text_structure.xml
440 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
942
943
944
945
946
947
948
949
950
951
952
953
954
955
956
957
958
959
960
961
962
963
964
965
966
967
968
969
970
971
972
973
974
975
976
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 25.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 60 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 61 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają: pp. Skrypnik i Wojtowicz. Listę mówców prowadzi p. Wojtowicz.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Usprawiedliwiają nieobecność posłowie: Częśćik i Pepłowska.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopów posłom: Bardzińskiemu i Roguszczakowi na 1 dzień. Dembińskiemu, Mieczysławowi Fijałkowskiemu, Tempce i Winiarskiemu na 2 dni, Pużakowi zaś na 1 tydzień.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Proszą Izbę o udzielenie urlopów: Hipolit Godlewski na 3 tygodnie, Saenger zaś na 4 tygodnie.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Nie słyszę protestu, uważam zatem, że Izba zgadza się na udzielenie tych urlopów.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o rządowym projekcie ustawy o prywatnych szkołach oraz zakładach naukowych i wychowawczych (ciąg dalszy) (druk nr 452, odbitka nr 144).</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Głos ma p. Czapiński — nieobecny.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#Marszałek">Głos ma p. Rudnicka — nieeobecna.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#Marszałek">Głos na p. Bitner — nieobecny.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#Marszałek">Głos ma ks. Szydelski — nieobecny.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#Marszałek">Głos ma p. Kornecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#PKornecki">Wysoki Sejmie! Ustawa o szkolnictwie prywatnem, podobnie jak ustawa o ustroju szkolnictwa, wywołała i w Sejmie i w opinji publicznej wielkie zainteresowanie. Pan referent wczoraj późno w nocy w swojem przemówieniu wskazał na niektóre momenty, które wywoływały najpoważniejsze zastrzeżenia stronnictw opozycyjnych. Oświadczył szczerze, że według jego rozumienia ustawa ma realizować ten program, jaki w dziedzinie szkolnictwa w zakresie t. zw. wychowania państwowego Rząd sobie stawia. Muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o scharakteryzowanie stosunku naszego klubu do tej ustawy, to p. referent popełnił dużą nieścisłość, powiedział mianowicie, że chodziło nam o obronę naszych interesów w tej dziedzinie. Muszę oświadczyć, że specjalnych interesów w szkolnictwie prywatnem, my, jako obóz polityczny, nie mamy. Patrzymy na to szkolnictwo jako na instrument wielkiej wagi, którym społeczeństwo polskie w najgorszych czasach starało się posługiwać, ażeby w rozwoju kultury polskiej postępować naprzód, ażeby uzupełnić te braki, jakie przeszło 100-letnia niewola spowodowała. Chodziło nam o to i chodzi, ażeby społeczeństwo polskie w czasach obecnych i w przyszłości, mając tak wielkie zaniedbania w tej dziedzinie, miało warunki prawne najpomyślniejsze do uzupełnienia prac w dziedzinie szkolnictwa, jakich na siebie w całej pełni nie może przyjąć państwo, nie mając na to odpowiednich środków. Pragnęliśmy także, ażeby ta ustawa była wyrazem rozumu politycznego i właściwego rozumienia racji stanu Państwa Polskiego. Ten cel miały wywody wczorajsze mojego kolegi klubowego p. Strońskiego, który wskazał na te ujemne cechy ustawy, na te, powiedzmy, nawet błędy kodyfikacyjne, które mogą nam wobec świata cywilizowanego wystawić złe świadectwo.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#PKornecki">Tu muszę dotknąć pewnej kwestji, która wywołała w klubie prorządowym, a także i w prasie, bądź to wyrazy zdziwienia, bądź to wyrazy ironji, że przedstawiciel Klubu Narodowego w swoich wywodach na komisji, a także wczoraj na plenum stwierdził, że Klub Narodowy nie chce bynajmniej krępować swobody mniejszości narodowych w dziedzinie szkolnictwa prywatnego. Powiedziano nawet więcej, że niektórzy z przedstawicieli mniejszości narodowych powoływali się w komisji na przemówienie posła Strońskiego, aby uzasadnić swoje postulaty.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#PKornecki">Otóż pragnę wyjaśnić Wysokiej Izbie, a przez Izbę całemu społeczeństwu, że stanowisko nasze w tej sprawie nie jest w sprzeczności z naszym programem, jak to wykazał p. Stroński na komisji. Stronnictwo Narodowe uważa, że szkoła publiczna państwowa powinna być z zasady i ducha polską, co bynajmniej nie wyklucza, że można w tej zasadzie zmieścić uprawnienia zawarte w Konstytucji i w przyjętych zobowiązaniach na forum międzynarodowem, że w dziedzinie szkolnictwa publicznego, jak powiedziano tam w traktacie o mniejszościach narodowych, Państwo Polskie przyjmuje obowiązek urządzenia tego szkolnictwa tak, żeby ułatwić mniejszościom narodowym także i w dziedzinie szkolnictwa publicznego zaspakajanie swych potrzeb.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#PKornecki">To zobowiązanie zostało zrealizowane według naszego przekonania w ustawie z 1924 r., o ile chodzi o mniejszości zamieszkałe na ziemiach wschodnich, Ukraińców, Białorusinów, i Litwinów. Ułatwienie to znalazło wyraz w utrakwizacji szkoły, w powołaniu do życia takiej szkoły, w której by obie narodowości, mieszkające na tym terenie, miały możność we wspólnej szkole zaspakajać swoje potrzeby językowe i kulturalne, w wykładzie pod względem językowym mieszanym: polsko-ruskim, polsko-białoruskim i polsko-litewskim. Tendencją zasadniczą tej ustawy z r. 1924, która zresztą była wyrazem zapatrywania i programu ówczesnej większości parlamentu polskiego, jednak była zasada, że szkoła publiczna państwowa w Polsce winna być z zasady i ducha polską, to znaczy szkoła, oparta na tej zasadzie, winna wychowywać przedewszystkiem młodzież w przywiązaniu, lojalności, powiem nawet więcej, w miłości dla Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#PKornecki">Natomiast zawsze byliśmy i jesteśmy zdania, że w dziedzinie szkolnictwa prywatnego należy zostawić mniejszościom rzeczywiście pełne prawo zakładania i utrzymywania szkół kosztem własnym, a rola Państwa musi być sprowadzona do kontroli, do nadzoru nad tem szkolnictwem, nadzoru takiego, któryby Państwu gwarantował, iż stosunek tych szkół do Państwa Polskiego będzie lojalny. Zawsze pragnęliśmy i pragniemy, ażeby w tej dziedzinie rzeczywiście nie krępować swobody w inicjatywie mniejszości narodowych mieszkających na terenie Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#PKornecki">A zatem owa iron ja obozu rządowego, którą mieliśmy tu możność skonstatować, była conajmniej nie na miejscu. Uważamy, że robimy i postępujemy tak, jak nasz program i godność naszego Państwa nakazuje.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#PKornecki">Dlaczego zwalczamy tę ustawę? Już wczoraj p. pos. Stroński wskazał, że takie sformułowanie ustawy, jakie to mamy w przedłożeniu, nie godzi się z zasadniczemi postanowieniami naszej Konstytucji, nie gwarantuje bowiem obywatelom rzeczywiście wykonania i uzyskania tych praw, jakie w dziedzinie szkolnictwa prywatnego Konstytucja obywatelom zapewnia. Chcę wskazać na niektóre z najważniejszych postanowień tej ustawy, które zwalczaliśmy w komisji. Nie mamy wiary w to, ażeby większość Sejmu po oświadczeniu przedstawiciela Rządu i p. referenta, nasze wnioski korygujące ustawę przyjęła. Poczuwamy się jednak do obowiązku wyjaśnienia społeczeństwu tej sprawy i ażeby ci z posłów w tej Wysokiej Izbie zasiadający, którzy nie orjentują się może w pobudkach naszych, zrozumieli, o co nam właśnie chodzi.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#PKornecki">Atakowaliśmy art. 2, który stawia warunki, pod jakiem! szkołę można założyć.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Polakiewicz.)</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#PKornecki">Uważaliśmy, że jeżeli chodzi o punkty 1 i 2 tego artykułu, to po usunięciu daleko idących upoważnień dla Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, zawartych w punkcie 1, należy przyjąć jako jeden z koniecznych warunków, że szkoła powinna mieć ustalony ustrój wewnętrzny, język nauczania, program, statut i określony stosunek założyciela do dyrektora i nauczycieli. Zgadzamy się na drugi warunek, że szkoła musi mieć zapewniony odpowiedni lokal i pomoce naukowe, ale tutaj pragnęliśmy w naszej poprawce dać pewną wskazówkę dla Rządu, aby interpretacja jego nie szła zbyt daleko, aby wymagania co do zapewnienia lokalu były utrzymane w granicach możliwości. Wszakże musimy się liczyć z tem, że zbyt wielkie wymagania w tej sprawie mogą utrudnić powstawanie szkół prywatnych, a tymczasem, jak statystyka wykazuje, u nas prawie 2/3 szkół średnich ogólnokształcących, zawodowych, to są przecież szkoły prywatne. Stan ten wykazuje, że potrzeba szkół prywatnych istnieje w wysokim stopniu, że zatem utrudnianie przez zbytnie wymagania bynajmniej nie leży w interesie Państwa, przeciwnie, w interesie Państwa leży, żeby w najbliższym dziesiątku lat warunki były lżejsze, żeby te szkoły istniały i powstawały. Dlatego pragnęliśmy w poprawce wprowadzić postanowienia, żeby te żądania nie szły dalej, aniżeli w szkołach państwowych, żeby, przeciwnie, przyjąć, wymagania co do lokalu skromniejsze, niż dla szkół państwowych.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#PKornecki">Co do punktu 3 i 4 tego artykułu, gdzie chodzi o wykazanie, że środki na utrzymanie są zabezpieczone i gdzie jest mowa o moralności i stosunku założyciela do Państwa, to to sformułowanie, które tym punktom nadano, uważam za nieścisłe. Co znaczy: środki są zabezpieczone? W jaki sposób? Czy to ma być kaucja złożona? W jakiej wysokości, czy to ma być zapewnione na rok, na dwa, czy na 10 lat? Minister może postawić warunki, których nikt nie spełni. Domagaliśmy się złagodzenia tego artykułu w ustawie dla szkół utrzymywanych przez związki religijne, przez organizacje społeczne oparte na statutach i przez fundacje. Przecież dla nich ten warunek z natury rzeczy musi być inaczej sformułowany, gdyż pozycją swoją wobec społeczeństwa, swoim walorem dają one gwarancje, że uczynią wszystko, żeby szkołę przez siebie założoną utrzymać. Poprawki nasze w tej sprawie zostały jednak na komisji odrzucone.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#PKornecki">Podobnie do punktu 4. Kto ma wydawać świadectwa moralności, jak tego Rząd domagał się w pierwotnym projekcie, dla takiej instytucji, jak związek religijny, jak Polska Macierz Szkolna, czy Towarzystwo Szkoły Ludowej? Przecież według pierwotnego tekstu organizacje te miałyby obowiązek przedstawiania świadectw moralności, lojalności. Jest rzeczą zupełnie jasną, że takie organizacje, jak związki religijne…</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#komentarz">(P. Szyszko: Tego niema.)</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#PKornecki">Chodzi mi o pierwotny projekt, omawiam tendencję Rządu w tej sprawie, twierdzę, że podobne tendencje w projekcie rządowym odnosiły się do wszystkich organizacyj. Wolno nam mówić o tendencjach Rządu. Otóż chcę tu zaznaczyć, że ze wszystkich naszych postulatów tylko jeden postulat, ażeby zwolnić owe organizacje statutowe od przedstawiania świadectw lojalności i moralności, został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#PKornecki">Przechodzę do artykułów dotyczących nauczycielstwa i dyrektorów szkół prywatnych. Wczoraj w tej sprawie p. referent powiedział zupełnie wyraźnie, że chodzi Panom o to, ażeby broń Boże do szkoły prywatnej nie przecisnął się ktoś, kto nie będzie stał na gruncie ideologji rządowej. Było to powiedziane zupełnie niedwuznacznie. My zaś zajmowaliśmy stanowisko, że pod względem doboru sił nauczycielskich i kierownictwa w szkołach prywatnych, przynajmniej jeżeli chodzi o organizacje społeczne, statutowe, ideowe, to trzeba im dać możność swobodnego dobierania, bo nieraz, jak to słusznie zaznaczył wczoraj p. poseł Stroński, kwestja uruchomienia szkoły przez dane zrzeszenie, daną grupę obywateli uzależniona jest od tego, kto stanie na jej czele i nieraz osoba dyrektora decyduje. W szkolnictwie naszem mamy wiele dowodów, że powstanie i rozwój danej szkoły zależy od dyrektora, który przez swój stosunek do społeczeństwa, do rodziców i do dzieci w danej szkole potrafi wytworzyć pewną atmosferę, pewien entuzjazm dla niej. I oto według tej ustawy p. Minister, względnie władza szkolna, wszystkich ludzi, przedstawianych mu na stanowisko kierownika, czy nauczyciela może odrzucić bez żadnych motywów, bo jest powiedziane, że dyrektora zatwierdza władza szkolna i ona nie jest niczem ograniczona. Dalej władza szkolna nawet po przedstawieniu wszystkich warunków wymaganych od dyrektora czy nauczyciela, a więc moralności i lojalnego stosunku do Państwa, nawet po spełnieniu tych warunków, może jeszcze odmówić zatwierdzenia dyrektora, lub nie dopuścić nauczyciela do nauczania, jeśli uzna, że tego wymagają względy pedagogiczne. Jakie względy pedagogiczne? Myśmy na komisji jeszcze wyraźnie tego zrozumieć nie mogli, tłumaczono nam, że chodzi tu o to, że w żeńskiej szkole dyrektorem nie może być mężczyzna. Dopiero wczoraj p. referent powiedział, o co naprawdę chodzi, mianowicie, ażeby nie wcisnął się na stanowisko dyrektora człowiek, który nie będzie śpiewał „Pierwszej Brygady”. Tak to wczoraj wyraźnie zostało postawione. Tu litanja kandydatów przedstawianych może być bardzo bogata. I wreszcie okaże się, że ci właściciele szkół, ta grupa ideowa ludzi, który w szkole chcą mieć rzeczywiście tylko zakład wychowawczy, wychowujący młodzież w duchu państwowym, narodowym, na ludzi uczciwych i t. d., dyrektora nie dostanie takiego, jakiego sobie życzy dlatego, że jego nos nie podoba się władzy szkolnej. Mamy bardzo liczne przykłady w tej dziedzinie, że już obecnie, bez tej ustawy bardzo poważnych ludzi nie zatwierdza się na stanowiska dyrektorów dlatego, że ich t. z w. „błągonadiożnośt” względem obecnego reżimu nie odpowiada wymaganiom. Ja się pytam, czy naprawdę stać nas na to w Polsce, ażeby w ten sposób Rząd traktował ludzi i szkolnictwo, które przecież powinno się rozwijać dlatego, że nam go potrzeba, a Panowie w ustawie właśnie dają postanowienia, które będą społeczeństwo zniechęcały do tej pracy społecznej, bo nie znajdą się organizacje ideowe, któreby zechciały pozwolić, aby im narzucano tych dyrektorów. Co więcej, proszę Wysokiej Izby, znam liczne fakty z ostatnich lat, że istnieją organizacje sanacyjne, mniej lub więcej zakonspirowane, które zgóry wyznaczają dla szkół prywatnych dyrektorów. Ten może dostać tę szkołę na takich a takich warunkach, określa się nawet uposażenie i właściciele prywatnych szkół muszą się zgodzić na narzuconego dyrektora, wiedząc i później przekonywując się, że jego kwalifikacje, zwłaszcza w dziedzinie administracyjnej, w dziedzinie stosunku nieraz do młodzieży nie odpowiadają tym wymaganiom, jakie się tam stawia. Takie określenie, że jeżeli tego względy pedagogiczne wymagają, każdy z nich, mając świadectwo lojalności i moralności, może być przez władze nie zatwierdzony, uważamy za postanowienie, które przekreśla uprawnienia tych, którzy te szkoły zakładaj ą.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#PKornecki">A potem usuwanie nauczycieli i dyrektorów z powodów również bardzo nieskonkretyzowanych. Było takie postanowienie: „nie przestrzega obowiązujących przepisów, postanowień statutu szkoły lub zarządzeń władz szkolnych”. Jakie to zarządzenia? Gdy przyjdzie wizytator, choćby jego zarządzenie było sprzeczne z obowiązującemi ustawami, jeżeli zarządzeń tych dyrektorów nie uwzględni, to już może być usunięty, Wczoraj p. referent tego wcale nie wyjaśnił, że to godzi poprostu w prymitywny stosunek władz do pracownika, jakim jest nauczyciel szkoły prywatnej. Proszę Panów, przecież w szkole państwowej usuwa się dyrektora lub nauczyciela, jeżeli on popełni jakieś przewinienie, jeżeli nie stosuje się do poleceń władzy przełożonej, ale usunięcie tego nauczyciela lub dyrektora musi być poprzedzone dochodzeniem. Mają przecież przepisy dyscyplinarne. Jest rozprawa jawna. Oskarżony może się bronić. Ludzie rozstrzygają na podstawie ustawy, która nadaje im charakter sędziów, kierują się tylko swojem sumieniem, jako członkowie komisji dyscyplinarnej i dopiero po wyroku tej komisji usuwa się takiego człowieka, a tu w stosunku do nauczycielstwa szkół prywatnych wytwarza się barbarzyńska sytuacja, bo bez dochodzenia, bez przedstawienia winy istotnej, bez rozpatrzenia przez czynnik objektywny poza przełożonym bezpośrednim, który będzie szkołę wizytował, wydaje się wyrok; ten człowiek ma być usunięty bez względu na to, jak on rzeczywiście zewnętrznie jest nastawiony, bez względu na to, j akie zobowiązania ma właściciel szkoły do tego człowieka. Nie wiadomo, czy kontrakt, z tym człowiekiem, umowa służbowa w razie usunięcia go obowiązuje, jak właściciel ma się ustosunkować — o tem wszystkiem nie mówi się, Poprostu wytworzy się sytuacja w szkolnictwie przywatnem tego rodzaju, że naprawdę, jeżeli ktoś się nad tem zastanowi poważnie, rzeczowo, to musi przyjść do przekonania, że w takich warunkach ludzie pracować nie zechcą. Pójście na nauczyciela prywatnego, to znaczy zgodzenie się na takie warunki, jakie były w średniowieczu, czy jeszcze dawniej, kiedy powstało to przysłowie: bodajbyś cudze dzieci uczył! To byli wtedy najnieszczęśliwsi ludzie. Panowie stwarzają taką sytuację. Przecie człowiek, kończący uniwersytet i uzyskujący dyplom na nauczyciela gimnazjum, nie zechce pójść do szkoły w takich warunkach, jeżeli wie, że po pierwsze władza może go nie zatwierdzić, aczkolwiek będzie lojalny, będzie nieskazitelny, ale będą jakieś „pedagogiczne względy”. Dalej powiedziane jest: „że wywiera na młodzież szkodliwy wpływ pod względem wychowawczym” — trzeba to udowodnić, nie można tego pozostawić swobodnemu uznaniu władz. „Nie przestrzega obowiązujących przepisów” — dobrze — ale i na to trzeba dowodów. Trzeba jakieś ograniczenia temu swobodnemu całkowicie uznaniu wprowadzić, bo przecież musi rządowi zależeć na tem, ażeby szkolnictwo prywatne miało warunki dla pracy i ażeby było dostępne dla ludzi, którzy chcą się poświęcić tej pracy. W przeciwnym razie kto pójdzie? Pójdą ludzie, którzy nic nie mają do stracenia i powiedzą sobie: spróbuję, może jeszcze pół roku będę miał kawałek chleba, pójdę do szkoły prywatnej.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#PKornecki">Następnie domagaliśmy się, ażeby w art. 8 wprowadzić pewien dodatek w sprawie przyznawania uprawnień szkół państwowych. Artykuł ten powiada, że nadanie szkołom niepaństwowym praw szkół państwowych reguluje rozporządzenie Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Głosowaliśmy za wnioskiem, zgłoszonym przez p. Sommersteina, ażeby te sprawy regulowała ustawa. Ale, powiedzmy, że to już jest przesądzone, że ma to regulować rozporządzenie ministra. Szkoła prywatna na podstawie tego rozporządzenia ministra uzyskuje prawa szkół państwowych, czy publicznych, a teraz chodzi o utrzymanie tego prawa. Jest to sprawa niesłychanej wagi, bo rodzice, oddając dziecko do szkoły prywatnej, chcą wiedzieć, w jakich warunkach prawnych ta szkoła znajduje się. Jeżeli szkoła ma uprawnienia, to wtedy rodzice mają pewność, że dziecko, kończąc szkołę, uzyska świadectwo, które równe jest świadectwu szkoły państwowej i daje dziecku wszelkie uprawnienia i na tych warunkach do tej szkoły dziecko posyłają. Chodzi nam o to, aby odebranie szkole praw państwowych było określone tak, ażeby nie było zbyt często niespodzianek, bo zdarzyło się i tak — a był szereg takich wypadków — że szkoły, które miały opinję bardzo dobrą, gdzie matura wypadała świetnie, traciły te prawa. Przytaczałem na Komisji Budżetowej taki wypadek ze szkołą w Radomiu, ze szkołą polską, gdzie z 29 maturzystek, które zdawały maturę, większość zdała chlubnie, szkoła miała pochlebne sprawozdania, dołączaliśmy je nawet do interpelacji naszej do p. ministra, zdawało się, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby tej szkole prawa pozostawić, tymczasem prawa te zostały nagle odebrane; natomiast szkoła żydowska w tym samym Radomiu, która stała znacznie gorzej i w której, jak się potem okazało, przy maturze maturzystki wiedziały naprzód, jakie będą miały wypracowanie, tak zeznawały nawet dwie uczennice, matura wypadła kiepsko, ale jednak szkoła dostała uprawnienia; zupełnie dla społeczeństwa nie zrozumiały fakt wyraźnego szykanowania szkoły polskiej. Otóż, czy my chcemy ograniczyć władzę ministra? Bynajmniej. Uważamy, że minister powinien mieć swoje uprawnienia. My w naszej poprawce skromnie powiadamy, że jeżeli Rząd chce odebrać szkole prawa szkoły państwowej, to może to nastąpić po zwróceniu szkole uwagi w pierwszym roku, przez przesłanie jej uwag wizytatorskich, że są takie, a takie braki, które należy usunąć, bo w przeciwnym razie mogą szkole być odebrane prawa. Szkoła dostanie po tym pierwszym roku te uwagi i będzie starała się błędy te usunąć, żeby swoje prawa utrzymać. Jeżeli jej się to nie uda, to władza na drugi rok stwierdzi, że znowu istnieją braki i odbierze szkole prawa szkół państwowych. My chcemy, żeby szkoła miała zwróconą uwagę na grożące jej niebezpieczeństwo i jeżeli mimo tej uwagi nie potrafi swego poziomu podnieść, niech ulegnie swemu losowi. A więc „odebranie szkole prawa szkół państwowych powinno nastąpić, jeżeli w ciągu dwóch lat po sobie następujących nastąpi obniżenie poziomu naukowo-wychowawczego szkoły, na co winna być szkole zwrócona uwaga w szczegółowem sprawozdaniu wizytacyjnem”. Od orzeczenia takiego przysługuje odwołanie do Najwyższego Trybunału Administracyjnego. To jest przecież wielka rzecz: — szkoła, to nie jest jakiś drobiny sklepik, który można zlikwidować w każdym czasie, szkoła to jest instytucja społeczna, to są dzieci, to są nauczyciele. Tak wielki cios, jaki szkołę może spotkać przez odebranie jej praw, nie może spaść nieoczekiwanie, to pociąga daleko idące konsekwencje, może zaważyć na istnieniu szkoły. I ta poprawka została odrzucona.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#PKornecki">Przechodzę do art. 11. Mówi się w nim, że przepisy ustawy niniejszej mają analogiczne zastosowanie do szkół zakładanych, względnie utrzymywanych przez zarejestrowane stowarzyszenia i fundacje. Do tego artykułu zgłosiliśmy poprawki, ażeby wymogi, o których mowa w p. 3 i 4 art. 2 nie były stosowane do tych szkół społecznych. Chodziło nam także o szkoły związków religijnych, żeby nie potrzebowały udawadniać, że mają środki zabezpieczone. — w jaki sposób udawadniać, to nie jest określone — i aby nie przedstawiały świadectw moralności i lojalności. Rząd zgodził się na nieprzedstawienie świadectw moralności i lojalności, natomiast nie zgodził się, co do zabezpieczenia środków. Chodziło nam o to, ażeby weszły tu także szkoły innych związków, poza temi, które są, a w szczególności szkoły związków religijnych.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#PKornecki">Łączy się z tym artykułem art. 12. Jest tu postanowienie, które z naszego punktu widzenia jest horendalne. Ja na komisji wykazywałem, że właściwie ten artykuł jest zupełnie niepotrzebny, mówi on o szkołach istniejących już w Państwie Polskiem; szkoły dziś istniejące, mające długoletnią historję, zarówno szkoły, które są utrzymywane przez jednostki prywatne, jak i szkoły utrzymywane przez rozmaite zrzeszenia, szkoły bardzo zasłużone traktuje się w ten sposób, jakby one nie istniały: muszą na nowo zaczynać cały proces, który jest wymagany dla szkół dopiero powstających, a więc mają być traktowane na równi z taką szkołą, która ma być dopiero przez kogoś zorganizowana. A zatem muszą udowodnić na nowo, że mają wszystkie warunki przewidziane w art. 2. My uważamy, że dla tych szkół, które istnieją, potrzebne jest tylko jedno zarządzenie, ażeby one uregulowały i dostosowały swój ustrój wewnętrzny do tych wymagań, jakie wynikają z tej ustawy i z usta wy o ustroju szkolnictwa. A więc słuszne jest żądanie, powiedzmy, w punkcie 1, że każda szkoła powinna mieć swój statut, oczywiście, jeśli tego statutu niema, to ponieważ ustawa wymaga tego, statut powinien być ustalony. Szkoła powinna mieć swoją nazwę, powinien być określony język nauczania, program, stosunek założyciela do dyrektora, powinien być zapewniony lokat Jeśli okazuje się, powiedzmy, z jej kontraktów najemnych, że ona lokalu nie ma, władza powinna wkroczyć i żądać przedłużenia kontraktu lub zapewnienia innego lokalu. Ale wymagać od szkół już istniejących, aby one wykazały, że mają środki należycie zabezpieczone, zwłaszcza od szkół społecznych, utrzymywanych przez pewną grupę obywateli, albo wymagać przedstawienia na nowo świadectwa lojalności i moralności, jak tego projekt rządowy wymaga, uważamy za niemożliwe i rzeczywiście ubliżające tym szkołom, które mają za sobą poważną historję. Rząd znów nie zgodził się na nasze wszystkie poprawki, przyjął tylko jedną, aby wykazania moralności i lojalności od szkół społecznych nie żądać. Natomiast mają się one legalizować na nowo jako szkoły nowe. My uważamy, że nie jest to właściwe traktowanie szkół.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#PKornecki">Proszę Wysokiej Izby, zdaje mi się, że takie nastawienie w ustawie Państwa do szkół prywatnych, jakie jest w tym art. 11, może wywołać duże rozgoryczenie wśród tych, którzy długoletnią pracą wykazali, że nie tylko potrafią przyjmować polecenia władz, ale potrafią w wychowaniu narodowem wykazać się faktami, wprost całemi pokoleniami ludzi wychowanych w tych szkołach, że zatem mają oni legitymację swojego istnienia w przeszłości i nie potrzebują legitymować potrzeby swojego istnienia na przyszłość. Jeżeli natomiast, jak p. referent na komisji mówił, zachodzi potrzeba zlikwidowania szkoły istniejącej, która nie zasługuje na dalsze istnienie, która stoi poniżej poziomu wszelkich wymagań, która jest złą, to władza ma dostateczne środki i w art. 4, który traktuje o zamykaniu szkół, i w art. 7, który traktuje o usuwaniu dyrektorów i nauczycieli, ażeby taką szkołę zamknąć, zlikwidować, ewentualnie przez zmianę zasadniczą personelu nauczycielskiego jej poziom wychowawczy podnieść.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#PKornecki">Wysoki Sejmie! To są najważniejsze uwagi i zastrzeżenia nasze do tej ustawy. Pragnęliśmy rzeczową dyskusją uzasadnić szczegółowo nasze stanowisko do tej ustawy, że nam zależy na tem, ażeby przekonać większość, że z parlamentu polskiego nie powinna wyjść ustawa, której potrzebowalibyśmy się wstydzić wobec świata i wobec siebie. Twierdzę, że będziemy się wstydzili. Wczoraj p. Stroński wskazał na to, jak regulują te rzeczy niektóre państwa ościenne, nawet takie, które może nie roszczą sobie pretensji do tego, ażeby stać na tym poziomie, jak naród i Państwo Polskie. W tych ustawach zagranicznych są dowody, że rzeczywiście każde cywilizowane państwo rozumie potrzebę takiego traktowania inicjatywy społecznej w tej dziedzinie, ażeby ona nietylko nie była tłumiona, ale przeciwnie, ażeby była pobudzona. Proszę Wysokiej Izby, przecież nam musi zależeć na tem, ażeby szkolnictwo prywatne w Polsce się rozwijało. Śmiem twierdzić, że potrzebuje tego nawet dziedzina szkolnictwa powszechnego, w której dotychczas, naogół biorąc, do r. 1929 zaspakajanie potrzeb było prawie w 100% załatwiane przez Państwo. Dziś i w tej dziedzinie stosunki się radykalnie zmieniają. Są przecież takie warunki, i p. minister sam przyznał, że 306.000 dzieci w wieku szkolnym nie uczęszcza do szkół w tym roku. Ja twierdzę, że jest ich znacznie więcej i będzie o wiele więcej w następnych latach wobec tego, jaki mamy przyrost dzieci w wieku szkolnym. Państwo nie jest w stanie dać sobie rady z tem pod względem finansowym i tu może przyjść z pomocą inicjatywa społeczna. Trzeba zatem tę inicjatywę społeczną pobudzać, zachęcać, dawać warunki, ażeby się jak najpiękniej rozwijała, My się nie obawiamy tego, ażeby Rząd nie miał możności zamknięcia, zlikwidowania szkoły, która będzie przeciwko Państwu Polskiemu. Każdy rząd, który będzie w Polsce, napewno będzie się troszczył o to, ażeby takie instytucje nie istniały, ale nie możemy zrozumieć tej wysokiej nieufności, jaka cechuje Rząd w tej ustawie, który nie ma zaufania do społeczeństwa Rząd boi się tego, że gdzieś, kiedyś może się znaleźć człowiek, czy organizacja, która nie będzie pracowała w tej dziedzinie tak, jak tego sobie Rząd życzy. Ta nieufność jest naprawdę niezrozumiała. Można tłumaczyć tylko tem, co tu było powiedziane w referacie, co myśmy tylko między wierszami mogli stwierdzić przedtem w przemówieniu referenta na komisji, że Rząd pragnie i z tego szkolnictwa prywatnego stworzyć sobie narzędzie do przeprowadzenia swojego własnego systemu, związanego z całym jego politycznym programem, z jego stosunkiem do społeczeństwa, do prawodawstwa, którego jesteśmy obecnie świadkami, I to jest bardzo źle. Bo jeżeli nawet przy rozpatrywaniu ustawy o ustroju szkolnictwa publicznego twierdziliśmy, że trzeba w dziedzinie szkolnictwa prywatnego zostawić większą swobodę i domagaliśmy się, ażeby zwłaszcza okres czasu przeznaczony do realizowania tego ustroju nie był obowiązujący w szkolnictwie prywatnem, to na to większość się nie zgodziła. Zaznaczyliśmy, że takie skrępowanie, jakie tu jest w ustawie o szkolnictwie prywatnem, nie przyniesie nam pożytku, ani jako narodowi, ani jako Państwu Polskiemu, a jak wykazywał p. Stroński, może nam to przynieść poważne kłopoty w obliczu dyskusji publicznej na terenie zagranicznym, gdzie takie ustawy, jak ustawy o szkołach mniejszości narodowych, są pilnie studjowane. Sam wiem, czytając głosy rozmaitych organów zajmujących się temi rzeczami, z jaką skrupulatnością zestawiane są ustawy, wychodzące z państw na całym świecie. regulujące tę dziedzinę szkolnictwa prywatnego. Nie wolno nam jedną karteczką, skromną karteczką, załatwiać tak wielkiej dziedziny i w takiem nastawieniu i nieufności, jaka wieje z tego projektu do szkół prywatnych w Polsce, które mają prawo, aby je traktować inaczej, bo wykazały w ciągu dziesiątków lat, że dla idei Państwa Polskiego, dla ideałów narodu polskiego potrafią rzetelnie pracować.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#PKornecki">Jeszcze raz apeluję do większości rządowej, aby nasze poprawki korygujące przyjęła i abyśmy tej ustawy rzeczywiście nie potrzebowali się wstydzić. Jeżeli zaś poprawki będą odrzucone, będziemy głosować przeciw ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WicemarszałekPolakiewicz">Głos ma p. Czapiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#PCzapiński">Wysoki Sejmie! Pozwolą Panowie, że przedewszystkiem wskażę na niezwykłą wagę tej ustawy, o której mówimy, jak i na wagę tej ustawy poprzedniej, w obradach nad którą nie mogliśmy uczesniczyć. W ciągu jednej czy dwóch dób cały ustrój szkolnictwa, całe szkolnictwo polskie zostało, jak to się mówi, przewrócone do góry nogami, Zostało całkowicie zreorganizowane bez wzięcia tych spraw na warsztat opinji społecznej, bez wysłuchania jej. W ciągu jedne czy dwóch dób społeczeństwo, zaskoczone znienacka, otrzymało całkowicie inną formę swojego szkolnictwa, Jakie tego mogą być konsekwencje? Chyba aż nadto jasne.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#PCzapiński">Proszę Panów to, co mówili tutaj posłowie Stroński i Kornecki, to w ogromnej mierze jest słuszne. Jedynie tej części argumentacji, która powołuje się na autorytet Episkopatu, nie możemy uznać za swoją. Jednakowoż pp. Stroński i Kornecki wychodzili z dwóch tylko punktów widzenia, mianowicie z punktu widzenia celowości pedagogicznej i z punktu widzenia celowości prawniczej. To były te dwie podstawy, które przyświecały obu mówcom. One nie wystarczają. Trzeba powiedzieć, jaka jest intencja projektodawców, którzy ją do Sejmu wnieśli, a dopiero wówczas zobaczymy, czem właściwie ta ustawa jest i jaką funkcję społeczną ma spełniać według ich intencyj.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#PCzapiński">Proszę Panów! Wszystkie państwa o dyktaturze monopartyjnej, jednopartyjnej, dążą do tego, ażeby ideologię swego szkolnictwa ujednostajnić w myśl potrzeb danej dyktatury i jej ideologji; to jest zupełnie zrozumiałe. Albowiem ta partja, która sprawia te dyktaturę i stoi na czele państwa, jako partja dyktatury, nie może znieść, żeby gdzieś tam. w zakamarkach szkoły prywatnej gnieździła się jakaś ideologja niezależna, odmienna, bo później na podstawie tej ideologji mogłaby wyrosnąć młodzież niezależna, o duchu ideologicznym odmiennym od tego, jaki jest pożądany dla partii dyktatury.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#PCzapiński">Tak jest wszędzie, gdzie jedna partia spełnia dyktaturę. Tak jest w Rosji Sowieckiej, gdzie dla każdej szkoły istnieje dogmat filozoficzny i społeczny, przestrzegany w najdrobniejszych szczegółach. Jeżeli jest powiedziane np., że materializm filozoficzny jest dogmatem to i w szkołach przestrzega się go ściśle, a nawet z wszelkiego rodzaju materializmów wybiera się szczególnie ten jeden, który jest urzędowo ostemplowany, uznany za słuszny, celowy i konieczny, właśnie dla danej partii dyktatury.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#PCzapiński">Ale oczywiście tak się ma sprawa nietylko w państwie bolszewickiem, ale w państwie faszystowskiem, jak we Włoszech. Tam jest też wiadome dążenie do tego, żeby szkołę ujednolicić pod względem ideologicznym. Pamiętne walki między Mussolinim a Papieżem, jeszcze niedawne, które zakończyły się umową lateraneńską, w roku 1929, a trwały i później, źródło miały między innemi w walce o ideologję szkolną, Nie ulega wątpliwości, i to widzimy, że faszyzm kierujący Włochami, stoi na gruncie jedynej zbawczej ideologji, W książce francuskiej Ludwika Naudeau „Italja faszystowska”, czytaliśmy niedawno ciekawe credo, które jest narzucone organizacjom dziecięcym faszystowskim, i w tem credo, wzorowanem zresztą na credo katolickiem, jest powiedziane w art. 9: „wierze w genjusz Mussoliniego”. To jest ta ideologia, która obowiązuje „balillę”. to jest dziecięcą organizację państwa faszystowskiego. Tak Jest w państwie bolszewickiem i tak jest w państwie faszystowskiem To jest zrozumiałe, bo, powtarzam raz jeszcze, w państwie, gdzie dyktaturę sprawuje jedna partja, boi się ona, ażeby gdzieś w zakamarkach niezależność szkoły nie była przechowywana, żeby nie była kontynuowana żadna inna ideologja, co więcej, boi się nawet, żeby była wogóle jakaś szkoła, któraby uprawiała ideologję inną, a nie hołdowała ideologji kazionnej, oficjalnej partji rządowej, — tak jest też wszędzie.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#PCzapiński">Nie ulega wątpliwości, że w Polsce dzisiejszej, która jest państwem monopartyjnem, bo przy sterze stoi tylko jedna partja, sprawująca dyktaturę, rzeczy mają się nie inaczej. Nie ulega wątpliwości, jeżeli zapytamy, jakie jest źródło przedłożonego projektu, jaka jest istota tej ustawy, to otrzymamy odpowiedź, że źródłem tej ustawy jest dążenie do tego, aby upartyjnić szkołę i żeby na jej czele postawić swoich ludzi. Jeśli to jest naczelnem kryterjum tej ustawy, a tak niewątpliwie jest, to wówczas staje się zupełnie zrozumiałym i dokładnie zrozumiałym każdy poszczególny jej artykuł i każdy ustęp nawet każdego poszczególnego artykułu. Cała ustawa, przesiąknięta zresztą, jak zobaczymy zaraz, policyjnym duchem, konsekwentnie zmierza do tego, aby pod względem partyjnej ideologji szkoły prywatne ujednostajnić, ażeby wszelką niezależność duchową tych szkół usunąć i ażeby na czele tych upartyjnionych szkół postawić swój zespół pedagogiczny, to znaczy ludzi sanacji. Tak wyglądają podstawowe tendencje tej ustawy, tak wygląda jej istota.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#PCzapiński">A jaka jest ta ideologia, co właściwie się ma postawić pod względem ideologicznym w tej szkole? Wiadomo — to ma być wychowanie państwowe, o którem jest tak głośno. Co to jest wychowanie państwowe — o tem zazwyczaj dokładnie się nie mówi. Ilekroć mówiliśmy o tych rzeczach na Komisji Oświatowej, czy nawet na Komisji Budżetowej, tylekroć te rzeczy sprecyzowane nie zostały. Wszędzie tam, gdzie trzeba bądź co bądź zachować pewną wstydliwość, jeżeli weźmiemy zwłaszcza pismo „Zrąb”, poświęcone tej ideologii wychowania państwowego, — tam nic dokładnego się nie dowiemy, albowiem tam się to wszystko miesza — istotne rzeczy z rzeczami nieistotnemi dla danej epoki, ogólnikowemi i ogólnie uznanemi.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#PCzapiński">Co to jest wychowanie państwowe? Czy to jest poznanie swego kraju? Jeśli tak, to jest rzecz bezsporna. Każda chyba z partyj tu zasiadających w tej Wysokiej Izbie uznaje, że kraj swój trzeba poznać. Jeżeli, proszę Panów, jest to poznanie praw, a nawet obowiązków obywatelskich, co podkreślają panowie z grupy B.B., to owszem, to jest też rzecz bezsporna, nikł przecież nie może nic powiedzieć przeciwko temu że każdy obywatel musi znać swoje prawa i obowiązki, i nietylko, że nic nie można powiedzieć przeciw temu, ale odwrotnie, takiemu pojmowaniu wychowania państwowego każdy musi przyklasnąć. Może to jest miłość, może to jest przywiązanie do danego państwa, ale jeżeli ta miłość rozumiana jest jak należy, rozumnie, niepartyjnie i nie w sensie lojalności tylko do rządzącej partji, to oczywiście i w takiem postawieniu sprawy jest ogromna doza słuszności i to jest też rzecz naogół bezsporna. Więc chyba nie w tem tkwi istota tego wychowania państwowego, nie w tych rzeczach bezspornych. Ona tkwi w czem innem. I napróżno jakieś specyficznie do tego odkomenderowane pismo „Zrąb”, albo ktokolwiek inny usiłuje temi obowiązkami obywatelskiemi, poznaniem kraju, zamydlić i zamazać rzecz istotną, o której wstydliwie częściowo się nie mówi, a po części się mówi. Faktem jest, że to wychowanie państwowe, że owe obowiązki obywatelskie to jest ślepe posłuszeństwo pewnej partji, pewnej grupie ludzi z Marszałkiem Piłsudskim na czele.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#PCzapiński">Kiedy np. na Komisji Oświatowej motywowano tę ustawę, p. referent Szyszko b. ogólnikowo o tem mówił i starał się utrzymać tę sprawę w płaszczyźnie spraw ogólnych, zasadniczych — celowości pedagogicznej, subtelności prawnej i t. d. Ale dopiero tutaj, gdy przyszedł na plenum, wczoraj dopiero powiedział inaczej i tutaj to szydło z tego rzekomo ideologicznego worka wylazło. I powiedział: to musi ustać — taki stan rzeczy, że ktoś w szkole będzie uważał Pana Marszałka poprostu tylko za figurą centralną i oświadczył, że „wesołe dni Aranjuezu” się skończyły.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#PCzapiński">Jakie to wesołe dni — tego naprawdę nie wiem. Polska szkoła prywatna nigdy nie przeżywała zbyt wesołych dni. W ostatnich latach z powodu kryzysu gospodarczego, a w dawnych latach przed wojną prowadziła bardzo ciężką walkę z najeźdźcą, zwłaszcza z najeźdźcą rosyjskim. I jakie to wesołe dni tej szkoły prywatnej chce skończyć p. Szyszko — nie wiem, i dlatego konstatuję jedno, że p. Szyszko tu na plenum już inaczej, w innym tonie niż w komisji, stwierdził, że istotnie chodzi przedewszystkiem o utrwalenie także w szkole prywatnej tej ideologji jednego człowieka i jednej partji. Dlatego gorzką iron ją brzmią słowa p. Szyszki, kiedy powiada, że trzeba skończyć z partyjnością w szkole, że będzie jeszcze czas na to, żeby wychowanek szkoły najadł się chleba partyjnego, a w szkole niech będzie tylko w ramach wychowania państwowego. Ale gorzką ironją to jest dlatego, że to właśnie wychowanie państwowe jest wychowaniem partyjnem, i właśnie celem tej ustawy jest także zrobienie ze szkoły prywatnej narzędzia wychowania partyjnego.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#PCzapiński">Proszę Panów, ażeby zrozumieć znaczenie tej ustawy i ten nagły napór projektodawców i B. B., trzeba przypomnieć, że szkoła prywatna w Polsce odgrywa ogromną rolę. To nie jest żadna quantile negligeable, jest rzecz wielkiej wagi, to jest 2/3 szkół średnich, to jest 3/4 szkół zawodowych, to jest ogromna część polskiej oświaty. I jakże dzisiaj mają te szkody prywatne być kryjówką dla jakiejś niezależnej praktyki pedagogicznej, dla jakiejś niezależnej ideologji! Przecież p. przewodnicząca Jaworska powiedziała na komisji, że jeżeli będzie niezależność ideologji i jeżeli szkoła nie pójdzie po myśli odpowiednio ustalonej ideologji wychowania, to może dojść do tego, że jedna klasa będzie admirowała Limanowskiego, druga klasa będzie admirowała Hallera, a trzecia — Trockiego. Tak karykaturalnie przedstawia sprawę o Jaworska. Tymczasem chodzi nie o to, ażeby każda klasa miała kogoś admirować, ale chodzi o to, ażeby wychowanie nie było podporządkowane jednej partji, ideologii jednego człowieka, nota bene ideologii nieznanej, bo tu chodzi o ślepe posłuszeństwo wobec partji, wobec grupy i wobec człowieka, ale na czem właściwie treściowo, na czem społecznie, na czem filozoficznie, na czem socjalnie i politycznie i t. d. polega ta ideologia, to przecież nikomu nie jest znane. Poprostu jest człowiek, szkoła powinna wychowywać dziecko w ślepem posłuszeństwie dla tego człowieka i dla jego grupy, a jeżeli nie, to uruchomi się cały policyjny aparat danej ustawy, aby wymieść te kawałeczki, te szczątki niezależności, jeżeli jakiekolwiek w prywatnej szkole pozostały.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#PCzapiński">Proszę Panów! Jak się przedstawia właściwie sprawa ze szkołą prywatną? Szkoła prywatna w Polsce, w ogromnej swojej części, nie reprezentuje tych metod i tej ideologji, które są metodami i ideologją mego stronnictwa. To są szkoły stojące albo poza nawiasem określonych ideologij społecznych i politycznych, albo są to szkoły, które mają zgoła odmienną ideologję od naszej. Ale nie ulega wątpliwości, proszę Panów, że szkoła prywatna w Polsce była wielkim wysiłkiem społeczeństwa polskiego, była potężnem w swoim czasie narzędziem walki społeczeństwa polskiego o swój byt, o swój rozwój, o swoją niepodległość. Przecież znaczna część tej szkoły prywatnej trwała i przetrwała w warunkach podległych, w warunkach najezdniczych i teraz dopiero przychodzi ta nowa ustawa policyjna i rozbija tę wewnętrzną strukturę, te prawa tej szkoły, która i w tych najcięższych czasach przecież się przechowywała.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#PCzapiński">Proszę Panów, to jest wciąż jeden i ten sam system nieufności do społeczeństwa, to jest jeden i ten sam system rozbijania społeczeństwa. Nie wolno społeczeństwu mieć własnej siły, niezależnej organizacji. Gdziekolwiek ta organizacja się ujawni, czy w życiu politycznem, czy społecznem, czy w życiu kulturalnem, trzeba ją osłabić, rozbić, zniweczyć, bo dla rządu państwa monopartyjnego jest niebezpieczne zachowanie niezależności jakiejkolwiek organizacji społecznej czy kulturalnej. To jest sens tej ustawy: rozbijanie jeszcze jedno wysiłków społecznych, żeby na to miejsce wstawić jedyna, zdecydowaną wolę „naczalstwa”, które dzisiaj Polską kieruje.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#PCzapiński">Nie ukrywamy także tego, że tu chodzi także o szkoły mniejszości narodowych. Uważamy, że wysiłek prywatny ze strony mniejszości narodowych jest ogromny, i nie ukrywaliśmy nigdy, że pamiętna lex Grabskiego z roku 1924 nigdy nas nie zadowalała, że utrakwizm w szkołach nie był nam nigdy sympatyczny i nie uważaliśmy go za właściwy dlatego, że każdy naród ma swoje własne prawo — tak jak Polacy się w swoim czasie domagali — do swego kulturalnego rozwoju. To jest rzecz, która dzisiaj powinna być zupełnie bezsporna i dlatego wypowiadaliśmy się wówczas przeciw utrakwizmowi. Ale mimo to utrakwizm został wprowadzony, przynajmniej w szkolnictwie ukraińskiem. Niechaj więc przynajmniej ten prywatny wysiłek będzie oszczędzany. Tymczasem widzimy i to również jest jedną z intencyj tej ustawy, że i przeciw prywatnemu wysiłkowi szkolnictwa mniejszościowego występuje tu projektodawca i stara się rozbić tę szkołę, względnie podporządkować ją tej zasadzie partyjnej, tej zasadzie policyjnej, którą tutaj w tym projekcie widzimy. Przecież wiemy, co się dzieje ze szkolnictwem ukraińskiem, i wiemy — pozwolę sobie przytoczyć — co się dzieje ze szkolnictwem żydowskiem, które jest zorganizowane w t. zw. Zjednoczeniu szkół żydowskich, któremu w samej Wileńszczyźnie zamknięto kilkanaście szkół. Tak jak tutaj bronimy praw szkolnictwa polskiego do organizacji niezależnej szkolnictwa, tak samo również bronimy praw szkolnictwa mniejszościowego.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#PCzapiński">To jest zasada, to jest źródło tego projektu, to jest cel projektodawcy.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#PCzapiński">Gdy po tem wszystkiem przychodzimy do króciutkiego bodaj przeglądu treści tej ustawy, to teraz wszystko staje się zrozumiałem.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#PCzapiński">Staje się zrozumiałą przedewszystkiem naczelna zasada policyjna, która stoi u bram tej ustawy. Jeden z posłów B. B. oburzył się na Komisji Oświatowej, że powiedziałem „policyjna ustawa”. Ale przecież to jest rzecz ciekawa. P. Minister nie tak dawno, przy pierwszem czytaniu, kiedy przedłożono ustawę, mówił z tego miejsca: Więc czego właściwie p. poseł Czapiński chce? Przecież to jest rozwinięcie art. 117 Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#PCzapiński">Przecież tam w tym art. 117 jest powiedziane, że ma być lojalność wobec Państwa, a jeżeli ma być lojalność wobec Państwa, to cała ta ustawa jest tylko rozwinięciem dalszem tej zasady. Otóż ja twierdzę, że ta ustawa nie jest rozwinięciem tej konstytucyjnej zasady lojalności, lecz jej ogromnem uzupełnieniem i rozszerzeniem. Nie jest w Konstytucji przy zasadzie lojalności powiedziane, że założyciel przy założeniu szkoły, jak brzmi art. 2 ustawy, ma brać świadectwo prawomyślności. Nie jest powiedziane w Konstytucji, jak brzmi art. 6 tej ustawy, że władza szkolna może zażądać od każdego kierownika i od każdego nauczyciela świadectwa prawomyślności. Kto będzie wydawał świadectwo prawomyślności — zapytałem p. Wiceministra Pierackiego. P. Pieracki powiada, że władze szkolne nie mają danych o tem, w jakim stopniu jest dany kandydat prawomyślny. Czyli, oczywista rzecz, że policja, jakiś organ administracyjny czy policyjny będzie decydował, czy dany założyciel lub nauczyciel jest dostatecznie prawomyślny. A jeżeli zważymy, że w dalszych artykułach te wszystkie rygory odnoszą się i do szkół zakładanych przez instytucje społeczne i do istniejących już szkół, które też muszą to świadectwo „błagonadiożnośti” nabywać, nawet te szkoły, które chlubnie istnieją dziesiątki lat, to my zrozumiemy, co się stało z zasadą konstytucyjną w ręku projektodawców.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#PCzapiński">I rzeczą jest niezmiernie ciekawa, którą na komisji podkreśliłem, a którą warto sobie zapamiętać, bo kto wie, czy to nie. będzie powiedzeniem poniekąd historycznem, które warto podkreślić jeszcze raz, a mianowicie to, co p. Minister Pieracki powiedział na komisji: oczywiście, że to jest tylko rozwinięcie art. 117 Konstytucji, który powiada, że musi być lojalność wobec Państwa; a jeśli musi być lojalność, to przecież ktoś musi tę lojalność stwierdzić, a więc z zasady lojalności wynika policyjne świadectwo błagonadiożnośti. Tak, jak gdyby w inny sposób ta zasada lojalności nie mogła być zrealizowana, jak np. na podstawie istnienia lub nieistnienia wyroku sądowego i t. d., jak to proponowano. Nie, z zasady liberalnej naszej Konstytucji, z zasady lojalności, robi się policyjny wniosek, że obywatel, który nie jest ostemplowany „kazionnym” stemplem, już jest eo ipso podejrzany, już jest eo ipso prawdopodobnie nielojalny. I tak ustawa staje się ustawą policyjną, co nikogo nie powinno obrażać, bo to jest stwierdzenie faktu, gdyż żąda się — będziemy mówić, co jeszcze innego jest, — świadectwa „ błagonadiożnośti”, świadectwa prawomyślności politycznej i moralnej.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#PCzapiński">I cała ta ustawa, jeden artykuł po drugim, to jest szereg sit policyjnych, aby ten pierwiastek opozycyjny, niezależny ideologicznie i pedagogicznie, broń Boże, się nie przesączył, nie przecedził gdzieś do realnego życia szkolnego. I jeżeli się nie złapało tego pierwiastka przy pomocy rygorów na założyciela, to może się da złapać tam, gdzie mowa jest o cofnięciu zezwolenia; jeżeli tam się nie złapie, to może się da złapać tam, gdzie mówi się o zamknięciu szkoły; jeżeli tam się nie złapie, to może się złapie tam, gdzie mowa jest o wycofaniu nauczyciela; jeżeli tam się nie złapało, to może się złapie tam, gdzie mowa jest o udzielaniu praw państwowych szkołom prywatnym i t. d. I tak się idzie, aż do ostatnich zakamarków w jakiejś potwornej koncepcji policyjnej, że trzeba tego założyciela, tego kierownika, pedagoga złapać, śledzić, bo, broń Boże, on coś zmaluje, bo, broń Boże, coś niezależnego powie, tak, jak gdyby szkolnictwo prywatne w ogromnej części nie było pozytywnym, dodatnim wysiłkiem samej organizacji społecznej, lecz odwrotnie, tak, jak gdyby było wysiłkiem jakichś ludzi świadomie nielojalnych, świadomie podkopujących się pod Państwo Polskie, świadomie dążących, ażeby te szkoły zniweczyć, zniszczyć, zmaltretować.</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#PCzapiński">I tem się tłumaczą te kunsztowne, te specjalne przykłady, które nam przytaczano na komisji, a które mają dowodzić, że należy zgóry policyjnie pilnować tego domniemanego kierownika czy nauczyciela, P. Jaworska przytoczyła taki przykład, że był w jakiejś szkole żeńskiej nauczyciel, który zachował się pod względem seksualnym niewłaściwie i należało go postawić przed sąd, a może postawiono go przed sąd. Ale okazało się, że wyjść z tego nic nie mogło dlatego, że to była szkoła dla umysłowo niedorozwiniętych, dla idjotek, idjotki nie mogą świadczyć przed, sądem i nauczyciel byłby bezkarny i mógłby pójść do innej szkoły. Oto przykład, jak przez policyjną sieć trzeba przesiewać tych kandydatów na domniemanych kierowników. Taką specyfikację każdy zwolennik rosyjskiej starej koncepcji wiary w naczalstwo, każdy zwolennik pruskiego „Polizeistaat” przytacza na usprawiedliwienie tego, że tego obywatela trzeba trzymać w obroży i kagańcu, ponieważ są takie wypadeczki, które świadczą, że inaczej żyć społeczeństwo nie może.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#PCzapiński">A teraz w świetle tego wszystkiego widzimy tekst ustawy. Po pierwsze ustala się zasady policyjne. Art. 2 żąda od zakładającego szkołę, ażeby koniecznie przedłożył świadectwo prawomyślności policyjne. Art. 6 powiada, że władza szkolna może zażądać od kandydata na dyrektora lub nauczyciela tego policyjnego świadectwa prawomyślności, aczkolwiek przedtem art. 6 stwierdził, że tym kierownikiem może być tylko człowiek nieskazitelny i z zawodowemi kwalifikacjami. Ale tego mało, świadectwa błagonadiożnośti mało. Władzom szkolnym daje się całe szkolnictwo prywatne do dyspozycji. Art 6: już udzielone zezwolenie może być cofnięte. Art. 4: szkoła prywatna w każdej chwili może być zamknięta. Art. 8: każdego nauczyciela władza szkolna może każdej chwili nie dopuścić pod byle błahym pretekstem. Art. 7: można każdego już dopuszczonego usunąć również pod pretekstem błahym. Widzimy, że jest dyktatura biurokracji szkolnej urzędowej, a nie szkoła prywatna.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#PCzapiński">Ale tego wszystkiego jeszcze mało. Powstaje kwest ja dyrektora, o czem tu już mówiono. Art. 6 żąda zatwierdzania dyrektora szkoły. Zatwierdzanie jest w gruncie rzeczy mianowaniem. Zasada nominacji to jest znana zasada ustroju faszystowskiego, czy półfaszystowskiego, bo nominacja jest zawsze pewniejsza od jakiejkolwiek formy samoorganizacji społecznej, i dlatego nie żąda się wprost nominacji dyrektora, bo jeżeli pozwoli się na zatwierdzanie dyrektora, to oczywiście nie będzie się zatwierdzało, aż dopiero tego, który będzie miły władzy, jak to zresztą stwierdził p. Wiceminister Pieracki na komisji.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#PCzapiński">Ale tego jeszcze wszystkiego mało. Pozostają szkoły zrzeszeń. Zdawałoby się, że zrzeszenia legalne, zalegalizowane, które przecie, jak to się mówi, cenią swoją legalność i swoją działalność, powinny mieć mniejsze rygory, mniejsze policyjne wymagania, mniejsza powinna być dyskrecjonalna władza co do nich. Ale nie, my widzimy, że art. 11 rozciąga wszystkie te sposoby i sposobiki ustawy także na szkoły zrzeszeń.