text_structure.xml 303 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 145 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 146 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Kopciński i Glogier. Listę mówców prowadzi s. Glogier.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt pierwszy: sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1927/28, a mianowicie część 15 — Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Jako sprawozdawca głos ma s. ks. Albrecht.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#Marszałek">S. ks. Albrecht:</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#Marszałek">Wysoka Izbo! Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej jest jednem z tych ministerstw, które spotykają się z największą liczbą zarzutów, czynionych mu tak przez pracodawców, jak nawet i przez robotników. Pierwsi dlatego, iż ochrona pracy i świadczenia społeczne obciążają produkcję, drudzy, iż Ministerstwo za mało dla nich świadczy. A nawet w części społeczeństwa naszego utarła się opinją, że Ministerstwo to jest wogóle niepotrzebne i szkodliwe dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#Marszałek">Opinja taka powstała dlatego, że początkowo w działalności tego Ministerstwa (koniec 1918 i 1919 roku) panował istny chaos, bo ludzie stojący na jego czele nie byli przygotowani do tego zakresu działania, uprawiano wiele demogogji partyjnej, która miała zastąpić znajomość rzeczy, a powtóre w Polsce było to rzeczą nową, choć znaną już na zachodzie, jak w Niemczech, Austrji, Francji, a dziś już w piętnastu państwach europejskich łącznie z Polską ministerstwa opiekujące się pracą istnieją. Wszak każdy przyznać musi, że robotnik ma prawo do życia, a więc i prawo do pracy. Jeżeli stanęliśmy w urządzeniu Państwa naszego na gruncie równouprawnienia demokratycznego, to w państwie praworządnem i dbałem o wszystkich obywateli musimy uznać, że obywatelom najsłabszym ekonomicznie, nic nie posiadającym prócz życia i sił, trzeba zabezpieczyć to życie i siły. Wiek XIX, wiek liberalizmu wprowadził w życie gospodarcze państwowe industrjalizm — pojęcie materjalistyczne i pogańskie (starorzymskie) pojmowanie prawa własności. Kapitalizm nowoczesny w bilansie handlowym stawiał i stawia na równi rachunek surowców, smarów i t. d. z siłą roboczą, a ponieważ kapitał dąży zawsze do otrzymania jak największych odsetek i stara się zmniejszyć koszta produkcji, stąd i siłę robotnika na mocy prawa podaży i popytu postawiono na równym poziomie z towarami i surowcami, nie licząc się z tem, że siła robotnika jest nieodłączna od jego osobowości ludzkiej, że człowiek — robotnik ma prawo zaspakajania swych potrzeb materjalnych i duchowych.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#Marszałek">Po wielkiej rewolucji francuskiej, kiedy zburzono wszystkie urządzenia ochrony pracy, a wzamian nie dano nic, i ponieważ od początku XIX wieku liberalizm ekonomiczny wcielił się w ustawodawstwa ówczesne, a wolność i wolna bezwzględna konkurencja miały być tem panaceum na utrzymanie dobrobytu ogólnego, przeto zabroniono wszelkich zrzeszeń, dążących do celów społecznych i samoobrony. Doszliśmy wprawdzie do tego, że ekonomicznie, pod wpływem wynalazków i nauk technicznych przemysł i handel wzmógł się niesłychanie, lecz cóż z tego, kiedy równocześnie ze wzrostem kapitałów i dóbr wzrastała nędza bardzo licznej rzeszy ludzi, pomimo iż zarobki nowoczesnego robotnika zwiększyły się. Już w r. 1833 profesor uniwersytetu w Lowanjum Perin w statystykach swoich wykazuje, że w Londynie, najbogatszem centrum świata ówczesnego, codziennie jeden człowiek umierał z głodu. Słuszną tedy rzeczą stało się, iż w różnych obozach starano się szukać środków zaradczych. Robotnicy roczdelscy w spółdzielczości, pewien obóz katolickich filozofów francuskich pod wodzą Payot szukał ich w przywróceniu zasad chrześcijańskich, a przedewszystkiem w miłości w życiu gospodarczem. Marks, Lassale i inni, opierając się jednak na tym samym co industrjalizm materjalistycznie pojętym rozwoju dziejów, szukali środków zaradczych w uspołecznieniu produkcji, w walce klas i w ingerencji państwa w sprawy gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-1.6" who="#Marszałek">Większość jednak działaczy katolickich we wszystkich krajach w Europie, więc biskup Ketteler w Niemczech, Menning w Anglji, De Mun we Francji, Descurtins w Szwajcarji, Toniolo we Włoszech stanęli na gruncie zasad chrystusowych, zastosowanych w praktyce życiowej i żądali najprzód wprowadzenia w życie sprawiedliwości, a tam dopiero, gdzie sprawiedliwość (justitia distributiva) sięgnąć nie może, miłość bliźniego ma dopełniać. Żądali opieki i pomocy dla najsłabszych przez umiarkowaną ingerencję państwa w gospodarstwo społeczne, przez ochronę pracy nieletnich dzieci, kobiet, świętowanie niedzieli, nieprzeciążanie zbytnią pracą, sprawiedliwą płacę, któraby robotnikowi pracowitemu i trzeźwemu wystarczała na utrzymanie swoje i swojej rodziny, jako też zaspokojenie potrzeb duchowych. Wszystkie te tezy potwierdził Papież Leon XIII w swojej encyklice Rerum Novarum, wydanej w 1891 r. Na tych tezach oparci katolicy w różnych krajach, przedewszystkiem w Niemczech, zaczęli popierać w parlamentach prawo zrzeszania i ustawodawstwo socjalne, i widzimy, że pod wpływem centrum niemieckiego w latach między 1883–86 do 1890 większość tych potrzeb została ustawodawczo załatwiona. Podobnie działo się w Belgji i gdzieindziej.</u>
          <u xml:id="u-1.7" who="#Marszałek">Z tych zasad wychodząc, i nowopowstała Polska, która posiada około 50% ludności pracy, t. j. ludzi nie posiadających nic prócz sił do pracy, słusznie uczyniła, powołując do życia Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Lecz niestety początkowo nie widzieliśmy programu pracy. Tak w samych początkach, jak i później więcej kierowano się demagogją, zwłaszcza partyjną; dziś, chociaż widzimy duży postęp pod względem traktowania spraw pracy i opieki społecznej, więcej ludzi, traktujących poważnie i naukowo owe problemy, jednak przez staranny dobór jednomyślnych ludzi, wyznających jednakowe socjalistyczne zasady na większości stanowisk urzędów ministerjalnych, chce się nadać temu resortowi charakter placówki partyjnej. I stąd, pomimo znacznej poprawy w urzędowaniu tego Ministerstwa, jest doń wogóle pewna nieufność.</u>
          <u xml:id="u-1.8" who="#Marszałek">Budżet Ministerstwa na rok 1927/28 przedstawia się w dochodach 1.005.175 zł, a w rozchodach 58,287.124 zł. Jeżeli potrącimy z tego preliminarza na pomoc ustawową i doraźną dla bezroboczych 34 miljony, to pozostanie na świadczenia socjalne, opiekę nad dziećmi, młodzieżą i t. d. około 24 miljonów, co nie jest nadmiernym wydatkiem dla Państwa trzydziestomiljonowego. W roku ubiegłym wydano ze Skarbu Państwa na pomoc dla bezroboczych fizycznych i umysłowych 61.115.200 zł, a zarządom komunalnym udzielono pożyczek inwestycyjnych na zatrudnienie bezroboczych 23.595.000 zł. Ze względu jednak na to, że sumy z funduszu bezrobocia wystarczają na pokrycie ustawowych wydatków, a nawet w ubiegłym roku pozostał remanent 4.164.532 zł. i ze względu na mniejszą ilość bezrobotnych w porównaniu z rokiem zeszłym, kiedy liczba ich przekraczała 400.000, a następnie w połowie 1926 r. zmniejszyła się do 197.000, w grudniu wzrosła do 201.000, w styczniu do 243.000 i licząc, że jeszcze przez luty i połowę marca liczba ta podnieść się może maximum do 270.000, przeto suma preliminowana 34 miljony najzupełniej wystarcza. W ustawie budżetowej na rok 1927/28 w art. 9, punkt 2-gi jest postanowienie, mocą którego Minister Skarbu ma być upoważniony do udzielania z zapasów skarbowych krótkoterminowych pożyczek dla związków samorządowych i gospodarczych na inwestycje. Słyszy się zarzuty coraz głośniejsze, że zamiast dawać zapomogi bezroboczym, należałoby dać im pracę. Znawcy spraw ekonomicznych i gospodarczych stwierdzają, że gdyby całą sumę, przeznaczoną na bezrobotnych, użyć na roboty inwestycyjne i celowe, to możnaby zatrudnić jedną czwartą ludzi, będących bez pracy, a co uczynić z resztą, którzy są głodni i mają prawo do pracy?</u>
          <u xml:id="u-1.9" who="#Marszałek">Przechodzę do kosztów, jakiemi ochrona pracy i opieki społecznej obciąża w Polsce dochody. Wydatki na opiekę społeczną w Polsce wynoszą 313.700.000 na rok, co w stosunku do liczby mieszkańców stanowi około 11 zł, na głowę ludności, a w stosunku do dochodu społecznego, ocenianego na 10 miljardów rocznie — 3,1%, Porównajmy to z innemi państwami. W Niemczech wypada 45 marek niemieckich na głowę ludności, co przy 30 miljardach mk. dochodu rocznego stanów 97%, w Czechosłowacji koszta te wynoszą 140 koron czeskich, w Austrji 35 szylingów, w Anglji 27 funtów szterlingów, co przy dochodzie 3,9 miljardów f. szt. rocznie, stanowi 3,3%. Wydajność pracy robotnika, w porównaniu z wydajnością zagranicą źle się nie przedstawia, zwłaszcza, że koszt robocizny np. w górnictwie jest dwa razy większy niż u nas, a w Anglji 3 razy większy.</u>
          <u xml:id="u-1.10" who="#Marszałek">Koszty robocizny przy wydobyciu jednej tony węgla w r. 1925 wynosiły w Polsce na G. Śląsku 4 szyl. 3,94 pensa, w Niemczech, w Zagłębiu Ruhry — 7 szyl. 9,60 pensa, w Anglji 12 szyi. 8,88 pensa, teraz po strajku trochę się zmniejszyły.</u>
          <u xml:id="u-1.11" who="#Marszałek">Koszty robocizny w tych krajach wynoszą więc o wiele więcej, niż w Polsce, Jeżeli w Polsce przyjmiemy te koszta za 100, to w Niemczech wynoszą 180, w Anglji 294.</u>
          <u xml:id="u-1.12" who="#Marszałek">A teraz jeszcze musimy zwrócić uwagę na dzienną wydajność pracy całej załogi na jednego robotnika, mianowicie mam dane z biura statystycznego angielskiego i naszego Urzędu Statystycznego. Weźmy porównanie za r. 1913, 1925 i 1926.</u>
          <u xml:id="u-1.13" who="#Marszałek">[tabela]</u>
          <u xml:id="u-1.14" who="#Marszałek">Nie mówię o Belgji, która ma inne pokłady i inaczej się tam dzienna wydajność pracy uwydatnia. A teraz zestawienie co do całej załogi, przyczem oddzielnie traktuję załogi robotników, którzy pracują na dole i całą załogę, która pracuje na górze.</u>
          <u xml:id="u-1.15" who="#Marszałek">[tabela]</u>
          <u xml:id="u-1.16" who="#Marszałek">Widzimy więc, że wydajność pracy robotnika, jeżeli on jest umiejętnie kierowany, jest zupełnie wystarczająca.</u>
          <u xml:id="u-1.17" who="#Marszałek">Narzeka się u nas bardzo, że ubezpieczenia społeczne dużo pochłaniają. Musimy tu zestawić, jaki procent zarobków robotniczych pochłaniają ubezpieczenia społeczne. Otóż należy oddzielnie traktować b. zabór pruski, Śląsk, zabór austrjacki i rosyjski, bo w każdym są inne ubezpieczenia; np. w b. zaborze austrjackim i rosyjskim niema ubezpieczeń inwalidzkich i od starości, które są wprowadzone w zachodnich województwach. Otóż w b. dzielnicy pruskiej składki ubezpieczeniowe wynoszą ogółem 15,1% od zarobku, z czego pracodawca płaci 9,8 a robotnik 5,3, Na Śląsku 14% — pracodawcy 7,5%, robotnicy 6,5. W b. dzielnicy austrjackiej i rosyjskiej 11,5%, od pracodawcy 8%, od robotnika 3,5% W Niemczech zaś wypada 16%, od pracodawcy 8% i 8% od robotnika. W Czechosłowacji 12%, 7% od pracodawcy i 5% od robotnika, W Austrji 17,3% od pracodawcy 8,3%, od robotnika 9%, Więc w Czechosłowacji ta składka procentowa jest mniejsza niż w Polsce, co tłumaczy się tem, że Czechosłowacja niema ubezpieczenia od bezrobocia.</u>
          <u xml:id="u-1.18" who="#Marszałek">Opracowuje się — jak mi mówiono w Ministerstwie — nową ustawę, która ma objąć całokształt ubezpieczeń od choroby, nieszczęśliwych wypadków, inwalidztwa, starości i bezrobocia, ma to być skomasowane w jednej instytucji, co zmniejszy koszta administracyjne, tak że ogólny koszt ma wynieść nie więcej jak 12,5%. Skutkiem tego ujednostajni się koszta na wszystkie dzielnice Polski.</u>
          <u xml:id="u-1.19" who="#Marszałek">Te rozważania prowadzą do następujących wniosków: 1) że o ile przedsiębiorstwo jest dobrze i celowo urządzone, to robotnik może wykonywać nie mniej jednostek produkcji jak zagranicą, pomimo, iż pracuje nie 48 godzin tygodniowo, lecz 46 godzin; 2) ciężary z ubezpieczeń społecznych nie są u nas większe niż zagranicą i nie mają ostatecznego znaczenia dla oceny wpływu tych ciężarów na nasze życie gospodarcze i naszą zdolność konkurencyjną z zagranicą.</u>
          <u xml:id="u-1.20" who="#Marszałek">Jasną jest rzeczą, że o zdolności konkurencyjnej decydują w dużej mierze inne czynniki, jak koszty surowca, przewozu, sprawność przemysłowa i handlowa, cła, drogi kapitał, obciążenie podatkiem obrotowym i t. p. Widzimy, więc, że jeśli przemysł nasz często nie może konkurować, to jednak poza pracą muszą być te inne przyczyny, na które zwróciłem uwagę. Jeżeli chodzi o obciążenie dajmy na to węgla, t. j. jaki procent obciążenia wypada na jednostkę, to Urząd Statystyczny podaje: na tonę węgla obciążenie wynosi 2,5% przy cenach hurtowych, a przy cenach detalicznych 1% ceny.</u>
          <u xml:id="u-1.21" who="#Marszałek">Przechodzę do budżetu samego Ministerstwa. Liczba urzędników nie zmieniła się. Jest tak, jak było przed rokiem. Wszystkich urzędników, zatrudnionych w Ministerstwie jest razem 686, w tem w Warszawie, w centrali jest 148, w urzędach ubezpieczeń społecznych 50 i w urzędzie emigracyjnym 50, reszta to są inspektorzy fabryczni, urzędnicy różnych biur pośrednictwa pracy, lub ekspozytur emigracyjnych, rozrzuconych po całej Polsce.</u>
          <u xml:id="u-1.22" who="#Marszałek">Ministerstwo składa się z czterech departamentów: departamentu prezydjalnego (ogólnego), departamentu pracy, departamentu opieki społecznej, departamentu ubezpieczeń społecznych, głównego Inspektora Pracy, Urzędu Emigracyjnego i Głównego Urzędu Ubezpieczeń.</u>
          <u xml:id="u-1.23" who="#Marszałek">Departament prezydjalny, czyli ogólny składa się z kilku oddziałów, jak dział budżetowo-rachunkowy, administracyjny, osobowy, sekretarjat ministra. Cały ten dział zatrudnia 39 urzędników.</u>
          <u xml:id="u-1.24" who="#Marszałek">Departament pracy zatrudnia 21 urzędników razem z dyrektorem. Zajmuje się projektami ustawodawczemi, przepisami hygjeny, kosztami robocizny, wydajności pracy, umowami zbiorowemi, rozjemstwem i t. d. Dział ten dzieli się na 3 wydziały: ochrony pracy, organizacji pracy i umów zbiorowych, do którego wchodzą sprawy związków zawodowych, rozjemstwa i t. d. Z tym departamentem łączy się Główny Urząd Inspektora Pracy. Urząd ten rejestruje związki zawodowe i zajmuje się inspekcją pracy przez inspektorów obwodowych okręgowych i Głównego Inspektora Pracy, Jest pewną wadą, że niema rozgraniczenia ścisłego co do kompetencji między departamentem pracy a Głównym Inspektorem, bo jeden i drugi zajmują się związkami zawodowemi. Następnie co do inspekcji pracy, chcę zwrócić uwagę, że ta instytucja jest niewłaściwie postawiona, bo inspektorzy od rana do wieczora zajmują się sądami, a ponieważ nie mają żadnej egzekutywy, więc do żadnych rezultatów nie doprowadzają. Minister poinformował mnie, że obecnie opracowuje się ustawa o sądach pracy, któraby uwolniła inspektorów pracy od tego sądownictwa i przeniosła je do sądów pracy i pozwoliła użyć inspektorów do właściwej pracy inspektorskiej. W Sejmie powiększono nawet z tego powodu odpowiednią sumę o 10.000, ażeby inspektorzy mieli możność wyjeżdżania na inspekcje.</u>
          <u xml:id="u-1.25" who="#Marszałek">Departament opieki społecznej prowadzi bardzo intensywną i pożyteczną pracę dla zakładów opiekujących się dziećmi. Takich zakładów jest 176, w których jest dzieci 8.500, i innych instytucji opiekuńczych jest 893, w których znajduje się 40.128 osób. Zakłady te zajmują się leczeniem dzieci jaglicznych, gruźlicznych, zarażonych kiłą, prowadzą kursa dla położnych i t. p. Dział ten rzeczywiście w budżecie naszym zajmuje bardzo skromne miejsce, bo cały Wydział Opieki Społecznej ma 6.000.000 zł. a jak się dobrze wczytać w ten budżet, widać, że z tego odchodzi jeszcze na potrzeby wojskowe 2.500.000, tak, że na opiekę społeczną w całej Polsce zostaje trzy miljony paręset tysięcy. To też Ministerstwo może tylko w małym stopniu przychodzić z pomocą różnym instytucjom społecznym, zwłaszcza, że od tego jeszcze trzeba odjąć 1.400.000 na wypadki w czasie pożarów, powodzi i t. d., co jeszcze wyjęto z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i wstawiono do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Słowem faktycznie Ministerstwo to na zapomogi w całem Państwie ma 2 miljony. To stanowi oczywiście kroplę w morzu, i może służyć jedynie — jak mi p. dyrektor departamentu opieki społecznej mówił — do tego, aby pobudzać miejscowe władze samorządowe i instytucje do wstawiania do budżetów swoich pewnych sum na opiekę społeczną, i jeżeli przejrzymy budżety samorządów miejskich i wiejskich z ostatnich kilku lat, to widzimy, że nieraz kilkakrotnie a nawet dwudziestokrotnie podwyższa się pozycje na dobroczynność i na opiekę społeczną. Otóż widzimy, że z tego względu działalność byłaby bardzo pożyteczna, ale i kontrola nad temi rzeczami jest bezwarunkowo bardzo potrzebna, zwłaszcza, że Ministerstwo prowadzi kilka instytucji na swój własny rachunek za skarbowe pieniądze, a kierować temi instytucjami prywatnemi i społecznemi nie może i nawet to nie należy do kompetencji Ministerstwa. Ale głównie musimy domagać się instruowania, jak należy je prowadzić. Wiemy, że pod tym względem są także pewne narzekania i obawa przed wprowadzeniem w życie nowej ustawy o kontroli i nadzorze instytucji społecznych i dobroczynnych.</u>
          <u xml:id="u-1.26" who="#Marszałek">Przechodzę do departamentu ubezpieczeń społecznych. Ten departament zajmuje się ustawodawstwem ubezpieczeń społecznych, Kasami Chorych, funduszem bezrobocia, zatwierdza statuty Kas Chorych, wydaje regulaminy i t. d. Główny urząd ubezpieczeń, który zajmuje się kontrolą Kas Chorych, jest niezależny, a, mojem zdaniem, urząd ten łączy się dość blisko z departamentem ubezpieczeń społecznych i mógłby stanowić jeden departament, co zdaje mi się zupełnie odpowiadałoby potrzebom życiowym. Głównemu urzędowi podlegają trzy urzędy okręgowe — warszawski, który jest bardzo duży, obejmuje 98 kas, mianowicie dawny cały zabór rosyjski, tj. woj. warszawskie, łódzkie, lubelskie, kieleckie, białostockie i wileńskie; drugi urząd lwowski — 77 kas, obejmuje woj. lwowskie, stanisławowskie, wołyńskie, poleskie i część górnośląskiego; trzeci urząd poznański — 57 kas, obejmuje woj. poznańskie i pomorskie. Projektuje się założenie 4 urzędu w Krakowie. Chodzi o to, aby umożliwić kontrolę nad Kasami Chorych. Sprawozdania cyfrowe mamy dopiero z 1924 r. Wiemy, że Kasy niebardzo dobrze funkcjonują, że, gdy zakładano je, nie było ludzi do tego przygotowanych, że przy wyborach działały często pobudki partyjne, a nie rzeczowe, a działalność partyjna nie wystarcza, aby umieć pracować w Kasach Chorych. Były więc wielkie niedomagania, i do roku poprzedniego Ministerstwo z ledwością mogło doprosić się od wszystkich Kas sprawozdań statystycznych. Dziś się to poprawiło, ale przedtem trudności były wielkie i trudno było kontrolować, a wiemy, jak źle były prowadzone te Kasy w r. 1923 i 1924.</u>
          <u xml:id="u-1.27" who="#Marszałek">Ze wszystkich stron obywatele domagają się nowelizacji tych Kas. Otóż ta nowelizacja, jak to słyszałem w Ministerstwie, ma nastąpić ale razem z ustawodawstwem, obejmującem całokształt ubezpieczeń społecznych. Różnica powstaje zwykle co do tego, czy ma być wolny wybór lekarza, czy też nie. Na tym punkcie są spory, zwłaszcza między lekarzami i Kasami Chorych. Osobiście jestem za wolnym wyborem lekarzy, bo kto chce się leczyć, musi mieć zaufanie do lekarza. Jednakże życie praktyczne wskazało na pewne dziwne zjawiska. W województwach centralnych, wschodnich, w Małopolsce wolnego wyboru niema. Lekarze są angażowani przez Kasy i w swoich godzinach ordynują, lub też są wzywani. Wolny wybór lekarzy mają województwa zachodnie: śląskie, poznańskie i pomorskie. Kasy Chorych aptek nie mają, lecz są zaopatrywane przez apteki ogólne. Nie wiem, czem się to tłumaczy, że kilka Kas właśnie w b. zaborze pruskim wykazuje poważne deficyty, i bardzo duży procent wydatków na lekarzy. Lekarze prywatni biorą dużo większe honorarja, aniżeli lekarze, którzy są zarejestrowani w Kasach Chorych. W r. 1924 w województwach zachodnich na samo leczenie, na szpitale, lekarstwa, wydaje się 24,8%, na pomoc lekarską 30%. Tłumaczę to tem, że to nie jest uzgodnione. Nie chcę potępiać w czambuł i kasować tego, co jest wprowadzone, lecz uważam, że należy jakoś dojść do porozumienia, aby nie obciążać Kas Chorych tak poważnemi deficytami. Niektóre Kasy zostały winne, np. grudziądzka lekarzom 32.000 zł. dentystom — 965 zł. aptekom 15.333 zł. a jest to mała Kasa, która ma 9602 ubezpieczonych.</u>
          <u xml:id="u-1.28" who="#Marszałek">Przeciętna wysokość składek w woj. warszawskiem wynosi 97 zł. 45 gr. w woj. wileńskim 78 zł., w kieleckim 75 zł., w lwowskiem 52 zł., w białostockiem 52 zł., w poznańskiem 43 zł., w pomorskiem 39 zł., w stanisławowskiem 34, a w tarnopolskiem 26 zł. Zwracam uwagę, że jest ogromna różnica pomiędzy między składkami, bo centralne województwa są obciążone dużemi składkami, podczas kiedy np. w lwowskiem, pomorskiem i tarnopolskiem składki spadają do 26 zł. To się tłumaczy częściowo tem, że tam są niższe zarobki; tak wielkie różnice nie będą mogły być zupełnie zrównane we wszystkich dzielnicach. Uważam, że rozkład ciężarów na całą Polskę nie jest zupełnie właściwy.</u>
          <u xml:id="u-1.29" who="#Marszałek">Kiedy mówię o Głównym Urzędzie Ubezpieczeniowym, to muszę zaznaczyć, że ten urząd jest ostatnią instancją apelacyjną dla Kas Chorych. Jeżeli ktoś jest niezadowolony z decyzji, jaka zapadła w Kasach Chorych lub w urzędach okręgowych, to się odwołuje do tego urzędu. Kasy Chorych początkowo otrzymywały zapomogi ze Skarbu Państwa. Tych zapomóg w latach 1924, 1925, 1926 udzielono na sumę 584.000, zwrócono sumę 186.000, pozostaje do spłacenia jeszcze 361.000 zł. Że Kasy nie wpłaciły tych należności, to poniekąd jest usprawiedliwione, gdyż za świadczenia, ustawowe, jakie Skarb obowiązany jest płacić Kasom Chorych należy się im 6.000.000. W budżecie tegorocznym wstawiono 2.000.000, jako zwrot za te rozmaite świadczenia.</u>
          <u xml:id="u-1.30" who="#Marszałek">Przechodzę do Urzędu Emigracyjnego. Urząd Emigracyjny składa się z 50 urzędników: wydział ogólny ma 26 urzędników, do tego należy biuro paszportów, następnie: wydział wychodźctwa kontynentalnego 8. wychodźtwa zamorskiego 8 — i jeszcze biuro informacyjno-naukowe 8. Urząd ten coraz szerzej, lepiej i głębiej naukowo ujmuje sprawę emigracji, zaspakaja potrzeby emigrantów, chociaż też czyni to pod własnym kątem widzenia, albowiem nie dość energicznie przeciwstawia się przenoszeniu partyjnictwa na grunt emigracyjny, co ani samym emigrantom nie przynosi korzyści, ani ich stanowiska wobec tamtejszych władz i organizacyj społecznych nie podnosi, Nie wiem tylko, czy Ministerstwo ma już ustalony pogląd, jaka ma być nasza polityka emigracyjna. Już bowiem, rok temu przeszło, pytaliśmy się na Komisji Emigracyjnej p. Sokala, czy jest ustawa emigracyjna — dotąd tej ustawy nie opracowano — i czy ustalona jest linja polityki emigracyjnej? Wtedy odpowiedziano nam, że nad tem się pracuje, uzgadnia się z ministerstwami. Obmyślanie projektu i programu emigracyjnego dopiero wtedy, kiedy mamy paręset tysięcy ludzi wysłanych na zarobki — wydaje się być trochę spóźnionem. Sądzę, że dziś już ten kierunek został ustalony, kierunek narodowej polityki emigracyjnej, co prawdopodobnie i p. Minister poświadczy.</u>
          <u xml:id="u-1.31" who="#Marszałek">Przechodząc do pozycji budżetowych tego urzędu, musze stanąć na tem samem stanowisku, na jakiem stanął ten urząd, kiedy zwrócił się do Sejmu, żeby te wszystkie zyski, jakie z okazji wyjazdu emigrantów otrzymuje, używane były na zaspakajanie potrzeb emigrantów, a nie, żeby wpływały do Skarbu Państwa, jak było w przedłożeniu rządowem. Widzimy, że z samego etapu emigracyjnego 421,387 zł. miało wpłynąć do Skarbu Państwa zamiast iść na polepszenie pomocy dla emigrantów. Także z innych źródeł np. z opłat towarzystw żeglugowych wpływały do Skarbu różne sumy w łącznej wysokości 850.000, które wstawiono do budżetu na opiekę nad emigrantami i ich rodzinami. Żadnych zmian do budżetu, uchwalonego przez Sejm, nie proponuję, ponieważ propozycje, jakie stawiałem na komisji, w trzeciem czytaniu w Sejmie zostały uwzględnione. Chodziłoby tylko o jedną rzecz, mianowicie, że w preliminarzu etapu emigracyjnego jest przewidziane w dochodach 1.523.290, a w rozchodach 1.101.903, czyli zysk wynosi 421. 387 zł. i proponowano przelać te pieniądze do Skarbu Państwa. Sejm wreszcie zgodził się na to, aby tę sumę przeznaczyć na budowę takiego etapu emigracyjnego w Gdyni, ponieważ z Gdańska ze względu na szykany musimy się przenieść do Wejherowa, a w Wejherowie urząd wojewódzki zażądał zwrotu domu, obecnie zajmowanego, gdyż to jest dom, przeznaczony dla umysłowo chorych, a nawet urządzony specjalnie. Musimy więc założyć taki etap w Gdyni we własnym porcie, gdzie Skarb wyznaczył już kawałek gruntu w lasach obok kolei i tam ma powstać gmach, odpowiednio urządzony i tę sumę przeznaczono właśnie na to, ażeby już w tym roku zacząć roboty. Na komisji Budżetowej Senatu została skorygowana jedna suma, mianowicie tak samo, jak wszystkim innym urzędnikom państwowym i urzędnikom etapu należałoby także dać 10%-owy dodatek. Komisja zaproponowała i nawet wniosek taki przeszedł, aby te 10%, co stanowi 13.650 zł., wstawić na pensje dla pracowników, czyli, że czysty zysk nie będzie 421.387 zł., ale 407.737 zł. i ten właśnie fundusz ma być przelany na budowę schroniska w Gdyni.</u>
          <u xml:id="u-1.32" who="#Marszałek">Proszę o przyjęcie tego budżetu, razem z wnioskami, które były przegłosowane na komisji i które są wydrukowani w sprawozdaniu. Podczas głosowania wypowiem się co do poszczególnych, wniosków, które są wnioskami mniejszości, — które komisja przyjęła. Proszę o przyjęcie budżetu w tych rozmiarach, w jakich przyjął Sejm, z jedną zmianą, którą zaproponowałem w imieniu komisji.</u>
          <u xml:id="u-1.33" who="#Marszałek">Głos ma s. Popowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#SPopowski">Zanim przystąpię do właściwego tematu mojego dzisiejszego przemówienia, pozwolę sobie zwrócić uwagę na jedno zdanie senatora-referenta. Podając szereg cyfr o wydajności robotników w przemyśle węglowym w poszczególnych okręgach węglowych, zakończył senator-referent uwagą, że ta wydajność jest zadowalającą. Zdanie to niejednokrotnie wygłaszano przy różnych dyskusjach, przyczem wysuwano, że wydajność robotników znacznie wzrosła, albowiem ilość godzin pracy w okresie powojennym zmniejszyła się w porównaniu z okresem przedwojennym.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#SPopowski">Zapomina się tylko o jednem, że gdy przed wojną prawie nie było kopalni, któraby mogła stosować i któraby stosowała nowoczesne narzędzia, t. j. młoty i świdry pneumatyczne i elektryczne, tak teraz niema większej kopalni, któraby ich nie zastosowała. Zrozumiałem jest, że zastosowanie tych narzędzi w niezmierny sposób ułatwiło robotę i zdjęło z robotnika bodaj najcięższą część zastosowania jego siły fizycznej przy wydobyciu węgla. Tę tylko uwagę luźną chciałem uczynić.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#SPopowski">Przechodzę teraz do właściwego tematu mojego przemówienia. Na Komisji Skarbowo-Budżetowej klub nasz złożył wniosek o rewizję ustawodawstwa o czasie pracy. Wniosek ten uzyskał większość, czuję się więc w obowiązku wyjaśnić jego pochodzenie. W ciągu 4 lat pracy tej Wysokiej Izby niejednokrotnie z lewicy padały ku prawicy głosy: „płacić”. Prawica zaś zwracała się ku lewicy: „pracować”!</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#SPopowski">Raz jeden tylko w przemówieniu nad budżetem na rok 1925 bardzo pokojowo usposobiony przewodniczący naszego klubu odważył się rzucić okrzyk w obie strony, wołając ku prawicy: „płacić” i ku lewicy: „pracować”. Jak hasła te zostały w życiu wykonane, postaram się w tej chwili zilustrować. Sądzę, że hasło „płacić” znalazło największe ziszczenie w tem, że budżet mamy dziś zrównoważony. Pan Minister Skarbu w swojem bardzo obszernem przemówieniu tak przed Sejmem, jak i przed Komisją Senatu, udowodnił, że podatki i daniny są pobierane normalnie, a nawet w stopniu daleko większym, niżby się można było spodziewać. Szczegółowo p. sprawozdawca generalny naszego budżetu, s. Buzek, bardzo dobitnie cyframi swojemi udowodnił, że rzeczywiście wpływy państwowe są zadowalające. Jeżeli tak jest, to śmiem twierdzić, że hasło rzucone ku prawicy — „płacić” — zostało w miarę sił i możności wykonane.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#SPopowski">Pytam się teraz, jak zostało wykonane hasło, rzucone w stronę lewicy — „pracować”? Stwierdzam, że w ciągu 4 lat nie zostało nic zrobione. Mam wrażenie, że kończąc swój żywot parlamentarny i po raz ostatni dokonywując najważniejszej czynności, jaką Konstytucja wkłada na Wysoką Izbę w obecnym jej składzie, to jest przy zastanawianiu się nad budżetem na ostatni rok, koniecznem jest zrobić ten rachunek sumienia. Rzeczywiście, żadna dziedzina nie została u nas tak opancerzona i tak ustabilizowana, jak nasze ustawodawstwo o czasie pracy.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#SPopowski">Ustawodawstwo o czasie pracy w Polsce odrodzonej ma początek w dekrecie Naczelnika Państwa z dnia 23 listopada 1918 r. p. t. „0 ośmiogodzinnym dniu pracy”. Jeżeli się mówi w art. 1, że w 5 dniach tygodnia można pracować 8 godzin, w sobotę 6 godzin, zaś art. 2 określa, że praca nie powinna przekraczać 46 godzin na tydzień, to porównywając treść dwuch zasadniczych artykułów z nazwą „dekret o ośmiogodzinnym dniu pracy”, już tu widzimy pewną nieszczerość, bo nie był to ośmiogodzinny dzień pracy, ale mniejszy. Dekret ten wydany był w swoim czasie przez Naczelnika Państwa i znajduje się na nim podpis Marszałka Piłsudskiego i Prezesa Rady Ministrów, p. Moraczewskiego — tu p. senator Posner stwierdziłby z zadowoleniem, że mówię nie premjera, lecz: prezesa rady ministrów. Dekret ten nietylko wprowadził ten czas pracy, ale jednocześnie wchodził w dziedzinę zupełnie już nie podlegającą właściwie takiemu ustawodawstwu, mianowicie mówił, że nie wolno jednocześnie z wprowadzeniem tego skróconego czasu pracy zmniejszać zarobku, to znaczy, że regulował przymusowo stosunek cywilno-prawny pomiędzy 2 stronami. Podobnego prawa niema w ustawodawstwie żadnego kraju europejskiego; azjatyckich nie znam, ale przejrzałem wszystkie dekrety i ustawy, jakie były wydane przed wojną i po wojnie, i nawet z czasów tej wielkiej gorączki, wśród jakiej po ukończeniu wojny rozmaite państwa u siebie je wprowadzały, nigdzie nie znalazłem wzmianki o tem, że ze zmniejszeniem godzin pracy nie wolno zmniejszać zarobków.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#SPopowski">Drugi przepis, który normuje u nas czas pracy, jest rozwinięciem pierwszego dekretu; jest to ustawa z dnia 18 grudnia 1919 r. o czasie pracy w przemyśle i handlu. Ustawa ta została uchwalona przez Sejm Ustawodawczy. Zachowuje ona w art. 1 zasadę, przyjętą przez dekret o ośmiogodzinnym dniu na dobę, w sobotę zaś 6 godzin i 46 godzin na tydzień. W art. 2 wprowadza ona pojęcie czasu pozostawania przy pracy, a nie czasu pracy. W art. 6 przewiduje wyjątki dla przedłużenia czasu pracy i nadaje Ministrowi Pracy i Opieki Społecznej prawo przedłużania o 120 godzin w pewnych wypadkach w ciągu roku, Ministrowi Pracy i Opieki Społecznej w porozumieniu z Ministrem Przemysłu i Handlu do 46 godzin tygodniowo w innych wypadkach a Radzie Ministrów na okres nie dłuższy niż 3 miesiące daje prawo przedłużenia czasu pracy bez określenia normy. Jednak we wszystkich tych wypadkach prawo to, które ma władza wykonawcza, nie ma być wynikiem uzgodnienia z zainteresowanymi pracownikami i pracodawcami, gdyż powiedziane jest, że związki zawodowe pracowników i pracodawców w poszczególnych wypadkach tylko opiniują. Jest to zasada zupełnie przeciwna tej, którą postawiła w swoim czasie konwencja waszyngtońska, a wprowadzimy ustawodawstwa innych krajów, mających specjalne ustawy o czasie pracy, albowiem jest wiele krajów, które nie mają nawet jeszcze ustawy o czasie pracy.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#SPopowski">Na Komisji Skarbowo-Budżetowej, gdy tę rzecz omawialiśmy, stwierdziłem w bardzo długiem i szczegółowem przemówieniu, że z chwilą zawarcia pokoju wersalskiego i konwencji waszyngtońskiej wiele krajów przyjęło rozmaite pojęcia o czasie pracy, ale potem sprawę tę poddały bardzo szczegółowej rewizji. Dlatego wzywałem Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, bo do jego resortu wyłącznie należy ta kwestia, żeby się nad tem zastanowiło. Pan Minister Pracy i Opieki Społecznej powiedział, że nie uważa za potrzebne zajmować się tą kwestją, to jest przedłużaniem czasu pracy, albowiem tam gdzie jest tak znaczna ilość bezrobotnych niema poco zmuszać do dłuższej pracy tych, którzy już pracują. Otwarcie powiem, że tłumaczenie to, które byłoby dla mnie zrozumiałe na jakimś wiecu, w ustach zresztą może niejednego z moich kolegów senatorów, jako wynik subordynacji i dyscypliny partyjnej, — w ustach męża stanu i Ministra Pracy 30 miljonowego Państwa, gdzie, jak przed chwilą stwierdził senator referent, połowa ludności żyje z pracy, jest zupełnie niezrozumiałe. Wszystkie kraje, czego najlepszym dowodem są tak zrównoważone państwa jak Szwajcarja i Danja, swoje bezrobocie zawsze leczyły tem, że zwiększały czas pracy; dawało to możność większego zarobku tym, którzy tę pracę mieli, to wytwarzało pewną ilość dóbr, następowała ich wymiana, większe ożywienie w przemyśle i handlu i w znacznej ilości bezrobotni znajdowali zatrudnienie.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#SPopowski">Drugim motywem, dla którego p. Minister Pracy nie znajdował potrzeby zastanawiać się nad prawodawstwem o czasie pracy, było to, że, jak stwierdził, podczas ożywienia w naszym przemyśle, spowodowanego strajkiem angielskim, tylko nieznaczna ilość przedsiębiorstw zwróciła się do niego o przedłużenie czasu pracy. Nie przypominam sobie dokładnie ilości, zdaje się, że około 200; znaczna część tych żądań została zaspokojona i z tego wynikałoby, że inni absolutnie tego nie potrzebowali, bo sprawy były załatwiane bardzo szybko. Otóż, proszę Wysokiej Izby, jak szybko Ministerstwo Pracy załatwiało podobne sprawy, mam przykład bardzo drastyczny a zupełnie pewny, albowiem w razie potrzeby ujawniłbym nawet firmę, w której to miało miejsce, Działo się to w Warszawie. Ustawa o czasie pracy przewiduje konieczność 1 godzinnej przerwy dla wypoczynku po sześciogodzinnej pracy. Robotnicy tej fabryki, fabryki narzędzi optycznych, gdzie robota nie potrzebuje wysiłku fizycznego, zwrócili się do zarządu z prośbą, aby wobec dość dalekiego miejsca zamieszkania większości robotników zmniejszyć tę przerwę do pół godziny, gdyż, pozostałe pół godziny wystarczy dla nich do spożycia posiłku na miejscu, bo i tak żaden z nich nie wychodzi poza obręb fabryki. Nastąpiła ugoda, zarządzono zmianę przepisów i przerwa półgodzinna została ustanowiona. Tak pracowano najspokojniej przez dłuższy czas. Zjawia się inspektor pracy, robi, naturalnie, protokół, zresztą formalnie bardzo słusznie, wzywa delegatów do podpisania tego protokółu, delegaci początkowo odmawiają podpisania, twierdząc, że ponieważ zmiana ta została wprowadzona na ich wyraźne życzenie, więc uważają, że nie mają prawa tego protokółu podpisywać. Po długich pertraktacjach podpisują jednak z zastrzeżeniem, że ta zmiana wprowadzona została na żądanie robotników. Protokół idzie do sądu. Sędzia wzywa kierownika przedsiębiorstwa i skazuje go na bardzo małą zresztą karę kilkunastu złotych za naruszenie ustawy o czasie pracy. Sędzia dowiedziawszy się od obecnych robotników, że i nadal nadużycia się kontynuuje, uprzedził kierownika, że jeżeli drugi taki protokół będzie sporządzony, to jako recydywistę będzie zmuszony skazać go na znacznie wyższą kwotę i dlatego radzi przedsięwziąć środki u odpowiednich władz celem uzyskania aprobaty dla wprowadzonej zmiany. Zarząd fabryki zwraca się do Ministerstwa, lecz przez 4 miesiące, choć fabryka znajduje się na Pradze, nie otrzymuje żadnej odpowiedzi. Zjawia się drugi inspektor, robi drugi protokół. Wtedy dopiero zarząd fabryki zatrwożony, że kierownik może przez dłuższy czas być pozbawiony wolności, albo zapłacić większą karę, ponawia swoje starania i nakoniec uzyskuje zgodę Ministerstwa, więc po narażeniu kierownika fabryki na wiele przykrości, trzeba było Ministerstwu 4 miesiące na zdecydowanie takiej sprawy. Jeżeli Pan Minister sobie życzy, to ja komunikuję, że jest to fabryka narzędzi optycznych „H. Kolberg i S-ka” w Warszawie na Pradze.