text_structure.xml
129 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 20 rano)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Prowizorjum budżetowe na czas od 1 maja do 30 czerwca i od 1 Iipca do 30 września 1926 r.; dalsza rozprawa)</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Skarbu — Czesław Klamer, Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Skarbu — Bolesław Markowski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 131 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 132 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Gruetzmacher i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: Dalsza rozprawa nad projektem ustawy o uzupełnieniu prowizorjum budżetowego na czas od 1 maja do 30 czerwca 1926 r. i o prowizorjum budżetowem na czas od 1 Iipca do 30 września 1926 r. (Odbitka nr. 430). Głos ma s. Adelman.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#SAdelman">Wysoki Senacie! Na posiedzeniu z dnia 3 marca 1925 r. uchwalono następującą rezolucję: „Wzywa się Rząd, by celem umożliwienia Sejmowi Senatowi uchwalania prowizorjów budżetowych w terminie konstytucyjnym przedkładał projekty ustaw o prowizorjum budżetowem Sejmowi najpóźniej na 3 tygodnie przed terminem wygaśnięcia obowiązującego prawnie prowizorjum lub obowiązującego prawnie budżetu”.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#SAdelman">Wysoki Senacie! Po raz trzeci w tym roku uchwalamy prowizorjum budżetowe w ostatnich dniach miesiąca,</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Teraz w pierwszych.)</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#SAdelman">... pomimo, żeśmy taką rezolucję wnieśli. Czy można żądać od Senatu, wogóle od ciał prawodawczych, ażeby prowizorja uchwalały zupełnie bez dyskusji, bez zmian, tylko dlatego, że stawia się je w przymusowem położeniu?</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#komentarz">(S. Wojnicki. Ja zawsze na to narzekałem przy każdem prowizorjum.)</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#SAdelman">Żyjemy w Polsce tylko prowizorjami, a Konstytucja żąda od ciał prawodawczych przedewszystkiem uchwalenia samego budżetu. Rząd wniósł w październiku roku ub. budżet na 1926 r. Dotychczas jednak został tylko rozpatrzony przez komisję sejmową w dwóch czytaniach i pozatem Sejm, a tem bardziej Senat, nie mogły go uchwalić. Zapytuję się Wysokiego Senatu, czy to jest praworządne, czy wogóle w takich warunkach można mówić o dobrej gospodarce o zrównoważeniu budżetu? Ja twierdzę, że nie, bo prowizorja zmuszają do prowizorycznego załatwienia spraw,</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#SAdelman">... a to nie jest dla Państwa dobre, Państwo na tem cierpi i cierpieć będzie musiało.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#SAdelman">Co jest powodem tych prowizorjów, w jakim kierunku idzie w tym względzie działalność Rządu, temu mech służy przykład, który już na Komisji Budżetowej przytoczyłem. W roku 1925 uchwaliły oba ciała prawodawcze skreślenie kwoty około 2 miljonów złotych na budowę młynów w Lublinie. Minio to ten młyn rozpoczęto budować, wydano 700.000 złotych i młyn nie jest skończony, wyrzucono tę kwotę zupełnie jak w błoto. Czy można mówić o zrównoważeniu budżetu, gdy się tak postępuje? Proszę Panów, mamy przecież organa, które powinny były zbadać tę sprawę. Mamy korpus kontrolerów wojskowych, mamy Najwyższą Izbę Kontroli Państwa, przecież to nas kosztuje, na to łoży się z budżetu, a dlaczegóż te ciała nie zażądały przedewszystkiem od ówczesnego Ministra Spraw Wojskowych rachunku, z jakiego powodu to się stało, a od tych którzy to zrobili, dlaczego nie zażądano zwrotu kosztów? Prowadzi to wprost do rabunkowej gospodarki, która na Państwie musi się ogromnie źle odbić. Jeżeli Panowie przejadą się po Polsce, to zobaczą walące się już budynki, które jeszcze nawet pod dachem nie są. Dla mnie osobiście jest to ogromnie przykre uczucie. Nie będę Panom opowiadał o wszystkich budowlach, ale przytoczę niektóre: więzienie w Drohobyczu, sąd w Tarnowie, Akademja górnicza w Krakowie, szkoła zawodowa w Białymstoku, szkoła zawodowa w Wilnie, uniwersytet w Poznaniu. Gdyby zebrać te wszystkie kwoty, to zrobiłoby się kilkanaście miljonów.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#komentarz">(S. Kędzior: A kolej Rzeszów — Tarnobrzeg?)</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#SAdelman">Kolej Rzeszów — Tarnobrzeg — gdyby to wszystko zliczyć, to budżet nasz byłby zrównoważony. To są wydatki zupełnie niepotrzebne.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#SAdelman">A co jest powodem tego? Znowu przypomnę rezolucję naszego Senatu, gdzieśmy żądali, ażeby wszystkie działy budownictwa we wszystkich resortach złączyć w jedno. Wtedy tego nie byłoby, bo gdyby resort wiedział, np. Ministerstwo Robót Publicznych, że ma na wszystkie budowy 15 miljonów, to starałby się te 15 miljonów tak zużyć, ażeby w ciągu jednego roku albo dwóch lat budowę skończyć. Tymczasem te budowy są prowadzone w każdem ministerstwie, każde ma swój wydział budowlany, rozpoczyna jakąś robotę i nie kończy. Oto są skutki.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#SAdelman">To nietylko ten dział, ale jest naprzykład dział geodetyczny, który także działa zupełnie w ten sam sposób, jak budowlany. Wydział geodetyczny jest w kilku ministerstwach — w Ministerstwie Spraw Wojskowych, Robót Publicznych, Skarbu i znowu mamy to samo. To jest praca zupełnie niepożyteczna, zupełnie źle prowadzona i to musiało doprowadzić do tego stanu, w jakim się dziś znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#SAdelman">Co jest powodem, że tak a nie inaczej działa ministerstwo? Otóż przedewszystkiem najważniejsza rzecz, że niema właściwych ludzi na stanowiskach. Jeżeli Panowie przyjrzą się liście urzędników w Ministerstwie Skarbu, to Panowie zobaczą, że na 13.757 urzędników jest z wykształceniem prawniczem tylko 6 proc. z wykształceniem średniem jest 211, a reszta z wykształceniem niższem i domowem. Czy można żądać od tych Panów, mimo ich najlepszej woli, wykonania ustaw? Ja to wykluczam.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#SAdelman">Jeżeli mamy dojść do zrównoważenia budżetu, to pierwszą zasadą jest ustalenie na tych stanowiskach takich ludzi, jacy powinni być, a nie robienie z inżynierów prawników, albo przeciwnie, bo to nie doprowadza do celu, i bezwarunkowo na tem Państwo Polskie musi stracić.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#SAdelman">Przechodzę teraz do samego prowizorjum budżetowego. W pierwszym artykule jest powiedziane, że kwota 6.449.000 ma być uchwalona, a to z tego powodu, że tę kwotę już dawno wydano. Czy zastosowano się do Konstytucji? Czy Konstytucja wyraźnie nie mówi,</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#komentarz">(S. Wojnicki: Zawsze tak mówiłem, a Panowie twierdzili, że wszystko jest w porządku)</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#SAdelman">... że nim kwota zostanie wypłacona, powinno zażądać się od ciał prawodawczych odpowiedniej uchwały, bo działalność taka nie prowadzi do celu i znowu bardzo wiele będzie brakowało, ażeby ten budżet był zrównoważony.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#SAdelman">Art. 5 w swojej głównej osnowie mówi o dziesięcioprocentowej podwyżce do podatków i p. Minister Skarbu w mowie swojej w Sejmie i na komisji Senatu oświadczył, że w pierwszem półroczu te 10% podwyżki i inne jeszcze dane umożliwią zrównoważenie budżetu. A liczy p. Minister w następujący sposób. Otóż 10% podwyżki od ceł może przynieść maksimum 115 miljonów, podwyżka spirytusu — 35 miljonów, oszczędności — 10 miljonów, przedsiębiorstwa, koleje — 30 miljonów, razem 190 miljonów. Według mego obliczenia tak wysokiej cyfry się nie uzyska i z tych podwyżek będziemy mogli mieć maksimum 70 miljonów. Przyjmuję dalej podwyżkę spirytusu na kwotę 35 miljonów i oszczędności 10 milj. razem 115 miljonów. Brakuje zatem 75 miljonów. Bo obliczenie takie jest dość optymistyczne. My nie uwzględniamy dostatecznie stanu gospodarczego naszego Państwa a siłę podatkową wtedy można dobrze obliczyć, jeżeli zna się dobrze stan gospodarczy Państwa. Dlatego nie wierzę w cyfry, przedłożone przez p. Ministra Skarbu, a Panowie pewnie potwierdzą moje wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#SAdelman">Stan gospodarczy jest fatalny. To samo, co mówiono tu o rolnictwie, można powiedzieć o miejskim stanie posiadania. Rzemiosło, handel chrześcijański zupełnie zniszczono. Boję się, żeby nie sprawdziły się słowa, że w niedalekiej przyszłości będziemy wprawdzie mieli Polskę, ale miast polskich nie będziemy mieli. Rząd powinien o tem myśleć. To pierwsze zadanie, program gospodarczy to dalsza rzecz. Należy umożliwić egzystencję tej części naszej ludności, która może być doprowadzona do stanu proletaryzację i może stać się to, czegobyśmy nie chcieli, iż stracimy stan średni. Ja widzę przyszłość przed nami bardzo smutną. Niedawno byłem na „Nieboskiej Komedji” w teatrze Bogusławskiego. Na scenie występuje tłum i niesie szubienicę. Cóż się dzieje? Publiczność oklaskuje tę scenę. Na mnie zrobiło to okropnie smutne wrażenie Jeżeli my zbrodnie będziemy oklaskiwać, jeżeli my zbrodnie w ten sposób uświęcamy, to mojem zdaniem w Polsce się dobrze nie dzieje i dziać się nie będzie.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#SAdelman">Jaka jest droga do sanacji? Przedewszystkiem oszczędność. Znaleźć trzeba oszczędność w samym naszym budżecie. W ostatniem sprawozdaniu Ministerstwa Skarbu za 5 miesięcy widzimy, że stosunki procentowe za ten czas wynoszą 41,65. Jakież Ministerstwa tę kwotę przekroczyły? Przedewszystkiem Ministerstwo Spraw Zagranicznych, gdzie ten procent wynosi 48,24, dalej w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej 49,55 i w Ministerstwie Skarbu na emerytury 44. Otóż rozumiem, że w Ministerstwie Spraw Zagranicznych różnica stosunku dolara do złotego spowodowała tę cyfrę, rozumiem, że w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej wydatki na bezrobotnych spowodowały także podwyższenie tej kwoty, ale emerytury, to nie powinno mieć miejsca. Ten procent powinien być skreślony. A dlaczego to się dzieje? Panowie z miesiąca na miesiąc słyszycie o redukcjach ludzi, którzy są w sile wieku, którzyby mogli pracować dla Państwa — tych ludzi się redukuje. Czy wtedy można mówić o sanacji? Ja nie rozumiem takiej sanacji. Jeżeli, proszę Panów, tych ludzi, którzy powinni pracować dla Państwa, bo za to im płacą, zwalnia się, żeby próżnowali, to nie jest sanacja i takiego programu gospodarczego ja nie rozumiem.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#komentarz">(S. Średniawski: Słusznie!)</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#SAdelman">Wysoki Senacie! Jakie jest wyjście z tej sytuacji, jaka jest możliwość, ażeby ten program gospodarczy, o którym wczoraj p. Minister szeroko mówił, wypełnić? Czy budżet nasz umożliwia to? Absolutnie nie. Czy znajdą się oszczędności tak prędko, żeby wypełnić ten program? Także nie. Otóż jedna możliwość nastąpi i do tego Państwo Polskie musi dążyć — do uzyskania pożyczki zagranicznej, naturalnie na dobrych warunkach.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#komentarz">(S Zubowicz: A jak jej nie dostanie?)</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#SAdelman">A kiedy się to stanie? Jak będzie budżet zrównoważony i jak będzie praworządność w Państwie. Proszę Panów, dzienniki rozmaitej treści i kategorji mówią ciągle: nie trzeba Sejmu, nie trzeba ciał ustawodawczych! Sejm winien, że Państwo znajduje się w takiem położeniu i ze ma ogromne zaległości. Ale czy tego rodzaju rozsiewanie wieści jest dobre? Ja wątpię, sądzę, że nie. Batem rządzić nie można, bo bat ma dwa końce. Jeżeli Panowie popatrzą, co w Hiszpanji się dzieje, co się w Turcji dzieje, to zobaczą, że tam nie jest dobrze. Lud musi rządzić, lud, bo to do niego należy, i wtedy tylko wierzę, że będzie praworządność, gdy temu ludowi odda się prawa, które mu się należą.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#SAdelman">Wysoki Senacie, stronnictwo nasze było zawsze za praworządnością i w myśl tych ideałów chrześcijańskich idzie zawsze tą drogą, ażeby Państwu służyć i konieczności państwowe uchwalać. Dlatego też i dzisiaj, mimo że nie łączy nas nic z tym Rządem, głosować będziemy za prowizorjum budżetowem, tylko prosimy o uchwalenie jednej rezolucji. Rezolucja ta może jest nawet wbrew uchwalonej ustawie, ale nie wierzymy, żeby te 10% zaległości mogły wogóle być ściągnięte, bo zaległości wynoszą w podatkach 200 miljonów, więc gdyby te zaległości były ściągnięte same, to nie trzebaby już tych 10%, bo budżet, jak Panowie wiedzą, byłby już zrównoważony. Ale nie chcąc robić poprawek, ponieważ dzienniki przyniosły alarmujące wiadomości, iż Senat spóźnia się o kilka godzin z uchwaleniem budżetu, dlatego stawiam tylko rezolucję tej treści: „Senat wzywa Rząd, by dodatek 10% od niewypłaconych zaległości podatków bezpośrednich, opłat stemplowych, podatku spadkowego i od darowizn rozpoczął obliczać i ściągać dopiero od 1 X 1926 r. do 1 XII 1926 r.”. Ta rezolucja zgadza się nawet z oświadczeniem p. Ministra Skarbu, który oświadczył na komisji, że za miesiąc lipiec tych 10% od zaległości ściągać nie będzie. To jest także wbrew ustawie i dlatego możemy liczyć, że p. Minister rozszerzy jeszcze tę działalność na trzy miesiące. Dlatego rezolucję tę stawiamy i prosimy o uchwalenie.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#SAdelman">W imieniu naszego stronnictwa oświadczam, że głosować będziemy za prowizorjum budżetowem.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Juljan Nowak.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#SJuljanNowak">Chciałem się krótko zająć nadzwyczaj ważnem, mojem zdaniem, oświadczeniem Rządu. P. Minister Skarbu wczoraj powiedział, że składa oświadczenie co do planu gospodarczego w imieniu Rządu.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#SJuljanNowak">Nawiążę do tego, co powiedział senator Adelman, mianowicie, że władza należy do ludu.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#komentarz">(Głos: Do narodu.)</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#SJuljanNowak">Powiem, że rząd, zamierzenia rządu są emanacją tych idei i przekonań, jakie w narodzie panują. Otóż nie będę dotychczasowym rządom robił zarzutu — między innemi i ja byłem — że nie przyszły z takim programem, bo większość narodu, a przynajmniej ta, którą można było zawsze łatwiej usłyszeć — była innego zdania. Dziwna rzecz, ale na świecie rzeczy najprostsze, oczywiste, są czasem trudno zrozumiałe. Ponieważ Polska jest krajem rolniczym i ponieważ 70% jej ludności żyje z rolnictwa, wskutek tego szukano, jako podstawy, zawsze czegoś innego, bo to się rozumiało samo przez się, to było rzeczą oczywistą, więc szukano rzeczy trudniejszej, dopiero dziś dopłynęliśmy do rzeczy prostszej i łatwiejszej.