.)</u>
<u xml:id="u-23.23" who="#komentarz">(Marszałek dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-23.24" who="#SKłuszyńska">Czy Pan Marszałek zwraca się do mnie?</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Nie, zwracam się do Izby, by nie przerywała.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#SKłuszyńska">Izba się dobrze zachowuje.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#komentarz">(Wesołość).</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#SKłuszyńska">Wysoka Izbo! Administracja jest najniższą sługą rozkazów zgóry.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#komentarz">(Głos na ławach B, B.: A jak mogłaby słuchać rozkazów zdołu?)</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#SKłuszyńska">Co to znaczy dziś prawo, kogo obowiązuje dziś prawo, kogo obowiązuje taki, czy inny przepis!? Naturalnie o ile odnosi się do sanacji — no, to tak, ale jeżeli tą stroną jest nie sanacja, a oprócz sanacji, jak mówiłam poprzednio, jest bardzo wielu obywateli innych, to wtenczas prawo wieszane jest na kołku. Nie mamy prawa i powszechnem jest to poczucie bezprawia w Polsce, Gdy więc taki, czy inny urzędnik popełni takie, czy inne nadużycia, jeżeli popełni to w interesie sanacji, to nie spotka go żadna kara, wtedy nawet najmniejszego cienia kary nie może być, bo widzimy, że ludzie, którzy popełnili najstraszniejsze nadużycia, bohaterowie Brześcia, nie tylko, że są odznaczeni orderami, dla mnie to jest dziesięciorzędna sprawa, bo to mnie nic nie obchodzi, czy ktoś ma order czy nie, ale chodzi o to, że dano im godność społeczną, urzędniczą i t. d. Ale ta świadomość bezprawia jest niesłychanie w konsekwencji tragiczna i ta świadomość jest najgłębiej zakorzeniona w uczuciach całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#SKłuszyńska">W tej chwili na pograniczu Górnego Śląska w Zagłębiu Dąbrowskiem toczy się ciężki bój górników w ¾ z obcym kapitałem i czego jesteśmy tam świadkami? Ile trupów zasłało już Zagłębie? Przeżyłam na Śląsku Cieszyńskim strajk w 1900 r., w którym to strajku brało udział 70.000 górników i choć był to strajk, który miał niesłychane rozmiary, bo to był pierwszy strajk na wielką skalę zakrojony, gdzie górnicy walczyli o 8-godzinny dzień pracy, stwierdzam, że ani jednego trupa nie było w całem Zagłębiu przy strajku, który trwał kilkanaście tygodni. Czy można powiedzieć, że to są konieczności, czy tak straszne nieszczęście, jakie przeżywa Śląsk, można zażegnać strzałami policji? Czy powinno było dojść do tego, by policja używała broni i pozbawiała życia bądź narażała na kalectwo, bo wszakże są ranni do dziś dnia w szpitalach? Czy to są sposoby rozwiązywania konfliktów ekonomicznych? Czy Rząd ma prawo używać policji dla załatwiania takich czy innych konfliktów, a policja jest w tej chwili używana do tych spraw.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#SKłuszyńska">Wysoka Komisjo!</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#komentarz">(Głos: Chyba Izbo.)</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#SKłuszyńska">Jest nas tak mało, że można pomyśleć, że to jest komisja. Wysoka Izbo! W ostatnich dwóch dniach prasa przyniosła sensacyjne wprost wiadomości o bohaterach z Kercelaka. Panowie, którzy nie mieszkają w Warszawie, pewno nie wiedzą, co to jest Kercelak. Dowiadujemy się, że na tym Kercelaku urzędowała od szeregu lat banda, mafia rozbójników i rabusiów w najściślejszem tego słowa znaczeniu. Od tego Kercelaka do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest kilometr lub półtora kilometra najdalej i to Ministerstwo, które wszystko widzi, wszystko w swojem ręku skupia, wyczuwa po-prostu wszystko — telepatia, telewizja, co kto chcę — akurat Ministerstwo Spraw Wewnętrznych o kilometr nie widzi tego wszystkiego, co się dzieje na Kercelaku, że ludzie muszą się opłacać, że muszą płacić haracz. Dlaczego nie widziało? Bo bohaterami tej bandy byli ludzie, którym się posługiwał regime obecny do rozbijania Polskiej Partii Socjalistycznej. To są ludzie, którzy dziś siedzą w kryminale, ale powinni dostać ordery, bo spełnili ciężką pracę w rozbijaniu Polskiej Partii Socjalistycznej z p. Tasiemką na czele. Byłoby rzeczą bardzo dobrą, ażeby p. Minister Spraw Wewnętrznych nie patrzał na przestrzeń setek kilometrów, co się dzieje w Białowieży, czy robotnicy tartakowi strajkują, czy nie, ale ażeby raczył zobaczyć, co się dzieje tuż-tuż o miedzę od Ministerstwa i ażeby ludność stolicy uwolnił od tych korsarzy.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Pieracki: Sama Pani powiedziała, że już są aresztowani.)</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#SKłuszyńska">Jeżeli p. Minister potrzebował dwóch lat, ażeby ich aresztować, to się boję, ażeby ci nowi bandyci, którzy buszują po Kercelaku, nie potrzebowali dwóch lat czekać, żeby ich aresztowali.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Argument słaby.)</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#SKłuszyńska">Zależy od głowy argument. To już trudno — jednej głowie wystarcza taki argument, a drugiej nie wystarcza żaden. Ja na to nic nie poradzę. Jeżeli mam do dyspozycji 25 minut czasu, a nie chcę przekroczyć wyznaczonego mi czasu ani o jedną minutę, to oczywista rzecz, że nie mogę wyczerpać całego tematu, bo na temat tych spraw możnaby rozmawiać z p. Ministrem Spraw wewnętrznych przez 2 dni...</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nie wiadomo, czyby druga strona chciała.)</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#SKłuszyńska">...i ciągle wytykać zło, jakie przynosi Ministerstwo Państwu i społeczeństwu. Ale mam tylko 25 minut czasu, i dlatego stwierdzam tylko, że niema między nami na całej lewicy ani jednego człowieka, któryby przez jedną chwilę żył złudzeniem, że cośkolwiek z tem Ministerstwem może być inaczej, niż było dotychczas, ponieważ to Ministerstwo jest wyrazem tego wszystkiego, co się w Polsce dzieje i dlatego żadnych zmian w tem Ministerstwie się nie spodziewamy.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#SKłuszyńska">Wyrażam tylko przekonanie, że to społeczeństwo, którego Wy — nie to, że nie widzicie — ale nie macie odwagi się przyznać, że ono wyrasta, że ta siła, która wyrasta, upomni się o swoje prawa, które jej odebrano siłą bezprawia.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach lewicy.)</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#SKłuszyńska">Głos ma s. Dobiecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#SDobiecki">Wysoki Senacie! Odpowiadać na ataki opozycji nie jest rzeczą łatwą w tej Izbie, a to dlatego, że tak do szczegółowej jak i do generalnej dyskusji opozycja tak z prawicy jak i lewicy wysłała niewątpliwie najlepszych swoich przedstawicieli.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#SDobiecki">Jak Wysoki Senat prawdopodobnie zauważył, przy generalnej dyskusji poza małemi wyjątkami nie odpowiadaliśmy na szereg zarzutów zbrodni i nieprawości, o których tu opozycja mówiła. Jeśli na nie nie odpowiadaliśmy, to czyniliśmy to z dwóch względów, najpierw, że zarzuty opozycji tu stawiane były bardzo często oklepanemi, znanemi z prasy i znanemi z tej samej Wysokiej Trybuny, a również dlatego, że niektóre z tych zarzutów naprawdę niewarte były, ażeby się niemi zajmować.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#SDobiecki">Przypominam Wysokiemu Senatowi, że p. s. Kopciński w dyskusji generalnej ni mniej ni więcej tylko pozwolił sobie powiedzieć, że te wszystkie nieprawości, które się w Polsce dzieją, te wszystkie zbrodnie, które zarzucał, doszły do tego kulminacyjnego punktu, co zdolen jest udowodnić Wysokiemu Senatowi i społeczeństwu, że nawet kartki rozdawane są bezrobotnym nie z punktu widzenia interesów i potrzeb najbiedniejszej ludności, tylko pod kątem widzenia pewnej sympatii, jaką ta ludność w danym momencie okazuje dla sanacji. Na argumenty tego typu odpowiadać nie było potrzeby.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#SDobiecki">P. sen. Kopciński między innemi a dziś i p. sen. Kłuszyńska, wypowiedzieli tu szereg zarzutów, które już z tej trybuny były niejednokrotnie poruszane, a przez senatorów Bezpartyjnego Bloku, jako członków większości w tej Izbie, zawsze jako bezpodstawne odparte. Właściwie wszystko razem głównie redukuje się do powtarzania skarg z czasów wyborów, które się odbyły w 1930 r. Tu jednak muszę stwierdzić, że my bardzo dokładnie wiemy, że Panowie te zarzuty robią, ale wiemy i do jakiego momentu Panowie je czynią. Panowie powiadacie, że większość w tej Izbie posiada mandaty nieprawnie zdobyte, ale tylko do momentu, kiedy mandat jest w naszem ręku, ale niech się zdarzy, że ktoś z takich czy innych powodów z tej większości wystąpi, a zamierza przejść do opozycji to ten sam mandat jest oczywiście zdobyty prawnie.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Przykład?)</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#SDobiecki">Pan sen. Kopciński w bardzo trudnej i ciężkiej sytuacji postawił p. sen. Boguszewskiego, bo oto jeśli w taki naprawdę sposób został ten mandat zdobyty, toby p. s. Boguszewski, jeżeli doszedł do tego uświadomienia, powinien konsekwentnie mandat złożyć.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#komentarz">(Głosy na lewicy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-26.7" who="#SDobiecki">Pod tym względem praktyka z teorią nie chodzi W parze.</u>
<u xml:id="u-26.8" who="#SDobiecki">Przysłuchiwałem się bardzo dokładnie przemówieniu p. s. Kłuszyńskiej i muszę stwierdzić, nie chcąc oczywiście żadnych przykrych rzeczy p. Senatorce powiedzieć, że naprawdę to wszystko, co powiedziała, to było bardzo wiele zabawnych, bardzo miłych frazesów i dowcipów, dowcipów o tem, że na czele jest Marszałek Piłsudski, a potem nic, a następnie minister i znów nic, co dawano niedawno w rewji w „Bandzie” i przyznaję, że nic nowego nie usłyszeliśmy, a powtarzanie z tej wysokiej trybuny tych dowcipów nie odpowiada temu miejscu, i naprawdę nie mogłem się śmiać, bo śmiałem się już z tego gdzieindziej.</u>
<u xml:id="u-26.9" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Tam było lepiej powiedziane.)</u>
<u xml:id="u-26.10" who="#SDobiecki">Jeżeli będzie się nam mówiło o tem, że na Kercelaku byli bandyci i że jest przewinieniem Ministra, że do tego dopuścił, i jeżeli się przy tej dyskusji nie ma nic innego do powiedzenia jak to, co powiedziała s. Kłuszyńska, to muszę stwierdzić, że naprawdę w Polsce jest bardzo dobrze. Jeżeli Panowie uważają to za mowy programowe i Panowie nie mogą nic innego przytoczyć, jak to, co mówił Pan Senator Kopciński, przy generalnej dyskusji i co teraz mówiła p. senatorka Kłuszyńska, to mogę stwierdzić, że w Polsce wcale się źle nie dzieje.</u>
<u xml:id="u-26.11" who="#komentarz">(S. Kopciński: W psychiatrii to się nazywa eufonią.)</u>
<u xml:id="u-26.12" who="#SDobiecki">Ja Panu nie będę odpowiadać, bo wiem, że Pan nic innego nie powie, jak takie wykrzykniki.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#Marszałek">Proszę nie dyskutować.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#SDobiecki">Jeżeli więc wytworzyła się taka sytuacja, że Panowie z opozycji nie macie innych zarzutów do zrobienia, to to jest rzeczą bardzo pocieszającą. Twierdzę, że nie wiedziałem, aby te osobniki z Kercelaka miały rozbić Polską Partię Socjalistyczną, tak poważne stronnictwo i dlatego wysuwanie takich argumentów niezupełnie było potrzebne.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#SDobiecki">Przy generalnej dyskusji przyjemność zrobił mi p. sen, Głąbiński, bo jakkolwiek do konkluzji doszedł takiej, iż oświadczył, że za budżetem głosować nie będzie, to jednakowoż stwierdził w swojej mowie, że właściwie dąży do dwóch rzeczy, a mianowicie do tego, ażeby wezwać wszystkich przedstawicieli społeczeństwa do zgody i jedności; a drugim punktem głównym było potępienie tych wszystkich, którzy judzą, którzy sieją nienawiść i temu zjednoczeniu przeszkadzają. Muszę powiedzieć, że to były dwa zasadnicze punkty jego przemówienia i że na jeden i na drugi z aplauzem wszyscy możemy się zgodzić. Bo niewątpliwie przyznać trzeba, że zjednoczenie społeczeństwa w tych ciężkich czasach światowego kryzysu jest rzeczą nieomal konieczną i w przemówieniu p. Głąbińskiego widzimy różdżkę oliwną, zapowiadającą zmianę stosunków pod tym względem. Z drugiej strony p. sen. Głąbiński potępił zupełnie słusznie judzenie, ale mam wrażenie, że tylko jedna zasadnicza jest różnica, że niezupełnie pod właściwym adresem skierował zarzut tego judzenia. Może być i tu i tam pewna krewkość, ale byłoby dobrze, gdyby p. sen. Głąbiński przeczytał szereg artykułów prasy nie sanacyjnej i nie zbliżonej do obozu, w którego imieniu mam zaszczyt przemawiać i tam zobaczyłby, jak często spotyka się to nadmierne judzenie. Zauważyłem też w Klubie Narodowym pewną niesubordynację, bo do tego, do czego wzywał p. Głąbiński, w dwa dni potem p. Jabłonowski nie raczył się zastosować, gdy tak bardzo bolał nad tem, że są ludzie, którzy mają głęboką cześć dla Marszałka Piłsudskiego, a mówił to w taki sposób, który może tylko podsycać nienawiść i niepotrzebnie jątrzyć. Właściwie nikt nie może zrozumieć dlaczego i co szkodzi Panu Senatorowi Jabłonowskiemu, że są ludzie, którzy mają poważanie i cześć dla Wodza Narodu. Będzie dobrze, jeżeli w obozie Panów rzeczywiście nastąpi poprawa stosunków i to powitać można z uznaniem.</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#komentarz">(S. Korfanty: Bez wzajemności.)</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#SDobiecki">Z Pańskiej strony napewno nie, to jest stracona pozycja, nawet nie wiem, czy byłoby to wskazane.</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#komentarz">(Przerywania. S. Kłuszyńska: Nie będziecie przebierać, kto-by się nie zgłosił, to przyjmiecie.)</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#SDobiecki">Pani Senatorko, Pani Senatorka tego jeszcze nie próbowała, ale nigdy niewiadomo, co Pani uczyni, życie jest długie.</u>
<u xml:id="u-28.6" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Pan ofertę składa?)</u>
<u xml:id="u-28.7" who="#SDobiecki">Żadnej oferty nie składam, my mówimy, co myślimy, a co do P. Senatorki to może się jeszcze zdarzyć, że tę rzecz będziemy rozpatrywać.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#Marszałek">Proszę Pana Senatora o zwracanie się do całej sali, a Panów Senatorów proszę o nieprzerywanie mówcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#SDobiecki">Stwierdzam, że w dyskusji p. senatorka Kłuszyńska nie poruszyła ani jednego nowego zarzutu, któryby trzeba było na nowo odeprzeć i dlatego tem jednem stwierdzeniem pozwalam sobie skończyć przemówienie.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.).</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Makuch.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#SMakuch">Wysoki Senacie! Po przyłączeniu do Państwa Polskiego wielkich obszarów ziem ukraińskich odpowiedzialni politycy polscy stanęli przed pytaniem, jak ustosunkować się do tych ziem i do ich rodzimej ludności — do narodu ukraińskiego. Pytanie bardzo ciężkie do rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#SMakuch">Z jednej strony politycy polscy są mniemania, że te obszary są dla Państwa Polskiego potrzebne jako obszary o wielkich naturalnych bogactwach i znakomitej. glebie, przewyższającej urodzajnością marne naogół gleby ziem rdzennie polskich. Mają oni też ambicję nadania Państwu Polskiemu stanowiska mocarstwowego i dlatego też myślą o potrzebie rozszerzenia tego terytorium najdalej na wschód. Ciż sami politycy jednakowoż muszą brać pod uwagę fakt niezbity, że ogromną, bo prawie 80–90% większość mieszkańców — idąc od zachodu na wschód — tych ziem z natury rzeczy stanowi ludność ukraińska, ludność, która jest częścią wielkiego narodu, zamieszkującego ogromne bardzo bogate ziemie dalej na wschód położone, narodu z chlubną przeszłością historyczną, z bogatą tradycją narodową, zdrowego i bardzo uzdolnionego i dostatecznie narodowo uświadomionego.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#SMakuch">Politycy polscy musieli zadecydować, jaki system rządzenia zastosować na tych ziemiach, czy dozwolić na dalszy rozwój narodowy ludności ukraińskiej a nawet go ułatwiać i pozwolić rozwinąć się tej ludności tak dalece, ażeby ona pozostała gospodarzem na swej ojczystej ziemi, czy też ten rozwój zahamować, zmienić te ziemie etnicznie, osadzić na nich z zewnątrz jak najwięcej stale osiadłego elementu polskiego, ażeby uzyskać większy procent faworyzowanej przez nich ludności polskiej i w ten sposób panować na tych ziemiach przy pomocy polskiej mniejszości, wspieranej i popieranej przez administrację państwową. Zakusy w kierunku liczebnego zmajoryzowania ukraińskiego narodu nawet polskim politykom wydały się nierealnemi, natomiast zasady niszczenia ukraińskiej kultury i ukraińskiego gospodarstwa narodowego wydawały się dla polityków polskich metodą rodzącą większe nadzieje opanowania ukraińskich ziem przy pomocy mniejszości polskiej, wspieranej przez Rząd, bo mniejszość taka może panować nad większością tylko wtedy, gdy większość narodowa nie może należycie rozwijać swej rodzimej kultury i swego narodowego gospodarstwa, jest ciemną i zubożałą.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#SMakuch">Politycy polscy zdecydowali się wybrać właśnie ten ostatni sposób rządzenia na ziemiach ukraińskich.</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#SMakuch">Wszystkie posunięcia dotychczasowych rządów polskich wobec ludności ukraińskiej wskazują na to, jedynie tylko metody, które mają prowadzić do postawionego sobie przez polityków polskich celu, są różne, a to stosownie do tego, jaka grupa społeczeństwa polskiego dzierży ster Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-32.5" who="#SMakuch">Wszystkie dotychczasowe pociągnięcia na polu politycznem, ekonomicznem i oświatowem idą w kierunku obranej raz drogi, a zboczenia od tej drogi są albo chwilowe, albo pochodzą stąd, że obrana metoda okazała się niecelową.</u>
<u xml:id="u-32.6" who="#SMakuch">Czy weźmiemy metodę Chieno-Piasta, czy metodę regionalizmu, czy nową zasadę obecnego Rządu w ostatnich deklaracjach obecnego p. Ministra Spraw Wewnętrznych głoszoną, o której mówiłem w swem przemówieniu w dyskusji generalnej, to one w gruncie rzeczy nie zmieniają głównego kierunku systemu rządzenia stosowanego do nas.</u>
<u xml:id="u-32.7" who="#SMakuch">Ukraiński naród przejrzał ten system rządzenia i rozpoczął rozpaczliwą obronę swojej egzystencji narodowej. Na tyle jest on już narodowo uświadomiony, ażeby mógł zdać sobie sprawę, do czego zdąża polityka polska na ziemiach wschodnich i południowo-wschodnich.</u>
<u xml:id="u-32.8" who="#komentarz">(S. Rodowicz: Przed Moskwą nie bronicie się.)</u>
<u xml:id="u-32.9" who="#SMakuch">Walka dwóch narodów o te ziemie nie jest nowa, ma ona bogatą historię i przechodziła różne stadja.</u>
<u xml:id="u-32.10" who="#SMakuch">Obecni postawieni jesteśmy, w gorsze warunki walki, aniżeli w latach dawniejszych do 1919 r.</u>
