text_structure.xml
268 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Jako sekretarzy zapraszam Masłowa i Olewińskiego. Protokół i listę mówców prowadzi s. Olewiński.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Protokół 50 posiedzenia Senatu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 51 posiedzenia Senatu jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Od p. Marszałka Sejmu otrzymałem dnia 11 lipca r. b. pismo z zawiadomieniem o wycofaniu z porządku obrad sesji nadzwyczajnej rządowego projektu ustawy o udziale czynnika obywatelskiego w orzecznictwie karnym (druk sejmowy nr 839).</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Od p. Prezesa Rady Ministrów otrzymałem odpowiedzi na interpelację s. Bnińskiego z dnia 7 marca r. b. i na interpelację s. Jeszke z dnia 23 marca r. b.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Odpowiedzi te zostały doręczone w odpisach senatorom interpelantom.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopu na 2 dni senatorom Bardowi, Fleszarowej, Norwid — Neugebauerowej, Sieroszewskiemu i Maleszewskiemu.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Oświatowej o projekcie ustawy o Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie (druki senackie nr 426 i 439).</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca s. Kudelska.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#SKudelska">Wysoki Senacie! Ustawa, którą mam zaszczyt dziś referować, jest — jak już zaznaczyłam na Komisji Oświatowej — do pewnego stopnia novum. Novum nie w tym sensie, że upoważnia do nadawania stopni akademickich absolwentom Szkoły Wychowania Fizycznego, bo już od roku 1924 istnieją w Polsce dwa studia wychowania fizycznego: przy Uniwersytecie Jagiellońskim oraz przy Uniwersytecie Poznańskim, lecz novum z tego względu, że instytucja ta, która ma na podstawie tej ustawy, o której w tej chwili mówimy, powstać, zależna jest nie wyłącznie od Ministra Oświaty, a zależna jest od dwóch ministrów. Jest to rzeczywiście novum, dlaczego jednak to novum było konieczne? Jak Wysokiej Izbie wiadomo, sprawa wychowania fizycznego jest zasadniczym zagadnieniem w całokształcie spraw obrony kraju. Z tego punktu widzenia Minister Spraw Wojskowych jest niezwykle zainteresowany całością akcji wychowania fizycznego w Państwie. Dla niego, jako dla tego, który jest resortowo odpowiedzialny za przygotowanie siły zbrojnej, zagadnienie wychowania fizycznego jako podbudowy pod przegotowanie sił zbrojnych jest sprawą zasadniczej zupełnie wagi. I już w zaraniu naszej państwowości wyrazem zrozumienia znaczenia tego zagadnienia dla wojska było stworzenie w Poznaniu Centralnej Szkoły Gimnastyki i Sportów. W latach 1929–1930 — podaję te dwa lata, bo to następowało pewnymi etapami — Centralna Szkoła Gimnastyki i Sportów została połączona z Państwowym Instytutem Wychowania Fizycznego w Warszawie w istniejący do dnia dzisiejszego Centralny Instytut Wychowania Fizycznego, który stanowi przedmiot dzisiejszych naszych debat. Statut, na podstawie którego Centralny Instytut Wychowania Fizycznego pracował od r. 1930 do chwili obecnej, to jest w ciągu ośmiu lat, zasady te wprowadził już w życie.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#SKudelska">Centralny Instytut Wychowania Fizycznego był kierowany przez dwa resorty: przez Ministerstwo Spraw Wojskowych, które regulowało całokształt życia tej instytucji, oraz przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które dbało o poziom naukowy i wychowawczy Centralnego Instytutu. A więc to, co w tej chwili mamy przeprowadzić drogą tej ustawy — stworzenie szkoły akademickiej wojskowej, która zaspokajałaby jednocześnie potrzeby Ministerstwa Spraw Wojskowych w zakresie przygotowania instruktorów wychowania fizycznego, jak i potrzeby Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w zakresie potrzeby ćwiczeń cielesnych, dla szkolnictwa — nie jest rzeczą zupełnie nową, bo na tych samych zasadach w ciągu 8 lat działał Instytut Wychowania Fizycznego, tylko zasady te były ustalane nie aktem ustawodawczym, a rozporządzeniem odpowiednich ministrów oraz statutem, który był opracowywany pod auspicjami i za wyraźną zgodą Marszałka Józefa Piłsudskiego. Statut ten, którym się rządzi w tej chwili Centralny Instytut Wychowania Fizycznego, był opracowany za pełną zgodą Marszałka, za jego aprobatą, z jego natchnienia, jeżeli mogę użyć tego wyrażenia. Więc to, co stanowi novum pozornie bardzo wielkie, w praktyce posiada za sobą już doświadczenie 8 lat, doświadczenie bardzo duże, doświadczenie, które stwierdziło, że harmonijna współpraca tych dwóch resortów w zakresie opieki i kierowania jedną uczelnią jest nie tylko możliwa, ale dała pozytywne, a nawet bardzo dobre rezultaty.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#SKudelska">Ustawa, którą mam zaszczyt referować i którą Wysoki Senat ma przed sobą w druku nr 426, jest ustawą, która ma zapewnić absolwentom Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego te same prawa, które w tej chwili już posiadają absolwenci studiów wychowania fizycznego Uniwersytetu Poznańskiego i Jagiellońskiego, jest więc w stosunku do absolwentów Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego wyrównaniem krzywd, jakie dotychczas tę grupę młodzieży spotykały. Używam bez wahania wyrazu „krzywd” dlatego, że jeżeli idzie o poziom uczelni, o poziom Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego, to poziom ten nic a nic nie jest niższy, a nawet w zakresie praktycznym, tzn. w zakresie umiejętności stosowania ćwiczeń cielesnych — jak to miałam możność osobiście stwierdzić, ponieważ z pracą tej uczelni stykam się od pierwszej chwili jej istnienia — jest w bardzo wielu wypadkach wyższy. Więc ustawa ta da możność wyrównania krzywd, jakie dotychczas spotykały młodzież, wychodzącą z Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#SKudelska">Ma ona jeszcze jeden walor. Wychowanie fizyczne — jak Wysoka Izba doskonale sobie z tego zdaje sprawę — jest dziś nie tylko umiejętnością „kopania piłki”, jak się to popularnie mówi, nie tylko umiejętnością jazdy na nartach czy prawidłowego wiosłowania lub pływania, ale dziś jest to już gałąź nauki. Wychowanie fizyczne opiera się dziś na podstawach naukowych, wymaga szeroko idących i bardzo poważnie postawionych prac badawczych. Wychowanie fizyczne musi być w większym stopniu, niż jest obecnie, podbudową pod całokształt wychowania narodowego. Dziś nie do pomyślenia było by, aby elementy wychowania fizycznego wyłączyć z koncepcji wychowania narodowego czy państwowego. Dziś jest to już składnik integralny, bez którego obyć się nie można. Wychowanie intelektualne, moralne i uczuciowe są elementami równoważnymi z wychowaniem fizycznym i wychowanie fizyczne wprowadza w całokształt wychowania szereg pierwiastków, które stanowią podbudowę właśnie dla wychowania uczuciowego, dla wychowania moralnego, dla kształcenia woli i charakteru. To są te czynniki, które daleko wykraczają poza popularnie rozumiane kopanie piłki czy szermierkę lub pływanie, i jako takie wychowanie fizyczne wymaga dziś, aby nim zajęli się nie tylko praktycy, nie tylko ludzie uprawiający osobiście sporty, ale naukowcy, ludzie, którzy w akcji wychowania fizycznego będą stwarzali podbudowę naukową, będą prowadzili prace badawcze, będą tworzyli normy naukowe dla pracy wychowania fizycznego. Ażeby tych naukowców wychować i dać im otwarte pole pracy, trzeba, aby absolwenci uczelni wychowania fizycznego mieli możność osiągania stopni naukowych, bo to im otworzy drogę do dalszej pracy naukowej i umożliwi poświęcanie się wyłącznie — o ile są naukowcami z typu i postawy — tej dziedzinie pracy.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#SKudelska">Tyle chciałam powiedzieć jako motywację ogólną konieczności tej ustawy. Dla mnie zagadnienie to jest tak proste i oczywiste, iż sądzę, że wiele na ten temat mówić nie potrzeba.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#SKudelska">Przejdę teraz z kolei do omówienia poprawek względnie zmian, które Komisja Oświatowa Senatu wprowadziła do tekstu uchwalonego przez Sejm. Poprawki te są natury przeważnie redakcyjnej. Są dwie tylko poprawki, które wprowadzają pewne zmiany merytoryczne, jedna z tych jest nawet nie tyle merytoryczna, ile formalna. Mianowicie do tytułu został dodany wyraz „wojskowa”. Tytuł otrzymuje więc brzmienie: „Ustawa o Wojskowej Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie”. Komisja stanęła na stanowisku, że skoro w art. 1 mówi się o wojskowej szkole akademickiej, to jest rzeczą słuszną, ażeby ten wyraz „wojskowa” znalazł się w tytule ustawy.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#SKudelska">Poza tym jedna jedyna zmiana merytoryczna i to zmiana w moim rozumieniu i w rozumieniu komisji bardzo pozytywna jest w art. 2, który mówi o zadaniach przyszłej Akademii. W art. 2 mianowicie po literze c) dodaje się ustęp nowy d) „kształcenie ducha rycerskości”. Dodanie tego ustępu wypływa z samego ducha ustawy. Już w pierwszym punkcie art. 2 projekt ustawy mówi, że Akademia jest utworzona dla pracy nad podstawami fizycznego i rycerskiego wychowania młodego pokolenia w służbie narodu i Państwa. W konsekwencji tych zadań Akademii jest dodany nowy ustęp d) „kształcenie ducha rycerskości”.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#SKudelska">Pozostałe poprawki są poprawkami redakcyjnymi, dlatego tych poprawek nie będę szczegółowo omawiała, Wysoka Izba ma je wszystkie uwidocznione w druku nr 439. Żadnych zasadniczych zmian Komisja Oświatowa do projektu stawy nie wprowadziła.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#SKudelska">Zwrócę jeszcze uwagę Wysokiej Izby na to, że projekt tej ustawy nie nadaje już w tej chwili praw akademickich tej uczelni, to znaczy nie daje prawa nadawania stopni naukowych, tylko upoważnia Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, żeby na wniosek Ministra Spraw Wojskowych mógł nadać Akademii w drodze rozporządzenia prawo nadawania stopni naukowych. Jest to więc umożliwienie Centralnemu Instytutowi, po przekształceniu go na Akademie, nadawania stopni naukowych. Możliwości te przed Instytutem istnieją, ponieważ w chwili obecnej Instytut ma prace naukowe bardzo poważnie rozbudowane. Istnieje szereg katedr obsadzonych przez specjalistów, szczególnie w pracowni antropologicznej oraz fizjologicznej, a także psychologicznej, w których prowadzone są bardzo poważne badania naukowe, a z których korzysta nie tylko Centralny Instytut, ale i uniwersytet warszawski, a więc te badania muszą być na wysokim poziomie. Przeszkód więc do tego, aby Instytut ten po przekształceniu go na Akademię wojskową imienia Józefa Piłsudskiego miał prawo nadawania stopni akademickich, komisja nie znalazła.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#SKudelska">W imieniu komisji proszę o uchwalenie projektu ustawy w brzmieniu, przyjętym przez Sejm, z uwzględnieniem zmian zaproponowanych przez Komisję Oświatową Senatu.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#SKudelska">Jeszcze dwa słowa na zakończenie. Szereg artykułów w prasie podejmował sprzeciwy przeciwko nadaniu Centralnemu Instytutowi Wychowania Fizycznego praw szkoły akademickiej. Do Komisji Oświatowej przekazany został przez p. Marszałka Senatu nadesłany na jego ręce odpis memoriału do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, wystosowany przez Senat Uniwersytetu Jagiellońskiego. Komisja zapoznała się gruntownie z treścią tego memoriału, ponieważ był w odpisach doręczony wszystkim członkom komisji. Jednak zarówno memoriał, jak i artykuły podejmowane w prasie nie poruszały meritum sprawy, nie poruszały zasadniczego zagadnienia, czy w zakresie wychowania fizycznego mogą być nadawane stopnie naukowe, czy nie; poruszone były tylko sprawy nie zasadnicze, jak sprawa budżetu i zbyt wielka mnogość uczelni o charakterze akademickim. Jeżeli chodzi o ten drugi argument, mam wrażenie, że motywując konieczność wyrównania krzywd, które młodzież dotychczas spotykały, jak również i konieczność, że Minister Spraw Wojskowych w zakresie swojej szerokiej akcji musi mieć uczelnię, na której mógłby się oprzeć w dziale prowadzenia wychowania fizycznego, uczelnię, postawioną możliwie na najwyższym poziomie, zdaje mi się, że tego rodzaju wątpliwości już chyba usunęłam.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#SKudelska">Jeżeli zaś chodzi o zagadnienie budżetu, to Centralny Instytut Wychowania Fizycznego ma właśnie budżet w ramach własnych Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego. Więc i na tej drodze żadne trudności nie zachodzą i przyznanie praw szkoły akademickiej Centralnemu Instytutowi Wychowania Fizycznego budżetu szkodnictwa wyższego nie uszczupli, ponieważ budżet ten już jest zapewniony w innym dziale Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#SKudelska">Jeszcze raz w imieniu Komisji Oświatowej proszę Wysoką Izbę o przyjęcie tej ustawy wraz ze zmianami, zaproponowanymi przez Komisje Oświatową.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#Marszałek">Do projektu ustawy o Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie mamy poprawki komisji, zawarte w druku nr 439. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, poddam je bez odczytywania pod głosowanie łącznie. Nie słyszę sprzeciwu, poddaje poprawki komisji pod głosowanie. Kto jest za ich przyjęciem, zechce wstać. Stoi większość, poprawki zostały uchwalone.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#Marszałek">Obecnie poddaję pod głosowanie cały projekt ustawy wraz z uchwalonymi poprawkami.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#Marszałek">Kto jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został uchwalony.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o projekcie ustawy o zatwierdzeniu układu z dnia 20 czerwca 1938 r. między Stolicą Apostołską a Rzecząpospolitą Polską w sprawie ziem, kościołów i kaplic pounickich, których Kościół katolicki został pozbawiony przez Rosję (druk sejmowy nr 859 i druk senacki nr 433) — sprawozdawca s. Radziwiłł.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#SRadziwiłł">Wysoka Izbo! Jeżeli chodzi o obiekt, który ma na oku niniejsza ustawa, jest on stosunkowo nieduży i mógłbym właściwie ograniczyć się do bardzo krótkiego zreferowania i powołania się na uzasadnienie, które Wysoka Izba ma przed sobą w druku. Jednakowoż sprawa ta materialnie — jak już zaznaczałem — właściwie drobna, ma pewne zasadnicze znaczenie i chociaż w komisji senackiej nie wywołała właściwie żadnych wątpliwości ani też żadnej dyskusji, to jednak w Sejmie odbyła się, o ile wiem, i na komisji i na plenum dość obszerna dyskusja i to mi daje podstawy, aby w krótkich słowach, ale jednakże trochę obszerniej te rzeczy Wysokiej Izbie zreferować.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#SRadziwiłł">Otóż przede wszystkim chciałbym dwa słowa powiedzieć o tytule ustawy: rządowy projekt ustawy o zatwierdzeniu układu między Stolicą Apostołską a Rzecząpospolitą Polską w sprawie ziem, kościołów i kaplic pounickich, których Kościół katolicki został pozbawiony przez Rosję. Chciałbym tylko zaznaczyć, że jeżeli chodzi o zupełną ścisłość, to tytuł ten nie jest zupełnie ścisły dlatego, że projekt tej ustawy nie obejmuje wszystkich dóbr dawnych unickich skonfiskowanych przez rząd rosyjski, a których Kościół katolicki został pozbawiony. Bardzo znaczna, bodaj czy nie większa część tych dóbr jest jeszcze dziś we władaniu Cerkwi prawosławnej. To chciałem zaraz na wstępie ustalić, bo czytając sprawozdanie z dyskusji sejmowej wiem, że ten punkt został w tej dyskusji z pewnej strony zaczepiony.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#SRadziwiłł">Ustalmy więc naprzód fakty. Duża część dóbr dawniej unickich jest dzisiaj jeszcze we władaniu Kościoła prawosławnego i nie stanowi przedmiotu niniejszej ustawy. Teraz punkt drugi — jakie jest pochodzenie tych dóbr? Oczywiście są to fundacje osób prywatnych na cele ściśle określone, to jest na cele kultu i to kultu katolickiego obrządku unickiego. Jeżeliby tej ustawie zrobić jakiś zarzut, to można by stanąć na tym stanowisku — i muszę powiedzieć, że osobiście się w ten sposób na tę rzecz zapatruję — że jest ujemną stroną tej ustawy, iż się nie liczy z intencją ofiarodawców. Intencją ofiarodawców, jak mówię katolików i to nie tylko obrządku unickiego, lecz przeważnie katolików obrządku łacińskiego, było, żeby te dobra stanowiły dotację dla Kościoła katolickiego obrządku unickiego.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#SRadziwiłł">Tutaj mamy do czynienia z szeregiem faktów, powiedzmy, nieliczenia się z prawem. Musimy tutaj wrócić aż do roku 1839, w którym to roku dobra te rząd rosyjski objął przy kasowaniu unii i przeznaczył je na użytkowanie Kościoła prawosławnego. Podkreślam to słowo użytkowanie, gdyż one nigdy, w żadnym momencie, także i za czasów przedrozbiorowych, nie stanowiły legalnej własności Kościoła prawosławnego. One były przez rząd rosyjski objęte, tytuł własności należał do rządu rosyjskiego, i były oddane na użytek kultu prawosławnego. Cytowałem tu pierwszą datę 1839 roku, ale są i następne rozporządzenia, jedno z 1875 roku, to są decyzje Świątobliwego Synodu i potem inne jeszcze rozporządzenia rządu rosyjskiego, tyczące się tego samego przedmiotu.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#SRadziwiłł">W czasie wojny, już w czasie okupacji niemieckiej i austriackiej duża ilość tych dóbr wskutek działań wojennych została opuszczona, popi wyjechali i w ten sposób duża stosunkowo ilość tych obiektów była właściwie bezpańską. Już za czasów okupacji, o ile się orientuję, głównie okupacji austriackiej (tyczy się to przede wszystkim dzisiejszego województwa lubelskiego), część tych dóbr została przez okupantów oddana Kościołowi katolickiemu, reszta zaś została samorzutnie zajęta przez probostwa katolickie — tu wchodzi w grę między innymi rozporządzenie ks. biskupa Przeździeckiego, który specjalnie tymi rzeczami się zajął — a znaczna ilość tych dóbr znalazła się po zawarciu traktatu ryskiego w rękach Państwa Polskiego. Były to grunta po części leśne, które dziś jeszcze są we władaniu Państwa, a w znacznej ilości grunta orne. Otóż Państwo już w pierwszych latach po 1920 r. poważną ilość tych gruntów ornych rozparcelowało pomiędzy osadników. Parcelacji w ten sposób uległo mniej więcej około 23.000 ha, które dziś są we władaniu osób prywatnych — osadników, którzy jednakowoż nie mogą uzyskać hipotecznego tytułu własności. To jest także moment bardzo ważny, gdyż wykazuje, że chodzi tutaj jednak o uregulowanie pewnego stanu prawnego w posiadaniu tej grupy. Otóż pertraktacje ciągnęły się bardzo długi czas pomiędzy komisją papieską a reprezentantami Rządu polskiego. Sprawa jednak była tak skomplikowana, że do układu nie mogło dojść i dopiero nastąpiła ingerencja najwyższych czynników; była przeprowadzona korespondencja pomiędzy Ojcem Świętym Papieżem Piusem XI a Marszałkiem Piłsudskim i na skutek osobistego porozumienia tych dwóch czynników sprawa została poruczona ze strony Rządu Polskiego p. Ministrowi Świętosławskiemu, tu obecnemu, a ze strony Stolicy Apostołskiej, jako delegatowi Stolicy Apostołskiej, ks. Prymasowi Kardynałowi Hlondowi. Te dwie osoby przeprowadziły rokowania, doszły między sobą do porozumienia tego, które stanowi układ podpisany w tym roku ze strony Rządu polskiego przez p. Ministra Spraw Zagranicznych, ze strony Stolicy Apostołskiej przez ks. Nuncjusza. Otóż układ ten postanawia, że z całej ilości dawnych gruntów, jak już na wstępie mówiłem, poza tymi, które dziś jeszcze są własnością względnie w użytkowaniu Cerkwi prawosławnych, 12.000 ha przechodzi legalnie na własność Kościoła, idealnych zresztą 12.000. Z tych 12.000–9.100 jest dziś we władaniu Kościoła katolickiego, jak na wstępie zaznaczyłem, jako samorzutnie zajęte w latach po części wojennych albo bezpośrednio po zakończeniu wojny. Reszta, to jest ta różnica między 12.000 ha a 9.100 ma być Kościołowi oddana nie w naturze, ale ma być spłacona obligacjami 4% w sumie nominalnej 2.500.000 zł. Reszta staje się własnością Państwa Polskiego. Starałem się dowiedzieć, o jaką ilość gruntów chodzi, lecz jest to dosyć trudne do ustalenia. Mniej więcej, o ile mnie poinformowano, cały obiekt wynosi 40.000 ha. Rozumiem więc, że z tego obiektu Rząd obejmuje trzydzieści parę tysięcy hektarów, a 9.100 ha faktycznie przechodzi na własność Kościoła.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#SRadziwiłł">Jeden z następnych artykułów przewiduje, że w przeciągu czterech lat te grunta mają być rozdzielone pomiędzy różnymi parafiami względnie kuriami biskupimi. Tutaj jest zastrzeżone prawo swobodnego rozporządzania się tymi gruntami, to znaczy że część tych gruntów może być sprzedana, a w innych miejscowościach może być odpowiednia ilość gruntów, nie przewyższająca 9.000 ha, przez Kościół nabyta dla dotacji poszczególnych probostw, seminariów, kapituł względnie kurii biskupich.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#SRadziwiłł">W art. 5 jest przewidziane, że kościoły i kaplice pounickie, które w dniu podpisania tego układu są we władaniu Kościoła katolickiego, stają się jego własnością, to znaczy budynki, cmentarze i ogrody.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#SRadziwiłł">W następnym artykule Rząd Rzeczypospolitej zobowiązuje się rozpatrzyć warunki, w których się znajdują kościoły i kaplice pounickie, będące jeszcze w posiadaniu Państwa, a nie będące w użytkowaniu Cerkwi prawosławnej i obowiązuje się przekazać je na własność Kościołowi katolickiemu, o ile się to okaże możliwe. Jest tu więc zupełnie pod tym względem zastrzeżona wolna ręka.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#SRadziwiłł">Wszystkie pozostałe artykuły układu posiadają li tylko znaczenie formalne. Więc art. 7 dotyczy sposobu wpisania do księgi hipotecznej praw własności, przypadającej Kościołowi katolickiemu. Art. 8 zaznacza, że Państwo Polskie zrzeka się niepobranych należności z tytułu użytkowania przez Kościół ziem układem objętych. Art. 9 postanawia, że układ nie narusza praw przysługujących Kościołowi katolickiemu z tytułu konkordatu oraz z innych tytułów prawnych. Wreszcie art. 10 dotyczy terminu ratyfikacji i wymiany dokumentów ratyfikacyjnych i przewiduje, że układ wejdzie w życie 30 dnia po dokonaniu owej wymiany dokumentów ratyfikacyjnych.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#SRadziwiłł">Jak na wstępie zaznaczyłem, w komisji senackiej z żadnej strony nie były podnoszone wątpliwości co do tego układu i jednogłośnie postanowiono postawić wniosek przed Wysoką Izbą o wyrażenie zgody na ratyfikację tego układu.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Łucki.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#SŁucki">Wysoka Izbo! Wielki ból i wielki smutek ogarnia mnie w tej chwili, kiedy mam przemawiać w Wysokiej Izbie w sprawie, która stoi na porządku naszych obrad, w czasie, kiedy Wysoka Izba ma zatwierdzić układ z dnia 20 czerwca br. między Stolicą Apostołską a Rzecząpospolitą Polską w sprawie ziem, kościołów i kaplic pounickich.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#SŁucki">Projekt tej ustawy dotknął boleśnie całą ludność ukraińską na Chełmszczyźnie i na Podlasiu, ludność, która cd początku chrześcijańskiej kultury na Rusi aż do końca XVI stulecia należała do Kościoła prawosławnego, następnie w konsekwencji wypadków dziejowych przeszła do Kościoła katolickiego unickiego, wreszcie około r. 1870 i 1875 z powodu bezwzględnej polityki rosyjskiej znów przeszła na wiarę prawosławną, oczywiście, przeszła wśród nieraz bolesnych wstrząsów, znanych Panom, bo szerokim echem odbiły się w całym społeczeństwie katolickim, a specjalnie polskim. Dla ludności naszej tych ziem, która jednak zżyła się już z wyznaniem prawosławnym, z wiarą, która, jak podkreślam, do szesnastego stulecia była wiarą jej dziadów i pradziadów, skutki tej ustawy są bolesne dlatego, że w jej przekonaniu prawnym ziemia kościoła należy do wiernych, ma służyć kultowi religijnemu, jaki ten naród wzdłuż linii dziejowej wyznaje. Ze stanowiska zaś formalno-jurydycznego bracia nasi Ukraińcy wyznania prawosławnego, czytając czy słysząc, że teraz te ziemie jako niegdyś pounickie mają przejść na własność Kościoła rzymskokatolickiego, nie mogą przecież nie widzieć faktu, że w granicach Państwa Polskiego druga część Ukraińców tworzy właśnie tenże Kościół unicki, który według przekonania prawnego ludności naszej miałby chyba największe nawet formalno-jurydyczne prawo do tych dóbr, ongi dóbr Kościoła unickiego. Wszyscy przecież wiemy, że Kościół unicki był jednostką prawną, był podmiotem prawa, a teraz jego majątek przechodzi do katolików, ale w każdym razie innego obrządku, do którego cerkwie pounickie i ich majątek nigdy nie należały.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#SŁucki">My, Ukraińcy z dawnej Rusi Halickiej, jesteśmy katolikami, unitami i jakkolwiek rozumiemy ból naszych braci prawosławnych, którzy teraz w wielu wypadkach pozostają bez cerkwi, bez majątku tej cerkwi, bez możności odprawiania nabożeństw i wychowywania w tym kulcie swoich dzieci, to my jednakowoż jako katolicy z przekonania, jako ludzie myśli konstruktywnej, którzy wiemy co dla nas znaczy zachód i kultura zachodniochrześcijańska, z pewnością nie należymy do tych ludzi, którzy nawet w tak bolesnej dla naszego narodu chwili chcieliby w czymkolwiek podważyć autorytet Stolicy Apostołskiej. Jakkolwiek mamy wątpliwości co do słuszności tej ustawy, to jednakowoż nigdy ból nas nie uniesie tak daleko, aby przy tej sposobności zwracać się przeciw autorytetowi Stolicy Apostołskiej. Ale nie możemy w tej chwili pominąć bardzo bolesnych faktów, które bezpośrednio nie łączą się ze skutkami tej ustawy, a jednak rozpłomieniają bolesny stan faktyczny, który ta ustawa chce prawnie utrwalić Stan prawny jest jednak naprawdę taki, że Konstytucja Rzeczypospolitej, stara i nowa, ponad wszelką wątpliwość poręcza wszystkim obywatelom wolność odprawiania nabożeństw, wykonywania praktyk religijnych, jednym słowem — wolność wiary. Także obowiązujące tymczasowe przepisy o stosunku Rządu do Kościoła prawosławnego w Polsce postanawiają zupełnie wyraźnie w art. 16, że Rząd poręcza wyznawcom, należącym do Kościoła prawosławnego w Polsce, zgodnie z artykułami 111 i 114 Konstytucji z 17 marca 1921 r., wolność odprawiania publicznych nabożeństw oraz wykonywania praktyk religijnych. W art. 18 tych przepisów powiedziano: „Rząd czuwać będzie, aby nauka religii dla uczniów wyznania prawosławnego w szkołach publicznych była obowiązkowa oraz aby wykład jej odbywał się w języku ojczystym uczniów”. Art. 17 powiada, że Rząd zapewnia duchowieństwu prawosławnemu w Polsce prawo korzystania ze świątyń, które mu zostaną przeznaczone. A tymczasem cóż się dzieje? Jak powiedział p. referent, w latach 1918–1920 na Chełmszczyźnie i Podlasiu ludność nasza wyznania prawosławnego miała około 370 cerkwi prawosławnych. W tych pierwszych latach odrodzonej Rzeczypospolitej ludność ta straciła z 370 swoich kościołów około 320, z tego połowa mniej więcej została zamieniona na kościoły rzymskokatolickie, chociaż w poprzedzających stuleciach te kościoły rzymskokatolickimi nigdy nie były, względnie były w bardzo nielicznych wyjątkach. Cerkwie prawosławne przebudowano na domy ludowe, resztę zamknięto. Pozostała tylko mała ilość cerkwi czynnych. Bez cerkwi zostały miejscowości, mające tysiąc do 2 tysięcy ludności prawosławnej. Ludność prawosławna, kiedy utraciła kościoły i etatowe zabezpieczenie pracy swoich duszpasterzy, w wielu wypadkach zwróciła się do zwierzchników swego Kościoła z prośbą, ażeby im przysłano księży, którzy już nic będą na etacie państwowym, których będzie ludność sama utrzymywała. Metropolita prawosławny w wielu wypadkach żądanych duszpasterzy ludziom przysłał. Mieszkali oni w chłopskich izbach i nieśli pomoc i pocieszenie religijne ludności, ogarniętej w niemałej mierze wskutek odebrania cerkwi propagandą komunistyczną. Wreszcie ludność, utrzymująca własnym kosztem duchownych, zaczęła stawiać domy modlitwy, w których odprawiano nabożeństwa.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#SŁucki">Wskutek tego nieco uspokoiła się fala wojny religijnej w latach następnych. Ziemia jednak odebrana cerkwi lewem i prawem stała się własnością nie ludności miejscowej, tylko ludności obcej, sprowadzonej na te terytoria. Każdy rozumie, że nie ma narodu na świecie, który by bardzo głęboko nie odczuł faktu, że sprzed oczu jego znikają świątynie, sprzed oczu jego ucieka ziemia. A jeżeli przypomnimy sobie obecnie obowiązujące hasło: „ani piędzi ziemi polskiej Ukraińcom”, polskiej rzekomo dlatego, bo ta ziemia należała kiedyś do folwarków, będących własnością ludzi narodowości polskiej, to w tym wypadku musi nasz naród patrzeć na to, że równocześnie ziemia cerkwi narodu ukraińskiego nie może dojść do rąk wiernych tej cerkwi i wogóle do ludzi miejscowych.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#SŁucki">Prędko przeszły lata względnego spokoju, bo oto właśnie w tym roku, 1938, w tym roku, kiedy nareszcie układem Rządu Rzeczypospolitej Polskiej ze Stolicą Apostołską stare rany i jeszcze żywe blizny miałyby być jako zasklepione, właśnie w tym roku jesteśmy świadkami nowej, niebywałej, zaiste szalonej fali, która przyniosła na nasze ziemie nową walkę religijną.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#SŁucki">Proszę Panów, faktem jest, że w obecnym czasie z kół administracji państwowej i pokrewnych jej przybudówek poszła agitacja, usilny nacisk, żeby w tej reszcie cerkwi prawosławnych, które na Polasiu i Chemszczyźnie pozostały, a nawet na Wołyniu, odprawiano nabożeństwo prawosławne w języku polskim. Od księży prawosławnych żąda się wygłaszania kazań w języku polskim. Fakty te są mi znane z powiatów tomaszowskiego, biłgorajskiego, hrubieszowskiego, chełmskiego i są one również Rządowi znane. Duchownych etatowych i nieetatowych zmusza administracja do zaprzestania obowiązków duszpasterskich, do opuszczania zajmowanych placówek, etatowym odbiera się za niewykonywanie takich poleceń dotacje, a na nieetatowych nakłada się kary pieniężne i karze się ich aresztem. Dzieci nasze w szkołach publicznych na ziemiach wschodnich i północnych bardzo często nie mogą uczyć się nawet religii w języku ojczystym. W ciągu kilku ostatnich miesięcy bieżącego roku na ziemi chełmskiej i na Podlasiu na nowo opieczętowano 39 cerkwi i domów modlitwy. Ale ta cyfra jest oczywiście nieścisła, bo w bieżącym miesiącu każdego prawie dnia otrzymujemy wiadomości, że w tej czy innej miejscowości nowe cerkwie zamknięto, nowe cerkwie opieczętowano. Ale tego wszystkiego mało. Tam cerkwie braci naszych prawosławnych są nie tylko zamykane i opieczętowywane. Mniej więcej na 1 lipca br. mieliśmy już tam 33 cerkwie, które zburzono względnie spalono. Nigdy jeszcze nie złapano przy tym człowieka, który cerkiew spalił. Proszę Panów, to nie jest zgodne z prawdą, aby burzono, opieczętowywano, palono tylko te cerkwie, które rząd rosyjski zabrał unitom i które tylko dlatego stały się prawosławne. Nie. Zamyka się, opieczętowywuje, burzy i pali cerkwie prawosławne na tym terenie również takie, które zbudowano po r. 1875, nawet w r. 1911. Zamyka się domy modlitwy, które już zbudowano i w których odprawia się nabożeństwa teraz w Polsce.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#SŁucki">Tak samo, oczywista rzecz, muszę mieć poważne zastrzeżenia do uwag p. referenta ks. Radziwiłła, że majątek Cerkwi unickiej a teraz prawosławnej powstał tylko czy chociażby przeważnie z dotacyj katolików rzymskokatolickiego obrządku. Wszyscy przecież wiemy, że w tym majątku cerkiewnym jest przeważnie inna ziemia.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#SŁucki">Za odprawianie nabożeństw i udzielanie posług religijnych ludności karze się duchownych, którzy tam działają, różnymi karami administracyjnymi. Mógłbym zacytować imiona i nazwiska. W powiecie biłgorajskim mam wynotowanych 4 księży, z których każdego ukarano grzywną od 200 do 500 zł za to, że odprawiali nabożeństwa. W powiecie włodawskim wymierzono 6 księżom grzywny po 500 zł, w powiecie hrubieszowskim 8 księżom karę od 300 do 500 zł. Najsroższe kary obowiązują w powiecie tomaszowskim, tam się karze księży, np. ks. Łysiuka, grzywną 1.200 zł. Dla innych ma się areszty.