text_structure.xml 321 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 148 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 149 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Koerner i Kaniowski. Listę mówców prowadzi s. Kaniowski.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1927/28, część 11 — Ministerstwo Komunikacji. Jako sprawozdawca głos ma s. Siedlecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#StanisławSiedlecki">Wysoki Senacie! Koleje polskie ze swym miljardowym dochodem i takiemiż wydatkami są przedsiębiorstwem olbrzymiem. To też ich dobre lub złe funkcjonowanie ma decydujący i bezpośredni wpływ na losy kraju i Państwa. Zasadniczo dobrze rozbudowane, dobrze funkcjonujące i niedrogie koleje umożliwiają społeczeństwu najlepsze wyzyskanie bogactw kraju i najintensywniejsze zużytkowane pracy obywateli w całem Państwie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#StanisławSiedlecki">Źle funkcjonująca kolej pozbawia kraj tych korzyści, a ponadto przynosi pośrednią szkodę Państwu, stwarzając deficyt eksploatacyjny nieraz tak wielki, że może on swoim ogromem zagrozić wprost bytowi Państwa. Przeciwnie, dobrze funkcjonująca kolej, a przytem gospodarnie rządzona, może dać Skarbowi Państwa znaczny dochód, który może się stać prawdziwą podporą tego Skarbu. Obecnie koleje polskie są w tym okresie swego rozwoju, że dając małą nadwyżkę dochodów nad rozchodami, są właściwie przedsiębiorstwem t. zw. bezdeficytowem.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#StanisławSiedlecki">Gdybym zadał sobie pytanie, czy koleje polskie jako przedsiębiorstwo dochodowe (bo tem one przecież są) funkcjonują dobrze, bałbym się odpowiedzieć twierdząco, tyle bowiem jest fachowców, którzy dowodzą czegoś wręcz przeciwnego. Jednak nie wyprowadzam z tego wniosków pesymistycznych, ponieważ jedną prawdę stwierdzić mogę stanowczo, a mianowicie, że koleje polskie z roku na rok funkcjonują coraz lepiej. Oto jeszcze niedawno w latach 1922–1923 koleje przynosiły tak poważny deficyt, że Skarb Rzeczypospolitej był zagrożony, w r. 1924–1925 przyniosły one małe tylko straty, zaś w r. 1926 skonstatować możemy dochód. Mały to dochód wprawdzie, ale autentyczny, nie książkowy. Sygnalizuje to, mimowoli zupełnie, n. p. Bank Gospodarstwa Krajowego, który, nie przywykły do posiadania znacznej bieżącej gotówki w kasie, był w początkach roku bieżącego wprost zaskoczony wpłatami gotówkowemi Ministerstwa Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#StanisławSiedlecki">Stwierdziwszy to posuwanie się ku lepszemu, chciałbym wskazać na kilka punktów i to po stronie wydatkowej, nie dochodowej, gdzie, mojem zdaniem, można przez usprawnienie i polepszenie znaleźć powiększenie przewyżki dochodów nad wydatkami, polepszenie t. zw. techniczne współczynnika eksploatacji.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#StanisławSiedlecki">Przedtem chciałbym ustalić dwie rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#StanisławSiedlecki">Uważam, że taryfy kolejowe obecne są wprawdzie niższe niż w takich krajach sąsiednich, jak Niemcy i Czechy, nie są jednak za niskie i nie powinny być dalej podnoszone. Musimy się bowiem liczyć z wielką różnicą w zamożności Polski w porównaniu z wymienionymi sąsiadami.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#StanisławSiedlecki">Po drugie uważam, że uposażenie kolejarzy jest za niskie i po zrobieniu oszczędności w innych dziedzinach, uposażenia te muszą być podniesione.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#StanisławSiedlecki">Natychmiastowej naprawy domaga się też pokrzywdzenie długoletnich pracowników kolejowych nieetatowych, których około 17.500 w latach od 1920–1926 wydalono ze służby bez żadnego zaopatrzenia. Wśród tych ludzi 2500 osób pracowało na kolei ponad 15 lat. Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 3 listopada 1926 r. ustala się fundusz emerytalny dla pracowników nieetatowych. Na r. 1927/28 dochód wpłat na ten fundusz wyniesie 7.200.000 zł (tak jest preliminowane), zaś uposażenie normalne emerytów wynosi 4.400.000 zł. Rząd zarabia na tem, oczywiście narazie, około 3.000.000 zł., wobec tej nadwyżki słusznem byłoby zabezpieczenie losu i tych wydalonych. Godzę się w tej sprawie z wnioskiem referenta sejmowego, p. Chądzyńskiego, który proponuje wniesienie noweli do tego rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#StanisławSiedlecki">Wracając do oszczędności, stwierdzam, że można zrobić je w takich dziedzinach, jak:</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#StanisławSiedlecki">Po pierwsze gospodarka cieplna. Już minister Tyszka zaczął reformę chaotycznej gospodarki węglowej. Wprowadził on komisję do przyjmowana węgla na kopalniach, ukrócił wydawanie zaliczek kopalniom, wprowadził ścisłe warunki techniczne w sprawie przyjmowania węgla i t. d. Jednak wiele tu jeszcze jest do zrobienia. Naprzykład, nie zakupuje się węgla według wartości kalorycznej i nie oblicza się własnego kosztu jego transportu do najdalszych punktów składowych w Państwie, licząc się znowu z jego kalorycznością.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#komentarz">(Mówię tu o węglu dla własnych potrzeb kolei.)</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#StanisławSiedlecki">Innemi słowy, musi być ustalona zasada nienaruszalna, że im węgiel jest gorszy, im mniej węgiel jest kaloryczny, tem bliżej od kopalni musi być spalany na parowozach.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#StanisławSiedlecki">Dalej zapasy węgla na stacjach nie mogą przekraczać wymaganej ilości. Nakoniec, należy wycofać stare parowozy, które za wiele węgla spalają.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#StanisławSiedlecki">Dane statystyczne w sprawie gospodarki cieplnej tak się przedstawiają. Na 1000 parowozo-kilometrów spalono W tonach w Polsce w r. 1924–26 ton, w r. 1925–21,5 ton, w r. 1926–22,4 ton, na rok 1927 preliminowano 24 ton. Dla porównania: w St. Zjednoczonych spalono w 1925 r. — 15 ton. Na 1000 brutto tono-kilometrów spalono W Polsce 1924 r. — 96 kg, w 1925–72, w 1926–63, preliminowano na r. 1927/28–67,7 — ilość wyższą. W każdym razie widzimy tu stałe polepszenie.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#StanisławSiedlecki">Drugą dziedziną oszczędności jest naprawa i wymiana taboru. Stanowi to dwie olbrzymie pozycje budżetowe, wynoszące w sumie 213.737.000 zł. W dziedzinie tej można zrobić duże oszczędności. Oszczędność 10–15% widzi się na pierwszy rzut oka. Dam jeden przykład. Parowóz nowy kosztuje nas przeciętnie około 33.000 dolarów, kiedy z łatwością można parowóz nabyć za cenę od 22 do 28.000 dolarów, zależnie od ciężaru.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#StanisławSiedlecki">Różnice mamy poważne, nietylko w parowozach nowych, ale w naprawie wszelkich parowozów i wagonów. Różnica ta zachodzi głównie między kosztami naprawy parowozów we własnych warsztatach kolejowych fabrykach prywatnych, jak również w stoczni gdańskiej. Według twierdzenia sprawozdawcy sejmowego, kolej do samej stoczni gdańskiej dopłaca rocznie 11 milj. zł. na różnicy cen.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#StanisławSiedlecki">Co do naprawy parowozów, to daje się u nas zaobserwować takie zjawisko, że naprawia się parowozy dawno i kilkakrotnie już zamortyzowane, a zupełnie przestarzałe. Naprawa ta polega na tem, że cały parowóz stwarza się nowy, pozostawia się tylko ramę starą. Jest to zupełnie niewskazane. Gospodarka parowozami staremi domaga się następującej reformy. Niemcy uważają 18 lat za wiek prekluzyjny dla parowozu, t. j. po 18. latach parowóz musi automatycznie iść na szmelc. Gdybyśmy do naszych parowozów zastosowali nie 18, ale 25 lat, musielibyśmy wycofać z obiegu natychmiast około 1.000 parowozów (niektóre mają ponad 45 lat). Możemy to zrobić bez obawy, gdyż w zapasie posiadamy ponad 1.500 parowozów.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#StanisławSiedlecki">Obecnie mając inwentarz swój zawalony takiemi staremi maszynami, oczywiście musimy te najstarsze maszyny najczęściej oddawać do naprawy.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#StanisławSiedlecki">Wogóle dział fabryk i warsztatów kolejowych własnych jak i prywatnych czeka jeszcze właściwego planu tak rozbudowy i rozmieszczenia, jak i ujednostajnienia cen, uporządkowania umów, zlikwidowania wielu bardzo kosztownych, a niekorzystnych dla tego działu spraw.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#StanisławSiedlecki">Każdy sanacyjny wysiłek w tej dziedzinie da Ministerstwu Komunikacji natychmiastowy finansowy efekt.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#StanisławSiedlecki">Przy sposobności chciałbym zwrócić uwagę Rządu na konieczność natychmiastowego przystąpienia do planowego rozmieszczenia rządowych warsztatów kolejowych. Dotychczasowy system bezplanowości doprowadził do tego, że warsztaty te już nietylko pod względem gospodarczym i technicznym wadliwie są rozmieszczone, ale zaczyna to być groźne dla obrony Państwa. Dość spojrzeć na mapę Polski, by zauważyć, że wszystkie prawie warsztaty kolejowe znajdują się blisko granicy. Na razie usiłowania przeciwdziałania temu zjawisku były bezskuteczne. Budżet tegoroczny jest charakterystyczny pod tym względem. Mianowicie, w roku obecnym poraz pierwszy nie wstawiono żadnej sumy na warsztaty w Końskich, mające powstać w trójkącie bezpieczeństwa, zaś fabrykę „Wagon” w Ostrowiu, leżącą o kilkanaście kilometrów od granicy, kupuje Rząd kosztem wstrzymania kredytów dla wielkich warsztatów kolejowych w Pruszkowie.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#StanisławSiedlecki">Po trzecie, dziedzina t. zw. „zasobów” ma wiele do usprawnienia. Ujednostajnienie warunków technicznych, ustalenie jednolitej nomenklatury i nakoniec zmniejszenie nadmiernych zapasów da znaczne oszczędności. Na tę dziedzinę zwraca uwagę naszą Najwyższa Izba Kontroli Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#StanisławSiedlecki">Czwartą dziedziną byłoby usprawnienie funkcjonowania materjału ludzkiego przez równomierne jego rozłożenie. Niejednokrotnie zostało stwierdzone, że nie mamy na kolejach obecnie nadmiaru ludzi, natomiast w wielu miejscach mamy wielki ich brak, kiedy gdzieindziej jest stwierdzony nadmiar. Najwyższa Izba Kontroli konstatuje w r. 1925 w kilku miejscach przeładowanie stacji personelem. Np. stacja Brody ma normalną ilość 111 osób personelu, zaś stacja Tarnopol, która ma 3 razy mniejszy ruch przesyłkowy i 10 razy mniejszą ilość pasażerów, ma 290 osób personelu. Bardzo jaskrawo widzimy to również w Gdańsku. Mianowicie na terenie w. m. Gdańska na 113 km. kolei jest prawie tyleż personelu, co na 1.985 km. reszty dyrekcji gdańskiej, znajdującej się poza obrębem w. m. Gdańska. Jeśli się jeszcze zważy, że pracownicy kolejowi pobierają tam potrójną gażę, łatwo zrozumieć, ile możnaby na tem oszczędzić, gdy się zrobi racjonalne rozmieszczenie sił technicznych. Nie mówię już o powiększeniu sprawności technicznej.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#StanisławSiedlecki">Wszelkie oszczędności zmniejszają koszt własny przewozów kolejowych. W tej dziedzinie najaktualniejsze jest zmniejszenie kosztu przewozu węgla z Zagłębia do Gdańska, Tczewa i Gdyni, Budowa najszybsza kolei Wieluń — Inowrocław jest bardzo wskazana. Gdyby kolej ta została oddana wyłącznie do przewozu węgla, mogłoby to potanić ten przewóz b. poważnie, a tem samem przynieść kolei wielkie zyski.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#StanisławSiedlecki">Przeprowadzenie kolei Toruń — Ostrołęka tak samo skróciłoby znacznie drogę do Gdańska dla drzewa ze wschodu, co zwiększając dalekie przebiegi pociągów naładowanych drzewem, rokuje większe dochody.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#StanisławSiedlecki">Nakoniec, wprowadzenie lokomotyw spalinowo-elektrycznych może dać duży efekt oszczędnościowy. Małe, lekkie lokomotywy takie, opłacające się przy 20–30 pasażerach, wprowadzone na kresach, mogłyby zwiększyć częstotliwość pociągów, tem samem wzbudzić większy ruch osobowy, a co za tem idzie i towarowy.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#StanisławSiedlecki">Oto kilka spraw, które w krótkości chciałem poruszyć dla uzasadnienia optymistycznych przypuszczeń, że w dziedzinie kolejnictwa w Polsce można jeszcze daleko pójść naprzód.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#StanisławSiedlecki">Nie będę tu zabierał głosu w dyskusji, czy i w jaki sposób koleje mają być wyodrębnione jako przedsiębiorstwo. Mojem zdaniem Ministerstwo samo może także sprężyście rządzić kolejami. Jedno tylko muszę zaznaczyć: o ile, jak są po temu tendencje, będzie kolejami rządzić i Generalna Dyrekcja i Ministerstwo równocześnie, to rezultaty takiego stanu rzeczy napewno nie będą dodatnie.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#StanisławSiedlecki">Ktokolwiek zaś będzie rządzić, musi zrobić jak najśpieszniej inwentarz kolei polskich, by można było ustalić ich aktywa. Wszelkie argumenty, uzasadniające odwlekanie tej sprawy, nie wytrzymują krytyki, zaś brak porządku w tej dziedzinie stanowczo więcej nas kosztuje, niż ewentualne odszkodowanie, które będziemy zmuszeni zapłacić zagranicy.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#StanisławSiedlecki">Przechodząc do liczbowych zestawień, zaznaczam, że komisja sejmowa zrobiła znaczne poprawki. Tyczą się one głównie podwyższenia uposażeń pracowników o 10%. Zwiększone zostały również dość wydatnie preliminowane dochody z ruchu osobowego i towarowego, a to z powodu podniesienia taryfy osobowej z dn. 1 czerwca i 1 grudnia 1926 r., oraz taryfy towarowej z dn. 1 grudnia 1926 r. Inne podwyższenia w wydatkach komisja sejmowa uzasadniała przewidywaniem wzmożonego ruchu na kolejach.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#StanisławSiedlecki">Jako sprawozdawca komisji Senatu starałem się nie naśladować Sejmu w podwyższaniu wydatków, przeciwnie, w myśl już ustalonych do pewnego stopnia tradycji Senatu, starałem się unikać zmian w budżecie.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#StanisławSiedlecki">Komisja Skarbowo-Budżetowa wprowadza do budżetu Ministerstwa Komunikacji tylko dwie zmiany, oraz przedkłada rezolucje.</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#StanisławSiedlecki">Według liczbowych zestawień budżet Ministerstwa Komunikacji zamyka się w 253.800 zł. dochodu i 3.290.000 zł. rozchodu. Przedsiębiorstwo ma w dochodach zwyczajnych z eksploatacji kolei 1.109.421.000, w dochodach nadzwyczajnych 4.000.000 zł., stanowi to razem — 1.113.421.000 zł. Natomiast mamy w rozchodach zwyczajnych 1.004.801.000 zł., w nadzwyczajnych — 72.119.900 zł., razem 1.076.920.900 zł. W ten sposób przewiduje się przewyżkę dochodów zwyczajnych nad rozchodami zwyczajnemi w kwocie — 104.620.000, zaś nadwyżkę po uwzględnieniu dochodów i wydatków nadzwyczajnych w kwocie 36.500.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#StanisławSiedlecki">Zmiany proponowane przez Komisję Skarbowo-Budżetowa Senatu su następujące.</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#StanisławSiedlecki">W dziale 2 rozdz. 9 § 3 „Czynsz za najem taboru” obniża się o 500.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-2.35" who="#StanisławSiedlecki">Jednocześnie w dziale 4 rozdz. 2 § 10 „Warsztaty główne i inne zakłady” wprowadza się 500.000 zł; Pokrywa tu jedna rzecz drugą.</u>
          <u xml:id="u-2.36" who="#StanisławSiedlecki">Następnie proponowane są rezolucje:</u>
          <u xml:id="u-2.37" who="#StanisławSiedlecki">1) Senat wzywa Rząd do zabezpieczenia w porozumieniu z samorządami pozostawienia odpowiednich gruntów pod lotniska przynajmniej w większych miastach prowincjonalnych.</u>
          <u xml:id="u-2.38" who="#StanisławSiedlecki">2) Senat wzywa Rząd do natychmiastowego uproszczenia formalności przy nadawaniu towarów do przewozu.</u>
          <u xml:id="u-2.39" who="#StanisławSiedlecki">3) Senat wzywa Rząd do honorowania przez Rząd, w miarę możności budżetowej, przyjętych zobowiązań na naprawę lub zakup taboru kolejowego, z tem, aby wszyscy kontrahenci jego byli traktowani jednakowo; pewne więc uprzywilejowanie Międzynarodowego Towarzystwa dla budowy maszyn i okrętów w Gdańsku nie jest uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-2.40" who="#StanisławSiedlecki">4) Senat wzywa Ministerstwo Komunikacji, by obniżyło taryfy od twardego kamienia, sprowadzanego dla budowy dróg przez samorządy, o 30%, oraz do doprowadzenia bocznic kolejowych do głównych rezerwoarów kamienia, nadającego się do budowy dróg.</u>
          <u xml:id="u-2.41" who="#StanisławSiedlecki">5) Senat wzywa Rząd do wybitnego dotowania działu lotnictwa w budżecie Ministerstwa Komunikacji, przeniesienia odpowiednich pozycji, tyczących się lotnictwa, z działu przedsiębiorstw do działu administracji, oraz przypomina rezolucję, uchwaloną przy budżecie 1925 r., tyczącą się zorganizowania podsekretarjatu stanu dla lotnictwa cywilnego.</u>
          <u xml:id="u-2.42" who="#StanisławSiedlecki">6) Senat wzywa Rząd do przygotowania ustawy o Ministerstwie Komunikacji, do któregoby to Ministerstwa włączone zostały:</u>
          <u xml:id="u-2.43" who="#StanisławSiedlecki">a) Generalna Dyrekcja Kolei Państwowych, b) Generalna Dyrekcja Poczt i Telegrafów, c) Ministerstwo Robót Publicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.44" who="#StanisławSiedlecki">7) Senat wzywa Rząd do przystąpienia jak najrychlej do rozbudowy węzła kolejowego krakowskiego ze względów handlowych i ze względu na bezpieczeństwo ruchu.</u>
          <u xml:id="u-2.45" who="#StanisławSiedlecki">Proszę Wysoki Senat o przyjęcie tych dwóch poprawek i rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Hempel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JoachimHempel">Wysoka Izbo! Budżet Ministerstwa Komunikacji powinien być największą troską Rządu i ciał prawodawczych nietylko dlatego, że wykazuje najwyższą sumę w budżecie Państwa, bo 1.076.000.000 zł., t. j. więcej, niż razem wzięte budżety wojska, oświaty i Skarbu, ale głównie dlatego, że jak w organizacji ciała ludzkiego o jego zdrowiu i sprawności decyduje stan arterji krwionośnych, tak o sprawności gospodarczej i bezpieczeństwie Państwa na wypadek wojny decyduje stan i sprawność jego arterji komunikacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#JoachimHempel">Do r. 1926 koleje państwowe dawały Państwu straty, dopiero rok 1926 jest pierwszym rokiem dochodowym, a mianowicie, po pokryciu własnych wydatków koleje odprowadziły do Skarbu Państwa 211/2 miljona zł. Stało się to wprawdzie dzięki wyjątkowo korzystnym konjunkturom, t. j. dzięki strajkowi angielskiemu. Plan finansowy przewiduje na r. 1927 w dochodach 1041/2 miljona, z czego 361/2 miljona ma być odprowadzone do Skarbu Państwa. Możliwe są odchylenia, n. p. ze względu na konieczność podwyższenia płac pracowników, i dlatego regulacja nastąpić może, zdaniem naszem, tylko przez zmianę taryf, o których później mówić będę.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#JoachimHempel">Najważniejszą pozycję w wydatkach stanowią wydatki personalne, które wynoszą około 600.000.000 zł. Stosunek wydatków personalnych do rzeczowych, jest jednak normalny i w porównaniu z zagranicą dla Państwa nawet bardzo korzystny. Tu muszę poruszyć aktualną sprawę stosunku Ministerstwa Kolei do pracowników. Do roku 1924 bezmyślnie przyjmowano na kolejach pracowników, których liczba wzrosła niesłychanie ponad rzeczywiste potrzeby kolejnictwa. Od tego czasu liczba ta zmniejszała się stale w stosunku do wykonywanych przez pracowników prac, co podnoszę z przyjemnością na pochwałę naszych kolejarzy. Od tego czasu liczba pracowników na naszych kolejach zmniejszyła się, a wydajność pracy zwiększała się bardzo znacznie. Stało się to dzięki przyjętej przez p. Ministra Kolei zasadzie nie przyjmowania nowych pracowników poza koniecznością powiększania sił fachowych. I tak, w drugiej połowie 1926 r. przyjęto około 800 pracowników fachowych wyjątkowo specjalnie do służby handlowej. Stało się to wskutek powiększenia się ruchu w drugiej połowie 1926 roku przy przewozie węgla. W ten sposób przywrócono normalny stosunek ilości pracowników do potrzeb kolei i wydajności pracy. Na rok 1927 przewiduje się cyfrę 170.000 pracowników.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#JoachimHempel">Wynagrodzenie pracowników jest z powodu zatrzymania wzrostu mnożnej naogół skromne. Wiadomo, że mnożna została zatrzymana. Monitowany z tego tytułu Minister Kolei stanął na stanowisku, że kwestja uposażenia pracowników kolejowych jest ściśle związana ze sprawą uposażenia pracowników państwowych i nie może być wyodrębniona. Nie możemy odmówić słuszności p. Ministrowi, musimy zwrócić jego uwagę na to, że przed 1926 rokiem i później, obok błędu bezkrytycznego przyjmowania potrzebnych i niepotrzebnych pracowników bez ograniczenia liczby, popełniono drugi niesłychany błąd, niesprawiedliwego wynagradzania pracowników. Wszystkim wiadomo, że bardzo często pracownicy bez żadnego przygotowania, zwykli rzemieślnicy, otrzymywali wynagrodzenie wyższe, niż wykwalifikowani inżynierowie dużych zasług i dużego doświadczenia. Powtarzam, że są to błędy popełnione na początku powstawania naszej państwowości. Błąd bezkrytycznego przyjmowania pod względem ilości i jakości pracowników wpłynął także na niesprawiedliwości wynagradzania tych pracowników. Te błędy co do wynagrodzenia trwają dalej i muszą być jak najprędzej naprawione. Dla przywrócenia dobrych normalnych stosunków między zarządami a ich podwładnymi uważamy za konieczne jak najszybsze wprowadzenie na kolejach pragmatyki, ustawy emerytalnej i ustalenie jednakowych warunków wynagrodzenia we wszystkich dyrekcjach. To ogromnie ułatwiłoby p. Ministrowi i zarządowi stosunki, oparte na zasadach stałych, bo obecnie są to rzeczy bardzo płynne i p. Minister nawet w tej chwili ma ogromne trudności z tego powodu.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#JoachimHempel">Za niedopuszczalne uważać musimy tak w tej, jak w każdej innej dziedzinie emerytowanie pracowników zdolnych, w sile wieku z powodów, nie mających nic wspólnego z interesem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#JoachimHempel">Przechodząc do wydatków rzeczowych, podnieść muszę, że największym wydatkiem jest naprawa taboru, a mianowicie, około 210 miljonów złotych. Jak w dziedzinie wydatków personalnych, tak i w dziedzinę wydatków rzeczowych Ministerstwo Komunikacji ponosi konsekwencje grzechów pierworodnych, popełnionych przez nasze pierwsze rządy. Jak tam przyjmowano niepotrzebnych pracowników, tak tu zawierano mnóstwo szkodliwych dla Państwa umów. Do takich należy umowa ze stocznią gdańską, gdzie naprawa taborów jest najkosztowniejsza, a dokąd ze strata dla Państwa wysyłamy nasz tabor do remontu, zmuszeni do tego obowiązującą Rząd dawniejszą umową, na zasadzie której koleje mają obowiązek wysyłania pewnej ilości taboru do remontu do stoczni gdańskiej, pomimo że daleko taniej kosztuje nas remont taboru we własnych warsztatach kolejowych. Strata, którąśmy z tego powodu, ponieśli w 1926 r., wynosi około 11 miljonów złotych. W tej sprawie jest także rezolucja Komisji Skarbowo-Budżetowej. My stoimy na stanowisku, że umowa ze stocznią gdańską powinna koniecznie jak najprędzej ulec rewizji. Układy będą trudne — towarzystwo stoczni stoi na stanowisku umowy, ale ponieważ straty są widoczne, stałe i ciągłe i będą wzrastać w miarę narastania naszego taboru, więc ta umowa kwalifikuje się jako jedna z pierwszych do rewizji; nie można zgodzić się na stałe ponoszenie takich strat, jakie były z powodu remontu w 1926 r.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#JoachimHempel">Podnieść muszę, że z powodu niedostatecznego remontu taboru w r. 1925, procent chorych wagonów wynosił w tym roku przeszło 10,6, co odbiło się fatalnie na przewozie naszego węgla podczas konjunktury bardzo korzystnej 1926 r. Sprawność naszych kolei okazała się wtedy niedostateczną. Dziś błąd ten po niewczasie został naprawiony; dziś mamy tylko około 5,7% chorych wagonów, co się już zbliża do warunków normalnych. Za wypożyczenie brakujących wagonów zapłaciliśmy jednak zagranicą miljony. Narazie nie było innego wyjścia, ale nigdyby tego nie było, gdybyśmy w r. 1925 pamiętali o naprawie taborów. Wczoraj, krytykując budżet Ministerstwa Przemysłu i Handlu, zwracałem się do p. Ministra Przemysłu i Handlu z uwagą, że jego obowiązkiem jest mieć stałą ewidencję taborów, ponieważ przemysł węglowy uzależniony jest zupełnie od możności przewozu. Jeżeli węgla przewozić nie można, to zwały na kopalniach wkrótce stają się tak wielkie, że kopalnie muszą stanąć. P. Minister Przemysłu i Handlu powinien mieć ingerencję i iść ręka w rękę z p. Ministrem Komunikacji, czuwając wspólnie nad stałem utrzymaniem taborów w porządku, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdzie moment krytyczny. Ponieważ tego momentu nie przewidziano w r. 1925 więc w r. 1926 Państwo na tem grubo straciło.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#JoachimHempel">Podnoszono zarzut, że Ministerstwo za drogie pieniądze zremontowało 800 nieużytecznych parowozów, starych i za słabych. Siła tych parowozów dochodzi zaledwie do 300 ton, podczas gdy dziś pożądane są parowozy ciągnące conajmniej 1.000 ton. Jest rzeczą zrozumiałą, że przy dużym pociągu obsługa jest tańsza i dlatego korzyści eksploatacyjne są znaczniejsze, jak przy małym, tymczasem zremontowano stare, dawne parowozy. Jest to również dawniejszy grzech, nie dzisiejszego p. Ministra, że zremontowano 800 starych parowozów, które dziś mają małe zastosowanie, bo są słabe do pociągów dziś uruchamianych, parowozy te ciągną bowiem tylko 300 ton. Otóż czy nie lepiej byłoby kupić za te pieniądze nowe, silne parowozy, odpowiadające naszym dzisiejszym potrzebom?</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#JoachimHempel">Do lekkomyślnych i szkodliwych umów należą także umowy z różnemi fabrykami o dostawę taboru, które są tak nierozsądne i nielogiczne, że ani Rząd, ani fabryka nigdy dotrzymaćby ich nie mogła. Do takich umów należy również umowa z fabryką „Wagon”, która zbankrutowała, a ostatnio Komitet Ekonomiczny postanowił nabyć fabrykę „Wagon”. Komisja sejmowa, uważając cenę nabywczą za zbyt wysoką, z sumy 5.700.000 zł. zdaje się skreśliła demonstracyjnie 500.000 zł. P. Minister upominał się o restytucję tego funduszu, mówiąc, że w przeciwnym razie nie będzie mógł tej fabryki nabyć, a nabycie jej uważa się rzeczywiście za pożądane, ponieważ przez to niekorzystne warunki umowy zostaną skasowane. Już wczoraj miałem sposobność wypowiedzenia opinji naszego klubu, że jesteśmy przeciwni prowadzeniu przedsiębiorstw przemysłowych przez rząd. Są jednak wypadki, w których to jest ze względu na brak inicjatywy, a szczególnie na brak kapitałów, konieczne i dlatego Rząd musi wstępować w obowiązki przemysłu prywatnego.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#JoachimHempel">Bez upoważnienia ciał ustawodawczych i wbrew prowizorjum budżetowemu Ministerstwo Kolei zamówiło i częściowo zapłaciło stoczni gdańskiej za dwa statki dla ruchu kabotażowego. Komisja Budżetowa skreśliła manifestacyjnie 100 zł. Pogląd ten do pewnego stopnia podzielamy. Znana nam jest odpowiedź p. Ministra w tej sprawie. Powodowały nim zapewne względy praktyczne i ja jako przemysłowiec, który ma za sobą 40-letnie doświadczenie, wiem, że w przedsiębiorstwach nieraz szybka decyzja i szybkie działanie decyduje o ostatecznym rezultacie, i rozumiem, że takie momenty muszą się wytworzyć w zarządzie Państwa. Jednak nie uznaję zasady, ażeby w stosunkach państwowych dysponować funduszami państwowemi bez upoważnienia parlamentu, o ile suma nie jest przewidziana w budżecie.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#JoachimHempel">Zwracamy też uwagę na konieczność załatwienia palącej sprawy, racjonalnego unormowania naszych taryf kolejowych, które znajdują się teraz w stanie chaosu. Ten stan zaniedbania polityki taryfowej paraliżuje nawet najlepsze wyniki eksploatacji kolei, choć taryfa polska jest niższa od taryf państw sąsiednich, t. j. od taryfy niemieckiej, czeskiej i austrjackiej. Rozbudowa wydziału handlowo-taryfowego jest dla naszego kolejnictwa sprawą pierwszorzędnego znaczenia i polecamy ją uwadze p. Ministra Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#JoachimHempel">Gospodarka finansowa kolei pozostawia również bardzo dużo do życzenia. Bilanse dotąd nie są przedkładane w przepisanych terminach. Ustalenie kapitału obrotowego również nie jest ścisłe i wymaga jeszcze dużo pracy i czasu. Zestawienie kapitału obrotowego mamy zdaje się jeszcze z czasów p. Grabskiego, a oparte ono było wtedy tylko na podstawie aktów, a nie na ocenie, odpowiadającej rzeczywistej wartości danego przedmiotu w momencie, kiedy się sporządza szacunek.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#JoachimHempel">Nie widzimy też prostolinijności w dążeniu do najważniejszego celu, do rozumnej racjonalnej organizacji kolejnictwa. Słyszeliśmy o różnych pięknych planach. I tak w swoim czasie p. Premjer Bartel przedłożył Sejmowi dobry plan organizacji Ministerstwa Komunikacji, obejmujący koleje, poczty, komunikację wodną i t. d. Pod datą 24 września r. zeszłego, wyszedł dekret p. Prezydenta Rzeczypospolitej, wprowadzający Ministerstwo Komunikacji. Wszystkie te piękne plany pozostały jednak w dziedzinie projektów, tymczasem życie gospodarcze nie da się zahamować, wymaga czynu, szybkich i energicznych posunięć. Ten zarzut spotyka Rząd dzisiejszy nietylko w dziedzinie kolejnictwa. Widzimy bardzo dobre zamiary, nie widzimy jednak jednej, prosto wytkniętej linji działania i nie widzimy wysiłku, żeby cel, plan raz dobrze obmyślany, był energicznie, sprawnie i szybko przeprowadzony.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#JoachimHempel">Żądamy przedewszystkiem ustalenia stosunku Ministerstwa Komunikacji do dyrekcji kolejowych. Żądamy specjalnej komisji, złożonej z ludzi fachowych, dla opracowania organizacji polskich kolei państwowych. Żądamy komercjalizacji polskich kolei państwowych.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#JoachimHempel">Nie możemy też pominąć milczeniem rany, która się ślimaczy na niedomagającym organizmie naszego kolejnictwa, mam na myśli łapownictwo i wyzysk publiczności przez niesumiennych funkcjonarjuszy kolejowych. Zaraza ta, która toczy nasz organizm komunikacyjny, jest smutną spuścizną po naszej półtorawiekowej niewoli. Przekupywanie zdemoralizowanych funkcjonarjuszy wrogiego nam państwa, było w czasie niewoli w niektórych wypadkach smutną koniecznością, tolerowanie tej plagi w łonie własnego organizmu państwowego jest zbrodnią nie do darowania. Wprawdzie p. Minister Komunikacji zaznaczył w sejmowej Komisji Budżetowej, że wydał kilka okólników, zabraniających nadużyć, przyznał jednak; że są mu wiadome wypadki, w których funkcjonarjusze stacyjni pobierają od interesantów aż do 150 zł. za podstawienie jednego wagonu pod ładunek towaru. Wiem z innych ust. bliskich p. Ministrowi, że te rzeczy są bardzo dobrze wiadome wszystkim członkom administracji kolejowej, wiem jednak z doświadczenia własnego, że za mało wysiłków w tym kierunku Ministerstwo robi. Utarło się takie przekonanie i jest to zapewne także błąd przeszłości, iż uważa się w sferach kolejowych za niewielki grzech, jeżeli funkcjonariusz spełni obowiązek, a przytem weźmie pieniądze od interesanta. Otóż z tym poglądem pogodzić się nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#JoachimHempel">Jak wiadomo, Ministerstwo Komunikacji subwencjonuje czynnie towarzystwa żeglugi powietrznej. Zdaniem naszem subwencjonowane mogą być tylko towarzystwa polskie i do wysokości ponoszonych przez nie faktycznych strat, tymczasem jest inaczej. Jako przykład przytaczamy towarzystwo „Aerolot”, które nie może udowodnić, że jest posiadaczem samolotów, znajdujących się w Polsce. Świadectwo firmy Junkers nie jest przekonywujące, gdyż polisy ubezpieczeniowe wystawione są na imię Junkersa, zresztą kontrola Ministerstwa Komunikacji nie mogła stwierdzić, że aparaty należą do tego towarzystwa. Pomimo to towarzystwo jest subwencjonowane i to w formie niezwykłej, o czem przekona nas zestawienie za 4 miesiące 1926 r. I tak: dochody towarzystwa za 4 miesiące 1926 r. wynosiły: subwencje dane przez Ministerstwo i premje 1.400.000 zł.; dochód własny, przewóz pasażerów i bagaży 246.152, razem dochód z subwencjami — 1.646.162 zł., podczas gdy wydatki towarzystwa za te 4 miesiące wynosiły tylko 964.175 zł., czyli że nadpłacono jako subwencję 700.000 zł Wynika więc z tego, że Ministerstwo Komunikacji nietylko pokryło wszelkie dokonane przez towarzystwo wy datki, lecz jeszcze nadpłaciło około 700.000 zł. Wobec tego uważam za wskazane powołanie specjalnej komisji, któraby zbadała całokształt działalności Aerolotu.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#JoachimHempel">W ciasnych ramach, w jakich, ze względu na ograniczony czas, musiałem się zamknąć, wytknąłem najbardziej widoczne usterki. Krytyką naszą w dziedzinie gospodarczej kieruje zawsze jeden tylko cel — dobro Państwa jako całości. Dlatego w naszej krytyce starałem się unikać pierwiastku politycznego, a opierać się na bezwzględnej bezstronności.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#JoachimHempel">Ta bezstronność każe mi nie zamykać oczu także na dodatnie strony działalności Ministerstwa Komunikacji. Postępy w tej ważnej dziedzinie gospodarczej są widoczne: do niedawna Skarb dopłacał do eksploatacji kolei około 1 miljona złotych dziennie, ostatni rok — prawda wyjątkowo korzystny — wykazał znaczniejsze zyski.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#JoachimHempel">Kończę, polecając p. Ministrowi Komunikacji zrealizowanie zasadniczych jego zadań, zresztą przez niego uznanych, a mianowicie, osiągnięcie największego przewozu, obniżenia kosztów własnych, małego i dobrze płatnego personelu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Minister Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Minister Komunikacji Romocki.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Wysoka Izbo! Zabieram głos tylko dla jednej jedynej sprawy, poruszonej przed chwilą przez p. senatora Hempla, mianowicie nadużyć panujących jakoby w tak szerokiej mierze na kolejach polskich. Przypominam, że dyskusja w Komisjach Budżetowych tak senackiej, jak i sejmowej, odbywała się w chwili najwyższej konjunktury wywozowej i przywozowej węgla, w okresie strajku angielskiego jeszcze i że wówczas zapotrzebowanie na węgiel było najwyższe. Stąd pokusy skierowane ku funkcjonarjuszom kolei były także bardzo wysokie w owym czasie. Rzeczywiście stwierdzam, że wtenczas zachodziły wypadki opłacania pracowników kolejowych za nielegalne podstawianie węglarek, — wypadki, powiadam, których nie można generalizować żadną miarą. Równocześnie muszę stwierdzić, że w tym samym czasie, podczas wysokiej konjunktury węglowej w całej Europie w innych państwach działy się rzeczy częstokroć gorsze.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Następnie, jeżeli chodzi o to, że Ministerstwo Komunikacji było bezczynne w owym okresie i tolerowało owe nadużycia, to stwierdzam, Wysoka Izbo, że było odwrotnie. W chwili, kiedy takie zjawiska zaczęły się ukazywać, dyrekcje kolejowe porozumiały się z policją na Górnym Śląsku i w zagłębiu dąbrowskiem, były w kontakcie z władzami sądowemi, tudzież wyznaczono bardzo poważne premje za uchwycenie tych złodziejstw i nadużyć. Jednak trzeba stwierdzić, że trudno w takich wypadkach uchwycić złodzieja za rękę.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Przy tej sposobności chciałbym jeszcze poruszyć drugą sprawę. Prasa od kilku tygodni wspomina o rozszerzeniu dyrekcji katowickiej przez przyłączenie do niej zagłębia krakowskiego węglowego i zagłębia dąbrowskiego. Niewątpliwie takie projekty istniały, ale od kilku miesięcy zostały zaniechane w Ministerstwie Komunikacji. Nie mam zamiaru zajmować się realizowaniem tego projektu. Dementuję więc informacje podawane w prasie.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Adelman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AleksanderAdelman">Wysoki Senacie! Ustawą sejmową z dnia 14 grudnia 1925 r. została utworzona Główna Inspekcja Kolejowa, która rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 września 1926 r. została zamieniona na Główną Inspekcję Komunikacji. Otóż, uchwalając tę ustawę, mieliśmy na celu, aby ona przedewszystkiem przeprowadzała techniczną kontrolę, aby zajęła się głównie bezpieczeństwem ruchu. Tymczasem ta inspekcja dzisiaj jest właściwie władzą administracyjną, podległą p. Ministrowi, zastępuje właściwie Najwyższą Izbę Kontroli Państwa w jej działalności, tak samo jak i Korpus Kontrolerów w Ministerstwie Spraw Wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#AleksanderAdelman">Otóż, mojem zdaniem, taka inspekcja byłaby niepotrzebna. Potrzebna ona jest ze względu na bezpieczeństwo ruchu, aby publiczność była pewna, że ruch ten jest należycie sprawowany. Ze względu na powiększenie dochodów robi się oszczędności. Te oszczędności są wskazane, ale jeżeli widzimy w preliminarzu budżetowym, że na wymianę szyn używa się tylko 4% istniejącego szlaku szyn, to jest według praktycznych danych absolutnie złe. Zwykła wymiana szyn odbywać się powinna conajmniej w wysokości 7%, ażeby bezpieczeństwo ruchu utrzymać. Gdyby więc była taka inspekcja, któraby badała to bezpieczeństwo, to bezwarunkowo spełniłaby swoje zadanie i w tej myśli, mojem zdaniem, nowelizacja tej ustawy, którąśmy uchwalili, powinna nastąpić.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#AleksanderAdelman">Druga sprawa, którą chcę poruszyć, to są taryfy kolejowe. Te taryfy rzeczywiście mają być wreszcie zmienione i z dniem 31 grudnia 1927 r. prawdopodobnie nowa taryfa wejdzie w życie. To, co p. sen. Hempel powiedział bezwarunkowo jest prawdą. Obecna taryfa nie odpowiada zupełnie dzisiejszym stosunkom. Ona jest wzorowana na rosyjskiej taryfie kolejowej, która bardzo mało klas stosunkowo miała w swoim podziale. Teraz taryfa musi przedewszystkiem ustalić nomenklaturę i zrewidować stawki kolejowe. Dlaczego ustalić nomenklaturę? Otóż podam Panom jako przykład, że sulfat, siarczan sody i sól glauberska były w rozmaitych klasach położone, a to jest jedno i to samo. Wprawdzie ten błąd został już poprawiony z dniem 1 stycznia 1927 r., ale takich błędów znalazłoby się więcej. W jaki sposób stawki taryfowe są u nas stosowane? Najważniejszą część przewozu stanowią towary ciężkie, które nie znoszą wysokich taryf i z tego powodu na te towary droższe, cała wysokość stawek się nakłada i wskutek tego ta część towarów jest za droga i dlatego musi drożyzna w tym kierunku rosnąć. Jako przykład podam Panom dane z grudnia 1926 r., jaka ilość wagonów czem była naładowana. Oto na 15.899 wagonów w grudniu 1926 r. było naładowanych ładunkiem zbożowym 241 wagonów, ziemniakami 57, burakami cukrowemi 768, nawozami sztucznemi 212, węglem 5.949, drzewem 915 wagonów, łomem 230, surowcami przemysłowemi 243, materjałami budowlanemi 215 i t. d., razem 9.708 wagonów towarów ciężkich, to jest 62%. A potem jaki jest skutek? Naprzykład sól przemysłowa, o której Panowie mówili już, że jest zadroga. Ona nie jest za droga na miejscu fabrykacji, lecz jest za droga z powodu przewozu. Na długości 500 klm. sam przewóz kolejowy tej soli przemysłowej wynosi już 46% wartości. Wobec tego taka sól przemysłowa bezwzględnie nie może być użyta dla karmu bydła, bo jest za droga i dlatego trzeba zrewidować te taryfy, aby podobnych rzeczy nie było.