<u xml:id="u-32.11" who="#SMakuch">Z takiego punktu widzenia sfer rządzących zapatrujemy się na działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na tych ziemiach i na jego praktyki wobec nas. Ono wykonuje praktycznie plany polityki polskiej wobec nas i jako praktyczny organ wykonania tych planów jest ono dla nas, Ukraińców, najważniejszem ministerstwem, bo ono trzyma w cuglach nasze życie we wszystkich jego dziedzinach. Od jego pociągnięć zależy rozwój naszego życia lub jego hamowanie.</u>
<u xml:id="u-32.12" who="#SMakuch">To ministerstwo w praktycznem życiu wykonuje wszystkie pociągnięcia polityki Rządu wobec nas.</u>
<u xml:id="u-32.13" who="#SMakuch">Jeżeli cała opozycja jednomyślnie podnosi, że w całem Państwie panuje samowola, a nie prawo, to ten obecny regime odbił się na ukraińskiej ludności najciężej. My nie od dzisiaj odczuwamy ten osławiony już „kryzys prawa” na sobie. Te metody, które stosuje się obecnie w calem Państwie, wypróbowano na nas już dawniej. W ostatnich czasach tylko spotęgowano te metody.</u>
<u xml:id="u-32.14" who="#SMakuch">Kiedyśmy podnosili to wszystko już dawno, co teraz podnosi cała opozycja, to demokracja polska wówczas, z małemi tylko wyjątkami, nie stanęła w naszej obronie, w obronie łamanego prawa wobec nas i pozwoliła rozpanoszyć się temu systemowi, który ją obecnie bije.</u>
<u xml:id="u-32.15" who="#SMakuch">My jesteśmy w gorszem położeniu pod tym względem, niż opozycja polska, bo społeczeństwo polskie na wschodnich i południowo-wschodnich ziemiach stoi w tej naszej walce z. systemem rządzenia po stronie administracji i jest wynalazcą tego systemu wobec nas, chociaż ten system bije i polskie sfery demokratyczne, Sposoby, jak nas pokonać w tej walce, wykuwa w swych kuźniach, w redakcjach i zebraniach, właśnie społeczeństwo polskie na tych ziemiach, Narodowa Demokracja, a wykonanie pozostawia sanacyjnemu p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-32.16" who="#SMakuch">To zostało przyznane wyraźnie niedawno w polskim demokratycznym dzienniku lwowskim „Wiek Nowy”, który pisze tak: „W polityce narodowej i socjalnej między obozem narodowym a obozem sanacji niema jakiejś jaskrawej sprzeczności czy nawet daleko idących różnic. To nie żart, że sanacja wykonała w tej dziedzinie w 100% program Narodowej Demokracji”.</u>
<u xml:id="u-32.17" who="#SMakuch">Do wykonania tych zadań, które ma wobec nas spełnić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, koniecznością staje się system policyjny, bo w prawdziwie demokratycznym systemie nie tak łatwo tego dokonać. I mamy system policyjny. U nas przedstawicielem władzy jest przedewszystkiem posterunkowy. On pierwszy wykonywa wobec nas władzę w myśl instrukcyj mu udzielonych.</u>
<u xml:id="u-32.18" who="#SMakuch">Na pierwszy ogień działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i jego podwładnych organów administracyjnych i policyjnych poszło nasze życie polityczne. Administracja i policja uniemożliwia wszelkie zebrania polityczne, które mogłyby uświadamiać masy w pytaniach politycznych.</u>
<u xml:id="u-32.19" who="#SMakuch">Najcięższe czasy przeżyliśmy w roku 1930/31. Wolność zebrań politycznych zupełnie skasowano.</u>
<u xml:id="u-32.20" who="#SMakuch">W czasie wyborów powszechnych w 1930 r. nie można było odbyć żadnego zebrania przedwyborczego, a było to w czasie pacyfikacji i zaraz po pacyfikacji, która miała na celu złamanie naszego oporu politycznego. Odbyły się nieme wybory i dały jasną odpowiedź ukraińskiego narodu na pacyfikację. Jak je przeprowadzono, o tem mówiłem w zeszłym roku przy budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Wynik tych wyborów jest wynikiem cudu urny wyborczej. Nas zdziesiątkowano przy pomocy osławionej metody, nieznanego wyborcy tak w Sejmie jak i w szczególności w Senacie. Jaskrawym dowodem zdziesiątkowania nas jest fakt, że w Komisji Konstytucyjnej Senatu, która decydować ma o przyszłym ustroju Państwa, nie mamy ani jednego członka, nie tylko my, Ukraińcy, ale wszystkie mniejszości w Polsce nie mają ani jednego przedstawiciela. A przecież i o losach tych mniejszości będzie ta komisja decydować.</u>
<u xml:id="u-32.21" who="#SMakuch">Zmilitaryzowanie administracji umożliwiło takie przeprowadzenie wyborów.</u>
<u xml:id="u-32.22" who="#SMakuch">W ostatnim roku odbyło się bardzo mało publicznych zebrań politycznych, a jeżeli jakie zebrania odbyły się, to przeważnie w sprawach gospodarczych i oświatowych.</u>
<u xml:id="u-32.23" who="#SMakuch">Niema wolności słowa, wolności krytyki, choćby spokojnej, bo „pan posterunkowy”, nawet nie funkcjonariusz starostwa, jest panem zebrania i za każde słowo krytyki obecnych stosunków rozwiązuje zebranie i robi doniesienie karne do prokuratora. Sprawozdawczych wieców poselskich niema.</u>
<u xml:id="u-32.24" who="#SMakuch">Kiedy nie możemy ustnie złożyć sprawozdania wyborcom z parlamentarnej działalności i omówić piekących spraw, to czy możemy zrobić to bodaj w prasie? Nie! Nawet przemówienia w parlamencie wygłoszone konfiskuje się w prasie wbrew wyraźnemu przepisowi Konstytucji, że mowy wygłoszone w parlamencie i umieszczone w zapiskach stenograficznych nie ulegają konfiskacie. Lecz to spotyka nie tylko nas, lecz i całą opozycję polską. Nie pomagają interwencje posłów u p. Marszałka Sejmu.</u>
<u xml:id="u-32.25" who="#SMakuch">Praktyki konfiskacyjne są naprawdę dziwne, w każdem mieście inne. Co przepuści cenzor w dzienniku, to skonfiskuje w popularnym tygodniku Hromadskiego Hołosu, organu Ukraińskich Socjalistów Radykałów, nie zawiadamia policja lwowska o konfiskacie przez 2–3 dni i czeka aż cała ekspedycja tygodnika znajdzie się na poczcie, stąd ją zabiera policja i przez to niszczy wydawnictwo.</u>
<u xml:id="u-32.26" who="#SMakuch">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odebrało debit wszystkim pismom ukraińskim za granicą wydawanym, a nawet nie przepuszcza się tych pism do redakcyj i Naukowego Towarzystwa im. Szewczenki we Lwowie. Odbiera się debit książkom, które przeszły cenzurę carską, jak książka poetki Łesi Ukrainki: Pisma tom VII „Dramy”, wydane za caratu, książka d-ra Longina Cehelskiego „Ruś, Ukraina i Moskowszczyna”, wydana 1916 r. w Konstantynopolu.</u>
<u xml:id="u-32.27" who="#SMakuch">Za takie książki znalezione w bibliotekach oświatowych towarzystw, już dawno nabyte, rozwiązuje się te towarzystwa.</u>
<u xml:id="u-32.28" who="#SMakuch">Cenzura lwowska zatrzymuje wszystkie korespondencje i manuskrypty przeznaczone do druku w czasopismach i wydaniach naukowych instytucyj, a przecież materiały w druku i tak przechodzą przez cenzurę.</u>
<u xml:id="u-32.29" who="#SMakuch">Nawet do pewnego stopnia rewelacyjny artykulik w tej sprawie wydrukowało — „Diło” z 26 lutego 1932 r. nr 42, w którym zapewnia na podstawie wiarygodnych informacyj, że nie tylko zatrzymuje się na policji lwowskiej artykuły i manuskrypty adresowane do czasopism ukraińskich, do Naukowego Towarzystwa im. Szewczenki, Konsystorza gr. kat. we Lwowie, ale nawet do Uniwersytetu Jana Kazimierza i Ossolineum we Lwowie.</u>
<u xml:id="u-32.30" who="#SMakuch">Niema wolności poruszania się w sprawach politycznych, nie zostawiono nam bodaj niewielkiej przestrzeni, na której moglibyśmy się swobodnie poruszać. A przecież przed wojną od 1906 r. do 1914 r. mieliśmy pewną przestrzeń wolną od działalności politycznej. Mieliśmy ją też we własnem państwie narodowem.</u>
<u xml:id="u-32.31" who="#SMakuch">Zakazuje się często nawet uroczystości kulturalnych i gospodarczych, na których nie o polityce, lecz o kryzysie ekonomicznym i organizacji ekonomicznej, o oświacie pozaszkolnej i jej organizacji chcemy mówić.</u>
<u xml:id="u-32.32" who="#SMakuch">Stosunek administracji do samorządu, w którym ludność bodaj częściowo mogłaby wpływać na sprawy ją obchodzące, scharakteryzowałem już w swem przemówieniu przy dyskusji generalnej. Samorząd jest zniszczony, rozwiązano dużo rad gminnych i postawiono komisarycznych wójtów (nowy termin!) na czele gmin, a ludność usunięto od wpływu na codzienne sprawy. Usunięto bardzo dużo wójtów ze stanowisk naczelników gmin pod różnym pretekstem, a w rzeczywistości z motywów narodowych, często na podstawie nieprawdziwych danych — posądzeń policji.</u>
<u xml:id="u-32.33" who="#SMakuch">Charakterystyczny dla postępowania obecnej administracji jest system polegania przy rozstrzygnięciu prawie wszystkich spraw na opinii policji; ona właściwie daje substrat dla decyzji władz administracyjnych. Opinie te nie zawsze polegają na prawdzie. Różne motywy, a nawet osobiste animozje wpływają na te opinie. Wyższe władze nie korygują z reguły tych często bezpodstawnych rozstrzygnięć władz niższych. Z osobistej praktyki mógłbym dużo przytoczyć na to dowodów.</u>
<u xml:id="u-32.34" who="#SMakuch">Prawo budżetowania gmin wiejskich właściwie nie istnieje.</u>
<u xml:id="u-32.35" who="#SMakuch">Wydziały powiatowe dowolnie zmieniają budżety gmin wiejskich, a nawet miejskich. W szczególności skrupulatnie skreślają wszelkie pozycje wstawione do budżetu na kulturalne, oświatowe i gospodarcze cele ukraińskie, jak „Proswity”, „Ridne Szkoły”, Ochronki „Silskyj Hospodar”, a natomiast wstawiają do budżetów pozycje na cele, na które gmina nie zgadza się, i podwyższają dowolnie płace wójtów i pisarzy gminnych.</u>
<u xml:id="u-32.36" who="#SMakuch">Trudno uzyskać zatwierdzenie wydziałów powiatowych dla uchwał rad gminnych co do odstąpienia minimalnego kawałka gruntu gminnego pod budowę domów dla organizacyj oświatowych i gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-32.37" who="#SMakuch">Działalność oświatowych organizacyj naszych napotyka na wielkie trudności ze strony policji i administracji, która rujnowała te organizacje bez oszczędzania w czasie pacyfikacji. Nie będę tych strasznych obrazów zniszczenia tutaj przedstawiał. Nadmieniam, że rozwiązywania tych towarzystw nie ustały. Cicha ich pacyfikacja idzie dalej konsekwentnie, czasem pod płaszczykiem obowiązujących przepisów, które interpretuje się w tym duchu, ażeby dopiąć swego celu i organizację zniszczyć. Hamuje się działalność tych organizacyj przez nieudzielanie zezwoleń na przedstawienia ludowe i t. p. imprezy, przez rozpędzanie prób amatorskich teatrzyków, przez zakaz zebrań w lokalu organizacji po godzinie dziewiątej wieczorem. W szczególności młodzież szykanuje się temi zakazami, bo ona głównie urządza te imprezy.</u>
<u xml:id="u-32.38" who="#SMakuch">Wielkie przeszkody napotykają te organizacje oświatowe przy budowie swych domów. Do tych domów zastosowuje administracja bardzo rygorystyczne przepisy ustawy budowlanej. Całemi latami nie zatwierdza planów, naraża te organizacje na znaczne koszta komisyjne, a policja skrzętnie pilnuje, ażeby nie wybudowano jakiegoś domu ludowego bez zezwolenia władzy, a tylko na podstawie konsensu urzędu gminnego. A przecież nie są to teatry, lecz zwykłe domy, nawet bardzo skromne. Gdyby nawet udało się organizacjom wybudować taki dom bez zezwolenia władz, to ludność nie otrzyma pozwolenia na przedstawienia w tym domu, zresztą zupełnie potrzebom ludności odpowiadające.</u>
<u xml:id="u-32.39" who="#SMakuch">Jak odnosi się administracja do działalności naszych organizacyj gospodarczych, o tem już tutaj mówiliśmy. Nie będę tego powtarzał. Wspomnę tylko, że na terenie południowo-wschodnim dużo mamy przeszkód i codziennych sekatur ze strony administracji, a w szczególności policji w działalności naszych spółdzielni rolniczych, które to trudności musimy pokonywać. Dla ilustracji pozwolę sobie odczytać krótki memoriał naszej głównej organizacji rolniczej „Silskyj Hospodar” we Lwowie:</u>
<u xml:id="u-32.40" who="#SMakuch">Nie można pominąć też stosunku władzy administracyjnej, podlegającej Panu Ministrowi Spraw Wewnętrznych, do Ukraińskiego Towarzystwa Gospodarczego „Silskyj Hospodar” we Lwowie oraz jego filij i Kółek Rolniczych na terenie zamieszkałym przez ukraińską ludność rolniczą. Wszędzie, gdzie rozumieją znaczenie dobrowolnych organizacyj rolniczych, stara się Rząd przez podległe mu organa administracji państwowej o to, ażeby te organizacje popierać, udzielając im nie tylko moralnej ale też i materialnej pomocy.</u>
<u xml:id="u-32.41" who="#SMakuch">Więc najpierw — jak ustosunkowała się władza administracyjna do Towarzystwa „Silskyj Hospodar”. Oto kilka faktów.</u>
<u xml:id="u-32.42" who="#SMakuch">1. Dnia 10 lipca 1929 r. odbyło się walne zgromadzenie Krajowego T-wa Gospodarczego „Silskyj Hospodar” we Lwowie, na którem dokonano zmiany statutu Towarzystwa i to w sprawach wyłącznie wewnętrzno-organizacyjnego charakteru. Zmianę statutu przyjęło do wiadomości województwo lwowskie i województwo stanisławowskie, uważając że dokonane zmiany odpowiadają wymogom odnośnych ustaw. Innego zdania był urząd wojewódzki w Tarnopolu, który zmianę statutu odrzucił. Rekurs, wniesiony do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przez urząd wojewódzki w Tarnopolu dnia 2 kwietnia 1930 r., a wysłany do Ministerstwa dnia 14 maja 1930 r., nie tylko nie został dotychczas załatwiony, ale też towarzystwo nie otrzymało do dziś dnia żadnej odpowiedzi. To stanowisko urzędu wojewódzkiego w Tarnopolu oraz niezałatwienie rekursu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych przez okres blisko dwóch lat wstrzymuje wogóle wszelką organizację rolników ukraińskich na terenie województwa tarnopolskiego.</u>
<u xml:id="u-32.43" who="#SMakuch">2. W samorządowych komisjach rolniczych, a to wojewódzkich komisjach rolnych i powiatowych komisjach rolnych, odrzuca się stale wszelkie wnioski, które zmierzają do tego, by towarzystwu „Silskyj Hospodar” i jego filiom umożliwić przejęcie części prac, przewidzianych na podstawie instrukcji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Ministerstwa Rolnictwa dla dobrowolnych organizacyj rolniczych. Wszystkie postanowienia o samorządzie rolniczym wypaczono w ten sposób, że wszelkie dotacje pieniężne samorządu skierowuje się wyłącznie dla polskich organizacyj rolniczych, wyłączając towarzystwo „Silskyj Hospodar” zupełnie od korzystania z nich. I tak doszło do tego, że delegaci towarzystwa „Silskyj Hospodar” nie mają wogóle żadnego wpływu na przebieg spraw samorządu rolniczego. Bo gdy nawet stanie się tak, że powiatowa komisja rolna uchwali subwencję za pracę filii Towarzystwa „Silskyj Hospodar”, to urząd wojewódzki tego budżetu nie zatwierdza, skreślając uchwalone kwoty, jak to było w województwie lwowskiem, w powiatach Rudki i Drohobycz. Oprócz tego zarzuca się stale, że „Silskyj Hospodar” nie uzgodnił swych planów pracy z ustalonym przez Ministerstwo Rolnictwa planem pracy rolniczej w całem Państwie. Tymczasem sprawa wygląda tak, że na wniesione uzgodnienie planu pracy w województwie stanisławowskiem, przesłane przez wojewódzką radę rolniczą w r. 1930, niema dotychczas wogóle żadnej odpowiedzi z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i z Ministerstwa Rolnictwa. Również, gdy nie przychodziła odpowiedź na wojewódzkie uzgodnienie pracy, wniesiono dnia 2 lutego 1931 r. ogólny plan prasy Towarzystwa „Silskyj Hospodar” oraz jego budżet na r. 1931/32 do Ministerstwa Rolnictwa. Dotychczas Towarzystwo nie otrzymało od Ministerstwa nie tylko żadnych uwag do tego uzgodnienia pracy, ale wogóle żadnej odpowiedzi. Przy takim stanie rzeczy nie trudno załatwiać wszystkie postulaty zorganizowanego rolnictwa ukraińskiego negatywnie, zaznaczając, że Towarzystwo „Silskyj Hospodar” nie ma planu pracy uzgodnionego z ogólnopaństwowym programem pracy rolniczej.</u>
<u xml:id="u-32.44" who="#SMakuch">3. Musimy również podkreślić, że administracja państwowa najniższych stopni stara się iść linią wytyczoną powyżej i utrudnia pracę Kółek Rolniczych Towarzystwa „Silskyj Hospodar”. Np. w powiecie Jaworów, słynnym z prześladowania kooperatystów ukraińskich, wydarzają się wypadki takiego „legitymowania” agronomów „Silskoho Hospodara”, ogólnie całej okolicy znanych, że przetrzymuje się ich na posterunkach policyjnych przez cały wieczór i noc, uniemożliwiając w ten sposób referaty gospodarcze, jak to miało miejsce dnia 8 listopada 1931 r. z inż. agronomem Romanem Pohoreckim we wsi Rogoźno, pow. Jaworów. Podobnie zachowuje się wobec wieśniaków, którzy chcą pracować w zarządach Kółek Rolniczych Towarzystwa „Silskyj Hospodar”, policja państwowa w pow. Lisko, spisując z członkami zarządów protokóły, oraz skarżąc do sądu inicjatorów zebrań członkowskich, jak to było we wsi Rudenka z ks. Gr. Fukańczykiem i w tejże wsi z inż. agronomem Maczajem Dmytrem.</u>
<u xml:id="u-32.45" who="#SMakuch">Miarą stosunku do zorganizowanego rolnictwa ukraińskiego jest dla nas także traktowanie Towarzystwa „Silskyj Hospodar” przy udzielaniu subwencji Ministerstwa Rolnictwa. I tak, kiedy nawet organizacje, które nie mają najmniejszego wpływu na wsi u rolników i mają wybitne cechy organizacyj politycznych, jak Russkyj Rolnyj Sojuz, dostają subwencje od Rządu, to jedynie nasze ukraińskie Towarzystwo „Silskyj Hospodar”, który mimo wszystkich przeszkód ma zorganizowanych wzwyż 1.200 Kółek Rolniczych po wsiach i 80 filii w powiatowych miastach na terenie województw: lwowskiego, tarnopolskiego, stanisławowskiego, krakowskiego i wołyńskiego, nie partycypuje wogóle w subwencjach z państwowego budżetu. To jest także wymownym dowodem popierania przez Rząd ukraińskich organizacyj rolniczych, a stopniem zainteresowania Rządu temi sprawami wogóle jest to, że na podanie Towarzystwa „Silskyj Hospodar” o udzielenie subwencji, które wniesiono dnia 2 lutego 1931 r., p. Minister Rolnictwa nie raczył nawet udzielić odpowiedzi. Mimo to wnosimy teraz nowe podanie o subwencje dla Towarzystwa „Silskyj Hospodar” na r. 1932/33, chociaż możemy spodziewać się, że spotka je ten sam los, co i zeszłego roku.</u>
<u xml:id="u-32.46" who="#SMakuch">Specjalną opieką administracji cieszą się nasze spółdzielnie rolnicze na terenie północno-wschodnich ziem. W memoriale Rewizyjnego Sojuzu Ukraińskich Kooperatyw we Lwowie przeznaczonym dla Rządu przedstawiono dokładnie sposoby niszczenia tych organizacyj; wspomnę pokrótce o tych sposobach. Co do lokali sklepów mieszanych i ręcznych mleczarni i śmietanczarni stosuje administracja nie art. 7, lecz tylko art. 14 ustawy przemysłowej, który odnosi się do koncesjonowanego przemysłu, a nie może odnosić się do wolnego przemysłu i handlu. Do tych lokali zastosowano rygorystyczne przepisy ustawy budowlanej i to nawet do domów dawniej już wybudowanych, a przy pomocy ustaw sanitarnych zniszczono te kooperatywy i narażono przy tem na ogromne koszta. Nie pozwolono na żadne krótkoterminowe kursy dla propagandy idei spółdzielczości i wychowania personelu fachowego dla spółdzielni, zamykano spółdzielnie, między innemi i dlatego, że spółdzielnie rozpoczęły swoją działalność, przed rejestracją spółdzielni, lecz po ukonstytuowaniu się zarządu zgodnie z art. 3 ustęp 2 ustawy o spółdzielniach.</u>
<u xml:id="u-32.47" who="#SMakuch">Administracja na Wołyniu potrafiła zniszczyć 34 kooperatywy w powiecie Dubno, a obecnie rozpoczęła niszczenie kooperatyw w powiecie Krzemieniec, Równe i Łuck.</u>
<u xml:id="u-32.48" who="#SMakuch">Wprawdzie na interpelację Ukraińskiego Klubu o zniszczeniu spółdzielni w powiecie Dubno odpowiedział pan Minister Spraw Wewnętrznych, że zamknięto tylko 20 kooperatyw, a reszta 12 jest w agonii, to jednak potwierdziło tylko fakt zgubnej dla nas działalności władz administracyjnych, Tu apeluję do p. Ministra, żeby ukrócił tę samowolę na Wołyniu.</u>