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#SŁucki">Dzisiejsze dzienniki przynoszą nam wiadomości, jak to policja państwowa odwozi tym razem do monasteru jednego księdza za drugim jako aresztowanych. Policja oddaje ich ihumenowi jako ludzi, mających odbyć karę.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#SŁucki">Jak te sprawy idą dzień za dniem, przytoczę tylko dla przykładu: w jednym powiecie tomaszowskim 2 maja rb. we wsi Tarnowatce opieczętowano dom modlitwy, księdzu wybito okna i na polecenie starosty wydalono z Tarnowatki. We wsi Pańkowie rozebrano cerkiew z polecenia starosty, którą to rozbiórką kierował wójt gminy i komendant P. P. w Tarnowatce. Rozbiórki dokonano 22 czerwca. We wsi Korhynie opieczętowano cerkiew 24 kwietnia; z polecenia starosty ma być rozebrana względnie już ją może i rozebrano. We wsi Nieledów rozebrano cerkiew 27 czerwca. We wsi Hopki rozebrano cerkiew 27 czerwca. We wsi Moratyn cerkiew rozebrano 27 czerwca, aresztowano 20 kobiet i 4 mężczyzn, pobito ich dotkliwie i poraniono, wobec czego zaszła potrzeba umieszczenia ich w szpitalu. We wsi Zimno rozebrano cerkiew 27 czerwca. We wsi Steniatyn opieczętowano cerkiew 20 czerwca. We wsi Jurów kaplicę spalono 25 kwietnia, a cerkiew w tejże wsi rozebrano 25 czerwca. We wsi Chodywańce opieczętowano kaplicę 20 kwietnia, ksiądz skazany na 3 miesiące aresztu i wydalony ze wsi Chodywańce. We wsiach Nedeżów, Podlodów, Pieniany, Ratyczów rozebrano cerkwie w dn. 27czerwca. We wsi Zerniki spalono cerkiew 30 czerwca, księdza aresztowano i oddano pod sąd za odprawienie nabożeństwa. We wsi Posadków rozebrano cerkiew w 1937 r., z materiału pobudowano szkołę. Starosta Wielanowski zarządził rozbiórkę kaplicy-trupiarni na cmentarzu miejscowym. We wsi Lachowce rozebrano cerkiew 28czerwca. We wsi Ratków rozebrano cerkiew 28 czerwca. We wsi Dutrów rozebrano cerkiew 25 czerwca. We wsiach Kniczyn, Łykoszyn, Stara Wieś rozebrano cerkwie 25 czerwca.</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#SŁucki">To jest jeden tylko powiat, proszę Panów. Ludzie dniami i nocami nie śpią, tylko modlą się. Na placach obok zamkniętych cerkwi całe wsie klęczą i nie dają policji dostępu, aby nie wbijała krzyża na znak, że objął już ten majątek inny, chociaż katolicki, Kościół. Wszystko to musi smutkiem i wielką zgrozą przejąć każdego chrześcijanina i nie tracę nadziei, że również każdego dojrzałego obywatela Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#SŁucki">Ale, niestety, to się dzieje nie tylko na Chełmszczyźnie i na Podlasiu. Przecież podobna akcja, ale już bez burzenia i palenia świątyń, prowadzona jest i na Wołyniu. Tam zaczęła się właśnie teraz akcja tzw. rewindykacyjna. Oficerowie KOP wydają listy z poleceniem, że jeszcze w bieżącym roku musi 3.500 ludzi prawosławnych przejść na katolicyzm.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#SŁucki">I taka akcja idzie. Biada pewne czasopismo narodowe, że nowy wojewoda wołyński nie urzęduje na Wołyniu, ale słusznie drugie „Słowo Narodowe” — pociesza czytelników swych tym, że nieobecnością wojewody nie trzeba się martwić, że p. wojewoda może często przebywać w Warszawie, bo politykę na Wołyniu już prowadzi wojsko. Wyczytałem dzisiaj w innej gazecie, niestety kościelnej, wiadomość jak to cudownie wyglądało Boże Ciało w miejscowości wołyńskiej Stary Wiśniowiec. Piszą tam tak: Kościół nasz katolicki bywał dotychczas pusty, a w tym dniu był pełny, przyszła ludność dawniej prawosławna, przyszła i płakała. Było by może trudno zorientować się, czy to był płacz radości z powrotu na łono Kościoła dawnego ojców czy dziadów, czy to był krzyk żalu, a może płacz rozpaczy. Gazeta wyświetla to w kilku linijkach dalej i mówi: No oczywista, ta akcja KOP-u nie przechodzi bez łez i protestów, ale myśl i kultura polska musi zwyciężyć. „Piętno szatańskie” zniknęło. Tak pisze gazeta z dalekiego Wołynia.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#SŁucki">A więc jest to system. U nas, na Rusi Halickiej, robi się to nieco inaczej. Tam jest akcja łemkowska i śmieszna akcja huculska, tam szlachtę naszą, zamiast cieszyć się, że jest ona wśród społeczeństwa ukraińskiego i ostatecznie dbać, aby stała się tam fundamentem jakiegoś większego sentymentu do Rzeczypospolitej, zamiast ją chronić wśród Ukraińców — pierwszym apelem do najniższych instynktów człowieka, przy pomocy całego aparatu złożonego z wojewodów, starostów, policjantów i dobrowolnych policjantów usiłuje się odrywać ją od naszego narodu do polskiego. Proszę Panów, to wszystko razem wzięte wywołuje w naszym narodzie, katolickim i prawosławnym, uczucie ogromnej goryczy. Takie rzeczy nigdy nie mijają bez skutków. Nasze narody już mają wielkie doświadczenie z XVII stulecia, do czego taka polityka prowadzi. My, Ukraińcy, zrobiliśmy wszystko, co było w naszych siłach, ażeby właśnie teraz, w tym historycznym czasie, doprowadzić do jaknajwiększego porozumienia między naszymi narodami. Zrobiliśmy wszystko, ażeby już nigdy Moskwa nie miała tytułu ingerować w sprawy nasze jako obronicielka dysydentów, jako obronicielka Kościoła prawosławnego, jako wyswobodzicielka narodów słowiańskich. I oto nie ma domu ukraińskiego, prawosławnego czy katolickiego, nie ma rodziny ukraińskiej, żeby żony i dzieci nasze po prostu nie drżały czytając gazety z wieściami o tych strasznych faktach.</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#komentarz">(Głos: Przesada.)</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#SŁucki">Panie Generale Zarzycki, ja jestem człowiekiem dojrzałym, ja wiem, jakie jest naprężenie w naszym narodzie i wiem, że nie wolno ani nam, ani nikomu z tym się nie liczyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Panie Senatorze, Pan ma jeszcze dwie minuty czasu.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#SŁucki">Proszę Panów! Z pewnością nie chcę nikogo drażnić, ale sprawa wymaga wielkiego spokoju i wielkiego umiaru.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#SŁucki">W tych warunkach nie możemy oddać naszych głosów za przedłożoną nam ustawą, ale nie będzie to protest przeciwko decyzji Stolicy Apostołskiej. Naszym głosowaniem protestujemy tylko przeciw bolesnym faktom, które obecnie prawie każdego dnia odbywają się przede wszystkim na ziemi chełmskiej i na Podlasiu.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#SŁucki">Protestujemy i chcemy zachować w naszym narodzie jak największy spokój, bo wiemy, że polityka nie jest sprawą nerwów i sentymentu. My już raz boleśnie przeszliśmy skutki takiej polityki polskiej i z pewnością nie chcielibyśmy jeszcze raz de takich skutków dojść, ale apelujemy do Was, Panowie, ażebyście może nie w tej sali, ale wśród swego narodu i swego własnego Rządu przemówili i zwrócili komu trzeba uwagę, że tak być nie może. Nasz naród nie może zrozumieć, że przez spóźnione o dwa dni pobielenie żywopłotu może wylecieć starosta, a na wszystko, o czym dziś mówiłem, nie ma kary. Ostrzegamy, że taka polityka jest dobra dla Rosji, ale niebezpieczna dla Państwa i dla obydwu naszych narodów.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Masłów.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SMasłow">Wysoki Senacie! W związku z projektem ustawy oraz układem pomiędzy Stolicą Apostołską a Rządem Polskim w sprawie ziem, kościołów i kaplic pounickich, my Ukraińcy, mimo pewnej obawy, chcemy wierzyć, iż inicjatywa ustawodawcy była wywołana uczuciem świadomości narodowej i nie miała zamiaru być agresywną w stosunku do Cerkwi prawosławnej w Polsce. Rozumiemy chęć likwidowania resztek oznak minionej zaborczości, która rusyfikatorskich tendencyj swych nie krępowała się rozciągać i na stronę religijną życia podbitych narodów. W tym wypadku głęboko rozumiemy naród polski, sami bowiem przeżyliśmy niewolę moskiewską i zawsze dążyliśmy i dążymy do zrzucenia wszystkich jej resztek tak w życiu kulturalnym jak i w religijnym.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SMasłow">Jednakże boimy się, że przedłożony nam układ zawiera w sobie mylne presumcje, na skutek których może powstać historyczna krzywda dla prawosławnej ludności Państwa dolskiego, liczącej około 5 milionów wiernych. Dlatego też nie możemy przejść ponad tym układem bezkrytycznie, nie zastanawiając się nad niebezpiecznym dla Cerkwi prawosławnej momentem.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#SMasłow">Najpierw chciałbym przypomnieć też i ja tę historyczną prawdę, iż prawosławie w Polsce nie jest tworem zaborczości moskiewskiej. Przecież wiemy, iż poczynając od XIV stulecia Państwo Polsko-litewskie w składzie swoich obywateli posiadało dużą ilość ludzi prawosławnych. Wiemy, że ta ilość była tak liczna, iż zwracała na siebie specjalną uwagę ówczesnego rządu polsko-litewskiego, który z całą troskliwością opiekował się religią prawosławną. Wiemy, że w tych czasach władze polskie patrzyły na Cerkiew prawosławną nie jako na rzecz znoszoną z konieczności, lecz jako na „rzecz dobrą i pożyteczną dla Państwa Polskiego”, jak powiedział król Zygmunt III w swej hramocie na imię Łuckiego Prawosławnego Bractwa. Wiemy, iż religia prawosławna w całej swej dalszej historii była ciasno związana z życiem i dobrem Państwa Polskiego i odwrotnie — po upadku Rzeczypospolitej Polskiej i po włączeniu ludności jej do składu państwa moskiewskiego Cerkiew prawosławna tylko pozornie nie straciła swego poprzedniego położenia. Przy głębszym atoli wejrzeniu w istotę rzeczy okazało się, iż Cerkiew prawosławna taka, jaka ostatnio poczęła się formować w Polsce, na owej zmianie chyba więcej straciła, aniżeli zyskała; w każdym razie doznała nader dotkliwych uszczerbków. Powyższe świadczy o tym, że Cerkiew prawosławna w Polsce jest zjawiskiem samoistnym, że Cerkiew ta jako taka nie przedstawia sobą pozostałości rosyjskiej zaborczości. Resztki takie jednak bezwarunkowo istnieją na terenie Cerkwi prawosławnej. Przeciwko nim walczymy i z moralną satysfakcją witamy każdy krok Rządu lub społeczeństwa polskiego w tym właśnie kierunku. Jednakże pozostałości tych nie można identyfikować z całym prawosławiem w Polsce, które nie może być rozpatrywane jako zjawisko szkodliwe dla Państwa Polskiego, zjawisko, do którego Rząd obecny ma ustosunkować się inaczej aniżeli dawne rządy polskie. Dlatego też każdy krok Rządu, każde posunięcie, które mogłoby stać się krzywdą dla Cerkwi prawosławnej w Polsce, byłoby niezgodne z historyczną prawdą w Polsce, duchem ustawodawstwa polskiego, racją stanu Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#SMasłow">Przedłożony nam obecnie układ jest tego rodzaju, że właściwie nie nasuwałby większych merytorycznych zastrzeżeń, gdyby nie był wiązany z obecnym położeniem Cerkwi prawosławnej. Jeżeli zaś wziąć pod uwagę, jeżeli uświadomić sobie, że Cerkiew prawosławna obecnie znajduje się w zupełnie bezprawnym położeniu, to w omawianym układzie, w szczególności w jego § 6 widzimy pewne niebezpieczeństwo dla Cerkwi prawosławnej, albowiem nie jesteśmy pewni, czy paragraf ten nie pozbawi jej dawnego majątku oraz należących do niej od najdawniejszych czasów jej świątyń. Trzeba przypomnieć, że Cerkiew prawosławna w swoim życiu i działalności kieruje się, poczynając od r. 1922, czyli przez całych 16 lat, „tymczasowymi przepisami”. Dotychczas na podstawie tych „tymczasowych przepisów” Cerkiew prawosławna zachowuje ustrój synodalno-konsystorski, właśnie ten, który nadał Cerkwi prawosławnej zaborczy rosyjski rząd. Z tego powodu położenie Cerkwi prawosławnej w Polsce dotychczas jest wciąż nader płynne i niejasne. A przy tym kiedy dziś toczy się walka o światopogląd, o podstawy moralności, o prawa, znaczenie Cerkwi, która swoje wpływy rozpowszechnia na wschód Rzeczypospolitej, jest bardzo poważne. Cerkiew występuje tu jako czynnik twórczy i moralny, który bezwzględnie mógłby mieć największe wpływy na masy ludności. Mimo to obecne położenie Cerkwi naszej w społeczeństwie prawosławnym wywołuje zaniepokojenie. I w interesach tak tego społeczeństwa jak Państwa Polskiego byłoby jak najrychlejsze unormowanie prawnego jej stanu. To było jasnym dla wszystkich już w r. 1930, kiedy najwyższy zwierzchnik Rządu — Pan Prezydent Rzeczypospolitej powiedział w orędziu z dnia 30 maja 1930 r.: „....Obecnie nadszedł czas, aby urzeczywistnione były dążenia zwierzchników Kościoła prawosławnego... by zgodnie ze św. kanonami św. Autokefalny Kościół Prawosławny odbył swój sobór pierwszy w odrodzonym Państwie Polskim...” i tym więcej jasnym to musi być obecnie, kiedy w życiu zarówno w stosunkach zewnętrznych jak i wewnętrznych Cerkwi prawosławnej zachodzą zjawiska, które wymagają kompetentnego wyjaśnienia, prawa decyzji, a często i obrony ze strony Państwa. Tak, chyba tylko brakiem prawnego położenia Cerkwi należy objaśnić te fakty, które w ostatnim roku miały miejsce na Wołyniu i tak głęboko poruszyły prawosławną jej ludność. Mam na uwadze nieraz już omawianą akcję nawracania ludności prawosławnej na katolicyzm przez osoby do tego niepowołane. Chyba tylko brakiem unormowanego położenia Cerkwi prawosławnej należy objaśnić te fakty, które w ostatnich dniach miały i mają w dalszym ciągu miejsce na Chełmszczyźnie. Mam na uwadze zapieczętowanie 39 cerkwi prawosławnych, rozebranie 33 cerkwi oraz domów modlitwy i inne smutne dla ludności prawosławnej zjawiska, jak kary za odprawianie nabożeństw prawosławnych itp., o których tak dokładnie mówiono już tak w Sejmie jak i z tej wysokiej trybuny.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#SMasłow">Wspominam o tych smutnych faktach tylko dlatego, ażeby wyjaśnić, że Cerkiew prawosławna w Polsce z braku prawnego unormowanego położenia rzeczywiście znajduje się w niebezpieczeństwie. Brak tego im dalej tym więcej powoduje zjawianie się masy rzeczy szkodliwych i niebezpiecznych tak dla ludności prawosławnej jak i dla Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#SMasłow">Przy obecnym położeniu Cerkwi prawosławnej każdą rzecz można zastosować na jej niekorzyść, z krzywdą dla niej. Do takich rzeczy odnosi się i omawiany układ w swoim § 6. Przy tej lub innej interpretacji tego układu, w tej lub innej interpretacji położenia różnych momentów praw Cerkwi prawosławnej układ ten można wykorzystać na większą lub mniejszą jej niekorzyść. Wobec tego z powodu braku unormowanego położenia Cerkwi prawosławnej, mimo wiary w dobrą intencję ustawodawcy, jestem zmuszony głosować przeciwko ugodzie. Muszę wyjaśnić jednak, jak to uczynił mój szanowny przedmówca, że oświadczenie moje nie jest protestem przeciwko polityce Stolicy Apostołskiej, lecz jest wyrazem naszego żalu z powodu nieunormowania położenia Cerkwi prawosławnej, czego zmianę my Ukraińcy ze swojej strony uważamy za najkonieczniejszą rzecz.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Petrażycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#SPetrażycki">Wysoka Izbo! Wysłuchaliśmy bardzo obszernych wywodów na temat poczucia wielkiej krzywdy, wielkiego cierpienia, które ma powstać w sercach prawosławnych z powodu treści omawianej ustawy.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#SPetrażycki">Doprawdy, pomimo najszczerszych chęci wnikliwego i obiektywnego ustosunkowania się do tego poglądu, muszę stwierdzić, że jest to światopogląd zupełnie dla mnie niezrozumiały. Bo przecież, Wysoka Izbo, co jest osnową tej ustawy, co jest jej podstawą główną i ostateczną treścią? Przecież nic innego, jak tylko wyrównanie krzywd, wyrównanie niesprawiedliwości, wyrównanie gwałtów, dokonanych przez rząd carski w stosunku do Kościoła katolickiego. Proszę Szanownych Panów zajrzeć do kart historii tych niesprawiedliwości, krzywd i gwałtów, a przekonają się Panowie, jak często i w jak jaskrawych formach miało miejsce inspirowanie przez najwyższych dostojników Kościoła prawosławnego.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#SPetrażycki">Ustawa ta po wtóre przecież nic nie zmienia w istniejącym stanie rzeczy, nie wprowadza absolutnie nic nowego. Kościoły i kaplice, które znajdują się w posiadaniu albo nawet choćby w użytkowaniu Kościoła prawosławnego, nie są przedmiotem tej ustawy i nie są zabierane z mocy tej ustawy na rzecz Kościoła katolickiego.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#SPetrażycki">I znowu apeluję do Szanownych Panów, ażeby zechcieli zajrzeć do stronnic historii i przekonać się, że jeśli chodzi o stosunek Kościoła katolickiego do prawosławnego, to agresywność była zawsze nie po stronie Kościoła katolickiego, a jedynie i wyłącznie po stronie Kościoła prawosławnego.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#SPetrażycki">Przypomnę jeden fakt z doby nieomal że ostatniej, przypomnę historię zawarcia konkordatu przez rząd jugosłowiański ze Stolicą Apostołską: duchowieństwo prawosławne wystąpiło z gwałtownymi atakami przeciwko projektowi konkordatu i wywołało wielkie zamieszki i wielkie wzburzenie w całym kraju, no i nie dopuściło do zawarcia konkordatu.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#SPetrażycki">Powtarzam, na przestrzeni dziejów Kościoła prawosławnego i Kościoła katolickiego zawsze i wszędzie Panowie stwierdzą agresywność po stronie Kościoła prawosławnego, ale nigdy po stronie Kościoła katolickiego.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#SPetrażycki">P. senator Łucki bardzo obszernie, z dużą łzą w oku mówił o rzekomych prześladowaniach Kościoła prawosławnego przez władze administracyjne. Nie są mi znane rzekome fakty, cytowane przez niego, przeto trudno mi odpowiadać na nie. Jestem pewien, że Rząd zbada konkretne zarzuty, postawione przez s. Łuckiego, i udzieli obszernych wyjaśnień na temat poszczególnych faktów poruszonych przez przedmówcę. Ale znana mi jest jedna cyfra statystyczna, stwierdzająca mianowicie, że ilość etatów parafij prawosławnych w ciągu ostatnich 15 lat nie zmniejszyła się, a znacznie zwiększyła się, a mianowicie z 1053 do 1500. Jakże wymowną jest ta cyfra. I jeśli zestawić treść przemówienia s. Łuckiego z tą cyfrą, to muszę wyciągnąć jeden jedyny logiczny wniosek, a mianowicie że s. Łucki został jednostronnie i źle poinformowany Muszę jak najkategoryczniej zaprotestować przeciwko tej części przemówienia s. Łuckiego, w której na jednej płaszczyźnie postawił sprawę zamykania i pieczętowania cerkwi prawosławnych ze sprawą palenia cerkwi prawosławnych. To są dwa zjawiska zupełnie odrębne prawnie i moralnie. Co innego zamykanie cerkwi, skoro ludność miejscowa przyjmuje wiarę katolicką, a co innego jest palenie cerkwi. To jest akt zbrodniczy. A z przemówienia p. senatora Łuckiego wynikało by — mówmy otwarcie — iż właściwie czyni się to z poduszczenia albo w każdym razie z błogosławieństwem naszej administracji. Przeciw takiemu stawianiu tej sprawy muszę najkategoryczniej zaprotestować.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#SPetrażycki">Naród polski ma głębokie uczucie religijne i ponieważ ma to uczucie religijne, ma głęboki szacunek dla wszelkich wierzeń religijnych. A administracja nasza nie jest niczym innym, jak tylko krwią z krwi i kością z kości naszej, i nie wyobrażam sobie, ażeby fakt taki mógł mieć miejsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#SRadziwiłł">Wysoka Izbo! W moim referacie oczywiście starałem się ograniczyć nie tylko do tematu niniejszej ustawy, starałem się już a priori pewne rzeczy z góry wyjaśnić, przewidując — a to na mocy dyskusji, która się odbywała w Sejmie — że i tu ewentualnie ta dyskusja w sposób najzupełniej nieodpowiedni może się rozwinąć. Niestety, nie potrafiłem uniknąć tego, że mówcy, którzy przemawiali tutaj przy sposobności rozpatrywania tej ustawy, mianowicie s. Łucki i s. Masłów, wykorzystali tę sposobność, żeby rozwinąć szeroką i daleko idącą dyskusję na tematy religijne, na tematy narodowościowe. Otóż ja, niestety, muszę sobie odmówić tego, żeby tym Panom z tego miejsca i w tej chwili odpowiedzieć i to bynajmniej nie dlatego, żeby mi brakowało argumentów polemicznych albo też dlatego, żeby mi były nieznane fakty, które zbijałyby wywody obydwóch Panów, ale po prostu dlatego, że jako sprawozdawca komisji czuję się skrępowany i ograniczony do przemawiania ściśle tylko do tego tematu, którym się w danej chwili mamy zajmować. Ale pewne uwagi jednak chciałbym uczynić.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#SRadziwiłł">P. senator Łucki wyraził się tutaj, że ustawa, przyjmująca ratyfikację umowy zawartej pomiędzy Rządem polskim a Stolicą Apostołską, przejmuje jego i całe społeczeństwo ukraińskie strasznym bólem. Otóż, proszę Panów, jeżeli zestawimy straszny ból, o którym mówił p. senator Łucki i który rzekomo z tytułu tej ustawy odczuwa całe społeczeństwo ukraińskie, z tym, o czym w tej ustawie jest mowa, to od razu przecież wynika niesłychana niewspółmierność...</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#komentarz">(S. Łucki: To nieporozumienie.)</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#SRadziwiłł">...i uczuć i wyrazów, których p. senator Łucki użył. Bo jakżeż można uwierzyć, aby całe społeczeństwo ukraińskie było ogarnięte strasznym bólem z tego tytułu, że Kościół katolicki na mocy tej ustawy otrzyma 2.500.000 zł w 4% obligacjach państwowych i że Rząd polski uznaje i umożliwia prawne ustalenie faktu, który przecież już od 18 lat egzystuje, że ten Kościół jest we władaniu faktycznym 9.000 ha. Otóż, proszę Panów.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#SRadziwiłł">Jeżeli zestawimy te proste fakty z tym tonem, który tu przez pp. senatorów Łuckiego i Masłowa był do tej dyskusji wprowadzony, to przecież od razu musi uderzyć wielka niewspółmierność.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#SRadziwiłł">Proszę Panów, p. senator Łucki apelował tu do Wysokiej Izby i mówił z tego miejsca on, członek polskiego Senatu, do swoich kolegów, zasiadających w tymże Senacie: „Wy, z Waszym Rządem”.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#SRadziwiłł">Proszę Panów, pomimo tego, że to nie należy właściwie do tematu tej ustawy, nie mogę nie zareagować, podkreślając to wyrażenie.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#komentarz">(Głos: To jest łapanie za słówka.)</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#SRadziwiłł">P. senator Masłów, którego wszyscy znamy i wszyscy znaliśmy jeszcze z czasów rosyjskich, wyraził się — zaborczy rząd rosyjski. To już jest jego rzecz, jak on się zapatrywał dawniej i dziś na rząd rosyjski, ale i to wyrażenie chciałbym podkreślić, bo to nadaje pewien ton w dzisiejszej naszej dyskusji.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#SRadziwiłł">P. senator Łucki mówił, że w Lubelszczyźnie ziemia została odebrana i oddana obcej narodowości. Mówić w województwie lubelskim o Polakach jako o obcej narodowości, to darujcie Panowie, ale to jest rzecz, która każdego Polaka musi w najwyższy sposób razić.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#SRadziwiłł">I p. senator Petrażycki poszedł na zupełnie fałszywą drogę, moim zdaniem, bo mówił o tej ustawie, że to jest tylko wyrównanie krzywd i gwałtów wyrządzonych przez rząd rosyjski Kościołowi katolickiemu. To nie jest również żadne wyrównanie krzywd i gwałtów. Nie chcę tu poruszać tematów historycznych wszystkim nam bardzo dobrze znanych, ale mówić, że to jest wyrównanie krzywd, to jest także przydawanie tej ustawie znaczenia, którego w istocie nie ma. Nie starajmy się więc rozszerzać tego tematu, ale wróćmy do bardzo prostej i skromnej treści tej ustawy, o której na wstępie mówiłem, że właściwie nic w istniejącym stanie rzeczy nie zmienia, ani piędzi ziemi, ani jednej kaplicy, ani jednego kościoła, który w danej chwili jest we władaniu danego wyznania, nikomu nie odbiera, a tylko z prawnego punktu widzenia reguluje pewien chaos, który na tych ziemiach istniał.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#SRadziwiłł">Wreszcie jeszcze jedna odpowiedź p. s. Łuckiemu. Mnie się zdaje, że p. senator ciągle mieszał najróżniejsze pojęcia, bo mówił o obrządku unickim w ten sposób, jak gdyby ten obrządek był czymś innym od Kościoła katolickiego. Tymczasem to jest ten sam Kościół katolicki jak i w obrządku łacińskim. A znów mówiąc o Kościele prawosławnym, który rzeczywiście jest zasadniczo czymś innym, używał wyrazów „obrządek prawosławny”. Otóż starajmy się jednak pewne określenia ścisłe stosować. Jest to układ pomiędzy Rządem Polskim a Stolicą Apostołską, reprezentującą Kościół katolicki wszystkich obrządków, a Kościół prawosławny w danym układzie w ogóle w grę nie wchodzi, bo jak już parokrotnie wspominałem, daną ustawą nic się temu Kościołowi nie zabiera. I dlatego powtarzam wniosek, o którym mówiłem na wstępie, i proszę Wysoką Izbę o wyrażenie swej zgody na uchwalenie niniejszego projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Zamykam rozprawę. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem wniosku komisji, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy o zmianie ustawy o finansowaniu niektórych inwestycyj z funduszów państwowych w okresie do 31 marca 1939 r. (druki senackie nr 425 i 432) — sprawozdawca senator Evert.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#S">Evert: Wysoka Izbo! W dniu 14 marca br. uchwaliliśmy ustawę o kredytach inwestycyjnych w sumie 65.080.000 zł. Obecnie Rząd przedstawia nam nowelę pod tytułem: Projekt ustawy o finansowaniu niektórych inwestycyj z funduszów państwowych, w sensie zwiększenia powyżej wspomnianej przeze mnie sumy o zł 2 miliony, tj. zamiast 65.080.000 zł — 67.080.000 zł. Z tych 2 milionów złotych 700.000 będzie użyte na zakończenie względnie kontynuowanie rozpoczętych regulacyj rzek niespławnych w 8 powiatach. Roboty te pozwolą zatrudnić jeszcze w bieżącym sezonie bezroboczą ludność bezrolną i małorolną tych powiał ów, a na dalszą metę podniosą dochodowość gospodarstw rolnych w tych powiatach. Pozostałe 1.300.000 zł jest przeznaczone na budownictwo wiejskie. Ustawa, o której wspomniałem wyżej, przewidywała na ten cel 5.000.000 zł. Kredyt ten nie pokrywa jednak potrzeb wsi, które wzrosły z przyczyny całkowitego prawie zahamowania budownictwa wiejskiego w okresie kryzysu, a dziś nie mogą być zaspokojone z bieżących wpływów gospodarstw rolnych. Toteż projekt ustawy, nad którą dziś debatujemy, podwyższa ten kredyt o 1.300.000 zł.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#S">W imieniu Komisji Budżetowej Senatu wnoszę: Wysoki Senat uchwalić raczy powyższy projekt ustawy w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, bez zmian.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem tej ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został przez Senat przyjęty.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 4 porządku obrad: Sprawozdanie Komisji Rolnej o projekcie ustawy o zabezpieczeniu podaży przedmiotów powszedniego użytku (druk sejmowy nr 866 i druk senacki nr 429) — sprawozdawca s. Kleszczyńki.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#SKleszczyński">Wysoka Izbo! Referując ustawę o zabezpieczeniu podaży przedmiotów powszedniego użytku, chcę zwrócić uwagę, iż ustawa ta wywołała wiele zastrzeżeń nie tylko w komisji, ale i w całym społeczeństwie. Ustawa ta daje ogromne uprawnienia Ministrowi Rolnictwa do regulowania cen, głęboką ingerencję w życie ekonomiczne. Otóż ta ustawa właściwie nie jest nową ustawą, jest ona zestawieniem ustaw poprzednich z r. 1920 i 1922 i rozporządzeń Pana Prezydenta z r. 1926 i 1928. Jest to pewne uporządkowanie poprzednio obowiązujących ustaw. Wprawdzie na komisji podnoszone były zarzuty, że ustawy z 1920 i 1922 r. były w wyjątkowym wypadku uchwalone, mianowicie były one potrzebne wtedy, kiedy brakowało pod względem aprowizacyjnym w Państwie Polskim mnóstwa artykułów, gdyż przy tym braku mogły powstać różne spekulacyjne ceny, które by szkodziły ludności, a w dzisiejszych warunkach taka ustawa nie miałaby racji bytu. Jednak ta ustawa obecnie ma pewne uzasadnienie, gdyż i obecnie mogą się zdarzyć wypadki jak np. w zeszłym roku, kiedy w niektórych połaciach kraju zabrakło zboża i paszy i kiedy w tych połaciach Rząd musiał ingerować nawet w sprawy rolnicze, ażeby zanadto ceny nie szły w górę. Również o ile chodzi o różne produkty nie rolnicze, w wielu wypadkach regulowanie cen jest konieczne. Dlatego ta ustawa ma swoje uzasadnienie i w normalnych czasach, a ma tym większe uzasadnienie wtedy, gdyby było niebezpieczeństwo wojny, czy, jak mówiłem, nieurodzaju.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#SKleszczyński">Wysoka Izbo! Jednak tu wyłania się oprócz lego inne zastrzeżenie. Mianowicie dajemy tą ustawą Ministerstwu Rolnictwa wielkie uprawnienia w postaci rozporządzeń, które wyda do tej ustawy, gdyż ustawa ta jest ustawą ramową. Wiemy o tym, że niejednokrotnie już w tej Wysokiej Izbie i na posiedzeniu koła senackiego było brane pod uwagę, że ustawy co innego mówią, a rozporządzenia wykonawcze później są zupełnie inne. Tym bardziej w tej ustawie, która daje wielkie uprawnienia p. Ministrowi Rolnictwa, mogłyby takie rozporządzenia zaszkodzić; szczególniej w ostatnich czasach mamy przykład bardzo znamienny, mianowicie rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych do ustawy budowlanej, nie tylko rozporządzenie, ale różne okólniki, które doprowadziły tę ustawę do zupełnego absurdu, stały się tak wielkim ciężarem dla ludności, że ogólne jest oburzenie na to rozporządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych, jak i co do jego działalności w tym kierunku w całym kraju.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#SKleszczyński">Dlatego na komisji podniosły się pod tym względem zastrzeżenia, czy można Ministrowi Rolnictwa — pomijając naturalnie obecnego p. Ministra Rolnictwa — czy można Rządowi dawać tak wielkie pełnomocnictwa ustawowe taką ramową ustawą, gdyż przez rozporządzenia można zupełnie sfałszować ustawę i nadać jej taki tryb, który będzie szkodliwy dla całego społeczeństwa. Chodzi o to, ażeby nasza administracja i biurokracja nie przesadzały w stosunku do ludności swej ingerencji nieraz do najżywotniejszych życiowych spraw. Mamy teraz takie wypadki, że np. w powiecie miechowskim rada powiatowa musiała uchwalić 12 tysięcy zł na to, żeby rozporządzenie p. Ministra Spraw Wewnętrznych w jakiś sposób złagodzić, bo zburzyło się tam około 70 domów i nie wiem jakie różne nadużycia władze popełniły; bo nie tylko szkodliwe są te rozporządzenia, które kwitną u góry, ale jeżeli one dojdą do dołu, to mamy obrazek tego, do czego mógłby totalizm u nas doprowadzić. Bylibyśmy świadkami tego, co się dzieje u różnych sąsiadów naszych, gdzie ludność wre później przeciwko tej władzy totalnej. Te rozporządzenia, które mieliśmy, doprowadziły do tego, że mamy takie obrazki pewnego totalizmu u nas w Państwie, wbrew ustawom, które obowiązują obecnie.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Barański.)</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#SKleszczyński">Wysoka Izbo! O ile chodzi o poprawki, które wprowadził Sejm i Senat, szły one pod wpływem tej działalności Rządu w tym kierunku, żeby ograniczyć ingerencję administracji w tych sprawach. Przerzucono dużo tych spraw na samorząd gospodarczy, tak że opinia w sprawie cen została oddana samorządom gospodarczym, do których ludność ma ufność. O ile przejdę do szczegółowego zreferowania poprawek, które zostały w Senacie powzięte, to również te drobne poprawki w trzech artykułach, których nie będę po kolei wymieniał, szły tylko w tym kierunku, aby dać samorządowi rolniczemu i innym samorządom możność ingerencji w sprawy cen w ten sposób, aby administracja, która będzie wykonywać tę ustawę, musiała się zwracać do tych samorządów o opinię wiążącą. Dlatego też tu zostały podkreślone w poszczególnych punktach poprawek komisji senackiej te wiążące dla administracji postanowienia o zwracaniu się o opinię do samorządu gospodarczego. W tym kierunku szły te poprawki.