text_structure.xml 263 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 rano.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Spraw Wewnętrznych — Zygmunt Hubner, Minister Sprawiedliwości — Włodzimierz Wyganowski, Minister Przemysłu i Handlu — Józef Kiedroń, Kierownik Ministerstwa Robót Publicznych — Mieczysław Rybczyński, Wiceminister Sprawiedliwości — Julian Siennicki, Dyrektor Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia — Czesław Wroczyński.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 64 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 65 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia! Jako sekretarze zasiadają senatorowie Glogier i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego. Jedyny punkt: Rozprawa nad preliminarzem budżetowym na r. 1924. Do działu VII — Budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych — (dalszy ciąg dyskusji) głos ma s. Truskier.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#STruskier">Wysoki Senacie! Generalny sprawozdawca, mówiąc o naszym budżecie, zaznaczył, że dobre finanse wywołują dobre sprawy wewnętrzne. Mnie się zdaje, że co do tego punktu możnaby się spierać, a w szczególności w wypadku, gdy kuleje i choruje i jedno i drugie, gdy finanse i sprawy wewnętrzne nie dopisują. Czy finanse dezorganizują sprawy wewnętrzne, czy sprawy wewnętrzne dezorganizują finanse? Nasz specjalny referent budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zaznaczył, że w Polsce jest trudny dobór urzędników. Jest to rzecz smutna, lecz prawdziwa, bo faktycznie Państwo odrodzone, nowo zorganizowane, nie może mieć urzędników przygotowanych do przeprowadzenia wszelkich swoich funkcji, szczególnie, gdy Państwo to winno zająć bardzo poważne stanowisko w świecie.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#STruskier">Powiedział nam jeszcze referent rzecz charakterystyczną, lecz zgodną z życiem, że policja jest powszechnie nielubiana. Nie lubimy policji, szczególniej w Kongresówce, z powodu smutnych wspomnień i refleksji z czasów rosyjskich. Czujemy pewien wstręt do policji. Ciekawe jest, że pomimo to, często uciekamy się do pomocy tejże policji. Jest to winą naszych dziwnych wewnętrznych niezgodnych stosunków, że nie potrafimy spokojnie przeprowadzić zebrania, czy nawet wiecu partyjnego.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#STruskier">Nie staramy się przeprowadzić danej rzeczy spokojnie, rozważnie, zgodnie we własnem gronie, czy na terenie danej instytucji, organizacji, czy wiecu, lecz często naszemi własnemi postępkami, zmuszamy policję do interwencji, a gdy interwenjuje, rozumie się, wywołuje niezadowolenie. Urzędnicy, a szczególniej policja, powinni zachować spokój, umiarkowanie i posiadać bezwzględnie bardzo dużo taktu. Ale do tego taktu społeczeństwo samo powinno służyć przykładem. Jeżeli zaś sami zwołujemy wiece, czy zebrania i skutek tych zebrań jest taki, że policja musi ingerować, gdyż bardzo często na tym wiecu brakło taktu, to trudno, aby sędzią tego taktu była policja. Uważam, że duży błąd tkwi w nas samych, w społeczeństwie. Tu trzeba sobie poważnie powiedzieć, że jeżeli chcemy coś wychować, coś mieć w porządku, to sami świećmy przykładem. A czy my świecimy przykładem? Szczerze powiedzmy sobie, że nie. Wczoraj w tej Izbie, mieliśmy maleńki przykładzik, jak nie należy się zachowywać, wczoraj w tej Izbie, o której sami mamy jak najlepsze pojęcie, w Senacie, w którym nasze dowody policyjne wykazują, że jesteśmy naogół w wieku poważnym, niektórzy panowie senatorowie nie mogli wykazać tego taktu, tego umiaru, który przynajmniej powinien tę Izbę cechować.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#komentarz">(Głos: Proszę powiedzieć, o kogo chodzi?)</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#STruskier">O kogo chodzi — to później powiem. Co do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych musimy powiedzieć, że jako obywatele, (a jesteśmy bardzo często uważani za obywateli drugiego rzędu) a następnie jako żydzi, niestety mamy bardzo wiele żalów. Może to, co powiem będzie przykre, może będzie nieprzyjemne, ale trudno, mamy całą garść tych żali do opowiedzenia o różnych wypadkach, które się zdarzają. Co do stosunku policji do ludności wogóle, muszę zaznaczyć, że już kilkakrotnie słyszeliśmy, iż posiadamy towarzyszy niedoli nawet z prawej strony. Pan s. Smólski niejednokrotnie to podkreślał i żalił się na stosunki, szczególniej w policji i w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych do obywateli polskich. Trzeba się zastanowić skąd to pochodzi?</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#STruskier">Jeżeli dopuścimy tylko jeden jedyny raz, że jakikolwiek urzędnik pozwoli sobie uchybić prawu w stosunku do jakiegobądź obywatela, Żyda, Ukraińca, czy Niemca, wszystko jedno, to to u niego mimowoli wchodzi w zwyczaj, w przyzwyczajenie. że mu wolno tak postępować, tem bardziej, że niejednokrotnie można było zauważyć, że taki czyn nie spotyka się z naganą społeczeństwa, przeciwnie, bardzo często z uśmiechem sarkastycznym a nieraz z uśmiechem zadowolenia: dobrze temu Żydowi się stało, że po karku dostał. Tak się nieraz słyszy. A ten urzędnik, czy to policjant, czy jakikolwiek bądź inny, który to uczynił, jeżeli jutro nie będzie miał ofiary Żyda, to bezwzględnie spełni to samo względem rdzennego Polaka. Ta demoralizacja wywołuje gangrenę. Jeżeli całe społeczeństwo tego nie zrozumie, to ta rzecz, która niewątpliwie dziś odbija się na pewnej części ludności Państwa Polskiego, na pewnej części obywateli, później bezwzględnie skrupi się na ogóle i potem leczyć całe społeczeństwo będzie znacznie trudniej. Dlatego jest naszym obowiązkiem dzisiaj w zaraniu starać się zbadać dokładnie te niedomagania i póki czas wpłynąć na zmianę niedopuszczalnych niesprawiedliwych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#STruskier">Jeżeli mam podać konkretne wypadki złego obchodzenia, się policji z ludnością żydowską, to muszę rozpocząć od Warszawy, stolicy, gdzie zdaje się porządek powinien być większy, docieranie do centrali jest znacznie łatwiejsze, jednakowoż również są policjanci, nie stojący na wysokości swojego zadania. My, Koło Żydowskie, wnosimy szereg interpelacji co do poszczególnych policjantów, a zastrzegam się, że o każdym fakcie, o którym mówię, mam dane pisemne. Jestem w tych rzeczach nadzwyczaj ostrożny, bo wiem, że później się mówi: pan mówił tak na wiatr, albo co u nas jest niezmiernie popularne: pan mówił nazewnątrz. U nas się praktykuje, że jeżeli Żyd występuje z jakąś krytyką w wyrazach chociażby najszczerszych i podyktowanych zrozumieniem obywatelskiem, to nigdy się nie chce rozumieć, że czyni to dla dobra Państwa, tylko dla czegoś zewnętrznego. Miałem sposobność podkreślić na Komisji, że o ile z tą samą krytyką wystąpi przedstawiciel społeczeństwa czysto polskiego, to to jest uważane za przywiązanie do Państwa, to jest podyktowane interesem Państwa; ale, jeżeli tę krytykę w tych samych wyrazach ośmieli się wypowiedzieć nie rdzenny Polak, no, to to jest wróg, gdyż jest to podyktowane jedynie jego wrogim stosunkiem do Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#STruskier">W samej Warszawie policjanci nr. 999, 1631, 646, 1395 i wielu innych funkcjonariuszów nie rozumie, że można obywatelowi za pomocą słowa coś wytłumaczyć, a nie za pomocą pięści. Prawda, że jeżeli składa się w tej sprawie interpelację, to otrzymuje się następnie odpowiedź: on nie bił, ale miał nerwowy ruch ręki. Osobiście miałem sposobność się o tem przekonać. Byłem świadkiem zajścia ulicznego, kiedy po śmierci ks. Butkiewicza, na ul. Dzielnej było jakieś zbiegowisko, którego sprawcami było dwóch studentów. Z żalem trzeba to podkreślić, z wielkim żalem, gdyż młodzież właściwie ma być kwiatem naszej przyszłej inteligencji, oświaty, postępu. Dwóch studentów, którzy absolutnie nie potrafili wykazać, skąd się tam wzięli i udowodniono, że specjalnie tam przyjechali, i wysiedli z tramwaju po to, żeby burdę zrobić. Jako jednemu z inicjatorów wiecu protestacyjnego, który tam się odbywał, zależało mi bardzo, aby wszystko spokojnie się skończyło. Starałem się wpłynąć, i ci dwaj studenci znalazłszy się w otoczeniu może kilku tysięcy ludzi, a tłum może czasem reagować, kiedy widzi, że się prowokuje i dać nauczkę, wyszli bez szwanku. Tych ludzi odprowadzono dzięki mojej interwencji dorożką do komisariatu, aby w drodze nic złego się im nie stało i aby tam sporządzić protokół. Policja jednak była w kłopotliwem położeniu, policjanci, rdzenni Polacy widzą młodych ludzi, studentów, widzą, że nie mają racji, a przecież nie można napisać, że było to prowokacyjne zachowanie się, że przyjechali specjalnie, aby zrobić awanturę. Jednak policja zachowała się zupełnie korekt — muszę to zaznaczyć gwoli zupełnej sprawiedliwości — komisarz okręgu starał się sprawę załagodzić, ale protokół był tak spisany, że gdy przyszło do sprawy sądowej, studenci wyszli cało i tylko byli skazani za naruszenie spokoju. W ten sposób nie można takiej sprawy załatwiać.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#STruskier">Albo przytoczę Panom taki przykład. W Warszawie policjant po zamknięciu sklepów stuka do sklepiku jakiejś Żydówki i powiada: „proszę mnie wpuścić”. A gdy go wpuściła, mówi: „pani ma sklep otwarty” — i pierwsza rzecz, zamiast spisać protokół — daje w kark tej Żydówce. Jeżeli to się zdarza w Warszawie, to możemy sobie wyobrazić, co się dzieje na prowincji, a szczególniej na Kresach. Na Kresach hula się ile się zmieści; na Kresach nie tylko policja, ale i wyżsi urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, to samo robią, tam niema zrozumienia, że właśnie na Kresach trzeba ostrożnie postępować i jak słusznie mówił s. Smólski, trzeba wpajać państwowość polską, i to nie kułakiem, nie biciem, nie nienawiścią, lecz właściwem postępowaniem taktownem i godnem.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#komentarz">(S. Banaszak: Miłości chrześcijańskiej.)</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#STruskier">N. P. R. zawsze głosi chrześcijańską miłość. My to odczuwamy bardzo często i jesteśmy P. Senatorowi bardzo wdzięczni. I tak, np. jest starosta w Dubnie. Prawda, że jest mały dobór urzędników, ale nie można tłumaczyć tak, że jeżeli jest mały dobór urzędników, to urzędnicy pozwalają sobie robić, co im się podoba. Ten starosta jest bardzo demokratyczny. Jego demokratyzm polega na tem, że z każdym Żydem jest na „ty”. Broń Boże, odpowiedzieć jemu „ty”, gdyż wtedy, uważa, że powaga Rzeczypospolitej jest dotknięta i za to się odpowiada. Jest bardzo grzeczny, bo często, gdy Żydzi mają wyjść, pomaga im wychodzić, bo ze schodów ich zrzuca. Takie fakty zdarzają się, na co mam piśmienne dowody. Tak jest w Dubnie. W dodatku p. starosta dubieński, ponieważ zajmuje się sprawami podatkowemi, ma jedno wyrażenie: ja z Was bebechy wypruję. Widocznie to były chirurg i umie to robić.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#komentarz">(S. Smólski: Ja zawsze twierdziłem, że starosta z Dubna musi być usunięty.)</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#STruskier">P. starosta dubieński jest, działa, nie tylko fizycznie na szkodę nam, ale i Polsce, jako Państwu.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#STruskier">Jeżeli już mowa o staroście dubieńskim, to pozwolę sobie wspomnieć o staroście horochowskim.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#komentarz">(S. Smólski: Również musi być usunięty.)</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#STruskier">Jestem niezmiernie rad, iż mam towarzysza niedoli, lecz to nie zawsze rany goi, ale potwierdza to, co przed chwilą mówiłem.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#komentarz">(S. Smólski: Starosta od kontrybucji.)</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#STruskier">W Horochowie na Wołyniu, w miasteczku o kilku tysiącach ludzi, jest taki starosta, nazywa się Emeryk, mówię to nazwisko, ażeby je uwiecznić, bo zdaje się, że ten pan chce mieć horostratową sławę w Polsce, zdaje się, że jest to jego dążenie. P. starosta przyjeżdża do tego miasta, w którem jest ochronka dla dzieci repatriantów jedynie chrześcijan, zwołuje ludność żydowską i rozumiałbym, że z obowiązku swego może żądać, czy prosić o jakąś ofiarę. Ale p. starosta nakłada kontrybucję, żądając złożenia 3.000.000.000 mk. w ciągu 3 dni, a jeżeli Żydzi nie złożą w tym czasie, to powiada, „wyciągnę z tego konsekwencję”. Tak do nas mówili okupanci niemieccy, gdy byli i muszę Panom powiedzieć bez względu, jak Panowie to przyjmiecie, że ja byłem jednym z tych i potwierdzą to koledzy moi, którzy siedzieli ze mną w Radzie Miejskiej, że się najkategoryczniej temu przeciwstawiałem, mówiłem, że my się tych rzeczy nie boimy, i ja, jako przedstawiciel ludności żydowskiej, jako przedstawiciel polskiego Żyda, zawsze z tem walczyłem, mówiłem, że siłą możecie od nas brać, lecz dobrowolnie nie damy. Ta biedna ludność żydowska powiada: panie starosto, zlituj się, my już mamy w Polsce dobrego opiekuna, p. Premier Grabski bierze z nas co można, niech pan jemu to pozostawi. Lecz Żydzi ci to nie są senatorowie, którzy pozwalają sobie tak śmiało mówić wobec starosty, pana życia i śmierci, poszli do niego i powiedzieli: zlituj się pan, panie starosto, damy miliard, półtora miliarda, więcej nie możemy dać. Starosta odpowiedział na to: termin minął, nic od was nie biorę i wyciągnę konsekwencje. I zaczęły się konsekwencje, faktycznie charakterystyczne, że kupiec z Horochowa wyjeżdża do Lwowa, jest zaopatrzony w następujące dowody: ma dowód legitymacyjny, ma świadectwo urodzenia w mieście Horochowie, ma świadectwo obywatelstwa polskiego — zdaje się, że dostatecznie, żeby się do więzienia za to nie dostać, ale mimo to wszystko za to, że nie zamienił tego dowodu na nowy, którego się respektive nie wydaje, zostaje skazany i administracyjnie na trzy tygodnie bezwzględnego aresztu. No, tam Żydzi powiadają: Panie starosto, myśmy tyle razy siedzieli, trudno, widocznie Pan Bóg nas karze. Lecz co jest najgorsze, czego przetrawić nie mogę, to o czem mówiłem u p. wojewody, co powtarzałem w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych: sposób wykonania. Panowie czasem powiadacie i przedstawiacie, że my dla zagranicy mówimy niestworzone rzeczy. Włosy na głowie mogą stanąć, nawet na łysej głowie.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#STruskier">P. starosta tedy osadza go w wigilię święta Wielkiejnocy, wtedy znajduje chwilę odpowiednią dla kary za to karygodne przestępstwo wobec Państwa. Panowie rozumieją, co to jest za święto uroczyste i dla religii katolickiej i dla religii żydowskiej. I muszę znów zaznaczyć, że gdy policjant wyznaczony do zaproszenia tego pana do tego bezpłatnego mieszkania, uważał że coś niewłaściwego się dzieje i pod pewnemi pozorami się uchylił, i o p. starosta powiedział: odrzuć wszelką robotę i w tej chwili mi go sprowadź.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#STruskier">Miasteczko to jest źle położone, trzeba je faktycznie brukować. P. starosta na to miasteczko, które liczy o do 7000 mieszkańców, wyznacza podatku drogowego 240.000 zł. To wypada mniej więcej po 1.000 zł. na osobę w Horochowie.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#komentarz">(Głos: Starosta?)</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#STruskier">Tak, z jego polecenia, za jego zgodą, on to rozkazał, ł powiadam Panom, że gdyby nam senatorom dziś skasowali djety, takby to na nas nie podziałało, jak wyznaczenie tych 1.000 zł. na jednego obywatela w Horochowie.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#STruskier">To jeszcze nie wystarcza. W samem miasteczku są targi, które się co tydzień odbywają.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#STruskier">P. starosta zupełnie samowolnie, bezprawnie, swoją władzą znosi je i to nie jako wynik potrzeby, tylko jako wynik zemsty. W tem miasteczku i jest dwieście kilkadziesiąt bud, może źle skonstruowanych, nie będę się spierał, a p. starosta i przez zemstę uważał za stosowne skasować odrazu te wszystkie budy, ażeby kupcy nie mogli i z nich korzystać. I gdy interweniowałem w tej sprawie u wojewody, a sam to uczyniłem, bo nie chcemy interpelacji, my tę drogę znamy i uprawiamy ją niestety bez dobrego skutku. Wojewoda wiedział o tym wypadku, powiedział: słyszałem, tak jak kolega Smólski, który zna te wypadki, postaram się zrobić porządek. W odpowiedzi na to p. starosta nie poprawił się, nie zmienił swego postępowania, lecz dowiadywał i się kto wyjeżdżał się skarżyć. I ci, którzy wyjeżdżali, musieli wyjeżdżać o 4 naci ranem, ażeby p. starosta ich nie zauważył. T znowu przez zemstę wyznacza się przymusowe roboty, zamiatania ulic i to w żydowskie zielone świątki.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#komentarz">(S. Banaszak przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#STruskier">Panie Kolego Banaszak, my mamy bezpłatne bilety kolejowe, jeżeli Pan Kolega chce zrobić rzeczywiście coś dla Polski, niech Pan tam pojedzie i przekona się.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#komentarz">(Głosy: Skandal!)</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#STruskier">Tak, skandal i muszę powiedzieć, że gdy byłem w tej sprawie u p. Ministra Hübnera — może złą przysługę wyświadczam p. Hubnerowi, bo prawdopodobnie; panowie powiedzą, że jest zażydzony — p. Minister Hübner uważnie wysłuchał i stwierdził, że zupełnie nie rozumie takiego postępowania, ale musi z obowiązku go zbadać. I gdy zaczął badać, stamtąd jak gdyby j z nieba zaczęły się sypać listy, że ten starosta, jest dobroczyńcą Polki, że on powinien się zostać. Człowiek, który w ten sposób postępuje, powinien zostać i może gdy ustąpi Minister Spraw Zagranicznych, a my chcemy, żeby polityka zagraniczna była dobrze prowadzona, to p. Emeryk będzie kandydatem na to stanowisko!</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#STruskier">Starosta Tyszkowski w Śniatynie również przysługuje się ludności żydowskiej. Gdy udano się do niego o pozwolenie na zbiórkę, to uważał za stosowne powiedzieć, że nie zna tego zrzeszenia. A było to tylko na przekór. Bo podpisuje podanie człowiek odpowiedzialny za to zrzeszenie, doktor, znany i ceniony, zamieszkały w tem mieście od łat kilkudziesięciu; lecz starosta uważa to za niewystarczające i odmawia swego pozwolenia. Takie rzeczy się dzieją.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#STruskier">Tak samo rada przyboczna komisarza rządowego w Koropcu, pow. buczacki, woj. tarnopolskie, uchwaliła zabronić wyłącznie Żydom używania tłoki glinianej pod pastwiska bydła oraz wydobywania kamienia i gliny, stanowiących własność gminy, potrzebnych do odbudowy zniszczonych wskutek wojny domostw, choć od 100 lat miejscowa ludność chrześcijańska i żydowska z tego korzystała przy zobopólnej zgodzie i właśnie dziś ta rada uważa za celowe w naszych warunkach, w ten sposób zgodę powszechną szerzyć.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#STruskier">Proszę Panów, jest też ciekawa sprawa z Łucka, gdzie jeden człowiek opisuje, że zdarzyło mu się pójść kupić kilka funtów cukierków. Na nieszczęście spotkało go dwóch agentów defenzywy, którzy uważali, że on te cukierki ukradł. Może ukradł, może nie. Zabrali go na posterunek do badania, tam musiał rozebrać się do naga, bito go w okropny sposób, zupełnie jak przestępcę politycznego.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#STruskier">Ten człowiek zemdlał, był cały posiniaczony, zaświadczenie lekarskie jest przedstawione. Jakie było przewinienie jego świadczy to, że kiedy prosił, aby oni poszli do tego sklepu, gdzie kupił cukierki i dowiedzieli się o prawdzie, to agenci nie chcieli pójść, ponieważ swoje załatwili. Bo przecież nie o to chodziło. Powtarzają się dawne czasy: Żyd — trzeba go bić, zbili i skończona historia. Tych urzędników trzeba pouczyć, w jaki sposób mają postępować z ludnością i odpowiednio ukarać. Mógłbym przytoczyć wiele takich faktów.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#STruskier">W Wilnie niestety zaszły smutne wypadki — szkoda wielka, że niema tutaj sen. ks. Maciejowicza — mianowicie młodzież studencka uważa sobie za modę w Wilnie psuć stosunki polsko-żydowskie i urządza napaści na ludność żydowską na ulicach, a gdy przychodzi policja, żeby aresztować, to studenci wsiadają do dorożek i znikają. Prasa żydowska w Wilnie opisuje, że napadają na redakcje, a ponieważ okazało się, że w tym wypadku ludzi broniących się w redakcji było więcej, studenci narazie otrzymali karę za swoje niewłaściwe przybycie.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#STruskier">Proszę Panów, w Noworadomsku jest jeden biedny człowiek, któremu powiedziano, że ma iść do wojska — bardzo dobrze — i że nazajutrz ma być odesłany do Łodzi. Ślicznie, ale o godzinie 4 nad ranem, trzeba to zanotować, bo za to należy się specjalna nagroda, przychodzą policjanci do mieszkania i tłuką i biją tego biednego Żyda, prowadzą go do komisariatu i tam w obecności komendanta policji zbili go na kwaśne jabłko niewiadomo za co. A dowodem tego, że to jest prawdziwe, jest zaświadczenie lekarza wojskowego z Łodzi i fotograf ja tego żołnierza, który stawił się i obowiązek swój spełnił. Wogóle przy stawaniu do wojska bardzo często bywa — może być, że ludność chrześcijańska kiedy idzie do wojska bywa trochę podochocona — że zdarzają się różne zatargi, gazie znowu policja swoim taktem, umiarkowaniem, powinna porządek wprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#STruskier">W Drohobyczu p. starosta Porębalski uważa za najwłaściwszą i najpierwszą rzecz cenzurowanie kazań religijnych, wygłaszanych przez rabinów w Borysławiu, Schodnicy i t. d. Tutaj chciałbym przeprowadzić pewną paralelę, mianowicie zachowanie się p. starosty drohobyckiego z wypadkami, które zdarzyły się w Bydgoszczy.</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#STruskier">Do Bydgoszczy miał przyjechać Prezydent Państwa. Ale od czego są Żydzi? Oni powinni wszystko psuć. A więc w Bydgoszczy jest oddział związku kupców warszawskich, a ponieważ utworzył się komitet prezesów, więc ten oddział kupców żydowskich zgłasza swój akces, że chce wziąć udział w przyjęciu Prezydenta Państwa. Na to nie otrzymuje żadnej odpowiedzi od komitetu, natomiast w prasie bezpośrednio po konferencji prezesów ukazuje się odpowiedź na zapytanie stowarzyszenia kupców w Bydgoszczy. Mianowicie w „Gazecie Bydgoskiej” ukazuje się następująca wzmianka</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#STruskier">„Przez długi czas nie wierzono w Bydgoszczy, że najazd żydowski na nasze miasto jest planowy i zorganizowany, a kupcy żydowscy działają solidarnie, wspierając się silnie. Faktem dziś jest, że w Bydgoszczy istnieje Towarzystwo Kupców Żydowskich, które w ostatnich dniach dało do zrozumienia, iż radeby współpracować z konferencją prezesów” (mówi) Rzeczywiście, karygodne żądanie!</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#STruskier">„Incydent to niezmiernie ciekawy i świadczący wyraźnie, że żydowstwo bydgoskie postanowiło otwarcie stanąć do walki z kupiectwem Polskiem”, (mówi): A więc wziąć udział w przyjęciu Prezydenta Rzeczypospolitej, to znaczy stanąć do walki...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Wydaje mi się, Panie Senatorze, że ta sprawa z pewnością nie jest w związku z budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#STruskier">Właśnie, Panie Marszałku, zaraz znajdę związek:</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#STruskier">„Od półtora roku zwracaliśmy uwagę na akcję żydowską w Bydgoszczy; w czasie tym budziliśmy społeczeństwo z wygodnej drzemki nie jeden raz. Dziś ostrzegamy, że wróg już jest w naszym domu i czuje się silnym. Walka z nim w obecnych warunkach będzie uparta i ciężka. Podjąć ją jednak musimy. Wszelkie wyczekiwanie jest zbrodnią”.