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#PCzapiński">Ale tego jeszcze mało. Przecież szkoły prywatne istnieją w ogromnej liczbie, więc może być, że istniejące szkoły, któreby już udowodniły swoją lojalność, będą wyjęte z tych drakońskich poproś tu sposobów postępowania tej ustawy, może inaczej się postawi sprawę co do nich, może przynajmniej taką koncesję zrobiła ustawa. Nic podobnego. Art. 12 powiada, że już istniejące szkoły muszą także składać te wszystkie świadectwa w myśl art. 2 i być podporządkowane temu wszystkiemu, tak, że wyjścia niema z tego, że przez oczko tej sieci policyjnej, biurokratycznej nie przesączy się nic takiego, coby pod względem ideologicznym nie szło w parze i nie było w ścisłej zależności od panującej partji, czy panującego systemu.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#PCzapiński">Ale i tego jeszcze mało, a nuż mimo wszystko jeszcze, jeszcze coś się przesączy. Społeczeństwo ma taką wewnętrzną siłę, jest tak niechętne temu t. zw. wychowaniu państwowemu, że mimo wszystko coś może się przesączyć. Więc wobec tego trzeba stworzyć pierwiastki ramowości szkolnictwa; te pierwiastki ramowości, które znamy z ustawy o ustroju, bo tu dopiero zakwitną pięknym kwiatem. 1 w art. 8 czytamy, że prawo państwowości dla szkół prywatnych będzie uregulowane dopiero specjalnem rozporządzeniem ministra. A art. 10 nawet dla szkół samorządowych, dla szkół związków komunalnych — przecież to jest potężna kategorja, — również żąda tych wszystkich sposobów policyjnych i biurokratycznych, które znamy.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#PCzapiński">Z daje się, że przy tym krótkim przeglądzie całej ustawy aż nadto się ujawnia, że kryterjum naczelnem, o którem mówiliśmy na wstępie, jest zasada partyjności, zasada postawienia swoich partyjnych ludzi, ona jest naczelnem hasłem dla tej ustawy. Dlatego ani przy drugiem czytaniu, ani przy trzeciem czytaniu, ani na plenum żadnych poprawek nie stawiamy, bo nie jest słusznem, co mówi p. Szyszko, że przecież jesteśmy — to znaczy p. Szyszko i jego zwolennicy — chętni do współpracy i wyniki prac komisji pokazują, że idziemy na spotkanie, etc. Właśnie wyniki prac komisyjnych pokazują, że nigdzie ani jednej koncesji nie zrobiono. Tych parę słów, które usunięto, nie mają żadnego znaczenia. P. Szyszko, ani nikt z tego obozu nie wykaże, żeby choć jedna istotna poprawka została przyjęta; ani sprawa świadectwa prawomyślności, ani sprawa cofnięcia, ani sprawa zamknięcia, ani sprawa usunięcia, ani sprawa zatwierdzenia, ani sprawa niedopuszczenia, ani sprawa zrzeszeń, ani sprawa istniejących szkół — wszystkie zostały niemal takie same, jak zostały do komisji wniesione. I to jest zrozumiałe, również z tego naczelnego punktu widzenia, o którym mówiłem na wstępie. P. Szyszko mówił, że przez dyskusję przeszła oś polityczna. Oś przeszła nie przez dyskusję, tylko dokoła osi politycznej obraca się cała ustawa i dlatego dla nas jest rzeczą jasną, że dla ustawodawcy, to jest dla Rządu i dla jego posłusznego referenta, p. Szyszki, było niemożliwością odstąpić od tych rzeczy zasadniczych, gdyż toby złamało policyjny i polityczny charakter ustawy na korzyść rządzącego stronnictwa i jego ludzi.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#PCzapiński">Dlatego poprawek nie stawialiśmy. Bo przecież padły wszystkie poprawki, które były stawiane czy to przez Stronnictwo Narodowe, czy przez Chrześcijańską Demokrację, czy przez mniejszości; nawet na taką skromniusieńką popraweczkę, jak p. Sommersteina, który chciał w jednem miejscu słowa „jeżeli władza uzna” zmienić na „jeżeli władza stwierdzi”, nawet na tę poprawkę p. Szyszko i jego mocodawca nie zgodzili się, bo ustawa musi być jednolita, partyjna i policyjna.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#PCzapiński">W tym stanie rzeczy oczywiście żadnych tedy poprawek nie mogliśmy postawić, tylko piętnujemy tę ustawę i wykazujemy jej policyjny i partyjny charakter, zmierzający do zniweczenia wielkiego dzieła prywatnego szkolnictwa w Polsce, zmierzający do tego, żeby ją upartyjnić i swoich ludzi na czele szkoły postawić.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#komentarz">(Oklaski na ławach P. P. S.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Rudnicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#PRudnicka">Wysoka Izbo! Słusznie zauważył wczoraj p. referent, że ustawę o szkolnictwie prywatnem należy rozważać łącznie z ustawą o ustroju szkolnictwa, gdyż obie ustawy wzajemnie się uzpełniają. Uzupełniają się one w tem znaczeniu, że obie razem dopełniają miary zła. Powiedział abym, że one się wzajemnie pogarszają, Ustawa pierwsza o ustroju szkolnictwa, razem z całą centralizacją i etatyzmem szkolnictwa nie byłaby tak groźną, gdyby bodaj dziedzina szkolnictwa prywatnego pozostawała w ręku społeczeństwa i vice-versa, szkolnictwo prywatne nie odgrywałaby tak wielkiej roli, gdyby szkolnictwo państwowe nie miało tego charakteru kazionnego, jaki mu nadaje ustawa o ustroju szkolnictwa.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#PRudnicka">Ten splot wzajemnych zależności między obu ustawami jest szczególnie tragiczny dla społeczeństwa ukraińskiego. Bo nie ulega wątpliwości, że ustawa o prywatnem szkolnictwie wymierzona jest przede wszystkiem przeciwko szkolnictwu mniejszościowemu, a w szczególności przeciwko prywatnemu szkolnictwu ukraińskiemu, które stoi obecnie przed groźbą zupełnej zagłady.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#PRudnicka">Omawiając wczoraj z tej trybuny ustawę o ustroju szkolnictwa, zwróciłam uwagę Wysokiej Izbie na kardynalny grzech tej ustawy. Kardynalnym grzechem nazwałam fakt, że Rząd, opracowując ten projekt, zapomniał jakby w zupełności o tem, że Polska nie jest państwem pod względem narodowym jednolitem i że ustawa tak jest napisana, jak gdyby w Polsce żyli tylko sami Polacy. Przeciwnie, z ustawy o szkolnictwie prywatnem wynika, że Rząd bardzo dobrze pamiętał o tem, że w Polsce istnieje bardzo znaczny odsetek narodowości niepolskiej.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#PRudnicka">Intencja ustawy jest zupełnie jasna. Chodzi o to, aby zniszczyć wszelką mniejszościową szkołę niezależną także prywatną, aby przepędzić z ukraińskiej szkoły, utrzymywanej wysiłkiem i kosztem społeczeństwa ukraińskiego, ducha narodowego, wytępić także i w tej prywatnej szkole wszelki kult odrębności narodowej. Chodzi dalej o to, ażeby policyjnym systemem zdeprawować, zdemoralizować ukraińskie prywatne szkolnictwo, ażeby wykopać przepaść między starszem i młodszem pokoleniem, między wychowawcą a młodzieżą.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#PRudnicka">Podczas gdy pierwsza ustawa wogóle nas nie uznaje, podciąga młodzież naszą pod wspólny strychulec, wtłacza ją w obcy system wychowawczy, słowem stoi na stanowisku: „nie buło, niet i nie budiet” — to druga ustawa jest nam poświęcona, z myślą o nas była pisana.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(P. Sł. Dąbrowski: Pani się myli, była pisana z myślą o nas. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#PRudnicka">P. referent wyraził się wczoraj, że bez tej ustawy nie możnaby było trzymać ręki na pulsie wychowania. Skoro mamy pozostać w sferze tych porównań, to mam wrażenie, że trzebaby raczej powiedzieć, że celem tej ustawy jest nie trzymanie ręki na pulsie szkolnictwa prywatnego, ale chwycenie go za gardło. Trzeba jeszcze i tę dziedzinę ostatnią, w której społeczeństwo ukraińskie ma jakikolwiek wpływ na wychowanie młodego pokolenia ukraińskiego, nam odebrać, trzeba między wychowawcą i wychowankiem postawić policjanta. Ustawa o takiem założeniu jest niemoralna. Ona jest pogwałceniem jednego z elementarnych praw boskich i ludzkich, jakiem jest prawo wychowania dzieci według własnego sumienia. Ona zatruje atmosferę szkolną policyjnemi szykanami, a zamiast cnót obywatelskich wypielęgnuje cnoty niewolników: posłuszeństwo, pokorę, spełnianie w milczeniu rozkazów tych, co rządzą, nauczy kłamstwa i obłudy, a w konsekwencji nauczy także nienawiści.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#PRudnicka">Wysoka Izbo! Ażeby zrozumieć, jakim ciosem dla społeczeństwa ukraińskiego jest ta nowa ustawa, trzeba pamiętać o tem, jak ogromnie doniosłą rolę spełnia szkolnictwo prywatne w życiu społeczeństwa, które oderwane od swojego narodowego pnia znajduje się jako t. z w. mniejszość narodowa w granicach obcego państwa, Tyczy się to przedewszytkiem narodu, który żyje zwartą masą jako przeważająca większość na swojem terytorjum narodowem i u którego zarówno świadomość odrębności etnicznej, jak również aspiracje narodowo-państwowe osiągnęły wysoki stopień natężenia. Dla takiego narodu szkoła prywatna jest jedyną szkołą narodową ze wszystkiemu jej walorami wychowawczemi.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#PRudnicka">Aby wyjaśnić znaczenie szkoły prywatnej dla społeczeństwa ukraińskiego, lepiej może zamiast rozważań teoretycznych przypomnieć Panom rolę, jaką w niedalekiej przeszłości, bo przed 25 laty, odegrała polska szkoła w Królestwie. Znam, historję szkolnictwa polskiego, w szczególności przestudjowałam historję strajku szkolnego z r. 1905 i dlatego rozumiem dobrze, dlaczego ta szkoła prywatna polska była przedmiotem niezwykłej pieczołowitości społeczeństwa polskiego, dlaczego młodzież polska miała dla niej tyle zapału i przywiązania. Bo to była szkoła, w której panowała atmosfera narodowa. Rozumiem także, dlaczego p. poseł Szyszko wspominał wczoraj o tej szkole z takim pietyzmem. Nie rozumiem tylko, dlaczego ten pietyzm, ta „wdzięczna pamięć”, jak powiedział p. referent dla bohaterskich zmagań się młodzieży polskiej przed 25 laty z obcą przemocą ma się objawiać zaprzeczeniem ideałów strajku szkolnego z r. 1905. Śmiem zapytać, czy dzisiejsi kierownicy oświecenia publicznego w Polsce są wierni hasłom, w imię których młodzież polska walczyła o swoją szkołę przed 25 laty. W manifestach tej młodzieży czytamy:</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#PRudnicka">„Każdy naród ma prawo do posiadania takiej szkoły, któraby odpowiadała jego narodowym, kulturalnym i moralnym potrzebom.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#PRudnicka">I dalej: „Żądamy szkół polskich z językiem wykładowym i administracyjnym polskim, z zastrzeżeniem praw zakładania szkół narodowościowych wszelkich typów. Zarówno narodowość polska, jak i każda inna, winna mieć prawo posiadania szkół, odpowiadających jej kulturalnym potrzebom, przyczem szkoły o jednakowym poziomie umysłowym powinny mieć jedne prawa”. I dalej: „Żądamy unarodowienia szkół. Każda narodowość powinna mieć prawo zakładania szkół z własnym językiem wykładowym. Kierownikami i nauczycielami we wszystkich szkołach powinni być ludzie tej samej narodowości, co i uczniowie. Żądamy zniesienia wszelkich ograniczeń procentowych. Bez względu na wyznanie, narodowość i pochodzenie wszyscy, którzy uczyć się chcą, winni mieć wolność wstępowania do wszystkich szkół”.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#PRudnicka">A dalej: „Żądamy zniesienia systemu policyjnego w szkołach. Powinien być zniesiony inspektorat; wszystko, co jest z nim związane: śledztwo, donosicielstwo i rewizje. Żądamy kontroli społeczeństwa nad szkołą. Winno być zniesione naznaczanie kierowników i nauczycieli w szkołach przez rząd i kontrola rządu nad ich działalnością. Powinny być natomiast ustanowione komitety obywatelskie, składające się z rodziców uczniów, któreby wybierały kierowników i nauczycieli dla szkół i kontrolowały ich działalność”. I przy końcu: „Przecz z rządowym systemem szkolnym! Krzywdzi szkoła obca kulturalnie i narodowo”.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#PRudnicka">Dlaczego to wszystko, co było dobre, cenne, wzniosłe, kiedy sami Panowie byliście w niewoli, jest złem, gdy odwróciła się dla Was karta historji? Dlaczego to samo, co w stosunku do młodzieży polskiej nazywaliście deprawacją młodzieży, w stosunku do młodzieży ukraińskiej nazywacie jej „moralnem bezpieczeństwem”?</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#PRudnicka">Rozumiem dobrze, że dziś dla Polaków prywatna szkoła nie ma tego znaczenia, jakie miała przedtem w niewoli. Wiemy, że dla narodu, wychowującego swe młode pokolenie w normalnych warunkach, to znaczy żyjącego we własnem państwie, szkolnictwo prywatne ma głównie znaczenie szkolnictwa doświadczalnego dla wypróbowania nowych dróg pedagogicznych i pozatem spełnia ono część funkcyj, przypadających szkolnictwu państwowemu, t. zn. wyręczę państwo tam, gdzie niema szkół państwowych. Specjalnego ideowego znaczenia szkolnictwo prywatne dla narodu polskiego w Państwie Boiskiem oczywiście nie ma.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#PRudnicka">Ale w zupełnie innej płaszczyźnie przedstawia się zagadnienie szkolnictwa prywatnego dla ludność ukraińskiej. Jest to właśnie ta płaszczyzna, w które Polacy traktowali swoją szkołę polską pod zaborem Nie dziwcie się Panowie, że ukraińska szkoła prywatna, ta Ridna Szkoła, jak my ją nazywamy, jest dla nas naszą troską, naszą dumą i naszą nadzieją.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#PRudnicka">Z chwilą, gdy wejdzie w życie ustawa o ustroju szkolnictwa, szkoła prywatna nabierze dla nas jeszcze większego znaczenia i wszelka logika i sprawiedliwość wymagałyby, aby wobec zupełnej organizacyjnej, programowej i ideowej unifikacji szkolnictwa państwowego społeczeństwu ukraińskiemu pozostawić, bodaj w szkolnictwie prywatnem jaki-taki wpływ na wychowanie młodego pokolenia.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#PRudnicka">Pragnęłabym jeszcze także zaznaczyć, że prywatna szkoła ukraińska oprócz swego zadania ideowego spełnia również znaczną rolę zastępczą, t. j. wyręcza Państwo w jego obowiązkach, gdyż szkolnictwo państwowe nie zaspakaja naszych potrzeb. Naprzykład na polu szkolnictwa średniego ogólnokształcącego posiadamy zaledwie 5 gimnazjów państwowych, a 15 prywatnych.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#PRudnicka">Jeśli zważymy strukturę społeczną ludności ukraińskiej, jeśli weźmiemy pod uwagę, że młodzież ucząca się w tych gimnazjach rekrutuje się ze sfer najuboższych, z małorolnych wieśniaków i zarobników, wtedy zrozumiemy, jakiej ofiarności społeczeństwa ukraińskiego potrzeba na to, aby groszowemi datkami utrzymać prywatne szkolnictwo ukraińskie.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#PRudnicka">Wysoki Sejmie! Znaczenie szkolnictwa prywatnego dla narodów, nie żyjących własnem życiem państwowem, jest sprawą tak bezsporną, że, jak wiadomo, zagwarantowanie praw szkolnictwu mniejszościowemu stanowi część prawa międzynarodowego.</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#PRudnicka">Była już o tem mowa i w Komisji Oświatowej i wczoraj tu, w tej Wysokiej Izbie. Miałam i ja początkowo zamiar wykazać, że ustawa koliduje z Konstytucją i międzynarodowemi gwarancjami, ale wobec takiej powagi, jak p. Stroński, nie mam odwagi, jako osoba niefachowa, wkraczać w dziedzinę prawa międzynarodowego. Zobaczymy, kto ma rację, poseł Stroński, czy Panowie. Rozstrzygnie o tem Genewa.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#PRudnicka">Proszę Panów, my nie mamy żadnych złudzeń...</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#komentarz">(P. Stroński: Ja Genewy nie założyłem.)</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#PRudnicka">...co do motywów, dla których p. pos. Stroński chciałby uzgodnić tę ustawę z zobowiązaniami międzynarodowemi. Wiemy, że nie kieruje nim tyle troska o ukraińską szkołę prywatną, w której i teraz bez tej ustawy dzieją się rzeczy niesłychane, a wzgląd na dobro Państwa Polskiego, idzie mu o to, aby Polska nie miała nieprzyjemności w Genewie. P. Stroński powiedział wczoraj wyraźnie, że można w ustawie pewne postanowienia zmienić, nie uszczuplając w niczem kompetencji władz szkolnych. Nie wdając się w szczegóły, chcę krótko stwierdzić, że stoimy na stanowisku, że projekt ustawy jest pogwałceniem międzynarodowych i konstytucyjnych postanowień.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#PRudnicka">Co prawda przedstawiciel Rządu bronił stanowiska, że ustawa nie narusza ani traktowanych zobowiązań, ani Konstytucji, gdyż daje jednolite normy dla szkolnictwa polskiego i mniejszościowego, ograniczając równomiernie wszystkich obywateli tak Polaków, jak nie Polaków, czyli jak to określił p. Stroński, wprowadza równość w niesprawiedliwości, równość w bezprawiu. Ale słusznie podniesiono na Komisji Oświatowej, że międzynarodowe i konstytucyjne postanowienia mówią nietylko o tem, że mniejszości narodowe mają równe prawa, ale mówią także, co te prawa mają nam dawać, że mianowicie mamy „prawo zakładania, nadzoru i zawiadywania szkół”. Chwiałabym także podkreślić, że przedłożona ustawa w samem swojem założeniu jest sprzeczna nietylko z treścią, ale także z duchem postanowień międzynarodowych i ochronie praw mniejszości narodowych i z Konstytucją, Ustawa wprowadza skrajną unifikację szkolnictwa, podczas gdy intencją międzynarodowych zobowiązań było zagwarantowanie mniejszościom narodowym szkół prywatnych odrębnych, odpowiadających ich potrzebom i właściwościom narodowym, art. 110 Konstytucji staje się jasnym w związku z art. 109, który zastrzegą mniejszościom narodowym prawo „pełnego i swobodnego rozwoju właściwości narodowych”, Jasną jest rzeczą, że ten pełny i swobodny rozwój właściwości narodowych można osiągnąć jedynie w szkole, która czyni zadość istotnym potrzebom narodu, która pozostaje pod kontrolą społeczeństwa, która programy naukowe opiera na rodzimej kulturze.</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#PRudnicka">Sprzeczny z duchem zobowiązań międzynarodowych jest także system policyjny, który ustawa wprowadza w życie szkolnictwa prywatnego. W szczególności art. 2 p. 4 oraz art. 6, które przewidują specjalne świadectwa politycznej prawomyślności, „błagonadiożnośti” dla założycieli szkół i członków grona nauczycielskiego, oddają szkolnictwo prywatne pod zwierzchnią władzę czynników policyjnych.</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#PRudnicka">Na specjalną uwagę zasługuje pojęcie lojalności, albo nienaganności w stosunku do Państwa. Ustawa posługuje się tem pojęciem, nie podając żadnej definicji tego terminu i w ten sposób otwiera drogę wszelkiej samowoli, wszelkim szykanom przy interpretacji. Na Komisji Oświatowej podałam szereg przykładów tego, co już dziś dzieje się pod pretekstem zwalczania nielojalności względem Państwa. Nawet obrona praw, przysługująca według ustawy, nawet używanie języka ukraińskiego piętnowane jest jako nielojalność. Rozróżnia się też w stosunku do nas różne stopnie lojalności: lojalność bierną i lojalność aktywną. W ostatnim czasie, jak słyszę, ukuto nowy termin lojalności — lojalność negatywną.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#PRudnicka">W odpowiedzi na moje wątpliwości, które wyraziłam na Komisji Oświatowej, p. Wiceminister Pieracki powiedział, że w stosunku do nauczycieli postulat nawet najdalej idącej lojalności (t. zn. aktywnej) nie może być kwestjonowany. Nie podał jednakowoż, niestety, co przez tę najdalej idącą lojalność rozumie. Otóż pragnę jeszcze raz zaznaczyć, że jeżeli przez lojalność rozumie się jakieś uczucie do państwa, to tego od nas żadna ustawa nie może wymagać, bo wogole kwestja wymagania od obywateli jakichś uczuć nie jest kwestją prawa. Za uczucia nikt nie może być pociągany do żadnej odpowiedzialności karnej, więc tem bardziej nie można nas za uczucie, względnie za brak uczucia, wyłączać z korzystania z praw obywatelskich.</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#PRudnicka">Nie możemy zgodzić się na żadną inną interpretację wyrazu „lojalność”, jak w sensie legalności, w sensie postępowania zgodnego z obowiązującemi ustawami.</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: Słusznie, nikt więcej nie wymaga.)</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#PRudnicka">Stoimy na stanowisku, że skoro stosujemy się do ustaw, to powinniśmy mieć także możność korzystania ze wszelkich praw bez doczepki „lojalny” czy „nielojalny”.</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#PRudnicka">Na Komisji Oświatowej p. poseł Stroński, którego nikt chyba nie może posądzić o brak patrjotyzmu, wysuwał między innemi takie dwa zarzuty przeciw ustawie: 1) że ona zdyskredytuje Polskę przed zagranicą, że jest ona tak zła, iż nie można jej światu pokazać, oraz 2) powoływał się na wzgląd na szkolnictwo polskiej mniejszości na Litwie, Łotwie i w Prusach. Zwróciłam już wówczas uwagę, że chyba nikt nie może porównywać kilkumiljonowego odłamu narodu ukraińskiego z małemi drobinami polskiemi na Litwie, czy w Prusach, tak pod względem ilościowym, jak pod względem politycznej wagi kwestji ukraińskiej w Polsce. Ludność ukraińska w Polsce powinna mieć większe prawa, a jednak nie mamy nawet tych minimalnych praw, jakie traktat mniejszościowy gwarantuje małym rozproszonym mniejszościom.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#PRudnicka">Przedłożona ustawa w stosunku do prywatnej szkoły ukraińskiej ma właściwie tylko usankcjonować te wszystkie bezprawia, które dzieją się w ostatnich latach, ma zalegalizować i stabilizować obecny stan. Możnaby nawet stanąć na stanowisku, że z wielu względów dla nas jest nawet lepiej, jeśli teorja jest zgodna z praktyką. A ta praktyka jest tego rodzaju, że od szeregu lat funkcje władz szkolnych spełnia na terenie ukraińskich szkół policja polityczna, a najwyższym szefem ukraińskiego nauczycielstwa jest nie p. Minister Oświaty, ale naczelnik wydziału bezpieczeństwa odpowiedniego województwa. Od niego także zależy nadawanie i odbieranie praw nauczycielom, od niego zależy egzystencja nauczycieli. Od woli, a raczej samowoli policji politycznej zależy również byt ukraińskich zakładów naukowych. Przypomnę Państwu zupełnie nieuzasadnione, oparte na t. zw. konfidencjonalnych informacjach władz bezpieczeństwa rozwiązanie zeszłego roku 2 ukraińskich prywatnych gimnazjów w Rohatynie i Drohobyczu. Władza szkolna musiała sama uznać swą pomyłkę i w r. b. udzieliła koncesji na prowadzenie obu tych szkół.</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#PRudnicka">Pragnę jeszcze zwrócić uwagę na art. 4 p. d), który wydaje mi się specjalnie niebezpiecznym i zasługującym na bezwzględne potępienie ze stanowiska pedagogicznego. Artykuł ten mówi, że „szkoła może być zamknięta, jeżeli nie przeciwdziała skutecznie szkodliwym pod względem wychowawczym wpływom na młodzież”. W praktyce ten artykuł przetłumaczony na język rzeczywistości, w której żyjemy, oznacza nic innego, jak to, że żąda od wychowawców szpiegowania młodzieży i denuncjowania jej przed policją. Chcecie Panowie posiać nieufność między nauczycielem a uczniem, zdemoralizować szkołę, w której kształci się młodzież ukraińska. Chcecie doprowadzić ją do takiego stanu, w jakim była szkoła pod zaborem rosyjskim. Na wiecu szkolnym w Warszawie 1905 r. tuż przed wybuchem strajku szkolnego Chrzanowski wyraził się o tej szkole w sposób następujący: taka szkoła jest gorsza, niż żadna. A od nauczyciela ukraińskiego żądacie Panowie, ażeby był wykonawcą tego obcego narzuconego społeczeństwu systemu wychowawczego. Chcecie, aby nic innego nie miał dziecku ukraińskiemu do powiedzenia, jak tylko: kłam, milcz, kryj głęboko przed władzą szkolną twoje najszlachetniejsze uczucia, lub się ich nawet wypieraj, bylebyś promocję dostał i stanowisko otrzymał. Chcecie Panowie doprowadzić do tego, aby starsze pokolenie, rodzice i wychowawcy „nie zasługiwali na szacunek własnych dzieci”, jak się wyraziło społeczeństwo polskie w odpowiedzi kuratorowi warszawskiemu w r. 1905, który żądał, aby przerwano strajk.</u>
<u xml:id="u-7.33" who="#PRudnicka">Może zdeprawujecie jedno i drugie serce, może skrzywdzicie tę lub ową wolę, może pozyskacie kilka słabych i nikczemnych jednostek dla swoich celów, ale na ich miejsce ucisk szkolny dostarczy nowych zastępów bojowników, gotowych do obrony świętych praw swoich.</u>
<u xml:id="u-7.34" who="#PRudnicka">To jedno pewne, że ta ustawa o szkolnictwie prywatnem zaszczytu polskiej pedagogice nie przynosi, że polska myśl pedagogiczna, która kiedyś w osobach Konarskiego, Piramowicza i Trentowskiego miała tak światłych przedstawicieli i stała na wysokości ówczesnej wiedzy, dzisiaj policyjną ustawą szkolną wystawia sobie jak najsmutniejsze świadectwo i eliminuje się poza nawias nowoczesnej pedagogiki. Prędzej czy później będziecie się Panowie tej ustawy wstydzić.</u>
<u xml:id="u-7.35" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Bitner.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#PBitner">Wysoka Izbo! Każdy naród, który wielkość i potęgę sobie chce zapewnić, musi mieć dziedziny życia, w których niema walk, — musi mieć dziedziny życia, w których ponad najzaciętsze spory polityczne, góruje solidarność narodowa, góruje jedność narodowa, góruje genjusz tego narodu, I jeżeli podczas wojny troska o niepodległość kraju, troska o zwycięstwo, troska o obronę przed wrogiem jest tym celem głównym, to nie ulega wątpliwości, że w życiu codziennem, w życiu pokojowem troska o wychowanie młodego pokolenia, troska o wyrobienie z niego obywateli kraju, obywateli, którzy będą mogli państwu zapewnić siłę i potęgę, musi być wspólna dla całego narodu mimo najcięższych walk wewnętrzno-politycznych.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#PBitner">W tradycjach narodu polskiego, w naszej najdawniejszej przeszłości, przecie ta prawda była powszechnie uznawana nawet hen, kilka wieków wstecz. Przecie jeszcze Jan Zamoyski mówił, że takie będą losy Rzeczypospilitej, jakie jej młodzieży chowanie. Przecie on, zakładając akademję w Zamościu, twierdził, że edukacja narodowa ma doprowadzić do zgody, do jedności, do stworzenia jednej wielkiej całości w narodzie. Dla tak wielkiego celu gotów był, jak powiada w akcie założenia, poświęcić wiele ze swojego majątku, byle ten cel, należytą edukację zapewnić narodowi.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#PBitner">Lecz, Wysoka Izbo, czy po upływie tych kilku wieków, od ogłoszenia prawdy, czy ta ustawa prowadzić będzie istotnie do zgody i jedności w narodzie? Czy ta ustawa stoi na poziomie kultury wiekowej — tysiącletniej narodu polskiego? Czy ta ustawa istotnie odpowiada cywilizacji naszej, czy też przeciwnie przyniesie nam wstyd nietylko wewnątrz Państwa wobec własnych obywateli, ale i wstyd przed całym światem?</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#PBitner">Jeżeli chodzi o badanie ułomności własnego Państwa, to podzielam zdanie jednego z największych angielskich mężów stanu, że o wadach i ułomnościach państwa własnego trzeba mówić, jak o ranach ojca. Ale też, gdy się kto waży na wprowadzenie tego rodzaju ustawy, trzeba mówić całą prawdę i z całym naciskiem szukać dobrej woli u Panów, abyście wreszcie zrozumieli, co chcecie uczynić z Polską, jaką chcecie markę jej przylepić, i na jakim poziomie kulturalnym chcecie ją postawić wśród innych narodów świata.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#PBitner">Szanowni Panowie Posłowie, wychodząc z tej zasady, że do końca, dopóki możemy, chcemy szukać zgody w tej dziedzinie, która musi być wspólną dla całego narodu, staram się odwoływać do Waszej dobrej woli, do Waszego zrozumienia dla sprawy, od której zależy przyszłość i byt Rzeczypospolitej i przeto raz jeszcze postaram się wczuć w Waszą inicjatywę i motywy, w Wasze przesłanki, i wskazać Wam, jak daleko stoi ta ustawa od tradycyj narodowych i jak ciężkim ciosem spada na życie kulturalne naszego narodu.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Polakiewicz.)</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#PBitner">Wysoka Izbo, starałem się wysłuchać zarówno na komisji, jak i na plenum argumentów przedstawi cieli Bloku Bezpartyjnego, starałem się zrozumieć, co to jest propagowane przez Was państwowe wychowanie młodzieży. Pan Minister Jędrzejewicz na Komisji Budżetowej wyjaśnił nam program wychowania państwowego. Powiedział on: „Jest to przygotowanie młodzieży do pracy państwowej, obywatelskiej na każdym odcinku pracy. Wychowywać ją należy w kulcie dla Państwa, w szacunku dla jego tradycji, w zrozumieniu i przejęciu się więzią z pracami pokoleń poprzednich. Dlatego też kult wielkich ludzi winien być w szkolnictwie szerzony, dostarcza on bowiem wzorów wychowania, godnych szacunku, miłości i naśladowania”. Poza tem niejednokrotnie Panowie nam wykładali, że wogóle w polskiem społeczeństwie należy położyć nacisk na karność, bo w tem społeczeństwie ciągle pokutuje duch anarchji, zamiłowanie do zbytniej wolności, a więc wyrobienie karności i dyscypliny oraz obowiązkowości wobec Państwa jest pierwszorzędnem zadaniem.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#PBitner">Narazić nie będę krytykował tego stanowiska, ale spróbuję zastosować je do życia przy okazji tej ustawy. spróbuję wykazać, jak to ta ideologja, wykładana nam przez p. Ministra Jędrzejewicza, została wykonana przy tej właśnie ustawie.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#PBitner">Chyba w tradycji naszego narodu leży kult dla Staszica Chyba Staszic jest autorytetem w zakresie i wychowania narodowego i pedagogiki, zarówno dla panów z B. B., jak i dla nas. Oto zacytuję zdanie Staszica z jego pracy przed stu laty wydanej o edukacji, jedno zdanie, które odrazu scharakteryzuje metodę, za pomocą której tę ustawę staraliście się narzucić społeczeństwu. Staszic tak powiada: „W dobrym rządzie skrytość tylko nieposłuszeństwu, czyli złości obywateli sprzyja, ponieważ tajemniczość powinnościom obywatelskim czasem, cnocie jego rzadko, ale występkowi jest zawsze przychylna — więc skrytość także bardzo ważnym artykułem w edukacji być sądzę. Niech moralna nauka skrytość między grzechy główne położy. Ta osoba, która towarzystwu swoją moc i swoją wolę oddała, nie powinna mieć nic tajemnego, ani dla współobywateli, ani dla towarzystwa. Szczerość jest republikanina ozdobą”. I proszę teraz porównać z tą zasadą szczerości, z tem potępieniem skrytości, tajemniczości, proszę porównać postępowanie p. Ministra Jędrzejewicza przy wprowadzaniu tych ustaw o ustroju szkolnictwa. Ani nasze uniwersytety, ani nasz episkopat, ani nasze społeczeństwo nie było przygotowane do tego, aby ocenić te ustawy i krytycznie je zbadać. Przeciwnie, w skryłoś ci je przygotowano, w szybkiem tempie do Sejmu wniesiono i w skrytości bez zasięgnięcia opinji najbardziej powołanych do tego czynników narzucano je społeczeństwu. Zapytuję Wysoką Izbę, czy jest to należyte zastosowanie tej zasady, że moralna nauka skrytość pomiędzy grzechy główne powinna położyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszałekPolakiewicz">Panie Pośle, ponieważ ustawa przeszła przez dwa czytania w komisji, nie sądzę, by można ją skwalifikować, że jest obarczona tym grzechem skrytości.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#PBitner">Nie jest obarczona obecnie, ale ja mówię nie o samej ustawie, lecz o sposobie jej przygotowania, bez krytyki społeczeństwa. A więc ta tajemnica, która otaczała projekty, ten brak kontaktu z uniwersytetami, to zaskoczenie opinji publicznej jest zupełnie sprzeczne z tem, co leżało w tradycji narodowej już przed 100 lat.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#PBitner">A przejdźmy teraz do innego zagadnienia, mianowicie do sposobu, w jaki ta ustawa była przeprowadzona w Sejmie! Na komisji i tu na plenum Panowie wiecie, że zarówno ze strony Klubu Narodowego, jak z naszej strony, spotkaliście się Panowie z rzetelna współpracą, w tem znaczeniu, że nietylko każdy artykuł, ale niemal każde słowo było przed Panami zanalizowane, że myśmy wskazywali Panom po kolei wady każdego artykułu, każdego zdania, żeśmy wskazywali na te szkody, które ta ustawa narodowi przyniesie i wskazywaliśmy, iż obowiązkiem Waszym jest te poprawki przyjąć, jeśli chodzi Wam o tę jedność i o te, jak powiedziałem, zgodne i dobre obywateli wychowanie.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#PBitner">A teraz zobaczmy, co to o wychowaniu państwowem, o wychowaniu obywatelskiem mówi jeden z autorytetów naszych czasów, wprawdzie nie polskich ale wszechświatowych, który, przypuszczam, będzie miał powagę również i w oczach Pana Ministra. Jak to rozumie wychowanie państwowe jeden z ludzi znanych na polu pedagogiki w całym świecie, a mianowicie Foerster? Pozwolę sobie przytoczyć nieco dłuższy wyjątek, bo nic tak dobrze nie charakteryzuje stosunków, panujących w naszem Państwie, jak to zdanie Foerstera, które zacytuję, w którem on krytykuje stosunki w Prusach, porównywując metody wychowania pruskiego z wychowaniem angielskiem. Oto, co on mówi o państwowem wychowaniu i duchu obywatelskim:</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#PBitner">„W rzeczywistości jednak prawdziwy duch obywatelski to radykalny rozbrat z wszelką do gwałtów skłonną i wyłączną zbytnią dufnością we własne przekonania. Myśleć po obywatelsku znaczy: przestrzegać rzetelnej współpracy z ludźmi odmiennych myśli i dążeń — to znaczy: bez samolubnego lęku, a po rycersku najskrajniejszej nawet opozycji przyznawać swobodę i prawo bytu. Tak silny jeszcze w niektórych okolicach naszej ojczyzny duch policyjny, ukrócenie wolności obywatelskiej w wielu sprawach, które w innych krajach usunięto z pod opieki władz, nieprzyznawanie ludności tych praw, które w innych krajach tworzą właśnie pewną ostoję państwowego ładu, — to wszystko należy uważać za zupełny brak prawdziwie obywatelskiego myślenia w szerokich kołach rządowych naszej ojczyzny — za brak owego ducha rycerskiego, który tem wspaniałomyślniej dopuszcza do głosu cudze żądania, w im większej pozostają one w sprzeczności z własnemi poglądami i przywilejami „Z pojęciem prawdziwego obywatelstwa państwowego wiąże się najściślej pojęcie owego fair play, sprawiedliwej gry, owo szlachetne dążenie, by przeciwnika w równą zaopatrzyć broń, jak ta, którą sami się posługujemy, aby prawa jego stawiać na równi z naszemi własnemi, to właśnie, co w kulturze państwowej rasy anglosaskiej tak wielką odgrywa rolę”.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#PBitner">Wysoka Izbo! Czy ten ustęp z Foerstera nie nasuwa nam smutnych refleksyj? Czy nie wskazuje nam, że, niestety, i w szkołach naszej Ojczyzny zamiast tego ducha, któryśmy widzieli w dziełach Staszica, w twórczości Zamoyskiego, ma zapanować duch policyjny: podeptanie praw współobywateli, brak rzetelnej współpracy z ludźmi innych przekonań, skłonność do pokładania zbytniej d ufność i we własne przekonania, skłonność do gwałtów i samolubstwa. Czy to odrzucanie niemal całkowite, z wyjątkiem pewnych drobiazgów bez znaczenia, wszystkich poprawek opozycji, poprawek, podyktowanych rzetelną troską o przyszłość narodu, — czy nie świadczy o tem że to co Foerster mówił o duchu pruskim, to wszystko moglibyśmy powiedzieć sobie ze wstydem, mówiąc o tych stosunkach, jakie panują obecnie w Polsce?</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#PBitner">Przechodzę teraz do innej tezy p. Ministra Jędrzejewicza. Powołując się na tradycje państwowe i ilustrując cele wychowania państwowego, powiedział on, że nie należy sięgać tylko do odległych epok naszych dziejów, powinniśmy tu również wziąć pod uwagę historie lat ostatnich, powinniśmy z punktu widzenia wychowawczego badać ostatni okres walk o Niepodległość, bo zawiera on trwałe wartości wychowawcze, wcielone w dzieje ofiarności bezprzykładnej, w postaciach wyjątkowo wybitnych. Z pośród tych postaci miejsce wyjątkowe i główne zajmuje niewątpliwie pierwszy Naczelnik naszego Państwa, zwycięski Wódz Naczelny naszej armji. I dalej mówi p. Minister:</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#PBitner">„…I my szerzyć będziemy wśród wszystkich obywateli, przedewszystkiem zaś wśród młodzieży szacunek, uznanie, wdzięczność i miłość dla Twórcy i Wskrzesiciela Polski” — i dodaje: „niech się nie dziwią również, jeśli takie zakłady wychowawcze, które nie potrafią wcielać w życie programu wychowania państwowego, nie będą mogły spotkać się z opieką ze. strony Ministerstwa, na czele którego stoję. I niech wiedzą, że znajdę środki, aby tym, co tych rzeczy nie rozumie ją, wyjaśnić je należycie, a już tem bardziej złą wolę ukrócić”.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#komentarz">(Głos na ławach Klubu Narodowego: Niesłychane! Głos na ławach B. B.: Słuszne, czegóżby Panowie; chcieli!)</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#PBitner">Wysoka Izbo, chyba nawet w oczach p. Ministra Jędrzejewicza nie popełnię czegoś niestosownego względem Marszałka Piłsudskiego, jeżeli go porównam z Sobieskim.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#komentarz">(P. Czapiński: Za mało!)</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#PBitner">Otóż proszę Wysokiej Izby, ja osobiście mam wielki kult dla osoby Sobieskiego, Jest to jedna z postaci historycznych Polski, która do mnie przemawia bodaj najwięcej. Mimo to musiałbym potępić stanowczo dyrektora szkoły, który zaczyna przy pomocy presji szerzyć w szkole kult Sobieskiego, i który ucznia, nie mającego tego kultu dla Sobieskiego wyrzuca ze szkoły i daje mu wilczy bilet.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#PBitner">Czy Panowie mimo upływu niemal 300 lat mogą sobie wyobrazić, że krytyka osoby Sobieskiego nie jest dopuszczalna? Czy Panowie nie wiecie, że i w historji i w pojęciu niektórych współczesnych działalność Sobieskiego ma wielkie braki? Są przecie niektórzy, którzy nawet uważali go za szkodnika Państwa Polskiego. Lecz jeżeli kto ma pojęcie o Sobieskim, jako o szkodniku, to przez to samo nie jest jeszcze antypaństwowcem.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#PBitner">Czyżby zgodzili się Panowie na to, żeby ucznia” który w odpowiedzi na postawione pytanie, kto był najpopularniejszym żołnierzem w Polsce, zamiast Sobieskiego wskaże, iż takim żołnierzem jest Berek Joselewicz, żeby takiego ucznia wyrzucili ze szkoły?</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#PBitner">A proszę porównać to z wypadkami naszej doby: uczeń, który napisał, że nie Marszałka Piłsudskiego uważa za najpopularniejszą postać, lecz pułkownika Liebermana, dostał wilczy bilet.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(P. Sanojca: Dobrze zrobił.)</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#PBitner">Oto przykład Waszego wychowania państwowego, oto jest odnawianie tradycyj narodowych.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#komentarz">(Głos: Bo to były kpiny ze szkoły.)</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#PBitner">Ja nie wiem, czy to były kpiny, ale mojem zdaniem nie można takich tematów zadawać, a następnie tak je oceniać.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#PBitner">Ale przejdźmy obecnie od motywów tej ustawy; od tego sposobu ujmowania w praktyce „wychowania państwowego”, polegającego na wysyłaniu 5 miljonów pocztówek, zadawaniu tematów o najpopularniejszej postaci i od faktów, nie wiem, niesprawdzonych może jeszcze, bicia dzieci za odmienne przekonania w szkole przejdźmy obecnie do tego, co zapowiada ta ustawa.</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#PBitner">Mam tu ustawę carską, ustawę rosyjską. I weźmy tę ustawę carską, rosyjską i porównajmy z przepisami tej polskiej ustawy, którą Panowie nam proponują uchwalić. Przejdźmy do art. 2. Kto ma prawo zakładania szkoły prywatnej? Według projektu ustawy nie każdy obywatel będzie mógł założyć szkolę, ale przedewszystkiem będzie ją mógł założyć ten, kto przedłoży pisemne stwierdzenie właściwej władzy państwowej, stwierdzające, że on zachowywał się nienagannie pod względem moralności i stosunku do Państwa. Chyba Panowie nie przypuszczacie, żeby ustawa carska, na której się opierała polityka Apuchtina, była liberalniej sza! Lecz co mówi odnośny artykuł carskiej ustawy? Powiada, że każdy może być założycielem i utrzymywać prywatny zakład naukowy, jeżeli nie został ukarany i wymienia przestępstwa, które uniemożliwiają skazanemu przez sąd założyć szkołę, Ale carska ustawa świadectwa policyjnego rosyjskiego o nienagannym stosunku do państwa — nie wymagała.</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: Jak Pan może porównywać te stosunki!)</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#PBitner">Muszę, niestety, porównywać, bo akurat tę samą materję regulują.</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#komentarz">(Głos na ławach B.B.: Wstydziłby się Pan!)</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#PBitner">Ja chcę przestrzec Panów, abyście Wy wstydzić się nie potrzebowali z czasem. To nie jest jeszcze ustawa, przecież Panowie możecie jej nie uchwalać, Panowie możecie przyjąć nasze poprawki, i dlatego też, Wysoka Izbo, wskazuję na to, aby Panowie docenili, jaki to Panowie projekt wprowadzacie.</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#komentarz">(P. Sanojca: Skończymy z temi błazeństwami!)</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#PBitner">Tak było przy otwarciu szkoły — nie będę tu przytaczał wszystkich przepisów, jeżeliby który z Panów życzył sobie, to będę mógł udzielić odpisu ustawy.</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#komentarz">(P. Smulikowski: Pańskie poprawki były odbiciem tej ustawy.)</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#PBitner">Idźmy teraz dalej. Kiedy szkoła może być zamknięta? Powiada projekt ustawy polskiej: wtedy, kiedy poziom naukowy w ciągu 3 lat był niewystarczający, szkoła nie przestrzegała obowiązujących przepisów, nauczanie odbywało się w duchu nielojalnym do Państwa, względnie szkoła nie przeciwdziałała skutecznie szkodliwym pod względem wychowawczym wpływom na młodzież. A co o tem zamknięciu mówi carska ustawa? Powiada w ten sposób:…</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B.B)</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#PBitner">Porównajcie Panowie swoje dzieło czy arcydzieło z temi przepisami. Powiada carska ustawa: W razie ujawnienia jakiegokolwiek ważnego braku w dziedzinie naukowej, wychowawczej lub moralnej, albo też w razie niepodporządkowania się założyciela tym przepisom — określonym w ustawie przepisom — prywatny zakład naukowy bądź kursy mogą być zamknięte. I powiedziano, że musi być wówczas wydane orzeczenie i w takiem orzeczeniu winna być wskazana przyczyna, która spowodowała zamknięcie. I dalej mówi wyraźnie, że orzeczenie może być zaskarżone przez założyciela danego zakładu w ustanowionym przez prawo trybie, w terminie miesięcznym. Jeżeli Panowie porównają ten przepis, który powiada, że szkoła może być zamknięta tylko w razie naruszenia przepisu w samej ustawie wskazanego, a nie tego, który ma podać rozporządzenie ministra, jeżeli Panowie porównają, że w rosyjskiej ustawie jest powiedziane wyraźnie, że orzeczenie co do zamknięcia szkoły musi być umotywowane, że może być zaskarżone, to o ileż tego rodzaju postanowienia są liberalniejsze od tego projektu, który Panowie nam proponujecie!</u>
<u xml:id="u-11.30" who="#komentarz">(P. Trąmpczyński: Wstyd!)</u>
<u xml:id="u-11.31" who="#PBitner">Następnie Panowie w art. 12 wymagacie, żeby szkoły istniejące, to znaczy i te, które były w epoce walk o szkołę w r. 1905 założone, podporządkowały się tej ustawie. Panowie wymagacie, żeby taki Wojciech Górski, żeby ci, którzy walczyli o tę szkołę — wymieniłem pierwsze nazwisko, które przyszło mi na pamięć — ażeby poszli do władz policyjnych i uzyskali zaświadczenie wobec Państwa o nienagannem prowadzeniu się.</u>
<u xml:id="u-11.32" who="#komentarz">(P. Sanojca: Cóż to im szkodzi!)</u>
<u xml:id="u-11.33" who="#PBitner">Mnie się zdaje, że tego rodzaju wymagania w stosunku do szkół istniejących uderzają w samą podstawę zasług obywatelskich. Panowie jednym zamachem niszczycie wszystkie szkoły, bo wszystkie będą musiały dopiero uzyskać zezwolenie ministra, orzekające o dalszej działalności. Całe szkolnictwo prywatne jest przez to zawieszone w powietrzu, między innemi szkolnictwo katolickie, prowadzone przez organizacje katolickie.</u>
<u xml:id="u-11.34" who="#PBitner">Do szkół katolickich, chociaż Wiceministrem Oświaty jest ks. Żongołłowicz, stosuje się specjalnie drakońskie wymagania. Miałem tego dowody niejednokrotnie. Kiedy jedna z przełożonych, prowadząca swoją szkołę w duchu katolickim, popełniła tę nieostrożność, że nie powiesiła w swej szkole portretu Marszałka Piłsudskiego, zmniejszono klasyfikację szkoły i następnie oświadczono, że dopóki ona będzie stała na czele szkoły, dopóty pełne prawa tej szkole nie zostaną udzielone. Jeżeli tak się może dziać ze szkołami katolickiemi, to art. 12 godzi w to, co jest źrenicą dla każdego katolika, mianowicie w wychowanie religijne i moralne młodzieży i podważa to, o co katolicy we wszystkich państwach świata — czy to we Włoszech pod przewodnictwem Stolicy Apostolskiej, kiedy walczyli z faszyzmem, czy w Niemczech, czy we Franci i, czy w innych państwach — walczą i walczyć będą.</u>
<u xml:id="u-11.35" who="#PBitner">Dlatego też, Wysoka Izbo, ta ustawa w ten sposób ułożona godzi i w nabyte prawa społeczeństwa katolickiego i w szkolnictwo prywatne, na katolickich zasadach oparte.</u>
<u xml:id="u-11.36" who="#PBitner">Wysoka Izbo! Porównałem Panom tę ustawę z ustawami państw zaborczych, ażeby przestrzec przed jej uchwaleniem, ażeby ona nie stała się ta ustawą, za którą potrzebowalibyśmy się wstydzić. Nie będę powtarzał argumentów p. posła Strońskiego o tem, jakim to refleksem odbija się na stosunku do mniejszości polskiej w otaczających państwach, i nie będę powtarzał tych argumentów, jak to się odbije w opinji innych narodów. Wskazałem tylko, że ta ustawa w tej swojej konsekwencji wewnętrznej, w tej swojej strukturze quasi prawnej, jest znacznem pogorszeniem w porównaniu nawet do ustaw państw zaborczych.</u>
<u xml:id="u-11.37" who="#PBitner">Mimo tych ciężkich i bolesnych chwil, które każdy musi przeżywać, czytając ten projekt ustawy w odrodzonem Państwie, w parlamencie polskim, wierzę, że nad tem „państwowem” wychowaniem przejdzie naród polski do porządku. Bo nie „państwowe wychowanie” tak, jak je rozumie p. Minister Jędrzejewicz, ale moralne i chrześcijańskie wychowanie było od wieków szkołą narodu polskiego. Na chrześcjańskich zasadach naród ten stał i stać będzie mimo wszelkich zakusów tego ducha, który zamiast zasad, moralnych chce kult państwa, statolatrję postawić, W ostatnich czasach jeden z naszych uczonych, który przez cały czas wielkiej wojny był bodaj razem z Panami, Stanisław Pigoń, tak powiada o drodze do wielkości jednostki i państwa: „Nie kult państwa jest drogą dla narodu polskiego do jego wielkości — powiada Pigoń — bo jedna jest tylko droga do wielkości — przez prawość, jedna jest wogóle wielkość dla jednostki jak i narodu — wcielony w życie cud prawa moralnego, żywego w nas odwiecznie. Do tej wielkości podniesie się naród polski przez wychowanie nadchodzących pokoleń”.</u>
<u xml:id="u-11.38" who="#PBitner">Ta ustawa jest podeptaniem w wielu punktach tego prawa moralnego, a przez odebranie prawa do wychowania dzieci w myśl tych zasad, jak chcą rodzice, jest odebraniem obywatelom polskim pierwiastkowego prawa ludzkiego, które wszędzie w ustawie jest zastąpione samowolą władzy ministerialnej. Ale już poeta powiedział, że naród nasz jest jak lawa, zwierzchu zimna i plugawa, lecz „żaru wewnętrznego i sto lat nie wyziębi”. Nie wyziębi ta ustawa dążeń wychowania narodowego i chrześcjańskiego. To wychowanie zwycięży, bo się opiera na odwiecznej moralności. Będziemy głosowali przeciw ustawie.</u>