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#SKleszczyński">Wobec powyższego, zwracam się do Wysokiego Senatu o przyjęcie ustawy w brzmieniu sejmowym z poprawkami komisji senackiej.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WicemarszałekBarański">Przystępujemy do dyskusji.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Bniński.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#SBniński">Wysoki Senacie! Rządowe projekty pierwszych ustaw aprowizacyjnych, które obecnie ostatecznie dyskutujemy, wyposażyć mają Rząd, przede wszystkim Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych, w ogólne ramowe uprawnienia, niezwykle głęboko sięgające w procesy produkcji i wymiany. Umożliwić one mają obecnie w czasie pokoju jak i przede wszystkim na wypadek wojny prowadzenie takiej polityki aprowizacyjnej, które, by mogła zapewnić dostateczne środki spożywcze.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#SBniński">Wydaje mi się, że powiązanie obecnego stanu rzeczy w dziedzinie produkcji rolnej jak i dotychczasowego kierunku polityki rolnej z nowymi celami, które powinny być osiągnięte z punktu widzenia obronności kraju, nie będzie należało do rzeczy łatwych. Trudność polega zaś na tym, że w kraju naszym nie mieliśmy dotychczas nastawienia i polityki ściśle produkcyjnej. Istniał prymat polityki prokonsumenckiej, do dziś dnia polityka rolna daje pierwszeństwo postulatom socjalnym i nastawiona jest wyłącznie niemal w kierunku wykonania programu przebudowy agrarnej, która w każdych warunkach nie tylko pochłaniać musi olbrzymie środki finansowe, ale i prowadzić, choćby w okresie przejściowym, do spadku produkcji. Przejście zaś z tego kierunku do polityki podnoszenia produkcji, liczącej się przede wszystkim z potrzebami aprowizacyjnymi i obronnością kraju, w praktyce spowodować musi nie tylko uchwalenie odpowiednich przepisów ustawowych, ale i gruntowną zmianę dotychczasowego kierunku polityki rolnej, zmianę całego klimatu i warunków, w jakich pracować musi rolnik polski.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#SBniński">Jeśli uprawnienia ustawowe, które dzisiaj ostatecznie uchwalimy, będą wykonywane przez ludzi rozumiejących rzeczywiście potrzebę prymatu polityki ściśle produkcyjnej, będą niewątpliwie zbliżać nas do założonego celu. W ręku zaś ludzi niewłaściwych, to jest hołdujących innym zasadom, staną się tylko narzędziem dalszego rozdziału, rozdzwięku i utrapienia wśród producentów. Dlatego niemniej ważnym od tego, jakie konkretne przedmiotowo uprawnienia uchwalimy, bodaj ważniejszym z uwagi na ramowość tych przepisów jest to, kto je będzie wykonywał, w szczególności zaś czy ci, którzy z olbrzymim nakładem wysiłków własnych i Skarbu Państwa rozwinęli wybitną działalność w kierunku niwelowania rolnictwa ku dołowi, potrafią obecnie zmienić swe nastawienie na tyle, aby dać rzeczywiście pierwszeństwo celom produkcyjnym.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#SBniński">Pod tym względem ja osobiście i wielu moich kolegów w tej Izbie zasiadających, nie mówiąc już o szerokich rzeszach rolników, posiadamy bardzo poważne wątpliwości. Po prostu nie wierzymy i nie znajdujemy żadnej gwarancji w dotychczasowej działalności Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, że rebus sic stantibus potrafi polityce aprowizacyjnej nakreślić odpowiedni kierunek i stworzyć dla rolnictwa polskiego takie warunki, w których osiągnięcie wydatnego podniesienia i rozwoju produkcji rolnej byłoby możliwe. Nie wierzymy bowiem, aby wyrzekło się ono dotychczasowego eksperymentowania, swych klasowo-socjalnych uprzedzeń i nastawień, które przy każdej sposobności podkreśla i w praktyce stosuje. Ślady zaś dogmatyki ministerialnej znaleźć można nawet w tych aprowizacyjnych projektach, które dzisiaj dyskutujemy. Niemożliwą przy tym rzeczą wydaje się nam, aby nowemu kierunkowi polityki miał hołdować tylko specjalnie dla spraw aprowizacyjnych utworzony podsekretariat stanu, zaś prace wszystkich innych dykasteryj Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych miałyby biegnąć dotychczasowym trybem.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#SBniński">Spraw aprowizacyjnych nie można i nie uda się zamknąć w wyodrębnionym podsekretariacie. Wiążą się cne ze wszystkimi dziedzinami rolnictwa i bez reszty łączyć muszą z całością prac Ministerstwa. W przeciwnym razie nie można oczekiwać pozytywnych rezultatów, co najwyżej będziemy świadkami walki o to, który z tych kierunków okaże się silniejszy i weźmie górę. Ale na tego rodzaju walkę nie pora.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#SBniński">Nie ulega wątpliwości, że zbliżyć się do osiągnięcia celów polityki aprowizacyjnej na wypadek wojny będziemy mogli tylko przez odpowiednie przystosowanie i wzmożenie produkcji w okresie pokoju. Doświadczenia nasze własne i innych państw ponad wszelką wątpliwość stwierdzają, że w okresie wojny nastąpi poważny spadek produkcji przy równoczesnym zwiększeniu zapotrzebowania. Ponieważ zaś tworzenie olbrzymich zapasów aprowizacyjnych w magazynach jest rzeczą niemożliwą, pozostaje jedyna jasna i prosta droga — podniesienia produkcji w okresie pokoju i utworzenia łatwo uchwytnych rezerw w postaci eksportu w tej wysokości, aby zabezpieczał nasze potrzeby aprowizacyjne.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#SBniński">Polska i rolnictwo polskie możliwości takie posiadają w dużo większym stopniu niż każde inne państwo, choćby dlatego, że wydajność nasza z hektara jest nie tylko niewyśrubowana, ale nawet niesłychanie niska. Wystarczy więc rolnictwu zapewnić warunki opłacalności jego produkcji, a samoczynnie będziemy mogli uzyskać potrzebne nadwyżki i rezerwy.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#SBniński">Ale właśnie rzecz w tym, że rolnicy nawet obecnie, kiedy słusznie podniesiony został problem aprowizacji z punktu widzenia potrzeb obronności kraju, kiedy uchwalamy socjalne w tym kierunku ustawy, bynajmniej nie są przekonani o tym, że Rząd wszystko uczyni w tym kierunku, aby rolnictwu zapewnić opłacalność jego produkcji. Jesteśmy bezpośrednio przed okresem nowych żniw i sytuacja na rynkach światowych wyraźnie sygnalizuje niebezpieczeństwo powrotu cen do poziomu z najgorszego roku kryzysu. Organizacje rolnicze raz po raz występuje ze sprecyzowanymi postulatami domagając się powzięcia natychmiastowych środków zaradczych, które by w porę sparaliżować mogły niebezpieczeństwo poważnego spadku cen. Rząd dopiero wczoraj, jak z gazet rannych dzisiejszych się dowiaduję, powziął uchwały, mające rzekomo zabezpieczyć gospodarczo uzasadniony poziom cen artykułów rolniczych. Nie znam bliżej tych zarządzeń Rządu, ale stwierdzić muszę, że tak ważna decyzja przychodzi stosunkowo późno, a poza tym, że tylko takie zarządzenia, tylko taki program będzie mógł być przez rolników uznany za wystarczający, który da rolnikowi uzasadnioną nadzieję, iż obecny poziom cen nie ulegnie załamaniu. Rząd musi oświadczyć, czy zdecydowany jest bronić wszelkimi środkami obecnych cen, które rolnictwu pozwalają zaledwie na prowadzenie warsztatów, opłatę podatków, procentów od długów, pewne drobne najkonieczniejsze inwestycje i na nic więcej.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#SBniński">Tylko w tych warunkach mówić można o podniesieniu produkcji i o wykonywaniu programu aprowizacyjnego.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#SBniński">Uważałem za konieczny obowiązek przed głosowaniem przedłożonych projektów aprowizacyjnych podkreślić moje wątpliwości i zastrzeżenia tym bardziej, że i ja i moi koledzy polityczni decydujemy się głosować za tymi projektami. Czynimy zaś to tylko dlatego, że mają one ścisły związek ze sprawą obronności kraju, co dla nas przesądza sprawę.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WicemarszałekBarański">Do głosu nikt więcej nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Do projektu ustawy mamy zmiany zaproponowane przez Komisję Rolną, zamieszczone w druku nr 429. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, poddam je pod głosowanie łącznie. Sprzeciwu nie słyszę, poddaję zmiany te pod głosowanie. Kto jest za przyjęciem tych zmian, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Senat zmiany przyjął.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#WicemarszałekBarański">Poddaję pod głosowanie cały projekt ustawy wraz z przyjętymi zmianami. Kto jest za przyjęciem projektu ustawy z uchwalonymi zmianami, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że projekt ustawy został uchwalony.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#WicemarszałekBarański">Przystępujemy do punktu 5 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Rolnej o projekcie ustawy o zmianie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej o regulowaniu gospodarki cukrowej i buraczanej (druki senackie nr 423 i 430).</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma sprawozdawca s. Rydel.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#SRydel">Wysoka Izbo! Zagadnienia gospodarki cukrowej, tego produktu przemysłu, związanego ściśle z rolnictwem i mającego duże znaczenie dla życia gospodarczego Polski, prawnie po raz pierwszy zostały ujęte ustawą z dnia 22 lipca 1925 r. o uregulowaniu obrotu cukrem na obszarze Rzeczypospolitej. Ze względu na panujący wówczas chaos w obrocie cukrem, brak porozumienia między cukrowniami w sprawie sprzedaży cukru wewnątrz kraju i na rynkach zagranicznych, ustawa ta wprowadziła porządek w produkcji i handlu cukrem, wprowadzając dla poszczególnych cukrowni kontyngenty cukru: zasadniczy na rynek wewnętrzny i zapasowy. Jednocześnie ustawa zabezpieczyła interesy konsumenta, dając Rządowi możność regulowania ceny cukru wypuszczonego na rynek wewnętrzny.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#SRydel">Spadek krajowego spożycia cukru z powodu kryzysu z jednej strony oraz katastrofalny spadek cen cukru na rynkach światowych z powodu. nadprodukcji cukru trzcinowego z drugiej strony spowodował, że i polski przemysł cukrowniczy przystąpił do międzynarodowego porozumienia, zawartego w dniu 9 maja 1931 r. w Brukseli. Podstawy lego układu było zobowiązuje się do ograniczenia wytwórczości i wywozu cukru przez kraje eksportujące oraz do usunięcia nadmiernych stocków w ciągu najbliższego czasokresu.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#SRydel">Konsekwencją przystąpienia naszego przemysłu cukrowniczego do tego układu była ustawa z dnia 5 listopada 1931 r., wprowadzająca również i kontyngent cukru eksportowego dla poszczególnych cukrowni w stosunku do ogólnej wysokości, przewidzianej dla polskiego eksportu w układzie brukselskim.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#SRydel">Ustawy te zostały znowelizowane dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 3 grudnia 1935 r. o regulowaniu gospodarki cukrowej i buraczanej. Dekret ten jest ustawą ramową, porucza wydanie odpowiednich zarządzeń Ministrowi Skarbu w porozumieniu z Ministrami: Rolnictwa i Reform Rolnych oraz Przemysłu i Handlu, poza tym wnosi pewne novum w dotychczasowym prawodawstwie cukrowym, zajmując się nie tylko samą gospodarką cukrową, ale również gospodarką surowca, tj. buraka cukrowego, wprowadzając między innymi jako warunek przydzielenia cukrowni kontyngentu cukru wewnętrznego, zakontraktowanie odpowiedniej ilości buraków, obowiązek kontraktowania pewnej części buraków u określonej kategorii plantatorów oraz zawierania umów zbiorowych pomiędzy cukrowniami a związkami plantatorów.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#SRydel">Obecny projekt ustawy c zmianie dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej o regulowaniu gospodarki cukrowej i buraczanej, który w imieniu Komisji Rolnej mam zaszczyt Wysokiej Izbie referować, Rząd wniósł w związku z dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 lutego 1938 r. przekazującym sprawy aprowizacyjne Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych. Nowelizacja ta poza przesunięciami kompetencyjnymi — uprawnienia bowiem dotychczasowe Ministra Skarbu przechodzą na Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych — zawiera i zmiany rzeczowe, nakłada obowiązek na cukrownie tworzenia całego zapasu bezpieczeństwa poza dotychczas obowiązującym zapasem cukru, przeznaczonym w razie wzrostu spożycia na rynek wewnętrzny, jak również poza obowiązującym już kontraktowaniem pewnej części buraków u określonych kategoryj plantatorów zamierza wprowadzić i obowiązek kontraktowania buraków na określonych terenach, w końcu projektuje, aby zawiadomienia cukrowni o zakontraktowaniu buraków były poświadczane przez władze administracji ogólnej oraz aby Minister Rolnictwa i Reform Rolnych miał prawo do zmiany terminów dla nadsyłania powyżej wymienionych zawiadomień.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#SRydel">Sejm na posiedzeniu w dniu 6 bm. ustawę tę uchwalił ze zmianami, przytoczonymi w druku sejmowym nr 865.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#SRydel">Komisja Rolna Senatu na posiedzeniach w dniu 5 i 6 lipca do projektu ustawy w brzmieniu uchwalonym przez Sejm wprowadziła następujące poprawki:</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#SRydel">W art. 1 w pkt. 8) w nowym brzmieniu art. 17 w ust. (5) skreśla się wyrazy: „jak również może zakazywać poszczególnym cukrowniom kontraktowania buraków cukrowych na określonych terenach plantacyjnych, a to celem zapobiegania pewnym przypadkom krzyżowania się plantacyj poszczególnych cukrowni”.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#SRydel">Przez skreślenie tego zdania odbiera się Ministrowi prawo zakazywania cukrowniom kontraktowania buraków na określonych terenach, a to celem uniknięcia nowych krzyżowań plantacyj. Zdarzało się bowiem i zdarzyć się w przyszłości może, że plantacja położona w pobliżu cukrowni A odstawia buraki do cukrowni B dalej położonej. Na pozór dziwne te zjawiska są w większości wypadków gospodarczo uzasadnione szeregiem czynników, jak posiadaniem przez plantatora udziałów względnie akcyj cukrowni, warunkami komunikacyjnymi itp., które to czynniki odgrywają, jak również i w przyszłości odgrywać mogą większą rolę niż sama odległość. Większość komisji zdawała sobie z tego sprawę, że pozostawienie Ministrowi prawa zakazywania poszczególnym cukrowniom kontraktowania buraków cukrowych na określonych terenach plantacyjnych doprowadzić by mogło do mniej lub więcej szablonowo nakreślonych granic rejonów plantacyjnych, co by w większości wypadków raczej ujemnie odczuwał rolnik-plantator.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#SRydel">Podczas dyskusji zostało ze strony przedstawiciela Rządu zaproponowane uzupełnienie tegoż punktu przez wstawienie następujących słów: „z tym jednak, że przy wprowadzaniu zakazów, o których mowa powyżej, będą uwzględniane interesy rolnictwa tych terenów, na które zakaz będzie się rozciągał”. Komisja w większości do projektowanego uzupełnienia ustosunkowała się negatywnie. Poprawka ta została zgłoszona przez s. Olewińskiego jako wniosek mniejszości.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#SRydel">Prócz tej zmiany merytorycznej komisja w punkcie 9 w nowym brzmieniu art. 19 uchwaliła w ust. (5) punkt c) zmianę natury stylistycznej, wstawiając zamiast „kontyngentu i zapasu” słowa te w liczbie mnogiej „kontyngentów i zapasów”.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#SRydel">W końcu, po uzgodnieniu z Ministerstwem Sprawiedliwości zostały przyjęte poprawki proceduralne do tegoż art. 19, a mianowicie: ust. (6) otrzymuje brzmienie następujące: „Kto narusza inne przepisy o regulowaniu gospodarki cukrowej i buraczanej — podlega karze grzywny do 3.000 zł”; ust. (7) otrzymuje brzmienie następujące: „Orzecznictwo w sprawach o przestępstwa, określone w ust. (1) do (5), należy do właściwości sądów grodzkich, w sprawach zaś o przestępstwa, określone w ust. (6), do władz administracji ogólnej”; ustęp 8 ulega skreśleniu.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#SRydel">W imieniu Komisji Rolnej proszę Wysoką Izbę o uchwalenie projektu ustawy w brzmieniu sejmowym ze zmianami przyjętymi przez komisję Senatu.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Olewiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#SOlewiński">Przemawiam za utrzymaniem punktu 8 w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, z dodatkiem, zaproponowanym przez przedstawiciela Rządu.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#SOlewiński">Dotychczasowy stan zezwalał cukrowniom na kontraktowanie buraków na terenie całej Polski. W miarę powstawania i rozwoju zrzeszeń plantatorskich, które obejmowały swoimi wpływami przeważnie rolników, zamieszkałych w najbliższym sąsiedztwie cukrowni, cukrownie zostały zmuszone wykonywać wobec tych plantatorów ściśle warunki umowy ramowej.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#SOlewiński">Niektóre cukrownie rozpoczęły poszukiwania buraków na dalszych terenach, dając z reguły znacznie niższą zapłatę za te buraki, niż przewiduje umowa zbiorowa. Wobec tego, że plantatorzy z tych dalszych terenów przeważnie nie należą do organizacji plantatorskich, skontrolowanie warunków, jakie oni otrzymują, oraz ilości buraków, jakie kontraktują, staje się niemożliwym, a tym samym cukrownie, mając zapewniony w ten sposób surowiec, nie kontraktują buraków u plantatorów z rdzennego rejonu. Jasnym jest, że rolnictwo ponosi przy tym straty, albowiem plantatorzy z dalszych miejscowości nic otrzymują z cukrowni wysłodków, melasy oraz ponoszą wyższe koszta za przewóz buraków. Prócz tego, penetracja kilku cukrowni w jednym rejonie powoduje powstanie szkodliwego zjawiska t. zw. krzyżowania się plantacyj. Od kilku lat Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych dąży do zlikwidowania tego zjawiska, przeznaczając ze swej puli dyspozycyjnej specjalne kontyngenty, które normalnie powinny iść na nowe tereny plantacyjne i nowe cukrownie.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#SOlewiński">Z punktu widzenia obrony kraju sprawa dalekich, nie mających dostatecznego uzasadnienia gospodarczego, przewozów buraka cukrowego również posiada znaczenie ujemne.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#SOlewiński">Zakaz kontraktowania przez poszczególne cukrownie buraków cukrowych na określonych terenach został ujęty w uchwale sejmowej w formę nie nakazu, lecz uprawnienia. Z uprawnienia tego Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych nie zamierza korzystać w szerokim zakresie, tym bardziej że zakaz, o którym mowa, ma dotyczyć tylko nowych przypadków krzyżowanie się przewozów buraczanych. Zresztą, w myśl tego, co oświadczył na posiedzeniu Komisji Rolnej w Senacie p. Minister Rolnictwa, w razie ewentualnego wydawania zakazów, o których mowa, będą musiały być jednocześnie uwzględnione interesy rolnicze danego terenu, objętego zakazem, ponadto zaś będą musiały być uwzględnione interesy danej cukrowni, która może np. mieć na terenie, objętym zakazem, plantatorów udziałowców lub akcjonariuszów, z którymi posiada głębszy stosunek umowny aniżeli z innymi rolnikami. Że istotnie przepis, o którym mowa, jest potrzebny, świadczy fakt, że do Rządu już obecnie zwróciły się dwie cukrownie o rozgraniczenie zasięgu ich plantacyj na spornym terenie. Bez odpowiednich podstaw prawnych Rząd nie będzie mógł rozstrzygnąć powyższego sporu.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#SOlewiński">Z uwagi na przytoczone powyżej względy wnoszę o utrzymanie tekstu, uchwalonego przez Sejm, dodając do niego uzupełnienie zgłoszone przez przedstawiciela Rządu.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma Minister Rolnictwa i Reform Rolnych p. Poniatowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wysoki Senacie! Skreślenie omawianego ustępu z proponowanej ustawy utrudniło doprowadzenie do końca uregulowania terenowego zasięgu plantacji. Pozostawienie zaś poprzedniego tekstu umożliwia Rządowi zakończenie pracy celowej i gospodarczo słusznej. Praca ta jest w poważnej części wykonana, lecz natrafiła ona na poważne trudności.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Poprzednio postępować trzeba było w sposób następujący: gdy plantacje poszczególnych cukrowni były między sobą mocno skrzyżowane, wówczas cukrownia, która przejmowała plantacje leżące w pobliżu siebie, pozbawiała się niejako swobodnego zasięgu. Toteż w zamian za to otrzymywała od Rządu dodatkowy kontyngent z tzw. puli dyspozycyjnej. Wyczerpywanie tej puli dla porządkowania zasięgu terenowego cukrowni jest niepożądane. Pula dyspozycyjna — jak Panom Senatorom wiadomo — jest przeznaczona na uregulowanie innych trudności w zakresie układu stosunków pomiędzy cukrowniami i plantatorami.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Rząd sięga przeto po zakwestionowany przepis dlatego, aby mógł mieć uprawnienia do prostego wskazywania z góry, że na pewnych terenach nie mogą powstać nowe skrzyżowania plantacyj.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Argumentem drugim, posiadającym niewątpliwie swoją wagę, jest to, że przecież każda cukrownia zabiega o jak najkorzystniejszy dla siebie koszt przewozu buraków. Gdy trzy cukrownie są uszeregowane na prostej linii, to okazuje się niejednokrotnie, że np. trzecia ma umieszczoną pewną liczbę plantacyj pod pierwszą. Ukształtowanie zasięgu plantacyjnego w sposób gospodarczo słuszny zapewni możność pozbycia się pewnej części kosztów transportu buraków, co będzie korzystne dla całego naszego gospodarstwa społecznego i dla plantatorów w szczególności.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychpPoniatowski">Wreszcie pragnąłbym wskazać, że stosowanie tego przepisu musiałoby być oczywiście ograniczone do takich przypadków, gdy nie będzie powodowało to pozbawienia plantatorów względnie cukrowni jakichś szczególnych korzyści. Niepodobna np. zakazywać akcjonariuszowi czy udziałowcowi cukrowni plantowania buraków dla swoich cukrowni, choćby jego plantacje leżały od tej cukrowni dość daleko. Niepodobna również przerywać pewnych stałych i szczególnych związków, które zachodzą między cukrownią a plantatorami, gdy zachodzą one w niewielkiej ilości przypadków. Toteż sformułowanie, jakie zawiera tekst propozycji Rządu, łącznie z dodatkiem, zaproponowanym przez p. Wiceministra Kowalskiego na komisji Senatu, gwarantuje, że Rząd stosować będzie ten zakaz w przypadkach gospodarczo uzasadnionych. Proszę przeto Senat o nieskreślanie tego ustępu i pozostawienie Rządowi narzędzia pracy, które pozwoli łatwiej dokończyć rozpoczęte już porządkowanie rozmieszczenia plantacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Kleszczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#SKleszczyński">Wysoka Izbo! Poprawka w sprawie rejonizowania plantacyj cukrowych została przyjęta przez komisję z tego powodu, iż rolnicy mają do czynienia z kartelem cukrowniczym. Cukrownie są skartelizowane, rolnicy nie. Wprawdzie jest argument, że rolnicy mają pewną ramową umowę z cukrowniami, której nie można zmienić i która te rzeczy reguluje. Otóż tak nie jest. Są różne uboczne jeszcze sprawy, gdzie w walce rolnika z cukrownią mogą być tylko wtedy skutecznie wzięte w obronę interesy rolnictwa, gdy rolnik może plantować dla której cukrowni chce, a nie, żeby robić cyrklem kółko i wyznaczać, że rolnik ma buraki dostarczać do tej cukrowni, a nie do innej.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#SKleszczyński">Pan Minister wspomniał, że regulacja plantacyj kosztuje pewien kontyngent, który Rząd musi dać cukrowniom, żeby zgodziły się zmienić rejony swoich plantacyj. Otóż moim zdaniem, Rząd nie potrzebuje dawać kontyngentów. To, że są pewne zazębienia między cukrowniami, to sami rolnicy płacąc za dostawę buraków do cukrowni biorą na swoje konto. Więc jeżeli dla rolnika jest niewygodnie dostarczać buraki do danej cukrowni, to przenosi się z dostawą do innej i nie potrzeba tego przymusem robić. W ogóle wszelka ingerencja w sprawy z cukrowniami nie jest potrzebna.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#SKleszczyński">Dlatego komisja, stojąc na tym stanowisku, wprowadziła w proponowanej poprawce pewną dowolność plantacyj, biorąc pod uwagę możliwość plantowania buraków dla tej cukrowni, dla której rolnik chce. To jest jedyna możliwość obrony rolnika wobec kartelu cukrowniczego.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#SKleszczyński">Dlatego komisja prosi, ażeby Wysoki Senat uchwalił poprawki, wniesione przez komisje.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#komentarz">(Minister Rolnictwa i Reform Rolnych p. Poniatowski: Artykuł daje uprawnienia w stosunku do cukrowni, a nie w stosunku do plantatorów.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WicemarszałekBarański">Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#WicemarszałekBarański">Do art. 1 pkt 8 jest wniosek komisji, żeby w nowym brzmieniu art. 17 ust. (5) dekretu skreślić wyrazy: „jak również może zakazywać poszczególnym cukrowniom kontraktowania buraków cukrowych na określonych terenach plantacyjnych, a to celem zapobiegania nowym przypadkom krzyżowania się plantacyj poszczególnych cukrowni”, oraz wniosek s. Olewińskiego o dodanie w tymże ustępie nowego zdania.</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#WicemarszałekBarański">Wniosek komisji jest dalej idący, poddaję go wpierw pod głosowanie. Kto jest za wnioskiem komisji, zechce wstać. Proszę Panów Sekretarzy o przeliczenie głosów.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#komentarz">(Po przeliczeniu.)</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#WicemarszałekBarański">Kto jest przeciw wnioskowi komisji?</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#komentarz">(Po przeliczeniu.)</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#WicemarszałekBarański">Za wnioskiem komisji stała większość. Wniosek przeszedł.</u>
<u xml:id="u-30.7" who="#WicemarszałekBarański">Wobec uchwalenia wniosku komisji wniosek s. Olewińskiego przestaje być aktualnym.</u>
<u xml:id="u-30.8" who="#WicemarszałekBarański">Pozostałe zmiany, proponowane przez komisję, w braku sprzeciwu poddam pod głosowanie łącznie. Sprzeciwu nie słyszę. Kto jest za wszystkimi wnioskami komisji, proszę o powstanie. Stoi większość. Wnioski komisji zostały uchwalone.</u>
<u xml:id="u-30.9" who="#WicemarszałekBarański">Kto jest za przyjęciem całego projektu wraz z uchwalonymi zmianami, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został uchwalony.</u>
<u xml:id="u-30.10" who="#WicemarszałekBarański">Przystępujemy do punktu 6 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Rolnej o projekcie ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie uregulowania obrotu zwierzętami gospodarskimi i drobiem oraz obrotu hurtowego mięsem (druki senackie nr 424 i 431).</u>
<u xml:id="u-30.11" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma sprawozdawca s. Wierzbicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#SWierzbicki">Wysoka Izbo! Ustawa, którą mam zaszczyt referować, jest raczej nowelą do już istniejącego rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r. W związku z dekretem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 22 lutego 1938 r. w sprawie aprowizacji i przekazania kontroli obrotu zwierzętami gospodarskimi Ministerstwu Rolnictwa i Reform Rolnych nasunęła się konieczność przesunięcia szeregu uprawnień, które dotychczas były w ręku Ministerstwa Przemysłu i Handlu, na rzecz Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#SWierzbicki">Projekt noweli idzie w kierunku dania Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych kompetencyj do wydawania zarządzeń, obowiązujących we wszystkich województwach lub też tylko w poszczególnych, w kierunku ograniczenia obrotu zwierzętami gospodarskimi, który może się odbywać w zasadzie tylko na targowiskach lub spędach. Jest to duże ukrócenie tzw. handlu domokrążnego.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#SWierzbicki">W drugim punkcie nowela wprowadza pewne nowe formy sprzedaży komisowej przez wprowadzenie obowiązkowe t. zw. komisantów koncesjonowanych. Mogą to być zarówno osoby fizyczne jak prawne. Nowość ta ma na celu ukrócenie nadmiernego łańcucha pośredników, jacy się znajdują między producentem i konsumentem. To są istotne zmiany wprowadzone przez nowelę.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#SWierzbicki">Poza tym szereg artykułów ustala sposób powoływania komisantów koncesjonowanych i inne zmiany, które są wyrazem potrzeb, jakie się wyłoniły w trakcie stosowania przepisów dotychczasowej ustawy, a które mają na celu uporządkowanie stosunków panujących w obrocie zwierzętami gospodarskimi, drobiem oraz mięsem.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#SWierzbicki">Muszę zaznaczyć, że ustawa ta wprowadza w poszczególnych wypadkach konieczność zasięgania przez Ministerstwo opinii samorządu gospodarczego, co w różnych warunkach jest bezwzględnie potrzebne i korzystne.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#SWierzbicki">Zmiany, wprowadzone w ustawie, dotyczą w stosunku do uchwały sejmowej drobnych poprawek, przestawień, przeredagowania niektórych punktów, nie zmieniają jednak treści.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#SWierzbicki">W art. 1 w ust. (1) została przez wprowadzenie słów „w zasadzie tylko” do pewnego stopnia złagodzona sama forma ustawy.</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#SWierzbicki">Jest tylko jedna istotna zmiana w punkcie 2) ustępu (4) art. 1, gdzie mowa jest o możliwości wydawania zarządzeń w sprawie całkowitego oddania handlu w ręce tylko producenta i upoważnionego komisanta. W tym miejscu komisja przyszła do przekonania, że te uprawnienia należy raczej przelać na Radę Ministrów, która na wniosek Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych po zasięgnięciu przez niego opinii odnośnych samorządów takie zarządzenie wprowadzi.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#SWierzbicki">Następnie w punkcie 3) art. 10 jest ostatnie zdanie, które jakby do pewnego stopnia osłabia znaczenie całego artykułu. Zdanie to od słów: „Jeżeli obowiązek taki zostanie wprowadzony” komisja proponuje skreślić.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#SWierzbicki">Wobec powyższego proszę Wysoką Izbę o przyjęcie całej noweli łącznie z poprawkami, zaproponowanymi przez komisję Senatu, w brzmieniu sejmowym.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Leszczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#SLeszczyński">Wysoki Senacie! Jeżeli zapisałem się do głosu, to nie dla analizowania poszczególnych artykułów i ustępów tego projektu ustawy, bo uczynił to p. sprawozdawca, było to uczynione zresztą i na komisji, ale zapisałem się do głosu dlatego, ażeby zwrócić uwagę Wysokiej Izby na pewną swoistą właściwość tej ustawy uwypuklającą się bardzo wyraźnie.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#SLeszczyński">Sejm do tej ustawy wprowadził pewne zmiany dotyczące zasięgania opinii samorządu gospodarczego odnośnie całego cyklu, szeregu rozporządzeń wydawanych przez resort Ministerstwa Rolnictwa. Różnica z pierwszą ustawą, którąśmy się zajmowali, jest ta, że o ile w pierwszej ustawie, jak to zaznaczył sprawozdawca s. Kleszczyński, opinia samorządu gospodarczego jest poniekąd wiążąca, to w tej opinia ta jest tylko fakultatywna i bynajmniej na zmianę względnie nadanie innego obrotu rozporządzeniu ministerialnemu wpływać nie może. Otóż, jak powiedziałem, ustawa ta nie powinna się nazywać ustawą, ale powinna się nazywać pełnomocnictwem dla p. Ministra Rolnictwa do wydawania szeregu rozporządzeń. Nie ma bowiem ani jednego artykułu w tej ustawie, który by jako tako stanowił pewną całość. Wszystko odnosi się do rozporządzenia ministerialnego. Rozumiem doskonale, że w pewnych warunkach ustawy muszą być uzupełniane rozporządzeniami. Ale to, co się dzieje u nas w Polsce, przekracza już pewne normalne granice. Już w klubie senackim, na którym ta sprawa była rozpatrywana, pozwoliłem sobie zwrócić uwagę panów senatorów i pozwoliłem sobie porównać metody naszego ustawodawstwa z ustawodawstwem w innych krajach np. w Anglii, gdzie pod tym względem rozporządzenia są niesłychanie ograniczone, a przeciwnie każda ustawa jest tak skonstruowana, tak szczegółowo opracowana, że stanowi całość, stanowi twarde, rzetelne, jasne normy dla poczynań obywatela. Bo przecież o co nam chodzi?