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#SPopowski">Stwierdzam, że ogromna większość przemysłowców znając to szybkie tempo załatwiania tych podań i starań o wprowadzenie różnych zmian, nie była w możności starać się tą drogą o pozwolenia, i podczas ożywienia, jakie nastąpiło dzięki strejkowi angielskiemu, załatwiali te sprawy w porozumieniu z robotnikami; robotnicy zaś w ogromnej większości wypadków zupełnie dobrowolnie, nawet wbrew odmowom ze strony łaskawych opiekunów, pracowali zamiast 8 godzin 10 godzin, zarobki ich doskonale zwiększyły się i byli oni bardzo zadowoleni. Znam takich wypadków dużo, ale tych adresów, Panie Ministrze, już Panu nie podam; to nie jest moim obowiązkiem. Ale pytam się, czy można obywateli Państwa Polskiego narażać na to, żeby zupełnie świadomie musieli obchodzić prawo, które chcą jednak szanować?</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#komentarz">(Głos: Szanować ustawę powinni.)</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#SPopowski">Powinni szanować ustawę, ale także chcą jeść. Dla tych, którzy chcą jeść, czasem nawet ten kto jest najedzony, robi przestępstwa.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#SPopowski">Ja twierdzę, że nasze ustawodawstwo pracy nie jest zgodne z Konstytucją. Twierdzenie to może jest zbyt śmiałe, ale pozwolę je sobie w krótkich słowach uzasadnić. Art. 102 Konstytucji mówi, że każdy obywatel ma prawo do opieki państwowej nad jego pracą, a w razie braku pracy do ubezpieczeń społecznych. Ale proszę Panów, art. 101 mówi, że każdy obywatel ma wolność zarobkowania. Ja twierdzę, że ograniczenie praw obywatela co do chęci zarobkowania do tego stopnia, że organy wykonawcze przyjmują jego chęć tylko do wiadomości jako opinję, a nie jako osobistą decyzję, jest ograniczeniem praw, gdy organ wykonawczy nie siedzi w jego brzuchu i nie wie, czy on jest głodny, czy nie jest głodny. Jeżeli ja chcę i mam możność zarobkowania i proszę o pozwolenie na zarobkowanie, to organ wykonawczy może tylko kontrolować, czy ktoś (który jest syty) nie wmówił we mnie, że ja jestem głodny, ale organ wykonawczy nie ma prawa mi tego zabronić.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#SPopowski">Tak to rozumieją ustawodawstwa wszystkich krajów. W ustawodawstwach innych krajów powiedziano, że przedłużenie czasu pracy nastąpić może pod kontrolą władz wykonawczych, co jest zupełnie zrozumiałe, na skutek żądań związków zawodowych pracowników i pracodawców, względnie ich przedstawicieli, gdzie takich związków zawodowych niema. Ten ustęp znajduje się zupełnie wyraźnie w konwencji waszyngtońskiej i to Wysokiej Izbie będę miał zaszczyt przedłożyć jako dokument.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#SPopowski">Traktat wersalski, podpisany w dniu 28 czerwca 1919 roku, zawiera wskazówkę dla Ligi Narodów, o stworzeniu międzynarodowej organizacji pracy, któraby się zajęła między innemi ustanowieniem najdłuższego czasu pracy w ciągu dnia i tygodnia: de la journée et de la semaine de travail. Zaś art. 427 traktatu wprowadza wśród zasad ogólnych życzenie zastosowania 8-godzinnego dnia pracy lub 48-godzinnego tygodnia jako podstawy do wprowadzenia jej tam, gdzie jeszcze nie jest osiągnięta. Ustawodawstwo nasze mówi o 46-godzinnym tygodniu, więc nie zgadza się z traktatem wersalskim, Międzynarodowa konferencja pracy, odbyta w Waszyngtonie od 29 października do 29 listopada 1919 roku, opracowała konwencję o 8-godzinnym dniu, respective 48 godzinach pracy tygodniowo w zakładach przemysłowych. Nasze ustawodawstwo o czasie pracy rozciągnięte zostało i na handel, czego także niema w żadnym innym kraju europejskim; wszędzie gdzie konwencja waszyngtońska została zastosowana, a takich krajów, jak Wysoka Izba zobaczy, jest bardzo jeszcze niewiele, obejmuje ona jedynie przedsiębiorstwa przemysłowe. Czas pracy w handlu normuje się, i to zupełnie słusznie, na zupełnie innych podstawach. Więc i tu nasza ustawa o czasie pracy nie zgadza się z konwencją waszyngtońską. Mogą mi powiedzieć, że stało się to dlatego, że traktat wersalski był podpisany w czerwcu 1919 r., zaś konwencja waszyngtońska była podpisana 29 listopada 1919 r., Sejm ustawodawczy uchwalił naszą ustawę o czasie pracy w grudniu 1919 r., więc nic dziwnego, że jeszcze do Warszawy z Ameryki tekst tej konwencji nie przyszedł i dlatego uzgodnienie z nim naszej ustawy nie mogło mieć miejsca. A jednak stwierdzam, że we wszystkich państwach Europy, gdzie podobne nieuzgodnienia wobec wydania ustaw o czasie pracy, przed temi dwiema datami miały miejsce, wszędzie zostały one poddane potem rewizji. Holandją jedna z najpierwszych, bo już 1 sierpnia 1919 r., ustanowiła u siebie 8-godzinny dzień pracy i 45 godzin na tydzień. Ustawa ta, jak zwykle przezorni Holenderczycy wszystko robią, miała wejść w życie nie na drugi dzień po ogłoszeniu, czy jednocześnie z ogłoszeniem, jak się to u nas zwykle robi, lecz dopiero w lipcu 1922 roku. Jednak nie weszła ona w życie, gdyż 26 maja 1922 r. Holandja zmieniła na 8 i pół godzin dziennie i 48 godzin tygodniowo, to jest daje możność wprowadzenia raz w tygodniu, w sobotę lub innego dnia, odpowiednio zmniejszonego czasu pracy. Zarazem Holandja wprowadziła u siebie tę zasadę, przyjętą przez konwencję waszyngtońską, że o przedłużeniu czasu pracy decyduje zgoda pracowników i pracodawców.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#SPopowski">Drugiem państwem, które określiło czas pracy po ukończeniu wojny na 8 godz. w ciągu dnia i 48 godz. w ciągu tygodnia, była Szwajcarja. Ustawą z dn. 17 czerwca 1919 r. przyjęła ona tę długość dnia pracy za podstawę, jednak zastosowała to tylko w przemyśle, przyczem zaznaczam, że ustawie tej nie podlegają takie przemysły, jak transportowe, kolejowe i t. d. Ustawa szwajcarska przewiduje możność odrabiania straconych godzin pracy, czego nie przewiduje ustawa polska, i zaznaczam rzecz bardzo charakterystyczną, jak dla kraju, który na wojnie wskutek przychylnej neutralności zrobił kolosalne pieniądze, że obawa konkurencji zagranicznej decyduje o przedłużeniu czasu pracy, co władze mogą nawet nakazać. Dla porządku zaznaczam, że władze szwajcarskie w swoim czasie, chcąc zwalczyć bezrobocie i podnieść czas pracy, rozpisały nawet referendum ludowe. Dało ono wynik negatywny, czas pracy został zachowany 8-godzinny, ale zrobiono mnóstwo wyjątków, które w tak wysokim stopniu ułatwiły egzystencję przemysłu szwajcarskiego, że ilość bezroboczych zmniejszyła się ogromnie.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#SPopowski">Bardzo charakterystyczne jest, że ze wszystkich państw, które brały udział tak w traktacie wersalskim, jak w konferencji waszyngtońskiej, Anglja w opracowaniu konwencji o czasie pracy brała ogromnie aktywny udział, i ta Anglja, która wszystkich i wszędzie namawiała do zastosowania tego ograniczonego czasu pracy, do dziś 8-godzinnego dnia pracy nie zastosowała. W r. 1919 wprowadziła 7-godz. dzień pracy w przemyśle górniczym, ale później przekonała się, że nie jest w stanie podołać konkurencji, zarządziła, jak Wysokiej Izbie wiadomo, wszystkie środki ku temu, aby zmienić tę ustawę. Narazie nie udało się to; potem przyszedł strajk angielski i po 217 dniach ciężkich zmagań obu zainteresowanych stron, czas pracy został przedłużony w przemyśle węglowym do 8 godzin, a ze zjazdem do 8 i pół godzin. Jest to jedyny przemysł w Anglji, gdzie czas pracy został prawnie ustalony. We wszystkich innych przemysłach czas pracy nie jest jeszcze określony. To nie przeszkadza Anglji wszędzie i zawsze, na wszystkich konferencjach, brać bardzo energiczny udział i wszystkich namawiać do zastosowania 8-godzinnego dnia pracy. W roku zeszłym od 15 do 19 marca odbyła się nawet w Londynie konferencja, w której brali udział ministrowie pracy Anglji, Belgji, Francji, Niemiec i Włoch, i tam Anglja bardzo serdecznie namawiała wszystkich do przyjęcia tego 8-godzinnego dnia pracy, ale sama go do dzisiejszego dnia nie przyjęła. Chodziło jej wtedy o to, żeby skłonić oporne Niemcy, które także do dzisiejszego dnia nie przyjęły konwencji waszyngtońskiej, do przyjęcia tej konwencji, gdyż konkurencję Niemiec Anglja zaczęła najbardziej odczuwać i doskonale rozumiała, że takie rozbrojenie, ponieważ Niemcy się zbroją do wojny, więc takie rozbrojenie Niemiec gospodarcze, byłoby dla Anglji niezmiernie pożyteczne.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#SPopowski">Tak samo Stany Zjednoczone, które tak gościnnie udzieliły swoich gmachów, pracowników i t. d. dla odbycia konferencji waszyngtońskiej w 1919 r., do dzisiejszego dnia także nie przystąpiły do tej konwencji i jej nie podpisały. Niemcy do dzisiejszego dnia, jak już zaznaczyłem, do konwencji nie przystąpiły. Prawda, pod naciskiem opinji publicznej, szczególnie pod naciskiem Anglji zgłosiły one pewną gotowość zastanowienia się nad tem, i w obecnej chwili znajduje się już w ciałach ustawodawczych ustawa o czasie pracy. Jak i kiedy będzie to urzeczywistnione i czy wogóle będzie urzeczywistnione nie wiem, choć ten resort w Niemczech jest w ręku bardzo demokratycznego ministra, więc będzie się on starał niezawodnie o przyśpieszenie tego. Ale ponieważ działalność gabinetu berlińskiego jest wykładnią rozmaitych sił, ścierających się wewnątrz tego rządu, więc pytanie, czy to zostanie tak szybko wykonane, jak zostały zapłacone długi na mocy traktatu wersalskiego, jak płacone są raty na mocy planu Dawesa lub wykonany został plan rozbrojenia. Prawdopodobnie Niemcy potrafią to jeszcze przez dłuższy czas przewlec. Zaznaczam, że w projekcie przedłożonym parlamentowi berlińskiemu jest jako zasada 8-godzinny dzień pracy 48 godzin tygodniowo, ale zrobiono mnóstwo wyjątków i zaznaczam, że przedłużenie czasu pracy załatwia się pod kontrolą władz na mocy zgody między pracownikami a pracodawcami. Nie będę dokładnie streszczał Wysokiej Izbie wszystkich szczegółów ustawodawstw różnych krajów europejskich, zaznaczam tylko dla porządku, że w Rosji, co do której nie rozporządzam zresztą odpowiedniemi tekstami ustaw, ale wiem ze sprawozdania sowieckiego naczelnika wydziału ochrony pracy, że i tam, gdzie dzień pracy jest taki jak u nas w Polsce, okazuje się, że w przemyśle metalurgicznym 70% robotników odrabia regularnie 40 godzin dodatkowo miesięcznie; 40 godzin miesięcznie, to jest przy 25 dniach 1 i pół godziny dziennie. Więc znaczy to, nie 8 godzin, lecz 9 i pół godzin jest w Rosji sowieckiej, w tym „raju robotniczym”.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Kto mówi, że to raj?)</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#SPopowski">Wszyscy twierdzą, że to raj, stoi napisane to wszędzie: w Robotniku i t. d., proletarjusze wszystkich krajów łączcie się!</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Widać, że Pan Senator nie czyta Robotnika, to szkoda!)</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#SPopowski">Owszem, bardzo często czytam Robotnika, nie jestem prenumeratorem wprawdzie, ale moje 20 gr. prawie co dnia tam płacę.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#SPopowski">Jest jeszcze jeden szczegół, który ustawę naszą o czasie pracy stawia w zupełnie specjalnem świetle. Oto w większości ustawodawstw za dodatkowe godziny są pobierane tylko normalne płace; w innych ustawodawstwach są przewidziane normy wyższe, konwencja waszyngtońska wyraźnie mówi, że płaca za dodatkowe godziny określa się na 25%. Nasze ustawodawstwo określa to hojnie na 50%.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Bo my zawsze z postępem idziemy.)</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#SPopowski">Naturalnie musimy iść z postępem, bo inaczej byśmy się cofnęli.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#SPopowski">Reasumując swoje i tak już długie przemówienie, zwracam się do Wysokie! Izby z apelem, że widząc, co się dzieje wokoło nas, nie mamy prawa zachowywać takiego olimpijskiego spokoju i być zadowolonymi z tego, jak u nas jest w tem ustawodawstwie.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#SPopowski">Proszę Wysokiej Izby, konwencję waszyngtońską ratyfikowały: Bułgarja, Grecja, Czechosłowacja i Rumunja. Otóż jedynie Czechosłowacja wchodzi tu w grę, Rumunja, Grecja i Bułgarja się nie liczą. Ostatnia ratyfikowała ją Belgja, chociaż już jest z tego niezadowoloną; ratyfikowały ją warunkowo Włochy, Austrja i Francja, z zastrzeżeniem, że jeżeli Niemcy i Anglja do niej przystąpią, to i one u siebie wprowadzą tę konwencję. Wyraziły gotowość, warunkowo także Estonja i Litwa, a najmądrzej postąpiła maleńka Łotwa, gdy powiedziała: podpiszę konwencję waszyngtońską, nie czytając jej, wtedy kiedy będzie podpisana przez wszystkie mocarstwa, które podpisały traktat wersalski; dlatego, że konwencja waszyngtońska jest dalszym ciągiem traktatu wersalskiego; wskutek zupełnie wyraźnych wskazań części 13 traktatu wersalskiego, konferencja waszyngtońska odbyła się, a wynikiem jej pracy była ta konwencja. Więc ten najmniejszy kraik okazał się w danym razie najmądrzejszym.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#SPopowski">Myśmy naturalnie chcieli wszystkich prześcignąć, dziś jednak nie możemy zamrzeć w tem samozadowoleniu, i dziś jest bezwzględnie obowiązkiem naszym, tej Wysokiej Izby — bardzo być może, że po raz ostatni mam zaszczyt przemawiać — zastanowić się nad tem, czy możemy robotnika polskiego narażać na takie straty.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Robotnika?)</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#SPopowski">Ja także jestem przedstawicielem i robotników, bo mam ich 5.000 i myślę o nich dzień i noc, bo dwa razy na miesiąc muszę im posyłać bardzo duże sumy, a zawsze wszystko dostają na czas, więc o nich myślę. Stanowczo twierdzę, że nie mamy prawa być zadowoleni z tego, co u nas jest i musimy wezwać nasz Rząd do poddania rewizji naszej ustawy o czasie pracy. Dlatego w sposób może niezwykły Klub nasz zredagował swoją rezolucję, gdzie stwierdza, że obowiązujące w Rzeczypospolitej Polskiej prawo o czasie pracy w obecnych warunkach międzynarodowej konkurencji przemysłowej nie zabezpiecza dostatecznie interesów klas pracujących, i wzywa Rząd, aby znowelizował dekret z dnia 23 listopada 1918 r. i ustawę z dnia 18 grudnia 1919 r. na podstawie norm przyjętych przez inne państwa europejskie, z któremi Polska musi konkurować na światowych rynkach zbytu.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#SPopowski">Ja mam głębokie przekonanie, że jeżeli do tego się nie weźmiemy, to przegramy olbrzymie stawki w naszem życiu gospodarczem. Wiem, że ta rzecz jest niepopularna i że Minister Pracy musi się bardzo zastanowić nad tem, czy może podjąć tę rzecz, szczególniej jeśli przeczyta sprawozdanie Związku robotników przemysłu metalowego w Polsce, t. j. zjazdu odbytego 12 i 13 grudnia 1926 r., w którem m. in. powiedziano tak: „Walkę o utrzymanie 8-godzinnego dnia pracy… Nie będę Panom czytał całej części sprawozdania, gdyż jest trochę przydługa, pozwolę sobie tylko zacytować niektóre ustępy i odsyłam każdego ciekawego do tego Związku, który zapewne chętnie udzieli zainteresowanym, tak jak i mnie udzielono, tego wydawnictwa, gdzie powiedziano, że ówczesny p. Minister Darowski, mimo przyrzeczenia, złożonego — tu jest mowa o przedłużeniu pracy do 10 godzin na G. Śląsku — przedstawicielom Zw. robotników, ugiął się pod naporem zorganizowanych przemysłowców i wydał rozporządzenie, zezwalające na przedłużenie czasu pracy do 10, względnie 12 godzin dziennie w hutach, len postępek przypłacił pan Minister Darowski dymisją”. Wierzę, że jak się czyta tego rodzaju ostrzeżenia, niewielu ministrów pracy będzie miało odwagę walczyć z tak potężną organizacją.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Nie wszyscy ministrowie są tak przywiązani do tego fotela)</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#SPopowski">To jest najłatwiejszy sposób, aby dostać dymisję. Ale uważam, że obecny Minister Pracy stanie nad tem wszystkiem i mimo obawy, jaką niezawodnie może go napawać tego rodzaju groźba, nie ulęknie się jej tak bardzo i podda rewizji tę swoją opinję, którą nam zakomunikował w Komisji Skarbowo-budżetowej, gdzie był tego zdania, że polskie ustawodawstwo o czasie pracy jest zupełnie zadowalające.</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#SPopowski">Otóż kończąc moje przemówienie, stwierdzam, że klub nasz stoi na zasadzie 8-godzinnego dnia pracy i 48 godzin w tygodniu, ale domaga się, żeby ta zasada była tak stosowana w życiu, jak jest stosowana w krajach, z któremi, jak tego domagacie się wszyscy na lewicy i na prawicy. Polska przemysłowa musi konkurować na rynkach wszechświatowych.</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek ks. Stychel)</u>
          <u xml:id="u-2.35" who="#SPopowski">Drugim wnioskiem, zgłoszonym przez klub mój na Komisji Skarbowo-Budżetowej, który jednak nie utrzymał się, a więc został przez nas zgłoszony jako wniosek mniejszości, była rezolucja, w której senat stwierdza, że w interesie klas pracujących jest ile możności natychmiastowe zapoczątkowanie budowy domów mieszkalnych przez pracodawców, i wzywa Rząd do usunięcia przeszkód, spowodowanych ustawą o ochronie lokatorów.</u>
          <u xml:id="u-2.36" who="#SPopowski">Pokrótce pozwolę sobie uzasadnić Wysokiej Izbie ten wniosek. Otóż ustawa z dnia 11 kwietnia 1924 r. o ochronie lokatorów objęła także mieszkania, dawane robotnikom i pracownikom przez pracodawców jako dodatkowa płaca zarobkowa. Efekt, jaki to zrobiło, nie kazał na siebie długo czekać. Przedstawiciel Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej na komisji przyznał, że było to zupełne zatamowanie budowy domów fabrycznych. Jak za machnięciem różdżki czarodziejskiej, budowa domów fabrycznych została przerwana. To zupełnie zrozumiałe, bo zjawisko jest takie, że robotnik, otrzymując zajęcie w danem przedsiębiorstwie, dostaje mieszkanie, a po niejakim czasie opuszcza zajęcie, mieszkanie zostaje przy nim i on idzie do drugiego przedsiębiorstwa, a mając mieszkanie, może tam uzyskać lepsze warunki pracy. Jak nieprawdopodobnie jest to wyzyskiwane przez przymusowych lokatorów, mogę podać autentyczny przykład z własnej mej praktyki. Przed trzema laty, wprowadzając pewne urządzenia, musieliśmy sprowadzić majstra z Węgier, który naturalnie otrzymał mieszkanie; gdy ten majster nauczył paru Polaków, przyszliśmy do przekonania, że tego Węgra już nie potrzebujemy i zwolniliśmy go. Już trzeci rok on mieszka w naszem mieszkaniu, otworzył sobie w miasteczku handel z wędlinami i mieszkanie zajmuje, a niema możności uzyskania eksmisji. Dziś, kiedy warunki kredytowe nieco się poprawiają, kiedy jest nadzieja, że ruch budowlany będzie mógł się ożywić, kiedy może ten lub ów przemysłowiec wskutek lepszej konjunktury coś zarobił i chciałby, widząc rozpaczliwe położenie kwestji mieszkaniowej wśród mas robotniczych — bo stwierdzam z całą stanowczością, że jest ono rozpaczliwe — chciałby coś zrobić, ale nie ma odwagi, bo po co, dla kogo, gdy nie jest pewny, że robi to dla swoich robotników, bo ci robotnicy są dziś jego, a jutro pójdą do kogo innego, nawet może pójdą do jego konkurenta. Byłoby zupełnym nonsensem dla pracodawców, gdyby chcieli budować w takich warunkach. Otóż uważam, że znowelizowanie, na co panu Prezydentowi Rzeczypospolitej przysługuje prawo według jego pełnomocnictw, znowelizowanie tej ustawy w kierunku wyjęcia z pod ochrony lokatorów mieszkań, dawanych pracownikom tytułem dodatkowego wynagrodzenia, jest konieczne.</u>
          <u xml:id="u-2.37" who="#SPopowski">Ale to nie wszystko. Ministerstwo Skarbu stoi na tem stanowisku, że wydatki, czynione na budowę domów dla robotników, powinny stanowić dochód przedsiębiorstwa i poddaje je podatkowi dochodowemu, który, jak Wysoka Izba wie, jest bardzo wysoki, albowiem przy dochodzie wyższym, niż 200.000, a 200.000 to suma bardzo mała dla większego przedsiębiorstwa, stanowi 25%. Więc od domu, złożonego z 24 mieszkań (pokój i kuchnia z odpowiedniemi dodatkami), którego koszt należy ustanowić na 300.000 zł. mniej więcej, trzeba 75.000 zł. zapłacić Skarbowi za to, co przedsiębiorstwu bezpośrednio zysku nie daje, odwrotnie powoduje nawet wydatki na utrzymanie tych budynków, tylko zapewnia mu możność dania robotnikom możliwego lokalu i zatrzymania pożądanego robotnika przy jego warsztacie pracy. Otóż nie wiem, dlaczego drugi ten wniosek został odrzucony. Mam wrażenie, że zaszło jakieś nieporozumienie i że większość, która była przeciwna temu wnioskowi, zrobiła krzywdę naszym robotnikom. Dlatego ośmielam się wezwać Wysoką Izbę, szczególniej tych przeciwników, by łaskawie poddali rewizji swą opinję o tym wniosku i w głosowaniu nad nim wypowiedzieli się za nim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Kłuszyńska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#SKłuszyńska">Wysoka Izbo! Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej jest bezsprzecznie resortem demokracji; ma ono do załatwienia bardzo ważną rolę z chwilą, kiedy jednem z czołowych zagadnień społeczeństwa, a przecież na to wszyscy się zgodzą, jest problem pracy i płacy, który dziś nie może być załatwiony inaczej, jak tylko na bardzo szerokiej płaszczyźnie. Ministerstwo to jest barometrem w każdym rządzie.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#SKłuszyńska">Jeżeli rząd jest prawicowy, to to ministerstwo jest tolerowane, bo nikt nie ma odwagi je skasować, chociażby miał to pobożne życzenie; jeżeli zaś skład rządu jest bardziej demokratyczny, nie powiem lewicowy, bo to pojęcie w Polsce jest jeszcze bardzo nieustalone, to oczywista rzecz ministerstwo to ma większe możliwości.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#SKłuszyńska">Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej ma w porównaniu z innemi działami gospodarki państwowe, budżet 50 miljonów, w stosunku do potrzeb i do tego, co powinno robić, oczywiście niesłychanie skromny, a ma w budżecie 1927/28 o 17 miljonów mniej, niż w poprzednim, co oczywiście jest charakterystyczne dla obecnego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#SKłuszyńska">P. Wicepremjer Bartel jest optymistą z natury. Każdemu optymiście bardzo dobrze jest w życiu; jak kto jest pesymistą i ciągle chodzi po świecie i siebie martwi i innych martwi, to rola jego nie jest zbyt przyjemna. Ale mam wrażenie, że p. Wicepremjer Bartel jest zbyt wielkim optymistą; opowiada o zrównoważonym budżecie, o poprawie sytuacji gospodarczej, o stabilizacji pieniądza i usypia społeczeństwo temi wszystkiemi pięknemi słowami, ale zapomina dodać jeden bardzo ważny szczegół, że jeżeli przyszło do pewnego uzdrowienia, to koszta tej poprawy zapłaciły szerokie warstwy społeczeństwa robotniczego, zapłacili ci, którzy nie powinni byli tego zapłacić. Jeżeli weźmiemy pod uwagę tylko jeden moment: pensje urzędników i pracowników państwowych, to z tego tytułu Rząd zaoszczędził przeszło 200 miljonów zł., ale nędza urzędnicza, zdaje się, jest w Polsce przysłowiowa; to nędzarze w całem tego słowa znaczeniu, poza kilkoma kategorjami wyższych urzędników, którzy także prawdopodobnie nie są zadowoleni; przecież całe te szerokie masy żyją w niesłychanie tragicznem położeniu, w niesłychanej, bezwzględnej nędzy. Stopa życiowa klasy robotniczej jest poniżej wszelkiego minimum. Zdaje się, że nie jest to mój wymysł, przecież są cyfry, które powiadają, że 81% naszej ludności pracującej zarabia zaledwie 200–250 zł miesięcznie, a w Warszawie, w tej stolicy, 58% ludności ma zaledwie 100 zł miesięcznie. Niech mi kto pokażę takiego cudotwórcę, który potrafi żyć za 100 zł miesięcznie na względnej stopie, przecież to skrajna nędza, a to stolica, to Warszawa. Mimo to, p. Wicepremjer pozwala sobie być optymistą i twierdzić, że jest poprawa stosunków. Zależy od tego, jak kto tę poprawę rozumie.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#SKłuszyńska">Czy są konsekwencje tego położenia materjalnego szerokich warstw? Oczywiście bardzo poważne, bo kinezy się rynek wewnętrzny, konsumpcja spada do minimum i potem p. Minister Przemysłu i Handlu łamie sobie głowę, jak wywieźć towary z Polski, bo wewnątrz kraju nie ma kto kupować, bo nikt absolutnie nie ma pieniędzy. Nie jest to droga, która w kraju może dać uspokojenie. Jeżeli ludzie widzą, że wszystko się wywozi, a sami nic nie mogą kupić, to mimo wszystko budzą się refleksje i nawet ludzie najmniej uświadomieni zadają sobie pytanie, gdzie leży zło, przyczyna tej tragicznej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#SKłuszyńska">Mamy 220.000 zarejestrowanych bezrobotnych. Wysoka Izbo! Jest to cyfra bardzo względna. Wiemy, że w myśl ustawy zarejestrowany może być tylko ten, kto przepracował 26 tygodni w ciągu roku i gdy mu się kończy ustawowa zapomoga, ma prawo korzystania z pomocy doraźnej. Ciekawem, czy jest taki statystyk, wiem, że p. s. Buzek jest pod tym względem koryfeuszem, ale czy mógłby z całą stanowczością powiedzieć, że w Polsce niema innych bezrobotnych, W Polsce 68–70% ludności mieszka na wsi, a na tej wsi miljon kilkaset tysięcy gospodarstw, to gospodarstwa karłowate i twierdzę, że źródło nędzy, że ognisko nędzy jest na wsi; tam jest ten problem niesłychanej nędzy do rozwiązania. Nie chcę bawić się w przypuszczenia, ale zdaje mi się, że jeżeli powiem, że jest w Polsce prawie miljon ludzi, którzy żyją w niesłychanej nędzy, nie będzie to przesada, jeżeli weźmiemy miasta i wieś. Czyż można nad tym mil jonem ludzi przejść do porządku dziennego? Czyż jest człowiek odpowiedzialny w Państwie, z poczuciem choćby odrobiny odpowiedzialności, któryby powiedział, że nad tem można przejść do porządku dziennego i nie zastanawiać się? Czyż można takim czy innym frazesem pokryć miljon ludzi, żyjących w nędzy?</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Z rodzinami.)</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#SKłuszyńska">Z rodzinami. Przecież to wulkan, przysypany jeszcze w tej chwili popiołem, ale który może wybuchnąć lawą. Czyż jest człowiek w Polsce, któryby sobie tego życzył, któryby chciał, ażeby w Polsce do tego przyszło? Zdaje mi się, mam to głębokie przekonanie, że takich ludzi, którzyby z świadomością do tego szli, w Polsce niema, że tylko zaciemnienie, niezrozumienie problemu, nie chcę mówić zła wola, nie mam do tego prawa, może na chwilę stawiać ludziom przed oczy możliwość, że to się da jakoś załatwić. Tych spraw nie można „jakoś” załatwić, tylko trzeba społecznie załatwić. Społeczna płaszczyzna jest jedyną, na której można te wszystkie sprawy załatwiać.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#komentarz">(S. Zdanowski: Ekonomiczna przedewszystkiem.)</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#SKłuszyńska">Proszę Panów, w tej sytuacji Ministerstwo Pracy ma 32 miljony bezrobotnych. Życie przejdzie nad tą cyfrą do porządku dziennego. Ta cyfra w budżecie nie da się utrzymać i tak, jak w r. 1925 i 1926 przekreśliło się tę cyfrę, tak i teraz te cyfry będą przekreślone, oczywiście, jeżeli sytuacja w kraju nie ulegnie zmianie.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#SKłuszyńska">Musimy sobie powiedzieć, że bezrobocie w Polsce nie jest problemem przejściowym, że dziś jest bezrobocie, a jutro go nie będzie; bezrobocie w Polsce ma charakter stałości, a tylko siła natężenia i rozmiary katastrofy są różne, ale nie można powiedzieć sobie, że bezrobocia nie będzie. Na stu ludzi pracujących w przemyśle w Polsce jest 27 bezrobotnych, w Niemczech 14, w Anglji 11, a w Czechosłowacji tylko 4.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#SKłuszyńska">Ministerstwo Pracy przesiewa przez bardzo gęste sito tych, którzy pobierają zapomogi, co również nie przyczynia się do uspokojenia umysłów, a przecież zapomogi w Polsce są głodowe, wszyscy się na to zgodzimy. 2 zł. 50 gr. na rodzinę, i to na dużą rodzinę, 2 zł. na mniejszą rodzinę, a 1 zł. 50 gr. względnie złoty dla samotnego człowieka, to przecież otchłań nędzy. W Niemczech bezrobotny z dużą rodziną dostaje 7 zł., a przeciętna zapomoga wynosi 3 zł., nie twierdzę, że jest to za dużo. A teraz, Wysoka Izbo, 45 zł. zapomogi dla bezrobotnej inteligencji. Czy zdajemy sobie sprawę, co to jest 45 zł. zapomogi dla inteligencji? Ile tu upokorzeń, ile tu rzeczywiście rozpaczy. Kiedym widziała taki ogonek inteligencji bezrobotnej, czekający na tę 45-złotową zapomogę, to myślałam sobie, że rzeczywiście to bohaterowie, że z takim spokojem i zaparciem pozwalają się wdeptywać w błoto, gdy przecież nie można powiedzieć, żeby budżet naszego Państwa był głodowy, bo jak na nas jest on stosunkowo duży, jakieś 2 miljardy. A bez inteligencji żadne społeczeństwo żyć nie może i Polska bez inteligencji także obejść się nie może.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#SKłuszyńska">Głodowe zapomogi dają zupełnie realne rezultaty. Przy innej sposobności będzie się cytowało cyfry stanu zdrowotności w Polsce, ale w Polsce rocznie umiera 80.000 ludzi na gruźlicę, tyle umiera, a nie choruje, bo ile choruje na gruźlicę, nie umiałabym powiedzieć. W Anglji przed 50 laty tyle właśnie umierało ludzi na gruźlicę, co dziś jeszcze w Polsce. Wprawdzie gruźlica nie zatrzymuje się u wrót pałaców, ale przeważnie jest to choroba proletarjatu. Jeżeli weźmiemy pod uwagę jakie skoncentrowane ogniska nędzy, jak Żyrardów i Łódź, to niejednokrotnie zadawałam sobie pytanie, jak wysokie jest poczucie odpowiedzialności tych ludzi, jakie oni mają ogromne przywiązanie do tego kraju, że znoszą to ze spokojem. Dotychczas w tych miejscowościach nie było zaburzeń i szturmów na urzędy i ludzie ci zdali najwyższy egzamin, jak miłują Państwo, zdali daleko większy egzamin, niż na polu chwały, bo tam idę i wiem: albo umrę, albo wrócę, a tu mam perspektywę 2-, 3-, 4-letniego bezrobocia. Mieszkam w Łodzi i zbliska patrzę na te wszystkie rzeczy i rzeczywiście trzeba powiedzieć, że tylko to wielkie przywiązanie, ta wielka miłość tych ludzi do kraju daje im siłę i możność wytrzymania w tych warunkach, w jakich oni w tej chwili żyją.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#SKłuszyńska">Byłoby rzeczą bardzo ważną, żeby w Polsce całe społeczeństwo zrozumiało, że minęły bezpowrotnie czasy, kiedy można było chodzić i opowiadać, że każdy jest kowalem swego szczęścia, na własnem kowadełku wykuwa swoje szczęście lub nieszczęście, względnie, że każdy może sobie urządzić życie tak czy inaczej, jeżeli się urodzi pod taką, czy inną gwiazdą. Nie wiem, pod jaką gwiazdą ludzie się rodzą, ale wiem, że się rodzą w pałacach, w chatach wieśniaczych i u robotników, i to jest niesłychanie ważny moment dla ukształtowania się całego biegu życia każdego człowieka. Odpowiedzialność za nędzę ponosi rząd, jego jest rzeczą starać się o to, żeby tej nędzy nie było, a nie jakiejś gwiazdy, która świeciła tak czy inaczej w chwili, kiedy ktoś przychodził na świat. Ale zresztą temu ludzie dziś absolutnie nie wierzą i tem operować już bezwzględnie nie można.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#SKłuszyńska">Nie chcę oczywiście nikogo straszyć, zresztą Panowie wszyscy tu na sali, Wysoka Izba, to ludzie zahartowani przez boje życiowe, mają już duży kawał życia za sobą i oczywiście nawetby się zastraszyć nie dali, choćbym chciała, ale jednak na pewien moment muszę zwrócić uwagę. W Polsce sytuacja ułożyła się w ten sposób, że jeżeli ktoś podnosi głos niezadowolenia, to się powiada krótko i węzłowato: komunista. To bardzo uproszczona metoda, najbardziej uproszczona. Tej uproszczonej metody trzyma się też Rząd. Skoro jesteś komunistą, wprawdzie głodnym, obdartym, nędzarzem ostatniego kalibru, to proszę, otwiera się gościnne podwoje i zamyka się go do więzienia. Bardzo prosty sposób rozwiązywania problemów społecznych. W Polsce mamy 2.000 więźniów politycznych, zamkniętych w więzieniach, co zaszczytu Polsce bardzo wielkiego nie przynosi: a czy to wszyscy komuniści, co są zamknięci? Mam głębokie przekonanie, że choćbyśmy opróżnili szkoły, choćbyśmy opróżnili koszary, to jeszczebyśmy nie zmieścili tych wszystkich, którzy są niezadowoleni i którzy mają prawo i tytuł być niezadowoleni, a dzisiaj jeszcze nie mają śmiałości, ażeby krzyczeć tym wielkim głosem, że im bardzo a bardzo źle. To nie sposób załatwienia takiej sprawy opowiadać o tych wszystkich, którzy mają to nieszczęście, że nie mają co jeść, że są komunistami. Codziennie czytamy w gazetach, że tylu a tylu ludzi padło w Warszawie na ulicy, tylu a tylu popełniło samobójstwo nie z rozkoszy, tylko z głodu. To nietylko w Warszawie, łatwo rozstać się z życiem, do życia ludzie są przywiązani; widzimy przecież nawet żebraków bez nóg, bez rąk, a żyją jakiemiś nadziejami, jakiemiś perspektywami. Więc jeżeli ktoś targnie się na swoje życie, to okazuje tem, że doszedł do kresu tego, co może wytrzymać. Tych wypadków mamy pełno, ciągle na porządku dziennym.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#SKłuszyńska">A czego nas uczy historja? Ile nieszczęść mogłoby uczyć historji, nie tej, której uczą w szkołach, że dnia tego a tego król wstąpił na tron, że wtedy a wtedy takie toczył boje, że wtedy a wtedy się ożenił, tylko innej historji; gdyby się naród chciał uczyć historji, dużo mógłby oszczędzić sobie nieszczęść, katastrof. Te wszystkie wypadki są rejestrowane. Kto je rejestruje? Jest taki licznik, nie ten p. Miedzińskiego, inny, historyczny licznik, który wszystko rejestruje, co się dzieje, jakie ofiary ponosi społeczeństwo, jakie ofiary ponosi lud, i w pewnym czasie, przez nas nieprzewidzianym, przedkłada ten rejestr do zapłacenia. I zdaje się, jest rzeczą całego społeczeństwa polskiego, bo my żyjemy w specjalnych warunkach, mamy takich sąsiadów, jakich nie każdy naród ma, jest rzeczą społeczeństwa naszego, ażeby ten rejestr nie był zanadto czarny i ażeby kiedyś, kiedy przyjdzie do obrachunku, ten obrachunek nie był tak ciężki, jakiego sobie nikt z nas absolutnie nie życzy. Nie mówię tu, podkreślam to jeszcze raz, ażeby kogokolwiek zastraszyć, tylko w poczuciu wielkiej odpowiedzialności, jaka na każdym z nas spoczywa, kto bierze udział w życiu publicznem. Nie jesteśmy ludźmi prywatnymi, jesteśmy ludźmi, którzy mają obowiązek i którzy mają prawo przynajmniej to, co jest możliwe, w danych warunkach rzucać na szalę, ażeby takie czy inne wypadki ubiec, ażeby taki czy inny wypadek odwrócić, ewentualnie skrócić, ewentualnie uprościć. To nasz obowiązek i zdaje mi się, że do tego obowiązku wszyscy, a w pierwszym rzędzie partja, do której należę, bezwzględnie się poczuwa.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#komentarz">(Głos: A jaka praktyczna rada?)</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#SKłuszyńska">Rząd zapewniał po przewrocie majowym, że nie ruszy ustawodawstwa socjalnego. Nie mógł nic mądrzejszego zrobić. Obrał najwygodniejszą pozycję, jaka wogóle jest do obrania, bo gdyby Rząd przyszedł i powiedział: odbieram ustawodawstwo społeczne, to oczywiście zerwałaby się straszna burza. Rząd tego nie zrobił, ale zażył bromu i śpi tak, że nawet armatą niktby go w tej chwili nie obudził, a ustawodawstwa społecznego niema.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#SKłuszyńska">P. senator Popowski tak pięknie tu przemawiał, że gdyby jakiś człowiek obcy, nie znający naszych stosunków, przyszedł, toby zaczął płakać, jak nieszczęśliwi są ci przemysłowcy w Polsce, jak uciskani i gnębieni, myślałby, Panie Senatorze, że już dyktatura proletarjatu jest w Polsce i ci przemysłowcy ledwo dyszą i ledwo żyją.</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#komentarz">(S. Truskier: Że ledwo dyszą, to prawda.)</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#SKłuszyńska">Bo nie umieją dobrze oddychać, to trudno, mają wąskie klatki piersiowe.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#SKłuszyńska">8-godzinnego dnia pracy w Polsce prawie niema, bo jeżeli weźmiemy górnictwo, to tam się pracuje 9 godzin, a jeżeli weźmiemy przemysł włókienniczy, Panie Senatorze, to w przemyśle włókienniczym dzieją się zbrodnie, dosłownie literalnie, zbrodnie! Gdyby była choć odrobina sprawiedliwości, to wszyscy przemysłowcy powinni być ciężko karani. A oni zapłacą tylko tyle, ile kosztuje dobre zagraniczne cygaro, sprowadzone albo przywiezione, 5, 10, 20 zł. kary za złamanie ustawy o czasie pracy! W Łodzi w przemyśle włókienniczym pracuje się w tej chwili po 12 godzin i dopiero dzięki ogromnej awanturze, jaka była w prasie, delegacji, która z ramienia Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej tam jeździła, w tej chwili przynajmniej niema pracy kobiet w nocy, ale kobiety pracują po 12 godzin przy czterech warsztatach, Nie mara zamiaru opowiadać, że kobiety są słabsze, bo skoro idą do pracy, muszą się poddać rygorowi tej pracy, ale jeżeli kobieta pracuje po 12 godzin przy 4 warsztatach, to musi każdy przyznać, że jest to rzecz karygodna.</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#SKłuszyńska">Jeszcze jedno. 12 godzin w przemyśle włókienniczym odbiera pracę 6.000, gdyby tego nie było, gdyby pracowano po 8 godzin, to zatrudnionoby jeszcze 6.000 robotników. A w górnictwie 7.000 ludzi miałoby pracę z nadliczbowych godzin. To są cyfry związków zawodowych, któremi operuję, tak samo wiarygodne, jak te, któremi operują przemysłowcy, to cyfry w każdym razie do stwierdzenia i skontrolowania. Przypuśćmy, że tylko 10.000 nie pracuje wskutek nadliczbowych godzin i 12-godzinnej pracy, to jest to 40–50 tysięcy ludzi, którychby się uratowało od nędzy i głodu.