text_structure.xml 352 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 147 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów Protokół 148 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Koerner i Gruetzmacher. Listę mówców prowadzi s. Gruetzmacher.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do porządku dziennego. Na życzenie p. Ministra Komunikacji, który ma posiedzenie Rady Ministrów, budżet Ministerstwa Komunikacji będzie omawiany dopiero około godz. 7 wieczorem.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1927/28, a mianowicie do części 16 — Ministerstwo Reform Rolnych. Jako sprawozdawca głos ma s. Zubowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PiotrZubowicz">Celem działalności Ministerstwa Reform Rolnych jest przebudowa ustroju rolnego w Polsce. Cel, jak widzimy, bardzo wzniosły i wymagający wiele pracy i wielkiego natężenia. Kraj nasz par excellence rolniczy, mający jako taki najwięcej ludności rolniczej, przy tej samej ilości hektarów ziemi musi wykarmić coraz bardziej rosnącą ludność rolniczą. Tymczasem mamy niezmiernie duże przestrzenie karłowatych gospodarstw, mamy bardzo palące zagadnienie bezrolnych, również trzeba podkreślić kwestję komasacji. scalenia i intensyfikacji dotychczasowej gospodarki rolnej mniejszej własności.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#PiotrZubowicz">Otóż, jeżeli spojrzymy na wszystkie podstawy naszego obecnego ustroju rolnego, na ten głód ziemi, na te gromadne prośby wsi o komasację, na te potrzeby uzupełnień karłowatych gospodarstw, na tę mocno zapalną kwestję serwitutów, to zobaczymy, że skala działań Ministerstwa Reform Rolnych, skala jego budżetu nietylko nie jest nadmierną, ale nawet wcale nie odpowiada tym palącym potrzebom.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#PiotrZubowicz">Kwestja bytu wsi jest kwestją, według mego zdania, istnienia Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#PiotrZubowicz">Kwestja rozwoju wsi i podniesienia dobrobytu na wsi to jest kwestja wzmożenia naszego wewnętrznego rynku, to jest kwestja naszej samowystarczalności.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#komentarz">(Głos: Zupełnie słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#PiotrZubowicz">Otóż, jeżeli weźmiemy parcelacje, to wprawdzie obecnie parcelacja ma iść drogami szybszemi, jest ustawa o reformie rolnej, która pozwala Rządowi w pewnej mierze zadość uczynić temu głodowi ziemi, — lecz i tu widzimy tempo nader powolne: przepisy wykonawcze do ustawy o reformie rolnej pojawiają się w 13 miesięcy po uchwaleniu ustawy.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#PiotrZubowicz">Spójrzmy np. na Poznańskie; tam w r. 1926 zaproponowano do rozparcelowania 8300 ha, lecz dotychczas z tego kontyngentu rozparcelowano tylko prywatnie 1138 ha. Widocznie są jakieś przyczyny i motywy, że jednak większa własność nie uważa za potrzebne parcelować nawet tej ziemi, jaką przewidują wykazy imienne. Parcelacja prywatna, towarzystwa parcelacyjne, t. zw. upoważnione towarzystwa, dotychczas, według mego zdania, parcelują drogo i nie zawsze stoją na wysokości swego zadania. Towarzystwa te bardzo często, przy braku kontroli nie prowadzą polityki dążącej do nasycenia ziemią, do upełnorolnienia, do stworzenia odpowiednich gospodarstw, ale politykę czysto spekulacyjną, wprowadzają w błąd włościan, nie dają możności uzyskania tytułu własności kolonistom, a stwarzają niepewność jutra, i przeto wpływają na obniżenie produkcji, a nie na jej podniesienie. Wskażę choćby na przykład parcelacji majątku Kryłowa przez upoważnione towarzystwo „Spałos”.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#PiotrZubowicz">A ponadto dotychczas jeszcze nie jest uregulowana kwestja hipotek włościańskich. Brak hipoteki stwarza brak kredytu, zaś wywołanie hipotek włościańskich napotyka na bardzo poważne trudności wskutek tego, że ustawy hipoteczne są przystosowane do większej własności i wywołanie hipotek dla drobnej własności pociąga za sobą bardzo poważne koszty, często ponad siły takiego drobnego rolnika. Dotąd niema ustawy, któraby pozwalała zamieniać osady rentowe na własność. Jeżeli w Konstytucji naszej są artykuły, podkreślające zasadę prywatnej własności, to zdawałoby się, że nasza polityka powinna sprzyjać prywatnej własności, i że ten stosunek zależności rentownika osad rentowych powinien być zamieniony na trwały stosunek właściciela, Ale tak nie jest. Zaledwie w ostatniej chwili, dzięki obecnemu Ministrowi, wyszły przepisy co do kredytu ulgowego. Widzimy, że już w przeszłym roku zapoczątkowano kredyt ulgowy i kredyt na zagospodarowanie się, przeznaczono na ten cel 10 miljonów, jednak nie został on wyczerpany właśnie z powodu braku przepisów i do dziś dnia wiemy, że dosyć poważne sumy leżą w Ministerstwie Reform Rolnych dotychczas nieużyte. Tymczasem włościanin nowonabywca-kolonista znajduje się w bardzo ciężkich warunkach wskutek braku tego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#PiotrZubowicz">Jeżeli spojrzymy na komasację, to zobaczymy wprawdzie powiększenie obszarów komasowanych gruntów, bo gdy w r. 1925 było skomasowanych 67.000 hektarów, w 1926 r.130.000 ha, w tym roku zapowiada się około 200.000 ha, ale to jest tylko cząstka tego, czego wieś wymaga. Przy tem tempie, w jakiem my załatwiamy komasację, według mego zdania, zbyt długi okres będzie ona trwała. Komasacja zaś jest jednym z najważniejszych czynników przebudowy ustroju rolnego. Gruntowna rewizja tak metod pracy, jak i drożyzny samej pracy jest konieczna. Są zbyt wielkie koszty pomiarowe. Jeżeli zwrócimy uwagę na koszty pomiarowe i porównamy je z kosztami przed wojną, to okaże się, że wzrosły one conajmniej o 100%. Mam wrażenie, że przyczyna może przewlekłości i drożyzny leży w rewizji pomiarów przez okręgowe urzędy ziemskie nader zawiłej i szeczegółowej.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#PiotrZubowicz">Gospodarstwa karłowate znalazły teraz opiekuna w osobie p. Ministra, który swój program agrarny oparł głównie na uzupełnianiu gospodarstw karłowatych, Faktycznie zagadnienie to jest jednem z najbardziej palących zagadnień naszej polityki agrarnej. Gospodarstwa od 2,3 do 5 ha nie są samowystarczalne. To jest zawiele, ażeby umrzeć, a zamało, ażeby żyć.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#PiotrZubowicz">Przejdę obecnie do następnego działu, do regulacji serwitutów. Tu mamy wprawdzie ustawę, lecz chociaż ustawa ta, według mojego zdania, zawiera pewne plusy, ułatwiające pośpiech, ale zawiera też dość poważne minusy, jednym zaś z nich jest to, że dawniej odszkodowanie można było ofiarować tylko w użytkach rolnych, obecnie można je otrzymywać także w torfowiskach i tym podobnych użytkach. W tym wypadku mogą być pod to podciągnięte i nieużytki. Jeżeli nieużytki w ręku wielkiej własności przy wyższym stopniu kultury, przy wyższej intensywności mogą być zamienione na użytki, to przy ekstensywne j gospodarce drobnych rolników,</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#komentarz">(S. Stecki: Niech Pan zapamięta, że Pan powiedział ekstensywnej.)</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#PiotrZubowicz">... ja się boję, że jednak te nieużytki zostaną nieużytkami, czyli, że zmniejszą obszar ziemi uprawnej.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#PiotrZubowicz">Ponadto w sprawie ustawy serwitutowej widzimy, że jeżeli do komisji szacunkowo-rozjemczej jedna strona nie pośle pełnomocników, to i druga strona nie może posłać, a „les absents ont toujours tort” — nieobecni są zawsze winni. Przecież nawet w sądzie jeżeli jedna strona się nie zjawi, to jednak wydaje się wyrok przy objaśnieniach i tłomaczeniach drugiej strony, i druga strona ma prawo bronić swojego stanowiska. Dlaczego tedy w komisjach rozjemczo-szacunkowych, jeżeli jedna ze stron nie przyśle swoich delegatów, to i druga nie może bronić swego stanowiska, nie może przedkładać swoich postulatów? W ten sposób, jeżeli to będą orzeczenia jednostkowe, to wobec tego, że umysł ludzki nie jest wszechstronny, załatwienie sprawy zawsze będzie jednostronne.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#PiotrZubowicz">Dotychczas jeszcze stoi otwartą kwestja uwłaszczenia czynszowników. Ponadto, według mojego zdania, w ustawie o likwidacji serwitutów zepsuta została akcja ochrony drobnych dzierżawców, gdyż można ich usunąć odrazu trzyrocznym czynszem tej ziemi, którą uprawiają.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#PiotrZubowicz">To są te perspektywy naszej przebudowy ustroju rolnego na przyszłość. Potrzebny jest jeszcze kredyt i tu widzimy, że Bank Rolny, który powinien odgrywać wielką rolę w przebudowie ustroju rolnego, ma zbyt mały kapitał zakładowy i pożyczki krótkoterminowe, które zajmują bankowi zbyt wiele czasu i urzędników, ponieważ współdzielcze towarzystwa kredytowe są u nas nierozwinięte. Pożyczki długoterminowe zaś napotykają na wielkie trudności z powodu braku hipotek u drobnych właścicieli i nie są zupełnie przystosowane dla małopolskich rolników; dotychczas z pożyczek długoterminowych prawie że nie korzystała tak wielka połać jaką jest Małopolska.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#komentarz">(S. Bojko: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#PiotrZubowicz">Ponadto należy zwrócić uwagę na sam szacunek ziemi, robiony przez taksatorów Banku Rolnego. Szacunek ten jest ściśle teoretyczny i nie odpowiada wartości ziemi, nie odpowiada rynkowej cenie. Zwłaszcza cierpią na tem te dzielnice, które mają wysoką normę szacunkową. O ile ta taksa szacunkowa jest dogodną dla wschodu, o ile jest względnie normalną dla części Kongresówki, to, mojem zdaniem, jest zupełnie nieodpowiednią dla woj. krakowskiego i kieleckiego, gdzie wartość ziemi jest znacznie wyższa.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#PiotrZubowicz">Od tych ogólnych uwag przechodzę do budżetu Ministerstwa Reform Rolnych. Komisja senacka zrobiła w nim bardzo małe poprawki, mianowicie podniosła pewne sumy w dochodach i pewne sumy w rozchodach. W dochodach podniosła proponowaną sumę 1.313.025 na 1.513.025, mianowicie podniosła zwrot kosztów nadzoru nad parcelacją z 600.000 na 800.000. W myśl art. 63 i 2 p. art. 65 urzędy ziemskie za kontrolę nad parcelacją prywatną, bądź urzeczywistnianą przez towarzystwa upoważnione, bądź robioną przez samych właścicieli, mają prawo pobierać do 2%. Otóż komisja sejmowa stanęła na stanowisku, że rozparceluje się pewną ilość ziemi za 60 miljonów złotych. Jednak ta ilość ziemi, przyjęta przez komisję, jest, według mego zdania, zbyt niska; przyjęto tylko 1% i gdy tymczasem przy towarzystwach upoważnionych biorą 1%, 11/2% i w niektórych wypadkach do 2%, zależnie od potrzeby kontroli, czyli że dochód z tego źródła może być swobodnie podniesiony z 600.000 na 800.000 i taka jest propozycja Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#PiotrZubowicz">W rozchodach Komisja Skarbowo-Budżetowa podniosła tylko dwie pozycje. Suma rozchodów Ministerstwa Reform Rolnych wynosiła 36.434.142, obecnie według propozycji Komisji Skarbowo-Budżetowej suma ta została podniesiona do 36.570.142 zł. Otóż w urzędach ziemskich środki lokomocji, które one posiadają, są zbyt szczupłe i wskutek tego nie jest możliwą kontrola nad poszczególnemi urzędami ziemskiemi. Stąd brak intensywności pracy, niewykonywanie zamierzeń. Według uchwały Sejmu suma wydatków na ten cel wynosiła 189.298. Komisja Skarbowo-Budżetowa podniosła tę sumę do 269.298, czyli o 80.000 w stosunku do kwoty przyjętej przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#PiotrZubowicz">Ponadto na likwidację serwitutów Sejm przeznaczył 649.000, propozycja Komisji Skarbowo-Budżetowej podniosła tę sumę o 56.000, czyli do 705.000, a to z następujących motywów. Wtedy, kiedy zestawiano ten budżet, jeszcze nie było nowej ustawy o likwidacji serwitutów i według załącznika umieszczonego w preliminarzu budżetowym widzimy, że podano zbyt mało gospodarstw, któreby były zlikwidowane w roku następnym. Mianowicie tam, gdzie jest główne ognisko serwitutów, t. j. w południowej części województwa lubelskiego, miano wszystkiego zlikwidować tylko 100 osad. W tej chwili ta liczba jest fantastycznie mała; został jednak utworzony dla południowych powiatów województwa lubelskiego specjalny urząd dla likwidacji serwitutów i mam wrażenie, że ta liczba sięgnie do jakich parę tysięcy. Otóż przy obliczeniach szczegółowych, które podałem na komisji, tę sumę 649.000 trzeba było powiększyć do 705.000, zostawiając te same dane i te same obliczenia, jakie przyjął Sejm.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#PiotrZubowicz">W ten sposób budżet Ministerstwa Reform Rolnych zamiast 36.434.142 zł., będzie wynosił w wydatkach 36.570.142 zł. Jednak to nie naruszy równowagi ogólnego budżetu, gdyż przez podniesienie dochodów o 200.000 otrzymujemy nawet przewyżkę 136.000. Komisja Skarbowo-Budżetowa proponuje przyjęcie tych poprawek.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#PiotrZubowicz">Ponadto dla tych bolączek, dla tych niedomagań, o których tu wspomniałem, Komisja Skarbowo-Budżetowa przedstawiła szereg rezolucyj, które podkreślają właśnie te niedomagania w Ministerstwie Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#PiotrZubowicz">Pierwsza rezolucja mówi o przyśpieszeniu likwidacji serwitutów w lasach państwowych i wniesieniu ustawy o zniesieniu służebności na majątkach prywatnych na rzecz majątków kościelnych. Mianowicie likwidowano dotychczas serwituty w rozmaitych częściach naszego kraju, ale jedynie serwituty ciążące na majątkach prywatnych. Dotychczas jeszcze nie uległy likwidacji serwituty w lasach państwowych. Zwłaszcza na Kurpiach przybierały one często dość ostry charakter. Pozatem na wielu majątkach ciążą serwituty na rzecz majątków kościelnych i likwidacja ich powinna objąć nietylko służebności włościańskie, ale i służebności na rzecz majątków kościelnych. Przy parcelacji, przy wszelkiem przechodzeniu prawa własności, przy kredycie nawet te obciążenia na rzecz majątków kościelnych, często nawet fikcyjne choć istniejące w hipotece, utrudniają cały ustrój gospodarczy.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#PiotrZubowicz">Druga rezolucja wzywa Rząd, aby przedłużył ustawę dla wywołania hipotek dla małej własności. Zdaje się, że ta rezolucja nie potrzebuje wyjaśnień. Mówiłem już o trudnościach kredytu dla drobnego włościaństwa, o braku tego kredytu i o wymaganiach obecnego statutu Banku Rolnego, ażeby takie hipoteki istniały. Jednak wywołanie hipotek w obecnych warunkach napotyka na bardzo i bardzo poważne trudności.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#PiotrZubowicz">Trzecia rezolucja: „Senat wzywa Rząd, ażeby przyspieszył wydanie ustawy o uregulowaniu tytułów własności, hipotek dla osadników wojskowych, jak darmnych, tak i opłatnych”. Dotychczas osadzono wielu osadników, nie posiadają oni jednak tytułu własności i z tego powodu są jakby w zawieszeniu, nie mają możności gospodarowania tak, jak się gospodaruje na własnym kawałku ziemi i dlatego ta rezolucja według mego zdania jest zupełnie słuszna i całkowicie ją popieram.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#PiotrZubowicz">Dalsza rezolucja: „Senat wzywa Rząd do przyspieszenia likwidacji t. zw. popówek, przewłaszczenia osiadłych na majątkach kolonistów z wywołaniem na nich hipotek”. Co do kwestji popówek, to w r. 1918 i 1919 zostały one rozparcelowane. W większości osadzono kolonistów, lecz w tej chwili sytuacja tych kolonistów jest pod dużym znakiem zapytania. Ponieważ ta kwestja jest połączona z wykonaniem Konkordatu, Rząd powinien przystąpić do poważnych narad z Kurją papieską i tę kwestję jak najprędzej rozwiązać, gdyż me znam bardziej rozgoryczonej ludności, bardziej zniechęconej do własnego Państwa, jak właśnie ci koloniści, osadzeni na ziemiach b. popówek, na ziemiach, które dotychczas nie mają właściciela; Rząd w tej chwili ciągnie z nich poważny czynsz dzierżawny, a tytuł jest zupełnie nie uregulowany. Często kolonista rzucił, czy sprzedał własny grunt i dziś nie buduje się na nowej ziemi i mieszka w ziemiance, bo nie wie, jaki go los czeka. Popówki przeważnie rozdawano zasłużonym żołnierzom polskim i nie wiem, czy jest pożądane, aby ci żołnierze byli tak rozgoryczeni.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#PiotrZubowicz">Następna rezolucja: „Senat wzywa Rząd do opracowania zasad nabywania majątków rolnych przez Bank Rolny, przewidzianych § 5 Statutu Państwowego Banku Rolnego”. W statucie Banku Rolnego czytamy, iż te zasady miały być opracowane przez Rząd. Jeżeli w tej chwili widzimy pewną krytykę nabywania majątków przez Bank Rolny i jeżeli rzeczywiście ta krytyka ma pewne podstawy, jeżeli w niektórych wypadkach kupowano majątki, które w razie istnienia ustawy nie byłyby może nabywane, to przyczynę tego należy widzieć w tem, że tej ustawy niema, Każda ustawa tworzy bonos mores, każda ustawa tworzy praworządność i dlatego, jeżeli statut przewiduje wydanie, opracowanie przez Rząd zasad co do tego, jak ma nabywać Bank Rolny, to taka ustawa, czy takie rozporządzenie powinno się pojawić.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#PiotrZubowicz">„Senat wzywa Rząd, aby nadwyżkę wpływów funduszu obrotowego Ministerstwa Reform Rolnych, osiągniętą w okresie budżetowym 1. I. 1926 r. — 1. IV. 1927 r., przekazał Bankowi Rolnemu na jego kapitał zakładowy”. Myśmy już wskazywali, że Rząd nie dopełnił warunków, mianowicie nie dopełnił tego kapitału zakładowego, więc niech ta kwota trochę pomoże Bankowi Rolnemu do rozwinięcia się. Jeżeli działalność Banku Rolnego będzie dobrze ujęta, jeżeli on będzie sprawnie działał, to może się stać wielce pożytecznym dla przebudowy naszego ustroju rolnego, „Senat wzywa Rząd, aby nadał Ministerstwu Reform Rolnych uprawnienia do przyjmowania spłaty skapitalizowanej wartości renty z osad rentowych”. To wynika z naszej Konstytucji, głoszącej zasadę prywatnej własności.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#PiotrZubowicz">„Senat wzywa Rząd do przedłożenia ustawy o sposobach likwidowania i wypełniania karłowatych gospodarstw”. O tę ustawę najmniej się troszczę, bo widzę opiekuna gorliwego w osobie p. Ministra, który cały program swojej działalności zbudował jako na kośćcu pacierzowym, głównie na uzupełnianiu karłowatych gospodarstw. Dlatego mniemam, że ta rezolucja będzie może najprędzej wykonana.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#PiotrZubowicz">„Senat wzywa Rząd do opracowania noweli do ustawy o reformie rolnej, zmierzającej do niepodzielności gospodarstw poza pewnem minimum”. Według mojego zdania, jeżeli nie będzie ustanowione minimum władania, to za 10, 15 lat znowu znajdziemy się przed kwestją poprawy ustroju rolnego,</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#komentarz">(Głos: Całkiem słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#PiotrZubowicz">... przed kwestją ciągłego uzupełniania karłowatych gospodarstw. Musi więc być ustanowione pewne minimum. To minimum w b. Królestwie Polskiem istnieje, wprawdzie może często tylko na papierze, ale istnieje przez to, że włościańskie grunta przy działach rodzinnych nie mogą być dzielone na gospodarstwa mniejsze niż 6 morgów. Jednak tego minimum niema w województwach małopolskich i wiemy, że tam kwestia minimum jest bardzo palącą, aby me rozdrabniano zbyt ziemi, aby nie tworzono wprost dziadów bezrolnych, którzy kurczowo trzymają się tej ziemi.</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#komentarz">(Głosy: Brawo! S. Karnicka: Ale musi to być dokonane przy pomocy kredytów. Głos: Wszystko jedno, czy z kredytem czy nie. ale to musi być zrobione.)</u>
          <u xml:id="u-2.35" who="#PiotrZubowicz">Naturalnie musi to być dokonane przy pomocy kredytów, które powinno dać Ministerstwo Reform Rolnych i które przy intensywnej gospodarce rolnej pozwolą na wytworzenie krajowego przemysłu dla samowystarczalności kraju.</u>
          <u xml:id="u-2.36" who="#PiotrZubowicz">Dalsze rezolucje opiewają:</u>
          <u xml:id="u-2.37" who="#PiotrZubowicz">„Senat wzywa Rząd do złączenia w jedną całość Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych i Ministerstwa Reform Rolnych”.</u>
          <u xml:id="u-2.38" who="#PiotrZubowicz">„Senat wzywa Rząd do nieprzeprowadzania komasacji tam, gdzie poprzednio nie uregulowano serwitutów i rozdziału wspólnot”.</u>
          <u xml:id="u-2.39" who="#PiotrZubowicz">„Senat wzywa Rząd, by zwiększyć subwencję dla instytucyj rolniczych na pomoc i porady fachowe przy organizacji skomasowanych gospodarstw”.</u>
          <u xml:id="u-2.40" who="#PiotrZubowicz">Oto są poprawki i te rezolucje, które w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej tu zgłaszam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Gruetzmacher.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#KazimierzGruetzmacher">Wysoki Senacie! Bardzo jestem rad, że widzę na ławach ministerjalnych p. Ministra,</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#komentarz">(Głos: Wszyscy jesteśmy radzi!)</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#KazimierzGruetzmacher">... a to dlatego, że za podstawę do dzisiejszego swego przemówienia wezmę przedewszystkiem programowe przemówienie p. Ministra, a i przyjemniej jest mówić w oczy, bo w sposób rycerski stawia się wtedy zarzuty.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#KazimierzGruetzmacher">Od kilku lat przy omawianiu budżetu Ministerstwa Reform Rolnych staję na tej wysokiej trybunie. Co roku staram się przekonać Wysoką Izbę, że u nas reforma rolna to jest naprawa ustroju rolnego, że klęską jest parcelacja bezplanowa, która nie ma tego na względzie, co roku w tym sensie stawiam szereg rezolucyj i co roku — muszę to z przyjemnością skonstatować, — Wysoka Izba uznaje te wywody, rezolucje przyjmuje, ale efekt tego jest żaden. Przychodzi budżet następnego roku i znów powtarzają się te same błędy, znowuż główne akcenty położone są na parcelację, wszystko jedno czy rządową czy prywatną. O naprawie ustroju nikt nic nie mówi, nikt nie troszczy się i nikt nie pyta się, w czyje ręce dostaje się ziemia. I odbywa się śmieszne zjawisko: ustawa swoją drogą, budżet swoją drogą i życie swoją drogą.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#komentarz">(Głos: Tak zawsze bywa)</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#KazimierzGruetzmacher">W tym resorcie więcej bywa niż w każdym innym, a szkoda, bo ten resort ma tak wyraźnie określone zadania, że zdawałoby się, iż sama logika nie powinna pozwolić na rozbieżności w tych 3 kierunkach.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#komentarz">(Głos: To jest bolesne.)</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#KazimierzGruetzmacher">W tym roku, ja przynajmniej osobiście uległem pewnemu miłemu złudzeniu i miłej nadziei, bo w grę weszły dwa czynniki, które zdawałoby się, upoważniały do nadziei, że może będzie inaczej. Pierwszym czynnikiem jest nowa ustawa o reformie rolnej z dnia 28 grudnia 1925 r., która, prawda, jest dziełem kompromisu, ma szereg wad, ale w sensie naprawy ustroju rolnego jest ważnym krokiem naprzód. Mianowicie: w przeciwieństwie do przeszłości znalazła się w ustawie troska o gospodarstwa karłowate, chęć pomocy dla gospodarzy likwidujących gospodarstwo karłowate. Drugi czynnik to sposób pojmowania reformy rolnej przez obecnego p. Ministra. Kiedy objął urzędowanie, publicznie głośno zaczął mówić o swoim programie, mówił z początku nieoficjalnie i w Wilnie i w Poznaniu i w wywiadach najrozmaitszych, o tem, czem powinno się zająć Ministerstwo Reform Rolnych, i w tych enuncjacjach kładł główny nacisk na to, co Senat już od kilku lat uchwalał w postaci rozmaitych rezolucyj, t. j. na potrzebę komasacji, likwidacji serwitutów i uzupełnienia karłowatych gospodarstw. Prawda, że już tam były rozmaite niepokojące ustępy, bo mówił także o swej wielkiej trosce o bezrolnych, o wielkiej trosce o robotników rolnych, które to troski w mojem przekonaniu tak bardzo z tamtemi rzeczami pogodzić się nie dają.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Ale tu chodzi o wykonanie ustawy, Panie Senatorze, żeby nie było kolizji.)</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#KazimierzGruetzmacher">Ja pamiętam o tem, panie Ministrze, i o tem powiem, ale zdaje mi się, że niema kolizji z ustawą, jeżeli zachowa się akcent na tych głównych rzeczach.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#KazimierzGruetzmacher">Ale najcharakterystyczniejsze było przemówienie programowe p. Ministra, wygłoszone w Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu przy omawianiu budżetu Ministerstwa Reform Rolnych. Tam p. Minister wystąpił z dużą programową mową i rozpoczął ją świetnie.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#KazimierzGruetzmacher">Zaczął charakteryzować naszą strukturę agrarną, starał się rozbić złudzenia tych, którzy powiadają, że reforma rolna winna zaspokoić i nasycić głód ziemi tych, którzy ziemi pragną. P. Minister rozwiał te złudzenia i słusznie. Powiedział, że przeludnienie wsi polskiej jest tak wielkie, że o tem marzyć nie można, że ratunek na to przeludnienie jest przedewszystkiem w miastach, w rozwoju przemysłu. I zupełnie słusznie, na wsi zaś jest do zrobienia co innego, jest do zrobienia naprawa ustroju rolnego. Akcentuję to: naprawa ustroju rolnego, a nie, jak mówił p. referent, przebudowa ustroju rolnego, bo u nas nie trzeba przebudowywać, lecz tylko naprawiać to, co jest złem w naszym ustroju rolnym.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#KazimierzGruetzmacher">Lecz kiedy pan Minister zaczął rozwijać tezę, co to jest naprawa ustroju rolnego, a więc komasacja, uzupełnienie karłowatych gospodarstw i sąsiedzka parcelacja, to przyznam się Panom, że się przeraziłem, Nadzieje moje prysły, dlatego, że chociaż według mego przekonania, p. Minister doskonale rozumie wagę powyższych zagadnień, to jednak uległ tej atmosferze, która jeszcze niezupełnie u nas przeminęła, temu wiatrowi od wschodu, który nie pozwala jasno powiedzieć, że należy zerwać z bezplanową a więc bezcelową parcelacją i chciał uspokoić ludzi i grupy stojące na stanowisku rozdrabniania ziem. Nie chciał wyraźnie i jasno powiedzieć: zerwijmy z tą zasadą, z temi apetytami, które zostały rozbudzone, że każdy, kto chce, ziemię w Polsce dostanie, natomiast zwróćmy się wyłącznie do komasacji, do uzupełnienia karłowatych gospodarstw i parcelacji z tem związanej, a te dwie kwestje wykluczają prawie zupełnie możność nadzielania, powiedzmy, bezrolnych. Tego p. Minister zdaje się nie miał odwagi powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Powiem dzisiaj.)</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#KazimierzGruetzmacher">Będę bardzo wdzięczny, jeżeli pan Minister moje mylne przekonanie rozwieje i będę z tego powodu bardzo szczęśliwy, ale narazie mam to wrażenie, że pan Minister te pojęcia pomieszał celowo, dla dogodzenia właśnie tym żywiołom, o których mówię.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#KazimierzGruetzmacher">Ale, żeby mieć jasne o tem przekonanie i żeby mieć nadzieję, że wybrniemy z tego marazmu naszego ustroju, naszej nieskończenie nieszczęśliwej struktury agrarnej, trzeba mieć odwagę, by te pojęcia, te czynności jasno od siebie odseparować, by jasno powiedzieć, co to jest komasacja, co to jest uzupełnienie gospodarstw, co to jest sąsiedzka parcelacja i do jakiego stopnia te czynności ze sobą się łączą lub od siebie się różnią. To właśnie dzisiaj chcę Panom w krótkości powiedzieć i z tego główny zarzut zrobić panu Ministrowi, że te pojęcia pomieszał.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#KazimierzGruetzmacher">Otóż p. Minister powiedział, że uzupełnienie karłowatych gospodarstw jest jego głównym programem. Bardzo jestem z tego zadowolony, bo właśnie z tej trybuny głosiłem o tem przed kilkoma laty i dumny jestem i szczycę się tem, że to moje przekonanie znalazło wyraz w ustawie o reformie rolnej z dnia 28 grudnia 1925 r. Wysoki Senat przyjął to i przyjął wszelkie zmiany o uzupełnieniu karłowatych gospodarstw, o uprzywilejowaniu ich, kiedy się skupują, o uprzywilejowaniu ich właścicieli gdy wychodzą ze swoich gospodarstw i idą na inne kolonje. Autorem tych poprawek byłem ja i jestem z tego dumny i wdzięczny, że Wysoki Senat mój pogląd podzielił, co więcej, że ten pogląd Senatu został również uwzględniony przez Sejm. Więc przeciw temu nie mogę mieć nic. Przeciwnie, jestem bardzo szczęśliwy, że i p. Minister ten pogląd podziela. Ale jakże dalekie to jest od komasacji, jakże dalekie od sąsiedzkiej parcelacji! Panie Ministrze, teoretycznie, gdy się to powie człowiekowi, który nie zna naszego życia, naszej rzeczywistości polskiej, wiejskiej, to nie będzie w stanie zrozumieć, dlaczego ja oponuję przeciw panu Ministrowi.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Tu jest nieporozumienie)</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#KazimierzGruetzmacher">Ja zaraz postaram się to wyjaśnić. Jeszcze raz powtarzam, że jeżeli pan Minister mnie skoryguje, w tym sensie, jak ja to rozumiem, to będę niezmiernie szczęśliwy.</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#KazimierzGruetzmacher">Otóż, proszę Panów, uzupełnienia gospodarstw przy komasacji ja nie uznaję dlatego, że ono jest zupełnie nierealne i nie do urzeczywistnienia. Uzupełnienie karłowatych gospodarstw rozumiem tylko w tym sensie, że z nadmiaru właścicieli gospodarstw karłowatych i tych, którzy ze swoich rodzinnych gniazd, że się tak wyrażę, wyfruną, po skupieniu ich gruntów przez sąsiadów, stworzy się kolonję dalej od ich dotychczasowych siedzib. To nie jest teorja, to jest przyglądanie się życiu wsi polskich. Bo uzupełnienie gospodarstw karłowatych przez sąsiedzką parcelację jest fizycznie niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Bardzo łatwe, jeżeli jest majątek)</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#KazimierzGruetzmacher">Tak, bardzo łatwe, jeżeli jest majątek, — bardzo dobrze, że Pan to zastrzeżenie zrobił. Otóż tego majątku niema. Przynajmniej nieliczne są te wypadki, kiedy właściciele gospodarstw karłowatych dotykają — i to nie wszystkiemi swemi gospodarstwami — do objektu, który przypuszczalnie kiedyś będzie parcelowany. Zwykle to są skupienia takie, które nie mają możności uzupełnić się, raz dlatego, że wytworzyłaby się nowa szachownica, a po drugie dlatego, że w sąsiedztwie swojem nie mają obszarów, któreby można dolepić do ich 2 czy 3 hektarów. To, co mówię, nie jest żadną polemiką, ani chęcią…</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#komentarz">(Głos: Sprzedają sąsiadów)</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#KazimierzGruetzmacher">To jest właśnie moja idea, tego ja właśnie pragnę i dlatego powiedziałem, że uzupełnienie karłowatych gospodarstw z sąsiedzką parcelacją nie ma nic wspólnego, że ten proces może się odbywać tylko tą drogą, o której Pan mówi, to znaczy, że muszą się skupić, a ci co zostaną skupieni, odchodzą na nowe kolonje zupełnie gdzieindziej.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#KazimierzGruetzmacher">Ale to jest jedna kwestja, a druga, to jest pomieszanie pojęcia komasacji z uzupełnianiem gospodarstw, bo jest i tak, że większość karłowatych gospodarstw nie leży wcale w szachownicy, one są w całości, więc jakże można łączyć uzupełnianie gospodarstw z komasacją, ze scalaniem? Bardzo wiele gospodarstw, od 1 hektara, od pół hektara nawet, do 5 hektarów, są w jednym kawałku, więc niema żadnej komasacji, a zresztą już nieraz z tej trybuny zwracano uwagę, że nie było dostatecznej analizy naszych karłowatych gospodarstw, że Ministerstwo Reform Rolnych zrobiło tę rzecz zupełnie arytmetycznie, podało, ile mamy w Polsce karłowatych gospodarstw, zsumowało, i każde takie gospodarstwo uzupełniło do 5 ha. Bardzo powierzchowna robota! Wiem, że ją trudno wykonać, ale nie każde karłowate gospodarstwo potrzebuje uzupełnienia. Są gospodarstwa pod miastami, w pobliżu centrali przemysłowych, są gospodarstwa warzywne, są gospodarstwa będące w posiadaniu różnych rzemieślników — te uzupełnienia nie potrzebują.</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Pan nie czytał okólników.)</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#KazimierzGruetzmacher">Tych okólników nie czytałem.</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Są w Dzienniku Ustaw drukowane.)</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#KazimierzGruetzmacher">Ja do tej kwestji, jak jesteśmy informowani w kierunku wykonywania budżetu przejdę, ale to potem.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#KazimierzGruetzmacher">Komasacja i z tego względu, o którym już mówiłem poprzednio i z tego względu, o którym obecnie mówię, nie łączy się wcale z kwestją uzupełnienia karłowatych gospodarstw. Przyjrzyjmy się liczbom: gospodarstw, będących w szachownicy mamy od 12 miljonów ha do 14 miljonów ha. Ilość jest kwestją sporną, jeszcze nie zupełnie ustaloną, zgadzam się na tę mniejszą liczbę 12.000.000 ha. Karłowatych gospodarstw w Polsce mamy 41/2 miljona ha, Cóż przeszkadza naszemu Ministerstwu Reform Rolnych przeprowadzić prace komasacyjne niezależnie od uzupełnienia karłowatych gospodarstw i w tych dwóch dziedzinach wytworzyć odrębną politykę i odrębny plan działania. Przecież z tych 41/2 miljona karłowatych gospodarstw nie wszystkie podlegają komasacji, po pierwsze dlatego, że są w jednym kawale, a po drugie dlatego, że są to gospodarstwa, które nawet uzupełnienia nie potrzebują. Te różnice podkreślam nietylko dla satysfakcji krytykowania i napadania na p. Ministra, bo i to jest satysfakcja, ale ze względu na dobro sprawy, naprawę ustroju rolnego. Chciałbym, żeby każdy minister i całe Ministerstwo dla dobra sprawy te pojęcia ściśle rozróżniało i ściśle prowadziło prace odrębne w tych dwóch działach, tembardziej, że o ile przypominam sobie z zeszłorocznego budżetu, zgłoszenia do komasacji były olbrzymie i przekraczały możność wykonania Ministerstwa Reform Rolnych. Były łata, że zgłoszenia sięgały poza miljon hektarów, a Ministerstwo wówczas zdołało skomasować — wrócę jeszcze do cyfr — 60.000 ha. Więc jest możność przeprowadzenia niezależnie komasacji, niezależnie uzupełnienia gospodarstw i niezależnie sąsiedzkiej parcelacji wtedy, gdy się parceluje dany objekt i można przez tę sąsiedzką parcelację uzupełnić sąsiednie karłowate gospodarstwa.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#KazimierzGruetzmacher">O swoich naczelnych hasłach p. Minister Reform Rolnych wygłosił przemówienie w Sejmie i tu jest kwestja, z którą zgodzić się nie mogę — kwestja trochę polityczna, a trochę gospodarcza. Mianowicie jest to ukłon w stronę mniejszości słowiańskich, które chciał uspokoić, bo powiada dosłownie: „również na pozornie rzadko zaludnionym wschodzie naszego Państwa, gdzie ono (przeludnienie) również istnieje, jeżeli tylko do obliczeń weźmiemy nie ogólną powierzchnię kraju, ale przestrzeń użytków rolnych i tę ostatnią skorygujemy jeszcze, biorąc pod uwagę małą wydajność tych gruntów, które w dzisiejszych warunkach indywidualnym wysiłkiem rolnika bez naprawy struktury agrarnej, uregulowania stosunków wodnych i zapewnienia należytej komunikacji nie mogą być znacznie podniesione”. Otóż ten ustęp zadziwił mnie z dwóch względów. Dlaczego minister polski obawia się powiedzieć, że przy wszelkiej kolonizacji żywioł polski będzie przedewszystkiem uprzywilejowany, będzie przedewszystkiem brany pod uwagę? Ja politykiem nie jestem, mnie tylko to szokuje poprostu. A druga rzecz: uwzględniać, iż wydajność kresów jest mniejsza i na tem budować plan — to wydaje mi się z punktu widzenia gospodarczego niesłychanie dziwnem. Przecież reformator, który chce naprawiać ustrój rolny, powinien wziąć trochę szerszą, dalszą perspektywę i patrzeć na ustrój rolny przynajmniej w perspektywie kilkudziesięciu lat, a nie dnia dzisiejszego. Dziś, prawda, że kresy są mniej wydajne, ale trzeba przecież mieć nadzieję, że my pod naszą państwowością będziemy tak poprawiali rolnictwo, że wydajność tej ziemi powiększy się. I nie można mówić, i nie można budować pewnych komórek dlatego, że dziś są mało wydajne, tembardziej, iż było to przez mówców różnych stwierdzone i jest to zgodne z rzeczywistością, że ziemie na wschodzie są lepsze, niż ziemie na zachodzie, tylko, że potrzeba tam meljoracji, drenowania, intensywniejszej gospodarki i komunikacji, aby osiągnąć duże rezultaty. Dlaczego więc odrazu się zrzekamy? Pod tym kątem widzenia należy na te rzeczy patrzeć. I dlatego nie można tu mówić, że ponieważ dziś kresy mniej dają, zatem i miejsca tam niema. Temu przekonaniu przeciwstawiłbym się z całą siłą.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#KazimierzGruetzmacher">Potem w następnej części swego przemówienia p. Minister mówił z pewnem zadowoleniem, że tempo pracy Ministerstwa Reform Rolnych po maju zwiększyło się ogromnie, no i dał do zrozumienia p. Minister, że jest to zasługą obecnego Rządu, — nie mówił, że jego, tylko tego Rządu, i że przedtem Ministerstwo gorzej działało. I dostaliśmy notatkę, w której wykazuje się, ile dawnemi laty zostało wykonane roboty w poszczególnych działach, a ile obecnie po maju w tych 3 kwartałach, t. j. do 1 listopada 1926 roku. Nie mam żadnej ochoty ani interesu bronić poprzedników p. Ministra, ale czyż rzeczywiście jest tak, jak p. Minister dał nam do zrozumienia, że to jest zasługą Rządu pomajowego, o tem chyba wolno mi wątpić. Bo skąd — dlaczego? Te liczby rzeczywiście mówią o wzroście wykonania pracy, mianowicie jeżeli chodzi o rządową parcelację w r. 1924, to rozparcelowano — będę mówił w okrągłych cyfrach — 8.000 ha, w r. 1925–42.000, w r. 1926–84.000 ha plus 5.000 ha przez Bank Rolny, więc razem blisko 90.000 ha; przy scalaniu w r. 1924 scalono 32.000 ha, w roku 1925–67.000 ha, w r. 1926–96.000 ha. Tu już jest progresja lżejsza (Minister Reform Rolnych: 142.000). Ja mam podane 96.000. (Minister Reform Rolnych: Bo to jest za 3 kwartały a z całego roku jest 142.000 ha). Niestety, ja tych cyfr nie mam, ale niech mi pan Minister wierzy, że zawsze bardzo mi przyjemnie słyszeć tego rodzaju korektywę. Likwidacja serwitutów w r. 1924 wynosiła 3.000 osad, w r. 1925–4.000, w r. 1926–7.000 za 3 kwartały. Przymusowa likwidacja serwitutów — ta się równiej trzyma, w r. 1924–678 osad, w r. 1925–884 osady, w r. 1926–1250 osad.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#KazimierzGruetzmacher">Prawda, że wzrost jest duży, ale czy to jest zasługa Rządu obecnego? Nie, proszę Panów. W mojem przekonaniu to jest wzrost poprostu sprawności, doświadczenia i przybycia sił technicznych. Przecież pamiętam lat poprzednich, jak przedstawiciele Ministerstwa Reform Rolnych narzekali: my nie mamy mierniczych, nasi mierniczy pracują źle. I jest cyfra, która uzasadnia zupełnie moje przekonanie. Więc np. w 1924 r. Ministerstwo Reform Rolnych upewniało mnie, że jeden geometra może skomasować w ciągu roku 420 ha, obecnie już geometrzy nabrali w tym kierunku takiej wprawy, że komasują 500 ha. Jeżeli dodam do tego wzrost sił technicznych, nie mówię urzędowych, ale prywatnych, to dla mnie jest zupełnie jasne, że wzrost pracy w niektórych działach jest wynikiem zwiększonego doświadczenia i większej ilości sił technicznych i większej techniki fachowej.</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#komentarz">(Głos: Chwała Bogu!)</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#KazimierzGruetzmacher">Bo proszę Panów, gdyby tak nie było, to ciekawe, jaką zasługę Ministerstwo Reform Rolnych miałoby w prywatnej parcelacji, tam, gdzie prywatni ludzie parcelację przeprowadzają? A i tam widzimy ten sam wzrost, bo w 1924 r. było 65.000 ha, w 1925 również 65.000 ha, a znowu przez te trzy kwartały do listopada 1926 r. prywatna parcelacja dała 108.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Niech Pan zapyta p. s. Steckiego, czy jest w tem zasługa Ministerstwa Reform Rolnych czy nie? Znowuż będę ogromnie rad, jeżeli usłyszę, że w tem jest zasługa Ministerstwa Reform Rolnych. (Minister Reform Rolnych: Gdybym był nie dał kredytu Bankowi Ziemian, to byłaby połowa.)</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#KazimierzGruetzmacher">Ale tu nie o kredyt chodzi, tylko o techniczną możność wykonania.</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#komentarz">(Głosy: Tylko o kredyty.)</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#KazimierzGruetzmacher">Kredyty nic nie pomogą, jeżeli niema sił, które mogłyby daną sumę pracy wykonać.</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Resztek szacunków nie można było dotychczas zapłacić.)</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#KazimierzGruetzmacher">Ja nie odrzucam zupełnie czynnika kredytów, to jest ogromna pomoc, ale choćby nie wiem jakie kredyty Panowie mieli, to jednak gdybyście Panowie nie mieli sił technicznych, lub mielibyście źle działające, to tej sumy pracy Panowie nie mogliby wykonać.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#KazimierzGruetzmacher">Ale proszę Panów, znowu przy budżecie Ministerstwa Reform Rolnych tylko się ciągle akcentuje parcelację. Parcelacja, parcelacja, ażeby była — i to samo mamy w sprawozdaniu.</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Mnie zarzucają, że tylko o komasacji mówię.)</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#KazimierzGruetzmacher">Nie mówię o panu, panie Ministrze, ja mówię o budżecie, i tu w imię bezstronności muszę powiedzieć, że przy rozprawie o budżecie p. Minister bardzo często się bronił, że konstrukcja tego preliminarza budżetowego nie jest jego pracą, lecz pracą przekazaną mu przez jego poprzednika. Mówię więc w danym wypadku o samym preliminarzu budżetowym, a nie o p. Ministrze i twierdzę, że lwia część całego budżetu zajmuje parcelacja. Uwaga cała jest kierowana na parcelację, bez żadnej troski, jak ta parcelacja jest wykonywana i kto do ziemi w parcelacji dochodzi.</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#KazimierzGruetzmacher">I otóż tutaj chcę jeszcze o jednym drobiazgu wspomnieć. Mianowicie, Panie Ministrze, Pan starał się nam na Komisji Skarbowo-Budżetowej wpoić to przekonanie, że Rząd pomajowy ma główną zasługę i gdy Pan mówił o swoich ładnych hasłach, tyczących się komasacji i likwidacji gospodarstw karłowatych, to Pan zaznaczył, że Pan sprawę tę starał się uczynić realną i że Pan dla wszystkich swoich podwładnych urzędów wydał odpowiednie okólniki i odpowiednie rozporządzenia. Ja na to przytoczyłem jeden drobny fakt, że tak nie jest, bo właśnie w okolicy, w której ja mieszkam i którą dobrze znam, zdarzył się wypadek, że parceluje się jeden objekt i w tym jednym właśnie wypadku — jak to dziś właśnie mówiłem o gospodarstwach karłowatych — jest możliwość przeprowadzenia sąsiedzkiej parcelacji. Otóż natrafiłem na opór i miejscowe urzędy nie zgodziły się na ten sposób. Pierwszą zaś troską p. Ministra było zapytać się, czy to było przed majem, czy po maju. Mnie to było zupełnie obojętne, mnie chodziło o samo traktowanie sprawy. A p. Minister mniej się zainteresował tem, kto to zrobił i jak to było, ale zainteresował się głównie tem, czy to było przed majem, czy po maju. To zresztą jest drobiazg — ja odpowiedziałem, że rozpoczęło się przed majem, ale sprawa jeszcze nie jest ukończona.</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Bo mnie chodziło o to, kto jest odpowiedzialny.)</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#KazimierzGruetzmacher">Mnie nie chodziło o odpowiedzialność, tylko o samą rzecz.</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#KazimierzGruetzmacher">Teraz przechodzę, według mnie, do bardzo interesującej rzeczy, mianowicie do planowego wykonania tego wszystkiego przez p. Ministra, bo to, co dotychczas p. Minister mówił, to były głównie tezy, a teraz należy tezy te zamienić na realną działalność i p. Minister zapytany przez nas, jak będzie te piękne tezy realizował, przedstawił nam tylko kilka fragmentów swego planu działania. A jeszcze przedtem mówił o ustawach, że stanowią one bardzo wielką przeszkodę w jego działalności i wygłosił krytykę ustawy z dnia 28 grudnia 1925 roku. Podzielam tę krytykę. Powiedział, że jako dzieło kompromisu zawiera ona w sobie wady, które trzeba koniecznie poprawić lub usunąć, bo one jednak hamują działalność Ministerstwa Reform Rolnych. Ogromnie się ucieszyłem, gdy to usłyszałem, ale przy następnem przemówieniu p. Ministra zaraz się zasmuciłem, ponieważ mówiąc o wadach kompromisu w tej ustawie, zapowiedział, że jednak on i Rząd obecny, mający tak szerokie pełnomocnictwa, jakich żaden inny rząd dotychczas w Polsce nie miał, nowelizacji i poprawy, usunięcia tych kompromisowych wad nie dokona, bo nie chce wzbudzać antagonizmów między warstwami i partjami. Co to jest, czy to nie jest ta sama kompromisowość? Jedno z dwojga: albo się nie uznaje kompromisu i odważnie się tępi te wszystkie wady kompromisowości, albo jeżeli się nie ma odwagi samemu wystąpić, to nie krytykuje się tej kompromisowości innych, Mnie się to w przemówieniach p. Ministra Reform Rolnych wydaje — przepraszam, że się tak wyrażę — pewnego rodzaju niekonsekwencją. Przecież zapowiedział, że już pracuje się w Ministerstwie Reform Rolnych nad kodyfikacją i zebraniem wszystkich praw agrarnych w Polsce w jedną całość, a właśnie wtedy jest moment do nowelizacji, do wyzyskania pełnomocnictw i usunięcia tego wszystkiego, co jest złe i co przeszkadza do wykonania, do służenia dziełu naprawy ustroju agrarnego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#KazimierzGruetzmacher">Jak to wszystko wygląda w wykonaniu realnem? P. Minister przedstawił nam dwa dokumenty, jeżeli to dokumentami nazwać można. Jeden mam w ręku, drugiego nie mam. Jeden dotyczy kredytów. Otóż w budżecie jest pożycia, nie będę Panom wymieniał, w którym dziale i paragrafie, 15.000.000 zł na kredyty dla kolonistów nabywających działki, wogóle na drobne gospodarstwa, na zagospodarowanie się na drobnych działkach. P. Minister dopiero na Komisji wręczył nam ten projekt podziału. Na samej Komisji trudno oczywiście było zorjentować się, po jakiej linji idzie rozdział tych subwencyj, a właściwie tych ulgowych kredytów. Pozwoliłem sobie do p. Ministra skierować tylko jedno zapytanie, co nim powodowało przy rozdziale tych kredytów: czy doświadczenie, czy przekonanie, czy też założenia, które wypowiedział na początku. P. Minister określonej odpowiedzi nie dał, powiedział, że trochę to, trochę tamto. A ja po otrzymaniu zestawienia rozdziału funduszu zapomóg kredytu ulgowego nie mogłem się na Komisji zorjentować, po jakiej linji idzie polityka p. Ministra. Dopiero w domu mogłem się przyjrzeć projektowanemu podziałowi kredytów i znajduję sprzeczność z tem, co p. Minister mówił. Bo p. Minister utrzymuje wszędzie publicznie i u nas w przemówieniu na komisji, że dąży do uzupełniania karłowatych gospodarstw, a tymczasem gospodarze karłowatych gospodarstw w tym rozdziale funduszów zapomóg na kredyt ulgowy są jak najmniej uwzględnieni, bo tylko 50% tych, którzy według przewidywań p. Ministra, prawdopodobnie się zgłoszą, dostaną subwencję, podczas gdy pracownicy folwarczni mają być uwzględnieni w 75%, inwalidzi i zasłużeni żołnierze w 75%, a w dalszym dziale, uzupełniającym karłowate gospodarstwa, ci gospodarze uwzględnieni mają być tylko w 5%, mówię tylko o kredytach, które mają być dane na kupno nowych parcel.</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#KazimierzGruetzmacher">Otóż tu p. Minister mi już przerwał kiedyś i powiedział, że nie może pominąć inwalidów i robotników rolnych, bo ustawa przeszkadza. Teraz jest moment, kiedy chciałbym p. Ministrowi zaprzeczyć, mianowicie w kwestji tych inwalidów. Inwalida — to wielkie słowo, bardzo wielkie słowo; jest to człowiek, który dał ofiarę ze swojej krwi, ze swego zdrowia dla obrony ojczyzny; Państwo ma obowiązek nim się opiekować, to nie ulega wątpliwości, nikt w tej Izbie jej nie miał, nie ma i mieć nie będzie. Ale dlaczego koniecznie ten inwalida ma być wynagradzany ziemią? Ja np. ten ustęp ustawy o reformie rolnej zupełnie inaczej sobie interpretuję. Przecież Państwo ma możność ochrony i utrzymania inwalidów nietylko przez nadanie ziemi. Przecież można inwalidzie dać, tak jak się robi na ulicach Warszawy, sklepik ze sprzedażą wyrobów monopolu tytoniowego, można mu pomóc w nabywaniu warsztatu rzemieślniczego, jednem słowem, inwalidzie trzeba pomóc w tym fachu, w którym on był wyspecjalizowany.</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#KazimierzGruetzmacher">Panie Ministrze, niech Pan będzie łaskaw posłuchać, bo ja do tego zmierzam. Więc jeżeli ja poruszam tę rzecz, to rozumiem, że uprzywilejowanym powinien być ten inwalida, który jest rolnikiem.</u>