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#SJuljanNowak">Niestety, te zmarnowane lata odbiły się na Polsce. Nie można powiedzieć, że Polska do tego przekonania, że jest krajem rolniczym, że z rolnictwa żyć będzie i musi, bo z czego innego nie wyżyję, przyszła za darmo. Mamy za sobą szereg lat straconych, które w tym wyścigu ekonomicznym trudno dopędzić. Nie zupełnie bym się zgodził z p. Ministrem, że teraz chodzi tylko o to, żeby zboże dało tyle a tyle. Konjunktury nas wyprzedzają. Co do produkcji i eksportu zboża, jesteśmy zagrożeni już przez Sowiety z jednej strony — Sowiety w produkcji żyta stoją dziś na niveau przedwojennem, a w krótkim przeciągu czasu może to przyjść z pszenicą, ziemia jest daleko lepsza, mniej wyniszczona, aniżeli tutaj, więc koszty produkcji mogą być niższe, z drugiej zaś strony jest Ameryka i kto wie, czy nie przyszedł już czas, aby Polska nietylko intensywnie popierała rolnictwo, ale ulepszała je, jeżeli to rolnictwo ma mieć eksport zagraniczny.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#SJuljanNowak">Dotychczas staliśmy na błędnem stanowisku samowystarczalności rolnictwa, to znaczy: tyś zrobił, to zjesz sam. Nieprawda, rolnictwo wtedy będzie utrzymywało Polskę, jeżeli odrzuci wielkie ilości produktów na eksport, bo eksport musi być nietylko ilościowy, ale i jakościowy. Tak się dzieje w krajach rolniczych, a u nas? Tu muszę powiedzieć z przykrością o pewnym fakcie. Mianowicie w towarzystwie p. Ministra Stetsona, reprezentanta Stanów Zjednoczonych, który bardzo dokładnie przygląda się naszym stosunkom ekonomicznym, byliśmy w fabryce czekolady w Krakowie i dowiedzieliśmy się, że ta fabryka krajowa czekolady sprowadza kakao, cukier ma w domu, ale sprowadza z Holandji także mleko, jakie jest potrzebne do wyrobu czekolady.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#komentarz">(Głos: Skandal!)</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#SJuljanNowak">Tu musi ogarnąć zdumienie i czy nawet kto uwierzy, że to jest kraj rolniczy? Nie, to jest kraj, który zamieszkują ludzie, żyjący na roli, ale nie kraj rolniczy. My dopiero musimy zrobić z Polski kraj rolniczy.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#SJuljanNowak">Przy eksporcie dotychczasowym mówiło się tak, że wszystkie lepsze rzeczy sami zjemy, te świeższe jajka, lepsze świnki, smaczniejsze boczki zjemy sami, a to czego nie możemy zjeść, to wieziemy zagranicę. To też wyrobiliśmy sobie markę: Jeżeli Panowie chcecie rozejrzeć się na rynkach zagranicznych i zbadać opinję, to tam kto chce oznaczyć jaja podłego gatunku, mówi, że to są rzeszowskie jajka. W Berlinie, w żargonie, Rzeszowereier.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#SJuljanNowak">Proszę Panów, to jest standaryzacja naszego eksportu rolniczego. My mamy wiele do zrobienia w tym kierunku i bardzo się cieszę, że to było oświadczenie, złożone w imieniu Rządu, a nie w imieniu jednego tylko ministra. Bardzo się cieszę, że Rząd przyszedł do przekonania, iż trzeba poprzeć rolnictwo, bo nic innego nie daje się poprzeć w Polsce, z czegoby Polska żyć mogła. Polska żyć może i żyć musi tylko z rolnictwa i to z rolnictwa na szeroką skalę pojętego.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#SJuljanNowak">P. Minister Skarbu powiedział, że podzielił tę rzecz na dwie części, mianowicie polityka finansowa — to jedna rzecz, a polityka gospodarcza to druga rzecz. Ale ja sądzę, że p. Minister podzielił to tylko formalnie, bo jedno z drugiem jest w ścisłym związku. Polityka finansowa jest wykładnią polityki gospodarczej. Jeżeli polityka gospodarcza jest dobra, to trudno nawet ją zepsuć złą polityką finansową. Złej polityki gospodarczej nawet dobra polityka finansowa nie naprawi.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#SJuljanNowak">Następnie p. Minister Skarbu wspomniał o kredytach rolniczych, długoterminowych i krótkoterminowych. Nie wiem, co p. Minister przez to rozumiał, ja jednak muszę oświadczyć, że jeżeli przez kredyty krótkoterminowe rozumiał kredyty trzy lub sześciomiesięczne — a wiem, że na kresach dawano pogorzelcom kredyt na odbudowę sześciomiesięczny — to taki kredyt krótkoterminowy we właściwem tego słowa znaczeniu jest niebezpieczny dla rolnika i ostrzegam Państwo, aby takiego kredytu rolnikom nie udzielało, bo jak rolnik weźmie taki kredyt krótkoterminowy, to go tylko przeje. Dla rolnika najkrótszy kredyt jest roczny, albo na pięć kwartałów. Dlatego zwracam się do Rządu, aby przestał myśleć o kredytach krótkoterminowych dla rolnictwa, a jak nie ma na kredyty długoterminowe, to niech lepiej o nich wcale nie myśli.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#komentarz">(S. Woźnicki: I tak później odraczają.)</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#SJuljanNowak">Tak, ale to jest moment nieszczerości, który się potem bardzo nie opłaca.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#SJuljanNowak">Poza tem nietylko rolnicy, ale wszyscy obywatele w Polsce, jeżeli zmuszą się do realnego myślenia, to muszą być z takiego programu zadowoleni, muszą powiedzieć, żeśmy weszli na właściwą drogę, ale to są tylko słowa dotychczas: czekamy, by te słowa zamieniły się w czyn. Najpiękniejsze słowa nic nie znaczą. Pięknych słów dużośmy już słyszeli. O ile słowa piękne, podnoszą ducha i są miłe do słuchania, to zrealizowanie słów w czyn jest trudne. Wymaga rozsądku i energji hamowanej doświadczeniem.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#SJuljanNowak">Nie wiem, od jak dawna we wszystkich przemówieniach, czyto wypowiedzianych w ciałach ustawodawczych, czy w przemówieniach rządowych, jak nić czerwona wije się tęsknota do kapitału zagranicznego. Wiemy, że jeżeli np. młodzieniec jakiś chce pozyskać jakąś piękność, to powinien udawać o ile możności, że mu bardzo na niej nie zależy. My do tej oblubienicy, do tej narzeczonej, która nie chce do nas przyjść, może za często wyciągamy ręce. A ta oblubienica się droży i nie chce się zjawić.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#komentarz">(S. Koerner: Za starzy jesteśmy.)</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#SJuljanNowak">Niema starego wieku, ten jest starym, kto się czuje starym.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#SJuljanNowak">Proszę Panów, nie powiem, żeby Polska wszystko robiła, tak jak trzeba. Trzeba powiedzieć, że tu nie chodzi tylko o realne rzeczy, względy psychologiczne odgrywają daleko większą rolę, niż nam się wydaje. Nie wszystko co jest przyziemne jest realne. Np. wczoraj usłyszałem rzecz, przy której pomyślałem sobie: tego chyba nie mówiłbym tak głośno i z takim temperamentem. Mianowicie p. Minister zapewniał nas, że dopóty będzie przymus i obostrzenia paszportowe, dopóki nie będzie zupełnej regulacji waluty. Ponieważ stoi to w związku z zupełnem uporządkowaniem stosunków gospodarczych, więc wątpię, żebym tego doczekał.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#SJuljanNowak">Pomijani już rozmaite wewnętrzne względy, które przemawiają przeciw temu, ale twierdzę, że zagranicą na tych, którzy z tą narzeczoną, do której tęsknimy, są w stosunkach, robi to złe wrażenie. To są wyjątkowe sposoby, które do niczego nie prowadzą. Kiedyś jakiś starosta z Małopolski był w Marjenbadzie, dziwił się, że wszystkich obywateli, którym nie udzielił paszportu, zastał w Marjenbadzie. Jak oni tam przyjechali?</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#SJuljanNowak">Wiemy, kto jest upośledzony przy takich wyjątkowych prawach. Uczciwy obywatel, a na tem korzysta nieuczciwy. Dlatego nie przywiązuję żadnej wagi do tego rodzaju zarządzeń, które nam tylko szkodzą, i które tę narzeczoną od nas odsuwają na daleki dystans.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#SJuljanNowak">Zakończę serdecznem życzeniem dla Rządu, żeby tę piękne słowa, które tu wygłosił, ubrał w czyn i żebyśmy przeszli całą siłą, całą parą na pracę rolniczą, która da Polsce i pieniądze i znaczenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#SKrzyżanowski">Głos ma s. Krzyżanowski.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#SKrzyżanowski">Wysoki Senacie! Właściwie nie miałem zamiaru potrącać kwestji tego ex lex, o którym była tu dziś mowa, ale ponieważ p. s. Adelman ją podniósł, więc niema rady, trzeba dalej mówić na ten temat. Zdaje mi się, że s. Adelman nie miał słuszności, jeżeli w innych razach zarzuty o ex lex były uzasadnione, to w tym wypadku nie Przecież wiadomo, że Sejm skończył swą pracę nad prowizorjum w dn. 25 czerwca, nic nie stało na przeszkodzie prezesowi Komisji Skarbowo-Budżetowej, by zwołał naszą komisję na 26 czerwca, a w takim razie Senat mógłby zacząć swe obrady o dzień wcześniej. Od tego istnieje prezes komisji, żeby wiedział, to jego obowiązek pilnować, śledzić.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#komentarz">(S Zubowicz: Zawsze pilnował, tylko nie teraz)</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#SKrzyżanowski">Gdyby był spełnił swój obowiązek należycie, toby komisja o dzień wcześniej sprawę rozpatrzyła i sprawa byłaby załatwiona. To po pierwsze, a po drugie, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że mogliśmy wczoraj obradować do godz. 11 min 59 i skończyć całą sprawę. Więc w danym razie wchodzą w grę czynniki, nie mające nic wspólnego z winą Rządu i trzeba powiedzieć, że to nasza wina. To fakt i lepiejby tego tematu nie potrącać, ale ponieważ był on potrącony i w sposób niewłaściwy przedstawiony, uważałem za konieczne poruszyć go.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#SKrzyżanowski">Przechodzę do meritum rzeczy Meritum polega na tem, że w imieniu klubu, do którego mam zaszczyt należeć, oświadczam, że wypowiadamy się za budżetem; jesteśmy całkowicie po stronie Rządu i wypowiadamy się dlatego za budżetem. Ten stosunek do Rządu nie przeszkadza, żeby krytycznie oświetlić tę stronę zagadnienia, która jest na porządku dziennym. Otóż przechodzę do tego krytycznego oświetlenia.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#SKrzyżanowski">Przedewszystkiem zupełnie solidaryzuję się z tymi mówcami, którzy utyskiwali na to, że jakkolwiek przedstawiony jest po raz pierwszy w tak szerokim zakresie, nietylko w ogólnych linjach, ale i w dość daleko posuniętych szczegółach program gospodarczy i finansowy, to jednak nadal mamy do czynienia z prowizorjum. Są to rzeczy w zasadzie sprzeczne. Jeżeli się ma program, jeżeli się ten program wygłasza, jeżeli jest on opracowany, to trzeba było w takim razie zgłosić budżet do 1 stycznia 1927 r. Tego niema. Natomiast jest inna rzecz w tem prowizorjum, mianowicie wyraźnie jest w punkcie 5 uprawnienie Rządu do podnoszenia podatków o 10%, nie na trzy miesiące, lecz na cały czas aż do końca roku. Jeżeli się robiło taką rzecz, jeżeli się przewidywało 10% podwyżkę, to tem bardziej trzeba było ułożyć i budżet do końca roku. Jest to defekt, który będzie się mścił.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#SKrzyżanowski">W tem miejscu przechodzę do kwestji podwyżki 10%-owej. Solidaryzuję się również z tymi mówcami, którzy uważali, że jest to rzecz niesłuszna, nietylko dlatego, że jest wielką kwestją, czy te poczynania Rządu są zupełne realne, ale jeszcze z innego względu, mianowicie z tego, że sytuacja w Polsce jest zbyt powikłana, ażeby można zapomocą mechanicznego podwyższenia ogólnym strychulcem, 10% podwyżką, całą sprawę załatwić. Nie ulega wątpliwości, że co do niektórych podatków stopa może być podwyższona, ale nie jest dzisiaj sytuacja taka, żeby można było podnieść dla wszystkich jednakowo. Jest to sposób mechaniczny, jest to sposób, jak się na Komisji Sejmowej p. Minister wyraził, matematyczny, ale nie jest to rzecz, która pozostaje w zgodzie z zasadami ogólnemi, które były wczoraj wygłaszane, nie jest to rzecz, która jest w zgodzie z ogólną sytuacją Cokolwiek bądź mówić, trzeba przyznać, że na tę ogólną skomplikowaną sytuację składają się też i nasze podatki, nasz system podatkowy. Jeżeli ten system się jeszcze pogarsza, jeżeli się dodaje jeszcze ciężary, to na tem ogólna sytuacja cierpi i kryzys wzrasta. W szczególności dotyczy to podwyżki podatku przemysłowego, podatku od obrotu Jeżeli się dąży do ratowania sytuacji zapomocą walki z drożyzną, zapomocą stabilizacji cen i ich zmniejszenia, to przecież nie można nie widzieć, że podniesienie podatku przemysłowego musi się odbić w sposób zupełnie przeciwległy temu, do którego się dąży, bo nie ulega wątpliwości, że w ten lub inny sposób, ale zawsze podatek będzie przełożony na nabywców, na masy, to znaczy, że cena towarów będzie musiała wzrosnąć. Jeżeli tu się przytacza argument, że wchodzi w grę różnica wskaźnika drożyźnianego, to może to i słuszne w odniesieniu do innych podatków, ale nie jest to bezwzględnie słuszne, dlatego, że w grę wchodzi życie w kraju, w każdym razie nie jest to słuszne w odniesieniu do podatku przemysłowego z powodu, że podatek przemysłowy jest sam przez się podatkiem zwaloryzowanym, więc wszystkie kombinacje o tych wskaźnikach muszą odpaść, właściwie taki procent, jaki u nas w Polsce obowiązuje, płaci się od poszczególnych wartości towaru w chwili operacji robionej z nim, czyli mamy do czynienia z zarządzeniem, stojącem w sprzeczności z ogólną zasadą. Ale mniejsza o sprzeczność, chodzi głównie o to, że to zarządzenie bezwzględnie będzie krzywdzące w tym okresie, w jakim żyjemy. Żyjemy w czasach wzrastającego bezrobocia, bo jakkolwiek w ostatnich paru miesiącach to bezrobocie w szeregu miast zmalało, to jednak ta linja nie jest ogólna, są inne miejscowości, gdzie bezrobocie rośnie. To po pierwsze, a po drugie, zmniejszenie to nie ma cechy stałości i postępu. Czyli w czasie bezrobocia, w czasie, kiedy naprawdę nędza mas jest bardzo duża — a osobiście znam wypadki puchnięcia ludzi z głodu — nie powinno się w drodze mechanicznej, dla chwilowego ratunku, bo wierzę, że zaraz, w tej chwili przyniesie to dość dużo pieniędzy do kas skarbowych, pogarszać sytuacji, a to zdaniem mojem, jest pogorszenie Nie można robić tego, tem bardziej, że podatek przemysłowy w oszczędnych krajach jest mniejszy, a już w szczególności trzeba podkreślić, że w Niemczech wynosi 3/4%. Więc zestawienie 3/4 niemieckich ze skalą Polski, która dochodzi do 5, a teraz będzie powiększona, wypada na niekorzyść Polski. Do tego dochodzi zwiększenie taryf kolejowych, dochodzi pobieranie cła w złocie i znowu są to rzeczy, które najprawdopodobniej przyniosą na razie korzyści, ale których konsekwencje nie będą najlepsze, a to z tego względu, że są to rzeczy nie do pogodzenia z sobą. Podniesienie ceł do takiego stopnia, żeby pobierać je w złocie i jednocześnie dążenie do obniżenia cen, to się z sobą kłóci.</u>
<u xml:id="u-6.7" who="#SKrzyżanowski">W związku z zasadą, postawioną przez Rząd, obniżenia cen, walki z drożyzną mamy zarządzenie wczoraj nam podane do wiadomości, a już ogłoszone, o maksymalnym procencie. Bezwarunkowo zarządzenie dobre, pożądane ze wszech miar i daj Boże, by jak najszybciej i najskuteczniej było zrealizowane. Ale jeżeli jednocześnie z tem zarządzeniem nie wnosi się projektu o zmianie ustawy, która mówi, że od zaległych podatków ma się pobierać 4% miesięcznie, to na to trzeba odpowiedzieć Rządowi: Medice, cura te ipsum. Bo cóż to jest 4% miesięcznie? Jest to rocznie prawie 50%. To rządowi wolno, przed tem Rząd się nie cofa, tego Rząd nie zmienia, tylko wysuwa zasadę zmniejszenia dopuszczalnego procentu do 20% Zdaje mi się, że te zarządzenia również się z sobą kłócą, przynajmniej o tyle, iż obawiam się, aby zarządzenie o 20% nie było na papierze.</u>