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#SKłuszyńska">Ale p. senator Popowski mówił, patrząc na stronę lewą, o rygorze partyjnym. P. Senator także jest pod rygorem partyjnym, p. Senator jest człowiekiem wykształconym, zna sprawę doskonale, ale mówi tak, jak nakazuje mu rygor partyjny. To naturalne, nie mam do p. Senatora o to pretensji, każdy człowiek w każdej partji musi się poddać rygorowi i mówić tak, jak tego wymaga interes partji.</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#komentarz">(S. Popowski: Ja tak myślę, jak moja partją.)</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#SKłuszyńska">Przemysłowcy przy tym Rządzie pomajowym nabrali takiego rozmachu, jakiego poprzednio wcale nie mieli, i na co teraz się ważą, na to się nigdy nie ważyli w okresie przedmajowym. Pod płaszczykiem reorganizacji pracy odbywają się dzikie orgje: zarobki słabo wzrastają, a drożyzna w ostatniem półroczu wzrosła o 19%. A przecież poprzednio klasa robotnicza też nie żyła w zbytkach. To nie życie, to wegetacja, która urąga wszelkiemu pojęciu jakiejkolwiek kultury. Człowiek, który żyje na tym poziomie, cofa się i nie można wogóle powiedzieć, że on żyje.</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#SKłuszyńska">Muszę wystosować pytanie do p. Ministra: Gdzie jest inspekcja pracy? Inspekcję pracy w Polsce możnaby nazwać zupełnie słusznie inspekcją interesów fabrykanckich i gdyby miała taki szyldzik, to byłoby zupełnie w porządku. Inspekcja pracy nie tylko nie przeciwdziała…</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#komentarz">(Głos: A fabrykanci jeszcze niezadowoleni.)</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#SKłuszyńska">O, ci mają się bardzo dobrze. Inspekcja pracy w Polsce, proszę Wysokiej Izby, ma bardzo dobry sposób postępowania, bo uzgadnia, ale naturalnie mówię w cudzysłowie to „uzgadnia”, interesy fabrykanckie z interesami robotników, a uzgadnia je w ten sposób, że cała korzyść jest po stronie przemysłowców, a cała szkoda po stronie robotników. Ze stanowiska robotniczego jest to duży błąd, bo wprowadza się w błąd opinję robotniczą, która myśli, że to instancja, która broni jej interesów, a tymczasem tej instancji niema wcale.</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#SKłuszyńska">Na inspekcję pracy na woj. warszawskie na 23 powiaty, w 1926 r. było przeznaczone 400 zł. na rozjazdy. Za 400 zł. inspektorzy mają wizytować fabryki, jeździć po powiatach, sprawdzać wszystkie warsztaty, zwłaszcza mają ustalać, czy są tam warunki pracy, odpowiadające już nie interesom robotników, ale interesom społeczeństwa wogóle, bo, jeżeli zamorduje się robotnika nieodpowiedniemi warunkami, to społeczeństwo ponosi kolosalną szkodę.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#komentarz">(S. Posner: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#SKłuszyńska">I to ma być robione za 400 zł., które, nawiasem powiedziawszy, urzędnik ma zapłacić naprzód, a za miesiąc Rząd mu zwróci. To farsa, to byłoby dobre, gdyby w dużej Ziemiańskiej urządzić kabaret i pokazać, jak w Polsce odbywa się inspekcja pracy za 400 zł. w 23 powiatach. Na to pieniędzy w preliminarzu niema i mam wrażenie, nie chcę być niesprawiedliwą, może być, że inspekcja pracy starała się o wyższe kredyty, ale prawdopodobnie ich nie dostała.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#SKłuszyńska">Polski przemysł możnaby słusznie nazwać przemysłem niewielkim, gdybym chciała drastycznie się wyrazić, powiedziałabym, kramarskim, bo ten przemysł idzie po linji najmniejszego oporu, uważa, że przedłużony dzień pracy, głodowe zarobki, opiekuńcza ręka Rządu i pukanie do bram o więcej pieniędzy, to te pierwszorzędne rzeczy, na których można oprzeć wielki przemysł. Nie jest to wielki przemysł, ale mały kramarz, który w ten sposób postępuje, a ten „wielki” przemysł chciałby odgrywać pierwszorzędną rolę, grać na pierwszych skrzypcach, a jak się wywiązuje z swych zadań nie tylko wobec robotników, ale wobec całego społeczeństwa? I dlatego ta piosenka o nadmiernych świadczeniach społecznych, obciążających przemysł, nie może nikogo dezorjentować.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#SKłuszyńska">Jedną z bolączek, którą przemysłowcy wysuwają, to Kasy Chorych. Ciekawa rzecz, bo sami z Kas Chorych nie korzystają. Kto z panów fabrykantów poszedłby do Kasy Chorych? Oczywiście żaden z nich nigdyby nie poszedł, a jednak, jak oni wszyscy interesują się temi Kasami Chorych! Nie przeczę, że Kasy Chorych na terenie b. Królestwa Kongresowego nie stoją na wysokości zadania, a to dlatego, że jest to za krótki okres czasu, nie będę twierdziła, że jest inaczej, są pewne braki, które trzeba usunąć, ale proszę Panów, zadanie Kas Chorych traktuje się z punktu widzenia każdego ubezpieczonego; a więc czekał zbyt długo na lekarza, była ciasna poczekalnia, ktoś się źle do niego odezwał, na tej płaszczyźnie traktuje się tak ogromny problem społeczny, jak Kasy Chorych.</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#SKłuszyńska">Zapomina się przy tej sposobność, że Kasy Chorych zdemokratyzowały lecznictwo. Nie wiem, czy w tej Izbie są zwolennicy leczenia się, czy ktokolwiek z członków Senatu chciałby się leczyć u jakichś guślarzy, u jakichś bab na wsi itd.</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#komentarz">(Głos: Wielu się leczy.)</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#SKłuszyńska">Mam wrażenie, że się nie leczą.</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#komentarz">(Głos: Teraz to modne.)</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#SKłuszyńska">Teraz jest modny spirytyzm, komunikacja z duchami, ale mam wrażenie, że każdy szuka pomocy lekarskiej w całem tego słowa znaczeniu. W całej Polsce jest 270 Kas Chorych, które to lecznictwo ogromnie zdemokratyzowały i umożliwiły mil jonom ludzi leczenie się w całem tego słowa znaczeniu. A pozatem jest jeszcze jedna rzecz, o której przecież nam nie wolno zapominać, że Kasy Chorych na dalekiej prowincji, to posterunki kultury, posterunki, około których grupuje się kultura, w każdym razie ludzie wiedzą, że tam się trzeba leczyć, że tam trzeba przyjść, jest to centrum, gdzie się udziela pomocy lekarskiej. Kasy Chorych jeszcze coś zrobiły, mianowicie postawiły lecznictwo na wysokim poziomie. Czy gdzieś na prowincji mógł ktoś marzyć o tem, żeby był Roentgen, gdzie były te wypadki, żeby w jakiemś zapadłem miasteczku był Roentgen,</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#komentarz">(S. Posner: Lampa kwarcowa)</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#SKłuszyńska">... żeby była lampa kwarcowa?? Wiem, że Panowie tu obecni, kiedy są chorzy, to wyjeżdżają za granicę do sanatorjów. Teraz robotnicy też jeżdżą do sanatorjów, i to się zdemokratyzowało dzięki Kasom Chorych, bezwzględnie dzięki Kasom Chorych.</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#SKłuszyńska">Ale w preliminarzu budżetowym Rząd dla Kas Chorych przyznał tego roku z tytułu wszystkich swych długów 2 miljony zł, które się należą tylko łódzkiej i warszawskiej Kasie Chorych. Z tego tytułu niektóre kasy obniżyły świadczenia dla położnic, nie płacą 100%, tylko 50%, bo nie mają na to pieniędzy. Minister Pracy w tym „rządzie sanacji moralnej” — bo się już utarł ten termin — nie jest na pierwszym planie; mam wrażenie, że jest prawie na ostatnim planie, oczywiście nie z winy pana Ministra, jasne jest, że każdy chciałby zajmować pierwsze miejsce, ale z winy stosunków, jakie są w Rządzie, bo tam są reprezentowane interesy sprzeczne z interesami pracy. Tam, gdzie siedzi p. Niezabytowski, Meysztowicz i Kwiatkowski, tam p. Minister Jurkiewicz nie może grać pierwszej roli, to wszyscy doskonale rozumiemy.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#komentarz">(Głos: To interesy. najbardziej wspólne, wzmożenia produkcji.)</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#SKłuszyńska">Sytuacja jest bezwzględnie ciężka i trudna, i ażeby interes pracy i zdrowia ludzkiego był w Ministerstwie rzeczywiście szanowany i wysuwany na pierwszy plan, musiałaby zajść gruntowna zmiana w Rządzie. Jesteśmy świadkami powodzi dekretów, tu nam powiedziano, co te dekrety cudownego zrobią, ale p. Minister Pracy i Opieki Społecznej nie może jeszcze z swego resortu przeprzeć dekretów, któreby rozwiązywały te problemy. Nie widzimy dekretu o izbach pracy, o sądach pracy. To wszystko się robi, nie przeczę, że te dekrety w Ministerstwie są przygotowane, jestem przekonana, że kropki nad „i” są postawione, ale przeprzeć, ażeby wypłynęły nareszcie, wyszły z tej kuźni, na to p. Minister nie ma siły, bo w „rządzie sanacji moralnej” niestety ten resort nie odgrywa pierwszej roli i nie na placu Dąbrowskiego jest ośrodek życia, tylko na placu Saskim w sztabie generalnym i dlatego nie Pan ma pierwsze skrzypce, tylko zupełnie kto inny i te problemy jeszcze trochę będą czekały, nim zostaną załatwione.</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#SKłuszyńska">Łamanie ustaw socjalnych jest zatem na całej linji, ale jest ono bronią obosieczną, bo oczywista rzecz, jeżeli dziś klasa robotnicza widzi, że przemysłowcy łamią ustawodawstwo i Konstytucję, to w pewnej chwili powiedzą: co im wolno, wolno i nam, i z Czystem sumieniem będą także łamać ustawodawstwo i Konstytucję, bo to prosty rachunek i każdy człowiek odpowiedzialny musi ten rachunek zrobić.</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#SKłuszyńska">Rozwiązanie tego problemu byłoby możliwe jedynie przez rozpoczęcie wielkich prac inwestycyjnych. Wysoka Izbo! p. Wicepremjer Bartel...</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Dziś jego imieniny, ostrożnie.)</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#SKłuszyńska">... oświadczył, zdaje się, z tej trybuny, że stoją trzy panny z posagiem i proszą się, żeby on którą z nich wybrał. Powiedział, że może być najbrzydsza, ślepa, kulawa, garbata, wszystko jedno, byle miała pieniądze. Oczywiście o amerykańskich pannach była mowa. Amerykańskie panny, gdy jadą do Europy po męża — to pierwsza rzecz mówią: nazwisko, potem stanowisko, i uroda, oczywiście, też odgrywa rolę. Prawdopodobnie tych warunków nie było, skoro nie został wybrany. Pojechali swaci do Ameryki i swaci też starają się doprowadzić do skutku to małżeństwo, ale mam wrażenie, że ci swaci nie zgodzą się na to, ażeby doszło to małżeństwo do skutku z garbatą, ślepą, kulawą i t. d., lecz może na lepszych warunkach to małżeństwo będzie zawarte.</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#SKłuszyńska">Więc o ile ono przyjdzie do skutku, to te problemy będą mogły być załatwione, rozpocznie się wielki ruch budowlany i w ten sposób ta klęska bezrobocia będzie mogła być zmniejszona, jak powiedziałam poprzednio, nie zupełnie załatwiona, ho ona załatwiona przecież w ten sposób nie może być, ale w każdym razie w dużej mierze zmniejszona.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#SKłuszyńska">P. sen. Popowski wyraził głębokie przekonanie, że znajdzie posłuch w tej Wysokiej Izbie i że ten znienawidzony 8-godzinny dzień pracy będzie ostatecznie zniesiony, zmodyfikowany,</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#komentarz">(S. Popowski: Nie, nie.)</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#SKłuszyńska">... i że w każdym razie interesy przemysłu będą uwzględnione. Ja wyrażam przekonanie, że powinien być uwzględniony interes Państwa w pierwszym rzędzie,</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#komentarz">(S. Popowski: Bezwzględnie)</u>
          <u xml:id="u-4.53" who="#SKłuszyńska">... a interes Państwa wymaga, ażeby w tej chwili, w tej sytuacji...</u>
          <u xml:id="u-4.54" who="#komentarz">(S. Popowski: Żeby z tej trybuny mówić prawdę)</u>
          <u xml:id="u-4.55" who="#SKłuszyńska">... nie naruszać problemów, które mogą wywołać pożar, nie ruszać spraw, których nie można w tej chwili uzgodnić, bo one są nie do uzgodnienia. I dlatego dzisiaj oficjalny ustawodawczy zamach na 8-godzinny dzień pracy mógłby przynieść konsekwencje,</u>
          <u xml:id="u-4.56" who="#komentarz">(S. Popowski: Nie na 8-godzinny dzień)</u>
          <u xml:id="u-4.57" who="#SKłuszyńska">... których oczywista rzecz, niktby z nas sobie nie życzył. A liczyć na to, że ewentualnie klasa robotnicza jest dziś za słaba, ażeby odparła ten zamach, toby było robienie rachunku bez gospodarza. Klasa robotnicza znajdzie w sobie tyle siły, że tego zamachu nie zniesie, że ten zamach z całą stanowczością odeprze.</u>
          <u xml:id="u-4.58" who="#SKłuszyńska">Życzymy sobie, ażeby Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej było tem Ministerstwem i odegrało tę rolę, jaka jest potrzebna w nowożytnem państwie, takiem Ministerstwem, które rzeczywiście będzie miało możność w całej rozciągłości stać na straży interesów szerokich warstw społeczeństwa, do których bronienia jest powołane.</u>
          <u xml:id="u-4.59" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
          <u xml:id="u-4.60" who="#komentarz">(S. Popowski: Proszę o głos w sprawie osobistej.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WicemarszałekksStychel">Teraz nie mogę.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">(Głos: Przy końcu dyskusji.)</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Thullie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Z wielką częścią przemówienia poprzedniczki mojej na trybunie mogę się zgodzić, że rzeczywiście jest nędza, że komunizm się szerzy, jednakże niektóre rzeczy są jeszcze dla mnie niejasne.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#SThullie">Mianowicie te wszystkie zarzuty, jakie tutaj padły pod adresem Rządu, byłyby zrozumiałe, gdyby na ławie siedział chadek, albo endek. Jeżeli mają się one odnosić do p. Ministra Jurkiewicza, to nie są jasne, bo zdaje się, że p. Minister Jurkiewicz jest dość zbliżony poglądami do lewej strony izby i wobec tego, co mógł, to robił, a więcej nie mógł zrobić, bo w danych okolicznościach nie można było.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#SThullie">Co się tyczy rozpanoszenia samego komunizmu, przyznaję rzeczywiście, że ten komunizm wzrasta i może być, że samem zamykaniem do aresztu komunistów nie zwyciężymy go, że najlepiej byłoby podciąć źródło tej agitacji. A źródłem tej agitacji co jest? Komuniści chcą przeprowadzić zasady zawarte w manifeście Marxa. Jeżeli zaś ciągle się o tych zasadach mówi i wtłacza się je w ludność, to zupełnie jest jasne, że nareszcie coraz więcej tych komunistów będzie, tylko nie wiem, czy p. Kłuszyńska na to się zgodzi.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#SThullie">P. sen. Popowski mówił tutaj o nowelizacji ustawy o czasie pracy. Żadna ustawa nasza nie jest idealna, pewnie, każda da się poprawić i w zasadzie nie można się sprzeciwiać nowelizacji takiej ustawy, jeżeli ją w pewnym kierunku można poprawić. Należałoby więc zaprzestać agitacji za zasadami Marxa. Ale pod jednym warunkiem zgodzilibyśmy się na nowelizację, jeżeli zasadnicza myśl, zasadnicze żądanie nasze, mianowicie 8-godzinnego dnia pracy będzie utrzymane.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#komentarz">(S. Popowski: Bezwzględnie.)</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#SThullie">Wprawdzie p. s. Popowski twierdzi, że także jest za tem.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#komentarz">(S. Popowski: Bezwzględnie.)</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#SThullie">Lecz w proponowanej rezolucji o tem nie wspomina. Jest żądanie nowelizacji, ale o tem, aby zatrzymać zasadę 8-godzinnego dnia pracy, nic niema.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#komentarz">(S. Popowski: 48-godzin na tydzień.)</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#SThullie">Chodziłoby o to, aby p. wnioskodawca do tej rezolucji te słowa dodał.</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#komentarz">(S. Popowski: Dobrze, 48 godzin na tydzień.)</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#SThullie">Bardzo dobrze, ja trzymam się konferencji waszyngtońskiej. A 8-godzinny czas pracy jest konieczny, bo ja nie jestem tego zdania, żeby trudności konkurencyjne naszego przemysłu zależały wyłącznie od tego.</u>
          <u xml:id="u-6.12" who="#komentarz">(S. Popowski: Nikt nie mówi o wyłączności.)</u>
          <u xml:id="u-6.13" who="#SThullie">One zależą bardzo mało od ilości godzin pracy. Najważniejszą przyczyną dotychczas np. była stopa procentowa od potrzebnych kapitałów, ta zabijała nasz przemysł. A dalej przemysł, jeżeli ma konkurować, to tak samo jak w czasach przedwojennych musi starać się o polepszenie fabrykacji, żeby zrobić ją tańszą, musi mieć odpowiednie maszyny. To jest główna rzecz i czy robotnik będzie pracował 8, czy 10 godzin, to nie uratuje przemysłu, jeżeli tamtych warunków będzie brakowało.</u>
          <u xml:id="u-6.14" who="#komentarz">(Głos: Mniej automobilów dla dyrektorów.)</u>
          <u xml:id="u-6.15" who="#SThullie">Chciałbym jeszcze tutaj zwrócić się do p. Ministra w pewnej kwestji, mianowicie co się tyczy komisyj, które orzekają w razie, gdy grozi strajk. Dotychczas takie komisje są tylko w rolnictwie i dla dozorców domowych. Według mojego zdania każdy strajk jest stratą tak dla przemysłowców jak i dla robotników, ale największą stratą jest dla Państwa, ponieważ w tym czasie nie wytwarza się produktów, i rozumie się, iż wskutek tego, że się ich nie wytwarza, cała kwota, którą wytwarza Państwo, maleje. Sądzę więc, że w interesie Państwa jest dążyć do tego, aby tych strajków było jak najmniej. A jednym ze środków to są właśnie te komisje rozjemcze, złożone z pracodawców i pracowników, pod przewodnictwem Rządu, które w wypadkach pewnego nieporozumienia pomiędzy pracownikami i pracodawcami rozstrzygają ostatecznie. Otóż byłoby do życzenia, żeby te komisje, które już istnieją i dobremi się okazały tak w rolnictwie, jak i dla dozorców domowych, zostały rozszerzone także i na inne zawody, bo wtedy mielibyśmy mniej strajków, co byłoby z pewnością korzystne dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-6.16" who="#SThullie">A teraz muszę jeszcze jedną kwestję podnieść. Są ogólne skargi na Kasy chorych, na ich urzędowanie, na wydawanie zadużo pieniędzy i t. d. O szczegółach już mówić nie będę. Obowiązkiem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej jest nadzorować te Kasy chorych i zdaje się, że jeżeli to Ministerstwo, zechce spełnić ten obowiązek odpowiednio, to będzie miało dosyć pracy. Tymczasem Ministerstwo nosi się z zamiarem, jak donoszą dzienniki, żeby nadzorować nietylko to, co jest obowiązkiem Ministerstwa, ale jeszcze rozciągać nadzór nad wszystkiemi prywatnemi dobroczynnemi i ubezpieczeniowemi stowarzyszeniami. Donoszą dzienniki, że taki dekret jest przygotowany. Dekret ten idzie nadzwyczaj daleko, bo uprawnia władzę do żądania wszelkich wyjaśnień i dokumentów, do przeprowadzania rewizji bez żadnego ograniczenia, a dalej przyznaje władzom prawo kwalifikowania kierowników w instytucjach dobroczynnych, prywatnych, nawet prawo żądania usunięcia ich i idzie wreszcie tak daleko, że władzom kontrolnym daje prawo rozwiązywania stowarzyszeń, związków i instytucji lub zamykania zakładów dobroczynnych. Co to są za władze, które mają to wszystko robić? To są w I instancji starostowie, w II wojewodowie — władze polityczne.</u>
          <u xml:id="u-6.17" who="#SThullie">Więc widzimy, że jest tendencja, ażeby postawić te wszystkie stowarzyszenia i zakłady dobroczynne prywatne pod władzę żandarmską. Wysoki Senacie, przeciwko temu musimy stanowczo zaprotestować. My żądamy wolności, a nie etatyzmu. W Moskwie w Sowietach to zrobiono i widzimy z jakim skutkiem. Ale tutaj nie są sowiety. Tutaj jest państwo demokratyczne, w którem należy uszanować wolność własności prywatnej i prywatnych stowarzyszeń. Gdyby się działy jakie nadużycia, to istniejące ustawy dają państwu zupełnie dostateczne środki do ukrócenia tych nadużyć, do pociągnięcia do odpowiedzialności sadowej. To Państwu wolno i to niech robi. Ale mieszać się do administracji, naznaczać kierowników, zamykać zakłady — do tego Państwo prawa nie ma.</u>
          <u xml:id="u-6.18" who="#SThullie">I z tego powodu pozwolę sobie wnieść tutaj odpowiednią rezolucję: „Senat wzywa Rząd, aby odstąpił od zamiaru przedstawienia do podpisu Prezydenta Rzeczypospolitej rozporządzenia, wprowadzającego daleko idące uprawnienia Rządu w stosunku do instytucji dobroczynnych, które byt swój i rozwój zawdzięczają inicjatywie prywatnej. Interwencja Rządu w stosunku do takiej instytucji musiałaby być jak najściślej określona i ograniczona wyłącznie względami moralności i porządku publicznego. Taka interwencja już dziś jest możliwa. Wychodzenie poza te granice jest niedozwolonem wdzieraniem się do samorządu instytucyj od Rządu niezależnych, grozi zarazem zupełnym zanikiem twórczej inicjatywy osób prywatnych w dziedzinie dobroczynności”.</u>
          <u xml:id="u-6.19" who="#SThullie">Bo, jeżeli się zacznie dobroczynność upaństwawiać, to w takim razie zupełnie zanika chęć ofiarowania.</u>
          <u xml:id="u-6.20" who="#komentarz">(S. Osiński: To jest opieka społeczna, co innego dobroczynność)</u>
          <u xml:id="u-6.21" who="#SThullie">Właśnie, dlatego twierdzę, że opieka społeczna niech się do dobroczynności prywatnej nie miesza.</u>
          <u xml:id="u-6.22" who="#komentarz">(S. Osiński: Powinna być opieka społeczna, a nie dobroczynność, nie jałmużna)</u>
          <u xml:id="u-6.23" who="#SThullie">Jeżeliby wystarczyła opieka społeczna, to byłoby bardzo dobrze, ale faktycznie opieka społeczna nie wystarcza i potrzeba jeszcze oprócz tego dobroczynności.</u>
          <u xml:id="u-6.24" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Zawsze tego będzie potrzeba.)</u>
          <u xml:id="u-6.25" who="#SThullie">Dobroczynność może być prywatna, jest i dobroczynność publiczna. Do dobroczynności publicznej są obowiązane samorządy, gminy. Obie dobroczynności powinny być w pewnym kontakcie. Pewien kontakt powinien być, tylko niech Rząd nie miesza się do dobroczynności prywatnej wtedy, gdy nie zachodzi żadne przewinienie pod względem moralnym, kradzież lub coś takiego. Na to są sądy. Na to mamy dostateczne ustawodawstwo dzisiejsze.</u>
          <u xml:id="u-6.26" who="#SThullie">Proszę Wysoki Senat, w imię obrony wolności o uchwalenie tej rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Krzyżanowski.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#WicemarszałekksStychel">S. Krzyżanowski.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#WicemarszałekksStychel">Proszę Wysokiej Izby! Nie zamierzam poruszać zasadniczych problemów, związanych z resortem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Zwrócę uwagę Wysokiej Izby na parę tylko okoliczności. Jedną z tych rzeczy, to jest kwestja Kas Chorych. Jestem zasadniczym zwolennikiem istnienia Kas Chorych, ich rozwoju i najwyższego rozkwitu, zwracam jednak uwagę, w szczególności tu obecnemu p. Ministrowi na to, że przynajmniej w niektórych dzielnicach Polski stawki są tak duże, że doprowadzają do zupełnie anormalnego stanu rzeczy. Mam na względzie Kasy Chorych w Wilnie. Sam znam takie zakłady, które albo się likwidują, albo wkrótce będą zlikwidowane tylko dlatego, że nie mogą wytrzymać stawek. Znam fabrykę dużą, która zatrudniała więcej, niż tysiąc robotników, a która się zlikwidowała tylko dlatego, że nie mogła wytrzymać stawek; obecnie przeszła na system chałupniczy.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#WicemarszałekksStychel">Następnie w dziedzinie przemysłu garbarskiego mamy zjawiska takie, że większe zakłady nietylko nie powstają, ale likwidują się i wyprowadzają się na wieś, przechodzą na system chałupniczy. Czyli inaczej mówiąc, mamy regres, cofanie się, i produkujemy gorsze wyroby. Zdaje mi się, że z tą chwilą, kiedy się dochodzi do antytezy, do pewnego zaprzeczenia tych racji, dla których istnieje instytucja, to sytuacja wymaga naprawy w tym sensie, ażeby uzgodnić wymagania jednej i drugiej zasady. Otóż tego uzgodnienia przynajmniej na Kresach w najwyższym stopniu domaga się życie. Na to zwracam uwagę p. Ministra.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#WicemarszałekksStychel">Druga sprawa. Mam tu raport wileńskiego zjednoczenia cechów: „Zjednoczenie rzemieślników wileńskich zwraca uwagę na uregulowanie sprawy warsztatów rzemieślniczych przy szkołach zawodowych, więzieniach, instytucjach samorządowych i urzędach, które przy minimalnych kosztach robocizny, nie płacąc podatków i innych świadczeń socjalnych, jak Kasy Chorych, ubezpieczenia od bezrobocia, stwarzają niezdrową, i szkodliwą konkurencję dla rzemiosła, które jest jednym z ważnych czynników podatkowych”. Mnie się zdaje, że dla wszystkich powinna być jednakowa miara. Jeżeli przy pomocy państwowej powstają instytucje wolne od obowiązku Kas Chorych, to oczywiście wytwarza się niezdrowa konkurencja, bo jest nierównomierne rozłożenie obciążeń i oczywiście skutki tego są złe. Zwracam uwagę, że to się właśnie dzieje na kresach, na tych kresach, które potrzebują większego poparcia, niż reszta dzielnic Polski, tembardziej że mamy obecnie ciężki kryzys i że ten stan rzeczy jest w związku z ogólnemi niedomaganiami, nietylko gospodarczemi, ale i politycznemi na Kresach.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#WicemarszałekksStychel">Zdaniem mojem, Ministerstwo powinno wejść w walce z bezrobociem na drogę do pewnego stopnia już praktykowaną, ale bez udziału Ministerstwa, mianowicie na drogę pomocy bezprocentowym kredytem. Wśród społeczeństwa żydowskiego np. to jest bardzo rozpowszechnione na Kresach i jest bardzo skuteczne. Niestety, to się dzieje przy pomocy kapitałów amerykańskich, bo kapitałów polskich niema, jak również brak jest inicjatywy. Ministerstwo musiałoby z tą inicjatywą wystąpić.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#WicemarszałekksStychel">Wicemarszałek ks. Stychel.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Osiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#SOsiński">Wysoki Senacie! Z tego wszystkiego, co tu słyszeliśmy o Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, przekonywujemy się, że to kukułcze jaje bolszewizmu, które kiedyś lewica złożyła w rządzie, okazało się pomysłem zupełnie zdrowym, szczęśliwym, albowiem nawet i prawa strona tej Izby dziś już prace tego ministerstwa dodatnio ocenia i broniłaby tego ministerstwa od zlikwidowania. To jest dowód, że lewica wtedy miała prawdziwie twórczą myśl i że z tego dobrego rezultatu powinna wyprowadzić w dalszym ciągu dobre wnioski i starać się do pewnego stopnia gwałcić prawą stronę Izby, tworząc nowe projekty i projekty te realizować.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#SOsiński">Dziś jednak słyszeliśmy z tej trybuny, że Ministerstwo Pracy stanęło na martwym punkcie, rozwijało się w kierunku poglądów lewicowych, a dziś następuje ten moment, że lewica żąda od ministerstwa dalszego rozwoju pracy i dalszych realnych celów. Ministerstwo Pracy ma przed sobą jeszcze dużo do spełnienia. Praca, jak to już słyszeliśmy, musi być otoczona szerszą i skuteczniejszą opieką. Ubezpieczenia społeczne, które u nas są zaledwie w zaczątku, spotykają się z wielkim sprzeciwem, którybym nazwał tylko burzą w szklance wody. Jeszcze lat temu 4, sama zasada ośmiogodzinnego dnia pracy była zwalczana powszechnie. Największe działa i kolubryny wytaczano przeciw temu. Dziś ośmiogodzinny dzień pracy jest jeszcze broniony jako stracona placówka. Padają jeszcze tutaj strzały, ale są to strzały elokwencji i nic więcej. Tak samo się skończy i walka z ubezpieczeniami społecznemi Kasy Chorych, zapewne niezupełnie odpowiadają swemu zadaniu, ale jedną z przyczyn niedomagań jest polityka, która nieraz wielką szkodę im wyrządza.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#SOsiński">Ubezpieczenia społeczne powinny ogarnąć szersze sfery pracujące. Dziś w Polsce istnieje pogląd, że słuszną emeryturą dla każdego pracownika jest pójście pod kościół na żebry. Żebractwo u nas stało się instytucją społeczną, która samozwańczo zajęła w Polsce stanowisko bardzo wybitne, a stosunkowo mało się z tem walczy, bo na to potrzeba wielkich funduszów, a jednak możnaby było zapobiec temu żebractwu drogą normalną, rozwojową, ewolucyjną, to jest drogą ubezpieczeń społecznych. Walka z ubezpieczeniami społecznemi, to jest odruch egoizmu poszczególnych klas, ale ten egoizm zostanie też pokonany i ubezpieczenia społeczne będą święciły zasłużone zwycięstwo. Wieś nie powinna się obawiać przeprowadzenia rzeczy dobrych.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Czerpać ze Skarbu)</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#SOsiński">Dlaczego ze Skarbu? Ubezpieczenia społeczne są rozłożone na całą ludność, nietylko na Skarb, Urząd Zdrowia, który tuła się w bardzo nieludzkiej gościnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, powinien znaleźć ostateczny przytułek w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej. W swoim czasie klub, do którego mam zaszczyt należeć, był przeciwny zniesieniu ministerstwa zdrowia, uważając, że ma ono w Polsce wiele do czynienia, bo higjena jest u nas zupełnie zaniedbana. Ministerstwo Zdrowia zostało jednak zlikwidowane. Przechodziło ono różne tarapaty w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, ale jak mi mówiono, ten z pp. senatorów, który z tej trybuny grzebał ministerstwo zdrowia, dziś bodaj, że tego żałuje. Otóż najlepszem rozwiązaniem sprawy dla całego społeczeństwa byłoby przeniesienie tego szczątka ministerstwa zdrowia do Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, jako oddzielny podsekretarjat stanu. Odpowiedni wniosek złożę do laski marszałkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#SOsiński">Cóż będę mówił o działalności poszczególnych resortów. Urząd inspekcji pracy był tu. omówiony bardzo szczegółowo. Mam mały żal lokalny, bardzo lokalny, dlaczego inspektor pracy w Lublinie musi być koniecznie na VI stopniu płacy, jeżeli inni są na V? To jest drobiazg i mówię o tem tylko dlatego, że jestem z Lublina.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#SOsiński">Walka o 8-godzinny dzień pracy kończy się, padają te ostatnie strzały i urząd inspekcji pracy ma dbać tylko o normalną drogę rozwoju prac, jakie zostały rozpoczęte.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#SOsiński">Państwowe pośrednictwo pracy jeszcze 4 lata temu spotykało się z wielką niechęcią i z argumentami przeciwnem! istnieniu tego departamentu. Dziś po 4 latach widzimy, że już pracy tego departamentu pośrednictwa pracy nikt nie krytykuje, a więc uznano jego prawo do życia.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#SOsiński">O ubezpieczeniach społecznych już mówiłem. Jeżeli Kasy Chorych będą traktowane jako instytucje prawdziwie społeczne, a nie polityczne, to będą się rozwijały ku ogólnemu zadowoleniu. Jeżeli te ubezpieczenia społeczne będą, postawione tak, jak należy, to będziemy mieli pewność, że pracownik pracować będzie z większym zapałem i z większą chęcią, gdy będzie wiedział, że nie czeka go na starość pójście pod kościół, że nie będzie musiał włóczyć się ze sklepu do sklepu i zbierać groszowe datki, które upadlają człowieka.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#SOsiński">Departament opieki społecznej na komisji spotkał się tylko z tym zarzutem, że budżet jego jest zbyt skromny. Żądano wprost od niego, ażeby na przyszły rok budżetowy wystąpił z odpowiednio zwiększonym budżetem. Jabym jeszcze miał prośbę do tego departamentu, mianowicie, aby przekonał całe Ministerstwo i z większym atakiem wystąpił o zdobycie sobie prawa opieki nad zakładami wychowawczo-karnemi. Dziś te zakłady w wielu wypadkach ulegają surowej krytyce całego społeczeństwa, i to krytyce zasłużonej. To są więzienia, a nie zakłady wychowawcze. To też przedewszystkiem Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej powinno wystąpić z energicznym wnioskiem na Radzie Ministrów, aby skończył się ten stan rzeczy, że temi zakładami specjalnie interesuje się Ministerstwo Sprawiedliwości; mówię specjalnie, gdyż rozumiem, że współpraca Ministerstwa Sprawiedliwości jest potrzebna, ale nie widzę powodu, aby Ministerstwo Sprawiedliwości wychowywało tam nieletnich przestępców, którzy częściowo może są kandydatami na przestępców w całem tego słowa znaczeniu.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#SOsiński">Dłużej zatrzymam się nad działalnością Urzędu Emigracyjnego, o czem mogę mówić z większą pewnością, niż o innych działach, albowiem mam pretensję, że na sprawach emigracyjnych znam się stosunkowo dobrze. Działalność Urzędu Emigracyjnego w zupełności mnie nie zadawala. Nie stawiam tych zarzutów z punktu widzenia osobistego, albowiem w tej dziedzinie pracy zupełnie się wyzbyłem politycznych przesłanek, interesuje mnie tylko zagadnienie samo z punktu widzenia ogólno-społecznego i interesów Państwa. Otóż od lat 4 czy 5 ciągle słyszymy, że ustawa emigracyjna będzie uchwalona i że ona niedługo wejdzie w życie, Minister Jurkiewicz również to przyobiecał i mam to przekonanie, że Pan (zwracając się do Ministra Pracy i Opieki Społecznej, p. Jurkiewicza) w tym roku dojdzie do tego, żeby tę ustawę otrzymać i wreszcie wprowadzić ją w życie, tembardziej, że, zdaje się, iż ta ustawa nawet może wyjść jako dekret Pana Prezydenta.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#SOsiński">W Urzędzie Emigracyjnym nie widzę również dobrze zrozumianego interesu Państwa. To co się mówi o polityce emigracyjnej u nas, to dotyczy tylko terenów. Rozumiemy, że polityka emigracyjna powinna polegać nietylko na samem wynajdywaniu terenów w Europie, względnie gdzieś poza kontynentem, dokąd naszych wychodźców będziemy wysyłać. Stosunkowo mało się o tem mówi, ażeby na tych terenach emigracyjnych urządzić wychodźcom naszym ludzkie bytowanie, żeby ten wychodźca nie był ciągle tylko dostarczycielem brutalnej siły fizycznej, ale, żeby stworzyć mu takie warunki, w których mógłby żyć, rozwijać się i godnie reprezentować Polskę. Nie myśli się o tem, że wychodźca może być komiwojażerem dla handlu i przemysłu polskiego, że wychodźca ten reprezentuje Polskę na każdym kroku i wobec każdego. Jeżeli nawet wychodźca ulegnie procesowi biologicznemu wynaradawiania się, to niech on pójdzie do tego narodu, do którego chce iść, nie jako parjas, ale jako czynny członek społeczeństwa. Otóż w polityce emigracyjnej trzeba byłoby wziąć pod uwagę stronę gospodarczą i oświatową. Oświata na wychodźtwie nie jest stosowana należycie. Aby tym wszystkim zadaniom Urząd Emigracyjny mógł podołać, trzeba go trochę bardziej usamodzielnić. Aczkolwiek dziś w obrębie Ministerstwa Pracy Urząd Emigracyjny ma pewną swobodę działania, to jednak w stosunku do innych ministerstw ma często ręce związane.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#SOsiński">Jeżeli idzie o sprawy oświatowe, to zajmuje się tem Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, sprawami gospodarczemi, które mówiąc nawiasem, są dopiero w zaczątku — Ministerstwo Przemysłu i Handlu, jeżeli idzie o oszczędności wychodźcze, które zwykle marnowano bez korzyści dla Państwa — to tem zajmuje się Ministerstwo Skarbu, i każdą inną dziedziną pracy, czy życia emigracyjnego zajmuje się jakieś inne ministerstwo, a wobec tego robota ta nie jest skoordynowana i kosztuje stosunkowo bardzo dużo pieniędzy, a rezultatów dobrych nie daje.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#SOsiński">Kiedyś z tej samej trybuny miałem zaszczyt referować konieczność stworzenia banku dla wychodźtwa, któryby umiał zogniskować oszczędności wychodźcze i kierował je w dwóch kierunkach: t. j. na tereny emigracyjne, ażeby wychodźtwo, opierające swój byt na kapitałach przez siebie zebranych, mogło rozwijać się normalnie i tworzyć jednostki silne gospodarczo; oraz przeciwnie, żeby ten bank kanalizował oszczędności wychodźtwa polskiego w sposób umiejętny, kierując je do kraju. Wczoraj słyszałem wiadomość, że Bank Przemysłowy Poznański ma swoją filję we Francji i ogłasza w miejscowej prasie, że ponieważ bank ten jest pod nadzorem Rządu polskiego, więc przyjmuje oszczędności, które będą odpowiednio skierowane w myśl żądań wychodźtwa. Ja nie wiem czy Ministerstwo Skarbu upoważniło jaki bank, aby w jego imieniu oszczędności ściągał do Polski? Wiem tylko z przeszłości i to niedalekiej przeszłości, że zwykle te banki polskie na oszczędnościach emigracyjnych żerowały w sposób dość nieprzyzwoity i marnowały je.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#komentarz">(S. Makarewicz: Wskutek dewaluacji.)