<u xml:id="u-11.39" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji).</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WicemarszałekPolakiewicz">Głos ma p. Car.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PCar">Proszę Panów! Wczoraj p. Stroński w swojem przemówieniu zaatakował tę ustawę ze strony prawnej. Mianowicie utrzymuje p. Stroński, że ta ustawa jest niezgodna z Konstytucją, z traktatem o mniejszościach z 28 czerwca 1919 r. z konkordatem, a także zacytował i kanon 1375, z którym rzekomo ta ustawa pozostaje w niezgodzie. Ja jestem w tem położeniu, że nie miałem możności należeć do komisji i wysłuchać tych wszystkich argumentów p. posła Strońskiego wówczas; usłyszałem je dopiero wczoraj dość późno i dlatego miałem pewne trudności zorientowania się w tym lasie argumentów i cytat, które przytoczył p. poseł Stroński. Stwierdzam, że w toku normalnego rozumowania nikomuby nie przyszło do głowy, aby znaleźć związek pomiędzy temi aktami, które p. poseł Stroński cytował, a daną ustawą.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#PCar">Nie mogę zaprzeczyć pewnej błyskotliwości wczorajszego przemówienia p. posła Strońskiego. P. poseł Stroński niewątpliwie posiada bardzo poważną erudycję, lubi się powoływać na akta, o których się stosunkowo rzadko mówi, i w ten sposób grupuje dość poważną sumę argumentów, trudnych do odparcia ludziom, którzy się temi sprawami specjalnie nie zajmują. Argumenty te jak zresztą wczoraj p. Stroński oświadczył, nie mogły znaleźć należytego uwzględnienia w dyskusji na Komisji Oświatowej, ponieważ tam jest mało prawników i wskutek tego nie mogły one tam być odparte. Nie dziwię się, że w takiem środowisku, w którem się porusza zarzuty natury prawnej, a w którem jest mało prawników, p. poseł Stroński osiągnął przewagę i zwycięstwo.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ani przewagi ani zwycięstwa.)</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#PCar">P. poseł Stroński jest mówcą, który ma dwa sposoby mówienia Jeden, to sposób żartobliwy. „Zwischenrufy” p. Strońskiego są niewątpliwie doskonałe I wtedy, gdy p. poseł Stroński mówi w sposób żartobliwy, słuchać go można z zaciekawieniem, ponieważ od czasu do czasu dobrze jest usłyszeć coś wesołego. To jest właściwy żywioł p. Strońskiego, my wierzymy, że wtedy mówi szczerze Ale p. poseł Stroński ma jeszcze inną metodę mówienia, mówienia z namaszczeniem. Słyszałem p. Strońskiego przemawiającego kiedyś w tym tonie, było to w związku ze sprawą brzeską.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Nie dziwie się, że to Pana zajmowało. P. Trąmpczyński: Był Pan wtedy Ministrem Sprawiedliwości.)</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#PCar">Mógłbym się tem samem odwzajemnić Panu, wiec proszę, ażeby Pan mi nie groził przed nosem. Gdy p. poseł Stroński ucieka się do tej formy namaszczonej i do sentymentalnych zwrotów, to w zestawieniu np. z całą działalnością, jaką Pan rozwijał w 1922 r., wyczuwa się w takiej mowie zgrzyt i dysonans. Mnie się zdaje, że Pan nie ma szczęśliwych momentów wtedy, gdy Pan uderza w ton sentymentalizmu, to jest Panu obce. I wczoraj Pan również przemawiał w tonie namaszczonym, choć może w innym zakresie. Mówił Pan o kwestjach prawnych, mówił Pan z pewną powagą, ale ja się zawsze boję, gdy Pan mówi w sposób namaszczony i poważny, bo to nie jest właściwe Pańskiemu usposobieniu. Wiem, że gdy Pan mówi w sposób namaszczony, to muszę szukać czegoś, co jest niedopowiedziane, jakiegoś wirażu myślowego — są to jakieś chwyty, jakieś skoki nieoczekiwane. To wczoraj cechowało całe Pańskie przemówienie.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#PCar">Na czem polegał ten trik, do którego się Pan uciekł? Pan chciał udowodnić tezę, że ta ustawa jest niezgodna z Konstytucją, ale Pan nie wykazał absolutnie tej sprzeczności. Pan zupełnie co innego mówił. Pan mówił o tem, że istnieją w Konstytucji jakieś artykuły, których Pan nie znajduje w tej ustawie, że nietylko Pan ich nie znajduje w tekście ustawy, ale również i w jej treści materjalnej. Ale sprzeczność pomiędzy temi artykułami a ustawą nie zachodzi. Również to samo dotyczy konkordatu, to samo dotyczy traktatów o mniejszościach. Możnaby zajrzeć do Dziennika Ustaw i przytoczyć jeszcze większą liczbę najprzeróżniejszych aktów, o których niema mowy w tej ustawie. Jeśli się o czemś w ustawie nie mówi, to nie jest to dowodem, że ustawa jest z tem sprzeczna.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#PCar">Chcę udowodnić, że w tem tkwi właśnie wolta myślowa, wiraż, do którego Pan wczoraj się uciekł, kiedy Pan trafił w nutę fałszywą, mówiąc o tem zagadnieniu.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#PCar">Przechodzę do poszczególnych argumentów. Pierwszym zarzutem, który p. Stroński podniósł, był to zarzut niezgodności tej ustawy z Konstytucją, a mianowicie z częścią 1 art. 117. Ja będę starał się być jak najściślejszy, dlatego Panowie pozwolą, że będę cytował przedewszystkiem to, co powiedział p. Stroński według stenogramu, który posiadam, potem przytoczę odpowiedni tekst Konstytucji, a później zdaje się, moje wnioski będą same z siebie wypływały.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#PCar">Co p. Stroński powiedział o niezgodności tej ustawy z art. 117 Konstytucji?</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#PCar">Czytamy: Pierwszy artykuł Konstytucji, który wchodzi w rachubę, to jest art. 117. Mówi on, że obywatele Państwa mają prawo zakładać szkoły prywatne i kierować niemi w warunkach przepisanych w ustawie. Otóż stwierdziliśmy w komisji i stwierdzamy tutaj, że te warunki w ustawie nie są przepisane, lecz są odesłane do rozporządzenia ministra.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#PCar">I tu następują „zwischenrufy”. Cały zarzut sprowadza się do tego, że art. 117 mówi, że muszą być warunki zakładania szkół przepisane w ustawie, a nie w rozporządzeniu.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#PCar">Chcę sformułować Pańską tezę i uzasadnić to, co wczoraj mogłem Panu tylko w jednem słowie powiedzieć, w „zwischenrufie”. Zarzut Pański polega na tem, art. 117 powiada, że obywatele Państwa mają prawo zakładać szkoły prywatne, które podlegają nadzorowi władz państwowych w zakresie, przez „ustawę” określonym.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#PCar">Słowem, warunki powinny być przepisane w ustawie. Ja pod tym względem nie będę kwestjonował tego tekstu, który tu jest powołany. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną rzecz. Jeżeli się mówi o zgodności z Konstytucją, to nie można wychwycić jednego przepisu z Konstytucji i zamknąć w tej ramie całokształtu zagadnienia. Bo, proszę Panów, Konstytucja zawiera także inne postanowienia i one wszystkie dopiero w pewnym związku przyczynowym, jedne z drugiemi, stanowią o tem, czy dany przepis Konstytucji jest dobrze, czy źle wykonany.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Teraz będzie skok z art. 117 a potem chwyt. P. Sanojca: A potem będzie Pan leżał! Wesołość)</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#PCar">Pan zapomina jednak o art. 44 Konstytucji. Nie będzie tutaj ani skoku, ani chwytu, zacytowanie zaś tego artykułu jest o tyle na miejscu, że skoro się mówi w ustawie o rozporządzeniu ministra, to mamy prawo powołać się na te przepisy Konstytucji, które mówią, o tem, w jakich warunkach i kiedy minister może wydawać rozporządzenia. Art. 44 Konstytucji w ustępie 2 mówi:</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#PCar">„Prezydent Rzeczypospolitej celem wykonania ustaw i z powołaniem się na upoważnienie ustawowe, ma prawo wydawać rozporządzenia wykonawcze, zarządzenia, rozkazy i zakazy i przeprowadzenie ich użyciem przymusu zapewnić. Takież prawo w swoim zakresie działania mają ministrowie i władze im podległe”. Otóż jaki jest stosunek tego art. 44 do ustawy? Rozporządzenia wykonawcze, przewidziane w Konstytucji, są aktami również konstytucyjnemi, przewidzianemi…</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#komentarz">(P. Bitner przerywa.)</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#PCar">Pan Poseł pozwoli, abym dokończył swego rozumowania. Są tu postawione pewne warunki, a mianowicie są dwa warunki: 1) Rozporządzenia te muszą być wydane celem wykonania ustawy i 2) muszą zawierać jeszcze inny moment, muszą się powoływać na upoważnienia ustawowe.</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#PCar">Jeżeli weźmiemy teraz art. 2 projektu ustawy, która się przed Panami znajduje, to ustawa ta ma owe konstytucyjne warunki, to znaczy, że te rozporządzenia, które ma wydać Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, będą wydane celem wykonania tej ustawy i z powołaniem się na ustawowe pełnomocnictwo, które tutaj jest expressis verbis wyrażone. Proszę Panów, może być mowa tylko o tem, czy to ma być pełnomocnictwo sprecyzowane szczegółowo, czy ogólnikowo. I tu Panowie mieliby słuszność, gdyby Panowie atakowali to przedłożenie ze stanowiska politycznego, a nie ze stanowiska konstytucyjnego. Bo ze stanowiska konstytucyjnego, zdaje mi się, że ustawa czyni zadość warunkom, dwom warunkom co do rozporządzeń, które ma wydawać Minister na tej podstawie. Mogłaby być kwestja, czy to pełnomocnictwo ma być szerzej, czy węziej zakreślone, ale to już jest zagadnienie zupełnie odmiennej natury, to jest zagadnienie zaufania władzy ustawodawczej do władzy wykonawczej. W tej Izbie tak się ułożyły stosunki, że władza ustawodawcza, że Sejm w swej większości ma pełne zaufanie do p. Ministra Oświaty, i dlatego też nie chce go zbytnio krępować instrukcjami, daje mu pełnomocnictwo szerokie — temu zaś zaprzeczyć nie można, że ta ustawa daje podstawę do dość szerokiego pełnomocnictwa.</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#PCar">To zaś jest uzasadnione względami natury rzeczowej poza temi momentami zaufania, o których tu mówiliśmy. Czy to jest uzasadnione ze względów politycznych, to już jest zagadnienie, k torem się zajmą inni przedstawiciele mego klubu, i na które zresztą już wczoraj częściowo została Panom udzielona odpowiedź. Pewne warunki ewolucyjne, którym ma podlegać szkolnictwo w tej chwili, wymagają, ażeby to szkolnictwo pod względem rzeczowym nie było zakrojone zbyt wąsko.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#PCar">Otóż nie widzę sprzeczności z art. 44 i chciałbym zwrócić uwagę Panów na to. Proszę Panów, Panowie niejednokrotnie już, zwłaszcza w ostatnich czasach, stawiali w tej formie zarzuty. Ponieważ dopiero w nocy powziąłem zamiar odpowiedzenia p. Strońskiemu, więc nie zdążyłem przejrzeć Dziennika Ustaw, ale przypominam sobie dokładnie, że w Sejmie Ustawodawczym, zdaje się w r. 1919, była wydana ustawa w tej formie. Sejm Ustawodawczy zaś to jest właśnie ten Sejm, na który p. Trąmpczyński, rzecznik praworządności, rzecznik dobrych obyczajów, najchętniej się powoływał. I pamiętam, że była wydana ustawa, składająca się z jednego tylko przepisu, który powiada: upoważnia się Rząd do wydania przepisów, mających unormować prawa spółek z ograniczoną odpowiedzialnością… i później następuje klauzula wykonawcza. Na podstawie tak ogólnego i sumarycznego…</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#komentarz">(P. St. Stroński: A gdzie była wtedy Konstytucja?)</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#PCar">Nie było Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#komentarz">(P. St. Stroński przerywa.)</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#PCar">Ja się powoływałem, jeżeli idzie o Konstytucję, na art. 44 i zdaje mi się, że dość dużo miejsca poświęciłem tej sprawie. Ale w tej chwili mówię o czem innem, w tej chwili mówię o tem, jak ze stanowiska dotychczasowej praktyki w tych sejmach, które Panowie uważacie za najbardziej wzorowo prowadzone, te rzeczy były regulowane. Na podstawie ogólnego pełnomocnictwa wydano szereg bardzo obszernych przepisów, a ustawa sama, która była punktem wyjścia dla tych przepisów, nic więcej nie zawierała, prócz zupełnie nagiego, niczem nieograniczone pełnomocnictwa, powołując tylko nazwę przepisu, nie stwarzając żadnych warunków.</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#PCar">Otóż Panowie widzą, że tego rodzaju rzeczy są możliwe. Znowu dla plastyki wezmę ostatni moment. Teraz w szeregu ustaw są specjalnie konstruowane klauzule derogacyjne, zwłaszcza we wszystkich ustawach t. zw. kryzysowych, które wcale nie mają być stałemi. Ponieważ jednak termin wygaśnięcia odnośnych przepisów nie może być przewidziany, dlatego stwarza się tylko pełnomocnictwo dla Rady Ministrów i powiada się, że ustawa będzie miała moc do momentu, który określi rozporządzenie Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#PCar">Czy jest rzeczą sporną pomiędzy nami, że ustawa może być uchylona tylko w drodze ustawy? To jest rzecz bezsporna. A jednak w danym wypadku, gdy idzie o klauzulę derogacyjną tak ujętą co do czasu, nigdy Panowie nie podnosili protestu.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#komentarz">(P. Bitner: Był!)</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#PCar">Nie słyszałem tego.</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#komentarz">(P. Bitner: Miesiąc temu z trybuny.)</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#PCar">W każdym razie niema wątpliwości, że tego rodzaju rozporządzenie będzie miało taką samą moc, jaką ma ustawa, bo rozporządzenie, wydane na podstawie art. 44, nie jest tylko rozporządzeniem, które się opiera na władzy Ministra, nie jest tylko rozporządzeniem o charakterze administracyjnym, lecz jest daniem władzy wykonawczej możności tworzenia norm o charakterze ustawowym. Dlatego też, jeżeli się w tej ustawie zgodnie z art. 44 Konstytucji i wymienionemi tam warunkami, odsyła rzecz do rozporządzeń Ministra, które to rozporządzenia będą normami ustawowemi, to w tym stanie rzeczy nie może być żadnej sprzeczności z art. 117 Konstytucji, który powiada o tem, że zakładanie szkół powinno się opierać na przepisach ustawowych.</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#PCar">Proszę Panów! Przechodzę do drugiego zarzutu p. Strońskiego.</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#komentarz">(P. Bitner: A co znaczy punkt 6?)</u>
<u xml:id="u-13.36" who="#PCar">Pozwoli Pan, że sam będę wybierał tematy, które chcę omówić.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#komentarz">(dzwoni)</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#Marszałek">Proszę Panów! Panowie zawsze chcą zmusić mówcę do tego, ażeby szedł za ich biegiem myśli. To jest niemożliwe.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#PCar">Przechodzę do drugiego zarzutu p. Strońskiego. Odczytuję ze stenogramu:</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#PCar">„Drugi ustęp art. 117 mówi, że władze państwowe spełniają nadzór nad szkołami także prywatnemi, na warunkach określonych Konstytucją. I znowuż w tej ustawie te warunki, w których nadzór państwowy ma być wykonywany, nie są określone. Wskutek tego myśmy uważali, że to powinno być zbadane w Komisji Konstytucyjnej”. Ten zarzut dotyczy ustępu 2 art. 117 Konstytucji, który mówi, że wszystkie szkoły i zakłady wychowawcze, zarówno publiczne jak i prywatne, podlegają nadzorowi władz państwowych w zakresie przez ustawę określonym. Istotnie, znów jest tu powiedziane, że zakres nadzoru, który ma rozciągać Państwo nad szkołami, winien być określony przez ustawę. Ale ten drugi zarzut p. Strońskiego jest już zupełnie wzięty z powietrza, bo przecież ta ustawa zakresu nadzoru nad szkołami nie odsyła do rozporządzeń ministra, lecz wprost sama go reguluje, mówiąc, iż ten nadzór ma sprawować minister. Ponieważ kontrola szkół, o której mówi się w tym projekcie, wcale nie ma być normowana w drodze rozporządzeń, przeto nie rozumiem tego zarzutu. Pan ma zakres określony w samej ustawie. Mianowicie powołam się na art. 2, który powiada, że założyciel ma przedłożyć statut. Zatwierdzenie statutu jest formą pewnej kontroli i nadzoru. Jest to w samej ustawie zawarte, tam gdzie jest mowa o wyjednaniu statutu.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#PCar">Art. 4 mówi o warunkach, w jakich szkoła może być zamknięta. To jest także wyrazem jednej z form nadzoru i do tęgo jest właśnie uprawniony minister na mocy tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#PCar">To samo będzie z art. 7, w którym mówi się, że władza szkolna może zażądać od założyciela szkoły usunięcia dyrektora lub nauczyciela. A zatem jest to znów uprawnienie nadzoru, zawarte w ustawie.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#PCar">Wybaczy więc Pan, ale tego drugiego argumentu i zarzutu Pańskiego nie będę odpierał, bo go nie rozumiem.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#PCar">Teraz przechodzę do następnego argumentu. To już jest argument, który się wiąże z konkordatem, a w związku z tem i z art. 113 Konstytucji. P. poseł Stroński powiedział:</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#PCar">„Art. 113 Konstytucji daje uprawnienia w zakresie zakładów naukowych związkom religijnym, zaś art. 114 Konstytucji daje szczególne uprawnienia kościołowi katolickiemu, mianowicie powiada, że kościół katolicki w Polsce rządzi się własnemi prawami, a ponieważ w prawach kościoła istnieje kanon 1375, który mówi, że prawem kościoła jest zakładanie szkół wszelkiej nauki, nietylko początkowych, ale także średnich i wyższych, więc nie ulega wątpliwości, że Państwo Polskie, zamieszczając w Konstytucji odpowiedni przepis, zobowiązało się do nadania mu pełnego prawa zakładania i prowadzenia szkół”. To jest niewątpliwie słuszne, co p. Stroński powiedział. Istotnie i konkordat i art. 113 i 114 Konstytucji, na które się powoływał prof. Stroński, a także art. 115 Konstytucji, który mówi o kościołach mniejszości i ich uprawnieniach co do zakładania szkół — to wszystko jest zupełnie zgodne z tem, co mówił p. Stroński. Tylko jest jedna rzecz, która budzi zastrzeżenia. Mianowicie, żeby udowodnić sprzeczność pomiędzy tą ustawą a tem wszystkiem, o czem mówił p. Stroński, trzeba wykazać, że ta ustawa zawiera jakieś postanowienia, które znoszą, zmieniają postanowienia konkordatowe.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#PCar">Otóż właśnie tego niema w tej ustawie, ani słowa nie powiada się o tem, żeby się odejmowało kościołowi katolickiemu prawo zakładania szkół.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#PCar">Skąd p. prof. Stroński przyszedł do tego przekonania, że kościołowi katolickiemu będą odebrane te prawa? Czy Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego istotnie chce odbierać kościołowi katolickiemu prawo do zakładania szkół? Czy jest choć jedno słowo wspominające o tem w ustawie? Panowie widzą, na czem zarzut polega. Oto buduje się w myślach mniemanie, iż jest jakaś sprzeczność, której zupełnie niema, ponieważ w ustawie ta kwestja wcale nie jest normowana. Ale zapytuję, czy p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie zrobił błędu, że ta ustawa nie zawiera norm rozwijających — czy miał do tego obowiązek, skoro istnieją art. 113 Konstytucji i konkordat? Mnie się zdaje, że tego obowiązku nie miał. Istnieje pewna hierarchja norm. Ustawa, o której mówimy, jest ustawą zwykłą. Wiemy, że istnieją ustawy wyższego rzędu — to są ustawy konstytucyjne, ale istnieją też normy prawne, które nie należą ani do dziedziny norm konstytucyjnych, ani do norm zwykłych. To są te normy prawne, które są wprawdzie uważane wewnątrz państwa za zwykłe normy ustawodawcze, ale które wypływają z traktatów międzynarodowych i znów się różnią od zwykłych norm wewnętrznych, że normy wewnętrzne mogą być uchylone wolą jednostronną, wolą tego państwa, które je dla siebie ustanowiło, a normy traktatowe jednostronnie uchylone być nie mogą. Otóż proszę Panów, te normy są normami wyższego rzędu i dlatego zadawanie sobie trudu rozwijania ich w zwykłych ustawach wewnętrznych jest właściwie rzeczą zbędną dlatego, że tych norm zmieniać jednostronnie nie można. One i tak wiążą. Nie można zatem zmieniać ich przez lex posterior, bo to jest wiążące. Gdybyśmy w stosunku do tych norm chcieli coś z nich uchylić, to trzeba byłoby to wyraźnie powiedzieć. Ale z chwilą, kiedy to nie ma nastąpić, jest rzeczą zbędną to powtarzać. Normy te obowiązują Ministra tak, jak każdego obywatela, bo choć są pochodzenia międzynarodowego, ale wiążą wewnątrz Państwa, i p. Minister, wydając rozporządzenie, będzie musiał się na tych normach niewątpliwie opierać.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#PCar">Będę mówił jeszcze o sprzeczności z konkordatem. Zadałem sobie trud, żeby przejrzeć, jak wygląda to zagadnienia i znowu odczytałem odpowiedni ustęp. Okazuje się, że w konkordacie jest przepis, mianowicie w art. 13, który powiada: „We wszystkich szkołach powszechnych, z wyjątkiem szkół wyższych, nauka religji jest obowiązkową. Nauka ta będzie udzielana młodzieży katolickiej przez nauczycieli mianowanych przez władze szkolne, którzy wybierani będą wyłącznie z pośród osób upoważnionych przez ordynarjuszów do nauczania religji. Właściwe władze kościelne nadzorować będą nauczanie religji pod względem jego treści i moralności nauczycieli. W razie, gdyby ordynarjusz odebrał nauczycielowi dane mu upoważnienie, ten ostatni będzie przez to samo pozbawiony prawa nauczania religji”.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#komentarz">(P. St. Stroński: To nie ma nic wspólnego z ustawą.)</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#PCar">Panie Pośle, nie jestem w stanie tak szybko odpowiadać. To jest istotnie powiedziane w konkordacie.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#komentarz">(P. St. Stroński: To niema nic wspólnego z tem, co ja powiedziałem.)</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#PCar">Otóż tu niema sprzeczności. Czego trzeba, żeby podnieść zarzut sprzeczności z ustawą? W konkordacie jest powiedziane — nauka religji jest obowiązkowa i jeżeliby Pan Minister powiedział, że nauka religji jest nieobowiązkowa, to p. Stroński miałby rację; byłaby sprzeczność z konkordatem.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#PCar">Tu jest powiedziane również, że nauka religji będzie udzielana przez nauczycieli, których władze szkolne wybiorą zpośród osób upoważnionych przez ordynarjusza. Jeżeliby Pan Minister w swojej ustawie wprowadził przepis, że nauczyciele religji nie mają być wybierani zpośród osób upoważnionych przez ordynarjusza, to byłaby sprzeczność.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#PCar">Później jest powiedziane, że w razie gdyby ordynarjusz odebrał upoważnienie nauczycielowi, to tenże będzie pozbawiony prawa nauczania. Jeżeliby Pan Minister powiedział, że cofnięcie licencji nie będzie respektowane, to byłaby sprzeczność. Ale tego wszystkiego w ustawie niema. Więc gdzie jest sprzeczność z konkordatem? Panie profesorze, przy najlepszej woli nie mogę Pańskiej argumentacji zrozumieć.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#komentarz">(P. Stroński: Dlaczego Pan nie czytał tego, co ja powiedziałem o konkordacie?)</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#PCar">Przeczytałem, Pan pozwoli, że drugi raz tego odczytywać nie będę.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#komentarz">(P. Stroński przerywa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Pan jest zapisany do głosu, Pan będzie mógł mówić w tej sprawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#PCar">Następny zarzut dotyczy naruszeniu traktatu o mniejszościach narodowych. Znowu postaram się odczytać odpowiedni ustęp z przemówienia p. Strońskiego:</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#PCar">„A wreszcie wchodzi tu w grę art. 110 Konstytucji, który przyznaje prawa mniejszościom narodowym...</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#komentarz">(Głos: Adwokat mniejszości!)</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#PCar">...zakładania, prowadzenia i nadzoru nad szkołami. Ten art. 110 Konstytucji jest wzięty z art. 8 układu między Polską a Mocarstwami Głównemi, podpisanego 28 czerwca 1919 r. w Wersalu”. I później na innem miejscu — postaram się oświetlić konkluzję tego, co mówił p. Stroński „żadna ustawa, żadne zarządzenie i żadne działanie władz państwowych nie może ukrócać tych praw lub być z niemi w sprzeczności.” Z tego oświadczenia p. Strońskiego, po przejrzeniu art. 8, mogę stwierdzić jedno tylko, że trafna jest uwaga p. Strońskiego, iż art. 110 Konstytucji prawdopodobnie jest oparty na art. 8 traktatu podpisanego 28 czerwca 1919 r., w tym art. 8 jest powiedziane, że obywatele polscy należący do mniejszości etnograficznych, religijnych lub językowych będą korzystali z tych samych gwarancyj ustawowych i faktycznych, co inni obywatele polscy. Powiedziane jest mianowicie, że będą mieli równe prawo zakładania, prowadzenia i kontrolowania własnym kosztem instytucyj dobroczynnych, religijnych, szkół i innych zakładów wychowawczych oraz prawa używania języka i swobodnego wykonywania praktyk religijnych. P. Stroński nie przytoczył jeszcze jednego przepisu, a mianowicie 1. ust. art. 7 tego traktatu, który jest normą ogólną, a który brzmi: „Wszyscy obywatele polscy, bez różnicy rasy, języka i religji, będą równi wobec prawa i korzystać będą z tych samych praw obywatelskich i politycznych”. Otóż p. Stroński zrobił zarzut poważny, jakoby traktat o mniejszościach został naruszony, a przecież żadna ustawa, żadne zarządzenie i działanie władz państwowych nie może ukrócać tych praw lub być z niemi w sprzeczności. To znaczy, że p. Stroński uważa, że ta ustawa uszczupla prawa mniejszości lub pozo staje w sprzeczności z niemi.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#PCar">Otóż znowu muszę stwierdzić, że nie widzę ani jednego przepisu, któryby te prawa ukrócał, I nie wiem, do czego p. Stroński zmierza, bo w tej całej ustawie o mniejszościach narodowych się wogóle nie mówi, Art. 110 jest artykułem konstytucyjnym i zarówno on, jak i inne artykuły, które się tutaj omawia, oczywiście są wiążące. Pan Minister Oświaty przy dalszem wykonaniu tej ustawy, przy wydawaniu odpowiednich rozporządzeń musi się liczyć z ich brzmieniem, bo to jest norma prawna, która go wiąże. Ale w tej ustawie ani jedno słowo nie jest powiedziane o tem, żeby mniejszościom narodowym odbierało się prawo zakładania szkół, z zachowaniem takich norm i w takich warunkach, jakie są przewidziane w art 8 czy 7 tego traktatu o mniejszościach.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#PCar">Natomiast w art. 7 — i dlatego go specjalnie zacytowałem — jest podkreślona równość i nie może być takiego stanu rzeczy, ażeby mniejszość narodowa w jakiemś państwie posiadała lepsze prawa od większości, I nie wiem, do czego p. prof. Stroński zmierza, bo jeżeli idzie o tę równość, to skoro się o mniejszościach w ustawie nie mówi, przez to właśnie nie stwarza się dla nich normy wyjątkowej, to znaczy, że się ją traktuje narówni; jeżeli się zaś traktuje równo, to znaczy, że się wypełnia zobowiązania traktatowe, któreśmy wzięli na siebie przez podpisanie traktatu o mniejszościach. I musielibyśmy udowodnić, że są wprowadzane przepisy wyjątkowe, które są od tej równości odchyleniem i to na niekorzyść mniejszości. Ale takiego przepisu niema. Nie rozumiem, dlaczego p. prof. Stroński i do tych rzeczy nawiązuje, choć niewątpliwie wie, że traktat mniejszościowy, który my chcemy w całej pełni lojalnie wykonać, jest nadużywany przez pewne grupy obywateli Państwa Polskiego. I dlaczego p. prof. Stroński w tej formie, że tak powiem, sugeruje pewne rzeczy, co do których nie mamy żadnych wątpliwości, że nie są wymazem polskiej części opinji społecznej.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#PCar">Jeżeli p. profesor odwoływał się do tego i mówił, że my stwarzamy trudności, to zapewniam p. profesora, że to nie my stwarzamy trudności, raczej p. Stroński tego rodzaju przemówieniami niewątpliwie sam przyczynia się do stwarzania trudności Państwu.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#PCar">Proszę Panów, traktat o mniejszościach jest niewątpliwie dla nas uciążliwy. Był zawarty w warunkach, kiedy Państwo Polskie było w fazie organizacyjnej, i trudno było się bronić. Nikogo nie chciałbym oskarżać, ale jeżeli mówimy o wątpliwościach, to było rzeczą najmniej stosowną, ażeby o tej rzeczy wspominał p. Stroński, bo jak wygląda komparycja tego aktu? Oto traktat został zawarty między Mocarstwami Głównemi a Polską. Wymienieni są pełnomocnicy kontrahentów i pełnomocnicy ze strony Polski, któremi są nie kto inny, tylko Ignacy Paderewsk, oraz Roman Dmowski, prezes Komitetu Narodowego Polskiego. Dlaczego p. Roman Dmowski stworzył tak uciążliwe zobowiązania dla Polski, tego wytłumaczyć Panu nie mogę, na to może raczy Pan sam sobie odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#PCar">Teraz przechodzę do następnego zarzutu p. Strońskiego, ale tego zarzutu p. Strońskiego przy zdrowym rozsądku zrozumieć nie podobna. Muszę go odczytać, ażeby Panowie mogli się przekonać, że to nie jest przesada:</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#PCar">„Będę miał zaszczyt Wysokiej Izbie przedstawić, że na tem konstytucyjne sprawy nie kończą się. Okaże się, że prawo art. 98 Konstytucji, iż każdy obywatel ma prawo iść do tego sądu, który jest właściwy, zostało naruszone przez tę ustawę, ponieważ inne czynniki, a nie sąd będą orzekały w sprawach, w których powinien orzekać sąd”.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#PCar">Jeżeli wchodzi w grę nie spór sądowy, tylko normalny przewód o charakterze administracyjnym, to niema żadnego naruszenia art. 98, bo art. 98 dotyczy sporów o charakterze wyłącznie sądowym. I nota bene jeżeli mówić o art. 98, to musiałby powstać jakiś spór, który w myśl ustawy należy do właściwości zwykłego sądu. W danym wypadku nie mamy do czynienia z takim sporem. A jeżeli idzie o to, czy pozbawiono obywatela praw do sądu właściwego — myślę, że p. Stroński się nad tem zastanowił, — to tutaj jest właściwym sądem Trybunał Administracyjny. Jeżeli Minister na podstawie tej ustawy zechce zamknąć szkołę, będzie musiał udowodnić, wskazać przyczyny, umotywować i ta jego decyzja jak każda zresztą decyzja o charakterze administracyjnym, podlega zaskarżeniu do właściwego sądu, to znaczy do Najwyższego Trybunału Administracyjnego. Ale nie można w każdej ustawie poruszać rzeczy, które są rozstrzygnięte i załatwione przez inne ustawy. O tem, co należy do Trybunału Administracyjnego, mówi ustawa o Trybunale Administracyjnym. I niema żadnej podstawy do tego, żeby wszelkie wątpliwości, które mogą się urodzić w głowach członków Komisji, znalazły swój wyraz w ustawie. Ta rzecz jest załatwiona, załatwiona pozytywnie i niema mowy o jakiemkolwiek pozbawieniu kogokolwiek prawa zwracania się do właściwego sądu, — ale nie tego, o którym mówi art. 98, bo art. 98 mówi o sądach powszechnych, — tylko do sądu właściwego, którym będzie Trybunał Administracyjny — tego prawa nikt nie został pozbawiony.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#PCar">Następnie p. Stroński porusza jeszcze jedną kwestję w sposób następujący: art. 110 Konstytucji powiada, że nadzór sprawują nauczyciele, zaś art. 117 powiada, że nadzór sprawuje także Państwo. Ta rzecz została załatwiona również na gruncie międzynarodowym, i to za sprawą Polski. Mianowicie, kiedy 15 maja 1922 r., podpisywano konwencję górnośląską, wtedy w art. 98 tej konwencji stwierdzono, że nadzór nad szkołami prywatnemi mają obywatele, a w art. 102 stwierdzono, że to nie uchybia nadzorowi, do którego ma prawo Państwo. Więc sprawa jest rozstrzygnięta, Pan sam jest tego zdania, że właśnie praktyka międzynarodowa poszła po linji, że prawo nadzoru zostało Państwu przyznane. Więc Pan sam sobie odpowiada na tę kwestję.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#PCar">Cóż więcej jest zrobione w tej ustawie? Jest powiedziane w art. 1, że nadzór wykonywa Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w imieniu Państwa i w dalszym ciągu jest powiedziane o tych obywatelach, o których Panu chodzi, że: „Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego może przekazać swe uprawnienia podległym władzom szkolnym”. Więc jest tu taka sama konstrukcja, jak np. jest uwzględniona w ustawie o ustroju powszechnym sądów, że nadzór nad wszystkiemi władzami i organami wymiaru sprawiedliwości, ma Minister Sprawiedliwości, ale to nie wyłącza tego, że nadzór nad Sądem Najwyższym ma ponadto pierwszy prezes Sądu Najwyższego, że nadzór nad sadem apelacyjnym i sądami wchodzącemi w obręb apelacji ma prezes sądu apelacyjnego, nadzór nad sądem okręgowym i sądami grodzkiemi, wchodzącemi w obręb sądu okręgowego, ma prezes sądu okręgowego. To zupełnie nie przeszkadza rozbudowie w dalszym ciągu drabiny nadzorczej, tylko znowu w tem niema żadnej sprzeczności i niema żadnej niezgody z art. 110.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#PCar">Proszę Panów, ja jeszcze chciałbym jeden moment poruszyć. Panu profesorowi Strońskiemu nie podoba się wyraz „lojalność”.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Ja nie powiedziałem, że mi się nie podoba, powiedziałem odwrotnie, że mi się podoba. Powiedziałem, że jesteśmy za lojalnością.)</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#PCar">Dobrze, Panie Profesorze, przyjmuję to sprostowanie. Istotnie, Pan tak powiedział, a zatem powiedział Pan, że się Panu lojalność podoba, tylko, że to słowo w danym wypadku jest źle użyte, ponieważ trzeba określić, co to jest lojalność. I być może, że p. prof. Stroński ma słuszność pod tym względem, może należało bliżej to określić, ale w takim razie nie powinien tego poczytywać za błąd p. prof. Stroński, ponieważ on sam często zwraca się do Konstytucji i występuje w jej obronie. A właśnie ten wyraz „lojalność” jest użyty w Konstytucji, w tym samym art. 117, który Pan kilkakrotnie cytował. Tam jest powiedziane: „w zakresie kwalifikacji nauczycieli, bezpieczeństwa powierzonych mu dzieci i „lojalnego” stosunku do Państwa” i nic więcej. W Konstytucji to dla p. prof. Strońskigo jest jasne, dlaczego ten wyraz stał mu się ni stąd ni zowąd niejasny, kiedy mówiliśmy o nim w tej ustawie, tego, Panowie wybaczą, ja zrozumieć nie mogę.</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#PCar">P. prof. Stroński powiedział, że ta lojalność powinna być określona ustawą, lub wyrokiem prawomocnym sądu. Proszę Pana, w Pańskim klubie jest dość wybitny przedstawiciel klubu Panów, a jednocześnie dziekan Rady Adwokackiej, p. mecenas Nowodworski. Pan mecenas Nowodworski doskonale się orjentuje w sprawach, które się toczyły w związku z opracowaniem pierwszego statutu palestry i obecnego statutu pales try i pewnych poczynań legislacyjnych, które były w międzyczasie. Otóż istnieje artykuł, który mówi o tem, kto może zostać adwokatem, i były dążenia, żeby poza warunkami formalnemi, które ma sprawdzać Rada Adwokacka, jeszcze postawić żądania co do pewnych kwalifikacyj moralnych, żeby było powiedziane, że tylko ci mogą być adwokatami, których miara przyzwoitości nie będzie oceniona wyrokiem prawomocnym sądu. Adwokatura zawsze z tą rzeczą walczyła, bo uważała, że niepodobna mierzyć poprawności etycznej jej członków tylko tenorem wyroku sądowego. Są pewne czynności, pewne funkcje i pewne zawody, które wymagają poziomu etycznego wyższego, niż ten, do którego może prowadzić wyrok sądowy. Dlatego to kryterjum jest niedostateczne i musi być jakieś inne kryterjum wyższego rzędu, to kryterjum, które Konstytucja określa jako „lojalność”. ale jednocześnie nie określa, że ta lojalność będzie się mierzyła rozmiarami wyroku sądowego.</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#PCar">Zdaje mi się, że o ile idzie o momenty natury prawnej, poruszone wczoraj przez p. prof. Strońskiego, ą nie natury pedagogicznej, — temi zajmować się nie będę, bo nie jestem specjalistą, — to zostały one wyczerpane. I zdaje mi się, że Panowie postąpili słusznie, nie odsyłając do Komisji Konstytucyjnej tej sprawy, bo Panowie widzą, że tu właściwie kwestyj niema; stworzono tu pewien kompleks zagadnień dialektycznych — zresztą z pewną zręcznością, której p. prof. Strońskiemu odmówić nie mogę, — ale niema żadnego istotnego sporu. I mogę Panów w tym stanie rzeczy zapewnić, że niema żadnego niebezpieczeństwa, abyśmy się znaleźli w kolizji bądź z Konstytucją, bądź z konkordatem, bądź też z odpowiedniemi traktatami dotyczącemi mniejszości.</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#komentarz">(P. St. Stroński: sprawa jest jasna, jak dekret prasowy.)</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#PCar">Panie Profesorze, złośliwość, którą Pan w tej chwili mówi, jest najlepszym dowodem, że Pan jest pokonany argumentami. Te gladjatorskie ciosy, które chciał nam tutaj zadać wczoraj p. prof. Stroński, nie są śmiertelne.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Sommerstein.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Muszę niestety wkroczyć w sferę pewnych monopoli, muszę wkroczyć w sferę monopolu p. prof. Strońskiego, o ile chodzi o Obronę mniejszości, w sfere policyjna którą przedstawił p. pos. Czapiński, a także w sferę interpretacji prawnej, którą przed chwilą roztoczył p. Marszałek Car. Specjalnie o ile chodzi o tę ostatnią sferę, żałuję, że p. Marszałek Car nie wysłucha pewnych argumentów prawnej natury, dotyczących tej materji.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Zacznę od tej kwestji ostatniej, czy przedłożona ustawa narusza przepisy Konstytucji i traktatu mniejszościowego. Pan Marszałek Car był łaskaw powiedzieć i stwierdzić w wyniku gladjatorskich zapasów między nim a p. pos. Strońskim, że żadnego naruszenia niema, a specjalnie niema naruszenia, o ile chodzi o zastrzeżenie załatwiania pewnego kompleksu materyj, objętych tą ustawą, jako sfery rozporządzeń Ministra. Pan Marszałek Car powoływał się na art. 44 ustęp 2, w którym jest mowa, że „Prezydent Rzeczypospolitej celem wykonania ustaw i z powołaniem się na upoważnienie ustawowe ma prawo wydawać rozporządzenia wykonawcze, zarządzenia, rozkazy i zakazy i przeprowadzenie ich użyciem przymusu zapewnić. Takież prawo w swoim zakresie działania mają ministrowie i władze im podległe”. Słusznie, ale tu jest mowa wyłącznie o rozporządzeniach wykonawczych, które wydaje władza wykonawcza celem wykonania ustawy i na podstawie odnośnego upoważnienia ustawowego. Zupełnie inną jest rzeczą wydawanie rozporządzeń z mocą ustawy. Te wypadki są ściśle określone w tym samym art. 44, a w szczególności w punkcie 5 i 6. Czytamy tam:</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#PSommerstein">„Prezydent Rzeczypospolitej ma prawo w czasie, gdy Sejm i Senat są rozwiązane, aż do chwili ponownego zebrania się Sejmu wydawać w razie nagłej konieczności państwowej rozporządzenia z mocą ustawy w zakresie ustawodawstwa państwowego”. A w dalszym ciągu: „Ustawa może upoważnić Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy w zakresie ustawodawstwa państwowego”.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#PSommerstein">A w dalszym ciągu: „Ustawa może upoważnić Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania rozporządzeń z mocą ustawy w czasie i w zakresie, przez tę ustawę wskazanych”. Następnie powiada: „Rozporządzenia, przewidziane w dwóch poprzednich ustępach, będą wydawane z powołaniem się na postanowienie Konstytucji, zawarte w tych ustępach, na wniosek Rady Ministrów i wszystkich ministrów, oraz ogłoszone w Dzienniku Ustaw. Rozporządzenia te tracą moc obowiązującą, jeżeli nie zostaną złożone Sejmowi w ciągu dni 14 po najbliższem posiedzeniu Sejmu, lub jeżeli po złożeniu ich Sejmowi zostaną przez Sejm uchylone”.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#PSommerstein">Tylko w tych wypadkach może być wydane rozporządzenie z mocą ustawy i tylko rozporządzenie wydane na podstawie tych przepisów ma moc ustawy i może regulować materję, którą według danego przepisu ma regulować ustawa, A właśnie w danym razie w myśl art. 117 nadzór władz państwowych nad szkolnictwem prywatnem może być regulowany, określany tylko przez ustawę, a zatem żadne rozporządzenie, nawet rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej nie może tej materji regulować, o ile nie zostanie ono wydane zgodnie z przepisami tych przeze mnie odczytanych ustępów art. 44. Tymczasem w niniejszej ustawie w art. 2 punkcie 1 czytamy, że wymagania, jakim ma czynić zadość statut szkolny, — a przedłożenie należyte statutu jest warunkiem założenia szkoły, a zatem określenie warunków założenia szkoły prywatnej ma być regulowane nie w tej ustawie, ani w innej ustawie, lecz rozporządzeniem p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Wynika tedy jasno i jest jasnem dla każdego interpretatora ustawy i przepisów, że nie może być w ten sposób sprawa regulowana, że wszytkie warunki nadzoru państwowego nad szkołą prywatną muszą być normowane samą ustawą, a nie mogą być odesłane do sfery rozporządzeń p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Nie można się w tym kierunku powołać na dekret o spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością, wydany przed Konstytucją w roku 1919, ale nawet gdyby był i po wejściu Konstytucji w życie, to jest to właśnie rys złego ustawodawstwa i to są złe obyczaje kodyfikacyjne, aby dawać generalne pełnomocnictwo do wydania ustawy nie przez czynniki, do tego powołane w myśl Konstytucji. Z tego odstąpienia od reguły ogólnej nie można wyciągać wniosków dla normalnego załatwienia danej sprawy. O tyle tedy i my dopatrujemy się naruszenia przepisów Konstytucji, a w szczególności przepisów art. 117, który tyczy się nie tylko mniejszości narodowych, lecz ogółu obywateli w Państwie.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#PSommerstein">Wyłania się kwest ja druga merytorycznej natury. W myśl art. 117 nadzór nad szkołami prywatnemi zastrzeżony jest władziom państwowym w zakresie przez ustawę określonym. Każdy obywatel ma konstytucyjne prawo nauczania, jest proklamowana zasada swobody nauczania, swobody zakładania szkół i prowadzenia ich. A zatem nie można kwestji i pojęcia nadzoru interpretować rozszerzająco, tylko tak, jak ustawa przewiduje; można w pojęcie to włożyć tylko kryterja rzeczowe, które według logicznej i rzeczowej interpretacji w tem pojęciu się mieszczą, a nie wolno stosować do tego interpretacji rozszerzającej.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#PSommerstein">Z pojęcia nadzoru wynika, że musi wprzód coś istnieć, co rozwija swą działalność, a nad czem ma być prowadzony nadzór, nie można tedy mówić, nadzór dotyczy także sprawy powstania danej rzeczy, a więc założenia danej szkoły. Art. 117 Konstytucji mówi, że każdy obywatel ma prawo szkołę założyć, a nadzór będzie dotyczył dopiero działalności tej szkoły. Widzimy tu znowu naruszenie przepisu Konstytucji skutkiem rozszerzającej interpretacji pojęcia nadzoru, widzimy tu utożsamienie nadzoru z bezpośrednią ingerencją Państwa, jak to się rzecz ma przy szkolnictwie publicznem. A przecież różnica między szkołami państwówemi i publicznemi a szkołami prywatnemi leży w tem, że w szkolnictwie prywatnem ma być decydującym czynnikiem ofiarność i inicjatywa społeczna; ona tworzy to szkolnictwo prywatne, na którem Państwo rozciąga tylko ogólny nadzór, jak tego wymaga interes ogólny Państwa.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Jednak chodzi nietylko o naruszenie art. 117, który odnosi się do wszystkich obywateli, lecz także o naruszenie art. 110, łącznie z art. 7, 8 i 10 traktatu mniejszościowego, o ile chodzi o prawa obywateli, należących do mniejszości narodowych. Nie jest to przypadek, że kwest ja swobodnego nauczania została w Konstytucji unormowana w kilku artykułach, bo już przecież w art. 101 czytamy, że każdy obywatel ma wolność wyboru zajęcia, a zatem także wolność wyboru zawodu nauczycielskiego, Nie wystarcza art. 117, w którym mowa o swobodzie nauczania, mamy odrębny art. 110. Nie wystarcza i ten artykuł, mamy pozatem art. 109, który mówi, że każdy obywatel ma prawo pielęgnowania swych właściwości narodowych i swej mowy narodowej. Tak Konstytucja w szeregu artykułów kładzie nacisk na doniosłość swobodnego nauczania, na doniosłość zawodu nauczycielskiego, na wielkie znaczenie szkoły jako głównego instrumentu nauczania publiczego, na wielkie znaczenie prawa każdego obywatela, a w szczególności mniejszości narodowych, Art. 110 Konstytucji opiera się w swem zasadniczem brzmieniu na art. 8 traktatu mniejszościowego, ale nie przejął początku art. 8. Pan Marszałek Car słusznie cytował także art. 7, ale tem bardziej należy cytować art. 8, cały a nietylko jego drugą część, bez pierwszej części. Druga część została przejęta dosłownie i wciągnięta do Konstytucji w art. 110. A część pierwsza? W części pierwszej czytamy: „Obywatele polscy, należący do mniejszości etnicznych (etnique, racial), religijnych lub językowych, będą korzystali z takiego samego traktowania i z takich samych gwarancyj ustawowych, oraz faktycznych, jak inni obywatele polscy”. A zatem widzimy, że norma art 8, która się stała ustawą Państwa Polskiego przez ratyfikację traktatu w r. 1920, mówi nietylko o równem traktowaniu ustawowem, lecz także o równem traktowaniu faktycznem. I dlatego nie można mówić tylko o równych prawach względnie o przywilejach dla mniejszości, ten ustęp dotyczy równości faktycznej, uwzględnia życie, a w życiu większość łatwiej prawa wywalcza sobie i nie można pomyśleć takiego absurdalnego wypadku, żeby większość miała mniej praw, aniżeli mniejszość, w życiu właśnie jest faktem codziennym, że mniejszość musi walczyć o swe prawa, że mniejszość musi walczyć nietylko o przepisy i ustawy, ale o wykonanie tych ustaw, o realizowanie tych ustaw, o faktyczne równouprawnienie w życiu codziennem, w życiu realnem.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#PSommerstein">Dlatego, Wysoka Izbo, uważamy, że ten art. 110 nie realizuje się w przedłożonej ustawie, nie realizuje się z powodu, że nie ustawa reguluje wszystkie warunki i prawa szkolnictwa prywatnego mniejszości narodowych, lecz będzie to czyniła władza wykonawcza, będą to w dużej mierze czyniły rozporządzenia Ministra i nadzór, wykonywany przez Ministra Oświaty. Ten nadzór realizuje się w poszczególnych postanowieniach, w szczególności w art. 2, 4, 6 i 7. Ten nadzór dotyczy w pierwszym rzędzie założenia szkoły. Już przedtem wyraziłem pogląd, że nadzór do tego stadjum odnosić się nie powinien i że nadzór w tem stadjum może uniemożliwić, a w każdym razie poważnie utrudnić założenie szkoły, co specjalnie wykazuje nasza praktyka i doświadczenia, któreśmy uczynili, o ile chodzi o rozwój naszego szkolnictwa narodowego.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Polakiewicz.)</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#PSommerstein">Przecież przy każdej okazji cytujemy te wypadki, na jakie trudności napotyka się przy zakładaniu szkół ogólnokształcących i nawet przy zakładaniu szkół zawodowych.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#PSommerstein">Tymczasem widzimy, że w art. 2 są tak ujęte warunki założenia szkoły i w tak ogólnikowej formie, że zakreślają one sferę dużej dowolności dla władzy szkolnej. Bo jeżeli mówi się o zapewnieniu szkole odpowiedniego lokalu, to słowo „odpowiedni” jest tak szerokie i tak nieuchwytne i dopuszcza tak szeroką interpretację, że może się stać źródłem szykan. Mamy powody na podstawie doświadczeń dotychczasowych obawiać się, że mogą się te szykany zdarzać. Ustawa nie jest pisana dla tego, czy innego rządu, jest pisana dla władz szkolnych, które ją będą wykonywały. Zmieniają się poglądy', nie ulega wątpliwości, że sprawa szkolnictwa mniejszościowego i narodowego jest sprawą kulturalnego rozwoju danego narodu, ale jest także sprawą polityki narodowościowej Państwa. Politykę narodowościową prowadzą różne rządy różnie. Czy nie pamiętamy wszyscy, że ze zmianą rządu na Łotwie zmieniły się poglądy i prezes Ligi polsko-łotewskiej inaczej teraz rozumie obowiązki wobec szkolnictwa polskiego na Łotwie. Te rzeczy muszą być uregulowane ściśle i rzeczowo, nie można tego puszczać na flukta zarządzeń władz szkolnych, na flukta interpretacyj, któreby nie miały żadnych więzów i ograniczeń w jasnym i sprecyzowanym przepisie ustawy. W tym sensie słowo „odpowiedni” nabiera specyficznego posmaku. Nie można zamknąć oczu na to, że szkolnictwo prywatne jest w cięższem położeniu, niż publiczne, że nie zawsze ma warunki po temu, by lokal odpowiedni dostać. Wiele szkół wegetuje wśród ciężkich warunków. Jeżeli nie można doścignąć ideału, to trzeba stanąć na gruncie realnym i powiedzieć, że lepiej prowadzić szkołę w nieodpowiednim lokalu, niż nie mieć żadnej. Nie można zamykać oczu na trudności mieszkaniowe i nie można z tego czynić centralnej kwestji, jeżeli chodzi o założenie szkoły i tworzenie dalszego ogniwa w kulturalnym rozwoju społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#PSommerstein">To samo dotyczy dalszego przepisu, że mają być środki szkoły należycie zabezpieczone. Wysoka Izbo! Tłumaczono na komisji, że to ma na celu zabezpieczenie bytu nauczycieli, którzy często byli wyzyskiwani przez założycieli czy właścicieli danej szkoły. A przecież nie na tem oparta jest idea szkolnictwa prywatnego, nie z tych usiłowań poszczególnych jednostek, które chcą uczynić szkołę i nauczanie źródłem swego zarobku, powstało szkolnictwo prywatne, powstały szkoły narodowe, które są głównym motorem rozwoju narodowego danego społeczeństwa i danego narodu. I nie można tego argumentu, który odnosi się do pewnych nielicznych wypadków, uogólniać. Panowie zawsze wskazujecie nam oponentom, że pewne wypadki uogólniamy. Wy stosujecie tę samą metodę. Jeśli się mówi o szkołach prywatnych, to główna sfera obraca się dookoła usiłowań instytucyj społecznych. Społeczeństwo stworzyło własne szkoły i tu nie wyzysk, lecz ofiarność wybija się na główny plan. Tam, gdzie jest idea społeczna, narodowa, niezawsze w parze idą pieniądze. A czy Państwo dysponuje odpowiedniemi funduszami, aby pchnąć na szerokie tory szkolnictwo publiczne, państwowe? Czy któremukolwiek obywatelowi wpadło na myśl, ażeby wstrzymać rozwój szkół państwowych z powodu, że niema zgóry zabezpieczonych funduszów, i czy nie fluktuuje ta rzecz w miarę budżetów państwowych, uchwalanych z roku na rok, w miarę sił i zdolności płatniczych obywateli, na których to siłach i zdolnościach płatniczych budżet się opiera? Szkolnictwo mniejszości narodowej, szkolnictwo budowane przez instytucje społeczne, nie może mieć zgóry przygotowanych funduszów, bo żadna akcja społeczna nie opiera się na zgóry przygotowanych funduszach, lecz na inicjatywie i ofiarności społeczeństwa, a szkoły społeczne opierają się na ofiarności społeczeństwa i rodziców, którzy posyłają dzieci do danej szkoły. Dlatego domagaliśmy się i domagamy, aby ta rzecz była jasno postawiona, nie w formie ogólników, lecz żeby było powiedziane, że deklaracje rodziców są dostatecznem zabezpieczeniem środków utrzymania szkoły, zwłaszcza, że to wystarcza, o ile chodzi o szkoły zakładane, względnie utrzymywane przez zarejestrowane stowarzyszenia, czy też fundacje, jak przewiduje art. 11.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Przechodzę do rzeczy, która przewija się jak nić czerwona i w art. 2 i w art. 4 i w art. 6 i w art. 7 przedłożonej ustawy. Chodzi o to, że kto chce szkołę założyć, kto chce być dyrektorem szkoły, kto chce być nauczycielem w szkole, musi być nietylko lojalnym obywatelem, lecz musi to stwierdzić pisemne zaświadczenie właściwej władzy. Nie kwestjonujemy pojęcia lojalności względem Państwa, wiemy, że obowiązki i prawa musi mieć każdy obywatel w państwie względem tego państwa. Ale nie uznajemy tego ducha nieufności do obywateli, nie uznajemy papierowego zaświadczenia prawomyślności i lojalności. Nie może być ten stan rzeczy, ażeby o możliwości i rozwoju kultury społcznej czy narodowej danej mniejszości decydowały czynniki inne, jak te, które bezpośrednio z temi zagadnieniami mają do czynienia, ażeby tu wkraczał czynnik administracji politycznej, który będzie decydował o najistotniejszych uprawnieniach obywateli, mniejszości narodowych z art. 110 i 117, gdyż wkroczenie tu tego czynnika może doprowadzić do wstrzymania rozwoju kulturalnego, do uniemożliwienia założenia nowych ogniw tej kultury w formie nowozałożonych szkół.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Przechodzę do materji, o której mówił p. Marszałek Car, że nie należy w tej ustawie mówić o rzeczach, które są uregulowane w innych ustawach. Miał na myśli Najwyższy Trybunał Administracyjny. Wiemy o tem, że jest ustawa o Najwyższym Trybunale Administracyjnym, ale wiemy, że w tej ustawie w art. 3 powiedziano, że z pod ingerencji Trybunału wysuwają się te wszystkie sprawy, które są rozstrzygane według swobodnego uznania władzy. A zatem, jeżeli ustawa otrzymuje tę konstrukcję, że swobodne uznanie władzy ma być miarodajne w rozwiązywaniu wszystkich zagadnień, normowanych tą ustawą, w wykonaniu ich przez władze, to niema wtedy skargi do Najwyższego Trybunału Administracyjnego, albo conajmniej powstaje wątpliwość, czy Najwyższy Trybunał Administracyjny będzie powołany do ingerencji w tej materji. Teorja prawa administracyjnego odróżnia trzy rodzaje aktów administracyjnych: akt administracyjny, w którym władza jest skrępowana ustawą bezpośrednio, niema mocy wykładni i niema mocy określania stanu faktycznego, który podpada pod dane normy; następnie akt administracyjny, który opiera się na związanem uznaniu władzy, gdzie tedy władza ma pewien zakres swobody wykładni i pewien zakres oceny wyniku stosunków faktycznych, które mają być podstawą jej uznania i podstawą mającego się wydać orzeczenia; mamy w końcu akt administracyjny, w którym władza ma pełną swobodę uznania, decyduje jej zdanie, jej mniemanie, ona wyciąga wnioski ze stanu faktycznego, który sarna stwierdza i na którym opiera swoje orzeczenie.</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#PSommerstein">Uważam, że o ile chodzi o konstytucyjne prawo nauczania, wyrażone w art. 117 Konstytucji, o ile chodzi o prawa mniejszości narodowych, wyrażone w art. 110 Konstytucji i w art. 8 i 10 traktatu o mniejszościach, nie mogą te materje podpaść pod kategorię aktów administracyjnych, w których władze decydują wyłącznie według swego swobodnego uznania, nie krępowane żadnemi więzami. Dlatego powiadam że jeżeli ta ustawa będzie tak skonstruowana, że w każdej materji decyduje wyłącznie swobodne uznanie, niema skargi do Najwyższego Trybunału Administracyjnego i niema wtedy gwaranci i ani ustawowej, prawnej, ani faktycznej, że prawa konstytucyjne obywateli będą w pełni uszanowane, że rozwój szkolnictwa prywatnego, w szczególności mniejszości nie napotka na takie trudności i przeszkody, które uniemożliwią rozwój i istnienie tego szkolnictwa. Dlatego zwracamy się specjalnie przeciw takiemu brzmieniu p. 4 art. 2, przeciw p. d) art. 4, przeciw części 4 art. 6 i art. 7, gdzie jest mowa o tem pisemnem zaświadczeniu nienagannego zachowania się pod względem moralności, oraz względem Państwa, o nauczaniu lub wychowaniu w duchu nielojalnym dla Państwa, względnie nieskutecznem przeciwdziałaniu szkodliwym pod względem wychowawczym wpływom na młodzież, gdzie mowa o wywieraniu na młodzież szkodliwego wpływu pod względem wychowawczym, jak mówi art. 7, gdzie mowa o tem, że władza szkolna może odmówić zatwierdzenia dyrektora, jeżeli uzna, że tego wymagają „względy pedagogiczne”. Samo uznanie władzy ma decydować o stwierdzeniu okoliczności faktycznych, które dają podstawę prawną i faktyczną do wyciągnięcia tego ostatecznego wniosku, wniosku o nielojalności, wniosku o tych poważnych „względach pedagogicznych”, któreby miały w danym razie zaważyć na szali. Jeżeli to brzmienie ma być zatrzymane, jeżeli decyduje swobodne uznanie władzy, to niema skargi do Trybunału Administracyjnego. Zresztą, Wysoka Izbo, niema przepisu, któryby zmuszał władzę administracyjną do wydania tych zaświadczeń, o które w danym razie chodzi i póki tęgo zaświadczenia się nie uzyska, nie można uzyskać także zezwolenia, wogóle żadnego orzeczenia dla założenia szkoły, nie można nawet wnieść podania o założenie szkoły, będzie ono a priori, a limine odrzucone dla braku normalnego zaświadczenia o lojalności i moralności. Nie znajduję żadnego przepisu, któryby nakładał na władzę administracyjną obowiązek wydawania takiego zaświadczenia, natomiast mamy art. 71 dekretu o postępowaniu administracyjnem, gdzie czytamy: „Jeżeli niema podstawy faktycznej lub prawnej do merytorycznego załatwienia sprawy, będącej przedmiotem podania, pozostawia je władza bez załatwienia, a sprawę wszczętą już umarza, czyniąc odpowiednią adnotację na akcie i w miarę okoliczności zawiadamiając petenta”. Zatem petent jest bezbronny, w danym razie nie dostaje zaświadczenia, nie może się na to żalić, nie ma żadnego środka prawnego, nie może wnieść podania przewidzianego w art. 2, nie może uzyskać zatwierdzenia na dyrektora, względnie nie zostaje dopuszczony jako nauczyciel do wykonywania swych funkcyj.</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#PSommerstein">To są te zasadnicze nasze objekcje przy tych artykułach, o których przed chwilą mówiłem. Ale, Wysoka Izbo, mamy rzecz bardziej istotną, która dotyczy nietylko przyszłości, nietylko ewentualnej niemożności rozbudowy szkolnictwa, mamy poważne niebezpieczeństwo, czy będzie utrzymane to, co dotychczas w tej materji istnieje. Mam na myśli obecny art. 12, a dawny 11, który przyzna je p. Ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego prawo ustalania w drodze rozporządzenia sposobu i terminu uzyskania przez szkoły, istniejące w dniu wejścia w życie tej ustawy, orzeczeń, stwierdzających spełnienie warunków, przewidzianych w art. 2. Tu mamy znowu naruszenie przepisu Konstytucji, mamy rozszerzenie niedopuszczalne pojęcia i ram nadzoru państwowego. Przecież nadzór państwowy nad istniejącemi szkołami jest należycie zabezpieczony w art. 4, 6 i 7, przecież władza może w drodze nadzoru zamknąć szkołę, która nie odpowiada co do poziomu naukowego lub wychowawczego, — myśmy się nieścisłemu ujęciu tej kwestji przeciwstawili — która była nieczynna przez 3 miesiące bez usprawiedliwionej przyczyny, która nie przestrzega obowiązujących przepisów, lub postanowień statutu szkoły, której nauczanie odbywa się w duchu nielojalnym dla Państwa, która nie przeciwdziała skutecznie szkodliwym wpływom na młodzież, wreszcie władza ma prawo nadzoru nad nauczycielami, może nie dopuścić do nauczania, jeżeli uzna, że tego wymagają nieokreślone bliżej „względy pedagogiczne”; władza ma prawo zażądać usunięcia dyrektora lub nauczyciela z powodów, określonych w art. 7, po co tedy dać władzy dalsze prawa w art. 12, ażeby miała wogóle pierwiastkowe prawo decydowania, czy szkoła, która dotychczas istniała, rzeczywiście istniała? Bo powiedziano, że ma się zacząć wszystko ab ovo, że szkoła ma starać się o wydanie orzeczenia, stwierdzającego, że może powstać i może być założona. Powiedziano na komisji, że gdzie płoną lasy, nie można szczędzić róż. Ale zdaje się, że tak ta rzecz nie wygląda, że szkolnictwo prywatne nie znajduje się w tak opłakanym stanie, ażeby mówić o tych płonących lasach i tylko nielicznych różyczkach, których w danym razie szczędzić nie wolno. Szkolnictwo prywatne spełnia poważną funkcję w życiu społecznem i państwowem, szkolnictwo prywatne odgrywa wielką rolę w życiu mniejszości narodowych i zasila ogólną kulturę państwa, wyręcza państwo w jego zadaniach. Art. 12 w tem brzmieniu podważa istnienie dotychczasowego szkolnictwa, wywołuje niepokój zarówno wśród właścicieli szkół i kierowników szkół, jak u instytucyj społecznych, które te szkoły prowadzą, u rodziców i u dzieci, które do tych szkół uczęszczają. Niema powodu, ażeby ta rzecz była tak postawiona. Jeżeli chodzi o nadzór, to jest on zabezpieczony w tych wszystkich artykułach ustawy, o których mówiłem.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Te zastrzeżenia zasadnicze i szczegółowe podnosimy przeciw tej ustawie. Uważamy, jak stwierdziliśmy już na komisji, że ustawa ta nie jest w zgodzie ani z brzmieniem, ani tem bardziej z intencją artykułów Konstytucji, art. 117 i 110, względnie art. 8 i 10 traktatu mniejszościowego, o ile chodzi o prawo mniejszości narodowych do utrzymywania i prowadzenia własnego szkolnictwa, Uważamy, że ustawa ta utożsamia nadzór Państwa, przewidziany w Konstytucji, z zasadą bezpośredniej ingerencji władz państwowych na szkolnictwo prywatne. Uważamy, że ustawa jest w ten sposób skonstruowana, że daje pole dla daleko idącej dowolności władz administracyjnych i nie zabezpiecza rozwoju szkolnictwa przed ewentualnemi szykanami, albowiem ujęcie konstrukcyjne poszczególnych przepisów, które wkraczają w głąb ca lego bytu danej szkoły, daje otwarte pole dla dowolności.</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#PSommerstein">Z tych powodów oświadczamy się przeciw tej ustawie, uważając, że nie jest to ustawa o prywatnem szkolnictwie, lecz ustawa przeciw prywatnemu szkolnictwu.</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WicemarszałekPolakiewicz">Zarządzam przerwę do godz. 4.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#Marszałek">Głos ma p. ks. Szydelski.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#PksSzydelski">Wysoka Izbo! Zajmę się stosunkowo drobnym tylko odcinkiem, jednem tylko zagadnieniem, związanem z niniejszą ustawą o szkolnictwie prywatnem, mianowicie szkolnictwem prywatnem kościelnem.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#PksSzydelski">W dyskusji nad ustawą o ustroju szkolnictwa w Polsce zaznaczyłem, że kościół katolicki nie uznaj e monopolu państwowego na polu szkolnictwa, a domaga się dla siebie prawa tworzenia wszędzie, gdzie to będzie potrzebne, własnego szkolnictwa, które w stosunku do szkolnictwa państwowego będzie miało charakter szkolnictwa prywatnego.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#PksSzydelski">Rząd polski, występując z projektem ustawy o szkolnictwie prywatnem, nie wysuwając w tym projekcie żadnych specjalnych zastrzeżeń przeciw szkolnictwu, prowadzonemu przez instytucje kościelne, przez zgromadzenia zakonne i przez episkopat, nie stanął w kolizji ze stanowiskiem kościoła, ale też ani słowem w samej ustawie nie zamierzył tej wolności kościoła katolickiego na polu szkolnictwa prywatnego zaznaczyć. Kościół jednak pewnej gwarancji dla swoich praw w samej ustawie słusznie domagać się może.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#PksSzydelski">P. Minister i p. Wiceminister odpowiadają, że w niniejszej ustawie osobnej takiej gwarancji nie potrzeba, bo jest to uczynione już w Konstytucji i w konkordacie. Mówił o tem także na dzisiejszem posiedzeniu przedpołudniowem p. Wicemarszałek Car. Przyznaję, że Konstytucja uznaje prawa kościoła także na polu szkolnictwa, mówiąc w art. 113, że każdy związek religijny ma prawo tworzyć i utrzymywać własne zakłady naukowe, a w art. 114 Konstytucji, że specjalnie kościół katolicki rządzi się własnem prawem: z tych uprawnień zestawionych w samej Konstytucji wynika pewna gwarancja dla szkolnictwa także kościelnego.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#PksSzydelski">Ale jak w ustawie o ustroju szkolnictwa było konieczne wyraźne stwierdzenie także religijnego wychowania i wyrobienia, jako jednego z celów szkolnictwa, tak też w ustawie o szkolnictwie prywatnem wydaje się konieczne zastrzeżenie, gwarantujące prawa kościoła do otrzymywania i prowadzenia szkolnictwa własnego. O jakiej gwarancji tu może być mowa?</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#PksSzydelski">W dyskusji nad obydwoma projektami ustaw szkolnych grupy opozycyjne zwracały bardzo często uwagę na szerokie pełnomocnictwa, przekazywane temi ustawami samemu ministerstwu. Nie może zaprzeczyć większość tej Izby, że podług tych ustaw bardzo wiele rzeczy ma być uregulowanych dopiero przez specjalne rozporządzenia ministerjalne. Niemal każdy artykuł tych ustaw o tych pełnomocnictwach mówi, do nich odsyła. Wysuwa się tu samo przez się zagadnienie zaufania czy nieufności do Rządu. Zagadnienie to stanowi pewnego rodzaju oś dyskusji. Nie ulega wątpliwości, że w tej sprawie występują także momenty polityczne, że wypowiadają się tu partje polityczne za lub przeciw, że znalazły tu swój wyraz obecne nasze stosunki wewnętrzne. Grupy opozycyjne nie bez podstawy dawały wyraz obawom, że te pełnomocnictwa i ich stosowanie przez władze administracji szkolnej mogą się w przyszłości zwrócić przeciw nim i przeciw ich zwolennikom. Nie zamierzam wszczynać dyskusji politycznej, ale mam obowiązek stwierdzić, że wprawdzie ustawy tego rodzaju, jak ustawa o ustroju szkolnym i o szkolnictwie prywatnem, bez specjalnych rozporządzeń ministeralnych obejść się nie mogą, że mniejsze czy większe pełnomocnictwa dla ministerstwa są w tych sprawach konieczne, domagaj ą się tego same stosunki nasze wewnętrzne, które nie pozwalają wszystkiego przewidzieć i wszystkiego naprzód w ustawie określić, — że jednak szerokie pełnomocnictwa i ich późniejsze wykonywanie dają możność czynnikom decydującym wpływania na rozwój szkolnictwa prywatnego w duchu dowolnym, że taka dowolność jest możliwa.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#PksSzydelski">Uznaję, że Państwo ma obowiązek interesować się szkolnictwem prywatnem, że ma obowiązek wykonywać nad tem szkolnictwem nadzór, jak o tem mówi art. 117 Konstytucji. Uznaję, że Rząd ma obowiązek czuwać nad tem, aby szkoła spełniała swoje wysokie zadania społeczno-kulturalne, a nie służyła szerzeniu nienawiści i agitacji antypaństwowej.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#PksSzydelski">Kościół katolicki jednak, żądając dla siebie swobody od Państwa, równocześnie uznaje obowiązki obywateli wobec Państwa, do lojalnego spełniania tych obowiązków nawołuje, nie wnosi więc do życia państwowego żadnej siły wrogiej i z tej zatem strony niebezpieczeństwa żadne dla Państwa nie zachodzą.</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#PksSzydelski">Światopoglądowi chrześcijańskiemu nie odpowiada wprawdzie wszechwładza państwa, o jakiej wspominali niektórzy mówcy w związku z projektami szkolnemi, gdyż nad państwem są pewne prawa moralne, których państwo przestrzegać winno i wszechwładza państwa samemu państwu i jego obywatelom szkodzić może. Ale światopogląd chrześcijański uznaje w całej pełni obywatelskie obowiązki wobec państwa i ludzi do tych obowiązków wychowuje. Wolność zatem i zabezpieczenie tej wolności, jak tego żąda kościół katolicki, nie powinny budzić żadnych obaw.</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#PksSzydelski">P. Wiceminister zapewniaŁ o życzliwości dla szkolnictwa prywatnego, utrzymywanego przez instytucje kościelne, że te instytucje na terenie szkolnictwa mogą być o swój rozwój spokojne, że to szkolnictwo będzie się mogło jak najlepiej przy tej ustawie rozwijać. Cieszę się bardzo z tych zapewnień i chcę wierzyć w ich szczerość. Ale sądzę, że miałyby te zapewnienia silniejsze znaczenie, gdyby znalazły jakiś wyraz także w niniejszej ustawie. Jak w ustawie o ustroju szkolnym było konieczne dla uspokojenia sumień katolickich wyraźne zastrzeżenie po do momentu religijnego w szkolnictwie, tak też w ustawie o szkołach prywatnych winno się znaleźć zastrzeżenie co do swobodnego rozwoju szkolnictwa kościelnego. Uchwalamy przecież ustawę nie na dziś i jutro, ale na całe lata. Uchwalamy normy ogólne, według których ma się rozwijać szkolnictwo prywatne. W ustawie mogą i winny znaleźć się zapewnienia, wynikające z postanowień Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-22.10" who="#PksSzydelski">Nie idzie tu naturalnie o przywileje, gdyż kościół uznaje potrzebę praw dla wszystkich jednakowych i rozumie, że może być niekiedy lex nawet dura, ale o zabezpieczenie tego, co jest dziś. Wierzę w szczerą życzliwość i dobrą wolę obecnych kierowników Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, ale niewiadomo, kto będzie później, kto przyjdzie po nich i jak zechce później stosować artykuły tej ustawy do szkolnictwa kościelnego. Zmieniają się przecież czasy, zmieniają się nastroje, zmieniają się ludzie, a w historji specjalnie szkolnictwo kościelne i klasztorne bywało nieraz przedmiotem ataków, często całkiem niesłusznych. W świetle tych doświadczeń z historji domaganie się pewnego zabezpieczenia w ustawie tego szkolnictwa wydaj e się usprawiedliwione.</u>
<u xml:id="u-22.11" who="#PksSzydelski">Sądzę, że Wysoka Izba winna uznać słuszność tego stanowiska, przyjmując pewne poprawki, zgłoszone w Komisji Oświatowej. W szczególności, proszę Wysoką Izbę o przyjęcie poprawki mojej, a mianowicie: Dodać do art. 12 jako osobny ustęp słowa następujące: Odnośnie do prywatnych szkół katolickich, pozostających pod opieką episkopatu katolickiego, Ministerstwo W. R. i O. P. będzie wydawało decyzje w porozumieniu z tymże episkopatem.</u>
<u xml:id="u-22.12" who="#PksSzydelski">Kończę prośbą o przyjęcie poprawek, jako też poprawki zgłoszonej na samym końcu dla zabezpieczenia rozwoju kościelnego szkolnictwa prywatnego.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Piotrowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#PPiotrowski">Wysoki Sejmie! W Komisji Oświatowej obszernie rozważaliśmy argumenty, wykazywaliśmy przyczyny wniesienia projektów ustaw szkolnych przez Rząd i całą ich budowę. Dzisiaj przed południem mój kolegą klubowy Czapiński omówił kilka ważniejszych stron całości ustaw, a zarazem projekt specjalnej ustawy szkolnej o szkołach prywatnych.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#PPiotrowski">Ja w szczegóły nie będę wchodził, chciałbym tylko na wstępie podkreślić jeden moment, mianowicie czas wniesienia tej wielkiej reformy szkolnej. Bo oto właśnie w czasie szalejącego kryzysu gospodarczego, który zbiegł się z katastrofą szkolną, przychodzi Rząd z reformą szkolną.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#PPiotrowski">Dla uwypuklenia tego stanu rzeczy, trzeba przedstawić kilka cyfr. Według obliczeń Ministerstwa Oświaty dzisiaj poza szkołą powszechną znajduje się 306.000 dzieci w wieku szkolnym. Według naszych obliczeń liczba ta dochodzi do 800–900.000 dzieci, faktycznie nie chodzących do szkoły, to znaczy, że są one wprawdzie zapisane do szkoły powszechnej, ale z powodu przepełnienia izb szkolnych i z powodu strasznej nędzy, jaka panuje na wsi i w miasteczkach, jednak zgórą pół miljona tych dzieci ponad liczbę przedstawioną przez ministerstwo, pozostaje poza szkołą powszechną, tą szkołą elementarną. Według obliczeń rządowych w dzisiejszym momencie jest brak 13 do 13 1/2 tysięcy etatów nauczycielskich, brakuje do normalnych stosunków szkolnych około 30.000 izb szkolnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#Marszałek">Pan Poseł odbiega od tematu, proszę mówić o ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#PPiotrowski">W tym okresie, kiedy z jednej strony brak izb szkolnych i etatów nauczycielskich, kiedy szkoła jest płatna i w państwowych szkołach i naturalnie w prywatnem szkolnictwie, kiedy szkoła średnia stała się zbytkiem dla ludzi biednych, dla ludu wiejskiego i dla klasy robotniczej — przychodzi reforma szkolna.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#PPiotrowski">Coroczne oszczędności na samym braku izb szkolnych wynoszą około 120 mil jonów złotych, kosztem więc zdrowia nauczycieli, kosztem zdrowia dzieci, kosztem obniżenia poziomu nauczania dzisiaj wprowadza się oszczędność w szkolnictwie powszechnem, średniem i zawodowem. W bieżącym budżecie około 100 miljonów złotych zaoszczędzono na samem Ministerstwie Oświaty. I my przychodzimy, po stwierdzeniu tej rzeczywistości, do następującego wniosku: że Rząd i teraz chciałby w ramach budżetu dalsze oszczędności robić. Deficyty budżetowe są coraz większe, trzeba dalej oszczędzać na oświacie. I tu trafiamy w sedno sprawy. I tu również, kiedy Rząd przychodzi z rzekomo wielką reformą szkolną, to my uważamy ją za nic innego, jak za sposób i chęć robienia dalszych oszczędności na oświacie w Polsce, To jest punkt wyjścia naszych teoretycznych rozstrząsań nad programem i ustrojem, i dlatego myśmy bardzo obszernie na komisji tę sprawę potraktowali.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#PPiotrowski">Jeżeli dziś idzie o ustawę o szkolnictwie prywatnem i o całokształcie szkolnictwa, to musimy stwierdzić, że metodą Rządu jest zaskakiwanie społeczeństwa. Mówi on, że przychodzi z wielką reformą, z epokowym ustrojem szkolnictwa, że jest to punkt zwrotny w wychowaniu, a ma być nim wychowanie państwowe, mówi się, że polska koncepcja wzorowana jest na koncepcjach europejskich, a nawet amerykańskich, że tu się zużytkowało doświadczenie innych państw…</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#Marszałek">Panie Pośle, Pan powraca do dyskusji, toczonej na wczorajszem posiedzeniu, na którem Panowie nie byliście. Nie można przy innej ustawie ponawiać dyskusji, która się już poprzednio odbyła.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#PPiotrowski">Panie Marszałku, uważam, że obie te ustawy wiążą się w jedną całość…</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#Marszałek">Wszystkie ustawy z sobą się wiążą.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#PPiotrowski">…i mówcy przed południem, a następnie także i p. referent podkreślali te momenty, ponieważ przecież dziedzina szkolnictwa prywatnego, która ma być wzorowana na szkolnictwie państwowem, głęboko wchodzi w istotę rzeczy, w cały ustrój szkolny. My krytycznie ustosunkowujemy się z powodów tych, które wypowiedziałem poprzednio, a także bardzo szczegółowo na komisji. Na jeden moment jednak chciałbym zwrócić specjalnie uwagę.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#PPiotrowski">Tak co do szkolnictwa państwowego, jak i co do szkolnictwa prywatnego, podkreślało się i w komisji i w objaśnieniach do projektu jednego i drugiego, tak przez referentów, jak i w komentarzach rządowych, że się przychodzi z tym nowym duchem szkolnictwa. Określa się go rozmaicie: mówi się o wychowaniu państwowem, o wychowaniu obywatelsko - społecznem i w ten sposób chce się zahypnotyzować i zatrzeć te rzeczy, które kryją się w projektach rządowych.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#PPiotrowski">Kilka słów jeszcze o t. zw. wychowaniu państwowem i wychowaniu obywatelsko-społecznem.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#Marszałek">Panie Pośle, proszę nie mówić o rzeczach, które nie są zawarte w ustawie, P. Piotrowski:</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#Marszałek">Powiedziane jest wyraźnie w ustawie o szkołach prywatnych, że nietylko ich wewnętrzna struktura, ale i duch powinien się oprzeć na szkołach państwowych i ingerencja władz i rządu i ministerstwa ma sięgać tak samo głęboko, jak w państwowych szkołach.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#Marszałek">Absolutnie, Panie Pośle, nie mogę pozwolić na to, aby przy odrębnej ustawie mówiono o ustawie już uchwalonej.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#PPiotrowski">Ja mówię o wychowaniu obywatelsko-społecznem i t. zw. państwowem.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#Marszałek">Trzeba było to powiedzieć przy dyskusji wczorajszej.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#PPiotrowski">Ja sądzę, Panie Marszałku, że ta sprawa łączy się ściśle z t. zw. ustawą o szkołach prywatnych i przypominam, że także dziś mówcy tę rzecz podkreślali i o tem mówili.</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#PPiotrowski">Zresztą, jeżeli na 700 przeszło szkół średnich państwowych jest 500 kilkadziesiąt szkół prywatnych, w których ma ten sam duch obowiązywać i to samo wychowanie, to sądzę, że nietylko jestem uprawniony do mówienia o tem, ale to wynika bezpośrednio.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Trzeba było wczoraj mówić.)</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#PPiotrowski">Chyba, że Pan Marszałek oświadczy, że obecnie nad sposobem wychowania i nad t. zw. państwowem wychowaniem, a zarazem i nad t. zw. wychowaniem obywatelsko-społecznem nie można już mówić.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#PPiotrowski">Całokształt ustawy jest oparty na duchu państwowości i myśmy i na komisji i dziś mówili obszernie o tych rzeczach. Pan Marszałek ma naturalnie prawo powiedzieć, że nie mogę mówić i ja się zastosuję do tego i przerwę wogóle swoje przemówienie.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#Marszałek">Jeżeli Pan Poseł mi wskaże, który artykuł omawianej ustawy łączy się z problemem wychowania państwowego, to będzie Pan uprawniony do poruszenia tego zagadnienia.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Artykuł 4 d.)</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#Marszałek">Art. 4 d. mówi tylko o lojalności, a nie o t. zw. wychowaniu państwowem.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#PPiotrowski">Jabym chciał korzystać ze sposobności, że zapisałem się do głosu. Dlatego też uważam, że trzeba mówić o wychowaniu państwowem i społeczno-obywatelskiem, skoro tu w ustawie powiada się o tem, kiedy i pod jakiemi warunkami można zezwolić na otwarcie szkoły prywatnej, kiedy w tej ustawie są sankcje władz administracyjnych, kiedy nielojalność i niewypełnianie poleceń tych władz przez władze szkolne ma prowadzić do zakazu otwierania szkół prywatnych, a zarazem do zamykania tych szkół. Naturalnie p. Marszałek może skorzystać ze swych uprawnień i powiedzieć, że te rzeczy nie należą do tematu i ja o tych rzeczach mogę nie mówić, lecz jestem głęboko przekonany, że tak w szkolnictwie państwowem, jak prywatnem, te rzeczy są bardzo głęboko wkorzenione i praktykowane i dlatego o tej dziedzinie chciałem mówić.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#PPiotrowski">Wobec tego, że p. Marszałek uważa, że o tak ważnej dziedzinie, jak o duchu szkoły w szkole prywatnej, która jest jednak pod ingerencją państwa, nie można mówić, ja wobec tego przerywam i na znak protestu nie będę mówił. Ale nadmieniam i między innemi jest to jedno z dalszych stwierdzeń naszych, że nietylko pośpiech był w uchwalaniu na Komisji, nie tylko chciano przebiczować te ustawy, nie zaznajamiano się z opinją miarodajnych czynników, uniwersytetów, towarzystw naukowych, ale że to samo kontynuuje się i tutaj, biczuje się i odmawia się omówienia tej kardynalnej rzeczy. Dlatego też ja nie chcąc przemycać, gdyż byłoby to niegodne naszego Klubu, ażeby przemycać te rzeczy, na znak protestu i dla podkreślenia, że Panowie za wszelką cenę chcecie dziś dać ustawę tej Izbie, kończę przemówienie. Ale uważam, że Wy, Panowie, nie macie prawa mówić, że to jest wola narodu, żeby był taki ustrój szkolny. Korzystacie z chwilowej większości w tym Sejmie. Jeżeli i Wy powołując się na wzory, które chcecie naśladować, chcecie wpajać i w szkole prywatnej kult dla polityka czynnego, czy też chcecie, tak jak we Francji i Ameryce, kontynuować wychowanie t. zw. obywatelsko-społeczne czy państwowe, to ja przypomnę, że w żadnem państwie nigdzie na całym świecie nie wprowadza się takich metod, oprócz we Włoszech i w Rosji Sowieckiej.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#Marszałek">W tej chwili jednak przemyca Pan te rzeczy.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#PPiotrowski">W Ameryce jest kult Washingtona i Lincolna, który powiedział nieśmiertelne słowa, a mianowicie, że „rząd ludu przez lud i dla ludu” nigdy nie zginie z powierzchni ziemi.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#Marszałek">Pan Poseł powraca znów do problemu, który nie łączy się ściśle z ustawą.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#PPiotrowski">U nas Wasz rząd teroru, rząd Brześcia i tych ustaw wkrótce zginie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. Jeremiczowi. Przedtem jednak zwracam uwagę Panom Posłom, że będę tolerował tylko przemówienia, mające związek z tą ustawą. Inaczej podział porządku dziennego nie miałby wogóle najmniejszego sensu, gdyby przy jednej ustawie można było mówić o rzeczach odnoszących się do ustaw poprzednio uchwalonych.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#PJeremicz">Wysoki Sejmie! Zabieram głos z tej wysokiej trybuny w sprawie szkolnictwa białoruskiego nie dlatego, żeby kogokolwiek przekonać, gdyż ta trybuna przestała już istnieć jako trybuna dla wzajemnego przekonywania się, tu dyskusja odbywa się tylko pro forma, tu się tylko legalizuje to, co Rząd zrobił.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#PJeremicz">Chcę w paru słowach nakreślić ten straszny stan, w jakim się znajduje szkolnictwo białoruskie w dobie obecnej.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#PJeremicz">Naród białoruski jako naród młody, obudziwszy się do życia, zdawał sobie dobrze sprawę ze znaczenia szkoły, to też rozumiejąc to, po wojnie inteligencja biołoruska rzuciła się do zakładania szkół. W latach 1919 i 1920 na samej tylko wileńszczyźnie było zgórą 400 szkół, nie licząc województwa nowogródzkiego, białostockiego i poleskiego. Były to czasy t. zw. politycznego romantyzmu. Rząd polski nie pomagał nam w tworzeniu szkół, ale też i nie przeszkadzał. I wtedy zapoczątkowane zostało szkolnictwo białoruskie. Dopiero w latach późniejszych zetknęliśmy się z tą rzeczywistą rzeczywistością, a wyglądała ona strasznie ponuro. Po przyłączeniu t. zw. Litwy środkowej do Polski, polityka ówczesna rządów poszła w tym kierunku, żeby dobytek narodu biołoruskiego zniszczyć. Zamykano szkoły już utworzone i istniejące, z drugiej zaś strony nauczycielom białoruskim, którzy mieli staż, odmawiano prawa do zakładania szkół nowych. Władze motywowały to tem, iż nie posiadają oni kwalifikacyj polskich i dlatego zaprowadzono kursy nauczycielskie w Krakowie, zabrano lepsze siły nauczycielskie i wysłano do Krakowa z tym zamiarem, żeby tam nasza inteligencja spolonizowała się. Kiedy to się jednak nie udało, wtedy po ukończeniu kursów w Krakowie wysyłano ich do szkół, lecz tylko do prowincyj czysto polskich, to znaczy do szkół polskich. Część nauczycieli nie zgodziła się na to, żądając przydziału do szkół na terenach białoruskich, tego im jednak odmówiono. Wyrzekli się więc straconych posad i do dziś dnia przymierają z głodu i znajdują się na wsi, gdzie prowadzą ciężki żywot. Część powędrowała szukać szkoły białoruskiej do Białorusi Sowieckiej, część poszła na Łotwę i w rezultacie dziś mamy 24 szkoły na około 2 i pół miljona ludności.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#PJeremicz">Tak jest, poszli. Gdy tu szkoły im nie dali, to poszli do sowietów i tam zdobyli szkołę.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#PJeremicz">Szkolnictwa prywatnego do dziś dnia taksamo nie mamy, bo nie byliśmy w stanie go utworzyć. Tylko nadludzkim wysiłkiem społeczeństwo białoruskie zdołało założyć 4 gimnazja białoruskie. W Wilnie, Nowogródku, Kłecku i Radoszkowicach. Rząd, niszcząc szkolnictwo białoruskie, zamknął gimnazja w Kłecku i Radoszkowicach, motywując ten krok tem, że w tych gimnazjach był rzekomo element komunistyczny.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#komentarz">(Głos: Stwierdzone rzeczy Pan nazywa rzekomemi.)</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#PJeremicz">Kiedy poruszyłem tę sprawę na Komisji Oświatowej, p. Wiceminister Pieracki to potwierdził. Nieprawdaż, Panie Ministrze, że to jest 100% tak, jak Pan mówił, bo nie wytoczono radom pedagogicznym procesów, ani nie pociągnięto ich do odpowiedzialności za uprawianie komunizmu, czy bolszewizmu, ani także nie było dużych procesów w tych gimnazjach. Zdaje mi się, że tylko parę osób pociągnięto do odpowiedzialności i dziś one pozostają pod dozorem policyjnym. I to jest wszystko. A czyż w polskich gimnazjach takich zajść nie było? A jednak p. Minister tych polskich gimnazjów nie zamknął, starał się te zajścia zlikwidować w inny sposób. Natomiast wobec gimnazjów białoruskich p. Minister znalazł jedną, jedyną drogę, nakazał zamknięcie. To, co naród białoruski nadludzkim wysiłkiem stworzył, to Pan jednem pociągnięciem pióra zabił. Za czasów tak zw. sanacji straciliśmy dwa gimnazja.</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#komentarz">(Głos: Z własnej winy.)</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#PJeremicz">To jest wasz program rozwiązania kwestji mniejszości narodowych.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#PJeremicz">Pozostałe dwa gimnazja znajdują się w stadjum likwidacji. Pierwsze w Wilnie. W poprzednich latach bursa przy gimnazjum białoruskiem w Wilnie dostawała zapomogę na dokarmianie dzieci, gdyż młodzież tego gimnazjum, rekrutująca się przeważnie z elementu wiejskiego, bez zapomogi nie mogłaby się kształcić. Ale w tym roku p. wojewoda Beczkowicz zapomogi tej odmówił.</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#PJeremicz">W Nowogródku zaś gimnazjum nic posiada budynku. Staraniem społeczeństwa białoruskiego została bursa wybudowana pod dach. Poprzedni Sejm uchwalił 200.000 na wykończenie tej budowy, lecz Rząd nie wydał asygnowanej sumy i budynek do dziś dnia niszczeje. Za parę lat pozostaną tylko ruiny. Oto jest stan naszego szkolnictwa średniego.</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#PJeremicz">Tu była sprzeczka p. prof. Strońskiego z p. pos. Carem o to, czy ta ustawa narusza zagwarantowane w Konstytucji prawa konkordatu. Nie będę poruszał spraw konkordatu, bo to do mnie nie należy, jednak chciałbym przy tej sposobności poruszyć kwestję wychowania religijnego, a mianowicie: rząd obecny posunął się tak daleko, iż nietylko polonizuje dzieci białoruskie przez szkoły polskie, lecz także narzuca język polski w nauczaniu religji. Panowie, do tego nie posuwał się nawet rząd carski. Ażeby nie być gołosłownym — oto są fakty: Kurator poleski wydał okólnik do prefektów szkół tej treści, że choć należałoby wykładać religję w języku ojczystym, ponieważ jednak prefekci prawosławni nie znają języka białoruskiego ani ukraińskiego, przeto on zarządza, co następuje: „Religja ma się wykładać w języku państwowym”. Panowie, czy nie mądry Salomon ten p. kurator Pogorzelski?</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#PJeremicz">A zapytuję P. Ministra, co uczynił w tym kierunku, ażeby w szkole prawosławnej, w seminarjum duchownem w Wilnie, jego alumni mogli posiadać ten język białoruski. Kiedy tam było jeszcze seminarjum prywatne, wtenczas język białoruski był wykładowym, niektóre przedmioty wykładano w języku białoruskim, niektóre — w rosyjskim. Ale kiedy p. Minister to seminarjum upaństwowił, dziś stało się to seminarjum duchowne w Wilnie czysto polskiem i wszystkie przedmioty wykłada się w języku polskim, a język białoruski dopuszczony jest tylko jako osobny przedmiot. Panowie myślicie, że wychowując w ten sposób duchownych prawosławnych, wprowadzicie ich jako awangardę polonizacyjną, myślicie, że tem zjednacie sobie — ludność. Panowie tego nie dokonacie! Czy za czasów rosyjskich było coś podobnego? Czy w seminarjum polskiem wykładano religję w języku rosyjskim dla tych księży, którzy później poszli w naród? Jednak rząd carski do takich rzeczy się nie posunął, do jakich się posunął obecny rząd polski.</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#PJeremicz">Wczoraj, proszę Panów, po świetnem przemówieniu p. prof. Strońskiego, który ujął tę ustawę ze stanowiska jej kolizji z Konstytucją, jak ze zobowiązaniami międzynarodowemi, Panowie nazwaliście go obrońcą mniejszóści narodowych. Obrońcą mniejszości narodowych p. prof. Stroński nigdy nie będzie, bo my poglądy p. prof. Strońskiego na tę sprawę znamy, jednak możemy uznać, że miał p. Stroński cywilną odwagę powiedzieć tu z tej trybuny, że prywatne szkolnictwo mniejszościom narodowym jest zagwarantowane i że ono się należy. Wyście tego powiedzieć nie mieli odwagi. On was pouczył jeszcze, że możnaby zrobić tak, ażby nie dać tego szkolnictwa i nie mieć nieprzyjemności zagranicą.</u>
<u xml:id="u-42.15" who="#PJeremicz">Co do nas, my wolimy tę ustawę kagańcową, niż te tajne okólniki, na których podstawie do dziś dnia nie pozwalano nam otworzyć szkół prywatnych. Lecz Panowie przestańcie nas straszyć endecją. Panowie tak straszyliście Chruckiego Strońskim. Tylko nie wiem, kogo chcieliście skompromitować, czy Chruckiego Strońskim, czy Strońskiego Chruckim. Endecja była dla nas straszna do roku 1926, kiedy was nie znaliśmy. Myśmy myśleli, że oni są najstraszniejsi. Kiedy Wy przyszli, to mówiono nam, że teraz nareszcie kwestja mniejszościowa będzie rozwiązana. Lecz gdy poczuliśmy wasze rządy na naszym karku, to uważamy, że endecy nie są tak straszni, bo wy jesteście od nich straszniejsi.</u>
<u xml:id="u-42.16" who="#komentarz">(Wesołość na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-42.17" who="#PJeremicz">Wczorajszego przemówienia p. prezeski Jaworskiej, która w takim pośpiechu przeprowadzała tę ustawę, i końcowego przemówienia pana referenta mógłby pozazdrościć Markow II z rosyjskiej Dumy.</u>
<u xml:id="u-42.18" who="#PJeremicz">Ustawa niniejsza dla nas nie przynosi nic nowego, gdyż dla nas choć jej jeszcze nie było, w praktyce była już oddawna wykonywana. Prawdopodobnie wykonywanie to odbywało się na podstawie tajnych okólników, ale, jak powiedziałem poprzednio, wolimy ustawę, niż tajne okólniki. Przynajmniej p. Minister Zaleski nie będzie mógł się chwalić liberal nem ustawodawstwem dla mniejszości narodowych w Polsce. Do dziś dnia nie mogliśmy otwierać szkół, nie będziemy ich mogli otwierać i po uchwaleniu tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-42.19" who="#PJeremicz">Ustawa ta żąda od właściciela, kierownika lub nauczyciela szkoły obywatelstwa, kwalifikacyj, paszportu i „błagonadiożnosti”. Jeżeli kto z Białorusinów czy Litwinów ośmieli się pomyśleć o otworzeniu szkoły na naszych terenach, czy być kierownikiem, ewentualnie nauczycielem szkoły, będzie mógł wszystkiem się wykazać i kwalifikacją i obywatelstwem, lecz nigdy „błagonadiożnością”. A to się równa temu, że nigdy a nigdy żadna szkoła białoruska anti litewska nie będzie otworzona.</u>
<u xml:id="u-42.20" who="#PJeremicz">My wiemy, co to znaczy zatwierdzenie statutu. Trzeba czekać na to 4 lata. My wiemy, co znaczy dostarczenie odpowiedniego lokalu. My wiemy, jak to słowo „odpowiedni” stosuje się do nas. Wiemy, co to jest zatwierdzanie nauczycieli i kierowników. Mieliśmy przykład: w wileńskiem gimnazjum białoruski em w tym roku zwolniono kilku nauczycieli za to, że się nie spodobali naczelnikowi wydziału bezpieczeństwa. Poszli do kuratora ze skargą, za co ich zwolniono, po 5 latach wykładania w gimnazjum. Kurator mówi: Nie mam do Was nic, idźcie do naczelnika wydziału bezpieczeństwa. Poszli więc do niego. Tu znów naczelnik wydziału bezpieczeństwa mówi: Ja nic nie mam do Was, poco do mnie przychodzicie, to sprawa kuratora. Otóż proszę Panów, tak samo ta ustawa będzie nas odsyłała od Annasza do Kaifasza, od kuratora do naczelnika wydziału, bezpieczeństwa, od naczelnika wydziału bezpieczeństwa do kuratora, a szkoły jak nie było, tak nie będzie.</u>
<u xml:id="u-42.21" who="#PJeremicz">Panie Ministrze, czy tem i kagańcowemi ustawami, czy tem zamykaniem gimnazjów, niedawaniem dostępu młodzieży białoruskiej do oświaty, Panowie coś osiągniecie? Nigdy. Pan Minister na Komisji Oświatowej powiedział, że młodzież zamkniętych gimnazjów białoruskich dostała się do Białorusi Sowieckiej. Zapytuję Pana, gdzież ona miała iść, żeby zdobyć oświatę? W Polsce dostała tak zwane z rosyjska wilcze bilety, została pokaleczona, nigdzie przyjęta być nie może, musiała wędrować do Białorusi Sowieckiej, żeby zdobyć oświatę. Do 1925 r. wędrowała nasza młodzież wszędzie — do Czech, na Litwę, do Sowietów, żeby zdobyć wyższą oświatę, a w Polsce na uniwersytety młodzieży białoruskiej nie przyjmowano.</u>
<u xml:id="u-42.22" who="#PJeremicz">Rozumiałbym politykę Panów względem nas Białorusinów, gdyby Białorusini żyli tylko w granicach Polski, Mogłoby się komuś wydawać, że taką polityką możnaby było osiągnąć, jeżeli nie całkowite zduszenie ruchu białoruskiego, to przynajmniej zahamowanie go, Lecz wtedy, gdy marny w Białorusi Sowieckiej tysiące szkół powszechnych, rabfaki, technikumy, uniwersytet, co więcej nawet akademję, a tak samo w Łotwie mamy swoje szkolnictwo, to ta Wasza polityka wynaradawiania do celu nie doprowadzi.</u>
<u xml:id="u-42.23" who="#PJeremicz">Jesteśmy w ostatnich czasach świadkami pośpiesznie fabrykowanych ustaw kagańcowych, a to wszystko, co się działo na naszych terenach, po większej części było bezprawne. To też te bezprawia chcecie Panowie zrobić prawem. Zabraliście ziemię dla osadników, zabraliście samorządy, nie dopuściliście naszych przedstawicieli do Sejmu, zabieracie teraz duszę dziecka białoruskiego. Lecz naród białoruski jest wytrwały, potrafi przetrwać i te ciężkie dla siebie czasy, jak przeżył do dziś te bezprawia, jakie były stosowane do niego, tak też przeżyje te wszystkie policyjne ustawy.</u>
<u xml:id="u-42.24" who="#PJeremicz">Głosować będę przeciwko ustawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Balicka.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#PBalicka">Wysoka Izbo! Ustawa o ustroju szkolnictwa budziła i budzi w nas wiele niepokoju i troski, ale o ileż większa jest troska, jaką budzi ustawa o szkolnictwie prywatnem. Ta sprawa jest już tragiczna dla nas, nie można patrzeć na nią inaczej, jak na zamach na nasze swobody obywatelskie, na wolność człowieka wybierania drogi wychowania i wykształcenia dla dzieci swoich tak, jak sam chce tego. Prawo przyrodzone rodziców, aby mogli dziecko wychować i kształcić, jak im to odpowiada, w tej chwili jest mocno zakwestjonowane przez tę ustawę, jak i przez bardzo daleko idące pełnomocnictwa dla Ministra, jakie są w niej wyrażone. Jaki jest charakter tych pełnomocnictw, jak mają być stosowane, jaki ma być ich wyraz, tego w ustawie nie widzimy.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#PBalicka">Jeżeli weźmiemy za fakt dokonany, co prawdopodobnie stanie się już wkrótce, mianowicie wprowadzenie jej w życie, to trzeba spojrzeć na nią jeszcze pod jednym kątem bardzo ważnym i ważkim, mianowicie, zapytać się, jak będzie wyglądało sumienie obywateli polskich wobec działania tej ustawy. Dzieci muszą uczęszczać do szkół, nauczyciele muszą uczyć i ten dylemat jakże będzie rozwiązany, jeżeli na to, aby uczyć, trzeba przedewszystkiem być wyznawcą jednego systemu, jednej polityki, polityki rządowej. Proszę Wysokiej Izby, aczkolwiek p. Minister wyraża wielkie niezadowolenie z tego, że polityka może być wprowadzana do szkoły, przez tę ustawę o ustroju szkolnym i przez ustawę o szkołach prywatnych zupełnie wyraźnie polityka jest wprowadzona do szkoły. Wczoraj p. referent powiedział, że skończyły się czasy, w których systemowi zakreślonemu przez Ministerstwo mogliby nie ulegać nauczyciele, kierownicy i właściciele szkół prywatnych. Nie możemy łudzić się, że idzie tu o cokolwiek innego, jak właśnie o stanowisko polityczne. W ustawie nie jest powiedziane o kwalifikacjach nauczycieli, kierowników lub właścicieli szkół, mówi się o stopniu lojalności, której inaczej nie można rozumieć, jak że wyraża ona polityczne stanowisko tych ludzi.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#PBalicka">To też nie określono w ustawie, naszem ta lojalność ma polegać. Otwiera się szeroko drzwi do wprowadzenia kryterjów politycznych do życia szkolnego. Pani posłanka Rudnicka uważa, że ustawa o szkołach prywatnych zwrócona jest przeciwko Ukraińcom, ale w społeczeństwie polskiem wielu ludzi myśli, że to właśnie jest broń wymierzona przeciw opozycji.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#PBalicka">I to jest bardzo smutne, że nawet w najspokojniejszym obywatelu ta ustawa musi budzić bunt. To jest gwałt, zmuszać rodziców do tego, ażeby pozbawieni byli szkoły prywatnej takiej, jakiej sobie życzą i która odpowiada im pod względem ducha i kierunku.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#PBalicka">Otóż proszę Wysokiej Izby, jak będzie wyglądało sumienie nauczyciela, który wbrew swoim przekonaniom będzie zmuszony do „lojalności”, tak pojętej, jak ją rozumie Ministerstwo. Jeżeli chcemy kulturę polską podnieść wysoko, musimy nauczyciela postawić wysoko, przedewszystkiem jego charakter. Jak będzie wyglądał nauczyciel, który na to, ażeby móc być nauczycielem w szkole prywatnej, musi sobie powiedzieć: lepiej o tej tub tamtej sprawie nie mówić, bo może to przynieść szkodę istnieniu szkoły. Uważamy łamanie sumienia obywatela polskiego na krzywdę moralną i każdy z nas. który poczuwa się do tego, że jest obywatelem lojalnym i kochającym swoją ojczyznę, musi dołożyć wszelkich starań, ażeby ta ustawa nie przeszła w tej formie, w jakiej jest podana, ażeby poprawki, które były wniesione, zostały przyjęte, bo nie jest dobrze, jest tragicznie, jeżeli nawet w spokojnym obywatelu budzi się bunt przeciw gwałtowi i przemocy, która jest przemocą i gwałtem nad jego sumieniem.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Chrucki. Czy niema p. Chruckiego?</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#komentarz">(Głosy: Niema.)</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#Marszałek">Głos ma p. Grünbaum.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#PGrünbaum">Wysoki Sejmie! Jesteśmy świadkami ciekawego zjawiska: po jednej stronie stoją grupy sejmowe bardzo od siebie oddalone i bronią jednej i tej samej tezy, lewica socjalistyczna, prawica narodowa, stronnictwo chłopskie, wprawdzie nieobecne, chrześcijańska demokracja, no i wszystkie mniejszości. Czyż nie jst to charakterystyczne, czy nie nasuwa to myśli, że ustawa ta jednak ma w sobie coś takiego, co budzi sprzeciw, gwałtowny sprzeciw, sądzę, że Panowie nie będą temu zaprzeczali — większości Państwa Polskiego. bo te wszystkie ugrupowania reprezentują przecież ogromną większość ludności Państwa Polskiego. Mimo to nikt z nas nie łudzi się nadzieją, żeby większość sejmowa przyjęła to wszystko pod uwagę i przyjęła pewne poprawki, które usuną przynajmniej przepisy ustawy, nasuwające największe obawy, grożące największem niebezpieczeństwem.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Polakiewicz.)</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#PGrünbaum">Proszę Panów, przypomina mi to, że już w Sejmie ustawodawczym, gdyśmy opracowywali Konstytucję obecnie obowiązującą, zaszedł dziwny wypadek, że jedna z poprawek miała dwa podpisy: podpis nieboszczyka ks. Lutosławskiego i mój. Spotkaliśmy się i spotkaliśmy się na tym samym gruncie, na którym obecnie stoją wszyscy ci, o których poprzednio wspominałem; spotkaliśmy się na gruncie obrony szkolnictwa prywatnego. Wówczas Narodowa Demokracja dominowała w społeczeństwie, dominowała jeszcze bardziej w Sejmie, zdawało się, że panowanie Narodowej Demokracji ugruntowało się na wiele, wiele lat, mimo to wśród Narodowej Demokracji byli ludzie, i do nich należał nieboszczyk ks. Lutosławski, którzy przewidywali, że może się to wszystko zmienić. Stronnictwo dziś potężne może się znaleźć jutro w opozycji. Trzeba tedy myśleć i o tem, jak to będzie, kiedy się będzie w opozycji. I oto w art. 117 Konstytucji nieboszczyk ks. Lutosławski zagwarantował niezbędne warunki dla istnienia szkolnictwa prywatnego, z którego przepisów będzie mógł korzystać obóz narodowy, gdy znajdzie się w mniejszości, gdy znajdzie się w opozycji, w opozycji uciskanej. To dzisiaj się stało, jesteśmy świadkami tego. Panowie, którzy wówczas byli w opozycji razem z nami — my mamy to szczęście, że zawsze jesteśmy w opozycji — razem z nami zwalczali Narodową Demokrację, obecnie jesteście potęgą. Ale pomyślcie Panowie, mogą się zmienić obecne stosunki, dzisiaj jesteście u steru Rządu, jutro możecie być w opozycji. Robicie Panowie ustawę nie na dzisiaj i nie na jutro, lecz na wiele, wiele lat. Kto wie, może jakiś przyszły rząd narodowo-demokratyczny przeciw Wam skieruje przepisy, które Panowie wprowadzacie przeciw Narodowej Demokracji.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#komentarz">(Głos na łowach B. B.: Z pewnością nie.)</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#PGrünbaum">Czy jesteście Panowie tego pewni, że tak nie będzie?</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Napewno nie.)</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#PGrünbaum">Szczęśliwy ten, kto wierzy.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#PGrünbaum">Proszę Panów, doczekaliśmy się jeszcze jednej rzeczy. Pamiętam owe czasy, kiedy uważano za przestępstwo przeciw Państwu, jeżeli ktoś z nas, mnie się to często zdarzało, wspominał o istnieniu traktatu mniejszościowego, — z ław prawicy padały wtedy bardzo namiętne okrzyki, z ław innych stronnictw niemniejsze. Musieliśmy zwykle o tem mówić, ja zwłaszcza, a także moi towarzysze, przy akompaniamencie zwischenrufów i hałasów. Obecnie, uważam to za swój obowiązek skonstatować i robię to z szczerą radością, z ław prawicy narodowej wystąpił jeden z najbardziej znakomitych przedstawicieli tego obozu p. prof. Stroński i dał nam wykład o konieczności przestrzegania i realizowania traktatu o mniejszościach narodowych.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Wykład robi, a lagami czasem akademicy Was biją!)</u>
<u xml:id="u-46.9" who="#PGrünbaum">Proszę Panów, bardzo lubię zwischenrufy i lubię odpowiadać na nie, ale zwischenrufy muszą mieć jakiś związek z tem, co się mówi. Nas bili również ludzie pamiętnego 2-go wydziału, nas już bili wszyscy, nie chwalcie się Panowie, i ci, którzy siedzą w centrum i ci, którzy tam siedzą na prawicy i inni. O tem, kto bił i kto nie bił, nie warto mówić. Każdy, kto ma w tem interes jakiś, zawsze znajdzie możność i potrzebę bić nas, znajdzie kij, aby nas bić. My się tem nie przejmujemy już tak bardzo, broniliśmy się i bronić się będziemy.</u>
<u xml:id="u-46.10" who="#PGrünbaum">Uważam za konieczne stwierdzić i robię to ze szczerą radością, że nareszcie zniknął ten przesąd, iż traktat o mniejszościach narodowych był i jest aktem wrogim, przeciwko Polsce skierowanym. Tak nie było nigdy, tak nie jest i najlepszym dowodem jest to, że Panowie z prawicy nareszcie przyszli do tego przekonania, że w obronie swych zagrożonych praw mniejszości musieli sięgnąć do arsenału, który myśmy dla Panów przygotowali. Przy tej sposobności pozwolę sobie p. prof. Strońskiemu w odpowiedzi zaznaczyć, że my, Żydzi, gdy przyłożyliśmy rękę do tego traktatu, nigdy nie chcieliśmy, aby on był wyjątkowem prawem skierowanem przeciw Polsce, chcieliśmy gwarancji praw mniejszości narodowych wszędzie, gdzie te mniejszości się znajdują. W roku 1919 nie mogliśmy tego przeprowadzić. Uzyskaliśmy gwarancję praw mniejszości tylko w stosunku do nowych państw i do tych, które rozszerzyły swoje granice. P. Stroński chyba najlepiej wie ze swoich wycieczek zagranicznych, ze swych studjów, że stoimy na stanowisku, że te prawa powinny być rozszerzone także i na inne państwa. Kongresy mniejszości narodowych stoją również na tem stanowisku. Jeżeliby od nas zależało, to Polska, Rumunja i Czechosłowacja nie byłyby wcale wyjątkiem w Europie pod tym względem. Prosimy o pomoc i chętnie tę pomoc przyj mierny. Ale jeżeli Panowie będziecie z tego wyprowadzali wnioski, że należałoby raczej ten traktat usunąć także i w tych państwach, w których obowiązuje, to na to naszej zgody być nie może.</u>
<u xml:id="u-46.11" who="#PGrünbaum">Proszę Panów, protest przeciwko tej ustawie całej opozycji polskiej wynika z doświadczeń, nabytych w ostatnich latach przez rdzennie polskie grupy opozycyjne.</u>
<u xml:id="u-46.12" who="#PGrünbaum">I znowu pamiętam okres, kiedy tylko my jedynie, jeszcze nie było przedstawicieli mniejszości narodowych, nie było Ukraińców, Białorusinów, skarżyliśmy się na te szykany, na ten stosunek negatywny do naszego szkolnictwa prywatnego, którego obecnie Panowie oba wiacie się.</u>
<u xml:id="u-46.13" who="#PGrünbaum">Nasze narodowe szkolnictwo prywatne z językiem wykładowym hebrajskim lub żydowskim powstało głównie na kresach. Gdy wojska polskie zajęły Wołyń, znalazły już tam szereg szkół z hebrajskim językiem wykładowym. Powstały one za czasów ludowej republiki ukraińskiej i przetrwały anarchję. Polska musiała się liczyć z temi szkołami, nie mogła ich odrazu zamknąć. Polska nie mogła tego zrobić nietylko dlatego, że musiała uszanować, przedewszystkiem w okresie przejściowym, stan rzeczy, który znalazła, ale i dlatego, że zrozumiała, iż to szkolnictwo prywatne z hebrajskim językiem wykładowym jest z punktu widzenia polskiej racji stanu koniecznością. Żydzi na Wołyniu byli zrusyfikowani, używali w bardzo wielkim stopniu języka rosyjskiego, polskiego nie znali, przejście od języka rosyjskiego do polskiego było w krótkim czasie niemożliwe. Język hebrajski i żydowski był tym neutralnym językiem, który odrywał od rosyjskiej kultury i od rosyjskich tradycyj i dlatego były one jako języki wykładowe szkół żydowskich z początku tolerowane. Był nawet taki okres, kiedy mi władze na Wołyniu mówiły, że gotowe są uznać nasze szkolnictwo hebrajskie, jako szkolnictwo publiczne. Lecz moment ten trwał niedługo. Na północy, wojska polskie zajmując kraj, znalazły również szereg szkół z językiem wykładowym żydowskim i w mniejszej liczbie z językiem wykładowym hebrajskim. I w tej dzielnicy również trzeba było uszanować istnienie tych szkół; one powstały za czasów kiereńszczyzny, nic można było odrazu ich zamknąć. Tam zachodziły te same stosunki, jak na Wołyniu. Na Wileńszczyźnie nawet należało zastosować jeszcze większą ostrożność. Wobec tego tolerowano te szkoły, ale tylko tolerowano, czekano na pierwszą lepszą sposobność. ażeby ją zamknąć. Nie mam tyle czasu i nie chcę Panów nużyć opowiadaniem martyrologii tych szkół. Każdą koncesję, każde uznanie przez Państwo trzeba było wywalczyć wprost pazurami. Wreszcie nastąpił w tym względzie przełom i muszę zaznaczy!, że ten przełom nastąpił za czasów narodowej demokracji. Pierwszy, który uznał prawa naszych seminarjów nauczycielskich z hebrajskim i żydowskim językiem wykładowym, był Stanisław Grabski. Nie wiem, czy ja Panów tem nie kompromituję, ale zaznaczam to, jako fakt znamienny. Nie przypominam sobie, który z Ministrów w tym samym mniej więcej okresie uznał, że szkolnictwo w języku hebrajskim i żydowskim zwalnia od przymusu szkolnego. To rozporządzenie utrwaliło istnienia tych szkół. Zaczęto wydawać koncesje już bez wielkich trudności, aczkolwiek w niektórych wypadkach dalej szykanowano nas. Ponieważ będziemy mieli prawdopodobnie z tem do czynienia i w przyszłości, więc wspomnę, że bardzo często spotykaliśmy się z wymaganiami o których mówi i dzisiejsza ustawa. Mówiono o tem że lokal jest niestosowny, że niewiadomo, czy założyciele mają dosyć pieniędzy, ażeby utrzymać szkołę. W rzeczywistości czasami chodziło całkiem o co innego. Gdy zakładano powszechne szkoły państwowe na Wołyniu lub Polesiu w miasteczkach żydowskich, przeznaczone dla dzieci żydowskich, obawiano się, iż istnienie szkoły z językiem hebrajskim lub żydowskim zabierze wszystkie dzieci i nie pozostanie ich dba szkoły państwowej. Ażeby więc szkoła państwowa mogła istnieć, należało nie dopuścić do istnienia szkoły żydowskiej. A gdy władza raz stanęła na tem stanowisku, koncesji nie udzielano. Powody znajdowano bez trudu. Będziemy mieli najprawdopodobniej do czynienia z tem wszystkiem po uchwaleniu ustawy, o której mówimy obecnie. My mieliśmy to doświadczenie pod tym, jak i pod innemi względami. Panowie z grupy opozycji polskiej tego doświadczenia nie mieli, gdy myśmy o tem mówili i gdy chcieliśmy, żeby w każdej ustawie były gwarancie wolności, przepisy, któreby nie dopuszczały do takich szykan i takiej swawoli. Panowie z prawicy narodowej, i nawet Panowie z ław socjalistycznych, odpowiadali: Czemu nic wierzycie polskiemu rządowi jak wy możecie podejrzewać na każdym kroku polski rząd — toć to polski rząd, — jak można polski rząd pomawiać o takie rzeczy, o szykany i o swawole? — to tylko wróg Polski może tak mówić i tak myśleć! I otóż Panowie z prawicy, z polskich grup opozycyjnych, jesteście teraz zmuszeni tak mówić i tak myśleć. Jesteście zmuszeni szukać gwarancji, starać się, żeby ustawa nie dawała możności każdemu staroście robienia własnej polityki w dziedzinie szkolnej, zwracania się do dyrektorów z propozycjami natury politycznej, a gdy ci dyrektorzy odmawiają, usuwać ich ze stanowisk.</u>
<u xml:id="u-46.14" who="#PGrünbaum">Myśmy doznawali tych szykan przedtem — Panowie teraz je poznajecie. Uważam za swój obowiązek stwierdzenie tego dlatego, że znajdujemy się teraz — pozwólcie, Panowie, na to wyrażenie — po jednej stronie barykady, bronimy się przeciw swawoli, której myśmy byli pierwszemi ofiarami, a teraz Panowie padacie również ofiarą.</u>
<u xml:id="u-46.15" who="#PGrünbaum">To tak zwykle bywa na całym świecie, a w Polsce przeważnie. Zaczyna się od Żydów, później idą inne mniejszości narodowe, a następnie dochodzi aż do endeków i nawet katolików.</u>
<u xml:id="u-46.16" who="#PGrünbaum">Szkolnictwo prywatne dla nas nie jest subsydialną formą, nie jest szkolnictwem pomocniczem. To jedyna forma naszego szkolnictwa narodowego w Polsce. Wprawdzie ten sam traktat mniejszościowy, o którym mówił nietylko p. poseł Stroński, ale także i p. Wicemarszałek Car, ten sam traktat, co do którego obaj stwierdzili, że należy lojalnie przestrzegać jego przepisów, mówi o szkolnictwie narodowem żydowskiem, o szkolnictwie specjalnie żydowskiem, które ma być utrzymywane przez Państwo i którego kierownictwo ma być oddane w ręce gmin żydowskich, ale dotychczas takiego szkolnictwa nie posiadamy, a gdy zwracaliśmy się o to do Rządu, mówiono nam zawsze: przyjdzie czas na uchwalenie ustawy o ustroju szkolnictwa, a wtedy pomówimy także o szkolnictwie żydowskiem, które ma być założone i utrzymywane w myśl przepisów traktatu o mniejszościach. Już uchwaliliśmy ustawę o ustroju szkolnictwa, ale w tej ustawie ani słowa niema o tem szkolnictwie, ani słowa niema o spełnieniu przepisów traktatu o mniejszościach pod tym względem, a nawet i łych artykułów Konstytucji, które oparte są na przepisach traktatu mniejszościowego, Odsyła się nas do szkolnictwa prywatnego. Pod tym względem jesteśmy w położeniu najgorszem. Niema takiej mniejszości narodowej w Polsce, któraby nie miała państwowych szkół, w mniejszej lub większe? liczbie. Nawet Litwini mają państwowe szkoły, szkoły z litewskim językiem nauczania, utrzymywane przez Państwo. Jedynie my, Żydzi, takich szkół nie mamy. Już miałem możność wykazania tego zapomocą danych cyfrowych.</u>