<u xml:id="u-32.49" who="#SMakuch">W ostatnich czasach niszczy administracja ludność wiejską, pracującą w przemyśle ludowym, którą ukarano wielkiemi karami za brak karty przemysłowej, wbrew przepisom art. 2 ustęp 17 ustawy przemysłowej, która zupełnie wyjmuje z pod ustawy przemysłowej poboczne zajęcia wytwórcze rolników, pracujących bez obcej pomocy w chwilach wolnych od zajęć gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-32.50" who="#SMakuch">Na podstawie opinii policji wykreślono w ostatnich czasach dużo znawców sądowych ukraińskiej narodowości z list znawców z tego powodu, że znawcy ci na podstawie opinii policji są „szowinistami ukraińskimi”.</u>
<u xml:id="u-32.51" who="#SMakuch">Jeszcze kilka szczegółów tego smutnego obrazu naszego życia.</u>
<u xml:id="u-32.52" who="#SMakuch">Zachowanie się policji na omawianym terenie. Wszystkie masowe procesy polityczne, odbywające się od dłuższego czasu we Lwowie, Tarnopolu i Brzeżanach, wyświetlają ponad wszelką wątpliwość, że policja bije i znęca się nad politycznymi więźniami i wymusza za pomocą tych metod przyznanie się aresztowanych do zbrodni, często nie popełnionych.</u>
<u xml:id="u-32.53" who="#SMakuch">Z powodu zachowania się policji wobec studentów aresztowanych w Tarnopolu w 1930 r. w czasie pacyfikacji, które pociągnęło za sobą bezpośrednio zamknięcie gimnazjum ukraińskiego w Tarnopolu, wniósł poseł. dr. Baran z Klubu Ukraińskiego interpelację bardzo obszerną, lecz dotychczas, o ile mi wiadomo, nie otrzymał na tę interpelację odpowiedzi.</u>
<u xml:id="u-32.54" who="#SMakuch">Na interpelację Klubu Ukraińskiego za pobicie przez policję w Krzywem powiatu brzeżańskiego około 100 ludzi z okolicy, odpowiedział pan Minister Spraw Wewnętrznych, że robi się dochodzenia w tej sprawie. Lecz ja zapytuję, czy właściwem jest pozostawić tych posterunkowych na tem samem miejscu, czy nie możnaby ich bodaj dla ludzkiego oka przenieść na inne miejsce, ażeby ta ludność nie stykała się z nimi.</u>
<u xml:id="u-32.55" who="#SMakuch">Nie będę przytaczał pojedynczych faktów bicia.</u>
<u xml:id="u-32.56" who="#komentarz">(Ustęp skreślony przez Marszałka Senatu na podstawie art. 22 regulaminu).</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#Marszałek">Panie Senatorze! Proszę takich uogólnień nie robić, jedynie powoływać się na fakty, bo oskarżanie całego korpusu policyjnego jest nie na miejscu w tej Wysokiej Izbie, gdyż nie odpowiada prawdzie.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#SMakuch">Konfidentami zalewa policja nasze wsie i miasta i bodaj, czy nie wszystkie organizacje narodowe. Na ich spostrzeżeniach opiera policja swe raporty. Skąd płyną pieniądze na tę masą tajnej policji? Fundusz dyspozycyjny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie starczy z pewnością na opłacanie takiej masy konfidentów.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#SMakuch">Wielką mitręgą dla naszej spokojnej ludności są Strzelcy, a ich buta często nie ma granic.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#SMakuch">Karami administracyjnemi tak udręcza się ludność, że ona popada w stan najwyższego rozdrażnienia. Kary w wielu wypadkach są wysokie, a na Wołyniu w szczególności. Za co się nakłada kary, o tem mówiłem obszernie na Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#SMakuch">Administracja nie szanuje praw językowych, zagwarantowanych nam w tak minimalnej dozie w ustawach językowych z 1924 r.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#SMakuch">Interpelacja posła Wachnjuka podaje dokumenty, które ilustrują zupełne zignorowanie praw językowych na terenie województw lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#SMakuch">Gospodarka w „Narodnym Domu” we Lwowie jest przedmiotem procesu prasowego, wytoczonego przez komisarza Narodnego Domu posła B. B. M. Baczyńskiego, przeciw odpowiedzialnym redaktorom „Kuriera Lwowskiego” i „Diła”. Proces jest rewelacyjny co do tej gospodarki i tolerowania jej przez województwo lwowskie. Zaprzysiężeni świadkowie zeznali, że komisarz M. Baczyński rujnuje fundację ukraińskiego narodu przez zaciąganie ogromnych długów na hipotekę tej fundacji, że wydaje ogromne sumy na swe osobiste potrzeby i na potrzeby swych adherentów, zorganizowanych w Ruskiej Narodnej Organizacji. Świadkowie podali, że w roku 1928 wydał komisarz wbrew opinii członków rady przybocznej 5000 dolarów na wybory, na poparcie moskalofilskiej listy nr 20 na pokrycie kosztów zjazdu swych adherentów, na obchód 3-go Maja, na organizację Ruskiej Narodnej Organizacji w powiecie turczańskim wydał 100 dolarów, na koszta podróży komisarza Narodnego Domu do Warszawy i na odsłonięcie pomnika w Kołomyi wydał również pieniądze z tej fundacji.</u>
<u xml:id="u-34.6" who="#SMakuch">Zdawałoby się, że po ostatnich przemówieniach pana Ministra Spraw Wewnętrznych w kwestii narodowościowej nastąpi bodaj jakieś złagodzenie panujących stosunków. Lecz tego zupełnie nie widać; były to tylko słowa, zresztą w krótkim czasie zredukowane przez samego pana Ministra, a brak zupełnie czynów, któreby wskazywały na złagodzenie systemu.</u>
<u xml:id="u-34.7" who="#SMakuch">Na zakończenie dodaję, że patrzymy na to wszystko otwartemi oczyma i Zdajemy sobie dokładnie sprawę z naszego położenia i z celów polityki polskiej w stosunku do nas.</u>
<u xml:id="u-34.8" who="#SMakuch">Żeby nie dopuścić do zrealizowania tego celu co do nas, o którym na wstępie mówiłem, walczymy o prawdziwie demokratyczny system rządzenia i ścisłe wykonywanie prawa, bo to umożliwi nam obronę naszej egzystencji narodowej na naszej rodzimej ziemi.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Ciastek.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#SCiastek">Wysoka Izbo! Po, dość długich przymusowych wywczasach zebrał się nareszcie parlament nasz, żeby wykonać najważniejszą czynność, która wchodzi w zakres jego działań, zebrał się, żeby uchwalić i dać Rządowi do dyspozycji budżet. Użyłem określenia, że zebrał się, żeby uchwalić budżet, ale w dzisiejszych warunkach raczejby trzeba to zmienić i użyć innego określenia i raczej nadawałoby się takie określenie, że parlament zebrał się po to, aby przyjąć do -wiadomości uchwalony przez Rząd budżet, bo proszę Panów, te poprawki, jakie wprowadził parlament, to raczej można powiedzieć, że to nie parlament uchwalił, ale że tylko tyle wytargował u Rządu, Uchwalił parlament budżet, w którego realność nikt w Polsce nie wierzy. Wprawdzie nie dalej jak przedwczoraj p. Minister Skarbu pocieszał siebie i nas wszystkich, że nie jest w Polsce najgorzej, bo nawet w państwach starych, w państwach bogatych uchwalone są budżety z deficytami. Takie porównanie, proszę Panów, mnie się wydaje niebardzo trafnem i takie postępowanie mnie się wydaje raczej błędnem, aniżeli logicznem, bo co wolno zrobić państwu staremu, zamożnemu, dobrze zagospodarowanemu, tego nie wolno robić państwu młodemu, biednemu i niezagospodarowanemu, i raczej logika, rozum stanu nakazuje, że państwo młode, słabe, niezagospodarowane powinno zrobić wysiłek, ażeby za wszelką cenę budżet związać, ażeby ten budżet był naprawdę realny, bo Wtedy już samo takie postawienie sprawy, stwierdza jego żywotność i jego podstawę, jako państwa.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#SCiastek">Uchwalenie budżetu daje rządowi możność reprezentacji na zewnątrz, ażeby tam, na arenie międzynarodowej, mogło przedstawicielstwo państwowe zajmować pewne określone wyraźnie stanowisko.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#SCiastek">Nie znam się, proszę Panów, na sprawach zagranicznych, nie byłem tam nigdy, ale jednak mnie się wydaje, że nietylkoby mogło, ale i powinno przedstawicielstwo nasze na tej arenie międzynarodowej zająć inne, trochę wyraźniejsze stanowisko. Przytoczę chociażby, proszę Panów, fakt ten, co się dzieje dzisiaj na dalekim wschodzie. Przecie identycznie to samo przechodził nasz naród. Ta sama orgia cywilizowanych bandytów na żywem ciele naszej Rzeczypospolitej dokonywała identycznie tego samego, co dziś się dokonuje na Bogu ducha winnym, mającym tylko tyle nieszczęścia, że posiada coś, narodzie Chińczyków, I dotąd, proszę Panów, ani jedno przedstawicielstwo tych państw, co się pieczętują pieczęcią cywilizacji i chrystianizmu, nie miało cywilnej odwagi nazwać rzecz po imieniu, ażeby to barbarzyństwo, ubliżające cywilizacji, napiętnować z męską stanowczością. I trzebaby sprowadzić z więzienia poganina Ghandiego, ażeby cywilizowanym ludziom prawdę w oczy powiedział. I jeżeli czyje przedstawicielstwo, to nasze, polskie, mając w pamięci tę bolesną operację, jaką na nas, na naszem żywem ciele państwa i narodu naszego dokonali nasi wrogowie, powinno było zdobyć się na męską postawę i cywilną odwagę rzecz po imieniu nazwać i napiętnować tak, jak ona tego jest warta.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#SCiastek">Jeżelibym jeszcze coś wspomniał o polityce zagranicznej, to mnie się ze skromnego takiego chłopskiego stanowiska wydaje, że gdybyśmy jako Państwo, jako naród stale nie czerpali natchnienia z Rzymu a zwrócili uwagę na Bałkany i poszukali wspólnego języka u naszych pobratymców i stworzyli to, co stworzył kiedyś Bismarck w Niemczech, to zdaje mi się, że dokonalibyśmy nie tylko dla Polski, ale i dla pokoju światowego daleko więcej, niż wszystkiemi temi gadaninami, umizgami, dyplomatycznemi wieczorkami na terenie Genewy, czy jakiegoś innego środowiska międzynarodowego.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#SCiastek">Budżet w stosunkach międzynarodowych ma jeszcze jedno bardzo ważne znaczenie, które reguluje stosunki pomiędzy państwami, reguluje tę wymianę dóbr, wypracowanych i zdobytych przez dany naród, które wyraża się w t. zw. naukowo bilansie handlowym. Z wyjaśnień, jakie tu słyszeliśmy, zdawałoby się, że jesteśmy w tem szczęśliwem położeniu, bo jak nam wyjaśniono, a to na papierze bardzo ładnie wygląda — bilans handlowy jest dodatni. Jeśli spojrzę na niego troszkę z innej strony, to mam wrażenie, że to coś nie jest w porządku, bo to nie tak wygląda, gdyż na to, ażeby na papierze wyglądał ten bilans handlowy dodatnio, robi wysiłek rynek wewnętrzny i ta dodatniość bilansu handlowego odbija się na rynku wewnętrznym i ten cały proces odbywa się kosztem rynku wewnętrznego i ja, choć nie jestem ekonomistą, ale śmiem twierdzić swojem skromnem twierdzeniem, że ta zabawka nas za drogo kosztuje i że jest jedną z przyczyn kryzysu w Polsce, bo przy tej zabawce zamiast, żeby przypływał do nas — jak to buchalteryjnie z tego, co napisane, wynika — pieniądz z zewnątrz, to dzieje się odwrotnie, że pieniądz wyjeżdża z kraju i że tego znaku obiegowego jest coraz mniej.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#SCiastek">Przy debacie w parlamencie nad budżetem poruszona też była kwestia i Panowie z obozu rządowego stale twierdzili, że jednak dobrze jest, bo w tak ciężkich warunkach, jednak złoty stoi jak mur i waluta nasza trzyma się dobrze. Trzeba być, proszę Panów, sprawiedliwym w ocenie i trzeba przyznać, że ta operacja udała się Rządowi znakomicie, a że przy operacji pacjent umarł — to taki drobiazg, na który nie warto uwagi zwracać.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#SCiastek">Bardzo dużo też przy tej dyskusji budżetowej mówiono o tej większości, o tem zaufaniu i Panowie, popierający Rząd, stale twierdzili, że Rząd cieszy się ogólnem zaufaniem.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#SCiastek">Ja, proszę Panów, ośmieliłbym się stwierdzić, że gdyby dziś zabrakło bagneta policyjnego, to pytanie, czy jeszcze dziś, a najdalej jutro, bylibyśmy tu świadkami tego zaufania i to nie od jakichś wywrotowców, nie od jakiejś opozycji, ale od tych obywateli, co lojalnie na jedynkę głosowali. Bo gdyby przyszło do tego, to wierzę mocno, że nam wszystkim tu zebranym też z tego afektu, z tego zaufania by się udzieliło, bo ci, coby przyszli wyrazić swój afekt, nie mieliby czasu rozróżnić kto co ma na podniebieniu.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Poznaliby nas odrazu.)</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#SCiastek">Może nie mieliby czasu.</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#SCiastek">Jako przedstawiciel drobnego rolnictwa nie mogę pominąć spraw ściśle związanych z rolnictwem. Nie będę o tem mówił jaki jest stan rolnictwa, bo o tem dziś nareszcie w Polsce wszyscy dobrze wiedzą, ale nie mogę pominąć milczeniem tego, co nam tu wczoraj mówi. p. Minister Rolnictwa. Na Komisji Budżetowej p. Minister zapewniał, że są nowe projekty ustaw o bardzo wielkiej doniosłości dla drobnego rolnictwa. Ciekawiło mnie bardzo, czy te nowe, zapowiedziane przez p. Ministra ustawy przyniosą w rzeczywistości coś dla rolnictwa. Po przypatrzeniu się dokładnem tej sprawie śmiem twierdzić, że jeżeli one dadzą co, to dadzą prezent wielkiemu rolnictwu, a drobne rolnictwo z tego nic a nic korzyści nie osiągnie. Jasnem jest, że i stan jest katastrofalny, a nie tak, jak p. Minister określił, że jest poważny, ale nie katastrofalny. Jak p. Minister sobie wyobraża stan katastrofalny, tego ja nie wiem. Czas najwyższy i pora, ażeby rolnictwu przyjść z pomocą. Jeżeli się ciągle mówi, że podstawą egzystencji Państwa ma być drobne rolnictwo, to pierwszym obowiązkiem Państwa jest dbać o to, aby mu dać możność spełnienia tego wielkiego zadania, jakie na niem spoczywa.</u>
<u xml:id="u-36.12" who="#SCiastek">Z wypowiedzianemi tu obietnicami p. Ministra zwiążę też i drugą obietnicę, a nawet pewnik p. Ministra Reform Rolnych, który, jak zaczął tu mówić, jak są urządzone gospodarstwa, powstałe z reformy rolnej, z komasacji, jak ci ludzie tam szczęśliwie się czują, to mam wrażenie, że niejeden z mieszkańców stolicy, jak to słyszał, to poprostu ciekawość go brała, pomyślał sobie, żeby tam pojechać i sprawdzić na miejscu, aby widzieć tych szczęśliwych ludzi w Polsce, którym się tak dobrze dzieje. Oj, doznałby rozczarowania wielkiego, ktoby pojechał sprawdzić na miejscu, jak to w rzeczywistości wygląda. W krótkich słowach to się da określić, że to jest jeden obraz nędzy i rozpaczy, a większej biedy i nędzy, jaka tam jest, trudno sobie nawet wyobrazić.</u>
<u xml:id="u-36.13" who="#SCiastek">Natomiast ostatnie powiedzenie p. Ministra Rolnictwa, przyznam się, że mnie osobiście ucieszyło. Mianowicie postawił on zarzut, że właśnie w Polsce jest dlatego źle, że nikt się temi zagadnieniami gospodarczemi nie zajmował i nareszcie po tylu latach naszego wskazywania padło z trybuny słowo z ust przedstawiciela Rządu, że jednak źle się stało, że się wcześniej o tem nie pomyślało. I przyznam się szczerze, to mnie ucieszyło, bo miałem tę moralną satysfakcję usłyszeć to z ust przedstawiciela Rządu w tej sprawie, o którą napróżno od tylu lat ugrupowanie, do którego mam zaszczyt należeć, kołatało.</u>
<u xml:id="u-36.14" who="#SCiastek">Mówiąc, proszę Panów, ogólnie o budżecie, niektórzy mówcy nadawali mu rozmaite fachowe nazwy, dawali mu różne określenia i ja sobie pozwolę użyć też pewnego określenia budżetu jako całości. Budżet tem, jako całość, jabym nazwał poprostu jednym funduszem dyspozycyjnym na zmianę ustroju w Państwie, Boć, proszę Panów, publiczną przecie jest już dziś tajemnicą, do czego to wszystko dąży i ludzie, którzy nie od wczoraj o tem myśleli, dziś z tego nie robią żadnych sekretów, głośno o tem mówią, że powoli trzeba całą sprawą tak pokierować, ażeby w końcu uszczęśliwić Polskę królem.</u>
<u xml:id="u-36.15" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Przepraszam, Panie Senatorze, ale Pan ciągle prowadzi generalną dyskusję. Jabym bardzo uprzejmie prosił, ażeby Pan Senator zwrócił się do budżetu, który jest na porządku dziennym.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#SCiastek">Zaraz skończę. Proszę Panów, nie trzeba być prorokiem, nie trzeba być wróżbitą, nie trzeba być cudotwórcą cadykiem, ażeby móc już dzisiaj śmiało powiedzieć, że to szczęście czekałoby Polskę wtedy, gdyby nareszcie ta grupa, tak śmiało dziś do tego dążąca, dopięła swojego, ażeby uszczęśliwić Polskę tym królem. A byłoby to bardzo proste. Usłużni Panowie wytrząsnęliby zagranicą jakiegoś półidjotę, bo rozumnegoby nie chcieli wziąć, boby się trzeba z nim liczyć, przywieźliby go, zorganizowaliby mu tu harem z różnych aktorek i kłanialiby mu się bardzo nisko, wisieliby, przepraszam za wyrażenie, jak rzep u psiego ogona i głosiliby, że to jest wielki ojciec narodu, który w głębokiej trosce o jego losy ciągle zajęty, ciągle pracuje.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To jest przecież Senat, nie operetka.)</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#SCiastek">Boję się posunąć dalej, bobym coś i o królowej powiedział...</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Już lepiej nie.)</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#SCiastek">...ale boję się przeholować, zresztą boję się Pana Marszałka, boby mi głos odebrał.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Proszę nie prowadzić rozmów z mówcą.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#SCiastek">Jeżeli przejdę teraz do budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych...</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#SCiastek">...to jeżeli pierwszy budżet ochrzciłem specjalnem mianem, to pozwolę sobie i budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych ochrzcić specjalnem mianem, tylko dzielę go na dwie części: jedna część budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to jest nic innego, tylko fundusz dyspozycyjny na walkę z opozycją. Jestem wprost zdumiony, że przeciw tej opozycji, o której się dziś w Polsce mówi, że ona jest tak słabiutka, że nie warto jej nawet brać pod uwagę, jednak robi się tak wielki wysiłek, jednak rzuca się na walkę z nią tyle pieniędzy, jednak buduje się różne okopy, zasieki kolczaste w formie różnych kagańcowych ustaw, ażeby się zabezpieczyć przed tą opozycją. A więc widocznie tak źle z nią nie jest, widocznie opozycja ta przedstawia coś niebezpiecznego, kiedy aż takie środki bezpieczeństwa przed nią są zastosowane.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#SCiastek">Druga część budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, można powiedzieć jest przeznaczona na cel inny. O ile pierwsza jest przeznaczona na walkę z opozycją, to o drugiej można śmiało powiedzieć, że jest przeznaczona na inny też wielki cel — na wychowanie społeczeństwa w duchu, jak się dziś mówi, państwowym. Jeśli pierwszy cel chybił, to ja śmiem twierdzić, że drugi w zupełności spali na panewce, ale zostawmy to czasowi. Sprawdziły się już niektóre z naszych przewidywań, sprawdziło się już dość dużo, to ja mocno w to wierzę, iż na sprawdzenie tego nie będziemy długo czekali.