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#AleksanderAdelman">Dalej chciałem podnieść sprawę administracji kolejowej. Proszę Panów łaskawych, o tem już mówiłem na komisji, lecz p. Minister oświadczył się przeciw memu założeniu. Otóż mamy dyrekcję kolejową w Gdańsku. Już był projekt p. Ministra Tyszki przeniesienia tej dyrekcji z Gdańska do Bydgoszczy i do Grudziądza. W tym celu w Grudziądzu zakupiono nawet budynki, aby część dyrekcji tam pomieścić. Mimo rozpoczęcia tej pracy, to się nie stało, ta dyrekcja kolejowa została w Gdańsku, a koszt, wynikły z tego tylko powodu, dla zarządu kolejowego wynosi o 3 miljony więcej, niż gdyby dyrekcja była w Bydgoszczy. Zdaje mi się, że jeżeli chodzi już tylko o kwestję oszczędności, to ta sprawa powinna być w ten sposób załatwiona, tembardziej, że ruchowi kolejowemu nie przeszkadza to zupełnie, czy dyrekcja będzie w Gdańsku, czy w Bydgoszczy, a nawet, zdaje mi się, że byłoby lepiej, bo będzie w środku zbiegu linji kolejowych.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#AleksanderAdelman">A teraz kwestja rozrzutności w budownictwie kolejowem. Rozpoczęta została budowa 3 warsztatów w Pruszkowie, w Końskich i w Skalmierzycach. Wszystkie te warsztaty są niedokończone. Nie wiem, ile wydano pieniędzy, ale zakupiono fabrykę „Wagon”, która ma tym samym celom służyć. Jak z tego Panowie widzą, jest brak programu, tembardziej, że o ile dochodzą mnie wieści, my tych warsztatów kolejowych mamy za wiele. Praca ich nie jest tak bardzo intensywna i może wymagałaby nawet zmniejszenia ilości tych warsztatów. Zdaje mi się, że to nie jest oszczędność, lecz niepotrzebne wydawanie pieniędzy. Nie zarzucam tego p. Ministrowi, który temu nie jest winien, bo to się stało przed trzema laty, ale powinien być jakiś program, plan, według którego należy postępować, bo inaczej wyrzucamy pieniądze w błoto.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#AleksanderAdelman">Bardzo się cieszę, że p. Minister oświadczył z trybuny, że Rząd nie zamierza dyrekcji kolejowej z Krakowa, względnie jej części, przenieść do Katowic. Mnie się zdaje, że nietylko ze względów rzeczowych, ale i wojskowych byłoby to nie na miejscu i nie celowe, tembardziej, że Kraków stałby się po usunięciu dyrekcji kolejowej tylko miastem, gdzie są pamiątki, pozostałby tylko miastem prowincjonalnem, a na to nie zasłużył.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nikt głosu nie żąda. Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#WojciechTrąmpczyński">S. Siedlecki.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Wysoki Senacie! Chciałbym tylko dwa słowa powiedzieć w sprawie ewentualnego rozszerzenia dyrekcji katowickiej. Otóż bardzo szczęśliwie, że to jest tylko pogłoską, w każdym razie chciałbym tu podnieść sprawę rozwoju Krakowa jako ośrodka przemysłu i kopalnictwa węglowego w zagłębiu, że tak powiem krakowskiem — dlatego, że zagłębie węglowe Górnego Śląska również można nazwać zagłębiem węglowem krakowskiem. Otóż Kraków, jako ośrodek tego zagłębia, jest wprost predestynowany do tego. Jasną jest rzeczą, że nie Katowice mogą być ośrodkiem tak ważnej dziedziny dla Polski, jak to wielkie zagłębie węglowe, ale Kraków — nie dlatego, że jest składnicą pamiątek, ale dlatego, że jest dostatecznie oddalony od granicy, że jest dostatecznie rozbudowany jako miasto, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby właśnie Kraków, a nie inne miasto, był ośrodkiem tego zagłębia. Ma się rozumieć, do tego potrzebne jest planowe długoletnie przygotowanie. O tem właśnie chciałem mówić. W tej chwili nie. zachodzi potrzeba ani ewentualność rozszerzenia Katowic, ale może zajdzie z czasem, za lat kilkanaście potrzeba rozszerzenia Krakowa. Do tego trzeba się przygotować. Mojem zdaniem, w planie Ministerstwa Kolei musi być zrobione wszystko, ażeby powoli, stopniowo, związać Kraków kolejami w taki sposób z zagłębiem węglowem, ażeby stał się jego ośrodkiem.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Co do inspekcji kolejowej, to mnie się zdaje, że p. sen. Adelman ma o niej zupełnie inną koncepcję. Mianowicie, Główna Inspekcja Kolejowa, jest to właściwie instytucja rewidująca, tymczasem inspekcja kolejowa w rozumieniu p. sen. Adelmana miałaby na celu ustalanie bezpieczeństwa ruchu, byłaby więc instytucją o innym zupełnie zakresie działania. Wprawdzie w państwie austrjackiem podobna inspekcja istniała i miała jednocześnie te obie dziedziny w ręku, jednakże mnie się zdaje, że te dziedziny są różne. Mogłaby pozostać Główna Inspekcja Kolejowa obecna i mogłaby powstać jeszcze inna instytucja, któraby miała za zadanie kontrolowanie bezpieczeństwa ruchu.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#komentarz">(Głosy: Na co? To za dużo.)</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Ta sprawa jest do dyskusji. Mnie się zdaje, że ta sprawa jest bardzo ważna, więc rozstrząśnięcie jej w łonie Ministerstwa przez fachowców byłoby rzeczą niezwykle pożyteczną.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do następnego punktu: część 7 — Służba Zdrowia. Głos ma sprawozdawca s. Godlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#EmilGodlewski">Wysoka Izbo! Będąc już od lat kilku referentem spraw sanitarnych w Senacie, muszę z przykrością stwierdzić, że znaczenie sanitarjatu polskiego jest w rządzie Rzeczypospolitej Polskiej stanowczo niedoceniane, a obecny budżet daje nowe tego dowody. Dla całej Polski na sprawy sanitarne przeznaczono 8.800.000 zł., a jeżeli się zwróci uwagę na to, że około 4 miljonów przeznaczone jest na pomoc lekarską dla urzędników wszystkich ministerstw, to zdaje mi się, że jasno z tego wynika, że ta suma, jaka pozostaje na ratowanie zdrowia publicznego w całem Państwie, to jest niespełna 5 milj., jest przecież znikomo mała i że za to efektu dużego spodziewać się nie można.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#EmilGodlewski">Musimy oprócz tego zwrócić jeszcze uwagę na fakt, że i w rządzie samym stanowisko polskiego sanitarjatu jest stanowczo niedoceniane. Można zauważyć, że z roku na rok pozycja ta staje się coraz gorsza, a w obecnym Rządzie doszło obniżanie znaczenia sanitarjatu polskiego już rzeczywiście niemal do najdalszych granic.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#EmilGodlewski">Nie przygotowano szerszego planu, któryby objął należyte utrzymanie tego, co w Polsce jest, oraz tworzenie tego, co w Polsce w dziale sanitarnym być powinno. Zorganizowanie kompletne, skoordynowanie wszystkich instytucji, którym drogie jest dobro zdrowia polskiego powinno naczelnej władzy sanitarnej leżeć na sercu. Tego dotychczas niestety nie widać. Ale nawet w tem, co jest, nawet w tych planach, które były poprzednio uznane i rozpoczęte, widzimy, że wykonanie samo jest na każdym kroku hamowane. Co do służby zdrowia ze specjalnem zamiłowaniem, ze szczególną zaciętością przeprowadza się redukcje, redukcje we wszystkich instancjach i to w ten sposób, że one istotnie uniemożliwiają prawdziwe przeprowadzenie tych wszystkich agend, jakie do sanitarjatu polskiego należą. Proszę Szanownych Panów, ilość personelu, zajętego jeszcze w Ministerstwie Zdrowia Publicznego w r. 1923. równała się 170 siłom pracującym, w 1924 r. — 144, w 1925 było 80 sił, w 1926–69. Potem proponowane były dalsze zniżki, któreby doprowadziły, jeżeli zostaną wykonane, do redukcji tak daleko idącej, że już wypełnienie sanitarnych postulatów będzie niemożliwe, a to jest wprost ze szkodą dla samej rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek ks. Stychel)</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#EmilGodlewski">Oprócz tego widać, że istnieje bardzo wyraźna dążność, ażeby, wskutek symbiozy z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, redukcję wyznaczoną dla Ministerstwa Spraw Wewnętrznych skoncentrować wyłącznie na Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia, a ocalić przytem administracyjne siły tak, ażeby, o ile możności, ta redukcja tamtego resortu nie dotknęła, a tu ażeby poszła jak najdalej. Tam mamy 277 sił, a tu 69. Kiedy doszło do mojej wiadomości, że jest 5% redukcja zaprojektowana przez Sejm w obrębie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wtenczas odrazu przeczuwałem, że te 5% z 277 odbije się na tych 69 i porozumienie z najwyższemi władzami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych co do tego projektu rzeczywiście to przypuszczenie potwierdzało. Kiedy w komisji senackiej zwrócono uwagę na niemożliwość tego, słyszę, że najwyższe władze nieco się już wycofują, ale jak ta rzecz się ostatecznie ujawni, to przyszłość pokażę.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#EmilGodlewski">Od samego początku, gdy powstała myśl włączenia służby zdrowia w obręb Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, podkreślaliśmy z tego miejsca, że konieczne jest utrzymanie autonomji Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia. Generalną Dyrekcją Służby Zdrowia powinny rządzić siły fachowe, a da się to wykonać, gdy władza najwyższa sanitarna znajdować się będzie w rękach lekarskich. Wtedy będzie sanitarjat rządzony nie przez laików, ale przez takich, którzy się na rzeczy znają. Ale tutaj szło się coraz dalej w tym kierunku i dziś już przeprowadzono najzupełniejsze podporządkowanie służby zdrowia resortom administracyjnym. To też istotnie w poczynaniach coraz mniej już znać rękę lekarską, a coraz więcej inną, która absolutnie tutaj nie jest pożądana. Żeby znieść już wszelki ślad autonomji, której Senat wielokrotnie od samego początku się domagał, zniesiono teraz nawet nazwę Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia, utrzymano ją tylko dla obecnego Generalnego Dyrektora jako tytuł, natomiast już Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia niema, jest tylko Departament Sanitarny, który podlega zupełnie władzom administracyjnym i gdzie tego głosu lekarskiego się stanowczo nie uwzględnia.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#EmilGodlewski">Dla mnie ta rzecz jest podwójnie przykra. Dla polskiego sanitarjatu spodziewałem się nowej epoki, gdy dowiedziałem się, że wyjątkowo na czele Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stanął lekarz,</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#komentarz">(Głos: Właśnie)</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#EmilGodlewski">... i w dodatku lekarz, wychowany przez Uniwersytet Jagielloński. Na wydziale lekarskim Uniwersytetu Jagiellońskiego staramy się — czasem się to uda, czasem nie, wpoić tym. którzy tam studja odbywają, nie tylko fachowe wiadomości, których całe życie będą potrzebowali. ale także umiłowanie zawodu i cześć dla tego zawodu, któremu przyszły lekarz życie swe ma poświecić. To też oczekiwałem, że oczywiście przyjdzie teraz właśnie moment renesansu, odrodzenia dla sanitarjatu polskiego. A tymczasem muszę powiedzieć, że nigdy mu się tak źle nie powodziło, jak dziś. Może być, że właśnie dlatego, że lekarz jest Ministrem Spraw Wewnętrznych, to mu za wiele czasu pochłania wejście w te rzeczy, które na prawnym wydziale zyskuje się już w czasie prawniczych Studjów i dlatego ma on za mało może czasu albo ochoty, aby tą sprawą się zająć. Ale muszę po wiedzieć, że dla mnie to nieposzanowanie sanitarjatu jest niezmiernym zawodem i dotkliwą przykrością.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#EmilGodlewski">Druga przykrość, moja osobista, jest ta, że ja dawniej wierzyłem w to i o tej rzeczy także mówiłem w Senacie, że przez złączenie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych ten dział sanitarny coś zyska, że mianowicie stanie się od fluktów politycznych niezależny, bo Generalny Dyrektor Służby Zdrowia mając pewną autonomję, będzie mógł wykonywać swoje agendy trwalej, nie będzie upadał co moment z każdem ministerstwem i potem nic będzie rozpoczynał kto inny nowego planu działania. Będzie więc jedna linja i ciągłość. Ale do tego jest niezbędną rzeczą, aby ten człowiek miał autonomję, nie zaś, żeby wszystkie rozporządzenia były tworem władzy administracyjnej, nie lekarskiej, w której ściśle biorąc, poza wyjątkowym wypadkiem, gdzie lekarz jest Ministrem Spraw Wewnętrznych, ale z tych atutów nie chce korzystać, robi to człowiek, który jest niefachowcem i tej rzeczy nie zna. Wyobrażałem sobie, że egzekutywa wobec tego, że rzecz dzieje się w obrębie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, będzie większa dlatego, że przecież Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma kontrolę samorządów, a w rękach samorządów znajdują się prawie wszystkie agendy, przynajmniej większość agend, odnoszących się do spraw sanitarnych. To wszystko, jak praktyka życia wykazuje, jest złudne. To wszystko się nie stało, pomimo że kierunki polityczne rządów od tego czasu, jak Generalną Dyrekcję Służby Zdrowia stworzono, do dziś zmieniały się kilkakrotnie. Ale niestety, doświadczenie życia wskazuje, że jakikolwiek ten kierunek był i jest, to Generalna Dyrekcja na tej symbiozie z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych wychodzi źle. Do tej pomyłki muszę z poczucia sumienia przyznać się otwarcie.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#EmilGodlewski">Prowadzenie agend w resorcie Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia polegało z jednej strony na akcji legislatywnej, z drugiej na władzy nadzorczej oraz na koordynacji i inicjatywie dawanej dla spraw sanitarnych.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#EmilGodlewski">Muszę stwierdzić, że co do akcji legislatywnej, to ostatnie lata nie przyniosły prawie nic, albo tak dobrze jak nic nowego, a my dziś odczuwamy, że w praktyce jest konieczność, np. znowelizowania zasadniczej ustawy sanitarnej, bo ta, która istnieje, nie wystarcza, życie wykazało wszystkie jej niedostatki. Niezbędne jest wprowadzenie szpitalnej ustawy, która powinna uregulować także problem zwrotu kosztów za leczenie chorych ubogich. W tym kierunku zamęt jest niesłychany, zależnie od dzielnicy, od obwodu, te rzeczy są różnie załatwiane lub niezałatwiane.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#EmilGodlewski">Dalej leczenie przymusowe niektórych chorób zakaźnych chronicznych absolutnie nie jest uregulowane. My nie możemy stać na stanowisku, żeby ratować ludzi energicznie tylko wtenczas, jeżeli mamy do czynienia z energicznym procesem patologicznym, to znaczy, jeżeli mamy do czynienia z chorobą ostrą, ale przecież z gruźlicy ginie znacznie więcej, aniżeli z innych chorób zakaźnych — to jest choroba zakaźna choć chroniczna, tak samo, jak kila, jak jaglica, która prowadzi do oślepnięcia, prowadzi do tego, że człowiek staje się ciężarem dla społeczeństwa i musi być przez nie utrzymywany. Tych wszystkich ustaw i wielu innych u nas brak.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#EmilGodlewski">Higjena miast nie ma także żadnych ustaw, któreby regulowały jej bieg, któreby pozwoliły oprzeć się na nich, a nie na przestarzałych już przepisach Nadzwyczajnego Naczelnego Komisariatu do walki z epidemią, w utrzymaniu czystości w obrębie miast. Wtedy były inne warunki, to też i dawne przepisy wymagają bezwarunkowo znowelizowania.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#EmilGodlewski">Omówić akcję nadzoru i koordynacji postaram się według działów budżetowych. Sprawa walki z gruźlicą, tym największym wrogiem, z którym dziś ludzkość wogóle, a więc i my w obrębie polskich granic ustawicznie się spotykamy, doznała rzeczywiście pewnej poprawy, bo wobec 10.000 zł. jakie były w budżecie, na walkę z gruźlicą przed kilku laty — preliminowano w roku bieżącym 325.000 zł. Ale jeżeli się zwróci uwagę na to, jakie są potrzeby tej akcji, jakie są wymagania modernistyczne, to ta suma jest poprostu śmieszna. Proszę zwrócić uwagę na to, że obecna ustawa walki z gruźlicą np. w Szwajcarji postuluje 12 miljonów fr. zł. w państwie, które ma około 4 miljonów mieszkańców, t. zn. około 3 fr. zł. wypada na 1 człowieka. A dla naszej ludności jest w budżecie 325.000 zł. preliminowanych. Naturalnie, że w budżetach samorządowych także znajdują się pewne pozycje tu i owdzie. Tego jest jednak stanowczo za mało.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#EmilGodlewski">Co do użycia tych pieniędzy, to Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia projektuje, aby około 160.000 zł. zużyć na ukończenie sanatoriów, które są dziś w budowie i które mogłyby być oddane społeczeństwu do użytku, gdyby były ukończone, reszta jest na poparcie związków przeciwgruźliczych. Jednak wydaje mi się, że i tu Rząd zarówno wobec samorządów, jak i wogóle wobec całego społeczeństwa powinien wykazywać znacznie większą inicjatywę, aktywność, a ewentualnie wywrzeć presję. Myśmy się spodziewali, że wtenczas, gdy się sanitarjat złączy z działami kontroli nad samorządami, to takie pozycje w obrębie budżetów samorządowych będziemy widywać, ale to jest rzadkością. Dotąd jednak nie usiłował Rząd przeprowadzić tej rzeczy mimo palącej potrzeby przeciw woli samorządów.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#EmilGodlewski">Akcja walki z jaglicą, jest działem, który rzeczywiście doczekał się lepszego w tym roku rozwiązania. Zwłaszcza co do dzieci zaprowadzono dokładniejszą ewidencję tych, które są chore i jest wyraźna dążność, aby te dzieci były eliminowane z pośród swoich zdrowszych towarzyszy, aby ich nie zarażały, a więc aby przenosić je do zakładów zamkniętych, wychowawczo-leczniczych, celem uwolnienia społeczeństwa polskiego od tej strasznej plagi.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#EmilGodlewski">Chcę tutaj podnieść także zasługi Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej obok zasług Generalnej Dyrekcji Zdrowia. Ministerstwo to robi wszystko, co jest w jego mocy, aby zapewnić tym dzieciom, które są pomieszczone w zakładach leczniczych, utrzymanie. Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia w jednym zakładzie ponosi opłatę kompletną za 180 dzieci, natomiast gdzieindziej są wnoszone stawki za leczenie dzieci, za utrzymanie zaś płacą gminy, sejmiki lub Min. Pracy i Opieki. Jednak to wszystko, co dotąd zrobiono, jeszcze stanowczo nie wystarcza, jeszcze jest dużo zakładów, w których dzieci chore pozostają niewyeliminowane. Brak nam dotąd ustawy, któraby zmuszała te zakłady do oddawania tych dzieci. Jest wielu wychowawców, którzy nie chcą takich dzieci oddać, przynajmniej niektóre sobie wybierają, twierdząc, że te dzieci są specjalnie sympatyczne i że one powinny zostać w zakładzie dalej. Otóż, proszę Panów, jest rzeczą bardzo pocieszającą, że w ostatnim tygodniu nastąpiło już uzgodnienie Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej, aby przynajmniej rozporządzeniem tę lukę załatać i żeby taki przymus wprowadzić. Chcę w końcu dodać, że oprócz pozycji 374.000 zł. na walkę z jaglicą, jaka była poprzednio przez Rząd preliminowana, Sejm w trzeciem czytaniu wstawił do budżetu pozycję 185.000 zł. na wykup od wojskowości baraków w Witkowicach pod Krakowem, gdzie jest zakład jagliczny na 420 dzieci. Władze wojskowe domagały się w ostatnich czasach zwrotu tego objektu, ze względu na to, że potrzebowały umieścić tam żołnierzy. Otóż dzięki z jednej strony uczynności władz wojskowych, z drugiej strony zrozumieniu tego problemu przez Sejm, przeznaczono 185.000 zł. na wykup tego objektu i oddano Uniwersytetowi Jagiellońskiemu, ażeby w dalszym ciągu leczenie chorych dzieci tam prowadził.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#EmilGodlewski">Dla chorób wenerycznych jest przeznaczone 330.000 zł., które zużywane są w znacznej części na opłatę ambulatoriów, jak również na obniżenie cen niektórych lekarstw, które są niezbędne.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#EmilGodlewski">Co do chorób zakaźnych, chcę wskazać, że dotąd jeszcze mamy do czynienia z tyfusem plamistym w Polsce. W poprzednich latach około 100 wypadków na tydzień notowano tyfusu plamistego. Dzisiaj znacznie zmniejszyła się ta epidemja, jednak ciągle trzeba stać na straży bezpieczeństwa publicznego, bo niedawne są te czasy, gdy do 20.000 ludzi miesięcznie zapadało na tyfus plamisty i gdy mieliśmy po kilka tysięcy przypadków śmierci każdomiesięcznie na tyfus plamisty. Na walkę z epidemjami preliminuje się 650.000 zł., z czego 380.000 zł. idzie na opłatę szpitali ruchomych, znajdujących się na Kresach i mogących odrazu separować chorych. Reszta około 270.000 zł. jest przeznaczona na akcję dezynfekcyjną i t. d.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#EmilGodlewski">Walka z alkoholizmem ma swój fundusz 200.000 zł. My projektujemy podniesienie tego funduszu na akcję przeciwalkoholową. U nas z jednej strony dochód z alkoholu jest dla państwa bardzo pożądany i tego wymaga Skarb, a z drugiej strony Służba Zdrowia musi wymagać walki z alkoholizmem, bo co jest pożądane dla zdrowia Skarbu, to jest niepożądane dla zdrowia ludzkiego. Cieszę się niezmiernie, że w ostatnim roku już przełamany został zwyczaj walki z alkoholizmem wyłącznie tylko zwykłą propagandą, polegającą na wykładach na różnych afiszach, wykresach, niejednokrotnie nawet wyśmiewających tych, którzy piją. Zapewniam, że oni w dalszym ciągu pić będą, jeżeli się tylko tą drogą iść będzie. W ostatnich czasach wprowadziło się inne użytkowanie tych pieniędzy, w kierunku pewnej opieki nad tymi ludźmi i ich rodzinami. Byłoby dobrze, żeby utworzyć więcej przychodni przeciwalkoholowych, dalej, żeby były jakieś lokale, w którychby ludzi częstowano nie alkoholem, ale czemś innem i gdzieby mogli czas pożytecznie spędzić. Sądzę, że jeżeli się ta sprawa rozwinie, może jakiś efekt wybitniejszy stąd będzie.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#EmilGodlewski">Przechodzę do następnego działu — do budżetu szkół położnych. Na szkoły położnych w budżecie figuruje suma 125.000 zł. Dziś istnieją 3 szkoły położnych państwowe: we Lwowie, w Krakowie i w Wilnie.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#EmilGodlewski">To są państwowe szkoły. Oprócz tego istnieją szkoły prywatne położnych w Grodnie, Warszawie i Sosnowcu. Ten stan jest wprost fatalny. Musimy dążyć do tego, aby było przynajmniej po jednej szkole w województwie, a jeżeli już to nie będzie możliwe, to niechby narazie chociaż jedna szkoła na 2 województwa istniała. Za dużo kobiet tracimy wskutek tego, że właśnie za mało jest wykwalifikowanych osób, któreby im pomoc niosły w czasie porodu i połogu i bezwarunkowo musi się Państwo zdobyć na to, aby tych szkół było więcej. Jeżeli mówię, że musi się Państwo zdobyć na to, to nie w tem znaczeniu, ażeby Państwo wprost na to dawało pieniądze, ale aby Państwo dążyło do skoordynowania akcji tych rozmaitych czynników, które powinny na to pieniądze dać. Z zarządu województw i powiatów, jak też z Kas Chorych i funduszów gminnych płynąć powinny pieniądze na tę akcję. Wszystkie instytucje, które się sprawami sanitarnemi interesują, powinny się łączyć, aby jednak stworzyć większą ilość szkół położnych.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#EmilGodlewski">Jeden jeszcze moment należy uwzględnić przy organizacji szkół położnych w mniejszych uniwersyteckich miastach. Chodzi o rozdział materjału porodowego dla celów dydaktycznych między szkołę położnych a klinikę położniczą uniwersytecką.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#EmilGodlewski">We wszystkich prawie państwach rzecz jest w ten sposób zorganizowana, że tam, gdzie jest mniejsze miasto uniwersyteckie, to jest takie, które tego materjału porodowego nie może w dużej ilości dostarczyć, jest ten materjał wspólny zarówno dla klinik, jak i dla szkół położnych. Jeżeli te materjały są zupełnie od siebie oddzielone, to w takim razie robi się pewnego rodzaju konkurencja niedogodna, która prowadzi do tego, że medycy, którzy powinni znać porody prawidłowe i porody patologiczne, mają za mało kontaktu z tym materjałem. W Krakowie np. jest tak, że w roku zeszłym 400 porodów było w klinice, a 1600 w szkole położnych. Czyli dla medyków, których ilość jest prawie ta sama w tych latach co akuszerek, jest tego materjału co tam. Dlatego sądzę, że bez szkody dla obu instytucji dałoby się doprowadzić z czasem w odpowiednich warunkach do tego, by zjednoczyć ten materjał, żeby z tego wspólnego porodowego źródła czerpały obie instytucje dydaktyczne, żeby zarówno jedna, jak i druga ten materjał demonstracyjny miały.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#EmilGodlewski">Szkoły pielęgniarek, dzięki fundacji Rockefellerowskiej i instytucji amerykańskiej dla pomocy Żydom powstały, choć stosunkowo w niewielkiej ilości, ale bądź co bądź kilka takich szkół mamy. Jest projektowana rezolucja podniesienia także w budżecie o 40.000 zł. sumy przeznaczonej na szkołę pielęgniarek. Rezolucję tę komisja popiera, gdyż szkoły te są istotnie nadzwyczaj potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#EmilGodlewski">Budżet Państwowego Zakładu Higjeny obecnie wykazuje dochodu około 16.000 zł., a 650.000 zł. wydatków. Wyodrębniono w ostatnich czasach akcję dostarczania wyrobu surowic i szczepionek, która niewątpliwie jest niezbędnie potrzebną, która już dziś się opłaca, a nawet przynosi pewien dochód i która pracę swą prowadzi w obrębie tej instytucji, której gmach zawdzięcza Państwo Polskie w znacznej części funduszom amerykańskim. Instytut państwowy higjeny dzieli się na kilka działów: pierwszy t. zw. medycyny społecznej i diagnostyki, który prowadzi także kontrolę nadsyłanych próbek ze wszystkich stron Polski, w filjach: w Krakowie, Lublinie, Lwowie, Łodzi, Wilnie. Zwłaszcza wtenczas, jeżeli mamy do czynienia z podejrzanemi wypadkami, to rozbiory nawet dla niektórych działów bezpłatnie są w obrębie tych filji robione. Jako profesor uniwersytetu z radością widzę, że w centrali idzie także wydatnie naukowa praca, że czasopismo tam wydawane wykazuje bardzo ładny dorobek naukowy i życzyć tylko należy, żeby ten rozwój postępował dalej.</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#EmilGodlewski">Drugi dział jest chemiczny i farmaceutyczny, który prowadzi kontrolę specyfików, kosmetyków, lekarstw, kontrolę aptek i t. d.</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#EmilGodlewski">Trzecim działem Instytutu jest Szkoła Higjeny, która prowadzi kursy zarówno dla lekarzy powiatowych, jak dla lekarzy o specjalnem społecznem przeznaczeniu, jak lekarzy kolejowych, lekarzy szkolnych, dalej tych, których dokształcają tam, gdzie chodzi o uzupełnienie wiadomości co do leczenia jaglicy — także prowadzi uzupełniające dokształcanie w kierunku społecznolekarskim dla nauczycieli ludowych, dla inżynierów wodnych i t. p. Uważam, że ta działalność jest nadzwyczaj pożyteczna.</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#EmilGodlewski">Zakładów do badania środków spożywczych jest 3 w obrębie Państwa, dochód ich wynosi 400.000 zł., rozchód 350.000 zł., a więc znowu cała ta praca zupełnie się pokrywa.</u>
          <u xml:id="u-8.30" who="#EmilGodlewski">Opieka nad lecznictwem to jest dział, na który chcę zwrócić szczególną uwagę, zwłaszcza, że tutaj problemat kontroli i koordynacji, która nastąpić powinna, odgrywają bardzo poważną rolę. Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia ma na ten cel znikome fundusze, t. zn. fundusz 30.000 zł. Jednak tutaj chodzi tylko o pewne subwencje w tych przypadkach, w których istotnie instytucje nie mogą sobie pomóc. Nadzór władz centralnych nad szpitalnictwem nie jest wykonywany w ten sposób, jakby tego pragnąć należało. Przedewszystkiem brak jest inicjatywy w koordynacji pracy wszystkich tych instytucji, których obowiązkiem jest szpitalnictwu dostarczać środków i funduszów. Te środki wpływać powinny z samorządów. Niestety, niektóre samorządy zupełnie się do tych obowiązków nie poczuwają. Zupełnie słuszną jest rezolucja s. Zdanowskiego, zdążająca do określenia pewnego minimum udziału samorządów w sprawach sanitarnych, a oczywiście, w szczególności, także w szpitalach.</u>
          <u xml:id="u-8.31" who="#EmilGodlewski">Gminy np. m. Krakowa dla szpitalnictwa, oprócz w sprawach zakaźnych, gdzie opłaty jednak wynoszą od chorego 7 zł. dziennie, nie robią nic. A jednak stosunki budżetów samorządów bezwarunkowo przez władze centralne powinny być kontrolowane. Nie mogę zaprzeczyć, że są gminy, np. gmina m. Warszawy, robiące bardzo dużo dla szpitali. Szpitalnictwo gminy m. Warszawy ma pozycję 15.500.000 zł, jednak, jak Panowie zaraz zobaczą, to szpitalnictwo rujnowane jest przez Kasy Chorych, które, choć mają zniżki taryfy szpitalnej, należności swych nie wypłacają. Uważam, że pewna akcja ze strony Rządu, aby te rzeczy uregulować, jest niezbędna.</u>
          <u xml:id="u-8.32" who="#EmilGodlewski">Dalej, proszę Panów, drugiem źródłem środków na szpitale są fundusze Ministerstwa Oświaty. Ministerstwo Oświaty ma pod swoją kontrolą kliniki uniwersyteckie i do niego należy troska o ich organizację i dobrobyt. Ale kliniki spełniają podwójne zadanie: leczą chorych i to jest ich czynność ogólno-społeczną, a jednocześnie dostarczają materjału dydaktycznego dla naszej młodzieży akademickiej, i to jest ich funkcja dydaktyczna i częstokroć warsztat pracy naukowej.</u>
          <u xml:id="u-8.33" who="#EmilGodlewski">Byłoby rzeczą niezmiernie pożądaną, ażeby z Dyrekcji Służby Zdrowia wychodziła inicjatywa koordynująca prace instytucji dostarczających środków na szpitalnictwo. Proszę zwrócić uwagę np. na to, że niejednokrotnie niema gdzie pomieścić powiedzmy chirurgicznych chorych, niema miejsca w klinice, niema miejsca w szpitalu, oprócz tego upominają się słusznie Kasy Chorych, ażeby było gdzie tych chorych chirurgicznych położyć. W uniwersyteckiem mieście Krakowie, po operacji kładzie się bardzo często, przynajmniej w 30% chorych po dwóch na jednem łóżku, bo jest za mało miejsca. Kasy Chorych zupełnie słusznie powiadają, że one chyba przystąpią do budowy własnego szpitala, co Uniwersytetowi odbierze materjał. Tymczasowy Wydział Samorządowy Małopolski wnosi o pożyczkę do Rządu żeby mu dano pieniądze na wybudowanie pawilonu chirurgicznego, przy szpitalu, a klinika chirurgiczna ma tak skąpą ilość łóżek, że jest poprostu skandalem w takim lokalu, w takich warunkach, studentów naszych uczyć, to też kołacze do Ministerstwa Oświaty o budowę kliniki.</u>
          <u xml:id="u-8.34" who="#EmilGodlewski">Proszę Panów, z trzech stron wysuwa się ta sama potrzeba. Gdyby przyszła teraz koordynacja, gdyby zarówno kasy chorych powołać do świadczeń, jak i gminę m. Krakowa, która nic w tym kierunku nie robi, a dalej, żeby dało pieniądze Ministerstwo Oświaty i powiaty, boć przecież od Kielc aż po Karpaty cały trudniejszy materjał chirurgiczny przychodzi do kliniki chirurgicznej i tam powinien być załatwiony — to w takim razie niewątpliwie doszlibyśmy niezmiernie prędko do wybudowania chirurgicznej kliniki i byłyby zaspokojone w ten sposób potrzeby uniwersytetu i ludności. O tej rzeczy musi się pamiętać i zrealizować tak pożądaną koordynację.</u>
          <u xml:id="u-8.35" who="#EmilGodlewski">Przyjrzyjmy się trochę teraz stanowisku społecznemu kas chorych wstosunku do problemu sanitarnego. Należę do tych, którzy uważają, że kasy chorych w bardzo wielu wypadkach w sposób wprost błogosławiony pomagają tym, którzy są chorzy i którzy pomocy potrzebują. Będąc kierownikiem administracyjnym zakładu dla gruźliczych dzieci w Zakopanem, widziałem, że przywożone są dzieci chore, które po pobycie 3-miesięcznym niejednokrotnie odzyskują zdrowie w znacznym stopniu dzięki tej akcji, jaką kasy chorych przeprowadzają. Jednak muszę zwrócić uwagę na to, że w tej pracy idą kasy chorych — może być zresztą, że one nie są temu winne, ale raczej winną jest ustawa, — drogą już przestarzałą, że niejednokrotnie zajmują się wyłącznie tym człowiekiem, który jest już chory, zamiast przeciwdziałać temu, ażeby on nie chorował. I tu wydaje mi się, że nowelizacja pracy kas chorych, to jest, ażeby je wprowadzić także na teren działania profilaktycznego, jest niezbędna. Na dowód tego, chcę zacytować jeden przykład. W Łodzi w zeszłym roku w jesieni była epidemja tyfusu brzusznego. Dzisiaj jest zasada taka, że wtedy, gdy epidemja tyfusu brzusznego przychodzi, staramy się zapobiec jej rozszerzeniu przez to, że przeprowadza się szczepienia.</u>
          <u xml:id="u-8.36" who="#EmilGodlewski">Magistrat m. Łodzi zwrócił się do kasy chorych w Łodzi, żeby mu zwrócono tylko tę kwotę, która była wydana na szczepionki. Chodziło o 2.900 zł, którą wydano na kupno szczepionek, a Magistrat przeprowadził to szczepienie sam. Kasa chorych wypłaty tej kwoty odmówiła, wychodząc z założenia, że jest obowiązana leczyć, a akcja profilaktyczna do niej nie należy. Przeciw temu rozporządzeniu apelowało miasto do wojewódzkiego urzędu zdrowia w Łodzi, wojewódzki urząd zdrowia odniósł się do Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia, Generalna Dyrekcja odniosła się do Głównego Urzędu Ubezpieczeń, a Główny Urząd Ubezpieczeń odpowiedział pismem z 22 grudnia L. 7233, że władze kasy chorych wychodziły z założenia, że mają niepomyślny stan finansowy, a jest konieczność ustawowa zużywania gotówki, pozostającej w dyspozycji kas na ulepszenie lecznictwa. Mnie się zdaje, że i pod względem ekonomicznym tego rodzaju załatwienie sprawy nie jest dobre,</u>
          <u xml:id="u-8.37" who="#komentarz">(Głos: Naturalnie)</u>
          <u xml:id="u-8.38" who="#EmilGodlewski">... bo gdyby się przeprowadziło szczepienie, to odpowiednio mniejsza ilość ubezpieczonych w kasie chorych, musiałaby być utrzymywana w szpitalach i w takim razie kasa znacznie mniejby wydała, niż wynosi koszt szczepionek, a ludziom oszczędzonoby choroby.</u>
          <u xml:id="u-8.39" who="#EmilGodlewski">Oczywiście, można powiedzieć: kiedy my wolimy nic nie wydać! To znaczy, niech zapłaci magistrat, my tego płacić nie będziemy. Ale ja uważam, że to działanie jest wyłamywaniem się ze społecznej współpracy z innemi czynnikami, które na drodze sanitarnej pragną kraj uzdrowić.</u>
          <u xml:id="u-8.40" who="#EmilGodlewski">A dalej, proszę Panów, jedna rzecz wymaga zmiany, to jest przepis, aby kasy chorych opłacały tylko połowę opłat szpitalnych. Motywów wystarczających do tego nie widzę. A zwracam na to uwagę, że w wielu centrach większych szpitalnictwo jest wtedy rujnowane, względnie jeżeli samorząd staje na tem stanowisku, że powinni chorzy albo gminy zwrócić pieniądze za utrzymanie chorego, i jeżeli opłaty za leczenie są obliczone tylko według kosztów utrzymania chorego, to w takim razie wskutek tego, że się robi ulgę ubezpieczonym, podnosi się stawkę utrzymania chorego tym, którzy nie mają prawa do ubezpieczenia. Wtedy nieubezpieczeni krzywdzeni są opłatą za ubezpieczonych. A to nie są sumy niewielkie. I tak, w Krakowie, w szpitalu św. Łazarza mającym 1.075 łóżek, w ostatnim roku było 360.000 dni leczenia. Z tego 110.000 było leczeń pacjentów ubezpieczonych w kasach chorych. Ale, żeby przynajmniej choć kasy chorych wpłacały te fundusze, które są winne, na czas! W Warszawie jest np. ogłoszenie w dzienniku zarządu st. m. Warszawy z 2 lutego 1927 r., że w roku zeszłym był dług kasy chorych i gmin prowincjonalnych 5.600.000 zł. Proszę zwrócić uwagę na to, że jeżeli 15.500.000 zł kosztuje całe szpitalnictwo warszawskie, a jeżeli z końcem roku kasa pozostaje dłużna 5.500.000, to to jest 1/3 część. A właściwie co to jest, na czem to polega? To jest wyznaczona przez kasy chorych miastu przymusowa pożyczka. Procentu oczywiście od tego nikt nie płaci, ale zdaje mi się, że ta sprawa jest nieprawidłowa, że ona sanacji bezwzględnie potrzebuje. Prowadząc administrację zakładów leczniczych zakładu witkowickiego i zakładu dla dzieci gruźlicznych w Zakopanem, wiem, co to jest dla dyrekcji zakładu, gdy tego rodzaju zaległości się tworzą. W takim razie trzeba pożyczać od dostawców, których się nie opłaca, od piekarza, od rzeźnika i t. d., zaciąga się u nich przymusowe pożyczki. Wtedy instytucja wchodzi w zależność od dostawców, którzy mogą ceny podnosić, jak chcą, a instytucja nie może ich usunąć, bo niema czem zapłacić. Te wszystkie sprawy powinny, według mojej opinji, bez względnie być szanowane.</u>
          <u xml:id="u-8.41" who="#EmilGodlewski">A więc reasumując tę sprawę, projektowałbym, żeby został wprowadzony najpierw większy nadzór nad całą akcją szpitalnictwa, żeby była wprowadzona koordynacja większa tych instytucji, których obowiązkiem jest dostarczanie środków na to, by wydatna akcja sanitarna prawidłowo się rozwijała, a wreszcie, by wdrożono pewnego rodzaju nadzór nad wypłacalnością takich instytucji, które w pewnym związku pozostają jednak pod kontrolą państwową.</u>
          <u xml:id="u-8.42" who="#EmilGodlewski">Tutaj także należy wspomnieć znowu o wymaganiach wydziałów lekarskich uniwersyteckich, mianowicie o dążeniu do uzyskania jak największego materjału. Wydaje mi się, że należałoby — taką rezolucję przyjęła Komisja Budżetowa — wezwać Rząd, ażeby, tak, jak jest np. we Francji i w Niemczech, tak, jak jest i w Warszawie, cały materjał szpitalny, bez względu na to, czy ten szpital utrzymuje Ministerstwo Oświaty, czy Tymczasowy Wydział Samorządowy, czy gmina, był oddany rzeczywiście do użytku dydaktycznego wydziału lekarskiego uniwersytetów.</u>
          <u xml:id="u-8.43" who="#EmilGodlewski">Dział opieki nad obłąkanymi przedstawia się wprost katastrofalnie. W budżecie Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia preliminowano 880.000 zł. dochodu z opłat, jakie wpływają z zakładu w Tworkach, a ten zakład kosztuje 2.200.000 zł. Tam jest razem miejsc 600, a 850 chorych, t. zn., że około 250 chorych obłąkanych leży po 2 na jednem łóżku.</u>
          <u xml:id="u-8.44" who="#EmilGodlewski">Wogóle ilość łóżek, która jest do dyspozycji w Polsce jest nadzwyczaj mała, nie przekracza bowiem 12.000. W Rzeszy Niemieckiej np. na 570 ludzi jest jedno łóżko, o Szwajcarji już nie mówię, tam na 330 osób jest jedno łóżko. Dawniej pod austrjackim zaborem na 3.000 ludzi było jedno łóżko, w zaborze rosyjskim jedno łóżko na 10.000. Natomiast dziś zmieniły się stosunki na niekorzyść i jest sytuacja taka, że w obrębie dawnego zaboru rosyjskiego na 20.000 ludzi jest 1 łóżko. Ta zmiana na niekorzyść polega na tem, że zakład w Wilejce został zamieniony na koszary. Uważam, że dla sprawy sanitarnej stało się lepiej, bo to było gorzej niż więzienie, i to się nie nadaje zupełnie na zakład dla obłąkanych, ale faktem jest, że tysiąc łóżek ubyło. Winnica i Mińsk odpadły od Polski, a to były zakłady, które obłąkanych gromadziły i dziś jest taka sytuacja, że jedno łóżko mamy na około 20.000 ludzi. Sytuację zaostrza to, że wedle kodeksu dziś obowiązującego na tem terytorjum, mianowicie wedle art. 39 wszyscy, którzy popełnili zbrodnię zabójstwa, zgwałcenia, ciężkiego uszkodzenia ciała lub podpalenia, o ile tylko powstaje wątpliwość co do ich poczytalności, muszą być umieszczeni w zakładzie dla obłąkanych.</u>