<u xml:id="u-6.8" who="#SKrzyżanowski">Ogólnie znane są zasady, jakiemy Niemcy kierowały się, kiedy przechodziły od wyższej stopy do niższej. Po raz pierwszy Niemcy w związku z reformą Dawes'a w lutym 1925 r przeszły z 10% na 9% i zostały ogłoszone motywy tego zarządzenia. Polegały one na tem, że ogólna ilość weksli, jaka się zjawiła w Reichsbanku, grubo się zmniejszyła; następnie drugi motyw był ten, że wogóle zmienił się obieg środków obiegowych; trzeci motyw, że w wielkim stopniu rozwinęło się dyskonto prywatne. Wszystko to było w związku z ogólnem zelżeniem sytuacji. Tymczasem w Polsce tego ogólnego zelżenia sytuacji niema, kredyt prywatny jest nadal nadzwyczaj ciasny i właściwie niema go. Z tego powodu wydaje mi się, że to zarządzenie jest połowiczne, dlatego, że ogólna sytuacja w Polsce nie zelżała i dlatego, że Rząd wcale nie zniósł tej normy 4% od swoich zaległości.</u>
<u xml:id="u-6.9" who="#SKrzyżanowski">Następnie uważam za swój obowiązek potrącić jeszcze jeden temat, o którym tu wczoraj wspominał p. Minister Skarbu, mianowicie że robi zarządzenie o przyjmowaniu przez Rząd na rachunek bieżący sum w dolarach przez banki rządowe. Jestem tego zdania, że będzie to eksperyment nadzwyczaj niebezpieczny i nie daj Boże, aby się okazał bardzo szkodliwym. Ten temat był dość szczegółowo poruszany na posiedzeniu Komisji Skarbowo Budżetowej Pan Minister wówczas był obecny i z tem się nie zgodził. Nie będę powtarzał argumentów, które wówczas były mówione, natomiast chcę je uzupełnić jeszcze następującemi danemi. Zdaniem mojem, jeżeli jakiś kraj, jakieś Państwo wprowadza pewną walutę, to powinno zrobić wszystko, żeby tę walutę utrzymać. Jeżeli w Polsce jest złoty, to trzeba robić wszystko, żeby ten złoty utrzymać i żeby wewnątrz kraju był on jedyną walutą. Wiemy, że stanowisko t. zw. Lewiatan, ujawnione przed kilku dniami, jest wprost odwrotne, że t. zw. Lewiatan dąży do tego, żeby wewnątrz kraju zupełnie swobodnie kursował dolar. Zdaniem mojem to stanowisko nie jest stanowiskiem państwowem, choćby dlatego, że o ile się nie mylę, niema takiego kraju wogóle na świecie, któryby uprawiał podobną politykę W tym względzie powołam się przedewszystkiem na ustawę Czeskosłowacką. Ustawa Czeskosłowacką z dnia 7 grudnia 1923 r. mówi, że kto bez potrzeby gospodarczej albo ponad jej miarę nabywa obce środki płatnicze i metale szlachetne za krajowe środki płatnicze, albo te następnie sprzedaje za obce środki płatnicze i metale szlachetne, podlega za to przekroczenie karze ostrego aresztu od 6 miesięcy do 2 lat.</u>
<u xml:id="u-6.10" who="#SKrzyżanowski">Następnych artykułów przytaczać nie będę, Wszystkie są tak zbudowane, że rząd Czeskosłowacki i ustawodawstwo czeskosłowackie dążą do tego, żeby w kraju była tylko korona czeska i żeby nie kursował tam żaden inny pieniądz. Zdaniem mojem to, co u nas zamierza wprowadzić obecny Minister Skarbu, to w Czechosłowacji byłoby karane karą od 6 miesięcy do 2 lat. Tego samego rodzaju zarządzenia istnieją na Łotwie. Nie mogę przytoczyć ustawodawstwa, ani dat, ale powołuję się na artykuły i dzieła, dotyczące Łotwy, i stwierdzam, że Łotwa przeprowadziła najsilniejszą walkę właśnie z dolarem, zrobiła wszystko, co tylko mogła, żeby zohydzić wewnątrz kraju obcą walutę i w ten sposób utrzymać własną walutę.</u>
<u xml:id="u-6.11" who="#SKrzyżanowski">Jeżeli przejdziemy do planu Dawes'a, to postawił on za warunek, żeby w Niemczech były zniesione wszystkie ustawy, któreby dopuszczały kursowanie w Niemczech na równi z niemiecką marką innej obcej waluty na podobnych prawach. Oczywiście obca waluta dla poszczególnych celów jest często konieczna, pożądana, możliwa, ale sarna zasada możności kursowania, możności operowania, która została wprowadzona w szeregu rozmaitych zarządzeń i ustaw za czasów inflacji niemieckiej, z chwilą wprowadzenia planu Dawes'a musiała wziąć w łeb. I kiedy parlament Rzeszy uchwalał ustawy, dotyczące zrealizowania tego planu, również uchwalił i tę zasadę.</u>
<u xml:id="u-6.12" who="#SKrzyżanowski">Następnie ogólnie znaną jest rzeczą, że nic podobnego niema we Francji i że chociaż frank francuski spada, to naród francuski, społeczeństwo francuskie jest do tego franka przywiązane i bynajmniej ani naród, ani rząd, ani społeczeństwo, ani ustawodawstwo nie przechodzi na tę zasadę, o jakiej tu była mowa, o jakiej mówił p. Minister Skarbu, że ją będzie realizował.</u>
<u xml:id="u-6.13" who="#SKrzyżanowski">Jedna jest zasada: jest pieniądz krajowy i ten pieniądz przedewszystkiem powinien być postawiony na właściwej podstawie i przedewszystkiem powinna być zwalczana wszelka adoracja obcego pieniądza. A czyż to nie adoracja obcego pieniądza, jeżeli franki szwajcarskie mają załatwiać tego rodzaju operacje? Bo przecież łatwo zrozumieć, że przez to samo te banki, a więc i Rząd przejdą na kult tego lepszego pieniądza. Przecież, jeżeli taka rzecz będzie zrobiona, to stabilizacja złotego nie nastąpi nigdy, dlatego, że zawsze będzie pewien impuls pochodzący od Rządu do tego, żeby społeczeństwo starało się o ten lepszy pieniądz. Wreszcie gdyby to nastąpiło kiedykolwiek, to sam Rząd sobie tworzy nadzwyczajną przeszkodę, na którą straci strasznie dużo energji, żeby ją zwalczyć.</u>
<u xml:id="u-6.14" who="#SKrzyżanowski">W związku z tem chcę powiedzieć, że jest wielkiem nieszczęściem, że w Polsce, jak wczoraj o tem wspomniał p. Minister Skarbu, było już 16 rządów. Ale to jeszcze społeczeństwo może przenieść i jeszcze jakoś może to być. Daleko gorzej, gdy w dziedzinie podstawowych rzeczy — a podstawową rzeczą jest pieniądz, to jedna z najbardziej podstawowych — mamy różne od czasu do czasu zarządzenia. Żadne społeczeństwo tego nie wytrzyma i żaden obcy naród nas nie zrozumie. I tu powołuję się na ustawy tych państw, które przytaczałem. Jeżeli weźmiemy ustawę Czeskosłowacką z dnia 7 grudnia 1923 r., to od tego czasu żadnej nowej ustawy tam nie widzimy Przepatrzyłem ich wydawnictwa rządowe, niema. Jest to ustawa podstawowa, która wszystkie te rzeczy na długi czas reguluje. To samo dotyczy ustawy niemieckiej, łotewskiej To samo, jeżeli weźmiemy Stany Zjednoczone; jest tam ustawa ułożona w 1919 r., która przyniosła dużo dobrego, na podstawie której rozwinął się cały dobrobyt powojennej Ameryki, a która nie zna wyjątków, nie zna zmian, odchyleń i t. d. Rozumiem, że w takim kraju, jak Polska o walucie nieuregulowanej, waluta musi być regulowana jakiemiś ustawami, powiedzmy tą „równią złotego”, to rzecz, do której doszło społeczeństwo, do której doprowadziło życie gospodarcze, ale żeby Rząd wydawał nowe rozporządzenia, które przekreślają dawne, bez żadnej widocznej racji, a z drugiej strony z widocznem niebezpieczeństwem połączone, to nie zdaje mi się słusznem.</u>
<u xml:id="u-6.15" who="#SKrzyżanowski">W związku ze sprawą, o której przed chwilą mówiłem, pozostaje zagadnienie pieniędzy na życie gospodarcze. Jeżeli zagranica ma do czynienia z Polską, to musi wiedzieć, jakie są zasady, dotyczące złotego, jakie są zarządzenia w kierunku tego złotego.</u>
<u xml:id="u-6.16" who="#SKrzyżanowski">I z tego względu również wypowiadam się przeciw temu.</u>
<u xml:id="u-6.17" who="#SKrzyżanowski">Przechodzę do samego zagadnienia, dotyczącego pieniądza na życie gospodarcze Z chwilą, kiedy złoty spadł, z chwilą, kiedy Rząd nie marzy o tem, — na szczęście, mojem zdaniem — żeby złoty równał się 1/5 dolara, kiedy przychodzi do wniosku, że złoty powinien być wart nie więcej jak 1/10 dolara, już są pieniądze na życie gospodarcze, bo przecież w myśl art. 51 statutu Banku Polskiego obieg kredytowy Banku powinien być pokrywany conajmniej w 30% zapasem złota w monetach i sztabach, zapasem walut, dewiz i t. d. Zapas, jaki w tej chwili istnieje, jest zupełnie wystarczający dla podwójnej ilości biletów Banku. Bo proszę Panów, dotychczas ten zapas jest tak liczony, że ilość złotych, zgodnie z tą zasadą 30 czy więcej procent, odpowiada normie 1 zł 1/5 dolara. Z chwilą, kiedy z tej zasady się dziś schodzi, trzeba tylko zmienić kilka przepisów statutu Banku Polskiego i mieć prawie podwójną ilość pieniędzy w obiegu, pieniędzy zupełnie dobrze opartych o tem sam zapas Powiadam, prawie podwójną ilość, bo gdyby stać na zasadzie, że dziś zabezpieczenie jest 40% i nawet 40% zachować, to będzie podwójna, a można tę zasadę utrzymać w stopniu wyższym, i okaże się wtedy, że na życie gospodarcze mamy wolnych około 30 miljonów złotych.</u>
<u xml:id="u-6.18" who="#SKrzyżanowski">Proszę Wysokiego Senatu, w związku z rzeczami, o których poprzednio mówiłem, chcę jeszcze podkreślić zagadnienie sanacji moralnej. Zdaje się, że jest to zasada, z którą przyszedł ten Rząd. Nie idzie mi specjalnie o rozwinięcie tego tematu szeroko, z tego względu, że mówię to przy temacie, który nazywa się prowizorjum budżetowem, ale nawet pod kątem widzenia prowizorjum, pod kątem widzenia zrównoważenia budżetu przeprowadzenie tej zasady sanacji moralnej jest niezmiernie ważne. Oczywiście tej rzeczy ściśle obliczyć nie można, ale często spotyka się ludzi, dobrych fachowców i znawców rzeczy, którzy powiadają, że gdyby zasada sanacji moralnej czyli walki z łapownictwem, wszelkiego rodzaju korupcją i nadużyciami była przeprowadzona, powiedzmy w Ministerstwie Kolei w dziedzinie gospodarki zasobami, toby przyniosła miesięcznie parę albo kilka miljonów złotych. Choćby pod tym kątem widzenia należy tu podkreślić, że ta zasada musi jak najrychlej być przeprowadzona. A muszę zaznaczyć, że tego się nie przeprowadza. Aczkolwiek Rząd z tą zasadą i z tem hasłem przyszedł, to wprawdzie szeroko traktuje zagadnienie życia na całej przestrzeni Państwa, ale albo nic albo bardzo mało robi. Naturalnie sądy robią swoje, prokuratorzy funkcjonują; jeżeli zdarzy się jakiś wypadek kradzieży, jakiś objaw korupcji dowiedzionej, stwierdzonej co do faktu i osoby, to ci ludzie wędrują do więzienia. Ale to sytuacji nie poprawia. W wysokim stopniu zdarza się, że są objawy korupcji masowej, są dziedziny, o których się mówi, że w tym urzędzie istnieją łapówki. Są to rzeczy tak masowe, że sądy nie są w stanie wszystkiemu zapobiec.</u>
<u xml:id="u-6.19" who="#komentarz">(S. Zdanowski: To obowiązek każdego rządu, nietylko tego.)</u>
<u xml:id="u-6.20" who="#SKrzyżanowski">Jeżeli Pan mówi, że to obowiązek Rządu, nie rozumiem poprostu tego, ale jak Pan to podkreśla, to tylko wzmacnia Pan moją pozycję.</u>
<u xml:id="u-6.21" who="#komentarz">(S Zdanowski: Czy to coś nowego?)</u>
<u xml:id="u-6.22" who="#SKrzyżanowski">Powinno być coś zupełnie nowego, dlatego, że dotychczas korupcja tak się rozpowszechniła i objęła tak szerokie kręgi, iż trzeba specjalnych zarządzeń, aby ją wytępić. Zgadzam się z Panem, że każdy rząd powinien mieć tego rodzaju zarządzenia.</u>
<u xml:id="u-6.23" who="#komentarz">(S. Zdanowski: Przedtem prawdopodobnie rząd też to tępił.)</u>
<u xml:id="u-6.24" who="#SKrzyżanowski">Nie wiem, co on prawdopodobnie robił, powiem tylko, że nie prawdopodobnie, ale naprawdę w tej chwili w Polsce jest źle, korupcja jest duża i potrzeba specjalnych zarządzeń, aby ją wytępić To jasne i takie właśnie żądanie stawiam do Rządu.</u>
<u xml:id="u-6.25" who="#SKrzyżanowski">Aby wskazać, jak to może być zrobione, żadnych realnych przykładów nie przytaczam, tylko biorę przykład z przeszłości, biorę przykład z Rosji. Chcę powiedzieć, że w Rosji ustalił się zwyczaj t. zw. rewizji senatorskich. Tam wprawdzie senatorowie odgrywali inną rolę, niż senatorowie w Polsce, ale właśnie te senatorskie komisje były czemś takiem, co było specjalnem zarządzeniem rządu. Normalnie było tak, że istniały prokuratorje, sądy i t. d., ale rewizje senatorskie tępiły nadużycia i jeżeli ktoś mówi, że to nie pomagało, to się myli. To bardzo pomagało, i skutecznie walczono z korupcją, jaka się tam pojawiła. Nie mówię, aby wejść na drogę identycznych rewizji, ale sytuacja wymaga tych rzeczy, i ogólna sytuacja i zdrowie narodu i nawet strona życia gospodarczego tego wymaga.</u>
<u xml:id="u-6.26" who="#SKrzyżanowski">Następnie przechodząc do tego, co wczoraj w dłuższem przemówieniu poruszał jeszcze pan Minister Skarbu. Chcę zaznaczyć, że solidaryzuję się z tymi z moich przedmówców, którzy mówili, że kredyt krótkoterminowy, właściwie mówiąc, mało pomoże. Grunt w tem, żeby Rząd stworzył, czy zdobył możliwości stworzenia kredytu długoterminowego. Kredyt krótkoterminowy, szczególniej jeśli to będzie kredyt wysoko oprocentowany, jeżeli to będzie jakie 8–9%, wszystko jedno korzyści nie przyniesie, raczej będzie w wysokim stopniu szkodliwy.</u>
<u xml:id="u-6.27" who="#SKrzyżanowski">Następnie chcę potrącić jeszcze jeden szczegół. Pan Minister Skarbu wczoraj mówił, że tak rozumie zagadnienie dotyczące przemysłu i rolnictwa, że bezrobotni ludzie na wsi znajdują ujście, znajdą pracę w przemyśle w mieście. Sytuacja w Polsce, zdaniem mojem, jest dużo gorsza. Byłoby bardzo szczęśliwie, gdyby kadry bezrobotnych natychmiast znajdowały robotę w mieście. Nietylko tak nie jest, czego objawem w tej chwili jest bezrobocie, ale przed Polską stoi zagadnienie takie samo, jakie już stanęło przed Anglją, Niemcami i innemi krajami, gdzie istnieje bezrobocie mianowicie, czy ci wszyscy bezrobotni, którzy są w tej chwili, których rządy w wielkiej liczbie utrzymują, mogą w przyszłości znaleźć zajęcie w przemyśle. Tak stoją rzeczy. Czyli sytuacja jest dużo gorsza, dużo cięższa i pytanie to wymaga innej odpowiedzi. Jeżeli przyjdziemy do wniosku, że ci w tej chwili bezrobotni nie wszyscy w najbliższej przyszłości znajdą zajęcie w przemyśle, to ich sytuacja przedstawi się nam zupełnie inaczej.</u>