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#SCiastek">W czasie dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na terenie parlamentu dość dużo mówiono o nadużyciach wyborczych, o nadużyciach administracji, o postępowaniu administracji. Ja tego wszystkiego powtarzać nie będę, bo i Panowie z obozu rządowego też już mówili, że to oklepane, że to już tak spowszedniało, że nie warto o tem wspominać. Więc nie będę cytował starych szczegółów, ani wyszukiwał nowych. Ale nie mogę pominąć jednego szczegółu.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#SCiastek">Faktem pozostanie, że w tej czy innej mierze, jednak tak jest, że jeżeli chcę ojciec, żeby dobre były jego dzieci, musi im dawać nie tylko naukę, ale i dobry przykład; jeżeli chcę nauczyciel mieć pożytek ze swoich uczniów, musi im dawać przykład nie tylko słowem. Tak samo i rząd — jeżeli chcę mieć lojalnych, szanujących prawo obywateli, jeżeli chcę wymagać od nich lojalności i poszanowania prawa, to obowiązany jest przedewszystkiem sam przestrzegać tego prawa, bo jeżeli tego rząd nie robi, jeżeli publicznie stwierdzone jest tolerowanie takich rzeczy przez władze administracyjne, to rząd osłabia tem swoją powagę i traci moralną podstawę wymagania tego od obywateli państwa. A jeżeli rząd to traci, to się w państwie zaczyna dziać źle, bo następuje rozluźnienie i następuje najgorsza rzecz, jaka może być, nieposzanowanie prawa, rzecz, która grozi upadkiem państwa i anarchią.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#SCiastek">Pan referent, poruszył też sprawę kar administracyjnych i pisze: „Dlatego, zdaniem mojem, należy albo w zakresie własnym administracji pozwolić tym karom wejść w fazę przedawnienia, albo sięgnąć do sposobu ich umorzenia w drodze amnestij”. Proszę Panów, stwierdzono nie przez kogoś z opozycji, ale przez p. referenta, że to stało się wreszcie dziwolągiem i że z tym dziwolągiem trzeba jakoś skończyć.</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#SCiastek">A czego jesteśmy świadkami? A w nowoprojektowanych ustawach czyż nie to samo się powtarza, tylko jeszcze w daleko większym stopniu? To co życie wykazało i czego praktyka życiowa, praktyka państwowa każę unikać, to Panowie w projektach nowych ustaw rozszerzacie. Czy to jest droga do uzdrowienia stosunków w Państwie Polskiem? Nie! Zdrowy rozsądek, zdrowa logika każę unikać tego, co się już w przeszłości okazało złem.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#SCiastek">W dyskusji poruszana też była sprawa bardzo wielkiej doniosłości dla Państwa nowego podziału administracyjnego. Bezwzględnie, proszę Panów, życie nie czeka i czas najwyższy, aby to wreszcie nastąpiło. Ale z tego, co nam wykazało życie, praktyka życiowa, to uważam, że trzeba sobie najpierw jasno sprecyzować, co to będą te samorządy, jaki będzie ich zakres działania, i na tej podstawie można będzie dopiero należycie rozwiązać to wielkie zagadnienie, jakim jest nowy podział administracyjny. Jeżeli to nie będzie uwzględnione, to się zacznie bardzo piękną budowlę, ale nie od fundamentów, lecz od dachu.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#SCiastek">W dyskusji była poruszona i sprawa nowej ustawy samorządowej. Nie jest ona jeszcze w całem lego słowa znaczeniu ustawą samorządową...</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Panie Senatorze! Przepraszam bardzo, ale ona jeszcze w Izbach Ustawodawczych nie była rozpatrywana, więc o niej trudno dziś sąd jakiś wydawać. Niech Pan Senator weźmie to pod uwagę i trzyma się tematu.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#SCiastek">Panie Marszałku! Tyle się tu o tem mówiło i mówi, że moich kilka skromnych słów o tem jeszcze by jej nie zepsuło. Ale z chwilą, kiedy Pan Marszałek uważa, że to nie jest na czasie, to dziękuję, więcej nie mówię o tem. Będziemy żyć — będziemy mieli jeszcze czas o mej mówić.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#SCiastek">Skoro więc nie będziemy mówili o ustawie samorządowej, to uważam za wskazane pomówić trochę o samorządach. Ogólnie, proszę Panów, samorządy dziś w Polsce są odsądzane od czci i wiary, że przeholowały w swojej gospodarce, że obarczyły ciężarami, że prowadzą złą gospodarkę i że wskutek tego nie przedstawiają dla Państwa takiej wartości, jaką w rzeczywistości przedstawiać powinny. Jednakże śmiem twierdzić, że życie pokazało co innego, że jeżeli nawet najsurowiej będziemy chcieli osądzić błędy samorządów, to jednakże w ogromnym procencie te błędy siały się nie z winy samorządów, ale z winy władz nadzorczych, z winy tych czynników, które samorządy na drogę zagolopowanej gospodarki, popchnęły. Logika i rozum stanu wskazuje, że każdy rząd, chcąc odpowiedzieć swemu zadaniu w dzisiejszych ciężkich warunkach, powinien jak najwięcej zadań państwowych składać na samorządy. Bo tą drogą, proszę Panów, tylko można wychować zdrowe społeczeństwo, świadomego swych celów i zadań obywatela, jeżeli się na jego barki będzie to składać. Ale, proszę Panów, gdy są dziś tendencje, ażeby samorząd był tylko takim kwiatkiem do kożucha, jakąś przyczepką, ażeby on był uzależniony od humoru, czy dobrej woli starosty, to z takich samorządów pociechy się spodziewać nie należy i nie wiemy komu do szczęścia jest potrzebne, ażeby tego rodzaju samorządy w Polsce tworzyć. Ja rozumiem dwie linie wyraźne: albo jest samorząd w całem tego słowa znaczeniu i na barki tego samorządu składa się ile tylko można, albo nie zawraca się głowy, nie tworzy żadnych przyczepek — niema samorządów i rządzi ktoś, kto? — Nie wiem.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#SCiastek">W dyskusji, proszę Panów, bardzo często słyszeliśmy i w Sejmie i w Senacie, zarzuty, jakie nam, opozycji, stawiano, że potrafimy tylko krytykować, a nie potrafimy nic konkretnego wskazać, że nie jesteśmy zdolni do opracowania planu i projektu, któryby w dzisiejszych ciężkich warunkach mógł dać Państwu pożytek. Proszę Panów — i nic dziwnego! Jeżeli już w poprzednim roku na tyle zgłoszonych poprawek i wniosków, ani jeden prawa obywatelstwa w budżecie nie znalazł, to trudno wymagać dzisiaj, ażeby jeszcze ktoś z opozycji coś podobnego robił, wiedząc zgóry, że chociażby to była rzecz najmądrzejsza, najpraktyczniejsza, chociażby to była najkonieczniejsza poprawka, zgóry będzie odrzucona. A przecież, proszę Panów, jest jedna zasadnicza rzecz, że nawet dobre poprawki nie będą prowadziły do niczego, dopóki nie będzie zmieniony system, zasadniczy kierunek i linia wytyczna państwa. Zgodziliśmy się, proszę Panów, z tem, my z opozycji, gdyśmy widzieli, że jednak ta linia, jaką przyjęli Panowie, prowadzi do czegoś, że daje jakieś korzyści Państwu. Jednak przykłady, fakty widzimy, świadczą, że jest odwrotnie. Przez cały okres ciągle była jedna tendencja, jedna myśl, ciągle była ta obawa, ażeby, broń Boże, przedstawiciele ludu nie dostali się do władzy, ażeby przedstawiciele ludu pracy nie rządzili państwem. I może byśmy się z tem pogodzili, gdybyśmy widzieli, że jednak ktoś w Polsce lepiej potrafi robić. Odwrotnie, my widzimy — to samo za siebie mówi i to się stwierdzić da — że jednak te wszystkie rzeczy, na któreśmy Wskazywali, dlatego, że zostały pominięte, dlatego, że zostały nieuwzględnione, mszczą się i Państwo na tem cierpi i że Panowie, którzy tak zazdrośnie trzymają tę władzę, nie wymyślili nic lepszego i Państwu szczęścia nie przynieśli.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#SCiastek">My widzimy to i śmiemy z całą stanowczością stwierdzić, że my dziś pomimo ciężkich warunków, jakie wieś przeżywa, jednak nie tracimy wiary, ufamy mocno w swoje siły i wierzymy w to, że przyjdzie moment, wybija godzina dziejowej sprawiedliwości, iż lud pracy z pełną świadomością ujmie w swoje twarde dłonie losy Państwa i odpowie temu wielkiemu zadaniu, i że wtedy powstanie upragniony dobrobyt i szczęście Polski ludowej.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy).</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Głos ma s. Jeleński.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#SJeleński">Wysoka Izbo! Na kresach wschodnich, szczególnie po latach zniszczeń wojennych, przebieg kryzysu jest wyjątkowo dotkliwy, gdyż rozwarcie nożyc cen jest tam największe, bowiem wobec zamknięcia granicy wschodniej koszt przewozu obciąża wszystkie towary, wszystkie artykuły zarówno przywożone, jak i wywożone.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#SJeleński">Rynek warszawski decyduje o cenach i ceny artykułów przywożonych kształtują się po dodaniu kosztów przywozu, a ceny artykułów wywożonych — po odjęciu kosztów wywozu.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#SJeleński">Drugą charakterystyczną bolączką województwa i kresów jest brak waluty obiegowej. Do niedawna na kresach dolarów i rubli i złotych było w obiegu więcej, aniżeli złotych polskich. Od czasu załamania się funta angielskiego, dolary i ruble zginęły, i dzisiaj daje się odczuwać brak znaków płatniczych. Stopa procentowa w obiegu prywatnym wynosi 5–7%, zaś w wyjątkowych wypadkach sięga do 15% w stosunku miesięcznym.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#SJeleński">Plotki o rzekomo projektowanem moratorium, rozpowszechniane przez „Nasz Przegląd” spowodowały masowe egzekucje, co zbiegło się z redukcją kredytów przyznawanych przez Państwowy Bank Rolny i wytworzyło ciężką sytuację. To też świeżo uchwalone ustawy o ulgach dla rolnictwa zostały przyjęte z wielkiem zadowoleniem.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#SJeleński">Wiele narzekań wywołuje znana taktyka likwidacji pożarów przez towarzystwa ubezpieczeniowe, które obcinają dowolnie wysokość odszkodowań i wypłatę resztek odkładają w nieskończoność. Stwierdzić natomiast muszę, że przed kryzysem z wyjątkiem osadników i ziemian, którzy byli nadmiernie zadłużeni, drobni rolnicy miejscowi korzystali z dobrobytu i mogli oceniać dobrodziejstwo komasacji, melioracji i uporządkowanych dróg.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#SJeleński">Podkreślić też należy uspołecznienie administracji a nawet policji państwowej, która potrafiła nawiązać kontakt z drobnym rolnikiem i zaskarbić sobie jego życzliwość.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#SJeleński">Samorząd, szczególnie gminny, dawał możność zetknięcia wszystkich warstw ludności rolniczej i obok organizacyj społecznych kładł podwaliny pod gmach ładu, pracy twórczej i poczucia spokoju.</u>
<u xml:id="u-44.7" who="#SJeleński">Nauczycielstwo, oddane wychowaniu młodego pokolenia, częściowo tylko mogło się udzielać pracy wśród dorosłych, pomimo to jednak stopniowo zdobyło uznanie i zaufanie, co tembardziej podkreślić należy, że w pierwszych latach niepodległości stosunek ludu białoruskiego do nauczycielstwa był bardzo nieżyczliwy.</u>
<u xml:id="u-44.8" who="#SJeleński">Najwyższe uznanie i wdzięczność należy się Korpusowi Ochrony Pogranicza, który ciężką i ofiarną pracą zapewnia nam wszystkim spokój i bezpieczeństwo i swoim taktem i obywatelskością potrafił zdobyć uznanie i szacunek.</u>
<u xml:id="u-44.9" who="#SJeleński">Uważam za swój obowiązek podkreślić wybitnie państwowe nastawienie całej ludności polskiej i wielką jej odporność na zakusy komunistyczne i wogóle partyjne, niezależnie od tego, czy to jest drobna stara szlachta zaściankowa, czy też osadnik. Stwierdzam z dumą, że 99% ludności kresowej ma już dość tej sobie znanej, niesumiennej agitacji komunistycznej, nie idzie na lep obiecanek, nie wierzy w przemiany, wierzy w stałość Rządu polskiego, widzi i ocenia wysiłki Rządu polskiego, dla podniesienia dobrobytu, a jak obecnie w walce z kryzysem i poprzez organizacje społeczne, i spółdzielcze bezpośrednio i pośrednio w tej akcji bierze udział.</u>
<u xml:id="u-44.10" who="#SJeleński">Kraj pokryty jest siecią kółek rolniczych, kół gospodyń wiejskich, straży ogniowych, spółdzielni, organizacyj młodzieży wiejskiej, kół osadniczych, strzeleckich i innych. W tworzeniu tych organizacyj wzięła udział cała ludność, całe społeczeństwo polskie i białoruskie, i dzięki tej stałej współpracy wytworzyła się atmosfera wzajemnego zbliżenia, w której wygładziły się antagonizmy osadniczo-ziemiańsko-włościańskie.</u>
<u xml:id="u-44.11" who="#SJeleński">Rzecz prosta, że musi fu panować wielka wyrozumiałość, całkowita amnestia nawet dla grzeszków dawnych pod warunkiem lojalnej współpracy i lojalności państwowej w obecnej chwili.</u>
<u xml:id="u-44.12" who="#SJeleński">Położone na rubieży Rzeczypospolitej Polskiej woj. nowogródzkie, wystawione jest więcej aniżeli inne na ową zbrodniczą agitację, która przychodzi z za kordonu i chciałaby żerować na niedoli spotęgowanej kryzysem. Włóczące się po kraju rzesze rzekomo bezrobotnych, a ściśle mówiąc różnych ciemnych osobistości wymagają zdwojonej czujności władz.</u>
<u xml:id="u-44.13" who="#SJeleński">Zrozumiałem jest też, że zwalczanie komunistycznej agitacji musi w związku z tem wszystkiem absorbować władze nasze więcej, aniżeli dotąd i z tego powodu, że władze te komunizm przedewszystkiem tępią, nikt zarzutu uczynić nie może, przeciwnie, należy się im uznanie.</u>
<u xml:id="u-44.14" who="#SJeleński">Twierdzę wszakże kategorycznie, że w tej walce kryzysowej tężeje wśród ludności myśl państwowa i świadomość powiązania losów obywateli z losami Państwa i świadomość konieczności współpracy i współdziałania.</u>
<u xml:id="u-44.15" who="#SJeleński">Władze jednak muszą zdawać sobie sprawę z doniosłości przeżywanej chwili dla ugruntowania myśli państwowej i otoczyć rolnika kresowego opieką w zakresie przysługujących mu uprawnień.</u>
<u xml:id="u-44.16" who="#SJeleński">Zaufanie bowiem musi być z obu stron. Chodzi nam o to, by władze przy posunięciach swoich w stosunku do działaczy społecznych brały pod uwagę dorobek i opinie organizacyj społecznych, co zresztą od 1926 r. stale czyniono, a szczególnie od czasu — jak się wyraził p. Minister — kiedy dany był zgóry nakaz „przepojenia się duchem społecznych potrzeb i zwrócenia się ku społeczeństwu i jego interesom”.</u>
<u xml:id="u-44.17" who="#SJeleński">Jeżeli dziś akcja społeczna zespoliła lud białoruski, osadnictwo, szlachtę zaściankową i ziemiaństwo w jedną wielką rodzinę, ktokolwiekby dążył do rozerwania tej łączności, działać będzie na szkodę Państwa, na szkodę polskiej racji stanu.</u>
<u xml:id="u-44.18" who="#SJeleński">Wśród ludu białoruskiego, elitę stanowią półinteligenci mieszkający po wsiach, którzy dziś mają przemożny wpływ na ten lud, Tych półinteligentów przedewszystkiem miałem na myśli, gdy mówiłem o dorobku pracy społecznej na wsi białoruskiej. Oni są filarami naszej pracy społecznej, to są prezesi, członkowie zarządów naszych Kółek Rolniczych, naczelnicy straży ogniowych i t. p. Przyciągnięcie tych ludzi do pracy społecznej, wyeliminowanie ich z pośród szarej masy ludu kosztowało wiele pracy i wysiłków, i tego dorobku zmarnować nie wolno. Oni stanowią te organizacje, o których tyle mówiłem, to ogniwo, które łączy lud białoruski ze społeczeństwem polskiem i władzami, oni wytwarzają atmosferę lojalności państwowej i wzajemnego zbliżenia. Ich zadaniem jest podnoszenie tego ludu stopniowo na coraz wyższy szczebel hierarchii społecznej. Szeregi tych półinteligentów pomnażają się wciąż przez wychowanków szkół polskich. Niestety, ci chłopcy wiejscy, po skończeniu nawet 11-miesięcznej szkoły rolniczej, marzą o pracy zarobkowej, dążą do wstępowania na kursy mleczarskie, czy inne, ażeby dostać jakąś posadę. Otoczenie tych półinteligentów opieką, wyróżnienie ich przez władze, trytony niezmiernie pożądane i ważne, bo stwarzając im uprzywilejowane stanowisko we wsi, przyczyniałoby się do pozostawania ich na terenie wsi rodzinnej, gdzie wpływ ich na otoczenie bezwzględnie ocenić trzeba jako państwowo-twórczy. Pomimo to część z pośród tych półinteligentów, czy to dlatego, że warunki materialne do tego zmuszają, czy też, że inteligencją wyrastają ponad poziom, marzy o pracy inteligenckiej, i tu z wielkiem uznaniem i radością przyjęte będzie oświadczenie p. Ministra o tem, że będą oni przyjmowani na posady państwowe. Mamy nadzieję, że p. Minister utrwali zasadę, że przydatność dla polskiej racji stanu, a nie przynależność do tego czy innego odłamu jest decydującym momentem w przydzielaniu posad rządowych czy samorządowych a tembardziej przy usuwaniu z zajmowanych stanowisk.</u>
<u xml:id="u-44.19" who="#SJeleński">Otrzymanie pracy inteligenckiej przez nieliczne nawet jednostki podniesie znakomicie wpływy tej elity półinteligentów na otoczenie i utrwali ciążenie i równanie w górę, które się pokrywa z polską tradycją.</u>
<u xml:id="u-44.20" who="#SJeleński">Bo wszak jeżeli chodzi o polonizację, Polska nigdy żadnego przymusu tutaj nie stosowała.</u>
<u xml:id="u-44.21" who="#SJeleński">Rosja rusyfikowała, rząd rosyjski nie uznawał odrębności białoruskiej, a społeczeństwo rosyjskie wprost nienawidziło.</u>
<u xml:id="u-44.22" who="#SJeleński">Dwór polski i społeczeństwo polskie w okresie niewoli zwalczało rusyfikację, ale nigdy nie robiło różnicy w traktowaniu ludu białoruskiego. Pomimo to nawet w okresie niewoli lud ten starał się używać języka polskiego, uważając znajomość tego języka za wyższy szczebel kultury.</u>
<u xml:id="u-44.23" who="#SJeleński">Dzisiaj promieniowanie kultury polskiej w niepodległem Państwie jest tem silniejsze i proces automatycznego ciążenia ludu białoruskiego i upatrywania kariery życiowej w zespoleniu na szczytach z inteligencją i społeczeństwem polskiem musi być coraz silniejszy. Polska musi ustalić państwową rację stanu w podnoszeniu w górę inteligencji białoruskiej, co zresztą stanowi nieubłagany nakaz dziejowy.</u>
<u xml:id="u-44.24" who="#SJeleński">Edward Wojniłłowicz, jeden z najtęższych przywódców polskiego ziemiaństwa kresowego, zmarły w 1928 r., pisze o sobie we wspomnieniach: „Był to ród miejscowy, białoruski, herbu własnego, czyli Syrokomla odmienna. Protoplastą rodu był Wojniłło, syn jego był Stećko (Stetko), lecz pierwszy dokument piśmienny, tyczący się rodu w archiwum sawickiem przechowany z herbem i podpisem Siemiona Stetkowicza Wojniłłowicza jest z daty 1 maja 1559 roku. Wojniłłowiczowie wówczas wyznawali obrządek wschodni, potem musieli przystąpić do obrządku rzymskiego, przez te fazy przechodziły wszystkie rody ruskie”.</u>
<u xml:id="u-44.25" who="#SJeleński">Wśród Wojniłłowiczów i ziemiaństwa kresowego i wogóle społeczeństwa polskiego musi lud białoruski szukać swojej inteligencji i burżuazji. Wojniłłowicz bardzo silnie akcentował przez całe życie nici wiążące go z ludem białoruskim i jedynemu synowi swojemu prawdopodobnie w tym celu nadał imię Siemiona.</u>
<u xml:id="u-44.26" who="#SJeleński">Ciążenia inteligencji białoruskiej ku kulturze polskiej nikt z historii nie wymaże i w tym kierunku dalsze dzieje potoczyć się muszą. Obowiązkiem polityki polskiej jest popierać ten naturalny proces, udostępniając tej inteligencji posady państwowe, samorządowe i prywatne i ułatwiając w ten sposób zbliżenie ze społeczeństwem polskiem. Nasz kolega senator Roman Skirmunt, który W chwili przełomowej upadku caratu nie zawahał się stanąć na czele ludu białoruskiego, jest bodaj najbardziej powołany, by znajdujących się na rozdrożu nielicznych ideowców białoruskich zjednoczyć i w drodze zbliżenia ze społeczeństwem polskiem ku pracy państwowo-twórczej nawrócić.</u>
