text_structure.xml 260 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 15 min. 15.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 42 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 43 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Senatu. Jako sekretarzy zapraszam pp. senatorów: Wańkowicza i Rogowicza i proszę Panów Senatorów o zajęcie miejsc przy stole prezydjalnym. Listę mówców prowadzi senator Wańkowicz.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Usprawiedliwili swą nieobecność w Senacie na 43 posiedzeniu senatorowie: Busse, Makarewicz, Marchlewski, Rutkowski i Seyda, Udzieliłem urlopów: senatorowi Targowskiemu na 1 dzień, senatorowi Korfantemu na 2 dni, oraz senatorowi Pawelcowi na 4 dni. Prosi Izbę o udzielenie urlopu z powodu choroby do dnia 12 marca r. b. senator Busse. Nie słyszę sprzeciwu, uważam ten urlop za udzielony.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Zawiadamiam Wysoką Izbę, że na prośbę senatora Targowskiego zwołałem Sąd Honorowy w składzie: superarbiter Wicemarszałek Antoni Bogucki i arbitrowie senatorowie dr. Emil, Bobrowski i dr. Juliusz Makarewicz oraz zastępca interesu publicznego senator Zygmunt Jundziłł w celu rozpatrzenia zarzutów, postawionych senatorowi Targowskiemu przez dziennik „Polonia”. W porozumieniu z superarbitrem Sądu Honorowego podaję Wysokiej Izbie do wiadomości wyrok w tej sprawie. Proszę p. Sekretarza o odczytanie wyroku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#SekretarzRogowicz">Sąd Honorowy, powołany pismem Marszałka Senatu z dnia 13 stycznia 1933 r. na podstawie rozdziału XI (art. 89–99) regulaminu obrad Senatu R. P., uchwalonego w dniu 24 marca 1923 r., zmienionego i uzupełnionego zgodnie z uchwałami Senatu z dnia 17 grudnia 1930 r. i z dnia 25 stycznia 1933 r., w składzie: superarbiter wicemarszałek Senatu R. P. Antoni Bogucki, arbitrowie senator dr. Emil Bobrowski i senator dr. Juliusz Makarewicz, z udziałem zastępcy interesu publicznego senatora Zygmunta Jundziłła, oraz p. o. Sekretarza referenta biura Senatu Tadeusza Szymańskiego, w sprawie senatora Józefa Targowskiego po przeprowadzeniu rozprawy w dniu 26 stycznia, 9 i 21 lutego 1933 r. wydał następujący wyrok:</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#SekretarzRogowicz">Sąd uznaje, że w postępowaniu senatora Józefa Targowskiego, zaczepionem artykułami dziennika „Polonia” z dnia 3, 4, 5, 6, 7, 12, 13 i 17 stycznia 1933 r., nie dopatrzył się niczego, coby sprzeciwiało się honorowi i godności senatora R. P.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#SekretarzRogowicz">Uzasadnienie: Sąd stwierdził, że senatora Targowskiego z p. Mojżeszem Lewinem, autorem projektu stworzenia spółki akcyjnej z części dóbr pszczyńskich, nie łączyły żadne stosunkami towarzyskie, ani innego rodzaju. Sąd stwierdził natomiast, że p. Lewin przedstawił senatorowi Targowskiemu, jako delegatowi Rządu w sprawach gospodarczych, projekt uzyskania zagranicą pożyczki dla uzdrowienia dóbr ks. Pszczyńskiego i że senator Targowski, uważając projekt ten w zasadzie za realny, umożliwił p. Lewinowi bezpośrednie rozwinięcie projektu stworzenia spółki akcyjnej z udziałem kredytu zagranicznego wobec ówczesnego Wiceministra Skarbu Władysława Zawadzkiego. Sąd stwierdził, że projekt stworzenia wspomnianej spółki akcyjnej nie tylko nie spotkał się z protestem Rządu polskiego, ale odwrotnie spotkał się z uznaniem ze względu na umożliwienie ściągnięcia zaległych, a od ks. Pszczyńskiego należnych podatków.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#SekretarzRogowicz">Sąd stwierdził, że poza ułatwieniem rozmowy p. Lewina z Wiceministrem Zawadzkim senator Targowski ze sprawami pszczyńskiemi zupełnie się nie stykał i w żadnych naradach, tych spraw dotyczących, nie brał udziału.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#SekretarzRogowicz">Sąd nie stwierdziłby senatorem Targowskim poza względami na dobro Państwa Polskiego jakiekolwiek inne kierowały względy.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#SekretarzRogowicz">W sprawie listów, opublikowanych przez dziennik „Polonia”, sąd stwierdził, na podstawie zeznań księcia Pszczyńskiego, że list tegoż księcia z dnia 14 stycznia 1932 r. do senatora Targowskiego do rąk adresata nie doszedł; list ten zwróciła poczta, jako niedoręczony. Z treści tego listu, jak i z innych dokumentów, ogłoszonych w „Polonij”, wynika, że książę Pszczyński wysłał do senatora Targowskiego list na skutek błędnej informacji, otrzymanej od jednostki, mającej w tem interes, by wykazać się wobec księcia Pszczyńskiego wpływowemi stosunkami. Jednostka ta, spostrzegłszy się, że mistyfikacja, dotycząca rzekomego przyrzeczenia senatora Targowskiego, jakoby miał wyrobić dla ks. Pszczyńskiego pożyczkę ze strony kapitału francuskiego, wykryć się może skutkiem spontanicznego listu ks. Pszczyńskiego, starała się najpierw o to, by ks. Pszczyński listu zrzekającego się poparcia przez delegata Rządu w sprawach gospodarczych starań o kredyty, których uzyskanie w tych warunkach utrudniłoby rolę księcia na terenie Ligi Narodów, nie wysyłał. Po wysłaniu listu starała się o to, by senator Targowski, dowiedziawszy się o wysłaniu listu przez ks. Pszczyńskiego, na list ten nie odpisywał. Starała się wreszcie o to, by ks. Pszczyński list swój, już wysłany, odwołał, jako wynik błędnych informacyj.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#SekretarzRogowicz">Wynika stąd, że do przeprowadzenia korespondencji, ogłoszonej w „Polonij”, senator Targowski żadnego nie dał powodu.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#SekretarzRogowicz">Podpisali: Antoni Bogucki, dr. Emil Bobrowski i Makarewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Przed porządkiem dziennym, zanim przystąpimy do rozprawy ogólnej i rozpraw szczegółowych nad preliminarzem budżetowym na rok 1933/34, mam zaszczyt podać do wiadomości Wysokiej Izby, że zgodnie z mojem porozumieniem z panami przewodniczącymi klubów senackich proponuję wyznaczyć poszczególnym ugrupowaniom, klubom w Senacie następujące kontyngenty czasu w rozprawie budżetowej: Klubowi Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem 9 godz. 45 min., Klubowi Narodowemu 3 godz., Klubowi Senatorów Ludowych 2 godz., Związkowi Parlamentarnemu Polskich Socjalistów 1 godz. 45 min., Zespołowi Senatorów z Chrześcijańskiej Demokracji i z Narodowej Partii Robotniczej 1 godz. 20 min., Klubowi Ukraińskiemu 1 godz. 20 min. i Klubowi Niemieckiemu 1 godz. Kontyngenty te wynikają z obliczeń, dokonanych na tych samych podstawach, co w roku ubiegłym. Do mojej dyspozycji byłyby pozatem 3 godziny, przeznaczone dla panów senatorów, którzy nie zgłosili przynależności klubowej oraz dla innych według mego uznania.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#Marszałek">Nie słyszę sprzeciwu, uważam, że Wysoka Izba godzi się na moją propozycję.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo — Budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1933/34 na okres od 1 kwietnia 1933 r. do 31 marca 1934 r.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#Marszałek">Głosu udzielam przewodniczącemu Komisji Skarbowo - Budżetowej sen. Popławskiemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#SPopławski">Wysoka Izbo Senacka! Zwyczajem, w Senacie polskim już utartym, mam zaszczyt złożyć w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej projekt preliminarza budżetowego na rok 1933/34 do laski marszałkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#SPopławski">Projekt ten jest rezultatem kilkotygodniowych prac i sprawozdanie drukowane doszło już do rąk Panów Senatorów.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#SPopławski">Ponieważ w zeszłym roku mówiłem obszerniej o przebiegu prac komisyjnych, więc obecnie zaznaczam tylko, że potoczyły się one trybem normalnym, przy większym bodaj niż zwykle udziale panów senatorów, nie należących do grona Komisji Skarbowo-Budżetowej; przy stałym współudziale panów przedstawicieli Rządu, którzy dawali wyjaśnienia o charakterze nie tylko informacyjnym, lecz i programowym, i przy stałym sukursie ze strony Biura Senackiego, które tak, jak w ubiegłych sesjach, odznaczało się niezwykłą sprawnością pracy, czego dowodem niech będzie fakt, że w trzy dni po zakończeniu prac Komisji Skarbowo-Budżetowej sprawozdanie znalazło się już w ręku Panów.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#SPopławski">W rozdziale referatów wprowadziliśmy w roku bieżącym pewną inowację, która zapewne chętnie przez Wysoką Izbę przyjęta będzie. Mianowicie do referatów Administracji jednocześnie z niemi przydzieliliśmy referaty przedsiębiorstw państwowych i funduszów specjalnych, o ile pozostają one w zawiadywaniu poszczególnych Ministerstw.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#SPopławski">Sam układ preliminarza budżetowego w roku bieżącym także uległ pewnym zmianom. Mianowicie została dodana nowa grupą, oznaczona literą D, która obejmuje specjalne fundusze państwowe. Wskutek tego budżet stał się więcej przejrzystym i integralnym. Obejmuje on teraz całość tych zagadnień, które nas interesują przy rozpatrywaniu budżetu państwowego.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#SPopławski">Poprawki, które zostały wprowadzone w Komisji Skarbowo-Budżetowej, są następujące:</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#SPopławski">Najważniejsza z nich jest to wprowadzenie pozycji nowej do wydatków nadzwyczajnych w części 8, Ministerstwo Skarbu, na sumę 5 milionów zł na pokrycie kosztów specjalnych, połączonych z konwersją zobowiązań długoterminowych. Może być nawet, że suma ta jest preliminowana — takie jest zdanie pana Ministra Skarbu — w zbyt wysokiej kwocie.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#SPopławski">Następnie została wprowadzona poprawka do dochodów z przedsiębiorstw państwowych; mianowicie dochody z lasów państwowych zostały powiększone o 100.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#SPopławski">I jeszcze poprawki, nieistotne pod tym względem, że nie mają wpływu na wysokość deficytu budżetowego, dotyczące części 13, Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#SPopławski">W ten sposób deficyt budżetu zwiększył się do sumy globalnej 399 milj. zł. Wydatki określają się sumą 2.457 milionów, dochody sumą 2.058 milionów zł. Zaokrąglam cyfry, gdyż choć ścisłość arytmetyczna na tem traci, ale zyskuje ścisłość rozumowania i cyfry mają większe szanse, że pozostaną w pamięci słuchaczy.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#SPopławski">Jak Panowie wiedzą, pokrycie tego deficytu przy omawianiu go w Sejmie — a i w Komisji Skarbowo-Budżetowej w tymże samym kierunku potoczyła się dyskusja, zaprojektowano w sposób następujący w myśl projektu rządowego: Z rezerw skarbowych, które Skarb oblicza na 170 czy też 180 milj. zł, już po pokryciu deficytu budżetowego z roku bieżącego, otrzymałoby się pierwszą pozycję na pokrycie deficytu tegorocznego. Po stronie wydatków, w pozycji długów państwowych, jest oczekiwana zniżka wydatków w wysokości około 130 milj. zł. I wreszcie przy pomocy operacji kredytowej, której wysokość byłaby nie niższa, niż 100 milj. zł, a przez którą należy rozumieć nie co innego jak pożyczkę wewnętrzną, reszta tego deficytu byłaby pokryta.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#SPopławski">To są te ramy formalne, w których budżet tegoroczny się obraca.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#SPopławski">To są mniej więcej te uwagi natury ogólnej, które w imieniu Komisji Budżetowej musiałem zrobić, a teraz już w imieniu własnem chciałbym przedstawić Wysokiej Izbie w sposób zupełnie sumaryczny te spostrzeżenia, które nasuwają się przy rozpatrywaniu tegorocznego preliminarza budżetowego, a które nasuwały się z szczególną siłą w ciągu kilkutygodniowej pracy nad tym właśnie działem.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#SPopławski">Już przed dwoma laty, przemawiając w tej Wysokiej Izbie, miałem zaszczyt zwrócić uwagę, ze w okresie powojennym, a zwłaszcza w okresie kryzysu ciężar zagadnień budżetowych coraz bardziej się przesuwa od ułożenia planu finansowego ku jego wykonaniu. Dążenia w tym kierunku trwały i trwają nadal, czego dowodem jest układanie comiesięcznych budżetów i stała kompresja, którą się w budżetach przeprowadza. Pod tym względem kolejni Ministrowie Skarbu doszli do bardzo wybitnych wyników, gdyż choćby W roku bieżącym zdaje się, że kompresje wyniosą około 200 milj. zł, co przy budżecie, wynoszącym około 2.450 milj., wynosi zgórą 8% ogółu wydatków. Naturalnie pod względem podwyższania dochodów wpływ Ministra Skarbu jest znacznie skromniejszy. Tu już w grę wchodzi przedewszystkiem zdolność nabywcza i płatnicza społeczeństwa, którą należy utrzymać, ażeby uzyskać oczekiwane rezultaty budżetowe, któremu to zagadnieniu nigdy dość uwagi poświęcić nie można, a które szczególnie jest trudne w czasie długotrwałego i wszechwyczerpującego kryzysu. Gdyby przeanalizować po strome wydatków administracyjnych poszczególne części budżetu, to znajdziemy w nich takie, które, mając duże znaczenie polityczne, nie mają tego znaczenia pod względem budżetowym. Są to części 1–4 włącznie preliminarza budżetowego, są następnie części opancerzone ustawami, jak emerytury i zaopatrzenia, renty i pensje, długi państwowe, wreszcie preliminarze wydatkowe oddzielnych ministerstw, kategoria najbardziej ciekawa pod względem budżetowym. Zanim do niej przejdziemy, chciałbym słów parę poświęcić zagadnieniu długów państwowych w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#SPopławski">W porównaniu z innemi krajami suma długów państwowych u nas jest stosunkowo niewielka pod względem cyfrowym i wynosi obecnie mniej niż 150 zł na jednego mieszkańca. Jeżeli weźmiemy cyfry porównawcze i przeliczymy je na walutę polską, to otrzymamy: dla Anglii olbrzymią cyfrę 7,200, dla Czechosłowacji 588, dla Niemiec 343. Pomimo to uciążliwość tych długów jest dla nas bardzo wielka, gdyż dużo jest zobowiązań, które nie posiadają równoważnika w dobrach gospodarczych. Są to długi wojenne i powojenne, t. zw. reliefowe, o charakterze towarowym, i długi plebiscytowe. Te ostatnie zresztą wynoszą niewielką sumę, bo sto kilka milionów zł. Obsługa tych długów jest uciążliwsza, niż analogicznych długów innych państw, ponieważ Polska bardzo wcześnie. Chciałoby się powiedzieć, przedwcześnie, bo już w r. 1924 zawarła układy konsolidacyjne np. ze Stanami Zjednoczonemi Ameryki Północnej. Warunki, przyznane mam, były cięższe od tych, które uzyskały państwa dłużnicze, konsolidujące później swoje zobowiązania. Np. chociażby stopa procentowa, w okresie przed konsolidacją dla nas wynosiła 4,5%, dla innych państw tylko 3%. Stosunek zaś dzisiejszej wartości do ustalonej sumy długów jest różny dla poszczególnych państw i cyfry wskaźnikowe są następujące: dla Polski jest ona najwyższa, 80,5, dla Anglii 80,3, dla Francji 47,2, dla Belgii 46,5, a dla Włoch tylko 24,6. Cyfry te są wymowne i wyjaśnienia nie potrzebują. Wobec towarowego charakteru pożyczek omawianych (które właściwie początkowo miały charakter raczej pewnej akcji nie finansowej, lecz charytatywno-politycznej), wobec powiększenia siły nabywczej złota i trudności transferu, z drugiej strony wobec zmniejszenia się dochodów społecznych w Polsce i dochodów budżetowych przyjść musimy do przekonania, że wystąpienie z żądaniem rewizji tych obciążeń jest słuszne i w akcji tej, mającej na celu uzgodnienie interesów dłużnika i wierzyciela. Rząd może liczyć na całkowite poparcie światłej opinii publicznej, zarówno u nas, jak i gdzieindziej. Redukcja wydatków w tej części budżetu naturalnie powinna nastąpić za obopólnem porozumieniem się stron.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#SPopławski">W preliminarzu budżetowym administracji największe wydatki obciążają część VI i XIII budżetu: Ministerstwo Spraw Wojskowych i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ustosunkowanie procentowe jest zgórą 30% dla wojska i przeszło 13% dla oświaty ogółu wydatków państwowych. Tutaj budżet ponosi największe świadczenia.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#SPopławski">Wysoka Izbo! Kiedy w kolejności rozważań w Komisji Skarbowo-Budżetowej zbliża się chwila omawiania preliminarza budżetowego Ministerstwa Spraw Wojskowych, w Wysokiej Komisji daje się zauważyć duże ożywienie i znaczny przypływ panów senatorów, nawet do komisji nie należących. Pan Wiceminister Spraw Wojskowych przy pomocy licznych wykresów statystycznych i pokazów technicznych ilustruje nam, w jaki sposób z niczego, z chaosu i zamieszania powstawał system samodzielnego zaopatrzenia wojska polskiego, jak system ten się rozwijał i doskonalił i do jakich doszedł obecnie rezultatów, w jakim stopniu uniezależnił nas od przemysłu obcego, od obcej pomocy, od cudzej dobrej lub złej woli. Mówi nam o tem, co już zostało dokonane i co jeszcze do dokonania pozostało. Wskazuje na to, jak koszta przeżywienia żołnierza i ubrania jego można łączyć z wymaganiami życia gospodarczego, mówi o tem, jak praca kulturalna rozwija się w wojsku.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#SPopławski">I z tych słów, przejętych tężyzną i szczerością żołnierską, wyrasta obraz rzetelny i krzepiący teraźniejszości i odczuwa się tę głęboką więź społeczną, która istnieje między wojskiem a krajem. A jest to sprawa pierwszorzędnej wagi, bo tylko przy silnem zapleczu społecznem wojsko polskie może spełnić zadania, które ma przed sobą, a są to zadania wyłącznie obronne. Już Macchiavelli mówił, że prorocy bez broni zginęli. Jeżeli można mieć pewne zastrzeżenia co do proroków, to nie można ich mieć co do państw. Państwa bez broni ginęły i ginąć będą, dopóki żyć będziemy w tej atmosferze politycznej, w tym klimacie politycznym, jak się dziś mówi, który sprzyja rozwojowi drapieżnych nacjonalizmów i wytwarza systemy prowokacyjnych szalbierstw, skłonne do wyciągania rąk po cudzą własność.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#SPopławski">Dlatego Polska żyć musi w pogotowiu obronnem i dlatego, chociaż możności budżetowe nasze są ograniczone, jednak poświęcamy duże sumy na budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych. Ale sumy te, duże w stosunku do możności naszej, są jeszcze małe w stosunku do potrzeb, gdyż np. w preliminarzu budżetowym nieznaczne tylko pozycje są poświęcone na rozwój marynarki wojennej, co jest zagadnieniem państwowem pierwszorzędnej wagi.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#SPopławski">W każdym razie jedna rzecz jest pewna, że nie chcemy, ażeby Ojczyzna nasza widziała już kiedykolwiek stopę najeźdźcy na swojej ziemi. I tutaj jesteśmy chyba wszyscy jednomyślni i nie może być pomiędzy nami pod tym względem waśni i niezgody.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#SPopławski">Z obroną Państwa łączy się w umyśle moim, i to bynajmniej nie tylko z powodu wysokości wydatków, budżet Ministerstwa Oświaty. Tutaj także mamy do czynienia z obroną obywateli, już nie od niebezpieczeństw zewnętrznych, lecz od tych, które mu grożą w życiu codziennem, w jego pracy powszedniej, którą dzisiaj dobrze można wykonać tylko przy pewnym zasobie wiedzy i kultury. Wprowadzenie szkolnictwa powszechnego, trudne samo w sobie, a skomplikowane u nas przez zjawisko szczęśliwie rozradzającej się ludności, pada dużym, lecz koniecznym ciężarem na budżet oświaty. Stąd zapewne inne działy tego budżetu są obdzielone skąpo. Jako szczegół, ale jakże charakterystyczny, pozwolę sobie przytoczyć Wysokiej Izbie, że np. na szkoły rolnicze preliminowano tylko 3½ miliona zł. W państwie rolniczem jest to dziwnie mało i służyć tylko może jako dowód, że p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego gospodaruje oszczędnie.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#SPopławski">Po tych największych upustach po stronie świadczeń budżetowych przychodzą nieco niniejsze, a więc Ministerstwo Spraw Wewnętrznych z preliminarzem zbliżonym do 200 milionów, z czego pochłaniają wydatki na utrzymanie policji państwowej około 100 milionów zł, a Korpus Ochrony Pogranicza około 40 milionów; więc Ministerstwo Sprawiedliwości z budżetem trochę ponad 100 milionów; mniej więcej taka suma jest przewidziana w dziale XIV na Ministerstwo Opieki Społecznej. Ale zauważyć należy, że dział ten jest jeszcze wzmożony przez fundusze specjalne, będące w zawiadywaniu p. Ministra Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#SPopławski">Przyznam się Wysokiej Izbie, że o tej części budżetu mówić nie jest rzeczą łatwą, bo ilekroć się sprawy pracy, bezrobocia i opieki społecznej w dyskusji jakiej porusza, to zwykle spotyka się z zarzutem, że są to tylko słowa, które maskują oschłość serca. O oschłości serca nie uważam za możliwe dyskutować, bo byłby to temat zbyt subjektywny, co zaś do słów, to jednak zauważyć trzeba, że słowa są jedynym sposobem porozumienia się między ludźmi, i trudno w inny sposób mówić i wyrażać swoją opinię o zagadnieniach społecznych i ekonomicznych. Mówić o tych sprawach trzeba, i to przy każdej sposobności, chociażby tylko poło, aby powiedzieć, że sprawa bezrobocia jest żywą raną na organizmie społecznym, że, jak to zauważył słusznie jeden z naszych kolegów w Komisji Skarbowo-Budżetowej, obciąża nietyle budżet Państwa, ile sumienie narodu, że wszystko, co się w tej dziedzinie robiło, jest zbyt mało. Nie chciałbym temi słowy umniejszyć lub wykazać niezrozumienie dla dążności i starań Rządu. Bynajmniej. Przy naszych szczupłych środkach budżetowych Rząd robi dużo, ale zagadnienie trwa i przechodzi w stan zapalny, więc pozwoliłem sobie na tych kilka uwag na marginesie tej sprawy. Przecież całokształt tego zagadnienia będzie i tak omawiany przy projektach ustawodawczych, które jeszcze podczas sesji bieżącej wejdą pod obrady tej Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#SPopławski">Jeżeli szybko przesuniemy się przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które zawsze otrzymuje wszystko, czego mu potrzeba, to pozostaną już tylko ministerstwa, które nazwałbym głodowemi, lub gdyby nas to wyrażenie raziło powiedzmy, ministerstwa o budżetach hiperkryzysowych. Na ich czoło wysuwa się naturalnie Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych z preliminarzem 22 milj. zł, z czego należy odliczyć jeszcze około 7 milj. zł, przeznaczonych specjał nie na wydatki, związane z reformą rolną. Zostaje się kilkanaście milionów złotych na rolnictwo, co jest niezaprzeczenie bardzo mało. P. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych z niezmienna pogodą ducha znosi ten dopust Boży, co naturalnie musi nas napawać pewną otuchą. Jednak były okresy i to niestety okresy długotrwałe i niezbyt dawne, kiedy Minister stale był zadowolony, a rolnictwo było stale niezadowolone. Zastrzegam się, że daleki jestem od przeprowadzania jakichkolwiek analogii z chwilą bieżącą, ale ludzie chętnie pamięcią sięgają wstecz. Na razie stwierdzić tylko można, że preliminarz rolnictwa jest bardzo upośledzony, a jako przykład przytoczę znowu szczegół drobny, lecz jakże charakterystyczny, wyrwany z preliminarza. W celu popierania produkcji rolniczej na stypendia przeznacza się sumę 30.000 zł. Przypuszczam, że niektórzy koledzy będą zdziwieni, ale cyfra ta jest dokładna i wobec tego zapewne łatwiej jest np. Francuzowi dostać się do Instytutu, niż obywatelowi polskiemu na listę stypendystów p. Ministra Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#SPopławski">Przejdźmy obecnie do strony dochodowej. W wydatkach mamy do czynienia bądźcobądź z pewnemi plafonami, w dochodach w okresie trwającego kryzysu może być wszystko kwestionowane, ponieważ kilkanaście miesięcy czasu między ułożeniem, a wykonaniem budżetu przynieść może zmiany i to poważne. Z tem teraz wszędzie na świecie jest kłopot, gdyż budżety powojenne wszystkich państw cierpią na nieuleczalną hipertrofię i nie znajdują pokrycia po stronie dochodów, o czem w swoim czasie z tej wysokiej trybuny wspomniałem. A ponieważ chęć znalezienia nowych dochodów jest połączona z projektami, nowych obciążeń, więc też wywołuje ona miażdżącą krytykę u takich czy innych stronnictw i ugrupowań parlamentarnych, jednych lub drugich grup społecznych lub gospodarczych. Rewolty przeciw projektom Ministra Skarbu, nie powołanym, każdy to przyzna, do rozwiązywania kwadratury koła, są dzisiaj w całym świecie na porządku dziennym i zapewne niejednego z nich, który marzył o słodyczy władzy, napoiły goryczą piołunu. A może nawet i zabiły w nim resztki optymizmu, bez którego jednak działalność praktyczna nie jest do pomyślenia.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#SPopławski">Do układania preliminarza dochodów potrzebny jest dar przewidywania, opartego na cyfrach z poprzedniego okresu operacyjnego. To dostosowanie do ostatnich wyników cyfrowych, które można ustalić, jest niezbędne i było uwzględnione przy układaniu preliminarza na rok przyszły, o czem ostatnio obszernie i przekonywająco mówił p. Minister Skarbu w Komisji Skarbowo-Budżetowej. Z poglądami temi, opartemi na zahamowaniu postępu kryzysu, można się zgodzić, czekając, czy życie je potwierdzi, czy też im się przeciwstawi.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#SPopławski">Nasuwałaby się może jedna uwaga natury ogólnej, dotycząca już nie dochodów z administracji, lecz rentowności przedsiębiorstw państwowych, odnosi się bowiem wrażenie, że olbrzymie kapitały, w przedsiębiorstwach tych umieszczone, odrzucają zbyt nikłe odsetki i że strona dochodowa mogłaby tu ulec polepszeniu. Jest to zagadnienie skomplikowane, wymagające ciągłej pieczy i studiów specjalnych, jednak chciałbym zwrócić raz jeszcze uwagę Wysokiej Izby na jego doniosłość.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#SPopławski">Z realnością budżetu są związane jeszcze i różne zagadnienia poboczne, wywierające jednak pierwszorzędny wpływ na możność jego wykonania. Mam tu na myśli zagadnienia walutowe, bilans handlowy i politykę cen. Zagadnienia te będą napewno wszechstronnie oświetlone w ciągu dyskusji więc tylko pobieżnie o nich wspomnę w chwili obecnej. Ogólna polityka deflacyjna Rządu znalazła naturalnie swoje odbicie i w polityce Banku Polskiego, który utrzymał stałość waluty bez stosowania ograniczeń dewizowych, a ostatnio przeszedł na pokrycie waluty wyłącznie złotem z zaniechaniem pokrycia dewizowego. Wszystkie te posunięcia uważać należy za prawidłowe, chociaż niedostateczność środków obiegowych wywołuje niejednokrotnie zarzuty przedstawicieli życia gospodarczego i różnych ugrupowań społecznych. P. Minister Skarbu słuszności tych zarzutów nie podziela i uważa ilość środków obiegowych za wystarczającą; zapewne tezy swojej będzie w razie potrzeby bronił w tej Wysokiej Izbie. Dwie rzeczy jednak są pewne: walutę mamy stałą i aparat bankowy przeszedł przez najgorsze fazy kryzysu, kryzys zaufania, bez poważniejszych szkód dla jego organizacji. Jest to niezaprzeczona i wielka zasługa p. Ministra Skarbu i jego współpracowników.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#SPopławski">Co się tyczy bilansu handlowego, to niestety jego nadwyżka pokrywać musi u nas niemal całkowicie zapotrzebowania bilansu płatniczego, gdyż przypływ walut do Polski jest głównie oparty na naszym eksporcie. Otóż saldo naszego bilansu handlowego, czynnego jeszcze wciąż, skurczyło się jednak znacznie w ostatnim roku niemal o 50% z sumy 410 milionów zł, spadł on na 222 miliony zł. Jest to zjawisko niepokojące, chociaż zrozumiałe wobec polityki wybujałego protekcjonizmu, stosowanej przez wszystkie państwa na obu półkulach. Biuro ekonomiczne Ligi Narodów stwierdza, że obrót handlu zagranicznego sześćdziesięciu paru państw świata spadł z 68 miliardów dolarów w 1929 r. do 29 miliardów dolarów w 1932. Tu mamy wyjaśnienie naszych trosk w szerokiej skali międzynarodowej, ale nie usunięcie samej troski. Sprawa bilansu handlowego wymaga również ciągłej pieczy, a to tem bardziej, że eksport rolny, stanowiący najpoważniejszy czynnik w ogólnej rubryce naszego eksportu, może ulec pewnemu osłabieniu wobec nieopłacalności produkcji rolnej u nas, a, co zatem idzie, wobec oczekiwanego zmniejszenia samej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#SPopławski">To niebezpieczeństwo przesuwa nas automatycznie ku zagadnieniu cen, które tyle razy w ostatnich latach już było omawiane. Byłoby rzeczą zbędną wchodzić obecnie w meritum sprawy, gdyż wiadomo, że Rząd od dłuższego czasu konsekwentnie i uporczywie prowadzi politykę niskich cen. Ma to swoje złe, ma swoje i dobre strony, w każdym razie w związku z zagadnieniem realności budżetu stwierdzić należy, że budżet o tyle okaże się realnym o ile polityka Rządu położy tamę w sposób zdecydowany i przełomowy trwającej wciąż nieopłacalności produkcji rolnej. Dużo zostało już zrobione pod względem obniżenia kosztów produkcji, ale decydująca pomoc przyjść może tylko od strony podwyżki cen na produkty rolne, a to przy pomocy systemu ceł wywozowych i interwencji na rynku wewnętrznym. Wszyscy wiedzą, że warunki budżetowe interwencję tę utrudniają, ale są czasem oszczędności, które bokiem wychodzą. Jeśli dobrą jest rzeczą mieć „węża w kieszeni”, ze dwa lata temu wszyscyśmy za to chwalili ówczesnego ministra skarbu, to jednak baczyć trzeba aby z nadmiernego zamiłowania do oszczędności nie wypływały ujemne skutki i nie okazało się, że w jednej kieszeni jest wąż, a w drugiej pustka, czego nie można uważać za rezultat pożądany.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#SPopławski">Rolnictwo nasze, które zatrudnia około 10% ludności kraju, ma wobec budżetu trojaki charakter: jest ono największym producentem eksporterem, jest największym płatnikiem podatków, jeśli nie bezpośrednich to w każdym razie pośrednich, i wreszcie jest największym konsumentem produktów przemysłowych. Jeśli rolnictwo upadnie, to i z niem razem padną podstawy gospodarki narodowej.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#SPopławski">Wysoka Izbo! Kończąc ten pobieżny przegląd zagadnień istotnych, które się przed nami ścielą, wspomnę jeszcze o obowiązkach płatnika względem państwa. Jeden z myślicieli francuskich, bodaj czy nie Renan, wyraził się kiedyś, że „istnienie narodu (a więc i państwa) jest plebiscytem, który się odbywa codzień”. W zastosowaniu do spraw, które nas na razie obchodzą, plebiscyt ten wyraża się w gotowości obywatela do wnoszenia opłat i podatków dla podtrzymania bytu państwowego i swej egzystencji w tem państwie. Do udziału w tym plebiscycie dnia codziennego potrzebne są nie tylko dobre chęci i zmysł obywatelski, lecz także możność materialna uiszczenia się z swych obowiązków względem Państwa. Dlatego przestrzegać trzeba, ażeby wymiar obciążeń był nacechowany dążeniem do słusznego podziału dochodu społecznego i bezwzględnej sprawiedliwości, która niestety w czasach kryzysowych na największe niebezpieczeństwa jest narażona. Bierze się przedewszystkiem tam, gdzie brać się udaje i gdzie siła oporu jest względnie najmniejsza. Te usterki w metodzie powinny być usunięte, bo plebiscyt każdodzienny na rzecz Państwa powinien płynąć korytem równem i niezmąconem.