          <u xml:id="u-4.53" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Tak.)</u>
          <u xml:id="u-4.54" who="#KazimierzGruetzmacher">Ja tak to rozumiem, i p. referent to potwierdza, że jeżeli zgłaszają się po działki czy kredyt rozmaici rolnicy; to wśród rolników pierwszeństwo powinni znaleźć inwalidzi, ale jeszcze raz akcentuję, inwalida rolnik, a nie szewc. Inwalidzie szewcowi powinno się pomóc w założeniu warsztatu szewskiego. Dlatego w mojem przekonaniu, ustawa bynajmniej nie stoi na przeszkodzie wypełnianiu tego obowiązku, o którym mówił p. Minister, to znaczy, by przedewszystkiem pamiętać o karłowatych gospodarstwach i o kolonizacji, a w kolonizacji brać pod uwagę przedewszystkiem inwalidów rolników.</u>
          <u xml:id="u-4.55" who="#KazimierzGruetzmacher">Druga kategorja, którą p. Minister w swojem zestawieniu pomieścił, to są pracownicy folwarczni. Bardzo drażliwy temat, ale ja się go nie boję. P. Minister powiedział, że my przy wszelkie kolonizacji powinniśmy dbać o to, aby nasz materjał kolonizacyjny był cenny pod względem rolniczym fachowym. Zupełnie piszę się na słowa p. Ministra. I, proszę Panów, to samo, co powiedziałem o inwalidach, powiem o robotnikach folwarcznych, o robotnikach rolnych. Trzeba przecież znać wieś polską i rozróżniać, że wśród robotników rolnych jest fachowców rolników może tylko 1%, nie więcej. Powiem nawet wyraźniej, jest nim tylko t. zw. włodarz i karbowy, bo oni stykają się z prowadzącym gospodarstwo, z właścicielem, czy jakimś urzędnikiem, od niego odbierają ogólne dyspozycje, dotyczące prowadzenia gospodarstw i z biegiem lat nabierają doświadczenia, nabierają pojęcia, co to jest gospodarstwo rolne, przeciętny zaś fornal czy skotarz ma pojęcie o rolnictwie takie, jak wilk o gwiazdach, co najwięcej umie zaorać pole. To nie jest rolnik, to nie jest materjał na dobrego samodzielnego rolnika.</u>
          <u xml:id="u-4.56" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Doskonały.)</u>
          <u xml:id="u-4.57" who="#KazimierzGruetzmacher">Panie Ministrze, śmiem zaprzeczyć. Oczywiście niema reguły bez wyjątku, są sprytni, którzy wybiją się przy szczęśliwych warunkach, którzy swoim sprytem nadrobią, ale naogół to są ludzie, którzy całokształtu gospodarstwa nie obejmują, nie mają pojęcia o tem, co to jest organizacja gospodarstwa, co najwyżej wiedzą, co to wykonanie poszczególnych robót, w wąskim zakresie prac, który był im powierzony.</u>
          <u xml:id="u-4.58" who="#KazimierzGruetzmacher">Pozatem jest jeszcze wielu robotników rolnych, którzy są rzemieślnikami, to są ogrodnicy, kołodzieje, kowale — po co ich nadzielać ziemią? Ja rozumiem, że skoro likwiduje się pewien warsztat pracy przez parcelację, to ludzie, którzy pracowali na tym warsztacie, powinni doznać pewnej pomocy, żeby mogli gdzieindziej pracować, i Państwo, czy kto inny ma pewien obowiązek pomóc tym ludziom, ale czemuż koniecznie dawać rolę ludziom, którzy nie potrafią się z nią obejść? Jeżeli to jest rzemieślnik, to w formie odprawy, czy w innej formie należy dać mu zasiłek, żeby założył sobie swój warsztat rzemieślniczy. Dlaczegóż więc p. Minister uwzględnia robotników folwarcznych w stosunku do właścicieli karłowatych gospodarstw w 75%, a tamtych w 50%? Także tego nie rozumiem i nie sądzę, żeby ustawa stała temu na przeszkodzie, bo ustawa przewiduje odprawę i odprawę przedewszystkiem trzeba dawać tym, którzy nie są dostatecznymi fachowcami na to, żeby ziemię posiadali.</u>
          <u xml:id="u-4.59" who="#KazimierzGruetzmacher">Proszę Panów, p. Minister taki ogrom spraw poruszył, że obawiam się, iż wszystkich nie wyczerpię. Chciałbym niezbyt długo Panów nużyć i będę się śpieszył i przeskakiwał szybko z tematu na temat.</u>
          <u xml:id="u-4.60" who="#KazimierzGruetzmacher">Więc, między innemi, była w Komisji Skarbowo-Budżetowej senackiej także mowa o cenach ziemi. To jest według mnie bardzo ważna rzecz. I mam tu w ręku rozporządzenie, właściwie projekt rozporządzenia Ministra Reform Rolnych w sprawie cen przy wywłaszczeniach. Nie będę o tem mów ł szeroko, bo narazie nie mam zamiaru dotykać tego głębokiego i bardzo specjalnego zagadnienia, tylko zwracam uwagę na jeden brak — i znowu zastrzegam się, że będę rad, jeżeli p. Minister uspokoi mnie w tym kierunku. Mianowicie począwszy od pierwszego okręgu ekonomicznego, 1 ha ziemi trzeciej klasy kosztuje 425 zł., a w drugim okręgu już ziemia pierwszej klasy kosztuje 414 zł. Otóż nie będę się bawił w wywody, czy ta cena jest usprawiedliwiona, czy nie, czy jest umotywowana produkcyjnością, czy podażą i popytem, czy to jest cena rynkowa, tylko uderza mnie jeden fakt. Tu nic nie jest wspomniane o drenowaniu, a przecie w obecnych warunkach, jeżeli się drenuje, to wiem, że przy przeciętnych warunkach bez budowy specjalnych kanałów 1 ha kosztuje 500 zł.</u>
          <u xml:id="u-4.61" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Panie Senatorze, jest specjalne rozporządzenie.)</u>
          <u xml:id="u-4.62" who="#KazimierzGruetzmacher">I ono rozstrzyga w tym kierunku? W takim razie bardzo jestem rad i zrzekam się mówienia na ten temat.</u>
          <u xml:id="u-4.63" who="#KazimierzGruetzmacher">Kończąc swoje uwagi o tezach p. Ministra i o planie jego działania na przyszłość, twierdzę, że według tego wszystkiego, co nam przedstawił, nie możemy być spokojni i nie możemy wyobrazić sobie, ażeby to poszło po gładkiej drodze i ażeby p. Minister w wykonaniu rzeczywiście zrobił to, co zamierza i co zapowiada.</u>
          <u xml:id="u-4.64" who="#KazimierzGruetzmacher">Jeszcze jeden przykład, o którym zapomniałem, ale niestety tego dokumentu nie mam. P. Minister kładł wielki nacisk na komasację i nie zadowolił się projektem swojego poprzednika, by wstawić 200.000 ha do komasacji na r. 1927/28, lecz rozpisał do prezesów okręgowych urzędów instrukcje. Nie znam ściśle ich treści, lecz wiem, że ci prezesi mieli obowiązek nadesłać następnie do p. Ministra Reform Rolnych swoje operaty co do tego, ile w danym okręgu w danym roku można skomasować i jakie będą koszty. I ten dokument zademonstrował nam p. Minister na komisji senackiej. Byłem poprostu zdumiony. Przedewszystkiem panowie prezesi byli optymistami i powiedzieli, że nawet przy niezbyt uciążliwej pracy temi siłami technicznemi, któremi rozporządzają, mogą w następnym reku skomasować nie 200.000 ha, jak przewiduje się w preliminarzu budżetowym, lecz 360.000 ha. Tylko jest jedna zabawna historja, że gdy przyszło do kosztów to rozpiętość kosztów pomiędzy jednym okręgiem a drugim była tak ogromna, że wprost niewiarygodna, bo np. w jednym z okręgów, nie pamiętam w którym, prezes okręgowego Urzędu Ziemskiego koszta komasacji 1 ha obliczył na 13 zł, a w innym okręgu na 93 zł. Według mnie to trochę nawet humorystycznie wygląda, i albo panowie prezesi nie stoją na wysokości zadania, albo otrzymują instrukcje nie dość ścisłe, albo… (Minister Reform Rolnych: Tam jest kataster, Panie Senatorze.) Może p. Minister nam to wyjaśni, ale narazie, kiedy otrzymaliśmy ten dokument, byłem zdumiony i pomyślałem sobie, że przy takich informacjach, przy takich instrukcjach i przy takich wykonawcach, jasnego planu wyobrazić sobie nie można. Bo jakże może być taki skok, tembardziej, że — to dla informacji Panów podam — Ministerstwo Reform Rolnych samo u siebie przeciętny koszt skomasowania 1 ha określa na 26 zł.</u>
          <u xml:id="u-4.65" who="#KazimierzGruetzmacher">Podczas przemówienia p. Minister bardzo często przerywał mi, za co jestem zresztą bardzo wdzięczny, i często zwracał uwagę, że to lub inne moje oświadczenie nie jest ścisłe. Prawdopodobnie p. Minister nam to wyjaśni, ale ja chcę skorzystać z tego, by powiedzieć, że trudno, by w Komisji Budżetowej senatorowie byli lepiej poinformowani, bo warunki, w których tam pracujemy, uniemożliwiają nam to Budżet Ministerstwa Reform Rolnych załatwiono w Komisji Skarbowo-Budżetowej przez 1 dzień. Możnaby się sprzeczać, czy to jest dużo czy mało, ale każdy, kto interesuje się pewnym resortem, powinien przyjeżdżać na posiedzenie komisji uzbrojony w materiał. Powinien w domu przygotować się do dyskusji, aby wiedział, co się robi, co zamierza się robić. Ten materjał, który doraźnie na komisjach dostajemy, powinniśmy otrzymywać do domu, żeby go opracować, zorjentować się, bo trudno żądać od nas takiej genjalności, by w toku rozprawy, dostawszy papierek, ten lub ów, móc już się zorjentować co do jego znaczenia, w jakim to kierunku idzie, czy to jest zgodne z naszemi poglądami i planami i t. d. To musi się zmienić w przyszłości. A wreszcie zwracam uwagę i na to, co nie było dotąd praktykowane, mianowicie żeby nam przedstawiono choć w przybliżeniu, choć prowizoryczne wykonanie budżetu roku poprzedniego, bo w takim resorcie, jak Ministerstwo Reform Rolnych, jakże się orjentować, czy sumy projektowane na następny rok są słuszne, realne, życiowe, jeżeli nie wiem, jak to wyglądało w poprzednim roku, czy w poprzednim roku życie projekt skorygowało, w jakim kierunku skorygowało, czy kredyty zostały wyczerpane, czy ilość projektowanej komasacji karłowatych gospodarstw została wykonana, czy nie, a jeżeli nie została wykonana, to dlaczego nie została wykonana. Przecież jeżeli o tem nie wiemy, to nie jesteśmy w stanie projektować na przyszłość, nie jesteśmy w stanie nic poprawić, a toczy się poprostu akademicka dyskusja na temat rozmaitych tez, pragnień i poglądów poszczególnych członków.</u>
          <u xml:id="u-4.66" who="#KazimierzGruetzmacher">Wracając do samego budżetu, o którym długo mówić nie będę, chcę umotywować Panom jedną poprawkę, która niestety nie uzyskała większości w komisji, przepadła, którą ja jednak przed plenum Senatu chcę podtrzymać. Jest to rzecz według mojego zdania, bardzo prosta, ale bardzo niesprawiedliwie skonstruowana. Chodzi mi znowu o tę nieszczęsną parcelację; nie mówię już, że jest ona bezplanowa w sensie naprawy ustroju rolnego, ale jest uchybienie w samych cyfrach. Reforma rolna z 28 grudnia 1925 roku mówi, że każdorocznie należy rozparcelować 200.000 ha i to obojętne z jakiej parcelacji, prywatnej, rządowej, czy przymusowej — taki jest sens ustawy. Do wywłaszczenia dochodzi wtedy, jeżeli z innych źródeł, to jest z dobrowolnej parcelacji, z parcelacji dóbr państwowych nie osiągnie się tej ilości 200.000. Czyli że, logicznie rozumując, należy go tak pojmować, że tyle trzeba wywłaszczyć, ile braknie do 200.000 ha. I cóż się okazuje? W preliminarzu budżetowym projektowano na r. 1927/28 dóbr państwowych rozparcelować 64.665 ha, z dobrowolnej parcelacji przewidziano — zdaje się na zupełnie słusznych zasadach — 110.000 ha, a z listy imiennej w tymże samym roku jest 50.000, Jeżeli podsumujemy te wszystkie cyfry, to nam wypadnie 224.665 ha. Więc jest za dużo. Referent proponował zmniejszyć tę ilość w innej pozycji, ale ja uważam, według tenoru ustawy z 28 grudnia 1925 r., że najsprawiedliwiej byłoby te 50.000 ha, przeznaczonych na wywłaszczenie, zmniejszyć o 24.000, lub o 20.000 i wywłaszczyć w roku następnym nie 50.000 ha, lecz tylko 30.000.</u>
          <u xml:id="u-4.67" who="#KazimierzGruetzmacher">Motywowałem dlaczego: nietylko dlatego, że to jest sprawiedliwe, że to jest zgodne z ustawą, ale i dlatego, że to nawet pod względem skarbowym Skarbowi przyniesie ogromną oszczędność, bo właśnie ten dział wywłaszczeń obciąża budżet Ministerstwa Reform Rolnych najbardziej i wydatki na tworzenie zapasów z tego tytułu wynoszą 12 miljonów. Gdybyśmy zmniejszyli ilość wywłaszczonych z 50 000 na 30.000, tobyśmy zaoszczędzili więcej niż 5.000.000. Proszę mi wytłomaczyć, dlaczego, skoro to jest zgodne z duchem ustawy, skoro daje Skarbowi oszczędności 5.000.000 zł., komisja senacka nie przyjęła tego wniosku, nie skreśliła tych 5.000.000 zł., a nadwyżkę ponad 200.000 ha z jakiegoś innego tytułu chce skreślić? A więc w tym kierunku pozwolę sobie ponowić swój wniosek i proszę Wysoki Senat, żeby był łaskaw ten mój wniosek, jako votum mniejszości, uwzględnić.</u>
          <u xml:id="u-4.68" who="#KazimierzGruetzmacher">W budżecie również figuruje suma na pomoc i propagandę przy komasacji. Przy dyskusji wysunąłem w komisji senackiej myśl, że ta propaganda dziś ma już dużo mniejsze znaczenie, niż kiedykolwiekindziej. Rezultat komasacji jest tak wielki, tak wielki wpływ wywarł, że ilość zgłaszanych gospodarstw do komasacji jest dużo większa, niż możność wykonania przez Ministerstwo Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-4.69" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Nie we wszystkich okręgach.)</u>
          <u xml:id="u-4.70" who="#KazimierzGruetzmacher">Być może, w takim razie trzeba w tych okręgach robić propagandę, gdzie ruch nie jest jeszcze tak żywiołowy, ale naogół ogólna ilość stwierdza, że ludność garnie się tak mocno do komasacji, że zgłoszeń jest dużo więcej, niż Ministerstwo może podołać.</u>
          <u xml:id="u-4.71" who="#KazimierzGruetzmacher">W związku z komasacją jest jedna wielka bolączka: gospodarze w niektórych okolicach mają pola tak poszatkowane, że gdy po skomasowaniu dostaną swój kawał ziemi w jednej całości, nie wiedzą, co z tem robić. I trzeba nielada doświadczenia rolniczego, nielada wiedzy fachowej, żeby móc na tej mozaice, jaką dostaje gospodarz w jednym kawale, zaprojektować gospodarstwo. Literalnie gospodarz w pierwszym roku po skomasowaniu staje wobec swego kawałka ziemi zupełnie bezradnie, on nie wie, co robić, jak uprawiać, co i gdzie zastać. Pomoc w tym kierunku jest niezbędna i dlatego ja tutaj o tem mówię, żeby z tych funduszów większą sumę przeznaczono na tę pomoc. Ale ta pomoc nie może być rządowa, nie można żądać od Ministerstwa, żeby zajmowało się takiemi rzeczami. Musiałoby się znaleźć specjalistów urzędników, tworzyć nowe etaty. I tu do pomocy Rządowi przychodzą instytucje społeczne, instytucje rolnicze, które już działalność w tym kierunku rozpoczęły. Jest mi wiadomo z działalności jednego towarzystwa rolniczego, że tam, gdzie instruktor towarzystwa rolniczego zjaw a się po skomasowaniu wsi i zaofiaruje swoją pomoc gospodarzom w zaprowadzaniu płodozmianów i w organizowaniu gospodarstwa, jest poprostu rozchwytywany, gospodarze węzełki ciągną, od kogo instruktor robotę ma rozpocząć. Więc przypuszczam, że Ministerstwo Reform Rolnych ma tu bardzo wdzięczne pole do działania, może wejść w kontakt z instytucjami społecznemi, obiecać, że etat instruktora pokryje, ale pod warunkiem, że on specjalnie będzie zajęty organizowaniem gospodarstw skomasowanych.</u>
          <u xml:id="u-4.72" who="#KazimierzGruetzmacher">Proszę Panów, sprawozdawca opuścił jedną rezolucję i to zupełnie zrozumiałe, ponieważ ona była wprawdzie zgłoszona przy budżecie Ministerstwa Reform Rolnych, ale odnosi się do Ministerstwa Skarbu i tam też została przeniesiona i przez komisję przyjęta. Rozmaici panowie z tej trybuny uzasadniali tę rezolucję. Brzmi ona jak następuje: „Senat wzywa Rząd, by wniósł do ciał ustawodawczych projekt zniesienia progresji i degresji w podatku gruntowym i noweli do podatku spadkowego”. Zdawało się, że ta rezolucja nie ma nic wspólnego z Ministerstwem Reform Rolnych. I tak np. p. Adelman, jak i, zdaje się, p. Połczyński mówili o tej rezolucji przy Ministerstwie Rolnictwa, popierając ją, i przytaczali motywy gospodarcze, skarbowe, ale zapomnieli o jednym motywie, który jest najważniejszym dla wysunięcia tych ustaw, i to chcę Panom przypomnieć — mianowicie, że ustawę o progresji w podatku gruntowym wdrożono dlatego, że ustawa o reformie z lat poprzednich w przekonaniu ówczesnego rządu była martwa, i że tylko ta ustawa o progresji skłaniała do prywatnej parcelacji, zmuszała większą własność do rozdrabniania się. Z chwilą jednak, gdy powstała ustawa o reformie rolnej z dnia 28 grudnia, która całą reformę rolną ruszyła z tego punktu martwego, ta ustawa o podatku jest już zbędna, przynajmniej podstawy i motywy, które ją wywołały, są niesłuszne, nierealne i nieżyciowe. Dlatego niema najmniejszego powodu tej ustawy w dalszym ciągu utrzymywać.</u>
          <u xml:id="u-4.73" who="#KazimierzGruetzmacher">Inne rezolucje do budżetu Ministerstwa Reform Rolnych omawiał już sprawozdawca. Są one powtórzeniem tych wszystkich rezolucyj, które w latach poprzednich myśmy podtrzymywali tu w Senacie, i dlatego nie będę ich odczytywał, tylko poproszę o ich uwzględnienie. Zwłaszcza chodzi mi o 5 ostatnich rezolucyj, t. j. od nr. 8 do 12.</u>
          <u xml:id="u-4.74" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuję Wicemarszałek Bojko.)</u>
          <u xml:id="u-4.75" who="#KazimierzGruetzmacher">Na zakończenie chcę zwrócić uwagę, ze jak w ustawie o reformie rolnej, tak potem w jej wykonaniu, w całej działalności Ministerstwa Reform Rolnych czas zerwać z tym przesądem, z tą atmosferą demagogiczną, ażeby parcelować tylko dla parcelacji. Według mnie najwyższem prawem dla p. Ministra Reform Rolnych powinna być prawdziwa naprawa ustroju rolnego. I pamiętać przytem trzeba, że ziemia, to rzecz święta, każdy jej najmniejszy obszar to kawałek ojczyzny i nie jest obojętnem, w czyje ręce ma się ona dostać. Właściwemi rękami przy władaniu ziemią są te, które dają pełną gwarancję, że władać ziemią będą ze znawstwem i wielkiem jej umiłowaniem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Stecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JanStecki">Wysoka Izbo! Przemówienie moje będzie nieco podobne do przemówienia s. Gruetzmachera, gdyż będę musiał dotknąć tych samych tematów, jednakże oświetlę je troszeczkę inaczej, a ponadto będę starał się wynagrodzić powtórzenia przez skracanie się o ile możności.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#JanStecki">Muszę zacząć od tego, że poczuwam się w sumieniu swojem do obowiązku oddania sprawiedliwości p. Ministrowi Reform Rolnych, że istotnie dopiero od chwili objęcia przez niego urzędu cały zakres działania tego Ministerstwa, a więc cała sprawa wykonania reformy rolnej nabrały pewnego tempa, pewnych rumieńców życia i ponadto doczekały szerszego, owszem, nawet powiedziałbym, dość szerokiego oświetlenia ideowego. Pierwszy p. Minister Staniewicz dał polskiemu ustawodawstwu agrarnemu nietylko rozmach i jakieś tempo, ale pierwszy także usiłował nadać mu założenie podstawowe, znaleźć jego sens, jego rację bytu, nie ograniczając się do banalnego frazesu, który był punktem wyjścia w twórczości ustawodawczej polskiej w zakresie naprawy ustroju rolnego, banalnego frazesu, żeby wziąć ziemię tym, którzy mają, i dać tym, którzy jej nie mają. Ten punkt widzenia był oczywiście nietylko banalny, ale był też w najwyższym stopniu bałamutny, szkodliwy, drażniący i rozstrojowy. Program dzisiejszego p. Ministra Reform Rolnych bardzo słusznie związał dzieło przebudowy, dzieło naprawy, jak mówił p. s. Gruetzmacher, ustroju rolnego Polski z kwestją rozwoju życia gospodarczego wogóle, z podniesieniem produkcji na całem polu gospodarstwa społecznego, a w szczególności rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#JanStecki">Kilka kapitalnych myśli znamionuje to podłoże ideowe. Taką kapitalną myślą było oświadczenie, że naprawa ustroju rolnego związana jest bezpośrednio z rozwojem przemysłu i handlu, z tem, co p. Minister nazywa słusznie urbanizacją Polski. Drugie, że wogóle kwestja naprawy ustroju rolnego jest związana z podniesieniem produkcji, podniesienie zaś produkcji pozostaje w ścisłym związku z utrzymaniem ceny ziemi na należytej wysokości.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#JanStecki">Trzecie, że naprawa ustroju byłaby daremną, zawodną i zupełnie zbyteczną, gdyby jednocześnie nie otoczono najtroskliwszą opieką drobnej własności rolnej, zapewniając jej egzystencję nietylko przez popieranie jej pracy gospodarczej, ale także przez stworzenie takich form prawnych, któreby zapewniały trwałość bądź dawniej powstałych, bądź nowopowstających gospodarstw drobnych.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#JanStecki">Nareszcie rzecz ostatnia, mająca na pozór tylko znaczenie techniczne w zakresie ustawodawstwa agrarnego, a w istocie sięgająca do podstaw tego ustawodawstwa, to jest przeświadczenie, że państwo powinno być raczej regulatorem procesu naprawy ustroju rolnego, aniżeli jego bezpośrednim twórcą. A więc, że w zakresie procesu rozdrabniania własności folwarcznej czynnikiem dominującym musi być parcelacja prywatna, parcelacja zaś państwowa będzie tylko jej uzupełnieniem, podobnie jak rola Państwa będzie rolą regulatora tego procesu.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#JanStecki">Wszystkie te tezy, przezemnie przypomniane, a przez p. Ministra wielokrotnie wygłaszane i wyjaśniane, są słuszne. Chodziłoby zatem tylko o zdanie sobie sprawy, w jakim stopniu są one związane ze sobą, a bardziej jeszcze, w jakim stopniu są związane z działalnością Ministerstwa Reform Rolnych, t. zn. z jego czynnościami, w jakim stopniu tezy te na działalność Ministerstwa Reform Rolnych i na czynności p. Ministra oddziaływują.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#JanStecki">Otóż muszę powiedzieć, że pod tym względem nie wszystko zadowolić może bezstronnego obserwatora. Usiłuję być obserwatorem bezstronnym i, patrząc na rzeczy z tego punktu widzenia, muszę stwierdzić, podobnie jak to twierdził p. s. Gruetzmacher, że w praktyce, w wykonaniu, w działalności Ministerstwa Reform Rolnych zauważyć się dają bardzo znaczne odchylenia od zasad wytycznych, przez p. Ministra przyjętych. W istocie bowiem, jeżeli za punkt wyjścia obierzemy sobie tezę, że parcelacja prywatna dobrowolna musi być głównym czynnikiem naprawy ustroju rolnego, rozumianej jako rozdrobnienie własności folwarcznej, to wtedy musimy sobie postawić pytanie, jakie momenty temu sprzyjają, a jakie to hamują, jakie momenty prowadzą do popierania tej parcelacji prywatnej, a jakie prowadzą raczej do jej hamowania i utrudniania. Odrazu zastrzec się muszę, że jak w założeniach ideowych p. Ministra Reform Rolnych stwierdziłem myśli bezwzględnie słuszne, godziwe i trwałe, tak samo i w tej kwestji, którą z szeregu innych obieram za punkt wyjścia nietylko oświadczenia p. Ministra Reform Rolnych, ale i bardzo wiele jego zarządzeń, zdaje się świadczyć, że p. Minister Reform Rolnych, zdając sobie sprawę z ważności parcelacji prywatnej, umie zdobyć się na szczere, otwarte jej popieranie. Mieliśmy tego bardzo wiele dowodów, ja w szczególności więcej może, niż kto inny, dlatego choćby, że p. Minister Reform Rolnych nie wahał się oświadczyć, że w szeregu instytucyj koncesjonowanych, ta właśnie, z którą ja jestem dość blisko związany z racji swego stanowiska, pracuje ku zupełnemu zadowoleniu p. Ministra.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#JanStecki">Jednakże, jak w całej działalności Ministerstwa Reform Rolnych, tak i w tym zakresie, widać bardzo wiele rzeczy sprzecznych, bardzo wiele pogmatwań, bardzo wiele takich momentów, które idą wbrew zasadniczemu założeniu, które linję wytyczną mącą, paczą i prowadzą do zagmatwania spraw teoretycznie i programowo przez p. Ministra wysuniętych na czoło i podkreślonych jako wytyczne.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#JanStecki">Kto pragnie rozwoju parcelacji prywatnej i dobrowolnej, ten powinien śmiało i otwarcie kłaść, o ile można, najmniejszy nacisk na wszystkie te przepisy ustawy o wykonaniu reformy rolnej, które parcelację prywatną spychają na plan drugi, a wciągają państwo jako, czynnik bezpośredniego wykonywania reformy, i zawierają momenty etatyzmu, tak bardzo zabagniające całe nasze życie państwowe, zwłaszcza w resorcie Ministerstwa Rolnictwa. Kto, powiadam, pragnie popierania i rozwoju parcelacji prywatnej, ten powinien do minimum ograniczyć ingerencję państwa, naturalnie, nie w zakresie nadzoru nad parcelacją, ale w zakresie jej bezpośredniego wykonywania. Dalej, kto chce rozwoju parcelacji prywatnej jako takiej, ten powinien także zdawać sobie sprawę, że nie należy mącić procesu tego przez wkraczanie dla celów wprawdzie ważnych, lecz tak ujętych, że prowadzą do procedury krzyżującej zasadniczy proces parcelacyjny. Wszystko też, co prowadzi bezpośrednio, albo pośrednio do obniżania cen ziemi, wszystko to oczywiście parcelację dobrowolną hamuje.</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Obecnie cena ziemi jest bardzo wysoka.)</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#JanStecki">Będę o tem mówił w kolei, tymczasem zaś przypomnę Panu, żeby troszeczkę urozmaicić swoje przemówienie, iż na konferencji, która się odbyła dość niedawno, bo 27 lutego, poświęconej temu zagadnieniu, jeden z mówców, zresztą skądinąd włościanin bardzo szanowny i jeden z światłej szych, ale widocznie niedobrze rozumiejący istotę procesów gospodarczych życia zbiorowego, przemawiał w następujący sposób: „Przy parcelacji bardzo często tak bywa, że włościanin sprzedaje dotychczasową swoją posiadłość, żeby nabyć z parcelującego się majątku nowe gospodarstwo, czy to większe, czy lepiej położone i t. d.”. I powiada ten mówca: „Swoje gospodarstwo ja np. sprzedają po 2.000 zł. za mórg, a kupuję tamto po 1.200 zł. To jest proszę Panów, zadrogo; jeżeli mam sprzedać swoje po 2.000 zł., to tamto powinienem dostać najwyżej za kilkaset”. Miarą tego, co drogie, co zaś tanie, to jest rzecz względna.</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Cóż to był za mądry włościanin?)</u>
          <u xml:id="u-6.12" who="#JanStecki">Nazwiska nie powiem, żałuję, że Pana tam nie było, boby Pan usłyszał.</u>
          <u xml:id="u-6.13" who="#JanStecki">Ale idźmy w porządku. Otóż, to, co w ustawie z 28 grudnia 1925 r. pomyślane zostało przez ustawodawców jako środek przymusu, jako broń, dana do ręki Rządowi w osobie Ministra Reform Rolnych, ażeby powolną parcelację, parcelację opieszałą, parcelację, z jakichkolwiek bądź względów niewystarczającą, według norm przez ustawę wskazanych, przyspieszać, to stwierdza się w dwóch zarządzeniach, mianowicie w t. zw. planie parcelacyjnym i w t. zw. wykazie imiennym. Plan parcelacyjny ma może jeszcze inne dodatkowe znaczenie, wynikające z tego, żeby odpowiadał przekonaniu Ministerstwa Reform Rolnych o potrzebie bardziej intensywnej parcelacji w pewnych okręgach. W zasadzie wszakże, oprócz tego ubocznego celu, plan parcelacyjny i wykaz imienny służą do przynaglania procesu parcelacyjnego.</u>
          <u xml:id="u-6.14" who="#JanStecki">Nie inne znaczenie ma także zawarty w ustawie przepis o rocznym kontyngencie conajmniej 200.000 ha w ciągu pierwszego dziesięciolecia. I jeżeli w ten sposób zrozumiemy doniosłość ustawową tych dwuch środków, planu parcelacyjnego i wykazu imiennego, który z planu bezpośrednio wynika, to należy sobie powiedzieć, że potrzeba stosowania tych środków sprowadza się do ich roli jako korektywy, jako środka przynaglającego, przyśpieszającego tempo parcelacji. Nigdy zaś nie należy rozumieć tych zarządzeń, jako zarządzeń samych w sobie niezbędnych, jeżeli się nie chce, aby parcelacja była wykonywana przez Państwo, zamiast, żeby była wykonywana bezpośrednio w rozwoju życia gospodarczego w porozumieniu stron zainteresowanych.</u>
          <u xml:id="u-6.15" who="#JanStecki">Jeśli się stwierdzi, że na obszarze Rzeczypospolitej w danym roku, więc powiedzmy w 1926 roku, podaż ziemi na parcelację wynosiła nie 200.000 ha, ale 500.000 ha, to z tego wynikałoby bezwzględnie, że stosowanie planu parcelacyjnego jest zbyteczne, że wyznaczanie ustawowe, to znaczy w drodze zarządzenia z ustawy wynikającego, obowiązku rozparcelowania 200.000 ha, w momencie, w którym dobrowolnie zgłoszono do parcelacji 500.000 ha, jest rzeczą nietylko zbyteczną, o co mniejsza, ale dla rozwoju parcelacji prywatnej szkodliwą, zwłaszcza, jeżeli plan parcelacyjny dotyczy nie całego Państwa i nie dużej jego połaci, jakiejś dzielnicy, albo cokolwiek mniejszych, jednak jeszcze dość dużych okręgów ziemskich, ale poszczególnych powiatów, albo grup powiatów. W takim razie efekt ogłoszenia planu parcelacyjnego jest taki, że w danym okręgu, w danej grupie powiatów, czy w danym powiecie, dla którego plan parcelacyjny ogłoszono, tempo parcelacji słabnie i możność przeprowadzenia parcelacji dobrowolnej w bezpośredniem porozumieniu stron ustaje, jest w zupełności lub znacznie utrudnione, wszyscy bowiem reflektanci na ziemię spodziewają się wtedy, że w ciągu roku przyjdzie urząd ziemski, obejmie grunta w drodze wykazu imiennego i da je reflektantom po cenach niższych, aniżeli te, jakie zostały przez właścicieli zaproponowane, a przez urząd ziemski zaaprobowane. Nie może być zatem mowy o chęci uniknięcia planu parcelacyjnego i o zakusach spekulacyjnych u większych właścicieli ziemskich, ponieważ zaproponowane ceny muszą uprzednio uzyskać aprobatę urzędu ziemskiego i należy się domyślać, że tej aprobaty by nie uzyskały, gdyby były spekulacyjne. Przez zaprowadzenie jednak planu parcelacyjnego ceny obniża się, a tempo parcelacji dobrowolnej się osłabia.</u>
          <u xml:id="u-6.16" who="#JanStecki">Przygotowując się do tego okresu, w którym oczekiwać należało ogłoszenia planu parcelacyjnego i wykazu imiennego na rok następny, zebrałem sobie zawczasu pewne dane, które w ogólnych zarysach, jak się później okazało, były dość ścisłe i odpowiadały mniej więcej danym, jakie posiadał p. Minister Reform Rolnych w momencie ostatecznego przygotowywania planu parcelacyjnego. Jednak cyfr moich Panom podawać nie będę i oprę się, już bez żadnych poprawek, na cyfrach urzędowych, zebranych w tym celu przez Ministerstwo Reform Rolnych. Ale zanim je podam, odrazu oświetlę, jak rozumiem w tych warunkach wykaz imienny.</u>
          <u xml:id="u-6.17" who="#JanStecki">Wykaz imienny, będący najostrzejszym, najdrastyczniejszym środkiem, jaki podała ustawa z 28 grudnia 1925 r., przed ostatecznym wykupem przymusowym, może być stosowany tylko w tych wypadkach i tylko w takiej mierze, kiedy i o ile plan parcelacyjny, obowiązujący dla danego powiatu, czy dla danej grupy powiatów, nie został wykonany w roku, dla którego go ogłoszono. Zatem wykaz imienny powinien odpowiadać dwum warunkom: 1) powinien odpowiadać przedewszystkiem różnicy, jaka wynika między obszarem parcelacji dokonanej, a cytrą wskazaną w planie parcelacyjnym, 2) wykaz imienny powinien o ile możności dotyczyć majątków, będących już w parcelacji, nie zaś tych, które do parcelacji nic nie zgłosiły.</u>
          <u xml:id="u-6.18" who="#JanStecki">Jeżeli z tego punktu widzenia rozpatrzymy cyfry, któremi rozporządzał p. Minister Reform Rolnych w momencie przygotowywania planu parcelacyjnego na r. 1928 i sporządzania wykazu imiennego na 1929 r., to otrzymamy pewne ciekawe wnioski. Gruntów prywatnych powinno było być rozparcelowanych według wykazu imiennego 49.000 ha na obszarze całej Rzeczypospolitej, — różnica o tysiąc wynikła stąd, że pewien objekt został z wykazu imiennego skreślony przez Trybunał Administracyjnem — rozparcelowano zaś w ciągu 1926 roku do dnia 1 listopada na terytorjum całej Rzeczypospolitej 108.772 ha, a więc zgórą dwa razy tyle, niż obejmował wykaz imienny. Jednak w poszczególnych okręgach ziemskich cyfra obszaru rozparcelowanego w bardzo słabej mierze odpowiada cyfrom, zamieszczonym w wykazie imiennym. Tak więc, podczas, gdy wykaz imienny dla okręgu ziemskiego warszawskiego obejmował 1.200 ha, a plan parcelacyjny na 1927 r. — 4.000 ha, w tym okręgu rozparcelowano 18.863: w Piotrkowie zamiast 5.500 ha łącznie z wykazu imiennego i planu parcelacyjnego rozparcelowano 8 500 ha; w Lublinie zamiast 12 000 zgórą rozparcelowano 11.000 zgórą; w Wilnie zamiast 14.500 rozparcelowano 11. 500, ale zato w Grodnie zamiast 21.000 rozparcelowano 11.500, w Łucku zamiast 17.000 rozparcelowano 12.000, w Poznaniu zamiast 11. 750 rozparcelowano 5.500, w Grudziądzu zamiast 15.300 rozparcelowano 1.500.</u>
          <u xml:id="u-6.19" who="#JanStecki">Dopiero bliższa analiza tych cyfr według okręgów pozwala wyprowadzać wnioski. Wnioski te oczywiści są następujące: tempo parcelacji nie odpowiada w żadnej mierze tym środkom przymusowym, któremi rozporządza Minister Reform Rolnych z mocy ustawy z 28 grudnia 1925 r.; parcelacja ma swoją własną logikę i swoje własne warunki, według której i w których rozwija się tu intensywnej, w innych okręgach słabiej, tu szybciej, a ówdzie wolniej i zupełnie niezależnie od tego, jakie stanowisko zajął organ administracyjny wykonawczy, t. j. Minister Reform Rolnych, poprzez urzędy ziemskie, mające stosować wykonanie ustawy. Słowem, wykaz imienny, ani nawet plan parcelacyjny nie odgrywają w procesie parcelacji tej roli, jaką im nadał ustawodawca. Stąd wynika, że jeżeli one takiej roli nie odgrywają, to nie należy się memi posługiwać, lub przynajmniej nie należy ich nadużywać.</u>
          <u xml:id="u-6.20" who="#JanStecki">Jeżeliby pod względem formalnym z powodu oczywistego brzmienia ustawy Minister Reform Rolnych wahał się zupełnie zrzec się tych środków, które daje mu do rąk ustawa i brał ją w sposób imperatywny, to w każdym razie nie powinien środków tych stosować z pewnym, że tak powiem, rozmachem i bezwzględnością. Dotyczy to zwłaszcza planu parcelacyjnego. Z wykazem imiennym jest ta trudność, że jeżeli istotnie w danym powiecie, czy w danej grupie powiatów nie rozparcelowano tyle, ile było w poprzednim planie, to bez nowelizacji ustawy Minister Reform Rolnych może się czuć obowiązany do zastosowania tego środka, t. j. do ogłoszenia wykazu imiennego, choćby miał do niego osobiście największą nawet odrazę i był przekonany o jego bezskuteczności i szkodliwości. Inaczej natomiast ma się rzecz z planem parcelacyjnym, którego ogłoszenie według mnie nie jest ustawową koniecznością, z chwilą, gdy się w sposób urzędowy stwierdzi, że podaż ziemi na parcelację znacznie, bo niemal trzykrotnie, przewyższa obszar kontyngentu parcelacyjnego, jaki w ustawie został wskazany. Poco zatem było w tych warunkach ogłaszać plan parcelacyjny na rok następny, jeżeli skądinąd, jak to starałem się udowodnić, ma się z jednej strony przed oczyma cyfry, stwierdzające, że rozwój parcelacji nie pozostaje w żadnym związku z ogłoszeniem planu parcelacyjnego i wykazu imiennego i jeżeli z drugiej strony ma się to przekonanie, do którego oczywiście bezstronna analiza zjawiska doprowadzić musi, że i plan parcelacyjny i wykaz imienny parcelację dobrowolną utrudniają i hamują, a w każdym razie, osłabiają jej pęd. Jest to pierwszy typowy objaw sprzeczności, jaka zachodzi między wysuniętemi przez p. Ministra w jego programie zasadami a ich wykonaniem.</u>
          <u xml:id="u-6.21" who="#JanStecki">Pan Minister Reform Rolnych ma w takim wypadku odpowiedź, do której, jak się zdaje, przywiązuje szczególną wagę, wielokrotnie bowiem w oświadczeniach swoich tak w Sejmie, jak i w Senacie, tak na komisjach, jak i w plenum, na to się powoływał. Powoływał się mianowicie na pedagogiczną wartość obu tych środków, t. j. wykazu imiennego i planu parcelacyjnego, a wogóle na pedagogiczną i polityczną wartość ustawy z 28 grudnia 1925 r., rozumiejąc tę wartość pedagogiczną w ten sposób, że tylko tą drogą jakoby przekonać będzie można ludność, że naprawa ustroju rolnego w Polsce może się odbyć w drodze legalnej, nie zaś w drodze extra leges, w drodze rewolucyjnej.</u>
          <u xml:id="u-6.22" who="#JanStecki">Ja muszę powiedzieć, że mam bardzo wielkie wątpliwość co do tego, czy to przekonanie p. Ministra jest słuszne. Słusznem byłoby wtedy, gdyby Państwo bądź z posiadłości własnych, bądź z własności publicznej, bądź też z posiadłości prywatnych rozporządzało tak dużym zapasem ziemi, że mogłoby słusznie obliczyć, że wszyscy ci, którzy ze względu na swój zawód dążą do wejścia w posiadanie kawałka ziemi, ten kawałek na własność otrzymają, że nie będzie pod tym względem zawodu, ani rozczarowania. Wtedy rozumiałbym, że słuszne jest przypisywanie wartości pedagogicznej, politycznej ustawodawstwu agrarnemu polskiemu, jak ono znalazło wyraz w ustawie z 28 grudnia i w zarządzeniach wykonawczych p. Ministra Reform Rolnych. Jeżeli wszakże, jak to Wysokiej Izbie i p. Ministrowi Reform Rolnych wiadomo, jest rzeczą notorycznie stwierdzoną, że zapas ziemi, jakim rozporządzamy w Państwie, wystarczyć może w najlepszym razie do zaopatrzenia trzeciej części tych, którzy dziś gospodarują na warsztatach karłowatych, lub też są bezrolnymi, a są uprawnionymi przez ustawę do wejścia w posiadanie ziemi, jeżeli powiedzmy ledwo 1/3 ich część nadzielić można a 2/3 pozostawi się bez zaopatrzenia, bez nasycenia ich apetytów, to w tych warunkach mniemanie, że ślepe — przepraszam za wyrażenie — na literze oparte wykonanie ustawy z dnia 28 grudnia ma jakoby w ludności polskiej doszczętnie wytępić wszelkie tendencje do rewolucji agrarnej, o ileby takie tendencje u ludności polskiej właśnie były, — takie przekonanie jest błędne. Prowadzi ono tylko primo — do rozstroju życia gospodarczego, secundo — do dalszego bałamucenia umysłów, które wciąż się utrzymuje w przekonaniu, że jeżeli nie w 1927, to w 1928, albo w 1929, albo może w 1930 r. przyjdzie i na nich kolej, że oni dostaną też kawałek ziemi, chociaż w istocie ta kolej nigdy na nich nie przyjdzie i oni nigdy tego kawałka ziemi nie dostaną. To jest działanie przeciw programowi ideowemu, tak szerokiemu, tak głębokiemu, tak rozumnemu, jakiśmy z ust Pana Ministra słyszeli i jaki tu na początku podkreśliłem. Czyli innemi słowy jest tu sprzeczność i jest tu bałamuctwo.</u>
