text_structure.xml 184 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godzinie 4 min. 20 po poł.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych — Janicki, Podsekretarz Stanu Ministerstwa Spraw Zagranicznych — Bertoni.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 46 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 47 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Kaniowski i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Interpelacji niema.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WojciechTrąmpczyński">P. Marszałek Sejmu nadesłał mi następujące pismo:</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#WojciechTrąmpczyński">W uchwalonym przez Sejm w dniu 12 lutego b. r. projekcie noweli do ustawy emerytalnej z dnia 11 grudnia 1923 r. przy cytowaniu artykułów, które przez analogję mają się stosować również do emerytów b. państw zaborczych, przez niedopatrzenie w punkcie ł) art. 1 tej noweli, powołane zostały ustępy 1 i 3 art. 19 ustawy emerytalnej, zamiast całego art. 19, co nie odpowiadało ani intencjom projektu rządowego, ani też intencjom Komisji Budżetowej. Na okoliczność tę chciałbym zwrócić uwagę p. Marszałka i prosić Go o skreślenie słów „ustępów 1 i 3 art. 19” w przesłanym przezemnie w dniu 13. ub. m. L. 1019 projekcie noweli.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Ponieważ niema żadnych wątpliwości, że zaszła pomyłka formalna, postąpiłem według życzenia p. Marszałka Sejmu i konstatuję, że jeżeli nikt w tej sprawie głosu nie zabierze, sprawa została sama przez się załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Porządek dzienny Panowie otrzymaliście. Spadnie z niego nr. 1 a), sprawa s. Wurzla.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do punktu 1 b): Sprawozdanie Komisji Regulaminowej w sprawie wydania s. Deutschera. Jako sprawozdawca głos ma s Dobrucki.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#komentarz">(Nieobecny)</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Ponieważ referenta jeszcze niema na sali przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych i Wojskowych o projekcie ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej (odbitka nr. 110). Jako sprawozdawca głos ma s. Łubieński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#LeonKazimierzŁubieński">Wysoki Senacie! Komisja do Spraw Wojskowych rozpatrywała projekt ustawy, dotyczący obowiązkowej służby wojskowej, napotkała w niej szereg punktów, które nastręczają wątpliwości, i uważała za stosowne zaprowadzić w nich zmiany. Punkty te tyczą się między innemi przepisów karnych, które obciążają bądź niezgłaszających się do wojska, bądź też wyłamujących się z niego.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#LeonKazimierzŁubieński">Komisja Prawnicza, której ta rzecz została przekazana, jeszcze nie ukończyła swoich rozpatrywań i wskutek tego mam zaszczyt w imieniu Komisji w myśl ust. 2 art. 30 Konstytucji postawić wniosek o odroczenie obrad, ponieważ zapowiadają się zmiany w ustawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Do głosu nikt się nie zgłosił, mogę uznać, że wniosek Komisji został przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Gospodarstwa Społecznego o wniosku senatorów klubów P. S. L. „Piast”, Związku Ludowo-Narodowego, Chrześcijańsko Narodowego i innych w sprawie przyjścia z pomocą rolnictwu (odbitka nr. 111). Głos ma s. Szułdrzyński.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#WojciechTrąmpczyński">S. Szułdrzyński;</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Wysoki Senacie! Komisja Gospodarstwa Społecznego obradowała dziś nad wnioskiem wniesionym przez 4 kluby na zeszłem posiedzeniu. Jako sprawozdawca tej Komisji mam zaszczyt prosić Senat o przyjęcie wniosku z dwiema małemi zmianami, które następnie umotywuję.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Cel wniosku, dążącego do tego, ażeby znieść zakaz wywozu produktów rolnych, jest ten, że chodzi o podwyższenie cen na produkty rolne. Proszę Panów! Mówić o podwyższeniu cen artykułów spożywczych w chwili, gdy przeżywamy kryzys przemysłowy, gdy wiemy, że są rzesze bezrobotnych, jest rzeczą wprost przykrą. Jednakowoż, jeżeli ktoś przyjdzie do przekonania, że sprawa ta jest w interesie Państwa, należy ją śmiało i jasno wypowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#WojciechTrąmpczyński">Położenie rolnictwa wymaga podwyższenia cen na jego produkty, albowiem inaczej grozi Państwu znaczne obniżenie produkcji rolnej i obniżenie się zapotrzebowania pracy w rolnictwie. Dotychczasowa polityka rządów słusznie kierowała się myślą odbudowania przedewszystkiem naszego przemysłu. Przemysł był zniszczony przez wojnę, i szerokie rzesze robotników domagały się pracy. Słusznie więc rząd robił, że poważnemi kredytami oraz cłami na artykuły przemysłowe, wwożone z innych krajów, postarał się o to, by dopomóc przemysłowi naszemu do odbudowania się. To się jednak już stało. A dziś należy myśleć o tem, aby ten przemysł miał zbyt zapewniony w kraju. U kogo? U rolników. Obecnie należy myśleć o rolnictwie, które do tego czasu z całym spokojem ponosiło ofiary na ten cel, aby, nie podwyższając cen swoich artykułów, przyjść z pomocą rządowi w akcji sanowania spraw przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Niech mi będzie wolno podkreślić, że naprzykład w b. dzielnicy pruskiej sfery rolnicze opowiedziały się z całą świadomością za utrzymaniem przez dwa lata sekwestru na produkty rolne, ponosząc ciężkie ofiary, aby tylko chleb nie podrożał wtenczas, gdy robotnik fabryczny nie miał zatrudnienia.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Teraz zmieniły się warunki i teraz rolnictwo domaga się, ażeby w interesie kraju produkcja rolna stała się opłacalna. W różnych dzielnicach, które dziś połączone są w jedną Polskę, warunki rolnicze były bardzo rozmaite i trudno o nich wszystkich razem mówić. Niech mi będzie wolno pokrótce skreślić położenie rolnictwa w b. dzielnicy pruskiej. Wspomnę najprzód o majątkach większych. Mam przed sobą sprawozdanie biura, które prowadzi rachunkowość majątków większych. Biuro to jest pod kierownictwem zaprzysiężonego kierownika i cyfry zawarte w sprawozdaniu nie mogą podlegać wątpliwości. Otóż czego się dowiadujemy? Iż w 68 majątkach średnich, których książkowość prowadziło to biuro, w ostatnich trzech latach przed wojną dochód czysty z naszej małej morgi wynosił 18 mk i kilkanaście fenigów, co na tutejsze morgi przeliczone wynosi jakieś 36 1/2 marki. Dochód ze sprzedaży zboża wynosił w tychże majątkach przecięciowo około 24 mk. z małej morgi, czyli pięćdziesiąt cztery marek z dużej morgi. Otóż jak się teraz ten dochód ze zboża zmienił? Przedewszystkiem wobec zmniejszenia się produkcji zboża mniej więcej o 1/4, co statystyką mogę udowodnić, sprzedaż z morgi zmniejszyła się o 1/3, a więc o 1 centnar metryczny z tutejszej morgi. Od sumy więc dochodu netto 36 mk. 30 fen. należy potrącić przedewszystkiem marek 16 według naszej ceny na ten jeden centnar metryczny, o który się obecnie mniej sprzedaje. Pozostałe 2 centnary metryczne, które my dzisiaj Sprzedajemy z dużej morgi, przyjąć należy tylko w połowie ceny, albowiem dziś cena, którą dostaje rolnik u nas, wynosi netto połowę tej ceny, którą dostawaliśmy przed wojną. Jeżeli zatem, proszę Panów, przy tej drugiej pozycji potrącimy znowu 16 mk., to widzimy, że od tych netto 36 mk. 30 fen. mniej więcej dochodu, które przynosiła duża morga, trzeba odciągnąć 32 mk., a zatem pozostaje czystego dochodu z morgi około 4 mk. 30 fen. Proszę Panów i ten dochód właściwie jest iluzoryczny, niema go, albowiem tymczasem prawie wszelkie artykuły, których potrzebuje rolnik dla prowadzenia swojego gospodarstwa, znacznie podrożały, jak żelazo, węgiel o 100% i więcej w stosunku do cen przedwojennych. Wobec tego gdybyśmy prowadzili gospodarkę taką, jak przed wojną, czystego dochodu, a więc dochodu na utrzymanie rodziny kierownika gospodarstwa i na opłacenie podatków wogóle by nie było.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Ponieważ rolnik nie może zamknąć swojego warsztatu pracy jak fabrykant, gdy nie ma dochodu, oczywiście musi sięgać do obniżenia wydatków. Otóż przejrzyjmy te wydatki gospodarskie, których rolnik może sobie oszczędzić. Widzimy pozycję parowego pługu i ta wynosi na tutejszą morgę mniej więcej 3,1 marek za morgę. Tę przeważnie oszczędzano kosztem kultury ziemi, albowiem głęboka orka jest podstawą wielkich sprzętów. Następnie jest inna pozycja, która wynosi mniej więcej na tutejszą morgę 8 do 9 mk., t. j. remont i kupno nowych maszyn rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#WojciechTrąmpczyński">I tu można oszczędzić do pewnego stopnia, ale także kosztem uprawy gorszej i niezakupowania od fabryk maszyn rolniczych. Dalej pozostaje poważna pozycja, dawniej w wysokim stopniu używana, t. j. pozycja sztucznych nawozów, bo używaliśmy ich za 30 do 34 mk. na tutejszą morgę. Tu niestety nastąpiło bardzo znaczne obniżenie używania sztucznych nawozów, co odbiło się fatalnie na produkcji rolnej. Wreszcie jeszcze jedna pozycja, mianowicie robocizna, która także wynosiła około 30 mk. na tutejszą morgę. I tu można oszczędzić, oczywiście nie kosztem obniżenia płac poszczególnych robotników, ale zajmując mniej robotników, zostawiając ewentualnie ugory, siejąc koniczynę zamiast kartofli i t. d., co wymaga mniej pracy w gospodarstwie.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#WojciechTrąmpczyński">Wszystkie te momenty oszczędnościowe doprowadzają do obniżenia produkcji, a następnie do mniejszego zapotrzebowania pracy. Proszę Patiów, mam także i statystyki, dotyczące rentowności i zmniejszenia się sprzętów w gospodarstwach włościańskich. Mam rozmaite typy. Wspomnę tutaj o typie 40 morgowych gospodarstw, licząc na tutejsze morgi, na lekkiej ziemi. Takie gospodarstwo, jak skonstatowałem u kilku włościan, sprzedawało przed wojną tutejsze 60 mtr. zboża, w tym roku sprzedało tylko połowę, to jest 30 metrów. Mam zanotowane, inne gospodarstwa, mam gospodarstwo mniejsze na ziemi dobrej, wydrenowanej; takie gospodarstwo, na tutejsze morgi, 18 morgowe, sprzątało przed wojną 90 metrów, a sprzedawało 36. Dzisiaj, chociaż ten gospodarz powiększył swoje gospodarstwo przez wydzierżawienie 71/2 morgów, sprzątnął tylko 77 metrów, a na sprzedaż zostaje mu tylko 17. Proszę Panów, taka zniżka w sprzęcie dowodzi Panom, czem grozi dalsze trwanie tak niskich cen i że jest wprost koniecznością, jeżeli chcemy obronić dalszy spadek naszej produkcji rolnej, zapewnienie rolnikowi wyższych cen.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#WojciechTrąmpczyński">Ja wspomniałem tylko o b. dzielnicy pruskiej, gdzie rolnictwo stało na najwyższym stopniu właśnie dzięki wysokim cenom, które tam mieliśmy. W b. Kongresówce stosunki rolnicze nie mogły się tak rozwijać dlatego, że tutaj ceny były niskie i stąd produkcja była oczywiście mniejsza. Atoli w Kongresówce, zdaniem mojem i fachowych ludzi, stosunki rolnicze powinny iść naprzód. Tutaj miljony hektarów czekają osuszenia, czekają lepszej kultury, a wszelkie nakłady w tym kierunku robione, czy to drenowanie, czy nie pociągają za sobą zwiększenie inwentarza żywego i martwego. To znów pociąga za sobą nakłady, które się opłacają tylko wtenczas, jeżeli ceny na produkty rolnicze będą wyższe.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę Panów, niech mi wolno będzie powiedzieć jedną tezę, a mianowicie, że wysokie ceny na artykuły rolnicze zupełnie nie przeszkadzają rozwojowi przemysłu. Pozwolę sobie to udowodnić na przykładzie Niemiec, gdzie, jak Panom wiadomo, od lat osiemdziesiątych rozwijał się przemysł i rolnictwo. Otóż w tych latach w Niemczech, jak Panom może także wiadomo, wskutek konkurencji bardzo taniego zboża z Ameryki, ceny na produkty rolne, mianowicie na zboże, były niesłychanie niskie, chleb był tani, ale wskutek tego cierpiało rolnictwo i nie było pracy. I wówczas to, mianowicie w r. 1882, emigracja z Niemiec wynosiła 203.585 osób, t. j. 41/2% ludności całego państwa. Wówczas to zaprowadzono cła ochronne, najpierw 1 markę potem 3, potem 5. Pod wpływem tych zarządzeń, tych cel ochronnych, cena zboża powoli się podnosiła i to miało przedewszystkiem ten skutek, że w rolnictwie znalazło się więcej zapotrzebowania pracy. I oto widzimy fakt, że gdy w r. 1895 rolnictwo zatrudniało tylko 5.627.791 robotników, to przy zwyżce cen w roku 1907 już było zapotrzebowań na 7.283.472. To samo można powiedzieć o przemyśle. Przemysł niemiecki, który w r. 1882, a więc w tym roku, gdy jeszcze była tak znaczna emigracja, zatrudniał zaledwie 7.340.789 robotników, mimo zwyżki cen na produkty rolne tak się rozwinął, że w roku 1895 potrzebowano 10.269.269, a w roku 1907–14.445.922 robotników. Te cyfry niech będą dowodem, że rozwój rolnictwa i rozwój przemysłu zupełnie nie kolidują ze sobą i że ceny wyżej opłacające produkcję rolną nie przeszkadzają rozwojowi przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Rolnicy polscy, a więc ziemianie i włościanie, domagają się dziś zwyżki cen na swoje produkty. Dużo słyszymy o t. zw. lekkomyślności i rozrzutności ziemian i o t. zw. chciwości naszych włościan. Ludziom, posądzanym o lekkomyślność i o chciwość niechętnie się wierzy, gdy żądają zwyżki na swoje produkty, — niech mi wolno jednak będzie parę słów powiedzieć, żeby rozwiać te wątpliwości, te posądzenia o lekkomyślność ziemian i o t. zw. chciwość naszych włościan.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę Panów, już ks. Bismarck, gdy w roku 1886 zaproponował u nas komisję kolonizacyjna zapowiedział, że ziemianie wielkopolscy za sprzedane majątki, za grosz uzyskany, pojadą do Monte Carlo i tam się zabawią. Otóż ks. Bismarck omylił się. Początkowo, przyznaję, że warsztaty rolne, które były bardzo zadłużone, niestety przeszły na kolonizację, ale historja dowodzi, że ziemianie wielkopolscy nie poszli za radą ks. Bismarcka, że ziemię swoją utrzymali, a nawet co dalej, proszę Panów, statystyka dowodzi, że później nawet z rąk niemieckich ziemię odkupywali.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#komentarz">(Głos na ławach P. S. L.: Chłopi!)</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#WojciechTrąmpczyński">Gdy chodziło o przekonanie rządu pruskiego o konieczności zastosowania prawa wywłaszczenia, to jeden z profesorów ogłosił statystykę, dowodzącą, że w r. 1911 w ciągu 5 miesięcy Polacy wykupili od Niemców 88.000 morgów. Myśmy sami w to nie wierzyli, ale ja, który wtenczas miałem zaszczyt kierować naszą instytucją obronną, to jest Związkiem Ziemian, przez nasze organy poszczególne wypadki sprawdziłem i przekonałem się, że to była prawda. Więc sądzę, że wielkopolscy ziemianie udowodnili, że tak lekkomyślni nie są, i przypuszczam, że to samo wolno mi powiedzieć wogóle o ziemianach polskich, którzy są przecież wszędzie tacy sami. Ziemianie z innych zaborów, to przecie są potomkowie tych ziemian, którzy, gdy chodziło o walki niepodległościowe, nie zawahali się mienia i życia nieść w ofierze Ojczyźnie. A więc nie można im lekkomyślności zarzucać.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#WojciechTrąmpczyński">Teraz, co się tyczy t. zw. chciwości naszych włościan. Otóż ja od lat trzydziestu kilku pracuję z naszymi włościanami wielkopolskimi i znam ich dokładnie. Ja, który patrzyłem, jak chętnie dawali i dają datki na cele społeczne polskie, najstanowczej musiałbym przeciw temu zaprotestować, żeby im zarzucać chciwość, brak ofiarności i zrozumienia dla spraw społecznych.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#WojciechTrąmpczyński">Przypomina mi się jeden szczegół, gdy na zebraniu przedwyborczem mówca gorąco przemawiał, ażeby popierali stronnictwo, do którego i ja należę, stronnictwo rolnicze Chrześcijańsko-Narodowe, wtenczas powstał włościanin i powiedział: „Pamiętaj pan, że owszem będziemy bronili naszych rolniczych interesów, ale przedewszystkiem jesteśmy Polakami, chrześcijaninami”.</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#WojciechTrąmpczyński">Nie mam tak dokładnego sądu o włościanach z innych dzielnic, ale poznałem ich cały szereg obywatelsko uświadomionych. Jeżeli tutaj w niektórych stronach brak jeszcze oświaty i uświadomienia, to jednak stwierdzając, że może kierują się jakiemiś względami chciwości, to proszę Panów przypominam, że i w tej dzielnicy przed kilkudziesięciu laty już włościanie na Podlasiu dali dowód, że umieją poświęcać swoje dobro finansowe dla idei; chodziło wówczas o obronę religji. Nie wątpię, że jeżeli do wszystkich zakątków Polski dotrze większa oświata i kultura, to wszyscy nasi włościanie będą dobrymi obywatelami kraju, którzy rozumieją jego potrzeby i chciwości im zarzucić nie będzie można.</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę Panów, jeżeli ten wniosek stawiamy, to dlatego, że wierzymy mocno, że podstawą potęgi Państwa są podwaliny ekonomiczne. Chodzi nam o to, żeby takim zdrowym fundamentem ekonomicznym było nasze rolnictwo. Tylko Państwo ekonomicznie silne i zdrowe może wypełnić swoje zadanie na zewnątrz i wewnątrz. Na wewnątrz — podnosząc oświatę, szerząc kulturę, na zewnątrz — reprezentując siłę, z którą się liczą i przyjaciele i nieprzyjaciele.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#WojciechTrąmpczyński">Po tem krótkiem umotywowaniu, niech mi będzie wolno prosić Wysoki Senat, ażeby zechciał przychylić się do wniosku Komisji Gospodarstwa Społecznego i przyjąć tę rezolucję z dwiema zmianami, a mianowicie, że chodzi o wywóz tylko nadmiaru produktów rolnych, a potem w miejscu, gdzie jest mowa o wywozie inwentarza i przerobów, aby dodać „o ile możności w stanie przerobionym”. To jest wniosek, o którego przyjęcie proszę.</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#WojciechTrąmpczyński">Druga część wniosku wzywa Rząd, aby obniżył wymagane opłaty dla Skarbu od zboża, które zostało zadeklarowane przez rolników na j cele wywozu, ażeby pokryć daninę majątkową. Otóż stwierdziliśmy, iż tak się stosunki ułożyły, że jeżeli się porówna te ceny, które rolnik eksportujący to zboże dostanie po potrąceniu owej opłaty na rzecz Skarbu, to widzimy, że on dostanie niższą cenę aniżeli rolnik, sprzedający zboże w kraju. To jest bezwarunkowo stosunek niesprawiedliwy, dlatego prosimy, ażeby Senat wezwał Rząd, aby opłaty opłacane przy eksporcie zboża zechciał obniżyć z 16% do 5%.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram rozprawę. Głos ma s. Bojanowski. S. Bojanowski:</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#WojciechTrąmpczyński">Zagadnienie, do którego przystępujemy, sięga bardzo głęboko w nasze życie gospodarcze. Stwierdzić trzeba, że od początku budowy Państwa Polskiego nie mieliśmy wyraźnego programu gospodarczego; rządziliśmy się pewnemi odruchami, plan ogólny gospodarczy nie był jednak nakreślony. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jaki ma być stosunek rolnictwa do przemysłu, jaki ma być udział tych gałęzi wytwórczości w stosunku do bilansu handlowego, na czem kraj ma swoje bogactwo oprzeć i przystąpiliśmy do odbudowy przemysłu takim, jakim on był przed wojną, bez żadnego wniknięcia w to, czy w dzisiejszej chwili i w dzisiejszych stosunkach przemysł w takim kierunku i na takich podstawach ma się rozwijać, czy rynki, któremi rozporządzał uprzednio, będą w takim samym stopniu dla niego dostępne, jak poprzednio.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#WojciechTrąmpczyński">Ponieważ konjunktury dla przemysłu dotychczas, wskutek złego stanu naszej waluty, były dobre, przemysł zdołał się odbudować. Dbaliśmy o to, ażeby nietylko rynki zewnętrzne były jak najszerzej dla przemysłu otwarte, lecz żeby wywóz bez żadnych ograniczeń mógł się odbywać, jednocześnie jednak dla produkcji rolniczej wywóz był zakazany. Gdy jednak produkcja przemysłowa została ograniczona w wywozie, z powodu ogólnej waloryzacji, z powodu zdrożenia środków produkcji, przemysł nic mający dostatecznej ilości odbiorców w kraju musiał na tem ucierpieć. A przemysł nie ma dostatecznej ilości odbiorców w kraju, bo materjalne położenie ludności żyjącej z rolnictwa jest złe, bo sprawa stanu rolnictwa została zepchnięta na drugi plan. Pojemność naszego rynku wewnętrznego spadła do minimum. Jeżelibyśmy zwrócili uwagę na dzisiejsze położenie rolnictwa, to uderzy nas fakt, że tych środków podniesienia produkcji, które muszą być używane, nikt nie stosuje. Dziś każdy rolnik ogranicza się w nabywaniu narzędzi do minimum. Użycie nawozów sztucznych spadło do 1/6 ilości dawniej używanej. Przyczyną tego są niskie ceny na zboże. Najwięcej może cierpią wskutek niskich cen, drobni rolnicy, którzy nie mają zorganizowanego handlu i nie zbywają produktów rolnych po cenach, jakie notuje giełda warszawska. Ceny te na rynkach prowincjonalnych przy większym dowozie spadają do połowy tej ceny. Gdy ceny, notowane na giełdzie warszawskiej, wynoszą jakieś 2 dolary, to ceny na rynkach prowincjonalnych spadają nieraz do 1 dolara. Przy takich cenach nic dziwnego, że rolnik musi się ograniczać w najistotniejszych swoich potrzebach. Użycie drogiego opału, węgla, jest dla rolnika, niedostępne; węgiel przed wojną kosztował 1/4 korca żyta, a nawet 1/5, dziś kosztuje 1/2 korca żyta. Węgiel zastępuje się obecnie w rolnictwie słomą; bardzo wielu rolników słomą opala swoje mieszkania, nie można wymagać, aby nabywał sztuczne nawozy, wtedy, gdy usuwa z pod obrotu gospodarczego ten podstawowy środek wzbogacenia swej roli.</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#WojciechTrąmpczyński">To samo dotyczy narzędzi rolniczych, które są w małej bardzo ilości kupowane z powodu drożyzny żelaza. Te zjawiska będą miały ten skutek, że produkcja rolnicza spadnie. W tym roku mamy dobry urodzaj, więc tylko dzięki tegorocznemu urodzajowi rolnik może jeszcze te ciężkie warunki przetrzymać, jednak przyszły rok może wykazać zupełną klęskę w rolnictwie i brak użycia sztucznych nawozów spowoduje wielkie obniżenie wydajności roli.</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#WojciechTrąmpczyński">Od początku nizka cena zboża wynikała z tego powodu, ze w tym roku rynek jest przepełniony zbożem. Część tego zboża z wielką korzyścią dla całego Państwa mogła była być wywieziona we właściwym czasie, wtedy, kiedy zboże było w stanie takim, jakiego na rynkach zewnętrznych potrzebują i gdy rynki te dla zboża naszego były otwarte, nie były bowiem zajęto przez zboże z innych krajów.