text_structure.xml 126 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 25.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Komentarz">Przewodniczący Marszałek Sejmu dr. Kazimierz Świtalski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 133 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 134 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Borecki i Jarosze wieżowa. Listę mówców prowadzi p. Jaroszewiczowa.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie pp.: Dembiński, Straszyński, Zahajkiewicz, Zieliński i Żuławski.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopu na 5 dni p. Waleronowi.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu pierwszego porządku dziennego: Trzecie czytanie projektu ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1935/36 (druk nr. 1000).</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Do głosu zapisali się pp.: Rybarski, Jan Nosek i Czapiński. Ograniczam czas przemówień do 15 minut.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Głos ma p. Rybarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#PRybarski">Nie oddaliśmy swoich głosów za budżetem, uchwalonym w tym Sejmie w drugiem czytaniu, nie oddamy ich i dzisiaj. Żeby to stanowisko uzasadnić, nie potrzeba powoływać się nawet na szerokie względy polityczne. Wystarczy stwierdzić, że budżet nasz nie jest budżetem w pospolitem, zwyczajnem tego wyrazu znaczeniu, budżet nasz jest pełnomocnictwem dość ogólnem danem Rządowi. Po pierwsze bowiem budżet jest niezupełny, nie zawiera wielu wydatków i dochodów. Po drugie — jest on niedość szczegółowy, nie zawiera oznaczenia wydatków, a tylko ogólne sumy, jak np. na subwencje, na inwestycje. Po trzecie — układ naszego budżetu dzięki chaosowi funduszów jest taki, że orientacja jest trudna. Po czwarte — Rząd otrzymuje bardzo rozległe pełnomocnictwa przenoszenia kredytów z wydatków zupełnie sobie obcych na inne. Po piąte — bez uprzedniej aprobaty Sejmu może robić wydatki na cele, których ten Sejm nie aprobował, nawet wówczas, gdy Sejm obraduje, wystarczy, jeśli się powoła na konieczną potrzebę, która bardzo rozmaicie jest interpretowana. Słowem, uchwalanie budżetu to jest podpisywanie wekslu in blanco. Uchwalanie budżetu w dzisiejszych warunkach wymaga od tych, którzy za nim głosują, bezgranicznego zaufania do Rządu, wymaga zgody na to, żeby odgrywać rolę czysto dekoracyjną, bo cały budżet jest przeniesiony w ręce władzy wykonawczej.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#PRybarski">Ale, pomijając te względy, trzeba patrzeć na budżet, jako na wyraz sytuacji gospodarczej. Ta sytuacja była omawiana w obecnym Sejmie bardzo szczegółowo i można stwierdzić, że na czoło oceny jej wysunęły się dwa wnioski, mianowicie: po pierwsze — stwierdzenie ogromnego niebezpieczeństwa bezrobocia, jako naczelnego problemu naszej polityki gospodarczej, finansowej i społecznej, a po drugie — stwierdzenie katastrofalnego stanu rolnictwa, świadomość, że o poprawie niema mowy dopóty, dopóki położenie rolnictwa się nie poprawi. Obraz położenia rolnictwa, bardzo dokładny, dał p. Minister Poniatowski. Była tam zawarta diagnoza. Otóż trzeba stwierdzić, że od rozpoznania położenia do środków zaradczych prowadzi dość daleka droga, a pod pewnemi względami także i ta diagnoza nasuwa pewne wątpliwości. Naprzykład: p. Minister Rolnictwa starał się wykazać, że w zubożeniu wsi niezbyt wielką stosunkowo rolę odgrywa system podatkowy. Wskazywał na to, że udział podatków w gospodarstwach drobnych wzrósł tylko z 3 na 5 i mówił: „zapewne, zjawisko przykre, ale niepodobna stwierdzić, że to zjawisko ma cechy dominujące, że ono wpływa w sposób najistotniejszy na fakt zubożenia wsi”. Ale trzeba tu odróżnić, trzeba tu uwzględnić fakt, że w życiu naszej wsi istnieje już wielka przewaga gospodarstwa naturalnego, że nie chodzi tu o to, jaki procent ogólnych wydatków stanowią podatki, ale o to, jaki procent w tem, co w pieniądzu rozporządza rolnik, one stanowią, a wtedy ta sytuacja inaczej będzie się przedstawiała. Już w naszych dziejach mieliśmy przykłady tego, że mimo nakładania ciężarów nie można było wydobyć z rolnictwa dostatecznie dużo, bo poprostu to rolnictwo za mało sprzedawało, nie miało gdzie sprzedać. Było to gospodarstwo naturalne, a dzisiaj niestety wracamy z powrotem do gospodarstwa naturalnego. Tu wytwarza się olbrzymia sprzeczność między tym wspaniałym, wielkim, rozrosłym aparatem państwowym, nastawionym na społeczeństwo bardzo bogate, a tą masą u dołu, która popada w coraz większy prymitywizm gospodarczy. Wyrównanie tych sprzeczności jest głównem zadaniem polityki gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#PRybarski">Otóż jakież środki zaradcze tu wysunięto? Nie będę mówił o przeszłości, o tem, jak ratowano dotychczas rolnictwo. Pamiętamy tę chwilę, gdy jeden z poprzednich ministrów rolnictwa wskazywał nam z triumfem, jak to pomoc Ligi Narodów, pomoc Banku Międzynarodowego już jedzie dla rolnictwa i zarzucał nam, że my tych wielkich posunięć państwowych nie rozumiemy. Nad losem rolnictwa wylano morze łez, ale te łzy osusza się podatkami. Jednak obecnie paru ministrów wskazywało na pewne środki zaradcze, wskazywało na inwestycje. P. Minister Rolnictwa mówił, że poważne zmiany w tym zakresie, o ile chodzi o wzmocnienie siły nabywczej, są zależne od polityki inwestycyjnej całości gospodarki naszej i tylko przy jej powodzeniu możemy liczyć na wzrost wymiany międzynarodowej i rozrost konsumcji wewnętrznej. P. Minister Opieki Społecznej zapowiedział mobilizację środków pozabudżetowych na cele inwestycyjne. Otóż ja rozumiem znaczenie inwestycyj, ale mam przekonanie, że się czasami te rzeczy traktuje w sposób jednostronny. Istnieją inwestycje, które, jeśli się dziś nawet zrobi i znajdą się na nie pieniądze, to w latach następnych pociągną za sobą wydatki na ich utrzymanie, bo są nieproduktywne i stworzą obciążenie ludności. Następnie tam, gdzie, jak w przemyśle, zdolność wytwórcza jest już dziś większa od zdolności sprzedawczej, zdolności zbytu robienie inwestycyj to jest tylko pomnażanie kosztów produkcji, nie prowadzi do obniżki cen. A dalej czy nie jest pilniejszą rzeczą zamiast inwestycyj dbać o to, żeby w rolnictwie nie marnowały się, nie wyczerpywały się istniejące kapitały, żeby inwentarz nie marnował się? Wreszcie bardzo często nasze gospodarstwo cierpiało więcej na brak kapitału obrotowego, aniżeli na brak inwestycyj, których robiono dużo.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#PRybarski">Ale przyjąwszy nawet, że się chce walczyć z kryzysem inwestycjami, skąd wziąć na to pieniędzy? Wskazuje się na kapitalizację, na przyrost oszczędności. Otóż trzeba sobie zdać sprawę z istotnych rozmiarów kapitalizacji. Jeżeli uwzględnimy zanik kapitalizacji w formie indywidualnych kredytów, zanik kapitalizacji w formie nabywania akcyj, na zużycie kapitału rzeczowego w rolnictwie i przemyśle, to pozwolę sobie wyrazić przypuszczenie, że w ostatnich latach więcej kapitału się marnuje, znika, aniżeli tego kapitału narasta, i w każdym razie ta kapitalizacja jest niedostateczna w porównaniu ze stanem ludności i z jej przyrostem.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#PRybarski">Ale tu nie o to tylko chodzi, trzeba powiedzieć, że rozrost kapitalizacji zależy przede wszystkiem od rozrostu i poprawy rentowności, to znaczy od cen rolnych. To musi przyjść najpierw, potem przyjdzie kapitalizacja. Chodzi o to, by ciężary podatkowe nie uniemożliwiły tej kapitalizacji. Nie mówmy o wielkich reformach podatkowych, ale czego społeczeństwo chce? Społeczeństwo chce pokoju podatkowego, stabilizacji podatkowej,...</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#PRybarski">...prawa w dziedzinie podatkowej, a tego się nie daje.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#PRybarski">Następnie nie zdołamy przekreślić tej martwej pozycji w postaci nierentownej, nieproduktywnej, wymagającej dopłat przedsiębiorczości publicznej, o czem się nie mówi, a co ciąży na naszej kapitalizacji i na co trzeba ponosić ciężary. Te rzeczy nie dadzą się tak łatwo załatwić.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#PRybarski">Tu jednak Panowie ze sfer rządowych mówią o tem, że należy apelować do społeczeństwa. P. Minister Przemysłu i Handlu przyznał, iż Rząd nie tworzy kapitałów — zgoda, a więc społeczeństwo ma tworzyć kapitały, ma być czynnikiem, który tworzy nowe oszczędności. Otóż trzeba się porozumieć, jaki jest stosunek do społeczeństwa i tu jeszcze raz pragnę podkreślić, iż społeczeństwo nasze nie chce tej wszechstronnej opieki politycznej i gospodarczej, nie chce etatyzmu gospodarczego i politycznego. Jeżeli ktoś się zwraca o pomoc, o interwencję, to chce zarobić. Szerokie masy narodu chcą pracy, ale chcą, aby im stworzyć warunki tej pracy, dlatego też nie mówmy o tem, że społeczeństwo domaga się rozrostu ingerencji państwowej. Następnie nie mówmy rzeczy sprzecznych z rzeczywistością. Tu się tyle mówiło o wolności i tyle się mówiło o prawach, a jak rzeczywistość wygląda, to doskonale tu zobrazowano. Nawet wyjaśnienie konkretnych faktów jest inne tutaj, a inne z innych odezwań się przedstawicieli Rządu. Mówi ono tutaj naprzykład o Berezie Kartuskiej, uzasadniano rozmaitemi sposobami tę Berezę, a tymczasem nikt tego nie powiedział, co powiedział obecny p. Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie: „Lecz w naszym kraju zmuszeni byliśmy wysłać do obozów koncentracyjnych pewną liczbę ekstremistów na skutek ich wybitnie szowinistycznej polityki antysemickiej”.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#PRybarski">Wyjaśnił cel Berezy, a tutaj Panowie milczeli cały czas. Więc my rozumiemy dobrze, o co chodzi. I tu te sprzeczności widzimy na każdym kroku.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#PRybarski">Wydostać się z tego ciężkiego położenia, jakie jest dziś, można tylko istotnie głębokiem zaufaniem i twórczym wysiłkiem całego narodu, tylko entuzjazmem. Przychodzą czasy bardzo ciężkie. Bardzo niedawno Hialmar Schacht mówił, że przez dziesięć lat Niemcy muszą się wyrzec wielu swoich potrzeb życiowych. Mussolini 26 maja 1934 r. mówił, że już epoka prosperity, pomyślności minęła, już się do niej nie wróci. Wymaga się od społeczeństwa ciężkich ofiar. Społeczeństwo ma te ofiary ponieść. Ale kto ma prawo domagać się od społeczeństwa tych ofiar? Ma prawo przedewszystkiem ten, kto nie dopuszcza istnienia uprzywilejowanych grup gospodarczych, kto daje pierwszy przykład w tych ofiarach, a nie wzbudzą zaufania Panowie, którzy w dobie największego kryzysu podwyższają sobie uposażenia.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#PRybarski">Przedewszystkiem wymaga się od społeczeństwa wytrzymałości i twórczości, ale nie można wymagać tak wiele od narodu, odbierając narodowi wszelkie prawa. Odbudowa gospodarcza to nie jest kwest ja mechaniczna, to kwest ja obudzenia ducha narodowego. Panowie tego nie dokonają i z tych też powodów nie będziemy głosować za budżetem.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Jan Nosek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#PJanNosek">Wysoka Izbo! W imieniu Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego mam zaszczyt złożyć następujące oświadczenie:</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#PJanNosek">Ze względu na brzmienie ustawy skarbowej cały budżet państwowy jest w zasadzie jednym wielkim funduszem dyspozycyjnym w rękach Rządu. Cechami charakterystycznemi tego budżetu od szeregu lat są: nierealność dochodów i zbytnie obciążenie podatkami życia gospodarczego, a zwłaszcza wsi, oraz duży deficyt. Przy tem na cele wytwórcze, na popieranie rolnictwa, na walkę z kryzysem na wsi i na oświatę powszechną przeznacza się sumy minimalne. Nie znalazło się w przeszło dwumiliardowym budżecie ani jednego grosza na racjonalne poparcie milionów bezrolnej i bezrobotnej ludności wiejskiej, która znajduje się w ostatecznej nędzy, a jej siły nie są wyzyskane dla rozwoju życia gospodarczego kraju.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#PJanNosek">Jak stwierdziliśmy oddawna i co obecnie potwierdził p. Minister Rolnictwa, drobne rolnictwo znajduje się w całkowitej ruinie. Dekrety oddłużeniowe, jak to już mieliśmy sposobność i na komisjach i w pełnym Sejmie stwierdzić, przynoszą pewną ulgę rolnictwu, ale nie taką, jakiej się spodziewaliśmy. Nie poprawią one ciężkiej sytuacji w rolnictwie, jeżeli nie zostanie przywrócona opłacalność produkcji rolnej. Celu tego nie osiągnie się bez przywrócenia równowagi cen wyrobów przemysłowych i płodów rolnych, oraz zmniejszenia obciążeń podatkowych. Zapowiedź p. Ministra Spraw Wewnętrznych, że będzie się starał swemi zarządzeniami zmniejszyć obciążenie samorządowe wsi, może mieć znaczenie dla poprawy stosunków o tyle, o ile nastąpi jednocześnie zmniejszenie podatków państwowych.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#PJanNosek">O ile pp. Ministrowie Poniatowski i Kościałkowski — w myśl rzuconego przez p. Premiera Kozłowskiego hasła „frontem do prostego i szarego człowieka — zapowiadają realizowanie tego hasła, o tyle dla p. Ministra Skarbu Zawadzkiego hasło to jest całkowicie obce. W tym resorcie nadal panuje hasło: „wciąż mocniej przyciskaj śrubę podatkową. Podkreślić należy z całym naciskiem, że urzędy skarbowe i sekwestratorowie postępują na wsi pod czas egzekucji zaległych podatków bezprawnie i samowolnie, nie zadowalając się nawet dość surowem prawem o postępowaniu egzekucyjnem skarbowem. Według tych przepisów egzekucja powinna być skierowana przeciwko bezpośrednio zobowiązanemu, w praktyce jest tak, że za podatki należne od ojca zabiera się majątek dzieci, lub za podatek wojskowy, należny od syna, zabiera się majątek rodziców. Następnie nie wolno zabierać jedynej dojnej krowy — ten przepis w życiu codziennem nie obowiązuje, albowiem zabiera się ostatnią dojną krowę — żywicielkę rodziny chłopskiej. Robi się to poto, aby zmusić płatnika do szybszego uregulowania zaległości. Koszty egzekucyjne są bardzo dotkliwym ciężarem dla rolników, gdyż t. zw. minimum kosztów egzekucyjnych jest wysokie i zamiast komasowania zaległości — sekwestratorowie na każdy podatek zaległy piszą oddzielny kwit i liczą oddzielne koszta egzekucyjne. Jest również przepis, że nie należy zajmować więcej ruchomości ponad te, które są potrzebne do zaspokojenia poszukiwanej należności i kosztów egzekucji. Praktyka jest inna. Stosunek sekwestratorów do ludności wiejskiej jest jaknajgorszy i dlatego zdarzają się często t. zw. opory egzekutorom podatkowym, surowo karane w sądach.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#PJanNosek">Nawet w wypadkach klęsk żywiołowych, jak pożar, powódź, ulgi podatkowe do wsi władze skarbowe stosują rzadko kiedy. Jeden z urzędów skarbowych wniesione podanie o umorzenie podatku z powodu klęski pożaru załatwił odmownie, motywując decyzję swoją tem, że pożar nie jest klęską żywiołową.