          <u xml:id="u-6.23" who="#JanStecki">Czyż inaczej mają się rzeczy, jeżeli dotkniemy drugiego punktu programu działalności p. Ministra, mianowicie komasacji. Już p. sen. Gruetzmacher zwracał na to uwagę, że komasacja niekoniecznie jest związana sama w sobie z t. zw. upełnorolnianiem małorolnych uczestników scalania. Wywodów p. Gruetzmachera co do tego powtarzać nie będę, dodam tylko, że jeżeliby wychodzić z tego założenia, że przy każdej bez wyjątku komasacji małorolni uczestnicy scalania mają być w ziemię zaopatrzeni, to w żadnym razie, zdaniem mojem, nie należy tego rozumieć w ten sposób, że mają być zaopatrzeni z majątków położonych w bezpośredniem, czy też w najbliższem sąsiedztwie. Nietylko dlatego, że w majątkach, położonych bezpośrednio lub w najbliższem sąsiedztwie może nie starczyć ziemi dla upełnorolnienia uczestników danego scalania, ale co ważniejsza dlatego, że jeżeliby się szło po tej linji upełnorolnienia, że tak powiem, sąsiedzkiego, to w takim razie z komasacji — tego najważniejszego, najcenniejszego, najzdrowszego i najszlachetniejszego momentu akcji agrarnej w Polsce uczynimy awanturę, awanturę polegającą na tem, że każda wieś, która ma jakiekolwiek dane po temu, będzie żądała komasacji, bo nie będzie nią kierowało przekonanie o pożytku scalenia, tylko apetyt na przyległe grunty folwarczne. Gdyby było wiadome, że komasacja niekoniecznie jest połączona z upełnorolnieniem, upełnorolnienie zaś nie jest związane z obcinaniem przyległych folwarków, w takim razie jestem przekonany, że tempo komasacji byłoby może wolniejsze, ale komasacja sama byłaby zdrowszą i chroniłaby społeczeństwo włościańskie od wpływu rozbudzonych apetytów.</u>
          <u xml:id="u-6.24" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Pan tak mówi, żeby się tylko wypchnąć z parcelacji.)</u>
          <u xml:id="u-6.25" who="#JanStecki">Ja nie mówię, żeby się „wypchnąć” z parcelacji, bo jestem tego przekonania, że parcelacja będzie się odbywała bez względu na to, czy Pan sobie jej życzy i bez względu na to, czy ja sobie jej nie życzę, bo kiedyśmy obaj byli jeszcze bardzo młodym chłopcami, a Pan nie rozwinął jeszcze swojej owocnej działalności na polu politycznem, to już parcelacja na ziemiach polskich odbywała się bez moich sprzeciwów i bez Pańskich zabiegów.</u>
          <u xml:id="u-6.26" who="#komentarz">(Głos: Pańskich sprzeciwów nie było. S. Zubowicz: Zachwycaliśmy się Pańską broszurą.)</u>
          <u xml:id="u-6.27" who="#JanStecki">Ja treść swojej ówczesnej broszury w całości do dziś dnia podtrzymuję, ale chciałbym, żebyście Panowie, którzy powtarzacie pewne hasła, nie wnikając w ich istotę, zrozumieli, że parcelacja wynika nie z jakiejś idei demokratycznej, nie z jakiejś idei podniesienia ludu na wyższy szczebel kultury duchowej i materjalnej, tylko z konjunktury gospodarczej. Gdyby konjunktury gospodarczej nie było, to cokolwiek Panowie umieścilibyście w swoim programie społecznym, parcelacji nie bylibyście w stanie podtrzymać.</u>
          <u xml:id="u-6.28" who="#JanStecki">Ale wracam do tematu. Przepraszam za dygresję. Nadanie komasacji takiego kierunku, jaki nadaje jej p. Minister Reform Rolnych, połączone jest jeszcze z czemś innem, to jest z czasowem odkładaniem indywidualnych podziałów do momentu technicznej możliwości. Punktem wyjścia zarządzeń p. Ministra Reform Rolnych w zakresie komasacji było, że z chwilą, kiedy wieś zgłosi się do scalania i poweźmie uchwałę scaleniową, należy określić ile dla upełnorolnienia potrzeba ziemi folwarcznej.</u>
          <u xml:id="u-6.29" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Pan nas uczył wywłaszczenia w swojej broszurze.)</u>
          <u xml:id="u-6.30" who="#JanStecki">Bardzo żałuję, że nie wszystkich uczniów miałem zdolnych. Wtedy urząd ziemski na podstawie wniosku komisarza określa, że dla upełnorolnienia potrzeba ziemi folwarcznej tyle a tyle, i proponuje właścicielowi, żeby tę ziemię sprzedał w trybie bezpośredniego z zainteresowanymi włościanami porozumienia, a jeżeli to nie nastąpi w ciągu trzech miesięcy, lub jeżeli nie kupi w ciągu trzech miesięcy Bank Rolny, przejmuje się tę ziemię w całości na rzecz niepełnorolnych uczestników scalania, zastrzegając idealne prawo każdego uczestnika do pewnego quantum, do tylu a tylu morgów ziemi z przejętego obszaru, odkładając zaś przyznanie na własność tych paru morgów, jakie danej jednostce należeć się będą, do chwili przeprowadzenia komasacji.</u>
          <u xml:id="u-6.31" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: P. Schultz to wymyślił, nie ja.)</u>
          <u xml:id="u-6.32" who="#JanStecki">Nie, Panie Ministrze, to nie p, Schultz wymyślił, zdaje mi się, że to p. Minister wymyślił.</u>
          <u xml:id="u-6.33" who="#JanStecki">Otóż, proszę Panów, wprowadzenie wspólnego władania w momencie, w którym jednocześnie mówi się słusznie i z całem przekonaniem, tak, jak to mówił p. Minister, o wspólnotach i o serwitutach, które także nie są niczem innem, jak pewnego rodzaju wspólnem użytkowaniem własność, kiedy się mówi o tych formach władania, że one zabijają wszelką inicjatywę, że utrzymują zainteresowanych uczestników na poziomie lichej szarzyzny życiowej, nie pozwalając im dźwignąć produkcji, w tym momencie wprowadzanie, doprawdy nie wiem, w jakim celu, przejściowego władania wspólnego… (Minister Reform Rolnych: Na pół foku.) Panie Ministrze, czyż na pół roku? Odkąd mam zaszczyt polemizować z Panem Ministrem na ten temat, najprzód w rozmowach, a potem w artykułach, ciągle słyszę z ust Pana Ministra zapewnienie, że to na czas krótki, i ciągle wyrażam wątpliwości, czy ten czas istotnie będzie bardzo krótki. Wszakże z cytr, któreśmy tutaj słyszeli i które były oparte na dostarczonych przez, p. Ministra danych, wynika, że wykonanie komasacji pozostaje bardzo daleko poza zgłoszeniami. Jeżeli zgłoszenia dalej będą szły tem samem tempem, to wykonanie będzie pozostawało coraz bardziej w tyle, i obawiam się, że nie pół roku, lecz parę albo kilka lat w najlepszym razie będą trwały wspólnoty.</u>
          <u xml:id="u-6.34" who="#JanStecki">Dzisiaj bardzo się cieszę, że śród rezolucyj, które referent z ramienia Komisji Budżetowej Senatu przedstawił Wysokiej Izbie do przyjęcia, jest jedenasta, mówiąca: „Senat wzywa Rząd do nieprzeprowadzania komasacji tam, gdzie poprzednio nie uregulowano serwitutów i rozdziału wspólnot”. Nie wiem, jak Pan Minister potrafi przeprowadzić wykonanie tej rezolucji, jeżeli ją przyjmie,</u>
          <u xml:id="u-6.35" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Z entuzjazmem.)</u>
          <u xml:id="u-6.36" who="#JanStecki">... i pogodzić z zaleceniami, wydanemi na piśmie, żeby zaprowadzić wspólne władanie gruntami folwarcznemi, potrzebnemi dla upełnorolnienia. Nie wiem też, jak Pan Minister pogodzi rezolucję z artykułami ostatniego dekretu P. Prezydenta Rzeczypospolitej, dekretu poświęconego serwitutom, w którym jest mowa, że gdzie służebność przysługuje całej wsi, tam odnośne obszary mają być przejęte we wspólne władanie i wspólne tej wsi użytkowanie. Moment wspólnego władania i wspólnego użytkowania znowu tu jest gwoździem, który do programu p. Ministra ktoś z boku wsadza, nie wiem pod jakim wpływem. Dekret o serwitutach mówi, że wynagrodzenie może być przyznane na wspólną własność uprawnionych osad, jeżeli okręgowy urząd ziemski uznaje, że to jest konieczne ze względu na miejscowe stosunki agrarne. Nie rozumiem w jakim wypadku okręgowy urząd ziemski może dopatrzyć się pożytku z zaprowadzenia wspólnego władania, a więc, w jaki sposób taka decyzja urzędu ziemskiego może się zgodzić z rezolucją Senatu, o której p. Minister przed chwilą powiedział, że jest słuszna. Będę bardzo wdzięczny, jeżeli p. Minister to wytłómaczy. Rozumiem, że są dwie zasady: zasada wschodnia komunistyczna wspólnego użytkowania i władania i zasada zachodnio-europejska wyraźnego wyodrębnienia własności, pozostawienia jej rozwoju inicjatywie posiadacza, przy należytej oczywiście opiece i poparciu ze strony Państwa, jako reprezentanta interesów ogólnych w zakresie jego środków.</u>
          <u xml:id="u-6.37" who="#JanStecki">Teraz rzecz ostatnia, której chcę dotknąć, żeby Panom wykazać, iż w wykonaniu tak pięknego programu, jaki ustalił p. Minister Reform Rolnych, są niekonsekwencje. Tu zgóry s. Błyskosza przepraszam, że nie będę odpowiadał na jego przerywania, które będzie miał sposobność czynić, wołając, np., iż mi chodzi o cenę ziemi. Chodzi mi o cenę ziemi nie tylko dlatego, że przy zabieraniu własności bezwzględnie należy zapłacić każdemu tyle, ile własność jest warta, ale i dlatego, że jeżeli przy zabieraniu własności cenę obniżymy, to znów uniemożliwimy bieg procesu samorzutnego, dobrowolnego i znów parcelację dobrowolną utrudnimy, bo wtedy każda zainteresowana osoba, wiedząc, że przy wykupie przymusowym dostanie ziemię taniej, nie będzie chciała rozmawiać z właścicielem gruntu, lecz będzie czekała, żeby grunt dostać z wykupu przymusowego. W tym względzie mam Panom do przytoczenia to, na co powoływał się s. Gruetzmacher, a więc zamierzone przez p. Ministra Reform Rolnych rozporządzenie o szacunku gruntów przy wykupie przymusowym. Ten egzemplarz, albo raczej ta redakcja, na którą powoływał się s. Gruetzmacher i którą ja tutaj posiadam, jest redakcją wstępną, tymczasową, która p. Ministra Reform Rolnych formalnie wcale nie wiąże, uczynił ją bowiem przedmiotem narad, specjalnie w tym celu zwołanych z udziałem rzeczoznawców i oświadczył, że weźmie pod uwagę wszystkie zdania, które zostały złożone i dopiero wziąwszy pod uwagę te zdania, sporządzi nowy projekt. Nie chodzi tedy o formalną odpowiedzialność p. Ministra za ten projekt, takiej formalnej odpowiedzialności niema. Chodzi o sam fakt zgody p. Ministra Reform Rolnych na rozpoczęcie debat nad tą kwestją od redakcji tak bardzo wadliwej, jaką tu mamy przed oczyma, od redakcji tak bardzo odbiegającej od wygłaszanej przez p. Ministra zasady, że ceny ziemi w Polsce są obecnie za niskie, że należy oczekiwać podniesienia się tych cen, że owszem podniesienie się ich należy uznać za zjawisko dla gospodarstwa narodowego, a więc i dla Państwa pożądane.</u>
          <u xml:id="u-6.38" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Dlaczego Pan nie wpłynął na kolegów profesorów, żeby zgodzili się? Wszyscy prawie odmówili.)</u>
          <u xml:id="u-6.39" who="#JanStecki">Jeżeli Pan Minister nie weźmie mi za złe małej niedyskrecji, to pozwolę sobie przytoczyć, że kiedy miałem zaszczyt z Panem Ministrem prywatnie rozmawiać na ten temat, Pan Minister mi oświadczył, że projekt został opracowany w Ministerstwie, a p. Minister na opracowanie jego nie wpływał, że p. Minister, o ile będzie potrzeba, potem go skoryguje. Otóż ja właśnie mam za złe p. Ministrowi, że tak się zachował. Bo ja, gdybym był ministrem reform rolnych i przystępował do opracowania tego projektu, tobym urzędnikom swoim powiedział: macie opracować projekt w ten sposób, by cena ziemi odpowiadała przeciętnej rzeczywistej wartości, żeby ta cena ziemi była w każdym razie wyższą od dzisiejszej, bo takie jest moje przekonanie, któremu dałem publicznie wyraz w wielokrotnych wywiadach i wielokrotnych swoich przemówieniach. Gdyby oni otrzymali tego rodzaju wskazówki od p. Ministra, to w takim razie nie proponowaliby cen, które są niższe od cen szacunkowych, stosowanych przy opłacaniu podatku majątkowego i od cen, stosowanych przez Bank Rolny.</u>
          <u xml:id="u-6.40" who="#JanStecki">Wszystkiego nie będę odczytywał, ale podam niektóre cyfry. Więc w pierwszym okręgu ekonomicznym w I klasie Bank Rolny stawia cenę 1.200, podatek majątkowy 900, p. Minister Reform Rolnych — 850; w II klasie: Bank Rolny 1.080, podatek majątkowy — 920, p. Minister Reform Rolnych — 637; w III klasie: Bank Rolny — 900, podatek majątkowy 600, p. Minister — 425 i t. d. Weźmy jeszcze trzecią strefę ekonomiczną: I klasa: Bank Rolny — 800, podatek majątkowy — 700, p. Minister Reform Rolnych — 387; II klasa: Bank Rolny — 720, podatek majątkowy — 560, p. Minister Reform Rolnych — 310 i t. d. Proszę Panów, przecież Panowie muszą przyznać i Pan Minister Reform Rolnych zechce też przyznać, że te ceny nietylko są niższe od wszelkich możliwych cen praktykowanych obecnie, ale nawet i od cen ustalonych formalnie przez inne organa rządowe.</u>
          <u xml:id="u-6.41" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Tamte ceny są w złotych w złocie.)</u>
          <u xml:id="u-6.42" who="#JanStecki">I jedne i drugie są w złotych w złocie, a z tego należy wniosek wyprowadzić, że albo p, Minister Reform Rolnych nie przywiązuje należytej wagi do oświadczenia swojego o tem, iż wyższe ceny ziemi z punktu widzenia gospodarki zbiorowej i interesów Państwa są pożądane, albo też o tej swojej zasadzie zapomniał, jeżeli pozwala swoim urzędnikom opracowywać tego rodzaju projekty i z takiemi projektami występuje.</u>
          <u xml:id="u-6.43" who="#JanStecki">A jak dalece walka z błędnemi w tym zakresie ideami jest potrzebna, to niech mi wolno będzie dla poparcia swojego w tym względzie przekonania powołać się znowu na tok dyskusji, prowadzonej 27 lutego podczas ostatniej narady zwołanej przez Prezydjum Rady Ministrów, a poświęconej kwestji reformy rolnej i współdzielczości rolniczej. Dyskusja ta przez usta bardzo wielu mówców nietylko ze sfer włościańskich, ale i ze sfer inteligencji uwidoczniła przekonanie, iż należy obniżyć ceny ziemi, przyczem mówcy traktowali tę kwestję nie z żadnego zasadniczego punktu widzenia, tylko z punktu widzenia jakiejś buchalterji agrarnej. Tak więc, kiedy p. prof. Ludkiewicz starał się udowodnić rachunkiem, że ciężary, które ponosić ma nabywca parceli, będą tak duże, iż Państwo nie zdoła mu przyjść z pomocą w należytym stopniu, z czego wyprowadził wniosek, że tempo parcelacji należy zwolnić — to po tym referacie z prof. Ludwikiewicza szereg mówców oświadczył, że p. Ludkiewicz jest w błędzie, bo przecież sposób znaleźć łatwo: jeżeli p. Ludkiewicz sądzi, że Państwu nie wystarczy środków na popieranie parcelacji, bo potrzeby jednostek są zbyt wielkie, to — powiadają — obniżcie ceny ziemi, potrzeby nabywców będą mniejsze, będą mieli niższe spłaty, Państwu pieniędzy wystarczy i tempa parcelacji zwalniać nie potrzeba. Bardzo proste rozwiązanie! Przy braku zupełnym środków u Państwa możnaby było posunąć tę zasadę jeszcze dalej i powiedzieć, że jeśli wziąć ziemię darmo, to nabywcy nie będą nic płacili i nie potrzeba będzie kredytu wcale.</u>
          <u xml:id="u-6.44" who="#JanStecki">Ja tego, broń Boże, nie kładę na karb p. Ministra Reform Rolnych, tylko powiadam, że tak bardzo bałamutne są pod tym względem pojęcia, że wszystko, co przez nieostrożność, czy przez nieopatrzność p. Ministra, jego urzędnicy w tym zakresie wykoncypują, może dać społeczeństwu iluzję, iż także Ministerstwo Reform Rolnych niedalekie jest od myśli o pożytku obniżenia cen ziemi. Z umysłami, które, jak umysły uczestników owej dwukrotnie przezemnie cytowanej narady, nie zawahały się przed publicznem wygłoszeniem zdania, iż udzielanie jakichkolwiek kredytów gospodarstwom folwarcznym, jako formacji gospodarczej przeżytej i skazanej na likwidację, jest niezrozumiałe i nieuzasadnione, iż wszystkie kredyty te należy cofnąć, z umysłami, które stoją na tak prymitywnym, na tak niskim, na tak prostackim poziomie, przecież trzeba walczyć sposobami zrozumiałemi, jasnemi, sposobami przemawiającemi odrazu do przekonania. Trzeba pomiędzy innemi walczyć w ten sposób, żeby nietylko w przemówieniach programowych, ale dawać też wyraz na każdym kroku konieczności podniesienia ceny ziemi. To nie jest sprawa prywatna, tu nie chodzi o to, czy dany właściciel przy likwidacji swego warsztatu dostanie więcej lub mniej, tu chodzi o to, że z wartością sprzedażną ziemi, z ceną jej obiegową związane są najdonioślejsze zagadnienia kredytu narodowego, kredytu, który winien iść na rozwój całego gospodarstwa społecznego, tu chodzi o to, że z ceną, po jakiej się nabywa warsztat rolniczy, związany jest stopień intensywności gospodarki na tym warsztacie.</u>
          <u xml:id="u-6.45" who="#JanStecki">Zdaje mi się, że z tej strony zagadnienia jeszcze tutaj nie poruszono, zagadnienia szczególnie interesującego w momencie, kiedy p. referent s. Zubowicz, uniesiony zapewne entuzjazmem dla wielkiej sprawy, której broni, przez lapsus linguae — powiedział, że gospodarka włościańska jest z natury ekstensywna.</u>
          <u xml:id="u-6.46" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Nie powiedziałem „z natury”.)</u>
          <u xml:id="u-6.47" who="#JanStecki">Pan nie powiedział „z natury”, ale powiedział Pan, że gospodarstwo włościańskie jest ekstensywne, i tak to wypadało z kontekstu, że Pan przypisywał w przeciwstawieniu do gospodarstwa folwarcznego gospodarstwu drobnowłościańskiemu charakter ekstensywności. Ja mu tego charakteru nie przypisuję, ale twierdzę, że przez błędną politykę gospodarczą można zepchnąć na drogę ekstensywności, a więc na drogę pomniejszenia produkcji nietylko gospodarstwa folwarczne, ale i gospodarstwa drobne, gospodarstwa włościańskie. Gospodarstwa folwarczne na tę drogę spychać się będzie przez ślepo formalne stosowanie przepisów ustawy z 28 grudnia 1925 r., robiąc z tych przepisów, które tam są, tylko sankcje, środki wykonania dzieła naprawy ustroju rolnego; gospodarstwa folwarczne będzie się spychało na drogę ekstensywności przez obniżanie ceny ziemi; na tę samą drogę będzie się je spychało przez odmawianie kredytu, jak tego żądają współwyznawcy p. referenta, A gospodarstwa drobnowłościańskie spychać się będzie tak samo na tę drogę przez szereg zarządzeń nieopatrznych, wśród których cena ziemi odgrywa również rolę nienajpośledniejszą.</u>
          <u xml:id="u-6.48" who="#JanStecki">Pod tym względem pozwolę sobie przytoczyć dwa zdania, jedno nasze własne, a drugie obce. Jedno to jest zdanie niemieckiego profesora Hollmana, który powiada: „Jeżeli włościanin dostaje ziemię za darmo, lub znacznie poniżej jej wartości, wówczas znika czynnik współzawodnictwa i przestaje działać moment kapitalistyczny. Jeżeli przytem chodzi o znaczny procent gruntów, w danym kraju następuje ogólne obniżenie wartości kapitału gruntowego, co w konsekwencji ekonomicznej prowadzi do gospodarki ekstensywnej”.</u>
          <u xml:id="u-6.49" who="#JanStecki">Nie inne także zdanie wypowiedział jeden z uczestników kongresu rolniczego polskiego, prof. Surzycki, którego autorytet pod tym względem wszyscy uznać muszą, jest to bowiem człowiek bardzo bezstronnie o tych rzeczach sądzący, człowiek, którego zdanie zapewne ceni także i p. Minister, skoro powoływał go do jednej z ostatnich narad. Prof. Surzycki powiada:</u>
          <u xml:id="u-6.50" who="#JanStecki">„Im wyżej wznosi się cena ziemi, tem gospodarstwa więcej się starają o wydobycie większego dochodu, o podwyższenie renty na drodze wzmożonych nakładów kapitału pracy. W miarę zaś obniżania się cen ziemi i zmniejszania się wymagań co do wysokości renty, udział pracy i kapitału musi być ograniczony, intensywność musi z natury rzeczy maleć.</u>
          <u xml:id="u-6.51" who="#JanStecki">„1) Drożyzna ziemi zmusza do intensywnych form gospodarstwa wiejskiego — jeżeli wysoka cena ziemi towarzyszy względnej taniości pracy i kapitałów, to system intensywny gospodarczy jest konieczny i korzystny, i tak jest w Europie Zachodniej, gdzie istnieją te warunki.</u>
          <u xml:id="u-6.52" who="#JanStecki">„2) Taniość ziemi, a drożyzna kapitału i pracy, choć przy niskiej skali zarobków, ale przy małej wydajności pracy, jak jest u nas, zmusza do przyjęcia systemu ekstensywnego”.</u>
          <u xml:id="u-6.53" who="#JanStecki">Z tego, proszę Panów, wynika, że wykonanie reformy rolnej takie lub inne, nie jest kwestją czyjegoś smaku, czy kwestją stanowiska indywidualnego, interesów prywatnych, to jest kwestja, jak powiedział p. referent i p. s. Gruetzmacher, o wielkiej ogólnonarodowej doniosłości i to nietylko dla przyszłości kraju i dla jego społecznej budowy, dla jego psychologji politycznej, ale i dla życia dzisiejszego, dla życia codziennego, dla produkcji i gospodarki obecnej. Takie czy inne jej przeprowadzenie o wartości tej gospodarki, o jej wydajności będzie stanowiło. Jeżeli p. Minister Reform Rolnych zechce w dalszym ciągu przestrzegać tych zasad programu, który wysunął, a z największą uwagą przestrzegać, aby tych zasad nie krzywiły żadne inne wpływy, czy to natury biurokratycznej, czy to natury politycznej, to wtedy spodziewać się można, że wprowadzi dzieło naprawy ustroju rolnego w Polsce na właściwe tory i znaczną część tej pracy — o ile Pan Bóg da mu zdrowia i życia — wykona z pożytkiem dla kraju. W przeciwnym razie, jeśli będą w dalszym ciągu krzewiły się wpływy szkodliwe, praca nie wyjdzie na pożytek ani włościaństwa, ani Polski i u kresu jej będzie jeszcze nowy zawód i trzeba będzie się znowu zabierać do ratunku kraju innemi sposobami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Hasbach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#ErwinHasbach">W ostatnich dniach p. Minister Reform Rolnych powołał komisję, mającą opracować sprawy przewłaszczenia i renty w b. dzielnicy pruskiej. Sprawa zwaloryzowania rent zajmuje nas przeszło od roku. Dotychczasowe pobieranie 18 3/4% renty przedwojennej już przekracza wysokość zwaloryzowanych hipotek. A co ma być dalej? Drobni i średni właściciele ziemscy nie będą mogli ponieść kosztów jeszcze większego zwaloryzowania rent bez znacznej szkody dla swych przedsiębiorstw, tak ważnych dla zaopatrzenia społeczeństwa w żywność. Zysk Państwa będzie minimalny w porównaniu ze szkodą.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#ErwinHasbach">Ale zachodzi obawa, że i w tym wypadku stosowana będzie niejednakowa miara, to znaczy, że faworyzowani płatnicy rent — oczywiście narodowości polskiej — będą płacili niżej zwaloryzowane renty, aniżeli płatnicy narodowości niemieckiej. Korzystam z okazji i apeluję do sumienia Rządu i powołanych przez niego komisyj, w których jak zwykle niema ani jednego nazwiska niemieckiego, ażeby działały sprawiedliwie i mądrze.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#ErwinHasbach">A teraz przystępuję do reformy rolnej. Druga lista przeznaczonych do parcelacji posiadłości ziemskich została ogłoszona w styczniu r. b. i wyraźnie pokazuje, że obawy nasze były uzasadnione. Co się stało z tą ustawą? Jest ona niby jednakowo stosowana do wszystkich większych własności ziemskich, a jednak druga lista nie pozostawia żadnych wątpliwości, że ustawa ta używana jest do planowego spolszczenia stanu posiadania ziemskiego w zachodniej Polsce, znajdującego się obecnie w rękach niemieckich. Z ogólnego obszaru 50.000 ha, przeznaczonych do wywłaszczenia w Polsce w 1927 r., na samą b. dzielnicę pruską, bez Śląska, przypada 14.000 ha, a z tych 14.000 ha, 9.628 ha jest własnością obywateli polskich narodowości niemieckiej, a tylko 4,187 ha własnością obywateli narodowości polskiej. Na Pomorzu 80% wszystkich posiadłości, przeznaczonych do wywłaszczenia, należy do obywateli narodowości niemieckiej. W południowej części Poznańskiego wywłaszczone będą tylko strefy, graniczące z Niemcami. Bez najmniejszego względu na stan kulturalny przeznacza się do wywłaszczenia posiadłości wzorowe i hodowle nasion. Niektórym właścicielom, którym już w roku ubiegłym wywłaszczono znaczne obszary, teraz po raz drugi przeznacza się do parcelacji tak znaczny kontyngent, że prowadzić to musi do zrujnowania całego przedsiębiorstwa.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#ErwinHasbach">Na zasadzie art. 4, 5, 16 omawianej ustawy Minister Reform Rolnych ma możność naprawić błędy, popełnione przy zestawianiu listy. Apeluję więc do p. Ministra, ażeby dbał o to, ażeby względy gospodarcze nie były wyprzedzone względami politycznemi, a od p. Ministra Rolnictwa żądamy energicznego wstawienia się za powierzonymi jego opiece.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#ErwinHasbach">Widzimy więc, że reforma rolna została użyta do problemu kolonizacji dzielnicy pruskiej. Rząd stara się jak najprędzej posiadłości ziemskie z rąk niemieckich oddać w ręce polskie, począwszy od 1922 r., t. j. od bezprawnego złamania 200 umów dzierżawnych, zawartych pomiędzy dzierżawcami domen i państwem pruskiem, odkąd zanulowano przeszło 4.000 osadników i zlikwidowano wiele tysięcy morgów ziemi posiadłości niemieckich. Poza tem uniemożliwia swym własnym obywatelom narodowości niemieckiej nabycie ziemi w mieście i na wsi przez zastosowanie prawa pierwokupu. To prawo opiera się na ustawie wydanej w grudniu 1918 r., kilka dni przed przejęciem tych ziem przez władze polskie, przez niemiecki rząd powojenny, w celu niedopuszczenia do uprawiania spekulacji ziemią w czasie inflacji przez ludzi nie rolników, którzy dzięki właśnie inflacji zrobili majątek.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#komentarz">(Głos: Ustawa kolonizacyjna.)</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#ErwinHasbach">Przepraszam, Pan się myli. Ustawa ta w Niemczech już dawno jest zniesiona, tylko u nas pozostaje nadal w mocy i służy do wypełniania innych celów, niż te, do jakich została niegdyś przez Niemców wydana. Stosuje się ustawę tę też tylko w tym wypadku, jeśli nabywcy posiadłości należą do narodowości niemieckiej i tem samem narusza się zasadnicze postanowienie Konstytucji, gwarantujące wszystkim bez wyjątku obywatelom jednakowe prawa.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#ErwinHasbach">Reszty tej planowej kolonizacji dokonać ma reforma rolna.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#ErwinHasbach">Pod względem kulturalnym wymienione środki wyrządziły niezmierną szkodę. Kto dziś przejeżdża przez b. dzielnicę pruską, ten widzi, że do niedawna jeszcze kwitnące osady, są zrujnowane i to z powodu zmiany właściciela w ostatnich czasach. Domeny państwowe częściowo muszą być podzielone, gdyż renta, którą one przynoszą, jest minimalna. Choć według ustawy o reformie rolnej wykluczone być mają od parcelacji objekty, mające wielkie znaczenie pod względem gospodarczym, to jednak na listach posiadłości ziemskich, przeznaczonych w dwóch ostatnich latach do parcelacji, widzimy również posiadłości ziemskie, znane powszechnie ze swej wzorowej gospodarki i hodowli nasion, których niezbyt dużo mamy w Polsce. To jest strona kulturalna tej sprawy. A do jakich ona dąży celów politycznych? Zamierza się przez jak najszybsze spolonizowanie tej krainy i to przez ludzi częściowo nierolników, dowieść teraz i na przyszłość, że jest ona czysto polska i że na wieki należeć musi do Polski.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#komentarz">(Głosy na prawicy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#ErwinHasbach">Nie wiemy, czy ten cel można osiągnąć najłatwiej przez reformę rolną.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#ErwinHasbach">A czy wyżej wspomniane anulacje, likwidacje i wywłaszczenia nie dość wyraźnie pokazują, że jest to dla Państwa, obecnie władającego tą ziemią, drobnostką, aby wszystkie, przedtem przez inne państwo stosowane, środki przy korzystnej konjunkturze w polityce w krótkim czasie zostały cofnięte? Panowie przecież się zgodzą ze mną, że gdyby teoretycznie mówiąc, Niemcy, dzięki t. zw. korzystnej politycznej konjunkturze, kiedykolwiek odzyskały krainę tę, lub część jej z powrotem, to napewno skorzystałyby z nauki, którą myśmy im dali i stosowałyby te same środki, które teraz my stosujemy.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#komentarz">(S. Zubowicz: A komisja kolonizacyjna co robiła, a wywłaszczanie majątków polskich!)</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#ErwinHasbach">Sporne pod względem etnograficznym i politycznym obszary nawet lepiej zapewnić sobie można za zgodą państwa sąsiedniego i przez mądrą politykę, prowadzącą do urobienia sobie zamieszkujących na tych ziemiach mniejszości narodowych na obywateli zadowolonych, lojalnych.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#komentarz">(S. ks. Albrecht: A jak to było przed 100 laty?)</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#ErwinHasbach">Wicemarszałek Bojko:</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#ErwinHasbach">Głos ma p. Minister Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Wysoki Senacie! Moi przedmówcy poruszyli szereg zarzutów, na które zniewolony jestem chociaż w paru słowach odpowiedzieć. Przedewszystkiem muszę przypomnieć te idee przewodnie, które zarówno w komisji senackiej, jak i w Sejmie, jak wogóle zresztą we wszystkich moich przemówieniach w ciągu mojego 9 miesięcznego blisko urzędowania, starałem się podkreślić. Proszę Wysokiej Izby, twierdziłem i twierdzę, że istota kwestji agrarnej w Polsce polega na przeludnieniu wsi naszej i że tego przeludnienia jedynie w drodze reformy rolnej nie potrafimy rozwiązać, że to przeludnienie możemy usunąć tylko w drodze rozwoju miast i przemysłu, i że dalej rozbudowy przemysłu nie potrafimy dokonać, jeżeli nie stworzymy odpowiednio zasobnego rynku wewnętrznego, który jest dla mnie warunkiem sine qua non rozwoju przemysłu. Kiedy była tu mowa o kwestji rozwoju rynku wewnętrznego, co do której jesteśmy powszechnie w zgodzie, bo na czterech konferencjach, w których miałem zaszczyt brać udział, czy to była konferencja robotnicza, rolnicza lub przemysłowa, zawsze mówiono o odbudowie rynku wewnętrznego. — I tu śmiem twierdzić z całą stanowczością, że tej odbudowy rynku wewnętrznego nie dokonamy bez naprawy ustroju rolnego, bez skomasowania gospodarstw włościańskich, które dopiero umożliwi odbycie pewnej ewolucji drobnych gospodarstw, od gospodarstwa naturalnego do gospodarstwa pieniężnego, a więc pracującego nietylko na zaspokojenie własnych potrzeb drobnych rolnika, lecz i na zbyt, i nawzajem zaspakajających na rynku coraz liczniejsze potrzeby mieszkańców wsi. Twierdziłem i twierdzę, że tej ewolucji bez komasacji niepodobna osiągnąć. Otóż tutaj zupełnie się zgodzę z p. sen. Gruetzmacherem, że kwestja komasacji w mojem rozumieniu, w takiem ujęciu zagadnienia gospodarczego wysuwa się na pierwszy plan prac agrarnych w Polsce. Ale proszę Panów, uważam, że kto jest istotnie tak faktycznie przekonanym zwolennikiem komasacji, to musi sobie wyraźnie powiedzieć, że tej akcji my bez jednoczesnego upełnorolnienia nie przeprowadzimy. Będę szczery, dla mnie kwestja upełnorolnienia przy komasacji — to nie jest kwestja abstrakcyjnej sprawiedliwości, to jest kwestja praktyczna, a mianowicie kwestja zrozumienia, opartego na fachowej obserwacji rzeczywistości, że opór przeciwko komasacji będzie tak wielki, jeżeli nie będzie powiększenia gospodarstw, że tego nie można będzie przeprowadzić nawet w drodze przymusu.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(Głos: Zupełnie słusznie)</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Ja pochodzę z terenów, które prawie że zostały skomasowane za czasów jeszcze reformy Stołypinowskiej. Mogłem więc w tym szeregu lat zaobserwować, że korzyści, które odnosili małorolni gospodarze przy komasacji, były stosunkowo nieduże w porównaniu z temi ciężarami, które spadały na nich przy komasacji. Wskutek tego małorolni są przeciwnikami komasacji i tylko danie im możności powiększenia ich gospodarstw może przeprowadzić ich z obozu przeciwników do obozu zwolenników komasacji. Jeżeli kiedykolwiek mówiłem o upełnorolnieniu przy komasacji, to miałem zawsze na względzie przedewszystkiem ten moment czysto praktyczny, utylitarny, Teraz chcę przejść do kwestji poruszonej przez p. s. Gruetzmachera o nadzielenie ziemią wszystkich bezrolnych. Muszę powiedzieć, że zawsze mówiłem tylko o upełnorolnieniu gospodarstw przy komasacji, ale nigdy nie mówiłem o wszystkich bezrolnych i w swojem przemówieniu wileńskiem wyraźnie powiedziałem, że z kategorji bezrolnych jedynie ochotnicy miejscowi, którym ziemię obiecano, a którzy jej dotąd nie otrzymali, muszą otrzymać możność jej nabycia.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Co się tyczy kwestji służby folwarcznej, to chcę zwrócić uwagę na to, że w sprawie tej staram się być tylko lojalnym wykonawcą ustawy, muszę jednak jednocześnie podkreślić, że jeżeli chodzi o Kongresówkę, to w stosunku do służby folwarcznej przed przeszło stu laty był popełniony duży błąd, który Państwo Polskie winno naprawić. Błąd ten polegał na tem, że Konstytucja Księstwa Warszawskiego zniosła poddaństwo bez uwłaszczenia włościan. Nastąpiły w wielu miejscowościach rugi, które sproletaryzowały bardzo wielką ilość drobnych rolników, których potomkowie do dzisiaj stanowią kontyngent służby folwarcznej i wśród których do dzisiejszego dnia żywe jest poczucie krzywdy społecznej. Dlatego uważam, że jeżeli chodzi o Kongresówkę, to aby przywiązać tę warstwę do Państwa Polskiego, lojalne wykonanie ustawy jest konieczne. Jest to w mojem rozumieniu nieodzowne z tego względu, że dziś przy obecnym kryzysie ci ludzie, wyrzuceni z folwarku, nie mogą znaleźć pracy w miastach, nie mogą znaleźć innego zajęcia i wyrzucenie ich będzie nagromadzeniem pewnego elementu palnego, nie mającego nic do stracenia, który ja, w mojem rozumieniu dobra Państwa Polskiego, chciałbym osiedlić i zapobiec temu, by ten element szerzył ferment na wsi.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Chciałbym tu również nawiązać parę słów do tego, co mówił p. senator Gruetzmacher i p. senator Stecki o upełnorolnieniu przy komasacji. Zupełnie się zgadzam z p. s. Steckim i z p. s. Gruetzmacherem, że dotychczasowa statystyka jest niewystarczająca i kategorycznie twierdzę, że w tem, co tutaj mówiono o sześciu miljonach gospodarstw karłowatych, jest bardzo dużo przesady, albowiem pomiędzy temi sześciu miljonami gospodarstw rzekomo karłowatych, jest przynajmniej połowa, jeżeli nie więcej, gospodarstw parcelowych, które nie są wcale gospodarstwami karłowatemi, a więc tworami choremi, lecz są to gospodarstwa zdrowe, aczkolwiek nie mające charakteru rolniczego, których właściciele, najczęściej rodziny robotnicze, mają odrębny zawód i dla których rolnictwo stanowi tylko niejako uzupełnienie ich gospodarstwa rodzinnego.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Niestety, nie mogę tu powołać się na statystykę — bo jej niema. Chciałbym rozpocząć swoje urzędowanie od tego, żeby taką statystykę przeprowadzić, niestety Urząd Statystyczny na to się nie zgodził, pocieszając mnie, że w roku 1930 będzie przeprowadzony drugi spis ludności i że wówczas niezbędne dane będą ustalone. Twierdzenie swoje opieram na podstawie dość dobrej znajomości wszystkich dzielnic i sądzę, że tak pesymistycznie sprawy ujmować nie należy ze względu na to, iż gospodarstw karłowatych jest daleko mniej, z czego wynika, że program mój może być przeprowadzony, czyli, że jest on wykonalny.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Proszę Wysokiej Izby, właśnie pod tym kątem widzenia, pod kątem widzenia komasacji starałem się wszystkie moje zarządzenia wykonywać. A więc przedewszystkiem chciałem odpowiedzieć tutaj s. Steckiemu co do planu parcelacyjnego. Jeżeli weźmiemy plan parcelacyjny na r. 1928, t. j. ten plan, który został przezemnie sporządzony, za który odpowiedzialność całkowicie ponoszę, to został on ułożony wyłącznie pod kątem widzenia upełnorolnienia gospodarstw przy komasacji. Poprostu mówiąc, ten plan był oparły nie na grze w ciuciubabkę, ale na pewnym planie komasacyjnym i na pewnych już zgóry wiadomych zapotrzebowaniach na upełnorolnienie. To też chciałbym tu uspokoić p. senatora Gruetzmachera, że te zgłoszenia o komasację od panów prezesów nie są tak groźne, albowiem już dziś posiadam zupełnie wyraźny, skonkretyzowany plan, którego nie posiadałem wówczas, kiedy miałem zaszczyt przemawiać w Wysokiej Komisji; z planu tego widać, jakie wsie w jakich okręgach komasują się i jakie ilości gruntów potrzebne są do upełnorolnienia przy komasacji. Proszę panów, żeby mieć zupełnie realny obraz rzeczywistości, poddam rozpatrzeniu plany zarówno robót komasacyjnych, jak i meljoracyjnych pod obrady rad naprawy ustroju rolnego, w których obok przedstawicieli innych resortów będą reprezentowani także przedstawiciele społeczeństwa. Osobiście zamierzam wziąć udział w pierwszych posiedzeniach Rad we wszystkich okręgach, ażeby z jednej strony wysłuchiwać nie polityczną, lecz fachową i rzeczową krytykę działalności Urzędów Ziemskich z ust miejscowego społeczeństwa, a z drugiej strony — żeby móc w wyniku dyskusji naprawić te wszystkie usterki i błędy, które powstały przy opracowywaniu planów działalności urzędów ziemskich na rok bieżący i aby w najbliższym czasie móc przeprowadzić już tę akcję naprawy ustroju rolnego w ścisłym kontakcie ze społeczeństwem.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Tu również muszę powiedzieć parę słów o tych trzech zagadnieniach, które w swojem, tak głęboko ujętem i przemyślanem przemówieniu poruszył p. s. Stecki, a więc przedewszystkiem o tem, czy należało ogłaszać plan parcelacyjny na 1928 r., czy też nie należało tego czynić.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Pan senator Stecki twierdził, że zgłoszenia do dobrowolne parcelacji są bardzo liczne. Chciałem tylko jedno na to odpowiedzieć, że niestety zgłoszenia nie zawsze odpowiadają istotnej parcelacji. Przed chwilą mi wykazano, że np. w brzeskim okręgu zgłoszenia do parcelacji wynoszą prawie 50 tysięcy ha, podczas kiedy de facto było rozparcelowanych, o ile się nie mylę, 2.140 ha. W zasadzie nie zawsze zgłoszenie jest parcelacją. A zresztą, jeżeli chodzi o realizowanie mego programu, to nie jest mi potrzebna parcelacja za wszelką cenę, ale parcelacja dla osiągnięcia upełnorolnienia, w celu umożliwienia technicznego przeprowadzenia komasacji. Z tych względów uważam, że jednak ogłoszenie planu parcelacyjnego, któryby niejako do pewnego stopnia wskazywał te drogi, któremi Rząd pragnie, żeby parcelacja się toczyła, uważam za wskazane. Jeżeli chodzi o plan parcelacyjny na rok 1928 to o ile nie będą wchodziły w grę jakieś motywy natury politycznej, o których za chwilę będę mówił, to sądzę, że mój plan nie wywoła zupełnie potrzeby ogłoszenia wykazu imiennego w roku przyszłym, albowiem został on skonstruowany i oparty na pewnych naturalnych tendencjach i koniecznościach przy, komasacji, które muszą być wykonane.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Pan senator Stecki powiedział, co również niejako wyczułem i w przemówieniu p. s. Gruetzmachera, że chciałem w sposób pedagogiczny kształcić wieś naszą, pragnąc ją przekonać, że ustawy są wykonywane. Otóż, proszę Wysokiej Izby, panowie mnie tu wzywali do nowelizacji ustawy. Ale panowie chyba są łaskaw pamiętać, że każdy dekret o nowelizacji jakiejkolwiek ustawy, dekret w danym razie zasadniczy, przyjdzie z powrotem na forum Sejmu, przyjdzie przed panów i ze swej krótkiej praktyki ministerjalnej wiem, że nie wszystkie dekrety Rządu są aprobowane, a niektóre są odrzucane. Otóż proszę sobie wyobrazić, że gdybym przyszedł do panów z pewnym dekretem nowelizującym ustawę o wykonaniu reformy rolnej, któryby, że tak powiem, złamał ten kompromis, który panowie zawarli uchwalając ustawę z dnia 28. XII. 1925 r., to przypuszczam, że rozpętałby taką burzę, taką walkę w obu Wysokich Izbach, któraby zresztą znalazła swój wyraz nazewnątrz, poza murami tych Izb, na wsi, że w okresie przedwyborczym, w okresie, kiedy z natury rzeczy, powiedzmy, operowanie pewnemi argumentami, mającemi walor wyborczy, jest zupełnie naturalne, to wyznam szczerze, jabym do wywołania jej przyczyniać się nie chciał i nie chcę ponosić za to odpowiedzialności. Proszę panów, jeżeli coś chciałbym na swoje dobro zapisać w przeciągu mego 9-miesięcznego urzędowania, to to, że usiłuję i zdaje mi się, że nie bezskutecznie, złagodzić tak drażliwą i ostrą kwestię, jaką jest reforma agrarna. I że moje wysiłki jednak nie były bezowocne, to dowodzi, jak sam p. Stecki łaskawie przyznał, że dyskusja, która się odbywała na konferencji przed tygodniem, stała na wysokim poziomie i wykazała, że uprzednie roznamiętnienie i ściśle tylko polityczne traktowanie takiego zawiłego zagadnienia, jakiem jest reforma rolna, ustąpiło miejsca bardziej spokojnemu i gruntownemu traktowaniu tego istotnie najdonioślejszego zagadnienia, z jakiem w Polsce niepodległej mamy do czynienia. To też z tego swego stanowiska schodzić nie chciałbym i dlatego powtarzam, choć to może być niekonsekwencją przez p. senatora Gruetzmachera nazwane, że aczkolwiek uważam, iż ustawa o wykonaniu reformy rolnej mnie nie zadawala, to jednak ja jej, jeżeli chodzi o punkty zasadnicze, nowelizować nie będę. Uważam bowiem za konieczne najprzód zacząć ją wykonywać, obudzić w szerokich masach na wsi poczucie, że istotnie ona może być wykonana dla dobra Państwa i dla dobra szerokich mas wiejskich, a dopiero potem, z chwilą, kiedy ten kryzys i to zaognienie przeminie, wówczas dopiero mówić o pewnej jej naprawie, o pewnych zmianach, podyktowanych koniecznościami życiowemi.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Chciałbym powiedzieć jeszcze jedno: wydaje mi się, że nawet już rok ostatni pewne pod tym względem pomyślne wyniki przyniósł i przypuszczam, że leżeli istotnie ten mój zasadniczy program, program urbanizacji, program odbudowy przemysłu i odbudowy miast będzie z każdym rokiem się realizował i wchodził w życie, to wówczas będzie coraz większa możność niejako wchłonięcia nadwyżki ludności ze wsi do miast i wówczas z każdym rokiem problem agrarny na wsi polskiej będzie się stawał coraz mniej ostry i wówczas moi następcy, oraz następcy panów, chcę głęboko wierzyć, znajdą możność w przyszłym Sejmie i Senacie bardziej beznamiętnego i spokojnego załatwienia tej, tak drażliwej dzisiaj i tak niebezpiecznej sprawy, niżby to było możliwe dzisiaj.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">O upełnorolnieniu już mówiłem uprzednio, wreszcie przychodzi kwestja 3-cia, którą poruszył p. senator Stecki, kwestja szacunku ziemi. Przedewszystkiem chcę przypomnieć o trybie postępowania, w jakim przepisy szacunkowe mają być wydane. Najpierw winien być opracowany projekt w Ministerstwie Reform Rolnych, następnie wydaje opinję Główna Komisja Ziemska, a potem dopiero Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych, Reform Rolnych. Skarbu opracowują ostateczny projekt. Sądzę, że najbardziej wskazane byłoby, aby takie przepisy opracowywali ludzie, którzy najwięcej w takiej sprawie mają do powiedzenia, którzy przytem stoją poza namiętnościami walk partyjnych lub społecznych, ludzie nauki; zwróciłem się więc na jesieni ub. r. do wszystkich katedr ekonomiki rolniczej z prośbą, by profesorowie podjęli się opracowania tego projektu. Muszę stwierdzić z ubolewaniem, że jakkolwiek prywatnie otrzymałem trochę wskazówek, to jednak w sposób oficjalny żadna z katedr nie chciała mi udzielić swej w tej sprawie pomocy. Wobec tego, że i ja sam jestem profesorem jednej z katedr, nie chciałem angażować się i dlatego zgłosiłem niejako swoje desinteressement, pozwalając opracować w Ministerstwie ten projekt, tembardziej, że, jak pan senator Stecki przyznał w obradach Głównej Komisji Ziemskiej, powołałem kilkunastu rzeczoznawców, którzy mogli krytykować i wytknąć wszystkie wady tego projektu. Główna Komisja Ziemska wydała swoją opinję i obecnie ta sprawa znajduje się w stadjum opracowywania przez trzech Ministrów — którzy, mam nadzieję, niedługo zakończą swe prace i wówczas zostaną wydane przepisy szacunkowe, za które wezmę całkowitą odpowiedzialność.