</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#WojciechTrąmpczyński">Obecnie żyto rosyjskie jest już na rynku niemieckim i w Skandynawji, wobec czego nasze żyto spotyka się z taką konkurencją, że i umieszczenie zboża na tych rynkach jest bardzo trudne.</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#komentarz">(Głos: Spóźniliśmy się)</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#WojciechTrąmpczyński">Spóźniliśmy się już o pół roku i zrobiliśmy to w tych warunkach, kiedy kraj potrzebował pieniędzy, kraj, w którym już nie mówi się o procentach, pobieranych miesięcznic, ale o procentach, pobieranych dziennie. Zamagazynowaliśmy pewną ilość zboża, nadetatową, którą statystyka państwowa wykazała, ze możemy wywieźć w roku bieżącym, zmagazynowaliśmy je z wielką stratą dla zboża, bo go nie przybywa, lecz ubywa, wartość jego spada.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#WojciechTrąmpczyński">Obecnie Rząd postanowił wywieźć pewną i ilość wagonów, jakieś 40.000 wagonów zboża oddanego przez rolników na podatek majątkowy. Zarzucają rolnikom, ze tej ilości wagonów, którą Rząd chciał wywieźć zagranicę, nie zadeklarowali i nie skorzystali z oferty, która dla nich była tak dogodną. Niestety, oferta ta była postawiona w takich okolicznościach, że rolnicy nie mogli z niej skorzystać, wymagana bowiem była dostawa w najkrótszym czasie żyta suchego, jakiego rolnicy dostarczyć nie mogli. Zadeklarowano kilkanaście tysięcy i w dodatku, jak to już sprawozdawca przedstawił, ci rolnicy, którzy zboże dostarczyli, uzyskali za żyto ceny niższe, niż były na rynku wewnętrznym.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę Panów, na Komisji Gospodarstwa Społecznego niektórzy z Panów Senatorów zarzucali, że statystyka, na której się opieramy, nie jest dokładna, że istnieją obawy, iż, gdybyśmy zboże wywieźli, może go dla konsumpcji wewnętrznej zabraknąć. Zdaje mi się, że obawy te są niesłuszne, bo chociaż zakwestionowalibyśmy statystykę, którą posiadamy i która mówi, że mieliśmy w początku roku na wywóz około 200.000 wagonów, to, gdy żądamy, ażeby ten wywóz był wprowadzony bez ograniczeń, mamy przeświadczenie, że nie wyczerpie naszych zapasów wobec niemożności wywozu większych ilości zboża w najkrótszym czasie. Wiadomo, iż wywóz zboża ze względu na tabor kolejowy nie może przekraczać 10.000–12.000 wagonów miesięcznie. Wywiezione zboże za pierwszą ratę podatku majątkowego do Gdańska już zrobiło w Gdańsku zator; za drugą ratę odstawa została wstrzymana chwilowo, dlatego, że nie jesteśmy tam przygotowani do odbioru znacznej ilości zboża, więc gdyby nawet był zaprowadzony wolny handel zbożem, to ilość, którą moglibyśmy wywieźć nie przekraczałaby do końca roku gospodarczego więcej, niż jakieś 50.000 wagonów, a loby stanowiło zaledwie 1/4 część zboża, która, według statystyki urzędowej wywieźć w tym roku moglibyśmy. Więc krajowi zupełnie nie grozi ogołocenie ze zboża.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#WojciechTrąmpczyński">Należy też uwzględnić wywóz w większym stopniu tych produktów, które głównie drobny rolnik produkuje, mianowicie: jaj, drobiu i trzody chlewnej. Proszę Panów! Przez to, że wywozu niema, produkcja świń u nas spada, a nie powiększa się. Przy cenach obecnie utrzymywanych i przy ostatnim spadku poprostu grozi to, że znowu się obniży ilość trzody chlewnej i że hodowla ta zupełnie się nie rozwinie.</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#WojciechTrąmpczyński">Popieram w zupełności wnioski, wniesione przez Komisję Gospodarstwa Społecznego.</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Buzek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JózefBuzek">Wysoki Senacie! W imieniu klubu P. S. L. „Piast” mam zaszczyt oświadczyć, że będziemy głosowali za wnioskami Komisji Gospodarstwa Społecznego, a czynimy to częściowo z powodów, które zostały już przez przedmówców przyłączone, częściowo zaś z powodów następujących.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#JózefBuzek">Sprawa, o którą chodzi, jest dla naszych stosunków gospodarczych, a może i dla całej przyszłości Państwa naszego jedną z najdonioślejszych i wymaga dlatego wszechstronnej rozwagi. Ponieważ obaj koledzy przedmówcy rozważali tę kwestję z punktu widzenia rentowności rolnictwa, tej najważniejszej części gospodarstwa społecznego, tej podstawy egzystencji największej części naszego narodu, nie będę powtarzał ich argumentów i oświetlę tę kwestję z punktu widzenia najżywotniejszych interesów Państwa, zwłaszcza w chwili obecnej.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#JózefBuzek">Pod tym względem uważam, że otwarcie granic dla wywozu produktów rolniczych jest jednym z najważniejszych postulatów naszej polityki ogólno-skarbowej, a zwłaszcza naszej polityki dewizowej i walutowej.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#JózefBuzek">Chodzi o to, iż należy za wszelką cenę utrzymać wartość naszej waluty, naszych pieniędzy, żeby nie wpaść napowrót w odmęt tej anarchji pieniężnej, którą przeżywaliśmy i która zagrażała już egzystencji naszego Państwa. Jednym z pierwszorzędnych warunków utrzymania wartości waluty jest utrzymanie aktywności naszego bilansu płatniczego, a aktywność ta zależy przedewszystkiem od naszego bilansu handlowego. Jeżeli zbadamy historję rozwoju naszych stosunków handlowych z zagranicą, to okaże się, że od czasu, kiedy Górny Śląsk został przyłączony do Rzeczypospolitej, mieliśmy zawsze bilans aktywny z wyjątkiem tylko niektórych miesięcy biernych, które jednak nie zaważyły zbytnio na szali; w całym roku 1923 wywieziono bowiem z Polski zagranicę towarów wartości 1196 miljonów franków złotych, przywieziono zaś do Polski z zagranicy towarów wartości 1118 miljonów fr. złotych; przewyżka wywozu nad przywozem wynosi więc 78 miljonów fr. zł. Dopiero od stycznia b. r. obraz zmienia się kardynalnie, od stycznia wkraczamy znowu w erę bilansu handlowego biernego, cechującego się przewyżka dowozu nad wywozem.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#JózefBuzek">Przyczyny tej kardynalnej zmiany są następujące: Jak długo trwała nasza polityka inflacyjna i jak długo nasza marka wciąż na wartości traciła, to nasz przemysł pobierał czterokrotne premje eksportowe. Pierwsza premja eksportowa dla naszego przemysłu polegała wtenczas na tem, że zarobki naszych robotników były, licząc w złocie, znacznie niższe, niż zarobki robotników zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#JózefBuzek">Drugą premję eksportową dla naszego przemysłu stanowiły niesłychanie nizkie taryfy kolejowe, te taryfy, którym przypisać należy owe rujnujące Skarb nasz — deficyty kolei państwowych.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#JózefBuzek">Trzecią premję eksportową dla naszego przemysłu były kredyty markowe, udzielane hojnie przez Polską Krajową Kasę Pożyczkową wielkiemu przemysłowi. Kredyty te były spłacane w markach, mających często wartość kilkakrotnie mniejszą od marek jakie przemysłowiec z Kasy otrzymał.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#JózefBuzek">Czwartą premją nareszcie była premja podatkowa, polegająca w tem, że obciążenie podatkowe przemysłu było niesłychanie skromne.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#JózefBuzek">Obecnie, gdy przyszło do sanacji Skarbu, gdy udało się od dwóch przeszło miesięcy utrzymać kurs naszej marki, wszystkie te premje eksportowe dla przemysłu odpadły i oczywiście mu siały odpaść, bo inaczej by sanacja była zupełnie niemożliwą. Wskutek tego zmniejszył się jednak wywóz produktów przemysłowych zagranicę tak znacznie, iż od stycznia bilans nasz handlowy zaczął stawać się bierny. Grozi to ponownym upadkiem wartości marki, to też musimy szukać zawczasu środków zaradczych.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#JózefBuzek">Koła przemysłowe chcą złemu zaradzić przez ponowne wprowadzenie premji eksportowych, żądają więc zwłaszcza obniżenia taryf kolejowych dla eksportu przemysłowego. Środek ten jest oczywiście niezgodny z interesami Skarbu i z zasadami zdrowej gospodarki, to też domagają się inni, iż należy podwyższyć znacznie cła dowozowe, by w ten sposób obniżyć dowóz z zagranicy do Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#JózefBuzek">Tymczasem, proszę Panów, nietrudno wykazać, iż ta droga nie prowadzi do celu, iż podniesienie ceł nie jest w stanie obniżyć znacznie dowozu, a jeżeliby się nawet dowóz ten obniżyło, toby to było z największą szkodą dla rozwoju gospodarczego Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#JózefBuzek">Na dowód pozwalam sobie szanownym Panom przytoczyć niektóre charakterystyczne cyfry. Daje nam je statystyka handlu zagranicznego Polski, począwszy od września 1924 r., aż do grudnia 1923 roku. Co się okazuje z cyfr tej statystyki? Okazuje się, iż cyfry przywozu do Polski są z miesiąca na miesiąc niemal te same. Najmniejszy przywóz mieliśmy we wrześniu 1923 r., wartość jego wynosiła 81 miljonów złotych. Najwyższy dowóz mieliśmy w maju tegoż roku, wartość jego równała się 102 miljonom. Przeciętnie wynosi dowóz do Polski miesięcznie 93 miljonów złotych, wahania in minus albo in plus są więc bardzo nieznaczne.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#JózefBuzek">Zupełnie inaczej ma się rzecz z wywozem. W ciągu 16 miesięcy od września 1922 r. do grudnia 1923 r. mieliśmy wywóz najmniejszy; w styczniu 1923 roku wartość jego w tym miesiącu wynosiła 71 miljonów. Największy wywóz mieliśmy w marcu 1923 r., wynosił on 138 miljonów, to znaczy blizko dwa razy więcej, niż w styczniu.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#JózefBuzek">Z cyfr przytoczonych wynika oczywiście, iż przywóz do nas odpowiada pewnej stale działającej potrzebie ekonomicznej, niezależnej od kursu marki i od różnych konstelacji targowych, wywóz natomiast był zależny od tych różnych warunków targowych, a zwłaszcza od omówionych wyżej premji eksportowych, mających swą przyczynę wspólną w dewaluacji marki.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#JózefBuzek">Do tego samego wniosku dojdziemy, jeżeli zbadamy skład naszego wywozu i przywozu. By nie nużyć Szanownych Panów wyliczaniem wszystkich pozycji naszego przywozu i wywozu, przytoczę tylko te towary, których sprowadzono do Polski, względnie wywieziono z Polski, za kwotę wyższą, niż 10 miljonów złotych. Ograniczam swe badanie tylko do pierwszych 11 miesięcy r. 1923, cyfry za grudzień nie zostały bowiem jeszcze opublikowane. Od 1 stycznia do 30 listopada 1923 r. przywieziono z zagranicy do Polski towarów na kwotę 1021 miljonów złotych franków. Z dowozu tego przypada na kilkanaście pozycji większych niemniej jak 840 miljonów, na pozycje mniejsze zaś wypada tylko reszta, t. j. 182 miljony. Otóż te większe pozycje, które razem stanowią 840 miljonów, pozwolę sobie Szanownym Panom tutaj wyliczyć.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#JózefBuzek">Zaczynam od bawełny, której dowieziono w ciągu tych 11 miesięcy na kwotę 128 miljonów. Nie będzie chyba nikogo, ktoby twierdził, iż import ten należałoby obniżyć. To samo dotyczy wełny i przędzy, przyczem przytaczam, iż wełny sprowadzono za 77 miljonów franków, a przędzy za 38 miljonów. Dalej dowieziono do Polski skór surowych i gotowych za 40 miljonów, futer surowych i gotowych za 12 miljonów, nawozów sztucznych za 18 miljonów, tłuszczy technicznych, produktu koniecznego dla fabryk, za 12 miljonów, rud za 21 miljonów, surowego żelaza za 15 miljonów, starego żelastwa za 13 miljonów i żelaza sztabowego za 12 miljonów. I co do tych towarów nikt nie będzie twierdził, iż należałoby obniżyć ich dowóz. To samo do tyczy wyrobów metalowych, a więc towarów, których odbudowywujący się przemysł i rolnictwo niezbędnie potrzebują, a których sprowadzono za ogromną kwotę 216 miljonów franków złotych. Ograniczanie dowozu wyrobów metalowych przez podwyższenie ceł byłoby tem więcej nie na miejscu, iż (cyfry przytoczę później) cła te są już obecnie tak wygórowane, iż przeszkadzają rozwojowi ekonomicznemu w kraju.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#JózefBuzek">Dalej dowieziono papieru i wyrobów papierowych za 17 miljonów fr. zł., materjałów budowlanych za 10 miljonów, smoły i lakierów za 10 miljonów, zboża i mąki za 22 miljony, ryb za 27 miljonów, tłuszczy jadalnych za 24 miljony, tytoniu nareszcie za 23 miljony, co razem daje 735 miljonów zł. frank. O ograniczeniu importu wymienionych artykułów przez podwyższenie da dowozowego nikt poważnie myśleć nie może.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#JózefBuzek">Inaczej rzecz ma się co do owoców, których sprowadzono za kwotę 17 miljonów fr. Są to pomarańcze, figi, daktyle i inne owoce; tutaj możnaby więc zmniejszyć import przez podwyższenie ceł, ale oszczędność z tego tytułu nie przekraczałaby kwoty 17 miljonów.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#JózefBuzek">Oprócz wyliczonych mamy jeszcze następujące znaczniejsze trzy pozycje naszego dowozu, a mianowicie: tkaniny, — sprowadzono ich za 48 miljonów złotych, ubrania gotowe za 24 miljony i obuwie za 16 miljonów. Otóż jest rzeczą jasną, iż w pozycjach tych mieszczą się także rzeczy zbytkowne (naprzykład jedwabie): wyższe obciążenie cłami tych wyrobów zbytkownych byłoby z punktu widzenia interesów gospodarstwa społecznego pożądane, pamiętać jednak trzeba, iż dowozi się do nas także dużo tkanin, ubrań i obuwia, nie będących rzeczami zbytku, a przeznaczonych dla konsumpcji masowej. Ceł na te artykuły konsumpcji masowej absolutnie śrubować dalej w górę nie można, bo cła te są już obecnie bardzo wysokie.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#JózefBuzek">Z przeglądu powyższego wynika, iż podwyższenie cła, przeprowadzone w tych artykułach, gdzie to jest dopuszczalnem, mogłoby nasz import roczny obniżyć o jakich 20 do 30 miljonów złotych. Stanowi to najlepszy dowód, iż równowagi naszego bilansu handlowego nie osiągniemy przez podwyższenie ceł dowozowych. Wobec tego musimy koniecznie utrzymać nasz wywóz na wysokości z r. 1923. Jakie co do tego mamy szanse?</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#JózefBuzek">Cyfry mówią co następuje:</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#JózefBuzek">Wywóz z Polski wynosił w ciągu pierwszych 11 miesięcy r. 1923 kwotę 1097 miljonów fr. zł. Największą pozycję naszego wywozu daje Górny Śląsk. Mianowicie, węgla wywieźliśmy za 307 miljonów, cynku za 42 miljony, ołowiu za 10 miljonów, daje to razem 359 miljonów produktów, przeważnie górnośląskich. Otóż tutaj mamy wszelkie szanse utrzymania zdolności wywozu tych produktów pod warunkiem atoli, iż właściciele kopalń węgla i hut cynkowych i ołowianych, obniżą ceny swych produktów, a robotnicy podniosą wydajność swojej pracy.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#JózefBuzek">Drugą bardzo ważną pozycję naszego wywozu stanowią produkty drzewne. Drzewa surowego wywieźliśmy za 45 miljonów, półfabrykatów drzewa (deski i t. p.) za 62 miljony, wyrobów z drzewa za 11 miljonów, razem ta grupa daje nam wywóz w kwocie 118 miljonów zł. fr.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#JózefBuzek">Znaczna kwota naszego wywozu przypada dalej na przetwory ropy. Wywieźliśmy przetworów ropy za 72 miljony, należą tu najrozmaitsze przetwory, jak benzyna, wazelina, parafina, smary i t. p.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#JózefBuzek">Wyrobów rolniczych, zboża i mąki, wywieźliśmy tylko za 13 miljonów, cukru za 48 miljonów, jaj, mięsa i t. p. za 15 miljonów, razem dają te płody rolnicze wraz z cukrem 76 miljonów, bez cukru zaś tylko 28 miljonów, a więc kwotę bardzo nizką, co wyjaśnia się tem, iż płodów rolniczych albo zupełnie wywozić nie wolno, albo tylko za zezwoleniem rządu.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#JózefBuzek">Z wyrobów przemysłowych wywieziono wyrobów metalowych za 112 miljonów zł., wyrobów włóknistych zaś za 172 miljony, z czego przypada na przędzę 28 miljonów, na tkaniny bawełniane 98 miljonów, na tkaniny wełniane zaś 46 miljonów.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#JózefBuzek">Otóż, proszę Panów, największą część tych wyrobów metalowych (112 miljonów) i tych wyrobów tekstylnych (172 miljony) wywieźliśmy właśnie dzięki tym czterem premjom eksportowym, o których mówiłem. Obecnie, gdy premje te minęły, wywóz tych produktów upada, okazało się bowiem, że ceny tych produktów u nas są wyższe, niż zagranicą. Obecnie przemysłowcy metalowi domagają się, by Rząd płacił im gotówką premje wywozowe. Za każde 100 kilo towarów wywiezionych zagranicę Rząd ma ze Skarbu Państwa płacić osobną premję przemysłowcowi za to, iż towar z kraju wywozi, podczas, gdy równocześnie rolnik musi płacić opłatę wywozową na rzecz Skarbu za swoje wyroby, o ile mu je wogóle wywieźć zezwolą. To forytowanie przemysłu byłoby zbyt rażące, więc myśleć o nim na serjo absolutnie nie można. Przemysł nasz metalowy jest i tak już obecnie niesłychanie forytowany przez wygórowane cła z wielką krzywdą dla rolnictwa; gdybyśmy jeszcze płacić musieli premje eksportowe na rzecz tego przemysłu wyśrubowalibyśmy ceny za wyroby metalowe do wysokości zabójczej nietylko dla rolnictwa, ale i dla szeregu innych przemysłów, które koniecznie potrzebują żelaza.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko)</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#JózefBuzek">By wykazać, jak znacznie cła obecnie pobierane podrażają wyroby przemysłowe z ujmą dla rolnictwa, a w znacznej części i dla samego przemysłu, przytaczam cyfry następujące:</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#JózefBuzek">Surowiec żelaza w gęsiach kosztuje na granicy za 100 klg. 22 fr. zł., a cło wynosi 4 fr., cło podraża więc towar ten o 18% wartości. Wyroby z żelaza lanego, naczynia surowe i emaliowane, kosztują na granicy za 100 klg. 78 fr., do wynosi 303/4 franka, a więc 39% wartości towaru. Gwoździe kute i kopytniki kosztują na granicy za 100 klg. 68 fr., a cło wynosi 23 fr., czyli 34% ceny towarów. 100 kilo łańcuchów z żelaza kosztuje na granicy 108 fr., do wynosi 31 fr., podraża więc łańcuchy o 29%. Naczynia blaszane, emaljowane z blachy żelaznej o grubości mniej niż 4 mm., kosztują za 100 kilo przed ocleniem przeciętnie 235 fr., do wynosi zaś 1231/2 fr., a więc 52,6% ceny towaru. Gwoździe z drutu cięte do podków na granicy kosztują za 100 kl. 48 zł., do 37 fr. zł., cło podraża więc towar ten o 77%. W ten sam sposób można obliczyć, iż cła dowozowe podrażają scyzoryki i noże składane o 38%, inne wyroby nożownicze nawet o 54%, wozy osobowe i sanki podraża do o 98%, wozy gospodarskie zwyczajne i sanie ciężarowe zaś o 78%, worki jutowe i z płótna zgrzebnego o 74%, sukna włościańskie i guniowe z wełny zaś o 46%; każdy przyzna, iż jest to haracz nadzwyczajnie wielki, który rolnicy opłacają na rzecz przemysłu i należy się dziwić, iż są jeszcze ludzie, którzy marzą o dalszem obciążeniu ludności rolniczej przez podniesienie tych ceł dowozowych. Z powyższego wynika jasno, iż można przywrócić aktywność bilansu handlowego tylko w jeden sposób, t. j. przez otwarcie granic dla płodów rolniczych, t. j. tych płodów, których w kraju jest dość i których ceny są u nas dużo niższe, niż zagranicą, które więc o wywóz wprost się proszą. Ale twierdzą przemysłowcy i robotnicy, iż gdybyśmy otworzyli granicę dla wywozu płodów rolniczych, to spowodowalibyśmy drożyznę, którąby robotnik przemysłowy odrazu odczuł. Twierdzenie to nie jest słuszne, ponieważ obecnie te ofiary, jakiemi rolnika obciążono nie idą na rzecz robotników przemysłowych, lecz wyłącznie na rzecz pośredników. Nie trudno to udowodnić. Weźmy naprzykład nasze ceny żyta, notowane w połowie lutego na giełdzie w Warszawie i porównajmy je z cenami żyta w Niemczech. W Warszawie płacono wówczas za 100 klg. żyta 2 dolary 31 centów, w Berlinie zaś 3 dolary 11 cent. W Berlinie więc było żyto o 80 centów droższe, czyli więcej, niż o 1/3. A co teraz kosztował tam chleb? Kilo chleba żytniego kosztowało równocześnie w Warszawie w handlu detalicznym 7 centów, a w Berlinie także 7 cent., w cenie chleba żytniego nie było więc żadnej różnicy. Okazuje się więc, iż rolnik dostaje u nas za żyto o przeszło 1/3 niższą cenę niż w Niemczech, a mimo to robotnik przemysłowy, konsument miejski wogóle, płaci za chleb to samo, co robotnik niemiecki.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#JózefBuzek">Cała ta różnica między ceną żyta i ceną chleba w Warszawie a w Berlinie znika w kieszeniach młynarza, piekarza, no, i przedewszystkiem tego drobnego detalisty sklepikarza, na rzecz których to pośredników rolnik nasz żyto swoje o 1/3 za tanio oddaje.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#JózefBuzek">Przejdźmy teraz do pszenicy i porównajmy cenę pszenicy w Warszawie w połowie lutego z ceną pszenicy w Anglji. W Warszawie kosztowało 100 kilo na giełdzie 4 dolary 8 centów, w Liverpoolu, t. j. na giełdzie najwięcej dla Anglji miarodajnej — 4 dolary 97 centów, różnica wynosi 89 centów. Pszenica kosztowała więcej o 20% w Anglji, aniżeli u nas w Warszawie. A teraz co kosztowała mąka pszenna? Kilo mąki pszennej w Anglji kosztowało w drobnej sprzedaży w tym samym czasie 8 centów, a w Warszawie 101/2 centa. Z tego wynika, że pszenica u nas jest tańsza przeszło o 20%, natomiast mąka pszenna jest w drobnej sprzedaży w Anglji tańsza o przeszło 20%. Jest więc rzeczą jasną, iż zakaz wywozu płodów rolniczych, krzywdząc rolników, napycha kieszenie pośredników miejskich. Jeżeli się więc chce przyjść z pomocą przemysłowi, to nie można celu tego osiągnąć przez sztuczne utrzymanie cen płodów rolniczych na poziomie daleko niższym niż w państwach ościennych. Przemysł wymaga, ażeby rolnictwo było zdolne do konsumowania wielkiej ilości produktów przemysłowych, a jest to niemożliwem, jeżeli obniża się sztucznie przez zakazy wywozu, albo w inny sposób, ceny płodów rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#JózefBuzek">Proszę Panów, w jakiej tragicznej wprost sytuacji znajduje się nasze rolnictwo, to bardzo łatwo przedstawić na podstawie cyfr następujących:</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#JózefBuzek">Za 100 kilo żyta płacono przed wojną w Poznaniu w 1913 roku 4 dolary i 2 centy, obecnie w lutym 1924 r. płaci się tylko 2 dolary 31 centów, a więc okrągło połowę tego, co przed wojną. Natomiast żelazo, a więc ten podstawowy towar dla wszystkich niemal wyrobów przemysłowych, kosztowało przed wojną (w styczniu 1914 r.) w Poznaniu za jedną tonnę 17 dolarów 74 centy, obecnie zaś kosztuje 36 dolarów 68 centów, a więc dwa razy więcej. Jeżeli więc wyroby przemysłowe są dwa razy droższe, a płody rolnicze dwa razy tańsze niż przed wojną, to musi dojść do tych okropnych stosunków w rolnictwie, o jakich mówił p. kolega Szułdrzyński. Odczuwamy to nadzwyczaj boleśnie i my włościanie w Małopolsce.