<u xml:id="u-46.17" who="#komentarz">(P. Kornecki: Jest szkolnictwo żydowskie, seminarja.)</u>
<u xml:id="u-46.18" who="#PGrünbaum">Jest prywatne, nie jest utrzymywane przez Państwo.</u>
<u xml:id="u-46.19" who="#komentarz">(P. Kornecki: Są szkoły żydowskie.)</u>
<u xml:id="u-46.20" who="#PGrünbaum">A przepraszam, mamy takie szkoły powszechne dla dzieci żydowskich przeznaczone z polskim językiem nauczania, ale ja mówię o żydowskich szkołach narodowych, za jakie uważam szkoły z językiem hebrajskim lub żydowskim jako wykładowym. Do nich, rzecz jasna, nie zaliczam powszechnych szkół z językiem polskim wykładowym i z takim programem, jaki obowiązuje we wszystkich innych publicznych szkołach powszechnych, od których odróżniają się tem jeno, że świętują w szabas.</u>
<u xml:id="u-46.21" who="#komentarz">(Głos: Są tam przedmioty.)</u>
<u xml:id="u-46.22" who="#PGrünbaum">Przedmiotów żydowskich żadnych niema. Jest tylko jedna religja i to, jak już kilkakrotnie miałem sposobność zwrócić uwagę, nie jest ona wykładana. Proszę Panów, było wprawdzie zarządzenie p. Ministra Bartla o wprowadzeniu szeregu przedmiotów żydowskich do tych szkół, ale rozporządzenie to nie zostało zrealizowane. Mamy seminarjum państwowe dla nauczania religji w Warszawie, seminarjum, w którem wykłada się przedmioty judaistyczne, ale wykłady odbywają się po polsku. Tak, że my szkoły żydowskiej narodowej, utrzymywanej przez Państwo, nie mamy, a inne mniejszości mają. Mają Białorusini, mają Litwini, mają i Niemcy i Ukraińcy. Nietylko w Galicji, jako pozostałość po Austrji, ale i na Wołyniu mają takie szkoły. Jedynie my Żydzi, tych szkół nie mamy i dlatego dla nas sprawa szkolnictwa prywatnego jest niesłychanie ważną i zasadniczą. Dlatego ustawa, którą omawiamy, jest dla nas największem niebezpieczeństwem. Wszystko każę nam się spodziewać, że dzięki tej ustawie będzie wznowiona martyrologia naszych szkół prywatnych.</u>
<u xml:id="u-46.23" who="#PGrünbaum">Art. 12 ustawy mówi o tem, że rozporządzenie Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ustali sposób i termin uzyskania przez szkoły, istniejące w dniu wejścia w życie tej ustawy, orzeczeń, stwierdzających spełnienie warunków przewidzianych w art. 2, na zasadzie których mają być udzielane koncesje na zakładanie szkół prywatnych. A więc szkoły mają nanowo otrzymać koncesje, w przeciwnym razie nie będą mogły istnieć. Nanowo trzeba będzie starać się o świadectwa lojalności, dowodzić, że są odpowiednie, że ma się pieniądze na utrzymanie szkoły. Czas jest niesłychanie krytyczny. Niema takiej szkoły, któraby nie miała deficytu, gdyż nie korzysta z subsydjum państwowego. Bardzo rzadko otrzymują szkoły te subsydja od samorządów. Ostatnio są one nawet skreślane z rozkazu władz nadzorczych ze względu na kryzys.</u>
<u xml:id="u-46.24" who="#PGrünbaum">To sarno się dzieje w stosunku do gmin żydowskich. W obecnym okresie, jeśli się zażąda od tych szkół, by udowodniły, że mogą istnieć i mają kapitały dla utrzymania szkoły, to prawdopodobnie ogromny procent szkół nie potrafi tego udowodnić. Twierdzi się, że to żądanie jest stawiane po to, aby obronić nauczycieli, bo oni na tem głównie tracą, nie otrzymując wynagrodzenia za swą pracę. Tak jest, miesiącami nie otrzymują. Ale nauczyciel żydowski chce pracować i chce te szkoły utrzymać za wszelką cenę. Są oni nauczycielami żydowskimi i mają te same zasady, tę samą ofiarność, które mają nauczyciele wszystkich ujarzmionych narodowości. Chce utrzymać te szkoły nawet za cenę głodu, ale władza staje w ich obronie. Ale co się słanie z nimi, gdyż szkoła nie uzyska koncesji z powodu braku pewności, iż będzie wypłacała regularnie pensję nauczycielom? Co się stanie z nauczycielami istniejących szkół, gdy nie uzyskają na nowo koncesji, gdy zostaną zamknięte. Co się stanie z tymi nauczycielami, których interesów się broni? Nauczyciele ci zostaną wyrzuceni wprost na bruk, bo władza, która ich broni, nie przyjmie ich do innych szkół. O tem chyba nikt nie wątpi.</u>
<u xml:id="u-46.25" who="#PGrünbaum">My mamy bardzo poważne obawy, że żydowskie szkolnictwo prywatne zostanie przez ustawę, gdy będzie wprowadzona w życie, eona i mniej zdziesiątkowane. Mamy bardzo poważne obawy nawet co do naszego średniego szkolnictwa prywatnego z językiem wykładowym polskim. Co do szkolnictwa średniego Panowie słyszeliście, może Panowie sobie przypominają, mówił o tem kolega Sommerstein, że 3/4 uczniów szkół średnich Żydów uczy się w żydowskich szkołach prywatnych. Jest ich około 30.000. Te prywatne szkoły średnie też gonią obecnie ostatkami. Jeśli tylko nie będzie dobrej chęci, ja nie mówię, jeśli będzie zła wola, jeśli nie będzie tylko dobrej chęci, to można będzie połowę tych szkół na zasadzie tej ustawy zamknąć. A wtedy co się okaże? Okaże się, że nauczyciele i tych szkół zostaną wyrzuceni na bruk, żadnego innego warsztatu prący nie znajdą i kilka tysięcy dzieci żydowskich, uczących się w tych szkołach, będzie pozbawionych nauki. Sto tysięcy dzieci żydowskich korzysta z żydowskiego szkolnictwa prywatnego, trzecia część prawdopodobnie wszystkich dzieci żydowskich w wieku szkolnym. I nad tem szkolnictwem prywatnem zawisł obecnie miecz Damoklesa w formie ustawy, o której mówimy.</u>
<u xml:id="u-46.26" who="#PGrünbaum">P. posłanka Jaworska wczoraj, odpowiadając między innemi koledze Sommersteinowi, powiedziała, że domagamy się przywilejów. P. Wicemarszałek Car, dziś, odpowiadając p. prof. Strońskiemu, powiedział, że w ustawie nic się nie mówi o mniejszościach narodowych, niema dla nich żadnych wyjątkowych przepisów, a więc wszystko jest w porządku. P. Wicemarszałek Car widocznie stoi na tem stanowisku, że najlepiej jest o Żydach, o mniejszościach narodowych nie mówić zupełnie, ignorować ich istnienie, a wtedy nie będą mogli się na nic uskarżać. Gdy my wyrażamy niezadowolenie z powodu takiego stosunku do nas, odpowiada pani Jaworska, że domagamy się przywilejów. Prawdopodobnie źródłem takiego stanowiska jest otoczenie, to otoczenie żydowskie, z którem Panowie macie do czynienia. Albo to są zasymilowani Żydzi, dla których największem szczęściem w życiu jest dopuszczenie ich do Was.</u>
<u xml:id="u-46.27" who="#komentarz">(P. Wiślicki przerywa.)</u>
<u xml:id="u-46.28" who="#PGrünbaum">Nie wywołuj Pan wilka z lasu, Panie Wiślicki, szczerze Panu radzę. Albo macie do czynienia z Żydami, którzy grzeją się w słońcu łaski pańskiej, i wcale na tem źle nie wychodzą. Najlepszem dowodem tego jest p. poseł Wiślicki.</u>
<u xml:id="u-46.29" who="#komentarz">(P. Wiślicki przerywa,)</u>
<u xml:id="u-46.30" who="#PGrünbaum">Panie Wiślicki, Pan wie, że ja nieraz o Panu pisałem i wcale niepochlebnie, dlaczego Pan mnie nigdy do sądu nie poda?</u>
<u xml:id="u-46.31" who="#komentarz">(P. Wiślicki: Z Panem nie będę sądzić się.)</u>
<u xml:id="u-46.32" who="#PGrünbaum">Bo Pan się boi, że wtedy na jaw wyjdą wszystkie Pańskie sprawki.</u>
<u xml:id="u-46.33" who="#komentarz">(P. Wiślicki: Z ordynarnym łobuzem nie gadam.)</u>
<u xml:id="u-46.34" who="#PGrünbaum">Albo Panowie jesteście otoczeni Żydami, którzy się wysługują Wam i którzy do tego stopnia są dalecy od kultury europejskiej i zarazem kultury polskiej, że za możność utrzymania siebie i swej władzy w gminach żydowskich…</u>
<u xml:id="u-46.35" who="#komentarz">(P. Wiślicki przerywa.)</u>
<u xml:id="u-46.36" who="#PGrünbaum">Nie zawsze mówię o Panu, jest jeszcze p. Mincberg i inni Pańscy tego rodzaju koledzy. Więc powiadam, że otoczeni jesteście Panowie tymi Żydami, którzy gotowi są wysługiwać się Panom, za otrzymanie możności pozostania w tej ciemnocie, w której dotychczas przebywają, za panowanie nad ulicą żydowską, nad rabinami żydowskimi. Panom się wydaje, że to są Żydzi,...</u>
<u xml:id="u-46.37" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-46.38" who="#PGrünbaum">...jedynie godni zaufania, że poza nimi, to są tylko wrogowie Polski. I Panów utrzymują w tem mniemaniu ci oto Wasi Żydkowie. Dlatego Panowie myślą, że jeżeli ktoś z nas żąda czegoś, to żąda przywilejów. P. posłanka Jaworska nie namyśla się długo, kiedy nam odpowiada, dla p. Rudnickiej ma jedną odpowiedź, patetyczną odpowiedź o węzłach krwi łączących ją z Galicją,...</u>
<u xml:id="u-46.39" who="#komentarz">(P. Jaworska: Nie z Galicją.)</u>
<u xml:id="u-46.40" who="#PGrünbaum">...a dla nas ma inną odpowiedź, zwyczajną i krótką; raz na zawsze sprawę przecina, przypisując nam, że żądamy przywilejów, a przywilejów dawać nie można.</u>
<u xml:id="u-46.41" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-46.42" who="#PGrünbaum">Cóż to są za przywileje? Jakie przywileje? My żądamy pozytywnego zaspakajania krwawiących, jak rany, naszych potrzeb.</u>
<u xml:id="u-46.43" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Krwawych — to nie.)</u>
<u xml:id="u-46.44" who="#PGrünbaum">Żądamy, żebyście Panowie wzięli pod uwagę nasze potrzeby życiowe, i my jesteśmy również narodem. Mamy swoją kulturę, mamy swój język i w chwili słabości Panowie powiedzieli wszyscy, że mamy prawo do pielęgnowania naszego języka. Gdzież tu są przywileje? O jakich przywilejach mowa? My nic żądamy przywileju asymilacji, my nie należymy do tych Żydów, którzyby chcieli wtargnąć do Waszego świata polskiego, my budujemy nasz świat żydowski, budujemy go wszędzie, gdzie jesteśmy, gdzie tylko możemy. Tak samo, jak swój własny świat utrzymać chcą Polacy w Rumunji, Polacy na Łotwie, Polacy w Ameryce, My mamy te same prawa, gdziekolwiek jesteśmy. Dlaczego to, co nie jest przywilejem dla Polaków w Ameryce, dla Polaków na Łotwie, ma być przywilejem dla Żydów w Polsce? My niczego innego nie żądamy, tylko tego samego, czego żądają Polacy na Łotwie.</u>
<u xml:id="u-46.45" who="#komentarz">(Głos: A w Ameryce dużo macie żydowskich szkół?)</u>
<u xml:id="u-46.46" who="#PGrünbaum">I w Ameryce tego samego żądamy. Kiedy byłem w Ameryce, przyszedł na mój wykład redaktor polskiego dziennika, zdaje się w Detroit i powiedział mi, że wszystko to, co ja mówiłem — a mówiłem o naszych żądaniach w Polsce i wszędzie — wszystko to pokrywa się w zupełności z żądaniami Polaków amerykańskich.</u>
<u xml:id="u-46.47" who="#PGrünbaum">Proszę Panów, dlaczego to jest żądaniem przywilejów, kiedy my o tem mówimy w Polsce? Dlatego, że Panowie przyzwyczailiście się do stosunku wrogiego, wyraźnie wrogiego — stosunku prawicy narodowej — albo do stosunku ignorowania Żydów, tak, jakby ich nie było. P. Wicemarszałek Car powiedział o tem wyraźnie: Niema przecież Was tu w tej ustawie, niema ani słowa o Was, czego Wy chcecie, powinniście być zadowoleni! Nie, my nie jesteśmy zadowoleni, kiedy nas ignorują, my wolimy nawet, kiedy do nas się wrogo odnoszą, kiedy o nas wyraźnie mówią jako o wrogach, my to wolimy raczej, niż ignorowanie takie jakby nas na świecie nie było. I gdy przypominamy o naszem istnieniu to nam powiadają: powinniście się cieszyć, gdy o was nie wspominamy, niema dla Was przywilejów. My chcemy, żeby Panowie wiedzieli, że istniejemy na świecie. że mamy takie same ludzkie i narodowe potrzeby, jakie macie Wy, i że te ludzkie i narodowe potrzeby muszą być zaspokojone, że mamy najświętsze prawo domagania się zaspokojenia tych potrzeb. Robimy to po swojemu. My nie możemy urządzać rewolucyj narodowych, my nie możemy kłonicy wziąć do reki tak, jak to chłop może zrobić. Ale nasze niezadowolenie wyraża się inaczej, a w walce naszej jesteśmy wytrwali. Byliśmy w Europie pierwszymi, którzy wprost istnieniem swem protestowali przeciw maksymie: cuius regio eius religio — jedyni w ciągu wieków, którzy się na te maksymę nie zgadzali i zwalczali ją. Na stosy szliśmy, walczyliśmy o swobodę sumienia i doczekaliśmy się jej. Ta maksyma już obecnie nie panuje. Przyszli inni i razem z nimi zdruzgotaliśmy tę zasadę.</u>
<u xml:id="u-46.48" who="#PGrünbaum">Byliśmy pierwszymi, którzy zwalczali maksymę: cuius regio, eius natio. Jeszcze ta walka trwa, ale już pierwsze zwycięstwo w tej walce odnieśliśmy. Nie sami. Przyszli inni, ci, którzy mają kłonicę w ręku, ci, którzy mogą rewolucję robić.</u>
<u xml:id="u-46.49" who="#komentarz">(Głos: Wasi sojusznicy.)</u>
<u xml:id="u-46.50" who="#PGrünbaum">Tak jest, ci sojusznicy przychodzą do nas, a nie my ich szukamy. My idziemy naszą drogą, drogą poprzez wieki do wolności ludzkiej i narodowej, przychodzą do nas: ci, którzy chcą wolności religji, ci, którzy chcą wolności obywatelskiej, ci, którzy chcą wolności narodowej.</u>
<u xml:id="u-46.51" who="#PGrünbaum">Obecnie, proszę Panów, panuje jeszcze częściowo zasada: cuius regio, eius natio, a raczej cuius terra, eius natio, ale to, co dziś panuje, jutro będzie zdruzgotane, to nie jest wieczne. My jesteśmy narodem wiecznym i te wszystkie zasady, które krępują życie ludzkie, które ujarzmiają ludzi, które niweczą swobody, my, naród wieczny, widzieliśmy, jak legły w gruzach i zobaczymy także i to, jak ta ustawa, jak wszystkie kagańcowe ustawy i jak wasza władza, Panowie, rozsypie się w gruzy.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Bitner.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#PBitner">Wysoka Izbo! Zabieram głos tylko dlatego, aby sprostować twierdzenie p. posła Cara, który w odpowiedzi p. pos. Strońskiemu zaznaczył, że jego zdaniem p. pos. Stroński nie umie komentować Konstytucji, bo nie jest prawnikiem. Zdaje mi się, że przedewszystkiem w kwestji tego, jak należy komentować, nie decyduje tylko wykształcenie prawnicze, ale decyduje jednocześnie i głębokie poczucie sprawiedliwości. Prawnik jest to sługa sprawiedliwości, a sługą sprawiedliwości niekoniecznie bywa zawsze ten, kto ma wykształcenie prawnicze.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#PBitner">A jeżeli przejdę do samych komentarzy p. pos. Cara, to, zdaje mi się, że tu chodzi o bardzo prostą rzecz, której niestety nie chciał w swoich rozważaniach wziąć pod uwagę, że co innego jest ustawa, co innego jest rozporządzenie z mocą ustawy, a co innego jest rozporządzenie wykonawcze. Ustawa jest to taki przepis, takie postanowienie, które ma możność ustalania praw i obowiązków obywateli. Rozporządzenie z mocą ustawy ma taki sam walor, ale rozporządzenie wykonawcze ministra nigdy nie może ustalać praw i obowiązków obywateli, ono tylko dostosowuje ustalenia prawne w ustawie do konkretnych wypadków. I dlatego też p. poseł Car niestety przeczytał tylko ustęp 2 i 3 art. 44 Wysokiej Izbie, a nie przeczytał ustępu 6, bo istotnie są upoważnienia, i Sejm może udzielać pełnomocnictw w zakresie ustawy, ale tylko Prezydentowi Państwa łącznie z wszystkimi ministrami. Gdyby Sejm przyjął teorie p. Cara, że poszczególnemu ministrowi można delegować pełnomocnictwa Sejmu w zakresie przewidzianym wyłącznie dla ustaw, toby nie tylko przekreślił podstawy prawne Państwa, ale i zanadto daleko poszedłby w zakresie własnych uprawnień. Jeśli w poprzednim Sejmie była wielka walka o to, co to jest pełnomocnictwo dla Prezydenta i kiedy i w jakim zakresie może być udzielone, jeśli w art. 5 szereg dziedzin jest wyłączonych nawet pomiędzy sesjami z pełnomocnictw Prezydenta, to Jasną jest rzeczą, że co innego jest moc ustawy, a co innego jest moc rozporządzenia wykonawczego, ponieważ art. 117 Konstytucji mówi wyraźnie, że uprawnienia obywateli co do zakładania szkół, co do kwalifikacji nauczycieli, co do bezpieczeństwa powierzonych im dzieci, co do lojalnego stosunku wobec Państwa muszą być określone w samej ustawie. Tu Sejm nie ma prawa tego zastrzeżonego dla obywateli uprawnienia w art. 117 Konstytucji delegować do rozporządzenia wykonawczego. Mógłby Sejm to zrobić i delegować do rozporządzenia, ale tylko Prezydenta Państwa na mocy punktu 6 art. 44. I dlatego takiego pomieszania bardzo prostych i bardzo Jasnych pojęć prawniczych, zdaje mi się, że nie popełnił p. Stroński, ale p. poseł Car. I żałować wypada, że zdawałoby się tak Jasna i prosta rzecz, która chyba, gdybyśmy byli w towarzystwie prawniczem, nie powinna byłaby podlegać zakwestjonowaniu, że rozporządzenie wykonawcze żadnych uprawnień i obowiązków nie tworzy, że taka rzecz mogła powstać w tej Izbie i że p. Car mógł dać podobny komentarz.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#PBitner">Zdaje mi się, że po tem wyjaśnieniu nie potrzebuję dodawać, że cała polityka obecnej sesji pod względem prawnym, która polega na dawaniu pełnomocnictw Ministrom w zakresie tworzenia ustaw, to znaczy w zakresie tworzenia praw i obowiązków obywateli, jest nieprawna. I Panowie weszli na tę drogę, co do której z tej trybuny zakładamy uroczysty protest, bo Panowie chcą zmieniać ustawy oparte na Konstytucji Państwa zwyczajnemi ustawami, a nawet zwyczajnem rozporządzeniem ministerjalnem. To jest droga przez Konstytucję zabroniona. Sejm nie ma prawa tego wykonać i dlatego ta polityka, którą Panowie zastosowali w ustawie o pełnomocnictwach dla Ministra Skarbu, w ustawie o zgromadzeniach i w ustawie omawianej, że Panowie dajecie ramową ustawę a treść, która powinna być zawarta w ustawie, Panowie odsyłacie do rozporządzenia, jest sprzeczna z art. 3 Konstytucji, który prawo wydawania ustaw, czyli ustalanie praw i obowiązków obywateli, daje wyłącznie izbom ustawodawczym względnie Prezydentowi na mocy p. 6 art. 44 Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#PBitner">Dlatego muszę w zupełności podzielić wywody p. Strońskiego i mam wrażenie, że każdy z nas, kto chce zupełnie objektywnie, ażeby sprawiedliwość i należyte w granicach sprawiedliwości komentowanie prawa było w państwie, musiałby te wywody podzielić.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Stanisław Stroński.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#PStStroński">Wysoki Sejmie! Muszę prosić Wysoki Sejm, ażeby zrobił to, czego nie zrobiła Komisja Oświatowa, i zechciał odesłać tę sprawę do Komisji Konstytucyjnej, ale nie chciałbym nadużywać cierpliwości Wysokiego Sejmu ponownemi zbyt długiemi wywodami w tym przedmiocie, dlatego będę się starał odpowiedzieć na to, co powiedział p. Car, w sposób bardzo zwięzły. Głownem mojem dążeniem było, ażeby Komisja Konstytucyjna rozstrzygnęła, nie, ażeby potwierdziła, że to ja mam całkowitą słuszność, a ktoś inny nie ma słuszności, lecz ażeby rozstrzygnęła wątpliwości, istniejące w tym względzie. Byłbym bardzo rad, gdyby tą wymiana zdań między p. posłem Carem a mną skłoniła Panów do przyznania, że wątpliwości pod tym względem istnieją.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#PStStroński">Art. 117 Konstytucji mówi, że obywatele Państwa wszyscy, nietylko mniejszości, mają prawo zakładania szkół i kierowania szkołami w warunkach, przepisanych w ustawie, a nadzór Państwa ma się odbywać w zakresie określonym ustawą. Jeżeli Konstytucja mówi, że warunki mają być przepisane ustawą i określone w ustawie, musi to być zrobione w ustawie. P. poseł Car odpowiada na to, że nie, bo przez ustawę może być do tego upoważnione rozporządzenie Ministra. Ale, Wysoki Sejmie, np. art. 4 Konstytucji mówi, że ustawa ustala budżet. Według zdania p. Cara mógłby Sejm upoważnić Ministra, ażeby on w rozporządzeniu zamiast ustawą budżet ustalił. To jest to samo, dosłownie to samo. Przecież nie jest możliwe wedle Konstytucji, aby przenosić uprawnienia ustawy na rozporządzenie. Nasza Konstytucja, jak przed chwilą doskonale to stwierdził p. Bitner, bardzo ścisłe zawiera postanowienia w art. 44 co do rozporządzeń. W jednym tylko wypadku istnieje możność przeniesienia na rozporządzenie tego, co może zrobić ustawa, mianowicie jeżeli osobną ustawą Sejm upoważni Prezydenta Rzeczypospolitej wraz ze wszystkimi Ministrami do wydania rozporządzenia zamiast ustawy. To jest ustęp przedostatni art. 44. Natomiast ustęp 2 i 3 art. 44 znają tylko rozporządzenia wykonawcze, a nie rozporządzenia zastępcze dla ustaw. I tę stronę prawną uważam, Wysoko Izbo, jestem Skromny, nie za załatwioną, ale za dostatecznie wątpliwą, a dla wielu zupełnie niewątpliwą, ażeby Komisja Konstytucyjna nad nią się zastanowiła.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#PStStroński">Art. 113 i art. 114 Konstytucji mówią o uprawnieniach związków religijnych i kościoła. Z żalem stwierdzam, że tu jest rozmowa trudniejsza, ponieważ p. pos. Car pogubił się w artykułach konstytucji. P. Car powoływał się na art. 13 konkordatu, a ja wołałem zaraz w czasie przemówienia p. Cara i powtarzam to teraz, że art. 13 konkordatu nie ma z tą sprawą nic wspólnego.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#komentarz">(P. Car: Niema innego artykułu w konkordacie.)</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#PStStroński">Jeśli ja obiecuję, że jest, to go znajdę.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#PStStroński">Art. 13 konkordatu mówi o nauce religji w szkołach państwowych i to jest wykonaniem art. 120 Konstytucji, a nie art. 113 i 114 Konstytucji. Panie Pośle, dawno wiedziałem, że Pan Poseł, który głównie naprawia naszą Konstytucję, nie wie dobrze, jak ma tę Konstytucję naprawiać, ale myślałem że Pan Poseł zna dobrze tę Konstytucję, którą naprawia. Pan zapomniał o art. 120 Konstytucji. To art. 120 Konstytucji mówi o nauce religji, a art. 13 konkordatu to w czyn wprowadza. Natomiast to, o czem myśmy cały czas mówili, to jest art. 114 Konstytucji o rządzeniu się kościoła w Polsce własnemi prawami. Ten art. 114 Konstytucji jest potwierdzony w art. 1 konkordatu. A ponieważ w prawie kanonicznem jest prawo kościoła do zakładania, prowadzenia i nadzoru szkół, więc myśmy to prawo na siebie wzięli.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#komentarz">(P. Car: Panie Pośle, i akie jest ostatnie zdanie art. 113 Konstytucji? Jeżeli Pan ma tekst przed sobą, to proszę zacytować.)</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#PStStroński">Pamiętam, że to ma być w zgodzie z ustawami.</u>
<u xml:id="u-50.8" who="#komentarz">(P. Car: Państwowemi.)</u>
<u xml:id="u-50.9" who="#PStStroński">Ale to nie ma nic do rzeczy, mówiłem o art. 114: Kościół rządzi się własnemi prawami. Art. 113 też jest dobry i dużo jest dobrych artykułów, ale ja mówię o 114-ym: Kościół rządzi się własnemi prawami. Otóż jaka tu powstaje trudność? Trudność powstaje między naszemi wewnętrznemi ustawami a stosunkiem do kościoła. Tę trudność określili ks. biskupi w swoim liście do tych stronnictw i powiedzieli tak:</u>
<u xml:id="u-50.10" who="#PStStroński">„Projekt zaś ustawy o szkołach niepaństwowych wprowadza do szkolnictwa niepaństwowego, a zatem także do szkolnictwa przez kościół i osoby prawne kościelne prowadzonego, tak wielkie pogorszenie stanu rzeczy, że Episkopat widzi się zniewolonym zwrócić się w tej kwestii do Rządu. Projekt tej ustawy, nadając Ministrowi W. R. i O. P. nieograniczone pełnomocnictwa nietylko w dziedzinie zakładania nowych szkół prywatnych, ale także w dziedzinie bytu i zarządzeń szkół prywatnych, zarówno podcina prawa i byt szkół dotychczasowych, jak i uzależnia zakładanie i prowadzenie szkół prywatnych od uznania państwowej władzy szkolnej. Kościół katolicki jest szczególniej zainteresowany w sprawie powyższej”. A zatem księża biskupi mówią, że odbiera się im pewność. Czy to jest słuszne, czy nie? P. Poseł Car staje na stanowisku, na którem p. Podsekretarz Stanu stał na komisji i któremu dał wyraz p. prezes Bezpartyjnego Bloku, Sławek w odpowiedzi księżom kardynałom i biskupom, mianowicie, że jest Konstytucja, jest konkordat, a więc ta ustawa nie będzie mogła znieść tego, co jest w Konstytucji i konkordacie. Gdzie tkwi ta niepewność i czy księża biskupi słusznie się boją czy nie? Na tych ławach rządowych może tutaj zasiąść kiedyś minister, który nie będzie wogóle mówił o Konstytucji, nie będzie mówił o konkordacie, o katolikach, a tylko będzie wykonywał tę ustawę, którą Panowie daj ecie mu w rękę. Będzie zamykał szkoły, nie dopuszczał do otwierania szkół.</u>
<u xml:id="u-50.11" who="#komentarz">(P. Car: A Trybunał Administracyjny?)</u>
<u xml:id="u-50.12" who="#PStStroński">Zwracam uwagę, że jeżeli daje się ustawę, która może dać możność rządowi zniszczenia tego, co jest w Konstytucji i co jest w konkordacie, to nie jest to dobra ustawa. Jeżeli p. Wicemarszałek Car ma słuszność, to wolę nie mieć takiej słuszności, ale ja przy mojem zdaniu trwam.</u>
<u xml:id="u-50.13" who="#komentarz">(P. Car: Niech Pan lepiej nie ma słuszności.)</u>
<u xml:id="u-50.14" who="#PStStroński">Przechodzę dalej do art. 110, to znaczy do tych uprawnień, które mają mniejszości. Tam znowu jest powiedziane, że mniejszości mają prawo zakładania, otwierania szkół i nadzoru nad niemi. P. Car nie wspomniał tego, co ja wczoraj powiedziałem, że w układzie, który zawarto w 1919 r. w art. 1 powiedziano, że te postanowienia muszą się znaleźć w naszych prawach zasadniczych, oraz że żadna ustawa, żadne postanowienie, żadna działalność władz nie może stać z niemi w sprzeczności. Tu powstanie trudność i kłopot dla polityki polskiej, mianowicie jeżeli się powie, że w Konstytucji to jest przyznane, a tymczasem stwarza się ustawę, wprowadzającą taką wolność, że te prawa zanikają, Więc trzeba się zastanowić i tak to zrobić, iżby te trudności nie istniały.</u>
<u xml:id="u-50.15" who="#PStStroński">P. Car odpowiedział mi na to: A kto to podpisał ten układ z mniejszościami, taki niedobry? I czytał: Paderewski i Dmowski. Otóż p. poseł Car przeskoczył przez jeden wiersz. Mianowicie w tym układzie jest powiedziane: zgodzili się na następujące postanowienia, Ale kto? Le President de la Republique Polonaise par Paderewski et Dmowski The President of the Polish Republic by Paderewski and Dmowski. A więc Naczelnik Państwa przez pp. Paderewskiego i Dmowskiego. A dlaczego Pan tego jednego wierszyka nie nowie dział? Tam na mojem miejscu leży dziennik ustaw z 1920 r nr. 110 poz. 728 strona 1936, kto chce, może zobaczyć. A jeśli obróci się 10 stron dalej, znajdzie się układ ratyfikacyjny.</u>
<u xml:id="u-50.16" who="#komentarz">(P. Car: Stosunek Naczelnika Państwa jest formalny, a pełnomocników istotny.)</u>
<u xml:id="u-50.17" who="#PStStroński">Naczelnik Państwa formalny, mówi Pan? Tam przeczyta się: Uznaliśmy ten traktat za słuszny i ratyfikujemy go, podpisane: J. Piłsudski Naczelnik Państwa”. To jest strona 1946. Muszę powiedzieć Panu Posłowi Carowi: Gdybyś, Panie Carze, tylko w konstytucji, siedział, możeby się o Tobie Stroński nie dowiedział,...</u>
<u xml:id="u-50.18" who="#komentarz">(Wesołość na ławach opozycji.)</u>
<u xml:id="u-50.19" who="#PStStroński">...ale jak Pan na grunt międzynarodowy wchodzi, to trzeba być ostrożnym, bo ja nie dam przeskakiwać przez żadne wiersze.</u>
<u xml:id="u-50.20" who="#PStStroński">Przechodzę do art. 98 i 73 Konstytucji. Art. 98 to jest możność odwołania się każdego obywatela do sądów, a art. 73 to jest dochodzenie legalności zarządzeń władz przed Trybunałem Administracyjnym. Otóż ja tu stwierdziłem, że tej możności dochodzenia ani przed sądami, ani przed Trybunałem Administracyjnym, o którym Pan wspominał, niema i to bardzo niedobrze, że niema. Nielojalność to jest pojęcie niezmiernie ważne na gruncie międzynarodowym. Bo tam jej się żąda, to jest ważne, od mniejszości narodowych, tak że one mogą mieć te prawa, które są w układzie mniejszościowym, ale muszą być lojalne. To w procedurze mniejszościowej jest wyraźnie powiedziane. Ale, Wysoki Sejmie, nie podobna pójść do Genewy i powiedzieć: ten człowiek był nielojalny, ponieważ nie dostał stwierdzenia z jakiegoś względu. I dlatego, ponieważ nielojalność to nie jest stan mgławicowy, tylko występek, jedno przestępstwo, czy kilka przestępstw przeciw państwu, może wkroczyć sąd i za to skazać i wtedy sprawa jest jasno postawiona. Tak samo ustawa powinna być tak ułożona, aby była droga prawna do Najwyższego Trybunału Administracyjnego. Wtedy to będzie dobrze zrobione.</u>
<u xml:id="u-50.21" who="#PStStroński">Muszę już kończyć. P. pos. Car był łaskaw powiedzieć, że ja często żartuję, a często mówię poważnie. I powiedział, że lubi, kiedy żartuję, a nie lubi, kiedy mówię poważnie. Inni wolą, kiedy mówię poważnie. Dla mnie w każdym razie najważniejsze jest to, że widać, kiedy ja żartuję, a kiedy mówię poważnie. Znacznie gorszy jest wypadek p. pos. Cara, bo gdy p. pos. Car mówi poważnie, szczególnie o prawie, wszyscy myślą, że on żartuje.</u>
<u xml:id="u-50.22" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Chrucki.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#PChrucki">P. Przewodnicząca Komisji Oświatowej, zabierając głos w dyskusji nad ustawą o ustroju szkolnym, niewiadomo w jakim celu podkreśliła fakt, który ją rozczulił, że w pewnym momencie dyskusji nad ustawą o prywatnem szkolnictwie zrzekłem się głosu, ponieważ przyłączyłem się do argumentów i wywodów p. prof. Strońskiego, który przede mną przemawiał. Otóż istotnie podzieliłem pogląd p. prof. Strońskiego co do art. 6 ustawy o prywatnem szkolnictwie, że tylko wyrok sądowy rozstrzyga kwestję lojalności obywatela względem państwa, a nie dowolne uznanie organów policji. Wspominam o tem dlatego, że dziś, jak zresztą i w komisji, nie we wszystkiem zgadzam się z p. prof. Strońskim. Przedewszystkiem dotyczy to tego, czy przedłożona ustawa zgodna jest z Konstytucją oraz traktatem o mniejszościach narodowych. Jeżeli p. prof. Stroński ma w tym względzie tylko wątpliwości, to nasz klub wyraźnie dopatruje się w przedłożonej ustawie sprzeczności z art. 110 Konstytucji oraz z art. 8 traktatu o mniejszościach, dlatego pp. Rudnicka i Wełykanowicz zgłosili wniosek o odrzucenie przedłożonej ustawy w całości.</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#PChrucki">Aby uzasadnić nasze stanowisko, powołam się najpierw na art. 8 traktatu o mniejszościach narodowych. Ten artykuł brzmi, jak następuje: „Obywatele polscy, należący do mniejszości etnograficznej, religijnej lub językowej będą korzystać z takiego samego traktowania i z takich samych gwarancyj ustawowych oraz faktycznych, jak inni obywatele Polski. Mianowicie będą mieli równe prawo do zakładania, prowadzenia i kontrolowania własnym kosztem szkół i innych zakładów wychowawczych”. A więc w myśl tego artykułu prawo zakładania, prowadzenia i kontrolowania szkół powinno mieć gwarancję ustawową.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#PChrucki">Art. 110 Konstytucji, który jest odpowiednikiem wspomnianego art. 8, ma nieco odmienną stylizację. Mianowicie mówi, że obywatele niepolskiej narodowości mają równe z innymi obywatelami prawo zakładania, nadzoru i zawiadywania swoim własnym kosztem szkół i innych zakładów wychowawczych. Prawo zasadnicze jest tu i tam. Prawo kontrolowania określone jako prawo nadzoru. Prawo prowadzenia szkół wyrażone jest jako prawo zawiadywania. Lecz ważniejszą rzeczą jest to, że o gwarancjach ustawowych już w tym art. 110 niema mowy. O tych gwarancjach mówi art. 117, który brzmi: „Każdy obywatel — ale niema wzmianki o narodowości — ma prawo nauczać, założyć szkołę lub zakład wychowawczy i kierować nim, skoro uczyni zadość warunkom w ustawie przepisanym w zakresie kwalifikacyj nauczycieli, bezpieczeństwa powierzonych mu dzieci i lojalnego stosunku do Państwa.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#PChrucki">Wszystkie szkoły i zakłady wychowawcze zarówno publiczne, jak i prywatne podlegają nadzorowi władz państwowych w zakresie przez ustawy określonym”. Porównując ten art. 117 Konstytucji z art. 8 traktatu o mniejszościach, stwierdzić należy, że mówi on o obywatelach bez wzmianki o ich narodowości. Następnie nowa jest w tym artykule wzmianka o prawie nauczania i kierowania szkołą. Po trzecie mówi się o ustawie, któraby określała warunki zakładania szkół w zakresie kwalifikacyj nauczycieli, bezpieczeństwa dzieci i lojalnego stosunku do Państwa, po czwarte jest mowa o tem, że wszystkie szkoły, a wśród nich i prywatne, podlegają nadzorowi władz państwowych. Otóż trzeba stwierdzić, że art. 117 nie stosuje się do szkolnictwa mniejszościowego, ale mówi tylko o warunkach prywatnego szkolnictwa, względnie obywateli polskiej narodowości. W artykule bowiem 8 traktatu mniejszościowego niema mowy ani o kontroli władz państwowych, bo ta kontrola oddana jest kompetencji samych obywateli, ani też o warunkach ustawowych przy zakładaniu szkół w zakresie kwalifikacyj nauczycieli, bezpieczeństwa dzieci i lojalnego stosunku do Państwa. Co więcej, autorowie art. 8 traktatu pragnęli zabezpieczyć pełną swobodę mniejszościom narodowym w zakładaniu, prowadzeniu i kontrolowaniu własnego szkolnictwa na wzór St. Zjednoczonych, przypuszczając, że z takich to swobód w zakresie szkolnictwa prywatnego będą korzystać i obywatele polscy. Co więcej, autorowie tego traktatu chcieli via mniejszości narodowe, stworzyć takie pełne prawa w dziedzinie szkolnictwa prywatnego i dla obywateli Polaków, ponieważ art. 1 traktatu kategorycznie wprowadza postanowienia art. 8 do przyszłej Konstytucji polskiej. Stało się jednak wręcz odwrotnie, Konstytucja polska nie chciała skorzystać dla swoich obywateli narodowości polskiej z tych praw, które zagwarantował obywatelom mniejszości art. 8. I oto w art. 117 wprowadziła pewne ograniczenia, wymagając od obywateli Polaków tego, że przy zakładaniu szkół mają zadość uczynić warunkom w ustawie przewidzianym w zakresie kwalifikacyj nauczycieli, bezpieczeństwa dzieci i lojalnego stosunku do Państwa, a poza tem rozciągając nad szkolnictwem prywatnem nadzór władz państwowych. Poco to zrobiono? W tym celu, ażeby stopniowo podobne ograniczenia zastosować i względem obywateli mniejszości narodowych. W tym celu wyzyskano zasadę równego traktowania, o której mowa jest w art. 8 traktatu, jakoteż w art. 110 Konstytucji. Temu celowi również miała służyć stylizacja art. 110, w którym już nic nie mówi się o gwarancjach ustawowych co do prawa zakładania szkół, a z którego ten ustęp o gwarancjach ustawowych został przeniesiony do art. 117. W art. zaś 117 pojęcia gwarancyj ustawowych co do prawa zakładania, prowadzenia i kontrolowania szkół zostały zdefinjowane w ten sposób, że mówi się o warunkach ustawowych przy zakładaniu szkół w zakresie kwalifikacyj nauczyciela, bezpieczeństwa dzieci i lojalnego stosunku do Państwa.</u>
<u xml:id="u-52.5" who="#PChrucki">Co się zaś tyczy prawa kontroli, to zostało ono żywcem odebrane obywatelom nie Polakom i przeniesione na władze państwowe. Ten ostatni moment jaskrawo zrobił art. 117 sprzecznym z art. 8 traktatu o mniejszościach. Mojem zdaniem, sprzeczność ta może być usunięta tylko w ten sposób, że uzna się art. 117 Konstytucji za taki, który nie ma zastosowania do szkolnictwa mniejszości narodowych. Zaś prof. Stroński pragnie tę sprzeczność załatwić swoją poprawką do art. 1, która mówi, że nadzór nad szkołami prywatnemi przysługuje jednocześnie i samym obywatelom i władzom państwowym. Z tą poprawką my się nie zgadzamy i będziemy przeciw niej głosować. Chcemy zachować dla naszego szkolnictwa na Wołyniu, Polesiu i Chełmszczyźnie te prawa, które zagwarantował traktat mniejszościowy w art. 8. Nie chcemy być równouprawnieni z obywatelami polskiej narodowości w bezprawiu, lecz przeciwnie, pragniemy, ażeby i im ustawy polskie dawały takie same uprawnienia, jakie obywatelom niepolskiej narodowości daje art. 8 traktatu o mniejszościach. Zresztą ta droga jest wskazana i w art. 1 traktatu o mniejszościach. Tyle o traktacie mniejszościowym w porównaniu z Konstytucją polską.</u>
<u xml:id="u-52.6" who="#PChrucki">Lecz sprawa szkolnictwa ukraińskiego nie rozstrzyga się jedynie traktatem o mniejszościach. Ten traktat o mniejszościach ma zastosowanie tylko do Ukraińców, zamieszkujących Wołyń, Polesie i Chełmszczyznę, traktat mniejszościowy mówi o zasadzie równouprawnienia niezależnie od wiary czy narodowości i ma na względzie indywidualne prawa tej jednostki, która mówi takim, czy innym językiem.</u>
<u xml:id="u-52.7" who="#PChrucki">Naród ukraiński znalazł się w Państwie Polskiem, jako etniczna silna grupa, co bardzo podkreślam, która tworzy większość na pewnem terytorjum, przyczem wcielony został do Polski na skutek przegranej walki o swój własny byt państwowy, na podstawie decyzji Rady Ambasadorów z dnia 14 marca 1923. Chodzi więc o prawa kolektywu narodowego, chodzi o to, ażeby temu kolektywowi narodowemu zapewnić rozwój kultury rodzimej we wszystkich działach życia publicznego. To też sprawa szkolnictwa prywatnego i publicznego w stosunku do narodu ukraińskiego musi być traktowana nietyle na podstawie traktatu o mniejszościach narodowych, lecz na podstawie ustawy z dnia 26 września 1922 r. o zasadach powszechnego samorządu terytorjalnego, jako też na podstawie międzynarodowych zobowiązań względem Galicji wschodniej. Zresztą ta ustawa z 1922 r., jak wiadomo, ma charakter zobowiązania międzynarodowego Polski wobec Galicji wschodniej, poprzedziła ona bowiem decyzję Rady Ambasadorów o przyznaniu Polsce praw do tej prastarej ziemi ukraińskiej.</u>
<u xml:id="u-52.8" who="#PChrucki">W tej ustawie bardzo wyraźnie sprawa szkolnictwa została przekazana kompetencji samorządu wojewódzkiego, jak mówi o tem art. 9 tej ustawy, który opiewa: Samorząd wojewódzki obejmuje sprawy oświecenia publicznego z wyjątkiem uniwersytetu i szkół z nim zrównanych. Uniwersytet zaś zorganizowany, zgodnie z przepisami, dotyczącemi szkół akademickich, miał podlegać bezpośrednio p. Ministrowi Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Język wykładowy we wszystkich szkołach miała określić izba poselska sejmiku wojewódzkiego. Wszyscy urzędnicy, jako też i nauczyciele muszą odpowiadać rzeczywistym potrzebom narodowościowym. Podobnie postępować należy i we władzach centralnych tych działów, które są instancją państwową spraw kościoła grecko-katolickiego i szkolnictwa ukraińskiego. Podobnie i Rada Ambasadorów decyzją z dn. 24 kwietnia 1923 r. stwierdziła: uznane zostało przez Polskę, że co się tyczy wschodniej części Galicji, warunki etnograficzne czynią koniecznym ustrój autonomiczny. Oświadczenie to nastąpiło w 1923 r. to znaczy wówczas, gdy jeszcze nie upłynął termin dwuletni, w którym miała być wprowadzoną w życie autonomja Galicji wschodniej i nie wiadomo jeszcze było, czy Państwo Polskie zechce należycie respektować swoją własną ustawę i swoje międzynarodowe zobowiązania w tym względzie. Dziś jednak upominamy się znowu o te swoje prawa, które przyznane nam zostały na mocy ustawy z 1922 r. Wnosimy dlatego, że ustawa ma nie być stosowana na terenie Galicji wschodniej tak samo, jak nie obowiązuje ona na Śląsku. Pod względem prawnym niema różnicy między Galicją wschodnią a Górnym Śląskiem. Zajmując takie stanowisko, że ustawa nie ma zastosowania do Galicji wschodniej, nie stawialiśmy żadnych poprawek podczas obrad w Komisji Oświatowej i nie stawiamy poprawek co do tej ustawy obecnie na Sejmie. Oprócz tych dwóch wniosków zasadniczych, o których mówiłem, z których pierwszy jest o odrzucenie ustawy, jako sprzecznej z Konstytucją, a drugi uzupełnia poprzedni i mówi, że jeżeli ustawa pomimo to będzie uchwalona, to nie powinna obowiązywać na terenie Galicji wschodniej. Nie wolno nam ograniczać prywatnego szkolnictwa. My chcemy zachować prawo samodzielnego wychowania młodzieży, a to prawo zagwarantowane jest tak ustawą z dn. 23 września 1922 r., jakoteż i międzunarodowemi zobowiązaniami Państwa Polskiego względem Galicji, zamieszkałej przez nasz naród ukraiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#WicemarszałekCar">Głos ma p. Jaworska.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#PJaworska">Wysoka Izbo! Mówiono dzisiaj bardzo wiele o prawnej tudzież politycznej stronie tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#PJaworska">Do mnie należy rozważenie strony pedagogicznej. Mają rację ci mówcy, którzy upatrują ścisły związek tej ustawy o szkołach prywatnych z ustawą o ustroju szkolnictwa. Rzeczywiście, jeżeli postawi się tak sprawę, że celem głównym jest przebudowa psychiki narodowej, to realizacja tego celu byłaby zupełnie niemożliwa bez tej drugiej ustawy, ustawy o szkołach prywatnych.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#PJaworska">Chciałabym dowieść tego pewnemi przykładami. Mówiłam wczoraj o zakresie ustawy, o celu stworzenia nowego typu inteligenta drogą głównie szkolnictwa zawodowego. Otóż byłoby to rzeczą zupełnie niemożliwą, gdyby nie było tej drugiej ustawy o szkolnictwie prywatnem, Kto zna życie małych miasteczek, życie ich mieszkańców, ten wie, że ambicją takiego małego miasteczka jest posiadanie średniej szkoły. Daremne są tłumaczenia ludzi, którzy znają się na tem, co się nazywa siecią szkolną, że w małych środowiskach nie można stworzyć szkoły średniej o odpowiednim poziomie. Inteligencja danego miasteczka, a nawet nie inteligencja, zarząd tego miasteczka robi wszystko, co możliwe, ażeby stworzyć w niem szkołę średnią. I kto z Państwa oglądał na wystawie poznańskiej mapę szkół na terenie Rzeczypospolitej, tego musiało uderzyć nierównomierne rozłożenie tych szkół. 3 województwa południowe: tarnopolskie, lwowskie i stanisławowskie wykazują niebywałe zagęszczenie tej sieci, natomiast województwa północno wschodnie wykazują niebywale rzadką sieć tych szkół. Ciągle trzeba tłumaczyć mieszkańcom takiego miasteczka, że to jest rzecz niedozwolona, że to jest błędna polityka oświatowa, ale inteligencja tego miasteczka tego nie chce zrozumieć i delegacje będą przyjeżdżać i przyjeżdżają do władz oświatowych, do posłów, domagają się stworzenia jeszcze jednej szkoły średniej. To też wysuwany przez opozycję argument imponującej ilości więcej, niż 580 szkół prywatnych na ogólną liczbę 700 nie jest niczem pocieszającym. Przy programie wychowawczym, który sobie nakreśliła ustawa o ustroju, jest to rzecz, którą należy zmienić. Nie możnaby tego zrobić, gdyby właśnie nie była wniesiona ustawa o szkołach prywatnych.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#PJaworska">A teraz drugie zagadnienie, zagadnienie selekcji, wymienione jako postulat konieczny.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#PJaworska">Byłaby ona znów zupełnie nie do zrealizowania, gdyby nie było tej ustawy o szkolnictwie prywatnem Kto z Państwa dotknął się tej kwestji chociażby tylko pobieżnie, ten wie, jak bardzo niski j est często poziom szkół prywatnych, jak często są one prawdziwemi przedsiębiorstwami obliczonemi tylko na korzyści finansowe właścicieli. Jak ciężką jest walka z temi szkołami celem podniesienia ich poziomu, bliżej przekonałam się na odcinku seminarjów. Zorganizowanie seminarjów jest rzeczą jeszcze trudniejszą, niż zorganizowanie szkół średnich, gdyż personel musi być pod względem pedagogicznym bardzo starannie dobrany i musi być przewidziany odpowiedni teren ćwiczeń. W mojej praktyce wizytatorskiej widziałam często takie seminar j a, co do których mogłam mieć jedną tylko radę, jedno stanowisko: w tej chwili tę szkołę znieść. Byłoby to znowu rzeczą niemożliwą, gdyby nie ta ustawa o szkołach prywatnych. Byłaby to dalej fabryka półinteligentów, a w seminarj ach ta rzecz przedstawi się jeszcze gorzej, bo byłaby to fabryka półinteligentów, a w seminarj ach ta rzecz przedstawia się jeszcze gorzej, bo byłaby to fabryka półinteligentów, którzyby znów tych półinteligentów dalej tworzyli.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#PJaworska">Przechodzę do tego zagadnienia, które z taką lubością porusza opozycja, mianowicie do kwestji ideologji szkoły, przebudowy psychiki polskiej. Państwo mówili wiele o wartości polskiej szkoły, o walce 25-letniej o duszę polskiego dziecka. Nie biorąc czynnego udziału, bo nie tu przebywałam wtedy, ale bardzo blisko stojąc tej walki o szkołę polską, w latach mojej młodości, kiedy byłam słuchaczką uniwersytetu lwowskiego, cenię niesłychanie tę 23-letnią walkę o duszę dziecka polskiego i cenię szkoły, które tę walkę prowadziły, ale to mi nie pozwala zapominać i nie przeszkadza widzieć, że jednak niektóre z tych szkół, bardzo cenionych w przeszłości, którym się należy hołd za tę straż nad duszą polskiego dziecka, nie wahały się składać kwiatów na grobie Niewiadomskiego. Mam wrażenie, że nikt z opozycji nawet nie powie, że to jest grzech przeciw reżimowi, mam wraźcie, że nawet p. Stroński zgodzi się na to, że to jest grzech przeciw Państwu, bo składanie kwiatów na grobie zabójcy Prezydenta to jest grzech przeciw Państwu.</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#PJaworska">A dalej argumenty przedstawione przez p. Rudnicką, powiem, dość śmiało, ale niezręcznie rzucone, że zamknięcie szkoły w Drohobyczu, Rohatynie i Tarnopolu to była omyłka. To nie omyłka, tylko to jest linja Rządu, który ukarawszy młodzież za przewinienia, nawet nie tyle własne, ile wychowawców, chce dać młodzieży możność dalszego kształcenia i dlatego te dwa gimnazja otwarto. Nie mogę się zgodzić, żeby to były szkoły, w których cnoty ukraińskiej młodzieży rosły, chyba że moje pojęcie cnoty i p. Rudnickiej jest zasadniczo różne. P. Rudnicka przytoczyła słowa z memorjału młodzieży polskiej, walczącej o szkołę przed 25 laty, w odniesieniu do tych szkół w Drohobyczu, Rohatynie i Tarnopolu, mianowicie, że taka szkoła jest gorsza, niż żadna; ja odpowiem, że taka szkoła jest szkołą deprawacji. P. Rudnicka zestawia nas z Moskalami. Nie słyszała mojego wczorajszego przemówienia, nie będę się powtarzać, tylko chciałabym nie słyszeć więcej tych zestawień. Gdyby to mówił p. Jeremicz czy kto inny, miałabym mniejszy żal, ale p. Rudnicka jest ze studjów matematyczką, więc nie mogę zrozumieć, jak w jej głowie matematyczki nie może się pomieścić, że zupełnie inny charakter i inne prawa ma ludność napływowa, a inne prawa ludność, która od wieków na tych ziemiach mieszka i ma co najmniej większe prawa, aniżeli ludność napływowa.</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#PJaworska">Panowie posłowie ukraińscy wciąż występują przeciw utrakwizmowi. Wczoraj posłowie Chrucki i Wełykanowicz twierdzili, że to są okropne szkoły, które niszczą charakter, język i intelekt dziecka. Panie Pośle Wełykanowicz, jestem wychowanką utrakwistycznej szkoły i mam wrażenie, że na tem nie ucierpiała ani moja polszczyzna ani mój intelekt, a jeżeli nie jest zbyt wysoki, to utrakwizm nic tu nie zawinił.</u>
<u xml:id="u-54.8" who="#PJaworska">Przechodzę do zarzutów, które postawił p. Czapiński, P. Poseł w pewnych wyrażeniach wprost się lubuje, szalenie lubi wyrażenie „kazionnyj” i „błogonadiożnośt”. Mam wrażenie, że to jest skutkiem tego, że nie odróżnia on rządu swojego od rządu obcego. W głowie p. Czapińskiego dosłownie nic się nie zmieniło od tych czasów, gdy żył za rządów rosyjskich, a 10 że był rząd rosyjski, a teraz jest rząd polski, nic p. Czapińskiego nie obchodzi. Stąd umiłowanie wyrazów „kazionnyj” i „błagonadiożnost”. Z przykrością tego słucham. Mam z przeszłości dość wielki sentyment do P.P.S. Gdy słucham jak p. Czapiński mówi, to mi serdecznie żal, że w takiem ustosunkowaniu wyraża się ta psychika pepeesowska do rzeczywistości polskiej. Ale potem pocieszyłam się, bo przypomniałam sobie, że to nie jest psychika P.P.S., ale psychika S.D. I tem samem zrozumiałam i nastawienie p. Czapińskiego do policji. Gdy słucham, jak p. Czapiński mówi o policji, to przyznam się, że ogarnia mnie oburzenie i wielki żal. Ja nie wiem, czy to jest demokratyczne stanowisko. Tam na śniegu i mrozie stoi człowiek bardzo często w nocy i nie śpi wtedy, kiedy śpi p. Czapiński, i nie śpi poto, żeby mógł spać spokojnie p. Czapiński.</u>
<u xml:id="u-54.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-54.10" who="#PJaworska">A poseł Czapiński nie ma nic prócz głosu oburzenia, ironji i kpin dla tego policjanta, który jest stróżem prawa i czuwa nad niem.</u>
<u xml:id="u-54.11" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
<u xml:id="u-54.12" who="#PJaworska">Taki jest mój stosunek do policjanta, a inny jest stosunek p. Czapińskiego. Ale gdybym nawet wczuwała się w ustosunkowanie się p. Czapińskiego do policji, to muszę powiedzieć, że nie ustawa ma policyjny charakter, tylko właśnie stanowisko posłów Czapińskiego, Bitnera, Rudnickiej, Strońskiego jest wybitnie policyjne. Bo musi się nazwać policyjnem takie stanowisko, które się wyraża w tem, że kto nie znalazł się za kratkami, ten może być wychowawcą.</u>
<u xml:id="u-54.13" who="#komentarz">(P. Stroński: Pani mówiła, że Pani jest łagodną, a to nie jest łagodność.)</u>
<u xml:id="u-54.14" who="#PJaworska">Łagodności nie należy utożsamiać z fajtłapowością.</u>
<u xml:id="u-54.15" who="#komentarz">(P. Stroński: Widzę, że do moich studjów literackich przybywają studja nad policją.)</u>
<u xml:id="u-54.16" who="#PJaworska">Stosunek do policji nie wymaga studjów specjalnych, trzeba być tylko obywatelem polskim.</u>
<u xml:id="u-54.17" who="#PJaworska">Ja chciałabym przytoczyć te zdania z przemówienia p. Bitnera, które mają wybitnie charakter policyjny w rozumieniu p. Czapińskiego. Mianowicie p. Bitner w poprawce swej mówi, że obywatel polski nieposzlakowanej moralności i niekarany za wystąpienia antypaństwowe ma prawo zakładania i prowadzenia szkół prywatnych w myśl art. 4–6 niniejszej ustawy. „Za osoby poszlakowane moralnie uważane będą w myśl niniejszej ustawy: a) osądzeni za czyny występne na karę pociągającą za sobą w myśl ustaw karnych stratę lub ograniczenie praw, chociażby kara skutkiem przedawnienia, amnestji, lub łaski Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej była mu darowana;</u>
<u xml:id="u-54.18" who="#PJaworska">b) osądzeni na karę więzienia za kradzież, oszustwo, przywłaszczenie, lichwę, fałsz, stręczenie do nierządu, przestępstwa seksualne, podpalenie i zabójstwo, c) osoby, które utrzymywały domy schadzek i domy gry, d) upadli podstępnie dłużnicy i osoby znajdujące się pod kontrolą, e) wydaleni orzeczeniem dyscyplinarnem ze służby państwowej lub samorządowej, f) pozbawieni wyrokiem sądu duchownego godności kapłańskiej”.</u>
<u xml:id="u-54.19" who="#PJaworska">Pytam się Państwa, czy nie mam racji, że właśnie takie ustosunkowanie się do spraw szkoły należałoby nazwać policyjnem? Śmiem jednak zaryzykować twierdzenie, że gdyby ci panowie, a przedewszystkiem p. pos. Bitner zapytał pierwszego lepszego policjanta, najbliżej Sejmu stojącego, czy podziela pogląd p. pos. Bitnera, że ten, kto za takie przestępstwa nie został ukarany, może być wychowawcą jego dzieci, to myślę, że niema w całej Rzeczypospolitej Polskiej takiego policjanta, który nie powiedziałby: To, że ja jako policjant nie miałem do czynienia z tymi ludźmi, nie jest jeszcze kwalifikacją na to, aby oni wychowywali moje dzieci.</u>
<u xml:id="u-54.20" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Oprócz tego jest nieskazitelność.)</u>
<u xml:id="u-54.21" who="#PJaworska">A teraz, proszę Państwa, nie dziwię się jeszcze, jeśli w ten sposób stawia sprawę p. pos. Bitner. P. Bitner jest prawnikiem, ale nie jest wychowawcą, mogę nie mieć do niego żalu. Natomiast, gdy stawia tak sprawę jakikolwiek wychowawca, począwszy od najwyższych szkół, a skończywszy na seminarjum, jak p. posłanka Rudnicka, to już tego nie pojmuję, i dobrze, że w tej chwili nie jestem wizytatorką, bobym musiała powiedzieć, że ci ludzie dyskwalifikują siebie jako wychowawcy. Dlaczego? Mam wrażenie, że nie potrzebuję mówić, bo nawet człowiek, który nic z wychowaniem nie ma do czynienia rozumie, że wychowanie to nawet nie jest nauka, to jest sztuka i ktoś może bardzo wiele umieć, być wytapetowanym rozmaitemi świadectwami z rozmaitych egzaminów, a być bardzo marnym nauczycielem, a dalej może być świetnym nauczycielem, a fatalnym dyrektorem. Ten przykład podawałam na komisji, gdy mówiłam, że ktoś może mieć wszytkie egzaminy, może być nawet dobrym nauczycielem, a taki fajtłapa, że absolutnie nie może być dyrektorem. Wszyscy Państwo chodziliście do szkół, a niektórzy z Panów mają dzieci w szkole i wiecie, jak przy obiedzie dzieci nieraz opowiadają o tych fajtłapach, a dziecko ma dobre wyczucie, kto jest dobrym pedagogiem, a kto nie. P. Szyszko jako sprawozdawca słusznie podał przykład, że może być ktoś dobrym nauczycielem w szkole męskiej, a fatalnym w żeńskiej. I na to opozycja miała tylko uśmiechy, a wiadomo, że to jest bardzo częste. To, co mówił p. Czapiński, odpowiada prawdzie. Gdybym miała mówić o doświadczeniu z czasów mojej bardzo długiej praktyki nauczycielskiej, tobym powiedziała, że tacy właśnie biorą posady w szkołach żeńskich. Co do tego przykładu, o którym mówił p. pos. Czapiński, o tym zboczonym człowieku, to mogę powiedzieć, że tym panem był przewodniczący koła rodzicielskiego w żeńskiej szkole, bo jego popędy właśnie tam go popychały. Więc to powiedzenie p. posła Szyszki, tak ironicznie przez opozycję przyjęte, jest słuszne, bo to jest także wzgląd, który trzeba brać pod uwagę.</u>