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#PJanNosek">Z tego wszystkiego widać, że słowom o konieczności przyniesienia ulg i polepszenia ciężkiej doli t. zw. szarego człowieka — nie odpowiadają czyny Rządu, a przedewszystkiem p. Ministra Skarbu, który nie tylko nie zmniejsza, ale jeszcze powiększa ciężary podatkowe.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#PJanNosek">Przytem całokształt systemu rządów nie jest oparty na przestrzeganiu zasad prawa i sprawiedliwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#PJanNosek">W tych warunkach nie możemy głosować za takim budżetem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Czapiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#PCzapiński">Wysoki Sejmie! Imieniem Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów składam następującą deklarację:</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#PCzapiński">Głosowanie za budżetem byłoby przede wszystkiem współodpowiedzialnością za dzisiejszy gospodarczy, polityczny i kulturalny stan Polski, byłoby wyrażeniem zgody na obecny system polityczny Polski, na dyktaturę jednej grupy politycznej, byłoby solidarnością z ustawową i budżetową pracą sanacyjnego Sejmu. Tymczasem faktycznie całą odpowiedzialność ponosi Bezpartyjny Blok, rozporządzający ogromną większością w Sejmie (249 posłów na ogólną liczbę 444) i uniemożliwiający opozycji odegranie jakiekolwiek roli w pracy ustawodawczej. Pozatem ta większość B. B. jest emanacją Rządu, jest odeń zależna i posłusznie wykonuje jego zlecenia.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#PCzapiński">Bierze też — wraz z Rządem — całkowitą odpowiedzialność za szkodliwe skutki jednostronnej polityki prohitlerowskiej na terenie zagranicznym, prowadzącej do osłabienia i stopniowej izolacji Polski, za szybko rosnący katastrofalny stan bezrobocia — pół miliona zarejestrowanych bezrobotnych, z których tylko drobna część otrzymuje niedostateczne zasiłki, za pogarszanie robotniczych ustaw ochronnych i ubezpieczeniowych, za rosnącą straszliwą nędzę wsi, stwierdzoną nawet przez p. Ministra Rolnictwa, za kapitalistyczny charakter polityki gospodarczej, niechętnej wobec konsumenta, a wyrażonej np. w tolerowaniu karteli, w klęsce polityki obniżania cen kartelowo przemysłowych, klęsce, stwierdzonej przez generalnego referenta p. Miedzińskiego, za deficytowy charakter budżetu (167 milj. deficytu na r. 1935/36), za obecne nadmierne ciężary podatkowe i liczne projekty nowych podatków, np. nowej podwyżki 10 i 15procentowej podatków bezpośrednich i pośrednich, za projekt nowej Konstytucji, składającej ogrom władzy w ręce Prezydenta Państwa, natomiast pozbawiającej sejm ludowy wszelkiej roli istotnej, za pasmo nadużyć przy wyborach samorządowych, zwłaszcza wiejskich (gromadzkich), które niezależną ludność rozgoryczyły i pozbawiły wpływu na sprawy najbliższe miejscowe, za obniżanie się stanu oświaty w Polsce, wyrażające się np. w spadku procentowego ujęcia dzieci przez szkoły z 96 na 89% i niżej, w urzędowej liczbie 587 tysięcy dzieci bezszkolnych i t. d., za Berezę Kartuską, która stała się symbolem polskiej „praworządności” — wreszcie za cały charakter wewnętrznego systemu rządzenia, który jest biurokratyczno-policyjnym reżimem w służbie jednej partii, w służbie dyktatury jednej grupy i który wyraża obiektywne interesy klas posiadających, a więc burżuazji miejskiej i ziemiaństwa. Ciężary zaś tego systemu opłaca proletariusz miejski, chłop małorolny, niższy pracownik państwowy i szary człowiek drobnej pracy samodzielnej.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#PCzapiński">Za ten cały stan rzeczy ponosi odpowiedzialność rządzący w Sejmie Blok Bezpartyjny i rządząca w kraju sanacja, która po ośmiu latach niepodzielnych dyktatorskich rządów stanęła bezradna, bez programu w obliczu głęboko sięgającej katastrofy gospodarczej. Łączy się z nią kryzys moralny, gdyż sanacja, prześladując i teroryzując jednostki, grupy i organizacje niezależne, musi dobierać sobie ludzi słabszych, posłusznych, gorszych i karierowiczów.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#PCzapiński">Związek Parlamentarny Polskich Socjalistów, stwierdzając taki stan rzeczy i ustalając odpowiedzialność, głosuje przeciw budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Aleksy Jaworskyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#PAleksyJaworskyj">Wysoki Sejmie! Położenie narodu ukraińskiego w granicach Państwa Polskiego przedstawił Klub Ukraiński w czasie dyskusji nad budżetem i tu na plenum Sejmu i w komisjach tak dokładnie, że uważamy za rzecz zbędną jeszcze raz te sprawy tu poruszać. Stwierdziliśmy, że za ostatni rok położenie to uległo znacznemu pogorszeniu we wszystkich dziedzinach naszego życia narodowego, że nacisk aparatu państwowego i samorządowego był jeszcze silniejszy, wskutek czego nasze negatywne stanowisko do budżetu jest zupełnie uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#PAleksyJaworskyj">Z polecenia mego klubu chcę tylko odpowiedzieć kilkoma słowami niektórym mówcom, którzy podczas dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w przemówieniach swoich poruszyli sprawę ukraińską. P. poseł Czapiński, wyrażając w bardzo ogólnikowych i bardzo mało określających słowach sympatię swoją, względnie P.P.S. do narodu ukraińskiego, zastrzegł się przeciw temu, że prezes klubu naszego wyraził wolę narodu ukraińskiego do czynnej walki z bolszewikami na sowieckiej Ukrainie. Zapomniał widocznie p. poseł Czapiński, że wszyscy wieszcze narodowi polscy oraz cała duchowa elita narodu polskiego wzywała i organizowała naród polski do orężnej walki z rosyjskim ciemiężcą, że P. P. S. stanęła w pierwszych szeregach do orężnej walki o wyzwolenie swego narodu i tem się wysoko szczyci. P. poseł Czapiński widocznie podziela zdanie bardzo wielu jego rodaków, że co innego naród polski, a co innego naród ukraiński, że chlubą jest walczyć o wolność i honor swego narodu, ale że nam o wolność i honor naszego narodu walczyć nie wolno. P. Czapiński zna dokładnie nieludzki i niebywały w historii teror bolszewicki na sowieckiej Ukrainie, wie, że bolszewicy dobrowolnie od swej władzy nie odstąpią i że tylko w czynnej i zorganizowanej walce można położyć kres temu terorowi. Dlatego tę część przemówienia p. Czapińskiego musimy uważać chyba za aprobatę teroru bolszewickiego nad bezbronnym ludem ukraińskim. Pozatem mogę zapewnić p. Czapińskiego, że np. zajmując negatywne stanowisko do paktu wschodniego, który p. Czapiński w obronie status quo popiera, nie szukamy w Europie dla stanowiska naszego armat przeciw Sowietom, tylko myśli politycznej.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#PAleksyJaworskyj">P. poseł Sanojca oświadczył, że któryś z posłów Klubu Ukraińskiego miał mu powiedzieć, że jest zadowolony ze stosunkowo dobrego wyniku wyborów do ciał samorządowych w powiecie kołomyjskim. Niema tu obecnych wszystkich posłów naszego klubu w Warszawie, dlatego nie możemy stwierdzić, czy, kto, kiedy i jak rozmawiał z p. posłem Sanojcą na ten temat. Przypuśćmy nawet, że w powiecie kołomyjskim było mniej nadużyć przy wyborach samorządowych, jak w innych powiatach. Stwierdzamy jednak, że p. poseł Bilak przedstawił cały system, jak fałszowano u nas wolę wyborców przy tych wyborach, a dzisiaj wnosimy w tej sprawie interpelację, która dokładnie naprowadza fakty, jak te wybory przeprowadzano. Gdyby p. Sanojca zechciał tę interpelację przeczytać, to przekona się, że twierdzenie p. Bilaka o sfałszowaniu woli wyborców ukraińskich jest uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#PAleksyJaworskyj">Wzięli też udział w dyskusji budżetowej nad resortem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych posłowie z klubu B. B.: Skrypnik i ks. Jaworski. Nie uważam dla siebie za możliwe wchodzić z tymi panami w merytoryczną dyskusję. To, że klub B. B. W. R. uważał za możliwe na nasze rzeczowe przemówienia i postulaty wysłać tych panów do odpowiedzi, w danej rzeczywistości przestało nas dziwić. Metoda to nie nowa.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#komentarz">(Wrzawa, Marszałek dzwoni.)</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#PAleksyJaworskyj">Praktykowana była ona swego czasu na Śląsku, gdzie grupa niemiecka przeciw sprawiedliwym żądaniom polskim wysuwała niejakiego Każdonia, który był odpowiednikiem dzisiejszych Skrypników i ks. Jaworskiego. Bili p. Każdoniowi niemieccy hakatyści brawa, jak obecnie Panowie biją brawa p. Skrypnikowi i ks. Jaworskiemu. Brawa te nie zaszkodziły narodowi polskiemu, przeciwnie, wzmocniły jego siłę do dalszej walki. Nie zaszkodzą więc one i narodowi ukraińskiemu i wzmocnią naszą siłę do dalszej walki o nasze prawa narodowe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Ton.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#PThon">Wysoka Izbo! Imieniem Koła Żydowskiego składam niniejszem następujące oświadczenie:</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#PThon">Stwierdzamy ponownie z całym naciskiem wobec Sejmu, Rządu i całego kraju, że gospodarcze położenie Żydów w Polsce przybrało już tak katastrofalny charakter, że faktycznie niemal połowa ludności żydowskiej narażona jest na głód i skrajną nędzę. Żydzi bowiem, cierpiąc z powodu ogólnego kryzysu, jaki cały kraj przeżywa, cierpią jednak podwójnie z powodu różnych zarządzeń i praktyk, których wobec nich używa rządowa administracja. Z jednej strony zamyka się przed Żydami na wszystkie spusty wszelkie urzędy i inne źródła utrzymania, któremi rozporządza Rząd i samorząd, nawet w takich wypadkach, kiedy zachodzi brak zgłoszeń nieżydowskich, jak to miało miejsce przy obsadzaniu kilku posad mechaników-inżynierów przez Ministerstwo Komunikacji, gdzie odrzucono oferty kandydatów Żydów, chociaż innych ofert nieżydowskich przypadkowo wcale nie było, a z drugiej strony wypiera się ich systematycznie i jakby planowo ze wszystkich placówek gospodarczych, na jakich się jeszcze dotychczas utrzymać mogli. Ilekroć się nadarza sposobność ku temu, władza administracyjna utrudnia, a nawet wręcz uniemożliwia Żydom korzystanie z możliwości zarobkowania nawet w handlu, jedynej niemal pozostałej dotychczas czasowej domenie żydowskiej, wszelkie zaś usiłowania produktywizacji i przewarstwienia spotykają się z niepokonalnemi przeszkodami. Jaskrawym przykładem takiej praktyki, na której scharakteryzowanie trudno znaleźć parlamentarne określenie, było ostatnio postępowanie władz przy podziale kontyngentów importowych. Mówca Koła Żydowskiego w swojem przemówieniu przy dyskusji budżetowej dosadnie omówił to niesłychane postępowanie, co powinno było, według naszego przekonania, wstrząsnąć sumieniem odnośnych czynników i ich wyższych przełożonych. Jesteśmy żywo tem zaniepokojeni i dotknięci, że Rząd w żadnym kierunku nie stara się w najmniejszej mierze o ulżenie losu ludności żydowskiej, do której raczej odnosi się, jeśli już nie całkowicie wrogo, to przynajmniej z dużą dozą niechęci. Wyraża się ten stosunek choćby w tem, że Rząd, mając na oku ład i porządek w Państwie, wprawdzie nie dopuszcza do najdzikszych wybryków przeciw ludności żydowskiej, ale przymyka oczy na to, że się tę ludność w najohydniejszy sposób bezustannie jawnie i publicznie szkaluje i obraża, co złoczyńcom zupełnie bezkarnie uchodzi.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#komentarz">(P. Kornecki: Panu mało Berezy Kartuskiej?)</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#PThon">U ludności żydowskiej ustaliło się przeświadczenie, że Rząd tylko wtedy czynnie ingeruje w sprawach żydowskich, kiedy może i chce ukrócić ostatnie resztki autonomii żydowskiej, zagwarantowanej gminom żydowskim. Nieuzasadnione rozwiązywania zarządów gmin żydowskich są na porządku dziennym, a nikt pojąć nie może, w jakim celu Rząd tę autonomię tak bezwzględnie obcina i uszczupla i do czego właściwie zmierza, kiedy zarządy gmin składa w ręce przeważnie całkowicie nieodpowiednich komisarzy, odbierając je legalnie wybranym reprezentacjom, lub nie dopuszczając do wyboru takich reprezentacyj. Należy też wskazać na dziwną tendencję, jaka się ostatnio ustaliła, że sfery rządzące zgóry ustanawiają niejako normę procentową dla reprezentacji żydowskiej w ciałach samorządu terytorialnego i gospodarczego, przyczem się Żydów do prezydjów i zarządów tych instytucyj nie dopuszcza. Natomiast stwierdzić musimy, że tam, gdzie ludność żydowska słusznie oczekuje ze strony Rządu ułatwienia i zachęty, jak np. w rozległem dziele naszego prywatnego szkolnictwa narodowego, tam Rząd działa raczej hamująco, utrudniając lub nawet uniemożliwiając naszą pracę.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#PThon">Ludność żydowska, która się formalnie ugina i załamuje pod ciężarem podatków i innych danin i od żadnych świadczeń na rzecz Państwa się nie uchyla, — wbrew grubo niesmacznemu powiedzeniu, jakie padło z tej trybuny o rzekomem braku „stuprocentowego romantycznego patriotyzmu” ze strony Żydów, ludność żydowska stwierdza na każdym kroku i w każdej dziedzinie życia politycznego, że jest przez Rząd po macoszemu traktowana.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#PThon">To też nie dziw, że wobec takich faktów wśród ludności żydowskiej wzmaga się nastrój żalu i rozgoryczenia, który przeradza się w stan beznadziejnej rozpaczy.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#PThon">W takim stanie rzeczy Koło Żydowskie, jako reprezentacja zrozpaczonej ludności żydowskiej, nie może głosować za budżetem i od głosowania tego się uchyla.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Koła Żydowskiego.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Stahl.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#PStahl">Wysoka Izbo! Zgodnie z naszem oświadczeniem, złożonem przy pierwszem czytaniu ustawy skarbowej, postanowiliśmy przy końcu kadencji obecnego Sejmu poświęcić główną uwagę zagadnieniu ustrojowemu. Dziś, pragnąc określić nasz stosunek wobec całości budżetu, mamy zaszczyt oświadczyć co następuje:</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#PStahl">W naszem rozumieniu i zgodnie z nowemi formami życia politycznego ostateczne uchwalenie budżetu nie może być przedmiotem rozgrywek politycznych.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#PStahl">Izby ustawodawcze mają nietyle prawo, co obowiązek, uchwalić budżet, to znaczy dać Państwu możność prawnego działania, a przedewszystkiem dać mu środki niezbędne do zabezpieczenia jego pozycji międzynarodowej. Odrzucenie budżetu staje się w nowych systemach i ustrojach politycznych niedopuszczalne nawet pod względem prawnym. Fakt ten gruntować się będzie zapewne coraz silniej w nowoczesnem prawie konstytucyjnem.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#komentarz">(Głos na lewicy: I bez Pana uchwalą, poco się Pan męczy?)</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#PStahl">Bez Pana też uchwalą, więc niema między nami różnicy. Z drugiej strony także uchwalenie budżetu jest nietyle wyrażeniem zaufania rządowi, co spełnieniem podstawowego zadania izb ustawodawczych wobec potrzeb państwa. Sejm rozporządza bowiem innemi sposobami wyrażenia swego stosunku politycznego wobec rządu. Współczesne kierunki dośrodkowe, a więc narodowo-państwowe, pod których wpływem dokonują się obecnie przemiany ustrojowe, wykluczają też ze swoich założeń programowych możliwość odrzucenia budżetu przez izby ustawodawcze.