<u xml:id="u-44.27" who="#SJeleński">Komisja dla usprawnienia administracji przy Prezydjum Rady Ministrów, motywując potrzebę utworzenia regionu wileńskiego, wysuwa konieczność „jednego dla spraw białoruskich programu i konsekwentnego tego programu przeprowadzenia”, i odrzuca „koncepcję wyodrębnienia południowej części tego regionu w województwo nowogródzkie” jak również motywy wysuwane przez autorów tej koncepcji, jakoby „zadaniem tego województwa było prowadzenie odrębnej polityki w sprawie białoruskiej, co miałoby być uzasadnione dalej niż gdzieindziej posuniętem poczuciem odrębności narodowej tutejszej ludności białoruskiej”.</u>
<u xml:id="u-44.28" who="#SJeleński">W praktyce takie wyodrębnienie musiałoby spowodować brak wszelkiego programu i szarpaninę zależną od poglądu tego czy innego wojewody.</u>
<u xml:id="u-44.29" who="#SJeleński">To też w imię jednolitości i ciągłości programu dla spraw białoruskich uważamy jako bezwzględnie wskazane przyśpieszenie połączenia tego województwa z woj. wileńskiem.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Głos ma s. Michejda.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#SMichejda">Wysoki Senacie! Czas 30-minutowy zmusza mnie do operowania skrótami i do ujmowania spraw, powiedzmy, syntetycznie.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#SMichejda">Były Minister Przemysłu i Handlu Kwiatkowski w swoich „Dysproporcjach” wychodzi z założenia, że przewrót majowy z 1926 roku był koniecznością dziejową na tle t. zw. kryzysu parlamentaryzmu, że celem dyktatury było przecięcie wszystkich dróg powrotu do stosunków przedmajowych, i jedynie w tym fakcie znajduje „uzasadnienie pozornej sprzeczności zachowania obok dyktatury formalnie wszystkich urządzeń i zasad państwa demokratycznego”. Ale rozwój i przebieg częściowo publicznie znanych, lub jeszcze nieujawnionych poczynań i wypadków przed majem i po maju 1926 roku stawia koncepcję dyktatury na innej zgoła płaszczyźnie.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#SMichejda">Na tle naszego kryzysu parlamentarnego, w chwili kiedy partyjnictwo w najlepszych swych elementach stanęło na gruncie państwowej racji stanu, zamach majowy, powiedzmy, w 12 godzinie sięgnął po dyktaturę, która była celem sama w sobie, a jej genezą żądza władzy absolutnej. To, co zachodziło po udanym zamachu i po dziś dzień ciągle zachodzi, jest już tylko prostą logiczną konsekwencją, zmierzającą do utrzymania zdobytej pozycji. Logiczną też i naturalną jest rzeczą, że w czasie 6-lecia musiało się eks post tworzyć i wytwarzać rozmaite teoretyczne koncepcje, że musiało się krystalizować i konstruować szereg, powiedzmy, naukowych, czy pseudo-naukowych tez na usprawiedliwienie i uzasadnienie przynajmniej częściowe wszechpoczynań; stworzono np. tezy i doktryny o bezpartyjności, o solidaryzmie, o rozbudowie i przebudowie, o polskiej racji stanu, o państwowem wychowaniu, o prawie polaryzacji woli, zamierzeń i działań Rządu, Przypomina mi się sofista Gorgias, gdy mówi, że ludzkość to tylko nazywa słusznem, co w pewnym czasokresie i w pewnych stosunkach jest dla niej korzystne i pożyteczne, a jednocześnie przypomina mi się mędrzec Sokrates, gdy mówi, że istnieją odwieczne nakazy moralne i prawa, które obowiązują wszystkich, których nikomu bezkarnie przekroczyć nie wolno.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#SMichejda">W referacie wstępnym o projekcie rewizji Konstytucji słyszeliśmy: „Stojąc na gruncie wzmocnienia władzy wykonawczej, nie dążymy do obniżenia powagi parlamentu, chcąc utrzymać parlament na wysokim poziomie, dążyć będziemy do ściślejszego określenia jego kompetencyj, do których zaliczyć należy: ustawodawstwo oraz kontrolę nad działalnością rządu. Uznając kontrolę parlamentu nad działalnością rządu — stwierdzamy przez to samo, że nie dążymy ani do dyktatury, ani do cezaryzmu, ani do żadnej innej formy władzy arbitralnej”. Tak powiedział p. Stanisław Car. A ze słów tego nawet projektu, w nagiej rzeczywistości na tle sesji obecnej został ino — pusty dźwięk! Kontrola nad działalnością Rządu rozpływa się w „luzach”, tak, że przewodniczący Komisji Budżetowej Sejmu wołać musi: „Naprawdę czas zawrócić z drogi”, ustawodawstwo zaś rządowe, a nie sejmowe, ma na celu ograniczania praw obywatelskich i politycznych ludności, paraliżowanie wytwórczości, prowadzi do dalszego wyniszczania gospodarczego! pomniejszania dobrobytu szerokich mas pracujących, prowadzi do pogłębienia kryzysu psychicznego, a to nie jest chyba w interesie polskiej państwowej racji stanu. Wszystko to zmierza do ugruntowania systemu, którego, jak mówi Kwiatkowski, „nie można uważać za normalny i stały”.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#SMichejda">Parlamentaryzm nasz, jako instytucja ustawodawcza i kontrolująca stał się instytucją zgoła niepoważną, doprowadzono go do czczej formalistyki, do absurdu. W dzisiejszych warunkach więc, przy stosowaniu znanych ogólnie metod pracy parlamentarnej, rola opozycji ograniczać się musi wyłącznie do oświetlania polityki gospodarczej i finansowej Rządu, do krytycznej oceny stosunków politycznych kraju, to jest do tego, co tak często, a w danym wypadku niesłusznie, nazywa się rolą bierną, czy też negatywną, tak często demagogią.</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#SMichejda">Uzależnianie całego życia zbiorowego i życia jednostki we wszystkich zgoła dziedzinach, we wszystkich jego przejawach, nie mogących tworzyć żadnych kolizyj z dobrem ogółu, z dobrem Państwa, od władz administracyjnych — mam tu na myśli przedewszystkiem dzielnice zachodnie — niema nic wspólnego z rozumnie pojętą, celową i sprawną organizacją Państwa, przeciwnie jest rzeczą szkodliwą. Zdaje się, że niema dziś w Rzeczypospolitej człowieka uświadomionego, któryby nie zdawał sobie sprawy z tego, że sprawa Bałtyku i Pomorza to sprawa nie tylko sentymentu narodowego. Nauczyła nas historia, że ilekroć Polska szlachecka oddalała się od Bałtyku, od źródła swej siły i potęgi, ilekroć oddalała się od naturalnego swego posłannictwa, oddalała się od zachodu i swej przyszłości mocarnej, a szła na wschód, tylekroć szła do źródła swej słabości i niemocy. Uświadamiamy sobie wszyscy, że Pomorze i Gdynia są bezwzględnie najistotniejszym warunkiem naszego politycznego bytu i naszej samodzielności gospodarczej. Zilustruje to jednym przykładem: kilkudziesięciokilometrowa granica morska Polski — jako element gospodarczy — równoważy dziś w obrocie towarowym około 5.500 km granicy lądowej, każdy więc kilometr granicy morskiej pracuje dla Polski gospodarczo sto razy intensywniej niż kilometr granicy lądowej.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#SMichejda">A więc nie tylko z politycznego, ale przedewszystkiem gospodarczego punktu widzenia w interesie państwa leży jak najściślejsze zespolenie, organiczne scementowanie Pomorza i jego ludności z Państwem. Źle służy się tej sprawie, jeżeli w życie publiczne, w życie zbiorowe we wszystkich jego dziedzinach — a życie to na Pomorzu naogół wysoko jest zorganizowane — zamiast czynnika harmonizowania wnosi się czynnik rozkładu i rozbijania.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#SMichejda">Na czele administracji państwowej postawiono p. Wronę-Lamota. Niech sądzi go następca jego p. Kirtiklis. Na przyjęciu noworocznem powiedział on: „Proszę mi wierzyć, że jeśli najsilniejszem wrażeniem dla mnie — przychodząc na Pomorze — był kryzys gospodarczy, to nie mniejsze wrażenie wywarł na mnie wyjątkowy brak współdziałania pracy poszczególnych organizacyj i brak skoordynowania urzędów i władz”. Surowy sędzia! P. Wrona-Lamot, jako wojewoda, nie umiał „skoordynować urzędów i władz”, ale całą swą energię wysilał na „skoordynowanie” Pomorza z B. B. W. R. przez „skoordynowanie” podległych mu władz administracji państwowej z władzami organizacji B. B. W. R. Robił to wszystkiemi środkami, jakie miał do dyspozycji, a metodami, które jednak nie licowały z piastowaną godnością. Na wigilię 1929 sam pasował się na ojca chrzestnego „Dnia Pomorskiego”, nic dziwnego więc, że w ciężkiej chwili, bo pismo to ma około 500 płacących prenumeratorów, musiał ratować chrześniaka 350.000 pieniędzy publicznych — bo kupno drukarni dla spółdzielni wydawniczej „Dnia Pomorskiego było najaktualniejszym i najważniejszym problemem gospodarczym i społecznym Pomorza! To też, jak to ustalił przewód sądowy, panowie starostowie, a nawet niektórzy naczelnicy wydziałów województwa, mając z województwa polecenie „bezwzględnego wykonania”, samochodami powiatowemi zbierali deklaracje na udziały spółdzielni „Dnia Pomorskiego”, a finansowały je komunalne kasy oszczędności.</u>
<u xml:id="u-46.9" who="#SMichejda">P. Wrona-Lamot znieważa nie tylko osoby czcigodne i dla Pomorza zasłużone, ale podważa powagę duchowieństwa, twierdząc, że „ludność, która już nie w jednym wypadku modli się za swych ojców duchownych, którzy błądzą, by im Bóg przywrócił rozsądek, wreszcie przejdzie ponad głowami swych księży”.</u>
<u xml:id="u-46.10" who="#SMichejda">A organ p. Wrony-Lamota, prowadząc planową i dobrze obmyślaną kampanię przeciwko magistratowi i prezydentowi miasta Torunia, rozpowszechnia świadomie fałszywe i zmyślone fakty, mogące poniżyć i podać w pogardę członków magistratu toruńskiego w opinii publicznej, znieważa w obelżywy sposób polskie władze samorządowe stolicy Pomorza. Czy to leży w interesie państwowej polskiej racji stanu?</u>
<u xml:id="u-46.11" who="#SMichejda">Stanowiska p. posła Polakiewicza z dnia 8 lutego r. b., iż Klub B. B. współpracuje z Rządem i dlatego ma prawo być inaczej traktowany przez administrację, nie uznajemy; ludność pomorska przedewszystkiem spełnia swe obowiązki wobec Państwa, o prawa mało się dopomina, ale żąda stosowania zasady równości wszystkich wobec prawa.</u>
<u xml:id="u-46.12" who="#SMichejda">P. wojewoda Kirtiklis woła, iż nie stać nas wobec przełomowych chwil na załatwianie rachunków partyjno-politycznych, wzywa do realizowania hasła wielkiej armii rezerwowej Pomorza, opartej o wszystkie bez wyjątku organizacje byłych wojskowych — a równocześnie p. pułkownik Mielżyński, komendant strzelco-wojaków w odezwie rozrzucanej na całem Pomorzu zarzuca organizacji pomorskich „Powstańców i Wojaków”, że praca ich jest wywrotową, że jest zasilana „funduszami i agentami wrogich nam sąsiadów”. Czy takie obłąkańcze występy mają prowadzić do wytworzenia jednolitego frontu zwróconego twarzą ku morzu?</u>
<u xml:id="u-46.13" who="#SMichejda">Ze spraw zasadniczych podnieść jeszcze muszę rugowanie i niedopuszczanie do stanowisk w służbie publicznej Pomorzan. Panowie referenci budżetowi Sejmu i Senatu stwierdzają zgodnie zły stan finansów samorządu terytorialnego; Przyczyny tego stanu dopatrują się w niesłychanie szybko wzrastających wydatkach, w przeroście i pędzie inwestycyjnym, w nakładaniu na samorządy ustawowo ciężkich obowiązków, w niewystarczającym nadzorze i kontroli władz państwowych, przyczem winę nadmiernego wzrastania budżetów i pędu inwestycyjnego kładą na karb głównie czynnika obywatelskiego.</u>
<u xml:id="u-46.14" who="#SMichejda">Położenie jest rzeczywiście rozpaczliwe. Związek Miast na ogólną liczbę 635 miast wykazuje na dzień 1. IV.1931 r. w 502 miastach bez Warszawy zadłużenie na 708 milionów złotych, w czem Pomorze (miast 32) partycypuje kwotą 53.190.000 zł, w tem 7,561.000 płatnych w ciągu 1931/32 r., 2.620.000 w ciągu następnych pięciu lat, 2.388.000 w wekslach. Nie ulega wątpliwości, że dla miast Pomorza główne przyczyny rozpaczliwego stanu finansowego leżą w ustawodawstwie, regulującem obowiązki miast i nakładającem na nie coraz nowe ciężary bez udostępnienia miastom odpowiednich środków finansowych. Wspomniany zaś pęd inwestycyjny i bezplanowa polityka kredytowa i gospodarcza niemało zło powiększyły. Pędził jednak nie czynnik obywatelski, ale raczej duch „radosnej twórczości”, pędziły władze nadzorcze, pędziły Ministerstwa niezależnie jedno od drugiego.</u>
<u xml:id="u-46.15" who="#SMichejda">Nadzór szedł więc w fałszywym kierunku. Humorystycznym jest czasem ten nadzór, gdy wojewoda w roku 1927 nakazał założenie plantacji wikliny szlachetnej w Toruniu, miasto wydało kilkadziesiąt tysięcy, założyło plantacje, a w roku 1931, wojewoda wytyka miastu ten wydatek jako niecelowy. A ileż to było nakazów otwierania kredytu dla wydatków pozabudżetowych?</u>
<u xml:id="u-46.16" who="#SMichejda">Ciosem ostatnim dla samorządów miejskich, jest przesilenie obecne i związane z niem bezrobocie.</u>
<u xml:id="u-46.17" who="#SMichejda">Jak przedstawia się sprawa samorządu powiatowego na Pomorzu?</u>
<u xml:id="u-46.18" who="#SMichejda">W r. 1924 wydatki samorządów powiatowych na Pomorzu wynosiły okrągło 4.5 miliona, doszły blisko do 7 milionów zł w latach 1925 i 1926, by w r. 1928/29 podskoczyć do przeszło 14,5 miliona i utrzymać się w r. 1929/30 na 16, a w r. 1930/31 na 15,5 milionach. Nieznaczna obniżka wydatków w r. 1930/31 o pół miliona była jednak następstwem wyczerpania finansowego ludności, gdyż budżetowo i w r. 1929/30 i 1930/31 w rozchodach figurują jeszcze kwoty 17 milionów. Zaległości czynne w stosunku do wpływów rzeczywistych wynosiły w r. 1926–2,5%, w r. 192930–12%, a w r. 1930/31 już 14,5%. Wydatki nadzwyczajne, głównie inwestycyjne wynosiły w łatach 1928/29, 1929/30 i 1930/31 okrągło 2,5, 2 i 1,5 miliona zł, czyli około 20, 15 i 10% wydatków zwyczajnych.</u>
<u xml:id="u-46.19" who="#SMichejda">Szalony pęd stuprocentowy w wydatkach od roku 1926 do 1928, a więc w ciągu dwóch lat, w wydatkach przedewszystkiem zwyczajnych nie był u nas następstwem ani konieczności, ani też, jak chcę referent sejmowy, „nieskoordynowaną inwencyjnością zadań i pracy wogóle”, a był przedewszystkiem inwencyjnością władz nadzorczych: budżety opracowywali według nakazów województwa panowie starostowie, a czynnik obywatelski stawał już w roku 1928/29 na stanowisku: podług stawu grobla i stawał w pozycji obronnej przed nakładaniem niepotrzebnych ciężarów, narażając się niejednokrotnie na przykre zarzuty i następstwa. Przecież np. na początku 1929 r. skreślenie w jednym z najmniejszych powiatów na Pomorzu drugiego samochodu, bo pan starosta chciał mieć dwa, i skreślenie pozycji na budowę sali posiedzeń, bo istniejąca zupełnie wystarczała, a chodziło p. staroście o cały gmach dla siebie na mieszkanie, chociaż zajmował 6 pokoi, wywołało ze strony starosty zarzut działalności antypaństwowej, uwieczniony nawet w protokóle z tego posiedzenia sejmiku. Czynnik obywatelski już wtedy stawał na stanowisku oszczędności i był przeciwny tworzeniu szeregu stanowisk płatnych referentów rolnych, oświatowych, melioracyjnych i t. p., które, jak przewidywano, stały się instrumentami polityki B. B. W. R.</u>
<u xml:id="u-46.20" who="#SMichejda">Pocieszającym był stan wkładów w komunalnych kasach oszczędności powiatowych i miejskich, który z 18.119.000 w. r. 1929 podniósł się na 23.573.000 w r. 1930 i na 33.237.000 w r. 1931. Dowodzi to wielkiego zaufania społeczeństwa do swych instytucyj, które przeciwdziała przetrzymywaniu istniejących jeszcze skromnych zasobów w ukryciu. Nie wiem tylko, czy wymagane przez kasy komunalne w ostatnich czasach od dłużników zobowiązania, że w razie spadku wartości złotego zapłacą kasie różnicę wartości, nie poderwie zaufania do naszej waluty.</u>
<u xml:id="u-46.21" who="#SMichejda">Okólniki oszczędnościowe, spóźnione coprawda znacznie, same wiecznie obradujące komisje tylko i mała ustawa samorządowa nie uratują finansów komunalnych przedewszystkiem co do miast. Zastosowane środki spowodować mogą nieznaczne odprężenie, z ratunkiem musi przyjść natychmiastowa, przemyślana i należycie zorganizowana akcja, oparta o wszystkie zainteresowane i miarodajne czynniki, a prowadzona wyłącznie pod kątem widzenia gospodarczym. Nie wolno nam dopuścić do katastrofy finansowej miast w całej Polsce, a przedewszystkiem u nas na Pomorzu.</u>
<u xml:id="u-46.22" who="#SMichejda">Brak czasu nie pozwała mi na szersze poruszenie sprawy zdrowotnictwa. Wspomnę o dwóch. P. referent sejmowy zwrócił uwagę na nadzór Państwa nad lecznictwem w kasach chorych. Otóż stwierdzam, że nadzór ten zupełnie nie istnieje, gdyż, działalność przekazana lekarzom powiatowym ogranicza się wyłącznie do podpisania raz na kwartał sprawozdania wypisanego i przesłanego przez władze kasy do podpisu lekarzowi powiatowemu.</u>
<u xml:id="u-46.23" who="#SMichejda">Chciałbym prócz tego zwrócić uwagę czynników miarodajnych na rozpaczliwy stan mieszkań robotników rolnych i pomieszczeń robotników sezonowych, który z małemi wyjątkami urąga najprymitywniejszym wymogom higieny i pojęciom o niej. Bez wielkich nakładów finansowych, przy dobrej woli, dałoby się uchylić wiele najkonieczniejszych braków i niedomagam Niestety, władze sanitarne pierwszej instancji zagadnieniu temu, przynajmniej na Pomorzu, żadnej nie poświęcają uwagi. Ale zwrócę uwagę na jeden argument, pośród 800 dzieci badanych w jednym powiecie na Pomorzu, znaleziono u 75% dzieci ślady przebytej krzywicy, gruźlicy i zołzów. Zdaje mi się, iż cyfry mówią same za siebie. Na początku powstania Państwa Polskiego stworzono komisje mieszkaniowe, robiono cokolwiek w tym kierunku, dziś nie dzieje się absolutnie nic.</u>
<u xml:id="u-46.24" who="#SMichejda">Zakończę cytatem: „Chodzi o to, aby kraj nasz zrozumiał, że wolność, jeżeli ma dać siły, musi jednoczyć, musi łączyć, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, musi umieć godzić sprzeczności, a nie tylko przy swojem się upierać. Z takiej jedynie ustępliwości wzajemnej, z takiego jedynie wzajemnego poszanowania wypływa moc wielka w chwilach trudnych i w chwilach kryzysów państwowych”.</u>
<u xml:id="u-46.25" who="#SMichejda">Tak mówił w roku 1922 Marszałek Piłsudski.</u>