</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#SPopławski">Na tem kończę te uwagi ogólne i ustępuję miejsca p. referentowi generalnemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca generalny s. Szarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#SSzarski">Wysoki Senacie! W swem ostatniem sprawozdaniu kwartalnem Instytut Badania Koniunktur dochodzi, do wniosku, że przewaga czynników stabilizacji nad czynnikami, wyrażającemi kryzys, jest niewątpliwa. Dotychczas brak jednak dostatecznej podstawy, aby można było przewidywać na najbliższe miesiące poprawę sytuacji. Poprawa wydaje się być niemal jednoznacznie zależna od sytuacji światowej. Przytaczam te słowa w pierwszej linii nie dlatego, by wskazać, że, o ile idzie o prognozę na przyszłość, pewien ostrożny optymizm jest usprawiedliwiony, lecz głównie poto, by z naciskiem podkreślić niewzruszalną prawdę o ścisłej współzależności gospodarczej świata. Nasze przesilenie jest wynikiem światowego, a poprawa zależeć będzie, jak mówił Instytut Badania Koniunktur, od poprawy w świecie. Jest to wprawdzie banalna prawda, ale właśnie w jej pogwałceniu, którego dopuścił się cały świat, z wyjątkiem może naszego kraju, tkwi źródło nieszczęścia, które na świat spadło. Stworzona w biegu ostatnich 80 lat wskutek ewolucji stosunków i postępu techniki współzależność gospodarcza wszystkich krajów była tym czynnikiem, który, zapobiegając silniejszym zwichnięciom równowagi, zapewniał w niższym lub wyższym stopniu harmonijny rozwój gospodarczy. Ta współzależność została gwałtownie rozerwana, a w następstwie tego zwichnięta też została równowaga gospodarcza. Gospodarstwo światowe chciano zastąpić gospodarstwem krajowem i każdy kraj podjął z całą siłą z osobna gospodarczą defenzywę; zasklepiając się samym w sobie i odgradzając się od reszty świata murami celnemi, zakazami i reglamentacjami, sądził, że na własną rękę potrafi stworzyć u siebie najkorzystniejsze stosunki i warunki.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#SSzarski">Dzisiejszy stan gospodarczy świata wykazuje dowodnie, jakie przez tę partykularystyczną politykę osiągnięto rezultaty. Kraje wierzycielskie ściągnęły raptownie swe wierzytelności od dłużników i nagromadziły skarby złota, a kraje dłużnicze celem obrony resztek swych zapasów złota odgrodziły się od reszty świata zakazami przywozu towarów i wywozu kapitałów. Naturalny obieg krwi, którym w gospodarczym organizmie jest wolny obrót dóbr i kapitałów, został w ten sposób zahamowany, a zahamowanie to podobnie, jak w żywym organizmie, znaczy uniemożliwienie funkcyj, t. j. ciężką chorobę. W tej zaściankowości polityki gospodarczej, w tym krótkowzrocznym, egoistycznym partykularyzmie, który gwałtem zmierza do zniweczenia gospodarczego uniwersalizmu, tkwi jedno z wybitnych źródeł gospodarczej niedoli. Kryzys światowy nie jest bowiem objawem, względnie dowodem nieżywotności dotychczasowego ustroju gospodarczego, lecz tylko skutkiem jego pogwałcenia. I wprost przeciwnie, ustrój ten chyba musi być bardzo żywotny, bardzo silny i niezwykle odporny, jeżeli mimo tych gwałtów, których się na nim dopuszczono, jeszcze ciągle żyje i od biedy funkcjonuje, Póki obłędna polityka gospodarczego separatyzmu trwać będzie, dopóty trwać będą i dzisiejsze stosunki. Poprawa nastąpi z chwilą, gdy świat nauczony doświadczeniem przekona się, że tworzy przecież jedną całość i jeden organizm gospodarczy i przypomni sobie, że całe życie gospodarcze, to przecież nic innego, jak tylko wymiana, która ustać musi, jeżeli ograniczyć się ją zechce do pewnego terytorium. Tutaj podnieść trzeba z naciskiem, że nasze Państwo, w odróżnieniu od wielu innych, nigdy nie hołdowało tej zabójczej polityce, a jeżeli prowadzi ją dziś w dość ciasnych granicach, to czyni to pod przymusem, niejako w obronie koniecznej. A jednak mimo to nie poddało się jej w zupełności, utrzymując u siebie zupełną wolność obrotu kapitałów przy nienaruszonym parytecie krajowego pieniądza, która to wolność dziś istnieje tylko w paru krajach, do tego gospodarczo przodujących. Fakt ten jest najlepszą naszą propagandą, stokroć lepszą od w świat lansowanych inspirowanych artykułów, jest też prawdziwym atutem, który z pewnością wygrać będziemy mogli w przyszłości z pełnym sukcesem. Daję wyraz przekonaniu, że na wielkiej międzynarodowej konferencji gospodarczej, mającej się odbyć w tym roku w Londynie, mimo niezaprzeczenie piętrzących się trudności natury politycznej, zwycięży wreszcie idea solidarności interesów gospodarczych świata i konieczności współpracy międzynarodowej, a tem samem położona zostanie podwalina gospodarczego renesansu, na który wszyscy czekamy. Powiedziałem renesansu, gdyż, podobnie jak wielki renesans kultury starożytnej był tylko ocknięciem się świata z średniowiecznej drętwoty i recepcją potężnych walorów ducha starożytności, tak i teraz w dziedzinie gospodarczej ludzkość powinna się ocknąć, opamiętać i wrócić do prostych zasad gospodarczych, którym zawdzięczała przed wojną swój rozkwit i rozwój.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#SSzarski">Uwagi te wysunąłem na początku, gdyż upatruję w usprawiedliwionej nadziei rychłego upadku dotychczasowej samobójczej polityki gospodarczej świata najsilniejszy zadatek lepszej przyszłości. Dodać tu muszę jeszcze jedną uwagę konkretniejszej natury, Zażarta defenzywa gospodarcza, prowadzona przy pomocy wspomnianych już środków, wywołała, jak wiadomo, zupełny przewrót w dyslokacji środków pieniężnych, które do niedawna w całym cywilizowanym świecie opierały się na złocie. Złoto skoncentrowało się mianowicie w kilku państwach, tak, że Francja, Belgia, Holandia i Szwajcaria posiadają dziś jeszcze, mimo ostatnich odpływów, daleko więcej złota, niż reszta Europy. W tym nierównym rozdziale złota upatruje wielu z najwybitniejszych ekonomistów przyczynę spadku cen, czyli przesilenia. Unormalizowanie podziału złota byłoby skutecznym środkiem ożywienia życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#SSzarski">Jeżeli jednak jego osiągnięcie natrafia na wielkie trudności, to w każdym razie wzrost produkcji złota ułatwi szybszą poprawę jego rozdziału. Otóż produkcja złota się wzmaga, albowiem spadek kosztów produkcji i postęp techniki spowodował, że dziś rentuje się wydobycie złota z kopalń, których przedtem, jako nierentownych, zupełnie nie eksploatowano. Prócz tego wskutek odstąpienia południowej Afryki od parytetu złota, koszta produkcji złota, w nim wyrażone, spadają, przez co kopalnictwo złota staje się coraz więcej zyskownem. Dała temu zresztą wyraz silna zwyżka papierów złotych na giełdach Zachodu. Panuje też dziś ogólne przekonanie, że wydobycie złota jeszcze silniej się wzmoże, a fakt ten mógłby naprawić koniunkturę. Jeżeli atak na kryzys od strony pieniądza w drodze nieorganicznego powiększenia obiegu albo kredytu uważać trzeba nie tylko za bezcelowy, lecz szkodliwy, to jednak wzrost środków pieniężnych, względnie rozszerzenie kredytu, oparte na zwiększeniu zasobów złota, jako organiczne zwiększenie obiegu względnie kredytu, jest bezsprzecznie najlepszym środkiem ożywienia życia gospodarczego, a więc obroną przeciw niszczącym skutkom deflacji.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#SSzarski">Wspomniałem, że sprawozdanie Instytutu Badania Koniunktur upoważnia nas do pewnego, jednak ostrożnego jeszcze, optymizmu. Istotnie zdaje się, że spadek koniunktury został zahamowany. Nie słychać mianowicie już o dalszych katastrofalnych spadkach cen, o pęcznieniu zapasów, natomiast sprawozdania z centrów przemysłowych świata mówią o wyższych cyfrach produkcji w niektórych działach. Bezrobocie wprawdzie jest jeszcze bardzo wielkie, położenie rolnictwa fatalne, ale najgorsze czasy mamy już prawdopodobnie za sobą. Nie brak momentów usprawiedliwiających otuchę. I tak na rynku pieniężnym panuje nieznana w historii gospodarczej płynność, stopa procentowa obraca się na najniższym poziomie (ostatnio ¼% od wkładów w Stanach Zjednoczonych). Ta obfitość nieczynnych kapitałów pieniężnych musi w końcu ożywić rynek kapitału i wywołać jego odbudowę, a z tą chwilą rozpoczną się też zaniechane od trzech lat prawie w całym świecie prace inwestycyjne, które muszą spowodować zmianę koniunktury. Inwestycje to bowiem popyt na towary i pracę, a więc wzrost spożycia. Zajęcie bezrobotnego, który dotychczas żył z zasiłków, a więc tylko konsumował, a nie produkował, w pracach inwestycyjnych znaczy tyle, że będzie on miał teraz własny dochód, z którego płyną środki na konsumcję. Będzie on więc teraz więcej konsumował, niż podczas bezrobocia, przez co zwiększy się produkcja dóbr konsumcyjnych, a więc zwiększy się zapotrzebowanie na nową pracę. Jeszcze jeden moment zasługuje na uwagę. Oto w krajach, produkujących surowce, a więc w krajach rolniczych, ceny spadły już na tak niski poziom, że dalszy spadek nie wydaje się prawdopodobny; znaczy to, że przyszła chwila ostateczna na zakupy surowców, a to tem więcej, że pieniądz jest tani, a zapasy w przemyśle są niskie. Z chwilą, gdy te zakupy się zaczną, oczywiście pod warunkiem porzucenia polityki egoizmu w dziedzinie wymiany międzynarodowej, nastąpi długo oczekiwane ożywienie. Słowem, jeżeli świat nie będzie dążył do samobójstwa; a więc zarzuci dotychczasowe procedery i praktyki, znękaną ludzkość czekają bezwątpienia lepsze czasy.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#SSzarski">Rząd oczywiście nie mógł czekać na te lepsze czasy i przypatrywać się biernie rozwojowi kryzysu, podjął też walkę z nim, której podstawową ideą jest przystosowanie się do zmienionych stosunków. Przesilenie, to przecież tylko spadek cen, który niszczy rentowność gospodarczą, wstrzymuje obroty, wywołuje zamknięcie warsztatów pracy, stwarza bezrobocie i robi nędzę. Rentowność gospodarcza, to dostateczna rozpiętość między ceną a kosztem. Jeżeli rozpiętość ta się zacieśnia, albo zgoła znika, wtedy zanika i opłacalność. Najprostszem byłoby dążyć do jej przywrócenia przez zwyżkę cen, atoli atak na ceny, zwłaszcza poprzez pieniądz, jest zwodniczy, a wogóle bardzo trudny, jak to okazały bezskuteczne próby zwyżki cen płodów rolnych. Trzeba więc atakować koszta, zwłaszcza wtedy, gdy spadek cen nie jest ani równomierny, ani jednolity. Przez przystosowanie cen tych czynników produkcji, które nie zostały objęte wzrostem wartości pieniądza, do jej nowego poziomu, można częściowo choćby ochronić gospodarstwo od nieopłacalności. Polityka gospodarcza Rządu poszła w tym kierunku. Obniżka kosztów produkcji stała się centralnym punktem polityki gospodarczej, który też w wielu dziedzinach został zrealizowany Obniżenie stopy procentowej, konwersje, ułatwienia kredytowe dla rolnictwa, ulgi podatkowe, obniżka cen monopolowych i t. zw. cen związanych, indywidualne obniżki kosztów transportowych i t. d., oto kilka przykładów odnośnej akcji Rządu.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#SSzarski">Usuwając na bok kwestię zasadniczą, czy zastąpienie automatyzmu procesów gospodarczych przez autorytatywne regulowanie jest uzasadnione, podnieść należy, że wobec dzisiejszej, zupełnej anormalności stosunków zastosowanie podobnie anormalnych środków da się usprawiedliwić. Ponieważ zaś przystosowanie poziomu kosztów do zmienionej wartości pieniądza może przywrócić zwichniętą równowagę, a automatycznie się ono nie dokonało, trzeba było zastąpić samorzutność przymusem. Mając to na względzie, można, mój to osobisty pogląd, wyjątkowo pogodzić się z tym systemem. W zasadzie jednakowoż interwencjonizmu nie można popierać, gdyż polega on na błędnej idei, jakoby państwo podobnie, jak bonus pater familias, dbający o dobro swych dzieci, było zobowiązane zapewnić każdemu obywatelowi materialną egzystencję. Mojem zdaniem nie jest to zadanie państwa, wychodzi to poza jego granice.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#SSzarski">Akcją przystosowania kosztów do wartości pieniądza winny być oczywiście objęte także wszystkie ciężary publiczne, które społeczeństwo dziś dotkliwie odczuwa. Jeżeli jednak przypomnimy sobie, że chociaż wydatki Państwa zostały skomprymowane do ostatnich granic, budżet mimo to zamyka się niedoborem, to przyznać należy, że generalna zniżka obciążeń skarbowych wywołaćby mogła niebezpieczne skutki, których waga zniweczyłaby korzyści, połączone z obniżką danin i podatków.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#SSzarski">Zapewne więc polityka przystosowania kosztów do deflacji zawiera lukę, ale jej usunięcie byłoby dziś równoznaczne z porzuceniem jednego z najważniejszych punktów rządowego programu, który dotychczas konsekwentnie i nieubłaganie był realizowany, mianowicie ochrony parytetu naszej waluty. Jest to największe activum w historii gospodarczej ostatniego roku, że złoty mimo zawieruchy, wśród której padło wiele walut, utrzymał się na parytecie. Mimo osłabienia aktywności bilansu handlowego, której utrzymanie stanowi również jasny punkt w historii gospodarczej ubiegłego roku, odpływ złota był u nas nieznaczny, a pokrycie naszych banknotów, zmniejszając się z 48% z końcem 1931 r. na 45% z końcem 1932 r., utrzymało się przecież na poziomie, przewyższającym minimum.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#SSzarski">Obrona waluty wymaga bezwzględnie ciężkich ofiar, ale mylną jest opinia, z którą się nieraz spotykam, że dla waluty poświęcamy gospodarstwo. Albowiem przeciwnie, gdybyśmy chcieli poświęcić walutę dla rzekomych korzyści życia gospodarczego, zrujnowalibyśmy bezwątpienia nie tylko walutę, lecz i całe gospodarstwo. Zepsuta waluta jest najbardziej demoralizującym czynnikiem w życiu gospodarczem. Wszelkie projekty, zmierzające via pieniądz do poprawy naszych gospodarczych stosunków, podważyłyby z pewnością walutę, wywołałyby niepokój, zamieszanie i zdemoralizowałyby cały kraj. Zarówno dewaluację bez inflacji, proponowaną przez prof. Krzyżanowskiego, jakoteż choćby t. zw. skromną inflację, oba te zabiegi należy stanowczo odrzucić. Nasza, że tak powiem, czystość walutowa, utrzymana przy zupełnej wolności ruchu kapitałów, którą obok nas może się poszczycić dziś tylko kilka państw, jak już wspomniałem, jest atutem, który w danej chwili zużytkować będziemy mogli. Powołuję się tu zresztą na opinię poważnych dzienników zagranicznych, które w przeglądzie za rok 1932/33 są zdania i wyraźnie podkreślają, że kryzys w Polsce przebiega mniej ostro, niż gdzieindziej, właśnie wskutek korzystnej sytuacji walutowej.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#SSzarski">Po tych kilku uwagach natury ogólnej, wracam do preliminarza budżetowego. Kataklizm gospodarczy, nękający świat od lat kilku, musiał oczywiście ze względu na ścisłą zależność dochodów gospodarstw publicznych od stanu koniunktury wybić swe piętno na finansach publicznych. Znajdują się one też, można powiedzieć bez żadnego wyjątku we wszystkich krajach, najbogatszych i najbiedniejszych, w stanie upadku. Jeżeli życie gospodarcze się kurczy, jak w obecnej dobie, w sposób zastraszający, to w takim samym stopniu zmniejszają się wpływy budżetowe, które przecież w lwiej części składają się z danin i opłat, wymierzanych, względnie opłacanych w stosunku do obrotu, majątków i dochodów, względnie spożycia. Stąd katastrofalny spadek dochodów budżetowych. Przystosowanie wydatków do spadających dochodów natrafia jednak na wielkie trudności, raz dlatego, że rozszerzenie działalności gospodarstw publicznych po wojnie na dziedziny, należące właściwie do gospodarstwa prywatnego, przemieniło wydatki, same w sobie zbędne na niezbędne, a więc sztywne, a następnie dlatego, że do budżetu weszły wskutek wypadków wojennych wydatki ściśle z wojną związane, jak renty inwalidzkie, a zwłaszcza obsługa długów, a dalej dlatego, że właśnie kryzys światowy spowodował specjalne, i to bardzo znaczne, wydatki na bezrobocie, wreszcie i dlatego, że redukcja wydatków ma swoje naturalne granice, zakreślone względem na sprawne funkcjonowanie maszyny administracyjnej i na obronę Państwa, a więc na jego byt. Jeżeli się wreszcie podniesie, że w czasach upadku gospodarczego zwiększenie ciężarów publicznych, przynajmniej w wydatny sposób, jest niemożliwe, to staje się zrozumiałem, że walka, prowadzona na odcinku wydatków, a w części i dochodów, nigdzie prawie nie dała dotychczas namacalnych rezultatów. W całym świecie budżety państwowe są mniej lub więcej deficytowe. W drukowanem sprawozdaniu podałem cyfry w tym kierunku, których powtarzać tu nie będę.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#SSzarski">Ponieważ kraj nasz nie jest izolowaną wyspą, nie mógł się oczywiście odgrodzić od wpływów katastrofy gospodarczej i uległ jej wpływom, jak cały świat. Ale podnieść należy, że finanse publiczne w Polsce później, niż gdzieindziej, doznały pogorszenia, deficytowość budżetu zaczęła się u nas dopiero właściwie w r. 1931. Deficyt w r. 1930/31 jest też bardzo nieznaczny, wynoszący niecałe 2,5% budżetu, deficyt w r. 1931/32 wynosi 8% budżetu, deficyt w r. 1932/33 nie osiągnie prawdopodobnie 12%, a dopiero preliminowany na r. 1933/34 deficyt wynosi około 15% budżetu. A jeżeli porównamy deficyty miesięczne r. 1931 w pierwszych trzech kwartałach roku budżetowego z odnośnemi deficytami r. 1932, to się przekonamy, że deficyt wzrósł tylko o 11%. Nie są to wprawdzie cyfry zastraszające, ale mimo to trzeba się liczyć z faktem, że deficyt jest i że się zwiększył. Nikłość dotychczasowych deficytów zawdzięczamy energicznej walce Rządu z deficytem, podjętej odrazu, gdy się przy wykonaniu budżetu wykazało, że dochody skarbowe nie dorównują wydatkom. Walka ta została skoncentrowana na odcinku wydatków i prowadzona jest przy wykonaniu budżetu. Rząd, świadom niebezpieczeństwa deficytu, nie uląkł się przed najniepopularniejszemi pociągnięciami i redukował preliminowane wydatki, a miarę tych redukcji określa jaskrawo fakt, że np. wydatki preliminowane na rok bieżący potrafił w jednym roku obciąć o 200 milionów, t. j. blisko o 9%.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#SSzarski">Podnoszony nieraz zarzut, że uchwalony budżet staje się przy takiem jego wykonaniu czysto iluzorycznym, z punktu widzenia prawnego jest bezpodstawny, gdyż ustawa skarbowa zawiera przecież tylko upoważnienie do wydatkowania, nie zaś nakaz, natomiast z punktu widzenia gospodarki państwowej tylko ciągłe i bezustanne dostosowywanie wydatków do wpływających dochodów zabezpiecza budżet przed załamaniem się. W czasach takich, jak dzisiejsze, istotną wagę przywiązywać należy nie do cyfr budżetu, lecz tylko do jego wykonania. Tego punktu widzenia nie należy spuszczać z oka przy ocenie przedłożonego na rok przyszły preliminarza.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#SSzarski">Otóż preliminarz ten przewiduje niedobór w wysokości 361 milionów, który Sejm nawet podwyższył na 394 miliony. Czy możliwe było sporządzić budżet zrównoważony? Przypatrzmy się przedewszystkiem wydatkom preliminarza na rok przyszły i wydatkom budżetu na r. 1932/33, rozłożonym systematycznie według grup:</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#SSzarski">[tabela]</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#SSzarski">Wydatki pod 1) i 4) są wydatkami sztywnemi, nie dającemi się zredukować. O ile idzie o uposażenia, to zostały one kilkakrotnie obniżone, a choć nie należą wprawdzie do wydatków t. zw. opancerzonych, to jednak właśnie ze względu na dotychczasowe redukcje znaczna oszczędność nie jest tu do osiągnięcia. Co się tyczy charakteru wydatków pod 2) do 4), to oczywiście ich niezmienności nie trzeba dłużej udawadniać. Stanowią one w 1933/34 r. 86,7% całego budżetu, a w r. 1932/33 wynosiły niewiele więcej, bo 86,9%. Jak z tych cyfr wynika, w budżecie na 1933/34 zredukowano dalej wydatki osobowe o 57 milionów, a jeżeli mimo to ogólne wydatki są prawie równe wydatkom budżetu na r. 1932/33, to przyczyną tego jest znaczny wzrost wydatków na długi państwowe, które skonsumowały w całości oszczędności w wydatkach osobowych. Wzrost ten stoi w związku z układami pożyczkowemu, zwłaszcza z sprawą moratorium Hoovera, o czem jeszcze później będzie mowa. Jeżeli uwzględnić, że po zaspokojeniu wydatków sztywnych pozostała na całą administrację Państwa, na wszystkie resorty, słowem na wszystko, co potrzebuje wielkie państwo, nikła kwota 326 milionów, to chyba jasno jest udowodnione, że globalna suma wydatków nie mogła być przewidziana niżej, gdyż, prawdę powiedziawszy, nie osiąga nawet minimum egzystencji Państwa. Jasno uwypukli to fakt, że wydatki preliminowane na rok przyszły są przeszło o pół miliarda niższe od faktycznych wydatków r. 1929/30. Ta niemiłosierna i prawie brutalna kompresja wydatków dokonana w ciągu trzech lat, dotknęła jedynie administrację, gdyż odsetek wydatków administracyjnych, który jeszcze w r. 1929/30 wynosił 80,3% wogóle wydatków budżetowych, spadł w r. 1933/34 na 73,7%, gdy tymczasem udział wydatków na zaopatrzenie podniósł się w tym samym czasie z 10,2% na 12%, a wydatków na długi państwowe podskoczył z 8,3% aż do 13,8%. A jednak mimo tych drakońskich oszczędności budżet zamyka się dość poważnym deficytem, którego źródłem jest fakt, że dochody szybciej się zmniejsza ją, niż wydatki. Dochody budżetowe preliminowane na rok przyszły spadły mianowicie w porównaniu z r. 1929/30 o blisko miliard złotych, a wydatki tylko o pół miliarda. Fakt taki skonstatować można we wszystkich budżetach, tłumaczy się zaś on tem, że dochody są bardzo elastyczne, to jest reagują w mgnieniu oka na koniunkturę, a wydatki nie reagują na nią samorzutnie, lecz muszą być dopiero niejako przemocą zniżone. Z tej nierówności reagowania na koniunkturę wynika, mimo ostrej oszczędności, rosnąca dysproporcja między wydatkami a dochodami Państwa, a więc wzrost deficytu.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#SSzarski">Ponieważ w czasach depresji kurczenie wydatków, które zresztą ma swe granice, nigdy nie jest w stanie doścignąć spadku dochodów, których znowu w takich czasach podnosić nie można, zatem usunięcie dysharmonii między wydatkami a dochodami byłoby najracjonalniej osiągnąć przez antycypację dochodów przyszłych pomyślniejszych lat, a taką antycypacją jest pożyczka, wstępująca w miejsce bieżących podatków, których obsługa obciąży właśnie przyszłe, prawdopodobnie pomyślniejsze lata. Dlatego to państwa kapitałowo bogate łatwo się uporają z deficytem budżetowym, apelując do rynku kapitałowego i zaciągając na nim pożyczki, które zastępują w złych czasach słabo płynące podatki bieżące. Ale nawet mniej zamożne państwa apelują w takiej potrzebie do kapitału z sukcesem, jak ostatnio Węgry, które dla częściowego pokrycia deficytu wypuszczają pożyczkę w wysokości 45 milionów pöngo. Tylko u nas droga ta jest niesłychanie trudna, a jednak na nią pójść trzeba będzie koniecznie, gdyż jest to jedyny racjonalny sposób zapełnienia kasy Skarbu, na co zresztą już wskazuje ustawa skarbowa, mówiąc, że deficyt ma być ew. pokryty przez operacje finansowe. P. Minister Skarbu wspomniał w swem pierwszem expose; że do operacyj finansowych ucieknie się dopiero w razie poprawy sytuacji. Wierząc w jej poprawę i w możność częściowego pokrycia deficytu z istniejących jeszcze rezerw skarbowych, byłbym jednak zdania, że lepiej było nie obcinać i tak niewystarczających na potrzeby Państwa wydatków i raczej zwrócić się do wewnętrznego rynku. Niezaprzeczone jest wprawdzie, że położenie naszego rynku, o ile wogóle on istnieje, jest niesłychanie niekorzystne, raz z powodu zubożenia, a drugi raz z powodu obawy, ogarniającej jeszcze zawsze kapitalistów, o losy powierzonego kapitału, ale, jak świadczą wkłady w P. K. O., zaufanie do kredytu państwowego się podnosi tak, że pożyczka wewnętrzna miałaby może szanse powodzenia, zwłaszcza, gdyby ją zaopatrzono w specjalne przywileje podatkowe i uczyniono ją ponętną. Mam tu na myśli pożyczkę premiową, którą projektuje Austria albo przyjmowanie pożyczki na płacenie podatków, względnie wydawanie subskrybentom bonów podatkowych jako premie za subskrypcje.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#SSzarski">Mówiąc o pokryciu deficytu, operuje się właściwie wielką niewiadomą, gdyż wobec płynności stosunków trudno dziś powiedzieć, jak wielki ten deficyt właściwie będzie. Nie jest prawdopodobne, by przewyższył on preliminowaną kwotę, natomiast wiele przemawia za możliwością jego redukcji. W pierwszej linii wymienić tu należy pozycję wydatków na długi państwowe, która, jak wspomniano, jest główną przyczyną pogorszenia się przyszłorocznego budżetu. Jak wiadomo, moratorium Hoovera nie zostało przedłużone, atoli Polska podobnie jak Francja, raty grudniowej nie zapłaciła, motywując swój krok w notach wystosowanych do rządu amerykańskiego w sposób przekonywujący; nie będę tych motywów, jako znanych, powtarzał. Czy w roku bieżącym, mimo nieuiszczenia raty grudniowej, będziemy zniewoleni zapłacić preliminowaną dla ostrożności zupełnie słusznie kwotę w budżecie, dziś niewiadomo. Gdyby jednak przyszłe pertraktacje z rządem amerykańskim miały się zakończyć pomyślnie budżet na rok przyszły zwolnionyby został z wysokiej kwoty wydatków, a deficyt doznałby znacznej redukcji. Daję tu wyraz przekonaniu, że pertraktacje te mają szanse powodzenia. Wchodzi tu w rachubę nasamprzód jaskrawy wzrost ciężaru gatunkowego zobowiązań pieniężnych wskutek podwyżki wartości pieniądza, który to fakt skłania dziś wszędzie wierzycieli do ustępstw na rzecz dłużników, ustępstw podyktowanych w istocie interesem danych wierzycieli. Następnie nie wolno zapominać, że pominąwszy nieprzejednane stanowisko Shvloka, zajęte przez pewne koła społeczeństwa Stanów Zjednoczonych, rozsądnie myślące i fachowe sfery stoją tam na stanowisku, że kwestia długów musi być i bo szybko, załatwiona w sensie korzystnym dla dłużników w interesie życia gospodarczego Ameryki. Stany Zjednoczonej, jak wiadomo, są dziś wierzycielem całego świata i muszą oprócz tego eksportować. Ponieważ długi mogą być płacone tylko towarami, więc w witalnym interesie gospodarstwa amerykańskiego leży ułatwienie importu i to w takiej wysokości, by dolary uzyskane przez zagranicę za sprzedane w Ameryce towary, wystarczyły i na zapłacenie długów wobec Ameryki i na import towarów z Ameryki. Tymczasem, jak wiadomo, Ameryka otoczyła się murem celnym, który uniemożliwia spłacenie długów europejskich wobec Ameryki i zakup towarów amerykańskich przez Europę, to znaczy eksport amerykański.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#SSzarski">Zniżka ceł więc jest piekącym problematem w Ameryce, oprócz tego jednak i redukcja długów, którą to ostatnią kwestię należy rozważać nie ze stanowiska prawnego, lecz ze stanowiska interesów Stanów Zjednoczonych. Cóż bowiem za korzyść przyniesie Ameryce uzyskane od Europy rocznie około 270 milionów dolarów tytułem amortyzacji i oprocentowania długów, jeżeli przez wyrwanie takiej kwoty osłabi się klientów, utrzyma się dalszy nieporządek w świecie, ba, wywoła dalszą depresję, której skutkiem będzie trwale rosnący miliardowy deficyt skarbu amerykańskiego?</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#SSzarski">Niebezpieczeństwo połączone z egzekwowaniem długów wojennych od Europy dla skarbu Stanów Zjednoczonych jest oprócz względów politycznych, które tu pomijam, dostateczną podstawą nadziei, że odnośne pertraktacje doprowadzą do pomyślnego rezultatu co się odbije korzystnie na przyszłorocznym i późniejszych budżetach Polski, Oprócz tej prawdopodobnej oszczędności i oszczędności, połączonych z reformą administracji państwowej, z reorganizacją monopolów i ścieśnieniem budżetów przedsiębiorstw państwowych (P. K. P.), pozostają jeszcze, wprawdzie już niewielkie, ale dopiero przy wykonaniu budżetu dające się zrealizować zniżki wydatków. Oto przykłady, świadczące o możliwości, a nawet prawdopodobieństwie redukcji preliminowanego deficytu. Pozostaje jeszcze jedna możliwość redukcji deficytu, a mianowicie rozwój stosunków gospodarczych. Mam tu na myśli gospodarstwo światowe, gdyż nasze zależy od niego. Sprawie tej poświęciłem jednak już na początku parę słów i wskazując na pewne symptomy doszedłem do wniosku, że pewien, coprawda bardzo jeszcze umiarkowany, optymizm w ocenie rozwoju stosunków gospodarczych jest usprawiedliwiony.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#SSzarski">Rebus sic stantibus nie widzę żadnego powodu do załamywania rąk i do strasznych horoskopów, które stawiano w Sejmie. Zamiast o możliwości redukcji deficytu mówiono tam o conajmniej dwa razy większym deficycie i malowano w jaskrawych kolorach upadek naszego gospodarstwa. Sadzono się poprostu na to by odebrać społeczeństwu w tych ciężkich czasach wszelką otuchę. Podczas bitwy, a staczamy teraz przecież bitwę na polu gospodarczem, nie powinno się szerzyć takiego zwątpienia. Opierając się na obiektywnych faktach, twierdzę, że defetyzm jest urojony, że przeciwnie są dane, by patrzeć w przyszłość z otuchą. Przez nią nie rozumiem oczywiście liczenia na rychły powrót dobrych czasów, chociaż przy dzisiejszej płynności stosunków i to nie jest tak zupełnie wykluczone, lecz rozumiem przez nią jedynie głębokie przekonanie, że kryzys nas nie pokona. Przetrwanie zależy od tej wiary, która rodzi odporność, a której i tak nam nie brak ze względu na skromną stopę naszego życia. Dlatego zamiast myśleć o upadku, myślmy o rozwoju i wierzmy, że dane nam będzie go doczekać.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#SSzarski">A teraz przechodzę do samych cyfr preliminarza, które podam tu w skróceniu, ponieważ w drukowanem sprawozdaniu przedstawiłem je in extenso.</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#SSzarski">Co się tyczy układu preliminarza budżetowego to ograniczę się do krótkiego zestawienia, ponieważ wyręczył mię już pan prezes Popławski, który wspomniał, że jedną z najważniejszych zmian jest dodanie czwartej grupy preliminarza do dotychczasowych, mianowicie grupy „Fundusze”. Przyłączam się do zdania p. senatora Popławskiego, że przez tę zmianę realizuje się zasadę powszechności i jedności budżetu, tak, że teraz bez wyjątku i wszystkie dochody i wszystkie wydatki Państwa figurują w budżecie, co należy uważać za wybitną poprawę preliminarza.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#SSzarski">Z ważniejszych funduszów wymienić należy fundusz kwaterunku wojskowego państwowy fundusz kredytowy, gospodarczy, rozbudowy miast, budowlany, fundusz pomocy instytucjom kredytowym, skupu pożyczek państwowych, fundusz drogowy, obrotowy, reformy rolnej, fundusz pomocy bezrobotnym i t. d. Wydatki i dochody funduszów figurują w budżecie, podobnie, jak to ma miejsce co do przedsiębiorstw i monopolów, tylko z sumami wpłat do Skarbu, względnie dopłat ze Skarbu. Wpłaty do Skarbu preliminuje się tylko przy Państwowym Funduszu Kredytowym w wysokości 7 milionów zł i Państwowym Funduszu Gospodarczym w wysokości 9 milionów zł. Łączne wpłaty funduszów wynoszą zatem 16 milionów zł; natomiast dopłaty ze Skarbu przewiduje się przy Państwowym Funduszu Drogowym (100000 zł), przy Funduszu Obrotowym Reformy Rolnej (2 miliony zł) i przy Stypendiach Akademickich (1,104.000 zł), czyli łącznie 3.204.000 zł. Dochody innych funduszów nie figurują w budżecie, gdyż są przekazywane na specjalne cele.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#SSzarski">Jak już kol. Popławski powiedział, preliminarz rządowy ustala dochody na 2.088.9 milionów, a wydatki na 2.449.8 miliona. Natomiast w budżecie uchwalonym na rok 1932/33 dochody ogółem wynosiły 2.377.3 milj. zł, wydatki 2.451.9 milj. zł, tak że niedobór wynosił 74,7 milj. Preliminarz na rok przyszły ustala zatem dochody o 288 milj., t. j. o 12% niżej, a wydatki prawie narówni z wydatkami budżetu na r. 1932/33. Porównanie preliminarza z budżetem na r. 1932/33 nie daje dokładnego obrazu, gdyż wykonanie budżetu roku bieżącego podobnie, jak w roku zeszłym, odbiegło znacznie od cyfry, ustalonej ustawą skarbową. Wobec silnego spadku dochodów Rząd zredukował wydatki tak dalece, że opierając się na dotychczasowych wynikach pierwszych trzech kwartałów roku bieżącego można przypuścić, że nie przekroczą one 2.250 milj. zł, a więc będą równo o 200 milj. niższe od preliminowanych; również i dochody osiągną prawdopodobnie najwyżej 2 miliardy zł. To też niedobór bieżącego roku dojdzie do 200 milj. bez uwzględnienia kredytu bezprocentowego, zaciągniętego w Banku Polskim w tym roku w kwocie 70 milj. zł, o którą to kwotę niedobór rachunkowo by się powiększył. Jeżeli więc preliminowane na 1933/34 rok wydatki są wyższe od wydatków faktycznych roku bieżącego, a bardzo nieznacznie niższe od wydatków, ustalonych w budżecie roku zeszłego, to przyczynę tego szukać należy w lwiej części w zwyżce wydatków na długi państwowe, o czem już poprzednio wspomniałem. Pozatem prawie wszystkie wydatki są mniejsze, jak wykazuje tablica, umieszczona w drukowanem sprawozdaniu. Jak z tej tablicy wynika, zmniejszone zostały wydatki Ministerstwa Spraw Wojskowych, Spraw Wewnętrznych i Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, te ostatnie blisko o 8%; natomiast zwiększone zostały wydatki Ministerstwa Skarbu w związku z wstawieniem kredytów nadzwyczajnych na pokrycie strat z tytułu operacyj kredytowych w handlu nawozami sztucznemi i na interwencję zbożową, które dotychczas w budżecie nie figurowały; dalej wydatki Ministerstwa Przemysłu i Handlu w związku z wydatkami na Gdynię, których cześć pokrywano dotychczas z pożyczki zapałczanej, dalej Ministerstwa Opieki Społecznej i w końcu na emerytury. Najwyższy wzrost wydatków dotyczy długów państwowych, objaśniony już wyżej. Natomiast wzrost budżetów Ministerstwa Komunikacji i Ministerstwa Rolnictwa jest tylko formalny, gdyż wynikł z włączenia agend zniesionych Ministerstw Robót Publicznych i Reform Rolnych do wspomnianych ministerstw. Wydatki w Administracji, preliminowane w wysokości 2.439 9 miliona, obejmują 936 milionów wydatków na uposażenia, czyli 38.3%; jeżeli do tych wydatków dodamy jeszcze wydatki na zaopatrzenia w wysokości 294.8 milj., to otrzymamy kwotę 1.230,5 milj. zł. która przedstawia łączne wydatki osobowe budżetu Administracji, czyli 50.3%. Jeżeli kwotę tę powiększymy dalej o wydatki na długi państwowe w wysokości 338.2 mili., to otrzymamy łączną kwotę 1.568 milionów zł. Jeżeli kwotę tę potrącimy z ogólnej sumy wydatków administracji, to otrzymamy 871 milj. zł, łącznie z wydatkami rzeczowemi na obronę Państwa.</u>