<u xml:id="u-6.28" who="#SKrzyżanowski">Wysoki Senacie, kończę moje przemówienie jeszcze wskazaniem na to, że program rządowy tak gospodarczy, jak i finansowy powinien w szczególności uwzględniać kresy. Trzeba rozumieć, że jeżeli się mówi o programie rządowym, to prawdopodobnie obejmuje on i kresy, ale prawdopodobieństwo nie wystarcza. Sytuacja na kresach jest stale i zawsze gorsza niż w centrum, sytuacja na kresach powinna być specjalnie uwzględniona. Była tu mowa o drogach i komunikacjach, wszystko to wymaga poprawy na kresach. Jeżeli mowa o kolonizacji, to giniemy od tego, że kolonistów niema. Przecież najmniejsze małe zarządzenia z dziedziny gospodarczej mogą w wysokim stopniu poprawić tam nastrój. Na to wszystko zwracam uwagę Rządu i prosiłbym się z tem wszystkiem liczyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#Marszałek">Głos ma Minister Skarbu p. Klamer.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#MinisterSkarbuKlarner">Chciałbym dać pewne faktyczne wyjaśnienie Wysokiemu Senatowi. Wpłynęła mianowicie rezolucja p. s. Adelmana: „Senat wzywa Rząd, by dodatek 10% od niewpłaconych zaległości podatków” i t. d. obliczać i ściągać dopiero od 1. X. 1926 r.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#MinisterSkarbuKlarner">Pragnę oświadczyć, że aczkolwiek uchwała jeszcze nie jest powzięta, jeszcze nie jestem uzbrojony w ustawę, dziś jednak rano podpisałem rozporządzenie w bruljonie, żeby te rzeczy mogły się zjawić jednocześnie. Na mocy tego rozporządzenia pragnę dać ulgi tym wszystkim podatnikom, którzy wpłacą swoje zaległości do 1 września r. b., natomiast skracając ten termin, daję niezależnie inne ulgi tym samym podatnikom, polegające na tem, że procent, jako karę za zwłokę, będę liczył tym, którzy wpłacą do 15 lipca tylko 1%, do 1 sierpnia 11/2%, potem 2 i 3%. Więc mnie się zdaje, że rozporządzenie moje idzie znacznie dalej, aniżeli proponowana rezolucja i prosiłbym, ażeby ta rezolucja na skutek tego była wycofana.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#komentarz">(Głosy: Brawo)</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#Marszałek">S. Adelman oświadcza, że wycofuje swą rezolucję. Głos ma s. Hammerling.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#SHammerling">Wysoki Senacie! Będę głosował za budżetem jako państwowiec. Dobry rząd, kiepski rząd — mój rząd. Pierwsze u mnie jest Państwo, a drugie wszystkie inne rzeczy.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#SHammerling">Mówił wczoraj p. Minister Skarbu o oszczędnościach. Oszczędności u nas powinno się robić, tak, jak na całym świecie, ażeby temu ludowi, który nie był tak szczęśliwy, jak to zaznaczył p. sen. Adelman, żeby dzieci swoje posyłać na uniwersytet jak w innych krajach, dać przykład w naszym kraju. Jeżeli tych biedaków, czy to są urzędnicy, czy robotnicy, redukujemy, to trzeba pokazać, że to samo robi się też z góry, t. zn. ażeby nasi ministrowie, marszałkowie, Prezydent Rzeczypospolitej tak samo zredukowali swoje automobile, konie, prywatne wagony i t. d.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#komentarz">(Głos: Może to i słuszne.)</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#SHammerling">Świat na to patrzy. Nie mówię tego z zazdrości, daj Boże, ażebym doczekał, ażeby nasz Prezydent i nasi ministrowie i marszałkowie i inni ludzie na wielkich stanowiskach jeździli nawet prywatnemi pociągami, ale dzisiaj nas na to nie stać i musimy to zrobić, jako przykład dla dobra naszego Państwa. Jak my to zrobimy, to wtedy nie będziemy mieli kłopotu ani strachu redukować z dołu. To jest jedno.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#SHammerling">A druga rzecz, dotyczy naszych banków, o czem p. Minister był łaskaw wczoraj powiedzieć. Będąc kilka miesięcy temu w kraju, gdzie byłem wychowany, dostałem kopje listów, które były pisane do Prezydenta Rzeczypospolitej, do Ministra Skarbu, do Marszałka naszego Senatu, w imieniu 25.000 Polaków, którzy są tak lojalni w stosunku do naszego kraju, że nawet pismo wydają w języku polskim w Ameryce dla dobra swojej instytucji, to znaczy tego banku, który stworzyli, a którego celem jest pomoc dla ludzi w naszym kraju, to znaczy w Polsce. Ten bank prowadzony przez Polaków w większości Polaków-katolików, najwięcej zajmujących się krawiectwem, wysłał tutaj jakieś 21/2 roku temu 57.000 dolarów należących do przeszło 10.000 Polaków do swoich rodzin. Ten bank tymczasem został zamknięty i ci ludzie nie mogli swoim rodzinom dostarczyć pieniędzy. Co się okazało? Inspektor banku amerykańskiego natychmiast zarządził wypłatę tym biedakom tych pieniędzy, żeby mogli drugi raz posłać do swoich rodziców. U nas o bankach się myśli, że to jest ich prywatny interes. Bank jest dla mnie jak kościół, świętą instancją dla dobra Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#SHammerling">Zaufanie do banku, to jest zaufanie do kraju. Banki tutaj prowadzi się tak, jak ja widzę, a widzę dosyć blisko, bo w przeciągu 6 lat kosztuje mnie to do 600.000 dolarów. Zakupiłem akcje w bankach polskich katolickich, pierwszorzędnych bankach, którym wierzyłem, nie kupowałem więc dolarów ani walut, ale akcje i źle na tem wyszedłem. Tymczasem dyrektorzy są zostawieni na swych stanowiskach, mają wysokie pensje, automobile,</u>
<u xml:id="u-10.6" who="#komentarz">(Głos: Dobre automobile.)</u>
<u xml:id="u-10.7" who="#SHammerling">... a akcjonarjusze nic nie mają, więc spodziewam się, że p. Minister Skarbu i Rząd będzie miał odwagę i powinien mieć odwagę, ażeby zrobić porządek. To znaczy, że te banki, które zasługują na zaufanie i pracują dla dobra Państwa i kraju, powinny dostać nietylko kredyt, ale zagwarantowanie dla dobra ojczyzny. Że te dolary pochowane, mówił mi jeden dyrektor banku, u niego w szafie leży 300.000 dolarów, pójdą wszystkie do banków dla dobra ojczyzny naszej.</u>
<u xml:id="u-10.8" who="#SHammerling">Chcę powiedzieć o drugiej rzeczy, co do placówek zagranicznych. Nasze placówki zagraniczne kosztują nas więcej, niż kosztują każdy inny kraj, nawet Amerykę. Ambasador amerykański w Warszawie — proszę to zbadać — wydaje rocznie według oficjalnych danych na wszystko razem z opałem, telefonem i t. d. 32.000 dolarów, a nasze poselstwo w Waszynktonie kosztuje dwa i pół raza tyle, bo polski p. minister ma automobil na rachunek Państwa, wydaje pisemko, nie przyjmuje każdego posła czy senatora, jak nie należy do jego grupy lub stronnictwa, a jak przyjeżdża tu jakiś senator amerykański, czy należy do tej, czy innej strony czy modli się tak, czy inaczej, jest senatorem danego państwa. U nas na nieszczęście nie jest tak.</u>
<u xml:id="u-10.9" who="#SHammerling">Po tem co powiedziałem będę głosował za budżetem.</u>
<u xml:id="u-10.10" who="#komentarz">(Brawa)</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#Marszałek">Do rezolucji głos ma s. Ringel.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#SRingel">Wysoki Senacie! Wiadomo, że nietylko Polska choruje na dewaluację swojego pieniądza, ale jest to choroba, która panowała i panuje dotąd w kilku krajach Europy środkowej, wschodniej, a ostatnio przyłączyły się nawet kraje, bardzo bogate w Europie zachodniej, jak Belgja i Francja. Pierwszym jednak krajem, który, jako jedno z lekarstw przeciw tej chorobie wymyślił zakaz wyjazdu obywateli zagranicę, w formie niesłychanych wprost opłat paszportowych, była Polska. Patent na ten wynalazek przysługuje p. Władysławowi Grabskiemu, który go wziął ze swej domowej apteczki i stosował go, począwszy od r. 1924. Widzimy, że i inne kraje miały złą walutę i miały przed sobą dwuletnie doświadczenie Polski, ale ani p. Young, ani p. Kemmerer w swoim wywiadzie, ani Francja, ani Belgja nie wzięły przykładu z Polski i tego środka, wziętego z domowej apteczki, u siebie nie zastosowały. Chodzi teraz o to, jakie były przyczyny tych zarządzeń, które od dwóch lat trapią obecnie większość ludności, zwłaszcza należącej do klasy średniej, przedewszystkiem do inteligencji miejskiej. Powiadają: — se none vero e ben trovato, — że motywem do wydania takiej ustawy i zarządzeń o olbrzymich opłatach paszportowych miało być to, że pewien magnat o znanem nazwisku wybrał się w czasie największej inflacji na polowanie do afryki na lwy wydał ogromne sumy w dolarach. To tak oburzyło ówczesnego szafarza Skarbu, iż wydał rozporządzenie, że ma się podwyższyć na 500 zł. czyli wedle ówczesnego kursu na 100 dolarów opłatę od paszportów zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#SRingel">Nie wiem, ile jest w tem opowiadaniu prawdy, ale faktem jest, że karę za przewinienia bogaczy, którzy mogą sobie pozwolić na te wyjazdy zagranicę i wówczas, kiedy paszport będzie kosztował nie 100, ale 200 czy 300 dolarów, karę powtarzam ponosi ludność klas średnich, ci właśnie, dla których to odgrywa ogromną rolę, czy paszport kosztuje 100 czy 150 zł., bo i w tych warunkach jest dla nich zupełnie nieosiągalny.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#SRingel">Sam p. minister Grabski nie uważał swoich rozporządzeń i opłat paszportowych za święte nienaruszalne kanony i widzimy, że wydał niemniej, jak pięć rozporządzeń, odnoszących się do wysokości stawek paszportowych. Po wydaniu ustawy z 17 Iipca 1924 r. wydał p. Władysław Grabski 1 sierpnia 1924 r., rozporządzenie, w którem paszporty zagraniczne zostały ograniczone i opłata za paszport zostały ograniczone i opłata za paszport została ustalona w wysokości 500 zł. W trzy miesiące później bo już 27 października 1924 r. sam minister Grabski zeszedł do 100 zł., a więc nie musiało to być tak wielkie nieszczęście z tymi wyjazdami, skoro Rząd, który miał wówczas szereg daleko idących pełnomocnictw, po tych trzymiesięcznych doświadczeniach sam obniżył opłaty do 100 zł, czyli sam przekonał się, że strzelał z armaty o kalibrze pięciokrotnie za wielkim Widzimy, że Rząd ówczesny mimo kłopotów tego okresu, gdzie miał tyle ważnych rzeczy na głowie, to jednakże te paszporty zajmowały mu bardzo dużo czasu i niejedno posiedzenie Rządu. Po tych 100 złotych przychodzi znowu rozporządzenie z marca 1925 r. gdzie się podwyższa opłatę na 250, a wielokrotnym na 750 zł, potem przychodzi okres kiedy tak jak na giełdzie kursy dolarów i kursy rozmaitych walut, tak my mamy kursy paszportów. W sierpniu 1925 r. znów zostaje opłata podwyższona 500 zł, a wielokrotny paszport na 1500 zł.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#SRingel">Ten stan został później spetryfikowany rozporządzeniem, które teraz jeszcze łaskawie nami rządzi, mianowicie z 22 grudnia 1925 r. czyli znów jest opłata paszportowa na 500 zł., za ponowny wyjazd również 500 zł, a jeżeli ktoś chce parokrotnie jechać musi zapłacić 1500 zł. Obecnie te opłaty poszły jeszcze bardziej w górę, bo np. we Lwowie jak mnie informują, dobija się kwotę około 50 zł. na gminę i pobiera się 100 zł. na bezrobotnych, tak, że doszliśmy do stanu wprost absurdalnego.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#SRingel">Niema państwa w Europie, a przypuszczam, że nawet w Azji, z wyjątkiem Tybetu, któreby powiedziało, że zabrania swoim obywatelom wyjazdu zagranicę. Swoim obywatelom. Jednakże ściśle biorąc nie wszystkim, gdyż przez te wszystkie opłaty równocześnie stworzyło się pewien przywilej. Ludzie bardzo bogaci, bowiem dla których taki wydatek nie odgrywa roli, dla których paszport, powiedzmy nawet 150, czy 180 dolarowy nie stoi w stosunku do tych sum, jakie zagranicą wydają, ci jeżdżą dalej zagranicę. Jest niejako uprzywilejowana pewna warstwa najbogatszych i ci mogą jeździć.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#SRingel">I druga jest jeszcze kategorja, która nie robi sobie nic z wysokich opłat, to są ci, którzy zawodowo przemycają walutę zagranicę. Jeśli to zarządzenie miało na celu, żeby wstrzymać upływ walut, żeby stworzyć jakieś sito, by ucieczka waluty nie mogła mieć miejsca, to nie wiele to pomoże, bo istnieją dwie dziury, któremi ta waluta wymyka się w każdym razie, a mianowicie via Gdańsk i via Katowice.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#SRingel">Na to te wszystkie opłaty paszportowe nie przydały się i nie przydadzą.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#SRingel">I jest trzecia jeszcze maleńka warstwa uprzywilejowanych, którzy z tych wysokich opłat ciągną zyski i wyzyskują obywateli klasy średniej, którym uniemożliwiono wyjazd zagranicę. To są właściciele hoteli i pensjonatów w naszych uzdrowiskach, którzy nieprzeprowadzają żadnych ulepszeń, nie robią nic, żeby po europejsku je urządzić, natomiast od 1924 r podbijają ciągle ceny tak, że uniemożliwiają znów tej samej klasie średniej, urzędnikowi, czy inteligentowi, czy wreszcie średniemu kupcowi, aby on mógł wytchnąć w uzdrowisku krajowem.</u>
<u xml:id="u-12.8" who="#SRingel">Pytałem się często, — ponieważ tą kwestją się zajmuję, — w sferach biurokratycznych, jaki cel mają te wysokie opłaty paszportowe? I tu znalazłem rozbieżność. Tę samą rozbieżność, niedokładność skonstatowałem zresztą w przemówieniu p. Ministra Skarbu wygłoszonem wczoraj.</u>
<u xml:id="u-12.9" who="#SRingel">Więc jedni powiadają i w praktyce to pokazują, że te wysokie opłaty mają stanowić dla Państwa, nowe źródło dochodu. Otóż pozwolę sobie zauważyć, że te państwa, zwłaszcza powojenne, jak Czechosłowacja, które pod względem wiz i wysokości opłat szły początkowo bardzo daleko w pierwszych dwóch latach po wojnie, — wszystkie one teraz doszły do przekonania, że większej szkody nie można państwu wyrządzić, jak jeżeli się z punktu widzenia fiskalnego traktuje sprawę paszportów i wiz. Doszło się do tego przekonania dzisiaj, że nie można zamykać się w granicach tylko swoich, że przedwojenny handel wymienny i komunikacja wymienna muszą dojść do swoich praw, inaczej państwa, zamknięte w swoich granicach udusi się.</u>
<u xml:id="u-12.10" who="#SRingel">Niema prawie dzisiaj państwa, któreby dobrowolnie ciągle nie obniżało wiz i opłat paszportowych. Czy to jest maleńka Austrja, czy Czechosłowacja, czy Niemcy, czy inne kraje. A więc wysuwanie fiskalnych motywów, jest poprostu szkodzeniem państwu.</u>
<u xml:id="u-12.11" who="#SRingel">Jest jeszcze drugi argument sfer biurokratycznych, że wyjazd to jest luksus, że wysokie opłaty stanowią jakby „opłatę od widowisk” albo od kina od każdego pobieraną, który chce za granicę wyjechać, albo że to jest „kara za zbytek”. Wykażę później na kilku przykładach, do czego takie poglądy prowadzą.</u>
<u xml:id="u-12.12" who="#SRingel">Trzeci argument jest ten, że się stworzy taką gęstą sieć, żeby waluta się nie przedostawała. Co do tego, to klasa średnia, która najbardziej cierpi, z powodu braku możności wyjazdu czyto są słuchacze uniwersytetu, czy lekarze, którzy chcą uzupełnić wykształcenie zagranicą, nie wchodzą w rachubę. Jeszcze istnieje jeden argument, którym posługiwał się w wczorajszej mowie p. Minister, a to że jak długo nie będą gospodarcze stosunki ustalone, to nietylko nie chce opłat obniżyć, ale jeszcze bardziej naciśnie w tym kierunku.</u>
<u xml:id="u-12.13" who="#SRingel">Ja bardzo prosiłbym i mam nadzieję, że p. Minister zażąda dat statystycznych, co do ilości podań, wniesionych o paszporty ulgowe, co do procentu odmów i co do sfery, z jakich się prośby o te paszporty ulgowe najwięcej rekrutują. Fiskalny moment, jak zaznaczyłem, jest szkodliwy i odpada.</u>
<u xml:id="u-12.14" who="#SRingel">Poza tem trzeba sobie przypomnieć, że kiedyś, (dzisiaj brzmi to prawie, jak bajka), istniał taki stan, że człowiek wogóle nie potrzebował paszportu, ażeby wyjechać. Każdy z nas, z wyjątkiem kolegów, którzy pochodzą z dawnego zaboru rosyjskiego, pamięta że mógł przejechać cały świat z wyjątkiem carskiej Rosji, nie mając nawet legitymacji przy sobie i wszędzie go przepuszczano przez granicę. Musimy się otrząsnąć z tych wojennych i powojennych nawyczek paszportowych, gdyż to nie jest stan, który może być petryfikowany aż do czasu, gdy będą stosunki gospodarcze zupełnie sanowane. Szanowny przedmówca, senator Nowak, określa ten termin słusznie jako tak daleki, że kto wie, czy my go dożyjemy. Dlatego więc nie można pozwolić, żeby z powodu niezajęcia się bliższego tą kwestją szermowano resztkami urządzeń z czasów p. Grabskiego i żeby je petryfikowano. To nie osiągnie celu, który chciał mieć ewentualnie p. Grabski, poprawę bilansu, natomiast sprowadza bardzo przykre rzeczy, sprowadza demoralizację części urzędników i części publiczności.</u>
<u xml:id="u-12.15" who="#SRingel">Słyszeliście Panowie ten przykład, który zacytował s. Nowak o tym staroście — ja go znam również — który tylko 5 paszportów wydał a w jednym tylko mieście w Czechosłowacji spotkał pięćdziesięciu kilku obywateli ze swojego powiatu, którzy tam się dostali bez paszportu.</u>
<u xml:id="u-12.16" who="#SRingel">Wrócił znowu niedawno, bo wczoraj, z podróży jeden z naszych kolegów, z zagranicy i powiedział, że mówił z jednym generalnym konsulem naszego Państwa, który się do niego zwrócił z zapytaniem: mój kochany panie, może mi pan pokażę jak wygląda paszport polski, za który zapłacono pełnych 500 złotych, bo ja od 4 lat urzęduję i jeszcze takiego paszportu nie widziałem. Co to znaczy? To znaczy, że dotyka to drakońskie zarządzenie tylko tych ludzi, którzy nie mają wpływów, żeby o paszport ulgowy się wystarać, a nie tych, którzy mogą się o to wystarać sztuczkami, albo dla których to nie odgrywa żadnej roli.</u>
<u xml:id="u-12.17" who="#SRingel">Gdyby p. Minister Skarbu przeszedł raz sam na własnej skórze te stopnie, prowadzące przez czyściec i piekło, jakie przejść musi każdy średnio niezamożny, albo ubogi człowiek ze stanu średniego, starający się o paszport ulgowy, to nie rzucałby tak, jak to zrobił wczoraj, paru słów tylko mimochodem o tak ważnej kwestji i nie powiedziałby, że z wyjątkiem „gospodarczych” wyjazdów będzie naciskał w przeciwną stronę.</u>
