text_structure.xml 196 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 10.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 1 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 2 posiedzenia jest w Biurze Senatu do przejrzenia. Na sekretarzy zapraszam pp. senatorów Masłowa i Olewińskiego. Listę mówców prowadzi s. Olewiński, a protokół s. Masłow.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Na porządku dziennym dzisiejszego posiedzenia mamy sprawozdanie komisji o projekcie ustawy o upoważnieniu Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania dekretów (druk sejmowy nr 3 i druk senacki nr 3).</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Ponieważ projekt ustawy jest Panom dobrze znany, a w komisji nie wniesiono do niego żadnych zmian, proponuję, chociaż nie upłynął termin 24 godzin od rozdania sprawozdania komisji, w myśl art. 64 regulaminu skrócić postępowanie i sprawę zaraz rozpatrzyć. Nie słyszę sprzeciwu, uważam propozycję moją za przyjętą.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Udzielam głosu sprawozdawcy s. Evertowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#SEvert">Wysoki Senacie! Mamy się zastanowić nad wnioskiem rządowym, który ujęty jest zwięźle i krótko w 5 artykułach. Najważniejszy art. 1, brzmi: „Upoważnia się Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania dekretów do dnia 15 stycznia 1936 r. w zakresie spraw gospodarczych i finansowych z wyjątkiem zmiany rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 13 października 1927 r. o stabilizacji złotego”. Sejm zawotował ten wniosek rządowy po uprzedniem wysłuchaniu obszernego expose p. Premjera, po przemówieniu p. Ministra Skarbu, w którem p. Minister szczerze i z męską odwagą odmalował „rzeczywistą rzeczywistość” finansowo-budżetową i sytuację gospodarczą. Proszę Panów, jeżeli nie wszystkim z Was, to wielu z nas znane są bolączki naszego życia. Tkwią one i w zawiłym, skomplikowanym systemie podatkowym i w systemie ściągania podatków i należności państwowych. Znamy bolączki w dziedzinie ubezpieczeń socjalnych, gdzie koszta administracji pożerają circa 30% składek, — wreszcie znamy przerosty etatystyczne, które doprowadziły do nadmiaru ingerencji Państwa w charakterze przedsiębiorcy.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#SEvert">Stoję osobiście zasadniczo na stanowisku pozostawienia inicjatywy i przedsiębiorczości prywatnej szerokiego pola pracy, rozumiem jednak, że w dzisiejszych czasach i warunkach musi ta inicjatywa doznawać ograniczenia. Powtarzam — w dziedzinie przerostów etatystycznych, które doprowadziły do tego, że dziś już nie wiemy ściśle, ile jest przedsiębiorstw państwowych, nie wiemy dokładnie, jaki kapitał narodowy jest w tych przedsiębiorstwach zaangażowany. Wiemy tylko, że ostateczny efekt dochodu, to jest rentowność tych przedsiębiorstw wyraża się cyfrą 0,75%.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#SEvert">Nie można nadal jątrzących się ran pudrować pachnącym pudrem. Należy do nich podejść ze środkami leczniczemi zasadniczemi. Zdaje mi się jednak, że mówienie przy sposobności tej ustawy de omnibus rebus nie jest ani wskazane, ani pożyteczne. Będę się trzymał wyłącznie w ramach zagadnienia, bo gdybym chciał przy tej sposobności poruszyć szerzej wszystkie bolączki naszego życia, to moje przemówienie, przelane na papier, byłoby objętością nie mniejsze, niż te, które mam przed oczyma i musiałbym zająć uwagę Panów przez parę godzin. Uważam, że o tych rzeczach będziemy mieli sposobność a nawet konieczność mówić w innym czasie, nawet już bliskim, a więc w ogólnej dyskusji nad budżetem Państwa, oraz w dyskusjach nad budżetami poszczególnych ministerstw. Nie będę dziś o tych rzeczach mówił szerzej, nie dlatego, żebym uważał, że Senat ma być ciałem milczącem i potakującem, że nie ma on śmiało i odważnie wypowiadać swej krytyki o szeregu przejawów życia i posunięć rządowych, lecz dlatego, że jak wspomniałem, będzie do tego inna okazja i inna chwila. Chcę się trzymać i będę się trzymał ściśle konkretnego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#SEvert">W tem zagadnieniu, które jest przedmiotem naszej debaty, postawiłem sobie trzy pytania: pierwsze, czy obraz naszej sytuacji gospodarczej i finansowej, przedstawiony nam przez p. Ministra Skarbu, odpowiada rzeczywistości? Sądzę, że pod tym względem nie mamy żadnej wątpliwości. Drugie pytanie: dlaczego Rząd chce otrzymać pełnomocnictwa? I trzecie — czy powinniśmy temu Rządowi dać pełnomocnictwa?</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#SEvert">Proszę Panów! Kuracja naszego życia gospodarczego wymaga szeregu posunięć, z których niektóre mogą być dokonane w ramach obowiązującego obecnie ustawodawstwa, ale bez wątpienia musi nastąpić szereg środków, które będą wymagały stworzenia nowych podstaw i nowych norm prawnych. Technika ustawodawstwa w parlamencie jest tego rodzaju, że wprowadzenie nawet drobnego środka wymaga dłuższych debat i dłuższego czasu; nie może być otoczone dyskrecją, a gdy w tym wypadku za? leży nam, by środek spadł i zaczął działać prędko, ażeby nie mogły być przedsięwzięte przez strony zainteresowane posunięcia, któreby paraliżowały lub pomniejszały skuteczność zastosowanego środka, to kwestja czasu, w jakim środek zostosowany zostanie, gra rolę decydującą. Szczególną wagę ma szybkość tych posunięć w społeczeństwie, gdzie przemysł, handel i finanse są w rękach nerwowych, albo też panicznie usposobionych.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#SEvert">Otóż odpowiadając na drugie pytanie, twierdzę, że środki, jakie musi przedsięwziąć Rząd, wymagają szybkiej decyzji i szybkiego zastosowania. Oba te warunki wykluczają ustawodawstwo parlamentu. Wyjątkowe okoliczności wymagają wyjątkowych środków; ten sam zresztą przykład mamy w Belgji, parlamentarnej Belgji, która jak rok długi ma pełnomocnictwa dla rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#SEvert">Pytanie trzecie, jakie sobie zadałem, było: czy dać pełnomocnictwa temu Rządowi? Proszę Panów, ten Rząd to nie są jacyś homines novi, to jest Rząd stworzony z ludzi obozu Marszałka Piłsudskiego. To jest Rząd, w którego skład wchodzą ludzie o pięknie zapisanych kartach pracy politycznej, społecznej i gospodarczej. Coprawda, zagadnienie odpowiedniego ujęcia pracy tkwi nie w samym ministrze, ale w dużej mierze w tych panach, którzy otaczają danego ministra na stanowiskach odpowiedzialnych, bo bardzo często doły administracji czynią wprost co innego — niż było w intencjach ministra. Chciałbym, aby nad tą bezsporną prawdą pp. Ministrowie nowego Rządu się zastanowili.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#SEvert">Zapowiedź p. Premjera o współpracy ze społeczeństwem przyjmuję nie jako zapowiedź, podyktowaną koniecznością, lecz jako szczerą decyzję wciągnięcia społeczeństwa do współpracy nad umacnianiem podwalin naszego Państwa. Słyszę w tem jakby echo wiekopomnych słów Marszałka, „jedynie z umiejętności podawania do wspólnej pracy dłoni wszystkim wypływa moc wielka w chwilach trudnych i w chwilach kryzysów państwowych”. Mam pełne zaufanie do tego Rządu i nie przypuszczam, żeby Panowie mieli powody do innych uczuć.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#SEvert">Wśród środków leczniczych, jakie mają być zastosowane, usłyszeliśmy z ust p. Ministra Kwiatkowskiego zapowiedź obciążenia pracowników specjalnym dodatkiem do podatku dochodowego i podatkiem od uposażeń urzędniczych. Proszę Panów, gdziekolwiekbądź i kiedykolwiekbądź rząd przychodzi do społeczeństwa z żądaniem ofiar, trudno się dziwić, że spotyka się z niechęcią i z opozycją tego społeczeństwa. Szczególnie sprawa obciążeń pensyj urzędniczych, według mego zdania, jest bolesna i niezmiernie przykra. Wszyscy żyjemy na niskiem niveau życia, wszyscy zaspakajamy swoje potrzeby w bardzo wąskich ramach, a już szczególnie armja pracowników państwowych, zresztą i prywatnych. Wogóle świat pracy żyje w warunkach, nie dających się porównać z warunkami zachodnio-europejskiemi. Chorujemy nie na przesyt, a na niedosyt, ale przecież niekoniecznie musimy żyć w nędzy, ażeby utrzymać złotego, wojsko i administrację w rozsądnych ramach. Nie takie czy inne niveau cen wyrobów przemysłowych gra rolę. Z cen zrobiliśmy zagadnienie zasadnicze, gdy tymczasem zasadnicze znaczenie ma podniesienie warsztatów pracy i ich dochodowości i te zagadnienia muszą być przedmiotem największej naszej troski. Dopóki 22 miljony ludzi sfery włościańskiej jest poza sferą konsumentów z powodu niezmiernie niskich cen płodów rolnych, dopóki jednocześnie ludzie świata pracy nie dojadają i nie konsumują płodów rolnych, aczkolwiek po bardzo niskich cenach dziś sprzedawanych, dopóty nie wyjdziemy z sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. A więc podniesienie cen płodów rolniczych, wciągnięcie tych miljonów ludzi w szeregi konsumentów, oto zadanie, które góruje ponad zagadnieniem, czy taki lub inny artykuł przemysłowy ma za wysoką o parę procent cenę. Musimy dążyć do wyższego poziomu życia — to jest naturalne i zdrowe dążenie.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#SEvert">Równowaga budżetowa, zachwiana w pierwszem półroczu, wymaga jednak ofiar, które są bolesne i przykre, które jednak muszą być zastosowane bezzwłocznie, zanim szereg innych posunięć wpłynie na zmianę sytuacji. Nie ulega wątpliwości, że nowe obciążenia, czy nazwiemy je zwiększeniem dochodu, czy też zmniejszeniem strony wydatków — myślę tu o opodatkowaniu poborów urzędniczych — muszą się odbić na konsumcji. To też oby to posunięcie było tylko czasowe.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#SEvert">Kierownik dzisiejszego Rządu p. Premjer Kościałkowski jest zbyt dobrze i powszechnie znany w Parlamencie Polski ze swej działalności i ze swych przekonań w stosunku do zagadnień i obrony najżywotniejszych interesów człowieka pracy, — abyśmy nie mogli z całym spokojem i ufnością zawierzyć Rządowi, że szczerze pragnie tych interesów na szwank nie narażać i że ofiary, wymagane przez Rząd od świata pracy, są tylko przejściowe. Świat urzędniczy Polski niepodległej dał dużo dowodów ofiarności, przyjmie więc i konieczność tej — z kolei trzeciej ofiary z wiarą, że będzie ona skuteczna. Chcę jednak podkreślić, że ofiara ta winna być stosowana sprawiedliwie i nie dotykać najniższych uposażeń, które stanowią to, co jest znane pod określeniem minimum egzystencji. Chcę podkreślić, że proporcja opodatkowania winna być ostrożna, natomiast powinno się zerwać z zasadą kumulacji posad; rozumiem przez nią wszelkie płatne stanowiska, złączone w jednych rękach, nie wyłączając emerytur państwowych.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#SEvert">Darząc Rząd całkowitem zaufaniem, wierzymy szczerze, że program integralnej deflacji, do którego Rząd uciekł się w warunkach najwyższej konieczności, będzie tylko programem przejściowym i oczekujemy jaknajszybszego opracowania i podania do publicznej wiadomości i ile możności niezwłocznej realizacji organicznej części programu gospodarczego. Wierzymy, że ustawodawstwo będzie oparte na zasadach prawnych i stanie się regulatorem życia przyszłego, a nie ubiegłego. Wierzymy, że ustawy będą stosowane zgodnie z intencją ustawodawcy. Wierzymy, że interesy świata pracy, który dotychczas stale był powoływany do najdalej idących ofiar i który niósł je z całkowitą godnością, znajdą należyte zrozumienie i realizację w pozytywnej części programu. Wierzymy również, że zapowiedziana przez Rząd współpraca ze społeczeństwem znajdzie swój konkretny wyraz w szczególności na odcinku samorządu terytorjalnego, samorządu gospodarczego i samorządu pracy, którego powołanie do życia jest nieodzowną i pilną potrzebą.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#SEvert">Wysoki Senacie! W imieniu Komisji wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy wniosek Rządu w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm, bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Kto z Panów Senatorów ma jakieś zapytanie z miejsca do p. sprawozdawcy? Nikt głosu nie żąda.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#Marszałek">Otwieram rozprawę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PrezesRadyMinistrówKościałkowski">Panie Marszałku, proszę o głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Premjer Kościałkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Wysoki Senacie. Na podstawie wzajemnego zrozumienia, podyktowanego poczuciem obowiązku wobec Państwa, pragnę budować nadal współpracę moją i mojego gabinetu z Senatem i Sejmem Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Przeżywane trudności gospodarcze zmusiły Rząd do zgłoszenia wniosku o udzielenie mu pełnomocnictw w dziedzinie ustawodawstwa gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">W czasie obrad Sejmu oraz komisji Senatu, poinformowaliśmy możliwie dokładnie, jaki użytek zamierza Rząd uczynić z pełnomocnictw. Nie chcę zatem zajmować czasu Wysokiej Izbie naświetlaniem raz jeszcze obrazu przeżywanej przez nas sytuacji gospodarczej. Zna ją Wysoka Izba z dotychczasowych enuncjacyj Rządu oraz bezpośredniego zetknięcia się z terenem.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Stoję przed Izbą, w skład której wchodzą Senatorowie, którzy nietylko w teorji i nietylko w słowie walczyli z przeciwnościami, stwarzanemi przez życie, ale którzy w zmaganiu się z trudnościami, jako szefowie Rządu, ministrowie lub wybitni działacze gospodarczy i społeczni, nabyli dużego doświadczenia.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Sądzę, iż niezależnie od możliwych różnic w ocenie tych, czy innych fragmentów sytuacji, w ocenie całości jesteśmy wszyscy zgodni.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Wierzę, że w dalszym rozwoju prac rządowych spotkamy się z zaufaniem tak Izb ustawodawczych, jak i większości społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Zdaję sobie sprawę z trudności, przed któremi stoi Rząd. Oświadczam jednak, że tak samo jak moi poprzednicy, od czasu przełomu majowego, nie cofnę się przed odpowiedzialnością i trudnością zadania i wykonam to, czego wymaga w obecnej chwili interes Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Zgodziłem się na dodatkowe obciążenia warstw pracujących, gdyż zostałem faktami przekonany, że to zarządzenie jest dziś niezbędne i że w razie zaniechania go najwięcej ucierpiećby mogli właśnie ludzie pracy. Wierzę, że obecne twarde zarządzenia są tylko przejściowe.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">I tu pragnę jednego: pragnę, by ci, którzy dotknięci zostaną, zawierzyli memu zapewnieniu, iż wysiłek ich nie będzie zmarnowany i — że w miarę, jak trudności dzisiejsze będą opanowywane, obciążenia te będą stopniowo znoszone, zaczynając od tych, które dotykają najniżej uposażonych.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Oświadczam wreszcie, że nie zdecydowałbym się na to dodatkowe opodatkowanie warstw pracujących, gdyby Rząd nie podejmował jednocześnie stanowczej akcji na rzecz usunięcia przerostów, hamujących odbudowę życia gospodarczego, akcji wiążącej się z zarządzeniami budżetowemi w jeden kompleks, a łagodzącej nowe obciążenia przez obniżkę szeregu składników kosztów utrzymania.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Wśród urzędników winno zapanować przeświadczenie, że od ich własnego wysiłku w tej wielkiej akcji, mającej na celu zrównoważenie budżetu przedewszystkiem przez rozumne oszczędzanie grosza publicznego, zależeć będzie skrócenie okresu tych obciążeń.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Wysoka Izbo! Konstytucja nasza mówi: „Państwo dąży do zespolenia wszystkich obywateli w harmonijnem współdziałaniu na rzecz dobra powszechnego”.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Tak, jak żołnierze w ciężkim boju jedną mają wolę, zespoloną w jeden wysiłek, dający im moc i konieczne warunki do zwycięstwa, tak samo do walki z nędzą obywateli, osłabiającą moc Państwa, musimy iść zgodnie, usuwając z drogi wszystko, co w tej walce przeszkadza. Cały aparat administracji państwowej i samorządowej całą energją społeczną musimy zjednoczyć. Każdy program odbudowy gospodarczej, a program Polski w szczególności, wymaga ustalenia pewnych niezmiennych zasad i ciągłości metod działania. Etapy walki zostały wyznaczone. Kierunek marszu wytyczony. Pierwszym nakazem, który podejmujemy, jest utrzymanie stałości waluty i zrównoważonego budżetu, gdyż na tych elementach, według naszego najgłębszego przekonania opiera się wszelki aktywny program odbudowy zniszczonego przez niewolę, wojnę i kryzys gospodarstwa społecznego Polski. Podjęcie tego programu jest dalszym etapem w ciągłości rządów pomajowych, która jest trwała i widoczna. Tak jak ongiś, w latach walk o wolność i niepodległość naszej Ojczyzny, stanowiliśmy jeden obóz i jedną nierozerwalną i solidarną całość, maszerującą pod komendą Józefa Piłsudskiego ku lepszej przyszłości Narodu, tak też i dziś kroczymy i kroczyć będziemy razem naprzód w myśl Jego wytycznych i wskazań.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">W przeżywanej obecnie chwili nie idzie wszak tylko o przełamanie może wielkich dziś, ale małych w perspektywie jutra przejściowych trudności. Akcja nasza, jeżeli ma wydać trwałe rezultaty, jeżeli ma stworzyć nowe i trwałe wartości na dziś, na jutro i na dalszą przyszłość, musi się wesprzeć na zbiorowym wysiłku całego społeczeństwa, na wierze w zwycięstwo, na wytrwałej woli działania, na poczuciu solidarności zbiorowego interesu.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Chcemy zespolić naszą wiarę, ofiarność i zapał z r. 1914 z jednością działania całego Narodu w r. 1920 i z jednością uczuć przejawionych w 15 lat później, gdy odchodził od nas Komendant Piłsudski. Jeżeli się to uda uczynić — zwycięstwo w walce o lepszą przyszłość jest pewne. Działać musimy szybko, każdy dzień opóźniający osiągnięcie wytyczonego celu, oddala chwilę powrotu do normalnego rozwoju naszego życia gospodarczego, będącego podstawą siły i wielkości Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Zarządzenia, które wydać zamierzamy na podstawie pełnomocnictw, obejmują tylko sprawy najpilniejsze. Równocześnie zaczęliśmy opracowywać program szerszy, program podniesienia stanu gospodarczego kraju. W miarę rozwiązywania poszczególnych zagadnień będziemy kolejno poddawać rozwadze Izb Ustawodawczych projekty odpowiednich ustaw.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Pokolenie nasze musi wiele zdziałać, jeśli ma sprostać zadaniu, które na niem ciąży. Pół miljona przybywających co roku obywateli, szukających zatrudnienia, musi wziąć udział w budowie przyszłości Polski. Oto hasło, które przyświecać mi będzie przy ustalaniu dalszych linij rozwojowych prac Rządu. Będzie to praca obliczona na dalszą metę. Nie będę w niej szukał doraźnych efektów, ani błyskotliwych eksperymentów — ale osiągnięć trwałych, opartych o zdrowe podstawy.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">W chwili obecnej musimy przedewszystkiem załatwić najkonieczniejsze, palące potrzeby, zatarasowujące drogę do podjęcia jakichkolwiek prac, na dalszą przyszłość obliczonych. Musimy znieść przeszkody, które hamują każdy krok naprzód, wymaga to działań specjalnych i specjalnych uprawnień.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Zwracam się przeto do Wysokiej Izby o ułatwienie Rządowi zadań w tym zakresie przez uchwalenie mu pełnomocnictw, przyjętych jednomyślnie przez komisję Senatu.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Głos ma p. Wicemarszałek Świtalski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#SŚwitalski">Wysoki Senacie! Pierwsze to dziś posiedzenie Senatu, poświęcone pracy ustawodawczej. Pierwszą swą ustawę ma uchwalić Senat, utworzony na podstawie nowej Konstytucji, a ustawa ta, wprawdzie nie z literą prawa, ale niewątpliwie z duchem tej Konstytucji jest trochę na bakier.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#SŚwitalski">Byłem zawsze zwolennikiem, by Rząd po skończeniu sesji budżetowej miał prawo wydawania dekretów. W okresie kilku miesięcy letnich zawsze może mieć Rząd trochę spraw koniecznych do załatwienia pod względem prawnym. Zwoływanie dla nich raz po raz sesji nadzwyczajnej mogłoby być kłopotliwe, zwłaszcza, że sprawy, wymagające ustaw, mogą nie mieć znaczenia ogólnego. Zgoła inaczej rzecz się ma, gdy w okresie, w którym według Konstytucji parlament może normalnie obradować, praca ustawodawcza ma przejść na Rząd, a jego dekrety mają normować najważniejsze i najbardziej podstawowe zagadnienia państwowe.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#SŚwitalski">Jest w fakcie, że na pierwszem swem merytorycznem posiedzeniu obradujemy nad ustawą o pełnomocnictwach, — coś z ironji. Los niestety pokpiwa sobie z nas wszystkich i stroi złośliwe grymasy. Paradoksy życia mogą je nieraz umilać. Gdy paradoks zawielki, lub gdy paradoksów zadużo — urok znika, a rodzi się obawa przed nieznośnem poczuciem nieporządku. Temu nieporządkowi, który zakradł się do kołyski nowej Konstytucji, trzeba się przypatrzeć, nie z namiętności dla teoretyczno-kazuistycznych dociekań, a z troski i z chęci przeciwdziałania, by w przyszłości podobne paradoksy nie wyskakiwały.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#SŚwitalski">Zagadnienie streszcza się w dość prostem pytaniu, czy ustawa o pełnomocnictwach, którą mamy dziś uchwalić, jest koniecznością. Ponieważ obrana przez Rząd taktyka ma w sobie coś z zepchnięcia ze swej drogi podstawowych założeń Konstytucji — pytanie to nabiera wagi.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#SŚwitalski">Do pełnomocnictw zamierzał uciec się i Rząd poprzedni. Będzie więc, jak mi się zdaje, rzeczą trudną na moje krytyczne stanowisko nakleić jakiekolwiek szlify. Można mnie oczywiście posądzać, że jako świeżo upieczony senator w ciągu kilkunastu dni porosłem w pierze. Nastawiam pierś w zazdrosnej obronie swych kompetencyj jako członek tej Wysokiej Izby. Wybieram sobie rolę defensora konstytucyjnej dzieciny, kwilącego nad jej krzywdą. Mówię tylko we własnem imieniu. Wolno mi więc powoływać się na to, jakie żywiłem osobiście przekonanie o zadaniach parlamentu. Jako Marszałek poprzedniego Sejmu współpracowałem w umniejszeniu jego roli, uważałem bowiem, że do roku 1930 postawa tego ciała była zanadto napuszona. Muszę jednak przyznać, że przy końcu mego urzędowania chwytały mnie od czasu do czasu dreszczyki wyrzutów sumienia, że w tej robocie krztynkę przesadziłem. Ale napewno nie te wyrzuty sumienia, należące do czasów życia naszego w złem prawie, popchnęły mnie dziś na trybunę.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#SŚwitalski">Gdy Senat pierwsza swą ustawę uchwala, jesteśmy w tej sali na inauguracji nowej Konstytucji. Ona postanawia: Rząd kieruje sprawami Państwa, a parlament sprawuje funkcje ustawodawcze. Zmieszać kompetencje obu tych organów bez nieodzownej i nieuchronnej konieczności, to znaczy lekce sobie ważyć prawo najważniejsze, Prawo normujące ustrój Państwa, Prawo, które sami za dobre uznaliśmy.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#SŚwitalski">Gdy Polska tego roku w jednym dniu majowym poczuła się sierotą, oczom, rozbieganym w poszukiwaniu Rząd postawił drogowskaz z napisem „Prawo”. Nie wiem, czy to słowo jest wszystkiem. Mocne jest ono nieraz, gdy odpowiada na pytanie: co jest? Milczy często bezradnie, gdy mu się pytanie: do czego dąży — postawi.