          <u xml:id="u-7.25" who="#SSzarski">Z wykresów w sprawozdaniu wynika, że ogół wydatków bardzo spadł, przedewszystkiem spadły wydatki rzeczowe, gdyż suma, stojąca do dyspozycji na inne wydatki, niż na uposażenie, emerytury i długi obniżyła się przeszło o 400 milionów, czyli o 33%, przyczem stanowi ona dzisiaj tylko około 36% wszystkich wydatków, gdy w r. 1929/30 wynosiła przeszło 45% tych wydatków. Wydatki osobowe (uposażenia, emerytury i renty) konsumują dziś same 50.3%, gdy, w r. 1929/30 konsumowały tylko 48.8% wydatków administracji, a łącznie z wydatkami na długi w r. 1929/30 57,2%, a w r. 1933/34 aż 64,1%. Cyfry te dosadnie malują czysto wegetacyjny charakter budżetu, a więc dowodzą, że pod wpływem twardej konieczności, t. j. zaniku dochodów w związku z kryzysem, Rząd istotnie zrobił najwyższy wysiłek oszczędnościowy; wysiłek ten byłby budżetowo jeszcze znacznie wydatniejszy, gdyby nie znaczny, bo 35% wynoszący wzrost wydatków na długi, który oczywiście nie mógł być zredukowany. Rola obsługi długów w tegorocznym preliminarzu uwydatnia się jaskrawo, jeżeli porównamy udział wydatków pojedynczych części budżetów we wszystkich wydatkach administracji. Na czele stoją oczywiście wydatki na obronę Państwa, stanowiące blisko 34%, ale zaraz na drugiem miejscu figurują wydatki na długi z odsetkiem blisko 14%, a dopiero na trzeciem miejscu preliminuje się wydatki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, które absorbują ponad 13% wszystkich wydatków administracyjnych. Następnie idą wydatki Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, emerytury i renty. Wydatki na obronę Państwa, na oświatę i na długi stanowią blisko 70% wydatków administracji. Oba te resorty absorbują też lwią część wydatków na uposażenie, albowiem z kwoty 936 milionów, t. j. wszystkich wydatków na uposażenia, największą część, bo 32% absorbuje Ministerstwo Oświaty, a Ministerstwo Spraw Wojskowych blisko 29%, tak, że na wszystkie inne resorty wypada tylko 40% kredytów osobowych.</u>
          <u xml:id="u-7.26" who="#SSzarski">Teraz parę słów o dochodach. Dochody preliminował projekt rządowy na rok 1933/34 na łączną kwotę 2.088,9 milj. zł. Tabela wydrukowana w sprawozdaniu maluje gwałtowny spadek dochodów, co tłumaczy się tem, że porównujemy dochody najgorszego roku z dochodami najlepszego budżetu; ogółem dochody spadły o 31%, najwyższy spadek wykazują dochody z danin, znacznie niższy dochody z monopoli. Wskutek tego rozdział dochodów doznał wybitnej zmiany. Podczas gdy bowiem w r. 1929/30 dochody z danin wynosiły 57,2% łącznych dochodów, to w r. 1933/34 wynoszą 50,2%, natomiast udział dochodu z monopolów podniósł się w r. 1933/34 na 31,6%, z 29,2% w r. 1929/30. Obciążenie spożycia wykazuje zatem względny wzrost.</u>
          <u xml:id="u-7.27" who="#SSzarski">Na ostatek chciałbym się przypatrzeć w krótkich zarysach tabeli, która jest zamieszczona w sprawozdaniu i porównać wpływy z r. 1931/32 z wpływami z pierwszych trzech kwartałów r. b., ażeby móc ocenić ich realność, chociaż wobec dzisiejszych stosunków ocena ta nie może rościć sobie pretensji do ścisłości. Dochody są więc preliminowane na rok przyszły bez wyjątku niżej od dochodów, uzyskanych w r. 1931/32, z wyjątkiem dochodów administracyjnych, które jednak utrzymują się w bieżącym roku na poziomie roku 1931/32, (należą tu należności sądowe, opłaty emerytalne, procenty od ruchomego majątku państwowego, udział Skarbu w dochodach Banku Polskiego i t. d.). Co się tyczy danin publicznych, to preliminuje się je o 10% niżej od faktycznych wpływów r. 1931/32.</u>
          <u xml:id="u-7.28" who="#SSzarski">Jeżeli porównamy preliminarz danin z faktycznemi wpływami bieżącego roku za pierwsze trzy kwartały i przeliczymy te ostatnie na cały rok, to rok bieżący da prawdopodobnie okrągło 1 miliard z tytułu danin publicznych. Kwota preliminowana zatem jest wyższa o 5% od faktycznych wpływów bieżącego roku, została jednak przez Sejm zniżona przez redukcję dochodu z podatków przemysłowego, dochodowego, od cukru i stempli na 1.016 milj., tak, że została zrównana z faktycznym wpływem roku bieżącego. Tak więc preliminowany na rok przyszły dochód z danin odpowiada dokładnie wpływom roku bieżącego, jak wiadomo, najgorszego, i dlatego nie może być uważany za nierealny. Dochód z monopolów preliminowany jest o 3% niżej od wyników r. 1931/32, ale wyżej o 4% od ewentualnych wyników za cały rok 1932/33 obliczonych na podstawie wpływów za trzy kwartały, Trzeba jednak uwzględnić, że wpływy z monopolu tytoniowego utrzymują się na poziomie r. 1931/32, a wpływy z monopolu spirytusowego od sierpnia 1932 rosną z miesiąca na miesiąc: sierpień 17 milj., listopad 18 milj., a grudzień 22 milj. Wreszcie reorganizacja monopolów da oszczędności, co się odbije na dochodach netto. Wobec tego i ten preliminarz nie jest nierealny.</u>
          <u xml:id="u-7.29" who="#SSzarski">Wpływy z przedsiębiorstw są niższe od wpłat z r. 1931/32. Wpłaty za rok bieżący tylko odnośnie do poczty i telegrafów odpowiadają przewidywaniom, natomiast ani P. K. P., ani Lasy Państwowe nie wpłaciły do Skarbu większych kwot na poczet preliminowanych dochodów. Atoli według planu finansowo-gospodarczego P. K. P. na r. 1933 nadwyżka wpływów nad rozchodami ma wynieść 162 milj. zł, z czego 50 milj. przeznacza P. K. P. na wpłatę do Skarbu. Dochód z Funduszów wynosi 16 milj. i obejmuje dochód z Państwowego Funduszu Kredytowego 7 milj. i z Państwowego Funduszu Gospodarczego 9 milj. Dochody te dotychczas figurowały w budżecie Ministerstwa Skarbu w ogólnym zarządzie skarbowym.</u>
          <u xml:id="u-7.30" who="#SSzarski">Jeżeli przeciwstawimy preliminowanym dochodom, w okrągłej sumie 2.089 milj. zł preliminowane wydatki, również w okrągłej kwocie 2.450 milionów, to widzimy, że budżet zamyka się niedoborem 361 milj. zł, który będzie zmniejszony drogą oszczędności, wynikłych z dalszej reorganizacji administracji Państwa, względnie oszczędności, uzyskanych drogą miesięcznych budżetów, a poza tem ma być w myśl ustawy skarbowej na r. 1933/34 pokryty z rezerw skarbowych, oraz w drodze operacyj finansowych.</u>
          <u xml:id="u-7.31" who="#SSzarski">Na ostatek rzut oka na rozwój budżetów w sześcioleciu 1926/27 do 1931/32, który przedstawiłem w drukowanem sprawozdaniu, Budżet Rzeczypospolitej w 6 latach ostatnich rośnie trwale do r. 1929/30, w którym to roku tak dochody, jak wydatki osiągają swe maximum, poczem spada dość gwałtownie; charakterystyczną cechą ewolucji tych 6 lat jest znacznie silniejszy wzrost wydatków w porównaniu do wzrostu dochodów, co jaskrawo uwypukla porównanie cyfr na rok przyszły z wynikami r. 1926/27. Gdy bowiem dochody spadły już poniżej poziomu 1926/27, to wydatki Jeszcze o 23% są wyższe, niż w tym roku. Między dochodami spadły w porównaniu do r. 1926/27 tylko dochody z danin, natomiast dochody z monopolów trzymają się jeszcze o 6% powyżej poziomu r. 1926/27, podobnie, jak dochody administracyjne i wpłaty przedsiębiorstw. To też gdy w r. 1926/27 daniny tworzyły 53%, a monopole 29% wszystkich dochodów, to w r. 1933/34 odsetek danin spadł na 50%, a monopolów podniósł się na 31%. Punkt ciężkości dochodów przesuwa się powoli z danin na monopole; również i rola administracyjnych dochodów się podnosi. Co się tyczy wydatków, to rzut oka na zamieszczoną w sprawozdaniu tablicę wykazuje, że wzrost ich wywołany został przedewszystkiem przez wzrost wydatków na zaopatrzenie i długi, natomiast wydatki administracyjne wzrosły w porównaniu do r. 1926/27 tylko o 10%. Równolegle z temi zmianami udział wydatków administracyjnych w ogóle wydatków spadł w r. 1933/34 na 73% z 83% w r. 1926/27, a udział wydatków na zaopatrzenie podniósł się z 9% na 12%, zaś udział długów z 7% na 13%, czyli nieomal się podwoił. Te cyfry wskazują jasno, że cały wysiłek oszczędnościowy Rządu skupił się na wydatkach administracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-7.32" who="#SSzarski">Osiągnięte w tych 6 latach nadwyżki budżetowe wynoszą razem 571 milj., natomiast niedobory 266 milj.</u>
          <u xml:id="u-7.33" who="#SSzarski">Uwzględniając prawdopodobny niedobór ubiegającego roku budżetowego w wysokości 200 milj., dochodzi się do cyfry zwyż 180 milj., która reprezentuje stojące jeszcze do dyspozycji na pokrycie niedoboru rezerwy skarbowe. Uwzględniając dalej oszczędności, które przy wykonywaniu budżetu osiągnąć się dadzą, łącznie z ewentualnem zmniejszeniem wydatków na obsługę długów, pozostaje kwota 100 milj. zł, lub coś ponadto, jako reszta deficytu mająca znaleźć pokrycie w operacjach finansowych.</u>
          <u xml:id="u-7.34" who="#SSzarski">Przedłożenie rządowe preliminarza budżetowego na rok 1933/34 ustaliło, jak wspomniano, łączne dochody na 2.088.999.150 zł, łączne wydatki na 2.449 897.181 zł, a więc nadwyżkę wydatków na 360.898.031 zł. Uchwalony przez Sejm dn. 13 lutego r. b. projekt budżetu na rok przyszły ustala natomiast: łączne dochody na 2.057.831.881 zł łączne wydatki na 2.451.980.694 zł, a więc nadwyżkę wydatków na 394.148.813 zł.</u>
          <u xml:id="u-7.35" who="#SSzarski">Deficyt budżetowy został zatem przez Sejm podwyższony o 33,2 milj. zł, a mianowicie Sejm obniżył preliminowane wpływy z podatku przemysłowego o 5 milj. zł, dochodowego o 10 milj. zł, od cukru o 5 milj. zł, z opłat stemplowych o 12 milj. zł z 10% nadzwyczajnego dodatku do danin o 22 milj., łącznie więc z danin publicznych o 34,2 milj. zł, ze względu na osłabienie siły płatniczej ludności w związku z przesileniem gospodarczem. Oprócz tego zmniejszone zostały z powodu przeprowadzonej konwersji, która redukuje dochód z papierów wartościowych, będących własnością Państwa, dochody z odsetek od ruchomego majątku państwowego o 3,5 mili. zł. Natomiast zwiększano dochody łącznie o 4.87 milj. zł. Per saldo zmniejszono zatem dochody łącznie o 31.17 milj. zł. Co się tyczy wydatków, to zwiększono je łącznie o kwotę 2.08 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-7.36" who="#SSzarski">Jeżeli uwzględnimy zmniejszenie dochodów o 31,17 milj., zwiększenie wydatków o 2,08 milj., otrzymujemy 33,25 milj., która dodana do preliminowanego przez Rząd deficytu w wysokości 360,8 milj. daje uchwalany przez Sejm zwiększany deficyt w wysokości 394,1 milj. zł.</u>
          <u xml:id="u-7.37" who="#SSzarski">Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu przeprowadziła w projekcie preliminarza, uchwalanym przez Sejm następujące zmiany:</u>
          <u xml:id="u-7.38" who="#SSzarski">Część 8. Ministerstwo Skarbu, Dział V Ogólny Zarząd Skarbowy, wydatki nadzwyczajne; wydatki; preliminowane w wysokości 17.289.000 zł, zostały podwyższone o 5 milj. zł na łączną kwotę 22.289.000 zł, a to z następujących powodów.</u>
          <u xml:id="u-7.39" who="#SSzarski">Pocztowa Kasa Oszczędności, jak wiadomo, jest właścicielem znacznego portfelu papierów państwowych procentowych kredytu długoterminowego a w związku z konwersją i obniżeniem oprocentowania tych papierów na zasadzie ustawy z dnia 20 grudnia 1932 r., oraz rozporządzenia Ministra Skarbu z dnia 6 lutego 1933 r. może być narażona na straty. Celem pokrycia tych strat utworzono w części 8, Ministerstwo Skarbu, w budżecie wydatków nadzwyczajnych w Dziale V nowy paragraf 31 pod tytułem „Dopłata na rzecz Pocztowej Kasy Oszczędności w związku z kosztami konwersji pożyczek długoterminowych” i w paragrafie tym preliminuje się 5 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-7.40" who="#SSzarski">Następnie przeprowadzono zmianę w części 12, Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, B. Przedsiębiorstwa: Lasy Państwowe. Rozchody zwyczajne, Dział VII § 3, „Inwentarz ruchomy i nieruchomości w wysokości 6.981.000 zł zmniejszono o 200.000 zł na kwotę 6.781.000 zł, ponieważ dalsza rozbudowa urządzeń przemysłowych i transportowych Lasów Państwowych nie jest obecnie wskazana. Wskutek tego zmniejszenia wpłata Lasów Państwowych do Skarbu zwiększa się o 100.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-7.41" who="#SSzarski">W części 13. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, w § 13 zasiłki dla uczonych i instytucyj naukowych zwiększono o 16.500 zł, a równocześnie o tę samą kwotę zmniejszono wydatki zwyczajne w § 15, „Zjazdy i kongresy”. Zmiana ta umożliwiła podwyżkę dotacji na niektóre instytucje naukowe. Globalna suma budżetu tego ministerstwa nie doznaje wskutek tych przesunięć żadnej zmiany.</u>
          <u xml:id="u-7.42" who="#SSzarski">Wskutek przeprowadzonych zmian globalne wydatki preliminarza budżetowego na r. 1933/34, ustalone przez Sejm na 2.451,980.694 zł, podwyższają się o 5.000.000 na łączną kwotę 2.456.980.694 zł, natomiast łączne dochody, ustalone przez Sejm na 2.057.831.881 zł podwyższają się o kwotę 100.000 na łączną kwotę 2.057.931.881 zł.</u>
          <u xml:id="u-7.43" who="#SSzarski">Przeciwstawiając ustalonym przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu wydatkom w wysokości 2.456.980.694 zł, ustalone przez nią dochody 2.057.931.881 zł. otrzymujemy nadwyżkę wydatków w wysokości 399.048.813 zł. Komisja Skarbowo-Budżetowa podwyższyła zatem niedobór budżetowy z kwoty 394.148.813 zł, ustalonej przez Sejm, na 399.048.813 zł. Zwiększenie to było nieuniknione, jak już wspomniałem, z powodu pokrycia ewentualnych strat, które dotkną Pocztową Kasę Oszczędności w związku z konwersją.</u>
          <u xml:id="u-7.44" who="#SSzarski">Dodam jeszcze parę słów o ustawie skarbowej.</u>
          <u xml:id="u-7.45" who="#SSzarski">Ustawa skarbowa na r. 1933/34 pod względem merytorycznym naogół nie różni się od ustawy skarbowej roku zeszłego; dotyczy to zwłaszcza przepisów co do otwierania nowych kredytów, budżetem nie objętych, względnie wydatków, przewidzianych w budżecie, ale wyższych, niż budżetem określone. Co do przeniesień kredytów i zwiększenia wydatków w planach finansowo-gospodarczych przedsiębiorstw, monopolów i funduszów ustawa skarbowa, w odróżnieniu od zeszłorocznej, wykonania tych uprawnień przez Ministra Skarbu nie czyni nadal zależnem od uprzedniej zgody Prezesa Rady Ministrów. Wskutek tego Minister Skarbu uzyskuje te prawa, które mu dawniej już przysługiwały. Nowe jest postanowienie ustawy skarbowej, uprawniające Ministra Skarbu nie tylko do zwiększenia wydatków monopolów, przedsiębiorstw i funduszów, lecz także do ustalania nowych pod warunkiem, że nie zmieni to dopłaty ze Skarbu, względnie wpłaty do Skarbu. Wyjątkowe te postanowienia tłumaczą się koniecznością dostosowania gospodarki monopolów, przedsiębiorstw i funduszów do zmiennych warunków koniunktury. Wreszcie podnieść należy postanowienie art. 3 ustawy skarbowej, dotyczące sposobu pokrycia niedoboru budżetowego; zeszłoroczna ustawa skarbowa wskazywała w tym kierunku na pokrycie z rezerw skarbowych, podczas gdy tegoroczna oprócz rezerw wymienia także operacje finansowe. Nowe jest postanowienie art. 8, upoważniające Ministra Skarbu ze względu na zamierzoną likwidację niektórych funduszów państwowych do zarachowania na dochód budżetu wpływów likwidowanych funduszów. Dochód z tego tytułu ma wynieść w r. 1933/34 milion złotych. Wreszcie wspomnieć należy o formalnych zmianach w ustawie skarbowej w związku z utworzeniem czwartej grupy budżetu p. t. „Fundusze”.</u>
          <u xml:id="u-7.46" who="#SSzarski">Sejm nie przeprowadził w ustawie skarbowej żadnych zmian merytorycznych, ograniczając się do korektur stylistycznych i porządkowych, które w sposób prostszy i więcej systematyczny, niż dotychczas, formułują postanowienia ustawy.</u>
          <u xml:id="u-7.47" who="#SSzarski">Wysoki Senacie! Na zakończenie niech mi wolno będzie zrobić jeszcze jedną uwagę. Znane przysłowie francuskie powiada: „La critique est aisee, l'art est dificile”, łatwo krytykować, trudniej tworzyć. Krytycy budżetu nie powiedzieli, w jaki sposób ułożyć można było budżet bez niedoboru. Wydatków, polegających na ustawach i zobowiązaniach, nie krytykowali, wszak długi muszą być płacone, tak samo pobory, emerytury, renty i t. p. Tak sarno wydatków na obronę Państwa, jako nienaruszalnych, oczywiście nie poddawali krytyce. Pozostają zatem dochody. Są one za niskie w porównaniu do wydatków, ale krytycy także nie wskazali sposobu ich zwiększenia. Zresztą przeciwstawiliby się ich podnoszeniu, i słusznie, zatem wydatki i dochody nie były właściwie przedmiotem krytyki, a jeżeli tak, to niedobór jest poprostu naturalną koniecznością, wynikającą z ich przeciwstawienia. Wszak trudno przypuszczać, by krytycy budżetu mieli na serio przypuszczać, by Polska była unikatem i jedna w świecie posiadała dziś budżet bez nadwyżki wydatków nad dochodami.</u>
          <u xml:id="u-7.48" who="#SSzarski">Z tych powodów, Wysoka Izbo, pozwalam sobie na podstawie uchwały Komisji Skarbowo-Budżetowej prosić, aby Wysoki Senat raczył uchwalić ustawę skarbową i preliminarz budżetowy na rok 1933/34 w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm ze zmianami, wyszczególnionemi w załącznikach 1 i 2.</u>
          <u xml:id="u-7.49" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Głąbiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#SGłąbiński">Wysoka Izbo! Po raz czwarty mamy rok deficytowy. W roku 1930/31 deficyt wynosił 63,5 milj., w roku 1931/32 wzrósł do 204 milj., w roku bieżącym 1932/33 wprawdzie nie mamy dotychczas ostatecznych rezultatów, ale w ciągu 3 pierwszych kwartałów okazał się deficyt w wysokości 150 milj. Stądby zdawało się wynikać, że deficyt nie będzie tak znaczny, w rzeczywistości jednak będzie on większy, aniżeli w roku zeszłym z powodu, że Rząd korzysta przedewszystkiem z kredytu bieżącego w Banku Polskim o 65 milj. więcej, które włączył do dochodów budżetowych, miał znaczny dochód z emisji monet srebrnych zdawkowych, zmniejszył swoje wydatki w ten sposób, że z rachunku pożyczki zapałczanej przeznaczył 25 milj. zamiast z budżetu na Gdynię. Można zatem liczyć, że ten niedobór faktyczny, jak powiedziałem, będzie większy, a na rok przyszły preliminuje Komisja Skarbowo-Budżetowa niedobór w wysokości około 400 milj. zł. I ten niedobór, według mego zdania, będzie większy. Będzie większy najpierw dlatego, że z przedsiębiorstw państwowych preliminuje komisja znacznie większy dochód, aniżeli może być przewidywany. Jeżeli koleje państwowe w zeszłym roku, jak widzimy z zamknięć za pierwsze półrocze, za jedno półrocze dały deficyt w wysokości 30 milj., a zatem w ciągu roku można przewidywać deficyt w wysokości 60 milj. to na jakiej podstawie można przewidywać, że w tym roku będziemy mieli zysku 50 milj. zł? Tak samo jeżeli poczty i telegrafy dały w ciągu 8 miesięcy, z których mamy wykaz oficjalny, zaledwie półtora miliona dochodu, to na jakiej podstawie preliminuje się obecnie 25 milj. czystego dochodu? Widzimy zatem, że pod tym względem jest preliminarz optymistyczny.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#SGłąbiński">Muszę przyznać, że o ile chodzi o daniny państwowe, to z wyjątkiem ceł i opłat państwowych starano się dostosować je do rzeczywistych przewidywanych dochodów w bieżącym roku, ale mimo to nie można liczyć na to, że te dochody istotnie wpłyną a to z powodu, że jednocześnie preliminuje się nowe podatki: podatek majątkowy, z którego spodziewa się Rząd mieć 20 milj., Fundusz Pracy, na który znów mają być nałożone specjalne podatki. Jeśli się równocześnie nakłada nowe podatki, to trzeba się z tem liczyć, że wszelkie podatki płyną z jednego źródła, a tem źródłem jest dochód narodowy. Jeżeli zatem ten dochód narodowy wyczerpie się na pewne cele, to wówczas nie da w innych podatkach odpowiedniego dochodu. A więc jeżeli przypuścimy, że rzeczywiście ten nowy podatek majątkowy — jeżeli będzie nałożony — da tych 20 milionów złotych i Fundusz Pracy będzie miał kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów, to przecież te dochody wpłyną z dochodu narodowego, więc okaże się pewna zniżka w innych podatkach, jak w podatku dochodowym, przemysłowym, bądź w podatkach konsumcyjnych, bądź w monopolach. Nie należy równocześnie zapominać o tem, że w bieżącym roku zostały utworzone rozmaite nowe fundusze, oparte znów na nowych daninach i podatkach. Mamy Fundusz Pomocy dla Bezrobotnych, wprowadzony na podstawie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej. Dochody tego funduszu płyną z opłat i ofiar samorządowych. Przewidywany on jest w wysokości 32 milionów złotych. Mamy fundusz taks administracyjnych dla szkół średnich, zawodowych i artystycznych, obliczony na 13½ miliona złotych. Mamy nowe opłaty szkół akademickich 7½ miliona złotych. Razem mamy więc w dziale Ministerstwa Oświaty 21 milionów złotych. Fundusz Drogowy oparty jest częściowo na dawnych opłatach, a częściowo na noweli, która jest zamierzona. Te opłaty mają przynieść 26 milionów złotych. Dalej Fundusz Rozbudowy Miast i Kwaterunkowy Wojskowy, które się opierają jak wiadomo na podatku od lokali, wskutek podwyższenia podatku od lokali mają zyskać przyrost dochodu 8 milionów złotych. Już te kwoty, które wymieniłem, reprezentują jakieś 90 milionów złotych. Jeżeli do tego dodamy jeszcze choćby tylko podatek wyrównawczy, który został rozszerzony na dwie dzielnice południową i zachodnią, gdzie tego podatku nie było, to możemy liczyć na te rozmaite fundusze około 100 milionów. Te podatki i opłaty znów płyną z dochodu narodowego i jeżeli dochód narodowy nie wzrośnie, a niema na to widoków, to muszą obniżyć dochody z innych źródeł.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#SGłąbiński">Dlatego, Wysoka Izbo, nie sądzę, ażebyśmy się ograniczyli na tym niedoborze 400 milionów, będzie on wyższy, może dojdzie do 500 milionów, a może i więcej. Nie można być w takich rzeczach prorokiem, ale trzeba się liczyć we wszystkich obliczeniach, że niedobór będzie większy i trzeba zastanowić się nad tem, skąd ten niedobór ma być pokryty. Zazwyczaj parlamenty zagranicą uważają, że to jest ich obowiązkiem rozpatrzeć te kwest je i przewidzieć sposoby pokrycia deficytu. Przecież i u nas wedle Konstytucji Sejm i Senat ustalają budżet. Gdy ustalają budżet, to powinny równocześnie powziąć jakieś postanowienia, jak deficyt budżetowy ma być pokryty, Oczywiście w naszych warunkach niema o tem mowy. Czytamy w sprawozdaniu generalnego referenta Sejmu, że Rząd ma pewne myśli i pewne intencje pod tym względem. Oczywiście przyjmuje się te intencje i te myśli do wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#SGłąbiński">Dzisiaj słyszeliśmy, że jest nadzieja, że 130 milionów złotych Ameryka obecnie nie będzie żądać i zyskamy jakieś moratorium. Moratorium to nie jest darowanie długu, to jest rozłożenie na raty. Jeżeli uzyskamy moratorium, to jednak część długu tego powinna być spłacona. Słyszeliśmy dalej, że zaciągnie się pożyczkę wewnętrzną. Czy można zaciągać pożyczkę wewnętrzną w dzisiejszych warunkach? Pan referent jest innego zdania, ja mówiłem o tem na Komisji Skarbowo-Budżetowej, obecnie nie będę tych argumentów powtarzał. Muszę jednak reagować na pewną uwagę, jaką znalazłem w sprawozdaniu referenta generalnego budżetu sejmowego. Referent ten wyraził przypuszczenie, że możnaby nową pożyczkę oprzeć na zaległościach podatkowych. To byłoby pokrycie dla nowej pożyczki. Pan referent generalny Senatu tego nie powtarzał, przypuszczam, że z tym poglądem się nie zgadza w każdym razie go nie potwierdza, ja jednakowoż z powodów zasadniczych muszę się tego rodzaju poglądowi stanowczo przeciwstawić. Takie igraszki są często powtarzane przez rozmaitych ministrów zagranicznych wówczas, jeżeli chcą wykazać, że deficyt nie jest deficytem prawdziwym, że to jest tylko deficyt pozorny, bo mają przecież zaległości, a z tych zaległości można ten deficyt pokryć. Musimy jednak pamiętać, że każdy budżet przy wykonaniu musi pozostawić za sobą zaległości. Przecież i ten budżet, który uchwalamy, też będzie miał zaległości. To znaczy, że wszystkie podatki, daniny, nie wpłyną w tych terminach zamkniętych rokiem budżetowym lecz będą musiały być ściągane później, a zatem staną się w przyszłości zaległościami i w normalnym toku rzeczy stare zaległości służą na uzupełnienie luk, jakie mamy w bieżącym roku z nowych zaległości. Jakże więc można traktować te stare zaległości jako coś odrębnego, jako pokrycie dla nowych pożyczek?</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#SGłąbiński">Widzimy zatem, że sytuacja nasza skarbowa jest niedobra niedobory mamy, a to, że niektóre inne państwa mają również niedobory budżetowe, to oczywiście jest bardzo słaba dla nas pociecha.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#SGłąbiński">Jednak, wedle mego przekonania, o wiele gorszym objawem i niebezpieczniejszym pod względem gospodarczym i skarbowym jest stan naszych bilansów płatniczych. O bilansie handlowym mówił dzisiaj szanowny przewodniczący Komisji Skarbowo-Budżetowej. Bilans handlowy obecny jest jeszcze jako tako czynny. Mieliśmy bilans handlowy bierny w latach, jak wiadomo najlepszych, w latach 1927, 1928, 1929, niedobór bilansu handlowego wynosił razem ponad półtora miliarda złotych. Później w czasach kryzysu z konieczności import się zmniejszał i wreszcie uzyskaliśmy pewną nadwyżkę. W roku 1930 mieliśmy 187 milionów nadwyżki, potem mieliśmy 410, za ostatni rok mieliśmy 220 milionów. W tym roku od stycznia jeszcze bardziej się bilans pogorszył, bo wszystkiego wykazuje 6 milionów kilkaset tysięcy złotych, okrągło 7 miljonów nadwyżki, tak, że na cały rok ledwie można liczyć jakieś 80, 90 do 100 milionów nadwyżki.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#SGłąbiński">A tymczasem nasz bilans płatniczy jest stale jak wiadomo bierny. Poza bilansem handlowym mamy do zapłacenia zagranicą jakieś 500 milionów zł rocznie, i tych 500 milj. zł musimy wydobyć z reguły z bilansu handlowego. Jeżeli ich nie wydobędziemy, to wówczas musimy pokryć czemś innem. Musimy się zastanowić nad tem, skąd dotychczas płaciliśmy te niedobory bilansu płatniczego. Otóż płaciliśmy je przedewszystkiem pożyczkami. I dzięki pożyczce stabilizacyjnej, za którą otrzymaliśmy, jak wiadomo, 52 miliony dolarów, a nie 62 miliony dolarów, i 1.680.000 funtów szterlingów zamiast 2 milionów, i później z pożyczki zapałczanej 32.400.000 dolarów nominalnie i innym pożyczkom, jak górnośląskiej, bo i G. Śląsk zaciągnął pożyczkę zagraniczną i Warszawa zaciągnęła pożyczkę zagraniczną. Następnie odpływ naszych obligacyj, odpływ naszych listów zastawnych, odpływ waluty, odpływ naszych akcyj, czyli powolne wyprzedawanie majątku państwowego, to wszystko wypełniło te luki, tak, że kwota nawet 187 milionów i 410 milionów nadwyżki jeszcze nie wystarczyła na pokrycie niedoboru bilansu płatniczego. Czemże jednakowoż my w przyszłości będziemy płacić te niedobory, jeżeli stan naszego bilansu płatniczego będzie tak fatalny? Import się zmniejszył, bo nie mamy siły nabywczej, nie mamy kredytu zagranicznego, jaki mieliśmy, a również eksport w sposób przerażający się zmniejszył i szczególnie tych artykułów, które są u nas najważniejsze, a więc przemysłu rolniczego, przemysłu hodowlanego, nawet przemysłu węglowego, przemysłu włókienniczego, przemysłu żelaznego; nie mówię już szczegółowo o cukrowniczym przemyśle rolniczym, bo tam eksport obniżył się ogromnie i niema narazie widoków, aby można było ten eksport znacznie podnieść.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#SGłąbiński">Skądże więc, czem więc będziemy płacili te niedobory bilansu płatniczego?</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#SGłąbiński">Można mieć nadzieje, o których mówił tu p. referent generalny, że jakieś ustępstwa uzyskamy przy spłacie naszych długów Ameryce Północnej. Ale tu jest mowa tylko o długach państwowych w stosunku do Rzeczypospolitej Ameryki Północnej. My w Ameryce Północnej mamy także inne długi, te rozmaite długi emisyjne. Tu chyba nie możemy liczyć na to, że uzyskamy jakieś specjalne ustępstwa. Zresztą nie tylko Rząd ma długi, społeczeństwo też jest zadłużone. Społeczeństwo musi opłacać procenty od tych obligacyj, które są zagranicą, i dywidendy od akcyj, które są zagranicą, również muszą być płacone. Skąd będzie to płacić? Stawiałem to pytanie w Komisji Skarbowo-Budżetowej i nie otrzymałem odpowiedzi. Przyznaję, że odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#SGłąbiński">Takie jest dzisiaj nasze położenie finansowe.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#SGłąbiński">W bilansie płatniczym objawia się nasze położenie gospodarcze, a to położenie jest jeszcze znacznie pogorszone przez naszą sytuację zagraniczną, a w szczególności przez te niebezpieczeństwa, jakie nam grożą z zagranicy z powodu tego, że sytuacja nie jest pewna, nie jest dla nas bezpieczna, że przeciw całości naszych granic są skierowane coraz to silniejsze i głośniejsze ataki, że już nie tylko dawniejsi niemieccy generałowie z czasów wojny, ale odpowiedzialni politycy mówią głośno o konieczności rewizji naszych granic. A także i wewnątrz naszego Państwa nie można powiedzieć, ażeby na naszych kresach, czy zachodnich, czy wschodnich nie było pewnych żywiołów antypaństwowych, które w razie niebezpieczeństwa zagranicznego mogą również się boleśnie dać we znaki naszemu Państwu.