</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#SOsiński">Ale również i z innych powodów, a są i takie powody, o których mógłby prokurator francuski coś powiedzieć. Mnie idzie o to, aby ktoś gwarantował te oszczędności, natomiast ten bank gwarantuje je w ten sposób, że jest tam komisarz skarbu, który jakoby ma nadzór nad tym bankiem. Taki bank powołany przez Państwo, państwowy bank emigracyjny, oddałby usługi nie tylko macierzy, ale także wychodźtwu. Dotychczas, o ile mi jest wiadomem, sprawa ta nie została przesądzona i mało kto się nią interesuje.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#SOsiński">Zgłaszam parę wniosków do budżetu Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, specjalnie w sprawie Głównego Urzędu Emigracyjnego, mianowicie szczęśliwie się złożyło, że fundusz emigracyjny został uchwalony w dość pokaźnej sumie. Fundusz emigracyjny został w całości oddany do dyspozycji Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej. Ja chciałbym tam jednak wprowadzić pewną małą poprawkę, mianowicie, żeby z funduszu tego wydzielić pewną kwotę w wysokości, przypuszczam, 75.000 zł. na budowę domów polskich na wychodźtwie. Miałem już przykry obowiązek opowiadać tutaj Wysokiej Izbie, jak emigrant polski koczuje na chodnikach paryskich, nie będę więc tego po raz wtóry powtarzał. Stwierdzam jednak, że nie wystarcza reklamacja, ani pobożne życzenia, trzeba przystąpić do realizowania słusznych żądań i dlatego pozwolę sobie postawić wniosek, żeby pewną kwotę oficjalnie przeznaczyć na rozpoczęcie budowy domów polskich na wychodźtwie. Wnoszę też o skreślenie pozycji na wydawnictwa Głównego Urzędu Emigracyjnego. Wychodzimy z tego założenia, że Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej ma swój dziennik zarządzeń, w którym wszystkie poczynania Urzędu Emigracyjnego powinny być skupione. Prowadzenie przez każdy urząd własnego pisma wprowadza chaos, megalomanję pewną, którą uważamy za szkodliwą.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#SOsiński">Miałbym tu jeszcze tylko pretensję do zredagowania pewnej pozycji w budżecie. Mianowicie w dochodach figuruje pozycja: opłaty od pracodawców zagranicznych. To są opłaty 10-frankowe w złocie, składane przez przemysłowców francuskich na prace oświatowe i kulturalne na terenie Francji, Otóż to źle brzmi w budżecie tak zredagowana pozycja, opłaty od pracodawców zagranicznych. Za co? Za to, żeśmy im dostarczyli tych sił zbiorowych? To trąci niewolnictwem, sprzedawaniem ludzi. Przecie to tak prosta rzecz, ażeby tę pozycję zredagować inaczej. Ja już o to proszę od 4 lat i nie mogę przekonać nikogo, ażeby wreszcie ta pozycja była jasno zredagowana. Zredagowanie jej w ten sposób wywołuje na wychodźtwie w sferach komunistycznych możność agitowania: patrzcie, Państwo Polskie sprzedaje was Francji, nawet w budżecie jest pewna kwota umieszczona z tego tytułu. Oni to wykorzystują i tak prosta rzecz nie może być od lat 4 zmieniona.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#komentarz">(Głos: Trzeba postawić rezolucję.)</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#SOsiński">Od czterech lat już to stawiam. Nie będę mówił, że suma 180.000 przewidziana w budżecie jest fikcyjna, albowiem wychodźtwo do Francji na jakiś czas jest zupełnie zamknięte albo bardzo ograniczone.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#SOsiński">Jeszcze tylko jedna uwaga. Mamy tutaj pozycję dochodową: suma opłat za wizy na paszportach emigracyjnych. Wynosi ona 180.000 z. Składa się z 5 zlotowych opłat, ściąganych z każdego emigranta przez Główny Urząd Emigracyjny. Otóż te opłaty są bardzo wysokie, tembardziej, że nie są to jedyne opłaty, albowiem każdy emigrant musi sporo papierków ostemplowanych przynieść do Urzędu Emigracyjnego, ażeby otrzymać tę wizę. Proponowałem na komisji, ażeby tę kwotę zmniejszyć i zamiast 180.000 wstawić 100.000, to daje możność zredukowania tych opłat z 5 złotych na 2. Idzie o to, aby emigrant, który opuszcza Polskę, nie opuszczał jej pod wrażeniem, że oto w ostatniej chwili jeszcze ściąga się z niego parę złotych, krzywdzi, idzie o to, aby ten emigrant wyjeżdżał jak najlepiej usposobiony, aby po tej Polsce miał wspomnienia najjaśniejsze.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#SOsiński">Chciałem jeszcze na zakończenie powiedzieć słów parę o dziale przedsiębiorstw Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, mianowicie o etapach urzędu emigracyjnego. Są one tem przedsiębiorstwem, które w tym roku dało pewne dochody. Widzimy w pozycji dochodów 421.387 zł. Byłoby to bardzo pocieszające, mogłoby nawet wskazywać, że gospodarka w etapach Urzędu Emigracyjnego jest lepsza, niż w latach przeszłych, kiedy były ciągłe deficyty, gdyby nie to, że ta suma powstała z inflacji i wskutek tego, że linje okrętowe za każdego emigranta, przechodzącego przez etapy emigracyjne, płaciły po 5 do 7 dolarów za 3 do 5-dniowy pobyt — przeważnie emigrant przebywa tylko 3 dni na etapie — no i ponieważ złoty spadał, a dolar poszedł w górę, więc wskutek tego dochody się utworzyły. Uważam jednak, że opłata 5 dolarów czy 7 — to jest zależne od klasy, którą emigrant sobie wybrał w podróży na emigrację — jest zbyt wysoka i że te świadczenia, których Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej dostarcza dla etapów emigracyjnych, mogłyby być trochę, a nawet dużo tańsze.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#SOsiński">To też gdy przeglądamy tu ten budżet w wydatkach, to musimy przyjść do przekonania, że jest on rozbudowany ponad miarę. Jeżeli weźmiemy taką jedną pozycję jak np. podróże służbowe i przesiedlenia, to widzimy, że centrala Głównego Urzędu Emigracyjnego wydaje na podróże i przesiedlenia 50. 000 zł. i to na podróże bardzo dalekie, albowiem urzędnicy, czy kierownicy Głównego Urzędu Emigracyjnego muszą wyjeżdżać do Brazylji, czy do jakichś innych krajów zamorskich i tam nieraz po parę tygodni przebywają — i to wszystko kosztuje 50.000, gdy tymczasem etapy, które znajdują się w Polsce i tych rozjazdów urzędników nie potrzebują, kosztują aż 20.000 z setkami. Jeżeli weźmiemy inne pozycje np. dział VIII § 2 poz. 5, to widzimy tam: zakup materjałów pomocniczych 30.260. Co to są zakupy pomocnicze, doprawdy trudno sobie zdać sprawę.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#SOsiński">Wiele niedokładności w księgowaniu zauważyła Najwyższa Izba Kontroli i przedstawiła Ministerstwu Pracy i Opieki Społecznej do usunięcia.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#SOsiński">Nie będę w tej chwili dłużej mówił o gospodarce naszego Urzędu Emigracyjnego, albowiem Najwyższa Izba Kontroli przeprowadzi tam teraz badania, których rezultat będziemy mieli w odbitce.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#SOsiński">Chcę jeszcze zwrócić na jedno uwagę Wysokiej Izby, to jest na Dział VIII § 4: administracja domów. Otóż ta pozycja wynosi 20.348 zł. i tutaj mamy notatkę na marginesie: Na koszta administracji domów i etapów w Gdańsku. Otóż administracja dwóch domów wynosi aż 20.000 zł. rocznie. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że w Gdańsku znajduje się etap emigracyjny, gdzie pracuje 7 urzędników, w tym samym Gdańsku zaś mamy ekspozyturę Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, gdzie pracuje, zdaje się, 3 czy 4 urzędników, to w takim razie ta suma 20.348 zł. wyda nam się zupełnie zbyteczna, tembardziej, że mamy tutaj w § 2, w tym samym Dziale, pozycję 6–20.000 zł. na konserwację nieruchomości i ruchomości etapów. To też odpowiedni wniosek zgłosimy.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#SOsiński">Jeżeli mamy zreasumować to wszystko, co powiedziałem, to będę prosił Pana Ministra, żeby był łaskaw w najkrótszym czasie przeprowadzić tę ustawę emigracyjną, która jest koniecznością, poza tem przeprowadzić może reorganizację Głównego Urzędu Emigracyjnego, ażeby wogóle objął całokształt spraw emigracyjnych, albowiem wtedy te sprawy będą jakoś załatwione.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Średniawski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#SŚredniawski">Wysoki Senacie! Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej powinno być ze wszystkich ministerstw najsympatyczniejsze, bo jego zadaniem jest łagodzenie nędzy ludzkiej, która jest największym wrogiem ludzkości. Niestety Ministerstwo to nie cieszy się tą opinją, oczywiście nie ze swojej winy, ale z tego powodu, że ono wykonywa ustawy, które społeczeństwo uważa za szkodliwe, mianowicie ustawy o 8-godzinnym dniu pracy, o Kasach Chorych, dopełnione jeszcze obecnie przez sejmową ustawę o funduszu bezrobocia, o płatnych urlopach i t. p. Ustawy te uważa ogromna część naszego społeczeństwa za szkodliwe i przyczyniające się w dużej mierze do powiększenia nędzy.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#SŚredniawski">Podstawą dobrobytu jest praca, a dobrobyt jest podstawą cywilizacji. Z pośród wszystkich krajów, w których się wojna toczyła, Polska poniosła największe szkody. W nawiasie powiem, że 1.700.000 budynków zostało zniszczonych, oprócz innych szkód zadanych we wszystkich dziedzinach życia. Zdawałoby się, że po takiem zniszczeniu ogólnem Polacy, zdobywszy niezależność państwową, wezmą się z jak największą energją do pracy. Niestety zamiast wzmożonej pracy, mamy setki tysięcy bezrobotnych, zarejestrowanych i utrzymywanych przez Państwo z podatków, a miljony bezrobotnych niezarejestrowanych po wsiach. Mówiła s. Kłuszyńska, że jest, miljon bezrobotnych, a ja śmiem twierdzić, że jest conajmniej 2 miljony ludzi bezrobotnych na wsi — a ja na wsi żyję i patrzę na ich biedę. Jaka tego przyczyna? Nadmierne rygory, ograniczające nadmiernie pracę i produkcję, wskutek tego produkcja jest za droga i nie jest w stanie konkurować z wyrobami zagranicznemi, a w kraju chroniona prohibicyjnemi cłami znajduje mały zbyt wśród zubożałej ludności, powiększając ich nędzę, przygniatając ją wysokiemi cenami.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#SŚredniawski">W państwach, gdzie przemysł technicznie jest najlepiej zorganizowany, jak Ameryka, Anglja i Niemcy, zależało przemysłowcom na tem, aby swe panowanie na rynkach świata, które przed wojną zostało zachwiane, nadal utwierdzić i dlatego zwołano kongres wszechświatowy do Waszyngtonu w r. 1919, na którym uchwalono konwencję o ujednostajnieniu czasu pracy na 8 godzin dziennie. Wiele państw nie przyjęło jej dotychczas, albo jeżeli przyjęło, to z pewnemi zastrzeżeniami. Polska także nie przyjęła tej konwencji, bo uprzedzając jej uchwalenie, poszła o wiele dalej w ograniczeniach pracy. Unormowanie czasu pracy i jej ograniczenie w zawodach, gdzie potrzeba wysiłku fizycznego czy umysłowego, jest potrzebne, ale żeby wszystką pracę, ciężką i lekką, najemną czy akordową, sezonową czy stałą czy też dla siebie, brać pod jeden strychulec ustawy jak u nas, — tego chyba niema nigdzie na świecie. Po 7 latach obowiązywania tej ustawy, rezultaty mamy bardzo bolesne. Ogromny brak domów mieszkalnych we wszystkich naszych miastach, a nowych się prawie nie buduje lub bardzo mało, bo, jak mówią budowniczowie, budowa mieszkań się nie kalkuluje. Wszystkie materjały potrzebne do budowy są 2 i 3 razy droższe niż przed wojną. Robotnicy także drożsi i krócej pracują, a do tego różne podatki i różne obciążenia socjalne, brak kredytu, wysoki procent sprawiają, że budowa domów się nie opłaca i dlatego mamy brak pracy i setki tysięcy bezrobotnych. Natomiast wieś, gdzie także niema kredytu i nędza jest ogromna, jednak w przeważnej części się odbudowała, bo tam niema inspektora pracy, więc pracowano od godz. 5 rano do nocy.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#SŚredniawski">Jedną z bardzo dotkliwych bolączek, która przyciska rzemieślników i drobnych rolników w miastach i miasteczkach, jest Kasa Chorych, głównie z powodu wygórowanych opłat, które rujnują ich egzystencję, dając wzamian świadczenia za małe w stosunku do ponoszonych ciężarów.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#SŚredniawski">Niedawno przeprowadziliśmy tu w Senacie dyskusję i słyszeliśmy, że w Małopolsce płacono przed wojną 3% na Kasy Chorych i to wystarczało. Obecnie płaci się najmniej 6,5%, mniej nie wolno, a są okolice, w których się płaci 7% i wyżej. Należy pamiętać, że wśród drobnych rolników w naszych wsiach 80% ludzi choruje i umiera bez pomocy lekarstw i lekarza, bo nędza jest największym wrogiem zdrowia ludzkiego i kto chce dobra ludzkości, musi przedewszystkiem starać się o wypędzenie tej nędzy wogóle, bo nędza nietylko nie pozwała na wydatki lekarskie, ale przez niedostateczne odżywianie przyspiesza śmierć. Dlatego też państwa zachodnie wprowadziły ubezpieczenia wtedy, gdy ich obywatele doszli już do pewnego dobrobytu, t. j. do pewnej zamożności. Wiemy o tem, że Niemcy mniej więcej, przed laty 60–70 wprowadziły ubezpieczenia, w Anglji ubezpieczenia na starość weszły w życie nie tak dawno i robotnicy dopiero od kilku lat otrzymują tam renty. U nas niestety wprowadzono tę ustawę wtedy, gdy byliśmy najwięcej zrujnowani wojną, gdy trzeba było najpierw wytężyć wszystkie siły, ażeby zwiększyć swoją pracę. Myśmy wprowadzili ustawę, ograniczającą pracę w daleko większej mierze, niż gdzieindziej. Wprowadziliśmy ubezpieczenia na wypadek choroby w daleko wyższej skali, niż w innych krajach.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#SŚredniawski">Byłoby to dobrodziejstwem, gdybyśmy obciążeni temi opłatami mieli odpowiednie dochody. Rzemieślnicy i rolnicy małych miast i miasteczek znajdują się w bardzo ciężkiem położeniu, są obdłużeni, jak to mówią, po same uszy. Tam jest taka nędza, że poprostu każdy czeka tylko licytacji. Wprawdzie ubezpieczenia na wypadek choroby nie wprowadzono dotąd w gospodarstwach małorolnych we wsiach poniżej 75 ha ziemi, ale wisi ono jak miecz Damoklesa nad niemi, bo może być w każdej chwili wprowadzone przez p. Ministra.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#SŚredniawski">Dzisiaj położenie drobnych rolników jest tak ciężkie z powodu takiego gnębienia rolników przez polskie rządy, że połowa małorolnej ludności poszłaby w świat, gdyby to było możliwe. W miastach i miasteczkach, gdzie dziś płacić muszą na Kasę Chorych, ograniczają swą służbę do ostateczności. Dawniej przyjmowano i słabowite i niedołężne, jeżeli tylko mogły wykonywać pewne łatwiejsze prace. Dziś ze względu na opłatę Kasy Chorych takiej niedołęgi nikt nie przyjmuje, skutkiem czego staje się on ciężarem publicznym, bo musi iść na żebry. Są wsie w ostatnich latach przyłączone do miast i te także są przymuszane do ubezpieczania swej służby wbrew rozporządzeniu ówczesnego Ministra Pracy i Opieki Społecznej p. Darowskiego, który wskazał w okólniku, że tylko gospodarstwa, położone w ośrodku miasta, podlegają obowiązkowi ubezpieczenia na wypadek choroby. Obecnie Ministerstwo unieważnia ten okólnik, przymuszając do płacenia opłat ubezpieczeniowych wszystkich, mieszkających w granicach rozszerzonego terytorjum danego miasta.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#SŚredniawski">Nadmienić muszę, że przeważnie w Kasach Chorych gospodaruje się rozrzutnie i administracja jest kosztowna. Nie we wszystkich, w niektórych się porządnie gospodarzy, to prawda. Traktuje się ubezpieczonych niejednakowo, to wielka prawda, jednymi się Kasa opiekuje należycie, a drudzy są zbywani, szczególnie wiejskie sługi, o ile tacy są.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#SŚredniawski">Także ubezpieczenie od bezrobocia nie było potrzebne, okazało się nawet szkodliwe, bo obciąża jednych, a demoralizuje drugich. Gdy nastaje bezrobocie, to obowiązkiem Rządu jest zarządzić roboty publiczne, by dostarczyć ludziom odpowiednich zarobków. Na bezrobocie płacą nietylko przedsiębiorcy i Rząd, ale płacą i samorządy, a to wszystko płaci znów zubożałe społeczeństwo. Przedsiębiorca przerzuca swój wydatek na ceny swoich produktów i konsumenci muszą płacić, a samorząd ściąga z tego społeczeństwa w formie podatków. Austrja miała przed wojną uporządkowane finanse, lecz tam nie było żadnego funduszu na bezrobocie. Płacono 2% przy podatkach na ewentualne klęski, i jeżeli gradobicia, powodzie, lub nieurodzaj nawiedziły pewną okolicę, to wówczas Rząd dawał kilka lub kilkanaście tysięcy zarządom dotkniętych powiatów i te rozpoczynały roboty na drogach lub inne budowy i ci biedacy otrzymywali zarobek i przetrzymywali ciężkie czasy. Gdyby zarządzono roboty kosztem nawet dwa razy większym niż dzisiejszy wydatek na bezrobotnych, to przez ich pracę stworzyłoby się wartości, któreby chociaż w 3/4 równoważyły wydatki na ten cel poniesione.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#SŚredniawski">Na pewnem zgromadzeniu pewien chłop rolnik powiedział: „Polska jest bardzo troskliwą matką, ale tylko dla robotników i przemysłowców, ale dla nas rolników była i jest złą macochą”. Odnosił to do tego, że ich gnębili to kontyngentami, to cenami maksymalnemi, to zamykaniem granic, to opłatami wywozowemi i doprowadzili istotnie ludność do nędzy. To też rozgoryczenie wśród chłopów na polskie rządy jest wielkie. Wierzcie mi Panowie — jestem starym człowiekiem, mieszkam na wsi, pochodzę z ludu i wśród niego żyję i stwierdzam, że dzisiejsze położenie włościaństwa można porównać dopiero ze stanem włościaństwa z przed 50–60 laty. Jestem głęboko przekonany, że przez zmianę ustawy o 8-godzinnym dniu pracy, choćby tylko dla robót sezonowych, t. j. budowlanych, ożywiłby się ruch budowlany po miastach, gdyż potrzeba mieszkań jest ogromna. Zmiana taka wyszłaby na pożytek i przedsiębiorcy i robotników. Pierwsi mogliby tanio budować domy, a drudzy znaleźliby pod dostatkiem roboty i zarobku, a bezrobotnych by nie było.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#SŚredniawski">Wnoszę następujące rezolucje:</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#SŚredniawski">Senat wzywa Rząd, ażeby przedłożył Sejmowi nowelę do ustawy o 8-godzinnym dniu pracy w tym kierunku, że ustawa o 8-godzinnym dniu pracy nie ma zastosowania: 1) przy robotach sezonowych budowlanych. 2) przy robotach dokonywanych osobiście przez rzemieślników.</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#SŚredniawski">Druga rezolucja:</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#SŚredniawski">Senat wzywa Rząd, ażeby przedłożył Rządowi nowelę do ustawy o ubezpieczeniu w Kasach Chorych w tym kierunku, żeby świadczenia nałożone tą ustawą na płatników nie przekraczały możności gospodarczej i finansowej płatników.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#SŚredniawski">Dziś się istotnie to tak traktuje, jakby ludziom biednym te kilka koron od osoby nie robiło wielkiej różnicy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma sprawozdawca s. ks. Albrecht.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#WicemarszałekksStychel">S. ks. Albrecht:</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#WicemarszałekksStychel">Kilka słów chcę odpowiedzieć moim przedmówcom. Zacznę od końca.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#WicemarszałekksStychel">Co do rezolucji, złożonych przez s. Średniawskiego w sprawie wprowadzenia noweli o 8-godzinnym dniu pracy, ta kwestja nie była na Komisji postawiona i dyskutowana, więc ja w imieniu Komisji nie mogę za nią przemawiać. Uważam, że kwestji budowlanej jeszcze nie rozstrzygnie to, czy będziemy 8 czy 9 godzin pracowali. To może rozstrzygnąć kapitał, kredyt długotermionowy, to jest rzecz główna. Gdybyśmy nawet tę zmianę wprowadzili, domy dzięki temu jeszcze nie staną.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#WicemarszałekksStychel">Teraz chodzi o rezolucję postawioną przez s. Popowskiego. Słusznie s. Thullie zwrócił na to uwagę, że ona przeszła większością. Ja też przychylam się do niej, ale żeby było zaznaczone podtrzymanie 8-godzinnego dnia pracy i 48-godzinnego tygodnia.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#WicemarszałekksStychel">Teraz przechodzę do tej drugiej rezolucji co do ochrony lokatorów, w związku z brakiem długoterminowych kredytów. Jeżelibyśmy znieśli ochranę lokatorów, to możeby to rzecz rozwiązało, ale dziś mówić o zniesieniu ochrony lokatorów byłoby trudno, byłoby to przedwczesne. Czy to jest możliwe dzisiaj znosić ochronę lokatorów w tym punkcie, który p. senator proponuje? Doszlibyśmy do tego, że na bruku znalazłoby się dużo osób. Nietylko ten punkt, ale i inne by się jeszcze znalazły, które utrudniają sprawę i któreby trzeba uwzględnić, ale nie chcę teraz o tem mówić. Zanim nie przystąpimy do budowy domów, to w każdym razie tej kwestji nie rozwiążemy.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#WicemarszałekksStychel">Co do kilku wniosków p. s. Osińskiego, to jako wnioski mniejszości przepadły one na komisji. Ja wypowiedziałbym się za jednym wnioskiem, który tam stawiałem jako rezolucję, żeby w dziale 6 § 12 wstawić odpowiedni fundusz na zapoczątkowanie budowy domu dla emigrantów polskich w Paryżu, Wyniesie to około 75.000 zł. Taką rezolucję możnaby przyjąć.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#WicemarszałekksStychel">Następnie są kwestje inne. Był postawiony wniosek o skreślenie 6.000 wydatku na pismo i 1.000 przychodu. W komisji wniosek ten upadł i uważam, że słusznie, bo co innego jest kwartalnik naukowy, a co innego miesięcznik urzędowy, który podaje wiadomości z emigracji i następnie rozsyła je po wszystkich placówkach i urzędach jako informacje dla urzędników i wogóle dla wszystkich. To jest koniecznie potrzebne, a suma jest niewielka, bo tylko 6.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#WicemarszałekksStychel">Następnie postawiono zarzut co do Urzędu Emigracyjnego. Ta kwestja została już wyjaśniona, że ten etap emigracyjny źle funkcjonuje. To też już wkroczyła tam Najwyższa Izba Kontroli Państwa, i sam p. Minister wkrótce po naszej dyskusji nad tą sprawą tam pojechał, i już wdrożono kroki, aby jakiś porządek zaprowadzić. Następnie jest zarzut co do kosztów administracyjnych, że są one za duże, bo wynoszą około 20.000 zł na dom w Gdańsku. To jest przesadzone, Pan senator widocznie nie był w czasie wyjaśniania tej sprawy, tam nie chodzi o administrację ale o remont, o przebudowę dachu. Na administrację idzie tylko 5.000, reszta idzie na remont. Ten więc zarzut jest nieważny.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#WicemarszałekksStychel">Co do założenia banku emigracyjnego, to uważam, że nie mając pieniędzy, nie możemy tworzyć nowej instytucji, nowego banku. Gdy Skarb będzie uporządkowany i gdy będziemy mieli specjalną ustawę emigracyjną, wtedy będzie można o tem pomyśleć. Ale powoływać nową instytucję finansową, nie mając pieniędzy, uważam za niecelowe.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#WicemarszałekksStychel">To byłyby te wszystkie kwestje, które tutaj zostały podniesione.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#WicemarszałekksStychel">Godzę się też na rezolucję, gdzie jest mowa o wstawieniu funduszu na tę przebudowę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WicemarszałekksStychel">Dla osobistej wzmianki głos ma s. Popowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SPopowski">Mam żal do p. senatorki Kłuszyńskiej, że swoje świetne przemówienie zakończyła fałszywym akordem. Włożyła w usta moje twierdzenie, że klub nasz jest przeciwny 8-godzinnemu dniu pracy. Dokument, który mam tu w rękach, stenogram, niedotknięty jeszcze ręką moją, brzmi następująco:</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#SPopowski">„Otóż kończąc moje przemówienie stwierdzam, że klub nasz stoi na zasadzie 8-godzinnego dnia pracy i 48-godzin pracy w tygodniu, ale domaga się tego, ażeby ta zasada była tak zastosowana w życiu, jak ona jest zastosowana w krajach, z któremi Polska, jak tego domagamy się wszyscy i na lewicy i na prawicy, Polska przemysłowa musi konkurować na rynkach wszechświatowych”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WicemarszałekksStychel">Rozprawa nad budżetem Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej wyczerpana. Proponuję Panom odroczenie posiedzenia do godz. 4 m. 15 po poł. punktualnie.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Po przerwie)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Wznawiam przerwane posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#WicemarszałekWoźnicki">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym Ministerstwa Skarbu. Jako sprawozdawca głos ma s. Adelman.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#SAdelman">Wysoki Senacie! Problem skarbowy, omawiali tak wielcy znawcy, jak pp. Young i Kemmerer, wreszcie znawcy polscy, jak pp. Grabski, Michalski i inni, a wreszcie gdybyśmy wzięli do ręki ostatnią debatę sejmową o Ministerstwie Skarbu i przejrzeli 109 arkuszy, na których stenogram zamieniono w druk, to przekona się każdy, że problem skarbowy omawiano w Polsce dosyć dokładnie i dlatego znaleźć nowy pogląd na ten problem jest trudno. Powtarza się jakby przypomnienie Jowialskiego z Fredry, który mówił do zgromadzonych dzieci: Słyszeliście już tę bajeczkę? Odpowiadają: słyszeliśmy. — No to jeszcze posłuchajcie.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(Głos: Posłuchamy.)</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#SAdelman">Cóż dla mnie tedy pozostaje? Pozostaje tylko dać przegląd całej rzeczy o problemie skarbowym, dać przegląd, na jakich zasadach i jak się rozwijał u nas ten problem skarbowy, i wreszcie, jakie dziś są wyniki. To też będzie treścią główną mego dzisiejszego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#SAdelman">Rok 1926 stanowi przełom w dotychczasowej naszej gospodarce, bo po raz pierwszy bez drukowania większej ilości biletów zdawkowych i bilonu doprowadzono do zrównoważenia budżetu. Rząd p. Skrzyńskiego objął spuściznę nie bardzo wesołą: spadek złotego, niewyrównane rachunki przedsiębiorstw, nieopłacone raty długów państwowych, zaległości podatkowe sięgające do 500 miljonów — to była sytuacja Skarbu Państwa z początkiem roku 1926. Przyznać jednak należy p. Ministrowi Zdziechowskiemu, że z wielkiemi trudnościami się spotkał, trudności miał ogromne, by ten deficyt zmniejszyć i umożliwić zrównoważenie budżetu. P. Zdziechowski operował w tym celu może trochę drakońskimi środkami, jak, obniżeniem pensji urzędniczych, ustawą sanacyjną, ale to był jednak pierwszy krok, który spowodował zmniejszenie deficytu. Nowy rząd, który do dziś dnia jeszcze istnieje, zastał bezwarunkowo stosunki już polepszone, zastał już przedewszystkiem ustawę, która zezwalała na 10% dodatek do podatków, a potem 1 maja wybuchł strajk angielski, który umożliwił nam zwiększony eksport węgla i polepszenie się eksportu tak w przemyśle włókienniczym jak i metalowym. Ten eksport spowodował zwiększenie się walut w Banku Polskiem z powodu zmniejszenia się importu a zwiększenia eksportu, który podniósł się z 75 miljonów do 105 miljonów, a nawet do 109 miljonów miesięcznie, bilans płatniczy stał się dodatni, tak że saldo wyniosło 370 miljonów, jak to sprawozdanie Banku Polskiego wykazuje.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#SAdelman">Ten szczęśliwy zbieg okoliczności pozwolił, że spłacono 62.7 miljonów kredytów interwencyjnych, a Bank Polski spłacił potem 10 miljonów, które sam pożyczył. Dzięki tym wypadkom, jak już powiedziałem, polepszyła się nasza sytuacja gospodarcza. Czy teraz mamy dążyć do ustabilizowania waluty, jak to p. Kemmerer proponował, a jego myśl zupełnie się zgadza z wszystkimi ekonomistami amerykańskimi? Mnie się zdaje, że na stabilizację waluty czas jeszcze nie nadszedł, bo na walutę ma wpływ nietylko sam pieniądz jako taki, na wartość waluty działa także konjunktura, a z drugiej strony zastój w przemyśle. Gdy porównać nasze stosunki ze stosunkami w Austrji, to doskonale można się przyjrzeć tej sytuacji, jak wartość pieniądza szła w parze z konjunkturą albo z zastojem, a te stosunki u nas się powtarzają. Dlatego, mojem zdaniem, nie jest czas po temu, aby stabilizować walutę, należy przedewszystkiem odczekać, ażebyśmy wreszcie mogli być pewni, że dewaluacja złotego w dzisiejszym parytecie nie nastąpi.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#SAdelman">Bilans handlowy stał się, jak powiedziałem, dodatni. Powodem tego była bezwzględnie reglamentacja, która spowodowała zmniejszenie dowozu, a przez znane wypadki zwiększenie eksportu. Ale to zmniejszenie dowozu nie spowodowało, jakby się zdawało, zwiększenia konsumcji wewnątrz kraju. Przemysł nasz nie produkuje tanio, chociaż ochroniony wysokiemi cłami mógł łatwo konkurować z przywozem zagranicznym. Ale społeczeństwo zubożałe nie mogło się w towary należycie zaopatrzyć. A zubożenie postąpiło tak daleko, że byliśmy świadkami upadków bardzo wielu firm handlowych.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#SAdelman">To krótkie zestawienie faktów daje nam obraz, jakie czynniki złożyły się na to, że budżet został zrównoważony i co było powodem podniesienia się stanu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#SAdelman">Horoskopy jednak na r. 1927 zapowiadają się narazie nieświetnie. Strajk węglowy zakończył się, ekspansja eksportu węgla angielskiego powiększy się niepomiernie, tembardziej, że eksport angielski zechce powetować poniesione straty. A że tak rzecz się ma, na to jest dowodem to, co się w ostatnich czasach dzieje. Węgiel górnośląski chciał się utrzymać przy dostawach dla kolei szwedzkich i stanął do przetargu, lecz w przetargu okazało się, że jest za drogi i różnica była taka, że węgiel górnośląski cif Sztokholm oferował 24 szyl., za tonnę, a węgiel angielski 201/2 szyl. Naturalnie, że wobec takiej sytuacji węgiel górnośląski nie mógł się utrzymać i dostawę otrzymał węgiel angielski. Niższej oferty nie mogli przedsiębiorcy ustanowić, bo cena 15 zł loco Śląsk już jest ceną, poniżej której przedsiębiorca musiałby pracować ze stratą. Wszelkie wysiłki, jakie w tym względzie uczyniono załamały się, bo nie można było iść poniżej tej ceny. Naturalnie, że dla Anglji jest konkurencja łatwiejsza i z powodu kapitału i taniego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#SAdelman">Konjunktury te dadzą się odczuć nietylko naszemu przemysłowi węglowemu, lecz i tekstylnemu i metalowemu. Brak kapitałów uniemożliwia tańszą produkcję, a tem samem utrudnia eksport. Dziś już widzimy, że bezrobocie się zwiększa, bo fabryki albo zmniejszają ilość robotników, albo zmniejszają czas pracy. W tym roku również nie zapowiada się to lepiej. Przemysł budowlany zależny jest od kredytów długoterminowych, których narazie nie mamy, a czy uzyskać będziemy mogli, to okaże się w przyszłości. W roku 1925 przemysł budowlany otrzymał wprawdzie drobną pożyczkę Dillonowską, która wywołała może nie rozwój tego przemysłu, ale bodaj postęp w tym kierunku. Wobec tych warunków jedyną nadzieją utrzymania bilansu płatniczego w Polsce jest dziś rolnictwo i hodowla bydła. Wywóz drzewa bowiem zależny jest od taryf kolejowych. Otóż, jak wczoraj tu powiedziano, taryfy kolejowe zostały znacznie podwyższone i z tego powodu utrudniony jest eksport drzewa, a bez zniżenia taryf z powrotem będzie eksport drzewa zatamowany.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#SAdelman">Czy rolnictwo przy bardzo dobrym urodzaju może nam dać możliwość eksportu? Gdybyśmy się przyjrzeli bliżej tej rzeczy, to zobaczymy, że eksportujemy zboże nasze tylko dlatego, że jesteśmy biedni, że nie zużywamy tego zboża dla własnych potrzeb,</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#komentarz">(Głos: Nienależycie odżywiamy się.)</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#SAdelman">... nie odżywiamy się.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#SAdelman">Pozwolę sobie Panom przedstawić, jak tę rzecz można obliczyć. Otóż na odżywienie człowieka potrzeba 3.000 kalorji, co wymaga spożycia 117 gr. białka i 320 gr. węgla.</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#komentarz">(Głos: Teraz witamin potrzeba.)</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#SAdelman">Jeżeli to w produktach przedstawić: to potrzeba spożyć dziennie 250 gr. mięsa, 500 gr. chleba, 150 gr. fasoli i 100 gr. kartofli. W pieniądzach stanowi to kwotę 1.23 zł. Jeżeli przyjąć w Polsce 20 miljonów osób dorosłych, to na wyżywienie samo potrzeba dziennie 24 miljony, czyli rocznie 9 miljardów. Jeżeli doliczyć teraz podatki 2 miljardy, czyli razem 11 miljardów złotych, to znaczy, że cały dochód społeczny musielibyśmy tylko zjeść i użyć na zapłacenie podatków. A jeżeli to się nie dzieje, to co jest tego powodem? Nie dzieje się dlatego, że nie odżywiamy się, że głodzimy się, a ponieważ u nas panuje przeważnie wegetarjanizm, więc gdy zamiast 250 gr. mięsa wstawić odpowiednią ilość chleba, to zobaczymy, że na samo wyżywienie musielibyśmy użyć 80 miljonów centnarów metrycznych zboża, co przewyższa nasz urodzaj zboża. Więc jest tak, jak to niegdyś Szczepanowski powiedział, że spożywamy czwartą część tego, co robotnik angielski. To jest dowód tylko naszej biedy, to jest dowód nieodżywiania się naszego robotnika.</u>
          <u xml:id="u-16.15" who="#SAdelman">Przemysł rolny jest rozwinięty, i eksport cukru i spirytusu byłby możliwy, ale ceny zagranicą są tak niskie, że bez pomocy Rządu eksport się nie uda. Jedyny rynek zbytu ma polski monopol spirytusowy w Turcji, to umożliwia eksport naszego spirytusu nazewnątrz. Dotychczas eksportowano około 35.000 hl., a ceny uzyskane pokrywają się z kosztami produkcji.</u>
          <u xml:id="u-16.16" who="#SAdelman">Tak się przedstawia stan gospodarczy na rok przyszły. Przechodzę teraz do omówienia ustaw podatkowych, które dotychczas niezmienione stanowią podstawę do wymiaru podatków. P. Minister Skarbu słusznie powiedział, że ustawy skarbowej nie da się z rękawa wytrząsnąć i zapowiedział nam zmianę tych ustaw. Mam nadzieję, że żądania nasze zostaną bezwzględnie spełnione — i oby to się stało jak najprędzej.</u>
          <u xml:id="u-16.17" who="#SAdelman">Podatek gruntowy wymaga bezwzględnie uproszczenia, zniesienia progresji, a podatek dochodowy wymaga rozszerzenia, żeby nie było tak, jak dziś, że na 100 mieszkańców płaci podatek tylko 1,28%.</u>
          <u xml:id="u-16.18" who="#SAdelman">Trzeci z rzędu podatek bezpośredni t. j. podatek przemysłowy. Tu należą przedewszystkiem patenty, one powodują to, że przy wymiarze nie uwzględnia się wielkości obrotu, lecz tylko zewnętrzne cechy handlu.</u>
          <u xml:id="u-16.19" who="#SAdelman">To samo trzeba powiedzieć o podatku spadkowym. Jest on o wiele za wysoko pomyślany, ponieważ i komuny podatek spadkowy nakładają, spadkobiercy pozostają dziś w takim stanie, że są prawie wydziedziczeni z tego spadku, który na nich spływa. Czy to jest należyte zrozumienie naszych stosunków — nie wiem. Boję się, że tego rodzaju ustawa wydziedziczy w miastach tych, którychbyśmy chcieli nazwać mieszczanami. Wogóle ustawodawstwo nasze podatkowe musimy nazwać klasowem, bo ono nie powołuje całego społeczeństwa do opłaty podatków, a, mojem zdaniem, nie będzie dobrze w Polsce, jeżeli każdy obywatel nie będzie się poczuwał do tego, aby przyczynić się do utrzymania Państwa.</u>
          <u xml:id="u-16.20" who="#SAdelman">Oprócz rządowych podatków są jeszcze i samorządowe. Rząd ma zamiar, o ile wiem, pewne podatki oddać samorządowi. Boję się jednak, że ten sposób postępowania stworzy znowu może jedną niedobrą rzecz, a mianowicie powiększy administrację, będzie się wymierzać podatki raz dla Państwa, drugi raz dla samorządu, a będą — jak już i są — osobne kasy poborcze dla Państwa i osobne dla samorządu, t. zn., że ta administracja jeszcze powiększy się w porównaniu z tą, jaka jest. Nie wiem, czyby nie było lepiej pójść w tym kierunku, aby w pewnym procentowym stosunku oddać samorządom część tych podatków, które Państwo pobiera. Miałoby to dwie dobre strony.</u>
          <u xml:id="u-16.21" who="#komentarz">(Głos: Za późno.)</u>
          <u xml:id="u-16.22" who="#SAdelman">Jedną, że obniżyłoby koszty administracji, drugą, że samorząd byłby zmuszony operować tylko przekazaną mu sumą podatku, coby doprowadziło do pewnej oszczędności.</u>
          <u xml:id="u-16.23" who="#SAdelman">Tych kilka uwag pozwoliłem sobie podać w sprawie podatków. O wiele obszernej o tych sprawach napisał p. Kemmerer i do jego zdania zupełnie się przychylam.</u>
          <u xml:id="u-16.24" who="#SAdelman">Co do pobierania cła, to już pozwoliłem sobie na Komisji powiedzieć, że nasza taryfa celna zupełnie nie odpowiada dzisiaj stosunkom europejskim i musi być jak najszybciej zmieniona, bo wskutek rozmaitości towarów, jakie otrzymujemy, ona musi być ogromnie specjalizowana, ażeby należycie oclono ten towar w Warszawie czy w Krakowie. Znam taki wypadek, że wiedeński nadawca nadał towar do Krakowa; ponieważ za wysoko oclono, kupiec w Krakowie nie przyjął, a ten odpisał mu na to: więc ja panu wyślę ten towar do Warszawy, tam Panu taniej oclą. Jeżeli takie rzeczy się dzieją i są możliwe, to proszę sobie wyobrazić, jak potem wewnątrz kraju konkurencja jest trudna, tembardziej, że cło nasze nie jest niskie.</u>