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#STruskier">I pytam się, jeżeli starosta w innem mieście, albo władza we Lwowie zaczyna cenzurować dzienniki żydowskie, dlaczego nie cenzuruje tego w Bydgoszczy? I tu jest związek z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Jabym posadził p. cenzora i p. starostę o argusowych oczach ze Lwowa właśnie w Bydgoszczy i niech oni cenzurują dzienniki, czy wolno pisać w ten sposób o ludności w jakimś mieście. To ma bezpośredni związek z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#STruskier">W Radziwiłłowie odbywał się obchód 3 maja. Ludność żydowska zgłosiła swój akces. Nie dopuszczono jej, sprzeciwił się temu miejscowy ksiądz, i tu znowu było miejsce dla władzy, która powinna usuwać takie niewłaściwości.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#STruskier">Specjalny rozdział musi być poświęcony Poznaniowi. Prawda, że pp. Sekretarczyk i Noskowicz nie są godni tego, ażebyśmy się tu nimi zajmowali, prawda, że Ministerstwo Spraw Wewnętrznych odpowiadało już, sporządzało protokóły, ale nie może pomieścić mi się w głowie, że wtedy, gdy my w Sejmie, czy w Senacie, udzielając pełnomocnictw Premierowi, zastanawiamy się nad każdym wyrazem, nad każdym przecinkiem, to w Poznaniu jest p. Sekretarczyk, który ma pełnomocnictwa takie, jakich nikt w Polsce nie posiada. Dzisiaj czytam znowu w gazetach, że w tych dniach to samo było znowu. Sekretarczyk bije ludność żydowską w okrutny sposób i nigdy kary nie ściąga na siebie, a tłumaczenie się policji jest zawsze to samo, że on należy do ligi pracy, czy jak tam się to nazywa i była nawet odpowiedź Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, że nie możemy wkraczać i ingerować do tej ligi; ale toleruje się ogłoszenia tej ligi w pismach, które powiadają: „zabić Żydów”, bo w ten sposób te ogłoszenia się daje, choć tu musi być ingerencja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nie tylko z powodu naszej krzywdy, ale sprawiedliwości ogólnej, co jest koniecznie w Polsce potrzebne. Sprawa poznańska jest niepojęta; zwracaliśmy się bezpośrednio do Premiera i do wszystkich władz i widzimy, że najwyższą władzą w Polsce są ci dwaj panowie, którzy są zupełnie bezkarni i którzy, nie należąc ani do Sejmu ani do Senatu, są zupełnie nietykalni. Żądam tu z całej siły i mocy zakończenia tej sprawy, bo jeżeli ci panowie nie zasługują na to, żeby poszli do więzienia, to proszę Panów zasługują na to, żeby poszli do domu wariatów. To są ludzie bezwzględnie szkodliwi dla sprawy polskiej, ta sprawa powinna być wreszcie zakończona, jest to sprawa ogólna, która jest zupełnie niepojęta.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#STruskier">Charakterystyczny szczegół o tej sprawie. Jak Panom wiadomo, w Poznaniu odbywają się targi poznańskie. P. Krzyżankiewicz, dyrektor tych targów, zgłasza się przed targami do naszego związku żydowskiego, którego mam zaszczyt być prezesem, i zaprasza nas, Żydów, na te targi,</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Przerywanie.)</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#STruskier">Przyjmujemy zaproszenie, powiadamy dobrze, ale z jednym warunkiem, że pan dyrektor będzie łaskaw zapewnić Żydom w Poznaniu bezpieczeństwo. Ale kiedy targi się odbywały, otrzymaliśmy list od Żyda, który głupim czy nieszczęśliwym trafem dostał się do Poznania, że został obity na ulicy. Piszemy w tej chwili do p. Krzyżankiewicza: a pańskie żyro? Pan nas zaprosił, przecież gościnność staropolska powinna obowiązywać, wszak gość w dom, Bóg w dom, zwłaszcza kiedy chodzi o Wielkopolskę? Na to otrzymaliśmy charakterystyczną odpowiedź: my jesteśmy w porządku, bo my gwarantowaliśmy bezpieczeństwo w granicach targów, a za miasto nie przyjmujemy odpowiedzialności. Taką była odpowiedź panów odpowiedzialnych za targi poznańskie.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#STruskier">Teraz niedawno zaszedł wypadek w Sosnowcu, nie wiem, czy jest znany p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych. W Sosnowcu było targowisko, które należało do prywatnych osób i zostało odstąpione towarzystwu „Rozwój”. Nie wchodzę w analizę towarzystwa „Rozwój”. Jakkolwiek uznaję, że przemysł i handel polski bezwzględnie wymagają rozwoju, ale czy za pomocą dezorganizacji innego przemysłu i handlu, toby się dało dużo o tem powiedzieć, czy „Rozwój” służy temu w tym wypadku, o tem nie chcę mówić, ale zaznaczę, że „Rozwój” w swojej praktycznej pracy inaczej postępuje. W tych dniach miałem sposobność, a nawet dla przykładu sfotografowałem w jednej instytucji żydowskiej weksel wystawiony przez redakcję „Dwugroszówki” na zlecenie żydowskiego kupca. „Dwugroszówka” bardzo ostro występuje przeciwko Żydom, ale mam dowody, że „Dwugroszówka” stale umieszcza ogłoszenia firm żydowskich, no, ale to się tłomaczy interesem. Mam dowody, że „Rozwój” przyjmował przy nafcie Żydów, którym tanio sprzedawał.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#STruskier">Jestem temu bardzo rad, nie mam nic przeciw temu i tylko uśmiecham się w duszy. Miałem wypadek taki, że mnie osobiście ofiarowano kupno jakiegoś towaru od „Rozwoju”. Gdy zdziwiłem się: jakto, mnie sprzedajecie? — odpowiedziano: to jest interes. Nie chciałem tego interesu zrobić, bo pozwolenie, które „Rozwój” miał, nie wydawało mi się właściwego pochodzenia.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#STruskier">Otóż towarzystwo „Rozwój” wydzierżawiło ten plac; ponieważ na tym placu siedzieli Żydzi, trzeba się było ich pozbyć, ale to było trudne, gdyż jest ochrona lokatorów. Wystąpiono do magistratu, który zażądał opróżnienia placu z powodu jakiegoś niewykonania zarządzeń magistratu i magistrat wystąpił w tej chwili nie do tych ludzi, którzy siedzą na tym placu, ale do tow. „Rozwój”, aby w ciągu 7 dni plac był opróżniony z tego powodu, że to jest niesanitarne i niehygieniczne. Kupcy tego nie usłuchali — sprawa poszła do sądu pokoju. W sądzie pokoju nie dopuszczono tych kupców, jako osób trzecich. Ich trzeba wezwać, trzeba się z tymi sublokatorami rachować. Sąd pokoju orzeka niezwłoczne oczyszczenie placu przez tow. „Rozwój”. Zainteresowani zaskarżają wyrok, ale policja i magistrat robią swoje. I w tym dniu, kiedy ta sprawa się toczy w sądzie okręgowym i kiedy jest wygrana w jednym i drugim punkcie, mianowicie, że trzeba pozwać tych, którzy tam siedzą, i że nie wolno ich ruszać z tego placu. O godzinie 4 nad ranem zjawia się pochód policji, okrąża plac i niszczy wszystko, co jest na tym placu, stragany, towary, wagi wszystko się znosi, nie dopuszczając nawet samych właścicieli towarów, którzy tam są. Rozumie się, że to jest samowola, to się obije o Ministerstwo Sprawiedliwości, ale pytam się skąd, jakim prawem tam policja? Policja powinna pilnować wykonania prawa, powinna stać na straży prawa, a ona właśnie pomaga do bezprawia. I to jest właśnie nasze żądanie i często o tem mówimy, bo w danym wypadku jest magistrat, który powinien pilnować prawa, właściciel, który powinien pilnować prawa, sąd pokoju, który powinien pilnować prawa i policja, która powinna wykonywać to wszystko, jednakże, jak mówiłem, przeciw temu prawu działa.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#STruskier">Znam wypadki, że w wielu miastach, gdzie targi się odbywają we wtorki i piątki, celowo się je odkłada na sobotę. I gdyby to było celowe, ale proszę mi wierzyć, że to jest upadek nie tylko żydów, ale i włościan, którzy przyjeżdżają z towarami, że to jest upadek ogólny, bo jeżeli ja, jako obywatel polski upadam finansowo, to ze mną upada źródło dochodów Państwa. To jasne. Jeżeli się to robi jeszcze dla dobra publicznego, to rozumiem, ale nie, to się robi na przekór i tu jest Ministerstwo Spraw Wewnętrznych powołane do naprowadzenia na właściwą drogę, że po to są urzędy, żeby działały w ramach prawa i dobra ludności, a nie na przekór.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#STruskier">Muszę powiedzieć znowu, taki jest już dzisiaj mój los, p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych, że i w tym punkcie słyszymy bardzo często od niego ścisłe i obiektywne określenie prawa, ale wykonanie na miejscu niestety nie zawsze jest obiektywne.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#STruskier">P. sprawozdawca mówił, że pozycje na urząd do walki z lichwą i drożyzną są skreślone. Gdybym był w Sejmie, tobym usłyszał: paskarz, paskarz! Co się w tym urzędzie dzieje, jest nie do pojęcia. Zdawałoby się, że urząd do walki z drożyzną jest stworzony po to, ażeby wpływał na obniżenie ceny. Konia z rzędem temu, kto wskaże choć jeden wypadek, żeby ten urząd wpłynął na obniżenie cen. Te wszystkie kary są za przestępstwa porządkowe. Niech Panowie wezmą numer „Kuriera Warszawskiego” z dnia 21 lipca rubryka: kary administracyjne. Czytamy tam, że na mocy decyzji oddziału walki z lichwą skazany został na grzywny w wysokości 100 zł. każdy z szeregu handlujących. To jest bezwyznaniowe i beznarodowe. To się stosuję do wszystkich, to się stosuje i do kupców Żydów, a ponieważ ich jest więcej, więc bardziej to odczuwają, a w miastach gdzie ich jest dużo, tem dotkliwiej.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#STruskier">„Antoni Modras, właściciel sklepu spożywczego (Sosnowa nr. 8) za nieujawnienie cen; Stanisław Marczyk, właściciel sklepu obuwia (Nowy Świat 44) za brak cennika i nieujawnienie cen; Mordka Szpirstein, właściciel sklepu spożywczego (Nowolipie 23) za brak formalnego cennika; Wacław Szamański, właściciel sklepu obuwia (Złota 55) za pobieranie cen niezgodnych z cennikiem; Michał Błoński, właściciel sklepu obuwia (Ordynacka 10), za brak cennika oraz Dwojra Adelberg, właścicielka sklepu spożywczego (Tamka 47), za brak cennika.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#STruskier">Jak Panowie widzą, tylko w jednym wypadku jest kara za pobieranie wyższych cen, i w większości wypadków za rzeczy błahe i niesłuszne, bo czego się żąda od kupca i to w dodatku od tego drobnego: mają być ceny na artykuły, w wystawie sklepowej i w sklepie oddzielnie, na każdem jabłuszku, na każdej pomarańczy ma być wystawiona cena, cennik ma wisieć na ścianie po prawej stronie i prócz tego trzeba się wylegitymować fakturami. Mamy takie protokóły spisane z tego powodu, że np. cennik wisiał po lewej stronie, a nie po prawej. Mamy protokóły, że cennik wisiał w oknie, a nie na ścianie. Panowie rozumieją, że dziś w czasach przejściowych jest to niemożliwe posiadać rachunki codziennie świeże. Jest charakterystyczne, że w pewnym wypadku kupcowi sporządzono protokół za to, że gdy został wydany nowy cennik droższy, u niego wisiał jeszcze cennik tańszy, więc za to, że on nie miał droższego cennika, tak samo protokół mu spisano.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#STruskier">Uważam, że większość tych protokółów jest niesprawiedliwością, pewną zbrodnią wobec bezbronnych obywateli. Kilka miesięcy temu były w tej sprawie w Sejmie i w Senacie zgłaszane rezolucje i wszyscy zgodziliśmy się, że tego urzędu nie powinno być i że on nie przynosi nikomu korzyści, nie odpowiada swemu celowi, natomiast krzywdzi najsłabszych. Jak się to odbywa. W Kowlu odbywało się to w następujący sposób: wszystkich urzędników starostwa wypuszczano na miasto robić rewizję. Kiedyś mi opowiadano, że w Równem i w Łucku zamknięto miasto. Ponieważ to jest niedaleko od granicy, więc ludność się przestraszyła, kto wie, czy to, nie bolszewicy przybyli, ale nie, to była rewizja robiona w całem mieście. Hu jest urzędników, lekarzy, higienistów, wszyscy szli na kupców, hejże na Soplicę, wszyscy poszli, bo sprawa jest ważna, i jednego dnia w Równem i w Łucku spisano 200 czy 300 protokółów. Na kresach, jeżeli te cenniki są w polskim, języku, to nikt ich nie rozumie i z nich nie korzysta, ani ludność żydowska, ani białoruska, ani ukraińska, absolutnie niema żadnej korzyści. Nie chcę być złośliwym, bo w tych rzeczach nie mam dostatecznych danych, poświadczonych dokumentami, ale bardzo często do mnie w Warszawie przychodzą kupcy ze skargą i podają mieszkanie prywatne danego urzędnika. Skąd tu mieszkanie urzędnika, to jest tajemnica, nie mam dowodów, tych rzeczy nie stwierdziłem, ale podobno to jest niezły interes.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Panie Senatorze, proszę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#STruskier">W tej sekundzie kończę. Nie będę o tych rzeczach dalej mówił, bo czas się kończy, mam ich tu wiele szczegółów, naprzykład o magazynowaniu. Chcę natomiast pomówić o podatkach samorządowych i tu również apeluję do p. Ministra Spraw Wewnętrznych. Na zasadzie ustawy z 11 sierpnia 1923 r. o tymczasowem uregulowaniu finansów komunalnych, szereg miast dopuszcza się formalnych nadużyć. Przy podatku od lokali, a szczególnie przy podatku przywozowym od towarów. Jakkolwiek podatek od lokali w żadnym wypadku nie może przekraczać 3% rzeczywistego komornego z czerwca 1914 r., podatek ten jest wymierzany prawie wszędzie w wysokości 6% przedwojennego komornego od mieszkań prywatnych i 12% od lokali handlowych i przemysłowych (Mińsk Mazowiecki, Kraśnik, Sierpc). W jednem z pism podane były dane co do tego podatku przywozowego, a muszę zaznaczyć, że np. przywóz 10 tonn ziemniaków z Mińska Mazowieckiego do Warszawy kosztuje 27 zł., podatek zaś wynosi 21 zł. Albo dalej, za przywóz 10 tonn kwasu siarczanego z Grodziska do Warszawy płaci się 49 zł., a podatek wynosi 70 zł. To są horrendalne cyfry, a w małych miasteczkach ten podatek dochodzi do absurdu. Zwracam uwagę p. Ministra Spraw Wewnętrznych, że jest kategoria ludzi, którzy lubią robić dobre interesy. W Sejmie poruszał tę sprawę zdaje mi się że sam p. Premier Grabski, że wielu prezydentów miast i burmistrzów wyznacza sobie pensje, a zgodę rady miejskiej można na to bardzo łatwo uzyskać, która przewyższa często nie tylko pensje ministrów, ale i pensje premierów rządu. Niezmiernie dużo złego, zwłaszcza na Kresach, wyrządza nam to, iż nie mamy dotychczas samorządu. Byłoby pożądane, żeby samorząd najprędzej był wprowadzony, bo ludność miejscowa nie ma udziału w zarządzie własnemi sprawami, dotyczy to również wyborów do gmin żydowskich w Kowlu. Była rada gospodarcza, ale tę p. prezydent samowolnie skasował, sam sobie wyznacza pensję i np. sekwestrator podatkowy w Kowlu otrzymuje 540 zł. miesięcznie. P. prezydent Kowla jeździ sobie powozem, a mnie się wydaje, że ustawa na to nie pozwala, a co więcej, służba p. prezydenta jeździ do miasta powozem w parę koni. I na to wszystko na ludność nakłada się niezmierne podatki. Takie pensje i nieporządki powtarzają się w wielu miastach. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych powinno jaknajenergiczniej na to reagować.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#STruskier">Teraz chcę powiedzieć parę słów o paszportach...</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Zwracam Panu uwagę, że już powinien Pan skończyć swoje przemówienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#STruskier">Jestem przeciwnikiem wszelkich ograniczeń paszportowych. Nie chcę mówić o nadużyciach, o których słyszałem, ujmę tę sprawę w takie ramy, jakie są w rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#STruskier">Jeden z poważnych lekarzy warszawskich zgłosił się ze świadectwem prof. Gluzińskiego, zdaje się odpowiedzialnem, władze jednak odrzucają mu to świadectwo, natomiast świadectwo lekarza, który siedzi w urzędzie i bada puls, jest uznane za dobre i właściwe. W Nancy urządzane są 10-dniowe kursy języka francuskiego dla naszych studentów i studentek. Rzecz zrozumiała, że trzeba to popierać. Studenci i studentki przychodzą z zaświadczeniami rektoratu warszawskiego, że jadą do Nancy i z zaświadczeniami uniwersytetu w Nancy, że zostali przyjęci, lecz paszportu ulgowego nie mogą otrzymać. Ponieważ teraz będziemy mieli nową ustawę, trzeba więc będzie dużego liberalizmu i obiektywnego ujęcia tej sprawy i z tym apelem muszę się zwrócić do p. Ministra Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#STruskier">Ponieważ wczoraj ks. s. Maciejewicz w naszej dyskusji, która zwykle jest rzeczową, pozwolił sobie co do treści i co do formy na wystąpienie niedopuszczalne pod adresem ludności żydowskiej, jak najkategoryczniej muszę przeciw temu zaprotestować. Nigdy nikt z Koła Żydowskiego, ale i z ludności żydowskiej przeciw interesom Polski nie powstawał. Jest to nieprawda, niesłuszne, niezgodne z rzeczywistością i tu z tej trybuny nawet pozory tego są niedopuszczalne. Przyoruję na siebie pełną odpowiedzialność, to nie jest prawda.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#komentarz">(Głosy: Grünbaum.)</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#STruskier">Proszę Panów! U. Grünbauma może być kwest ja formy. Odpowiadam za to, że Grünbaum przeciw sprawom Polski nigdy nie występował. Może być różne ujęcie, może być różne oświetlanie spraw, my, Żydzi, mamy swoje żądania i jasno występujemy z niemi, rozumiejąc je jednak w granicach państwowości polskiej.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Głosy: Nie wszyscy.)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#STruskier">Wszyscy Żydzi, bez wyjątku, mogę śmiało to powiedzieć, mogą to zaświadczyć wszyscy. Ci Panowie, którzy twierdzą inaczej, nie znają tych stosunków.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#komentarz">(Głosy: Znamy bardzo dobrze.)</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#STruskier">Jestem dzieckiem Warszawy, jestem Żydem polskim z krwi i kości, w każdej sprawie żydowskiej odważnie występowałem, ale odróżniamy dwie rzeczy: mamy nasz związek i sprawy z ziemią polską i nasze porachunki z tymi, którzy dziś niewłaściwie ujmują sprawy Polski. Rozumiem, że sprawa polska jest sprawą miłości, zgody i sprawiedliwości. Rozumiemy, że Polska po tej drodze musi pójść, a nie po drodze siły fizycznej i gnębienia. To, co się stało w Niemczech, Rosji i Austrii, jest świadectwem dostatecznem, że wszelka siła fizyczna, nawet najlepiej technicznie zorganizowana i najbardziej udoskonalona, musi upaść, gdy gnębi drugich. My należymy do tych, którzy chcą wierzyć w świt sprawiedliwości w Polsce, że głos Polski, to nie jest głos ks. Maciejewicza, ale że głos Polski, to będzie głos zgody i sprawiedliwości, na który jesteśmy zawsze gotowi odpowiedzieć pełną wzajemnością.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Hempel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SHempel">Wysoki Senacie! Przed chwilą z ust s. Truskiera padły bardzo silne wyrazy, oskarżające społeczeństwo polskie, a w szczególności władze wykonawcze Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, o niesprawiedliwość w stosunku do niektórych obywateli mniejszości, dlatego najpierw postaram się w kilku słowach odpowiedzieć mojemu przedmówcy.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#SHempel">A więc słyszeliśmy zarzuty, czynione władzom administracyjnym, w szczególności naszej policji państwowej, że jest niesprawiedliwa, że robi nadużycia, nawet że się znęca nad obywatelami pewnej kategorii. Zaznaczamy, że w naszem pojęciu policja obowiązana jest być dla wszystkich jednakowo sprawiedliwa i opiekować się wszystkimi obywatelami jednakowo, bez różnicy. Z tych zarzutów, które p. s. Truskier podnosił, naprawdę poważniejszych nie mógłbym wyliczyć.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#SHempel">Słyszeliśmy, że p. s. Truskier nie lubi się skarżyć — zapisałem sobie dosłownie jego wyrażenie — i nie chce skarżyć się Ministrowi. Jaka szkoda! W mojem pojęciu pierwszym warunkiem prawa do czynienia uzasadnionych zarzutów władzom jest ten, żeby na trybunie tej podnoszono tylko te zarzuty, co do których p. Minister miałby możność dać pewne wyjaśnienia. Bo jakże łatwo jest oskarżać nawet najbardziej obciążająco, jeżeli niema sprawdzenia, czy wogóle taki fakt kiedykolwiek zaszedł.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#komentarz">(Głos na ławach żydowskich: Interpelacje i wnioski w Sejmie.)</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#SHempel">Oskarżenia dotyczą błahych zajść i tak, słyszeliśmy, że jakiś Żyd ukradł cukierki. Pan Truskier sam powiedział, że on ukradł te cukierki, jeżeli go przy aresztowaniu popchnięto, czy uderzono, to działa przecież sąd jest minister i z pewnością ten uderzony złodziej żydowski otrzymałby łatwo satysfakcję.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#komentarz">(S. Truskier: To nie byt złodziej, to był najprzyzwoitszy człowiek.)</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#SHempel">Sam Pan powiedział, ze on te cukierki ukradł.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#SHempel">Teraz co do rzekomych wykroczeń młodzieży wileńskiej. Mamy głębokie przekonanie, że nasza młodzież, zwłaszcza ta, która poświęca się studiom i nosi wysoko sztandar godności Polski, przejęta jest poczuciem naszej tradycji narodowej, która nas stawiała zawsze jako wzór tolerancji bezwzględnej, co do pewnego stopnia było powodem naszych nieszczęść. Naogół młodzież nasza czuje i rozumuje tak samo, jak my, którzy jesteśmy kierownikami i wybrańcami narodu i reprezentujemy jego interesy. Gdyby nawet zdarzyło się, jak p. s. Truskier twierdzi, że kiedyś dwóch młodzieńców postąpiło niewłaściwie i przez to sprowokowało ludność żydowską, to przecież jest to tembardziej zrozumiałe, ze zrobiła to młodzież, która jest zawsze najbardziej pochopna zarówno do wszystkich wzniosłych i szlachetnych haseł i czynów, jak i do popełniania błędów młodości.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Okrzyki na ławach żydowskich.)</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#SHempel">Zarówno w tym wypadku, jak w każdym innym, w którymby stwierdzono rzeczywiste nadużycia, popełnione na terenie Rzeczypospolitej przez kogokolwiek, opinią nasza stanie po stronie poszkodowanego. W Noworadomsku policja spełniła swój obowiązek, jak twierdzi s. Truskier, już o godz. 4 rano, a więc zawcześnie dla interesowanego. Z trybuny senackiej robi się zarzut, że policja pracuje już o 4 rano, że było to za wcześnie. Mam wielu kolegów, którzy systematycznie, stale o godz. 4 rozpoczynają swoje obowiązki, więc i tu ciężar tego zarzutu nie jest tak wielki. Następnie podnosi s. Truskier tarcia w Borysławiu i Poznaniu, gdzie walka konkurencyjna pomiędzy kupcami chrześcijanami a żydami doprowadziła do pewnych nieporozumień, które wyraziły się na piśmie w prasie. Wiadoma to rzecz, jak zawziętą, bezwzględną i złośliwą jest walka konkurencyjna wszędzie, a w polityce i kupiectwie może najbardziej. I to ma być tak wielkiem przestępstwem, że w walce konkurencyjnej kupieckiej użyto prasy publicznej? Następnie, słyszeliśmy o wielkich nadużyciach w samorządach, albowiem, służąca prezydenta w jakimś mieście prowincjonalnem jechała powozem. Zapewne jest to niewłaściwe, ale naprawdę nie uważam, żeby to były argumenty, któreby powinny rozbrzmiewać z tej poważnej trybuny.