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#SGłąbiński">W takiej niebezpiecznej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, sądzę, że każdy rząd dążyłby do tego, musiałby dążyć do tego, ażeby przedewszystkiem skupiać siły patriotyczne, lojalne w Państwie, ażeby podnieść ducha ludności, ażeby wzmocnić tę siłę obronną Państwa, która spoczywa niewątpliwie w jego armii, ale nie tylko w armii, spoczywa w całym narodzie, w całem społeczeństwie patriotycznem. W takiej chwili powinna decydować stara dewiza, że dobro Rzeczypospolitej jest najwyższem prawem.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#SGłąbiński">U nas jednak jest inaczej, u nas identyfikuje się dobro Rządu z dobrem Państwa; u nas interes Rządu — utrzymania się przy władzy jest najwyższem prawem. Bo gdyby tak nie było, to dziwićby się należało, na jakiej podstawie został rozwiązany Obóz Wielkiej Polski, organizacja obronna, na rzecz Polski powstała; dlaczego niszczy się rozmaite organizacje polskie w Małopolsce wschodniej? Dlaczego przed paru dniami nie dopuściło się ani jednego zgromadzenia ludu polskiego na całym terenie woj. tarnopolskiego, kresowego właśnie, z powodu, jak się mówiło w motywach, niebezpieczeństwa zagrożenia porządku publicznego.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#SGłąbiński">Wobec takiej polityki musimy się zastanowić nad tem, jakie moralne uprawnienia ma obóz rządzący do tego, żeby jednoczyć interes swój, swojego Rządu, z interesami całego Państwa? Oto wszystkie te wielkie, dumne hasła, jakie były głoszone w łączności z przewrotem majowym, nie ostały się, nic z nich nie pozostało, nie ziściły się na całej linii. Słyszeliśmy najpierw o dążeniu do sanacji moralnej i od tego cały obóz otrzymał nazwę obozu sanacyjnego. Ale jak wygląda ta sanacja moralna? Widzimy coraz to większe, liczniejsze procesy karne z powodu korupcji, wszelkich demoralizacyj, widzimy ogromny wzrost przestępczości i zbrodniczości w cyfrach statystyki kryminalnej. Widzimy rozstrój moralny społeczeństwa toczonego systemem szpiegostwa i donosicielstwa. To wszystko chyba nie jest sanacją moralną społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#SGłąbiński">Słyszeliśmy dalej o silnym rządzie, że będzie za to silny rząd. Silny rząd nie polega na bezwzględnem stosowaniu zarządzeń policyjnych, na opieraniu się na policji, ale polega przedewszystkiem z jednej strony na zaufaniu ludności do niego, a z drugiej strony na zaufaniu własnem rządu do ludności, do społeczeństwa. My dzisiaj nie widzimy ani jednego, ani drugiego. Nie widzimy, żeby ludność miała zaufanie do Rządu, Bo gdyby Rząd miał świadomość tego, że ludność ma zaufanie do niego, to nie potrzebowałby wtedy przeprowadzać wyborów takiemi metodami, jakimi zostały one przeprowadzone. Zresztą mamy szereg zgromadzeń ludowych wolnych, nie pod naciskiem, które swoje zdanie co do tego stosunku do Rządu jawnie wypowiadają. A że Rząd także nie ma zaufania do społeczeństwa, to widzimy przedewszystkiem w tendencji do ograniczania swobody tego społeczeństwa, do ograniczania stowarzyszeń, zgromadzeń, wogóle do niszczenia wszelkiej swobodnej myśli, dążenia do tego, aby poddać wszystko pod kierunek tylko myśli rządowej, pod kierunek rządowy. Sądzę, że to jest najlepszym dowodem, że Rząd sam do społeczeństwa nie ma zaufania.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#SGłąbiński">A cóż się stało z temi obietnicami wielkiej potęgi, wielkiej powagi Państwa Polskiego na zewnątrz? Nie widzimy również tego, aby wielka potęga Państwa Polskiego dziś imponowała drugim. Taka drobna sprawa napozór, jak np. sprawa Litwy, gdzie szło o to, abyśmy uzyskali to, co nam przyznała Rada Ambasadorów i traktat wersalski — nie została zupełnie załatwiona, mimo wszelkich usiłowań, bo nie otrzymaliśmy ani odrębnej strefy polskiej w Kłajpedzie, ani walnego spławu, wolnej żeglugi na Niemnie, pomimo, że nam to wszystko zagwarantowano. A nasze stanowisko w Gdańsku staje się coraz bardziej trudne i ograniczone. Wspominałem już o tych groźbach, jakie coraz to głośniej padają z zagranicy i nie mają odpowiednio silnego odparcia, jeżeli chodzi o stosunek Niemiec do nas, a w szczególności ich chęci zabrania nam naszego Pomorza, a może jeszcze i innych części naszej Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#SGłąbiński">Jaki jest stan ekonomiczny i finansowy — o tem dzisiaj nie będę mówił. O stanie finansowym mówiłam, że także jest bardzo przykry i z tych zapowiedzi, jakieśmy słyszeli, nie zostało nic.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#SGłąbiński">Co się stało z zapowiedzią rozporządzenia P. Prezydenta Rzplitej z października 1927 r., które nie tylko zapewniało o stałej równowadze finansowej, ale równocześnie o najszybszem przeprowadzeniu reformy podatkowej? Ta reforma podatkowa polega na tem, że coraz to nowe podatki się mnoży. Uzyskaliśmy tylko jedną reformę, reformę egzekucji, ale i ta reforma w dzisiejszem zastosowaniu wywołuje ogólne niezadowolenie, a nawet oburzenie prawie wszystkich sfer społeczeństwa naszego.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#SGłąbiński">Tak się zatem przedstawia realizacja tych wielkich haseł, z jakimi nowy rząd przewrotu majowego przyszedł do społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#SGłąbiński">Kiedy dzisiaj pytamy się, w jaki sposób Rząd da sobie radę, w jaki sposób podniesie dobrobyt, jak podniesie nasze finanse, na to wszystko obecnie już nie słyszymy tych dawnych wielkich, buńczucznych i szumnych haseł, że Rząd sobie poradzi sam, że Rząd nie potrzebuje tutaj żadnej pomocy innych, dzisiaj słyszymy: kryzys, kryzys światowy, niema rady. O tym kryzysie światowym już mówiłem innym razem, więc nie będę się powtarzał. Zapytuję tylko, czy kryzys wogóle można rozwiązać i załatwić bez udziału społeczeństwa, a nawet wbrew społeczeństwu? Czy ten system t. zw. policyjny, który dziś panuje w Polsce, który polega na tem, ażeby niszczyć wszelką inicjatywę swobodną, niezależną od Rządu, ażeby niszczyć wszelkie ugrupowania, wszelkie związki, wszelkie komórki społeczne, czy ten system może wzmocnić społeczeństwo czy może przyczynić się do tego, żeby złagodzić kryzys gospodarczy?</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#SGłąbiński">Prawda, jeżeli porównujemy system ten t. zw. policyjny u nas z systemami policyjnemi, jakie się utarły w historii, a więc z systemem państw absolutystycznych, z systemem panującym, który mówił: „L'etat e'est moi” — państwo to ja, to widzimy, że jednak zostały utrzymane u nas pewne pozory, pewne pozory konstytucji i życia konstytucyjnego. Mamy przecież, można powiedzieć, Sejm, mamy Senat. Tak, mamy Sejm i Senat, ale ten Sejm i Senat nie uchwalają niczego i nie postanawiają niczego bez zgody Rządu, czy też, jak się dziś mówi, bez uzgodnienia z Rządem. Mamy ustawy, mamy prawodawstwo, ale te ustawy są tylko na to wydawane, ażeby wiązać społeczeństwo, czy dane sfery społeczne. Ponieważ Rząd w swych ustawach zastrzega sobie przeważnie swobodne uznanie, to znaczy Rząd nie chce być krępowany ustawą, bo ustawa z natury rzeczy w sprawach publicznych to jest norma, która wiąże obie strony, wiąże społeczeństwo, ale wiąże i rząd.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#SGłąbiński">Mamy sądownictwo, niby niezależne, ale to sądownictwo znowu ma nad sobą miecz Damoklesa — reorganizację pojętą w swoisty oczywiście sposób, która pozwala ewentualnie usuwać urzędników niewygodnych z tego lub innego powodu. I to sądownictwo musi się do tych stosunków przystosować. Mamy prawo konstytucyjne. Każdy obywatel ma prawo wstępu do urzędu. Cóż z tego, kiedy ten urząd jest przystępny tylko dla ludzi wybranych. Mamy prawo konstytucyjne wolności zgromadzeń, wolności stowarzyszeń. Wiemy jak one wyglądają. Mamy Najwyższy Trybunał Administracyjny, do którego można się odnieść z zażaleniem przeciwko rozstrzygnięciom rządu, krzywdzącym obywatela. Ale najpierw wiemy, jak ten Trybunał powoli decyduje, a następnie z tego całego systemu rządzenia wynikałoby właśnie, że do Najwyższego Trybunału Administracyjnego normalny obywatel może się udać tylko za zgodą Rządu. Jeżeli tak mówię, to mam pewne podstawy do tego, bo taki wniosek został wyciągnięty przez referenta sejmowego ustawy akademickiej, który uczynił zastrzeżenie że uniwersytet będzie mógł się odwołać przeciwko jakiemuś krzywdzącemu zarządzeniu ministra do Najwyższego Trybunału Administracyjnego, za zgodą ministra przeciwko ministrowi. To jest zupełnie zgodne z tym systemem rządzenia, z tym systemem policyjnym, wśród jakiego żyjemy.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#SGłąbiński">Ja świeżo, jak powiedziałem, byłem świadkiem tego, jak się u nas traktuje prawa obywatelskie. Miałem w niedzielę zgromadzenie wyborców we Lwowie. Ażeby nie dopuścić do tego zgromadzenia, na ulicy kilkuset ludzi spędzanych z rozmaitych zaułków, starało się je udaremnić; przywieźli na wozach rozmaite haki, drągi, cegły, rzucali łzawiące bomby. Nie było wówczas żadnej ochrany zgromadzenia, dopiero kiedy ten atak został powstrzymany i kiedy straż, czuwająca nad spokojem zgromadzenia, schwytała sprawców, wtenczas zjawiła się policja, w obronie oczywiście nie tych, którzy zostali napadnięci. A kiedy następnego dnia „Kurier Lwowski” podał wiadomość o tem i wymienił nazwiska tych łobuzów, którzy byli na ulicy, a zarazem numery tych wozów, któremi przywieźli cegły, kamienie i ogromne drągi żelazne, to ustęp, zawierający te numery i te nazwiska zastał skonfiskowany.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#komentarz">(Na lewicy: Brawo!)</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#SGłąbiński">Otóż tak wygląda wykonanie praw konstytucyjnych i obywatelskich. I dlatego jak powiedziałem, to nie jest życie konstytucyjne, to są tylko pozory. Takie pozory, możnaby powiedzieć, jednak mają tę dobrą stronę, że dopuszczone jest jakieś wolne słowo tu, w ciałach ustawodawczych, czy na zgromadzeniach. Ale jednak te pozory mają wielką zasadniczą wadę, a to z tego powodu, że one przyzwyczajają Rząd, organa rządowe i samo społeczeństwo do lekceważenia prawa, omijania i naruszania go. W obozie sanacyjnym są wpływowe żywioły, które lekceważą prawo, bo uważają, że prawo właściwie powinno być przystosowane do stosunków, że w miarę zmiany stosunków, powinno być i inne prawo. Prawda, ale musi być najpierw nowe prawo wprowadzone, a dopiero następnie dawne prawo może być ignorowane. Tego rodzaju sofistyczne założenie musi jednak zniszczyć zasadę, że prawo musi być u szanowane przedewszystkiem przez tych, którzy do wykonywania prawa są powołani. Czytałem niedawno nadesłane mi pismo sanacyjne ale monarchistyczne w tem piśmie znalazłem wielkie pochwały dla Rządu, dla pułkowników. Tylko zaopatrzone jedną skromną, ujemną uwagą. Napisane jest w tem piśmie, że pułkownicy maja tylko tę wadę, że nie mają poczucia prawa. Oczywiście bagatela. Ale czy jednak możliwe jest państwo bez prawa? Czy prawo i państwo nie są identycznemi, ściśle ze sobą zespolonemi pojęciami? Czy jest możliwe wychowanie państwowe bez prawa i bez moralności? Z tych moich uwag, jak sądzę, wynika, że istotnie ten system rządzenia, wśród jakiego żyjemy, sprowadza wielkie niebezpieczeństwa dla Państwa, że on wyżłobił jednocześnie ogromną przepaść i przeciwieństwa pomiędzy społeczeństwem pomiędzy znaczną częścią społeczeństwa, a tą częścią, która opiera się na Rządzie i samym Rządem.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#SGłąbiński">Jakie jest wyjście z tej sytuacji? Otóż ja sądzę, taksamo jak moje stronnictwo, mój klub, że jedynem przejściowem wyjściem z tej sytuacji byłoby doprowadzenie obecnie do nowych wyborów, ale oczywiście uczciwych, przy przywróceniu ustawy sejmowej skierowanej przeciw nadużyciom wyborczym urzędników, która to ustawa w drodze rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej została w swojej istotnej części zupełnie zniesiona. To jest tem konieczniejsze i pilniejsze, że, jak w Sejmie zostało już podniesione ze strony mojego klubu, zbliżamy się do wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej. My pod tym względem zgadzamy się z obozem sanacyjnym, że Prezydent Rzeczypospolitej — głowa Państwa — powinien mieć wielką powagę w kraju i zagranicą jako człowiek zupełnie niezależny od nikogo, człowiek wybrany przez obywateli, powołanych do tego w Zgromadzeniu Narodowem. Dopóki jednak istnieje taki stan, jaki jest obecnie w naszym Sejmie i Senacie, a więc w naszem Zgromadzeniu Narodowem, że wszelka uchwała musi być uzgodniona przedtem z Rządem, to z tego by wynikało, że i wybór Prezydenta Rzeczypospolitej nie może nastąpić bez uzgodnienia z Rządem, a jednak Prezydent Rzeczypospolitej nie może swojej godności zawdzięczać Rządowi.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#SGłąbiński">Dochodzimy zatem do wniosku, że tak długo, dopóki nie będzie nowych uczciwych i rzetelnych wyborów, tak długo nie dojdziemy do warunków takich, któreby dawały gwarancję, że z tego chaosu dzisiejszego wybrniemy, że nastąpi radykalna poprawa naszych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#SGłąbiński">Z tych tedy powodów oświadczam, że głosować będziemy przeciw budżetowi!</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo! Jesteśmy w tem dobrem położeniu, że generalnym referentem budżetu od kilku lat jest ta sama osoba, p. s. Szarski i mamy wydrukowane corocznie sprawozdania jego o preliminarzu budżetowym. Chciałbym zacytować kilka ustępów z tych sprawozdań p. s. Szarskiego, charakteryzujących położenie finansowe i gospodarcze naszego kraju, głównie jeżeli chodzi o budżet Państwa.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#SWoźnicki">Więc kiedyśmy uchwalali budżet Państwa na rok 1931/32 p. s. Szarski mówił nam co następuje: „Jest faktem zasługującym w każdym razie na rozwagę, że ta Polska biedna i ogołocona z kapitałów, nie korzystająca w szerszych rozmiarach z kredytów zagranicznych przy ekspansji wydatków państwowych potrafiła wśród ciężkich warunków, gdy inne potężne państwa zachodnie zamykają swe budżety ogromnemi deficytami, utrzymać swój budżet nie tylko w równowadze, ale osiągnąć nadwyżkę”. Tu stwierdza w 1931 roku p. sen. Szarski, jako generalny referent, że budżet nasz jest zrównoważony, jakkolwiek w wykonaniu budżet za ten rok był już deficytowy.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#SWoźnicki">W następnym roku p. sen. Szarski mówił o niedoborach budżetowych co następuje: „Przedewszystkiem niedobory te są nieznaczne i prawdziwego załamania się równowagi budżetu nie sprowadzą. Następnie nie są niedoborami kasowemi, a wreszcie — co najważniejsza — do ich wzrostu Rząd bezwarunkowo i w żadnym wypadku nie dopuści.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#SWoźnicki">Bolesne redukcje i kompresje wydatków budżetowych, o których szczegółowo mowa w niniejszem sprawozdaniu, przeprowadzane z całą energią świadczą, że Rząd nie cofa się przed żadnym środkiem, jeżeli idzie o tak kapitalną sprawkę, jak utrzymanie budżetowej równowagi. Ta bezwzględność polityki budżetowej, która w innych warunkach mogłaby być, i słusznie, przedmiotem krytyki, obecnie zasługuje na uznanie i jest najlepszą gwarancją utrzymania budżetu w istotnej równowadze”.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#SWoźnicki">To było w roku zeszłym. A w roku zeszłym mieliśmy już budżet deficytowy. W obecnem przedłożeniu mieliśmy w przedłożeniu rządowem 360 milionów zł deficytu, a obecnie po podwyższeniu przez Sejm i przez komisję Senatu mamy deficyt około 400 milionów.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#SWoźnicki">Kiedy przystępujemy do rozpatrywania budżetu, który na 2 miliardy wydatków ma 400 milionów deficytu, to jednak sądzę, że to jest moment ważny, który powinien zobowiązać ciała parlamentarne do gruntowniejszego zastanowienia się nad tym budżetem. Coś tu jest nie w porządku. Zdaje mi się, że ta zasada, że nieomylny Rząd przedstawił nam budżet i że powinien on być uchwalony tak, jak został przez Rząd wniesiony bez żadnych poprawek, nie powinna już obowiązywać.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#SWoźnicki">Jeszcze dwa lata temu, kiedy zastanawialiśmy się nad budżetem w 1931/32, p. minister Matuszewski powiedział Senatowi a głównie opozycji, że Polska jest w tem dobrem położeniu, że oto ma teraz większość parlamentarną, która, nie oglądając się zupełnie na nikogo, może wziąć całą odpowiedzialność za to, co się będzie w Polsce działo tak pod względem politycznym, jak i gospodarczym, i z nikim zasługami za wyprowadzenie Polski z tego chaosu, który wówczas panował, nie ma zamiaru się dzielić. Odpowiedzieliśmy na to, że wszystkie kwiaty z wieńca zasług, który kiedyś historia włoży na głowy tych, którzy obecnie rządzą, oddajemy, ale nie chcemy dzielić się odpowiedzialnością za to, co się stać może, jeżeli te rządy będą tak dalej rządziły, jak rządziły do roku 1931. I upłynęło dwa lata. Wtedy, kiedy p. minister Matuszewski swoją deklarację składał, budżet był bezdeficytowy, teraz stoimy wobec deficytu 400-milionowego. Zdawałoby się, że w takich warunkach należałoby zmienić system pracy i należałoby w inny sposób przystępować do pracy nad budżetem. Jeżeli tamte sposoby chybiły i nie doprowadziły do dobrych rezultatów, to powinno pouczyć wszystkich a więc i parlament że należy jakoś inaczej pracować nad tą najważniejszą ustawą, jaką jest ustawa o budżecie. Należy pracować nad budżetem w ten sposób, że pozycja za pozycją powinna być rozpatrywana przez tych, którzy z innego punktu widzenia niż Rząd zapatrują się na życie, mają inny wgląd w życie w kraju, mają inne kryteria tego, jak obywatele mogą świadczyć na rzecz Państwa i jakie są potrzeby tego Państwa, Urzędnicy ministerialni, którzy decydują przedewszystkiem o cyfrach budżetowych i stale z roku na rok rozstrzygają problemy budżetowe, mają ustalone poglądy na te rzeczy. Czyż nie byłoby rzeczą naturalną i słuszną, ażeby Sejm i Senat przyglądał się tym cyfrom, ażeby zgłaszane poprawki nie były traktowane, jako chęć robienia szykan, albo jako wystąpienia ludzi, nie znających się zupełnie na rzeczy, którzy nie mają nic w tych sprawach do gadania? Gdyby istotnie chciano przysłuchać się głosom, które padają ze strony opozycji i nie koniecznie opozycji, gdyby upoważniono większość sejmową do zgłaszania poprawek do budżetu, to niewątpliwie i większość sejmowa znalazłaby bardzo wiele sposobności do stwierdzenia, że tu i ówdzie w budżecie są niedomagania, że są takie pozycje i paragrafy budżetu, które wymagają zmian, a i opozycja również miałaby duże pole do pracy; ale Panowie zgóry powiedzieli: bierzemy całą odpowiedzialność, z nikim zasługami dzielić się nie będziemy. Odpowiedzialność odpowiedzialnością, ale to dla nikogo pociechą wielką nie jest, a specjalnie dla ludności Państwa, która płaci podatki i coraz bardziej temi podatkami jest obciążona, a jednocześnie coraz bardziej cała gospodarka państwowa brnie w kryzys. To nie jest żadna pociecha, że jest ktoś, kto bierze odpowiedzialność, albo chce sobie zaskarbić zasługi. To nie jest żadna pociecha, bo kryzys się pogłębia. I nie jest pociechą, że to jest nie tylko nasz polski kryzys, ale że jest to kryzys, który przeżywamy z całym światem. Ja sądzę, że my jesteśmy w innem trochę położeniu i że może kryzys nasz, polski kryzys, mógł się nie tak bardzo pogłębić, jak kryzys w innych krajach, dlatego, że kraje przemysłowe przeżywają kryzys głębiej i ciężej niż kraje rolnicze, jakim jest Polska z 70% ludności, żyjącej z rolnictwa, albo rolnictwem się trudniącej. Ten kraj przy jakim takiem zaopiekowaniu się rolnictwem przeżyłby swój kryzys daleko lżej. Ale u nas tych rozważań jakoś tutaj w parlamencie nie podjęto. Poprawek żadnych opozycja nie zgłasza dlatego, że po doświadczeniach dotychczasowych doszła do przekonania, że poprawek zgłaszać nie warto. I teraz w Senacie nie mamy ani jednej poprawki, któraby była zgłoszona przez opozycję; ale i większość sejmowa, jeżeli zgłosiła poprawki, to tylko takie, które są, jak to się powiada teraz, uzgodnione z Rządem, które zostały przez Rząd zaakceptowane, tak, że cała odpowiedzialność za tę całą pracę obciąża Rząd i jego większość, a jak powiedziałem, nie jest to żadna dla kraju pociecha. W tych warunkach dyskusja nad budżetem, jakakolwiek chęć wypowiadania swojego zdania o tych, czy innych pozycjach, czy paragrafach budżetu, nie ma najmniejszego sensu. Dlatego, zabierając głos w tej dyskusji, chcę zwrócić uwagę, że jeżeli w dalszym ciągu tak będziemy pracowali nad budżetem to dalej będzie się pogłębiał kryzys, bo niema tej krytycznej myśli z zewnątrz, jaka powinna płynąć z ciał parlamentarnych, a ci, którzy układali dotychczas budżety, nie zdobędą się na gruntowną reformę i przebudowę tego budżetu, bo ich myśl nastawiona jest w jednym kierunku. Proszę Panów, to nastawienie jest widoczne i z tych powiedzeń p. referenta, których tu przed chwilą wysłuchaliśmy P. referent powiedział, że w czasach takich, jak dzisiejsze, największą uwagę należy zwracać nie na cyfry budżetu, ale na jego wykonanie. Owszem, to byłoby dobre, tylko że jednak te cyfry budżetu są chyba potrzebne, jeżeli się je ustala. Jeżeli się budżet ustala, to nie na to, ażeby potem odłożyć tę książkę do archiwum i gospodarować tak, jak się podoba, dlatego, że ma się przedewszystkiem jakieś granice zakreślone, że są granice, które nam dają pewne dochody, są granice zakreślone w pozycjach i paragrafach, które nam pozwalają takie a nie inne wydatki czynić. I trudno się zgodzić ze stanowiskiem p. referenta, że budżet to jest upoważnienie tylko do wydatkowania takich czy innych sum, a nie jest nakazem. Jest to mojem zdaniem zapatrywanie, na które trudno się zgodzić, choćby dlatego, że jeżeli wydatki budżetowe nie będą nakazane, to w takim razie Rząd nie jest zupełnie skrępowany wykonaniem budżetu według woli reprezentacji narodu, a to wykonanie budżetu według woli reprezentacji narodu ma jednak swoje znaczenie, bo ta pomiatana tak obecnie Konstytucja jednak wskazuje na to, że obywatele Państwa przez swoich przedstawicieli mają prawo nie tylko nakładać na siebie ciężary, ale i wskazywać sposób zużycia tych ciężarów, na co mianowicie mają być one przeznaczone. Jeżeliby kredyty przeznaczone na szkoły miały być użyte na coś wręcz przeciwnego, jeżeli nie będzie się budować szkół, a będzie się budować więzienia, to nie jest to postępowanie w myśl tego, czego sobie życzy ludność kraju.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#SWoźnicki">A twierdzimy, że najistotniejsze i najbardziej zasadnicze potrzeby narodu nie są jednak spełnione. Jeżeli pomyślimy nad tem, że mamy w tej chwili 500.000 dzieci, i to według urzędowych statystyk — nie chodzących zupełnie do szkoły dlatego, że w przepełnionych już szkołach miejsca dla nich niema, to jest to położenie wysoce tragiczne.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#SWoźnicki">500.000 dzieci nie pomieściło się w tym roku w szkołach! I proszę Panów! Żadnej nadziei na poprawę tej sytuacji! Przedewszystkiem te klasy, które już są, zapełniły się dziećmi do niemożliwości. Nauka wskutek tego się obniżyła, a jeszcze poza szkołą pozostaje 500.000 dzieci, które zupełnie nie mają w tych szkołach pomieszczenia. Przecież to jest wyrok, skazujący te dzieci na jakąś straszną niedolę życiową. Jeżeli te dzieci w tym roku, w którym one powinny iść do szkoły, do szkoły nie pójdą, to one tracą zupełnie możność korzystania z tego wielkiego dobra, jakim jest nauka i w przyszłości, za lat kilka czy kilkanaście 500.000 ludzi, którzy z tego dobra nie skorzystali, będą narażeni na to, że kiedyś będą używani może poza granicami naszego kraju tak, jak przed wojną, do najgorszych posług, do najcięższych robót, jako niewykwalifikowani, niefachowi pracownicy, a swojemu krajowi swoją fachową wykwalifikowaną pracą służyć nie będą mogli.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#SWoźnicki">A teraz będę mówił o tej młodzieży, która w szkołach się zmieściła, która w tej chwalił albo studiuje, albo kończy studia, albo już studia pokończyła.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#SWoźnicki">Przecież ta młodzież w tych warunkach, jakie się teraz wytworzyły, nie widzi przed sobą żadnego celu w życiu, nie mówiąc już o karierze, ale o jakim takiem bytowaniu niema mowy. My jesteśmy tem szczęśliwem pokoleniem, które przeżyło wielki moment dziejowy. Wojna europejska i to, co z nią było związane, przyniosły nam niepodległość. Byliśmy tem szczęśliwem pokoleniem, które ten moment przeżyło. Zdawałoby się, że dlatego samego warto było żyć. Ale ta młodzież, urodzona już w wolnem Państwie, nie pamiętając już czasów niewoli, nie przeżyła jeszcze żadnego momentu szczęśliwego, i kiedy wchodzi w życie, nie widzi przed sobą nic, żadnej jaśniejszej przyszłości, Ta młodzież, to są nasze dzieci, to są te istoty, którym chcielibyśmy jak najlepszą przyszłość zapewnić, to jest przyszła Polska. Jedno pokolenie polskie, żyjące w tej chwili pokolenie, było choć w pewnym momencie swego życia bardzo szczęśliwe, ale ta młodzież, która idzie w życie, tego momentu szczęśliwego jeszcze nie posiadała i nic przed sobą nie widzi i my dla niej nic nie widzimy. Conajwyżej będziemy mogli powiedzieć, że kiedy odejdziemy, to zostawimy dla nich wolne Państwo. Ale wolne Państwo, to przecież nie wszystko, to tylko Panowie tak mówicie, że wszystko zaczyna się i kończy na tem, że Państwo ma być mocne i potężne. To jest mało, to nie jest wszystko. Państwo jest dlatego, ażeby wszystkim w tem Państwie i każdej jednostce zapewnić jak największą sumę szczęścia, i wtedy Państwo będzie potężne i szczęśliwość w tem Państwie będzie. Otóż takiego pojmowania Państwa my tutaj nie widzimy. I dlatego sądzę, że właśnie tutaj należy na to zwrócić uwagę.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#SWoźnicki">Budżet, który mamy przed sobą, nie daje miejsca w szkołach 500.000 dzieci; budżet, który uchwalamy, jest wyrazem nadzwyczajnej mizerii, która zatrzymuje warsztaty pracy w Państwie. Jest to całkowicie budżet wegetacyjny, który nie daje żadnej możności rozrostu, żadnej bujności życia. Ten budżet ogranicza życie i pracę i żadnej lepszej przyszłości przed nami nie widać.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#SWoźnicki">Poza wszystkiemi politycznemi i innemi względami, zdaje mi się, że względy na przyszłość Państwa nakazywałyby nam zastanowić się nad tem, jak zmienić dotychczasową praktykę, i w Rządzie, i w parlamencie, i w całej naszej pracy państwowej, ażeby na inne tory pchnąć politykę Państwa. Jeżeli nawet obecne pokolenie, te 32 miliony ludzi żyjących, mamy przekreślić, i powiedzieć: oni przeżyli swoje szczęście, niechże się kładą do grobu, im to wystarczy, ale jednak powinniśmy zapewnić przyszłym pokoleniom to, żeby weszły w życie z większą radością tworzenia i z większą radością życia.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#SWoźnicki">Powie ktoś, że nie można przecież o to oskarżać Rządu, ani parlamentu. Ja sądzę, że jednak tak. Jeżeli przewidywania, które są czynione na każdym kroku, przewidywania, które uczynił p. generalny referent budżetu, nie sprawdzają się, jeżeli wręcz odwrotnie się dzieje, niż Rząd przewiduje, niż przewidują ci, którzy w imieniu większości parlamentarnej przemawiają, to trzeba byłoby zadać sobie pytanie, czy Rząd potrafi sprostać tym wszystkim obowiązkom, które na siebie wziął, czy ta odpowiedzialność, którą wziął na siebie, zadowoli naród. Przecież to, co się tu robi, co robi Rząd, to robi nie dla siebie, przecież my nie pracujemy dla siebie, my pracujemy dla tych 32 milionów, które teraz żyją i dla tych setek milionów, które będą żyły po nas.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#komentarz">(S. Roman: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#SWoźnicki">Jeżeli tak się dzieje, że wszystkie przewidywania chybiają, to w takim razie należy zdać sobie sprawę, czy właściwi ludzie są w tem Państwie na właściwem miejscu?</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Kryzys!)</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#SWoźnicki">A, kryzys, Panie Senatorze! To jest już taki oklepany frazes, którym nie można operować,</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#SWoźnicki">Proszę Panów! Siedem lat temu przeżyliśmy wszyscy ciężkie chwile. Wszyscy przeżyliśmy te chwile, czy byliśmy po tej czy po tamtej strome barykad, na ulicy wówczas stawianych. Toczyła się walka, krwawa, bratobójcza walka. Jedni mówili, że toczy się ona o sanację moralną Państwa, a inni twierdzili, że walczono o władzę. Mniejsza o to, o co się toczyła. W każdym razie na ulicach Warszawy padło kilkaset trupów i tysiąc kilkaset osób było rannych. Był moment, kiedyśmy grzebali zabitych wówczas na ulicach Warszawy, Był wielki pogrzeb. Panowie niektórzy prawdopodobnie byli na tym pogrzebie i ja też byłem. Tam było kilkaset trumien, w każdym razie około 200, bo niektórych zabitych chowano gdzieindziej, a nie na Powązkach. Nad trumnami stało parę tysięcy osób zbolałych, to byli ojcowie to były matki, to były siostry i bracia. Wielki jęk podniósł się wtedy, kiedy te trumny oddawano ziemi i każdy z nas wówczas zastanowić się musiał nad tem, co się potem stanie. Zdawaliśmy sobie niewątpliwie wszyscy sprawę z tego, że stało się wielkie nieszczęście. W walce bratobójczej padło paręset ludzi. To była wielka ofiara, którą naród złożył na ołtarzu swojej przyszłości. I jeżeliby dobra przyszłość dla narodu z tego posiewu krwawego, powstać mogła, to w takim razie możeby historia rozgrzeszyła to, jako czyn rewolucyjny, jak rewolucję francuską. I, proszę Panów, dlatego też wielu czekało, co się potem stanie, co też to będzie. Był rok większej pomyślności. Strajk angielska — jedni mówili, inni mówili, że to genjusz tego, co spowodował ten krwawy wybuch. Mniejsza o to, nie rozstrzygajmy. Ale potem coraz gorzej, gorzej i gorzej było. I doszliśmy do tego, co jest dziś. A dziś jest bardzo źle, proszę Panów, i nie tylko pod względem materialnym jest źle w Polsce, ale wszystko, się rozprzęga. Tu nie tylko jest moment zaufania czy braku zaufania do Rządu. Tu nie o to teraz już chodzi. Jest gorzej. Wykopano straszną przepaść między poszczególnemi częściami społeczeństwa, jest nieufność straszna jednych do drugich, jest nienawiść w wielu wypadkach, nienawiść, która się pogłębia i której mogłoby się zapobiec przez odpowiedni stosunek do tego społeczeństwa, które nie należy do tej tak zwianej większości, która rządzi Państwem.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#SWoźnicki">Przecież, proszę Panów, nie można pogardzać tą, naszą Konstytucją, która w tem czy innem miejscu, tak albo inaczej załatwia kwestię stosunku rządu, czy Prezydenta do parlamentu, czy odwrotnie. Ale są w tej Konstytucji zapisane wielkie prawdy, których nikt nie zakwestionuje, i takie prawa, o które cała ludzkość walczyła i wywalczyła je sobie, i te trzeba, ażeby obowiązywały zawsze. Przecież Panowie nie przekreślą tych wielkich rzeczy, które zostały napisane w naszej Konstytucji, że „wszyscy obywatele są równi wobec prawa”! Przecież nikomu do głowy nie przyjdzie kwestionowanie tego, że „ograniczania wolności osobistej, zwłaszcza rewizja osobista i aresztowanie, dopuszczalne są tylko w wypadkach prawem przepisanych i w sposób, określony ustawami na podstawie polecenia władz sądowych”. Przecie nikt nie zakwestionuje, że „kary połączone z udręczeniami fizycznemi są niedozwolone i że nikt takie j karze podlegać nie może”. Przecież nikt nie będzie kwestionował, że „mieszkanie obywatela ma być nietykalne”, że „praca, jako główna podstawa bogactwa Rzeczypospolitej, pozastawiać ma pod szczególną ochroną Państwa”, że „w razie braku pracy, choroby, nieszczęśliwego wypadku i niedołęstwa, każdy obywatel ma prawo do ubezpieczenia społecznego które ustali osobna ustawa”.