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#PStahl">Reprezentując w Sejmie nowoczesny ruch narodowy, a zatem prąd o dążeniach dośrodkowych, uważamy odrzucenie budżetu za niedopuszczalne ze względów zasadniczych. W wieku XIX idea narodowa była ideą obronną wobec państwa, zajmowała nieraz wobec niego, i to nie tylko u nas, stanowisko negatywne. W wieku XX idea narodowa, uważając państwo za najwyższy wyraz organizacji narodu niepodległego, zajęła wobec niego stanowisko pozytywne, porzuciła zdecydowanie postawę obronną, w której niejednokrotnie wychowywała obywateli.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#PStahl">Hołdując zasadom nowoczesnej idei narodowej, odnosimy się pozytywnie do wszystkich podstawowych konieczności państwowych, Do tych spraw należy, obok uchwalenia poboru rekruta, uchwalenie budżetu. Głosując zatem za całością budżetu, nie zamierzamy wnikać w jego szczegóły, na których opracowanie nie mieliśmy wpływu. Nie pragniemy też w ten sposób wyrażać naszej oceny położenia gospodarczego, które wszakże byłoby cięższe, gdyby wskutek nieporządków legislacji budżetowej brakło gospodarstwu narodowemu trwałych i pewnych ram formalnych. Nie chce my też tą drogą dawać wyrazu naszemu stosunkowi wobec obecnego układu politycznego. Stosunek ten został określony w poprzedniej naszej deklaracji. Uważamy, że spełniamy tylko podstawowy obowiązek poselski, zgodny z naszemi zasadami ideowemi. Zasady te nie tylko głosimy i są one dla nas nie czczym frazesem — jak to zbyt często, niestety, bywa w życiu politycznem, — ale wysnuwamy z nich konsekwencje wobec konkretnych zagadnień życia publicznego.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#PStahl">Klub posłów Ruchu Narodowego będzie głosował za budżetem.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Gruszczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#PGruszczyński">Wysoka Izbo! W imieniu klubu Chrześcijańskiej Demokracji mam za szczyt złożyć następujące oświadczenie:</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#PGruszczyński">Przy poszczególnych resortach budżetu podkreślaliśmy na plenum Sejmu nasze stanowisko negatywne do obecnej polityki wewnętrznej i gospodarczo-finansowej Rządu. Obecnie przy trzeciem czytaniu projektu ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym oświadczamy, iż, nie widząc poważnych usiłowań Rządu do opanowania trudnej sytuacji gospodarczo-finansowej oraz przywrócenia normalnych stosunków wewnętrznych w Państwie, klub Chrześcijańskiej Demokracji za budżetem na rok 1935/36 głosować nie może.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Rosenberg.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#PRosenberg">W imieniu Komunistycznej Frakcji Poselskiej składam następującą deklarację:</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#PRosenberg">Głosować będziemy przeciwko budżetowi dla Rządu pp. Kozłowskiego i Piłsudskiego, gdyż z 9letnich rządów dyktatury faszystowskiej wiemy, na co pieniądze te zostaną obrócone, zresztą świadczy o tem dobitnie to, że oficjalne sumy Ministerstw Spraw Wojskowych, Wewnętrznych i Sprawiedliwości przekraczają połowę całego budżetu. Te trzy resorty, które są głównemi filarami Waszego panowania, stanowią podstawową siłę, przy pomocy której trzyma się w niewoli masy pracujące oraz narody ujarzmione i uciskane. Siły te w rękach kapitalistów, obszarników i ich rządu faszystowskiego stanowią narzędzie represji nad ruchem rewolucyjnym w Polsce i służą do tłumienia walk robotników, chłopów i pracującej inteligencji przeciw obrywaniu płac, przedłużaniu dnia roboczego, o pracę, o zapomogę dla bezrobotnych, o całkowite umorzenie długów chłopskich, przeciwko haraczowi podatkowemu, o ziemię dla chłopów bez wykupu. Siły te mają być użyte dla celów ekspansywnych imperializmu polskiego, a zawarcie sojuszu z Hitlerem i Japonią (prasa angielska podaje, że sojusz z Japonią został zawarty w grudniu ub. roku) jest wyraźnie wymierzone przeciwko Z. S. R. R.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#PRosenberg">O współpracy militarnej z Hitlerią, o sojuszu militarnym polsko-niemieckim świadczą ostatnie rozmowy, prowadzone przez p. Marszałka Piłsudskiego z Goeringem na temat lotnictwa, jakoteż przyjazd w ubiegłym tygodniu wyższych oficerów niemieckich do Warszawy. Zawarcie paktu wschodniego, zerwanie sojuszu z Niemcami i Japonią, zawarcie sojuszu ze Związkiem Radzieckim — oto dziś jedyna droga, prowadząca do utrwalenia pokoju.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#PRosenberg">O ile wydatki wyżej wymienionych ministerstw wzrosły nieco, względnie ustabilizowały się, o tyle resorty, których zadaniem powinno być podniesienie kraju na wyższy stopień kulturalny i materialny, wykazują stałe obniżenie.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#PRosenberg">Dobitnie świadczy o tem budżet Ministerstwa Oświaty, gdzie pomimo to, że zgórą 700.000 dzieci nie może znaleźć pomieszczenia w szkołach, że szkoły powszechne są niesłychanie przepełnione, zamiast budynków szkolnych buduje się i rozszerza więzienia, redukuje się nauczycieli Ukraińców i Żydów, niema np. ani jednej państwowej szkoły w języku białoruskim, żydowskim, natomiast wprowadza się opłatę za naukę szkolną i wyciska się różne opłaty na poszczególne cele i t. d. Pomimo szalonego wzrostu bezrobocia wydatki na opiekę społeczną, na pomoc bezrobotnym i zatrudnienie ich wynoszą znikomą sumę. Podobnie pomoc powodzianom, ofiarom rabunkowej gospodarki kapitalistycznej, w rzeczywistości jest żadna. Niema bodajże odcinka pracy, gdzie by Rząd, fabrykanci i obszarnicy nie próbowali znosić umów zbiorowych i pogarszać warunków płacy i pracy.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#PRosenberg">I dlatego my, Komunistyczna Frakcja Poselska, głosować będziemy przeciwko budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#PRosenberg">Na zakończenie chcemy sprostować wzmiankę, podaną w „Robotniku” z dn. 12 lutego r. b., jakobym w przemówieniu swojem w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych miał skarżyć się wobec sanacji i endeków, że P. P. S. nie chce jednolitego frontu.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#PRosenberg">My, komuniści, w dyskusji, w przeciwieństwie do przemówień przywódców P. P. S. trzymamy się zasady marksistowskiej: „że chodzi nie tylko oto jakim jest świat, lecz jak go zmienić”. Zmienić ten świat można nie żadne mi wywodami prawnemi — jak to pragnie uczynić przedstawiciel Klubu Parlamentarnego P. P. S., p. Niedziałkowski, w sprawie np. Berezy Kartuskiej. Zniesienie obozu w Berezie Kartuskiej, jak i uwolnienie wszystkich więźniów politycznych, tak samo jak odparcie frontalnego ataku kapitału i faszyzmu na klasę robotniczą — jak to ostatnio ma miejsce u tramwajarzy i gazowników w Warszawie — może być dokonane tylko drogą walki klasowej wszystkich pracujących i wyzyskiwanych, drogą strajku, demonstracyj, strajków powszechnych, jak to miało miejsce w Zagłębiu, Łodzi, Włocławku, a nie upominaniem z tej trybuny Rządu i przedstawicieli obozu faszystowskiego. Potężnym środkiem realizowania tej walki jest walka w jednolitym froncie. Podkreślamy raz jeszcze, że tylko natychmiastowy odpór w jednolitym froncie całej klasy robotniczej w sojuszu z chłopstwem, tylko zdecydowana walka klasowa — oto drogi, wiodące do obrony i ataku mas pracujących na pozycje kapitału i faszyzmu przeciw glajchszaltowaniu związków zawodowych, o rząd robotniczo-chłopski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Nikt więcej do dyskusji nie jest zapisany. Głos ma generalny referent p. Miedziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#PMiedziński">Wysoka Izbo! Wygłoszone tu przed chwilą deklaracje pozwolę sobie podzielić na takie, które, jak naprzykład ostatnia chociażby wysłuchana tu przez nas, z ustawą skarbową i budżetem nic wspólnego nie mają i dlatego deklaracjom tego typu nie będę poświęcał uwagi, oraz na deklaracje, które niewątpliwie są związane z ustawą skarbową i budżetem.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#PMiedziński">P. poseł Rybarski tak samo jak p. poseł Nosek poczynili pewne uwagi, dotyczące liberalizmu naszej ustawy skarbowej, obowiązującej w niezmienionem prawie meritum od lat pięciu. Uwagi te mogłyby mieć pewne podstawy, gdyby były wyrażone po raz pierwszy od wprowadzenia nowego brzmienia merytorycznego ustawy skarbowej, od zwolnienia pewnych rygorów, nałożonych w swoim czasie w tej ustawie skarbowej, gdy referował ją w Izbie p. poseł Rybarski. Pozwolę sobie jednak przypomnieć, że po zliberalizowaniu ustawy skarbowej, które uważaliśmy za życiowo konieczne, powiedziałem jako ówczesny sprawozdawca p. posłowi Rybarskiemu i przedstawicielom opozycji, że zrobimy próbę życiową, będziemy uważali, czy też te wszystkie obawy, wyrażone wówczas, że Rząd będzie w straszliwy sposób korzystał z tego liberalizmu i będzie przenosił zupełnie bez związku z istotne mi uchwałami budżetu wydatki z jednej pozycji i z jednego działu na drugi i skutkiem tego wydatki osobowe powiększał kosztem merytorycznych wydatków i t. d. — powiedziałem, że zobaczymy co nam przyszłość przyniesie. Od tego czasu upłynęło cztery lata, idziemy w piąty rok, a sprawdziliśmy i stwierdziliśmy, że Rząd nie czynił bynajmniej nadmiernego użytku z tego liberalizmu ustawowego, że ani razu nie wykroczył poza ramy, które go poprzednio obowiązywały, że przeciwnie, ściślej trzymał się ustawy nowej, niż tej ustawy rygorystycznej, którą w swoim czasie referował p. Rybarski. Skoro więc doświadczenie 4 lat wykazało, że brzmienie nowej ustawy skarbowej bynajmniej nie czyni z budżetu funduszu dyspozycyjnego w rękach Rządu, to pozwolę sobie stwierdzić, że te zarzuty, które wtedy mogły mieć pewne prawdopodobieństwo wobec braku sprawdzianu, dziś są faktycznie całkowicie zawieszone w powietrzu i nie mają żadnej mocy przekonywującej, ani choćby waloru budzącego obawy.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#PMiedziński">Co do budżetu pozatem, to oczywiście można w nim pewne rzeczy widzieć i nie widzieć, zależnie od tego czy się czyta oczyma, czy czem Innem. P. Nosek nie wiem czem czytał budżet, jeżeli oświadcza, że w nim niema nic, coby było przeznaczone dla świata pracy, czy dla bezrobotnych, czy dla wsi. Jak ktoś czyta budżet i nie widzi w nim wszystkiego tego, co jest przeznaczone na interwencje rolnicze, na walkę ze zbytnim spadkiem cen rolniczych, nie widzi dziesiątków mil jonów na zatrudnienie, na walkę z bezrobociem, jak dla kogo dziesiątki milionów są rzeczą, której można nie zauważyć i powiada się, że się nie widziało, to to oczywiście także nie da się załatwić w drodze dyskusji, bo na używanie nieodpowiednich organów do czytania niema żadnych środków.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#PMiedziński">Proszę Panów, związane również niewątpliwie z ustawą skarbową, ze stosunkiem zasadniczym do budżetu było oświadczenie p. posła Stahla. Zdziwiły mnie okrzyki, protesty, jakie mu towarzyszyły i ich charakter. Mianowicie Panowie podkreślili jako zarzut rzecz, która właśnie, mojem zdaniem, stawia czysto zasadniczy charakter oświadczenia kolegi Stahla poza wszelkim zarzutem. Mianowicie ten moment, że głos jego i jego klubu nie zdecyduje o przyjęciu lub odrzuceniu budżetu. Gdyby te parę głosów decydowało, to oczywiście wiem, że Panowie obniżyliby poziom rzeczy, pytalibyście się Panowie p. Stahla, ile od nas wziął, jakie świadczenia i koncesje dla swego klubu dostał i t. d.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#komentarz">(Przerywania na prawicy)</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#PMiedziński">Na szczęście te rzeczy odpadają, dlatego, że jak Panowie słusznie stwierdzili, głosy p. kolegi Stahla i jego klubu nie mają decydującego wpływu na przyjęcie lub odrzucenie budżetu. Pozwala to więc patrzeć na jego oświadczenie z punktu widzenia zasadniczego. Zajmując w zasadzie czysto obserwacyjne stanowisko wobec rozwoju tego zjawiska, jakim jest ruch narodowy i reprezentujący go klub, musimy szczerze i otwarcie powiedzieć, że odejście od tego błędu, w którym tak uparcie tkwi Klub Narodowy, rozróżniania pojęcia naród i państwo — a każde dziecko wie, że dlatego, że nie Wy jesteście przy władzy, bo gdy byście Wy byli przy władzy, to państwo I naród byłoby ściśle to samo...</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Zapewne.)</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#PMiedziński">No tak, o to chodzi tylko. Okazuje się, że są ludzie, którzy przeszli do porządku dziennego nad tą ciasnotą pojęć i na rozum biorąc, powiedzieli, że tego rodzaju rzeczy nie zależą od tego, kto jest przy władzy. Otóż kolega Stahl, oświadczając o porzuceniu odśrodkowego a wybraniu dośrodkowego punktu patrzenia na interesy Państwa, mówiąc o tem, że naród nie może, jak w XIX wieku, stać na stanowisku obronnem wobec Państwa, a szczególniej własnego, mojem zdaniem, reprezentuje stanowisko słuszne i wyraża rozwój idei narodowej w kierunku pozytywnym, a nie negatywnym.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Jednem słowem — dośrodkowa.)</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#PMiedziński">Proszę Panów, chciałbym teraz przejść do zarzutów postawionych w toku debaty i odpowiedzieć na te rzeczy, które z tych czy innych względów odpowiedzi nie znalazły. Parę słów chciałbym poświęcić wyjaśnieniu, czy prawidłowe są zarzuty co do strony konstruktywnej i cyfrowej budżetu i realności jego pozycyj zasadniczych, wysuwane tu przez p. posła Rybarskiego. P. Rybarski rozróżniał w swojem przemówieniu cyfry oficjalne, dotyczące wysokości deficytu i ruchu wewnątrz budżetu, od cyfr, jego zdaniem realnych, odbiegających od oficjalnych. Sarna analiza tego, jak się budżet pisze, a jak się go czyta, często jest rzeczą rzeczywiście potrzebną, konieczną, zwykle nawet bardzo ciekawą. Sądzę jednak, że wolno postawić warunek, aby cyfry, któremi się operuje, były sprawdzone i nie były — według wyrażenia p. posła Rybarskiego „lekko liczone”. Bo gdy się — jak Pan poseł mówi — „lekko licząc” wymienia cyfry stumiljonowe, to czasem można się, lekko licząc, omylić o 30 milionów, o czem za chwilę pozwolę sobie mówić. P. poseł Rybarski, rozważając realną a nie oficjalną wysokość deficytu i ruch deficytów w ostatnich latach, chce doliczyć do deficytu rozmaite sumy, takie jak np. wynikające z wycofania sumy kapitałów obrotowych monopoli, widzi tutaj wadę w budżecie, czy też konieczność doliczania tych cyfr, jakby one nie były budżetem objęte. Pozwolę sobie stwierdzić, że wycofane sumy kapitałów obrotowych monopoli są objęte budżetem, bo są objęte wpłatami monopoli w budżecie. Więc ten wzgląd, żeby te rzeczy były uciekające poza objęcie z budżetu, nie istnieje. Doliczanie ich do deficytów budżetowych byłoby może rzeczą, mającą pewne uzasadnienie, gdyby to miało charakter operacji sztucznej, gospodarczo nieusprawiedliwionej. Tymczasem, zdaje się, że nikt nie zaprzeczy, iż wysokość kapitału obrotowego jest funkcyjnie zależna od wysokości obrotów danego przedsiębiorstwa, nie może i nie potrzebuje być utrzymywana w tej samej wysokości, powiedzmy, przy miliardzie, czy przy milionie obrotu. Mamy do czynienia w naszych monopolach z objawem skądinąd bardzo niepomyślnym, iż n. p. w monopolu tytoniowym obrót wynosił w roku 1929/30 718 milionów, a w roku 1934/35–475 milionów, w monopolu spirytusowym spadł w tym samym okresie z 662 milionów na 331 milionów — dokładnie o połowę, a więc jest chyba rzeczą gospodarczo uzasadnioną, że w związku z tem prawidłową operacją jest odpowiednie zmniejszenie wysokości kapitałów obrotowych.