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#SHempel">Powracam do spraw ogólniejszych i wypowiadając się w imieniu mojego klubu o budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, mam zaszczyt zaznaczyć, że zadania tego ministerstwa są bodaj najbardziej trudne, zawiłe i skomplikowane, a to dlatego, że obejmują całokształt administracji wewnętrznej Państwa. Do najważniejszych zadań tego ministerstwa należy właśnie bezpieczeństwo publiczne. Spoczywa ono w rękach policji, która u nas dopiero od kilku lat zaczęła się organizować i tak, jak wszystkie inne dziedziny naszej administracji państwowej, nie posiada jeszcze zbyt wielu ludzi wytrawnych, wyrobionych, opierających swoją działalność na wyszkoleniu i długoletniem doświadczeniu. Wcale nie chcę powiedzieć, żeby i tu nie popełniano błędów, nie błądzi tylko ten, kto nic nie robi, a policja nasza ma ogromnie ciężkie i trudne zadanie. Więc zapewne nie jeden agent policji popełnia błąd, ale trzeba się liczyć także z tem, że wśród tej licznej rzeszy ludzi zdarzają się jeszcze ludzie, nie odpowiadający swemu powołaniu. Naogół jednak musimy zaświadczyć, że policja nasza zrobiła ogromne postępy. Jesteśmy świadkami wielkich wysiłków, codziennych prawie ofiar, ofiar z krwi, ofiar z życia własnego dla dobra Państwa. Na policji do niedawna jeszcze ciążyło odium wielkiej i uzasadnionej nienawiści z czasów niewoli, ponieważ rzeczywiście policjant naszych ciemiężycieli nie był opiekunem społeczeństwa, lecz jego szpiegiem i wrogiem, działającym wszędzie na krzywdę obywatela. Dlatego też przez długi czas byliśmy świadkami, że i nasza policja nie cieszyła się sympatią ludności, przeciwnie, słyszeliśmy niedawno w procesie morderców ułanów krakowskich słowa, które ze smutkiem i wstydem powtarzam, że policja jest wszędzie bita kijami. Agent policji tak, jak żołnierz, ofiarowuje krew swoją dla dobra Ojczyzny. Powiedziałbym, że zadanie jego jest jeszcze cięższe, niż żołnierza, bo ten czyni to tylko podczas wojny, kiedy agent policji jest w pogotowiu w każdej chwili dnia i nocy, bez względu na to, czy panuje w kraju pokój, czy wojna. Dlatego jest obowiązkiem społeczeństwa dokładać wszelkich wysiłków i oddziaływać pedagogicznie na szerokie warstwy, które tego jeszcze nie rozumieją, i nareszcie uświadomić je. Policja nasza nie tylko w dziedzinie swoich bezpośrednich codziennych czynności, ale także w ogólnym rozwoju naszej administracji państwowej zrobiła ogrom nie postępy. Kto zna prasę naszej administracji, kto czyta dzienniki, wydawane przez Komendę Główną Pol. Państw., kto czyta wiele jej prac fachowych, kto wreszcie miał okazję z okazji wystawy policyjnej w Sopotach porównać eksponaty naszej policji, przedstawione w sposób niezmiernie estetyczny, z eksponatami obcych państw, ten zauważył, że w naszym pawilonie obok prac literackich z tej dziedziny, obok statystycznych danych, bardzo umiejętnie i starannie zebranych, przedstawiono także prace z dziedziny kryminologii, a mianowicie duży zespół narzędzi zbrodni, fotografie wszystkich więcej znanych zbrodniarzy i w porównaniu z naszemi eksponaty sławnej kiedyś niemieckiej policji wyglądały, jak brudny, obdarty łachman — ten z dumą, może powiedzieć, że nasza policja w zupełności odpowiada swojem zadaniom i uważam za punkt honoru w imieniu naszego Klubu wyrazić uznanie naszej policji, która codziennie składa ofiary, życia na ołtarzu dobra i bezpieczeństwa publicznego i szybko się udoskonala.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#SHempel">Proszę Panów, zadaniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest dalej utrzymanie autorytetu naszego Państwa, o który właśnie nam jest tak trudno, a to ze względu na znaczną liczbę obywateli obcoplemieńców i ze względu na niewyrobienie wogóle wszystkich obywateli. Nie będzie miała wartości żadna, nawet najlepsza ustawa, nie będzie miało znaczenia żadne rozporządzenie, jeżeli egzekutywa nie wpłynie na skrupulatne i ścisłe ich wykonanie. Więc i z tego względu bezpieczeństwo, ład i porządek w Państwie spoczywa w ręku Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje wicemarszałek Bojko.)</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#SHempel">Niezmiernie ważnem zadaniem jest współdziałanie policji we wszystkich prawie dziedzinach administracji państwowej właśnie w charakterze egzekutywy. Nie będę się. rozwodził nad wielostronną działalnością policji, wspomnę tylko, że zarówno w sądownictwie, gdzie działalność policji jest bardzo poważna, jak przy obronie granic celnych, które już naprawdę powinne być poza zakresem działalności policji, jak zwłaszcza w dziedzinie skarbowości, w dziedzinie podatkowej, zasługi jej są ogromne. Je żeli dzisiaj waloryzacja i sanacja Skarbu już w pewnej mierze została osiągnięta, to naprawdę w dużym stopniu należy się także wdzięczność współdziałaniu policji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#SHempel">Niezmiernie ważnem zadaniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest również wypełnienie postanowień art. 66 Konstytucji, gdzie jest powiedziane, że „organy administracji państwowej w poszczególnych jednostkach terytorialnych mają być zespolone w jednym urzędzie pod jednym zwierzchnikiem”. Nie będę rozwodził się nad ważnością spełnienia tego wymagania naszej Konstytucji; nie będę tego robił najpierw dlatego, że jest rzeczą znaną, jak skomplikowa [chyba brakuje linijki tekstu] wiedziane, że „organy administracji państwowej, z konieczności więc musi być ktoś, kto nad całokształtem tej maszyny czuwa, trzyma wszystkie nici w swojem ręku i wtenczas dopiero ta maszyna może działać sprawnie. Nie będę dlatego mówił, że z tej trybuny niedawno głęboki znawca prawa administracyjnego, bardzo sumienny badacz, s. prof. Kasznica, w tej materii wypowiedział swoje opinie.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#SHempel">Na zakończenie pozwolę sobie odczytać rezolucję, za którą będzie głosował nasz Klub, mianowicie: „Senat wzywa Rząd, ażeby w okresie sanacji finansów Państwa zaniechał tworzenia nowych urzędów i posad, nieprzewidzianych w preliminarzu budżetowym na r. 1924”. Natomiast nie podzielamy treści rezolucji drugiej: „Senat wzywa Rząd do przyspieszenia podziału województw i starostw, przyjmując za podstawę ilość ludności i obszar ziemi”. Uważamy, że to określenie jest wysoce nieścisłe i w praktyce nie dałoby się ściśle przeprowadzić. Nie można bowiem ściśle ani według ilości ludności miejscowej, ani według obszarów terytorialnych ustalić potrzeb tej ludności. Uważamy, że ta rezolucja jest wysoce bałamutna i dlatego nie będziemy za nią głosować.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma s. Dobrucki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SDobrucki">Wysoki Senacie! Nieprzyjemnie było słuchać skarg s. Truskiera, a jeszcze mniej przyjemne, stwierdzić, że wiele skarg jest prawdziwych i zgodnych z istotnym stanem rzeczy. To dowodzi, że administracja nasza jeszcze nie dorównała naszym ideałom w przeprowadzaniu ustaw państwowych. Błąd zasadniczy nie tkwi może tyle w tych policjantach, których w ten sposób się tutaj omawiało, nie tkwi w doborze starostów, ale tkwi w tem, że w administracji niema myśli przewodniej, zasady. Zasadniczą rzeczą administracji, szczególniej w Rzeczypospolitej, musi być stworzenie pewnego ideału administracyjnego, który wpajać należy we wszystkich funkcjonariuszów czynnych administracji. Administracja w państwie jest organem wykonawczym, są to ci funkcjonariusze, którzy mają wprowadzać w życie ustawy i niedopuszczalne jest, ażeby między zarządzeniami administracyjnemu, a ustawami zachodziła sprzeczność. Tymczasem u nas tak właśnie jest. Naprzykład udowodnić można, że organy wykonawcze, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i inne organy administracyjne, uzurpują sobie często prawo poprawiania, zmieniania, a nawet niewykonywania ustaw, przez izby prawodawcze uchwalonych. Przypomnę tu np. sprawę wykonywania ustawy o zwalczaniu alkoholizmu. Ustawa ta, uchwalona przez Sejm Ustawodawczy, weszła całkiem formalnie w życie, otrzymała od ówczesnego Ministerstwa Zdrowia rozporządzenie wykonawcze jedno i drugie. Ustawa ta miała być już wprowadzona, jednakże tajnem rozporządzeniem jednego z ministrów wykonanie tej ustawy zostało wstrzymane i ustawa, która oddawna powinna była być wprowadzona, dotychczas jeszcze wprowadzona nie jest, albowiem różne wpływy wprowadzenie jej wstrzymują.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#SDobrucki">Jako jeden z przykładów niepraworządności władzy centralnej chciałbym poruszyć ostatnie rozporządzenie wojewody krakowskiego w sprawie mianowania komisarza rządowego w Krakowie. M. Kraków posiada statut, który ustala władzę miejską, a w statucie swoim ustęp, który reguluje także i zarząd interesów miasta, gdy rada miejska przestanie funkcjonować. P. wojewoda miał prawo radę miejską rozwiązać, jednakże powinien był zastosować także i prawo obowiązujące po rozwiązaniu rady miejskiej i oddać urzędowanie, jak przepis 53 ustawy nakazuje, urzędującemu obecnie prezydjum miasta. Tymczasem wprowadzono sprzeczne z tym statutem zamianowanie komisarza urzędnika. Kwestia osób w tym wypadku zupełnie w grę nie wchodzi, chcę tylko podnieść to, że dla celów ubocznych i wpływów politycznych narusza się uświęcone tradycją już do pewnego stopnia prawa m. Krakowa.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#SDobrucki">Jeżeli takie stosunki panują w centrali, nie może w organach wykonawczych wytworzyć się pewność i stałość w urzędowaniu, która dla nich jest drogowskazem w postępowaniu. Jakie to potem wywołuje skutki? Wojewoda, starosta — każdy ma swój zakres działania. Na każdego z nich ustawa nałożyła pewne obowiązki i dała mu pewne prawa w zakresie jego działania. Tymczasem przy wykonywaniu jego obowiązków wpływają na niego różne czynniki, które w wykonywaniu tych praw i obowiązków przeszkadzają. Nie chcę mówić o różnych wpływach politycznych, które często bardzo wbrew prawu i wbrew ustawom tylko dla wygody partii wpływają na wykonanie ustawy i na urzędowanie funkcjonariusza administracyjnego, ale powstały poprostu organizacje polityczne, które arogują sobie prawa rządu w rządzie. Powstały organizacje narodowe, które arogują sobie prawo dysponowania wojewodami, starostami, wpływania na tok urzędowania. Wszystko to przeszkadza tylko administracji i ten starosta jest bezbronny, nie może w resorcie swoim przeprowadzić tego, co zamierza, albowiem na każdym kroku natrafia na przeszkody.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#SDobrucki">Także stosunek władzy centralnej do organów wykonawczych nie jest normalny. Przypomnę tu tylko sprawę usunięcia wojewody Grabowskiego we Lwowie. Wojewoda, który był wytrawnym urzędnikiem i który z całą dokładnością spełniał swoje żądanie, został usunięty przez Ministra Spraw Wewnętrznych w sposób taki, że Najwyższy Trybunał Administracyjny prawomocnem orzeczeniem zniósł w całością zarządzenie Ministra Spraw Wewnętrznych, jako sprzeczne z istniejącemi przepisami. Czy stosunek organu opiekuńczego, którym powinno być Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, do organów wykonawczych jest taki, ażeby wśród urzędników mogła się wytworzyć pewność, że postępując zgodnie z prawem, znajdą zrozumienie i poparcie? Powoduje to stosunek nadzwyczaj niezdrowy, taki, że np. wojewoda krakowski, wytrawny urzędnik, który nie z jednego pieca chleb już jadł, w chwilach krytycznych, kiedy krew się lała na ulicy, zamiast być na ulicy i działać, kurczowo trzymał się telefonu i oczekiwał dyspozycji z Warszawy. Dlaczego? Bo nie wiedział, jak Warszawa jego postępowanie przyjmie, czy ma ustawę zastosować, czy nie zastosować — bo nie miał uczucia pewności prawnej w swojem urzędowaniu.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#SDobrucki">Stosunki te powinny ulec zmianie, żyjemy w państwie republikańskiem, mamy ustawodawstwo, które sobie tworzymy, mamy Konstytucję przez nas uchwaloną i musimy żądać, aby ta Konstytucja i nasze ustawy znalazły wyraz w życiu. Minister Spraw Wewnętrznych powinien w tym wypadku pójść za przykładem Ministra Spraw Wojskowych. I Minister Spraw Wojskowych otrzymał materiał oficerski najrozmaitszy, i Minister Spraw Wojskowych przy tworzeniu armii znalazł się w tem położeniu, że miał ludzi rozmaicie wyszkolonych, z najrozmaitszych armii, z najrozmaitszych kierunków, z najrozmaitszem wyszkoleniem. Minister Spraw Wojskowych jednak potrafił i jedno i drugie odpowiedniem szkoleniem, odpowiedniem zmuszaniem oficerów swoich do przeszkolenia doprowadzić do tego, że dzisiaj armia przedstawia całokształt jednolity i że korpus oficerski dopisuje. Dlatego też żądać możemy od Ministra Spraw Wewnętrznych, aby poszedł za tym dobrym przykładem i aby do takiego wyszkolenia urzędników administracyjnych zdążał i wyszkolenie to systematycznie przeprowadził. A przecież przeprowadzenie takiego wyszkolenia nie byłoby tak trudne: zjazdy wojewodów przy boku p. Ministra, zjazdy starostów u wojewodów, wprowadzenie inspektoratów i inspektorów, którzyby w tych województwach i w starostwach oddziaływali na wykonywanie służby w dykasteriach, spowodowaćby mogły to, że korpus urzędniczy, zbierany z różnych dzielnic, niejednolity, można byłoby wykształcić i stworzyć praworządną administrację.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#SDobrucki">Dlatego w imieniu Klubu, do którego mam zaszczyt należeć, proszę o uchwalenie następującej rezolucji:</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#SDobrucki">„Senat wzywa Rząd do ciągłego szkolenia funkcjonariuszów administracyjnych w bezwarunkowem poszanowaniu zasadniczych praw obywatelskich, zastrzeżonych przez Konstytucję, i praworządnem ścisłem stosowaniu obowiązujących ustaw”.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#SDobrucki">Obecny rozstrój, który do pewnego stopnia już jest pohamowany, w powiecie i województwie powoduje to, że bardzo często władze rozpierzchają się i rozdzielają, zamiast się skupiać. I dlatego z uznaniem witamy tendencję jednoczenia w rękach odpowiedzialnego za powiat starosty i w rękach odpowiedzialnego za województwo wojewody agend rozmaitych resortów, jednak stosunek wojewody czy starosty do swoich funkcjonariuszów także powinien ulec pewnej zmianie. Dotąd wojewodowie uważają się za kacyków, którzy osobiście rządzą województwem, a często starosta to samo czyni w starostwie. Urzędnicy, nie mają żadnej samodzielności, urzędnik w starostwie jest poprostu pisarzem, który ulegać musi w swojem wewnętrznem fachowem urzędowaniu kierownictwu i dyrektywie starosty, który przekreśla często jego referaty z powodu innej stylizacji, niż ta, która się staroście wydaje słuszną i z powodu innego pojmowania ustawy, niż ją pojmuje starosta.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#SDobrucki">Dlatego też uważałbym za rzecz właściwą, aby podobnie naturalnie mutatis mutandis jak w sądach, wprowadzona była odpowiedzialna samodzielność referentów I i II instancji i dlatego prosimy o uchwalenie rezolucji: „Senat wzywa Rząd, by przy łączeniu agend w ręku kierowników władz administracyjnych I i II instancji ustalono odpowiedzialną samodzielność poszczególnych referentów”.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#SDobrucki">Przygotować również należy administrację rządową do tego, co ją czeka w przyszłości. Jak wiadomo, ustawy samorządowe, które znajdują się już w ciałach ustawodawczych, oddają w ręce urzędników rządowych, starostów i wojewodów znaczny i to kierowniczy wpływ w samorządach, tak w samorządzie wojewódzkim, jak i w powiatowym. Przyszły starosta ma być gospodarzem powiatu, przyszły wojewoda ma być gospodarzem w województwie. Czy Panowie uważają, że obecnie urzędnicy ci są już przygotowani do objęcia tych agend gospodarczych, czy nie byłoby lepiej, aby już dziś przygotować aparat urzędniczy, który ma wejść do samorządu, aby agendy te skutecznie i fachowo z korzyścią dla Państwa i samorządów mogli objąć? Dlatego w imieniu mego Klubu proszę o uchwalenie rezolucji: „Senat wzywa Rząd, aby już teraz przygotowano odpowiednio urzędników administracyjnych, którym powierzone być mają kierownicze stanowiska w samorządach powiatowych i wojewódzkich”.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#SDobrucki">Dalej chciałem odeprzeć twierdzenie, jakoby ludność nasza nieprzyjaźnie się odnosiła do policji. Że ludność odczuwa czasem przykro pewną niesforność policji, np. to, że policjantów jest nadmiar i że ten, który częściej obecnie płaci podatki, odnosi wrażenie, że może policja jest niepotrzebna, że ci policjanci, może czasem nie spełniają swoich zadań, to wszystko nie jest jednakże przyczyną uczucia wrogiego względem policji. Umundurowany posterunkowy, który spełnia swoją służbę, znajduje pełne zrozumienie u ludności. Naturalnie nadużycia policjanta są odpowiednio, jak przez Izbę zresztą, krytycznie traktowane przez ludność. Gorzej się rzecz przedstawia z policją polityczną. Ta nieumundurowana policja, która w przebraniu cywilnem śledzi, często prowokuje, często wyszukuje rozmaite zbrodnie polityczne, oczywiście, ażeby okazać się potrzebną, spotyka się z krytyką dosyć wydatną. Zdajemy sobie jednak sprawę, że i w tym kierunku prawdopodobnie pewne polepszenie nastąpi, bo możliwie, że ten materiał, który obecnie wstąpił do policji, ulegnie dokładnemu przesianiu i że będzie lepszy. Uważamy mimo tych skarg, że wogóle aparat administracji wewnętrznej także idzie ku lepszemu i że fakt, iż obecnie na czele aparatu tego stanął sędzia, który przyzwyczajony jest stać na stanowisku prawnem, przyczyni się do tego, że aparat ten, mniej zajmować się będzie polityką, a więcej administracją, opartą na ustawach i że to prawne stanowisko znajdzie pełne zrozumienie, że w przyszłości administracja nasza pójdzie ku lepszemu. Dlatego Klub nasz będzie głosował za budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma s. Karpiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SKarpiński">Wysoki Senacie! Jeszcze w Rydze, kiedy podpisywano traktat i przygotowywano się do objęcia terenów ukraińskiego i białoruskiego, Rząd Polski dbał o to, aby wytworzyć jaką taką formę, któraby dawała możność przeprowadzenia na tych terenach reformy podług żądania Rządu. Otóż w sprawie obywatelstwa dbano o to, aby tego obywatelstwa była pozbawiona cała inteligencja i klasa zamożna, właściwie klasa handlarzy. Ustalono, że obywatelstwa nie mają ci, którzy nie są zapisani do ksiąg stanowych, nie zwracając uwagi na to, że inteligencja nie miała ksiąg stanowych i nie mogła być zapisana. Z paragrafów, które obejmują tę zasadę, utworzono „grubą Bertę”, którą administracja stara się teraz zniszczyć wpływy inteligencji, ażeby w ten sposób mieć możność rządzenia nad bezbronnym chłopem, jak się jej podoba. Z tej broni administracja korzystała bardzo dobrze, i żadne wpływy, żadne interwencje nie mogły w tym kierunku nic pomóc. Latami, po dwa i trzy lata, są wypadki, że i więcej, ludzie, którzy starają się uzyskać obywatelstwo, nie mają odpowiedzi na swe prośby, a gdy przychodzą dowiedzieć się, jaki jest stan ich sprawy otrzymują klasyczną odpowiedź: sprawa Pana jest w toku, gdy będzie załatwiona, to pan otrzyma odpowiedź. Mało tego, władze administracyjne nie lubią wtrącania się w tę kwestię senatorów i posłów. Nie dalej, jak 12 lipca, gdy zwróciłem się do starosty rówieńskiego właśnie w sprawie obywatelstwa, o które stara się pewna osoba od trzech lat bez żadnej odpowiedzi, jednocześnie starała się o kartę pobytu, podanie o kartę pobytu złożyła już rok temu, p. referent Barszczewski odpowiada mi, że mi żadnych informacji nie udzieli. Pytam się dlaczego, przychodzę jako senator. Odpowiada, że jest rozporządzenie p. starosty, żeby posłom ani senatorom nie dawać informacji, o ile nie mają plenipotencji od osób, co do których przychodzą interweniować. W tym kierunku nie pomagają nawet zarządzenia władz centralnych. Wiadomy p. Ministrowi naturalnie okólnik, który wydał do województw w czerwcu r. b. w celu ułatwienia uznawania obywatelstwa i nadawania obywatelstwa niektórym kategoriom petentów; otóż zdawałoby się, że od czerwca powinno to zarządzenie dojść do władz wykonawczych, do starostów. Tymczasem, gdy powoływano się na ten okólnik, to odpowiadano: jeszcze nie mamy tego okólnika i nic nie wiemy. Sprawa obywatelstwa, to największa męka na naszych Kresach, bo ani doktor tam urodzony, który ukończył wyższe studia, nie ma prawa praktyki, ani ksiądz, ani świaszczennik prawosławny nie jest pewny, czy go jutro albo pojutrze nie wyślą za kordon do sowdepji, ani obywatel inteligentny nie ma prawa nabyć nieruchomości, bo to mu zabronione bez zezwolenia władzy, nie ma nawet prawa kupić ziemi; takie położenie jest nadzwyczaj męczące i jest to największa plaga naszych Kresów.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SKarpiński">Administracja postarała się objąć w swą opiekę i samorząd. Najpierw samorząd, który istniał na tych ziemiach, a który wspominamy z uznaniem, został zupełnie zniszczony. W miejsce tego samorządu dano nam jakąś formę dziwną, którą nazywają samorządem, a właściwie nie jest to samorząd, lecz samorządzenie starosty. Do sejmików wybrano ludzi pod naciskiem starosty, po części Polaków, po części Ukraińców, a co do Ukraińców to postarali się o t. zw. porządnych Rusinów. Niektórym dano koncesje na otwarcie sklepów z wódką i w ten sposób się rządzi, tak, że lud ma obowiązek składać tylko pieniądze, a co do wydania tych pieniędzy, to już sprawa właśnie tego sejmiku, a mianowicie nie tak samego sejmiku, jak pana starosty.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SKarpiński">To samo dzieje się w magistratach. Na czele magistratów postawiono ludzi zupełnie obcych krajowi, przysłano ich, wyznaczono, ludność ich nie wybierała i ci ludzie rządzą jak im się podoba, nie pytając wcale o opinię ludności. Policja jest istną plagą na Kresach, tak ukraińskich, jak i białoruskich. O wypadkach katowania ludzi, bicia, strzelania do ludzi, jak do psów....</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#komentarz">(S. Smólski: Co Pan gada? To przesada. Proszę o fakty. Gdzie strzelali do ludzi?)</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#SKarpiński">Chociaż było to w interpelacji, zaraz powiem fakt. Koło wsi Wielka Lubasza w zeszłym roku na drodze 2 policjantów złapało beznogiego inwalidę, goniąc za chłopcami, którzy pędzili bydło. Inwalida zaszedł drogę, skoczyli do niego policjanci, jeden pochwycił go za rękę, drugi przystawił fuzję do brzucha i zabił go na miejscu.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#komentarz">(S. Smólski: Tak bez powodu? I Pan w to wierzy?)</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#SKarpiński">Tak, bo ja tę sprawę właśnie wyświetliłem i jest ona już w toku u władz sądowych, tylko niestety sprawa ciągnie się od roku, a ten policjant nie jest aresztowany, jest w służbie, tylko przeniesiony na inne stanowisko. Świeży wypadek bicia tak samo muszę zanotować. Nie dalej temu, jak tydzień, we wsi Mały Studzien, gm. Stefan, pow. rówieńskiego, chłopi, którzy mają dannę, a w tej dannie są zabezpieczone prawa serwitutu wspólnego z obywatelem, zagnali bydło, jak zwykle, ale obywatel bez zezwolenia władz zaczął sobie potrochu parcelować ten majątek przez oddanie w dzierżawę, sprowadził tam kolonistów, którzy osiedlili się na tych terenach, gdzie chłopi mają prawa serwitutowe, nie pytając się ich, czy się godzą na zlikwidowanie serwitutów. Otóż koloniści wszczęli bójkę z tymi chłopami i wygnali ich, a jednocześnie wezwali policje, komendanta posterunku i dwóch policjantów. Chłopi odegnali już bydło na inny teren, do lasu, jednakże policjanci znaleźli ich tam i bili ich i katowali w ten sposób, kolbami, że jednemu złamali rękę. Chłopi bardzo naiwni poszli na skargę do posterunku, a na posterunku znowu ich pobito.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SKarpiński">Mogę jeszcze zakomunikować jeden świeży wypadek. Mianowicie we wsi Horyngród powiatu rówieńskiego 10 dni temu zebrała się młodzież w czytelni miejskiej i zaczęła tańczyć. Przyszła policja z zapytaniem, co to takiego, rozegnała młodzież i zerwała szyld w języku ukraińskim, a kiedy się pytano dlaczego to robią, odpowiedzieli, że nie umieją po ukraińsku. To świeży wypadek. Co do tego mogę się powołać na kilka interpelacji i nagłych wniosków, które są w kancelarii Senatu.