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#SWoźnicki">Proszę Panów! Według Konstytucji, każdy obywatel „ma prawo swobodnego wyrażania swoich myśli i przekonań, o ile przez to nie narusza przepisów prawa”; „poręcza się wolność prasy”; „obywatele mają prawo koalicji, zgromadzania się i zawiązywania stowarzyszeń i związków”. Oto są postanowienia Konstytucji!</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#SWoźnicki">A teraz, proszę Panów, jeżeli są uchwalane jakieś ustawy, czy jeżeli wychodzą zarządzenia i rozporządzenia, to te zasadnicze i dobre prawa na każdym kroku są ograniczane. Ale jeszcze w tych ustawach i zarządzeniach jakaś przyzwoitość obowiązuje, bo to są dekrety, które zostaną, i które świadczą wobec świata i wobec narodu o tem jak się w tem Państwie rządzi.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#SWoźnicki">Ale, proszę Panów, jest samowola, samowola nie tylko wojewodów i nie tylko starostów na miejscu, ale największym dyktatorem i najwięcej mającym władcy to jest właśnie policjant; tam u samego dołu łamie on prawo, kiedy mu się tylko podoba.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#SWoźnicki">Jeżeli przeżywamy ten straszny kryzys ekonomiczny, dajmy odetchnąć narodowi w innym kierunku, dajmy mu wolność, dajmy mu swobodę przynajmniej pożalenia się w prasie, czy na zebraniach, tezy gdzieindziej, na to, co mu dolega. Niema w tem żadnego niebezpieczeństwa. Gdyby gazeta to samo napisała raz, drugi raz, to trzeci raz przestanoby o tem pasać i nie pisanoby już o rzeczach drażliwych, a później pisanoby tylko o tych rzeczach, które mówią jak naprawić gospodarkę Państwa, jak rozumnie zdążać do lepszej dla Państwa przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#SWoźnicki">Tego się u mass nie rozumie, tego się u nas nie robi. Idzie się na zadrażnianie, na konfiskaty, na areszty i na prześladowania. I dlatego doprowadziło się do takiego rozdwojenia, że wydaje się niemal już zupełnie niemożliwem pogodzenie tych sprzecznych kierunków, jakie się teraz w Państwie naszem wytworzyły.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#SWoźnicki">Nie mam zamiaru zagłębiać się w cyfry budżetowe, dlatego, że nie zgłosiliśmy żadnych poprawek — jak mam wobec tego uzasadnić stosunek nasz do tego, co się w Państwie, dzieje i do Rządu?</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#SWoźnicki">Proszę Panów, przed paru dniami miałem możność ustosunkować się do jednej z najważniejszych ustaw, jakie corocznie w Państwie się uchwalą, do ustawy o poborze rekruta. Oświadczyliśmy, że wobec obecnego położenia międzynarodowego Polski głosować będziemy za ustawą o poborze rekruta. Jeden z kolegów moich z lewicy, z tych kolegów, którzy nie głosowali za tą ustawą, powiedział mi: „To ładna konsekwencja! To będziecie prawdopodobnie głosowali za budżetem, bo jakże, uchwalacie pobór rekruta, a nie będziecie dawali, na to pieniędzy?” Więc chciałbym tu wyjaśnić, bo nie tylko temu koledze może się tak wydawać, ale może i szerszej publiczności i może nawet tym masom, które reprezentujemy, wydać się może cokolwiek niezrozumiałem, żeśmy głosowali za daniem rekruta, a nie głosowali za budżetem. Muszę więc powtórzyć raz jeszcze: My nie mamy żadnego wpływu na to jak wypadnie głosowanie, możemy tylko wziąć udział taki lub inny w głosowaniu. Gdybyśmy nie głosowali za poborem rekruta, pobór rekruta byłby i tak uchwalony. Wzięliście Panowie odpowiedzialność, macie większość i możecie robić co się Wam podoba. Uzasadniliśmy tu, że są obiektywne polityczne warunki wewnętrzne w tej chwili, które usprawiedliwiałyby niegłosowanie za poborem rekruta. Głosowaliśmy jednakże, aby dać wyraz spoistości narodu na ten moment, gdyby ktokolwiek chciał na całość Państwa Polskiego się pokusić. To był argument, który przemawiał za głosowaniem za poborem rekruta.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#SWoźnicki">Jeżeli chodzi o budżet co oczywiście konsekwentnie wynikałoby z tego, że trzeba dać pieniądze na wykonanie choćby tej ustawy. Ale, proszę Panów, kiedyż my damy wyraz nie swojej nieufności do Rządu, bo to jest już oklepany wyraz, ale swojemu stanowisku, swoim poglądom na pracę państwową, jaka w tej chwili jest, jeżeli nie teraz w tem głosowaniu nad budżetem? Przecie my w Senacie votum nieufności Rządowi uchwalić nie możemy, my nie mamy na to prawa. Votum nieufności dla Rządu ma prawo uchwalać tylko Sejm. Przy wszystkich innych ustawach, które będziemy rozpatrywali, stosunek nasz do Rządu nie znajduje żadnego wyrazu. Stosunek nasz do Rządu i do tego, co się w Państwie obecnie dzieje, może znaleźć wyraz tylko w głosowaniu nad budżetem i dlatego głosujemy przeciw budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Na skutek prośby niektórych Panów Senatorów zarządzam przerwę na 15 minut.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Kopciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SKopciński">Wysoka Izbo! Przedmówcy moi z lekka dotknęli kwestyj budżetowych. Ale od jakiegoś czasu w naszych Izbach uciera się zwyczaj wstrzymywania się od szczegółowej dyskusji nad budżetem, natomiast poświęcania tego czasu, jaki każdy ma do rozporządzenia, ogólnym kwestiom politycznym kraju. Istotnie treść budżetu, charakter budżetu i wreszcie, co najważniejsze, sposób jego uchwalania musi wpływać na to, że zainteresowanie się budżetem maleje. Charakter budżetu tegorocznego i sposób jego uchwalania nie różni się niczem prócz zwiększenia deficytu od budżetu przeszłorocznego, dlatego ja w swojem przemówieniu te kwestie pominę.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#SKopciński">Wysoka Izbo! Nie jestem ekonomistą, na tych sprawach się nie znam. Ale tak jak ja, tak każdy obywatel, jak to się mówi, „chłopskim rozumem” rozważa te rzeczy, których jest świadkiem i musi przyjść do przekonania, że w całym świecie, a więc i u nas dzieje się coś niezwykłego, musi dojść do przekonania, że ten sposób gospodarowania, jaki mamy, ten sposób prowadzenia gospodarki krajowej u nas i w całym świecie się przeżył, że idzie ku ruinie, że należy szukać nowych dróg, po których ludzkość ma iść. Są liczne konferencje w teraźniejszym świecie kapitalistycznym, przyglądaliśmy się też i w tej Izbie wielkim naradom. Są to, właściwie mówiąc, manifestacje, które na niczem się kończą. Każdy trzeźwo myślący i przyglądający się temu: co się dzieje musi zauważyć, że prawdopodobnie najważniejszą przyczyną tego, czego jesteśmy świadkiem, jest rozbieżność między produkcją a konsumcją, że konsumcja do produkcji nie jest przystosowana, czy też odwrotnie. O tem mówimy nie tylko my, o tem mówią i nasi wrogowie, ale ci, w których rękach jest gospodarka światowa, kapitaliści, jakby tego nie słyszeli, jakby o tem nie chcieli wiedzieć. Pewno, że dawne tradycje tu oddziaływują, ale i to pewne, że spostrzegli się, że tak czy inaczej śmierć bliska, koniec bliski, czy nie lepiej zatem wyciągnąć z tych warsztatów pracy co się da, może nawet zdewastować wszystko, ale przynajmniej, póki się da — żyć.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#SKopciński">Jeżeli chodzi o Polskę, to w dziedzinie przystosowania konsumcji wewnętrznej do produkcji i pobudzenia tej produkcji przez wzmożenie konsumcji, zdaje mi się, że nie tylko nie zrobiło się nic, ale robiło się wszystko, aby te rzeczy jeszcze pogłębić i pogorszyć. Zniżka płac, zniżka świadczeń społecznych. Jeżeli chodzi o bezrobocie, kiedy wszędzie się mówi o 6-godzinnym dniu pracy, a i to, powiadają, nie wystarcza, to w Polsce narusza się 8-godzinny dzień pracy i była wniesiona nawet ustawa, zmieniająca prawo o 8-godzinnym dniu pracy na niekorzyść. Ale nic dziwnego, obecny system rządzenia jest związany z kapitałem, jest związany z posiadaczami warsztatów, czy to fabrykantami, czy kartelami, czy wreszcie z obszarnikami. Na nich się opiera. I nie może inaczej być, tylko musi w myśl ich wskazań iść.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#SKopciński">W maju 1926 r. szliście Panowie — mówię to do panów włącznie do III brygady, od IV brygady zaczynając nie mówię, szliście Panowie przez trzeci most z pieśnią Pierwszej Brygady na ustach i z hasłami radykalnemi. Ale już w pierwszych dniach widzieliśmy niektórych z Was, biegających po Warszawie i nie mogących zrozumieć Waszej racji stanu. Ona już jakaś była, ale Panowie jeszcze jej nie rozumieli, a buntować się przeciw niej nie mogli. A ta racja stanu może przeczuwała, że najlepiej będzie się oprzeć na kapitalizmie, na posiadaczach bo dobra szła koniunktura. A może to robiła drogą najmniejszego oporu — słowem, że ten sojusz między rządzącemi sferami a wielkimi posiadaczami utrwalił się i trwa.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#SKopciński">Proszę Panów, jest to zresztą fatalna konieczność każdej z dyktatur obecnych. Kapitalizm, ten staruszek, szuka opieki, a znowu ta opiekująca się kochanka — dyktatura potrzebuje czasem sięgnąć do jego trzosu. I stąd to małżeństwo, które istnieje i istnieć musi.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#SKopciński">Jakie mamy skutki tego sojuszu? Postaram się odpowiedzieć słowami p. Premiera. P. Premier w mewie, wygłoszonej w Senacie w tym roku między innemi podkreślił bardzo wyraźnie, że „nauczyliśmy kraj nie żyć ponad stan” i „mamy spokój”. Ja się pytam, czy w pierwszem określeniu p. Premier jest zupełnie ścisły, czy się nie myli. Widzimy, że Państwo zaczyna żyć ponad stan, a przecie jest w rękach Rządu, który tę cnotę miał wprowadzić. A w życiu prywatnem? Pytam się czy może żyć ponad stan człowiek, zarabiający 20 zł miesięcznie. Przecież są miliony ludzi, którzy nie zarabiają na swoje utrzymanie, więc skąd biorą? Jedni pożyczają, ale tej pożyczki już trudno znaleźć. Inni, powiedzmy, może przykradają, bo inaczej być nie może. I kradzież staje się czemś uprawnionem. Będziemy świadkami coraz częstszego tego uprawnienia kradzieży.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#SKopciński">Proszę Panów! Niedawno przechodziłem w Warszawie pod mostem Poniatowskiego, słyszę jakiś wielki hałas. Może w Polsce rewolucja może coś się dzieje. Biegnę więc — rzuca się mym oczom widok następujący: magistracki wóz zwozi kostkę brukową. Na tym wozie siedzi stróż munipacypalności miasta Warszawy, a koło wozu mnóstwo dzieci z ostatnich klas szkół powszechnych; obok spaceruje stróż bezpieczeństwa — przedstawiciel policji. Ceremonia odbywa się w ten sposób: dzieci biorą tę kostkę na opał, starają się wziąć ją tam, gdzie jest magazynowana, gdzie ją wyrzucają, ale już stróż magistracki zrzuca — powiedzmy — trzy czwarte ma lewo do magazynu, a jedną czwartą dla tych dzieci biorących; a stróż bezpieczeństwa przypatruje się i stara się zająć rozmową z kim innym.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#SKopciński">Dla mnie scena bardzo charakterystyczna. Zarówno ten z Magistratu, jak i z policji mieli serce. Przecież trudno powiedzieć, że to, co się działo nie było bezprawiem ale bezprawiem, spowodowanem temi okolicznościami, w jakich żyjemy.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#SKopciński">I oczywiście, tego rodzaju rzeczy będą coraz częstsze. I dlatego trudno jest powiedzieć, że ludzie nie żyją ponad stan. Większość ludzi teraz musi żyć ponad stan, bo stan to jest to, co on zarabia, a to, co się skądś bierze, to już jest ponad tę jego możność.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#SKopciński">A jeżeli chodzi o najbliższych p. Premierowi to czy p. Premier wdrożył także w nich tę cnotliwą zasadę, żeby nie żyć ponad stan? Być może, że wielu kapitalizuje, wielu z tych, którzy są po drugiej stronie tej barykady biedy czy też posiadania. Ale dla nas to nie jest sedno rzeczy, dla nas sedno rzeczy spoczywa w tem, że danem im jest ponad zasługi i ponad ich potrzeby.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#SKopciński">Spokój. Pewnie, jest w kraju spokój, ale jest spokój ludzi zapatrzonych obłędnemi oczyma w puste garnki, jest spokój ludzi zabieganych za zapomogą, spokój ludzi szukających posady, spokój ludzi w rozpaczy, żyjących jedną myślą: żyć, przeżyć! W tym spokoju są nawet karnawałowe tony. Niech Panowie przejdą po ulicach Warszawy, a spotkają te wesołe muzyki bezrobotnych, w koło których zbierają się inni, także bezrobotni, inni; także biedni i słuchają ich. Są bardzo nastrojowe obrazy. Jeżeli Panowie pójdą na ulicę odludną, spokojną, na ulicę Szucha czy naszą Wiejską, spotkają przyzwoicie ubranego pana, który wyciąga rękę po jałmużnę. To inteligent, który jeszcze nie sprzedał ubrania, ale który już jeść nie ma za co, więc kryję się na najskrytszych ulicach, ażeby tam parę groszy wyżebrać. Ten spokój jest spokojem martwoty, spokojem rozpaczy. Ja tu nie chcę roztaczać jakichś ponurych obrazów. Panowie mówili, tutaj: Wy zawsze malujecie wszystko pesymistycznie. Nie o to chodzi. Ale jeżeli p. Premier namalował nam obraz spokoju, który wygląda bardzo sielankowo, to każdy czujący człowiek musi mu przeciwstawić obraz tego spokoju, odpowiadający realnemu życiu.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#SKopciński">Jest inny spokój, jest spokój tych, którzy oparci o spokój tamtych, żyją spokojnie. Bo trzeba przyznać, że ten spokój, spowodowany ciężkiem położeniem mas, jest sprzymierzeńcem Panów, a ten drugi spokój jest spokojem tych którzy są spokojni, bo opierają się o cały aparat państwowy, jest spokojem tych, którzy mogą być spokojni, bo w najgorszych warunkach czeka ich spokojny fotel rejenta, lub może lepiej — pisarza hipotecznego. Przeciwstawienie tych dwóch spokojów nadaje temu charakter specyficzny i specjalnie pobudzający.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#SKopciński">Ale trudno nie przypisać wielkiej zasługi rządom teraźniejszym w utrzymaniu spokoju. Trzeba z całą otwartością powiedzieć, że rządy zrobiły wszystko i bodaj tylko w tym kierunku szły, aby ten spokój był. Już po zamachu majowym zaczęto uspakajać Sejm, rozwiązując go i zamykając. A potem przyszły uspokajające wybory, kiedy wyborców uspokajano w ten lub inny sposób i w pierwszych i drugich wyborach pomajowych, a żeby się nie niepokoili, rozmyślając na co głosować mają, prowadzono ich z orkiestrami i z weselem, a ich dyrygenci i kapelmistrze za nich myśleli. Żeby nie nurtował ich niepokój wewnętrzny rozmyślania, kazano im głosować otwarcie. Zaniepokojono się, ażeby wyborców nie niepokoili niektórzy ludzie — zamknięto tych ludzi w twierdzy, a jak ich uspokajano, to Panowie o tem wiecie, o tem dziś mówić nie potrzeba. Uspokojono prasę cenzurą. Tą cenzurą uspokaja się nawet dziedzinę sztuki, kina, teatry. Uspokaja się pracownika państwowego redukcją, a tych głodnych, którzy idą domagać się chleba, lub radzić nad tem, ażeby jakoś lepiej im było, uspokaja się pałką, często kulą. Ale, proszę Panów, ta chęć uspokajania jest tak wielka, że nie mogę się powstrzymać od przytoczenia pewnego faktu: oto jeden z przedstawicieli parlamentu, kiedy była mowa o regulaminie policji, przypomniał nam te czasy, o których chwała Bogu już zapomnieliśmy, kiedy to mówiono „patronów nie żalet”, mianowicie wyraził mniemanie, że zbyteczne jest uprzedzanie strzelaniem w górę, tam gdzie są niepokoje, trzeba strzelać odrazu. W tej chwili jakbym patrzył na tę twarz zadowoloną, człowieka, który chce wystrzelać tych niepokojących się, a tymi są nędzarze często głodni.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#SKopciński">Ale, proszę Panów, przyszedł czas, kiedy sanacja zdobyła większość w Sejmie i wskutek tego odczuli. Panowie potrzebę zalegalizowania wszystkiego. Bo dziwna rzecz, że dyktatury jakoś tęsknią za tą legalnością i zalegalizowaniem wszystkiego nie pamiętając, że przecież wszystko od początku, od powstania tych form i sposobów rządzenia jest nielegalne. Zaczęły się ustawy uspokajające to, co się robiło bez ustaw, zaczęto kodyfikować, czy drogą uchwał parlamentarnych, czy drogą dekretów.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#SKopciński">W zeszłym roku uchwaliliśmy ustawę o zgromadzeniach. Wtedy dyskutowaliśmy i Panowie sprzeczali się ze mną, Panowie mówili, że jestem zawsze pesymistą, albo że muszę mówić tak, jak mi każę moje opozycyjne stanowisko. Teraz już mamy praktykę — o tej praktyce mówił pierwszy mówca p. sen. Głąbiński. Moglibyśmy przez parę godzin przytaczać liczne przykłady. Ja przytoczę może tylko charakterystyczny, a może i wesoły przykład, żeby nie być w zbyt smętnem usposobieniu.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#SKopciński">Na zgromadzenie przychodzi wójt, prawdopodobnie przychodzi umówiwszy się przedtem z administracją. Zjawia się przedstawiciel administracji, powiada, że to jest nieznajomy pan, wobec tego zgromadzenie zamykam. Jeszcze jeden przykład — zgromadzanie odbywa się, jest lato, jest gorąco i otworzono okna — przychodzi przedstawiciel administracji i powiada, że nie można odbywać zgromadzenia, bo ono odbywa się na otwartem powietrzu. Proszę Panów, są to rzeczy śmieszne, ale też są to rzeczy bolesne, bo to dotyka obywatela chcącego spokojnie obradować.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#SKopciński">Dekret o stowarzyszeniach. Dekret ten podpisany jest przez P. Prezydenta Rzeczypospolitej. O nim nie mogliśmy dyskutować i ja dziś Panom nie będę zabierał drogiego czasu. On już oddawna istnieje, mamy już pewną praktykę. Zasadniczo, proszę Panów, zdaje mi się, że w naszych warunkach, jeżeli chodzi o warstwy ludowe, o chłopów, o robotników, to sprostać wszystkim wymaganiom tego dekretu nie może ani robotnik, ani chłop. Tyle, co ten dekret od niego wymaga, on nie będzie mógł zrobić. To są ludzie dobrej woli, chcący pracować dla społeczeństwa i dla kraju i chcący prowadzić tę lub inną robotę ale nie mogą podołać poprostu wszystkim formalnościom. A więc każde stowarzyszenie można każdej chwili zamknąć, bo tam będzie zawsze trochę drobnych nieformalności.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#SKopciński">A może nie w wykonaniu samego dekretu, ile wskutek samego jego istnienia zaczyna się już pewna praktyka. Znowu dwa kwiateczki. Jeden z panów starostów nie pozwala w stowarzyszeniu kulturalnem wyjechać teatrowi do sąsiedniej wioski, bo to jest teren nie tego oddziału. Ścisły regionalizm. Może w przyszłości nie będzie można odbywać wycieczek, bo także nie będzie to na terenie tego samego oddziału. Pomysłowości w tym kierunku może być bardzo dużo. I tak np. w chrzanowskiem pozwala się na urządzenie widowiska teatralnego, ale musi, się ono skończyć o 9 wieczorem. P. starosta dba o spokój mieszkańców i o spokój grających. Gdyby nawet pozostał akt, czy dwa akty, muszą być odłożone. Może być odegrany dalszy ciąg jutro. Gdyby widzowie przyjechali z łóżkami, można by tu jakieś polskie, chrzanowskie Bejreut na podstawie rozporządzenia p. starosty utworzyć. Mamy więc takie rzeczy śmieszne ale i niezmiernie bolesne, pilnowania, uspokajania i krępowania obywatela, napiętnowane pełną nieufnością do niego. Obywatel podejrzewany jest nawet w instytucjach publicznych i w instytucjach samorządowych. I oto mamy ustawy. Prawda, samorząd terytorialny, samorząd w ubezpieczeniach społecznych już nie istnieje, on już jest zniszczony całkowicie, gdzieniegdzie jedynie resztki pozostały. Wszędzie są komisarze. I znowu trzeba to ulegalizować i na podstawie ustawy zniszczyć samorząd terytorialny i samorząd ubezpieczeniowy. I oto mamy ustawę o samorządzie terytorialnym i t. zw. ustawę scaleniową.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#SKopciński">Proszę Szanownych Panów! Widzimy z tego, że istotnie oprócz warunków, które sprzyjają uspokojeniu to uspokojenie, tę martwotę życie takie, jak jego chcą sfery rządzące, jak chce administracja, wprowadził dużym wysiłkiem i energią Rząd, zwłaszcza z tym momentem, kiedy zyskał większość.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#SKopciński">Rząd nie ogranicza się jednak jedynie do tych którzy są obywatelami dorosłymi, którzy działają, raczej źle się wyraziłem, nie działają, a mogliby działać, działać zaś nie mogą, bo są skrępowani. Myśli się o przyszłości. Rządy teraźniejsze z ich punktu widzenia chcą trwać wiecznie, chcą więc przygotować przyszłe pokolenia.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#SKopciński">Proszę Szanownych Panów! Mówił tu p. s. Woźnicki, że mamy około 500.000 dzieci poza szkołami. Tak jest! Taka jest mniej więcej cyfra. W każdej klasie mamy przeciętnie 60 dzieci, a nie są nieliczne wypadki, kiedy ta liczba dosięga stu. Mamy więc klasy przepełnione, mamy więc nauczyciela przemęczonego. Mamy objawy braku postępów, bo dziecko w tych warunkach nie może robić postępów; mamy objawy tak zwanej demoralizacji, czyli dzieci trudnych. Te objawy muszą występować w coraz większych rozmiarach. Mamy niebezpieczeństwo zwiększenia się analfabetyzmu, mamy niebezpieczeństwo, że powiększać się będzie liczba dzieci trudnych, dzieci — jak się to mówi — zdemoralizowanych. Zdawałoby się, że jest szerokie pole do działalności dla naszych władz wychowawczych: ratować to, co jest zagrożone, ratować podstawy kultury szerokich mas, opierającej się na szkole powszechnej.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#SKopciński">Ale kultura szerokich mas — co to kogo obchodzi? Tu chodzi o co innego, o przygotowanie młodego pokolenia w ten sposób, aby ono było przystosowane do ideologii sanacyjnej i do rządzenia teraźniejszego. To też widzimy znów kolosalny wysiłek Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, idący tylko w tym kierunku. Widzimy znów od przeszłego roku bardzo bogate ustawodawstwo, które idzie w tym kierunku. Ustawa o ustroju szkolnictwa, ustawa o prywatnych szkołach, oddające te szkoły pod zupełną ingerencję władz administracyjnych, poprawienie dekretem ustawy o stosunkach służbowych nauczycieli, pogarszające ją i czyniące z tego nauczyciela istotnie pokornego sługę i pokornego wykonawcę, dalej idzie dekret, zmieniający stosunek służbowy profesorów i pracowników szkół wyższych, wreszcie mamy ustawę akademicką, o której nie będę mówił, bo za parę dni wejdzie na porządek obrad. To wszystko się robi z całą energią, z zatratą sił administracyjnych, ażeby przystosować nauczycieli, szkoły, dzieci do t. zw. ideologii obozu rządzącego.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#SKopciński">A proszę Panów, a jeżeli obywatel powziął inicjatywę podnoszenia oświaty, ale nie należy do ludzi praworządnych, to o życzliwości dla jego inicjatywy już marzyć nawet nie można, ale żeby chociaż obojętnością się cieszyła, nie, niewątpliwie będzie doznawała szykan.</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#SKopciński">Przedstawiłem tę drogę wyładowania przez obóz rządzący swojej nieufności do społeczeństwa. Dyktatura to jest rzecz krucha, ona może, jeżeli społeczeństwo nie jest wzięte w ryzy, szwankować. Ale chcę się zapytać tak samo, jak p. senator Głąbiński, skąd czerpie obóz rządzący prawo i upoważnienie do tego? Kiedyś na komisji p. Minister Jędrzejewicz mówił: Tak jest, wolny człowiek nieskrępowany, wychowanie walnego człowieka! Ale, proszę Panów, spójrzmy na rzeczywistość polską, ten człowiek nie dorósł jeszcze do tego, musi przejść jakiś okres wychowania, wytresowania, że się tak wyrażę. Ale któż to orzekł, że akurat ta grupa ludzi, która jest w obozie sanacyjnym, dorosła, że ona akurat jest powołana i przez kogo? To, że zrobiła zamach w 1926 r., to nie jest żadne powołanie, gdyż odprawiały się wtedy nawet modły, mówiło się, aby Bóg odpuścił te rzeczy, to nie jest żadne upoważnienie. Ale poszukajmy, może znajdziemy to źródło w sile moralnej, może znajdziemy je w tych wartościach które w obozie sanacyjnym istnieją! Poszukajmy!</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#SKopciński">Od samego początku patrzyliśmy na podstępne rozbijanie społeczeństwa i grup społecznych, patrzyliśmy na branie ludzi, powiedzmy na korupcję, ażeby dla pewnych korzyści szli do obozu sanacyjnego, patrzyliśmy na wybory, na rozmaite rzeczy, patrzyliśmy na poniewieranie godności człowieka wtedy, kiedy się było osłoniętym władzą. Te pierwiastki już znamy. A może w chwili obecnej obóz ten doszedł do doskonałości? P. s. Głąbiński mówił, że się czyta w pismach codziennie o korupcjach, ja temi rzeczami z początku się ciekawiłem ale teraz nie czytam więcej, bo tego jest za dużo. Powiedzą Panowie, że może prasa złośliwa, opozycyjna to zrobiła, ale proszę zajrzeć do niektórych swoich organów, tam także jest. A zresztą, przecież można się powołać na oficjalne słowa p. Prezesa Stronnictwa B. B. W. R., który mówił o usunięciu tych śmieci, które do tego obozu weszły. Proszę Szanownych Panów, to są rzeczy, których jesteśmy świadkami które rozchodzą się po kraju. Ja nie będę tu mówił o całej historii pszczyńskiej, bo Panowie odprawiają te sądy — oczywiście nie chciałbym być złośliwym, mówiąc, że to sądy familijne — ale Panowie są postawieni w położeniu takiem, że to są sądy familijne, bo stosunki w społeczeństwie tak się ułożyły, że Panowie są pozostawieni sobie. Ale tam coś musiało być, jednak coś być musiało, co spowodowało potrzebę tych sądów.</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#SKopciński">Przejdę natomiast do innej rzeczy, tyczącej się przemysłu górnośląskiego. Oto jesteśmy świadkami, że p. Minister Przemysłu i Handlu powiedział, że ma w swoim notesie zapisanych 22 ludzi, którzy taką spełniają w radach nadzorczych tamtejszego przemysłu rolę, że musi ich nazwać szmatami. Robi się z tego wielkie zamieszanie u nas. Dla nas jest wszystko jedno, czy to są błękitni, czy czerwoni — czerwonych tam nie ma — czy szarzy, czy to tak ich można nazwać, czy inaczej, ale chodzi o to, że to są obywatele. Ale ten notes p. Ministra, p. Ministra silnego Rządu i silnego ministra — muszę mu przyznać tę siłę — ten notes albo zginął, albo też został zniszczony, może przez niewiadomego sprawcę, albo schował go p. Minister, bardzo głęboko jako miłą pamiątkę ze swojego życia, przy której widoku będzie rozmyślał o lepszych chwilach swego żywota.</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Ten notes jest, nie zginął napewno!)</u>
          <u xml:id="u-13.27" who="#SKopciński">Ta sprawa jednak ma dla mnie związek z czem innem. Kiedy uchwalało się rekruta i kiedy my śmiało i otwarcie mówimy, że temu Rządowi wotować tego rekruta nie będziemy, Panowie robicie zazwyczaj rejwach. Proszę Panów, nikt tak, jak my, Polscy socjaliści, nie potrzebujemy państwa niepodległego, nikomu tak nie jest to państwo potrzebne, oczywiście nie państwo mistyczne, jak Panowie je rozumieją, nie państwo jakieś abstrakcyjne, tylko ten warsztat wspólnej pracy, ten warsztat dobrobytu sfer pracujących. To państwo dla nas jest drogie. Proszę Panów, oczywiście, że my jesteśmy przeciwnikami wojny i wojnę uważamy za zbrodnię i nonsens, uważamy, że w pierwszej mierze trzeba wszystkie wysiłki zrobić, aby do wojny nie dopuścić. My nie będziemy krzyczeć o mocarstwowości polskiej, ale my chcemy, aby ta Polska stanęła, jako godny członek w rzędzie narodów świata, my chcemy, aby ta Polska, o ile możności, tym narodom nawet przodowała. Ale wtedy, gdy dowiadujemy się, że w czasie pokoju obywatele polscy wysunięci na odpowiedzialne stanowiska nie potrafią bronić interesu Państwa wobec obcego kapitału, wobec kapitału, który u nas i po drugiej stronie granicy ma swoje przedsiębiorstwa, a do tego nie potrafią ich zmusić, ten mocny i ten silny Rząd nawet nie interwenjuje, a jeżeli jeden z ministrów zdobędzie się na silniejszą postawę, jest zmuszony zamilknąć — to darujcie Panowie, ale wotować wtedy rekruta i robić z Wami tutaj rejwachy wiwatowe, że się tego rekruta uchwala, darujcie Panowie, my tego robić nie możemy. To nie przesądza naszego stosunku do kwestii obronności, bo tę obronność stwarza się i w czasie pokoju i możnaby państwa utrwalać i drogą pokojową, a my nie chcemy iść drogą wojny. Nie możemy uczestniczyć w tych wiwatowych uroczystościach z Panami, bo rekruta w ręce tego Rządu oddać nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-13.28" who="#SKopciński">Proszę Panów, takie są losy obywatela w Polsce. Ale jest jedna rzecz, którą każdy obywatel uważa za swoją tarczę obronną, to jest prawo. Ciężkie były koleje prawa od maja 1926 r. Praktyk pana Carowych, interpretacji jego nie będę tu przypominał, wszyscy je znają. Jeżeli chodzi o stan teraźniejszy, to resort, który powinien stać na straży prawa, resort, który powinien zapewnić obywatelom sprawiedliwość, ten resort żadnego zaufania w nas budzić nie może. Budzi on raczej najstraszniejsze obawy, te najstraszniejsze obrazy, przy których wspomnieniu każdy musi zadrżeć. Kierownictwo tego resortu jest wyszkolone, przeszło szkołę brzeską, miało tam najlepszych profesorów i nauczycieli, pod ich kierownictwem się kształciło. Trzyma się ten resort w mocnych rękach. Ale przecież wiemy, że obywatele zwracali się do ministra, jako najwyższego prokuratora Państwa, z wyraźnem powiedzeniem: nas skrzywdzono, nad nami się znęcano. Proszę Panów, i ten najwyższy prokurator, i inni prokuratorowie byli głusi, kazali zgłaszać kartki, pisemka. Kiedy to będzie załatwione? Wiemy, jak ten resort odnosi się w swoim regulaminie więziennym do tych ludzi, których trzeba troszkę inaczej traktować, do więźniów politycznych. I dziwić się nie można! Kto nie przypomina sobie, kto nie sięgnął swojem uczuciem w te lata przedwojenne, kiedy my wszyscyśmy czuli głęboko, co to jest więzień polityczny, ten oczywiście nie może rozróżnić zwykłego zbrodniarza od więźnia politycznego. Proszę Szanownych Panów! Są sądy doraźne. Żeby się kto spytał, po co one istnieją, czy w Polsce się dzieje coś nadzwyczajnego? My przeciwko tym sądom szczerze protestujemy. Kierownictwo zaś ministerstwa z dumą mówi, że: „Nawet wtedy, kiedy sądy są za ułaskawieniem, to wtedy ono Panu Prezydentowi odradza ułaskawienie”. Musimy też z ubolewaniem podkreślić, że szkoda, że nie doradzono Panu Prezydentowi skorzystania z prawa łaski względem tych, którzy byli sądzeni za sprawę pod Gródkiem Jagiellońskim. A może wchodziła w to jakaś wyższa racja stanu? Pewne naświetlenie dawałaby temu pogłoska, która się pojawiła w „Vossische Zeitung”, ale wołałbym, żeby raczej to było tylko rzeczą sumienia doradcy minister jakiego, niż kwestia, wynikającą z tej racji stanu, o której można myśleć, czytając tę rewelację.</u>
          <u xml:id="u-13.29" who="#SKopciński">Wreszcie niezależność sędziowska. Jakie obywatel może mieć zaufanie do sądownictwa w Polsce, kiedy ni stąd ni zowąd, niewiadomo z jakiego powodu zostaje zawieszona nieusuwalność sędziów, kiedy widzimy te liczne przetasowywanie sędziów, jakby dobór do pewnych spraw. Czy Panowie mogą się dziwić, że jeżeli mówi się o wyrokach i nie krytykuje się ich, to tylko dlatego, że człowiek przywykł do szacunku dla sądu, że przyjęte jest wogóle, że o tych rzeczach się nie mówi. To wszystko dzieje się pod obecnem kierownictwem ministerialnem.</u>