</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#JózefBuzek">Jak bardzo podupadło rolnictwo w Małopolsce, wynika stąd, iż to, co przed wojną gmina spotrzebowała nawozów sztucznych, to obecnie wystarczy na powiat. Jakie będą z tego wyniki, odgadnąć łatwo. Wynikiem musi być bardzo znaczne obniżenie się produkcji rolniczej wogóle. I kto na tem źle wyjdzie?</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#JózefBuzek">Źle wyjdzie na tem Państwo, bo ludność wiejska straci swą siłę podatkową, źle wyjdzie na tem przemysł, ponieważ po upadku produkcji rolniczej ceny produktów rolniczych będą musimy iść w górę, a przecież ideałem powinno być tak dla rolnictwa, jak i dla przemysłu, żeby produkcja była jaknajwiększą, żeby produkcja była taka duża, iżby ceny mogły być niskie, żeby starczyło nietylko na potrzeby ludności krajowej, ale także na wywóz zagranicę. Celu tego Państwo nie zdoła osiągnąć zapomocą zakazów i sztucznych ograniczeń, ale li tylko przez wprowadzenie wolności gospodarczej, wolności konkurencji, wolności wywozu zagranicę.</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#JózefBuzek">Jestem przekonany, że w żadnej dziedzinie nasza gospodarka statystyczna nie zrobiła Państwu i ludności tyle krzywd, jak w tej dziedzinie, o której mówię.</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#JózefBuzek">Otwierając granice dla wywozu produktów rolniczych mamy wszelkie szanse, że będziemy mogli pokryć niedobór naszego bilansu handlowego i naszego bilansu płatniczego. O powiększeniu zdolności konkurencyjnej naszego przemysłu należy pomyśleć na tej samej drodze, jaka okazuje się najlepszą dla rolnictwa, t. j. na drodze wolności gospodarczej. Nie dziwię się, że przemysł nasz stał się niezdolnym do konkurencji z zagranica, jeżeli stosunki kredytowe są obecnie tak opłakane, że przemysłowiec musi płacić odsetki trzy i więcej razy wyższe, niż jego konkurent zagranicą. Odpowiedzialność, w części przynajmniej, ponosi znowu ten etatyzm, to sztuczne zamykanie granic dla przypływu kapitału zagranicznego. A przecież przypływ obcego kapitału byłby potrzebny tak dla celów rolniczych, jak dla celów przemysłowych. Obniżenie zabójczo wysokiej u nas stopy procentowej jest możliwe tylko w ten sposób, że kapitał, którego jest zagranicą niemal w nadmiarze, przypłynie tu, gdzie ma wyższe oprocentowanie. Wskutek tego powstanie konkurencja między kapitalistami i to spowoduje stanienie kredytów tak dla produkcji przemysłowej, jak i dla rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#JózefBuzek">W jak wysokim stopniu odbudowa rolnictwa wymaga przypływu znacznych kapitałów, udowodnię przykładem naszych gospodarstw włościańskich w Małopolsce. Przed wojną włościanie nasi wyrabiali masło dla kraju i na wywóz i to masło galicyjskie zdobyło sobie bardzo dobre rynki zagranica. Następnie wywoziły gospodarstwa włościańskie bardzo dużo jaj, nierogacizny i wogóle bydła. Mimo wszystko ceny we Lwowie i w Krakowie, i w miastach galicyjskich zawsze były tańsze, aniżeli na zachodzie, a to dlatego, ponieważ produkcja rolnicza była tak duża, iż wystarczała na dostatnie wyżywienie ludności w kraju i na bardzo znaczny wywóz zagranicę. A tę bogata, obfitą produkcję Zawdzięczaliśmy towarzystwom rolniczym i spółkom rolniczym i temu, iż spółki te miały dostateczny kredyt. Obecnie kredyt, ten jest bardzo ograniczony, a nie ulega żadnej wątpliwości, iż obfitego kredytu, wystarczającego tak dla rolnictwa, jak przemysłu, nigdy sama P. K. K. P. ani inne banki państwowe dać nie mogą. Kapitału dostatecznego wogóle w kraju brak, dać go może tylko zagranica, trzeba go tylko do kraju wpuścić i nie trzeba mu robić sztucznych trudności.</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#JózefBuzek">W imieniu naszego Klubu oświadczam, że będziemy głosowali za wnioskami Komisji, domagającemi się wolności wywozu płodów rolniczych zagranicę. Wnioski te są zgodne z programem naszym, jako stronnictwa włościańskiego, na chorągwi naszej wypisaliśmy bowiem jako hasło naczelne, hasło wolności gospodarczej, a wierzymy mocno, iż ta nasza chorągiew włościańska jest chorągwią postępu i potęgi naszej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#komentarz">(Oklaski 11 ludowców)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Janta-Połczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#LeonJantaPołczyński">Wysoki Senacie! Pragnąłbym, jako tło do przemówień szanownych przedmówców, dorzucić obraz opieki, której dotychczas rolnictwo doznawało od Rządu. Nie będę mówił o zadaniach Ministerstwa Rolnictwa, nie będę zatem mówił o tem, że ogromne dochody, które bierze to Ministerstwo z dóbr państwowych i lasów rządowych nie idą na inwestycje rolne, że np. w zupełnem zaniedbaniu są meljorację wodne, czy osuszanie bagien naszych porzeckich, nie będę mówił o tem, że się nic nie robi w sprawie importu bydła rozpłodowego dla bardzo u nas zaniedbanego chowu, nie będę mówił o tych wszystkich zadaniach Ministerstwa Rolnictwa, bo mam nadzieję, że w niedalekim czasie będziemy mieli lepszą ku temu okazję, to jest, gdy p. Minister Rolnictwa przedłoży nam swoje zamierzenia. Nie podniosę tutaj nawet dla naszych zachodnich dzielnic tak bolesnego faktu, jak odjęcie zapomóg rządowych dla izb rolniczych. Izby rolnicze u nas na zachodzie nadzwyczaj bujnie się rozrosły i zapoczątkowały opiekę nad szkolnictwem zawodowem rolniczem, nad ogrodownictwem, leśnictwem, rybołówstwem i chowami zakrojonym na szeroką skalę.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#LeonJantaPołczyński">Tymczasem przez nagłe odjęcie dotacji izby te zostały wręcz zachwiane w swoim bycie i bodaj, czy będą mogły ten kryzys przetrwać bez wielkich szkód. O te wszystkie sprawy tylko potrącam. Ilekroć o nie zabiegało się u rządu, zawsze słyszało się odpowiedź: „trudno, na to niema pieniędzy, są inne, ważniejsze wydatki, wy musicie poczekać”. Na ten argument trzebaby się zgodzić, gdyby na inne cele bardzo poważnych sum nie znaleziono.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#LeonJantaPołczyński">Do takich bardzo poważnych inwestycji należy np. kredyt udzielony przemysłowi, o którym wspominał p. s. Buzek. Kredyt ten wynosił 41 tryljonów w zeszłym roku. Byłoby niesłychanie ciekawem, żeby przewaloryzowawszy te stawki obliczyć, ile rząd a fond perdu włożył w pomoc dla przemysłu nierolnego w zeszłym roku obrachunkowym? Można się zapatrywać na te kredyty, tak, albo inaczej, można co do racjonalności i co do moralności tego rodzaju poparcia być różnych zdań. Ja osobiście nie podzielani zdania większości ciał Ustawodawczych, które w milczeniu absolutnem przeszły do porządku dziennego nad tą sprawą. Ale ponieważ się milczało, kiedy była pora o tem mówić, to dziś nie pora te rzeczy wznawiać. W każdym razie, jeżeli się te kredyty udzielało dla przemysłu, to ciekawem jest stwierdzić, w jakiej proporcji te kredyty poszły na korzyść rolnictwa? Otóż z tych 41 tryljonów kredytów dyskontowych dostał np. przemysł tkacki 20 tryljonów, przemysł hutniczo-górniczy 6,5 tryljonów, a przemysł gorzelniczy 231 miljardów, przemysł cukrowniczy 16 miljardów, a rolnictwo w całości 435 miljardów. Tak, że razem z tych 41 tryljonów, rolnictwo dostało 1% tego, co reszta przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#LeonJantaPołczyński">Zwaloryzowanych kredytów towarowych rolnictwo otrzymało 17%.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#LeonJantaPołczyński">Głównie zainteresowanemi są dwa przemysły rolnicze, t. j. gorzelnictwo i cukrownictwo. Czy można twierdzić, że to są przemysły, o które dbać nie warto, które odgrywają może mniejszą rolę, jak np. przemysł garbarski, który sam dostał 555 miljardów, a rolnictwo całe razem wziąwszy czterysta kilkadziesiąt? Proszę Panów, sam przemysł cukrowniczy da rządowi w tym roku około 77 miljonów franków złotych w postaci akcyz i innych świadczeń. Przemysł gorzelniczy dał w roku ubiegłym 6,3 tryljonów.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#LeonJantaPołczyński">Razem te przemysły rolnicze dały 60% wszystkich poborów, które miał rząd z podatków pośrednich. Więc nie można twierdzić, że to jest przemysł tak bagatelny, o który choćby ze względów fiskalnych nie warto dbać, tak, jak chłop dba o krowę, którą zamierza doić.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#LeonJantaPołczyński">Możnaby twierdzić, że to jest przemysł, który nie potrzebował pomocy na odbudowę. A jednak z 900 gorzelni w b. Galicji, a dzisiejszej Małopolsce, ocalało po wojnie tylko 35, w Królestwie Polskiem ocalało ze wszystkich gorzelni tylko 100, a było ich 800. Dziś w Małopolsce odbudowało się około 300 gorzelni, w Królestwie także około 300, ale bez pomocy rządowej, tylko z własnej inicjatywy i ogromnym wysiłkiem własnym.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#LeonJantaPołczyński">Proszę Panów, jest jeszcze wszakże inny wzgląd, który nadzwyczaj boleśnie odczuwają nasze przemysły rolnicze, to jest ta wręcz nieżyczliwość, z którą się odnosi Rząd do tych przemysłów. Następstwa tego są nietylko dla przemysłu samego bardzo ujemne, ale i dla Rządu niekorzystne. Zwrócę Panom uwagę tylko na jeden, ale bardzo ciekawy szczegół. Oto w przemyśle gorzelniczym domagały się organizacje gorzelnicze, ażeby akcyza, która ustanowiona jest na spirytus, była wyznaczona raz na zawsze w jakimś zwaloryzowanym pieniądzu, np. we franku, i potem, żeby co tydzień, albo w dekadach zastosowywać tę kwotę do upadającej waluty. Tymczasem, jak się działo? Wyznaczano akcyzę w markach polskich i w takich odstępach, że czasem 4–6 tygodni ubiegało od jednego wyznaczenia do drugiego, to znaczy, że w tym czasie marka polska już się zdołała zdewaluować niekiedy do 1/3 tego, czem była w początku. Wobec tego, stawki akcyzowe szły ogromnemi skokami naprzód, wynosiły więc początkowo 10.000, potem 20.000, potem 35.000, potem 60.000, 120.000 mk., dalej 300.000, 600.000, potem z 600.000 na 1.200.000, a z 1.200.000 na 2.400.000, obecnie zaś akcyza stoi na 2 fr. 20 ct. Otóż, proszę Panów, jakie były następstwa tych zarządzeń? Komukolwiek się udało kupić rektyfikat na kilka dni przed wyznaczeniem nowej akcyzy, ten robił na tem kokosowy interes. Mnie się przyznawały rozlewnie, że na jednej takiej operacji zarabiały po 30 miljardów.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#LeonJantaPołczyński">W dodatku zachodził ten bardzo ciekawy fakt, że zawsze na jakieś trzy dni przed podwyżką akcyzy rozpoczynał się wręcz huraganowy napór na zbiorniki spirytusu, żeby odbierać spirytus. To znaczy, że jakimś „cudem” miano widocznie o tem wiadomość, że przez trzy dni przed pokryciem akcyzy pokrywało się całe zapotrzebowanie na tak dalą metę, że z chwilą podniesienia akcyzy odrazu ustawał wszelki popyt na spirytus. Takie tranzakcję, proszę Panów, były tem łatwiejsze dla rozlewni, albo likierni, jeżeli miały w dodatku niezwaloryzowany kredyt w P. K. K. P. Proszę Panów. Na takich zarządzeniach Skarb Państwa ponosił kolosalne straty, bo, oczywista rzecz, że akcyza w ten sposób tylko częściowo dochodziła do rąk rządowych. Obecnie akcyza, wyznaczona w wysokości 2 fr. 20 doprowadziła do takiego stanu, że Rząd bierze, czyli raczej ma brać, 2 fr. 20, a gorzelnie za swój produkt biorą 20 centimów, t. j. 10% tego, co bierze Rząd. Proszę mi wskazać na którykolwiek przemysł, któryby był chociażby w przybliżeniu obciążony takiemi świadczeniami na korzyść Rządu, jak właśnie ten przemysł rolniczy? Cukrownictwo jest w tem samem położeniu i ono także musi się porać ciągle z trudnościami, które różne wydziały rządowe mu stawiają. Naprzykład jedna instytucja rządowa pozwala na zupełnie określony wywóz pewnej ilości wagonów. Przemysł cukrowniczy wysyła do Anglji przedstawicieli i każe ten cukier sprzedawać, ci sprzedają, wracają i dowiadują się, że rząd zmienił warunki i stawia nowe warunki. To nietylko podkopuje przemysł cukrowniczy, ale także naszą reputację zagranicą, której przemysł nie jest w możności dotrzymać warunków kontraktowych.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#LeonJantaPołczyński">Ale jest jeszcze trzecia instancja rządowa, która musi potwierdzić każdy certyfikat wywozowy i przy każdym stawia nowe warunki i wymusza ich przyjęcie pod grozą odmówienia w innym razie pozwolenia na wywóz. W takich warunkach przemysły te są w niesłychanie trudnej pozycji. Te absurdalne zarządzenia rządu w sprawie akcyzy od spirytusu doprowadziły do lego, że dziś konsumpcji spirytusu oclonego wogóle niema w kraju. Organizacje spirytusowe nie sprzedają spirytusu zaledwie 10%-go w stosunku do normy i możnaby się niesłychanie cieszyć, że wysoką akcyzą udało się nareszcie pijaństwo z Polski usunąć, że ludzie nie piją. Tymczasem znawcy rynku spirytusowego, nawet urzędnicy skarbowi, przyznają, że mniej więcej 1/3 spirytusu, który jest na rynku, jest wogóle nieoclona, a drugie tyle stanowi samogonka, którą na całym wschodzie, a po części i w Galicji każdy chłop sam sobie wypala.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#LeonJantaPołczyński">Nie chcę nużyć Panów dalszemi skargami, zresztą proszę wogóle nie przyjmować tego, co powiedziałem, jako skargi. Przemysł rolny radził sobie jakoś dotychczas i będzie radził na przyszłość, ale trzeba stwierdzić, do jakiego stopnia Rząd obchodził się po macoszemu z przemysłem rolnym, w przeciwieństwie do przemysłu nierolniczego, który miał nietylko-poparcie, ale i, jak powiedziałem, niezwaloryzowane kredyty. Życie gospodarcze któregokolwiek kraju, to jest tak złożony mechanizm, że niepodobna forytować raz jedną część składową, a innym razem inną. Życie gospodarcze ulega prawom wręcz mechanicznym, prawom przyrody, których nie można gwałcić. Można mechanizm zepsuć, ale niepodobna go zmusić, aby działał wbrew swojej naturze. I tutaj stosuje się specjalne prawo przyrodnicze, to jest prawo t. zw. minimum, że całość organizmu przystosowuje się i obniża do poziomu tej części składowej, która najmniej jest rozwiniętą, a tą jest dotychczasowe rolnictwo. I jeżeli społeczeństwo pójdzie dalej w tym kierunku, żeby ten dział życia gospodarczego tłumić, to niech się nie łudzi i niech zda sobie sprawę z tego, że obniży całość kultury kraju i całość życia gospodarczego do tego samego niveau. Zagadnienia życia gospodarczego wysuwają się na pierwszy plan wszystkich zagadnień, które nas tu powinny interesować. Myśmy się dotychczas bez porównania za dużo interesowali polityką, a przeważnie polityką pod kątem widzenia specjalnie partyjnym. To, co nas wszystkich powinno dziś łączyć, to jest odbudowa życia gospodarczego. Sama odbudowa Skarbu — nie wystarczy, to jest tylko część i warunek podniesienia całokształtu życia gospodarczego. To zadanie wymaga bez porównania większej uwagi, pracy i skupienia, niż to, które dotychczas ciała ustawodawcze i opinją cała tej sprawie poświęcały. Przecież czytamy wiele artykułów i słyszymy nieskończone dyskusje na zupełnie błahe tematy, a tematami gospodarczemi zajmuje się w całej Polsce zaledwie kilkadziesiąt osób, a ogół odnosi się do nich z zupełnem niezrozumieniem ich ogromnej ważności.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#LeonJantaPołczyński">Bismarck kiedyś zarzucił narodowi polskiemu, że jest to naród o mentalności żeńskiej. Bismarck nie miał racji, kiedy Polakom przeciwstawiał Niemców, jako element męski, bo okazało się, że Niemcy, jako ciało zbiorowe w życiu politycznem nie wykazują wcale męskiego charakteru i że z chwilą, gdy im zabraknie wielkiego człowieka, któremu biernie ulegają, stają się zupełnie bezradni. Nie miał pod tym względem racji, że nam jako wzór stawiał Niemców, ale miał dużo racji, gdy określił charakter słowian, a. specjalnie Polaków, jako charakter żeński. Do mentalności kobiet należy brak perspektywy w ocenie fenomenów życia, przecenianie drobiazgów według chwilowej wrażliwości, a przechodzenie do porządku dziennego nad najważniejszemi sprawami. Otóż myśmy w obecnej chwili przeceniali niesłychanie wszystkie zagadnienia polityczne, a nie docenialiśmy spraw gospodarczych. I jeżeli nasze życie gospodarcze stoczyło się do tego poziomu, na jakim stoi, to dlatego, że przez pięć lat nie mieliśmy czasu, nie mieliśmy nerwów i zainteresowania, ażeby się dostatecznie temi sprawami zająć.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#LeonJantaPołczyński">Kończę trywialnem może, ale dosadnem, powiedzeniem, które słyszałem na jednym z wieców. Jeden z gospodarzy powiedział: „rolnictwo zgadza się, ażeby było dojną krową dla rządu, ale musi się domagać, ażeby ten rząd był dobrym hodowcą”.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#LeonJantaPołczyński">Wicemarszałek Bojko. Głos ma s. Osiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#SaturninOsiński">Wysoki Senacie! Wstępna część przemówienia p. referenta zmusza mnie do zabrania głosu, i właściwego wyświetlenia oraz stwierdzenia jak wogóle zapatruje się znaczna część społeczeństwa polskiego na rolę ziemiaństwa w ruchach społecznym i niepodległościowym. Nie będę sięgał czasów rozbiorów polskich — dalekie są to czasy. Wiemy dobrze, że wówczas nie było mieszczaństwa, o chłopie wcale się nie mówiło, więc staje przed nami pytanie kto ponosi odpowiedzialność za rozbiór Polski? Na to pytanie panowie sami sobie mogą odpowiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#SaturninOsiński">W krótkich słowach tylko przypomnę o poglądach Staszica, na ówczesne ziemiaństwo, w krótkich słowach przypomnę co pisał Skarbek w „Pamiętnikach Seglasa”, kiedy to po rozbiorze Polski ówczesne ziemiaństwo hojnie korzystało z kredytu z kas perfidyjnie założonych przez Prusaków, rezultatem czego było przejście większości majątków ówczesnego ziemiaństwa w ręce niemieckie. Muszę wspomnieć o 1830/31 roku, kiedy to ziemiaństwo łącznie z mieszczaństwem w Sejmie w roku 1830/31 w Warszawie, obaliło postawiony wniosek o zwolnienie z pańszczyzny i uwłaszczenie włościan. Wraz z temi wnioskami przepadły wszystkie wysiłki, jakie były czynione dla utrwalenia niepodległości polskiej.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#SaturninOsiński">Przechodzę do roku 1863. Wówczas bardzo znaczna część ziemiaństwa złożyła ofiarę na ołtarzu Ojczyzny i poszła walczyć o niepodległość, i złożyła nietylko ofiarę z krwi, ale i ze swego mienia. Zostali oni usunięci, ze swych majątków, które podległy konfiskacie. Dzisiaj potomkowie ówczesnych ziemian zasiadają po tej stronie Izby (wskazuje na lewice).</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#SaturninOsiński">Przechodząc do dzisiejszych czasów, widzimy, że ziemiaństwo prowadzi bardzo zaciętą walkę o swoje stanowe prawa, i przywileje. Maja prawo bronić swoich własnych interesów, lecz musimy wymagać od nich szczerości i objektywizmu, niech nie głoszą dytyrambów na cześć ziemiaństwa, kiedy ziemiaństwo to nie odpowiedziało roli, jaką odegrać powinno.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#SaturninOsiński">Dochodzę do dzisiejszych czasów. Dziś, kiedy chce Wyzwolenie i Jedność Ludowa przeprowadzić reformę rolną, kiedy chce oprzeć byt i niezależność Polski, nie na 10.000 posiadaczach-obszarów, ale na miljonach ludu pracującego, kiedy chcemy mocarstwowe stanowisko Polski ugruntować tak silnie, by nic nie mogło zaszkodzić z zewnątrz, i chcemy Polskę mieć silną wewnątrz, to spotykamy się zawsze z największym oporem ze strony ziemiaństwa. Ziemiaństwo nie chce czy nie może zrozumieć, że lepiej dziś pójść po linji ustępstw i dopuścić tego młodszego brata, jak to się dziś nazywa włościanina w sferach ziemiańskich — do należnego mu warsztatu pracy. Ziemiaństwo wszystkie wysiłki robi w kierunku, uniemożliwienia przeprowadzenia reformy rolnej, i usiłuje zmusić włościanina, by w dalszym ciągu, był tylko dodatkiem do ziemianina, a nie twórczym elementem.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#SaturninOsiński">Lepiej by było, gdyby p. referent nie występował z pochwałami ziemian, nie byłbym zmuszony odpowiadać i nie wnosiłbym niemiłego dla Panów tonu. Tam, dokąd sięga chałupa chłopa, do tych granic sięgała i Polska. Mamy naoczny tego dowód na Ukrainie. Ongiś na Ukrainie, kiedy to istniały tam dwory ziemiańskie, w których wrzało życie i kultura polska, czytamy o tem w pamiętnikach Ochockiego, Karpińskiego, niestety nie było polskiego chłopa. I dziś co widzimy? Ukraina przestała być polską, z chwilą kiedy dwory egzystencję swoją skończyły. Dzisiaj większą część ludności stanowią — Ukraińcy. Tylko wtedy Polska będzie silną, jeżeli będzie opierała się na chatach włościańskich.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#SaturninOsiński">Teraz przechodzę do wniosku, zgłoszonego przez cztery kluby. Wniosek ten jest spóźniony i nierzeczowy, bo czego Panowie żądają od Rządu? Wszak Rząd w swoim czasie zgodził się na wywiezienie 40.000 wagonów zboża zagranicę. Okazuje się, że wysłano tylko kilkanaście tysięcy wagonów, które leżą w Gdańsku i czekają na kupca. Kupiec się nic znajduje, gdyż zboże jest wilgotne i nie takiego gatunku jakiego zagranica potrzebuje. W tej chwili debatujemy nad tem, aby Rząd zmusić do zgody na większy eksport zboża zagranicę,</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#komentarz">(Głos: Wogóle znieść zakaz.)</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#SaturninOsiński">... wtedy, kiedy kilkanaście tysięcy wagonów zboża leży w Gdańsku i czeka na kupców. Gdyby ziemiaństwo we właściwym czasie umiało przeprowadzić dobrą kalkulację i nie chciało wytrzymywać cen, to zboże byłoby sprzedane i ziemiaństwo otrzymałoby te zyski, których spodziewało się. Ponieważ Panowie przetrzymywali ceny i konjunktura rynku zagranicznego źle się ułożyła, i ceny za zboże spadły, to trzeba ponieść konsekwencję tego i nie żądać większego eksportu, bo to ceny na rynku zagranicznym nie podniesie.