</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#SLeszczyński">Chodzi o to, żeby obywatel znał prawo i do tego prawa się stosował. A że jednak w rozporządzeniach są rzeczy nieraz bardzo drażliwe i bardzo trudne dla społeczeństwa do wykonania, to chyba przykład tego widzimy w ostatnich dniach nawet, gdzie rozporządzenia dotyczące, bo ja wiem, jak to nazwać, uporządkowania wyglądu estetycznego kraju, bardzo ciężko na obywatelach się odbijają. Takie wypadki, gdzie się każe obywatelowi dla osiągnięcia celów estetycznych sięgać do oszczędności albo zaciągać dług wtedy, kiedy pierwszym obowiązkiem jego jest spełnienie tego, co jest dla Skarbu Państwa potrzebne, to jest płacenie podatków, płacenie regularne, sumienne i uczciwe, aby dać możność p. kanclerzowi — Ministrowi Skarbu związania końca z końcem w budżecie, a słyszeliśmy na Komisji Budżetowej przed paru dniami od p. Wiceministra Grodyńskiego, że w przyszłym roku budżetowym p. Minister Skarbu będzie w trudnym położeniu, by związać w budżecie koniec z końcem i by nie dojść do budżetu deficytowego — sądzę, że takie wypadki są jaskrawym przykładem, który jednak powinniśmy wziąć pod uwagę. Przecież mieliśmy jedno rozporządzenie w sprawie płotów, wydane 16 marca, drugie w tej materii z 28 kwietnia, trzecie z 21 marca, a czwarte z dn. 9 lipca, redukujące pierwsze. Sądzę, że oczywiście tutaj Ministerstwo zorientowało się, że te rozporządzenia były nieżyciowe, ale życiowym dla obywatela było wydanie milionów, bo miliony wydane zostały.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#SLeszczyński">Z tych względów ja osobiście pozwoliłem sobie na tę pewną dygresję, pozwoliłem sobie dlatego, bo jeżeli wiem, że majątek poszczególnych obywateli w Polsce, wynoszący mniej więcej według Drzewieckiego 4.500 zł na głowę, jest najmniejszym majątkiem prawie w szeregu państw cywilizowanych, jeżeli się słyszy, że przy obecnej ilości ludności dochód społeczny na głowę nie sięga 500 zł, to, proszę Wysokiej Izby, sądzę, że nas nie stać na żadne eksperymenty, które biją po kieszeni obywatela i nie pozwalają, jak już raz powiedziałem, spełniać uczciwie kardynalnych jego zobowiązań wobec Państwa i Skarbu.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#SLeszczyński">Dlatego, jak powiedziałem, w tej ustawie widzę błędy, bo nie ma jednego artykułu, który by nie był dopełniany przez rozporządzenie wykonawcze. Sądzę, że jednakże my tu wszyscy, którzy w parlamencie zasiadamy, bliżej stoimy społeczeństwa, aniżeli resort względnie niższe hierarchie biurokratyczne, opracowujące pewne zarządzenia i normy w gabinetach rządowych.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#SLeszczyński">Pozwoliłem sobie na to zwrócić uwagę Wysokiej Izby nie dlatego, abym miał głosować przeciw tej ustawie, bo jeżeli ona jest koniecznością państwową dla celów mobilizacyjnych i obronnych, to oczywiście bez dyskusji można by ją przyjąć, można było po prostu zrobić jeden artykuł, że Izba upoważnia Ministra Rolnictwa do całego szeregu zarządzeń, bo to jest konieczność, ale pozwoliłem sobie zwrócić uwagę dlatego, aby przy nadchodzącej sesji zwyczajnej jednak nasza metoda ustawodawcza uległa rewizji, abyśmy mogli się ustrzec od szeregu ustaw takich, jak ta ustawa, może nawet przekraczająca dozwolone maximum ramowości.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Trockenheim.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#STrockenheim">Wysoki Senacie! Przysłuchując się obradom Komisji Rolnej Senatu nad projektem ustawy w sprawie uregulowania obrotu zwierzętami gospodarskimi i mięsem, byłem świadkiem osobliwego zjawiska. Szereg członków komisji z referentem na czele wypowiedział się przeciw przedłożonemu projektowi ustawy. Wskazywano na to, że ustawa wprowadza etatyzację handlu bydłem i mięsem, że koncesjonowany pośrednik będzie w rzeczywistości nowego rodzaju urzędnikiem, urzędnikiem niedoświadczonym, niefachowym, który stanie jak mur między producentem a konsumentem i który na pewno więcej będzie przeszkadzał aniżeli pomagał.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#STrockenheim">Stwierdzono, że nowopowstałe spółdzielnie prowadzenia handlu bydłem nie posiadają ani potrzebnych kapitałów, ani wymaganego do tego celu przygotowania fachowego.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#komentarz">(Minister Rolnictwa i Reform Rolnych p. Poniatowski: Będą posiadały.)</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#STrockenheim">Udowodniono wreszcie, że domokrążca, który przychodzi na wieś i skupuje bydło loco obory, jest wprost błogosławieństwem dla chłopa, gdyż oszczędza mu konieczności pędzenia bydła aż do targowiska, oddalonego często od 50 do 60 km, konieczności bardzo uciążliwej, albowiem chłop nie ma czasu na to, będąc przez większą część roku zajęty w gospodarstwie od świtu do zmierzchu.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#STrockenheim">Członkowie komisji, którzy brali udział w dyskusji, doszli tedy do konkluzji, iż przedłożony projekt ustawy jest w obecnych warunkach niepożądany, a co najmniej przedwczesny, że przyniesie on więcej szkody niż pożytku. Mimo to wszystko ustawa została jednak przez komisję uchwalona. Uchwalona została dzięki argumentowi, który znalazł na komisji wyraz w zdaniu: „z powodu zjawisk istniejących”, czyli innymi bardziej wyraźnymi słowami: z powodu tego, że wielka część handlu bydłem i mięsem znajduje się w rękach Żydów, a zamierza się im ten handel wydrzeć nawet za cenę wielkich szkód, jakie poniesie z tego powodu rolnik oraz życie gospodarcze kraju w ogólności.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#STrockenheim">Jest to niestety w obecnych nastrojach taki argument, któremu muszą ustąpić z drogi wszelkie racjonalne kalkulacje i wszelkie zasady logiki.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#STrockenheim">Uważam jednak, że byłoby to uchybieniem mego obowiązku, gdybym nie uzupełnił argumentów, wypowiedzianych przez większość komisji przeciw przedłożonemu projektowi ustawy. A uzupełnię je danymi cyfrowymi, które przemawiają same przez się, przemawiają językiem wymownym i przekonywującym do każdego trzeźwo myślącego i niezaślepionego nienawiścią obywatela.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#STrockenheim">Polska jest, jak wiadomo, krajem wybitnie rolniczym. Zdawało by się tedy, że hodowla bydła, stanowiąca przecież jeden z podstawowych składników gospodarstwa rolnego, powinna się znajdować na wysokim stopniu rozwoju. Jak jednak sprawa przedstawia się w rzeczywistości? Wskazuje nam to następująca tabela: Na 100 ha użytków rolnych w Holandii przypada 112 sztuk bydła rogatego, w Danii — 100 sztuk, w Niemczech — 69,8, w Czechosłowacji — 59,5, we Francji — 48, w Anglii — 44, a w Polsce tylko — 39,9. Polska, kraj rolniczy, znajduje się dopiero na 7 miejscu wśród krajów europejskich pod względem hodowli bydła.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#STrockenheim">Niemniej znamienną jest wysokość konsumcji mięsa w Polsce w porównaniu z innymi krajami. W Niemczech przypada na jednego mieszkańca przeciętnie 53 kg rocznej konsumcji mięsa, w Anglii — 52 kg, w Belgii — 32 kg, a w Polsce tylko 20 kg.</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#STrockenheim">Te dwie zacytowane tabele wskazują, jak bardzo Polska jest upośledzona pod względem hodowli bydła i konsumcji mięsa. Wynikało by z tego, że należało by handel bydłem i mięsem uczynić jak najbardziej liberalnym, jak najmniej krępującym, że trzeba stworzyć dla inicjatywy prywatnej jak najszersze możliwości pracy celem rozwinięcia tej tak ważnej gałęzi gospodarstwa krajowego. Tymczasem jesteśmy świadkami czegoś wręcz przeciwnego. Przedkłada się nam ustawy, które będą hamowały handel, które dążą do koncesjonowania i etatyzowania handlu, a tym samym do hamowania jego rozwoju.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#STrockenheim">Wysoki Senacie! Należy tu zwrócić uwagę na jeden jeszcze moment bardzo ważki, mianowicie dochody gotówkowe rolnika polskiego z produkcji zwierzęcej stanowią 44% jego ogólnych dochodów. Jeżeli więc położenie gospodarcze chłopa jest ciężkie z powodu niskich cen zboża, które są uzależnione od koniunktury światowej, to należy czynić starania, aby rolnik mógł osiągnąć w hodowli bydła możliwie największe dochody, nie zaś rozmaitymi eksperymentami ustawowymi stawiać pod znakiem zapytania i obecne jego dochody z tej gałęzi gospodarstwa.</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#STrockenheim">Wysoka Izbo! Że rola hurtowników w handlu bydłem jest ważna i dodatnia, że nowoupieczone spółki i spółdzielnie nie są w stanie sprostać nałożonym na nie zadaniom, to stwierdzają również oficjalne koła rządowe. Tygodnik „Polska Gospodarcza”, półoficjalny organ 4 ministerstw gospodarczych, pisze w nr 4 bieżącego roku na str. 139 co następuje, cytuję dosłownie: „Większość hurtowników pozostała nadal na rynku i zajmie się hurtowym handlem żywca oraz mięsa, przeprowadzając repartycję mięsa z uboju mechanicznego, lecz już w warunkach wolno — konkurencyjnych. Jest to zjawisko normalne, gdyż placówki handlu hurtowego — nie tylko w obrocie żywcem i mięsem, lecz podobnie jak w innych gałęziach handlu — spełniają niezbędną rolę koncentracji i dystrybucji towarów”.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#STrockenheim">Do tej miarodajnej opinii pragnąłbym tylko dodać, że według posiadanych przeze mnie stwierdzonych danych nowopowstałe spółki zdołały wykonać trzy rzeczy: 1) płacić rolnikowi mniejszą cenę za żywiec, 2) wziąć wyższą cenę za sprzedawane mięso, i przy tych dwóch osiągnięciach trzecie okaże się największe, mianowicie zdążyły przy tym przy niskich cenach skupu i wysokiej sprzedaży — zbankrutować.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#STrockenheim">Wysoki Senacie! Prowodyrzy kampanii mięsnej usiłowali zastraszyć ludność chrześcijańską, jakoby Żydzi opanowali wyłącznie rynek mięsny i twierdzili przy tym, że obrót roczny na tym rynku wynosi cztery miliardy złotych i że Żydzi zarabiają na tym czterysta milionów złotych rocznie. Prosiłbym Szanownych Panów o zajrzenie na chwilkę do Małego Rocznika Statystycznego z roku 1938. Na str. 149 znajdą tam Panowie, że w roku 1937 ubój bydła rogatego w Polsce wynosił 484.000 ton, tj. 484 miliony kg żywej wagi. Na str. 231 tej samej publikacji dowiadujemy się, że w roku 1937 przeciętna cena 1 kg żywca wynosiła 73 grosze. Jeśli przemnożymy 484 miliony kg przez 73 gr, uzyskamy 353 miliony złotych. Obrót na rynku mięsnym wynosi więc nie 4 miliardy, lecz 353 miliony zł. Jakżeż więc można przy obrocie 353 milionów zarobić 400 milionów zł? Wskazuje to, jakimi ścisłymi i sumiennymi danymi operowano przy kampanii mięsnej. Zresztą handel ten stoi otworem dla każdego. Żydzi nie posiadają nań monopolu. Każdy, posiadający przygotowanie fachowe i kapitał, może tym handlem się zajmować.</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#STrockenheim">Prawda, pod jednym względem kupcowi chrześcijańskiemu będzie trudno naśladować Żyda, mianowicie w zadowalaniu się małym zyskiem, czym kupiec żydowski się odznacza. Pozwolę sobie zacytować co do tego dwutygodnik „Gospodarka Narodowa” nr 10, gdzie czytamy na str. 150 co następuje: „Przyzwyczailiśmy się dopatrywać źródła siły gospodarczej Żydów w „nadmiernych” kosztach pośrednictwa. Rzeczywistość wskazuje na niebezpieczeństwo raczej w obniżaniu kosztów pośrednictwa”. Ale, Wysoka Izbo, aby dać kupcowi możność podniesienia ceny towaru, podniesienia ceny kosztów pośrednictwa, kosztów nieprodukcyjnych, zbędnych, a niesłusznie obciążających konsumenta i nieprzynoszących korzyści producentowi, na to wszak nie opłaca się wydawać nowych ustaw. Jest to przecież w wyraźnej sprzeczności z intencją niektórych sfer, biadających nieustannie nad tym, że nożyce między producentem a konsumentem są zbyt rozpięte, że koszta pośrednictwa są zbyt wielkie. Jakże więc można równocześnie uchwalać ustawy, które te nożyce jeszcze bardziej rozszerzają, a koszty pośrednictwa jeszcze zwiększają, zamiast zmniejszać?</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#STrockenheim">Wysoki Senacie! Ustawa, nakładająca na rolnika trud, aby sam swe bydło przywoził na wielkie targowiska, ustawa przewidująca, aby do rynku mięsnego można się było dostać tylko poprzez płoty i zasieki koncesji, przysięg itp., na pewno zaszkodzi temu rynkowi i w dalszej konsekwencji tej tak ważnej gałęzi gospodarstwa krajowego, jaką stanowi — zwłaszcza dla rolnika — hodowla bydła.</u>
<u xml:id="u-35.16" who="#STrockenheim">Ustawa więc podyktowana jest nie motywami gospodarczymi, lecz pozagospodarczymi, będącymi wynikiem panujących obecnie nastrojów.</u>
<u xml:id="u-35.17" who="#STrockenheim">Apeluję tedy do Was, Szanowni Panowie Senatorowie, abyście mieli odwagę wyciągnąć konsekwencje ze swych własnych wywodów, z własnego stanowiska, zdeklarowanego w Komisji Rolnej, i projekt ustawy odrzucili.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Dzieduszycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#SDzieduszycki">Wysoka Izbo! Nie ulega wątpliwości, że mamy poważne zastrzeżenia co do systemu pracy przy niektórych ustawach, ale z tego nie wynika, żebyśmy zatrzymywali bieg dzisiejszy ze szkodą całego społeczeństwa i ze szkodą w ogóle dla prac Rządu. Wyraziłem się wtedy na komisji, co tutaj powtórzę: jestem wyjątkowo za przedłożeniem rządowym, jestem za nim dlatego, że nie widzę powodu, ażeby dlatego, że jesteśmy przeciwni jakiemuś systemowi ujęcia niektórych problemów, rzucać Rządowi kije pod nogi wtedy, kiedy chce załatwić jakiś problem rzeczowo i realnie. Ustawa ta jest konieczna przy istnieniu pewnych stosunków, przy dzisiejszym rynku mięsnym i musimy jako ludzie, którzy są za to odpowiedzialni, nie przeszkadzać Rządowi, żeby ta ustawa wyszła.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#SDzieduszycki">Powiedział p. senator Trockenheim, że powiedziano na Komisji Rolnej Senatu, iż domokrążca jest błogosławieństwem dla chłopa. Rzeczywiście takie zdanie padło, ale nie trzeba przeistaczać sensu tych słów. Tak jest, zaistniały takie niezdrowe stosunki na rynku mięsnym, że ten domokrążca był jedynym nabywcą i w tym stanie rzeczy był oczywiście błogosławieństwem. Ale przytoczę przykład z życia praktycznego, że podczas gdy ten domokrążca płacił za cielęta po 6 do 10 zł, państwowa przetwórnia miasta Chodorowa płaciła od 20 do 25 zł. Jest to więc kwestia organizacji i do tej organizacji trzeba przystąpić.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#SDzieduszycki">Ustawa ta nie idzie przeciwko pewnym kupcom ani pewnym domokrążcom. Ustawa musi iść przeciw wszystkim. Istnieją takie same zjawiska na przykład na rynku nierogacizny, gdzie nie domokrążca wyznania mojżeszowego, ale stuprocentowi aryjczycy robią takie same szkody, jak domokrążca wyznania mojżeszowego robi na rynku bydlęcym. Nie przeczę, że są kupcy wyznania mojżeszowego, którzy są stuprocentowymi fachowcami, którzy handlują bardzo dobrze i znajdują uznanie tak w sferach miarodajnych, jak i u producentów, i ci naturalnie nie będą przez ustawę zwalczani. Jednak nie trzeba mówić o świeżo upieczonych spółkach i spółdzielniach, jak to mówił p. senator Trockenheim, bo, chwała Bogu, spółdzielnie handlowały jeszcze przed wojną, handlowały bardzo dobrze i nawet powiem, że nowoupieczone spółki i spółdzielnie właśnie wykazały ogromną tężyznę w tej sprawie i wykazały się i dobrą organizacją i sukcesem. Właśnie nowo-upieczeni handlarze bydłem, którzy mieli uprawnienia do tego, ci właśnie płacili ceny lepsze aniżeli domokrążcy, którzy już na miejscu stanowią może pewnego rodzaju kartel, wprawdzie niezalegalizowany, ale kartel faktyczny. Przeciwko tym, którzy chcą na targu mięsnym handlować z małym zyskiem, a płacić ceny rzeczywiste, a nie niższe, nikt występować nie będzie. Z tego, co p. senator Trockenheim przytoczył, że w Polsce jest najniższa hodowla bydła, bo 39,9% to trzeba właśnie przeciwny wniosek wyciągnąć, mianowicie, że jest wszystko źle zorganizowane, że właśnie ten sposób handlu i ci domokrążcy są winni, że tak nisko hodowla bydła stoi. I tak jest. Bo na targu domokrążcy przy początku targu obiecują wysokie ceny, a potem pod koniec targu na mroźnym i zimnym dniu płacą ceny wynoszące połowę wartości.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#komentarz">(S. Trockenheim przerywa.)</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#SDzieduszycki">Ja Panu nie przeszkadzałem, niech Pan mnie nie przeszkadza. Jeżeli mówiło się o dochodach tych handlarzy, to nie mówiło się o oficjalnych dochodach, które są w statystyce, lecz o tych, które nie są żadną statystyką objęte, a które wynoszą rzeczywiście ogromne sumy. Zresztą p. senator Trockenheim nie prowadzi hodowli bydła i nie rozumie się na tym, bo na to trzeba być fachowcem, rzeźnikiem albo rolnikiem, czy włościaninem, czy ziemianinem, który tego tematu dotknął się własną ręką, albo też handlarzem bydła.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#SDzieduszycki">Mówił p. senator Trockenheim, iż zarzucano tutaj, że Żydzi opanowali rynek mięsny. Tak jest, Żydzi opanowali rynek mięsny i stworzyli stan rzeczy taki, który jest dziś niezdrowy. Dlatego, aczkolwiek miałem poważne zastrzeżenia, jak powiedziałem, co do systemu przedkładania pewnych ustaw, dziś w tym stanie rzeczy, kiedy potrzebne jest zaradzenie temu, popieram zupełnie przedłożenie rządowe i będę miał odwagę za nim głosować.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#Marszałek">Poprawki komisji do projektu ustawy są zawarte w druku nr 431. Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, poddam te poprawki pod głosowanie łącznie. Sprzeciwu nie słyszę, poddaję pod głosowanie wszystkie te poprawki łącznie. Kto jest za przyjęciem tych poprawek, zechce wstać. Stoi większość. Poprawki zostały przyjęte.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#Marszałek">Kto jest za przyjęciem całego projektu ustawy wraz z poprawkami, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#Marszałek">Przechodzimy do punktu 7 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Społecznej o projekcie ustawy o przejęciu Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych (druki senackie nr 427 i 434) — sprawozdawca s. Grajek.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. sprawozdawcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#SGrajek">Wysoka Izbo! Mam zreferować w imieniu Komisji Społecznej projekt ustawy o przejęciu Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, uchwalony przez Sejm 6 lipca rb.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#SGrajek">Ubezpieczalnia Krajowa w Poznaniu przeprowadza ubezpieczenie emerytalne robotników rolnych na terenie województw poznańskiego i pomorskiego na zasadach ordynacji ubezpieczeniowej Rzeszy Niemieckiej z dnia 19 lipca 1911 r.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#SGrajek">Ubezpieczalnia Krajowa wywodzi się z niemieckiej Landesversicherungsanstalt Posen. Do 1934 r., tj. do wejścia w życie ustawy z dnia 28 marca 1933 r. o ubezpieczeniu społecznym, przeprowadzała ona ubezpieczenie emerytalne ogółu pracowników fizycznych. Działalność swą za czasów polskich Ubezpieczalnia Krajowa rozpoczęła od razu z wielomilionowym deficytem technicznym, pochodzącym z dwóch zasadniczych przyczyn. Przede wszystkim więc przejęła Ubezpieczalnia ogromne zobowiązania ubezpieczeniowe z okresów przedwojennych, a mianowicie 50.000 rent płynnych oraz ekspektatywy osób, zamieszkałych w b. dzielnicy pruskiej. Na pokrycie powyższych zobowiązań otrzymała jednak Ubezpieczalnia bardzo skromne rezerwy, zupełnie nie odpowiadające wysokości zobowiązań przejętych. Drugą zasadniczą przyczyną katastrofalnego położenia finansowego Ubezpieczalni było dokonane swego czasu zbyt niskie przerachowanie na złote klas zarobkowych i składek z ordynacji ubezpieczeniowej. Zwaloryzowanie, dokonane rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 26 czerwca 1924 r., obniżone zostało z inicjatywy sejmowej w 1925 r. do wysokości obowiązującej do dzisiaj. Najwyższa płaca zarobkowa obejmuje osoby, zarabiające ponad 1200 zł rocznie, czyli 100 zł miesięcznie, składki zaś w tej klasie (klasa V) wynoszą 90 gr tygodniowo, to jest przeciętnie około 3,3% zarobków. Pomimo okoliczności powyższych Ubezpieczalnia Krajowa przez szereg lat pomyślnej koniunktury gospodarczej pracowała z nadwyżkami bieżącymi, zwiększając swój majątek. Dopiero w r. 1932 przychodzi brak nadwyżek, a r. 1933 przynosi już deficyt bieżący w kwocie 1 miliona zł, pokryty z rezerw.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#SGrajek">Ostateczne jednak załamanie następuje po wejściu w życie ustawy o ubezpieczeniu społecznym. Projekt rządowy tej ustawy przewidywał likwidację Ubezpieczalni Krajowej na skutek objęcia nowym ubezpieczeniem emerytalnym robotników wszystkich robotników fizycznych, zarówno przemysłowych jak i rolnych. Ciała ustawodawcze wyłączyły jednak z ogólnego ubezpieczenia emerytalnego robotników rolnych. W ten sposób działalność Ubezpieczalni Krajowej została utrzymana, lecz ograniczona została do przeprowadzenia ubezpieczenia w rolnictwie w b. dzielnicy pruskiej. Doceniając jednak konieczność stworzenia takiego ubezpieczenia na obszarze całego Państwa i zdając sobie sprawę z trudności prowadzenia samodzielnego ubezpieczenia dla jednego zawodu, zwłaszcza rolniczego, na obszarze tylko dwóch województw — ciała ustawodawcze zobowiązały Ministra Opieki Społecznej do opracowania projektu ustawy o odrębnym ubezpieczeniu robotników rolnych na wypadek niezdolności do zarobkowania i na wypadek śmierci, który złożony został Sejmowi w dniu 1 lutego 1934 r. (druk sejmowy nr 840). Projekt ten nie był jednak przez Sejm rozważany. Ponieważ jednak projekt ten nie wszedł w życie, działalność Ubezpieczalni Krajowej od r. 1934 opierać się musiała na jej własnych zasobach. Rezultatem tego jest deficyt, przekraczający obecnie przeszło 3 miliony zł.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#SGrajek">Wobec tak znacznych deficytów i tendencji dalszego ich wzrostu ratowanie Ubezpieczalni Krajowej staje się koniecznością państwową. Dalsze pozostawienie Ubezpieczalni jej własnym siłom bez umożliwienia jej powiększenia dochodów doprowadziłoby w lipcu br. do zawieszenia wypłat rentowych i do pozbawienia ćwierćmilionowej rzeszy ubezpieczonych ich uprawnień emerytalnych, nabytych w drodze długoletniego często ubezpieczenia.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#SGrajek">Stwierdzić bowiem należy, że jakichkolwiek ograniczeń w wydatkach dokonać nie można. Podana wyżej wysokość rent wykazuje, że stoją one poniżej minimalnego wymiaru, wprowadzonego dla zaopatrzeń robotniczych w b. dzielnicy rosyjskiej i austriackiej i przyjętego jako minimum dla rent „przemysłowych” w b. dzielnicy pruskiej; wymiar ten stoi niewątpliwie poniżej poziomu kosztów utrzymania. Również wydatki administracyjne zostały już ograniczone do minimum. System składek i świadczeń przyjęty przez ordynację ubezpieczeniową jest prosty i tani. Mimo to doprowadzenie do racjonalnego stosunku między kosztami administracyjnymi i wydatkami na świadczenia a dochodami ze składek jest niemożliwe, ponieważ koszty te zależne są od sumy czynności spełnianych przez daną instytucję ubezpieczeniową, a nie od bezwzględnej wysokości dokonywanych przez nią wpłat i wypłat.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#SGrajek">Projekt ustawy ma za zadanie pełne i definitywne przywrócenie równowagi finansowej ubezpieczeniu emerytalnemu robotników rolnych na terenie województw poznańskiego i pomorskiego. Projekt opiera się na założeniach następujących: 1) Czynniki bezpośrednio zainteresowane, tj. pracodawcy i robotnicy rolni obu województw, powinny wziąć udział w sanacji finansowej Ubezpieczalni Krajowej, jednak pełne pokrycie niedoboru przez te czynniki przekracza ich zdolność płatniczą. 2) Część niedoboru niepokryta przez czynniki bezpośrednio zainteresowane powinna być przerzucona na całość gospodarstwa narodowego za pośrednictwem Skarbu Państwa i Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (Fundusz Ubezpieczenia Emerytalnego Robotników).</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#SGrajek">Wychodząc z tych założeń, projekt w art. 3 wprowadza natychmiastową podwyżkę składek na rzecz Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu o 50%, następnie zaś w art. 4 i 5 przerzuca resztę niedoboru na Zakład Ubezpieczeń Społecznych i na Skarb Państwa, przy czym udział Skarbu zostaje ograniczony do pokrycia części niedoboru, odpowiadającej stałej rocznej wpłacie 1 miliona złotych.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#SGrajek">W imieniu Komisji Społecznej wnoszę: Wysoki Senat raczy przyjąć projekt ustawy w brzmieniu uchwalonym przez Sejm bez zmian oraz następującą rezolucję:</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#SGrajek">„Senat wzywa Rząd do przedłożenia w ciągu lat trzech projektu ustawy o ubezpieczeniu robotników rolnych na wypadek niezdolności do zarobkowania i na wypadek śmierci, obejmującej teren całego Państwa”.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Serożyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#SSerożyński">Wysoka Izbo! Zdajemy sobie wszyscy sprawę, że położenie finansowe Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu jest ciężkie i w związku z tym muszą być przedsięwzięte środki, mające na celu finansowe jej uporządkowanie.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#SSerożyński">Ustawa scaleniowa nie uregulowała ubezpieczenia robotników rolnych na wypadek niezdolności do zarobkowania i na wypadek śmierci.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#SSerożyński">Sprawę scalenia tego działu ubezpieczeń odesłano do odrębnej ustawy, a do czasu wydania tej ustawy utrzymano dotychczasowy stan prawny na terenie województw poznańskiego i pomorskiego, gdzie ubezpieczenie inwalidzkie robotników rolnych istniało od roku 1911.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#SSerożyński">W dniu 1 stycznia 1934 r., tj. z chwilą wejścia w życie ustawy scaleniowej, majątek Ubezpieczalni Krajowej wynosił 36.571.000 zł. Na skutek podziału majątku pomiędzy Ubezpieczalnią Krajową a Zakładem Ubezpieczenia Emerytalnego Robotników według klucza 58,18 : 41,82 majątek Ubezpieczalni zmniejsza się do kwoty 20.864.000 zł.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#SSerożyński">Ustawa scaleniowa zamiast scalić wszystkie ubezpieczenia społeczne i tym samym zmniejszyć koszty administracyjne wyłączyła ubezpieczenia inwalidzkie robotników rolnych z ogólnego ubezpieczenia, pozostawiając je w dalszym ciągu Ubezpieczalni Krajowej, natomiast odbierając jej ubezpieczenie robotników przemysłowych.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#SSerożyński">W wyniku przeprowadzonego wyodrębnienia Ubezpieczalnia Krajowa straciła charakter instytucji ogólnorobotniczej, koncentrującej rożne kategorie robotników, co wpływa dodatnio na zmniejszenie ryzyka w ubezpieczeniu, ale nadto wpływy Ubezpieczalni Krajowej obniżyły się bardzo wydatnie, mianowicie o 50–60%. Natomiast nie obniżyły się globalne koszty administracyjne i wydatki związane z ustanawianiem i wpłacaniem rent oraz ściąganiem i kontrolą znaczków (składek).</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#SSerożyński">Według urzędowych sprawozdań i budżetów wpływy Ubezpieczalni Krajowej ze składek oraz wydatki na administrację za lata 1929, 1936 i 1938 przedstawiają się następująco: rok 1929 — wpływy ze składek 13.935.000 zł, wydatki administracyjne 1.135.000 zł; rok 1936 — wpływy ze składek już tylko 4.478.000 zł, natomiast wydatki administracyjne 1.109.000 zł; na rok 1938 preliminowano 4.675.000 zł, na wydatki zaś 1.199.000 zł. W konsekwencji, podczas gdy w r. 1929 stosunek kosztów administracyjnych do wpływów ze składek wynosił 8,1%, w r. 1936 wzrósł do 24,8%, a na r. 1938 jest preliminowany aż na 25,6%, czyli że 1/4 część wszelkich wydatków ze składek idzie na administrację.</u>
<u xml:id="u-41.7" who="#SSerożyński">Z powyższego widzimy więc, że załamanie finansowe Ubezpieczalni Krajowej zostało spowodowane głównie przez wyodrębnienie z ustawy scaleniowej ubezpieczenia inwalidzkiego robotników rolnych i ograniczenie działalności Ubezpieczalni do terenu wyłącznie rolnego, a przyspieszone na skutek pozbawienia Ubezpieczalni znacznej części rezerw, zużytych w latach 1922/23 na pokrycie wydatków Skarbu Państwa.</u>
<u xml:id="u-41.8" who="#SSerożyński">Obecnie składki płacone przez rolnictwo są znacznie wyższe niż przed wojną, obciążają zarobki znacznie, bo przeszło 50% silniej niż dawniej. Stanowią one w stosunku do zarobku 4%, a nie 3,3%, jak podano w uzasadnieniu do projektu rządowego. Już obecnie składki są za wysokie i nie odpowiadają możliwościom finansowym rolnictwa, a w moim głębokim przekonaniu również i robotników, czego dowodem są wpływy ze składek w ciągu ostatnich lat. W ostatnich 4 latach dochód ze składek kształtował się jak następuje: r. 1934 — 4.753.000 zł przy przypisie 5.250.000 zł, r. 1935 — 4.054.000 zł przy przypisie 5.250.000 zł, r. 1936 — 4.478.000 zł przy przypisie 5.250.000 zł, r. 1937— 5.157.000 zł przy przypisie 5.800.000 zł. Trzeba przy tym uwzględnić że w powyższych sumach mieszczą się części wpłaty na stare zaległości. Stąd też ściągalność składek bieżących można przyjąć na około 70%.</u>
<u xml:id="u-41.9" who="#SSerożyński">W związku z tym zadłużenie rolnictwa w skali absolutnej ustawicznie wzrasta; zmniejszają się co prawda starsze zaległości (w r. 1937 spadły z 4.469.000 zł na 3.866.000 zł, tj. o 603.000 zł), natomiast wzrastają i to w stopniu silniejszym zaległości świeże z tytułu bieżących składek, które w r. 1937 się zwiększyły o 1.250.000 zł. Pod koniec 1937 r. mimo bezwzględnego nacisku egzekucyjnego zaległości rolnictwa przekroczyły 5 milionów zł, osiągając stan dotychczas nienotowany.</u>
<u xml:id="u-41.10" who="#SSerożyński">Jeżeli więc przy najwyższym natężeniu aparatu egzekucyjnego nie ograniczonego żadnymi przepisami, o ile chodzi o ściąganie składek po r. 1934, ściągalność wynosi jedynie 2/3 lub najwyżej 3/4 przypisu, dalsze podwyższenie składek w celu zwiększenia dochodów jest całkiem nierealne i nie da oczekiwanego rezultatu.</u>
<u xml:id="u-41.11" who="#SSerożyński">Analiza finansów Ubezpieczalni Krajowej z ostatnich 3 lat wykazuje, że niedobory nie okazują tendencji nieustannego wzrostu, lecz raczej się wahają między 3,2 a 3,5 miliona zł, w r. 1935—3.192.000 zł, w r. 1936—3.506.000 zł, w r. 1937—3.207.000 zł.</u>
<u xml:id="u-41.12" who="#SSerożyński">Projekt ustawy o przejęciu Ubezpieczalni Krajowej w Poznaniu przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych ustalony przez podkomisję, wyłonioną na sejmowej Komisji Pracy w dniu 22 czerwca, i przyjęty przez Sejm, jest niewątpliwie lepszy od rządowego projektu ustawy, zawartego w druku sejmowym nr 840. Projekt tej ustawy formalnie realizuje rezolucję wniesioną przez posła Donimirskiego na posiedzeniu w dniu 22 czerwca rb. w sprawie scalenia organizacyjnego i finansowego Ubezpieczalni Krajowej z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Jednak w dalszym ciągu wprowadza on poważne podwyższenie składek na to ubezpieczenie (art. 3), a ponadto w art. 5 przewiduje ograniczenie obciążenia Zakładu do 2.500.000 zł. Innymi słowy zamierzone scalenie, przepracowane w tak krótkim czasie przez podkomisję, ma poważne luki i nie załatwia zagadnienia Ubezpieczalni Krajowej w całości.</u>