          <u xml:id="u-13.30" who="#SKopciński">Tutaj muszę poruszyć jedną rzecz, przeciw której z tej trybuny muszę zaprotestować. Jest ona związana ze sprawą brzeską. Muszę oświadczyć z tej trybuny, że my solidaryzujemy się w zupełności z więźniami brzeskimi! Wiadomości, które pojawiły się w prasie prorządowej o wyroku sądu apelacyjnego, a które powtarzało oficjalnie jako komunikaty PAT-a radjo, zaczyna ono zresztą już słuchaczów pobudzać do torsji temi pochwałami i dytyrambami, które tam się słyszy o systemie rządzącym — były uzupełnione takim komunikatem: Wyrok społeczeństwo — powiedziane to było z pewną ironią, w odpowiednim tonie — przyjęło ze spokojem. Więc cóż ci pismacy — przepraszam, nie można o nich inaczej powiedzieć — chcą, ażeby ten lud polski zbiedzony urządził małą rewolucję, ażeby Panowie z policji mogli troszkę postrzelać? Tej bolesnej sprawy używa się w taki sposób dla reklamy wyroku, dla podtrzymania splendoru obozu rządzącego, w sposób — muszę powiedzieć wyraźnie — prowokacyjny. Ten system, który przedstawiłem, musiał spowodować rozproszkowanie, rozbicie społeczeństwa, musiał je podzielić na dwa wielkie obozy wzajemnie, powiedzmy śmiało, ciągle będące w walce na śmierć i życie. Ten sposób rządzenia, tem sposób uchwalania ustaw, uspokajania społeczeństwa musi w większości społeczeństwa wytworzyć martwotę, bierność, niechęć do życia. I nie to jest nieszczęściem, że Panowie rządzą, proszę Panów, my to wytrzymamy, mogą Panowie rządzić jeszcze parę lat. To nie jest dla nas straszne, a straszne jest to, czem się stanie dusza narodu, czem się stanie dusza obywatela, czem się stanie organizacja społeczna, czem się stanie ta więź w społeczeństwie, która przecież, pomimo różnic, pomimo walk rozmaitych obozów istniała.</u>
          <u xml:id="u-13.31" who="#SKopciński">Panowie często zapędzacie się do tego stopnia, że powiadacie, gdy była mowa o wojnie, że przecież Francja zwyciężyła dlatego, że lam w ostatniej chwili znalazł się dyktator — daleko nieścisła zdaje się analogia; ten dyktator jednak — jeżeli nawet był w czasie wojny — to przy całkowicie innym stosunku do niego narodu francuskiego. Panowie natomiast zapominacie, kiedy się powołujecie na Francję, która zwyciężyła, o Wilhelmie i carze Mikołaju II, którzy byli prawdziwymi dyktatorami i doprowadzili do katastrof.</u>
          <u xml:id="u-13.32" who="#SKopciński">Proszę Panów! Celem Waszym jest władza. To widać ze wszystkich kroków, które robicie. Pewno, że w sprawowaniu władzy nie można robić tylko źle, władca dla zyskania sympatii chce zrobić coś dobrego, ale dążeniem zasadniczem jest u Was utrwalenie Waszej władzy, a dla zahypnotyzowania społeczeństwa wysuwa się dobro państwa, państwa abstrakcyjnego i tem państwem się zasłania.</u>
          <u xml:id="u-13.33" who="#SKopciński">A jednak ta Wasza wielka władza, to Wasza siła, ten silny Rząd ugina się przed jednem: przed mocą potentatów tego świata, mocarzy finansowych, kapitalistów, obszarników, wielkich posiadaczy karteli i t. d. Panowie mogą sobie nawet mówić radykalnie, mogą Panowie świergolić gdzieś w „Przełomie” na rozmaite rewolucyjne tematy, ale to jest opowiadanie i chęć zahypnotyzowania społeczeństwa, ale ta Wasza wielka władza ma nad sobą jeszcze większą — kapitał.</u>
          <u xml:id="u-13.34" who="#SKopciński">Proszę Panów, mówi się teraz, że Polska jest w ciężkiem położeniu, że wogóle w świecie położenie jest bardzo ciężkie. Dlatego też w tym momencie stan, o czem mówiłem, rozproszkowania społeczeństwa, tego rozbicia, tego znękania, tej zupełnej martwoty, jest rzeczą tragiczną. Jeden z przedstawicieli większości powiada tak do nas: Wy nie jesteście antypaństwowi, ale jesteście apaństwowi. Wy nie idziecie z państwem, a idziecie obok tego państwa. Proszę Panów! To Wy wszystkich obywateli chcecie z tego Państwa wysadzić. Jeżeli kto nie należy do obozu rządzącego, to nie należy do Państwa i jest apaństwowy, chodzący koło Państwa. Istotnie przypatrujemy się temu Państwu i patrzymy, kiedy to Państwo znajdzie się w niebezpieczeństwie i kiedy, trzeba je będzie podeprzeć. Nas pałkami, ani więzieniami nie odpędzicie. Przyjdzie czas, kiedy zaczniemy je urządzać według naszego uznania, jako warsztat pracy każdego obywatela — pracy dla wspólnego dobra, pracy; która daje swobodę, możność rozwoju i możność twórczości. Tymi, co to Państwo wyprowadzą wreszcie na jasną drogę, niewątpliwie będą te podstawowe warstwy narodu, które stanowią wartość i podstawę jego bytu chłop i robotnik. Ale dopóki Wy jesteście, oczywiście, możecie Panowie mówić, co chcecie. My czekamy, aby w pewnym momencie losy Państwa wziąć w swoje ręce. Tymczasem jesteśmy w ciężkiej walce z Wami. Jest władza silna, Rząd silny, ale władza ta jednak cała jest pod wpływami kapitalistycznemi, i dlatego z Wami, którzy obecnie przy władzy jesteście, nie możemy iść razem, musimy być Waszymi przeciwnikami i nie możemy do rządów Waszych mieć zaufania, zarówno ze względów politycznych, jak i ze względów społecznych, a ponieważ ten sposób rządzenia i ten Wasz charakter społeczny odbija się na budżecie, to musimy wyrazić w tym momencie swój stosunek do Was, głosując przeciw budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-13.35" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Horbaczewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SHorbaczewski">Wysoki Senacie! Zagadnienie mniejszościowe, a przedewszystkiem zagadnienie ukraińskie, stanowiło i stanowi obecnie jedno z najważniejszych pytań polskiej polityki państwowej, tak na froncie wewnętrznym, jak i na zagranicznym. Nie możemy bowiem zapominać o tem, że przynależność Galicji wschodniej i prawa suwerenne Polsce nad tym krajem przyznane, opierają się na akcie międzynarodowym i każdy z sygnatariuszy tego aktu bezwątpienia ma prawo badać, czy zastrzeżenia, które służyły za podstawę decyzji odnośnych czynników, zostały wykonane i zrealizowane.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SHorbaczewski">Państwa, które decydowały o losach Galicji wschodniej, wysunęły, jako warunek zgody swojej na wcielenie Galicji wschodniej do Polski, szeroką autonomię, szeroki samorząd terytorialny dla ludności ukraińskiej, kraj ten zamieszkującej.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SHorbaczewski">Jednak ten warunek nie został wcale zrealizowany. W związku z pertraktacjami, które toczyły się nad prawem zwierzchnictwa co do Galicji wschodniej, uchwalił Sejm Ustawodawczy ustawę z 26 września 1922 r., w której zapowiedział zaprowadzenie samorządu w trzech województwach: lwowskiem, tarnopolskiem i stanisławowskiem oraz kreowanie ukraińskiego uniwersytetu. Ustawa ta nie została jednak dotychczas wcale wykonana i odnosi się wrażenie, że uchwalona została na eksport, aby się zdawało, że dąży się do zrealizowania wymogów autonomii.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#SHorbaczewski">Obecnie rządy polskie, tak przedmajowe, jak i pomajowe, nie uczyniły najmniejszego kroku w tym kierunku, żeby dać dowód lojalnego podejścia do tej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#SHorbaczewski">Obecny Rząd zmienił o tyle swoją taktykę, że złożył tak tutaj na terenie kraju, w senackiej Komisji Skarbowo-Budżetowej, przez usta p. Ministra Spraw Wewnętrznych i następnie prawie równocześnie w Genewie przez p. Ministra Spraw Zagranicznych rewelacyjne oświadczenie, że Rząd nie czuje się zobowiązanym do spełnienia jakichkolwiek żądań w tym kierunku, bo zagadnienie mniejszościowe nie istnieje, a dążenia mniejszości narodowych są tylko nieuzasadnionemi pretensjami do jakichś osobnych przywilejów.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#SHorbaczewski">Proszę Panów, tak ujęta kwestia nie odpowiada jednak rzeczywistości i prawnej zasadzie sprawy, bo pytam się, czego żądają, do czego dążą te mniejszości narodowe? Uważa się je za uzurpatorów jakiegoś przywileju. Otóż ja mogę złożyć oświadczenie co do mniejszości, którą mam zaszczyt reprezentować. My dążymy do zachowania i rozwoju naszych narodowych właściwości, do ochrony ich przeciw niwelacyjnym obcym wpływom i do pełnego rozwoju na zasadach narodowej kultury wszelkich twórczych sił narodu i domagamy się od Państwa Polskiego stworzenia odpowiednich warunków dla zrealizowania tych dążeń wzamian za ciężary, które naród ukraiński na rzecz Państwa Polskiego ponosi. Zdaje mi się, że tu chyba trudno mówić o jakichś przywilejach, gdyż to, czego żądamy, jest wypływem wrodzonego każdemu człowiekowi prawa do rozwoju, jest życiową koniecznością, którą życie realizuje bez względu na nakazy, zakazy i represje.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#SHorbaczewski">Pozwolę sobie przytoczyć jeden historyczny przykład. W r. 1876 wydał był rząd carskiej Rosji ukaz nazwany „lex Josephovicia” prawo Józefowicza, który zabrania używania języka ukraińskiego w szkole, w urzędzie, w życiu publicznem, na scenie i w literaturze. To zarządzenie wywołało oburzenie całego cywilizowanego świata, protesty wszystkich ludzi, którzy słowo cenią jako narzędzie ducha ludzkiego. I ukaz ten nie odniósł pożądanego skutku, poszedł on do archiwum i spoczął tam jako dokument, stwierdzający barbarzyństwo rządu rosyjskiego, spoczął tam podobnie, jak spoczywają w muzeach budzące grozę narzędzia tortur.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SHorbaczewski">Jestem przekonany, że i te zasady, które teraz zadokumentowano w znanych deklaracjach, znajdą się na tej samej płaszczyźnie. Zamiast szerokiego samorządu, który miał dawać, wedle zobowiązań przyjętych przez Polskę wobec zagranicy, pełną gwarancję rozwoju i ochrony elementowi ukraińskiemu w Galicji wschodniej, Rząd przyszedł przed Sejm z zupełnie swoistym projektem samorządu, który de facto jest zaprzeczeniem wszelkiego samorządu. Projekt ten, względnie uchwała Sejmu, której przeciwstawiły się wszystkie ugrupowania sejmowe, prócz Bloku Bezpartyjnego, którego głosami został ten projekt uchwalony, przekreśla oczywiście te zobowiązania, które dotyczyły tego szerokiego samorządu, a które na podstawie umów międzynarodowych przez Polskę zostały przyjęte. Ponadto przekreślono wszystko to, co naród ukraiński wysiłkiem długoletnim na terenie Galicji za czasów Austrii dla rozwoju życia zbiorowego zdołał uzyskać.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SHorbaczewski">Chcę podkreślić jeszcze jeden moment krzywdzący nas, a mianowicie to zastrzeżenie, że obywatel niepolskiej narodowości, który nie włada językiem polskim w piśmie i słowie, nie może posiąść żadnego urzędu i kierowniczego stanowiska w samorządzie. To przecie jest naruszeniem Konstytucji, która każdemu obywatelowi gwarantuje równość praw.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#SHorbaczewski">Bezwątpienia, że ten projekt samorządowy stanowi ciężki cios specjalnie dla ludności ukraińskiej, ale niestety nie jest on wyjątkowem zjawiskiem w tej powodzi ustaw i dekretów z mocą ustawy, które w ostatnich czasach się pojawiły. Wspólną charakterystyką tych wszystkich utworów ustawodawczych jest niezwykła, nadmierna ingerencja państwowej władzy politycznej, administracji i ich organów — policji, we wszelkich dziedzinach życia. Każdy krok obywatela, można powiedzieć, wszystkie jego poczynania i zamiary muszą być znane policji. Otóż taka zupełnie niepożądana, zabijająca wszelką samodzielność obywatela, opieka policyjna uważana być musi jako absolutyzm. Ale ten absolutyzm nie osiągnie tego, co osiągnął niegdyś absolutyzm oświecony wieku XVIII, poproś tu dlatego, że niema tych warunków, które tam gwarantowały wyniki.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#SHorbaczewski">Dalszą ujemną cechą obecnego ustawodawstwa jest nierówność traktowania obywateli, zależnie od tego, czy są Polakami, czy należą do mniejszości narodowych. Jako przykład mogę tu przytoczyć chociażby ustawę o organizacji szkół ludowych z roku 1924. Jest tam ciekawe postanowienie, że jeżeli jakaś mniejszość narodowa, powiedzmy Ukraińcy czy Białorusini, chcą zdobyć szkołę ze swoim językiem nauczania, muszą postarać się o 40 podpisów. Natomiast, jeżeli Polacy wotują za szkołą z językiem nauczania państwowym, wystarcza tylko 20 podpisów. Ta kapitis deminutio obywatela ukraińskiej narodowości bije w oczy, bo on przedstawia tylko połowę tej wartości, jaką ma Polak - obywatel. Mnie się zdaje, że to jest sprzeczne z Konstytucją i taka ustawa nie powinna była wobec postanowień Konstytucji wejść w życie.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#SHorbaczewski">Teraz chcę poświęcić słów kilka wykonaniu ustaw. Wykonanie ustaw i zastosowanie przepisów prawnych w praktyce nie daje w naszych warunkach szczególnej podstawy do zachwytu. Władze administracyjne w kraju otrzymują instrukcje z centrali, a często się zdarza, że te polecenia niektórzy, może zbyt gorliwi wykonawcy, na prowincji starają się z własnej pilności jeszcze gorliwiej wykonać, niż im było polecone. Dowodem tego jest chociażby okólnik kuratora lwowskiego okręgu szkolnego, który zarządził rzecz zupełnie nieprzewidzianą w ustawie i jej przeciwną, że kto chce składać deklarację za językiem nauczania niepaństwowym, ten obowiązany jest deklarację tę złożyć osobiście, jeżeli zaś tego uczynić nie może osobiście, to w takim razie osoba, która pośredniczy w przedkładaniu tej deklaracji, ma się wykazać legalizowanem pełnomocnictwem, Zarządzenie to dało powód do interwencji Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Jednak, zanim te rozmaite zarządzenia przyszły na miejsce, a było to już przy końcu grudnia, w którym kończy się prawo składania deklaracyj, oczywiście wiele deklaracyj nie zostało z tego powodu przyjętych, gdyż trzymano się tego zarządzenia, które wydał był pan kurator. Zresztą legalizowanie podpisów na deklaracjach, którego odmawiali wójtowie, przedstawiało również nadzwyczajne trudności, zwłaszcza, jeżeli zważyć, że tu mamy do czynienia z ludnością ubogą, która nie mogła wszystkich wydatków, połączonych z legalizacją notarialną, ponieść. I oczywista rzecz musiało to ujemnie odbić się na samym plebiscycie.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#SHorbaczewski">Wielce charakterystyczną jest sprawa jednego plebiscytu szkolnego, którą pozwolę sobie tutaj przedstawić. Mamy gminę Rosochy, powiatu staro-samborskiego. Wieś w stu procentach ukraińska, gdyż tam na 128 dzieci, obowiązanych do uczęszczania do szkoły, było 127 dzieci ukraińskich i jedno pochodzenia żydowskiego. W roku zeszłym wpłynęły w tej wsi 43 deklaracje za 68 dzieci, optujących za językiem państwowym jako wykładowym. A stało się to w ten sposób, że nauczycielka miejscowa kazała dzieciom, uczęszczającym do szkoły pod jej kierunkiem podpisać swoich rodziców. Tak podpisane deklaracje poszły do wyższej władzy i kurator na tej podstawie zaprowadził zamiast języka ukraińskiego, który tam był dotychczas, język polski. Gdy rodzice się o tem dowiedzieli, wnieśli przeciw postanowieniu kuratora odwołanie. Na skutek tego Ministerstwo zarządziło dochodzenie i dochodzenie to także zupełnie swoiście przeprowadzono. Tych, którzy wnosili deklaracje i protesty, zupełnie nie przesłuchano, a przesłuchano tylko samą nauczycielkę. Interesowani zwracają się do inspektora: Pan Inspektor zechce sam przyjechać i zbadać na miejscu, co się dzieje. Inspektor przysłał kogoś, ale, ten rozumie się, nic nie uczynił. Otóż drugi raz udaje się delegacja do inspektora i skutkiem tego p. inspektor wyznaczył dla przesłuchania tych wszystkich żalących się Sambor. Zaznaczani, że Sambor jest oddalony od wsi Rosochy blisko o 50 km. Część ludności idzie piechotą dwa dni, bo nie ma czem zapłacić za środki podróży, część natomiast została w domu i starała się wykazać, że nie może przybyć na ten termin. Ostatecznie sprawa ta nie jest jeszcze zakończona. A muszę dodać tylko jedno, że przy prowadzeniu tych dochodzeń pytano się tych, którzy wnieśli protest, którzy się sprzeciwili zarządzeniom kuratora, czy nie życzą sobie, żeby ich dzieci uczyły się po polsku. Niektórzy z nich odpowiedzieli potakująco, mając na uwadze polski język, jako przedmiot nauki. Otóż zrozumiano to i sformułowano w ten sposób, że ci protestujący życzą sobie zaprowadzenia polskiego języka jako wykładowego.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#SHorbaczewski">Ta sprawa jeszcze nie jest ostatecznie zakończona. Tymczasem przyszedł drugi plebiscyt, wniesiono odpowiednie deklaracje, ale sprawa jest w każdym razie dość charakterystyczna i pouczająca co do sposobu przeprowadzania plebiscytu szkolnego.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#SHorbaczewski">Bardzo wielkie znaczenie dla administracji mają wybory. Ale wybory, przeprowadzane w Polce czy to do ciał ustawodawczych, czy do ciał samorządowych, mają, niestety już swoją markę. Ja nie myślę nawet przytaczać szczegółowych faktów, ale typową formą nadużyć wyborczych to było obecnie przynajmniej w Galicji wschodniej fałszowanie wyników wyborów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Przywołuję p. Senatora do porządku za takie oświadczenie. Rozstrzygnięcie tej sprawy należy do Sądu Najwyższego. Niech Pan się powołuje na wyroki Sądu Najwyższego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#SHorbaczewski">Czy nazwiemy to innem wyrażeniem, w każdym razie to stanowi tło przeważnej ilości protestów, które znajdują się w Sądzie Najwyższym.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#SHorbaczewski">Jeżeli wyroki Sądu Najwyższego nie osiągają zawsze pożądanego wyniku, to pochodzi stąd, że nie wszystkie fakty dadzą się ująć szczegółowo i udowodnić tak, że one rzeczywiście miały wpływ na wynik wyborów. Pozatem jest tutaj także wina i władzy administracyjnej — nie mówię o tym bezpośrednim udziale — ale władza wykonawcza nie baczy na to, jaką to procedurę się uprawia. Pozwolę sobie przytoczyć jeden fakt z mojego własnego spostrzeżenia. Do jednej z gmin wołyńskich na zaproszenie miejscowego komitetu udałem się wraz z jednym posłem w celu odbycia zgromadzenia wyborczego. Komitet postarał się o to, aby wszystko przygotować co potrzeba na to zgromadzenie wyborcze. Zaledwie jednak przyszedłem i wygłosiłem kilka słów powitania do zgromadzonych wyborców, nadbiegł komendant tamtejszego posterunku policyjnego i oświadczył mi, że z polecenia starosty ma nie dopuścić do odbycia zgromadzenia. Zwracałem uwagę temu stróżowi prawa i bezpieczeństwa, że przecież jego postępowanie jest nielegalne, a nawet pokazałem mu jeden numer „Dziennika Ustaw”, w którym znajduje się tekst ustawy, uchwalonej przez parlament, która miała zapobiec nadużyciom przy wyborach ze strony osób urzędowych. Otóż oświadczył mi ten p. komendant, że zna tę ustawę, ale mimo to musi wbrew ustawie postąpić, według rozkazu p. starosty. Taki argument zastanowił mnie na chwilę, bo pomyślałem o tragedii człowieka, który zależy od władzy i który musi wykonywać, zarówno jej prawne, jak nieprawne postanowienia. Ale ja pytam się czy takie wykonywanie ustaw może przyczynić się do podniesienia i podtrzymania autorytetu ustawy i powagi władz. To pytanie pozostawiam do rozważenia p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#SHorbaczewski">Do aktualnych spraw, związanych z administracją, należy bezwątpienia spis ludności, przeprowadzony w roku 1931. Wyników tego spisu dotychczas nie znamy. Nie zostały one jeszcze oficjalnie ogłoszone, jednak mam podstawy powątpiewać, czy pewne rubryki, a mianowicie rubryka, dotycząca języka ojczystego odpowiadają rzeczywistości. Wiem to, że były podwójne konferencje instrukcyjne. Na jednych konferencjach, które odbywały się przy udziale wszystkich osób, desygnowanych do przeprowadzenia spisu wyjaśniano wszystkie postanowienia ustaw i instrukcje tak, jak one brzmiały, na innych natomiast przy udziale tylko pewnych osób zaufanych traktowano kwestie uzgodnienia spisu z życzeniami pewnych ugrupowań politycznych. Na to ja mam dowody i w razie potrzeby temi dowodami służę.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#SHorbaczewski">Gdy do tego dodamy masowe rozwiązywanie przez władzę organizacyj światowo-kulturalnych i spółdzielczych, zwłaszcza na Wołyniu, to mamy smutny obraz położenia, w jakim znajduje się obecnie naród ukraiński w granicach Państwa Polskiego a obraz ten uzupełnia i uwydatnia ponure tło kryzysu, a raczej już nie kryzysu, ale nędzy szerokich mas ludności.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#SHorbaczewski">Jeżeli zanalizujemy obecne położenie ukraińskiego narodu w Polsce ze stanowiska historycznego, to stwierdzić musimy pewną analogię, zachodzącą między obecnemi stosunkami a przeżyciami w dawnej przedrozbiorowej Polsce.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#SHorbaczewski">Ówcześni politycy i mężowie stanu uważali przynależność Rusi do Polski za konieczność państwową i pod tym kątem widzenia inscenizowali rozmaite unie: Horodło, Lublin i Brześć. Unie te nie osiągały pożądanych skutków, a postanowienia i zobowiązania, które były tam przyjęte, nie były wykonane ze strony Polski. Jakie były następstwa tego, o tem świadczy historia rozbiorów Polski.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bogucki.)</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#SHorbaczewski">Proszę Panów! Faktem jest, że w 30 lat po akcie Unii Lubelskiej zaczęły się wojny kozackie, które trwały aż do upadku Rzeczypospolitej. I proszę Panów, nastąpiły potem znów pertraktacje, ugody, pakty, traktaty. Wymienię tu tylko chociażby traktat zborowski, białocerkiewski i hadziacki z 1658 r., a zatwierdzony przez sejm Rzeczypospolitej w 1661 r. Z perspektywy historycznej nie pozbawiony interesu dla nas i dla oceny obecnych stosunków jest zwłaszcza traktat hadziacki, dlatego, że w traktacie tym przewidziano kreowanie na ziemiach ukraińskich akademii czyli uniwersytetu. Rozumie się, tego nie wykonano. I obecna ustawa, którą cytowałem już, przewiduje utworzenie ukraińskiego uniwersytetu, ale od czasu zapowiedzianego kreowania już dosyć upłynęło lat, i odnosi się wrażenie, że i obecnie sprawa ukraińskiego uniwersytetu znajduje się na tej samej drodze, co i sprawa uniwersytetu, przewidzianego w traktacie hadziackim.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#SHorbaczewski">Już u schyłku przedrozbiorowego państwa zaczynają różne grupy polskich obywateli udawać się do Sejmu z pewnemi żądaniami, petycjami i propozycjami, a oceniając interes Państwa, motywami swego własnego interesu, żądały od czynników kompetentnych ni mniej, ni więcej, tylko zniszczenia Rusi.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#SHorbaczewski">Znane nam są trzy takie projekty z r. 1717, 1752 i 1786. Otóż ten pierwszy z roku 1717, podany sejmowi, znajduje się obecnie w aktach grodzkich warszawskich. W 13 punktach przedstawia rozmaite propozycje, sposoby tego wyniszczenia. Środkami akcji zalecanemi przez autorów były pogarda i wyśmiewanie, prześladowanie Rusi; szlachta obrządku greckiego, chociażby unicka, do urzędów nie ma być dopuszczona, Rusini mają być w ubóstwie utrzymani i ciemnocie, aby ani majątkiem, ani rozumem pomagać sobie nie mogli. Cel postępowania takiego motywowany był słowami: „Tu przy końcu i tę maksymę uważamy, że jako Ruś w swoim zostawiona obrządku, lub za oderwaniem się od moskiewskiej schizmy, lub za powróceniem do tejże zdałaby się grozić upadkiem Polsce”.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#SHorbaczewski">W świetle historycznych faktów znaleźć można pewne wyjaśnienie niektórych teraźniejszych pociągnięć polityki polskiej. Ale wobec wymogów współczesnej kultury i cywilizacji, wobec wyraźnie przyjętych zobowiązań międzynarodowych ta linia polityczna, którą nakreślił Rząd obecny, usprawiedliwić się nie da. Godzi się przypomnieć jedno przysłowie: Niesprawiedliwość mści się.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#SHorbaczewski">Wbrew zasadzie sprawiedliwości i postulatom politycznej etyki odmawiacie nam Panowie naszego, wysiłkiem długich pokoleń zdobytego, a kulturą obecnej europejskiej cywilizacji uświęconego prawa. O to prawo podejmujemy walkę i spodziewamy się, że do walki tej staną jednym jedynym frontem wszystkie polityczne nasze ugrupowania, ażeby bronić tego co jest najdroższe dla każdego narodu.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#SHorbaczewski">Głodować będziemy przeciw budżetowi.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Ukraińskiego).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WicemarszałekBogucki">Głos ma s. Tullie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Przemawiam tu w imieniu Chrześcijańskiej Demokracji Małopolski wschodniej. Już kresowe położenie Małopolski wschodniej gdzie Polacy są w mniejszości, skłania nas do tego, aby nie prowadzić walki przeciw Rządowi Polskiemu, ale lojalnie z nim współpracować. Współpracy tej jednak nie ubliża prawo krytyki rzeczowej, która zresztą dla każdego rządu jest pożądana i przyczynia się do lepszego i dokładniejszego oświetlenia danego problemu. W myśl tego pozwolę sobie w krótkości streścić nasze stanowisko wobec ważniejszych poczynań Rządu.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#SThullie">Dominującem zjawiskiem wszechświatowem jest przesilenie gospodarcze, które od kilku lat przeżywamy. Usunąć w zupełności przesilenia nie potrafi żadne poszczególne państwo, ale łagodzić je i pomagać ludności do przetrwania jest obowiązkiem rządu. Rząd spełnił ten swój obowiązek przedewszystkiem utrzymaniem naszej waluty. Gdy funt angielski załamał się złoty nie drgnął nawet. Gdy większość państw wydaje przepisy dewizowe, Polska nie potrzebuje tej ochrony swojej waluty. W tych ciężkich czasach i u nas pojawił się deficyt budżetowy, lecz jest on stosunkowo drobny, gdy gdzieindziej liczy się na miliardy. Dało się to uzyskać tylko przez konsekwentną oszczędność w gospodarce publicznej, która wymagała nieraz bolesnych operacyj, jak redukcja ilości posad, albo zmniejszanie ich poborów. Zmniejszyć wypadło wydatki, bo o podwyższeniu dochodów obecnie przy ogólnem zubożeniu przez podwyższenie podatków, albo zaprowadzenie nowych, niema co mówić. Podwyższenie podatków, albo nałożenie nowych podatków przyczyniłoby się do zniszczenia wegetujących jeszcze warsztatów pracy, coby w przyszłości wywołało znaczne zmniejszenie się dochodów budżetowych. Odwrotnie, musimy się pogodzić ze zmniejszeniem się dochodów z podatków.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#SThullie">Wysokość niektórych podatków, jak dochodowego obrotowego, redukuje się sama przez się, wskutek zmniejszenia się dochodów, czy obrotów. Ale inne podatki są sztywne, jak podatek gruntowy i od nieruchomości. Ściąga się go w dawnej wysokości, mimo zmniejszenia się dochodów. Niesłusznem jest jednak płacenie takiego samego podatku przy cenie żyta 40 zł, albo i większej za 100 kg, jak przy cenie 20 zł.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#SThullie">Podatek gruntowy powinien być odpowiednio zmniejszony. A jeżeli stan właścicieli realności zaczyna być katastrofalny wskutek niepłacenia czynszów, należałoby ściągać ten podatek od nieruchomości, uwzględniając próżnostanie i niemożność ściągania czynszów. Zdarzają się wypadki, że domy, zwłaszcza o mieszkaniach jedno i dwuizbowych nie przynoszą prawie żadnego dochodu bo czynsz nie wpływa, a po przeprowadzeniu długotrwałego procesu Państwo nie pozwala rugować niepłacącego lokatora. Pomimo to, Państwo ściągą od właścicieli realności podatek od nieruchomości, które nie dają dochodu.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#SThullie">Rząd słusznie zupełnie dąży do zniżenia cen wytworów przemysłowych, a podwyższenia, o ile to się da wykonać, cen wytworów rolniczych. Na uznanie zasługuje wniesienie ustawy kartelowej do Sejmu, której domagałem się z tej trybuny przed dwoma miesiącami. Mam nadzieję, że po uchwaleniu tej ustawy Rząd potrafi przeprowadzić słuszną zniżkę cen wytworów przemysłowych i w ten sposób umożliwi zakupno ich przez zubożałą ludność.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#SThullie">Ale ważną jest jeszcze kwestia bezrobotnych. Ich ilość jest zresztą stosunkowo mniejsza niż gdzieindziej. Klub rządowy wniósł projekt ustawy o utworzeniu Funduszu Pracy, do którego zajmę stanowisko w odpowiednim czasie. Ale choćby z tego funduszu nawet dostarczono pracy pewnej ilości bezrobotnych, to reszta bezrobotnych będzie otrzymywała zasiłki bez pracy. W roku przeszłym już poruszyłem problem zatrudnienia bezrobotnych, pobierających zasiłki. Żądania moje były takie, by bezrobotni, pobierający zasiłki, zobowiązani byli odpowiednią ilość dni w miesiącu odpracować, a urzędy rządowe i samorządowe miałyby możność zatrudnienia w te dni bezrobotnych, bez dalszej płacy. Byłoby to z korzyścią moralną dla bezrobotnych, bo zasiłki nie byłyby darmowe, a także i dla społeczeństwa, bo możnaby wykonać pewną ilość pracy bez dalszych wydatków. Możeby Rząd zechciał sprawę tę rozważyć i, o ile możności, wykonać.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#SThullie">Wielkie uznanie dla Rządu i większości rządowej muszę wyrazić z powodu wniesienia i uchwalenia w Sejmie projektu ustawy o ubezpieczeniach społecznych. W myśl encykliki papieskiej Rerum Novarum, oddawna żądaliśmy ubezpieczenia robotników na starość i w razie niezdolności do pracy, bo ci robotnicy, którzy całe życie pracują dla społeczeństwa, dopóki ich siły nie opuszczą, na starość nie powinni wyciągać ręki po jałmużnę. Społeczeństwo, które korzysta z ich pracy, powinno im zapewnić ludziki żywot w starości. Otóż ustawa uchwalona w Sejmie spełnia to słuszne żądanie robotników i jej uchwalenie będzie epokowem wydarzeniem w historii rozwoju ustawodawstwa robotniczego. Wprawdzie stronnictwa opozycyjne krytykują tę ustawę i głosować będą może przeciw niej, ale dla nas nie jest to nowością. Wszak w Niemczech, gdy z inicjatywy Centrum i przy poparciu rządu ówczesnego, rządu Bismarcka, uchwalano pierwsze prawa o ubezpieczeniach społecznych, to wtedy socjaliści i wogóle stronnictwa radykalne głosowały przeciw ustawom, twierdząc, że to jest zamało. Jest to zrozumiałe, że stronictwa, dążące do przewrotu społecznego, które się nawet nie wyrzekają rewolucji, jako środka spełnienia swojego programu, nie chcą uchwalać ustaw, które zaspokajają uprawnione żądania robotników; wszak wtedy odpada jeden motyw dla agitacji przeciw obecnemu ustrojowi społecznemu.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#SThullie">Za wniesienie projektu o szkołach akademickich nie mogę niestety wyrazić Rządowi uznania, lecz przeciwnie ubolewam nad tym faktem. Wniesienie tej ustawy wznieciło niepokój w kołach inteligencji i młodzieży akademickiej, a było ono niepotrzebne, bo dla usunięcia usterek w ustawie z 1920 roku wystarczało wniesienie noweli. Projekt tej ustawy owiany jest duchem wszechwładzy ministra, który ma rozstrzygać nawet w sprawach zasadniczo ważnych dla całego społeczeństwa, a których rozstrzyganie należałoby zostawić ciałom ustawodawczym. Tak zakładanie nowych uniwersytetów, jak i znoszenie wydziałów powinnoby się odbywać jedynie na mocy ustawy. Przerasta to w zupełności kompetencję jednostki, chociażby nawet ministra. Władza ministra w sprawach szkolnych jest potrzebna, ale nie może iść za daleko. Zasadniczo należy zostawić szkołom wyższym autonomię, a ogólny nadzór i wkraczanie są wskazane tylko wyjątkowo w interesie Państwa. Narzucenie, chociażby prowizorycznego regulaminu wewnętrznego szkołom nie jest wskazane ani potrzebne.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#SThullie">Także projekt ustawy o samorządach nie odpowiada, zdaniem mojem, potrzebom społeczeństwa i interesom Państwa. Ładną jest teoria równości przed prawem, ale równe prawa przy odmiennych stosunkach, przy odmiennym stanie kultury społeczeństwa mogą być nieodpowiednie. Stan kultury w województwach zachodnich jest daleko wyższy od stanu kultury w województwach wschodnich. Projekt ustawy o samorządzie tego nie uwzględnia. I dzieje się tak, jakgdyby woźnica chciał zaprządz konia wyścigowego z koniem roboczym. Zaprzęg taki daleko nie pojedzie. Poprzedni mówca p. sen. Horbaczewski i z tego nie jest zadowolony, że są równe prawa dla całego Państwa; on chciałby mieć dla Małopolski wschodniej, czy jak ją nazywa Galicji wschodniej, zupełnie osobne prawa przywileje. Interes Państwa, według mego zdania, wymaga zabezpieczenia odpowiedniej reprezentacji mniejszości polskiej na kresach. Czy dobrze jest w tej kwestii robić eksperymenty z wymyślaniem nowych jakichś sposobów głosowania? To jest kwestia, którą dopiero przyszłość rozstrzygnie, czy te sposoby wystarczą dla zabezpieczenia interesów polskości.