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#SaturninOsiński">Była poruszona sprawa, przez p. s. Buzka, iż przemysł, handel i inne działy gospodarki handlowej Polski korzystały z premji w formach, różnych. Tak było rzeczywiście. Przeciw tego rodzaju premjom nasz Klub zawsze oponował, przeciwstawiał się i gorąco je zwalczał. Premje są złem, premje doprowadziły markę polską do kompletnej ruiny, do zatracenia swej siły kupnej. Dzisiaj ziemianie występują z podobnym wnioskiem, znowu żądają premji przy wywozie zboża zagranicę. Jeżeli nasz system handlowy i przemysłowy będzie operować premjami, to nigdy nic postawimy handlu zagranicznego i wytwórczości naszej na właściwych podstawach, i nie przeprowadzimy sanacji Skarbu. Nie oszukujmy siebie i nie oszukujmy innych. Bądźmy konsekwentni w naszych poczynaniach, społeczeństwo polskie ma prawo tego od nas żądać.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#SaturninOsiński">Przedstawione były dane statystyczne, stwierdzające ile zboża możemy wywieźć z Polski. O tych danych statystycznych ktoś bardzo się dowcipnie wyraził, „że cyfry nietylko przestały mówić, ale nauczyły się kłamać”. Na Komisji Gospodarstwa Społecznego ujawniła się różnica pomiędzy senatorami, co do ilości posiadanego owsa, nie wiadomo czy jest owies czy nie ma go. Z jednej strony przedstawiciel Ministerstwa Rolnictwa wskazywał na małą ilość owsa, posiadanego w zapasie, z drugiej strony jeden z kolegów senatorów komunikował większe ilości. Słowem, były różnice poglądów, i różnica ta polegała na kilkudziesięciu tysiącach wagonów. Można mieć duże wątpliwości czy dane statystyczne są ścisłe i realne. Statystyka jest rzeczą bardzo dobrą, tylko ma to nieszczęście, że może być rozmaicie komentowana. Staje pytanie kto skorzysta z wywozu zboża zagranicę? Ziemianie na tem nic nie zyskają, gdyż cena zboża jest na targach zagranicznych niska, więc konjunktura handlowa jest bardzo niekorzystna dla zboża polskiego, co u nas w kraju możemy uzyskać z wywozu. Prawdopodobnie zboże pójdzie w cenę, jest to pożądane, a nawet konieczne, gdyby, nie istniały złe warunki ekonomiczne. Nie będę w tej chwili poruszał sprawcy aprowizacji miast, jest to zagadnienie bardzo poważne, któreby należało bezwzględnie wziąć pod uwagę i bardzo skrupulatnie rozpatrzyć. To zagadnienie będą tutaj inni mówcy rozpatrywać. Ja zwrócę Panom uwagę na wieś, na tego producenta zboża, drobnego gospodarza rolnego, a nawet na większe gospodarstwa. Dziś, chłop małorolny, nie mówiąc o chłopie bezrolnym, a nawet chłop średnio zamożny, posiadający kilkanaście mórg gruntu, wyprzedawał wszystko zboże jakie miał w zapasie, zaledwie zostawił tyle, ile będzie mu potrzebne do przeczekania przednówka. A w wielu wypadkach rolnik małorolny będzie zmuszony dokupić zboża i płacić za nie będzie niezmiernie wysokie ceny. To, co mówię, to nie jest gołosłowne twierdzenie, wszak wiemy, że Galicja Wschodnia posiada mnóstwo drobnych gospodarstw, wiemy dobrze, że ziemia w kieleckiem, jest ziemią gorszej klasy, która nie rodzi zboża w tej ilości, jaka jest potrzebna tamtejszej ludności do jej wyżywienia, wiemy również, że północne powiaty Kongresówki też są w tym krytycznym stanie i zboża prawdopodobnie im zabraknie i będą musiały nabyć je na targach. Staje więc przed nami w całej jaskrawości zła strona nieumiarkowanego wywozu zagranicę. Producenta zboża będziemy krzywdzić i każemy mu zamiast zboża sprzedanego ongiś na zapłacenie podatków i różnych danin państwowych po cenie bardzo niskiej, kupować zboże inne po cenach bardzo wysokich.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#SaturninOsiński">Gdyby jeszcze wywóz zboża zagranicę obniżył ceny na artykuły pierwszej potrzeby dla wsi! Wątpię w to, rzeczą jest ogólnie znaną, że podrożenie zboża o 10% wywołuje podrożenie innych artykułów o 25 lub 30%. Rząd nie umie czy nie chce zmusić przemysłu, by ceny artykułów przemysłowych szły w zgodzie z cenami produktów rolnych. Rząd nie umie pogodzić interesów rolnictwa i przemysłu, a wtedy wieś będzie miała żal i to żal serdeczny do tych, którzy z tak lekkiem sercem godzą się na wywóz zboża zagranice. Zgadzamy się na wywóz 40.000 wagonów, z chwilą gdy to jest zawarte w pakcie, między rządem a ziemianami, to trudno — Rząd musi dotrzymać słowa. Powinniśmy wreszcie dojść do jakiejś praworządności, a Rząd przedewszystkiem powinien tę praworządność stosować w życiu prywatnem i publicznem. Rząd niech dotrzyma swojej obietnicy i te 40.000 wagonów pozwoli wywieźć. Na większy eksport nie widzimy potrzeby ze względów, które tu przed chwilą wyłuszczyłem.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#SaturninOsiński">W imieniu mojego Klubu zgłosiłem rezolucję, która jest wydrukowana w punkcie 3. Jesteśmy zwolennikami wolnego handlu, jesteśmy zwolennikami by wreszcie system prohibicyjny, jaki wprowadziła u nas wojna, został skasowany. Chcemy, ażeby Polska zaczęła wreszcie oddychać zdrowem powietrzem, chcemy ukrócić te wszystkie niezdrowe spekulacje, jakie wytworzyły się z powodu właśnie tych prohibicyjnych przepisów. Dlatego rezolucja moja zwraca się do Ministerstwa Rolnictwa i Rządu, z zadaniem opracowania normalnych warunków handlowych, i wywozowych. Mam wrażenie, że Ministerstwo Rolnictwa jest do pewnego stopnia w rodzinie ministrów kopciuszkiem.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#komentarz">(Minister Rolnictwa p. Janicki: Nie czuję się nim.)</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#SaturninOsiński">Mam wrażenie, że największą rolę w Komitecie Ekonomicznym odgrywa handel i przemysł, a więc mam słuszność, że w stosunku do handlu i przemysłu Ministerstwo Rolnictwa jest kopciuszkiem. Proszę Panów, chciałbym, aby Ministerstwo Rolnictwa zabrało głos mu przynależny, bo ono bezwzględnie bardzo dużo ma do powiedzenia, gdyż rolnictwo u nas jest największą gałęzią pracy i w stosunku do przemysłu i handlu więcej winno powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#SaturninOsiński">Chcę tutaj zwrócić uwagę na jedną omyłkę popełnioną w rezolucji. Na Komisji Gospodarstwa Społecznego zapadła uchwała, aby pierwszy punkt rezolucji był podzielony na dwie części, uchwała zapadła wszystkiemi głosami zebranych.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#SaturninOsiński">Obecnie widzę, że w druku ta uchwała Komisji nie została uwzględniona.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Stecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#JanStecki">Wysoka Izbo! Przemówienie swe traktować będę głównie jako uzupełnienie przemówień tych szanownych panów senatorów, którzy po p. sprawozdawcy zabierali głos dla uzasadnienia wniosku Komisji Gospodarstwa Społecznego, w ostatniej zaś części dotknę paru spraw, poruszonych przez poprzedniego mówcę w związku z tym wnioskiem. Chcę tylko najprzód powiedzieć, jak ten wniosek rozumiem. Można go brać dwojako: albo w znaczeniu ściśle ograniczonem, w brzmieniu, jakie mamy w tekście, albo też w znaczeniu nieco szerszem, rozumiejąc, że ta pierwsza w Senacie, a może i pierwsza w obu Izbach ogólna debata o sprawach rolniczych, nie o sprawie ustroju rolnego, bo tych dyskusji było dosyć, lecz o sprawach rolnictwa, powinna dać powód do jaknajbardziej wszechstronnego i głębokiego oświetlenia całej sprawy. W istocie bowiem, jeżeli formalnym celem wniosku jest uzyskać poparcie Wysokiej Izby, aby spowodować załatwienie przez Rząd sprawy opłat wywozowych, tak, jak mówi wniosek, to dalszym celem i wniosku i całej naszej dzisiejszej dyskusji musi być uwidocznienie ciałom prawodawczym, opinji publicznej i społeczeństwu, a wreszcie i Rządowi, położenia, w jakiem się rolnictwo znajduje, powodów, które wywołują słuszne, zdaniem mojem, skargi i obawy rolnictwa, a wreszcie środków zaradczych, których szukać trzeba, żeby naprawić złą sytuację rolnictwa. Chodzi zaś nie o małą rzecz. Już przedmówcy moi zwrócili uwagę szanownych panów na to, że rolnictwo jest, tak ważną gałęzią wytwórczości krajowej, o czem świadczy choćby sama liczba ludności z rolnictwa żyjącej, bądź bezpośrednio, bądź pośrednio, prawie ogólnej ilości mieszkańców, że wszelkie jej zaniedbanie, wszelkie zahamowanie tej dziedziny odbić się musi na całem życiu gospodarczem, a z kolei i na interesach Państwa i Skarbu i na wszystkich innych potrzebach Państwa.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#JanStecki">Nie można też było przedstawić lepiej, niż to uczynił s. Buzek, znaczenia rolnictwa w naszym bilansie handlowym i nie można było, zdaniem mojem, w sposób bardziej wypukły i przekonywający postawić przed oczy faktu, że utrwalenia aktywności naszego bilansu handlowego, od którego w znacznej mierze zależy i bilans płatniczy, szukać można nie tyle w ograniczeniu importu, ile w rozwoju wywozu. W wywozie zaś główną rolę odgrywać będą produkty gospodarstwa rolnego.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#JanStecki">Nie wiem, czy szanowni panowie zdają sobie w tej chwili sprawę, jaką pozycję zajmuje rolnictwo polskie w świecie, lub trzymając się zakresu bardziej ograniczonego, wśród państw europejskich. Podam szanownym panom dwa zestawienia: zestawienie cyfr dzisiejszych, opartych na statystyce, której zresztą poprzednik mój nie bardzo dowierza i przed którą ostrzegał, choć to są jedyne przecież wykazy, któremi rozporządzać możemy, i drugie zestawienie, dotyczące możliwości rolnictwa. Jeżeli chodzi o to, co jest dziś, muszę powiedzieć, że pod względem produkcji żyta i ziemniaków Polska zajmuje wśród państw europejskich drugie z kolei miejsce; w produkcji jęczmienia i buraków cukrowych, zajmuje miejsce czwarte; w produkcji owsa miejsce trzecie, w pszenicy jest na ostatnim planie, daleko bardzo, zajmuje miejsce ósme.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#JanStecki">Jeżeliby zaś chodziło, proszę Panów, o to, jakie są możliwości rolnictwa przy takim jego rozwoju, do jakiego doszło przed wojną, — w b. zaborze pruskim bardzo wysoko, w Małopolsce i w b. zaborze rosyjskim oczywiście niżej — to rola rolnictwa występuje w sposób jeszcze wydatniejszy. Albowiem, proszę Panów, jeżeli weźmiemy tylko produkty uboczne, produkty przemysłu rolnego, np. cukier, mielibyśmy podług stanu przed wojną cyfrę wywozu sięgającą 440.000 tonn, jeżeli weźmiemy spirytus, mielibyśmy cyfrę, sięgającą 3 miljonów hl. Cóż dopiero mówić o ziemniakach, o zbożu, o innych produktach, bądź w małej tylko części przerobionych, jak np. chmiel, bądź przerobionych bardziej, jak krochmal. Wszystko to są pozycje tak wielkie, że już z tego powodu muszą prowadzić do wniosku, iż ta dziedzina wytwarzania musi być otoczona szczególną troskliwością Rządu i szczególną uwagą całego kraju.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#JanStecki">Są jeszcze inne argumenty, któreby za tem przemawiały, argumenty natury nie czysto cyfrowej i gospodarczej, lecz ogólno-społecznej i ogólno-politycznej. Wspomniałem, jak znaczny odsetek ogółu ludności kraju stanowi ludność rolnicza, a ludność ta ze względu na swój charakter, ze względu na swe tendencje stanowi to, cobyśmy mogli nazwać samym rdzeniem myśli narodowej, samym rdzeniem ciągłości życia narodowego. Jeżeli bowiem w ludności miejskiej mamy bardzo cenny i bardzo dobroczynny zaczyn ruchu myślowego i postępu, to wśród ludności wiejskiej, która jest ludnością par excellence rolniczą, mamy, jak się wyraziłem, ten rdzeń ciągłości rozwoju narodowego. Ona ze względu na swój zasadniczo konserwatywny charakter, zależny od jej stanowiska życiowego, od charakteru jej pracy, od jej ścisłego związku z naturą, daje państwu ten drugi niezbędny dla jego mocy i siły żywioł, daję mu te solidność, tę trwałość, ten umiar, który jest czynnikiem koniecznym obok postępu i ruchu naprzód.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#JanStecki">A dalej wszak Panowie wiedzą, jak ogromne znaczenie miała i ma dziś kwestja samowystarczalności każdego kraju i państwa, utrzymania jego produkcji na takim poziomie, aby czuć się bezpiecznym, co do wyżywienia ludności w najkrytyczniejszych momentach, w takich nawet, w którychby granice państwa były zamknięte, a państwo zdane na własne siły. Oczywiście nietylko od samowystarczalności pod względem aprowizacyjnym zależy siła obronną kraju, zależy także od tysiąca innych czynników, jeżeli jednak w tej chwili o tem wspominam, to dlatego, żeby wskazać, jak dalece jest to ważne, a jeżeli szanowni panowie przedmówcom moim, a i mnie, gdy dalej mówić będę, zechcą uwierzyć, że sytuacja gospodarcza rolnictwa jest zła, i zechcą zrozumieć, że niema na świecie takich kategorji przedsiębiorstw i takiej dziedziny wytwarzania, któraby będąc zagrożona oczywistemi stratami, nie szukała zmiany kierunku wytwarzania, nie próbowała przerzucić się od produkowania jednych rzeczy do produkowania innych, nie próbowała zastąpić pewnych swych działów innemi, opłacającemi się w danej konjunkturze gospodarczej, czego świadkami wszak było tyle krajów europejskich, — to Panowie zrozumieją, że doprowadzenie rolnictwa do ostatecznych granic opłacalności produkcji zboża musi z konieczności pociągnąć za sobą tak samo u większych, jak i mniejszych gospodarzy szukanie takiej produkcji, nadanie gospodarstwom takiego kierunku, przy którymby te przestające się opłacać produkty zbożowe były zredukowane do minimum. Na ich miejsce wystąpi wtedy albo produkcja hodowlana, albo jeśli chodzi o rośliny, produkcja strączkowych czy roślin przemysłowych, słowem produkcja, która może być dla rolnika i dla Państwa źródłem dochodu, ale nie będzie dla ludności w chwili krytycznej źródłem wyżywienia, źródłem zaopatrzenia w codzienną żywność. Tyle pod względem ogólnopolitycznym.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#JanStecki">Dalej niech Panowie nie zapominają, że społeczeństwo i Państwo musi z wielką uwagą patrzeć na rozwój dobrobytu wśród ludności rolniczej, albowiem w związku z rozwojem tego dobrobytu postępuje rozwój kultury i oświaty i to nietylko dlatego, że ludność rolnicza stanowi większość w Państwie, lecz także dlatego, w wiejskich związkach komunalnych, w gminnych i powiatowych ciałach samorządowych kształci się ona do kierowania Państwem i jeśli ludność będzie trzymana na poziomie ubóstwa, a co zatem idzie i względnego zaniku kultury, względnej ciemnoty, to życie samorządów, szkoła życia państwowego, ta szkoła obywateli, którzy mają kierować Państwem, również będzie funkcjonowała źle i da najgorsze rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#JanStecki">Tyle o ważności rolnictwa i o jego możliwościach, wśród których zaznaczyłbym jeszcze konieczność wejścia rolnictwa na tory, że tak powiem, zasobności w środki. Bardzo intensywny i mocny rozwój jego ma znaczenie choćby i ze względu na sąsiedztwo nasze z Rosją, którą przez długi czas powinniśmy zaopatrywać w materjały nasienne i hodowlane. Jest to nasze naturalne przeznaczenie, a według mnie, póki rolnictwo nie nabierze należytego rozmachu, dopóty nie zabezpieczy przyszłości swej w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#JanStecki">A co dalej jeszcze znaczy rolnictwo dla Państwa! Siłę podatkową. O tem mówiono w prasie, mówiono na wiecach, mówiono wreszcie w izbach prawodawczych bardzo dużo, wytykając wciąż rolnikom, że w maleńkiej tylko mierze przyczyniają się do zaopatrzenia potrzeb Państwa i do zasilania Skarbu, przyczem zestawiano zawsze cyfry: podatku przypadającego od przemysłu i handlu z wpływami podatkowemi od rolnictwa. Ale nigdy jeszcze dotychczas nic próbowano postawić tego zagadnienia nieco szerzej i zadać sobie pytania, jakie to inne dla budowy Państwa, dla zaspokojenia jego potrzeb w pierwszych latach istnienia, rolnictwo polskie poniosło ofiary, dające się ująć w cyfrach i przetłumaczyć na język pieniądza — z pominięciem, o tem w tej chwili nie mówię, ofiary krwi, ofiary myśli i ofiary dobrej woli.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#JanStecki">W pewnej tylko mierze postaram się ułatwić zrozumienie tych właśnie ofiar, które łożyło rolnictwo. Jeżeli weźmiemy same tylko cyfry wpływów podatkowych i porównamy je, z wpływami od przemysłu i handlu, to istotnie będziemy musieli nabrać przekonania, że rolnictwo stoi dość daleko za handlem i przemysłem. Ale mamy o stronie rolnictwa oprócz szeregu obciążeń, po części nie dających się ująć w ścisłe cyfry, a po części odnoszących się tylko do pewnych kategorji posiadłości rolnych, a więc może takich, które nie interesują pewnych grup tej Wysokiej Izby, a w każdym razie podpadają pod dzisiejszą debatę, t. j. daniny lasowej i zajęcia ziemi pod osadnictwo wojskowe, mamy jeszcze ofiary, które poniosło całe rolnictwo tak wielkie, jak średnie i drobne, mianowicie najprzód kontyngenty, a następnie niskie ceny produktów rolniczych. Doba kontyngentów, którąśmy przetrwali w pierwocinach Państwa Polskiego po jego wskrzeszeniu, została szybko zapomniana, przeszliśmy nad nią do porządku dziennego i dla nas wszystkich, a przyznam się, i dla mnie samego wygląda to nie jak dzień wczorajszy, lecz jak bajka z przed stu laty. Jednak jest to doba świeża, która została zamknięta dopiero w r. 1921. Otóż, proszę szanownych panów, kontyngenty, których ścisłego rachunku nie udało mi się przeprowadzić z powodu dość chaotycznego zamknięcia zestawień w b. Ministerstwie Aprowizacji przy jego likwidacji, dają bardzo ciekawe cyfry. Trwały one przez trzy lata: 1918/1919, 1919/1920 i 1920/1921, przyczem w pierwszych z tych dwóch lat kontyngentem były objęte także ziemniaki. W r. 1918/1919 sama tylko b. Kongresówka dostarczyła — będę mówił w cyfrach okrągłych — 300.000 ctn. metr. żyta, 100.000 pszenicy, 87.000 jęczmienia, 21.000 owsa, 5.640.000 ctn. metr. ziemniaków. B. Galicja i b. Wielkie Księstwo Poznańskie dostarczyły ilość znaczną, która jednak nie może być ściśle oszacowana, przynajmniej ja cyframi temi narazie nie rozporządzam. Że były one bardzo duże, niech za przykład służy, iż samo tylko Poznańskie dostarczyło samych tylko ziemniaków 7.237.000 ctn. Ceny kontyngentowe były naówczas 60 marek za centnar metryczny żyta, jęczmienia i owsa, (110 koron w b. dzielnicy austrjackiej), 70 marek albo 120 koron za pszenicę, 16 marek albo 30 koron za kartofle. Ceny zaś w t. zw. handlu wolnym przenosiły w b. Kongresówce cenę urzędową mniej więcej ośmiokrotnie, w b. dzielnicy austrjackiej mniej więcej sześciokrotnie, z czego wynika, że rolnik, odstawiając po cenie kontyngentowej 1 metr zboża, np. w b. kongresówce, pozbywał się ośmiokrotnej jego wartości i jak gdyby dopłacał od siebie z własnej kieszeni po strąceniu tego, co uzyskał, 7 razy tyle.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#JanStecki">Prosty rachunek przeprowadzony w ten sposób dla b. Kongresówki, a następnie dla b. dzielnicy austrjackiej, (kto z szanownych Panów ciekaw, zechce przeliczyć i sprawdzić) prowadzi do cyfr, które razem dadzą straty 5.776.000 centnarów żyta, po przeliczeniu na żyto dla samej tylko b. Kongresówki, z czego za podstawę do dalszego mego rachunku biorę tylko połowę, oczywiście w przypuszczeniu, że gdyby części zboża nie zarekwirowano po cenach niższych, to możeby ceny w handlu wolnym nie poszły tak wysoko, tylkoby doszły zaledwie do pędowy. Biorę zatem tylko połowę, dla pozostałych dwóch dzielnic biorę drugie tyle, co dla b. Kongresówki, — i wtedy otrzymuję straty 5,776.000 centnarów metrycznych żyta, do czego dołączam 5% na inne zboża, albowiem rekwizycji podlegały także strąki, zboża nasienne, etc. Czyni to w 1918/19 r. 60.498 wagonów. Analogiczny rachunek, przeprowadzony za r. 1919/20 i r. 1920/21, daje około 300.000 wagonów i około 210.000 wagonów. Jest to dopłata rolnictwa do podatków gruntowych i budynkowych, o której nie wolno zapomnieć, jeżeli się chce sądzić, w jakim stopniu rolnictwo przyczyniło się zasobami, pracą, produkcją do opędzenia potrzeb dźwigającego się Państwa i w jakim stopniu przyczyniło się do tego rolnictwo w porównaniu z przemysłem i handlem.</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#JanStecki">Proszę szanownych Panów, dla szeregu lat, o które nam chodzi, zrobiłem po części z t. zw. żółtej księgi b. ministra posła Michalskiego, a po części z późniejszych sprawozdań, zestawienie wpływów podatkowych; z jednej strony podatku gruntowego, domowo-klasowego i podymnego z drugiej podatku przemysłowego; przeliczyłem to na dolary, a dolary na centnary metryczne żyta według średniego kursu dla danego roku, co oczywiście Wysoka Izba zdaje sobie z tego sprawę — nie może dawać zupełnie ścisłych i matematycznie pewnych wyników, bo wpływy odpowiadały średniej z roku, lecz mogły być w jednym kwartale nieproporcjonalnie duże, w drugim nieproporcjonalnie małe; gdyby przeto liczyć wpływy do kas skarbowych podług dat, wypadłoby inaczej; ale wszak chodzi o cyfry orjentacyjne. Przytem muszę powiedzieć komu ta rzecz jest obca, że w owej wspomnianej przezemnie t. zw. żółtej księdze wpływy z tych kategorji podatków są już odrazu przeliczone w centnarach żyta, tak, że mnie wypadło zrobić to tylko dla dalszych lat, a stamtąd wziąłem już gotowe dla lat 1919–1921.</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#JanStecki">Proszę Panów, rzeczywiście przyznać trzeba, iż przemysł przoduje niemal ciągle i to właśnie dało powód do stawiania nam rolnikom przed oczy, jak bardzo pozostaliśmy w tyle za przemysłem i handlem we wszystkich swych świadczeniach na rzecz Państwa, jak nikłe opłacaliśmy podatki, jak małe ponosiliśmy ciężary. W r. 1919 podatek gruntowy, podymny i domowo-klasowy dał w cyfrach okrągłych 87.000 cent. metr, żyta, a przemysł 109.000. W roku następnym rolnictwo 31.000, a przemysł 146.000. W roku 1921 zmieniają się role, został podniesiony podatek gruntowy i chwilowo poszedł w górę, rolnictwo 462.000, przemysł tylko 281.000 cent. metr. W 1922 r. wracamy do zwykłej kolei rzeczy t. zn. do t. zw. marnych świadczeń rolników: 277.000 cent. metr. od rolnictwa, a od przemysłu 796.000. W roku ubiegłym, 1923, rolnictwo 1.210.000, przemysł 3.433.000.