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#komentarz">(P. Rybarski: To jest dochód nadzwyczajny, a zaliczony jest do dochodów zwyczajnych.)</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#PMiedziński">Natomiast, nieścisła jest liczba zmniejszenia kapitału obrotowego monopolu tytoniowego. P. Rybarski w swojem przemówieniu podał, że liczy 104 miliony, tymczasem na 1/IV1932 roku kapitał obrotowy w monopolu tytoniowym wynosił 127.700.000 zł, stan obecny — 93.100.000 zł. Jednakże ponieważ w roku bieżącym nadpłata wyniesie nie 42 miliony, lecz 15,5 miliona, przeto na koniec bieżącego roku budżetowego kapitał obrotowy wynosić będzie 77.600.000 zł. Uwzględniając preliminowaną na rok 1935/36 nadpłatę 21 milionów zł, kapitał obrotowy na koniec roku 1935/36 wyniesie 56.600.000 zł. A zatem zmniejszenie ogólne kapitału obrotowego w monopolu tytoniowym wynosi 71.100.000, a nie 104 miliony. Lekko licząc, 30 milionów dowolności.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#komentarz">(P. Rybarski: To jest według budżetu obliczone.)</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#PMiedziński">Ja daję także obliczenie według budżetu. Ja przyznaję, że są pewne rzeczy, których p. Rybarski mógł nie wiedzieć, a które ja sprawdziłem i obliczyłem.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#PMiedziński">Teraz zadłużenie monopolów. Zadłużenie monopolów według danych, które znamy z komisji — mówił poseł Rybarski — wynosi 50.000.000 zł, zadłużenie Funduszu Drogowego — 26.000.000 zł, zmniejszenie zapasów kolejowych przekroczyło w każdym razie, lekko licząc, setki milionów. Znowu „lekko licząc i okaże się za chwilę, że bardzo lekko. W każdym razie wartość zapasu materiałów i inwentarza zapasowego (materiałów t. z w. Funduszu Zapasowego) wynosiła na 1. IV. 1930 r., — bo to był stan najwyższy, — 292.669.000 zł, na 1. X. 1934 r. wynosiła 112.858.000. Jednak trzeba zwrócić uwagę, w jaki sposób to powstało. Powstało w sposób bardzo prosty. Mianowicie stan zapasów na 1. IV. 1930 r. stanowił sumę zupełnie nierealną z uwagi na figurujące w inwentarzu materiały bezużyteczne, a ocenione według dawnej wartości. Celem urealnienia stanu faktycznego materiały te spisano, co zmniejszyło sumę inwentarza o około 60 milionów, a to jest operacja niezwiązana żadnym ruchem pieniędzy, to jest poprostu, przecenienie stanu składów co do wartości.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Kto przecenił?)</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#PMiedziński">Panie Stroński, Pan się i na tem zna? Dalej trzeba liczyć zmniejszenie się wartości inwentarza na skutek spadku cen. Zmniejszenie to wynosi ca 40 milionów zł, poprostu wskutek ruchu cen. Byłaby to zła gospodarka, gdyby wartość magazynu obliczano nadal według cen, które nie mają realnej wartości. W rezultacie więc realne zmniejszenie zapasu materiałów Funduszu Zasobów wynosi od r. 1930 — najwyższy poziom — ca 80 milionów zł, co oczywiście nie może podpadać pod określenie „setki milionów”, jak p. Profesor był łaskaw powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#PMiedziński">Następnie nie wiem też — starałem się to zbadać — skąd p. prof. Rybarski wziął nową pozycję, co do której twierdzi, że są to wydatki przeniesione z sum netto do przedsiębiorstwa kolei żelaznych i że tego będzie ponad 150 milionów? Pytałem się mężów uczonych w piśmie, pytałem się wszystkich, prosiłem panów w Rządzie i w Ministerstwie Skarbu, żeby pomyśleli i domyślili się skąd p. profesor wziął sumę 150 milionów zł? „Najstarsi ludzie we wsi” nie mogli nic powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-19.18" who="#komentarz">(Wesołość. P. Rybarski przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-19.19" who="#PMiedziński">A jednak to jest cytata z pańskiego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-19.20" who="#komentarz">(P. Rybarski: Ja tak nie powiedziałem.)</u>
          <u xml:id="u-19.21" who="#PMiedziński">„Przeniesione z sum netto do przedsiębiorstwa kolei żelaznych tego będzie ponad 150 milionów”. Skąd z setek milionów wyszło 150 milionów?</u>
          <u xml:id="u-19.22" who="#komentarz">(P. Rybarski: Razem zadłużenie kolei żelaznych. P. Si. Stroński: Niech najstarsi ludzie we wsi jeszcze raz to przeliczą.)</u>
          <u xml:id="u-19.23" who="#PMiedziński">W takim razie, nie zaprzeczając intencjom p. posła Rybarskiego, które były inne, muszę stwierdzić, że nie można polegać na dosłownem brzmieniu jego stenogramu.</u>
          <u xml:id="u-19.24" who="#komentarz">(P. Rybarski: Powtarzałem poprzednie cyfry. P. St. Stroński przerywa: Niech Pan to zostawi mnie i p. posłowi Rybarskiemu. (P. St. Stroński: Niewiadomo, kto nie wie.)</u>
          <u xml:id="u-19.25" who="#PMiedziński">Żałuję, że nie mogę się odwołać do Izby. Zresztą szkoda na to czasu.</u>
          <u xml:id="u-19.26" who="#PMiedziński">Pozwolę sobie przejść do tego, do czego powrócił z uporem p. Rybarski, mianowicie do rewelacji, którą słyszeliśmy przed kilku laty, rewelacji bardzo poważnej o jakichś 600.000, które zostały zwrócone Niemieckiemu Związkowi Górniczo-Hutniczemu, a która to suma rzekomo poszła na wybory, na B. B. P. Rybarski powrócił do tej kwestii, poruszonej przez niego w październiku 1931 r., choć ta jego rewelacja została zaprzeczona i określona jako całkowita fantazja. Na to się p. Rybarski gniewa, powiedział, że ma zwyczaj wracać do spraw niezałatwionych i oświadczył gotowość przytoczenia pisma województwa śląskiego, numer taki a taki, o zwrot należytości za opłaty ubezpieczeniowe dla Związku Pracodawców Górnośląskiego Przemysłu Górniczo Hutniczego w Katowicach.</u>
          <u xml:id="u-19.27" who="#PMiedziński">Przytoczę to pismo. Jest tam rozporządzenie Ministra Pracy i Opieki Społecznej i na tej podstawie wydano równocześnie polecenie asygnowania 650.000 zł. Nie mogę jednak w żaden sposób zgodzić się, aby to wszystko było jakimkolwiek potwierdzeniem słuszności rewelacji p. Rybarskiego. Przeciwnie, sądzę, że nie można w danej sprawie polegać na jakimś jej końcowym wyniku, ujętym w jednem piśmie. Pozwoliłem sobie sprawdzić, jaka też była poprzednia korespondencja w tej sprawie, jak długo trwała i skąd wogóle powstała ta sprawa, którą p. Rybarski określił złośliwie w ten sposób: „Rząd nasz nie zawsze jest zły dla przemysłu, a czasami szczególnie niemieckiemu przemysłowi da je takie świadczenia, jak zwrot 650.000 zł”. Doszedłem do dość ciekawych wyników. Mianowicie Rząd zwrócił tej organizacji — Związkowi Pracodawców Górnośląskiego Przemysłu Górniczo Hutniczego nie 650.000, ale 1.800.000. Tak.</u>
          <u xml:id="u-19.28" who="#komentarz">(P. Sanojca: To dopiero rewelacja.)</u>
          <u xml:id="u-19.29" who="#PMiedziński">Ta rzecz trwała aż do roku 1929, jest wpłata bezsporna, zaś po 1929 r. została różnica 650.000 zł, o którą Rząd, względnie województwo śląskie prowadziło spór ze Związkiem Pracodawców Górnośląskiego Przemysłu Górniczo Hutniczego. Spór ten był znany — wbrew poważnemu i nowemu zarzutowi p. Rybarskiego — Ministerstwu Skarbu, co więcej, spór ten był rozpatrywany przez Prokuratorię Generalną. Toczył się on przez cały czas, a korespondencja, której wynikiem końcowym był odczytany nam przez p. Rybarskiego list z listopada 1930 r., zaczęła przybierać formy definitywne w styczniu 1930 r., kiedy, jak Panowie sobie przypominają, jeszcze o rozwiązaniu Sejmu wybranego w roku 1928 i nowych wyborach mowy nie było. W Ministerstwie Skarbu — mogę powiedzieć kto badał tę sprawę — mianowicie p. dyrektor Broniewski, którego p. prof. Rybarski zna i nie sądzę, ażeby posądzał go o udział w „machinacjach wyborczych” na rzecz naszego obozu. On właśnie uwzględnił opinię Prokuratorii Generalnej, która oświadczyła, że w razie niewpłacenia tej sumy według wszelkiego prawdopodobieństwa Rząd sprawę ze Związkiem Pracodawców Górnośląskiego Przemysłu Górniczo Hutniczego przegra i oprócz tego zapłaci koszty i odsetki i wypowiedziała się raczej za załatwieniem sprawy w drodze polubownej. Na skutek tego zostały przeprowadzone odpowiednie pertraktacje, w których rezultacie wspomniany wyżej Związek wyraził zgodę na polubowne załatwienie tej sprawy z tem, że wymieniona należność w kwocie zł 650.000 zostanie przez Skarb Państwa w całości pokryta, Związek zaś ze swej strony zrezygnuje z narosłych odsetek i zobowiąże się na dostarczenie węgla dla bezrobotnych w ilości 5.000 tonn rocznie. A więc stwierdzam, że w listopadzie 1930 r. nastąpiła ostatnia faza trwającego od szeregu lat procesu, nastąpiło wypłacenie ostatniej raty, wynikającej z pewnej zawartej umowy.</u>
          <u xml:id="u-19.30" who="#PMiedziński">A teraz dojdźmy do początku tej sprawy: kto zawarł tę umowę i kiedy? Umowa ta została zawarta 26 czerwca 1925 r.</u>
          <u xml:id="u-19.31" who="#komentarz">(P, Rybarski: Ja mówiłem w 1931 r. Ta suma była kwestionowana.)</u>
          <u xml:id="u-19.32" who="#PMiedziński">Jeżeli rządy, za które nie my byliśmy wówczas odpowiedzialni, jeżeli rząd przedmajowy i ówczesny wojewoda śląski, który napewno nie należał do sanacji, nieistniejącej jeszcze wówczas, zawarł pewną umowę, a rząd późniejszy, respektując zobowiązania jego poprzednika w 1/3 je wykonał, to Panowie uważacie, że to jest machinacja wyborcza! Nie trzeba było zawierać takiej umowy! (P, Rybarski: Reszta tej sumy była kwestionowana.) Proszę Panów! Pozwolę sobie stwierdzić, że w tym czasie jednak nie zaszły machinacje, związane z wyborami, ale zaszło wykonanie zobowiązania, zawartego przez rządy przedmajowe, wykonanie na podstawie zbadania przez Rząd i na podstawie opinii Prokuratorii Generalnej. Jeżeli w tem wykonaniu została spłacona reszta zobowiązania, zawartego prawomocnie w roku 1925, to zrobienie z tego wszystkiego machinacji wyborczej, jakiegoś szafowania pieniędzmi skarbowemi na wybory, jest rzeczą bezpodstawną, kłamliwą i swawolą językową.</u>
          <u xml:id="u-19.33" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. P. Rybarski: Musimy wyświetlić to, czy te pieniądze dostali przemysłowcy. Kto te pieniądze wziął? Głos na lewicy: O to nam chodzi. P, Rybarski: Te pieniądze wpłynęły na rachunek B. B. w Banku Gospodarstwa Krajowego, a Wy mówicie o kłamstwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Panie Pośle Rybarski, jeśli Pan nie przestanie przerywać mówcy, bardzo mi przykro, ale będę zmuszony przywołać Pana Posła do porządku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#PMiedziński">Jest faktem, iż zostały wpłacone w momencie, kiedy to orzekło Ministerstwo Skarbu na podstawie opinii Prokuratorii Generalnej, iż została wpłacona do pewnej instytucji suma jej należna, do której wpłacenia zobowiązał się rząd w 1925 roku — to jest prawda, nie to zaś, co Panowie mówią.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#PMiedziński">Teraz przejdę jeszcze do bardzo poważnego niewątpliwie zastrzeżenia w tak interesującej sprawie, jak sprawa wsi i polityki gospodarczej wogóle — do wywodów p. Czetwertyńskie go. Zanim przejdę do tego, miło mi jest stwierdzić, że jeden z postulatów p. Czetwertyńskie go, wyrażony przy debacie budżetowej z tej trybuny, z całą chęcią gotów jestem poprzeć, co więcej, że trafia on akurat w rzecz, o którą ja i moi przyjaciele zabiegamy już od dłuższego czasu. Chodzi o budowę Kościoła Opatrzności. Muszę stwierdzić, że istotnie zachodzi tu dość ciekawy objaw. W pewnym momencie, przed laty, Rząd, Sejm, — słowem naród i wszystkie jego stany uchwaliły zbudować na pamiątkę te go monumentalnego, epokowego momentu, jakim było odbudowanie niepodległości Polski, pomnik tego faktu i związanego z tem bohaterskiego czynu narodowego, w formie Kościoła Opatrzności. Jakoś — często w Polsce tak się dziwnie dzieje — od czasu tej uroczystej deklaracji wszystkich władz państwowych, przyjętej jako naturalna i zrozumiała przez całe społeczeństwo, wybudowano w Polsce bardzo wiele kościołów — w samej Warszawie wybudowano ich kilka, a przebudowano kilkanaście, a tego jednego, co do którego tak uroczyście zaprzysiężono, dotychczas nie zbudowano.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#komentarz">(P. Trąmpczyński: Nie (było pieniędzy.)</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#PMiedziński">Ja wiem dlaczego, Panie Marszałku, stwierdzam tylko fakt. Twierdzę, że ten jeden kościół raczej powinien być przed innemi wybudowany i twierdzę, że tak, jak w szeregu innych wypadków, zobowiązanie raz powzięte — czy ma charakter votum czy ślubowania narodowego — powinno być wykonane. Dlatego przyłączam się szczerem sercem do postulatu p. Marszałka Czetwertyńskiego i mówię tu z tej trybuny: rzeczywiście zbudujmy Kościół Opatrzności!</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(P. Smoła: I dom ludowy.)</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#PMiedziński">Gotów jestem z p. Czetwertyńskim wymienić zdania i naradzić się co do sposobu znalezienia na to funduszów, które w mojem przekonaniu już w pewien sposób zarysowywują się i które można uzyskać bez szczerby w budżecie. Ale bez związku z biadaniem p. Czetwertyńskiego nad nędzą kraju znaleźliśmy się rzeczywiście, jak te dziady pod kościołem i tam z nimi żeśmy się zgodzili. Pod kościołem to zgoda, ale w polityce gospodarczej z p. Marszałkiem Czetwertyńskim zgody niema. Nie mogę uznać prawidłowości jego wywodów. Nie wiem, może najbliżej, może najłatwiej, w każdym razie łatwiej byłoby się dogadać, gdyby p. Czetwertyński powiedział to, koło czego ciągle obracał się w swoich wywodach, a czego jasno nie wyraził. Ja poczekam, kiedy powie to jasno, stwierdzam tymczasem jakoś same niejasności.