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#SŚwitalski">Jeżeli jednak wyraz „prawo” tylko na to pytanie zadawalająco odpowiadać umie: jaki jest rzeczy porządek — to to jedno już kwalifikuje je na wielką silę dla Państwa. Dlatego wymijać się z tym duchem prawa nie jest dobrze.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#SŚwitalski">Wielką część zwolenników ustawy o pełnomocnictwach przekonywa następujący argument: Jest źle, działać trzeba szybko. Prędszem tempem pójdą konieczne ustawy, gdy je sam Rząd będzie tworzył — wolniej gdy ciała ustawodawcze zaczną je uchwalać. Niech sobie trochę stękają paragrafy, choć nawet Konstytucji, byleśmy my tylko przestali w codziennem życiu jęczeć.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#SŚwitalski">Argument ten, proszę Panów, jest bardzo rozciągliwy. Obawiam się, że jeszcze może długo łatwiej będzie powiedzieć w Polsce „jest źle”, niż, że „jest dobrze”. A po wszystkie czasy dekrety zawsze będą bardziej chyże, niż ustawy, normalną drogą uchwalane. Jeżeli więc tego argumentu na mundsztuk nie weźmiemy, to poniesie nas on aż tam, gdzie zarówno ta sala, jak i sala posiedzeń sejmowych, staną się scenkami, na których odgrywać się będą niepotrzebne komedie. A wtedy ustrój Państwa, drogą faktów stanie się zupełnie inny, niż ten, któryśmy w Konstytucji uchwalali.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#SŚwitalski">Wiedziony temi obawami natury politycznej, muszę z tej trybuny postawić pytanie: Czy ustawa o pełnomocnictwach jest koniecznością, której uniknąć w żaden sposób nie było można? Rząd, zwołując sesję nadzwyczajną, mógł oczywiście rozszerzyć tak przedmiot obrad Parlamentu, że wszystkie sprawy, które Rząd zamierza dziś unormować drogą dekretów, mogłyby być przeprowadzone w normalnym trybie ustawodawczym. Rząd nie miał również żadnych konstytucyjnych przeszkód, by już w październiku zwołać sesje zwyczajną, na której wszystko można uchwalać. Tych więc objekcyj być nie mogło. Argumentem, przemawiającym za pełnomocnictwami, mogła być obawa, że Parlament nie zdąży na czas uchwalić nieodzownych w tej chwili ustaw.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#SŚwitalski">Nie wiem, jaka będzie ilość dekretów i jaka będzie ich treść. Muszę więc najbliższej przyszłości pozostawić odpowiedź na pytanie, czy taka obawa była słuszna. Z planu swego działania, jaki Rząd rozwinął w Sejmie i jego komisji, możnaby wnosić, że podstawowe ustawy, które zdążają do zrównoważenia budżetu, mogłyby być przy intensywnej pracy obu Izb załatwione przed tym terminem, w którym wogóle te zarządzenia mogą być wprowadzone w życie. Jeżeli Rządowi chodziło o to, żeby w pewnej, czy kolejności czy jednoczesności wniesione ustawy wchodziły w życie, to na podstawie mego dotychczasowego doświadczenia parlamentarnego mógłbym powiedzieć, że przy odpowiedniem nakręceniu maszyny ustawodawczej ustawy mogłyby z niej wychodzić w terminach, uzgodnionych z Rządem.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#SŚwitalski">Mógł być argument inny, że Rząd jest zmuszony sytuacją do tak radykalnych cięć, że stołu operacyjnego lepiej nie wnosić do Izb Ustawodawczych; operacja się przedłuży, a nieodzowne cięcia mogą być w połowie zatrzymane. Nie podzielałbym tych obaw. Im cięższe ustawy, im większych wymagają one ofiar od społeczeństwa, im bardziej drastyczne są i bolące, tem bardziej nie droga dekretowania, ale droga przeprowadzenia ich przez ciała ustawodawcze jest dla nich właściwsza.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#SŚwitalski">Obciąć pobory urzędnikom, nałożyć nowe ciężary na tę czy inną część społeczeństwa, nałożyć dlatego, ponieważ interes Państwa tego wymaga — to jest ta szkoła, którą powinny ciała ustawodawcze przebyć. I dobrzeby było, gdyby ją były w zaraniu swego życia przeszły. Nic tak ciał ustawodawczych demoralizować nie może, jak przekonanie, że we wszystkich rzeczach ciężkich Rząd je może wyręczyć. Nic niema nienaturalniejszego jak ta dwutorowość w pracy ustawodawczej, która trwać będzie od grudnia do połowy stycznia. Niewiadomo będzie wtedy, jakie materje będą załatwiane przez ciała ustawodawcze, a jakie prawa będzie Rząd sam stanowił. Testem głęboko przekonany, że te ciężkie bardzo ustawy przeszłyby w ciałach ustawodawczych bez większych perypetyj. Przeszliśmy bowiem w poprzednich latach duży trening w rezygnowaniu z interesów tej lub innej warstwy w imię dobra ogólnego. Będzie to napewno policzone kiedyś jako wielka zasługa, że większość poprzednich ciał ustawodawczych potrafiła zasadę, zresztą bardzo starą, salus rei publicae suprema lex esto — uczynić nie frazesem, nie przysłowiem. nie pobożnem westchnieniem, a realnem życiem w dniach ustawodawczych. Nowy Sejm i nowy Senat trzeba było, według mego przekonania, przepuścić przez ten egzamin, przez który przeszła zwycięsko większość poprzednich ciał ustawodawczych; sądzę, że nowe Izby zdałyby egzamin zadawalająco. Muszę powiedzieć więcej. Nawet wtedy, gdyby przeczuwało się wielkie trudności i opory, należało iść zawsze na ich łamanie, a nie na szukanie sposobów wyminięcia się z nimi. Poszło się w ostatnich czasach w dziedzinie politycznej na moszczenię sobie dróg zbyt wygodnych, a to się, proszę Panów, zwykle mści w bardzo krótkim czasie.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#SŚwitalski">Przechodzę teraz do tych argumentów, które decydują o tem, że będę głosował za pełnomocnictwami. Pan Minister Kwiatkowski, który niedawno objął urzędowanie i na którego barki cały nieledwie ciężar pracy teraz się wali, może rzucić jeden argument osobisty, a nie mniej przekonywujący: Czas następuje mi na pięty. Nie mogę w najbliższych dniach obmyślać nowych ustaw i kodyfikować ich, a równocześnie współpracować z Izbami nad ustawami, już przeze mnie zredagowanemi. Nie mogę wycisnąć z doby więcej, niż 24 godziny. Nie mieszczę się w czasie. Nie mogę, jak Jozue, wstrzymać słońca, by mieć dość czasu na pracę ustawodawczą. Nawiasem mówiąc, gdyby Pan Minister Skarbu posiadł nawet na chwilę tę władzę Jozuego, nie radziłbym mu jej ujawniać. Ludność Państwa naszego zupełnie słusznie jest dostatecznie przerażona wielką ilością ustaw i dekretów, jakąśmy ją w swej szczodrobliwości obdarzyli. Gdyby ta ludność odpowiednio wystraszona już samym fenomenem zatrzymania słońca dowiedziała się nadto, że ono stoi w miejscu dlatego, by można więcej ustaw dla niej wydać, to, jak mi się zdaje, popadłaby w koszmarną panikę.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#SŚwitalski">Argument, powołujący się na technikę prac Rządu jest przekonywujący. Jest ona częścią tej realite des choses qui commande. Nie chciałbym, by ciała ustawodawcze wpadły w ten sam błąd, który jest udziałem wielu parlamentów. Nie uwzględniają one dostatecznie, nieraz w imię najsłuszniejszych swych pryncypjów, nakazów i konieczności, wynikających z samej techniki prac państwowych.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#SŚwitalski">Drastyczność mijania się z naszą Konstytucją jest niewątpliwie stuszowana jedną okolicznością. Rząd dość wyraźnie określił, w jakim kierunku przy pisaniu swych dekretów pójdzie.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#SŚwitalski">Gdy dziś więc uchwalimy ustawę o pełnomocnictwach, to tem samem zaakceptujemy ogólne tezy, wysunięte przez Rząd. Druk nr. 3 wraz ze stenogramami oświadczeń rządowych stanowi całość. Akty te z sobą związane stanowią, mówiąc żargonem prawniczym, jakąś ustawę ramową. Ramy są olbrzymie a obraz na nich rozpięty jest naszkicowany tylko kilkoma grubemi krechami. Ale jakiś ten rysunek jest i my go znamy.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#SŚwitalski">Ograniczyć pragnę swoje przemówienie wyłącznie do politycznej oceny ustawy o pełnomocnictwach. Wstrzymuję się od oceny planów rządowych w dziedzinie gospodarczej. Wolę wymigać się od tego zadania, które podejmą pewnie inni koledzy, bardziej kompetentni — anegdotką: Pasażer okrętu jest djabelnie znużony długą morska podróżą. W pewnej chwili gdy stał na przednim pokładzie zamajaczyło mu coś w oddali. Wtedy między nim, a kapitanem okrętu rozwinął się taki djalog: Pasażer: „Czy to ląd?”. Kapitan: „Nie, to horyzont”. Pasażer: „Dobre i to”.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#SŚwitalski">Pewne horyzonty zostały w oświadczeniach Rządu otwarte. Do lądu, wiemy to wszyscy, mamy jeszcze daleko. Pociecha może być to, że takich pasażerów, tęskniących do twardego lądu dla życia gospodarczego, jest prócz Polski bardzo wielu. Życzę oczywiście Rządowi, by nie horyzont, a ląd zobaczyć mógł jak najrychlej i by nie potrzebował płynąć po wzburzonych falach. Jestem przekonany, że fale w Polsce nie spiętrzą się pod jednym jednak warunkiem: społeczeństwo musi nabrać przekonania, że żąda się ofiar według jakiej takiej równości, że choć trochę jednakowo silne ciosy spadną na karki wszystkich i że ciężar został choć częściowo sprawiedliwie rozłożony na wszystkie plecy.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#SŚwitalski">Gdy przyszły pierwsze wiadomości o opodatkowaniu pensyj urzędników, wtedy rubryką w gazetach najbardziej skwapliwie czytaną były wiadomości, mówiące jaki to procent podatku trzeba będzie płacić od 100, czy więcej złotych swojej pensji. W tysiącach i tysiącach domów ktoś pochylał się wtedy nad stołem i z ołówkiem trzymanym w drżących rękach namyślał się głęboko, co z dotychczasowego budżetu, nieraz tak skromnego, trzeba wykreślić na stałe, by koniec z końcem związać. Trzeba, proszę Panów, ten ból uszanować, a uszanować go można tylko sprawiedliwością.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#SŚwitalski">Powracając do politycznej strony ustawy o pełnomocnictwach i do morskich porównań, sytuacja dzisiejsza wygląda mi na następujący obraz: Płynie świeżo z doków wypuszczony okręt, niosący na swym dziobie szacowny napis „Konstytucja”. I płynie drugi okręt, na którego pokładzie znalazł się zarówno Rząd, jak i Izby Ustawodawcze. Obowiązują nas niedawne śluby, że oba okręty miały płynąć zawsze jednym szlakiem. A tak się złożyło, że dziś mijają się one i to na dość znacznej odległości.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#SŚwitalski">Dobrze, że z ubolewaniem zdajemy sobie sprawę z tego faktu. Dobrze, że okoliczności ciężkie i wyjątkowe, że los ślepy oskarżamy o to, że mijamy się na początku podróży, którą mieliśmy odbyć razem. Dobrze, że stanęliśmy w jednym szeregu na pokładzie, podaliśmy sobie ręce i w ten sposób, jak każe stary i piękny marynarski obyczaj składamy salut okrętowi. Jest w tem pewna pociecha. Powiedziałem „pewna”, bo w życiu politycznem fakty zawsze mają większą wymowę, niż towarzyszące tym faktom oświadczenia, choćby z najszczerszego serca płynące. W myśl tego faktu uchwalenie ustawy o pełnomocnictwach będzie miało większą wagę, niż słowa nasze, które przy tej sposobności padną.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#SŚwitalski">Będę za ustawą głosował, gdyż Wielki Nauczyciel, który tylu z nas nieudolnych uczył, poczytywał za grzech nieuwzględnianie przez ciała ustawodawcze konieczności, wynikających z techniki pracy państwowej. I to jest jedyny argument mnie przekonywujący.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#SŚwitalski">Jest dziś w tych nowych izbach trochę chaosu. Ale chaos będzie według mego przekonania większy w słowach, zwłaszcza w koluarach rzucanych, niż w czynach.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#SŚwitalski">Będziemy kontynuowali swój marsz po polskich drogach. Będziemy musieli człapać po błocie, potykać się na wybojach, ocierać nogi o grudę. Przez długie lata mogliśmy iść po tych samych drogach — bardziej od dzisiejszych grząskich — milczkiem. Szedł przecież na czele naszej kolumny Człowiek, Któremu wierzyliśmy, że zna drogę. Gdy Cień ten znikł, rozumiem, że ktoś zwikła krok i że niejeden od kolumny odpadnie i że wielu będzie upominać się o melodję, któraby równy takt marszu mogła utrzymać.</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#SŚwitalski">Rozumiem tę tęsknotę i wiem, że należy ją zaspokoić. Lecz boję się przesady. Wołałbym, byśmy nie dopingowali się w marszu okrzykiem, że ziemia już pali się pod stopami, nie śpiewali piosenek, jak to wkrótce będzie ładnie, nie grali marszów żałobnych nad tem, co było, nie uderzali w fanfary, bo to krzykliwe instrumenty i płuca wnet zrywające.</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#SŚwitalski">Długo wystarczał nam rytm własnych kroków i własnych serc. Ten trening jest cenny. Jest on wartością trwalszą, pewniejszą, mniej zawodną, niż najpiękniejsze chociażby hejnały, piejące o różanych jutrzenkach.</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kozłowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#SKozłowski">Wysoki Senacie! Przedłożony Izbom ustawodawczym plan działania Rządu na najbliższy okres jest słuszny. Jego słuszność jest oparta przedewszystkiem na tem, że nie jest on nowy. Plan ten jest planem starym, wykonywanym przez kolejne rządy w Polsce, a obecnie z minimalnemi zmianami szczegółów przejęty przez Rząd p. Premjera Kościałkowskiego od Rządu p. Premjera Sławka. Metoda walki z kryzysem i droga postępowania zostały wytknięte jeszcze w r. 1930 przez ówczesnego Ministra Skarbu Ignacego Matuszewskiego w Rządzie p. Sławka. Została wówczas ustalona zasada, że równowagi gospodarczej, budżetowej szukać należy na niższym poziomie, że powrót do okresu konjunktury lat 1928–1929 jest nieprawdopodobny, oraz że wszelkie sposoby nakręcania konjunktury prowadzić muszą do poderwania stałości waluty, a więc pośrednio kapitalizacji wewnętrznej i obronności Państwa. Ta prosta zasada, nazwana w publicystyce polskiej integralną deflacją, stała się zasadą wszystkich kolejnych rządów Marszałka Piłsudskiego. Rząd Aleksandra Prystora, któremu wypadło pracować w najcięższych warunkach gwałtownego spadku wpływów skarbowych, oraz kurczenia się obrotów gospodarczych, umiał z żelazną konsekwencją prowadzić przez 2 lata procesy przystosowawcze, obniżając budżet i zwierając nożyce cen produktów przemysłu i rolnictwa. Ten sam plan podjął także Rząd roku 1934/35. Konieczności życiowe zażądały wówczas dalszego dostosowania się do warunków pogłębiającej się depresji. Prace dla osiągnięcia równowagi budżetowej, zmniejszenie świadczeń na rzecz samorządu i jego przebudowa, reforma ubezpieczeń społecznych, obniżka taryf kolejowych, zmniejszenie rozpiętości cen przemysłowych i rolniczych, ulgi dla rolnictwa były głównemi zadaniami tego Rządu. Z przyczyn od tego Rządu niezależnych tylko część tego planu mogła być wykonana. Szereg gotowych już projektów został przekazany Rządowi premjera Sławka.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#SKozłowski">Rząd obecny czyni słusznie, stając się kontynuatorem i wykonawcą tych prac, a w pogorszonej sytuacji skarbowej plan poprzednich Rządów uzupełnia jeszcze przygotowanemi już przez Rząd premjera Sławka doraźnemi zarządzeniami o opodatkowania stałych dochodów. W ten sposób ten pierwszy Rząd, w którym już nie zasiada marszałek Piłsudski, jest w dziedzinie gospodarczej wiernym kontynuatorem tego samego planu, który był planem wszystkich Rządów Józefa Piłsudskiego w okresie kryzysu. Plan ten wytrzymał już próbę życia. W najcięższych warunkach Polska oparła się eksperymentom walutowym, zachowując zdrowe podstawy dalszego zdrowego rozwoju. Społeczeństwo wzywane tylokrotnie do ofiar, zawsze gotowe było je ponieść w świadomości, że buduje w ten sposób trwałe podstawy swego niepodległego bytu, płacąc za nie coraz niższym standartem życiowym. Zimny zaś rachunek i rozsądek uczą, że lepsze są ofiary określone i planowo rozkładane, niż niewiadome walutowe eksperymenty i idąca za niemi powszechna jeszcze większa nędza.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#SKozłowski">Sytuacja, w której się znajduje Rząd obecny, jest może i lepsza, a może i gorsza od sytuacji rządów poprzednich. Wyraźną poprawę obserwujemy w dziedzinie gospodarstwa społecznego. Obroty wewnętrzne i zatrudnienie wzrastają. Mimo braku interwencji zbożowej ceny zbóż spadły nieznacznie, ceny zaś innych produktów rolniczych uległy wyraźnej poprawie. A szereg innych wskaźników, zwłaszcza ceny światowe, których lekką poprawę stwierdziłem w lutym w tej Wysokiej Izbie, wskazują wyraźną tendencję zwyżkową. Wpływy skarbowe nie spadają, lecz również, wprawdzie bardzo lekko, ale przecież wykazują poprawę.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#SKozłowski">Pogorszeniu i to bardzo znacznemu uległa sytuacja skarbowa, deficyt budżetowy wzrósł. Słusznie więc czyni Rząd, że podejmuje pracę nad zmniejszeniem wydatków. Jest koniecznością w obecnych warunkach sięgnąć do uposażeń z pełną świadomością, że jest to pociągnięcie najbardziej niepopularne, na jakie Rząd zdobyć się musi, by tą drogą zmniejszyć wydatki. Ale jest tak samo koniecznością zmniejszyć je także w sposób organiczny, przeprowadzić oszczędności i to nietylko w budżecie, ale w tak zwanych sumach pozabudżetowych. Ale także, zmniejszając uposażenia, konieczne jest zmniejszyć rozpiętość cen i w sposób bezwzględny obniżyć sztywne ceny kartelowe. Jest koniecznością zniżyć wydatnie taryfy kolejowe. Oszczędności szukać trzeba w wielkim budżecie Państwa i ochronić kieszeń płatnika od wydatków niekoniecznych. Konieczna jest reforma, już przygotowana zresztą, ubezpieczeń społecznych i samorządu. Wszystkie te sprawy objęte są planem przedłożonym nam przez Rząd, a my, godząc się całkowicie z tym planem, domagać się będziemy działania. Od słów trzeba przejść do czynów. Rząd żąda od nas pełnomocnictw, pełnomocnictwa, sądzę, otrzyma, a Izby i kraj czekać będą w spokoju na wykonanie przedłożonego nam planu.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#SKozłowski">Dużem niebezpieczeństwem jest kryzys całkowicie inny. Został on wywołany wiadomościami prasy, oraz wszechpotężną, stugębną plotką, że ma przyjść zmiana, że ma przyjść inny, nieznany bliżej nieokreślony program gospodarczy, sztuczne zwiększenie obrotów i nakręcanie konjunktury, że stary plan walki z kryzysem został porzucony. Te wieści i opowieści robią swoje, wywołują nastroje niepożądane w życiu gospodarczem Państwa i stało się dobrze, że Rząd w zetknięciu się z Izbami Ustawodawczemi odrazu tym wieściom w sposób stanowczy zaprzeczył i przedłożył stary, wypróbowany plan. Zdecydowane, śmiałe i konsekwentne działanie Rządu nietylko wróci nam zachwianą równowagę finansową, ale stwarzać będzie przedewszystkiem coraz większy kapitał zaufania, tego zaufania, które miały wszystkie rządy, idące w myśl wskazań Wodza Narodu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Śliwiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#SŚliwiński">Wysoka Izbo! Rządowy projekt ustawy o pełnomocnictwach wkracza jednocześnie w dwie ważne, acz różnorodne dziedziny życia państwowego. Projekt ten, zmierzając bezpośrednio do zrównoważenia budżetu, pośrednio stawia na porządku dziennym sprawę wzajemnego stosunku między Izbami a Rządem. W obu tych różnych dziedzinach podejmuje Rząd inicjatywę wielkiej doniosłości.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#SŚliwiński">Inicjatywa ma wagę tem większą, że znajdujemy się dopiero na progu nowego w życiu państwowem okresu i że pierwsze poczynania Izb i Rządu mogą mieć, jak to już słusznie zauważył p. senator Świtalski, decydujące znaczenie dla wzajemnego stosunku w przyszłości. Jeśli Izby nasze mają spełnić zadanie, do którego w myśl Konstytucji zostały powołane, muszą stać na straży swych uprawnień i bronić się przed ich uszczuplaniem. Bo, proszę Panów, nietylko parlament, który praw swoich nadużywa, ale także parlament, który praw swych używać nie umie, nie będzie spełniał należycie swych obowiązków. To też nic dziwnego, że wśród wielu posłów i senatorów projekt rządowy wywołał odrazu pewien odruch niezadowolenia. To niezadowolenie ma swoje głębsze przyczyny. Smutne doświadczenia niedawnej przeszłości wymownie nas pouczają, że pod grozą niebezpiecznych dla Państwa następstw ustalony przez Konstytucję podział kompetencyj między Rządem a Izbami powinien być jaknajściślej przestrzegany. Toż właśnie w tej niedawnej przeszłości nieustanne zacieranie linji demarkacyjnej między tem, co należało do Izby, a co było kompetencją Rządu, wywołało tak fatalne następstwa, że trzeba było długiej i ciężkiej walki, ażeby te rezultaty odrobić. Jeżeli zaś wyjdziemy z założenia, że Konstytucja kwietniowa kończy definitywnie okres tej walki, to z tego założenia wypływają poważne na przyszłość konsekwencje.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#SŚliwiński">Myśl swoją pozwolę sobie zilustrować jednym, powszechnie znanym, przykładem. Pełnomocnictwa w Polsce, wbrew temu, co się nieraz mówi i pisze, nie są bynajmniej wynalazkiem rządów pomajowych. Już przed majem 1926 r. był rząd, który pełnomocnictwa od parlamentu otrzymał i podjął pracę ustawodawczą. Ale jednocześnie parlament tak mocno usadowiony był podówczas na pozycjach rządowych, że na wiele czynności, należących całkowicie do kompetencyj rządu, wywierał wpływ decydujący. To też można powiedzieć, że mieliśmy w Polsce taki paradoksalny okres, w którym działał rząd ustawodawczy i parlament rządzący. A wszyscy pamiętajmy, w jak wielkiej, niemal niewolniczej od Izb Ustawodawczych zależności musiały żyć i pracować rządy przedmajowe.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#SŚliwiński">Należy mieć nadzieję, że w historji Polski ten smutny rozdział jest nazawsze zamknięty.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#SŚliwiński">Dzisiejsza sytuacja jest zgoła odmienna. Dzisiaj Rząd, któryby pozwolił posłom czy senatorom wkraczać w swoje kompetencje, napewno w obu Izbach nie cieszyłby się uznaniem. I to jest wielka zdobycz, jaką wynieśliśmy z od mętu walk wewnętrznych, głęboko wstrząsających życiem odrodzonej Polski. Ale ta zdobycz przestanie być zdobyczą, jeżeli zastosujemy do niej wykładnię jednostronną. Utrzymywać bowiem, że działo się źle, gdy Izby miały niepomierną nad rządem przewagę, a jednocześnie przypuszczać, że dziać się będzie dobrze, jeśli Rząd weźmie górę nad Izbami, byłoby nietylko naciąganiem praw logicznego myślenia, ale byłoby jeszcze niezrozumieniem istoty niebezpieczeństw, jakie tkwią we wszelkich krańcowych sprzecznościach. Sprawne funkcjonowanie każdego skomplikowanego mechanizmu, a do takich mechanizmów należy państwo, uwarunkowane jest równowagą składowych elementów, które ów mechanizm tworzą. Z tej prawdy, zresztą prawdy bardzo banalnej, nieodparcie wynika, że między rządem a Izbami musi istnieć całkowita wzajemność w poszanowaniu swoich praw i uprawnień, jeśli w organizmie państwowym chcemy utrzymać niezbędną dla jego zdrowia równowagę. Z tego też powodu jest rzeczą wysoce niepożądaną, zwłaszcza, gdy to, jak już wspomniałem, dzieje się na wstępie nowego w życiu państwowem okresu, ażeby Rząd wkraczał w kompetencje parlamentu i wyręczał parlament w jego prawach i obowiązkach. I to jest, proszę Panów, jedna strona pełnomocnictw. Ale jest i druga.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#SŚliwiński">P. Premjera Kościalkowski oświadczył przed Sejmem, a potwierdził to i w dzisiejszem przemówieniu, że Rząd jego nie jest zwolennikiem nadzwyczajnych pełnomocnictw, że zgoła wyjątkowe okoliczności skłoniły go do tego wystąpienia. Należałoby więc zastanowić się, czy istotnie okoliczności są tak wyjątkowe, że tylko w pancerzu pełnomocnictw można stawiać czoło piętrzącym się trudnościom?