          <u xml:id="u-8.45" who="#EmilGodlewski">To też np. w Tworkach, na 450 obłąkanych mężczyzn, 150 jest takich, którzy popełnili zbrodnie i oni mają siedzieć tam tak długo, dopóki komisje lekarskie nie uznają, że już nie są niebezpieczni dla otoczenia. Ale ileż to miejsca, proszę Panów, zostaje przez to zajęte! A tam, gdzie się tego nie wykonuje, tam, gdzie nie można przyjąć tych chorych dla braku miejsca, dzieją się niesłychane rzeczy. Popełniane są zbrodnie, podpalenia i t. d. Przytoczę tylko z tego roku przypadki. W pow. mińsko-mazowieckim jeden człowiek spalił 32 zagrody, drugi, który miał pęd do palenia, wędrował od wsi do wsi i w 11 wsiach spalił 13 chałup w ciągu bardzo krótkiego czasu. Mąż, który starał się umieścić żonę w zakładzie, wędrował od zakładu do zakładu, nigdzie nie mógł jej umieścić i doczekał się tego, że siekierą zabiła troje dzieci. To są rzeczy, które bezwarunkowo wymagają reakcji.</u>
          <u xml:id="u-8.46" who="#EmilGodlewski">Dziś mamy razem 12.000 łóżek w całej Polsce, a bezwzględnie potrzeba przyspieszyć utworzenie większej ilości. Za najszybszą akcję uważam uwolnienie np. zakładu w Wejherowie, który przeznaczony był i zaadoptowany przez Niemców, aby tam obłąkanych umieścić, — od wszystkich tych lokatorów, którzy w nim dzisiaj się znajdują. Tam jest urząd t. zw. „Jura”, tam mieści się zakład dla głuchych, potem zakład dziecięcy; to wszystko należałoby stamtąd usunąć, np. dla zakładu dziecięcego są miejsca, gdzieby te dzieci można pomieścić, chociażby w Bobrku pod Oświęcimiem, a koniecznie oddać ten zakład w Wejherowie jak najprędzej na usługi spraw sanitarnych dla obłąkanych. To samo zakład w Rybniku na Śląsku do tego adaptowany powinien być oddany dla obłąkanych. Jest konieczność rozpoczęcia jaknajszybszej budowy i w tym celu powinny powstać jak najprędzej związki między powiatami, między województwami i powinno się dążyć do tego, aby wspólnemi siłami takie zakłady budować.</u>
          <u xml:id="u-8.47" who="#EmilGodlewski">Wreszcie chcę wspomnieć, że w zakresie działania Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia jest pomoc dla urzędników państwowych. Na to przeznaczono 4 miljony złotych. Jest to suma zdwojona w stosunku do zeszłego roku, ale w porównaniu do potrzeb za mała. Te świadczenia, jakie powinny być dawane ubezpieczonym, a więc urzędnikom i ich rodzinom, za te pieniądze nie dadzą się wykonać. Apteki w całem Państwie są niepopłacone, tak samo te zakłady, gdzie umieszczeni są chorzy, muszą ich przyjmować z zastrzeżeniem, że będzie opłata zapłacona z dołu, ale jak przychodzi termin, to się nie płaci, i w ten sposób te długi się ciągle powiększa. W przyszłym budżecie należałoby sumę na leczenie chorych urzędników powiększyć.</u>
          <u xml:id="u-8.48" who="#EmilGodlewski">Ostatni dział, do którego przechodzę, to jest sprawa zdrojowisk. Obrót ogólny trzech zdrojowisk, które są w zarządzie państwowym, t. j. Busk, Krynica i Ciechocinek, wynosi około 3 miljonów zł. Sprawa jest prowadzona dobrze, przynosi 11/2 miljona dochodu. To jest może jedyna rezolucja Senatu, która została uwzględniona w sprawach sanitarnych, że ten dochód czysty jest przyznany na przeprowadzenie inwestycji. Co do tych inwestycji chcę zwrócić uwagę na specjalnie wielkie uprzywilejowanie działu krynickiego, natomiast Busk i Ciechocinek są w ogromnem zaniedbaniu. Dlatego Komisja Budżetowa zaprojektowała, ażeby w następnych projektach zużycia tych pieniędzy Busk i Ciechocinek były dokładniej uwzględnione. W Busku np. zupełnie niema gdzie mieszkać. Koniecznem jest zbudowanie pomieszczeń dla kuracjuszów, koniecznem otwarcie takiej restauracji, któraby mogła dostarczać tego, co lekarze przepisują. Dalej w Ciechocinku niema kanalizacji i to jest jeden z najpierwszych postulatów, który tu postawić należy.</u>
          <u xml:id="u-8.49" who="#EmilGodlewski">Szereg rezolucji komisji budżetowej w głównych zarysach poprzednio umotywowałem. Rezolucje te są wydrukowane. Omyłka zaszła w druku co do poprawki Senatu: „Zmiany do budżetu na str. 9” i zamiast „dział 3 rozdz. 2”, należy wpisać tylko „dział 1”.</u>
          <u xml:id="u-8.50" who="#EmilGodlewski">Pragnąłbym jeszcze raz zwrócić się z apelem do pana Ministra i do Rządu, żeby Rząd zechciał zmienić dotychczasową sytuację sanitarjatu polskiego. Jest konieczną rzeczą, jest obowiązkiem państwowym, żeby była wprowadzona w pewnej formie autonomja urzędu zdrowia, żeby te postulaty, które tu były przedstawione co do obłąkanych, co do szkół położnych, wydziałów lekarskich, szpitali i t. d., stanowiły jednak przedmiot większej uwagi i większej troski Rządu. To jest sprawa niezmiernie ważna i dlatego mamy prawo od Rządu oczekiwać, że tą sprawą sanitarjatu w sposób dokładny i gruntowny się zajmie.</u>
          <u xml:id="u-8.51" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Ringel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MichałRingel">Wysoki Senacie! Zacznę od punktu, który był ostatni w referacie i który, może właśnie dzięki temu, był trochę krótko i trochę po macoszemu traktowany, mianowicie chcę mówić o zdrojowiskach. Zdrojowiska, jako źródła leczenia, które ma Polska, zwłaszcza na Podkarpaciu w Małopolsce, mogłyby być źródłem olbrzymich bogactw. Dla porównania chcę przytoczyć Panom, że Czechosłowacja swój bilans płatniczy powiększa sumą, jak mi opowiadano, w ostatnim roku 40 miljonów dolarów, które przychodzą dzięki temu, że zjeżdżają się z całego świata, do miejsc zdrojowych Czechosłowacji. Co do wartości leczniczych, to wiedzą Panowie, że jest rzeczą notoryczną, iż niektóre nasze źródła nie ustępują zagranicznym, ale zaniedbanie, które w tych zdrojowiskach panuje, jest wprost przedpotopowe. Znam niektóre zdrojowiska, jak np. jedno położone koło Lwowa, z którego, jeżeli się chce korzystać, to ci, którzy mają jakie takie pretensje do mieszkania, mieszkają we Lwowie i codziennie dojeżdżają do tego zdrojowiska. Znam też jedno małe zdrojowisko obok Krosna, należące do rodziny arystokratycznej, które przynosi ogromne dochody, bo wszystkie wille należą do właściciela zdrojowiska, natomiast najprymitywniejsze urządzenia, o których się już nawet nie mówi gdzieindziej, są tam takie, że wprost uniemożliwiają pobyt człowiekowi, który ma jakie takie wymagania.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#MichałRingel">Przechodzę do Krynicy. Otóż Krynica jest, jak to już i dziś p. referent powiedział, jak oczko w głowie przez Rząd i przez wszystkich traktowana i jest stosunkowo najlepiej urządzonem zdrojowiskiem, ale mimo to jest tam brak mieszkań, jest tam tłok niesłychany, paskowanie biletami kąpielowemi, jest cały szereg innych niedomagań, które co rok powodują listy otwarte i protesty w najrozmaitszych pismach. Pod jednym tylko względem nasze zdrojowiska mogą się równać z europejskiemi, mianowicie co do cen. Ceny są takie, jak w Biarritz, a urządzenia takie, jak w Pipidówce. To musi się zmienić, istnieje ustawa o zdrojowiskach, istnieje komisja zdrojowa, powinny być odpowiednie środki zastosowane, by właścicielom, którzy gospodarują tylko z punktu widzenia wyciągania dochodów bez czynienia jakichkolwiek wkładów, naznaczyć komisarzy, by nastąpiła pod tym względem zmiana na lepsze.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#MichałRingel">Jeszcze pod jednym względem różnią się zdrojowiska nasze od tych, które są w zachodniej Europie. Podczas, gdy w zachodniej Europie każdy kuracjusz bez względu na wyznanie i narodowość jest traktowany z równą i wyszukaną uprzejmością, to u nas, muszę niestety powiedzieć, że w tych zdrojowiskach, które znam w Małopolsce, a przypuszczam, że nie lepsze są stosunki w Kongresówce, publiczność żydowska jest traktowana, jako publiczność II albo III klasy, pomimo, że gros dochodów właśnie od tej publiczności pochodzi, bo w niektórych miejscowościach w 80% jest publiczność żydowska, która bez wielkich haseł o niewyjeżdżaniu zagranicę przyjeżdża do zdrojowisk polskich i zasila je dochodami. Pod tym względem powinny się zmienić stosunki na lepsze.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#MichałRingel">Przechodzę do punktu drugiego — do szpitali. Jest obowiązkiem Państwa i samorządu, aby każdemu ubogiemu choremu, bez względu na wyznanie i narodowość dać opiekę w szpitalu, jeżeli jest chory. W Małopolsce ludność żydowska wzniosła szereg szpitali własnym kosztem, które odciążają budżet samorządowy i budżet państwowy.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#MichałRingel">Jest ogromny szpital we Lwowie, są szpitale w miastach prowincjonalnych w Małopolsce — mówię o tych, bo te stosunki znam lepiej — jest szpital w Krakowie i nie setki tysięcy, ale może nawet miljony rocznie gmina żydowska, względnie ludność żydowska, własnym sumptem na to łoży. Jest sprawiedliwem, ponieważ odciąża się budżet samorządowy i budżet państwowy, żeby pod względem subwencji był pewien ekwiwalent. Tymczasem mam przed sobą sprawozdanie wydziału samarządowego co do 42 szpitali, które są w Małopolsce i we wszystkich wydatkach, niema ani jednego grosza subwencji, któreby zasiliły te wielkie, dobrze urządzone szpitale żydowskie, które w tysiącach opłaca tak ciężko obciążony podatnik żydowski, który pozatem płaci ogólne podatki, za które utrzymuje się szpitale powszechne.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#MichałRingel">W związku z tem niech mi wolno będzie wspomnieć o tem, że jeżeli chodzi o mianowanie lekarzy wyznania żydowskiego, to tu panuje już nie numerus clausus, ale numerus nullus. Przeglądałem sprawozdanie wydziału samorządowego. Otóż w Małopolsce są 42 szpitale, 3.000 lekarzy, urzędników i służby i na to ani jednego pochodzenia żydowskiego.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#MichałRingel">Przechodzę wreszcie do ostatniego punktu, mianowicie do asanacji dzielnic. Punkt ten nie został uwzględniony w referacie. Jest to rzecz niesłychanie ważna w związku z higjeną miast, o której wspomniał p. referent, ażeby niektóre dzielnice zostały asanowane. Dzięki inicjatywie p. Ministra Składkowskiego w tym kierunku rozpoczęto pierwszy krok w Warszawie co do dzielnicy żydowskiej. Nie wiem, czy się kontynuuje, ale wiem, że we Lwowie, gdy wybuchła szkarlatyna, wprost zdziesiątkowała ona dzieci w dzielnicy żydowskiej, gdzie stosunki są pod względem higienicznym, z powodu nieuregulowania tej dzielnicy, straszne.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#MichałRingel">I w tym kierunku należałoby przeprowadzić reformę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Koerner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MozesKoerner">Wysoki Senacie! Już p. referent podniósł wielką wagę sprawy walki z gruźlicą. Na Komisji Skarbowo-Budżetowej mówiłem o tej sprawie obszerniej, dziś ze względu na kontyngent czasu nie mogę wszystkich tych myśli rozwijać, pragnąłbym tylko wskazać, że suma 325.000 zł. przeznaczona w budżecie na walkę z gruźlicą, jest tak znikoma, tak mała, że mojem zdaniem, przynosi nam wprost wstyd. Za granicą na walkę z gruźlicą przeznacza się wielkie sumy, widząc w tej chorobie największego wroga ludzkości. Już p. referent wskazał na to, że w Szwajcarji przeznacza się 50 razy więcej niż u nas; tam wypada na 1 mieszkańca 3 fr. zł. zaś u nas wypada tylko 6 centimów, co nam wcale zaszczytu nie przynosi.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#MozesKoerner">Dlatego stawiam wniosek, nie motywując go szerzej, ażeby powiększyć sumę wydatków na walkę z gruźlicą (Dz. 3 rozdz. 1 § 10) o 100.000 zł., t. j. z 325.000 zł. do 425.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Głos: Mało.)</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#MozesKoerner">Mało. Ja stawiałem na komisji wniosek o 175.000 zł. i niestety wskutek tego wniosek mój nie został uchwalony. Chcę wskazać tylko na to, że pokrycie na to jest, można bowiem bądź powiększyć dochody, które nam się należą z monopolu spirytusowego na walkę z alkoholizmem, bądź też, jeżeli się Senat na to zgodzi, to będziemy mieli nadwyżkę dochodów w wysokości około 5 miljonów złotych. Zresztą sądzę, że suma 100.000 zł. nie jest tak wielka, żeby należało się nad nią zastanawiać. Wskażę tylko, że należałoby czynić to już teraz, aby stopniowo zdążać do stałego powiększania tej pozycji w budżetach następnych.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#MozesKoerner">Pragnę zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz. Jest w budowie wiele sanatoriów dla walki z gruźlicą, lecz nie są wykończone, budowa jest wstrzymana, bo subwencje obiecane nie zostały wypłacone. Wskażę na jeden przykład, na sanatorjum w Worochcie dla chorej na gruźlicę młodzieży akademickiej. Mało uwagi zwraca się na to, że w ciągu ostatnich 4 lat zanotowano szalone powiększenie się procentu chorych na gruźlicę wśród młodzieży akademickiej.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#MozesKoerner">Drugą sprawa, o której chcę mówić, to walka z grypą. Szerząca się ostatnio u nas nagminnie zaraza grypy zabiera dość liczne ofiary, niestety Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, a w danym wypadku Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia nie wszczęła energicznej walki z tą chorobą. Tłumaczono to tem, że Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia nie ma odpowiednich funduszów i z tego powodu tej walki prowadzić nie może. Wnoszę, aby Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia w dalszej swej akcji zwróciła na tę chorobę baczną uwagę i żeby do energicznej walki z tą chorobą przystąpiła.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Kopciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#StefanKopciński">Wysoka Izbo! Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia klub mój bardzo obchodzi, bo przecież wszystkie klęski i nieszczęścia, o których p. referent mówił tak wymownie, dotyczą przedewszystkiem tych ludzi, których my tu reprezentujemy. Jeżeli jednak zabiorę tylko parę minut Wysokiej Izbie, to dlatego, że przedewszystkiem jesteśmy ograniczeni co do czasu, a mamy inne resorty, o których chcemy zabrać głos, po drugie dlatego, że p. sprawozdawca w swym wyczerpującym referacie poruszył wszystkie sprawy, które nas obchodzą, i nie wiele mam do dodania, a po trzecie, że mówić o szczegółach tam, gdzie w gruncie rzeczy trzebaby w Państwie i w Rządzie zmienić przedewszystkiem stosunek do człowieka, to poprostu się nie opłaci.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#StefanKopciński">Proszę Panów, były tu poruszone kwestje gruźlicy, umysłowo chorych i alkoholizmu.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#StefanKopciński">Jeżeli chodzi o gruźlicę, to suma preliminowana w budżecie wygląda na żarty i powiększenie jej nieznaczne oczywiście żadnych rezultatów dać nie może. Wszystkie nasze zabiegi w kierunku walki z gruźlicą oczywiście nie będą skuteczne, dopóki nie posuniemy się w kierunku zmiany stosunków społecznych, w kierunku zmiany warunków, jakie powodują gruźlicę, bo często te wszystkie poradnie, które urządzamy, te wszystkie rady, które dajemy ludziom, wyglądają na ironję, gdy muszą oni pozostawać dalej w tych samych warunkach. Dlatego też sądzimy, że złączenie Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia z tym resortem, o którym mówimy zawsze, z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej dałoby dodatnie rezultaty, bo wysiłki, tyczące się profilaktyki, uprzedzania chorób, byłyby daleko skuteczniejsze, gdyby te dwa resorty były z sobą w porozumieniu.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#StefanKopciński">Pan referent wymownie mówił o opiece nad umysłowo chorymi. Otóż jest to druga rzecz, która dotyka warstw, które my reprezentujemy, umysłowo chorzy w biednych rodzinach są nieszczęściem podwójnem nietylko moralnem; rujnują te rodziny materjalne i powodują w nich piekło. Proszę Panów, oprócz tego, co mówił p. referent, muszę jeszcze zwrócić uwagę na to, że u nas zupełnie nie zostało tknięte ustawodawstwo, tyczące się umysłowo-chorych, nie uregulowana jest chociażby kwestja kosztów leczenia, co często sprowadza na rodziny bardzo duże przykrości. Przytaczają przykład, że żona umysłowo chora rzuciła lampę w męża; zapaliła się serweta. Ponieważ to podpada pod artykuł, który mówi o podpaleniu, musiano ją więc przymusowo umieścić w szpitalu, a ponieważ gmina zawsze upomina się od tego, który może coś zapłacić, więc i ten człowiek był maltretowany, ażeby płacił za to nieszczęście, które przy innem ustawodawstwie mogłoby być inaczej zakwalifikowane. Muszę zwrócić uwagę, że Generalna Dyrekcja Zdrowia nie ma specjalnego referatu do tej tak ważnej dziedziny, odrębnej zupełnie. Muszę zwrócić uwagę na to jeszcze, że w tej dziedzinie lekarze, którzy muszą się specjalnie poświęcać, muszą mieszkać w szpitalu, daleko od środowisk większych, są opłacani poprostu nędznie. 230 zł. asystent, 460 primarjusz, a dyrektor 600 z czemś zł., bez mieszkania. Oczywiście, z tej pensji człowiek wyżyć nie może, musi się poświęcać innej dziedzinie pracy, a przecież chodzi o to, ażeby ci ludzie mogli pracować także teoretycznie, gdyż inaczej ten dział pracy tak ważny, zamiast się rozwijać, będzie w Polsce szedł ku upadkowi.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#StefanKopciński">Jeżeli chodzi o walkę z alkoholizmem, to nie wiem, czy słuszne jest, że w tym resorcie są pewne sumy preliminowane na ten cel, bo referent ma rację, że te prelekcje, te tygodnie antyalkoholiczne, które widziałem w pewnej małej mieścinie, gdzie odbywało się odbieranie ślubowania w kościele, albo gdzie mieli odczyty ludzie, którym wytykano, że sami piją, nie osiągają celu. Zdaje mi się, że miejsce dla sum na walkę z alkoholizmem jest w budżecie Ministerstwa Oświaty w dziale oświaty pozaszkolnej, czemu Panowie i Rząd zawsze się przeciwstawiali.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#StefanKopciński">Jeszcze chcę poruszyć sprawę ustawodawstwa, tyczącego się lekarzy. Zdaje mi się, że nasza ustawa o izbach lekarskich, musi ulec małej chociażby nowelizacji. Izby lekarskie, jak ja patrzę na nie, trochę zaczynają być, jak my to określamy, klasowemi instytucjami. Rozstrzyga się tam np. sprawy przeciw lekarzom, którzy nie biorą udziału w strajkach lekarskich i t. d. Są to rzeczy niepożądane, które trzeba, żeby ustawodawstwo ograniczyło.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#StefanKopciński">Wogóle, jak już zaznaczyłem, trzeba zmienić stosunek do człowieka. Wojna wywołała w nas poczucie, że armata jest ważniejsza i daleko droższa od życia ludzkiego; to kosztuje dużo, a życie ludzkie kosztuje mało. I to przenieśliśmy do życia powojennego. Kiedy w innych resortach może jakoś hojniej gospodarujemy, to tu, na zdrowie dajemy jak najmniej. Ale proszę Panów, mieliśmy przecież ustawy o najrozmaitszych stworzeniach, o jakichś tam chorobach zwierzęcych, nie pamiętam jakich, bo nie jestem weterynarzem i na tych rzeczach się nie znam, ale ustawy, dotyczącej zdrowia człowieka w izbach prawodawczych nie przypominam sobie. To jest ten stosunek chłopa polskiego, który krowę opłakuje więcej, niż żonę. I zdaje mi się, że ten stosunek udzielił się całemu naszemu społeczeństwu i oczywiście sferom rządzącym. Zdaje mi się, proszę Panów, że ten stosunek musi się zmienić i wtedy te sprawy pójdą inaczej. Zarówno ciała prawodawcze, jak i Rząd muszą zrozumieć, że państwo, to przedewszystkiem społeczeństwo, że państwo służy człowiekowi i musi go mieć zdrowego, jeżeli chce budować potęgę.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#StefanKopciński">Jeżeli chodzi o praktyczne załatwienie sprawy, to stoimy na stanowisku jeżeli już nie powrotu do Ministerstwa Zdrowia, bo ono właściwie nam też nic nie dało, to złączenia tego resortu z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej. Panowie tego Ministerstwa się boją, to Ministerstwo jest zawsze jakimś straszakiem.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#StefanKopciński">I p. referent, i za to specjalnie należy mu się wdzięczność, on, który kiedyś referował sprawę przyłączenia tego resortu do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, przekonał się, że to współżycie nie jest dobre, że to Ministerstwo, które w teraźniejszych warunkach ma bardzo duże zadania, nie może się Dyrekcją Zdrowia zajmować jak należy. To Ministerstwo zresztą, trudno takie już są warunki, zajmuje się człowiekiem z zupełnie innego punktu widzenia, raczej ograniczania go, a tu ma stanąć na stanowisku odradzania tego człowieka. To są dwie rzeczy, które pogodzić się z sobą nie dadzą. Zdaje się, że przyszliśmy do przekonania, że to źle, natomiast i p. referent, nie bezpośrednio, ale pośrednio, przekonał nas, że współżycie z Ministerstwem Pracy i Opieki Społecznej byłoby bardziej słuszne, a przy tem współżyciu i kwestje profilaktyki i kosztów szpitalnych mogłyby być pomyślniej rozwiązane. Dlatego podtrzymujemy wniosek mniejszości, wzywający Rząd do przyłączenia Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#StefanKopciński">Wicemarszałek ks. Stychel:</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#StefanKopciński">Głos ma s. Stanisław Nowak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#StanisławNowak">Wysoki Senacie! Zabieram głos tylko w sprawie pozycji, przeznaczonej na zwalczanie gruźlicy. Wiadomą jest rzeczą, że największym skarbem w każdem państwie jest zdrowie. O to zdrowie powinno się dbać. Tymczasem słyszymy, że na Komisji Skarbowo-Budżetowej było się ogromnie powściągliwym co do ratowania zdrowia. Wstawienie tylko 325.000 zł. na walkę z tak strasznym wrogiem ludzkości, jakim jest gruźlica, muszę powiedzieć jest wprost skandalem wobec całego świata. Co z tem zrobi Dyrekcja Służby Zdrowia? Co może zrobić?</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#StanisławNowak">Nie będę się nad tem rozwodzić, ale muszę podnieść wobec Wysokiej Izby niesłychane szerzenie się gruźlicy w szkołach. Jak tak dalej pójdzie, to nie wiem, do czego dojdziemy. Młodzież zapada coraz częściej na gruźlicę; dane wykazują, że jest 70–80% dzieci zakażonych gruźlicą. To raz. A teraz śmiem z doświadczenia przedstawić Wysokiej Izbie następujące cyfry. Widząc, co się dzieje z nauczycielstwem w szkołach, że nauczycielstwo pracujące w szkolnictwie w najniehygjeniczniejszych warunkach, zapada straszliwie na gruźlicę, nauczycielstwo same swojemi siłami wybudowało wielkie sanatorjum w Zakopanem. I kiedy je otworzyli zeszłego roku w kwietniu, wtedy było wszystkich kuracjuszów, którzy się tam zmieścili wygodnie, 147. Ta liczba co miesiąc wzrastała i do tego doszło, że już w październiku było kuracjuszów 180, czyli że cały zakład był zapełniony, a obecnie jest 180 w zakładzie, poza zakładem 50 i jeszcze 160 chorych czeka na swoją kolejkę. To są straszne rzeczy. To, co nauczycielstwo zrobiło dla tej sprawy, dla zwalczania gruźlicy, to jest znikome wobec ogromu zapotrzebowań w tym względzie, tak się szerzy gruźlica. Trzebaby teraz nowe budynki stawiać. Ja nie uważam za dostateczną propozycję, z którą wystąpił p. sen. Koerner, i dlatego proponuję podnieść tę pozycję z 325.000 zł. do 600.000 zł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#AntoniStychel">Głos ma p. Generalny Dyrektor Wroczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Wysoka Izbo! W wyczerpujących przemówieniach p. sen. Godlewskiego i innych pp. senatorów poruszono całokształt zagadnień sanitarnych, jakie mamy do rozwiązania. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że trzeba będzie na to dużo czasu, bo w każdej dziedzinie sanitarjatu są bardzo wielkie braki i zadania nasze są olbrzymie, a środki, któremi rozporządzamy, są bardzo małe.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Chciałbym tutaj z tej trybuny wyjaśnić zarzuty, jakie podniesiono początkowo na komisji, a obecnie na plenum Senatu w kierunku zaniedbania przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych legislatywy sanitarnej. Ustawodawstwo sanitarne, jakie dziś obowiązuje, jest różne w trzech zaborach, a wydanie nowych ustaw sanitarnych napotyka wiele przeszkód. Dwie z nich są najważniejsze: po pierwsze, brak jednolitych ustaw samorządowych, a w szczególności jednostek samorządowych wyższego typu (samorządów wojewódzkich), bo jasną jest rzeczą, że jeżeli Konstytucja nasza i kierunek naszej polityki idzie drogą rozwoju aparatu sanitarnego związków samorządowych, to zadania, jakie mają one do spełnienia, są bardzo ważne i zależne od ich zdolności finansowej, przygotowania i zakresu działania. Inne są zadania samorządów gminnych, inne są zadania samorządów powiatowych, inne są zadania samorządów wojewódzkich. Np. całkowite rozwiązanie kwestji pomocy dla umysłowo-chorych, która dziś jest katastrofy dla Państwa i porządku publicznego, będzie możliwe tylko wtedy, gdy będą samorządy wojewódzkie. Budowa szpitali dla umysłowo-chorych nie jest zadaniem, które może podjąć gmina, albo powiat, to może tylko podjąć związek wojewódzki, albo nawet związek kilku województw.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Tak samo można powiedzieć co do innych zadań, jak kwestja budowy wielkich sanatoriów i budowa specjalnych zakładów. Sprawy te wejdą na tory normalne wtedy, gdy, jak to mamy na terenie b. zaboru niemieckiego, będziemy mieli wszędzie samorządy wojewódzkie.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Pod względem legislatywnym Ministerstwo Spraw Wewnętrznych opracowało cały szereg ustaw i te ustawy częściowo będą wydane drogą rozporządzenia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej. Część tych ustaw była w swoim czasie, przed kilkoma laty, zgłoszona do Sejmu, nie została jednak załatwioną.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Do ustaw tych należą: projekt rozporządzenia ustawy o Państwowym Zakładzie Higjeny, dalej projekt ustawy dentystycznej, projekt noweli do ustawy o praktyce lekarskiej, projekt noweli do ustawy o felczerach, dalej projekt ustawy, rozciągającej moc obowiązującą ustawy o praktyce lekarskiej oraz o izbach lekarskich na Górny Śląsk.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ma już zupełnie wykończone projekty ustaw: aptekarskiej, o nadzorze nad środkami żywności i przedmiotami użytku, o chowaniu zmarłych, o statystyce ruchu naturalnego ludności i stwierdzaniu przyczyny zgonu, o zwalczaniu gruźlicy, o zwalczaniu chorób wenerycznych Jest jednak rzeczą wątpliwą, czy wszystkie te ustawy będą mogły być wydane, bo drugą przeszkodą w ustawodawstwie sanitarnem są ciężary finansowe, jakie każda z tych ustaw pociąga. Jeżeli naprzykład wydamy ustawę o zwalczaniu gruźlicy, czy zwalczaniu jaglicy, to musimy przewidzieć, skąd będą czerpane środki na pokrycie kosztów odosobnienia chorych, niebezpiecznych dla otoczenia, w szpitalach, i kto będzie tych środków dostarczał. Tak samo ustawa o gruźlicy wymagałaby nietylko wprowadzenia obowiązku zgłaszania przypadków niebezpiecznych dla otoczenia, ale koniecznie odosobniania przynajmniej tych chorych, którzy są źródłem zarazy dla otoczenia. Nie myślę o wszystkich przypadkach, ale o takich, jak nauczyciele w szkołach, bądź też ludzie, mieszkający w przepełnionych mieszkaniach. Ustawę taką mamy gotową, ale czy wydanie tej ustawy będzie mogło nastąpić wobec tego, że bardzo szczupłe są nasze środki w dochodach związków samorządowych, to tego nie wiem. Ustawa niewykonalna jest raczej szkodliwą, niż pożyteczną.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Proszę Wysokiej Izby, cały szereg spraw tutaj poruszonych mógłbym zilustrować cyframi. Powiem tylko krótko, że chociaż praca nasza jest bardzo trudna i ciężka, jednak w każdej dziedzinie administracji sanitarnej możemy cyfrowo stwierdzić znaczne postępy. Jest pod tym względem w Polsce bardzo wdzięczne pole do działania. Najważniejszą rzeczą, zdaniem naszem, byłoby skoordynowanie działalności tych wszystkich czynników, jakie są powołane do prowadzenia akcji sanitarnej w Polsce. Weźmy kwestję gruźlicy. Przecież najwięcej zainteresowane są sprawą gruźlicy Kasy Chorych, następnie samorządy, instytucje społeczne i wreszcie Rząd. Plan nasz do walki z gruźlicą idzie wkierunku skoordynowania właśnie tej całej akcji przy pomocy towarzystw przeciwgruźliczych. Niektóre cyfry mogę Wysokiej Izbie powiedzieć, że np. jeżeli trzy lata temu mieliśmy zaledwie na terenie całego Państwa 5 towarzystw przeciwgruźliczych i 12 przychodni, to dzisiaj tych towarzystw przeciwgruźliczych mamy około 100, 75 przychodni i 35 sanatorjów o pojemności ogólnej około 3.000 łóżek. To jest jednak kroplą w morzu, bo jeżeli porównamy te cyfry np. z tem, co mają Niemcy, które mają 70.000 łóżek sanatoryjnych i około 3.000 przychodni przeciwgruźliczych, to my mamy jeszcze masę do zrobienia. Prace te jednak są rozpoczęte. Gdyby można skoordynować działalność, to i pieniądze znalazłyby się. Środki, jakie Rząd na te cele przeznacza, są, jak Panowie zaznaczali, nader skromne. Tak samo w dziedzinie walki z chorobami wenerycznemi konieczne jest wynalezienie środków przed wydaniem ustawy.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Spotkał nas zarzut ze strony p. referenta i p. sen. Ringla co do zdrojowisk. Rząd występuje tutaj w podwójnym charakterze, jako właściciel i gospodarz zdrojowisk państwowych i jako władza nadzorcza. Mamy trzy czynne zdrojowiska państwowe. Te zdrojowiska otrzymaliśmy w spuściźnie po rządach zaborczych w stanie kompletnego zaniedbania, bez wodociągów i kanalizacji. Dużo przez te kilka lat zdołaliśmy zrobić i przez cały szereg lat dążymy do tego, ażeby te zdrojowiska podnieść. Mamy do dyspozycji środki dochodowe na inwestycje i z roku na rok inwestujemy coraz więcej, tak, że niektóre z naszych zdrojowisk staną się za kilka lat wzorowemi. Chciałbym powiedzieć, że w naszej polityce bynajmniej nie faworyzujemy specjalnie Krynicy, opuszczając Ciechocinek i Busko. W Ciechocinku pobudowaliśmy wodociąg, który kosztował 1.200.000 zł., zaopatrujemy Ciechocinek w tym roku w elektryczność, którą będziemy mieli z Torunia, robimy plan niwelacyjny osuszenia terenu i będziemy budować kanalizację. W Busku przed rozpoczęciem jakichkolwiekbądź robót, musimy przedewszystkiem wywłaszczyć pewne grunta i przeprowadzić osuszanie terenu. Prace w tym kierunku idą w całej pełni.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Co się tyczy ustawy zdrojowiskowej, to ustawa z r. 1922 ma cały szereg braków i usterek i obecnie prowadzi się prace i zasięga się opinji odpowiednich czynników zainteresowanych, celem przeprowadzenia nowelizacji tej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Jeżeli chodzi wreszcie o kwestję, poruszoną przez p. sen. Ringla, o sanację naszych miast, to jest rzeczą zupełnie jasną, że z chwilą, kiedy nasze samorządy będą dostatecznie silne finansowo, wtedy będzie można przystąpić do sanacji naszych miast, do zaopatrzenia ich w wodę, w wodociągi i światło elektryczne, do przeprowadzenia w odpowiedni sposób kwestji mieszkaniowej. Do tego czasu, póki te rzeczy nie są załatwione, postęp w tym kierunku będzie bardzo ograniczony. To są mniej więcej te wszystkie sprawy, które były poruszone.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#GeneralnyDyrektorSłużbyZdrowiaWroczyński">Chcę powiedzieć jeszcze kilka słów o sprawie szpitalnictwa. W tej sprawie, jak i w innych dziedzinach, zależy przedewszystkiem na skoordynowaniu i to ustawowem skoordynowaniu wszystkich zainteresowanych czynników, dlatego też w projekcie ustawy szpitalnej Ministerstwo Spraw Wewnętrznych te rzeczy uwzględnia i stara się tutaj przeprowadzić ustawowe obowiązki zainteresowanych czynników, a więc samorządu, kas chorych, a w miastach uniwersyteckich, gdzie są kliniki, chcemy udostępnić uniwersytetom w celach dydaktycznych wykorzystanie całego materjału klinicznego, jaki jest. Pod tym względem dzieją się rzeczy niczem nieusprawiedliwione. Naprzykład w Warszawie, w jednej klinice, która ma 200 łóżek, przydziela się 500 studentów. Jest rzeczą niemożliwą, żeby student mógł dostateczną liczbę chorych w ciągu Studjów obejrzeć. Cały materjał szpitalny powinien być dla celów klinicznych dostateczny, tak, jak jest zagranicą, w miastach uniwersyteckich, które mają odpowiednio postawione kliniki. Tak powinno być zrobione i w Polsce, i dlatego w projekcie ustawy szpitalnej wymogi kształcenia słuchaczów uniwersyteckich powinne być uwzględnione.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AntoniStychel">Głosu nikt już nie żąda. Ostatni głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#EmilGodlewski">Po tem, co tutaj mówiono, chcę przedewszystkiem zająć stanowisko co do podniesienia subwencji na gruźlicę. Uważam, że jest ono najzupełniej uzasadnione. Podniesienie subwencji wskazane też jest ze względu na młodzież akademicką, tak bardzo gruźlicą nawiedzoną. Młodzież akademicka, to jest majątek społeczny, majątek Państwa, bo przecież, aby doprowadzić człowieka do stadjum, w którem on już studjuje w uniwersytecie, trzeba było dużego nakładu kapitału i pracy ludzkiej, a tego marnować nie wolno. Na 30.000 akademików jest 30 miejsc, 30 łóżek akademickich, gdzie można chorego położyć. Obecnie zainicjowana została w Zakopanem rozbudowa Sanatorjum Bratniej Pomocy. Tu możnaby też temi funduszami dopomóc. Dlatego najgoręcej popieram wniosek, jaki był postawiony przez s. Nowaka o podniesienie do 600.000, to znaczy o 275.000 zł. pozycji, jaka była w budżecie przewidziana.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#EmilGodlewski">P. s. Koerner mówił też o walce z chorobami infekcyjnemu. Co do grypy, to dziś jeszcze pod względem lekarskim jesteśmy dalecy od tego, żebyśmy mogli jakąś walkę z tem na szeroką skalę przeprowadzić. Byłbym kontent, by bardziej wytężającą walkę można było prowadzić z innemi chorobami infekcyjnemu.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#EmilGodlewski">I tu jeszcze na jeden mały szczegół chcę zwrócić uwagę.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#EmilGodlewski">P. s. Makarewicz w swoim referacie o Ministerstwie Sprawiedliwości mówił o więzieniach. Jednym z momentów niesłychanie ważnych jest, żeby przy przebudowie więzień dążyć do odsunięcia więzień od większych centrów ludzkich. Więc np. w Krakowie w samem środku miasta jest więzienie. Ponieważ obecnie więzienie to się wali, trzeba je będzie na nowo budować. Należałoby ze względów sanitarnych zrobić to poza miastem. W czasie zwalczania epidemji w kraju stwierdzałem, że epidemje najcięższe pochodzą z więzień i usunąć te więzienia na zewnątrz jest niesłychanie ważną rzeczą.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#EmilGodlewski">Co do sprawy szkół dla położnych i szpitali dla obłąkanych, to p. Generalny Dyrektor Służby Zdrowia zwrócił uwagę na to, że ta sprawa może być załatwiona właściwie definitywnie po utworzeniu wojewódzkich samorządów. Boję się, Panie Dyrektorze, żebyśmy na to za długo nie czekali. Kto wie, może się tak złoży, że te samorządy będziemy wkrótce mieli, jednak w pracy Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia jabym radził, żeby na to nie czekano. To można zrobić przez związki powiatowe i szerzej to rozwinąć. Teraz Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej i Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia zatwierdziły taki związek, który został zawarty między województwem kieleckiem, a krakowskiem w sprawie zwalczania jaglicy. Niewątpliwie takie związki dałyby się zrobić i do celu by doprowadziły.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#EmilGodlewski">Co do sprawy legislatywy, to mnie się zdaje, że należałoby jednak korzystać z tego, że dziś w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, jak wogóle w wielu resortach jest możność dekretowania. Byłoby pożądane, aby te ustawy, które, jak Panowie mówią, są gotowe, jak najszybciej weszły w życie.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#EmilGodlewski">Z radością witamy oświadczenie p. Generalnego Dyrektora Służby Zdrowia, że o uniwersytetach Panowie myślą i że sprawa zapewnienia materjału dla Studjów lekarskich zostanie uwzględniona. Oby tylko jak najprędzej, bo rzeczywiście wychowanie przyszłych lekarzy niesłychanie od tego zależy, czy Panowie dadzą możność korzystania z całego materjału, czy nie. Chcę też zwrócić uwagę na precedens, który jest zrobiony chociażby w Warszawie, gdzie znaczna część szpitali poszła na usługi klinik. We Francji nawet prowincjonalne szpitale są obowiązane do dostarczania pewnych przypadków. Jest to postulat niesłychanie ważny i pragnąłbym, żeby został zrealizowany jak najprędzej. A ten, kto to zrobi, na prawdziwą wdzięczność uniwersytetów zasłuży.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#AntoniStychel">Głos ma p. Minister Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#MinisterSprawWewnętrznychSkładkowski">Wysoka Izbo! Skłoniło mnie do przemówienia ustosunkowanie się do mnie b. mojego profesora p. sen. Godlewskiego, który poniekąd zaczepił mnie, jako lekarza. Przepraszam, że będę musiał w paru słowach zająć się tą sprawą.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#MinisterSprawWewnętrznychSkładkowski">Stwierdzam, że jestem lekarzem i prawdopodobnie skończę moje życie jako lekarz. Chciałbym się więc tutaj obronić, i jako lekarz. To, że jestem Ministrem Spraw Wewnętrznych, zupełnie nie zabija we mnie tendencji do podtrzymania człowieka, jako jednostki indywidualnej. Jako Minister Spraw Wewnętrznych miałbym dwie drogi: jedna, to zaniedbując administrację, ze szczególną pieczołowitością zająć się sanitariatem, czyli stać się Ministrem Spraw Wewnętrznych, któryby wyhodował na swojem łonie tylko sanitarjat, zupełnie zapominając o bezpieczeństwie Państwa i całości jego ustroju. Bo oczywiście do tego by mnie to doprowadziło, gdybym ze szczególnem zamiłowaniem zajął się sanitariatem. Druga droga, przypuszczam droga racjonalna, na którą wszedłem, co do której chciałbym wobec Panów wyspowiadać się, jest to, że postanowiłem wyzyskać wiadomości, które mam jako lekarz i zaimpregnować do potrzeb Państwa potrzeby sanitarne: poczucie zdrowotności, poczucie uszanowania sanitarjatu, poczucie uszanowania zdrowia ludzkiego. Nie chcę zajmować się Instytutem Badania Szczepionek, bo od tego jest dyrektor, ale chcę na każdym kroku podkreślać wobec władz administracyjnych, że pierwsza rzeczą jest dać mieszkańcom zdrowe pomieszczenia w zdrowych ośrodkach. Te podstawowe sprawy prowadzę od początku metodycznie. Poruszam wiele spraw drastycznych i niedomagań naszego życia od podstaw, od pierwocin, od najprostszych rzeczy. W naszem społeczeństwie jest dziwna niewspółmierność: z jednej strony zdobycze kultury i cywilizacji i umiejętność rozstrzygania wielu trudnych spraw, a z drugiej strony niedołęstwo wobec brudu i zaniedbania w codziennem życiu. Proszę Panów, niejeden lekarz na prowincji potrafi rozmawiać o najrozmaitszych szczepionkach, podczas kiedy w jego wychodku jest brud; a przecież nie trzeba kończyć medycyny, aby powiedzieć, że to jest skandal, że to jest sprzeczne ze wszystkiemi zasadami higjeny. I z tą rzeczą tak ważną, jako lekarz podjąłem walkę i chcę ją doprowadzić do końca. Obecnie w moich objazdach biorę lekarza powiatowego wraz z policjantem za rękę i mówię im: Wy jesteście tymi, którzy mogą dać szczęście i zadowolenie mieszkańcom, albo pogrążyć ich w epidemje, które dotychczas Polska przechodziła. Wiem, że bezwzględna czystość w Polsce dotychczas jest niemożliwa i dlatego powiedziałem, że wymagam, by każdy urząd pod względem czystości i urządzeń był wzorem dla każdego mieszkańca, aby ten wieśniak, który przychodzi do starostwa, zobaczył tam czyste podwórze z dostępem do wzorowo i w czystości utrzymywanego klozetu, aby zobaczył jak być powinno. Dotychczas on widzi ten brud, stare puszki od konserw, które jeszcze Niemcy zostawili, nieochędóstwo, niema gdzie wyjść załatwić swoje potrzeby naturalne. Powiedziałem, że w każdem starostwie, w każdym urzędzie państwowym lokal i podwórze mają być wzorowo utrzymane i uważam, że to jest zdrowe, mocne i ważniejsze, niż szczepionki. Pozatem poleciłem walkę rozpocząć od domów, w których najwięcej ludzi przebywa i w których najwięcej choroby się przenosi, a więc hoteli, domów zajezdnych i pensjonatów. Tam są siedliska pluskiew, wszy, pcheł i brudu. Na korytarzu leży chodnik aksamitny, a poza tym korytarzem niema gdzie załatwić swoich potrzeb naturalnych, bo człowiek wpada w nieczystości, które pozostawili jego poprzednicy. Otóż ten stan rzeczy w tym sezonie zmienię. Wszystkie hotele, które tym postulatom nie odpowiedzą, zamknę i dam im dwa miesiące czasu na uporządkowanie, a jeżeli to nie pomoże, w takim razie drugi raz je zamknę. I tu moje wiadomości jako lekarz wykorzystam i naprawdę po paru miesiącach, ręczę Państwu, że wszystkie urzędy, następnie wszystkie hotele i zajazdy będą czyste. Uważam, że to jest pierwszy krok w tym sezonie.