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#PMiedziński">P. Czetwertyński mówił o rolnictwie i o obsadzie Rządu, mówił o tem, jak ważną i kłopotliwą jest sprawa odpowiedniej reprezentacji interesów rolnictwa w Rządzie. Doszedł w końcu, jak wyraźnie wynika z jego wywodów, do tego, że nawet piastowanie teki rolnictwa w Rządzie przez najpoważniejszego przedstawiciela interesów rolnictwa, jeszcze nie rozwiązuje sprawy, o ile nie będzie się mógł on z premierem dogadać, jeżeli premierem nie będzie par ekscellence rolnik, i to nie producent, a rolnik ekonomista. Uważałby on zatem, że sytuacja rolnicza poprawiłaby się, znalazła szanse rozwiązania, gdyby premierem został rolnik ekonomista. To byłoby do załatwienia. Z łatwością wyobrażam sobie, jak wtedy, gdyby p. Czetwertyński, który nie jest bynajmniej profesorem ekonomii, zasiadał, jako premier w rządzie, który temsamem miałby duże szanse pozytywniejszego załatwiania spraw rolnictwa, taka możliwość poprawy byłaby pocieszająca. Ale cóż robić, jeżeli p. Czetwertyński zaraz mnie zasmucił i zachwiał przekonanie, że takie załatwienie sprawy coś znaczy, stwierdzając dosłownie w dalszych ustępach swego przemówienia, że to, co się nazywa ekonomią rolniczą, zupełnie nie jest umiejętnością całkowicie opanowaną. A więc cóż zrobić w takiej sytuacji? Jeżeli to nie jest umiejętność całkiem opanowana, z czem ja się chętnie zgadzam, to nie widzę jakiegokolwiek załatwienia sprawy przez obsadzenie stanowiska premiera przez ekonomistę rolnego. A zresztą z tymi ekonomistami rolnymi jest właśnie dość dziwnie. P. Czetwertyński, jak to wynika z jego wywodów, nie tylko ostatnich, uważa się za ekonomistę rolnego. Ale oprócz niego są jeszcze inni. Jest p. Władysław Grabski, p. Ludkiewicz, p. Staniewicz, p. Rose, patentowani nawet ekonomiści rolni. I cóż ja zrobię, że zawsze p. Czetwertyński był zdania o p. Władysławie Grabskim, że jego polityka jest antygospodarcza, jest szkodliwa dla wsi, co ja zrobię, że w sprawach, dotyczących ekonomii rolnej, pp. Ludkiewicz, Staniewicz i Rose są innego zdania, aniżeli p. poseł Czetwertyński. A zatem istotnie kwestia roli profesorów, jeżeli chodzi o naukę, która jeszcze nie jest umiejętnością całkowicie opanowaną, kwestia załatwienia sprawy przez obsadę stanowiska premiera przez ekonomistów rolnych, kiedy każdy z tych panów jest odmiennego zdania, nie rozwiązałaby oczywiście niczego. Jeden ustęp przemówienia p. Czetwertyńskiego jest zatytułowany w Gazecie Warszawskiej „Gdzieindziej i u nas”. Szukanie wzorów jest rzeczą wogóle bardzo trudną ze względu na niesłychanie różny charakter sytuacji i jej składników w różnych krajach. Weźmy np. państwo, w którem poprawa cen rolnych nastąpiła — Stany Zjednoczone. Może to jest to „gdzieindziej”, z którego mamy brać gotowy wzór do naśladowania? Pozwolę sobie jednak zauważyć, że szereg momentów, składowych części polityki rządu Stanów Zjednoczonych, które wywołały tam w tym roku zwyżkę cen artykułów rolnych, jest niestety nie do zastosowania u nas ani w swoim całokształcie, ani w szczegółach. Bo z czem mieliśmy tam do czynienia? Ze zmniejszeniem powierzchni zasiewów i to ze zmniejszeniem swojego rodzaju przymusowem, kiedy dobrowolna zachęta w pierwszym okresie nie działała, ze zmniejszeniem, za które się płaci. Rząd płaci rolnikom w Stanach Zjednoczonych od każdego nieuprawionego hektara i to dopiero spowodowało istotne znaczne zmniejszenie powierzchni zasiewów. Ale zapytajmy się, jak to się dzieje. Płacić z budżetu? Ciekaw jestem, czy w naszym budżecie możnaby znaleźć na taką rzecz sumy, gdyby nawet kwestia zmniejszenia powierzchni zasiewów była dla nas zagadnieniem możliwem do postawienia w sposób analogiczny, co jednak nie jest. Jak robiły to Stany Zjednoczone? Poprostu zastosowały pewien sposób na pokrycie tych premij za nie uprawianie dla rolników, na pokrycie premij za nieobsiane hektary — obłożyły ludność miast podatkiem konsumcyjnym, podatkiem od środków żywności. Nakładano podatek na mąkę, ażeby płacić rolnikowi za nieuprawianie zboża. Jest to więc etatyzm dość mechaniczny, jest to mechaniczne wkraczanie państwa i zabieranie jedną ręką pieniędzy z kieszeni miast i wsypywanie ich do kieszeni rolnika. Teraz i ta rzecz — która jest zresztą nie do pomyślenia u nas — i tam ma swoje złe strony. Np. powiedzmy o tem zmniejszeniu zasiewów. Trzeba wziąć pod uwagę charakter rolnictwa w Stanach Zjednoczonych, gdzie ma ono cechy raczej przemysłu. Są tam całe gospodarstwa, albo plantujące bawełnę lub pszenicę, albo hodowlane. Inne produkty rolnik kupuje. U nas typ gospodarstw jest taki, że rolnik produkuje w swem gospodarstwie wszystkie potrzebne mu rzeczy. Drobny rolnik hoduje przedewszystkiem i produkuje te rzeczy, które jemu samemu są potrzebne, resztki dopiero ma na zbycie. Więc niema analogii pod tym względem. Ale z tego zmniejszenia produkcji, które narazie dało skutki, odbijające się pomyślnie na cenach, powstają zaraz skutki uboczne, wpływające na ceny ujemnie. Mogły bowiem Stany Zjednoczone zmniejszyć u siebie plantacje bawełny w drodze premij, natomiast na skutek tego rozwinęła się zaraz, w następnej fazie plantacja bawełny w Brazylii. I tam te zbiory będą ważyć i ciążyć na cenach.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#PMiedziński">Ale, proszę Panów, weźmy jeszcze jedną nie bylejaką rzecz. Łatwo jest przenosić wielkiemi sumami nawet dochód narodowy z jednej strony na drugą, z miasta do wsi, w kraju, w którym nawet w czasie kryzysu oszczędności w kasach oszczędnościowych wzrastają o sumkę 3 miliardów dolarów rocznie. Jest tu też pewna różnica z naszą sytuacją, która stanowi o tem ograniczeniu naszych środków i o tem, że to, co jest tam do zastosowania, to nie da się zastosować u nas. Wszystkie warunki zwyżki amerykańskiej, czy weźmiemy ograniczenie zasiewów, czy weźmiemy premie dla rolników kosztem podatku konsumcyjnego, nałożonego na miasta, jeżeli dodamy do tego dewaluację, to wszystko okazało się jeszcze za mało i trzeba było dopiero interwencji Pana Boga w formie katastrofalnej suszy, która wystąpiła w tym roku, w formie takiej klęski, której ja osobiście ani p. Czetwertyńskiemu, ani Polsce jednak nie życzę. Nie widzę tedy, badając mechanikę spraw, które się tam działy i biorąc za wzór państwo, w którem nastąpiła zwyżka cen rolniczych, możności naśladowania u nas tego, co jest „gdzieindziej”, jeżeli pod tem rozumieć Amerykę.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#PMiedziński">Jeżeli weźmiemy Niemcy, kraj o innym charakterze, który ma nie nadwyżkę, lecz brak płodów rolnych, to już to czyni dla nas wzór Niemiec niemożliwym do naśladowania. Tam była zastosowana ochrona celna, której skutki idą także łańcuchem dość skomplikowanym, bo sprawa ochrony celnej powoduje zwyżkę kosztów utrzymania, koszty utrzymania biją na zwyżkę płac, zwyżka płac bije w koszty produkcji, następuje utrata zdolności konkurencyjnej, wskutek czego powstaje bezrobocie. Z bezrobociem walczy się przez inflację, tak jak w Niemczech. Wszystko to jest bardzo skomplikowany aparat, który znowu doprowadza nie do czego innego, tylko do przesunięcia podziału dochodu narodowego, do pewnych przesunięć z miast na wieś.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#PMiedziński">Proszę Panów, jak powiedziałem te operacje są skomplikowane. Pozwolę sobie twierdzić, że ta sama tendencja w polityce naszego Rządu jest mniej skomplikowana, a w ostatecznym swoim wyniku dąży do tego samego. I tu będą zachodziły znaczne różnice z p. Czetwertyńskim. P. Czetwertyński jest przeciwnikiem równania cen w dół, widzi w tem błąd, zarzuca Rządowi niekonsekwencję. Używał coprawda pod tym względem porównań, które nie są doskonałemi i przez niefortunne porównanie wyglądają na absurd w rzeczach, w których go absolutnie niema. Bo jeśli chodzi o ruch cen, nie można tego przetransponować na porównanie dotyczące jednego elementu, trzeba wziąć dwa elementy, nie można mówić o człowieku, który idzie wgórę, a gdy znajduje się w połowie drogi, nagle wraca wdół, trzeba mówić o dwóch ludziach, którzy chcą się spotkać i według mego zdania czy spotkają się na górze, czy na dole, to rezultat wcale nie jest absurdalny, skoro celem było spotkanie, a nie operacja turystyczna. Mamy tu do czynienia, jeżeli chodzi o t. z w. nożyce, z dwoma elementami i momentem ważnym jest nie miejsce, w którem się spotkają, tylko sam fakt spotkania. Miejsce oczywiście ma także swoją wagę i także musimy je uwzględnić. Kwestia wysokości zwarcia ewentualnego nożyc decyduje o tak bardzo ważnej rzeczy, jak cena produktów i ewentualna zdolność eksportowa. Decyduje też w życiu wewnętrznem o takim momencie niemało ważnym dla miast, jak taniość czy drożyzna środków utrzymania. Dlatego nie sądzę, aby pójście przez Rząd oddawna w tym kierunku i trzymanie się w dalszym ciągu tezy równania cen wdół również na wieś było rzeczą czy niekonsekwentną, czy niesłuszną.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#PMiedziński">P. Czetwertyński, krytykując i szukając niekonsekwencji w postępowaniu Rządu, czy w mojej pracy jako generalnego referenta od lat pięciu, puścił filmik wyjątków z moich przemówień w tej Izbie, ale zrobił sobie pewne ułatwienie, bo puścił go w odwrotnym kierunku. To jest — jak wiemy z praktyki — wielka różnica. Inaczej te rzeczy wyglądałyby, gdyby p. Czetwertyński je mówił od 1935 r. wstecz do 1932 r., a zupełnie inaczej, gdybyśmy cytowali tak, jak to było. Bo gdybyśmy zaczęli od 1932 r. czy 1931 r., to napewno okazałoby się, że w moich ówczesnych deklaracjach, właśnie tych, które przytaczał p. Czetwertyński, szczególnie jeżeli je przytoczyć z całą ścisłością, było odbicie nie czegoś innego, tylko tego, co w danym momencie w danym roku było zagadnieniem, na które był kładziony główny nacisk w tej Izbie. Albowiem moje sprawozdania nigdy nie były niczem innem jak dyskusją, względnie zobrazowaniem głównych momentów dyskusji, głównej troski w danym roku. Proszę Panów, wiemy, że wszyscy razem przechodziliśmy tę ewolucję, że w jednym roku kładliśmy nacisk na jedne momenty z życia gospodarczego, a w następnym roku na inne. Bardzo często czegoś się gwałtownie dopominano, a potem zapominano o tem i dopominano się znowu czegoś innego. Szczególnie łatwo zapominano o rzeczach, w których nastąpiły pewne osiągnięcia, szczególnie łatwo bagatelizowano pewne rzeczy po ich wykonaniu, względnie po wykonaniu przez Rząd tej części pracy i powzięcia decyzji, która od niego zależała.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#PMiedziński">Naprzykład jeżeli chodzi o sprawę oddłużenia — dzisiaj mówi się, że to jest nieważne. Tu się p. Czetwertyński zgodził z Ministrem Poniatowskim, ale jestem przekonany, że całkiem z innych pobudek obaj wychodzili, chociaż to samo powiedzieli. Dokładnie słyszałem przed paru laty narzekania: Ciągle pomagacie rolnictwu, a rolnik z tego nic nie ma. A teraz powiada się: Pomagacie rolnikom, a nie rolnictwu. Może tak jest wygodniej teraz mówić. Dlaczego? Dlatego, że w międzyczasie Rząd poszedł bardzo daleko, powziął decyzję i przeprowadził pewne prace w dziedzinie oddłużenia, o które cała wieś i całe rolnictwo się upominało gwałtownie przed kilku laty. Panowie wszyscy obliczali, jakie jest obdłużenie gospodarstw rolnych, jaka jest obsługa tego długu, zestawili Panowie z cenami obecnemi i twierdzili, że oczywiście wobec tego niemożliwością jest obecnie jakakolwiek opłacalność rolnictwa. I wtedy wszyscy domagali się tego oddłużenia, twierdząc, że to jest jeden z głównych szkopułów. Ale ponieważ to w międzyczasie nastąpiło, chociaż jeszcze nie mogło dać definitywnych rezultatów, więc teraz się mówi, że to nie jest ważne. No tak, bo to już w dużej mierze zrobione.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#PMiedziński">Wysokość cen. P. Czetwertyński powiada, że trzeba podnieść ceny rolnicze. Otóż czy jest ważna wysokość cen, czy relacja cen? Przecież wiemy doskonale, że o dobrobycie stanowi nie wysokość dochodu brutto, ale różnica między dochodem a rozchodem. Jeżeli ja zarabiam 1.000 zł i wydatki moje też wynoszą 1.000 zł, to nie zarabiam nic. Ale jeśli zarabiam 1.000 zł, a moje wydatki i obciążenia wynoszą 500 zł, to jest olbrzymia różnica. Jeżeli doświadczenia nasze lat ostatnich mówią nam, z czem zresztą Rząd się liczy i na co zwraca uwagę, że podniesienie cen rolniczych w kraju, który ma nadwyżkę eksportową, jest niesłychanie trudne i nie da się inaczej zrobić jak przez daleko idące świadczenia ze Skarbu Państwa, a więc z kieszeni tych samych podatników, co ma swoją granicę, to jest chyba naturalną rzeczą, że szukając zmiany relacji, a to jest zasada, dąży się do obniżenia cen wdół, zniżenia ich do sytuacji, do możliwości wsi. Jest to nie tylko naturalne i konsekwentne, ale jest to konieczne wobec zbyt wielkiego nacisku warunków od nas niezależnych i wobec ograniczonych środków budżetowych, jakimi moglibyśmy rozporządzać na akcję ciągnięcia cen wgórę. Nie widzimy tedy i pod tym względem słuszności w wywodach i zarzutach p. Czetwertyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#PMiedziński">Jeżeli była tutaj stawiana zwykle przez przedstawicieli rządów poprzednich zasada, że trzeba przeprowadzić tę operację rozwarcia cen ku sobie z obu stron, jeżeli w miarę doświadczenia kładliśmy coraz większy nacisk na to, żeby wieś nie spodziewała się wydatnego powiększenia cen i na skutek tego napieraliśmy raczej na nożyce górne, to jest to zrozumiałe. Mamy jeszcze jeden sposób, na który Rząd idzie i w czem go popieramy, mianowicie odciążenie płatnika, szczególnie płatnika wiejskiego. Jeżeli p. Czetwertyński mówił o podatkach i świadczeniach wszystkich, a potem o sprawie cen, to jest istotnie relacja między temi rzeczami, relacja związana choćby ze sprawą podaży zboża. Wiemy, że podaż zboża w dużej mierze nie odpowiada jakiejkolwiek planowej gospodarce w tej dziedzinie, dlatego, że jest ona skutkiem terminów płatności, naporu, który wypędza ze stodół i spichrzów zboże nie w terminach gospodarczo wskazanych, tylko w terminach nawet już nie podatkowych, co byłoby jeszcze lżej, bo przychodzą one w pewnych momentach, przewidzianych, ale jeszcze gorzej, bo przez ciągły, codzienny napór w ściąganiu zaległości podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#PMiedziński">To wszystko wiem i dlatego stwierdzam, że istotnie wszystko się robi w kierunku odciążenia płatnika nie tylko przez to, że to da efekt w zmniejszeniu jego wydatków, skoro nie można powiększyć dochodów, ale dzięki temu, że potrafi zaprowadzić pewną planowość i ład gospodarczy w zorganizowaniu podaży produktów rolnych. Dlatego przywiązujemy do tej akcji bardzo wyraźne znaczenie. Utrzymuję w tym względzie stanowisko, zajęte w komisji. Ta sprawa odciążenia wsi jest niesłychanie ważna zwłaszcza dla całokształtu sytuacji wobec szczególnego znaczenia sztywności tych obciążeń, dalej zaś z uwagi na szczególne znaczenie, jakie musi Rząd przywiązywać do powiększenia spożycia na wsi. Jest rzeczą bardzo ciekawą i przesłanką do dalszych wniosków, że spożycie miast wcale tak bardzo nie spadło w związku z kryzysem. Jeżeli weźmiemy spożycie całkowite miast w r. 1928 za 100, to w r. 1934 wynosi ono 91. Spadek jest tylko o 9%. Następnie wobec rzeczy znanej elementarnie, że spożycie wytworów wsi jest właśnie stosunkowo mało elastyczne, bo daleko elastyczniejsze jest spożycie wyrobów przemysłowych, dojdziemy do przekonania, że jeżeli wyodrębnić produkcję wiejską, to prawdopodobnie to zmniejszenie będzie mniejsze niż 9%. Jeżeli wziąć masę, małą elastyczność w tej dziedzinie, pełne pogłowie spożywające wsi — a więc nie tylko ludność ale i zwierzęta — to musimy stwierdzić, że przez powiększenie spożycia wsi możemy osiągnąć bardzo wydatne rezultaty. Dlatego każda ilość zboża, która nie będzie wypędzona przez nacisk danin i opłat na rynek i zostanie dla spożycia wsi, jest krokiem idącym bardzo daleko. Utrzymuję tu też w całości stanowisko zajęte na komisji, a identyczne z przedstawionem Wysokiej Izbie.