</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#SŚliwiński">Wydaje mi się, że chcąc sumiennie odpowiedzieć na to pytanie, należy się wstawić w położenie Rządu. Zdaje mi się, że każdy inny rząd, któryby powstał w dzisiejszej sytuacji, a postawił sobie za zadanie zrównoważyć budżet bez względu na drogi, któremiby kroczył, musiałby uciec się do tego samego środka, jaki wybrał Rząd p. Premjera Kościałkowskiego. Dlatego też w tym pierwszym, wysoce niepożądanym dla Izb Ustawodawczych kroku, jaki Rząd czyni, nie widzę nieufności, okazanej Izbom, jedynie przeświadczenie Rządu, że innej drogi dziś niema.</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#SŚliwiński">Jeżeli tedy, zważywszy ciężką sytuację finansową i gospodarczą Państwa, a zarazem niezwykłą, wyjątkowo ciężką sytuację, w jakiej się nowy Rząd znalazł, ustosunkowujemy się do jego przedłożenia pozytywnie, to jednocześnie z największym naciskiem winniśmy podkreślić, że fakt ten w żadnym razie nie może się stać precedensem na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#SŚliwiński">Zarazem należałoby sobie życzyć, ażeby Rząd, otrzymawszy pełnomocnictwa, powstrzymał zapędy ustawodawcze, cechujące bardzo wybitnie niektóre części naszego aparatu urzędniczego, sam zaś ograniczył się do najniezbędniejszych zarządzeń, a wszystkie ważne sprawy, nienależące do najpilniejszych, przedstawił Izbom i za ich rozstrzygnięcie z Izbami zechciał podzielić się odpowiedzialnością. Życzenie to wypowiadam dlatego, iż osobiście głęboko jestem przekonany, że nietylko Rząd, zgłaszając projekt pełnomocnictw, ale i obie Izby, uchwalając pełnomocnictwa, rzucają bardzo wysoką stawkę na szalę życia dzisiejszego Polski. Stawka ta nie może zawieść. Gdyby się bowiem tak stało, znaleźlibyśmy się niebawem w sytuacji bez porównania cięższej, niż dzisiaj, a środków zaradczych, środków obronnych mielibyśmy niepomiernie mniej, niż mamy obecnie.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#SŚliwiński">To też w poczuciu olbrzymiej odpowiedzialności, jaka spada nietylko na Rząd, ale i na nas wszystkich, którzy będziemy głosowali za projektem rządowym, wyraziłem życzenie, aby pełnomocnictwa wykorzystywał Rząd z największą oględnością.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#SŚliwiński">Ta oględność jest tem bardziej wskazaną, że pewne zamierzenia Rządu nasuwają wątpliwości. Z tego, co mówił p. Wicepremjer i Minister Skarbu Kwiatkowski, wynika, że Rząd przynajmniej w pierwszej fazie swej działalności zamierza dla zasilenia Skarbu wyciągnąć rękę po te środki, które zdobyć najłatwiej, bo spoczywają niejako na powierzchni, bo znajdują się w rękach bezbronnych i zarazem najofiarniejszych. Postawa Rządu wobec tych środków jest mocna i zdecydowana. Lecz postawa ta staje się mniej pewną wobec karteli, mniej jasną, gdy chodzi o inne źródła dochodu. Przedewszystkiem jednak z tego, co mówił p. Minister Skarbu, widać, że niemal całkowicie skierował on swoją uwagę na tę stronę budżetu, po której zapisuje się dochody. Wiemy, co w tej mierze Rząd zamierza przedsięwziąć. Natomiast wiemy znacznie mniej, jakie są plany Rządu, gdy chodzi o przeciwległą do dochodów stronę i jakiemi drogami dążyć będzie do zmniejszenia wydatków. A przecież jest to sprawa wagi conajmniej równorzędnej. I może dlatego, ze ta druga strona w przemówieniu p. Ministra została mniej uwypuklona, zamierzenia Rządu sprawiają wrażenie pewnej niewspółmierności w stosunku do tak wielkiego zadania, jakiem w dzisiejszych czasach jest zrównoważenie budżetu. Z wyliczeń p. Ministra Skarbu wynika, że zrównoważenie budżetu wymagać będzie 300 miljonów zł. O tę sumę należy powiększyć dochody, lub też zmniejszyć wydatki. Z podatku od uposażeń, a następnie z podwyższenia podatku dochodowego ma wpłynąć około 230 miljonów zł. Jest to suma olbrzymia, a lwią jej część mają wpłacić warstwy pracownicze. Nasuwa się pytanie, czy niema żadnych innych nowych źródeł, któreby mogły zasilić Skarb Państwa? Prawda, że wszystkie źródła dziś wysychają, ale i świat pracy jest źródłem tak wyczerpanem, że narówni z wszystkiemi innemi zasługuje na względy. I to jest jedna nierównomierność. Ale jest i druga i w niej tkwi sedno zagadnienia budżetowego. Proszę Panów, dziś chyba truizmem stało się twierdzenie, że równowaga budżetu w ogromnej mierze zawisła od tego, czy budżet przystosowany jest do faktycznych możliwości i faktycznych zasobów materjalnych, jakiemi dysponuje społeczeństwo. Jeżeli te zasoby się kurczą, i budżet kurczyć się musi. Tą drogą szły rządy poprzednie. Okazuje się jednak, że tempo zmniejszania wydatków nie podążało za tempem kurczenia się możliwości płatniczych społeczeństwa. Z tego wynika, że w szybszem niż dotychczas tempie należy zmniejszać wydatki.</u>
          <u xml:id="u-12.12" who="#SŚliwiński">Jedna jedyna droga prowadzi do celu. Jest to droga najdalej idących oszczędności. Jakoż we wszystkich resortach ministerjalnych, z wyjątkiem wojska i oświaty, we wszystkich przedsiębiorstwach, monopolach, instytucjach, związkach, funduszach, spółkach, w których Rząd bezpośrednio, czy pośrednio uczestniczy, należy uczynić jaknajwiększy wysiłek, aby skasować to wszystko, co nie jest niezbędne, bez czego można się obyć, a co żyje na koszt publiczny. Wiele jest jeszcze w tej dziedzinie do zrobienia w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-12.13" who="#SŚliwiński">Zmniejszenie wydatków jest tem bardziej konieczne, że stoimy wobec niewiadomej przyszłości. Pogląd, że osiągnęliśmy t. zw. dno kryzysu, nie ma dostatecznego uzasadnienia. Pewne objawy, świadczące o poprawie na tym czy innym odcinku naszego życia, nie upoważniają jeszcze do wniosku, że zaczynamy dźwigać się do góry. Wobec doświadczeń lat ostatnich trzeba być niezmiernie ostrożnym w nastawianiu się na dzień jutrzejszy. Wielkie zmiany, zachodzące w całym świecie, we wszystkich dziedzinach życia ludzkości, niewiadomemi drogami w niewiadomą prowadzą nas przyszłość. Dziś stwierdzić możemy tylko, że kruszą się kanony, które ludzkość przez długie lata uważała za niewzruszalne pewniki. Nawet w dziedzinie nauk ścisłych, a więc w dziedzinie uważanej doniedawna jeszcze za najbardziej zabezpieczoną przed tego rodzaju niespodziankami, odbywają się kolosalne wstrząśnienia i przewroty. A w szalonym wirze nieprawdopodobnych kontrastów i sprzeczności dzisiejszego życia, w zawrotnem tempie zmian, które w oczach naszych przekształcają postać świata, nie widać jeszcze stałych punktów oparcia, na których możnaby budować pewniki. To też w czasach takich, jak dzisiejsze, wskazana jest jaknajwiększa ostrożność i czujność, bo któż może powiedzieć, jakie jeszcze czekają nas przeżycia?!</u>
          <u xml:id="u-12.14" who="#SŚliwiński">Proszę Panów, nie przemawia przeze mnie pesymizm. Pesymista załamuje ręce. Ja zaś twierdzę tylko, że należy wyzbyć się złudzeń, że trzeba zabezpieczyć się i zbroić we wszelkie dostępne nam środki, przygotowywać się nietylko na pomyślne, ale i niepomyślne ewentualności, przedewszystkiem zaś na wypadek, gdyby zawiodła nadzieja, że polepszy się konjunktura gospodarcza.</u>
          <u xml:id="u-12.15" who="#SŚliwiński">Tem bardziej więc, jeżeli chodzi o zrównoważenie budżetu, trzeba zwracać uwagę na obie jego strony i dążyć nieustannie do zmniejszania wydatków. P. Wicepremjer i Minister Skarbu zapowiedział już skasowanie różnych urzędów. Nic słuszniejszego. Ale w takim razie należałoby powstrzymać się od powoływania do życia nowych instytucyj, choćby tak sympatycznych jak Bank Inwestycyjny, bo wielotorowość w podejmowaniu jednych i tych samych zadań często utrudnia te zadania, a zazwyczaj jest kosztowna. Inwestycjami zajmują się dzisiaj Bank Gospodarstwa Krajowego i Fundusz Pracy.</u>
          <u xml:id="u-12.16" who="#SŚliwiński">Streszczam wszystkie swoje dezyderaty w sprawie zrównoważenia budżetu. Dadzą się one zamknąć w kilku słowach: kasować, redukować, oszczędzać. Z przemówienia p. Wicepremjera wiemy, że akcję oszczędnościową umieszcza on w drugiej fazie prac swoich. Otóż byłoby rzeczą pożądaną, aby ten problemat wybił się na czołowe miejsce w zamierzeniach Rządu. Akcja oszczędnościowa, prowadzona z energją, z rozmachem, nawet z pasją, napewno wyda poważne i owocne rezultaty. Może te rezultaty pozwolą zmniejszyć wielkie ciężary, jakie w myśl zamierzeń Rządu mają ponieść warstwy pracownicze, a przedewszystkiem bardzo już wycieńczony ogół pracowników umysłowych.</u>
          <u xml:id="u-12.17" who="#SŚliwiński">Kończąc swoje przemówienie, wypowiadam się za uchwaleniem pełnomocnictw, wypowiadam się w tem przedświadczeniu, że z tych pełnomocnictw Rząd będzie korzystał jaknajoględniej, że uchwała nasza nie będzie stanowiła precedensu na przyszłość, że w tej przyszłości ministrowie nie będą wyręczali posłów i senatorów, lecz że przeciwnie, zarówno Sejm i Senat, jak Rząd ściśle spełniać będą swoje zadania w ustalonym przez Konstytucję zakresie.</u>
          <u xml:id="u-12.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Świętosławski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#SŚwiętosławski">Wysoka Izbo! Popierając całkowicie Rząd w jego zamierzeniach, mających na celu zrównoważenie budżetu państwowego, zmuszony jestem zwrócić uwagę, jakie obcięcia i redukcje mogą się stać niebezpieczne dla dalszego pomyślnego rozwoju naszego Państwa. Myślę, że znajdę tu poparcie również swych kolegów.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#SŚwiętosławski">Kiedy mowa o znacznem obniżeniu skali wydatków, zarówno budżety poszczególnych rodzin, jak i budżet państwowy układane są pod kątem widzenia zachowania niezbędnego minimum, potrzebnego do utrzymania przy życiu danego organizmu, a więc rodziny lub też całego Państwa. Wówczas to bezlitośnie obcina się takie wydatki, bez których w dniu dzisiejszym obejść się można, choć są niezbędne dla normalnego przyszłego rozwoju. Tak więc ojciec rodziny rezygnuje z kształcenia dzieci, rodzina wyrzeka się wszystkiego, co jest potrzebne do jej normalnego rozwoju kulturalnego. Państwo czyni zwykle to samo, rozwiązując w podobny sposób swe trudności budżetowe. Obcinane i redukowane są bezlitośnie kredyty, niezbędne do podtrzymania i rozwoju wszystkich tych ośrodków życia naukowego i kulturalnego, z które mi związane są nierozłącznie rozwój kultury, życie gospodarcze i przemysłowe, oraz siły obronne kraju.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#SŚwiętosławski">Od chwili odrodzenia Polski walczymy z brakiem środków. To też byliśmy stale świadkami redukowania i zmniejszania kredytów na wszystkie te cele, które są związane z pielęgnowaniem, ochroną i rozwojem istotnych twórczych sił narodu.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#SŚwiętosławski">Nieustanna troska o zapewnienie wszechstronnego rozwoju Państwa Polskiego skłoniła wielkiego Wskrzesiciela Polski Józefa Piłsudskiego do utworzenia specjalnego funduszu Kultury Narodowej. Znamienne jest, że suma 5 miljonów zł, przeznaczona na fundusz Kultury Narodowej, została wówczas wyasygnowana z Funduszu Inwestycyjnego. W ten sposób fundusze, łożone na popieranie pracy twórczej i wynalazczej, uznane zostały za fundusze inwestycyjne. Dalsze losy tego funduszu, jak zresztą i wszystkich innych sum, przeznaczonych na pracę nad rozwojem kultury narodowej, były opłakane, topniały stale i doszły już obecnie do zastraszającego minimum.</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#SŚwiętosławski">Pamiętać jednak musimy, że geograficznie wciśnięci jesteśmy między dwa kraje, które — nie waham się tego twierdzić — całą swą przyszłość oparły na tak intensywnem popieraniu pracy twórczej dla dobra państwa, jakiego chyba nie znajdziemy w dziejach ludzkości. Państwa te oparły się na innym systemie walki z kryzysem. Nie wiem, czy obrany przez nie system da się pomyślnie wykonać, faktem jest jednak niezaprzeczalnym, że olbrzymie sumy, łożone na popieranie nauki i prac badawczych, dają wyniki pozytywne i wysiłki te planowo zmierzają do daleko idącego uniezależnienia się od importu i wielokrotnego wzmożenia sił obronnych państwa. Faktów tych lekceważyć, ani też niedoceniać nie wolno. Dysproporcje, jakie na tem tle powstać mogą między nami a naszymi sąsiadami, okazać się mogą zbyt poważne, mogą się stać wręcz niebezpieczne.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#SŚwiętosławski">Uchwalając pełnomocnictwa, mamy całą świadomość trudności, na jakie Rząd napotka na swej drodze. Wielki wysiłek musi być uczyniony, ażeby zapewnić utrzymanie przy życiu placówek badawczych i ośrodków pracy naukowej i wynalazczej. Gdyby bowiem miało być inaczej, doprowadzilibyśmy do zubożenia kultury u podstaw jej rozwoju, co mogłoby grozić w następstwie nieobliczalnemi konsekwencjami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#SRadziwiłł">Wysoka Izbo! Chciałbym zaraz na wstępie oświadczyć, że głosować będę za projektem stawy, nad którym obecnie debatujemy, ale chciałbym równocześnie zaznaczyć, że i mnie ta decyzja nie przyszła łatwo, z nieco może innych powodów i z innych względów jak te, o których mówili tu moi przedmówcy. Nie podzielam przedewszystkiem zapatrywania, któremu dał tu wyraz b. premjer i b. marszałek Sejmu p. Świtalski, jakoby ten akt, którego mamy dziś dokonać, był sprzeczny z Konstytucją, gdybym bowiem miał to przekonanie, nie mógłbym się zadowolić tem, co on obrazowo nazwał salutem przed przejeżdżającym okrętem Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#SRadziwiłł">Były chwile, gdy wielu z nas miało wątpliwości natury konstytucyjnej. Dziś, przyznam się, ich nie mamy. Decyzja była dla mnie ciężką także nie wyłącznie z powodu pewnej abdykacji, jakiej Rząd od nas wymaga, niewątpliwie ciężkiej, ale zdaję sobie sprawę, że ta ofiara, ten podarunek, który Rządowi dajemy, jest również bardzo ciężki i dla Rządu. Musimy sobie bowiem dziś jasno powiedzieć, że mamy do czynienia nietylko z parlamentem, na nowych konstytucyjnych zasadach złożonym, ale mamy do czynienia także, i to po raz pierwszy, z Rządem o odmiennym nieco charakterze, niż wszystkie dotychczasowe rządy i to się wiąże ściśle z Konstytucją. Jest to przedewszystkiem pierwszy Rząd, którego członkiem nie może być Wielki Marszałek. Ale jest to także Rząd, któryby mógł nosić zupełnie specjalną nazwę. W państwach o ustroju monarchicznym po dziś dzień istnieje zwyczaj, że Rząd nazywa się rządem jego królewskiej czy cesarskiej mości. Tam jest ten zwyczaj, u nas tego zwyczaju niema, ale gdybyśmy nazwali Rząd obecny Rządem P. Prezydenta Rzeczypospolitej, byłoby to określenie bardzo ścisłe, wiążące się ściśle z istniejącą, a uchwaloną przez nas Konstytucją. Jestem pewny, że i p. Premjer i członkowie jego Rządu zdają sobie bardzo dokładnie sprawę, że nie leży w ich interesie, aby zacieśniać krąg odpowiedzialności. I to jest dla mnie momentem najważniejszym, dla którego ta decyzja głosowania dziś za udzieleniem pełnomocnictw jest bardzo ciężka.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#SRadziwiłł">Te pełnomocnictwa mają być ograniczone w czasie i to jest dobrze. Formalnie będą bardzo szerokie, prawie nieograniczone w treści. Ale z przemówień i p. Premjera i p. Ministra Finansów wiemy, że Panowie mają zamiar je także co do treści, co do meritum ograniczyć. Panowie i w Sejmie i na komisji senackiej i dzisiaj na posiedzeniu Senatu bardzo jasno powiedzieli, w jakim kierunku iść zamierzają.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#SRadziwiłł">A więc przedewszystkiem rzecz może najłatwiejsza, jeśli chodzi o technikę, może niewątpliwie najprzykrzejsza, to faktyczne obniżenie pensyj urzędników państwowych i urzędników samorządowych. Nie mam prawa przemawiać przeciw temu zarządzeniu, bo byłem jednym z tych, którzy już dawno, już rok temu i dawniej zwracali uwagę, że będzie to niestety nieunikniona konieczność. Ale zarazem mówiłem dawniej i chciałbym to powtórzyć dziś, że uważam to za konieczność najprzykrzejszą nietylko z powodów natury czysto materjalnej, ale przedewszystkiem dlatego, że kryje się pod tem bardzo ciężkie zagadnienie natury moralnej.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#SRadziwiłł">Cóż bowiem robimy? Robimy to, czego ludziom zasadniczo robić nie wolno. Wprowadzamy bowiem ludzi na pokuszenie, nie mając tej nadprzyrodzonej możliwości dać tym ludziom moralną siłę, by się tej pokusie przeciwstawili. Możemy zrobić tylko jedno, możemy grozić karami. I tu, proszę Panów, musimy się zastanowić, czy mamy i czy będziemy mieli to moralne prawo spokojnie, surowo, bez miłosierdzia i bez serca karać tych, którzy niewątpliwie często staną w bardzo krytycznej, ciężkiej sytuacji. Nie mogę sam sobie na to pytanie odpowiedzieć, ale wiem tylko jedno, i mam to zaufanie do p. Premjera i do p. Ministra Finansów, że w Polsce nie powtórzy się to, czego świadkami byliśmy od wieków i jesteśmy i dziś w wielu innych państwach, że karani bezwzględnie będą najbiedniejsi, a oszczędzani możniejsi. To zaufanie do Panów mamy i tego bezwzględnie od Panów żądać będziemy.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#SRadziwiłł">Nie jest to po raz pierwszy, że sięgamy do tego środka, który Panowie nam dzisiaj proponują, do redukcji płac urzędników. Już moi przedmówcy na tej trybunie zwracali uwagę, że najmniejsze pensje muszą być albo zupełnie oszczędzone, albo najmniej redukowane, a redukcje muszą mieć bardzo znaczną progresję. I ja jestem tego zdania, jestem tego zdania tem bardziej, że po dziś dzień nie mogę zapomnieć, że z ostatnią redukcją pensyj urzędniczych fatalnie się zbiegło podwyższenie pensyj urzędników, pozostających na wyższych stanowiskach. Sądzę, że mamy prawo prosić i wymagać od Panów, żeby nietylko ten błąd się nie powtórzył, co jest wykluczone, ale żeby ten błąd, który już wtenczas podkreślaliśmy, był w miarę możności naprawiony.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#SRadziwiłł">Druga sprawa, o której miałem i mam zamiar parę słów powiedzieć, to sprawa niezmiernie dziś w Polsce popularna: kwestja walki z kartelami, walki ze sztywnemi cenami przemysłowemi. Jest to rzecz, którą powtarzają dziś w Polsce wszyscy. Powtarzają to publicyści na łamach pism opozycyjnych, mówią to publicyści na łamach pism prorządowych, powtarzają to rolnicy mali i wielcy i dlatego uważam, że jest potrzebne, żeby pewne rzeczy tu sprecyzować. Mam bowiem wrażenie, że niektórzy ludzie w Polsce rzucają to hasło tak bardzo popularne nieświadomie, inni może używają go z zupełną świadomością. Już p. referent w Sejmie wprowadził w to ogólne hasło walki z kartelami pewną rektyfikację, powiedział bowiem p. poseł Miedziński, że kartele jako organizacja przemysłowa mogą być potrzebne, nawet pożądane, ale że chodzi o walkę z cenami kartelowemi. Z tym poglądem można się zgodzić, ale i on, mojem zdaniem, jest niezupełnie ścisły i dlatego pragnę tu dziś przypomnieć, że ceny przemysłowe najważniejszych produktów nie są dziś dyktowane przez sam przemysł, lecz są, były i będą ustalane nietylko w porozumieniu z czynnikami rządowemi, ale pod zupełnie zdecydowanym wpływem Rządu. Jest to rzecz, która się mija z tem, co p. premjer Bartel kiedyś określił rzeczywistą rzeczywistością, jeżeli ktoś w tym kraju myśli, że byłe rządy nie są odpowiedzialne za ceny całego szeregu produktów przemysłowych. P. Minister Skarbu zapowiedział, że sprawy te będą ustalone w dalszym ciągu w porozumieniu z zainteresowanemi przemysłami.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#SRadziwiłł">Pragnąłbym, żeby i inne sprawy były załatwione również w porozumieniu z zainteresowanymi ludźmi. Chcę mianowicie mówić o obniżce opłat za mieszkania. Mówi się, że mają być obniżone świadczenia na komorne za najmniejsze mieszkania, w których mieszka najbiedniejsza ludność. I na pozór nic słuszniejszego, jak takie postawienie kwestji. Ale jak wszystkie kwestję natury ekonomicznej i gospodarczej, tak i ta kwestja jest niezmiernie skomplikowana. Najmniejsze bowiem mieszkania znajdują się w domach najmniejszych i należących do również ubogiej warstwy ludności. I tak proste załatwienie kwestji miałoby w rezultacie tę tylko jedną konsekwencję, że oszczędziłoby tych, których się nazywa w Polsce mianem bogatych kamieniczników, a którzy są właścicielami wielkich domów o wielkich luksusowych mieszkaniach. Ci ludzie wcale nie byliby pociągnięci do świadczeń, a naodwrót tak przeprowadzona ingerencja Państwa trafiłaby tylko w ludzi, którzy są sami zrujnowani, których domy się walą, którzy nie mają wystarczających środków na remont tych domów. A więc mielibyśmy znowu raz jeszcze w życiu do czynienia z pewną ustawą, z pewnym dekretem, któryby był tylko wielką niesprawiedliwością.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#SRadziwiłł">Mam, jak i Panowie wszyscy, zaufanie i do p. Premjera, i do p. Ministra Skarbu i do wszystkich ich kolegów, że te i podobne sprawy, których poruszenie z tej trybuny zaprowadziłoby mię może zbyt daleko, będą wzięte z wielką sumiennością i z wielką troskliwością pod uwagę.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#komentarz">(Oklaski,)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Zbierski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#SZbierski">Wysoki Senacie! P. Premjer Kościałkowski w swem przemówieniu na komisji sejmowej w dniu 25 października zaznaczył, że właściwie Rząd i Izby Ustawodawcze nie są dwiema stronami, lecz stanowią jedną całość, która ma jedno zadanie do spełnienia, chociaż na innych odcinkach. I zdaje mi się, że dzisiejsza rozprawa nad projektem ustawy o pełnomocnictwach w tem nastawieniu i w tem świetle powinna się potoczyć, bo stoję na tem stanowisku, że zarówno Rząd, jak i parlament stanowią w tej chwili jedną zwartą szturmową grupę, która stoi na froncie walki z deficytem, która walczy o aktywizację życia gospodarczego, która walczy z biernością społeczeństwa. I to byłoby jedno kryterjum, które chciałbym przeprowadzić w swoich wywodach, a drugie kryterjum, jakie mi przyświeca, to będzie to, że przecież jedyną podstawą, na której możemy rozważać wszelkie projekty ustaw, a więc i ustawę o pełnomocnictwach, jest racja stanu, dobro i honor Państwa naszego.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#SZbierski">Oświadczenie p. Premjera Kościałkowskiego z dnia 14 października, w którem mówił wyraźnie o współpracy ze społeczeństwem, o harmonji między społeczeństwem a Rządem, o równowadze budżetu i aktywizacji życia gospodarczego, o otwarciu dróg nowych dla młodego pokolenia, które się dusi wskutek zamknięcia wszelkich dróg do pracy, expose p. Premjera, złożone na plenum Sejmu w dniu 24 października i przemówienie p. Wicepremjera Kwiatkowskiego z dnia 25 października na komisji sejmowej, to wszystko razem wytworzyło w społeczeństwie szczególne nastawienie, szczególny nastrój oczekiwania, a równocześnie ożywienie tej myśli, że Rząd swoje zapowiedzi zrealizuje konsekwentnie do końca. Ożywiony nadzieją, pomimo ciemnych chmur jesiennych, horyzont życia polskiego rozjaśnił się, a bezpośrednia łączność ze społeczeństwem wykazuje, że posiada ono nietylko zaufanie do p. Premjera i wszystkich członków Rządu, lecz także głęboką wiarę, i to stanowi wielki kapitał moralny. Wyrażam przekonanie, że Rząd kapitał ten zużytkuje w należyty sposób, że go powiększy, że społeczeństwa nie zawiedzie, bo społeczeństwo gotowe jest poprzeć wszelkie usiłowania Rządu, które pójdą po drodze aktywizacji życia gospodarczego i usunięcia deficytu.