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#MinisterSprawWewnętrznychSkładkowski">Przypuszczam, że następnie to podziała na resztę obywateli i że z ich własnej inicjatywy podniesie się poziom higjeny. P. senator Godlewski powinien być spokojny, że ja jako lekarz, jako były jego uczeń nie zapomnę niczego. Jestem dumny z tego, że jako lekarz mogę swoje wiadomości wyzyskać, poprostu zwyczajnie wprowadzając je w życie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Godlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#EmilGodlewski">Wdzięczny jestem Panu Ministrowi za wyjaśnienia, których tu nam udzielił, i cieszę się niezmiernie, szczególniej, jako dawny komisarz do walki z epidemjami, że właśnie te rzeczy, które te epidemje sprowadzają, będą w czasie najbliższym usunięte. Niemniej chciałbym zwrócić uwagę na to, że jeżeli poprzednio podniosłem, że sanitarjat nie zajmuje tej pozycji, jakąby zajmować powinien, jeżeli liczyłem na to, że p. dr. Składkowski, jako lekarz na tem stanowisku, jako b. szef sanitarny wojskowy, który z nadzwyczajną energją organizował sprawy sanitarne w wojsku, tę sprawę podniesie wyżej, o czem prywatnie wielokrotnie rozmawialiśmy, to rzeczywiście przykro mi jest, gdy patrzę na to, że ta placówka nie rozwija się, lecz że jej pozycja społeczna jest coraz pośledniejsza. Jeżeli np. resztki autonomji, które się krystalizowały choćby w nazwie „Generalna Dyrekcja Służby Zdrowia” zostały zniesione, jeżeli został tylko „generalny dyrektor służby zdrowia”, a niema już „Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia”, to ja w tem nie mogę widzieć innego rozwoju sanitarjatu, jak proces uwstecznienia. O takim samym upadku sanitarjatu świadczą wydawane rozporządzenia i okólniki. Ja nie wierzę, ażeby lekarze je wydawali. Dajmy na to okólnik redukcji pomocników sanitarnych w powiatach, gdzie lekarz nie ma kogo posłać, aby dopilnował dezynfekcji.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych Sławoj-Składkowski: To należy do samorządu.)</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#EmilGodlewski">Samorządów niema, Panie Ministrze, w Małopolsce, a ci ludzie dziś mają wymówione miejsca. Wydaje mi się, że to są punkty niezmiernie ważne. Słyszałem dalej o projektach, które nie wiem czy będą wykonane, jak np. zniesienie zastępców lekarzy powiatowych. To uniemożliwia dokształcanie lekarzy w szkole higjeny. To są rzeczy, które zdaje mi się dałyby się poprowadzić inaczej. Rozumiem, że p. Minister, mając tak olbrzymie administracyjne zadania przed sobą, musi się przedewszystkiem tamtemi sprawami zająć, ale właśnie dlatego sądzę, że Generalny Dyrektor Służby Zdrowia powinien być wyposażony w większą autonomję co do spraw sanitarnych tak, żeby mógł samodzielnie działać. Przez to zyskałaby cała służba sanitarna w Polsce większy autorytet, a to także przyczyniłoby się niewątpliwie do łatwiejszego skoordynowania tych wszystkich agend, o których była mowa, co byłoby niezmiernie dla sanitarjatu korzystne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#AntoniStychel">Rozprawa nad budżetem Służby Zdrowia jest załatwiona. Przechodzimy do części 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Głos ma sprawozdawca s. Krzyżanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#BronisławKrzyżanowski">Jako sprawozdawca budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych będę się starał mówić krótko, a to nietylko z tego względu, że chcę referat skończyć przed g. 2-gą, ale i z powodów jeszcze więcej zasadniczych, a mianowicie referat p. Rusinka jest tak wyczerpujący, że jeżeli chodzi o oświetlenie poszczególnych pozycji, mało co można do jego wywodów dodać a po drugie, resort Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest to zupełnie co innego, niż np. zagadnienia, związane z Ministerstwem Skarbu albo Ministerstwem Przemysłu i Handlu, albo wreszcie z Generalną Dyrekcją Służby Zdrowia. Jest to zagadnienie bardzo szerokie, tak szerokie, że, właściwie mówiąc, ten temat jest to morze do wypicia, niema kwestji, którejby Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie obejmowało. Ponieważ jest to bardzo szeroki temat, będę właśnie mówił krótko. Dlatego nie poruszę żadnej z tych palących spraw, które poruszano w Sejmie, jak aresztowanie posłów białoruskich, jak sprawa Hromady, sprawa nominacji wojewodów, sprawa Nieświeża, defensywy, stanu wyjątkowego i t. d., tych rzeczy nie poruszę dlatego, że każdy z tych tematów może być oświetlany najrozmaiciej i nie jest zadaniem referenta budżetu mówić o nich. Uważam, że przedewszystkiem powinien on mówić o budżecie i o stosunkach, bezpośrednio związanych z budżetem. Zagadnienia polityczne muszę odrzucić nawet, gdyby one redukowały się do tematów najaktualniejszych i najczęściej w ostatnich chwilach poruszanych, jak zagadnienie samorządów, jak zagadnienie t. zw. militaryzacji Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czy wogóle Rządu. Te tematy są tak szerokie, tak obszerne, mające tak rozmaite oświetlenie, że również o nich mówić nie będę.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#BronisławKrzyżanowski">Ponieważ, jak zaznaczyłem, jest to zasadniczo inne ministerstwo i inny resort, inny powinien być sposób ujęcia zagadnień z tem ministerstwem związanych, to sądzę, że raczej byłoby wskazane dać kilka zestawień. Jestem zdania, że dobrze zestawić sytuację obecną, o ile to się da, z sytuacją, powiedzmy, z czasów panowania Stanisława Augusta i z sytuacją powojenną jakiegokolwiek państwa europejskiego po wojnach napoleońskich, powiedzmy z Anglją, jednem z najwięcej kulturalnych państw. Chcę też dać Panom i parę innych zestawień.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#BronisławKrzyżanowski">Jeżeli chodzi o Polskę w dobie panowania Stanisława Augusta, to opieram się na Korzonie. Sądzę, że jakkolwiek w resortach, czy w resorcie, obecnie należącym do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pod koniec istnienia Polski przed rozbiorami, w roku 1791, nastąpiła duża poprawa, wydatna reforma od chwili powstania tak zw. Komisji Policji Obojga Narodów, to jednak tej epoki uwydatniać nie można, bo to był już koniec ówczesnego istnienia Polski, i ten okres właściwie nie znamionuje ostatniej połowy XVIII stulecia w Polsce. Nie należy też się zatrzymywać nad zmianami, wprowadzonemi przez konfederację targowicką. Biorę lata 1775 i 1776; ten stan rzeczy, jaki wówczas powstał, trwał mniej więcej do roku 1791, z bardzo małemi zmianami i jest, jak mi się zdaje, bardzo charakterystyczny i ciekawy dla zestawienia z sytuacją obecną. Zakres zagadnień, związany z tym resortem, wówczas redukował się do t. zw. władzy marszałkowskiej, a mianowicie konstytucja z 1776 roku powierzyła marszałkowi wielkiemu koronnemu wszystko, cokolwiek tyczyło się policji, albo porządku, a więc ustanawianie maksymalnych cen żywnościowych, taksy towarów, „baczność nad ochędóstwem ulic, kanałów, bezpieczeństwa i udzielanie doskonałych wiadomości, nietylko o mieszkańcach, ale i o cudzoziemcach, czem się bawią i jeżeli godziwy do życia sposób mają”.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie konstytucja 1776 roku wprowadziła pewne zmiany, pewne ulepszenia, rozszerzyła władzę administracyjną. Oprócz władzy marszałka w 1775 roku, istniał departament policji, który dotąd miał tylko władzę nadzorczą i sam żadnej funkcji nie sprawował; ale w r. 1776 departament policji otrzymał nietylko władzę nadzorczą, ale i administracyjna władza została zwiększona i wzmocniona.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#BronisławKrzyżanowski">W zakresie tego resortu departament deliberował. To jest właśnie bardzo ciekawe, czem się ten departament policji trudnił, jaka była jego władza i zakres jego materjalnych możliwości. Nie wyliczam tych wszystkich przedmiotów, które nie wchodzą w zakres spraw nas interesujących, bo departament zajmował się jeszcze mnóstwem rozmaitych rzeczy, np. deliberował nad kwestją pieniądza papierowego, kwestją kontraktów na tabakę, w naszym zaś zakresie on trudnił się założeniem kasy generalnej ogniowej, któraby miała też za zadanie chędożenie kominów i t. p. ogólne, tak w Warszawie, jak i na prowincji, urządzenie latarń do oświetlenia ulic i nadto budowę koszar dla ułatwienia kwater żołnierskich, dalej deliberował nad sprawą ustanowienia porządku między lekarzami w miastach — to właśnie miało miejsce w r. 1777. Następnie zajmował się zagadnieniem zaopatrywania miast w uczniów lekarskich czyli felczerów. Jednak władza jego była o tyle słaba, że bezpośrednio, nie był w stanie nic załatwić i musiał powoływać komisję boni ordinis, czyli komisję dobrego porządku. Składając przed Sejmem raport z dwuletnich czynności, ustępujący komplet uznał, że rozporządzenia jego nie miały należytego powodzenia, mianowicie piszę w ten sposób: „Gdy i napomnienia żadnego nie przyniosły skutku, przeto Departament dalszemu czasowi poprawę i skuteczność zaradzenia zostawuje”. Czyli stwierdza, że ten departament nie miał żadnej faktycznie władzy. Komisje boni ordinis były czynne w latach od 1777 do 1786 r., ale zdarzało się, że np. komisja wyznaczona w r. 1768 do miast woj. wołyńskiego, nie rozpoczęła swoich czynności jeszcze w r. 1785, czyli w ciągu 7 lat była bezczynna. Mimo to miasta powoli wdrażały się do posłuszeństwa i porządku, jednak zdarzały się i wypadki nieposłuszeństwa. Najniesforniejsze były miasta litewskie. Wysyłano tedy listy „upominalne” po większej części bez skutku. Tylko ostatni komplet pod prezydencją Kazimierza Raczyńskiego był energiczniejszy. Potem komisje boni ordinis miały otrzymywać pomoc wojskową.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie władza departamentu policji właściwie mówiąc, nie była iluzoryczną tylko wtedy, gdy chodziło o miasto Warszawę. W mieście Warszawie władza była dość silna, służyła do ochrony osoby króla, wreszcie najmowała się bezpieczeństwem miasta. Ale i to redukowało się do tego, że marszałek wielki koronny posiadał chorągiew, która miała 123 ludzi, oprócz tego pachołków, którzy się nazywali kurpiami, kurpikami i węgrzynami. Co się tyczy innych miast Rzeczypospolitej, to bezpieczeństwo było pozostawione poszczególnym miastom, niektóre miały swoich pachołków, ale większa część nie miała ich wcale.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#BronisławKrzyżanowski">Główne zadania, jakie powinne były ciążyć na departamencie policji, mianowicie kwestja bezpieczeństwa w całym kraju, ani razu nie weszła na porządek dzienny, murów Warszawy nie przekroczyła i zagadnienie to w całej pełni przy ówczesnych władzach na porządek dzienny nie weszło.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#BronisławKrzyżanowski">Zobaczmyż teraz, jaki był budżet, jakie były finanse ówczesnego ministerstwa policji. Źródła, na które się powołuje Korzon, są niezwykle ubogie. Wiadomo, że marszałek wielki koronny Stanisław Lubomirski otrzymywał zasiłków 15.000 złotych od skarbu. Konstytucja wyznaczyła fundusz stały w sumie 40.000 zł. na pensje dla oficjalistów. Departament policji nie miał żadnych środków i uciekano się do t. zw. propinacji. Jeżeli chodzi o tę ostatnią, to właśnie ten okres 15-letni, o którym mówię, był okresem walki i kłótni departamentu z różnemi magistratami, kłótni, w których departament policji dowodził, że część pieniędzy została źle wydana, zdefraudowana i gdzieś przepadła, a miasta odpowiadały, że rzecz dzieje się wręcz odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#BronisławKrzyżanowski">Widać z tego, że budżet departamentu był nadzwyczajnie słaby. Tem się tłumaczy między innemi słaby zakres działalności departamentu, a z drugiej strony upadek władzy, upadek sprężystości, brak wszelkiej energji charakteryzuje okres ówczesny.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#BronisławKrzyżanowski">Teraz dla scharakteryzowania stanu rzeczy w Europie chcę przytoczyć krótką charakterystykę stanu rzeczy w Anglji. Powołuje się na książkę „Then and now” pani Fisher, książkę dosyć znaną obecnie, zaopatrzoną wstępem Lloyda George'a, dzieło, na które zwróciła uwagę publicystyka i nauka niemiecka, gdyż ono dobrze maluje stosunki w Anglji po wojnach napoleońskich.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#BronisławKrzyżanowski">Przytaczam dosłownie: „Jeżeli się kto odważy wejść w mieście w boczną ulicę, nie w Londynie, ale gdzieś w małem mieście, — to będzie przerażony brudem i bezprawiem. Nie zobaczy tego, który jest najbardziej charakterystyczny dla porządku nowoczesnego, nie zobaczy wcale policjanta. Nie zobaczy go nawet w Londynie wtedy, gdy ujrzy rozzuchwalony tłum, gotowy puścić Londyn z dymem”. Czyli że w Anglji po wojnach napoleońskich rozluźnienie obyczajów i brak funduszów w kasie państwowej doprowadziły do tego, że bezprawie, brud i smród panowały w miastach.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#BronisławKrzyżanowski">O tem wspominam na to, żeby porównać ówczesne stosunki z dzisiejszym stanem rzeczy w Polsce. W porównaniu ze stanem naszym własnym z lat 1776–1791 i ze stanem w Anglji w r. 1815, wcale nie jest tak zły.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#BronisławKrzyżanowski">Teraz chcę przejść do zestawień liczbowych. Są, proszę Wysokiego Senatu dość frapujące liczby, podane przez Komunistyczną Akademję w Moskwie. Nie wiem, czy Panowie wiedzą o tem, że ta Komunistyczna Akademja obecnie wydaje miesięcznik, który się nazywa: „Mirowoje choziajstwo i mirowaja politika”. Jest tam nieco tematów, dotyczących Polski. To pismo w jednym z ostatnich numerów, w artykule Uszasa, podaje, że udział Rosji, Niemiec i Austrji w resorcie obecnie stanowiącym resort Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w r. 1913 wynosił 53,3 miljonów złotych, a w r. 1924 — wszystko przerachowane jest na złote polskie — wynosił 141 miljonów. A więc wynika stąd, że resort ten kosztuje obecnie Polskę trzy razy drożej, niż kosztował tamte trzy mocarstwa razem. Liczby te są bardzo ciekawe. Ponieważ autor mówi jeszcze o innych liczbach również ciekawych, to jakkolwiek nie dotyczą one Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, chcę je Wysokiemu Senatowi podać. Mianowicie, autor robi jeszcze dwa zestawienia na temat, co kosztowało ministerstwo spraw zagranicznych i ministerstwo wojny. Resort ministerstwa spraw zagranicznych, według niego, w r. 1913 kosztował te państwa 3,9 miljonów, a w r. 1924 — Polskę 17,6 miljonów. Ministerstwo wojny w r. 1913 kosztowało 362 miljony, a w r. 1924 kosztowało Polskę 637 miljonów, czyli prawie podwójnie. Nie mamy żadnej możności sprawdzić, w jaki sposób p. Uszas te dane obliczył, zdaje mi się jednak, że z niemi się trzeba liczyć, ponieważ tego rodzaju publikacje rozpowszechnia się po Europie, zresztą nie są to unikaty, bo są też całe dzieła pisane przez rozmaitych uczonych sowieckich, poruszające często rozmaite zagadnienia z zakresu budżetowania, związane z życiem Polski przed jej odrodzeniem. Zdaje się, że uczeni polscy powinniby tę publikacje sprawdzać i odpowiednio sprostować. Materiałów polskich tego rodzaju nie znam, choć ich szukałem.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#BronisławKrzyżanowski">Wracam do naszego Ministerstwa. Chodzi o to, by się dowiedzieć, jak to może być, że wydajemy trzy razy tyle, ile wydawały na nas tamte państwa, — gdzie leżą przyczyny tego wszystkiego, albo gdzie są nasze błędy.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#BronisławKrzyżanowski">Ażeby się zorjentować, biorę „Jeżegodnik Ministerstwa Finansów” z r. 1913 i znajduję tam preliminarz rosyjski, który wynosi 3.250.559 rubli, zestawiam go z preliminarzem sowieckim obecnym. Jakkolwiek państwo Sowietów obecnie zasypuje Europę olbrzymią literaturą, jakkolwiek w Moskwie istnieje komunistyczna akademja, która wydaje wspomniane pisma, ale rosyjskiego preliminarza na lato bieżące niema. Żeby go znaleźć, musiałem sięgnąć do prac niemieckich i w jednej z nich znalazłem preliminarz, ale tylko dotyczący roku 1925 i 1926. Preliminarz na rok 1925 i 1926 wynosił 4,39 miljardów. Liczę się z tem, że Rosja obecna jest dużo mniejsza od Rosji przedwojennej, że rubel rosyjski przedwojenny powinien być dziś liczony mniej więcej za półtora rubla. Otóż w odniesieniu do Rosji obecnej należałoby zamiast 53,3 mil. liczyć 75 mil., mniej więcej, innemi słowy mielibyśmy do wypełnienia różnicę między 75 miljonami rubli a 141 miljonów złotych na to ministerstwo.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#BronisławKrzyżanowski">Zwracam się teraz do dzieła prof. Buzka: „Problemat równowagi budżetu państwowego”. Pomijam w danym wypadku rozmaite wnioski p. prof. Buzka, do których on dochodzi, a które nas w tej chwili mniej interesują, a biorę dane statystyczne, dotyczące wydatków. Nie mogę znaleźć wydatków, któreby ściśle odpowiadały wydatkom resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale znajduję rubrykę „cele cywilne” i znajduję tam, że w Rosji na cele cywilne wydatki w r. 1913 na jednego mieszkańca wynosiły 20,2 fr. szwajcarskich, w Austrji 23,8, w Niemczech 47,9. Teraz, aby zorjentować się czem są te wydatki na cele cywilne, te 20,2 fr., zestawiam te liczby z wydatkami z tegoż roku, robionemi na takież cele przez Włoch, Holandję, Francję i Anglję. Wtedy dopiero się wyjaśnia sytuacja. Nie ulega wątpliwości, że cele cywilne obejmowały i zagadnienia, obecnie, objęte Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. I tak na cele cywilne Włochy wydawały 26,5, Holandją 34,9, Francja 35,9, Anglja 39,3, czyli, że 20,2 jest mniej więcej połową tego, co wydawała Anglja, a dużo mniej niż połowa tego, co wydawały Niemcy.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#BronisławKrzyżanowski">Dalej prof. Strassburger twierdzi, że rząd rosyjski zaniedbywał Królestwo jeszcze więcej, niż gubernje rosyjskie. To znaczy, że wydawał mniej niż 20,2 franków na osobę przeciętnie. Austrja zaniedbywała Galicję, wprawdzie różnica nie jest tak rażąca, jak to było w stosunku Rosji do Królestwa Polskiego i do reszty ziem, które wchodziły w skład Rosji, ale bądź co bądź jest i tu różnica. Strassburger nawet ją obliczył. Mianowicie, jeżeli na całą Austrję wynosiło to 33,8, to na Galicję wypadało 30,7 fr. A ponieważ w skład zaboru rosyjskiego wchodziła największa część Polski, więc jasnem jest, że tylko dzięki temu krzywdzeniu, dzięki temu postponowaniu, nieliczeniu się z potrzebami Polski głównie przez rząd rosyjski, częściowo przez austrjacki, mogła powstać tak mała kwota wydatku.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#BronisławKrzyżanowski">Strassburger twierdzi, że te nasze prowincje były krzywdzone przez Rosję, przez Austrję również, Poznańskie zaś i Pomorze choć mogły się wówczas skarżyć na germanizację, nie miały racji narzekać na zaniedbywanie ich potrzeb kulturalnych i ekonomicznych przez rząd pruski. To potwierdza i wiele innych danych.</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#BronisławKrzyżanowski">Proszę szanownych Panów, mnie się wydaje, że zestawienie podane przez miesięcznik komunistyczny po tych wyjaśnieniach już nie jest tak frapujące i zdaje mi się, że można przyjąć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że nasze wydatki w budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wcale nie są nadmierne. Można to przyjąć, powiadam, z dużą dozą prawdopodobieństwa, bo gdy ma się do czynienia z tego rodzaju liczbami i datami, podawanemi przez rozmaitych autorów, wychodzących z różnych założeń, to o wielkiej ścisłości nie może być mowy.</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#BronisławKrzyżanowski">Teraz, ponieważ już mówię o liczbach, nie zawadzi zestawić ich z liczbami, dotyczącemi kosztów utrzymania ministerstwa spraw wewnętrznych w innych współczesnych państwach. Wprawdzie zestawienie to również nie będzie ścisłe, ponieważ zakres zagadnień związanych z ministerstwem spraw wewnętrznych jest inny w każdem państwie, i np. część obowiązków, które spadają u nas na barki ministerstwa spraw wewnętrznych, jest pełniona gdzieindziej przez samorządy, jednak zestawienie to, w pewnej przynajmniej mierze jest miarodajnem.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#BronisławKrzyżanowski">Zaczynam od najbliższych sąsiadów. A więc Litwa: Ogólna suma budżetu na r. 1927 wynosi 227 milj. litów, budżet ministerstwa spraw wewnętrznych wynosi 19 milj. czyli 8,6%. Łotwa: na ogólną sumę budżetu na rok 1925/26 w wysokości 161 milj., budżet ministerstwa spraw wewnętrznych wynosi 9.051.000, czyli 51/2%. Austrja: 1.067.525 i 74.215.124, czyli 7%. Niemcy — według preliminarza na r. 1927: 7.990.019.685 i 23.322.000.027 plus 33.443.950, czyli 71/2%. Czechosłowacja — według preliminarza na r. 1927: 9.703.505.151 i 554.363.858, czyli 6%. Jeżeli z budżetu naszego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych odrzucić budżet służby zdrowia i Głównego Urzędu Statystycznego, to otrzymamy 7%. Czyli, że budżet nasz zasadniczo się nie różni od budżetów okalających nas sąsiadów i mieści się w granicach od 6 do 8%. To zestawienie, jakkolwiek niedokładne, jest potwierdzeniem myśli, że nasz budżet nie jest przesadzony, nie jest za duży.</u>
          <u xml:id="u-25.21" who="#BronisławKrzyżanowski">Tembardziej nie on jest za duży, że przecież prawie cały ciężar tego wszystkiego, co gdzieindziej spada na samorządy, u nas ponosi Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. W tym względzie mam również trochę liczb. Powołuję się na rocznik Ministerstwa Skarbu z r. 1924, a mianowanie na preliminarze budżetowe 35 gmin w województwach centralnych i wschodnich. Te statystyczne dane nie są zestawione w ten sposób, żeby ściśle odpowiadały zagadnieniu, o którem w tej chwili jest mowa. Ale niema innych, więc biorę najważniejsze rubryki, mianowicie: komunikacji, opieki i zdrowotności. Maximum wydatków ponosi gmina Kazimierz Biskupi, w starostwie słupeckiem a województwie łódzkiem, wydatki te stanowią tam 9.475 zł rocznie, a minimum wydatków ponosi gmina Chrząstów w województwie kieleckiem: tylko 50 zł rocznie. Teraz biorę wydatki z rubryki bezpieczeństwa. Maximum ponosi gmina Borsuki w woj. wołyńskiem 11.018 zł., a minimum gminy Ejszyki i Zabłocie w star. lidzkiem i gmina Dobromierz w star. końskiem — wydatek ich jest 0. Następnie szereg gmin Czemersk, Kostowice, Stara Wieś i t. d. wydają po 15 zł rocznie.</u>
          <u xml:id="u-25.22" who="#komentarz">(Głos: Bardzo skromnie)</u>
          <u xml:id="u-25.23" who="#BronisławKrzyżanowski">Nadzwyczaj skromnie. Teraz biorę dane budżetowe związków komunalnych. Mamy tam dwie rubryki: zdrowotność i policja. Maximum wydatków reprezentuje Wilejka w województwie wileńskiem 97.000 zł, a minimum wydatków — Grzybów i Kołomyja, zero wydatków, Starogard — 1000 zł. Na policję maximum wydatków, reprezentuje Nowogródek — 80.000, a bardzo wiele gmin zero. Teraz biorę stosunek procentowy poszczególnych wydatków w budżetach powiatowych związków komunalnych w 29 powiatach. Statystyka ta uwzględnia 4 następujące rubryki: województwa centralne, wschodnie, południowe i zachodnie. A więc wydatki na policję w województwach centralnych wynoszą 5,1% całego budżetu, we wschodnich 3,3%, w południowych 1,8%, w zachodnich 3,4%. To są przecież wydatki minimalne i do tego w większej części pokrywane przez budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-25.24" who="#BronisławKrzyżanowski">Idę dalej. Bądź co bądź, zawsze stoi przed nami pytanie, czy pomimo wszystko, nie należy robić oszczędności. Mnie się wydaje, że nie ulega wątpliwości, że oszczędność jest ze wszech miar pożądaną, chodzi tylko o to. czy ona jest możliwa. Chcę się tu powołać na opinję dwuch autorytetów. Jeden z nich to jest nasz autorytet własny, mianowicie p. Minister Grabski. Wydał on w ostatnim czasie, przed miesiącem mniej więcej dziełko p. t. „O własnych siłach”. Pisze na str. 73 tak „W budżecie Państwa wydatki na wojsko, oświatę i wyznania, jak również na roboty publiczne i na poczty, wyniosły 2/3 wydatków państwowych. Czyż z tego nie widać, że poważnych oszczędności drogą realizacji hasła redukcji urzędników osiągnąć nie można?” Czyli, że p. Władysław Grabski jest zdania, że poważnych oszczędności w najważniejszych resortach, w tej liczbie w resorcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych osiągnąć się nie da.</u>
          <u xml:id="u-25.25" who="#BronisławKrzyżanowski">Ale ponieważ p. Grabski jest obecnie, powiedzmy sobie, niepopularny, ponieważ jest dużo ludzi, którzy wcale nie godzą się na wszystko, co mówi p. Grabski, dlatego powołam się na drugi autorytet, który obecnie uchodzi za najwyższy w Polsce, mianowicie na profesora Kemmerera. Powiada on, że armja w Polsce kosztuje 36 1/2%, oświata 16,7%, sprawy wewnętrzne 10%, renty i emerytury 7,7%, administracja skarbowa 5,5%, razem wynosi to 76,4% i twierdzi, że, jak długo sytuacja międzynarodowa Polski pozostanie niezmieniona, jak długo wydatki na oświatę, które zresztą jego zdaniem nie są zbyt wielkie, nie dadzą się zmniejszyć, jak długo renty są niefortunnym spadkiem po wojnie i wydatki z tego źródła raczej wzrosły, jak długo pozycja administracji skarbowej dopuszcza tylko bardzo małe oszczędności, tak długo redukcji zrobić się nie da. Powiada dalej, że głównemi pozycjami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych są wydatki na utrzymanie policji państwowej, na utrzymanie administracji województw i starostw, oraz na utrzymanie Korpusu Ochrony Pogranicza. „Niemożliwem jest przewidzieć rozmiaru oszczędności, jakieby można było tutaj zrobić”. Dalej pisze prof. Kemmerer: „Uposażenie urzędników państwowych jest katastrofalnie niskie. Jeżeli się tylko zatrzymać na tem ostatniem jego twierdzeniu, jeżeli mieć na względzie, że budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych dotyczy przedewszystkiem uposażeń, a w dużo mniejszym stopniu jest budżetem rzeczowym, to w takim razie trzeba przyjść do wniosku, że dużych oszczędności zrobić się nie da. Pomimo to, jak Wysoka Izba wie, Sejm skreślił kilka dużych pozycji. Z tych pozycji jedna została przywrócona przez komisję Senatu, a wszystkie inne pozostają skreślone. Czyli, że trzeba przyjść do wniosku, przynajmniej ja jestem zdania, że budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest bardzo skromny.</u>
          <u xml:id="u-25.26" who="#BronisławKrzyżanowski">Z tematów, stojących w związku z zagadnieniem oszczędności, chcę podnieść kwestję zespolenia władz i urzędów. Tu chcę wspomnieć o tem, że dzień dzisiejszy jest nieomal smutną rocznicą złożenia przez p. Bobrzyńskiego i senatorów Kasznicę i Smólskiego raportu b. rządowi, jako sprawozdania komisji powołanej przez prezesa Rady Ministrów do opracowania projektu reorganizacji administracji Państwa. Raport ten ze wszech miar zasługuje na uwagę, zasługuje na to, żeby wskazania w nim wyrażone, zostały jak najprędzej zrealizowane. Wprawdzie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych — jak to widać ze sprawozdania umieszczonego w „Gazecie Administracji i Policji Państwowej” i ze sprawozdania z życia komendy policji, — weszło na drogę rozmaitych ulepszeń i reorganizacji, jednak raport tych trzech panów, o których wspominałem, dotychczas nie jest zrealizowany, a jest to tem większa szkoda, że ma on ogromne zalety i wskazania w nim wyrażone są bardzo a bardzo ważne i mogą przynieść bardzo duże korzyści. Wspominam o tym raporcie jeszcze i z tego względu, że jakkolwiek nie rozwiązuje on zagadnienia specjalnie oszczędnościowego jako takiego, to jednak w dużym stopniu załatwia je w drodze wskazówek co do zespolenia władz tak rządowych, jak samorządowych. Sądzę, że gdyby ten raport wszedł w życie, to może jeszcze niejedna oszczędność w drodze nie mechanicznej, lecz organicznej dałaby się zrobić.</u>
          <u xml:id="u-25.27" who="#BronisławKrzyżanowski">Ponieważ, jak zaznaczyłem, sprawozdanie p. Rusinka jest bardzo wyczerpujące, więc nie powtarzam rozmaitych dat, z tamtego sprawozdania wziętych, a tylko chcę zwrócić jeszcze uwagę na parę szczegółów. Otóż jednym z szczegółów jest zestawienie pensji naszego zwykłego policjanta z uposażeniem, otrzymywanem przez policjanta w kantonie genewskim. Uposażenie policjanta obecnie w Polsce wynosi 153 zł, a uposażenie policjanta w kantonie genewskim wynosi 400 fr. szw.</u>
          <u xml:id="u-25.28" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie chce wskazać na jeden bardzo pocieszający objaw, świadczący o tem, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych zaczyna istotnie stać na poziomie europejskim. I tak bibljoteki policyjne w całej Polsce są urządzone w 18 komendach, naogół liczą one więcej niż 50.000 tomów. Okręg łódzki najwięcej — około 8.000 tomów, dalej górnośląski 7.053, zaś największy księgozbiór z poszczególnych komend jest w Wilnie — 5.000 tomów. Podkreślam, że to są zjawiska nowej doby, dla których analogji nie możemy znaleźć w czasach przedwojennych i że ten wzrost bibljotek, wzrost ilości tomów, wskazuje na właściwą tendencję działalności Ministerstwa.</u>
          <u xml:id="u-25.29" who="#BronisławKrzyżanowski">Wicemarszałek ks. Stychel:</u>
          <u xml:id="u-25.30" who="#BronisławKrzyżanowski">Proponuję przerwę do godz. 4 po poł.</u>
          <u xml:id="u-25.31" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JanWoźnicki">Wznawiam przerwane posiedzenie. Głos ma s. ks. Żebrowski.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#JanWoźnicki">S. ks. Żebrowski:</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#JanWoźnicki">Wysoki Senacie! Mamy przed sobą budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, tego wysokiego urzędu państwowego, który największą przestrzenią przylega do ciała państwowego i z którym największe, najbardziej życiowe i najczęstsze ma stosunki, stosunki codzienne, poszczególny obywatel Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#JanWoźnicki">Stosunek naszego klubu do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jak i do obecnego Rządu, był, jest i pozostanie rzeczowo krytycznym. Stojąc na tem stanowisku, będziemy oceniali rzeczowo wszelkie tego Rządu posunięcia, nie przejmując się zbytnio obietnicami i zapowiedziami przeszłemi, czy obecnemi, ani nie płacząc nad ich płonnością, o ile nie pociągają za sobą szkody dla Państwa, narodu i tych kół, których jesteśmy rzecznikami.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#JanWoźnicki">Stojąc na tem stanowisku względem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, stawiamy trzy bardzo teoretyczne, a jednak bardzo podstawowe wymagania: 1) aby ten wysoki urząd był jak najbardziej państwowo twórczy, 2) aby był wyraźnie i zdecydowanie polski, 3) aby był w myśl naszej Konstytucji marcowej demokratyczny. Tego mamy prawo wymagać w imię tak doniosłej wagi faktu dziejowego, że Polska zmartwychwstała i żyje, jak również i w imię wielkiego nakazu budowania potęgi Polski.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#JanWoźnicki">Mówiono z tej trybuny o ranach, zadanych Konstytucji naszej, ale przypomnijmy sobie, że myśmy, a nie kto inny, tę Konstytucję już wcześniej osłabili, godząc w duszę Konstytucji, którą jest poszanowanie porządku prawnego. Naszem zadaniem przywrócić tej Konstytucji siły. Na pierwszem miejscu do tego powołane jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, jako to, które ma budować Państwo na wewnątrz. „Justitia fundamentum regnorum” lubimy powtarzać z tej trybuny, a tę „justitia” prawnicy rozróżniają czworako: justitia legalis, justitia distributiva, justitia vindicativa i commutativa. Pierwsze dwie ściśle się odnoszą do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, jest to bowiem unormowanie prawidłowego stosunku najwyższego urzędu wykonawczego w Państwie do społeczności państwowej, oraz prawidłowe obciążenie obywateli Państwa, bonis, officiis et oneribus do należytego spełniania obowiązków administracji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#JanWoźnicki">Społeczność państwowa ma prawo w imię budowania Państwa wymagać praworządności, porządku, bezpieczeństwa, ochrony godziwych swobód obywatelskich, ochrony pracy i jej produktu, wreszcie takiego ustosunkowania grup społecznych i poszczególnych obywateli. aby nie trzeba było uciekać się do gwałtownych środków w normowaniu stosunków między uciskającym a uciskanym, aby nawet to pojęcie uciskającego i uciskanego znikło z powierzchni życia normalnego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#JanWoźnicki">Czy obecne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych to wszystko zapewnia społeczności państwowej i czy zapewnić zamierza? Oczywiście, tak. Jesteśmy, przynajmniej dotąd, państwem praworządnem, z małemi wyjątkami, gdyż życie społeczne ludzkości zawsze bywa nieco inne, niż teorję tych, którzy chcą tem życiem kierować, a często zasługą wielkich ludzi względem społeczeństwa bywa i to, że się nie staje tak, jak oni chcą. Czego chce dla Państwa obecne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, właściwie nie wiemy. Mamy prawo o tem mówić, gdyż zostało to już niemal dogmatem naszej polityki wewnętrznej. A w tem jednak zawiera się błąd największy, nie tylko tego Ministerstwa, ale całego zespołu rządowego, a dla nas jest to wystarczający powód, że nie możemy się do niego odnosić z takiem zaufaniem, na jakie trzeba by się zdobyć, a jakiego odmawia mu nawet to stronnictwo w tej Wysokiej Izbie, które dotąd je popierało, tylko z innych, niż my, powodów.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#JanWoźnicki">Ministerstwo Spraw Wewnętrznych nie przyniosło dotąd lojalnemu obywatelowi Państwa tej sumy wewnętrznego spokoju, która jest potrzebna do pewnej pracy o dzień jutrzejszy, o dobro swoje, o dobro kraju. Ciągłe eksperymenty administracyjne, zbyt powściągliwy stosunek władz centralnych do roboty czynników wywrotowych, brak zdecydowanej, jasnej polityki władz względem wielu, nabrzmiałych wprost, zagadnień wytwarza, przynajmniej na naszych Kresach, jeszcze ciągle stan niepewności, większy, niż w pierwszych latach istnienia naszej niepodległości. Nieokreślona, jakaś mgławicowa polityka władz centralnych odbiera pewność siebie władzom niższych instancyj, a najniższym funkcjonarjuszom administracyjnym odbiera wszelką powagę i potrzebny autorytet wobec miejscowej ludności. Wskutek tego rozzuchwaliły się czynniki wrogie Państwu, a niebezpieczne dla lojalnych obywateli. Państwo sobie przypominają krwawe porachunki działaczy „Hromady” z przeciwnikami swymi na terenie powiatu dziśnieńskiego, które wywołały silne zaniepokojenie wśród ludności. Być może, że tam działali zwykli bandyci, jest rzeczą jednak pewną, że stan zaniepokojenia, jaki od pewnego czasu zapanował na Kresach, datuje się od ostatniej doby ministrów spraw wewnętrznych. W tym stanie nie można myśleć o spokojnym biegu życia obywateli kraju, o ich spokojnej pracy, a nawet o szczerym lojalnym stosunku do Państwa i jego zadań. Winę za to ponosi polityka obecnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, przynajmniej w tej mierze, że nic nie uczyniło takiego, co by trwający niepokój mogło przerwać. Nie wniosą uspokojenia wyjazdy p. Ministra chociaż na tych wyjazdach rozdaje się po 20 złotych na każdego bezrobotnego, bo robotnik nie jałmużny chce, lecz pracy i uczciwego zarobku. Nie przyniosą też uspokojenia komitety obchodu imienin p. Prezesa Rady Ministrów i Ministra Spraw Wojskowych, organizowane przy współudziale organów administracji państwowej, jak o tem dochodzą wieści z wielu powiatów, mających na czele rzetelnie „sanowanych” i przystosowanych do kursu polityki starostów, którzy już zawczasu oznaczyli godziny przyjęcia w tym dniu gratulacji. Uspokojenie umysłów wymaga od Rządu innych posunięć i na nie czekamy niecierpliwie.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#JanWoźnicki">Zbliżmy się teraz do poszczególnych czynności Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, których przedłożenie rządowe wskazuje pięć: województwa i starostwa, służba zdrowia, służba bezpieczeństwa, główny urząd statystyczny i urząd do spraw mniejszości.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#JanWoźnicki">Zacznę od starostwa, jako urzędu najbardziej zbliżonego do obywateli. Nieszczęściem naszych starostw jest brak świadomości, jaka jest linja wytyczna władz centralnych w administracji kraju. Wytwarza to chaos i pociąga za sobą wiele nieporozumień.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#JanWoźnicki">Drugiem nieszczęściem jest brak zaufania władz centralnych do przedstawicieli władz pierwszej instancji, natomiast szerokie, bardzo szerokie, obdarzanie zaufaniem każdego, kto przeciw tej władzy występuje, a już całkiem lekkomyślna łatwowierność wobec głosów członków ciał ustawodawczych z tych ugrupowań politycznych, które uważają się za wtajemniczone. Trzeciem wreszcie niemałem nieszczęściem jest niepowściągliwość w mowie naszych wysokich dygnitarzy państwowych przy ich łaskawem odwiedzaniu kraju i urzędów administracyjnych; za wiele się obiecuje, zbyt śmiało i nieoględnie się rzuca pewnemi frazesami, z czego powstają różne komentarze, a przedewszystkiem pada urok władzy.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#JanWoźnicki">Dla ilustracji przytoczę taki wypadek: Pewien bardzo wysoki dostojnik państwowy słuchał skarg pewnego starosty na niezdrową działalność posła z bardzo wpływowego stronnictwa; przy tej rozmowie był obecny komendant policji powiatowej i kilku niższych funkcjonarjuszy. Po wysłuchaniu całkiem, słusznej tym razem skargi, ów dygnitarz mówi do starosty: „Aresztuj pan posła”. Starosta z tego pozwolenia nie skorzystał, ale chciał skorzystać komendant policji i nawarzył sobie takiego piwa, że i dotąd ma jeszcze gorzko.