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Teraz chciałbym parę słów powiedzieć o samej cenie ziemi; jest to zagadnienie niezmiernie trudne. Sam byłem pośród tych, którzy przed kilku laty i obecnie głosili, że obniżanie cen ziemi zbyt wydatne jest szkodliwe nietylko dla interesów Państwa, ale i dla tych warstw szerokich, w których rzekomym interesie to obniżenie miało miejsce. Obok względnie nielicznych jednostek, które otrzymały ziemię z parcelacji, istnieją bowiem liczne rzesze, które tę ziemię posiadają i które chciałyby korzystać z kredytu i oczywiście wartość ich ziemi decyduje o możności uzyskania tego kredytu. To też zbyt wielkie obniżanie wartości ziemi obniża wartość majątku narodowego, co przynosi poważne szkody. Ja osobiście nie dążę do zbyt niskich cen i staram się, żeby cena ziemi odpowiadała jej gospodarczej wartości, to znaczy, żeby niezbyt przekraczała skapitalizowany przychód, czyli jej wartość przychodową. Albowiem wówczas tylko możemy mówić o tem, że powstaną w wyniku reformy rolnej silne, zdrowe i zdolne do produkcji gospodarstwa, kiedy powstaniu tych gospodarstw nie będzie towarzyszyło obdłużenie tak wysokie, które nie pozwoli drobnemu rolnikowi wywiązać się z przyjętych na siebie zobowiązań. Obdłużenie bowiem nie może być zbyt wysokie, gdyż dochód z ziemi z pracy rolnika powinien wystarczać na zaspokojenie jego potrzeb życiowych, obowiązku względem Państwa, opłat i procentów od długu oraz jego amortyzację. Z chwilą, kiedy ziemia nabyta zostanie po tak wysokiej cenie, że procenty, które musi płacić drobny rolnik, przekroczą jego zdolność płatniczą, to wówczas mamy do czynienia z groźnym objawem zbyt wielkiego obdłużenia, które sprawia, że kwestja ta staje się jednem z najbardziej groźnych, jednem z najbardziej trudnych zagadnień wsi. Proszę Panów, nietylko u nas, ale nawet na Zachodzie zagadnienie to jest bardzo pilnie rozważane. Będąc w Szwajcarji przed paru laty, przez dłuższy czas studjowałem rozwój rolnictwa szwajcarskiego i właśnie z tem zagadnieniem obrotu ziemią zetknąłem się w kodeksie cywilnym szwajcarskim. Tam to obdłużenie powstało nie na skutek parcelacji, ale przedewszystkiem przy dziedziczeniu, to też aby temu zjawisku zapobiec, kodeks cywilny szwajcarski wprowadził dwa pojęcia wartości: wartość przychodową i wartość sprzedażną. Prawo spadkowe kodeksu cywilnego w Szwajcarji tak tę sprawę reguluje, że pozwala na niepodzielny przydział gospodarstwa rolnego jednemu ze spadkobierców nie w cenie jego wartości sprzedażnej, a tylko w cenie wartości przychodowej, normalnie o 20–25% niższej od ceny sprzedażnej. Dlatego też twierdzę, że i u nas wprowadzenie tylko wartości sprzedażnej przy parcelacji w swojej konsekwencji doprowadzi do zubożenia i nędzy powszechnej wsi. Moja polityka, o ile chodzi o politykę cen, jest tego rodzaju, żeby cena ziemi zbliżyła się mniej więcej do jej wartości przychodowej. Dlatego nie reagowałem tak bardzo ostro przeciwko tej zwyżce cen, jaka nastąpiła w ostatnim roku, bo uważam, że ceny z tego okresu, kiedy rolnictwo było upośledzone i przeżywało ciężki kryzys, oczywiście nie mogą służyć za normę w dzisiejszym momencie, kiedy Rząd obecny nareszcie zaczął traktować rolnictwo sprawiedliwie, kiedy przychody z ziemi, wyrażające się chociażby w cenach płodów rolnych, wzrosły prawie dwukrotnie, a wskutek tego i wartość przychodowa wzrosła bardzo znacznie. Ale podkreślam, że przyszedł już okres, kiedy należy zapytać, czy ceny ziemi nie są już zbyt wysokie, bo jeśli chodzi o Małopolskę Zachodnią, to mamy tam do czynienia z takiemi cyframi, jak 1200 do 1500 dol. za morgę. To są ceny, których nie można w żaden sposób gospodarczo uzasadnić, jest to precium afectionis, które wynikło wskutek zamiłowania i przywiązania naszego ludu do ziemi, a którego ja, jako Minister Reform Rolnych, tolerować nie mogę i tu będę dążył do wydatnego obniżenia tak wygórowanej ceny ziemi.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Była tu mowa również o przepisach szacunkowych dla odszkodowania przy przymusowym wykupie majątków z mocy ustawy z dnia 28. XII. 1925 r. Proszę Panów, starałem się podkreślić w swem przemówieniu, że jestem zwolennikiem prywatnej parcelacji, ale prywatnej parcelacji nie dzikiej, która służy niewiadomo jakim celom, lecz tej parcelacji, którą Ministerstwo Reform Rolnych reguluje dla osiągnięcia zgóry nakreślonych celów, o których mówiłem na wstępie mego przemówienia. Że jestem zwolennikiem prywatnej parcelacji, dałem dowody, popierając Bank Ziemiański, ponieważ uważam, że najczęściej instytucje prywatne, ludzie prywatni potrafią taniej, prędzej i łatwiej dokonać tej operacji. Ale właśnie dlatego, że jestem zwolennikiem parcelacji prywatnej, muszę dbać o to, żeby ceny ziemi nie były przy przymusowym wykupie zbyt wysokie, tak samo jak i niezbyt niskie dlatego, że zarówno ceny zbyt niskie, jak i zbyt wysokie zahamują dobrowolny proces parcelacyjny. Albowiem przy cenach zbyt niskich będzie tendencja wśród tych, którzy mają ziemię otrzymać, do niekupowania jej od prywatnych właścicieli, ale wyczekiwania tego momentu, kiedy Państwo ziemię wywłaszczy i taniej ją nabywcy odsprzeda. Wprawdzie uprzedziłem w swych okólnikach, i staram się sprzedawać grunta państwowe nie po cenach ulgowych, ale po cenach, które odpowiadają gospodarczej wartości ziemi, muszę jednak stwierdzić, że wobec grzechów przeszłości niebezpieczeństwo takie istnieje. Natomiast tak samo, jak jest niebezpiecznem zahamowanie prywatnej parcelacji przez zbytnie obniżenie cen ziemi, tak również istnieje pewne niebezpieczeństwo i przy podniesieniu jej do bardzo wysokiego poziomu, dlatego, że wówczas niejeden właściciel prywatny powie sobie: poco mam parcelować ziemię dobrowolnie, poco mam iść do Banku Ziemiańskiego, który każe sobie podobno płacić dość duże procenty, lepiej niech Rząd zabierze, nie będę miał z tem żadnego kłopotu. Dzisiaj oczywiście pewną przeszkodą do tego jest to, że część odszkodowania wypłaca się w listach Państwowej Renty Ziemskiej, której kurs prawdopodobnie narazie będzie jeszcze niski, ale jeżeli nam się uda osiągnąć trwałe polepszenie naszego życia gospodarczego i naprawę Skarbu, to mam wrażenie, że i listy Renty Ziemskiej będą papierem chętnie nabywanym, będą czemś cenionem, tak samo, jak w ciągu kilku miesięcy listy Państwowego Banku Rolnego, których przed majem nikt nie chciał kupować, których żaden właściciel ziemski nie chciał brać, w ciągu pół roku stały się bardzo poszukiwanym papierem i jak miałem możność stwierdzić w Wysokim Sejmie, daleko trudniej jest wyprodukować znaczniejszą ilość listów zastawnych, niż je umieścić na rynku wewnętrznym, czyli że dzisiejszy popyt na listy zastawne jest większy, niż możność ich wyprodukowania. A ponieważ przepisy szacunkowe będą obowiązywały parę lat, obawiam się więc, żeby zbyt wysoka cena ziemi nie zahamowała parcelacji prywatnej i żeby urzędy ziemskie nie musiały wykupywać tych 200 lub 100 tysięcy hektarów rocznie, co byłoby zbyt uciążliwe dla Państwa i niekorzystne zarówno dla ziemian, jak i osadników; to też te przepisy bezwarunkowo muszą być tak opracowane, ażeby możliwie utrzymać ten złoty środek, któryby pozwolił zapłacić właścicielowi to, co w pojęciu prawniczem odpowiada damnum emergens, natomiast w żadnym wypadku nie odszkodowywać go ze lucrum cessans, czyli utracone korzyści, które może otrzymać przy parcelacji prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">To byłaby mniej więcej odpowiedź na te zarzuty, które mi postawili pp. s. Stecki i Gruetzmacher. Gdybym chciał odpowiedzieć na wszystko, to musiałbym tu 6 godzin mówić i wyłożyć całe nasze ustawodawstwo agrarne, czego nie mogę, nie chcąc nadużywać uwagi Panów.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Chciałbym tylko odpowiedzieć parę słów p. s. Hasbachowi. Mówił on na wstępie o powołaniu do życia komisji, celem uporządkowania ustawodawstwa agrarnego na terenie b. dzielnicy pruskiej. Istotnie, im bardziej się temi rzeczami zajmowałem, tembardziej dochodziłem do wniosku, że stan rzeczy, który tam istnieje obecnie, jest tego rodzaju, że wymaga gruntownej sanacji. I muszę powiedzieć, że jestem przygotowany do dyskusji, albowiem w moim umyśle koncepcja, jak naprawa powinna się dokonać, sprecyzowała się już jasno. Uważam jednak, że sprawa ta jest tak ważna, tak wnika w najistotniejsze interesy b. dzielnicy pruskiej, że nie uznałem za możliwe załatwienie tej sprawy w Warszawie przy zielonem biurku, bez dania zainteresowanemu społeczeństwu możności wypowiedzenia swojego ważkiego słowa. Celem poddania mojego projektu krytyce, celem skorygowania moich zamierzeń, powołałem komisję, do której istotnie nikt z przedstawicieli ludności niemieckiej narazie nie został powołany, ale chcę zwrócić uwagę pana senatora Hasbacha na to, że przy powołaniu zastrzegłem możność rozszerzenia komisji drogą kooptacji i że niechybnie ta kooptacja nastąpi. Musiałem się spieszyć i musiałem do pracy tej powołać przedewszystkiem ludzi bezstronnych, niezainteresowanych, którzyby potrafili to zagadnienie rozwiązać nie tylko pod kątem widzenia swoich interesów, ale z punktu widzenia dobra Państwa. Dobro Państwa zaś polega w mojem mniemaniu nietylko na korzyściach Skarbu, ale i na dobrobycie poszczególnych obywateli, mam więc nadzieję, że ta sprawa będzie przez tę komisję nieżycie oświetlona i że w najbliższych miesiącach będziemy mogli tę bolącą sprawę ostatecznie rozstrzygnąć raz na zawsze.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Proszę Wysokiej Izby, p. Senator Hasbach poruszył tutaj sprawę wykazu imiennego na rok 1927. Chcę powiedzieć Wysokiej Izbie, że za ułożenie wykazu imiennego na rok 1927, jeżeli chodzi o przestrzeń ziemi w poszczególnych okręgach, nie jestem absolutnie odpowiedzialny. Wykaz imienny ten jest konsekwencją planu parcelacyjnego, który ułożył mój poprzednik i który Rada Ministrów w zeszłym roku w styczniu zatwierdziła. Chcę tylko podkreślić jedno, że podczas, gdy w całem Państwie większa własność ustosunkowała się dość pozytywnie w stosunku do planu parcelacyjnego na r. 1927 i kiedy w całem Państwie większa własność zaczęła swoje grunta parcelować i to parcelować niekiedy tak wydatnie, że ilość gruntów parcelacyjnych była kilkakrotnie, cztero, pięciokrotnie większa, niż ilość gruntów, umieszczonych w planie parcelacyjnym na rok 1927, to na terenie b. dzielnicy pruskiej spotykamy się prawie z odwrotnem zjawiskiem. Tam zwłaszcza, jeżeli chodzi o własność niemiecką, absolutnie nikt nie parceluje, tam mamy do czynienia z zorganizowanym biernym oporem, w stosunku do wykonania reformy rolnej. Oczywiście tam, gdzie jest bierny opór i pewna organizacja w walce przeciw zarządzeniom Państwa, przeciw dobrym czy złym ustawom, to ja, jako stróż tej ustawy, muszę wykonać te sankcje, które ustawa mi wkłada w ręce.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">P. s. Hasbach powiedział, że wykaz imienny i plan parcelacyjny jest traktowany przedewszystkiem, jako środek odniemczenia tego kraju. Ja z drugiej strony tej Wysokiej Izby spotkałem się z całkiem innym zarzutem, mianowicie, że niszczę polskość, gdyż w wykazie tym został umieszczony cały szereg majątków, które stanowią własność rodów polskich i to niebylejakich, lecz takich, które siedzą na Pomorzu od XIV i XV wieku.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#komentarz">(S. Hasbach. Ale jak wyglądają cyfry.)</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">O cyfrach będę mówił, bo przychodzę do Wysokiego Senatu przygotowany. Najlepszym dowodem są nazwiska: Różyckich, Komierowskich, Janta-Połczyńskich i t. d.; one są dowodem, że my plan parcelacyjny układamy nie pod kątem widzenia momentów natury politycznej, ale momentów gospodarczych. Mówiłem o tem w Grudziądzu i chcę przypomnieć p. senatorowi Hasbachowi, że reformę rolną robimy nietylko my, ale i Państwo Niemieckie. Jeżeli chodzi o korytarz pomorski, wtłoczony między Prusy Wschodnie a Rzeszę Niemiecką, to chcę zaznaczyć, że dzięki temu, iż Rzesza Niemiecka jest daleko zasobniejsza w pieniądze, nietylko posiada kredyty na popieranie osadnictwa na swoich terenach, ale Banki Niemieckie mają pewne zasoby, których udzielają bankom gdańskim na podtrzymanie niemieckiej małej własności i wskutek czego tempo parcelacyjne na Pomorzu jest daleko mniejsze, te kredyty udzielane są również i na osadnictwo niemieckie na Pomorzu.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#komentarz">(S. Hasbach: Ale tam niema przymusu.)</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Tam jest dobrowolna sprzedaż w ręce instytucyj kolonizacyjnych i tam jest patrjotyzm większych właścicieli ziemskich niemieckich, którzy rozumiejąc interes Państwa Niemieckiego, oddają dobrowolnie ziemię drobnym rolnikom. U nas lwia część ziemi znajduje się w ręku właścicieli Niemców, od których nie mogę wymagać tak daleko idącego patrjotyzmu polskiego, ażeby oddawali w ręce Banku Rolnego ziemię na parcelację na terenach, na których zamieszkuje ludność rdzennie polska. Na dowód, że istotnie więcej ziemi znajduje się w rękach niemieckich, pozwolę sobie Panom przytoczyć następującą tabelkę. Poleciłem obrachować, ile ziemi znajdującej się w rękach polskich i niemieckich podlega przymusowej parcelacji na mocy ustawy z dnia 28 grudnia 1925 r. Na terenie jednego okręgu pomorskiego mamy takie cyfry: w ręku Polskiem znajduje się 56.646 ha, podlegających przymusowej parcelacji, w ręku niemieckiem 83.827, czyli prawie o 50% więcej. Panu senatorowi Hasbachowi mogę pokazać monografję, na której podstawie te obliczenia zostały dokonane.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że powiaty z przewagą polskiej własności są to względnie rzadko zaludnione powiaty, które graniczą z Kongresówką, lub gdzie przeważają bory i lasy, natomiast powiaty z przewagą niemieckiej większej własności mają najlepsze grunta, jak w grudziądzkiem, częściowo toruńskim, starogardzkim i są bardzo gęsto zaludnione, to oczywista, że tam jest największe zapotrzebowanie, najsilniejszy głód ziemi. Stąd wynika, że jednak gospodarcze uzasadnienie ten wykaz imienny posiada. Niestety, nie mam cyfrowych danych z Poznańskiego, lecz i w Poznańskiem również to samo ma miejsce. Muszę stwierdzić, że w jednym jedynym wypadku w Poznańskiem większa własność niemiecka lojalnie zastosowała się do naszych, że tak powiem, żądań przy wykonaniu wykazu imiennego, odprzedając część swojego majątku Bankowi Rolnemu. To też pragnąłbym zaznaczyć z całym naciskiem, że to lojalne stanowisko odnośnego właściciela znajdzie swój wyraz w zastosowaniu art. 5, albowiem art. 5 będzie tem przychylniej w stosunku do obywateli polskich narodowości niemieckiej stosowany, im przychylniej i lojalniej będą oni odnosić się do potrzeb Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(S. Hasbach: A względy kulturalne?)</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Panie Senatorze! Względy kulturalne również będą brane pod uwagę, tylko Pan będzie łaskaw pamiętać, że istnieje kontyngent 550.000 ha na całość Państwa, że ten kontyngent musi być podzielony na poszczególne okręgi, gdyż tego wymagają chociażby strategiczne względy, a mianowicie kwestja wyżywienia Państwa. Kultura rolnicza winna być nietylko na peryferjach Państwa, które w pierwszym dniu wojny mogą być zajęte, ale i w centrum, a przedewszystkiem w naszym trójkącie strategicznym, bo gdyby wbrew swej woli Państwo Polskie zostało wciągnięte w wojnę, będzie musiało wyżywić armję i miasta, więc pod tym względem pewien ogólny interes Państwa, który sądzę, Pan Senator również podziela, będzie musiał znaleźć wyraz w skontyngentowaniu tych 550.000 ha.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Chcę tu jeszcze odpowiedzieć na jeden zarzut p. senatora Hasbacha co do zastosowania prawa przewłaszczenia. W mojej mowie poznańskiej powiedziałem zupełnie wyraźnie i otwarcie, że w stosunku do lojalnych obywateli Rząd obecny nie czyni żadnej różnicy, niezależnie od narodowości i wyznania i z chwilą, kiedy obywatel jest lojalny, to przynajmniej ja zawsze jestem w stosunku do niego życzliwy, lecz jeżeli stosunek Państwa Polskiego do obywatela jest lojalny, to uważam, że Państwo ma również prawo i obowiązek wymagać tej lojalności od obywateli.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#komentarz">(Głos: Słuszne.)</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">I jeżeli ktoś nie jest lojalny, oczywiście trzeba go karać. Ja mogę p. senatorowi udowodnić, gdyż posiadam odnośne dane, że zawsze zwracałem się o opinję do władz politycznych i uzależniałem od opinji tych władz politycznych załatwienie sprawy przewłaszczenia i wykupu. Muszę wyrazić się z całem uznaniem o pp. Wojewodach poznańskim i pomorskim, że tę sprawę niezmiernie poważnie i gruntownie traktują. Opinje ich bowiem bezstronne i mogę powiedzieć, że na skutek ich opinji załatwiłem przychylnie w odwołaniu szereg podań obywateli polskich narodowości niemieckiej. Tak, że ten zarzut zdaje się nie jest całkiem słuszny. Może kiedyś pewne rzeczy się działy, ale mam wrażenie, że od tego czasu, jak miałem zaszczyt objąć ten urząd, te wypadki są bardzo rzadkie, a nawet powiem więcej — w stosunku do lojalnych obywateli nigdy nie było wypadku odmownego i to nie jest moja wina, że nie wszyscy obywatele polscy narodowości niemieckiej są lojalni i życzliwie usposobieni w stosunku do Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Proszę Wysokiej Izby! Chciałem jeszcze zaznaczyć, że uważam za wskazane, by wszyscy obywatele Państwa Polskiego byli postawieni na jednym poziomie. Jeżeli jednak mamy do czynienia z tem, że choćby pomoc kredytowa dla jednych obywateli była niesłychanie utrudniona, że borykają się z wielkiemi trudnościami, zaś druga kategorja obywateli zasilana jest przez banki zagraniczne bardzo wydatnie,</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#komentarz">(Głos: Słusznie)</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">... to moim obowiązkiem jest, jako Ministra Reform Rolnych, Ministra, który stoi na czele tego resortu, pewne rzeczy korygować, i one znajdują pewną korekturę. Mogę Panom przytoczyć cyfry co do wysokości tych kredytów, które są udzielane przez banki zagraniczne. Nie śmiem twierdzić oczywiście, bo nie mam dowodów, ale mam wrażenie, że to chyba nie jest tylko pewne zamiłowanie banku do pewnych kategoryj obywateli Państwa Polskiego, ale prawdopodobnie są tu pewne cele, które muszą wywołać obawę i podejrzenia i którym uważam za mój obowiązek przeciwdziałać.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Tutaj jeszcze był poruszony moment o Wschodzie, o tem, że rzekomo ja uważam, iż Wschód nie może służyć za teren kolonizacyjny. Odwrotnie, jestem tego zdania, że Wschód z czasem będzie dla nas terenem kolonizacyjnym, że przy pewnych z naszej strony zabiegach będziemy mogli usunąć tę nadwyżkę ludności, która jest w naszych województwach południowych, kierując ją na Wschód, ale dziś przeciwny jestem zabieraniu ziemi od ludności białoruskiej, czy ruskiej przed uprzedniem uporządkowaniem stosunków agrarnych. Dla chłopa białoruskiego, czy ruskiego bardzo małą pociechą jest, że kiedyś jego błota będą zmeljorowane, kiedy on teraz siedzi w biedzie; naprzód trzeba poprawić strukturę na Wschodzie, jednocześnie prowadząc likwidację serwitutów i meljorację, i dopiero tak przeprowadzone na szeroką skalę meljoracje dadzą nam tereny kolonizacyjne bez szkody dla ludności miejscowej.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Jak mówiłem w Sejmie, błędy w osadnictwie nie polegały na tem, że skierowano zasłużonych wojskowych na Wschód, ale polegały na tem, że skierowano ich niewłaściwie tam, gdzie głód ziemi był największy i gdzie odebranie kilkuset hektarów było krzywdą tego małorolnego gospodarza, który bez meljoracji, bez komasacji, bez przeprowadzenia komunikacji, bez dobrej polityki gospodarczej nie może dzisiaj polepszyć swego bytu.</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Proszę Wysokiej Izby, zarzucano mi tu pewien optymizm, pewne podszywanie się pod cudze zasługi. Ja chciałbym powiedzieć, że jeśli optymistycznie jestem dziś usposobiony, jeśli mam wrażenie, że mi się uda pójść tą drogą, o jakiej mówiłem w Sejmie, to znaczy, że Polska pójdzie nie drogą rewolucji agrarnej, ale drogą ewolucji agrarnej, drogą stopniowego rozwoju, to dlatego, że znalazłem potwierdzenie moich przypuszczeń w pięknym referacie p. s. Buzka.</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Proszę Wysokiej Izby, dla mnie oddawna zupełnie jasnem i wyraźnem było, że w drodze ewolucji reformę rolną można przeprowadzić tylko wówczas jeśli zaistnieją dwa warunki, jeśli z jednej strony stan Skarbu Państwa, sytuacja skarbowa w Państwie ulega pewnej naprawie, tak, że Państwo będzie mogło sobie pozwolić na umieszczenie w budżecie pewnej pokaźnej kwoty na przeprowadzenie reformy rolnej. Dalej, jeżeli w społeczeństwie nastąpi pewien wzrost zaufania, który pozwoli restytutować kredyt prywatny. A wreszcie trzecie, jeżeli Państwo poprowadzi taką politykę gospodarczą, która sprzyjać będzie dobrobytowi drobnego rolnika i sprawi, że praca na roli zacznie się opłacać. I proszę Wysokiej Izby, pozwolę sobie tu powiedzieć, że p. Buzek w swoim naprawdę przepięknym referacie te wszystkie rzeczy Panom wykazał. Z jednej strony wykazał, że w roku 1926 sytuacja skarbowa uległa gruntownej naprawie i w roku 1927 w dalszym ciągu ta sytuacja się poprawia. Czy to jest zasługą tego Rządu, czy rządów poprzednich, ja w to nie wchodzę. Zdaję mi się jednak, że nawet gdyby to było konsekwencją działalności poprzedniego rządu, to ten rząd nie zmarnował konjunktury, tylko potrafił te konjunktury wyzyskać i rozbudować dalej. W dalszym ciągu p. s. Buzek wykazał, że obciążenie podatkowe spadło, że obciążenie ludności cłami przemysłowemi również się obniżyło i wskutek tego siła nabywcza ludności wzrosła, zwłaszcza, jeśli chodzi o ludność rolniczą. Tu chciałbym stwierdzić, że nie tylko ceny na produkty rolne się podniosły niemal dwukrotnie, ale, że rolnicy mogą na dobro Rządu zapisać to, iż Rząd nie dopuścił do waloryzacji ceł, i że równorzędnie do cen produktów rolnych nie poszły w górę i ceny produktów przemysłowych. Widzimy, że od sierpnia ub. r. ceny produktów przemysłowych stoją niemal na miejscu, podczas gdy ceny produktów rolnych idą w górę. Te konjunktury i te warunki, które obecny Rząd stworzył dla rolnictwa, oceniło najlepiej samo rolnictwo, albowiem taką oceną jest nie co innego, jak ten fakt, że w fabryce Chorzowskiej zabrakło nawozów sztucznych, że azotniaku już niema. To znaczy, że rolnictwo najlepiej zrozumiało, że opłaca się używać nawozów sztucznych. I ten moment jest również dla mnie bardzo ważny, gdyż użycie nawozów sztucznych na wiosnę i na jesieni r. ub., pomijając warunki atmosferyczne, daje pewną gwarancję, że w roku przyszłym urodzaj w Polsce będzie większy, a wskutek tego możemy jasno i śmiało patrzeć w najbliższą naszą przyszłość gospodarczą.</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Wreszcie chciałbym tu parę słów powiedzieć co do mojej osoby. Oczywiście, moja skromna działalność nie może pretendować do tego, ażeby szczycić się tem, że tylko dzięki mej pracy tempo zostało wzmożone. Przyznam się Panom, że z wielką obawą i lękiem czekałem końca roku, 1 stycznia, bo ciekaw byłem, jak te rzeczy cyfrowo się układają. To nie jest moja wina, że grafika wykazuje gwałtowny wzrost pracy w ostatnich kwartałach. Jeżeli weźmiemy w stosunku do pierwszych dwu kwartałów — 3 i 4-ty kwartał, to wykazują one duży wzrost pracy, I to dotyczy zarówno komasacji, jak i likwidacji serwitutów, parcelacji rządowej i prywatnej, ale nie uważam tego za moją własną zasługę, lecz za zasługę Ministra Skarbu, gdyż wydatki budżetowe Ministerstwa Reform Rolnych od 2 kwartału bardzo wzrosły, podczas gdy do niedawna Ministerstwo Reform Rolnych było na szarym końcu, to muszę z całą wdzięcznością i uznaniem dla Ministerstwa Skarbu powiedzieć, że dziś każdomiesięcznie mam coraz większe dotacje na swoje potrzeby i mogę wskutek tego rozszerzać swoją pracę.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Drugi moment, który pozwolę sobie na dobro Rządu zapisać, to to, że zerwałem poraz pierwszy z papierową robotą. Zdaje mi się, że te moje jazdy, które zresztą były dość krytykowane w Wysokim Sejmie, nie wiem czy i w Wysokim Senacie, dały bardzo dobre wyniki, bo jestem jedynym z Ministrów (może teraz p. Minister Składkowski mnie pobił), który może Panom powiedzieć, że w przeciągu ośmiu miesięcy był absolutnie we wszystkich 14 okręgach ziemskich i to nietylko w biurach, ale prawie we wszystkich powiatach; widziałem cały szereg robót na gruncie, a mogą sobie Panowie wyobrazić, że jeszcze Ministra na prowincji na serjo biorą i że taka zapowiedź przyjazdu do odległego powiatu robi wrażenie, że i komisarz, który wie, że Minister może jego pracę na miejscu ocenić, że nie będzie patrzył tylko na plany, które mogą pięknie wyglądać, ale zobaczy również, jak ta ludność mieszka po komasacji, usłyszy jej skargi i będzie mógł te rzeczy skonfrontować — inaczej pracuje. To też sądzę, że te wyjazdy w znakomitym stopniu wpłynęły na, że tak powiem, przyśpieszenie tempa prac, na to, że urzędnicy ziemscy zaczęli dokładać wszelkich sił, aby pracować.</u>
          <u xml:id="u-9.39" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Dalej również twierdzę, że braki w ustawodawstwie, które również były przeszkodą w pracy, są obecnie częściowo usunięte. Naprawdę bardzo żałuję moich szanownych oponentów, którzy będą zmuszeni przeczytać w niedługim czasie te wszystkie ustawy, które mieliśmy nieszczęście już przeprowadzić. Niema numeru „Dziennika Ustaw” od dłuższego czasu, gdzieby nie było jakiej ustawy, lub jednego lub dwu rozporządzeń Ministra Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-9.40" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Po trzecie, to, co ośmielam się zapisać na dobro tego Rządu, to to, że starałem się usunąć wszelką politykę z Ministerstwa Reform Rolnych. Ani tu, ani w prasie nikt mi nie poczynił zarzutu, ażebym robił ruchy pod względem politycznym, ażebym robił pewną politykę i moi koledzy z Ministerstwa Reform Rolnych, z którymi pracuję i co do których, z całym naciskiem pragnę podkreślić ich pracę, dziękują mi, że nareszcie Rząd obecny uwolnił ich od tego ciągłego lawirowania na prawo i na lewo. Mam głębokie przekonanie, że jeżeli prace urzędów ziemskich były tak niewydajne, to dzięki temu, że każdy pan komisarz miał aniołów stróżów z prawej i lewej strony, i jak ten rycerz z bylin rosyjskich, który jak poszedł na prawo, to miał kłopot, a jak poszedł na lewo, to miał również kłopot, w rezultacie stał na miejscu i nic nie robił. Postarałem się o to, i mam wrażenie że skutecznie, by odciążyć od wszelkiej polityki Ministerstwo Reform Rolnych przynajmniej wewnątrz i mam wrażenie, że to dało bardzo dobre skutki. Nie chcę twierdzić, jakobym był apolityczny, owszem, robiłem i robię pewną politykę i mam wyraźne przekonania, jak mam tę politykę robić i za to jestem odpowiedzialny przed Panami, przed mojem sumieniem i przed historją, ale uważam, że aparat ministerjalny nie może robić polityki, jak tę którą robi Minister. Wydaje mi się, że oczywiście, może urzędnik więcej lub mniej przychylnie odnosić się do pewnych posunięć Ministra, ale musi je lojalnie wykonać. Jeżeli lojalnie wykonywa, to ja się nie zajmuję jego przekonaniami politycznemi i szanuje go tak samo, jak każdego innego. Natomiast z chwilą, gdy urzędnik nie jest lojalny, albo nie wykonywa moich poleceń, to ja również znajduję bardzo proste wyjście — muszę się wówczas z nim rozstać. Te może momenty sprawiły, że jakkolwiek przeprowadziłem w Ministerstwie Reform Rolnych bardzo bolesną operację — bo nie wiem, czy Panowie wiedzą, że 15% stanu z 1 Iipca zostało usunięte — to jednak nie spotkałem się z żadnemi zarzutami w tej sprawie ani w prasie, ani w Izbie; usuwałem te elementy, które w molem rozumieniu były nieużyteczne, które nie dorosły do tej ciężkiej pracy, jaką mamy przy reformie rolnej. Uważam, że najważniejszą jest rzeczą wykształcenie i odpowiednie przygotowanie człowieka, który pracuje, albowiem nawet przy złych ustawach dobry wykonawca potrafi sobie dać radę, natomiast przy najlepszych ustawach zły wykonawca zawsze będzie ciężarem.</u>
          <u xml:id="u-9.41" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">To też kończąc na tem moje przemówienie, muszę wyrazić jeszcze moje zdziwienie. Sądzę, że Panowie sprawozdawcy zarówno w komisji, Sejmie, jak i w Senacie, to są ci łącznicy pomiędzy mną a Wysokiemi Izbami i sądziłem, że idąc na 100% szczerość, a sądząc, że p. Zubowicz i p. Poniatowski mogą przyjąć, że nie miałem przed nimi żadnych tajemnic w Ministerstwie, bo pokazałem zarówno to, co było dobre, jak i złe, sądzę więc, że Panowie mogli przy pomocy swoich sprawozdawców zasięgać wszystkich tych informacyj. które ich interesowały, bo oczywista rzecz, ja przychodzić z temi rzeczami nie mogę, bo i tak już dużo i często mówię; gdybym zaczął wszystko mówić, tobym musiał seminarja urządzać w przeciągu dwóch tygodni, albowiem nasze ustawodawstwo agrarne jest dosyć skomplikowane. Chcę więc tutaj zakończyć swoje przemówienie tem, że o ile się ktoś z panów temi rzeczami interesuje, to zawsze bardzo chętnie i z wielką ścisłością udzielę wszelkich informacyj, nie robiąc żadnych tajemnic, albowiem uważam, że co innego jest oddziaływanie i, że tak powiem, pewne wpływanie ciał ustawodawczych na działalność Ministra przez wywieranie pewnego nacisku, któremu ja się zawsze z całą stanowczością przeciwstawiam, albowiem jestem zwolennikiem wyraźnej odpowiedzialności, a można odpowiedzialność ponosić tylko za czyny, dokonane nie pod naciskiem. Dlatego uważam, że pewna krytyka życzliwa, informacje i pewne rzeczowe oświetlenie sprawy jest zawsze bardzo pożądane, a cóż dopiero od ludzi tak wybitnych i znających sprawę, jak są Panowie Senatorowie i Posłowie Sejmu. W tym względzie muszę przyznać, że moje dotychczasowe dyskusje i polemiki z p. s. Steckim mnie osobiście bardzo dużo dały i chociaż nie jesteśmy zgodni w wielu punktach, to jednak pewną korektywę w moich zarządzeniach te jego uwagi spowodowały.</u>
          <u xml:id="u-9.42" who="#MinisterReformRolnychpStaniewicz">Na tem kończę, przepraszając Wysoką Izbę za tak długie przemówienie, ale zostałem do tego zmuszony przez przemówienia Szanownych Panów.</u>
          <u xml:id="u-9.43" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JakubBojko">Odraczam posiedzenie do godz. 4 min. 15.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#komentarz">(Pa przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#AntoniStychel">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Krzyżanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#BronisławKrzyżanowski">Proszę Wysokiej Izby, zabieram głos i tym razem nie dlatego, aby mówić o zagadnieniu w całej rozciągłości, a tylko chcę zwrócić uwagę na jedną część tego zagadnienia, na tę część, która znajduje odbicie na Kresach Wschodnich. Stwierdzono tu kilkakrotnie, że sprawa reformy rolnej powinna być załatwiona bez polityki, ja zaś stwierdzam, że ma ona wysoce polityczną stronę, szczególnie, jeżeli idzie o Kresy; ponieważ Kresy zamieszkane są przez t. zw. mniejszości narodowe, sprawa ta nabiera jeszcze szczególnej ostrości. Twierdzę, że rozumne i celowe załatwienie tego zagadnienia może przynieść ukojenie Kresom, może stworzyć sytuację, w której Kresy będą się więcej ku Polsce zwracały, niż w tej chwili. Rozumuję w ten sposób: rozrzucenie dzisiejszej skupionej wsi na kolonje, zwrócenie wysiłków wielkiej części ludności w kierunku ściśle gospodarczym, podniesienie nowych gospodarstw wybitnie się może przyczynić do zmiany nastrojów tej ludności w kierunku przychylnym dla Polski. Twierdzę dalej, że stan gospodarki w Wileńszczyźnie jest fatalny: upadek rolnictwa, zanik przemysłu wszelkiego rodzaju, brak jakiegokolwiek zorganizowania zbytu produktów rolnych ze względu na fatalne drogi, brak szos, niedostateczna ilość linij kolejowych, mały, ze względu na brak dróg, rozwój współdzielczej przetwórczości, wszystko to składa się na całokształt sytuacji gospodarczej, fatalnej na Kresach wogóle, a w Wileńszczyźnie w szczególności.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#BronisławKrzyżanowski">Przy tej sposobności podkreślam raz jeszcze wielką doniosłość dróg. Raz jeszcze chcę powiedzieć, że brak dobrych dróg jest tak fatalnym warunkiem, że wobec niego wszystkie dodatnie strony działalności bądź państwowej, bądź organów samorządowych, ustępują i nikną. Sytuacja wytworzyła się taka, że mamy teraz czterech ministrów z Kresów, z Wileńszczyzny...</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#komentarz">(Głos: Bardzo dobrze.)</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#BronisławKrzyżanowski">... i wszyscy oni, aczkolwiek są u władzy od tak długiego czasu, jak na nasze stosunki, zapomnieli o naszych fatalnych drogach kresowych. Dlatego postawiłem sobie za zadanie na każdem posiedzeniu, gdzie tylko można o tem mówić, przypominać o drogach panom Ministrom.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie, proszę Panów, zwracam jeszcze uwagę, że pierwszym warunkiem podniesienia stanu drobnego rolnictwa, poza kwestją dróg, byłoby przeprowadzenie reformy rolnej w znaczeniu scalenia gruntów i upełnorolnienia drobnych gospodarstw, po drugie podniesienie gospodarki rolnej przez kultywowanie wiedzy rolniczej i przez praktyczne popularyzowanie rad za pośrednictwem instruktorów rolnych, po trzecie podniesienie ogólnego poziomu kultury, po czwarte udzielanie kredytów na odbudowę, na narzędzia rolnicze, na ziarno siewne i t. d.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#BronisławKrzyżanowski">Chcę przejść pokrótce poszczególne punkty. Sprawa scalenia gruntów poza kwestją dróg gra kapitalną rolę. Twierdzę, że scalenie gruntów mogłoby iść bez porównania szybciej, niż dotychczas, gdyby nie jedna okoliczność. W woj. wileńskiem przy obecnym personelu technicznym można skomasować 40.000 ha, zapotrzebowań jest na 170.000 ha, ale i ta liczba zgłoszeń nie odzwierciedla nawet w części istotnego stanu rzeczy. Istotny stan rzeczy jest taki, że można i trzeba przeprowadzić to scalenie gruntów na bez porównania większej przestrzeni. Jest to w tej chwili niemożliwe ze względu na geometrów. Nienormalność wynika stąd, że roboty miernicze oddawane są geometrom przysięgłym, a ilość ich nie odpowiada potrzebom. Geometrzy przysięgli, wykonywający wyłącznie roboty pomiarowe jako osoby prywatne bardzo drogo kosztują, sami zaś wynajmują niewykwalifikowanych geometrów, ograniczając się często do pobożnego sprawdzenia robót wykonanych, sprawdzania nieraz nawet bez pomocy instrumentów mierniczych, a tylko za pomocą patyków. Tymczasem w kraju jest dużo geometrów bez dyplomów, którzy byli geometrami za czasów rosyjskich i pełnili swe funkcje zupełnie dobrze. Na to, żeby komasacja szła naprzód, konieczne jest zespolenie wszystkich tych sił. Oczywiście z tego względu musiałoby być wydane odnośne zarządzenie. Obecne polecenie p. Ministra Staniewicza zaangażowania kontraktowo pewnej ilości geometrów doprowadziło do tego, że zgłosili się wyłącznie ludzie niedostatecznie wykwalifikowani, a geometrzy wykwalifikowani, mając o wiele lepszą płacę za roboty prywatne, nie mieli racji angażować się na roboty rządowe. Stąd wynika potrzeba załatwienia tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#BronisławKrzyżanowski">Drugą kwestją, którą trzeba załatwić w związku z tem, to jest jak najdalej idące uproszczenie postępowania scaleniowego, mianowicie przeniesienie go nieomal całkowicie do urzędów 1 instancji. W związku z tem, oczywista, trzebaby zmienić odnośne punkty ustawy scaleniowej.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Nowelizuje się.)</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#BronisławKrzyżanowski">Bardzo dobrze.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#BronisławKrzyżanowski">Dalej idzie sprawa odbudowy. Kwestja ta nie jest objęta resortem Ministerstwa, o którem w tej chwili mowa, ale tak samo, jak kwestja dróg, kwestja odbudowy w tym samym stopniu powinna obchodzić p. Ministra Reform Rolnych. Otóż sytuacja jest tego rodzaju, że Kresy Wschodnie w Polsce są jedynym pasem na całej przestrzeni Europy, gdzie odbudowa jeszcze nie jest przeprowadzona. W Europie znikły ślady wojny w tym sensie, niema ludzi mieszkających w ziemiankach, a u nas nadal jest dużo ludzi, statystyka ich nie jest zrobiona, do dzisiejszego dnia mieszkających w ziemiankach. Należy więc wszystko zrobić w tym kierunku, żeby ten fatalny stan rzeczy zmienić. Panowie i Panie, zdaje mi się, dobrze rozumieją, że ta kwestja bezwarunkowo stoi w związku z podniesieniem rolnictwa i z dobrobytem rolnym w kraju.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie w związku z tem samem zagadnieniem jest kwestja podatków. Podatki muszą być skomasowane, muszą być pobierane razem, najwyżej w 3 terminach, podatek komunalny powinien być włączony do ogólnego podatku.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie należy umożliwić rolnikom kredyt długoterminowy. Obecny sposób udzielania kredytu sprowadza się do nieudzielania go drobnemu rolnictwu wcale, a to z tej bardzo prostej przyczyny, że kredyt długoterminowy dotychczas może być dawany tylko na hipoteki, a zahipotekowanych gospodarstw u nas prawie wcale niema, o czem p. Minister wie. Zahipotekowanie ogromnej ilości gospodarstw byłoby niemożliwe w ciągu najbliższych lat i dlatego konieczne jest znowelizowanie ustawy obecnie obowiązującej, a mianowicie trzeba, żeby kredyt długoterminowy był udostępniony w ten sposób, żeby wsie nie skomasowane otrzymywały kredyty pod warunkiem zgłoszenia swych gruntów do komasacji i ewentualnie przyjęcia obowiązku założenia kółka rolniczego i należenia do niego.</u>
          <u xml:id="u-12.12" who="#BronisławKrzyżanowski">Co do podniesienia działalności oświaty rolniczej pozaszkolnej, to, żeby temu żądaniu stało się zadość, na to trzeba, żeby każdy powiat posiadał 5 instruktorów rolnych i tyluż oświatowych, oraz odpowiednich fachowców w centrali. Następnie trzeba zwrócić uwagę starostom, ażeby nie obciążali instruktorów rolnych zbyteczną pisaniną i innemi biurokratycznemi szczegółami. Instruktor powinien prowadzić dziennik, któregoby kalkowe odbije wysyłał pocztą do starszego instruktora w powiecie, a ten działalność instruktorów powinien kontrolować i regulować. Następnie powinno się udzielać ulg kółkom rolniczym względnie poleceń sołtysom, ażeby zachęcali ciemne masy włościańskie do ruchu oświatowego rolniczego na całym terenie Kresów. Ażeby zaś różne stronnictwa nie dyskontowały tam swych wpływów, należy postawić za warunek, że kółka rolnicze nie mają uprawiać polityki, a na to, żeby to było skuteczne, należy przyspieszyć połączenie Związku kółek rolniczych z Towarzystwem Rolniczem.</u>
          <u xml:id="u-12.13" who="#komentarz">(Głos: To nie ma związku z reformą rolną.)</u>
          <u xml:id="u-12.14" who="#BronisławKrzyżanowski">Reforma rolna musi to wszystko objąć. bo inaczej, jeżeli Ministerstwo Reform Rolnych będzie bardzo ściśle pilnowało swoich granic, a np. p. Minister Rolnictwa swoich, to wóz będzie stał na miejscu, a sytuacja na Kresach jest tego rodzaju, że do tego dopuścić nie można. Skuteczne, celowe, rozsądne przeprowadzenie choćby tylko takiej operacji scaleniowej w znacznym stopniu przeniesie zainteresowanie w interesy gospodarcze i uspokoi ludność na Kresach. Należy dalej baczyć na to, żeby popierać instytucje drobnego kredytu i zasilać spółdzielnie przetwórcze, głównie mleczarnie.</u>
          <u xml:id="u-12.15" who="#BronisławKrzyżanowski">Wyliczyłem wszystkie sprawy, w których sytuacja obecna powinna być poprawiona, Zwróciłem uwagę na początku, że mam na względzie w wysokim stopniu nasze mniejszości narodowe. Sądzę, że tego rodzaju polityka wpłynie na ich uspokojenie, a ponieważ jestem przy mniejszościach narodowych, na zakończenie uważam za swój obowiązek powiedzieć parę słów o tej mniejszości, o której mówił senator Hasbach — bardzo żałuje, że go tu niema. Uważam za swój obowiązek zaprotestować przeciw słowom, które on na końcu swego przemówienia powiedział. Proszę Panów, mam przed sobą stenogram przemówienia s. Hasbacha, ustęp ten brzmi: „Panowie przecież się zgodzą ze mną, że gdyby, teoretycznie mówiąc, Niemcy dzięki t. zw. korzystnej politycznej konjunkturze kiedykolwiek odzyskały z powrotem tę krainę lub jej część, to napewno skorzystałyby z nauki, którą myśmy im dali i zastosowaliby te same środki, które my teraz stosujemy. Sporne pod względem etnograficznym i politycznym obszary nawet lepiej zapewnić sobie można za zgodą państwa sąsiedniego i przez mądrą politykę, prowadzącą do wyjednania sobie z mieszkającej na tych ziemiach mniejszości narodowej z czasem obywateli zadowolonych, lojalnych”. Jestem tego zdania, że tego rodzaju słów polski senator powiedzieć nie mógł, ani z tej trybuny ani z jakiegokolwiek innego miejsca. Chciałbym prosić s. Hasbacha — szkoda, że go tu niema — aby sobie wyobraził sytuację tego rodzaju, że ktoś, jakiś poseł parlamentu Rzeszy mówi coś podobnego, że „sporne terytorja pod względem politycznym” lepiej zapewnić sobie za zgodą, powiedzmy Polski, jako sąsiedniego mocarstwa. Tego rodzaju przemówienie nie byłoby absolutnie dopuszczalne w żadnym innym parlamencie i w żadnem innem państwie. Podkreślam, że występując przeciw temu przemówieniu s. Hasbacha, nie mam bynajmniej na względzie jakiejś specjalnej polityki czy specjalnego stosunku do obywateli polskich Niemców. Bynajmniej tego nie mam na względzie. Zupełnie jednakowo ustosunkowuję się do mniejszości niemieckiej, jak do mniejszości białoruskiej i ukraińskiej. Jeżeli poprzednio mówiłem o interesach tych mniejszości i szukałem sposobów załagodzenia dysonansów, to te same sposoby stosują się również do mniejszości niemieckiej, która jest na Kresach Zachodnich. Cokolwiekby się mówiło o polityce Ministerstwa Reform Rolnych, jakiekolwiek stosowałoby się metody krytyki, nigdy jednak nie można przyjść do wniosku, by całe postępowanie Ministerstwa Reform Rolnych i wogóle polityka Państwa Polskiego, dotychczas prowadzona względem mniejszości narodowych, miała cokolwiek wspólnego z ową polityką, jaką prowadziły Niemcy, jaką prowadziła komisja kolonizacyjna, polityką „ausrotten”. Te dwie polityki absolutnie nie mają z sobą nic wspólnego. Nawet z przemówienia s. Hasbacha wynika, że 4.500 ha ziemi polskiej ma iść obecnie na reformę rolną, a przecież to zgoła co innego, niż owa reforma, jeżeli to można nazwać reformą, którą prowadziła komisja kolonizacyjna.</u>