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#SZbierski">Zaledwie Izby parlamentarne zebrały się po nowych wyborach, Rząd przyszedł z projektem ustawy o wydawaniu dekretów. Art. 55 ustawy konstytucyjnej w punkcie 2 głosi, że Prezydent Rzeczypospolitej ma prawo w czasie, gdy Sejm, a więc i Senat są rozwiązane, wydawać w razie konieczności państwowej dekrety w zakresie ustawodawstwa państwowego, z wyjątkiem, jak mówi punkt d), nakładania podatków. Dzisiaj sytuację mamy taką, że Izby Ustawodawcze nie są rozwiązane, więc nakładanie podatków należy do uprawnień Izb Ustawodawczych. Nowa Konstytucja obowiązująca wyraźnie mówi o rozgraniczeniu kompetencji Rządu i Izb Ustawodawczych, Konstytucja, która była tworzona pod auspicjami naszego Wielkiego Wodza, który wypowiedział się wyraźnie o podziale pracy równoważnych organów państwowych, Prezydenta, Rządu i Izb Ustawodawczych, w sposób następujący: „jeśli więc chodzi o naprawę Konstytucji, to uderzyć należy nie gdzieindziej, jak w wyszukanie klucza podziału pracy tak, aby każda z tych sprężyn mogła swobodnie działać do przeznaczonej jej dziedziny”. Trudno dzisiaj odpowiedzieć na to pytanie, czy Konstytucja spełnia to wymaganie, z tego względu, że Konstytucja, jako nowa ustawa, nie ma jeszcze próby życia, nie przeszła jeszcze przez ogień faktów, a przecież prawo tworzy się przez tradycję, artykuły mają odbicie swoje w faktach, wytwarzających prawo.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#SZbierski">Co oznaczają pełnomocnictwa? Pełnomocnictwa oznaczają nietylko zrzeczenie się praw, ale co jest ważniejsze, również zrzeczenie się obowiązków na rzecz czynnika rządowego przez Izby Ustawodawcze. Jeżeli Rząd, do którego i społeczeństwo i Izby parlamentarne niewątpliwie mają pełne zaufanie, przychodzi z projektem ustawy o pełnomocnictwach, to musiały zaistnieć wyjątkowe okoliczności. P. Premjer w przemówieniu z 24 października i p. Wicepremjer w przemówieniu z 25 października określili potrzebę pełnomocnictw jako konieczność państwową. Do konieczności państwowych zwykliśmy zaliczać dwie rzeczy: obronę kraju i prestiż Państwa nazewnątrz, na forum międzynarodowem, niewątpliwie także obecna sytuacja finansowa i gospodarcza naszego Państwa stanowi laką konieczność i są podstawy do tego, żeby konieczność ta zajęła miejsce obok tych dwóch konieczności, które nie podlegają dyskusji. P.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#SZbierski">Wicepremjer określił sytuację gospodarczą jako najcięższą od chwili zorganizowania zrębów administracji państwowej. W swojem przemowieniu przez radjo zaznaczył, że posiadamy poważne pasywa nietylko w dziedzinie gospodarczej i finansowej, ale również i w dziedzinie oświaty i stanu moralnego społeczeństwa. O katastrofalnym stanie szkolnictwa będziemy mówili przy innej okazji na sesji zwyczajnej budżetowej. Niewątpliwie wszyscy, którzy mają ścisłą łączność z terenem, wiedzą o tem dobrze, że Polska na polu gospodarczem i nietylko na polu gospodarczem, ale i kulturalnem cofa się w szybkiem tempie, a deficyt za pierwsze 6 miesięcy, wynoszący 168 miljonów zł, stanowi poważne niebezpieczeństwo dla całej naszej gospodarki nietylko państwowej, ale i publicznej i prywatnej. I nasuwa się pytanie, jakie należy zastosować środki, żeby istotnie nietylko zrównoważyć budżet, ale uaktywnić życie gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#SZbierski">Rozumiem dobrze, że Rząd w swym programie wysuwa cięcie tego rodzaju, jak obniżenie uposażeń pracowników od 7 do 20% w postaci podatku nadzwyczajnego. Świat pracy niejednokrotnie składał dowody swej ofiarności, rozumiał doskonale potrzeby Państwa i cenił zawsze wysoko dobro i interes Polski, gotów jest ponieść i tę ofiarę, bo tego wymaga chwila, tem bardziej, że sytuacja dzisiejsza jest taka, iż wyboru środków niema. I nasuwa się tylko pytanie, czy istotnie najpierw należy zaczynać od obniżenia uposażeń, czy nie odwrotnie należałoby może najpierw obniżyć koszta utrzymania, a później wprowadzić podatek. Jeżeli Rząd przychodzi z tem cięciem obniżenia uposażeń pracowników, to rozumiem to w ten sposób, że jest, że tak powiem, pięć minut przed dwunastą i gwałtownie musi być w tempie niezwykle szybkiem jeżeli nie całkowicie zrównoważony budżet, to przynajmniej w 9/10, tem bardziej, że wprowadzenie podatku nadzwyczajnego, równającego się w praktyce obniżeniu zarobków, zmniejszy konsumcję przedewszystkiem artykułów masowego spożycia.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#SZbierski">Od dnia 1 lutego 1934 r. pracownicy państwowi nie płacą podatku dochodowego, ponieważ podatek ten zawiera się już w obniżonej sumie efektywnej. Z punktu widzenia moralnego stosunku obywatela do państwa wygląda to dziwnie, że obywatel nie płaci podatku od dochodu. Przecież nie ulega wątpliwości, że niezależnie od pobieranego dochodu, czy w gotówce, czy in natura, każdy obywatel powinien podatek płacić. Zdaje mi się, że najmniejszy nawet dochód, niezależnie od stopnia swej wysokości, powinien być obłożony podatkiem, takim, któryby był możliwy do zapłacenia. I przypuszczam, że w sesji zwyczajnej będzie można poruszyć sprawę obłożenia podatkiem wszelkich dochodów, nawet najmniejszych tak, aby obywatela związać z Państwem w postaci tego obowiązku, iżby ta wkładka obywatela w kasie państwowej była, choćby się ona równała paru złotym rocznie.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#SZbierski">Podatek powinni płacić wszyscy obywatele, nawet służba domowa w postaci paru złotych. Chodzi tylko o to, ażeby móc płacić ten podatek. I tu zasadniczem zagadnieniem są koszta utrzymania, obniżenie kosztów utrzymania. A więc nasuwa się zagadnienie opanowania cen. Przecież gdy niedawno lekko drgnęły zwyżkowo ceny hurtowe płodów rolnych, to koszta utrzymania podskoczyły natychmiast o 7%. Jest to sygnał i przestroga poważna z tego względu, że zwyżka płodów rolnych bardzo często nie idzie do kieszeni rolnika, lecz do kieszeni pośrednictwa we wszelkiej postaci. Przecież wskaźnik cen hurtowych produktów rolnych, który w roku 1928 wynosił 100, spadł w r. 1935 do 35, gdy wskaźnik cen żywności które płaci konsument, spadł tylko do 48. Widzimy, że wszelkie straty rolników są równocześnie zyskami pośrednictwa. Zachodzi więc wielka rozpiętość między cenami jakie otrzymuje rolnik, a jakie płaci konsument. Tutaj niewątpliwie nasuwa się zagadnienie opanowania przez odpowiedni aparat pośrednictwa tak, ażeby przy podniesieniu cen płodów rolnych, które są jeszcze niewystarczające do opłacalności gospodarstw, ten aparat pośrednictwo to opanował i skierował podniesienie cen płodów rolnych na drogę zdrową.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#SZbierski">Pan Wicepremjer Kwiatkowski słusznie powiedział w swem przemówieniu na komisji sejmowej, że każda inicjatywa prywatna, każde przedsiębiorstwo powinno mieć godziwy zysk. Dziś rolnicy gospodarują z deficytem, ze strata mi, to co się określa, że gospodarstwo rolne nie ma opłacalności. Wobec tej wielkiej rozpiętości między cenami produktów rolnych a temi cenami, jakie płaci konsument, ta wielka rozpiętość niewątpliwie pozwoli na podniesienie cen pro duktów rolnych bez podniesienia cen żywności w miastach. To podniesienie cen byłoby niewątpliwie poważnym środkiem podniesienia konsumcji wsi, a przez to wzmożenia wszelkiej innej produkcji przemysłowej i silnym środkiem zwalczania kryzysu i bezrobocia, jakie się objawia nietylko w miastach, ale i po wsiach.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#SZbierski">Jak jedną z zapór jest pośrednictwo, tak drugą wielką zaporą w naszem życiu gospodarczem będą kartele. Przecież w Państwie naszem niemal wszystkie dziedziny przemysłu są skartelizowane. Ceny kartelowe sztywne, nienaruszalne stanowią poważny hamulec dla całej ludności, i dla rolnictwa i dla całej ludności miejskiej, i są objawem niezwykle ujemnym w naszem życiu gospodarczem. Zdaje mi się, że Rząd ma wszelkie podstawy do tego, aby przy ostrożnem postępowaniu silnie uderzyć w kartele przez ich rozwiązanie, bo przykład rozwiązania kartelu cementowego jest najlepszym dowodem dodatnich skutków, które się objawiały w życiu gospodarczem. Przecież wtedy po rozwiązaniu kartelu cementowego w październiku 1933 roku cena tego produktu spadła do 1/3, produkcja wzrosła dwukrotnie, bezrobocie w tym przemyśle zmalało, a równocześnie konsumcja cementu wzrosła, szczególniej na wsi. Przykład ten świadczy o tem, ze rozwiązanie karteli byłoby poprostu dodatnim przewrotem w naszem życiu gospodarczem, ze to wzmogłoby konsumcję wsi i uaktywniło nasze życie gospodarcze. Niektórzy mówią, że kartele to wykwit produkcji przemysłowej, ustroju przemysłowego, organizacji. Mnie się zdaje, że kartele są tym kwiatem, którego zapach i barwa jest zabójcza dla społeczeństwa i całego życia. I całe społeczeńswo oczekuje decyzji Rządu, oczekuje rozwiązania karteli.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#SZbierski">Występuje inna jeszcze zapora w przeprowadzeniu programu rządowego, mianowicie sprawa obniżki czynszu mieszkaniowego. Wysokość czynszu, to duża pozycja w budżecie pracownika miejskiego, prywatnego i państwowego, czynsz stanowi jakie 25%, 30% nieraz i więcej całego budżetu. Zdaje mi się, że sprawę obniżenia czynszu należałoby przeprowadzić szybko i powszechnie, tem bardziej, że zjazd właścicieli nieruchomości, który się odbył dnia 3 listopada, zajął wyraźne stanowisko przeciw obniżce czynszów i wystąpił jako zorganizowana zapora na drodze realizacji programu rządowego.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#SZbierski">Sądzę, że pod względem umocnienia psychicznego dla szerokich mas pracowniczych byłoby rzeczą niezmiernie dodatnią, gdyby Rząd skreślił, czy zredukował nadmierne fundusze dyspozycyjne, dodatki funkcyjne zbyt wysokie i obniżył uposażenie od czwartej grupy wzwyż.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#SZbierski">W tej trudnej sytuacji, w jakiej znalazło się społeczeństwo, niewątpliwie najważniejszą rzeczą będzie to, jak się będzie kształtował stosunek obywatela do Państwa. Te nadzieje, ta wiara, jaka wyraźnie występuje w społeczeństwie do Rządu, do jego programów, stanowią poważny kapitał. Ale równocześnie niejednokrotnie słyszy się pytanie, czy aby te zapowiedzi zostaną zrealizowane, czy program ten zostanie przeprowadzony całkowicie i szybko. Chodzi o to, aby nie dopuścić do apatji, jaka niejednokrotnie wkrada się w takich chwilach, kiedy ten czy inny obywatel mówi: Niech się dzieje co chce, i biernie będzie oczekiwał dalszych wypadków. Zdaje mi się, że to byłoby największem niebezpieczeństwem dla całej naszej przyszłości, gdyby obywatel nie chciał być czynny, nie chciał brać udziału w pracy państwowej i usuwał się całkowicie od odpowiedzialności, jaka na każdego obywatela spada. Dlatego program Rządu musi być przeprowadzony bez kompromisu, z całą bezwzględnością; wtedy ta wiara w społeczeństwie zostanie umocniona, wtedy ten obywatel zostanie niewątpliwie ściśle z Państwem związany. Zadaniem tych wszystkich, którzy przebywają w społeczeństwie, którzy bezpośrednio z niem się stykają, w tej trudnej sytuacji będzie, ażeby społeczeństwo bez sarkań, w ciszy i skupieniu niosło ofiary, jakie są konieczne dla uzdrowienia naszego życia gospodarczego i usunięcia deficytu.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#SZbierski">Przecież mamy podstawy do tego, aby tę wiarę budować na tem, że Rząd, który wystąpił z programem twardym i jasnym, równocześnie reprezentuje samodzielną polską politykę finansową, opartą o własne siły i stoi czujnie na straży nienaruszalności waluty, która u nas trzyma się mocno, choć w innych państwach się załamywała. Przecież społeczeństwo realizowało pożyczki wewnętrzne. W społeczeństwie wytworzyła się ta wiara, że sami możemy sobie pomóc i że pomóc sobie musimy i poradzimy. I tego nauczył społeczeństwo nasz Komendant: wiary we własne siły. I choć dzisiaj jesteśmy w odwrocie, jednak mamy pójść do ofenzywy i zwycięstwa, a wierząc obecnemu Rządowi i głęboko mu ufając, wierzę w to zwycięstwo na polu naszego życia gospodarczego i finansowego. Z całą świadomością i w głębokiem przekonaniu, że spełniam swój obowiązek państwowy i obywatelski, będę głosował za pełnomocnictwami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Schorr.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#SSchorr">Wysoka Izbo! Rząd zwraca się do ciał ustawodawczych z żądaniem pełnomocnictw, mających na celu zrównoważenie budżetu państwowego, oraz wzmocnienie zrębów gospodarki społecznej. Sytuacja finansowa, jak i ekonomiczna jest zdaniem Rządu taka, że wymaga natychmiastowych, doraźnych środków działania wobec groźnego nasilenia kryzysu gospodarczego, a co zatem idzie, także i zachwiania równowagi budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#SSchorr">Ufając w dobrą wolę Rządu i podzielając jego ocenę sytuacji gospodarczej kraju, nie możemy odmówić Rządowi pełnomocnictw dekretowych, musimy mu dać możność ratowania zagrożonego bytu ludności i zachwianej pozycji finansowej Państwa. Stoimy bowiem jakby w obliczu konieczności państwowych.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#SSchorr">Ze stanowiska potrzeb ludności żydowskiej chcielibyśmy jedynie wysunąć pewne wskazania zasadnicze co do sposobu wykorzystania tych pełnomocnictw, przez Rząd projektowanych.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#SSchorr">Najprzód więc uwaga ogólna. My Żydzi, jak zawsze, gotowi jesteśmy do ponoszenia wszelkich ofiar dla Państwa narówni z wszystkimi obywatelami, ale i z drugiej strony chcemy być narówni z nimi traktowani, kiedy chodzi o nasze prawa obywatelskie i osobiste. Nikt nie może zakwestjonować tej oczywistej prawdy, że tam, gdzie chodzi o obowiązki wobec Państwa, nie pozostawaliśmy w niczem nigdy ani o jeden krok za innemi warstwami ludności. Ale też i nikt nie może zaprzeczyć drugiej oczywistej prawdzie, że równość praw ludności żydowskiej, na blankiecie uznana i zagwarantowana, jest w rzeczywistości naszej, powiedzmy powściągliwie, daleka od rzeczywistości. Pragnę na tę stronę naszej sytuacji zwrócić specjalnie uwagę Rządu właśnie w chwili obecnej, gdy nie chodzi o nasze prawa, lecz o nasze obowiązki, o ciężkie obowiązki. Chcę przez to jaknajdobitniej podkreślić nietylko prawny, ale i moralny obowiązek Rządu zwrócenia uwagi na naszą sytuację w Państwie. Bo gdy nie czyni się różnic stanu, gdy chodzi o wysiłek, o obowiązki, o ofiarę, nie wolno też różnie traktować obywateli wówczas, gdy chodzi o ich prawa i o ich byt.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#SSchorr">Sytuacja gospodarcza przeszło trzymiljonowej ludności żydowskiej w Polsce przedstawia dziś obraz upadku i ruiny. A ten stan jest wynikiem ogólnej polityki gospodarczej ostatnich lat, która nieraz godziła wprost w najżywotniejsze interesy gospodarcze ludności żydowskiej, zacieśniając coraz bardziej krąg jej swobodnego działania gospodarczego na różnych odcinkach życia. Gdy dodamy do tego fakt, że wrota do stanowisk publicznych pozostają dla nas zamknięte, to mamy całkowity w skrócie obraz sytuacji ludności żydowskiej w obecnej chwili, obraz nader smutny, bo zawarty między Scyllą nadmiernego etatyzmu a Charybdą ekskluzywności urzędowej.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#SSchorr">W tym stanie rzeczy pierwszem naszem żądaniem jest uznanie naszych praw do pracy. Chcę stwierdzić wyraźnie i otwarcie, że z zapowiedziami Rządu przyciągnięcia młodzieży do pracy w służbę państwowej łączymy również nadzieję uwzględnienia także w tym zakresie i młodzieży żydowskiej. Jest tej młodzieży wiele, młodzieży zdolnej, młodzieży, która opuszcza wrota wyższych szkół i nie ma wstępu do służby państwowej. Stanie ta młodzież ochoczo do pracy, wniesie do niej poczucie obowiązku, zapał i entuzjazm, ale nie wolno tej młodzieży pomijać, nie wolno jej odmawiać prawa do pracy w tym samym czasie, kiedy od jej rodziców wymaga się spełniania obowiązków i żąda się ponoszenia ofiar. Chciałbym z całą szczerością podkreślić, że spodziewamy się równego traktowania nas przy ustalaniu źródeł ożywienia życia gospodarczego kraju. Z całą lojalnością podporządkujemy się dyrektywom Rządu, zmierzającym do osiągnięcia tego celu, w nadziei jednak, że wśród tych poczynań państwowych nie znajdą się środki, zmierzające do poprawy położenia gospodarczego jednej warstwy społecznej kosztem drugiej. Nie chcemy żadnych przywilejów, ale wolno nam też oczekiwać, że nie doznamy żadnych ograniczeń. Jeżeli Rząd ma naprawdę zamiar wzmocnić zręby życia gospodarczego, to może ten cel osiągnąć przez odetatyzowanie gospodarki narodowej i przez otworzenie możliwości swobodnego współzawodnictwa wszystkim, którzy w rozbudowie tego życia gospodarczego chętnie i ofiarnie chcą uczestniczyć.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#SSchorr">Żywimy nadzieję, że Rząd, nie czyniąc w tym względzie różnic między obywatelami jednego kraju, poprze twórczą inicjatywę prywatną, otworzy kredyt dla zdrowych poczynań gospodarczych w dziedzinie handlu, przemysłu, rzemiosła i ułatwi działalność gospodarczą społeczeństwa, obniżając stopę procentową.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#SSchorr">Wysoka Izbo! Z ust miarodajnych członków Rządu dowiedzieliśmy się o zamiarze zrównoważenia budżetu Państwa przez obniżenie poborów z kas publicznych i podniesienie podatku dochodowego. Jest rzeczą naturalną i oczywistą, że wprowadzenie tych reform musi pociągnąć za sobą dalsze obniżenie stopy życiowej i zarazem skurczenie się rynku konsumcyjnego. Ażeby tym objawom niepożądanym zapobiec, należałoby równocześnie z obniżeniem płac przeprowadzić obniżkę cen. Akcję jednak tego obniżenia cen rozpocząć należy przedewszystkiem od monopolów i przedsiębiorstw państwowych, aby dalej poprzez związki kartelowe i zakłady użyteczności publicznej akcja ta dotarła wkońcu do indywidualnych warsztatów produkcji przemysłowej. Sądzę też, że projektowa ne reformy oszczędnościowe nie powinny w żadnym razie wkraczać w sferę praw nabytych. Prawa nabyte powinny być w zasadzie uszanowane, bo naruszenie tych praw nietylko krzywdzi jednostki, ale zarazem podważa zaufanie i wiarę w stałość porządku prawnego i jego pewność, jeżeli oszczędności budżetowe wymagają i zmuszają Rząd do sięgnięcia także i w tę dziedzinę, to należy to uczynić raczej w postaci pociągnięcia do nadzwyczajnych ofiar czasowych bez naruszenia jednak zasady praw dobrze nabytych. Można i należy żądać ofiar dla dobra ogółu, ale nie wolno nawet w imię tego dobra wywoływać krzywd. Prawo musi pozostać prawem. Należy baczyć zawsze na to, aby pozostawało ono w zgodzie z wymogami moralności.</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#SSchorr">Wysoka Izbo! Niech mi też wolno będzie poświęcić kilka słów zagadnieniu administracji państwowej. Słyszeliśmy z ust p. Premjera, że administracja przepojona musi być zasadą sprawiedliwości i równego traktowania wszystkich warstw i obywateli. Byłbym szczęśliwy, gdyby te słowa wsiąknęły przedewszystkiem w umysły niższych stopni administracji państwowej, tych urzędników różnych resortów, z któremi społeczeństwo dzień w dzień styka się twarzą w twarz. Ale z bólem muszę stwierdzić, że w ostatnich tygodniach mnożą się zwłaszcza na prowincji, w małych miasteczkach objawy, zagrażające wprost bezpieczeństwu życia ludności żydowskiej, a organa administracyjne wobec tych potępienia godnych wypadków nie okazują należytej i dostatecznej gorliwości w ich tłumieniu. Oczekujemy tedy ód Rządu energiczne go i stanowczego wkroczenia, ażeby w przyszłości hamować popędy pewnych czynników nieodpowiedzialnych, które na naszych grzbietach pragną, w gruncie rzeczy przeprowadzać rozgrywkę z kimś innym zgoła. Bezpieczeństwo wewnętrzne Państwa wymaga zabezpieczenia wszystkich bez różnicy warstw ludności. Jeżeli ta pewność i nam nie będzie zagwarantowana, nie będzie jej w kraju całym, a bez bezpieczeństwa ludności normalna działalność gospodarcza jest nie do pomyślenia.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#SSchorr">Wysoki Senacie! Z zadowoleniem powitać należy tendencję Rządu do zbliżenia się i współpracy ze społeczeństwem. Stara to prawda, że skuteczność rządzenia jest w stopniu o wiele wyższym zależna od poparcia społeczeństwa, aniżeli od najszerszych chociażby prerogatyw władzy wykonawczej. Ścisłe związanie władzy ze społeczeństwem jest rękojmią zarówno dobrych rządów, jak i solidarności samego społeczeństwa. Dlatego obecny apel Rządu do społeczeństwa nie powinien mieć charakteru przemijającego, nie powinien być tylko chwilowem szukaniem poparcia ogółu w ciężkiej chwili, w której zachodzi potrzeba złożenia ofiar przez wszystkich na rzecz Państwa. Łączność Państwa ze społeczeństwem powinna być trwała, zawsze jednaka zarówno w smutku, jak i w radości, tak samo w chwilach ciężkich, jak i w okresie rozkwitu i stanu normalnego. Apel Rządu do społeczeństwa będzie niewątpliwie wysłuchany o tyle, o ile znajdzie też echo wołanie społeczeństwa do Rządu. Wśród tych głosów społeczeństwa niechaj nie będzie też pominięty głos 3-miljonowej znękanej ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#SSchorr">Z tego, co powiedziałem, wynika, że zawierzając dobrej woli Rządu, nie odnosimy się negatywnie do udzielenia mu pełnomocnictw, których się domaga, sądzimy jednak, że tym pełnomocnictwom winna towarzyszyć również wola Izb Ustawodawczych, wyrażająca kierunek, w jakim pełnomocnictwa te mają być wykorzystane.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#SSchorr">W konkluzji swego przemówienia, zgodnie zresztą z tenorem przemówienia p. referenta, pozwalam sobie zwrócić się do Rządu z gorącym apelem o przestrzeganie w mających się wydać dekretach finansowych i gospodarczych w całej pełni następujących zasad: 1) zasady równości wszystkich obywateli w obliczu prawa, 2) zasady równomiernego rozłożenia ciężarów na wszystkie warstwy społeczne stosownie do ich położenia gospodarczego i siły gospodarczej i wreszcie 3) zasady uszanowania praw dobrze nabytych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Jagrym-Maleszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SJagrymMaleszewski">Wysoki Senacie! W odróżnieniu od konstytucji dawnej, która przez niektóre swoje postanowienia, a jeszcze więcej przez specyficzną interpretację niektórych postanowień umożliwiała Sejmowi arogowanie sobie pewnej roli nadrzędnej, nowa Konstytucja uprawnienia Izb Ustawodawczych określa zupełnie wyraźnie. Tak samo jak o Rządzie powiada, że Rząd powołany jest do kierowania Państwem, tak o Izbach Ustawodawczych mówi, że sprawują one funkcje ustawodawcze.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#SJagrymMaleszewski">Na podstawie nowej Konstytucji nowy Rząd stanął przed nowemi Izbami i zarządał od nich pełnomocnictw. W tym stanie, w jakim Państwo nasze się znajduje, zrozumiałem i jasnem jest, że chcąc dalej tę nawę, nieco skołataną, poprowadzić pomyślnie, trzeba mieć środki.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#SJagrymMaleszewski">Z tego punktu widzenia jest jasne, że Rząd szuka tych środków i udał się z tą sprawą do Izb Ustawodawczych. Czy jednakże ta forma w tym okresie była wskazana, nasuwa to mnóstwo wątpliwości. Na to znaleźliśmy już odpowiedź w szeregu przemówień, które naogół dźwięczały wszystkie nutą właściwie wobec pełnomocnictw negatywną. Jeżeli poszczególni panowie senatorowie zgadzają się na udzielenie tych pełnomocnictw, to jedynie dlatego, że widzą tu bezwzględną konieczność dania Rządowi możności rozpoczęcia, że tak powiem, gospodarki.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#SJagrymMaleszewski">Jabym powiedział, że Rząd, domagając się tych pełnomocnictw, nie wziął pod uwagę dwóch rzeczy, a mianowicie: w jego wniosku o pełnomocnictwa mieszczą się dwie pozycje, którebym nazwał: „ma” i „winien”. Pod pozycję „ma” podciągnąłbym te projekty dekretów, które Rząd zamierza wydać, projekty dekretów, mających na celu odciążenie obywateli pod pewnemi względami od niektórych ciężarów i zaprowadzenie daleko idących oszczędności; pod pozycję „winien” podciągnąłbym może te dekrety, które Rząd zamierza wydać w kierunku nowych obciążeń. Do tych obciążeń należy projekt nowego podatku dochodowego i projekt zniżki uposażeń urzędników państwowych.