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SKarpiński">Oprócz bicia jeszcze są bardzo często wypadki, że policja wtrąca się nawet do spraw cywilnych, uzurpując sobie prawa sądowe. W zeszłym roku stał się taki wypadek we wsi Piszcznicy w pow. krzemienieckim. Obywatel wydzierżawił 54 dziesięcin lasu, 30 włościanom miejscowym kontraktem notarialnym, kontrakt był ujawniony w hipotece. Potem tę samą ziemię ten sam obywatel sprzedał sprowadzonym Mazurom. Kiedy Mazurzy chcieli objąć grunt, okazało się, że jest on wydzierżawiony na 36 lal. Wdała się w to administracja, mianowicie zastępca starosty krzemienieckiego sprowadził wojsko, konnicę, zawezwał dzierżawców, prawda, że nie wszyscy przyszli, tylko, część, i tę część zbito. Brał w tem udział sam pomocnik starosty i oficerowie tego oddziału. Bito za to, dlaczego nie ustępują i nie oddają ziemi sprowadzonym Mazurom. Najgorsza w tem jest bierność władz sądowych, bo jeżeliby władze sądowe, w szczególności prokuratura zwracała na te rzeczy pilną uwagę i pociągała do odpowiedzialności prędkiej i szybkiej, to sądzę, że takich wypadków by nie było. Ale w tym wypadku cały rok śledztwo jest w toku, a rezultatu żadnego niema, winowajcy są na wolności i dalej prowadzą swoją działalność.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#SKarpiński">Wobec tego w imieniu Klubów Ukaińskiego i Białoruskiego, oświadczam, że będziemy głosowali przeciw budżetowi Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WicemarszałekBojko">Rozprawa wyczerpana. Przechodzimy do budżetu Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia i Uzdrowisk.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma sprawozdawca s. Godlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#SGodlewski">Wysoki Senacie! Budżet Generalnej Dyrekcji Zdrowia jest stosunkowo bardzo szczupły: jeżeli się zwróci uwagę na całość budżetu, to budżet Generalnej Dyrekcji Zdrowia wynosi ledwie 0,57%. Dochody, które są tam preliminowane, wynoszą 2,269.260 zł. i na to składają się przedewszystkiem opłaty ze szpitalnictwa, następnie dochód ze sprzedaży surowic i inne, tak, że razem dochodzimy do cyfry, którą poprzednio podałem. Zadanie, jakie Ministerstwo Zdrowia wogóle ma do spełnienia, jest stosunkowo bardzo duże. Zwłaszcza w ostatnich latach, Ministerstwo Zdrowia, a obecnie Generalna Dyrekcja Zdrowia miała bardzo ważną akcję do spełnienia, akcję przeciwepidemiczną.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#SGodlewski">Z wielką przykrością muszę stwierdzić, że na przedwczorajszem posiedzeniu p. s. Kędzior poddał krzywdzącej krytyce akcję polskiej służby zdrowia. Przypuszczam, że gdyby p. senator troszeczkę dokładniej zastanowił się nad cała sprawą, byłby oprócz samej krytyki, do pewnego stopnia szyderczej, zwłaszcza pod adresem lekarzy, znalazł także dodatnie wyniki tej sprawy. Był taki okres, kiedyśmy mieli w Polsce miesięcznie około 100.000 zachorowań na tyfus plamisty, wtedy służba zdrowia musiała działać daleko na kresach, a lekarze, o których z tak szczególnem szyderstwem wyrażał się s. Kędzior, wtenczas życiem przypłacali akcję w służbie publicznej. Chcę przypomnieć, że mniej więcej jeden lekarz dziennie padał w r. 1920 na tyfus plamisty w służbie publicznej, że w tej służbie publicznej straciliśmy w jednym roku przeszło 400 lekarzy. Jeżeli ktokolwiek z Panów będzie miał sposobność być w Baranowiczach, niech obejrzy pomnik, który tam wzniesiono dla tych, którzy w ofierze ponieśli życie. 196 nazwisk zmarłych, a między nimi także kierownik lekarski tamtejszej ekspozytury akcji sanitarnej, działającej przy przyjmowaniu uchodźców, wracających z Rosji. Zdaje mi się, że ci, którzy ponieśli śmierć w pub licznej służbie zdrowia, chcąc ratować kraj przed inwazją epidemii, zasługują na inną wzmiankę, niż słyszeliśmy na przedwczorajszem posiedzeniu. Usterki niewątpliwie wszędzie istnieją w administracji naszej, mimo to trudne zadanie, jakie było do spełnienia, zostało przez Polskę spełnione chlubnie. I ci, którzy przyjechali z zachodu i zadali sobie trud, by pojechać do tych nieraz dalekich posterunków, gdzie lekarze polscy walczyli z epidemiami, gdzie sami tyfus plamisty przechodzili i cierpieli tam razem z personelem sanitarnym, narażonym na niesłychane trudy, wydali zupełnie chlubne świadectwa o pracy sanitarnej polskiej służby zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#SGodlewski">W ostatnim roku zaszły pewne, stosunkowo ważne, zmiany w organizacji. Już poprzednio wytworzono dokoła służby zdrowia pewną atmosferę przesileniową, w której pracować było trudno. Muszę też wspomnieć o tem, że chcąc ratować sytuację, mojem zdaniem, zupełnie niepotrzebnie Ministerstwo Zdrowia Publicznego zarządzało od czasu do czasu nominacje ściśle polityczne, przez co przekreślało fachowy charakter, jaki właśnie Ministerstwu Zdrowia przysługuje. Obecnie zorganizowano Generalną Dyrekcję Służby Zdrowia w ramach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Chcę tu zaznaczyć, że rezolucja Senatu, która wzywała Rząd, ażeby pozostawił jak największą autonomię Generalnej Dyrekcji Służby Zdrowia, istotnie została zupełnie spełniona. P. Minister Spraw Wewnętrznych uznał, że lepiej, żeby w obrębie tego działu fachowego ingerowali ludzie ściśle fachowi, lekarze, i dlatego według mego zdania cała ta sprawa dziś rozwija się zupełnie pomyślnie i rokuje przyszłość jak najlepszą. Jednakże środki, które są dane do dyspozycji Generalnej Dyrekcji Zdrowia, są stosunkowo bardzo szczupłe. 8,468.260 zł., to budżet roczny, jaki ma Generalna Dyrekcja Zdrowia. W tem figuruje pozycja 3,502.000 w rubryce zarządu centralnego. Jest to rzecz, która może sprowadzić pewne nieporozumienie. Oczywiście w stosunku do wydatków ogólnych 8 milionów złotych byłaby to pozycja ogromna, ale ściśle biorąc tylko 383.000 wchodzi na opłatę urzędników III instancji, reszta natomiast to pieniądze, które na zupełnie rzeczowe wydatki są zużywane, jak np. na zapomogi szpitalne 1,800.000, dalej na pomoc lekarską dla urzędników przeszło 1 milion zł. W tym roku włączona została także pomoc dla urzędników śląskich, co oczywiście także wydatki znacznie podnosi.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#SGodlewski">Proszę Szanownych Panów, już samo położenie geograficzne naszego kraju daje podstawę do tego, ażeby stale utrzymywane było pewne pogotowie epidemiczne. Styczność ciągła z Rosją, wśród której choroby epidemiczne stale się utrzymują, zwłaszcza tytus plamisty i corocznie pojawiająca się cholera, wymaga utrzymywania ciągłego pogotowia, któreby mogło być w każdej chwili aktywowane. Tak jak nie można się dziwić, że choć przez pewien czas niema pożaru, to jednak utrzymywana jest w mieście straż ogniowa, tak samo jakkolwiek niema epidemii, jednak pewne kadry epidemicznych szpitali muszą być utrzymywane, a oczywiście rzecz ta stosunkowo dużo kosztuje. Na walkę przeciwepidemiczną razem z akcją gruźliczą przeznaczona jest suma 2,755.800 zł., i oprócz tego na zakład epidemiologiczny 858.493 zł. W tym zakładzie epidemiologicznym produkuje się szczepionki i surowice, które idą na cały kraj, muszą tam być gromadzone pewne zapasy, tak, żeby kiedyś dana epidemia przyjdzie, można mieć odrazu w tym kierunku środki obrony.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#SGodlewski">W zadaniach, jakie są do spełnienia, nadzwyczaj ważna jest akcja z chorobami wenerycznemi, z gruźlicą i jaglicą. Wzrost chorób wenerycznych jest bardzo znaczny po wojnie. W r. 1919 np. w samej Warszawie zgłosiło się do leczenia w miejscach dostępnych do kontroli 4.010 osób, a w r. 1922 na choroby weneryczne leczyło się 7.236, t. zn. prawie podwójnie wzrosła ilość chorych wenerycznych. Jest to cyfra odnosząca się tylko do tych, którzy się leczą. Ze względu na fakt, iż to leczenie w ostatnich czasach, zwłaszcza metodami nowoczesnemi, jest stosunkowo bardzo drogie, ilość tych, którzy się leczą, absolutnie jeszcze nie pokrywa się z ilością tych ludzi, którzy są chorzy i musimy przypuścić, że wzrost, jest znacznie większy i że w niektórych okolicach, głównie tam, gdzie trudno dostać środków leczniczych, leczenie jest zupełnie niedostateczne. Więc to powinno zniewolić Generalną Dyrekcję Zdrowia i Rząd wogóle, żeby nieco więcej zechciał użyczyć środków na tę sprawę, która jest związana wogóle z eugeniką i z rozwojem całej rasy, przyszłych pokoleń.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#SGodlewski">Zupełnie tak samo ma się rzecz z gruźlicą. Znów chciałbym na Warszawie tę rzecz zilustrować. W latach przedwojennych skonstatowano na 10.000 śmierci 21 z gruźlicy. Już w 1918 r. było ich 75, a więc ten wzrost śmiertelności z gruźlicy jest bardzo znaczny. Pragnę zwrócić uwagę na to, że zwłaszcza u dzieci leczenie gruźlicy dawałoby doskonałe wyniki, gdybyśmy tylko mieli gdzie je leczyć. Dotychczas jest bardzo mało w tym kierunku zrobione, bo zaledwie kilka zakładów może zgarnąć paręset dzieci takich, które przy leczeniu można wychować na zdrowych obywateli.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#SGodlewski">Jeszcze gorzej ma się rzecz z jaglicą, czyli trachomą, t. j. z egipskiem zapaleniem oczu wśród dzieci szkolnych, a przedewszystkiem, i to najgroźniejsze, wśród sierocińców ilość jaglicy kolosalnie wzrasta. Dzieci te, jeżeli nie są leczone, po krótszym lub dłuższym czasie ślepną zupełnie. Proszę sobie wyobrazić ten ogrom nieszczęścia, jeżeli będziemy mieli Tak, jak widzi w Afryce północnej, mnóstwo ludzi niewidomych, których całe życie trzeba za rękę prowadzić i których będzie musiało utrzymywać Państwo.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#SGodlewski">Przez dłuższy czas w kraju naszym panował tyfus plamisty, na który umierają starsi, a młodzi wychodzą; kiedy tyfus plamisty wejdzie do domu, sprząta rodziców, a dzieci zostawia, to też mamy dziś tysiące sierot właśnie wskutek tego, że przez kilka lat mieliśmy tyfus plamisty i teraz te sieroty są chowane w sierocińcach. Proszę sobie wyobrazić, jeżeli tam wejdzie trachoma, to za kilka albo kilkanaście miesięcy mamy zarażony cały zakład. Naprzykład w zakładzie pod Pruszkowem mamy zgromadzonych przeszło dwa tysiące sierot i jest tam kilkaset dzieci chorych na jaglicę; jeżeli się nie będzie ich ratowało energicznie, to zarażą resztę dzieci. W Liskowie mamy także dużą epidemię trachomy. To są wszystko kandydaci na tych, którzy oślepną, jeżeli nie będą ratowani. Dlatego stawiam rezolucję, aby w tym kierunku była udzielona pomoc państwowa dla ochronek, zwłaszcza dla dzieci w sierocińcach, które są zupełnie na odpowiedzialności Państwa, a które zgromadzone razem, zarażają masowo wszystkich razem z niemi wychowywanych i przebywających.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#SGodlewski">Dalej dzieci, które są w szkołach, powinne wszystkie doznać w tym kierunku opieki, bo to jest wprost w interesie Państwa Polskiego, nie tylko ze względu na służbę wojskowa, gdzie oczywiście trachomatyków musi się zwalczać, albo też w pewien sposób specjalny garnizonować, ale wogóle dla wszystkich spraw ekonomicznych Państwa, ażeby się obywateli zdrowych nie wyzbywać.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#SGodlewski">Dalszem zadaniem służby zdrowia musi być większa troska o higienę w kraju. Mianowicie obok łaźni zapoczątkowanych przez komisariat walki z epidemią, powinna być dążność zakładania nowych studni, miejsc ustępowych i t. d., co wykonywać powinne samorządy pod kontrolą Państwa.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#SGodlewski">Zakłady lecznicze w Państwie w ostatnim czasie zostały oddane samorządom. W projektach wszystkich ustaw samorządowych przewidziano, że opieka nad chorymi będzie pozostawiona w ręku samorządu. W tym roku kiedy jeszcze dochody samorządów nie zostały uporządkowane, a pozycje w budżecie na szpitale, które dotąd były utrzymywane przez Państwo, zostały skreślone, wynikła konieczność wydostania od Rządu jednak pewnej subwencji, niezbędnej na to, ażeby w Małopolsce szpitale, a dalej szpitale dla obłąkanych, mogły być utrzymywane. Te subwencje jako zaliczki zaczęto wypłacać. Jednakowoż ta sprawa we Lwowie nie jest dokładnie uregulowana.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#SGodlewski">Opieka nad obłąkanymi jest obecnie stanowczo niedostateczna. Oprócz dużych zakładów, Kulparkowa pod Lwowem i Kobierzyna pod Krakowem, istnieje zakład w Tworkach, mający 650 miejsc, jednakże ilość tych, którzy wymagają opieki, jest nieporównanie większa. Na wschód od Wisły potrzebaby nie 650, lecz 2.500 miejsc, aby obłąkani byli umieszczeni w odpowiednich warunkach. W Wilnie traktowanie obłąkanych zupełnie nie stoi na wysokości dzisiejszych wymagań. Dopiero w ostatnich czasach zdołano tam założyć mały oddział nieco lepiej urządzony dla umysłowo chorych. Poprzednio miało się wrażenie, że są to średniowieczne czasy, gdzie się zamyka obłąkanych jakby w więzieniu.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#SGodlewski">Walka z alkoholizmem byłaby prowadzona przez Generalną Dyrekcję Zdrowia, gdyby nie kolizja, która istnieje między sprawami sanitarnemi a skarbowemi, tak, że tu ścieranie się między bezpośredniem dochodem ze sprzedaży wódki a względami sanitarnemi ciągle się daje odczuwać i ta sprawa wisi dotychczas niezałatwiona, ale raczej się przechyla na stronę korzyści skarbowych, nie sanitarnych.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#komentarz">(Głos: To źle!)</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#SGodlewski">Chcę wreszcie wspomnieć o uzdrowiskach polskich, z których 3 znajdują się w administracji rządowej, t. j. Ciechocinek, Krynica i Busk, reszta natomiast są to prywatne przedsiębiorstwa. Dochód preliminowany z prowadzenia tych trzech zdrojowisk wynosi 2,322.265 zł., kiedy rozchód wynosi 1.467.000 zł., czyli jest to pozycja czynna, przynosząca pewien dochód. Jednakże ceny, które są pobierane w zdrojowiskach, zwłaszcza w zdrojowiskach rządowych, są tak niesłychanie wygórowane, że człowiek przeciętnie zamożny nie jest w stanie tam się leczyć. Musi się baczyć ażeby chęcią pobierania zbyt wygórowanych zysków nie zrazić społeczeństwa do polskich wód. Należy to stosować nie tylko do zdrojowisk, które są zarządzane przez Rząd, ale tak samo rozciągnąć kontrolę nad zdrojowiskami prywatnemi; ale ta druga rzecz jest możliwa dopiero wtedy, jeżeli jest spełniona pierwsza. Sprawa podniesienia inwestycyjnego zdrojowisk jest niezbędną, to też należałoby przynajmniej przez pewien czas dochody, które ze zdrojowisk płyną, obracać na zupełnie niezbędne inwestycje, które dla dalszego ich rozwoju są konieczne.</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#SGodlewski">Komisja Budżetowa przedstawia kilka rezolucji. Jedną, żeby w myśl art. 69 ustawy z 11 sierpnia o tymczasowem uregulowaniu finansów komunalnych zapewniono Tymczasowemu Wydziałowi Samorządowemu we Lwowie odpowiednie źródła dochodu na pokrycie kosztów szpitalnictwa w 4 województwach Małopolski, przekazanego mu na podstawie uchwały Rady Ministrów z grudnia 1923 r.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#SGodlewski">Następnie 2) „Senat wzywa Rząd, ażeby: a) przy układaniu budżetu na rok 1925 zwiększono odpowiednio kredyty na zwalczanie chorób, powodujących olbrzymie spustoszenie społeczne, a przybierających zastraszające rozmiary, a wiec w pierwszym rzędzie na zwalczanie gruźlicy, chorób wenerycznych i jaglicy; b) przewidziano stypendia na przygotowanie okulistów do walki z jaglicą”.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#SGodlewski">3) „Senat wzywa Rząd do bardzo troskliwej opieki nad zdrojowiskami państwowemi i prywatnemi, w szczególności obracania dochodów ze zdrojowisk przynajmniej przez 10 lat na inwestycje, rozbudowę i wprowadzenie koniecznych sanitarnych urządzeń (kanalizacji, ulepszenia łazienek i eksploatacji źródeł), oraz przeprowadzenie systematycznych badań nad wykrywaniem i własnościami źródeł mineralnych”.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#SGodlewski">Oprócz tych rezolucji Komisji Budżetowej Senatu chciałbym jeszcze prosić Wysoki Senat o uchwalenie następującej rezolucji. „Wzywa się Rząd do otoczenia opieką umysłowo chorych, a przedewszystkiem dostarczenia im opieki szpitalnej. W tym celu należy wyzyskać wolne miejsca w szpitalach samorządowych w województwie: pomorskiem, poznańskiem i śląskiem przez przeznaczenie na ten cel odpowiednich kredytów”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma s. Nowak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#SStanisławNowak">P. sprawozdawca roztoczył przed nami obraz bardzo niepomyślny pod względem stanu zdrowotności naszej Rzeczypospolitej. Chcę zabrać głos tylko do działu 4, mianowicie walki z chorobami zakaźnemi; szczególnie chce zwrócić uwagę na moment leczenia u nas i zwalczania gruźlicy, z którym rozprawiał się p. sprawozdawca dość krótko; zaznaczył, że rzeczywiście gruźlica u nas jest, rozwija się i czyni spustoszenia. Muszę nadmienić, że niema drugiego tak wielkiego wroga wewnętrznego, który życie ludzkie tak niszczy, jak gruźlica. W żadnym stosunku nie stoi wojna światową, ani epidemie do tego właśnie wroga. A co się u nas robi? Muszę powiedzieć, że to, co się robi, to nic, kompletne nic! Rząd u nas żadnej inicjatywy pod tym względem w ostatnim czasie nie okazał. Śmiertelność w skutek gruźlicy jest zastraszająca, a najlepszym dowodem, jak ta rzecz u nas wygląda, jest to, że niema dat statystycznych co do tego w Polsce; Rząd nie ma dat statystycznych, jakie spustoszenia robi gruźlica. W wykazach statystycznych dr. Weinfelda wspomniane są niektóre zestawienia z dawnych czasów, do roku 1922, co do niektórych miast naszych, jak Warszawa i inne, w porównaniu z wielkiemi stolicami Europy. I tam już się widzi wielką różnicę, jak pod tym względem jesteśmy upośledzeni i jak straszne są postępy gruźlicy w porównaniu do stosunków, jakie panują w innych miastach. Otóż, że istotnie niewiele robimy i że Rząd musi się zająć tą kwestią Jeżeli chce dbać o zdrowie i ratować zdrowie w narodzie, najlepszy na to dowód mamy w tym dziale chorób zakaźnych, w dziale 4. Mamy tam § 9 „zapomogi dla sanatoriów i przychodni przeciwgruźlicznych”, kredyt według przedłożenia rządowego 15.000 zł., a dalej w § 13 „zwalczanie epidemii i gruźlicy”, tam wyznaczono kredyt 1.800.000 zł. I to wszystko, ale ta większa kwota jest przeznaczona na zwalczanie różnych epidemii, szczególnie dla likwidującej się akcji Naczelnego Nadzwyczajnego Komisariatu do Walki z Epidemiami na Wschodzie, na Kresach, a wewnątrz Państwa jest do dyspozycji tylko ta marna stosunkowo kwota 15.000 zł., i to jako subwencja. Jako dalszy przykład, że u nas się nic pod tym względem nie robi, śmiem przytoczyć, że jeżeli Rząd sam w tym kierunku nic nie robi, to przynajmniej powinien wspierać, pomagać i ułatwiać akcję instytucji, które coś robią w tym kierunku, ale i tego nie widzimy. Przecież musi serce każdego Polaka zaboleć, jeżeli obecnie pojedzie do Zakopanego. Zakopane to właśnie takie środowisko, służące najwięcej od zwalczania gruźlicy, tam się leczą chorzy na gruźlicę. Otóż wszystkim w Polsce wiadomo, że był tam wielki zakład przeciwgruźliczy dr. Dłuskiego, jedyny wielki zakład o urządzeniu europejskiem, którem się mogliśmy poszczycić. I co się dzieje? Ten zakład przeszedł w inne ręce, zupełnie niepowołane, zdaje się, obecnie jest zamknięty, nieczynny i jak donoszą, ma być obrócony na cel zupełnie inny, nie mający nic wspólnego z leczeniem wogóle, a tem mniej z leczeniem gruźlicy. To jedna katastrofa; druga jest może jeszcze więcej bolesna dla nas wszystkich, którzy się interesują temi kwestiami. Mianowicie w Zakopanem jest także sanatorium, a właściwie było — dla młodzieży akademickiej pod nazwą Bratnia Pomoc Akademicka. Ten zakład obecnie jest zamknięty, nieczynny; obecnie, kiedy powinniśmy roztoczyć opiekę nad takiemi zakładami, widzimy, że jest nieczynny, zamknięty i ta młodzież nie ma teraz przytuliska dla ratowania zdrowia. Otóż oczywista rzecz, że ci wszyscy, którzy się leczyli dawniej w zakładzie dr. Dłuskiego, teraz się rozeszli i są w pensjonatach w Zakopanem i gruźlicę roznoszą; tam się leczą, jest to niby leczenie, ale raczej roznoszenie i niejako „uprawianie” gruźlicy. Że Ministerstwo nasze nie popiera instytucji, które się zajmują zwalczaniem gruźlicy, na to dalszy dowód w tem, że w Zakopanem w obecnym czasie nauczycielstwo, zorganizowane w związek, stawia sanatorium przeciwgruźlicze na 120 łóżek, a stawia dlatego, że gruźlica w szeregach nauczycielskich czyni straszne spustoszenie; niemą oficjalnych danych, jakie spustoszenie czyni ta choroba wśród nauczycielstwa, ale my t. j. organizacja nauczycielska je ma; wystarczy przedstawić, że 100 zgonów wśród nauczycielstwa, 64 jest zgonów na gruźlicę. Dlatego organizacja przystąpiła własnemi siłami do wybudowania sanatorium przeciwgruźlicznego w Zakopanem. I co się dzieje? Rząd nie przychodzi z żadną a żadną pomocą na ten cel, a więc wszelkie taksy podatkowe, należące się Rządowi od innych zupełnie stron, ściągane są z tej instytucji humanitarnej, z tytułu nabycia gruntu pod sanatorium i żadnych ulg nie chcą dać. Co więcej, za przywóz cegły, bo tam trzeba wszystko sprowadzać, za cement, wapno, piasek, musi ta organizacja opłacać pełne taksy.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#SStanisławNowak">Z tego widzimy, że Rząd właściwie nic pod tym względem nie robi. Zdaje mi się, że ciała ustawodawcze nie mogą obojętnie na tę sprawę patrzeć i należy wezwać Rząd, aby jak najprędzej przyszedł z jakimś gotowym projektem ustawy o zwalczaniu gruźlicy w naszem Państwie, a nadto wezwać Rząd, aby otoczył opieką i pomagał tym instytucjom, które się zajmują zwalczaniem gruźlicy. W tym celu pozwalam sobie wnieść następujące rezolucje: „Wzywa się Rząd do energicznej walki z gruźlicą, w której to walce w ostatnich czasach okazuje się wielkie zaniedbanie. W szczególności wzywa się Rząd: 1) by pomagał i wspierał wszelką inicjatywę i akcję prywatną, mającą na celu zwalczanie gruźlicy; 2) by zaopiekował się zamkniętym i nieczynnym zakładem pod nazwą „Bratnia pomoc młodzieży akademickiej” w Zakopanem do tego stopnia, iżby ten zakład mógł znowu służyć do ratowania zdrowia naszej młodzieży akademickiej, chorej na gruźlicę, i to jak najrychlej; 3) by spowodowało otwarcie i oddanie do użytku sanatoryjnego przeciw gruźlicy zamkniętego od pewnego czasu zakładu pod nazwą „Sanatorium dr. Dłuskiego w Zakopanem”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do działu IX; Budżet Ministerstwa Sprawiedliwości. Głos ma sprawozdawca s. Nowodworski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#SNowodworski">Wysoki Senacie! Nie zamierzam nużyć Wysokiej Izby szczegółowem przedstawieniem tych wszystkich zagadnień, dotyczących budżetu i działalności Ministerstwa Sprawiedliwości, które z natury rzeczy musiały się stać i stały się przedmiotem rozważań naszej Komisji Skarbowo-Budżetowej. Jest rzeczą oczywistą, że dokonywane obecnie przez obie nasze Izby pierwsze załatwienie budżetu państwowego z jednej strony nie mogło się obejść bez uprzytomnienia sobie rozwoju historycznego każdej agendy państwowej za ubiegły okres pięcioletni, t. j. od chwili odrodzenia Państwa, z drugiej zaś strony musiało niezmiernie szczegółowo wejrzeć we wszystkie komórki tych agend, by zaznajomić się z niemi, ocenić stan ich rozwoju w dobie obecnej, ustalić postulaty na przyszłość, zważyć możliwości. Rozważania komisyjne, a to zarówno w Sejmie, jak i w Senacie, zarówno co do wszystkich innych budżetów, jak i co do zajmującego nas w tej chwili budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości w wysokim stopniu nosiły cechę, że się tak wyrażę, bilansu otwarcia i powinne się stać punktem wyjścia dla przyszłych rozpraw przy następnych budżetach, dając doskonałe podłoże do zestawień porównawczych, nie tylko cyfrowych, lecz i rzeczowych. Uważałbym to wprost za błąd, gdyby przyszłe sprawozdania budżetowe ponownie miały od początku przerabiać tę samą olbrzymią pracę, jaka dokonana została obecnie, gdyby zaczynał znowu od budowy fundamentów, zamiast stawiania dalszej nadbudowy na gotowym już fundamencie. Ale nawet już obecnie w rozprawie budżetowej w plenum naszej Izby uważałbym za zbędne, co do wielu przynajmniej budżetów, przedstawiać całokształt rozważań komisyjnych, gdyż ten fundament, o którym przed chwilą wspomniałem, jest już założony, istnieje już czarno na białem w postaci drukowanych sprawozdań sejmowej Komisji Budżetowej i sejmowych obrad plenarnych. Ja przynajmniej jako sprawozdawca budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości znajduję się w tej szczęśliwej sytuacji, że niewiele mam do dodania do tego fundamentu, jaki wzniósł swemi sprawozdaniami na Komisji i na plenum Sejmu mój kolega sprawozdawca sejmowy.