          <u xml:id="u-16.25" who="#SAdelman">Granica nasza, jak Panowie wiecie, jest chroniona częściowo przez straż celną, która zajmuje, zdaje mi się, około 2.000 km, i przez korpus pogranicza, który zajmuje 1.400 km. Tylko różnica jest ta, że ochrona granicy strażą celną kosztuje, jak Panowie z budżetu widzą, 15 miljonów, a ochrona pogranicza Korpusem Pogranicza 1.400 km 40 miljonów. Na komisji p. gen. Minkiewicz oświadczył, że Rząd dąży do zastąpienia straży cłowej na całem pograniczu korpusem wojskowym. Jakiby był z tego skutek? Ten skutek namacalny przedewszystkiem, że podrożyłoby to ochronę granicy cłowej o jakie 35 do 40 miljonów. Czy te 40 miljonów wydane w ten sposób polepszyłyby nasze stosunki pod względem ochrony granicy, a przedewszystkiem pod względem cłowym? Bez kwestji nie, bo żołnierz, który jeden rok czy dwa lata służy, ma zupełnie inne zadanie — nie można żądać od niego, żeby umiał przepisy cłowe. To znaczy, że ta granica pod względem bezpieczeństwa wprowadzania do Państwa towarów byłaby bezwzględnie mniej chroniona, a ochrona taka kosztowałaby o 35–40 miljonów więcej.</u>
          <u xml:id="u-16.26" who="#SAdelman">Straż nasza cłowa bezwzględnie potrzebuje przeobrażenia w tym kierunku, ażeby z kontrolą skarbową stanowiła jedną całość. Czy to będzie się nazywało Korpus Straży Skarbowej, czy Korpus Kontroli Skarbowej, to jest rzecz obojętna. Chodzi o to, by ta administracja była wspólną, a wówczas będzie bezwzględnie lepszą i może być tańszą. Wogóle nasza administracja skarbowa jest dosyć ciężka i wymaga pewnej poprawy, a przedewszystkiem uproszczenia w tym kierunku, aby zwiększyć odpowiedzialność niższych władz, a zmniejszyć tem samem pracę wyższych instancyj. Żeby jednak ta administracja mogła zadanie swoje spełnić, na to bezwzględnie potrzeba jej materjału lepszego, niż dziś jest. To już w Komisji powiedziałem, że jeżeli w centralnym urzędzie, to znaczy w Ministerstwie, na 511 urzędników jest, tylko 146 z wyższem wykształceniem, ze średniem 157, a z niższem 207, to jeszcze gorsze stosunki panują we władzach skarbowych: na 13.757 urzędników, to znaczy razem z kontrolą skarbową, jest wszystkiego 6,3% z wyższem wykształceniem, a 11% ze średniem. Ten stan wymaga bezwzględnej naprawy ii to w najkrótszym czasie.</u>
          <u xml:id="u-16.27" who="#SAdelman">Trzeba zresztą przyznać, że ta administracja mimo tych błędów, o których powiedziałem, spełnia swoje ciężkie zadanie dobrze. Przyjrzałem się tej pracy, tak w Ministerstwie jak i w niższych władzach skarbowych, i muszę przyznać, że wykonywują one swój ciężki zawód dobrze i bez zarzutu.</u>
          <u xml:id="u-16.28" who="#SAdelman">Budżet według uchwały Sejmu i teraz w projekcie, który przedstawiła Komisja Skarbowa, wynosi około 2 miljardów, czyli 1.200 miljonów w złocie. Zapytać się jednak musimy, czy budżet ten jest realny. Już pan referent generalny oświadczył, że spodziewa się, iż ten budżet jest realny, i że wszystkie dane podane w budżecie są pewne. Otóż ja przyznaję, że jest to możliwe, lecz trzeba zmienić ustawy skarbowe w tym kierunku, by podatek nie był wymierzany tylko dla małej cząstki społeczeństwa, lecz opierał się na szerszej podstawie.</u>
          <u xml:id="u-16.29" who="#SAdelman">Zubożenie tej części ludności, która płaci podatki, jest tak wielkie, że wkłady oszczędnościowe w Pocztowej Kasie Oszczędności i w innych instytucjach nie przenoszą 200 miljonów złotych, gdy w Niemczech wynoszą 7 miljardów. Ten przykład poucza, jak społeczeństwo nasze jest biedne i że trudno mu będzie sprostać tym potrzebom i wymogom Państwa. Już w Komisji mówiłem o tem, jak możemy oceniać naszą wartość podatkową. Chcę tu powiedzieć, że rząd austrjacki przed wojną w r. 1914 miał zamiar oddzielić Galicję od krajów, reprezentowanych w radzie państwa, i był projekt, żeby Galicja płaciła na wspólny skarb państwa austrjackiego kwotę 80 miljonów koron, t. j. na wspólne ministerstwo skarbu, na ministerstwo spraw zagranicznych i ministerstwo spraw wojskowych, U nas wynoszą te koszty kwotę 650 miljonów, czyli w stosunku do Małopolski 185 miljonów, to znaczy, że w Polsce płaci Małopolska 2 i pół raza więcej, niż przed wojną. Coprawda może mnie spotkać zarzut, że to w złocie. To są złote w złocie — dobrze; ale dochody nasze nie są w złocie, tylko w obiegowym pieniądzu.</u>
          <u xml:id="u-16.30" who="#SAdelman">Budżet nasz wynosił wraz z monopolem w roku 1922–308 miljonów, a w r. 1927 preliminarz wynosi 1.597 miljonów, to znaczy prawie 5 razy więcej. Na jednego mieszkańca w r. 1922 wynosiła ilość płaconych podatków 34 zł 75 gr. a w r. 1926–52 zł, wprawdzie obiegowych, ale bezsprzecznie zawsze złotych.</u>
          <u xml:id="u-16.31" who="#SAdelman">Rozkład podatków jest następujący: podatki bezpośrednie w r. 1927 wynoszą 27,3%, w r. 1926–29%, w r. 1925–27%, w r. 1924–24,4%. Podatki pośrednie w r. 1927–8%, w r. 1926–8,6%, w r.</u>
          <u xml:id="u-16.32" who="#SAdelman">1925–8,40%, w r. 1924–8,43%. Cła w r. 1927 wynoszą 10,65%, w r. 1926–12%, w r. 1925–21%, a w r. 1924–19%. Monopole: w r. 1927–37,3%, w r. 1926–38,4%, w r. 1925–31%, w r. 1924–24%. Podatek majątkowy w 1927 r. — 5%, w r. 1926–4%, w r. 1925–4%, w r. 1924–16,65%. A opłaty stemplowe w 1927 r. — 7%, w r. 1926–8%, w r. 1925–8,5%, w r. 1924–6,66%.</u>
          <u xml:id="u-16.33" who="#SAdelman">Co uderza w tych cyfrach? Uderza przedewszystkiem ogromnie niski stosunek podatków bezpośrednich do podatków pośrednich i monopoli. To jest dowodem, że nasza podatkowość nie jest doskonała. Wprawdzie i w innych państwach europejskich podatki pośrednie i monopole przeważają, ale właściwie dążeniem naszem i dążeniem przyszłej podatkowości powinno być, żeby podatki bezpośrednie stanowiły gros podatków, a nie podatki pośrednie i monopole, które najbiedniejszych zanadto obciążają.</u>
          <u xml:id="u-16.34" who="#SAdelman">Nietylko państwowe podatki, ale i podatki komunalne także dość znacznie obciążają ludność. Np. bliżej mi jest znany budżet miasta Krakowa. Przed wojną obciążenie wynosiło 71 koron na mieszkańca, a dziś wynosi w Krakowie 96 zł. To jest dowodem, że stosunki komunalne i pod tym względem pogorszyły się. Dlatego też Rząd musi przystąpić do reorganizacji podatków, do odciążenia tych szerokich warstw ludności, które uginają się pod ciężarem podatków państwowych i komunalnych jak i opłat społecznych.</u>
          <u xml:id="u-16.35" who="#SAdelman">Budżet w stosunku do potrzeb państwa nie jest wielki. Budżet państwa niemieckiego wynosi około 15 miljardów złotych, czyli że w stosunku do ludności jest 3/2 raza większy, niż w Polsce, budżet austriacki również jest 31/2 raza większy niż budżet w Polsce, budżet czeski wynosi około 2% miljarda złotych, czyli, że większy jest 21/2 raza od budżetu Polski. Zdawałoby się, że wobec tych cyfr opodatkowanie obywatela polskiego nie jest zbyt wielkie. Ale trzeba je porównać z dochodem społecznym, co i p. Minister również zrobił. Otóż dochód społeczny w Niemczech wynosi 80 miljardów, a w Polsce 11 miljardów.</u>
          <u xml:id="u-16.36" who="#komentarz">(Głos: 8.)</u>
          <u xml:id="u-16.37" who="#SAdelman">Inni mówią 8, to są cyfry bardzo iluzorycznej wartości. Ja mam cyfry, podane przez p. Niezabytowskiego, Ministra Rolnictwa, który tak w komisji opinjodawczej p. Wicepremjera Bartla dowodził, że produkcja rolna przynosi 61/2. miljarda, leśna 1 1/2 miljarda, przemysłowa 1 1/2 miljarda i górniczo-hutnicza 1 1/2 miljarda. Razem 11 miljardów. Z tych cyfr dopiero się widzi, że to opodatkowanie nie jest równe. Jeżeli miasta są opodatkowane w stosunku 75%, a 25% daje rolnictwo i reszta, to się okazuje, że stosunek jest w mieście wysoki.</u>
          <u xml:id="u-16.38" who="#komentarz">(S. Koerner: Straszny.)</u>
          <u xml:id="u-16.39" who="#SAdelman">Podatki wynoszą u nas około 20%, może nawet więcej, naszego dochodu społecznego, i ten sam stosunek jest w państwie niemieckiem. Budżet należałoby powiększyć ze względu na konieczne inwestycje, ale to byłoby możliwem dopiero przy powiększeniu dochodu społecznego. Do powiększenia tego dochodu potrzebna jest po pierwsze: praca, a po drugie: kapitał.</u>
          <u xml:id="u-16.40" who="#komentarz">(S. Błyskosz: I oszczędność.)</u>
          <u xml:id="u-16.41" who="#SAdelman">Bezwarunkowo, oszczędność daje kapitał.</u>
          <u xml:id="u-16.42" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Mniej wódki wypijać.)</u>
          <u xml:id="u-16.43" who="#SAdelman">Ale przedewszystkiem ludność musi mieć większe zaufanie do Rządu, ażeby swoje oszczędności mogła składać w bankach. Oszczędności jednak nie prędko wzrosną, przeto dla zwiększenia dochodu społecznego trzeba bezwarunkowo pożyczki zagranicznej, ale na warunkach bez kwestji takich, któreby Polska przyjąć mogła, a nie na warunkach takich, o jakich czytałem w piśmie „Daves Weg”, wychodzącem w Berlinie, które redaguje podobno szwagier Stresemana. W piśmie tem było powiedziane: Noch ist Polen nicht verloren — jeszcze Polska nie zginęła, ale warunki pod jakiemi Polska ma istnieć, są następujące: oddanie korytarza Niemcom, oddanie Śląska Polskiego Czechom albo Niemcom, pożyczka zagraniczna pod kontrolą Ligi Narodów, a wreszcie obiecane są kolonje, te, które Niemcom zabrano w Afryce, dla pomieszczenia zwyżki ludności. Tej pożyczki i pod takiemi warunkami z pewnością Polska nie przyjmie i przyjąć nie może, a tylko na warunkach takich, na jakie mocarstwowe stanowisko Polsce pozwala.</u>
          <u xml:id="u-16.44" who="#SAdelman">Rząd nasz zrealizowanie budżetu ułatwił sobie trochę, bo podwyższył dochód z podatku dochodowego i majątkowego o 30 miljonów. W jaki to sposób ma być zrealizowane? Przez większe przyciągnięcie śruby podatkowej. Jeżeliby do tego dodać jeszcze gwałtowne ściąganie zaległości, podwyższenie cła, to naturalnie zapełnią się kasy Państwa. Ale przestrzegam przed tego rodzaju metodami, nie można iść tą drogą i myślę, że p. Minister też nie pójdzie. Kasy państwowe może się w inny sposób napełnią. Monopol powinien dać ten ubytek, jaki będzie z podatku majątkowego i z podatku dochodowego, i w taki sposób realizacja tego budżetu stanie się możliwa.</u>
          <u xml:id="u-16.45" who="#SAdelman">Co prawda, to ciągłe wzrastanie drożyzny utrudnia sanację budżetu. Ceny hurtowe w złocie, w porównaniu z r. 1914, podniosły się o 5,9 i wynoszą 105,9, ceny detaliczne 143, czyli o 43% więcej. To jest dowodem, że koszty pośrednictwa są wysokie. Rząd chciałby te koszty pośrednictwa zmniejszyć, w tym celu zwołuje ankietę. Ale pośrednictwo istniało i przed wojną, a ceny detaliczne nie odbiegały tak daleko od hurtowych, jak teraz. Zło leży w czem innem. W zmniejszeniu się przedewszystkiem konsumpcji i w ogólnem zubożeniu oraz drogim kredycie. Jako przykład niech służą koszty własne przedsiębiorstw handlowych przy obrocie 100.000 zł. Koszty własne, to jest wynajem lokali, podatki, świadczenia, koszty handlowe, wynoszą 24.830 czyli 24,8%: gdyby obrót wynosił 200.000, to koszty wynosiłyby 26.000 zł czyli 13%. Chcąc dziś doprowadzić do stosunków przedwojennych, należałoby wobec małej konsumcji połowę naszych handlów zwinąć, a w ten sposób umożliwić zwiększenie obrotu.</u>
          <u xml:id="u-16.46" who="#SAdelman">W roku 1924 wydano świadectw przemysłowych 380.000, może kilka tysięcy więcej lub mniej, nie będę podawał tak dokładnych cyfr, to znaczy że 190.000 należałoby zwinąć, a ponieważ z handlu utrzymuje się około 1.300.000 obywateli, to po zwinięciu tych handlów pozostałoby 650.000 bezrobotnych, którychby Państwo musiało utrzymywać. Więc jedynem lekarstwem byłoby odciążenie handlu od zbytniej ilości pośredników, trzebaby umożliwić tej części ludności przejście do innej pracy, to znaczy do przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-16.47" who="#SAdelman">Proszę Panów, jak pauperyzacja postępuje, tego dowód mamy w patentach, pobranych w ostatnich czasach. Otóż w handlu III i IV kategorji jest około 330.000 płatników, to znaczy najniższych handlów jest 87%.</u>
          <u xml:id="u-16.48" who="#komentarz">(S. Koerrter: 84%.)</u>
          <u xml:id="u-16.49" who="#SAdelman">Może być, nie będę się oto targował. Ale gorzej jeszcze jest w drobnym przemyśle. To jest rzecz wprost zastraszająca. W drobnym przemyśle w VII, VIII kategorji jest 176.000 płatników, co stanowi 88%. To przecie jest ten żywioł, nasz miejski. To jednak jest już proletarjat i na tem opierać się ma Państwo?</u>
          <u xml:id="u-16.50" who="#SAdelman">Proszę Panów, ciekawe cyfry daje także podatek od nieruchomości. Gdyby Panowie zechcieli te cyfry rozpatrzeć, to zobaczyliby, jakie jest ubóstwo, jakie to domy są w Państwie Polskiem. W Lublinie na jednego płatnika przypada 99 zł. podatku od nieruchomości, we Lwowie 320 — tu już mają Panowie ogromną różnicę, w Łodzi — 365, w Warszawie — 945, w Poznaniu — 473, w Wilnie — 182. To jest dowód, że ubogie mamy mieszkania, że nie mamy pałaców.</u>
          <u xml:id="u-16.51" who="#SAdelman">I to jest druga rzecz, która świadczy o biedzie naszej i naszem ubóstwie.</u>
          <u xml:id="u-16.52" who="#SAdelman">Proszę Panów, jaka jest na to rada? Myśleć o eksporcie? Starać się przedewszystkiem podnieść własną konsumcję wewnątrz kraju. Eksport to jest rzecz bardzo względna i bardzo daleko o tem myśleć nie można. My potrafimy przy podniesieniu się naszego stanu ekonomicznego sami zużyć to, co produkujemy, a produkujemy wszystkiego 3 miljardy. Te 3 miljardy stanowią 100 zł rocznie na mieszkańca. To jest strasznie mało i my to sami zużytkować powinniśmy. Nie potrzebujemy floty handlowej, powinniśmy to wszystko sami zużyć, gdybyśmy potrafili odpowiednio się zorganizować i konsumcję naszą powiększyć. Jeżeli Rząd starać się będzie o polepszenie się stanu ekonomicznego naszego społeczeństwa, to będzie umożliwione i podwyższenie budżetu, a tem samem zwiększenie inwestycji.</u>
          <u xml:id="u-16.53" who="#SAdelman">Przechodzimy teraz do budżetu, który Panom został przedstawiony. Rozpocznę od dochodów, dlatego że dochody są w tym wydrukowanym preliminarzu budżetowym postawione na pierwszem miejscu. Otóż dochody zwyczajne składają się z dochodów administracyjnych, z podatków i ceł. O dochodach administracyjnych me będę mówił, tylko mogę skonstatować, że sumy tu podane są bardzo nisko szacowane i jest rzeczą pewną, że te podatki wpłyną do kas państwowych. Pozostaje jedna wątpliwa cyfra, to jest udział Skarbu Państwa w dochodach ze śląskiego skarbu. W r. 1925 i w r. 1924 nie wpłynął ze skarbu śląskiego ani jeden grosz Rząd spodziewa się dochodu, licząc na ustawę skarbową, uchwaloną na Śląsku 30 marca 1926 r., a to na mocy art. 4, który mówi, że udział Polski będzie pokryty nadwyżką kasową w drodze kompensaty wydatków wyłożonych na rzecz Państwa. Otóż te wydatki w r. 1926 na rzecz Państwa wynosiły według budżetu, bo cyfr faktycznych nie znam, 5.742.000. To bezwarunkowo zostanie przeprowadzone jako dochód, ale co do tej reszty, która przedstawia się w kwocie 7 miljonów, to nie jest pewne, być może. że wobec konjunktury węglowej te dochody ze Śląska zwiększą się i ta suma zostanie utrzymana.</u>
          <u xml:id="u-16.54" who="#SAdelman">Przechodzę teraz do danin publicznych. Otóż, jak powiedziałem, składają się one przedewszystkiem z podatków bezpośrednich. Podatki gruntowe zostają nie zmienione. Jak wiadomo podatek od nieruchomości miejskich Sejm podniósł na 34.500.000. Komisja Skarbowo-Budżetowa poleca Panom przyjąć sumę o 1.500.000 większą, a więc sumę 36.000.000, a to na tej podstawie, że dochód w tym roku z podatku od nieruchomości powinien wynosić 42.000.000. Odliczając 15% na ulgi, powinno być 36.000.000 i dlatego Komisja podwyższyła ten podatek o 1.500.000 więcej, niż preliminował Sejm.</u>
          <u xml:id="u-16.55" who="#SAdelman">Podatek przemysłowy, podatek dochodowy, podatek wojskowy pozostawiono w brzmieniu sejmowem, podatek od kapitałów i rent, który wynosił 5.500.000, powiększono o 1 miljon, a to na podstawie następujących danych: W roku 1925 wynosił ten podatek — 6.934.000, w roku 1926–8.896.000, można więc być prawie pewnym, że w tym roku ta podwyższona suma utrzyma się i dlatego podwyższono dochód o ten miljon. Zaległości podatkowych nie zmieniono, pozostawiono liczby podane przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-16.56" who="#SAdelman">Teraz przechodzę do podatków pośrednich. Podatki pośrednie zostały nie zmienione. Chciałbym się jednak nad niektóremi podatkami zatrzymać. Otóż podatek od piwa proponowany jest w wysokości 9 miljonów — jeżeli według tego obliczyć ilość zużytego piwa u nas, wyniesie to 51/2 litra na mieszkańca, a przed wojną wynosiło zużycie piwa 20 litrów na mieszkańca. Widzimy znowu ogromny spadek. Myśmy powinni nie 9 miljonów, ale trzydzieści kilka miljonów z tego działu otrzymać. A co jest tego powodem? Proszę Panów, ustawa, która została wprowadzona, zabiła wszystkie małe browary. To jest fakt potwierdzony przez liczby, które Panom przytoczę. Przed wojną mieliśmy na obszarze Polski 409 browarów, dzisiaj mamy tylko 220. Panowie widzą już tę ogromną różnicę. Zostały tylko większe browary w rękach kapitalistów, zanikły browary mniejsze.</u>
          <u xml:id="u-16.57" who="#SAdelman">Podatek od cukru zwiększa się i wynosi, tak jak jest preliminowany, 84 miljony. Otóż ten podatek wynosi od 1 ctn. metr. cukru kontyngentowego 35 zł. a nadkontyngentowego 75. Plantacje obejmowały 175.245 ha. Buraków zebrano 3.516.000 tonn, a produkcja wyniosła 519.000 tonn, zużycie wewnętrzne około 246.000, czyli na głowę 8,66 kg. Naturalnie, że to znowu jest ilość stosunkowo niewielka, ona się podnosi, ale jest jeszcze strasznie mała. Jeżeli porównamy z Anglją, gdzie wynosi 38 kg., a teraz może dochodzi do 40, to widzimy tę różnicę ogromną w zużyciu cukru u nas i tam. Znowu gdyby bogactwo nasze krajowe było większe, gdybyśmy mogli ten cukier zużyć sami, nie potrzebowalibyśmy go ze stratą eksportować.</u>
          <u xml:id="u-16.58" who="#SAdelman">Co do olei skalnych, to projekt podaje 17 miljonów. Zużycie tych olei jest dziś także zmniejszone, może zmniejszyło się dla tego, że więcej jest światła elektrycznego.</u>
          <u xml:id="u-16.59" who="#SAdelman">Przechodzę do ceł. Otóż na cła preliminowano kwotę 182 miljony; w roku 1926 przyniosły one 189.564.000, w roku 1925–284.000.000, to znaczy, że przez reglamentację obniżono import i dlatego dochód z cła się zmniejszył.</u>
          <u xml:id="u-16.60" who="#SAdelman">Opłaty stemplowe są o wiele niżej obliczone niż w tamtym roku, ponieważ one w 1926 roku przyniosły 127.000.000 a na rok 1927 są proponowane w sumie 112.962 000, dlatego, że wprowadzono nową ustawę stemplową, ale na nieszczęście ta ustawa stemplowa będzie wymagała nowelizacji, ponieważ okazało się, że nie została jeszcze należycie przemyślana.</u>
          <u xml:id="u-16.61" who="#SAdelman">Teraz przechodzę do wydatków. Otóż przedewszystkiem, jak Panowie wiedzą, Ministerstwo Skarbu, które miało w roku 1926–563 urzędników, w roku 1927 ma ich tylko 500, co jest dowodem, że odpowiednio zmniejszyło ilość urzędników.</u>
          <u xml:id="u-16.62" who="#SAdelman">Jeszcze na jeden wydatek chcę zwrócić uwagę, to jest dział 1 — a), który mówi o remuneracjach. W roku 1925 wynosiły one 5.508.000 zł, a w roku 1926 wydano na ten cel tylko 727.000, a tu Panowie mają na 1927 r. preliminowane 2,000.000.</u>
          <u xml:id="u-16.63" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-16.64" who="#SAdelman">Jest to kwota bardzo mała i bezwzględnie potrzebna. Remuneracje czy w ten sposób dawane, czy w ten sposób, żeby jakiś komitet był utworzony, są koniecznie potrzebne, ażeby wynagrodzić tych, którzy przez większą pracę oddają większą usługę państwu.</u>
          <u xml:id="u-16.65" who="#SAdelman">Władze i urzędy skarbowe. Otóż tu tylko wskażę, że także etaty się zmniejszyły i to o 1.170 urzędników, co stanowi 10%. Etat ten ustala się według pewnych norm, w kasach skarbowych odpowiednio do ilości rachunków, tak samo w urzędach skarbowych odpowiednio do załatwianych wymiarów podatkowych, w kontroli skarbowej odpowiednio do tych przedsiębiorstw, które one mają kontrolować.</u>
          <u xml:id="u-16.66" who="#SAdelman">Podniesiono w preliminarzu specjalny wydatek — koszta egzekucyjne — o 200.000 do sumy 463.000 zł. Kwota ta będzie służyć na to, ażeby szybciej ściągać zaległości, które się zwiększają. Zresztą inne artykuły preliminarza pozostają niezmienione.</u>
          <u xml:id="u-16.67" who="#SAdelman">Przechodzę do wydatków Urzędu Ceł. Otóż komisja przyjęła preliminarz bez zmian, ilość funkcjonarjuszy także się zmniejsza i gdyby złączono straż celną z kontrolą skarbową, to nastąpiłoby zmniejszenie wydatków. Podaję dane następujące: Na terenie krakowskiej i lwowskiej Izby Skarbowej jest straży celnej 2370, kontroli skarbowej — 350, razem — 2.720. Przed wojną na tym samym obszarze było 2.000 straży skarbowych, czyli o 720 osób mniej niż teraz. To jest dowód, że przy złączeniu tych dwuch instytucji bezsprzecznie otrzymałoby się oszczędność. W straży celnej także jest zmniejszenie ilości funkcjonarjuszów, różnica od roku 1926 jest dość znaczna, w r. 1927 jest 5.880, w r. 1926 było 6.201, w r. 1925 — tak samo.</u>
          <u xml:id="u-16.68" who="#SAdelman">Przechodzę teraz do wydatków dla Państwowego Urzędu Kontroli Ubezpieczeń, o którym w Sejmie dość mówiono. Ten urząd spełnia doskonale swoje zadanie i jeżeli chodziłoby o powiększenie go, to możnaby o tem mówić, bo składa się on z bardzo małej liczby urzędników, a spełniać ma bardzo wielkie zadanie, bo musi kontrolować wszystkie towarzystwa ubezpieczeń w Polsce. Do każdej kontroli potrzeba 2 urzędników, więc ponieważ 8 urzędników jest zajętych tą kontrolą, trzebaby właściwie 4 komisyj, któreby działały na obszarze Państwa. Jednem z największych towarzystw i mającem dziś najwięcej dochodów jest Polska Dyrekcja Towarzystwa Ubezpieczeń, która jednak dotychczas nie wykazała bardzo dobrej działalności. Otóż nie mam wprawdzie ostatnich danych, ale stawki tego towarzystwa wynosiły około 38 miljonów, ściągnięto tylko 26 miljonów, szkody wynosiły 12 miljonów. Administracja kosztowała 12 miljonów, to jest 34%, a w r. 1925-30% . Dla porównania podaję, że w towarzystwie „Vesta” koszta te wynosiły tylko 10–11%. Panowie widzą z tego, że kontrola jest potrzebna, żeby wykazać te błędy, bo inaczej, jeżeli administracja jest droższa, odbije się to na tym, który musi płacić wyższe stawki ubezpieczeniowe; jeżeli kontrola będzie wzmocniona, to i administracja będzie tańsza i temsamem stawki będą mogły być niższe i o ile słyszałem, to rzeczywiście tego roku stawki Towarzystwa obniżono.</u>
          <u xml:id="u-16.69" who="#SAdelman">Przechodzę teraz do dochodów nadzwyczajnych. W dziale Mennicy Państwowej zwiększyliśmy dochody o 100.000 zł. w porównaniu z preliminowanemi przez Sejm, a to z tego powodu, że Mennica Państwowa produkuje teraz plakiety i otworzyła sklep w budynku, gdzie jest Polska Ajencja Telegraficzna. Spodziewać się należy, że przy dobrej administracji dochody Mennicy powinny się zwiększyć i z tego powodu Komisja Skarbowo-Budżetowa przyjęła zwiększenie dochodów o 100.000 zł, o których uchwalenie będę Panów prosił.</u>
          <u xml:id="u-16.70" who="#SAdelman">Wśród nadzwyczajnych dochodów mamy podatek majątkowy. W r. 1926 przyniósł on kwotę 62 milj. zł. w r. 1925 kwotę 59 milj. zł. Zdaje się, że niema podstawy suponować, że w tym roku otrzyma się 95 milj, i nawet — mojem zdaniem — nie należałoby ściągać podatków w tej wysokości, bo przez ściągnięcie podatku majątkowego reszta kapitału obrotowego zupełnieby zanikła. Jeżeli się ściągnie te 95 miljonów, to może nastąpić strata w innych podatkach. Dlatego mnie się zdaje, że tej sumy nie powinno się podnosić. Dlatego raczej zmniejszyliśmy, podatek majątkowy o 21/2 miljona, to znaczy że przyjęliśmy w dochodach sumę nie 95 miljonów, lecz tylko 921/2 miljona złotych. Boję się, że i ta suma nie zostanie ściągnięta, ale, jak powiedziałem, te dochody, o których się mam potem wypowiedzieć, mojem zdaniem, z pewnością znajdą się w monopolach i ten ubytek zostanie pokryty.</u>
          <u xml:id="u-16.71" who="#SAdelman">Wydatki nadzwyczajne pozostają zupełnie bez zmiany, tylko został tu wprowadzony kredyt 1.500.000 zł jako subwencja dla miast z powodu ich ciężkiego położenia — dla tych miast, które posiadły tę nieszczęsną Ulenowską pożyczkę. Te miasta znajdują się w bardzo przykrych warunkach i boję się, że ci obywatele, dla których ta pożyczka została wzięta na lat 20, bo zdaje się tak długo ma trwać, będą w bardzo ciężkiem położeniu. Na tem się kończy zawsze, gdy się pożyczkę weźmie nieoględnie. Zapłaci znowu Państwo, bo Państwo za tę pożyczkę ręczyło, a ponieważ ręczyło, będzie musiało zapłacić. Wprawdzie ta kwota półtora miljona 6-iu miastom została dana w drodze pożyczki, ale mnie się zdaje, że ta pożyczka zwrócona Państwu nie będzie.</u>
          <u xml:id="u-16.72" who="#SAdelman">Poza budżetem Ministerstwa Skarbu pozostaje jedno przedsiębiorstwo, które Ministerstwo Skarbu prowadzi, to są Zakłady Graficzne. O Zakładach Graficznych Panowie już tyle słyszeli, że ja już więcej nie będę o tem mówił, ale mogę Panów tem jednem pocieszyć, że te Zakłady Graficzne przechodzą w likwidację, a mianowicie obejmuje je Bank Polski i jako aport otrzymuje ze strony Ministerstwa Skarbu maszyny, co stanowi wartość około 40–50%. A więc Ministerstwo Skarbu już nie będzie miało w zarządzie Zakładów Graficznych i temsamem te wszystkie braki, jakie tu Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła i które ja Panom przedstawiałem, będą się miały ku końcowi. Może jeszcze ten rok będzie Ministerstwo Skarbu te zakłady prowadziło, ale spodziewam się, że w styczniu na drugi rok a najdalej w kwietniu przejdą one na rzecz Banku Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-16.73" who="#SAdelman">Na jedno tylko chciałbym zwrócić uwagę przy sposobności omawiania Zakładów Graficznych, że powinno się jak najprędzej dążyć w Polsce do założenia jeszcze jednej fabryki cellulozy. My sprowadzamy tej cellulozy z Niemiec za 10 miljonów złotych. Mając własny materjał, bardzo łatwo jest ją wyprodukować, całe zapotrzebowanie powinno być zupełnie zaspokojone przez produkcję wewnętrzną.</u>
          <u xml:id="u-16.74" who="#SAdelman">Przechodzę do monopoli państwowych. Mówiono wiele o tem, że etatyzm w Państwie Polskiem święci tryumf. Tak — i ta krytyka pochodziła nawet z kół sejmowych — ale trzeba się pogodzić z tem, że to się już stało. I dzisiaj Państwo odstąpić od tych monopoli nie może, tylko trzeba je ulepszać, by monopole należycie funkcjonowały i dawały Państwu jak największy dochód. Jakie monopole prowadzi Polska? Przedewszystkiem monopol sacharyny, soli, tytoniu, spirytusu, zapałek i loterji państwowej. Monopole te jednak nie są scentralizowane, nie mają centralnej dyrekcji. We Włoszech, co sam skonstatowałem, gdy byłem w Rzymie, te monopole są skoncentrowane. A tutaj część monopoli zależy od departamentu akcyz i monopoli, a część wprost od Ministra Skarbu, względnie od jego zastępcy. Otóż dzisiaj, o ile wiem, są nawet pewne projekty w tym kierunku. Już utworzono komisję rewizyjną, która zależna jest od Ministra Skarbu. Ale mnie się zdaje, że poprostu powinna być jedna administracja. Dlatego uważam za konieczne utworzenie takiej jednej generalnej dyrekcji, a dlaczego, to pozwolę sobie Panom powiedzieć. Przedewszystkiem administracja będzie wtedy tańsza i lepsza, bo przy centralizacji dostawa może być tańsza i magazynowana tanio. Inaczej nie jest to możliwe, jeżeli to w jednej władzy nie będzie skoncentrowane. Ja zrobiłem takie małe obliczenie. Naprzykład, gdyby magazyny były złączone w jednym budynku i gdyby takich magazynów było tyle, ile jest powiatów politycznych, to przy wspólnych magazynach zysk byłby dla rządu o jakie 14 miljonów większy. To nie jest dokładne obliczenie, bo naturalnie są to liczby wzięte z praktyki, ale to dowodzi, że przy centralizacji zmniejszone będą koszta administracyjne.</u>
          <u xml:id="u-16.75" who="#SAdelman">Monopol sacharyny właściwie jest dzisiaj tylko monopolem z nazwy, gdyż produkcji sacharyny nie mamy. Produkcja sacharyny może się odbywać tylko za zezwoleniem Ministerstwa Skarbu, ale w Państwie Polskiem fabryki sacharyny niema. Ta sacharyna, którą Rząd operuje, pochodzi tylko z konfiskaty, a sprzedaż jej prowadzą biura sprzedaży soli. Zdaje mi się, że jest projekt rządowy, ażeby sacharyny wolno było używać tylko dla celów leczniczych i ażeby był zakaz sprzedaży sacharyny dla celów innych, niż lecznicze. Ten zakaz jest potrzebny celem zwiększenia konsumcji cukru. Sacharyna jest o 35% słodsza od cukru i przez używanie sacharyny obniża się konsumcję cukru. Ustawy sanitarne idą może trochę zadaleko, bo sacharyna szkodliwą dla zdrowia nie jest, działa zupełnie obojętnie, ale ze względu na większe zużycie cukru, powinna być zakazana.</u>
          <u xml:id="u-16.76" who="#SAdelman">Przechodzę teraz do monopolu soli. Komisja preliminarz przyjmuje bez zmian. Dochód z tego monopolu wynosił w 1925 r. 35.105.000 zł. w 1926 r. 42 milj., na 1927 r. jest przewidziane 39 milj. zł. a więc, jak Panowie widzą, preliminuje się nawet o 3 milj. mniej, niż w 1926 r. Sól stanowi bezwarunkowo bogactwo Polski i jeżeli przyjmiemy jej zużycie na 300.000 tonn rocznie, to zapasy soli, jak geolodzy mówią, wystarczą na 1000 lat.</u>
          <u xml:id="u-16.77" who="#SAdelman">Saliny znajdują się w Wieliczce, Bochni, w Kałuszynie i Stebniku. Kałuszyn i Stebnik wydzierżawiono Towarzystwu „Tespa”, ponieważ zawierają sole potasowe, a mianowicie sycylin, t. j. chlorek potasu, który się mieści w kainicie. Towarzystwo to myśli o koncentracji soli, to znaczy aby zawartość soli potasowych doprowadzić do 40% i w ten sposób umożliwić przewóz tych soli potasowych na dalekie odległości. Dotychczas to się odbywać nie może, bo te sole, które się mieszczą w kainicie w 12 — Oprócz Poznańskiego i oprócz Stebnika na Podkarpaciu jest solanka także w Kongresówce, ale ta solanka jest słaba; wydobywa się ją także w Ciechocinku, ale ta sól jest droga, produkcja jej kosztuje nas 96 zł. i bezwarunkowo należałoby to jak najprędzej zamknąć.</u>
          <u xml:id="u-16.78" who="#SAdelman">Sól jest monopolem i sól jest sprzedawaną przez biuro sprzedaży soli, które podlega departamentowi akcyz i monopoli. Izby skarbowe są uprawnione do wydawania pozwoleń na sól skażoną dla przemysłu i rolnictwa po cenie ustalonej. Produkcja, jak powiedziałem, prawie ciągle pozostaje na tym samym stopniu, nie zwiększa się.</u>
          <u xml:id="u-16.79" who="#SAdelman">A teraz, proszę szanownych Panów, znów mamy problem, który omówiony był przez p. Kemmerera. Chodzi o ściągnięcie produkcji i sprzedaży soli w jednym resorcie, to jest żądanie zupełnie słuszne. Ale tu rozchodzą się nasze drogi. P. Kemmerer chce przenieść to do Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a ja jestem za tem, żeby to było przy Ministerstwie Skarbu, a powody, jakie mnie skłaniają do tego, to nic więcej, jak tylko kontrola. Proszę Panów, że jest ona konieczna w tym kierunku, aby Skarb straty nie ponosił, na to dam przykład. W pow. bohorodczańskim są źródła słone i z tego powodu zużycie soli tam się zmniejszyło, wynosi 1,9 kg, podczas gdy powinno wynosić 9 kg. To samo można obserwować w pow. nadwórniańskim i peczeniżyńskim, gdzie zużycie soli również jest mniejsze. To jest dowodem, że ludność tych powiatów sama wydobywa sól, i dlatego nie kupuje soli państwowej. Potrzeba zatem dozorować źródła solne, by sól nie wygartywano pokryjomu, bo w ten sposób ponosi straty monopol soli.</u>
          <u xml:id="u-16.80" who="#SAdelman">Małe jest zużycie soli dla celów hodowli bydła. W Niemczech wynosi ono 4,3 kg. na sztukę, u nas mniej — tylko 0,35 kg. Wprawdzie nasi rolnicy mówią, że powodem głównym jest zła administracja tą solą, że trzeba, aby jej sprzedaż była łatwiejsza.</u>
          <u xml:id="u-16.81" who="#SAdelman">Koszta sprzedaży, w myśl tego preliminarza, zostały w tym roku powiększone do 7.710.000, a wynosiły w zeszłym roku 200.000; powodem podniesienia tej sumy jest następująca okoliczność: Oto teraz kupuje w salinach sól eksporter soli i liczy sobie przewóz, a temsamem podnosi ceny nie stosunkowo do przebytej przestrzeni, lecz jak mu to odpowiada. Dlatego sól, której 1 kg. powinien kosztować 28 gr., kosztuje 35,50, a nawet dochodzi do 60 gr. Otóż dlatego Rząd zamierza w tym roku zapłacić już cały transport aż do miejsca konsumcji, to znaczy, że cena będzie w całej Polsce jednakowa, Ale mnie się zdaje, że ta droga jest niedobrą. Za czasów zaborczych, austrjackich, rząd oddawał sól wydziałowi krajowemu...</u>
          <u xml:id="u-16.82" who="#komentarz">(S. Kędzior: Dobrze administrował.)</u>
          <u xml:id="u-16.83" who="#SAdelman">... i wydział krajowy w całej Galicji sól po jednej cenie sprzedawał i nigdy nie było zażaleń. Zdaje się, że ten sposób byłby i teraz możliwy. Coby się stało? Stałoby się to, że samorząd miałby pewne zyski z tego źródła i przeprowadzałby kontrolę, by ceny były ujednostajnione.</u>
          <u xml:id="u-16.84" who="#komentarz">(S. Kędzior: Była co do tego rezolucja Sejmu)</u>
          <u xml:id="u-16.85" who="#SAdelman">Teraz przechodzę do monopolu tytoniowego. Proszę Panów, projekt przewiduje dochód z monopolu tytoniowego 270 miljonów złotych. W roku 1926 wynosił ten dochód 270 miljonów, a w roku 1925–182 miljony złotych. W roku 1922 wyszła ustawa o monopolu tytoniowym. Zawiaduje monopolem Dyrekcja Polskiego Monopolu Tytoniowego i według rozporządzenia Ministerstwa Skarbu ma przedkładać corocznie bilans, który ma być zbadany przez Najwyższą Izbę Kontroli i naturalnie potem powinny go otrzymywać Izby prawodawcze. Dotychczas bilans taki nie został przedstawiony. Przed likwidacją istniało prywatnych fabryk 104, zatrudnionych było 7.320 robotników i 18 fabryk rządowych, gdzie było zajętych 232 urzędników, 74 niższych, 2.335 robotników, 11.000 robotnic. Teraz jest czynnych fabryk 21, cztery państwowe magazyny surowców i 17 magazynów tytoniu. W roku 1924 obszar plantacji wynosił 679 ha i uzyskano 637.238 kg. tytoniu. Z zagranicy sprowadzono 12.342. W roku 1925 obszar plantacji wynosił 828 ha, uzyskano 847.527 kg. W roku 1926 wzrosła krajowa uprawa tytoniu i uzyskano 2.518.000 kg. Jak Panowie łaskawie widzicie, wzrasta ilość plantacji, wzrasta ilość otrzymywanego tytoniu i powinna ona dojść do 8.000.000 kg., bo tyle może jeszcze zużytkować monopol tytoniowy. Aby plantacje wzrastały i aby je ulepszać, na to są utworzone stacje doświadczalne w Piedykach koło Kołomyji. Jest tam laboratorjum i odpowiednia stacja doświadczalna. Oprócz tego jest laboratorjum w Warszawie. Dyrekcja monopolu wysyła za granicę urzędników w celu nauki i stara się, żeby w pow. zaleszczyckim wprowadzić plantację tytoniu, licząc na to, że to będzie najlepszy teren.</u>
          <u xml:id="u-16.86" who="#SAdelman">Jak się przedstawia produkcja tytoniowa? Koszta ogólne produkcji w r. 1926 wynosiły 47.75, czyli czysty dochód 52.25, a na r. 1927 preliminowane są koszta 42.12, czysty dochód 57. Jeżeli teraz porównamy to z monopolem austrjackim, to w Austrji jest urzędników 387, w Polsce mamy 576, fabryk w Austrji 9, a w Polsce 22. Z tych danych widać, że niema nadmiaru urzędników. We Włoszech jest 1554, fabryk 32 i 641 magazynów. Robotników w Polsce 16.000, czyli przeciętnie na jedną fabrykę 727. W Austrji 9 fabryk i 6.248 robotników, czyli na 1 fabrykę 700. We Włoszech robotników jest 24.000, czyli na 1 fabrykę 750. Dochody w Austrji w r. 1925 wynosiły 752 milj., a zużycie na głowę w Austrji wynosiło 1,65 kg, (w Polsce 0,6 kg). Monopol włoski przyniósł 490 miljonów, przy 38.000.000 ludności, t. j. prawie tyle co w Polsce. Dochód czysty z monopolu tytoniowego w Czechosłowacji wynosił 49,5% budżetu, w Austrji 47%, we Włoszech 75%. Do zmniejszenia dochodów w Polsce przyczynił się przedewszystkiem przywóz z zagranicy, a potem jeszcze i nielegalne plantacje wewnątrz kraju. Ci, którzy palą nasz tytoń skarżą się, że jest niedobry.</u>
          <u xml:id="u-16.87" who="#komentarz">(Głos: Oj, to prawda.)</u>
          <u xml:id="u-16.88" who="#SAdelman">Z tego powodu nawet w Sejmie p. Pączek bardzo ostro wystąpił przeciw Dyrekcji Monopolu Tytoniowego. Ale trzeba zdać sobie sprawę, że nas łączy przyjaźń sjamska z monopolem włoskim, że my nie możemy kupować towaru gdzieindziej, tylko tam, gdzie monopol włoski nam wskaże...</u>
          <u xml:id="u-16.89" who="#komentarz">(Głos: Jak długo to ma być?)</u>
          <u xml:id="u-16.90" who="#SAdelman">... i to ma być do 20 lat.</u>
          <u xml:id="u-16.91" who="#komentarz">(S. Kędzior: W niewoli jesteśmy)</u>
          <u xml:id="u-16.92" who="#SAdelman">To ogromnie obciąża i z tego powodu są utrudnienia.</u>