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#SJagrymMaleszewski">Otóż, jeżeli chodzi o moje zdanie w tej kwestji, to co do pierwszej sprawy, to jest tej pozycji, którą ja nazywam „ma”, nie wahałbym się udzielić pełnomocnictw jaknajdalej idących, pełnomocnictw, mających na celu nowe jaknajdalej idące oszczędności, a również mających na celu odciążenie ludności. Również co do projektu dekretu, znajdującego się w pozycji, którą określam nazwą „winien”, mianowicie powiększenia podatku dochodowego, nie widziałbym tutaj przeszkód udzielenia pełnomocnictw. Natomiast kwestja obcięcia uposażeń urzędniczych, jest kwestją tego znaczenia dla Państwa, kwestją, która niewątpliwie wywoła i już wywołuje wstrząsy moralne, kwestją tak dalece sięgającą w całokształt życia państwowego, że Wydaje mi się, iż w interesie Rządu leży oddanie tej specjalnie ustawy pod rozpatrzenie Izb. Jak sobie przypominamy, wszystkie dotąd obniżki pensyj urzędniczych, których było kilka, jeżeli weźmiemy pod uwagę zniżki emerytur, odjęcie pewnych praw, jak zwrot opłat przez Skarb za dzieci, uczęszczające do szkół, były naogół załatwiane drogą dekretów, i słusznie, dlatego, że przy dawnym stosunku Sejmu do Rządu zachodziła zawsze obawa, że przy rozpatrywaniu tej lub innej sprawy wyniknie kwestja, niemająca nic z daną sprawą wspólnego, że dana sprawa może być odskocznią poprostu dla pewnych przykrości, czynionych Rządowi, dla szpilek. Obecnie te obawy, zdaje się, nie zachodzą. Wszyscy, którzy weszli do Sejmu i Senatu, weszli pod hasłem współpracy i to najściślejszej z Rządem i dobra wola pod tym względem, sądzę, wszystkich nas niczem nie może być kwestjonowana. Każdy z nas pragnie w miarę sił i możności do dobra sprawy się przyczynić. Otóż załatwienie w dzisiejszych warunkach przez dekrety, jak było dotychczas, sprawy uposażeń, ma dużo stron ujemnych. Nie będę zastanawiał się nad wszystkiemi, wymienię między innemi choćby taką rzecz, że dotyczy to jednakże może dwudziestej części, może piętnastej części całej ludności — o ile się nie mylę, liczba urzędników państwowych w Polsce przekracza 400.000 osób, licząc z rodziną choćby trzy osobową przeciętnie, mamy już sumę poważną, czyniącą ze sfery urzędniczej blisko dwudziestą część ludności całego Państwa. Tutaj nie chodzi tylko o ilość, ale chodzi także o jakość. Kim są ci ludzie? To są ludzie, na których właściwie spoczywa dobrobyt i sprawne funkcjonowanie całej machiny państwowej. Otóż chodziłoby o to, aby ci ludzie, składając tę ofiarę, — a niewątpliwie, że każdy z urzędników rozumie konieczność ponoszenia tej ofiary — pragnęliby mieć zupełną pewność, że ofiara ta nie pójdzie na marne — co do czego, sądzę, nie mamy podstaw przypuszczać, aby poszła na marne — ale chcieliby, aby tę ich sprawę załatwiono nie krótkim sposobem dekretu, który opracowuje się według pewnych wskazań, kilku czy kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu, nawet najlepszemi chęciami ożywionych urzędników, ale chcieliby żeby ta sprawa dla ich bytu ważna, zasadnicza i podstawowa, była rozpatrywana właśnie przez te ciała, które do stanowienia ustaw są powołane.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#SJagrymMaleszewski">I, proszę Panów, ponieważ te rzeczy, jak wspomniałem, dzieją się i mają dziać w ciszy gabinetów, pojawiają się pogłoski i notatki prasowe, nie wiem w jakim stopniu oparte na rzeczywistości, ale zdaje się mające znaczenie, i na ich tle powstają nawet duże żale, pretensje nieuwzględnienia tej kategorji z korzyścią dla innej i naodwrót. Natomiast uniknęłoby się różnych pogłosek niepotrzebnych, gdyby te rzeczy działy się publicznie w Izbach bo przecież te sprawy do nich należą, bez jakichkolwiek przemilczeń — bo w danym wypadku nie widzę potrzeby jakiejkolwiek dyskrecji i sadzę, że Rząd nie ma niewątpliwie nic do ukrywania — gdyby te sprawy wszechstronnie były rozważone, bo przecież wśród posłów i senatorów jest dużo ludzi, którzy bardzo blisko z temi rzeczami się stykają i blisko je znają. A nie jest drobną rzeczą, czy obniżka w klasie x, czy kategorji y, wyniesie 5, 7 czy 10%; to jest rzecz bardzo dużej wagi, czasem 2 zł różnicy, szczególniej dla niższych uposażeń, 2 zł odjęte mogą tę rodzinę pozbawić zaspokojenia najkonieczniejszych potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#SJagrymMaleszewski">Padły tu słowa, że strona techniczna sprawy wymagała załatwienia tego problemu w ten, a nie w inny sposób. Otóż mam wrażenie, że sprawy te troszkę znam. O ile mi wiadomo, Rządowi zależało na wprowadzeniu obniżki uposażeń z dniem 1 grudnia. Rząd obecny urzęduje już blisko trzy tygodnie. Dzisiaj mamy 5 listopada. Rząd, obejmując władzę w kraju, niewątpliwie wiedział o sprawie, z którą będzie musiał wystąpić i czego będzie musiał zażądać. Otóż, mając wszystkie dane — a te dane o ilości urzędników, wysokości poborów, jakie otrzymują w różnych kategorjach i t. d., to są rzeczy, które w przeciągu paru dni na żądanie odnośnego ministra mogą być dostarczone natychmiast — Rząd rozporządzał okresem czasu wystarczającym, dla zaprojektowania tej właśnie — podkreślam specjalnie — jednej ustawy, którą już dzisiaj mógłby mieć Sejm na warsztacie. Do sesji budżetowej pozostaje nam kilka tygodni. Tak, jak powiedziałem już przed chwilą, zadaniem Sejmu i Senatu nie jest przecież robienie złośliwości Rządowi i nie byłoby tych złośliwości przy rozpatrywaniu sprawy zmniejszenia uposażenia, tak, że mojem zdaniem te sprawy nawet na długo przed owym 1 grudnia mogłyby być doprowadzone do pomyślnego rezultatu. Tego rodzaju publiczne rozpatrywanie sprawy niewątpliwie uspokoiło; by urzędnika, dałoby niejednemu możność zrozumienia całego zagadnienia, zrozumienia dla; czego w tej kategorji musi oddać tyle, w innej mniej, względnie więcej — jednem słowem był by to moment, że tak powiem, poniekąd pedagogiczno-wychowawczy jednocześnie, któryby, stwarzając w urzędniku przekonanie, że jego losem jednakże interesują się Izby, że sprawa jest normalną drogą prowadzona, jak to do tej pory nie miało miejsca, może ułatwiłby mu przełknięcie goryczy sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#SJagrymMaleszewski">Dlatego, jeśli chodzi o moją osobę, przeciw pełnomocnictwom nie mam zamiaru ani pod; staw głosować, dlatego, że nie może być mowy o jakiejś chęci wyrażenia w ten sposób nieufności czy czegoś podobnego — to zupełnie odpada. Natomiast nie jestem rzeczywiście przekonany, jak powiedziałem, specjalnie co do tej ustawy, ażeby Rząd ze względów technicznych nie mógł był sprawy Izbom Ustawodawczym przekazać do załatwienia, ponieważ — podkreślam jeszcze raz — przy dobrej woli zarówno z jednej strony, jak i z drugiej strony sprawa nietylko mogłaby, ale byłaby w szybkiem tempie załatwiona, a jakieś uboczne wpływy, jak ktoś z przedmówców wspomniał, nie powinnyby odegrać najmniejszej roli, jeżeli Rząd i Izby Ustawodawcze są jednakowego zdania. Nie rozumiem niemożliwości technicznej przedłożenia tej specjalnie sprawy Izbie do rozpatrzenia i dlatego, chociaż przeciw ustawie głosować nie chcę, to również za ustawą nie mogę głosować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Pawlikowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#SPawlikowski">Wysoka Izbo! Wstępując w progi parlamentu w nowej jego kadencji, posłowie i senatorowie ukraińscy wybrani wprawdzie tylko z części narodowego terytorjum — dzięki specjalnym ordynacjom wyborczym do Sejmu i Senatu — utworzyli razem z senatorami, powołanymi przez Pana Prezydenta Rzplitej, jednolitą organizacje parlamentarną, która jednoczy w osobie ogół niezależnego ukraińskiego przedstawicielstwa narodowego. Organizacja ta pod mianem Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej tworzy legitymowane przedstawicielstwo narodu ukraińskiego w granicach Rzplitej.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#SPawlikowski">Korzystając ze swych praw naturalnych, Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna w po; czuciu swych obowiązków i odpowiedzialności przed własnym narodem wzięła na siebie ciężki i odpowiedzialny obowiązek obrony pełni praw narodu ukraińskiego jako jednostki zbiorowej, żyjącej własnem życiem narodowem, mającej własne ambitne cele i dążenia oraz specjalne za; dania wśród narodów świata, mającej stosów; nie do celów tych i dążeń własne konieczności i potrzeby, których realizacja nie musi stać w rozbieżności z polską racją stanu.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#SPawlikowski">Do przedłożenia Rządu p. Premjera Kościałkowskiego, w sprawie pełnomocnictw Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna miała możność zająć zasadnicze stanowisko w Sejmie dnia 29 października. Uważałbym za rzecz zbędną, mając na oku charakter organizacji Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej, po raz wtóry jej stanowisko w tej Wysokiej Izbie szczegółowo precyzować, poczuwam się jednak do obowiązku stwierdzić, że Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna, reprezentowana w tej Wysokiej Izbie, przyłącza się do zasadniczego stanowiska Ukraińskiej Reprezentacji Parlamentarnej, zajętego w Izbie poselskiej, i z tem stanowiskiem się solidaryzuje.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#SPawlikowski">We wstępnych uwagach do swego expose, wygłoszonego w Sejmie z racji omówienia projektu ustawy o pełnomocnictwach, ograniczone; go co do zakresu i czasu, p. Premjer Kościałkowski był łaskaw zaznaczyć, że Rząd nie jest bynajmniej zwolennikiem nadzwyczajnych dla siebie uprawnień, a sięgając po pełnomocnictwa, czyni to z konieczności w wyjątkowej sytuacji gospodarczej, społecznej i finansowej Państwa. W tem oświadczeniu p. Premjera tkwi wyraźna zapowiedź, że rola parlamentu w przyszłości nie będzie sprowadzana do poziomu, który nie odpowiada prawom i obowiązkom parlamentu, prawom, które wynikają ze stanowiska parlamentu w ustroju Państwa. Przyczyną żądania prawa do swobodnej i szybkiej decyzji Rządu w niektórych dziedzinach gospodarstwa społecznego jest notoryczny fakt chronicznej deficytowości budżetów państwowych. Deficyty budżetowe, które są wprawdzie wynikiem depresji gospodarczej, są jednak i stałem źródłem tejże samej depresji, oprócz tego też i zarzewiem perturbacyj społecznych w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#SPawlikowski">W przemówieniach swych zarówno p. Premjer, jakoteż i p. Wicepremjer Minister Skarbu bardzo wyraziście przedstawili główne cechy o podstawową gałąź gospodarstwa społecznego, w Państwie. Przemówienia te, jeśli chodzi o podstawową gałęź gospodarstwa społecznego, o rolnictwo, organicznie powiązać trzeba z przemówieniem członka obecnego gabinetu p. Ministra Juljusza Poniatowskiego, który w minionej kadencji parlamentarnej bardzo plastycznie i bez osłonek przedstawił katastrofalne położenie reprezentowanej przez siebie wielkiej gałęzi gospodarstwa społecznego. Od radykalnej zmiany położenia gospodarczego wsi oczekuje Rząd sanacji gospodarstwa społecznego jako organicznej całości. I słusznie. Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna, będąc w dużym stopniu orędowniczką spraw rolnictwa, a nie z ciasnego egoizmu, któryby mógł być usprawiedliwionym strukturą społeczną narodu ukraińskiego, już od szeregu lat zajmowała i dziś zajmuje to racjonalne stanowisko. Potrzebę sanacji stosunków rolniczych zaczęły rozumieć już -i warstwy nierolnicze. Wprawdzie dzieje się to z pewnem ociąganiem, z pewnem sarkaniem, bo i dziś słyszymy przemówienia reprezentantów miast, którzy nie chcą rozumieć właściwej organicznej więzi między rolnictwem a innemi gałęziami gospodarstwa społecznego. Słyszy się też i sarkania kół przemysłowych, jednak mam nadzieję, że stanowisko ich ulegnie zasadniczej zmianie, skoro przedstawiciel „Lewjatana” w Izbie poselskiej zmienił dotychczasowe swoje zapatrywania w tej sprawie i pozytywnie ustosunkował się do potrzeb sanacji w rolnictwie. Stwierdzam, iż dobrze jest, że przynajmniej dzisiaj ustalony jest już pogląd, że rozwój rolnictwa, a zwłaszcza przywrócenie dochodowości warsztatów rolnych jest nieodzownym warunkiem skutecznej walki z kryzysem gospodarczym ogólnym, jest koniecznością naprawy finansów Państwa.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#SPawlikowski">W pracy naszej wśród i dla narodu ukraińskiego wyznajemy od lat program organiczny, kierując się zasadą ewolucji w organizowaniu przeobrażeń gospodarczych. Budząc energję społeczną w masach, wprzęgamy ją do skoordynowanej pracy w warsztatach indywidualnych i uspołecznionych, mając na oku zawsze i wszędzie dobro powszechne.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#SPawlikowski">Kiedy słyszeliśmy dziś z ust p. Wicepremjera, że Rząd zamierza realizować program gospodarczy na zasadach mutatis mutandis, podobnych do zasad naszych, zdaję sobie lepiej może niż kto inny sprawę z trudności, które będą wynikały przy realizacji tego programu, przy zlikwidowaniu przerostów lub przeżytków odstałych doktryn gospodarczych, zdaję sobie sprawę z trudności harmonijnego w treści i czasie rozwiązywania zagadnień gospodarczych i społecznych.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#SPawlikowski">Trudności te będą o tyle większe, że i problem rozwiązywany przez Rząd jest większy.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#SPawlikowski">Przytem stan materjalny w poszczególnych gałęziach gospodarczych, stoczonych chorobą kryzysu i skutkami błędów polityki gospodarczej, jest zły i co gorsze, społecznie twórcze dążenie akcji sanacyjnej hamowane będzie niewiarą szarego człowieka, a zwłaszcza przebiegłą chytrością antyspołeczników, w których ręce wadliwa polityka gospodarcza włożyła ster poważnej części gospodarki społecznej w kraju.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#SPawlikowski">A przecież czas największy, ażeby czynniki gospodarcze, a wśród nich i Państwo, zrozumiały, że nietylko kryzys ogólno-światowy, nietylko zaniedbania w zwalczaniu istniejącego pozatem i stale pogłębiającego się kryzysu rodzimego w Państwie, zwłaszcza kryzysu agrarnego na ziemiach południowo-wschodnich i wschodnich, ale też i błędy Rządu w polityce gospodarczej i finansowej, egoizm czy też egocentryzm poszczególnych gałęzi gospodarstwa społecznego i polityka etatyzmu, oraz chwiejna polityka gospodarcza raz prokonsumencka raz filoprzemysłowa, wyradzająca się aż w spiskach chciwości — bo trudno inaczej scharakteryzować działalność karteli — w lwiej części spowodowały pogłębienie kryzysu gospodarczego w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#SPawlikowski">Podzielamy zdanie p. Wicepremjera Kwiatkowskiego, że „stan obecny depresji gospodarczej nie jest koniecznością dziejową.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#SPawlikowski">Chociaż w sytuacji obecnej niema, jak mówi p. Wicepremjer nagłego i szczęśliwego odwrotu na drugi kraniec konjunktury, to pomimo to w rękach społeczeństwa przy wysiłku jedno czesnym Rządu leżą poważne możliwości odwrotu z błędnej drogi, która prowadzi niechybnie do katastrofy gospodarczej i społecznej, odwrotu metodycznego, stopniowego z celowem zachowaniem hierachji celów i środków.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#SPawlikowski">P. Premjer w przemówieniu swem był łaskaw zaznaczyć, że widzi „potrzebę dać pole działania energji społecznej”, ażeby „wybrnąć z trudnego położenia i stworzyć rękojmię przebicia się ku lepszym warunkom życia”. W praktyce takie stanowisko Rządu powinno doprowadzić do celowego zlikwidowania systemu gospodarki etatystycznej, ograniczając ją do gałęzi gospodarczych, stanowiących konieczności państwowe, powinno doprowadzić do zlikwidowania nazbyt bujnej dzisiaj ingerencji władz w sprawach prywatno-gospodarczych. Wszystkie poczynania tak w produkcji, jak i wymianie dóbr powinny być pozostawione inicjatywie prywatnej, czy to jednostkowej, czy zbiorowej, formowanej w dobrowolnych zrzeszeniach gospodarczych. Swoboda decyzyj i dyspozycyj gospodarczych, pozostawiona tym czynnikom, uzdrowi chwiejące się dzisiaj warsztaty pracy i zabezpieczy rozwój zdrowego gospodarstwa społecznego.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#SPawlikowski">W tem miejscu niechaj mi będzie wolno przypomnieć jak ostre, a zarazem zbędne, a co więcej błędne i szkodliwe poczyniono pociągnięcia roku zeszłego w najzdrowszym przejawie energji społecznej — w ruchu spółdzielczym, specjalnie w ruchu spółdzielczym narodu ukraińskiego, który przy reformie spółdzielczości został najwięcej poszkodowany, pokrajany fachowo i rozszarpany terytorjalnie.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#SPawlikowski">Na warsztacie rządowym czai się juz nie nowy miecz, ale potężna kolczuga, którą uśmiercić można zdrowe poczynania spółdzielczości rolniczej na mleczarskim jej odcinku. Czy to potrzebne? Czy energja społeczna świata rolniczego nie zasługuje na pochwałę i czy dla celów politycznych ma się złożyć słabym organizacjom dar w postaci porządkowania spraw mleczarskich nietylko na przyszłość, ale i wstecz przez stworzenie ustawowej preponderancji organizacyj cierpiących na niedorozwój nad organizacjami, które zdały egzamin życia?</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#SPawlikowski">Mamy prawo mniemać, że stanowisko Szefa Rządu, rozwinięte szczegółowo w przemowieniu p. Wicepremjera, który mówił o spółdzielczości, zadecyduje o pozostawieniu swobody zdrowej inicjatywie zbiorowej, wyswobadzającej i cementującej rozproszkowaną energję społeczną szarego człowieka w zdrowym ruchu spółdzielczym. Wśród tego zdrowego ruchu stoi ukraiński ruch spółdzielczy nie na szarym końcu.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#SPawlikowski">Słusznie był łaskaw p. Wicepremjer zaznaczyć, że w ruchu spółdzielczym „kryje się wielka dynamika przyszłego rozwoju”. To też chcemy wierzyć, że Rząd, zgodnie z zapowiedzią p. Wicepremjera, powróci jeszcze do spółdzielczości i skoryguje te wszystkie błędy i niedociągnięcia, które w zmaganiu z objawami kryzysu wynikły, chociaż gospodarczo nie były usprawiedliwione. Spółdzielczość to zawsze żywy i żywotny rezerwuar ludzi, przenikniętych wiarą we własne siły, umiejących wysiłek własny podporządkować dobru ogólnemu! A ludzi takich bez względu na wiarę i narodowość szuka p. Premjer, uważając słusznie, że tylko przy ich pomocy da się zwalczyć kryzys nietylko gospodarczy, ale co więcej, daleko groźniejszy kryzys psychiczny.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#SPawlikowski">Świadectwo wiary we własne siły, świadectwo tężyzny moralnej składa ukraińska spółdzielczość mimo ciosów, które uderzają w nią bezustannie, nietylko ze strony kryzysu gospodarczego, ale też i organów, stanowiących o prawach i co boleśniejsze, prawa te w praktyce swoiście do niej stosujących.</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#SPawlikowski">Ukraińska spółdzielczość, nieustająca w wytrwałym wysiłku mimo utrudnień, jakie napotyka w pracy codziennej, wpatrzona w swój ideał, nie kolidujący ani na jotę z obowiązującem pojęciem dobra ogólnego, nie może być na dal przedmiotem coraz to nowych eksperymentów dyktowanych krótkowzroczną polityką.</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#SPawlikowski">Przechodząc do ważnego tematu zlikwidowania etatyzmu, zaryzykuję może napozór paradoksalne twierdzenie: w likwidowaniu etatyzmu powinna być zainteresowana i wielka rzesza pracowników państwowych, czego najlepszym dowodem, że nadmiar ludzi żyjących ze Skarbu Państwa pociągnął za sobą konieczność użycia radykalnego środka w postaci redukcji poborów i redukcji personalnej. Trzeba z całym naciskiem stwierdzić, że boląca ta operacja, którą Rząd zamierza przeprowadzić, jest nieodzowną konsekwencją nadmiernej w Państwie rozbudowy aparatu urzędniczego, zbiurokratyzowania społeczeństwa, które widzi materjalną podstawę swego istnienia tylko w płacy asygnowanej z funduszów publicznych.</u>
          <u xml:id="u-24.21" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Świtalski.)</u>
          <u xml:id="u-24.22" who="#SPawlikowski">Druga zasada, o której mówił p. Premjer, zasada sprawiedliwego postępowania administracji państwowej wobec wszystkich warstw i obywateli bez względu na ich wiarę i narodowość jest nieodzowna, ażeby zrealizować postulat p. Premjera, postulat wciągnięcia szarego człowieka do walki z kryzysem gospodarczym zapomocą wyników owocnej pracy własnych jego sił na polu społecznem i polu gospodarczem. Byłoby źle, gdyby administracja państwowa, niepomna słów p. Premjera Kościałkowskiego, chciała nadal zajmować stanowisko nadrzędne nad społeczeństwem. Administracja państwowa, wykonując prawo, stoi na usługach społeczeństwa i państwa. Nawet papież uważa siebie wobec wiernych za „servus servorum Dei”…</u>
          <u xml:id="u-24.23" who="#SPawlikowski">Przechodząc zkolei do gospodarki społecznej, skutej w dobie obecnej w lwiej części egoizmem grupowym czy też egocentryzmem branżowym, nie mogę przemilczeć kardynalnego zagadnienia rozdziału dochodu społecznego, które to zagadnienie wybitnie podkreślił p. Premjer.</u>
          <u xml:id="u-24.24" who="#SPawlikowski">Stosunków społecznych to nie poprawia, gospodarki społecznej nie rozwija, ani też Skarbu Państwa nie napełnia, skoro w Państwie przy czynnej pomocy czynnika odpowiedzialnego tworzy się łańcuch prywatnych monopoli, przy pomocy których nieliczna z natury rzeczy grupa obywateli zgarnia i skupia w swojem ręku lwią część dochodu społecznego, korzystając na swój sposób z przywileju uzurpowanego i przez Państwo poniekąd usankcjonowanego.</u>
          <u xml:id="u-24.25" who="#SPawlikowski">Nie mówię tu o grupie rodowo uprzywilejowanych właścicieli większych posiadłości ziemskich. Ich położenie jest ogólnie znane. Gotowi oni są oddać w ręce naturalnego dziedzica swe włości, ale i on — ten drobny rolnik — nie rozporządza dziś środkami nabycia ziemi i sam z przyczyny niezdrowych stosunków agrarnych, bity kryzysem, zamiera na swym zagonie.</u>
          <u xml:id="u-24.26" who="#SPawlikowski">Podzielam zdanie o. Premjera, że demokratyzacja ziem musi być w ogólnym interesie przyśpieszona. Ukraińska Reprezentacja Parlamentarna stoi na stanowisku, że akcia parcelacyina nie może być orężem jakiejkolwiekbądź polityki, ale tylko środkiem naprawy niezdrowych stosunków agrarnych. Na ziemiach naszych racjonalną parcelacją gospodarczo usprawiedliwioną może być jedynie parcelacja sąsiedzka, mająca na celu upełnorolnienie rozproszkowanych warsztatów rolnych autochtonicznej ludności bez względu na wiarę i narodowość.</u>
          <u xml:id="u-24.27" who="#SPawlikowski">Gdyby przy operacjach agrarnych, a specjalnie przy parcelacji miała być zastosowana inna zasada, a nie zasada gospodarcza, to ta zasada przyczyni się nie do rozwiązania kwestji agrarnej, ale do zaognienia kwestji społecznej, narodowościowej i gospodarczej do białości.</u>