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#SThullie">Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uwzględnia tę okoliczność, że 90% ludności wyznaję religię chrześcijańską i zaczyna się słowami: „W imię Boga Wszechmogącego”, zaś art. 114 mówi, że wyznanie rzymsko-katolickie zajmuje w Państwie naczelne stanowisko. Tymczasem zdarzają się niektóre posunięcia tak Rządu, jak i w pewnym wypadku, większości sejmowej, które niezupełnie są pod tym względem zgodne z duchem Konstytucji. Projekt Konstytucji B. B. W. R. opuszcza zupełnie wstęp o Bogu mimo tradycji ustawy konstytucyjnej z 3 maja 1791 roku. Przyznaję, że w dalszym ciągu zatrzymuje on przysięgę Prezydenta Rzeczypospolitej w duchu religii chrześcijańskiej, jednak niektóre dalsze postanowienia projektu Konstytucji niezupełnie odpowiadają charakterowi państwa chrześcijańskiego. Ale mamy nadzieję, że przy uchwalaniu ostatecznem ustawy odnośne poprawki zostaną przyjęte.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#SThullie">Ale inna rzecz. Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z mocą ustawy z dnia 1 listopada 1932 r., o nowym ustroju adwokatury przepisuje odbieranie; od adwokatów przyrzeczenia, zamiast dotychczasowej przysięgi. Dlaczego rozporządzenie to nie nakazuje przy składaniu przyrzeczenia wzywać Boga na świadka, którego wyznaje prawie 100% ludności w Polsce? Czy ma to być ustępstwo dla nielicznej garstki bezbożników, suflowanych przez Sowiety? Takie niedociągnięcia niepotrzebnie drażnią ludność katolicką i chrześcijańską. O innych nieprzyjemnych wydarzeniach na terenie szkoły będę miał zaszczyt mówić jeszcze przy dyskusji szczegółowej.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#SThullie">Na zakończenie muszę powiedzieć słów parę o naszym stosunku do Rządu i o rozbiciu społeczeństwa na dwa nienawidzące się obozy. W chwili, gdy Hitler przyszedł do władzy, gdy Niemcy wyciągają swoje zaborcze macki po odwiecznie polską ziemię pomorską, miłość Ojczyzny i instynkt samozachowawczy powinien skłonić wszystkich Polaków do zgodnej pracy przy odbudowie Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#SThullie">Tymczasem muszę, stwierdzić, niestety, że między obozem rządowym a opozycją panuje wzajemna nienawiść, pomimo, że racja stanu wymagałaby zaniechania tej nienawiści. Z jednej strony widzimy bezwzględne usuwanie nawet zdolnych pracowników, którzy są opozycyjnie nastawieni z drugiej strony spotykamy wszędzie bezwzględne potępianie wszystkich posunięć rządowych i ciągłe podniecanie opinii publicznej do walki z Rządem. To nie są zdrowe stosunki, bo słuszne jest przysłowie, że gdzie się dwóch kłóci, tam trzeci korzysta. Oby tu nie znalazł się ten trzeci, który będzie korzystał i oby dzieci jednej matki Ojczyzny zrozumiały, że pierwszym ich obowiązkiem jest miłować się nawzajem, a przynajmniej nie nienawidzieć. My Chrześcijańscy Demokraci Małopolski wschodniej, my kresowcy, u których miłość Ojczyzny żywym płonie ogniem, nie będziemy proklamować nienawiści. Wysoko cenimy autorytet Rządu Polskiego, zachowując sobie jednak prawo rzeczowej krytyki. W tym też duchu głosować będziemy za budżetem.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WicemarszałekBogucki">Głos ma s. Pant.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#S">Pant:</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#S">Wysoka Izbo! Przedłożony nam projekt budżetowy omawiano już z różnych punktów widzenia w Sejmie i Senacie. Zależnie od politycznego nastawienia poszczególnych mówców, sądy o wartości i o realności budżetu były różne. Oczywiście w obecnych warunkach obrady w komisjach i na plenum są tylko pustą formalnością, która nie ma przecież żadnego wpływu ani na treść, ani na ułożenie budżetu. Dlatego też właściwie obojętnem jest, czy poszczególne pozycje wykazują takie, czy inne cyfry, gdyż są to cyfry martwe, o których nie można powiedzieć, że w jakikolwiek sposób są wzięte z życia. I cyfry te są cierpliwe tak samo cierpliwe, jak ten papier, na którym są pisane. Jest więc rzeczą bardzo trudną zająć rzeczowe stanowisko wobec tych cyfr, gdyż każdy może je oceniać i tłumaczyć ze swego punktu widzenia, może je przyjąć albo odrzucić.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#S">Jeżeli sprawę deficytu w wysokości około 400 milj., jaki wykazuje budżet, z jednej strony można uważać jako objaw niepokojący, nawet objaw niebezpieczny, to z drugiej strony p. Minister Skarbu niby słusznie mógł wskazać na to, że dziś niema kraju, który byłby w stanie utrzymać swój budżet w równowadze. I rzeczywiście sprawa wygląda zupełnie tak, jakgdybyśmy w porównaniu do innych krajów, jak np. do Niemiec, do Stanów Zjednoczonych, albo do Francji, gdzie sam deficyt wynosi prawie tyle, ile nasz cały budżet, a nawet go przewyższa, jakgdybyśmy byli w położeniu wprost do pozazdroszczenia. A jednak porównanie to nie może nam ukrywać tego, że nasz deficyt który wynosi około 20% całego budżetu, jest bardzo wysoki. Należy jeszcze wziąć pod uwagę, że na przyszły rok budżetowy preliminowane są dochody wyższe, niż je można było osiągnąć w obecnym roku budżetowym. A przecież nie znajdzie się nikt, ktoby naprawdę uważał, że znajdujemy się na linii zwyżkowej, że możemy mieć nadzieję, iż w krótkim czasie i nastąpi polepszenie gospodarki. Przeciwnie kryzys gospodarczy zaostrza się prawie z każdym dniem, nędza w kraju powiększa się, a tem samem znika źródło dochodów dla Państwa. Jeżeli zaś, zarówno liczba, jak i siła płatnicza podatników coraz bardziej się zmniejsza, to jest wprost niezrozumiałem, że Rząd robi starania, zdążające do osiągnięcia równowagi budżetowej przez wprowadzanie nowych podatków i powiększanie ciężarów dla ludności.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#S">Jednorazowa danina podatkowa, która już od dłuższego czasu — zdaje się — jest skazana na to, aby powiększać tylko zaległości podatkowe, ma być zastąpiona przez stały periodyczny podatek majątkowy, który według obliczeń p. Ministra Skarbu w przyszłym roku budżetowym przyniesie około 20 milionów złotych dochodu.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#S">Łódzki organ prorządowy „Prawda” uważa słusznie podatek ten za absurdum, ponieważ podatki mogą być płacone tylko od dochodu, a nie od majątku. Majątek może być tylko skonfiskowany — i tak podatek ten stanowi pewnego rodzaju konfiskatę majątku, który stopniowo może przejść w ręce Skarbu. Ale takiemi środkami nie można powiększać dochodów Państwa. Dotychczasowe doświadczenia wykazały dostatecznie, że przez konfiskatę majątku drogą egzekucji Państwo wprawdzie rujnuje egzystencję obywatela, ale nie stwarza sobie nowych dochodów. I bez przesady powiedzieć można, że przy obecnem położeniu gospodarczem wprowadzenie nowych podatków podwyższy wydatki, nie powiększy jednakowoż dochodów Państwa.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#S">Tak samo należy się obawiać, że przeszło 100 milionów złotych nowych podatków dla utworzenia tak zwanego Funduszu Pracy nie przyczyni się do zmniejszenia, lecz do zwiększenia bezrobocia. Mamy przykład z tak zwanego Funduszu Drogowego, który w swoim czasie według obliczeń ówczesnego Ministra Robót Publicznych miał dać przeszło 40 milionów rocznego dochodu na utrzymanie i rozbudowę dróg i tem samem na dostarczenie pracy. Ale wszystkie te obliczenia obaliła surowa rzeczywistość.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#S">Tak samo i przedłożony nam preliminarz budżetowy będzie skorygowany i zmieniony przez wymacania i potrzeby życia samego, któremu się nikt nie może przeciwstawić. W każdym razie budżet dzisiejszy nie jest realny ani po stronie dochodów, ani po stronie wydatków. Niesłuszne jednak byłoby, gdybyśmy z tego chcieli Rządowi zrobić zarzut. Przecież w obecnych niepewnych i chwiejnych warunkach nikt nie może robić pewnych i stałych planów.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#S">Cały świat cierpi od skutków panującej katastrofy gospodarczej. Brak pieniędzy, bezrobocie i nędza są zjawiskiem międzynarodowemu Odpowiedzialnością za te objawy ogólnego kryzysu gospodarczego niepodobna obarczać jednej osoby, ani jednych tylko rządów. Wina jest ogólna i obciąża wszystkie narody. Ale musimy sobie zdać sprawę z tego, jakimi drogami kroczy Rząd naszego Skraju w obecnych ciężkich Czasach i jakim są cele, do których on dąży. Już dawno i dużo mówiono o pewnej ideologii ukrywano ją jak tajemnicę, która nie powinna być dostępna nikomu. Ale i ci, którzy mieli ideologię tę urzeczywistniać, otaczali się milczeniem i ani z ich słów, ani z ich czynów nie można było dostrzec, co stanowi tę ich ideologię. Teraz dwaj ministrowie w obradach komisyjnych nad budżetem nieco odsłonili tę tajemnicę i wypowiedzieli niektóre idee, mające dla życia państwowego zasadnicze znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#S">Minister Spraw Wewnętrznych p. Pieracki w swoich wywodach określił stanowisko wobec problemu stosunku narodu do państwa i wyjaśnił poglądy obozu rządowego wobec zagadnienia nacjonalizmu i polityki narodowej. Według jego pojęć wszyscy obywatele winni swoje wymagania podporządkowywać wymaganiom państwa jako najwyższej formy organizacyjnej narodu. Racja stanu jest decydującym czynnikiem i najwyższą instancją w życiu państwa i narodu. Nie są to nowe idee, które tu nam przedstawił p. Minister, sięgają one setki lat wstecz, i dlatego na zasadzie doświadczenia można wydać sąd o wartości i ważności tych idei. A na podstawie tych doświadczeń możemy powiedzieć, że idee te załamały się same w sobie. Dalej stwierdzić możemy, że idee te w większej części ponoszą winę za chaos, w którym znajdują się obecnie państwa i narody. Bo Macchiavelli był pierwszym, który już w roku 1532 w książce swej „Il Principe” proklamował majestat racji stanu. Nie oznacza to nic innego, jak oderwanie państwa od wszystkich nadprzyrodzonych węzłów i związków. Co państwo nakazuje, to jest dobre, co zabrania — to złe. Państwo w ten sposób stało się bożkiem wszechmocnym, który wyciąga rękę po całego człowieka z duszą i ciałem.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek).</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#S">Tę ideę o absolutystycznem państwie nikt inny jak filozof niemiecki Hegel ujął w system, który dziś niestety panuje jeszcze i w innych państwach, ale zbliża się ku nieuniknionemu upadkowi. W przeciwieństwie do tych idei Prymas Polski, dr. Hlond, określił jasno i wyraźnie w swoim ostatnim liście pasterskim granice dla władzy państwowej i racji stanu. Odnośny ustęp brzmi:</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#S">„Dlatego też racja stanu i dobro Państwa są najwyższem prawem Państwa Polskiego, nie bezwzględnem, lecz w granicach i przy zachowaniu prawa Bożego. Nie można więc z prawem przyrodzonem pogodzić pewnych współczesnych dążeń do zupełnego podporządkowania obywateli celom państwowym, do wyznaczenia obywatelom jakiejś służebnej roli i do rozciągnięcia zwierzchnictwa państwowego na wszystkie dziedziny życia. Regulowanie każdego ruchu obywateli wtłaczanie w przepisy państwowe każdego ich czynu i mechanizowanie obywateli w jakiejś globalnej i bezimiennej masie, jest sprzeczne z godnością człowieka i interesem Państwa, bo zabija w obywatelach zdrowe poczucie państwowe. Klęska dla idei państwowej musi się skończyć sprowadzanie obywatela do biernego świadka życia państwowego, do roli płatnika, nie mającego wglądu w to, co się z groszem publicznym dzieje, do roli niewolnika zaprzęgniętego przymusowo do państwowego rydwanu”.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#S">Takie są słuszne słowa tego orędzia. Nie możemy więc pogodzić się z poglądem p. Ministra Spraw Wewnętrznych co do roli państwa w życiu zbiorowem, gdyż pogląd ten jest grobem wszelkiej wolności i osobowości. Nie uznaję on przyrodzonych praw człowieka, osobowość moralna i godność człowiecza są mu obce. Że nie mamy tu do czynienia tylko z czysto teoretycznemu rozważaniami, lecz że są one najbardziej na czasie, gdyż znajdują zastosowanie w naszem życiu publicznem, na to mogę przytoczyć kilka przykładów. Tylko takie pojęcie o państwie, jak je określił p. Minister Spraw Wewnętrznych, uzasadnić może naszą nową ustawę o stowarzyszeniach, ustawę o zgromadzeniach, zniesienie samorządów w województwach, w gminach i innych ciałach samorządowych. Wolność przekonań, wolność słowa, wolność ruchu są u nas pustemi pojęciami, pustemi frazesami bez żadnego praktycznego znaczenia, Przy tej okazji pozwolę sobie podkreślić wprost nieznośną surowość obowiązującego jeszcze w dalszym ciągu przymusu paszportowego, Przeszło 14 lat minęło od czasu zakończenia wojny. Wszystkie państwa, z wyjątkiem Rosji sowieckiej, albo zniosły zupełnie wizy paszportowe, albo zniżyły je do możliwego stopnia. U nas tylko nielicznym wybrańcom umożliwiono przekroczenie granic Państwa. Wprawdzie zrobiono udogodnienia dla celów turystycznych i sportowych, nie mamy nic przeciw ternu, ale w życiu człowieka są jeszcze inne wyższe walory i interesy, niż sport i turystyka. Nowopowstałe granice rozerwały naprzykład węzły tysięcy rodzin — czy naprawdę teraz nie należy umożliwić odwiedzania grobów rodziców przez dzieci, spotykania się rodzeństwa w wypadkach nadzwyczajnych? Oczywiście, że racja stanu p. Ministra Spraw Wewnętrznych nie pozwala, jak sam mówił, na względy sentymentalne. Ale już to tak jest na tym świecie, że w życiu człowieka nie tylko rozum i rozsądek, ale i uczucia odgrywają poważną rolę i domagają się poszanowania i uwzględnienia.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#S">Pojęcie o państwie p. Ministra Spraw Wewnętrznych znalazło konsekwentne poparcie w przemówieniu p. Ministra Oświaty, który poruszył problem stosunku rządu do państwa. P. Minister Jędrzejewicz powiedział: „Metodą mojego myślenia i sprawdzianem pracy jest interes państwowy. A jedynym, czynnikiem powołanym do ustalenia co jest zgodne z interesem państwa, a co nie jest zgodne — jest rząd, organem, który tych interesów państwowych pilnuje, jest rząd, który musi być obdarzony znaczną władzą i znacznym autorytetem”.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#S">Jest samo przez się zrozumiałe, że racja stanu i władza państwowa muszą znaleźć jakieś uosobienie, Ale tem uosobieniem jest według pojęcia p. Ministra Spraw Wewnętrznych tylko rząd, wbrew postanowieniom Konstytucji. I takie pojęcie władzy nie jest niczem nowem. Należy tylko przypomnieć sobie króla Ludwika XIV i jego słowa: „Państwo — to ja”, a jeżeli obok postawimy słowa Platona: „Żadne państwo, którego władzą nie jest Bóg, tylko śmiertelnik, nie znajdzie nigdy zbawienia od nędzy i nieszczęść” — to w tych dwóch stanowiskach objawia się cały rozłam między dwoma poglądami na świat, które i dziś jeszcze walczą o zwycięstwo, między światopoglądem chrześcijańskim, który widzi źródło życia w wiecznych prawdach i w prawie moralnem, a światopoglądem czysto świeckim, który uznaję tylko walory materialne a zapiera się wszystkich podstaw moralnych.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#S">W tem pojęciu Rządu o swym stosunku do państwa i narodu leży także najgłębsza przyczyna tego rozłamu między Rządem a przeważającą częścią ludności, nie wyłączając także mniejszości narodowych, gdyż to zapatrywanie na państwo i naród doprowadza nie tylko do zaniku wszelkiej osobowości, ale do zaniku każdej mniejszości.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#S">Ten sam duch zrodził także ustawę o ustroju szkolnictwa, zwłaszcza ustawę o szkolnictwie prywatnem z dnia 11 marca ub. roku. Jak wynika z dotychczasowych doświadczeń, ta ostatnia ustawa ma tylko jeden jedyny cel, a mianowicie stopniową likwidację prywatnego szkolnictwa mniejszościowego, a to przez odmawianie nauczycielom tych szkół świadectw lojalności, a tem samem przez utrudnianie lub uniemożliwianie otrzymania koncesji.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#S">Jak konsekwentnie i jednocześnie bezwzględnie przy tem się postępuje, pokażę Panom na jednym przykładzie z wielu. Pewna egzaminowana nauczycielka prosi o świadectwo lojalności celem otrzymania posady w ochronce we wschodniej Małopolsce. Kształciła się dotychczas w internacie klasztoru ubogich siostrzyc szkolnych „Notre Dame” w Bielsku. Ani władza szkolna, ani żadna inna władza nie mogła dotychczas podnieść jakichkolwiek zarzutów co do jej lojalności. Aczkolwiek petentka natychmiast po złożeniu egzaminu, po wystąpieniu z internatu prosiła o świadectwo lojalności, odmówiono jej. Widać z tego, że nie chodzi tu o lojalność nauczyciela, albo nauczycielki, lecz o likwidację szkoły.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#S">Jeżeli w takich warunkach musimy odwoływać się do traktatu o ochronie mniejszości w celu dochodzenia naszych praw, to tego nam nikt za złe brać nie może. Jeżeli to robimy, to robimy z czystemi rękami i z czystem sumieniem. O nadużyciu Ligi Narodów przez nas mowy być nie może — choćby już z tego względu, że dotychczas słuszność naszych zażaleń została prawie bez wyjątku przyznana przez Ligę Narodów. Naprawdę byłoby nam przyjemnie, gdybyśmy przy dochodzeniu naszych praw mogli powoływać się tylko na Konstytucję, wtedy traktat o ochronie mniejszości byłby faktycznie zniesiony.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#S">Konstytucja daje nam to, czego się domagamy, ale postanowienia Konstytucji musiałyby być przez organa wykonawcze szanowane i przeprowadzone i co do treści i co do sensu. Póki tego niema, musimy i będziemy korzystać z praw gwarantowanych nam traktatem o ochranie mniejszości. Gdybyśmy tego nie robili, to prowadzilibyśmy narodową politykę samobójczą. Obok interesów państwa istnieją dla nas jeszcze interesy narodu i te interesy państwa i narodu mogą, i muszą być uzgodnione wzajemnie. Państwo istnieje dla obywateli, a nie przeciwnie, obywatele dla państwa. Obok i nad racją stanu istnieje prawo wieczne i ono zdobędzie sobie uznanie mimo wszystkie błędne drogi ludzkie, nawet jeżeli chodzą niemi ministrowie. Rząd i jego organa nie szanują dotychczas tych naszych praw przyrodzonych. Wobec tego będziemy głosowali przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Michejda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#SMichejda">Wysoka Izbo! Brak przemyślanego konkretnego programu czy też planu budżetowego lepszego niż ten, który został przedłożony przez Rząd, zapoznawanie zupełne znaczenia dyskusji budżetowej, kierowanie uwagi na drobnostki a odwracanie uwagi od zasadniczych zagadnień bytu Państwa, demagogia, jałowa negacja wobec twórczej pracy B. B. — oto w streszczeniu zarzuty stronników Rządu i pracy zależnej pod adresem opozycji na tle dyskusji budżetowej. Zarzuty te powierzchowne, płytkie w ujęciu, pozbawione zupełnie zmysłu wnikliwszej analizy i syntezy, wyrosły na tle nie twórczej, ale posłusznej pracy bloku rządowego, który zrezygnował z podstawowych uprawnień i obowiązków konstytucyjnych, zrobił władzę ustawodawczą wyłącznie instrumentem autokratycznych i dyktatorskich zapędów władzy wykonawczej, robiąc przy pomocy stosowanych ostatnio metod pracy z Sejmu smutne widowisko w oczach opinii całej uświadomionej Polski. Przy takiej roli Izb ustawodawczych, przy takiej fikcji parlamentaryzmu i rola opozycji, tak w swojej istocie, jak i w metodach postępowania, musi mieć odmienny, swoisty charakter.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#SMichejda">Do całokształtu przedłożonego nam budżetu ustosunkować się musimy negatywnie z tej prostej przyczyny, że wydatki i dochody są nierealne, że budżet jest niezrównoważony, że deficyt, wynoszący blisko 1/5, część całej budżetowej sumy, nie, znajduje realnego pokrycia, a sugestie operacyj kredytowych są zupełnie niewystarczające. Chciałbym widzieć tego wojewodę, któryby podobny budżet tej czy innej instytucji samorządowej zatwierdził, chciałbym widzieć samorząd, któryby miał odwagę podobny budżet przedstawić.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#SMichejda">Z budżetem jest ściśle związana działalność polityczna i gospodarcza Rządu, z nim związana jest działalność na wszystkich odcinkach życia zbiorowego, a działalność ta zadecydować może w wielkiej mierze o najbliższej przyszłości narodu i Państwa, a zadecydowała ona już w wielkim stopniu o losie szerokich rzesz pracujących, tej najżywotniejszej siły Państwa, tworzącej istotne warunki jego rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#SMichejda">Systemy rządów, powstałe w poszczególnych krajach Europy na tle kataklizmu wojennego lub na tle t. zw. kryzysu parlamentarnego, nie rozwiązują jednak sprawy, nowoczesnego problemu ustrojowego, a kryzys światowy wykazał chyba zupełną niezdolność dyktatur do opanowania sytuacji. I my wołamy o zaufanie społeczeństwa, wołamy o silny rząd, którego trwałość i siła wynika ze świadomej i niesfałszowanej woli samego społeczeństwa o rząd, który powinien mieć oparcie w zdecydowanej woli i opinii publicznej, a nie wyłącznie w sile fizycznej, w policji i w systemie biurokratycznym, wbrew 9/10 części uświadomionej opinii narodu. Wołamy nie tylko ze względu na Obecną katastrofę gospodarczą, ale wołamy ze względu na przyszłość Państwa, ze względu na cywilizację i kulturę narodu.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#SMichejda">Wśród istot żyjących jedynie człowiek ma pełnię świadomości, duszę, umysł i sumienie. Z ducha i pełni świadomości rodzi się wszelka wiedza, wszelka nauka, wszelkie wartościowanie, wszelki moralny i społeczny porządek, wszelkie opanowanie natury i świata zewnętrznego. Wartość jednostek, to wartość społeczeństwa. Cechą i motorem rozwojowym społeczeństw jest indywidualizm sharmonizowany z życiem zbiorowem. To są podstawy chrześcijańskiej kultury zachodu od lat 500. A czy nie jesteśmy świadkami podważania tych fundamentów, już nie przewartościowania, ale odwartościowania tych prawd, tych praw odwiecznych, które niemi pozostaną bez względu na to, jakim torem pójdzie likwidacja chaosu gospodarczego i duchowego? Gzy nie jesteśmy świadkami nawracania do mechanistycznego myślenia ubiegłego stulecia, świadkami dążności do zmechanizowania człowieka, do zmechanizowania społeczeństwa, do przekreślenia jego indywidualności, do podporządkowania społeczeństwa całego jednemu określonemu programowi, do wykluczenia walki poglądów, do ograniczenia ewolucji form życia i form zbiorowego działania w imię dogmatycznego „sic volo, sic jubeo” jednostki czy też grupy ludzi, której się przywidziało, że ona jest państwem, że ona jest opatrznościową elitą, powołaną do rządzenia i decydowania o tem, co jest dobro Państwa, choćby te rządy kraj doprowadziły do ruiny materialnej i moralnej? Gospodarczo niedalecy przecież jesteśmy od ruiny zupełnej. Podtrzymywanie Skarbu nowemi podatkami, dodatkami do podatków, opłatami, eksperymentami tworzenia różnych funduszów, wzrost nierentownej gospodarki publicznej kosztem gospodarstwa społecznego, polityka kartelowa, mało skuteczna polityka cen i zmiany ich rozpiętości, poprzez niszczenie rentowności gospodarstw i siły konsumcyjnej ludności, musi doprowadzić do wyczerpania siły płatniczej społeczeństwa, a w następstwie do ruiny Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#SMichejda">W stosunkach naszych wewnętrznych system rządzący kontynuuje w dalszym ciągu uzależnianie naszego życia we wszystkich jego dziedzinach i przejawach od czynników administracyjnych i biurokratycznych, dążąc wytrwale do zupełnego wyeliminowania samodzielnego czynnika obywatelskiego od udziału w życiu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#SMichejda">Uchwalana już ustawa samorządowa podporządkowuje przecież bezwzględnie samorządy wszystkich stopni administracji państwowej, niszczy u nas samorząd, do któregośmy dojrzeli na ziemiach zachodnich, niszczy go zupełnie wbrew opinii nie opozycji tylko, lecz wbrew opinii wszystkich związków samorządowych, Związku Miast, Związków Gmin i Powiatów, Związku pracowników samorządowych, wbrew opinii ludzi nauki i wytrawnych praktyków i znawców spraw samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#SMichejda">Kontrolę legalności i celowości działalności samorządów, przedewszystkiem w dziedzinie finansowo-budżetowej, Rząd miał już w dotychczasowych warunkach, bo przecież na czele samorządów powiatowych stoją starostowie — mężowie zaufania Rządu. A właśnie pod ich wpływem i z ich inicjatywy — co należy ustalić i podkreślić, wydawano w latach t. zw. dobrej koniunktury bez potrzeby trzykrotnie większe sumy niż przed rokiem 1926, mimo sprzeciwów bardzo energicznych właśnie czynnika obywatelskiego i robiono temu czynnikowi nawet z tego powodu zarzuty zachowania się antypaństwowego.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#SMichejda">A czy miasta byłyby dzisiaj w tak katastrofalnej sytuacji finansowej, gdyby nie polityka kredytowa Rządu, gdyby na miasta nie przesunięto ciężarów, między innemi ciężaru bezrobocia, bez dania im źródeł pokrycia na te cele? Pod nadzorem władz bardzo ścisłym stoją przecież komunalne kasy oszczędności. Pod nadzorem starostów i wojewodów kasy te, ulegając naciskowi i polityce kredytowej Rządu, rozszerzyły swój zakres działania poza ramy dopuszczalne dla instytucyj o nieznacznym naogół kapitale własnym, w wyniku czego szereg tych kas — np. na Pomorzu — nieraz dzisiaj nie jest w stanie pokryć kosztów własnych administracji i pracuje ze stratą. Aparat administracyjny jest, tak rozbudowany, że mniejsza kasa, żeby pokryć jego koszty, musiałaby posiadać własnych kapitałów prawie 300.000 złotych, a ma ich tylko 20.000 złotych, przy niepłynnym zupełnie portfelu wekslowym na 1 milion złotych. Niejednokrotnie kasy te pod wpływem starostów zaangażowały się na dziesiątki tysięcy w przedsiębiorstwach, skazanych bezwzględnie na bankructwo. Koszta więc tych poczynań władz ponosi i poniesie obywatel powiatu przez lata całe.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#SMichejda">Wielka i średnia własność rolna naogół stanowią na Pomorzu 85% dłużników kas powiatowych, a sumy zamrożone w rolnictwie, w znacznej części bez opłacania odsetek, sięgają zawrotnych kwot. Czy władze wykorzystały swe prawa kontrolowania celowości podobnych działań starostów? Konieczne jest zabezpieczenie kasom komunalnym ich pretensyj wobec własności rolnej w tej formie, jak to miało miejsce dla państwowych instytucyj bankowych.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#SMichejda">W roku 1929 wypowiedział ówczesny Wiceminister Spraw Wewnętrznych dr. Jaroszyński słowa: „Wysoko oceniam wartość samorządu z punktu widzenia konkretnych wyników jego pracy. Uważam, że w wielu dziedzinach góruje on bezwzględnie nad administracją sprawowaną przez urzędy państwowe. Gdyby jednak tak nie było, ewentualne ujemne strony samorządu wynagradza sowicie jego polityczna rola w dzisiejszym stanie naszej państwowości szczególnie doniosła”. To słowa pana Wiceministra Jaroszyńskiego.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#SMichejda">Samorząd ziem zachodnich tam, gdzie umiał się obronić przed szkodliwemu wpływami czynników rządowych, góruje nad administracją państwową bezwzględnie. Toteż słusznie jeden z polityków nazwał nową ustawę samorządową „historycznym dokumentem sanacyjnej myśli i kultury politycznej”.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#SMichejda">P. Minister Spraw Wewnętrznych kilkakrotnie zapewniał, że gwarantuje obywatelom równe korzystanie z praw. Ja wierzę w gwarancję, śmiem jednak zauważyć, że u nas są obywatele i poddani. Dla poddanych, np. dla robotników, kandydatów naszych do sejmiku powiatowego w Tczewie, urządza się egzamin wstępny ze znajomości czytania i pisania po polsku. I srogi nauczyciel z B. B. dyktuje: „chrząszcz brzmi w trzcinie”.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#SMichejda">I unieważniono nam listę z powodu ortografii, a najlepsze jest to, że sam dyktator, przepraszam dyktujący, także nieortograficznie „brzmiał”.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#SMichejda">Zapewnia się nas, że nie jesteśmy państwem policyjnem. Nie chcę wchodzić w drobiazgi może, ale pytam się, jak możliwe jest w państwie kulturalnem, by na podstawie doniesienia kryminalisty-konfidenta aresztowano i trzymano tygodnie całe w więzieniu redaktorów, których udział w przemytnictwie u każdego normalnie myślącego człowieka musiał być wykluczony. Pytam się, jak możliwem jest, by starosta wezwał do siebie inspektora skarbowego i zaproponował mu: „niech Pan mi donosi”. Czy możliwe jest, by w powiecie, tak eksponowanym ze względu na zagranicę, jak Działdowo, starostą mógł być człowiek kompromitujący w niebywały sposób godność urzędnika państwowego. P. Minister przeniósł go w przeciągu 24 godzin w stan nieczynny, słusznie, ale tu chodzi o to, jak wogóle tego rodzaju typy mogą zostać starostami.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Cóż Pan chce? Zastrzelić go miał, czy co?)</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#SMichejda">Zwolnił go zupełnie słusznie, ale o to chodzi, że wogóle taki typ mógł zostać starostą. Taksamo niezrozumiałą sprawą jest, jak mógł być powołany w kulturalnem państwie choćby na 24 godzin na wojewodę p. Lamot. — Poprzednik pana starosty w Działdowie wraz z p. Rowmundem Piłsudskim urządzali w Uzdowie, tuż nad granicą niemiecką, uroczystość grunwaldzką; zlecili roboty ziemne pod pomnik Mazurom, zlecili wykonanie pomnika, urządzili wielkie przyjęcie, ale kosztów tych imprez łatwowierni po sądach dojść nie mogą. Drobne to rzeczy, ale zdaje mi się, że na powiat działdowski który miał być oparciem dla ideowej pracy, celem uświadomienia narodowego pół miliona Mazurów, zamieszkujących Prusy Wschodnie, a mówiących dziś jeszcze z Bogiem i rodziną po polsku, że na ten powiat innych, trzeba Rzeczypospolitej reprezentantów. Wskutek niedoceniania i niezrozumienia problemu mazurskiego, Mazurzy powiatu działdowskiego dziś bardziej są nastawieni na Berlin, niż byli w r. 1920 i tej sprawy nie załatwi taki czy inny figiel spisowy, gdyby Polska poważnie była potraktowała ten problem, walory uświadomienia narodowego Mazurów byłyby dla nas w rozgrywce międzynarodowej pierwszorzędnym atutem.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#SMichejda">Przechodzę do dziedziny sprawiedliwości. Nasi ludzie czytają gazety i myślą. Organ nasz ma przeszło 50.000 prenumeratorów w sferach wyłącznie robotniczych. Czy Wysoka Izba sądzi, że powiedzenie p. sędziego Chodeckiego, referującego sprawę więźniów brzeskich w procesie apelacyjnym: „tę gangrenę trzeba wytępić, gdyby ode mnie zależało, nie wsadziłbym tych panów do Brześcia, ale kazał powywieszać” — czy powiedzenie takie wobec członków komisji okręgowej wyborczej nie budzi w umysłach szerokich mas żadnych refleksyj? Czy Wysoka Izba sądzi, że masy ludowe nie zdają sobie sprawy z poczynań władz, znoszących dwukrotnie nieusuwalność sędziów i z rugów sędziowskich? Czy Wysoka Izba sądzi, że to nie podaję w wątpliwość niezależności sędziowskiej i słusznego wymiaru sprawiedliwości w Państwie? Tych metod zachód nastawiony praworządnie nie rozumie. One działają demoralizująco.