          <u xml:id="u-16.93" who="#SAdelman">Potem druga rzecz. W monopolu polskim, który przecież trzy lata istnieje, urzędników fachowców, było bardzo mało, bo tylko monopol austrjacki dał Polaków urzędników fachowców. A od tej fachowości przy zakupie materjału głównie zależy dobroć tytoniu, trzeba znawców, którzyby umieli rozeznać, który gatunek jest lepszy. Tych nam brak. Pan Spevani, inspektor włoskiego monopolu tytoniowego, który tu przyjeżdża, oświadczył, że to uważa za najważniejsze zło monopolu tytoniowego. Zdaje się, że już zaangażowano tych panów z monopolu austrjackiego, którzy mają być sprowadzeni jako eksperci do przyjmowania tytoniu. Zdaje mi się, że w ten sposób tytoń nasz się polepszy. Ale dobroć jego zależy także od fabryk. Fabryki nie są należycie urządzone. Monopol zastał różne urządzenia, trzeba to uzgodnić, obniżyć koszty, ale to są wszystko rzeczy, które należą do przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-16.94" who="#SAdelman">Fabryki tytoniu zajmują 16.000 robotników. Płace tych funkcjonarjuszy są różne, zależnie od okolic, ale Państwo powinno im umożliwić zabezpieczenie na starość. To jest mojem zdaniem, konieczne i ja złożyłem osobny projekt, by przy monopolu tytoniowym utworzyć fundusz emerytalny i ażeby na ten cel robotnicy płacili 4% składki, zarząd monopolu 4%. Fundusz ten będzie wynosił rocznie, według mojego obliczenia 1.400.000 zł. i może być zabezpieczony przez wybudowanie mieszkań dla tych robotników. Wtedy i fundusz byłby zabezpieczony i robotnicy mieliby mieszkanie. Według mojego obliczenia możnaby takich mieszkań wybudować 300. I w tej myśli złożyłem rezolucje, które Panowie zechcą uchwalić.</u>
          <u xml:id="u-16.95" who="#SAdelman">Co do samego projektu, to w budżecie absolutnie żadnych zmian nie wprowadzam i sądzę, że Panowie również przyjmą to w brzmieniu przez Sejm uchwalonem.</u>
          <u xml:id="u-16.96" who="#SAdelman">Trzecim monopolem jest monopol spirytusowy, który wprowadziliśmy od 1 stycznia 1925 r. Dochód z tego monopolu w r. 1925 wynosił 172 miljony, w r. 1926–250 miljonów w r. 1927 — projektowane jest 319 miljonów zł. Przed wojną w Polsce produkowano 2.498.000 hl. W kampanji 1921/22 było czynnych 1131 gorzelni, zużyto 45 miljonów litrów spirytusu, w r. 1922/23–1.199 gorzelni, zużyto 60 miljonów litrów spirytusu, w r. 1923/24 czynnych 1.203 gorzelni, zużyto 65 miljonów litrów spirytusu, w r. 1924/25 było gorzelni 1.236 i zużyto 44.294.000 litrów. Czyli jakie było zużycie na głowę. Otóż w r. 1921–1,6, w 1922 r. — 2,1, w r. 1923–2,3, w r.1924–1,8; to znaczy, że przez wprowadzenie monopolu ilość na głowę zmniejszyła się. Naturalnie, że tu oddziaływa i zubożenie ludności, czy może antialkoholowa ustawa — nie wiem, ale zdaje mi się, że bardziej zubożenie ludności, bo w kulturalniejszych częściach Państwa Polskiego, np. na Pomorzu, zużycie na głowę wynosi 1,9 litra, t. zn. dochodzi prawie do 2, a np. w Nowogródzkiem, na Polesiu, gdzie jest najniższa kultura, wynosi 0,62. Wprawdzie kultura niekoniecznie idzie równolegle ze zmniejszonem zużyciem spirytusu, ale gra tu rolę i zubożenie, chociaż w Nowogródzkiem szkody wyrządza i produkcja, która nie podlega opłacie.</u>
          <u xml:id="u-16.97" who="#komentarz">(Głos: Niema dróg, alkohol nie potrafi jeździć)</u>
          <u xml:id="u-16.98" who="#SAdelman">I to może być przyczyną. Proszę łaskawych Panów, naturalnie, że dochody byłyby większe, gdyby granice były należycie chronione i gdyby produkcja spirytusu wewnątrz kraju była należycie kontrolowana. Przeciwnicy monopolu mówią, że gdyby była akcyza, to byłby większy dochód. Ale nie można mieć tu na względzie tylko spirytusu przemysłowego. Jeżeli się dba o rolnictwo, to bezwarunkowo monopol jest dla rolnictwa odpowiedniejszy, ponieważ ma stałe ceny, po których spirytus odbiera Państwo, niema tych fluktuacji cen, tembardziej, że te fluktuacje byłyby bardzo znaczne z powodu ogromnie niskich cen spirytusu na rynku światowym. Drugą ważną rzeczą jest, że konsument dostaje czysty spirytus. Gdy Rząd obejmował monopol, to próby dokonane w laboratorjum warszawskiem wykazały, że tylko 15%, spirytusu było czysto rafinowane, a reszta była zanieczyszczona w niemożliwy sposób. Więc to są rzeczy, które wymagają państwowego nadzoru i z tego powodu, mojem zdaniem, monopol jest wskazany.</u>
          <u xml:id="u-16.99" who="#SAdelman">Inna rzecz jest z eksportem. Eksport spirytusu teraz jest wolny, ale do tego potrzeba zupełnie osobnej, zdaje mi się, jednostki, któraby się tym eksportem zajęła. Nie Rząd, lecz musiałby być ktoś, jakaś spółka, żeby się tym eksportem zajęła, bo na tem ogromnie się traci.</u>
          <u xml:id="u-16.100" who="#SAdelman">Wreszcie trzecia rzecz, o której chcę wspomnieć, to małe zużycie spirytusu dla celów przemysłowych. W Niemczech, jak Panowie sobie przypominają, już przed wojną dla celów przemysłowych wychodziło do 5 litrów na głowę. Prawda, że w Niemczech niema ropy, nafty, więc tam chodziło o to, żeby nie sprowadzić z krajów obcych nafty, lecz zużytkować spirytus dla celów świetlnych i popędowych, na co trzeba ogromnych jego ilości. Ale to zdaje się, jest i dla nas możliwe. Wprawdzie mamy naftę, ale dowóz jej do wschodnich prowincji np. do województwa wileńskiego i nowogródzkiego jest drogi, i tam doskonale nadałby się spirytus do celów świetlnych i popędowych. Wprawdzie teraz w Kutnie powstała fabryka, która produkuje spirytus bezwodny, bo tylko taki bezwodny spirytus mieszany z benzolem, może być użyty jako środek popędowy, ale to jest rzecz nowa, rzecz, która wymaga pomocy Rządu, dlatego konieczną wydaje mi się rzeczą, żeby utworzyć stację doświadczalną dla sposobów zużytkowania spirytusu i wogóle dla sposobów uzyskiwania spirytusu, bo spirytusu nie otrzymuje się tylko z tych produktów, z jakich go się dziś produkuje. Postęp w nauce w tym zakresie jest wielki, a ponieważ społeczeństwo samo nie może się zdobyć na stację doświadczalną, byłoby to zadaniem monopolu. W tej sprawie Komisja Skarbowa zgłasza rezolucję.</u>
          <u xml:id="u-16.101" who="#SAdelman">Teraz przechodząc do samego budżetu, chciałbym Panom powiedzieć, żeśmy zrobili obniżenie w wydatkach. A mianowicie: zmniejszone zostały koszty sprzedaży. Liczono tutaj w preliminarzu 4% dla sprzedawców hurtowników. Otóż ta hurtowna sprzedaż wynosi nie 4%, lecz 3%, a nawet mniej, więc niepotrzebnie była wstawiona ta wysoka suma i myśmy ją obniżyli o 819.215 zł., co Panowie znajdą we wnioskach Komisji Budżetowej. Podwyższyliśmy Zato wydatki na zwalczanie alkoholizmu z 200.000 na 300.000 zł. Dlaczego? Dlatego proszę Panów, że wydatek ten ma stanowić 1% od czystego zysku monopolu. W roku 1925 zysk ten wynosi 22 miljony, dlatego w preliminarzu Panowie mieli 220.000. Ale ponieważ tego roku efekt jest o wiele większy, o 80 miljonów, niż w poprzednim roku, należy się spodziewać, że czysty zysk będzie wynosił także nie 22 lecz 30 miljonów złotych. I dlatego tę wysoką kwotę tu wprowadziliśmy i Panowie zechcą łaskawie to przyjąć.</u>
          <u xml:id="u-16.102" who="#SAdelman">Następnie jako nadzwyczajny wydatek wprowadzono 11 miljonów na budowę nowych rozlewni i budowę magazynów, bądź to na przerobienie tych, które państwo rosyjskie pozostawiło, bądź to na budowę nowych. Otóż czy ta kwota, zostanie w całości zużyta, o tem wątpię, dlatego może, że w budynkach własności monopolu umieszczone są urzędy wojskowe i urzędy innych władz, i mogą być opróżnione dopiero, jeżeli dla tych urzędów będą inne pomieszczenia, wtedy dopiero będzie można budynki inwestować dla celów monopolu. Ale ta kwota jest już wprowadzona, bo w danym razie jest konieczne, by monopol spirytusowy można wreszcie prowadzić we własnym zarządzie i by nie potrzeba było, jak dotychczas, wydzierżawiać, ponieważ to przynosi straty. Od 1 kwietnia monopol zostanie wprowadzony w całem Państwie. Mam nadzieję, że teraz ze zmianą dyrekcji i dzięki najrozmaitszym komisjom, ekspertom, ten monopol będzie taniej produkował i będzie większe dawał dochody. Spodziewam się, że tak z monopolu tytoniowego, jak z monopolu spirytusowego w tym roku otrzymamy nie to, co jest proponowane, t. j. 270 i 319, to znaczy około 600 miljonów, ale o jakie 70, 80 miljonów więcej. Wtedy ubytek, jaki wypadnie z podatku majątkowego zostanie bezwarunkowo pokryty.</u>
          <u xml:id="u-16.103" who="#SAdelman">Przechodzę jeszcze do loterji państwowej. Loterję uważam za rzecz, której Państwo nie powinno prowadzić. Nie trzeba ludzi uczyć grać. W Austrji był poseł Rose, który corocznie przez lat 30 w debacie budżetowej mówił o złych skutkach loterji. Umarł a loterja klasowa jest. Ale to jest zła rzecz.</u>
          <u xml:id="u-16.104" who="#SAdelman">Pytałem się w dyrekcji i powiedzieli mi, że coraz więcej grają i że losy są rozkupywane. Nie jest to dobrze i bardzobym pragnął, ażeby Państwo bez tych dochodów mogło się obejść i zamknęło raz te dochody, które są niemoralne.</u>
          <u xml:id="u-16.105" who="#SAdelman">Zaznaczam nawiasem, że myśmy zmienili budżet w tym kierunku, że te 10%, o które zostały podwyższone pensje urzędników, musieliśmy dodać tak samo w dochodach jak i w rozchodach, więc niech Panowie to uchwalą w myśl wniosków Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-16.106" who="#SAdelman">Przechodzę do ostatniego monopolu, to jest zapałczanego. Został on wydzierżawiony i z umowy wynika, że Państwo będzie miało rocznie dochodu 5 miljonów złotych w złocie. Czy ta umowa jest dobra, czy zła, czy i ile ona ma błędów, nie jest moją rzeczą dziś tu o tem mówić. Była osobna komisja sejmowa, która tę sprawę badała, a, moim zdaniem, nie trzeba zawsze widzieć we wszystkiem zło, Ludzie są omylni. Nie zawsze we wszystkiem jest zła wola, i może nie chęć szkodzenia Państwu była powodem zawarcia złej umowy. Dlatego trzeba bardzo ostrożnie z wnioskami w tej sprawie występować.</u>
          <u xml:id="u-16.107" who="#SAdelman">Na tem kończę to, co mogłem o budżecie Ministerstwa Skarbu powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-16.108" who="#SAdelman">Zdaje się że potrafiłem Panom zobrazować, w jaki sposób te dochody będziemy czerpali i na jakie wydatki je zużyjemy. Mam nadzieję, że stosunki państwowe się polepszają, mam nadzieję, że jest zrozumienie w Rządzie, że należy podatki tak rozłożyć, ażeby nie były bardzo dotkliwe dla ogółu ludności, gdyż inaczej szlibyśmy nie naprzód, ale musielibyśmy się cofać.</u>
          <u xml:id="u-16.109" who="#SAdelman">Proszę o przyjęcie tych wniosków, które tu pozwoliłem sobie w imieniu komisji przedłożyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Zdanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#SZdanowski">Wysoka Izbo! Rozpoczynam moje przemówienie od poruszenia kilku spraw, związanych ze stosunkiem Skarbu do samorządu. Pierwsza sprawa. Wśród rezolucyj, które zgłosiłem na komisji, jedna wzywa Rząd do powołania z powrotem przedstawicieli samorządu do ciała nadzorczego Polskiej Dyrekcji Wzajemnych Ubezpieczeń. Można się było kłócić i spierać, jak to było w Sejmie, czy należy tworzyć monopol ubezpieczeniowy w pewnym zakresie, sprawa ostatecznie została załatwiona w sensie pozytywnym. Z tą chwilą, uznając, że ubezpieczenia w tym zakresie, jak zostały utworzone, są gałęzią administracji państwowej, trzymając się zasad, które miał pierwszy twórca tej instytucji przed 100 zgórą laty, stwierdzając, że nawet za panowania rosyjskiego pewne pozostałości przedstawicielstwa samorządowego w tej instytucji istniały — uważamy, że twórcza praca w polskich wzajemnych ubezpieczeniach jak i w szeregu zadań administracji, do których Państwo musi samorządy powoływać, tylko przy szerszej współpracy przedstawicieli samorządu dobrze pójdzie.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#SZdanowski">Druga sprawa. W najbliższych dniach ma, jak mamy informacje, być ogłoszony dekret o kasach oszczędności. Nie będę tej sprawy tutaj szerzej poruszał. Chciałbym jedno podkreślić, że odbiegamy w tej ustawie od najlepszego wzoru, jaki mieliśmy na terenie ziem polskich, t. j. od wzoru pruskiego. W tej chwili, kiedy na całem terytorjum Polski i nietylko Polski, bo i tam, skąd był wzięty wzór, właśnie na terytorjum niemieckiem, rozszerza się zakres działania kas oszczędności, w tej chwili ściślejszy nadzór nad instytucją, odpowiadający za jej interesy, jest tembardziej potrzebny. Zmniejszenie nadzoru w porównaniu z tem, co mieliśmy w ustawie pruskiej, jest wielkim błędem. Zmniejszać go nie należy. Chciałbym, żeby moje słowa przedstawiciele Ministerstwa Skarbu mogli tu usłyszeć i uwzględnić w tej mierze, żeby jeszcze można było zmienić te błędy, które w projektowanym dekrecie widzę.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#SZdanowski">Trzecia sprawa: mówi się o kredycie długoterminowym. Jednem z zadań kredytu długoterminowego jest zaspokojenie potrzeb inwestycyjnych samorządów. Organizacja emisji kredytu długoterminowego samorządowego jest rzeczą niezmiernie ściśle związaną z całem odtworzeniem kredytu długoterminowego w Polsce. Ustawa, która sprawę pupilarności papierów publicznych reguluje, została u nas wydana jako dekret w okresie tego bardzo szybkiego tworzenia ustaw, jakiśmy mieli wśród reformy walutowej p. Grabskiego, Sądzę, że wskutek tego właśnie ten dekret posiada pewne braki i niedopatrzenia. Usunięto zeń mianowicie prawo pupilarności dla obligacyj komunalnych. Obligacje m. Warszawy, czy m. Krakowa wobec dzisiejszego stanu rzeczy nie mają przywileju pupilarności. Tak samo nie mają przywileju pupilarności t. zw. fundowane obligacje banków, fundowane na pożyczkach samorządowych — co jest niesłuszne. Uznanie pupilarności obligacji fundowanych na pożyczkach samorządowych jest w związku szczególniej z artykułem 76 i 79 naszej ustawy bankowej niewątpliwie racjonalne. Uregulowanie tej sprawy w najbliższym czasie uważam za rzecz niezmiernie potrzebną i pilną.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#SZdanowski">Czwarta sprawa, to stosunek między podatkami samorządowemi a podatkami państwowemi. Proszę Panów, istnieje u nas ustawa, która przewiduje, że podział i kontowanie wpływów podatkowych z tych podatków, do których dodatki należą się dla samorządu, odbywa się niejako automatycznie, dzieli się to między samorząd i państwo. Jednakowoż ustawa ta w praktyce doprowadza do niezmiernych trudności. Jeżeli Państwo może pewne okolice kraju, w razie wypadków losowych i szkód, zwolnić od swoich podatków i to jeszcze wielkiej szczerby w budżecie nie zrobi, bo ulga obejmuje w takim wypadku małą część kraju, to dla samorządu zwalnianie z podatków jest szczerbą, której w jednym roku wcale nie można załatać. Załatwianie ulg podatkowych — nieraz poza wiedzą i świadomością ciał samorządowych uniemożliwia administrację lokalną. Sądzę, że nawet w drodze okólnika dałoby się temu zaradzić, a przecież dziś jest niezmiernie łatwą rzeczą dla Rządu nawet ustawę znowelizować w tym punkcie, który zdaje mi się, nigdzie żadnych wątpliwości nie nasuwa, a jest niezmiernie ważnym.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#SZdanowski">W związku z tem chcę rozpatrzeć pewien dziwny objaw, który mamy w zamknięciu rachunkowem roku zeszłego, mianowicie ten, że rezultat podatku gruntowego jest znacznie większy, niż wymiar tego podatku. Mówi się. że prawdopodobnie zaległości w tym roku wpłynęły i to w takiej mierze, jaką stanowi różnica. Możnaby w to uwierzyć, ale gdy widzę przykłady, że kasy skarbowe nie wypłacają samorządom ich należności z tytułu dodatków do podatków, że wydaje się jakby prywatne rozporządzenia lokalnych urzędów, nakazujące nie oddawać nic samorządom, dopóki cały podatek w danem miejscu ściągnięty nie będzie, to idzie to przecież dalej niż ustawa, która podatki każe równo rozdzielić i to dezorganizuje. Mam w tej chwili szereg zgłoszeń, wykazujących to dowodnie.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#SZdanowski">Skoro już poruszyłem sprawę podatku gruntowego, zwrócę na jedno uwagę, że wprawdzie unormowanie stawek zostało na całe państwo ujednostajnione, to jednak przyznawanie ulg podatkowych jest jeszcze w poszczególnych zaborach według różnych zasad unormowane. Mianowicie w Małopolsce istnieje dotychczas przepis, że gdy jakiś właściciel gruntu poniósł szkodę przenoszącą 20%, to w poborze podatków przychodzi pewne uwzględnienie strat. Prowadzi się dochodzenia i udziela się ulg. Uznaję, że tego rodzaju procedura wytwarza niezmiernie kosztowne czynności dla Skarbu Państwa. Jednak jest rzeczą nie do pomyślenia, żeby po kilku latach istnienia w jednem państwie stosowano do ulg podatkowych tak bardzo różniące się od siebie zasady, sprawa ta powinna być ujednostajniona czy to w kierunku zrównania wszystkich dzielnic w systemie ulg. czy w inny sposób np. przez skasowanie odpowiednich ulg.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#SZdanowski">W związku z podatkiem gruntowym druga jeszcze uwaga, którą chcę z tego miejsca podkreślić. Mianowicie prof. Kemmerer w. swojem sprawozdaniu stwierdził ogromną jakoby różnicę między wysokością wymiaru podatku gruntowego w Małopolsce a w Królestwie. Przytacza pierwszą klasę gruntu w jednej i w drugiej dzielnicy i wykazuje, jaka ogromna przepaść między stawkami podatkowemi tu istnieje. Dlatego jeszcze z tego miejsca to podnoszę, że i p. Minister Michalski także to zestawienie swego czasu wysuwał. Zestawienie to jest jednak mojem zdaniem najzupełniej niesłuszne z tego względu, że w Małopolsce istnieje klas podatkowych 8, a u nas klas podatkowych dla gruntu ornego jest 2. Jeżeli chcemy porównać, to conajmniej należy wziąć tam przeciętną z 4 klas i porównać ją z naszą stawką dla pierwszej klasy.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#SZdanowski">Wreszcie w związku z podatkiem gruntowym jest jeszcze sprawa, poruszona tu przez p. referenta, który uważa za wskazane ewentualne oddanie go samorządom. Myśmy w Konstytucji uchwalili zasadę gruntownego rozdziału podatków samorządowych od państwowych. Było to jednak jeszcze uchwalone w czasach, kiedy dosyć, apriorystycznie pomyślanych pojęć wchodziło do Konstytucji, jak np. szereg norm, które zostały przyjęte w dziedzinie stosunku samorządu do Państwa. Przyjmowaliśmy zasadę rozdziału, jak wiele innych organizacyjnych zasad z Niemiec, ale właśnie w chwili, kiedy w Niemczech już się ją porzuciło. Było to więc naśladowanie równocześnie i za wczesne i za późne. Ogromna różnica stawek i klasyfikacji w Państwie doprowadza bezwzględnie do wniosku, że należy wymiar tego podatku zlokalizować, że należy żywioły miejscowe przypuścić do wejrzenia w ten wymiar.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#SZdanowski">P. Kemmerer powiada, że jest rzeczą palącą, by wezwać amerykańskiego eksperta, któryby w bardzo krótkim czasie, jak on mówi, mógł ten podatek na całym obszarze państwa gruntownie zreorganizować. Sądzę, że tak, jak w tej chwili te rzeczy się przedstawiają, oddanie tego podatku samorządom byłoby niesłuszne, i to z tego względu, że w całym systemie podatkowym, tak państwowym, jak komunalnym, musi być ustalona pewna wzajemna proporcja obciążenia rozmaitych działów produkcji, oddanie jednego tylko podatku, np. gruntowego samorządom, bez równoczesnego oddania części podatku przemysłowego — a oddanie podatku przemysłowego znowu jest niemożliwe bez jego gruntownej reorganizacji — wytworzyłoby zupełnie nienormalną sytuację: Samorząd w jednej gałęzi dochodów polegałby na podatkach własnych, a w innej części byłby zależnym od podatków państwowych. Unormowanie sprawiedliwe byłoby niemożliwe. Uznając zatem za całkiem słuszne zrobienie podziału tego w przyszłości, uważam, jednak, że wymaga to: po pierwsze znowelizowania podatku przemysłowego, a po drugie znowelizowania podatku gruntowego, którego progresja przy oddaniu samorządowi byłaby już zupełnie absurdalna.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#SZdanowski">Przechodzę do sprawy budżetu. Równowaga budżetu zależy od strony dochodów i od strony rozchodów.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#SZdanowski">Po stronie dochodów zależy ona przedewszystkiem od realizmu wpływów. Co do tego realizmu wpływów, mamy dość poważne zastrzeżenia w pozycji wpływu podatku majątkowego. Pan referent już to poruszył. Myśmy już przez poprawkę odpowiednią w Komisji senackiej sprawę tę podkreślili. Przypominam, że przecież podatek majątkowy w dzisiejszej formie był uchwalony w tem przeświadczeniu, że będzie gwałtownym środkiem do przeprowadzenia natychmiastowej deflacji. Tę role miał przedewszystkiem odegrać. Po drugie, liczyliśmy, jak sama ustawa na to wskazuje, że podatek ten będzie zrealizowany w formie obligacyj, czy listów zastawnych niskoprocentowych i długoterminowych.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#SZdanowski">Nie dało się tego zrobić. Skarb żądał gotówki. Płacono. Wreszcie możność się wyczerpała, i w r. 1925 pod naciskiem Skarbu szereg płatników zmuszony był zaciągnąć pożyczki na warunkach fatalnych. W sumie zapłaconych podatków figuruje 6 miljonów z górą dolarów, zaciągniętych w zwaloryzowanych i wysoko procentowych pożyczkach. Ściąganie podatku zapomocą zadłużenia, które dziś kosztuje dłużników około 20% rocznie od wziętej sumy, jest rzeczą zupełnie nie do pomyślenia, jest rujnowaniem przedsiębiorstw. Jeżeli tu była mowa o tem, że podatek obrotowy jest przez to niebezpieczny, że wyciąga duże fundusze obrotowe z produkcji przemysłu i handlu, to podatek majątkowy jest pod tym względem groźniejszy, bo na jego zapłacenie nie wystarcza oddanie kapitału obrotowego, ale trzeba było dług zaciągać. Z takim faktem przecież musimy się liczyć Spojrzyjmy na stronę rozchodową. Po stronie rozchodowej równowaga budżetu będzie zależała po pierwsze od wysokości bezwzględnej wydatków, po drugie od stałości waluty i po trzecie od stałości cen. Przeżyliśmy już niedawno chwile przykre i niebezpieczne, bo takie, które nam przypominały mocno katastrofę walutową z czasów przed reformą Grabskiego. Już w listopadzie i grudniu, a następnie w miesiącach od marca do czerwca mieliśmy obraz t. zw. katastrofalnej hiperinflacji, kiedy drukowanie pieniędzy i powiększanie obiegu zmniejszało jego złotą wartość. Od tego niebezpieczeństwa wybawiliśmy się radykalnemi i twardemi środkami. Po pierwsze powiększeniem obciążenia podatkowego, po drugie wybawiła nas pomyślna konjunktura gospodarcza, która umożliwiła realizację obciążenia nawet powiększonego i wreszcie wybawiliśmy się redukcją płac. Od tej redukcji płac dwoma etapami odeszliśmy; najpierw cofnęliśmy obniżki wyjątkowe, a następnie podnieśliśmy płace o 10%. Uważam, i zgadzam się najzupełniej z tem, że wynagrodzenia otrzymywane dziś są niesłychanie niskie, że te wynagrodzenia wołają gwałtem wprost o poprawę. Ale jeżeli przypomnimy sobie czasy wskaźnika drożyźnianego i uprzytomnimy sobie, że ten wskaźnik stawał się jednakże czynnikiem niezmiernie ważkim w rozszerzeniu sumy wydatków Skarbu, a co zatem idzie w powiększeniu inflacji, to jednak przychodzić musi na myśl, czy tak bardzo potrzebne, jak powiadam, i uznane podwyżki nie postawią niedługo tych ludzi, którzy pensje i wynagrodzenia ze Skarbu biorą, w położeniu gorszem, niż to w którem są dziś. Bo przecież rozszerzenie budżetu o jakieś około 55 miljonów, których ta rzecz wymaga, grozi trudnością zrównoważeniu budżetu i mimo całej sympatji dla podwyższenia wynagrodzeń — za którem zresztą wszystkie czynniki w Państwie, a także prawodawcze, się oświadczały, mam pewną obawę, czy ten dar nie będzie tylko darem pozornym. Bodajmy takim nie był.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#SZdanowski">Proszę Panów, w tej chwili muszę w paru słowach odpowiedzieć na przemówienie, które tu rano słyszeliśmy, mianowicie na przemówienie p. s. Kłuszyńskiej, P. s. Kłuszyńska jest niebezpiecznym tutaj u nas gościem.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#SZdanowski">Słuchając jej przemówienia, trawestowałem sobie słowa Wyspiańskiego: „mówi tak prosto i szczerze, że w to, co mówi, o mało nie wierzę”. Pani mówiła takim przekonywującym tonem, powoływała i wzbudzała w nas takie szlachetne, tak humanitarne uczucia, że rzeczywiście po wysłuchaniu takiej mowy muszę zrobić dla Pani jakiś porachunek, by uczucie nie wzięło góry nad słusznością rozumowania Niema polityki bez dozy romantyzmu, ale niema również bez cyrkla, miary i wagi.</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#SZdanowski">Trudno mi występować przeciw polityce uczucia w stosunku do osoby, która, jak wiemy, w r. 1918 wykazała, że poryw prowadzić może i do szlachetnych czynów. Ponieważ jednak należy Pani do stronnictwa, opierającego się na materjalistycznem pojmowaniu dziejów, które z tem kierowaniem się sercem nie zawsze idzie w parze, więc sądzę że w wewnętrznym kompromisie znajdzie Pani zrozumienie dla twardej rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#SZdanowski">Otóż p. senatorka Kłuszyńska, rozczulając się nad stanem uposażeń, przyznaję rzeczywiście niezmiernie niskim, cytowała dalej fakty i oburzała się, że Rząd nic nie robi na to, żeby zaopatrzyć te masy głodne, które żyją w Polsce, że ten miljon ludzi głodnych w Polsce jest rzeczą potworną, że jeszcze są masy poza tym miljonem, które żyją ze 100 zł. miesięcznie. Wołała, że to przecież wywołuje konieczność jakiejś akcji gwałtownej, natychmiastowej i t. d. Czy ten zarzut jest tak zupełnie usprawiedliwiony i czy zrobienie zarzutu może się kończyć jakimś realnym i konkretnym wnioskiem? Proszę Panów! Tu już była wymieniona dziś suma naszego dochodu społecznego, Najwyższe obliczenie daje sumę 12 miljardów złotych. To jest najwyższa liczba, ja ją przyjmuję. Jeżeli podzielimy ją przez ilość ludności, to dojdziemy do tego że mamy w Państwie dochodu społecznego 400 zł. na głowę ludności. Przyjmując, że rodzina przeciętnie składa się z 4 osób, to wypadnie 1.600 zł dla rodziny. To jest przeciętny dochód. Otóż czy można dorywczemi jakiemiś środkami, czy zarządzeniami nawet najlepszej woli w społeczeństwie, które ma dochód społeczny o tej wysokości, doprowadzić do tego, żeby zaradzić w jednem pokoleniu całej nędzy, wszelkiemu brakowi i żeby ten dochód społeczny tych 1600 zł. — które według rozumowania Pani są przecież poziomem nędzarzy — żeby ten dochód społeczny gwałtownie podwyższyć? Jest niezmiernie przykro, jest niezmiernie ciężko patrzeć na fakty, ale zdaje się, że innego wyjścia jak wielki wysiłek wzmożenia pracy i Pani tu nie znajdzie.</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#SZdanowski">Możnaby sobie tłumaczyć, że podatkami możnaby wyrównać różnice i zaspokoić potrzeby tych, którzy mniej mają. Ale przecież słyszeliśmy tu przed chwilą, że podatek dochodowy 1,6% obywateli opłaca. Gdybyśmy znowu przyjęli cztery osoby na rodzinę, to będzie 6,4% rodzin opłacających podatek dochodowy w Polsce. Jeżeli przypomnimy sobie rozkład podatku majątkowego, to zdaje się, że ten procent będzie o połowę mniejszy, jak przy podatku dochodowym. Powiększenie świadczeń od ludzi posiadających więcej na rzecz ludzi posiadających mniej jest możliwe tylko przez rozszerzenie niezmierne ilości płacących te podatki i wtedy do rozszerzonej ilości płacących podatki musimy w znacznym stopniu pociągnąć i tych, którzy mają, powiedzmy, 200 złotych na miesiąc na rodzinę. A ile razy przychodzi się do tego rodzaju wniosku, to słyszymy znowu z tej samej strony, że to są rzeczy niesprawiedliwe, że serce nie pozwala tych ludzi do świadczeń pociągać. Więc nadzieja w progresji. Kemmerer w swojem sprawozdaniu podkreślił jako sprawę ważną, że w Polsce czwartą część podatku dochodowego płacą jednostki, mające dochodu wyżej 200.000 zł. Wskazuje to już odrazu na niezmiernie niską skalę dochodów średnich. Pamiętać też trzeba, że dzisiejszy system podatkowy, co zresztą przy wielu dyskusjach stwierdzaliśmy, stwarza bardziej progresywne obciążenie warstw zamożniejszych, aniżeli zagranicą. Więc i przy stosowaniu tej metody powziętemi dorywczo zarządzeniami czy ustawami zaspokojenie potrzeb i uczuć humanitarnych, które przecież mamy i mieć musimy, jest naprawdę ciężkie.</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#SZdanowski">Przechodzę do drugiego czynnika, to jest do sprawy waluty. Nie chciałbym się nad tem dłużej rozwodzić — senator sprawozdawca o tem mówił i prawdopodobnie s. Szarski jeszcze tę sprawę poruszy — chciałbym tylko podkreślić, że godzę się tutaj z wnioskiem p. referenta i z wnioskami p. s. Szarskiego, stawianemi w komisji. Mianowicie jestem zwolennikiem wielkiej ostrożności w wykonaniu rad Kemmerera co do ponownej dewaluacji złotego. Wprawdzie jeżeli porównamy obecny stan naszego skarbu i naszego gospodarstwa ze stanem, jaki mieliśmy podczas reformy Grabskiego, to ten stan jest na oko lepszy, aniżeli wówczas. Sprawą poważną jest także stan zapasu walut w kraju. W myśl rad Kemmerera należy zastosować zupełne i pełne pokrywanie wszelkich zapotrzebowań walutowych. W tej chwili ilość, którą posiadamy, jak to statystyka stwierdza, jest na oko większa, niż w czasie reformy Grabskiego. Jednak przypominam literaturę, która dowodzi, że to ogromne zmniejszenie obiegu w złocie, jakie wówczas mieliśmy, było z pewnością wyrównane ukrytym obiegiem walut, których część jeszcze znaczna zagranicą pozostała i potem wróciła, a częściowo w efektach kraju kursowała. Zdaje mi się, że w tej chwili na większy przypływ rachować nie można.</u>
          <u xml:id="u-18.19" who="#SZdanowski">Powoływał się p. s. Buzek w swojem sprawozdaniu na to, że w ostatnich miesiącach, wbrew rezultatom bilansu handlowego, powiększyliśmy nasz zapas walut w Banku Polskim o bardzo znaczną sumę, o 100 miljn. zł. zdaje się. Jeżeli to jest część walut, które przyszły na kredyt długoterminowy, to dobrze, jeżeli zaś to są waluty, które przyszły na kredyt krótkoterminowy, może to być w dzisiejszych warunkach niebezpieczne. Jeżeli to jest pewna część walut, która przyszła do nas tak, jak i wówczas przyszła od ludzi mających je za granicą, a chwilowo mających większe zaufanie do Skarbu Państwa, to jest szczęśliwie. Ale jeżeli ta ostatnia kategorja tutaj cokolwiek zaważyła na szali, to wywody, za któremi ostatnio p. Władysław Grabski w prasie się oświadczył, mają duże znaczenie. Zaufanie, które spowodowało przypływ własnego kapitału, spowodowane było z pewnością podniesieniem się złotego o kilka punktów w początku zeszłego miesiąca. Jeżelibyśmy określili, że możliwy jest kierunek ruchu waluty zawszę w jedną stronę ku dołowi a nigdy ku górze, to będzie to argumentem ogromnie osłabiającym wiarę do naszego pieniądza.</u>
          <u xml:id="u-18.20" who="#SZdanowski">Jeszcze jeden szczegół. Przy przeprowadzeniu dewaluacji musimy usunąć z obiegu srebro nasze, kursujące w dzisiejszej zawartości. To kursowanie srebra mimo wszystko, zdaje mi się, jest ogromnym elementem pewnego pokoju i wiary w walutę i nawet wtedy, kiedyśmy przeżywali ten okres obawy o inflację na wiosnę 1926 r. wnosiło ono pewne uspokojenie. Z tem rachować się trzeba. We Włoszech w tym roku zaczęto bić srebro na pieniądze, widząc w tem argument dla wzbudzenia zaufania publicznego. Zdaje mi się, że jakiekolwiek w tej chwili naruszenie obiegu srebrnego zachwiałoby znowu wiarę społeczeństwa i choć uznajemy za fakt, że równowaga budżetu i ilość obiegu mechanicznie stabilizują pieniądz, jednak wiemy także, że względy psychologiczne mają duże znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-18.21" who="#SZdanowski">Proszę Panów, myśmy, jak tu jesteśmy w tej Izbie, przy reformie p. Władysława Grabskiego dzielili się mniej więcej na dwa obozy, to jest na jeden, który był za natychmiastowem i bezwzględnem, szybkiem załatwieniem sprawy reformy walutowej do końca, i drugi, który był ostrożniejszy. Dziś ci panowie, którzy wówczas byli za ostrożnością, powiadają nam: a jednak myśmy mieli rację. Jabym nie sądził, żeby tę wątpliwość tak można było krótko załatwić. Jeżeli reforma walutowa z r. 1924 się zawaliła, to jak sądzę, dlatego, że pominięto w jej utrwaleniu i w jej utrzymaniu wiele zarządzeń, wiele działań, które jednak z reformą walutową muszą jedną całość tworzyć. Rozumiem, że niektórzy, co wówczas mówili: tego nie należy robić — dziś de facto mają rację, bo nastąpiły pewne błędy, ale niczem nie jest udowodnione, że wówczas tych błędów można było nie zrobić i niczem nie jest udowodnione, że można było pieniądz utrwalić. Nie argument z przeszłości, ale pewność, że przy drugiej próbie należy być o wiele ostrożniejszym, dziś liczbę zwolenników ostrożności zwiększa.</u>
          <u xml:id="u-18.22" who="#SZdanowski">W tej chwili mamy stabilizację. Stabilizacja oczywiście jest rzeczą konieczną. Grozić jej może inflacja. A co to jest inflacja? Inflacja to jest po pierwsze życie nad stan, — to jest jeden współczynnik inflacji; a drugi współczynnik — to jest zwiększenie obiegu ponad proporcję dóbr, wytwarzanych. Sprawa pierwsza zależy w znacznej mierze od Rządu, Rząd musi do ostatnich granic pilnować oszczędności, to raz, a po drugie, tam gdzie sama oszczędność nie wystarczy, musi na czas nas powiadamiać o potrzebie podwyższenia dochodów. Ten system, który swojego czasu uprawialiśmy, że Rząd był ostatnim z tych, którzy korzystali z drożyzny, ten system, zdaje mi się, należy dziś do przeszłości i powrócić nie powinien. Ale, jeżeli jest sytuacja, w której mamy powód obawiać się o równowagę, w której wiemy że Rząd będzie prawdopodobnie musiał uciekać się do podwyższenia swych środków, to wtedy sprawa współpracy Rządu z parlamentem jest sprawą pierwszorzędnego znaczenia. Mieliśmy tego zresztą dowody podczas całej reformy Grabskiego.</u>
          <u xml:id="u-18.23" who="#SZdanowski">Proszę Panów, ten stosunek, który określa się słowami, że Rząd rządzi, a Sejm sądzi, nie zawsze w tych słowach zmieścić się może. Zwłaszcza przy budżecie, gdzie Rząd i Sejm muszą współpracować, aby uzyskać jego równowagę i w chwili, gdy chodzi o większe środki na pokrycie zwiększonych zapotrzebowań. Czy jest do pomyślenia, ażeby parlament w chwili, gdy Rząd ciągle podkreśla, że jest od niego niezależny, mógł brać odpowiedzialność za te zamierzenia Rządu, które są zawsze niepopularne — za zmniejszenie wydatków i podniesienie dochodów? I czy stan taki, w którym parlament nie może brać odpowiedzialności za czynności rządu, jest długo do utrzymania? Mnie się zdaje, że taki stan na długo do utrzymania nie jest, i realizm pracy pana Ministra Skarbu będzie miał z pewnością do czynienia z faktami, wskazującemi, że bez ścisłej współpracy z Sejmem, z jakąś większością, która się za Rządem oświadczy i będzie go popierała, nigdy nie będzie można utrzymać równowagi w chwili, kiedy będzie zagrożona. Stan, w którym się nie ma możności natychmiastowej naprawy tego, co się gdzieś psuć zacznie, jest niebezpieczny.</u>
          <u xml:id="u-18.24" who="#SZdanowski">Sprawa cen. Mówimy wszyscy, że jest u nas drogo, w każdym razie jest szereg czynników, które wpływają na to, że ta drożyzna jest troszeczkę mniejsza niżby na to wskazywał spadek waluty. Po pierwsze jest czynnik, o którym pan referent generalny mówił, to znaczy pewne zmniejszenie ceł w złocie. Drugi czynnik, to jest ogólne obniżenie cen na Zachodzie, z pewnością ma ono wpływ, o ile chodzi o towary przemysłowe, a o ile chodzi o towary rolnicze, to i tak przecież w Europie jesteśmy jednym z krajów tańszych. W każdym razie, choćbyśmy tu mogli mieć pewne wahania i obawy, czy nie narazimy się zbytnio pewnym humanitarnym uczuciom, to sądzę, że sytuację już sobie na tyle wyjaśniliśmy, że zakazy wywozu, że politykę ochrony konsumenta i t. p. można już dziś uważać za anachronizm. Jest rzeczą prawie powszechnie dziś uznaną, że i tę wielkie wahania w urodzajach, które ostatnio mamy i które tak ogromnie oddziaływają na nasz bilans i budżet, że te wahania w znacznej części zawdzięcza się upadkowi rolnictwa z lat ostatnich na skutek owej polityki przeciwrolniczej i powracanie do owej polityki byłoby tylko bardzo doraźnem załatwieniem sprawy.</u>
          <u xml:id="u-18.25" who="#SZdanowski">Wielki wpływ na ceny, poza wpływem wskaźników kursowych, ma bezwzględnie wysokość kosztów produkcji. Do pewnego stopnia słusznie powiedziała dziś rano p. s. Kłuszyńska, że obniżenie kosztów produkcji, które nam umożliwiło w roku ostatnim egzystencję a nawet eksport, dokonało się w znacznej części na skutek tego, że wynagrodzenie i płace nie poszły równolegle ze wskaźnikiem złotym. Sądzę jednak, że to nie jest zupełnie słuszne mimo wszelkich pozorów słuszności, a to dlatego, że podwyższenie wynagrodzeń, jakie przeciętnie miało miejsce od wiosny 1925, przewyższa wskaźnik cen, zaś znaczne, bo od wiosny 1925 r. 16% wynoszące obniżenie cen w złocie rozszerzyło możność pracy. W spadku cen złotych mieści się i różnica procentów od kapitału.</u>
          <u xml:id="u-18.26" who="#SZdanowski">W każdym razie stwierdzić musimy, że mamy w tej chwili pewną równowagę życia gospodarczego i że każde jej naruszenie byłoby krokiem niezmiernie niebezpiecznym. Nad sprawą cen, nad sprawą kosztów produkcji, nad sprawą wynagrodzeń istnieje pewien strychulec, którym jest siła kupczą ludności i możliwość eksportu. Jeżelibyśmy z jakichkolwiek względów chcieli rozszerzyć cokolwiek w kosztach produkcji, to jednak strychulec, zawarty w tych dwóch czynnikach, przyprowadzić nas musi do równowagi i do koniecznego spojrzenia na ziemię.</u>