<u xml:id="u-41.13" who="#SSerożyński">Na posiedzeniu senackiej Komisji Społecznej wobec tego, iż poprawki moje nie znalazły uznania ani w komisji, ani u obecnego na komisji p. Ministra Opieki Społecznej, zrzekłem się referatu. Obecnie składki już i tak są za wysokie. Podwyżka składek o 33 1/3% spowoduje dalszy wzrost zaległości, które przy obecnym przypisu, niedostosowanym do możliwości finansowych rolnictwa, nieustannie mimo największego nacisku egzekucyjnego wzrastają. Podwyższenie składek spowoduje narastanie nowych zaległości i podwyżka ta okaże się niewątpliwie fikcją. W tym stanie rzeczy należy zaniechać wszelkich podwyżek składek.</u>
<u xml:id="u-41.14" who="#SSerożyński">Rokrocznie począwszy od 1936 r. walne zgromadzenia wszystkich organizacyj rolniczych ziem zachodnich uchwalały rezolucje w sprawie zmniejszenia obciążenia rolnictwa z tytułu ubezpieczenia inwalidzkiego robotników rolnych. Powtórzyło się to również w roku bieżącym. Rezolucje te stają się zrozumiałe, gdy się porówna obciążenia rolnictwa z tytułu ubezpieczenia w latach obecnych z obciążeniem w latach najpomyślniejszej koniunktury.</u>
<u xml:id="u-41.15" who="#SSerożyński">W r. 1927, gdy kwintal żyta w Poznaniu kosztował 42,5 zł, zaś pszenicy — 50,5 zł, ordynariusz opłacał znaczek 90-groszowy, podczas gdy obecnie, gdy żyto kosztuje w I kwartale 1938 roku 17,8 zł a pszenica — 24,5 zł, ordynariusz we wszystkich prawie, bo w 4,82% powiatach opłaca znaczek 75-groszowy. A więc w chwili obecnej, gdy ceny żyta względnie pszenicy w porównaniu z r. 1927 spadły grubo ponad połowę, mianowicie o 60% względnie 52%, składki są jedynie o niecałe 17% niższe od składek z r. 1927.</u>
<u xml:id="u-41.16" who="#SSerożyński">Nic więc dziwnego, jeżeli w tym stanie rzeczy obecne składki okazują się za wysokie i nie są dostosowane do możliwości finansowych rolnictwa ziem zachodnich. Jeżeli ściąganie składek, jak Rząd w swym uzasadnieniu stwierdził, wynosi jedynie 70%, to fikcją jest podwyższanie obecnych składek o dalsze 30%. Nie w tym kierunku należy pójść, gdyż jakakolwiek podwyżka składek nie da spodziewanego rezultatu.</u>
<u xml:id="u-41.17" who="#SSerożyński">Podwyższając składki obecne o 33 1/3%, dojdzie się do poziomu znacznie nawet wyższego od poziomu z lat 1927–1929.</u>
<u xml:id="u-41.18" who="#SSerożyński">Przy obecnym obciążeniu zarobku w wysokości 4% zaprojektowana podwyżka stanowiłaby obciążenie 5,3%, z czego na pracodawców — własność większą przypadało by 2,65%, a na małorolnych pełne 5,3%, gdyż praktyka wykazała, iż małorolni opłacają całą składkę bez jakichkolwiek potrąceń. Natomiast w przemyśle już trzeci rok pracodawcy płacą 1,6%, poprzednio zaś płacili również poniżej 2%, mianowicie 1,9%. A więc pracodawcy rolni mieliby płacić o 1,05% względnie 3,7% więcej, niż płacą inni pracodawcy.</u>
<u xml:id="u-41.19" who="#SSerożyński">W chwili obecnej, gdy rolnictwo Poznańskiego i Pomorza samych składek z tytułu ubezpieczenia inwalidzkiego i wypadkowego opłaca rocznie okrągłe 10 milionów złotych, a więc tyle, ile wynosi państwowy podatek gruntowy dla Poznańskiego i Pomorza, podczas gdy rolnictwo pozostałej Polski, obejmujące 90% powierzchni użytkowanej rolniczo, płaci jedynie 2 miliony złotych, płace robotników rolnych ziem zachodnich są od 22% do 70% wyższe od płac robotników rolnych pozostałej Polski, za to ceny osiągane przez rolnictwo ziem zachodnich za ziemiopłody o kilkanaście procent niższe niż gdzieindziej; płace umowne stałego robotnika rolnego według Małego Rocznika Statystycznego z r. 1938 wykazują:</u>
<u xml:id="u-41.20" who="#SSerożyński">A. Całkowita wartość rocznego wynagrodzenia: w województwach zachodnich 1,083 zł, w województwach centralnych 855 zł, w województwach wschodnich 779 zł, w województwach południowych 731 zł, czyli że zarobki ordynariuszów w województwach zachodnich wyższe są o 26% od zarobków ordynariuszów w województwach centralnych, o 39% i 48% wyższe niż w województwach wschodnich i południowych.</u>
<u xml:id="u-41.21" who="#SSerożyński">B. Płace dniówkowych robotników rolnych: W województwach zachodnich mężczyzna 2,2 zł, kobieta 1,7 zł, młodociany 1,4 zł; w centralnych mężczyzna 1,8 zł, kobieta 1,4 zł, młodociany 1,1 zł; we wschodnich mężczyzna 1,5 zł, kobieta 1,1 zł, młodociany 0,9 zł; w południowych mężczyzna 1,3 zł, kobieta 1,1 zł, młodociany 0,9 zł.</u>
<u xml:id="u-41.22" who="#SSerożyński">Zarobki powyższych kategoryj robotników rolnych w województwach zachodnich są więc niższe o 22%, 22%, 26% niż w Kongresówce, o 47%, 55%, 55% wyższe niż w województwach wschodnich, wreszcie o 70%, 55% i 55% wyższe niż w Małopolsce.</u>
<u xml:id="u-41.23" who="#SSerożyński">C. Ceny giełdowe zbóż przeciętne z I kwartału 1938 r. za 100 kg: Żyto: Poznań 17,8 zł, Warszawa 19,5 zł. A więc w Warszawie ceny wyższe o 10%; pszenica: Poznań 24,5 zł, Warszawa 27,3 zł. A więc w Warszawie ceny wyższe o 12%; owies: Poznań 18,2 zł, Warszawa 20,9 zł. A więc w Warszawie ceny wyższe o 15%.</u>
<u xml:id="u-41.24" who="#SSerożyński">Rolnik poznański i pomorski dostaje za swe produkty ceny niższe o kilkanaście procent od cen osiąganych przez rolników z innych województw. I wobec takich różnic po trzech latach z rzędu bardzo dotkliwej klęski nieurodzaju, mimo najgorętszych z jego strony protestów nakłada się nowe ciężary w wysokości 2.000.000 zł Po trzech latach z rzędu bardzo dotkliwej klęski nakłada się nowe ciężary, ażeby dobić te warsztaty rolne, które dotychczas jeszcze były w stanie opłacać stawki. Zarobek ordynariusza przed wojną był obciążony składkami w wysokości 2,6%, natomiast obecnie projektuje się obciążenie na 5,37%, czyli o 107% wyżej.</u>
<u xml:id="u-41.25" who="#SSerożyński">Kończąc wnoszę do art. 3 następującą poprawkę: Po słowie „ordynacji” dodaje się następujące słowa: „od 1 stycznia 1939 r. do 31 grudnia 1940 r.”. Poprawkę uzasadniam tym, że w tym czasie sanacja Ubezpieczalni Krajowej zostanie przeprowadzona.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#Marszałek">Czy Pan Referent zechce zabrać głos?</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#komentarz">(S. Grajek: Nie.)</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Do tego projektu ustawy komisja nie proponuje żadnych poprawek. Natomiast p. s. Serożyński proponuje poprawkę, odczytaną przez niego w tej chwili, ażeby w art. 3 dodać słowa: „od 1 stycznia 1939 r. do 31 grudnia 1940 r.”. Kto jest za przyjęciem poprawki s. Serożyńskiego, zechce wstać. Stoi mniejszość. Poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#Marszałek">Kto jest za przyjęciem projektu ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#Marszałek">Kto jest za przyjęciem odczytanej rezolucji, zechce wstać. Stoi większość. Rezolucja została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 8 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Społecznej o projekcie ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o wykonywaniu praktyki lekarskiej (druki senackie nr 428 i 435).</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca s. Modrzewski.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#SModrzewski">Wysoki Senacie! Z chwilą, gdy ściśli obserwatorzy i analitycy sanitarnych warunków życia wiejskiego przyszli do wniosku, że jednak utarta opinia jakoby wieś zdrowszą była od miasta nie jest bynajmniej bezwzględnym aksjomatem, a raczej należało by wpajać w społeczeństwo przekonanie, że obfitość słońca i powietrza jest czynnikiem bezsilnym, o ile jednocześnie pogwałcane są elementarne przepisy nauki o ochronie zdrowia, z chwilą tą staje się tym bardziej aktualnym problemat zdrowotności wsi.</u>
<u xml:id="u-43.1" who="#SModrzewski">Świat naukowy europejski ostrzega, aby nie łudzić się, że dom włościański zdrowszy jest i mniej szkodliwy od najgorszej tzw. mieszkalnej nory miejskiej, a warunki, w jakich żyje i pracuje wieśniak przy tak opłakanym stanie jego mieszkania, słabo odżywiany, często niedostatecznie zaopatrzony w wodę zarówno do spożycia, jak i do użycia, stwarzają środowisko sprzyjające wzmożonej umieralności niemowląt, słabowitości elementu młodzieżowego, ułatwionemu rozprzestrzenianiu się chorób społecznych i wreszcie realnemu a tak dla narastającej potęgi Państwa groźnemu spadkowi naturalnego przyrostu ludności, o czym jeszcze w marcu 1936 r. miałem, niestety, zaszczyt meldować Wysokiej Izbie z tej trybuny.</u>
<u xml:id="u-43.2" who="#SModrzewski">Boję się powiedzieć, ale i nie mogę nie powiedzieć, że są u nas tereny wiejskie, nęcące bardzo swoimi przyrodzonymi walorami, a stanowiące jednak niejako rozsadniki takiej chociażby ciężkiej klęski społecznej, jak gruźlica, bo są już gruźlicy domeną, do której mieszkańcy miast kierują często swe kroki, aby umacniać swoje — i co ważniejsze — młodego pokolenia zdrowie. Jeżeli uprzytomnimy sobie, że czystość wsi to higiena miasta, bo najszersze poczynania sanitarne w mieście nic nie wskórają, jeżeli otaczająca ludność wiejską, dostarczycielka produktów żywnościowych, mieszka w brudzie i zaniedbaniu, to ujaskrawi się nam więź pomiędzy wsią a miastem, więź stanowiąca o całokształcie higieny i wielowartościowej mocarności Państwa.</u>
<u xml:id="u-43.3" who="#SModrzewski">Któż ma być pionierem, rozwiązującym ten zawiły problemat uzdrowotnienia wsi? Chyba nie ulega wątpliwości, że z tytułu swego zawodu krzewicielem tych myśli musi być lekarz, jednocześnie higienista i jednocześnie społecznik. Na niego spada ta zaszczytna, ale i odpowiedzialna rola, a na nas jako na przedstawicieli Izb ustawodawczych spada obowiązek wykuwania ustaw, które by tym zadaniom współdziałały.</u>
<u xml:id="u-43.4" who="#SModrzewski">Przejdźmy jednakże do realnie poczynionych dotychczas posunięć. Omawiane zagadnienia są od dawna troską Ministerstwa Opieki Społecznej, a departament służby zdrowia właśnie w trosce o dobro sprawy, wychodząc niejako poza ramy zasadniczej ustawy sanitarnej z dnia 19 lipca 1919 r., ustawy, opracowanej przez byłej i nieodżałowanej pamięci ministerstwo zdrowia, ustawy, stanowiącej niejako pierwowzór złożonej przez Rząd podczas ubiegłej sesji ustawy o publicznej służbie zdrowia, podjął myśl podzielenia całego terenu naszego Państwa na rejony sanitarne, z których każdy miałby swój ośrodek promieniowania higieny publicznej, medycyny zapobiegawczej i nawet medycyny leczniczej dla jednostek niezamożnych — a wszystko pod kątem wytwarzania ogólnospołecznych warunków możliwie pomyślnego bytowania ludności.</u>
<u xml:id="u-43.5" who="#SModrzewski">Na podstawie tych przesłanek myślowych powstało pojęcie ośrodka zdrowia, a mówiąc bardziej zrozumiałym językiem, ludowego domu zdrowia, jako instytucji, mającej za zadanie poprawę zdrowia i podniesienie poziomu kultury w terenie, a grupującej w jednym środowisku całokształt zagadnień służby zdrowia i koordynującej wszystkie ku temu poczynania. Niestety, departament służby zdrowia, pomimo wielkich wysiłków, które w ostatnich latach poczynił, a które dały już w wyniku zmontowanie w Polsce powyżej 500 ośrodków zdrowia, spotyka się z dużymi a niespodziewanymi trudnościami, na które już niejednokrotnie uskarżał się przed Izbami ustawodawczymi, trudnościami zdobycia odpowiedniej ilości lekarzy, tych pionierów myśli lekarskiej, higieny i kultury zdrowotnej. Dlaczego? Bo młodzież nasza niechętnie dąży na tereny wiejskie, gdzie tyle zagadnień stoi przed nią do rozwikłania, woli pozostać w miastach, wyczekując w ogonkach na ułudne często nadzieje doczekania się jakiegoś poważniejszego stanowiska.</u>
<u xml:id="u-43.6" who="#SModrzewski">Ale nie wińmy młodzieży; być może nie zawsze czuje się na siłach wobec wymaganej odpowiedzialności społecznej, bo wszak w okresie studiów nikt jej sposobów rozwiązywania tych zagadnień nie wpajał. Może nie dopatruje się młodzież w warunkach pracy na wsi nadziei zdobycia niezależności, jaka jej się słusznie po długim okresie studiów należy, może wreszcie obawia się pobytu w mało kulturalnej atmosferze, gdzie nawet kwestia jakiego takiego mieszkalnego pomieszczenia często stanowi już trudno rozwiązalny problemat.</u>
<u xml:id="u-43.7" who="#SModrzewski">Faktem jednak jest niezbitym bardzo nierównomierne rozsiedlenie lekarzy na terenie naszego Państwa. Nie chcę nużyć Wysokiej Izby cyframi, ale przytoczyć muszę, że np. na terenie izby lekarskiej warszawsko — białostockiej, a więc obejmującej dwa województwa, w siedzibie izby, tj. w Warszawie, zamieszkuje 75% członków izby; w Łodzi 63%, w Wilnie 56%, we Lwowie 41%, w Krakowie 39%, w Poznaniu 31%, w Katowicach 29%, no i pozornie normalnie w Lublinie 11%, ale tylko pozornie, bo wszak w skład izby lubelskiej wchodzą jeszcze dwa najbardziej upośledzone pod względem obsadzenia siłami lekarskimi wschodnie województwa, jak wołyńskie i poleskie.</u>
<u xml:id="u-43.8" who="#SModrzewski">Jeżeli zaś chodzi o ogólny przeciętny stosunek w Polsce, to w miastach wypada 1 lekarz na 1.394 mieszkańców, a w gminach wiejskich jeden na 21.414 mieszkańców, podczas gdy departament służby zdrowia rozporządza w chwili obecnej ponad 250 placówkami lekarskimi, których nie ma kim obsadzić.</u>
<u xml:id="u-43.9" who="#SModrzewski">Oto podłoże, na jakim powstała koncepcja przedłożonej dzisiaj Wysokiej Izbie ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 25 września 1932 r. o wykonywaniu praktyki lekarskiej, ustawy, której zadaniem jest przede wszystkim przełamanie psychiki młodego lekarza polskiego przez spowodowanie zbliżenia go do wsi, zapoznanie go z jej bólami i potrzebami i przekonanie, że tam zdobędzie on dużo prędzej niż w mieście niezależne stanowisko i znajdzie bardzo wdzięczne pole do pracy społecznej.</u>
<u xml:id="u-43.10" who="#SModrzewski">W krótkim streszczeniu ustawa mówi, aby każdy lekarz po ukończeniu pełnych studiów i stażu szpitalnego odbył w okresie najbliższych lat 5 dwuletnią praktykę lekarską na terenach wiejskich względnie małych miast poniżej 5,000 mieszkańców, wykaz których ogłosi rozporządzenie Ministra Opieki Społecznej, uwzględniając niewątpliwie te miejscowości, które pomocy lekarskiej nie mają lub jej w większej ilości potrzebują, gwarantując tym samym lekarzowi pracę, co będzie oczywiście leżało zarówno w interesie Ministerstwa, troszczącego się o uzdrowotnienie wsi, jak i w interesie osiadającego na tych terenach lekarza. Ustawa czyni wyjątek od tego obowiązku dla lekarzy, którzy oddadzą się co najmniej 5-letniej służbie wojskowej lub też poświęcą się karierze naukowej.</u>
<u xml:id="u-43.11" who="#SModrzewski">Zasadniczą myśl tej koncepcji aprobowała jednogłośnie Państwowa Naczelna Rada Zdrowia, aprobowało przedstawicielstwo świata lekarskiego z Naczelną Izbą Lekarską na czele, które jednakże zgłosiło cały szereg obaw, wątpliwości i zastrzeżeń, tyczących się przede wszystkim osoby lekarza, a mianowicie: że lekarz na wsi, a nawet w miasteczku nie znajdzie należnych mu warunków kulturalnej egzystencji, nawet w tak realnym ujęciu, jak warunki mieszkaniowe, że ustawa przedłuży niejako okres studiów lekarza, że ograniczy dopływ kandydatów do prac naukowych w warsztatach naukowych i że wreszcie naruszy jego wolność osobistą w szerokim dysponowaniu swoją osobą. Jeżeli jednak nawet określać to jako naruszenie wolności osobistej, to w myśl ustępu (3) art. 5 ustawy konstytucyjnej granicą wolności jest dobro powszechne, a nie ulega chyba wątpliwości, że w dobie obecnej zagadnienia zdrowotnej polityki Państwa wiążą się z zagadnieniami dobra powszechnego, włącznie aż do obronności Państwa.</u>
<u xml:id="u-43.12" who="#SModrzewski">Co się tyczy obawy zahamowania dopływu kandydatów do prac i stanowisk naukowych, to Sejm, jak już wspomniałem, skorygował ustawę przez wniesienie poprawki, zabezpieczającej ich od wymagań ustawy przez przyrównanie do grupy lekarzy wojskowych. Co się zaś tyczy pozostałych zastrzeżeń, zgłoszonych przez świat lekarski, to zastrzeżenia te, jako na razie ustawodawczo nieprzeprowadzalne, chociażby ze względu na to, że są to zagadnienia o długofalowej możliwości ich zaspokojenia, zostały przez komisję ujęte w odpowiednią rezolucję, brzmienie której pozwalam sobie odczytać:</u>
<u xml:id="u-43.13" who="#SModrzewski">„Senat wzywa Rząd, aby dążąc do zapewnienia opieki lekarskiej dla wsi:</u>
<u xml:id="u-43.14" who="#SModrzewski">a) zabezpieczył niezamożnym studentom medykom stypendia na okres studiów z obowiązkiem odpracowania otrzymanego stypendium praktyką lekarską w miasteczkach i na wsi, b) przeprowadził reformę studiów lekarskich w kierunku uwzględnienia nauczania przedmiotów higieny społecznej, c) ułatwił osiedlającym się w miasteczkach lub na wsi lekarzom osiągnięcie możliwych warunków zamieszkiwania i pracy zarówno pod względem kulturalnym, jak i finansowym, d) podniósł poziom kulturalny terenu pracy lekarza przez możliwie energiczną rozbudowę ośrodków zdrowia i szpitalnictwa, e) zwolnił lekarzy osiadłych na wsi od podatków państwowych i komunalnych na wymagalny ustawą dwuletni okres czasu”. Kończąc wnoszę, ażeby Wysoki Senat raczył uchwalić omawianą ustawę w brzmieniu uchwalonym przez Sejm bez zmian wraz z odczytaną przeze mnie rezolucją.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Śliwiński:</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#SŚliwiński">Wysoka Izbo! Ustawa, wchodząca w tej chwili pod nasze obrady, podyktowana została, jak to wynika ze słów p. sprawozdawcy, troską o uzdrowotnienie wsi polskiej, troską o stan naszej prowincji, której ludność w wielu miejscowościach pozbawiona opieki lekarskiej, w ciężkich chwilach swojego życia pozostawiona jest samej sobie i co gorsza zdana na łaskę wszelkiego rodzaju szarlatanów. Toteż myśl przewodnia, która przyświecała inicjatorom tej ustawy, jest nie tylko słuszna i racjonalna, ale zasługuje na całkowite uznanie.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#SŚliwiński">Jednakże wybór drogi, mającej u nas prowadzić do celu, musi budzić bardzo daleko idące zastrzeżenia. Sprawę w gruncie rzeczy trudną i skomplikowaną projektodawca tej ustawy rozwiązał w sposób bardzo prosty, gdyż wielkiej doniosłości zagadnienie, wymagające zbiorowego wysiłku ze strony Państwa, samorządu i społeczeństwa, przerzucił całkowicie i to pod rygorem przymusu na barki najmłodszych lekarzy. Zachodzi obawa, że w ten sposób pomyślana ustawa nie tylko nie osiągnie celu, ale w niedalekiej przyszłości postawi nas przed nową, większą biedą i przed nowym, znacznie trudniejszym zadaniem.</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#SŚliwiński">Już podczas debaty sejmowej poseł doktor Ostrowski zwrócił uwagę, że według danych, jakie zebrał Uniwersytet Jana Kazimierza, liczba maturzystów, zapisujących się na wydziały lekarskie, od pewnego czasu stale się zmniejsza. Jest to objaw wysoce niepokojący, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę, że w Polsce w ogóle za mało mamy lekarzy. Otóż w tym stanie rzeczy należało by szukać środków, które by zażegnały niebezpieczeństwo, kryjące się w owym niepokojącym zjawisku. Tymczasem zaprojektowana ustawa ponad wszelką wątpliwość idzie w odwrotnym kierunku, gdyż nie tylko nikogo od studiów medycznych nie zachęci, ale wielu od tych studiów odstraszy. W ten sposób dla korzyści doraźnej i — jak postaram się niebawem wykazać — dla korzyści wątpliwych poświęca się przyszłość.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#SŚliwiński">Sprawa — jak powiedziałem — jest w gruncie rzeczy skomplikowana, chociaż wydaje się prosta.</u>
<u xml:id="u-45.4" who="#SŚliwiński">Mamy, o czym mówił p. sprawozdawca, w dużych miastach wielu lekarzy, pozbawionych praktyki, lekarzy biedujących, z drugiej zaś strony mamy wiele miejscowości, w których brak lekarzy staje się klęską. Nawet miejscowości, zapewniające niekiedy lekarzom mieszkanie i pewną dotację pieniężną, nie zawsze mogą znaleźć chętnych kandydatów. Zjawisko to pospolicie tłumaczone jest uporem czy też uprzedzeniem młodych lekarzy, o czym również wspominał p. senator sprawozdawca, twierdząc, że wolą oni biedować w dużych miastach, niż praktykować na prowincji. Z faktu tego p. sprawozdawca wykuł nawet argument przemawiający na korzyść niniejszej ustawy. Nie waham się twierdzić, że jest zgoła inaczej. Bo dlaczegóż to ów młody lekarz, cierpiący biedę, tak uporczywie trzyma się wielkiego miasta? Na pewno nie dla biedy, bo ta w dzisiejszych czasach w niczyich oczach nie ma uroku. Muszą być jakieś inne powody. Oczywiście powody te mogą być rozmaite, ale wśród nich jest niewątpliwie pobudka wyższego rzędu, z którą trzeba się liczyć. Medycyna należy do najszczytniejszych, ale zarazem do najodpowiedzialniejszych zawodów. Otóż młody lekarz — jak to bardzo słusznie podkreślił p. senator sprawozdawca — nawet w parę lat po opuszczeniu murów uniwersyteckich nie zawsze czuje się dość pewnym, a że jest młodym, że ma ambicję swego fachu i poczucie odpowiedzialności, więc woli nieraz biedować w wielkim mieście, gdzie może pogłębiać swą wiedzę, niż kompromitować swój zawód na prowincji. I takimi lekarzami ustawa chce uszczęśliwić nasze wsie i miasteczka? Nasuwa się z natury rzeczy pytanie: Dlaczego z zaniedbanej prowincji naszej ma być dostarczony element pod względem fachowym najmniej doświadczony...</u>
<u xml:id="u-45.5" who="#komentarz">(Głosy: Bardzo słusznie. Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-45.6" who="#SŚliwiński">...najmniej mający widoków podołania ciężkiemu zadaniu, najmniej danych, by wśród ludności, nieraz przez długie lata pozbawionej opieki, wzbudzić zaufanie, które jest przecież niezbędnym czynnikiem, by lekarz mógł pracować z pożytkiem? Skoro projektodawcy tej ustawy nie cofnęli się przed przymusem, czemuż tego przymusu nie zastosowali przede wszystkim do lekarzy starszych, wytrawnych, mających dużą praktykę, duże doświadczenie, a często duże dochody...</u>
<u xml:id="u-45.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-45.8" who="#SŚliwiński">...które by im pozwoliły przez 2 lata urządzić sobie życie gdzieś na głuchej prowincji w sposób dostatni, a nawet, być może, przyjemny? Rozumiem doskonale, że tego rodzaju projekt wywołałby tak silne wzburzenie w świecie lekarskim, że wrzask, jaki by się podniósł z tego powodu, wystarczyłby najzupełniej, aby taki projekt unicestwić w samym jego zarodku.</u>
<u xml:id="u-45.9" who="#SŚliwiński">Proszę Panów, trzeba mieć nieraz dużo odwagi, aby się przyznać do strachu. Otóż czy przypadkiem strach, wynikający z odwagi jeszcze nie ujawnionej, nie stał się powodem, dla którego ta cała ustawa jest tak połowiczna i niekonsekwentna? Boć przecież trudno dopatrzyć się konsekwencji w ustawie, która ofiarą przymusu czyni lekarzy młodych, niedoświadczonych, biedujących, mających, jak powiedziałem, małe szanse, by spełnić swe obowiązki, a spod tego przymusu wyłącza lekarzy starszych, dających wszelką rękojmię, że z powierzonego im zadania wywiązaliby się znakomicie.</u>
<u xml:id="u-45.10" who="#SŚliwiński">Proszę Panów, nie chciałbym być źle zrozumianym. Uważam, że w Polsce za dużo mamy wszelkiego rodzaju przymusów...</u>
<u xml:id="u-45.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-45.12" who="#SŚliwiński">...toteż osobiście jestem bardzo daleki od intencji, aby stosować przymus zarówno w stosunku do starego, jak i młodego lekarza. Zwracam tylko uwagę na niekonsekwencję tej ustawy. Jeżeli zaś powodem tej niekonsekwencji był wzgląd na stosunki rodzinne starszych lekarzy, to pozwolę sobie wyrazić wątpliwość, czy ten wzgląd jest istotny. Boć przecież życiowo biorąc dobrze usytuowani starsi lekarze, obarczeni rodziną, mają zazwyczaj starsze lub dorosłe dzieci, a tym samym mniejsze w stosunku do nich obowiązki, niż młodsi lekarze w stosunku do swych dzieci nieletnich. Gdybyśmy mieli dane statystyczne, stwierdzające ilu starszych lekarzy nie ma obowiązków rodzinnych i ilu młodszych lekarzy obarczonych jest tymi obowiązkami, być może doszlibyśmy do przekonania, że ten wzgląd opiera się na całkowicie mylnych przesłankach.</u>
<u xml:id="u-45.13" who="#SŚliwiński">W każdym razie jest rzeczą uderzającą, że ustawa, która wprowadza przymus, uwalnia spod niego starszych lekarzy, a w stosunku do młodych lekarzy stosuje przymus podwójny. Albowiem ustawa nie tylko żąda od młodego lekarza, aby osiedlił się na prowincji we wskazanej mu miejscowości, ale żąda jeszcze, aby przybywszy do tej miejscowości urządził sobie, skoro ma praktykować, przynajmniej trzypokojowe mieszkanie, aby się zaopatrzył w niezbędne szczególniej na głuchej prowincji środki, instrumenty i narzędzia lekarskie; zmusza go wreszcie, aby przez czas zgoła niewiadomy z własnych zasobów utrzymywał siebie i ewentualnie swoją rodzinę, słowem, ustawa żąda od lekarza, aby ponosił koszty, nie troszcząc się o to, czy te wydatki ów lekarz ponieść może. Ustawa nakazuje wydatki, ale nie wskazuje źródeł ich pokrycia. Ustawa żąda od młodego lekarza, o którego biedowaniu tyle się mówi, aby dokazał sztuki, której w jego sytuacji sam ustawodawca nie potrafiłby dokonać.</u>
<u xml:id="u-45.14" who="#SŚliwiński">Jakich rezultatów możemy oczekiwać od tego rodzaju ustawy?</u>
<u xml:id="u-45.15" who="#SŚliwiński">Jeśli chodzi o słaby dopływ młodych sił na wydziały lekarskie, to ustawa ten dopływ może tylko pomniejszyć. To będzie pierwszy skutek. Drugim skutkiem będzie rozgoryczenie wśród młodych lekarzy. Bo jeżeli ten młody lekarz chciałby nawet się zastosować do ustawy, a dla braku środków pieniężnych nie będzie mógł tego uczynić, nie pozostanie mu nic innego, jak porzucić swój zawód. W ten sposób w pewnych, być może nielicznych, wypadkach ustawa ta stanie się karą dla młodego lekarza za to tylko, że nie posiada, jak na dzisiejsze warunki, dość poważnego kapitału. Nie wiem, czy kiedykolwiek, gdziekolwiek uchwalono ustawę, która by karała kogoś jedynie za to, że ten ktoś nie ma pieniędzy. A w pewnych wypadkach do tego rodzaju konsekwencji ta ustawa doprowadzić może.</u>
<u xml:id="u-45.16" who="#SŚliwiński">Wysoka Izbo! Ustawa ta ma jeszcze jeden akcent natury ogólniejszej i dlatego nie mogę go pominąć milczeniem. Nasze Izby uchwaliły niedawno ustawę, zabraniającą czy też przez pewien czas nic dopuszczającą młodych prawników do wykonywania praktyki adwokackiej. Proszę Panów, byłem przeciwny tej ustawie przede wszystkim z tego względu, że duży zastęp naszej młodzieży zapisując się w swoim czasie na wydziały prawne czynił to w innych warunkach. A prawo działające wstecz zawsze wywołuje niepokój i budzi poczucie krzywdy. W moim przekonaniu prawo nigdy nie powinno być ową przysłowiową dachówką, spadającą z dachu na głowę przechodnia, i to nie przypadkiem, ale dachówką rzuconą świadomie i celowo.</u>
<u xml:id="u-45.17" who="#SŚliwiński">Dziś na tej samej drodze mamy uczynić nowy krok naprzód. Byłby to precedens niebezpieczny. Mamy wiele miejscowości, w których brak jest inżynierów, techników, kupców, wszelkiego rodzaju rzemieślników i w ogóle ludzi różnych innych zawodów. Otóż dotychczas prawo wykonywania swego zawodu wszędzie było jedną z podstawowych swobód obywatelskich, jakimi dzięki Bogu cieszy się nasze społeczeństwo. Jeżeli jednak potrzeby społeczne będziemy regulowali przymusem, być może zaradzimy tym lub innym bolączkom, ale należy wtedy obawiać się, że całe nasze życie stanie się jedną wielką bolączką, jednym wielkim przymusem, w którego obroży wszyscy zaczniemy się dławić.</u>
<u xml:id="u-45.18" who="#SŚliwiński">Nie mam zamiaru dramatyzować i wyolbrzymiać tego niebezpieczeństwa. Jestem tylko zdania, że nie należy stwarzać precedensu, który tego rodzaju niebezpieczeństwom otwiera wrota i toruje drogi.</u>
<u xml:id="u-45.19" who="#SŚliwiński">Na zakończenie powracam do tego, o czym mówiłem na wstępie: myśl przewodnia tej ustawy jest najzupełniej słuszna i zasługująca na całkowite uznanie. Niestety, realizacja tej myśli prowadzi na manowce. Ustawa nie jest dostatecznie przemyślana. Dlatego pozwalam sobie zgłosić wniosek: Wysoki Senat raczy ustawę odesłać do komisji celem ponownego jej rozważenia.</u>
<u xml:id="u-45.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Michałowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#SMichałowicz">Wysoka Izbo! Wniesiony przez Rząd projekt ustawy ma na celu przyjście z pomocą zdrowotną wsi polskiej. Cel ten projekt zamierza osiągnąć przez przymusowe osiedlanie młodych lekarzy przez dwa lata na wsi.</u>
<u xml:id="u-47.1" who="#SMichałowicz">2e społeczeństwo musi przyjść zbiorowym wysiłkiem z pomocą wsi w dziedzinie zdrowia, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Dałem temu wyraz w mym przemówieniu w tegorocznej sesji przy budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej. „Zdrowie chłopa, to zdrowie 4/5 Państwa, to zdrowie armi” — mówiłem. „Obecnie dziedzina zdrowia wsi leży odłogiem. Brak pomocy w połogu dla kobiet, brak pomocy chirurgicznej dla wszystkich, brak dostatecznej opieki w gruźlicy i w chorobach wenerycznych, brak opieki lekarskiej nad dzieckiem — czynią głębokie wyrwy w największym, a tak marnowanym bogactwie Polski, w jej materiale ludzkim. Wychodząc na spotkanie tym potrzebom życia Państwa Polskiego, Naczelna Izba Lekarska wystąpiła w dniu 31 stycznia br. do Ministerstwa Opieki Społecznej o ześrodkowanie akcji społeczeństwa, samorządów i Rządu w dziedzinie opieki zdrowotnej nad całą ludnością wsi i drobnych miasteczek”.</u>
<u xml:id="u-47.2" who="#SMichałowicz">„Przekazanie samorządom zadań w dziedzinie zdrowia pozostanie jednak czczym frazesem — mówiłem — o ile nie znajdą się odpowiednie środki. Dlatego świat lekarski z upragnieniem oczekuje nowelizacji ustawy o zużywaniu podatków przemysłowych na potrzeby tej gminy, w której się znajduje samo przedsiębiorstwo, a nie na potrzeby tej gminy, w której obrał siedzibę zarząd główny tego przedsiębiorstwa. Jak wiemy, większość przedsiębiorstw ma siedzibę zarządów w stolicy Państwa; korzysta na tym stolica, ale cierpi teren. Nowelizacja ustawy idzie w tym kierunku, by tylko 50% wpłacać stolicy, drugie 50% pozostawiać w terenie. Podniesie to znacznie możność uporządkowania w terenie spraw zdrowia”. Podstawy materialne, na które kładę tak wielki nacisk, są ważne nawet nie w sensie samej ilości pieniędzy, ale w sensie dobrej gospodarki tymi pieniędzmi. Dla należytego gospodarowania środkami musi więc być uchwalona przede wszystkim ustawa o publicznej służbie zdrowia. Ta podstawowa ustawa miała nawet wejść na porządek obecnej sesji nadzwyczajnej. Niestety, świat lekarski ze zdziwieniem dowiedział się, że ustawa ta została wymanewrowana na dalsze tory przez pewne zainteresowane w tej sprawie sfery. Domyślamy się, komu zależało na takim odłożeniu sprawy. Były to te same siły, które swego czasu utrąciły ubezpieczenie społeczne robotników rolnych, pozbawiając tę tak liczną rzeszę ludności wiejskiej opieki zdrowotnej. Widzimy więc, że załatwienie trzech podstawowych spraw, dotyczących zdrowia wsi i małych miasteczek, oczekuje na rozwiązanie nie z winy lekarzy, lecz z winy pewnych warstw społeczeństwa. Musiało to doprowadzić, jak się należało spodziewać, do katastrofy. A gdy katastrofa wybuchła, przerzucono ciężar walki ze złem, jak zwykle, z bark całego społeczeństwa znowu na barki pojedyńczego lekarza.</u>
<u xml:id="u-47.3" who="#SMichałowicz">Czy ten pojedyńczy lekarz uniesie włożony na niego nowy ciężar? Sądzę, że choć z wielką trudnością, ale tak. Ofiarność całego stanu lekarskiego i jego pojedyńczych przedstawicieli jest oddawna wypróbowana. W tym miejscu muszę powiedzieć trochę obszerniej o tej ofiarności, a to z tego względu, że w tej Izbie słyszałem bardzo dużo moralnych pouczeń skierowanych pod adresem lekarzy Tymczasem właśnie stan lekarski najmniej tych nauk potrzebuje.</u>
<u xml:id="u-47.4" who="#SMichałowicz">Lekarzowi społeczeństwo zawdzięcza bardzo wiele. Jeżeli my wszyscy siedzimy w tej sali, a nie gryziemy ziemi na cmentarzu, skoszeni kosą epidemii, to jest to zasługą lekarzy.</u>