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#PMiedziński">Polemizowałem dotychczas i wymieniałem zdania z Klubem Narodowym, teraz więc naturalną rzeczy koleją muszę przejść do Klubu Żydowskiego. Zostałem przez prasę żydowską i przez Klub Żydowski niesłychanie dotknięty i niesłychanie uderzony. Uderzono w moją godność nie tylko jako polityka i budżetowca, ale i w godność, którą sobie wysoko cenię, godność pułkownikowską. Zaczęto mi zarzucać, że się uląkłem, że cofam się. Zaczęto się domyślać w prasie oraz w przemówieniu, wygłoszonem niedawno przez p. Rosmarina, że nastąpiła machinacja zakulisowa bardzo ciekawa i bardzo groźna, — domyślamy się jaka — między momentem mojego przemówienia na komisji, a referatem, złożonym Wysokiej Izbie. Było to dla mnie tak dotkliwe, że gdy czytałem „Nasz Przegląd” i słuchałem słów p. Rosmarina, sięgnąłem myślą do Mickiewicza, do księgi 8 „Pana Tadeusza”, albowiem doprawdy czułem się „jako dziecię od Żydów kłute igiełkami”.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#PMiedziński">Już chciałem krzyczeć, że to mord rytualny na mojej osobie, ale spostrzegłem, że w tej operacji prasie żydowskiej sekunduje prasa Klubu Narodowego. To samo, co pisze organ p. Rosmarina, i to, co on mówił, czytałem w „ABC” i „Wieczorze Warszawskim” o rozdwojeniu, o zakulisowych machinacjach, o zmianie mojego stanowiska, o cofaniu się. Mogę jeszcze wybaczyć moim kolegom z prasy technikę podawania do prasy rzeczy wygłoszonych tu, technikę podawania pewnych informacyj, nieobznajmienie z techniką pracy ustawodawczej. Mogę wybaczyć sprawozdawcy parlamentarnemu, ale koledze Rosmarinowi to ja tak łatwo nie wybaczam, bo nie mogę zapomnieć o tem, że 12 lat siedzimy tu w tej Izbie razem. Przez 12 lat można było się z pewnemi rzeczami dokładnie zapoznać i doprawdy nie mogę się nadziwić, iż kolega Rosmarin należy do tego typu szczególnych półanalfabetów, którzy umieją pisać, ale nie umieją czytać, umieją mówić, ale nie umieją słuchać. Proszę Panów, przecież wiadomą jest rzeczą dla każdego posła, że otrzymuje raport referenta generalnego do rąk w druku i że to jest dokument obowiązujący. Gdyby p. poseł Rosmarin zajrzał jednem okiem do prasy, w której było sprawozdanie z mojego referatu na komisji, a drugiem okiem spojrzał na druk, jemu jako posłowi doręczony w tym celu, — jak na ogół można było się domyśleć, — aby go przeczytał, spostrzegłby zupełną dosłowną identyczność, albowiem moje sprawozdanie na komisji zostało stenograficznie zanotowane i wydrukowane w międzyczasie. Więc istotnie działały „zakulisowe machinacje”, działały pewne maszyny w tym czasie między posiedzeniem komisji a posiedzeniem plenum. Tak, to były imponujące maszyny, niesłychanie ciekawe, to były linotypy i maszyny rotacyjne, które drukowały dla plenum to, co powiedziałem na komisji. Jeśli po 12 latach posłowania p. koledze Rozmarinowi muszę te rzeczy wskazywać, to czyż nie mam prawa powiedzieć: O mój Rozmarynie, rozwijaj się.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#PMiedziński">Stwierdzając zatem wszem wobec i każdemu zosobna, że ani nie zostałem zdezawuowany przez moich mocodawców, to jest większość Komisji Budżetowej, ani nie ustąpiłem i nic nie zmieniłem ze swego stanowiska, co jest w druku utrwalone i wyrażone po wsze czasy — utrzymuję w sile wszystko, co mówiliśmy tam i o konieczności dostosowania do nowej sytuacji obciążeń podatkowych, i o konieczności uproszczenia procedury podatkowej, i o konieczności sanacji w postępowaniu urzędów skarbowych i sekwestratorów.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#PMiedziński">Stwierdzam, niestety, iż muszę się powtarzać — nic w tej sprawie zmienione nie zostało, wszystko, co tam mówiłem, zostaje w sile jako nasze postulaty, których konsekwencje postaramy się napewno wykazać. Proszę, aby mi Wysoka Izba wybaczyła, że się powtarzam w tej sprawie, ale kiedy raz okazałem dobre serce i nie przeczytałem z tej trybuny tego, co Panowie mieli w druku i co już raz mówiłem w komisji, okazało się, że jest to powodem niesłychanie daleko idących domysłów politycznych, albowiem Panowie z Klubu Żydowskiego i z Klubu Narodowego mają wspólną namiętność zaglądania za kulisy i dopatrywania się tam wszystkiego, czego tam wcale niema.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#PMiedziński">Przechodzę teraz do motywacji naszego zasadniczego stanowiska co do budżetu i jego pokrycia, które przechodziło przez ogień debaty w tej Izbie. Co do sprawy niedoboru budżetowego są, jak zawsze, trzy sposoby: redukcja wydatków, zwiększenie wpływów, a w szczególności podatków i opłat, oraz operacje kredytowe, w szczególności emisje pożyczek. Sposoby te teoretycznie bynajmniej się nie wykluczają, zresztą teoretycznie to nie jest tak ważne. Praktycznie zrobiliśmy w Komisji Budżetowej bardzo silne rozluźnienie. Obstajemy w dalszym ciągu, o ile tylko to jest możliwe, przy dalszej redukcji wydatków. Uważamy za najodpowiedniejsze jako pokrycie deficytu budżetowego operacje kredytowe. Jesteśmy jaknajbardziej ostrożni w stosunku do zwiększenia obciążeń, t. j. podatków i opłat, uważamy, że mogą być wprowadzone tylko te rzeczy, które zostały przemyślane specjalnie z punktu widzenia zmian, powstałych w sytuacji płatniczej.</u>
          <u xml:id="u-21.22" who="#PMiedziński">Proszę Panów, wszystkie prawie państwa — także i Polska — w walce z kryzysem zastosowały w odpowiednich warunkach, proporcji i czasie wszystkie wskazane sposoby. Chodzi tylko o to, ażeby je dobrać i dozować tak, ażeby efekt był jaknajlepszy, t. j. ażeby siła nabywcza i zdolność podatkowa były jaknajmniej przez to dotknięte a nieodzowne obowiązki Państwa wypełnione.</u>
          <u xml:id="u-21.23" who="#PMiedziński">Jeżeli chodzi o redukcję wydatków, to — jak już wskazywałem przed 2 laty — myśmy jedni z pierwszych wkroczyli na tę drogę i uzyskali znaczny efekt. Bynajmniej nie twierdzę, ażeby w tej dziedzinie było już wszystko dokonane. Szczególnie jako postulat, który jest — z całą świadomością to mówię — obserwowany w praktyce przez Rząd, ale który musi być w dalszym ciągu utrzymywany, wysuwamy po dawnemu, stałą i ciągłą oszczędność, jaka winna być wytyczną wszystkich instytucyj publicznych, związanych z jakimikolwiek obciążeniami materialnemi, płynącemi z kieszeni podatnika. I podkreślałem to też tydzień temu w przemówieniu, wprowadzającem budżet pod obrady plenum i kładę nacisk na konieczność ciągłych oszczędności i dziś. I tu się zgadzamy z p. Rybarskim i p. Rymarem, ale nie możemy się łudzić, ażeby te oszczędności mogły wyrównać niedobór.</u>
          <u xml:id="u-21.24" who="#PMiedziński">Chciałbym zwrócić uwagę i wytłumaczyć się z pewnego momentu niezręcznego tak dla Komisji Budżetowej, jak i dla mnie, jako generalnego referenta, który powinien dążyć do zbliżenia strony wydatkowej i dochodowej budżetu. Chodzi o podniesienie w komisji sumy preliminowanego niedoboru. Jest to związane w znacznej mierze poprostu z techniką naszych obrad. Mogliśmy się tego dopuścić, traktując to jako różnicę tymczasową, polegając na tem i wiedząc, że mamy jeszcze kolegów w drugiej Izbie, w Izbie Senackiej, którzy w dużej mierze będą mogli wyrównać i poprawić to, cośmy w ostatniej chwili zrobili. Mógłby ktoś powiedzieć: Dlaczego w ostatniej chwili, coście Panowie robili przedtem? Na naszą obronę mogę powiedzieć, że jest ogromna różnica między naszą pracą i naszym stosunkiem do pracy parlamentarnej w sesji budżetowej i panów z opozycji. Panowie już przed przeczytaniem budżetu i przed wysłuchaniem referatów wiecie, jak będą wyglądać Wasze przemówienia i co będziecie robić,</u>
          <u xml:id="u-21.25" who="#komentarz">(P. St. Stroński: A Panowie dopiero wtedy, kiedy Wam napiszą ministerstwa.)</u>
          <u xml:id="u-21.26" who="#PMiedziński">Panie Pośle Stroński, ja nie robię żadnych zarzutów, tylko stwierdzam stan rzeczy. Nie trzeba się bronić. Zatem dla nas ta praca, którą przeprowadzają nasi referenci, badając sytuację, jej rozwój w ciągu roku, zmianę warunków, sprawdzając cyfry, jest to praca realna, w której naprawdę współpracujemy z organami Rządu, w której dopiero w ostatniej chwili możemy zreasumować nasze zasadnicze stanowisko, poglądy, czy postulaty wobec Rządu. I dlatego proszę mi wybaczyć, że ja naprzykład, jako referent generalny, po wysłuchaniu, po zapoznaniu się z całokształtem obrad komisji mogłem wyciągnąć pewne wnioski, które się mogą wydawać spóźnione. Ale to dlatego, że nie zrodziły się one a priori, lecz po dokonaniu wraz z Rządem tej pracy. Jesteśmy przekonani tedy, że jeżeli chodzi o podwyższenie niedoboru o 18 milionów, to to, cośmy sami mogli już zauważyć, ale co byłoby rzeczą zbyt skomplikowaną wprowadzać w ostatniej chwili do konstrukcji preliminarza budżetowego, to załatwią z pewnością pp. koledzy z Izby Senackiej. I dlatego proszę, żeby Izba zechciała przyjąć zastrzeżenie, że właściwie powiększone przez nas rozmiary deficytu nie mogą żadną miarą świadczyć o naszem — że tak powiem — złagodzeniu stosunku do budżetu, o zaniechaniu przez nas dążenia do oszczędności i zmniejszenia do minimum deficytu budżetowego. Jest to — jak powiadam — stan tymczasowy, którego ostateczne rezultaty będziemy widzieli po przeprowadzeniu prac przez naszych kolegów senatorów.</u>
          <u xml:id="u-21.27" who="#PMiedziński">O ile chodzi o podatki, to będziemy mieli ze strony Rządu pod tym względem przedłożenia, w stosunku do których będziemy mieli możność zabrania głosu i zajmiemy stanowisko, którego konsekwencje w stosunku do naszych zasadniczych oświadczeń Panowie będą mogli sprawdzić.</u>
          <u xml:id="u-21.28" who="#PMiedziński">Jeżeli chodzi o trzeci sposób - o operacje kredytowe, pozwolę sobie zająć przez chwilę uwagę Wysokiej Izby mojemi poglądami na tę sprawę.</u>
          <u xml:id="u-21.29" who="#PMiedziński">Przypominam dziś, z jakim sceptycyzmem wielu Panów przyjęło w swoim czasie projekt pierwszej pożyczki wewnętrznej, zarysowany w mowie p. Ministra Skarbu, a podtrzymany następnie w moim referacie. Rzeczywistość wykazała, że ten sceptycyzm był zupełnie niesłuszny.</u>
          <u xml:id="u-21.30" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-21.31" who="#PMiedziński">Pożyczka została pokryta prawie trzykrotnie, wbrew obawom, nie powodując żadnych większych reperkusyj ani we wpływach podatkowych, ani na rynku lokacyjnym. Teraz po mimo tej pożyczki i innych wewnętrznych operacyj kredytowych dług Państwa od 1 stycznia 1933 do 1 stycznia 1935 r. spadł blisko o 10%. Wiemy dlaczego. Ja nie szukam ani przez chwilę zasług swoich ani Rządu, ani czyichkolwiek. Wiemy wszyscy, że stało się to dzięki spadkowi obdłużenia zagranicznego, ponieważ spadły waluty. Niemniej fakt jest faktem, tak czy inaczej obciążenie Państwa długami i obciążenie na głowę mieszkańca spadło i to znacznie, mianowicie na mieszkańca blisko o 11%, ze 158 — na 140,6. Stało się to dzięki spadkowi obdłużenia zagranicznego i przeniesienia jego części, niedorównującej całości, na zadłużenie wewnętrzne. Mamy więc objaw zdrowy, gdyż, jak wiadomo, obsługa długów wewnętrznych i pieniądze na to pozostaną w kraju, podczas gdy obsługa długów zagranicznych jest pompą, ssącą pieniądze nazewnątrz. Charakter zadłużenia z tytułu pożyczek stał się bardziej zdrowy. Weźmy dane porównawcze. Porównywując obciążenie mieszkańca długiem państwowym w Polsce i w innych krajach, przekonywujemy się, że obciążenie to w Polsce jest bodaj że najmniejsze. Zarejestruję tylko, ze wszystkiemi należnemi zastrzeżeniami, że jest ono dwudziesto-ośmiokrotnie mniejsze niż we Francji — ale oczywiście Francja jest niezmiernie bogatym krajem, — blisko trzykrotnie mniejsze, niż w Jugosławji — 140 zł i 420 zł, czterokrotnie mniejsze niż w Rumunii — 140 zł i 524 zł, przeszło pięciokrotnie mniejsze niż w Czechosłowacji, ośmiokrotnie niż we Włoszech.</u>
          <u xml:id="u-21.32" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-21.33" who="#PMiedziński">Również pod względem obciążenia dochodu społecznego kosztami obsługi długu sytuacja Polski jest bardzo korzystna — wynoszą one nie wiele więcej niż 1% dochodu społecznego na głowę mieszkańca z 1928/29 r. a nawet teraz, gdy dochód ten spadł, znacznie mniej niż 2% dochodu społecznego, podczas gdy np. we Włoszech blisko 5%, w Rumunii blisko 3%.</u>
          <u xml:id="u-21.34" who="#PMiedziński">W Polsce w ten sposób obsługa długu obciąża obywatela niecałemi 6 zł rocznie, we Francji 81 zł.</u>
          <u xml:id="u-21.35" who="#PMiedziński">Teraz o stosunku wydatków na obsługę długów państwowych do wydatków budżetowych. Obsługa długów państwowych stanowi u nas zaledwie 9,5% wydatków budżetowych podczas gdy w Czechosłowacji 20%, w Rumunji: 27%, we Włoszech 20% i tyleż we Francji. Jeżeli przytem uwzględnimy, że obdłużenie w Polsce w latach kryzysu spadło o 10%, podczas, gdy w większości państw wzrosło znacznie jak np. w Stanach Zjednoczonych o 60%, we Włoszech o 10%, to będziemy musieli przyznać, że sytuacja na tym odcinku przedstawia się i bezwzględnie i porównawczo raczej dobrze. Zatrzymałem się nad tą sprawą dłużej, gdyż chcę uzasadnić nasze przeświadczenie, że pokrycie niedoboru budżetowego powinno nastąpić w tych warunkach raczej w drodze pożyczki wewnętrznej, niż w drodze powiększenia obciążeń podatkowych.</u>
          <u xml:id="u-21.36" who="#PMiedziński">Proszę Panów, eksport zdołaliśmy, pomimo wszystko, podnieść w zeszłym roku ilościowo o 10%. Chodzi o to, żebyśmy również zdołali zwiększyć pojemność rynku wewnętrznego, spożycie szerokich warstw ludności, tych ostatecznych i miarodajnych konsumentów. Wszystkie państwa o to zabiegają i wszelkie metody walki z kryzysem to mają na celu. Wszyscy wiemy, że bez tego niema mowy o trwałem zwiększeniu produkcji, wiemy jeszcze więcej, że bez tego niema mowy o jakiejkolwiek kapitalizacji. Jest ona bowiem w gospodarstwie społecznem funkcją zrealizowanej produkcji, jest zależna od zbytu. Musimy więc wszystko zrobić, by podnieść siłę nabywczą mas, by zwiększyć ich udział w dochodzie społecznym, dając im zatrudnienie czy rentowność ich warsztatów pracy. Ich zwiększona konsumcja ożywi produkcję, a tem samem kapitalizację. Wydaje mi się, że pożyczka, pośrednio lub bezpośrednio należycie użyta, może się do tego wybitnie przyczynię. Wszak pożyczka, jeszcze raz podkreślam, należycie zużyta, jest przesunięciem pewnej części dochodu, przekraczającego minimum egzystencji, od warstw dochód ten posiadających względnie część jego odkładających, do warstw jego pozbawionych, niemal wyrzuconych poza obręb konsumentów. Zatrudnienie ich, dając krajowi tak niezbędne inwestycje, da mu równocześnie spożywcę bezpośredniego i pośredniego (ożywienie przemysłu, wytwarzającego środki produkcji). Pożyczającemu da nie tylko procent od sumy, bezpiecznie ulokowanej, ale w konsekwencji ożywienie gospodarcze, zwiększenie z tej racji jego dochodu. Przytem, jak to widzieliśmy w wypadku poprzedniej pożyczki, nie spowoduje, jestem przekonany, i nowa pożyczka zahamowania inwestycyj prywatnych ani żadnych specjalnych trudności w obrocie pieniężnym. Inwestycje prywatne nie dlatego nie ruszają, żeby nie było środków. Płynność pieniężną mamy znaczną. Hamulcem prywatnej działalności inwestycyjnej są słabe perspektywy zbytu, no i poniekąd skartelizowanie dużej części naszego przemysłu. Wszak kartele rozporządzają rezerwami produkcyjnemi w postaci bezczynnie stojących i za tę bezczynność opłacanych fabryk.</u>