          <u xml:id="u-12.16" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#AntoniStychel">Słowa w przemówieniu s. Hasbacha, o których mówił na końcu swego przemówienia s. Krzyżanowski, będą jeszcze zbadane na podstawie stenogramu. Jeżeli okaże się potrzeba, to zastosuje się środki, przewidziane regulaminem. Tej sprawy nie uważam w tej chwili za załatwioną.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Pasternak.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#AntoniStychel">S. Pasternak.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#AntoniStychel">Wysoki Senacie! Sprawa reformy rolnej o tyle jest palącą, że zwlekanie z nią przynosi dalsze zubożenie ludności. Niestety, do dziś dnia kwestja ta nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Ustawa o reformie rolnej nie jest taką ustawą, któraby mogła zaspokoić drobnego rolnika. Drobny rolnik nie jest w stanie nabyć ziemi z parcelacji, bo niema na to pieniędzy. Ustawa o reformie rolnej właściwie jest ustawą o osadnictwie. P. Minister Reform Rolnych w swem przemówieniu dziś na plenum Senatu, a także i na Komisji Skarbowo-Budżetowej pocieszał nas tem, że na wschodzie ludność ukraińska i białoruska może być spokojna, bo osadnictwo na tych ziemiach nie będzie stosowane, póki nie będą karłowate gospodarstwa miejscowej ludności skomasowane i doprowadzone do upełnorolnienia. To bardzo piękne słowa, Panie Ministrze, ale rzeczywistość mówi nam co innego. Przy rozpatrywaniu preliminarza budżetowego Ministerstwa Reform Rolnych możemy się o tem przekonać: gdy na parcelacje i osadnictwo preliminuje się 17.313.200 zł., to na komasację preliminuje się 4.920.000 zł., a, na likwidację serwitutów tylko 705.000 zł. Ministerstwo Reform Rolnych jak dotychczas całą uwagę zwracało na sprowadzanie osadników wojskowych i cywilnych, na t. zw. Kresy Wschodnie, tak i obecnie o tem myśli preliminując tak znaczne sumy na osadnictwo. Zawsze protestowaliśmy i będziemy protestować przeciw osadnictwu na naszych ziemiach. Rząd, wprowadzając tysiące osadników na Kresy, tłumaczy się tem, że ludność polska z przeludnionych województw zachodnich musi otrzymać parcele na wschodzie, bo na zachodzie tej ziemi brak. Takie tłumaczenie, proszę szan. Panów, jest mylne. W przeprowadzaniu reformy rolnej trzeba zwracać uwagę nie na ilość kilometrów kwadratowych danego obszaru, lecz na ilość ziemi ornej, która karmi drobnego rolnika. Gdy na to zwrócimy uwagę, zobaczymy, że na ziemiach ukraińskich i białoruskich ornej ziemi większa własność posiada mniej, niż w województwach z ludnością polską.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#AntoniStychel">Na uzasadnienie tego przytoczę statystyczne dane z 1925 r. W woj. poznańskiem większa własność ma 721.290 ha ornej ziemi, a gospodarstw karłowatych do 5 ha jest 103.876. Jeżeliby te ziemie obszarnicze rozdzielić między te karłowate gospodarstwa, to na jedno gospodarstwo tam przypada blisko 7 ha ornej ziemi. W woj. warszawskiem jest 522.753 ha ornej ziemi, a gospodarstw karłowatych 100.413: jeżeli weźmiemy woj. poleskie, to tam jest tylko 150.334 ha ornej ziemi i 67.000 gospodarstw karłowatych; w woj. nowogródzkiem 191.684 ha ornej ziemi i 68.756 gospodarstw karłowatych; w wołyńskiem 250.921 ha ornej ziemi i 117.947 karłowatych gospodarstw; w woj. tarnopolskiem 293.126 ha ornej ziemi, karłowatych gospodarstw 217.418; w woj. lwowskiem 225.957 ha ornej ziemi, a gospodarstw karłowatych 347.000; w woj. stanisławowskiem 100.468 ha ornej ziemi, a gospodarstw karłowatych 217.300. Krakowskie województwo ma 97.109 ha ornej ziemi i 239.985 karłowatych gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#AntoniStychel">Z tego widzimy, że większa własność ma w dwóch województwach zachodnich, poznańskiem i warszawskiem 1.244.043 ha ornej ziemi, to znaczy więcej, niż w 5 województwach z ukraińską ludnością, bo większa własność w tych województwach ma tylko 1.020,806 ha. W zaznaczonych dwóch województwach zachodnich mamy 204.289 gospodarstw karłowatych do 5 ha, a w 5 województwach z ukraińska ludnością mamy tych karłowatych gospodarstw do 5 ha 968.077, to znaczy przeszło 4 razy więcej. Z tego można wywnioskować, że na ziemiach z ludnością ukraińską i białoruską głód ziemi jest daleko większy, niż na ziemiach z ludnością polską i że na naszych ziemiach jest karłowatych gospodarstw daleko więcej, niż w innych województwach Rzeczypospolitej Polskiej. Ale Rząd sprowadza osadników nie do woj. poznańskiego i warszawskiego, lecz na Kresy, zabierając pod parcelację ziemię, która powinna należeć do miejscowej ludności. W ten sposób bezrolna i małorolna ludność tamtejsza pozostaje bez żadnej opieki. Panowie nie powinni się dziwić, że ludność przy stosowaniu takiej polityki dochodzi do rozpaczy.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#AntoniStychel">W ostatnich czasach stosunki na Kresach jeszcze się pogorszyły. We wczorajszym numerze „Warszawianki” umieszczano artykuł pod napisem: „Niepokojące zjawiska”, w którym czytamy: „chłop z okolic Siedlec, Mińska Mazowieckiego, Kałuszyna, Piotrkowa, Radomia likwidował swoje gospodarstwo i nabywał za Bugiem ze zniszczonych folwarków od jednej do paru nieraz włók. W dwóch tylko nadbrzeżnych gminach pow. brzeskiego: Motykały i Wołczyn przeszło w 1919 i 1920 r. kilkanaście folwarków w ręce polskich włościan”. Miejscowa ludność nie otrzymała tam nic. Dalej czytamy: „Stosunki w tych miejscach dotychczasowego pobytu stają się poprostu niemożliwe i nikt wkrótce życia i mienia nie będzie pewny. Kobiety płaczą i zaklinają mężów, ażeby ratowali je i dzieci. Są tylko dwa wyjścia: albo wyrzec się polskości albo emigrować. Kto może więc, wybiera tę drugą drogę.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Odkąd pan się opiekuje Polakami?)</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#AntoniStychel">W woj. poleskiem i nowogródzkiem mieszkańcy przestają mówić po polsku, a zaczynają się porozumiewać między sobą miejscowym djalektem”.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#AntoniStychel">Proszę Panów, tu dużo przesady, ale rzeczywiście stosunki tam są niedobre. „Warszawianka” pisze dalej, że do tego przyczyniła się agitacja, a ja muszę zaznaczyć, że przyczyniła się do tego nie agitacja, lecz eksterminacyjna polityka Rządu polskiego. Bo to wszystko, co się robi na ziemiach ukraińskich i białoruskich, zdąża do spolonizowania tej ziemi.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Przedtem Pan mówił, że to Polacy się ruszczą.)</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#AntoniStychel">Naród nasz nie może być spokojny, póki nie otrzyma ziemi, bez której nie może żyć. Niema szkół, niema samorządu, nie otrzymujemy nic, oprócz nakazów płatniczych na podatki, Naród widzi, że ziemię, na której pracowali jego ojcowie i dziadowie, na której przelewali pot i krew pod nahajem pańskim,</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Oho!)</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#AntoniStychel">... oddaje się osadnikom z okolic Siedlec, Kałuszyna, Radomia i t. d.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#AntoniStychel">Przy takiej polityce nie czekajcie Panowie dobrych skutków.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#AntoniStychel">Kilka słów chcę jeszcze powiedzieć o komasacji i likwidacji serwitutów. W ostatnich czasach dużo się mówi o znaczeniu komasacji i likwidacji serwitutów. Mówi o tem Rząd, mówią o tem ciała ustawodawcze, a w rzeczywistości postępu w tym kierunku u nas nie widać. Urzędy ziemskie prowadzą pracę komasacyjną i likwidacyjną po 5, 6 lat.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: W komisji Pan Senator co innego mówił.)</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#AntoniStychel">To samo mówiłem.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#komentarz">(Minister Reform Rolnych: Nie, Panie Senatorze, Pan co innego mówił.)</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#AntoniStychel">Ludność przychodzi do przekonania, że w Polsce niema ludzi, którzyby mogli poprowadzić tę pracę. Wieś, która się zgłasza do urzędu ziemskiego z prośbą o komasację, czeka po kilka miesięcy, póki otrzyma odpowiedź od komisarza ziemskiego. Nie lepiej stoi sprawa, gdy postępowanie scaleniowe jest wdrożone. Na wieś przyjeżdża geometra, rozpoczyna prace pomiarowe, pobiera od wsi tysiące zł za swą pracę i znika, nie zakończywszy pracy. Takie wypadki były w Piszczacu i Dąbrowicy Wielkiej, pow. Biała Podlaska. Ażeby te niedomagania urzędów ziemskich usunąć, radziłbym p. Ministrowi Reform Rolnych pójść za przykładem Ministra Składkowskiego i jeżeli już nie aeroplanem, to chociaż za pomocą samochodu i pociągu wizytować powiatowe urzędy ziemskie i nauczyć te urzędy pracować, bo wizytacja samych urzędów okręgowych sprawy nie poprawi.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#AntoniStychel">Kilka słów jeszcze o Banku Rolnym. Przyspieszyć komasację gruntów i likwidację serwitutów można wtedy, kiedy Bank Rolny przyjdzie na pomoc wsi z długoterminową pożyczką, inaczej sprawa komasacji nie będzie rozstrzygnięta i za setki lat.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#AntoniStychel">Jednem słowem, polityka Ministerstwa Reform Rolnych powinna być radykalnie zmieniona. Powinny być nietylko piękne słowa pana Ministra, ale i czyny.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#AntoniStychel">Wobec tego, że nie mamy nadziei, aby zmiana na lepsze nastąpiła i nie mamy nadziei, że chłop białoruski i ukraiński otrzyma ziemię, będziemy głosowali przeciw budżetowi Ministerstwa Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. Błyskosz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JózefatBłyskosz">Wysoki Senacie! Z dotychczasowego wysokiego tonu dyskusji w Senacie, jak tu jeden z senatorów podkreślił, z tonu wersalskiego będę musiał niestety zniżyć się, zejść hen w dół i przedstawić parę obrazów bardzo bolesnych i smutnych. Ale to rzecz dalsza, na wstępie chciałbym jednak powiedzieć kilka słów ogólnych.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JózefatBłyskosz">Reforma rolna dotychczas według mnie, jak to podkreślił i obecny p. Minister, była postawiona na fałszywym gruncie, a to ze względu na to, że walczono o nią, że stawano do zapasów, żeby obszary, które leżą przed oczami, jak najprędzej rozparcelować i nadzielić ziemią bezrolnych rolników i nierolników. Ministerstwo Reform Rolnych wyrobiło sobie opinję ministerstwa tamowania reformy rolnej. To ministerstwo jest znienawidzone przez większość narodu. Nienawidzi je z jednej strony ziemianin, patrzący na to Ministerstwo jak na potwora jakiegoś, który chce pożreć jego obszar, z drugiej strony włościanin patrzy na Ministerstwo Reform Rolnych jako na czynnik, sprzymierzony z obszarnikiem dla obrony obszarów przed reformą rolną. A Ministerstwo Reform Rolnych dotychczas niestety z roku na rok konsumowało te budżety minimalne, jakie były uchwalane przez nasz parlament. Mojem zdaniem, reforma rolna, jak też znowu p. Minister podkreślił, nie może być oderwana, przeciwnie, musi być ściśle związana z innemi ustawami o reformie rolnej.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JózefatBłyskosz">Będę mówił o b. zaborze rosyjskim. W reformach rolnych najbardziej palącą sprawą jest separacja serwitutów tam, gdzie majątek jest obłożony serwitutami, a przy uczciwej regulacji ich bardzo często ziemi ornej niewiele pozostaje do parcelacji. Muszę tu podkreślić separację serwitutów w dobrach włodawskich u p. Konstantego Zamoyskiego. Obecnie w tych dobrach postępuje separacja serwitutów i prawie większa część ziemi ornej odchodzi na serwitut i olbrzymia część lasów. To też powiadam że w pierwszym rzędzie w reformie rolnej powinno się prowadzić sprawę serwitutów i w ten sposób właśnie zaokrągli się reformę rolną. Następnie muszę nakreślić inny obraz, niedaleko położony, ale bardzo smutny i bardzo ciemny, obraz separacji serwitutów w t. zw. dobrach domaczewskich. Żeby lepiej Wysokiej Izbie to przedstawić, muszę opowiedzieć choćby w streszczeniu, jak ten majątek, t. zw. puszcza domaczewska, ongiś faktycznie to była puszcza, olbrzymie lasy, liczące zdaje się około 4 tysięcy ha, ale nieszczęście chciało, że przechodziło to z rąk do rąk i ostatnio w 1921 r. kupił te dobra niejaki Adam Ronikier, który dotychczas je eksploatował. W 1922 r., względnie jeszcze w 1921, kilkakrotnie interwenjowałem w Ministerstwie Rolnictwa, jakoteż złożyłem interpelację, wskazując na postęp dewastacyjnych rąbań w tych lasach i na to, że budulec, który z lasów domaczewskich był wywieziony na zwałki nad Bug i na stację Dubica w ilości jakich dwudziestu kilku tysięcy m3, jest akurat w tymże wymiarze, w jakim przypada z danego lasu budulec za służebności serwitutowe dla włościan. Następnie podkreśliłem w interpelacji, że okolicznych 13 wsi z 2 gmin, z gminy Zabłockiej i słowatyckiej, są całkowicie spalone i zaznaczyłem, że dany budulec powinien być zasekwestrowany i rozdzielony między poszkodowanych gospodarzy. W parę miesięcy potem otrzymałem odpowiedź od ówczesnego Ministra p. Janickiego, że lasy domaczewskie przez specjalną komisję zostały zbadane i do wyrębu zamknięte, a budulec podług wskazań pana posła w interpelacji został zasekwestrowany i przekazany Ministerstwu Robót Publicznych dla podziału między zainteresowanych serwitutantów. Po niejakim czasie dowiedziałem się, że właściwie zjeżdżał z Białej Podlaskiej ówczesny kierownik odbudowy kraju p. Kawałkiewicz, zwołał wójtów gminy Zabłockiej i słowatyckiej, jako też pełnomocników pomienionych gmin, pogadali nad tym budulcem i w końcu określił, że pojedzie do Warszawy do Ministerstwa po instrukcje. Niestety, jak pojechał, tak dotychczas jest w drodze, a budulec dzięki sprytowi plenipotenta i p. Ronikiera, nie wiem czemu to przypisać, popłynął w stronę Gdańska za granicę. Po niejakim czasie sprytny obywatel, przez sprytnego swego plenipotenta, niejakiego p. Stamirowskiego zaczął zabiegać u chłopów o rozpoczęcie układów o ułożenie się i odseparowanie ich serwitutów, atoli robił to tylko dlatego, aby chłopów uśpić i prowadził nadal swe dzieło dewastacyjnej rąbki lasu. Muszę tu podkreślić, że osobiście nabiedziłem się, żeby jakoś złemu zapobiec i choć w części uratować majątek serwitutantów. Co roku przez przeciąg obecnego parlamentu interwenjowałem w dyrekcji ochrony lasów po kilka razy i co roku po dwie komisje wysyłano dla rewizji i zamknięcia lasów. Jednakże jest jakiś silniejszy czynnik na miejscu w pow. brzeskim poza dyrekcją warszawską, który znajdował jakąś furtkę prawną, lasy odmykał i dalej dewastacyjna rąbka była prowadzona. A włościanie niestety z papierkami, które nazywają się bardzo ładnie umowami serwitutowemu, chodzili i chodzą do urzędów od Annasza do Kaifasza i żebrzą sprawiedliwości, żebrzą o wkroczenie do lasów domaczewskich i przeprowadzenie przymusowej separacji serwitutów.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JózefatBłyskosz">W tym roku hr. Ronikier sprzedał te lasy znowu nowemu nabywcy za 50.000 dolarów. Kupił od niejakiego p. Łopatina za 15.000.000 mkp., a obecnie po tylu latach dewastacją po stokrotnem wyciągnięciu tego, co włożył i tak jeszcze drogo sprzedał. Nie wiem, jak mógł nowy nabywca lasy obłożone serwitutami i do tego zdewastowane kupić i zapłacić 50.000 dolarów. Nowy nabywca również z nową energją przystąpił do dewastacji lasów. Nie moją rzeczą krytykować, że nowy nabywca zapłacił za te lasy za drogo, ale moją rzeczą zaprotestować z tej trybuny i zaapelować, aby Ministerstwo Rolnictwa raz wreszcie lasy domaczewskie zamknęło i ochroniło ostatki majątku serwitutantów, a jest także moim obowiązkiem wezwać Ministerstwo Reform Rolnych, aby jak najprędzej wkroczyło w lasy domaczewskie i wprowadziło postępowanie przymusowej likwidacji serwitutów, gdyż inaczej lasy stopnieją do zera. Będzie to wołać o pomstę do nieba za krzywdę, jaka na tę ludność spadła. Proszę szanownych Panów, gdyby chciało się mnożyć te ujemne rzeczy w naszych lasach prywatnych, toby trzeba opowiadać tu całemi dniami. I niejeden z posłów nachodził się i setki delegacyj przyjeżdżało tu do Warszawy, do urzędów Ministerstwa Reform Rolnych i do komisji ochrony lasów, aby raz nareszcie tę palącą sprawę serwitutów należycie podług ustaw uregulować.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JózefatBłyskosz">Następnie chcę parę słów powiedzieć o komasacji. Nasze włościaństwo, szczególnie w dwóch województwach, w Iubelskiem i białostockiem, jak to wykazała Najwyższa Kontrola Państwowa, mają pęd do komasacji. Ministerstwo Reform Rolnych dotychczas, zamiast zaopiekować się tym zbawiennym ruchem w naszem drobnem rolnictwie i zorganizować dostateczną dość biur w danych województwach, zamiast ułatwić akcję i do pewnego stopnia pomóc drobnym rolnikom, odpowiada, że nie ma na to funduszów, róbcie sami sobie prywatnie. I jakby na zawołanie spłynęła falanga ciemnych, przepraszam za wyrażenie, indywiduów, różnych pseudogeometrów i dalej z włościanami układać się o prowadzenie robót mierniczych przy komasacji. Zwykle tacy panowie, żeby nie przestraszać włościan, stawiają cenę względnie niewysoką, umawiają się na zboże w naturze po 3, 5, a czasem jak się wyciągnie, do 6 pudów. Następnie przystępują do pracy, oprowadzają łańcuchami granicę, stawiają kopce, zabijają pale i zapowiadają chłopom, żeby zsypywali żyto, gdyż inaczej mierzyć nie są w stanie, ponieważ ich to drogo kosztuje. Chłopi, widząc pale już postawione i kopce już okopane, z wielkim zapałem biorą się do zsypywania zboża; zebrawszy furmanki od poszczególnych gospodarzy, odwożą je do stacji i załadowują do wagonów, pan geometra siada do pociągu i odwozi żyto do Warszawy, ażeby je spieniężyć i zabrać pieniądze. Jak pojechał p. geometra sprzedawać zboże, tak ślad po nim zaginął, a chłopi czekają przez parę tygodni cierpliwie, potem zaczynają się denerwować i łazęgować po wszystkich urzędach, opowiadając, że p. geometra ich zarwał i nie wiedzą, jak sobie z tem poradzić. I takim ludziom to uchodzi bezkarnie. Przecież to bandytyzm wyrafinowany, gorszy jeszcze od tego, który napada na drogach i rabuje, gdyż to obliczone na naiwność i łatwowierność włościan i na pęd do scalania gruntów. I tacy ludzie idą na wieś, widzimy to, obławiać się pieniędzmi i w ten sposób podrywają tak piękne dzieło, jak komasacja gruntów na wsi. Właśnie to podkreślił, czemu nie przeczę, bo to prawda, p. s. Pasternak. Tak jest, jak on mówił, tylko p. senator pomylił się w niektórych razach, gdyż te umowy były zawierane nie na pieniądze, lecz na zboże. Może tam w tych okolicach, o których on opowiadał, te umowy były zawierane na pieniądze, ale w naszych okolicach umowy były zawierane przeważnie na zboże.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JózefatBłyskosz">Proszę Panów, oczywiście dotychczas Skarb niedomagał i przy naszych deficytach skarbowych trudno było rzucać większe sumy na dane województwo, aby zaopiekować się należycie i prowadzić intensywnie komasację, do której tęskni, o której marzy cały lud, komasację gruntów włościańskich. Ale jeżeli są pieniądze na propagandę w innych okolicach i w innych województwach, tam, gdzie włościanie nie chcą nieraz słyszeć o komasacji, to właśnie dla zobrazowania i zachęcenia trzeba skupić siły tam, gdzie włościanie mają wielki pęd do komasacji. Trzeba znaleźć pieniądze, zorganizować biuro i państwowo to przeprowadzić, gdyż przez prowadzenie komasacji w sposób poprzednio opowiedziany tylko dyskredytuje się całą akcję. Geometra, gdy się umówi z włościanami, opowiada, że on nietylko prywatnie umowy prowadzi sam z włościanami, lecz chodził do urzędu ziemskiego, a nawet z panem Ministrem się widział, zapewnia, żeby byli spokojni, nie obawiali się tych cen, tylko żeby pieniądze płacili.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JózefatBłyskosz">Następnie w paru słowach chciałbym pomówić i o parcelacji. Parcelacja powinna postępować przy komasacji dla powiększenia gospodarstw. Obecny pan Minister bardzo wydatnie podkreślił, że on tego programu pilnuje i że będzie szedł po linji komasacji i regulowania karłowatych gospodarstw. Jednakże wywody naszych szanownych dwóch senatorów p. Steckiego i p. Gruetzmachera wogóle ton melodyjny tej mowy, że się tak wyrażę, ta wersalska wymowa tych szanownych panów zatrzymała się na tym punkcie, że złudzeniem jest, aby przez komasację dało się uregulować wszystkie karłowate gospodarstwa. Jeden z panów senatorów, p. Gruetzmacher, dowodził, że częstokroć ten obszar nie jest położony tuż przy granicy danego kompleksu wsi, lecz obok, tak że się nie da podłużyć czy poszerzyć karłowatych gospodarstw przez obszar, przyległy do danej wsi. Powiedziałbym, że nie potrzeba tu być wielkim matematykiem, wielkim filozofem, aby daną sprawę, Panie Senatorze, bardzo łatwo przeprowadzić. Nie jestem żadnym agronomem, nie jestem żadnym teoretykiem, gdyż szkół żadnych nie posiadam, ale jestem praktykiem i powiedziałbym, że chodzi, Szanowni Panowie, tylko o obszar przy danej wsi, a jeżeli jest taki obszar przy wsi, to bardzo łatwo go przymusowo wywłaszczyć, włączyć do kompleksu wsi i wtedy matematycznie rozliczyć na karłowate gospodarstwa i z tego ogólnego kompleksu dać ziemię wszystkim obywatelom tejże wsi i to cała filozofja, Panie Senatorze.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#komentarz">(S. Gruetzmacher: A jeżeli go niema.)</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JózefatBłyskosz">Mówi się tam, gdzie jest.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(S. Gruetzmacher: A gdzie niema?)</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JózefatBłyskosz">A tam, gdzie niema powinien nastąpić skup, odprzedaż i przeniesienie gospodarstwa na inny kompleks obszaru. Trzeba tylko mieć dobre zrozumienie, spojrzeć nie na dzisiaj, lecz na jutro, nie na obecny rok, nie na obecne pokolenia, lecz na pokolenia przyszłe. Nie będę tu podkreślał i uwydatniał polityki rządu rosyjskiego, bo pan ją bardzo dobrze zna, nie będę uwydatniał tej t. zw. reformy agrarnej Stołypinowskiej w Rosji, ale podkreślam, że gdyby Rosja potrafiła była przeprowadzić reformę agrarną według projektu kadetów, to zapewne nie stałoby się w Rosji to, co zaszło. To problem polityczny. A problem ekonomiczny? Znowu, szanowni Panowie, zastrzegam się, że nie jestem teoretykiem ekonomji, że jestem drobnym rolnikiem i jako taki, chciałbym tę sprawę krótko zobrazować. Proszę Panów, mówi się zawsze, że gdyby ziemia wymknęła się z rąk obszarniczych, a przeszła w ręce drobnych włościan, to kraj się ogołoci, miasta z głodu wyginą, przemysł to już napewno runie, maluczko a lud nasz będzie musiał emigrować za granicę większemi partjami, niż dotychczas. Dajcie nam szanowni Panowie ziemię i do tej ziemi dajcie nam oświatę, przeprowadźcie regulację gospodarstw, skomasujcie wsie, to nawet za obecnego pokolenia przy obecnym materjale tego ludu, wydamy większe dochody z ziemi niż wy, szanowni panowie obszarnicy. Weźmy przykład z tych gospodarstw rolnych obszarników i drobnych gospodarzy, którzy wrócili z Rosji w roku osiemnastym. Włościanin kopał swą ziemię po nocach motyczkami, siedział w ziemiankach i pomału gospodarstwo swoje doprowadził do porządku. A spójrzcie Panowie na obszarników, którzy razem przecież z włościanami wrócili z Rosji — jeszcze w niektórych okolicach dotychczas leżą obszary odłogami.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#JózefatBłyskosz">Jeden z pp. senatorów krytykował p. Ministra Reform Rolnych, że w przedłożeniu zapowiadał, że i na Kresach dla regulacji karłowatych gospodarstw część miejscowych obszarów będzie musiał rozparcelować wśród miejscowej ludności.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#JózefatBłyskosz">Muszę podkreślić, że jestem zaciętym wrogiem wszelkiej agitacji narodowościowej na Kresach i zaciętym wrogiem rozkładowych czynników, które agitują ten element, zresztą bardzo dobry materjał na przyszłych obywateli kraju; gdzie tylko agitacja nie dotarła i nie wypaczyła jego duszy, to i obecnie jest bardzo dobrym elementem na obywatela kraju. Otóż trzeba powiedzieć, że w części ziemia musi przejść do ich rąk, bo i tam są karłowate gospodarstwa. A z drugiej strony nie mogę nie odpowiedzieć s. Pasternakowi, który w wprowadzeniu reformy rolnej na wschodzie widzi tylko problem polityczny, że jakoby tę ich ziemię białoruską, ukraińską polski Rząd jak żarłok zabiera i osadza osadników cywilnych i wojskowych tylko na to, aby ich tam polonizować. S. Pasternak cytował statystykę. Statystyka jako taka to cyfry nieme. Jeżeli weźmiemy, że w okręgu krakowskim na km2 jest 130 obywateli…</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#komentarz">(S. Pasternak: Ziemię orną niech Pan weźmie pod uwagę.)</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#JózefatBłyskosz">Ja mówię wogóle o ziemi. A w okręgu poleskim jest zaledwie 28 do 36, nawet są powiaty czy gminy, gdzie do 18 zaledwie sięga. To też Państwo musi być czynnikiem regulującym i musi swych obywateli osadzać na danym terenie etnograficznym tak, jak to ekonomicznie dla Państwa jest najwygodniej.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#JózefatBłyskosz">Następnie jeżeli chodzi o dowodzenia, które s. Pasternak cytował z „Warszawianki”, to temu panu ktoś naopowiadał i on stworzył artykuł, nad którym Pan tak ubolewał i rozwodził się tu, a jabym powiedział: znam to również bardzo dobrze i od czasu do czasu bywam między nimi, tak jak i p. Senator, że z włościanami poza Bugiem zawsze dojdę do porozumienia, bywam dość często między nimi i powiadam, że to dobry, bardzo dobry sąsiad. I znów powiadam: byłe tylko nie agitacja wroga, to on zawsze się zgodzi i będzie nietylko żył po bratersku, po przyjacielsku, ale nawet wspólnie na polu społecznem będzie pracował, bo znajdzie wspólny mianownik, drogę gospodarczą, i na drodze gospodarczej spotkamy się zawsze z sobą, zawsze podamy sobie rękę i będziemy szli jak brat z bratem. Z czasem, gdy on dojrzeje i dowie się, że ci, którzy go agitują, to nie są jego przyjaciele, lecz prowadzą robotę innych, że im chodzi tylko o otrzymanie mandatów z ich rąk, a nie o dobro ludu ukraińskiego czy białoruskiego, wtedy powie: bracie Polaku, Ukraińcze, Białorusinie, czy jak tam nazwać, gospodarczy problem nam jest wspólny, zatem trzeba zerwać z agitatorami i pójść razem i na drodze gospodarczej dojdzie do porozumienia. Ale tak będzie wtenczas, gdy element polski potrafi się skonsolidować i nie jakąś groźbą, lecz wprost czynem obywatelskim, braterskim potrafi się skonsolidować i razem zgodnie pracować. Wierzę, że niezadługo przyjdzie do tej bratniej miłości i solidarności.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#JózefatBłyskosz">Następnie chciałbym w paru słowach odpowiedzieć tu p. s. Hasbachowi, który narzekał, że nasz Rząd wywłaszcza Niemców w Poznańskiem i na Pomorzu na korzyść obywateli Polaków. Nie chciałbym p. s. Hasbachowi przypominać teroru, który ongi miał miejsce przy ustawie wywłaszczeniowej pruskiej na rzecz germanizacji na naszych ziemiach polskich na Pomorzu i w Poznańskiem, chciałbym mu tylko przypomnieć jeden przykład, zobrazować, co już przeszło nawet do historji i o tem cała kula ziemska wie, t. j. wóz Drzymały, któremu nie wolno było na własnej ziemi domu zbudować, który musiał na wozie sklecić budę i przeciągać z miejsca na miejsce i w ten sposób gospodarzyć na swej ziemi. Porównania tu niema. Nasza ustawa wywłaszczeniowa, czyli ustawa rolna obowiązuje na wszystkich terenach, niema przywilejów na jednym terenie, gdzieś na Pomorzu i w Poznańskiem, ale musi obowiązywać na wszystkich terenach Rzeczypospolitej. I tak obywatelowi ewangelikowi, Niemcowi, który jest w granicach Państwa Polskiego, wolno kupić w woj. warszawskiem, jako też obywatelowi, mieszkającemu w granicach woj. warszawskiego, kupić w woj. pomorskiem lub poznańskiem. A wywłaszczenie jako takie, czyli reforma rolna musi przejść przez całą Polskę, czy to komu przyjemne, czy nieprzyjemne. Dzisiaj w niektórych zdaniach nawet p. s. Stecki z tem się pogodził, że to kiedyś musi przyjść, ale on obecną reformę rolną rozumie jako reformę rewolucyjną, a onby chciał ją prowadzić ewolucyjnie. Ja znowu nie rozumiem, co znaczy rewolucja tam, gdzie jest ustawodawstwo i gdzie to ustawodawstwo wprowadza się w wykonanie. To nie rewolucja, to właśnie ewolucja i niestety ta ewolucja postępuje za powoli, jednak znowu tylko dla tego, że Polsce brak pieniędzy, a w części i dlatego, że niestety jest za silny czynnik, który walczy z reformą rolną, za silny czynnik intelektualny, jak też za silny czynnik, który ma pieniądze, który potrafi i w prasie urabiać opinję, i to do tego stopnia, że obecnie, jak Panowie widzą, nie ci, którzy walczą o reformę rolną, wchodzą na trybunę i atakują, ale właśnie ci, którzy walczą przeciw reformie rolnej, wchodzą na trybunę i atakują tych, którzy walczyli o tę reformę rolną. Jednak chciałbym z tej wysokiej trybuny powiedzieć, że Panowie nie powinni żartować z ogniem, lecz powinni stanąć na gruncie realnym, nie walczyć z reformą rolną, lecz jak najprędzej pomóc Rządowi do jej przeprowadzenia i zarazem w ten sposób zbliżyć dwór do wsi. Wieś zapewne byłaby wdzięczną, gdyby wiedziała, że nasi obszarnicy nie walczą o to, ażeby nie dać ziemi, lecz sami poszli po linji dobrowolnego zaofiarowania według ustawy swych majątków na parcelację tylko na to, ażeby byt Państwa zarówno intelektualnie, jak ekonomicznie podnieść.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#JózefatBłyskosz">W końcu chciałbym powitać rezolucję, która wypłynęła z Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu o ustawowem uregulowaniu w przyszłości t. zw. minimum posiadania ziemi, Ta ustawa jest konieczna, gdyż uważam, że ziemia, to nie przedmiot pieniężny albo jakiegoś materjału przemysłowego, któryby można przenosić z miejsca na miejsce, albo przelewać z kieszeni do kieszeni, lecz ziemia, to czynnik nieruchomy, który raczej się kurczy, niestety, niż wzrasta i z tego powodu jest konieczne, żeby po tych trzech ustawach, które są częścią reformy rolnej, jak ustawa o likwidacji serwitutów, komasacji i parcelacji, przyszła czwarta jeszcze ustawa o gospodarstwach minimalnych, żeby nie doprowadzać do tego obrazu nędzy i rozpaczy, jaki niestety widzimy w Małopolsce, gdzie mamy gospodarstwa po 2 morgi, po 4, a po 6 to już uchodzi za zamożnego gospodarza. Włókowego gospodarstwa w Małopolsce się nie spotyka. Są wsie, jak to czytałem i jak słyszałem od kolegów, zresztą to się widzi, że o 15 morgach ani jednego gospodarza we wsi niema. To już nie gospodarka, to jest wegetacja, to bezrobotni, to nędza, która na roli nie powinna mieć miejsca. O ile czytam, w Danji jednak niema karłowatych gospodarstw i zdaje się poniżej 10 morgów ani jednego gospodarstwa niema. Tam są gospodarstwa najbardziej intensywne włókowe. Chwała Bogu, że mamy jedną dzielnicę, poznańską, gdzie niema drobnych, karłowatych gospodarstw. Ta dzielnica jest wzorem dla nas, ponieważ pod względem kulturalnym i pod względem gospodarczym najwyżej stoi z wszystkich dzielnic naszego Państwa, Jeżeliby obecny Rząd potrafił w przyszłym budżecie wywalczyć sumę, odpowiadającą zrealizowaniu ustaw rolnych, toby napawało mię to otuchą, że u nas reforma rolna postąpi naprzód i będzie za lat 10, 15 uregulowana. Przy takiej cyfrze budżetowej, jaka jest obecnie w tym resorcie, nie wiem, czy za lat 100 dojdziemy do tego ażeby reforma rolna była uregulowana.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#JózefatBłyskosz">Kończę wyrażeniem nadziei, że te moje słowa nie przejdą bez echa i przyjdzie czas, kiedy nasz lud jakoteż cały naród będzie mógł zaśpiewać hosanna!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#AntoniStychel">Głos ma s. ks. Maciejewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#StanisławMaciejewicz">Dostojni Panowie! Znaną jest prawda, że historia est magistra vitae — historja jest mistrzynią życia. My szczególnie powinniśmy o tej prawdzie pamiętać. Niestety, wielu z nas świadomie, czy nieświadomie o niej zapomina i to mnie pobudza, że chcę nieco faktów historycznych przypomnieć. Zacznę od faktów z niedawnej przeszłości. Kiedyśmy ustanawiali pomiędzy Rosją a Polską nową granicę państwową, przyjechała delegacja z t. zw. Kresów Białoruskich, do której wchodzili: Żydzi, Tatarzy i Rusini i nawet bodaj Polaka nie było. Ci ludzie błagali, pamiętam doskonale ich słowa: „jak psy leżeć będziemy na Waszych granicach, tylko przyłączcie nas do siebie”. Ktoś powiedziałby, że był to nastrój chwilowy, był to czas, kiedy Polska mogła pozyskać mniejszości. Ale kiedy w jednem z województw kresowych, lud dookoła mnie się zgromadził i narzekał na nasze porządki, na naszych gospodarzy, na reformę rolną i t. d., zapytałem się, czy kto chce, aby wrócił dawny sprawnik, gubernator i t. p. Dali odpowiedź wymijającą: mieliśmy wtedy to i owo. Ale ja znowu postawiłem pytanie, czy kto chce, aby wrócił dawny sprawnik i t. p. Wtedy odpowiedzieli: Nie, nie chcemy. To jest drugi obrazek. A trzeci, który nie wypadł nikomu pewno z pamięci, bo zdarzył się wczoraj czy przedwczoraj. Widziałem w jednym z „Czerwoniaków” zawadjackie miny jakichś ludzi, o których nawet nie wiedziałem, kto to jest, ale powiedziano mi, że to są Huculi, którzy przyjechali dlatego, że się dowiedzieli, iż kilka wsi jakoby ma być odłączonych od Polski i przyłączonych do Rumunji. Więc przyjechali do Polski z krzykiem: nie chcemy! — chcemy pozostać przy Polsce.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#StanisławMaciejewicz">Z tych faktów wnoszę, że nasz lud agitują, lud, który realnie pojmuje swój interes i widzi swoje szczęście w Polsce. I to jest pierwsza odpowiedź s. Pasternakowi.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#StanisławMaciejewicz">Jeżeli chodzi zaś o dawniejszą historję, o ziemie, o których Pan ma odwagę powiedzieć, że są ukraińskie i powiada Pan: nasz naród, nasze ziemie, które do nas powinny należeć, — to jeżeli się zaczniemy grzebać w historji z czasów Chrobrego, Witolda, Kazimierza Jagiellończyka i t. d., to widzimy, że te ziemie były ich krwią zdobyte. A po drugie trzeba wiedzieć, że te kraje w zamierzchłej przeszłości, to była dziewicza puszcza i tam tylko z biegiem rzek były osiedla, które były zniszczone potem przez Tatarów i wtedy wielcy magnaci polscy, którzy zdobyli tę ziemię, wywozili z Polski lud i tam go osadzali. Dziś świadectwem tego są te nazwiska, które Panowie nosicie w swoich klubach: w naszych klubach niema Iwanowów, ani Petrowów, a u Was są Karpińscy, Stankiewicze i t. d. To świadczy, skąd pochodzą Ukraińcy, jaka tam krew płynie, A jeżeli sięgniemy do dalszej historji, to zapytam ilu z nas wywieziono na Syberię, ilu wywieziono na Ural?</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#StanisławMaciejewicz">Otóż ja rozumuję jako Polak i państwowiec. mający interes w sile Polski, że przedewszystkiem Minister Reform Rolnych powinien tamtych, którzy byli gwałtem oderwani od matki ziemi, powrócić na łono Ojczyzny, starać się o to, aby tamci wrócili i zdobyli, co im się należy, aby spadkobiercy tych, którzy byli wypędzeni za powstania i walkę o wolność, otrzymali to, co było im gwałtem wydarte. I wówczas, gdy zostanie zbytek ziemi, będziemy mówili nie o tych, którzy mają karłowate gospodarstwa, ale o tych, którzy są najlojalniejsi względem Państwa, bo Państwo nie może dawać pierwszemu lepszemu osadnikowi ziemi, ale musi zapytać się, czy ten, kto na Kresach Wschodnich siedzi, będzie ciążył ku Warszawie, czy też ku Charkowowi? A jeżeli p. s. Pasternak ma prawo powiedzieć: „nasz naród i nasze idee”, a p. s. Karpiński mówił, że „naszym ideałem jest nasza wolność i niezależność” to sądzę, że szalony byłby polityk polski, któryby powiedział: „Oddajmy im tę ziemię z tem, aby oni się oderwali”. To też ja ostrzegam p. Ministra, że protestujemy przeciw temu, aby w podobny sposób dziedzictwo nasze, krwią okupione, rozdawać tym, którzy chcą ponieść je na wschód, a nie na zachód. A jeżeli tak jest, jeżeli tylko lojalnym ludziom mamy dać ziemię, to ja, słuchając dziś dwóch włościan p. Pasternaka i p. s. Błyskosza, dużo prędzej skłaniam się do tego, który woła: dajcie nam ziemię, bo to woła głos z Polski, głos polskiego ludu, który przelewał krew, szedł na kresy, szedł aż do Dniepru i umierał nie oglądając się na to, czy ziemię dostanie, tylko pytał, czy Polska będzie wolna i niezależna, bo takich żołnierzy grzebaliśmy w Wilnie. Otóż niech się Pan nie dziwi, jeżeli Pan chce być separatystą, że my przeciw temu powstajemy. Może się Pan odłączyć i odejść od nas, ale my ziemi nie oddamy!</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AntoniStychel">Dyskusja wyczerpana. Głos ma jeszcze p. Sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PiotrZubowicz">Wysoki Senacie! Ja zabieram głos tylko dla sprostowania kilku cyfr, podanych przez s. Pasternaka. P. s. Pasternak oświadczył, że na osadnictwo wojskowe przeznaczono 17 miljonów. Tak nie jest; w budżecie są dwie pozycje. Jedna — parcelacja i osadnictwo, która wynosi 12.448.050 zł., druga — osadnictwo wojskowe, na które przeznaczono tylko 923.000 zł., i tu przewiduje się na rozparcelowanie tylko 8.500 ha i to z ziem ściśle państwowych. Ponadto jest dotacja na fundusz zapomóg i kredytu ulgowego, która wynosi 10 miljonów. Ta dotacja ma na celu umożliwienie nabycia ziemi przez właścicieli karłowatych gospodarstw, czyli t. zw. parcelację sąsiedzką, z której w pewnej mierze będzie korzystała i ludność ziem wschodnich, składającą się przeważnie z elementów słowiańskich mniejszości narodowych, czyli że z tej dotacji 10 miljonów osiągną pewne sumy i mniejszości narodowe. Z tego kredytu mają prawo korzystać również fornale i służba rolna, która w województwach wschodnich również przeważnie należy do narodowości białoruskiej, lub ukraińskiej. Poza tem na pomoc kredytową dla osadników wojskowych, przeznaczono 1.500.000 zł., to jest dla 1.250 osadników z lat ubiegłych i dla 250 osadników nowych po 1.000 zł. Jeszcze znajdujemy tam wydatek 25.000 zł. na koszty dodatkowe w wykonaniu art. 63 ustawy z dnia 28 grudnia 1925 r. o wykonaniu reformy rolnej. Są to koszty związane z przymusem parcelacyjnym przy dzikiej parcelacji, gdzie minister ma prawo przeprowadzić parcelację na koszt i ryzyko właściciela.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#PiotrZubowicz">W wydatkach nadzwyczajnych widzimy ponadto pozycje na parcelację i osadnictwo w wysokości 4.865.200, z tego na osadnictwo wojskowe 1 miljon i to mianowicie na nabywanie w drodze dobrowolnych układów majątków przejętych na rzecz Państwa, na mocy ustawy z dnia 17 grudnia 1920 r. Więc faktycznie chociaż to jest na osadnictwo wojskowe, ale ten miljon jest przeznaczony na zapłacenie tym, którym odebrano ziemię; ponadto na zakup gruntów dla drobnych rolników, którym gospodarstwa przecięła granica wschodnia przyznano 625.000. Czy i tę sumę 625.000 p. s. Pasternak będzie również uważał za krzywdzącą mniejszości narodowe? Przecież ta suma przeznaczona jest właśnie na zakup ziemi dla tych, którym granica przecięła gospodarstwa, a przecięła przeważnie gospodarstwa drobnej własności ukraińskiej i białoruskiej, bo przecież tang na pograniczu mieszka ludność białoruska i ukraińska.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#PiotrZubowicz">Po drugie dotacja na fundusz obrotowy na cele wykonania reformy rolnej jest w sumie 3.240.200 zł.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#PiotrZubowicz">Oto cyfry, które tutaj zostały przedstawione przez p. s. Pasternaka, jako rzekomo całkowicie przeznaczone na osadnictwo wojskowe w celach politycznych. Rozumiem, że może być, iż niezawsze interesy drobnej własności ukraińskiej i białoruskiej są faworyzowane, ale w każdym razie, te wydatki budżetowe nie miały charakteru politycznego i przeciw temu jako referent mam obowiązek się zastrzec, gdyż wydatki te mają charakter ściśle gospodarczy i jako takie są umieszczone w budżecie.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo)</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#PiotrZubowicz">Przejdę do poprawienia drugiej cyfry, podanej przez p. s. Pasternaka, a mianowicie cyfry co do gospodarstw karłowatych. Powołam się na trzy źródła. Pierwsze źródło, to są stosunki rolnicze Królestwa Kongresowego, drugie — stosunki rolnicze Rzeczypospolitej Polskiej, trzecie — polityka agrarna Ludkiewicza. Otóż, jeżeli wskażę Panom na Kongresówkę, mogą Panowie zobaczyć, że małorolni są rozrzuceni przeważnie w południowej części Kongresówki.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(S. Gruetzmacher: Małorolni, to nie karłowate gospodarstwa, to nie jest to samo.)</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#PiotrZubowicz">Mam na względzie gospodarstwa od dwóch do pięciu hektarów.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(S. Gruetzmacher: Tak, to co innego.)</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#PiotrZubowicz">Ponadto, jeżeli spojrzymy na strukturę agrarną, to zobaczymy, że poniżej 5 ha na 100 gospodarstw, Galicja ma 37,4, Poznańskie tylko 12,68, a właśnie ziemie wschodnie mają 16,95, czyli, że ziemie wschodnie pod tym względem stoją pomiędzy Poznańskiem a Kongresówką.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#komentarz">(S. Pasternak: Brałem statystyczne dane urzędowe, tom V.)</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#PiotrZubowicz">Uważam, że przedewszystkiem powinna być sąsiedzka parcelacja, powinien być upełnorolniony ten, który siedzi na ziemi i ma już warsztat pracy. Sprostować te cyfry, które z tej trybuny były podane, należało do mnie jako do referenta i ten obowiązek spełniam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Dyskusja wyczerpana. Przechodzimy do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Jako sprawozdawca głos ma s. Rotenstreich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#FischelRottenstreich">Wysoki Senacie! Do sprawozdania senackiej Komisji Skarbowo-Budżetowej, które Panowie dziś rano otrzymali, chcę dorzucić kilka uwag natury ogólnej.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#FischelRottenstreich">W krajach zachodnich, zwłaszcza w Ameryce są instytucje, które nietylko stawiają djagnozę gospodarczą, ale nawet mają odwagę postawić prognozę na przyszłość. Przy Ministerstwie Handlu utworzył amerykański minister Hoover biura badawcze, które zajmują się układaniem statystycznych barometrów konjunktury.