<u xml:id="u-47.5" who="#komentarz">(P. Śliwiński: Nie tylko lekarzy, ale i nas. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-47.6" who="#SMichałowicz">Członkowie Wysokiej Izby nie zdają sobie sprawy, że jakieś 150 lat temu mogło być inaczej. Dawniej epidemie porywały miliony ludzi rocznie; będąc zjawiskiem dnia codziennego, epidemie zatrzymywały rokrocznie życie narodów i zmieniały mapę świata. W tej samej Warszawie nie tak dawno, bo na progu XIX stulecia, zamarło życie, jak mówią kroniki: kamienice świeciły pustką okien, a trawa porosła ulice stolicy. Uczyniło to powietrze morowe. Zapomnieliśmy o tych groźnych klęskach; zapomnieliśmy o tym, że lekarze zabezpieczyli nas szczepionką przeciw ospie, od której dawniej umierały rokrocznie miliony; nie zdajemy sobie nawet sprawy, jakim dobrodziejstwem jest szczepienie przeciw błonicy i szeregowi innych chorób. Dla olbrzymiej liczby Szanownych Kolegów pojęcie szczepień jest pojęciem ukłucia igłą. Dla nas lekarzy to reminiscencja niezliczonych wysiłków i wielokrotnych poświęceń przedstawicieli stanu lekarskiego. By zrozumieć istotę choroby, by znaleźć sposób jej zwalczenia, lekarze szczepili niejednokrotnie zarazki sobie samym i padali ich ofiarą. Tak, dla dobra ludzkości jeden z lekarzy zaszczepił sobie eksperymentalnie syfilis, inny — gonorheę, trzeci — dur plamisty, kilku lekarzy wypiło zawiesinę bakterii cholery, by poznać ich działanie. Można by było ogłosić w tej sali kurs wykładów o wielkich poświęceniach przedstawicieli medycyny.</u>
<u xml:id="u-47.7" who="#SMichałowicz">Powiecie, Szanowni Koledzy, że to były jednostki, oczywiście jednostki szlachetne, tak samo, jak są w stanie lekarskim jednostki złe. Są jednak dowody, że i cały stan lekarski składa ofiarę swego życia na polu pracy społecznej. Statystyki umieralności ułożone według zawodów wykazują, że najwcześniej ze wszystkich umiera lekarz.</u>
<u xml:id="u-47.8" who="#SMichałowicz">Będzie zrozumiałe po tym, co powiedziałem, że znaczenie pracy lekarzy zostało ocenione przez wielkich mężów stanu miary światowej. Gladstone wygłosił zdanie, że światem muszą rządzić nie politycy, lecz przyrodnicy, lekarze i inżynierowie. Zapytamy jednak, jak u nas wywdzięcza się lekarzowi Państwo, samorządy i społeczeństwo?</u>
<u xml:id="u-47.9" who="#SMichałowicz">O doli lekarza urzędowego mówiłem niejednokrotnie. Przytaczałem takie kwiatki, jak „posady” lekarza szkolnego za całe 23 zł miesięcznie, jak honoraria w wysokości 1 złotówki za poradę udzieloną urzędnikowi państwowemu. Wskazywałem na to, że Państwo nie wywiązuje się nawet i z tych skromnych zobowiązań materialnych w stosunku do lekarzy urzędowych, że Skarb Państwa jest winien lekarzom urzędowym 12 milionów złotych (stan rzeczy w r. 1937). Wszystko to jest dowodem, że lekarza traktuje się tak, jak się nie odważa traktować żadnego innego obywatela. Mamy także ustawę emerytalną dla rodzin po lekarzach, którzy zginęli przy zwalczaniu chorób zakaźnych, ale od dwóch lat te rodziny czekają na ukazanie się rozporządzenia wykonawczego do tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-47.10" who="#SMichałowicz">A czy w samorządzie jest lepiej? Stanowisko dyrektora szpitala i ordynatora jest stanowiskiem wysokim i wysoce odpowiedzialnym; można je przyrównać do stanowiska pułkownika w armii. Tymczasem w tej samej Warszawie stosowano do niedawna jeszcze jakąś skonstruowaną sztucznie klauzulę, w wyniku której miesięczna pensja tych wybitnych fachowców została ograniczona do jakichś 300 zł miesięcznie. Taki jest szczyt kariery większości najbardziej wykwalifikowanych ludzi w zawodzie lekarskim. Członkowie tej Wysokiej Izby nawet nie przypuszczają, że cała praca lekarska przy łóżku chorego w stolicy i wielkich miastach Polski jest oparta od wielu wielu dziesiątków lat na dobrowolnej bezpłatnej pomocy lekarzy wolontariuszy. Gdyby w tej chwili, gdy to mówię, lekarze wolontariusze porzucili w celach demonstracyjnych warsztaty swej dobrowolnej bezpłatnej pracy, nastąpiłaby katastrofa w szpitalach miejskich i klinikach rządowych, chorzy umieraliby z braku pomocy lekarskiej.</u>
<u xml:id="u-47.11" who="#SMichałowicz">A jak traktuje lekarza Zakład Ubezpieczeń Społecznych, ów największy odbiorca ich pracy? Dopiero przed kilku tygodniami, pod auspicjami samego p. Ministra Opieki Społecznej została podpisana umowa, podnosząca udział lekarza w tzw. przypisie z 14% na 20%. Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest zdania, że reforma ta będzie kosztowała go około 5 milionów zł rocznie. A więc i na tym polu lekarz był pozbawiony rocznie tak wielkiej sumy. Żaden urzędnik państwowy, żaden urzędnik prywatny nie zgodziłby się dalej, żeby jego prywatne mieszkanie zostało użyte na biuro ze względów oszczędności, a tymczasem z tych względów oszczędności skasowano ambulatoria w ubezpieczalniach i pozbawiono lekarza prymitywnego prawa do swego własnego mieszkania, do prawa odpoczynku po pracy.</u>
<u xml:id="u-47.12" who="#SMichałowicz">Proszę mi wybaczyć, że w obronie stanu lekarskiego pozwoliłem sobie przytoczyć kilka nagich faktów w odpowiedzi na udzielone lekarzowi nauki moralne. Lekarz polski spełnia swój obowiązek względem społeczeństwa, ale społeczeństwo nie spełnia go względem lekarza.</u>
<u xml:id="u-47.13" who="#SMichałowicz">Obecny projekt ustawy wkłada na lekarza nowy ciężar. Dawniej młodzieniec, poświęcający się medycynie, mógł wykonywać swój zawód po 5 latach; obecnie może go wykonywać dopiero po latach 10–11. Adept medycyny będzie musiał obecnie wykonywać następujący program: przejść przez 6–7 lat studiów, odrobić jeden rok stażu szpitalnego, 1 rok służby wojskowej, 2 lata praktyki na wsi. Są to warunki o wiele cięższe niż w innych zawodach.</u>
<u xml:id="u-47.14" who="#SMichałowicz">A teraz najważniejsze. Chodzi o to, by nie marnować niepotrzebnie sił lekarza na wsi, by podać mu rękę pomocy. Lekarz bowiem — to czuły i kosztowny instrument. Lekarz jest, jak niejednokrotnie to mówiłem, jak motopompa pożarowa; lata całe obywatel może nie odczuwać potrzeby lekarza, aż nagle wybuchnie pożar choroby. Tak, jak motopompa, jak kran przeciwpożarowy, jak węże, jak gaśnice — lekarz wymaga stałej konserwacji i dobrego schronu dla siebie. Powiem, że lekarz jest kosztowniejszy od motopompy. Wykształcenie jednego lekarza kosztuje tylko samo państwo 20.000 zł. Drugie tyle wykształcenie lekarza kosztuje jego rodzinę. A tymczasem czas użyteczności lekarza jest krótki, przystępuje on do wykonywania swego zawodu późno, a kończy go najwcześniej ze wszystkich.</u>
<u xml:id="u-47.15" who="#SMichałowicz">By funkcjonować należycie, lekarz wiejski powinien otrzymać dach nad głową. Jeżeli Rząd, samorządy, a nawet osoby prywatne mogą budować leśniczówki dla leśniczych, domki dla dróżników, to mego także zbudować domy dla lekarzy, dla pielęgniarek społecznych. Pragniemy wszyscy, by wieś miała swój mózg w postaci: nauczyciela, lekarza, pielęgniarki społecznej i położnej. Pamiętajmy, że mózg wymaga czaszki i że wszystkie wymienione ciężko pracujące siły inteligentne muszą otrzymać tę czaszkę w postaci ludzkiego mieszkania.</u>
<u xml:id="u-47.16" who="#SMichałowicz">Są w błędzie wszyscy ci, którzy sądzą, że opieka zdrowotna nad wsią może być oparta li tylko na człowieku. Opieka zdrowotna, jak każda czynność organizacyjna, musi być oparta o warsztaty pracy. Tak, jak chleba nie może wyprodukować chłop pozbawiony warsztatu rolnego, tak nie może wyprodukować zdrowia lekarz bez warsztatu lekarskiego. W organizowaniu tych warsztatów musi być zachowany pewien porządek hierarchiczny. Pierwszym etapem organizacji jest ośrodek zdrowia; przyświeca on jak latarnia morska wszystkim ludziom zdążającym po pomoc. W tej latarni morskiej lekarz pełni rolę latarnika, wskazując potrzebującym właściwą drogę. Ale latarnia morska nie czyni zadość wszystkim potrzebom w tym morzu niedoli ludzkiej. Następną instancją jest port, do którego może zawinąć każdy, kto ma do tego prawo rzeczowe. Tym portem jest dla chorego szpital. Dobrą rzeczą jest lekarz na wsi, ale lekarz na wsi nie spełni swego zadania bez oparcia o szpital, o ośrodek zdrowia, wreszcie o wykwalifikowany własny personel pomocniczy.</u>
<u xml:id="u-47.17" who="#SMichałowicz">Komisja Senatu odczuła dobrze wszelkie niedociągnięcia projektu rządowego, zgłaszając do projektu długi szereg głęboko uzasadnionych rezolucyj dodatkowych. Z wielkim przekonaniem, jako fachowiec lekarz, popieram te rezolucje, bo tylko ich wykonanie rozstrzygnie o należytym wykonaniu pomocy zdrowotnej na wsi. Jeżeli nie zrealizujemy w najbliższej przyszłości postulatów tych rezolucyj, upodobnimy się do owego ziemianina, który po wysłuchaniu porannego raportu o wszystkich niedomaganiach swego majątku, reagował nań niezmiennym zdaniem: „Niech tam Walenty to jakoś załatwi”.</u>
<u xml:id="u-47.18" who="#SMichałowicz">Hasło „frontem do wsi” jest hasłem szczytnym. Nie wystarczy jednak poprzestać tylko na wygłoszeniu samego hasła w przekonaniu, że lekarz „Walenty” to jakoś załatwi.</u>
<u xml:id="u-47.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Domaszewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#SDomaszewicz">Wysoka Izbo! Ustawa, którą mamy na warsztacie, niewątpliwie ma charakter doraźnej pomocy w bardzo ciężkich i fatalnych stosunkach higienicznych i zdrowotnych na wsi. Nie jestem przeciwnikiem mocnych i silnych pewnych zarządzeń Rządu w wypadkach, gdy tego zachodzi potrzeba, kiedy rzeczywiście sytuacja jest groźna, kiedy nagła pomoc jest potrzebna. Wówczas takie zarządzenia, nawet bardzo przykre i bardzo dotkliwe dla pewnych ludzi, są usprawiedliwione.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#SDomaszewicz">Ta ciężka sytuacja zdrowotna na wsi trwa już właściwie od początku odrodzenia Państwa Polskiego. Nie powstała cna obecnie w bieżącym roku. I dlatego takie doraźne, mało przemyślane metody ustawowego załatwienia tych bolączek nie dadzą, moim zdaniem, rezultatów, gdyż przyczyny i powody tego złego stanu higienicznego wsi są bardzo szerokie i głębokie. Wysłanie kilkudziesięciu czy kilkuset lekarzy ustawowo przymusowo na wieś, moim zdaniem, tym niedomaganiom absolutnie nie zaradzi i tego zagadnienia nie rozwiąże.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#SDomaszewicz">Można by długo rozwodzić się nad przyczynami, jest to zagadnienie bardzo rozległe i nie chcę, Wysoka Izbo, tak długimi wywodami zajmować czasu. Chciałbym podkreślić, co uważam za najważniejszą przyczynę tych niedomagań pod względem zdrowotnym wsi i w ogóle szerokich mas społeczeństwa w Polsce. W pierwszym rzędzie mamy za małą ilość lekarzy. Jest ich zaledwie 12.500, czyli przypada 3 lekarzy na 10.000 mieszkańców, podczas gdy w sąsiednich Węgrzech mają 10 lekarzy na 10.000 mieszkańców. Jest to jedna z wielu ważnych przyczyn braku lekarzy na wsi, bo to, cośmy słyszeli, że młodzi lekarze nie chcą iść na wieś, chociaż czekają ich Lam świetne zarobki i czeka kopalnia złota, to są to bajki. Gdyby bowiem naprawdę młodzi lekarze mieli zarabiać tysiące na wsi, to z pewnością znaleźliby się tam i te pieniądze zarabiali. Tak dobrze nie jest. Znam stosunki na wsi i wiem, jak lekarze zarabiają. Są większe miasteczka, gdzie są lekarze dobrze zarabiający, ale przybycie jeszcze jednego, dwóch czy trzech lekarzy do tego miasteczka wywoła taką konkurencje, że nawet nie będą zarabiali minimum potrzebnego na utrzymanie się w danej miejscowości. To jest jedna sprawa.</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#SDomaszewicz">Drugą z tych przyczyn są zaniedbania i Rządu i społeczeństwa, o ile chodzi o zagadnienia zdrowotne i sanitarne. One stały i stoją w Polsce na bardzo dalekim planie i zawsze są spychane i lekceważone przez Rząd i społeczeństwo. Jeśli chodzi o dotacje na szpitale i ich rozbudowę, to w Polsce stoimy na szarym końcu, gdyż nie mamy tych szpitali. Bez szpitali i ośrodków zdrowia nie ma mowy o zwalczaniu chorób epidemicznych i podniesieniu stanu zdrowotnego szerokich mas społeczeństwa. I tu, proszę Panów, raczej jesteśmy świadkami obcinania pewnych sum. Wiem, że na uniwersytetach redukowane są asystentury na wydziałach lekarskich. Szpitale nie mają lekarstw, nie mają odpowiednich dotacyj na instrumenty, są obsługiwane przeważnie przez bezpłatnych lekarzy, bo płatnych lekarzy w szpitalach jest minimalna ilość. To są przyczyny, które wywołują zbyt małą produkcję lekarzy, a następnie sprowadzają to, o czym mówił już s. Śliwiński, że frekwencja kandydatów na studia medyczne bardzo wybitnie się zmniejsza, z jednej strony z powodu szczupłości i ciasnoty wydziałów lekarskich, które muszą być rozbudowane, tymczasem przeciwnie, pod względem budżetowym są redukowane, a następnie z tego powodu, że studia lekarskie są bardzo drogie i na nie mogą pozwolić sobie chłopcy, którzy mają zapewnioną jaką taką egzystencję w mieście uniwersyteckim.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#SDomaszewicz">Przy tej okazji chciałbym poruszyć krótko sprawę stypendiów, o których była mowa na komisji. Sprawa stypendiów, która w rezolucjach sejmowych została uchwalona, a na komisji senackiej te rezolucje zostały pominięte, ma bardzo duże znaczenie i można by ją posunąć naprzód, a nawet częściowo rozwiązać sprawę braku lekarzy. Brak jest lekarzy, których moglibyśmy wysyłać na wieś. Taki stypendysta mógłby mieć obowiązek spłacenia zaciągniętego długu i pracować przez jakiś czas na wsi.</u>
<u xml:id="u-49.5" who="#SDomaszewicz">To są bolączki, które od razu usunąć się nie dadzą, które przez wysyłanie lekarzy absolutnie rozwiązane być nie mogą. Słyszeliśmy tutaj, że powstaje cały szereg ośrodków zdrowia, ale przecież dwieście kilkadziesiąt czy trzysta ośrodków zdrowia w tak dużym państwie, jakim jest Polska, jest chyba przysłowiową kroplą w morzu wobec potrzeb sanitarnych szerokich mas społeczeństwa. Dlatego ustawa ta ma charakter doraźny, przyśpiesza załatwienie jednego maleńkiego tylko odcinka tej akcji: frontem do wsi świata lekarskiego, ale ma ona, jak mój przedmówca wspomniał, niesympatyczne cechy pewnego przymusu. Nie jestem przeciwny przymusowi, jak wspomniałem, w pewnych warunkach i koniecznościach, ale w tym wypadku wątpię, czy ten przymus da rezultaty, jakie sobie obiecuje ustawa. Wobec braku lekarzy zdobędziemy zaledwie kilkuset lekarzy, a wreszcie ci lekarze przeniesieni na wieś nie będą mieli możności rozwinięcia rzeczywiście pożytecznej akcji lekarskiej z powodu braku warsztatu i środków finansowych na utrzymanie się. Wprawdzie p. Wiceminister Piestrzyński na komisji wskazywał na 250 posad, które czekają, które nie są obsadzone, ale to jest bardzo mała, bardzo znikoma cyfra 250 posad w ośrodkach zdrowia po 100 do 250 zł na lekarza. To jest uposażenie bardzo małe, ale ostatecznie na początek może być pewną pomocą dla młodego lekarza, rozpoczynającego praktykę na wsi, ta mała pensja w ośrodku pracy. Więc należało by tu rzeczywiście dotować lekarzy na wsi, lekarzy powiatowych, samorządowych, a wtedy frekwencja wzmoże się z pewnością i pomoc sanitarna na wsi da dobre rezultaty.</u>
<u xml:id="u-49.6" who="#SDomaszewicz">Ten pośpiech w tej ustawie pociągnął za sobą także pewne przeoczenia, tak że już po posiedzeniu komisji otrzymaliśmy, my lekarze z komisji, cały szereg listów i memoriałów od lekarzy, proszących o pewne poprawki, protestujących przeciw przymusowi i stawiających pesymistyczne horoskopy co do ostatecznych rezultatów tej ustawy.</u>
<u xml:id="u-49.7" who="#SDomaszewicz">I dlatego, kończąc moje krótkie przemówienie, podkreślam, że uważam tę ustawę za doraźną i przejściową. Ustawa ta nie może mieć charakteru trwałego. Z chwilą, gdy się stosunki poprawią, to znaczy gdy Rząd zwróci większą uwagę na budowę szpitali i ośrodków, na większe dotacje dla lekarzy w ogóle pracujących w terenie, wówczas ta ustawa będzie zupełnie zbędna i dlatego — moim zdaniem — w tej chwili jest ona tylko doraźną i powinna działać przez bardzo krótki czas.</u>
<u xml:id="u-49.8" who="#SDomaszewicz">W uzupełnieniu tych braków, które przy tak szybkim załatwianiu tej ustawy pozostały, chcę postawić dziś jeszcze dwie bardzo ważne poprawki. Po pierwsze poprawkę, dotyczącą tych lekarzy, którzy odbyli służbę wojskową. Jak Państwo pamiętają, ten cały staż dziesięcio czy jedenastoletni odbywa się w ten sposób: 5–6 lat studiów, rok przymusowe) praktyki w szpitalu i rok służby wojskowej, a następnie dwa lata praktyki na wsi. Otóż około 50% lekarzy nie odbywa służby wojskowej. Są to kobiety i lekarze, którzy ze względów fizycznych czy innych nie zostali do wojska powołani. Zatem 50% lekarzy byłoby pokrzywdzonych w tej tak niesympatycznej, przymusowej ustawie, bo ci, co służą w wojsku, tak samo musieliby odbywać dwuletni staż na wsi, jak i ci, którzy w wojsku nie służą. A więc ci, którzy w wojsku nie służą, zyskaliby ten rok. Dlatego chciałbym wstawić w art. 1 w ust. 1 w punkcie d) po słówkach „przez 2 lata” słowa „lub 1 rok, o ile odbyły roczną służbę wojskową”. To jest pierwsza poprawka. Następna poprawka dotyczy ust. 2: po słowach „1 kwietnia 1939 roku” wstawić następujące słowa „z wyjątkiem tych lekarzy, którzy w roku 1938 z powodu odbywania służby wojskowej lub nieukończenia przepisowej praktyki szpitalnej nie będą mogli się wpisać przed dniem 1 kwietnia 1939 roku na listę członków izby lekarskiej”.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#Marszałek">Głos ma Wiceminister Opieki Społecznej p. Piestrzyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Wysoka Izbo! Projekt ustawy o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o wykonywaniu praktyki lekarskiej jest wynikiem tych trudności, w jakich znalazła się państwowa służba zdrowia przy wykonywaniu swego dawno opracowanego planu podniesienia zdrowotności w Polsce. Nie jest on bynajmniej wytworem ostatniej chwili, jakby można było przypuszczać ze słów kilku przedmówców nie tylko zresztą w tej Wysokiej Izbie, ale również na komisjach czy w Sejmie, czy w Senacie, gdzie były głoszone zarzuty, że projekt ustawy został zrobiony za prędko. O niedostatecznej ilości lekarzy w Polsce państwowa służba zdrowia wiedziała bardzo dawno i rokrocznie ponawiała swoją prośbę od lat kilkunastu o powiększenie ilości katedr na uniwersytetach w Polsce, względnie o zwiększenie ilości wydziałów lekarskich.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Niestety starania te nigdy nie osiągały skutku, przynajmniej w tym stopniu, w jakim życie wymagałoby, żeby osiągnąć. Przeciwnie, był pewien okres, okres kryzysu, dna kryzysu, kiedy nawet korporacjom lekarskim samorządowym, samorządowi lekarskiemu wydawało się, że jest dostateczna liczba lekarzy, że nie należy dążyć, jak otrzymywaliśmy to na piśmie, do pauperyzacji stanu lekarskiego przez powiększenie liczby lekarzy. Oczywiście było to tylko patrzenie na bardzo krótką metę. Dla nas, pracujących w państwowej służbie zdrowia, od dawna znających doskonale dane statystyczne, było rzeczą jasną, że mamy za mało lekarzy i że będziemy mieć jeszcze długo za mało, boć oczywiście gdybyśmy dzisiaj postanowili utworzenie kilku wydziałów, gdyby to było możliwe nie tylko ze względów finansowych, ale samego wykonania, to rezultaty z tego mogą być najwcześniej za 7, 8, 9 lat. Tymczasem stoimy już dzisiaj przed wybitnym brakiem lekarzy w Polsce, a przy tym trzeba stwierdzić, że i rozmieszczenie lekarzy w Polsce, o czym wszyscy są w Wysokiej Izbie przekonani, jest nierównomierne, że doskonale można by zabrać kilkuset lekarzy z miejscowości dużych, dużych miast i rozdzielić ich między miasteczka czy większe gminy wiejskie bez uszczerbku dla zdrowia ludności miejskiej, skąd ci lekarze wyszli. Jakie więc było wyjście? Wśród różnych krytyk, które słyszałem zarówno na posiedzeniu komisji sejmowej, jak i na komisji w Senacie, jak i dziś, nikt, dosłownie nikt nie podaje żadnego innego wyjścia. Proszę Panów, innego wyjścia doraźnego nie ma, chyba sprowadzanie lekarzy ze świata, obcych.</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#komentarz">(S. Schorr przerywa.)</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Albo utworzenie szkoły felczerów, czy rocznych kursów dla kształcenia lekarzy. Powiedzieliśmy sobie, że należy dążyć do podniesienia zdrowotności w Polsce. Skoro powiedzieliśmy, że zwłaszcza należy podnieść zdrowotność na wsi polskiej, to nie było to żadną nowością dla państwowej służby zdrowia. Hasło „frontem do wsi” dla lekarza nie jest nowością żadną. Główna nasza praca skierowana jest na małe ośrodki i pośrednio na wieś. Skoro poszliśmy po tej linii, skoro całe społeczeństwo, skoro Wysokie Izby żądają tego podniesienia zdrowia w Polsce, obowiązkiem naszym było znalezienie jakiegoś wyjścia tymczasowego; jak powiedziałem i podkreśliłem, jest to wyjście tymczasowe, stoi przed nami obowiązek powiększenia ilości lekarzy, czy drogą stworzenia nowych szkół, czy powiększenia pojemności istniejących wydziałów. Ta kwestia jest kwestią palącą. Dlatego dziś musieliśmy przyjść do Wysokiej Izby na nadzwyczajną sesję, a więc ta rzecz musiała być bardzo pilna. Prosiliśmy Wysoką Izbę o uchwalenie tej ustawy dlatego, że znaleźliśmy się w obliczu dylematu: albo zatrzymać całą pracę na wsi i w miasteczkach, albo dać lekarzy do tej pracy.</u>
<u xml:id="u-51.4" who="#komentarz">(Głos: Starszych, czy młodszych?)</u>
<u xml:id="u-51.5" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Panie Senatorze, stwierdzam, że skoro rozpoczęliśmy rozbudowę lecznictwa w małych miasteczkach i w większych wsiach, znaleźliśmy się wobec braku lekarzy i niemożności obsadzenia ośrodków zdrowia i przychodni zdrowia na prowincji przez lekarzy. Czyli stan faktyczny jest taki: dzisiaj 253 posady są do objęcia na prowincji, które czekają na lekarzy i których nie ma kim obsadzić. A przecież to jest dopiero początek pracy. W tym roku uzyskaliśmy znaczną sumę z Funduszu Pracy na rozbudowę ośrodków zdrowia, dostaliśmy 1.300.000 zł na rozbudowę ośrodków zdrowia.</u>
<u xml:id="u-51.6" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Tych ośrodków zdrowia mamy czynnych 500, te ośrodki zdrowia się budują, będą skończone i będą stały próżne? Jakie było wyjście? Próbowaliśmy różnych sposobów. Lat temu 3 czy 4 uzyskaliśmy ze strony Funduszu Pracy możność pewnej dotacji dla lekarzy młodych, którzy by chcieli się kształcić w mieście uniwersyteckim, pewne stypendia dla młodego lekarza w mieście uniwersyteckim z tym, że będzie obowiązany odsłużyć w miasteczku wskazanym przez ośrodek zdrowia za 200–250 zł stałej pensji, oprócz praktyki prywatnej, za każdy rok kształcenia półtora roku. Zdawało by się, że warunki idealne, przynajmniej ja tak rozumuję, bo skończyłem medycynę w latach przedwojennych i takiego dobroczyńcy wtedy nie mieliśmy. Znalazł się jeden kandydat, którego nie mogliśmy przyjąć, a miałem tych miejsc 50. Więc i ten sposób zawiódł, pozostała jedyna tylko droga, droga przymusu. W każdym z nas Polaków tkwi od wieków prawdopodobnie to poczucie niemiłe, gdy chodzi o pozbawienie kogoś swobody ruchów w terenie; pewno, rzecz bardzo niemiła, i pisząc, przygotowując tę ustawę wszyscy mieliśmy to uczucie, że to jest niemiła rzecz. Ale skoro się powiedziało „a” i skoro to „a” zostało podkreślone bardzo głęboko przez społeczeństwo, że należy podnieść zdrowotność Polski na wsi, to trzeba sobie powiedzieć i „b”. Skoro innego wyjścia nie znaleźliśmy, musieliśmy przejść do porządku dziennego nad skrupułami naszymi w stosunku do ograniczenia pewnej swobody poruszania się w terenie dla młodego lekarza i zdecydowaliśmy się na tę ustawę.</u>
<u xml:id="u-51.7" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">P. senator Śliwiński był łaskaw powiedzieć, że lekarze pójdą na wieś niedostatecznie przygotowani. Pan Senator prawdopodobnie myślał o tym, że lekarze muszą iść...</u>
<u xml:id="u-51.8" who="#komentarz">(S. Śliwiński: To powiedział p. sprawozdawca, a ja tylko powtórzyłem to.)</u>
<u xml:id="u-51.9" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">To bardzo przepraszam. W każdym razie muszę jednak stwierdzić, że lekarz ma możność trzy lata uczyć się gdzie mu się żywnie podoba. Może 3 lata uczyć się, gdzie mu się żywnie podoba w ciągu tych 5 lat, tylko później musi iść na 2 lata do jakiejś mniejszej miejscowości. Jeżeli 6 lat studiów na uniwersytecie, jeżeli rok jeden uczy się w wielkich szpitalach, to jest już lat 7, jeżeli później będzie się uczył jeszcze 3 lata, to mam wrażenie, że może iść na wieś po 10 latach.</u>
<u xml:id="u-51.10" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Natomiast zapytam odwrotnie, dlaczego miasta w takim razie mają być upośledzone w tym kierunku, dlaczego miasta mają dostać tych młodych lekarzy? Bądźmy sprawiedliwi. Oczywiście nie mogę się zgodzić z powiedzeniem p. senatora Śliwińskiego, że gdybyśmy ruszyli starszych lekarzy, powstałby straszny wrzask. Jeżeli oni nie chcą opuszczać miast, to dlatego, że mają drobne dzieci, które chodzą do szkół, że mają dzieci na uniwersytetach, które muszą przebywać w dużych miastach, bo w dużych miastach mamy uniwersytety. Chyba, że Pan Senator miał na myśli lekarzy starszych, ponad 60 lat czy 50 lat. Ja nawet upierałbym się przy 60 latach. Oczywiście, że byłby wielki krzyk, że chcemy zmusić do pójścia na wieś starszych lekarzy, a nie młodych, którzy mogą iść.</u>
<u xml:id="u-51.11" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Wysoka Izbo! Jestem reprezentantem do pewnego stopnia, a w każdym razie uczestnikiem tej grupy lekarzy w Polsce, która dała Polsce daninę życia, krwi i zdrowia, mam prawo żądać od swoich młodszych kolegów, żeby dali na razie daninę pracy...</u>
<u xml:id="u-51.12" who="#komentarz">(Głos: Słusznie. Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-51.13" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">...jeżeli chcą doczekać lepszej przyszłości. A na korzyść tych młodych lekarzy, nie tych, którzy skończyli, lecz tych, którzy kończą, muszę powiedzieć, że z ani jednym protestem ze strony młodych medyków nie spotkaliśmy się przeciw tej ustawie. Przeciwnie, przed trzema tygodniami zgłosili się do mnie reprezentanci medyków z prośbą, ażeby dać subwencje z Ministerstwa Opieki, bo chcą iść na wieś obozami wędrownymi...</u>
<u xml:id="u-51.14" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">(Oklaski.),</u>
<u xml:id="u-51.15" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">...o czym Państwo wiedzą z prasy. To są studenci medycyny, Panie Senatorze. A poza tym daliśmy 25 medykom z ostatniego roku stypendia na możność pobytu w ciągu 2 miesięcy w ośrodkach wiejskich. Przyszli o to prosić — dostali.</u>
<u xml:id="u-51.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-51.17" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Sami chcieli pójść. Natomiast nie wiem, dlaczego lekarze ci, którzy nie są zainteresowani specjalnie, uważali, że to jest upośledzenie jak gdyby stanu lekarskiego — pewien przymus, że nie może się osiedlać tam, gdzie chce.</u>
<u xml:id="u-51.18" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Możliwy brak kandydatów na wydziały lekarskie — stale był podnoszony ten zarzut. Wysoka Izbo! W zeszłym roku na 2400 zgłoszeń na medycynę wydziały lekarskie były w stanie przyjąć tylko 600 kandydatów. Wątpię, czy wniesienie tej ustawy będzie miało ten skutek, który Panowie przewidują. Muszę powiedzieć, że nie mógłbym się zgodzić z twierdzeniem, że pójście dla młodego lekarza do małego miasteczka czy do większej wsi jest kara lub zesłaniem. A więc pójście na wieś polską może być uważane za karę?</u>
<u xml:id="u-51.19" who="#komentarz">(S. Śliwiński: Brak pieniędzy. Ktoś nie ma na to.)</u>
<u xml:id="u-51.20" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Nie mógłbym się zgodzić z takim rozumowaniem tak samo, jak nie mogę się zgodzić z tym rozumowaniem, że będzie on z głodu umierał. Te 253 posady to są płatne, a niektóre zupełnie dobrze. Nie twierdzę, że wszystkie.</u>
<u xml:id="u-51.21" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieOpiekiSpołecznejPiestrzyński">Jeżeli powodem do odsuwania się młodych kandydatów na medycynę ma być praca na wsi polskiej, to lepiej, żeby nie szli na medycynę, bo nie są warci i godni imienia lekarza polskiego.</u>
<u xml:id="u-51.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Radziwiłł.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#SRadziwiłł">Proszę Panów! Sam fakt, że nad projektem tej ustawy rozwinęła się w tej Wysokiej Izbie tak obszerna dyskusja, świadczy o tym, że jest to sprawa bardzo poważna. Niewątpliwie wszyscy stoimy na stanowisku, że trzeba zaradzić dużemu brakowi lekarzy na wsi i że trzeba tej wsi pomóc. Otóż tu jedna rzecz w dyskusji mnie uderzyła, że wszyscy panowie, i ci, którzy bronili tej ustawy, i ci, którzy ją krytykowali, krytykowali względnie bronili jej z punktu widzenia interesu lekarzy. Zapisałem się do głosu dlatego, że chciałbym do tej dyskusji parę słów dodać nie z punktu widzenia interesu lekarzy, tylko z punktu widzenia interesu tych, którzy mają być leczeni, wychodząc z założenia starego polskiego przysłowia, że nie nos jest dla tabakiery, tylko tabakiera dla nosa.</u>
<u xml:id="u-53.1" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-53.2" who="#SRadziwiłł">Bynajmniej nie mam zamiaru uogólniać ani atakować specjalnie polskiej medycyny, obawiam się tylko, że czasami przesadzamy w odwrotnym kierunku i stale tylko mówimy o wielkiej ofiarności, o wielkim doświadczeniu, wielkich zdobyczach i zasługach tego czy innego stanu; a jednak mam wrażenie, że czasami jest dobrze, jeżeli w naszym gronie powiemy sobie nawet — być może — przykre słowa prawdy. Otóż muszę powiedzieć, że tu nie wszystko jest w porządku. Zacytuję taki drobny przykład, z którym się zetknąłem np. na Wołyniu. Tam w jakiejś miejscowości na wsi, jednak w warunkach kulturalnych o tyle, że było zabezpieczone mieszkanie z elektrycznym oświetleniem, były zabezpieczone warunki materialne, o których słyszałem nawet z ust poważnych lekarzy, że są zupełnie dostateczne — była wolna pewna posada. Ktoś poszukiwał na tę posadę lekarza. Jaki był rezultat tej ankiety? Zgłosiło się kilkunastu Żydów, jeden Niemiec, a żaden Polak Proszę Panów, to są rzeczy jednak zastanawiające i tę przykrą prawdę musimy sobie względnie naszemu społeczeństwu powiedzieć. Jeżeli taka dzielnica jak Wołyń przez Polaków będzie tak traktowana, jeżeli na daną posadę znajdą się ludzie innej narodowości, którzy w danym wypadku tej posady nie osiągnęli, to tutaj jest coś nie w porządku w psychice i nastawieniu społeczeństwa polskiego, bo lekarze nie są inni od środowiska, z którego wychodzą. Dlatego widzę z własnego doświadczenia, że jednak temu trzeba zaradzić.</u>
<u xml:id="u-53.3" who="#SRadziwiłł">Czy to możemy zrobić czysto mechanicznymi sposobami stosowania przymusu? Ja zasadniczo z natury swojej na mocy prawdopodobnie pewnego polskiego atawizmu, o którym przed chwila była mowa, względnie może na podstawie wychowania jestem przeciwnikiem przymusu. Ale zdaję sobie sprawę, że w czasach, kiedy ten przymus nie tylko w Polsce, ale na całym świecie tak często i tak bezwzględnie nieraz bywa stosowany, nie jest to argument, który by kogokolwiek mógł przekonać. Powiem otwarcie, że wolę nawet jawny przymus niż tak chętnie w Polsce stosowaną przymusową dobrowolność.</u>
<u xml:id="u-53.4" who="#SRadziwiłł">Jaki jest teraz interes tych ludzi, którzy mają być leczeni, to jest wsi polskiej? To jest punkt, w którym ja zaczynam mieć co do celowości tej ustawy pewne wątpliwości natury praktycznej. Mam wrażenie, że p. przedstawiciel Rządu, który przed chwilą przemawiał, jak i inni Panowie w tej dyskusji brali tę rzecz zbyt mechanicznie. Mówili: tyle jest posad wolnych, tyle jest nieobsadzonych, tylu a tylu lekarzy trzeba posłać. Ale lekarz lekarzowi nie równy. I tu musimy sobie powiedzieć, my, którzy często stykamy się z ludnością wiejską, że na wsi, ale nie tylko na wsi jest szeroko rozpowszechniona pewna nieufność do medycyny. Jest to zjawisko stare, znane już i obecnie bardzo rozpowszechnione. A teraz zapytuję, sam siebie zresztą — no więc dobrze, dwa lata taki młody lekarz ma praktykować na wsi; czy on to zrobi chętnie? Z pewnością pod przymusem nie. I będzie liczył tak jak uczeń w szkole dni i godziny, które go dzielą od końca tego bądź co bądź dla niego przykrego przymusu. Czy w tych warunkach ten lekarz będzie rzeczywiście ideowo, z entuzjazmem pracował? Sądzę, że nie, bo to byłoby prawie nieludzkie wymagać od niego takiego — powiedzmy — entuzjazmu.</u>