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#SNowodworski">Wszystkie poruszone w tych sprawozdaniach zagadnienia były również przedmiotem obrad naszej Komisji Skarbowo-Budżetowej i nie mogę nie stwierdzić z najwyższem zadowoleniem, że doszliśmy do najzupełniejszego uzgodnienia stanowisk i poglądów. Oczywista zaś słuszność postulatów, zgłoszonych w obu Komisjach co do szeregu pozycji budżetowych, została uwieńczona o tyle pomyślnym skutkiem, że przedstawiamy obecnie budżet poza przyznanemi dodatkowo, drobniejszemi cyfrowo, lecz nader ważnemi i państwowo i społecznie kredytami na wyszkolenie personelu więziennego i na zasiłki dla patronatów nad więźniami, mieści podwyżki kredytów, umożliwiając intensywniejsze rozwinięcie pracy legislatywnej, a to zarówno w departamencie ustawodawczym Ministerstwa Sprawiedliwości, jak i w Komisji Kodyfikacyjnej, oraz kredyty, umożliwiające przystąpienie do wykonania opracowanego przez Ministerstwo planu wzniesienia szeregu nagląco potrzebnych gmachów sądowych. Potrzeby pod tym względem, jak to skonstatowała Komisja, są tak wielkie i to nie tylko w zakresie sądownictwa, lecz również w zakresie więziennictwa, że mimo wstawienia pewnych kredytów na ten cel w budżecie tegorocznym, Komisja uważała jednak za wskazane uwypuklić konieczność liczenia się z niemi i w przyszłych preliminarzach budżetowych przez zgłoszenie odpowiedniej rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#SNowodworski">Nie mniejszą wagę przykładała nasza Komisja do innej sprawy, która żywem echem odezwała się również na plenum Sejmu, mianowicie do zapoczątkowanej w energiczniejszem tempie w związku z akcją oszczędnościową Rządu redukcji sądów powiatowych i sądów pokoju. W głębokiem przekonaniu, że nader nikłym i wprosi problematycznym oszczędnościom, osiągniętym na tej drodze towarzyszą konsekwencje wysoce szkodliwe z punktu widzenia państwowego i społecznego, a nawet gospodarczego, mianowicie utrudnienie i podrożenie dla ludności wymiaru sprawiedliwości, Komisja uważała za swój obowiązek zgłosić rezolucję, wzywając Rząd do zaniechania dalszego zwijania sądów najniższej instancji do czasu uchwalenia i wprowadzenia w życie zamierzonej ustawy o organizacji sądów zwyczajnych. Wyrażenie zgodnej pod tym względem opinii obu Izb powinno chyba wystarczyć na to, by spowodować Rząd do zejścia z błędnej drogi, na którą wszedł.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#SNowodworski">Uznając w zupełności potrzebę i możliwość redukcji nadmiernej obecnie ilość urzędników kancelaryjnych w sądach, Komisja nasza liczyła się jednak z faktem istnienia w wielu sądach poważnych zaległości, nawet spraw aresztanckich, tudzież z potrzebą równoczesnego uproszczenia biurowości i rachunkowości w sądach i tym swoim postulatom dała również wyraz w zgłoszonych rezolucjach.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#SNowodworski">Największą jednak troską przejął naszą Komisję stan sądownictwa co do zapełnienia etatów sędziowskich i prokuratorskich. Nie tylko nie może tu być mowy o redukcji, przeciwnie, stan zarówno ilościowy, jak pod pewnym względem i jakościowy musi być uznany nie tylko za niepomyślny, lecz wprost za groźny.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#SNowodworski">Przewidziana w budżecie, już zmniejszona w porównaniu z odnośnemi etatami przedwojennemi państw zaborczych, ogólna liczba najniższych stanowisk sędziowskich, a więc sędziów pokoju i sędziów śledczych w b. zaborze rosyjskim, oraz sędziów powiatowych w b. zaborze rosyjskim, oraz sędziów powiatowych w b. zaborze austriackim i pruskim z doliczeniem podprokuratorów, stanowi 1714. Otóż stan obsadzenia tych etatów przedstawia się, jak następuje: w apelacji krakowskiej na 130 etatów 23 nieobsadzonych wakansów wskutek braku kandydatów; w apelacji lwowskiej na 349 etatów wakansów 64; w apelacji toruńskiej na 64 etaty wakansów 15, w apelacji poznańskiej na 116 etatów 24 wakanse; wreszcie w apelacji katowickiej na 78 etatów aż 29 wakansów. Ogółem zatem na ogólną liczbę 737 etatów sędziów powiatowych wakansów 155, czyli 21% ogólnej liczby. Nieco odmiennie, ale pod innym względem znacznie gorzej, przedstawia się obsada stanowisk sędziów pokoju w b. zaborze rosyjskim. Wakansów znajdujemy tu niewiele, bo zaledwie 19, ale dzieje się to kosztem obsadzania wakansów przez nie prawników. W apelacji warszawskiej na 292 sędziów pokoju jest 170 nie prawników, w apelacji lubelskiej na 156 nie prawników 94, w apelacji wileńskiej na 108 sędziów pokoju 67 nie prawników. Ogółem zatem na 556 etatów sędziów pokoju obsadzonych jest przez nie prawników 331, czyli prawie 60%. Jeżeli jeszcze dodać wakanse na stanowiskach sędziów śledczych w liczbie 21 i podprokuratorów 44, to okaże się, iż na ogólną przytoczoną liczbę 1714 etatów 551, czyli przeszło 32%, nie może być obsadzone wskutek braku kandydatów prawników; zmniejszenie zaś tej przerażającej liczby wakansów osiąga się jedynie kosztem jakości przez obsadzanie stanowisk tam, gdzie to ustawowo możliwe, przez nie prawników na czem oczywiście nie może nie cierpieć i sprawność i powaga wymiaru sprawiedliwości. Są to cyfry, zebrane w dacie 1 kwietnia 1924 r., a od tego czasu sytuacja bynajmniej się nie poprawiła. Jeżeli do tego dodać, że w okresie półtorarocznym od 1 stycznia 1923 r. ustąpiło z sądownictwa przeszło 100 sędziów, że nawet na stanowiska sędziów okręgowych w b. zaborze pruskim brak kandydatów, gdyż na ogólną liczbę 97 etatów wakansów jest 23, czyli prawie 24%, że wreszcie coraz więcej jest nieobsadzonych stanowisk naczelników sądów powiatowych w b. zaborze austriackiem, gdyż na ogłaszane konkursy kandydaci się wcale nie zgłaszają, to otrzymamy obraz, który musi istotnie napawać najgłębszą troską o przyszłość naszego sądownictwa. Niewątpliwie pewnej poprawy można się spodziewać w miarę napływu do sądów młodzieży prawniczej, kończącej studia uniwersyteckie, w każdym jednak razie bez kardynalnej poprawy warunków bytu sędziów, bez zapewnienia im z jednej strony uposażenia, umożliwiającego spokojną i kulturalną egzystencję, a z drugiej należytej powagi w stosunku do innych władz i urzędów, horoskopy na przyszłość nie przedstawiają się wesoło.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#SNowodworski">Ten drugi postulat jest rzeczą ustawodawstwa, które niestety nie zawsze i nie wszędzie zdaje się pamiętać o art. 2 i 77 Konstytucji; co się zaś. tyczy tamtego pierwszego, to Komisja Skarbowo-Budżetowa doskonale rozumie jego trudność w dobie naprawy Skarbu, to też nie stawia pod tym względem żadnych wniosków, ani nawet rezolucji; nie może jednak nie zaznaczyć wagi zagadnienia, które będzie wymagało jak najpilniejszego rozstrzygnięcia, skoro tylko sytuacja skarbowa na to pozwoli. W każdym zaś razie należałoby zerwać z pokutującą wciąż jeszcze w wielu kołach tradycją germańskiego typu poglądów na ustrój i organizację sądownictwa, a przejść do systemu anglo-francuskiego, który w swych ojczyznach tak świetne dał wyniki. Chodzi tylko o warunki zewnętrzne, gdyż zapał i wytrwałość, z jakimi w najcięższych warunkach nasze polskie sądownictwo stoi na straży praworządności Rzplitej, dowodzi, że posiadamy w narodzie pierwszorzędny materiał do wytworzenia wzorowego sądownictwa. Wysunięcie zaś tego postulatu należy uznać tembardziej za możliwe i uzasadnione, że ram budżetowych, w jakie wciśnięte zostało nasze Ministerstwo Sprawiedliwości, zwłaszcza w zestawieniu porównawczem z innemi resortami, nie tylko nie można uważać za wybujałe, lecz przeciwnie, należy je uznać za nader skąpe.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#SNowodworski">Całkowity budżet wydatków Ministerstwa Sprawiedliwości stanowi według preliminarza 61,935,241 zł., w czem 60,935,241 zł. wydatków zwyczajnych, a 1,000.000 zł. wydatków nadzwyczajnych na remont kapitalny gmachów sądowych i nowe budowle. Przytoczona ogólna suma wydatków zwyczajnych zawiera wydatki na centralę ministerstwa w sumie 708.879 zł., na utrzymanie sądów w sumie 41,603.499 zł., na utrzymanie więzień w sumie 17,996.780 zł., na komisję kodyfikacyjną 128.531 zł. i na wydawnictwa urzędowe 517.552 zł. Otóż jeżeliby chodziło o porównanie tego preliminarza z kosztami, jakie ponosiły przed wojną państwa zaborcze na utrzymanie wymiaru sprawiedliwości na ziemiach, które weszły w skład Państwa Polskiego, należy z sum co tylko przytoczonych potrącić wydatki na Komisję Kodyfikacyjną, jako instytucję nową, wywołaną specjalnemi potrzebami doby obecnej, oraz na wydawnictwa urzędowe, które w państwach zaborczych objęte były budżetami innych resortów; należy również odliczyć conajmniej połowę budżetu więziennictwa, a to z powodu, że w b. zaborze rosyjskim więziennictwo mieściło się w budżecie ministerstwa spraw wewnętrznych. W ten sposób otrzymamy do porównania z wydatkami przedwojennemi sumę 51,300.768 zł., przedwojenne zaś wydatki wynosiły w tym samym zakresie 64,262.400 zł. Jeżeli uwzględnimy wzrost wskaźnika wydatków rzeczowych, to uwypukli się nam należycie olbrzymie zmniejszenie wydatków personalnych. Nie od rzeczy też będzie inne zestawienie. Wydatki na oświatę wynosiły przed wojną 62,270.400 zł., obecnie 241,621.449 zł., wydatki na sprawy wewnętrzne przed wojną 53,277.100 zł., obecnie 130,272.622 zł. O wojsku już nie mówię, ponieważ tu brak warunków do porównania cyfr odnośnych. Nie kwestionując bynajmniej potrzeb innych resortów, sprawozdawca budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości nie może jednak nie stwierdzać, że zachodzi tu rażąca dysproporcja, zasługująca na zaznaczenie i na wzięcie pod baczną uwagę jako jedno z ważnych zagadnień prawidłowego rozwoju naszej państwowości.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#SNowodworski">Za nie mniej ważne zagadnienie, aczkolwiek z innej dziedziny, należy uznać kwestię zakresu działania i uprawnień Ministra Sprawiedliwości. W sprawie tej dopiero zapoczątkowana została dyskusja i nie doszło jeszcze do uzgodnienia stanowisk. Istnieje pogląd; dążący do utrzymania stanu obecnego, w którym Minister Sprawiedliwości jest normalnym ministrem resortowym, trzecią instancją administracyjną w dziedzinie sądownictwa i więziennictwa. Przeciwstawiać się mu zaczyna pogląd inny, bardziej na wzorach romańskich oparty, któryby pragnął nadać Ministrowi Sprawiedliwości daleko głębsze uprawnienia, powierzyć mu rolę czynnika, powołanego w najszerszym zakresie do strzeżenia praworządności w Państwie. Niech mi będzie wolno, z zastrzeżeniem, że wypowiadam tu moje zdanie osobiste, wyrazić życzenie, by dla dobra naszego Państwa, dla którego byłoby to ze wszech miar pożądane, aby ten drugi pogląd torował sobie jak najszybciej jak najszersze drogi, abyśmy jak najrychlej mogli powitać w Ministrze Sprawiedliwości nie tylko naczelnego administratora sądownictwa i więziennictwa, nie tylko naczelnego prokuratora, lecz i wyposażonego we właściwe kompetencje stróża praw Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Oklaski. )</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Zubowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#SZubowicz">Ministerstwo Sprawiedliwości jest u nas kopciuszkiem. Faktycznie zapominamy, że sprawiedliwość jest podstawą praworządności w państwie, że wymiar sprawiedliwości jest tym trzecim czynnikiem w rzędzie władz państwowych.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#SZubowicz">Dbałość o prawidłowy wymiar sprawiedliwości powinna być powszechna i niezabarwiona jakąkolwiek partyjnością. Dlatego dziś z tej wysokiej trybuny pozwolę sobie spojrzeć najbardziej obiektywnym wzrokiem na działalność Ministerstwa Sprawiedliwości, nie w celu wypomnień dla tego Ministerstwa, lecz dla naprawy stosunków, jakie istnieją w Ministerstwie, jakoteż w podwładnych mu organach.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#SZubowicz">Rozpocznę od oceny sądów. Aby sądy były dobre, powinne być niezależne. Otóż czy zawsze przestrzegamy tej zasady i czy samo Ministerium nie daje powodów, aby ta niezależność była nadwyrężona? Wystarczy wziąć projekt pragmatyki sędziowskiej. Na miły Bóg! Wprawdzie nie wiem, po co są potrzebne stopnie dla urzędników, ale temi samemi stopniami proponuje się ocenę, ocenę dla sędziów.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#SZubowicz">Wysoki Senacie! Nasze prawnicze sumienie jakoś z oceną i ze stopniami mało się godzi. Po drugie, kwestia wizytacji. A gdzie autonomia sądów? Bo do dziś sądy w b. Kongresówce mają za podstawę pragmatykę jeszcze dawną rosyjską, mają daleko posuniętą autonomię i na tem źle nie wychodzą. Nie wiem jednak, czy powaga sądu nie ucierpi, jeżeli z prezesa sądu robi się administratora, bo dotychczas prezes sądu był primus inter pares, pierwszy między równymi. Z drugiej strony nie tylko w Ministerstwie, lecz także w podwładnych mu urzędach, jest pewien zakus na tę niezależność. Miałem w ręku cyrkularz pewnego prezesa sądu apelacyjnego, dotyczący spraw defraudacji leśnych. Zupełnie rozumiem, że ów p. prezes żąda, aby te sprawy były szybko rozstrzygane, ale w tym cyrkularzu była podana normą, w jaki sposób mają być rozstrzygane, co ma być brane pod uwagę i nawet powiedziano, że trzeba zwracać uwagę na pewną surowość, na pewien wymiar kary. Ja uważam, że sumienie sędziowskie powinno stać wyżej nad wszelkie cyrkularze, i z jakiejkolwiek strony, i jakiejkolwiek materii te cyrkularze by poruszały, ja, jako prawnik, muszę gorąco przeciw temu protestować w imię tej niezależności sumienia sędziowskiego, która powinna być bezwzględna i powinna być ściśle broniona.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#SZubowicz">Przechodzę do innej sprawy. W sądach pokoju istnieje instytucja ławników, otóż obecnie ta instytucja jest zwalczana, jest nawet wniesiona ustawa do Sejmu, która ją ma znieść. Ja uważam, że ławnicy są tym pierwiastkiem społecznym, pierwiastkiem wsi, który jednak bardzo często podpowiada sędziemu tę lub ową decyzję, np. w sprawach działowych, gdzie bardzo często zwyczaje muszą być zastosowano. A jednak jak patrzymy na tę instytucję? Wiem, że są narzekania, że ławnicy nie spełniają swych obowiązków. Trudno je spełniać, jeżeli za całodzienną pracę otrzymywało się 300.000 mk. za posiedzenie. Przecież w tych warunkach trudno wymagać tej wielkiej ofiarności od ławników. Jednakże ławnicy za rządów rosyjskich byli tym elementem społecznym i odegrali w swoim czasie nawet dość poważną rolę. Jeżeli byli w czasach zaborczych elementem dodatnim, dlaczego dziś się ich kasuje? Wiem o pewnym wypadku gwałcenia niezależności ławników. Znalazł się taki ławnik bardziej inteligentny, mający swe zdanie i często zgłaszający votum separatum. Wymienię, jest to chłop ze wsi Sitaniec, Józef Bakownik. Sędzia długo znosił go cierpliwie, kiedy jednak vota separata pojawiały się coraz częściej, powiedział mu: pan mi jest niepotrzebny, idź pan do domu, więcej pana nie wezwę. Według zdania tego sędziego potrzebni są ławnicy, którzy idą tylko za poglądem sędziego, którzy jak za panią matką pacierz powtarzają, jeżeli zaś zjawia się jakiś niezależny ławnik, który ma już swoje przekonania, to mu się mówi, żeby poszedł do domu i już nie wracał. Jest to gwałcenie sumienia.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#SZubowicz">Sąd dalej powinien być dobrze płatny.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#SZubowicz">Rozumiem, że dziś na porządku jest kwestia sanacji Skarbu i nie wiele można w tej materii zrobić, ale przecież z tej wysokiej trybuny zgłoszona została rezolucja, wzywająca Rząd, ażeby wniósł ustawę o podniesieniu uposażenia sędziów pokoju, podprokuratorów i sędziów śledczych, był nawet postawiony termin Rządowi, jednakże rezolucja ta jest jednem z owych przysłowiowych pobożnych życzeń. Dotychczas nie widzieliśmy żadnej próby, żeby ta rezolucja przyoblekła się w jakąkolwiek realną formę. O ile pierwsze nasze sądy faktycznie stały na wysokości zadania i faktycznie kwiat inteligencji prawniczej w nich się gromadził, to teraz coraz bardziej pustoszeją. Obecnie komisarz policji jest lepiej płatny od sędziego i nic dziwnego, że młodzież prawnicza zamiast iść do sądu, zamiast uważać sobie za zaszczyt i honor pracę w sądownictwie, idzie do administracji i wytwarza się to samo, co było dawniej w Austrii, że administracja była najbardziej inteligentną częścią świata prawniczego, a po macoszemu były traktowane sądy i najgorsze siły szły do sądu. To samo powstaje u nas obecnie, bo faktycznie najinteligentniejsza, najlepsza młodzież idzie dziś do administracji i coraz mniej mamy sędziów prawników. Ucieczka z sądów młodzieży prawniczej jest zatrważająca.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#SZubowicz">A jakich mamy sędziów nie prawników? Mógłbym Panów bawić tu rozmaitemi anegdotkami, często nawet doprowadzonemi wprost do komizmu, ile ci nie prawnicy, nie ze złej woli, lecz z nieznajomości ustaw i z braku wyrobienia prawniczego, popełniają błędów. Mogę Panom powiedzieć, że np. sędzia, skazując z art. 624 K. K., który przewiduje grzywnę, skazał na rok więzienia! Dobrze, że wyższa instancja to poprawiła, jednak delikwent siedział przeszło dwa tygodnie, póki się skargę incydentalną napisało. Był drugi sędzia, który w sprawach o kradzież w razie niestawiennictwa oskarżyciela, poszkodowanego, sprawę umarzał; takie sprawy były umarzane kilka razy i trzeba było później aż interwencji prezesa sądu okręgowego, żeby sprawy były wznowione ex oficio. Sędzia z Tarnogrodu, który bezprawnie aresztował nie jakiegoś Bojarskiego tylko dlatego, iż naplotkowano, że on pozwolił sobie na krytykę sądu i póki ta sprawa doszła do prokuratora, ten człowiek tydzień przesiedział. Jakimi normami i ustawami pan sędzia się kierował, aresztując tego człowieka, niewiadomo. W sprawach cywilnych jeden maleńki przykładzik. Komuś została sprzedana z licytacji w r. 1876 osada i już synowie tego osadnika siedzą na tej osadzie. Tamten wydobywa dawne stare dokumenty, że on przed rokiem 1876 miał tę osadę, idzie do sądu pokoju i prosi, żeby wyrzucić tamtego na zasadzie zakłóconego posiadania. Sąd uwzględnia sprawę, właściciel od 1876 r. z rygorem natychmiastowego wykonania zostaje wyrzucony.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#SZubowicz">Otóż tego rodzaju przykładów mógłbym przytoczyć szaloną moc i one wskazują, że jednak żywioł nie prawniczy nie podnosi autorytetu naszego sądu. Dlatego należałoby się starać, żeby te liczne nominacje nie prawników na posady sędziowskie zmniejszyć do minimum, zwłaszcza tego wymagają ustawy w tych miastach, gdzie są hipoteki; przecież dziś nawet w miastach powiatowych niema sędziego prawnika, prezesem hipoteki powiatowej jest sędzią, a oddawana jest ona często laikom kompletnie, nieodpowiednim pod względem prawnym.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#SZubowicz">Muszę powiedzieć, że w ostatnich czasach i w prokuraturze, zwłaszcza wśród podprokuratorów mamy niezmiernie słabe siły i faktycznie prokuratura, która dawniej była wprost, powiedziałbym, arystokracją inteligencji prawniczej, dziś prokuratura „podpiera”, zamiast popierać oskarżenie. Znam podprokuratora, który przez cały czas swego istnienia wyrzekł tylko słowa: popieram oskarżenie. Prawda, w jednym wypadku sądu doraźnego odczytał maleńką elukubrację 3-minutową.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#komentarz">(Głos: Mądry człowiek!)</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#SZubowicz">Otóż faktycznie mamy w sądach jeszcze tylko starą gwardię, złożoną bądź z tych sędziów rosyjskich, którzy dawniej służyli w Rosji, bądź złożoną z adwokatów, bądź z elementów przybyłych z Małopolski. Jednakże ta stara gwardia powoli wymiera, idzie do dymisji i już dziś trzeba pomyśleć, co będzie dalej, bo jednak widzimy, że już dziś jest wiele wakansów, już dziś komplety sądów okręgowych bardzo często dobierają sobie sędziego pokoju i ten sędzia pokoju rozstrzyga w ściśle prawniczych kwestiach jako ten trzeci. Czy to normalne i czy to pożądane?</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#SZubowicz">Sąd, ażeby był korzystny dla społeczeństwa, powinien być bliski. U nas jest jakaś specjalna tendencja znoszenia sądów powiatowych. Wyraża się ona nie tylko tu w b. Królestwie, lecz i w Małopolsce. Jest to szalona niewygoda dla ludzi i muszę powiedzieć, że często się słyszy wprost narzekania ludności na to, że sądy są zbyt daleko, że trudno znaleźć sprawiedliwość.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#SZubowicz">Sąd powinien być prędki, szybko załatwiać sprawy. Muszę powiedzieć, że sądy pokoju np. w naszej okolicy za dużo mają spraw, wskutek pewnego rozporządzenia jeszcze Rady Regencyjnej, które skierowało wszystkie sprawy o defraudacje leśne z powodu przekroczenia serwitutów do sądów pokoju i dziś sędziowie pokoju są wprost przepracowani. Sędzia, mając na wokandzie przypuśćmy 150 czy 200 spraw, nie jest w stanie ich rozważyć, a zwłaszcza sprawy leśne są prowadzone bez wszelkich zasad procedury cywilnej. Tam odrazu ryczałtem zaprzysięga się wszystkich świadków, do wszystkich spraw razem, aby było prędzej, świadkowie nie są nawet usuwani z sali, robi się to zbyt po domowemu z pogwałceniem autorytetu sądu.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#SZubowicz">Muszę jeszcze powiedzieć, że sąd nasz jest zbyt drogi dla ludności, opłaty stemplowe są za wysokie. Powiem dwa słowa o rejestrze handlowym. Rejestruje się kunców 4 i 5 kategorii, którzy absolutnie żadnego interesu z rejestru handlowego nie mają, rejestrują się właścicielki budek z sodową wodą i makagigami, rejestruje się je jako wielkie firmy.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#SZubowicz">Jest na terenie b. kongresówki i ziem wschodnich przestarzała instytucja obrońców sądowych. Zdawałoby się, że powinni iść na wymarcie, widzimy jednak, że Ministerstwo w niektórych miejscach powiększa liczbę obrońców. Na to, aby zostać obrońcą, trzeba otrzymać opinię rady adwokackiej, bardzo często jednak obrońcami zostają tacy, przeciw którem kategorycznie wypowiedziała się rada adwokacka. Jeden taki wypadek przytoczę, nie chcę mówić głośno tego nazwiska, nawet człowiek, którego prawomyślność względem Państwa była mocno zakwestionowana, otrzymał jednak tytuł obrońcy sądowego.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#komentarz">(Głos: Ciekawe.)</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#SZubowicz">Otóż bardzo często obrońcy sądowi są bez kontroli. Wiem np. że pewien obrońca sądowy jest dyrektorem banku, jak on te dwie funkcje razem sprawuje, nie wiem. Czy byłoby możliwe, żeby któryś z nas spróbował być dyrektorem banku i adwokatem?</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#komentarz">(Głos: Rządca domu?)</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#SZubowicz">To gorzej. Dotychczas niema żadnej ustawy co do tego, nie czyniono żadnych trudności w tym kierunku. Albo pokątne doradztwo Taktycznie pokątne doradztwo jest plagą ludności, zwłaszcza w małych miasteczkach, gdzie wyzysk się szerzy, i faktycznie Ministerstwo powinnoby pomyśleć, aby jednak stworzyć pewne normy do walki z pokątnem doradztwem.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#SZubowicz">Ustawy, przepisane Konstytucją, dotychczas jednak nie ujrzały światła dziennego; takiemi sprawami są: sądy przysięgłych, sędziowie pokoju obieralni i t. d.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#komentarz">(Głos: Te rzeczy są już zgłoszone.)</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#SZubowicz">Wiem, że są zgłoszone, dotychczas jednak nie są rozpatrywane i uważam, że dotychczas brak z Ministerstwa natarcia na Komisję sejmową.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#komentarz">(Głos: Sejm dość pracuje.)</u>