          <u xml:id="u-24.28" who="#SPawlikowski">Wracając do zagadnienia rozdziału dochodu społecznego nie uważam, żeby stanowisko zawodowe, dające pewien przywilej, stanowisko lekarza, prawnika czy inżyniera było dzisiaj źródłem niezdrowego skupiania dochodu społecznego. Jeżeli mówię o niezdrowym skupianiu dochodu społecznego, o gromadzeniu bogactw bez zasługi przez nieliczną warstwę obywateli, to myślę tutaj o tej kategorji, która korzysta z prywatnych monopoli, któremi są kartele i syndykaty eksportowe i importowe, albo która wykorzystuje uprzywilejowane stanowisko branżowe. Do niej należy n. p. branża mięsna, chlebowa i inne. W ostatnich czasach notują czasopisma także powstanie lokalnych karteli kupców. Zaliczam do tej grupy i takich kupców, którzy nie liczą się z rynkiem, tylko na podstawie zmów gospodarczych dyktują i śrubują ceny. Najgorzej przedstawia się sprawa jednostronnego gromadzenia bogactw pod tym względem, że jednocześnie odbywa się ona przy zupełnej deficytowości najpoważniejszej gałęzi gospodarstwa społecznego, o której już mówiłem, deficytowości rolnictwa. I znów ten rolnik, który otrzymuje jedną trzecią wartości za swoje płody rolne, w dobie obecnej dostarcza płodów rolnych pośrednikowi, czy przetwórcy, a ci zanim dostarczą towar do konsumenta, przecież umieją wydębić dla siebie bardzo poważny i niczem nieuzasadniony dochód.</u>
          <u xml:id="u-24.29" who="#SPawlikowski">Walka w akcji bezpośredniej z kartelami, do których jeszcze powrócę i walka pośrednia, któraby doprowadziła do zbliżenia mas konsumcyjnych do producenta rolnego, głównie producenta środków wyżywienia mas ludności — są drogami, na których można przy pomocy i przy dobrem nastawieniu Rządu skorygować niezdrowe stosunki na rynku wewnętrznym i doprowadzić do podniesienia dochodowości gospodarstw rolnych.</u>
          <u xml:id="u-24.30" who="#SPawlikowski">Z uznaniem witamy zapowiedzianą przez p. Premjera walkę z niezdrowemi stosunkami w produkcji i wymianie w ogólności, a zwłaszcza na jej odcinku rolniczym. Stoimy na stanowisku, że w akcji tej naturalnym sprzymierzeńcem Rządu będzie zdrowy ruch spółdzielczy przy pozostawieniu mu swobody organizacji i pracy w dziedzinie rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-24.31" who="#SPawlikowski">Żywimy nadzieję, że Rząd, obeznany dokładnie ze stanowiskiem kartelu cukrowego, zechce w tej dziedzinie zainaugurować przełamanie przywilejów i uwzględni postulaty rolnicze, przedstawione przez lwowską Izbę Rolniczą, jako samorząd gospodarczy i przez koła gospodarcze Małopolski.</u>
          <u xml:id="u-24.32" who="#SPawlikowski">Mam na myśli uporządkowanie spraw cukrowniczych przez projektowaną nową ustawę cukrową, która ma być w drodze parlamentarnej uchwalona.</u>
          <u xml:id="u-24.33" who="#SPawlikowski">Wracam do karteli. Uważam, że usunięcie niepotrzebnych i społecznie szkodliwych organizacyj gospodarczych, których egoistyczną gospodarkę już tak wszechstronnie wielu znawców gospodarstwa społecznego w obu Wysokich Izbach omówiło, powinno zamknąć kartę niechlubnej ich historji i jednocześnie kartę pomyłek rządowych, wyraźnie zauważonych i należycie skwalifikowanych zarówno przez p. Premjera jak też i przez p. Wicepremjera.</u>
          <u xml:id="u-24.34" who="#SPawlikowski">Wyłoniona przez Rząd komisja ankietowa, oby rychło dostarczyła Rządowi materjałów potrzebnych do metodycznej likwidacji przerostów egoizmu gospodarczego, kryjących się w niezdrowych społecznie organizacjach karteli.</u>
          <u xml:id="u-24.35" who="#SPawlikowski">Pewni jesteśmy, że komisja ankietowa pod przewodnictwem p. Ministra Lechnickiego, analizując dokładnie kalkulację karteli, da nam w ręce dowody, które będą świadectwem tego, że mimo pozornej zniżki cen artykułów kartelowych, kartele zgarniały przecież w ostatnich latach daleko większe zyski netto niż przed zniżką. Wiemy, bowiem, że cena robocizny spadła katastrofalnie o 50%, o 17–21% spadły ceny surowców, a ceny kartelowe drgnęły tylko na 12% wdół w porównaniu z cenami z roku 1928.</u>
          <u xml:id="u-24.36" who="#SPawlikowski">Kończąc omówienie działu zamierzeń Rządu w dziedzinie gospodarczej, przyznając konieczność fundamentalną utrzymania waluty, przyznając konieczność zniżek towarowych taryf kolejowych, radykalnej zmiany instytucji ubezpieczeń społecznych, specjalnych ulg dla rolników, chciałbym stwierdzić, że na błędnem stanowisku stoją te sfery, które mniemają, że celem rolnictwa jest walka o zrównanie cen artykułów przemyślowych z poziomem obecnych cen płodów rolnych. Nic podobnego. Rolnicy, będąc w ruinie, rozumieją doskonale absurdalność takiego rozumowania, ale jednocześnie rozumieją też i celowość rozsiewania takich wieści i plotek. Stwierdzam, że rolnictwu chodzi o przywrócenie opłacalności gospodarstw rolnych, a stanowisko rolników pod tym względem jest stanowiskiem społecznie i gospodarczo usprawiedliwionem, zaś osiągnięcie postulatów rolnictwa, osiągnięcie rentowności gospodarstw rolnych będzie jedyną zdrową podstawą dla sanacji stosunków gospodarczych kraju, jedyną zdrową podstawą dla sanacji stosunków Skarbu Państwa. Ale natomiast podkreślam, że na tej linji zdrowej gospodarczo i społecznie usprawiedliwionej, nie leży uparte trwanie przy zasadzie etatyzmu, przy zasadzie kartelowej gospodarki, czy też prywatnych monopolów, bo zasady te prowadzą tylko do egoizmu gospodarczego, tylko do niebezpiecznego gromadzenia bogactw bez własnej zasługi.</u>
          <u xml:id="u-24.37" who="#SPawlikowski">Obecnie powinienem przejść do szczegółowego rozpatrzenia planu gospodarczego, rozwiniętego przed nami przez Rząd w związku z jego przedłożeniem o pełnomocnictwach. Jednak trafnie przedstawiona diagnoza kryzysu gospodarczego, mówiąca nietylko o jego zewnętrznych przejawach, ale też i o jego źródłach i przyczynach, jasne wskazanie metod działania, które mają na celu nietylko mechaniczne usunięcie deficytu budżetowego, ale i uzdrowienie organizmu gospodarczego jako całości, ustalenie metod terapeutycznych i chirurgicznych, a tych najwięcej potrzeba, oraz omówienie szczegółom we planu w obu Wysokich Izbach, a także omówienie jego przez Ukraińską Reprezentację Parlamentarną zwalnia mnie od powrotu do rej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-24.38" who="#SPawlikowski">Zaznaczyć jednak muszę, że trafnem będzie posunięcie Rządu zapowiedziane przez p. wicepremjera, mianowicie zniesienie ingerencji Państwa w tych dziedzinach gospodarstwa społecznego, w których Pan Premjer, mówiąc jego słowy, chce widzieć wysiłek inicjatywy prywatnej, opartej o żywą energję społeczną ludzi wierzących we własne siły.</u>
          <u xml:id="u-24.39" who="#SPawlikowski">Przed zakończeniem niechaj mi będzie wolno powrócić do zasadniczych myśli expose p. Premjera. P. Premjer, zgodnie z przewodnią myślą swego przemówienia, kończąc odwołał się do aktywności „33 miljonów istot żywych z ich potrzebami materjalnemi i duchowemi, z ich wiarą w lepsze jutro”. Tak, na społeczność państwową składają się owe 33 miljony istot żywych. Z liczby tej, która jest tylko znakiem arytmetycznym, wykrystalizowały się jednak jednostki zbiorowe, narody o jasnem indywidualnem obliczu, o własnem życiu duchowem, o własnych potrzebach i koniecznościach w sferze zmagań kulturalnych i gospodarczych, narody żywe z wiarą w lepsze jutro. Do nich należy też prawie 7-miljonowy naród ukraiński, rwący się do życia, które chce rozwijania na tle bogatych swoich tradycyj historycznych i starej swojej kultury. Nie można więc wobec narodów, ich życia i dążeń przechodzić z zamkniętemi oczyma. Wprzęgnięcie li tylko jednostek do walki ze złem dnia dzisiejszego, bez rozwiązania pozytywnego życiowych interesów narodów jako jednostek zbiorowych, rozwiązania z wyższej perspektywy historycznej i perspektywy przyszłości, nie da trwałych wyników.</u>
          <u xml:id="u-24.40" who="#SPawlikowski">Myślę, że p. Premjer Kościałkowski, który już jako Minister Spraw Wewnętrznych przyznał poniekąd konieczność pozytywnego rozwiązania życiowych interesów narodu ukraińskiego, jako Szef Rządu z raz obranej drogi nie zboczy, pamiętając o niej i przy dekretalnem podporządkowaniu spraw gospodarczych i społecznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WicemarszałekSwitalski">Głos ma s. Heiman-Jarecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#SHeimanJarecki">Mam zamiar poruszyć dziś wąski odcinek olbrzymiego frontu zagadnień, objętych programem Rządu, a mianowicie sprawy kartelowe.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#SHeimanJarecki">P. Minister Skarbu zapowiedział w swem przemówieniu zbadanie sześciu odłamów przemysłu. W mojem mniemaniu zadanie, w ten sposób postawione, jest zbyt wąsko ujęte. Należy objąć całą dziedzinę sztywnych cen i organizacyj monopolistycznych w gospodarce prywatnej. Przecież istnieją liczne monopole faktyczne bez kartelu. Jako przykłady mogę przytoczyć sodę, sztuczny jedwab, taryfy elektryczne.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#SHeimanJarecki">Produkcja jedwabiu sztucznego, od której zależy przyszłość polskiej gospodarki włókienniczej, nie jest bynajmniej skartelizowana, ale fakt, że istnieją w kraju tylko trzy, a raczej może dwie wytwórnie jedwabiu sztucznego, zapewnia im przy prohibicyjnym poziomie ochrony celnej stanowisko bezwzględnego monopolisty.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#SHeimanJarecki">Także zakłady, wytwarzające energję, nie są bynajmniej skartelizowane, a jednak dzięki uzyskanym koncesjom z całą bezwzględnością gniotą przemysł, dyktują ceny i znam wypadki, gdy pobierają za oświetlenie objektów fabrycznych do 70 groszy za 1 kwh, mimo że koszt własny produkcji waha się w granicach od 4 do 10 gr.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#SHeimanJarecki">I odwrotnie: istnieją w przemyśle zarejestrowane urzędowo umowy i konwencje o charakterze karteli, które postawiły sobie za cel nieprzyjmowanie zbyt długich weksli i przeciwdziałanie w ten sposób inflacji kredytowej, albo niesprzedawanie swych produktów firmom handlowym, które nie prowadzą ksiąg, co oznacza i ze stanowiska ogólno-państwowego i ze stanowiska ściśle gospodarczego racjonalnie ujętą walkę z anonimowością gospodarczą, żerującą na niezapłaconych podatkach i świadczeniach socjalnych, na niedotrzymywaniu zawieranych przez jawny przemysł umów o płace robotnicze. Takie organizacje, mimo że noszą nazwę kartelu, nie mają stanowiska monopolistycznego, nie dyktują, ani nawet nie uzgadniają cen. Przecież umowa zbiorowa o płace jest niczem innem jak umową kartelową członków związku zawodowego, dzięki której utrzymują ceny robocizny na poziomie znacznie wyższym od cen wolnego rynku, od ceny, jaką pobierają outsiderzy związku zawodowego za swoją pracę. A jednak z przyczyn socjalnych z takim kartelem walki się nie uprawia. Walczyć trzeba nie z formą, a z treścią.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#SHeimanJarecki">Zjawiska monopolu faktycznego obserwujemy w coraz większych rozmiarach w handlu. Różne ograniczenia clearingowe, kompensacyjne, kontygentowe, koncesyjne etc. etc. skutecznie ograniczają, raczej uniemożliwiają swobodę handlu i konkurencję i stwarzają stanowiska monopolistyczne. W tych warunkach muszą następować zwyżki cen. Ludzie nie byliby ludźmi, gdyby nie korzystali z takiej gratki, jak monopol. Chodzi zatem nietyle o kartele, co o skutki wynikające z uprzywilejowanego stanowiska monopolisty.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#SHeimanJarecki">Nie Wydaje mi się możliwem, aby drogą ankiet i badań udało się osiągnąć jakieś pozytywne rezultaty. Po pierwsze dlatego, że ankieta może dać tylko obraz i stan chwilowy. Zaraz po zamknięciu ankiety stosunki zaczną się zmieniać, cyfry uzyskane nie będą już odpowiadać rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#SHeimanJarecki">Niewiele jest dziś przedsiębiorstw, pracujących przy pełnem zatrudnieniu, a wiadomo, że koszty własne w tych warunkach rosną. Jaka może być z tego korzyść, jeśli ankieta ten znany fakt jeszcze raz skonstatuje? Kalkulacje, nawet najlepiej od wewnątrz robione, są rzeczą trudną i często zawodną. Wnioski wyciągnięte z badań komisyjnych nie będą i nie mogą być ścisłe. Można postanowić zniżkę zbyt małą, nie odzwierciadlającą poziomu ceny, któryby wynikł samorzutnie i odwrotnie. Można ustalić cenę zbyt niską, której przemysł nie wytrzyma. Droga dociekań nie jest sposobem ustalenia t. zw. ceny sprawiedliwej. Pozatem polityka syndykatów, polityka rozlicznych rabatów, bonusów, kwot, klucza podziału hurtowego, zmieniać się może z godziny na godzinę. Musiałby chyba powstać jakiś nowy wielogłowy twór biurokratyczny, któryby sprawował nad przemysłem iście inkwizycyjny nadzór z mizernym wynikiem praktycznym.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#SHeimanJarecki">Ankieta to najprostszy sposób utopienia całego zagadnienia w powodzi papierów. Istnieje natomiast sposób skuteczny i prosty dla rozwiązania zagadnienia. Sprowadza się on do zaniechania okazywanej dotychczas przez Państwo pomocy niektórym odcinkom handlu i przemysłu skartelizowanego, czy też nieskartelizowanego w osiąganiu przewagi monopolistycznej. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że żaden zakład przemysłowy, ani grupa warsztatów nie zdobyłaby sobie w Polsce stanowiska umożliwiającego utrzymanie sztywnych cen, gdyby nie świadoma, czy też nieświadoma opieka czynników oficjalnych. Z jednej strony tworzy się związki przymusowe dla t. zw. „organizowania rynku”, a z drugiej strony bada kalkulację takich związków. Przecież nie dlaczegoś innego zmusza się pewne gałęzie przemysłu do organizowania i porządkowania rynku, jak dla podniesienia cen, dla stępienia konkurencji. Nazywa się tę konkurencję rujnującą czy bezpłodną, a potem ze zdziwieniem konstatuje się, że towary i usługi drożeją. Jest to już nie interwencjonizm, a jakiś superinterwencjonizm. Tu tkwi główne źródło zła, z tem nastawieniem musimy zerwać. Bez zamknięcia kręgu dostawców przez zakazy, kontyngenty i prohibicyjne cła, nie mogliby powstać monopoliści. I dlatego słusznie powiedział kiedyś profesor Heydel, że walka państwa z kartelami to straszenie djabła Belzebubem.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#SHeimanJarecki">Siły żywotne automatyzmu kapitalistycznego umiałyby sobie poradzić z najbardziej wyrafinowaną umową kartelową czy trustową, boć na straży wolności rynkowej stoi jako odwieczny promotor postępu gospodarczego i wolności gospodarczej — przyszły konkurent. Obojętne, czy tym przyszłym konkurentem będzie outsider, czy nim będzie zagraniczny producent tego samego towaru, czy wreszcie krajowy producent produktu zastępczego. Ideałem wszelkich monopoli faktycznych, czy mają formę kartelową czy nie, jest zawsze hermetyczne zamknięcie kręgu dostawców. Istnieją u nas 99%-owe syndykaty, a niewielkie kontyngenty przywozowe na towary przez nie wyrabiane przydziela Rząd tymże syndykatom.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#SHeimanJarecki">Zaniechajmy bezpłodnych ankiet, a natomiast bez zwłoki znieśmy przymus kartelowy tam, gdzie on istnieje. Powtóre trzeba przestać odgradzać się od świata zewnętrznego i należy dopuścić konkurencję zagraniczną. Zagadnienie sztywnych cen odrazu straci na ostrości. Ceny wtedy „organicznie”, żeby użyć wyrażenia p. Wicepremjera, przystosują się do nowych okoliczności, a przemysłowi przywróci się zdrową podnietę konkurencji. Jako trzeci postulat wysuwam zniesienie ograniczeń przy przywozie surowców. Rozliczne kontyngenty, zakazy, koncesje i t. d. działają na ceny identycznie jak kartele.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#SHeimanJarecki">Operując materjałem z dziedziny należycie mi znanej, przytoczę przykład konwencji przędzalń czesankowych. Organizacja ta ustanawia wprawdzie warunki sprzedaży, zupełnie jednakże nie ingeruje w dziedzinie cen. O ile jakaś zwyżka cen przędzy czesankowej wełnianej miała ostatnio miejsce, to jedynie z powodu kontyngentowania i ograniczania przywozu surowej wełny przez Rząd. Przędzalnie przeciwstawiały się, w miarę sił zwalczały te posunięcia, jednakże bezskutecznie.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#SHeimanJarecki">Może mi ktoś zrobić zarzut, że w ten sposób zepsuje się bilans handlowy. Zarzut taki byłby nieistotny. Zrobiliśmy bowiem z bilansu handlowego fetysza i przejmujemy się niepotrzebnie drobnem, ujemnem czy dodatniem saldem. Nawet znaczny deficyt w bilansie handlowym nie powinien nas przerażać. Stałość waluty gwarantuje nie takie czy inne saldo bilansu handlowego, a zrównoważony budżet i dobra polityka Banku Polskiego. Przy tych dwóch założeniach bilans handlowy przystosuje się automatycznie do naszych potrzeb i możliwości. Obrona bilansu zapomocą ograniczeń i kontyngentów stanie się wtedy zbędną, taksamo zbędnym będzie cały ciężki i skomplikowany aparat biurokratyczny, regulujący przywóz. Aparat ten kosztuje drogo, a te oszczędności możnaby zrobić, gdyż oszczędności są teraz na porządku dziennym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Trockenheim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#STrockenheim">Wysoki Senacie! Rząd przedstawił nam projekt ustawy o upoważnieniu Pana Prezydenta do wydawania dekretów, formułując jednocześnie swoje zamierzenia w dziedzinie ożywienia życia gospodarczego kraju, wymagające stanowczych i szybkich postanowień.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#STrockenheim">Uważam za właściwe podnieść z tej trybuny niektóre bolączki i obawy, które nurtują sfery kupieckie społeczeństwa żydowskiego, odsuwając poruszenie szeregu spraw, związanych z całokształtem zagadnienia życia żydowskiego do czasu rozprawy budżetowej. Chcę ograniczyć się tylko do spraw poruszonych przez p. Premjera w jego przemówieniu.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#STrockenheim">Otóż przewiduje się podwyższenie normy podatku dochodowego. Sprawa tego podwyższenia wymaga szczególnej ostrożności i oględności. Dotychczasowa praktyka wymiaru tego podatku, stosowana w szeregu wypadków przez niższy aparat skarbowy, doprowadziła do upadku wiele placówek handlowych i warsztatów produkcyjnych. Wymiary te w wielu wypadkach odbiegały od rzeczywistych dochodów płatników. Celowość zamierzonej podwyżki zależy przedewszystkiem od tego, aby wymiary były dokonywane po gruntownem zbadaniu stanu materjalnego płatnika z pominięciem wszelkich omyłek w tej dziedzinie. Sprawa ta przedewszystkiem dotyczy drobnych kupców i rzemieślników żydowskich, których nie stać na prowadzenie ksiąg handlowych i dla których wymiar podatku odbywa się sposobem szacunku, niezawsze opartego na ścisłych miernikach.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#STrockenheim">Projektowane przez Rząd oddłużenie sfer urzędniczych może być również dotkliwym ciosem dla warstw kupieckich i handlowych. Rozumiem, że Rząd chce przyjść z pomocą urzędnikom w ich ciężkiej sytuacji, nie powinno się to jednak odbyć kosztem kupca, który już raz poniósł dotkliwe ofiary wskutek oddłużenia sfer rolniczych. W wyniku takiego posunięcia nastąpiłoby zlikwidowanie handlu ratalnego nietylko z uszczerbkiem dla handlu, ale przedewszystkiem dla urzędników, z uszczerbkiem dla konsumcji wewnętrznej, a więc i dla Skarbu Państwa, czerpiącego z tego handlu poważne dochody.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#STrockenheim">Żądając ofiar od społeczeństwa, a przedewszystkiem od sfer kupieckich i rzemieślniczych, należy jednocześnie pamiętać, że pewne przemiany w dziedzinie wytwórczości aktualne na zachodzie u nas muszą odbywać się w sposób szczególnie ostrożny i ewolucyjny, aby nie podważać tych właśnie sfer, do których Rząd apeluje. Mam tu na myśli między innemi aktualną obecnie sprawę mechanizacji piekarń, której zrealizowanie w obecnej chwili ciężkiego kryzysu spowodowałoby likwidację szeregu warsztatów pracy i odebrałoby możność egzystencji tysiącom rodzin żydowskich.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#STrockenheim">P. Premjer wspominał o konieczności wzrastania poczucia obowiązku wobec Państwa, co pociągnęłoby za sobą zmniejszenie się potrzeby ostrej egzekucji. Warunkiem tego, według mego zdania, jest skreślenie miljardowych zaległości podatkowych figurujących w księgach urzędów skarbowych, a w rzeczywistości nierealnych i nieściągalnych. Utrudniają one jedynie płatnikom punktualne wywiązywanie się z bieżących podatków.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#STrockenheim">Wczoraj na posiedzeniu komisji senackiej słyszeliśmy z ust zdaje się p. s. Malinowskiego szereg przykładów o pomyłkach i błędach, istniejących w wielu urzędach skarbowych. P. Wicepremjer Kwiatkowski odpowiadał, że mógłby przytoczyć znacznie więcej takich przykładów, bo tylko w jednej wsi naliczył 170 nakazów płatniczych nieusprawiedliwionych, nieopartych na należytym wymiarze. W takim razie możemy w zupełności przypuścić, że jeżeli są zaległości skarbowe datujące się od pięciu lat, które nie były ściągnięte dotychczas, to prawdopodobnie polega to na tem, że ten wymiar odrazu był błędnie dokonany. I jeżeli się teraz żąda od sfer kupieckich i rzemieślniczych punktualnego wywiązywania się z płacenia podatków, to przedewszystkiem należy zdjąć z nich ciężar, który ciąży na nich w postaci nierealnych i nieściągalnych podatków.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#STrockenheim">P. Premjer apeluje do wszystkich obywateli bez różnicy wyznania i narodowości, wzywając ich do współpracy dla dobra Państwa. Społeczeństwo żydowskie, które już tylokrotnie dało dowód swojej ofiarności i tym razem odezwie się na apel Rządu w przeświadczeniu, że Rząd zrozumie specyficzną sytuację i specyficzne potrzeby tego odłamu społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#STrockenheim">W tem przekonaniu będę głosować za pełnomocnictwami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Petrażycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#SPetrażycki">Wysoki Senacie! Z dużem zdziwieniem wysłuchałem przemówienia p. Wicemarszałka Świtalskiego, który wielokrotnie podkreślał, że uchwalenie projektu ustawy o pełnomocnictwach przez Izby mija się z duchem Konstytucji, mija się z treścią Konstytucji, jest na bakier z Konstytucją. Pomijam już tę okoliczność, że taki pogląd na projekt ustawy o pełnomocnictwach w związku z Konstytucją zawiera ostrą krytykę świeżo uchwalonej Konstytucji, albowiem byłby świadectwem, że Konstytucja, która zaledwie weszła w życie, przy pierwszem zetknięciu się z życiem nie zdała egzaminu. Lecz stwierdzam, a muszę to uczynić jaknajkategoryczniej, albowiem kwestja ta ma bardzo zasadnicze znaczenie, że uchwalenie pełnomocnictw przez Izby Ustawodawcze jest zgodne z literą Konstytucji i z duchem Konstytucji. To stwierdzenie ma zasadnicze znaczenie, albowiem, gdyby p. Wicemarszałek Świtalski miał rację, gdyby uchwalenie pełnomocnictw było sprzeczne z duchem Konstytucji, mijało się z Konstytucją, elementarnym naszym obowiązkiem byłoby nieuchwalanie pełnomocnictw, głosowanie przeciw pełnomocnictwom, bowiem, proszę Wysokiej Izby, podrywanie ustaw, w szczególności ustawy konstytucyjnej byłoby podcinaniem korzeni bytu Państwa, byłoby sianiem anarchji. Dlatego też pozwolę sobie, Wysoka Izbo, odczytać art. 55 pkt. 1-szy Konstytucji, z którego przekona się Wysoka Izba, że mam 100%-ową rację. Mianowicie art. 55 głosi: Ustawa może upoważnić Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania dekretów w czasie i w zakresie przez nią oznaczonym. Upoważnieniem tem nie może być tylko objęta zmiana Konstytucji. Wynika z tego oczywiście, że uchwalając pełnomocnictwa, jesteśmy w całkowitej zgodzie z Konstytucją.