<u xml:id="u-53.5" who="#SRadziwiłł">A teraz jest druga kwestia, to jest sprawa doświadczenia tego lekarza. I tu, proszę Panów, nie waham się także przykrą prawdę powiedzieć — łączę to ze stosunkami, jakie panują obecnie na naszych wszechnicach, że z tego, co się słyszy i co się głośnym echem nawet odbiło w dyskusjach toczonych w tej Wysokiej Izbie i w Sejmie, to jednak te stosunki nie nastrajają bardzo optymistycznie w ocenie zdobytych doświadczeń naukowych. Bo tam, gdzie młodzież jest rozpolitykowana, gdzie się zajmuje tym czy innym, a już tylko przed egzaminami z konieczności nauką, tam rzeczywiście tego wielkiego zaufania do osiągniętych rezultatów naukowych mieć nie można. Pod tym względem jestem pesymistycznie usposobiony. Otóż jeżeli to w innych zawodach niewątpliwie ma swoje duże znaczenie, to sądzę, że stokroć większe ma w zawodzie lekarskim, gdzie jednak brak doświadczenia lekarza odbija się katastrofalnie na osobie leczonego. I dlatego mam duże wątpliwości, czy pchanie właśnie tego elementu młodych lekarzy na wieś polską jest dla samej wsi tym zbawieniem, tym wyjściem z trudności, którego szukamy. Byłbym więc skłonny nie po to, aby stwarzać jakiekolwiek trudności, tylko aby jednak rzeczywiście poważnie całą tę ustawę przemyśleć, wypowiedzieć się za odesłaniem jej jeszcze raz do komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#Marszałek">S. Pulnarowicz ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#SPulnarowicz">Wysoka Izbo! Za tą ustawą, jakkolwiek ma ona być na razie prowizoryczna z tym, że w przyszłości ma być uzupełniona, jestem z wielu względów i te chciałem w paru słowach wskazać.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#SPulnarowicz">Tu s. Łucki podczas poprzedniej sesji poruszył sprawę spółdzielni zdrowia, że ludność wiejska sama tworzy spółdzielnie zdrowia. Rzeczywiście, p. senator Łucki poruszył sprawę ogromnie ważną, nie tak, jak dziś, gdy z oburzeniem musieliśmy wysłuchać jego przemówienia, w którym przeciwstawiał nas — my i wy, to tak wyglądało, jakby był ambasadorem obcego państwa, jakby chodziło o obcy rząd, i wystąpił w ten sposób, że naruszył także i wojsko, które musi pracować społecznie, i chyba powinniśmy być wdzięczni, że tam, gdzie nie ma czynnika społecznego, wojsko bierze nieraz tę pracę w swoje ręce...</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#Marszałek">Zwracam uwagę, że to nie należy do rzeczy.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#SPulnarowicz">Wobec tego my, lekarze, będziemy musieli skierować na wieś tych lekarzy, czy to do spółdzielni zdrowia, czy to do ośrodków zdrowia, oczekujących na lekarzy, jeżeli sami dobrowolnie nie pójdą. Uważam, ze dla naszych terenów wschodnich ta ustawa przyniesie wielki pożytek. Z tych względów jestem za jej uchwaleniem.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Róg.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#SRóg">Wysoka Izbo! Nie chciałem świadomie zabierać głosu przy omawianiu projektu tej ustawy, ale nie mogę się powstrzymać, żeby nie powiedzieć paru słów. Dyskusja ta wywiera na mnie ogromnie przykre wrażenie. Nikt z przemawiających przeciw tej ustawie nie daje żadnego pomysłu, żadnego projektu, jak zaradzić tej gwałtownej, nadzwyczajnej potrzebie. Jeżeli zważymy, że w powiecie przaśnyskim, w powiecie makowskim i innych centralnych powiatach Polski na 12.000 mieszkańców jest 1 lekarz powiatowy i że ludność jest pozbawiona pomocy lekarskiej, a skazana tylko na znachorów, nie mówię już o kresach wschodnich, bo tamtych stosunków nie znam, ale przytaczam powiaty w środkowej Polsce, niedaleko od Warszawy — i jeżeli nikt innego sposobu nie daje, i ja go też nie widzę, to zdaje mi się, że takie protesty przeciw ustawie, przeciw próbie uregulowania tej sprawy, uczynienia pierwszego kroku są nieuzasadnione.</u>
<u xml:id="u-59.1" who="#SRóg">Proszę Panów, od r. 1919 do 1922, a więc w dwa lata po wojnie obowiązywało prawo w Polsce, nadające nadzwyczajnemu komisarzowi do spraw walki z epidemiami prawo powoływania lekarzy i wysyłania ich na zagrożone tereny. Byłem przy tej pracy, bo byłem jednym z urzędników w tym komisariacie w najgorętszym czasie, i byłem świadkiem wtedy tych protestów, także namiętnych, oskarżeń o to, że się gwałci swobodę, że się lekceważy stan lekarski. Ale innej drogi załatwienia tej sprawy nie było i ta droga okazała się wtedy dobra i niewątpliwie, gdyby później okazała się potrzeba, gdyby wybuchły jakieś epidemie, ta sama droga będzie wybierana przez władze. Ktoś powie: tak, ale to były wyjątkowe wtedy warunki. Proszę Panów, czy ta sytuacja nie jest wyjątkowa, że ludność jest pozbawiona pomocy lekarskiej? Dlatego zdaje mi się, że możemy ze spokojnym sumieniem za tą ustawą głosować i powinniśmy głosować.</u>
<u xml:id="u-59.2" who="#SRóg">Proszę Panów, jako jedno z takich powiedzeń w dyskusji czytałem gdzieś czy słyszałem słowa: jeżeli już chcecie tak zbawić tę wieś, to dlaczego kosztem tych studiujących mieszkańców miast, niech będą wysyłani tylko synowie wsi. Byłbym gorącym zwolennikiem tego, niestety nie mogą być wysyłani, bo wśród uczących się na wydziałach medycznych nie ma synów chłopskich, ponieważ nie mogą się oni kształcić. Ktoś powiedział, że stosowanie tej ustawy odstraszy, zmniejszy frekwencję, zmniejszy ilość idących na studia lekarskie. Chyba Panowie nie wiedzą, co się dzieje na początku każdego roku szkolnego, ilu ludzi się stara dostać na wydział lekarski i nie może, na kilkadziesiąt miejsc jest kilkuset starających się. Dlatego ja tej obawy nie mam i za projektem ustawy z całym spokojem sumienia i w przekonaniu, że będzie ona dobra dla Polski, będę głosował.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#Marszałek">Głos ma p. sprawozdawca.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#SModrzewski">Radbym tylko króciutko udzielić pewnych informacyj. Korzystam z momentu, że przyszedł p. senator Śliwiński i przedtem dam maleńkie sprostowanie.</u>
<u xml:id="u-61.1" who="#SModrzewski">P. senator Śliwiński powiedział, jakobym ja się wyraził, że obowiązkiem lekarza jest po ukończeniu studiów iść natychmiast na wieś.</u>
<u xml:id="u-61.2" who="#komentarz">(S. Śliwiński: Nie, że nie czuje się na siłach.)</u>
<u xml:id="u-61.3" who="#SModrzewski">Pozwolę sobie przeczytać te dwa wiersze mojego przemówienia: „ażeby każdy lekarz po ukończeniu pełnych studiów i stażu szpitalnego odbył w okresie najbliższych lat 5”. Więc to nie jest obowiązek natychmiastowy, tylko w okresie lat 5. Zresztą to drobiazg, przepraszam, że niewyraźnie powiedziałem. Zasadniczą rafą, na której się te wody rozbijają, to jest zagadnienie, czy ten lekarz, który tam pojedzie, będzie miał z czego żyć. To wynika z przemówienia s. Śliwińskiego, który uznaje zasadę ustawy, tylko kłopocze się o to, z czego ten lekarz będzie żył. Otóż podzielę się z Wysoką Izbą moją osobistą obserwacją, obserwacją realną i faktyczną. Jestem gospodarzem szpitala w Lublinie o trzystu kilkudziesięciu łóżkach. Dzięki temu przez ten szpital przechodzi rokrocznie koło piętnastu mniej więcej stażystów; zapewniam Wysoką Izbę, że jeszcze nie spotkałem ani jednego stażysty, który ukończywszy prace stażowe w szpitalu, namówiony przez nas do wyjechania na głęboką prowincję, żałowałby tego. Wszyscy oni listownie czy też osobiście dziękują nam za to, że ich się namówiło na ten wyjazd, podczas gdy ci, którzy pozostają w Lublinie, Poznaniu czy Wilnie, wyczekują, że im manna z nieba spadnie.</u>
<u xml:id="u-61.4" who="#SModrzewski">To jest moja obserwacja. Wobec tego mam duże wątpliwości co do tego, o czym wspomniał p. senator Śliwiński, żeby zmniejszyła się tendencja młodzieży do kierowania się na wydział lekarski; przeciwnie, jak się przekonają młodzi lekarze, że pojechawszy na wieś znajdą przyzwoite utrzymanie, to może ich zachęcić do studiów.</u>
<u xml:id="u-61.5" who="#SModrzewski">Wspomniał p. senator Śliwiński o przymusie. Przypomnę w trzech słowach, że w wielkich państwach europejskich, które mają swoje kolonie, obowiązuje przymusowo każdego młodego lekarza przepracowanie jakiegoś czasu w koloniach. A zgodzą się Panowie, że bardzo często nasza wieś nie daleko odbiega od stanu kolonialnego i wymaga bardzo dużego nakładu kultury.</u>
<u xml:id="u-61.6" who="#SModrzewski">Jeszcze jedno zagadnienie poruszył p. Śliwiński: stary czy młody lekarz powinien iść?</u>
<u xml:id="u-61.7" who="#SModrzewski">Mnie się zdaje, iż naszym pierwszym zadaniem przy dzisiejszej budowie i wzmacnianiu Państwa, największą troską jest stworzenie młodego pokolenia lekarzy, albowiem starzy, którzy są do pewnego stopnia zaborami skrzywieni, nie mają tej energii. Chodzi o to, by wychować młode pokolenie, które idąc na wieś, nie tylko będzie szło leczyć i zapisywać recepty, ale i pracować tam społecznie. Niewątpliwie stary lekarz nie zrobi tego w tej formie, w jakiej zrobi młody lekarz społecznik.</u>
<u xml:id="u-61.8" who="#SModrzewski">W zakończeniu pozwolę sobie zwrócić uwagę Wysokiej Izby, że zagadnienie pomocy lekarskiej na wsi przeobraziło się w wielkie zagadnienie uzdrowotnienia wsi, a zagadnienie uzdrowotnienia wsi jest tak głębokie i szerokie i tak pilne wobec wielu innych poczynań, jakie w tej chwili Polska przeżywa wobec wielkich przeobrażeń gospodarczych i wobec wielkich zamierzeń i przeobrażeń w kierunku obrony Państwa, że jeszcze raz pozwalam sobie zwrócić się do Wysokiej Izby, ażeby raczyła uchwalić ustawę w tej formie, w jakiej została zgłoszona. Zaznaczam przy tym, że co do poprawek s. Domaszewicza ja osobiście nie mam żadnych obiekcyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#Marszałek">Dyskusja zakończona. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#Marszałek">Do projektu ustawy komisja nie zgłosiła żadnych poprawek. W czasie dyskusji zostały zgłoszone dwa wnioski: jeden s. Śliwińskiego, a drugi s. Domaszewicza.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#Marszałek">Wniosek s. Śliwińskiego o odesłanie ustawy z powrotem do komisji dla ponownego rozpatrzenia poddam najpierw pod głosowanie. Kto jest za przyjęciem wniosku s. Śliwińskiego, zechce wstać. Stoi mniejszość, wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#Marszałek">Następnie jest wniosek s. Domaszewicza, który proponuje dodanie do art. 1 ustęp (1) punktu d, mianowicie: po słowach „przez 2 lata” dodać „lub 1 rok, o ile odbyły roczną służbę wojskową”. Poza tym w art. 1 ustęp (2) na końcu ustępu po dacie „1939 r.” dodać: „z wyjątkiem tych lekarzy, którzy w 1938 r. z powodu odbywania służby wojskowej lub nieukończenia przepisowej praktyki szpitalnej nie będą mogli się wpisać przed 1 kwietnia 1939 r. na listę członków Izby Lekarskiej”. Kto jest za przyjęciem pierwszej poprawki, zechce wstać. Stoi mniejszość. Poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#Marszałek">Kto jest za przyjęciem drugiej poprawki, zechce wstać. Stoi mniejszość. Poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#Marszałek">Kto jest za przyjęciem wniosku komisji o przyjęcie ustawy w brzmieniu sejmowym, zechce wstać. Stoi większość. Projekt ustawy został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#Marszałek">Kto jest za przyjęciem rezolucji, którą p. senator sprawozdawca odczytał, zechce wstać. Stoi większość. Rezolucja została przyjęta.</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godziny 17.</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 55 do godz. 17 min. 2.)</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 9 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Administracyjno-Samorządowej o projekcie ustawy o wyborze radnych gromadzkich, gminnych i powiatowych (druki senackie nr 437 i 441).</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#Marszałek">Jako sprawozdawca głos ma s. Siemiątkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#SSiemiątkowski">Po wyborach do Izb ustawodawczych w 1930 r. sporo samorządów, a zwłaszcza miejskich stało się terenem walk i rozgrywek politycznych wśród ugrupowań opozycyjnych, przybierających nieraz takie nasilenie, że uniemożliwiały normalną pracę samorządową. Toteż po szeregu represji w stosunku do samorządów, przejawiających nadmierną tendencję do walk politycznych, zostały przeprowadzone wybory częściowo w 1933 r., a częściowo w 1934 r. pod hasłem odseparowania samorządów od wpływu stronnictw politycznych, na podstawie regulaminów wyborczych z dnia 17 października 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr 83) do rad gromadzkich w województwach centralnych i wschodnich i z dnia 18 września 1934 r. (Dz. U. R. P. Nr 84) dla województw południowych i zachodnich oraz z dnia 17 listopada 1933 r. (Dz. U. R. P. Nr 92) do rad gminnych, a dla województw południowych i zachodnich z dnia 6 grudnia 1934 r. (Dz. U. R. P. Nr 97), wreszcie do rad powiatowych dla całego Państwa z dnia 8 sierpnia 1934 r. (Dz. U. R. P. Nr 74). Regulaminy wyborcze dawały możność administracji stosowania środków, które poważnie utrudniały względnie uniemożliwiały wybranie do samorządu tych jednostek, które cechowała opozycyjność i większy temperament polityczny. W wielu też wypadkach przez nadmiar gorliwości i dowolność działania usunięto od pracy w samorządzie jednostki energiczne i twórcze na rzecz elementów bardziej biernych.</u>
<u xml:id="u-63.1" who="#SSiemiątkowski">To są echa przeszłości, z którymi obecnie uchwalane ustawy zrywają całkowicie, najradykalniej usuwając wszystkie te możliwości, jakie uprzednio istniały, a więc wszelkiego rodzaju zaskoczenia, jak uniemożliwianie złożenia konkurencyjnej listy z braku formalności i czasu, przedwczesne ukończenie aktu wyborczego, bez względu na ilość obecnych, itp. objawy, które często uniemożliwiały ludności przeprowadzenie swych kandydatów Należy umożliwić najszerszym warstwom wyżycie swej energii dla dobra samorządu, tej wielkiej szkoły życia publicznego i wyrobienia obywatelskiego. Coraz powszechniej ustala się słuszne ujęcie, że samorząd jest współdziałaniem niezależnego czynnika społecznego z czynnikami rządowymi i niedopuszczalne wprost powinno być pojęcie o jakiejś przeciwstawności miedzy jednym i drugim. W nowożytnym państwie samorząd ma poważne zadania uzupełnienia i usprawnienia funkcji rządzenia w machinie państwowej na odcinkach przekazanych samorządom przez administrację ogólną Państwa. Samorząd wiejski, wybrany bez żadnych nacisków, powinien się cieszyć zaufaniem miejscowego społeczeństwa i pobudzić je do twórczej pracy dla dobra ogółu, niwelując tym samym różnice przekonań politycznych. Poważna jednak rola, jaka przypadła samorządom w ostatniej ordynacji wyborczej do ciał parlamentarnych, wysunie niewątpliwie czynnik polityczny na plan pierwszy przy obecnych wyborach do samorządów, co może się okazać dużym utrudnieniem w rozwoju prac samorządowych. I chociaż nie jesteśmy w stanie zapobiec tym niepożądanym kryteriom, wierzę w zdrowy instynkt społeczeństwa, który jak busola wskaże mu właściwy kierunek.</u>
<u xml:id="u-63.2" who="#SSiemiątkowski">Przecież nie chodzi o to, żeby w samorządzie ujawniły się wszelkie prądy, nurtujące w społeczeństwie, jak tego pragną niektórzy zwolennicy najdalej posuniętej proporcjonalności i bezpośredniości wyborów na wszystkich szczeblach samorządu wiejskiego. Najważniejszym jest to, żeby ustawa wyborcza umożliwiła wybranie najdzielniejszych jednostek, hołdujących zajadzie, że samorząd jest powołany do tego, by w twórczym wysiłku pomnażał dobra ogólne, jakimi są wszelkiego rodzaju urządzenia i prace kulturalne, służące całej społeczności danego ośrodka. Ustawa jest wynikiem kompromisu różnych tendencyj i dlatego nie jest w stanie wszystkich zadowolić. Dążeniem jest wypracowanie najlepszego projektu ze względu na wagę zagadnienia. Przecież aktem wyborczym będą objęte 40.483 gromady, 2.757 gmin, 233 powiaty. Nowością jest głosowanie na osoby, a nie na listy; jest to próba wprowadzenia najlepszych jednostek do pracy samorządowej. Do cech dominujących w ustawie należą: zapewnienie czystości wyborów, jak najbardziej zagwarantowane przez wzmożenie kontroli czynnika obywatelskiego, przejrzysta redakcja przepisów, dostateczny czasokres dla przygotowania się do aktu wyborczego.</u>
<u xml:id="u-63.3" who="#SSiemiątkowski">Pozostaje mi jeszcze wspomnieć o zaatakowaniu pośredniości wyborów do rady gminnej i rady powiatowej. Zarzut ten uważam za niesłuszny. Zaiste, dość smutny byłby los społeczeństwa, w którym przyjęto by zasadę, że do wszystkich reprezentacyj bez wyjątku muszą się odbywać wybory powszechne i bezpośrednie. Takiemu społeczeństwu przy mnogości urządzeń z udziałem czynnika obywatelskiego, jakich wymagają coraz bardziej skomplikowane warunki życia zbiorowego, zabrakło by może czasu do codziennej pracy zawodowej.</u>
<u xml:id="u-63.4" who="#SSiemiątkowski">Ustawa nie obejmuje wyborów do samorządu wojewódzkiego, którego pełna realizacja jest tak bardzo potrzebna do usprawnienia i wzmocnienia pracy w samorządach niższego stopnia. Niestety, dla braku podstaw finansowych sprawę tę ciągle się odwleka.</u>
<u xml:id="u-63.5" who="#SSiemiątkowski">Komisja Administracyjno-Samorządowa Senatu rozpatrzyła projekt ustawy (druk sejmowy nr 868, senacki nr 437) w dniach 8 i 9 lipca br. i uchwaliła dużą ilość poprawek, które są zawarte w druku senackim nr 441. Poprawki te można podzielić na dwie grupy: poprawek merytorycznych i poprawek stylistycznych, formalno redakcyjnych. Nic chcąc przedłużać obrad Wysokiej Izby, mam zamiar omówić tylko treść ważniejszych poprawek merytorycznych, pomijając treść poprawek stylistycznych i takich, których treść w moim rozumieniu nie nasuwa żadnych wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-63.6" who="#SSiemiątkowski">A więc poprawka 1. Art. 4 wraz z tytułem przesuwa się na miejsce art. 1 i otrzymuje on brzmienie: „Wybory radnych gromadzkich odbywają się na zasadzie głosowania powszechnego, równego, tajnego i bezpośredniego na nazwiska kandydatów, uprzednio należycie zgłoszonych”.</u>
<u xml:id="u-63.7" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 2. W art. 2 ust. (3) wyraz „zamieszkałych” zastępuje się wyrazami „zamieszkałych z nimi we wspólnocie gospodarczej”. Jest to bliższe określenie pojęcia rodziny pracownika, która jest wolna od okresu rocznego przebywania na terenie gromady, by uzyskać prawa wyborcze.</u>
<u xml:id="u-63.8" who="#SSiemiątkowski">Dalej poprawka 3. W art. 2 ustęp (1) po wyrazie „żołnierzom” dodaje się wyrazy „pozostających w czynnej służbie wojskowej”.</u>
<u xml:id="u-63.9" who="#SSiemiątkowski">Do najważniejszych poprawek merytorycznych należą poprawki w art. 5, mianowicie poprawka 4 i poprawka 5. Poprawka 4: ustęp (1) otrzymuje brzmienie: „(1) Gromada może stanowić 1 lub najwyżej 2 okręgi wyborcze, może być również dzielona na większą ilość okręgów, jeżeli posiada więcej niż 2.000 mieszkańców”. Ta poprawka ogranicza możność dowolnego dzielenia gromady na okręgi wyborcze.</u>
<u xml:id="u-63.10" who="#SSiemiątkowski">I dalej w tymże samym artykule poprawka 5. W ust. (5) liczbę „2”zastępuje się liczbą „3”. Treść tej poprawki głosi, iż nie można wydzielać mniejszych okręgów wyborczych jak 3-mandatowe.</u>
<u xml:id="u-63.11" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 6 jest poprawką stylistyczną. To samo poprawka 7, poprawka 8 i poprawka 9.</u>
<u xml:id="u-63.12" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 10. W art. 14 jest poprawka redakcyjna, która mówi, że: „Najpóźniej 14 dnia po zarządzeniu wyborów wójt sporządzi w 2 egzemplarzach spis wyborców gromady, a w razie podziału obszaru gromady na okręgi wyborcze — spisy wyborców dla każdego okręgu”.</u>
<u xml:id="u-63.13" who="#SSiemiątkowski">Natomiast druga poprawka do tego artykułu jest poprawką merytoryczną i mówi: „Najpóźniej 15 dnia po zarządzeniu wyborów wójt doręczy podpisane przez siebie spisy wyborców przewodniczącemu gromadzkiej komisji wyborczej”. Ta poprawka powoduje skrócenie terminu sporządzania spisów wyborców z 30 na 15 dni. Oczywiście, jest to poprawka, która tylko samej administracji narzuca obowiązek szybszego opracowania, nie dotyczy natomiast zupełnie samego aktu wyborczego.</u>
<u xml:id="u-63.14" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 11: w art. 15 ust. (1) wyrazy: „Wójt nie później, aniżeli na 15 dni przed dniem głosowania” zastępuje się wyrazami: „Nie później aniżeli 18 dnia przed dniem głosowania wójt” itd. Tu przedłuża się ten okres o 3 dni.</u>
<u xml:id="u-63.15" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 13 jest redakcyjna.</u>
<u xml:id="u-63.16" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 14 do art. 16: ust. (2) otrzymuje brzmienie: „Podczas wyłożenia spisów każdy obywatel może przeglądać je, robić z nich wyciągi, a osoby, mające prawo wybierania, mogą wnosić reklamacje do gromadzkich komisyj wyborczych”. Tu Komisja Administracyjno-Samorządowa Senatu zmieniła brzmienie, które mówiło, że tego rodzaju przegląd może robić tylko osoba, mająca prawo wybierania. To zostało zmienione i tego rodzaju przegląd może robić każdy obywatel, a dopiero reklamacje wnosić mogą tylko te osoby, które mają prawo wyborcze.</u>
<u xml:id="u-63.17" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 15 w art. 17 mówi: „W ust. (2) wyraz „dowodów” zastępuje się wyrazem „przyczyn”. Odnosi się to do tego, że reklamacje będą wnoszone na piśmie lub ustnie do protokółu nie ze wskazaniem powodów, ale przyczyn, dlaczego dana reklamacja jest zrobiona. Komisja wychodziła z założenia, że czasem trudno złożyć dowody rekurującemu o nieprawnym wpisaniu kogoś na listę, że natomiast bardzo łatwo jest stwierdzenie przyczyn, a wówczas ten, w stosunku do kogo ten rekurs był złożony, złoży dowody i może obronić swoje stanowisko.</u>
<u xml:id="u-63.18" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 16 do art. 19 jest stylistyczna.</u>
<u xml:id="u-63.19" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 17 do art. 20: w ust. (1) wyrazy „w następnym dniu” zastępuje się wyrazami „najpóźniej 3 dnia”.</u>
<u xml:id="u-63.20" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 18 w tymże samym art. 20 jest ściśle redakcyjna.</u>
<u xml:id="u-63.21" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 19 w tymże samym art. 20: ust. (4) skreśla się. Ustęp ten wobec poczynionych poprawek w art. 2 jest zbędny.</u>
<u xml:id="u-63.22" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 20. Art. 21 otrzymuje brzmienie: „Począwszy od następnego dnia po okresie, przeznaczonym do wyłożenia spisów, wyborcy w ciągu dalszych 3 dni mają prawo zgłaszania do gromadzkiej komisji wyborczej kandydatów na radnych, którzy są jednocześnie kandydatami na zastępców radnych”. Poprawka 21. W art. 23 w ust. (2) po wyrazie: „kandydatury” dodaje się wyrazy: „i że posiada prawo wybieralności”. Tu zostało przywrócone pierwotne brzmienie, że kandydat, który podpisuje zgodę na umieszczenie swojej kandydatury, musi jeszcze oświadczyć, że posiada prawo wybieralności.</u>
<u xml:id="u-63.23" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 22 w ust. (3) tego artykułu jest stylistyczna.</u>
<u xml:id="u-63.24" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 23: w art. 23 w ust. (4) wyrazy: „uprawnionych do głosowania w danym okręgu zastępuje się wyrazami: „wpisanych do spisu wyborców okręgu bez uwzględnienia zmian, spowodowanych reklamacjami”. Mowa tu o zgłaszaniu kandydatów, że kandydat musi być zgłoszony co najmniej przez 10 wyborców wpisanych do spisu wyborców okręgu bez uwzględnienia zmian spowodowanych reklamacją.</u>
<u xml:id="u-63.25" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 24 do art. 25 jest redakcyjna.</u>
<u xml:id="u-63.26" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 25 do art. 26 — stylistyczna.</u>
<u xml:id="u-63.27" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 26. W ust. (1) pkt 4) otrzymuje brzmienie: „4) treść art. 29, 32, 36 i 37”. Artykuły te mówią, jaką treść ma zawierać obwieszczenie, a więc: ogłoszenie, iż nie wolno przemawiać w dniu wyborów, sposób głosowania, ilość posiadanych głosów, a więc, że wolno jest głosować na 1/4 część kandydatów, że trzeba stawiać imię własne i ojca przy jednakowych powtarzających się nazwiskach i że można wpisywać mniej kandydatów. Dalej treść art. 37, który opiewa, jakie karty są nieważne.</u>
<u xml:id="u-63.28" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 27 w art. 34 jest stylistyczna.</u>
<u xml:id="u-63.29" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 28. W art. 36 w ust. (1) na końcu dodaje się zdanie: „wyborca może oddać swe głosy na mniejszą liczbę kandydatów na radnych, rezygnując w ten sposób z pozostałych rozporządzalnych swych głosów”. Jest to przepis, który przewiduje, jak należy traktować kartki, które opiewają na niepełną ilość nazwisk kandydatów, na które wyborca miał prawo głosować.</u>
<u xml:id="u-63.30" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 29 do art. 41 jest poprawką stylistyczną, tak samo poprawki 30 i 31 oraz poprawka 32 do art. 52.</u>
<u xml:id="u-63.31" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 33. W art. 55 w ust. (4) dodaje się zdanie: „W razie niepowołania przez kolegium zarządu gminnego członków komisji wyborczej, przewodniczący komisji na początku zebrania wyborczego uzupełni skład komisji wyborczej członkami przez siebie powołanymi spośród członków danego kolegium wyborczego, obecnych na zebraniu wyborczym”. Poprawka ta została wprowadzona na wypadek niewybrania przez komisję gminną członków komisji wyborczej, by w ten sposób umożliwić dokonanie aktu wyborczego.</u>
<u xml:id="u-63.32" who="#SSiemiątkowski">Poprawki 34 i 35 są poprawkami redakcyjnymi.</u>
<u xml:id="u-63.33" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 36 do art. 62: W ust. (2) wyrazy: „zwróci listę i wymieni” zastępuje się wyrazami: „może zwrócić listę, a obowiązana jest wymienić” — jest analogiczna do już przeprowadzonej poprawki w art. 25.</u>
<u xml:id="u-63.34" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 37: W ustępie (1) punkt 3) otrzymuje brzmienie: „3) treść art. 29, 32, 37 i 65 z treścią art. 36 ust. (3)” — mówi o tym, co w tym obwieszczeniu o wyborach do rad gminnych powinno się znaleźć, a więc: dzień głosowania, nieważność kartek, ilu głosami rozporządza wyborca — a więc tyloma, ilu jest kandydatów, gdyż w wyborach do rady gminnej wyborca rozporządza tyloma głosami, ilu jest kandydatów do rady.</u>
<u xml:id="u-63.35" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 38 jest ściśle redakcyjna i jest analogiczna do poprawki w art. 36, która mówi, że wyborca może oddać mniej głosów, aniżeli mu przysługuje i to nie powoduje nieważności karty do głosowania, a tylko oznacza, że rezygnuje w ten sposób z pozostałych rozporządzalnych głosów.</u>
<u xml:id="u-63.36" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 39 do art. 68 jest stylistyczna.</u>
<u xml:id="u-63.37" who="#SSiemiątkowski">Przechodzę do poprawki 40. Poprawka ta jest następująca: art. 68 dzieli się na dwie części, przy czym wyodrębnia się z niego ustępy (3) i (4) w nowy art. 69 i artykuł ten brzmi: „Ustęp (1) — dotychczasowy ust. (3) art. 68 — otrzymuje brzmienie: „(1) Jeżeli lista w wyniku obliczenia głosów na podstawie przepisów art. 68 ust. (1) nie otrzymała ani jednego mandatu, a ilość głosów, oddanych na któregokolwiek kandydata takiej listy, przekracza połowę wspólnego ilorazu wyborczego dla całego okręgu, wówczas kandydat taki otrzymuje mandat radnego, przypadający innej liście, lecz nieobsadzony w myśl przepisów art. 68. Jeżeli jednak wszystkie mandaty w myśl przepisów art. 68 zostaną obsadzone, w takim razie kandydat, który z listy nieuprawnionej do żadnego mandatu skupił powyżej określoną ilość głosów, otrzymuje mandat zamiast kandydata, uzyskującego z innej listy mniejszą ilość głosów i przy tym najmniejszą spośród kandydatów innych list, którzy mają prawo do mandatu w ostatniej kolejności według przepisów art. 68 ust. (2). W przypadku, gdy 2 lub więcej list albo 2lub więcej kandydatów z innych list odpowiadałoby jednakowym warunkom, uzasadniającym utratę mandatu, wówczas traci mandat lista albo kandydat z listy, która otrzymała najmniejszą ilość głosów, a przy równej ilości głosów otrzymanej przez 2 lub więcej list, o utracie mandatu rozstrzyga los, wyciągnięty przez przewodniczącego. Wspólny iloraz wyborczy dla całego okręgu uzyskuje się przez podzielenie ogólnej sumy ważnych głosów, oddanych na kandydatów wszystkich list, przez liczbę, przypadających na okręg mandatów”. Ten nowy art. 69 precyzuje podział mandatów wówczas, jeżeli spośród kilku zgłoszonych list zostały mandaty przydzielone dwóm listom, jednakże, powiedzmy, istniała trzecia lista, której mandat nie należał się z tytułu podziału de Hondta, i na tej liście był kandydat bardzo popularny, który skupiał większą ilość, mianowicie więcej niż połowę ilorazu, a więc więcej niż połowę ogólnej liczby głosów podzielonej przez wszystkich kandydatów. Co się wówczas dzieje? Wówczas kandydat taki otrzymuje mandat kosztem jednej z tych dwóch list, którym zostały systemem de Hondta przydzielone mandaty. Artykuł ten precyzuje, kosztem której listy i kosztem którego kandydata zostaje ten mandat przydzielony. Precyzuje to w ten sposób, że kosztem przede wszystkim tego kandydata, który zdobył najmniej głosów, a w razie równości głosów — kosztem tej listy, która najmniej na sobie skupiła głosów.</u>
<u xml:id="u-63.38" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 41. Po ust. (2) (dotychczasowym art. 68 ust. (4)) dodaje się nowy ust. (3) w brzmieniu: „(3) Jeżeli liczba kandydatów, na których głosowano z danej listy, nie wyczerpie pełnej ilości, przypadającej na tę listę mandatów zastępców, wówczas pozostałe mandaty zastępców radnych przypadają innym kandydatom z tej listy w kolejności umieszczenia ich nazwisk na liście”.</u>
<u xml:id="u-63.39" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 42 jest stylistyczna. To samo poprawka 43, która już dotyczy wyborów radnych powiatowych.</u>
<u xml:id="u-63.40" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 44: ust. (2) w art. 78 otrzymuje brzmienie: „(2) O łączeniu wyborców z kilku gmin w jedno kolegium wyborcze rozstrzyga wojewoda”.</u>
<u xml:id="u-63.41" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 45 do art. 80 jest stylistyczna. To samo poprawka 46 do art. 87.</u>
<u xml:id="u-63.42" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 47 do art. 87 jest analogiczna z poprawką do art. 25.</u>
<u xml:id="u-63.43" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 48 do art. 88. W ust. (1) pkt 3 otrzymuje brzmienie: „treść art. 29, 37 i 90 z treścią art. 36 ust. (3)” — znowu ogłoszenie, jakie karty są nieważne, o prawie głosowania na jednego z dwóch kandydatów, bo tu są już wybory do rady powiatowej, gdzie spośród 2 kandydatów wyborca ma prawo głosowania tylko na 1 kandydata.</u>
<u xml:id="u-63.44" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 49 do art. 95 jest stylistyczna.</u>
<u xml:id="u-63.45" who="#SSiemiątkowski">Poprawka 50 do art. 102 jest formalna, mianowicie po wyrazach: „art. 31 i 57 ust. (6) oraz” dodaje się wyrazy: „art. 58 i”. Mówi ona o tym, jakie przepisy dawne przestały obowiązywać na skutek uchwalenia niniejszej ustawy.</u>
<u xml:id="u-63.46" who="#SSiemiątkowski">W związku ze zmianą numeracji artykułów 1–4 w art. 76 wyrazy: „art. 2 do 49” zastępuje się wyrazami: „art. 1, 3–49”.</u>
<u xml:id="u-63.47" who="#SSiemiątkowski">W związku z rozdzieleniem art. 68 na dwa artykuły zmienia się odpowiednio numeracja dalszych artykułów oraz ich powołanie w innych artykułach projektu ustawy.</u>
<u xml:id="u-63.48" who="#SSiemiątkowski">To są wszystkie poprawki, które uchwaliła Komisja Administracyjno-Samorządowa Senatu, w imieniu której mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o ich przyjęcie.</u>