<u xml:id="u-46.26" who="#SMichejda">A co robi sanacja dziś, gdy jest u władzy? Wzywają nas Panowie do przetrwania i wytrwania. Lud pomorski wytrwa i przetrwa... sanację. Dłużej klasztoru niż przeora!</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Pawelec.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#SPawelec">Wysoki Senacie! Ograniczę się do omówienia kilku zagadnień, dotyczących woj. śląskiego.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#SPawelec">Przedewszystkiem chcę tutaj wrócić do sprawy, omówionej już przez p. s. Romana, a który mnie w pewnej mierze wyręczył, a mianowicie do projektu komisji dla usprawnienia administracji publicznej przy Prezesie Rady Ministrów. Komisja ta ogłosiła projekt nowego podziału administracji Państwa. W projekcie tym przewidziane jest utworzenie z woj. śląskiego, Zagłębia Dąbrowieckiego i Zagłębia Krakowskiego jednego wielkiego rejonu górniczo-hutniczego — jednego z wielkich trzech zagłębi całej Europy.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#SPawelec">Łącznie z tym projektem z województwa sąsiedniego — z Krakowa wypłynął nowy projekt, uzasadniony przez jednego z posłów w Sejmie, ażeby woj. śląskie skasować i przyłączyć do woj. krakowskiego.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#SPawelec">Choć projekt tej komisji jeszcze nie jest projektem rządowym, to jednakowoż w tym stanie rzeczy wśród społeczeństwa śląskiego zapanowało wielkie zaniepokojenie i uważam za konieczne sprawie tej poświęcić kilka uwag. Społeczeństwo śląskie uważa, że leży w interesie Państwa i Śląska, ażeby utrzymać woj. śląskie i żeby siedzibą władz wojewódzkich były Katowice.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#SPawelec">Komisja dla usprawnienia administracji publicznej uzasadniła swój projekt bardzo trafnemu i głęboko ujętemi argumentami. Ja, proszę Panów, chciałbym jeszcze jeden argument przytoczyć, który nie został uwzględniony w argumentach tej komisji. Jeżeli spojrzymy na naszego sąsiada zachodniego, to widzimy, że wzdłuż jego granicy wschodniej, a naszej zachodniej utworzono nowe jednostki administracyjne z siedzibą władz tuż nad naszą granicą. Przypominam, że z reszty Górnego Śląska utworzono nową prowincję Górny Śląsk z siedzibą władz w Opolu i że z resztek Pomorza i Poznańskiego utworzono nową prowincję „Grenzmark Posen und Westpreussen”, t. zw. Marchię graniczną z siedzibą władz w Pile, nad samą granicą polską, i że ta nowa prowincja pruska obejmuje tylko 330.000 mieszkańców. Niemcy niewątpliwie chcą tem samem akcentować swe rzekome prawo do utraconych przez nich prowincyj, ale równocześnie chcą, żeby z tych siedzib władz administracyjnych była kontrolowana działalność polityczna Polski pod względem jej polityki mniejszościowej i żeby władze te mniejszości niemieckiej w naszych granicach szły na rękę. Otóż proszę Panów, za naszemi granicami zachodniemi mieszka na samym Górnym Śląsku pół miliona Polaków, a w całych Niemczech przeszło milion Polaków. Polacy ci toczą dzisiaj heroiczną walkę o prawo, żeby mogli żyć jako Polacy. Jesteśmy świadkami, że cały ten, już z historii znany furror teutonicus rozpętał się przeciw tej mniejszości polskiej w Niemczech i uważam, że bardzo dobrze będzie, jeżeli i w Katowicach, tuż nad granicą, pozostaną władze wojewódzkie, żeby mogły kontrolować i rejestrować wszystkie nadużycia i gwałty, którym ulegają zagranicą nasi rodacy.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#SPawelec">Jest to dla mnie specjalnie jeden bardzo ważki wzgląd, którego p. Minister, kiedy projekt ten wejdzie na warsztat ustawodawczy, nie powinien pominąć.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#SPawelec">Jeżeli, proszę Wysokiej Izby, temu projektowi województwo krakowskie przeciwstawiło pewien kontr-projekt, ażeby skasować woj. śląskie, to muszę stwierdzić, że argumenty, które podała komisja w swoich materiałach, dotyczących nowego podziału administracyjnego Państwa, i któremi uzasadnia konieczność utworzenia jednego wielkiego rejonu górniczo-hutniczego, stoją o niebo wyżej od argumentów, które się przytacza przeciw temu projektowi. Otóż sprowadzają się one do dwóch spraw. Powiada się, że Kraków jest centrum kulturalnem całej części zachodnio-południowej Państwa. To słuszne, ale Kraków był już tem centrum kulturalnem nawet wtenczas, kiedy nas dzieliły nie tylko granice wojewódzkie, ale granice państwowe, kiedyśmy byli jeszcze pod państwem pruskiem, to już Kraków był centrum kulturalnem dla Śląska. To więc niema z granicami nic wspólnego i żadne też granice takie czy owakie nie zmienią tu niczego.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#SPawelec">A jeżeli, proszę Wysokiej Izby, z Krakowa rzuca się myśl, że Kraków mógłby się stać punktem ciężkości, centrum życia przemysłowego, to jest to życzenie całkowicie nierealne, już z tego powodu, że dziś nie widzimy najmniejszej żywiołowej tendencji w tym kierunku, ani w woj. Śląskiem, ani poza Śląskiem, a sztuczne przenoszenie administracji tego przemysłu, centrali tego przemysłu do Krakowa, nie wiem czyby się udało. Bo przecież poseł Duch słusznie powiedział, iż rządzić można z daleka, ale administrować trzeba na miejscu i właśnie to przemawia za tem, że Katowice pozostaną ośrodkiem przemysłu śląskiego i że z Katowic ten przemysł najlepiej i najwygodniej daje się administrować.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#SPawelec">Pomiędzy argumentami, które są przytaczane ze strony Krakowa, jest kategoria takich argumentów — wspominał już o nich p. s. Roman — które są krzywdzące dla społeczeństwa śląskiego ponieważ podają poniekąd w wątpliwość jego polski charakter. P. poseł Duch w Sejmie dał temu lapidarny wyraz słowami, że Śląsk trzeba odwrócić twarzą do Polski. Proszę Panów, ja na to mam jedną odpowiedź, że polski lud śląski w trzech kolejnych krwawych powstaniach odwrócił Śląsk twarzą do Polski...</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#komentarz">(Brawa)</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#SPawelec">...i robi to dalej z tym skutkiem, że oficjalny spis ludności na Śląsku, chociaż jeszcze nie opublikowany, wykazał, że mamy na Śląsku 92,3% ludności polskiej, a tylko 7,7% mniejszości.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#SPawelec">Ten rezultat Wysokiej Izbie podaję do wiadomości i uważam, że Śląsk co do charakteru polskiego stanął na czele wszystkich innych dzielnic polskich...</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#SPawelec">...a napewno wyprzedził Kraków lub woj. krakowskie.</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#SPawelec">Proszę Wysokiej Izby, nie ulega wątpliwości, że pewne elementy działają w kierunku kształtowania się pewnego odrębnego charakteru ludu śląskiego jest to ta olbrzymia gęstość zaludnienia, największa w całej Europie, jest to olbrzymie uprzemysłowienie i ten eksportowy charakter Śląska, a więc ciągła styczność z szerokim światem. Ale, proszę Wysokiej Izby, chociaż ten charakter jest nieco inny, ale jest on nie mniej polski, jak charakter innych polskich dzielnic. Widzimy to samo zjawisko zresztą w bardzo wielu innych państwach, czy to w Niemczech, czy to we Francji, czy w Hiszpanii, czy w Anglii, że różne dzielnice odznaczają się różnym charakterem, a charakter zachodniego Niemca, chociaż odrębny, tak samo jest niemiecki, jak charakter wschodniego Niemca.</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#SPawelec">Proszę Wysokiej Izby, uważam zatem, że władze wojewódzkie muszą pozostać w Katowicach i że woj. śląskie musi być utrzymane, i jestem przekonany, że o tem, jakie granice to województwo śląskie ma obejmować, powinny rozstrzygać względy państwowe, a nie względy Krakowa, czy Katowic, a więc wyższe względy, względy komunikacyjne, względy na łatwość administrowania, względy gospodarcze, które też Komisja w swojem umotywowaniu brała w rachubę, a nie względy tej albo owej dzielnicy.</u>
<u xml:id="u-48.17" who="#SPawelec">Jeżeli pod tym kątem widzenia będziemy projekt nowego podziału administracji rozpatrywać, to niewątpliwie wszystko mówi za tem, żeby przyjąć projekt Komisji, a nie kontrprojekt, który został wysunięty przez Kraków.</u>
<u xml:id="u-48.18" who="#SPawelec">Jeszcze jedna sprawa. Wysokiej Izbie wiadomo, że my na Śląsku mamy autonomię. Niewątpliwie te momenty, które były miarodajne w chwili, kiedy Śląskowi tę autonomię nadawano, i dziś jeszcze istnieją. Śląsk ma tak bardzo skomplikowaną strukturę gospodarczą i społeczną, i tak bardzo różni się pod tym względem od reszty Polski, że zatrzymanie tej autonomii na pewien czas jest jeszcze wskazane. Ale ta autonomia zawiera różne momenty, daje ona szerokie uprawnienia ludowi śląskiemu pod względem gospodarczym, kulturalnym i społecznym, ale ma też akcenty polityczne. I my, t. zw. obóz prorządowy na Śląsku, widzimy istotę tej autonomii tylko w tych uprawnieniach kulturalnych, gospodarczych i społecznych. Chcielibyśmy z tej autonomii wyłączyć wszystkie elementy polityczne, któreby mogły wywierać wrażenie, że Śląsk jest jakimś osobnem politycznie państwem, jakimś osobnym organizmem w Państwie Polskiem. Chcielibyśmy z tej autonomii wyłączyć wszystko, co nas dzieli, bo jesteśmy zdania, że nie po to walczyliśmy za przyłączeniem się do Polski, ażeby teraz budować jakiś sztuczny mur pomiędzy ludem śląskim a ludem polskim.</u>
<u xml:id="u-48.19" who="#SPawelec">Proszę Panów, te akcenty polityczne reprezentują się przedewszystkiem w naszym suwerennym Sejmie Śląskim. Ja nazywam go suwerennym dlatego, że on jest więcej suwerennym, aniżeli był suwerenny Polski Sejm Konstytucyjny. Sejm Śląski jest tak dalece suwerenny, że może ze skutkiem prawnym stanowić o odłączeniu się Śląska od Polski. Wydaje on ustawy tylko z podpisem marszałka Sejmu Śląskiego, a nie z podpisem głowy naszego Państwa — Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-48.20" who="#SPawelec">Obóz prorządowy na Śląsku uważa, że sprawy te muszą być uzgodnione z interesami Państwa Polskiego. Uważamy, że jest tylko jedna instancja w Państwie Polskiem, która powinna czuwać nad Konstytucją polską i nad tem, żeby ustawy były w zgodzie z przepisami konstytucyjnemi — że to jest Prezydent Rzeczypospolitej. Te akcenty polityczne wynikają jeszcze z tego, że posłowie do tego Sejmu są również nietykalni, więcej nietykalni niż my. A ponieważ tak zwany śląski Centrolew polsko-niemiecki, jak my go nazywamy na Śląsku — wyeliminował ze swego regulaminu do Sejmu wszystkie przepisy dyscyplinarne i o sądach marszałkowskich, wobec tego Sejm śląski staje się często instrumentem politycznym i prowadzi politykę niezawsze zgodną z interesem naszego Rządu, nawet naszego Państwa. Dlatego też, ponieważ obecnie żyjemy w okresie, kiedy w Państwie Polskiem dąży się do uporządkowania naszego życia wewnętrznego, chciałbym Panu Ministrowi zwrócić uwagę na to, że pewne akcenty polityczne, autonomii śląskiej, które zdolne są wywołać wrażenie, jakoby Śląsk był jakimś obcym organizmem w Państwie Polskiem, trzeba usunąć i doprowadzić do skoordynowania z interesem naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-48.21" who="#SPawelec">Na krótko chciałbym jeszcze powrócić do jednej sprawy, która na Śląsku odgrywa zawsze wielką rolę, to jest do sprawy mniejszości narodowych, zwłaszcza do sprawy niemieckiej mniejszości narodowej.</u>
<u xml:id="u-48.22" who="#SPawelec">Otóż, proszę Wysokiej Izby, byliśmy tutaj świadkami deklaracyj dwóch przedstawicieli tej mniejszości narodowej w tej Wysokiej Izbie. Deklaracja p. senatora Panta, jest zawsze do pewnego stopnia stereotypowa. Zawsze najprzód są żale, że mniejszość niemiecka jest krzywdzona w naszem Państwie, że niema prawa do życia, że nie jest równouprawniona, a potem kończy się to wszystko zapewnieniami o lojalności. Oczywiście, że i ta pierwsza część jest gołosłowna i nie poparta żadnymi argumentami, tak jak zazwyczaj i druga część, mówiąca o lojalności.</u>
<u xml:id="u-48.23" who="#SPawelec">W obecnej deklaracji p. s. Panta i w przemówieniu p. s. Utty uderzyła mnie przedewszystkiem ta szczególna nienawiść, która przebijała z tych przemówień do drugiej niemieckiej organizacji, która skupia w swem gronie również Niemców, Niemców pewnej kategorii. Organizacja ta występuje pod różnemi nazwami, na Śląsku zwie się „Deutsche Kultur und Wirtschaftsbund”. Miałem często sposobność mówić z przywódcami i członkami tej organizacji. Stawiają oni kwestię w ten sposób, że powiadają: jesteśmy w Polsce, mamy tu chleb i warsztat, żyjemy przeważnie z ludu polskiego, chcemy, by nasze dzieci w Polsce zostały, i wobec tego chcemy do Państwa Polskiego ustosunkować się rzeczowo, w lojalny sposób, a przedewszystkiem nie mieć żadnej styczności z Berlinem, nie słuchać żadnych zleceń i podszeptów Berlina. Gdy chciałem zanalizować powody nienawiści do tej organizacji, która się przebija z przemówień przedstawicieli niemieckich, to przyszedłem do przekonania, że nie te pierwsze punkty są powodem tych gwałtownych ataków, ale raczej ten ostatni punkt; ten właśnie rodzi tak wielką nienawiść u tych Niemców, którzy skupiają się obok Volksbundu.</u>
<u xml:id="u-48.24" who="#SPawelec">Jeszcze jedna uwaga. Już miałem tutaj, proszę Wysokiej Izby, sposobność poszczycenia się, że tak powiem, rezultatami naszego spisu ludności. Jeżeli, proszę Wysokiej Izby, uwzględni się te cyfry, a równocześnie bierze się pod uwagę, że Niemcy przy ostatnich wyborach zdobyli 23 czy 25% wszystkich głosów na Śląsku, a przy dawniejszych wyborach 30 do 40%, to czy te rezultaty wyborcze oznaczają liczbę Niemców? Te cyfry przecież nie są niczem innem, jak wyrazem wpływów politycznych znikomej mniejszości niemieckiej wśród większości polskiej. A, proszę Wysokiej Izby, czy konwencja genewska, która jest na to, żeby strzec interesów kulturalnych, gospodarczych i religijnych rdzennych Niemców na Śląsku, jest na to, ażeby służyć do utrwalenia wpływów politycznych tej małej mniejszości wśród naszej większości polskiej? Uważam, że to nie leży ani w formalnych przepisach konwencji genewskiej, ani w jej intencjach, ani w jej duchu, I to jest, proszę Panów, to punktum saliens całej naszej walki z Niemcami i tu stwierdzam, że jeżeli Panowie te cyfry porównają, to nie my jesteśmy stroną atakującą, tylko są nią Niemcy, którzy godziwemi czy niegodziwemi środkami starają się w Państwie Polskiem zdobyć element polski dla siebie i utrwalać swoje wpływy germanizacyjne. Z pewnych względów politycznych chcą oni element polski zdobyć dla siebie, a dysponują zawsze, jak już p. s. Evert powiedział, nawet w czasie kryzysu bardzo wielkiemi funduszami. Niemcy narzucają nam tę walkę, a potem, gdy ta walka jest, to w swoich enuncjacjach i deklaracjach żalą się na to. A la guerre kome a la guerre, czasem też cięgi dostają, bo my się skutecznie bronić umiemy. Ja jestem gotów stanąć w obronie każdego lojalnego Niemca w Polsce, ale żaden Polak nie zgodzi się na to, ażeby w wolnej Polsce Niemcy Osiągali zdobycze polityczne wśród większości polskiej.</u>
<u xml:id="u-48.25" who="#SPawelec">Proszę Wysokiej Izby, mówiono tu o tem, że nie dano im w Polsce praw do życia i motywował to o. s. Pant. Może, chociaż dziś jego niema, nie obrażę go, jeżeli stwierdzę fakt, że akurat p. s. Pant jest profesorem w gimnazjum i pobiera swoje pobory, jest posłem do Sejmu śląskiego i pobiera tam djety, jest senatorem w tej Izbie i pobiera djety, i nikt mu w tem nie przeszkadza, odbywa podróże agitacyjne nie tylko po Śląsku, ale po całej Polsce i wygłasza takie deklaracje, jak tutaj, a nie tylko u nas, ale i we Wrocławiu i w Gliwicach i nic mu się nie stanie i nikt mu nie stoi na przeszkodzie i akurat z ust tego człowieka usłyszałem, że my nie dajemy Niemcom praw do życia. Albo to jest koszmarne nieporozumienie, albo jakaś celowa deklaracja, służąca pewnym celom politycznym Volksbundu. Proszę Panów, jeżeliby już nie chodziło o p. sen. Panta, ale o całą mniejszość niemiecką, to ja tutaj stwierdzić muszę, że oni mają 7 organizacyj zawodowych, które obejmują 234 filie i 18.000 członków, na samym Śląsku tylko, że oni mają 9 organizacyj politycznych, obejmujących 96 filij i 40.000 członków, a pod względem kulturalno-wyznaniowym mają 124 organizacje, 238 filij i około 53.000 członków, mają 56 organizacyj gimnastyczno - sportowych i 16.000 członków, mają innych organizacyj 76 i około 7.000 członków, mają 53 banki i w tem potężne banki jak: Deutsche Bank, Dresdner Bank i Darmstadter Bank, że mają 306 bibliotek ze 120.000 tomów i że w czasach polskich te biblioteki wzrosły z 70 na 306, a tomy książek w czasach polskich wzrosły z 5.000 na 120,000. I tutaj deklaruje się, że Niemcy nie mają prawa do życia.</u>
<u xml:id="u-48.26" who="#SPawelec">Jedno chciałbym jeszcze powiedzieć w odpowiedzi p. s. Utcie. P. s. Utta powiedział, że widocznie Izba robi przedstawicieli niemieckich odpowiedzialnymi za gwałty, które się dzieją nad mniejszością polską w Niemczech. My tutaj przedstawicieli Niemców nie robimy odpowiedzialnymi za to, ale uważam, że sprawiedliwość jest jedna, tutaj i tam. I jeżeli p. s. Utta apeluje do naszej sprawiedliwości, to w imię tej sprawiedliwości winienby potępić gwałty, które tam się dzieją wobec Polaków i toby nam ułatwiło wiarę w ich lojalność. Ale oni tego nie robią, bo zrobić nie mogą, bo utraciliby subwencje.</u>
<u xml:id="u-48.27" who="#SPawelec">Chciałbym jeszcze tutaj pod sam koniec wspomnieć o tym terorze, któremu ulegają nasi bracia w Rzeszy Niemieckiej. Ja mam zwyczaj spisywać sobie te rzeczy i musiałbym przynajmniej pół godziny odczytywać rejestr wypadków, które tam się zdarzyły. Wszyscy Panowie słyszeli o Dębowcu i o innych gwałtach w Gdańsku, gdzie się morduje Polaków, za co mordercy nawet nie zostali ukarani, Jedno chciałbym tu powiedzieć: Polacy zagranicą nie mieli szczęścia dostać się do wolnej Polski, ale cieszyli się z powstania tej mocnej, potężnej Polski, spodziewając się, że będą mogli się oprzeć o tę Polskę. Oni dziś prowadzą tam, jak już powiedziałem, heroiczną i nierówną walkę o to, aby mogli być Polakami. Ja uważam, że można powiedzieć z tej Wysokiej Trybuny to, że cały naród polski śledzi z zainteresowaniem tę walkę, że cały naród polski za nimi w tej walce stoi.</u>