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#JanWoźnicki">Pierwszym dezyderatem starostw, zwłaszcza naszych kresowych, jest rozszerzenie ich władzy. Obecnie o każdy drobiazg trzeba się udawać do województwa, a województwo znowu nie ma tych uprawnień, jakieby się należały tak wysokiemu urzędowi. Szczególniej daje się to odczuwać w stosunkach pogranicznych. Ludność, zamieszkała przy granicy litewskiej i łotewskiej, ma za pasem granicznym interesa gospodarcze, stosunki familijne, a nawet urzędowe, jak np. zdobycie metryki u proboszcza, który został po tamtej stronie. W takich razach trzeba się odwoływać do województwa, które wydaje pozwolenie na jednorazowe przekroczenie granicy, na podstawie jednak zaświadczenia starostwa. Przytem za takie pozwolenie płaci się około 18 zł. Jeżeli jeszcze zrozumiałe są takie ostrożności wobec „groźnego mocarstwa” litewskiego, to już niczem to nie da się wytłumaczyć wobec Łotwy, z którą przecież jesteśmy nie tylko w przyjaźni, lecz zawarliśmy ongiś braterstwo broni. Tymczasem Łotysze w każdej chwili, mając stałe przepustki, kosztujące grosze, ile razy chcą, przechodzą Dźwinę do naszego pogranicznego miasteczka Drui. Podobno pod tym względem zaszły ostatniemi czasy jakieś zmiany, ale ludność o tem nie wie.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#JanWoźnicki">Mówiąc o rozszerzeniu kompetencyj starostów, w szczególności należałoby nadać im szerszą władzę dyskrecjonalną w sprawach administracyjno-karnych. Brak tej władzy wywołuje lekceważenie czynników administracyjnych, powoduje zbyteczną pisaninę, bezkarność i szykanowanie tej władzy, a co gorsza, przyczynia się do tego, że niżsi funkcjonarjusze dopuszczają się bezprawia, całkowicie usprawiedliwionego, za które jednak sypią się potem interpelacje, dochodzenia, dyscyplinarki i t. p. przyjemności. Niech będzie ta władza, chociażby w najmniejszym zakresie, ale niech ona będzie, bo inaczej przedstawiciel władzy staje się godnym politowania figurantem w oczach ludności. Zarzucą mi, że mamy zbyt młodą administrację, dlatego lepiej nie dawać jej zbyt obszernych uprawnień. Słusznie, ale i społeczeństwo mamy również niezbyt stare, a przez wypadki wojenne bardzo rozzuchwalone.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#JanWoźnicki">Wiem, że ludzie kompetentni pracują nad ulepszeniem administracji, że od czasu do czasu ogłaszane są w tym kierunku zarządzenia, jak np. wiekopomne zarządzenie o publicznych audiencjach, udzielanych przez starostów przy wywieszonej chorągwi państwowej. Miało to przyspieszyć załatwianie spraw. Niestety, tego się nie dopięło, gdyż system pozostaje nietknięty; a system ten jest w sam raz taki, że żadna sprawa, chociażby najprostsza, nie może być szybko załatwiona. System obecny zmierza ku temu, żeby się każda sprawa rzetelnie odleżała w biurach, przesiąkła tym specyficznym zapaszkiem kancelaryjnym, wtedy tylko, gdy wyjdzie na światło dzienne, będzie uważana za rzetelnie załatwioną.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#JanWoźnicki">Audjencje starościńskie w pewnych określonych godzinach dały temat do humorystyki, to swoją drogą, może jednak dobre są dla mieszkańców miasteczek i miast małych, albo w powiatach lilipucich, ale w naszych powiatach, gdzie się ma do stolicy starostwa 60 km., są nie do pomyślenia. Zresztą te audjencje nie zmieniły systemu, biurokracja pozostała ta sama.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#JanWoźnicki">Najgorzej starostwa wyszły na redukcji sanacyjnej. Redukcja ta godziła przedewszystkiem w personel I instancji i to w personel niższy, zamiast dotknąć samej centrali, albo w najgorszym razie Województwa. Historja tej redukcji dość ciekawa, a skutki bardzo smutne. Historja redukcji jest taka. Ministerstwo zarządza zredukowanie w pewnem województwie dajmy na to 20 osób. Województwo uderza tem zarządzeniem w starostwa, nie przyjmując go do wiadomości co do siebie samego i nie tykając własnego personelu, przytem zazwyczaj redukuje się osoby starsze, którym się zbliża czas do emerytury. Skutki redukcji dla urzędów starościńskich są bardzo smutne, mianowicie zbytnie przeciążenie urzędników pracą, zwłaszcza w starostwach kresowych i zatamowanie sprawności w załatwianiu spraw, gdyż system pozostał ten sam, bez „redukcji sanacyjnej”.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#JanWoźnicki">Wnikając bliżej w urzędowanie wojewodów, dochodzi się do wniosku, że obecne Ministerstwo Spraw Wewnętrznych — nie wiem, jak było przedtem — urzędy wojewódzkie wprost lekceważyły. Dotyczy to przynajmniej tych Województw, które z pewnych względów źle są widziane w centrali. Uprawnienia Województw wogóle nie odpowiadają ich wysokiemu stanowisku administracyjnemu. W praktyce te uprawnienia zazwyczaj się zwęża, albo bardzo ogranicza, nadto urzędy wojewódzkie wiele tracą na powadze wskutek braku uzgodnienia linji postępowania między Ministerstwem Spraw Wewnętrznych a Ministerstwem Sprawiedliwości. Ujawniło się to zwłaszcza przy likwidacji antypaństwowej akcji na terenie województw kresowych, gdy sprawiedliwość i administracja wzajemnie sobie przeszkadzały, aż do humorystyki prawie.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#JanWoźnicki">Pomijam psotne, naprawdę psotne usuwania i translokaty urzędników państwowych, gdyż o tem często się mówi, ale powinniśmy pamiętać, że one nietylko psoty wyrządzają, lecz obciążają budżet państwowy, choćby tylko w postaci remontów mieszkań urzędniczych przy każdej translokacie. Dla ilustracji przytoczę Państwu taki wypadek. Każdy z urzędników, który do małego miasteczka naszego przybywa, uważa słusznie za swój obowiązek odwiedzenie wszystkich, którzy tam mieszkają. Rzecz prosta, że go się rewizytuje, a że w ciągu dwóch lat były coś trzy translokaty dość poważnych dostojników państwowych, za każdym razem widziałem mieszkania na nowo remontowane i nie wiem, czy z własnej kieszeni owi dostojnicy wydatki na remont pokrywali.</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#JanWoźnicki">Jest jeszcze jedna rzecz, na którą chciałbym zwrócić uwagę przy tej sposobności. W budżecie mamy przewidziane 900.000 zł na remont budynków starostw. Nie jest to suma wielka. Przy wydatkowaniu jej atoli radziłbym pomyśleć o przeniesieniu wielu urzędów, mieszczących się dotąd w gmachach, stanowiących dotychczas własność kościoła katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-26.21" who="#JanWoźnicki">Kończąc tę sprawę, stawiam wniosek, zmierzający w tym kierunku, żeby sfery miarodajne poważnie się zastanowiły nad zmianą systemu naszej administracji. Mniej centralizacji, mniej pisaniny biurokratycznej. To zdaje się zgodne będzie z duchem, a nawet i z literą, Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-26.22" who="#JanWoźnicki">Zkolei chcę się też zastanowić nad Służbą Zdrowia. O tem dziś już wiele mówiono, jednak uważam za stosowne jeszcze parę słów dodać.</u>
          <u xml:id="u-26.23" who="#JanWoźnicki">Służba zdrowia u nas, to jedno wielkie nic. Mamy wprawdzie lekarzy powiatowych, ale ci lekarze nie są w stanie podołać czynnościom, jakie na nich włożono Do nich należy kontrola nad praktyką lekarzy, felczerów, akuszerek, nad działalnością aptek i drogerji, czuwanie nad zdrowotnością miast i wsi, tudzież medycyna sądowa. Co poradzi lekarz powiatowy ze zdrowotnością np. wsi, gdy na 40 km. wzdłuż i wszerz niema lekarza, w najlepszym razie znajdzie się jakiś znachor, czy inny truciciel, z którym lekarz powiatowy ustawicznie musi staczać walkę, o ile wyższe władze nie stawiają mu przeszkód, bo i to bywa. Nad zdrowotnością więc powiatu czuwa u nas policja powołana ad universitatem causarum. Poza temi czynnościami lekarz powiatowy jest jeszcze członkiem rady szkolnej powiatowej. W tym względzie musi on nieraz staczać dość zabawną, ale i tragiczną poprostu walkę z sobą samym; w interesie oświaty musi dbać o to, by w pewnej wsi otworzyć szkołę, a ze względów higienicznych zmuszony jest tę samą szkołę w tej samej wsi zamknąć.</u>
          <u xml:id="u-26.24" who="#JanWoźnicki">Takie różnorodne czynności spoczywają na jednej osobie. Dodajmy do tego rozmaite komitety, rady, posiedzenia i tę straszną powódź różnorodnych wykazów, schematów, sprawozdań i t. p. do obrzydzenia życia ludzkiego stawianych wymagań, a zrozumiemy, że jedna osoba tej pracy podołać nie jest w stanie i że bezpośrednie powinności lekarza powiatowego bardzo na tem cierpią. Nie trzeba się dziwić, że pod bokiem lekarza powiatowego różne ciemne indywidua uprawiają swój haniebny proceder, jak zmniejszonej liczby porodów i inne kryminalne praktyki.</u>
          <u xml:id="u-26.25" who="#JanWoźnicki">Straszną niedolą naszą jest brak szpitali dla chorych umysłowo, których w czasach powojennych jest coraz więcej. Przed wojną na znanym mi bliżej terenie Wileńszczyzny i Grodzieńszczyzny było 5 szpitali dla obłąkanych, przytem w Wilejce pod Wilnem był szpital dla kilkuset chorych, obecnie mamy 2 szpitale, jest w Wilnie szpital św. Jakuba i w Grodnie — szpital miejski.</u>
          <u xml:id="u-26.26" who="#JanWoźnicki">Co do tego szpitala miejskiego w Grodnie, to trzeba zauważyć, że jest to instytucja miejska, przeznaczona tylko dla miasta i utrzymywana kosztem samorządu miejskiego, w tym szpitalu jednak są chorzy wszystkich krańców Rzeczypospolitej, przywiezieni tu i zostawieni jeszcze za okupacji niemieckiej. Magistrat m. Grodna przez 6 lat błaga Rząd o jakąś zapomogę dla tego szpitala, wszechpolskiego, powiem, a nie grodzieńskiego, ale jak dotąd, bezskutecznie. Nie wiem, czy wskóra coś i w tym roku, chociaż widzimy w budżecie Służby Zdrowia preliminowane 1.400.000 zł na opiekę nad umysłowo chorymi. A jednak wypadałoby temu zaradzić i to jak najprędzej.</u>
          <u xml:id="u-26.27" who="#JanWoźnicki">Mając na względzie to, co się powiedziało, uważam za niezbędne danie lekarzowi powiatowemu, zwłaszcza w powiatach liczniejszych i rozleglejszych, zastępców, to jedna rzecz, a druga, nieco więcej skomplikowana, odciążenie sprawy zdrowotności wsi od miasta za pomocą przekazania tej czynności samorządom powiatowym. Powiększenie liczby szpitali i wogóle pomocy lekarskiej jest nieodzowną potrzebą naszej wsi. Rząd jednak powinien przyjść pod tym względem z wydatną pomocą samorządom powiatowym. Należałoby wnieść do izb prawodawczych odpowiednią ustawę, pozwalającą samorządom powiatowym na pobieranie podatku szpitalnego, na odciąganie pewnych kwot z kasy chorych. Byłoby to może jedyne wyjście z ciężkiej pod tym względem sytuacji naszej wsi, w ciężkich bądź co bądź czasach i dla całego kraju.</u>
          <u xml:id="u-26.28" who="#JanWoźnicki">Ze zdrowiem ciała ściśle się łączy zdrowie duszy społeczeństwa, dlatego prawdopodobnie widzimy w preliminarzu na rok 1927/28 pewne kredyty, mające na względzie higjenę duszy ludzkiej. Widzimy tam pewną kwotę na zwalczanie alkoholizmu, 23.000 zł preliminowano na rozpatrywanie obrazów kinematograficznych, a 2.800 złotych na egzamina dla drogistów, to jednak nie przeszkadza reklamowaniu środków zapobiegających zwiększaniu się ludności, jak również pornografii w kinach, nie mówiąc już o cynicznem zohydzaniu wierzeń i Kościoła Katolickiego w tych kinach.</u>
          <u xml:id="u-26.29" who="#JanWoźnicki">Jest jeszcze jedna plaga, w straszny sposób zagrażająca zdrowiu społecznemu, a jest nią samobójstwo. Żadne ministerstwo nic tu nie poradzi, może jednak i powinno poczynić pewne kroki. Nasza prasa, skądinąd nawet szanująca się, ma specjalną rubrykę samobójstw w każdym numerze. Czy nie czas temu zapobiec, chociażby przez zabronienie umieszczania w gazetach rubryki samobójstw? Jeżeli gdzie i kiedy, to pod tym względem, jak i w sprawie szerzenia niezdrowej sensacji i szkalowania się wzajemnego w prasie, dekrety kagańcowe byłyby bardzo pożądane. Wracając do samobójstwa, obejmującego nawet wiek młodociany, czy naprawdę jest wskazane, żeby przedstawiciel władzy, samorządu, szefowie szkół brali udział w pogrzebie niekościelnym nieletniego samobójcy, ucznia szkoły, z którym w dodatku nic tych władz nie łączyło?</u>
          <u xml:id="u-26.30" who="#JanWoźnicki">Z pewną przyjemnością przechodzę do służby bezpieczeństwa. Poprawa tu nastąpiła radykalna i to już od dość dawna. Praca i poświęcenie organów policji są wybitne i godne wysokiego uznania. Nie było prawie występku na terenie powiatu grodzieńskiego, któryby nie został wykryty. Najlepszym dowodem uczciwości i sumienności policji, tak przynajmniej znawcy tej sprawy mówią, jest zanik koniokradztwa. Paserstwo co do koni zostało całkowicie zniszczone i to dowodzi najlepszego stanu naszej służby bezpieczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-26.31" who="#JanWoźnicki">Stosunek ludności do policji jest całkiem dobry. Ostatnie jednak wystąpienia czynników antypaństwowych, ale to z winy czy nieoględności jednego z ostatnich panów ministrów spraw wewnętrznych, nieco poderwały autorytet władz bezpieczeństwa i wogóle władz państwowych w kraju. Bezkarne obrzucanie władz błotem na zebraniach i wiecach w obecności przedstawicieli tych władz w oczach bezkrytycznego tłumu wiele szkody wyrządziło autorytetowi naszych czynników administracyjnych i bezpieczeństwa. Reszty dokonywa powoli prasa, zostająca niestety w rękach osobników niebezpiecznych, którzy wogóle w społeczeństwie zdrowem nie powinni mieć głosu publicznego. Na taką prasę Rząd powinien znaleźć sposób.</u>
          <u xml:id="u-26.32" who="#komentarz">(Głos: Nie subwencjonować)</u>
          <u xml:id="u-26.33" who="#JanWoźnicki">Możeby się i to przydało.</u>
          <u xml:id="u-26.34" who="#JanWoźnicki">Pomimo dobrej służby bezpieczeństwa, jednak bezpieczeństwo w kraju nie wzrasta.</u>
          <u xml:id="u-26.35" who="#JanWoźnicki">Mówi się często o wielkiej liczbie policjantów u nas. Oczywista rzecz, jeżeli się zmieni system pełnienia służby bezpieczeństwa, to będziemy mogli zmniejszyć liczbę o połowę, ale czy bezpieczeństwo na tem zyska, to pytanie. Teraz jesteśmy, jak każdy to wie, za systemem zapobiegania przestępczości; jeżelibyśmy przeszli tylko na system ścigania przestępców, moglibyśmy mówić o zmniejszeniu policji, ale do tego dopuścić tymczasem nie wolno.</u>
          <u xml:id="u-26.36" who="#JanWoźnicki">Wiele się mówi o biciu przez policję przy badaniu przytrzymanych. Wieleby się dało powiedzieć na ten temat, wiem tylko to, że do bicia uciekają się wszędzie i im bardziej kulturalne państwo, tem doskonalsze ma sposoby bicia. W Grodnie prokurator wydał zarządzenie badania przez lekarzy każdego aresztowanego, którego policja kryminalna dostarcza sądowi. Nie było wypadku, żeby oględziny lekarskie udowodniły pobicie aresztowanych. Jeżeli jednak gdzieś zdarzają się wypadki tego nadużycia, to są one wywołane przez samych aresztowanych, a nie dowodzą, że istnieje system badania, oparty na biciu, a już stanowczo nie stosuje się go do przestępców politycznych, których policja nasza traktuje z wyszukanym respektem.</u>
          <u xml:id="u-26.37" who="#JanWoźnicki">Zasłużonem uznaniem całego społeczeństwa cieszy się Korpus Ochrony Pogranicza, chociaż dotychczas musi pracować w niezupełnie dobrych warunkach wskutek braku należytego zakwaterowania.</u>
          <u xml:id="u-26.38" who="#JanWoźnicki">Jest jeden rodzaj policji, o którym się zwykle mało mówi i po cichu i zpewnem zażenowaniem, jak o członku rodziny, którym nie radzi ludzie popisywać się przed światem; a jednak jest on w naszych warunkach potrzebny i będzie potrzebny, czy chcemy, czy nie chcemy tego. Jest to t. zw. policja polityczna, czyli defenzywa cywilna. Żadne państwo bez niej się nie obchodzi. Ale nasza policja polityczna ma niestety wiele wad. Naprzód wadliwy jest system, bo ciągle podlega zmianom. Personel umysłowo i moralnie nie odpowiada swemu zadaniu i jest bardzo licho wynagradzany. Stąd praca jego nieraz nie wytrzymuje krytyki, informacje podawane są fałszywe, skąd często narażone są urzędy na kompromitację i poderwanie autorytetu. W tej dziedzinie służba bezpieczeństwa musi ulec reorganizacji gruntownej i im rychlej to nastąpi, tem zdrowiej będzie dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-26.39" who="#JanWoźnicki">Do Głównego Urzędu Statystycznego miałbym tylko jedną i to osobistej natury prośbę, jako proboszcz parafji. Do nas proboszczów nieraz zwracają się urzędy o różne wykazy, stawiając nieprzekraczalne terminy; czynią to rzekomo na żądanie Głównego Urzędu Statystycznego. Proboszczowie nie mogą tego wykonać, bo brak im siły technicznej, a na opłacenie jej niema funduszu.</u>
          <u xml:id="u-26.40" who="#JanWoźnicki">Pozostaje mi jeszcze jeden dział, Urząd do spraw mniejszości.</u>
          <u xml:id="u-26.41" who="#JanWoźnicki">Niema na świecie państwa, któreby nie miało mniejszości narodowych, ale niema też takiego państwa drugiego, jak Polska, któreby miało tak wiele z mniejszościami kłopotów i to nie dlatego, że ma tych mniejszości za wiele, bo są państwa mające znacznie ich więcej, a jednak tego kłopotu nie mają. Przyczyną naszych kłopotów jest to, że jesteśmy państwem niedawno zbudzonem do życia po długim śnie niewoli, że w przeszłości naszej mamy świetne, nigdy niezapomniane karty naszej wielkości i chwały, że naród i państwowość nasza ma swoją wielką tradycję, posiada na mapie Europy nawet przez niewolę nie zatarte granice. O tem powinniśmy pamiętać my, powinni pamiętać inni. Z drugiej strony — jesteśmy świadkami budzenia się gwałtownego nacjonalizmu i głębokiego poczucia odrębności narodowych, oraz rzuconego w świat hasła samookreślenia, które jednak nie dało możności wytyczenia granic politycznych dla każdej świadomej siebie lub półświadomej narodowości. Polska pozostała w takich granicach, do jakich ma niezaprzeczone prawo. Szczęściem czy nieszczęściem dla nich, w granicach tych znalazły się mniejszości, a gdybyśmy mieli nawet i bardziej zwężone granice, to zawsze byśmy mieli te mniejszości. Jest to zresztą wynik naszej polityki przedrozbiorowej i polityki naszych zaborców. Z tego powodu wcale się nie smucimy, ani też nie knujemy przeciw mniejszościom jakichś wrogich zamiarów. Mam jednak wrażenie, żeśmy dotąd z mniejszościami nie znaleźli stycznego punktu, od którego możnaby rozpocząć realne spokojne pertraktacje ku wzajemnemu porozumieniu, i to nie z naszej winy. Trudno poważnie traktować takie rozwiązanie, które podaje program polityczny „Hromady” białoruskiej, zmierzającej „na podstawie samookreślenia narodów do niepodległości połączonych ziem narodu białoruskiego”, bo przecież zgódźcie się z tem Panowie, że mamy granice, znaczone krwią naszą i wpływami naszej odwiecznej kultury i mamy prawo żądać od tych, którzy w tych granicach zamieszkują, a zwłaszcza od tych, którzy są członkami naszych ciał prawodawczych i ślubowanie na całość Rzeczypospolitej składali, by tego rodzaju haseł nie uważali za punkt, od którego mogą się zacząć rzeczowe z nami pertraktacje.</u>
          <u xml:id="u-26.42" who="#JanWoźnicki">Nie można też uważać za realne postawienie sprawy rozwiązania kwestji mniejszości narodowych, przez tę narodowość, która ma wysoko rozwinięty nacjonalizm i ustawicznie żąda tylko przywilejów, a wciąż się powołuje na Konstytucję. Zajrzyjcie Panowie do księgi Konstytucji: „In capitea libri constitutionum scriptum est”: „Naród Polski… dla Rzeczypospolitej Polskiej uchwala i stanowi tę Ustawę Konstytucyjną”, a więc na tej tylko Ustawie opierając się, możemy dochodzić do zgodnego współżycia. Znajdźcie Panowie inny język do porozumienia się z nami, a napewno porozumiemy się. Nie narzekajcie też, jeżeli ktoś z synów narodów waszych przylgnie do macierzy polskiej kulturą i sercem. Niejeden z naszych synów walczył po stronie waszej przeciwko nam. A jeżeli wolno było bardzo postępowemu publicyście francuskiemu powiedzieć do emigracji polskiej: „Niech nie łudzą się Polacy, że będziemy pielęgnowali ich odrębności narodowe w naszym kraju”, to wolno i nam pozwolić na to, ażeby obce narody z nami się ściśle zespoliły.</u>
          <u xml:id="u-26.43" who="#JanWoźnicki">O życzliwość waszą nie mamy zamiaru się dobijać i nie będziemy, ale mamy prawo domagać się poszanowania naszej suwerenności i lojalnego spełniania obowiązków obywatelskich względem naszego Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.44" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
          <u xml:id="u-26.45" who="#JanWoźnicki">Urząd do spraw mniejszości szczególnie wiele ma do zrobienia tam, gdzie Polacy są zagrożeni wynarodowieniem wskutek niedostatecznie przemyślanych ustaw językowych, wskutek obietnic zbyt pochopnie dawanych przez naszych dostojników państwowych; powinien on wejrzeć w to, jak uświadamiają szerokie masy działacze nacjonalistyczni mniejszościowi, niech zajrzy do pism, do ulotek i broszur, wydawanych choćby tylko w języku białoruskim i litewskim, a tam znajdzie, jak „życzliwie” usposabiają do nas owe mniejszości narodowe. Niech urząd ten zakres swoich agend ujmie bardziej szeroko i wszechstronnie.</u>
          <u xml:id="u-26.46" who="#JanWoźnicki">Pozostaje mi jeszcze potrącić o jedną czynność administracyjną, mianowicie o sprawę samorządów miejskich i wiejskich, zawsze jednak z punktu widzenia tych terenów, które mi są bliżej znane. Jesteśmy podobno w przededniu uchwalenia ustaw samorządowych i wyborów do samorządów miejskich i wiejskich. Co nam dobrego te ustawy i te wybory dadzą, niewiadomo, jednak my się do nich nie palimy, zdając sobie sprawę, pod jakim kątem widzenia i pod jakiemi hasłami te ustawy się tworzą. Oczywiście, że stan faktyczny nie jest idealny i wymaga gruntownego wejrzenia i gruntownej naprawy jak najprędszej. Konstytucja nasza wskazuje, że podstawą administracji krajowej mają być samorządy gminne i o tych samorządach zaczęto mówić głośno wiele i może zawcześnie. Atoli przytem odebrano im charakter samorządów. Samorząd miejski stał się kancelarją wojewódzką, gdyż, opierając się na ustawie rosyjskiej miejskiej „gorodskoje położenje”, w dodatku źle interpretowanej, w praktyce w wszystkich poczynaniach uzależniono go od województwa.</u>
          <u xml:id="u-26.47" who="#JanWoźnicki">Dla przykładu przytoczę, co się dzieje w samorządzie grodzieńskim. Opierając się na przepisie „gorodskowo położenja”, nakazującego nadzór nad celowością wydatkowania funduszów miejskich, skreśla się etat prawnego doradcy miejskiego w chwili, gdy miasto ma szereg procesów o grunta miejskie, chociaż kredyt ten miał zupełnie wystarczające pokrycie. To też się mówi, że łatwiejszy był samorząd za czasów niewoli rosyjskiej, niż teraz: tam wnikano tylko w stronę polityczną, tu się wnika w każdy szczegół gospodarczy, jak liczba woźnych i t. p. i wnika się nieracjonalnie, gdyż strona finansowa samorządu, przynajmniej tego, o którym mówię, stoi nieźle.</u>
          <u xml:id="u-26.48" who="#JanWoźnicki">Gorzej jest, a nawet bardzo źle z finansami zarządów gminnych. Z jednej strony ustawa finansowa tak jest skonstruowana, że żaden budżet gminny nie może być zrównoważony, drugiej zaś przerzucenie na gminę zbyt wielu agend uniemożliwia ułożenie budżetu w pozycjach rozchodowych i zwężenie go.</u>
          <u xml:id="u-26.49" who="#JanWoźnicki">Podstawą dochodów gminnych jest dodatek do podatku gruntowego. Na kresach, wobec mniejszej stawki podatkowej od gruntu, dodatek gminny wypada bardzo nikle, a stąd są gminy, którym brakuje po 6.000 zł. i więcej na pokrycie niezbędnych w obecnym stanie rzeczy wydatków. Jedynem lekarstwem będzie pozwolenie na pobieranie podatku wyrównawczego, ale to znowu obciąży i tak bardzo niedostatniego podatnika wiejskiego Czy wobec tego nie byłoby wskazane zdjęcie przynajmniej części agend z samorządu gminnego? Uprzytomnijmy sobie, jakie agendy ciężą obecnie na samorządzie gminnym: wykonywanie wszelkich poleceń władz administracyjnych względem ludności wiejskiej, pobór podatków państwowych, pobór rekruta, doręczanie pozwów sądowych; dalej utrzymanie szkół na terenie gminy, utrzymanie dróg i mostów gminnych. Utrzymanie szkół jest stałą okazją do utyskiwania ludności na porządki, bo niesłuszności tych utyskiwań jeszcze ludności nie wytłumaczono. Dodajmy do tego utrzymanie kancelarji gminnej i personelu, składającego się z 4 osób: wójt, pisarz, pomocnik pisarza, przy tych agendach niezbędny, i woźny, a zobaczymy, jakie ciężary spadają na barki samorządu gminnego i czy przy obecnym systemie finansowania może on tym ciężarom podołać. Obowiązkiem władz centralnych wejrzeć w tę sprawę jak najrychlej. Gdzieindziej może tych bolączek niema, ale u nas są i trzeba je leczyć.</u>
          <u xml:id="u-26.50" who="#JanWoźnicki">Mądra z punktu widzenia państwowego ustawa samorządowa i gruntowna sanacja samorządu jest niezbędna, zwłaszcza w okresie przed wyborami do samorządów, gdy, jak mi wiadomo, żywioły antypaństwowe już są całkiem przygotowane do ujęcia w swe ręce samorządu gminnego.</u>
          <u xml:id="u-26.51" who="#JanWoźnicki">To już byłoby wszystko. Przypomniałbym jeszcze władzom uporządkowanie sposobu ściągania podatków, mniejsze okazywanie pomocy sekciarstwu, bardziej równe traktowanie wszystkich obywateli i ich prac, bo gdy drużyny strzeleckie i prasa lewicowa doznają szerokiego poparcia, to, inne kierunki doznają ograniczeń, ich organa ulegają konfiskacie. To zaprzecza iustitiae distribu-tivae, która odia et favores równo powinna rozdzielać między lojalnych obywateli Państwa.</u>
          <u xml:id="u-26.52" who="#JanWoźnicki">Wiele z tych niedomagań naszej administracji przypisać należy władzom centralnym i wadliwemu systemowi urządzenia. Oczywiście, nie odpowiada to idei państwowo-twórczej, nie buduje Polski wielkiej i potężnej, Polski takiej, jakiej pragnie naród. Polska musi być polską, a nie inną, i o tę Polskę walczyć będziemy z każdym, nie wyłączając Rządu, a skoro z Rządem o nią walczyć trzeba, trudno bezkrytycznie przyjmować jego posunięcia, zwłaszcza, gdy naszem zdaniem, mijają się one z tem, czegobyśmy dla Polski pragnęli.</u>
          <u xml:id="u-26.53" who="#JanWoźnicki">Głos ma s. Biały.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#StanisławBiały">Wysoki Senacie! W toku obecnej dyskusji budżetowej dwóch mówców zacytowało słowa rzymskie: Iustitia fundamentum regnorum; zrobił to p. s. Posner na końcu swego przemówienia nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości i od tego rozpoczął dziś mój przedmówca. Ja również piszę się pod temi słowami, ale dodani jeszcze jedno: sprawiedliwość jest podstawą rządzenia, sprawiedliwość nie jest do pomyślenia bez praworządności. Sprawiedliwość tam tylko może być, gdzie jest praworządność, zatem praworządność jest podstawą rządzenia. Praworządność zaś powinna być nietylko w administracji ogólnej, lecz, także w administracji samorządów. W tej dziedzinie jednak, zwłaszcza w Małopolsce, to, co znajdujemy, daleko odbiega od praworządności. Jaki jest stan obecny w samorządach Małopolski? Istnieje ustawa dotychczas obowiązująca, że wybory w Małopolsce powinne się odbywać co lat 6, że w razach ważnych można wcześniej rozwiązać rady gminne, względnie rady powiatowe i ustanowić tymczasowy zarząd, który jednak powinien do 6 tygodni rozpisać i przeprowadzić nowe wybory. W Małopolsce ostatnie wybory przeprowadzone były w r. 1914, od tego czasu w zachodniej Małopolsce przeprowadzono w niektórych gminach tylko wybory gminne, atoli nie przeprowadzono wyborów do rad miejskich i do rad powiatowych. W Małopolsce wschodniej nie przeprowadzono nigdzie żadnych wyborów, ani do gmin, ani do miast, ani do rad powiatowych, tak że obecnie we wschodniej Małopolsce jest 85% rad gminnych rozwiązanych i w tych gminach urzędują tymczasowe rady przyboczne wraz z komisarzami, a zaledwie w 15 gminach pozostały stare rady gminne, z których niektóre urzędują jeszcze od r. 1906, a więc od lat 20. Rzecz oczywista, że te rady, w których skład niektórzy członkowie wchodzą, już od lat 20 należycie swych obowiązków nie spełniają i celom swym nie odpowiadają. Stąd usunięcie tej anomalji jest niezmiernie potrzebne, a potrzebne jest i dlatego, że rady przyboczne i komisarze nie mają uprawnień załatwiania ważniejszych spraw gminnych; mają uprawnienia załatwiania tylko spraw bieżących, natomiast szereg spraw jest wyjęty z pod ich uprawnień. Ponieważ zaś życie nie stoi i nieraz w tych samorządach powzięcie uchwał w sprawach ważniejszych było konieczne, zatem musiano te uchwały przedsiębrać i władze zwierzchnicze musiały milcząco tolerować bezprawne uchwały i ich wykonywanie.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#StanisławBiały">Proszę Panów, przed dwoma laty z tej samej trybuny, przemawiając o tym samym przedmiocie, wniosłem rezolucję z żądaniem przeprowadzenia wyborów w Małopolsce, niestety większość Senatu nie oświadczyła się za tą rezolucją. Powód, który wtenczas przytaczano, był ten, iż jest wszelkie prawdopodobieństwo, iż ciała ustawodawcze uchwalą ustawę samorządową. Moje przewidywania spełniły się. Dotychczas ustaw samorządowych nie uchwalono, a wszelkie prawdopodobieństwo przemawia za tem, że Sejm ten nie będzie już w stanie ustaw samorządowych uchwalić. A o ile mam być szczery, to powiem, że jestem zdania, że może lepiejby było, ażeby ten Sejm ustaw samorządowych nie uchwalał, albowiem na końcu swego istnienia, kiedy już atmosfera zarówno w ciałach ustawodawczych, jak i w społeczeństwie jest przedwyborcza, a więc do pewnego stopnia pod wpływem haseł przedwyborczych, uchwalanie ustaw samorządowych może doprowadzić do tego, że uchwalone będą niewłaściwie, i wobec tego lepiej odłożyć uchwalenie tych ustaw, pozostawić je przyszłemu Sejmowi.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#StanisławBiały">Jeden moment ordynacji wyborczej gminnej podniosę, mianowicie, że pięcioprzymiotnikowe prawo wyborcze do ciał samorządowych, zdaniem mojem, zupełnie nie jest odpowiednie, albowiem ciała samorządowe, to ciała gospodarcze, gdzie powinne być rozstrzygane kwestje czysto gospodarcze, a nie kwestje polityczne, i wobec tego ustanowienie prawa wyborczego na podstawie czysto politycznej zupełnie temu nie odpowiada. Moglibyśmy zrobić porównanie, gdyby ktoś w kółkach rolniczych lub w składnicy powiatowej kółek rolniczych dał równe prawa zarówno tym, którzy mają udziały, jak tym, którzy tam tylko kupują. Takie kółko rolnicze długoby nie istniało. To samo w samorządzie, a zwłaszcza w samorządzie takim, jak gmina i miasto.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#StanisławBiały">Z tego wynika, że należałoby raczej przystąpić teraz do wyborów, nie czekając na uchwalenie ustaw samorządowych. P. Premjer Bartel w lipcu bieżącego roku zapowiedział zajęcie się Rządu ustawami samorządowemi, ale dotychczas ustaw tych uchwalonych nie mamy. Zapowiedź jednak z Iipca ówczesnego p. Premjera Bartla miała jedną rzecz dobrą, mianowicie to, że sprawami samorządowemi zajęła się prasa i jest to wielka zasługa prasy, że rozdmuchała tę sprawę, a wskutek tego zajęło się nią społeczeństwo całe i sprawa samorządu nie zejdzie obecnie z porządku dziennego, lecz musi być w jakiś sposób załatwiona. Rząd w ostatnich czasach zajął stanowisko przez usta dyrektora departamentu samorządowego p. Weisbrota, który powiedział, że Rząd przygotowuje obecnie wybory, jednak nie przygotowuje tych wyborów w całej Małopolsce, tylko w Małopolsce zachodniej, wychodząc z założenia, że uchwały Komisji Likwidacyjnej nie mogą się rozciągać na Małopolskę wschodnią. Moje zdanie, a także — rozmawiałem z prawnikami — zdanie bardzo poważnych prawników jest zupełnie inne. Cóż to bowiem była Komisja Likwidacyjna? Po rozpadnięciu się Austrji w r. 1918 zeszli się wszyscy posłowie z Małopolski, zarówno z wschodniej, jak i zachodniej, i utworzyli rząd, nazwany Komisją Likwidacyjną. W skład tego rządu wchodzili przedstawiciele całej Małopolski. Przypomnę takiego, jakim był p. Skarbek, który zasiadał w Sejmie poprzednim, zmarły już obecnie, był on wybitnym przedstawicielem i działaczem Komisji Likwidacyjnej; przypomnę p. Cieńskiego, naszego kolegę, który również był członkiem Komisji Likwidacyjnej. A przypomnę i to Panom, że w czasie, kiedy Lwów był odcięty od reszty Małopolski, ci właśnie dwaj panowie za pomocą komunikacji samolotowej utrzymywali łączność między Komisją Likwidacyjną, a Komisją Rządzącą, która wyłoniła się wtenczas we Lwowie, kiedy Lwów od reszty kraju został odcięty. Okoliczność zaś, że Komisja Likwidacyjna wskutek inwazji, wskutek zajęcia części Małopolski wschodniej przez Ukraińców, faktycznie w owym czasie nie mogła wykonywać swej władzy nad całą Małopolską wschodnią, nie odejmuje prawa zarządzeniom tej Komisji do obowiązywania w całej Małopolsce, jak również nie przeszkadzało temu powołanie Komisji Rządzącej, która powstała nie jako antyteza Komisji Likwidacyjnej, a tylko dlatego, że Lwów i część Małopolski wschodniej nie mogła pozostać bez żadnego zarządu, tylko jakaś władza, jakiś rząd być musiał. Choćbyśmy jednak mieli wątpliwości z tego względu, że dekret Komisji Likwidacyjnej, wprowadzający czwartą kurję, nie został w Małopolsce wschodniej ogłoszony, to jeszcze zawsze pozostaje możność zarządzenia ogłoszenia go w Dzienniku Ustaw a w takim razie dekret ten i tam będzie obowiązywał. Ta możliwość leży w rękach Rządu.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#StanisławBiały">Jest jedna władza, powołana do autorytatywnej interpretacji czy zarządzenia Komisji Likwidacyjnej rozciągająca się także na Małopolskę wschodnią, to jest Trybunał Administracyjny. Nic łatwiejszego jak wywołać orzeczenie Trybunału Administracyjnego, a będziemy mieli autorytatywne orzeczenie, czy można rozciągnąć dekret Komisji Likwidacyjnej na Małopolskę wschodnią.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#komentarz">(S. Średniawski: Byli tam i Diamand i Moraczewski.)</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#StanisławBiały">Wszyscy posłowie z Małopolski należeli do Komisji Likwidacyjnej. Stąd też jestem zdania, że należy rozpisać wybory do rad gminnych i miejskich nietylko w Małopolsce zachodniej, ale i we wschodniej na podstawie istniejącej ustawy, z dodaniem obowiązującej według mego zdania uchwały Komisji Likwidacyjnej, to znaczy kurji IV.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#StanisławBiały">Wybory do rad powiatowych nie zostały zarządzone. Tu były bardzo poważne wątpliwości: najprzód, czy na podstawie istniejących ustaw w Małopolsce, które zatrzymują 4 kurję, można je przeprowadzić, po drugie zachodzi obawa, i to także w klubie, do którego należę, że przy zastosowaniu dotychczasowych ustaw wieś będzie zmajoryzowana przez miasto. Otóż jestem zdania, że to zapatrywanie może nie jest zupełnie słuszne. Przedewszystkiem stan, jaki jest obecnie. Na 72 powiaty mamy w 40 powiatach rozwiązane rady powiatowe i w ich miejsce są ustanowione rady przyboczne z mianowanymi komisarzami, z tych mniej więcej połowa jest starostów. Otóż przedewszystkiem zdaje mi się, że w dzisiejszym ustroju mianowanie starostów komisarzami rad powiatowych jest zupełnie nieodpowiednie, bo ten komisarz starosta jest właściwie tym, który decyduje w zupełności w radzie powiatowej, jest on i organem uchwalającym i organem wykonawczym, ale jest faktycznie organem decydującym, bo rada przyboczna jest tylko jego radą doradczą, której, jak zechce, może słuchać, albo nie. A rada przyboczna mianowana jest i usuwana na wniosek starosty, stąd wynika, że żaden z członków rady przybocznej, który chce pozostać członkiem rady przybocznej, nie może sprzeciwić się staroście, bo na drugi dzień postawi on wniosek o usunięcie go z tej rady przybocznej. Tak, że w tych warunkach starosta jest właściwie dyktatorem w radzie i wydziale powiatowym.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#komentarz">(S. Bojko: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#StanisławBiały">Że tak jest, to stwierdza doświadczenie.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#StanisławBiały">Mieliśmy takie wypadki, że dostajemy w tymczasowym dziale Samorządowym wniosek starosty o usunięcie dwóch ludzi; o jednym napisano: nie uczęszcza nigdy na posiedzenia, a o drugim: przeniósł się z powiatu, w którym był mianowany członkiem rady przybocznej. Ponieważ mieliśmy pewne wątpliwości, czy to odpowiada istotnemu stanowi rzeczy, zażądaliśmy protokółu posiedzeń rady powiatowej i przekonaliśmy się, że pan X był obecnym na każdem posiedzeniu, a więc nieprawda, że je opuszczał, pan Y zaś miał zamiar przenieść się z powiatu, ale jeszcze do tego czasu się nie przeniósł; byli to panowie, niedogodni kierownikowi powiatu i dlatego chciał się ich pozbyć. Z tego powodu w dzisiejszych warunkach, póki rada przyboczna jest tylko radą doradczą, póki może być na jednostronny wniosek p. starosty usuwana, względnie członkowie rady przybocznej mogą być usuwani, uważamy mianowanie starostów komisarzami za niewłaściwe. Można będzie ustanawiać starostę kierownikiem wydziału powiatowego wtenczas, kiedy będzie rada powiatowa wybrana i temsamem od niego niezależna i kiedy starosta będzie tylko przewodniczącym wydziału, a więc władzy wykonawczej, a nie władzy ustawodawczej.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#StanisławBiały">Czy jest obawa zmajoryzowania wsi przez miasta i jaki jest stan obecny? Wszędzie, w każdej radzie przybocznej jest znaczna większość przedstawicieli miast, a nawet był wypadek, że jeden z starostów do mnie się zwrócił, żeby mu dać większą ilość z miast, dlatego, że jego powiat wymaga obecnie większych kwot na inwestycje, a przedstawiciele wsi na to nie pójdą, a będą za tem głosować przedstawiciele miast, oczywiście, ponieważ oni nie konkurują do budżetów powiatowych. Otóż dziś w radach przybocznych większość jest przedstawicieli miast. Czy jednak w przyszłości byłaby większość miast, to rzecz bardzo niepewna. Przedewszystkiem należałoby dążyć, ażeby podatek obrotowy, który w czasie uchwalania ustawy o reprezentacji powiatowej nie istniał, nie był brany za podstawę do rozdziału mandatów między pojedyńcze kurję. Gdybyśmy to osiągnęli, to miasta nie będą miały większości. Choćby jednak podatek obrotowy pozostał, to przecież według istniejącej ustawy, jedna kurja może mieć najwyżej 12 mandatów, a więc kurja miejska może osiągnąć najwyżej 12 mandatów, inne mandaty otrzymają inne kurję, tak że w takim razie majoryzowania przez miasta nie należy się obawiać Z tego powodu jestem zdania, że należy również przeprowadzić wybory do rad powiatowych.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#StanisławBiały">Stawiam zatem rezolucję następującą: „Wzywa się Rząd, by bezzwłocznie zarządził przeprowadzenie wyborów do rad gminnych, miejskich i powiatowych”.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#StanisławBiały">Stawiam także drugą rezolucję: „Wzywa się Rząd, by wziął pod rozwagę sprawę udzielenia zniżek kolejowych pracownikom samorządowym”. Powód, dla którego stawiam tę drugą rezolucję, jest następujący. Rząd to kosztować nie będzie, nie obciążą budżetu zniżki kolejowe, natomiast pracownicy samorządowi w znacznej mierze spełniają zadania administracji ogólnej wszędzie tam, gdzie urzędują w poruczonym zakresie działania, za to nie pobierają od Rządu żadnego wynagrodzenia. Byłoby więc wskazane, ażeby przynajmniej niektórych ulg kolejowych im udzielono. Ponieważ nie mam dat statystycznych co do tej sprawy, konkretnego wniosku nie stawiam, wnoszę tylko, aby Rząd zastanowił się, czy może tych ulg kolejowych udzielić i w jakim zakresie, a więc czy tak, jak urzędnikom, czy też w mniejszym zakresie, naprzykład tylko w podróżach urzędowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JanWoźnicki">Głos ma s. Rubinsztejn.