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#JanStecki">A teraz porównajmy z tem kontyngenty, a zobaczymy, dodając je, że w r. 1919, kiedy przemysł dał 109.000, rolnictwo wyłożyło 6.137.000 centr. metr. Kiedy przemysł w roku następnym wniósł 146.000, rolnictwo wniosło 10.031.000. Przypominam Panom, że kontyngenty liczyłem tylko w połowie tego, co mi z rachunku wypadało. W roku 1921 rolnictwo 211/2 miljona wobec 281.000 od przemysłu. W latach 1922 i 1923 dla porównania musiałem użyć innej metody, bo już nie było kontyngentów, metody opartej na obliczeniu strat, które rolnictwo poniosło wskutek niskich cen płodów rolnych. Co do nich nie będę nużył Panów odczytywaniem długich kolumn, zresztą była już o tem mowa, chcę tylko wytłumaczyć, w jaki sposób zużytkowałem cyfry dla przeprowadzenia dalszego rachunku. Otóż, proszę Panów, dla pszenicy w roku 1922 przeciętna w Polsce wynosiła 4,17 dolara, w Liverpoolu — 5,44; dla żyta, głównego naszego produktu w Polsce 2,74, w Liverpoolu 3.57, a w roku 1923 dla pszenicy w Polsce 3,83, w Liverpoolu 5,06; dla żyta w Polsce 2,25, w Liverpoolu 3,45. Jeżelibyśmy wzięli pod uwagę ceny produktów zwierzęcych w rolnictwie, to takie same porównanie daje różnice olbrzymie i niepomierne, tak wielkie, że oczywiście nie mogą nawet być zupełnie ściśle brane pod uwagę. Tak np. dla specjalnie interesujących się tą sprawą, zwłaszcza przedstawicieli mniejszego rolnictwa, które stosunkowo mniej produkuje zboża, a więcej artykułów zwierzęcych, powiem, iż za bydło I i II gatunku za 100 kilogramów, w dolarach w Polsce w ubiegłym roku, płacono 9,64, a w Niemczech 13,45, we Francji 17,28; za trzodę chlewną w Polsce 16,36, w Niemczech 22,06, we Francji 34,58.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#JanStecki">Otóż, proszę szanownych Panów, zupełnie pominąłem straty rolników na artykułach hodowlanych. Nie poddają się one rachunkowi, ja przynajmniej narazie nie umiałem rachunku tego ściśle przeprowadzić, zatrzymałem się więc tylko na rachunku uwidoczniającym straty wskutek niskich cen zboża, przyczem zastrzegam się zgóry, że należy nas rolników rozumieć dobrze; nie dążymy ani do powrotu do cen przedwojennych w złocie, ani do osiągnięcia takich cen, jakie są pobierane na wielkich cytowanych przezemnie rynkach wszechświatowych, np. za zboże w Liverpoolu. Warunki ekonomiczne urabiają ceny dla każdej doby i dla każdego kraju, przyczem wchodzą w rachubę nietylko czynniki gospodarcze, od których zależy układanie się cen, lecz także czynniki polityczne, które muszą być uwzględnione, a które są zupełnie godziwe, jako współczynnik normowania tych cen. A jeżeli mamy różnice tak bardzo rażące, jeżeli skądinąd wiemy, że od szeregu lat ostatnich, w szczególności w zeszłym roku, mimo całej nieufności, z jaką p. s. Osiński odnosi się do statystyki, mieliśmy nadmiar zboża i ten nadmiar zboża nie wywożony drogą legalną wychodził za granicę nie legalnie i to w bardzo znacznej mierze — p. s. Osiński rozkłada ręce, że nie może tego sprawdzić, my tak samo nie możemy wskazać, w których miejscowościach, w jakich punktach granicznych, przez czyje ręce, ale wszyscy wiemy, że zboże przechodziło — to rolnik ma prawo zabiegać, ażeby bodaj część nadmiaru jego produkcji, wychodząca drogą nielegalną, mogła być wywieziona z jego jaką taką korzyścią, przyczem może on oczywiście mieć na względzie podniesienie ceny zboża w kraju. Ale, proszę Panów, podniesienie cen zboża w kraju, jak już zaznaczono, przecież wcale jeszcze nie oznacza podniesienia ceny chleba czy mąki, których mieszkaniec miasta, w szczególności robotnik miejski, używa na potrzeby codzienne. Że tak jest, o tem już przed chwilą mówili inni senatorowie, mówił także s. Buzek. Jabym mógł tylko jeszcze na poparcie przytoczyć opinję źródła, jak mniemam, niepodejrzanego nawet w oczach tej strony Wysokiej Izby, którą chce reprezentować s. Osiński, t. j. opinję „Robotnika”, który w nr. 263 z r. ub., zestawiając kwietniowe ceny żyta z wrześniowemi, zestawiając jednocześnie ceny chleba, przeliczając wszystko na dolary i centy, powiada: „Cena zboża znacznie zmalała, bo z 2 dol. 85 cent. spadła na 1 dol. 57 cent., a chleb podrożał z 22 cent. na 25 cent., przyczem — to są właśnie słowa „Robotnika” — okazało się, ze drożyzna chleba nie jest uzasadniona drożyzną zboża. W tych warunkach mam prawo odwołać się do czynników decydujących, do ciał prawodawczych i Rządu, aby bodaj te trzy centy mogły pójść na korzyść rolnika, który w tej chwili bierze często o 75%, z reguły o 50%, a w wyjątkowych tylko warunkach o 30 czy 25% taniej, niż zagranicą, i to za zboże wyprodukowane w warunkach ciężkich, o których zaraz powiem. Do ceny zagranicznej tem hardziej dojść nie możemy, że sam przewóz z Warszawy do Liverpoolu kosztuje 95 centów, — 69 centów z Warszawy do Gdańska i 26 centów z Gdańska do Liverpoolu. Zawsze zatem przynajmniej o 95 centów musielibyśmy stać powyżej Liverpoolu, będzie to benefis coprawda nie przez nas stworzony — na korzyść ludności miejskiej, która może być w danym razie spokojna, że do ceny zagranicznej nie dojdziemy, choćby na żądanie „agrarjuszy” polskich granice zostały naoścież otwarte.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#JanStecki">Więc biorąc te straty, oparte na różnicy cen zboża za te 2 lata i biorąc tylko czwartą część wynikającej z tego różnicy, właśnie z powodów, o których mówiłem, z powodów frachtowych etc., okazuje się, że te 2 lata wypadły doskonale dla świadczeń rolnictwa na dobro Polski i Skarbu, jeżeli Skarb widzi dobro swoje w tłumieniu cen i doskonale zastąpiły dawniejszy kontyngent, albowiem dały świadczenia rolnictwa w r. 1922 wynoszące 9 i 3/4 miljonów centnarów metrycznych, a w 1923 r. 18 miljonów centnarów, co podniosło świadczenia rolnictwa na 10 miljonów w r. 1922 wobec 796.000 od przemysłu, i na 191/4 prawie miljonów centnarów w r. 1923 wobec 3.400.000 od przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#JanStecki">Wszystkiego tego bynajmniej nie mówię w tym celu, żeby tu rozpoczynać jakiś proces między rolnictwem a przemysłem i handlem. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie może być wielkiego państwa bez własnego, dużego przemysłu i handlu, i że jest rzeczą państwa a i całej ludności czynić wysiłki i ponosić ofiary, ażeby dźwignąć przemysł i handel zrujnowany, a nieistniejący stworzyć i postawić go na poziomie odpowiadającym tej roli, jaką odegrać powinna w świecie Polska. Tylko niech nam szanowni Panowie nie zarzucają z tego powodu obojętnego traktowania potrzeb państwowych, niechże nam z tego powodu nie zarzucają, że w świadczeniach na rzecz Państwa pozostaliśmy w tyle za przemysłem i handlem, i niech nam wolno będzie nareszcie powiedzieć, ze skorośmy ponieśli tyle ofiar, iż za 5 lat od przemysłu wpłynęło 4 i 1/2 miljona centnarów, rolnictwa zaś 67 miljonów centnarów, to pozwólcie i nam stanąć na mocnych nogach. Nadchodzi bowiem chwila, w której jeżeli podźwignięty przemysł, z trudnością mogący dziś konkurować na rynkach obcych, nie znajdzie oparcia o mocne rolnictwo, to runie rolnictwo i wraz z niemi runą wpływy skarbowe.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#JanStecki">Co do wpływów skarbowych, rzeczy, któro już mówiłem tu o podatkach, prowadzą mnie do innej nieco dziedziny, t. j. do tego, żeby szanownym Panom przedstawić, w jakim stosunku w tej chwili rolnictwo podlega temu obciążeniu. Jest to temat dość ciekawy, a traktowany przeważnie znów ze stanowiska, że tak powiem, codziennej, aktualnej, częstokroć obliczonej tylko na doraźne wrażenie, publicystyki dziennikarskiej, temat trudny, w którym do ścisłych rezultatów cyfrowych dojść także nie łatwo, ale pewną orjentację pozyskać można.</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#JanStecki">Otóż w dobie największego przed wojną obciążenia — Panowie mi wybaczą, że będę brał dla przykładu tylko stosunki w b. Kongresówce, stosunki bowiem w innych dzielnicach nie są mi dostatecznie znane i nie rozporządzam w tej chwili odpowiednim materjałem cyfrowym, — więc w dobie największego obciążenia, które przypada na rok 1910, opłaty rolników wynosiły średnio w b. Kongresówce 15,16 kg. z morga. Niewątpliwie obciążenie w Małopolsce musiało być większe, najprzód dlatego, że tam był samorząd wielostopniowy, podczas, gdy u nas istniał tylko jeden związek komunalny, mianowicie gmina, powtóre, że tam wogóle ciężary podatkowe były większe. Ja jednak — z tem zastrzeżeniem, — biorę b. Kongresówkę, jako przykład dla porównania tych cyfr z obecnemi.</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#JanStecki">Otóż, proszę Panów, po zwaloryzowaniu tegorocznem podatków, przez podział zeszłorocznych opłat, jak Panom wiadomo, przez 11.369 dla otrzymania złotych polskich i przy wzięciu za podstawę do obliczania ceny żyta 9 złotych polskich za centnar metryczny, co odpowiada 16.200.000 marek za cent. metr., ceny może trochę zbyt małej, jeżeli chodzi o stosunki prowincjonalne, nie o giełdę warszawską, sprzedającej przeważnie z drugiej ręki i liczącej koszta przewozu, — to otrzymamy średnie obciążenie w toku 1924 aż 25 kg. z jednego morga. Przytem, proszę Panów, jest to obciążenie średnie, a dla pewnych kategorji posiadłości rolnych sięgnie ono do 39 kg., nie licząc podatku dochodowego, który wynosi średnio 4 kg. Według mnie obciążenie to jest znaczne, jest to cyfra średnia, a w poszczególnych wypadkach — nie mówię już w poszczególnych majątkach albo gminach — ale w całych powiatach idzie ono daleko wyżej. To obciążenie, proszę Panów, wynosi np. dla powiatu kutnowskiego w tej chwili po zwaloryzowaniu 1 rb. 90 kop. złotem — przepraszam Panów, że używam rosyjskiej waluty, ale te wyliczenie zrobiono mi w tej walucie, — gdy przed wojną wynosiło 76 2/3 kop. Dla poszczególnych majątków, albo dla poszczególnych gmin, różnice są jeszcze większe. To jest jeden z czynników deprymujących rolnictwo, podrażających produkcję rolną, zmniejszających zyski. Cóż mówić o innych, o drożyźnie artykułów pomocniczych w rolnictwie, wszakże o tem mówiło się już i pisało tyle, że chociaż mam tekę naładowaną wycinkami i zestawieniami, nie podejmuję się męczyć Panów odczytywaniem tych danych, tylko proszę narazie przyjąć na wiarę, że utrzymuje się w granicach największej skromności twierdząc, iż ceny artykułów pomocniczych w porównaniu z dobą przedwojenną i w zestawieniu z ceną zboża wzrosły o 30–50%. Podobnie o 50% wzrosła robocizna. P. s. Osiński interesuje się niezmiernie losem bezrolnych, więc jest to temat, który zwłaszcza jego powinien zająć. Wynagrodzenie ordynarjusza zwiększyło się mniej więcej o sto kilka procent tu u nas w b. Kongresówce, t. zn. wzrosło z jakich 33 cent. metr. żyta rocznie, jeśli przeliczymy wszystkie naturalja i pieniądze na żyto, do jakich 71 cent. metr. Wynagrodzenie dniówki wzrosło zaledwie o kilka procent, ale ponieważ te dwie kategorje są w rolnictwie ściśle z sobą sprzężone, (to mi przyzna oczywiście każdy z Panów, czy z prawej czy z lewej strony, jeśli jest z rolnictwem obeznany, że te dwie kategorje są z sobą ściśle związane, nie formalnie, lecz życiowo i gospodarczo, rachunkowo), przeto wyprowadzam wniosek, że w okrągłych cyfrach wzrost kosztów robocizny wynosi 50%. Jeśli zważymy, że artykuły pomocnicze wzrosły do 150%, robocizna do 50%, opodatkowanie od 170 do 220% i jeśli zważymy, że ceny są niższe, niżby być mogły i powinne przy najskromniejszem obliczeniu, jak to podawałem szanownym Panom, przynajmniej o 25%, to musimy nabrać przekonania, że przed rolnikami stanęło widmo kryzysu, nie waham się tego tak nazwać. I niech tu ta dzisiejsza debata, w której mam zaszczyt brać udział i która niewątpliwie powtórzy się w Sejmie w dniach najbliższych, jeśli się zważy obfitość wniesionych tam wniosków, dotyczących sytuacji w rolnictwie, niech już sama ta debata wywołana przez przedstawicieli ludności tak spokojnej, tak cierpliwej, tak umiarkowanej jak rolnicy, świadczy, że miara cierpliwości się przebrała. Mniejsza, że się przebiera miara naszej cierpliwości. Boimy się, że przebierze się także miara możliwych świadczeń rolnictwa, a wtedy żadne projekty p. Ministra Skarbu, jakkolwiekby były pomyślane, jakkolwiekby daleko sięgały, na jakichkolwiekby były oparte metodach, nie dadzą wyniku; nie wskutek zmowy rolników. Będą naturalnie gazety, które powiedzą, że Związek Ziemian, t. j. ja, wydałem okólnik tajny, zabraniający płacić podatki, albo, że rolnicy zjechali się na tajny konwentykiel i postanowili, dajmy na to, wrzucić zboże do Wisły, ażeby ogłodzić ludność miejską. Więc nie dla żadnych konwenty kłów ani dla żadnych nakazów, lecz dlatego, że nie będzie siły, któraby z pustego wzięła. A dotyczy to tak samo wielkich jak i drobnych rolników. Drobni rolnicy są może w trochę lepszem położeniu, w lepszem położeniu bodaj psychologicznie, bo nie są przedmiotem naganki tak zawziętej, jak rolnicy więksi, ale sytuacja ich gospodarcza jest także pod znakiem zapytania, czego dowodem najlepszym jest to, że wszystkie kluby w tej Wysokiej Izbie, reprezentujące interesy rolników producentów, nie zaś ludności z rolnictwa żyjącej, bo to co innego, zespoliły się w motywowaniu tego wniosku.</u>
          <u xml:id="u-10.20" who="#JanStecki">Wspomnę wreszcie tylko jedno i będę kończył, mianowicie nieszczęśliwe kredyty. Była już mowa o nich, p. s. Połczyński poruszył to wyłącznie ze stanowiska potrzeb przemysłu rolnego, a ja opowiem Panom ciekawą historję: mianowicie, kiedy wyszło to oto sprawozdanie P. K. K. P. za rok 1923, niektóre zbyt ciekawe, a interesujące się sprawą rolnictwa gazety zrobiły zestawienie, z którego wynikało, że rolnictwo otrzymało 0,45% ogólnej ilości kredytów na cele gospodarcze przez P. K. K. P. w r. 1923 udzielonych. Bardzo zastanawiające. Ja sobie to też zanotowałem, a w kilka dni potem ukazał się komunikat — coś w rodzaju komunikatu, bo to brzmiało jednakowo we wszystkich gazetach i zostało tym gazetom nadesłane, — komunikat twierdzący, że wcale tak nie jest, bo w gazetach nie liczono kredytów, udzielonych w rachunkach zastawów i rachunkach otwartych oraz kredytów zwaloryzowanych, tylko markowe, że nie wzięto pod uwagę kredytów, z których korzystał przemysł rolniczy, organizacje rolniczo-handlowe, a nawet t. zw. w tym komunikacie przemysł przetwórczo-spożywczy, przez co należy zapewne rozumieć piekarnie i młyny, mające z rolnictwem tyle wspólnego, że biorą od rolników zboże, gdyż tylko bardzo niewielka ilość młynów znajduje się w rękach rolników. W tym komunikacie podano cyfrę, która na oko, zwłaszcza, że nie było cyfry ogólnej, podniosła rzekome świadczenia kredytowe, udzielone rolnictwu. Między innemi w dziale kredytów zwaloryzowanych i rachunków otwartych powiedziano, że przemysł rolniczy dostał tyle a tyle. Tymczasem w komunikacie cyfry przewyższają nietylko stan zamknięcia rachunków tego działu na 31 grudnia. ale nawet sumę udzielonych przez cały rok kredytów w złotych polskich. Więc pojechałem do dyrekcji P. K. K. P. i poprosiłem uprzejmie, aby byli łaskawi wytłumaczyć mi dlaczego taki komunikat wydali i dlaczego cyfry tam są inne, niż w sprawozdaniu. Pokazało się, że pochodzę nie tego komunikatu dyrekcji P. K. K. P. jest nieznane, a cyfry w nim przytoczone P. K. K. P. uważa za fałszywe i nie odpowiadające jej sprawozdaniu, tak samo, jak i ja. Wpadliśmy na trop, że komunikat ten wyszedł pewnie z biura prasowego Ministerstwa Skarbu, którego zapatrywania na interesy rolnicze są wszystkim Penom dobrze znane, a które, jak się przekonywam po raz drugi, działa bez kontroli i dopuszcza się wystąpień, za które nikt właściwie nie ponosi odpowiedzialności. Skoro tak jest, to pozwolą Panowie, że będę stał na cyfrze, wyjętej ze sprawozdania, 0,45%, to jest pomoc Państwa na rzecz rolnictwa. Prawda, nietylko Państwo jest obowiązane do tych kredytów, ale stan rynku kredytowego pogarszał się z każdym miesiącem, z każdym tygodniem i dniem i o innych źródłach kredytu nie można poprostu marzyć.</u>
          <u xml:id="u-10.21" who="#JanStecki">Proszę szanownych Panów, teraz chcę zamknąć to moje zbyt długie, — za co najmocniej przepraszam — przemówienie pewnemi uwagami, spowodowanem! wystąpieniem p. s. Osińskiego. Najprzód zacznę od tego, że p. s. Osiński wysuwał interesy małorolnych i bezrolnych jako rzekomo przeciwstawiające się interesom rolników, posiadaczy wogóle, już nie mówiąc o t. zw. obszarnikach. Myślę, że p. s. Osiński tej rzeczy pewno nie zdążył należycie pogłębić — w swojem przemówieniu, jeżeli ją tak na surowo nam podał. Nie przeczę, że małorolni, a tembardziej bezrolni są konsumentami, nie zaś producentami zboża, ale twierdzę, że ci małorolni i bezrolni, o których nam mówił p. s. Osiński, żyją z rolnictwa i z rolnictwem są bezpośrednio związani. I gdy będzie dobrze rolnikom posiadaczom, to będzie lepiej także i tym bezrolnym i małorolnym, którzy tam pracują.</u>
          <u xml:id="u-10.22" who="#komentarz">(Głos: To jeszcze znak zapytania)</u>
          <u xml:id="u-10.23" who="#JanStecki">Niech Pan postawi dwa znaki zapytania, na jeden z nich zaraz odpowiem.</u>
          <u xml:id="u-10.24" who="#komentarz">(Głos: Było dobrze obywatelom, a jednak fornale mieszkali jak świnie w chlewach)</u>
          <u xml:id="u-10.25" who="#JanStecki">Prawda, było wiele złego i to złe naprawić należy, ale czy wskutek tego, że się znalazła w naszem społeczeństwie taka oto ruchliwa część opinji publicznej, która zwróciła na złe uwagę, polepszyło się to odrazu i czy się to da odrazu polepszyć?</u>
          <u xml:id="u-10.26" who="#JanStecki">Twierdzę i Panowie temu nie zaprzeczą, że egzystencja małorolnych i bezrolnych, żyjących na wsi, jest związana z rolnictwem i że znaczna część bezrolnych, bo przynajmniej 300.000, jeżeli nie 400.000 rodzin w samym tylko b. zaborze rosyjskim — a ileż wypadnie na obszarze całej Rzeczypospolitej — pobiera wynagrodzenie za pracę w 3/4 w zbożu i że w interesie ludności tej leży, żeby zboże było droższe. Bo oto, proszę szanownych Panów — znowu sięgam do tych papierom — powiedział b. minister rolnictwa p. poseł Gościcki, że gdy przed wojną ordynariusz dla kupienia pary butów musiał wydać zarobek dni 50, to teraz musi wydać zarobek dni 114. Dlaczego? Dlatego, że pobiera część swego wynagrodzenia w zbożu, a to zboże jest tanie, a tamte produkty są drogie. To jedna przyczyna, dla której utrzymuję, że niema zasadniczej przeciwstawności interesów między małorolną i bezrolną ludnością z lotnictwa żyjącą a rolnikami posiadaczami, lak samo, jak niema zasadniczej przeciwstawności interesów między — boję się powiedzieć — przedsiębiorcą przemysłowym i robotnikiem, albowiem nigdy jeszcze nie było tego wypadku, żeby w dobie depresji przemysłowej robotnicy wywalczyli sobie jakiekolwiek korzyści, i jeżeli je kiedykolwiek osiągali, to tylko w dobie rozkwitu przemysłu. Niech Pan Senator mi raczy wierzyć, że tak samo jest z ludnością małorolną i bezrolną.</u>
          <u xml:id="u-10.27" who="#JanStecki">A potem bardzo Panów proszę, aby Panowie nie chcieli śladem p. s. Osińskiego dzisiejszej debaty, sprowadzać do tematu potrzeb ziemiaństwa. Przyjdzie laka pora, sam będę się bardzo tem cieszył, kiedy z tej wysokiej trybuny będziemy rozmawiali o interesach ziemiaństwa, o jego roli w rolnictwie i w kraju wogóle dziś wszakże nie o tem mowa. Nie występ jemy, proszę Panów, w charakterze obrońców interesu przedsiębiorczego większej własności ziemskiej, przemawiamy w imieniu wszystkich rolników i jeżeli który z szanownych naszych kolegów z łona drobnych rolników tu zasiadających sadzi, że powiedzieliśmy coś źle, że nie powiedzieliśmy wszystkiego, będziemy wdzięczni im my, co gospodarujemy na większych nieco obszarach, jeżeli to dopowiedzą i podkreśla. Wobec tego, usunąwszy, że tak powiem, na bok ziemiaństwo, mógłbym się nie wdawać w krytykę socjologicznych, a raczej historjozoficznych wywodów p. s. Osińskiego, streszczonych w zdaniu: „Tam będzie Polska, gdzie będzie chałupa polska”. Nie, proszę Pana, nie będzie Polska ani tam gdzie chałupa, ani tam gdzie dwór, jeżeli będzie bieda i ciemnota. Tam będzie Polska, gdzie będzie światły i zasobny polski obywatel. Widzieliśmy całą dzielnicę polską, gdzie się zniemczyły, co prawda najprzód warstwy wyższe, ale potem doszczętnie i lud polski: Górny Śląsk. Tam mieliśmy chałupy polskie i te chałupy również przepadły.</u>
          <u xml:id="u-10.28" who="#komentarz">(Głos: Dzięki Wam)</u>