          <u xml:id="u-23.24" who="#SZubowicz">Dlaczego nie pracuje dość intensywnie, aby te zasadnicze ustawy, przepisane przez Konstytucję, stały się rzeczywistością?</u>
          <u xml:id="u-23.25" who="#SZubowicz">Co do sądów doraźnych, powinne zdawałoby się pójść na wymarcie, z wyjątkiem może Kresów Wschodnich, gdzie bandytyzm szerzy się jeszcze, ale odnawia się sądy doraźne, a nawet jest tendencja prokuratorów skierowywania do nich spraw niebandyckich, o charakterze może nawet poważnych zbrodni, zbrodni nawet z pewnym rabunkiem, ale zbrodni z motywów innych. Wiem np., że przyszła do sądu doraźnego sprawa o zabójstwo kochanki; sprawa ta nie miała charakteru bandytyzmu i mogła być zupełnie dobrze rozpatrzona w sądzie zwykłym. Lub zabójstwo brata przez brata; ta zbrodnia jest zwykłem zjawiskiem w normalnych nawet społeczeństwach i w tych społeczeństwach nie odsyłają jej do sądów doraźnych.</u>
          <u xml:id="u-23.26" who="#SZubowicz">Nie byłbym sprawiedliwym, gdybym nie podniósł w ostatniej chwili zasług Ministerstwa w sprawie organizacji sądów na Kresach. Faktycznie, tam jest poprawa stosunków, posłano tam szereg młodych prawników. Rozumiem tu trudność położenia w ramach tego budżetu, ażeby dużo poprawić, mam jednak nadzieję, że jeżeli pogląd, że minister jest stróżem prawa, zapanuje i Minister Sprawiedliwości w ten sposób zdobędzie należyte stanowisko w Radzie Ministrów, to rzeczy się poprawią znacznie. Chciałbym widzieć sąd polski zupełnie niezależny, dobrze płatny, sąd, o którymby nie tylko przyjaciele, lecz nawet wrogowie musieli powiedzieć, że stoi na wysokości zadania.</u>
          <u xml:id="u-23.27" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Karpiński.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(S. Karpiński: Zrzekam się.)</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#Marszałek">Głos ma s. Jackowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#SJackowski">Wysoki Senacie! Komu dużo dano, od tego można dużo wymagać. Ministerstwo Sprawiedliwości jest tak skromnie obdarzone funduszami, z powodu których tu słyszeliśmy różne aluzje, desyderaty, nawet może skargi, że dziwię się, że te wszystkie szczegóły i szczególiki były tu rozwijane. Zdaje mi się, że wiele z tych rzeczy, któreśmy słyszeli i przy budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości i przedtem, bo był taki mówca, który powiedział: że się rozprawi z p. Ministrem Sprawiedliwości co do aplikantów sądowych żydów — słyszeliśmy przecież taką zapowiedź — te wszystkie ataki, miałyby uzasadnienie, gdybyśmy to Ministerstwo tak wyposażyli, żeby mogło dobrze i sprawnie funkcjonować, żeby Minister miał prawo veta tam, gdzie czuje niesprawiedliwość, gdzie widzi, iż dzieje się coś z uszczerbkiem dla Konstytucji. Ale, jak na to zwrócił uwagę p. sprawozdawca budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości b. Minister Sprawiedliwości Nowodworski, przecież tego wszystkiego niema. Gdy to, cośmy dali Ministerstwu Sprawiedliwości, co Sejm dal, co Senat ma zamiar przyjąć, jest tak małe, to doprawdy się dziwię, że przy takiej małej sile rozporządzalnej, zarówno finansowej jak i ideowej, bo jednak Minister Sprawiedliwości nie jest stróżem pieczęci, nie stoi na straży praworządności prawa, nawet tak dobrze wszystko się dzieje. Bo przecież tu się mówiło niejednokrotnie: jakiż to aparat ma do swego rozporządzenia Minister! Niema należytego aparatu, którymby Minister Sprawiedliwości mógł rozporządzać, którymby mógł wykonywać dobry nadzór nad wykonaniem prawa, nad tem, żeby się nic nie działo, coby było sprzeczne z Konstytucją, coby było sprzeczne z obowiązującemi prawami. A choć były tu jakieś zarzuty, to nigdy się one nie zatrzymały na tem, że Minister Sprawiedliwości obraził jakiś poszczególny artykuł, obowiązującego prawa, to wszystko były jakieś ubolewania nad pewnemi faktami, tu i owdzie się zdarzającemi, ale przecież takie fakty wszędzie się zdarzają na całym świecie; nigdzie nie brak błędów sądowych i administracyjnych. Ależ droga do poprawienia tych błędów, zarówno sądowych, jak i administracyjnych, nie jest przecież przed nikim zamknięta i nikt z mówców nie mógł powiedzieć, że nie może pójść do sądu, że mu sąd zamyka podwoje i nikt nie może powiedzieć przecież, że władze administracyjne, Najwyższy Trybunał Administracyjny też mu zamyka podwoje. Owszem, droga otwarta i jeżeli te narzekania są rzeczywiście prawdziwe, to tam należałoby iść szukać rozstrzygnięcia. Tu zaś nie należy robić sądu w materiach, że tak powiem, jednostkowych; jeżeli to i ma być sąd jakiś nad Ministerstwem Sprawiedliwości, czy wogóle nad jakimkolwiek ministerstwem, to taki sąd mógłby być wykonany w ten sposób: oto tak cię uposażyliśmy, daliśmy ci tyle talentów ewangelicznych do rąk, żebyś je zużył, a tyś je roztrwonił. Nic podobnego nie można powiedzieć o Ministerstwie Sprawiedliwości, nic podobnego nie można powiedzieć o żadnem innem ministerstwie, które tak, jak Ministerstwo Sprawiedliwości, współdziała w utrzymaniu ładu i porządku społecznego. Mam tu na myśli Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, które w najniższej swej organizacji, mianowicie przez funkcjonariuszy policyjnych łączy się z działalnością Ministerstwa Sprawiedliwości dla zapewnienia właśnie tego ładu, tego spokoju, tego porządku publicznego. Jeżeli można tam mówić o pewnych niedomaganiach — a wszędzie niedomagania są — to musimy to częściowo przypisać tej okoliczności, że jesteśmy w traktacie budownictwa, że pewnych rzeczy nam brak, że właśnie — i to głównie chciałbym podkreślić w imieniu mojego Klubu — brak tych instrukcji, które istniały w owym czasie przed Państwem Polskiem, kiedy u nas rządzili zaborcy, a któreby harmonizowały jego działalność, która sięga do działalności organów policyjnych z działalnością tych organów, jako podwładnych Ministra Spraw Wewnętrznych. W tej mierze należy wyrazić życzenie, pozwalam sobie wyrazić to życzenie, żeby były ułożone takie instrukcje, któreby dały większy wpływ prokuraturze, a więc organowi podwładnemu Ministrowi Sprawiedliwości, na wykonywanie śledztwa i dochodzenia policyjnego, a myślę, że jeżeli ten większy wpływ będzie dany, to te rzeczy, które mogą w pewnych razach być bardzo przykre i groźne, grubo zmaleją i nie będą się przedstawiały może w takich rażących objawach, jak tu słyszałem przykłady.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#SJackowski">To jedno musimy sobie powiedzieć, że dziś trzeba jeszcze wiele rzeczy znosić, dlatego, że jesteśmy w trakcie ustanawiania u siebie należytego funkcjonowania władz. Ale jeżeli wiele rzeczy musimy znosić, to z tego nie wynika, że te rzeczy należy wydymać, że te rzeczy należy uogólniać, jak to czynili niektórzy przedmówcy. Uważam, że tego nam, jako Polakom, a wszyscy tu jesteśmy obywatelami Państwa Polskiego, czynić z tej trybuny nie wolno. Nie wolno nam dyskredytować władzy pod pretekstem pewnych nieprawidłowych, może niekiedy pożałowania godnych objawów. Ale ja, który jako prawnik, a zwłaszcza z charakteru mego zawodu adwokackiego zawsze jestem podejrzliwy, który zawsze powinien hołdować zasadzie, audiatur et altera pars, temu co jedna strona mówi, nie bardzo wierzę, a nie wierzę jeszcze i dlatego, że słyszałem tu pewne zarzuty, które w mojem przekonaniu źle były zwrócone przeciw Ministrowi Spraw Wewnętrznych, które się raczej odnosiły do Ministra Sprawiedliwości, bo jeżeli się robią burdy uliczne, jeżeli jest nadużycie władzy, to jest to przestępstwo, zapisane w kodeksie karnym, jest to rzecz, która podlega Ministrowi Sprawiedliwości. Zdaje mi się, że jeżeli takie skargi były nie pod właściwym adresem wystosowane, to mam obowiązek tu się z niemi rozprawić.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#SJackowski">Przedewszystkiem muszę powiedzieć co do tych skarg, że aczkolwiek dla obrońcy, dla tego, który przedstawił te skargi, jestem z wielkiem uznaniem za jego patriotyzm, za jego wielką odwagę, polską odwagę, której złożył dowody, to jednak muszę powiedzieć, że się dał unieść niepotrzebnie temu temperamentowi, może mi wybaczy, że mu przytoczę znaną rzecz psychologiczną — otóż jest tak niestety z naszą ludnością żydowską, że jeżeli kogoś podrapią, to krzyczy, że go zabito. Otóż zdaje mi się, że do tych skarg należy zastosować ten pogląd psychologiczny, stwierdzony zresztą przez wszystkich, że się te rzeczy bierze bardzo szeroko, że się niepotrzebnie uogólnia i niepotrzebnie te rzeczy rozdyma. Zdaje mi się, że te rzeczy, jeżeli miały miejsce — nie wiem, czy miały miejsce i nie wiem, w jakim zakresie — to musiałbym powiedzieć, że nigdy niema dymu bez ognia, że tam muszą być winni. Ludzie nie są zwierzętami, i ci nasi urzędnicy, nawet administracyjni, nie mówiąc już o ładownikach, nie należą do kategorii ludzi, którzyby rzucali się z pazurami, rwali żywe kawały z jakiejś narodowości lub z człowieka, który im się nie podoba. Dlatego zdaje mi się, że tu o tem wszystkiem nie wolno było mówić. Ale jeżeli mówiono, jeżeli się robiło zarzut Ministrowi Sprawiedliwości, jakoby źle traktował owych aplikantów sądowych żydów, którym rzekomo odmawia przyjęcia na posady sądowe, że wymyśla się jakiś specjalny tryb zbadania ich umysłowości, czy zalet moralnych, to muszę powiedzieć, że należałem do tego grona, które jednak zetknęło się z tem badaniem, jako członek naczelnej rady adwokackiej i muszę Panom powiedzieć, że nad tą rzeczą poważnieśmy się zastanawiali, zwłaszcza, że nasze grono, składające się z kilkudziesięciu osób, nie jest może zupełnie kompetentne co do tego, czy uważać tę inowację za rzecz dobrą i czy ją należy wykonywać. Zwróciliśmy się do rad adwokackich, a mamy ich kilka prowincjonalnych, i cóż te rady powiedziały? Uważają, że ten sposób postępowania, zbieranie wiadomości o wartości aspirantów do aplikacji sądowej, jest rzeczą bardzo cenną, że należy właśnie tę inowację, którą wprowadziło Ministerstwo, wykonywać i to sumiennie. Bo, proszę Panów, tak, jak do wojska nie można wprowadzać elementów niepewnych na kierownicze stanowiska, tak nie można do tego działu, które musi stać na straży ładu, na straży porządku, wprowadzać elementów niepewnych, a panowie mi darujecie, że jednak nie mogę powiedzieć, że każdy żyd jest elementem pewnym. Tego Panowie nie mogą powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#SJackowski">I dlatego uważam, że taka ostrożność przy nominacjach na posady sędziowskie, przy nominacjach do tego zmierzających, żeby zająć w przyszłości posady sędziowskie, jest w wysokim stopniu wskazana i wysoce pożądana. To wcale nie jakaś napaść na tych obywateli żydów, których mamy w Polsce, to tylko samoobrona polska przeciw temu, coście wy stworzyli i Panowie pozwolą sobie to powiedzieć wyraźnie — mam to uznanie u swoich kolegów adwokatów, nawet żydów, którzy mnie szanują za to, że te rzeczy mówię otwarcie i jasno. Mówiłem już w 1920 roku na zgromadzeniu adwokackiem: panowie nie igrajcie z ogniem. Jeżeli te rzeczy mówił p. s. Truskier, którego prawość i odwagę wysoko cenię, to mu mam za złe, że mówił z tej trybuny, bo tego nie wolno mu mówić jako Polakowi.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#komentarz">(S. Truskier: Tylko jako obywatelowi polskiemu.)</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#SJackowski">Trzeba być Polakiem, nie tylko obywatelem polskim. Jeżeli p. s. Truskier te rzeczy mówił i jeżeli tylko takie rzeczy się dzieją, to Panowie powinniście Panu Bogu na klęczkach dziękować, że tylko takie rzeczy się dzieją.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#SJackowski">Panowie zapomnieliście historię. Panowie jesteście ludźmi, którzy nie umieją patrzeć wstecz.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#komentarz">(S. Truskier: Czy to obiektywność?)</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#SJackowski">Mam prawo tak mówić, bo nie jestem sprawozdawcą, tylko senatorem. Otóż, proszę Panów, Panowie nie chcą spojrzeć wstecz w historię. Wypowiedzieliście narodowi polskiemu walkę. Przypominam, co znaczył te pogrzeby ostentacyjne w Ameryce i dyskredytowanie polskiego imienia w Ameryce? Pytam się, kto to zrobił. Czy Polacy to zrobili? Czyśmy dyskredytowali naród polski w Ameryce, czy myśmy coś podobnego robili? Czy my narzuciliśmy Polsce upokarzające przepisy prawne, których nie narzuciliście Anglii, którą tak kochacie, ani Ameryce, ani Francji, które tak kochacie? Ale nam narzuciliście.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#komentarz">(Protesty na ławach żydowskich.)</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#SJackowski">Jeżeli kto mówi, że się mylę, to proszę zajrzeć do książki Dillona o Traktacie Wersalskim, tam Panowie zobaczycie zorganizowaną akcję przeciw Polsce. Proszę Panów, kto okroił granice polskie? Kto w tym gmachu mówił: nie będziecie mieli Mińska? Kto w tym gmachu groził? Ten, kto grozi, wie, że ma możność wykonania. Dlatego ten, kto groził, i w waszem imienia groził, na was ściągnął gniew ludu polskiego. Pytam się, kto nam uszczuplił granice? Czy to nie człowiek z komitetu żydowskiego, ten bankier Szyfr, co namówił Wilsona, aby wprowadzić ten plebiscyt co do granic Polski? Nie posądzam tych panów, którzy byli w tym komitecie zorganizowani, że to ludzie naiwni, to nie byli ludzie naiwni, lecz wiedzieli, czego chcą. Jeżeli nie mamy w całości Śląska, jeżeli nie mamy w całości Pomorza, nie mamy Mazowsza, które nam się należy, to tylko zawdzięczając wpływom żydowskim. Wyście wypowiedzieli walkę narodowi polskiemu i to, co dzisiaj się dzieje, jeżeli się dzieje w takim zakresie, to ten drugi koniec, który zawsze się pokazuje, mianowicie kto chwyta za kij, może kijem być obity, kto sieje gniew, ten zbiera burzę.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#komentarz">(Przerywania na ławach żydowskich.)</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#SJackowski">Wy Panowie posialiście gniew, zbieracie więc burzę.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#SJackowski">Jakie jest z tego wyjście? Jedno tylko: uderzyć się w pierś, siedzieć cicho, przeczekać czas pokuty...</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#komentarz">(Wesołość na ławach żydowskich.)</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#SJackowski">...a potem prawdopodobnie nastąpi to, czegoście już u nas doświadczali. Panowie przypominają sobie, że kiedy w wiekach średnich palono was na stosie, kiedy się nad wami znęcano, toście u nas znaleźli schronisko, otrzymaliście przytułek, u nas otrzymaliście przywileje. I nie musiało wam wcale być źle, bo jest was 15% i więcej podobno...</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#komentarz">(S.Truskier przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#SJackowski">Nie słucham tego, czem mi Pan przerywa, ja Panu nie przeszkadzałem. Jeżeli was jest tak dużo na terenie Polski, to tylko dlatego, że wam tak dobrze. Ani we Francji was tylu niema, ani w Niemczech, ani w Anglii. Więc powinniście powiedzieć: zgrzeszyliśmy wypowiadając walkę narodowi polskiemu, musimy za to otrzymać pokutę — bo żaden minister, żadne ministerstwo, nie będzie mogło opanować gniewu ludu, bo to gniew ludu na was. Jeżeli zdarzają się przykre fakty tu i tam, w tem miejscu i w innem, to można tylko powiedzieć, że jest to psychika narodu, który się broni, który nie może na swojem terytorium znosić ludzi, którzy jeszcze dzisiaj buńczucznie występują przeciw niemu.</u>
          <u xml:id="u-25.19" who="#SJackowski">Nie za pomocą weksla, w postaci Traktatu Wersalskiego z 28 czerwca 1919 r., możecie trafić do nas, możecie trafić do nas tylko uległością dla interesów Polski, uszanowaniem na całej linii, nakazaniem swym pobratymcom, żeby przestali szlakować imię Polski zagranicą, ażeby nie przeszkadzali narodowi polskiemu na jego drodze historycznej.</u>
          <u xml:id="u-25.20" who="#SJackowski">Możecie powiedzieć sobie, że chwilowo jest źle, ale jeżeli jest źle, to jest to kara za to, jak postępowaliśmy wtedy, kiedy Państwo się budowało, kiedy chodziło o jego granice. Wyście wtedy pobłądzili i musicie tę karę teraz ponosić i czekać na zmianę tego nastroju. Nie zrobicie tego przez żadne weksle międzynarodowe, choćby nie wiem przez kogo żyrowane, któreśmy musieli podpisać, bo mieliśmy nóż na gardle, co dla nas jest bardzo przykre i co wam nigdy nie zapomnimy. Ale jeżeli temi wekslami międzynarodowemi przestaniecie wojować, i zostaniecie porządnymi, cichymi polskimi obywatelami, nie przeszkadzającymi nam w naszych aspiracjach, to mam wrażenie, że ten łagodny charakter polski, który was przyjął, dal wam opiekę w średnich wiekach, pozwolił się pomnażać, podnosić dobrobyt, bo przecież wszyscy jesteście bogaci, potomkowie tych, którzy przyszli z niczem do Polski, przecież wyście na polskiej ziemi zdobyli wpływy, których przedtem nie mieliście; byliście pariasami, których wyganiano, a teraz wam się przewróciło w głowie, że ten charakter i teraz wam krzywdy nie zrobi. Panowie dziś chcecie rządzić u nas, na to naród polski się nie zgodzi i dlatego zdaje mi się, że Panowie niepotrzebnie przytaczali tę całą litanię rozmaitych rzeczy, które tu przytaczane być nie powinne. Czy to się Panom podoba, czy nie podoba, mówię to, co historia stwierdziła, nic innego nie mówię i ostrzegam Panów, żebyście nawrócili z tej drogi, którąście obrali, drogi dyskredytowania Polski, bo to może być bardzo niebezpieczne. Nie grożę, tylko mówię, że tam, gdzie wchodzi polityka tłumów, a z tego co s. Truskier przytoczył, jeśli to prawda, to już widoczna jest polityka tłumów, z taką polityką tłumów żadne ministerstwo, ani żaden rząd walczyć nic może. Dlatego Panów przestrzegam, żebyście przestali działać za pomocą drażniących taktyk, żebyście przestali za pomocą drażniących Polskę wystąpień powodować gniew ludu. I dlatego zdaje mi się, że wszelkie uboczne ataki, które via Ministerstwo Spraw Wewnętrznych mogą być skierowane do Ministerstwa Sprawiedliwości, są niewłaściwe. Sądzę, że p. Minister Sprawiedliwości, który złożył dowody bardzo skrupulatnego i sumiennego wykonywania obowiązków, nie może więcej zrobić, niż zrobił i to słyszeliśmy wszyscy, że p. Minister Sprawiedliwości nie ulęknie się tych trąb jerychońskich i tej fortecy, tego Jerycha, którem jest Ministerstwo Sprawiedliwości, nie wypuści z mocnej dłoni i będzie bronił sprawiedliwości, prawa i interesów Polski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#Marszałek">Nikt już głosu nie żąda, przechodzimy do budżetu Ministerstwa Oświaty. Głos ma sprawozdawca s. ks. Bolt.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(Głos: Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#Marszałek">Niema sprawozdawcy, więc musimy teraz zrobić pauzę, a punktualnie o czwartej zacznie się budżet Ministerstwa Oświaty, który dziś musimy skończyć, dlatego mówcy będą kontyngentowani według ilości członków klubów.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#komentarz">(Po przerwie).</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Na porządku dziennym jest dyskusja nad budżetem Ministerstwa Oświaty. Jako sprawozdawca głos ma s. ks. Bolt.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#SksBolt">Wysoki Senacie! Przystępujemy do rozważania budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Budżet ten jest jednym z najważniejszych budżetów administracyjnych, a można nawet powiedzieć, że jest najważniejszym wogóle, ponieważ dopiero oświata i kultura daje Państwu tego obywatela, który z pożytkiem dla państwa może pracować i działać. Szkoła to j wychowuje człowieka dzielnego, z charakterem nieugiętym, daje dobrem żołnierza, przygotowuje dobrego urzędnika, ona to daje społeczeństwu, państwu, ojczyźnie, ludzi pożytecznych, dzielnych i dobrych. Dlatego też wszystkie kulturalne narody nie szczędzą kosztów i zachodu, ażeby wychować pokolenie na takich dzielnych ludzi i obywateli. Mówi stare przysłowie, że kto ma młodzież, do tego należy przyszłość. I my możemy powiedzieć, że jeżeli szkoła wychowa dobrych ludzi, dobrych obywateli z charakterem dzielnym, twardym, nieugiętym, jeżeli nam da dobrych urzędników, dobrych, dzielnych żołnierzy, to możemy być o przyszłość naszej Ojczyzny spokojni.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#SksBolt">Zrozumiała to najlepiej może ze wszystkich kulturalnych narodów Anglia. Dlatego też Anglik nie szczędzi żadnych wydatków i zabiegów, ażeby dzieciom dać dobrego nauczyciela i dobrą szkołę. Anglik opłaca nauczyciela najlepiej ze wszystkich urzędników, ponieważ to, co ojciec ma najlepszego, najdroższego, to jest dziecko — powierza nauczycielowi. Tak być powinno w każdem kulturalnem państwie, które rozumie swój własny interes, tak powinno się dziać w społeczeństwie, które chce wychować dzieci swoje na dobrych synów, na dobrych obywateli i dzielnych ludzi. Budżet państwowy zaś daje miarę, na jakim poziomie stoi nauka, oświata, w jakim kierunku wychowuje się młodzież na przyszłych obywateli i ludzi.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#SksBolt">My doprawdy w dość tragicznych znaleźliśmy się warunkach, kiedy przejęliśmy własne szkolnictwo. Boć wszystkim nam dobrze jest wiadome, że za czasów niewoli na większej części ziem naszej Ojczyzny nie mieliśmy własnego szkolnictwa, nie mieliśmy własnej szkoły, nawet były dzielnice, gdzie nie wolno było prywatnej szkoły polskiej zakładać, karano więzieniem za to, że uczono dzieci pokryjomu polskiego języka i oświatę wpajano w polskim ojczystym języku. Znaleźliśmy się w warunkach bardzo ciężkich, kiedyśmy po zmartwychwstaniu Ojczyzny mieli budować szkolnictwo nasze. Tu w b. Kongresówce nie było gmachów, nie było szkół, nie było środków pomocniczych, któreby ułatwiały zorganizowanie szkolnictwa. W dawnym zaborze pruskim zaś nie było odpowiednich sił nauczycielskich, nie było pomocy naukowych, nie było warunków takich, któreby ułatwiły prędkie przejście od szkolnictwa obcego do szkolnictwa własnego. Jedynie w Galicji szkolnictwo miało własną polską szkołę i dosyć znaczny, prawie wystarczający zastęp nauczycieli. Co prawda brak im było również, zwłaszcza we Wschodniej Galicji, sal szkolnych i środków, któreby umożliwiały wychowanie dziatwy szkolnej.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#SksBolt">W tych złych warunkach znajdowało się nie tylko szkolnictwo najniższego poziomu wychowawczego, t. j. w szkołach powszechnych, ale jeszcze gorzej wyglądało szkolnictwo średnie, a tak samo i wyższe. Wszak dobrze wiemy, że w szkolnictwie średniem był w wielkiej części utrudniony dostęp do źródeł nauki. Byliśmy odepchnięci od stanowisk nie tylko w szkolnictwie powszechnem, ale i w średniem, a już najzupełniej w wyższem w Kongresówce i w b. dzielnicy pruskiej. Jedyna z Galicji mogła się odbywać rekrutacja profesorów szkół średnich i wyższych. Ale dla 27 milionowej ludności te zastępy nie wystarczały. Dlatego też kiedyśmy rozpoczęli organizować szkołę polską, znaleźliśmy się w tak ciężkiem położeniu, że nie wiedzieliśmy od czego zacząć. Zabraliśmy się do tej pracy z zapałem, z pewnym rozmachem, z fantazją nawet, chcieliśmy dopędzić to, co nam uniemożliwiano przez lat' przeszło sto. Chcieliśmy w jednym roku stworzyć takie szkolnictwo, jakie maja państwa kulturalne.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#SksBolt">Ale nieliczenie się z rzeczywistością, rozpoczęcie tej pracy tylko z fantazją doprowadziło do tego, że w szkolnictwie zaraz od początku popełniono wiele błędów. Zwłaszcza nie liczono się z pieniędzmi, nie liczono się z rzeczywistością. Podawaliśmy siły nauczycielskie w tej liczbie, w jakiej wogóle u nas istnieć nie mogły. Np. w szkolnictwie powszechnem w pierwszym roku, t. zn. w r. 1920, podaliśmy etatów przeszło 82.000, lecz gdy zaczęto akuratniej stwierdzać liczby, przekonaliśmy się, że mamy ich zaledwie 50.000. W innych działach szkolnictwa robiono to samo; dlatego też dopiero jest budżet na rok 1924 prawdziwym miernikiem naszego szkolnictwa, naszej oświaty, naszych sił nauczycielskich, naukowych i oświatowych. Dopiero ten budżet liczy się z rzeczywistością i w liczbach przedstawia nam, co mamy, czego nie mamy, czego nam bardzo a bardzo potrzeba.