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#JanWoźnicki">S. Rubinsztejn.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#JanWoźnicki">Wysoki Senacie! Życie obywateli, o ile ono wogóle jest uzależnione od organizacji państwowej, w większości wypadków, śmiem powiedzieć, w 90% objawów życiowych, zależne jest od Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, od jego organów i od jego zarządzeń. Ogólna polityka Rządu, o ile ona bezpośrednio dotyczy obywateli, znajduje swój najwymowniejszy wyraz w ustosunkowaniu się Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i jego organów do ludności. Każda zmiana w ogólnej polityce Rządu musi się przeto przedewszystkiem odbić na działaniach i oddziaływaniach na ludność tego właśnie ministerstwa, które właściwie rządzi krajem. Tembardziej to się uwidacznia, gdy się zważy, że pełnomocnikami i wykonawcami zarządzeń i poruczeń prawie wszystkich ministerstw — są organy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, wojewodowie i ich podwładni.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#JanWoźnicki">Rzecz zrozumiała, iż po wielkim wstrząsie majowym i wywołanych przezeń nadziejach co do gruntownej zmiany stosunków w Państwie na lepsze, po szczytnych zapowiedziach i górnych hasłach nowego Rządu o nowym porządku rzeczy w życiu wewnętrznem Państwa, o usunięciu wszelkich krzywd i nieprawości, oczy wszystkich, w oczekiwaniu urzeczywistnienia zapowiedzianych zmian, zwróciły się przedewszystkiem ku Ministerstwu Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#JanWoźnicki">I ludność żydowska miała powód żywić nadzieję, że i względem niej rozpocznie się era nowych stosunków w Polsce. Przecież Premjer pierwszego rządu pomajowego z tej wysokiej trybuny oświadczył się szczerze i otwarcie przeciwko antysemityzmowi i za równouprawnieniem Żydów, zgodnie z Konstytucją, bez zastrzeżeń i bez wyjątków.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#JanWoźnicki">Zaiste zaszła pewna zmiana w nastrojach, w przejawach usposobienia względem Żydów. Nie chcemy zaprzeczyć, że te „imponderabilia” mają dla nas znaczenie. Musimy jednak ze smutkiem skonstatować, że doniosła zapowiedź zapoczątkowania nowych stosunków społecznych i prawnych nie została jeszcze w czyn wcielona, że piękne słowa o naprawie stosunków, o usunięciu nieprawości są bardzo dalekie od urzeczywistnienia. Nie spełniono dotychczas nawet wielu postulatów żydowskich z dziedziny resortu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które były przedmiotem pertraktacji jeszcze przedmajowego rządu z przedstawicielami żydowskimi.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#JanWoźnicki">Wciąż jeszcze jaskrawo odznacza się ciemną plamą na wolnościowym sztandarze wolnej Rzeczypospolitej niezniesienie ograniczeń prawnych Żydów, które w mniemaniu wielu urzędników — nie zbyt przychylnie do zasad równouprawnienia usposobionych — zachowały jeszcze moc prawną. Zupełnie podzielamy pogląd przedstawicieli obecnego rządu, wyrażony przez p. premjera Bartla, a ostatnio przez p. Ministra Spraw Wewnętrznych w Komisji Skarbowo-budżetowej Senatu, że wobec postanowień Konstytucji ograniczenia te nie mają mocy prawnej. Niestety, nie wszyscy urzędnicy tak samo sądzą i nawet nie wszyscy sędziowie tak myślą. A że nie wszyscy sędziowie tak myślą, na to dowodem dobitnym jest, że ostatnio nawet Trybunał Administracyjny w swojem orzeczeniu co do pewnej sprawy wyznaniowej w swoim wyroku powołał się na ograniczenia Żydów, pozostałe z czasów carskich. Oprócz tego nie znamy zdania przyszłych rządów, nie wiemy, jak ustosunkują się do tej sprawy ministrowie rządów przyszłych. A że opracować ustawę szczegółowo znoszącą ograniczenia można w ciągu krótkiego czasu, pokazał przecież pierwszy po rewolucji marcowej rząd rosyjski, który zniósł wszystkie ograniczenia Polaków i Żydów w Rosji po upływie kilku tygodni, a nie potrzebował na to 7 lat. A my już 7 lat podnosimy żale z powodu niezniesienia tych ograniczeń, lecz żale nasze pozostają dotychczas głosem wołającego na puszczy. Na Ministrze Spraw Wewnętrznych, jako na kierowniku polityki wewnętrznej Państwa, — ciąży obowiązek spowodowania wydania ustawy w drodze prawnej, czy dekretu uchylenia ograniczeń carskich, będących plamą na sztandarze wolnej Polski i piętnem niewoli dla Żydów.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#JanWoźnicki">P. premier Bartel uznał z tej wysokiej trybuny antysemityzm gospodarczy za szkodliwy. Plonem tego antysemityzmu ekonomicznego jest ustawa o przymusowym odpoczynku niedzielnym, mająca na celu wypchnięcie żydów z pozycji ekonomicznych, ścieśnienie sfery ich działalności w dziedzinie handlu i rękodzielnictwa i ułatwienie współzawodnictwa z nimi żywiołom, które w drodze uczciwej konkurencji nie mogłyby się z nimi zmierzyć. Przez to skrócenie czasu pracy, zmniejszają ich odporność i wytrzymałość w dziedzinie gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#JanWoźnicki">Przedstawiciel ZLN z tej wysokiej trybuny w przemówieniu swem do budżetu Ministerstwa Pracy utyskiwał na wprowadzenie 46-godzinnego tygodnia pracy, a głównie na rozciągnięcie konwencji o 8-godzinnym dniu pracy w przemyśle i na handel. Żydów jednak przymusza się w handlu, poza 8-godzinnym dniem pracy, do próżnowania jeszcze przez dwa i pół dnia w tygodniu. Przy spokojniejszem zastanowieniu się nad kwestją żydowską, w całokształcie zagadnień państwowych, zastanowieniu się wolnem od momentów uczuciowych, a nacechowanem wysiłkiem rozumu państwowego, łatwo sobie uprzytomnić, iż doprowadzenie przez przymusowe skrócenie czasu pracy podczas przeżywanego kryzysu gospodarczego do pauperyzacji i rozpaczy tak licznych rzesz obywateli, nie leży na linji interesów Państwa.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#JanWoźnicki">Nie leży także w interesie Państwa naruszenie równowagi ducha i wstrząsanie podstawami wiary tak licznej kategorji obywateli przez zakaz pracy w niedzielę, który skłania słabszych i umiej odpornych duchowo do zarzucania świętowania soboty dla zarobku na kawałek chleba dla głodującej rodziny, co doprowadza do zaniku zasad religijności wogóle.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#JanWoźnicki">Załatwienie tej piekącej kwestji znajduje się obecnie w ręku Ministra Spraw Wewnętrznych i w głównej mierze od niego jest zależne. Oczekujemy, że wreszcie p. Minister zdobędzie się na złagodzenie surowości tej ustawy w ten sposób, by żydom, świętującym sobotę, umożliwić pracę w niedziele, a działalność handlową przynajmniej wciągu pewnej liczby godzin.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#JanWoźnicki">Sprawa obywatelstwa wciąż jeszcze nie jest załatwiona. Wciąż wywołuje ona żale ludności niepolskiej, bo dla Polaków, jak wiadomo, istnieje specjalne prawo do stwierdzenia obywatelstwa drogą uznania ich pochodzenia polskiego. Setki tysięcy obywateli zaś pochodzenia niepolskiego, nawet takich, którzy się tu urodzili i mieszkali z dziada pradziada, którzy w tym kraju mieszkają od szeregu lat, a nawet całych pokoleń, którzy tę ziemię zrosili potem swej pracy, łzami bólu i radości, wbrew wszelkim prawom boskim i ludzkim pozbawiono prawa obywatelstwa polskiego, tylko dlatego, że nie odpowiadają dowolnej interpretacji ustaw.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#JanWoźnicki">Uważamy, że ustawa o obywatelstwie z 1920 r. przez Sejm Ustawodawczy przyjęta jest bardzo krzywdząca, że odbiega ona tak od wymagań słuszności, jak od postanowień Traktatu Wersalskiego. Lecz i ta „dura lex” została wypaczona do tego stopnia, że wolelibyśmy, żeby przynajmniej tej ustawy się trzymano, żeby zastosowywano ją w jej istotnej treści i w prawdziwem jej znaczeniu. Bo to, co z tej ustawy zrobili urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, przeistacza ją w zupełnie co innego, czego jej autorowie nie mogli mieć na myśli. Mylimy się srodze, gdy mienimy się prawodawcami; istotnymi prawodawcami są fachowcy Ministerstwa, o których teraz tak wiele mówiono, a którzy przez sztuczne a wykrętne tłumaczenie, nacechowane lepszej sprawy godną pomysłowością i gorliwością, nadają ustawom zupełnie nowe oblicze.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#JanWoźnicki">Chcę poddać krótkiej analizie porównawczej istniejący stan prawny sprawy obywatelstwa i porządek rzeczy przy stosowaniu tego prawa. Skrępowany krótkością rozporządzalnego czasu, muszę się ograniczyć do nielicznych przykładów.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#JanWoźnicki">Podstawowem prawem obywatelstwa są artykuły 3 i 4 odnośnego rozdziału Traktatu Wersalskiego z dn. 28. VI. 1919 r., ratyfikowanego przez Sejm Ustawodawczy w r. 1920, według których za obywateli polskich Polska uznaje tych obywateli byłych niemieckich, austrjackich i rosyjskich, którzy w chwili uzyskania przez traktat mocy prawnej mają stałe zamieszkanie na terytorjum, wchodzącem w skład Państwa Polskiego, albo się urodzili na wspomnianem terytorjum z rodziców tamże stale zamieszkałych, chociażby w chwili, gdy traktat nabierze mocy prawnej, stałego miejsca zamieszkania tu nie mieli.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#JanWoźnicki">To są prawa zasadnicze, z któremi nie może stać w sprzeczności żadna ustawa, a tembardziej żadne rozporządzenie. Wobec tych postanowień traktatu uwarunkowania, wprowadzone przez ustawę o obywatelstwie nie są oczywiście prawomocne.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#JanWoźnicki">Według tej ustawy obywatelstwo na kresach przysługuje tym: 1) którzy są zapisani do ksiąg stanowych, o ile nie przysługuje im obywatelstwo innego państwa; 2) urodzonym na terytorjum Polski, o ile nie przysługuje im obywatelstwo innego państwa; 3) ponadto tym, którym przysługuje obywatelstwo na mocy traktatów międzynarodowych.</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#JanWoźnicki">Ten trzeci punkt dotyczy wypadków przewidzianych w Traktacie Wersalskim, czem oczywiście anuluje się punkt 1.</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#JanWoźnicki">Ponieważ Traktat Wersalski o żadnem zapisaniu do ksiąg stanowych nie mówi, to prawo obywatelstwa powinni mieć wszyscy, mający tutaj swoje zamieszkanie. Ale, jak powiedziałem, wolelibyśmy, żeby stosowano chociaż tę ustawę z 1920 r., sprzeczną z Traktatem Wersalskim — według zdania oczywiście Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które trzeci punkt jej unieruchomiło. Ale quid leges sine moribus! Według ustawy Sejmu Ustawodawczego nawet po wyeliminowaniu 3-go punktu, pozostały dwa momenty do stwierdzenia obywatelstwa: przypisanie do ksiąg stanowych i urodzenie. Pomysłowi „fachowcy” w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zrobili z tych 2 punktów jeden i to bardzo szczupły. Bo w punkcie o urodzeniu powiedzenie: „o ile nie przysługuje obywatelstwo innego państwa”, „fachowiec” interpretuje tak, że osoba, zapisana do ksiąg stanowych w miejscowości za rubieżą, powinna już posiadać obywatelstwo tego państwa, a nie obywatelstwo polskie. Powołują się, prawda, na traktat ryski, ale faktycznie — jak już niezliczoną ilość razy udowodniono — Rosja ich za swoich obywateli nie uznaje, a więc powinni ludzie ci, tutaj urodzeni, korzystać z punktu 2. Zresztą Traktat ryski nie mógł pozbawić tych obywateli obywatelstwa polskiego, gdyby nawet Rosja tych, którzy są wpisani do ksiąg stanowych na obszarze Rosji, uznała w traktacie za swoich obywateli, bo ustawa o obywatelstwie została wydana przed zawarciem traktatu ryskiego; więc w chwili wydania tej ustawy wszyscy ci obywatele, którzy tutaj się urodzili, nie posiadając jeszcze obywatelstwa rosyjskiego, które dopiero traktat ryski im przyznał, uzyskali obywatelstwo polskie. Żadna ustawa nie może mieć wstecznej siły i dlatego ta ustawa nie mogła pozbawić ich obywatelstwa polskiego.</u>
          <u xml:id="u-28.19" who="#JanWoźnicki">Ale jeszcze gorzej się dzieje. Nie otrzymują obywatelstwa polskiego i ludzie urodzeni tutaj, a przypisani do ksiąg stanowych takich miejscowości, które teraz należą do państw, z któremi Polska w tym przedmiocie żadnych umów nie zawierała i które tych ludzi za swych obywateli słusznie nie uznają, bo ten fakt przypisania do ksiąg stanowych nie może z natury rzeczy dać żadnego tytułu do obywatelstwa, ponieważ to jest fikcja, to jest anachronizm, dlatego fakt ten nie może być miarodajnym. Znamy takie wypadki, że są wsie o kilkadziesiąt kilometrów odległe od Wilna, a więc znajdujące się na Litwie, w których mieszka kilkadziesiąt rodzin, a zapisanych do ksiąg stanowych tam jest kilka tysięcy ludzi, od szeregu pokoleń zamieszkałych po tej stronie granicy. Kto zna ówczesne stosunki rosyjskie, ten łatwo sobie to uprzytomni i zrozumie. Te księgi stanowe to była fikcja, to był jeden z wyrazów niewoli rosyjskiej, kiedy każdy obywatel musiał pozostawać przywiązany do swego miejsca, co było tylko pewną odmianą zasady pańszczyźnianej. I teraz buduje się prawo obywatelstwa, będące podstawą praw obywatelskich wogóle, na tem nieludzkim barbarzyńskim starym porządku rosyjskim. To nie ma żadnego sensu.</u>
          <u xml:id="u-28.20" who="#JanWoźnicki">Więc ja mówię, że pozbawia się prawa obywatelstwa nawet takich ludzi, którzy urodzili się na obszarach Polski i całe życie tu spędzili, których nawet rodzice tutaj się urodzili, a są przypisani nietylko do miasteczek, znajdujących się obecnie w Rosji, ale także znajdujących się na Litwie, czy Łotwie, w państwach, z któremi żadna umowa nie została zawarta pod tym względem i które tych ludzi zapewne za swoich obywateli nie uznają — tacy ludzie są w Polsce pozbawieni obywatelstwa polskiego, są postawieni poza nawias prawa, wbrew wszelkiemu prawu.</u>
          <u xml:id="u-28.21" who="#JanWoźnicki">Nieraz, proszę Panów, byliśmy świadkami okrutnego postępowania z takiemi ofiarami dowolności interpretatorów. Widziało się ludzi, urodzonych w Polsce, tamże zamieszkałych, lecz przypisanych do miasteczka o kilkadziesiąt kilometrów odległego i znajdującego się obecnie za rubieżą, ludzi, których żadne z państw nie chce uznać za swoich obywateli, bo państwa ościenne nie chcą uznać tego faktu przypisania za miarodajny — i takich ludzi przerzucano sobie jak piłkę przez granicę w zimie z rodzinami, z małemi dziećmi, z jednej na drugą stronę, przez długie miesiące. A gdy jeden z dziennikarzy przypadkowo przypatrując się tej tragedji, tym okrutnym torturom ludzi Bogu ducha winnych, zaalarmował opinję publiczną, zakrzyczano go jako oszczercę. Redaktor jednej gazety, który opisał taką scenę tych okrucieństw w swojej gazecie, został pociągnięty do odpowiedzialności sądowej. Prawda, że sąd go uniewinnił, ale jak administracja traktuje tę sprawę!</u>
          <u xml:id="u-28.22" who="#JanWoźnicki">Jest jeszcze jedna kategorja ludzi, którzy a priori ryczałtowo wyjęci są z pod prawa, którym wogóle nie zostawia się żadnego sposobu nabycia obywatelstwa. Są to ludzie należący do wolnych zawodów i wogóle ludzie z wyższem wykształceniem lub ich potomkowie — nie byli oni przypisani do żadnych ksiąg stanowych, bo byli zwolnieni w Rosji z t. zw. stanu podatkowego i dlatego, chociaż są tu urodzeni, nie otrzymują obywatelstwa polskiego w drodze stwierdzenia.</u>
          <u xml:id="u-28.23" who="#JanWoźnicki">Ale, proszę Panów, u ludzi myślących Powstaje pytanie; jeżeli fakt urodzenia na terytorjum Polski nie uprawnia nikogo do obywatelstwa polskiego, po co w takim razie prawodawca wogóle ten ustęp umieścił? Więc jedno z dwojga. Albo osobnik jest przypisany do ksiąg stanowych i wtedy posiada obywatelstwo polskie i nie potrzeba być urodzonym tu, ażeby to obywatelstwo posiadać, albo jest nieprzypisany do ksiąg stanowych i wtedy fakt urodzenia nie pomaga. Więc poco było zamieszczać ustęp o urodzeniu!</u>
          <u xml:id="u-28.24" who="#komentarz">(Głos: Lepiej by się wcale nie rodzić)</u>
          <u xml:id="u-28.25" who="#JanWoźnicki">Tak jest proszę Pana, lepiej by było niektórym ludziom, gdyby się wcale nie rodzili, a mianowicie tym ludziom, których w zimie z małemi dziećmi przerzuca się przez granicę.</u>
          <u xml:id="u-28.26" who="#JanWoźnicki">Ale dowcip i pomysłowość urzędnicza, jak Panowie przekonacie się, jest niewyczerpana i nawet na takie zapytanie przedstawiające zaiste rozwiązanie kwadratury koła, znalazła się nader pomysłowa, ale wesoło usposabiająca odpowiedź: ten ustęp prawa jest przeznaczony nie dla kogo innego, jak dla podrzutków. Znaczy to, że prawodawca, Sejm Ustawodawczy, gdy pisał tę ustawę, miał na względzie nie obywateli polskich pochodzenia znanego, tylko podrzutków, których pochodzenie jest niewiadome. Jeżeli Panowie swoim uszom nie wierzą, to przeczytam Panom dokument urzędowy, wydany z okazji sumarycznego stwierdzenia obywatelstwa: „Osobom urodzonym na obszarze Państwa Polskiego, o ile nic służyło im obywatelstwo innego państwa (artykuł ten ma jedynie zastosowanie do osób nieznanego pochodzenia, np. sieroty, podrzutki i t. d.)”.</u>
          <u xml:id="u-28.27" who="#JanWoźnicki">Chcę przytoczyć tylko dla przykładu parę dokumentów. Osobie, urodzonej w Wilnie, całe życie zamieszkałej w Polsce, nigdy nie wyjeżdżającej, tylko dlatego, że wyjechała z Święcian do Nowogródka, który to Nowogródek nie korzysta ze specjalnego prawa gen. Żeligowskiego co do obywatelstwa polskiego, działającego na Wileńszczyźnie, odmówiono obywatelstwa polskiego, chociaż ta osoba przedstawiła metrykę urodzenia swojego i swojego ojca w Wilnie.</u>
          <u xml:id="u-28.28" who="#JanWoźnicki">Syn lekarza, który całe życie praktykował jako lekarz w Wilnie, wyjechał z Wilna na studja do Berlina i tam dostał w konsulacie polskim w Berlinie stwierdzenie obywatelstwa. To obywatelstwo jednak zostało mu odebrane dlatego, że nie mógł się wykazać wpisaniem do ksiąg stanowych na obszarze Polski. Oczywiście, że nie mógł być do ksiąg stanowych przypisany, ponieważ jest synem lekarza, a lekarz nie mógł być przypisany do żadnych ksiąg.</u>
          <u xml:id="u-28.29" who="#JanWoźnicki">Uchyliłem rąbek zasłony, która zakrywa stan prawny, czy raczej nieprawny sprawy obywatelstwa. Kto był na kresach, ten łatwo może te smutne obrazy w swojej pamięci wywołać, ale wszyscy Panowie wyobrazić sobie możecie, jakie rozgoryczenie wywołało stosowanie tych drakońskich zarządzeń.</u>
          <u xml:id="u-28.30" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko)</u>
          <u xml:id="u-28.31" who="#JanWoźnicki">Mówiąc o pacyfikacji kresów nie można było pominąć tak palącej i jątrzącej kwestji. Kwestja ta jest przedmiotem politycznych rozważań, o których tu senator ks. Żebrowski przedtem mówił, że są sztucznie w tłum wpajane. Zainteresowanie się nią nie jest wynikiem i miernikiem uświadomienia społecznego i narodowego, które niektórych panów tak niepokoi. Kwestja ta zahacza o żywotne interesy jednostki, o sam byt jednostki. Nieuporządkowanie tego zagadnienia jest boleśnie, dotkliwie odczuwane przez każdego, bo niema rodziny, któraby tej bolączki nie odczuwała. Mógłbym opowiedzieć Panom o wielu tragediach przeżywanych przez rodziny, które zostały rozłączone, gdy odrywano męża albo syna od ojca i żony.</u>
          <u xml:id="u-28.32" who="#JanWoźnicki">To też były wiceprezydent poseł Thugutt, który objął swoje stanowisko w rządzie pod Szczytnem hasłem pacyfikacji kresów, a przekonawszy się, że przy ówczesnym składzie rządu nie uda mu się wiele w tym celu zrobić, zwiedzając Wilno, powiedział mi, że jednak tę bolącą kwestję obywatelstwa spodziewa się załatwić w sposób następujący: Zaproponował mi, by mu przedstawić memorjał, któryby zawierał postulaty możliwe do spełnienia w drodze administracyjnej. Odbyto dużo konferencją w niektórych z nich brałem udział, upłynęło sporo czasu. P. Thugutt ustąpił, nie zdążywszy coś zrobić. Potem przyszedł p. min. Raczkiewicz, który jest doskonale obznajomiony ze stosunkami i bolączkami na kresach, sprawę tę objął i rzeczywiście coś zdziałał. Po długich konferencjach z odnośnemi instancjami prawniczemi został wydany okólnik, regulujący poniekąd sprawę obywatelstwa w ten sposób, że uruchomiono drugi ustęp o prawie obywatelstwa dla urodzonych w Polsce, którzy stale mieszkali w państwie, i ułatwiono sposób udowodnienia faktów, uprawniających do obywatelstwa, przez przyjmowanie zeznań wiarygodnych świadków.</u>
          <u xml:id="u-28.33" who="#JanWoźnicki">Po przewrocie majowym przyszedł p. Młodzianowski, który zapowiedział stanowcze przeprowadzenie tych ułatwień. Chcę rządzić — mówił mi — obywatelami, a nie obcymi. Odnośny ustęp okólnika o prawie urodzonych w Polsce do obywatelstwa, wydanego przez ministra Raczkiewicza, brzmi jasno i dobitnie: Obywatelstwo Państwa Polskiego należy się osobom, które urodziły się w danej gminie i uważane były za tubylców, — one same lub ich rodzice posiadały w danej gminie domy, place, ziemię i t. d. P. Minister Młodzianowski ten ustęp rozszerzył i zatwierdził w swoim okólniku z sierpnia Lecz proszę Panów, słuchajcie i zdumiewajcie się — oto, co się stało z tym nieznacznym wynikiem tyloletniej pracy, rozmyślań i wahań. „Fachowcy” umieją interpretować nietylko ustawy, lecz i interpretacje, tłómaczyć tłómaczenia. Jednego poranku, zdaje się letniego, bo datuje się to z sierpnia lub początku września roku ubiegłego, wojewoda Raczkiewicz, jak i wszyscy inni wojewodowie otrzymuje reskrypt Ministerstwa, podkreślam: Ministerstwa, nie Ministra, zmieniający całkowicie, a nawet znoszący okólnik ministra Raczkiewicza, wzmocniony okólnikiem dodatkowym ministra Młodzianowskiego. Reskrypt wyjaśnia, że fakt urodzenia nie daje prawa do stwierdzenia obywatelstwa, lecz do nadania obywatelstwa, to znaczy, że obywatelowi przysługuje prawo otrzymania obywatelstwa, lecz urzędnikowi przysługuje prawo nadać obywatelstwo, gdy jemu się zechce.</u>
          <u xml:id="u-28.34" who="#JanWoźnicki">Proszę Panów, tu tyle mówiono o rugowaniu fachowców w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Stosunek do tych rugów był przedmiotem walki stronnictw i charakteryzował stosunek do Rządu i do spodziewanych po nim zmian zasadniczych wogóle. My, jak Panowie widzą, nie mamy żadnego powodu żałować tych rugów. Natomiast żałujemy bardzo, że te rugi wcale nie po skutkowały i że jeszcze teraz fachowcy, znajdujący się u władzy, nietylko utrzymują tradycję w paczeniu i koszlawieniu istotnej treści ustaw, ale nawet pogarszają to, co przedtem poniekąd poprawiono. Nie chcę wierzyć, że to jest intencją rządu powstałego pod hasłem poprawy stosunków, ale jeżeli Rząd kwestjonuje zdolność prawniczą Sejmu i Senatu, to tembardziej powinien kwestjonować już nie zdolność, lecz uprawnienia urzędników do pracy prawodawczej.</u>
          <u xml:id="u-28.35" who="#JanWoźnicki">Co się tyczy innych ułatwień w trybie stwierdzenia obywatelstwa, jak przyjmowanie zeznań świadków zamiast brakujących wyciągów z ksiąg stanowych lub metrykalnych, które to księgi w większej części miejscowości podczas wojny zaginęły, to urzędnicy zupełnie sabotują to zarządzenie i ze zeznaniami świadków wcale się nie liczą, jak to miało miejsce przy sumarycznem stwierdzeniu obywatelstwa.</u>
          <u xml:id="u-28.36" who="#JanWoźnicki">Ja nie mam więcej czasu, żeby rozwinąć do końca ten temat, bo p. Marszałek sygnalizuje, że mój czas upłynął, ale przed skończeniem chciałbym zwrócić uwagę pana Ministra na jeszcze jedną sprawę.</u>
          <u xml:id="u-28.37" who="#JanWoźnicki">Głównem zadaniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest zapewnić bezpieczeństwo wszystkim obywatelom, bezpieczeństwo życia, mienia i dobrego imienia. Ma ono bronić jednostkę, jak również całe grupy społeczeństwa, narodowości, przed napaściami. Podczas gdy jednostka ma jeszcze możność bronienia się, dochodząc swych krzywd w sądzie, to całe społeczeństwa, nie mającego innego zorganizowanego przedstawicielstwa jak organizacja państwowa, Rząd musi specjalnie bronić. Jednak nie zawsze i w niejednakowej mierze Rząd ten swój obowiązek wykonywa. W stosunku do żydów Ministerstwo i jego organa rzadko robią użytek z § 129, gdzie mówi się o karach za szczucie i podburzanie jednej części ludności przeciwko drugiej.</u>
          <u xml:id="u-28.38" who="#JanWoźnicki">Mam w ręku kalendarz na rok bieżący, wydany nakładem księży Pallottynów w Wadowicach pod nazwą „Kalendarz Królowej Apostołów”. Przyzwyczailiśmy się do wybryków antysemickich w prasie, ale do takiego potwornego steku nienawiści żaden antysemicki pismak nie posunął się. Kalendarz ten (poświęcony oczywiście sprawom religijnym, nie zapomina jednak o żydach), zawiera obszerny artykuł pod tytułem „Żyd”. Na wstępie autor cytuje cudze opinje o żydach, a potem wyraża swoje własne o nich zdanie, i obszernie się o nich rozwodzi. Cytuję tylko kilka zdań z tego okropnego utworu nienawiści i obelg: „Nie wolno patrzeć obojętnie, gdy podnoszą oni (Żydzi) łeb do góry, lecz natychmiast wybijać ich tak, jak zabija się jadowite żmije”. „Nie rozumiem, czemu dotąd nie wytępiono doszczętnie tych jadowitych wężów”. „Kwestja ich wypędzenia staje się kwestją życia lub śmierci i t. d.”. „Ta zadra w żywych organizmach innych narodowości wywołuje choroby, gnicie i śmierć. Z bacylami nikt nie zawiera paktów, lecz stara się je jak najprędzej wytępić. Ich święte księgi zawierają zasady, że wolno kraść, wolno podpalać, krzywoprzysięgać, fałszować i zabijać”. Autor po tych twierdzeniach i wywodach nawołuje wprost do gwałtów. „Gdy z zarośli wychodzi na cię czołga-grzechotnik, wolno ci strzelać. Siła na siłę — twoja śmierć, lub jego”. Najwyższą prawdę u Żydów w postaci 10 przykazań, ten najświętszy i najszczytniejszy dorobek przez nich wniesiony do skarbnicy ducha ludzkości, obraca autor w barbarzyńskie przykazanie tępienia i zbrodni.</u>
          <u xml:id="u-28.39" who="#JanWoźnicki">Zdawałoby się, iż za podobne obelgi i nawoływania do zbrodni autora i wydawców tego kalendarza powinno się było pociągnąć do odpowiedzialności. Musimy wytoczyć najbardziej stanowczy protest i wyrazić swój najgłębszy żal, że organa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, mając obowiązek zapewnić bezpieczeństwo i bronić swych obywateli, obojętnie przypatrują się objawom rozwydrzonego antysemityzmu i tolerują wyraźne nawoływania do pogromów na Żydów, dopuszczając, ażeby to potworne dzieło, przeznaczone do jak najszerszego rozpowszechnienia, mogło swobodnie wędrować z Wadowic do Wilna, nie napotykając na żadne przeszkody ze strony organów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i sącząc po drodze w organizm narodu truciznę nienawiści i ludożerstwa.</u>
          <u xml:id="u-28.40" who="#JanWoźnicki">Chcemy wierzyć, że ta polityka nie jest rozmyślną intencją Rządu obecnego, że nie jest jego tendencją nadal utrzymywać ten stan rzeczy, tę głęboką przepaść między głoszonemi przezeń górnemi hasłami a ponurą rzeczywistością.</u>
          <u xml:id="u-28.41" who="#JanWoźnicki">Oczekujemy konkretnych zbawczych czynów, odpowiadających głoszonym w ciągu 9 miesięcy szczytnym słowom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Kasznica.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#StanisławKasznica">Wysoka Izbo! Muszę się szanownym Panom przyznać, że odnoszę się do tego działu administracji, który jest objęty budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ze specjalnem zainteresowaniem i powiem nawet specjalnym sentymentem, a to dlatego, że zaraz w początkach budowania Państwa Polskiego, w r. 1919, sam, pracując w tem Ministerstwie, współdziałałem przy jego pierwszych krokach organizacyjnych, w epoce, gdy tworzyły się województwa, potem kilkakrotnie w różnych komisjach dla reformy administracji, zapraszany przez różne rządy, brałem udział i wreszcie jako profesor administracji, muszę mieć zwróconą uwagę szczególną na ten niewątpliwie jeden z najważniejszych działów administracji. I dlatego też śledzę jego stan i jego rozwój z wielką uwagą i muszę dodać tutaj odrazu, że bez cienia uprzedzenia, bez cienia jakiegokolwiek pierwiastku emocjonalnego niechęci, przeciwnie z największym obiektywizmem starając się być zupełnie rzeczowym, jednak muszę powiedzieć, że obecnie patrzę na to, co się dzieje w tem Ministerstwie, z dużą troską.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#StanisławKasznica">Proszę Panów, administracja — i to musi być punkt wyjścia moich rozważań — administracja, to jest fach. Odrazu widzę, jak na niektórych twarzach takie zdanie, że administracja to jest fach, wywołuje ironiczny uśmiech, bo i ja z takiemi uśmiechami ironicznemi się spotykałem. To jest fach, jak każdy inny, jak np. inżynieria, medycyna, do którego to fachu trzeba się przygotować w drodze uczenia się długiego, mozolnego uczenia się. Trzeba nauki, ale potem trzeba jeszcze i drugiej rzeczy: praktyki i doświadczenia.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#komentarz">(Głos: I obserwacji)</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#StanisławKasznica">Doświadczenie mieści w sobie i obserwację. Każdy młody lekarz, gdy skończy swoje wyższe studjum, wie, że nie może odrazu brać się do leczenia ludzi, i lata całe musi przechodzić praktykę w klinikach i szpitalach. Tak samo jest w administracji. Na to, by objąć jakieś kierownicze i samodzielne stanowisko, ta wyższa nauka nie wystarczy, trzeba przedtem ciężko przepraktykować, przedoświadczyć w różnych działach administracji.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#StanisławKasznica">Otóż jakiej trzeba nauki dla administracji? W mojem przekonaniu i wielu innych, bo jest jeszcze dosyć takich ludzi, studjum wyższem, które przygotowuje do tego działu pracy, jest studjum prawno-ekonomiczne są nauki społeczne w naszych uniwersytetach. Ta teza którą w tej chwili wypowiedziałem, że to jest ta szkoła, w której trzeba się uczyć, aby być administratorem jest bardzo niepopularna. Że prawnicy są przedewszystkiem powołani do tego, aby czerpać z ich grona administratorów, to jest bardzo niepopularne i spotykamy się z bojkotem prawników. Nie jest to rzecz ostatniej doby, tak było od początku, że ich usuwano raczej na plan drugi. A przecież celem administracji jest w wielkiej mierze wykonywanie ustaw, nie wyłącznie, wyraźnie to zaznaczam: nie wyłącznie, ale w każdym razie choć ona nie jest zawsze wykonywaniem ustaw, to jednak zawsze musi administrować, to znaczy iść torami wytkniętemi przez prawo i w granicach zakreślonych przez prawo. Chyba Panowie zdają sobie sprawę z tego, że to jest podstawą pojmowania państwa jako państwa praworządnego i państwa zachodniego, współczesnego. Niewątpliwie to nie znaczy, żeby nieprawnicy nie mogli brać udziału w administracji. Są działy specjalne, do których powinno się powoływać nieprawników oczywiście z małem zastrzeżeniem koniecznem: nieprawników także z wyższym wykształceniem specjalnem. Ale twierdzę stanowczo, że prawnicy, ludzie z ukończonem studjum prawno-ekonomicznem, powinni stanowić zasadniczy trzon naszej administracji.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#StanisławKasznica">To są w mojem rozumieniu tak banalne prawdy, że może kto z Panów zapytać, dlaczego przypominam takie komunały, bo to są komunały; a jednak zmusza nas do przypomnienia tej prawdy jedno zjawisko, które się wysunęło niewątpliwie na jeden z pierwszych planów działalności obecnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych — to jest zjawisko polityki personalnej. Mianowicie od szeregu miesięcy jesteśmy świadkami usuwania ludzi ze wszystkich trzech instancji. Najwięcej tego było w trzeciej i drugiej instancji, obecnie słyszymy, że proces usuwania w pierwszej instancji ma niebawem w szybszem tempie postępować, choć liczne już są te zmiany. Przychodzą nowi ludzi i zachodzi pytanie, jakie to są kryteria, jakie są wymagane kwalifikacje zasadnicze od tych ludzi nowych? Otóż zaznaczam — chcę być objektywnym — bardzo rzeczowo śledziłem przebieg ten i starałem się zorjentować w linji, która o tej polityce personalnej decyduje. Muszę jednak stwierdzić, że to, co powinno być na pierwszym planie, to jest kwestja kwalifikacji zawodowej, nie odgrywa u nas roli zasadniczej, jaką powinna odgrywać, jest niewątpliwie na bardzo dalekim planie przy kierowaniu tą polityką; ja raczej powiem, że kwalifikacje prawnicze, o które tam tak bardzo chodzi, może raczej szkodzą.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#StanisławKasznica">W tym względzie słyszy się nieraz z ust bardzo autorytatywnych zdania, które rażą niesłychaną prostotą myśli, nie chcę powiedzieć: prostactwem myśli. Sam się spotykałem z takiem zdaniem: prawo to paragraf, prawo to formalistyka, prawo to bibuła, komentowanie ustaw. O tem się mówi z uśmiechem ironicznym, a zarazem się dodaje do tego: austryjackość. Ja nie pochodzę z dzielnicy Galicji, pochodzę stąd, jestem warszawianinem, ale byłem tam. mieszkałem tam, i to jest jedna z tych dzielnic, gdzie muszę stwierdzić tę dodatnią stronę, że tam była wyrobiona praworządność.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#StanisławKasznica">Te momenty, które niewątpliwie powinne odgrywać rolę decydującą, jak twierdziłem, są na planie bardzo dalekim, a w to miejsce jakie kryteria się wysuwa? Przysłuchujemy się, jest co? Dobra wola odwaga, radość życia, radość tworzenia, dzielność, poczucie interesu społecznego, miłość, umiłowanie interesu społecznego. To są wszystko bardzo piękne rzeczy, niech Panowie nie sądzą, że ja to wyśmiewam, to wszystko powinno być, ale to nie wystarcza zupełnie. Ja wprost zdumiewam się, że takie kryteria głosi właśnie Minister Spraw Wewnętrznych, człowiek, który odebrał wyższe wykształcenie, z innej zupełnie dziedziny, bo przyrodniczej, medycznej. A od człowieka, który ma to wyższe wykształcenie, należałoby oczekiwać jednej rzeczy: poszanowania dla nauki, zrozumienia, że w każdej dziedzinie musi być miarodajna pewna nauka, że trzeba przed nią głowę schylić, że trzeba mieć dla niej respekt.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#StanisławKasznica">Tego można się domagać od człowieka, który przeszedł szkołę najwyższa, szkołę najlepszą — przez uniwersytet Jagielloński. I czyż istotnie p. Minister Spraw Wewnętrznych w to wierzy, że do administracji może się brać każdy pierwszy lepszy, który ma dobrą wolę, który ma zapał i odwagę, chociażby nawet nieuk? To jest strasznie trudno zrozumieć.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#StanisławKasznica">Ale oprócz tych wymienionych kryterjów, które podkreśliłem, bynajmniej nie wyśmiewając, jako niewystarczające, jest jeszcze jedno kryterjum, może najważniejsze, które jest obecnie brane w rachubę, mianowicie kryterjum pewności w stosunku do panującego obecnie regime'u, to jest t. zw. „swój człowiek”.</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#komentarz">(Głos: „Nasz człowiek”)</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#StanisławKasznica">Jeżeli to kryterjum brane jest przedewszystkiem w rachubę, a muszę powiedzieć niestety po bardzo dokładnem zbadaniu rzeczy, że ono odgrywa olbrzymią rolę, to w takim razie całą politykę personalną nastawia się na jeden ton, na to, ażeby ten resort uczynić instrumentem władzy, a zapomina się, że on jest czemś innem jeszcze, nietylko instrumentem władzy, ale narzędziem władzy, zarządu, do czego trzeba fachowego przygotowania. Ministerstwo jest traktowane pod tym kątem widzenia.</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#StanisławKasznica">Ażeby osiągnąć ten cel, mieć ten instrument w swoim ręku, używa się do tego dwóch sposobów: pierwszy sposób, to są owe usuwania, owe rugi, o których wspomniałem, a drugi oddziaływanie psychiczne na masy urzędnicze. Bo, gdy pewien procent ludzi jest usuwany, to wywiera niezawodnie wrażenie na innych, rzuca się na nich pewien postrach i już to wystarcza, żeby ich trzymać w pewnej wierności dla istniejącego regime'u. Ten postrach jest, ja go stwierdzam i muszę tutaj przestrzec, że to nie jest zjawisko dobre na dalszą metę. Na dalszą metę to może zawieść, lepiej na innych strunach duszy ludzkiej grać, na sumieniu, na poczuciu obowiązku przedewszystkiem.</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#StanisławKasznica">Ale nie rozdzieram szat nad tem, uchowaj Boże, pod tym kątem widzenia polityka personalna wszędzie się dzieje i to się działo wszędzie. Przypomnijcie sobie Panowie, znana jest pod tym względem Francja, gdzie rząd kształci swoich prefektów i podprefektów stosownie do swoich widoków, Włochy, gdzie się to odbywa na wielką skalę, już nie mówię o Ameryce. Ale tu w Polsce mamy tradycję, niestety, ona zaczęła się w r. 1923 właśnie przez takie traktowanie tego resortu Więc jak powiadam, ja nie rozdzieram szat nad tem, że się to dzieje, tylko boleję nad tem, że to się tak dzieje.</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#StanisławKasznica">Jeszcze dodam tutaj, nie będę nazwiska wymieniał, że stanowisko jednego z ministrów spraw wewnętrznych wśród tych 15 czy 16, których Polska miała, którego odnoszenie się do tej sprawy było zupełne desin-teressement, nie było prawidłowe. Rozumiem, że pewne regulowanie musi być uwzględnione, lecz chodzi o to, jak się to robi, mianowicie musi ono być utrzymane w pewnych granicach, które wytyka interes Państwa, nie narażać na szwank sprawności aparatu. Ja tak, jak obserwuję dziś to jednak muszę powiedzieć, że granica jest przekroczona. Zaczyna to się zanadto przybliżać do tego systemu, który ma swoją nazwę: spoil systhem.</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#StanisławKasznica">Od r. 1919 do r. 1923 — daję daty dokładne, bo dzieje Ministerstwa znam dokładnie — obserwowało się w tem Ministerstwie stałe dźwiganie się. Widziało się myśl organizacyjną, opartą na dorobku wiekowym zachodu, ale nie była ona wzorowana niewolniczo na wzorach zachodnich, gdyż starano się ją przystosować do naszych odrębnych, swoistych warunków. Było stałe doskonalenie się, powolne, stopniowe — jakie zawsze musi być w takich warunkach, jakie ma nasze Państwo. Było budowanie Państwa i szło się w górę. Robota była długa, żmudna, ale owocna i rezultaty jej widziało się coraz bardziej. Robili ją ludzie, znam takich, którzy życie swoje położyli — dosłownie — przepracowali się, ja znałem tych ludzi, mogę zacytować ich nazwiska. Byli to ludzie bardzo ideowi, którzy nie powodowali się żadnym partyjnym interesem, tylko interesem Państwa, ludzie, którzy budowali właśnie ten aparat doskonale, ze zrozumieniem, że to rzecz jest długa, bez żadnych ambicji osobistych. I powtarzam, oczy tych ludzi były zawsze zwrócone na zachód. Ich marzeniem było, aby i w tej dziedzinie administracji wewnętrznej Polska stopniowym wysiłkiem weszła w rodzinę narodów kulturalnych zachodnich, w rodzinę narodów łacińskich, do których Polska od wiekowych tradycji należy i ma prawo należeć.</u>