<u xml:id="u-54.22" who="#PJaworska">Muszę tu podkreślić, że Panowie z opozycji, szczególniej z prawej strony, interesowali się przedewszystkiem nauczycielem. Nie słyszeliśmy, ażeby ktokolwiek mówił o interesie młodzieży, która jest w tych szkołach wychowana. A więc i ja przechodzę do interesu nauczyciela.</u>
<u xml:id="u-54.23" who="#PJaworska">Tak się tu wyrażano i tak to wyglądało, jakby do tej pory, póki ta ustawa nie znalazła się w Sejmie, dla nauczycielstwa szkół prywatnych był raj, który się teraz skończył. Otóż to wcale nie był raj dla nauczycielstwa szkół prywatnych, to był raj dla właścicieli tych szkół. Mam u siebie szereg uchwał sekcji szkolnictwa średniego w różnych miastach, które witają z radością tę właśnie ustawę. I to jest zrozumiałe. Ta sekcja szkolnictwa średniego, która jest dalszym ciągiem związku zawodowego nauczycieli szkół średnich, od szeregu lat jeszcze jako związek żądała unormowania tych stosunków. Ona się żali na okropne dzisiaj stosunki nauczycieli szkół prywatnych. Mam tu wyjątek z referatu, znanego na gruncie Królestwa, długoletniego nauczyciela szkół prywatnych, weterana szkolnictwa, p. Łaganowskiego, który w ten sposób określa warunki życia nauczycieli szkół prywatnych przed wprowadzeniem ustawy, bo w 1927 r.:</u>
<u xml:id="u-54.24" who="#PJaworska">„Nauczyciel, którego losy zależą od byle kaprysu właściciela szkoły, nauczyciel, który znikąd nie może uzyskać żadnej obrony i opieki, staje się podatnym do stopniowego zatracania swojej indywidualności, godności nawet; kryje się ze swem zdaniem, o ile przewiduje, że mógłby się narazić. Takie objawy, jak pochlebstwo, służalczość, podkopywanie się wzajemne łatwo się mogą rozwijać na tem podłożu. A jednak dla Państwa i społeczeństwa jest rzeczą niezmiernie ważną, by wychowawcy młodego pokolenia pracowali w warsztatach najbardziej sprzyjających owocnej pracy i nie byli narażeni na działanie takich czynników, które mają wpływ deprawujący na charakter”. Oto, proszę Panów, charakterystyka sytuacji nauczyciela w szkole średniej, który był zależny od fantazji właściciela szkoły, i nigdy nie wiedział, ile pieniędzy dostanie i jak długo w tej szkole będzie. Tedy raju nie było, a ta ustawa zmienia położenie nauczyciela na lepsze i normuje je.</u>
<u xml:id="u-54.25" who="#PJaworska">Opozycja z prawej strony lubi tradycję. Otóż powołam się na tradycję, która jest wysoko przez Panów stawiana i szanowana, na tradycję Komisji Edukacji Narodowej, która przed wiekiem tę sprawę chciała załatwić. Wczoraj przy dyskusji nad ustawą ustrojową przytoczył tu część przepisów p. Mękarski, ale może przy tak długim referacie uszło to uwagi pp. posłów. Dlatego odczytam te przepisy: „Przepisy od Komisji Edukacji Narodowej pensjomistrzom i mistrzyniom dane. Od czasu publikaty niniejszych przepisów Komisji Edukacyjnej żadnemu ani mężczyźnie, ani białogłowie nie będzie się godziło brać dzieci na wychowane bez pozwolenia komisarza, w którego departamencie znajduje się to miejsce, w którem pensja ma być założona. Te pozwolenia dane będą na piśmie z podpisem ręki komisarza i przyciśnięciem jego pieczęci”. Lubicie Panowie tradycję, widzicie więc, że ta ustawa jest w bardzo ścisłym związku z tradycjami Komisji Edukacji Narodowej. Otóż widzicie Panowie ścisły związek z tą tradycją i widzicie, że po tej linji idziemy.</u>
<u xml:id="u-54.26" who="#PJaworska">Ustawa normuje ten nieład, który — przyznacie — panował od wieku na terenie szkolnictwa prywatnego. I w tem znaczeniu należy rozumieć to wyrażenie p. Szyszki, które tak Oburzyło opozycję z prawej i lewej strony tej Izby, że państwo potężnieje i potężnieje jego ramię. W tem znaczeniu potężnieje jego ramię.</u>
<u xml:id="u-54.27" who="#PJaworska">Nakoniec muszę odpowiedzieć p. posłowi Strońskiemu. Tak, jak p. Car, lubię kiedy p. Stroński mówi żartobliwie.</u>
<u xml:id="u-54.28" who="#komentarz">(Głos: Powtarza Pani.)</u>
<u xml:id="u-54.29" who="#PJaworska">Wolno czasem coś powtórzyć. Panowie powtarzają po kilka razy ten sam refren, mnie wolno raz.</u>
<u xml:id="u-54.30" who="#PJaworska">Lubię, kiedy p. Stroński mówi żartobliwie. Z ochotą mówiłabym żartobliwie, niestety nie mogę. Mam wielki żal do p. Strońskiego, że na Komisji Oświatowej przeżyłam chwilę wielkiej przykrości, kiedy p. Stroński w długiem przemówieniu dowodził, że my nie spełniliśmy naszych zobowiązań wobec mniejszości narodowych. Zrozumieją Państwo, jak mi było przykro tego słuchać, może tem przykrzej od innych członków komisji, że pochodzę z tego terenu, którego mieszkańców musi ta kwest ja obchodzić bardziej, aniżeli wszystkich innych mieszkańców Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-54.31" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-54.32" who="#PJaworska">Usprawiedliwieni? możebym znalazła w tem, że p. Stroński” którego mam za asa w sprawach polityki zagranicznej, w trosce wielkiej o prestige Polski zagranicą uczynił nam wszystkim tę przykrość, naprawdę wielką bardzo. Ale po dzisiejszych wyjaśnieniach p. Cara iluzje moje zostały rozwiane. Tam jest naciągnięte to wszystko, Panie Pośle. Ja się teraz zapytam, poco Pan Poseł to zrobił, poco Pan Poseł naraził nas wszystkich członków komisji na bardzo przykrą chwilę? I znajduję takie wyjaśnienie. Albo Pan Poseł, ten błyskotliwy i świetny mówca, tak ceni swój talent, że w swojej djalektyce nie waha się w doborze argumentów, i obojętnem mu jest, dokąd sięgnie, Nie zauważył, że to nie zgadza się ani z ideologją jego stronnictwa ani z interesem Państwa. Albo Pan poseł i Pańskie stronnictwo tak się stopiło w tym wspólnym froncie opozycyjnym, żeście zatracili już wyczucie, gdzie się kończą przekonania Pańskie, a zaczynają przekonania p. posłanki Rudnickiej.</u>
<u xml:id="u-54.33" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B.)</u>
<u xml:id="u-54.34" who="#PJaworska">Wobec tego mam wrażenie, że Freud wytłumaczyłby psychoanalizą tę moją dziwną pomyłkę,...</u>
<u xml:id="u-54.35" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-54.36" who="#PJaworska">...wcale nie perfidję i nie złośliwość, — którą popełniłam na końcu posiedzenia Komisji Oświatowej. Mianowicie, kiedy mówiłam o poprawkach Panów, nazwałam je poprawkami mniejszościowemi. P. Stroński zaoponował i powiedział „poprawki mniejszości komisji”. Ja się omyliłam, ale zaraz powiedziałam: Panie Pośle, bo w treści pokrywają się P. Stroński utożsamia swoje stanowisko ze stanowiskiem posłanki Rudnickiej.</u>
<u xml:id="u-54.37" who="#komentarz">(P. St. Stroński: To są tak straszne uproszczenia, że to już doprawdy w Sejmie nie powinno mieć miejsca.)</u>
<u xml:id="u-54.38" who="#PJaworska">Niedługo p. Stroński zastąpi nawet może p. posłankę Rudnicką.</u>
<u xml:id="u-54.39" who="#PJaworska">A teraz ostatnie moje zdanie — z wielkim żalem powiedziane. — Jak p. posłanka Rudnicka na terenie zagranicznym krzywdę nam wyrządza, to ja mam żal do niej, jako do obywatelki polskiej, ale p. poseł Stroński większą krzywdę nam wyrządza takiem postawieniem sprawy, bo jego głos jest ważniejszy i on nie jest tylko obywatelem Polski, ale i Polakiem. I dlatego, jako mieszkanka tej ziemi, jako ta, która kocha tę ziemię w Rzeczypospolitej najbardziej, jako ta dalej, która na współżycie chce iść z Ukraińcami, a nie na przywileje dla nich — mam wielki żal do p. posła Strońskiego.</u>
<u xml:id="u-54.40" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B., P. St. Stroński: Dlatego, że Pani uwierzyła p. Carowi, a to jest słaba podstawa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Wiceminister Pieracki.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#Marszałek">Wiceminister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Pieracki:</u>
<u xml:id="u-55.2" who="#Marszałek">Wysoki Sejmie! Na większość zarzutów, wysuniętych przez pp. posłów dałem odpowiedź już na Komisji Oświatowej, obecnie ograniczę się do omówienia spraw najważniejszych, w szczególności do omówienia rzekomej niezgodności ustawy z, Konstytucją, konkordatem i traktatem mniejszościowym.</u>
<u xml:id="u-55.3" who="#Marszałek">Art. 117 Konstytucji mówi, że warunki, uprawniające obywateli do nauczania i założenia szkoły, mają być ustawą przepisane, nie znaczy to jednak, aby — jak słusznie zaznaczył p. poseł Car — wszystkie zagadnienia, składające się na wspomniane warunki, miały być w szczegółach ustawą unormowane. Taki nakaz Konstytucji może być wykonany formalnie, lub materjalnie. Formalnie przez uchwalenie, czy to bezwarunkowej, czy ograniczonej pewnemi postanowieniami delegacji legislacyjnej, materjalnie przez zamieszczenie normy w samej ustawie. Wobec braku opracowanych jakichkolwiek norm w technice legislacyjnej tak jeden jak i drugi sposób wykonania nakazów Konstytucji jest dopuszczalny. Wybraliśmy sposób formalny. I nie jest to zresztą nowością. Uzus ten również wprowadza, jak zaznaczyłem na Komisji Oświatowej, ustawa z dnia 26 lipca 1922 r. o kwalifikacjach do nauczania w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich. Artykuł 2 tej ustawy, jakkolwiek jest wynikiem postanowień artykułu 117 Konstytucji. mówi, że kwalifikacje zawodowe do nauczania religji w szkołach średnich ogólnokształcących i seminarjach nauczycielskich oraz sposób ich uzyskania określi Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w porozumieniu z właściwemi władzami kościelnemi, a więc w ustawie 1922 roku mamy nakaz Konstytucji, wykonany formalnie przez uchwalenie delegacji legislacyjnej i to nie dla Pana Prezydenta, nie dla Rady Ministrów, a dla Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-55.4" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-55.5" who="#Marszałek">Panie Pośle, w 1922 r. już była Konstytucja.</u>
<u xml:id="u-55.6" who="#Marszałek">Nadmienię, że ta sama ustawa o kwalifikacjach była w latach 1924 i 1929 nowelizowana i wówczas nikt nie zwracał uwagi na jej rzekomą niezgodność z Konstytucją.</u>
<u xml:id="u-55.7" who="#Marszałek">Drugi ustęp art. 117 Konstytucji mówi, że szkoły podlegają nadzorowi władz państwowych w zakresie przez ustawy określonym. Panowie posłowie twierdzą, że warunki te nie są w projekcie, przez rząd wniesionym, określone. Już p. pos. Car zaznaczył, że warunki nadzoru są już w ustawie szczegółowo określone i powoływał się na art. 2, 4, 5, 6 i 7 ustawy. O nieokreśleniu nadzoru można byłoby mówić wówczas, gdyby obywatel nie wiedział, czego od niego się wymaga i nagle zaskoczony był stawianemi wymaganiami i żądaniami. Wykonanie artykułu wskazuje jednakowoż wyraźnie charakter nadzoru i tę sferę zainteresowań, w obrębie której szkoła może się spodziewać jej ingerencji. Artykuły 2, 4, 5, 6 i 7 stanowią właśnie szranki, ograniczające nadzór władzy (Przerywania.) P. poseł Stroński dopatruje się sprzeczności art. 1 projektowanej ustawy z art. 110 Konstytucji, który przyznaje mniejszościom wyznaniowym i językowym prawo nadzoru nad ich szkołami. Sprzeczności niema, gdyż art. 1 mówi o nadzorze państwowym, nie wyklucza jednak bynajmniej możliwości nadzoru ze strony właściciela szkoły. Gdybyśmy stanęli na stanowisku, że należy w ustawie umieścić nadzór jeden i drugi, to zachodziłoby wówczas pytanie, czy rozumieć oba nadzory jako równoznaczne. Otóż nadzór, wykonywany przez Państwo, wykonywany jest nietylko nad szkołą, ale i nad tym nadzorcą prywatnym, z chwilą, gdy nadzorujący znajduje się na terenie szkoły.</u>
<u xml:id="u-55.8" who="#Marszałek">PP. posłowie Bitner i Stroński twierdzą, że żądanie przedkładania świadectwa lojalności, wysunięte w ust. 4 art. 2 projektu ustawy, jest sprzeczne z Konstytucją, ponieważ władza polityczna może odmówić wydania takiego świadectwa, a wówczas obywatel nie mając piśmiennego orzeczenia władzy, nie może ciekać swoich praw w instatncjach wyższych lub w sądach. Twierdzenie to niesłuszne, gdyż obywatel może zażądać pisemnej odmowy wydania świadectwa lojalności, c o będzie równoznaczne ze stwierdzeniem jego nielojalności. Piśmienna odmowa zgodnie z rozporządzeniem Pana Prezydenta, musi być na żądanie petenta rozpatrzona przez władzę wyższej instancji i może być zaskarżona do Najwyższego Trybunału Administracyjnego, który niejednokrotnie orzekał, w wypadkach swobodnego uznania władzy, czy władza kierowała się dowolnością. Ustawa o Najwyższym Trybunale Administracyjnym i procedurze administracyjnej broni jednostki przed ewentualnem sabotowaniem przez władze państwowe.</u>
<u xml:id="u-55.9" who="#Marszałek">Trudno się również zgodzić z twierdzeniem, że projekt ustawy jest sprzeczny z konkordatem. Słusznie pan poseł Stroński stwierdził, że postanowienia ustawy o szkołach prywatnych można zestawiać raczej z artykułem 1 konkordatu. Artykuł ten gwarantuje kościołowi swobodę wykonywania jego władzy, jego jurysdykcji, jak również swobodę administracji i zarządu jego spraw i jego majątku „zgodnie z prawami boskiemi i prawem kanonicznem”. Przepis art. 1 konkordatu ma charakter deklaracyjny i programowy w odróżnieniu od dalszych artykułów, które stwierdzają szczegółowo pozytywne normy prawne. Artykuł ten nie może być tak rozumiany, że uchyla postanowienie art. 117 Konstytucji, przewidujące nadzór władz państwowych nad wszystkiemi szkołami tak publicznemi jak prywatnemi w zakresie przez ustawę określonym. Projekt dyskutowany ma właśnie być tą ustawą, określającą nadzór władz państwowych.</u>
<u xml:id="u-55.10" who="#Marszałek">Art. 1 konkodratu odwołuje się do prawa kanonicznego, mianowicie do kanonu 1375, który daje prawo kościołowi do zakładania szkół. Prawa tego projekt ustawy bynajmniej nie uchyla ani nie ogranicza, a wprowadza jedynie niezbędne warunki dla zrealizowania prawa nadzoru, o którem mówi art. 117. Konstytucji. Art. 1 konkordatu nie mógłby wyłączyć ingerencji Państwa, o ile oczywiście inne ustawy tego nie gwarantują. Ingerencję Państwa gwarantuje art. 117 Konstytucji — tembardziej, że konkordat w systemie szczególnych norm nie zawiera żadnych w tym kierunku przepisów.</u>
<u xml:id="u-55.11" who="#Marszałek">Wysoka Izbo! Stwierdzam, że projektowana ustawa zgodna jest całkowicie z Konstytucją i zgodna całkowicie z konkordatem. Atakowana ramowość ustawy nie pozwoli Ministrowi wydać rozporządzenia wykonawczego nie zgodnego z konkordatem lub innemi istniejącemi ustawami, gdyż takie rozporządzenie byłoby na skutek skargi uchylone przez Najwyższy Trybunał Administracyjny. Niema więc obaw, by konkordat mógł być naruszony.</u>
<u xml:id="u-55.12" who="#Marszałek">Dyskusja nad projektem ustawy miała charakter wyłącznie polityczny. Biorąc w niej udział na Komisji Oświatowej i przysłuchując się obradom Wysokiej Izby nie wyczułem wśród Panów Posłów, którzy atakowali ten projekt, głębszej troski o szkołę. Zauważyłem natomiast jedynie tylko momenty natury politycznej.</u>
<u xml:id="u-55.13" who="#komentarz">(Głos: To nie była Rada pedagogiczna. P. St. Stroński: Ustawa jest wybitnie prawnicza i polityczna.)</u>
<u xml:id="u-55.14" who="#Marszałek">Istotnie tak ją Pan Poseł zrozumiał. Zastąpił Pan prawników i tak wyinterpretował projekt ustawy, że dał Pan Poseł, w przekonaniu mniejszości narodowych, świetne argumenty w ich ręce, jakich nie zdołałyby same wymyślić.</u>
<u xml:id="u-55.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-55.16" who="#Marszałek">Broniąc mniejszości przed rzekomą krzywdą, niechaj Pan Poseł będzie łaskaw zwrócić uwagę na jedno słowo, które dziwnie niewyraźnie brzmi w Pańskich ustach, gdy Pan mówi o prawach mniejszości, jest to słowo „na równi”. Wszędzie gdzie mowa w traktacie mniejszościowym o wszystkiem, co mniejszości narodowej tyczy, podkreśla się, że te mniejszości muszą być traktowane na równi z obywatelami Państwa (Pan St. Stroński: Mówiłem to w Komisji i Sejmie.) Ustawa jest dla wszystkich obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, a nie tylko dla mniejszości.</u>
<u xml:id="u-55.17" who="#komentarz">(Pan St. Stroński: Mówię Panu: równość jest, a prawa niema.)</u>
<u xml:id="u-55.18" who="#Marszałek">Wysoka Izbo, Zaznaczam, że nie grała tutaj roli troska o dziatwę szkolną, grała rolę raczej troska, o to, abyśmy w przyszłości mieli obywateli, wychowanych w myśl poglądów partyjnych, niejednokrotnie sprzecznych z interesami Państwa. Dlatego też najbardziej atakowany w ustawie był punki, który mówi, że zarówno założyciel szkoły, jak i dyrektor i nauczyciel winni być lojalni w stosunku do Państwa. Ten punkt jest kamieniem obrazy dla panów posłów z prawicy i lewicy.</u>
<u xml:id="u-55.19" who="#komentarz">(P. St. Stroński przerywa.)</u>
<u xml:id="u-55.20" who="#Marszałek">Punkt 4 art. 2 budzi największe wątpliwości. Proszę Panów, pytam się: w Państwie własnem, w Państwie, które ma być silne, czy możemy nie żądać od obywatela zakładającego szkołę, kierującego szkołą lub wychowującego młodzież-nienagannego zachowania się w stosunku do Państwa i nienagannego zachowania się pod względem moralności?</u>
<u xml:id="u-55.21" who="#komentarz">(P. Kornecki: Myśmy się z tem zgodzili Panie Ministrze, nie raz i nie dwa. Nie godzimy się na identyfikowanie Rządu z Państwem.)</u>
<u xml:id="u-55.22" who="#Marszałek">Wysoka Izbo! Szkoła zarówno prywatna jak i państwowa ma przygotować młodzież do wzięcia czynnego udziału w życiu państwowem. Na ten postulał wszyscy zgodzić się musimy. Czy więc wystarczy, aby obywatel, który będzie wywierał wpływ na szkołę, jako jej właściciel, lub który będzie wychowywał młodzież, miał tylko tę jedną dobrą stronę, że nie był karany sądownie i nie siedział w kryminale? My od tego obywatela musimy znacznie więcej żądać, poza kwalifikacjami zawodowemi i głębszem wyrobieniem moralnem, musi on posiadać pewne uzdolnienia pedagogiczne do kierowania i wychowania młodzieży w duchu państwowym. Dlatego też warunki, jakich spełnienia domaga się ustawa od zakładających szkołę i uczących, są całkowicie uzasadnione.</u>
<u xml:id="u-55.23" who="#Marszałek">W myśl powyższego, stawiamy postulaty, wyrażone w ustawie w art. 2 i art. 6. Musimy zagwarantować Rządowi możność, odsunięcia od szkoły jednostek, które ze względów pedagogicznych są tam niepożądane.</u>
<u xml:id="u-55.24" who="#komentarz">(P. Rybarski: A jak Chrzanowski jest nieodpowiedni do wykładania na Uniwersytecie to jest państwowe?)</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#komentarz">(dzwoni).</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#Marszałek">Proszę Pana Posła o spokój.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#komentarz">(P. Rybarski: Ten sam system.)</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#WiceministerWRiOPPieracki">Sądziłem raczej Wysoka Izbo, że spotkamy się z zarzutem, iż w stosunku do przyszłych wychowawców obywateli Państwa ustaliliśmy zbyt małe postulaty. Spotkaliśmy się z czem innem.</u>
<u xml:id="u-57.1" who="#komentarz">(Pan St. Stroński: Ja myślę, że co do niektórych — będą zbyt małej.)</u>
<u xml:id="u-57.2" who="#WiceministerWRiOPPieracki">Poza zarzutami wysuniętemi przeciwko tej ustawie, wysunięty jest zarzut innej natury, że ustawa niniejsza uderza w dotychczas istniejące szkoły, które od szeregu lat mają świetne tradycje i spełniały jak najlepiej swoje zadania, gdy chodziło o przygotowanie obywateli Państwa, W odpowiedzi zaznaczę, że szkołom dobrym ustawa ta w niczem nie grozi, grozi natomiast szkołom słabym, które pospolicie wśród nauczycielstwa nazwane są „tandetą”.</u>
<u xml:id="u-57.3" who="#komentarz">(Pan St. Stroński: Tandetą czy endetą?)</u>
<u xml:id="u-57.4" who="#WiceministerWRiOPPieracki">Zarzut podniesiony przez pana posła Korneckiego, że ustawa ta zabija inicjatywę prywatną, zniechęci społeczeństwo, jest również niesłuszny. Jeżeli uważnie przejrzymy poszczególne artykuły tej ustawy, to okaże się, że ustawa podkreśla konieczność otoczenia szczególną opieką wszelkiej inicjatywy społecznej, że daje możność stworzenia szkół eksperymentalnych i co więcej każe Ministrowi specjalnie zająć się temi szkołami.</u>
<u xml:id="u-57.5" who="#WiceministerWRiOPPieracki">Kończąc zaznaczę, że projekt ustawy w żadnym artykule nie godzi w prawa obywateli, uporządkowuje stosunki w szkołach prywatnych, czego domaga się obecna sytuacja w szkolnictwie prywatnem, tembardziej, że dotychczasowe zarządzenia i przepisy z czasów państw zaborczych bardo często sięgają okresu z przed stu lat.</u>
<u xml:id="u-57.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B.)</u>
<u xml:id="u-57.7" who="#WiceministerWRiOPPieracki">Nikt więcej do głosu nie jest zapisany.</u>
<u xml:id="u-57.8" who="#WiceministerWRiOPPieracki">Głos ma sprawozdawca p. Szyszko.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#PSzyszko">Wysoka Izbo! Naprzód zgłaszam poprawkę. W druku w art. 12 po p. 1 należy dodać słowa: „przy uwzględnieniu postanowień art. 11”.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#PSzyszko">Wysoka Izbo! Łaźnię, którą zgotował dla mnie p. prof. Stroński rzuceniem konstytucyjnych wątpliwości, przebyłem szczęśliwie i naprawdę może jakiemś szekspirowskiem szczęściem nie wszedłem między te ostrza szpad, gdy dwaj rycerze konstytucyjni walczyli. Dla mnie kwest ja przekonania została rozstrzygnięta w przemówieniu p. Marszałka Cara i jako sprawozdawca nie mogę się przychylić do wniosku, zgłoszonego przez p. prof. Strońskiego, Takie same szczęście miałem w dalszym ciągu. Gotowałem się, że będę musiał odpowiedzieć i panom z lewicy i p. posłance Rudnickiej i innym. Wyręczyła mnie łaskawie i w tak pięknych słowach p. Jaworska. Mnie zostaje tylko parę szczegółów do powiedzenia, albowiem nie chcę już zabierać czasu, chlałbym się skracać. Mianowicie słuchałem z ciekawością wynurzeń p. Grünbauma. Mówił on o przywilejach i innych krzywdach, ale przedewszystkiem napadł swoich kolegów, którzy znaleźli się na naszych ławach. Ja rozumiem, co ma znaczyć ten wielki atak. To jest jednak pukanie do drzwi, że może pośrednik inny będzie lepszy. Mogę zapewnić p. Grünbauma, że my zostawilmy jego stu czy 250.000 wyborcom jego...</u>
<u xml:id="u-58.2" who="#komentarz">(P. Grünbaum przerywa.)</u>
<u xml:id="u-58.3" who="#PSzyszko">...i życzymy mu powodzenia w tej dalekiej podróży, którą zapowiada od lat kilku.</u>
<u xml:id="u-58.4" who="#PSzyszko">Co się tyczy innych przemówień, chciałbym się tylko zwrócić do p. Balickiej — widzę, że jej tu niema. Proszę Wysokiej Izby, jestem z prawdziwem uczuciem uszanowania i podziwu dla głębokich słów tej kobiety starszej, która przemawiała naprawdę tak, jak przemawiać powinna kobieta. Jest w niej coś z ukochania ideału, wzniosłości i dlatego boli mnie osobiście, jako człowieka i jako Polaka, że w jej przemówieniu przebija nuta straszliwej krzywdy, poczucie, że dzieje się coś, co naprawdę zohydza życie Polski. Mam wrażenie, że polega to na wielkiej pomyłce, że ona w swej dobroci i swej szlachetności nie czuje, że jest narzędziem w ręku innych, którzy są mniej szlachetni, ale za to bardzo czasem źli.</u>
<u xml:id="u-58.5" who="#PSzyszko">Kończąc, proszę o przyjęcie ustawy, zgłoszonej w brzmieniu Komisji.</u>
<u xml:id="u-58.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach BB.)</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania nad projektem ustawy o prywatnych szkołach oraz zakładach naukowych i wychowawczych.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#komentarz">(P. Bitner: Panie Marszałku, proszę o głos w sprawie głosowania.)</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#Marszałek">Proszę.</u>
<u xml:id="u-59.3" who="#Marszałek">Głos ma p. Bitner.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#PBitner">Podczas dyskusji zostało wykazane z wielu stron, że postanowienia tej ustawy zawierają propozycje niezgodne z Konstytucją. W myśl art. 38 Konstytucji żadna ustawa, będąca w sprzeczności z Konstytucją, stać się ustawą nie może. W myśl art. 125 zmiana Konstytucji może być przegłosowana tylko większością 2/3 głosów.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#PBitner">Otóż z tą chwilą, gdy został podniesiony zarzut antykonstytucyjności ustawy, powinien być ten zarzut rozpatrzony i rozstrzygnięty większością 2/3 głosów. Wobec tego, opierając się na art. 11 regulaminu, który stwierdza, że zadaniem Marszałka Sejmu jest piecza nad działalnością przekazaną Sejmowi przez Konstytucję i ustawy, mam zaszczyt zwrócić się do P. Marszałka z prośbą, ażeby 1) ustawy tej obecnie pod głosowanie nie poddawać, i 2) ażeby kwestja konstytucyjności lub niekonstytucyjności tej ustawy została rozstrzygnięta kwalifikowaną większością głosów. Do tego jeszcze dodaję, że gdyby zarzut antykonstytucyjności ustawy nie był sposobem obrony Konstytucji przez mniejszość Izby, to każda zwyczajna większość Izby, większość 222 głosów plus 1 mogłaby przeprowadzić ustawę antykonstytucyjną. Ponieważ P. Marszałek stoi na straży Konstytucji zgodnie z przepisami regulaminu, mam zaszczyt w ten sposób motywować moją prośbę do P. Marszałka o niepoddawanie pod głosowanie tej ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#Marszałek">Przy przeglądaniu stenogramów poprzednich Sejmów można bardzo często napotykać zastrzeżenia, wypowiadane przez tych czy innych posłów, o niezgodności jakiejś ustawy z Konstytucją. Autorem tych zastrzeżeń był również ten sam p. poseł Stroński, który i przy tej dyskusji te wątpliwości podnosił. Pan poseł Bitner zwraca się do mnie nie z czem innem, jak tylko z żądaniem, bym ja, już po przepracowaniu projektów ustaw przez Komisję, jako Marszałek Sejmu, był sędzią zgodności czy niezgodności projektów ustaw z Konstytucją i w zależności od tego zmieniał procedurę uchwalania ustaw. Tę ofertę objęcia roli jakiegoś Trybunału Konstytucyjnego przezemnie odrzucam. Sądzę, że tego Marszałek Sejmu robić nie może. Gdyby jakiś projekt ustawy był w sposób zupełnie oczywisty niezgodny z Konstytucją i miałby być natychmiast przegłosowany, to wtedy apel do mnie mógłby mieć uzasadnienie w myśl art. 19 ust. 4, Jeżeli natomiast podnoszone są tylko takie lub inne wątpliwości, a na Komisjach większość tych wątpliwości nie podzieliła, nie mam prawa — według mego przekonania — występowania w takich wypadkach jako sędzia zgodności czy niezgodności z Konstytucją.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#PStStroński">Stawiam wniosek o odesłanie tej ustawy do Komisji Oświatowej z poleceniem zasięgnięcia opinji Komisji Konstytucyjnej. Stawiam ten wniosek dlatego w ten sposób, ażeby odesłaniem do samej Komisji Konstytucyjnej nie przedłużać załatwienia sprawy, bo znajdzie się sprawa w tej komisji, która ją załatwia, a ona tylko zasięgnie zdania Komisji Konstytucyjnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#Marszałek">Wniosek formalny poddaję pod głosowanie. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Mniejszość, wniosek upadł. Wobec tego przystępujemy do głosowania nad ustawą.</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#Marszałek">Do art. 1 są następujące poprawki: Poprawki pp. Wełykanowicza i Rudnickiej, te dwie poprawki ze sobą ściśle się łączą. Przegłosujemy poprawkę p. Wełykanowicza, ponieważ poprawka p. Rudnickiej nie zawiera właściwie niczego innego oprócz motywacji. Kto jest za poprawką p. Wełykanowicza, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.2" who="#Marszałek">Następnie do art. 1 jest poprawka p. Strońskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania nad poprawką p. Bitnera. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła. Art. 1 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.4" who="#Marszałek">Do art. 2 jest poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.5" who="#Marszałek">Druga poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.6" who="#Marszałek">Następnie poprawka p. Korneckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.7" who="#Marszałek">Poprawka pp. Korneckiego i Strońskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.8" who="#Marszałek">Jest wreszcie do punktu 3 poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.9" who="#Marszałek">Wobec tego poddaję pod głosowanie drugą ewentualną poprawkę posła Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.10" who="#Marszałek">Następnie jest poprawka pp. Korneckiego i Strońskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.11" who="#Marszałek">Następnie idzie poprawka p. Strońskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.12" who="#Marszałek">Wreszcie jest poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.13" who="#Marszałek">Jest jeszcze następna poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.14" who="#Marszałek">Z art. 2 łączy się poprawka p. Bitnera, zamieszczona w odbitce roneo. Kto jest za poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła. — Zatem art. 2 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.15" who="#Marszałek">Do art. 3 jest poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła. Zatem art. 3 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.16" who="#Marszałek">Do art. 4 jest poprawka p. Korneckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.17" who="#Marszałek">Następnie jest poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.18" who="#Marszałek">Następnie jest druga poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.19" who="#Marszałek">Druga poprawka p. Korneckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.20" who="#Marszałek">Trzecia poprawka p. Korneckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.21" who="#Marszałek">Następuje trzecia poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.22" who="#Marszałek">Następnie czwarta poprawka p. Korneckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.23" who="#Marszałek">Do tego artykułu jest jeszcze poprawka p. Bitnera. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła. — A zatem art. 4 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.24" who="#Marszałek">Do art. 5 żadnych poprawek nie zgłoszono, uważam go przeto za przyjęty w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.25" who="#Marszałek">Do art. 6 jest poprawka p. Sommersteina — pierwsza. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.26" who="#Marszałek">Następnie jest poprawka p. Strońskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.27" who="#Marszałek">Następnie jest druga poprawka p. Sommersteina, którą muszę rozdzielić. Naprzód będziemy głosowali nad skreśleniem części trzeciej. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.28" who="#Marszałek">Przechodzimy do drugiej części tej poprawki. Kto jest za drugą częścią tej poprawki, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.29" who="#Marszałek">Poprawka p. Strońskiego. Kto jest za poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.30" who="#Marszałek">Wreszcie poprawka p. Sommersteina: Skreślić część 4. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.31" who="#Marszałek">Poprawka p. Strońskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła. Zatem art. 6 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.32" who="#Marszałek">Do art. 7 jest poprawka stylistyczna p. Strońskiego ażeby po słowie: „nauczyciela” wstawić „ po przeprowadzeniu wizytacji szkoły i wysłuchaniu opinji Rady Szkolnej”. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.33" who="#Marszałek">Przystępujemy teraz do głosowania nad poprawką p. Strońskiego, która brzmi: Punkty a) i b) skreślić. Ponieważ jest to poprawka, która powinna być wcześniej głosowana, poddaję ją naprzód pod głosowanie. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.34" who="#Marszałek">Druga Pańska poprawka, która mówi, ażeby w wierszu trzecim skreślić wyrazy: „uzna, że ten”, jest nieaktualna.</u>
<u xml:id="u-63.35" who="#komentarz">(P. Stroński: Nie, poprawka ta jest dalej aktualna.)</u>
<u xml:id="u-63.36" who="#Marszałek">W takim razie głosujemy nad tą poprawką. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.37" who="#Marszałek">P. Sommersteina pierwsza poprawka jest nieaktualna.</u>
<u xml:id="u-63.38" who="#Marszałek">Następna poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.39" who="#Marszałek">Następna poprawka p. Sommersteina.</u>
<u xml:id="u-63.40" who="#komentarz">(P. Sommerstein: Wycofana.)</u>
<u xml:id="u-63.41" who="#Marszałek">Zatem art. 7 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.42" who="#Marszałek">Do art. 8 jest poprawka p. Sommersteina. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.43" who="#Marszałek">Poprawka p. Korneckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.44" who="#Marszałek">Uważam, że następna poprawka stała się nieaktualna wskutek odrzucenia poprawki p. Korneckiego; wobec tego nie poddaję jej pod głosowanie.</u>
<u xml:id="u-63.45" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Może był głosowana, to jest dodatek do brzmienia komisyjnego.)</u>
<u xml:id="u-63.46" who="#Marszałek">Wolę tę poprawkę poddać pod głosowanie, niż z Panem Posłem polemizować. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła. Wobec tego art. 8 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.47" who="#Marszałek">Do art. 9 nie zgłoszono żadnych poprawek, a zatem artykuł ten przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.48" who="#Marszałek">Do art. 10 jest poprawka p. Strońskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Mniejszość, poprawka upadła. — A zatem art. 10 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.49" who="#Marszałek">Do art. 11 jest poprawka p. Sommersteina i poprawka p. Korneckiego. Przystępujemy do głosowania nad poprawką p. Korneckiego. Kto jest za poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.50" who="#Marszałek">Kto jest za poprawką p. Sommersteina, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła. — A zatem art. 11 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.51" who="#Marszałek">Do art. 12 są zgłoszone poprawki, które będą głosował w sposób następujący:</u>
<u xml:id="u-63.52" who="#Marszałek">Najpierw poprawkę p. Sommersteina i Korneckiego, żeby artykuł ten skreślić. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.53" who="#Marszałek">Potem będę głosował poprawkę p. Sommersteina, nadającą artykułowi temu inne brzmienie. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.54" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania poprawki p. Bitnera. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.55" who="#Marszałek">Teraz przechodzimy do poprawki p. Korneckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-63.56" who="#Marszałek">Teraz przechodzimy do poprawki p. ks. Szydelskiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość poprawka upadła. Zatem art. 12 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.57" who="#Marszałek">Do art. 13 nie zgłoszono żadnych poprawek, wobec tego art. 13 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.58" who="#Marszałek">Do art. 14 jest poprawka p. Chruckiego. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość, poprawka upadła. Art. 14 przechodzi w brzmieniu komisyjnem.</u>
<u xml:id="u-63.59" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania nad całością ustawy. Kto jest za całością ustawy wraz z tytułem, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że ustawa została w drugiem czytaniu przyjęta.</u>
<u xml:id="u-63.60" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto z Panów Posłów jest za ustawą w trzeciem czytaniu, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm ustawę przyjął.</u>
<u xml:id="u-63.61" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-63.62" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o rządowych projektach ustaw: a) o zmianie niektórych przepisów dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonarjuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druk nr 507) i b) w sprawie zmiany ustawy z dnia 11 grudnia 1923 r. o zaopatrzeniu emerytalnem funkcjonarjuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druki nr nr 440 i 517). Głos ma p. Polakiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#PPolakiewicz">Wysoki Sejmie! Mam zaszczyt referować imieniem Komisji Budżetowej dwa projekty ustaw, a mianowicie ustawy o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonarjuszów państwowych i zawodowych wojskowych, i ustawy w sprawie zmiany ustawy z dnia 11 grudnia 1923 r. o zaopatrzeniu emerytalnem funkcjonarjuszów państwowych i zawodowych wojskowych.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#PPolakiewicz">Rząd, przedkładając Wysokiej Izbie te dwie ustawy, powodował się koniecznością państwową. A mianowicie wszystkie ustawy, które wprowadzają w wydatkach państwowych oszczędności, dążyły i dążą do utrzymania równowagi budżetowej, a w konsekwencji do utrzymania stałości naszej waluty. Jeżeli z tego punktu widzenia będziemy rozpatrywali przedłożenie rządowe i traktowali je jako konieczność państwową, to sądzę, że ustosunkowanie się tej Wysokiej Izby do przedłożenia rządowego musi być pozbawione wszelkiego zabarwienia politycznego.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#PPolakiewicz">Równowaga budżetowa i stałość waluty jest w mojem głębokiem przekonaniu największym sukcesem Rządu, tego Rządu, który w porównaniu z innemi państwami potrafił równowagę budżetową utrzymać, a co zatem idzie, także i nienaruszalność i stałość waluty. Utrzymanie równowagi budżetowej leży dlatego w interesie całego społeczeństwa i nie chcę brać na siebie ani imieniem większości tej komisji, ani też jako poseł współpracujący z Rządem, — zasługi za utrzymanie tej równowagi budżetowej, winna ona być własnością całej Izby i całego społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#PPolakiewicz">Jeżeli równowaga budżetowa została utrzymana i jeżeli w konsekwencji przeprowadzonych ustaw oszczędnościowych utrzymamy ją, to zrozumie każdy nieuprzedzony, że utrzymanie jej leży w interesie zarówno urzędników i funkcjonarjuszy państwowych, jak i wszystkich warstw społecznych.</u>
<u xml:id="u-64.4" who="#PPolakiewicz">Jeżeli zastanowię się chwilę nad sytuacją pracowników państwowych, to zdaję sobie dokładnie sprawę z tego, że jest ona podobnie, jak i sytuacja wszystkich innych warstw społecznych w dobie kryzysu niezadowalająca, jest ciężka, tak jak każdego innego obywatela Państwa, które, jak i cały świat, znajduje się w kryzysie.</u>
<u xml:id="u-64.5" who="#PPolakiewicz">W czasie dyskusji na Komisji Budżetowej p. pos. Czetwertyński nazwał sytuację funkcjonarjuszy i urzędników państwowych uprzywilejowaną. Ja już wtenczas, w odpowiedzi p. posłowi Czetwertyńskiemu, miałem zaszczyt stwierdzić, że nazwanie sytuacji urzędników uprzywilejowaną może nie odpowiada w zupełności Istotnemu stanowi rzeczy. Nie mniej jednak stwierdzić muszę, że w porównaniu z innemi warstwami społecznemi, a więc czyto będzie rolnictwo, handel, czy przemysł, rękodzielnictwo, czy wolne zawody, ci obywatele Państwa Polskiego, którzy mają stały dochód miesięczny w tych czasach kryzysu, powinni traktować to jako pewną stałą wartość.</u>
<u xml:id="u-64.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-64.7" who="#PPolakiewicz">W „Konjunkturze Gospodarczej” za grudzień znajdujemy następujące zestawienia. Jeżeli rok 1927 przyj mierny za 100, to płace nominalne funkcjonariuszy państwowych w listopadzie 1931 r. wynosiły 94,6%, a jeżeli weźmiemy ich wartość realną, to według tego samego źródła wynosiły już w listopadzie 1931 r. 112%.</u>
<u xml:id="u-64.8" who="#PPolakiewicz">Jeżeli teraz przystąpimy do rozważań nad ustawą emerytalną, to stwierdzić objektywnie trzeba, że emeryci w porównaniu z aktualnymi funkcjonarjuszami państwowymi są nieco w lepszem położeniu. Jakkolwiek ich uposażenie jest mniejsze, gdyż pozbawieni są pewnych dodatków, to jednak stwierdzić musimy, że emeryci nie są związani z miejscem służbowem, to znaczy, że każdy emeryt może z droższej miejscowości przenieść się do miejscowości tańszej; w czasie dyskusji na Komisji Budżetowej stwierdzono, że np. emeryci w takiem państwie, jak Francja, specjalnie osiedlają się w tańszych miejscowościach.</u>
<u xml:id="u-64.9" who="#PPolakiewicz">Jest i druga rzecz, która daje pewną lepszą sytuację emerytów w porównaniu z urzędnikami, mianowicie, że nie potrzebują ponosić wydatków w związku, że się tak wyrażę, z reprezentacją, którą nakłada urzędowanie.</u>
<u xml:id="u-64.10" who="#PPolakiewicz">Dlatego też Rząd, przychodząc z projektem nowelizacji ustawy emerytalnej, liczył się także i z temi, t. zw. objektywnie lepszemi warunkami, jakie mają emeryci w porównaniu z czynnymi urzędnikami.</u>
<u xml:id="u-64.11" who="#PPolakiewicz">Mniej więcej rok temu załatwiała Wysoka Izba nowelizację ustawy emerytalnej. Wtedy również miałem zaszczyt imieniem Komisji Budżetowej referować tę ustawę i podkreśliłem, że nie wydaj e mi się wskazaną dalsza nowelizacja kilkakrotnie już nowelizowanej ustawy z r. 1923. Rząd powziął jednak pewną decyzję, która szła po linji wywodów tak Komisji Budżetowej, jak i całej Izby, mianowicie w kwestji funduszu emerytalnego, w kwestji przesądzenia zasad, na jakich emeryci mają być w Polsce traktowani. Jak wiemy, istnieją dwie zasady. Jedną nazwę zasadą budżetową, t. zn., że emerytury potrąca się z uposażeń urzędniczych, wlicza się do budżetu i z budżetu urzędnicy je otrzymują. Drugą nazwałbym zasadą ubezpieczeniową, opartą na własnym, odrębnym funduszu emerytalnym, skalkulowanym według zasad techniki ubezpieczeniowej. W przedłożeniu rządowem znajdują Panowie w uzasadnieniu oświadczenie Rządu, że zdecydował się do urzędników świeżo wstępujących do służby w administracji polskiej zastosować zasadę ubezpieczeniową i pójść po linji stworzenia odrębnego funduszu emerytalnego.</u>
<u xml:id="u-64.12" who="#PPolakiewicz">Teraz przejdę do omówienia zasad noweli. Najbardziej przy pierwszej, jak i przy tej noweli, atakowana była kwestja t. zw. praw nabytych. Na Komisji Budżetowej p. Minister Skarbu zajął się kwestją praw nabytych z punktu widzenia teorji prawa. Ja również cytowałem dwóch profesorów prawa, dra Rudolfa Herrnitta i prof. Gelbsena, (Allgemeine Staatslehre), którzy w swoich dziełach stwierdzają, że jeżeli może być mowa o prawach nabytych, to tylko w dziedzinie praw cywilnych.</u>
<u xml:id="u-64.13" who="#PPolakiewicz">Tak dr. Herrnitt w „Grundlehren des Verwaltungsrechtes” pisze na stronie 31:</u>
<u xml:id="u-64.14" who="#PPolakiewicz">„Prawa nabyte nie mogą być naruszone przez akt administracyjny, o ile nie jest to dopuszczone wyraźnie przez ustawę… Według ustaw austrjackich nawet nowe ustawy nie mają żadnego wpływu na poprzednio nabyte prawa, o ile sprawa ta nie została odmiennie wyraźnie uregulowana w ustawie, tem mniej zwykły akt administracyjny mógłby naruszyć prawo nabyte, jeżeliby tego nie dopuszczała wyraźnie nowa ustawa”.</u>
<u xml:id="u-64.15" who="#PPolakiewicz">A na stronie 111:</u>
<u xml:id="u-64.16" who="#PPolakiewicz">„W każdym razie zasada nienaruszalności praw nabytych stanowi tylko żądanie z zakresu polityki prawnej. Zasada ta działa tylko o tyle, o ile ustawodawca w określonym przypadku nie postanowił czego innego. Jednakże bezsprzeczne jest, rzecz prosta, iż ustawodawca musi nadawać moc wsteczną nowym przepisom (jeżeli chce, aby działały wstecz) i że takie normy są wiążące. Z drugiej strony jest również bezsporne, że przez zwykły akt władzy wykonawczej nie może być nadana moc naruszania praw nabytych w jakiejkolwiek nowej ustawie.</u>
<u xml:id="u-64.17" who="#PPolakiewicz">„Zazwyczaj ustawodawstwo w momentach wielkich wstrząśnień państwowych z bardzo małem uszanowaniem postępuje w tym zakresie. Jednak abstrahując nawet od poszczególnych postanowień ustawy, zasada, iż prawo wstecz nie działa, nie da się utrzymać dla prawa administracyjnego w tak powszechnem znaczeniu jak dla prawa cywilnego. Zasada ta w danym wypadku wobec przymusowego charakteru norm, wynikających z mocy dobra powszechnego, doznaje wielu modyfikacyj. Mianowicie, publiczny interes może wymagać, aby sytuacja wprowadzona przez nowe prawo stała się natychmiastową i powszechną. Stosuje się to przedewszystkiem wobec aktów konstytutywnych (postanowień), które w takich wypadkach z reguły muszą być wydane po takiej nowej ustawie, chociażby nawet żądanie wydania takiego aktu konstytutywnego wpłynęło od strony interesowanej przed wejściem w życie nowej ustawy”.</u>
<u xml:id="u-64.18" who="#PPolakiewicz">Ponieważ stosunek urzędnika do Państwa jest stosunkiem publiczno-prawnym, dlatego też nie można stawać na stanowisku, że ci emeryci, ci urzędnicy mogą mieć podstawę do twierdzenia, że ich prawa są wogóle nienaruszalne.</u>
<u xml:id="u-64.19" who="#PPolakiewicz">Istnieje w tym kierunku wyrok Najwyższego Trybunału Administracyjnego. Na żądanie jednego z aktualnych urzędników, który zwrócił się z zapytaniem do Najwyższego Trybunału Administracyjnego, jaką będzie miał emeryturę, Najwyższy Trybunał Administracyjny oświadczył, że niema praw nabytych dopóty, dopóki urzędnik nie poszedł w stan spoczynku.</u>
<u xml:id="u-64.20" who="#PPolakiewicz">Jeżeli chodzi o naszą Konstytucję i o opinję znawców prawa państwowego cywilnego, jak Cybichowski i Jaworski, stoją oni na stanowisku, że Sejm jest organem wszechwładnym w zakresie wydawania ustaw, że każda ustawa przez nasz parlament uchwalona ma bezwzględnie moc obowiązującą nawet, gdyby materialnie nie była zgodna z Konstytucją. Chcę jednak być ścisłym. Tak Rząd w swojem przedłożeniu, jak i komisja do publicznej dziedziny praw nabytych odniosła się z najpełniejszą ostrożnością, nie chcąc podcinać tej zasady, że dobrze i słusznie nabyte prawa winny być respektowane. Ponieważ ja, jako referent, byłem zasypywany często anonimowemi zresztą listami ze strony emerytów, dowodzącemi, jakoby ich prawa dobrze nabyte były naruszone, — muszę powtórzyć ponownie, że jeżeli chodzi o emerytów państw zaborczych, te prawa nabyte nie istnieją, z całym naciskiem podkreślam — nie istnieją. W tej kwestji Polska posiada orzeczenie Najwyższego Trybunału Administracyjnego z dnia 12 lutego 1924 r. i szereg innych wyroków. Najwyższy Trybunał Administracyjny tak mówi o emerytach b. państwa austriackiego:</u>
<u xml:id="u-64.21" who="#PPolakiewicz">„Co się tyczy zarzutu skargi, iż Państwo Polskie, jako spadkobierca b. państwa austriackiego, obowiązane jest spłacać zobowiązania swego spadkodawcy i przytem w wartości koron złotych w stosunku do marki polskiej, to należy zauważyć, że Państwo Polskie nie może być traktowane jako sukcesyjne w stosunku do b. państw zaborczych, ponieważ powstanie Państwa Polskiego opiera się nie na zasadzie sukcesji, lecz na traktatach i umowach, wynikłych w rezultacie wojny niepomyślnej dla b. państw zaborczych, niezależnie, a nawet wbrew ich woli, że przeto o jakimś obowiązku zaspokojenia przez Państwo Polskie zobowiązań tych państw, poza zobowiązaniami dobrowolnemi, względnie przyjętemi w umowach i trak latach, nie może być mowy”. Chciałbym więc tę legendę rozwiać, i temu subjektywnie budowanemu pojęciu o jakiejś krzywdzie emerytów państw zaborczych, przeciwstawić to jasne stwierdzenie motywów wyroku Najwyższego Trybunału Administracyjnego.</u>
<u xml:id="u-64.22" who="#PPolakiewicz">Dalej mówi ten wyrok:</u>
<u xml:id="u-64.23" who="#PPolakiewicz">„Co do traktatów pokoju, zawartych w Wersalu z Niemcami, w St. Germain z Austrją, w Trianon z Węgrami i w Rydze z Rosją, to traktaty te nie zawierają żadnych postanowień, któreby przekazywały Państwu Polskiemu jakiekolwiek specjalne fundusze emerytalne pracowników b. państw zaborczych i zapewniały tym pracownikom i ich rodzinom uznanie przez Państwo Polskie uprawnień emerytalnych nabytych w państwach zaborczych. Uznanie takich uprawnień i określenie ich zakresu pozostawione zostało w zupełności swobodnej ocenie i dobrej woli Państwa Polskiego”. Podkreślam to z całym naciskiem, ażeby, jak mówię, rozwiać legendę, jakobyśmy jako Państwo przejęli jakiekolwiek zobowiązania w stosunku do urzędników b. państw zaborczych.</u>
<u xml:id="u-64.24" who="#PPolakiewicz">„Wyjątek, jest tylko dla Wolnego Miasta Gdańska, na podstawie specjalnej umowy, zawartej razem z republiką Czechosłowacką w dniu 23 kwietnia 1925 r., w której zobowiązano się do uznania uprawnień emerytalnych byłych nauczycieli. Wreszcie z Austrją, Czechosłowacją, Jugosławją, Rumunją i Włochami zawarto w Rzymie dnia 6 kwietnia 1922 r., oraz w Wiedniu, dnia 30 listopada 1923 r. umowę, zobowiązując się do wypłacania zaopatrzeń emerytalnych tym osobom, które na mocy traktatu pokojowego w St. Germain stały się obywatelami Państwa Polskiego, a które w b. państwie austrjackiem do dnia 3 listopada 1918 r. miały już przyznane zaopatrzenie emerytalne, albo też były w czynnej służbie do tego dnia i miały już wtedy wysługę emerytalną, uprawniającą do otrzymania emerytury lub odprawy, a do służby państwowej polskiej bez ich winy nie zostały przyjęte”. Ale na mocy tej ostatniej umowy, t. zn. konwencji wiedeńskiej, Państwo Polskie dobrowolnie ocenia, jakie emerytury ma wyznaczyć. Tyle co do emerytur b. państw zaborczych.</u>
<u xml:id="u-64.25" who="#PPolakiewicz">Jeżeli już mówimy o dobrze nabytem prawie, to zastanawiałem się na komisji, czy to prawo, które w ustawie emerytalnej z r. 1923 zostało nadane, można rzeczywiście nazwać dobrze nabytem prawem i postaram się Wysokiej Izbie przedłożyć moją opinję, że nie może tu być mowy o prawie dobrze nabytem.</u>
<u xml:id="u-64.26" who="#PPolakiewicz">Zacznę od zasadniczej krytyki, którą wyraziłem już przy pierwszym referacie moim rok temu. Ustawę z r. 1923 nazwałem ustawą za drogą, była ona tworzona w okresie inflacji i nikt, ani reprezentant Rządu, ani większość poprzedniego Sejmu, która ustawy uchwalała, nie zdawała sobie zupełnie sprawy z tego, jak wielkie zaciąga zobowiązania i ciężary finansowe na Skarb Państwa, ciężary, których żadne państwo, nie mówiąc już o Polsce pozbawionej wszelkich odszkodowań, odstępowanych funduszów emerytalnych czy reparacyj — żadne państwo, nawet w lepszej konjunkturze gospodarczej, nie byłoby w stanie wypełnić Ale nietylko to, że tworząc tę ustawę w okresie inflacji, twórcy jej nie zdawali sobie sprawy z ciężarów finansowych, jakie wkładają na barki Skarbu Państwa, nietylko to w mojem przekonaniu, nie da je możności nazwać tej ustawy dobrze nabytem prawem. Ale mianowicie dam przykład:</u>
<u xml:id="u-64.27" who="#PPolakiewicz">Ustawa ta — proszę uprzejmie o chwilę uwagi — liczy podwójnie służbę w armjach zaborczych do wysługi emerytalnej, a równocześnie służbę w Legjonach i w Wojsku Polskiem do czasu zawarcia Traktatu Ryskiego liczy pojedyńczo. Dość powiedzieć, że Najwyższy Trybunał Administracyjny w oparciu o tę ustawę w jednym ze swych wyroków wezwał Skarb Państwa do policzenia podwójnie służby w armji kolonjalnej Rzeszy Niemieckiej w południowo-zachodniej Afryce w walce z murzynami...</u>
<u xml:id="u-64.28" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Niesłychane!)</u>
<u xml:id="u-64.29" who="#PPolakiewicz">...i ten sam Najwyższy Trybunał Administracyjny w oparciu o ustawę z 1923 r. w drugim wyroku stwierdził, że jednemu z legjonistów żądającemu, aby mu walkę w mundurze polskim i o Polskę policzono podwójnie, odpisał: niema żadnego przepisu prawnego, któryby mnie do takiego wyroku mógł zmusić. Wysoka Izbo, zapytuję, czy to prawo w ten sposób ułożone można nazwać prawem dobrze nabytem?</u>
<u xml:id="u-64.30" who="#PPolakiewicz">Pan pos. Trąmpczyński zapytywał mnie, dlaczego mówię o tem z pewnem oburzeniem. Sądzę, że każdy, kto chwilę zastanowi się, musi podzielić to moje głębokie oburzenie na taką ustawę, którą potem nazywa się mianem dobrze nabytego prawa.</u>
<u xml:id="u-64.31" who="#PPolakiewicz">Proszę Panów, są tam jeszcze i inne przepisy, które również poważnie muszą zastanawiać i znowu postawić przed oczyma każdego człowieka zastanawiającego się pytanie, czy rzeczywiście te prawa były dobrze nabytemi prawami. Mam na myśli policzalność do wysługi emerytalnej pracy zawodowej, przyczem zaszło to, co ja nazywam amoralnością tej ustawy. Mianowicie tym, którym zaliczono do wysługi emerytalnej, jako pracę zawodową — i proszę teraz dokładnie słuchać: zarząd własnego majątku, pracę w charakterze fryzjera, organisty, kominiarza — zgóry mówię, nie chcę ubliżać tym zawodom — nie kazano nawet zwrócić składek emerytalnych za ten czas, który wnosili jako balast i obciążenie Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-64.32" who="#PPolakiewicz">To jest druga moja kwest ja, którą pozwałam sobie stawiać przed Wysoką Izbą. Czy można takie prawa nazwać prawami dobrze i słusznie nabytemi? A natomiast nie ta praca, ale katorga i czynna praca w organizacjach niepodległościowych, były kwestjonowane i niezaliczone. Z pewnym wstydem muszę powiedzieć, że np. kwestjonowano p. prezesowi Sławkowi jego ciężką i krwawą pracę w walce o niepodległość, natomiast nie kwestjonowano innym do wysługi emerytalnej pracy, jak mówię, w charakterze dajmy na to, organisty.</u>