<u xml:id="u-63.49" who="#SSiemiątkowski">Wnioski mniejszości zostały zgłoszone przez s. Decykiewicza.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Decykiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#SDecykiewicz">Wysoka Izbo! Zgłosiłem szereg poprawek jako wnioski mniejszości głównie dla zaznaczenia, że ludność, a zwłaszcza ludność ukraińska nie ma powodu do szczególnego zadowolenia z projektów ustaw wyborczych, i dla rozwiania legendy, która zaczęła się tworzyć dokoła tych projektów. Jeszcze zanim wiadomą była treść projektów w pewnej części prasy mówiono o tym, że te projekty miałyby być niejako aktem przełomowym w stosunku Rządu do ludności, a nawet dziś, gdy znamy treść tych projektów i wiemy już, że one takim aktem przełomowym nie są, to jeszcze znajdują się optymiści, którzy z tymi projektami wiążą nadzieję na zmianę polityki Rządu wobec ludności. Należy tę legendę zredukować do właściwych rozmiarów. W stosunku do stanu obecnego niewątpliwie projekty zawierają postęp. Przede wszystkim przepisy wyborcze ze zwykłych regulaminów awansują do godności norm ustawowych. Tak jak w życiu urzędnika awans jest wielkim zdarzeniem, tak samo dla przepisów wyborczych awans jest niecodziennym zjawiskiem. Jednakże wartość tego awansu przepisów wyborczych ulegnie zmniejszeniu, jeżeli się weźmie pod uwagę, że w ogóle nie powinna była następować degradacja przepisów wyborczych do zwykłych regulaminów. Akt wyborczy jest aktem formalnym. Do tego aktu formalnego potrzebne są formalności ściśle określone, a jakie te formalności mają być, to jest tak ważne, że to może i powinna określać tylko ustawa.</u>
<u xml:id="u-65.1" who="#SDecykiewicz">W r. 1933, gdy Izby ustawodawcze uchwalały ustawę o ustroju związków samorządowych, w przystępie słabości zgodziły się na to, ażeby tę niezmiernie ważną sprawę przekazać do załatwienia Ministrowi Spraw Wewnętrznych i dodać trzeba, że Rząd dzisiaj sam uznaje ten błąd i proponuje wydać ustawę. Dalszy postęp i to postęp znaczny dotyczy techniki ustawodawczej przepisów wyborczych. W tym względzie miło mi jest skonstatować, że ministerialnym kodyfikatorom za trafne ujęcie tych przepisów w formie ustawy należy się pełne uznanie. Wreszcie pomieszczono w przepisach wyborczych pewne postanowienia, które można uważać za koncesje dla ludności. Są tam przepisy, które zapewniają czynnikowi obywatelskiemu udział w komisjach wyborczych i wzmacniają kontrolę czynnika społecznego nad samym aktem wyborczym.</u>
<u xml:id="u-65.2" who="#SDecykiewicz">Ale proszę Wysokiej Izby, czy te postanowienia są rzeczywiście tak ważne i tak rozstrzygające, aby można mówić o zmianie systemu w stosunku do ludności? Czy przepisy te — ja nazwałbym je przepisami ochronnymi — mają tak wielkie znaczenie, wobec tego że nad przebiegiem aktu wyborczego czuwa władza administracyjna, która dotychczas, jak wiemy z doświadczenia, bardzo żywo, według naszego zdania może zbyt żywo zajmowała się sprawami wyborczymi? Według projektu nadzór nad czynnościami wyborczymi należy do władzy administracyjnej, nadzór — tak mówi projekt — uprawnia władze do żądania wyjaśnień i uchylenia sprzecznych z prawem uchwał komisji lub postanowień przewodniczącego, do usuwania lub żądania usunięcia spostrzeżonych uchybień. Są to niezmiernie szerokie uprawnienia i tak ogólnikowo ujęte, że na podstawie tych przepisów władza administracyjna może w każdym stadium aktu wyborczego wkroczyć i wpływać na tok wyborów. Nie koniec na tym. Po ukończeniu aktu wyborczego, nawet jeżeli nikt z wyborców nie wnosi protestu, wyborcy są zupełnie zadowoleni z wyniku wyborów, władza administracyjna może te wybory uchylić z urzędu i to nie jest ograniczone żadnym czasookresem. Przyznanie władzy administracyjnej tak daleko idących uprawnień jest nawet ze stanowiska Rządu może niezupełnie potrzebne, bo przecież Rządowi powinno zależeć tylko na tym, ażeby organa samorządowe działały zgodnie z interesami Państwa, ażeby nie przekraczały swego zakresu działania, ażeby nie naruszały przepisów prawa. By niewłaściwościom w tym kierunku zapobiec, władza rządowa ma przecież bogaty arsenał środków w przepisach o nadzorze państwowym nad związkami samorządowymi. Działanie prewencyjne jest tutaj zupełnie niepotrzebne, a jeżeli mimo to przyznaję się tak daleko idące prawa władzy rządowej, to tylko w tym celu, ażeby w ten sposób wpływać na one otwierają drzwi przypadkowości wyniki wyborów, a zatem na skład organów samorządowych.</u>
<u xml:id="u-65.3" who="#SDecykiewicz">Jednym z najskuteczniejszych środków wpływania na tok czynności wyborczych i wynik wyborów jest dzielenie gromad i gmin na okręgi wyborcze, i to w sposób, który uzna władza administracyjna za właściwy. Celem usunięcia wpływu władzy administracyjnej w tym względzie zaproponowałem, ażeby gromada bądź gmina tworzyła jeden okręg wyborczy, bo w takim razie odpada ingerencja władzy administracyjnej pod względem podziału na okręgi wyborcze. W Komisji Administracyjno-Samorządowej znaleźli się jednak gorący zwolennicy przyznania władzy administracyjnej prawa dzielenia gromad bądź gmin na okręgi wyborcze, odzywały się głosy, że takie prawo jest dla Rządu koniecznie potrzebne, ponieważ Rząd za pomocą dzielenia na okręgi musi bronić polskości tam, gdzie polskość jest zagrożona. A zatem podział na okręgi jest narzędziem w rękach Rządu dla pewnych określonych celów, geometria wyborcza jest środkiem obrony Państwa. Ale, proszę Wysokiej Izby, apetyt przychodzi przy jedzeniu i można być niemal pewnym, że gdy władza administracyjna dostanie w ręce tego rodzaju narzędzie, które w danych warunkach jest w pierwszym rzędzie przeznaczone do zwalczania przy wyborach ludności ukraińskiej, będzie stosowała je także i tam, gdzie idzie o zwalczenie niemiłych Rządowi kierunków politycznych bądź społecznych nawet w łonie społeczeństwa polskiego. Jeżeli kto jest tego zdania, że wybory powinny dawać wierny obraz woli i pragnień ludności, nie może być za tym, ażeby gminy czy gromady były dzielone na okręgi wyborcze i aby prawo dzielenia było przyznane władzom administracyjnym. Do tego, proszę Panów, dzielenie jednolitego ciała, jakim jest gromada czy gmina, prowadzi względnie prowadzić może do pewnych dzielnicowych partykularyzmów. Tylko przy systemie jednookręgowym jest zapewniony dobór takich radnych, którzy nie są zależni od wpływów dzielnicowych, a przede wszystkim mają na oku całość gromady czy gminy.</u>
<u xml:id="u-65.4" who="#SDecykiewicz">Jeżeli idzie o system wyborczy, to projekt wprowadza, jak wynika już z wywodów p. referenta, system list wolnych, tzn. że wyborcy mogą głosować na nazwiska bez względu na to, na których listach te nazwiska są umieszczone. Jest to system bardzo pomysłowy, ale proszę Wysokiej Izby także niezmiernie skomplikowany i nie wiem, czy na przykład takie skomplikowane postanowienie, jak w art. 68 względnie w art. 69 według wniosku komisji, wytrzyma próbę życia. Zdaje mi się, że ludność nie będzie uważała, że te postanowienia są naturalne i że ona je odrzuci właśnie jako nienaturalne. Ale, proszę Wysokiej Izby, do takich skomplikowanych rozwiązań musi Rząd uciekać się, skoro odrzuca jasny i prosty system list sztywnych. Niewątpliwie listy wolne są dla władzy administracyjnej dogodniejsze, ponieważ jednak wielkie pytanie, czy dzięki tej przypadkowości właśnie będą wybierani kandydaci najgodniejsi. Mam wrażenie, że dzięki tej przypadkowości zostaną wybrani kandydaci pod wpływem takich czy innych sympatyj czy antypatij wyborców, i to więcej może antypatij niż sympatyj. A taki wynik prowadzi oczywiście do zaciemnienia prawdziwej woli i prawdziwych nastrojów ludności.</u>
<u xml:id="u-65.5" who="#SDecykiewicz">P. senator referent był łaskaw powiedzieć, że zadaniem organów samorządowych jest załatwianie spraw gospodarczych i trzymanie się z dala od wszelkich zagadnień politycznych. Nikt nie jest bardziej przekonany o tej prawdzie niż ja. Ale, proszę Wysokiej Izby, nie wiem, dlaczego z góry ma się wykluczać partie polityczne od tego rodzaju działalności. Jestem przekonany, że gdyby we wszystkich radach siedzieli sami tylko zwolennicy pewnych partyj politycznych, to oni, mając do załatwienia istotne sprawy, musieliby traktować je realnie. Jeżeliby traktowano je nierealnie, to naturalnie zaraz władza nadzorcza przyjdzie z biczem, który jest tak obficie wymieniony w ustawie o nadzorze państwowym nad samorządami.</u>
<u xml:id="u-65.6" who="#SDecykiewicz">Właśnie jeżeli stronnictwa przyjdą do realnej pracy i będą starały się w realnej pracy codziennej współzawodniczyć, wówczas na politykę w samorządzie nie będzie miejsca; jeżeliby kto chciał politykować, to przekona się, że jest na błędnej drodze. Obawa przed polityką w samorządzie jest płonna. Tu nie kryje się, moim zdaniem, nic innego, jak tylko to, że Rząd pragnie mieć takie wyniki wyborów, jakie są dlań przyjemne.</u>
<u xml:id="u-65.7" who="#SDecykiewicz">Nie idzie o to, aby wybrani byli kandydaci niepolityczni ani kandydaci najgodniejsi, ale tacy, którzy są rządowi najprzyjemniejsi.</u>
<u xml:id="u-65.8" who="#SDecykiewicz">Do tego samego zmierza także pośredni system głosowania. Jest on specjalnie dla ludności ukraińskiej szkodliwy. Gdyby zaprowadzono bezpośredni system głosowania, to w tych okręgach, gdzie ludność ukraińska ma większość, wybór kandydatów ukraińskich przecież nie natrafiłby na żaden sprzeciw nawet przy najbardziej wyrafinowanej geometrii wyborczej. Natomiast przy systemie wyborczym głosowania pośredniego jest możliwe, że wynik wypadnie inaczej.</u>
<u xml:id="u-65.9" who="#SDecykiewicz">Zresztą pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na nierównomierne traktowanie wsi i miast. Więc dla miast jest to rzecz zupełnie naturalna i tego nikt nie kwestionuje, że system głosowania jest bezpośredni. Natomiast jeśli idzie o wieś, to dopuszcza się wybory bezpośrednie tylko w gromadach, natomiast do rad gminnych i rad powiatowych wybory są pośrednie. A przecież, proszę Wysokiej Izby, gromady nie mają żadnych uprawnień podatkowych, mają je rady gminne i rady powiatowe. Rezultat jest taki, że jeśli idzie o nałożenie danin i podatków komunalnych w miastach, rozstrzygają o tym radni pochodzący z wyborów bezpośrednich, natomiast jeśli idzie o nałożenie danin komunalnych na wsi, to rozstrzygają o tym rady gminne i rady powiatowe, wybrane w głosowaniu pośrednim. Jest to jaskrawe, niczym nieuzasadnione upośledzenie ludności wiejskiej w stosunku do ludności miejskiej. A w tym także leży upośledzenie ludności ukraińskiej w stosunku do ludności polskiej.</u>
<u xml:id="u-65.10" who="#SDecykiewicz">Rząd niejednokrotnie podkreślał, iż pragnie, aby wybory na podstawie tych nowych przepisów wyborczych były czyste. Proszę jednak Wysokiej Izby, co to znaczy czystość wyborów? Zastanawiam się, czy z czystością wyborów da się pogodzić geometria wyborcza? Zdaje się, Rząd stoi na stanowisku, że te dwie rzeczy nie są sprzeczne. Ale jaka to będzie czystość wyborów, jeżeli władze administracyjne przedtem spreparują odpowiednio okręgi wyborcze? A potem, proszę Wysokiej Izby, tę czystość wyborów ogłasza się nam dziś, w lipcu 1938 r., ale pytanie, jak Rząd będzie o tej sprawie myślał w jesieni 1938 r. bądź na wiosnę 1939 r., czy wówczas kiedy te wybory mają być przeprowadzone, te przyrzeczenia będą honorowane? A dalej trzeba się zastanowić, jak do tej kwestii czystości wyborów odniosą się władze administracyjne I i II instancji. Wiemy dobrze, że dziś niemal każdy starosta, każdy wojewoda ma swoją odrębną politykę, często sprzeczną z polityką drugiego starosty lub wojewody. P. Premier był łaskaw przy pewnej sposobności oświadczyć, że te rozbieżności mają swoje uzasadnienie w rozległości Państwa i w różnicach narodowościowych, kulturalnych i gospodarczych w poszczególnych częściach Państwa. P. Premier był łaskaw nawet wtedy zaznaczyć, że w tym leży niejako dekoncentracja administracji. Otóż, proszę Wysokiej Izby, co będzie, jeżeli pp. starostowie i wojewodowie przy tych przyszłych wyborach zechcą stosować na swój sposób dekoncentrację administracji i będą uwzględniać właśnie te różnice narodowościowe, kulturalne i gospodarcze? Jeżeliby tak być miało, jeżeliby przyrzeczenia Rządu zawiodły, wówczas rozczarowanie ludności nie miałoby granic i prawdopodobnie wywołałoby to bardzo niemiłe nastroje. Dlatego sądzę, że było by lepiej, gdyby Wysoki Senat przyjął moje wnioski, które zmierzają do tego, aby usunąć wszelką ingerencję władz rządowych w sprawy wyborcze. Zdaje mi się, że Wysoka Izba przez taką uchwałę oddałaby przysługę całemu Państwu.</u>
<u xml:id="u-65.11" who="#SDecykiewicz">Przechodzę, proszę Wysokiej Izby, do paru krótkich uwag co do moich poprawek. Z tego, co powiedziałem, Wysoka Izba już widzi, w jakim kierunku te poprawki idą, więc zdaje mi się, że jakieś szczegółowe komentarze byłyby zbyteczne. Powiem tylko, że jeżeli chodzi o art. 4, to on ma znaczenie czysto deklaratywne, ale ponieważ w mojej koncepcji chodzi o wybory stosunkowe, uważam, że trzeba także w art. 4 w tym deklaratywnym postanowieniu to podkreślić. Art. 5 mówi o tym, że gromada stanowi jeden okręg wyborczy, a tym samym podział gromady jest wykluczony. W dalszych poprawkach wszędzie tam, gdzie jest mowa o okręgowych komisjach wyborczych, proponuję skreślić te postanowienia. Następnie proponuję skreślić art. 7, to znaczy ten artykuł, który mówi o nadzorze państwowym nad wyborami. Tak samo proponuję skreślić przepisy w art. 44 i 46, które mówią o uprawnieniu władzy administracyjnej do uchylania wyborów z urzędu. Te same zasady co do pięcioprzymiotnikowego prawa wyborczego powtarzam przy radach gminnych i radach powiatowych. Sądzę, że dalszy komentarz jest niepotrzebny.</u>
<u xml:id="u-65.12" who="#SDecykiewicz">Oprócz tych wniosków, które pozwoliłem sobie tutaj zgłosić jako wnioski mniejszości, mam jeszcze dwa wnioski do zgłoszenia już nie w ramach tych wniosków mniejszości, tylko jako osobne wnioski, które zgłosiłem p. Marszałkowi. Tutaj chodzi o poprawkę do art. 17 ust. (2). Proponuję przywrócić brzmienie projektu uchwalonego przez Sejm. Sprawa jest taka: w projekcie rządowym i w projekcie sejmowym jest postanowienie, że reklamacje będą wnoszone na piśmie lub ustnie do protokółu ze wskazaniem dowodów. Otóż ja ze swojej praktyki wiem, że były trudności z tego powodu, bowiem zdarzały się takie wypadki, że ludzie wnosili reklamacje czysto fikcyjne i zmuszali tych ludzi, przeciwko którym reklamacje były wnoszone, do przedstawiania dowodów. Dla prawnika jest to rzeczą niezrozumiałą, bo ten, kto coś twierdzi, powinien to udowodnić, a nie ten, przeciwko któremu twierdzenie jest podniesione. Dlatego ja zaproponowałem brzmienie cokolwiek bardziej wyraźne, które tutaj Panowie macie jako moją poprawkę 6. Ta poprawka została przez Komisję Administracyjno-Samorządową odrzucona, ale przy tej sposobności została przyjęta jeszcze inna poprawka, ażeby słowo „dowodów” było zastąpione słowem „przyczyn”. Więc to słowo „przyczyn” zostało umieszczone wbrew projektowi rządowemu i wbrew projektowi sejmowemu. Otóż ja proszę Wysoką Izbę o restytucję brzmienia uchwały sejmowej, a powołuję się na to jeszcze, że przecież tu idzie o reklamacje przeciwko spisowi, który układa wójt na podstawie ewidencji ludności w gminie przeprowadzonej, zatem ten spis wyborców jest aktem urzędowym. Jeżeli ktoś z wyborców twierdzi, że w tym spisie jest wpisana osoba niewłaściwie, to powinien przynajmniej to uprawdopodobnić, a zatem podanie słowa „przyczyn” jest niewystarczające, powinno być „dowodów”. Nie idę tak daleko, że trzeba to udowodnić, ale przynajmniej chcę, ażeby był zmuszony do uprawdopodobnienia przez złożenie dowodów. To więc jest jedna poprawka, o której przyjęcie proszę, oczywiście w tym przewidywaniu, że moja poprawka drukowana nie będzie przyjęta.</u>
<u xml:id="u-65.13" who="#SDecykiewicz">Druga poprawka jest redakcyjna, dotyczy art. 27 ustęp (2). Tu mianowicie, proszę Wysokiej Izby, zaszła omyłka w Sejmie. Przepis brzmi: „Od chwili rozpoczęcia głosowania aż do ustalenia jego wyniku w lokalu wyborców” — ma być oczywiście „wyborczym”. Jest to po prostu przeoczone przez Komisję Administracyjno-Samorządową.</u>
<u xml:id="u-65.14" who="#SDecykiewicz">Z góry uprzedzam Wysoką Izbę, że takich usterek będzie więcej, gdyż przy tym tempie, w jakim pracowaliśmy, jest rzeczą niemożliwą na każde słowo uważać. Przeglądając moje poprawki przypadkowo to zauważyłem i dlatego proszę o sprostowanie tej usterki.</u>
<u xml:id="u-65.15" who="#SDecykiewicz">W pierwszym rzędzie proszę więc o przyjęcie mojej poprawki drukowanej, a w każdym razie proszę o przyjęcie tych dwóch poprawek, które zgłosiłem za pozwoleniem p. Marszałka dodatkowo.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Wiceminister Korsak.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawWewnętrznychpKorsak">Wysoka Izbo! Jeżeli głos zabieram, to nie w tym celu, ażebym przedłużał i rozwijał te rozumowania, które tak wyczerpująco zostały przez Komisję Administracyjno-Samorządową przeprowadzone.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawWewnętrznychpKorsak">Chciałbym zaznaczyć, zniewolony do tego przemówieniem mojego szanownego przedmówcy s. Decykiewicza, że uprawnienie zawarte w art. 7 dla władzy administracji rządowej do wykonywania nadzoru nad aktem wyborczym nie jest czymś niesłychanym, nie jest czymś zdawało by się po prostu, prowadzącym do jakichś daleko posuniętych niewłaściwości. Otóż śmiem stwierdzić, że przepis ten jest powtórzeniem bez mała dosłownym przepisu, istniejącego w innym akcie prawnym, mianowicie ustawie, normującej tok wyborów do Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej, istnieje bowiem konieczność wprowadzenie jakiegoś czynnika, który by nadzorował bieg formalnych czynności, które mają tyle znaczenia dla aktu wyborczego. To nadzorowanie jest w tym celu właśnie, aby zapobiec mnogości rekursów i zażaleń, a dalej wkroczenie z urzędu winno być jedną z gwarancyj prawidłowości postępowania wyborczego, jego zgodności z prawem i drogą do eliminowania z niego jakichkolwiek pierwiastków nadużyć, które mogą nawet ujść uwadze wyborców. A niepodobna tu zastosować zasady „volenti non fit iniuria”, dlatego, że w ten sposób można było by bardzo a bardzo daleko zajść. Otóż nie należy, wydaje mi się, iść w kierunku pesymistycznym i tylko przewidywać, że każde uprawnienie dla władzy rządowej, zwłaszcza gdy ta władza rządowa jest władzą polską, ma prowadzić do jakichś czynności niewłaściwych, niezgodnych z prawem i z poczuciem sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-67.2" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawWewnętrznychpKorsak">A teraz przechodząc do poprawek chciałbym na jedną z nich zwrócić uwagę Wysokiej Izby. Mianowicie chodzi mi o 4 i 5 poprawkę uchwaloną przez Komisję Administracyjno-Samorządową oraz o poprawkę do tegoż artykułu 5 s. Decykiewicza. Wszystkim tym poprawkom przeciwstawiam się.</u>
<u xml:id="u-67.3" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawWewnętrznychpKorsak">Czynię to z następujących powodów. Art. 5 ma normować zagadnienie podziału gromad na okręgi wyborcze. Pozwolę sobie przypomnieć, że zagadnienie dotyczy aktu 'wyborczego mającego się odbywać w czterdziestu tysiącach gromad, wśród których występuje niezwykła różnorodność stosunków, tak stosunków gospodarczych jak i ludnościowych. Jeżeli zważymy, że wiele z tych gromad stanowi połączenie kilku wsi, bądź wsi i przysiółków, bądź wsi i kolonij powstałych na skutek tych czy innych procesów gospodarczych, a w wielu wypadkach na skutek dokonanych parcelacyj, a również gdy nadto uwzględnimy moment zniesienia obszarów dworskich na terenie dawnej dzielnicy pruskiej, to dojdziemy do przekonania, że podział gromady na okręgi jest w wielu wypadkach koniecznością. W tych warunkach zesztywnienie podziału na okręgi w ten sposób, jak to zostało przez komisję uchwalone, tzn. że tylko gromady liczące ponad 2000 mieszkańców mogą być dzielone na więcej niż dwa okręgi i dalej że okręgi te muszą być co najmniej trzymandatowe, to takie zesztywnienie tych przepisów pozostaje w zupełnej rozbieżności z tym obrazem istotnych stosunków, jaki się zarysowuje, jeżeli uwzględnimy, z jak wielką ilością różnego rodzaju ukształtowań warunków gospodarczych i ludnościowych będziemy mieli do czynienia. Okręgi pomyślane są nie w tym celu, jak to był łaskaw powiedzieć s. Decykiewicz, aby pokrzywdzić jakąś grupę ludności, czy jakiś wśród tej ludności prąd społeczny albo polityczny, ale w tym celu, ażeby umożliwić każdej właśnie grupie ludności uzyskanie swego przedstawicielstwa nie na zasadzie walki list, a na zasadzie wyboru ludzi.</u>
<u xml:id="u-67.4" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawWewnętrznychpKorsak">W tym to celu właśnie są potrzebne w tym systemie wyborczym okręgi. Ale okręgi te muszą odpowiadać istotnym właściwościom danych grup ludzkich, przede wszystkim ich rozsiedleniu. Niepodobna bowiem dawać takich przepisów, które by zmuszały do tworzenia okręgów sztucznych, okręgów takich, w których by różne grupy były ze sobą przymusowo łączone. Sformułowania, jakie tu zostały wprowadzone przez uchwałę Komisji Administracyjno-Samorządowej, niestety do takiej sztuczności mogą doprowadzić. Toteż przeciwstawiam się tym dwu poprawkom, a więc 4-ej i 5-ej do art. 5, poprawkom uchwalonym przez większość komisji, jak również poprawce zaproponowanej przez p. s. Decykiewicza.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#Marszałek">Nikt więcej do głosu nie jest zapisany. Dyskusja została zakończona. Przystępujemy do głosowania. Głosowanie będzie skomplikowane i proszę o uwagę.</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#Marszałek">Do projektu ustawy o wyborze radnych gromadzkich, gminnych i powiatowych mamy poprawki proponowane przez Komisję Administracyjno-Samorządową, zawarte w druku 441, wnioski mniejszości s. Decykiewicza w tymże druku oraz wniesione w czasie dyskusji wnioski s. Decykiewicza. Wnioski te są Panom znane, wobec tego nic będę ich odczytywał. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu ani wniosku o odrębne głosowanie nad jakąś poprawką komisji, poddam wpierw pod głosowanie zarówno wnioski mniejszości, jak i poprawki komisji do tych artykułów, do których są wnioski i komisji i mniejszości, następnie poddam pod głosowanie łącznie pozostałe wnioski komisji. Nie słyszę żadnych wniosków. Przystępujemy do głosowania.</u>
<u xml:id="u-68.2" who="#Marszałek">Do art. 4 jest wniosek s. Decykiewicza o nadanie mu nowego brzmienia oraz wniosek komisji. Wniosek s. Decykiewicza jako dalej idący poddaję pod głosowanie. Kto jest za jego przyjęciem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł. Obecnie poddaję pod głosowanie wniosek komisji o nadanie nowego brzmienia art. 4. Kto jest za jego przyjęciem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek komisji został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.3" who="#Marszałek">Dalej s. Decykiewicz wnosi o nadanie nowego brzmienia art. 5. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł. Komisja wnosi o nadanie w art. 5 nowego brzmienia ustępowi (1). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać.</u>
<u xml:id="u-68.4" who="#komentarz">(Po przeliczeniu.)</u>
<u xml:id="u-68.5" who="#Marszałek">Kto jest przeciw temu wnioskowi?</u>
<u xml:id="u-68.6" who="#komentarz">(Po przeliczeniu.)</u>
<u xml:id="u-68.7" who="#Marszałek">Za poprawką komisji wypowiedziała się większość. Zatem poprawka komisji została uchwalona.</u>
<u xml:id="u-68.8" who="#Marszałek">Dalej komisja wnosi o zmianę ust. (5) tego samego art. 5. Kto jest za tą zmianą, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.9" who="#Marszałek">Następnie s. Decykiewicz wnosi o skreślenie art 7. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.10" who="#Marszałek">Dalej s. Decykiewicz wnosi o wprowadzenie zmiany w art. 8. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.11" who="#Marszałek">Wobec tego poddaję pod głosowanie poprawkę komisji do ust. (6) art. 8. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi większość. Poprawka przyjęta.</u>
<u xml:id="u-68.12" who="#Marszałek">Do art. 16 ust. (1) jest poprawka komisji oraz wniosek s. Decykiewicza. Poddaję pod głosowanie poprawkę komisji o nadanie nowego brzmienia ustępowi (1). Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi większość. Poprawka została przyjęta. Tym samym staje się nieaktualna poprawka s. Decykiewicza.</u>
<u xml:id="u-68.13" who="#Marszałek">Z kolei poddaję pod głosowanie wniosek komisji o nadanie nowego brzmienia ustępowi (2) art. 16. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.14" who="#Marszałek">Do art. 17 jest wniosek s. Decykiewicza o zmianę ustępu (2) i (3). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek został odrzucony.</u>
<u xml:id="u-68.15" who="#Marszałek">Wobec tego poddaję pod głosowanie wniosek komisji o zmianę ust. (2) tego artykułu, przeciwko któremu wypowiedział się s. Decykiewicz. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek komisji został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.16" who="#Marszałek">W art. 20 s. Decykiewicz proponuje skreślenie ust. (3), komisja natomiast proponuje wprowadzenie zmiany w ust. (1) i (3) i skreślenie ustępu (4). Kto jest za wnioskiem komisji o zmianę ustępu (3). Kto jest za tym wnioskiem, zechce został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.17" who="#Marszałek">Obecnie poddaję pod głosowanie jako dalej idący wniosek s. Decykiewicza o skreślenie ustępu (3). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.18" who="#Marszałek">Z kolei poddaję pod głosowanie wniosek komisji o zmianę tego ustępu. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.19" who="#Marszałek">Wreszcie poddaję pod głosowanie wniosek komisji o skreślenie ust. (4). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi większość, wniosek przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.20" who="#Marszałek">Do art. 21 jest wniosek s. Decykiewicza i wniosek komisji. Wniosek s. Decykiewicza jako dalej idący poddaję pod głosowanie. Kto jest za jego przyjęciem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.21" who="#Marszałek">Obecnie poddaję pod głosowanie wniosek komisji. Kto jest za jego przyjęciem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.22" who="#Marszałek">Następnie s. Decykiewicz wnosi o skreślenie art. 22. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.23" who="#Marszałek">Do art. 23 ust. (1) jest poprawka s. Decykiewicza. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość. Poprawka odrzucona.</u>
<u xml:id="u-68.24" who="#Marszałek">Poddaję pod głosowanie poprawkę komisji do art. 23 ust. (2). Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi większość. Poprawka przyjęta.</u>
<u xml:id="u-68.25" who="#Marszałek">Z kolei poddaję pod głosowanie poprawkę komisji do ust. (3) tego artykułu. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi większość. Poprawka przyjęta.</u>
<u xml:id="u-68.26" who="#Marszałek">Wreszcie poddaję pod głosowanie poprawkę komisji do ust. (4) tego artykułu. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi większość. Poprawka przyjęta.</u>
<u xml:id="u-68.27" who="#Marszałek">Do art. 24 jest poprawka s. Decykiewicza do ust. (2). Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość. Poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-68.28" who="#Marszałek">Następny wniosek s. Decykiewicza dotyczy zmiany art. 27 ust. (1). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.29" who="#Marszałek">Następny wniosek s. Decykiewicza jest poprawką stylistyczną. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek przyjęty. Z kolei s. Decykiewicz wnosi o skreślenie ustępu (8) art. 32. Kto jest za wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.30" who="#Marszałek">Dalej s. Decykiewicz proponuje zmianę art. 44. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.31" who="#Marszałek">S. Decykiewicz wnosi o zmianę ust. (1) art. 46. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.32" who="#Marszałek">S. Decykiewicz wnosi o nadanie nowego brzmienia art. 51. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.33" who="#Marszałek">W art. 53 s. Decykiewicz proponuje nadanie nowego brzmienia ust. (1) i (2). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.34" who="#Marszałek">W art. 55 s. Decykiewicz proponuje zmianę ust. (1) i skreślenie ust. (2). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.35" who="#Marszałek">Do ust. (4) art. 55 jest wniosek komisji o dodanie nowego zdania oraz wniosek s. Decykiewicza o zmianę zdania dotychczasowego. Poddaję najpierw pod głosowanie wniosek s. Decykiewicza. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł. Dalej poddaję pod głosowanie wniosek komisji. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek został przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.36" who="#Marszałek">Następny wniosek s. Decykiewicza dotyczy art. 61 ust. (2). Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
<u xml:id="u-68.37" who="#Marszałek">S. Decykiewicz wnosi dalej o nadanie nowego brzmienia art. 77. Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość. Poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-68.38" who="#Marszałek">Poprawka ostatnia s. Decykiewicza dotyczy art. 97 ust. (2). Kto jest za tą poprawką, zechce wstać. Stoi mniejszość. Poprawka upadła.</u>
<u xml:id="u-68.39" who="#Marszałek">W ten sposób przegłosowaliśmy wnioski mniejszości oraz poprawki komisji do artykułów, których dotyczyły wnioski mniejszości.</u>
<u xml:id="u-68.40" who="#Marszałek">Obecnie poddaję pod głosowanie łącznie pozostałe wnioski komisji. Kto jest za przyjęciem pozostałych wniosków komisji, zechce wstać. Stoi większość. Poprawki komisji zostały przyjęte.</u>
<u xml:id="u-68.41" who="#Marszałek">Poddaję teraz pod głosowanie cały projekt ustawy wraz z przyjętymi zmianami. Kto jest za jego przyjęciem, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że projekt ustawy o wyborze radnych gromadzkich, gminnych i powiatowych, wraz z uchwalonymi zmianami, został przez Senat przyjęty.</u>
<u xml:id="u-68.42" who="#Marszałek">Zamierzam zamknąć posiedzenie wobec wyczerpania porządku dziennego.</u>
<u xml:id="u-68.43" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-69.1" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Wiesnera do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie sytuacji niemieckiej grupy narodowej w Polsce.</u>
<u xml:id="u-69.2" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Wiesnera do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie wystawiania przepustek granicznych, paszportów granicznych i ich odbierania.</u>
<u xml:id="u-69.3" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Wiesnera do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych oraz Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie sytuacji prywatnego szkolnictwa niemieckiego na kresach wschodnich.</u>
<u xml:id="u-69.4" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Wiesnera do p. Ministra Opieki Społecznej w sprawie zwolnień niemieckich robotników i pracowników na terenie przemysłu górnośląskiego.</u>
<u xml:id="u-69.5" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Wiesnera do p. Ministra Sprawiedliwości w sprawie samobójstwa aresztowanego Heinza Fechnera z Żodynia.</u>
<u xml:id="u-69.6" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Hasbacha do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie wyrządzenia przez łódzkie starostwo grodzkie poważnej szkody spółce wydawniczej „Libertas” w Łodzi.</u>
<u xml:id="u-69.7" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Schorra do p. Prezesa Rady Ministrów jako Szefa Rządu w sprawie zamknięcia list adwokatów i list aplikantów adwokackich.</u>
<u xml:id="u-69.8" who="#Sekretarz">Interpelacja s. Kozłowskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie konfiskaty artykułu w piśmie „Polityka” pt. „Parę uwag o masonerii w Polsce”.</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#Marszałek">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#Marszałek">Przypominam Panom Senatorom, że następne posiedzenie odbędzie się jutro o godz. 10. Porządek dzienny został już Panom Senatorom rozesłany.</u>
<u xml:id="u-70.2" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-70.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 18 min. 21.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>