          <u xml:id="u-30.18" who="#StanisławKasznica">Ale dziś — gdy mówię słowo „dziś”, to wyraźnie tu podkreślam, że nie mam na myśli tylko ostatniego okresu rządów p. generała Składkowskiego, ani p. Młodzianowskiego, — zaczęło się psuć, jak wyraźnie powiedziałem już od roku 1923, kiedy właśnie, jak przypominam, po raz pierwszy wtargnęła do tego Ministerstwa i za duże miejsce zajęła myśl ogarnięcia władzy. Ale dziś, jak stwierdziłem, to zepsucie silnie naprzód się posunęło. Machina, proszę Panów, idzie dawnym rozpędem, a więc w I instancji, w II instancji wydają się rozmaite normy, okólniki, ale niech Panowie mi wierzą, to jest papier. O wszystkiem decydują ludzie. Niema nadziei, aby oni mogli wiele zdziałać, a to dlatego, że oni nie wiele umieją, oni za mało umieją, to jest powód wszystkiego, już powiedziałem, że sama dobra wola absolutnie nie wystarcza.</u>
          <u xml:id="u-30.19" who="#StanisławKasznica">A potem jeszcze przy takiem nastawieniu zasadniczem polityki personalnej grozi jedno wielkie niebezpieczeństwo, które trzeba mieć zawsze na oku, mianowicie, że mogą się dostać i dostają się do szeregów urzędniczych karierowicze. Przestrzegam przed karierowiczami, na karierowiczów nie można nigdy liczyć. Wysiłki ludzi, którzy niewiele umieją albo są zupełny mi nieukami, będą bezowocne.</u>
          <u xml:id="u-30.20" who="#StanisławKasznica">Nie będę wchodził w szczegóły, mnie chodzi o główną linję, by wykazać Wysokiej Izbie, że źle się dzieje, nie będę wchodził w szczegóły, ani nazwisk cytował. tylko dla ilustracji przytoczę parę niepokojących rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-30.21" who="#StanisławKasznica">Ministerstwo, w miarę tego, jak jest odciążone, to jest dobre, że jest odciążone, w myśl wskazanej przez Konstytucję zasady dekoncentracji, od bieżącej administracji, staje się regulatorem tego aparatu, od którego wychodzi inicjatywa, instrukcje, pouczenia. Otóż tam jest jedna taka ważna komórka w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, która się bardzo ładnie nazywa, nie wiem, czy ściśle przytoczę, ale myśl oddam: Wydział Inspekcji Wyszkolenia i Organizacji Pracy. Kierownik tego wydziału ma do dyspozycji w centrali kilku urzędników, ma swoje organy we wszystkich województwach, ma duży aparat, bo około 20 urzędników na wszystkich terenach Rzeczypospolitej. Możnaby tym aparatem cudów dokazać. Ale cóż? I sam kierownik tego działu i ci ludzie, których sobie dobiera, nie sprostają temu zadaniu, nie umieją sprostać — ciągle z powodu tych braków fachowych. Tam niema myśli organizacyjnej. Ja te rzeczy śledzę — oni są w najlepszej wierze, ale oni nie wiedzą jak to robić, bo nie uczyli się dostatecznie. Ktoś, co się uczył, powiedzmy, dobrze budować mosty, czy leczyć chorych, nie będzie tego wiedział, nie wie; na co zwrócić uwagę. Zwraca się tam uwagę na błahostki, na rzeczy zewnętrzne małego znaczenia, a nie sięga się w głąb zagadnień aktualnych, które są ważne, które trzeba leczyć, które trzeba popychać naprzód, a to są wielkie rzeczy. Jedną cyfrę dam: czy wiecie Panowie, ile jest numerów, które przerabiają razem trzy instancje? 12 miljonów. Olbrzymia ilość. To trzeba opanować, żeby był pożytek dla ludności, bo administracja istnieje na to, ażeby świadczyć, żeby świadczenia, wartości społeczne stwarzać. A ten wydział jest bezradny; tam niema myśli instrukcyjnej, tam jest więcej myśli inspekcyjnej; nam zaś instruktorów trzeba, nie inspektorów. Sama książka — zresztą bardzo piękna — Favola nie wystarczy, sam Favol nie wystarczy na wszystkie potrzeby administracji, jest pozatem mnóstwo innych autorów, których się nawet tytułów nie zna.</u>
          <u xml:id="u-30.22" who="#StanisławKasznica">Druga rzecz, na którą zwrócę uwagę, to są lustracje p. Ministra. Nie będę tego wyśmiewał — te lustracje pewien dobry skutek wywarły. Ten urzędnik na prowincji wie, że może spaść z nieba minister, to pobudza pilność ludzi, sumienność kontroli własnej pracy — niewątpliwie. Ale gdy się przyjeżdża do starostwa, to trzeba wiedzieć, na co patrzeć. Ody ja przyjdę do łóżka chorego, to zobaczę bladą twarz, prześcieradło, wychudzone ciało i nic więcej, ale mu nie poradzę, chociażbym go kochał, ja mu nie poradzę. Choć się kocha administrację, ale człowiek staje wobec zjawisk, których nie rozumie. Ja biorę tylko ilustrację i przykład.</u>
          <u xml:id="u-30.23" who="#StanisławKasznica">Obecnie urządza się kursy przeszkolenia dla starostów. Dobra myśl, cenna myśl niewątpliwie, nie będę jej krytykował. Ale tu nie o to chodzi, żeby zrobić szkółkę, w której jeszcze raz dowie się ten biedny starosta to, co już wie, w której program jest ułożony pod kątem widzenia encyklopedycznym, rzeczy banalne znane, powierzchowne. Tam zaś trzeba takich rzeczy z tego fachu, żeby ten starosta, gdy tam przyjedzie, mógł swoje bóle wypowiedzieć, te bóle istotne, z wnętrza administracji, i żeby na to znalazł odpowiedź, która nim pokieruje. Tak zorganizowane wykłady — dowiadywałem się o wrażeniu, jakie wywierają na poszczególne jednostki — nie osiągną tego celu, a dlatego nie osiągną celu, że to organizowali ludzie, którzy nie wiedzą o co chodzi.</u>
          <u xml:id="u-30.24" who="#StanisławKasznica">Wielu się zdaje i to w najlepszej wierze, że się coś robi. A to jest tylko słowo, to jest pusty frazes, to jest szamotanie się w próżni. Kiedyś otworzą się na to oczy. Ludność zjednywa się ciągiem mówieniem, że wszystko jest dla niej, że urzędnik powinien być jej sługą. To jest prawda, to jest służba publiczna. Działy administracji zawsze się nazywa działami służby publicznej. Ale te słowa w tych warunkach rzucane, to jednak jest piasek w oczy, to jest pewnego rodzaju demagogja, najgorsza demagogja, bo demagogja, która idzie od władzy, więc gorsza niż ta, która pochodzi od demagogów ludowych. Otóż, kiedyś ludność, jak do wszelkiej demagogji, uprawianej przez tych demagogów ludowych, tak i do tej demagogji zrazi się, rozczaruje się. a rozczaruje się wtedy, kiedy zobaczy, że wartość świadczeń, które daje administracja, będzie się obniżała. A ja Panom mówię, że będzie się obniżała i to w bardzo szybkiem tempie dlatego, że jest w rękach nieodpowiednich, niefachowych.</u>
          <u xml:id="u-30.25" who="#StanisławKasznica">Wspomniałem, że ci ludzie, którzy budowali, mieli zwrócone oczy na zachód. I rzeczywiście punkt ciężkości myśli organizacyjnej w tem Ministerstwie znajdował się gdzieś na linji prostej, którą pociągnę od Warszawy przez Poznań, Zbąszyn na Berlin, Paryż i New-York. Dziś, gdy przypatrujemy się temu, co się dzieje, to mam wrażenie takie obrazowe, że ten punkt ciężkości przenosi się na wschód od Warszawy, to jest gdzieś na linję między Warszawą a Stołpcami. W każdym razie, jeżeli będziemy prowadzili w ten sposób administrację, to mam poważne obawy, że będą się coraz bardziej upraszczały jej zadania, będą się symplifikowały i zamiast budować Państwo na wzorach zachodnich, będziemy się zbliżali coraz bardziej do tych prostych, prostaczych stosunków państw wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-30.26" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Pasternak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#IwanPasternak">Wysoki Senacie! Ministerstwo Spraw Wewnętrznych jest tem ministerstwem, którego polityka w ogromnym stopniu wpływa i na politykę spraw zagranicznych. Ze względu na to, polityka ta, zdawałoby się, powinna być rozumna i rozsądna. Niestety, dotychczasowa polityka Ministerstwa Spraw Wewnętrznych była tylko polityką ucisku i prześladowań. W polityce swojej Ministerstwo Spraw Wewnętrznych wzoruje się na carskiej Rosji i cesarskiej Austrji, zapominając o tem, do czego taka polityka doprowadziła te państwa. Gdy po przewrocie majowym przyszedł do władzy Rząd sanacji moralnej, przedstawiciele polskich stronnictw lewej strony ciał ustawodawczych oczekiwali radykalnej zmiany dotychczasowej polityki, ale bardzo prędko nastąpiło rozczarowanie. Przychylność do obecnego Rządu zmniejsza się i obecnie jak w Izbach ustawodawczych, tak i w społeczeństwie bardzo mało jest takich, którzy jeszcze nie tracą nadziei na sanacje stosunków. My przedstawiciele narodów ukraińskiego i białoruskiego nie mamy wiary, ażeby przy obecnej polityce nastąpiła poprawa.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#IwanPasternak">Zabieram głos, ażeby zwrócić uwagę Wysokiego Senatu na politykę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych względem nas. Blisko rok, jak przyszedł do władzy obecny Rząd, ale oprócz rugów, o których tak dużo się mówi z prawej strony tej Wysokiej Izby, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych nic się nie zmieniło. Prawda, zmienili się wojewodowie, zmienili się w niektórych powiatach starostowie, ale polityka się nie zmieniła. Na t. zw. Kresach Wschodnich na każdym kroku administracja i policja narusza postanowienia Konstytucji. Rewizje osobiste, ograniczanie wolności osobistej, aresztowania, konfiskaty nawet niewinnych artykułów w gazetach ukraińskich i białoruskich, to zwykłe zjawiska na naszych ziemiach.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#IwanPasternak">Policja państwowa przy aresztowaniach nie może odzwyczaić się od bicia obywateli. Procesy polityczne w Włodzimierzu, w Brześciu nad Bugiem, w Zamościu wykazały, że za pomocą katowania zmusza się aresztowanych do zeznań, potrzebnych policji. Policja, ażeby wykazać swą sprężystość, aresztuje masowo włościan ukraińskich i białoruskich pod zarzutem komunizmu.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#IwanPasternak">Ciekawy szczegół przytoczę Panom z ostatniego procesu politycznego w Zamościu. Policjant Amarowicz, zapytany, co może powiedzieć o oskarżonych, którzy byli zaaresztowani we wsiach Szlatyn i Wereszczyca, odpowiedział, że aresztowani są za to, że pochodzą ze wsi, w której jest 65% ludności prawosławnej i te osoby we wsi były uświadomionymi Ukraińcami. Drugi świadek, policjant Dziuba na zapytanie sądu, co może powiedzieć o oskarżonych, powiedział, że oskarżeni są piśmiennymi i wpływowymi ludźmi, a przez to są komunistami. Te szczegóły są bardzo charakterystyczne. Większość aresztowanych na naszych ziemiach nie popełniła żadnych przestępstw, byli to tylko świadomi obywatele.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#IwanPasternak">Nie mogę nie zwrócić uwagi na niepotrzebne wtrącanie się policji do spraw religijnych. Przytoczę Panom taki przykład: Dnia 19 grudnia r. ub. policja z posterunku Kodeń pow. Biała-Podlaska zjawiła się u księdza prawosławnego we wsi Zabłocie i domagała się klucza od prawosławnej kaplicy na cmentarzu, tłumacząc się tem, że w tej kaplicy będzie odprawiać nabożeństwo ksiądz rz.-kat. obrządku wschodniego. Żadnego rozporządzenia o zabraniu tej kaplicy dla wyznania rzym.-kat. nie było.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#IwanPasternak">W niektórych powiatach starostowie prześladują oświatowy ruch ukraiński. Tak starosta pow. krzemienieckiego Robakiewicz na konferencji nauczycieli szkół powszechnych mówił: „Jestem szczęśliwy, że mam sposobność witać siewców kultury polskiej pośród wrogiej nam barbarzyńskiej ludności, którą podburzają różne ciemne siły, agitatorzy przeciwpaństwowi. Chętnie gotów jestem podzielić się z Panami swemi spostrzeżeniami i zamiarami, aby nadal występować zjednoczonemi siłami. Dotychczas na Wołyniu pracują dwie instytucje oświatowe: Polska Macierz Szkolna i Proświta. Jestem zmuszony podkreślić, że działalność pierwszej jest słaba, z dwoma, z trzema wyjątkami, gdy tymczasem Proświta rozwija się szalenie, jest szkodliwa, a nawet zgubna dla ludności. Gorąco wzywam Panów do walki z temi Proświtami, ogniskami komunizmu. Starajcie się wstępować do nich, opanować je, albo znieść, zniszczyć, jako chorobotwórcze zarazki. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu z Was jest to kwestja drażliwa, ale jestem przekonany, że można być patrjotą ruskim, żydowskim, albo jakimkolwiek innym, a równocześnie szczerym państwowcem polskim. Wy kierownicy Polskiej Macierzy Szkolnej możecie opanować ludność rozmowami, gazetami, książkami, ruskim śpiewem. Wzbudźcie do siebie zaufanie ludności, wychowujcie nietylko dzieci, ale i dorosłych. Wyrwijcie ludność z pod wpływu tych ciemnych sił, co gubią naród szerzeniem komunizmu. Czas już skończyć z barbarzyńskim Wschodem, nauczyciel musi być krzewicielem kultury zachodniej”. Tak mówił starosta Robakiewicz o Proświcie, którą w Krzemieńcu kierują nacjonaliści ukraińscy, wrogowie komunistów.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#IwanPasternak">Zwracam jeszcze uwagę na skrępowanie prasy ukraińskiej. W gazetach polskich, jak np. „Głos Prawdy”, pozwala się mówić o niepodległości narodu ukraińskiego, prokuratura na to nie zwraca uwagi i tego artykułu nie skonfiskuje, ale gdy w gazetach ukraińskich zjawia się program partji ukraińskich, to konfiskuje się ustępy o samookreśleniu. Tak np. w programie Ukraińskiej chłopsko-robotniczej socjalistycznej partji został skonfiskowany następujący ustęp: „Partja uznaje dla każdego narodu prawo do samookreślenia, a przez to walczy o wprowadzenie tej zasady w życie dla narodu ukraińskiego na jego etnograficznych ziemiach”. Skonfiskowano i taki ustęp: „Partja walczy przeciw kolonizacji, którą prowadzi się dla celów politycznych, walczy przeciw osadnictwu polskiemu na ziemiach ukraińskich”. Zaznaczam, że w programach partji ukraińskich ustęp o samookreśleniu narodu za rządów pp. Witosa i Grabskiego nie był skonfiskowany.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#IwanPasternak">Teraz chcę jeszcze poruszyć sprawę obywatelstwa na ziemiach ukraińskich i białoruskich. Dotychczas sprawa ta nie jest rozstrzygnięta. Tysiące obywateli nie mogą doczekać się, kiedy Ministerstwo Spraw Wewnętrznych załatwi sprawę o przyznaniu obywatelstwa, które im się należy na podstawie traktatów międzynarodowych. Dziś nasz klub otrzymał list od b. posła Komarewicza z Włodzimierza Wołyńskiego, które mu odmówiono obywatelstwa. Zaznaczam, że Komarewicz mieszka w Włodzimierzu Wołyńskim 20 lat i posiada tam własność. Bywają wypadki odebrania obywatelstwa obywatelom, których prawo do obywatelstwa nie może być kwestjonowane. Tak księdzu prawosławnemu ze wsi Gnójno, woj. lubelskiego, zapisanemu do ksiąg stałej ludności tej wsi, odebrano obywatelstwo, ponieważ wyjechał on w czasie wojny światowej do Rosji. To podstawa do odebrania obywatelstwa. Drugi przykład. Antoniemu Datelbaumowi, zapisanemu do ksiąg ludności stałej miasta Włodawy województwa lubelskiego, odebrano obywatelstwo z powodu, że matka jego po śmierci jego ojca wyszła za mąż za człowieka, który chociaż już dawno był zapisany do ksiąg stałej ludności, zdaniem urzędników woj. lubelskiego nie powinien był być zapisany do tych ksiąg. Takie przykłady świadczą o tem, jak daleko jeszcze do uregulowania obywatelstwa w Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#IwanPasternak">Poruszę jeszcze sprawę samorządu. Obecnie samorządy gminne żadnego znaczenia nie mają. Rada gminna nic nie jest w stanie zrobić, bo wydziały powiatowe nie liczą się z postanowieniami rad gminnych. Wydział powiatowy robi tylko to, czego nie kwestjonuje pan starosta. Nie mogę nie zwrócić uwagi na taki fakt, jak niezatwierdzanie przez panów starostów, wybranych przez ludność wójtów, albo sołtysów tylko dlatego, że wybrany jest Ukraińcem albo Białorusinem Dopóki nie będą uchwalone ustawy samorządowe na podstawie zasad demokratycznych, póty samorząd będzie tylko fikcją. Ludność wiejska stęka pod ciężarem podatków na samorządy, a nie widzi nic, coby te samorządy robiły za te podatki. Dla uporządkowania spraw podatków komunalnych potrzeba uchwalenia nowej ustawy o podatkach komunalnych.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#IwanPasternak">Wogóle Ministerstwo Spraw Wewnętrznych na naszych ziemiach prowadzi taką politykę, że stosunki z każdym dniem się pogarszają. Dlaczego prowadzi się taką politykę, a nie inną? Odpowiedź na to pytanie można znaleźć w przemówieniach ks. s. Maciejewicza i ks. s. Żebrowskiego. Ks. s. Żebrowski w swem dzisiejszem przemówieniu był łaskaw mówić o mniejszościach na rodowych w Polsce. Ks. senator zarzuca mniejszościom narodowym nacjonalizm i uważa, że nacjonalizm mniejszościowy jest przyczyną, która nie pozwala przyjść do porozumienia bratnim narodom. Proszę szanownego ks. Senatora, nie nasz nacjonalizm szkodzi naprawie stosunków na ziemiach ukraińskich i białoruskich, lecz Wasz. Tylko nacjonalizm polski nie daje nam możności życia spokojnego, tylko nacjonalizm polski nie daje nam praw, które nam przysługują według Konstytucji, tylko nacjonalizm polski nie pozwala Rządowi prowadzić takiej polityki, któraby rzeczywiście przyczyniła się do naprawy stosunków. Zarzucanie nacjonalizmu narodowi ukraińskiemu nie ma żadnych podstaw.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#IwanPasternak">Proszę Panów, za czasów Centralnej Rady na Ukrainie. Polacy otrzymali autonomję personalną i mieli swego ministra. Obecnie na Ukrainie radzieckiej Polacy mają swoje szkoły i samorząd, a my co mamy w Państwie Polskiem? Swojej szkoły nie mamy, do urzędów nie przyjmują nas, uważa się nas za obywateli drugiej kategorji. Ksiądz senator nam powiedział, że „żywioły antypaństwowe” myślą o opanowaniu samorządu, tak ksiądz nazywa naród ukraiński i białoruski.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#IwanPasternak">Wczoraj słyszeliśmy od drugiego księdza, ks. sen. Maciejewicza przemówienie przesycone też nienawiścią do nas. Proszę szanownych księży Senatorów, zapominacie słowa Chrystusa o miłości bliźniego i chcielibyście nas wszystkich nie-Polaków zniszczyć. Proszę Panów, jeżeli tak myśli Rząd, jak senatorowie ks. Maciejewicz i ks. Żebrowski, to poprawa stosunków na naszych ziemiach jest niemożliwa. Polityka, którą stosuje się do nas w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, wykazuje, że we wszystkich urzędach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych siedzą ludzie z poglądami księży senatorów. Nie mamy nadziei, aby ci ludzie, z takiemi, poglądami, zmienili dotychczasową politykę na naszych ziemiach, nie mamy więc zaufania do obecnego Rządu, wobec czego będziemy głosowali przeciw budżetowi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Ringel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#MichałRingel">Wysoki Senacie! W budżecie figuruje pozycja 8.000 normalnych paszportów po 500 zł. w rubryce dochodów i 500 paszportów po 1.500 zł., mianowicie 500 wielokrotnych paszportów. Jest to pewnego rodzaju omen, że pozycja za paszporty jest tuż obok pozycji, dotyczącej kar administracyjnych tak, jakby fakt wyjazdów zagranicę obywateli polskich powinien być karany i to w formie bardzo wysokich nadmiernych opłat.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#MichałRingel">Komisja Skarbowo-Budżetowa w roku ubiegłym na podstawie wniosku, postawionego przeze mnie, doszła do rezultatu, że powinno nastąpić co najmniej znaczne obniżenie łych nie dających się utrzymać opłat, a rezolucja, postawiona przez referenta Komisji Skarbowo-Budżetowej p. s. Buzka, uzyskała większość, a nawet częściową jednomyślność na posiedzeniu 132 dnia 30 czerwca r. ub. Mimo to p. minister Klarner nie uważał za stosowne w tym kierunku zastosować się do uchwał Senatu i pozostało wszystko po staremu, z małemi tylko odchyleniami pod postacią ulgowych paszportów. Ta pozycja w rubryce dochodów, te t. zw. normalne paszporty, to szczątki, pozostałe z czasów paniki walutowej i paniki finansowej. Dziś, proszę Wysokie go Senatu, ta pozycja i te nadmierne opłaty robią wrażenie szkodliwego anachronizmu.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#MichałRingel">Zadałem sobie na tyle trudu, ażeby poinformować się u władz konsularnych 9 państw europejskich i to takich, które mają mocną walutę i są finansowo zupełnie zdrowe, i takich, które należą do najsłabszych w Europie, jakie tam właściwie muszą ponosić obywatele opłaty za paszporty zagraniczne. I dostałem 9 odpowiedzi, z których tylko wyciągnę to, co jest istotne. Angielski konsulat pisze mi: opłata za paszport angielski, ważny na lat pięć, wynosi 7 szylingów 6 pensów; taki paszport może być przedłużony na dalszy okres lat 5, przyczem opłata za każdy rok prolongaty wynosi 1 szyling, czyli że Anglik za paszport na 10 lat płaci 12 szylingów 6 pensów, t. j. około 25 zł. W Belgji za paszport, ważny na 2 lata i na kilka podróży, płacą 60 franków, to znaczy — on przeliczył odrazu na złote, 18 zł. i to wszyscy obywatele belgijscy bez różnicy. Są jeszcze w Belgji obok tego paszporty tańsze, które kosztują 50 franków papierowych, czyli, jak oblicza konsulat, 5 zł. 40 gr. W Austrji, tej małej, słabej Austrji, Wysoki Senacie, płaci obywatel zamożny 19 zł. 80 gr., a niezamożny płaci 2 zł. 20 gr. Niemcy, które miały te kataklizmy walutowe, które przeszły w daleko gorszym stopniu załamanie się waluty i cały chaos finansowy, mają wprowadzone teraz paszporty na dwa lata, które kosztują 5 marek niemieckich, t. zn. około 10 zł. Pisze mi następnie poselstwo czeskosłowackie, że tam opłata za paszport wynosi od 10 do 15 koron czeskich, czyli niespełna półtora dolara, około 15 zł. A w drugim liście pisze, że opłaty obniżono jeszcze tak, że opłata ta wynosi teraz około 13 zł. 40 gr., a dla ubogich wydają zupełnie bezpłatnie. Francuski konsulat pisze, że we Francji po tych wszystkich kataklizmach walutowych i po tych strasznych kłopotach pod względem finansowym wynosi obecnie opłata za paszport 9 zł. 60 gr. naszych pieniędzy. W Jugosławji, a więc w kraju o nadzwyczaj chwiejnej walucie, dynarach, pisze poselstwo jugosławskie, że za paszport na kilka podróży, ważny 6 miesięcy, płaci się 16 dynarów, a za rok płaci się 25 dynarów, a proszę pamiętać, że 56 dynarów stanowi dopiero jeden dolar, tak, że faktycznie wynosi to parę złotych. Na Węgrzech, w kraju, który ma również blizny na całem swem życiu finansowem i walutowem, poselstwo pisze, że taksa regularna wynosi 15 zł., a dla ludzi niezamożnych 2 złote. Rekord pod względem taniości paszportów ma Rumunja, gdzie, jak mi pisze poselstwo rumuńskie, za paszport, wydany w Rumunji płaci się 25 lei, a więc 60 groszy.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#MichałRingel">W swej korespondencji nie mogłem zwrócić się do Chin, z powodu zamieszek, które tam są, ale słyszałem, że rząd chiński jest obrażony, iż w Polsce mówi się o murze chińskim, bo de facto Chiny wystawiły mur, aby się ochronić od najazdów obcych, a nasze Ministerstwo Skarbu wystawiło mur, aby nie pozwolić naszym Obywatelom dostać się zagranicę, gdy tymczasem zagraniczni obywatele bez przeszkód i za tanie pieniądze mogą się do nas dostać. Jakie to ma skutki i konsekwencje, ze względu na krótkość czasu nie będę powtarzał. Chciałbym tylko zwrócić uwagę, że to, co my dostajemy za 500 zł., plus jakoby dobrowolna ofiara na bezrobotnych 100 zł., czyli z reguły 600 zł., to nie jest paszport, to tylko przepustka, pozwolenie na jednorazowe przekroczenie granicy. Jeśli kto chce drugi raz przekroczyć granicę, to musi mieć paszport nowy za 500 zł., albo musi zapłacić 1500 zł., żeby mieć prawo do przekroczenia granicy kilkakrotnie. Czyli jest to kopytkowe, pewne myto. Za jednorazowe przekroczenie granicy 500 zł., to rzecz, której niema w żadnem państwie.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#MichałRingel">Przychodzi się z zarzutami. Mianowicie pierwszy zarzut jest o ochronie zdrojowisk. Otóż dziś rano miałem zaszczyt coś powiedzieć o przepełnieniu w zdrojowiskach. Jakby przypadkowo w dzisiejszych gazetach jest ogłoszenie z najlepiej administrowanego zdrojowiska polskiego, z Krynicy, które brzmi: „Zarząd państwowego zakładu w Krynicy komunikuje, że z powodu otrzymania licznych zamówień, wszystkie pokoje w domu zdrojowym, jako też w budynku nowych łazienek są wynajęte do końca sierpnia i dalsze zgłoszenia będą przyjmowane dopiero na czas od 1 września”. Więc z początkiem marca trzeba wynajmować pokój na początek września, czyli tu o ochronie zdrojowisk mowy niema, to każdy nieuprzedzony musi przyznać.</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#MichałRingel">Przychodzi drugi zarzut, że przez to umniejszy się dochód Skarbu o 2 do 3 miljonów. Proszę Panów, przy dwumiliardowym budżecie, który prawdopodobnie w pewnych pozycjach, np. jeżeli chodzi o stemple, — to dla uspokojenia wielce szanownego p. referenta — da daleko wyższe dochody, ewentualne obniżenie o miljon, dwa czy dwa i pół miljona nie odgrywa żadnej roli. Przytem niewiadomo, czy to obniżenie nastąpi, choćby się opłaty paszportowe obniżyło. Proszę zwrócić uwagę na to, że żadne z państw, mających ministrów skarbu bardzo doświadczonych, nie poszło za przykładem Polski i nikt nie bierze tej sprawy z punktu widzenia fiskalnego.</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#MichałRingel">Przychodzi trzeci zarzut, mianowicie ucieczka walut. Proszę Wysokiego Senatu, jest to chyba obliczone tylko dla naiwnych, bo jeżeli ma się ustabilizowaną walutę, tak, jak u nas, i jeżeli się tu dostaje wyższe odsetki, niż zagranicą, jeżeli kapitał zagraniczny w coraz większej mierze zaczyna interesować się Polską i przychodzi tutaj, to komu będzie się śniło, ażeby swoje kapitały wywozić i powiedzmy, dostać w Anglji 1 czy 2%, jeżeli tu dostanie 5 albo 6%! Więc przy ustabilizowanej walucie nie może być mowy o ucieczce walut. Tak samo powiada się, i to jest najcięższa kolubryna, że jak się obniży opłatę za paszporty, to ludzie będą jeździli i wywiozą dużo pieniędzy zagranicę. To znowu obliczone na powierzchownych tylko słuchaczy, bo dla ludzi bogatych, którzy chcą i mogą wydać te kilka tysięcy dolarów, nie odgrywa roli, jeżeli oni dodadzą do swego budżetu wydatków te 500 zł., natomiast odbija się to na stanie średnim, na ludziach niezamożnych, nie mających dużo pieniędzy, którzy zagranicą nie mogą wydać dużo pieniędzy, dlatego, że ich nie mają.</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#MichałRingel">Jeszcze zachodzi jedna rzecz, którą podniósł p. s. Buzek, że Polska jest krajem najdroższym. Otóż wyjeżdżałem w sierpniu do Londynu, przejeżdżałem przez Niemcy, Holandję i w końcu Anglję, byłem i w Czechosłowacji i przekonałem się, że w Niemczech jest drożej, jeszcze drożej w Holandji, a najdrożej w Anglji. W Czechach również bardzo drogo, specjalnie w zdrojowiskach. Mówię to na podstawie doświadczenia konkretnego.</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#MichałRingel">Pozatem mówi się, że są ulgowe paszporty dla tych, którzy na to zasługują. Otóż zaznaczam, że jest to źródło szykan dla ludzi, którzy nie mają protekcji, a źródło korupcji dla obu stron, albo tam, gdzie są wpływy, albo gdzie przy pomocy łapówek dostają ulgowe paszporty ludzie, którzy na nie zasługują.</u>
          <u xml:id="u-34.9" who="#MichałRingel">Wreszcie zaznaczam, że jeżeli Ministerstwo Skarbu dąży konsekwentnie i słusznie do tego, żeby wykazać, zagranicy, że nasza stopa dyskontowa coraz bardziej się obniża i że stosunki normalne na polu finansowem i walutowem już zaistniały, to rzeczą niezrozumiałą dla zagranicy są te wysokie opłaty paszportowe i utrudnienia dla obywateli przy wyjeździe zagranicę, i zagranica powie sobie, że jeżeli Rząd ciągle się boi wypuścić swych ludzi, z których każdy wyda paręset złotych, to nie może być porządku z finansami. I z tym argumentem psychologicznym co do zagranicy należy się liczyć.</u>
          <u xml:id="u-34.10" who="#MichałRingel">Co do wiz, wiele państw zawarło umowy i wizy zupełnie odpadły, między Anglją, Francją, Szwajcarią. Niemcami i szeregiem innych państw, natomiast polscy obywatele płacą niesłychanie wysokie wizy do różnych państw. Jeżeli chodzi o wysokie wizy tranzytowe, to mam informację z ostatnich dni od znajomego, który wrócił z Ameryki, jakie są wyniki wysokich wiz tranzytowych. Cudzoziemcy, którzy mają jechać do Rumunji, wolą jechać na Budapeszt, a ci, którzy mają jechać do Rosji, wolą jechać na Rygę, niż przez Polskę.</u>
          <u xml:id="u-34.11" who="#MichałRingel">Na podstawie tych rozumowań i rozważań postawiłem wniosek na Komisji Skarbowo-Budżetowej, żeby obniżyć opłatę za paszporty wielokrotne z 1500 zł. na 200 zł., a za normalne z 500 zł. na 100 zł. Jest to w myśl rezolucji, którą uchwaliliśmy w zeszłym roku wszyscy jednomyślnie. Ponieważ jednak ten wniosek został w mniejszości, a kilka klubów oświadczyło oficjalnie i nieoficjalnie, że będzie głosować za obniżeniem na 250 zł., przeto pozwalam sobie, na wypadek, gdyby mój wniosek nie uzyskał większości, przedłożyć następującą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-34.12" who="#MichałRingel">Zważywszy: 1) że anormalnie wysoka opłata od paszportów zagranicznych wprowadzona została w czasie anormalnych stosunków walutowych i finansowych w Państwie; 2) że gdy już wówczas celowość tego zarządzenia była bardzo wątpliwa, dziś wobec zrównoważenia budżetu i ustabilizowania waluty musi być ono uważane za szkodliwy anachronizm; 3) że w żadnem państwie Europy opłata paszportowa nie dochodzi nawet w przybliżeniu do wysokości opłaty polskiej; że opłata ta jest uciążliwa dla klasy średniej i niezamożnej, 5) wywołuje zagranicą mniemanie, że jeszcze ciągle nie panują w Polsce normalne stosunki na polu waluty i finansów, Senat wzywa Rząd, aby obniżył opłatę od paszportów zagranicznych narazie przynajmniej do połowy obecnej wysokości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. ks. Maciejewicz.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#JakubBojko">S. ks. Maciejewicz:</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#JakubBojko">Od pewnego czasu czytamy w pismach polskich, że pewne delegacje nawiedzają Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i dłubią stanowcze prawo o odpoczynku niedzielnym. Objaw tego słyszeliśmy dziś z trybuny, kiedy szan. p. s. Rubinsztejn domagał się skasowania odpoczynku niedzielnego. Chcę przestrzec przedstawicieli Ministerstwa, ażeby na tę wędkę nie dali się złapać, bo są ludzie, którzy nazywają to tolerancją, ja zaś będę to nazywał rzuceniem rękawicy w oczy społeczności chrześcijańskiej, która przez długie tygodnie walczyła w Sejmie o to, żeby dzień świąteczny, dzień niedzielny, a w języku prawa dzień odpoczynku był zachowany. Skoro już przez kilka lat ta praktyka się ustaliła i nie widzimy zmian wielkich, ani fluktuacji w ruchu handlowym przemysłowym, uważałbym to za wielką prowokację, żeby Ministerstwo poszło na ustępstwa i zechciało wprowadzić w dni świąteczne handel i przemysł choćby przez 2 godziny. A to dlatego, że po wsiach jest zatrwożone włościaństwo, robotnicy, rzemieślnicy i drobny przemysł chrześcijański i przeciw takiej kombinacji występują. W takim razie Ministerstwo miałoby przeciw sobie nie parę miljonów ludzi, lecz 21 miljonów tych, którzyby protestowali przeciw takiej opiece Ministerstwa nad ludnością chrześcijańska.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#komentarz">(S. Thuillie: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#JakubBojko">To jedno. Teraz drugie. Chciałbym zwrócić uwagę na to, cośmy przed chwilą słyszeli. Jest to znamienny obrazek. Wystąpił pan. który zaczął się gniewać i pouczać nas, kapłanów, jaka powinna być w nas miłość chrześcijańska. Stąd wniosek, że ta miłość, o której ten pan mówił, w nim samym nie ma żadnych korzeni, a to dlatego, że jeszcze nie zapomnieliśmy wcale, co dziś do Wysokiej Izby mówił ks. Żebrowski, kiedy wyciągał rękę zgody, przyjaźni, miłości i mówił, że są punkty styczne, na których możemy się porozumieć z mniejszościami. Tymczasem występuje p. Pasternak i zaczyna gwałtownie napadać na to, iż my chcemy eksterminować tę ludność. Przedewszystkiem, kto się gniewa, przysłowie mówi, racji nie ma. Otóż, skoro p. Pasternak się gniewa, to znaczy racji nie ma, a twierdzenie, które przytaczał, popierał nie prawdą, lecz pewnemi skoszlawionemi przykładami. I ja wczoraj i ks. Żebrowski dziś mówiliśmy o tem, iż chcemy dogadać się z mniejszościami, chcemy, żeby one przedewszystkiem były nie separatystycznie usposobione, lecz miłowały Polskę, jak my ją miłujemy, żeby tak rozumiały swe obowiązki względem Polski, jak my je rozumiemy, i ażeby tak się poświęcały dla Polski, jak my się poświęcamy, a wtedy szerokie pole będzie otwarte dla wszystkich praw i nikt z nas nie podniesie głosu o to, żeby ograniczyć tych ludzi, bo uważamy ich wszystkich za równych obywateli.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#JakubBojko">Co się zaś tyczy faktów, które były dziś przytoczone, to trudno je dziś prostować, bo trzeba pojechać na Wołyń, na Ukrainę tak zwaną, ażeby się przekonać, czy tak jest. Z niedawnej jednak przeszłości powiem, że w Kowlu skarżono się ze strony polskiej ludności, że w sądach kowelskich jeden tylko sędzia jest Polakiem, a wszyscy inni ludzie, to t. zw., jak oni mówią, innorodcy; jest tam Tatar, Karaim, Rusin, jakiś Niemiec czy coś w tym guście, i tylko jeden Polak. Ponieważ mniej znam Ukrainę, dlatego nie chcę cytować faktów, ale przypuszczam, że tam również są szkoły, są gimnazja, dlatego, że analogję biorę z Wilna, gdzie mamy białoruskie gimnazjum, i jeżeli w „Proświcie” są nie komuniści, lecz prawdziwi Ukraińcy, to winszuję im, bo np. o Wilnie tego powiedzieć nie mogę, bo gimnazjum wileńskie białoruskie miało to szczęście, że na czele jego stał człowiek o polskiem nazwisku, Krasiński, a potem kiedy zawieruszył się w sprawy, które zaczęła śledzić policja, uciekł za granicę. Nazywał się Krasiński, był dyrektorem gimnazjum, a jednak pracował dla komunistów. Następcy jego może są więcej prawi, ale również prawdopodobnie na komunistów pracują. Choćby p. Kochanowicz, dokąd uciekł i dlaczego uciekł, niech Pan na to odpowie? O ile znam Kresy, wiem, że w leśnictwie naszem pracują Rusini, są tam Rusini, którym nikt tam nie zabrania pracować. W jednej Białowieskiej Puszczy, proszę wziąć, ile tam jest t. zw. bałachowców, ilu ludzi z wyższem i niższem wykształceniem pracuje w lasach i nikt im tych zarobków nie odbiera. Jeżeli zaś chodzi o to, że p. Pasternak wysuwa swój nacjonalizm jako lepszy, a mój uważa za gorszy, to pozwolę sobie tylko śmiać się. Naród, który miał tysiąc lat kultury, może jednak mówić o arystokratycznym nacjonalizmie, a naród, który, choć trochę wykazał swej sprężystości i pracy, jak ukraiński naród w Galicji, również nie miał prawa skarżenia się na krzywdy, bo w każdym razie dostał szkoły, gimnazja, zajmuje urzędy i do dziś dnia tam Polska nic w tym kierunku nie zmieniła, przeciwnie, dąży do tego, żeby tam naród ukraiński miał swój uniwersytet. Dlaczego s. Pasternak tak jednostronnie te rzeczy traktuje? Jeżeli zaś powiem o drugiej Ukrainie, to jest wołyńskiej, to trzeba przedewszystkiem, ażeby ci ludzie nauczyli się pisać i czytać, a potem, żeby zaczęli budować państwo, bo jak tu wymownie s. Kasznica powiedział, nie mogą się brać do tej sprawy niefachowcy. Może kiedyś kozacy mogli budować Sicz, nie mając pojęcia o państwowości. ale dziś, w takich czasach pozwolić na to, ażeby ludzie od pługa i od bicza budowali państwo i to jeszcze na żywym organizmie Polski, to byłoby z naszej strony szaleństwo, a nie zdrowa myśl państwowa. Kiedy Rusini wykażą swą pracę, kiedy wykażą lojalność wobec Polski, my pierwsi wyciągniemy do nich rękę i pierwsi nie będziemy szczędzili, ażeby ich wspomóc. A jeżeli wczoraj i dziś Pan chce separatyzmu, to idź Pan do Charkowa, a ci, którzy pozostaną po Panu jako lojalni obywatele, pogodzą się z nami.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#JakubBojko">Do głosu nikt się już nie zgłosił. Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#BronisławKrzyżanowski">Chcę tu zająć stanowisko co do zgłoszonych wniosków. Więc najpierw co do rezolucji s. Ringla, w zasadzie wypowiadam się za uwzględnieniem jej. Jestem zdania, że przyszedł już czas, aby Polska stanęła w szeregu państw zachodnich i że należy stawki paszportowe ile możności obniżyć.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#BronisławKrzyżanowski">Co do wniosku s. Rubinszteina, właściwie p. s. Rubinsztejn nie zgłosił wniosku, ale co do jego stanowiska, dotyczącego zagadnienia obywatelstwa, jestem zdania, że s. Rubinsztejn miał zasadniczo słuszność i o ile wiem, na tem stanowisku stoi i Ministerstwo; w Ministerstwie obecnie odbywają się prace, polegające na badaniu tych wszystkich zażaleń i wchodzących w grę ludzi, domagających się przyznania obywatelstwa. Zasadniczo te pretensje zdaniem mojem powinne być uwzględnione. Szkoda, powtarzam, że p. s. Rubinsztejn nie zgłosił konkretnego wniosku.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#BronisławKrzyżanowski">Dalej parę słów o stanowisku s. Pasternaka. Zdaje mi się, że nie mógł on mówić, a jednak powiedział to w formie zupełnie kategorycznej, że Ukraińcy swych szkół nie mają. Tak nie jest. Nie może nie wiedzieć s. Pasternak, że w grę wchodzą obecnie zamierzenia Rządu upaństwowienia nawet niektórych szkół ukraińskich, a w każdym razie musi wiedzieć o tem, że zamierzenia teraźniejszego Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego idą po linji sympatji do szkolnictwa ukraińskiego, i do uwzględnienia jego potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#BronisławKrzyżanowski">Wreszcie przechodzę do stanowiska p. s. Kasznicy. O ile p. sen. Kasznica mówi o tem, że potrzebni są fachowcy, że bez fachowców administrować nie można, to ma zupełną i całkowitą słuszność i tylko należy wyrazić życzenie, żeby Rząd ile możności w najwyższym stopniu uwzględnił tego rodzaju stanowisko. Ocena sytuacji przez s. Kasznicę — czarna. Utyskiwania jego są może słuszne, może nie. Ponieważ pan senator twierdzi, że raczej jesteśmy na linji wschodniej, to właśnie na tej linji chcę wskazać na jeden przykład. Zapewne Wysoki Senat zna legendę o Konfucjuszu — to właśnie legenda wschodnia. Legenda ta mówi, że pewien król zwrócił się do Konfucjusza i powiedział: Mędrcze, co mam zrobić, w państwie mojem jest źle, bo wszyscy kradną, państwo ginie od tego zepsucia, od tej demoralizacji. A na to Konfucjusz, pomyślawszy, odpowiedział: Przestań, królu, sam kraść, a wtedy i wszyscy kraść przestaną. Oczywiście słowo „kraść” trzeba rozumieć nietylko dosłownie, ale w sensie braku czystych rąk. Otóż, jeżeli jest w twierdzeniu p. s. Kasznicy pewna doza słuszności, że jest źle, to w każdym razie jest o tyle dobrze, że cały Rząd jest rządem czystych rąk. Można ten Rząd krytykować, dużo, bardzo dużo błędów on zrobił, to nie ulega wątpliwości, szczególnie w rzeczach trudnych, w rzeczach, które dotyczą imponderabiliów, ale Konfucjusz o tym Rządzie nie mógłby tak powiedzieć, jak powiedział o królu, o którym wspomniałem.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#komentarz">(Głos: Nikt tego nie mówi.)</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#BronisławKrzyżanowski">Tego nie twierdzę i w tem znajduję pocieszenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Rozprawa nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wyczerpana. Przechodzimy do Najwyższej Izby Kontroli. Głos ma sprawozdawca s. Szarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#MarcinSzarski">Budżet Najwyższej Izby Kontroli w porównaniu z rokiem zeszłym nie wykazuje znacznych różnic. Prócz podwyżki kredytów, będącej w związku z 10% podwyżką poborów funkcjonarjuszy państwowych, a powtarzającej się w budżetach wszystkich resortów, na wyróżnienie zasługuje w wydatkach zwyczajnych tylko § 2 „różne wydatki osobowe”, gdzie preliminowana przez Rząd kwota zł. 171.540 podwyższoną została na 275.540, a więc o 100.000 zł. Podwyżkę tę uchwalił Sejm z własnej inicjatywy, a znajduje ona swe zupełne usprawiedliwienie w specjalnym charakterze pracy urzędników N. I. K., wymagającej np. z powodu częstych podróży znacznych wydatków. Nieznaczna ta podwyżka umożliwi udzielanie wydatniejszych zapomóg pracownikom. Poza tą podwyżką cyfrowe pozycje budżetu niewiele różnią się od zeszłorocznych i nie wymagają też bliższych wyjaśnień. Wydatki nadzwyczajne w kwocie 30.100, tylko o 4.000 wyższe, niż w roku zeszłym, przeznaczone są na kapitalny remont budynku Okręgowej Izby Kontroli w Kielcach. Dochody są wyższe o 22.919 zł. Wskutek podwyżki uposażeń o 10% i dodatku kresowego dla woj. śląskiego 20%, kwota, którą to województwo zwraca Z wydatków, preliminowanych na utrzymanie urzędu kontroli w Katowicach, spełniającego równocześnie funkcje Izby obrachunkowej dla autonomicznych agend tego województwa, musi być o tę podwyżkę zwiększona. Stąd wyższa kwota dochodów.