<u xml:id="u-64.33" who="#PPolakiewicz">Dlatego też, jeżeli zastanowimy się nad tem, czy ta ustawa z roku 1923 jest tem dobrze nabytem prawem, ja pozwolę sobie twierdzić, że nie. I dlatego powoływanie się przez emerytów b. państw zaborczych na to, że dobrze nabyli prawa, prawa, które Polska dała im zupełnie dobrowolnie ze względów czysto humanitarnych, jest, mojem zdaniem, wytwarzaniem w sobie poczucia krzywdy zupełnie nieuzasadnionemu.</u>
<u xml:id="u-64.34" who="#PPolakiewicz">Proszę Panów, przechodzę teraz do najgłówniejszego ataku, jaki został, poza kwest ją naruszenia praw dobrze nabytych, na przedłożenie rządowe skierowany. Uderza on w trzy punkty, a mianowicie: 1) w podwyższenie okresu wysługi emerytalnej z 10 na 15 lat, 2) w zmniejszenie procentowego wymiaru uposażeń emerytalnych w zależności od ilości lat przesłużonych i 3) w podwyższenie opłaty emerytalnej z 5 na 8%.</u>
<u xml:id="u-64.35" who="#PPolakiewicz">Zarzuty podnoszone przeciwko tym ograniczeniom są bezpodstawne. Dwie pierwsze zmiany konieczne są z powodu niezbędności zahamowania nadmiernie szybkiego wzrostu wydatków państwowych na emerytury, wynikającego wyłącznie i jedynie z braku wszelkich rezerw kapitałowych, a więc braku funduszu emerytalnego. Zaliczenie do polskiej wysługi emerytalnej bardzo poważnych okresów służby zaborczej, pracy zawodowej, podwójnej ilości lat wojennych, które przecież są zaliczone bezpłatnie, spowodowały tak nadmierne obciążenie, iż obecnie okazuje się, że Państwa Polskiego nie stać na to, aby tak wygórowane świadczenia mogło ponosić, i to zwłaszcza z tą świadomością, iż będą one stale wzrastały do sum, które niebawem przerosłyby już wszelką finansową możliwość Skarbu. Bo przecież należy przypuszczać, że gdybyśmy pozostawili nienaruszone podstawy wypłaty emerytów, to w najbliższych latach musielibyśmy na emerytury płacić półmiljarda złotych rocznie. Zapytuję Panów, czy jesteśmy w stanie nawet w najlepszych czasach i w okresie dobrej konjunktury ten olbyrzmi ciężar wziąć na barki, czy ktokolwiek odpowiedzialny może przy takim stanie rzeczy nie reagować, tak, jak to uczynił Rząd odpowiedzialny, przedkładając nowelę?</u>
<u xml:id="u-64.36" who="#PPolakiewicz">Niesłuszny jest także zarzut wysuwany przeciwko podwyższeniu opłaty emerytalnej, a zwłaszcza analogja z Zakładem Ubezpieczeń Pracowników Umysłowych. Mówi się, że całość składek w wysokości 8% mają teraz ponosić pracownicy państwowi, podczas gdy w Z. U. P. U. składkę 8% na emerytalne cele opłacają łącznie pracodawcy i pracownicy. W ten sposób wydaje się, jakoby Państwo cały ciężar emerytur przerzucało na swych pracowników, wzamian zmniejszając jeszcze świadczenia.</u>
<u xml:id="u-64.37" who="#PPolakiewicz">Zachodzi jednak zasadniczy błąd w tem rozumowaniu. Mianowicie ubezpieczenie emerytalne prywatnych pracowników umysłowych ograniczone jest tylko do emerytury na starość — po 40 latach ubezpieczenia oraz osiągnięciu 60 lat życia, względnie po 65 latach życia. Tymczasem służba państwowa określa pełną wysługę emerytalną na lat 35, wiek starczy na lat 55 względnie 60, a przedewszystkiem daje prawo do trwałej emerytury, jak dotychczas, po 10 latach, a jak będzie zaś na przyszłość — po 15 latach niezależnie od stanu zdrowia funkcjonariusza, lecz tylko w razie zwolnienia. Taki system w świetle rachunku ubezpieczeniowego, według przybliżonych szacunków techników asekuracyjnych, musiałby kosztować powyżej 20% przy funduszu emerytalnym, — i nie mógłby też mniej kosztować. To też jasnem jest, iż Państwo nietylko nie obciąża swych pracowników całym ciężarem składek emerytalnych, lecz pobiera zaledwie pewną, nieznaczną część ich poborów na ten cel. Zmiana projektowana ma zatem na celu wyłącznie dostosowanie opłat emerytalnych w pewnym stosunku do świadczeń emerytalnych, wynikających z ustawy.</u>
<u xml:id="u-64.38" who="#PPolakiewicz">Komisja Budżetowa w projekcie rządowym wprowadziła szereg poważnych zmian na wniosek posła Smulikowskiego. Zmiany te zostały wprowadzone w art. 7.</u>
<u xml:id="u-64.39" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Jest to reklama dla posła Smulikowskiego.)</u>
<u xml:id="u-64.40" who="#PPolakiewicz">Panie Pośle, czytałem wczoraj „Robotnika” i czytałem tam wywody na temat ustawy emerytalnej. I naprawdę głęboko przerażony, znalazłem tam taki ustęp: „Sądzę, że najwyższy czas, żeby rzesze pracownicze pociągnęły do odpowiedzialności posłów Bloku Bezpartyjnego, którzy w ten czy inny sposób mają ustosunkować się do ustawy emerytalnej”. A wiecie Panowie, czem byłem przerażony? Czy to miała być troska tęgo pisma o byt emerytów, czy też cyniczna rozgrywka polityczna?! Bardzo Panów przepraszam, ale z głębokiem przerażeniem i zdumieniem zastanawiałem się nad tem, jak można, jeżeli Panowie uważacie, że ta ustawa jest rzeczywiście ciężka, podyktowana koniecznościami państwowemi, ten moment wyzyskiwać do tego, ażeby mówić, że będzie się polityczne porachunki prowadziło z przeciwnikiem politycznym. To naprawdę może oburzyć każdego człowieka objektywnie ustosunkowanego do tej rzeczy.</u>
<u xml:id="u-64.41" who="#PPolakiewicz">Stwierdzam w interesie objektywnej prawdy, że p. poseł Smulikowski zadał sobie trud przekonania Rządu co do szeregu tych postanowień, z któremi chcę Wysoką Izbę zapoznać, i moim obowiązkiem, jako referenta, jest o tych poprawkach wspomnieć. Poprawki posła Smukowskiego odnoszą się do art. 5, 7, 8 i 9. Poprawki te dość poważnie zmieniają ustawę i Komisja Budżetowa przyjęła je jednogłośnie.</u>
<u xml:id="u-64.42" who="#PPolakiewicz">Wysoka Izbo! Gdy podjąłem się referowania tej ustawy emerytalnej, zgóry byłem przygotowany na to, że będę przedmiotem silnych ataków. Moje przewidywania spełniły się. Żałuję ogromnie, że ataki te pochodziły prawdopodobnie od emerytów niedokładnie zorjentowanych i większość była tylko czczemi pogróżkami w listach niepodpisanych.</u>
<u xml:id="u-64.43" who="#PPolakiewicz">Jeżeli podjąłem się referowania tej ustawy i jeżeli z całą odpowiedzialnością proszę Wysoką Izbę o uchwalenie jej w brzmieniu zaproponowanem przez Komisję Budżetową, to dlatego, że jestem głęboko przekonany, iż działam w interesie nietylko państwa, t. j. utrzymania równowagi budżetowej, ale i w dobrze pojętym interesie rzesz urzędników i emerytów, do których pracy i byłej i aktualnej odnoszę się z najpełniejszym szacunkiem.</u>
<u xml:id="u-64.44" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#WicemarszałekCar">Głos ma p. Kornecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#PKornecki">Wysoka Izbo! Mamy znowu, jak rok temu, nowelę do ustawy emerytalnej. Ten sam referent, który zastrzegał się w r. ub., że nie należy wprowadzać dalszej nowelizacji, referuje nową nowelę.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#PKornecki">Oczywiście przyjmuję do wiadomości końcowe oświadczenie referenta, że podjął się tego zadania w zrozumieniu ciężkiej sytuacji, w jakiej znajduje się Rząd, który jest popierany przez większość. Ze stanowiska swojego klubu i większości rządowej jest on w porządku.</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#PKornecki">Pragnę jednak, Wysoka Izbo, zająć się kwestją, którą dziś mamy załatwić w tej Wysokiej Izbie trochę z innego stanowiska, niż p. referent.</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#PKornecki">Na wstępie chcę wyjaśnić, że opinja, na którą się oowołał p. referent w sprawie sytuacji urzędniczej kolegi naszego klubowego posła Czetwertyńskiego, została nieściśle przedstawiona przez referenta. P. poseł Czetwertyński poinformował mnie, że p. wicemarszałek Polakiewicz, referując pewną kwestję, podniósł, że urzędnicy znajdują się w sytuacji bardziej uprzywilejowanej, niż inne sfery społeczeństwa,...</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#komentarz">(Głos: Tak było.)</u>
<u xml:id="u-66.5" who="#PKornecki">...dlatego, że mają stałe pobory miesięczne. Mój kolega klubowy. Czetwertyński nawiązuje do tego powiedzenia, tak jest, ci którzy pracują na warsztatach pracy, które dzisiaj przechodzą zastój, są w gorszej sytuacji, ponieważ na pierwszego nie mają dochodu.</u>
<u xml:id="u-66.6" who="#PKornecki">Przechodzę do noweli. Muszę wyjaśnić, dlaczego klub nasz uchylił się od współpracy nad nowelą w komisji. Wysoka Izba przypomina sobie, że nowela zgłoszona została w piątek ubiegłego tygodnia i odesłana do komisji i że w sobotę na Komisji Budżetowej określony był termin wtorkowy dla jej rozpatrzenia. Tymczasem w poniedziałek o 9-tej rano, nie normalną drogą pisemnych zaproszeń” ale telefonicznie członkowie komisji zostali zawiadomieni, że o 10 rano nowela emerytalna ma być już rozpatrywana. Musieliśmy przeciw temu zareagować z uwagi na postanowienie regulaminu. Nowela nie mogła być dostatecznie znana członkom komisji wobec niezapowiedzenia tego posiedzenia, a następnie sposób traktowania jej na samej komisji z niesłychanym pośpiechem, wreszcie nastawienie większości rządowej, która wszystkie przedłożenia rządowe, jak wiadomo, przyjmuje bez zmian, bodaj bez zmiany w przecinkach — wszytko to wytworzyło sytuację, że klub nasz usunął się od współpracy nad ustawą.</u>
<u xml:id="u-66.7" who="#PKornecki">Obecnie pragnę wypowiedzieć nasz pogląd na niektóre zasadnicze kwestje, poruszone przez p. referenta, a następnie omówię pokrótce nowelę.</u>
<u xml:id="u-66.8" who="#PKornecki">Pan referent kwestjonuje nabyte prawa emerytalne urzędników państw zaborczych i jak zrozumiałem, urzędników polskich, pracujących obecnie, którym zaliczone zostały lata służby w państwach zaborczych do normalnej wysługi lat służby. Wskazywano nam tutaj na różne autorytety w tej dziedzinie, nawet na pewne wyroki Najwyższego Trybunału Administracyjnego.</u>
<u xml:id="u-66.9" who="#PKornecki">Otóż nie mogę się zgodzić przedewszystkiem z dyskwalifikowaniem ustawy z 1923 r., jakoby nie miała ona żadnej podstawy, a p. referent tak ją dyskwalifikuje pod względem moralnym, że opieranie na niej jakichkolwiek praw dla urzędników wydaje mu się poprostu śmiesznem w naszej sytuacji. Ja sobie przypominam, że p. Polakiewicz był w roku 1923 także posłem, należał do stronnictwa, już zapomniałem jakiego.</u>
<u xml:id="u-66.10" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Do Wyzwolenia.)</u>
<u xml:id="u-66.11" who="#PKornecki">Przypuszczam, że interesował się tą sprawą i wielka szkoda, że przy swej przenikliwości i zmyśle wyczucia i patrzenia na ustawy — wówczas tego nie zużytkował, żeby braki w ustawie zostały usunięte, gdyż dzisiaj nie mielibyśmy tych rekryminacyj.</u>
<u xml:id="u-66.12" who="#PKornecki">Niezupełnie też zgadzam się z kwestjonowaniem słuzności zaliczenia do wysługi lat pracy zawodowej. W ustawie o kominiarzach i fryzjerach się nie mówi. Mówi się o tem, że władza nominująca urzędnika może mu zaliczać pracę zawodową do wysługi lat. Ale jaką pracę zawodową? Miałem zaszczyt, Wysoka Izbo, już o tem mówić: Doświadczony adwokat, znakomity prawnik, który prowadził kancelarję adwokacką, był koniecznie potrzebny Ministrowi Sprawiedliwości przy organizacji sądownictwa i został przez tego Ministra zaproszony. Zapytał on: „no, dobrze, ale co mi Panowie dacie jako rekompensatę?” Na to mu odpowiadali: „Możemy Panu dać V, VI stopień służbowy”. — Ale czem byłyby te dochody w porównaniu z dobrze idącą kancelarją adwokacką? Więc mówiono tak: „Pan musi rozumieć, że Pan musi budować Państwo Polskie, a Państwo Polskie może dać Panu taką rekompensatę tylko, na jaką je stać”. — I oto znalazło się w ustawie postanowienie, że Rząd ma prawo zaliczyć 20 lat pracy zawodowej w tym wypadku, kiedy Państwu praca tego człowieka jest potrzebna. Nie myślano o fryzjerach, ani o kominiarzach, ale o ludziach, którzy w pracy państwowej byli niezbędni. Ja mogę Panom cytować liczne wypadki personalne, w jakiej sytuacji Panowie postawili tych ludzi. Ludzie, którzy z patrjotyzmu i miłości poszli do służby państwowej, liczyli, że będą mieli na stare lata jakie takie zabezpieczenie dla siebie i swoich rodzin. A teraz Panowie powiadacie, że nie zaliczycie im wszystkich przyznanych dawniej lat, tylko powiadacie: będziecie mieli tyle lat, ile mieliście lat w służbie polskiej. Jeżeli mieli 5 lat, to jeszcze 5, razem będzie 10, podczas gdy mieli 20 i pewną emeryturkę, która choć skromna, mogła wystarczyć do życia. Teraz te emerytury spadły prawie do 50%. I p. referent może dziś powiedzieć: niema praw nabytych. P. Minister Skarbu, który jednocześnie jest prawnikiem, powiedział, że nie uznaje się tego w prawie cywilnem, chociaż w rzymskiem uznaje się. Można odpowiedzieć na to, że my mamy cywilizację rzymską i że my mamy pewne pojęcia moralne wyniesione z kultury zachodniej, rzymskiej. Trzeba wreszcie sobie powiedzieć, że istnieje także pewien obowiązek szanowania własnego Państwa, które powiada w ustawie: daję ci takie prawo, a więc to prawo tobie się należy. — A jeżeli p. referent podawał tutaj cytaty różnych autorytetów, to pozwolę sobie zacytować autorytet, który dla Panów powinien być również poważny, mianowicie autorytet Prezydenta Rzeczypospolitej. Mianowicie w r. 1926 wyszło rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z mocą ustawy o przedsiębiorstwie P. K. P. Tam w art. 25 mówi się tak: rozporządzenie Rady Ministrów ustala uprawnienia emerytalne pracowników P. K. P., objęte artykułem 23. ustęp 1, przy przestrzeganiu zasady nieukrócenia praw dotychczas nabytych. To rozporządzenie jest tutaj powołane. Mianowicie w art. 11 tej noweli. A więc we wrześniu 1926 r. czyli za rządów pomajowych, przedstawiono Prezydentowi do podpisania dekret, żeby najwyższą swoją władzą i autorytetem, a więc nie jakiś niechlujny Sejm z 1923 r., który takie niemoralne ustawy uchwalał, ale Prezydent, stwierdził, że są prawa nabyte.</u>
<u xml:id="u-66.13" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Ja to także stwierdzam.)</u>
<u xml:id="u-66.14" who="#PKornecki">I że są dobrze nabyte. Ja twierdzę, Wysoki Sejmie, że ci urzędnicy, powiedzmy b. Galicji, Polacy, na których opierała się w 90% praca społeczno-narodowa,...</u>
<u xml:id="u-66.15" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Zgoda. Pan zna moje stanowisko w tej sprawie.)</u>
<u xml:id="u-66.16" who="#PKornecki">...nauczycielstwo, sędziowie, kolejarze pracowali dla Polski. Kolejarze w czasie wojny cudów dokazywali. Niemców z Ukrainy ekspedjując, całą masę różnych środków aprowizacyjnych umieli po drodze wywekslować, ażeby to dla biednych głodnych ludzi zostało. Oni w czasie walk o niepodległość zachowywali się w sposób prawdziwie patrjotyczny. Albowiem to są ludzie, którzy pracowali pod firma, państwa zaborczego, ale dla idei Polski niepodległej. Płacili swe kładki emerytalne i liczyli na to, że poświęcając swoje życie pracy publicznej dla dobra publicznego, starość będą mieli zapewnioną. Tamte państwa, Austrja, Rosja, czy Niemcy, gdyby istniały, byłyby im zapewniły te emerytury. Jak się musieli cieszyć, gdy powstało niepodległe Państwo Polskie, że przecież ta ojczyzna, dla której pracowali, ich nie odepchnie, że to Państwo Polskie tembardziej uzna ich prawa. Dekret Prezydenta wymieniony przezemnie stwierdza też istnienie praw nabytych. Panowie dziś zmieniają stanowisko.</u>
<u xml:id="u-66.17" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Nie.)</u>
<u xml:id="u-66.18" who="#PKornecki">P. Minister Skarbu p. Wiceminister Starzyński i p. referent kwestjonują prawa nabyte.</u>
<u xml:id="u-66.19" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Także nie.)</u>
<u xml:id="u-66.20" who="#PKornecki">Ale co zrobić z tym dekretem? Panowie znali ten dekret. Przychodzi się obecnie z nowelą i powiada się: Skreśla się ostatnią część tego zdania, które przeczytałem „przy przestrzeganiu zasady nieukrócania praw nabytych”. A zatem, ażeby nie było śladu tego, że Rząd sanacyjny prawa nabyte funkcjonarjuszów państwowych uznaje, trzeba było to skreślić, ażeby powiedzieć z trybuny: Niema praw nabytych! I proszę Wysokiej Izby, p. Minister Skarbu i p. Wiceminister jeden w jeden sposób, drugi w inny sposób, występują przeciw prawom nabytym; mianowicie p. Wiceminister Starzyński powiada w Senacie dnia 17 b. m., że to żądanie co do praw nabytych byłoby słuszne, gdyby Państwo Polskie istniało już przez pełny okres wysługi emreytalnej, t. j. 35 lat, tymczasem składki się potrąca od 1923 r., zobowiązanie prawne nie istnieje zatem co do emerytów, chociażby wbrew starej rzymskiej zasadzie o prawie nabyłem. Wiemy o tem, że my przecież z Rzymu mamy swoją cywilizację.</u>
<u xml:id="u-66.21" who="#PKornecki">P. Minister Skarbu zaś powiada, że niema praw nabytych. „W dziedzinie publiczno prawnej — mówi — właściwie niema mowy o prawach nabytych, wypłata emerytur w Polsce należy obecnie do zakresu charytatywnego”.</u>
<u xml:id="u-66.22" who="#komentarz">(Głos na ławach P. P. S.: Jałmużna!)</u>
<u xml:id="u-66.23" who="#PKornecki">Proszę Wysokiej Izby, więc to jet traktowanie urzędnika państwowego? To jest traktowanie tego człowieka, który całe życie poświęca Państwu?</u>
<u xml:id="u-66.24" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Ależ Panie Pośle, Pan zawsze nieprawdziwie cytuje!)</u>
<u xml:id="u-66.25" who="#PKornecki">Panie Marszałku, cytuję dosłownie.</u>
<u xml:id="u-66.26" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Tego absolutnie nikt nie powiedział!)</u>
<u xml:id="u-66.27" who="#PKornecki">Cytuję za „Gazetą Polską”, Panie Marszałku. „Gazeta Polska”, niedziela 21 lutego:</u>
<u xml:id="u-66.28" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-66.29" who="#PKornecki">„Następnie p. minister zajął się kwestją t. zw. praw nabytych. W dziedzinie publiczno-prawnej nie może być mowy o prawach nabytych. Przykładem tego jest wyrok Najwyższego Trybunału Administracyjnego, orzekający, że urzędnik przed przeniesieniem w stan spoczynku wogóle nie ma nabytych praw emerytalnych”. Przed przeniesieniem go w stan spoczynku, a nie po przeniesieniu, to jest różnica.</u>
<u xml:id="u-66.30" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-66.31" who="#PKornecki">A mowa jest o emerytach przedewszystkiem. „Inaczej rzecz wygląda w dziedzinie prawa cywilnego. Rząd w stosunku do tej zasady postępuje bardzo oględnie”.</u>
<u xml:id="u-66.32" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: To było mówione o emerytach państw zaborczych, przypominam i wtedy to jest prawdą, nie neguję, p. minister użył wyrażenia, że to jest czysto charytatywny stosunek.)</u>
<u xml:id="u-66.33" who="#PKornecki">Otóż Wysoka Izbo, my twierdzimy, że jeżeli ustawa państwowa przyznaje funkcjonarjuszom państwowym i emerytom pewne prawa, nie można mówić o momencie charytatywnym. Trzeba tedy powiedzieć, że odsyła się tych starców, wdowy i sieroty do jakiegoś komitetu dobroczynności takiego czy innego i niech się niemi opiekuje.</u>
<u xml:id="u-66.34" who="#PKornecki">Jak długo jest ustawa, która daje pewne prawa, tak długo nie można mówić o względach charytatywnych.</u>
<u xml:id="u-66.35" who="#PKornecki">Proszę Wysokiej Izby, p. Polakiewicz powiedział słusznie, że kto ponosi odpowiedzialność za Państwo — a Panowie w tej chwili ją ponoszą, — musi dbać o pewne zasadnicze rzeczy, taką rzeczą jest utrzymanie równowagi budżetu. Powiedział p. Polakiewicz, że jest równowaga budżetu, nie chce brać zasług na siebie, czy na kogo innego, ale jest ta równowaga budżetu zasługą obecnego Rządu. Otóż niema równowagi ani w budżecie, który Panowie uchwalili, ani w budżecie wykonywanym za rok ubiegły. Ale oczywiście trzeba się troszczyć o równowagę budżetu. Następnie powiada p. Polakiewicz, że aby tę równowagę utrzymać, trzeba zmniejszyć wydatki.</u>
<u xml:id="u-66.36" who="#PKornecki">Otóż jest rzeczą zrozumiałą, że ci, którzy ponoszą odpowiedzialność za losy Państwa, muszą się o te rzeczy troszczyć.</u>
<u xml:id="u-66.37" who="#PKornecki">Proszę Wysokiej Izby, zasiadając w opozycji, mybyśmy się nie dziwili, gdyby Państwo znalazło się w tej sytuacji, że na dzień 1 maja będzie mogło wypłacić tylko połowę pensji, Byłoby to pewnego rodzaju bankructwem, że Państwo płaci połowę, ale to dotknęłoby wszystkich sprawiedliwie. Państwo bankrutuje — można powiedzieć, że przez rok będziemy płacić połowę. Urzędnicy i emeryci zrozumieliby, że dla tego Państwa, dla którego walczyli i pracowali w taki czy inny sposób, trzeba jeszcze i to dodać.</u>
<u xml:id="u-66.38" who="#PKornecki">Ale nie możemy się zgodzić z tą zasadą, z którą Rząd przystąpił do tej noweli, z zasadą prawną. Mówiłem o prawach nabytych, które istnieją wbrew temu, co powiedział p. referent.</u>
<u xml:id="u-66.39" who="#PKornecki">Następnie nie może się nasze sumienie ustawodawcze, poczucie prawa pogodzić z tem, żeby to odbieranie praw nabytych miało takie rozmaite formy i żeby ustawa mogła działać wstecz. Cóż mamy w tej noweli? W art. 1 ustęp 4 podwyższa się minimum wysługi z 10 do 15 lat, zmienia się więc art. 7 ustawy emerytalnej, podwyższa się minimum z 10 na 15 lat, dając nie po 10 latach 40%, lecz po 15 latach 40% uposażenia. Ta zmiana obejmuje wszystkich, którzy otrzymali wymiar emerytalny na podstawie obowiązującej dotychczas ustawy. Wszystkie zatem pobory od 1 lipca 1933 r. mają być przerachowane w myśl tej zasady. Ustawa zatem działa wstecz. Rozumiem, że parlament może stanąć na tem stanowisku, że nie stać państwa na to” aby liczyć tak, jak dotychczas, że trzeba liczyć inaczej. We wszystkich państwach cywilizowanych ustawy obowiązują po pewnej dacie i konsekwencje działają na przyszłość.</u>
<u xml:id="u-66.40" who="#PKornecki">Następnie jest poprostu nie do uwierzenia, w jaki sposób traktuje emerytów nasze ustawodawstwo emerytalne. Mam na myśli art. 25 ustawy emerytalnej. Art. 25 dotyczy emerytów, którzy przyjmują stanowiska płatne w służbie publicznej i prywatnej i pobierają oprócz uposażenia emerytalnego uposażenie za pracę, którą sprawują.</u>
<u xml:id="u-66.41" who="#PKornecki">Historja tego art. 25 jest dość osobliwa. Mianowicie w r. 1929 nowela emerytalna, która miałem zaszczyt referować, skreśliła ten art. 25, stanęła na stanowisku, że niema racji temu emerytowi, który chce pracować, zabronić pracować, tembardziej, jeżeli on ma nędzne uposażenie. Otóż skreślono wtedy to ograniczenie emerytów, którzy biorą uposażenia emerytalne nie w charakterze charytatywnym, bo im się to należy, bo płacili składkę emerytalną, żeby mieli prawo swobody obywatelskiej, żeby mając 150 czy 200 zł. emerytury mogli zarobić drugie tyle. Skreślono więc ten artykuł w r. 1929. Panowie ten artykuł w r. 1931 przywróciliście i zmieniliście tak, że wolno przyjąć posadę w instytucji samorządowej, ubezpieczeń społecznych pod warunkiem, że dodatkowe uposażenie razem z emerytalnemi poborami nie przekroczy 150% uposażenia, jakie się miało w chwili przejścia na emeryturę. Czyli wolno było dorobić połowę poborów otrzymywanych w momencie przechodzenia na emeryturę. Było powiedziane 150% tego uposażenia, które pobierał. Jeżeli pobierał 500 zł. mając 5 dzieci i żonę, to wolno mu było zarobić dodatkowo 250 zł., i mieć razem 750 zł. Co się teraz robi w tej noweli? Powiada się tak. Zmienia się ten art 25 w ten sposób, że wolno zarobić te 150%, ale trzeba liczyć nie od tej płacy, jaką się brało, przechodząc na emeryturę, albo ile będzie się należeć obecnie po obliczeniu dodatków rodzinnych, tylko trzeba liczyć od upożenia samotnego.</u>
<u xml:id="u-66.42" who="#PKornecki">Jak to się przedstawia? Przedstawiono mi obliczenia bardzo ciekawe, które przytoczę, i które najlepiej ilustrują sprawę. Nie wiem, z jakiego powodu wprowadzono to postanowienie. Nie wiem, z jakiego powodu to także ma przynieść może oszczędności dla Skarbu? Nie mogę znaleźć tej oszczędności. Chyba tylko to, żeby tych ludzi, których wyrzucono ze służby państwowej, gnębić do ostateczności, by tę rękę która ich wyrzuciła z pracy, czuli ciągle, na każdym kroku.</u>
<u xml:id="u-66.43" who="#PKornecki">Przykład. Kierownik szkoły powszechnej, żonaty z czworgiem dzieci przeszedł po 31 latach służby policzalnych do emerytury od 1 lutego 1931 r. w stan spoczynku. Ile wolno mu zarobić, gdy obejmie np. agencję ubezpieczeniową? Odpowiedź: kierownik ten pobierał dnia 1 stycznia 1931 r., przed wyjściem na emeryturę uposażenie według stopnia 7 c), a więc zasadniczą płacę z dodatkiem regulacyjnym 335 zł 40 gr, 10% — 33 zł, 54 gr, 15% — 55 zł, 34 gr, za 5 członków rodziny po 23 zł 93 gr, to jest 111 zł 65 gr, 20% dodatek za mieszkanie 40 zł 60 gr, stołeczny — 128 zł. 78 gr. za kierownictwo — 29 zł. 07 gr., za administrację 12 zł. 78 gr, razem 755 zł 28 gr. Wolno mu więc według noweli z zeszłego roku zarobić połowę jeszcze. A więc ta ubezpieczalnia, w której wziął agencję, mogła mu zapłacić jeszcze 377 zł 64 gr. Wziął sobie tę ubezpieczalnię na swoje nieszczęście, siedział, czując, że ma ustawę uchwaloną przez parlament, więc będzie mógł tych biednych 377 zł zarobić. Spotkała go później niespodzianka — odebranie 15%, potem odpadł dodatek stołeczny. Dość, że dojechał, proszę Wysokiej Izby, po tych obcięciach, które były, razem z emeryturą do 597 zł 03 groszy. Proszę Panów, dlaczego? Dlatego, że po tych obcięciach jego pensja, która wynosiła 755 zł, spadła znacznie, a to wskutek tego, że obecnie dodatku za członków rodziny się nie dolicza. Mamy tu zatem smutny wynik, że wraz z asekuracją będzie mógł zarobić 597 zł A zamiast 150% będzie miał, 78% tego, co miał przed emeryturą. A jeszcze dalszy rachunek wykazuje, że gdyby to była instytucja samorządu miejskiego lub. robota w pracy państwowej, to w tym roku nasłałby zwrócić tyle, że toby wynosiło 16-miesięczne jego uposażenie emerytalne, bo ustawa obecna działa wstecz od 1 kwietnia 1931 r. Trudno zrozumieć, dlaczego tych ludzi w ten sposób się traktuje. Odbiera się te prawa, które się dało przed rokiem i każę się działać prawu wstecz ze wszystkiemi skutkami które wynikają z tej różnicy zarobków.</u>
<u xml:id="u-66.44" who="#PKornecki">Dodatek do art.84 pozbawia znowu pewnych praw. Mianowicie art. 84 ustawy emerytalnej powiada, że ci funkcjonariusze państwowi, którzy przeszli do służby polskiej ze służby państw zaborczych, mogli mieć zaliczone do wysługi lat lata służby zaborczej pod warunkiem, że się zrzekli i przekazali Skarbowi Państwa swoje pretensje do funduszu emerytalnego państw zaborczych względnie do kas emerytalnych specjalnych, które były prowadzone. W Kongresówce np. o ile mi wiadomo, płacili 10%; ustawa postawiła w ten sposób kwestie w 1923 r.: złóż deklarację że zrzekasz się pretensji do tych kas, a my ci zaliczymy te lata, przez które płaciłeś składki na emeryturę. W ten sposób było to pomyślane, że Rząd będzie się z temi kasami procesował, a tymczasem urzędnik ma te sprawę załatwioną. Ale, proszę Panów, artykuł tej noweli obecnie powiada, że ta deklaracja, złożona w 1923 r. nie może być uważana na równi z płaceniem składek emerytalnych za te lata. Wstawia się to postanowienie po to, ażeby urzędnik nie mógł przypadkiem z tytułu złożenia deklaracji rościć pretensyj do Skarbu, gdy jakaś następna nowela, czy zarządzenie ministerjalne odbiorze owe lata przesłużone przedtem w służbie zaborczej.</u>
<u xml:id="u-66.45" who="#PKornecki">Przechodzę dalej. Art. 2 noweli cofa prawo do dodatku na żonę poślubioną po przejściu na emeryturę. W noweli zeszłorocznej było wprowadzone postanowienie, a p. referent, charakteryzując nowelę chwalił, że zawiera ona dodatnie punkty, że nawet na żonę poślubioną po przejściu na emeryturę daje dodatek. To było tamtego roku. Tego roku to się odbiera.</u>
<u xml:id="u-66.46" who="#komentarz">(P. Reger: Tamtego roku to był wielki sukces, a teraz to jest źle.)</u>
<u xml:id="u-66.47" who="#PKornecki">Dalej art. 4. noweli, którą mamy przed sobą, musi również wywołać zaniepokojenie wobec dalszego postanowienia, które widzimy. Mianowicie zarządza ona, że wszyscy urzędnicy państwowi, którzy mają zaliczone do emerytury lata służby w państwach zaborczych, będą musieli do dnia 31 grudnia 1933 r. przedstawić dokumenty, że im to prawo przysługuje i będzie nowa weryfikacja. Otóż obawiam się, że kry je się tu znowu jakaś myśl uboczna, którą można było wyprowadzić z dzisiejszego przemówienia referenta o prawach nabytych: bo to są prawa nabyte, bo Ministerstwo zafiksowało, że już tyle lat im się zalicza.</u>
<u xml:id="u-66.48" who="#PKornecki">Teraz na nowo żąda się złożenia dowodów do końca grudnia. Jeżeli ktoś jakiś dokument zgubił, to mu się nowie, że te lata nie będą zaliczone. I poco to wszystko? Widoczna jest tendencja, która zmierzą do tego, ażeby urzędników pozbawić nabytych praw. Nie godzimy się na odjęcie praw tym wszystikm urzędnikom, którzy dziś są emerytami, którzy mają dekrety emerytalne, ażeby dzisiaj na nowo przeprowadzać rewizję i odbierać im to co już uzyskali. Być może, że p. Wicemarszałek Polakiewicz ma rację, że emeryci są w najlepszych warunkach, bo nie będąc przywiązanymi do służby, mogą iź miejsca na miejsce jeździć. Tylko nie widzę w Polsce dzisiaj punktów, do których możnaby tych emerytów skierować, ażeby mieli życie tańsze.</u>
<u xml:id="u-66.49" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Wolne żarty!)</u>
<u xml:id="u-66.50" who="#PKornecki">Pozatem wiadomo, że emeryci ci mogą mieć dzieci chodzące do szkoły, mogą mieć jakiś kawałek ogródka, jakiś domek i tego rodzaju stawianie kwestji, że ty bracie jesteś wolny i możesz sobie jechać, jest niesłuszne — musielibyśmy chyba zorganizować z inicjatywy rządowe i jakieś osiedla dla emerytów przy pomocy rządowej, to mogłoby być wówczas wykonalne.</u>
<u xml:id="u-66.51" who="#PKornecki">Proszę Wysokiej Izby! Już wspominałem o tem, co ma spotkać kolejarzy, mianowicie, że prawa nabyte, zastrzeżone w dekresie Prezydenta, mają być im odebrane i że ich zaopatrzenia emerytalne mają być zależne od woli Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-66.52" who="#PKornecki">Wysoka Izbo! Teoria, którą rozwinął p. Wicemarszałek Polakiewicz jako referent co do stosunku do emerytów, pogląd charytatywnego działania Państwa w dziedzinie emerytalnej, wypowiedziany przez P« Ministra Skarbu, te argumenty, które podnosili, nie mogły nas przekonać do tak sformułowanej ustawy. Na każdym kroku, jak wykazałem, w tej noweli są postanowienia, które musza razić poczucie prawa. My nie chcemy dotykać kwestji 8% składek emerytalnych. to jest rzecz innej kategorii to można zawsze regulować tak czy inaczej. Tu chodzi o zasadę prawa, prawa, które jest dobrem prawem, bo je uchwalił Sejm w roku 1923. a i w r. 1931 pewne rzeczy uchwalaliśmy, co zostało zmienione. Nas niepokoi ta płynność, ta zmienność poglądów na stosunek do prawa, a nawet zupełnie wyraźne naruszenie tych praw, odrzucenie rzymskiego ustosunkowania się do zasady prawa nabytego, które jednak dla nas ma stały sens. Ja nie stoję na tem stanowisku, ale urzędnicy powołują się na art. 99 Konstytucji i wprost traktują nabyte prawa na równi z prawami posiadanemi; ja tak daleko nie idę, twierdzę jednak, że prawo nabyte jest. Jest oczywistą rzeczą, że ten stosunek, który reprezentuje p. Polakiewicz, jest niewłaściwy. Między innemi artykułami mam artykuł wstępny w „Ilustrowanym Kurjerze” krakowskim, który pisze tak: płyną te skargi ludzi, tych emerytów, żalą się ci maluczcy, spracowani, schorowani, niemający w społeczeństwie zorganizowanego przedstawicielstwa i nie mający odpowiednich sił do przeforsowania słusznych praw i pretensyj. Emeryci strajkować nie mogą, mogą się skarżyć: więc skarżą się i żalą nietylko na krzywdę materjalną, ale na krzywdę moralną, polegającą na zlekceważeniu ich słusznych praw.</u>
<u xml:id="u-66.53" who="#komentarz">(P. Kleszczyński: Czy wszystkie brukowce będzie Pan odczytywał?)</u>
<u xml:id="u-66.54" who="#PKornecki">Jeżeli Pan uważa „Ilustrowany Kurjer” za brukowiec, to trudno, ja uważam, że wyraża on opinję, która jest w społeczeństwie. Nie chcę więcej Panów nużyć, ale mam tu memorjał urzędników śląskich, który poprostu z pewnem krwawieniem serca się czyta, kiedy piszą, że wobec tej noweli dzieją się takie sceny, że ci ślązacy, którzy optowali za Niemcami i mają dziś od rządu pruskiego emerytury, dlatego że optowali za nim, śmieją się z tych, którzy głosowali za Polską, i powiadają: my mamy nietylko dwa czy trzy razy więcej, ale nam nie odbierają, a wam ciągle odbierają. Oto, jak wyszliście na tej Polsce.</u>
<u xml:id="u-66.55" who="#komentarz">(P. Polakiewicz: Niech Pan przeczyta ten ustęp.)</u>
<u xml:id="u-66.56" who="#PKornecki">Ja nie czytam go dlatego, że nie jest pora na to, ale nie mogę przemilczeć tego faktu, że tak jest, że ci którzy za Niemcami głosowali, są w lepszej sytuacji, chociaż Rzesza Niemiecka tak znowu lepiej od nas nie stoi. I to są rzeczy, do których trzeba przystępować z wielką ostrożnością. Tych urzędników nie ma kto bronić. My nie chcemy ich bronić, nas tylko razi gwałcenie poczucia prawa. Zresztą oficjalni obrońcy urzędników siedzą tutaj.</u>
<u xml:id="u-66.57" who="#komentarz">(Pokazuje na B. B.)</u>
<u xml:id="u-66.58" who="#PKornecki">A ile im przedtem obiecywano, a dziś, jak się te rzeczy realizuje? Jabym rozumiał, żeby odebrać 20% — 30%, bo Skarb Państwa tego wymaga, ale tak dokuczliwe postanowienia, które kłócą się z elementarnem poczuciem prawa i sprawiedliwości, muszą nas razić.</u>
<u xml:id="u-66.59" who="#PKornecki">I dlatego, ponieważ widzimy tu naruszenie poczucia prawa i uważamy, że takiej ustawy w polskiem ustawodawstwie nie powinno być, zgłaszam wniosek formalny, ażeby odesłać ustawę do Komisji Budżetowej, która w połączeniu z Komisją Prawniczą jeszcze raz rozpatrzy nowelę, aby jej nadać formę, która będzie zgodną z poczuciem prawa. Gdyby ten wniosek upadł, to oświadczamy, że nie moglibyśmy nawet obecnością swoją na tej sali brać odpowiedzialności za uchwalenie tej ustawy, właśnie z tych względów, które wymieniłem, że nas razi i boli łamanie poczucia prawa.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#WicemarszałekCar">Zgłoszono wniosek formalny, ażeby odesłać sprawę z powrotem do komisji. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość, wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#komentarz">(P. Reger: Stoi większość.)</u>
<u xml:id="u-67.2" who="#WicemarszałekCar">Już ogłosiłem wynik głosowania i drugi raz nie będę głosował.</u>
<u xml:id="u-67.3" who="#komentarz">(P. Reger: Stwierdzam, że stała większość.)</u>
<u xml:id="u-67.4" who="#WicemarszałekCar">Głos ma p. Reger.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#PReger">Referent p. Polakiewicz na samym wstępie potwierdził to, co ja w pierwszem czytaniu tej ustawy powiedziałem. Powiedział p. referent, że ta ustawa właściwie tylko ma znaczenie oszczędnościowo-stabilizacyjne, Chodzi o to, ażeby utrzymać stabilizację waluty i budżetu, czyli innemi słowy, że to jest nic innego, jak tylko przedłożenie fiskalne, O ile ono jest przedłożeniem fiskalnem, to jest tem samem, w mojem zrozumieniu, rzeczą wybitnie antyspołeczną. A ja będę się jeszcze starał w sposób objektywny, najbardziej rzeczowy i spokojny, udowodnić Panom, że nietylko jest antyspołeczną, ale że ona jest naprawdę szkodliwą dla gospodarki w Polsce, dla powagi Polski wewnątrz i na zewnątrz.</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#PReger">Żeby się odrazu z wywodami p. referenta rozprawić i nie powracać potem do niektórych rzeczy, chcę tu jedno pytanie postawić. Przecież mamy już teraz jakąś dziesiątą nowelę co do tej sprawy, za czasów pomajowych już jest to szósta albo piąta nowela, z tego dwie to były rozporządzenia p. Prezydenta Rzeczypospolitej. Sam p. Polakiewicz już raz tę sprawę referował. I nie mogę się temu nadziwić, jak można tu przyjść i opowiadać nam bardzo żałosne, a miejscami trochę humorystyczne romanse o tem, w jaki to sposób byli krzywdzeni naprzykład legjoniści przy wyznaczaniu im emerytury, jak się nie doliczało im służby wojennej i t. d. Jeśli te braki w ustawie emerytalnej z 1923 r. istniały, to te braki można było już dawno naprawić, a nie dopiero dziś z tem przychodzić i nam tu jako argument — przeciw czemu? — przeciw wielkiej zasadzie, o którą tu chodzi, przytaczać. A tą zasadą są nabyte prawa, Jako socjalista, wychowany na starych filozoficznych i prawnych poglądach wszystkich socjalistów od półtorasta lat, muszę Panom powiedzieć, że praw nabytych w znaczeniu praw publicznych nie uznaję, W każdym razie ja osobiście bezwzględnie ich nie uznaję.</u>
<u xml:id="u-68.3" who="#PReger">Proszę Panów, zgrzeszyłbym sam przeciwko sobie, ośmieszyłbym się, gdybym chciał dziś prawa nabyte respektować, skoro ja sam w r. 1918 obaliłem jedno z najstarszych nabytych praw, gdy jako prezydent Rady Narodowej w Cieszynie, zarządziłem konfiskatę dóbr arcyksięcia Fryderyka Habsburga, Prawo dobrze nabyte, istniejące od króla Ćwieczka, od niesłychanie dawnych czasów, kiedy Śląsk po raz pierwszy oderwał się od Polski, istniejące zatem od 600 czy 700 lat, prawo Habsburgów kopnąłem poprostu i powiedziałem, że jeżeli się Fryderyk Wieszadeł ukaże na Śląsku, należy go aresztować. Prawa nabyte mnie nie odchodzą nic a nic, pozrzucano monarchów z tronów.</u>
<u xml:id="u-68.4" who="#PReger">Ale są oprócz tego jeszcze inne prawa nabyte, na których dzisiejszy porządek społeczny kapitalistyczno-burżuazyjny opiera się, to jest prawo własności. Te są wymienione w Konstytucji i wyraźnie zastrzeżone, że są święte i nietykalne. Spróbujcie tylko Panowie, tę gałąź podcinać! Nie mamy nic przeciw temu, ja Wam jeszcze pomogę, ale wtedy zobaczymy, jak będziecie wyglądali!</u>
<u xml:id="u-68.5" who="#PReger">Ale całkiem co innego są prawno-publiczne prawa nabyte, co innego są te prawa, które są zastrzeżone w Konstytucji, w istniejących ustawach i pewnych zobowiązaniach, które Państwo Polskie na siebie dobrowolnie przyjęło, a jeszcze co innego są pewne prawa moralne, do których musimy się poczuwać. P. pos. Polakiewicz przytaczał wyroki Najwyższego Trybunału Administracyjnego, w których rzekomo miało być powiedziane, że prawa nabyte emerytów nie są ważne. Ale p. Polakiewicz ten wyrok odczytał z dziwnem akcentowaniem. To, co się mu podobało, to podkreślał głosem, a to, co mu się nie podobało, tak prędko, jak na pytlu, odczytał. I akurat wszystko to, co było ważne, właśnie tak odczytał. Bo w tym wyroku jest całkiem wyraźnie powiedziane, że jeżeli Państwo dobrowolnie przyjęło na siebie pewne zobowiązania, to jest to prawo nabyte, którego potem naruszać nie wolno. Tak właśnie ta kwest ja wygląda. Nawet co do wszystkich prawno-publicznych zagadnień tak ta rzecz została rozstrzygnięta już w czasie rewolucji francuskiej, między innymi przez niemieckiego filozofa Fichtego i późnej przez wielkiego nauczyciela socjalizmu Ferdynanda Lassala, że prawa nabyte prawno-publiczne o tyle tylko nie obowiązują, o ile ta strona, która je chce obalić, nie przyjęła ich dobrowolnie. Ale skorośmy dobrowolnie przyjęli i skoro jest to w traktatach — a tak jest, nic nie pomogą wszelkie tłumaczenia i krętactwa, jeżeli, Proszę Szanownych Panów, tak było w traktacie wersalskim, w Saint Germain, w Rzymie, w Trianon, we wszystkich traktatach, które Polska zawarła po wojnie, a także w traktacie ryskim było zastrzeżone, że nabyte prawa emerytów, wdów i sierot będą w odpowiedni sposób uznane i przyznane, to nas to obowiązuje, obowiązuje nas nietylko moralnie, ale i materjalnie, bośmy te obowiązki przyjęli na siebie i nie możemy ich teraz z lekkiem sercem byle jak wywracać.</u>
<u xml:id="u-68.6" who="#PReger">Ponieważ na komisji, w prasie swojej i dziś, jako referent, mówił p. Polakiewicz o tem, że deficyt budżetowy wymaga oszczędzania, a pan Minister, jeśli się nie mylę, — w Komisji Budżetowej nie brałem udziału i wiem tylko to, co było w prasie podawane, — pan Minister mówił, że z tego źródła będzie można oszczędzić 18–20 miljonów, i że to jest konieczność, której pominąć nie można, jeżeli tak jest, to trzeba poszukać jakichś innych źródeł. Są fundusze dyspozycyjne, są wysokie pensje, są rozmaite inne sposoby, ściągnięcie podatków z ludzi bogatych, ograniczenie dochodów dyrektorów spółek akcyjnych, koncernów, ale tak nie można stawiać rzeczy, żeby z tych naprawdę już teraz żebraczych emerytur można było jeszcze coś potrącać. Tylko pozwolę sobie zwrócić uwagę na jedną rzecz. Mam tu stosy memorjałów, a pochodzą one nie od jakichś opozycyjnych organizacyj, lecz od organizacyj wiernych rządowi. Przed kilku dniami u mnie była w tej sprawie delegacja, złożona z jednego generała, pułkownika i dwóch majorów — są to również ludzie, którzy należą do Waszego środowiska. I wszystkie podpisy w tych memorjałach, za chwilę niektóre wymienię — są niepodejrzane; chodzi tu o liczne” bardzo liczne, różne organizacje emerytów, o zrzeszenia sanacyjne. To są ludzie, którzy już podczas wyborów w roku 1928, jak również i podczas wyborów w roku 1930 poszli do głosowania jawnie z jedynką, ogromną wielką jedynką. Jeden z organów emerytów np. powiedział: głosuj na jedynkę, a będziesz miał bułkę z masłem i szynką. I teraz tę bułkę z masłem i szynką dostali!</u>
<u xml:id="u-68.7" who="#PReger">I powiada się teraz: na tych żebraczych emerytach trzeba 18 do 20 mil jonów rocznie oszczędzić. Jak oszczędzić? Pozwólcie Panowie, że pewną rzecz wyjaśnię.</u>
<u xml:id="u-68.8" who="#PReger">Budżet w swoich wydatkach wynosi 2.452 miljony, w dochodach 2,300 kilkadziesiąt mil jonów. Tam jest coprawda wykoncypowany jakiś mały deficyt i na pokrycie tego deficytu trzeba tych 18 czy 20 miljonów oszczędzić. Proszę Panów, suma znaków obiegowych, pieniędzy, które mamy w wolnym obiegu, wynosi tylko 1,200 miljonów. Jeżeli chcemy te 2.452 miljonów zebrać, to nasze znaki obiegowe, pieniądze, które posiadamy, muszą nie dwa razy — bo ta suma jest więcej, niż dwukrotnie większa — lecz muszą przynajmniej 3, 4, 5, 6 razy w roku obrócić, aby potem dały ten efekt, aby można było ten podatek ściągnąć. Bo tu trzeba pamiętać jeszcze i o tem, że są inne rozmaite potrzeby, wydatki, na inne cele jeszcze potrzeba tych pieniędzy, na monopol tytoniowy, na wódkę i jeżeli tych pieniędzy nie puścimy w ruch, z czegóż te podatki potem przyjdą?</u>
<u xml:id="u-68.9" who="#PReger">Proszę Panów, obcięcie pensyj urzędnikom, pracownikom państwowym i komunalnym, obcięcie płac i zarobków kolejarzy i warsztatowców, a także i obcięcie emerytur dać może i da całkiem definitywnie tylko ten efekt finansowy, że się zmniejszy dochód Skarbu Państwa. Taki już efekt mamy przecież i dlaczego mamy być ślepi i nie mamy tego zrozumieć, że wskutek zniżenia pensyj urzędniczych o 15% a potem i dalszego zniżenia, które dla niektórych kategoryj dochodzi do 37%, zmniejszył się obrót, a razem ze zmniejszeniem się obrotu przyszło mniejszenie dochodu z podatku, obrotowego i dochodowego i t. p. wszelkich innych źródeł, zmniejszyły się dochody z monopolów, z wódki, piwa, zapałek, cukru, tytoniu i t. d. I koniec tego jest taki, że te oszczędności przynoszą potem w ostatecznym rezultacie tylko niesłychane deficyty, niesłychane braki. Także ta nowa oszczędność na emeryturach spowoduje tylko jeszcze dalsze zmniejszenie się dochodów państwowych. Trudno prorokować, nikt nie jest prorokiem, ale w sferach przemysłowo-handlowych, w izbach przemysłowo handlowych i wszędzie jest jeden głos, tak samo we wszystkich organizacjach rzemieślniczych, we wszelkich organizacjach gospodarczych chłopskich jest jeden tylko głos, że te oszczędności są dla życia gospodarczego klęską, że one tej katastrofy nie wstrzymają i nie odsuną, lecz przeciwnie — te oszczędności na pracy, zarobkach i emeryturach przyspieszą tylko katastrofę.</u>
<u xml:id="u-68.10" who="#PReger">Proszę Szanownych Panów, należy z jak największą energją wystąpić przy tej sposobności także przeciw takiemu dziwnemu jakiemuś ciągle praktykowanemu żonglerstwu zapomocą różnych cyfr. Naprzykład, aby stworzyć pozór, jak nadmierne są ciężary i wydatki na emerytury i t, d” połączono je razem z innemi wydatkami — z prasy to wiem. Zdaje mi się, że to p. Wiceminister Starzyński połączył emerytury, zasiłki dla bezrobotnych i jakieś inne jeszcze różne historje razem i oczywista rzecz, potem tak wielkie sumy sobie wyliczył. Naturalnie, że takie wyliczenia można robić, ale nie w ten sposób, każdą rzecz osobno trzeba oddzielić, a wtedy będzie się wiedziało, jaki jest czego efekt i co jest czego skutkiem.</u>
<u xml:id="u-68.11" who="#PReger">Urzędnik, idący na emeryturę, traci całe mnóstwo rozmaitych innych dodatków, a mianowicie dodatek na dzieci, na pomoc lekarską, dodatki funkcyjne, dodatek na opłatę szkolną i potem kończy się tem, że dostaje emeryturę, z której on absolutnie wyżyć nie może. Rada bardzo ładna i ciekawa p. dra Polakiewicza nie da się, niestety, urzeczywistnić. P. dr. Polakiewicz opowiadał o licznych listach, które otrzymuje, twierdził, że bardzo dużo dostaje anonimów. Otrzymałem jeden z takich listów, który został do nas zaadresowany i to jest odpowiedź na te dobre rady p. dra Polakiewicza dla emerytów, Pisze biedaczysko w ten sposób — przeczytam najważniejsze ustępy:</u>
<u xml:id="u-68.12" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-68.13" who="#PReger">„Od sześciu lat jestem emerytowanym nauczycielem szkoły powszechnej w Warszawie i wobec bardzo skromnej emerytury jestem zmuszony po przeszło 30-letniem zamieszkiwaniu w stolicy siedzieć zdała od wszelkiej kultury, ruchu umysłowego, zjazdów, zdała od swoich przyjaciół, zajęć i t. d.</u>
<u xml:id="u-68.14" who="#PReger">„Tę nędzną pensyjkę chcą mi swemi ostremi nożycami obciąć, ale tak obciąć, aby teraz była to emerytura żebracza i to będzie całkowicie skazaniem mnie i mojej rodziny na śmierć głodową”.</u>
<u xml:id="u-68.15" who="#PReger">„Nauczyciele szkół początkowych b. zaboru rosyjskiego, dzisiejsi emeryci, to są ci, którzy całe swoje życie nauczycielskie walczyli o szkołę polską z Moskalami, czy to konspiracyjnie, czy też jawnie podczas rewolucji (1905–1906) i nie dali się zgnieść, większość ich siedziała w więzieniach i cierpiała wraz z rodziną głód i nędzę. I tym ludziom obecnie przeznacza się śmierć głodową. Przez nędzę i śmierć starców bojowników o szkołę polską chce się zrównoważyć budżet, a samemu zaszczytnie zapisać się złotemi zgłoskami w dziejach naszej nędzy i niedoli. Cóż znaczą ci ludzie bezbronni, milczeć muszą i jeszcze być wdzięczni, że im rzuci się z łaski ochłapy, przecież nie pójdą do b. zaborców po swoje składki emerytalne, których tak wiele opłacili, Czy za 12 lat od zmartwychwstania Polski komu przyszedł do głowy taki szatański pomysł, aby 10 lat tych ciężkich i smutnych, pełnych represji liczyć za 7 lat polskich, wolnych i radosnych? Przecież nauczycielstwo wówczas pracowało w Polsce, a nie w Rosji, nauczało dzieci polskie i otrzymywało wynagrodzenie od społeczeństwa polskiego. Te 10 lat, które tak lekko się traktuje, były dla nas nieraz wiekiem. Żandarmi, policja i władze szkolne i administracyjne czyhały na nauczyciela Polaka, aby tylko przyłapać w szkole i poza szkołą, czy mówi w szkole po polsku, czy uczy języka polskiego więcej, niż mu wolno, a za historję Polski czekały go cytadela i więzienie. Czy takie 10 lał nie były dla nauczyciela Polaka wiekiem cierpienia i bólu, żeby im teraz wolna Polska tylko za 7 lat liczyła?” I w końcu błaga o to, aby zająć się ich losem, aby nie dopuścić do tego pogorszenia, że przecież głód i nędza najstraszliwsza ich czeka.</u>
<u xml:id="u-68.16" who="#PReger">Nie można powoływać się na to, że emeryci nie płacili do Skarbu Polskiego. Poprzedni mówca zwrócił uwagę na to, że związek emerytów cywilnych administracji i wojska na G. Śląsku nadesłał posłom bardzo obszerny memorjał, z którego podam tylko szczegóły najbardziej interesujące:</u>
<u xml:id="u-68.17" who="#PReger">„Od każdego pracownika, emeryta, wdowy i sieroty zażądano deklaracji, że zrzeka się pretensji do rządu zaborczego i dopiero na podstawie tej deklaracji przyznano emerytury ze Skarbu Polskiego, Żądaniem tej deklaracji Państwo Polskie objęło moralny i faktyczny obowiązek zaopatrzenia emerytów, wdów i sierot.</u>
<u xml:id="u-68.18" who="#PReger">Więc to nie są jakieś tylko pozorne rzeczy. Nie można mówić, że to się skończyło i że już nie ma się praw moralnych, gdyż przez zażądanie tych deklaracyj, przez to, że te deklaracje byli pracownicy podpisali i wręczyli rządowi polskiemu, rząd ten przejął na siebie całkiem formalny, a jak oni piszą, jeszcze moralny i faktyczny obowiązek.</u>
<u xml:id="u-68.19" who="#PReger">Oprócz tego art. 275 traktatu w St, Germain obowiązuje Państwo Polskie do objęcia funduszów ubezpieczeniowych i użycia ich na wykonanie zobowiązań, wypływających z tych ubezpieczeń. Na podstawie tego artykułu, zawarto; konwencję rzymską, która w art. 3 wyraźnie zaznacza, że emerytury mają być wymierzone w tej wysokości, w jakiej były przyznane przez państwo zaborcze, Również rozporządzenie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 24 września 1926 r., (a więc już po maju) dotyczące komercjalizacji Kolei Państwowych, w art. 28 zaznacza, że prawa nabyte przez emerytów i ich rodziny nie mogą być ukrócone, Także Najwyższy Trybunał Administracyjny wyrokiem z dnia 17 lutego 1929 L. R. 302/23 orzekł, że Państwo Polskie jest obowiązane do świadczeń, objętych umowami międzynarodowemi. Ten sam Najwyższy Trybunał orzekł w swych wyrokach, że wymiar emerytur ustalony już raz na podstawie ustawy uposażeniowej i emerytalnej nie może być zmieniony.</u>
<u xml:id="u-68.20" who="#PReger">Więc p. dr. Polakiewicz, jak powiedziałem przed chwilą, wprawdzie odczytał ten wyrok, ale go tak zręcznie odczytał, chcący czy niechcący, że podkreślił tylko pewne rzeczy, a właściwie te najważniejsze rzeczy opuścił. Tam całkiem wyraźnie jest w tym wyroku powiedziane, że emerytury przyznane już nie mogą być zmienione. Przecie ustawa z 30 stycznia 1920 r. o zniesieniu sejmu i wydziału krajowego b. Królestwa Galicji i Lodomerji z Wielkiem Ks. Krakowskiem w art. 2 i 3 zupełnie wyraźnie zaznacza, że Państwo Polskie, obejmując ruchomy i nieruchomy majątek, obejmuje równocześnie wszelkie długi i zobowiązania tego kraju, do którego te zobowiązania należą, więc także emerytury ciążące na funduszu krajowym.</u>
<u xml:id="u-68.21" who="#PReger">Więc w obliczu tych faktów wszelka zmiana obecnej ustawy emerytalnej na niekorzyść emerytów przekreśla nietylko rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej, ale i wszelkie umowy międzynarodowe.</u>
<u xml:id="u-68.22" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-68.23" who="#PReger">Ten nowy projekt o emeryturach to jest poproś tu forma wyroku śmierci na bardzo liczne rzesze emerytów, wdów i sierot. W szczegóły nie będę się teraz zapuszczał, poprzedni mówca p. Kornecki je wyliczył i byłoby zupełnie zbyteczne raz jeszcze je powtarzać. Ale emeryci weterani służby państwowej, którzy za czasów zaborczych niejedną cegiełkę dołożyli do odrodzenia i odbudowy niepodległej ojczyzny, oświadczają, że trzeba koniecznie zwrócić uwagę całego świata na to, co się teraz dzieje. Proszę Panów, co się dzieje? O tem również mówił p. Kornecki, ale to krótko należy jeszcze raz powtórzyć. Tam przecież, na Górnym Śląsku zwłaszcza, jest całe mnóstwo emerytów, obywateli polskich, którzy pobierają emeryturę ze skarbu rzeszy niemieckiej. Emerytura ta jest trzy razy większa, niż emerytura polska. Są tam znowu za to poddani polscy, Polacy, pożenieni z Niemkami, i proszę sobie teraz wyobrazić, jakie tam są teraz stosunki. Proszę sobie wyobrazić rozmowy od okna do okna, od drzwi do drzwi, gdzie mieszkają dwie sąsiadki, może nawet dwie siostry, z których jednej mąż, kolejarz, pobiera emeryturę pruską, krzyżacką, zaborczą, a drugiej mąż pobiera emeryturę polską, I tamten pobiera trzy razy większą, chociaż ten walczył za niepodległość Polski, narażał się, brał udział w jednem, drugiem i trzeciem powstaniu. I teraz nie dość, że emerytura jest niższa, teraz jeszcze za karę za to, że walczył dla Polski, dostaje tę emeryturę zniżoną o 8%, bo taka zniżka teraz została nałożona.</u>
<u xml:id="u-68.24" who="#PReger">Proszę Panów, to są rzeczy nie do wytrzymania. Naturalnie nie mogę się zgodzić na wszytko, co piszą związki emerytów państwowych, samorządowych, komunalnych i wojskowych na Górnym Śląsku z siedzibą w Katowicach, gdzie podpisany jest Mateusz Kulik i Kuropatwa. Ale zwracam uwagę, że ich zdaniem, mają oni prawo na podstawie umowy rzymskiej i na podstawie traktatu wersalskiego zwrócić się do Ligi Narodów i do czynników pozapaństwowych o pomoc i ochronę przeciw tym nadużyciom.</u>