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#SPetrażycki">Uchwalając pełnomocnictwa, zdaniem mojem, jednak Izby rezygnują częściowo ze swych uprawnień ustawodawczych. Lecz ponieważ ta rezygnacja uzasadniona jest nad wyraz ciężką sytuacją Państwa, której najbardziej wymowną ilustracją są deficyty budżetowe, ponieważ sytuacja Państwa wymaga nietylko energicznej, ale bardzo szybkiej akcji ze strony Rządu i ponieważ ustawa ta jest zgodna z Konstytucją i ponieważ dotychczas nie słyszano i sam nie znalazłem żadnych argumentów, które mogłyby przekonać, że Rząd może się obejść bez pełnomocnictw, przeto uważam, że uzasadnione jest żądanie Rządu i że powinniśmy głosować za pełnomocnictwami.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#SPetrażycki">Nie będę dawać Rządowi rady i wskazówek, co ma uczynić, a czego nie czynić, albowiem obawiałbym się, iż byłoby to może z jednego gmachu planu reform finansowych wyjmowaniem poszczególnych cegiełek, względnie stwarzaniem dobudówek, któreby zrujnowały strukturę samego gmachu. Rezygnując częściowo z naszych uprawnień ustawodawczych, nie możemy jednak oczywiście rezygnować z prawa naszej kontroli nad działalnością Rządu.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#SPetrażycki">Jaknajrychlejsze umożliwienie Izbom Ustawodawczym kontroli nad działalnością Rządu leży w interesie Rządu, społeczeństwa i Izb, albowiem Rząd, jeśli osiągnie sukcesy dodatnie, przekona społeczeństwo, że jego ciężkie ofiary nie poszły na marne. A jeśli nawet Rząd popełni błędy, bo przecież errare humanum est, i z męską odwagą przyzna się do popełnionych błędów, to i wówczas może wzmóc swój autorytet w opinji społecznej, albowiem dałby wówczas dowody wielkich walorów samokrytycyzmu, a te walory są gwarancją, że nie będzie się kroczyć po błędnej drodze.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#SPetrażycki">Wychodząc z tych założeń, zwracam się z zapytaniem do Pana Premjera, kiedy Rząd umożliwi Izbom przeprowadzenie kontroli. Rozumiem to w ten sposób: kiedy Rząd złoży sprawozdanie o sposobie wykorzystania pełnomocnictw, względnie o osiągniętych ewentualnie rezultatach, rozumiem bowiem, iż w okresie najbliższym Rząd nie będzie mógł dać całego obrazu osiągniętych rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#SPetrażycki">Na zakończenie jeszcze pozwolę sobie tylko parę słów wypowiedzieć pod adresem s. Schorra. Z przemówienia s. Schorra wynika, że p. Senator wielokrotnie z wielkim naciskiem apelował do Rządu, by Żydzi byli równouprawnieni. Z tego nacisku, z tego apelu można wyciągnąć wniosek, że Żydzi w Polsce nie są równouprawnieni. Przeczy temu statystyka ilości Żydów w wyższych zakładach naukowych, statystyka ilości Żydów w różnych działach wymiaru sprawiedliwości i w innych dziedzinach życia państwowego. Muszę ponadto stwierdzić, że jest dziedzina życia, i to dziedzina ważna w dobie kryzysu ekonomicznego, gdzie Żydzi są uprzywilejowani w stosunku do Polaków, jak również Ukraińców, Białorusinów i innych mniejszości narodowych, mianowicie Żydzi posiadają tak ważną instytucję jak bezprocentowe kasy pożyczkowe, których, ani Polacy, ani inne mniejszości narodowe nie posiadają.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#SPetrażycki">W mojem głębokiem przekonaniu ciągłe narzekania ze strony Żydów, czy to wyrażone w formie pośredniej czy to wyrażone ubocznie, z których wynika, że źle im się dzieje w Polsce, przynoszą Żydom więcej szkody, aniżeli korzyści.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Masłow.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#SMasłow">Wysoki Senacie! Jestem świadomy tego, iż każdy poseł i senator jest wyrazicielem myśli i woli narodu całego Państwa. Każdy z nich jednak równocześnie reprezentuje i pewne lokalne interesy, reprezentuje myśl tego lub innego społeczeństwa, tej lub innej ludności.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#SMasłow">Otóż dziś nie byłby przedstawiony należycie głos całego narodu, jeżeliby nie została wypowiedziana myśl przedstawicielstwa ukraińskiej ludności Wołynia, albowiem tej myśli nie wyraża wspomniana tu Ukraińska Parlamentarna Reprezentacja. Dlatego też pozwolę sobie wyrazić te myśli, które w świadomości swych obowiązków przed historją oraz swym narodem podziela grupa, do której mam zaszczyt należeć, oraz które odpowiadają nastrojom całej ludności ukraińskiej Wołynia.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#SMasłow">Najpierw muszę stwierdzić, że my, Ukraińcy Wołynia, jesteśmy świadomi tego, że właśnie Polska jest tem państwem, które rokuje nam dobrobyt, rozwój duchowy, swobody polityczne. Jesteśmy świadomi tego, że właśnie Polska jest wspólnem dobrem zarówno polskiej jak i ukraińskiej ludności. A Polska teraz wzywa Wołyń, który stanowi integralną część Państwa Polskiego, również wzywa nas Ukraińców, którzy jesteśmy wiernymi jej synami, do spełnienia swych obywatelskich obowiązków, do ponoszenia wraz z narodem polskim koniecznych dla Państwa ofiar.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#SMasłow">W świadomości tego, jak również, widząc szereg zamiarów Rządu doprowadzenia finansów oraz gospodarki Państwa, a więc zarazem i jego politycznego znaczenia i siły, do jaknajlepszego stanu, doceniamy w zupełności wysiłki Rządu w tym kierunku i wierzymy, że otrzymane pełnomocnictwa wykorzysta Rząd w jaknajlepszy sposób, z jaknajwiększą korzyścią dla Państwa, dla osiągnięcia możliwie największego dobrobytu całego narodu, a w tej liczbie ukraińskiej ludności Wołynia.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#SMasłow">Wysoki Senacie! Muszę wspomnieć raz jeszcze, iż polityka polskich rządów pomajowych w kierunku naprawienia gospodarczego i kulturalnego stanu Wołynia podniosła już Wołyń na znacznie wyższy poziom.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#SMasłow">Jednakże pozostaje jeszcze dużo momentów, na które powinna być zwrócona uwaga Rządu, w których muszą być jeszcze załatwione pewne potrzeby ukraińskiej ludności, zaspokojone pewne jej postulaty. Będziem jeszcze o tem mówili dokładnie podczas dyskusji nad budżetem. Tu zaś, oddając w ręce Rządu pełnomocnictwa, chcę zwrócić uwagę przedstawicieli Rządu, chociażby tylko ogólnikowo, na najkonieczniejsze i nie dające się odwlec potrzeby ukraińskiej ludności Wołynia. Ludność ta potrzebuje zaraz przedłożenia reform rolnych, które już teraz tak dobrze wpłynęły na dobrobyt i stan kulturalny wsi, gdzie te reformy już przeprowadzono. W dzisiejszym stanie wsie wołyńskie wymagają systematycznego i energicznego przeprowadzenia u siebie takich spraw, jak komasacja wraz z upełnorolnieniem, jak meljoracja, likwidacja serwitutów; wymagają rozwinięcia ustawodawstwa oddłużeniowego, udzielenia kredytów, organizacji zbytu artykułów wiejskich, uporządkowania spraw podatkowych, taryfowych i innych.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#SMasłow">Oprócz tego nadzwyczaj poważną sprawą zarówno dla ukraińskiej ludności Wołynia jak i dla Państwa jest sprawa szkolnictwa, i ta kwestja musi być załatwiona z uwzględnieniem narodowych odrębności ludności wołyńskiej.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#SMasłow">Nawiązując do zapewnień p. Premjera o powołaniu do pracy młodych sił, witamy tę inicjatywę, która, jak uważamy, będzie mieć szczególne znaczenie dla Wołynia, gdzie młodzież dotąd znajdowała się w nadzwyczaj ciężkich warunkach i gdzie szczególnie konieczne jest przyjście z pomocą młodzieży i danie jej możliwości wykorzystania świeżej energji życiowej i nowej wiedzy.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#SMasłow">Wysoki Senacie! Wierzymy, że Rząd zwraca się do nas o pełnomocnictwa wyłącznie w pełnej świadomości powagi chwili, mając na celu stanowczy zamiar wyprowadzenia Polski na drogę lepszej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#SMasłow">W tej wierze i w świadomości swoich obowiązków obywatelskich i odpowiedzialności przed swoim narodem głosujemy za ustawą o pełnomocnictwach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Malski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#SMalski">Wysoki Senacie! Na wstępie p. Premjer Kościałkowski i pierwszy mówca p. Wicemarszałek Świtalski odwoływali się do Cieniów Marszałka. I słusznie, nikt inny, jak każdy z nas, który brał udział w walce o niepodległość, nie może mieć bardziej czujnego sumienia i nie może być bardziej ostrożnym w ocenianiu wszelkich zjawisk życia. I dzisiaj przedemną, jak ja osobiście widzę, stoi nietylko zagadnienie zrównoważenia budżetu i naprawa gospodarki wewnątrz Państwa, ale stoi u wrót groźba utraty dorobku, który zostawił Komendant, — słowa dźwięczą w uszach z orędzia Prezydenta, — dorobku samodzielnego polityki zagranicznej i niezależności gospodarczej wewnętrznej. Już te zjawiska nakazują nam jaknajpoważniej, bez takich czy innych ubocznych podejść, ocenić samą istotę sprawy.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#SMalski">Wysoki Senacie! Jeśli chodzi o czyn orężny, to Komendant nawiązał go do Bolesława Chrobrego, Jagiellonów, Batorego i Sobieskiego — jeśli chodzi o życie społeczne, to zdaje mi się zdołaliśmy je nawiązać zaledwie do czasów saskich. Jest górna warstwa — kilkadziesiąt tysięcy ludzi w Polsce — żyje, pije i popuszcza pasa. Obok — nędza, bieda i ciemnota. Zdaje się, że żaden program, nawet program Rządu, do którego mamy największe zaufanie, nie będzie mógł być zrealizowany, jeśli nie będziemy zdawali sobie sprawy z tego, że taki stan istnieć dłużej nie może, bo taki stan był przyczyną upadku Rzplitej. Rozumiem, że są sytuacje wyjątkowe, są sytuacje, w których nawet zarobek takiego czy innego człowieka czy grupy nie boli i nie pali nikogo. Ale są sytuacje, w jakiej znaleźliśmy się w Rzplitej, gdzie każdy na każdego patrzy nietylko na to, gdzie jest i co robi, ale jak prywatnie żyje.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#SMalski">Nikt inny jak Komendant dał przykład najwyższej skromności życia — Człowiek na najwyższym piedestale, otoczony czcią całego narodu, był najskromniejszym człowiekiem. Gdzie ta skromność przejawia się w życiu naszem? Demoralizacja idzie aż do szeregów młodzieży, hamując ich wolny pęd skrzydlaty, ich pęd ideowy. Słowem jesteśmy społeczeństwem, jak na młodą Rzeczpospolitą, aż zanadto starem. Zdaje mi się, że cynizm przeżarł wszystkie komórki życia prywatnego i zbiorowego. I na tę stronę naszego życia społecznego i życia wewnętrznego musimy zwrócić uwagę. Każdy z nas, który walczył o niepodległość, ma dziś tę troskę wielką i musi mieć tę troskę, jako żołnierz i obywatel. Czy to jest droga, po której może iść normalny rozwój i dynamika naszego życia ku potędze? Ustanowiliśmy prawa, prawo to jest norma, prawo to jest moment statyczny. Nie umieliśmy dać innego. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że nie łatwo to zrobić i całe pokolenia muszą iść, aż w końcu zdobędą to, o czem marzą, ten ideał życia społecznego, ażebyśmy nie powstydzili się wobec naszego wielkiego czynu orężnego, ażebyśmy umieli ten złoty wiek w przyszłości zdobyć. Musimy zrobić wszystko i każdy z nas — a Rząd w szczególności, — żeby czynniki niemoralności publicznej zostały usunięte. A tych czynników jest wiele. Każdy z Panów przyzna, że jeżeli naprzykład dziś ktoś przychodzi na posadę, to nie pyta się, co on będzie robił, a tylko pyta się, ile będą mu płacić. To jest wprost nagminne. Dziś każdy może zapytać, dlaczego ministrowi czy premjerowi w roku 1928 wystarczało 1.800 zł, dlaczego właśnie w tym roku, w tych ciężkich latach musi mieć prawie trzy razy tyle.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#SMalski">To samo pytanie wystosujemy do każdego dygnitarza państwowego, do każdego, który stoi na posterunku pracy publicznej państwowej czy prywatnej. Gdzie się podział dekret Pana Prezydenta Rzeczypospolitej o ograniczeniu wygórowanych poborów w przemyśle? Znikł, nikt go nie pilnował, nigdzie się nie znajduje. To samo dzieje się na innych polach naszego życia gospodarczego i społecznego. Nie będę wchodził w takie czy inne deliberacje osobiste, jak to zrobił p. Wicemarszałek Świtalski czy pułkownik Maleszewski, czy Konstytucja nasza jest honorowana czy nie jest honorowana. Ja nie jestem marynarzem, nie jestem nawet członkiem YachtKlubu, ale zdaje mi się, że wszyscy — cała Polska powinna jechać na jednym okręcie z napisem — Rzeczpospolita, albo Rzeczpospolita mała albo Rzeczpospolita duża; okręt obciążony jest bardzo i teraz jest ta chwila dla okrętu i jego kursu, ażeby Rząd — załoga i całe społeczeństwo było jednem. Tu niema dwóch kursów, to jest jeden kurs. Ja tak rozumiem i te pełnomocnictwa i działalność Rządu. Testem przekonany, że jeśli nie popełnimy niezdrowego kompromisu na samym wstępie poczynań Rządu, kompromisu, który hamuje pęd i ruch i zaciemnia cele, to napewno swój etap Rząd wykona należycie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Lechnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#SLechnicki">Wysoka Izbo! Od dni jedenastu jesteśmy w pełni dyskusji w Izbach Ustawodawczych, a za pośrednictwem prasy i w całem społeczeństwie na temat sytuacji gospodarczej i społecznej w naszym kraju. Wydaje mi się, że w tej sprawie wszystkie argumenty zostały już rzucone, wszystkie zapytania i wątpliwości zostały zgłoszone i ze strony autorytatywnej wyjaśnione; dano odpowiedzi, przyjęto słuszne uwagi. Dlatego też nie będę tutaj mówił, czy ten temat należy do zagadnień gospodarczych czy do zagadnień społecznych, bo pod tym względem Wydaje mi się, że tendencje Rządu tutaj zgłoszone zarówno dziś, jak i w Sejmie, są dla nas już zupełnie jasne i wyraźne. Nie będę o tem mówił dlatego jeszcze, że aczkolwiek w całej pełni rozumiem ciężką sytuację socjalną w naszym kraju i zdaję sobie sprawę ze znaczenia bezrobocia, z ciężkiej sytuacji wsi naszej, to jednak twierdzę, że nie zagadnienia socjalne wysuwają się dziś na terenie Rzeczypospolitej na plan pierwszy. I pomimo tej trudnej sytuacji finansowej i gospodarczej, w jakiej się znajdujemy, pomimo, że pod tym względem nikt z nas nie życzy sobie stabilizacji tego, co jest, pozwolę sobie również stwierdzić, że nie zagadnienia gospodarcze wysuwają się dziś na plan pierwszy. Wydaje mi się, że ten moment, który my przeżywamy, jest istotnie chwilą osobliwa, i pod tym względem ta dyskusja, która miała miejsce zarówno w Sejmie jak i dziś w Senacie, nasuwa nam szereg uwag i szereg wniosków z tego, co zostało powiedziane.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#SLechnicki">Wydaje mi się, że są dwie zupełnie wyraźne tendencje, dwa zupełnie zasadnicze stanowiska do określenia dnia dzisiejszego. Jeden, który określiłbym w paru słowach, że w Polsce nic się nie zmienia, że w Polsce dzień dzisiejszy jest wyraźnie dalszym ciągiem tego, co było wczoraj, że w Polsce nic zmieniać nie należy, że w Polsce należy tylko moment pewnej stabilizacji politycznej utrzymać.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#SLechnicki">I drugie stanowisko przeciwne: przeżyliśmy tragiczne dni majowe; w dniach tych odwróciła się karta Rzeczypospolitej. Aczkolwiek na tej nowej karcie chcemy utrzymać cały istotny twórczy dorobek okresu pomajowego, ale na tej karcie nowej należy pisać nowe zawołanie i nowe tendencje. I Wydaje mi się, że wszystko to, co tutaj słyszeliśmy i w Sejmie i na komisjach od Rządu, to w pewnym stopniu nazwałbym pierwsza inicjatywą, tem słusznem wystąpieniem Rządu do zapisywania nowego stanowiska i nowych tendencyj w życiu naszego kraju. Punktem wyjścia — uważam — są słowa p. Premiera Kościałkowskiego. wypowiedziane w pierwszej mowie, w której zaznacza, że nieustannym jego wysiłkiem będzie budować stosunek zaufania i bliskość społeczeństwa do władz państwowych. Ale gdyby tylko to było, gdyby tylko były te słowa wypowiedziane, to ja nie wahałbym się postawić pytania: Panie Premierze i Panie Wicepremierze, to są dotychczas słowa. Zaufanie to jest sprawa obustronna. Kto żąda dla siebie zaufania, musi mieć zaufanie i do społeczeństwa. Kto żąda wiary dla siebie, kto żąda wiary dla swojego programu, musi mieć i te wiarę, że program ten w stosunku do społeczeństwa będzie przez społeczeństwo uznany i przyjęty. I wydaje mi się, że na tak proste pytania Rząd obecny dał nam dwie odpowiedzi: pierwsza odpowiedź — to było narysowanie bez żadnych ogródek, bez żadnego przemilczenia tej ciężkiej sytuacji, w jakiej się znajdujemy.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#SLechnicki">Można ją dwojako określić. Można powiedzieć, że to jest alarm, jest głoszenie urbi et orbi, że nam się pali ziemia pod nogami, ale można powiedzieć, że wszystkie jasne i niedwuznaczne określenia są dowodem zaufania do Izb Ustawodawczych i do społeczeństwa, że takie jasne postawienie nie będzie przez społeczeństwo traktowane jako liczman do przetargu, ale jako hasło do ofiar, że to zaufanie będzie przyjęte przez społeczeństwo, jako moment istotnie trudnej sytuacji, w której skupić się należy koło czegoś i do wspólnych wysiłków iść dalej. I w ten sposób określają to wszyscy.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#SLechnicki">Charakterystyką trudnej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, o której Rząd miał możność powiedzieć i w Sejmie i w Senacie, są dwa momenty jeszcze. Niejednokrotnie była podnoszona w życiu naszem konieczność zatarcia różnic, zatarcia linji demarkacyjnej pomiędzy pewnemi zasadniczemi elementami administracji państwowej, jaką jest władza administracyjna i samorząd terytorjalny i gospodarczy. Na tym punkcie wydaje mi się, że Rząd dzisiejszy wystąpił z inicjatywą do wyraźnego określenia, do przebudowy samorządu gospodarczego. Mam tu na myśli międzyministerjalną komisję, która objeżdża nasz kraj, objechała większą ilość województw. Ja, jako prezes Izby Rolniczej w Lublinie, miałem możność wziąć udział w zebraniu, na którem była obecna ta komisja.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#SLechnicki">Muszę powiedzieć, że na to zaufanie, które Rząd okazał społeczeństwu, społeczeństwo, w tym wypadku samorząd gospodarczy odpowiedział zaufaniem w stosunku do Rządu, nam nadzieję, nietylko w Lublinie, ale i gdzieindziej. I to są te dwa momenty, w których nietylko przez słowa, ale i przez czyny, nietylko przez hasła, ale i przez wprowadzenie ich w życie Rząd obecny przystąpił z całą otwartością do utworzenia szerokiej platformy w życiu politycznem naszego kraju. I zdaje mi się, że tak, jak to wszystko, co było mówione w sprawie budżetu, czy o zagadnieniach innych i zostało określone przez większość mówców, jako jedyna droga, tak samo wydaje mi się, że innej drogi jak rozszerzenie szerokiej platformy politycznej w naszym kraju, zainicjowanej szczęśliwie przez Rząd, innej drogi dla tej sytuacji politycznej, w jakiej się znajdujemy, również nie ma. To, co się dzieje na łamach niektórych organów prasy, mojem zdaniem, jest przewartościowaniem niektórych, istotnie głęboko sięgających, wartości okresu pomajowego.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#SLechnicki">Można przystąpić do ochrony tego dorobku dwojakiemi drogami. Można systemem prewencyjnym zwrócić się w kierunku ukrócania i zahamowania pewnych wystąpień, można rozszerzaniem platformy politycznej w naszym kraju samo zagadnienie jako takie unicestwić i tem samem najlepiej ochronić dorobek tego, co uważamy za słuszne, za istotne i za warte, żeby się stał na stałe dorobkiem Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#SLechnicki">Wniosków i zgłoszeń gospodarczych pod adresem Rządu nie mam. Wydaje mi się, że ogromna większość tego, co tutaj było i w Sejmie mówione, raczej nadaję się do generalnej debaty budżetowej, że to raczej będzie moment, w którym należy te wszystkie sprawy poruszyć. Ale, mówiąc o sytuacji politycznej, zwrócę się pod adresem czynników miarodajnych o usunięcie jednej zapory, o usunięcie jednej trudności, która do dnia dzisiejszego stoi pod znakiem zapytania. Jest to rzecz, która była nieraz omawiana. Mam na myśli obóz koncentracyjny w Berezie. Zdaję sobie sprawę, że w okresie rozprawy sądowej o zabójstwo ś. p. ministra Pierackiego nie jest to może moment dla definitywnego likwidowania obozu koncentracyjnego, zdaję sobie sprawę, że raczej stopniowe likwidowanie byłoby właściwem postępowaniem. Wydaje mi się jednak, że prędzej czy później usunięcia tej zapory wymagać będzie życie polityczne w Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Jeszke.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#SJeszke">Wysoki Senacie! Chciałem mówić właściwie o sprawie obniżenia pensyj urzędników i ustosunkowania się lokatorów do właścicieli kamienic. Ponieważ ten temat został już wyczerpany przez mówców poprzednich, ograniczę się do innego zagadnienia. Powiem o tem, co p. Premjer poruszył w poprzedniem przemówieniu jak i w dzisiejszem przemówieniu, czy większość społeczeństwa odpowie pozytywnie na rzucony apel ze strony Rządu i czy poprze z przekonaniem program nowego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#SJeszke">Program nowego Rządu jest więcej niż program mem zrównoważenia budżetu, jest więcej niż programem gospodarczym. Tkwi w nim siła dynamiczna o zasięgu totalnym, obejmującym wszystkie aktualne przejawy naszego życia zbiorowego. Słusznie też zrozumiano program ten nietylko jako apel do kies społeczeństwa, ale jako apel do sumienia, jako apel do instynktu samozachowawczego, apel do honoru każdego Polaka i każdego obywatela Rzeczypospolitej, myślącego kategorjami Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#SJeszke">Przyznać trzeba, że takiego apelu oczekiwało społeczeństwo, szczególnie od chwili, kiedy zabrakło nam Tego, Który za wszystkich myślał, za wszystkich działał, za wszystkich ponosił odpowiedzialność.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#SJeszke">A odpowiedzią na ten apel jest nie entuzjazm, przyznam, że entuzjazm w obecnej chwili napewnoby raził — ale jest głęboka refleksja nad bytem i drogami rozwoju Państwa. Ta refleksja rodzi — jak jesteśmy tego świadkami — świadomą chęć we wszystkich warstwach społeczeństwa współdziałania w realizowaniu tego programu.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#SJeszke">Mówiąc o społeczeństwie — a o zaufanie tego społeczeństwa przecież chodzi, — uświadamiam sobie znakomicie, jak trudno realnie zdefinjować istotę polskiego społeczeństwa. Czy oceniać społeczeństwo polskie podług mentalności elity umysłowej i kulturalnej, czy podług mentalności tej tak zwanej szarej masy, czy podług mentalności warstw posiadających, czy proletarjatu, czy podług mentalności tak zwanych prorządowców, czy opozycji, czy podług mentalności panów z Krzyżem Niepodległości, czy młodego pokolenia, które zrodzone w wolnej Polsce dojrzewa do życia obywatelskiego? Rozumiem doskonale, że dysproporcje w strukturze naszego społeczeństwa są olbrzymie. Gdzie jest wspólny mianownik — pytam się. Z tych dysproporcyj bierze początek rozbieżność w ocenie istoty społeczeństwa. Mówiąc o społeczeństwie, każdy ma na myśli pewien tylko odcinek. Zależnie od tego kierunku obserwacji dochodzi się do sprzecznych zupełnie poglądów na wartość sił moralnych i dojrzałość społeczeństwa. Jedni wciąż jeszcze uważają społeczeństwo za niedojrzałe, za niemowlę, które trzeba prowadzić za rękę przez starostę, czy przez posterunkowego — inni uważają, że społeczeństwo już dorosło i rzucają hasło rządów proletarjatu, czy nawet pajdokracji.