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#MarcinSzarski">O zadaniach N. I. K. nie będę się tu bliżej rozwodził, wiadomo, że organizacja N. I. K. ma być zreformowana, przyczem wchodzą w rachubę dwa systemy, system kontroli uprzedniej, t. j. kontroli wydatków przed ich uskutecznieniem, i system kontroli następnej, t. j. działającej po uskutecznieniu wydatków. Misja Kemmerera oświadczyła się, jak wiadomo, za systemem pierwszym, dającym możność kontrolowania wydatków pod względem celowości i racjonalności. Ostatni system jest systemem prewencyjnym. Kontrola następna działać może represyjnie. Cała sprawa jest w toku. Nowy prezes N. I. K., znakomity prawnik, studjuje obecnie sprawę tej reformy.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#MarcinSzarski">Nadmienić należy, że etaty N. I. K. są niezmienione, a jak wiadomo, zostały już bardzo wybitnie zredukowane. Sprawnej pracy N. I. K. stoi na przeszkodzie złe jej pomieszczenie, aż w 3 budynkach. Projektowaną jest budowa nowego gmachu, ale dotychczas realizacja tego projektu rozbija się o brak funduszów. Na rok 1927/28 był przewidziany na ten cel kredyt w nadzwyczajnym budżecie inwestycyjnym zgodnie z art. 4 ustawy skarbowej, wobec skreślenia tego artykułu, kredyt ten jednakowoż odpadł.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#MarcinSzarski">W trakcie rozpatrywania budżetu w Komisji Skarbowo-Budżetowej proponowano trzy rezolucje, następującej treści. Pierwsza rezolucja ma na celu ukrócenie gospodarki rządowej w tym kierunku, aby umowy o dostawy lub rozpoczynać się mające nowe budowle, jeśli nie są umieszczone w budżecie, nie były przedsiębrane bez zgody Najwyższej Izby Kontroli. Jest to pewnego rodzaju zastosowanie systemu kontroli uprzedniej, bezwzględnie poparcia godne.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#MarcinSzarski">Druga rezolucja odnosi się do poszczególnych sprawozdań Najwyższej Izby Kontroli, które niejednokrotnie mieliśmy tu sposobność badać i nad ich dokładnością się zastanawiać, ażeby w następnych latach były wyszczególnione wyniki przedsięwziętych dochodzeń.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#MarcinSzarski">Trzecia rezolucja odnosi się do specjalnego przedmiotu, mianowicie do budowy budynków dla Korpusu Ochrony Pogranicza, w których okazała się pewna niedokładność. Tą sprawą zajmuje się Najwyższa Izba Kontroli i została w tej rezolucji wezwana do złożenia sprawozdania.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#MarcinSzarski">Wszystkie te rezolucje, jakoteż budżet uchwalony przez Sejm w kwocie 4.481.821 zł. w wydatkach zwyczajnych i nadzwyczajnych, w dochodach w kwocie 30.100 zł. ośmielam się w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej przedłożyć Wysokiemu Senatowi z wnioskiem o przyjęcie bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt się nie zgłosił. Przechodzimy do budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Głos ma s. Buzek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#JózefBuzek">Wysoki Senacie! Utarł się już u nas zwyczaj, że dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych ogranicza się w rezultacie do badania cyfr, postawionych w poszczególnych paragrafach budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, a Pozatem poszczególni mówcy z reguły ograniczają się do krytykowania tego lub innego posła, tego lub innego konsula, tego lub innego radcy emigracyjnego lub innego funkcjonarjusza naszej służby zagranicznej. Natomiast dyskusja nasza w latach ubiegłych pomijała całokształt naszej polityki zagranicznej. Powiem, proszę Panów, że uważam, że trzeba tego żałować.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#JózefBuzek">Zagranicą, jeżeli się mówi w parlamencie o budżecie ministerstwa spraw zagranicznych, to się mówi o całokształcie polityki zagranicznej danego państwa. Dzień, w którym jest rozprawa nad budżetem ministerstwa spraw zagranicznych, jest poświęcony rozpatrywaniu całokształtu polityki zagranicznej. Jest to zwyczaj bardzo dobry, dlatego, że raz do roku parlament ma sposobność zająć stanowisko wobec całokształtu polityki zagranicznej. A jest to zwyczaj tem lepszy, że przecież budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych musi być ściśle dostosowany do zadań tego Ministerstwa i właściwie należałoby z zadań tego Ministerstwa wyprowadzić poszczególne cyfry, jakie są w budżecie, a rozpatrywanie zadań Ministerstwa bez znajomości ogólnej sytuacji zagranicznej jest rzeczą niemożliwą. My jako Senat, nie mieliśmy dotychczas sposobności do dyskusji, poświęconej wyłącznie rozpatrywaniu całokształtu polityki zagranicznej, a to dlatego, że mamy dyskusję nad sprawami polityki zagranicznej wtenczas, gdy mamy odpowiednie przedłożenie rządowe, jeżeli chodzi o to, żeby jakiś traktat międzynarodowy zatwierdzić. A są to zawsze niemal ułamki, które dotyczą poszczególnych kwestji, zwłaszcza gospodarczych. Bardzo ważne jest rozpatrywanie tych naszych stosunków z poszczególnemi państwami, ale ono przecież całokształtu polityki zagranicznej nie wyczerpuje. Potem mieliśmy czasem dyskusję nad oświadczeniem rządu, oświadczenia rządu jednak z natury rzeczy dotyczą nietylko polityki zagranicznej, lecz jeszcze w większej mierze polityki spraw wewnętrznych, wskutek tego przy takiej dyskusji nad oświadczeniem rządu, polityka zagraniczna nie zajmuje tyle miejsca, ile się jej należy. Z tego powodu pozwolą szanowni Panowie, iż daję wyraz swemu ubolewaniu, że ten zwyczaj ograniczania dyskusji przy rozpatrywaniu budżetu do spraw t. zw. czysto budżetowych u nas znalazł zastosowanie. Ja tego zwyczaju w zupełności obalać nie będę, ale Panowie pozwolą. że przecież tyle poświęcę uwagi naszemu ogólnemu położeniu politycznemu wobec zagranicy, ile to jest potrzebne, ażeby uzasadnić nasz budżet.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#JózefBuzek">Otóż muszę na wstępie zaznaczyć, że zadania naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wzrosły w ostatnim czasie bardzo znacznie i stały się niesłychanie trudne skutkiem faktów, które zaszły w polityce europejskiej w ciągu ostatniego roku. Pierwszym takim faktem jest wejście Niemiec do Rady Ligi Narodów, do koncertu europejskiego, dalszemi zaś faktami są traktaty międzynarodowe, które w ciągu tego roku albo zostały zawarte, albo weszły w życie, a które poprostu decydują o naszem położeniu wobec zagranicy. Są to: traktaty lokareńskie, które, jak Panowie wiedzą, podpisane zostały 16 października 1925 r., które jednak weszły w życie dopiero w październiku 1926 r., dalej jest traktat rosyjsko-niemiecki, zawarty w Berlinie 24 kwietnia 1926 r., a trzecim takim traktatem jest traktat, zawarty w Moskwie między Rosją a Litwą dnia 28 września 1926 r. Wszystkie te traktaty stanowią jedną całość, która decyduje o naszem położeniu międzynarodowem.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#JózefBuzek">Otóż proszę Panów, zbadajmy bliżej znaczenie tych traktatów dla Polski. Przedewszystkiem co do traktatów lokareńskich, to znaną jest rzeczą, że kryją one w sobie bardzo znaczne niebezpieczeństwa dla Rzeczypospolitej. Niebezpieczeństwa te są różnej kategorji. Podzieliłbym je na cztery grupy. Przedewszystkiem pierwsze niebezpieczeństwo wynika z tego, iż traktat wersalski uznawał wszystkie granice traktatami ustanowione, za nietykalne w równej mierze, tymczasem traktaty lokareńskie odróżniają granice zachodnie Niemiec od ich wschodnich granic. Niemcy w tych traktatach lokareńskich uznają swoje granice zachodnie, więc granicę francusko-niemiecką i niemiecko-belgijską, za absolutnie nietykalne, natomiast odmówiły wyraźnego uznania nietykalności granicy polsko-niemieckiej i granicy czesko-słowacko-niemieckiej. To pierwszy fakt. Drugim faktem, wynikającym z traktatu lokareńskiego, jest to, że Niemcy zrzekły się co do Francji i Belgji zupełnie i absolutnie prowadzenia wojny, nie zrzekły się zaś prowadzenia wojny z Polską lub Czechosłowacją, owszem, to prawo prowadzenia wojny z Polską i Czechosłowacją wyraźnie sobie zastrzegły. Mianowicie wynika to z paktu Ligi Narodów, a potem z tego traktatu arbitrażowego, jakiśmy z Niemcami zawarli, podpisanego 16 października w Locarno. W tym traktacie arbitrażowym, zawartym z Niemcami — Panowie go znajdą w „Dzienniku Ustaw” z listopada 1926 r., po wejściu jego w życie, zobowiązują się Niemcy poddać wszelkie spory natury prawnej, jakieby mogły wyniknąć między niemi a Polską, pod orzecznictwo trybunałów międzynarodowych; wszelkie zaś spory natury nieprawnej, któreby wynikły między Polską; a Niemcami, zobowiązały się Niemcy, oczywiście także Polska, poddać pod orzecznictwo osobnej stałej Komisji Arbitrażowej. Zdawałoby się wobec tego, iż wszelkie sporne sprawy między Polską a Niemcami będą w drodze pokojowej załatwiane. Niestety Niemcy zobowiązały się uznać i wykonywać bezwarunkowo tylko orzeczenia trybunałów międzynarodowych, orzekających o sporach prawnych, natomiast nie zobowiązały się Niemcy uznać orzeczeń stałej Komisji Arbitrażowej i wskutek tego w razie orzeczeń tej komisji, które nie są obowiązujące, jest apel do Rady Ligi i jeżeli w danej sprawie Rada Ligi orzeknie jednomyślnie, to sprawa jest w drodze pokojowej załatwiona. Jeżeli jednak niema jednomyślności, to Niemcy zastrzegły sobie prawo wypowiadania wojny i wtedy mają prawo prowadzenia wojny legalnej zgodnie z traktatami i statutem międzynarodowym. Oczywiście, jeżeliby orzeczenia tej stałej Komisji Arbitrażowej i większości Rady Ligi wypadły na niekorzyść Niemców, to wątpię, czyby się zdobyli na to, aby prowadzić wojnę, a to z powodu, że ich pozycja moralna byłaby ogromnie zła. Ale może się zdarzyć oczywiście inaczej. I tu należy niesłychanie żałować, że nasz traktat arbitrażowy z Niemcami nie jest dostatecznie jasny. Mianowicie jest tam we wstępie do traktatu arbitrażowego formułka, która przewiduje, że poszanowanie prawa, ustalonego przez traktat, jest obowiązujące dla Trybunałów Międzynarodowych. Na tej podstawie jeżeliby Niemcy wniosły spór o granicę, to powinienby Trybunał czy Komisja Arbitrażowa zgóry to odrzucić jako nieodpowiadające dla ich forum. Tymczasem Niemcy twierdzą, że przepis ten dotyczy tylko spraw prawnych, wytaczanych przed Trybunały Międzynarodowe, a więc przed stałą Komisję Arbitrażową można wnosić takie spory; jak spór o uznanie granic. Kwestja ta będzie załatwiona przy ułożeniu regulaminu, stałej Komisji Arbitrażowej. Otóż jeżeli zwycięży nasze stanowisko, to znaczy, jeżeli w regulaminie tej Komisji będzie wyraźnie potwierdzone, że nie wolno wytaczać sporów terytorialnych, albo, że jeżeli spory terytorjalne będą wytaczane, to obowiązują traktaty i Komisja musi orzekać w myśl obowiązujących traktatów, to oczywiście wtedy niebezpieczeństwa niema. Ale jeżeliby zwyciężyło stanowisko inne, to Rzesza Niemiecka miałaby drogę otwartą do szukania zmiany granic w ten sposób, że spory pograniczne podpadałyby pod tę stałą Komisję Arbitrażową, ewentualnie szłyby do Rady Ligi Narodów, a w razie jeżeliby nie było jednomyślności, toby apelowały do siły zbrojnej, do wojny. To bardzo ważna różnica. Należy podkreślić, że żeby temu niebezpieczeństwu zapobiec, nie pozostaje nic innego, jak prowadzenie bardzo intensywnej propagandy, któraby oświecała świat o słuszności polskiego stanowiska, któraby zgóry skazywała Niemców na moralne osamotnienie w tego rodzaju wypadkach, bo wtenczas nie można się spodziewać, by uzyskali większość w stałej Komisji Arbitrażowej lub też w Radzie Ligi Narodów.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#JózefBuzek">Ale jeszcze z tych paktów lokarneńskich wynikają dalsze niebezpieczeństwa dla Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#JózefBuzek">Trzecie niebezpieczeństwo, wynikające dla Polski, jest to, że Niemcy zastrzegły sobie, przystępując do traktatów lokareńskich, zupełnie specjalną wykładnię art. 16 statutu Ligi Narodów. W myśl art. 16 tego statutu jeżeli jakikolwiek członek Ligi Narodów został napadnięty przez kogo innego, to wszyscy inni są obowiązani przyjść mu z pomocą w razie jednomyślnej uchwały Rady Ligi Narodów. Otóż gdy podpisywano traktaty lokareńskie, Niemcy wymogły od mocarstw zupełnie osobną wykładnię tego art. 16, taką mniej więcej, że ten art. 16, ze względu na niby specjalne położenie Niemiec, ich do takiej bezwzględnej solidarności nie zobowiązuje. I odrazu Niemcy skorzystały z tej klauzuli traktatów lokareńskich, zawierając dnia 24 kwietnia 1926 r. znany układ z Sowietami, t. zw. układ berliński. W układzie tym zobowiązują się Niemcy po pierwsze do neutralności na wypadek, gdyby Sowiety napadły na Polskę, gdy tymczasem w myśl art. 16 statutu Ligi Narodów powinne przyjść Polsce z pomocą. Dalej, neutralność ta oznacza, że Niemcy nie przepuszczą na wypadek napaści Sowietów na Polskę wojsk francuskich lub innych wojsk sprzymierzonych przez swoje terytorjum, o ileby wojska te chciały pospieszyć Polsce z pomocą.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#JózefBuzek">Ale niebezpieczeństwo jest jeszcze znaczniejsze, mianowicie należy pamiętać o tem, że Niemcy mogą skuteczniej przeciwdziałać ewentualnej pomocy dla Polski w Radzie Ligi Narodów dlatego, że decyzja Rady Ligi Narodów, uznająca Sowiety za napastnika, a obowiązująca wszystkich członków, musi zapaść jednomyślną uchwałą Rady, której Niemcy są stałym członkiem i wtedy jeden głos przeciwny wystarcza, ażeby do tej pomocy nie przyszło. W art. 2 traktatu berlińskiego niemiecko-sowieckiego jest mowa o porozumieniu się Niemiec z Sowietami w kwestjach politycznych, oba państwa obchodzących. Do kwestji tych należy przedewszystkiem ustosunkowanie się tych obu państw do Polski. Tak, że traktat berliński nie oznacza nic innego, jak porozumienie się obu sąsiadów przeciw nam.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#JózefBuzek">Pierwszym bezpośrednim widomym wynikiem tego porozumienia był traktat rosyjsko-litewski, zawarty w Moskwie dnia 28 wrześnie 1926 r. Traktat ten powtarza niemal dosłownie najważniejsze przepisy traktatu niemiecko-sowieckiego, jest poprostu powtórzeniem najważniejszych przepisów, które podpisano w traktacie berlińskim. Zupełnie ten sam układ poszczególnych artykułów te same konsekwencje polityczne. Pozostaję mi tylko proszę Panów, specjalności tego traktatu wymienić. Otóż tu ostrze antypolskie jest daleko wyrazistsze, niż w traktacie berlińskim. Mianowicie w tym traktacie art. 1 stanowi na naczelnem miejscu, że traktat pokojowy, zawarty między Rosją a Litwą dnia 12 Iipca 1922 r., pozostaje w mocy we wszystkich swych przepisach i tworzy podstawę. stosunków politycznych rosyjsko-litewskich. A jeżeli Panowie zajrzą do tego traktatu, zawartego między Rosją a Litwą 12 Iipca 1922 r., to znajdą Panowie, że na mocy tego traktatu Wilno i przyległe okolice nasze polskie zostały uznane za część Litwy Kowieńskiej. Ażeby zaś co do wykładni tego art. 1 nie było żadnych wątpliwości, to równocześnie nastąpiła wymiana not między Cziczerinem a ówczesnym premjerem litewskim, Slezewicziusem, który ten traktat podpisał i w tej nocie Cziczerin wyraża w imieniu rządu republik sowieckich, iż faktyczne naruszenie granicy litewskiej które nastąpiło wbrew woli ludu litewskiego po zawarciu traktatu 12 Iipca 1922 r., nie zmieniło stanowiska rządu sowieckiego, określonego w art. 2 tego traktatu. Więc jest to poprostu uderzenie w twarz postanowieniom traktatu ryskiego, to zupełnie co innego, niż to do czego się Sowiety zobowiązały w odnośnym artykule traktatu ryskiego.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#JózefBuzek">Otóż trzeba się zastanowić nad całokształtem naszej roboty obronnej. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, iż wszystkie te traktaty są objęte jednym wspólnym celem i ten cel jest zwrócony przeciw Polsce. Jeżelibyśmy jeszcze wątpili, to znajdziemy potwierdzenie nawet w takich faktach, jak ufortyfikowanie Kistrzynia, Głogowa, Królewca, ta sprawa była głośna. Następnie znajdziemy potwierdzenie w uchwałach sejmu Rzeszy niemieckiej, które przyznają 50 miljonów marek na cele osadnictwa niemieckiego na granicy polsko-niemieckiej, a do tych 50 miljonów marek jeszcze się przyłącza 40 miljonów marek, uchwalone na ten sam cel przez sejm pruski, więc jest to 90 miljonów marek rocznie na osadnictwo niemieckie nad naszą granicą.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#JózefBuzek">To wszystko są zjawiska, jednym podyktowane celem. Wszystko to dowodzi, iż Rzesza niemiecka uważała za wskazane rozpocząć walkę, środkami narazie dyplomatycznemu o rewizję granic. Oczywiście, wobec tego, nasze Ministerstwo ma daleko większe zadania, aniżeli dotychczas. Przedewszystkiem zadanie to polega na tem, żeby obmyśleć plan obrony i stale się tym planem obronnym kierować. Musi on polegać na tem, by zacieśnić jeszcze więcej stosunek z naszą wielką sojuszniczką Francją, żeby szukać kontaktu z Anglją, żeby prowadzić propagandę u wszystkich narodów cywilizowanych, których opinja może w decyzji pokojowej zaważyć na szali i żeby także szukać kontaktu z tą częścią lewicy niemieckiej, z którą wogóle jeszcze mówić można; bo i ten środek jest bardzo ważny, ażeby, opierając się na słuszności naszego stanowiska, iść z tą propagandą także do tej części społeczeństwa niemieckiego, która jeszcze dla tego rodzaju argumentów jest dostępna.</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#JózefBuzek">Otóż proszę szanownych Panów, oczywiście nie prowadzę propagandy, nie prowadzę jakiejś aktywnej polityki i muszę powiedzieć, że Niemcy z tego wysnuły konsekwencję zupełnie wyraźną, budżet niemieckiego ministerstwa spraw zagranicznych w ostatnich 2 latach wzrastał z roku na rok o kilka miljonów marek, a budżet na rok 1927 doszedł do 62.480.000 marek niemieckich, to znaczy 132.460.000 zł. Otóż proszę Panów, budżet naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wynosi według ustawy sejmowej 39.580.000 zł, to znaczy mniej, niż 1/3 budżetu niemieckiego. Muszę zaznaczyć, iż w rozwoju tego naszego budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest nawet tendencja wprost odwrotna tendencji niemieckiej, mianowicie zmniejszania tego budżetu. Ostatni, konstytucyjnie uchwalony budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych, to jest ten, któryśmy uchwalili na rok 1925, był preliminowany jeszcze w złotych w złocie, bo wtenczas nie było jeszcze mowy o dewaluacji. Otóż ten budżet w złotych w złocie przewidywał wtenczas dla naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych 24.240.000, obecnie nasz budżet jest budżetem w złotych obiegowych i niestety stosunek przy budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych jest tego rodzaju, że 80% wydatków tego Ministerstwa jest przeciętnie wydawane w monetach zagranicznych, a więc powinno być kalkulowane nie w złotych obiegowych, lecz w złotych w złocie. Jeżeli się weźmie obecny kurs franka szwajcarskiego, mianowicie za 100 franków szwajcarskich 172 zł. i jakie 30 gr., to okaże się, że wskutek takiej straty na kursie powinienby budżet naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych wzrosnąć o kwotę 15.950.000 zł. Wtedyby zagranicą mogło nasze Ministerstwo uskuteczniać takie same wydatki i prowadzić akcję na tej samej stopie, jak w roku 1925. Więc to jest powiększone o 15.950.000. Do tego należy dodać powiększenie, które dla urzędników centrali wynika z faktu, że wszystkim urzędnikom naszym podwyższono pobory od czerwca 1925 r. o dwadzieścia kilka procent, bo nie tylko wchodzi tu 10%, lecz także podwyżka od czerwca 1925 r. do końca roku 1925, bo wtedy jeszcze automatycznie wraz z wzrostem drożyzny powiększały się uposażenia. Otóż trzeba doliczyć 500.000 zł na ten cel i okazuje się, że aby utrzymać nasze Ministerstwo na tym poziomie, jaki miało na podstawie budżetu uchwalonego konstytucyjnie na rok 1925, trzebaby wydać obecnie 41.200.000 zł. Rzeczywiście w roku 1926, gdzie już pieniądz był zdewaluowany, wydatki faktyczne tego Ministerstwa wynosiły 41.723.000 zł., a więc kwotę niemal tę, którąśmy wyrachowali. Tym czasem zaszło to, że Sejm uchwalił tylko 39.577.000 zł. obcinając o 830.000 zł to, co Ministerstwo Spraw Zagranicznych uważało za niezbędne minimum. Ale o tem pomówimy jeszcze osobno.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#JózefBuzek">Pozwolą szanowni Panowie, że przeprowadzę bliżej jeszcze to porównanie między budżetem ministerstwa spraw zagranicznych Niemiec, a budżetem naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Przeprowadzę to porównanie dlatego, aby odrazu szanowni Panowie spostrzegli, gdzie jest punkt ciężkości budżetu niemieckiego i jakiemi środkami Niemcy dążą do tego, aby w walce dyplomatycznej przedewszystkiem z nami, być górą. Otóż największa różnica między naszym budżetem a budżetem ministerstwa spraw zagranicznych Niemiec polega na wydatkach propagandowych. Wydatki propagandowe niemieckie bez funduszu dyspozycyjnego, sensu stricto, wynoszą 23.400.000 zł, a my proponujemy na ten cel 3.530.000 zł. Więc są to wydatki, które proponuje się na t. zw. propagandę kulturalną, ekonomiczną, oświatową i t. d. Są różne nazwy, ale cel jest jeden, mianowicie obrona przez propagandę.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#JózefBuzek">Niemcy preliminowały tu następujące kwoty. Czytam według tytułów, jakie mają poszczególne paragrafy budżetu niemieckiego. A więc popieranie humanitarnych, kulturalnych i naukowych stosunków z zagranicą; na ten cel preliminowano 6.000.000 mk, czyli 12.720.000 zł; wsparcia dla Niemców za granicą 2.820.000 zł., czyli blisko 3 milj. zł.; popieranie propagandy zagranicą, osobny tytuł, tu jest kwota 5.880.000 zł; popieranie propagandy wewnątrz kraju, tu jest kwota 950.000 zł., kwota naturalnie znacznie mniejsza; wreszcie popieranie propagandy gospodarczej z kwotą 1.060.000. Razem pozycje na propagandę pod różnemi tytułami wynoszą, jak mówiłem, 23.400.000 zł. My tym czasem na te same cele mamy kwotę 3.530.000, a więc różnica nadzwyczaj duża.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#JózefBuzek">Bardzo duża różnica proszę Panów, zachodzi dalej co do budżetu samych urzędów zagranicznych, to jest głównych organów propagandy. Otóż na urzędy zagraniczne, naturalnie bez wydatków budowlanych — o tych wydatkach budowlanych pomówimy osobno — wydajemy 21.330.000 zł., a Niemcy 63.280.000 zł., więc dokładnie trzy razy tyle. Wynika to stąd, że Niemcy mają aparat dyplomatyczny znacznie większy i znacznie lepiej uposażony. Wyszła teraz bardzo zajmująca publikacja, mianowicie w budżecie Rzeszy niemieckiej na rok 1927 jako dodatek do budżetu ministerstwa spraw zagranicznych wyszczególniono, jakie pobory pobiera każde poselstwo, każdy konsulat, jakie pobory pobiera poseł, konsul, radca legacyjny, panna do pisania i t. d. Z tego wynika, że te wydatki personalne są znacznie większe. Ale także wydatki rzeczowe są znacznie większe, zwłaszcza wydatki na korespondencję, telegramy, telefony są bardzo duże, ażeby oczywiście placówki nie były zmuszone, powiedzmy, nie wysyłać depesz z powodu braku potrzebnych na ten cel kredytów. Proszę Panów, bardzo wielkie wydatki są na odpowiednie pomieszczenia poselstw. Niemcy mają tę zasadę, że wszędzie poselstwa i konsulaty powinny być w własnym domu i jeszcze z czasów przedwojennych poselstwa niemieckie wszędzie swe własne gmachy posiadają. Mimo to preliminują na zakup i budowę nowych gmachów dla poselstw 6.500.000 zł. My mamy na ten cel 950.000 zł, a więc oni preliminują na ten 6 do 7 razy więcej. Wreszcie większa różnica zachodzi jeszcze co do zarządu centralnego. Na zarząd centralny preliminują Niemcy 15.840.000 zł, my 3.850.000 zł. Pochodzi to w części stąd, że Niemcy mają liczniejszy personel, a następnie stąd, że ten personel znacznie lepiej opłacają. Różnica pod tym względem jest bardzo duża. Wreszcie pod względem rzeczowym bardzo ciekawe są wydatki na bibljotekę, na czasopisma, ażeby wszystko z całego zakresu literatury mieć zawsze pod ręką. Wydatki są bardzo wielkie w stosunku nawet do tej przez Sejm pierwszy raz trochę podwyższonej dotacji na bibljotekę naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Otóż proszę Panów, to byłoby to porównanie z Niemcami.</u>
          <u xml:id="u-40.14" who="#JózefBuzek">Teraz wrócę do naszego budżetu. Zapytam się, proszę Panów, dlaczego Sejm skreślił z tego, co Rząd żądał, zwłaszcza, gdy chodzi o nasze urzędy zagraniczne, nasze placówki zagraniczne 830.000 zł. Przy tej tendencji, jaką obserwujemy u Niemców, uderza nas to zmniejszenie. Otóż często się słyszy, że nastąpiło to dlatego, że Rząd pierwotnie nie żądał tak dużych kredytów. Mianowicie, jeżeli Panowie zobaczą tu ten preliminarz budżetowy Rzeczypospolitej Polskiej, to okazuje się z niego, że Rząd na całe Ministerstwo w tem drukowanem preliminarzu wymagał 39.627.000 zł. Dopiero w komisji Rząd wniósł nowe żądanie w dwóch ważnych punktach i zażądał ogółem 40.407.000 zł. Pierwsza kwota, gdzie Rząd wniósł podwyżkę, wynikła bardzo prosto z tej ogólnej zasady, że urzędnikom podwyższyło się pobory o 10%, więc chodziło o urzędników centrali; urzędnicy centrali Ministerstwa Spraw Zagranicznych musieli tę podwyżkę także otrzymać i oczywiście Rząd zażądał i Sejm tę podwyżkę uchwalił. Druga, daleko większa podwyżka, której Rząd zażądał, znajduje uzasadnienie w fakcie dla nas bardzo radosnym, mianowicie w fakcie zwyżki franka francuskiego, za którą poszła także zwyżka lira włoskiego i leja rumuńskiego. Jeżeli Panowie wezmą znów przedewszystkiem tę drukowaną książkę i przeliczą sobie, ile w niej żąda się na placówki zagraniczne we Francji, Włoszech i w Rumunji, to dochodzimy do następujących wyników: we Francji mamy jedną ambasadę i 5 konsulatów i na ten cel jest preliminowana kwota 1.517.000 zł. We Włoszech mamy jedną ambasadę, jedno poselstwo i dwa konsulaty. Naogół była preliminowana w druku przedłożonym sejmowi w październiku, a więc według stanu na lipiec, kwota 906.000 zł. W Rumunji mamy jedno poselstwo i cztery konsulaty — preliminowano w lipcu kwotę 621.000 zł. Więc razem na te placówki w tych trzech krajach preliminowano w lipcu kwotę 3.044.000 zł. Od Iipca jednak zmieniły się radykalnie stosunki walutowe, nasz złoty poszedł trochę w górę, ale niebardzo znacznie, natomiast bardzo znacznie poszły w górę waluty i dewizy francuskie, włoskie i rumuńskie. Naprzykład na giełdzie w Warszawie za 100 franków francuskich płacono w lipcu 23 zł. 2 gr., a w styczniu tego roku trzeba było za te 100 franków płacić 35 zł. 69 gr. przeciętnie. Za 100 lirów włoskich płacono w lipcu w Warszawie 31 zł., a w styczniu 39 zł. 33 gr. Trochę większa jeszcze była podwyżka na leje. Jaka sytuacja wytworzyła się?</u>
          <u xml:id="u-40.15" who="#JózefBuzek">Na utrzymanie naszych placówek we Francji potrzeba rocznie kwoty 6.600.000 franków francuskich, tej kwocie franków francuskich odpowiadała dokładnie kwota preliminowana w lipcu 1.517.000 zł. Aby jednak obecnie otrzymać kwotę 6.600.000 franków francuskich, na to potrzeba złotych 2.356.000 zł., to jest więcej o 839.000 zł. Rząd obliczył to zapotrzebowanie niżej, aniżeli 839.000 zł ze względu na inne oszczędności, jakie się dało we Francji, na francuskich placówkach poczynić, obliczył je nie na 839.000 zł, jakby z rachunku wynikało, ale na kwotę 604.000 zł, to znaczy zaoszczędził 235.000 zł. Teraz co do Włoch, to aby móc otrzymać tę kwotę w lirach, jaka była potrzebna w lipcu, trzebaby według oszczędnego rachunku tę kwotę powiększyć o 204.000 zł, a o ile chodzi o rumuńskie placówki, to zwiększenie to wynosi 241.000 zł. Więc razem było potrzeba uzupełnić budżet o kwotę 1.049.000 zł, zawsze, mówię, czyniąc oszczędności na tych placówkach rumuńskich, francuskich i włoskich.</u>
          <u xml:id="u-40.16" who="#JózefBuzek">Otóż Rząd ze względu na te tendencje oszczędnościowe, jakie się zaznaczyły w Sejmie, i ze względu na konieczność równowagi budżetu, chciał tę kwotę uzyskać w ten sposób, że 449.000 zł chciał pokryć z oszczędności i zażądał skutkiem tego na placówki tylko o 600.000 zł więcej. Panowie będą może ciekawi, o jakie tu oszczędności chodzi i dlatego pozwolę sobie podać najważniejsze oszczędności, które w sumie miały dać kwotę 449.000 zł. Przedewszystkiem skasowano zupełnie wydatki na poselstwo w Kairze, na konsulaty w Sidney, w Chabarowsku i Nowomikołajewsku, — wydatki na te wszystkie konsulaty, względnie poselstwa były w drukowanym preliminarzu przewidziane. Te skreślono. Dalej skreślono kredyty, przewidziane w drukowanym budżecie na niektóre posady, które uważano za zbędne. I tak w Wiedniu skasowano w poselstwie jednego sekretarza legacyjnego pierwszej klasy i jednego sekretarza konsularnego pierwszej klasy, w Rydze skasowano w poselstwie jednego sekretarza poselstwa pierwszej klasy i attache wojskowego VI st. sł., w Berlinie skasowano attache wojskowego w V st. sł. i pod oficera kancelaryjnego, w Konstantynopolu i w Rzymie attache wojskowego w VI st. sł.</u>
          <u xml:id="u-40.17" who="#JózefBuzek">To byłyby najważniejsze pozycje, które w ostatecznym rezultacie dały tę oszczędność 449.000 zł. Ale na kwotę 600.000 zł nie było pokrycia a zażądano nawet więcej, niż to. co było w drukowanym budżecie. Sejm nietylko, że tych 600.000 zł nie dał, ale jeszcze skreślił z tego, co było przewidziane w drukowanym budżecie, kwotę znaczną, w całości skreślił kwotę 800.000 zł. Otóż Komisja senacka Skarbowo-Budżetowa zastana wiała się nad wszystkiemi szczegółami tych skreśleń i przyszła do przekonania, że nie jest czas obecnie na obcinanie naszego aparatu dyplomatycznego i konsularnego, przeciwnie, należy wytężyć wszystkie siły, żeby wyposażyć jak najlepiej istniejące już placówki zagraniczne. Podzielamy zapatrywanie, że nie należy tworzyć nowych placówek zagranicznych, zwłaszcza w bardzo odległych centrach świata, w tych okolicach, które nie będą miały głosu przy rozstrzyganiu naszej walki dyplomatycznej o nasze granice zachodnie, ale uważamy, że byłoby rzeczą niezgodną z interesem naszej Rzeczypospolitej, gdybyśmy obcinali środki na istniejące placówki zagraniczne, zwłaszcza we Francji, Włoszech i Rumunji, a o te placówki przedewszystkiem, proszę szanownych Panów, chodzi. Dlatego to komisja postanowiła powiększyć kredyty na urzędy zagraniczne. w porównaniu z kwotą przez Sejm uchwaloną, o kwotę 830.000 zł i to jest pierwsza uchwała Komisji Spraw Zagranicznych. Uchwała ta wypływa z całokształtu naszego położenia politycznego i dyplomatycznego wobec zagranicy.</u>
          <u xml:id="u-40.18" who="#JózefBuzek">Druga uchwała, proszę Panów, którą powzięła Komisja, wynika z drugiego faktu, mianowicie, że w przyszłym roku ma się odbyć międzynarodowa konferencja gospodarcza. Szanowny kolega, p. sen. Rotenstreich. jako referent Komisji Przemysłowej, mówił obszernie o znaczeniu gospodarczem tej międzynarodowej konferencji gospodarczej. Przedstawił szanownym Panom, jakie są jej cele, i jak się inne państwa do tej konferencji przygotowują. Niemcy zaangażowały na konferencję jako rzeczoznawców, ekspertów, zdaje mi się, że 46 osób, prócz tych urzędników, którzy tam pojadą, jako delegacja. W podobny sposób przygotowują się Włochy. Francja może jeszcze większe robi przygotowania, bo ta konferencja wyszła z inicjatywy francuskiej, mianowicie z inicjatywy p. Loucheur'a. Przygotowuje się także Czechosłowacja.</u>
          <u xml:id="u-40.19" who="#JózefBuzek">U nas zaszedł ten wypadek, że Ministerstwo Skarbu przypuszczało, iż ten wydatek będzie preliminowany w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, i nie preliminowało go u siebie, zaś Ministerstwo Przemysłu i Handlu myślało, że to należy przecież do budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych i również nie preliminowało tego w swoim budżecie. Dopiero w trakcie obrad senackiej Komisji Skarbowo-Budżetowej wyszło na jaw, że nigdzie, w żadnym budżecie nie przewidziano kwoty, potrzebnej na odpowiednie wyposażenie tej międzynarodowej konferencji gospodarczej. Z tego powodu Komisja Skarbowo-Budżetowa uchwaliła, ze względu na bardzo wielkie propagandowe znaczenie tej konferencji pod względem gospodarczym, powiększyć kredyty na ten cel o kwotę 270.000, a to w paragrafie, przeznaczonym na rokowania międzynarodowe.</u>
          <u xml:id="u-40.20" who="#komentarz">(S. Rotenstreich: I na Międzynarodowa Izbę Handlową)</u>
          <u xml:id="u-40.21" who="#JózefBuzek">Oczywiście, w związku z tem powstała także konieczność ożywienia naszego udziału w pracy Międzynarodowych Izb Handlowych, która ma także wielkie znaczenie dla naszych stosunków zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-40.22" who="#JózefBuzek">Trzecia uchwała Komisji Skarbowo Budżetowej dotyczy tego, że w budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, w centrali była przewidziana kwota 50.000 zł na istniejącą tamże drukarnię. Otóż Komisja Skarbowo-Budżetowa uważała, że istnienie osobnej drukarni nie jest uzasadnione, i skreśliła ten paragraf, kwotę zaś 50.000 złotych przekazała do wydatków biurowych, bo oczywiście wskutek tego będzie Ministerstwo musiało zamawiać druki w innych drukarniach i o tyle się wydatki biurowe zwiększą. Więc trzecia uchwała komisji nie powoduje żadnego zwiększenia, ani zmniejszenia wydatków, bo to, co odpadało przy paragrafie: drukarnie, to przyrosło w wydatkach biurowych. Uchwała ta została powzięta dlatego, że zdaniem komisji istnienie odrębnych drukarń przy poszczególnych władzach nie jest wskazane i nie jest oszczędne.</u>
          <u xml:id="u-40.23" who="#JózefBuzek">Czwarta uchwała komisji polega na zwiększeniu dochodów Ministerstwa Spraw Zagranicznych przez Sejm preliminowanych. Uchwała Sejmu preliminuje te dochody na kwotę 6.768.000 zł. Niemal wszystkie pochodzą z opłat konsularnych. Te opłaty stanowią dziewięćdziesiąt kilka procent preliminowanych dochodów. Otóż proszę Panów, jest rzeczą nie ulegającą wątpliwości, że dochody z opłat konsularnych, a tem samem dochody Ministerstwa Spraw Zagranicznych wogóle, będą znacznie wyższe od tego, co Sejm preliminuje. Wnioskuję to na tej podstawie, iż dochody faktyczne w roku 1926 wyniosły 10.453.000. 1 także w r. 1927/28 można śmiało liczyć na dochód 10 miljonów. Więc niema najmniejszego powodu, żeby utrzymać jako dochód przewidziany tylko kwotę 6.768.000. Z tego powodu Komisja Skarbowo-Budżetowa, licząc bardzo ostrożnie, uchwaliła preliminować ten dochód wyżej o kwotę 1.100.000 zł i o 1.100.000 zł podwyższyła też wydatki Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Oczywiście, trzeba na to pokrycia i to pokrycie jest tutaj całkowicie podane, a jest rzeczą pewną, że w rzeczywistości wpłynie znacznie więcej niż preliminujemy i to nawet wtedy, gdyby Ministerstwo Spraw Zagranicznych przystąpiło do obniżenia opłat konsularnych.</u>
          <u xml:id="u-40.24" who="#JózefBuzek">Komisja także była tego zdania, iż obniżenie opłat konsularnych jest pożądane, a chociaż odrzuciła wniosek, zmierzający do tego, ażeby obowiązek obniżenia tych opłat był wyrażony w samej ustawie skarbowej, nie znaczy to, żeby komisja życzyła sobie ich obniżenia. I proszę szanownych Panów, nie chodzi o to, żeby je obniżyć zupełnie schematycznie o pewien procent, chodzi o to, żeby obniżenie nastąpiło tam, gdzieby to odpowiadało najwięcej interesom naszej ludności zagranicą, zwłaszcza interesom tych ubogich kategorji naszych współrodaków, którzy szukają zagranicą zarobku. Otóż opłaty konsularne nie mogą być dla wszystkich jednakowe, co więcej, nie mogą być dla tej samej klasy ludności jednakowe we wszystkich krajach, bo zarobki powiedzmy, we Francji są inne niż w Ameryce, standard of life jest inny w Stanach Zjednoczonych niż we Francji i do tego powinne być te opłaty dostosowane. Otóż to podczas dyskusji w komisji znalazło wyraz.</u>
          <u xml:id="u-40.25" who="#JózefBuzek">Oprócz tego znalazło wyraz podczas dyskusji na komisji drugie życzenie, mianowicie to, ażeby Rząd opracował program budowy domu dla naszych placówek zagranicznych. Chodzi o to, żeby przecie te nasze placówki zaopatrzyć w odpowiednie pomieszczenia, żeby budynki były dostosowane zwłaszcza do potrzeb poselstw, a jeśli starczy środków, to i dla znaczniejszych konsulatów. Tego w ciągu jednego roku oczywiście zrobić nie można, bo to przekracza siły finansowe Państwa, trzeba jednak ustalić program budowlany na szereg lat i odpowiednie kwoty ratami wstawić do budżetów następnych.</u>
          <u xml:id="u-40.26" who="#JózefBuzek">Następnie komisja uchwaliła dwie rezolucje, które Panowie znajdą w sprawozdaniu generalnem o preliminarzu budżetowym na str. 1 załącznika 3. Mianowicie pierwsza rezolucja brzmi w sposób następujący: „Senat wzywa Rząd do uregulowania spraw administracji majątkiem Państwa Polskiego, a zwłaszcza domami na terenie wolnego miasta Gdańska”. Rezolucja ta została wywołana potrzebą zajęcia się specjalnem uporządkowaniem spraw, dotyczących majątków Państwa Polskiego na terytorjum wolnego miasta Gdańska. Majątek ten tkwi w domach mieszkalnych i w placach czasem bardzo cennych, lecz nie przynoszących odpowiednich dochodów. O tem była mowa bardzo szczegółowo tutaj w Wysokim Senacie przy rozpatrywaniu sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli i te życzenia, któreśmy wtenczas wyrazili, powtarzamy tutaj i proszę Wysoki Senat o uchwalenie tej rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-40.27" who="#JózefBuzek">Druga rezolucja wzywa Rząd do zainteresowania się wysiłkami wychodźców, dążących do budowy Domów Polskich w środowiskach, zamieszkałych przez polskie wychodźtwo. Chodzi o to, aby w takich centrach, jak Paryż albo Lille, gdzie nasze wychodźtwo koncentruje się, mogły powstać Domy Polskie. Domy te wymagałyby czasem pewnej opieki moralnej, a czasem także opieki materjalnej. Do tego wzywa właśnie ta rezolucja.</u>
          <u xml:id="u-40.28" who="#JózefBuzek">W ten sposób wyczerpałem i podałem całokształt obrad i uchwał Komisji Skarbowo-Budżetowej i proszę Wysoki Senat o przyjęcie tych przedstawionych przeze mnie wniosków Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Ze względu na spóźnioną porę, proponuję odłożenie dyskusji na jutro godz. 10 rano. Jutro będzie dalszy ciąg dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, dalej budżet Ministerstwa Robót Publicznych, oraz budżet Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#WojciechTrąmpczyński">W sprawie porządku dziennego nikt głosu nie żąda. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 8 min. 15 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>