<u xml:id="u-12.18" who="#SRingel">Znowu wykażę na przykładzie, jak wyglądają takie luksusowe wyjazdy w praktyce. Jest wdowa niezamożna po adwokacie w mieście wojewódzkiem. Była operowana i operacja nie udała się. Operator, który przeprowadzał operację powiedział musi pani wyjechać zagranicę do specjalisty, który zrobi operację, bo ja nie mam już odwagi, gdyż to grozi śmiercią Dostała poświadczenie od niego, że konieczny jest wyjazd dla operacji i z tem poświadczeniem idzie do urzędu zdrowia (w Małopolsce nazywa się to fizykat). Tam badają i pytają: dlaczego pani nie przeprowadzi tutaj operacji po raz drugi? Wdowa odpowiada, że operator wysyła ją zagranicę do specjalisty, sam nie chce zrobić, bo nie ręczy za rezultat, za życie. Na to dostaje odpowiedź, pani operator nie jest odważny, ja dam pani młodego operatora, który odważy się zrobić operację Wkońcu dostaje poświadczenie, że może wyjechać, idzie do komisarjatu, komisarjat wysyła wywiadowcę czy woźnego, który ogląda meble i dywany stare, które posiada ktoś z dawnych dobrych czasów i taki człowiek miał orzec, czy ta osoba jest natyle niezamożna, czy nie, żeby dostać ulgę. Nareszcie powiedzmy, że szczęśliwie uznał, że jest niezamożna. Przychodzi czwarty stopień, jakieś świadectwo kwalifikacyjne, które musi się wziąć z policji. Co to jest świadectwo kwalifikacyjne i jaki cel ma, nikt mi nie potrafił objaśnić, ale musi być ten papier, bumaga.</u>
<u xml:id="u-12.19" who="#SRingel">Piąty stopień: nareszcie ma ten papier. Musi teraz wnieść podanie przez policję do województwa. W województwie zasiada cały trybunał: Izba Skarbowa wysyła swego referenta, który ma polecenie, aby na 100 wypadków, odmówił — w 150, jest reprezentant administracji politycznej i lekarz. Gdy nareszcie te wszystkie alembiki się przejdzie, to tygodnie trwa, a proszę zważyć, że to są mali ludzie, którzy nie mają żadnej protekcji. Nareszcie przychodzi z reguły odpowiedź odmowna.</u>
<u xml:id="u-12.20" who="#SRingel">Tak wyglądają zbliska te luksusowe wyjazdy, natury nie „gospodarczej”, a zdrowotnej, o których wspominał wczoraj p. Minister Klamer.</u>
<u xml:id="u-12.21" who="#SRingel">Ale jest jeszcze druga kategorja tych luksusowych wyjazdów. Sam ze swego doświadczenia miałem taki wypadek. Jest jedna osoba ucząca się dentystyki, która nie mogła znaleźć miejsca na uniwersytecie lwowskim. Wszystkie miejsca były zajęte, nie wchodzę w to, z jakich powodów. Wystarała się więc o przyjęcie w Wiedniu i dostała na piśmie zapewnienie, iż będzie przyjętą. Wnosi podanie o paszport. Odmówiono. Byłem u referenta w Min. Oświecenia. Przedstawiłem mu tę sprawę, powiada, że rzeczy wiście osoba ta zasługuje na uwzględnienie, przyrzeka, że zbada jeszcze raz. Uspokoiłem tę panią, że wszystko będzie dobrze. Po dwóch tygodniach, przychodzi naturalnie — odmowna odpowiedź. I musi ta „luksusowa” dentystka, dla której już 100 zł. odgrywa rolę, zapłacić 500 zł., ażeby móc się w swoim fachu wyszkolić. Niema zrozumienia dla tej sprawy w Ministerstwie Oświaty, raczej powiedziałbym, że czasem referent w Ministerstwie Skarbu ma trochę zrozumienia. Studentów się tam w Ministerstwie Oświaty pod tym względem wprost dziesiątkuje i jak jest 100 podań to się powiada: najwyżej 10 załatwimy.</u>
<u xml:id="u-12.22" who="#SRingel">To są te „luksusowe” wyjazdy, o których mówił p. Minister Klamer.</u>
<u xml:id="u-12.23" who="#SRingel">Ale przechodzę do spraw gospodarczych, które leżą mu bardziej — jak twierdzi — na sercu.</u>
<u xml:id="u-12.24" who="#SRingel">Wysoki Senacie! Eksporter chce wyjechać zagranicę bo jest chwilowa konjunktura na sprzedaż drzewa w kilku państwach, powiedzmy w Czechosłowacji, w Niemczech, w Austrji i we Francji — to są kraje, które odbierają drzewo zwłaszcza z Małopolski. Eksporter ten wnosi o podanie. Podanie przechodzi cały alembik' musi być poświadczenie Izby Handlowej, musi być owo własne świadectwo kwalifikacyjne z policji, musi być zaświadczenie, że zapłacił wszystkie podatki od 10 pokoleń i nareszcie to się dostaje do województwa. Mam tu odpis jednego takiego zażalenia. Zażalenie opiera się na następującym stanie rzeczy. Ktoś wniósł podanie — bo była konjunktura na sprzedaż t. zw. progów kolejowych, podkładów i prosi w podaniu, żeby na kilka tygodni dać mu paszport handlowy do 4 państw: Czechosłowacji, Austrji, Francji i Niemiec. Trwa to cały miesiąc, aż nareszcie województwo względnie starostwo poświadcza łaskawie, że eksporter zasługuje na wydanie tego paszportu. W międzyczasie konjunktura w dwóch państwach minęła. Ten jednak urzędnik, który tam siedzi za biurkiem lepiej wie, jak eksporter, gdzie powinien to drzewo sprzedać. Powiada więc on, że daje paszport tylko do Austrji i Czech, a nie daje pozwolenia do Francji i Niemiec, — właśnie do tych krajów, gdzie klijent miał chwilowo rozpoczęte i bardzo daleko posunięte pertraktacje co do sprzedaży tych pokładów. Jest poprostu śmieszne i horendalne aby gdy chodzi o tranzakcję, która mogłaby umożliwić, by za ogromną sumę dolarów drzewa sprzedać, urzędnik, który to referuje, wiedział lepiej, że eksporter powinien jechać do Austrji i Czech, a nie tam, gdzie na podstawie znajomości stosunków chciał jechać.</u>
<u xml:id="u-12.25" who="#SRingel">I daje mu się pozwolenie tylko na trzy tygodnie, to znaczy, że pertraktacje w jednem państwie potrwają dwa i pół tygodnia, a w drugiem tydzień, to musi, on te wszystkie interesy zostawić, przerwać pertraktacje i wracać do kraju, aby uzyskać prolongatę.</u>
<u xml:id="u-12.26" who="#SRingel">To są poprostu horendalne rzeczy. Tu nie wystarcza zwykłe przyrzeczenie, nawiasem wtrącenie, jak to p. Minister Klamer był łaskaw powiedzieć, że „…z uwzględnieniem stosunków gospodarczych”, ale trzeba raz in capite et membris tę sprawę załatwić. Trzeba powiedzieć, że to jest stan nienormalny i że ośmieszamy się zagranicą swojemi wysokiemi opłatami.</u>
<u xml:id="u-12.27" who="#SRingel">Mówi się tutaj o poparciu eksportu i handlu. Ale proszę Fanów, my odbieramy możność konkurencyjną naszym eksporterom, bo kupcy francuscy, niemieccy, czescy etc. za kilka złotych mają paszport i wizę. Przyjeżdżają i buszują sobie w całym kraju.</u>
<u xml:id="u-12.28" who="#SRingel">I cały handel na pograniczu niemieckiem, który dawniej był w rękach kupców z Krakowa, Tarnowa, Chrzanowa i z innych miast pogranicznych, to wszystko odpadło dlatego, że Niemcy przyjeżdżają tu do kraju, wybierają co dla nich najlepsze i usuwają coraz więcej nasz handel.</u>
<u xml:id="u-12.29" who="#SRingel">Te niedomagania były powodem, że te rezolucje postawiłem i okazało się wczoraj w komisji, że prawie ani jeden głos w obu komisjach nie odezwał się przeciw nim, były tylko pewne maleńkie odcienie. Że te opłaty są horendalne wysokie, wprost absurdalne, w wysokości 660 zł, to była jednozgodna opinja. Ale, trzeba także raz z tym frazesem demagogicznym koniec zrobić — że tu rzekomo chodzi o luksus, bo bogaci wyjadą w każdym razie. Tylko trzeba uświadomić sobie, że tu chodzi o stan średni, o studentów, o chorych, którzy nie mogą się leczyć, bo nawet miejsca nie znajdują, gdyż na miesiące wcześniej wszystko jest pozajmowane w krajowych letniskach. Jest pożądane, aby rezolucja w tej zresztą tak łagodnej formie była przyjęta.</u>
<u xml:id="u-12.30" who="#SRingel">Chcemy, aby Rząd wiedział, że to jest naprawdę jednozgodna opinja całego Senatu i że żądamy, aby z tym kiepskim przeżytkiem z czasów grabszczyzny nareszcie, w interesie klasy średniej najbardziej dotkniętej tym przepisem, zrobił raz koniec.</u>
<u xml:id="u-12.31" who="#komentarz">(Brawo)</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#Marszałek">Rozprawa wyczerpana. Głos dla osobistej wzmianki ma s. Adelman.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#SAdelman">Wysoki Senacie! P. s Krzyżanowski oświadczył wedle stenogramu, co następuje: „Przecież wiadomo, że Sejm skończył swą pracę na temat prowizorjum w dn. 25 czerwca, nic nie stało na przeszkodzie prezesowi Komisji Skarbowo-Budżetowej, by zwołać naszą komisję na dzień 26 czerwca. W takim razie Senat mógłby zacząć swe obrady o dzień wcześniej i gdyby spełnił swój obowiązek należycie, toby komisja o dzień wcześniej sprawę rozpatrzyła i sprawa byłaby załatwiona”. Jako prezes Komisji Skarbowo-Budżetowej oświadczyć muszę, co następuje. Uchwalono ustawę o uzupełnieniu prowizorjum budżetowego w Sejmie dn. 25 czerwca, została urzędownie przesłana do Senatu w dniu 28 czerwca 1926 r. Wiedząc o tem jednak, że prowizorjum budżetowe ma być w Sejmie uchwalone w czwartek, przyjechałem do Warszawy i sprawdziwszy, że prowizorjum prawdopodobnie będzie w piątek uchwalone, ale jeszcze pewności nie było, bo w sobotę mogło być trzecie czytanie, prosiłem, ażeby kancelarja wygotowała zaproszenia na 28, bo to mi się zdaje, był najprędszy termin, w jakim można było zrobić po siedzenie Bo przecież trzy dni należy pozostawić na wysłanie listów. Więc zdaje mu się, i na drogę bliższego terminu, jak 28 czerwca, nie mogło być i dlatego twierdzę stanowczo, że jako prezes Komisji Budżetowej spełniłem swój obowiązek w zupełności.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Wniosku o odrzucenie ustawy niema Jest poprawka s. Koernera do art. 5, aby w ustępie drugim wyrazy: „podatków bezpośrednich” oraz „jakoteż do wpłacanych, względnie przymusowo ściąganych od dnia tego począwszy zaległości wyżej wymienionych danin” skreślić.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#Marszałek">Proszę Senatorów, którzy są za poprawką s. Koernera, żeby wstali. Stoi mniejszość, poprawki odrzucona. Ustawa przyjęta bez zmian.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do rezolucji, wzniesionych przez Komisję, w sprawie paszportów, o których mówił ostatni mówca. O ile nie usłyszę innego wniosku, postawię obie rezolucje razem do głosowania.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Prosimy o rozdzielenie)</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#Marszałek">Punkt pierwszy, dotyczący zmniejszenia zbyt wygórowanych opłat. Proszę Senatorów, którzy są za pierwszą częścią rezolucji, aby wstali. Biuro jest zgodne, że stoi większość. Przystępujemy do głosowania nad drugą częścią rezolucji, żądającą, ażeby Rząd wydał rozporządzenie, upraszczające postępowanie przy wydawaniu paszportów zagranicznych. Proszę Senatorów, którzy są za drugą częścią rezolucji, aby wstali. Stoi większość, i ta część przyjęta.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#Marszałek">Przystępujemy do 2 punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświaty i Kultury o wniosku s. Osińskiego i innych, w sprawie szkolnictwa polskiego na wychodźtwie (Odbitki nr. 413 i 431). Głos ma senatorka Szebeko.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#SSzebeko">Wysoki Senacie! W kraju, który, jak Polska, nie posiada własnych kolonji, ma pewne dzielnice bardzo gęsto zaludnione i wskutek przewlekłego przesilenia gospodarczego nie może wszystkim swym obywatelom zapewnić pracy, sprawa emigracji ma znaczenie pierwszorzędne. Poglądy na emigrację bywają różne. Jedni uważają emigrację za objaw pomyślnej ochrony od grozy bezrobocia i z góry godzą się z myślą, że część wychodźców pozostanie w obcym kraju, wsiąknie w obcą glebę i obcemu narodowi będzie niosła w ofierze swoje trudy i zdolności. Jest jednak na emigrację pogląd i inny, mojem zdaniem bardziej zgodny z interesem narodu. Według tego poglądu największem bogactwem narodu jest właśnie materjał ludzki i bez wielkiej krzywdy dla kraju wyrzekać się go nie wolno. Jako że zjawiskiem czasowem, wywołanem koniecznością szukania chleba, można się pogodzić z faktem, że część obywateli wychodzi z kraju, ale łączność z tym krajem powinna być zachowana i jedynie tą drogą, drogą opieki zarówno Państwa, jak społeczeństwa nad wychodźtwem, i to nietylko przez zapewnienie im lepszych warunków pracy lecz również drogą opieki nad ich potrzebami religijnemi, kulturalnemi i oświatowemi da się zatrzymać i utrzymać łączność wychodźtwa z krajem. Kraj, który jak Polska, posiada poza granicami swemi 24 proc. ludności polskiej, a 25 proc. ogółu Polaków powinien w swojej polityce emigracyjnej hołdować tej drugiej zasadzie.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#SSzebeko">Pęd do emigracji rozpoczął się w Polsce w pierwszej połowie zeszłego stulecia, zarówno z powodów gospodarczych, jak i z powodów nieznośnych stosunków politycznych, w niektórych miejscowościach prześladowań religijnych i również z powodu naturalnego zresztą w pewnych wypadkach, dążenia do przygód; także propaganda przedsiębiorstw przewozowych grała w tem pewną rolę. Gdy po powstaniu Państwa Polskiego ruch emigracyjny zaczął się wzmagać, skoncentrowano sprawę polityki emigracyjnej w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, względnie w podległym mu Urzędzie Emigracyjnym Sprawy oświatowo-kulturalne należą do wydziału opieki kulturalnej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, który w sprawach szkolnictwa porozumiewa się z prezydjum Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Poza tem istnieją naturalnie i organizacje społeczne, które sprawą emigracji się zajmują, a więc Towarzystwo Emigracyjne, Towarzystwo im Adama Mickiewicza, Związek Obrony Kresów Zachodnich i t. d.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#SSzebeko">Z krajów, w których mamy największe skupienia polskie, pierwsze miejsce zajmują Stany Zjednoczone. Mamy przeszło 3 miljony naszych wychodźców. W dobie niewoli oczywiście opieki państwowej nad naszymi wychodźcami roztoczyć nie mogliśmy i wskutek tego stan szkolnictwa polskiego w Ameryce pozostawia bardzo dużo do życzenia. Szkoły tam powstawały przeważnie przy parafjach, a wykładającymi były przeważnie zakonnice. Jakkolwiek stopień wykształcenia tych zakonnic nie zawsze stał na należytym poziomie, jednakże pracy ich i tym szkołom parafjalnym zawdzięczamy utrzymanie przy polskości bardzo licznych rzesz naszego narodu, przeważnie pochodzących ze sfer ludowych.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#SSzebeko">W ostatnich czasach sprawa szkolnictwa, właściwie charakteru szkolnictwa polskiego w Ameryce, uległa znacznej zmianie na gorsze. Powstał w Ameryce bardzo potężny prąd amerykanizacji i zarządzenia zarówno rządu federalnego jak i poszczególnych stanów sprawiły, że wiele tych szkół polskich ma tylko pozornie charakter polski, bo zarówno pod względem programu, jak i języka wykładowego, szkoły te zrównano ze szkołami amerykańskiemi Tylko w niektórych jest pewna ilość godzin, najwyżej pięć tygodniowo, przeznaczonych na wykładanie przedmiotów polskich, poza tem cała nauka odbywa się w języku angielskim. Liczba nauczycieli świeckich, wykładających w szkołach parafjalnych, jest bardzo nieznaczna. Naprzykład w okręgu konsulatu w Buffallo jest zaledwie 25 nauczycieli świeckich na 354 zakonnych, a liczba dzieci, uczęszczających do tych szkół parafjalnych wynosi przeszło 230 000.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#SSzebeko">Oprócz szkół parafjalnych jest kilkanaście szkół średnich, względnie kursów dokształcających, w których naukę pobiera około 10. 000 dzieci, pięć szkół męskich, prowadzonych przez księży, 3 szkoły dla dziewcząt, seminarjum duchowne w Detroit, i świeckie kolegjum na 350 uczni, wogóle 10 szkół średnich dla 10.000 młodzieży. I tu również z wyjątkiem przedmiotów polskich nauka odbywa się w języku angielskim.</u>