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#SJeszke">Jeżeli mimo tego stanu rzeczy odważyłem się powiedzieć, że społeczeństwo jako całość ujawniło odruch w kierunku świadomego i aktywnego ustosunkowania się do programu naprawy naszego życia gospodarczego i wogóle naprawy życia zbiorowego, to mam przed oczyma społeczeństwo jako realna wielkość, której reprezentantami są ludzie dobrej woli wobec narodu i Państwa, zarówno z elity umysłowej i kulturalnej jak i z szarego tłumu, zarówno z sfer posiadających jak proletarjatu, zarówno prorządowych jak i opozycyjnych, panów z Krzyżami Niepodległości jak i młodego pokolenia, które dopiero idzie ku Polsce. U nich wszystkich nastąpił na apel Rządu głęboki wstrząs, zrodziła się głęboka refleksja nad bytem i drogami rozwoju Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#SJeszke">Oceniając moralną stronę społeczeństwa i jego czynników składowych, błędem jest stosować metodę równania na najniższy poziom. Trzeba dążyć w tej dziedzinie przy ocenie moralnej wartości społeczeństwa do równania na poziom najwyższy, chodzi bowiem o wydobycie ze społeczeństwa pozytywnych, twórczych wartości. Ocenianie społeczeństwa podług zasady równania wdół może doprowadzić tylko do rezultatów pesymistycznych i do stosowania metody rządzenia, która — jak to często obserwowaliśmy — odsuwa społeczeństwo od aktywnej współpracy w dźwiganiu poziomu życia zbiorowego.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#SJeszke">Opowiadał mi niedawno bystry obserwator życia, pewien polski podróżnik, że kiedy był w Moskwę i jechał tramwajem przepełnionym, robotnicy, cisnący się i wieszający się na stopniach wozu, opowiadali wszystkim o tem, że „my” zbudujemy niebawem metro w Moskwie. Ten sam podróżnik był niedawno w Niemczech i opowiadał, że o szosach i autostradach, które się w tej chwili buduje, Niemcy się inaczej nie wyrażają, tylko „my” budujemy. A u nas magistrat ma wybudować nową linję tramwajową, Rząd ma budować koleje i szosy. To nastawienie społeczeństwa do własnej gospodarki krajowej u nas w porównaniu z tą świadomością i poczuciem odpowiedzialności w Rosji i w Niemczech doprawdy razi. To jest ta mentalność społeczeństwa, wytworzona albo utwierdzona pesymistycznemu metodami oceny społeczeństwa, którą chcemy przezwyciężyć, którą chce przezwyciężyć społeczeństwo samo, którą chce przezwyciężyć nareszcie i Rząd.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#SJeszke">Zgadzając się na danie P. Prezydentowi Rzeczypospolitej i Rządowi dyktatorskich uprawnień w dziedzinie gospodarczej i finansowej, społeczeństwo ma jedną obawę. Gotowe jest dać wszystko z siebie, ale obawia się jednej jedynej rzeczy, aby wysiłek ten nie poszedł na marne. Chce, żeby budżet istotnie i trwale został zrównoważony, żeby następstwa tego zrównoważenia ujawniły się w zrównoważeniu całego naszego życia zbiorowego. Żeby to zrównoważenie przyczyniło się przedewszystkiem do umocnienia siły Państwa we wszystkich jego resortach i poprawy bytu tych warstw, które wciąż czekają na swoje wyzwolenie i uobywatelnienie i czekają cierpliwie.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#SJeszke">Obserwując dzisiejszą fizjognomję polityczną społeczeństwa, widzimy jako novum albo zupełne rozbicie, albo daleko idące osłabienie dotychczasowych form organizacyj politycznych. Partje są rozbite — mówią optymiści i entuzjaści — ale nie o to chodzi, nie o formę, a tylko o treść. Wprowadzenie nowego ustroju, dokonywująca się gruntowna przebudowa życia parlamentarnego wyważyły z posad wszystkie dotychczasowe organizacje polityczne, nie wyłączając Bezpartyjnego Bloku. Im dłużej łudzić się, że nic w ich wewnętrznej strukturze się nie zmieniło, tem gwałtowniejszy będzie ich rozkład. Przecież nie przeczy nawet Stronnictwo Narodowe, że musiało przyjąć, jako część składową swego może niepisanego programu, gros nowości konstytucyjnych obozu prorządowego i za konieczne i zbawienne dla Państwa je uznało. Niedawno temu wybitny przedstawiciel tego obozu, mówiąc ze mną na ten temat, przyznał, że tak jest i powiedział: Wy — obóz prorządowy — 60% naszego programu nietylko przyjęliście, ale wprowadziliście w życie. Odpowiedziałem: Czy myśmy od Was przyjęli coś czy nie — w to nie wnikam, ale jeżeli z Waszego programu 60% obecny reżim wprowadził w życie, sam Pan przyznasz, że w 60% jesteście już niepotrzebni, że zostaliście jako 40%. Otóż te głębokie przemiany naszego ustroju konstytucyjnego spowodowały, że treść partyj politycznych uległa rozbiciu, a nietylko, co jest mniej ważne, ich forma.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#SJeszke">P. Premjer się pyta, czy społeczeństwo pójdzie za tym programem. Nasuwa się w tej chwili kwestja, jakie będą hamulce, jakie będą przeszkody, do jakiego stopnia istniejące partje albo ich szczątki mogą wejść między Rząd a społeczeństwo. Uświadomienie sobie, że treść dotychczasowych organizacyj politycznych jest wyważona z podstaw, tłumaczy nam to głębokie przekonanie, że społeczeństwo szuka nowej treści w swojem myśleniu politycznem, domaga się pozytywnego ustosunkowania do tych rzeczy, które stanowić będą o przyszłości rozwoju Państwa i nie da sobie przeszkadzać partjom, które dzisiaj są tylko formą. I dlatego mam nadzieję i głębokie przekonanie, że większość społeczeństwa, tak, jak się Pan Premjer spodziewa, za tym programem pójdzie.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#SJeszke">Mam wrażenie, że ten zew, ten apel Rządu do społeczeństwa poszedł tak głęboko, że wywołał wprost psychologiczną albo biologiczną tęsknotę za normalnym ustosunkowaniem się obywatela do Państwa.</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#SJeszke">Pozwolę sobie krótko, ponieważ już tu dzisiaj operowano przykładami, przytoczyć dla zilustrowania tego procesu, który się w społeczeństwie odbywa, nie opowiadanie, ale pewne faktyczne zdarzenie. Otóż 12-letni chłopiec, syn zamożnych rodziców, był otaczany wszelkim komfortem w domu, ale, dziwnym zbiegiem okoliczności do 12 roku życia nie otrzymał konika na biegunach. Tak się jakoś złożyło, że podczas, gdy każdy inny chłopiec w czwartym lub piątym roku swego życia ma konika na biegunach, ten do dwunastego roku życia konika na biegunach nie miał. I kiedy koniecznie domagał się od matki tego konika na biegunach, matka odpowiada mu: Jesteś na to za stary. A, na to mówią znajomi: W tym chłopcu będzie niezaspokojona tęsknota do tego, co mu się normalnie należy, kup mu konika, choć ma 12 lat. Tak też się stało.</u>
          <u xml:id="u-38.13" who="#SJeszke">Ten sam objaw widzimy w społeczeństwie, które było przez długie lata odciągane od normalnej rzeczowej współpracy z Rządem. Sądzę, że to społeczeństwo późno, podobnie jak ten chłopiec, który domagał się konia na biegunach, domaga się aktywnego ustosunkowania się do spraw państwowych. To jest pęd biologiczny. Sądzę, że społeczeństwo w swej większości da poparcie Rządowi i domaga się tylko, żeby te wysiłki nie poszły na marne.</u>
          <u xml:id="u-38.14" who="#SJeszke">Wiemy z doświadczenia, aż za dobrze, jak długi jest przewód od ministerstwa do województwa, do izby skarbowej, czy do starosty i wójta. Ten przewód nietylko jest długi, ale ma tę dziwną właściwość, że coś po drodze gubi i zniekształca. Usprawnienie naszej administracji wymaga, żeby ten przewód był krótszy, i żeby niczego po drodze nie gubił i nie zniekształcał. Co nam po najszybciej nadanej depeszy, jeżeli adresat otrzymuje ją zniekształconą, albo z opuszczeniem najistotniejszych słów.</u>
          <u xml:id="u-38.15" who="#SJeszke">Panie Premjerze! Pragnęlibyśmy, aby Twoje ostatnie przemówienie, jak i przemówienie p. Wicepremjera doszły do wszystkich urzędów, do najniższych nawet komórek administracyjnych bez skrótów, bez zniekształceń i były przez te organa zrozumiane i wykonywane zgodnie z Twoją intencją. To będzie skuteczna droga, która nietylko pomoże do zdobycia zaufania, o które chodzi, ale przedewszystkiem, co jest jeszcze ważniejsze, do utrwalenia tego za ufania, którego tak społeczeństwo jak i Rząd w tej chwili sobie życzy.</u>
          <u xml:id="u-38.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Pawelec.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#SPawelec">Wysoki Senacie! Mamy przed sobą przedłożenie rządowe, w którem Rząd domaga się od nas pełnomocnictw na czas określony w dziedzinie gospodarczej i finansowej. Przedłożenie swoje Rząd motywuje w pierwszej linji koniecznością zaprowadzenia równowagi budżetowej, usunięcia deficytów budżetu państwowego. O ile chodzi o hasło i o cel, to niewątpliwie sprawa ta stoi ponad wszelką dyskusję. Każdy gospodarczo myślący obywatel naszego Państwa uzna konieczność równowagi budżetu. Rząd w swych deklaracjach, jak również i w przedłożonej ustawie, zagwarantował stałość naszego pieniądza. Uważam, że ten punkt programu rządowego znajdzie w calem społeczeństwie uznanie.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#SPawelec">Społeczeństwo stałość swego pieniądza okupiło wielkiemi ofiarami. Dzisiaj społeczeństwo na stałość pieniądza nastawiło się psychicznie i gospodarczo — ma zaufanie do stałości waluty. To nastawienie psychiczne i gospodarcze na stałość pieniądza jest wielkim walorem, którego bez vis maior, bez największej konieczności marnować nam nie wolno.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#SPawelec">Społeczeństwo również wie i zdaje sobie z tego sprawę, że drugi postulat gospodarczy, a mianowicie trwała równowaga budżetu musi być okupiona nowemi ofiarami. W świadomości społeczeństwa jednakowoż tkwi, że ofiary, ponoszone celem osiągnięcia równowagi budżetowej, muszą być ogólnej natury, że wreszcie osiągnięcie równowagi budżetowej to zdobycz gospodarczą, służąca nietylko pewnym sferom naszego społeczeństwa, ale całej gospodarce publicznej i prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#SPawelec">Rząd obecnie chce osiągnąć równowagę gospodarczą przez nałożenie nowych ciężarów publicznych, nowych podatków, przez rozszerzenie istniejących podatków. Jeżeli się pytamy w kogo te podatki przedewszystkiem uderzą, to musimy stwierdzić, że one dotykają nie więcej jak 30% naszego społeczeństwa, że one dotykają przedewszystkiem urzędników prywatnych i państwowych, ze dotykają przemysł, że dotykają świat pracy, że dotykają przedewszystkiem miasta. To są, Wysoka Izbo, te sfery, które już kilkakrotnie w tym samym celu osiągnięcia równowagi budżetowej zostały powołane do ofiar. I jeżeli weźmiemy pożyczkę narodową, a przedewszystkiem pożyczkę inwestycyjną, to tu największe ofiary w podpisaniu pożyczek poniosły również te same sfery, w które obecnie znowu nowe projekty podatkowe uderzają. Nie mam żadnego szczególnego tytułu do przemawiania w obronie urzędników, czy świata urzędniczego, ale jednak obawiam się, żeby te nowe podatki, które zostaną wprowadzone, nie doprowadziły do przykrych gospodarczych i moralnych następstw. Przecież już dziś zarysowuje się konieczność oddłużenia urzędników. Przy dzisiejszym stanie rzeczy, jeżeli nałożymy na urzędników i na świat pracy nowe ciężary i jeżeli jeszcze do tego dochodzi to, że będzie bardzo trudno obniżyć koszty utrzymania dlatego, ponieważ właśnie dzisiaj ceny za produkty pierwszej potrzeby, o ile nabywa się je w handlu, idą wgórę, co uderza znowu w urzędników, to te nowe obciążenia publiczne pociągną za sobą bardzo przykre następstwa gospodarcze. Bo te ciężary dla urzędników jednak kumulują się. Ma być usunięta kumulacja urzędów. Dziś niektórzy urzędnicy pomagają sobie tem, że mają dodatkową pracę, albo, że żony ich pracują. Jeżeli to wszystko ma być usunięte, to oczywiście budżety urzędników będą wyglądały bardzo przykro.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#SPawelec">To wszystko, proszę Wysokiej Izby, nasuwa pytanie, czy nie możnaby osiągnąć równowagi budżetowej w inny sposób. Rząd dał przedewszystkiem program finansowy, ponieważ to, co Rząd przedłożył, jest przedewszystkiem programem finansowym. Ale zarysowuje się i program gospodarczy w jego zapowiedziach. Jako jeden punkt swego programu gospodarczego wysunął Rząd oszczędności budżetowe i pozabudżetowe. Uważam, że należałoby jednakowoż ten punkt potraktować równolegle, albo postawić na pierwszem miejscu. Ja mam wrażenie osobiście — a przemawiam tylko we własnem imieniu — że są możliwości inne robienia oszczędności budżetowych i pozabudżetowych. Oczywiście trzeba wziąć budżety wszystkich naszych obciążeń publicznych, nietylko budżet Państwa, bo budżet Państwa jest skromny, ale poza państwowym budżetem mamy szereg innych budżetów: jest kolej, są fundusze, są ubezpieczenia społeczne, samorządy, monopole i najróżniejsze przedsiębiorstwa państwowe; ocenia się, że te budżety publiczne wynoszą około 5 miljardów złotych rocznie. Sądzę, że kiedy udzielamy pełnomocnictw Rządowi nieomal nieograniczonych, gdzie Rząd może objąć pełnomocnictwami wszystkie działy gospodarki publicznej i, nietylko z budżetu państwowego, ale z 5 miljardów złotych dałoby się przy należytem zespoleniu wszystkich środków wyciągnąć takie oszczędności, któreby do pewnego stopnia zaoszczędziły nam tych przykrych cięć, które obecnie Rząd wysuwa na plan pierwszy.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#SPawelec">O ile chodzi o budżet państwowy, to niewątpliwie i tam są pewne możliwości. Mamy dzisiaj najbardziej młodą administrację. Odmładzaliśmy ją już szereg lat. Uważam, że wszelkie przenoszenia na emerytury powinny być ograniczone do minimum, względnie wogóle na pewien czas zawieszone. Przenoszenie urzędników z jednej miejscowości do drugiej powinno być również ograniczone do minimum i tu dadzą się pewne oszczędności osiągnąć. Uważam, że fundusze dyspozycyjne i inne wydatki reprezentacyjne powinny być przystosowane do naszych możliwości gospodarczych. Uważam, że inwestycje, które czynimy z funduszów publicznych, powinny być dostosowane do naszych możliwości gospodarczych, ponieważ w tej dziedzinie są robione rzeczy, które z naszym budżetem absolutnie nie dadzą się zharmonizować.</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#SPawelec">Proszę Państwa. Mamy jednak jeszcze jedną wielką rzecz: to są zaległości podatkowe. Te zaległości podatkowe wynoszą, jak się mówi, przeszło miljard złotych. Wiemy, że te zaległości podatkowe nie są natychmiast ściągalne. Są już przecież ustawy, które tę sprawę regulują. Ale uważam, że gdyby naprzykład przeprowadzono reformę ubezpieczeń społecznych, któraby przemysł i podatników oszczędzała, gdyby się przeprowadziło równocześnie reformę samorządów, to z tych zaległości podatkowych dałoby się pewną część natychmiast ściągnąć. Musiałyby nastąpić tutaj radykalne cięcia. Byłoby lepiej, żeby ta część, o której Rząd sądzi, że nie może być ściągnięta, żeby była poprostu wogóle wyeliminowana z obliczeń. Sądzę jednak, że z tego miljarda, czy półtora miljarda zaległości dwieście lub trzysta tysięcy możnaby ściągnąć w krótkim czasie. Uważam, że mogłoby to nastąpić oczywiście przy dalszem sharmonizowaniu innych wydatków z naszemi możliwościami finansowemi.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#SPawelec">Proszę Panów. My mamy przecież wielka obsługę pożyczek wewnętrznych i zagranicznych. Osobiście głosowałbym raczej znacznie chętniej za konwersją naszych pożyczek, za obniżeniem odsetek od tych pożyczek, ewentualnie za zawieszeniem płatności odsetek na pewien ograniczony czas włącznie z pożyczką inwestycyjną i narodową. Uważam, że takie pociągnięcia bybyby sprawiedliwsze, w mojem przynajmniej przekonaniu i dałyby taki efekt, który, proszę Wysokiej Izby, mógłby zamierzenia Rządu do pewnego stopnia złagodzić, chociaż może nie całkowicie usunąć. Jest jeszcze przecież i dziedzina obsługi zadłużeń zagranicznych. Proszę Wysokiej Izby, przecież są państwa znacznie zasobniejsze i starsze, jak np. Niemcy, które powiadają: My będziemy płacić odsetki od pożyczek zagranicznych wtenczas, kiedy będziemy gospodarczo do tego zdolni. Ja nie wiem, czy dla nas ta droga byłaby możliwa, ale jednak należałoby i tę sprawę wziąć jeszcze pod uwagę. W każdym razie, i z tego budżetu, i z dalszych budżetów, które stanowią nasz wielki publiczny budżet, pewne oszczędności dadzą się robić.</u>
          <u xml:id="u-40.8" who="#SPawelec">Proszę Wysokiej Izby. Osobiście pragnąłbym, żeby ten program oszczędności był postawiony na pierwszem miejscu. Jeżeli to, proszę Wysokiej Izby, nie nastąpi, to jednak społeczeństwo ma pełne prawo zapytać, czy te ciężary, które obecnie ponosi, będą już definitywne, czy będą ostateczne.</u>
          <u xml:id="u-40.9" who="#SPawelec">Proszę Wysokiej Izby, jeszcze jedna sprawa została tutaj poruszona, mianowicie sprawa praw nabytych. Musimy jednak domagać się od Rządu, żeby te rzeczy, które uważa za ciężary nadzwyczajne, których obecna chwila wymaga, jako takie zostały oznaczone i ażeby czas ich trwania w dekrecie p. Prezydenta został również ustalony. Bo, proszę Wysokiej Izby, życie może być mocniejsze niż wszelkie zamierzenia Rządu. A myśmy już mieli takie wypadki, że pewne nadzwyczajne podatki miały być czasowo nałożone, a potem jednak na stałe pozostały. Jeśli, proszę Wysokiej Izby, społeczeństwo z temi nadzwyczajnemi cięciami ma się pogodzić, to równocześnie musi mieć przeświadczenie, że ten program finansowy jest tylko pierwszym etapem jednego wielkiego programu gospodarczego, który dąży do usunięcia wszystkich anomalij z naszego życia gospodarczego i publicznego. Na marginesie właśnie obecnego nowego obciążenia społeczeństwa nasuwa mi się takie porównanie: pracownik lub urzędnik, który zarabia 100 lub 120 zł. miesięcznie i ma wielką rodzinę, zostanie do tych ciężarów pociągnięć ty, a naprzykład właściciel ziemski, który siedzi na 5 czy 6 tysiącach hektarów, mieszka w pięknym pałacu, nie będzie pociągnięty do nowych ciężarów, przeciwnie może spodziewać się dalszych ulg. Wierzę, że to nie wynika z żadnego wrogiego nastawienia Rządu do urzędników, ani że ta sytuacja paradoksalna nie wynika z nieudolności lub złej woli właściciela ziemskiego, tylko że to są takie paradoksy w naszem życiu gospodarczem, których spotyka się bardzo dużo, a które muszą być usunięte, jeśli ten program rządowy ma w konsekwencji sprowadzić w życiu prywatnem i publicznem potem takie skutki, jakich my się spodziewać możemy.</u>
          <u xml:id="u-40.10" who="#SPawelec">Proszę Wysokiej Izby! Bardzo często w tej Izbie były wysuwane hasła: Frontem do wsi, i hasła przemysłowe i bardzo często wytwarzał się pewien antagonizm pomiędzy wsią a przemysłem. Uważam, że takiego antagonizmu w rzeczywistości niema. Jestem przekonany, że ostatecznym celem całej naszej gospodarki publicznej musi być uprzemysłowienie i urbanizacja naszego kraju, bo wszyscy jesteśmy przekonani o tem, że przecież wieś nie może dać chleba i zatrudnienia przyrostowi ludności, a jednak ten przyrost ludności jest dzisiaj naszym największym skarbem, jest on właściwie najsolidniejszym fundamentem naszego mocarstwowego stanowiska. Jeżeli, proszę Państwa, ten przyrost ludności nie może być zatrudniony na wsi i nie może tam znaleźć pracy i chleba, to jedynem rozwiązaniem jest jego odpływ do miast i przemysłu. Tylko w taki sposób, czy to w Niemczech czy w innych państwach ten nadmierny przyrost ludności mógł znaleść zatrudnienie i pracę. Jeżeli jednak przemysł i miasta mają być tą naszą rezerwą, to oczywiście tylko wtenczas, jeżeli będzie sfera, która konsumuje; i tą sferą jest wieś, ale tylko masy chłopskie. Dlatego też hasło: frontem do wsi, ja rozumiem jako hasło: frontem do chłopa, bo tu chodzi o te wielkie masy konsumentów. Polepszyć byt gospodarczy można jedynie przez stworzenie ze wsi wielkiego rezerwuaru konsumentów, który może doprowadzić do rozkwitu i miast i przemysłu. Dlatego w gruncie rzeczy pomiędzy temi dwoma hasłami niema żadnych antagonizmów gospodarczych. Musimy uzdrowienie wsi uważać jako przejściowy etap do dalszego celu naszych dążeń gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-40.11" who="#SPawelec">Przy tej sposobności mamy do Rządu jedną prośbę łącznie z zamierzeniem obniżenia komornego: mianowicie, aby Rząd przy tem pociągnięciu uwzględniał interesy rodzin, które są obarczone wielką liczbą dzieci. My bardzo często w naszych pociągnięciach zapominamy i bardzo często uchwalamy takie ustawy, które poprostu biją szczególnie w rodziny, obarczone wielką ilością dzieci. Jeżeli ktoś ma większe mieszkanie, to to może być luksus, ale może również wynikać z tego, że rodzina ma dużo dzieci i musi mieć większe mieszkanie. Weźmy tylko pierwszy z brzegu przykład: krawiec ma 5 pokoi, z tego dwa użyte na warsztat pracy, a pozatem ma sześcioro albo więcej dzieci i dlatego musi mieć większe mieszkanie; jeżeli wszystkie większe mieszkania nie będą podlegały ochronie, to oczywiście taka rodzina, albo musi płacić wyższe komorne, albo może znaleźć się na bruku.</u>
          <u xml:id="u-40.12" who="#SPawelec">Ja z tych wywodów, które wypowiedziałem, i które wykazują bardzo duże dysproporcje w naszem życiu gospodarczem, wyciągam tylko jeden wniosek, iż danie pełnomocnictw Rządowi jest absolutną koniecznością, bo wszystkie te niedociągnięcia mogą i muszą być równocześnie i bardzo szybko usunięte. A to jest możliwe tylko przy udzieleniu Rządowi pełnomocnictw. Dlatego za pełnomocnictwami głosować będziemy.</u>
          <u xml:id="u-40.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Prezes Rady Ministrów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Wysoka Izba pozwoli, że ograniczę się do krótkiej odpowiedzi na wywody s. Świtalskiego w sprawie wykonywania naszej nowej Konstytucji. Przemówienie p. Marszałka Świtalskiego, jednego z twórców Konstytucji, było nacechowane troską, a nawet ubolewaniem, jakoby Rząd mój, jak również Rząd pułk. Sławka przez inicjatywę w sprawie pełnomocnictw naruszył uprawnienia konstytucyjne ciał ustawodawczych, a nawet przez to i samą Konstytucję. Sądzę, że zachodzi tu jakieś duże nieporozumienie. Z art. 55 Konstytucji wynika prawo udzielenia Rządowi na jego wniosek przez Izby ustawodawcze pełnomocnictw. Rząd, występując z wnioskiem w myśl artykułu tego, działał zgodnie z literą i duchem Konstytucji, co zawsze czynił i zamierza czynić. Jest rzeczą ciał ustawodawczych, zależnie od stopnia zaufania do każdoczesnego Rządu, udzielić lub odmówić tych pełnomocnictw. O to tylko Wysoką Izbę prosimy.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#PrezesRadyMinistrówpZyndramKościałkowski">Lista mówców została wyczerpana. Czy p. Sprawozdawca zechce zabrać głos?</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#komentarz">(S. Evert: Nie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#SŚwitalski">Panie Marszałku, proszę o głos dla oświadczenia osobistego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#Marszałek">Proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#SŚwitalski">Zapisałem się do głosu w celu złożenia osobistego oświadczenia, ponieważ niewątpliwie moje słowa zostały przez p. Premjera źle zrozumiane. Nie użyłem wyrażenia: „naruszył Konstytucję”, użyłem rozmyślnie: „mijanie się z duchem Konstytucji”. Powtarzam: Rząd jest do rządzenia, parlament do uchwalania ustaw. Można tę zasadę zmienić przy koniecznościach, które są nieuchronne. Uznałem, że istnieją dla Rządu te nieuchronne konieczności, wynikające z techniki prac. Oto jest wszystko, Panie Premjerze.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#Marszałek">Zamykam rozprawę. Przystępujemy do głosowania. Mamy wniosek komisji o przyjęcie projektu ustawy o upoważnieniu Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania dekretów, w brzmieniu uchwalonem przez Sejm. Innych wniosków nie zgłoszono. Poddaję wniosek komisji pod głosowanie. Kto jest za przyjęciem tego wniosku, zechce wstać. Znaczna większość. Stwierdzam, że projekt ustawy o upoważnieniu Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania dekretów został przez Senat uchwalony w brzmieniu przyjętem przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 15 min. 4.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>