          <u xml:id="u-21.37" who="#PMiedziński">Polska w wielu prywatno-gospodarczych dziedzinach jest przeinwestowana właśnie ze względu na słabą siłę nabywczą jej ludności. Jeżeli ją podniesiemy, polepszą się możliwości zbytu, zacznie się i prywatna działalność inwestycyjna. I jeżeli ciułacz śpieszy ze swą złotówką do P. K. O., czy K. K. O., czyni on to, zdając sobie choć ogólnikowo sprawę ze stanu rzeczy. Nie tylko ma zaufanie do złotego, ale wie, że jeżeli kto, to Państwo raczej zużyje w obecnych warunkach skuteczniej tę złotówkę dla wzmożenia tętna życia gospodarczego, niż prywatny człowiek, dając mu jednocześnie pełną gwarancję, że ta złotówka, ten procent od niej nie przepadnie mu. Proszę Panów, potwierdza to wszystko nasze niedawne doświadczenie. A dalej pożyczka w przeciwieństwie do podatku nie obciąża kosztów produkcji przez cały czas, zniża ruch cen przemysłowych i nie nasuwa tych obaw, które nasuwa nam naprzykład zwiększenie podatku gruntowego, to jest, że taka operacja zostanie na papierze, a nie w istotnych realnych wpływach. Wreszcie, jeżeli istotnie walka z kryzysem da dodatnie skutki, to ożywione życie gospodarcze i polepszone wpływy budżetowe w następnych latach z łatwością zniosą to dodatkowe obciążenie z tytułu obsługi tej nowej pożyczki.</u>
          <u xml:id="u-21.38" who="#PMiedziński">Z tych wszystkich względów, zarówno z punktu widzenia fiskalnego, jak i ogólno-gospodarczego, nie mówiąc już o społecznym, jestem zwolennikiem pokrycia niedoboru budżetowego zapomocą operacyj kredytowych, a nie przez zwiększenie podatków.</u>
          <u xml:id="u-21.39" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-21.40" who="#PMiedziński">Główny nacisk z kolei musimy kłaść na konieczność jednoczesnego odciążenia podatników. Ten proces musi nastąpić. Kol. Zaremba mówił nam tutaj o łapie sekwestratora, która sięga do kieszeni, i nie wiadomo dlaczego jednocześnie ogromnie bronił obciążeń samorządowych, tak jakby to była poprzednia sytuacja, gdzie sekwestrator sięgał tylko po należności skarbowe. Ale p. Zaremba zapomina chyba, że sekwestrator ma niejedną, ale nawet trzy, albo cztery ręce i sięga tak samo po podatki państwowe jak i podatki samorządowe i jeszcze po należności ubezpieczeniowe, sięga on po to wszystko razem. Tak, że jeżeli choć jedna z rąk sekwestratora zostanie osłabiona w swej działalności, to kieszeń na tem zyska. Ja nie widzę żadnego powodu natury ideowej czy politycznej, aby mówić w dzisiejszym stanie wbrew doświadczeniu, które mamy i wbrew głosom społeczeństwa, że są pewne obciążenia nietykalne i sztywne. Wcale tak nie jest i z chęcią powitaliśmy oświadczenie p. Ministra Spraw Wewnętrznych, że ze swej strony będzie szedł ręka w rękę z p. Ministrem Skarbu, i że ze swej strony wywrze pewien wpływ na zmniejszenie obciążeń, płynących z tytułu danin, opłat i podatków samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-21.41" who="#PMiedziński">Proszę Panów, zasadnicza linia polityki gospodarczej Rządu wytrzymała, w naszem przekonaniu, i tym razem próbę debaty sejmowej. Proszę więc Wysoką Izbę o przyjęcie ustawy skarbowej i preliminarza budżetowego według brzmienia, uchwalonego przez Komisję Budżetową.</u>
          <u xml:id="u-21.42" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Niema żadnych poprawek. Głosujemy nad całością preliminarza budżetowego. Kto jest za całością preliminarza budżetowego, zechce wstać. Większość. Preliminarz budżetowy został przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania nad ustawą skarbową. Niema żadnych poprawek. Głosujemy en bloc. Kto jest za przyjęciem ustawy skarbowej en bloc, zechce wstać. Większość. Stwierdzam, że ustawa skarbowa wraz z preliminarzem budżetowym została uchwalona w terminie przepisowym.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: 1) Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw: do punktu a) o państwowym podatku gruntowym (druk nr 1042) zapisani są do głosu p. Staniszkis i p. Langer. Punkty b), c), d) odsyłam do Komisji Skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#Marszałek">Do punktu a) głos ma p. Staniszkis. Ograniczam czas przemówień do 15 minut.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#PStaniszkis">Proszę Wysokiej Izby! Nie po raz pierwszy za obecnych rządów stajemy do dyskusji nad podatkiem gruntowym. Sprawa ta była już rozważana w roku 1928, kiedy p. minister Czechowicz wniósł projekt o podwyższenie i wyrównanie stawek podatkowych. Projekt ten jednak nie wyszedł wówczas poza pierwsze czytanie w pełnej Izbie, gdyż Izba odrzuciła ten projekt i wskutek tego nie był on już rozpatrywany w komisji.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#PStaniszkis">Wszyscy w kraju dokładnie zdajemy sobie sprawę z tego, że obecna ustawa o podatku gruntowym ma liczne wady i że wymaga zmiany, wymaga nowego opracowania, któreby stwarzało mniejwięcej jednakowe podstawy wymiaru tego podatku w różnych częściach Państwa. Wprawdzie trzeba zdać sobie sprawę z tego, że odpowiednie sprawiedliwe rozłożenie podatku gruntowego jest bardzo trudne z powodu, iż musi on uchwycić szereg momentów, któremi różnią się poszczególne części Państwa, wśród których w Polsce zachodzą bardzo znaczne, olbrzymie poprostu różnice w stosunkach ekonomicznych. Ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że od r. 1928 upłynęło już prawie siedm lat, to moglibyśmy się spodziewać, że projekt, który został nam dziś przedłożony, będzie opracowany i przedstawiony w daleko bardziej doskonałej formie. Mówię dlatego o tej formie, że właściwie ustawa, jak ona w tej chwili została przedłożona, jest jednem nowem pełnomocnictwem dla Rządu pod względem zarówno ustalenia taryfy, jak i dzielenia Państwa na okręgi ekonomiczne. Art. 5 tej ustawy przewiduje, że taryfę państwowego podatku gruntowego ustala Rada Ministrów po dokonaniu klasyfikacji gruntów. Następnie to samo się odnosi do podziału Państwa na okręgi ekonomiczne. Otóż jeżeli to właśnie jest pozostawione czynnikom rządowym, to muszę zwrócić uwagę na to, że nasuwa się obawa, że ten podatek gruntowy w chwili jego reformy może mieć bardzo różnorodne konsekwencje, a wśród nich taką konsekwencję, że spowoduje większe obciążenie ludności podatkiem gruntowym.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#komentarz">(Głos: To napewno.)</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#PStaniszkis">Że, proszę Panów, tego się można obawiać, wskazują na to normy, które zostały podane w punkcie 4 art. 5, gdzie już zgóry jest przewidziana norma minimalna 50 gr i maksymalna 25 zł z ha. Nie wchodząc tu w rozpatrywanie tej niezwykle szerokiej rozpiętości, muszę tylko zwrócić uwagę na to, że 25 zł z ha obecnie odpowiada cenie 2 centnarów metrycznych żyta, t. j. właściwie kwocie, która odpowiada dobrej tenucie dzierżawnej z gruntu. Otóż to należy zaznaczyć, że ta wskazana tu maksymalna kwota nasuwa uzasadnione obawy co do ustawy.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#PStaniszkis">Następnie jeszcze musimy zajrzeć do uzasadnienia, gdzie na str. 14 jest omawiana sprawa udziału samorządów w podatku gruntowym i gdzie powiedziano, że „przy przeprowadzaniu klasyfikacji gruntów w związku z nową ustawą o podatku gruntowym bezwątpienia zostaną ujawnione dotąd nieopodatkowane większe przestrzenie gruntu, a tem samem wzrośnie wpływ na rzecz samorządów. Projekt przewiduje zaokrąglenie udziału samorządów w podatku gruntowym do 40%”. Z tego ustępu wprawdzie wynika, że jest tu mowa o nieobjętych, ukrytych gruntach, ale zachodzi obawa, żeby grunty, które już istnieją w ewidencji podatkowej, nie były obciążone nowemi ciężarami.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#PStaniszkis">Jeżeli ustawa obecnie ma tę olbrzymią wadę, że nie posiada ustalonej taryfy i określonego na pewien okres czasu podziału na okręgi ekonomiczne, to musimy domagać się przynajmniej jednej rzeczy, żeby ta ustawa zawierała pewien kontyngent ogólny podatku gruntowego. Jeżeli ten kontyngent będzie w ustawie ustalony, wtedy będzie można mieć przekonanie, że przez pewien czas nowe ciężary na rolnictwo z tego tytułu nie spadną.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#PStaniszkis">Musimy tu zaznaczyć, że domagamy się także, aby te ciężary były sprecyzowane, gdyż brak tego sprecyzowania może pociągnąć za sobą pewne złudne nadzieje. Przecież już mieliśmy doświadczenie, iż w latach poprzednich preliminowano podatek gruntowy na 68, blisko 69 milionów zł, a zamiast tej kwoty wpływało, w 1929 r. 51 milionów zł, w 1930 r. 49 milionów zł, a w latach ostatnich wpływ ten wynosił kolejno 54, 57, blisko 58 milionów zł. Z tego więc widzimy, że trzeba liczyć się z dużemi trudnościami w ściąganiu podatku gruntowego na wsi i dlatego zasadniczem żądaniem naszem musi być niepowiększanie obciążenia ludności z tego tytułu.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#PStaniszkis">Dalej musimy zwrócić uwagę na ten dział ustawy, który omawia klasyfikację gruntów, jako ten dział, który ma specjalnie duże znaczenie w tej ustawie. Jeżeli ta podstawowa czynność będzie źle dokonana, niesprawiedliwie, to w takim razie będziemy wogóle mieli do czynienia z wadliwością ustawy. Dlatego musimy zwrócić uwagę na to, ażeby komisje klasyfikacyjne, powiatowe, wojewódzkie i główna komisja klasyfikacyjna nie były zbytnio przeciążone elementem urzędniczym, żeby ten element urzędniczy nie miał tam całkowicie decydującego głosu. Zwrócę tu uwagę na to, że o ile w komisji powiatowej mamy 3 przedstawicieli urzędów, 2 przedstawicieli izby rolniczej i 2 rolników i możemy przewidywać, że ewentualnie ci przedstawiciele izby rolniczej będą rolnikami, to stosunki w wyższych instancjach przedstawiają się znacznie gorzej, dlatego że w komisji wojewódzkiej na 5 urzędników mamy tylko 2 przedstawicieli rolnictwa, a w komisji głównej na 9 urzędników mamy 4 przedstawicieli organizacyj rolniczych. Muszę zaznaczyć, że w komisji głównej między innymi zasiada 2 przedstawicieli Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, 3 Ministerstwa Rolnictwa i 4 Ministerstwa Skarbu. Jeszcze jedno pragnę podkreślić, mianowicie brak elementu fachowego w tych komisjach klasyfikacyjnych. Wprawdzie art. 13 ustęp 4 przewiduje możność powoływania doradców fachowych, ale tylko do komisyj wojewódzkich i komisji głównej, natomiast brak tego elementu fachowego odczuwa się w komisjach powiatowych. Przytem muszę zaznaczyć, że jeśli chodzi o uprawnienia komisyj, to uprawnienia komisji głównej są ograniczone do t. zw. nadzoru nad niższemi komisjami i do zgłaszania wniosków co do podziału Państwa na okręgi ekonomiczne, natomiast komisja główna nie jest już instancją w toku administracyjnym, bo decyzja ostateczna zapada w komisji wojewódzkiej. Wprawdzie p. Minister Skarbu ma prawo nadzoru nad funkcjonowaniem tych komisyj i ma prawo uchylać w drodze nadzoru wszelkie ich decyzje, jednak decyzje te pana Ministra Skarbu zapadają bez zasięgnięcia opinii komisji głównej.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#PStaniszkis">Reasumując to, co chciałem powiedzieć o komisjach, chcę zaznaczyć, iż uważamy za niezbędne liczniejszy udział przedstawicieli rolnictwa i udzielenie większych uprawnień pod tym względem głównej komisji klasyfikacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#PStaniszkis">Nie będę tu zwracał uwagi na drobniejsze usterki, podkreślę tylko jeden drobny, ale charakterystyczny szczegół, mianowicie w art. 6 powiedziano, iż do państwowego podatku gruntowego nie będą pobierane żadne dodatki, natomiast o parę wierszy przedtem czytamy, że celem pokrycia udziału w państwowym podatku gruntowym izb rolniczych Minister Skarbu podwyższy stawki, przewidziane w ustępie 4 tegoż artykułu. Otóż w tem widzę sprzeczność, raz mówi się, iż niema żadnych dodatków, a parę wierszy wcześniej mówi się o tych dodatkach.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#PStaniszkis">W zakończeniu mego przemówienia pragnę jeszcze raz podkreślić dwa momenty, to znaczy brak zapewnienia, że ciężary z tytułu podatku gruntowego, nałożone na rolnictwo, nie będą powiększone, i drugi brak, złą konstrukcję komisji klasyfikacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#PStaniszkis">Trzeba zaznaczyć, że w rzeczywistości sprawa jest niezwykle ważna i że obrady nad tą ustawą muszą być prowadzone bardzo poważnie oraz gruntownie, dopiero jeśli będą wprowadzone znaczne zmiany, mogłaby ona przynieść pewne ułatwienie rolnikom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Langer.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#PLanger">Wysoki Sejmie! P. Minister Skarbu w debatach nad budżetem zaznaczył, że zachodzi potrzeba przeprowadzenia reformy systemu podatkowego. Wynikiem tej zapowiedzi są nowozgłoszone projekty ustaw, które wcale tego systemu podatkowego nie polepszą, a raczej go pogorszą, podważą i utrudnią. Niebranie pod uwagę siły płatniczej podatników stało się stałą chorobą, jakgdyby drugą naturą Ministerstwa Skarbu. Zarówno p. Minister Rolnictwa, jak i szereg mówców stwierdzili katastrofalny stan rolnictwa i podkreślali, że ceny wytworów rolnych i hodowlanych w roku 1933/34 w stosunku do roku 1928/29 spadły o 60%. Zwracaliśmy uwagę Rządowi, że politykę gospodarczą należy dostosować do potrzeb rolnictwa. Były wówczas zapewnienia, że nastąpi poprawa. Zwracaliśmy również uwagę Rządu na nadmierne obciążenie chłopów podatkami bardzo liczne mi, oraz na niesłuszny wymiar zwłaszcza podatku dochodowego, stosowany względem drobnych rolników, oraz na wprost brutalne postępowanie sekwestratorów względem chłopów. Były oczywiście na Komisji Budżetowej zapewnienia, że nastąpi zmiana, że nastąpi polepszenie. P. referent generalny budżetu dawał przestrogi Ministerstwu Skarbu, wołając w swojem sprawozdaniu: Ostrożnie z nowemi podatkami i ich podwyższaniem, bo trzeba oszczędzać płatnika, który nie jest w stanie podołać ciężarom na niego nakładanym.