          <u xml:id="u-18.27" who="#SZdanowski">Proszę Panów, jeszcze chciałbym jedną sprawę poruszyć, bo jest ona blisko z kosztami produkcji związana, mianowicie sprawę świadczeń społecznych, specjalnie sprawę Kas Chorych, Słyszeliśmy tu dziś rano zdanie, że Kasy Chorych zrobiły rzecz wielką, bo zdemokratyzowały lecznictwo. Ale trzebaby jeszcze bliżej to określenie zdefinjować. Rozumuję tak; Jedni z nas, z ludzi mających 1.000 zł. miesięcznej pensji w razie choroby będą uważali, że mogą tyle a tyle wydać, drudzy, że mogą wydać o kilkadziesiąt złotych więcej, a trzeci, że mogą wydać jeszcze więcej. Jeden jedzie do Otwocka, drugi jedzie do Krynicy, a trzeci na Rivierę. Tu są różne skale. Ale gdyby naraz ktoś nam powiedział: zdemokratyzujemy lecznictwo dla Panów, to znaczy nie wolno jeździć nikomu na Rivierę lub do Otwocka, wszyscy muszą jeździć do Krynicy — to będzie to faktycznie to, co zachodzi przy organizacji Kas Chorych. Czy jest możliwe stworzenie dla ogromnej części społeczeństwa stosunków tego rodzaju, że się wszystko bierze pod równy strychulec, nie uwzględniając różnych momentów psychologicznych u jednostek?</u>
          <u xml:id="u-18.28" who="#SZdanowski">Bo proszę Panów, przecież trzeba być konsekwentnym. Leczenie to jest jeden ze sposobów obchodzenia się z chorobą. Przecież oprócz leczenia mamy hygjenę, a hygjena to jest dobre mieszkanie, dobre powietrze i dobra woda. Jeżeli się chorobami opiekujemy i demokratyzujemy lecznictwo, to konsekwencją naturalną jest też zdemokratyzowanie hygjeny — to znaczy; dlaczego ja mam mieszkać w mieszkaniu, które jest od podwórza, a drugi ma mieszkać w mieszkaniu, które jest od frontu? Wtedy trzebaby powiedzieć, że wszyscy powinni mieszkać w mieszkaniach frontowych. Po tem stwierdzeniu, że jesteśmy społeczeństwem, które ma 400 zł. na głowę ludności rocznego dochodu, czy jest do pomyślenia zorganizowanie powszechnego i równego sposobu zabiegów, nietylko lekarskich ale i hygjenicznych na takim stopniu, abyśmy się mogli cieszyć, że lampa Roentgena jest w każdej miejscowości? Tymczasem lampa Roentgena, jeżeli się gdzie znajduje, jest arystokratycznym przywilejem i są do niej ogonki, w których się czeka godzinami, a ludzie chorzy wcale z niej nie korzystają.</u>
          <u xml:id="u-18.29" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Nie jest tak)</u>
          <u xml:id="u-18.30" who="#SZdanowski">Być może tam, gdzie znajduje się wyjątkowa jednostka, pewne warunki lokalne mogą być polepszone, ale nie możemy mówić o jednostkach, lecz o stosowaniu metod ogólno-społecznych i ogólnie w państwie dostępnych przy środkach, jakie społeczeństwo posiada. Nikt mi nie wytłumaczy i zdaje mi się, każdy to uznać musi, że przy 400 zł. przeciętnego dochodu na człowieka w Polsce, on nie może poświęcić na leczenie 40 zł. z tych 400 zł., a jeżeli ich nie będzie poświęcał, to poziom tego demokratycznego i zupełnie równego i jednolitego leczenia będzie musiał być znacznie niższy, aniżeli tu i ówdzie dziś się nawet da przeprowadzić i aniżeli go się obiecuje. Wszak poziom leczenia zależy ściśle od bogactwa społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-18.31" who="#SZdanowski">Sprawę tę dlatego poruszam, że przecie widzimy, iż Kasy chorych są niesłychanem podrożeniem kosztów produkcji. Dwoma okienkami patrzę na Kasy chorych.</u>
          <u xml:id="u-18.32" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Najgorszemi.)</u>
          <u xml:id="u-18.33" who="#SZdanowski">Proszę bardzo — demokratycznemu. Powiem coś o instytucjach handlowych — i tu patrzę przez okienka, za któremi w Polsce widzi się przedewszystkiem całą masę pracowników, inteligencji biurowej. Sądzę, że wielu Panów zna te warunki. Demokratyczne leczenie tych ludzi kosztuje niesłychanie duże składki, z których prawie nic się nie korzysta.</u>
          <u xml:id="u-18.34" who="#komentarz">(S. Truskier: To jest zła organizacja.)</u>
          <u xml:id="u-18.35" who="#SZdanowski">Mam do czynienia z wieloma ludźmi, z urzędnikami, za których płacę i t. d. i widzę doskonale, co to jest warte. A kto z nas tu obecnych nie ma do czynienia z drugiem okienkiem, ze służącemi? — Proszę Panów, czy wyczekiwać kilkanaście godzin po kilka razy na to, aby otrzymać jakąś książeczkę, czy płacić miesiącami nie mogąc korzystać, czy to jest ideał? Machnie się wreszcie ręką i płaci się samemu, by chory był leczony. Choremu obiecuje się lampę Roentgena, ale najprostszego środka na dziś nie dostanie, a ten środek dziś jest potrzebny.</u>
          <u xml:id="u-18.36" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Jutro dostanie.)</u>
          <u xml:id="u-18.37" who="#SZdanowski">Pomijam już kosztowność administracji, ale administracji dla tej masy ludzi, jaką Kasa chorych gromadzi, nikt nie jest w stanie poprowadzić. Nie wierzę i nikt mi nawet za kilka lat nie udowodni, że do tego kamienia filozoficznego doszedł, żeby to zagadnienie rozwiązać. Proszę Panów, chcę wreszcie poruszyć aktualną sprawę, którą zakończył przemówienie p. sprawozdawca, mianowicie sprawę pożyczki zagranicznej.</u>
          <u xml:id="u-18.38" who="#SZdanowski">Utarła się opinją, że p. Kemmerer w znacznym stopniu swoją pracą miał nam dopomóc do uzyskania tej pożyczki. Ja sam miałem do czynienia z pewnym Anglikiem, który mnie prosił o angielskie wydanie tego dzieła, bo słyszał, że ono naprawia opinję o Polsce i że będzie „dobrą dla was reklamą”. Proszę Panów, książka p. Kemmerera jest niezmiernie cenna. Jest ona, poza samą treścią, którą zawiera, książką tak jasną, prostą i wyraźnie pisaną, że zdaje się, iż uczeń każdy zrozumieć ją może. A jednak, jeżeli od strony reklamy na sprawę będę patrzył, to są w tej książce rzeczy, które brzmią troszkę mniej reklamowo. Mianowicie p. Kemmerer opowiada tam o tem, że w Polsce ustawy robiono pod wpływem demagogji, po drugie p. Kemmerer powiada, że istnieją w Polsce warunki niepewności,</u>
          <u xml:id="u-18.39" who="#komentarz">(Głos: To jest trafne.)</u>
          <u xml:id="u-18.40" who="#SZdanowski">... po trzecie powiada: zbyt ambitne programy, które chciano w tem Państwie realizować. To są wszystko rzeczy, które, mnie się zdaje, nie otwierają drzwi dla każdego, ktoby do nas chciał wnieść pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-18.41" who="#komentarz">(Głos: To inna kwestja)</u>
          <u xml:id="u-18.42" who="#SZdanowski">Mając całe uznanie dla tej książki, jednak podkreślam, że nie daje ona prawa do specjalnych nadziei.</u>
          <u xml:id="u-18.43" who="#SZdanowski">Gdyśmy dyskusję prowadzili przed reformą p. Grabskiego, to niektórzy wśród nas mówili: bierzmy koniecznie pożyczkę, a drudzy powiadali: możemy trochę poczekać. Dziś jest pod tym względem sytuacja znacznie wyjaśniona. Po pierwsze zdaje mi się, że niema takiego dzisiaj wśród nas, któryby powiedział, że możemy brać pożyczkę, gdyby ona jakieś zobowiązania i pewne warunki podległości państwowej z sobą przynieść miała. Zdaje mi się, pod tym względem jesteśmy wszyscy zgodni. Na drugą rzecz godzimy się chyba także wszyscy, że pożyczka nie zawsze jest rzeczą cudowną i wartą oczekiwania, bo jej pożytek i wartość zależna jest w znacznym stopniu od jej użycia. Gdyby tej pożyczki użyło się na rzecz piękną i humanitarną, ale niedosyć ekonomiczną, jak na budowę domów, na rzecz, która bądź co bądź jest znowu kawałkiem konsumpcji niedostatecznie powiększającej produkcję, tembardziej jeżeli ta pożyczka powoduje straty dla Skarbu Państwa, tak jak to było z ostatnią pożyczką — jeżeli wreszcie ta pożyczka pójdzie na cele zupełnie ściśle konsumpcyjne, na załatanie budżetu, to zdaje się — i tu znowu będziemy zgodni — że te wszystkie zastrzeżenia istnieć muszą.</u>
          <u xml:id="u-18.44" who="#SZdanowski">A wreszcie rzecz jedna, że do otrzymania pożyczki oprócz reklamy potrzeba tych, którzyby naprawdę uwierzyli tej reklamie i pożyczkę dali. Uważam za rzecz niebezpieczną utrzymywanie w Polsce nastroju, że bez pożyczki istnieć nie możemy. To jest defetyzm, który osłabia nasze stanowisko i nazewnątrz, gdyby widziano, jaką wagę do tego przywiązujemy, jak nie widzimy innej drogi. Naturalnie chodzi o tę inną drogę. Powiadają niektórzy, że można obejść się bez pożyczki, bo można jakimś surogatem pieniądza stworzyć majątek, którym się obróci pierwszy raz koło rozpędowe, że tym pierwszym obrotem wzmożona konsumcja już schwyci za drugi ząb obrotowego koła i że w ten sposób będzie można w Polsce i bez pożyczki być szczęśliwym. To sobie jasno należy powiedzieć, że w Polsce być bogatym, żyć w wygodach bez pożyczki nie można. To jest jasne. Jeżeli sobie uświadamiamy, że chcąc utrzymać nasz autorytet państwowy i chcąc być pewnymi, że pożyczka będzie dobrze użyta, musimy być ostrożni w jej zaciąganiu i nie możemy każdej pannie — bo tego porównania tutaj użyto — rzucać się w objęcia, to bez pożyczki musimy być przygotowani na ograniczenia, na trudności, mieć świadomość, że na tej drodze tylko wielkim wysiłkiem pracy coś zrobić będzie można.</u>
          <u xml:id="u-18.45" who="#SZdanowski">Ponieważ uważam, iż jeszcze nadal w Polsce są sprawy polityczne w niezmiernej mierze zależne od Ministra Skarbu i naodwrót, że niepomyślne załatwienie spraw politycznych odbija się na Ministerstwie Skarbu i na rezultatach jego pracy, muszę jeszcze jedną rzecz poruszyć. Przed kilku dniami za pewien artykuł, który dotykał sprawy pożyczki, p. Minister Skarbu podobno pociągnął do odpowiedzialności organ, który jest organem naszego stronnictwa. Ton pisma miał szkodzić interesom pożyczki państwowej. Ja się godzę najzupełniej na to, że każdy ton, któryby miał szkodzić interesom Państwa i interesom pożyczki, powinien być gruntownie przez Ministra Skarbu nadzorowany. Ja się na to najzupełniej godzę, ale uważam, że w każdym razie Ministerstwo Skarbu powinno szerzej i w dwie strony patrzeć. Mnie się zdaje, że artykuły, jakie w: ostatnich czasach, 22 lutego, a potem 25 lutego pisał „Głos Prawdy”, artykuły, które potem stały się podstawą do wniosków pism zagranicznych, jak „Berliner Tageblatt” i t. p. dzienników, są w tej chwili bez porównania szkodliwsze dla spraw państwowych i skarbowych na rynku międzynarodowym od tamtych. Wprawdzie mamy tę satysfakcję, że w trzy czy cztery dni po tych artykułach Rząd oświadczył, że „Głos Prawdy” nie jest jego organem, że Rząd za niego nie odpowiada. Formalnie to mogłoby nas zadowolić, ale faktycznie, to ja w tej chwili jestem jeszcze w większej obawie, niż byłem. Póki sobie mówiliśmy, że to pismo jest organem rządowym, to wiedząc, że Rząd jest widoczny i wiedząc że rząd każdy rachować się musi z pewnemi koniecznościami polityki wewnętrznej i zewnętrznej, mogliśmy mieć nadzieję, że w odpowiedniej chwili ten kurek, rozsiewający wiadomości, zostanie zamknięty. Z chwilą zaś, gdy Rząd za pismo nie odpowiada, a jednak widzimy konkretne wpływy artykułów pisma na czynności rządowe, gdy przychodzi szereg nominacji w myśl tych artykułów, to tembardziej o te wpływy musimy być niespokojni. Gdzie za nie odpowiedzialność?</u>
          <u xml:id="u-18.46" who="#SZdanowski">Kończę już. Przez te kilka lat, w ciągu których obradowaliśmy tutaj, mieliśmy kilka ważniejszych spraw gospodarczych, które wybijały się na pierwszy plan naszych obrad. I tak sprawa podatku majątkowego, sprawa państwowej wałki z drożyzną, sprawa świadczeń społecznych, sprawa pewnych nieprodukcyjnych inwestycyj, sprawa drukowania pieniędzy dla powszechnej szczęśliwości. Tak się układało, że dany pogląd na te sprawy stawał się jak gdyby wyznaniem dla grup politycznych jednej strony tej Izby, inne zaś rozumienie tych spraw stawało się jak gdyby katechizmem dla grup politycznych drugiej strony. Nieraz sobie mówiliśmy, że unikanie w dyskusji argumentów politycznych, wpływów pewnych czy to osobistych, czy osobisto-partyjnych ambicji, możeby lepiej pomogło do realnego i konkretnego oświetlenia tych spraw.</u>
          <u xml:id="u-18.47" who="#SZdanowski">Przed niedawnym czasem ogłoszono konkurs Banku Gospodarstwa Krajowego na pracę o programie gospodarczym Polski. Prac nadesłano około 90, nadesłali je przeważnie młodzi ekonomiści. Byłem ciekawy, jak ci ludzie najnowsi i młodsi patrzą na przyszłość na drogi do niej prowadzące. Mam informacje od jednego z sędziów. Nie było ani jednej pracy, któraby inne dawała wskazania, jak te, które z prawej strony tej Izby były głoszone.</u>
          <u xml:id="u-18.48" who="#SZdanowski">Mówi się o rychłem rozwiązaniu Sejmu. W tem, że w tej chwili cały szereg młodych ekonomistów nakreślił nam programy na przyszłość zgodne z tem, co my właśnie uważamy za zgodne z interesem publicznym i państwowym, widzę lepszą przyszłość, którą mamy przed sobą. Daje nam to prawo do pewności, że praca przez nas zapoczątkowana już z mniejszemi trudnościami pójdzie dalej, gdy ten Senat będzie rozwiązany i inny stanie na jego miejscu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Szereszowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#SSzereszowski">Wysoki Senacie! Przedłożone nam do uchwalenia w preliminarzu budżetowym na okres 1927/28 dochody z podatków bezpośrednich są preliminowane w tym samym układzie, jak to bywało dotychczas.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#SSzereszowski">Na ogólną z tego działu sumę 435.400.000 zł. preliminuje się 63 milj. zł. z podatków gruntowych, to znaczy, że tylko 15% ogólnej sumy podatków bezpośrednich ma zapłacić wieś z 67% ludności Państwa, a resztę 85%, to jest 372 mili. zł. mają zapłacić miasta, które liczą tylko 33% ludności. Powstaje pytanie, czy ten podział ciężarów podatkowych pomiędzy dwie grupy, albo, trzeba lepiej powiedzieć, między dwa działy wytwórczości kraju, ma za podstawę ocenę rzeczywistej zdolności płatniczej w stosunku do wartości produkcji jednego i drugiego działu gospodarczego i czy zachodzi stosunek prawidłowy między sumą podatków a wartością świadczeń ze strony Państwa. Nie potrzeba tu długiego argumentowania, nie potrzeba długo rozwodzić się, żeby dojść do odpowiedzi przeczącej, bo zagadnienie to jest zbyt znane, więc trzeba sobie otwarcie powiedzieć, że tylko na tle uprzedzeń psychologicznych można było gospodarkę skarbową Państwa skonstruować tak niesprawiedliwie.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#SSzereszowski">Ogólnie mówi się, że w Polsce ciężar podatkowy jest mały, a w wywodach p. s. Buzka został on określony przeciętnie na głowę na 30 zł. według cen hurtowych przedwojennych, to jest 54 zł. mniej więcej. Ale jak to wygląda, jeżeli wezmę dla przykładu poszczególne miasta? Otóż z trzech głównych podatków bezpośrednich, w przemysłowym, który preliminowany jest na 196 miljonów, Warszawa płaci skarbowi 48 miljonów, w dochodowym, który preliminowany jest na 120 miljonów złotych, Warszawa płaci 36 miljonów złotych, w podatku od zabudowań, który preliminowany jest na 34.500.000, Warszawa płaci 10 miljonów. Czyli, że w tych trzech podatkach, które preliminowane są w wysokości 350.500.000 zł., Warszawa płaci skarbowi 94 miljony, to znaczy, że mając 4% ludności, płaci 22% wszystkich podatków bezpośrednich całego Państwa, preliminowanych na 438 miljonów. Jeżeli do sumy 94 miljony doliczymy obciążenie z tego tytułu na rzecz miast 24.750.000 jakoteż podatek od lokali w całości — a podatek od lokali, dla ścisłości to powiem, nie figuruje wcale w naszym budżecie państwowym, bo Rząd to traktuje jako specjalny fundusz — więc ja to biorę w pełnej sumie 12 miljonów, otóż całe obciążenie Warszawy wyniesie 130.750.000, czyli po 130 zł. na głowę.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#komentarz">(S. Bojanowski: Ale czy się nie przenosi tego na konsumenta?)</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#SSzereszowski">Co do tego to mam dowody, że nie. Gdy śruba podatkowa została w swoim czasie mocno przykręcona, właśnie podatnicy tego podatku musieli wyskakiwać z czwartego piętra i tak kończyli swoje porachunki z życiem. To jest dla mnie dowodem, że nie jest tak łatwo przerzucić na konsumenta.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#SSzereszowski">Rozłożenie ciężarów podatkowych w taki sposób zawiera w sobie pewne niebezpieczeństwo, bo ono niszczy jednak niektóre dziedziny wytwórczości i zmusza niektóre przedsiębiorstwa do likwidacji albo do bankructwa, a zniknięcie z całokształtu gospodarki pewnego organizmu wywołuje zawsze pewne zamieszanie i chaos w całej gospodarce.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#SSzereszowski">Nie będę dochodził słuszności tez, czy Polska jest krajem agrarnym, czy przemysłowym, bo nie powinno nam chodzić o to, jaka ona jest w tej chwili, ale o to, jaką będzie i jaką być powinna i jaką musi się stać ze względu na swoje położenie wśród sąsiadów i na swój przyrost naturalny. Wszak trudno jest przypuścić, że cały przyrost naturalny ludności, który wczoraj p. s. Buzek określił na 400.000 ludzi rocznie, znajdzie całkowicie zatrudnienie na roli. Chyba nikt w to nie wierzy i prawdopodobnie część będzie musiała znaleźć zatrudnienie w innych dziedzinach, mianowicie w przemyśle i handlu. Logicznem więc jest, żeby tych dziedzin nie traktować inaczej, jak się traktuje dziedzinę rolnictwa. Proszę Panów, niesprawiedliwe obciążenie podatkowe miast prowadzi do tego, że stosujemy z natury rzeczy podatki nieracjonalne. Mam tu na myśli podatek przemysłowy w jego właściwości jako podatek od obrotu. Miałem zaszczyt być referentem tej nowej ustawy w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej na plenum Senatu i wówczas wykazałem, że podatek ten ma swoją geografję, to znaczy, że nie jest stosowany powszechnie, bo nie jest powszechnie uznany, a powstał, rozwijał się i istniał tylko w tych krajach, które przeszły przez ciężką chorobę inflacji i dewaluacji swego pieniądza obiegowego.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek ks. Stychel.)</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#SSzereszowski">To też widzimy, że w krajach, które zdołały dojść do względnej albo do zupełnej równowagi, ten podatek chyli się ku upadkowi, np. w Czechosłowacji i w Niemczech, gdzie obecnie wynosi on tylko 0,75%. Prawda, tendencja do zniesienia tego podatku daje się i u nas zauważyć, bo p. Minister Skarbu skorzystał z uprawnień, jakie mu daje ustawa, i zastosował obniżenie stawki do 1% od pewnych obrotów tylko w hurcie, ale zasadniczo u nas jeszcze obowiązuje niesłychanie wysoka stawka 2% na rzecz Państwa i 0,5% na rzecz samorządu. Wskazanem byłoby jednak, aby p. Minister, który jest nieobecny.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#komentarz">(Głos: Teka jest!)</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#SSzereszowski">... zechciał więcej uwagi poświęcić zagadnieniu skasowania podatku przemysłowego i zastąpienia go innemi wpływami. Musimy bowiem pamiętać, że podatek ten bądź co bądź — jak praktyka wykazała bezwzględnie — wyciąga soki żywotne, to znaczy kapitał obrotowy od przedsiębiorstw i zmusza je poniekąd do likwidacji, to znaczy, skazuje je na śmierć.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#SSzereszowski">Proszę Panów, te nasze podatki, które zostały skonstruowane w pośpiechu, są nietylko niesprawiedliwe, ale mają jeszcze tę właściwość fiskalną, że grzeszą licznemi brakami natury formalno-proceduralnej. Przepisy dotyczące postępowania wymiarowego i odwoławczego nie zostały przez ustawodawstwa polskie skoordynowane, skodyfikowane w jednej ustawie, jak to ma wszędzie miejsce. Wskutek tej okoliczności władze wymiarowe I i II instancji często muszą stosować przepisy różniące się między sobą zasadniczo tam, gdzie należałoby się spodziewać, że jednolita zasada postępowania będzie wyrazem zastosowania jednej i tej samej ratio legis. I tak np. niezłożenie zeznań przy podatku dochodowym i majątkowym nie powoduje utraty prawa złożenia odwołania, zaś w podatku przemysłowym powoduje utratę tego prawa.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#SSzereszowski">Proszę Panów, niezrozumiałe jest jeszcze dlaczego Ministerstwo Skarbu stosuje do podatku przemysłowego tajność postępowania wymiarowego. Wychodzi Ministerstwo Skarbu z tego założenia, że w innych ustawach jest wyraźnie powiedziane, że postępowanie winno być jawne, a w ustawie o podatku przemysłowym nie jest podkreślone, że winno być jawne, zatem Ministerstwo dochodzi do wniosku, że powinno być tajne. To jest krzywdzące. Widzimy też z pewnych orzeczeń Trybunału Administracyjnego, tendencję do uchylania tajności. Dlatego też musimy żądać, żeby p. Minister był łaskaw temu położyć kres.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#SSzereszowski">Chciałbym tu jeszcze zaznaczyć, że władze skarbowe oczywiście doskonale znają ten chaos tych przepisów i wiedzą, że płatnicy mało się w tem orjentują, a pomimo tego zupełnie bezwzględnie stosują rygor, chociażby powinne brać pod uwagę, że nieznajomość tych przepisów administracyjnych nie jest jeszcze tem samem, co np. nieznajomość przepisów prawnych karnych. To potwierdzi też p. profesor Makarewicz, który zdaje się raz kiedyś o tem mówił. Póki te przepisy nie zostaną uregulowane, to ściąganie podatków będzie się musiało odbywać pod znakiem przypadkowości i dowolności, a tego być nie powinno. Wiemy coprawda, że pewne prace przygotowawcze w łonie Ministerstwa w tym kierunku są robione, prace te są zakrojone na szeroką skalę, ale tempo ich jest zbyt powolne. Jednak świadomość, że krzywda się ludziom dzieje, a ona bezwzględnie się dzieje, jest, zdaniem mojem, szkodliwa dla interesów Państwa. I dlatego też apeluję do p. Ministra, żeby, jako wybitny fachowiec w tej dziedzinie, wziął się do tej sprawy z wielką energją i żeby to przeprowadził,</u>
          <u xml:id="u-20.14" who="#komentarz">(S. Truskier: Z sercem!)</u>
          <u xml:id="u-20.15" who="#SSzereszowski">... a mam nadzieję, że wtedy zaufanie płatników do władz skarbowych, do samego Skarbu wzrośnie, wiemy zaś, jak ważnym dla interesów Państwa jest czynnik zaufania podatników.</u>
          <u xml:id="u-20.16" who="#SSzereszowski">Teraz chciałbym przejść do zupełnie innej dziedziny. Otóż p. senator Buzek w swojem sprawozdaniu generalnem skonstatował stałą tendencję zniżkową, jaką objawia aktywność naszego bilansu handlowego w ostatnich miesiącach, ale zarazem uspokaja nas, że objaw ten nie jest groźny sam przez się, bo aktywność bilansu płatniczego zależy w daleko wyższym stopniu od zaufania zagranicy do całokształtu naszych stosunków gospodarczych i politycznych, niż od aktywności naszego bilansu handlowego. Zilustrował to p. s. Buzek przykładami z niedalekiej przeszłości, mianowicie, że od r. 1924 już trzy razy polepszał się nasz bilans płatniczy, chociaż bilans handlowy się pogarszał, gdyż wówczas kredyty zagraniczne zapełniały lukę w zapasach walut i dewiz.</u>
          <u xml:id="u-20.17" who="#SSzereszowski">Śledząc za biegiem myśli p. Buzka, można ulec pewnemu optycznemu złudzeniu, mianowicie, że nasz bilans płatniczy, to jest zaufanie zagranicy do nas, wzrasta w miarę pogarszania się bilansu handlowego, zaś kredyt maleje w miarę tego, jak nasz bilans handlowy się poprawia. Oczywiście, to jest dlatego, że w rzeczywistości zaufanie do nas pozostaje w ścisłej łączności z naszym bilansem handlowym, który jest podstawą. Ale ten brak zaufania występuje na jaw dopiero wtedy, gdy wyniki obrotu towarowego już wywołują efekt w obrocie środkami płatniczemi. Nieuwzględnienie więc okresu czasu, jaki dzieli te dwa momenty w życiu gospodarczem, może doprowadzić do pewnych mylnych wniosków. Zresztą nie polemikę miałem na celu. Chciałem tylko na zasadzie słów p. s. Buzka skonstatować, zresztą to i p. Buzek zrobił, tendencję groźnego kurczenia się aktywności naszego bilansu handlowego, a co zatem idzie, niebezpieczeństwa, jakie może zagrozić naszym stosunkom walutowym. Tem samem chcę zaakcentować potrzebę szybkiego dopływu kapitałów zagranicznych. Powtarzam szybkiego, albowiem ta aktywność w wysokości 7 miljonów złotych, jaką konstatujemy za miesiąc styczeń r. b., w porównaniu z sumą 62 miljonów w styczniu 1926 i 55 miljonów w lipcu 1926 r. mówi sama za siebie.</u>
          <u xml:id="u-20.18" who="#SSzereszowski">Proszę Panów, na Komisji Skarbowo-Budżetowej przy omawianiu budżetu pozwoliłem sobie podnieść, że, zdaniem mojem, odpowiedniejsze by było, żeby Ministerstwo skierowało swoją uwagę na ubieganie się za granicą o mniejsze pożyczki dla samorządów, bądź też dla poszczególnych przedsiębiorstw przemysłowych lub innych, bo to się da łatwiej osiągnąć. Na to pan Minister Skarbu odpowiedział, że nie podziela mojego poglądu, że Ministerstwo chce kroczyć inną drogą, mianowicie chce wpierw wytworzyć odpowiednie warunki dla dużej pożyczki dla Państwa, a po jej zawarciu dopiero dopuścić do mniejszych pożyczek. Metoda ta, zdaniem mojem, nie jest zupełnie trafna. Jeszcze nigdy konjuktura dla pozyskania kapitałów dla Polski nie była tak dobra, jak w chwili obecnej. Ameryka, która ma nadmiar kapitałów i musi szukać dla nich pomieszczenia poza granicami swojego państwa, nie ma teraz odbytu dla tego kapitału w Niemczech, które objawiają już pewien przesyt, i dlatego też kapitaliści amerykańscy będą musieli szukać innych klijentów, a przedewszystkiem takim klijentem jesteśmy my. Ale jeżeli się występuje w charakterze reflektanta na pożyczkę, musimy oczywiście dostosować się do ideologji i do nawyknień tego dającego nam kredyt. A praktyka wykazuje, że w Ameryce największym popytem cieszą się pożyczki dla przedsiębiorstw przemysłowych, potem dla komun, a w trzecim rzędzie dopiero pożyczki państwowe.</u>
          <u xml:id="u-20.19" who="#SSzereszowski">Mam tu tabelkę, jak Ameryka udzielała pożyczek w latach 1924, 1925 i 1926. I tak w r. 1924 udzieliła pożyczek dla państw obcych 570 milj., dla komun 1.353.000.000, dla przedsiębiorstw prywatnych 3.322.000.000; w 1925 r.: dla państw obcych 540 milj., dla komun 1.348.000.000, dla przedsiębiorstw prywatnych 4.100.000.000; w 1926 r. dla państw obcych 456 milj., dla komun 1.258.000.000, dla przedsiębiorstw prywatnych 4.309.000,000. Niemcom zaś Ameryka udzieliła: państwu niemieckiemu 200 milj.,</u>
          <u xml:id="u-20.20" who="#komentarz">(Głos: Pożyczka Dawesa)</u>
          <u xml:id="u-20.21" who="#SSzereszowski">... nie, to jest ta znana pożyczka na stabilizację, pożyczka Morgana, która ma nawet pierwszeństwo przed pożyczką Dawesa. Tak zostało umówione pomiędzy temi krajami. Komunom niemieckim pożyczono 220 milj., zaś przedsiębiorstwom prywatnym 520 milj.</u>
          <u xml:id="u-20.22" who="#SSzereszowski">O ile wyjaśniono mi ze strony dosyć poważnej, która zna Amerykę, to przyczyn tego należy szukać w charakterze Amerykanina, Mianowicie Amerykanin, kiedy pożycza, chce wiedzieć, czy otrzyma powrotem,</u>
          <u xml:id="u-20.23" who="#komentarz">(Głos: Jak każdy.)</u>
          <u xml:id="u-20.24" who="#SSzereszowski">... a wierzy on jedynie w produkcję. Jeżeli jego pieniądz będzie obrócony na produkcję, to Amerykanin jest pewny, że go otrzyma, jeżeli nie jest pewny, to się boi. Ma on inną ideologję, niż rentjer francuski, który lubi pożyczki państwowe. To wszystko jest dla mnie argumentem przeciwko metodzie, jakiej w sprawie pożyczek trzyma się Ministerstwo Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-20.25" who="#SSzereszowski">Następnie chciałbym podnieść, że przy ubieganiu się o mniejsze pożyczki, a takiemi z natury rzeczy są pożyczki dla samorządów i przedsiębiorstw, można mieć szersze koła reflektantów i łatwiej dochodzi się do rezultatów bez wysuwania rozważań natury politycznej, podczas gdy np. przy większych pożyczkach państwowych słyszymy rozmowy o zabezpieczeniach nadzwyczajnych, bo takie daliśmy przy pożyczce Dillona, ba nawet o kontroli politycznej, auspicjach Ligi Narodów i t. d. Dziś jest bardzo charakterystyczna notatka w gazetach, zaczerpnięta z Timesa nowojorskiego, z której wyczytać można, że Ameryka podsuwa Anglji, by przy zawieraniu pożyczki państwowej postawiła Polsce warunek poddania się kontroli Ligi Narodów. Takie są rezultaty, gdy się kto chce ubiegać o wielką pożyczkę. Ja bym też chciał wiedzieć, czy Pan Minister mógłby powiedzieć, choć w przybliżeniu, kiedy osiągnie powodzenie w swojej akcji. Nam zależy bardzo na pośpiesznem tempie sprowadzenia kapitałów obcych, dla dwóch powodów: po pierwsze — potrzeba kapitałów obcych wogóle, a powtóre: potrzeba wykorzystać konjunkturę w Ameryce, bo konjunktura zawsze może się zmienić z przyczyn od nas niezależnych, a muszę powiedzieć, że metoda, jakiej się trzyma p. Minister Skarbu, zdaniem mojem, zasługuje na określenie jako wielka stawka, na którą może nas nie stać.</u>
          <u xml:id="u-20.26" who="#SSzereszowski">Chciałem powtórzyć jeszcze to, co już podniosłem na Komisji — to jest drobiazg w porównaniu ze sprawą pożyczki; mianowicie, że Ministerstwo Skarbu nie opiekuje się walutą polską na targach zagranicznych. Są pewne targi, gdzie niema giełd, jest tylko kilka punktów w Europie, ale te punkty mają wielkie znaczenie dla międzynarodowego rynku pieniężnego. Jeszcze raz podkreślam, że to, co mówiłem miesiąc, czy 6 tygodni temu, mogę i dziś powtórzyć: w Londynie niema giełdy pieniężnej, tylko banki londyńskie notują kursy dewiz obcych i oto tam pozwalają sobie notować kurs złotego polskiego z różnicą między kursem kupna a kursem sprzedaży 6%. To są rzeczy niedopuszczalne, bo to nie wystarcza, że w kurjerkach ogłasza się kurs złotego w Londynie dnia dzisiejszego, gdyż bardziej miarodajne jest to, co pisze Midlandbank lub Barcley's Bank w swojem sprawozdaniu. Polecam więc opiece Pana Ministra tę sprawę jako pierwszorzędną, bo ona, choć może wydaje się drobną, ale może nam przy zawarciu pożyczki zaszkodzić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Kędzior.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SKędzior">Wysoki Senacie! Ja ograniczę się tylko do dwóch spraw, mianowicie do finansów samorządowych i do monopoli.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#SKędzior">Biorąc za wzór Amerykę, Anglję i Niemcy, które zawdzięczają swoją wielkość autonomji i samorządom, nasza Konstytucja słusznie w art. 3 postawiła zasadę, że fundamentem Rzeczypospolitej Polskiej ma być szeroki samorząd terytorjalny. Obecnie i Francja przyszła do przekonania, że centralizm napoleoński, który już przeszło 100 lat panuje, do tego stopnia przygniata inicjatywę prywatną, że minister Sarraut postanowił przejść do innego systemu, do systemu samorządowego. Podczas kiedy jednak zgromadzenie narodowe czeskie w kilkanaście miesięcy po zawarciu rozejmu we Francji, jednego dnia, t. j. 29 lutego 1920 r. uchwaliło wszystkie 4 konstytucje: państwową, wojewódzką, powiatową i gminną, wszystkie cztery ordynacje wyborcze, ustawy o wszystkich najwyższych trybunałach i ustawę językową, to Polska, która już 9 rok istnieje, dotychczas ma tylko jedną konstytucję państwową, uchwaloną wskutek inicjatywy poselskiej. Samorząd mieliśmy tylko w 2 zaborach: w zaborze austrjackim szeroki samorząd i autonomję z Sejmem krajowym, który uchwalał ustawy obowiązujące w kraju, i w zaborze pruskim sejmiki prowincjonalne z samorządami powiatowemu i gminnemi. Samorząd wszystkich trzech stopni został utrzymany w zaborze pruskim, dekretami zaś Naczelnika Państwa został wprowadzony w zaborze rosyjskim samorząd gminny i powiatowy. Natomiast w Małopolsce utrzymany został w pełni tylko samorząd gminny i powiatowy, natomiast sejm krajowy i wydział krajowy, który przez przeszło pół wieku wiele zdziałał, został zniesiony ustawą z 30 stycznia 1920 r. i w miejsce tego ustanowiono tymczasowy wydział samorządowy. Nie wiem dlaczego nazywa się „samorządowy” zamiast „krajowy”, skoro w Poznaniu i w Toruniu nazywa się wydziałach krajowym, tak jak było dawniej we Lwowie. Wydział samorządowy ma kompetencje dawnego wydziału krajowego, oraz uprawnienia administracyjno-wykonawcze sejmu krajowego. Ustawa z 30 stycznia 1920 r. przyznała wydziałowi samorządowemu wszystkie dodatki krajowe do podatków, jakie istniały na podstawie rozporządzenia Naczelnika Państwa z dn. 4 lutego 1919 r. oraz wszelkie opłaty krajowe.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#SKędzior">Wydział krajowy wydawał przed wojną przeszło 75 miljonów koron rocznie. Po objęciu przez Rzeczpospolitą Polską szkolnictwa ludowego, kilku szkół rolniczych i szkół zawodowych i przemysłowych na pokrycie wydatków połączonych ze spełnianiem zadań wydziału samorządowego wystarczyłoby to, co jest przewidziane w ustawie 30 stycznia 1920 r-, mianowicie dodatki krajowe i opłaty, bo to przedstawia 38 miljonów zł. Jednakże 11 sierpnia 1923 r. wydano niefortunną ustawę o finansach komunalnych. Jakie są jej skutki — wszyscy wiemy. Ja byłem referentem tej ustawy w Senacie i zauważyłem, że dąży ona do znihilizowania samorządu krajowego w Małopolsce, bo podczas, kiedy dla wydziałów krajowych w Toruniu i Poznaniu przeznaczono dotacje 40% ze Skarbu Państwa, a resztę potrzeb krajowych każe się rozkładać na powiaty miejskie i wiejskie, to dla wydziału samorządowego we Lwowie przyznano tylko 10% dodatek do podatku gruntowego, który przedtem wynosił 72%, podatek domowo-klasowy zniesiono, podatek domowo-czynszowy oddano miastom, a zamiast 78% dodatku do podatku zarobkowego i innych przyznano 21/2% dodatku do podatku przemysłowego. Zamiast opłat szynkarskich i konsumcyjnych od piwa, które przynosiły przeszło 13 miljonów koron złotych rocznie, wprowadziła ustawa o finansach komunalnych we wszystkich samorządach wojewódzkich tak zwany 3% podatek wojewódzki od obrotu trunkami w wyszynku i drobnej sprzedaży. Przysłano nawet wówczas p. dr. Hrycaja z Ministerstwa Skarbu, który miał porozumieć się z izbą skarbową we Lwowie i wydziałem samorządowym, żeby obliczyć jaki ma być procent tego podatku wojewódzkiego, żeby dorównał sumie 13.000.000 koron. Po długich debatach Komisja Skarbowa Sejmu przyszła do przekonania, że 3% wystarczy. Potem okazało się, że te 3% daje 700.000 zł zamiast 13.000.000 koron. Skutek był ten, że dochody w kraju ośmiomiljonowym wynosiły w roku 1924–1.207.000 zł. w roku 1925–2.861.000, a w roku 1926–2.663.000. Ponieważ 5 najważniejszych działów jak kultura i oświata, komunikacje, meljoracje, rolnictwo, przemysł i rękodzieła, szpitale według budżetu krajowego na rok 1913 wymagały wydatków 21 miljonów koron złotych, to znaczy przeszło 38 miljonów złotych polskich, jest rzeczą naturalną, że przy największej redukcji wydatków, te dochody, które przytoczyłem, absolutnie nie wystarczają na pokrycie potrzeb krajowych.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#SKędzior">Jakie skutki to pociągnęło za sobą? Ponieważ rząd nie mógł narazić całego dorobku gospodarczego i kulturalnego kraju na zmarnowanie, Ministerstwo Skarbu dotychczas daje zaliczki, co jednak według Konstytucji jest niedopuszczalne, bo dochody samorządów i Państwa mają być ściśle rozgraniczone.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#SKędzior">W myśl ustawy z 30 stycznia 1920 przedkłada wydział samorządowy Ministerstwu Skarbu corocznie preliminarze budżetowe, a od r. 1924 także miesięczne zapotrzebowania. Z polecenia p. Grabskiego zapotrzebowania te ma badać izba skarbowa. Otóż p. Weinfeld odkomenderował urzędnika rachunkowego p. Vogelfӓngera, który na tem wiele się nie rozumie, ale który obcina preliminowane wydatki. Przychodzi sprawa meljoracji, idzie do swojego szefa i pyta się: co to jest meljoracja? Nie wiem, a dlaczego Pan się pyta? Bo nie wiem, czy obcinać. Obcinać wszystko! I p. Vogelfӓnger obcina wszystko. W r. 1924 doszło do tego, że w ciągu kilku miesięcy skreślono najpotrzebniejsze wydatki na meljorację. W końcu poszedłem do p. dyrektora Zaczka i ten kazał we wrześniu czy w październiku wyasygnować należność za cały rok. Ale pora już była spóźniona, była jesień, więc nie można było zużytkować kredytu. I ta mizerja ciągnie się już od r. 1924. Ja, jako referent ustawy o finansach komunalnych, w myśl uchwały Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu postawiłem szereg rezolucji i w imieniu Komisji oświadczyłem, że Komisja zaleca Wysokiemu Senatowi przyjęcie tego projektu ustawy, uchwalonego przez Sejm pod warunkiem, jeżeli rząd do 15 października 1923 r. wniesie nowelę, któraby wyrównała ten niesprawiedliwy rozkład pomiędzy samorządami. Przed wojną bowiem był stosunek w Małopolsce taki: udział samorządu krajowego w dodatkach do podatków 30%, miast i powiatów 30%, a gmin 40%. Tymczasem dziś samorząd krajowy ma tylko 10%. P. Wiceminister Skarbu Markowski uroczyście — to jest wydrukowane w sprawozdaniu stenograficznem — oświadczył z trybuny, że w imieniu Ministerstwa Skarbu i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przyjmuje wszystkie rezolucje, które Senat proponuje. Dopiero po złożeniu tego oświadczenia, zaproponowałem przyjęcie ustawy, uchwalonej przez Sejm. Senat to zrobił, ale dotychczas nie mamy noweli, nie wiem z jakich powodów. Dopiero w grudniu 1925 r. za urzędowania p. Zdziechowskiego przedłożono nowelę, która jest także niedostateczną, bo dostarcza wydziałowi samorządowemu około 7 miljonów, podczas, gdy same szpitale kosztują 10 miljonów. Wprawdzie w poprzednich latach, a zwłaszcza w 1919 rząd wszystko zabierał i szpitale i drogi i meljoracje, ale później, gdy funduszów nie wystarczało, oddawał te agendy wydziałowi samorządowemu. Obecnie wydział samorządowy jest bez żadnych środków. Więc ja zanoszę prośbę do Ministerstwa Skarbu, aby wywiązało się z zobowiązania, przyjętego przez p. Wiceministra Markowskiego w Senacie publicznie w imieniu Ministerstwa Skarbu i Spraw Wewnętrznych, bo dalej ta mizerja istnieć nie może. Z miljonem czy z dwoma miljonami w kraju ośmiomiljonowym gospodarować nie można. Wstrzymuje się przyjmowanie chorych do szpitali, nic się nie robi na drogach, podczas gdy komendy korpusów ciągle się dopominają o naprawę dróg. Meljoracji publicznych nie możemy zaniechać, bo to są zobowiązania ustawowe. Ministerstwo Robót Publicznych wstawia do budżetu dotację, więc i wydział samorządowy musi także wstawiać. To jest rzecz bardzo pilna, którą w jakiś sposób trzeba załatwić.