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#FischelRottenstreich">Na podstawie barometrów, układanych przez te biura, może każdy kupiec lub przemysłowiec w ramach swej branży nietylko dokładnie się orjentować w przebiegu zjawisk ekonomicznych w czasach ubiegłych, ale może się nawet orjentować w przewidywanej konjunkturze i zastosować produkcję do tych przewidywań.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#FischelRottenstreich">Biuro odpowiada na każdą pocztówkę i udziela dokładnych wyjaśnień, dotyczących konjunktury, nietylko na rynku krajowym, ale i zagranicznym. Nie przeszkadza to, że w Stanach Zjednoczonych istnieje oprócz tego instytut czysto naukowy przy uniwersytecie harvardzkim, który zajmuje się badaniem konjunktury. Ponadto wielkie instytucje bankowe i przemysłowe mają specjalne biura, prowadzone przez znakomitych ekonomistów i finansistów i w swych sprawozdaniach miesięcznych poświęcają dużo miejsca objawom konjunktury. Za przykładem St. Zjednoczonych poszły inne kraje, zwłaszcza instytucje bankowe w Anglji i Niemczech, których wielka część sprawozdania miesięcznego poświęcona jest barometrowi konjunktury.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#FischelRottenstreich">U nas instytut dla badania konjunktury powinien powstać przy Ministerstwie Przemysłu i Handlu i on na wzór biura stworzonego przez Hoovera, powinien być drogowskazem dla naszego spóźnionego życia gospodarczego, a nie instytut przy Urzędzie Statystycznym, który podlega Ministerstwu Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#FischelRottenstreich">Gdybyśmy w Polsce chcieli na podstawie naszych obrotów zewnętrznych i wewnętrznych roku ubiegłego i pierwszego miesiąca roku bieżącego postawić djagnozę dla naszego życia gospodarczego, to wypadnie, że konjunktura naszego życia gospodarczego nie wykazuje wyraźnej, jasnej linji rozwojowej, — jest to linja łamana.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#FischelRottenstreich">Rozwój, obserwowany w drugiem półroczu r. ub., ma swoją przyczynę w osłabieniu konkurencji Anglji z powodu strajku węglowego.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#FischelRottenstreich">Mała, znikoma jest zwyżka konsumcji wewnętrznej. Przemysł nasz pracuje za drogo z powodu braku kapitału i malej produkcji, a produkcja jest mała, bo konsumcja jest znikoma. Nikt chyba nie będzie twierdził, że koszta produkcji są u nas za wysokie, bo płace robotników są za wysokie. Nasz robotnik bardzo mało zarabia, jest najtańszym robotnikiem w Europie środkowej. A zresztą wysokie płace robotników nie są przyczyną drożyzny.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#FischelRottenstreich">Ostatni rok gospodarczy w Stanach Zjednoczonych był rokiem rekordowym, rokiem wielkiego rozwoju gospodarczego, mimo wzrostu płac. I mimo wzrostu płac ceny w Stanach Zjednoczonych spadły. Profesor uniwersytetu harvardzkiego, znany ekonomista B. M. Anderson, wykazuje, że może być wzrost konjunktury przy spadających cenach i wzrastających płacach, Rozumie się, że ten rozwój konjunktury możliwy jest tylko przy zmniejszeniu się kosztów produkcji, przez techniczne udoskonalenie warsztatów pracy.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#FischelRottenstreich">My natomiast produkujemy za drogo, bo nas nie stać ani na techniczną, ani na finansową racjonalizację naszego życia gospodarczego. Na Zachodzie toczy się dyskusja na temat technicznej i finansowej racjonalizacji, Niektórzy widzą w tworzeniu karteli drogę do finansowej racjonalizacji, jest to tylko finansowa koncentracja, a koncentracja nie jest identyczną z racjonalizacją. Na Zachodzie — a zresztą widzimy to jaskrawo i u nas — skartelowany przemysł nie dąży wcale do technicznej racjonalizacji, bez której rozwój produkcji, zniżka jej kosztów nie jest możliwa.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#FischelRottenstreich">Jak długo przemysł nasz nie dostanie taniego i znacznego kredytu, nie może przystąpić do racjonalizacji swych warsztatów pracy, czyli nie można się liczyć ze znacznem obniżeniem kosztów produkcji i podniesieniem konsumcji wewnętrznej.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#FischelRottenstreich">A bez podniesienia zbytu wewnętrznego nie podniesie się produkcja i nie obniżą się koszta produkcji. Nawet teraz, przy braku taniego pieniądza i kredytów, wzrost produkcji jest o wiele większy niż wzrost siły konsumcyjnej.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#FischelRottenstreich">Zbyt towarów ma w ostatnich tygodniach tendencję zniżkową. Ten spadek konsumcji w kraju ma swą przyczynę może i w zmniejszonym eksporcie ale prawdziwa przyczyna leży w zubożeniu kraju, który z powodu niemożności finansowania zbiorów u nas, sprzedawał swe zboże zagranicę, gdy ceny były bardzo niskie, zmuszony do tego fałszywą polityką fiskalną i kredytową, a importujemy zboże po cenach prawie o 80% wyższych. Zeszłego roku w sierpniu kosztowało żyto 22 zł., a teraz kosztuje 40.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#FischelRottenstreich">Wzrastające bezrobocie, zmniejszenie się aktywności naszego bilansu handlowego, spadek konsumcji charakteryzują początek naszego roku kalendarzowego.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#FischelRottenstreich">Większe wpływy podatkowe, nawet wzrost walut w Banku Polskim, które mojem zdaniem nie pochodzą w ostatnim czasie z eksportu, lecz ze sprzedaży walut wysokocennych nagromadzonych w kraju, nie świadczą wcale o wzroście dobrobytu. Większe wpływy z podatku obrotowego nie są dowodem wzrostu obrotów, przedewszystkiem dlatego, bo ten podatek podwyższony został jak i inne o 10%, a ponadto masowe egzekucje wyciągają na podatki kapitał obrotowy z rąk życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#FischelRottenstreich">Były niemiecki minister skarbu Reinhold, rozumiejąc znaczenie redukcji podatków dla rozwoju życia gospodarczego, był obrońcą małego, a właściwie niskiego obciążenia podatkowego ludności, wyszedł bowiem ze słusznego założenia, że tylko rozwój życia gospodarczego przynosi stopniowo zdrowy wzrost dochodów państwowych. W polemice z następcą swym wykazał Reinhold, że większy wpływ z podatku obrotowego w styczniu 1927 r., kiedy ten wpływ wynosi więcej o 100 miljonów marek, ma swe źródło nie w naciąganiu struny podatkowej, lecz we wzroście zbytu w kraju.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#FischelRottenstreich">Mówi się u nas prawie tylko o rynku zewnętrznym, interesujemy się tylko zagranicznym bilansem handlowym, wewnętrzny bilans handlowy prawie nas nie interesuje. Nie chcemy rozumieć, że kto chce na dłuższą metę prowadzić zdrową politykę finansową, musi uwzględnić nie fiskalny, ale ekonomiczny punkt widzenia.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#FischelRottenstreich">Wzrost wpływów podatkowych nie ma służyć do pokrywania nowych wydatków, lecz do obniżenia stawek podatkowych, do progresywnej redukcji podatków, bo tylko wtedy podźwignie się nasze życie gospodarcze. Nie wtedy budżet jest realny, gdy Minister Skarbu rozporządza wielkiemi rezerwami w kasach. ale gdy życie gospodarcze dysponuje wielkiemi rezerwami. Nie wysokie wydatki państwowe mają być dewizą Rządu, lecz obniżenie podatków konsumcyjnych, aby się mogła podnieść stopa życiowa naszego społeczeństwa. Wtedy jedynie, nawet przy tak bardzo szczupłych naszych siłach finansowych nastąpi możność pracy i rozszerzy się nasz rynek wewnętrzny, powiększy się siła nabywcza naszego konsumenta wewnętrznego.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#FischelRottenstreich">Rynek wewnętrzny jest dla rozwoju życia gospodarczego niemniej ważny, a zdaniem wybitnych ekonomistów ważniejszy niż rynek zewnętrzny. Daleko widząca polityka Hoovera doprowadziła do tego, że troszczono się o konsumenta nie przez narzucanie środków postępowania, lecz przez wprowadzenie metod ekonomicznych i w gospodarstwie państwowem.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#FischelRottenstreich">P. Minister Przemysłu i Handlu musi pomóc naszemu przemysłowi, — wiem, że to jest zadanie trudne, by on przystosował produkcję nietylko do upodobań konsumenta, ale i do jego siły nabywczej. Zagranicą widzimy w ostatnich latach bardzo ciekawą kalkulację i metodę postępowania. Wychodząc z założenia, że decydującą dla produkcji jest siła kupczą ludności, ustala się przedewszystkiem cenę i przystosowuje się metodę fabrykacji do ceny, a nie odwrotnie, i jeśli pójdziemy za wzorem Zachodu, liczyć można na wzrost rynku wewnętrznego.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#FischelRottenstreich">A tembardziej poświęcić winniśmy trochę więcej wagi rynkowi wewnętrznemu, że nasz handel zagraniczny zaczyna się pogarszać. Zmniejszone saldo za styczeń wywołało w opinji kraju zaniepokojenie, bo jest to zmniejszenie się w stosunku do grudnia o 20 miljonów złotych w złocie. Niejedno Państwo byłoby zadowolone, gdyby jego bilans handlowy był aktywny o 7 miljonów złotych miesięcznie. Mamy bardzo mało państw w Europie, które mają aktywny bilans handlowy, Ale te państwa, które mają pasywny bilans handlowy, mają aktywny bilans płatniczy. Nie wchodzę w to, czy ten aktywny bilans płatniczy jest kredytowany, czy pochodzi z innych wpływów, jak frachtów okrętowych lub z procentów od pożyczek, ale fakt jest, że ich bilans płatniczy jest aktywny.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#FischelRottenstreich">Nasz bilans płatniczy narazie opiera się wyłącznie na bilansie handlowym, bilans handlowy dał w styczniu aktywne saldo tylko w kwocie 7 miljonów zł. w złocie. Tymczasem, aby utrzymać aktywność naszego bilansu płatniczego — i na to nie zwrócono dotychczas uwagi — potrzeba miesięcznie około 15 miljn. złotych w złocie. Wpływy od naszych emigrantów maleją z miesiąca na miesiąc i na nich nie można się opierać, gdy się mówi o bilansie płatniczym. Ponieważ niema narazie innych wpływów jak z bilansu handlowego, to zrozumiałem jest, dlaczego zmniejszone saldo handlowe wywołało w kraju zaniepokojenie.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#FischelRottenstreich">P. Minister Przemysłu i Handlu twierdzi, że nie wyczerpaliśmy wszystkich rozporządzalnych środków gospodarczych do uaktywowania bilansu handlowego. To jest zupełnie słuszne. Ale wątpię, czy w najbliższych miesiącach, gdy eksport węgla naszego spada, gdy tracimy jeden rynek zbytu za drugim, gdy przy przetargu na dostawę węgla do kolei szwedzkich — a wczoraj czytałem, że i do kolei duńskich — utrzymały się kopalnie węgla angielskie, które oferowały węgiel po 201/2 szylinga za tonę cif Sztokholm, podczas gdy my żądaliśmy 24 szylingi, czy uda się nam utrzymać nasz eksport na dotychczasowej wysokości?</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#FischelRottenstreich">Prowizoryczne obliczenie za luty wykazuje, że eksport spadł z 799.500 ton w styczniu do 737.000 ton, czyli o 25%, a wywóz węgla w styczniu zmniejszył się w porównaniu z grudniem o 181.121 ton. O ile chodzi o zmniejszenie się eksportu na poszczególne rynki zagraniczne w lutym, to spadł on do Danji, zanim Anglicy uzyskali dostawę do kolei o 25%, do Austrji i Szwecji o 20%, do Czechosłowacji o 30%, a spożycie węgla w kraju spadło o 100.000 ton. Właściciele kopalń tłómaczą swoją wysoką ofertę w Szwecji tem, że ich kosztuje fracht morski 7 szylingów, koszta przeładunku 2 1/2 szylinga, koszta komisjonera 2 szylingi, a koszta transportu do Gdańska 51/2 szylinga, razem więc 17 szylingów, podczas gdy Anglików kosztuje fracht morski wprawdzie także 7 szylingów, ale koszta przeładunku są o wiele mniejsze, kosztów na komisjonera ze względu na wyrobione koneksje handlowe z importerami wcale nie mają, a transport kolejowy ze względu na bliskie położenie kopalni koło portu wynosi zaledwie 2 szylingi. Jeżeli więc dodamy wszystkie koszta angielskie, wypadnie, że wynoszą one 10 szylingów, zostaje więc kopalni 101/2 szylinga. Nasi właściciele kopalń obliczają swoje koszta, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę, że się eksportuje wyłącznie gruby węgiel, na 13 szylingów. Sfery robotnicze zaprzeczają, jakoby własne koszty wynosiły 15 zł., a względnie za gruby węgiel 19, 50, twierdzą one, że koszty własne nie wynoszą u nas więcej, jak około 10 zł., a 91/2 zł. idzie, zdaniem ich, na t. zw. koszty administracyjne, na ogromne pensje dyrektorów i zarządu.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#FischelRottenstreich">Trudno nam dziś sprawdzić te cyfry. Spodziewać się należy, że komisja ankietowa zbada dokładnie koszty administracyjne w kopalniach węgla i będziemy dopiero wtedy mogli wydać objektywny sąd o tej całej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#FischelRottenstreich">Faktem jest, że podczas, gdy Anglja odzyskuje swoje stare rynki zbytu i nie może nadążyć z dostarczeniem węgla dla zagranicznych rynków, to u nas zapasy na zwałach powiększyły się w lutym o 850.000 tonn. Utrata rynków zagranicznych i zbliżająca się wiosna, kiedy zapotrzebowanie na węgiel maleje, spowodowały, że kopalnie przystąpiły do redukcji robotników.</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#FischelRottenstreich">Widzimy więc, że utrata rynków zbytu odbija się ujemnie i na naszym bilansie handlowym i w dalszym ciągu przez wzrost bezrobocia i zmniejszenie przypływu dewiz na rynek wewnętrzny wpływa i na budżet.</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#FischelRottenstreich">Mam wrażenie, iż pomimo ankiety węglowej nie uchwyciliśmy należycie całego problemu węglowego. Pracujemy powierzchownie, prace nasze charakteryzuje pośpiech i wskutek tego powierzchowność. Te ankiety dotychczasowe mają jedną zaletę, że sprawozdania są ładnie wydrukowane i drukarze mają zajęcie. Gdy się czyta sprawozdanie i porównuje się je z tem, co życie nam daje, to się ma wrażenie, że mimo, iż inicjatywa wychodzi od inżynierów, od ludzi wiedzy i praktyki, trzeba twierdzić, że robi się pewne rzeczy tylko dlatego ut aliquid fecisse videatur. A przecież ta komisja, która badała nasz problem węglowy miała ułatwioną pracę, bo miała tak dobrze opracowany materjał przez komisję angielską i mogła, mając raport Samuela, pracować inaczej, więcej fachowo.</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#FischelRottenstreich">Lepiejby było, gdyby na przyszłość zostawić ankiety tego rodzaju ministrom resortowym, któreby w takich sprawozdaniach uwzględniły urządzenia techniczne, organizację handlową, wysokość płac personalnych, dyrektorów, urzędników i całokształt problemu węglowego.</u>
          <u xml:id="u-21.29" who="#FischelRottenstreich">Istnieje, i tego niestety u nas się nie uwzględnia, wielki problem węglowy nietylko europejski, ale światowy. Całe kopalnictwo węglowe przechodzi ciężki kryzys, który wybucha bądź w Niemczech, bądź w Anglji i grozi wielki strajk górników w Ameryce. W obawie, że w Ameryce zanosi się na strajk węglowy, dostały przedewszystkiem kopalnie angielskie w ostatnich dniach wielkie zamówienia. Taki strajk uratowałby i nas. Byłby to drugi cud za czasów obecnego Rządu. Ale fakt jest, że istnieje wielki światowy problem węglowy. Nie dlatego, że zużycie węgla maleje, tylko dlatego, że produkcja węglowa nie rośnie równolegle z zapotrzebowaniami. Ponadto nafta, biały węgieł, oszczędności w używaniu węgla, zmniejszone zapotrzebowanie na żelazo, spowodowały, że zapotrzebowanie na węgiel maleje. Wiadomą rzeczą jest, że z okrętów wybudowanych w roku 1926 więcej niż 60% opalanych jest naftą.</u>
          <u xml:id="u-21.30" who="#FischelRottenstreich">Ale w tym wielkim światowym problemie węglowym istnieje specjalnie polski problem węglowy ze względu na specjalne geograficzne położenie naszego zagłębia węglowego. Nie rozwiąże tego problemu dalsza zniżka taryfy kolejowej. Musimy przystąpić do budowy kanałów i tylko w ten sposób możemy zmniejszyć fracht do Gdańska.</u>
          <u xml:id="u-21.31" who="#FischelRottenstreich">Węgiel i inne paliwa, jakoteż zboże stanowiły w ubiegłym roku 60% naszego bilansu handlowego. Eksport węgla zmniejsza się systematycznie, a eksport zboża nie tylko ustał, ale mamy już znaczny import zboża. Wywieźliśmy w roku gospodarczym 1925/26, a więc w roku urodzaju 153.810 kwintali pszenicy, a do 1 lutego r. b. importowaliśmy 161.000 kwintali a jeśli dodamy 11.000 kwintali mąki pszennej, wypada, że importowaliśmy około 183.000 kwintali pszenicy t. j. o 30.000 kwintali pszenicy więcej, niż wywieźliśmy. Jeśli uwzględnimy, że do zbiorów mamy jeszcze od 1 lutego wzwyż 6 miesięcy i gdyby się udało utrzymać import pszenicy na wysokości importu ze stycznia, w co wątpię, to będziemy musieli importować 43.974 ton pszenicy. Przyjmijmy, że cena pszenicy utrzyma się, to należy liczyć za tonę 520 zł. to znaczy, że będziemy musieli wywieźć zagranicę za samą pszenicę około 29 miljonów zł.</u>
          <u xml:id="u-21.32" who="#FischelRottenstreich">Eksportowaliśmy żyta w roku gospodarczym 1925/26 787.660 kwintali, dotychczas import wynosi 131.000 kwintali. W styczniu importowaliśmy 6.071 ton. Gdybyśmy w dalszym ciągu utrzymali import na wysokości stycznia, to trzeba będzie do końca obecnego roku gospodarczego importować 36.426 ton. Przyjmijmy wartość 1 tony 400 zł. to wypada 14.570.400 zł. razem więc za samą pszenicę i żyto będziemy zmuszeni wywieźć za granicę 43 miljony złotych. Razem z innemi gatunkami zboża, które importujemy do Polski, trzeba będzie wywieźć dewizy za 46 miljonów złotych.</u>
          <u xml:id="u-21.33" who="#FischelRottenstreich">Ten import przedstawia dla nas podwójną stratę. Przedewszystkiem, że Polska jako kraj agrarny musi przywozić zboże, po drugie, że eksportowaliśmy zboże po cenach niskich, a przywozimy po cenach prawie o 80% wyższych. Nietylko w roku bieżącym są rezultaty naszej polityki wywozowej zboża ujemne ale i w latach poprzednich widzimy, że eksport zboża naszego jest pod względem ilościowym większy od importu, ale pod względem wartości import był większy. W latach urodzaju wywoziliśmy więcej zboża jak przywoziliśmy, ale za importowane zboże płaciliśmy bardzo drogo. Chcę tylko przytoczyć jedną cyfrę. Nadwyżka wywozu w roku 1924 wynosiła 141.555 kwintali, a nadwyżka przywozu w złotych 7.758.000 zł. Jak długo nie nastąpi finansowanie zbiorów, to będziemy mieli tego rodzaju objaw szkodliwy dla życia gospodarczego i bilansu handlowego.</u>
          <u xml:id="u-21.34" who="#FischelRottenstreich">Weszliśmy w okres konsumcyjnego przywozu. Nie jestem pesymistą, ale obawiać się należy, czy uda nam się utrzymać aktywność naszego bilansu handlowego. I zachodzi pytanie, w jaki sposób utrzymać aktywność naszego bilansu płatniczego? Prawdą jest, że zapas złota i walut znacznie wzrósł i wykluczonem jest, aby przy reglamentacji przywozu powtórzył się rok 1925, kiedy mimo, iż z końcem 1924 r. zapas wynosił 337 miljonów złotych, przecież mimo pożyczki Dillona obniżył się ten zapas dewiz i walut do 131 miljonów złotych, ale należy się liczyć z nastrojem społeczeństwa naszego, które bacznie śledzi za statystyką naszego bilansu handlowego i każde zmniejszenie się jego wywołuje niepokój w opinji kraju. Niema kraju, w którym się tak interesują bilansem handlowym, jak w Polsce, bo niema kraju, który jest tak wyzuty z kapitału i tak bojkotowany przez kapitał zagraniczny, jak my.</u>
          <u xml:id="u-21.35" who="#FischelRottenstreich">Tembardziej należy być ostrożnym, bo Niemcy w ostatnim czasie zaczęli i przeciw nam kampanję, rozgłaszając, że Polska przygotowuje się do bliskiej wojny z Rosją i ma to uczynić za pieniądze uzyskane od rządu londyńskiego. Cel tej antypolskiej propagandy jest jasny, idzie im o uniemożliwienie pożyczki dla Polski, jest to dalszy ciąg tej kampanji, jaką prowadzą przeciw nam od pierwszej chwili istnienia Państwa naszego.</u>
          <u xml:id="u-21.36" who="#FischelRottenstreich">Dlatego za wszelką cenę należy utrzymać aktywność naszego bilansu płatniczego.</u>
          <u xml:id="u-21.37" who="#FischelRottenstreich">Jedni doradzają, aby Rząd zmniejszył kontyngenty przywozowe. Inni znowu, a przedewszystkiem przemysł nasz radzi przeprowadzić waloryzację ceł, motywując to tem, że dewaluacja złotego obniżyła znacznie skuteczność ochrony celnej obniżając stosunek opłaty celnej pobieranej z złotych obiegowych do wartości towarów. Zdaniem tych kół, należy przed ponownem rozpoczęciem rokowań z Niemcami przeprowadzić waloryzację ceł, bo podczas rokowań z Niemcami wywołać może waloryzacja ceł ujemne wrażenie. Rząd słusznie odrzuca myśl waloryzacji ceł, gdyż waloryzacja musi wywołać drożyznę w kraju i osłabi do reszty i tak już znikomą siłę kupna ludności naszej.</u>
          <u xml:id="u-21.38" who="#FischelRottenstreich">Dlatego należy starać się o przypływ kapitału zagranicznego do Polski albo w formie pożyczki stabilizacyjnej, a taka pożyczka jest łatwa do otrzymania, albo Rząd powinien umożliwić kredyt zagraniczny dla przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-21.39" who="#FischelRottenstreich">Przypływ kapitału zagranicznego czy w formie pożyczki stabilizacyjnej, czy kredytu dla przemysłu, będzie miał jeszcze jeden dodatni wpływ. Wiadomo, że w kraju drugą walutą jest dolar. Wkłady dolarowe w bankach w stosunku do złotego wynoszą 10:1. Przyjmuje się, że w Polsce jest w obiegu około 50 miljonów dolarów. W chwili przypływu kapitału zagranicznego do kraju, gdy nieufająca ciągle publiczność nasza przekona się, że zagranica ma do nas zaufanie i udziela nam pożyczek, ta druga waluta polska wyjdzie z ukrycia i wpłynie w chwili zaufania do Banku Polskiego, wzrośnie zapas walut coraz bardziej. A gdy Bank Polski będzie miał więcej walut i dewiz z kupna dewiz w kraju czy z pożyczek zagranicznych, to ujemny bilans handlowy nie zaszkodzi nam.</u>
          <u xml:id="u-21.40" who="#komentarz">(Głos: Jako wynik patrjotyzmu)</u>
          <u xml:id="u-21.41" who="#FischelRottenstreich">Przyjmijmy, że będzie to wynik patrjotyzmu, więcej zaufania.</u>
          <u xml:id="u-21.42" who="#FischelRottenstreich">Gdyby natomiast Rząd trwał na swem stanowisku, że albo wielka pożyczka państwowa albo nic, gdyby naśladował politykę Grabskiego i uniemożliwił, zanim sam nie dostanie pożyczki, otrzymanie kredytu dla sfer gospodarczych, to nie pozostaje nic innego, jak zaostrzyć reglamentację towarów mniej potrzebnych. Rozumiem obawę Rządu, że jest niewygodne w chwili, gdy się staramy o pożyczkę zagraniczną prowadzić zaostrzoną politykę protekcyjną, zwłaszcza, że się nam i tak zarzuca, że jesteśmy po Sowieckiej Rosji najbardziej protekcjonistycznem państwem w Europie, ale nie mamy innego wyjścia, bo bojkot kapitału zagranicznego trwa w dalszym ciągu. Kraj zrozumiał to, bo zależy każdemu na utrzymaniu waluty i zagranica będzie nas rozumieć, że to jest tylko ochrona, że porzucimy tę politykę protekcjonistyczną, gdy rokowania o kredyty zagraniczne dadzą pomyślny dla nas wynik. Ale sub specie psującego się bilansu handlowego, w chwili gdy eksport nasz się zmniejsza, to znaczy, gdy produkcja nasza maleje, Ministerstwo Skarbu musi się z tem liczyć i musi bardzo oszczędnie gospodarować. Ograniczenie importu, zmniejszenie się eksportu musi zmniejszyć wydajność podatków naszych.</u>
          <u xml:id="u-21.43" who="#FischelRottenstreich">Mimo ewentualnej potrzeby zaostrzenia przywozu Ministerstwo musi zerwać z biurokratyzmem w dziale handlu zagranicznego. Wiem, że w ostatnich dniach p. Minister Przemysłu i Handlu, w zrozumieniu słusznych żalów sfer gospodarczych, wydał nowe instrukcje dla wydziału handlu zagranicznego, zastrzegając dla referatu przywozowego wydziału rejestrowanie jedynie podań z listy 1, Niemiec i Czechosłowacji, a ponadto rekursy wszelkiego rodzaju, natomiast wszystkie inne podania o przywóz, chociażby wpływały bezpośrednio do Ministerstwa, mają być rejestrowane w centralnym komitecie przywozowym. Cieszy nas, że Ministerstwo doszło do przekonania, że odmowa nie może być motywowana faktem, iż dany towar nie jest produkowany w kraju, idzie o to, by wydział handlu zagranicznego trzymał się i przestrzegał tych instrukcji, a właściwie ducha instrukcji, a nie litery instrukcji.</u>
          <u xml:id="u-21.44" who="#FischelRottenstreich">Życie gospodarcze Zachodu stoi pod znakiem koncentracji nie tylko krajowej, ale i międzynarodowej. Taką organizacją międzynarodową jest kartel stalowy, zawarty między przemysłem hutniczym niemieckim, francuskim, belgijskim i luksemburgskim. Na podstawie tej umowy mogą większością zwykłą zostać przyjęci do kartelu inni członkowie, o ile zgodzą się na oznaczenie ich kwoty produkcyjnej na podstawie produkcji z pierwszego półrocza 1926 r. Wiadomem jest, że Polska przeszła w pierwszym zwłaszcza kwartale ubiegłego roku kryzys, wskutek czego i produkcja była niska. Od tego czasu przemysł hutniczy Polski zrobił znaczne postępy, powiększył produkcję i zdobył rynki zbytu, zwłaszcza na Bałkanach. Niektóre państwa połączyły się z wpływowemi czynnikami np. w Rumunji i starają się wyprzeć nas z całego Bałkanu, a przedewszystkiem z Rumunji. Przy pomocy pewnych wpływowych polityków rumuńskich udaje im się to poczęści, bo nasze Ministerstwo Komunikacji zgodziło się na podwyższenie stawek przewozowych w nowej taryfie konwencyjnej polsko-rumuńskiej na polskie wyroby hutnicze o 50 do 217%. Sprawa taryfy konwencyjnej nie może wyłącznie należeć do Ministerstwa Komunikacji. Międzynarodowa konwencja taryfowa jest sprawą gospodarczą i musimy żądać od Ministerstwa Przemysłu i Handlu, aby na przyszłość zwracało więcej uwagi na tego rodzaju sprawy, chociaż napozór sprawa taka nie wchodzi w jego kompetencje.</u>
          <u xml:id="u-21.45" who="#FischelRottenstreich">W ostatnich dniach zaszły wypadki, które świadczą, że Rząd, względnie niektórzy ministrowie, nie liczą się z interesami życia gospodarczego. Mam na myśli sprawę podwyższenia taryfy kolejowej od drzewa.</u>
          <u xml:id="u-21.46" who="#FischelRottenstreich">W bilansie handlowym za styczeń mamy jedną pocieszającą pozycję: wzrost eksportu drzewa i przetworów drzewnych. Przyczyną wzrostu eksportu drzewa były zakupy poczynione przez kopalnie w Anglji. Wzrost wywozu w tonach wynosi w porównaniu z grudniem 77.335 ton, a w złotych 6.253.000 zł. w złocie.</u>
          <u xml:id="u-21.47" who="#FischelRottenstreich">Ministerstwo Komunikacji podwyższyło taryfę od kopalniaków w ten sposób, że zwyżka taryfy wynosi przy kopalniakach 10% ceny, podczas, gdy zysk stanowi tylko 5% ceny. Minister Przemysłu i Handlu, który stoi na straży aktywności naszego bilansu handlowego, musi wytłumaczyć Rządowi, że ta rewizja taryfy kolejowej od drzewa przyczyni się do załamania się naszego eksportu drzewnego, wtedy i Ministerstwo Komunikacji będzie miało mniejsze dochody.</u>
          <u xml:id="u-21.48" who="#FischelRottenstreich">Pan Minister Przemysłu i Handlu musi obronić instytucje gospodarcze przed polityką „Past'y”. Telefon jest dziś rekwizytem niezbędnym. Nie można biura handlowego lub przemysłowego ograniczyć do kilku rozmów dziennych. Powołujemy się w sprawie wprowadzenia liczników na przykład Berlina. Ciekawa rzecz w innych bardziej godnych do naśladowania wypadkach, kiedy idzie o zmianę systemu podatkowego odrzucą się wzory berlińskie natomiast tam, gdzie idzie o kneblowanie sfer gospodarczych, to każdy zły przykład jest dla nas godny naśladowania.</u>
          <u xml:id="u-21.49" who="#FischelRottenstreich">Żądamy, aby kwestje dotyczące życia gospodarczego nie były załatwiane bez zgody Ministra Przemysłu i Handlu. W tem Ministerstwie bowiem koncentruje się prawie całe życie gospodarcze. Zagranica to dawno zrozumiała i np. Niemcy, które chcemy tylko w jednym wypadku naśladować, utworzyły u siebie już dawno ministerstwo gospodarstwa państwowego, któremu podlegają wszystkie działy życia gospodarczemi wyjąwszy rolnictwo. Za przykładem Niemiec poszły Włochy Polska powinna brać od sąsiadów to, co jest dobre i co w innych państwach dało dotychczas dobre rezultaty. Dlatego Rząd powinien przystąpić do utworzenia z Ministerstwa Przemysłu i Handlu ministerstwa gospodarstwa państwowego z szerszym zakresem działania, niż to, jakie ma Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-21.50" who="#FischelRottenstreich">W chwili bowiem, gdy zaczynamy budować gospodarstwo w Polsce, gdy przystępujemy do stabilizacji naszej polityki gospodarczej, gdy chcemy stworzyć polską taryfę celną, choćby nawet na wzór t. zw. taryfy salcburskiej, gdy budujemy polską flotę handlową z własnym portem handlowym, gdy zaczynamy ustalać naszą politykę gospodarczą na dalszą metę, wskazanem jest, by był czynnik, który zajmie się tą budową, zwłaszcza przy słabem wyszkoleniu gospodarczem naszego społeczeństwa. Należy się liczyć, że na Zachodzie następuje przegrupowanie gospodarcze, tworzą się wielkie kartele horyzontalne z ekspansją przedewszystkiem na wschód, próbujące stworzyć z Polski kolonję i potrzeba nie tylko wielkiej czujności z naszej strony, ale i wielkiej fachowości, połączonej z dużą kompetencją, by nie dopuścić do gospodarczej izolacji i gospodarczego osłabienia Polski, przeciwnie współpracować w odbudowie gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-21.51" who="#FischelRottenstreich">Koncentracja na Zachodzie odbywa się przy pomocy karteli. Sprawa karteli jest nietylko na zachodzie, ale i u nas aktualnym problemem, bo jest, jak już wyżej wspomniałem, zagadnieniem międzynarodowej polityki gospodarczej. Kartele stały się podstawą międzynarodowych porozumień gospodarczych. W Polsce nie mamy jednolitej ustawy kartelowej. Ustawę o kartelach należy w krótkim czasie wydać. Pan Minister musi obronić ludność w tej ustawie przed wyzyskiem, na jaki ona jest często narażona przez powstanie karteli. Często powstają kartele tylko po to, aby podnieść ceny przez zmniejszenie produkcji. Powiada się często, że dlatego powstaje kartel, aby podnieść rentowność, a podnosi się rentowność przez wyznaczenie pewnych kwot, że tego rodzaju organizacja uniemożliwia reorganizację techniczną zwłaszcza przy wysokich cłach, widzieliśmy i u nas.</u>
          <u xml:id="u-21.52" who="#FischelRottenstreich">Tym próbom, powinien się p. Minister przeciwstawić w ustawie o kartelach. Koncentracja dla celów nacjonalizacji technicznej i finansowej jest zdrowa i wskazana. Ale kartel dla utrzymania chorych, przestarzałych warsztatów produkcyjnych, nie powinien być dopuszczalny. Ustawa o kartelach musi chronić konsumenta krajowego, konsument krajowy nie może być zawsze uważany za materjał, przy pomocy którego się zagranicą dumpuje.</u>
          <u xml:id="u-21.53" who="#FischelRottenstreich">W Niemczech, gdzie kartele obejmują już dziś znaczny procent produkcji, żąda się ustanowienia urzędu kontroli z tem, że urząd ten nietylko ma rok rocznie składać sprawozdanie parlamentowi, ale żąda się, by robotnicy, względnie konsumenci, byli zastąpieni w zarządzie karteli. Dla karteli zaś międzynarodowych żąda się specjalnego urzędu przy Lidze Narodów, do którego mieliby wejść i przedstawiciele związków zawodowych.</u>
          <u xml:id="u-21.54" who="#FischelRottenstreich">Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie powinno w ustawie o kartelach wzorować się na jednem państwie, lecz starać się o stworzenie statutu syntetycznego z uwzględnieniem krytyki karteli. Założeniem przy tworzeniu takiego projektu ustawy o kartelach ma być jedna zasada, że rdzeniem pacierzowym przemysłu eksportowego jest jego rynek wewnętrzny. Silna i stała siła kupna ludności w kraju daje produkcji ciągłe i szerokie pole zbytu i umożliwia produkcji, która ciągle narażona jest na wahanie rynku światowego, przetrzymanie kryzysu bez wielkich strat. Masowy zbyt w kraju jest podstawą masowej produkcji, bez której nie można nawet myśleć o wytrzymaniu konkurencji z wyrobami państw zachodnich. Im więcej wzrasta zbyt w kraju, tem silniejsza jest podstawa egzystencji przemysłu własnego, zbyt krajowy to fundament gospodarczy naszego przemysłu eksportowego.</u>
          <u xml:id="u-21.55" who="#FischelRottenstreich">Jeśli Ministerstwo trzymać się będzie przy tworzeniu ustawy kartelowej tej dewizy, to uniknie wielu błędów, które muszą spowodować wielką szkodę w naszem życiu gospodarczem.</u>
          <u xml:id="u-21.56" who="#FischelRottenstreich">Dowiadujemy się, że p. Minister Przemysłu i Handlu przedłoży już w tych dniach Radzie Ministrów do zatwierdzenia projekt o izbach handlowo-przemysłowych, których zadaniem będzie wyrazić opinję o projektach ustaw, rozporządzeń z mocą ustawy, współdziałać przy opracowaniu ustaw oraz przedstawiać własne projekty, a w szczególności wyrażać opinję i współdziałać przy opracowaniu ustawodawstwa przemysłowego, handlowego i górniczego, ustawodawstwa skarbowego, podatkowego i monopolowego, taryfy celnej, traktatów handlowych, obrotu towarowego z zagranicą, obrotu pieniężnego, taryf kolejowych i innych opłat przewozowych.</u>
          <u xml:id="u-21.57" who="#FischelRottenstreich">Zakres działania izb pomyślany jest bardzo szeroko. Rozumiemy znaczenie przemysłu dla naszego życia gospodarczego, nie mniej ważnym czynnikiem jest handel. Dlatego spodziewamy się, że dekret Prezydenta Rzeczypospolitej o organizacji izb. handlowych i przemysłowych będzie traktował handel odpowiednio do jego roli i siły podatkowej.</u>
          <u xml:id="u-21.58" who="#FischelRottenstreich">Traktowano dotychczas handel w Polsce po macoszemu, mimo, że 13% ludności żyje z handlu. Nastąpiło w ostatnim czasie pewne złagodzenie ostrego kierunku wobec handlu, przekonano się już w Polsce, że handel jest głównym konsumentem przemysłu i rolnictwa, i jeśli się go niszczy, to odbija się to na tych dwóch gałęziach życia gospodarczego. Handel wyszukuje rozmaite rynki zbytu w kraju i zagranicą. Dlatego musi nastąpić równouprawnienie handlu w naszem życiu gospodarczem.</u>
          <u xml:id="u-21.59" who="#FischelRottenstreich">Gdy wyjeżdża delegacja nasza na międzynarodową konferencję gospodarczą, to powinni w skład tej delegacji wejść i przedstawiciele handlu, a to przedstawicielstwo handlu nie powinno być jednostronne.</u>
          <u xml:id="u-21.60" who="#FischelRottenstreich">Mam wrażenie, że za mało czasu i miejsca poświęcamy konferencji gospodarczej, która została zwołana przez Ligę Narodów na dzień 4 maja do Genewy. Nasz sąsiad zachodni, rozumiejąc znaczenie tej konferencji, prowadzi wielką propagandę. Niedawno niemiecki sekretarz stanu Trendelenburg wygłosił w Bazylei odczyt o zadaniach międzynarodowej konferencji gospodarczej. Znany ekonomista zurychski Grossman przedłożył komitetowi przygotowawczemu konferencji przy Lidze Narodów memorjał o metodach międzynarodowego zbliżenia gospodarczego, w którym omawia traktaty handlowe i protekcjonizm gospodarczy. Międzynarodowa Izba Handlowa zaprosiła niedawno przedstawicieli francuskich dla wygłoszenia referatów o znaczeniu najbliższej konferencji gospodarczej. My prawie że się tą konferencją nie zajmujemy. Konferencja ta chce usunąć barjery celne, które dzielą Europę, twierdzą propagatorzy tej konferencji, o ile nie ma nastąpić zmierzch Europy, to musi dojść do ścisłej kooperacji gospodarczej wszystkich państw europejskich. Zasadą tej kooperacji ma być wolny handel, wolność przesuwania towarów.</u>
          <u xml:id="u-21.61" who="#FischelRottenstreich">Słyszeliśmy podczas dyskusji nad budżetem Ministerstwa Skarbu mowę p. s. Szarskiego, który wystąpił w obronie tych tez w myśl schematu Ricarda. Ale p. Szarski zapomniał i nie uwzględnił w swem przemówieniu, że schemat ricardjański obejmuje nietylko wolny handel i wolność przesuwania się towarów, ale i wolne przesuwanie się pieniądza i siły robotniczej. Tymczasem widzimy, że Polska dalej jest bojkotowana przez kapitały międzynarodowe, a kraje bogate zamykają przed nami swe podwoje i nie wpuszczają naszych robotników. Czyni to w ostatnim czasie i nasz sojusznik, Francja. Kraj, który, tak jak my, cierpi na brak kapitału nie tylko inwestycyjnego, ale i obrotowego, kraj, w którym obieg pieniężny jest 10 razy mniejszy niż nawet we Francji, która podobnie jak my przechodziła kilka inflacyj, kraj, którego obieg pieniężny jest nawet 4 razy mniejszy, jak w Czechosłowacji, a prawie 4 1/2 razy mniejszy jak w Rumunji, półtora razy mniejszy, jak w Rosji, kraj, którego nadmiar przeludnienia zostaje w kraju bez możności pracy, bo się nigdzie go prawie nie wpuszcza, nie może się zgodzić na wolne przesuwanie towarów, gdy kraje o nadmiarze złota i kolosalnem bogactwie prowadzą u siebie politykę protekcjonistyczną i monopolizują u siebie surowce.</u>
          <u xml:id="u-21.62" who="#FischelRottenstreich">Prawdą jest, że wolne przesuwanie się towarów gwarantuje wyrównanie cen i podnosi siłę kupna ludności, ale o ile w parze z tym wolnym handlem idzie wolność przesuwania się pieniądza i siły roboczej. Jak długo to nie nastąpiło i dla Polski, to możemy najwyżej twierdzić, że teorja Ricarda jest jedyna, która może uratować Europę, ale, o ile wyznawcami i wykonawcami tej teorji będą te kraje, w których rękach koncentruje się kapitał i które dla podtrzymania u siebie wysokiego standartu życiowego zerwą z billem antiemigracyjnym. Tymczasem widzimy, że nietylko niema u nas przypływu kapitału, ale ci, którzy zwołują międzynarodową konferencję gospodarczą i propagują znaczenie i zadania tej konferencji, zrywają z nami rokowania handlowe. Niema w Polsce dziś nikogo, ktoby nie życzył sobie unormowania stosunków gospodarczych z Niemcami, choć jest obawa, że po zawarciu traktatu handlowego z Rzeszą Niemiecką zajdzie potrzeba reorganizacji, a nawet może i likwidacji niektórych gałęzi naszej produkcji. Chcemy bowiem przystąpić do stabilizacji naszej polityki gospodarczej, a skrystalizowanie tej polityki jest możliwe tylko wówczas, gdy będziemy mieli stałe rynki zbytu.</u>
          <u xml:id="u-21.63" who="#FischelRottenstreich">Ale trzeba sobie powiedzieć, że rynek niemiecki przestał dla nas mieć to znaczenie, jakie miał przed wojną celną. W czasie bowiem wojny celnej powstały w Niemczech syndykaty, które przy pomocy ogromnych kapitałów zagranicznych przeprowadziły intensyfikację wydobycia węgla, hutnictwo niemieckie stworzyło kartel stalowy i zażądało i uzyskało na ostatniej konferencji w Dusseldorfie podniesienia kontyngentu. Wykluczonem więc jest, abyśmy mogli liczyć na zbyt żelaza naszego w Niemczech.</u>
          <u xml:id="u-21.64" who="#FischelRottenstreich">Wątpić również należy, by obecny rząd w Niemczech, który stoi pod wpływem agrarjuszy, poszedł na koncesje dla naszego rolnictwa, a zresztą my musimy żądać wywozu uszlachetnionego, jak np. mąki, a Niemcy chcą się najwyżej zgodzić na import zboża. Mimo to życzymy sobie porozumienia z Niemcami, ale nigdy nie zgodzimy się, aby rząd polski nie mógł wydalić obywateli niemieckich z granic Polski bez porozumienia się z posłem niemieckim w Warszawie i nigdy nie zgodzimy się na uzależnienie gospodarcze Polski od Niemiec. Są sfery gospodarcze w Niemczech, które przyznają, że rząd niemiecki nie liczy się z potrzebą gospodarczą i że elementy pozagospodarcze decydują o polityce gospodarczej. Sfery gospodarcze niemieckie przyznają, że z powodu utraty rynku polskiego straciło pracę około 100.000 robotników niemieckich, że wywóz niemiecki do Polski o wiele bardziej się zmniejszył, jak wywóz Polski do Niemiec. Nie mam niestety dat z drugiego półrocza roku ubiegłego, ale podczas, gdy np. wywóz lokomotyw, maszyn tekstylnych i rolniczych wynosił w pierwszem półroczu 1925 r., 21,7 miljonów marek niemieckich, to w pierwszem półroczu 1926 r. tylko 6,6 miljonów marek. W chwili wybuchu wojny celnej winniśmy byli Niemcom za importowane towary 100 miljonów marek. Niedawno ogłosił „Leipziger Neueste Nachrichten” artykuł pod tytułem „Polen und die sodostdeutsche Wirtschaft”, w którym żąda, by przecież w interesie Śląska niemieckiego doszło do porozumienia z Polską i by wpuszczono do Niemiec węgiel polski, gdyż rynek niemiecki wytrzyma kontyngent węgla polskiego, bo i tak węgiel angielski dociera nawet do Berlina.</u>
          <u xml:id="u-21.65" who="#FischelRottenstreich">O ile minister Streseman wsłucha się w głos niemieckich sfer gospodarczych i zaproponuje naszemu Ministrowi Spraw Zagranicznych podjęcie rokowań handlowych bez koncesyj politycznych, o ile dojdzie do przekonania, że dalsze rokowania mogą być prowadzone tylko na zasadzie równorzędności, to ze strony Polski nie będzie żadnej przeszkody. Inicjatywa jest w rękach tych, którzy przerwali rokowania.</u>
          <u xml:id="u-21.66" who="#FischelRottenstreich">Przechodząc do samego budżetu, zaznaczam, że w myśl uchwały Sejmu budżet Ministerstwa Przemysłu i Handlu wynosi 33.901.676 zł, a w myśl propozycji senackiej Komisji Skarbowo-Budżetowej 33.938.198 zł., to jest o 36.522 zł więcej, natomiast dochody wynoszą wedle propozycji Sejmu 6.430.141 zł. a w myśl propozycji Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu 6.970.141, to jest o 540.000 zł więcej. Dochody są realne. Sejm przyjął, że komisja przywozowa przyniesie 1.500.000 zł. Dochód w roku ubiegłym, mimo, że import w pierwszem półroczu roku ubiegłego był mały, wynosił 2.200.000 zł. Skoro się uwzględni, że z powodu zerwania rokowań handlowych z Niemcami dalej jesteśmy zmuszeni prowadzić zaostrzoną politykę reglamentacyjną, to pewnem jest, że dochód komisji przywozowej wyniesie o wiele więcej, niż proponuje Komisja Skarbowo-Budżetowa i cyfra 2 miljony złotych jest więcej, niż realna. Komisja podwyższyła również dochody z opłat patentowych i o tyleż podniosła wydatki tego urzędu, kierując się tem, że zwyżka leży w interesie urzędu, bo im więcej urzędników będzie pracować, tem prędzej załatwią wniesione patenty. Natomiast komisja uznała za potrzebne podnieść wydatki w zarządzie centralnym o 36.522 zł, kierując się tem, że należy umożliwić Ministerstwu Przemysłu i Handlu kreowanie etatów, które zajmą się problemami nowego życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-21.67" who="#FischelRottenstreich">Ministerstwo Przemysłu i Handlu miało od pierwszej chwili swego powstania ścieśniony zakres działania. W Polsce przemysł mniej, a handel więcej był uważany za malum necessarium. Tolerowano handel, ale starano się przy pomocy rozmaitych ustaw, np. o walce z lichwą, która jeszcze dotychczas obowiązuje, uniemożliwić nietylko rozwój ale istnienie handlu. Negowano potrzebę kupieckiego zysku przy wymianie towarów. Dziś zaszła zmiana i przekonano się, że rząd musi się liczyć z potrzebami życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-21.68" who="#FischelRottenstreich">Słyszymy ciągle narzekania na niektóre nasze traktaty handlowe — narzekania zupełnie słuszne. Narzekaliśmy zupełnie słusznie w jesieni, gdy był brak wagonów, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu nie decydowało, które gałęzie eksportu powinny były dostać wagony na eksport. Całą sprawę oddano Ministerstwu Komunikacji. Ono decydowało o przydziale wagonów dla rozmaitych gałęzi, chociaż nie widziało, które dziedziny naszego życia skazane są ze względów na konkurencję lub pewne zobowiązania na terminowe dostawy. Słusznie handel i przemysł narzekają, że nie znajdują w Ministerstwie należytej obrony, gdy Ministerstwo Komunikacji podwyższa taryfę kolejową. Dlatego należy wzmocnić referat komunikacyjny i taryfowy przez dodanie jednego stanowiska w VII stopniu służbowym.</u>