          <u xml:id="u-10.29" who="#JanStecki">Nie Panie, tego nikt nie może powiedzieć. Dopóki Pan mówił o Ukrainie, gdzie nie było polskiego ludu, tylko polska szlachta, tak łatwo przez wielką burzę zmieciona, mógł Pan jeszcze nie spotkać sprzeciwu, ale jeżeli Pan będzie utrzymywał, że lud polski po wygaśnięciu Piastowcow i rycerstwa polskiego na Śląsku dlatego się zniemczył, że nie było już tam tego rodu Piastowego i tego rycerstwa polskiego, to Pan sam sobie przeczy i odbiera Pan ludowi polskiemu te wewnętrzne wartości moralne, które w nim tkwią, które Pan podkreślił i które my narówni z Panem uznajemy. Wprowadzam tylko poprawkę do Pańskiego twierdzenia, że ani chałupa, ani dwór nie stanowi o Polsce, tylko stanowi o Niej światły obywatel, a światła i gorliwa myśl obywatelska wynika nie z waśni wewnętrznych, z walk klasowych, z wyzysku jednej strony przez drugą i z upośledzenia jednych interesów przez drugie, lecz ze zgodnej pracy, z wzajemnego zrozumienia potrzeb, z wzajemnych ustępstw, ze wspólnego dorobku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Juljan Nowak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#JNowak">Wysoki Senacie! Uważam dzisiejszą dyskusję za bardzo ważną i nie potrzebujemy tego żałować, że może ona jest trochę za długa, ponieważ dotknęła zasadniczych problemów państwowych. Dotyczy ona nietylko jednego przedmiotu, ale jest początkiem likwidacji wojny. Wojna przyniosła ze sobą nietylko materjalne rzeczy, nietylko przekształcenie karty Europy, nietylko zniszczenie jednych krajów, a wzbogacenie drugich, ale przyniosła pewną ideologję, która panuje nad mózgami tego pokolenia, które wojnę przeszło. Otóż pod wpływem tej ideologji jesteśmy wszyscy, z tej ideologji wyzwalamy się nadzwyczaj trudno.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#JNowak">Jedną, powiem, z klas, z zawodów, z części obywateli, którzy od tej ideologji cierpią, jest rolnictwo. Wojna stworzyła dla rolnictwa pewne sposoby myślenia. Mianowicie, na samym początku wojny wiedzieliśmy jedno, wszyscy to głosili: wojnę rozstrzygnie materjał odżywczy, rozstrzygnie ją zboże, kto nie będzie się mógł wyżywić, ten zginie. I od samego początku wojny państwa położyły swą ciężką rękę na rolnictwie, na płodach rolniczych i powiedziały, że to jest tak ważne, jak amunicja, jak żołnierz, który idzie na wojnę. I od tego czasu tworzy się pewna ideologją, powstają kontyngenty, powstają ceny maksymalne, komisarze drożyźniani, komisje drożyźniane, ten cały aparat, który Panowie pamiętają od roku 1914.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#JNowak">Pamiętam, że od samego początku wojny, — przypadek tak zdarzył, — zacząłem mieć do czynienia ze zwalczaniem drożyzny, i w tych aparatach, zwalczających drożyznę, przez długie lata, prawie przez całą wojnę tkwiłem i widzieliśmy ze zdumieniem wszyscy, że w miarę, jak tę drożyznę zwalczano, ona tembardziej rosła. Im bardziej się ceny obniżało, im bardziej się ceny maksymalne na dół spychało, tembardziej rosły rzeczywiste ceny tak, że rozumowanie z faktami nie szło po jednej linji. Nie było wtedy czasu na produkcję. Może jedna Anglja sobie zdawała sprawę z tego, że chodzi o wytrzymanie, i Anglja to głosiła na samym początku wojny i Anglja zorała parki lordów i zmieniła na żyzne pola. Ale państwa środkowo-europejskie nie miały czasu na to, żeby się rolnictwem produkcyjnie zająć, może to było niemożliwe — powiedziały tylko, że te produkty, jakie są, muszą uchwycie w swoje ręce.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#JNowak">Ponieważ środki materjalne ludności stawały się coraz szczuplejsze, warunki, w których żył konsument, były coraz trudniejsze, więc musiano te produkty rozdzielać bardzo skrzętnie, żeby wystarczyło dla wszystkich i musiano odpowiednio regulować ceny, licząc się z możnością płatniczą ludności.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#JNowak">W rozmaity sposób to czyniono. To państwo dodawało do tych produktów rolnych pewne kwoty od siebie, to znowu obniżało ceny niżej kosztów produkcji, pocieszając rolników, że przyjdzie czas, kiedy państwo niczem nie zajmie się tak gorliwie, jak właśnie rolnictwem. Z tego wszystkiego wynikła pewna ideologja w szerokich warstwach ludności, przedewszystkiem u konsumenta, który po wojnie był przeważnie bardzo biednym człowiekiem, potrzebującym nieodzownie środków do życia, t. j. żywności. Z tej ideologji wyrosło to, nadzwyczaj proste pojęcie, że jeśli zboże, jaja, masło, wieprze są na jakiemś miejscu nagromadzone w dużej ilości, to ci właściciele będą musieli tanio towar dawać. Zdawało się szerokim warstwom ludności, że to jest droga do obniżenia cen. Tymczasem statystyka, historja innych krajów i bardzo długie doświadczenie uczy, i to jest ciekawa rzecz, że im w jakimś kraju jakiś przedmiot więcej się eksportuje, tam ten przedmiot jest tańszy. Jeżeli ten przedmiot gdzieś w jakimś kraju jest rzadki, to staje się drogi. Jeśli się eksportuje, to zawsze rzeczy lepsze.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#JNowak">Przypatrzmy się Danji. Znam tę rzecz dokładnie, napisałem kiedyś książkę o Danji. Otóż Danja najlepsze rzeczy, jakie ma, eksportuje do Anglji. U nas często się słyszy narzekania, dlaczego oni wywożą tak świeże jaja do Anglji, czy nie mogą wywozić gorszych, przecie jest dosyć jaj zastarzałych? Nie, to się nie da, na to się Anglja nie złapie. Anglja ma swoje komisje, ma sieć swoich agentów w Danji i doskonale reguluje i kontroluje dowóz masła duńskiego i dowóz jaj duńskich. Ona bierze to, co jest najlepsze. Dlaczego? — Bo ma przecie Indje i ma Egipt, starą kulturę i ona na tem zarobi. To są rzeczy, których się nie da zmienić żadną ideologją; ażeby jeść jajecznicę ze świeżych jaj i ze świeżego masła, na to trzeba mieć pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#JNowak">Jeżeli mamy stworzyć państwo — nie chcę mówić o rolnictwie, ja chcę mówić o państwie — jeżeli mamy stworzyć państwo nowe, jeżeli mamy je tworzyć na ziemiach zniszczonych, jeżeli mamy tworzyć aparat administracyjny, jeżeli mamy tworzyć armję, mamy ją uzbroić, mamy zakładać szkoły gazowe, fabryki aeroplanów, które się nie będą opłacać i państwo musi do nich dopłacać, bo to jest nakazem naszego dążenia do życia, bo chodzi o obronę swoją podczas wojny, jeżeli mamy zakładać szkoły wyższe, jeżeli mamy swoich reprezentantów utrzymywać zagranicą, prowadzić politykę zagraniczną i t. d. i t. d., stworzyć flotę handlową, to równocześnie nie możemy sobie pozwolić na jajecznicę z najlepszych jaj i z najlepszego masła. Musimy coś oddać z tego, co produkujemy.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#JNowak">Weźmy przemysł. Przemyśl wchodzi w kryzys. Zdajemy sobie sprawę z tego, że przemysł nasz ma wyposażenie fabryczne niedostateczne, że nie ma tej tradycji, jaką ma przemysł państw zachodnich, że przemysł państw zachodnich jest głodny, że czeka na rynki zbytu i podejmie walkę na śmierć i życie, aby nie dać się zagnieździć innemu przemysłowi na danym rynku. Codziennie czytamy o tem w gazetach, widzimy rozmaite sarabandy, widzimy, że rządy obcych, potężnych państw, wyprawiające delegacje, aby móc towary wywozić do Sowdepji. Sowdepja weźmie towary, ale chwilowo płacić nie będzie. Długo będziemy czekać na to, abyśmy mogli nasze produkty przemysłowe pchnąć na wschód, a konkurencja z zachodem tak jest ciężka, że stanowczo musimy mieć swój przemysł, gdyż wiadomo dziś, że państwo, które nie ma własnego przemysłu, legnie w wojnie odrazu na placu boju. Są takie nakazujące momenty, że Państwo przemysł własny mieć musi, a nawet jestem zdania i prawdopodobnie nie mylę się, że Państwo będzie musiało jednakże tu i owdzie rozmaite ofiary na rzecz tego przemysłu ponosić, bo to będzie racja stanu i racja państwowa. Ale nie łudźmy się, że będziemy mogli żyć z przemysłu. Będziemy mogli żyć z tego, co stanowi podstawę państwa, z rolnictwa. Jeżeli my tę podstawę podetniemy i zbudujemy sobie ideologję fałszywą, że to, co wytworzy się najlepszego, zjemy, a odpadki będziemy wysyłać zagranicę, to przegramy. Z zagranicą musimy być w związku, przychodzą do nas z zagranicy druki, precyzyjne maszyny zagraniczne i przez długi jeszcze okres czasu będą przychodzić tkaniny i najrozmaitsze rzeczy, pomijam już te wagony perfum, które przychodzą i czego nikt nie zatamuje, — które przychodzić będą. Za to musimy płacić dobrą walutą. Jeżeli my za to nic od siebie nie oddamy, tylko będziemy konsumować wszystko co najlepsze u siebie, a jeszcze sprowadzać dobre rzeczy z zagranicy, to stanowczo zbankrutujemy, to o utrzymaniu państwa niema mowy. Sądzę, że musimy te rzeczy raz obrachować i powiedzieć sobie: no, musimy coś wywozić. Dotychczas zwykle dyskusję taką ograniczało się do tego: przecież mamy węgiel, a tymczasem pokazało się, że tu i owdzie węgla naszego wywozić nie możemy, bo tam jakieś państwo przeszkadza, a tam znowu nasz węgiel jest droższy, niż inny węgiel. Potrosze podziałały i konjunktury przemysłowe, tak, że już niema z tego dochodów takich, jakich się spodziewano.</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#JNowak">Ciągle powtarza się: wywóz drzewa, jeżeli są jakieś wydatki państwowe, to wyjeżdża się z Puszczą Białowieską. Stąd drzewa nie wystarczy na wszystko, to jest zamało — tu muszą być jakieś inne rzeczy, nietylko te martwe produkty natury, ale musi być bądź co bądź produkt rąk ludzkich. W historji możemy zaczerpnąć naukę, ze państwa, które są w stanie eksportować, sprzedawać innym tylko surowe materjały, nic innego, to są najczęściej kraje ubogie. Krajami bogatemi są te, które potrafią także sprzedawać produkcję rąk ludzkich. Otóż płody rolnicze są niewątpliwie taką produkcją rąk ludzkich i popyt na nie zależy w wysokim stopniu od wykształcenia rolnika.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#JNowak">Następnie, jeśli była poruszana sprawa walutowa, to często się słyszało, że możebyśmy z tą reformą walutową zaczekali, bo jednak przyjdą bardzo ciężkie czasy, może to jeszcze odłożyć i tak brnęliśmy w tem słodkiem okłamywaniu się tą walutą, która coraz mniej wartała, przyzwyczailiśmy się do tego, i nie mogliśmy się zdobyć na przebrnięcie tego rubikonu. Ale w końcu to przyszło i przetrzymać ten okres potrafimy. Otóż, proszę Panów, niewątpliwie nie chciałbym twierdzić i byłbym niezgodny z naturalnym biegiem rzeczy, gdybym powiedział, że po wojnie trzeba było odrazu pozostawić rolnictwu wolny handel. Socjalne położenie Państwa i inne względy przemawiały za tem, że jednak tą ilością produktów, która wtedy prawdopodobnie do wyżywienia całego Państwa nie wystarczała, trzeba było zarządzać w pewien celowy sposób. Ale te czasy minęły. Nie potrzebaby nawet cyfr statystycznych na to, żeby się przekonać, że produktów spożywczych mamy obecnie dosyć. Jabym tylko chciał poprowadzić Panów przed kilku, a może kilkunastu tygodniami na przechadzkę po ulicach Krakowa. W Krakowie jest dosyć dużo sklepów masarskich i wszystkie były puste. Widać było tylko panny, które tam kiedyś krajały szynkę, nudzące się za szybami wystawowemi, piękne ściany wyłożone kaflami, ale nie było tam nic. Zdawałoby się, że to jest kraj, który nic nie produkuje. Później rozwiązano komisję cennikową i naraz zaroiło się wszystko, było pełno wędlin, teraz idąc ulicami Krakowa można widzieć, jak przed tą maszynką, która kraje szynkę stają długie ogony konsumentów, a co ważniejsza spadła cena wędlin. Bo przyszła rzecz bardzo prosta. Przyszła konkurencja. W tych ekonomicznych rzeczach, nie wątpię, że jeżeli się ręka ludzka weźmie do tego umiejętnie i rozumnie, te może niejako uregulować, ale brutalnem dotknięciem osiąga się całkiem przeciwny skutek. W wielkich problematach ekonomicznych lepiej, ażeby odwieczne prawo, jakie tą ekonomiką rządzi. działało samo, a takiem odwiecznem prawem jest konkurencja i ona jest najlepsza, tembardziej, że do produkcji — to wojna wykazała — nie można zmusić żadnym sposobem. Próbowano to zrobić najrozmaitszemi sposobami, które mogłyby człowieka zezłościć i wprawić w śmiech. Ja pamiętam, jak w Galicji, obecnej Małopolsce część rolnictwa wzięło podczas wojny wojsko w ręce i komendant wydał rozkaz, że trzeba produkcję uprościć, że rolnicy mało się trzymają przepisów, wydał rozkaz, że wszystkie siewy mają się odbywać na wiosnę. To jest próbka takiego mechanicznego załatwienia problemu ekonomicznego. Zdaje mi się, że jest czas po temu, że stosunki już się tak ułożyły, że rolnictwo już tak postąpiło, że można teraz powiedzieć sobie: dajmy spokój, niech Rząd nasz zajmie się czem innem, mamy tyle ważnych problemów, mamy tyle spraw administracyjnych, jeszcze maszyna państwowa skrzypi, nie oddawajmy tej skrzypiącej maszynie tych wszystkich rzeczy, tych rozmaitych przejawów życia, bo ona te przejawy życia skrzywi, nie da im rady, ale niech ma jak najmniej do roboty. Proszę Panów, zdaje mi się przyszedł czas, żeby Rząd handlem rolniczym się nie zajmował. Jestem zdania, że jeżeli będzie kilka tygodni ciężkich dla konsumentów, a mogę to powiedzieć, mam prawo powiedzieć, ponieważ mam związek z rolnictwem, pozostaję z nim w kontakcie, już b. dawno, pracuję sam na niwie rolniczej, ale nie produkuję nic z rolnictwa i sam jestem konsumentem, więc mogę powiedzieć i mam prawo to powiedzieć, że konsumenci może kilka tygodni przecierpią, ale potem, jak wszystko się ureguluje i będzie inaczej wyglądało, ceny się uregulują i będą te ceny zależne nie od rozmaitych przywozów i wywozów, lecz od wielkich praw ekonomicznych, wtedy konsumenci lepiej na tem wyjdą. Polska jest krajem rolniczym, to nie ulega wątpliwości i na to nie trzeba żadnych dowodów. Polska musi żyć z rolnictwa, z niczego innego żyć nie będzie. Otóż ja Panom przypomnę, że jest przypowieść biblijna o talentach. Były panny, którym dano talenty: jedne temi talentami dalej pracowały, to były mądre panny, ale były także głupie panny, które te talenty zakopały w ziemię. Otóż Polska ma ten talent, którym są urodzajne ziemie, czy to weźmiemy Wschodnią Małopolskę, czy Proszowskie, ma pastwiska nad Dniestrem, ma łąki na Wschodnich Kresach, jest bogatym krajem rolniczym, i biada Polsce, gdyby poszła drogą głupich panien i ten talent zakopała w ziemię.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#komentarz">(Brawa)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Misiołek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#LeonMisiołek">Wysoki Senacie! Wniosek, nad którym dyskutujemy, jest dalszym ciągiem gospodarki wojennej. Wnioskodawcom, którzy ten wniosek Senatowi przedstawili, zdaje się, że sprawa jest zupełnie załatwiona, że wojna ustała i że wracamy do zupełnie normalnych stosunków i żądają niejako zupełnie wolnego handlu i wogóle swobód dla rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#LeonMisiołek">Doświadczenie nauczyło i uczy nas przez kilka lat zupełnie czego innego, że dawanie zupełnej swobody i wolnego handlu rolnictwu doprowadziło do tych stosunków, w jakich żyjemy, ponieważ wprowadzono wolny handel bez żadnego przygotowania. Na Komisji Gospodarczej rolnicy, a nawet reprezentant rządu przedstawili, że dlatego możemy przystąpić zupełnie swobodnie do uchwalenia tego wniosku i wprowadzenia wolnego handlu i wywozu, że w kraju jest nadprodukcja zboża. Dziwne, że ta statystyka jakoś nie mogła się pogodzić: jedni mówili 40.000, inni mówili 60.000, 80.000 nawet 120.000. Tak, że faktycznie trudno uchwycić ile właściwie tej nadprodukcji rolnej jest? Ale mówili rolnicy, że rzeczywiście nie da się ściśle przeprowadzić, ponieważ dużo nie omłócono, dużo leży w kopcach, dużo myszy i szczury niszczą, a więc ta ilość środków żywności dla wyżywienia obywateli maleje.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#LeonMisiołek">Tymczasem powiadają: wprowadzić zupełną swobodę wywozu. Ja także przypominam sobie jeszcze w 1919, 1920 r. za pierwszego Sejmu, kiedy był kontyngent, rolnicy zawsze prowadzili wojnę; żądali wolnego handlu. Naturalnie ja i wielu moich kolegów, jako reprezentanci konsumentów byłem przeciwny temu, bo wiedziałem, że tak nie jest, że musi Rząd trzymać rękę na tem, aby w ciężkich warunkach dzisiejszych całą ludność mniej więcej równo wyżywić. A kiedy przychodziło do zbiorów, to zawsze mówili rolnicy, że urodzaje są ładne, że będą zbiory nadzwyczajne, że będzie nadwyżka, że należy wprowadzić wolny handel. Naturalnie nie udawało się to przez dwa, czy trzy lata, bo okazywało się zwykle już w jesieni, zaraz po zbiorach, że rząd zaczynał się kręcić, bo tyle a tyle brak i trzeba na gwałt sprowadzić z Ameryki. Tego samego obawiam się i dziś skutkiem tego właśnie, że sam Rząd nie wie i rolnicy wogóle, choć przedstawiali statystykę, nie wiedzą ściśle jaka jest ilość nadprodukcji? Statystyka jest niejasna, obawiam się więc, że może nastąpić coś takiego, co może kraj wygłodzić, albo doprowadzić do niezwykłej drożyzny. Okazało się wtenczas już, że tak samo na wsi, jak i w mieście był głód. Tak samo i dziś nietylko robotnicy przemysłowi, nietylko miasta, ale i wieś bezrolna i małorolna cierpi głód i w razie wywozu, gdy przyjdzie przednówek, to tak samo wieś będzie potrzebowała kupować zboże na wyżywienie, a nawet może na zasiew. Nie wiem czy to jest w interesie rolników małorolnych i bezrolnych, ażeby mieli zboże drogie, ale nie mówię absolutnie, ażeby mogło być korzystne dla robotników i urzędników, kolejarzy i tych, którzy bezpośrednio żyją z gotówki i stałej płacy.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#LeonMisiołek">Ja nie przeczę, że rolnicy muszą bronić swoich interesów, możliwie, że mają słuszność, ale, proszę Panów, podstawą wyżywienia jest chleb jest mięso, więc jeżeli to zacznie dzisiaj drożyć, to przypominam Panom, że dyskutowano nad tym wnioskiem tydzień przed tem i już mówiono, że drożeje chleb, że drożeje mięso, chociaż rolnicy mówili, że oni nie podrażają, że jest coraz taniej, a było to dzięki temu, że wniosek ten jest na porządku dziennym, więc wyzyskiwano to w przewidywaniu drożyzny. Co będzie, gdy będzie uchwalony taki wniosek? Przyjdzie drożyzna, podrożenie chleba, a co za tem idzie podrożenie pracy, robotnicy będą żądali podwyżek, nastąpi podrożenie pracy, robotnicy będą żądali podwyżek, nastąpi podrożenie produkcji, a więc rolnicy nie będą mogli kupować narzędzi, gdyż będą cne droższe. To jest błędne koło, z którego mojem zdaniem, nie z tej strony należy szukać wyjścia. Rząd powinien wpłynąć na to, jako władza wykonawcza, powinien użyć swoich wpływów na węglarzy, wogóle na tych, którzy nadużywają cen i podnoszą je. Ale nigdy nie można drogą podwyższania chleba dążyć do uregulowania stosunków. To jest błąd, który nie doprowadzi de niczego, przeciwnie zagmatwa chwilowo jako tako uspokojone stosunki.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#LeonMisiołek">Proszę Panów, Panowie powiadają, a między innymi p. s. Stecki, że rolnictwo zrobiło poświęcenie wielkie, że rolnictwo jest zniszczone i t. d. O ile mi wiadomo, to rolnictwo w czasie powojennym oczyściło zupełnie swoje hipoteki,</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#komentarz">(Głos: To obszarnicy)</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#LeonMisiołek">... które były obciążone na 50% a nawet i więcej, a teraz te hipoteki są zupełnie czyste. Oni zrobili na tem kokosowy interes, tylko przyzwyczaili się do robienia interesów i chcieliby w dalszym ciągu robić takie interesy. Trzeba coś jednak poświęcić i dla tego Państwa. I tak, kiedy przychodzi coś dać, to oni powiadają, że nie, brać to dobrze, ale dawać, to nie.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#LeonMisiołek">W tym wniosku jest jedna jeszcze rzecz, a mianowicie obniżenie opłat, które rząd nałożył na wywóz. Te opłaty nakłada rząd i to zdaje się rząd poprzedni, który wiedział ile rolnicy mogą płacić i czy mogą zapłacić. Ale że to mają płacić rolnicy i to wielcy, to powiada się, że nie, należy obniżyć, a przecież to jest dla Państwa, w interesie Państwa, dla dobra Państwa, powinno się dać temu Państwu i dlatego się stanowczo temu sprzeciwiam, bo to jest niesłuszne i rolnicy powinni zapłacić.</u>
          <u xml:id="u-14.8" who="#komentarz">(Głos: Pracować dla Państwa!)</u>
          <u xml:id="u-14.9" who="#LeonMisiołek">Pracy robotnicy dali bardzo dużo dla dobra Państwa i dają zawsze, bo o głodzie pracują, do dziś dnia o głodzie, jest poprostu niesprawiedliwością zarzut, że robotnicy nie pracują dla Państwa, oni może najwięcej ofiar ponieśli dla Państwa, bo oprócz ofiary krwi do dziś dnia pracują po dwa, trzy dni w tygodniu o głodzie.</u>
          <u xml:id="u-14.10" who="#LeonMisiołek">Panowie powiadają, że są uregulowane stosunki. Wojna zewnętrzna skończyła się, ale wróg wewnętrzny prowadzi walkę. Co się dziś dzieje po kopalniach i fabrykach? Zamyka się je bezpodstawnie, wyrzuca się robotników i Panowie przychodzicie z wnioskiem, żeby podrożyć chleb! I do czego to doprowadzi? Chcecie naprawdę wywołać wojnę w Państwie. Proszę Panów, wywóz zboża prowadzi do podrożenia chleba, wywóz tłuszczów i mięsa do podrożenia tłuszczów. Do czego to prowadzi, i co to wywołuje? Dziś panuje tyfus głodowy w Łodzi, w okręgach i osadach robotniczych, gruźlica panuje, dzieci robotników są suchotnicze, gruźliczne jest wszystko. Podrożenie i gorsze odżywianie do czego prowadzi? Proszę Panów, tutaj p. prof. Nowak w ostatniem przemówieniu podniósł, że kraj nasz jest rolniczy i na rolnictwie powinien się opierać. Ja nie przeczę temu, daleki jestem od tego, abym występował przeciw podniesieniu rolnictwa, przeciw powiększeniu produkcji rolnej. Daleki jestem od tego, ale nie mogę zgodzić się z p. prof. s. Nowakiem, że Polska jest krajem tylko rolniczym. My mamy węgiel, mamy sól, mamy wodę, mamy rudę, mamy drzewo, poco wywozić surowce, kiedy możemy produkować w kraju? A co najważniejsze, mamy tysiące żywych, zdrowych rąk, które wychodziły na Saksy, wyjeżdżały do Ameryki, a które największy majątek tu w kraju mogły wypracować. To jest naszym obowiązkiem. I jeżeli mamy dbać o rolnictwo to musimy także dbać o uprzemysłowienie kraju, ażeby te siły zatrudnić w kraju, ażeby nie potrzebowały wędrować za granicę i tam się poniewierać, po Francji po Ameryce, djabli wiedzą gdzie, i tam cierpieć wielokrotnie już to z powodu braku znajomości języka, już to z innych względów. Jakkolwiek jestem za tem, żeby rolnictwo się rozwijano, nie widzę jednak, ażeby uchwalenie takiego wniosku do rozwoju rolnictwa pomogło, a natomiast pomoże do zubożenia kraju, do wywoływania większej jeszcze nędzy wśród robotników w miastach i do wprowadzenia jeszcze większego zamieszania, niżeli to jest dziś i dlatego będą głosował przeciw temu wnioskowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Rotsenstreich.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JakubBojko">S. Rotsenstreich.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JakubBojko">Wysoki Senacie! Polska ma w życiu gospodarczem Europy do spełnienia podwójną misję. Dla wschodu Polska jest krajem przemysłowym, a dla zachodu jest państwem agrarnem. I powinniśmy się starać przedewszystkiem, żeby nasze produkty rolne zdobyły sobie rynki zbytu, które są dla tych produktów rolnych potrzebne. Niestety dotychczas Polska tego zadania nie spełniła, a to nie dla tego, że obywatele, którzy zajmują się eksportem produktów rolnych, nie znają konjunktury światowej, albo nie mają koneksji, potrzebnej tylko dla tego, że Ministerstwo Przemysłu i Handlu, które starało się regulować ten wywóz nie stało na wysokości swego zadania i często to Ministerstwo, a właściwie Urząd Przywozu i Wywozu umożliwiał to, że naszym kosztem wzbogaciły się przedewszystkiem Czechy.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JakubBojko">Najwięcej do wywożenia mieliśmy w ubiegłym roku i w tym roku, przedewszystkiem nasiona pastewne i towary strączkowe. Do nasion pastewnych zaliczamy zwykle: koniczynę, peluszkę, wykę, seradelę. Proszę Panów, doszło do tego, że na wiosnę 1923 r. zwrócono uwagę Urzędowi Przywozu i Wywozu, że jest nadmiar towarów pastewnych w Polsce, aby pozwolił te nasiona wywieźć. Urząd Przywozu i Wywozu ustanowił mały kontyngent, reszta została i gniła w kraju, a ta część, która była w Gdańsku, powędrowała nie zagranicę, tylko do morza. W sierpniu r. 1923 zwrócono uwagę Ministerstwa Rolnictwa i Urzędu Przywozu i Wywozu, że jest ogromny nadmiar tych nasion do wywozu. Ministerstwo Rolnictwa nie miało żadnych informacji, owszem zwróciło się do eksporterów i pytało się jaki jest nadmiar, a Urząd Przywozu i Wywozu robił ciągle trudności. Już 27 sierpnia 1923 r. firmy holenderskie, belgijskie, francuskie i angielskie zwróciły się do naszych eksporterów z zapytaniem, ile jest nasion do wywozu, kiedy się je wywiezie i na ile wagonów można liczyć?