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#SksBolt">Z oświatą i szkołą związane jest ściśle wychowanie religijne. Dlatego też do budżetu o szkolnictwie, czyli o nauczaniu publicznem jest włączony budżet wyznań religijnych. Albowiem dopiero religia człowieka uszlachetnia, podnosi, wznieca w nim szlachetniejsze pobudki, daje mu więcej zaparcia się samego siebie, a oddania się ludzkości i Ojczyźnie. Dlatego też słusznie wychowanie religijne związane jest tak ściśle z ogólnem wychowaniem szkolnem. Niestety te stosunki jeszcze nie są u nas dostatecznie wyjaśnione i nie są tak unormowane jak to powinno być w praworządnem dobrze urządzonem państwie między kościołem, wyznaniami a państwem.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#SksBolt">Przechodząc tedy do budżetu samego stwierdzić należy, że budżet ten, jaki odebraliśmy od Sejmu nie był pierwotny. Pierwsze przedłożenie rządowe wyraża się inaczej. Wydatki na oświatę, kulturę i wyznania religijne przedstawiały się pierwotnie w liczbie 105.801.318 złotych. A był to budżet tylko za cztery miesiące, ponieważ według ówczesnych zamiarów Rządu w tym czasie miała wyjść osobna ustawa szkolna, ciężar utrzymania szkolnictwa, która miała w największej części przerzucić na samorządy a zwolnić Skarb Państwa. Później kiedy nie doszło do ustawy szkolnej i Rząd centralny musiał dalej utrzymywać szkolnictwo, oświatę i instytucje religijne, został podniesiony budżet ten na cały rok do wysokości 237,373.063 zł. Ale i Sejm nie przedłożył go nam i w tych liczbach, ponieważ już po przyjęciu tych liczb w komisji sejmowej przekonano się, że w rzeczywistości nie będą one realne, bo tymczasem uchwalono różne ustawy, stosunki życiowe się zmieniły i to bardzo poważnie wpłynęło na pozycje budżetu. I tak dopiero na plenum Sejmu przyjęto budżet w końcowej sumie 241,621.449 zł. czyli o 4,248.386 zł. więcej, niż plenarnemu posiedzeniu Sejmu przedłożyła Komisja Budżetowa.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#SksBolt">Pochodzi to głównie stąd, że trzeba było uwzględnić ustawę o lokatorach, która podwyższyła znacznie opłaty za pomieszczenia szkolne, dalej stąd, że warunki życiowe się zmieniły i Rada Ministrów, idąc za temi wskazaniami, w styczniu podwyższyła znacznie djety dla funkcjonariuszów państwowych, a więc i dla funkcjonariuszów Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Oprócz tego dodano jeszcze kilka drobniejszych pozycji na plenum Sejmu, a mianowicie podwyższono stypendia akademickie z 220.000zł. na 600.000 zł. i na oświatę pozaszkolną przeznaczono jeszcze pewne kwoty.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#SksBolt">Dochód Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wynosi 4,506.935 zł., rozchód ogólny, jak powiedziałem, natomiast wyrosi 241,621.449 zł. Nam chodzi przedewszystkiem o liczbę wydatków, ponieważ dochodów Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia j Publicznego właściwie nie ma, a te drobiazgi, które wpływają, są raczej przypadkowe.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#SksBolt">Przechodząc tedy do wydatków budżetowych uwzględnić nam najprzód należy wyznania religijne. Na wyznania religijne wynoszą wydatki 11,942.047 zł. Co do stosunku kościoła do państwa u nas i odwrotnie, to sprawy te nie są jeszcze uregulowane. Ani kościół katolicki, ani wyznania inne; ewangelickie, mojżeszowe, prawosławne jeszcze nie mają należytego porozumienia z Państwem. Przeciwnie kościół katolicki jest jeszcze trapiony, dręczony różnemi wyjątkowemi ustawami, przejętemi od zaborców. Porozumienie więc między Stolicą Apostolską w Rzymie a Państwem Polskiem jest wprost konieczne. W państwie samodzielnem, w państwie demokratycznem, w państwie, które się przyznaję, że justycja est fundamentum regnorum, nie powinnyby wogóle istnieć takie stosunki, jakie się u nas często zdarzają między kościołem a państwem. Dlatego też jest bardzo pożądane i wskazane, żeby Rząd nareszcie doprowadził do tego porozumienia i do konkordatu, do którego i Stolica Apostolska, i Rząd także ze swojej strony od dłuższego czasu już dążą.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#SksBolt">Tak samo i inne wyznania, jak wyznanie ewangelickie i wyznanie prawosławne, jeszcze nie zupełnie porozumiały się z Rządem.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#SksBolt">Jeżeli Rząd łoży wydatki na wszystkie wyznania, to przecie dlatego, że wszystkie wyznania mają do tego pewne prawne tytuły. Duchowieństwo katolickie porozumiało się pod tym względem z Rządem w przeszłym roku i na podstawie tego porozumienia duchowni katoliccy pobierają pobory, które bądź co bądź w porównaniu z temi dobrami, które Rząd odziedziczył, po zaborcach, są nadzwyczaj skromne. A podnieść tu należy, że Rząd w wielkiej mierze nie wypełnia swoich zobowiązań wobec kościoła katolickiego, co do utrzymania budynków kościelnych. Zwłaszcza w b. zaborze pruskim, tytuły prawne kościoła katolickiego są bardzo pewne, nienaruszalne, a domagają się one, aby Rząd w zupełności wypełnił swe zobowiązania wobec kościoła katolickiego. Duchowieństwo katolickie jednak ma zrozumienie dla stosunków finansowych kraju, wiele nie wymaga, parafie nawet własnemi siłami starają się podtrzymać gmachy kościelne i plebańskie, żeby nie runęły, ale duchowieństwo spodziewa się, że po porozumieniu ze Stolicą Apostolską, po zawarciu konkordatu, kiedy nastąpią normalne stosunki między Kościołem a Państwem, sprawy te zostaną załagodzone i naprawione.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#SksBolt">Duchowieństwa katolickiego w Polsce jest przeszło 10.000, ewangelickiego 555, prawosławnego jest około 1000 duchownych. Tak samo inne wyznania, które nie posiadają tak ściśle prowadzonej statystyki, jak prawosławne i ewangelickie, pobierają ze Skarbu Państwa na utrzymanie duchowieństwa i inne cele wyznaniowe znaczne kwoty. Prawosławni coprawda pobierają pobory tylko dla konsystorialnych duchownych, a duchowieństwo niższe pobiera od Rządu tylko zasiłek. Prócz tego Rząd utrzymuje seminaria i konsystoriaty prawosławne — z wyjątkiem konsystorza w Wilnie — i daje zasiłki w tej wysokości, jaką uważa za potrzebną i wskazaną. Członkowie wyznania mojżeszowego widzą, że bardzo skromne mają pozycje dla swego duchowieństwa i potrzeb duchownych, a mianowicie tylko 10.000. Wyznawcy wyznania mojżeszowego głosowali za tem, żeby tę pozycję wogóle skreślić, lecz większością głosów ona się jednakże w budżecie utrzymała. Rząd, stojąc na tem stanowisku, że należy ze wszystkiemi wyznaniami religijnemi zawierać jakieś porozumienie, ponieważ Rząd ręka w rękę chce współpracować z obywatelami swoimi na każdem polu, nie chce ich upośledzać, nie chce ich traktować jako takich, którzy nie mają praw do Państwa, lecz jako takich, którzy tylko szukają z niem porozumienia. To też p. Minister na Komisji bardzo to jasno oświadczył, że będzie dążył do zaprowadzenia pewnego ładu w gminach wszelkich wyznań religijnych.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#SksBolt">Przejdziemy teraz do szkolnictwa. Na czele całego szkolnictwa stoi szkoła powszechna. Szkoła powszechna to jest fundament, na którym opiera się całe wychowanie państwowe, cała oświata i nauka i ona przedewszystkiem urzeczywistnia słowa praktyczne starych Rzymian, że „schola est magistra vitae”. Szkoła powszechna ma wychowywać ludzi do życia, dać Państwu i społeczeństwu młodzież i ludzi, którzy nie będą niepotrzebnym ciężarem Państwu, rodzinie i społeczeństwu, lecz pożytecznymi jego członkami. Szkoła powszechna powinna być niejako ulubionem dzieckiem nie tylko Rządu ale i całego społeczeństwa, bo całe społeczeństwo w szkole powszechnej jest przez swoje dzieci jak najintensywniej zainteresowane. Państwo w szkole powszechnej powinno widzieć ten najdzielniejszy czynnik państwowy, który mu dopomaga w każdych warunkach do lepszej sprawności i piękniejszych czynności państwowych.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#SksBolt">Ale u nas szkoła ludowa, szkoła powszechna niestety nie stanęła na tej wyżynie, na jakiej stać powinna, najprzód dlatego, że mamy zamało pomieszczeń dla dziatwy, brak nam bowiem conajmniej jeszcze około 80.000 sal szkolnych. Prawie w całej Kongresówce pomieszczeń szkolnych, własnych gmachów jest bardzo a bardzo mało, a są to często salki, izby, które nie odpowiadają pod żadnym względem warunkom szkolnym, w których dziecko ma się rozwijać fizycznie i duchowo.</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#SksBolt">Niestety właśnie na tę stronę i Rząd i społeczeństwo zwraca zamało uwagi. Rząd jest w tem przykrem położeniu, że jego ciężkie warunki finansowe nie pozwalają, by mógł tak hojnie szafować pieniędzmi na budowę szkół, jakby sobie tego życzył, społeczeństwo zaś częściowo ma mało zrozumienia dla tych potrzeb. Jeżeli nie będziemy mieli lepszych, zdrowszych, większych, odpowiedniejszych pomieszczeń dla szkół, to szkolnictwo nasze będzie jeszcze długo bardzo bardzo kulało.</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#SksBolt">Dalej i pod względem sił nauczycielskich szkolnictwo powszechne ma znaczne braki. Mamy coprawda nauczycieli dość sporo i widzimy wielki postęp pod tym względem, ale jest jasnem, że w 4 lata nie można 27-milionowego narodu zaopatrzyć zupełnie w takie siły pedagogiczne, jakby tego nowoczesne warunki nauki kultury i oświaty wymagały. Mamy funkcjonariuszów szkolnych w całej Polsce obecnie 94.087, w tem 159 wizytatorów, 578 inspektorów szkół powszechnych i ich zastępców, 62.626 nauczycieli szkół powszechnych, 7.926 nauczycieli szkół średnich i zawodowych, 2.033 profesorów szkół wyższych i asystentów, i przeszło 12.000 duchownych wszystkich wyznań. A więc w szkolnictwie powszechnem mamy przeszło 62.000 nauczycieli. Niestety, nie wszystkie te siły są tak wykwalifikowane, ażeby odpowiadały zupełnie nowoczesnym warunkom. Wiemy, że w r. 1921 było niewykwalifikowanych nauczycieli mężczyzn 40,9%, a kobiet 59,1%, czyli ogółem 50% sił niewykwalifikowanych. Dzisiaj ten stosunek zmienił się znacznie na korzyść, ale nie zostały jeszcze usunięte te braki, które należy usunąć, ażeby szkolnictwo powszechne należycie funkcjonowało.</u>
          <u xml:id="u-27.17" who="#SksBolt">Przygotowaniem do nauczycielstwa są szkoły seminaryjne, a wstępem do seminariów są preparandy. Co do preparand to są podzielone zdania, czy odpowiadają rzeczywiście warunkom szkolnym, naukowym. Sądzę, że w tych warunkach, w jakich obecnie szkolnictwo nasze się znajduje, właśnie preparandy mogą oddać wielkie usługi. Preparandy to są szkoły przygotowawcze do seminariów nauczycielskich. Skądże bowiem może się rekrutować młodzież do seminariów nauczycielskich? Mamy w Polsce po największej części szkoły 1 i 2-klasowe, bardzo mało jest szkół powszechnych o wyższym typie, o 5, 6 albo 7 klasach. Gdybyśmy mieli szkół dużo albo odpowiednią ilość szkół, o typie wyższym 5, 6 i 7-klasowych, to zapewne okazałyby się te preparandy zbyteczne. Ideałem zapewne każdej preparandy byłby internat, ale znowu stosunki budowlane i mieszkaniowe nie pozwalają na takie rozwiązanie tej kwestii. Dlatego musimy się pogodzić z tem, co mamy. Tych preparand mamy obecnie 46, to jest mniej więcej w takiej liczbie, w jakiej były przed 3 i 4 laty. Pochodzi to stąd, że do seminariów nauczycielskich przechodzi dużo młodzieży z niższych klas szkoły średniej, albo też ze szkół prywatnych, które w tym kierunku specjalnie młodzież kształcą.</u>
          <u xml:id="u-27.18" who="#SksBolt">Seminariów nauczycielskich mamy obecnie 130 państwowych i może taką samą liczbę prywatnych. W r. 1914 seminariów nauczycielskich państwowych było 24 a prywatnych 73, czyli, że prywatne seminaria nauczycielskie zanikają a powiększa się liczba seminariów państwowych, co należy uznać za dobre. Etatów w seminariach nauczycielskich na r. 1923 było 2.257, a w budżecie tegorocznym jest ich 2.055. Uczniów mieściło się w seminariach państwowych około 20.000 i mniej więcej ta sama liczba w seminariach nauczycielskich prywatnych. Jeżeli ta liczba seminariów i ta liczba uczniów seminaryjnych utrzyma się, to po pewnym szeregu lat, może za jakie 7 lub 10, najzupełniej zaspokoimy w normalny sposób wszystkie nasze potrzeby w szkolnictwie powszechnem co do sił nauczycielskich. Będzie można siły pomocnicze, które dotychczas pracują w szkolnictwie, a tylko w pewnej części spełniają swoje zadanie, usunąć, a na ich miejsce posłać nauczycieli o normalnem wykształceniu nauczyciela szkoły powszechnej.</u>
          <u xml:id="u-27.19" who="#SksBolt">Ale niestety pomimo tych dość niby korzystnych warunków, szkolnictwo nasze powszechne przedstawia się dość źle. Nie wszystkie dzieci, choćby chciały, mają możność uczęszczania do szkoły powszechnej. Nasza statystyka co do tego przedmiotu, tak jak wogóle nasza statystyka, jest dość niedokładna. Mamy prawdopodobnie około 5 milionów dzieci, a do szkół powszechnych i innych szkół dzieci w wieku do 15 roku życia uczęszcza co najwięcej do 4 milionów, tak, że conajmniej 1 milion dzieci jest bez szkoły, chowa się dziko, nie ma możności czerpania oświaty i wykształcenia. Jest to bardzo smutny objaw. Analfabetów jest u nas jeszcze sporo. Naturalnie tam, gdzie są warunki najkorzystniejsze, więc w b. dzielnicy pruskiej, analfabetów jest najmniej. Odzie były i są jeszcze dziś pod każdym względem warunki najcięższe, to jest w Kongresówce i na całym wschodzie, tam analfabetów jest bardzo dużo.</u>
          <u xml:id="u-27.20" who="#SksBolt">Należałoby też zwrócić uwagę na szkolnictwo powszechne, jak ono si? przedstawia pod względem językowym, ale ponieważ p. sprawozdawca sejmowy ten szczegół dosyć szeroko objaśnił w swojem pisemnem sprawozdaniu, nie będę szanownych panów senatorów trudził powtarzaniem tego, co mogą w tem sprawozdaniu odczytać. To tylko podkreślam, że nasze ustawodawstwo nie zna żadnej ustawy wyjątkowej pod względem szkolnictwa, że różne narodowości z językiem nie polskim mają możność kształcenia dzieci swoich w ojczystym swoim języku. I tak Niemcy mają stosunkowo bardzo dużo szkół i dzieci niemieckie są daleko korzystniej postawione w dzielnicy pruskiej niż dzieci polskie. Są tam szkoły niemieckie, do których uczęszcza 15, 20, 35 dzieci, podczas gdy w szkołach polskich liczba dzieci przypadająca na jednego nauczyciela jest znacznie wyższa, dochodzi do 100 a nawet setkę przekracza.</u>
          <u xml:id="u-27.21" who="#SksBolt">Poza szkołami powszechnemi — ponieważ to się łączy, bo to jest niższy stopień szkolnictwa i wychowania — są jeszcze szkoły specjalne. Budżet szkół specjalnych wyrażony jest w kwocie 416.194 zł. z dodatkami. Ustawa uposażeniowa tak samo, jak i ustawa o pomieszczeniach i zasiłkach stypendialnych wymagały znacznego podwyższenia tej kwoty. Szkoły specjalne mają też swoje uprawnienie i wielkie znaczenie. One to zastosowują się do [nieczytelne] tych dzieci, które z natury zostały upośledzone, albo przez nieszczęście skrzywdzone. Są to szkoły dla głuchoniemych, ociemniałych, niedorozwiniętych i t. d. Czy te szkoły należycie spełniają swoje zadanie, o tem w pewnej mierze wątpić należy, ponieważ takie nowe szkolnictwo, jakim jest nasze, dla tych najnieszczęśliwszych dzieci, potrzebujących zupełnie specjalnego wykształcenia, nie mogło jeszcze tyle sił nauczycielskich wytworzyć, ażeby podołać temu bardzo trudnemu zadaniu wychowawcy i nauczyciela.</u>
          <u xml:id="u-27.22" who="#SksBolt">Wychowanie przedszkolne jest u nas jeszcze bardzo po macoszemu traktowane, ale nie jest to dziwne, jeżeli zważymy, że normalne szkolnictwo powszechne nie znajduje się jeszcze na tej wyżynie, na jakiej stać powinno. To też wychowanie przedszkolne ogranicza się u Rządu do zasiłków i stypendiów.</u>
          <u xml:id="u-27.23" who="#SksBolt">Komisja senacka rozważała i te sprawy i przyszła do tego rezultatu, że może byłoby wskazane, ażeby Rząd, skoro fundusze rządowe na to pozwolą, baczniejsze oko zwrócił na dzieci, które jeszcze nie chodzą do szkoły powszechnej.</u>
          <u xml:id="u-27.24" who="#SksBolt">Przechodzę teraz do szkolnictwa średniego i ogólnokształcącego. W tym dziale szkolnictwa jeszcze większe trudności miało nasze społeczeństwo do przezwyciężenia, niż w szkolnictwie powszechnem, a to dlatego, że szkolnictwo średnie ogólnokształcące potrzebuje już wyższego wykształcenia, lepszych warunków pod każdym względem, więcej pomocy naukowych, więcej bibliotek, laboratoriów i t. d., ale środki na to i państwowe i samorządowe ani prywatne nie starczyły i obecnie jeszcze nie starczą. Jest jednak rzeczą znamienną, że właśnie do szkół ogólnokształcących i średnich najwięcej garnie się młodzieży, tak, że ten stosunek szkoły średniej do innych szkół praktycznych, handlowych, przemysłowych, rzemieślniczych przedstawia się bądź co bądź nienormalnie. Nie wiadomo, jak to sobie właściwie tłumaczyć, ale zapewne nie rozminę się z rzeczywistością, jeżeli powiem, że do szkoły średniej garnie się młodzież tak chętnie, dlatego że uważa karierę urzędniczą za najwłaściwszy dla siebie cel i zadanie życiowe. Zapomina się w wielkiej mierze o tem, że szkoły zawodowe, rzemieślnicze, handlowe w życiu równie dobre i pożyteczne dają stanowisko i praktyczniej człowieka przygotowują, niż wykształcenie średniej szkoły ogólnokształcącej.</u>
          <u xml:id="u-27.25" who="#SksBolt">Rok bieżący można powiedzieć, jest miernikiem w szkolnictwie naszem średniem, o ile to dotyczy wykształcenia i poziomu naukowego. W wielu szkołach średnich promocje do wyższych klas dały bardzo ujemny rezultat. Na Pomorzu są gimnazja, w których nie posunięto do wyższych klas 30, 38 nawet 50% uczniów. Uważam, że to jest stosunek nienormalny. Spotykamy to samo zjawisko także w Galicji i Wielkopolsce.</u>
          <u xml:id="u-27.26" who="#SksBolt">Zdaje mi się, że nie powinno się tylu uczniów i uczennic zatrzymywać na drugi i na trzeci rok w jednej klasie, ponieważ to młodzież demoralizuje, stępia i odbiera ambicję. Sądzę, że w znacznej mierze winni są temu wychowawcy. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby w klasie 50% uczniów musiało dublować, jeżeli nauczyciele wypełniają swój obowiązek, jeżeli są pedagogami rzeczywistymi i starają się uczniom to dać, czego plan szkoły wymaga. Dodam tylko, wielce zaniepokoili się tym faktem; rodzice, że tylu uczniów nie dostało promocji do klas wyższych. Odbywały się i odbywają się j jeszcze zebrania rodzicielskie, które radzą, ale nie tylko radzą, lecz także czynią dość poważne zarzuty pedagogom.</u>
          <u xml:id="u-27.27" who="#SksBolt">Zachodziły też i gorsze rzeczy, które niekorzystnie świadczą o moralnym i kulturalnym stanie naszych gimnazjów. Bo jeżeli uczniowie wybijają okna dyrektorowi, jeżeli wyłamują szufladki, podrabiają pieczęcie i świadectwa, jeżeli bez wieści znikają, w największy kłopot wprowadzając rodziców i wychowawców, to zaiste źle to świadczy o wychowawczej stronie naszych uczniów gimnazjalnych.</u>
          <u xml:id="u-27.28" who="#SksBolt">Statystyka liczbowa nauczycielstwa średniego przedstawia się dosyć korzystnie, ale jak o szkolnictwie powszechnem, tak i o szkolnictwie średniem można powiedzieć, że kwalifikacja sił nauczycielskich w gimnazjach nie odpowiada tym warunkom, jakie należy stawiać tej kategorii nauczycieli. Także w gimnazjach uwzględnia się języki obce przy wykładzie w dostatecznej mierze. Z wykładowym językiem niemieckim mamy 6 gimnazjów, a 7 gimnazjów jest z językiem wykładowym ruskim. Nauczycieli szkół średnich w r. 1921 było 10668, w roku bieżącym jest we wszystkich gimnazjach państwowych i prywatnych 12.500, uczniów zaś w szkołach średnich jest razem 211.153.</u>
          <u xml:id="u-27.29" who="#SksBolt">Szkoły zawodowe, o których już wspominałem w związku ze szkołami średniemi, przedstawiają się bardzo smutno. Jest tych szkół w całej Polsce koło 258. Sił nauczycielskich jest 120, dyrektorów 5, nauczycieli 26, asystentów 311, 2 instruktorów, 3 lekarzy, 1 dentysta. Szkoły te, które są tak ważnym czynnikiem w życiu gospodarczem, w życiu narodowem, w życiu obywatelskiem, nie doznają z żadne strony należytego uwzględnienia. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego o te szkoły zawodowe się najmniej troszczy, społeczeństwo od tych szkół stroni i nie ma właściwie nikogo, ktoby się niemi należycie zaopiekował, ktoby nowego ducha wlewał w te szkoły, ktoby w innym kierunku i może na wyższym poziomie je podniósł. Z przyjemnością wyczytałem w ostatnich dniach, że pewne koła nauczycielskie, które rozumieją, jak ważnym czynnikiem w życiu praktycznem jest szkoła zawodową, wydały odezwę, żeby się porozumieć co do podniesienia jej i nadania jej w oczach społeczeństwa i Rządu tej wartości, na jaką ona w całej pełni zasługuje. Są coprawda różne szkoły zawodowe samorządowe i prywatne, ale i one nie stoją na tym poziomie i nie spełniają tego zadania, jakie spełniać powinne.</u>
          <u xml:id="u-27.30" who="#SksBolt">Przechodząc do szkolnictwa wyższego, zaznaczam, że redukcje sił profesorskich stosunkowo najpoważniejsze nastąpiły w szkolnictwie wyższem na uniwersytetach. Szkół tych jest w Polsce właściwie ilość wystarczająca, ale jak w całem szkolnictwie, tak i w wyższem odczuwamy dość silnie brak naukowych sił. Mamy ich w naszych ciężkich warunkach dużo, pod pewnym względem nawet imponujemy światu kulturalnemu naszemi naukowemi siłami profesorskiemi, prace różnych profesorów polskich znalazły należytą ocenę zagranicą, w całym świecie kulturalnym, ale są w korpusie profesorskim i wielkie braki. Szkół wyższych jest w Polsce 17. Zalicza się do nich nie tylko uniwersytety i politechniki, ale i inne szkoły o typie wyższym, jak np. Państwowy Instytut Dentystyczny w Warszawie, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, Akademia Sztuk Pięknych w Krakowie, Państwowy Instytut Pedagogiczny w Warszawie i t. d. Świeży kontyngent, który wchodzi na nauki uniwersyteckie daje się odczuć w dość niemiły sposób, a mianowicie, że w ostatnich czasach, kiedy się można było spodziewać, iż wykształcenie średnich szkół jest już normalniejsze, te życzenia i nadzieje nie zostały spełnione, lecz przeciwnie, młodzież przechodząca na uniwersytety jest do wyższych nauk mało przygotowana.</u>
          <u xml:id="u-27.31" who="#SksBolt">Przechodzimy dalej do oświaty pozaszkolnej. Oświata pozaszkolna właściwie pod pewnym względem już nie należy do budżetu państwowego. Poglądy na ten dział pracy szkolnej są podzielone. Jedni twierdzą, że właśnie ta praca pozaszkolna powinna odgrywać w życiu wielką rolę, że tym, którzy nie mają środków do odbywania średnich lub wyższych zawodowych studiów, należy dawać wydatną pomoc pozaszkolną, inni znowu powiadają, że ten dział pracy należy głównie do prywatnej inicjatywy społeczeństwa; inni znowu uważają za niewskazane, ażeby po podziale całej młodzieży, między szkoły średnie, zawodowe, powszechne, czy inne, jeszcze tym działem szkolnictwa zajmować się. Sejm przyszedł jednak do przekonania, że temu działowi szkolnictwa, zaniedbanemu prawie zupełnie, należy, zwłaszcza w obecnym czasie dać większą podnietę i dlatego uchwalił w budżecie na prowadzenie kursów dla dorosłych 300.000 zł., dla wydawnictw tego działu 30.000 zł., na pomoce naukowe 50.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-27.32" who="#SksBolt">Wielką pomocą dla państwa nowozbudowanego, które ma dać praworządne podstawy państwu są archiwa. U nas, w Polsce, mamy tych archiwów stosunkowo mało. Są one rozrzucone po wszystkich województwach, dużo materiału archiwalnego z zagranicy nie udało się jeszcze rewindykować. Ale nawet to, co już posiadamy, nie może być uporządkowane i należycie wykorzystane.</u>