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#PLanger">W odpowiedzi na te przestrogi generalnego referenta p. Minister Skarbu przychodzi z wieńcem nie róż tylko z wieńcem nowych podatków i nie z żadnemi ulgami, a jeno z kolcami nowych obciążeń podatkowych. Wśród tego wieńca nowych podatków właśnie wysuwa się na pierwsze miejsce nowy podatek gruntowy, który ma być oparty na jednolitych przepisach dla całego Państwa. Podatek ten ma być oparty na nowym podziale gruntów według rodzaju uprawy ziem i ich żyzności, i podzielenia ziem na okręgi ekonomiczne. Dopiero według podziału gruntów na okręgi ekonomiczne ma być ustalona taryfa tego podatku gruntowego. Dla zachowania jednak pozorów, że podatek ten będzie sprawiedliwie stosowany, wprowadzono do ustawy objaśniającą tabelę klas gruntów. Ale ta tabela klasyfikowania gruntów nie będzie się odnosiła ani do poszczególnych gospodarstw, ani do poszczególnych nawet wsi, lecz do niewiadomych i nieokreślonych co do przestrzeni okręgów t. z w. ekonomicznych. I oczywiście określanie tych okręgów ekonomicznych będzie dokonywane przez Ministerstwo Skarbu przy pomocy komisyj, w których składzie czynnik urzędniczy przeważa. Przy pobieżnej klasyfikacji może się łatwo okazać, że wszystkie okręgi mają grunty bardzo dobre lub dobre, a niektóre tylko średnie. Po dokonaniu tak schematycznego podziału kraju na okręgi ustawa głosi w art. 5, że Rada Ministrów ustala taryfę państwowego podatku gruntowego, nadmieniając, że w gospodarczo najsłabszych okręgach rolniczych stawki będą się zaczynały od 50 gr od ha, a w najlepszych okręgach wynosić będą 25 zł od ha. Taka olbrzymia marża! Ten kauczukowy art. 5, mówiący o ustalaniu taryfy podatku gruntowego, nie jest niczem innem, tylko pełnomocnictwem dla Rządu przy wymiarze podatku gruntowego. Jeżeli do tego dodamy jeszcze postanowienia końcowe, bardzo charakterystyczne, zawarte w ostatnim ustępie art. 23, gdzie się mówi, że równocześnie tracą moc obowiązującą wszelkie przepisy, dotyczące zwolnień i przywilejów w państwowym podatku gruntowym, to z tego wynika, że wszelka progresja i degresja jest skasowana i również wynika, że projekt ten nie ma na celu obniżenia ciężarów podatkowych dla chłopów, lecz tylko ich zwiększenie. Prawda, że w nowej ustawie powiada się w art. 19, że związki samorządu terytorialnego otrzymują 40% udziału we wpływach z państwowego podatku gruntowego, natomiast na rzecz izb rolniczych przeznacza się specjalny dodatek od 5 do 10% od 60% podatku gruntowego, jaki przypada dla Skarbu Państwa. Gdyby ten podatek gruntowy był jedynym podatkiem, zastosowanym do warsztatów rolnych, a wszelkie inne podatki były przekreślone, to wówczas moglibyśmy ten projekt brać pod uwagę jako reformę systemu podatkowego, jako jeden podatek przychodowo gruntowy, umożliwiający podniesienie się gospodarstw rolnych. Ale tak przecież nie jest i z tych artykułów nie widzimy, ażeby Rząd chciał wykazać dbałość o to, by wzmocnić siłę płatniczą rolników. Pozostaje nadal danina majątkowa, pozostaje nadal dodatek kryzysowy, pozostaje nadal podatek dochodowy, podatek drogowy i różne inne świadczenia gminne, t. zw. podatek wyrównawczy. I oto do dotychczasowych obciążeń podatkowych przychodzi ten nowy projekt podatku gruntowego, którego głównym celem jest wyciśnięcie jeszcze więcej soków pieniężnych ze zrujnowanych, z podupadłych gospodarstw rolnych.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#PLanger">Jest to reforma zaostrzająca piłę fiskalizmu, który zgóry powiada, że rolnictwo musi być dochodowe, właśnie kiedy wszyscy stwierdzają, że rolnictwo pracuje deficytowo.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#PLanger">To też klub posłów Stronnictwa Ludowego zgłasza dziś wniosek do laski Marszałkowskiej z projektem ustawy, stwierdzającej konieczność dostosowania podatku gruntowego do cen wytworów rolnych i hodowlanych.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(P. Smoła: Pan Minister Skarbu grzebie podatkiem gruntowym progresję i degresję i przebudowuje Polskę w duchu dawnych czasów.)</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#PLanger">W nowym projekcie Rządu my, przedstawiciele chłopów widzimy, że zamiast stawania frontem do wsi, Ministerstwo Skarbu zamierza stanąć frontem do chłopów i uderzyć silniej ostrzem fiskalizmu w pierś rolnictwa. Zamiast patrzeć na rozwój Polski ze stanowiska konieczności rozwoju chłopów pod względem gospodarczym i kulturalnym, jako jedynej podstawy trwałej i mocnej dla Państwa, Ministerstwo Skarbu przychodzi z projektem nowej ustawy, która tę podstawę chce podrywać i jeszcze bardziej niszczyć.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#PLanger">Będąc przeciwni temu projektowi ustawy, sądzimy jednak i liczymy na to, że Komisja Skarbowa dokona gruntownych zmian tego projektu podatku gruntownego i dostosuje go do ciężkiej sytuacji gospodarczej, w jakiej znajduje się nasze rolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#PLanger">Projekt w takiej formie, w jakiej został nam zgłoszony, kwalifikuje się jedynie do odrzucenia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Nowicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#PNowicki">Sprawa jest bardzo ważna i dlatego już w pierwszem czytaniu uważamy za konieczne głos zabrać. Oczywiście nie mam zamiaru omawiać szczegółowo zgłoszonego projektu, chcę tylko zwrócić uwagę na rzeczy najważniejsze. W pierwszym więc rzędzie muszę zaznaczyć, że progresja i degresja przy podatku gruntowym jest jedną z nielicznych zdobyczy klasy pracującej, osiągniętych w okresie rewolucji. Dzisiaj zasada ta ma być usunięta.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#PNowicki">Panowie z Bloku Bezpartyjnego są bardzo odważni, są bardzo silni, zdecydowani, biorą przed historią odpowiedzialność za swoje czyny, mają ministrów, którzy powiadają, że zadaniem ich jest rządzić dobrze, ale prawa znać taki minister nie potrzebuje. P. Minister Paciorkowski kilka dni temu nam opowiadał o tem, że 300 milj. złotych, wpłacanych rokrocznie na ubezpieczenia, zostało skonfiskowane przez Ministerstwo Opieki Społecznej, które sumami temi zarządza. Jak widzimy z tego wszystkiego, odwagi Panom nie brak, ale jakoś dziwnie właśnie w tej dziedzinie nie można się dowiedzieć, jakie stanowisko Panowie zajmujecie.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#PNowicki">W uzasadnieniu niema ani słówka o tem, że progresja i degresja mają być zniesione.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#komentarz">(Głos: O to głównie chodzi.)</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#PNowicki">W komunikatach PATa zupełnie o tem się nie zaznacza. Gazety, trąbiące z triumfem, że wreszcie zostanie uporządkowany podatek gruntowy, jednak nie zaznaczają, że to uporządkowanie ma się odbyć kosztem chłopów. Proponowana ustawa jest generalnem pełnomocnictwem dla Rządu, bo i taryfa, i okręgi mają być ustalane przez Rząd. Dowolność jest tu całkowicie możliwa. Ustala się minimalne i maksymalne stawki, które mają w pewnym stopniu ograniczyć możliwości Ministerstwa Skarbu, ale proszę sobie wyobrazić, że przeciętna podatku gruntowego zostaje ustalona na 10 zł, to się okaże, że zamiast 60 milj. złotych rocznie z tytułu podatku gruntowego musiałoby wpływać około 300 milj. złotych rocznie. Przy ustaleniu takiego pełnomocnictwa Ministrowi Skarbu Rząd może dowolne kwoty z podatku gruntowego dla siebie ustalić, a Sejm wówczas nie ma absolutnie nic do gadania, jednem słowem czynnik fiskalny będzie decydował o tem, jaka ilość podatku gruntowego ma wpływać.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#PNowicki">Wbrew temu, co moi przedmówcy mówili, mam wrażenie, że chociaż wydaje się, że rozpiętość tego podatku jest duża, to jednak mnie się wydaje zamałą. Mnie się zdaje, że trzeba wreszcie wkroczyć na drogę stosunkowo wysokiego opodatkowania latyfundiów, trzeba, aby wielka własność rolna miała obowiązek płacenia podatków znacznie wyższych niż dotychczas.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#PNowicki">Proszę Panów, przeklasyfikowanie gruntów mogłoby sprawiać wrażenie, że w ten sposób osiągnie się jednak wyższe opodatkowanie gruntów obszarniczych niż gruntów chłopskich. Jak wiemy, dotychczasowa praktyka okazała, że przeciętnie wielka własność ziemska pomimo istnienia progresji czy degresji płaci znacznie mniej, niż gospodarstwa średnie, płaci mniej więcej tyle, co gospodarstwa karłowate. Ma nastąpić równość. Własność dwumorgowa, kilku morgowa ma być obciążona z jednego hektara w równej wysokości jak własność większa.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#PNowicki">Z takiego załatwienia chyba mógłby być zadowolony tylko p. Sanojca, który pod tym względem został zrównany z p. Radziwiłłem, ale sądzę, że oczywiście żaden chłop, żaden gospodarz wiejski nie będzie mógł pogodzić się z tem, ażeby jego własność była traktowana tak samo, jak własność wielkich magnatów ziemskich.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#PNowicki">Wracam jeszcze na chwilę do kwoty ogólnej. W projekcie nic o tem się nie mówi. Wprawdzie gazety prorządowe donoszą, że ogólna kwota podatku gruntowego nie ma być zmieniona, ale to są oczywiście gołosłowne twierdzenia, żadnej gwarancji na to niema. Gdyby Rząd rzeczywiście chciał ogólnej kwoty podatku gruntowego nie podwyższać, to niewątpliwie odpowiednie zdanie znalazłoby się w projekcie ustawy, a przynajmniej w uzasadnieniu. Skoro tego niema, to należy stąd wyciągnąć wniosek, że oczywiście ustawa zmierza do podwyższenia ogólnych wpływów z podatku gruntowego, a ponieważ progresja i degresja zostaną zniesione, więc dla każdego jest jasną rzeczą, że stawki podatkowe będą podwyższone w znacznym stopniu dla drobnej własności rolnej. To oczywiście odciąży w wielkim stopniu wielką własność rolną.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#PNowicki">Sprawa sposobu klasyfikacji musi także nastręczać duże wątpliwości. Proszę sobie wyobrazić, że mają być powołane powiatowe komisje klasyfikacyjne, które mają ustalić klasy dla całych powiatów w tempie stosunkowo szybkiem. Więc oczywiście badanie tych gruntów nie będzie miało miejsca, to będzie biurokratyczne ustalanie klas gruntu. A jak na tem wyjdzie drobna własność rolna, to można zgóry przewidzieć, zwłaszcza, jeżeli się zna praktyki, stosowane dotychczas.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#PNowicki">Wreszcie chciałem zwrócić uwagę na pewną napozór dobroczynność Rządu, mianowicie na § 3, który powiada: „Rada Ministrów może w drodze rozporządzenia całkowicie lub częściowo zwalniać od państwowego podatku gruntowego gospodarstwa rolne, od których kwota tego podatku nie przekracza 10 zł rocznie. „Zdawałoby się, że jest to w pewnym minimalnym stopniu, ale bądźcobądź przychylę się do tej zasady, którą stale wysuwa P. P. S., a także i Stronnictwo Ludowe, stwierdzającej, że nędzarz wiejski nie powinien być pociągany do żadnych świadczeń. Ale znowu musimy zwrócić uwagę, że Rada Ministrów może, ale nie musi.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#komentarz">(Przerywania na ławach ludowych.)</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#PNowicki">I odrazu nasuwa się pytanie, czy Rada Ministrów, zwalniając od tego podatku, będzie zwalniała podatników w całem Państwie czy w poszczególnych okręgach, a może w poszczególnych wioskach i czy wtedy, jeżeli tak jest, a taka możliwość przy tem sformułowaniu § 3 istnieje, czy nie muszą się nasuwać obawy, że prawo zwalniania od podatku gruntowego będzie służyło do forytowania niektórych gospodarzy wiejskich. Nasuwa się i inna możliwość. Jesteśmy w okresie przedwyborczym, więc dlaczego w ustawie, uchwalanej przed wyborami, nie powiedzieć, że Rada Ministrów może zwalniać najuboższych płatników? Przecież to może nigdy nie być wykonywane, Rada Ministrów może poprostu nigdy takiego zwolnienia nie uchwalić.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#PNowicki">Uważamy, że projekt ustawy musiałby być gruntownie przerobiony. My nie rezygnujemy z zasadniczego naszego postulatu, że do świadczeń podatkowych, a także do świadczeń z tytułu podatku gruntowego winni być powoływani tylko tacy gospodarze, którzy mają całkowite utrzymanie na swojej gospodarce zagwarantowane.</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#PNowicki">Cały ten projekt w obecnej formie według naszego głębokiego przekonania jest dalszym ciągiem akcji, którą Rząd od szeregu lat prowadzi, zmierzającej do przerzucenia ciężarów z klasy posiadającej na klasę pracującą.</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#Marszałek">Nikt już do głosu nie jest zapisany. Projekt ustawy odsyłam do Komisji Skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#Marszałek">Porządek dzienny został wyczerpany. Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacyj i wniosków.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie nadużyć wyborczych przy wyborach samorządowych w trzech województwach południowowschodnich.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Prezesa Rady Ministrów oraz panów Ministrów W. R. i O. P., Spraw Wewnętrznych, oraz Poczt i Telegrafów w sprawie krzewienia separatyzmu łemkowskiego wśród ludności ukraińskiej na Łemkowszczyźnie, popierania przez organa administracji państwowej ruchu moskalofijskiego i szykanowania ruchu ukraińskiego oraz działaczy ukraińskich za ich działalność kulturalną, oraz niedopuszczania przez organa Policji Państwowej i Poczty niezależnej prasy ukraińskiej do czytelników ukraińskich i szykanowania tych czytelników na Łemkowszczyźnie.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie najścia funkcjonariuszy policji państwowej z Niżankowic na czytelnię Proświty w Kłokowicach, powiatu przemyskiego.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja posłów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Skarbu w sprawie waloryzacji przedwojennych polis asekuracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja posłów z Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie pominięcia przy rozdziale zboża siewnego i ziemniaków powodzian wsi Wełnin, gm. Pawłów w pow. Stopnica.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja posłów z Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych i p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie bezprawnego postępowania posterunku policji państwowej w Izbicy pow. krasny Stawskiego.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja posłów ze Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie represyj wobec ludności włościańskiej w pow. kowelskim.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#SekretarzpBorecki">Wniosek posłów z Klubu Narodowego o wyłonienie nadzwyczajnej komisji sejmowej dla zbadania postępowania władz administracyjnych i organów policji państwowej z osobami, osadzonemi w miejscu odosobnienia w Berezie Kartuskiej — do Komisji Administracyjnej.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#SekretarzpBorecki">Wniosek posłów z Klubu Parlamentarnego Stronnictwa Ludowego do p. Ministra Skarbu o dostosowanie podatku gruntowego i dodatków do tego podatku, oraz podatku wyrównawczego dla gmin wiejskich do cen wytworów rolnych i hodowlanych — do Komisji Skarbowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#Marszałek">Interpelacje prześlę do p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#Marszałek">O dacie następnego posiedzenia zostaną Panowie Posłowie zawiadomieni pisemnie. Proszę Izbę o upoważnienie mnie do ułożenia porządku dziennego. Nie słyszę sprzeciwu, zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 13 min. 6.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>