</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#JakubBojko">Firmy zagraniczne inaczej pracują, niż my, one chcą już z góry wiedzieć przed kampanję, czy można się zaopatrywać w naszym kraju w te artykuły. Zaznaczam, że koniczyna polska jest najbardziej poszukiwana w Zachodniej Europie Urząd Przywozu i Wywozu nie dał żadnej odpowiedzi i Czesi już we wrześniu sprzedali nietylko nadmiar swojej produkcji, ale więcej niż mieli, a to o 11/2 dolara drożej, niż potem my uzyskaliśmy za ten towar. Dopiero z końcem listopada Urząd Przywozu i Wywozu zdecydował się pozwolić na wywóz jakiegoś kontyngentu, z początku tak znikomego, że w trzech składach dwóch eksporterów było więcej towaru, niż kontyngent wynosił. Z początku zgodzono się na 25 wagonów koniczyny, a potem podwyższono ten wywóz na 100 wagonów koniczyny, 500 wagonów wyki, 500 peluszki i 500 seradeli, o zbożu jeszcze wtedy mowy wcale nie było. Wtedy pokazało się, że pozwolenie wywozu otrzymały firmy protegowane po największej części nie zajmujące się wcale eksportem nasion, tylko wystawione przez firmy czeskie i szwedzkie, które przez protekcjonistów wykupiły pozwolenia wywozowe i one wywoziły i na Polsce zarobiły pieniądze, a obywatele polscy pozwoleń wywozowych nie mogli dostać. Powstała chrześcijańska czarna giełda w Gdańsku i w Warszawie, która handlowała pozwoleniami wywozowemi. Nie można było się doprosić, ażeby Urząd Przywozu i Wywozu podwyższył kontyngent. Z tego kontyngentu, nie wiem jakim sposobem, pozostało 331/2 wagonów do dyspozycji p. Ministra Przemysłu i Handlu. Nowy fundusz dyspozycyjny dla Ministra, nieprzewidziany wprawdzie w budżecie. Czy p. Minister Przemysłu i Handlu sam wywiózł ten towar, czy komuś odstąpił pozwolenie wywozowe — na razie nie wiadomo. W każdym razie firmy protegowane zarobiły, nie wywożąc towarów, 50 dolarów na każdem pozwoleniu wywozowem. Dopiero, gdy te pozwolenia zostały sprzedane, podwyższono kontygent z 500 wagonów na 5.000, ale wtedy nikt już tych pozwoleń nie wykupił, gdyż w międzyczasie Rosja zalała wszystkie rynki świata swojemi produktami tak, że według naszych obliczeń Państwo nasze straciło na tej gospodarce wzwyż 16 miljonów dolarów. Tyle towaru zostało w kraju, tyle zgniło, tylko dlatego, że wprowadzono tu numerus clausus. Ten numerus clausus — ponieważ chciano wyrugować przedewszystkiem żydowskich eksporterów. Sądzę, że każdy przyzna, iż za drogo zapłaciliśmy za tę politykę antysemicką. Rynki zbytu dla Polski mogą zdobyć, mojem zdaniem, przedewszystkiem Żydzi, a przedewszystkiem dlatego, że kupujący w innych krajach, jest także Żydem i do naszego Żyda ma zaufanie, on go zna z czasów przedwojennych może mu zaufać i dać mu kredyt. Numerus clausus doprowadził do tego, że się towar w kraju został. Kto wie, ile wyki zostało w Małopolsce, ile peluszki i seradeli w Kongresówce i ile zgnije? Z końcem grudnia płacono w Gdańsku za sto kilogramów seradeli 51/2 dolara, a już w styczniu 2 dolary, bo nie było zbytu więcej dla tego towaru Rosja wcześniej sprzedała. I gdyby nasze Ministerstwo Przemysłu i Handlu inaczej było pracowało, i rolnik miałby coś, może dużo i eksporter by miał, a Państwo by miało przedewszystkiem dewizy. A tak wszystko leży w kraju i gnije, tylko dlatego, że się prowadzi taką gospodarkę, jak mówiłem, że ruguje się eksportera i kupca Żyda.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JakubBojko">Ale z wywozem zboża sprawa niema się dziś lepiej. Śmiem twierdzić, że te pozwolenia na wywóz zboża wydane dotychczas wyjdą na dobre tylko Gdańszczanom i zaraz to udowodnię. Jeszcze w listopadzie wielkie firmy pruskie i gdańskie, wymienię tylko firmy Reiffeisen, zakupiły w Polsce żyto i kosztowało je loco Gdańsk maksimum 1,60 dolarów 100 kilogramów. Ta firma przetrzymała żyto dotychczas i teraz kupiła od firmy chrześcijańskiej, która dostała pozwolenie na wywóz, ale zboża nie wywozi, 750 pozwoleń wywozowych i oczyszcza się magazyny gdańskie ze zboża magazynowanego na spekulację i te firmy wywożą. Prosię Panów, firma Reiffeisena zapłaciła zeszłego tygodnia 671/2 dolara za jedno pozwolenie wywozowe. Firma sprzedająca pozwolenia zarobiła na sucho na jednem pozwoleniu 171/2 dolara. Firmom gdańskim opłaca się kupować pozwolenia wywozowe żyta, następnie podatków obrotowych nie płacą, bo w Gdańsku jest rozporządzenie, że towar eksportowy wcale podatku obrotowego nie opłaca, a dewiz nie odprowadza, bo takie jest wyraźne rozporządzenie. Gdy ktoś chce eksportować towar z kraju musi dołączyć przedewszystkiem zaświadczenie walutowe to znaczy poręczenie jakiegoś banku, że tę walutę odprowadzi do P. K. K. P. Gdańszczanie są od tego wolni, więc nie tracą na różnicy między kursem giełdy oficjalnej a giełdy innej i nie zapłacą podatku, a narazie handluje się jawnie nowemi pozwoleniami wywozowemi na zboże i Gdańsk eksportuje zboże u siebie zamagazynowane, a zboża tego jest w Gdańsku zwyż 4.000 wagonów. To są fakty. Ja znam tę gałęź handlu i to co mówię oparte jest na faktach. Narazie przynosi to korzyść przedewszystkiem Gdańskowi i to firmom hakatystycznym, jeżeli będziemy dalej tak sprawy prowadzić jak dotychczas, to tylko Gdańsk sprzeda swoje zamagazynowane zboże na spekulację, i niektóre firmy krajowe zarobią na handlu pozwoleniami wywozowemi kilkadziesiąt tysięcy dolarów, a do tego chyba i wnioskodawcy nie dążą. Ta protegowana firma, która już ma pozwolenia wywozowe chciała w Polsce za te pozwolenia wywozowe 72,5 dolara, żaden kupiec nie chciał tyle dać, bo mu się wywóz nie opłacał, dlatego, że żyto w kraju kosztuje 2,20 — notowania giełdowe, to są notowania PATA — de facto żyto kosztuje drożej, fracht do Gdańska, kosztuje 50 dolarów, tak, że z tem tylko kosztuje 3,25. Podatek obrotowy i wywozowy 55 dolarów. Wywóz więc się eksporterom krajowym nie opłaca. Gdańszczanom się opłaca. Nie opłacają podatku, towary mają magazynowane, ich kosztuje razem ze wszystkimi łapówkami 250 dolarów, oni przedewszystkiem na tem zarobią, a nie wiem czy to leży w naszym interesie.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JakubBojko">Powiada się, że mamy nadmiar zboża. W tej gałęzi sam pracuję od dość dawna i dobrze wiem co się dzieje obecnie. Twierdzę, że my w Małopolsce sprowadzamy zboże z Poznania i to zboże kupują chłopi, a nie młyny na przemiał, nasze młyny wodne stoją, parowe same kupują także w Poznaniu i w Gdańsku. Kiedy nie było można wywozić, Gdańsk nie mógł trzymać tyle zboża, banki nie mogły dawać kredytu, to Gdańsk sprzedał nam żyto. Sam sprowadziłem żyto, chłopi kupują, sprzeda chłop gęś, kurę i kupuje żyto. Twierdzę, że mylą się ci, którzy powiadają, że tak jak kupiec pokrywa się w walutach obcych, gdy uzyska marki, to chłop pokrywa się w życie. Chłop w Małopolsce żyta nie me, on kupuje żyto na chleb. W Małopolsce płacono w poniedziałek za żyto poznańskie 31.000.000 mk. pol. To są ceny prawdziwe. Natomiast w okolicy Stanisławowa i Kołomyi chłop kupuje przedewszystkiem kukurydzę i to kukurydzę, którą sprowadziliśmy z Rumunji i płaciliśmy za nią w walucie obcej. U nas chłop nie ma zboża. Ja się boję, że gdy mróz będzie trzymał i przednówek się nie uda, to będzie głód i to nietylko w miastach, a i chłop nie będzie miał z czego żyć. I nie wiem również, czy wywóz zboża dzisiaj leży w interesie chłopa. Stwierdzam, że my Żydzi jesteśmy przeciwnikami wszelkich ograniczeń handlowych, ale boimy się, że w czasie sanacji, wywóz zboża może zachwiać cały plan sanacyjny Proszę Panów, kto żyje w mieście, ten widzi, jakie ciężary miasta ponoszą. My płacimy podatek majątkowy, a chłop nie płaci podatku majątkowego. Podatku dochodowego i obrotowego, nadzwyczajnego podatku chłop nie płaci. Płaci tylko ludność miejska i do tego jeszcze doszło, że p. Minister Grabski podwyższył stawki o 1/2%, dziennie li tylko dla podatku przemysłowego i dochodowego, gruntowego nie, tak, że wynosi to 18% miesięcznie, podobnej lichwy jeszcze nigdy nie było. Te ciężary ponosi ludność miejska i nie wiem, czy ta ludność jest zdolna ponosić jeszcze ciężary nowe, zwyżkę cen zboża. Wiadomość o wywozie wywołała zwyżkę, dowodzą tego notowania na wczorajszych giełdach zbożowych. W Poznaniu była zwyżka przed kilku tygodniami, gdy mówiono, że doszło do zgody między Ministrem Grabskim i ziemianami w sprawie wywozu zboża. Dopiero interwencja Głównego Urzędu Żywnościowego doprowadziła do tego, że ceny spadły. Boję się, że Główny Urząd Żywnościowy nie ma już do dyspozycji żyta, ażeby interwenjować. Pomijam, że interwenjował niezręcznie na tej giełdzie. Zdaje się, że urzędnicy nie nadają się do tych rzeczy. W każdym razie była interwencja skuteczna. Doszło do tego, że mąka poznańska spadła. Zaznaczam, że do Małopolski sprowadza się mąkę poznańską do wszystkich prawie miast, to dowodzi, że w tym kraju żyta niema. Po rozbiciu rokowań między ziemianami a p. Grabskim spadła mąka żytnia z 50 miljonów marek polskich na 36. Teraz znowu jest zwyżka. Poznań żąda 42 miljony, jeżeli uchwalimy wywóz zboża będzie zwyżka na całej linji. Skutków tej zwyżki nie możemy wytrzymać. Zdaje mi się, że wywóz się nie opłaca. Opłacał się do Wiednia, ale teraz Rosja wywozi swoje żyto, które jest lepsze od naszego i tańsze. Donoszą, że przybyły okręty rosyjskie z żytem, które się kalkuluje loco Tryest za 100 kilo 1.60 dolarów, to znaczy loco Wiedeń 2.80 dolarów, jest wykluczone ażeby nasze gorsze żyto mogło wytrzymać konkurencję i nie wiem, czy wywóz do Wiednia się uda, bo drogi fracht, u nas i w Czechach uniemożliwia konkurencję. W każdym razie nie wiem, czy jest wskazane, gdyby nawet wywóz się opłacał, ażebyśmy dziś, w chwili, gdy uchwalamy ustawę o zabezpieczeniu w razie bezrobocia i gdy mamy tylu bezrobotnych, wywołali nędzę w mieście. My żydzi stoimy na stanowisku, że wywóz jest potrzebny, wskazany, że powinien być mądrze zrobiony, rozumie się bez jakiegoś Urzędu Przywozu lub Wywozu, bez protekcji, no i bez numerus clausus, ale nie teraz. Ludność miejska nie może tych ciężarów ponosić. Wiejska też nie. Ja sam widzę ile się sprzedaje żyta poznańskiego u nas chłopem. 380 wagonów żyta w ciągu miesiąca przybyło tylko do pewnej połaci Wschodniej Małopolski z Poznania, a mąki przychodzi setki wagonów codziennie właśnie z Poznania, to dowód, że my potrzebujemy i że nie mamy na wywóz.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#JakubBojko">Mówi się wywóz zboża, ale ograniczmy to, jakież to zboże? Proszę Panów! Pszenicy chyba na wywóz nie mamy i to musimy odrazu wyłączyć. Nie wiem po co my mamy wywozić pszenicę, chyba po to, by sprowadzać potem mąkę amerykańską ze szkodą dla rolnika i robotnika? Dlaczego my mamy wywozić jęczmień, skoro możemy i powinniśmy wywozić słód? Kraj się prędzej wzbogaci na wywozie słodu, niż na wywozie jęczmienia, to mi każdy przyzna, a owsa napewno nie mamy dokąd wywozić, bo nawet Niemcy wywożą owies.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JakubBojko">I Ludność ani małorolna, ani miejska nie może ponosić nowych ciężarów drożyzny, a drożyzna będzie wielka. Dlatego twierdzę, skoro dziś się ponosi tyle ciężarów na rzecz sanacji skarbu, przeczekajmy te 3 czy 4 miesiące, aż do nowych zbiorów i uratujmy ludność miejską przedewszystkiem przed katastrofę głodową i nie przeszkadzajmy sanacji skarbu.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#JakubBojko">I ja i mój Klub będziemy głosowali przeciw rezolucji jeszcze dlatego, bo wiemy, że potem na nas zrzuci się całą odpowiedzialność, że skoro jest hausse'a, skoro jest zwyżka, to przedewszystkiem winien jest pasek. Nienawiść ludności te same sfery, które dziś żądają wywozu, zwrócą przeciw nam My w tem palców nie maczamy i sądzę, że i Panowie teraz zrezygnują z wywozu, zwłaszcza w tej chwili kiedy chodzi o sanację skarbu państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Thullie. Ponieważ jest spóźniona pora, proszę więc o skracanie się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#MaksymilianThullie">Proszę Wysokiego Senatu! Wnioskodawcy i dotychczasowi mówcy przedstawiali korzyści, jakie dla Państwa wynikną z wywozu zboża, ale każdy medal ma dwie strony. My dotychczas widzieliśmy tę jasną stronę, choć już poprzedni mówca pokazał trochę i tę ciemną. Ja także chcę trochę mówić o tej ciemnej stronie. Otóż niewątpliwie, że wywóz nadmiaru jest potrzebny, wierzę, że ten nadmiar jest, choć może nie tyle ile dane urzędowe wykazują. Ale jakie będą skutki tego? Skutki tego już nawet są w tym wniosku podane. Chodzi o podwyższenie ceny zboża, to jest przecież wyraźnie napisane. A podwyższenie ceny zboża wywoła podwyższenie ceny chleba. Dalej podwyższenie ceny chleba wywoła podrożenie ogólne, ponieważ od chleba zależy wszystko, każdy musi jeść chleb i jeżeli musi wydać więcej, to trzeba robotnikowi również więcej zapłacić, trzeba będzie później zapłacić i urzędnikowi więcej i p. Minister Skarbu będzie musiał także wydawać więcej, a kto wie, czy to nie Zachwieje w następstwie równowagą budżetu.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#MaksymilianThullie">Otóż jest to sprawa, którą trzeba rozważyć z obydwóch stron, nietylko ze strony interesów rolnictwa, ale także i ze strony interesów konsumentów i Państwa, bo Państwu zależy nietylko na rolnictwie, ale także i na konsumentach. Otóż, jeżelibyśmy się mieli godzić na wywóz nadmiaru zboża, to tylko pod jednym warunkiem, mianowicie Rząd musiałby przedsięwziąć odpowiednie środki, ażeby cenę mąki i chleba zniżyć, ponieważ ona jest nie-stosunkowo wysoka do ceny żyta. Nie będę powtarzał tego, co naprzykład p. Buzek przedstawił, że ceny zboża i ceny chleba i mąki nie są w odpowiednim stosunku. A więc musimy wywrzeć odpowiedni nacisk na młynarzy, na piekarzy i ostatecznie na sklepikarzy, ażeby zyski, jakie ci pośrednicy ciągną, nie były zbyt wielkie. W jaki sposób Rząd ma wywierać nacisk, nie jest moją rzeczą tu przedstawiać, ale, że może wywierać nacisk, to wykazała chociażby sprawa węgla. Gdy tu uchwalono niedawno taką rezolucję do Rządu, ażeby zniżyć ceny węgla, to okazało się, że przecież Rząd potrafił odpowiednio pomówić z temi przemysłowcami i że oni zniżyli ceny.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#MaksymilianThullie">Otóż to jest konieczne. Jeżeliby się nie miało udać takie zniżenie, to w takim razie Rząd nie powinien zezwalać na wywóz. Jedno musi być związane z drugiem.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#MaksymilianThullie">Z tego powodu pozwolę sobie postawić następny jeszcze trzeci punkt, by Rząd zastosował odpowiednie środki dla zniżenia ceny mąki i chleba, zanadto wysokiej w stosunku do ceny żyta. Ja nie twierdzę, że chodzi nam o to, by obniżyć jeszcze j cenę zboża, ale stosunek ma być zniżony, aby jak żyto pójdzie w górę, cena chleba nie poszła także w górę. Ja to w ten sposób rozumiem.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#MaksymilianThullie">Gdyby została przyjęta moja rezolucja, to możemy głosować za punktem 1, t. j. za pozwoleniem na wywóz nadmiaru, ale nie możemy się zgodzić na punkt drugi rezolucji, żeby obniżyć zapłaty do 5%, najprzód choćby z tego powodu, że nie udowodniono nam, iż akurat 5% powinno się zniżyć a nie o 10, albo 15%. Jeżeli rzeczywiście tak jest, j iż eksportujący rolnicy otrzymują niższe ceny, to w takim razie Rząd ma prawo zniżyć samo cło wywozowe, ale nie chcę, abyśmy to uchwalali, nie malejąc dostatecznego dowodu, że właśnie 5% byłoby odpowiednie.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#MaksymilianThullie">Głos ma s. Średniawski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AndrzejŚredniawski">Wysoki Senacie! Sprawa rolnictwa jest pierwszorzędnej wagi dla całego Państwa i dla całej ludności. Jesteśmy krajem faktycznie rolniczym.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#AndrzejŚredniawski">Któryś z Panów przedmówców powiedział, że nie, — zdaje się, s. Misiołek — ja jednak twierdzę, że na długie lata państwem rolniczem pozostaniemy.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#AndrzejŚredniawski">Jeżeli przypatrzymy się wstecz tym sprawom, to zobaczymy, że wojna żerowała głównie na rolnictwie. Najwięcej ucierpiało rolnictwo, została zniszczona i gleba i domostwa i konie i bydło, wszystko zostało poprostu spustoszone. Dzięki temu, że istotnie rolnik orał pod granatami — fakt, bo mi to wojskowi opowiadali — i granaty jeszcze padały, kiedy on szedł już w pole, a jak mu zwracano uwagę, że się naraża, to mówił: Co was to obchodzi? Ja, nie wy, będę za to odpowiadał. Dzięki temu właśnie odbudowało się tak prędko rolnictwo. Tymczasem otoczono tego rolnika wyjątkowemi prawami, i tak: na początku zaborcy zaprowadzili sekwestry, potem i kontyngenty i jeszcze rząd polski nakładał te kontyngenty, potem ustalono ceny maksymalne i różne szykany przytem robiono. Kto szedł do więzienia za paskarstwo? Tylko nasze baby, które przychodziły z 10, 15 jajami, albo kwartą masła do miasta, chwytano je i wsadzano do więzienia. Nie była to i więc demagogja z naszej strony, jeżeli w przeszłym sejmie powiedzieliśmy, że musi się usunąć szykany, gdyż urzędnicy chcieli mieć taniej masło i jaja. Jeżeli w Krakowie jajko kosztowało 30 koron, bo takie ceny były, a w drugim powiecie, bo tam była inna cena, baba żądała 12 koron, to ją pakowano do więzienia za to, że z lichwą sprzedała. Jeżeli się patrzyło na te rzeczy, kiedy się brało siano, bydło i konie do wojska i jeszcze rząd polski musiał brać, kiedy przyszła wojna i płacił marne ceny za to, to trzeba powiedzieć, że rolnictwo oddało jednak ogromne usługi państwu.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#AndrzejŚredniawski">Dopóki te wyjątkowe prawa, te wszystkie sekwestry i kontyngenty były usprawiedliwione koniecznością, to ten rolnik milczał, wiedział, że mu się dzieje krzywda, ale jednak powiedział sobie: i trudno, trzeba, bo i drudzy muszą żyć! Ale proszę Panów, to się skończyć musi, wyjątkowemi prawami żyć nie możemy na wieki.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest)</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#AndrzejŚredniawski">Dziś doszliśmy do tego kresu, dzięki Panu Bogu tylko, bo ostatecznie nie jest w tem może zasługa rolnictwa, dlatego, że istotnie pola są spustoszałe, w fatalnych warunkach siało się oziminę w 1922 r., a jednak mimo to urodzaj był jaki taki, mimo, że nie nawożono i t. d. Ale przyszedł ten kres kiedy i wymówimy: I nam się równe prawa należą. Popieraliśmy przemysł, nigdy nie występowaliśmy przeciw przemysłowi w Sejmie poprzednim, ale widzi my, że wychowaliśmy pieska na swoje nogi. Krótko mówiąc, dzisiaj przemysł żeruje, wychowany w tak cieplarnianych warunkach okazuje się, że jest najdroższym na świecie, że wyzyskuje własne społeczeństwo. Otóż to się musi skończyć. Przemysł broni się wysokiemi dowozowemi cłami, jak to udawadniał szanowny s. Buzek, a odwrotnie co, do rolnictwa, nietylko, że wolno dowozić co kto chce i skąd się trafi taniej, wwóz, jest nieograniczony, natomiast wywóz przemysłu jest nieograniczony i poniekąd popierany, a wywóz produktów rolnych jest zakazany. Poprzedni p. senator mówił, że będzie głód i pierwsze jego wywody mnie przekonały, ale potem mówił, że jest przeciwny, bo jeżeli damy pozwolenie na wywóz zagranicę, to będzie głód, a z drugiej strony mówił, że w Tryjeście można żyto kupić za 11/2 dolara, no, to w takim razie nikt nie wywiezie nic. Jeżeli tylko będzie taniej zagranicą, to nikt jednego ziarnka nie wywiezie, dlaczegóż się więc bać tego wywozu? Mnie nie chodzi wcale o to, ażeby zboże było droższe, jabym chciał, ażeby 100 kil. kosztowało 20 marek, ale chodzi mi o to, ażeby była równomierność w cenach innych produktów, ażeby za korzec zboża można było to kupić, co poprzednio. Wszyscy mówią, że dzisiaj wszystko musi być droższe, niż poprzednio, bo do cen przedwojennych nie wrócimy. My to rozumiemy, trzeba jednak tak stosunki ułożyć, ażebyśmy nie byli traktowani inaczej. 70% ludności jest traktowane na wyjątkowych prawach, Rząd był dotąd macochą dla rolnictwa, nie pomagał, tylko gnębił rolnictwo, a faworyzował przemysł. Dzisiaj się wieś buntuje. Dzisiaj te łachmany, które włościanin na sobie nosił się kończą, on boso chodzi i nie ma za co kupić trzewików. Do czego dojdzie? Produkcja nasza spadnie, ale powiększy się wywóz naszych ludzi zagranicę, bo innego wyjścia nie będzie. Musimy wywozić. Albo będziemy wywozić produkty, albo ludzie będą z głodu zagranicą szukać chleba, bo ich własna ojczyzna nie wyżywi.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#AndrzejŚredniawski">A im gorzej będzie się powodziło rolnictwu, tembardziej produkcja będzie spadać. Dzisiaj, gdy chłop chce kupić 100 klg. tomasyny to kosztuje drożej niż 100 klg. żyta, a proszę Panów, przed wojną za korzec żyta myśmy kupowali trzy metry tomasyny. Wreszcie włókniste produkty przeszły trzy razy równię złota, a żelazo dwukrotnie przeszło.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#AndrzejŚredniawski">Proszę Panów, jakim sposobem, jakiem prawem pewną część społeczeństwa, w której się mieści oprócz pewnych pracowników i urzędników, jeszcze sporo paskarzy, my mamy za darmo żywić. Ja uważam, proszę Panów, że nie chodzi o drogość, tylko chodzi o to, żeby była równomierność zachowana.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#AndrzejŚredniawski">Otóż uważam, że wywóz wszelki powinien być nieograniczony, a Rządowi powinno zostawić się dwie bronie, które mogą aż nadto wystarczyć do regulowania tej sprawy. Mianowicie, żeby miał prawo obniżać cła wwozowe w razie potrzeby, jeżeli dany produkt w górę tak się podnosi, że istotnie wyzyskuje swoich obywateli, to trzeba dane cło obniżyć, żeby go konkurencją zagraniczną zmusić do obniżenia ceny. Z drugiej strony znowu można zrobić w ten sposób, żeby Rząd miał prawo nałożyć opłatę wywozową, jeżeli będzie widział, że danego produktu brakuje, albo cena zanadto idzie w górę, to w takim razie na dany produkt może nałożyć cło, opłatę wywozową. Te dwie bronie wystarczą do regulowania cen, żeby zanadto nie wyśrubowały się.