          <u xml:id="u-21.69" who="#FischelRottenstreich">Jesteśmy w stadjum tworzenia floty handlowej. Zdaję sobie sprawę z tego, że flota handlowa nie może być własnością Państwa, że silna i wielka flota handlowa powstanie tylko dzięki inicjatywie prywatnej, ale początek do powstania floty musi dać Państwo. Tak było w Niemczech przed 50 laty i tak musi być u nas. Ale skoro zdobyliśmy się na zakup pięciu statków, to koniecznem się wydaje kreowanie posady referenta polityki taryf morskich handlowych i pasażerskich.</u>
          <u xml:id="u-21.70" who="#FischelRottenstreich">Dlatego proponuję, żeby utworzyć w Departamencie Handlowym IV stopień służbowy dla kierownika sprawami traktatów handlowych, VI stopień służbowy dla referatu traktatowo-eksportowego, VII stopień służbowy dla referatu komunikacyjno-taryfowego w departamencie morskim, VI stopień służbowy dla referatu polityki taryf i komunikacji morskiej. Ogółem uchwalono podwyższyć etaty na sumę 36.522 zł.</u>
          <u xml:id="u-21.71" who="#FischelRottenstreich">Sejm uchwalił na biuro badania cen kwotę 120.000 zł. Ze względu na to, że rozpocznie się tę pracę najwcześniej 1 Iipca, bo przypuszczalnie do tego czasu komisja ankietowa ukończy swą pracę, komisja uważała za wskazane zredukować tę pozycję o 30.000. Przy tej sposobności chcę zwrócić uwagę na to, że polityka celna nie jest Czemś oderwanem. Podstawą polityki gospodarczej jest polityka taryfowa celna, kredytowa i podatkowa. Ponadto wchodzi w rachubę ustalenie zależności rynków od pewnych artykułów, od międzynarodowego położenia rynkowego, oddalenia producenta od konsumenta, od rodzaju zapotrzebowania, racjonalizacji przedsiębiorstwa, siły kupna ludności, waluty krajowej i t. d. To wszystko nie wchodzi w zakres biura badania cen. Dlatego Minister Przemysłu i Handlu powinien w najbliższym czasie przystąpić do nowelizacji tej ustawy i stworzyć inny instytut, który między innemi zajmie się i badaniem cen.</u>
          <u xml:id="u-21.72" who="#FischelRottenstreich">Sejm uchwalił kwotę 150.000 zł na subwencje dla przemysłu ludowego i artystycznego. W roku ubiegłym subwencja na powyższe cele wynosiła tylko 60.000 zł. Uznaję potrzebę popierania przemysłu ludowego, a nie mniej ważnem jest dla ekspansji gospodarczej pokazywanie naszych wyrobów na rozmaitych targach na wschodzie, dokąd jedynie nasza ekspansja gospodarcza jest możliwa. Państwa zachodnie poświęcają wielkie sumy na wystawy w rozmaitych centrach handlowych. Niedawno przyniósł „Berliner Tageblatt” wielki telegram, że na wystawie jesiennej w Tel-Awiwie rozdawano broszurę Młynarskiego w języku angielskim o bojkocie kredytowym polskim, którą turyści amerykańscy, bawiący w Palestynie, chętnie czytali. Ale podczas, gdy my prowadziliśmy propagandę przy pomocy broszur, to Niemcy wystawili w Tel-Awiwie swoje eksponaty w specjalnie przy pomocy subwencyj rządowych wystawionych pawilonach, I ten sam telegram „Berliner Tageblatt” donosi, że dużo towarów niemieckich zakupiono na tej wystawie, przedewszystkiem do Persji. Uznając potrzebę utrzymania pawilonów polskich na targach Bliskiego Wschodu, Komisja Budżetowa uchwaliła zaproponować Wysokiej Izbie, aby z sumy 150.000 zł, uchwalonych przez Sejm dla przemysłu ludowego i artystycznego, zostawić 80.000 zł na powyższe cele, a 70.000 zł na subwencję na budowę pawilonów w ruchliwych centrach handlowych na Bliskim Wschodzie.</u>
          <u xml:id="u-21.73" who="#FischelRottenstreich">Komisja Skarbowo-Budżetowa podwyższyła pozycję subwencji o 50.000 zł i przyjęła rezolucję, wzywającą Rząd, aby udzielił subwencji w powyższej kwocie Targom Wschodnim.</u>
          <u xml:id="u-21.74" who="#FischelRottenstreich">Rozumiem potrzebę popierania Targów Wschodnich, muszę jednak zaznaczyć, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu powinno udzielać subwencji tylko takim targom, które przedkładają swoje budżety roczne i zamknięcia rachunkowe Ministerstwu.</u>
          <u xml:id="u-21.75" who="#FischelRottenstreich">W Głównym Urzędzie Miar zredukowano wydatki biurowe o 10.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-21.76" who="#FischelRottenstreich">Co się tyczy przedsiębiorstw państwowych, to chciałbym, zanim przejdę do poszczególnych pozycyj, zwrócić uwagę na to, że dotychczas ciała ustawodawcze otrzymywały od przedsiębiorstw państwowych — mówię przedewszystkiem o tych przedsiębiorstwach, które podlegały Ministerstwu Przemysłu i Handlu — plan t. zw. finansowo-gospodarczy i nigdy nie można było się zorjentować, czy i jaki dochód dają te przedsiębiorstwa. Jaki dochód odrzucają, to najwyżej wiedział referent, gdy badał bilans przedsiębiorstwa, ale ciałom ustawodawczym przy budżecie nie dawano tych cyfr. Jest zrozumiałą rzeczą, że np. Państwowe Zakłady Naftowe, których produkcja jest ogromna i kapitał obrotowy jest ogromny, nie wchodzę w to, czy to jest ich, czy pożyczony, odrzucają pewne zyski, natomiast albo wstawiają, jak my teraz robimy, nadwyżkę z roku ubiegłego, albo wogóle nie wstawiają, a przecież przedsiębiorstwa te odrzucają jakiś dochód netto.</u>
          <u xml:id="u-21.77" who="#FischelRottenstreich">Możliwem jest, że ten dochód tkwi w zapasach, towarach, ale o tem ciała ustawodawcze muszą wiedzieć, gdy uchwalają budżet dla tych przedsiębiorstw. Prawdą jest, że teraz przystępujemy do autonomizacji i komercjalizacji tych przedsiębiorstw, na przyszłość zaś musimy żądać, ażeby ciało ustawodawcze miało nie plan finansowy i gospodarczy — trzeba być mistrzem, ażeby się zorjentować i wyszukać, ile jest dochodów i jakie są wpływy, — lecz rzeczywisty bilans, według zasad kupieckich i handlowych ułożony, tak jak prowadzi każde inne solidne przedsiębiorstwo handlowe, I jak powiedziałem, 250 000 zł., suma mojem zdaniem, znikoma, wstawiona jest jako nadwyżka dochodów od Państwowego Zakładu Naftowego z roku ubiegłego, i dlatego dochody te podwyższyły się o 250.000.</u>
          <u xml:id="u-21.78" who="#FischelRottenstreich">Tak samo podwyższono dochody o 273.000 zł z gwarectwa Brzeszcze. Faktem jest, że kopalnia węgla Brzeszcze miała w ubiegłym roku nadzwyczajną konjunkturę i dochody. I dochody te, które właściwie powinny być odprowadzone do Skarbu Państwa, zostały w tem gwarectwie. Komisja uważała za wskazane wstawić to, jako nadwyżkę z r. ubiegłego, i ponieważ Sejm uchwalił 300.000 jako dopłatę ze Skarbu i 230.000 jako przypuszczalny deficyt, to komisja nasza, biorąc pod uwagę nadwyżkę z 1926 r., zmniejszyła tę cyfrę o 23.000 i o 250.000 zł, czyli razem o 273.000 zł i proponuje, ażeby uchwalić tylko dopłatę Skarbu w sumie 50.000 zł. Muszę przyznać, że konjunktura — zresztą to jest znana rzecz — dla węgla się pogorszyła, że Brzeszcze będą prawdopodobnie tego roku miały deficyt, bo wiadomą jest rzeczą, że w węglu w Brzeszczach znajduje się prawie 50% kamienia, że nie jest to najlepsza kopalnia, jaką posiadamy. Trzeba więc z tem się liczyć, że będą braki w inwestycjach, bo deficyt będzie dość znaczny. W każdym razie powiększyliśmy dochód w przedsiębiorstwach o 520.000 zł. Podwyższyliśmy dalej jeszcze dochód o 24.900 zł. Mianowicie podczas objazdu przedsiębiorstw państwowych, pytałem się, gdzie jest umieszczony dochód z warzonki, dostarczanej kopalni w Wieliczce. Ministerstwo porządnie to prowadzi. Dochód jest, wynosi około 25.000, ale w budżecie tej rubryki nie było. Dlatego Komisja Skarbowo-Budżetowa wstawiła 24.900 i o tę kwotę podwyższyła dochód z przedsiębiorstw państwowych. Razem więc wypada, że w tem Ministerstwie komisja Senatu przeprowadziła zmniejszenie wydatków i powiększenie dochodów, które są realne.</u>
          <u xml:id="u-21.79" who="#FischelRottenstreich">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu z temi zmianami, jakie proponuję w imieniu komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Hempel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JoachimHempel">Wysoka Izbo! Zadania Ministerstwa Przemysłu i Handlu należą bezsprzecznie do najważniejszych zagadnień Państwa w dziedzinie polityki gospodarczej, a to dlatego, że pieczy tego Ministerstwa powierzone są wszystkie gałęzie życia gospodarczego z wyjątkiem rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#JoachimHempel">Rok ubiegły 1926 zaliczyć należy do lat pomyślnych pod względem gospodarstwa krajowego. Nasz bilans handlowy zamknął się nadwyżką, jak Panom wiadomo, przeszło 400 miljonów zł, dzięki pomyślnym konjunkturom, zwłaszcza dzięki strajkowi angielskiemu. Rezultat finansowy jest jednak niepomyślny, bo eksportowaliśmy dużo, ale zbyt tanio. W porównaniu z 1925 r. wywieźliśmy w 1926 r. towarów o 44% więcej, a otrzymaliśmy za nie o 6 1/2% mniej. Postaram się wskazać, jakie były tego powody i co należy zrobić, celem zapobieżenia złemu na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#JoachimHempel">Jednym z zasadniczych błędów, jakie popełniono i który był powodem niepomyślnych rezultatów, jest bezsprzecznie wadliwa organizacja Ministerstwa Przemysłu i Handlu, które w wielu wypadkach niema wpływu na politykę przemysłową, jak np. w dziedzinie cukrownictwa, tytoniu, nafty, spirytusu i soli. Inne ministerstwo produkuje, a inne ministerstwo sprzedaje. Niema związku, tej koniecznej stałej łączności, która jedynie może doprowadzić do najlepszych rezultatów. Nawet tak ważna dziedzina jak np. elektryfikacja kraju, ma być powierzona Ministerstwu Robót Publicznych, a przecież wiadomo wszystkim, że dostarczanie siły motorycznej jest podstawowym warunkiem egzystencji i rozwoju przemysłu. Zdawałoby się więc, że ta dziedzina powinna być powierzona wyłącznie Ministerstwu Przemysłu i Handlu. Nawet szczegóły takie, jak ustalenie warunków eksportu dla węgla, czasu pracy, płac robotników, ustawodawstwa socjalnego opracowuje komisja opinjodawcza dla Komitetu Ekonomicznego, a to na specjalne zlecenie p. Wicepremjera. Przecież Ministerstwo Przemysłu i Handlu ma do tego swoje odpowiednie referaty, departamenty i t. d.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#JoachimHempel">Sprawą pierwszorzędnej wagi zarówno dla pomyślnego rozwoju naszego gospodarstwa jak i dla stabilizacji naszej waluty jest aktywność naszego bilansu handlowego. Najważniejszemi artykułami naszego wywozu, które decydują o tej aktywności, są, jak wiadomo, węgiel, cukier, drzewo i nafta. Dla braku czasu nie będę rozstrząsał szczegółowo każdego z tych działów, poruszę jednak najważniejsze, a do takich bezsprzecznie należy eksport węgla i nafty.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#JoachimHempel">Otóż wyjątkowe korzyści dla eksportu węgla, jakie zapanowały w 1926 roku z powodu strajku w Anglji, nie były wyzyskane przez nas, a to dla braku taboru i niedostatecznej pojemności naszych portów, jak również i portu gdańskiego. Sprawa taboru, którą będę poruszał z okazji krytyki Ministerstwa Komunikacji, jest największej doniosłości. Bezwątpienia Ministerstwo Przemysłu i Handlu musi mieć pewną stałą ewidencję stanu naszego taboru. Popełniane były błędy takie, że w 1925 roku prawie taboru nie naprawiano, skutkiem czego chorych wagonów było aż około 12%. Ministerstwo Przemysłu i Handlu, którego obowiązkiem jest czuwać nad prawidłowym biegiem i rozwojem przemysłu węglowego, musi być w stałym kontakcie z Ministerstwem Komunikacji, wiedzieć w każdej chwili, czy zagraża mu niebezpieczeństwo braku wagonów, czyli zatrzymanie kopalń, ewentualnie wstrzymanie ich rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#JoachimHempel">Niezmiernie pożądany jest nowo projektowany Instytut Eksportowy, którego powstanie witamy z ogromnem uznaniem. Podobne instytucje istnieją we wszystkich państwach zachodnich. Nasz klub popiera ten projekt bardzo gorąco i skłania się do wstawienia odpowiedniej sumy do budżetu.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#JoachimHempel">Jednym z zasadniczych powodów utrudnienia naszego eksportu jest sprawa taryf kolejowych. My przewozimy zadrogo węgiel z zagłębia do portów morza Bałtyckiego. Transport 1 tonny kosztuje nas 12 zł, a to dlatego, że nie mamy dobrych bezpośrednich komunikacyj między Katowicami, a Gdynią i Gdańskiem. Urządzenie tych linij jest jednym z najważniejszych zadań naszej gospodarki przemysłowej. Ostatnio po zakończeniu strajku węglowego w Anglji nie utrzymaliśmy się przy dostawie węgla dla Szwecji, bo byliśmy o 4 szylingi drożsi od Anglji, myśmy podali cenę 24 szylingów, Anglja podała 20 i utrzymała się przy dostawie. Transport z naszego zagłębia węglowego powinien więc kosztować nie 12 zł, ale 6 zł. Ten koszt przewozu, taka taryfa jest do osiągnięcia. W tym kierunku muszą być robione wszystkie wysiłki, inaczej eksport naszego węgla nie będzie mógł się rozwinąć. Wprawdzie na to potrzeba rozchodowej sumy około 250 miljonów złotych, tyle mniej więcej będzie to kosztować, ale z pewnością wydatek ten w bardzo krótkim czasie zamortyzuje się, Dalszym koniecznym warunkiem naszego eksportu jest rozbudowa naszej floty. Musimy dostarczać węgiel nie tylko do portów, ale aż do Szwecji na własnych statkach. Ta sprawa została szczęśliwie niedawno rozpoczęta, Coprawda w bardzo małej skali, ale i za to należy się uznanie naszemu Ministerstwu, Co zaś się tyczy budowy portu w Gdyni, to w ostatnim czasie postępuje ona raźniej, a to dzięki temu, że udało się zmienić dawniejszą bardzo niekorzystną dla nas umowę z konsorcjum Franko-Polskiem, obowiązującą od 30 października 1926 r. Nowa umowa jest korzystniejsza, bo znosi zapłatę całości w dolarach, jak to było w pierwszej umowie, a zamienia ją na zapłatę połowy w dolarach i połowy w złotych. Zaostrza dalej kary za opóźnienie robót, a wprowadza premję za szybsze ich wykonanie. Popełniono jednak i tutaj naszem zdaniem błąd, mianowicie nie wyzyskano możności wykonania większej części robót na własny rachunek i przez własne nasze przedsiębiorstwa. Zdaniem naszem było to zupełnie możliwe, przynajmniej w dużym stopniu, a ważne ze względu na bezrobocie. Dziś pracują tam różne narodowości, Duńczycy, Holendrzy i t. p., podczas gdy nasz Rząd opłaca bezrobotnych. Nie wyzyskaliśmy także dostatecznie możności wyszkolenia polskich techników morskich, kierując tam naszych młodych inżynierów, Drugim niezmiernie ważnym artykułem jest nafta. Otóż tutaj, zdaniem naszem, Rząd popełnił zasadniczy błąd, że nie zwraca dość uwagi na rozwój poszukiwań terenów roponośnych w Małopolsce. Ta gałęź przemysłu wymaga również bardzo energicznej i umiejętnej opieki Rządu, Przemysł naftowy w Małopolsce zaczęty był, jak wiadomo, przez Polaków, przez Szczepanowskiego, a dzisiaj wskutek złej gospodarki rządowej, złemu ustawodawstwu w 95% znajduje się już w rękach obcych, którzy eksploatują go w dodatku rabunkowo. Pierwotnie eksploatowano naftę w Małopolsce na płytkich horyzontach, wiercono do głębokości od 200 do 400 metrów i znajdowano w tej głębokości bardzo obfite źródła. Jednak po pewnym czasie wywiercono w Borysławiu kilka szybów głębokich, które dały nadzwyczaj obfite ilości nafty, dochodzące jak w szybie Oil City aż do 100 wagonów ropy dziennie. Od tego czasu zaczął się rozwijać przemysł borysławski z zupełnem zanikiem wierceń płytkich na szerszym terenie Małopolski. Stwierdzamy, że przemysł naftowy u nas upada. Przyczyny są dwojakie: 1) za duża koncentracja przemysłu wiertniczego w Borysławiu i 2) zła jego organizacja.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#JoachimHempel">Przed odkryciem obfitych pól naftowych w Borysławiu przemysł naftowy był rozszerzony po całem Podkarpaciu, od Gorlic aż pod Kołomyję, Istniały liczne kopalnie nafty, obficie produkujące i bardzo dobrze opłacające się, jak np. Sękowa-Siary, Bóbka-Rogi, Potok-Krościenko, Schodnica, Słoboda rungorska i wiele innych. Kopalnie te dawały płytką i wysokocenną ropę.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#JoachimHempel">Przyszedł Borysław z bardzo obfitą produkcją i od tej chwili wszyscy zaczęli wprost epidemicznie porzucać dobrze prosperujące kopalnie ropy w zachodniem i wschodniem Podkarpaciu i dążyć do złotodajnych pól naftowych w Borysławiu. Borysław zaczął się świetnie rozwijać, aż przyszła kolosalna nadprodukcja, a za nią katastrofalny spadek cen ropy, było to w r. 1907. To spowodowało zupełny zanik rozwoju wiertnictwa i wydobywanie nafty na terenach całej Małopolski, na płytkich wierceniach. Odtąd aż po dzień dzisiejszy Borysław stał się centrem produkcyjnym przemysłu naftowego, gdzie w dalszym ciągu prowadzi się gospodarkę rabunkową, dlatego, że cudzoziemcy, przeważnie Francuzi, dowierciwszy się ropy w horyzontach płytkich, dających względnie małą ilość nafty, zarzucają je, wiercą głębiej, zawadniając przez to płytsze horyzonty. Ropa naftowa w płytszych horyzontach ginie bezpowrotnie, głębokie wiercenia znajdują ją dopiero w głębokościach 1.500 do 1.800 m. Tymczasem ropa z kilku horyzontów, 2, 3, czasami 4 horyzontów, idzie zupełnie na marne. Do tego marnotrawstwa nigdy Rząd dopuścić nie powinien. W ten sposób dochodzi się dziś w Borysławiu do horyzontów roponośnych w głębokości 1,500 czasami 1,850 m., z produkcją średnią od 3.000 do 5.000 kg, ropy na dobę, Rzadko już dziś szyby borysławskie w tych głębokościach osiągają kilku wagonową produkcję dzienną, która zresztą jest krótkotrwałą.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#JoachimHempel">Zapomniano już, że przecież w zagłębiach naftowych, położonych na zachód i wschód od Borysławia, osiągano w głębokościach od 200 do 500 m. znacznie wyższą produkcję. Dziś już niektóre szyby w zachodnich i wschodnich zagłębiach naftowych dają znacznie obfitszą produkcję ropy w płytkich głębokościach niż w głębokich borysławskich. Nierzadkie są wypadki, gdzie już w 400 m. głębokości otrzymywano po kilka wagonów dziennej produkcji ropy wybuchowej. Tymczasem przemysł naftowy dalej uporczywie koncentruje się w Borysławiu, robiąc szalone wysiłki, aby utrzymać nie rentujące się już dziś szyby głębokie, Jednak dziś już można obliczyć, że stare, płytkie kopalnie z małą produkcją, lepiej się opłacają, jak dzisiejsze głębokie szyby w Borysławiu. Jest więc rzeczą ogromnej wagi, żeby Rząd nasz, na wzór chociażby rządu rumuńskiego, oddając koncesję, zmuszał cudzoziemców do robienia nowych wierceń i przyjmowania do robót wiertniczych polskich techników.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#JoachimHempel">Dlatego wzywamy Rząd, żeby przy nowem ustawodawstwie naftowem, które jest konieczne, warunki te uwzględnił.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#JoachimHempel">Dalej dla rozwoju przemysłu naftowego Rząd powinien się zgodzić, żeby nowe maszyny wiertnicze, nie wyrabiane w kraju, były wolne od cła i korzystały z ulgowych taryf. Następnie Rząd powinien wprowadzić nową ustawę naftową, któraby przewidywała obowiązkowe wiercenia poszukiwawcze ropy w całej Małopolsce.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#JoachimHempel">Przechodzę do krytyki taryfy celnej. Nasza taryfa celna należy do najwyższych w świecie. Tylko St. Zjednoczone, Brazylja i Węgry mają tak wysokie cła, jak my. Doskonale wiemy, że są niektóre dziedziny gospodarcze, które wymagają ochrony celnej, gdzie ona z korzyścią może i powinna być stosowana, a mianowicie, gdzie mamy odpowiedni surowiec i odpowiednie warunki i gdzie możemy nietylko zaspokoić potrzeby kraju, ale jeszcze rozwinąć eksport. Stosowanie wyższej ochrony celnej w tym wypadku musiałoby wywołać zwiększenie drożyzny.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#JoachimHempel">Zwracam również uwagę Rządu na jedną wielką bolączkę, mianowicie na stan naszych spółek akcyjnych. Wzywamy Rząd, aby jak najenergiczniej zajął się sanacją chorych spółek akcyjnych. Mamy w Polsce 1,841 spółek akcyjnych z kapitałem 11/2 miljarda złotych, które wcale prawie nie dają dywidendy. Taki stan grozi upadkiem naszego przemysłu, który jest przecież dźwignią dobrobytu ludności i gwarancją bezpieczeństwa państwa. W Niemczech dzieje się dziś już zupełnie inaczej. Niemcy, jak wiadomo, rozporządzają już dzisiaj olbrzymim kapitałem inwestycyjnym, mają wspaniałą organizację przemysłową, a spółki akcyjne niemieckie dają już dziś kolosalne dochody. Gdzież pozostaniemy my w walce konkurencyjnej z Niemcami, jeżeli nasze towarzystwa akcyjne nie wejdą na drogę sanacji i nie zaczną wypłacać dywidendy?</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#JoachimHempel">Tu muszę poruszyć sprawę, która uniemożliwiając rozwój przemysłu polskiego, powoduje pauperyzację klas robotniczych, o czem wie dobrze całe społeczeństwo, wie o tem także i Rząd, ale której się u nas nie porusza, której każdy boi się dotknąć. Jest to dziedzina zgubnych dla Państwa i dla społeczeństwa świadczeń socjalnych. Mam na myśli gospodarcze efekty polityki socjalnej i nierealną politykę podatkową, mam na myśli rujnujące wszystkich, mających styczność z przemysłem, Zakłady Ubezpieczeniowe robotników od wypadków we Lwowie, Zakłady Pensyjne Urzędników Prywatnych, Kasy Chorych i wiele innych, ściągających z najbiedniejszych ogromne kapitały, z któremi same nie wiedzą co robić, podczas gdy nieograbianie z nich robotników i przemysłowców dałoby błogosławione rezultaty tak dla jednych jak i dla drugich.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#JoachimHempel">Nie mogę też pominąć gospodarki przedsiębiorstw państwowych. Wychodzimy z założenia, że Rząd, poza wypadkami konieczności państwowej, nie powinien być przedsiębiorcą przemysłowym, pozostawiając tę rolę inicjatywie, szybkości i przedsiębiorczości prywatnej, którą winien popierać, opiekować się nią i kontrolować, mając na widoku jedynie dobro Państwa jako całości i jego bezpieczeństwo. Godzimy się jednak z koniecznością, uznajemy, że warunki chwili obecnej, jak brak inicjatywy prywatnej, a zwłaszcza brak kapitału, zmuszają Rząd do prowadzenia niektórych przedsiębiorstw przemysłowych na własny rachunek. Wymagamy jednak, aby w tym wypadku było u nas tak, jak jest zagranicą, np. w Niemczech, gdzie Rząd służy za wzór dla przemysłu prywatnego. Czy tak jest u nas? Niestety, w większości wypadków jest przeciwnie. Rezultaty gospodarki rządowej nie zadawalają, zwłaszcza w dziedzinie organizacji handlowej. Strona techniczna jest lepsza, handlowa pozostawia bardzo dużo do życzenia. W jednem z największych przedsiębiorstw państwowych, jakiemi są Państwowe Zakłady Naftowe „Polmin”, na ogólną wartość przerobionych produktów za 21 1/2 miljona złotych, koszty handlowe i administracyjne wynoszą 5,3 miljona złotych, czyli 20% wartości produkcji. Proszę sobie wystawić, z jak surową i słuszną krytyką i oburzeniem spotkałby się zarząd prywatnej instytucji, któryby się ośmielił przedstawić podobne rezultaty swoim mocodawcom. Ale te rażące wyniki nie są niespodzianką dla przemysłowców, którzy mają za sobą dziesiątki lat doświadczenia technicznego i handlowego, są one konsekwencją przedewszystkiem nietrafnego doboru ludzi, których się uwalnia po niewczasie, po szkodzie, jak to było w Polminie. Prowadzi to do takich błędów, jak np. organizacja głównej dyrekcji handlowej w Warszawie dla przemysłu prowadzonego w Drohobyczu, przenoszenie jej następnie, po smutnych doświadczeniach, z Warszawy do Lwowa i szereg podobnych perypetji, za które Skarb Państwa musi drogo płacić i które nas ośmieszają i dyskredytują wobec zagranicy.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko)</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#JoachimHempel">Chciałbym poruszyć jeszcze sprawę innych państwowych zakładów, mianowicie Fabrykę Związków Azotowych Chorzów. Fabryka ta jest prowadzona racjonalnie i daje znaczne korzyści rolnictwu. Zapotrzebowanie azotniaków dla rolnictwa wzrasta z każdym rokiem, tak, że dotychczasowe krajowe fabryki nie mogą już podołać zamówieniom, co grozi naturalnie powiększeniem importu z zagranicy, bo bez azotniaku rolnictwo obejść się nie może. Biorąc pod uwagę, że urządzenia Chorzowa są już dzisiaj przestarzałe, Rząd z inicjatywy i w porozumieniu z p. prof. Ignacym Mościckim, dzisiejszym Prezydentem Rzeczypospolitej, wystąpił o kredyty inwestycyjne na budowę nowej fabryki związków azotowych, która potrwa od 3 do 4 lat, a koszt jej wyniesie od 60 do 70 miljonów złotych.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#komentarz">(S. Adelman:76)</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#JoachimHempel">Na budowę tej fabryki i wstawienie już na ten rok 1927/28 10 miljonów do budżetu klub mój zgadza się, wydaje nam się jednak wybór terenu pod Tarnowem nieodpowiedni i uważalibyśmy za odpowiedniejszą inną okolicę np. Skarżyska lub Radomia, zwłaszcza z powodu większej odległości od granic Państwa, jak również ze względu na bliskość węzła kolejowego Skarżyska. Uważamy, że Tarnów leży za blisko granicy i że trójkąt w kieleckiem wybrany na wytwórnie wojskowe byłby daleko odpowiedniejszy. Poza tem stacja kolejowa Skarżysko jest niezmiernie ważnym węzłem kolejowym we wszystkich kierunkach. Tarnów jest więc mniej odpowiedni zarówno ze względu na bliskość granic, jak mniejsze rozgałęzienie kolei żelaznych.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#JoachimHempel">Dla spełnienia swoich trudnych i doniosłych zadań Ministerstwo Przemysłu i Handlu winno skupić i zwrócić swoje wysiłki i uwagę na 3 zasadnicze czynniki: dobrą organizację, pracę i kapitał. Na wszystkie powyższe czynniki Rząd ma wpływ decydujący. Dobra organizacja, to dobre ustawy, sprężysta i energiczna administracja. Problem pracy, to zdobycie się Rządu na odwagę śmiałego wypowiedzenia prawdy, że jeżeli Polska nie ma zginąć pod naporem przewagi gospodarczej Niemiec, to górnik polski musi pracować dziennie przynajmniej tyle godzin, co górnik niemiecki, to jest 8 godzin, a nie 7, jak tego wymaga ustawodawstwo polskie.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#JoachimHempel">Co do trzeciego czynnika, t. j. kapitału, to i tutaj Rząd musi zdobyć się na ustawodawstwo, które da bezwzględną pewność poszanowania prawa własności i da gwarancję, że kapitał własny lub zagraniczny, zaangażowany w przemyśle, będzie mógł bezpiecznie pracować i zarabiać.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#JoachimHempel">Klub mój wzywa Rząd do przeprowadzenia tych trzech zasadniczych postulatów w imię pomyślności gospodarczej i bezpieczeństwa Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#JoachimHempel">Jestem upoważniony do wprowadzenia w imieniu klubu następujących poprawek w rezolucjach.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#JoachimHempel">Poprawka Zw. Lud. Nar. do preliminarza budżetowego Ministerstwa Przemysłu i Handlu: „Na przebudowę przystani w Gdyni i Helu oraz budowę przystani w Jastarni przeznacza się 250.000 zł, zwiększając kredyt w dziale 6 § 21 o tę sumę”.</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#JoachimHempel">Jest to spowodowane tem, że nasze Ministerstwo Przemysłu i Handlu kupiło specjalne okręty, aby krążyły między temi miejscowościami i obsługiwały pasażerów zamiast statków niemieckich. Okazała się jednak potrzeba przebudowy Gdyni i Helu, ewentualnie budowy jeszcze jednej przystani w Jastarni. Bez tego cel ten, a więc i wydatek byłby nieużyteczny.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#JoachimHempel">Dalej do rezolucji komisji, która wzywa Rząd do udzielenia subsydjum na urządzenie Targów Wschodnich we Lwowie, proponujemy dodać: „i uwzględnienia w subwencjach poparcia wystaw ruchomych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Truskier.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#JakubBojko">S. Truskier.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#JakubBojko">Do wspaniale skonstruowanego referatu p. s. Rottenstreicha prawdopodobnie niewiele będę mógł dodać, może tylko kilka smętnych słów, może kilka żalów z punktu widzeń a ogólno-gospodarczego, z punktu widzenia głównie handlowego i rozumie się jednocześnie z punktu widzenia stosunków naszych właściwych, miejscowych, stosunków żydowskich. Już na komisji mówiono, czy i jaka jest polityka gospodarcza Rządu w Polsce. Pan Minister mówił, że jakoby jest. My w Polsce jej nie widzimy dotychczas. Może prawdą jest, że trudnoby uchwycić, jak prowadzić politykę w Polsce, szczególnie, że stale są spory o to, czy Polska jest krajem agrarnym, czy musi być jednocześnie i krajem przemysłowo-handlowym? Gdybyśmy na chwilę się zatrzymali i chcieli wierzyć, że Polska jest krajem tylko agrarnym, to jak mamy to rozumieć, jak mamy właściwie w życiu to pojęcie ująć? Kraj rolniczy chyba jest taki, który produkuje płody rolnicze nietylko wystarczające na utrzymane swojego Państwa, ale w znacznej mierze na wywóz zagranicę. Moglibyśmy powiedzieć, że kraj rolniczy jest taki, który wywozi 70, czy 80, czy 60% swojej wydajności. Kanada, lub Argentyna, to są kraje rolnicze. Czy Polska, gdzie na 5 lat może 2 lata są nieurodzajne, 2 lata jest urodzaj średni czy niezły, a jeden rok jest dobry, i wtedy wywóz płodów rolnych może sięgać do 20%, może być nazwana krajem rolniczym? Następnie na zasadzie cyfr statystycznych, gdybyśmy porównali wydajność naszą z wydajnością innych państw, a potem dane z poszczególnych połaci kraju, to zobaczylibyśmy, że zbiór pszenicy z hektarokwintala wynosi: w Anglji 22,5, we Francji 14,5, w Niemczech 18,4, w Czechosłowacji 15,7, w małej Danji 23,3, w Polsce 11,3, Gdy weźmiemy żyto, mamy we Francji 11,7, w Niemczech 15, w Czechosłowacji 15,1, w Danji 15,5, w Polsce 11,5, czyli Polska jest na ostatniem miejscu. Gdy weźmiemy jęczmień, to Anglja ma 18,3, Francja 13,8, Niemcy 16,3, Czechosłowacja 15,8, Danja 24,7, Polska 12,2 — znowu ostatnia, O ileż mniej, niż w innych państwach. To samo jest z owsem: Anglja 17,6, Francja 12,7, Czechosłowacja 14,1, Danja 19,5, Polska 11,6. Gdy weźmiemy ziemniaki, któremi się tak zwykle chwalimy, to Anglja ma 157,5, Francja 83,5, Niemcy 129,5, Czechosłowacja 104,6, Danja 154, a Polska znowu tylko 119,5. W burakach cukrowych również stoimy na ostatniem miejscu, Anglja ma 180, Francja 239,6, Niemcy 241,8, Czechosłowacja 252,4, Danja 256,8, Polska 201. A gdy jeszcze zobaczymy różnicę między niektóremi częściami naszego Państwa, widzimy, że najlepsze urodzaje, największą wydajność mamy w województwach zachodnich. Naprzykład dla pszenicy województwa zachodnie wykazują 18,9, gdy natomiast województwa centralne 13,7, województwa wschodnie 9,3, województwo śląskie 13,3, województwa południowe 8,9. I tak przy każdym gatunku — nie będę powtarzał — widzimy tę szaloną różnicę między województwami. Gdybyśmy jednak rzeczywiście starali się być krajem agrarnym i wytężyli siły nasze i środki na powiększenie tej wydajności, wtedy moglibyśmy w Polsce dużo wskórać, i nie byłoby tego co się często powtarzało, że Polska, niby kraj agrarny, sprowadza różne rodzaje zboża z zagranicy. Nie będę poruszał kwestji nieracjonalnej polityki wywozu zboża, z czem walczyłem kilkakrotnie z tej trybuny. Uważamy za niezdrowe, z punktu widzenia bilansu handlowego, jeżeli my z początkiem nowych urodzajów wywozimy zboże, a potem przywozimy je, co dziś tak dobitnie podkreślił pan referent, po znacznie wyższych cenach. Jest to rzecz dla nas wielkiej wagi. Prawda, że tu są winne czynniki, które nie zatroszczą się o kredyty, czy zaliczki na zboże podczas słabego ruchu sprzedażnego. Winny być również elewatory, zbiorniki na zboże w różnych miastach, żeby w tym okresie, gdy zboże nie może być sprzedane, mogło być magazynowane, a nie wywożone za granicę.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#JakubBojko">Pozwolę sobie zwrócić uwagę na ilość nawozów sztucznych w porównaniu chociażby z jednem państwem, prawda dobrze zorganizowanem na tym punkcie, z Niemcami. Niemcy w przeciągu 1 roku zużywają 8.074.000 ton, Polska zaś niestety marne 595.000. To znowu dowód, że jesteśmy skromnym, biednym krajem rolniczym i że na tym punkcie nic jeszcze nie zrobiliśmy. Mówię to głównie pod adresem tych kolegów, którzy zawsze mówią o supremacji rolnictwa i którzyby chcieli wszcząć wojnę między rolnictwem a przemysłem i handlem. Owszem starajcie się podnieść to rolnictwo, które może być podwaliną kraju, raz, aby było wywozowe, a następnie dlatego, że rzeczywiście jednym z najważniejszych naszych konsumentów jest rolnik, który dziś nosi zgrzebną koszulę i chodzi bez butów, wskutek tego oczywiście nie możemy liczyć na wzrost naszej produkcji krajowej.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#JakubBojko">Łączy się to, jak już powiedziałem, z powiększeniem konsumcji wewnętrznej. Uważam, że na tym punkcie u nas nic się nie czyni. I jeżeli to mówię pod adresem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, to rozumiem, że może bezpośrednia ingerencja Ministerstwa jest tu słaba, jest niewłaściwa, ale mybyśmy chcieli, co niejednokrotnie powtarzaliśmy, ażeby Minister Przemysłu i Handlu był nareszcie człowiekiem czynu. Ministerstwo Przemysłu i Handlu jest uważane za ministerstwo dobrej woli i intencji. Obecny Minister jest człowiekiem bardzo dobrego serca. W rozmowach, na konferencjach rzeczywiście możnaby się podpisać pod każdem wygłoszonem przez niego expose. Mówi dla dobra kraju i rzeczywiście nie możnaby zaprzeczyć żadnemu zdaniu. Chcielibyśmy tylko, żebyśmy, od słów przeszli nareszcie do czynów, żeby Minister Przemysłu i Handlu miał tak silne przekonania, taką siłę, ażeby na posiedzeniach z innymi ministrami mógł ich przekonać i przeprowadzić to, aby w dziedzinie życia gospodarczego, które jest najważniejszem, bo to jest rdzeń naszego życia, były wprowadzone inowacje i ulepszenia. Tu jest ten podatnik, na którym Państwo stoi. Obieg pieniężny u nas jest 20 fr. szw. na głowę, co mniej więcej odpowiada 1/12 części tego, co w Holandji i bardzo nikła cyfra w stosunku do innych państw. Gdy jedną z oznak życia handlowego i przemysłowego w różnych krajach są dziś przesyłki pocztowe, ponieważ to wykazuje ruch, życie szybkie i sprawne, to pod tym względem Polska zajmuje w świecie 26 miejsce. Pod względem rozwoju sieci telefonicznej Polska zajmuje 24 miejsce. Prawda, mam nadzieję, że po tych ostatnich zwiastunach co do liczników prawdopodobnie te stosunki poprawią się. Osobiście uważam, że jesteśmy zbyt rozrzutni w naszem życiu prywatnem, nawet przy rozmowach telefonicznych i że trzeba to skorygować. Skorygowanie to mogłoby głównie nastąpić na punkcie długości rozmów, ale żeby u nas wprowadzać 3 rozmowy dziennie, 100 rozmów miesięcznie, a 9 groszy opłaty za każdą następną rozmowę, to znaczy unicestwić zupełnie telefony, to, co zagranica uważa już za swoją zdobycz, i dziś niema już żadnej najmniejszej miejscowości, niema żadnego człowieka w małem miasteczku, któryby mógł się obyć bez telefonu, a po wprowadzeniu liczników ludzie nawet średnio zamożni będą musieli kasować telefony. Dziś czytałem, że Pogotowie skasuje swoje telefony, że Kasa Chorych, lekarze, będą musieli ograniczyć swoje telefony z powodu nadmiernych kosztów. Wkraczamy na drogę polityki niewłaściwej i niesłusznej.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#JakubBojko">Sieć kolejowa, drogi elektryfikacyjne są u nas również na pierwotnym szczeblu rozwoju. Konsument wiejski, lub miejski, cóż zużywa? Nie można wiecznie opierać się tylko na eksporcie, jakkolwiek przywiązuję do tego wagę, ale o konsumencie wewnętrznym się nie pamięta. Staramy się wywozić cukier, uważamy to za wielkie szczęście. Cukier wywożony jest tylko na koszt odbiorców wewnętrznych, którzy płacą tę różnicę za cukier, który tam Sprzedajemy taniej. Weźmy spożycie cukru u nas w porównaniu z Niemcami. W Niemczech w 1922/23 r. spożycie cukru na głowę wynosiło 19,5 kg., u nas w 1922 r. 6,5 kg.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#JakubBojko">W 1923 r. u nas 6,7 kg. W 1923/24 w Niemczech 13,3, u nas w 1924 r. 8,8 kg. W r. 1924/25 w Niemczech 20,2, u nas w 1925 r. 9,4 kg.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#JakubBojko">Gdybyśmy się zaś starali u nas powiększyć zapotrzebowanie wewnętrzne, to jakby się to odbiło na naszym bilansie, na przemyśle i handlu?</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#JakubBojko">Jeżeli mówię, że trzeba powiększyć konsumcję miejscową, to musi rzeczywiści nastąpić przebudowa techniczna gospodarcza i administracyjna. U nas — i to trzeba przyznać — przemysł bardzo często mówi o zmianie i staje przeważnie na tym punkcie widzenia, że tylko robocizna i zmniejszenie kosztów robocizny może uratować przemysł. Nie podzielam tego zdania. Uważam, że bardzo często i w naszych warunkach podwyższenie płacy może wzmocnić konsumenta, ale powiększenie robocizny powinno być czynione w ten sposób, żeby ono nie wpłynęło na podniesienie cen. Zdawałoby się, że to jest może absurd, ale jeżeli będzie rozszerzenie produkcji, jeżeli będzie można w każdej fabryce, w każdym warsztacie więcej produkować, to się bezwzględnie odbije na obniżeniu kosztów produkcji i będzie można podwyższyć robotnikowi płacę i tym sposobem uzyskać go jako konsumenta; będzie mu można więcej płacić, a ceny nie będą podwyższone.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#JakubBojko">Proszę Panów, jedną z ważniejszych rzeczy, do której nie przywiązuje się u nas dostatecznej wagi, jest przemysł budowlany, My mówimy o tem bardzo wiele, ale poroszę mi pokazać to Ministerstwo, które się szczerze tą sprawą zajmuje, proszę mi dowieść, że ministerstwo to czy inne pobudziło do ruchu budowlanego w tem czy innem mieście? Rozumiem, że to jest syzyfowa praca, rozumiem, że to jest rzecz niełatwa, bo nietylko u nas, ale w całej Europie jest straszne przesilenie, ale jednak w innych państwach widzimy znaczną różnicę. W stanach Zjednoczonych, choć wiem, że to są dla nas zbyt dalekie marzenia, dla przykładu podam, że przybyło w 1919 r. 2.580 budynków, w 1920 r. 2.565, w 1921–2.359, w 1922–3.346, w 1924 r. — 3.875; a w ciągu 9 miesięcy 1925 r. — 3.648. Ale gdy będziemy mówili o Europie, to zburzona Francja do 1 Iipca 1922 r. naprawiła 214.000 domów, wybudowała 250.000 domów, Szwecja wybudowała 13.000 mieszkań, kosztem 29 miljonów koron szwedzkich w postaci pożyczek i 16 miljonów w postaci subsydjów. W Belgji zrujnowanej na innych warunkach zbudowano po wojnie 100.000 domów. Państwo na ten cel dało tylko 300.000 franków. Czechosłowacja wybudowała 13.000 domów, które kosztowały 3 miljardy koron. W Finlandji subsydja rządowe wyniosły 611/2 miljonów marek fińskich, wybudowano pomieszczeń 200.000. Norwegja wybudowała 67.000 domów, pożyczki wyniosły 155 miljonów koron. Uważam, że na tym punkcie również nasza energja jest zbyt słaba i my nietylko nic nie czynimy, ale zarówno tu jak i w przemyśle bardzo często osłabiamy ten ruch. Ruch budowlany, zrozumiałe, może być oparty na pożyczkach głównie długoterminowych, musi być oparty na pożyczkach zagranicznych. U nas utarło się, od kilku lat z tej trybuny mówiło się o tem, że nie potrafimy przeżyć jednego tygodnia bez pożyczki zagranicznej. Jednakże żyjemy dwa lata bez niej i Państwo się utrzymało. Nie można sądzić, że państwo 30 miljonowe jest w każdej chwili skazane na zagładę, chociażby przy najnieprzychylniejszych i najniewłaściwszych warunkach. Ale muszę stwierdzić, że nie wyzyskano każdej chwili dla otrzymania pożyczki. Nie będę mówił o poprzednich rządach, nie będę wracał do tej chwili, kiedy ministrowie stawali tu i z tej trybuny powiadali, że mieli zapewnioną pożyczkę: proponowano nam taką pożyczkę, ale była żydowska, więc odmówiliśmy. Już nie tylko my, jako przedstawiciele ludności żydowskiej, ale ministrowie i wszyscy rozumieją, że to jest droga błędna, a nawet szkodliwa dla państwa. Zdaje się, że na tym punkcie niema już dziś kogo przekonywać — wzięlibyśmy każdą pożyczkę, ale jest druga rzecz, i o tem mówiono na komisji — to reklamowanie tej pożyczki przed jej otrzymaniem. Każdy krok naszego delegata, kiedy on jeszcze nie zdążył przyjechać do Ameryki, jest omawiany, i to rozgłaszanie uważam za rzecz szkodliwą. Jeżeli w naszem życiu prywatnem przemysłowiec czy kupiec chce zaciągnąć pożyczkę, to stara się nie rozgłaszać tego, bo gdy się rozgłosi, że pożycza — powiedzmy — 10.000 zł, to powiedzą, że chce pożyczyć 100.000. Te rzeczy powinny być czynione ostrożniej, mądrzej i lepiej. Może nie jadą właściwe osoby, ażeby tę rzecz załatwić. Już byłaby pora, ażeby na każdem miejscu był właściwy człowiek. I będzie to może nieskromnem z mojej strony, jeżeli powiem, że tu nie powinny odgrywać roli żadne zapatrywania, czy to wyznaniowe, czy narodowościowe, i skoro dla sprawy może to być pożytecznem, trzeba, żeby pojechał przedstawiciel ludności żydowskiej w celu rokowań dla otrzymania pożyczki, i nie wolno tego zaniechać. Gdyby tak było, to trzeba wszelkie usiłowania poczynić, aby tak było zrobione.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#JakubBojko">Rząd chciałby uzyskać tylko dużą pożyczkę i przeszkadza w otrzymaniu mniejszych. Jest to zapatrywanie błędne. Nie łudźmy się, Niemcy jako państwo były znienawidzone przez cały świat, Polska przeciwnie cieszy się pewną sympatją i to nawet w Ameryce — ale cóż, — wśród przyjaciół psy zająca zjadły, Niemcy otrzymują wszelkie pożyczki, a my poza sympatją i dobrem słowem nie otrzymujemy nic. Ja mam wykaz pożyczek niemieckich. Pruski minister spraw wewnętrznych przewiduje na rok 1927 budowę 200.000 mieszkań. Na ten cel przewiduje się pomoc rządowa przeciętnie 5.000 marek niemieckich na mieszkanie, czyli ogółem miljard marek niemieckich. Finansowane ma to być z podatku od czynszu, który ma być podwyższony o 30%. My też mamy takie pożyczki lokalowe na budowę, ale ich nigdy nie widzimy, owszem podatki płacimy komunalne i państwowe, ale czy który z ministrów mógłby wykazać, który dom za te pieniądze stanął? Projekt niemieckiego kongresu międzymiastowego żąda wybudowania 250.000 mieszkań, co dla nas wydaje się niepojęte i niezrozumiałe.