<u xml:id="u-16.5" who="#SSzebeko">Z tych danych wynika, że jest wielka potrzeba zajęcia się szkolnictwem polskiem w Stanach Zjednoczonych, inaczej grozi naszemu wychodźtwu zupełna amerykanizacja. Oczywiście, w obecnej dobie ciężkiego przesilenia gospodarczego nie może być mowy o tem, aby Państwo nasze podjęło tak wielki wydatek, jak stworzenie sieci szkół polskich w Ameryce, a nawet ich subsydjowanie, jednakże bliższe wniknięcie w potrzeby oświatowe naszego wychodźtwa jest obowiązkiem naszego Państwa. Inaczej, jak powiedziałem, sprawa amerykanizacji, czyniąca w ostatnich czasach olbrzymie postępy, pozbawiłaby nas tych licznych rzesz naszych obywateli, które lgną do kraju i niejednokrotnie dawały tego dowody.</u>
<u xml:id="u-16.6" who="#SSzebeko">O wiele gorsze warunki, niż w Ameryce, istnieją w Niemczech. W Niemczech mieszka jeszcze 1.400.000 Polaków. I tam władze szkolne i komunalne nie dotrzymują przyjętych zobowiązań i lekceważą art. 113 własnej konstytucji. W Warmji i na Powiślu prawa języka polskiego wcale nie są uwzględniane. W 18 szkołach na Powiślu nauczają prawie wyłącznie Niemcy, ograniczając do 2 a najwyżej 4 godzin wykłady języka polskiego, a w Warmji, na Mazurach nie istnieją one wcale. Podobne stosunki panują w części dawnej prowincji zachodnio-pruskiej, pozostałej przy Niemczech. Mimo istnienia ram wielu wsi polskich, zupełnie niema szkół polskich. Na Śląsku Opolskim, gdzie jest jeszcze 500.000 Polaków, zaledwie 1405 dzieci uczy się w szkołach polskich. To było 1 stycznia 1925 r., a w tych szkołach nauczycielami byli przeważnie Niemcy, nie znający języka polskiego. Na skutek interwencji prezesa Komisji Międzynarodowej Calondera, liczba tych szkół została zwiększona na 57 i zapisało się już do nich przeszło 5000 dzieci, jednakże wskutek teroru niemieckiego funkcjonuje tylko 40 szkół i do nich uczęszcza zaledwie 1337 dzieci. Poza tem uruchomiono kursa, w których mają być kwalifikowani nauczyciele dla szkół polskich. W samych Niemczech, w Rzeszy niemieckiej, mieliśmy bardzo duże skupienie polskie, jak w Westfalji, które w ostatnich czasach znacznie się zmniejszyły wskutek odpływu dużej części naszych górników do Francji, jednakże mamy tam jeszcze 150.000 Polaków i dawniej istniała bardzo znaczna, odpowiednia do ilości wychodźców liczba szkół polskich, dziś jest ich zaledwie 9, z 447 uczniami, a na terenie nadreńskim 8 dla 300 dzieci. Na pograniczu ludność polska sama utrzymuje 28 szkół, a na Powiślu w 14 szkołach wymogła, że pewna ilość godzin tygodniowo jest przeznaczona na wykład języka polskiego. Na Górnym Śląsku, jak powiedziałam, istnieje tylko marnych 40 szkół, w których nauczyciele nietylko nie władają językiem polskim, lecz są nienawistnie usposobieni dla polskości. Faktycznie w Niemczech niema ani jednej należycie postawionej publicznej szkoły polskiej, natomiast my na terenie Państwa Polskiego mamy 1200 szkół niemieckich. Nasuwa się pytanie, czy ten duch Locarna ma zawsze tylko jednostronnie obowiązywać Polskę i czy nie przysługuje nam prawo stosowania zasady wzajemności.</u>
<u xml:id="u-16.7" who="#SSzebeko">W Rosji sowieckiej mamy do 900.000 Polaków, przeważnie nie polskich obywateli. Tam językowi polskiemu żadnych się przeszkód nie stawia, tam istnieje 400 szkół polskich, w których 20.000 dzieci polskich kształci się na komunistów i one prawdopodobnie w przyszłości utworzą te kadry, które przyjdą do Polski, ażeby tu wywoływać rozruchy i anarchję.</u>
<u xml:id="u-16.8" who="#SSzebeko">W Czechosłowacji, na terenie etnograficznie polskim posiadamy jeszcze naszych rodaków 150.000 a w innych częściach Czechosłowacji 30.000. Rząd czechosłowacki utrzymuje 78 szkół powszechnych dla blisko 14000 dzieci i nauczyciele wszędzie są Polakami. Poza tem istnieje tam pewna liczba, dość znaczna, szkół prywatnych, 11 ochron, 7 szkół powszechnych, 6 szkół powszechnych, 6 szkół wydziałowych, 9 zawodowych i 1 szkoła średnia w Orłowej.</u>
<u xml:id="u-16.9" who="#SSzebeko">Na Litwie ludność polska wynosi 200.000.</u>
<u xml:id="u-16.10" who="#komentarz">(Głos: Więcej)</u>
<u xml:id="u-16.11" who="#SSzebeko">Być może, cyfry oficjalne, które otrzymałam, nie są zupełnie dokładne. Tam szkół powszechnych mamy 25, prywatnych 13 na 3650 dzieci i 5 szkół średnich, z których jedna rządowa w Kownie i jedna subsydjowana przez rząd w Poniewieżu, razem dla 1645 dzieci…</u>
<u xml:id="u-16.12" who="#SSzebeko">Na Łotwie, gdzie Polaków jest 80.000, szkół powszechnych mamy 14 dla 3190 dzieci, w Rydze 7, w Libawie 2, poza tem 2 polskie szkoły średnie, jedna w Dynaburgu, druga w Rzeczycy, i prywatna szkoła średnia w Rydze.</u>
<u xml:id="u-16.13" who="#SSzebeko">W Rumunji Polaków jest 55.000, w samej Bukowienie 40.000, w Czerniowcach 15.000. Dawniej istniało tam szkolnictwo polskie, w ostatnich latach zostało zrumunizowane. Jedynie język polski w szkołach jest wykładany po polsku, poza tem wszystkie inne przedmioty w języku rumuńskim. W Besarabji na 5 000 Polaków jest jedna tylko prywatna szkoła 4-klasowa. Zdaje mi się, że Rząd nasz powinien zwrócić uwagę zaprzyjaźnionemu rządowi Rumunji na to upośledzenie języka polskiego w szkołach rumuńskich, przeznaczonych dla Polaków, a z drugiej strony możeby należało pomyśleć o tem, ażeby w ośrodkach, w których są duże skupienia Polaków, założono chociaż parę szkół prywatnych polskich.</u>
<u xml:id="u-16.14" who="#SSzebeko">Na terenie W. M. Gdańska mamy około 30.000 Polaków, z czego 23 000 w Gdańsku. Tam dzieci uczęszczają przeważnie do szkół niemieckich Istnieje wprawdzie 18 klas polskich, 3 szkoły powszechne i klasy polskie przy szkołach niemieckich, do których pewna ilość dzieci uczęszcza. 2–4 godzin tygodniowo nauki języka polskiego jest w tych szkołach.</u>
<u xml:id="u-16.15" who="#SSzebeko">W Austrji pozostało jeszcze około 25.000 Polaków, w samym Wiedniu 20.000. Istnieje w Wiedniu szkoła polska, w której bardzo nikła ilość dzieci dwa razy na tydzień uczęszcza na wykłady języka i historji polskiej.</u>
<u xml:id="u-16.16" who="#SSzebeko">Najdłużej wypadnie mi się zatrzymać na stosunkach kulturalnych i oświatowych naszego wychodźtwa we Francji. Zaznaczę, bo pół miljona liczące, nasze wychodźtwo do Francji zmianie prawdopodobnie nie ulegnie, bo rynek pracy jest tam już nasycony, jednakże powinniśmy zwrócić baczną uwagę na te wielkie rzesze polskie, które wymagają jak najczujniejszej opieki Rządu i wydatnej opieki również społeczeństwa. Wobec pierwszorzędnego znaczenia, jakie dla wychodźtwa polskiego we Francji ma zaspokojenie jego potrzeb religijnych, opiekę duchowną nad niem objął episkopat polski, który działa we Francji w porozumieniu z episkopatem francuskim. Głównym opiekunem wychodźtwa polskiego był zmarły prymas Dalbor, który utworzył misję polską we Francji. Przewodniczący misji, ks. Szymbor, ma opiekę nad całem duchowieństwem, które stale przebywa we Francji, oraz nad tem, które przybywa na studja uniwersyteckie. Obecny rektor również roztacza opiekę duchowną nad wychodźtwem polskiem i wysyła do ośrodków robotniczych księży polskich, którzy posługę duchowną tam niosą. Jednakże opieka ta ze względu na bardzo znaczne w niektórych miejscach skupienia polskie, jest niedostateczna. W samym okręgu Lille mamy przeszło 220.000 Polaków, a posługi religijne pełni tam 20 księży; oczywiście jest to zupełnie niewystarczające. Poza tą opieką samego duchowieństwa powstał we Francji związek towarzystw kościelnych, który wykluczył ze swego programu partyjność i politykę, a postawił sobie za zadanie rozwijanie życia katolickiego w języku polskim i roztaczanie opieki nad zdolnemi dziećmi wychodźców polskich. Ma on w założeniu swem i program stworzenia szkół gospodarczych dla dziewcząt, a także wydaje organ „Polak we Francji”, który w miesięcznym dodatku ma poruszać sprawy związku.</u>
<u xml:id="u-16.17" who="#SSzebeko">Rząd nasz, przewidując, że oczywiście emigracja skieruje się w znacznej części do Francji, już w początkach, w r. 1919 i 1920 zawarł z Francją konwencję, opartą na zasadzie wzajemności. Ale z biegiem czasu konwencje te okazały się niedostatecznemi i dlatego podjęto nowe rokowania, które znalazły wyraz w protokółach z 17 kwietnia 1924 r. i 20 lutego 1925 r. Rząd francuski zobowiązał się stosować do dzieci polskich przymus szkolny, a organizacje pracodawców francuskich złożyły piśmienną deklarację o gotowości zorganizowania dla dzieci polskich w szkołach publicznych początkowych sieci szkół polsko-francuskich, a dla dzieci, nie rozumiejących zupełnie języka francuskiego, szkół z wyłącznym wykładem polskim. Szkoły takie mają powstawać wszędzie, gdzie liczba dzieci w wieku szkolnym wynosi conajmniej 60. Płace nauczycieli polskich mają być zrównane z płacami nauczycieli francuskich. Personel polski ma być powoływany z pośród kandydatów, których przedstawi nasze Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Z przyjętych na siebie zobowiązań ani władze rządowe, ani szkolne, ani również pracodawcy nie wywiązali się należycie. W miarę, jak rynek pracy był nasycany i jak się zwiększał pęd emigracji do Francji, sprawa szkolna była traktowana nietylko obojętnie, lecz nawet z pewnem lekceważeniem. Czyniono trudności na każdym kroku, odnoszono się do szkoły polskiej niechętnie i robiono trudności w uznawaniu kwalifikacji naszych nauczycieli.</u>
<u xml:id="u-16.18" who="#SSzebeko">W niektórych miejscowościach zakładanie szkół jest bardzo utrudnione nawet wskutek braku lokalów szkolnych, w niektórych miejscach budynki, w których mieszczą się szkoły polskie, są brudne, licho budowane. W niektórych miejscowościach — w tej chwili nie mam spisu miejscowości — szkoły mieszczą się w barakach tymczasowych, pozbawionych nawet urządzeń higjenicznych. W niektórych miejscowościach, jak np. w Nantes budynki są wprost wspaniałe, ale odnoszenie się do szkoły polskiej pozostawia bardzo dużo do życzenia. Tam nauczyciel polski jest uważany jedynie za tłumacza, który ma obowiązek dziecku polskiemu, nierozumiejącemu po francusku, przetłumaczyć wykład nauczyciela Francuza.</u>
<u xml:id="u-16.19" who="#SSzebeko">W październiku 1924 r. niektóre kopalnie we Francji wydały zakaz wykładania w innym języku, jak francuskim. Co prawda, zakaz ten został później cofnięty. W okręgu strasburskim w jednej z kopalń dzieci musiały przerwać naukę tylko dlatego, że komunistyczna gminą odmówiła lokalu. W pewnej kopalni w okręgu Lille oddział polski został zamknięty przez żandarmerję na skutek zlecenia władz francuskich.</u>
<u xml:id="u-16.20" who="#SSzebeko">W traktowaniu zagadnienia szkoły polskiej przez poszczególnych dyrektorów występuje samowola, i nawet w ramach przysługującego nam prawa trzeba walczyć o każdy szczegół, tembardziej, że nauczyciele francuscy, którzy są płatni licho, i którzy pod względem zawodowych kwalifikacji nieraz stoją niżej od naszych nauczycieli, odnoszą się do szkół polskich bardzo niechętnie. Wogóle stosunki pod tym względem zmieniły się na gorsze. Tam, gdzie niema obawy odpływu robotnika polskiego, tam szkoła polska z nielicznymi wyjątkami jest gorzej jeszcze traktowana i nawet w poszczególnych konfliktach, zmuszone było interwenjować nasze przedstawicielstwo. Wobec tego, że zarządy kopalń mają większy kłopot z robotnikiem polskim, oddały szkoły gminom i wskutek tego nauka polska tam musi się odbywać w ramach nadprogramowego minimum.</u>
<u xml:id="u-16.21" who="#SSzebeko">Należy również podkreślić upośledzenie naszego nauczycielstwa. Gratyfikacje, które otrzymywali nauczyciele francuscy w wysokości miesięcznej pensji, nauczycielom polskim wypłacono w wysokości najwyższej 100 franków. Jednemu zaś za to, że interwenjował w sprawie robotników polskich w konsulacie, ofiarowano 10 fr. gratyfikacji, których oczywiście nie przyjął.</u>
<u xml:id="u-16.22" who="#SSzebeko">Przedstawicielstwo nasze w roku 1925 przeprowadziło z organizacjami przedsiębiorstw pertraktacje, wręczyło mu memorjały i ogłosiło również przy współudziale stowarzyszenia „Amis de Pologne” broszurę dotyczącą szkolnictwa polskiego. Z sprawozdań naszych konsulatów, które poświęcają temu baczną uwagę, wynika, że zarówno pracodawcy, jak i władze szkolne i rządowe niedwuznacznie wyrażali chęć zasymilowania naszej ludności. Sama spotkałam się z tem, że dyrektor pewnej kopalni w okręgu ljońskim powiedział wyraźnie. Mamy nadzieję, że wszystkie te dzieci u nas pozostaną, tak potrzebujemy małych Francuzów. W poglądzie na asymilację Polaków nie różni się od rządu nawet duchowieństwo francuskie, które bardzo się zainteresowało naszymi robotnikami jako żywiołem katolickim i pragnie ich zrzeszyć w skupieniach katolickich. Wyjątek stanowi 2 biskupów, w Nancy i w Soissons, którzy zwracali podległemu sobie duchowieństwu uwagę na konieczność szanowania i podtrzymywania uczuć narodowych Polaków.</u>
<u xml:id="u-16.23" who="#SSzebeko">Teraz przejdę do innej strony zagadnienia, mianowicie do sprawy naszych nauczycieli we Francji. Obecnie nauczyciele są sprowadzani za pośrednictwem naszej komisji kwalifikacyjnej w Paryżu, która działa tam w porozumieniu z Ministerstwem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-16.24" who="#SSzebeko">Wynagrodzenie nauczycieli zrównane z wynagrodzeniem nauczycieli francuskich jest bardzo niskie, wynosi od 300 do 600 franków, prócz mieszkania, opału i światła. Ale już w połowie 1925 r. stosunki te znacznie się poprawiły, bo Rząd nasz do tej niskiej pensji dopłaca tyle, że minimum poborów nauczycielskich we Francji wynosi 700 franków, oczywiście jak dodatek jeszcze — mieszkanie, opał i światło, które dają pracodawcy. Nauczyciele etatowi, którzy stąd wyjeżdżają za urlopem płatnym mają również pobory wynoszące 700 franków i ci tę pensję wypłacaną przez kopalnie francuskie składają na fundusz szkolny, z którego się dopłaca tym nieetatowym. Nauczyciele sami należą do administrowania tym funduszem.</u>
<u xml:id="u-16.25" who="#SSzebeko">We Francji niemal od pierwszej chwili istnienia szkół powstały i organizacje nauczycielskie. Pierwsza powstała w roku 1923 pod nazwą „Stowarzyszenie Chrześcijańsko-Narodowe Nauczycieli Polaków wre Francji”. W roku następnym powstała już druga organizacja pod nazwą „Związek polskich nauczycieli i nauczycielek we Francji”. W kwietniu 1925 r. obie te organizacje zlały się ze sobą, jednakże nie doszły jeszcze do zupełnej zgody i porozumienia. Wprawdzie wspólnie opracowano bardzo dobre i cenne wskazówki pedagogiczne dla szkół, ale pod względem ogólnym i personalnym panują tam jeszcze rozdźwięki.</u>
<u xml:id="u-16.26" who="#SSzebeko">Do roku 1925 administracja szkolna spoczywała w ręku radcy emigracyjnego, ale już w maju 1925 roku, został mianowany inspektor szkolny, który objechał wszystkie ośrodki polskie, zwiedził szkoły polskie i wszedł w kontakt z nauczycielami. Ze sprawozdania jego wynika, że z władzami zarówno szkolnemi, jak z władzami kopalnianemi nie miał specjalnych trudności. Ale niestety stosunek jego do nauczycielstwa ułożył się niekorzystnie i to znalazło wyraz nawet w prasie i w uchwałach rozmaitych zjazdów nauczycieli. Zdaniem konsulatów inspektor ten powinien być opatrzony w większą jurysdykcję i w ten sposób mieć wpływ zarówno na stan samego szkolnictwa, jak i na powagę nauczycielstwa naszego we Francji.</u>