<u xml:id="u-48.28" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#Marszałek">Głos ma s, Zalewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#SZalewski">Wysoki Senacie! Debata nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych budzi najwięcej zainteresowania, bo ministerstwo to reguluje codzienne życie obywateli i codzienne stosunki między obywatelami, a nigdzie tak łatwo o konflikt pomiędzy poszczególnymi obywatelami, poszczególnemi grupami, poszczególnymi narodami, zamieszkującymi nasze Państwo, jak właśnie w tem codziennem drobnem życiu. Nic dziwnego, że widzieliśmy takich, którzy zapatrywali się na poczynania Ministerstwa Spraw Wewnętrznych krytycznie, ale przychylnie, uznając jego wysiłki, ale byli i tacy, którzy widzieli w niem same tylko cienie i zaczęli winić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nawet — jak to uczyniła s. Kłuszyńska — za liczne samobójstwa. Jabym tej sprawy nie poruszał, bo kwestia samobójstw i przyczyn samobójstw wymaga nie tylko głębokich rozważań, ale potrzebne tu są i naświetlania psychologiczne i psychiatryczne. Nie będę z tego powodu tej rzeczy omawiał, ale wskazują tylko, jak łatwo przytaczać fakty, które absolutnie do rzeczy nie należą. U naszych sąsiadów na zachodzie jest samobójstw więcej niż u nas, tylko tam nad przyczynami samobójstw są prowadzone badania naukowe, a u nas z trybuny się to rzuca, oczywiście nie dla senatorów, ale na zewnątrz. W tej chwili tej sprawy nie chciałem poruszać, ale mówię jako lekarz.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#SZalewski">Nim przejdę do właściwego tematu, który jestem pewien, że tak jak i w zeszłym roku, nie napotka na sprzeciwy ani ze środka, ani z prawej, ani z lewej strony, muszę poruszyć jedną sprawę. P. s. Roman przedstawił już w krótkim szkicu projekt nowego podziału administracyjnego, który opracowała specjalnie do tego powołana komisja. Wywołało to długą dyskusję. Oświadczam, że ja i moi liczni koledzy mamy co do tego projektu zastrzeżenia i wyrażam nadzieję, że przy ostatecznem rozgraniczeniu administracyjnem życzenia ludności będą w zupełności uwzględnione.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#SZalewski">Teraz chcę w krótkości zobrazować działalność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na odcinku służby zdrowia. Wiemy, że dotacja, jaką Państwo może ofiarować na walkę z chorobami wogóle, jest niedostateczna. To zresztą nie tylko my tu powtarzamy, ale powtarzają także miarodajne czynniki. Tak się ułożyło, że nie możemy wszystkiego spełnić i w tym skromnym budżecie, jakim rozporządza służba zdrowia uważamy, że spełnia zupełnie dobrze swe zadanie. Zaznaczę, że szczególnie dobitnie działalność ta występuje w zwalczaniu ostrych chorób zakaźnych. Stwierdzam na zasadzie danych, jakie posiada ministerstwo i jakie my posiadamy w naszych pismach naukowych, że stan sanitarny Państwa jest wyjątkowo dobry. Jeżeli chodzi o zwalczanie ostrych chorób zakaźnych, to jest widoczna nie tylko celowa walka, ale i oczekiwane rezultaty.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#SZalewski">Zwrócę uwagę, że np. odra spadła do 1/3 ilości przypadków, tak samo szkarlatyna, dyfteria, te choroby, które najwięcej zabierają nam w wieku dziecięcym ludności, albo które zostawiają kalectwo na całe życie, z temi chorobami dajemy sobie zupełnie radę dzięki systematycznej propagandzie odpowiednich szczepionek. Następnie gorączka połogowa nie zabiera tyle ofiar, pomimo jednak stosunkowo niekorzystnych warunków, w jakich duża ilość naszych kobiet rodzi. Zasługa to, nie ulega wątpliwości, całego aparatu sanitarnego, zasługa i lekarzy, i tych sił pomocniczych, które kształcą się pod dozorem służby zdrowia.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#SZalewski">Jedna rzecz niepomyślna, ale niepomyślna nie tylko u nas, ale na całym świecie, nawet w krajach o wiele zamożniejszych, to jest to, że procent zachorowań na gruźlicę nie zmniejsza się, że śmiertelność gruźlicy nie zmniejsza się, ale można powiedzieć, że nabiera pewnego nasilenia. Śledząc rozwój zagadnienia gruźlicy po wojnie, można się spodziewać, i mam to wrażenie, że śmiertelność gruźlicy będzie jeszcze wzrastać, albowiem gruźlica nie jest opanowana zupełnie. Opanowanie tej najstraszniejszej choroby ze względu na łatwość przenoszenia jej z człowieka na człowieka, a nawet ze zwierząt na człowieka jest niesłychanie trudne, i to nie tylko u nas, w kraju zniszczonym, wśród ludności nieraz ubogiej i przy stosunkowo szczupłym Skarbie, ale także we wszystkich zamożniejszych krajach. Widzimy wzrost przypadków gruźlicy w zamożnych krajach, w Anglii, Francji i nawet w tak idealnych warunkach żyjącej Szwajcarii, tak samo w Niemczech. Dlatego ta rubryka zupełnie nie przeraża. Przypuszczam, że w przyszłym roku będziemy mieli jeszcze pewien przyrost gruźlicy, aż przyjdzie moment, że opanujemy i tę chorobę.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#SZalewski">Ale jedną rzecz tutaj muszę podnieść z wielką dumą, to jest opanowanie tyfusu plamistego, szczególnie na Wileńszczyźnie, gdzie wiecznie będziemy mieli tyfus plamisty, nie łudźmy się, że my go wytępimy, chyba żebyśmy się murem chińskim odgrodzili od naszego wschodniego sąsiada. Jeżeli w tak krótkim czasie udało się ten dur plamisty opanować, to jest to zasługa naszych władz sanitarnych. Byłbym niesprawiedliwym, gdybym nie złożył z tego miejsca podziękowania Wileńszczyźnie, która to swoim kosztem zrobiła, a naprawdę niesłusznie, bo zwalczanie tyfusu na Wileńszczyźnie jest obowiązkiem całego Państwa. Mnie tak samo obchodzi zwalczanie tyfusu plamistego na Wileńszczyźnie, chociaż pochodzę z województwa południowego, ale uważam, że powinno się tem zainteresować całe Państwo, dlatego że walka z epidemią, gdziekolwiek ona jest, musi być prowadzona na koszt Państwa. Jeżeli niema w budżecie pieniędzy, to jestem zdania, że musimy nałożyć jakiś nowy specjalny podatek, ale walka z epidemiami i chorobami musi być prowadzona jednolicie na terenie całego Państwa i musi być prowadzona za pieniądze państwowe.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#SZalewski">Jeżeli podnosiłem z taką dumą opanowanie tyfusu plamistego, to dlatego, że na ziemiach polskich pojawił się skuteczny środek na zwalczanie tej choroby, a z tem większą dumą to podnoszę, że człowiekiem, który go wynalazł, jest mój kolega i członek wydziału lekarskiego uniwersytetu lwowskiego. Jest to środek trudny do wytwarzania, drogi, ale z chwilą, kiedy raz znaleźliśmy drogę, to zacznie się i masowy wyrób tego środka i tem skuteczniejsze zwalczanie tej choroby. Nie może nikt na świecie nam zarzucić, że Polska nie zajęła się tyfusem plamistym i że jesteśmy krajem tyfusu plamistego. Jesteśmy krajem tyfusu plamistego, bo mamy przypływ ustawiczny ze wschodu, ale Polska wykazała, że wynalazła środek na zwalczanie go.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#SZalewski">Podnoszono tu, że małe mamy środki na badania naukowe, ale jak się to stało? Czy może za tego Ministra, czy za jego poprzednika? Ta walka zaczęła się podczas wojny europejskiej i byłoby niesprawiedliwością, ażeby tym, którzy poświęcają swoje ciało na karmienie na niem paru tysięcy wszy, nie złożyć tu podziękowania.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#SZalewski">Proszę Panów, jednym z ważniejszych problemów, do którego Państwo musi przystąpić, a rozumiem tutaj pod tą nazwą nie tylko Rząd i Ministrów, nie tylko ciała ustawodawcze, ale całą ludność, to jest walka z gruźlicą. Gruźlica coraz większe przybiera rozmiary, zwłaszcza na wsi i zabiera najlepsze może jednostki, a walka z gruźlicą jest trudna, bo rozszerza się tak dlatego, że choroba jest powolna, dlatego, że człowiek zarażony gruźlicą żyjący nieraz miesiące i lata, a jeżeli jest nosicielem prątków gruźliczych, to zakazi całe swoje otoczenie. Twierdzę, że w największej nawet wsi dwóch gruźlików może zakazić całą wioskę. Niema tutaj żadnej dyskusji, na to pieniądze znaleźć się muszą, względnie jeżeli nie będzie na to środków innych, to musimy wystąpić z nałożeniem nowych podatków, a jeżeli nałożymy podatek na walkę z chorobą, to ten podatek będzie chętnie przez najbiedniejszych nawet złożony. I tutaj w tych skromnych warunkach służba zdrowia robi bardzo dużo. Naturalnie te środki, które ma, nie są wystarczające, ale ilość poradni przeciwgruźliczych, które istnieją na terenie naszego Państwa, jest jednak wspomagana obficie z ogólnego budżetu, co świadczy o tem, że walka z gruźlicą jest mimo wszystko prowadzona. Brak nam pomieszczeń dla tych wszystkich, którzy prątkują i zakażają swoje otoczenie. Jeżeli w sprawozdaniu służby zdrowia jest powiedziane, że z opieki tych przychodni, które istnieją, korzysta 80.000 ludzi prątkujących, to mogą sobie Panowie wyobrazić grozę, jaką te 80.000 ludzi prątkujących przedstawia. Czy znajdzie się ktoś, ktoby nie dał grosza na walkę z tem, ażeby uchronić ludzi od tego wroga skrytego, przed którym się uchronić trudno? I dlatego, mojem zdaniem, pomieszczenia dla chorych płucnych, pomieszczenia większe dla zakażonych gruźlicą, to jest może najważniejszy postulat, jaki przed sobą mają władze sanitarne naszego Państwa. Powiedziałem, że w razie konieczności trzeba będzie wystąpić z nowemi podatkami dla tego specjalnie celu i powiedziałem także, że ludność chętnie jeszcze zapłaci, a opieram się na tem, że musimy podnieść niesłychanie owocną działalność towarzystw społecznych. Niech mi będzie wolno wymienić takie towarzystwa, jak np. towarzystwa przeciwgruźlicze, higieniczne, do których należą nie tylko lekarze, lekarze może mniej nawet niż obywatele, muszę podnieść np. także owocną działalność żydowskiego towarzystwa opieki nad zdrowiem ludności żydowskiej i owocną działalność towarzystwa opieki nad dziećmi. Nie ulega wątpliwości, że ta współpraca ludności z ministerstwem jest ogromnem ułatwieniem.</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#SZalewski">Jeszcze jedna radosna rzecz. My wiemy, nie tylko lekarze, nie tylko inteligencja, która czyta gazety, ale lud wie o tem, że choroba raka niezbadana jeszcze ostatecznie szerzy się w całym świecie. W ostatnim czasie np. w Danii wzrosła ilość chorych na raka pięciokrotnie. Według statystyki lwowskiego uniwersytetu ilość chorych na raka wzrosła w ostatnim czasie do 12%. Jest to potworna cyfra. I pod tym względem Polska nie stoi z założonemi rękami. Mamy zakład w Wilnie, mamy zakłady do zwalczania raka w Warszawie i we Lwowie. Jeśli specjalnie podnoszę tę działalność zakładu lwowskiego, to dlatego, że pracuje on wydatnie i to nikłemi kosztami, prawie nic nie kosztuje, utrzymywany jest ofiarami ludności i to nie tylko ludności Lwowa, ale mamy np. taki obywatelski czyń lekarza z woj. poznańskiego, który dał blachę na pokrycie całego dachu. To jest ładny rys wspólności i jedności całego narodu polskiego. Jest więc uzasadniona nadzieja, że i tę straszną chorobę, dzięki wiekopomnemu odkryciu naszej rodaczki zdołamy opanować.</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#SZalewski">Jeśli z uznaniem podnoszę tę część działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to jednakże muszę zwrócić uwagę także na ciemne strony naszego stanu, powiedzmy, walki z chorobami, ale to już nie jest winą ministerstwa — to jest winą naszego ogólnego położenia, to jest winą tego, że dopiero mamy naprawdę 10 lat naszej niepodległości, Mianowicie chcę zwrócić uwagę na niekorzystny stan naszego szpitalnictwa. Walka z chorobami składa się z dwóch części, jedną część zapobiegawczą nazwę policją sanitarną, a drugą część, to już zajęcie się chorym. Zajęcie się chorym jest także obowiązkiem nie gminy, lecz całego Państwa. Jeśli gdzieś w jakimkolwiek kącie Państwa jest chory jakiejkolwiek narodowości obywatel, to on musi mnie tak samo obchodzić. Przełożenie ciężaru opieki nad chorym na gminy uważam za błędne. Ubogie gminy mają najwięcej chorych i nie mogłyby temu sprostać, A jeśli ta biedna gmina nie może leczyć chorego, to się zapytam, kto jest do tego obowiązany? My, którzy się znajdujemy w bogatszych gminach. Na to niema innej rady.</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#SZalewski">Ustawa szpitalna musi być wydaną. Szpitali mamy za mało, musimy wyzyskać i te, które posiadamy, tylko że musi się w nich leczyć ludność, która nie ma pieniędzy. Naturalnie, dopóki ludność była zamożniejsza, jakoś to jeszcze szło, ale w dobie kryzysu mamy takie zjawiska, że szpitale nie są wyzyskiwane tylko z tego powodu, że ludność nie ma się za co leczyć. Będę miał sposobność jutro przy debacie nad budżetem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej podnieść, że właśnie ubezpieczenia społeczne nałożyły ogromne ciężary na nasze szpitale zupełnie niesłusznie. Uważam, że jednak musimy wrócić do dyskusji nad szpitalnictwem, do tego memoriału, który złożyły jednocześnie nasze pięć wydziałów lekarskich. Było to w 1927 r., memoriał ten nie był uwzględniony. Nie wiem dlaczego, chyba z powodu nadzwyczajnych trudności finansowych. Jednak widzimy, że musimy wziąć ten memoriał pod uwagę i postawić szpitalnictwo na tak wysokim poziomie, jaki jest nam potrzebny. Musimy doprowadzić do tego, żeby był tak korzystny ustrój szpitalnictwa, jaki był w b. Galicji, gdzie szpitalnictwo było wzorowe urządzone. Znam ustrój szpitalnictwa niemieckiego, francuskiego, angielskiego, amerykańskiego i twierdzę, że tak celowej organizacji, jaka była w szpitalnictwie galicyjskiem, niema na świecie. I to przyjęły wydziały lekarskie do dyskusji nad szpitalnictwem. Mam nadzieję, że do tego powrócimy i szpitalnictwo nasze rozwinie się w ten sposób, jaki jest nam potrzebny.</u>
<u xml:id="u-50.12" who="#SZalewski">W dyskusji zeszłorocznej, w dyskusji tegorocznej bardzo często słyszeliśmy zdania, opinie zresztą światłych ludzi, które, gdy je sobie zebrać w umyśle, to zarysowują obraz Polski jako cmentarzyska na wszystkich polach, cmentarzyska, z którem Sahara równać się nie może: rolnictwo, przemysł, nędza robotnicza, głód. Słowem, przysłuchując się debacie w Sejmie, trzebaby sobie powiedzieć, że nie warto nic robić, już się rady nie da, naród idzie ku przepaści. Skąd ta niewiara się bierze? Chciałbym zwrócić uwagę na jedną książkę niemiecką, aby tym pesymistom, którzy widzą cmentarzysko w Polsce, dać przykład, z jakim entuzjazmem pisze się tam o tem. Dam lepszy dowód, Ja się zapytuję Panów co znaczy blisko milion urodzeń! Czy na cmentarzysku, czy w kraju wyniszczonym i wygłodzonym jest możliwy taki wydatek energii, blisko milion urodzeń rocznie?</u>
<u xml:id="u-50.13" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-50.14" who="#SZalewski">Proszę Panów, czy jest możliwe, ażeby przeszło pół miliona ludności nam przybywało? Ja zapytuję, dlaczego zaczynamy się zbliżać w przyroście ludności do ludnych Niemiec? I ja się zapytuję, dlaczego nasza śmiertelność bliską jest cyfry niemieckiej? Czy to jest możliwe, ażeby śmiertelność zmniejszała się w kraju nędzy? Czy to jest możliwe, ażeby w kraju nędzy i głodu śmiertelność wynosiła prawie tyle, co w bogatych Niemczech? Nie. To jest charakter naszego ustroju, to jest charakter tego, że się obywamy matem, że nasz organizm jest podobny do najnowszego typu lokomotywy, która przy małej ilości węgla spełnia wielkie zadania. To jest pocieszające. Temu, kto dawno widzi Polskę, temubym wskazał na te pół miliona przybytku i na to zmniejszanie się śmiertelności, że prześcigamy Niemcy. I proszę Panów, jeżeliby była mowa o tem, co utrwali u nas pokój — to właśnie te pół miliona co roku przybytku obywateli. Naturalnie, zapytacie się Panowie: Dobrze, ale z czego on będzie żył? To jest rzecz Ministra Rolnictwa i Ministra Reform Rolnych. Minister Reform Rolnych powiada, że ma trzy miliony hektarów nieużytków. To zróbmy z nich użytki, a jeszcze nasza ziemia tyle wyda. My możemy na naszej ziemi wyżywić 50 milionów, a jak będziemy mieli 50 milionów, to będzie to lepsze zapewnienie pokoju, niż każde inne. Dlatego tak czarno zapatrywać się nie można. Dla mnie jest to pocieszające i jestem pewien, że w rozwoju naszym te ciężkie obecnie chwile przeminą i że jesteśmy na dobrej drodze do mocarstwowego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-50.15" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Wysoki Senacie! W okresie obecnej sesji budżetowej Izb parlamentarnych miałem możność w wielokrotnych referatach wyjaśnić przesłanki kierownicze dla działalności mojej i organów mego Ministerstwa oraz przedstawić stan naszych różnorodnych prac. Wyrażam przekonane, iż w toku dyskusji udało nam się usunąć wiele dość istotnych nieporozumień po stronie ugrupowań opozycyjnych, jeśli chodzi o ocenę działalności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych oraz jeszcze bardziej umocnić ideologiczne podstawy kooperacji Rządu z ugrupowaniem parlamentarnem, darzącem Go zaufaniem i poparciem.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">To przekonanie oraz sprzyjająca wymianie myśli atmosfera Wysokiej Izby Senackiej skłaniają mnie do podjęcia próby wspólnego przeanalizowania samych podstaw działalności administracji spraw wewnętrznych. Mówiąc inaczej — podjęcia próby ustalenia granic swobody, pozostawionej kierownikowi tego resortu, między tem, co on robić może i co czynić musi.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Przyznaję szczerze, że nigdy nie odczuwam równie silnego niebezpieczeństwa popadnięcia w megalomanię na punkcie mojej rzekomej wszechmocy, jak słuchając niektórych mówców opozycyjnych. Usiłują oni bowiem zazwyczaj przekonać społeczeństwo, że gdybym tylko zechciał, mógłbym w powierzonych mojej opiece dziedzinach życia publicznego wprowadzić stan nieledwie romantycznej sielanki.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Muszę przecież podnieść na obronę ograniczonej potęgi Ministra Spraw Wewnętrznych wyraźne sprzeczności poglądów różnych odłamów opozycji na charakter owej sielanki. W czem innem widzą ją Panowie z prawej i w czem innem Panowie z lewej strony Izby.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Zamykając tę dygresję, pospieszam dodać, że bynajmniej nie lekceważę, ani tem więcej nie. neguję wartości zapładniającej dzieje tęsknoty do szczęśliwszego życia, towarzyszącej stale ludzkości w mozolnem borykaniu się z kłopotami realnego bytu. Lecz to, co w wizji poetyckiej, w dziedzinie filozofii społecznej jest szczytną legitymacją ducha, w polityce praktycznej, ograniczonej w czasie i przestrzeni, staje się instrumentem romantyzmu politycznego, zmieniającego się często w praktyce w demagogię.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Zadaniem polityki praktycznej jest bowiem poszukiwanie rzeczywistości i prawdy, jako jedynego fundamentu dla realizowania postępu na przestrzeni od dziś do jutra. W tem ujęciu polityk praktyczny skazany jest na znaczne upośledzenie w porównaniu z myślicielem - naukowcem: nie może on wyzwolić się z niewoli czasu. Wyrasta stąd znaczne niebezpieczeństwo dla ludzkiej natury polityka: jeśli nie zdoła on opanować skłonności do zbyt pospiesznego realizowania tego, co mu się wydaje pięknem w doktrynie, nie ma on innego wyjścia, jak upiększać rzeczywistość. Logicznie z tego wynika, że będzie on wznosić instytucie i urządzenia nieprzydatne w warunkach istniejących. Następstwem takiego postępowania jest zazwyczaj konflikt między treścią a formą, między masą społeczną a urządzeniami nieodpowiadającemi jej właściwościom.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Przewrót majowy, Panowie Senatorowie, był właśnie epilogiem takiego konfliktu, wyrosłego stopniowo na przestrzeni paru lat z wskazanego przed chwilą błędu twórców Konstytucji marcowej. Urodzić go musiało oderwanie się od rzeczywistości frakcyj, zasiadających w pierwszych dwóch Sejmach, a to dla uzyskania swobody realizowania zapożyczonych doktryn polityczno-społecznych, co stało się wkońcu przyczyną kryzysu państwowego i państwowej myśli w społeczeństwie.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Oto jesteśmy w punkcie wyjściowym zadań rządów pomajowych.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Mniemam, iż zechcą Panowie zgodzę się ze mną, że obejmując władzę, rządy te — mimo olbrzymiego autorytetu Marszałka Piłsudskiego i płynącej stąd całkowitej dlań swobody ruchów — stanęły wobec wyraźnie określonych konieczności i że na barkach ich zawisły nieodparte imperatywy, wskazujące kierunek działań. Jeśli bowiem konflikt i jego epilog — przewrót — były wynikiem oderwania się elity politycznej od polskiej rzeczywistości społecznej i warunków życia zbiorowego w epoce powojennej, naczelnem i głównem zadaniem rządów wyrosłych z przewrotu stała się konfrontacja całokształtu urządzeń państwowych i metod rządzenia z ową właśnie rzeczywistością, stało się poszukiwanie prawdy i rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-52.9" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Złożę tylko hołd genjuszowi naszego wielkiego Wodza, jeśli przypomnę, że to poszukiwanie — niezmiernie trudne po długotrwałej tyranii, dokonywanej na duszy polskiej przez niewolę polityczną, że to poszukiwanie prowadzone było i jest z niezmierną ostrożnością i najgłębszą wnikliwością.</u>
<u xml:id="u-52.10" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Mój resort i jego kolejni kierownicy mają zaszczyt zbierać od opozycji stosunkowo najpokaźniejszą porcję krytyk i ataków z tytułu wykonywania tej pracy i dawania jej wynikom uczciwego wyrazu w przedkładanych Izbom ustawach. Lecz — proszę Panów — ani krzyk, ani gniew nie zmieniają rzeczywistości społecznej.</u>