<u xml:id="u-68.25" who="#PReger">Proszę Panów, prosiłem już o to, aby wysłuchano, że nie możemy przecież podcinać tego korzenia, tej gałęzi potężnej, na której sami siedzimy, mówiłem, że to jest niesłychanie niebezpieczna sprawa, właśnie akurat teraz, w dzisiejszym momencie. Ciągle słyszymy o staraniach o pożyczkę, ciągle wysyła się raz p. Koca, drugi raz p. Góreckiego, raz jeszcze Iksa czy Ypsylona, aby szukali za granicą, we Francji poparcia pieniężnego, materjalnego, aby uzyskali jakąś pożyczkę dla dzisiejszych rządów. Ale przecież nie zapominajcie o tem, że taka historja nie da się ukryć, przecież to oberwanie emerytur, zabranie woreczka dziadowskiego tym żebrakom, ten rabunek poprostu, jaki się będzie praktykować na tych biedakach, to się odbije głośnem echem w całej Europie, zwłaszcza tam za granicą, we Francji, gdzie gromadzenie sobie renty lub zbieranie emerytury jest najwyższym ideałem każdego francuskiego obywatela, tam, gdzie właśnie od tych rentjerów można dostać tę pożyczkę. Bo choć to się tak nazywa, że jest gwarancja rządu, że to są banki, ale wiadomo, że te banki mają u siebie w administracji, w przechowaniu pieniądze tych małych rentjerów i emerytów. I gdy ci rentjerzy i emeryci dowiedzą się, co się dzieje, w jaki sposób chce się emerytów w Polsce pokrzywdzić, to proszę Panów, jabym prosił o to, abyście rozważyli tę sprawę, czy to nie jest samobójstwo, które chcecie popełnić.</u>
<u xml:id="u-68.26" who="#komentarz">(P. Żuławski: Niech kończą samobójstwem.)</u>
<u xml:id="u-68.27" who="#PReger">Ja nie jestem tego zdania, że im gorzej, tem lepiej, jestem zdania, że trzeba dążyć do tego, ażeby było lepiej, więc nie można powiedzieć, że niech skończą, miech się powieszą, trzeba upomnieć, niech cofną się jeszcze przed tym strasznym krokiem, bo ta ustawa jest oknem samobójczem na 5 piętrze, gdzieś w domu na Krakowskiem Przedmieściu, niech się rozmyślą jeszcze, że trzeba cię cofnąć.</u>
<u xml:id="u-68.28" who="#PReger">Proszę Panów, gdybyśmy mieli u nas w Polsce to, co być powinno, gdybyśmy mieli jakiś sąd, Trybunał Konstytucyjny, któryby takie sprawy rozpatrywał nie tylko pod tym kątem, czy one są zgodne z brzmieniem, z literą prawa, z duchem Konstytucji, lecz czy one się zgadzają także z potrzebami istotnemi Państwa! Proszę Panów, Najwyższa Izba Kontroli przecież to już Wam powiedziała, że to jest fałszywa droga, po której idziecie, jestem przekonany, że i ten Trybunał Konstytucyjny równieżby Wam to powiedział. Mamy w naszym regulaminie powiedziane, że p. Marszałek Sejmu jest mocen ustawy, które widocznie sprzeciwiają się Konstytucji, zdjąć z porządku dziennego, nie poddawać ich pod głosowanie. Ja wiem, że apel do Pana Marszałka w tym wypadku z mojej strony byłby wielką naiwnością, ale apeluję do Panów wszystkich razem, ażebyście tej strasznej rzeczy nie robili, ażebyście tego morderstwa niewiniątek, tych biedaków-emerytów, nie popełniali. Apeluję do Was, Panowie, ażebyście Panowie uchwalili ten wniosek, który Wam chcę przedłożyć.</u>
<u xml:id="u-68.29" who="#PReger">Stawiam wniosek następujący, dostatecznie poparty:</u>
<u xml:id="u-68.30" who="#PReger">Wysoki Sejm uchwalić raczy: Sejm odrzuca sprawozdanie Komisji Budżetowej o rządowych projektach ustaw o zmianie niektórych przepisów, dotyczących zaopatrzenia emerytalnego funkcjonarjuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druk nr 507) i b) w sprawie zmiany ustawy z dnia 11 grudnia 1923 r. o zaopatrzeniu emerytalnem funkcjonarjuszów państwowych i zawodowych wojskowych (druk nr 440, sprawozdanie druk nr 517).</u>
<u xml:id="u-68.31" who="#PReger">Ten wniosek stawiam i proszę, ażeby Panowie ten wniosek uchwalili.</u>
<u xml:id="u-68.32" who="#PReger">Chcę jeszcze zwrócić na samym końcu uwagę, że doprawdy kolejarze mają rację, jeśli powiadają, że ta nowa ustawa przedewszystkiem jest ciosem przeciwko ich dobrze nabytym prawom. Powtarzać się już nie będę, przeczytałem już przedtem rozporządzenie P. Prezydenta Rzeczypospolitej. Wtedy, kiedy tworzone było przedsiębiorstwo: Polskie Koleje Państwowe, zagwarantowane mu zostało, że żadne prawa nie będą ukrócone. Teraz w obliczu tej ustawy, w obliczu tego, że wogóle to wszystko zostało oddane Ministrowi Komunikacji, względnie Dyrekcjom Kolejowym, już nawet nie żadna ustawa, lecz pierwsze lepsze rozporządzenie kiedybądź wydane, gdy komu wpadnie do głowy, już nie w interesie Państwa, ale w interesie przedsiębiorstwa Polskie Koleje Państwowe może w każdej chwili kolejarzy pozbawić wszystkich praw, jakie słusznie zupełnie nabyli.</u>
<u xml:id="u-68.33" who="#PReger">Jako referent budżetowy przed kilku laty zwracałem na to uwagę, że należałoby emerytury wydzielić zupełnie z budżetu i że należałoby utworzyć dla urzędników państwowych, tak samo jak dla wojskowych, a przedewszytkiem dla kolejarzy odrębne, rządzone przez samych ubezpieczonych, odpowiednio prowadzone i kierowane zakłady ubezpieczeniowe, że trzeba to uczynić czem prędzej. Jeżeli się to uda, jeżeli uda się wydzielić emerytury i uda się utworzyć takie zakłady ubezpieczeniowe, to w krótkim czasie się okaże, że z tych składek, które urzędnicy płacą, będą mogli sami swoje emerytury pokrywać.</u>
<u xml:id="u-68.34" who="#PReger">Tego zaś projektu uchwalić nie możemy, bo jest szkodliwy. Jest to nietylko zamach na prawa emerytalne nabyte, na prawa, do których Państwo Polskie zobowiązało się dobrowolnie, jest zamachem na prawa także i kolejarzy i dlatego oświadczam, że nie będziemy głosować za tym projektem, bo jest wysoce szkodliwy, i dlatego proszę jeszcze raz o przyjęcie mego wniosku!</u>
<u xml:id="u-68.35" who="#komentarz">(Oklaski na ławach P. P. S.)</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#WicemarszałekCar">Są jeszcze zapisani do głosu: p. Pobożny, Jankowski, Wełykanowicz i p. Minister. Wpłynął wniosek p. Starzaka, ażeby po przemówieniu p. Regera zamknąć listę mówców. Kto jest za tym wnioskiem formalnym, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek formalny został przyjęty, lista mówców została ograniczona do mówców, których wymieniłem.</u>
<u xml:id="u-69.1" who="#WicemarszałekCar">Głos ma p. Pobożny.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#PPobożny">W związku z ustawą emerytalną i nowelą do tej ustawy zapisano tyle papieru w ostatnich dniach, zużyto tyle atramentu i zapisano tyle szpalt w dziennikach, że trudnoby znaleźć w Polsce człowieka, któryby powiedział, że nie wie o tem, że zaszła taka okoliczność, że sięga się głęboko do kieszeni emerytów i żąda się poważnej ofiary, sięgającej kilkudziesięciu miljonów złotych rocznie. Czytając te wszystkie memorjały, które otrzymujemy i te artykuły w prasie, przychodzi się do przekonania, że ludzie ci mają słuszność, że upominają się o to, by im pozostawiono to, co dotychczas posiadali. Nie można im odmówić słuszności i dlatego też dziwić się nie można, że wszystkie ugrupowania zajmują w tej kwestji stanowisko i deklarują to stanowisko z tej wysokiej trybuny. I dlatego, ponieważ o tem szeroko się rozpisywano, mówiono w tej chwili na ten temat, powtarzanie tych rzeczy uważam za rzecz zupełnie zbędną, do niczego nie prowadzącą.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#PPobożny">Ja w imieniu i z polecenia Klubu złożę krótkie oświadczenie, by przez to odpowiedzieć na te wszystkie pisma i memorjały, które wszyscy otrzymujemy.</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#PPobożny">Stwierdzamy, że walka o poprawę bytu materjalnego, prowadzona przez pracowników państwowych we wszystkich fazach naszej niepodległej państwowości, nigdy nie ustała. Zmieniał się charakter tej walki, napięcie jej raz słabsze, to znowu było silniejsze, w każdym razie było wiernem odbiciem warunków ekonomicznych tej warstwy społeczeństwa. Równowaga budżetu państwowego uzależniona jest przedewszystkiem od sprawności aparatu administracyjnego, a sprawność ta od spokojnej i wydajnej pracy funkcjonarjuszów państwowych. Nie da się pomyśleć, ażeby pracownicy państwowi, żyjący w skrajnej nędzy i niepewności jutra, mogli tak wydajnie pracować, jak interes Państwa tego wymaga. We wszystkich warsztatach i biurach zbierają się obecnie wynędzniali pracownicy, zatrwożeni o byt swoich rodzin, by żale swoje wyrazić, a czas uchodzi ze stratą dla pracy, której nam tak bardzo potrzeba, jeśli nie chcemy, by Państwo w tym stanie rzeczy zapadło w otchłań rozkładu.</u>
<u xml:id="u-70.3" who="#PPobożny">Rozumiemy dobrze, iż istnieją konieczności państwowe, którym podporządkować się muszą nawet najżywotniejsze interesy poszczególnych warstw społecznych; rozumiemy to tem bardziej, iż żadna klasa społeczna nie złożyła na ołtarzu ojczyzny tyle ofiar, żadna nie opłaciła tego obywatelskiego zrozumienia taką nędzą, żadna nie włożyła w budowę gmachu państwowego tyle samozaparcia się i poświęcenia, ile właśnie pracownicy państwowi. Składają bowiem tę ofiarę od samego początku istnienia Państwa, kiedy to różne warstwy społeczeństwa, w różnych okresach czasu, mogły się cieszyć — choćby przejściowo — przywilejami, a tem samem miały możność choćby częściowo wyrównania poniesionych strat.</u>
<u xml:id="u-70.4" who="#PPobożny">Ofiary składane przez urzędników państwowych kosztem najżywotniej szych potrzeb życiowych dają im niezaprzeczalnie prawo krytyki i ostrego protestu wówczas, gdy ofiary te zaczynają przekraczać granice wytrzymałości, kiedy nie chce się dostrzec szerzącej się naokół w zastraszający sposób nędzy. Nadszedł czas, kiedy na czoło wszystkich konieczności państwowych siłą faktu wysuwa się konieczność uregulowania nędznych poborów urzędniczych, tak w służbie czynnej, jak i emerytów. Nie może być mowy o uszczupleniu. Nie wolno nikomu, a tembardziej odpowiedzialnym kierownikom Państwa odwracać oczu od nędzy, głodu i niepewności jutra tych, w których rękach mienie i bezpieczeństwo, ład i porządek w Państwie spoczywa. Miarodajne czynniki, nie zdając sobie widocznie sprawy z nastrojów, jakie wśród szerokich mas pracowniczych panują, nie mają odwagi spojrzeć nagiej prawdzie w oczy. Jakże nazwać tę niefrasobliwość, wyrażającą się w lekkomyślnem ignorowaniu najżywotniejszych interesów najofiarniejszych obywateli Państwa? Jak nazwać zamiar zmniejszenia poborów urzędniczych i emerytur?</u>
<u xml:id="u-70.5" who="#PPobożny">Warunki, w których się obecnie obraca życie pracownika państwowego, nakładają na nas, jako przedstawicielstwo narodowe, obowiązek pilnej obserwacji wszelkich przejawów wśród tej części społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-70.6" who="#PPobożny">Czyż może być bardziej gorzka ironja? Czyż może być bardziej bolesna rola pracownika państwowego, spoglądającego z niedowierzaniem na poczynania włodarzy Państwa? Czy zapomniano, iż tylko prawdziwa miłość Ojczyzny była tą siłą, która zezwoliła walczącym z ustawicznemi brakami na przetrwanie całej gehenny cierpień, niedostatku i nędzy?</u>
<u xml:id="u-70.7" who="#PPobożny">Wystarczy zajrzeć do ciasnych i zimnych izdebek olbrzymiej większości pracowników, a zapewne ujrzy się wówczas zaniedbaną dotąd dziedzinę życia państwowego. Jeżeli położenie pracowników państwowych w służbie czynnej śmiało nazwać można rozpaczliwem, to byt emerytów jest niczem innem, jak powoi nem konaniem. Emeryci — wspomniano już o tem — tracą najrozmaitsze dodatki funkcyjne, dodatek na dzieci, na pomoc lekarską dla rodziny, na opłaty szkolne, u nas na Śląsku dodatek kresowy. Nędza ich jest tu widoczna. Wspomniano już również o zobowiązaniach, jakie Państwo Polskie na siebie przyjęło, wobec tego jednak, że nakazano mi zwrócić na te zobowiązania uwagę, zmuszony jestem powtórzyć to.</u>
<u xml:id="u-70.8" who="#PPobożny">Stoimy na stanowisku, że projektowane przez Rząd zmiany nie są zgodne z zobowiązaniami Państwa Polskiego, wynikającemu z traktatów i konwencyj międzynarodowych, a w szczególności z traktatu wersalskiego i traktatu w Saint-Germain. Traktat wersalski przewiduje w art. 312, że rząd będzie miał ścisły obowiązek wykonywać zobowiązania z tych ubezpieczeń wypływające. W tej chwili zwrócę uwagę na jedną rzecz. Kwestjonowano w Ministerstwie Komunikacji prawa emerytów kolejowych. Zaskarżyli oni do Trybunału Administracyjnego 5 właśnie w ostatnich tygodniach władze zmuszone były po kilka tysięcy złotych wypłacić, bo proces wygrali. Nie wiem, czy w tym wypadku w nowej ustawie emerytalnej ta sprawa się nie powtórzy. To, co jest powiedziane w rozporządzeniu p. Prezydenta Rzeczypospolitej o przedsiębiorstwie P. K. P. w art. 28, dowodzi niedwuznacznie, że prawa nabyte nie mogą być naruszone. To jest fakt.</u>
<u xml:id="u-70.9" who="#PPobożny">Proszę Panów! Nie będę czytał tego, bo o tem wszystkiem było tu mówione, wierzę w to, że wszyscy jesteśmy przemęczeni, wiemy o tem, że szkoda czasu, by tu na to zwracać uwagę, stwierdzam tylko, że Klub nasz nie może głosować za tym wnioskiem. Wiemy, że głosy nasze nie przeważą na szali, ale takie jest nasze stanowisko i przyłączamy się do wniosku zgłoszonego przed chwilą przez Klub Socjalistyczny.</u>
<u xml:id="u-70.10" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#WicemarszałekCar">Głos ma p. Jan Jankowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#PJanJankowski">Wysoka Izbo! Obóz rządowy przebył w ciągu krótkiego czasu formalną rewolucję w swoich poglądach na uposażenie urzędników państwowych tak czynnych, jak i emerytów.</u>
<u xml:id="u-72.1" who="#PJanJankowski">Wystarczy odczytać parę przemówień w Sejmie przywódców Bloku z r. 1928 i 1929. A więc zacznę od autorytetu bezspornie miarodajnego, jakim jest prof. Krzyżanowski. Przy dyskusji budżetowej nad budżetem Ministerstwa Skarbu i budżetem Emerytur i Rent, 12 czerwca r. 1928 między innemi powiedział:</u>
<u xml:id="u-72.2" who="#PJanJankowski">„Pozatem chciałbym zwrócić uwagę na to, że wnioski moje, odnoszące się do emerytur, nie czynią niestety zadość często podnoszonym postulatom powiększenia emerytur, płatnych emerytom państw zaborczych”. I dalej:</u>
<u xml:id="u-72.3" who="#PJanJankowski">„Z powodu braku środków finansowych ta niewątpliwa krzywda, wyrządzona emerytom państw zaborczych, w tym budżecie nie została usunięta. Jeżeliby stosunki finansowe w przyszłości pozwoliły na to, uważałbym za wskazane, aby tę krzywdę, w miarę sił i możności finansowych naprawić”. To jest odezwanie się p. prof. Krzyżanowskiego, który w sposób wyraźny stwierdził, że emerytom państw zaborczych dzieje się krzywda. Krzywda ta polega na tem, że tylko w 75% lata ich poprzedniej służby zostały policzone do emerytury polskiej. A dalej — tego samego dnia b. Minister Czechowicz mówił w tej samej sprawie między innemi: „Upewniam Panów, że los urzędników leży Rządowi na sercu w stopniu nie mniejszym, niż Sz. Panom”. I dalej: „Ministerstwo Skarbu przygotowało nowy projekt nowej ustawy uposażeniowej, przewidującej zwiększenie poborów o 25%. W przedłożeniu jednak budżetowem nie znaleźliśmy miejsca dla tak dużego, bo 220.000 000 zł. wynoszącego wydatku”. Wreszcie trzeci głos, już może mniej wybitnego przedstawiciela, ale uchodzącego u Panów za speca, p. Karkoszki, który mówił tego samego dnia o tej krzywdzie zaliczenia tylko w 75% poprzedniej służby w ten sposób: „W bliższe szczegóły ustawy emerytalnej nie będę wchodził, lecz przy jej nowelizacji krzywda wyrządzona emerytom z b. zaborów musi być naprawiona”.</u>
<u xml:id="u-72.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-72.5" who="#PJanJankowski">To były głosy, jakie rozlegały się w Sejmie przy rozprawie budżetowej w 1928 r.; również takie samo stanowisko zajęli przedstawiciele Panów w roku następnym. A więc p. Żaczek, b. Wiceminister Skarbu mówił w Sejmie dnia 28 lutego 1929 r.: „Płace pracowników państwowych, jakkolwiek co do swej wysokości są tylko jednym z jaskrawych przejawów powszechnej, nieprawdopodobnie niskiej przeciętnej dochodu społecznego w Polsce, z każdym dniem coraz bardziej wymagają poprawy”. Prof. Krzyżanowski, jako referent mówił: „Przypominam jeszcze raz Wysokiej Izbie bolesną sprawę emerytur dawnych mocarstw zaborczych Chodzi tutaj nietylko o krzywdę materjalną, jest tu niewątpliwie i wielka krzywda moralna, jeżeli się upośledza tego, który przecież w najlepszej wierze i nieraz z bardzo dobrym skutkiem, służąc państwom zaborczym, dbał także o interesy ojczyzny. Rodzi się tu niewątpliwie uczucie krzywdy, postponowania, nierównomiernego traktowania obywateli. Zdaje mi się, że leży w interesie publicznym, ażeby raz ta kwestja została załatwiona, ażeby Rząd w miarę sił i możności przystąpił do zrównania t. zw. emerytur polskich z t. zw. emeryturami dawnych urzędników państw zaborczych”. A więc, Wysoka Izbo, stanowisko zajmowane przez przedstawicieli Bloku Bezpartyjnego w latach 1928 i 1929 w stosunku do tych zagadnień, uposażenia tak czynnych pracowników państwowych, jak i emerytów, było zupełnie wyraźne. Wprawdzie mówił p. prof. Krzyżanowski o możnościach finansowych, ale na to wystarczy zacytować przemówienie b. Ministra Skarbu p. Czechowicza, wygłoszone w dniu 31 października 1928 r. w Sejmie, odnośny wyjątek z tego przemówienia brzmi: „Równowaga budżetowa wytworzyła, bo wytworzyć musiała, atmosferę zaufania do gospodarki państwowej tak wewnątrz kraju, jak i zagranicą. Zdołaliśmy nadto zgromadzić rezerwy skarbowe, które stanowią dostateczne zabezpieczenie na wypadek pogorszenia się koniunktury. Saldo tych rezerw wynosi na dz. 1 września b. r. łącznie z rezerwą w Banku Polskim z pożyczki stabilizacyjnej 502 miljony złotych”. Nie można więc powiedzieć, aby sytuacja finansowa była zła w r. 1928 przy rozpatrywaniu tych zagadnień i aby wtedy możliwości finansowe nie pozwalały na polepszenie bytu urzędników i emerytów państwowych.</u>
<u xml:id="u-72.6" who="#PJanJankowski">Niestety jednak skończyło się tylko na deklaracjach. Następnie przyszły obietnice wyborcze. O tych obietnicach wyborczych tutaj mówić nie chcę dlatego, że niewątpliwie wywołałyby one dzisiaj powszechną wesołość w tej Wysokiej Izbie, nietylko u nas, ale wśród autorów — wyznawców obozu rządowego. Natomiast, jeżeli mowa o wyborach, to muszę wspomnieć o tej lekkomyślności, jakiej się dopuściła pewna część obałamuconych urzędników państwowych, którym zarzucamy nie to, że głosowali na jedynkę, bo kwestja głosowania jest kwest Ją sumienia i rozumu politycznego, w te rzeczy wkraczać nie mam zamiaru, ale którzy lekkomyślnie podeptali jedną z najważniejszych zdobyczy demokracji, o którą demokracja zachodnia walczyła dziesiątki lat, to jest tajność wyborów. Ta rzecz była w sposób lekkomyślny podeptana i to musi być w imię moralności publicznej napiętnowane. Zapomnieli ci urzędnicy, że oni są nie urzędnikami rządu, ale że powinni być urzędnikami Państwa, zapomnieli, że nie są sługami rządu, ale sługami narodu.</u>
<u xml:id="u-72.7" who="#PJanJankowski">Spotkała niestety nie tylko ich, ale cały świat urzędniczy, w bardzo szybkim czasie bardzo dotkliwa kara, mianowicie posypały się zarządzenia w tempie istotnie bardzo ostrem: już 1 kwietnia 1931 r. nastąpiło podwyższenie składki emerytalnej z 3% na 5%, co wynosi rocznie około 16 mil jonów. Dalej 1 maja r. z. cofnięto 15% dodatku, co według urzędowego obliczenia — wszystkie te cyfry będą opierać na przemówieniu obecnego Ministra Skarbu, p. Jana Piłsudskiego w d. 9 października 1931 r. wygłoszonem w Sejmie — wyniosło rocznie 110 miljonów; dalej 30 czerwca nastąpiło wstrzymanie wypłaty szczebli, co wyniosło około 14 miljonów; 1 lipca nastąpiło cofnięcie 20% dodatku stołecznego i połowy kresowego, co wyniosło około 27 miljonów: 1 sierpnia nastąpiło cofnięcie 15% dodatku dla inwalidów, co wyniosło 11 miljonów, dalej, jak powiedział wówczas p. Minister Skarbu, nastąpiły redukcje etatów w administracji, tak że na 246.000 zredukowano 10.354 etatów. Te redukcje i oszczędności przyniosły około 67 miljonów, a te same redukcje w przedsiębiorstwach kolejowem i poczty dały Skarbowi około 53 miljonów. W ten sposób około 300 miljonów w bieżącym roku budżetowym odjęto urzędnikom i emerytom.</u>
<u xml:id="u-72.8" who="#PJanJankowski">Wreszcie przychodzi obecna nowela. Podług rachunku p. Wiceministra Skarbu ma ona wraz z rewizjami emerytur przynieść około 39 miljonów rocznie, bez rewizji 30 miljonów. Więc w ten sposób. jeśli się jeszcze weźmie pod uwagę, że ta nowela będzie dotyczyła również przedsiębiorstwa P. K. P. i Poczty, niewątpliwie te wszystkie redukcje, oszczędności, wstrzymanie szczebli i t. d. przekroczą 350 milionów rocznie. Mówi się, przynajmniej p. referent Wicemarszałek Polakiewicz tak tę rzecz stawiał, że konieczność państwowa tego wymaga. Ale ja pozwolę sobie zapytać się, czy konieczność państwowa wymagała robienia masowo emerytów z ludzi trzydziestoletnich w wojsku i w administracji cywilnej, z ludzi, którzy nabyli doświadczenie, którzy byli w pełni sił do pracy; czy konieczność państwowa istotnie wymagała przenoszenia ich na emeryturę, czy tu nie było innych względów, partyjno-politycznych? I dlatego nie można teraz zasłaniać się li tylko ową koniecznością państwową.</u>
<u xml:id="u-72.9" who="#PJanJankowski">Przytoczyłem zupełnie celowo te głosy przedstawicieli Panów, które się rozlegały w Sejmie w ciągu roku 1928 i 1929 poprostu dlatego, ażeby zestawić tę zmianę stosunku uczuciowego, psychicznego, jaka nastąpiła w poglądach na to zagadnienie pomiędzy głosami, wówczas rozlegającemi się, a temi, które się rozlegają z pośród Panów obecnie. Jeszcze nawet w końcu r. ub. p. Minister Jan Piłsudski skończył swoje przemówienie w Sejmie w ten sposób: „Należy ocenić to głębokie zrozumienie i ten hart, z jakim świat urzędniczy narzucone mu ciężary znosi i dlatego należy mu się za to cześć”. Tak się mówiło jeszcze 9 października 1931 r., a na Komisji Budżetowej kilka dni temu, 20 lutego r. b. co się mówiło? Mówiło się, że składki na emerytury były niedostateczne, że aktywa odziedziczone przez Państwo Polskie po zaborcach były niedostateczne i wskutek tego dopłaty Państwa mają charakter (charytatywny, a teraz ta charytatywność nie jest możliwa, Wogóle takie argumenty uważam za bardzo ryzykowne i obosieczne, albowiem niewątpliwie i wśród dostojników, a może i ministrów, z B.B. mogą się znaleźć, albo się już znaleźli tacy, którzy korzystają z wysługi emerytalnej, którym również na podstawie ustawy z 1923 r. lata poprzedniej służby, nawet i zaborczej zostały zaliczone. Nie wiem, w jaką sytuację postawił ich p. Minister Skarbu przez swoje oświadczenie i p. referent Polakiewicz przez swoje, że prawa zostały przez nich nabyte w sposób amoralny z punktu widzenia interesu Państwa i że Państwo uprawiało w stosunku do nich działalność filantropijną, charytatywną. Powiadam, że podobnych argumentów lepiej nie stosować, bo już tutaj dostatecznie dużo mówiono, że urzędnicy b. państw zaborczych zrzekli się swoich pretensyj do nich, bo zrzec się musieli, tego od nich żądano i to pokwitowali. Jeżeli ściągano od nich składki, nie wchodzę w to, w jakiej wysokości, nie kwestjonuję na zasadzie jakich ustaw, jeżeli były za niskie, to trzeba było naznaczyć wyższe składki, ale to nie urzędnicy są temu winni; w każdym razie powstał stosunek prawny ubezpieczenia pomiędzy nimi a Skarbem Państwa i o działalności charytatywnej mowy być nie może, bo jest to stawianie sprawy na płaszczyźnie, ubliżającej urzędnikowi państwowemu.</u>
<u xml:id="u-72.10" who="#komentarz">(P. Reger: Ubliża temu, kto to mówi.)</u>
<u xml:id="u-72.11" who="#PJanJankowski">Może i tak.</u>
<u xml:id="u-72.12" who="#PJanJankowski">A teraz dalej. Pan referent lubi się czasem powoływać i zasłaniać bądź nazwiskiem posła Wyrzykowskiego, bądź nazwiskiem posła Czet Wertyńskiego, co jest w pewnej sytuacji dla niego wygodne, a znowu zapomina, że tego rodzaju powoływanie się jest rzeczą bardzo ryzykowną, bo trzeba w takim razie powoływać się na całokształt poglądu, wyrażonego przez tych posłów na daną sprawę, a nie wyrywać taki lub inny ustęp z ich przemówienia.</u>
<u xml:id="u-72.13" who="#komentarz">(Głos na ławach B.B.: Tak, jak Pan to w tej chwili robi.)</u>
<u xml:id="u-72.14" who="#PJanJankowski">Pan może się na całokształt mego każdego przemówienia powołać, tęgo nie będę się wypierał, ale powoływać się tylko na urywki, to jest dość ryzykowne. Mam wrażenie, że o. referent nie zgodziłby się na poglądy posła Wyrzykowskiego, tembardziej posła Czetwertyńskiego.</u>
<u xml:id="u-72.15" who="#PJanJankowski">Natomiast stawianie sprawy tak, że emeryci mogą się przenosić na prowincję, że mogą znaleźć zarobek poboczny, to są rzeczy zupełnie nierealne. Zwracano już tutaj uwagę, że warunki mieszkaniowe są dzisiaj takie, że o jakiemś masowem przenoszeniu się na prowincje emerytów mowy niema. Jeżeli chodzi zaś o znalezienie owego ubocznego zajęcia, to w każdym razie łatwiej jest znaleźć je nie na prowincji, lecz w stolicy, lub w większych miastach. Więc toby jedno drugiemu przeczyło.</u>
<u xml:id="u-72.16" who="#PJanJankowski">Dalej, jeżeli przed wyborami w 1928 r. uznawano całkowitą niedostateczność płac urzędników czynnych i emerytów, jeżeli jeszcze w listopadzie przez usta p. Ministra Skarbu wyrażano im uznanie, to dzisiaj nie sposób zmienić tak radykalnie swego poglądu, żeby sprowadzać całą akcję zaopatrzenia emerytów do działalności charytatywnej i do prawa nabytego w sposób amoralny.</u>
<u xml:id="u-72.17" who="#PJanJankowski">Jeszcze chcę powiedzieć parę słów o jednej z nowości, jaka w gruncie rzeczy, w zasadzie jest nowością dobrą w owej noweli, ale która ma ujęcia prawne bardzo niebezpieczne. Podnosiłem tę sprawę na Komisji Budżetowej. A mianowicie w punkcie 12 art. 1 wprowadza się novum. „Radia Ministrów określa warunki i tryb zaliczania do wysługi emerytalnej funkcjonarjuszów państwowych okresu czynnej działalności, zmierzającej do odzyskania niepodległości Państwa Polskiego, oraz okresu odbywania kar, orzeczonych przez władze byłych państw zaborczych za taką działalność”. Rzecz jest w zasadzie najzupełniej słuszna, ale już wtedy zwracałem się z zapytaniem i do p. referenta i do p. Ministra Skarbu, że takie ogólnikowe sformułowanie w ustawie jest nieszczęśliwe, że jest wprost niebezpieczne dlatego, że sformułowane w ten sposób określenie czynnej działalności, zmierzającej do odzyskania niepodległości Państwa, jest niedokładne i że wszystko może podpadać pod to określenie i jest tu niesłychane pole do nadużyć. Jeżeli p. referent podkreśla, że przy wykonaniu ustawy z roku 1923 dopuszczano się szeregu niesłychanych nadużyć, jak zaliczanie do wysługi emerytalnej lat pracy, jako fryzjera, organisty albo pracy we własnym majątku, to takie sformułowanie czynnej działalności, zmierzająceej do odzyskania niepodległości Państwa, kryje jeszcze większą sposobność do nadużyć. Ja się obawiam, Panie Referencie, że po latach 5–10 te głosy, które będą krytykowały ten ustęp, będą mówiły, że ta ustawa została w sposób amoralny sformułowana, że dopuściła do wielu nadużyć. I dlatego zwracałem się z zapytaniem, czy czynniki miarodajne nie uważają za stosowne, tak jak w każdej ustawie być powinno, sformułować ściślej warunki, na jakich ta czynna działalność, zmierzająca do odzyskania niepodległości, powinna być zaliczona na rzecz wysługi emerytalnej. Jednak ta rzecz niestety zupełnie zmianie nie uległa!</u>
<u xml:id="u-72.18" who="#PJanJankowski">To też w związku z tem, że ta nowela uchyla już przyznane zaopatrzenia emerytalne, że wprowadza przeliczenie emerytur na nowych podstawach, że uchyla dokonane weryfikacje wysługi emerytalnej, a wprowadza obowiązek nowego zgłaszania tytułów wysługi nowych weryfikacyj, że jest ona w kolizji z zobowiązaniami międzynarodowemi — co tu również było podnoszone — następnie, że wybitnie pogarsza warunki zaopatrzenia tak emerytów jak urzędników czynnej służby, dlatego, że podnosi znów składkę emerytalną z 5% na 8%, czem obniży uposażenia dzisiejsze i w ten sposób wywoła dalsze zubożenie, co jest sprzeczne nawet z intencjami i wymogami życia gospodarczego, dlatego, że niszczy je, niszcząc rynek konsumcyjny wewnętrzny, że ona wreszcie wprowadza jeszcze jedną więcej falę niepewności i chwiejności w stosunki pracy urzędniczej, bo te ustawiczne nowelizacje, te ustawiczne zarządzenia, powodujące redukcje pensyj, wprowadzają niesłychany ferment i niepokój w szeregi urzędnicze, a każdy, kto z temi czynnikami pracy się styka, wie, że takie warunki nie wpływają dodatnio na wydajność pracy, — z tych wszystkich względów uważamy tę nowelę za szkodliwą i dlatego przeciw niej głosować będziemy.</u>
<u xml:id="u-72.19" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Wełykanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#PWełykanowicz">Wysoka Izbo! Już omówiono szereg rozmaitych zobowiązań międzynarodowych wobec urzędników państwowych, więc ja nie będę się zapuszczał w te sprawy, które tutaj były już poruszane. Chcę tylko dotknąć pewnych kwesty j, których tutaj jeszcze nie dotykano i chcę poruszyć pewną materję, która jest bardzo delikatna, mianowicie sprawę losu urzędników państw zaborczych, którzy od lat 13 nietylko nie mają zmniejszonego zaopatrzenia, ale nie mają go wcale.</u>
<u xml:id="u-74.1" who="#PWełykanowicz">Wicemarszałek Polakiewicz, jako referent był łaskaw oświadczyć, że Państwo Polskie niema żadnych zobowiązań wobec urzędników państw zaborczych, że nie otrzymało żadnego majątku i że właśnie to jest precedensem, ażeby wszelką odpowiedzialność wobec tych ludzi, którzy pozostają w granicach Państwa, z siebie zepchnąć.</u>
<u xml:id="u-74.2" who="#PWełykanowicz">Już moi przedmówcy przytoczyli Wiele faktycznych danych na podstawie rozmaitych umów międzynarodowych, które mnie częściowo wyręczają. Ja chcę tylko dodać pewne realne rzeczy, że nie jest faktycznie tak, jak oświadczył p. referent, jakoby Polska nie przejęła żadnego majątku. Przeciwnie, komisja likwidacyjna w Wiedniu po rozpadnięciu się państwa austrjackiego przejęła poważną ilość gotówki w złocie, następnie przy wymianie banknotów, następnie szereg majątków hipotecznych, chociażby ogromny tabor kolejowy, wielką ilość domów kolejowych i t. p. rzeczy. Co więcej, Państwo przejęło cały majątek, bez jakichkolwiek ograniczeń, b. Galicji, majątek t. zw. wydziału krajowego, później tymczasowego wydziału samorządowego, który w całości przeszedł w posiadanie Skarbu Państwa Polskiego. I to właśnie, ten motyw zmusza mnie do stwierdzenia, że nie można się opierać na tym punkcie, jakoby Państwo nie miało obowiązków wobec pewnych zobowiązań b. państw zaborczych. Mam tu na myśli przedewszystkiem nauczycieli szkół powszechnych, którzy pracowali w Galicji i byli płatni z funduszu krajowego. Ich to wkładki emerytalne szły w całości do skarbu funduszu krajowego i ten skarb w całości przeszedł na rzecz Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-74.3" who="#PWełykanowicz">Następnie jedna skromna uwaga w interpretacji orzeczenia Trybunału Administracyjnego. Powiedział p. dr. Polakiewicz, że nawet Trybunał Administracyjny uważa, że Państwo Polskie nie było zobowiązane do żadnych świadczeń na rzecz funkcjonarjuszów państw zaborczych. Tymczasem orzeczenie Trybunału Administracyjnego z 1929 r., liczba 302 brzmi tak: „Państwo Polskie nie jest obowiązane do zaspokajania zobowiązań państw zaborczych”, ale jest dodatek, o którym p. Polakiewicz nie wspomina „poza zobowiązaniami dobrowolnemi względnie zobowiązaniami przyjętemi w umowach i traktatach międzynarodowych”. Zdaje mi się, proszę Wysokiej Izby, że to samo już zastrzeżenie, to dobrowolne nawet zobowiązanie, które zostało akceptowane przez odpowiednich pełnomocników państwowych, staje się pewnem prawem tych ludzi, dla których to zobowiązanie zostało przyjęte. Nie można się wobec tego powoływać nawet na ten fakt, jakoby i Trybunał Administracyjny stanął na stanowisku, że Państwo Polskie nie jest zobowiązane wobec funkcjonarjuszów państw zaborczych.</u>
<u xml:id="u-74.4" who="#PWełykanowicz">Chcę jeszcze w kilku słowach zwrócić uwagę na jeden moment. Konwencja wiedeńska, którą właśnie miałem teraz na myśli, cytując orzeczenie Trybunału Administracyjnego, powiada, że należy się funkcjonariuszom państwowym b. państw zaborczych, którzy nie zostali przyjęci do służby Państwa Polskiego, zaopatrzenie emerytalne, o ile oni nabyli kwalifikacje emerytalne. Całkiem słusznie, ja też na tem stanowisku stoję. Jednak już teraz, przy wykonywaniu tej konwencji, zachodzą pewne kwestje, które pobudzają nas do obawy, że konwencja sama będzie wykonana niesłychanie marnie. Już teraz szereg podań, które wnosili funkcjonariusze państwowi, nauczyciele nie przyjęci do służby Państwa Polskiego, kuratorja lwowskie i krakowskie zwracają petentom z dopiskiem, że w myśl konwencji nie zasługują oni na zaopatrzenie emerytalne.</u>
<u xml:id="u-74.5" who="#PWełykanowicz">Powołuję się na to, co powiedziałem na wstępie, że specjalnie do nauczycieli szkół powszechnych nie można stosować tego poglądu, jaki szanowny p. referent był łaskaw wypowiedzieć, jakoby Państwo nie miało zobowiązań wobec tych ludzi, gdyż nie przejęło majątku emerytalnego. Na korzyść ich najlepiej przemawia fundusz krajowy i właśnie nauczycielom szkół powszechnych, urzędnikom krajowym, którzy pracowali w b. Galicji, należy się bez zastrzeżeń odszkodowanie emerytalne. Chciałbym prosić, ażeby p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zechciał wydać dyrektywy do kuratorjów, aby podań na terenie kuratorjów krakowskiego i lwowskiego nie zwracano interesowanym, ale w najgorszym razie przesyłano je do Ministerstwa. Aby nie być gołosłownym, zacytuję parę nazwisk. Pani Olga Bohaczewska, nauczycielka, która ma około 20 lat służby, siwa staruszka, pracować nie jest zdolna, nie ma na sumieniu żadnej winy wobec Państwa, jednak jej podanie o emeryturę kuratorjum lwowskie zwróciło bez rozpatrzenia.</u>
<u xml:id="u-74.6" who="#PWełykanowicz">Drugi taki nauczyciel Jan Walczak, sparaliżowany, pracował 20 kilka lat, pracował przez roku na służbie polskiej, zwolniony z powodu braku zdrowia, nie mógł dostać emerytury.</u>
<u xml:id="u-74.7" who="#PWełykanowicz">Mógłbym jeszcze szereg nazwisk zacytować, są one jednak w aktach rządowych, i prosiłbym kompetentne czynniki, aby zechciały zająć się losem tych ludzi, ale bardziej po ludzku, nie tylko w sposób suchy, administracyjny.</u>
<u xml:id="u-74.8" who="#PWełykanowicz">Wysoka Izbo! Narzeka się, że mało płacą dotychczas emeryci, i że kandydaci na emerytów będą zbyt pokrzywdzeni w otrzymaniu dla siebie tego wynagrodzenia. Ale ja te sprawę pominę. Chcę mówić w imieniu tych, którzy nic nie mają, którzy po 13 latach mimo swoich studjów, mimo swych zajęć, odpowiadających ich charakterowi, dziś muszą się tułać po kątach, jak ostatni żebracy, szczęśliwi, że niejednokrotnie komuś pakunek zaniosą na kolej, szczęśliwi, że tu i ówdzie dostaną pracę fizyczną za marną złotówkę dziennie. Ci ludzie mojemi ustami odzywają się do was, Panowie, aby wreszcie po tych 13 latach już przestać dokonywać niezrozumiałego aktu zemsty na nich i przynieść im pewną ulgę w formie tych ochłapów, że tak powiem, emerytalnych, które Skarbowi Państwa nie przyniosą korzyści, tylko niepotrzebnie tych ludzi jątrzą, wywołują gorycz do samego życia i do tych, którzy tem życiem rządzą.</u>
<u xml:id="u-74.9" who="#PWełykanowicz">Zgłaszam rezolucję tej treści: Wysoki Sejm uchwali ć raczy:</u>
<u xml:id="u-74.10" who="#PWełykanowicz">Sejm wzywa Rząd, by w myśl traktatów międzynarodowych, a w szczególności konwencji wiedeńskiej z r. 1923 wypełnił zobowiązania emerytalne wobec funkcjonarjuszów państwowych i krajowych, (nauczycieli b. Galicji) b. państw zaborczych, nieprzyjętych do służby państwowej polskiej i najdalej do końca r. b. emerytury wymierzył.</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Wiceminister Skarbu,</u>
<u xml:id="u-75.1" who="#Marszałek">Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Skarbu Starzyński:</u>
<u xml:id="u-75.2" who="#Marszałek">„Wysoka Izbo! Krytyka, jaką tutaj słyszeliśmy, mimo spóźnionej pory nie może pozostać bez odpowiedzi. Krytyka ta sprowadza się do kilku głównych zarzutów, że złożona nowela emerytalna krzywdzi urzędników i emerytów, że zwala na nich cały ciężar równowagi budżetowej, że narusza prawa dobrze nabyte, że narusza traktaty międzynarodowe.</u>
<u xml:id="u-75.3" who="#Marszałek">Chcąc zagadnienie wniesionej noweli emerytalnej wszechstronnie rozpatrzeć, należy zadać sobie trzy pytania: czy złożenie tej noweli było koniecznością państwową, czy Rząd miał prawo ją zgłosić i wreszcie, czy ta nowela jest sprawiedliwa, uzasadniona, czy wytrzymuje porównanie z prawami emerytalnemi zagranicą. Pytanie pierwsze, czy istnieje konieczność państwowa zgłoszenia wogóle noweli emerytalnej? Zdaje mi się, że tak krótki czas minął od debat budżetowych, talk niedawno tutaj z prawej i lewej strony głoszono, że ten budżet nie jest zrównoważony, twierdzono, że dochody są przesadzone, że w wydatkach można znaleźć oszczędności. Rozchody państwowe poddane zostały szczegółowej analizie, która stwierdza, że w wydatkach rzeczowych 276 miljonów stanowią długi państwowe, 556 miljonów obrona Państwa i 258 miljonów wszystkie inne wydatki. Pierwsze dwie pozycje nie podlegają dyskusji, zaś trzecia jest tak mała, że w niej oszczędności, a zwłaszcza oszczędności wysoko-miljonowych, napewno niema. Wydatki te łącznie stanowią 44,5% budżetu, pozostałość zaś 55.5% stanowią wydatki osobowe, z których dużą część, bo 991 miljonów, stanowią wydatki na uposażenie funkcjonarjuszów czynnych, około 150 miljonów na emerytów, około 160 miljonów na renty inwalidzkie i 60 miljonów na bezrobocie.</u>
<u xml:id="u-75.4" who="#Marszałek">W debatach budżetowych dla wszystkich, którzy brali w nich udział, jest jasne, że w budżecie, który został zgłoszony do Sejmu i uchwalony, redukcję, jakie mogą być w dziedzinie wydatków, dotyczyć mogą tylko wydatków personalnych. I ta właśnie nowela emerytalna tę dziedzinę poruszyła.</u>
<u xml:id="u-75.5" who="#Marszałek">Pan Wicemarszałek Polakiewicz, jako referent sprawy, podniósł tutaj zagadnienie równowagi budżetu i stabilizacji złotego. To zagadnienie w świetle krytyki pominięte zostało zupełnie, a zdaje mi się, że jednak nie można przechodzić nad niem do porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-75.6" who="#Marszałek">Dzisiaj czy wczoraj podała cała prasa depeszę z Wiednia, że pismo „Die Börse” pod tytułem „Zagadka złotego” omawia sytuację Polski, dziwiąc się, że Polska potrafiła dotychczas zagadnienie złotego rozwiązać, gdy tyle innych mocniejszych państw się zachwiało. Tą zagadką jest równowaga budżetu, gdyż przy równowadze budżetu nic nie zagraża złotemu.</u>
<u xml:id="u-75.7" who="#Marszałek">Tą też drogą Rząd dalej kroczyć będzie bez względu na taką czy inną krytykę.</u>
<u xml:id="u-75.8" who="#Marszałek">Z niedawnej debaty budżetowej jest jasnem, że istnieje konieczność doraźnych oszczędności budżetowych. To zagadnienie doraźnych oszczędności zostało istotnie zrozumiane i przez ogół urzędniczy i nawet przez część może mówców opozycji. Jednak nie dopatrzono się w noweli mimo wyraźnego brzmienia uzasadnienia, że obok doraźnej konieczności przeprowadzenia oszczędności w wydatkach państwowych istnieje konieczność trwałego zmniejszenia wydatków na ten cel, bowiem wydatki te rosną z roku na rok przeciętnie o 25 miljonów złotych. Wynoszą one dzisiaj, jeżeli wziąć łącznie z emeryturami kolejowemi, około 300 miljonów złotych, a w krótkim czasie przewyższą sumę pół miljarda złotych. Są to sumy, których budżet nasz w latach nawet dobrej koniunktury nie będzie mógł strawić i dlatego obok konieczności doraźnej oszczędności istnieje konieczność trwałej oszczędności, zmniejszenia tempa wzrostu tych wydatków.</u>
<u xml:id="u-75.9" who="#Marszałek">Jaka jest przyczyna tego wzrostu? Wielokrotnie była prowadzona dyskusja nad młodymi emerytami. Już kilkakrotnie miałem możność przedstawiać odnośne cyfry i z tej strony, z której najczęściej te zarzuty padały, dziś tych zarzutów nie słyszałem. Powtórzył je natomiast poseł Jankowski, ale nie będę zatrzymywał się dłużej nad tem zagadnieniem. Cyfry ilustrujące to zagadnienie przytoczyłem i w Senacie i na Komisji Budżetowej Sejmu i stwierdzam tylko jeszcze raz, że jeżeli w okresie przedmajowym na stu zwolnionych zaledwie 61,5% to byli ludzie zwolnieni bądź na skutek choroby, bądź na skutek wysłużenia pełnej emerytury, bądź wreszcie przekroczenia wieku, to 38.5% to byli ludzie zwolnieni przedwcześnie, czyli t. zw. młodzi emeryci, W okresie pomajowym osiągnęliśmy już takie wyniki, że w administracji cywilnej w 1931 r. mieliśmy 96,4% zwolnionych na skutek choroby, przekroczenia wieku lub pełnej emerytury, a tylko 3,6% t. zw. młodych emerytów, sądząc więc, że to zagadnienie jest zlikwidowane i nie powinno być bez uzasadnienia wznawiane.</u>
<u xml:id="u-75.10" who="#Marszałek">Cóż jest więc przyczyną wzrostu emerytur? Było to wielokrotnie poruszane, że przyczyną tą jest przyjęcie przez Państwo Polskie na siebie zobowiązania wypłacania emerytur nie tylko za okres służby w Państwie Polskiem, lecz również za okresy dawniejsze, liczenie służby za okres wojenny podwójnie i t. d. Pomijam charakter polityczny ustawy z 1923 r., o czem już mówił zresztą wicemarszałek Polakiewicz. Chciałem tu podkreślić, że tę ustawę, jak wiele innych ustaw, tak ówczesnych, jak i późniejszych, cechuje wielki liberalizm w stosunku do świadczeń Państwa na rzecz obywateli. W chwili tworzenia tej, jak i wielu innych ustaw, niewątpliwie nie uświadamiano sobie skutków finansowych tych ustaw dla Państwa i dlatego mogły być one uchwalone. Muszę zaznaczyć, że mamy bardzo wielką ilość ustaw, nakładających ciężary na Państwo; nietylko ustawę emerytalną, ustawę inwalidzką i inne zaopatrzeniowe, lecz mamy ustawę o zwalczaniu chorób zaraźliwych, na mocy której musimy płacić za każdą padłą sztukę, ustawę o finansach komunalnych, na mocy której musimy pokrywać deficyty samorządów, następnie mamy ustawę o bezrobociu, na mocy której musimy dopłacać do Funduszu Bezrobocia, ustawę o kasach chorych i t. d. Mamy cały długi szereg ustaw, które nakładają na Państwo ciężary i, jak się okazało, ciężary, których Skarb Państwa nie wytrzyma. I dlatego czy to miłe czy to niemiłe, przyjemne czy nieprzyjemne, niestety w chwili, kiedy stwierdzono, że tego pokrywać nie można, trzeba poddać rewizji, czy lekkomyślnie na Skarb Państwa nie nałożono zbyt wielkich ciężarów. Tego rodzaju reformy muszą być i są zresztą dokonywane, bo w wielu ustawach, które są zgłaszane, są takie czy inne zmniejszenia i łagodzenia ciężarów państwowych. To nastawienie, że Skarb Państwa musi pokrywać wszystko, wyraża się zarówno w ustawach, które nakładają określone obowiązki, jak we wszystkich innych ustawach, m. in. dotyczących np. reformy rolnej, w których, jeśli nie jest powiedziane, że Państwo ma to lub owo zapłacić, to w każdym razie, że Państwo to będzie kredytować. Tych wszystkich ciężarów, które obligatoryjnie czy fakultatywnie zostały nałożone, Skarb Państwa nie jest w stanie pokrywać i rewizja musi być w wielu dziedzinach przeprowadzona, bo budżet nasz, ani dziś, ani jutro tego nie będzie mógł wytrzymać. Z tego wynika, że Rząd miał obowiązek zgłoszenia noweli, która zmniejszyłaby wydatki państwowe nietylko doraźnie, ale trwale, na przyszłość. I ta nowela właśnie ma to na celu.</u>
<u xml:id="u-75.11" who="#Marszałek">Przechodzę do pytania drugiego — czy Rząd miał prawo zgłosić tę nowelę. Tu został poruszony cały szereg zagadnień z tem związanych, a więc przedewszystkiem, jakoby istniały zobowiązania w traktatach międzynarodowych, które uniemożliwiają Państwu zmianę ustawy emerytalnej. Nie chcę Panów zbyt długo zatrzymywać, ale stwierdzam kategorycznie, że to nie odpowiada prawdzie.</u>
<u xml:id="u-75.12" who="#Marszałek">Mam przed sobą odpowiednie teksty traktatów: traktatu wersalskiego, w Saint Germain i ryskiego. Otóż te wszystkie legendy o nałożonych przez te traktaty zobowiązaniach na Państwo Polskie trzeba kategorycznie odrzucić, bo nie odpowiadają prawdzie.</u>
<u xml:id="u-75.13" who="#Marszałek">W stosunku do b. państwa austrjackiego, zawarte zostały dwie konwencje: wiedeńska i rzymska, które regulują sprawę emerytów b. państw zaborczych i które mówią o tem, że wysokość emerytur powinna odpowiadać mniej więcej dawnej sumie, o ile prawodawstwo wewnętrzne nie ustanowi wyjątku. Jest to zredagowane w sposób tak bardzo swobodny, że zobowiązań żadnych tutaj z tego tytułu niema.</u>
<u xml:id="u-75.14" who="#Marszałek">Jeżeli zaś chodzi o drugą konwencję, podpisaną w Wiedniu, to i bez tej konwencji Państwo Polskie w roku 1923 w art. 95 ustawy obowiązującej przyjęło na siebie ciężar tych emerytur urzędników, którzy wyszli z dawnej służby zaborczej, mieli uprawnienia emerytalne i nie zostali przyjęci do służby polskiej z braku etatów. Tym osobom ustawa ta w zasadzie przyznaje emerytury, o ile przekroczyły 60 rok życia, względnie nie są zdolne do pracy. Ponieważ większość ten wiek przekroczyła, więc to zagadnienie w dużej części jest uregulowane. Jeżeli chodzi o innych, nieprzyjętych do służby polskiej z innych tytułów, to tę rzecz reguluje konwencja wiedeńska w ten sposób, że przyznaje zasadę ich wynagradzania, nie ustalając oczywiście wysokości. Rozwiązanie zagadnienia na skutek rejestracji przeprowadzonej jest w toku.</u>
<u xml:id="u-75.15" who="#Marszałek">Jeżeli chodzi o rzekome przejęcie kapitału czy majątku przez Polskę z tytułu dawnych funduszów emerytalnych austrjackich, to stwierdzam, że ten majątek przejęty przez nasze koleje wynosi 26 miljonów złotych, a emerytury wypłacone przez lat 7 dotychczas wynoszą już 345 miljonów złotych. Nie można mówić o żadnym równoważniku kapitałowym dla emerytur, które rocznie sięgają bliusko 100 miljonów, skoro cały kapitał w budynkach przejętych po funduszu emerytalnym wynosił 26 milonów złotych.</u>
<u xml:id="u-75.16" who="#Marszałek">Jeżeli chodzi o zabór niemiecki, o traktat wersalski to on przewiduje możność zawarcia szeregu umów, któreby regulowały rozrachunki między Niemcami a Polską, do których to umów nie doszło. Umowy te zginęły przez rozstrzygnięcie wogóle problemu spłat niemieckich w planie Dawesa i Younga.</u>
<u xml:id="u-75.17" who="#Marszałek">Jeżeli chodzi o zabór rosyjski, to już żadnego śladu tęgo zagadnienia niema w traktacie. Z tytułu zaś rozrachunków, jakie miały być przeprowadzone, to jak Panowie wiedzą, w roku 1923, kiedy marka była na najniższym poziomie, Rząd sowiecki przekazał nam odnośną kwotę, która równała się tysiącowi dolarów, Polska kwota tej nie przyjęła, ale sprawa ta przez to się nie zmieniła.</u>
<u xml:id="u-75.18" who="#Marszałek">Proszę Panów, to zagadnienie już zresztą w przytaczanym wyroku Trybunału Administracyjnego jest oświetlone dostatecznie. Mam szereg innych niecytowanych wyroków, które wszystkie stwierdzają, że żadnych zobowiązań międzynarodowych Polska w tej dziedzinie nie ma. A zatem odpada zupełnie zagadnienie naruszenia traktatów, czy istnienia międzynanarodowych zobowiązań, któreby musiły nas do jakichkolwiek świadczeń.</u>
<u xml:id="u-75.19" who="#Marszałek">Pozostaje inne zagadnienie, zagadnienie praw nabytych. Już Pan Minister Skarbu na Komisji Sejmowej i Pan Marszałek Polakiewicz to zagadnienie wszechstronnie poruszyli. Muszę stwierdzić, że w tej ustawie emerytalnej, która jest przedmiotem rozważań, Rząd zasadniczo podstawowych praw emerytalnych właściwie nie narusza i mimo, że przesuwa wysługę emerytalną z 10 lat na 15 lat, jednakże wszystkie emerytury wypłacane zachowuje z uregulowaniem tylko stawek. Jeżeli Państwo ma prawo podwyższyć emerytury przez podniesienie tych czy innych stawek, w dobrej konjunkturze, to ma prawo stawki te również zniżyć. W okresie, w którym był cofnięty 15%-owy dodatek, nie istniało zagadnienie prawne, tylko zagadnienie ekonomiczne bytu urzędnika. Tak samo i obecnie, aczkolwiek zagadnienie nie jest zupełnie analogicznem, jednak, jak powiedziałem, główne, podstawowe zasady zostały utrzymane z tem, że jest regulowana stawka, nie powinno istnieć zagadnienie prawne, lecz wyłącznie ekonomiczne. Nie ulega zatem wątpliwości, że i na pytanie drugie w tej części należy odpowiedzieć pozytywnie, że Rząd miał prawo to zagadnienie poruszyć.</u>
<u xml:id="u-75.20" who="#Marszałek">Trzecia część z tego pytania dotyczyłaby tego, czy Rząd istotnie ciężar równowagi budżetowej przerzuca wyłącznie na urzędników. Zdaje mi się, że w tym okresie pracy sejmowej, w którym przeprowadzona została litanja ustaw, podnoszących stawki podatkowe w całym szeregu dziedzin, że w tym okresie, kiedy Rząd dokonał 500 miljonowej kompresji wydatków, która nie obejmuje bynajmniej wyłącznie wydatków personalnych, jak mówił poseł Jankowski, gdyż dotyczy ich tylko w połowie, że w tych warunkach należy kategorycznie odpowiedzieć, że nie jest prawdą, aby Rząd przerzucał wyłącznie na urzędników ciężar równowagi budżetowej. Przeciwnie, po przeprowadzeniu w tej Izbie całego szeregu ustaw podatkowych i wszystkich środków, jakie prowadzą do zwiększania dochodów, w ostatnim momencie dopiero Rząd sięgnął do kieszeni urzędnika i emeryta, a sięgnąć i ido niej musiał dla zachowania równowagi budżetu i utrzymania naszej waluty. A więc na to drugie pytanie, które postawiono, w całej rozciągłości pozytywnie trzeba odpowiedzieć.</u>
<u xml:id="u-75.21" who="#Marszałek">Pozostaje trzecie pytanie: czy nowela jest sprawiedliwa, czy zwiększenie z 10 do 15 lat wysługi emerytalnej jest sprawiedliwe. Dziesięcioletnia emerytura musi doprowadzić do ruiny, nawet 15-letnia emerytura jest bezwzględnie za krótka. Żadne ubezpieczenie i żaden fundusz emerytalny nie wytrzymałby tego rodzaju emerytury.</u>
<u xml:id="u-75.22" who="#Marszałek">Otóż świeżo dostałem broszurkę, która wykazuje, ile magistrat warszawski będzie płacić za każdego młodego emeryta spesjonowanego z teatrów. Cyfry wskazują, że taki 28-letni emeryt przy życiu do 70 lat będzie kosztował wraz z procentami 1 i pół miljona złotych. To są cyfry, które są niemożliwe do wytrzymania w żadnym organizmie gospodarczym i przejście z 10 lat na 15 lat wysługi emerytalnej jest bardzo łagodnem przejściem z dzisiejszego stanu rzeczy.</u>
<u xml:id="u-75.23" who="#Marszałek">Muszę zaznaczyć, że nasza ustawa emerytalna przejęła dawne zasady austrjackie b. liberalne, jeszcze je łagodząc przez doliczanie pewnych uprawnień, których ustawa austrjacka nie przewidywała, jak studja wyższe, służba poborowa i t. d. Przyznano po tych 10 latach 40% emerytury, a po wysłużeniu 35 lat 100%. Stąd wynikało, że po krótkim bardzo okresie służby emeryt uzyskiwał blisko połowę emerytury i w ten sposób emeryt młody stawał się bardzo wielkim ciężarem dla Państwa, a z drugiej strony przy emeryturze pełnej dostawał wynagrodzenie wyższe, aniżeli jako urzędnik w czynnej służbie. Wyrównanie tych wszystkich niewłaściwości jest niewątpliwie słuszne i uzasadnione, a ustawa wg. nowego brzmienia jeszcze o wiele liberalniej sza od ustaw zagranicznych. To wszystko powoduje, że odpowiedź i na trzecie pytanie musi być pozytywną. Rząd zatem musiał wnieść nowelę, miał prawo ją wnieść, a wniesiona nowela odpowiada zasadom słuszności i sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-75.24" who="#Marszałek">W dyskusji p. Kornecki poruszył szereg kwestyj, które wynikają tak, jak poruszone przez niego sprawy przy pierwszem czytaniu ustawy, tylko z tego powodu, że ustawy uważnie nie czytał. Nie chciałbym Panów przetrzymywać temi wszystkiemi detalami ustawy, które przytaczał p. Kornecki, tylko stwierdzam, że zarówno, jak mówił o cofnięciu dodatku emerytalnego na żony, to się mylił, gdyż ustawa nie cofa tych dodatków; podobnie, jak mówił o art. 25, to tak sarno stwierdził, że nie przeczytał ustawy poprzedniej, bo ona mówi to samo, niewyraźnie i na tle tych przepisów powstał spór interpretacyjny. Tak samo gdy mówił o zrzeczeniu się prawa do składek emerytalnych, to też nie zapoznał się z przedmiotem itd., itd. Wszystkie argumenty, który zostały poruszone przez p. Korneckiego, wypływają tylko z tego powodu, że nie przeczytał, względnie niedokładnie przeczytał ustawę.</u>
<u xml:id="u-75.25" who="#Marszałek">Wreszcie w krytyce poruszano sprawę przemówienia P. Ministra Skarbu, że mówił on o charytatywnym charakterze naszej ustawy. Otóż P. Minister wyraźnie mówił, że Państwo przejęło na siebie dobrowolnie ciężary, przejęło wypłaty emerytur nie dlatego, że przejęło takie czy inne zobowiązania państw zaborczych, ale przejęło je z uczucia charytatywnego Dziś okazało się, że to uczucie charytatywne jest za bardzo dużym ciężarem dla kas Państwa i dlatego Rząd uznał, że musi być ono ograniczone.</u>
<u xml:id="u-75.26" who="#Marszałek">Z tych wszystkich względów mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-75.27" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. z R.)</u>
<u xml:id="u-75.28" who="#Marszałek">Nikt więcej do głosu się nie zapisał. Dyskusja wyczerpana. Ponieważ mam wątpliwości, czy istnieje dostateczny komplet w myśl art. 29 regulaminu, mam zamiar zamknąć posiedzenie. Posiedzenie następne wyznaczam na 1.3 na godziną 10 przed południem z porządkiem dziennym, który Panom zostanie rozesłany.</u>
<u xml:id="u-75.29" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia godz. 22. m. 35.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>