<u xml:id="u-16.27" who="#SSzebeko">Ze sprawozdań konsulatów wynika, że praca naszych nauczycieli jest dodatnia, że pracują naogół z zapałem, jednak sprawozdania te podkreślają, że nauczyciele ci rekrutują się z pośród sił zbyt młodych, które nieraz bardzo nietaktownie wyrażają swój ujemny stosunek do Francji, pragną zupełnego uniezależnienia tej szkoły polskiej we Francji od władz francuskich, następnie że były również objawy pewnej niekarności ogłaszania artykułów w prasie, rezolucji z krytyką władz polskich, przenoszenia się na własną rękę, a w wielu wypadkach brak bliskiego kontraktu z rodzicami, co naturalnie ujemnie wpływa na frekwencję szkolną.</u>
<u xml:id="u-16.28" who="#SSzebeko">Przyznać jednak trzeba, że położenie nauczyciela polskiego we Francji wcale do łatwych nie należy. Nauczanie odbywa się przeważnie w taki sposób, że nauczyciel polski przez trzy godziny dziennie wykłada język polski, historję i geografję, a następne 3 godziny obejmuje już nauczyciel Francuz, który wykłada rachunki i inne przedmioty. W jednej ze szkół naprzykład, jeden nauczyciel wykłada jednocześnie w trzech salach 300 dzieciom, przechodząc z jednej sali do drugiej, a jak tu zaznaczyłam, w bardzo wielu szkołach nauczyciela polskiego traktują jako tłumacza, który wykład francuski tłumaczy na język polski. Aż do r. b., gdy stosunki się bardzo poprawiły, w niektórych miejscowościach była tylko dodatkowa nauka języka polskiego i wykładał często niewykwalifikowany nauczyciel, często górnik, który nietylko nie miał pedagogicznego wykształcenia, ale nieraz nie umiał poprawnie mówić.</u>
<u xml:id="u-16.29" who="#SSzebeko">W okręgu strasburskim nauczycielstwo spotyka się z innemi trudnościami. Tam dzieci pochodzą z zaboru pruskiego i mówią poza szkołą często po niemiecku, a języka polskiego nie znają. W paru miejscowościach dopuszczono do samodzielnych wykładów polskich i stosunek do szkoły polskiej jest życzliwy. W okręgu marsylskim kopalnie nie należą do syndykatu kopalń, który przyjął pewne zobowiązania względem Rządu polskiego i tam były wielkie trudności w założeniu szkół polskich, kopalnie bowiem oświadczyły, że prócz dostarczania mieszkań, innych wydatków na szkoły ponosić nie będą. W okręgu strassburskim, gdzie jest Polaków 25.000, właściwie szkół polskich niema, ale tam bardzo surowo stosują przymus szkolny i konsulat nasz wymógł to, że zamiast nauki języka niemieckiego i religji w języku niemieckim, dzieciom naszym przez ten czas wykłada się przedmioty polskie i to mniej więcej w dziesięciu miejscowościach, ta nauka wynosi 4–7 godzin tygodniowo, albo jeden dzień w tygodniu lub też gdzieniegdzie 11/2 godziny dziennie, ale w godzinach popołudniowych.</u>
<u xml:id="u-16.30" who="#SSzebeko">Procent dzieci uczęszczających do szkół polskich niestety jest nikły. Są miejscowości, gdzie nie przenosi 10 proc., oczywiście dzieci w wieku szkolnym. W kopalni Auzin np., gdzie w roku 1925 było 2.000 dzieci, tylko 800 uczęszczało na wykłady języka polskiego. Jednakże co do tej kopalni jest nadzieja, że stosunki się poprawią, dlatego, że bardzo dzielne nauczycielki właśnie tam dbają o oświatę szkolną. W kopalni Bethune na 1.090 dzieci są dwie nauczycielki i skutkiem tego tylko 200 dzieci w 4 oddziałach korzysta z tej nauki, a w innych trwa 3 godziny dziennie obowiązująca nauka języka polskiego w Courrieres jest 2.500 dzieci, z tych 1.140 uczy się w 18 oddziałach, gdzie wykłada 9 wykwalifikowanych nauczycielek. Najgorzej przedstawia się sprawa w kopalni Bruay les Mines, gdzie z pośród 3.500 dzieci tylko 198 uczęszcza na naukę języka polskiego.</u>
<u xml:id="u-16.31" who="#SSzebeko">Ze smutkiem stwierdzić należy, że w bardzo wielu miejscowościach nasze wychodźtwo odnosi się do nauki polskiej obojętnie, a w niektórych miejscowościach, jak np. w Combes, Calonne, Riconart komisje szkolne rodzicielskie wydały odezwę do Polaków, żeby posyłali dzieci do szkół francuskich i nie dopominali się wcale o naukę polską. Na wyraźne żądanie rodziców pewna ilość dzieci do szkół polskich nie chodzi. W Courrieres, Dourges i Drocourt stosunek niektórych organizacji robotniczych jest niechętny a nawet wrogi względem szkoły polskiej. Nawet tam, gdzie po gorących wiecach, na których żądano szkoły polskiej, taka szkoła powstała, frekwencja jest bardzo nikła. Rodzice spodziewali się, że dzieci otrzymają w szkole wszystkie pomoce naukowe i książki darmo, a ponieważ to było w pewnych wypadkach zupełnie nie możliwe, wycofali dzieci ze szkoły.</u>
<u xml:id="u-16.32" who="#SSzebeko">Jedną z wielkich bolączek szkolnictwa polskiego we Francji była również sprawa podręczników. Jednak w roku zeszłym została ona bardzo znacznie naprzód posunięta, dzięki cennej ofierze firmy Gebethner i Wolff, która ofiarowała 13.000 podręczników szkolnych, i te zostały szkołom rozdane. Poza tem, z daru wojewody Bnińskiego, zakupiono jeszcze 3.000 podręczników, 2.000 czytanek i 50 kompletów map i tablic i to wszystko zostało rozdane szkołom za pośrednictwem zarządów kopalń, które zobowiązały się pieniądze użyte na zakup książek zwrócić i dzięki temu jest nadzieja, że w roku szkolnym następnym wyższe oddziały szkół polskich będą mogły być zaopatrzone w podręczniki szkolne. Prócz tego wiele książek rozdano przez konsulaty, przez Towarzystwa oświatowe.</u>
<u xml:id="u-16.33" who="#SSzebeko">W roku 1925 ujawnił się znaczny postęp pod względem ilości sił nauczycielskich i stanu kwalifikacji W szeregu miejscowości usunięto siły niewykwalifikowane i zamieniono kwalifikowanemi, a siły nieodpowiednie opuściły Francję, przez co zyskało dobro szkoły i powaga szkolnictwa.</u>
<u xml:id="u-16.34" who="#SSzebeko">Ostatnie sprawozdania o tych stosunkach niezbyt dobrych i pomyślnych brzmią jednak pocieszająco. W okręgu ljońskim budzi się żywe zainteresowanie wychodźtwa polską szkołą. W okręgu strasburskim ślady niemczyzny zanikają. W niektórych miejscowościach do ochron, założonych dla dzieci w wieku przedszkolnym, uczęszcza tak dużo dzieci, jest tak duża frekwencja, że wcale niema miejsc. Powstają również takie organizacje jak uniwersytety robotnicze. Na czoło ich wysuwa się uniwersytet w Lille, gdzie są 4 sekcje specjalne: sekcja propagandy, sekcja biljoteczno-czytelnicza, sekcja godziwych rozrywek i sekcja, której powierzono tworzenie specjalnej organizacji kobiecej, której brak był dotkliwy na wychodźtwie.</u>
<u xml:id="u-16.35" who="#SSzebeko">Jeżeli porównamy cyfry, zawarte w sprawozdaniu z dnia 1 stycznia 1924 r., z temi cyframi, jakie ujawnia sprawozdanie z 1 stycznia b. r., to musimy jednak przyznać, że jest niewątpliwy postęp. Dnia 1 stycznia 1924 r. do oddziałów polskich uczęszczało tylko 3 900 dzieci, wykładało 45 nauczycieli. 1 stycznia 1925 r. było oddziałów już 130, nauczycieli 72, a dzieci uczęszczających 7517, zaś 1 styczniabr. dzieci uczęszczających do szkół 1173, oddziałów 206, a sił nauczycielskich 96, w tem 95 kwalifikowanych. Jeżeli jednak zważymy, że liczba dzieci polskich w wieku szkolnym wynosi blisko 30.000, to nie możemy uznać tego stanu za zadawalający. W wielu miejscowościach jest on wprost opłakany i nie możemy zgodzić się na to, by dzieciom naszym groziło zupełne wynarodowienie, co jest nieuniknione, o ile nie będą miały nauki w języku ojczystym.</u>
<u xml:id="u-16.36" who="#SSzebeko">Dzieciom zupełnie pozbawionym nauki należy niezwłocznie zapewnić szkołę i twardo stać przy zastrzeżonych traktatach, zobowiązaniach francuskich władz rządowych i kopalnianych. Na tym punkcie nie wolno nam okazywać ustępliwości, bo chodzi o zabezpieczenie praw znacznego odłamu naszego narodu, który wprawdzie pod wpływem nędzy i potrzeby zarobkowania opuścił kraj rodzinny, ale nie myśli ani chce zrywać więzów, łączących go z nim.</u>
<u xml:id="u-16.37" who="#SSzebeko">Należy też budzić i pogłębiać uświadomienie wśród mas wychodźczych i pod tym względem przyjdzie może czas, kiedy szkoła polska na obczyźnie nie będzie się opierać tylko na pomocy Państwa Polskiego, ale również na materjalnem i moralnem poparciu samego wychodźtwa.</u>
<u xml:id="u-16.38" who="#SSzebeko">Dążyć należy do uzyskania dla naszych szkół prywatnych we Francji tych samych praw, które uzyskały szkoły włoskie w Tunisie, które zostały w prawach zupełnie zrównane z prywatnemi szkołami francuskiemi.</u>
<u xml:id="u-16.39" who="#SSzebeko">Godną poparcia jest także myśl przenoszenia wybitnie zdolnych uczniów do szkół średnich w Polsce i starania się o ulgowe pomieszczenie ich w bursach.</u>
<u xml:id="u-16.40" who="#SSzebeko">Wobec dążenia Francuzów do ograniczenia praw cudzoziemców, walka o nauczanie polskie stanie się coraz cięższa i trudniejsza. To trzeba z góry sobie powiedzieć, ale poniechać jej nie wolno, bo tu chodzi o tysiączne rzesze dzieci polskich, z których powinni wyrosnąć polscy obywatele.</u>
<u xml:id="u-16.41" who="#SSzebeko">Wobec powyższego, stwierdzając z zadowoleniem znaczną poprawę, jaka w ciągu 1925 roku zaszła w stanie szkolnictwa naszego we Francji, Komisja senacka Oświaty i Kultury prosi Senat o przyjęcie następującej rezolucji:</u>
<u xml:id="u-16.42" who="#SSzebeko">„Senat wzywa Rząd, by:</u>
<u xml:id="u-16.43" who="#SSzebeko">1) bezwzględnie obstawał przy traktatach, zabezpieczających dzieciom naszych wychodźców oświatę w języku ojczystym, 2) zwrócił większą uwagę na zakładanie ochron, przedszkoli oraz oświatę pozaszkolną, 3) otoczył najczulszą opieką te skupienia polskie, w których dała się zauważyć niechęć lub choćby obojętność dla oświaty polskiej, zbadał przyczynę tego stanu rzeczy i usiłował stosunki naprawić, 4) Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego przy wyborze personelu przeznaczonego do szkół polskich za granicą kierowało się nietylko zawodowemi kwalifikacjami, ale również wysokim poziomem etycznym kandydatów i już stwierdzonemi w kraju wynikami ich pracy pedagogicznej”.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Osiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#SOsiński">Wysoki Senacie! Sprawozdawczym Komisji Kulturalno-Oświatowej Senatu w swym referacie ujęła bardzo szczegółowo stan szkolnictwa polskiego na wychodźtwie. Popełniła jednak zasadniczy błąd, popełniany zresztą przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i Ministerstwo Spraw Zagranicznych, to jest pomieszała dwa pojęcia zupełnie różne. Albowiem sprawa szkolnictwa dla mniejszości polskich zamieszkałych poza granicami kraju, jest sprawą jedną, oświata i szkolnictwo dla wychodźtwa jest sprawą drugą. Jednej sprawy z drugą łączyć nie należy, albowiem popełnia się błąd, który nazwę grzechem głównym. Takim grzechem głównym względem mniejszości polskiej zamieszkałych w państwach niemieckiem, czesko-słowackiem i innych jest łączyć ich prawa kulturalne z polityką kulturalno-oświatową emigracyjną Ten grzech główny pokutuje w Ministerstwach Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i Spraw Zagranicznych. Jesteśmy świadkami karygodnych poczynań, przybierających już kształt konkretny. Próbuje się zwołać do Warszawy zjazd Polaków, zamieszkałych poza granicami kraju. Zupełnie inna taktyka musi być stosowana, inne żądania muszą być stawiane Berlinowi, Moskwie, Pradze etc., a inne postulaty mogą być przedstawione rządowi francuskiemu, czy rządom innych państw, w których przebywa wychodźtwo polskie. Ten grzech pierworodny, ciągle błąka się w Rządzie i w ciałach ustawodawczych i przynosi wiele krzywd mniejszościom polskim, zamieszkałym na terenach państw, z nami sąsiadujących.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#SOsiński">Stawiając wniosek dziś referowany, nie wspominałem w nim o mniejszościach polskich, chciałem tylko zwrócić uwagę Wysokiej Izby na dzisiejszą politykę na wychodźtwie. Zajmę chwilę czasu Wysokiej Izby sprawą szkolnictwa polskiego na wychodźtwie. Stanu szkolnictwa polskiego mniejszości polskich poruszać w tej chwili nie będę, gdyż uważam, że tą sprawą należy się zająć bardzo poważnie w innej płaszczyźnie.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#SOsiński">Muszę stwierdzić z tej trybuny, że szkolnictwo polskie na wychodźtwie bodaj nie istnieje. Łudzimy się, to nam wystarcza, uspakaja i pozwala w kwietyzmie pozostawać. Najwyżej od czasu do czasu słyszymy biadania Rządu, że nie można nic zrobić na wychodźtwie dla szkolnictwa polskiego. W referacie specjalnie omawiano szkolnictwo polskie we Francji, wspominano coś nie coś o szkolnictwie w Stanach Zjednoczonych, a wszak wychodźtwo polskie jest rozrzucone po całym świecie. Niema takiego kraju, gdzieby niestety nie spotkało się z robotnikiem polskim.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#SOsiński">Dzięki nienormalnym warunkom gospodarczym dzięki nieszczęśliwej polityce rządowej wysyłamy naszych rodaków na poniewierkę, aby w Polsce z głodu nie pomarli. Zajmujemy się wychodźtwem i jego potrzebami duchowemi bardzo rzadko. Ostatniemi czasy sytuacja trochę się zmieniła, oto już na drugiem z kolei posiedzeniu poruszamy sprawy interesujące wychodźtwo. Będzie to może początek prawdziwego zajęcia się sprawami wychodźtwa, zaspokojeniem jego słusznych żądań. Przestaniemy traktować wychodźtwo, jako czynnik, dostarczający dobrą walutę, a zaczniemy traktować je tak, jak należy traktować obywatela Polski.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#SOsiński">Pani s. Szebeko bardzo szczegółowo przedstawiła Wysokiej Izbie stan naszego szkolnictwa we Francji. Zbyt wiele miejsca pozostawiła pracom organizacji katolickich, ale za to nic nie wspomniała o poczynaniach społecznych, również w wysokim stopniu nacechowanych obywatelskością. Z opieką duchowną we Francji nie jest zbyt dobrze. Nie poruszałbym tego tematu, gdyby opieka duchowna nie była przez referentkę tak wyolbrzymiona. Walka wśród kleru katolickiego polskiego we Francji istnieje i jest prowadzona w tonie bardzo ostrym, a nawet wrogim dla Polski. Mogę cytować nawet nazwiska, żeby nie być gołosłownym. W tej chwili powiem o księdzu,</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#komentarz">(Głos: Niech będzie bez nazwiska)</u>
<u xml:id="u-18.6" who="#SOsiński">... mieszkającym pod Lille, który znajdując się w rozterce z ks. Szymborem, oficjalnym reprezentantem ś. p. kardynała Dalbora, organizuje specjalne kursa seminaryjne dla księży francuskich z językiem polskim, a to po to, żeby językowo przygotowani księża francuscy zastąpili księży polskich. Ów ksiądz naturalnie bardzo jest popierany przez episkopat francuski. Wspomnę o tym przykrym fakcie kiedy to ks. biskupowi poznańskiemu Łukomskiemu proboszcz francuski zamknął kościół i nie pozwolił wejść do kościoła. Pominę szereg innych przykładów, które wskazują, że walka o wynarodowienie Polaków jest prowadzona nietylko przez kler francuski, ale nawet przez część kleru polskiego.</u>
<u xml:id="u-18.7" who="#komentarz">(Głos: Nieprawda)</u>
<u xml:id="u-18.8" who="#SOsiński">Ksiądz mówi, że nieprawda, zaprzeczenie to gołosłowne.</u>
<u xml:id="u-18.9" who="#komentarz">(Głos: To, że uczy księży francuskich po polsku, to nie dowód, że chce sfrancuzić Polaków, może chce tylko pomnożyć siłę duszpasterzy. To rozumie katolik bardzo dobrze)</u>
<u xml:id="u-18.10" who="#SOsiński">Tak ksiądz ten walczy tylko o katolicyzm, ale nie o polskość.</u>
<u xml:id="u-18.11" who="#komentarz">(Głos: Równocześnie o polskość)</u>
<u xml:id="u-18.12" who="#SOsiński">Bardzo pośrednio.</u>
<u xml:id="u-18.13" who="#SOsiński">Wiem o wypadku, że ks. Szymbor wydał specjalną nomeklaturę grzechów w języku polskim i francuskim dla ułatwienia spowiedzi. Czyż nie lepiej sprowadzić do Francji księży polskich?</u>