<u xml:id="u-52.11" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Stoję w ogniu codziennych oskarżeń, że stwarzam i wykonuję jakiś, bliżej nieokreślony co do treści, system policyjnego rządzenia. Miałem już zaszczyt w Izbie Sejmowej udowodnić niesłuszność tego zarzutu, wskazując, iż w Państwie, w którem jeden policjant przypada na 1.056 mieszkańców, podczas, gdy np. w Anglii stosunek ten ma się, jak 1 do 769, w Czechosłowacji 1 : 687, we Włoszech 1 : 573, a na Węgrzech nawet 1 : 405 — że w tych warunkach, już z przyczyn czysto technicznych, system policyjny, a więc oparty na reglamentacji życia, aż do prywatnego życia poszczególnego obywatela włącznie, jest niewykonalny, a zresztą nie był i nie jest zamierzony. Gdyby bowiem był zamierzony, w okresie nieomal sześciolecia naszych rządów, mógłby być przygotowany i byłby realny. Tymczasem w tym czasokresie korpus policyjny nie tylko nie został powiększony, lecz, przeciwnie, uległ redukcji, wyrażającej się w cyfrze 94 oficerów i 4.387 szeregowców. Nadto nie tylko nie dokonano ustawowych ograniczeń swobód obywatelskich, zagwarantowanych przez wybitnie liberalną Konstytucję z dnia 21 marca 1921 r., lecz przeciwnie, jak to udowodniłem w Sejmie, dopiero Rządy pomajowe wprowadziły w życie cały szereg artykułów Konstytucji, dotyczących praw obywatela. Czy więc ktoś chcę, czy nie, musi się zgodzić, że twierdzenie, jakoby z liberalnem ustawodawstwem i uszczuplonym korpusem policyjnym mógł być praktykowany system policyjnego rządzenia — musi się zgodzić, że twierdzenie takie nie jest oparte na rzeczowych przesłankach.</u>
<u xml:id="u-52.12" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Lecz nieporozumienie — w mojem pojęciu — jest głębsze, a wyjaśnienia go nie znajdziemy na płaszczyźnie sporów i argumentów formalnych.</u>
<u xml:id="u-52.13" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Wysoka Izbo, mniemam, że w interesie sztuki myślenia politycznego leżałoby bliższe wniknięcie w istotę podziału ról między czynnik społeczny i władzę państwową w demokratycznem państwie.</u>
<u xml:id="u-52.14" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Napewno wszyscy się zgodzimy, że zadaniem polityki praktycznej jest najlepsze wywartościowywanie wytwarzanych przez społeczeństwo walorów duchowych i materialnych. Jest jej zadaniem także — jak z tego wynika — stwarzanie możliwie najdogodniejszych warunków dla rozwoju instynktów, aspiracyj i wartości użytecznych z punktu widzenia interesów społeczności państwowej.</u>
<u xml:id="u-52.15" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Lecz któż ma wytwarzać w społeczeństwie owe wartości użyteczne, komu przypada rola wychowywania go, kształcenia w niem samowiedzy państwowej, rozwijania w jego zbiorowem odczuwaniu licznych hamulców dla instynktów aspołecznych lub wręcz antyspołecznych, kryjących się pod tylu pięknemi nazwami, nawet pod sztandarem wolności?</u>
<u xml:id="u-52.16" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Nie możemy bowiem zapominać, że naród, w którym od stuleci zanikał instynkt państwowy i cnoty społeczne, ustępując kolejno miejsca samowoli i niewoli, że naród taki nie może, bez wielkiego nad sobą wysiłku, podołać olbrzymiemu i ciężkiemu zadaniu rozbudowywania własnego państwa w warunkach niezbędnych dla jego pełnego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-52.17" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Zagadnienie przeorania duszy polskiej i wsiania w nią dobrego ziarna cnót obywatelskich, by wyrósłszy, dało jako owoc siłę i dzielność, jest dzisiaj zagadnieniem pierwszorzędnej wagi.</u>
<u xml:id="u-52.18" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Któż ma dokonać tej pracy wychowawczej, czy tylko polityka praktyczna, a więc Rząd? Dający pozytywną odpowiedź na to pytanie musiałby nieuchronnie poddać szerokiej rewizji naszą architekturę ustrojową, albowiem praca wychowawcza nie jest do pomyślenia bez ciągłości. Rządom zatem musiałaby być odjęta cecha przejściowości i krótkotrwałości.</u>
<u xml:id="u-52.19" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Jakkolwiek więc w tej, jak i w wielu innych dziedzinach życia, przeprowadzenie wyraźnej linii demarkacyjnej nie jest możliwe, a przynajmniej nie jest łatwe, wolno nam sformułować twierdzenie, że praca zaszczepiania masie ludzkiej cnót społecznych i państwowych jest głównie zadaniem czynnika społecznego. Skoro zaś partie polityczne zgłaszają swoje prawo do wyłączności na reprezentowanie narodu oraz urabianie jego sumienia, jego światopoglądu i woli, tem samem stwierdzają one, że są tym czynnikiem społecznym, na którym ciąży odpowiedzialność za wychowanie społeczeństwa, jego sumienia, jego światopoglądu, jego woli.</u>
<u xml:id="u-52.20" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Urządzenia, normy, regulujące współżycie obywatela z obywatelem, są i muszą być dostosowane do rezultatów tej właśnie pracy wychowawczej. Trzeba zaliczyć do niemądrych sugestie, jakoby stwarzający te normy Rząd obracał się pod tym względem w atmosferze dowolności. Przeciwnie, znajduje się zazwyczaj w sytuacjach przymusowych, a ilość tych przymusów wyrasta nie z jego swobodnego uznania, lecz w znacznej mierze z gatunku pracy wychowawczej ugrupowań społecznych.</u>
<u xml:id="u-52.21" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Teoretycznie można sobie wyobrazić społeczeństwo, czerpiące wskazania normatywne dla swego życia zbiorowego z wysoko rozwiniętej etyki jednostek, społeczeństwo, niepotrzebujące pisanych ustaw i organów egzekucyjnych. Praktycznie ilość i rodzaj ustaw, regulujących współżycie obywateli, zatem ilość przymusów, dąży zawsze do wypełnienia luk w społecznem wyrobieniu narodu z punktu widzenia jego interesów, jako całości duchowej, gospodarczej i politycznej.</u>
<u xml:id="u-52.22" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Jeśli chodzi o mój resort, tylko ludzie głęboko naiwni mogą sobie wyobrażać, iż jego kierownik spędza czas na wynajdywaniu sobie coraz nowych zadań i dodatkowych kłopotów. Mogę Panów zapewnić, iż stan rzeczy jest idealnie odwrotny. Że zarówno moi poprzednicy, jak i ja, zmagamy się z napływem żądań interwencji w różne dziedziny stosunków między obywatelami, często przekraczających nasze możliwości.</u>
<u xml:id="u-52.23" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Albowiem musimy stwierdzić fakt, rzucający się w oczy każdemu myślącemu obserwatorowi, że nasze partie polityczne, zgromadzone dzisiaj na wąskiej platformie opozycji, pracują systematycznie nad mnożeniem konfliktów w łonie społeczeństwa oraz między społeczeństwem a instytucją Państwa, oraz, że, zrzucając skutki tych konfliktów na barki odpowiedzialnych kierowników nawy państwowej, zarazem oskarżają ich namiętnie dlatego, iż ci kierownicy pragną zapobiec tym konfliktom i ich skutkom w przyszłości.</u>
<u xml:id="u-52.24" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Ta podwójna gra ciąży nad naszem życiem politycznem i stawia rządzących wobec nieodpartych konieczności zapobiegania tym konfliktom.</u>
<u xml:id="u-52.25" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Niech mi wolno będzie przytoczyć tu parę przykładów z dziedziny mego resortu, ilustrujących charakter tej gry i jej skutki.</u>
<u xml:id="u-52.26" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Gdy się — szanowni Panowie Senatorowie — propaguje w społeczeństwie hasła nieposłuszeństwa wobec władzy państwowej, gdy się — jak to praktykował zapamiętale t. zw. Centrolew — zohydza tę władzę i uczy lekceważyć jej nakazy, nie trzeba się chyba dziwić zjawieniu się kar administracyjnych i innych środków, mających na celu przywrócenie równowagi duchowej w zdezorientowanej przez demagogię masie społecznej i ukaranie inspiratorów, To nie polityka Rządu się zmieniła, lecz zmienili się fatalnie politycy Centrolewu, i to nie Minister Spraw Wewnętrznych wzbudził w sobie pragnienie stosowania środków przymusu i przestrogi, lecz to oni posiali w społeczeństwie ducha swawoli.</u>
<u xml:id="u-52.27" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Podniesiono i w Sejmie i na łamach opozycyjnej prasy liczne zarzuty pod adresem przedłożonej przezemnie Izbom ustawy samorządowej. I tu stosuje się w całej rozciągłości metodę podwójnej gry.</u>
<u xml:id="u-52.28" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Samorząd terytorialny stał się w praktyce terenem niepodzielnego wpływu partyj politycznych, Samorządowe ciała uchwałodawcze stały się małemi kopjami dawnych sejmów; ich kierownictwa tworzone były na podobieństwo rządów sejmowych, na podstawie klucza partyjnego. Ustalił się zatem stan rzeczy, w którym stronnictwa miały pełną swobodę ujawnienia swych uzdolnień do kierowania życiem samorządowem i prowadzenia lokalnych interesów obywateli.</u>
<u xml:id="u-52.29" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Dzisiaj każdy laik, nieledwie każde dziecko rozumie i widzi, że ten egzamin wypadł fatalnie, że samorządy zostały zachwiane finansowo i zniszczone moralnie przez protekcjonizm, że, jako szkoła życia obywatelskiego, zostały skażone przez egoizm i fanatyzm partyjny.</u>
<u xml:id="u-52.30" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Taka jest rzeczywistość i Rząd, pragnący na niej wznosić organizację życia publicznego, nie może się od niej odwracać. Imperatyw usunięcia istniejącego zła i zapewnienia samorządowi charakteru instytucji użyteczności społecznej, a nie partyjnej, ten imperatyw nie mógł być przez nas pominięty, jeśli chcieliśmy być w zgodzie z sumieniem i rozumem, Nie uchylę się od dyskusji nad każdym artykułem nowej ustawy. Być może, ten i ów uda się zredagować lepiej i słuszniej. Szukajmy. Lecz jeśli się próbuje skarykaturować i zdyskwalifikować cały wyrażony w tej ustawie wysiłek uzdrowienia samorządu, muszę stwierdzić, że jeśli wogóle była dobra wola u krytykujących, to musi się ona znaleźć w konflikcie z rzeczywistą troską o sprawy publiczne.</u>
<u xml:id="u-52.31" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Rząd nie szukał dla siebie kłopotu w dziedzinie samorządu terytorialnego, lecz narzuciła mu go wychowawcza wartość i działalność opozycjonistów. Te same part je, które przed paru laty stworzyły głęboki konflikt między społeczeństwem a swojemi rządami, wyhodowały go również, gdy chodzi o stosunek społeczeństwa do kierowanych przez nie instytucyj samorządu.</u>
<u xml:id="u-52.32" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">W innej dziedzinie uczy się, a mam tu na myśli stronnictwo z prawego skrzydła opozycji, że między narodem państwowym i etnicznym niema żadnej różnicy, że etnicznie polska grupa jego obywateli ma posiadać szczególne przywileje w stosunku do innych grup narodowościowych współobywateli, prócz oczywistego przywileju większości.</u>
<u xml:id="u-52.33" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Odpowiednikiem tej nauki jest po stronie owych innych grup skłonność do przyjęcia twierdzenia, iż Państwo Polskie nie jest ich państwem, z czego wyciągać już oczywiście wolno konsekwencje, uważane — i słusznie — za przestępstwa przez polskich twórców teorii nacjonalistycznej.</u>
<u xml:id="u-52.34" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Ten sposób kurczenia Rzeczypospolitej przez podstawienie myślenia nacjonalistycznego na miejsce państwowego stwarza może najcięższe do rozstrzygnięcia konflikty, których zlikwidowanie i łagodzenie jest znów zaliczane memu Ministerstwu do najpoważniejszych jego błędów, przyczem największą siłę w dialektyce oskarżycielskiej okazują właśnie twórcy tych konfliktów.</u>
<u xml:id="u-52.35" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Poszukiwanie słusznej platformy współżycia w oparciu o naszą państwową rację stanu oczywiście nie przemawia do rozsądku żadnej z grup nacjonalistycznych, ponieważ przedstawiciele pierwszej uważają się za uprawnionych do jakichś szczególnych przywilejów, gdyż mniemają, że Państwo jest wyłącznie ich własnością, a przedstawiciele innych grup żywią identyczne aspiracje, ponieważ to Państwo rzekomo nie jest ich państwem.</u>
<u xml:id="u-52.36" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Z analogicznem zjawiskiem mamy do czynienia w dziedzinie stosunków społecznych. Nieledwie każda klasa społeczna w osobach jej politycznych leaderów pragnie deklarować swoje prawo do uprzywilejowanej roli w Państwie, To nastawienie psychiczne wprowadza zamęt w pojmowaniu spraw i procesów gospodarczych, a co za tem idzie, do wywoływania konfliktów, oczywiście nie ułatwiających walki z kryzysem.</u>
<u xml:id="u-52.37" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Oczywiście ofiarą tego nastroju grup społecznych jest zawsze władza państwowa, ilekroć zmuszona jest interweniować w wybuchających konfliktach, jak to np. ma miejsce obecnie w zagłębiu węglowem, krakowskiem i dąbrowieckiem. Nie wchodząc w merytoryczne rozpatrywanie tego konfliktu i głęboko ubolewając nad jego tragicznemi ofiarami, muszę przecież wskazać na potwierdzającą powyższe słowa równoległość ataków pod adresem podległych mi organów ze strony tak pracodawców, jak i robotników.</u>
<u xml:id="u-52.38" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Nawet policja, spełniająca z całą powściągliwością i odwagą trudne zadanie utrzymania spokoju i bezpieczeństwa w tym wirze namiętności, obdarzana jest również i w Sejmie obraźliwemi epitetami, na które napewno nie zasłużyła. Przytaczam to, by wskazać głęboką niedorzeczność takiego postępowania. Szanowni Panowie! Nie radzę nikomu łamać morale żywego instrumentu bezpieczeństwa publicznego. Jest on bowiem potrzebny wszystkim i służy wszystkim. Jutro właśnie mogą go bardzo potrzebować ci, którzy go dzisiaj darzą niełaską, co więcej, potrzebują go — może nawet nie uświadamiając sobie tego — zawsze każdego dnia, każdej chwili.</u>
<u xml:id="u-52.39" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Nie będę snuł dalej przykładów. Przytoczone najzupełniej potwierdzają sformułowane uprzednio spostrzeżenia, że stronnictwa opozycyjne pracują systematycznie — może czasami nieświadomie — nad mnożeniem konfliktów w łonie społeczeństwa. Przez ustawiczne podwyższanie barier klasowych, rasowych i politycznych, przez zarażanie partyjnemi egoizmami i fanatyzmami najróżniejszych dziedzin życia publicznego i instytucyj społecznych sprawiają one, iż liczne grupy obywateli, reprezentujące różnorodne dziedziny interesów, w poczuciu zagrożenia apelują do władzy państwowej z żądaniem zagwarantowania im bezpieczeństwa. Przyczem grożący dzisiaj, jutro sam czuje się zagrożony, a w tych sytuacjach nawet Panowie oponenci tracą wyniosłą postawę, z jaką udzielają biednemu Ministrowi bezpieczeństwa swej wspaniałej dezaprobaty.</u>
<u xml:id="u-52.40" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">W tych warunkach nie może nikogo dziwić, że ilość dziedzin życia, w których władza państwowa, a zwłaszcza Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, musi interweniować, jest dość znaczna. Stoi ona w stosunku odwrotnym do poziomu wyrobienia społecznego mas. Im ten poziom jest wyższy, tem mniej dla Państwa konieczności występowania w roli arbitra i odwrotnie: im poziom niższy, tem więcej zadań.</u>
<u xml:id="u-52.41" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Nie chcąc wyrokować, proszę, by Panowie sami zechcieli zakwalifikować tę taktykę mnożenia konfliktów i zastanowić się nad konsekwencjami, do których musiałaby ona doprowadzić, gdyby nie napotkała odporu ze strony społeczeństwa i pracy Rządu.</u>
<u xml:id="u-52.42" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">Nie potrzebuję chyba przekonywać Panów, że te konsekwencje nie mogą przyświecać działalności Ministra Spraw Wewnętrznych. Przeciwnie, stoją one w wyraźnej sprzeczności z jego zadaniami.</u>
<u xml:id="u-52.43" who="#MinisterSprawWewnętrznychPieracki">W głębokiem przekonaniu, że resort mój spełnia rzetelnie obowiązki wobec interesów Rzeczypospolitej, proszę Wysoką Izbę Senacką o przyjęcie budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-52.44" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. z R.).</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#Marszałek">Dyskusja zakończona.</u>
<u xml:id="u-53.1" who="#Marszałek">Udzielam głosu sprawozdawcy p. s. Dąmbskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#SDąmbski">Dyskusja, przeprowadzona w Wysokiej Izbie, skłania mnie jako sprawozdawcę do podniesienia w krótkich słowach dwóch momentów. Ja wyszedłem w swojem sprawozdaniu z retrospektywnego poglądu na powstanie naszego aparatu państwowego i stwierdziłem, że to był czyn dobrej i wydatnej pracy i wysiłku narodowego. Skonstatowałem konieczność reformy dla poprawienia czy to błędów organizacyjnych, czy uzyskania lepszego, o pełnych kwalifikacjach naukowych i o odpowiedniem doświadczeniu życiowem personelu administracyjnego.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#SDąmbski">Początek przemówienia p. s. Michejdy, który wyraził swój pogląd na wypadki majowe z 1926 r., zniewala mnie do uzupełnienia mojego sprawozdania tym faktem, o którym przy sprawozdaniu nie potrzebowałem mówić, że w pierwszych latach po zorganizowaniu naszego aparatu państwowego w życiu naszem publicznem, w czynniku tak ustawodawczym, jak i administracyjnym zaczęły się pojawiać bardzo smutne objawy, które siłę rozwoju naszego Państwa zahamowały. Były to objawy, które przypominać zaczynały najsmutniejsze tradycje naszych przedrozbiorowych dziejów, objawy, które, oprócz pokostu demokratycznego XX wieku, nie różniły się w niczem od objawów samowoli i egoizmu kliki możnowładczej z XVIII wieku w Polsce. I dlatego przewrót majowy stał się i był koniecznością państwową.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#SDąmbski">Dalsze uwagi nasunęły mi dysertacje Panów nad kwestią podziału administracyjno-terytorialnego Państwa. Tu chcę moje sprawozdanie uzupełnić stwierdzeniem, że projekty opracowane przez komisję przy Prezydjum Rady Ministrów nie mają ani sankcji, ani decyzji Rządu. Są bardzo poważne materiały i niewątpliwie zanim miałyby przyoblec szatę ustawy, będą jeszcze poddane ocenie, po zasięgnięciu opinii kół społecznych czy samorządowych terytorialnych, czy obywateli wybitnie na tych terenach pracujących i Rząd nie przystąpi do decyzji bez zebrania bardzo poważnego materiału.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#SDąmbski">Nie wątpię, że tak dobrze walory tradycji, kultury i znaczenia Krakowa, jak i walory Śląska, które umiemy i my w Wysokiej Izbie i Rząd niewątpliwie słusznie ocenić, znajdą w przyszłym podziale administracyjnym i pełne uwzględnienie i słuszne uznanie i utrzymanie interesów, które tam mogą być i są słuszne i uzasadnione.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#Marszałek">Porządek dzienny jest wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#Marszałek">Pozwolę sobie przypomnieć porządek dzienny jutrzejszego posiedzenia: dyskusja szczegółowa nad następującemi częściami preliminarza budżetowego: Ministerstwo Sprawiedliwości, Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, Przedsiębiorstwa i Monopole państwowe.</u>
<u xml:id="u-55.2" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-55.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 22 min. 45.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>