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#JakubBojko">Na Niemcy spłynęła olbrzymia fala pożyczek w r. 1925 na przemysł, a głównie na banki. W roku tym uzyskał szereg towarzystw czy to od Dillona czy od Thyssena — 12 miljonów dolarów, Siemens i Halske uzyskali 5 miljonów dolarów, od National City Company — 10 miljonów dolarów. Następnie szereg banków, jak Rentenbank — na cele rolnictwa — 25 miljonów dolarów. Bank Krajowy Hessen — 3,6 miljonów dolarów, przedsiębiorstwa przemysłowe, jak Ufa, Hapag i t. d. Większość tych pożyczek zabezpieczona była hipotecznie, częściowo zaś na towarach. W r. 1926 wiele miast i krajów Rzeszy uzyskało pożyczki nietylko w St. Zjednoczonych, ale też w Szwajcarji i Holandji. Stopa procentowa dochodziła już do 51/2%. Przy mniejszych sumach nawet do 5%. Charakterystyczne jest, że w grudniu 1926 r. Bawarja otrzymała pożyczkę w Bankers Trust w sumie 10 miljonów. Następnie wiele przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych, a nawet fundacji dobroczynnych, uzyskało w Ameryce, Anglji, Holandji i Szwajcarji pożyczki, dochodzące do 30 miljonów dolarów. Normy procentowe były od 6 1/2 do 8%. Gdyby ostatnia pożyczka 5 miljonów dolarów, która u Klapstocka była prawie na ukończeniu i o której było śmiesznem powiedzieć, że ona może coś zaszkodzić Polsce, wpłynęła do naszego organizmu przemysłowego, to zapewne nie uratowałoby nas, ale w każdym razie dodałoby pewnych soków i żywotności. Dlatego Minister Przemysłu i Handlu powinien w Ministerstwie Skarbu zwalczać to uprzedzenie, że obecnie jest pora tylko na większą pożyczkę i dlatego mniejsze przedsiębiorstwa muszą stanąć, Proszę Panów, ja nie będę o tem mówił, co w Polsce można robić, ani o regulacji Wisły, ani o kanałach, ani o kolejkach podmiejskich, zwrócę tylko uwagę, że te rzeczy mógłby czynić znowu kapitał zagraniczny. Tych kapitałów zagranicznych u nas się nie dopuszcza naszą antykapitalistyczną polityką podatkową. Polityka rządowa jest antykapitalistyczna, i to szczególnie na punkcie podatkowym. Rząd, który stara się od swoich płatników wydostać ostatni grosz, czy to w postaci podatku przemysłowego, czy podatku majątkowego, który zabiera ostatnie tchnienie danego płatnika, jest na drodze błędnej, to znaczy uniemożliwienia i zniszczenia płatników, zahamowania wszelkiego przemysłu i unieruchomienia wszelkiego handlu.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#JakubBojko">Proszę Panów, muszę słowo powiedzieć o eksporcie. Mówimy dużo o eksporcie, ale gdy przychodzi do wykonania, znowu napotykamy na trudności. Prawda, że mamy specyficzne warunki, bo ludność żydowska, kupiectwo żydowskie prześladowane jest na każdym kroku. Jeżeli weźmiemy naprzykład sprawę eksportu jaj — tak Panie Profesorze, Thullie, Pan nie może tego odczuć, ale gdyby Pan był na jedną sekundę w takiem przedsiębiorstwie przemysłowem żydowskiem, ręczę, że Pan Profesor nie śmiałby się, ale dziwiłby się, jak możemy prowadzić dotychczas nasze warsztaty. Eksport jaj z Polski w r. 1924 wynosił 16.178.000 a w r. 1925 46.655.000. Dlaczego jest taka różnica? W roku 1924 były ograniczenia, które miały głównie na celu kupców żydowskich. W r. 1924 koncesje otrzymywały instytucje i ludzie, którzy nic z daną gałęzią handlu wspólnego nie mieli, i to było nieszczęściem, bo zakatrupiło i zniszczyło ten eksport. Charakterystyczną rzeczą było również, że w 1924 r. eksporterów nie-Żydów zwalniano zupełnie od wnoszenia opłat w walutach zagranicznych, gdy natomiast od eksporterów Żydów ściągnięto 60.000 funtów szterlingów. Cóż to za krzywda! Dlaczego? Gdyby te 60.000 funtów zostało u eksporterów Żydów, jakby to podniosło nasz eksport! Widzimy, że w 1926 r. eksport już wynosił 74.254.000. W r. 1926 wartość wywiezionych jaj szła za wartością wywiezionego w tym roku zboża. Wywóz jaj z Polski w r. 1926 wynosił przeciętnie każdego miesiąca 6.186.000 zł. Jak to wygląda zagranicą? Proszę Panów! Polska nie jest jedynym monopolistą na rynku zagranicznym. Główna ilość naszych jaj idzie do Anglji, i tam Polska ma szaloną konkurencję. Pierwsze miejsce w przywozie jaj do Anglji zajmuje Danja, która przywozi za 4.675.000 funtów, Irlandja — 2.880.000, Holandją 1.595.000, Polska zajmuje czwarte miejsce 1.370,000, Polska konkuruje nawet z Chinami, które przywożą za 625.000 funtów.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#JakubBojko">Obecnie chce się wprowadzić standaryzację jaj i koncesjonowanie, ażeby znów przeszkodzić eksporterom żydowskim na korzyść niepowołanych jednostek. Najenergiczniej przeciw temu protestujemy.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#JakubBojko">Następnie wspomniano tu o eksporcie drzewa. Niesłychana rzecz — proszę pokazać, w którym kraju cokolwiekbądź uprzemysłowionym, mającym jakieś pojęcie o handlu, zdarzyłoby się coś takiego! Można podwyższyć taryfy, ale nie z dnia na dzień, tam. gdzie są kontrakty, gdzie są umowy zagraniczne, gdzie nam zależy na tem, żeby kontrakty były dotrzymane. Podwyższa się taryfy, choć kilka miesięcy temu, gdy był zjazd drzewny, p. Minister Przemysłu i Handlu solennie oświadczył, że żadne ważne kroki nie będą czynione bez porozumienia z przedstawicielstwem drzewników. I co to znaczy? W 1924 r. do kopalni krajowych wywieziono 345.000 kopalniaków, w 1925–344.000, wyeksportowano zagranicę kopalniaków w 1924 r. 162.000, w 1925–345.000 tonn, a w 1926 roku — 899.000 tonn. To samo papierówka. Dla krajowych wyrobów zużyto 120.000 tonn, w 1924 r. — 84.686, w 1925 r. 142.000; wywieziono zagranicę: w 1924–229.000, w 1925–690.000, w 1926 — wywieziono papierówki 1.125.768.125 ton. Wywieziono tyle, bo można było wywieźć, bez szkody dla naszych krajowych placówek, bo nasze wszystko zużyły, co było dla nich potrzebne, to są rzeczy, te artykuły właśnie, które można było wywieźć. Czy jesteśmy w stanie ponieść podwyżkę taryf? Na zasadzie wiadomości, które mi podano, że cena kopalniaków jednego metra3 na wagon wynosi 18 zł dotychczasowy fracht, przyjmując średnio 700 klm., z Kresów Wschodnich do granicy wynosi 12 zł, razem franco granica mogło być do 30 zł za 1 m3. Cena zagranicą którą można uzyskać za kopalniak wynosi 32. Jeżeli obecnie podwyższono fracht o 25%, to wyniesie to zamiast 12–15 zł, i cena franco-wagon granica wyniesie 33, wtedy, kiedy można otrzymać 32, I proszę mi powiedzieć, w czyim interesie to jest zrobione? I to jest nasza polityka, o której wspomniałem, że jest bezrozumna, bo to zahamuje zupełnie wywóz, który jeszcze jest.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#JakubBojko">Proszę Panów, jest ciekawa rzecz, że obniżenie taryfy węglowej znowu jest nie w swoim czasie zrobione. Gdyby tę taryfę węglową do Szwecji obniżono o 6 tygodni wcześniej, nie straciliśmy szwedzkiego rynku. Dzisiaj obniżyliśmy tę taryfę, ale szwedzki rynek jest stracony. Znowu nie mamy właściwych ludzi na właściwem miejscu, którzyby potrafili tą sprawą się zająć i wiedzieć, co trzeba uprzedzić.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#JakubBojko">Proszę Panów, muszę powiedzieć kilka słów o reglamentacji.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#JakubBojko">Kontyngenty muszą u nas być. Mylnem jest zdanie, że możemy otworzyć granicę dla przywiezienia wyrobów przemysłu z zagranicy. Byłoby to zupełnem uniemożliwieniem, unieruchomieniem naszego skromnego, biednego przemysłu miejscowego. Rozumie się, że musi być zachowany umiar, musi być polityka bardzo rozumna.</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#JakubBojko">Co do kwestji ceł, słusznie powiedział referent, że wykluczonem jest, ażeby można było w Polsce cła waloryzować. To byłoby nieszczęściem dla naszego kraju. Co do ceł prowadziliśmy politykę niewłaściwą. Na wiele artykułów, które w Polsce nie są wyrabiane, których potrzebujemy, podwyższa się cło, niewiadomo po co i na co, tem samem podwyższając drożyznę. Jeżeli już jest reglamentacja, to znowu muszę zwrócić uwagę na niewłaściwe i niefachowe załatwianie spraw. Szereg kontyngentów przychodzi do nas z krajów, które nic wspólnego z danym artykułem nie mają. Nie możemy się ciągle tłumaczyć, że było się zmuszonym dla tych czy innych celów to robić. Np. korzenie, kawa surowa, kakao w ziarnach, herbata, kakao w proszku, przychodzi z Czechosłowacji albo z Wiednia. Tkaniny jedwabne przychodzą z Austrji, kiedy to nie jest źródło skąd powinne przychodzić.</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#JakubBojko">Naraża nas to na podwyżkę cen, na drożyznę i znowu jest polityka niewłaściwa, nie wiadomo, w jakim duchu prowadzona.</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#JakubBojko">Mówi się u nas dużo o kredytach, Bank Polski ogłasza, że kredyty nie są wyczerpane. Kredyty nie są wyczerpane dlatego, że nie otrzymują ich ci, którzy powinni je otrzymywać. Gdyby handel i przemysł żydowski otrzymał te kredyty, które w Banku Polskim leżą zupełnie bezczynnie, jestem przekonany, że życie ogólne w Państwie nie przeobraziłoby się, ale bezwzględnie by się zmieniło. Ostatnio zaszedł ciekawy fakt. P. K. O. wyznaczyła kredyty 5 miljonów złotych dla rzemiosła. Nie wiem z jakiego powodu rozdzielono ten kredyt na chrześcijański i żydowski. Rzemieślnikom chrześcijanom wyznaczono 4 i pół miljona, żydom pół miljona. Żydzi kredyt wzięli i pracują, a chrześcijanie dla różnych względów nie wzięli tych pieniędzy. Gdybyż te pieniądze przeszły do żydowskich rzemieślników, którzy często stoją przed Bankiem Polskim i myślą, że gdyby mieli większe wpływy na rządy, to jakby się stosunki u nas zmieniły!</u>
          <u xml:id="u-24.21" who="#JakubBojko">Podatki rzeczywiście są obciążające i znowu stosunkowo najbardziej dla ludności miejskiej, bo podatek dochodowy, płaci ludność miejska, i te podatki w żadnym stosunku nie stoją do podatków, które płaci ludność wiejska. Ci właściciele gruntów, których na wsi uważa się za biedaków i za nędzarzy, zwolnionych od podatku dochodowego, w Warszawie płaciliby podatek dochodowy i różne inne. To jest obciążenie i zniszczenie, nie powiem, że to jest bezpośrednio, ale pośrednio to się tyczy ludności żydowskiej, która temi podatkami jest zniszczona i bardzo często schodzi z placówek. Jest świeżo wypadek taki, nie można się oczywiście pojedyńczemi wypadkami zajmować, ale jest to wypadek, który dziś zaszedł, że człowiek, który miał zapłacić 60 zł. podatku, a był to żyd, rzucił się z 4 piętra, bo nie mógł tego znieść, by mu ostatnie manatki za 60 zł. mieli sprzedać. Na wsi takich wypadków niema, takie rzeczy się nie zdarzają.</u>
          <u xml:id="u-24.22" who="#JakubBojko">Jeszcze słóweczko co do obciążeń socjalnych, które zbytnio i nieprodukcyjnie obciążają. Nie mogę się od tego powstrzymać, jakkolwiek p. s. Kłuszyńska wygłosiła tu świetne przemówienie, dla którego jestem z całem uznaniem.</u>
          <u xml:id="u-24.23" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Jednak nie przekonałam Pana.)</u>
          <u xml:id="u-24.24" who="#JakubBojko">Nie chodzi o to, aby mnie przekonać, ale przekonało mnie przemówienie Pani co do kultury parlamentarnej. Tą kulturą parlamentarną rzeczywiście bardzośmy się przejęli. Zwróciłem na to uwagę i chciałbym, byśmy się do tego stosowali, uważałbym, że niejednemu nawet senatorowi mogłoby się to przydać. Podkreślam to dla odróżnienia przemówienia senatorki Kłuszyńskiej od pałkarskiego przemówienia pana senatora Jackowskiego, który mówiąc o żydach powiedział, że jak wam się nie podoba, to wynoście się stąd. Mam wrażenie, że gdybyśmy byli monarchią, to nawet monarcha polski nie wyraziłby się tak do swoich obywateli. Przydałaby się właśnie taka kultura parlamentarna, przed którą schylam czoło i chciałbym, żebyśmy się do tego zastosowali i sądziłem, że bardzo wielu senatorów przez czas naszego pobytu tutaj coś skorzysta i zmienimy nasz sposób postępowania, a przynajmniej nasz sposób wyrażania się, jeżeli chcemy świecić przykładem wewnątrz kraju i poza granicami.</u>
          <u xml:id="u-24.25" who="#JakubBojko">Nie stoję na tem stanowisku, że w Polsce jest już najgorzej. Jest źle, to nie ulega kwestji. Bardzo wielu ludzi jest w obawie, najwięcej może przedstawiciele przemysłu i handlu, szczególnie Żydzi są w wielkim strachu, boją się, że im się usuwa grunt pod nogami.</u>
          <u xml:id="u-24.26" who="#komentarz">(Głos: Dlaczego?)</u>
          <u xml:id="u-24.27" who="#JakubBojko">Dlatego, Panie Profesorze Godlewski, że jak Pan przyjdzie do chorego, który wydaje już ostatnie tchnienie, to czy go się Pan zapyta, czy on się utrzyma przy życiu, czy nie? Mój dech, jako przemysłowca i kupca jest, jeżeli mam czem handlować, a boję się, że mi zabiorą to, to mi się usuwa grunt pod nogami. Dlatego jesteśmy w obawie, ale sądzimy, że jednak otrzeźwienie wreszcie przyjść musi. Możemy przypuszczać i mieć nadzieję, że stosunki się leszcze zmienią. Jeżeli to się odnosi do przemysłu i handlu, a przemysł i handel ogarnia miasta, to trzeba ażebyśmy żądali od p. Ministra, ponieważ przybliża się maj, przewrotu majowego w tem ministerstwie, przewrotu w tym duchu, żeby swoją siłę okazał, że ten przemysł i handel ma wpływ i znaczenie i że nie wolno dzielić na żadne wyznaniowe, narodowościowe frakcje, i że wszystko to, co jest w Polsce jest państwowo polskie, że nie należy przeszkadzać w pracy. Jeżeli p. Minister Przemysłu i Handlu znajdzie tę siłę, by w swoim resorcie i wśród swoich kolegów wzbudzić poważanie dla przemysłu i handlu, dla wszelkiej pracy ludzkiej, która musi być respektowana, bez względu na to, kto ją wykonywa, dlatego, że każdy, kto pracuje w Polsce musi być zadowolony, możemy mieć nadzieję, że w Polsce stosunki w najbliższym czasie zmienią się na lepsze.</u>
          <u xml:id="u-24.28" who="#komentarz">(S. Godlewski: Ale bez przewrotu majowego.)</u>
          <u xml:id="u-24.29" who="#JakubBojko">Głos ma s. Adelman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#AleksanderAdelman">Wysoki Senacie! Praca w Ministerstwie Przemysłu i Handlu ześrodkowała się głównie w dwóch dziedzinach, mianowicie w górnictwie i wielkim przemyśle i w tych działach trzeba przyznać znaczny postęp, bo przez otwarcie kredytów umożliwiono odbudowę przemysłu. Dalej starano się o eksport przez stosowne obniżenie taryf kolejowych, a przez odpowiednią taryfę cłową ułatwiono zbyt artykułów przemysłowych wewnątrz kraju. Wreszcie zużyto kwotę 30 miljonów na budowę portu w Gdyni i zapoczątkowano flotę handlową, na którą wydano przeszło 5 miljonów, by znowu umożliwić eksport na własnych statkach. Nie wiem, czy prowadzenie floty w własnym zarządzie było konieczne, czy nie, lepiej było tę flotę pozostawić prywatnemu towarzystwu i tylko subwencjonować ją, a nie prowadzić.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#AleksanderAdelman">Ministerstwo Przemysłu i Handlu prowadzi nietylko szereg przedsiębiorstw państwowych, ale jest zainteresowane również w wielu przedsiębiorstwach jako akcjonarjusz. Czy ta droga jednak jest dobra, czy nie należałoby z tem skończyć? Bo jeżeli państwo jest akcjonarjuszem jakiejś fabryki, to faworyzuje to przedsiębiorstwo, bo jest zmuszone to robić, a potem wysyła członków rządu do rady nadzorczej, które na ruchliwość przedsiębiorstwa z pewnością nie działa.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#AleksanderAdelman">Jeżeli w tych dwóch działach Ministerstwo wykazało znaczny postęp, to w opiece nad handlem i drobnym przemysłem nie widać tej ruchliwości. Niema nawet dotychczas większego zajęcia się tą sprawą. Nie popierano tego, a w preliminarzu budżetowem przeznaczono nikłą kwotę, bo po wielu trudnościach w komisji uchwalono 50.000 zł. na targi wschodnie, a na popieranie drobnego przemysłu niema wymienionej kwoty, tylko wogóle na subwencje 553.000. Jeżeli porównamy, jak przed wojną dział drobnego przemysłu był traktowany nawet w dawnej Austrji, to okaże się, że Austrja w roku 1911 preliminowała w budżecie dla drobnego przemysłu około 580.000 koron. Czy położenie handlu i drobnego przemysłu jest u nas tak dobre, że nie potrzebuje już pomocy Ministerstwa?</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#AleksanderAdelman">Mówiono, że się tworzy jakąś ustawę o izbach handlowych, jest to rzecz dobra, ale na całą działalność to za mało. Dr. Józef Wilden, syndyk izby handlowej w Dusseldorfie, w dziele o nowych drogach popierania przemysłu wypowiedział się w tej sprawie, że rzemiosło popiera się nie przez ustawy, ale przez opiekę, żeby je gospodarczo wzmocnić. Tymczasem handel nasz zanika. 84% jest handlem najmniejszej kategorji. Przez inflację straciliśmy cały kapitał obrotowy, przez wprowadzenie ustaw podatkowych i podatku majątkowego straciliśmy cały kapitał i obrotowy i zakładowy, a przez zubożenie konsumentów zmniejszył się obrót, podrożały koszty administracji i handel chrześcijański coraz więcej traci podstawę bytu. Nie można naprawiać handlu tak, jak p. sprawozdawca wskazuje, przez nieświęcenie niedziel, bo to ze względów socjalnych i ze względów przepisów Kościoła Katolickiego jest niedopuszczalne.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#AleksanderAdelman">Chcąc handlowi pomóc, trzeba cały ten problem wziąć pod uwagę, trzeba zacząć od wychowania przedewszystkiem kupca, który ma handlować. Proszę Panów, mnie się zdaje, że jest koniecznem, żeby Ministerstwo Przemysłu i Handlu zajęło się następującemi sprawami: 1) pomóc w utworzeniu konwiktu dla praktykantów, gdzieby można wychowywać przyszłe pokolenia kupców polskich, 2) zorganizować szkoły handlowe, żeby więcej miały kontaktu z handlem i dlatego należałoby bezwarunkowo zarząd nad temi szkołami przydzielić do Ministerstwa Przemysłu i Handlu; 3) zmienić sposób reglamentacji, przenieść reglamentację na samorządowe instytucje, 4) zmienić ustawodawstwo podatkowe, 5) ułatwić kredyty, t. j. umożliwić kredyty w Banku Polskim, żeby w ten sposób mogły być obniżone koszta procentowe, a dalej starać się, ażeby mogły być utworzone spółdzielnie kredytowe dla handlu. Dalej utworzyć stypendja dla młodych kupców, żeby zagranicą nabyli znajomości metod kupieckich, sprzedaży i reklamy; wreszcie udzielać subwencji stowarzyszeniom, któreby służyły organizacji handlu. Byłaby to działalność Ministerstwa w interesie handlu.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#AleksanderAdelman">Jeżeli mówiłem o handlu, to w tych samych warunkach, a może jeszcze w gorszych znajduje się drobny przemysł. Jak wykazałem to już przy debacie nad budżetem Ministerstwa Skarbu, 88% przemysłu drobnego pracuje tylko z jednym robotnikiem, albo bez robotnika. Ilość pracowników dorównywa ilości robotników w wielkim przemyśle. Dotychczas jednak zupełnie prawie nie starano się o kredyt na cele drobnego przemysłu, obecnie po wielu staraniach otrzymano kredyt 5 miljonów, ale obostrzono takiemi warunkami, że dla biednych rzemieślników ten kredyt jest niedostępny. I dlatego przemysł drobny, chrześcijański, nie mógł korzystać z tego kredytu, bo mógł go dopiero ten dostać, kto mógł mieć zabezpieczenie hipoteczne, albo porękę, a wreszcie kredyt był drogi, bo wynosił razem z poręką około 16%. Chcąc przyjść z pomocą, nie wystarcza, żeby był wydział w Ministerstwie Przemysłu i Handlu, który zajmuje się drobnym przemysłem, nie wystarczają na to i izby rękodzielnicze, na to potrzeba funduszów, które Państwo powinno na ten cel mieć, a mianowicie na: tworzenie burs dla praktykantów, zreorganizowanie szkół dokształcających, subwencjonowanie towarzystw dla drobnego przemysłu i utworzenie patronatów na wzór istniejących przy Wydziale samorządowym we Lwowie, ale naturalnie z innych zupełnie funduszów, Jak dotychczas. Sejm galicyjski przed wojną wydawał na cele drobnego przemysłu i przemysłu wogóle 2 miljony koron. Dziś Rząd na cele drobnego przemysłu w Małopolsce wydaje 82.100 zł. Następnie trzeba stworzyć kredyt obrotowy i kredyt inwestycyjny, a mianowicie na założenie spółek surowcowych, wspólnych warsztatów i wspólnych hal sprzedażnych dla produkcji rzemieślniczych. Wreszcie powinno Ministerstwo Przemysłu i Handlu wyrobić w Ministerstwie Spraw Wojskowych, ażeby dostawy dla wojska były przez drobnych przemysłowców wykonywane. To jest droga prowadząca do uzdrowienia tych obu działów.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#AleksanderAdelman">Proszę Panów, jak wskazałem, uważam to za sprawę nadzwyczaj ważną, dlaczego? Dlatego, że polskość miast będzie utrzymana, jeżeli będzie handel chrześcijański, jeżeli rzemieślnik będzie mógł pracować dla dobra Państwa i narodu.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#AleksanderAdelman">Aby zwrócić na to uwagę Ministerstwa Przemysłu i Handlu, pozwalam sobie w imieniu mego stronnictwa zgłosić następującą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#AleksanderAdelman">„Senat wzywa Rząd, by przystąpił do zbadania położenia drobnego przemysłu i handlu w Państwie i by przedłożył wnioski w sprawie wydatnego poparcia przemysłu i handlu, a w szczególności przez szeroką organizację kredytu rękodzielniczego i kupieckiego”.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Kłuszyńska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#DorotaKłuszyńska">Wysoka Izbo! Świat powojenny ulega ciągłym wstrząśnieniom społecznym, a stare formy nie wytrzymują już naporu zmienionych stosunków mimo wysiłków nieprzystosowanych do tego naszych sfer gospodarczych. Trzeba szukać nowych dróg, a p. Minister Kwiatkowski idzie po linji interesów sfer posiadających i zdawałoby się, że oddaje im pierwszorzędną usługę. Przemysł jednak składa się z przedsiębiorców i robotników i zupełne negowanie interesu klasy pracującej jest dla przemysłu zabójcze, bo to są konsumenci, to odbiorcy wyprodukowanego towaru, a ponieważ obrót towarowy jest podstawą bytu społeczeństwa, więc podniesienie stopy życiowej klasy pracującej ma tu decydujące znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#DorotaKłuszyńska">De nomine Polska jest krajem rolniczem, faktycznie jednak na wsi mieszkają robotnicy nędzarze, którzy nie posiadają ziemi, albo jej mają tak mało, że nie są w stanie pokryć z produkcji swych zapotrzebowań, a cóż dopiero mówić w tej sferze o eksporcie. Polityka gospodarcza Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jak również całego Rządu jest przystosowana do interesów 74.000 posiadaczy ziemskich, w tej liczbie 18.000 obszarników, co z punktu widzenia interesu całego społeczeństwa jest bezwzględnie szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#DorotaKłuszyńska">Polityka drożyźniana została przez Rząd oficjalnie proklamowana i jest przez Rząd konsekwentnie prowadzona, a przecie drożyzna produktów rolnych wprowadza w konsekwencji drożyznę artykułów przemysłowych. Koszty utrzymania wzrosły o 11%, ceny artykułów pierwszej potrzeby o 19%. Wywóz zboża za granicę bardzo znaczny spowodował zupełne ogołocenie rynku wewnętrznego i podniesienie się cen, a chleb drogi jest klęską społeczną i punktem wyjścia dla różnych wstrząsów. Spóźniony zakaz wywozu zboża ma zupełnie takie same znaczenie, jak dla umarłego kadzidło. Drogi chleb redukuje zarobki ludzi pracy które równają się 70% przedwojennych zarobków, a jeżeli wygłodzony robotnik daje jednak wytwórczość, równającą się przedwojennej, a nawet ją przewyższającą, to nie wolno nikomu operować frazesem o wyścigu pracy, który może jedynie zbawić Polskę.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#DorotaKłuszyńska">Należy podnieść konsumcję wewnątrz kraju przez podniesienie stopy zarobkowej. W Polsce przemysłowcy mają specjalny, rodzimy pogląd na ten niesłychanie ważny problem: najniższe zarobki, długi dzień roboczy, nadliczbowe godziny, oczywiście bez świadczeń społecznych. Rząd pod wpływem interesów klas posiadających po długiej walce ostatecznie powołał komisję ankietową. O ile będzie ona miała możność zupełnie objektywnego badania kosztów produkcji, dowiemy się o tajemnicy, dlaczego nasz przemysł nie wytrzymuje konkurencji zagranicznej. Nie ubezpieczenia społeczne obciążają nasz przemysł, lecz nadmierne koszta administracyjne i handlowe. Przemysł np. włókienniczy utrzymuje całe dynastie Scheiblerów, Poznańskich. Są to dynastje, które są włączone do tego przemysłu, one nie produkują. nie mają nic wspólnego z tym przemysłem, nie są czynne w administracji, ani wogóle nie mają bezpośredniej z nim łączności, a jednak pobierają kolosalne zyski, ponieważ przemysł ten jest przystosowany do potrzeb tych poszczególnych ludzi, a zarobki polskich robotników wynoszą zaledwie połowę zarobków robotników niemieckich. Utrzymywanie zatem przestarzałych metod produkcji jest przeszkodą do uczynienia naszej produkcji zdolną do konkurencji.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#DorotaKłuszyńska">Jeżeli weźmiemy stosunek Ministerstwa Przemysłu i Handlu do naszych producentów, to widzimy, że w tym kierunku zupełnie nie istnieje jakaś mocna ręka. Ten Rząd wobec wielkich przedsiębiorców jest bardzo słaby. Jeżeli weźmiemy cukrowników, to oni samowolnie, wbrew opinji Rządu, wbrew nawet przypuszczalnie i woli Rządu podnieśli cenę cukru o 10 gr. na kilogramie, chociaż kalkulacje, przeprowadzone przez Rząd, wykazały, że podwyżka jest nieuzasadnioną. Tej podwyżki Rząd de nomine nie uznaje, ale już miesiąc upływa, a cukrownicy pobierają 10 gr na kilogramie więcej, niż im się należy. Jest rzeczą dowiedzioną, że nawet cena 75 gr. za kilogram cukru loco cukrownia pokrywa koszta produkcji.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#komentarz">(Głos: Kto tego dowiódł?)</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#DorotaKłuszyńska">Do końca roku cukrowego, do końca sierpnia wyprodukujemy 120 miljonów kg cukru i zapłacimy za ten cukier 12 miljonów więcej do kas cukrowników. Abstrahując już od 12 miljonów zł., co jest bardzo poważną sumą przy naszej biedzie społecznej, trzeba jednak wziąć pod uwagę nastrój, jaki się wytwarza w społeczeństwie. Rząd widzi, że cukrownicy podnieśli cenę cukru, ale nikomu włos z głowy nie spadł, nie widzi się jakichkolwiek zabiegów Rządu, aby skłonić kogoś do uległości, ani też nie widzimy żadnych nałożonych kar. A przecież jeżeli widzimy, że w rzekomej walce z lichwą żywnościową, gdy jakiś mały sklepikarz przekroczy cenę cukru, albo na rynku kobieta sprzeda masło drożej, niż wyznaczona jest cena, to policjant zabiera ją do więzienia, spisuje protokół i jest pociągnięta do surowej odpowiedzialności, to prosta przyzwoitość nakazuje, żeby w tym względzie była stosowana równa miara.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#DorotaKłuszyńska">Jeżeli weźmiemy przemysł węglowy, to widzimy, że nasi baroni węglowi wogóle prowadzą politykę bezwzględną i zupełnie wyzutą z wszelkich choćby pozorów przystosowywania się do interesów Państwa. Premję wywozowe tak zasmakowały baronom, węglowym, że zaprzepaścili z tego tytułu rynek szwedzki: nie zawarto umów o wywóz naszego węgla do Szwecji, ponieważ obstają przy tem, ażeby obniżyć im taryfę przewozową z Katowic do Gdańska na 6.50. a nie chcą płacić 12 zł., tak, jak się należy. Naturalnie, nie jest to obojętne dla górników, ponieważ zaprzepaszczenie rynku szwedzkiego sprowadza skurczenie się produkcji i w ten sposób robotnicy tracą pracę. Baroni węglowi zaczynają apelować do uczuć patriotycznych, opowiadają, że są największymi patrjotami, że dobro narodu leży im na sercu j że należy zniżyć taryfę, bo inaczej górnicy nie będą mieli pracy. Jakie interesy zrobili baroni w ostatnim roku przy strajku węglowym, jak się zbogacili, nie trzeba tu mówić, bo każdy rozumie, że taka konjunktura, jaką mieli podówczas, nie codzień się powtarza. Ale zarobki górników w owym czasie po ciężkiej walce dopiero o 8% podwyższono.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#DorotaKłuszyńska">Zdaje mi się. że wszystkie warunki, w jakich obecnie znajduje się przemysł polski, nie mogą nas napawać wielkim optymizmem. Mam wrażenie, zresztą zupełnie uzasadnione cyframi oficjalnemi, że 7 miljonów złotych w złocie nadwyżki w styczniu w bilansie handlowym może nasunąć bardzo poważne refleksje i wcale nie na różowo pomalowane. Zdaje mi się, że. jeżeli nie nastąpi radykalna zmiana, jeżeli rzeczywiście nie będzie podniesiona konsumpcja wewnątrz kraju, jeżeli rzeczywiście cały przemysł będzie nastawiony na wywóz, a nie na to, żeby konsument wewnątrz kraju mógł kupować jego produkty, może przyjść do ciężkich przejść, do ciężkich katastrof, które w każdym razie nie są obojętne dla klasy robotniczej, bo pierwszą ofiarą każdego wstrząśnienia społecznego i gospodarczego jest bezwzględnie klasa robotnicza, ona to bezpośrednio najbardziej odczuwa.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#DorotaKłuszyńska">Z tego powodu, oczywista rzecz, trudno powiedzieć, żeby klub w którego imieniu przemawiam, mógł mieć zaufanie do polityki prowadzonej przez Rząd. Jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, że w tej chwili nie możemy się spodziewać, ażeby Rząd chciał zmienić orjentację, i rzeczywiście chciał uwzględnić interesy w pierwszym rzędzie szerokich warstw społeczeństwa, 90% społeczeństwa t. j. klasy robotniczej, mieszkającej na wsi i mieszkającej w miastach.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#DorotaKłuszyńska">Jeżeli porównamy nasze stosunki gospodarcze z zagranicznemi, to musimy przyjść do przekonania, że stoimy na bardzo dalekim planie, że nie dotrzymujemy kroku wytwórczości zagranicy, ponieważ tam pracuje się w zupełnie innych warunkach, przystosowanych do konjunktur światowych. I rzeczywiście Niemcy, nasi sąsiedzi, korzy przegrali rzekomo wojnę na polu bitwy, ekonomicznie są dziś bardzo silni. Zdaje mi się, że tego najbliższego naszego sąsiada bezwzględnie nie możemy bagatelizować. Oni amerykanizują całe życie gospodarcze, oni w wyścigu światowym są nie do pokonania, a my w tej chwili wyobrażamy sobie, że jakiemś pobrzękiwaniem, czy wojowniczem słowem potrafimy zaszachować Niemców w tej wielkiej walce światowej. Przemysł polski musi powiedzieć sobie, że trzeba przystąpić do gruntownej przebudowy dzisiejszego stanu, że ta gruntowna przebudowa musi pociągnąć za sobą i ofiary, że ludzie, którzy w tej chwili nie są zdolni do konkurencji, te małe cukrownie i małe kopalnie, muszą zniknąć z powierzchni, muszą przestać istnieć. Przecież trudno przystosować do kaleki marsz całego wielkiego bataljonu. Ładnieby wyglądała wygrana, jeżeliby wielki wódz, mając 4 czy 5 ciurów w swym obozie, do tych ciurów przystosował cały swój wielki marsz. Zgóry jest skazany na przegraną. A odnoszę tu wrażenie, że właśnie nasze sfery gospodarcze, których wykładnikiem jest pan Minister Kwiatkowski, przez przystosowanie się do tych ciurów, dogadzając interesom małej grupy ludzi, chciałyby wstrzymać wielki naturalny rozwój, który jedynie może przynieść uzdrowienie stosunków w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#DorotaKłuszyńska">Z tego powodu, rzecz jasna, jak powiedziałam poprzednio, mój klub nie może mieć zaufania i nie może takiej polityce dać swego poparcia i musimy zająć zdecydowane stanowisko, stwierdzając tem samem, że nie interes kilku grup gospodarczych, lecz interes całego społeczeństwa ma dla nas pierwszorzędne znaczenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Kierczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JanKierczyński">Wysoki Senacie! W omawianiu budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu zwraca naszą uwagę przedewszystkim niekorzystne kształtowanie się naszego eksportu i importu. Katastrofalnie odbiło się nagłe wstrzymanie wywozu drzewa w r. 1924, przez co tysiące robotników zostało bez pracy, a przedsiębiorstwa nasze drzewne poniosły poważne straty. Co się tyczy wwozu, to nie jest naszem życzeniem, aby w przyszłości miało się powtórzyć to, co było w r. 1925, że przez otworzenie granic i zniesienie cła na przywóz, wprowadzono do Polski niepotrzebnie niesłychaną ilość obcych towarów, przez co zrujnowano całe życie gospodarcze, spowodowano spadek złotego i w spadku pozostało nam wielkie bezrobocie, które do dzisiejszego dnia pokutuje.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#JanKierczyński">Przytoczę tu kilka uwag co do naszego bilansu handlowego za stycznie różnych lat, gdzie eksport naogół słabo wzrasta a import pulsuje bardzo silnie. Import w r. 1925 wynosił 169.100.000, eksport 107.500.000, W 1926 r. import wynosił 47.300.000, eksport 109.200.000, czyli nadwyżka 61.900.000. W roku 1927 mamy import 107.700.000, eksport 114.800.000, czyli nadwyżka tylko 7.100.000, a więc dość niekorzystnie, w stosunku do roku 1926. Wywóz węgła, który stanowi dla nas główną pozycję wywozową, przedstawia się również niekorzystnie. Przed konfliktem z Rzeszą Niemiecką w roku 1925 wywóz węgla łącznie z kwotą niemiecką wynosił około 760.000 tonn, W kwietniu 1926 r. bez Niemiec wywóz również wynosił około 760.000 ton. Przez strajk angielski doprowadziliśmy do normy 2.135.000 ton, a po strajku angielskim w lutym b. r. wywieźliśmy 950.000 ton. Jeżeliby ta norma już nie upadała, to bez kwoty niemieckiej mamy wzrost wywozu o circa 200.000 tonn i to dzięki zawartym kontraktom z zagranicą. Jest jednak obawa, że kontrakty wkrótce upłyną i nie wiadomo, czy nam się uda nawiązać nowe stosunki handlowe. Stoimy zatem przed zagadnieniem, że może nastąpić w tej gałęzi przemysłu zastój i bezrobocie powiększy się o kilkadziesiąt tysięcy.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#JanKierczyński">Eksport drzewa wykazuje stały wzrost, ale mało korzystny, bo przeważnie surowca. Racjonalnie byłoby, by za granicę wywożono pół fabrykaty lub całe fabrykaty, zamiast jedynie surowca, gdyż natenczas, zmniejszyłoby się bezrobocie w przemyśle drzewnym w kraju. Statystyka wykazuje, że w roku 1924 wywieźliśmy 2.035.084 ton, w 1925 r. 3,299.194 ton, w 1926 r. 5.003.196 ton.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#JanKierczyński">Jakkolwiek w r. 1926 wywieźliśmy blisko 2 miljony tonn więcej, niż w r. 1925, to dopływ za rok 1926 był o 125 miljonów zł. mniejszy, niż w r. 1926. Cena drzewa za granicą tak wiele nie spadła, a jednak ponieśliśmy bardzo poważne straty dla Skarbu Państwa, Ta strata tłomaczy się tem, że mieliśmy i mamy do dziś setki agentów zagranicznych w kraju, którzy za bezcen drzewo wykupują i wywożą. Agenci zagraniczni mają nawet pewne przywileje, bo nie płacą podatku obrotowego ani podatku stemplowego i to im wszystko uchodzi.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#JanKierczyński">Należy nareszcie rozwiać złudzenie, że bilans można trzymać eksportem zboża. Dotychczas praktykowaliśmy w ten sposób, że jak zboże było tanie, tośmy je sprzedawali, a jak zboże zdrożało, to wtedy kupujemy i to nieraz z różnicą przeszło 100%, To się dzieje także obecnie i nic dziwnego, że za chleb płacimy dziś około 150% więcej, niż w tym samym czasie w ub. roku.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#JanKierczyński">Z eksportem dla nas będzie zawsze trudna sprawa i starać się musimy konsumcję kraju podwyższyć. Przemysł nasz ogranicza się na niespełna połowie naszego kraju, druga połowa kraju zadowala się własnym przemysłem, t. j. przemysłem domowym, który dziś już nie odpowiada warunkom życia.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#JanKierczyński">Nie mamy statystyki, któraby nam pozwoliła zliczyć całość naszej produkcji i każdy traktuje sobie dział polityki gospodarczej na swój sposób. Niezrozumiałe jest, jak można bez pewnych danych cyfrowych prowadzić racjonalną politykę celną i jak można ułożyć racjonalną taryfę celną bez dokładnej znajomości kosztów produkcji.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#JanKierczyński">Bardzo ważnem zadaniem jest również dozorowanie penetracji kapitału obcego, który ma intencję wywłaszczania, a nie inwestowania lub pionierstwa, jak to zachodzi w naszym przemyśle cukrowniczym i w przemyśle naftowym. Zaleca się także nadzór nad kartelizacją wewnętrzną produkcji i byłby pożądany projekt ustawy o kartelach produkcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#JanKierczyński">P. senator Hammerling poruszył sprawę naszego przemysłu, przyczem podaje, że stosunki przemysłu naszego są nienormalne, a to z powodu, że robotnicy otrzymują za swą pracę w przypuszczeniu 300 zł i w tym samym stosunku dyrekcja i administracja powyższego przedsiębiorstwa pobiera także 300, i przytacza stosunki amerykańskie, gdzie zarząd i administracja w stosunku do wypłat robotniczych kosztuje najwyżej 10% i mniej i dlatego nasze produkty tak drogo się kalkulują. Uważam, że stosunków amerykańskich nie możemy żywcem porównywać z stosunkami w Polsce, ale dużo prawdy w tem się mieści, nie może to jednak dotyczyć wszystkich naszych przedsiębiorstw.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#JanKierczyński">Nie mamy statystyki nieszczęśliwych wypadków. Śledząc pisma codzienne, napotyka się na straszne cyfry nieszczęśliwych wypadków, które zachodzą w kopalniach i zakładach przemysłowych. Zwracam zatem uwagę, aby Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej pilnie kontrolowało te zakłady, w których takie wypadki zachodzą, i wydało rozporządzenie wprowadzenia urządzeń przeciwdziałających celem uniknięcia tych strasznych katastrof.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#JanKierczyński">Zadaniem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, oraz Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej powinno być jak najśpieszniej wytworzyć warunki ustawowe i życiowe, aby każdy pracownik, czy to fizyczny, czy umysłowy mógł osiągnąć wysoki poziom rozwoju kulturalnego. Wtedy dopiero może być równowaga między czynnikiem pracy i kapitału, bo oświecony i zadowolony robotnik przyczyni się do powiększenia produkcji i wydajności pracy.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#JanKierczyński">Mimo trwającej od kilku miesięcy dobrej konjunktury, oraz stabilizacji waluty i znacznej poprawy finansowej drożyzna artykułów pierwszej potrzeby daje się tak we znaki szerokim masom ludności, że gorzej niż za dawnych czasów inflacji; ceny artykułów pierwszej potrzeby podskoczyły o 100% w stosunku do przedwojennych, a Rząd nie stara się temu zapobiec. Place w Polsce zostały zepchnięte do minimum i robotnik w Niemczech otrzymuje dziś więcej zasiłku, aniżeli nasz robotnik pracujący zarabia. Wydajność robotnika polskiego podniosła się w stosunku do przedwojennej przeciętnie o 30%, a w niektórych zakładach przemysłowych znacznie wyżej, płace zaś robotników spadły o 35% w stosunku do przedwojennych. Jeżeli przyjmiemy za sto realne płace przedwojenne, to otrzymamy następujący obecny poziom płac: górnik polski zarabia 68–72%, metalowiec polski 59–72%, tkacz polski 60–70% w stosunku do płac przedwojennych.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#JanKierczyński">Dążenie przemysłu powinno iść w tym kierunku, aby przemysł był tak postawiony i ufundowany, żeby nietylko kosztem robotnika i jego niską płacą się utrzymywał, lecz żeby stanął na wyżynie swego zadania i modernizował urządzenia fabryczne i kopalniane i opłacał swego pracownika, aby mógł on z rodziną wyżyć. Kiedy to zrozumienie nastąpi i praca robotnika zostanie uznana i należycie zapłacona, wtedy możemy wszyscy spokojnie patrzeć w pogodne jutro.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Krzyżanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#BronisławKrzyżanowski">Wysoka Izbo! Nie tylko z tego względu, że obiecałem, ale i ze względu na spóźnioną porę i z powodu, że panów senatorów jest tak mało na sali, będę mówił jak najkrócej. Będę mówił o Kresach i o Wilnie. Przychodzę tu, aby opowiedzieć o bólach i żalach przedstawicieli wileńskiego kupiectwa i przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#BronisławKrzyżanowski">Proszę Panów, w Wilnie kupiectwo i przemysł, niezależnie od tego, czy to Polacy czy żydzi, wszyscy są głęboko przekonani, że wszystkie ich zabiegi, jak również wszystkie zarządzenia centralnych władz spotykają się z zorganizowanym oporem władz skarbowych lokalnych. Tak są głęboko o tem przekonani, że żadne, zdaje się, dowody nie mogą ich zmusić wejść na inną drogę rozumowania, bo często, a właściwie prawie zawsze, kiedy wysnuwali jakiś sposób do unormowania i wprowadzenia ulg podatkowych, spotykali się z odpowiedzią, że władze lokalne mają poufne zarządzenia, które nie pozwalają posłuchać tych rad. Otóż bliższe sprawdzenie rzeczy, zdaje mi się, wykazało, że żadnych takich poufnych okólników nie było i nawet najcięższy z ministrów skarbu, jak p. Grabski, takiego okólnika nie wydał. Mimo to stan kupiectwa i przemysłu jest nadzwyczaj ciężki. Mógłbym przytoczyć dużo rozmaitych przykładów. Dla skrócenia powołam się tylko na jeden podatek, mianowicie na podatek obrotowy. Ten podatek był tu zaczepiany i mówiono dużo o jego uciążliwości w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Skarbu. I dziś ktoś poruszył tę sprawę, Z chwilą, kiedy ten podatek był znowelizowany 15 Iipca 1925 r., gdy pewna część produktów, mianowicie produkty pierwszej potrzeby pochodzenia krajowego zostały obłożone 1%, wileńskie kupiectwo obserwuje zjawisko takie, że podatek obrotowy na nie nakładany jest dużo większy, niż ten, jaki przedtem płaciło. A dzieje się to przez to, że jakkolwiek Wilno, jak zresztą cała Polska, przechodzi kryzys, jakkolwiek w Wilnie firmy się likwidowały i likwidują, jakkolwiek obroty zmniejszyły się, to wykazy izby skarbowej i listy płatnicze wskazują conajmniej podwójny obrót, a często dużo większy. Do tego doszło, że, jak tu mam sprawozdanie przedstawicieli kupiectwa i przemysłu chrześcijańskiego, dziś kupiectwo już nie skarży się na brak kredytu, banki nie wiedzą co robić z nadmiarem gotówki, bo nie mają klijentów, jednem słowem miasto coraz więcej pod względem handlu wymiera, a obroty rosną. I wszelkie protesty, wszelkie usiłowania, żeby doprowadzić do stwierdzenia istotnego stanu rzeczy, wszystko to się kończy niczem. Dla przykładu mam tu odpisy 6 protestów. Są to firmy wyłącznie katolickie, polskie, chrześcijańskie. Chcę Panom wykazać te różnice. Np. obrót oceniono na 18.000, a faktycznie wynosi 9.100, oceniono na 12.159, a faktycznie jest 6.359. Dom handlowy „Bławat Wileński”, tu jest stosunek 65.000 i 43.266. Dalej mamy Litwina, stosunek jest taki: 49.900 i 70.600. Mamy następnie bardzo ciekawy przykład, firma Oleński: firma wykazuje obrotu 4.580 a urząd skarbowy ocenia na 4.500.000. „Wieliczko” 30.000 i 14.400. Przykłady, które przytoczyłem, dotyczą firm chrześcijańskich, to samo dzieje się z firmami żydowskiemi. Jednem słowem narzekania na sposób pobierania podatków nietylko tego obrotowego, ale i innych podatków, płaconych przez kupiectwo i przemysł, są tak powszechne, że naprawdę już do tego doszło, że w pewnej mierze kupiectwo już się uspokoiło i przestało protestować. Gdybyż to przestanie protestowania było wyrazem tego, że naprawdę jest dobrze, ale jest to tylko wyraz takiego stanu, że gorzej już być nie może. Zupełnie rozumiem, że mamy takie wypadki, że trzeba sprawdzać, czy liczba podana odpowiada istotnemu stanowi rzeczy, ale tak, jak tam jest na miejscu i jak to obserwujemy i jak te rzeczy zostają już ujęte przez odnośne organizacje, które nie znajdują sposobu ratowania się, to myślę, że niema innego sposobu, jak mówić głośno z tej trybuny i zwracać się do obecnego tu p. Ministra z prośbą, żeby zrobił co może, żeby zgóry poszła inicjatywa naprawy stosunków. P. Ministrowi doręczam te 6 deklaracji do sprawdzenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#JakubBojko">Nikt już do głosu się nie zapisał. Proponuję odroczenie obrad do jutra.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#JakubBojko">Następne posiedzenie naznaczam na jutro punktualnie na godz. 10 rano z następującym porządkiem dziennym: budżety Ministerstwa Komunikacji, Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Najwyższej Izby Kontroli.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#JakubBojko">W sprawie porządku dziennego nikt głosu nie żąda, uważam go za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 9 min. 10 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>