<u xml:id="u-18.14" who="#komentarz">(Głos: Niech Pan da fundusze, to się ich sprowadzi, trudno umieszczać ich na etacie kopalni.)</u>
<u xml:id="u-18.15" who="#SOsiński">Iluż jest księży, kształcących się w Sorbonie, a którzy nie wyjeżdżają na prowincję?</u>
<u xml:id="u-18.16" who="#komentarz">(Głos: Pracują)</u>
<u xml:id="u-18.17" who="#SOsiński">Może pracują w Paryżu, ale na prowincję nie wyjeżdżają.</u>
<u xml:id="u-18.18" who="#SOsiński">Te przerywania stwierdzają, że mam słuszność; sprostowania, które padają w moją stronę, są pośredniem stwierdzeniem tej słuszności przez tych, którzy mi zarzut niesłuszności stawiają.</u>
<u xml:id="u-18.19" who="#SOsiński">Idę dalej, opuszczam księży. Błąd popełnia Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, jak również Ministerstwo Spraw Zagranicznych, głoszące o istnieniu szkolnictwa polskiego oficjalnie uznanego przez rząd francuski. Szkolnictwo polskie jest do pewnego tylko stopnia uznane przez przedstawicieli kopalń i przemysłu ciężkiego. Ongiś p. Sokal, przedstawiciel Rządu Polskiego, rozmawiał z p. Duhamel o szkolnictwie polskiem we Francji, którą to rozmowę p. Duhamel listem prywatnym potwierdził. I na tym liście opiera się istnienie szkolnictwa polskiego we Francji.</u>
<u xml:id="u-18.20" who="#SOsiński">Pomijam szkolnictwo, o którem szeroko i rzeczowo mówiła s. Szebeko. Przejdę do prac kulturalnych i przedstawię, jak są one prowadzone przez nasze placówki konsularne. Robota kulturalno-oświatowa przeciwnie polega na płytko ujętych a kosztownych manifestacjach narodowych. Zjeżdża się wielu Polaków do Lille, urządza się pochód, fotografuje się go z różnych stron, śpiewa się „Jeszcze Polska nie zginęła”, „Boże, coś Polskę” etc., wreszcie ludzie rozjeżdżają się do domu i z całej manifestacji nic trwałego nie pozostaje, chyba fotografja przysłana do M. S. Z. Robotę kulturalno-oświatową, któraby zakorzeniła polskość w dusze i umysły prowadzą jedynie organizacje społeczne, t. j. związki nauczycieli szkół powszechnych. Miejscowe polskie czynniki rządowe np. konsul w Lille, udzielają jakiejś drobnej pomocy, ale powtarzam, praca kulturalno-oświatowa opiera się głównie na bardzo szczupłym gronie nauczycieli szkół powszechnych, należących do związku nauczycieli szkół powszechnych w Warszawie, oraz na dobrej woli ludzi, odczuwających potrzebę szerzenia na wychodźtwie kultury polskiej.</u>
<u xml:id="u-18.21" who="#SOsiński">Rekapitulując to wszystko, muszę stwierdzić, że szkolnictwo polskie we Francji jako takie nie istnieje i nic nie zapowiada, aby ono powstało. Kiedyś będąc w Paryżu, rozmawiałem z naszem attache emigracyjnym o potrzebie zawarcia z Francją specjalnej konwencji szkolnej i usłyszałem, że ostatnio zawarta umowa jest dobra i dopiero za parę lat można będzie przystąpić do nawiązania w tej sprawie nowych pertraktacji.</u>
<u xml:id="u-18.22" who="#SOsiński">Przystępuję do rozpatrzenia szkolnictwa polskiego w Stanach Zjednoczonych. W Stanach Zjednoczonych Rząd nasz również nie popiera szkolnictwa polskiego i nie szerzy kultury polskiej. Istnieje tam szkoła kościelna. Wprawdzie uczą dzieci języka polskiego a jak uczą, to może służyć za przykład choćby wypadek, jaki miał miejsce parę miesięcy temu. Arcypasterz Cieplak bawił w Stanach Zjednoczonych z polecenia Rządu Polskiego dla nawiązania kontaktu z miejscowem polskiem duchowieństwem. Po wyjściu z okrętu Arcypasterz Cieplak został przywitany przez dzieci polskie uczące się w szkołach kościelnych tak zniekształconym językiem polskim, że wcale dzieci nie zrozumiał, kiedy zaś do nich przemówił, to znów dzieci jego nie zrozumiały. Od tego momentu rozpoczęło się w Ministerstwie Oświaty zainteresowanie oświatą polską w Stanach Zjednoczonych. Ministerstwo Oświaty przekonało się wreszcie, że szkoły przy kościołach nie służą do szerzenia i wzmocnienia polskości w duszach i umysłach uczniów, lecz przyczyniają się do szybkiego wynarodowienia.</u>
<u xml:id="u-18.23" who="#SOsiński">Dotychczas niewiele uczyniono, aby to zło usunąć. Zgłosiło się do M. W R. i O. P. grono ludzi, którym na sercu leżą potrzeby kulturalne wychodźtwa, z prośbą, ażeby Ministerstwo delegowało jednego nauczyciela, dobrego organizatora, któryby w Stanach Zjednoczonych umiał zorganizować szkolnictwo polskie i oświatę pozaszkolną Związek Nauczycieli szkół powszechnych przedstawił odpowiedniego kandydata i dotąd t. j. od dwóch lat, nie została załatwiona tak ważna sprawa. Różne trudności stawiano przedstawionemu kandydatowi, między innemi jako szkopuł postawiono nieznajomość języka angielskiego. Aczko Iwiek miejscowe wychodźtwo przez delegatów tłumaczyło Ministerstwu, że język angielski dla nieoficjalnego delegata Rządu jest zbyteczny, i że właściwie powinien on dobrze władać językiem polskim i ponadto posiadać umiejętność organizowania placówek kultury polskiej. Ministerstwo jednak uparło się przy swojem postanowieniu, no i z powodu nieznajomości języka angielskiego kandydat nie został wysłany do Stanów Zjednoczonych.</u>
<u xml:id="u-18.24" who="#SOsiński">Teraz druga sprawa, też związana z szkolnictwem polskiem w Stanach Zjednoczonych. Zgłosiły się do Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego osoby miarodajne, zamieszkałe w Stanach Zjednoczonych, z prośbą, o pożyczenie 10.000 dolarów na wydanie podręczników polskich, które muszą być inaczej ułożone, od podręczników w kraju używanych. Ministerstwo zupełnie słusznie żądało gwarancji pieniężnej Zgodził się delegat, żeby wyasygnowane pieniądze pozostawały w rękach miejscowego konsula i żeby w miarę drukowania podręczników konsul awansował odpowiednie kwoty. Cała sprawa utknęła i nie została załatwiona.</u>
<u xml:id="u-18.25" who="#komentarz">(Głos: Podobno jest załatwiona)</u>
<u xml:id="u-18.26" who="#SOsiński">Jeszcze miesiąc temu nie była załatwioną M W. R. i O P. zażądało manuskryptu. Choćby i manuskrypt nie nadszedł, to z chwilą, gdy Rząd przyszedł do przekonania, że podręcznik taki powinien być wydany, powinien był urgować o manuskrypt, ewentualnie zająć się ogłoszeniem konkursu na napisanie odpowiedniego podręcznika. Tego nie uczyniono. Ministerstwo dalej czeka, aż manuskrypt nadejdzie, a samo spoczywa w swojej bierności.</u>
<u xml:id="u-18.27" who="#SOsiński">Na tych dwóch krajach nie kończy się wychodźtwo polskie. Jest Brazylja, gdzie znajdują się paręset tysięcy Polaków. Otóż z Brazylją jest taka sama historja. Wysłano tam jednego nauczyciela, organizatora, p. Rogowskiego z poleceniem organizowania szkół w Paranie i stanach, gdzie Polacy się znajdują. Rok temu, Ministerstwo Oświaty przyszło do przekonania, że należy wysłać p. Rogowskiemu pomocnika, gdyż skupiska polskie są tam bardzo porozrzucane. Pomocnik już rok czeka na wyjazd i niewiadomo, ile jeszcze czasu czekać będzie, zanim go Ministerstwo wyśle.</u>
<u xml:id="u-18.28" who="#SOsiński">Teraz weźmy Argentynę. O Argentynie głucho w sprawozdaniach M. W. R. i O. P. Wiemy, że rząd argentyński jest przeciwny obcemu szkolnictwu i chce wynaradawiać wszystkich, którzy do Argentyny przyjeżdżają. Dlatego więc o Argentynie nic się nie mówi, chociaż znajdują się tam dość liczne skupienia polskie. Dlaczego są pozostawione samym sobie?</u>
<u xml:id="u-18.29" who="#SOsiński">Weźmy Kanadę. Obecnie do Kanady wyjeżdżają dziesiątki tysięcy ludzi, jadą mężczyźni, ale w niedługim czasie sprowadzą oni do Kanady zony i dzieci. Czy Ministerstwo pomyślało o zawarciu z Kanadą już dzisiaj odpowiedniej umowy szkolnej?</u>
<u xml:id="u-18.30" who="#SOsiński">Również nic się nie mówi o Belgji. Istnieje tam szkolnictwo dorywczo zorganizowane. O tem, jak ono jest zorganizowane, ani na komisji, ani na plenum Senatu nic nie słyszałem. Wiemy tylko, że opiera się ono na chęciach i pracy ludzi dobrej woli. Rząd interesuje się bardzo pobieżnie sprawami oświatowemi i to o tyle, o ile nie przeszkadza to w polityce dyplomatycznej.</u>
<u xml:id="u-18.31" who="#SOsiński">Dla t. zw. dyplomacji najżywotniejsze interesy wychodźtwa są poświęcane.</u>
<u xml:id="u-18.32" who="#SOsiński">A w Danji? Istnieją w Danji jakieś szkółki przez księży Holendrów prowadzone, gdzie język polski jest wykładany przez Holendra, który mieszkał jakiś czas w Polsce i coś nie coś języka polskiego się nauczył. Teraz weźmy Charbin. Dzięki wielkim wysiłkom miejscowej ludności otwarto tam gimnazjum i szkółkę powszechną. Zdawałoby się, że przedstawicel Rządu, urzędujący w Charbinie, powinien te wysiłki poprzeć, tak jednak nie jest. Istnieje tam antagonizm między dyrekcją gimnazjum a p. przedstawicielem Rządu Polski o budynek szkolny, w którym się znajduje szkoła, a który kupiony jest za pieniądze miejscowej polskiej ludności. P. przedstawiciel Rządu uważa, że budynek ten potrzebny mu jest na cele reprezentacyjne, a więc precz z szkołami.</u>
<u xml:id="u-18.33" who="#SOsiński">Znowu historja charbińska. Dyrektor szkoły w Charbinie, który ją stworzył i świetnie prowadził, zapotrzebowany został do Polski, z tego powodu szkolnictwo polskie w Charbinie o mało nie zostało przekreślone. Dziś b. dyrektor szkoły charbińskiej jest dyrektorem jakiegoś gimnazjum czy seminarjum na ziemiach wołyńskich. Słyszeliśmy na Komisji Kulturalno-Oświatowej oświadczenie przedstawiciela Rządu, że na różne pytania, wystosowane przez dyrekcję szkoły w Charbinie, nie odpowiadał. Szereg spraw, związanych z pragmatyką służbową; cały splot interesów nauczycielstwa na wychodźtwie jest traktowany ot tak, aby zbyć sprawę. Minister uważa nauczyciela, który wyjeżdża do Charbinu, Brazylji, czy Argentyny za kłopot, który spadł z głowy, pozostawia go swemu losowi, nawet na listy w sprawach służbowych nie odpowiada.</u>
<u xml:id="u-18.34" who="#komentarz">(S Błyskosz: Może listy nie dochodziły.)</u>
<u xml:id="u-18.35" who="#SOsiński">Dochodziły, przyznał to przedstawiciel Rządu na Komisji Finansowo-Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-18.36" who="#SOsiński">Trzeba być dobrym Polakiem i mieć polskość głęboko zakorzenioną w umyśle i duszy, aby na wychodźtwie pozostać Polakiem. Zaznaczyłem na początku mego przemówienia, że nie będę mówił o Rumunji, aczkolwiek możnaby Rumunję potraktować jako kraj imigracyjny. Np. takie skupisko 3.000 ludzi, robotników, pracujących w kopalni w Lupieniu nie ma szkoły, a nawet nie dosięga tam głos polski.</u>
<u xml:id="u-18.37" who="#SOsiński">Skargi M. W. R. i O. P. na trudności organizowania szkolnictwa i poczynań kulturalno-oświatowych na wychodźtwie przypominają biadania człowieka starego, zupełnie zgrzybiałego, który nie ma już sił, aby żyć i pracować.</u>
<u xml:id="u-18.38" who="#SOsiński">Sprawa wychodźtwa polskiego najczęściej jest poświęcana celom t. zw. wielkiej polityki, interesom i t. d. Stwierdzić muszę, że dotychczas dla wychodźtwa polskiego w dziedzinie kultury i oświaty Rząd czyni bardzo mało. Rząd zapomina o tem, że wychodźtwo jest właściwym reprezentantem Polski na terenie zagranicznym, ono tworzy nastroje odpowiednie i przez to jest nadzwyczaj dodatnim czynnikiem dla interesów Polski. Rząd nie ma zrozumienia dla tych spraw, Rząd teoretycznie głosi, że wychodźtwem się interesuje, w praktyce zaś to zainteresowanie przejawia tylko w tem, że z wychodźtwa ściąga się wysokie opłaty konsularne, i np. konsulat w Lille w środowisku tylko robotniczem wykazał dochody, powstałe z ściąganych opłat stemplowych, za dokumenty paszportowe etc.</u>
<u xml:id="u-18.39" who="#SOsiński">Pozostaje pytanie co robić należy, w jaki sposób zainteresować się wychodźtwem, a wychodźtwo utrzymać przy Polsce? Przedewszystkiem należałoby całokształt opieki nad wychodźtwem skomasować w jednych rękach. Dziś prace te są w trzech rozrzucone Ministerstwach, nawet Min. Przemysłu i Handlu chce w sprawach wychodźtwa głos zabierać. Faktycznie Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej jedynie jest powołane do opieki nad wychodźtwem dzięki Głównemu Urzędowi Emigracyjnemu.</u>
<u xml:id="u-18.40" who="#komentarz">(S. Błyskosz: To trzeba zlikwidować.)</u>
<u xml:id="u-18.41" who="#SOsiński">A więc komu opiekę nad wychodźtwem powierzyć?</u>
<u xml:id="u-18.42" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Ministerstwu Spraw Wewnętrznych.)</u>
<u xml:id="u-18.43" who="#SOsiński">A więc posłać tam policję. Słowem, wszyscy się wychodźtwem opiekują, a wychodźtwo coraz gorzej na tem wychodzi.</u>
<u xml:id="u-18.44" who="#SOsiński">Należy zerwać z szablonem biurokratycznym, który pakuje w Ministerstwach, przytem nie uważać wychodźtwo za rzecz martwą, którą można operować, jak się żywnie komuś podoba. Wreszcie budżet Oświaty i Kultury dla wychodźtwa polskiego wyodrębnić z funduszów dyspozycyjnych Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dziś fundusze na cele oświatowo-kulturalne rozpływają się w ogólnym funduszu dyspozycyjnym i niewiadomo, czy pieniądze, przeznaczone na opiekę kulturalną dla wychodźtwa, rzeczywiście idą na cel wskazany, czy też, jak wieści głoszą, idą na zapełnienie w konsulatach luk, powstałych wskutek złej gospodarki konsularnej, a nawet nadużyć.</u>
<u xml:id="u-18.45" who="#SOsiński">Kończąc, chcę jeszcze zaznaczyć, że na Komisji Kulturalno-Oświatowej Senatu nie było takiego optymizmu, jaki się dawał wyczuć w referacie senatorki Szebeko. Przeciwnie, działalność ministerstw była bardzo surowo krytykowana. Tu na plenum sprawa opieki kulturalno-oświatowej przybrała kształt łagodniejszy i milszy dla Rządu. Rezolucja, przez Komisję przedstawiona, zawiera niepożądany trzeci ustęp, który kompromituje zupełnie niepotrzebnie wychodźtwo polskie. Trzeci ustęp żąda od Rządu, aby „otoczył najczulszą opieką te skupienia polskie, w których dała się zauważyć niechęć lub choćby obojętność dla oświaty polskiej, zbadał przyczynę tego stanu rzeczy i usiłował stosunki naprawić”. Nie możemy z tej trybuny stwierdzać, iż wychodźtwo polskie nie interesuje się kulturą polską. Byłoby to pomniejszenie wartości prawdziwego patrjotyzmu, jakim odznacza się wychodźtwo polskie, a uchwalenie tego ustępu rezolucji dałoby broń w ręce czynników cudzoziemskich, walczących bardzo zawzięcie z kulturą i oświatą polską. Dla tych powodów uważam za konieczne ustęp trzeci rezolucji skreślić.</u>
<u xml:id="u-18.46" who="#SOsiński">Co do czwartego punktu rezolucji miałbym pewne zastrzeżenia, ale nie będę obstawał przy tem, ażeby go skreślić. Uważam, że zawarte tam żądanie, ażeby nauczyciele posiadali nietylko kwalifikacje zawodowe, ale i wysoki poziom etyczny, przynosi do pewnego stopnia krzywdę nauczycielstwu polskiemu i stawia je w pewnej sytuacji niewyraźnej w stosunku do kolegów zagranicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#Marszałek">Do głosu się już nikt nie zapisał, przystępujemy do głosowania. Zdaje się, że niema sprzeciwu co do nr. 1, 2 i 4 rezolucji. Bez głosowania mogę je uważać za przyjęte. S. Osiński wnosi o osobne głosowanie nad nr. 3, który brzmi: Senat wzywa Rząd, by otoczył najczulszą opieką te skupienia polskie, w których dała się zauważyć niechęć lub choćby obojętność dla oświaty polskiej, zbadał przyczynę tego stanu rzeczy i usiłował stosunki naprawić”. Proszę senatorów, którzy są za tą rezolucją, aby wstali. Stoi większość, zatem i ta część przeszła.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#Marszałek">Porządek dzienny wyczerpany. Następne posiedzenie odbędzie się zależnie od biegu prac sejmowych albo 14 albo 23 Iipca.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 1 min 35 w poł.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>