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#SMichejda">Nie będę dziś mówił o tych samych tendencjach, odrywających nas siłą od kultury zachodniej w związku z nową ustawą o szkołach akademickich. W związku z nowym ustrojem szkolnym chcę zwrócić uwagę na jeden fakt. Zniesiono seminaria nauczycielskie. W szkołach tych najwyższy procent stanowili uczniowie pochodzący z ludu, z rolnictwa, rzemiosła i ze sfery robotniczej. Statystyka M. Reitera wykazuje za ostatnie dziesięciolecie, że do szkół średnich uczęszcza na 10,000 ludności 20,7 dzieci ludności rolniczej, 242,6 dzieci ludności, zajętej w handlu i przemyśle, 519 dzieci ludności, pozostającej w służbie publicznej, a więc urzędników i t. d. Statystyka nie wykazuje ilości dzieci robotników, odsetek ten musi być minimalny. Utrudnienia, wywołane przez ustawę z jednej, a przez warunki gospodarcze z drugiej strony wobec skasowania seminariów zamykają dzieciom rolnika, a tem bardziej dzieciom robotnika zupełnie możność osiągnięcia szerszego rozwoju umysłowego i wyższego poziomu kultury, tamują przenikanie tych walorów ducha do miejskich ognisk życia umysłowego i do wsi. Uczestnictwo w dorobku kultury narodowej, czynne i bierne, dla szerokich mas ludowych nie istnieje w Polsce, pozbawiamy Państwo żywiołu inteligencji najsilniej związanej z krajem, która z ziemi rodzinnej wyrosła i dla niej żyje. Obok wzrastającego analfabetyzmu, o którym dziś mówiono, sprawa ta jest groźną i straszną dla przyszłości naszej cywilizacji i kultury, dla przyszłości narodu wogóle.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#SMichejda">Fatalny system gospodarowania funduszami publicznemi przy wyeliminowaniu jakiegokolwiek wpływu czynnika obywatelskiego ujawnia się jaskrawo w dziedzinie ustawodawstwa robotniczego. Przeprowadzono reorganizację kas chorych, by zrobić z nich według słów p. Premiera Prystora instytucję żywą, nawskroś społeczną, przesiąkniętą stałą troską o dobro społeczne, przeprowadzono reorganizację w celach oszczędnościowych i w celu podniesienia lecznictwa. I stworzono instytucję suchą, biurokratyczną, świadczącą dobrodziejstwa jak z łaski, a przez nieumiejętną gospodarkę i brak szacunku dla grosza publicznego doprowadzono kasy do finansowej ruiny, zrobiono z nich jaczejki i ekspozytury polityczne B. B. W. R. Na Pomorzu działalność komisarzy rozpoczęła się od konferencji u p. wojewody Lamota, na której ustalono personalia, czyli zdecydowano czystkę, dotyczącą personelu administracyjnego, od którego sub auspiciis p. wojewody przedewszystkiem przecież zależało podniesienie poziomu lecznictwa. W rezultacie poziom lecznictwa obniżono, jako specjalistów lekarzy angażuje się siły, nie posiadające kwalifikacji specjalistycznej, lekarze naczelni często nie mają kwalifikacji, wymaganej przez konkurs, i nie rozumieją, że rozwój lecznictwa i potanienie jego kosztów może być dokonane w dużej mierze przez lojalną współpracę z organizacją lekarską.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#SMichejda">Koszty administracyjne, przekraczające często 30% wpływu (toruńska kasa przed reorganizacją miała 6,5%), zaciążyły na finansach, przerzucono znaczną część tych kosztów na pozycje budżetowe lecznictwa, oszczędności robi się na świadczeniach dla ubezpieczonych ze szkodą ciężką dla ich zdrowia oraz na kosztach pomocy lekarskiej. Działalność kas w dziedzinie ochrony zdrowia i profilaktyki zgoła żadnej dziś nie gra roli. Liczba urzędników kasowych po reorganizacji przy zmniejszonej liczbie ubezpieczonych podniosła się na terenie Pomorza i Bydgoszczy w dwójnasób, w Bydgoszczy np. z 60 na 140, w Toruniu z 38 na 75, przyczem duża część czerpie równocześnie dochody i z innych źródeł. Administracja lekarska zupełnie niepotrzebnie zatrudnia zbyteczną ilość lekarzy obwodowych, np. w siedzibie lekarzy naczelnych, którzy z braku zajęcia lekarskiego tworzą wielkie biura lekarzy naczelnych z kolosalnym aparatem, złożonym np. w Toruniu z 2 lekarzy i 6 sił biurowych, widocznie, by statystyką opanować choroby.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#SMichejda">Pomimo, że kasy nie wywiązują się ze swych zobowiązań wobec lekarzy i dostawców — w samym Toruniu kasa winna lekarzom 270,000 zł, a podatki ściąga im władza skarbowa w drodze licytacji — łoży się miliony na luksusowe budowle (Iwonicz, projekt co do Krynicy), na zbyteczne inwestycje jak w Toruniu (mieszkanie dyrektora i kierownika), w Grudziądzu (gmach za milion), w Radzyniu, Bydgoszczy (renowacje zbyteczne w budynkach i biurach). Ale już najkarygodniejszą była polityka inwestycyjna Okręgowego Związku Kas Chorych w Poznaniu i Okręgowego Urzędu Ubezpieczeń w Poznaniu. Ich wyłączną jest zasługą, że milionowe fundusze publiczne zmarnowano w bezplanowych, niepotrzebnych, luksusowych gmachach i w rozbudowie sieci sanitarnych i tworzeniu zakładów które obecnie stoją bezużytecznie, lub które się zwija. Zarządy ówczesne opierały się tej „radosnej twórczości”, ale Okręgowy Urząd Ubezpieczeniowy narzucał im doradców za prowizją. Jeden z tych doradców z kosztorysu uchwalonego np. w Toruniu na sumę 340.000 zł doradził budowę na 1.200.000 zł. Komisarze urządzali „wyścig pracy” i dziś kasa w Bydgoszczy posiada realności i place nieużywane w Solcu Kujawskim, Szubinie i w Świeciu gmach niewykończony i nieużywany za 500.000 zł. „Nie macie pieniędzy? — nie sztuka budować z pieniędzmi, ale sztuka bez pieniędzy”, to było hasło — cytuję dosłownie — władz rządowych.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#SMichejda">W tych oto formach przejawił się kontrolujący wpływ władz rządowych na samorząd ubezpieczeniowy, tu początek obecnej katastrofy finansowej naszych kas. Zabrało się Ministerstwo do naprawy samorządu ubezpieczeniowego na wypadek choroby, doprowadziło je do katastrofy; tak drobnej rzeczy, jak uregulowanie pomocy lekarskiej urzędnikom państwowym przeprowadzić nie jest w stanie; lekarzom rok cały zalega z wypłatą umówionych wynagrodzeń, szpitalowi miejskiemu w Toruniu np. zalega kwotę 30.000 zł z tytułu zobowiązania do kas chorych za leczenie bezrobotnych, a dyrekcja szpitalni nie wie, jak i za co z dnia na dzień nakarmić chorych.</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#SMichejda">Inne już poczynione lub zamierzone eksperymenty w dziedzinie ustawodawstwa społecznego jak Fundusz Pomocy Bezrobotnym, Fundusz Pracy, ustawa scaleniowa, prowadzone pozornie pod hasłem konieczności, wynikających z sytuacji gospodarczej, częściowo już zawiodły lub zawieść muszą. Nie odciążą życia gospodarczego, a na świat pracy nakładają nowe ciężary, ograniczając boleśnie płynące z nich korzyści. Właściwym celem tej polityki społecznej jest uzależnienie całego samorządu ubezpieczeniowego od Rządu, stworzenie możności wykorzystania całego aparatu biurokratycznego instytucyj odnośnych dla wzmocnienia pozycji politycznej Rządu i odsunięcia czynnika obywatelskiego i robotniczego od wszelkich wpływów na te instytucje. Doprowadzić to musi do zdeklasowania robotnika, do zepchnięcia go do sfery nędzarzy i mętów społecznych, do utraty wszystkich tych wartości, które wypracowała w sobie warstwa robotnicza przez udział w życiu społecznem, w związkach zawodowych i oświatowych. Ale oręż jest dwusieczny!</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#SMichejda">W rozprawach budżetowych i w całej opinii polskiej w jednej sprawie doszliśmy do wspólnego mianownika, znaleźliśmy wspólny język. Ugruntowało się w Polsce przekonanie, że bez morza i Pomorza niema gospodarczego rozwoju Polski, że utrata dostępu do morza i Pomorza byłby to nowy podział Polski, zagrażałby jej istnieniu wogóle. Niemcy w zaślepieniu i w dziwnej psychozie masowej z żelazną konsekwencją idą do ataku i prą do rozstrzygnięcia. Byłoby lekkomyślnością nie doceniać sił przeciwnika. Słowa i tupet, frazes i sentyment nie wystarczą. Z grozy położenia trzeba bezwzględne wyciągnąć konsekwencje. Nie chcę mówić o wojskowej stronie zagadnienia, o flocie wojennej i możnościach obrony Gdyni, o stanie ufortyfikowania Pomorza.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#SMichejda">Włoski mąż stanu Sforza powiedział: „Tylko naród wewnętrznie solidarny i zjednoczony jest zdolny do walki i zwycięstwa, nie zwycięża nigdy naród rozdarty przez wewnętrzne nienawiści”. Jeżeli to jest prawdą, to znaczenia tej prawdy obóz rządzący nie docenia, pogłębiając przez swe poczynania coraz więcej wewnętrzne nienawiści, i nie wysuwa bezwzględnie konsekwencji wynikającej ze zgrozy położenia. Padły w Sejmie słowa o buncie. To nie my wzywamy do buntu, do buntu wzywa instynkt samozachowawczy mas, głód i nędza, wzywa poniewierka godności ludzkiej. Ale te odruchy hamują walory moralne i kulturalne naszego ludu, hamują miłość ojczyzny, hamują idee, które my w naród wpajamy, jaśniejsze od ideologii obecnego systemu rządzącego; hamuje te odruchy świadomość, że system ten minie, a Polska zostanie, hamuje te odruchy i wstrzymuje miłość do Polski większa, niż systemu tego do nas nienawiść. Dlatego jest spokój na ziemiach zachodnich!</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#SMichejda">Nie o rozgrywkę wewnętrzną chodzi, której narzędziem chcielibyśmy zrobić Pomorze, jak sądzi referent generalny budżetu w Sejmie, nie o „oryginalne wymuszenie” chodzi, popełnione przez mniejszość na większości, bo tą większością nie jest w narodzie BBWR, w walce z systemem kieruje nami obawa o los Państwa.</u>
          <u xml:id="u-23.28" who="#SMichejda">Stańmy bez zastrzeżeń i fikcji na stanowisku nie tej, czy innej partii opozycyjnej, stańmy na stanowisku h ministra Kwiatkowskiego który powiada: „W tem bowiem miejscu Europy, gdzie leży Polska, istnieć może tylko państwo silne, rządne, świadome swych trudności i swego celu, wolne, rozwijające bujnie indywidualne wartości każdego człowieka, a wiec demokratyczne, warte i zorganizowane, solidarne i silne wewnętrznie, budzące szacunek nazewnątrz, przeniknięte walorami kultury i cywilizacji, państwo nowoczesne, zachodnie, mnożące w wyścigu pracy własne wartości moralne i materialne”. Stańmy na tem stanowisku uczciwie, a zdolni będziemy do walki i zwycięstwa!</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Boguszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#SBoguszewski">W Polsce odbywa się proces faszyzacji we wszystkich dziedzinach życia. Czy upaństwowienie Strzelca, do którego pod presją wciąga się nauczycieli i urzędników, związki młodzieży i inne organizacje społeczne, czy reorganizacja samorządu przy której władze samorządowe i całą działalność tak zwaną samorządową podporządkowuje się władzom administracyjnym czy ustawa akademicka, stwarzająca dyktaturę Ministra Oświaty na terenie wyższych uczelni, czy rozporządzenia o stowarzyszeniach i o zgromadzeniach — wszystko to nie jest niczem innem, jak dążeniem do ogarnięcia całego życia społecznego przez faszyzm. W Sejmie jest rozpatrywany projekt Funduszu Pracy, który znów obciąży robotników i pracowników umysłowych z jednej strony, z drugiej zaś prowadzi do stworzenia podstawy finansowej dla zorganizowania, propagowanej już nawet przez radjo, armii pracy, której kontyngent ma być rekrutowany z pośród bezrobotnych, a która ma być sformowana na wzór wojskowy i również ma służyć jako jedno z ogniw ustroju faszystowskiego dla celów bezpośrednio militarnych.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#SBoguszewski">Jednocześnie przeprowadza się biurokratyzację organizacyj społecznych. Przysposobienie rolnicze, prowadzone dotąd przez organizacje młodzieży i organizacje rolnicze, przekazuje się Strzelcowi, który ma je prowadzić obok przysposobienia wojskowego. Izby rolnicze, skonstruowane całkowicie biurokratycznie, mają ogarnąć nawet działalność organizacyj rolniczych. Były zapowiedzi rozwiązania całej spółdzielczości rolniczej dla stworzenia nowej, jawnie poddanej władzom administracyjnym.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#SBoguszewski">Życie gospodarcze Polski ma się kształtować podług planu, nakreślonego na pierwszem w bieżącej sesji posiedzeniu Senatu przez p. Premiera Prystora. Zapowiedział on, że Rząd będzie dążył do przystosowania poziomu usług i świadczeń do poziomu cen rolniczych, których zniżka nosi cechę trwałości. Oznacza to dalsze obniżenie płac robotniczych, zarobków urzędniczych, dalsze zwiększenie bezrobocia. Zapowiedź ta nie zawiera zresztą w sobie nic nowego. Pauperyzacja warstw pracujących jest przez Rząd systematycznie przeprowadzana. Stale odbywa się proces obniżania zarobków robotniczych, okrawywania płac urzędniczych, przerzucania ciężarów na warstwy pracujące, pozbawiania ich świadczeń od pracodawców i od instytucyj do tego powołanych. Jednocześnie zapomocą premij eksportowych, obniżki taryf kolejowych, ulg podatkowych, zwalniania od świadczeń społecznych dąży się do ochronienia zysków przedsiębiorców, podporządkowując ich interesom wszystkie inne.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#SBoguszewski">Najjaskrawszym i najbardziej aktualnym tego przykładem jest t. zw. ustawa scaleniowa. Przerzuca ona zupełnie wyraźnie obciążenia pieniężne z pracodawców na pracowników, pozbawia jednocześnie szeregu świadczeń, dotychczas im przysługujących. A więc: zasiłki na wypadek choroby i niezdolności do pracy zmniejsza się z 60% do 50% zarobku, zasiłek połogowy zmniejsza się do połowy, zniża się z 39 do 26 tygodni okres trwania świadczeń chorobowych, zmniejsza się ilość osób w rodzinie uprawnionych do korzystania ze świadczeń pieniężnych, wprowadza się czterotygodniowy okres wyczekiwania dla uzyskania chorobowych świadczeń pieniężnych dla pracowników fizycznych, dla umysłowych natomiast przedłuża się dotychczasowy sześciomiesięczny okres wyczekiwania na zasiłki z funduszu ubezpieczeni owego do jednego roku; wprowadza się opłaty za porady lekarskie i za lekarstwa, znów obciążając wydatkami tych, którzy nie posiadają dostatecznych środków nawet na przeżywienie się. Urlopy robotnicze zmniejsza się do połowy, kasuje się angielską sobotę. Zmniejsza się również opłaty za dodatkowe godziny pracy o połowę. Wszystko w tym celu, by zmniejszyć możliwości zarobkowe robotników i ulżyć pracodawcom. Bezrobotni też nie zostali pominięci przez ustawę. Obowiązujące dla uzyskania zasiłku 26 tygodni pracy zwiększono do 30. Za to wszystko, za te wszystkie uszczuplenia zdobyczy socjalnych ofiarowuje się robotnikom ubezpieczenie na starość, którego wartość była dostatecznie wyjaśniona przy dyskusji nad ustawą w Sejmie i które, jeśli daje korzyści, to jedynie zakładom ubezpieczeń, inkasującym składki na świadczenia, „które ich może nigdy nie dojdą”.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#SBoguszewski">W tych warunkach Pan Premier mówił w swem „expose”, że „nie wolno patrzeć na ustawę scaleniową, jako na uszczuplenie zdobyczy robotników”. Nie wolno chyba tylko dlatego, że nie jest to uszczuplenie jedyne.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#SBoguszewski">Rząd w gorliwości swojej w ochranianiu kieszeni pracodawców dąży do ograniczenia, jeśli nie całkowitego zanulowania, prawa najbardziej zasadniczego, prawa, które jedynie może zabezpieczyć w naszych warunkach interes robotnika — prawa strajku.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#SBoguszewski">Już Kodeks Karny ograniczenie takie wprowadza w art. 115 w stosunku do pracowników zrzeszeń prawa publicznego. Pod artykuł ten może być podciągnięty każdy strajk w zakładach użyteczności publicznej. Podniesienie sankcji karnej w porównaniu z obowiązującą dotychczas normą jest niewątpliwie zamachem na prawo robotników do strajku.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#SBoguszewski">Bardziej jaskrawym dowodem tendencji Rządu w tym zakresie jest rozciągnięcie sądów doraźnych na strajkujących robotników przedsiębiorstw nawet prywatnych, które się podjęły dostaw wojskowych. Ponieważ wojsko jest jednym z największych konsumentów i dostawy wojskowe są rozdzielane możliwie szeroko, przeto przed sądy doraźne będą mogli być pociągani bodaj że wszyscy strajkujący robotnicy. Jeśli się dziś jeszcze tego nie stosuje, to tylko dlatego, że narazie wystarcza dla łamania strajków policja, która ingeruje zarówno gdy przedsiębiorstwo jest państwowe, jak to miało miejsce w Państwowej Wytwórni Aparatów Telefonicznych w styczniu bieżącego roku, i również w przedsiębiorstwach prywatnych, jak np. w Widzewskiej Manufakturze. I w jednym i w drugim wypadku łamanie strajku odbywało się drogą łamania kości przez siły policyjne.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#SBoguszewski">Sądy doraźne dotychczas mają znacznie większe zastosowanie na terenie wiejskim, i to szczególnie w stosunku do ludności ukraińskiej i białoruskiej. Chłopi, gnębieni przez administrację i policję, rujnowani przez sekwestry z tytułu podatków, składek ubezpieczeniowych, kar administracyjnych, doprowadzeni do ostatniej nędzy w rozkładającym się ustroju, pozbawieni możności pokrywania najniezbędniejszych potrzeb, podejmują walkę coraz bardziej świadomą, która mówi o wzmaganiu się nastrojów rewolucyjnych. Świadczą o tem wypadki na terenie Jadowa, Łapanowa, strajki żywnościowe pod Warszawą i gdzieindziej, zarówno jak cały szereg innych wystąpień przeciw sekwestratorom i policji.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#SBoguszewski">Na terenie ukraińskim i białoruskim, gdzie obok ucisku administracyjnego i fiskalnego istnieje bezprzykładny ucisk narodowościowy, walka chłopów przybiera charakter powstań, jak to miało miejsce w powiecie liskim, lub na terenie Wołynia i Polesia. Tam właśnie sądy doraźne miały obfite żniwo.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#SBoguszewski">Ogółem w ostatnich dwóch latach ilość wyroków śmierci doszła do 149, czyli przeciętnie 1 wyrok na 5 dni. Ciężki los miałby p. poseł Mackiewicz, jeśliby w myśl swych enuncjacyj miał co 5 dni tańczyć pod szubienicą.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#SBoguszewski">Kiedy się mówi o sądach, nie można pominąć milczeniem więzień. Blisko od roku wprowadza się w więzieniach nowy regulamin, który zrównywa więźniów politycznych z kryminalnymi. P. Minister Michałowski już dwukrotnie powoływał się na Konferencję Kryminologiczną w Genewie, która jakoby uznała regulamin polski za bardzo liberalny i postępowy. Stan w więzieniach przy tym „liberalnym i postępowym” regulaminie jest straszny. Więźniowie są pozbawieni pism, książek, materiałów piśmiennych, są bici i katowani, zamykani do karceru, o ile nie staną na baczność przy wejściu władz więziennych, o ile odmawiają włożenia bielizny źle pranej i niedezynfekowanej, grożącej zarażeniem. Więźniom się mówi, że nie poto weszli do więzienia, by zeń wyjść. Toteż więźniowie są celowo i systematycznie głodzeni. Więźniarki polityczne są poddawane kontroli sanitarnej łącznie z prostytutkami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#Marszałek">Panie Senatorze, przywołuję Pana do porządku za cały szereg wyrażeń. Nie może Pan uogólniać rzeczy, musi się Pan powołać na fakty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#SBoguszewski">Mogę podać i fakty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#Marszałek">W takim razie nie może Pan mówić, że wszystkich więźniów katują i t. p. Tego rodzaju wyrażenia weszły już w system Pańskiego przemówienia, Wobec tego będę pilnie przysłuchiwał się dalszym Pana słowom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#SBoguszewski">Więźniowie odbywają bezustanne głodówki, odmawiają widzeń, przyjmowania przesyłek. Przeciwko takiemu stanowi rzeczy winny zaprotestować najszersze masy pracujące.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#SBoguszewski">Zarówno art. 115 Kodeksu Karnego, jak i rozporządzenia o sądach doraźnych poza tendencją ograniczenia prawa strajku mają swe głębsze znaczenie. Są one przygotowaniem na wypadek wojny imperialistycznej lub wojny domowej. Rządy wszystkich państw imperialistycznych przygotowują się do wojny. Konferencja Rozbrojeniowa dała jeden tylko wynik — zwiększenie i przyśpieszenie tempa zbrojeń. Jak podają pisma: „Nawet Irak się zbroi”.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#SBoguszewski">Polska nie pozostaje w tyle za innemi. Odbyły się na terenie parlamentarnym w bieżącym roku aż dwa pokazy sprzętu wojennego. Zresztą nader wymowny jest budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych, Stanowi on około 40% całego budżetu, nie licząc tych pozycyj, które się mieszczą w innych resortach, nie licząc wydatków instytucyj pomocniczych, jak Czerwony Krzyż, Liga Obrony Powietrznej Państwa i t. p. Cała prasa podtrzymuje nastroje wojenne. Bezustanku wykrzykuje się o gotowości Polski do wojny, bezustanku podnieca się nastroje wojenne...</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Gdzie?)</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#SBoguszewski">Wszędzie, w całej prasie właśnie Panów, Każda wojna imperialistyczna jest wojną przeciw robotnikom i chłopom. Ostatnia wojna dała w wyniku 10 milionów zabitych, 20 milionów kalek i drugie tyle tych, którzy zginęli w następstwie wojny. Miliony ofiar dały wszystkie biorące udział w wojnie narody rzekomo w imię obrony zagrożonego bytu państwowego, podczas gdy za kulisami stał międzynarodowy kapitał przemysłu wojennego i sprzedawał sprzęt wojenny temu, kto więcej zapłacił, chociażby to miało służyć dla tępienia jego własnych współobywatelu Rozwój techniki wojennej po ostatniej wojnie sprawia, że ofiary nowej wojny byłyby niepomiernie większe. Nowe narzędzia mordu, lotnictwo, gazy zagrażają nie tylko wojsku, ale i ludności cywilnej, szczególnie w miastach i ośrodkach przemysłowych. Dlategoteż jest koniecznem, by ci, którzy największe ofiary na rzecz wojny ponoszą, którzy są mięsem armatniem, rzucili swe ważkie słowo...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#Marszałek">Po raz drugi przywołuję Pana do porządku. Za trzecim razem odbiorę Panu głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#SBoguszewski">Nic takiego nie mówię, coby nie było w prasie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#Marszałek">Niech Pan ze mną nie polemizuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#SBoguszewski">Z zagadnieniem wojny w Polsce łączy się sprawa kierunku ekspansji wojennej. Wszystkie pisma wciąż wysuwają sprawę Pomorza i Śląska, sprawę wojny niemiecko-polskiej. Antagonizm polsko-niemiecki zaostrzył się. Nacjonalizm polski zawiera w sobie nie słabsze pierwiastki zarzewia wojennego, aniżeli nacjonalizm niemiecki.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(Ogólne poruszenie i protesty.)</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#SBoguszewski">Z drugiej jednak strony dodana Hitlerowi asysta wielkiego kapitału oraz zgodność w poglądach na system rządzenia i stosunek do komunizmu zbliżają bardzo wydatnie rządy obu państw, czego dowodem chociażby otwarcie w Polsce debitu pismu „Völkischer Beobachter” z chwilą dojścia Hitlera do władzy. Już za rządu Pappena podnosiła prasa sprawę porozumienia się rządów Francji, Niemiec i Polski celem obalenia Związku Radzieckiego.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#komentarz">(S. Wyrostek: Sam Pan zaprzeczał)</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#SBoguszewski">Powołuję się na pańskiego kolegę p. Paschalskiego w tej chwili.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#komentarz">(S. Seyda: Chodzi o to, czy to Pana boli?)</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#SBoguszewski">Niedawno wygłoszone w Sejmie przemówienie p. pos. Paschalskiego rzuca na tę sprawę dość wyraźne światło.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#komentarz">(Ustąp skreślony ze stenogramu przez Marszałka Senatu na podstawie art. 22 regulaminu.)</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#SBoguszewski">P. Paschalski niedwuznacznie mówił o zbliżającem się powstaniu państwa ukraińskiego, wielkiej Ukrainy. Mówiąc to, nie mógł mieć na względzie nic innego, jak Ukrainę sowiecką, którą łaskawie ofiarowywał Ukraińcom. Kierunek ekspansji wojennej obozu rządzącego dzisiaj w Polsce został przez p. Paschalskiego określony jasno i wyraźnie.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#SBoguszewski">I w tych warunkach p. sen. Woźnicki imieniem Stronnictwa Ludowego oświadczył się za poborem rekruta.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#SBoguszewski">Jeszcze tylko kilka słów o rewolucji. Rewolucja się niewątpliwie zbliża. Łącznie ze wzrostem świadomości mas robotniczych i chłopskich wzrasta ich walka przeciw kapitalizmowi. Rośnie i wzmaga się ucisk kapitalistyczny i przemoc administracyjna. Pisze się i mówi się wciąż o katastrofie, która nas czeka. Straszy się obcym zaborem.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#SBoguszewski">Przy dokładnem jednak rozważeniu tej rzekomej katastrofy dochodzi się do przekonania i nabiera się głębokiego przeświadczenia, że żaden zabór nie grozi, że katastrofa ciąży jedynie nad klasą wyzyskiwaczy i tych, którzy z pełnią świadomości spełniają rolę sług kapitalizmu. W żadnym razie nie grozi zagłada Polsce pracującej ani rozwojowi jej sił produkcyjnych, jej oświaty, jej kultury.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#Marszałek">Dyskusja ogólna jest zakończona. Nikt z Panów Senatorów do głosu więcej się nie zapisał. Głos ma sprawozdawca generalny s. Szarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#SSzarski">Wysoki Senacie! Ze względu na spóźnioną porę ograniczę się do kilku uwag. Z przemówień Panów Senatorów wynika, że jak najmniej zajmowali się budżetem i dlatego podkreślam, że na wszystkie te wywody, które nie są bezpośrednio z budżetem związane, odpowiadać nie będę, bo sądzę, będzie odpowiednie forum do mówienia o tych sprawach przy odnośnych budżetach. Pozostaje mi tylko odpowiedzieć na parę uwag rzeczowych, odnoszących się do budżetu. Przedewszystkiem na uwagi p. Senatora Głąbińskiego, Otóż odnośnie do pożyczki wewnętrznej znam referat generalny referenta Sejmu i uznaję jego myśl, która polega na tem, że okoliczność, iż Państwo jest dziś wierzycielem swoich podatników, usprawiedliwia to, ażeby ci dłużnicy stali się znowu wierzycielami Państwa. Ale to do mnie nie przemawia, ja usprawiedliwiam pożyczkę innemi względami. Mianowicie przytaczałem, że wszystkie kraje w takich wypadkach, kiedy chodzi o pokrycie deficytu budżetowego, apelują do swoich obywateli, którzy w dobrze zrozumiałym interesie własnym powinni współdziałać w tej pożyczce.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#SSzarski">P. Sen. Głąbiński postawił słusznie kwestię, zapytując mnie, czem będziemy płacić nasz deficyt bilansu płatniczego. Otóż jak wiadomo deficyt bilansu płatniczego może być płacony albo nadwyżką bilansu handlowego, albo innemi pozycjami, t. zw. nie widomym bilansem płatniczym, albo eksportem złota, a przedewszystkiem kredytami. Jak wiadomo eksport nasz nie dlatego kurczy się, że nie jesteśmy w stanie eksportować, ale dlatego, że nam zamknięto wszystkie bramy do krajów, do których moglibyśmy eksportować; tak zrobiły wszystkie państwa wzajemnie. W tej sytuacji istotnie nie jesteśmy w stanie normalnie płacić swoich długów zagranicznych. Pozostaje kredyt, Ten narazie jest zamknięty. A jest stare przysłowie, że z próżnego nikt nie naleje. Dlatego obawiam się, Panie Senatorze, i zupełnie serio to podnoszę z tej trybuny, że w razie, jeżeli będzie nadal istniała ta obłędna polityka partykularyzmu, zamykania się wzajemnie, to stanie się to, że kraje dłużnicze powiedzą wierzycielom; chcemy płacić, ale nie pozwalacie nam płacić, więc nie będziemy płacić. Jeżeli się stosunki nie zmienią, to będziemy widzieli, że to nastąpi.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#SSzarski">Tyle co do uwag p. s. Głąbińskiego.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#SSzarski">P. s. Woźnicki zrobił też parę uwag rzeczowych. Uczynił mi ten zaszczyt, że zacytował moje sprawozdania z przed dwu i trzech laty. Otóż, ja nie cofam żadnego słowa z tych moich sprawozdań, ale powtórzę, że „errare humanum est”. Ja wtedy zapatrywałem się na te sprawy inaczej, bo nie przypuszczałem, że kryzys w ten sposób się pogłębi. Ten kryzys — jak wiadomo — wszystkie budżety przewalił i w niejednym parlamencie spodziewano się lepszych rezultatów, tymczasem w budżetach okazały się deficyty.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#SSzarski">Co się tyczy kwestyj prawnych, mianowicie kwestii wydatkowania, to powołuję się na ustawę skarbową, która powiada: „Upoważnia się Rząd do czynienia wydatków”. Upoważnienie nie jest obowiązkiem, upoważnienie nie jest nakazem. I dlatego zupełnie słusznie podniosłem i stoję na tem stanowisku, że w czasach tak niepewnych nie do samego budżetu, ale do jego wykonania należy przywiązywać największą wagę.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#SSzarski">Proszę Szanownych Panów! Właśnie to wykonanie budżetu było tak słuszne i tak przystosowane do dochodów, że dzięki temu uniknęliśmy tego, że nasz budżet się nie załamał.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#SSzarski">Jest deficyt. Nie wynosi on wprawdzie 1/5 części, jak to któryś z Panów Senatorów powiedział — 20%, tylko mniej, ale jest deficyt. Jednakowoż w ustawie jest wyraźnie podane i określone jego pokrycie.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#SSzarski">Szanowni panowie oponenci wspominali, że trzeba ten budżet przerobić. Ja nie wiem, w jakim kierunku? Jak wspomniałem, wydatki są skomprymowane do ostateczności. Wydatki, polegające na ustawach i zobowiązaniach nie mogą być zmienione. Dochody są za małe a podwyższyć ich przecież Panowie nie chcecie. Logicznym więc rezultatem jest, że z porównania tych dwóch pozycyj musi wynikać deficyt. Ten deficyt nie jest skromny, jednakowoż — jak powiedziałem — pokrycie jest możliwe i będzie przeprowadzone w ten sposób, jaki jest przewidziany.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#SSzarski">Proszę Szanownych Panów! Twierdzono, że pozycje tego budżetu są nierealne. Trzeba to udowodnić. Ja starałem się w moim referacie udowodnić, że prawdopodobnie będą realne. Na twierdzenie gołosłowne, że deficyt będzie większy, że będzie wynosił X milionów złotych, nie mogę dać odpowiedzi innej, jak ta, którą dałem w mojem przemówieniu początkowem, że przedstawiony deficyt odpowiada stosunkom faktycznym, że nie zataja niczego, mówi wszystko, co jest, i oczekuje na te czasy, kiedy będzie mógł być pokryty.</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#SSzarski">Pozostają, jak Szanownym Panom wiadomo, rezerwy skarbowe, które dochodzą do 180 milionów złotych. Następnie mamy możliwe oszczędności. Wspomnę tu, że budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych został o 70 milionów złotych skomprymowany w porównaniu do preliminarza.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#komentarz">(Głos: Pan Miedziński mówił, że o 130 milionów.)</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#SSzarski">A później pozostaje jeszcze ewentualnie redukcja, względnie rozłożenie rat amerykańskich, pozostaje pożyczka, która w tej wysokości istotnie może liczyć na szanse, Szanse te usprawiedliwione są tem, że — jak powiedziałem na początku — każdy, który partycypuje w takiej pożyczce, buduje dom dla siebie.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#Marszałek">Wyczerpaliśmy rozprawę ogólną. Na tem zakończymy dzisiejsze posiedzenie. Na dzień jutrzejszy porządek dzienny proponuję następujący: Preliminarze Prezydenta Rzeczypospolitej, Sejmu i Senatu, Kontroli Państwowej i Ministerstwa Spraw Wojskowych i Ministerstwa Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#Marszałek">Posiedzenie rozpocznie się o godz. 15-ej. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 22.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>