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#SKędzior">Od kilku lat w Sejmie i w prasie ciągle się słyszy zażalenia na samorządy. Zwykle, jeżeli jedna gazeta coś napisze, to druga powtarza w sposób bezmyślny, a także posłowie powtarzają bezmyślnie. Powiedziano, że samorządy niszczą Polskę, że obciążają zanadto ludność. Dopiero urzędowa gazeta Administracji i Policji Państwowej wydrukowała zestawienie wydatków i dochodów wszystkich samorządów w Polsce za rok 1924, i okazało się, że w roku 1924 wszystkie samorządy w Polsce miały wydatków 314.237.000 zł., podczas kiedy Państwo bez wydatków na wojsko i szkolnictwo ludowe miało 836.572.000 zł., to znaczy, że wydatki wszystkich samorządów stanowią zaledwie 37,5% wydatków w Państwie. Ja tu wtrąciłem wydatki na wojsko i szkolnictwo ludowe, bo zaraz porównam wydatki samorządów w Prusiech. Otóż tam wydatki wszystkich samorządów w 1924 r. wyniosły 3.500.000.000 marek złotych, podczas kiedy budżet pruskiego państwa miał w wydatkach 2.309.000.000 marek zł. Z tego pokazuje się, że samorządy w państwach kulturalnych wydają daleko więcej niż państwo, bo w Prusiech wydatki samorządowe przedstawiają 152% wydatków państwowych. A że samorządy zajmują się podniesieniem produkcji, to okazuje się z porównania budżetów. Weźmy np. budżet wydziałów powiatowych w Małopolsce. One wprawdzie mają dochód daleko mniejszy, bo prawie o połowę przedwojennego, ale 50% dodatków idzie na drogi, więc na cele produkcyjne, podczas, gdy w budżecie państwowym na r. 1927/28, jak generalny referent budżetu w Sejmie wyliczył, wydatki produkcyjne wynoszą 5%, podczas kiedy w samorządach 50% i więcej.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#SKędzior">Teraz co się tyczy monopolów, to dla rozweselenia Wysokiego Senatu muszę krótko opowiedzieć, jak to było z monopolem tytoniowym w r. 1922, kiedyśmy go uchwalili. Rezolucję odnośną uchwalił Sejm Ustawodawczy jeszcze w czerwcu r. 1919 na wniosek Komisji Skarbowo-Budżetowej. Wówczas sprzeciwił się p. Minister Skarbu Karpiński, bo mówił, że urzędnicy jego na konferencji powiedzieli, że więcej dochodów daje akcyza, niż monopol tytoniowy.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#SKędzior">Mimo oświadczenia p. Karpińskiego, Sejm Ustawodawczy przyjął rezolucję w czerwcu 1919 r., ale tu okazało się, że nie urzędnicy ministerstwa, tylko Lewjatan i fabrykanci tytoniowi byli temu przeciwni, bo nie chcieli wyzbywać się kolosalnych wówczas zarobków. Pracowano więc nad projektem ustawy aż do końca 1920 r., kiedy wniesiono wreszcie ten projekt. W Komisji Skarbowo-Budżetowej, gdzie p. Wierzbicki był wiceprezesem, a potem prezesem, trzymano projekt aż do stycznia 1922 r., w końcu referat objął p. Wierzbicki i zaproponował, żeby projekt odrzucić, bo monopol tytoniowy da mniejszy dochód niż akcyza. Przyszło do głosowania. Ściągano zewsząd posłów, ale mimo to wniosek p. Wierzbickiego nie utrzymał się. Zostałem obrany referentem i obrady trwały tu od 18 maja do 1 czerwca, działy się największe awantury, fabrykanci tytoniowi i ich protektorzy występowali przeciw projektowi, cała prawica, nawet profesorowie uniwersytetu, którzy teoretycznie w swych dziełach oświadczali się monopolem tytoniowym, jak np. nieboszczyk prof. Radziszewski i prof. poseł Głąbiński głosowali przeciw. Przeciwnicy, myśleli już, że już projekt ustawy upadnie, bo przy głosowaniu art. 1 równością głosów został odrzucony. Spóźniło się bowiem trzech posłów: Rajski, Wójcik i jakiś trzeci. Pan Marszałek Trąmpczyński zadecydował, że chociaż art. 1 został odrzucony, dalsze mogą być przyjęte i zarządził dalsze głosowania. Otóż okazało się, że przyjęliśmy większością głosów 5 do 7 głosów wszystkie artykuły, a na końcu na wniosek posła Osieckiego także i pierwszy 193 głosami, przeciw 186. Wówczas p. poseł Wierzbicki, który kilkakrotnie zabierał głos, argumentował, że akcyza daje więcej, że państwo na tem nie straci, jeśli Sejm odrzuci ustawę. Teraz jaki jest rezultat? Według rocznika Ministerstwa Skarbu z roku 1924 dochód w roku 1922 z akcyzy, z banderoli tytoniowej — jeszcze monopol nie był wprowadzony wszędzie — wynosił 34,2 miljony złotych w zlocie, w loku 1926 dochód wynosił 270 miljonów. Teraz trzeba uwzględnić jeszcze jedno, że monopol tytoniowy spłaca pożyczkę włoską, która niby to została zaciągnięta na wykupienie istniejących i na budowę nowych fabryk, a została użyta na łatanie dziur budżetowych, tak, że zaledwie około 40%, jak mówi Kemmerer w swojej książce, zostało użyte na monopol tytoniowy. Na ten cel płaci monopol 18.326.600 zł. na oprocentowanie i amortyzację pożyczki włoskiej. Jeżeli z tej kwoty dodamy 60% do wykazanego dochodu 270 miljonów zł., to właściwy dochód z monopolu tytoniowego wynosić będzie 281.000.000 w roku 1926, czyli 173.000.000 zł. w złocie, albo 132,1 miljonów marek złotych. Dlatego zamieniam na marki, ponieważ w dyskusji chodziło o to, ile da ten monopol w obowiązującej wówczas walucie markowej. P. poseł Głąbiński obliczył, że jeżeli będzie dobrze administrowany monopol tytoniowy, to da 100 miljonów marek złotych, albo 100 miljardów ówczesnych mareczek polskich, a ja na podstawie konsumcji przedwojennej obliczyłem, że da 105 do 106 miljardów marek polskich. A więc okazuje się, żeśmy dobrze obliczyli, a Lewjatan i fabrykanci, którzy chcieli uszczęśliwić Polskę akcyzą, nie mieli racji, bo obecnie w roku 1926 mamy dochodu przeszło 5 razy tyle z monopolu, niż mieliśmy w r. 1922 z akcyzy. Tylko jedno muszę dodać, że zakup liści tytoniowych pozostawia wiele do życzenia. Gdy ktoś z Panów pali papierosy monopolowe, to trzeba uciekać. Wogóle monopol tytoniowy nie był mile widziany w Warszawie. Pierwszego dyrektora, który był znakomitym fachowcem, o mało nie wsadzono do kryminału, miał nawet proces sądowy. Dlaczego? Zakupił papierosy i tytoń w Holandji i natychmiast odniósł się do Min. Skarbu, żeby kupiło walutę. Nie wiem, kto był w Min. Skarbu winien, czy departament kredytowy był niechętny monopolowi, czy zapóźno zamówiono w P. K. K. P. floreny holenderskie, dość że marka spadła i musiano kupić za drogie pieniądze floreny holenderskie, a potem zwalono winę na tego fachowca, dyrektora monopolu tytoniowego, i do kryminału chciano go wsadzić. Gdyby ten dyrektor był dalej, nie wątpię, że wszystkie wyroby monopolu tytoniowego byłyby bardzo dobre. To jedna rzecz.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#SKędzior">Teraz co się tyczy monopolu spirytusowego. Monopol spirytusowy powinien nam dać rocznie 620 miljonów. Ja biorę za podstawę Rosję, gdzie monopol spirytusowy dawał 800 miljonów rubli złotych, a ponieważ dziś rubel złoty ma kurs 4.66 zł., 3.728 miljonów zł. Biorę 1/6 według ludności, przyjmuję, że w Rosji było 180 miljonów, a u nas jest 30 miljonów ludności. Wynika stąd 620 miljonów zł. Na r. 1927/28 preliminuje Rząd 275,4 miljona z monopolu spirytusowego, Sejm 319.581.000, Senat 320.300.000. Uważam, że to jest za mało, że monopol spirytusowy powinien dać więcej. Ale też nie wiem dlaczego w r. 1925, kiedy rozdawano remuneracje, to ten dyrektor, który kiepsko zorganizował monopol spirytusowy, dostał remunerację w wysokości trzyletniej gaży? Więc dyrektor, który kiepsko prowadził monopol, był renumerowany bardzo wysoko, a ten, który dobrze prowadził, o mało nie poszedł do kryminału.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#komentarz">(Głos: Tak bywa na świecie, taka niesprawiedliwość)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Szarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#SSzarski">Wysoki Senacie! Nie będę chyba posądzony o zbytni optymizm, który według Woltera jest manja twierdzenia, że jest dobrze, gdy jest, źle, jeżeli, rozpatrując się w całokształcie stosunków gospodarczych — a o tych mam mówić przy budżecie Ministerstwa Skarbu — postawię djagnozę dodatnią. Nie żyjemy w najlepszym ze światów, ale żyjemy w każdym razie w świecie lepszym niż dawniej, — nie brak w tym kierunku oznak.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#SSzarski">Od roku popyt na pracę wzmógł się, a choć w ostatnich miesiącach liczba bezrobotnych wzrosła, to jednakże jest to objaw sezonowego, zimowego zastoju. Produkcja wybitnych surowców jak rud żelaza, koksu i węgla wzmogła się i p. Minister Kwiatkowski wykazał onegdaj, że w drugiem półroczu 1926 r. wzrost produkcji w Polsce był stosunkowo najintensywniejszy, Akumulacja kapitałów robi już postęp. Wkłady w Kasach Oszczędności i w bankach, choć niewiele, wzrosły. Wpływy z danin publicznych są wielkie. Cena kredytu spadła, budżet zamknięty jest równowagą, rok zeszły Państwo zakończyło nadwyżką kasową. Kredyt emisyjny, publiczny i prywatny poprawia się, jak to widzimy z kursu pożyczek tak w kraju, jak i za granicą. Obieg pieniężny został ustawowo uregulowany, emisji bilonu położono granicę, a nadwyżka, nadmiar ilości biletów zdawkowych, ma być planowo amortyzowana. Zainteresowanie się walutami zgranicznemi zmniejsza się, złoty powraca znowu do praw obywatelstwa. Rezerwy Banku Polskiego wzmogły się w sposób niebywały, w przeciągu niecałych 10 miesięcy wzrosły blisko o 170% to jest z 1217 milj. w złocie na 3233 milj. Wymiana zagraniczna wykazuje ożywienie z nadwyżką sald czynnych. Wkońcu, co jest dość symptomatyczne, kapitał zaczął interesować się papierami dywidendowemu, ą co najważniejsza, według ostatnich cyfr statystycznych, nawet kursy papierów spółek akcyjnych wykazują też słaby, ale pewien wzrost.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#SSzarski">Nie brak przy tych symptomach także i oznak ujemnych. Najważniejszy jest ten, że skarżą się powszechnie. na stagnację. Wewnętrzny obrót wykazuje mniejsze tempo, co jednak najważniejsza: koszty utrzymania i ceny nie są stałe i pogłębia się dyskrepancja między kosztami utrzymania a wysokością niefundowanych dochodów.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#SSzarski">Nie żyjemy więc w atmosferze wygodnej, ale w każdym razie w lepszej. Jeśli zaś zapytamy, czemu mamy zawdzięczać tę, choć nie wybitną, ale jednakże znaczną i widoczną poprawę stosunków, to ośmielę się powiedzieć, może w odróżnieniu od wielu głosów, że poprawy tej nie zawdzięczamy tak bardzo ani wzmożonemu eksportowi wskutek strajku angielskiego, gdyż według ostatnich danych tylko 1/3 część aktywnego salda, które wykazuje rok 1926, zawdzięczamy strajkowi angielskiemu, względnie eksportowi węglowemu, ani też wysokości cen produktów rolnych, lecz przedewszystkiem stabilizacji kursu złotego. Trwającą od 8 miesięcy stabilizację uważam za największą zdobycz roku zeszłego. Wszystkie objawy dadzą się sprowadzić do tego wspólnego mianownika.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#SSzarski">Jeżeli się produkuje więcej, to dlatego, że się kalkuluje pewniej, że się nie liczy z nieszczęśliwemi wypadkami utraty kapitału, popyt na pracę skutkiem tego się zwiększa, z tego samego powodu kredyt się poprawia, gdyż istnieje zaufanie, że otrzyma się z powrotem pieniądze o tej samej wartości, którą się dało. Nie potrzeba żądać wysokiego procentu jako premji asekuracyjnej. Polepszenie kursu papierów procentowych stoi z tem w związku. Wytwarza to wszystko atmosferę spokoju i zaufania, w której rodzi się chęć do pracy i przedsiębiorczość, która zanikła dotychczas właśnie dlatego, że straciliśmy byli zupełnie zaufanie do naszej waluty. Dlatego poprawę naszych stosunków gospodarczych, mojem zdaniem, zawdzięczamy stabilizacji, a nie stabilizację złotego poprawie stosunków gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#SSzarski">Zdrowy pieniądz, a więc pieniądz o stałej wartości, nie zależy wcale przedewszystkiem od dobrobytu kraju. Francja potężna, bogata ma lichy pieniądz, Niemcy bogate, potężne miały najgorszy pieniądz, a niejedno państwo na północy lub wschodzie o małem często znaczeniu ma oddawna pieniądz trwały i zdrowy. Czemu to należy przypisać? Przypisać to należy temu, że zdrowy pieniądz zależy tylko od porządku w ustroju pieniężnym. Jeżeli są racjonalne środki obiegowe, jeżeli się dba o ich jakość, to sam pieniądz dba o siebie. Warunki te jednak nastaną tylko wtedy i pieniądz tylko wtedy zdrowym będzie, gdy rodzi się naturalnie, a nie wypływa z drukarni państwowej, która go drukuje celem pokrycia niedoboru budżetowego.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#SSzarski">Dlatego przychodzę do przekonania — w zgodzie z wieloma wybitnemi autorytetami na tym polu — że zdrowy pieniądz zależy tylko od porządku w budżecie i to przedewszystkiem. Wprawdzie można powiedzieć, że bogate państwo prędzej utrzyma ład w budżecie aniżeli biedne, ale i ta uwaga nie jest słuszna, bo dobry i zrównoważony budżet zależy nie od czego innego, tylko od woli społeczeństwa, a w drugiej linji dopiero od Ministra Skarbu, któremu przypisać należy autorytarny, przemożny wpływ na wydatki wszystkich resortów. Nie wydawać więcej ponad to, co się ma, oto jest podstawowa reguła, która chroni tak budżet prywatny, jak budżet państwowy od załamania.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#SSzarski">Wprawdzie jest teorja, która mówi, że dochody muszą się w budżecie stosować do wydatków. Tak jednak nie jest. To jest możliwe tylko tam, gdzie sprzyjają temu warunki, gdzieindziej musi obowiązywać zasada niemiecka: „Man strecke sich nach der Decke” i gdyby Polska była od początku swego powstania, od początku swojej państwowości trzymała się ściśle tej zasady, to jestem najzupełniej przekonany, że nie mielibyśmy inflacji i zajmowalibyśmy to stanowisko w świecie, jakie nam się słusznie należy. I to stanowisko z pewnością zdobędziemy, jeżeli będziemy nasze budżety trzymali w równowadze, to znaczy, że przed największem nieszczęściem, które nam grozić może, to jest przed inflacją postawimy niepokonalną barykadę.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#SSzarski">Jest faktem niezbitym, że obawa przed inflacją powoli zanika. Ma to znaczenie szczególnie ważne dla zagranicy, gdyż jest Wysokiej Izbie wiadome, że zagranica unisono, bez żadnego wyjątku, i nauka i praktyka, przypisuje załamanie się naszej waluty w 1925 roku wyłącznie inflacji bilonowej. Nie wchodzę w tej chwili ani później w pytanie, czy to jest słuszne czy nie, ale tak jest. Nie jest znany w historji ekonomji wypadek załamania się waluty bez inflacji — tego w zupełności niema. Gdy zaś niema inflacji, ani niebezpieczeństwa inflacji, to niema też niebezpieczeństwa dla waluty. Ceny wykazują wtedy stałość, a wartość zewnętrzna czyli kurs pieniądza reguluje się automatycznie. Gdy kurs walut się powiększa, waluty odpływają, cyrkulacja się ścieśnia, wartość pieniądza podnosi się, ceny spadają i import ustaje, eksport musi się ruszyć, podaż powiększa się, kurs waluty utrzymuje się zwyżkowo, następuje zniżka i powstaje równowaga. Jest to prawo niewzruszalne, po za tą automatyką nie potrzeba właściwie żadnej ingerencji prócz wypadków elementarnych lub też w czasie sezonowych zapotrzebowań, kiedy trzeba pewnej ingerencji rezerw walutowych. Dziś, gdy te rezerwy już znacznie wzrosły i Bank Polski w przeciwieństwie do r. 1925 posiada znacznie większą swobodę działania przy podaży walut wskutek zniesienia sztywnej granicy pokrycia biletów bankowych i gdy budżet jest zrównoważony, więc i niebezpieczeństwo inflacji zażegnane, można bez optymizmu uważać walutę naszą za zabezpieczoną.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#SSzarski">Nie podzielam zdania tych, i tu może stoję w odosobnieniu, którzy stan naszej waluty, jakiejkolwiek waluty, czynią zależnym wyłącznie od bilansu handlowego. Z tego powodu też stawia się na czoło wszystkich zagadnień gospodarczych forsowanie eksportu do najintensywniejszych granic, by uzyskiwać coraz większą nadwyżkę czynną bilansu handlowego. Zapomina się jednak zupełnie, że w handlu międzynarodowym płaci się nie pieniędzmi lecz towarem. Im większe będą eksporty, tem większe muszą być importy; aby wywozić t. j. sprzedawać trzeba importować t. j. kupować i naodwrót; eksport rodzi import, import rodzi eksport. Rozumiem celowość forsowania eksportu, aby zdobyć rezerwy walutowe, które nam są niezbędne na wypadek nieszczęść elementarnych i t. p., ale nie rozumiem nastawania całej polityki gospodarczej tylko na eksport i dziwnego strachu przed importem. Rozumiem forsowanie eksportu dla chronienia naszej produkcyjności, rozumiem reglamentację ceł i protekcjonizm celem ochrony przed konkurencją, ale nie mogę sobie wytłomaczyć, przynajmniej w większej części, postawienia całego naszego problemu handlu zagranicznego tylko z punktu widzenia ochrony waluty. Waluta się sama chroni, gdy jest zdrowa, a jest zdrowa, gdy niema inflacji. Jeżeli będziemy forsować eksport, a dusić import, to inkasować będziemy coraz więcej dewiz, których silny przypływ, wywołując zwiększenie obiegu, może sprowadzić łatwo zwyżkę cen, a wtedy mimo wszelkie reglamentacje, jak woda, która rozrywa tamy, eksport musi ustać i musi przyjść import. Dla naszej wymiany zagranicznej potrzebujemy tylko nadwyżki, celem pokrycia niedoboru bilansu płatniczego, który nie jest wielki, ale nic więcej.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#SSzarski">Gdy stabilizacja kursu, jak miałem zaszczyt powiedzieć, jest kardynalnym warunkiem, sednem całego zagadnienia gospodarczego, to oczywiście utrzymanie stabilizacji jest również kardynalnym punktem sytuacji. Nasuwa się aktualne pytanie, czy należy przystąpić już dziś do ustawowej sankcji faktycznej dewaluacji.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#SSzarski">Faktyczna stabilizacja oddaje kształtowanie się kursu pieniądza wolnej grze czynników rynkowych. Gdy po pewnym dłuższym lub krótszym czasie następuje nieuniknione zresztą zrównanie się kursu z cenami i zrównoważenie to staje się stałem, przystępuje się do ustawowego sankcjonowania kursu. Ta metoda postępowania jest najbezpieczniejszą i najdogodniejszą, wymaga też względnie małych rezerw, gdyż utrzymanie kursu wyłonionego z naturalnego rozwoju stosunków nie jest trudne. Natomiast stabilizacja de jure, a więc ustawowa, jest rodzajem skoku w próżnię, gdyż narzuca ona rynkowi pewną cyfrę, opartą tylko na podmiotowym sądzie, a nie na doświadczeniu. Takiej cyfry może rynek łatwo nie zatwierdzić. Dla obrony takiego kursu trzeba też znacznych rezerw, których nam brakło w r. 1925. To też Anglja, przechodząc w r. 1925 do waluty złotej, zapewniła sobie znaczne kredyty 200 miljonów dolarów dla obrony kursu funta.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#SSzarski">Zdaje mi się że wybór metod postępowania jest u nas łatwy. Mimo ośmiomiesięczną faktyczną stabilizację, ustawowa dewaluacja byłaby jeszcze przedwczesną, — nic nas do niej nie nagli, mimo zalecenia misji Kemmerera. Gdybyśmy się pospieszyli, mogłaby łatwo zapaść klamka przedwcześnie. Niemożność utrzymania ustawowego pari byłaby źródłem wielkich nieszczęść.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#SSzarski">Natomiast nie można, jak to nawet niektórzy bardzo wybitni politycy doradzają, zaniechać wogóle planu ustawowej dewaluacji, gdyż w naszych stosunkach, gdy istnieje już ustawowe pari, oznaczałoby to nic innego, jak otwarcie drogi powrotnej do starego pari. Chociaż powrót ten jest z pewnością na razie chimerą, to jednak sam fakt, że powrót teoretycznie nie jest wykluczonym, wytworzyćby musiał fatalne stosunki. Pieniądz musi mieć granicę, ponad którą wartość jego wznieść się nie może, granicę, którą bardzo łatwo utrzymać, gdyż potrzeba tu tylko obejmować ofiarowane waluty po stałej cenie, co przecież wymaga tylko emisji biletów bankowych. Całe zagadnienie walutowe nie polega ani na wysokim ani na niskim kursie, lecz tylko na kursie stałym. Gdybyśmy nie stworzyli ustawowo nowej granicy górnej dla wartości złotego, a więc nie przeprowadzili dewaluacji, tobyśmy nie stworzyli stałego kursu, natomiast wywołalibyśmy zupełną dezorjentację wykluczając powrót spokoju i zaufania. Niepokój i brak zaufania nastają nietylko wtedy, gdy waluty idą w górę, ale również i wtedy, gdy waluty spadają.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#SSzarski">Przeciwnicy ustawowej dewaluacji spodziewają się, że złoty się podniesie a zwyżkowa tendencja złotego zatamuje drożyznę. Powołują się na Francję, szczególnie na przykład Poincaré'go. Poincare potrafił w ciągu 6 miesięcy podnieść wartość franka o 100%, ale cóż wskazuje statystyka? Ta najnowsza statystyka wskazuje, że od Iipca 1926 najwyższy wskaźnik dolara wynosił 791, spadł w grudniu na 499, równocześnie wskaźnik cen detalicznych podniósł się z 574 na 599. To znaczy, że mimo niesłychanej zwyżki franka, niebywałej zwyżki wartości zagranicznej pieniądza, ceny detaliczne poszły w górę.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#SSzarski">Jest prawdą i panowie, którzy o tem piszą, mają słuszność, że złoty nasz spadał niejednokrotnie zanadto silnie w porównaniu z ubytkiem jego siły nabywczej. I nie było słusznem w lecie wstrzymywać spadku dolara, ażeby chronić premję eksportową, którą i tak zjadała i zjeść musiała, właśnie wskutek wstrzymania zwyżki złotego, zwyżka cen, ponieważ ceny musiały się dostosować do cen zagranicznych wskutek wstrzymania spadku dolara. Dziś to się już stało i byłoby niesłychanie złe i niekorzystne, ażebyśmy chcieli to odrabiać przez zwyżkę kursu złotego wtedy, gdy nasze ceny już powoli zaczynają się stosować do zewnętrznego kursu złotego. Byłoby to znowu początkiem tarć i — jak wskazuje przykład Francji — nie doprowadziłoby wcale do wstrzymania drożyzny, gdyż przecież nie kurs wpływa na ceny, a ceny na kurs.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#SSzarski">Przypuśćmy jednak, że zarzucimy ten plan ustawowej dewaluacji, że więc nie ustanawia się nowej granicy, przez którą kurs złotego wznieść się nie może, i że stare pari stanowi tę granicę — to świat zrozumie to absolutnie w ten sposób, jako otwarcie drogi powrotnej do starego pari i wtedy grozi nam niebezpieczeństwo Kurs jak wiadomo jest kursem spekulacyjnym. Spekulacja zdezorjentowana mogłaby bardzo łatwo podbić kurs złotego ponad poziom cen i doszłoby do wielkiego wstrząsu i przewrotu w handlu zagranicznym, doszłoby do tej sytuacji, jaką mieliśmy w roku 1924/25, kiedy złoty stał bezustannie wyżej niż ceny. I to wywołało całe załamanie się złotego, mojem zdaniem. Wrócilibyśmy zatem do sytuacji, któreśmy szczęśliwie uniknęli. Wprawdzie można zapobiec tej zwyżce, obejmując waluty nieograniczenie po stałym kursie, ale powstałoby zaraz pytanie, przy jakim kursie stanąć należy. I rozpoczęłoby się znowu poszukiwanie poziomu stabilizacji, znowu bez stałej granicy górnej.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#komentarz">(Głos: Stanąć na parytecie.)</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#SSzarski">Niech Bóg broni. Nie mógłbym tego wytłomaczyć, bo godzinę musiałbym mówić, jakie by to było nieszczęście. Stosunki zaczęłyby się znowu psuć i powstałby niepokój i zamieszanie, któregośmy na szczęście wreszcie uniknęli. Czy warto utrzymywać stan niepewności celem rzekomego zatrzymania drożyzny, która i tak z pewnością nie będzie się powiększała? W tym kierunku mogę mieć pewną satysfakcję, gdyż wyrażałem przypuszczenie, że drożyzna nie będzie szła w górę, a w ostatnich dniach słyszę nawet, że koszty utrzymania się zniżyły. Stoję wogóle na stanowisku, że ceny nie będą szły w górę, a gdy niema inflacji, to o ile idzie o przyczyny ze strony pieniądza, niema obaw zwyżki.</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#SSzarski">Dewaluacja ustawowa jest nieunikniona i nastąpić musi, lecz należałoby ją jeszcze odłożyć aż do zupełnej konsolidacji stosunków na polu walutowem. Państwo ma tylko jeden obowiązek: stworzyć zdrowy i stały pieniądz, aby można było pracować. A ponieważ sytuacja dziś jest taka, uważałbym wszelkie eksperymenty za bardzo niebezpieczne.</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#SSzarski">Stabilizacji zawdzięczamy poprawę stosunków kredytowych. Nie będę się nad tą materją dłużej zastanawiał, przypomnę tylko to, co niejednokrotnie tu mówiłem, a co podkreślił także prof. Kemmerer w swojem dziele, że jeżeli, jak wspomniałem, kredyt nasz był niesłychanie drogi, to nie dlatego, że brak było pieniędzy, lecz dlatego, że nie było zaufania do pieniądza i że każdy wierzyciel musiał się obawiać, pożyczając pieniądze, że otrzyma połowę albo tego, co dał, dlatego asekurował się wysokim procentem, który, jak prof. Kemmerer zauważył, nie uratował go jednak od straty kapitału. Dziś przy wzrastającej stabilizacji, wzrastać będzie kredyt krótkoterminowy. Co do tego kredytu nie mam żadnych obaw.</u>
          <u xml:id="u-24.21" who="#SSzarski">Sceptyczniej zapatruję się na kredyt długoterminowy, który z tej trybuny niejednokrotnie omawiano. Kredyt długoterminowy wymaga ustawowej stabilizacji, a przedewszystkiem dłuższej akumulacji kapitałów. Jedynym źródłem kredytu długoterminowego pozostaje kredyt zagraniczny. O korzyściach kredytu zagranicznego nie będę mówił, gdyż od lat czterech, zdaje się, ilekroć przemawiałem, zawsze wskazywałem na jego korzyści. Ograniczę się tylko do wzmianki, mimo różnych wiadomości dziennikarskich, że stabilizacja w wysokim stopniu poprawiła warunki jego uzyskania.</u>
          <u xml:id="u-24.22" who="#SSzarski">Niech mi wolno będzie powiedzieć jeszcze kilka słów o reglamentacji dewiz. Stała się ona zupełnie nieaktualna z chwilą stabilizacji. Dowodzi to trafności zdania, które również wypowiadałem tutaj, że jeżeli pieniądz się psuje, reglamentacja jest zupełnie bezskuteczną, a jeżeli pieniądz dobrze stoi, to jest kompletnie niepotrzebną. Dziś coraz mniej konwertuje się złotych na dolary. Nie potrzeba żadnych zakazów, kapitały nie uciekają i nie uciekałyby, gdyby zakazów nie było, uciekały zaś wtedy, gdy pieniądz się psuł, choć zakazy były. Nasuwa się tu pewna refleksja, której proszę nie zrozumieć mylnie. Konstatuję jeden fakt: wskutek przepisów dewizowych obywatele polscy podczas największej inflacji byli zmuszeni do ponoszenia nieskończonych strat, bo powiedziano: niech Pan Bóg broni, ażeby te straty dzieliła z nami zagranica. Każdy obywatel polski musiał tracić, bo mu nie wolno było zamieniać swoich pieniędzy na obce. Więc stało się, że wszyscy straciliśmy. Ale jest pewne, że gdyby nie zakazy, bylibyśmy o połowę, o 3/4 mniej zubożeli. W innych krajach inaczej się stało, zagranica poniosła straty, a krajowcy utrzymali swoje mienie. Oto jest bilans reglamentacji walutowej.</u>
          <u xml:id="u-24.23" who="#SSzarski">Nie będę długo zajmował czasu, nie mam zwyczaju długo przemawiać, ale chciałbym jeszcze poświęcić kilka słów dwum tematom, mianowicie sprawie podatkowej. Skargi na podatki są tak stare jak same podatki, to się tłomaczy znaną niechęcią do ich płacenia. Niechęć ta nie jest specyficznie polskim objawem, znajduje zaś wytłomaczenie w tem, że mimo cały postęp intelektualny i pogłębienie idei potęgi państwa, obywatele zawsze jeszcze uważają podatek za rodzaj haraczu, zamiast upatrywać w nim środek konieczny do utrzymania państwa, więc i samego siebie. Wydawanie pieniędzy bez widocznych wzajemnych świadczeń nie leży w naturze ludzkiej i dlatego to najwyższe podatki pośrednio płacone w cenie kupna, ponieważ kryją się niejako, a za ich uiszczenie nabywa się jakiś przedmiot, nie wywołują takich skarg, jak nawet mierne podatki bezpośrednie. To też jest rzeczą ciekawą, że raport komisji ekspertów francuskich z roku 1925, powołanej do rekonstrukcji franka francuskiego radził też oprzeć system podatkowy silniej na podatkach pośrednich. Nie chcę cytować cyfr obciążenia podatkowego, gdyż są one czasem zupełnie sprzeczne, podniosę tylko, że podatki bezpośrednie w stosunku do reszty źródeł dochodu Państwa są u nas dosyć wysokie. Na pocieszenie dodać wreszcie należy, że nietylko u nas, ale i we wszystkich państwach powojennych całe ustawodawstwo podatkowe stanęło pod wpływem doktryny, która zmierza do uczynienia z podatków narzędzia poprawy rozdziału dochodów i dóbr.</u>
          <u xml:id="u-24.24" who="#SSzarski">System podatkowy polega nietylko u nas, ale i wszędzie na wiekopomnych maksymach Adama Smitha, które są tak świeże i aktualne, jak gdyby nie były wypowiedziane 110 lat temu, ale wczoraj. One są niesłychanie krótkie i dlatego uważam za stosowne odczytać je Wysokiej Izbie. Są to cztery wiekopomne maksymy, które i nadal powinny być i są podstawą całego systemu podatkowego. Brzmią one jak następuje:</u>
          <u xml:id="u-24.25" who="#SSzarski">1) Poddany każdego państwa winien się przyczyniać do jego utrzymania, o ile możliwe, w stosunku do swoich zdolności płatniczych — to jest w stosunku do dochodów, z których korzysta pod opieką państwa.</u>
          <u xml:id="u-24.26" who="#SSzarski">2) Opłata, którą ma wnosić osobnik, musi być określona, a nie dowolna. Termin płatniczy, sposób płacenia, wysokość opłaty, muszą być jasne i zrozumiałe tak dla płacącego, jak i dla każdej innej osoby.</u>
          <u xml:id="u-24.27" who="#SSzarski">3) Wszelkie podatki winne być pobierane w chwili i w sposób najbardziej odpowiedni dla płacącego.</u>
          <u xml:id="u-24.28" who="#SSzarski">4) Wszelki podatek musi być w ten sposób zorganizowany, ażeby zabierał z kieszeni obywatela jak można najmniej ponad to, co wnosi on do Skarbu publicznego.</u>
          <u xml:id="u-24.29" who="#SSzarski">Pierwsza maksyma, to zasada proporcjonalności i powszechności. Zasadzie tej sprzeciwia się fakt, że szereg obywateli wolny jest od podatku, wskutek czego podatek staje się środkiem niwelacji majątku. Przez to samo gwałcona jest zasada proporcjonalności. Podatek powinien być opłatą, którą musi płacić każdy obywatel, choćby ona była najskromniejszą, gdyż podatek jest przecież niejako symbolem obywatelstwa i uważany być powinien za zaszczytny obowiązek. Może zaś nim być tylko wtedy, kiedy jest prawdziwie proporcjonalny.</u>
          <u xml:id="u-24.30" who="#SSzarski">Sprzeciwia się zasadzie jasności obowiązku podatkowego pstra ilość podatków i ich zawiłość. Nie wszystkie podatki płaci się wtedy, kiedy najdogodniej je płacić podatnikowi. Jedyna może maksyma Smitha, która może nie jest pogwałcona u nas, to jest ostatnia, a to dzięki temu, że nasza administracja podatkowa nie jest zbytkowna i wskutek tego mała tylko część płaconego podatku przypada na administrację.</u>
          <u xml:id="u-24.31" who="#SSzarski">Rozpatrując się bliżej widzimy, że skargi na podatki nietyle dotyczą ich wysokości, jak raczej systemu sprzecznego z wiekopomnemi zasadami Smitha.</u>
          <u xml:id="u-24.32" who="#SSzarski">Budowa naszego systemu podatkowego stała pod wpływem doktryn i była dorywczą. Powiedzmy szczerze, nieraz przeprowadzona była bez głębszego wniknięcia w stosunki. Wystarczy tu przytoczyć jako klasyczny przykład historję podatku majątkowego. Uchwala się podatek, którego wymiar nie osiąga połowy kwoty podatkowej, a który obciąża przeciętnie majątki najwyższą dopuszczalną skalą, a więc najwyższa skala staje się przeciętną; okazuje się, że osiągnięcie ustawowej kwoty podatku wymagałoby więcej niż trzykrotnego podwyższania stopnia skali i takiego podwyższania progresji, że w najwyższych stopniach doprowadziłoby to do skonfiskowania przeszło połowy wartości majątku. Jest to ustawa podatkowa wydana zupełnie bez uwzględnienia stosunków faktycznych, prowadząca bez zamiaru do konfiskaty połowy niektórych majątków i nic dziwnego, że wykonanie tej ustawy stało się zupełną niemożliwością.</u>
          <u xml:id="u-24.33" who="#SSzarski">Przebudowa systemu podatkowego winna iść po linji ścisłego zastosowania maksymy Smitha. Ulży ona wtedy obywatelom dziś płacącym, pociągnie sprawiedliwie do opłaty zwolnionych, a Państwu z pewnością przyniesie większe dochody. Przedewszystkiem podatek dochodowy winien stać się prawdziwie podatkiem powszechnym, to samo podatek gruntowy, ujednostajniony, ma być podatkiem powszechnym, bez degresji i progresji, sprzecznych z naturą tego podatku i nie mających racji bytu tam, gdzie jest progresja podatku dochodowego.</u>
          <u xml:id="u-24.34" who="#SSzarski">Wysoki Senacie, kończąc moje przemówienie, niech mi wolno będzie powiedzieć kilka słów ogólniejszych, kilka myśli. Kto uznaje zasady umiarkowane, ten liczyć się musi z istniejącym porządkiem rzeczy, świadom tego, że porządek ten, to nie wymysł genjalnego mózgu, ale wynik naturalnej ewolucji. Dla porządku tego musi też mieć należny mu szacunek, a nie zamykając oczu przed jego wielkiemi wadami i brakami, dążyć musi do jego poprawy też tylko w drodze ewolucji, a nie w drodze gwałtownych zmian. Tem się też tłumaczy, że klub, do którego mam zaszczyt należeć, uważa przedewszystkiem własność prywatną, jako jedynie skuteczny bodziec do pracy, za nienaruszalną, będąc przekonanym, że z jej upadkiem zamarłoby życie gospodarcze, a wraz z tem i życie ogółu. Oświadczamy się za sprawiedliwym rozdziałem ciężarów publicznych, który wyklucza użycie tychże za narzędzie, mające poprawić niedoskonały zresztą rozdział dóbr i dochodów. Gdy wytwórczość jest jedynem źródłem dobrobytu, a dobrobyt najpotężniejszym gwarantem siły i potęgi narodu, żądamy opieki nad wytwórczością, a conajmniej ochrony przed wszelkiemi zamierzeniami, stojącemi na drodze do jej rozwoju. Nie wysuwamy żadnych interesów klasowych, a jeżeli ujmujemy się za rolnictwem, to czynimy to z tego powodu, że w państwie, gdzie 1/4 ludności pracuje na roli, produkcja rolna winna się cieszyć gorącą opieką, gdyż w myśl starej zasady Adama Smitha, gdzie większości dobrze się powodzi, to i mniejszości dziać się źle nie może. Nie znamy antagonizmu między przemysłem, rolnictwem i handlem, gdyż rolnik jest najlepszym konsumentem przemysłu, a przemysł spożywcą rolnictwa. Wymiana międzynarodowa jest według naszego zdania wybitnym i potężnym działem gospodarki narodowej, ale daleko większą wagę przypisujemy rozwojowi wewnętrznego rynku zbytu, który też wszędzie stokrotnie przewyższa handel zagraniczny. Dlatego w stworzeniu silnego rynku upatrujemy najważniejszy warunek pomyślności ekonomicznej naszego Państwa. Stałość wartości pieniądza uważamy za kardynalny warunek wszelkiej pracy. Zależy ona przedewszystkiem od porządku ustroju pieniężnego, a ten ostatni zawisł od równowagi budżetowej. Utrzymanie tej równowagi stawiamy na czoło najaktualniejszych postulatów dzisiejszej doby. Z tego powodu będąc nieprzyjaciółmi skostniałego, nie liczącego się z potrzebami gospodarstwa, fiskalizmu, jesteśmy gotowi do wszelkich świadczeń na rzecz Państwa, byle one nie podcinały produkcji jako źródła dobrobytu producentów i pracowników, a więc bytu samego państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WicemarszałekksStychel">Zwracam uwagę na to, że postanowiliśmy rozprawy przeciągać do godz. 9-ej. Zanim udzielę głosu następnemu mówcy, który zamierza mówić 25 minut, muszę się odwołać do zgody Senatu. Czy Panowie sobie życzycie obradować poza godzinę 9-tą, żeby przynajmniej skończyć Ministerstwo Skarbu?</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#komentarz">(S. Krzyżanowski: Jutro skończymy.)</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#WicemarszałekksStychel">Są życzenia, ażeby poza 9-tą jednak nie obradować.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#WicemarszałekksStychel">W takim razie proponuję przerwanie posiedzenia.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#WicemarszałekksStychel">Posiedzenie jutrzejsze odbędzie się ze względu na przedłużenie się rozpraw jutro o godz. 10-ej z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#WicemarszałekksStychel">Dalszy ciąg dyskusji nad budżetem Ministerstwa Skarbu, oraz sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1927/28, a) część 17 — Emerytury;</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#WicemarszałekksStychel">b) część 18 — Renty inwalidzkie i pensje;</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#WicemarszałekksStychel">c) część 19 — Długi państwowe;</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#WicemarszałekksStychel">d) część 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Dóbr Państwowych;</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#WicemarszałekksStychel">e) część 16 — Ministerstwo Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#WicemarszałekksStychel">Nie słyszę sprzeciwu, uważam porządek dzienny za przyjęty. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 9 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>