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#AndrzejŚredniawski">Otóż, proszę Panów, ja uważam, że konieczne jest żeby wezwać Rząd, ażeby traktował rolnictwo narówni z przemysłem tak przy układaniu ceł, jak i opłat wywozowych.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo)</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#AndrzejŚredniawski">Proszę Panów przemysł zorganizował się, on umiał sobie robić kartele, zorganizowały się związki zawodowe, organizują się jedni za drugimi, i ostatecznie oni ceny sami zgodnie ustanawiają i śrubują, a rolnik jest tym piaskiem rozsypanym, po którym, zdaje się wszystkim, że wolno deptać. Trzeba rolnikowi dać żyć.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#AndrzejŚredniawski">Szanowny p. Misiołek mówił, że rolnicy spłacili długi, ale jeżeli spłacili, to nie dzięki zarobkom na roli, tylko dzięki dewaluacji marki. Może się i trapił niejeden rolnik, który miał szerokie sumienie i śrubował ceny wyżej maksymalnych i umiał sprzedawać swoje produkty bez sumienia, zarobił kolosalne sumy, ale ja widzę, że naogół wszyscy podupadli.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#AndrzejŚredniawski">Proszę Panów w tych okolicznościach my dłużej nie wytrzymamy, inaczej powstanie stan niezmiernie zły i produkcja spadnie. Nadmieniam, że o ile sobie przypominam mamy w Państwie 18 miljonów hektarów ziemi ornej. Otóż proszę sobie wyobrazić przy jakiem takiem lepszem położeniu możemy przecież podwoić produkcję, podwoić wydajność ziemi, ale musimy mieć na to środki. Mamy nawozy sztuczne, możemy je dostać, to był okres w czasie wojny, kiedy nie można było absolutnie dostać, ale dziś się nie dostaje ich dlatego, że się niema za co kupić. Otóż podwojenie produkcji rolnej w jednym roku da 10 razy więcej Państwu niż cały przemysł i dlatego my chcemy tylko, żebyśmy byli równomiernie traktowani ze wszystkimi. Jesteśmy wszyscy obywatelami kraju i wszyscy mamy prawo do jednakowego traktowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma p. Minister Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Janicki.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Wysoki Senacie! Nie myślę zabierać głosu w zasadniczej rozprawie. Uważam, że rozprawa dzisiejsza stała na tak wysokim poziomie, że nie będąc do niej przygotowanym, nie chcę dziś głosu zabierać. Niektóre cyfry z lewej strony i z prawej strony, przytaczane przez przeciwników i zwolenników tego wniosku, wymagają, zdaje mi się, pewnej korektury. Zresztą zamierzam przy rozprawie budżetowej w Sejmie zabrać głos w obronie interesów rolnictwa i wtenczas w tych sprawach się wypowiem. Jako rolnik zawodowy i jako Minister Rolnictwa muszę jednak wyrazić wielką radość, że nareszcie w Polsce dożyliśmy tej chwili, że o zagadnieniach rolnictwa w naszych izbach ustawodawczych mówić możemy i to mówić tak poważnie. Gdyby ta chwila nastąpiła była wcześniej, być może inaczej Polska wyglądałaby dzisiaj i sanacja Skarbu mogła była być udatniej przeprowadzona. W danej chwili chciałbym się podzielić z Wysoką Izbą ze stanowiskiem Rządu, do tego oświadczenia jestem upoważniony, uważam jednak, że stanowisko to jest wyrazem postępowania na bieżącą chwilę, t. j. w okresie sanacji Skarbu, a przecież sanacja Skarbu tak w danej chwili przeoruje nasze życie od góry do dołu, że nasze stanowisko w tej sprawie może być tylko chwilowe.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#WojciechTrąmpczyński">1) Znając położenie rolnictwa, spowodowane polityką reglamentacyjną, Rząd, przy ustalaniu planu gospodarczego, zajął stanowisko, iż ceny produktów rolnych muszą być utrzymane na poziomie umożliwiającym postęp i opłacalność produkcji rolnej.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#WojciechTrąmpczyński">2) Uważając jednak, iż od poziomu cen artykułów rolnictwa zależna jest kwestja drożyźniana, co wiąże się bezpośrednio z akcją sanacyjną skarbową i ogólno-gospodarczą — Rząd nie uważa za możliwe całkowitego uchylenia reglamentacji już w chwili obecnej, natomiast uważa za wskazane drogą umiarkowanej reglamentacji pogodzić interesy produkcji i konsumpcji.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#WojciechTrąmpczyński">3) Rząd dąży konsekwentnie do obniżenia cen artykułów przemysłowych, aby tą drogą osiągnąć racjonalny stosunek cen poszczególnych artykułów pierwszej potrzeby (węgiel).</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Wreszcie, stojąc zasadniczo na gruncie liberalizmu gospodarczego, Rząd uważa, że w związku z postępującą naprawą stosunków gospodarczych w Polsce całkowite uchylenie reglamentacji będzie mogło być dokonane dopiero w niedługim okresie czasu.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Pobieżnie chcę rzucić uwagę, że w zakresie reglamentacji obowiązują jednak u nas dotychczas 2 ustawy: 1) z dnia 15 Iipca 1920 r. o obrocie towarowym z zagranicą i 2) ustawa z dn. 7 Iipca 1921 r. o zniesieniu ograniczeń w zakresie obrotu ziemiopłodami oraz o postawieniu Min. Aprowizacji w stan likwidacji. Ustawa ta zezwala Rządowi tylko w wyjątkowych wypadkach udzielać pozwolenia wywozowe na artykuły żywnościowe. W dn. 21 stycznia r. b. do ciał ustawodawczych został przez Rząd wniesiony projekt ustawy w przedmiocie uregulowania stosunków celnych, który to projekt przewiduje między innemi uchylenie ustaw wymienionych wyżej i przekazanie reglamentacji Ministrowi Przemysłu i Handlu, Skarbu oraz Rolnictwa i Dóbr Państwowych.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#WojciechTrąmpczyński">Uważamy zatem, iż ciała ustawodawcze, przy rozpatrywaniu wymienionego projektu ustawy, będą miały możność dokładnie sprecyzować swój stosunek do polityki reglamentacyjnej wogóle, a wywozu artykułów rolnictwa w szczególności.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Ze swej strony chcę jeszcze dodać, że osobistem mojem mocno ugruntowanem przekonaniem jest, że bez zdrowego kwitnącego rolnictwa trwała sanacja Skarbu jest u nas niemożliwa.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#WojciechTrąmpczyński">Ostatni ma głos s. Błyskosz.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#WojciechTrąmpczyński">S. Błyskosz.</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Wysoki Senacie! Niezmiernie się ucieszyłem, że ostatecznie doczekał się swojej chwili, w której rozpoczęła się dyskusja, t. zw. pasierb w naszem społeczeństwie, jakim istotnie było dotychczas rolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#WojciechTrąmpczyński">Jakkolwiek w rozprawie, która toczy się obecnie, zabierali głos bardzo poważni mówcy i ekonomiści i wyczerpali prawie wszystkie tematy, o których mógłbym powiedzieć, jednak chciałbym odpowiedzieć w kilku słowach niektórym mówcom, szczególnie z tych stronnictw, którym nieraz szliśmy z pomocą, i wyrazić obecnie żal, że oni nie mają zrozumienia ogólnego, a tylko klasowo sprawy biorą i ważą. Stawiają sprawę w ten sposób, że jakoby wywóz produktów rolnych musi pójść z obszaru i na tem ma zarobić obszar. Absolutnie nie jest moją rolą i nie chciałbym obszarów bronić, ale muszę bronić rolnictwa jako takiego. Obszar sam się potrafi bronić. Chciałbym tutaj stanąć na stanowisku tylko obrony drobnego rolnika, tego rolnika, który faktycznie przed wojną żył jako tako, a w czasie wojny ponosił wszelkie koszta i kontyngenty, o których była tutaj mowa, ponosił wszelkie ciężary podwodowe i rekwizycyjne. Kiedy wybiła godzina zmartwychwstania Polski tak na ochotnika, jak później z poboru poszedł na front bronić Ojczyzny. I nietylko jej bronił, ale i ponosił świadczenia. Nieraz syn bronił na froncie, a ojciec niósł świadczenia dla armji. A mimo to wszystko dotychczas był szykanowany. Kurczył się, stękał, a ponieważ nie wiedział dokąd się udać, i jak sprawy postawić, więc tylko narzekał, dlaczego tak jest, dlaczego ani Sejm, ani Senat nie wejdzie w jego położenie, bo nic mu się nie kalkuluje. Nie mówię już o butach, o innych rzeczach, o jakiejś sukmanie, czy siermiędze, ale przedewszystkiem nie ma on za co kupić pługa, wozu, narzędzi, tego wszystkiego co mu jest potrzebne w użyciu powszedniem, codziennem, właśnie dla tego samego gospodarstwa.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#WojciechTrąmpczyński">Z żalem muszę stwierdzić, iż nawet ze stronnictwa ludowego, p. s. Osiński zajął nieprzychylne stanowisko. Szanowny Panie Senatorze. Pan powiedział, że chłopi zboże wyprzedali i nic nie mają do sprzedania i nic nie ucierpią, jeżeli granice dla zboża będą zamknięte i jeżeli ceny wcale nie pójdą w górę. P. Senator powiedział również (cytuję dosłownie): „iż chłopi będą nawet mieli żal serdeczny do tych, którzy będą głosowali za wywozem zboża za granicę”. Panie Senatorze! Chciałbym szanownemu Panu odpowiedzieć, że sam w niedzielę byłem na zjeździe kółek i słyszałem bardzo doniosły głos na tym zjeździe. Może nie wszystkich…</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#komentarz">(Głosy: Troszkę szerzej, niech Pan bierze całą Polskę.)</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#WojciechTrąmpczyński">Zjazd kółek był z całego województwa lubelskiego i z Wołynia, to jest duża część Polski. Jeżeli te konjunktury wyłoniły się na tej części Polski najbardziej zniszczonej, to śmiem sądzić, że i na innych terenach jak Poznańskie, jak Małopolska, mniej zniszczonych gospodarczo, są takie same i że te tereny jeszcze zboże na wywóz mają. Dlatego chciałbym zaapelować do Wysokiego Rządu, ponieważ mówiono także, że zboże obszarnicze nie osiągnie ceny, bo jest mokre, że trzeba suche rzucić na rynek. Zboże chłopów jest przechowywane w stodołach, zmłócone na tokach, wysuszone w czas, a więc zboże włościańskie osiągnie wagę na rynku międzynarodowym, bo jest suche. Stąd wniosek, że chłopskie zboże może osiągnąć cenę na rynku międzynarodowym, a na rynek własny trzeba rzucić zboże obszarnicze, bo ono jest tańsze. Lepiej wywozić to co jest droższe, a tańsze samym konsumować, jak to była mowa o jajkach.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#WojciechTrąmpczyński">Następnie w paru słowach, chociaż to nie było na temat, chcę poruszyć to co p. s. Stecki odpowiedział s. Osińskiemu. P. s. Osiński w swojem przemówieniu zacytował, że Polska ma być tak szeroka i daleka, jak daleko sięga chałupa chłopska S. Stecki zaprzeczył temu, jakoby to była nieprawda i powiedział, że Polska będzie tam, gdzie siedzi światły polski obywatel. I z tem można się pogodzić. Jednak z jednem nie mogę się zgodzić. Mianowicie s. Stecki zacytował, że na G. Śląsku wynarodowił się chłop. Panie Senatorze, jeżeli Śląsk mamy, to tylko dzięki chłopom, że on się utrzymał i dzięki plebiscytowi mamy Śląsk.</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#komentarz">(Głos: Ale chodzi o średni i dolny Śląsk)</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#WojciechTrąmpczyński">Niemcy zrobili pewien szczerb, ale zapytuję się, gdzie tam są obszary? Jeżeli w takich warunkach, gdzie ani jeden dwór nie wytrzymał, otrzymaliśmy jednak część G. Śląska, to tylko dzięki chłopom. Jak Polska rozwinie się pod względem oświaty, pod względem ekonomicznym, to nasz chłop zostanie nie gorszym obywatelem ale stokroć lepszym od ziemian, tylko trzeba mu dać oświatę, wiedzę, trzeba mu dać byt ekonomiczny, ażeby mógł egzystować, żeby mógł się rozwijać.</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#WojciechTrąmpczyński">Następnie chciałbym odpowiedzieć w paru słowach s. Misiołkowi. Zawsze bardzo lubię, kiedy on przemawia, ale właśnie tutaj niestety Pan Kolega stanął całkowicie na gruncie klasowymi powiedział, że rolnicy w czasie wojny wzbogacili się, iż zrealizowali swoje długi...</u>
          <u xml:id="u-19.22" who="#komentarz">(Głos: Oni to wiedzą)</u>
          <u xml:id="u-19.23" who="#WojciechTrąmpczyński">... i zarobili moc pieniędzy. Dlaczego P. Senator chociaż nie podkreślił, że ci rolnicy na obszarach siedzący i to nie wszyscy, bo który z nich był obywatelski, który ponosił wszystkie świadczenia, to tak bardzo wzbogacić się nie mógł, a tylko ten który się wykręcał. To trzeba podkreślić, bo lud jako taki podczas wojny umiał ponosić koszty i straty. Jeżeli, proszę Panów, mówimy o robotnikach, jeżeli robotnikowi daliśmy wszystkie ustawy jakich nie mają w ościennych państwach, to…</u>
          <u xml:id="u-19.24" who="#komentarz">(Głos: To jest chlubą dla kraju i Sejmu)</u>
          <u xml:id="u-19.25" who="#WojciechTrąmpczyński">Tak, ale Panie Senatorze mam żal do Pana, że Pan stał na stanowisku klasowem, gdy chodziło o jego stosunek, do bytowania chłopa, wtedy Pan nie potrafił wyjść poza ramy klasowości i stanąć na ogólnem stanowisku tak państwowem jak i na stanowisku potrzeb ludu, który faktycznie obecnie kurczy się w tej nędzy, jaka go pochłonęła, właśnie przez tę nierównomierność cen na produkty przemysłowe w stosunku do produktów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-19.26" who="#komentarz">(Głos: Ja się na to godzę, niech Rząd wpłynie na obniżenie cen tych produktów)</u>
          <u xml:id="u-19.27" who="#WojciechTrąmpczyński">Następnie chciałbym parę słów odpowiedzieć s. Rotenstreichowi, który powiedział, że najbardziej zbiedzone są dotychczas miasta i że najbardziej ucierpią na tem, jeżeli zostanie wywiezione jakieś 40 czy 100 tysięcy wagonów zboża, gdyż im jest najgorzej. Jabym powiedział, że nasze miasta właśnie na tych nierównomiernych stosunkach się wzbogaciły. Będę mówił o miasteczkach i o miastach powiatowych na Wschodzie, tam, gdzie te miasteczka faktycznie były strasznie zrujnowane przez wojnę łącznie z wioskami. Podczas wojny wsie były zrównane z ziemią, miasteczka też b. ucierpiały jednakże jeżeli pojechać do miasta powiatowego lub miasteczka to się widzi, że panie kupcowe i panowie kupcy potrafią chodzić w lakierkach, aksamitach, potrafią dobrze żyć, potrafią wszystko mieć, czyli widzi się, że poniekąd im zaczynają się przelewać te bogactwa. A jednakże lud w okolicach tych miasteczek musi na bosaka chodzić, musi dzieci trzymać w domu, bo nie ma za co butów kupić, żeby je kształcić. To były właśnie nierównomierne, nieregularne stosunki dotychczas. My chłopi z zaciśniętemi zębami cierpieliśmy, z tem przeświadczeniem, że przyjdzie kiedyś czas, kiedy zacznie się mówić i o rolnictwie, kiedy zacznie się mówić o tym właśnie, który nie pracuje 8 godzin na dobę, ale nieraz 16 i 18 godzin, który faktycznie, mimo to, że pracuje bez ograniczenia, mimo to, że pracuje nieraz w pocie czoła, jednakże dotychczas musiał żyć w nędzy.</u>
          <u xml:id="u-19.28" who="#WojciechTrąmpczyński">Kończąc swoje przemówienie, chciałbym parę słów wzmiankować o samym wniosku. Jestem za tem, ażeby ten wniosek Wysoki Senat raczył przyjąć w całej jego rozciągłości i ostatecznie apeluję do klubów, które przemawiały przeciw, ażeby zechciały razem z nami powziąć uchwałę i podtrzymać tego swego brata tak samo robotnika przy innym warsztacie, nie przy maszynie, ale przy warsztacie rolnym, jakim jest pług i kosa.</u>
          <u xml:id="u-19.29" who="#WojciechTrąmpczyński">Rozprawa wyczerpana. Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#TadeuszSzułdrzyński">Wobec spóźnionej pory Panowie pozwolą, że wypowiem tylko dwie uwagi. P. s. Osińskiemu, który przedstawił wniosek nasz, jakoby leżał tylko w interesie większej własności, chciałbym odpowiedzieć, że od czasu, gdy w sierpniu nasz Klub wniósł interpelację w Senacie, zwracając uwagę Rządu na tę dysproporcję między cenami zboża i artykułów przemysłowych, odebrałem listy od szeregu towarzystw rolniczych, włościan naszych i zebrań, wzywające kolegów wszystkich klubów rolniczych, aby wstawiali się za podwyższeniem ceny zboża. Byli to przeważnie włościanie z Poznańskiego i Pomorza, a więc bezwarunkowo nasi włościanie żądają i jest w ich interesie, by cena zboża była wyższa i żądają zezwolenia na eksport.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#TadeuszSzułdrzyński">P. s. Misiołkowi chciałem powiedzieć, że w dobrze zrozumiałem interesie robotnika leży, aby miał zapewnioną pracę, bo tani chleb sam jeszcze mu nic nie pomoże.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#TadeuszSzułdrzyński">Przypominam sobie, że w piśmie, zatytułowanem: „Socjalistische Monatsheft” w r. 1906 ukazał się artykuł wtenczas, gdy w państwie niemieckim toczyła się walka o podwyższenie cen zbożowych, w którym autor, o ile się nie mylę Bernstein, znany ekonomista socjalistyczny wyraźnie tę tezę wypowiedział: Jest w interesie robotników, aby mieli tak zapłaconą pracę, aby było im umożliwione, kupno chleba, a nie tani chleb. Jeżeli zważymy, że robotnicy, którzy we własnej ojczyźnie nie mają pola pracy, a wychodząc zagranicę, to idą przeważnie ku zachodowi, a zwracam uwagę, że na zachodzie jest zwykle droższy chleb niż na wschodzie, a oni idą tam, gdzie jest droższy chleb, ale mają tam pracę lepiej zapłaconą. Zresztą miałem wrażenie, że udowodniłem, że w Państwie niemieckiem mimo ciągłego i stałego wzrostu ceny zboża, znalazło się coraz więcej pracy korzystnej i w rolnictwie i w przemyśle dla robotników, jak to cyfry udowodniły. Więc w interesie robotników także jak i rolnictwa będzie, jeśli będą mieli zapewnioną dobrze zapłaconą pracę.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#TadeuszSzułdrzyński">Na tych dwóch uwagach kończę i pozwalam sobie prosić Wysoki Senat o przyjęcie wniosku w tej formie, jak Komisja go uchwaliła.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#komentarz">(S. Osiński: Proszę o głos w sprawie głosowania.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WojciechTrąmpczyński">W sprawie głosowania głos ma s. Osiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SaturninOsiński">Chciałbym prosić, aby pierwszy punkt rezolucji podzielić na dwie części, tak, aby rezolucja brzmiała: „Senat wzywa Rząd, ażeby zezwolił na wywóz zagranicę” tutaj proponuję postawić punkt a) „produktów rolnych a mianowicie nadmiaru zboża, o ile możności w postaci przetworów np. mąki” i następnie wstawić punkt b) „i innych produktów, jak jaj, drobiu, świń (te ostatnie w miarę możności w postaci konserw i wędlin)”. Chcę zaznaczyć, że Komisja Gospodarstwa Społecznego w ten sposób głosowanie przeprowadzała.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#WojciechTrąmpczyński">To jest formalna zmiana. Przystępujemy do głosowania nad dodatkiem s. Thulliego do p. 1: „by zastosował odpowiednie środki dla zniżenia ceny mąki i chleba zapadło wysokich w stosunku do cen żyta. Proszę Senatorów, którzy są za tą poprawką, ażeby wstali Większość, ta poprawka przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do głosowania nad samą rezolucją. Czy ktoś protestuje, by głosować w takiej formie, jak proponuje s. Osiński.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#komentarz">(Głos: Proszę o rozdzielenie w myśl propozycji s. Osińskiego)</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#WojciechTrąmpczyński">Znaczy się w tej formie, jak proponuje s. Osiński. Proszę Senatorów, którzy są za p. 1 rezolucji, ażeby wstali. Większość, rezolucja przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do p. 2: „Senat wzywa Rząd, by obniżył do 5% opłatę wywozową od zboża, które ma być wywiezione dla spłaty podatku majątkowego”. Proszę Senatorów, którzy są za tą rezolucją, ażeby wstali. Wynik głosowania jest wątpliwy, musi nastąpić głosowanie przez drzwi. Proszę Senatorów, którzy są za drugą rezolucją, ażeby przeszli przez drzwi z napisem „tak”, a którzy są przeciw, aby przeszli przez drzwi z napisem „nie”.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#komentarz">(Po obliczeniu głosów)</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#WojciechTrąmpczyński">Wynik głosowania jest następujący: Za numerem 2 rezolucji głosowało senatorów 29, przeciwko 24, rezolucja przeszła.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do trzeciej rezolucji, którą Panowie mają w druku. Proszę Senatorów, którzy są za trzecią rezolucją, ażeby wstali. Stoi większość — rezolucja przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#WojciechTrąmpczyński">W ten sposób ten punkt porządku dziennego załatwiony.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do punktu pierwszego porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Regulaminowej w sprawie wydania s. Deutschera. Głos ma s. Dobrucki.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#WojciechTrąmpczyński">S. Dobrucki.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#WojciechTrąmpczyński">Wysoki Senacie. Sąd karny powiatowy krakowski żąda wydania s. Deutschera. S. Deutscher podjął nieopatrzną i niewłaściwą interwencję u sędziego karnego i wskutek tego powstała wymiana zdań i zajście, podczas którego padło słowo, którem sędzia czuł się dotknięty.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#WojciechTrąmpczyński">Komisja Regulaminowa po zbadaniu tego zajścia przyszła do przekonania, że sprawa nie przedstawia takiej wagi, ażeby wskazanem było wydać s. Deutschera sądowi — i występuje z wnioskiem odmownym, ażeby s. Deutschera sądowi nie wydawać.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#WojciechTrąmpczyński">Głosu nikt nie żąda. Proszę Senatorów, którzy są za wnioskiem Komisji, aby wstali. Stoi większość, wniosek przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#WojciechTrąmpczyński">Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacji, która tymczasem nadeszła.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#TadeuszKaniowski">Interpelacja senatora Nowaka z Klubu P. S. L. „Piast” do pp. Ministrów Kolei Żelaznych i Spraw Wewnętrznych w sprawie ustawicznych napadów Marszałek:</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#TadeuszKaniowski">Interpelacje tę prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#TadeuszKaniowski">Proponuję odbycie następnego posiedzenia we czwartek 20 marca o godz. 4 po poł. Słyszałem wniosek, ażeby się ono odbyło dopiero za dwa tygodnie, jednak ze względu na ustawę o ochronie lokatorów, która ma wejść w życie 1 kwietnia jest koniecznem, aby Senat załatwił ją tak, aby Sejm jeszcze przed 1 kwietnia mógł ją uchwalić. Jest więc rzeczą konieczną, ażeby następne posiedzenie odbyło się jak najprędzej.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#TadeuszKaniowski">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 9 min. 15 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>