          <u xml:id="u-27.33" who="#SksBolt">Niestety ten dział budżetowy jest nadzwyczaj skromnie uposażony. Cokolwiek podwyższono niektóre pozycje w ostatniej chwili na plenum Sejmu, ale stało się to zupełnie mechanicznie, tak jak we wszystkich innych działach, a mianowicie w pozycji wydatków osobowych, biurowych w kosztach podróży, djetach i budowlach. Na budowle przeznaczono tylko 23.728 złotych, a przecież nie ulega wątpliwości, że w tych warunkach, w jakich się znajdują nasze archiwa, a zwłaszcza nasze archiwa warszawskie, nie można temu działowi pracy nadać żywszego tempa, nie można uporządkować tych archiwów, póki nie będzie odpowiedniego gmachu. Dlatego też Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu uznała za potrzebne wezwać w rezolucji Rząd do jak najśpieszniejszego wybudowania odpowiedniego gmachu. Dalej pozycje budżetowe, dotyczące szkoły Sztuk Pięknych w Warszawie, konserwatorium muzycznego w Warszawie, konserwatorium muzycznego w Poznaniu i inne są bardzo poważnemi dowodami, że Państwo nasze chce być kulturalne i dba o kulturę, że chce, ażeby kultura i sztuka pod każdym względem posuwała się naprzód i że, o ile fundusze Państwa na to starczą, zasiłków jej nie odmawia.</u>
          <u xml:id="u-27.34" who="#SksBolt">Reasumując wszystkie te pozycje, cały budżet, dochodzimy do tego rezultatu, że budżet ten bądź co bądź jest poważny, wynosi bowiem w wydatkach, jak podałem na początku, 241,623.449 zł., czyli razem ze Śląskiem 258,317.175 zł. Śląsk nie jest w tym budżecie uwzględniony, ponieważ według ustawy autonomicznej ma własny departament szkolny, ale z uwzględnieniem Śląska, gdy całość budżetu naszego Państwa wziąć w rachubę, to na szkolnictwo wydajemy przeszło 15% całego budżetu, a na głowę wypadałoby około 9 zł. wydatku. To jest suma poważna, boć i tak kulturalny naród i państwo, jak Czechosłowacja, również nakłada tego podatku na szkolnictwo tylko 9 zł. na głowę. A więc, Wysoki Senacie, ten budżet, który takie budził zainteresowanie w komisjach sejmowej i senackiej, jest taki, że przed światem wstydzić się go nie potrzebujemy. A jeżeli zważymy, że Skarb Państwa jest w nadzwyczajnie ciężkiem położeniu, że to są dopiero pierwsze początki tych wysiłków, które Państwo stara się zrobić dla szkolnictwa, dla podniesienia oświaty i dla podniesienia poziomu naukowego w naszem społeczeństwie, to przychodzimy do przekonania, że to, co zrobiliśmy, nie jest złe, ale że ten budżet dopiero wprowadzi nas rzeczywiście na poważne, dobre szlaki. Na te proste szlaki dopiero weszliśmy i należy nam się dobrze zorientować i rozpatrzeć, abyśmy z tych prawidłowych i prostych szlaków nie zeszli, lecz przeciwnie, abyśmy na nich zaczęli ze spokojem, trzeźwością i energią pracować.</u>
          <u xml:id="u-27.35" who="#SksBolt">Komisja Budżetowa przyjęła dwie rezolucje, pierwsza brzmi: „Senat wzywa Rząd, aby ułatwił wycieczkom naukowym szkolnym i nauczycielskim zwiedzanie Polski przez umożliwianie im przejazdów drogą kolejową po możliwie najbardziej zniżonych opłatach”.</u>
          <u xml:id="u-27.36" who="#SksBolt">Jest to środek wychowawczy. Wycieczki młodzieży są środkiem praktycznym kształcenia, poznawania kraju, zbliżania się ludzi, a zwłaszcza zbliżania się młodzieży różnych dzielnic do siebie jest pożyteczne, żeby nareszcie znikły między dzielnicami przesądy i uprzedzenia. Dlatego tez Senat uważa za wskazane wezwać Rząd, ażeby wycieczki naukowe i szkolne jaknajbardziej pod każdym względem protegował.</u>
          <u xml:id="u-27.37" who="#SksBolt">Druga rezolucja brzmi: „Senat wzywa Rząd, by jak najrychlej uwzględnił potrzebę budowy magazynu centralnego dla archiwów państwowych”.</u>
          <u xml:id="u-27.38" who="#SksBolt">O tym temacie mówiłem już krótko w mojem przemówieniu i motywować go bliżej nie potrzebuję. Proszę Szanownych Senatorów, żeby byli łaskawi złożony budżet Ministerstwa Wyznań i Oświaty, jako też dwie odczytane rezolucje uchwalić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kalinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#SKalinowski">Wysoki Senacie! Ks. s. referent zaznaczył już na początku swego przemówienia, że budżet Ministerstwa Oświaty jest najważniejszym ze wszystkich budżetów. Prawdopodobnie w związku z tem zainteresowanie Rządu naszemi rozprawami dosięgło punktu kulminacyjnego! Przykro jest w tych warunkach mówić, przykro zwłaszcza, jeżeli się wie zgóry, że żadnej zmiany w tym budżecie uczynić niepodobna, jeżeli można się spodziewać, że nawet wypowiedzenie się co do poszczególnych punktów nie może być zupełnie swobodne, ponieważ nawet sam referent otrzymuje przypomnienie, że już czas, który jest dla jego przemówienia przeznaczony upłynął. Niemniej pozwolę sobie, przynajmniej w granicach możliwości, dotknąć kilku punktów. Jeżeli nie będę mógł ich wyczerpać, to jest to zrozumiałe z tych powodów, na które w tej chwili zwróciłem uwagę.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#SKalinowski">Przedewszystkiem chciałbym tu w przeciwstawieniu do opinii, wypowiedzianej przez ks. s. referenta, powiedzieć, że zupełnie nie podzielam tego poglądu, jakoby właśnie szczęśliwie się dzieje, że wyznania religijne wiążą się się z oświatą publiczną, ponieważ co innego jest sprawa wychowania, czy to religijnego, czy niereligijnego, co innego jest sprawa udziału religii w wychowaniu, a co innego są akta, które stanowią dziedzinę kompetencji Departamentu Wyznań. Departament Wyznań jest departamentem zgoła administracyjnym, nie mającym absolutnie nic wspólnego ze sprawą wychowania i sprawa ta nigdy w tym departamencie nie znajduje bezpośredniego echa, chyba echo bardzo pośrednie. Ostatecznie, gdyby, stanąć na tem stanowisku, to trzeba byłoby powiedzieć, że ponieważ higiena jest konieczna w szkołach, przeto Departament Zdrowia powinien być częścią składową Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#SKalinowski">Co się tyczy tego, że połączenie to było rzeczą zupełnie przypadkową i nieuzasadnioną, to zwracam uwagę, że nie tylko na stronie lewej tych Izb, ale i na stronie prawej dawały się słyszeć bardzo poważne głosy, że należałoby oddzielić te dwie rzeczy od siebie, i pod wpływem tych głosów rząd gen. Sikorskiego wniósł nawet projekt ustawy, oddzielającej Departament Wyznań od Ministerstwa Oświecenia Publicznego, ale zanim ten projekt przyszedł do Komisji, następny rząd, a właściwie p. minister Głąbiński, tę ustawę wycofał. Zwracam również uwagę, na tę dysproporcję, która figuruje w budżecie Ministerstwa w stosunku do poszczególnych wyznań, dysproporcję, na którą ks. s. referent nie zwrócił uwagi, właściwie może tę dysproporcję widział, ale podkreślił tylko dyskretnie, że pod tym względem nie istnieje jeszcze porozumienie między Rządem a innemi wyznaniami, a więc prawdopodobnie dlatego te wyznania nie znajdują należytego uwzględnienia w budżecie. Natomiast dowiedzieliśmy się, że wyznanie rzymsko - katolickie jest nawet pokrzywdzone z tego powodu, że to, co tutaj się otrzymuje, jest za małe w stosunku do tego, do czego ma prawo kościół katolicki ze względu na te dobra, które posiada Państwo Polskie, właśnie w celu świadczeń na rzecz kościoła katolickiego.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#SKalinowski">Nie będę zatrzymywał się bliżej nad sprawami wyznań religijnych z tego powodu, że chciałem tylko mówić specjalnie o świecie i dlatego przechodzę teraz do dalszych punktów.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#SKalinowski">Otóż, jakkolwiek ks. s. referent rozpatrywał te rzeczy bardzo delikatnie, jednakże obraz, który nam nakreślił naogół jest dosyć pesymistyczny. We wszystkich działach ks. referent podkreślił bardzo poważne braki. Przedewszystkiem w szkolnictwie powszechnem; przypomniał nam, że mamy milion, powiedzmy więcej, półtora miliona dzieci, które nie chodzą do szkół, w samej Warszawie mamy około 40.000 takich dzieci, przypomniał nam liczbę analfabetów; zwrócił uwagę, nie przytaczając cyfr, na to, że szkolnictwo powszechne nasze jest przeważnie jedno i dwuklasowe. A cyfry te są bardzo charakterystyczne, bo na 28.000 szkód, zaledwie 3.115, jest 7-klasowych. Jest to nadzwyczaj efektywna cyfra. Następnie, są także jeszcze inne braki w tej dziedzinie. Jednakże nie wspomniał o pewnych rzeczach, o których może należy też wspomnieć.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#SKalinowski">Mianowicie o tem, jaka jest właściwie rola Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie realizacji tego szkolnictwa powszechnego, które jest obowiązujące ze względu chociażby na Konstytucję, której art. 118 wymaga wprowadzenia przymusu szkolnego. Według art. 118 Konstytucji, powinien być stosowany przymus szkolny do wszystkich obywateli Państwa, a często o tym przymusie szkolnym nie może być mowy w tych warunkach. Co więcej nie jest wcale tajemnicą, że dziś w celu pozornie oszczędnościowym, robi się w tej dziedzinie redukcje, które godzą wprost w ten artykuł Konstytucji. Panom jest wiadome, że istnieją pewne okólniki tajne, które były czytane na posiedzeniach Sejmu, gdzie są przez ministerstwo dane wskazania inspektorom, w jaki sposób należy postępować ze szkołami, gdzie powiedziano, że o ile wogóle nie ma możności utrzymania szkoły, albo jeżeli gdziekolwiek nie dostarczono tej szkole niezbędnych świadczeń, to trzeba tę szkołę zwijać. Zwrócę uwagę na to, że ogół naszych obywateli nie jest tak przygotowany, żeby docenił należycie rolę tej szkoły, i że możemy bardzo często spotkać się z tem, że obywatele, nie znajdując zachęty miarodajnych czynników, może nie będą posyłali dzieci do szkoły, tak, jakby tego wymagał art. 118 Konstytucji; ale obowiązkiem Rządu jest tego pilnować. Z tego powodu wydawanie takich tajnych okólników, które zdążają do tego, aby nie rozwijać szkolnictwa powszechnego, jest czynem godzącym w Konstytucję i to jest rzecz, za którą odpowiada Ministerstwo Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(Głosy: Gdzie jest Minister!)</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#SKalinowski">Zaznaczyłem odrazu, że to jest kulminacyjny punkt zainteresowania Rządu.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#SKalinowski">Mam bardzo poważne przekonanie, że Ministerstwo w szkołę powszechną 7-klasową, tak, jak ją sobie wyobraża nauczycielstwo, nie wierzy i nie odczuwa potrzeby jej zrealizowania. Jak wiadomo, wiceminister Łopuszański był w swoim czasie przeciwnikiem szkolnictwa powszechnego, a swoje poglądy na szkołę powszechną zmienił wtedy, gdy wypłynęła na porządek dzienny sprawa jego kandydatury na Ministra. Czy zmienił istotnie, radykalnie, czy też to była tylko forma — nie wiem, w każdym razie za czasów swego urzędowania nie dał dowodów bliższego zainteresowania, nie dał dowodów entuzjazmu dla szkoły powszechnej. P. Minister Miklaszewski na jednem z pierwszych posiedzeń Komisji Oświatowej Senatu, przedstawiając program Rządu, zapytany o stan szkolnictwa powszechnego i o stosunek szkoły powszechnej do szkolnictwa średniego, powiedział, że jeszcze nie jest rzeczą wiadomą, czy szkoła powszechna 7-klasowa ma być podstawą szkolnictwa w Polsce. Dopiero, kiedy te słowa wywołały ogromne zaniepokojenie złagodził swoje przemówienie na drugiem posiedzeniu, a teraz oświadczył podczas debaty budżetowej w Sejmie, jakoby Ministerstwo właśnie zadecydowało, że siedmioklasowa szkoła ma być podstawą szkolnictwa. P. Minister Miklaszewski zapowiedział jeszcze w styczniu rychłe ukazanie się ustaw, które będą dowodem tego, że istotnie Ministerstwo myśli o zrealizowaniu szkolnictwa powszechnego, ale ustaw tych, jak nie było, tak niema i nie mamy żadnej perspektywy co do tego, żeby one tak prędko się ukazały.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#SKalinowski">Są rzeczy, które dadzą się usprawiedliwić brakiem pieniędzy. Oczywiście w trudnych warunkach finansowych trzeba wielu rzeczy zaniechać; ale są rzeczy, które powiedziałbym, nic nie kosztują, w tem znaczeniu, że one nie dają się kupić za złote, ale mają znaczenie nie mniejsze od tego, co się za złote kupuje. Otóż takiemi są: duch szkoły, ogólny poziom, nastrój i ustrój wewnętrzny tej szkoły. Ośmielam się pod tym względem postawić bardzo poważne zarzuty pod adresem Ministerstwa. Do najpiękniejszych i najszczęśliwszych momentów w mojem życiu zaliczam rok 1905, kiedy jako członek jednej z zakonspirowanych organizacyj, które walczyły o szkołę polską, brałem udział w tej walce. To, co stanowi najjaśniejszy moment tych wspomnień, to był właśnie wysoki poziom i atmosfera, jaka w tej szkole była, ten entuzjazm, spójnia duchowa między uczniem i nauczycielem.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#SKalinowski">Nie było tam ani śladu biurokratyzmu. Nie mieliśmy wtedy ani egzaminów, ani stopni, ani kar, a ośmielam się twierdzić na podstawie doświadczenia, bo mam setki uczniów z tych czasów, że nauka stała znacznie wyżej, aniżeli dzisiaj. Mam podobne wspomnienie jeszcze z lat wojny, gdy skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności musiałem 3 lata spędzić na Ukrainie i tam brałem udział w organizacji szkolnictwa polskiego. Ten sam zapał i harmonia między ciałem nauczycielskiem i uczniami i te same wyniki pedagogiczne.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#SKalinowski">Zdawało się, co może więcej podnieść ten diapazon szkoły, aniżeli niepodległość? A jednak musimy z żalem stwierdzić, że tego entuzjazmu właśnie po odzyskaniu niepodległości w szkole naszej nie było i dotychczas niema, że mamy szkoły biurokratyczne, jakie odziedziczyliśmy po Austriakach, Rosjanach i Niemcach. Mamy te same sposoby i metody, te same programy, może cokolwiek udoskonalone i zmienione, ponieważ czasy się zmieniają, a więc i materiał szkolny się zmieniał w dziedzinie nauczania, ale metody i duch, jest ten sam. Te same egzaminy i kary, te same metody egzaminów z rewizjami osobistemi uczniów. Mamy stan taki, który nie ma nic wspólnego z tym wielkim momentem historycznym; również nie mamy czynów, któreby odpowiadały wielkości tego momentu. Pod tym względem, niestety, muszę stwierdzić, że nie odpowiedzieliśmy temu momentowi. Prawda, możemy powiedzieć, że odziedziczyliśmy siły nauczycielskie po zaborcach.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#SKalinowski">Prawda, że mamy tu spuściznę po zaborcach, prawda, że jeżeli dziś stwierdzamy, że jakiś tam nauczyciel matematyki stawia dla zachęty, jak on mówi, niedostateczny stopień; jeżeli jakiś prefekt, badając ucznia, czy był w kościele, zapytuje się go, czy ksiądz, który odprawiał nabożeństwo był brunetem, czy blondynem, jeżeli jakiś przewodniczący komisji egzaminacyjnej z metrem w ręku chodzi i odmierza odległość pomiędzy ławkami i zarządza osobistą rewizję uczniów, albo jeżeli inspektor, zwiedzając szkołę litewską, zapytuje od niechcenia: a kto jest ministrem oświaty w Polsce? A po otrzymaniu odpowiedzi znowu od niechcenia zapytuje, a kto jest ministrem oświaty w Kownie? Proszę Panów, to są ludzie, przez których usta przemawia pokutujący duch Apuchtina, ale tylko tem nie możemy wytłumaczyć tego poziomu szkoły, na który zwróciłem uwagę. To idzie z góry. Śmiem twierdzić, że cała struktura Ministerstwa Oświaty jest c. k. austriacka i stamtąd idzie ten duch austriacki, ten duch reakcji, z którym powinniśmy nareszcie raz skończyć.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#SKalinowski">Jeżeli pozwalam sobie mówić w ten sposób, to na zasadzie tego przeświadczenia, że dopóki się nie zmienią radykalnie stosunki wewnątrz Ministerstwa nie będziemy postępowali w szkolnictwie. Proszę Panów, ministrowie się zmieniają, ale t. zw. ciągłość pracy zostaje. S. Buzek mówił wczoraj, że dobrze byłoby, aby w Ministerstwie Spraw Zagranicznych był taki pozaparlamentarny wiceminister dla ciągłości prac. Niech Bóg broni, aby w innych ministerstwach ciągłość pracy była taka, jak w Ministerstwie Oświaty. Należy życzyć, żeby pod tym względem nasze stosunki się zmieniły i żeby zwrócono uwagę na źródła tych błędów i tego zła, które stąd płynie.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#SKalinowski">Objawem tego, że w rzeczywistości Ministerstwo Oświaty nie traktuje poważnie realizacji szkoły powszechnej, jest właśnie stosunek Ministerstwa do szkoły średniej. Przecież nie widzimy w szkole średniej żadnych zmian, któreby świadczyły o tem, że ma się na myśli połączenie, szkoły średniej z szkołą powszechną. Szkoła średnia jest — mówmy otwarcie — szkołą bądź co bądź dla ludzi uprzywilejowanych dziś albo jutro. I to jest powód, dla którego mało kto chce iść do szkoły powszechnej; bo kto pragnie iść wyżej, idzie do szkoły średniej, a nie powszechnej, bo wie, że ona jest marna.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#SKalinowski">Społeczeństwo jest na to wrażliwe i doskonale się w tych rzeczach orientuje.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#SKalinowski">Objawem biurokratyzmu Ministerstwa jest stosunek do szkoły prywatnej. W tych szczególnych czasach Rząd nie może dźwigać na swoich barkach całego ciężaru oświaty i, mojem zdaniem, nie powinien, bo — sądzę — cały naród powinien, tworzyć swoją kulturę, najszersze sfery społeczeństwa, powinne być pociągnięte do tej współpracy, rząd zaś powinien tu tylko odegrać rolę kierowniczą, regulującą. Stwierdzam, że tylko materialnie pozostawia on szkolnictwo prywatne własnemu losowi, co doprowadza do tego, że szkolnictwo prywatne staje się zgoła niedostępne dla wielu obywateli, ale nawet moralnie nie popiera go dostatecznie, na co mogę złożyć szereg dowodów.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#SKalinowski">Ks. referent podkreślił, że pozycja na oświatę pozaszkolną została w pewnym stopniu skorygowana przez Sejm. Bardzo szczęśliwie się stało. Następnie ks. referent podkreślił także braki szkolnictwa zawodowego, niesłychanie ważnego, a nawiasem mówiąc do dziś dnia pozbawionego zupełnie gmachów. Wogóle budownictwo szkolne u nas nie istnieje. Żałuję bardzo, że p. referent trochę może nie docenił znaczenia departamentu sztuki i myślał, że chodzi tu wyłącznie o t. zw. czystą sztukę. Tak nie jest; przeciwnie, sprawa ta wiąże się ściśle z odbudową kraju i pod tym względem redukcje, które są porobione w tym dziale, mogą się poważnie odbić na naszej przyszłości.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#SKalinowski">Chciałbym teraz ze szczególnym naciskiem zatrzymać się na jednej sprawie bardzo ważnej z mojego punktu widzenia, a jestem szczęśliwy, że mogę to powiedzieć i z ogólnego punktu widzenia. Rzecz była rozpatrywana na Komisji Oświatowej Senatu i muszę z wielką radością podkreślić jednomyślność, z jaką się na tę sprawę zapatrywano. Chcę tu mówić o nauce i o stosunku Państwa Polskiego do nauki. Prawda, że sprawa ta wiąże się ściśle i ze sprawą uczelni wyższych, jednak ponieważ pogląd na Komisji Oświatowej, jak powiedziałem, był na to zupełnie jednomyślny, więc nie będę dotykał potrzeb szkolnictwa wyższego, ponieważ ma to uczynić kolega s. Godlewski, lecz pragnę zatrzymać się wyłącznie na sprawie stosunku do nauki.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#SKalinowski">Otóż, nie uważałbym za rzecz możliwą w tej Wysokiej Izbie mówić o tem, jakie jest znaczenie nauki; przypominać, że nauka jest podstawą wogóle istnienia zarówno jednostek, jak i narodów; nie chcę mówić o tem, że nauka jest podstawą zarówno naszego materialnego bytu, jak i idealnego, że nauka jest tak samo, podstawą przemysłu i podstawą obrony kraju, bo to wszystko są rzeczy dobrze znane.</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#SKalinowski">Ale, proszę Państwa, ja chcę zwrócić uwagę na jedną niebezpieczną rzecz. P. s. sprawozdawca zupełnie słusznie powiedział, że my możemy poszczycić się przed światem szeregiem uczonych. Tak jest, zwłaszcza, jeżeli będziemy mówili o tem szczyceniu się jeszcze przed latami wojny. Ale jeżelibyśmy się chcieli obecnie porównać, to porównanie to wypadłoby na naszą niekorzyść. Na całym świecie zrozumiano bardzo dobrze, jaka jest rola nauki i właśnie wojna przedewszystkiem podniosła ogromnie działalność w tym kierunku, i dziś pod tym względem czynione są wszędzie ogromne wysiłki. Laboratoria popierane są nadzwyczaj hojnie, dlatego, że widzi się w tem poprostu warunek istnienia. Ale u nas, proszę Państwa, pod tym względem nic absolutnie się nie robi. Jesteśmy już dziś grubo zdystansowani i w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa wojennego, moglibyśmy niesłychanie odpokutować za lekceważenie tej dziedziny. Proszę Państwa, że nauka wogóle nie jest u nas tak bardzo popularna, drastycznym tego przykładem był chociażby ten fakt, na który pozwoliłem sobie zwrócić uwagę w interpelacji, zgłoszonej przed kilku miesiącami. Prawda, nie miałem możności mówić o fakcie, który był przedmiotem tej interpelacji, dlatego, że Senat, wysłuchawszy wyjaśnień p. Ministra Sołtana, dostarczonych p. Ministrowi przez starostę, który w tym wypadku zawinił i oczywiście, chciał się z winy usprawiedliwić, odrzucił projekt otworzenia nad tem dyskusji. Wyjaśnienia te zawierały naprawdę rzeczy niezgodne z prawdą, faktem bowiem jest, że w tym wypadku nie kto inny, jak człowiek, pracujący na polu naukowem, człowiek mający w ręku legitymację, wydaną przez Ministerstwo Oświaty i polecenie tegoż Ministerstwa, ażeby okazywano mu wszelką pomoc, został potraktowany tak, jak szpieg, i nie tylko jego przyrządy, ale i prywatne rzeczy poddano rewizji. Oczywiście, jest to rzecz, za którą odpowiada w tym wypadku p. starosta, względnie kierownik tej wytwórni wojskowej w Radomiu, p. pułk. Siczek, który był inicjatorem całego zajścia. Ale ja biorę teraz stosunek Ministerstwa Oświaty. Otóż ten stosunek wyraża się w pozycji budżetowej Wydziału Nauki. Pozycja j ta, proszę Państwa, oczywiście w pewien sposób się wiąże z pozycją szkół wyższych, ale w tych i warunkach, w jakich dziś szkoły wyższe się znajdują, niema mowy, ażeby one mogły podołać nawet swoim zadaniom pedagogicznym i w ten sposób pośrednio przyczynić się do postępu nauki przez wytworzenie pracowników naukowych.</u>
          <u xml:id="u-29.21" who="#SKalinowski">Nawiasem mówiąc, jabym się zapytał ks. s. Bolta, co się stało z pewnem wezwaniem, które miało być zaproponowane Senatowi, mianowicie z wezwaniem do Rządu, aby zwrócił uwagę na brak u nas uczonych i asystentów? Na pierwszem posiedzeniu Komisji Budżetowej, taka uchwała była zaproponowana i przyjęta, ale mimo to tu nie słyszeliśmy tej propozycji. Otóż powiadam, że uczelnie wyższe nie mogą dziś, wobec braku sił i środków, odpowiedzieć tej potrzebie twórczości naukowej i z tego powodu nieomal wyłącznie pozostało to w ręku Wydziału Nauki, jako jedynego czynnika, popierającego tę twórczość. Cały budżet tego wydziału wynosi według preliminarza okrągło 943.000 zł. W tem są stypendia i koszty udziału w międzynarodowych związkach i organizowaniu zjazdów naukowych. Pozycje, które idą bezpośrednio na pomoc twórczości naukowej, wynoszą zaledwie 338.000 zł. Procentowo cały budżet Wydziału Nauki stanowi, mniej, aniżeli ½% budżetu Ministerstwa Oświaty. Jeżeli weźmiemy to w stosunku do budżetu państwowego, to wyniesie 0,02%! Takie traktowanie rzeczy jest działaniem na szkodę Państwa; naukę trzeba nareszcie przestać traktować, jako zbytek, na który można będzie sobie pozwolić dopiero w lepszych czasach. Nauka, jak powiedziałem, i jak Państwo wszyscy doskonale rozumieją, jest podstawowym czynnikiem, na który Państwo powinno zwrócić najpilniejszą uwagę.</u>
          <u xml:id="u-29.22" who="#SKalinowski">Może Panowie powiedzą, że to wszystko wynika z tego, że niema pieniędzy? Nie, proszę Państwa, ja zwrócę uwagę na złą gospodarkę w tej dziedzinie. Właśnie Ministerstwo Oświaty jest specjalnie pokrzywdzone, że na ten cel może dysponować taką sumą, bo jeżeli zajrzymy do innych ministerstw, to okaże się tam możność przeznaczania pewnych sum i na cele naukowe. W budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu np. znajdziemy taką pozycję: jest tam urząd miar, którego zadaniem jest oczywiście, jak sama nazwa wskazuje, doglądanie tego, ażeby Polska miała miary właściwe i następnie, żeby temi miarami w życiu praktycznem się posługiwano. Otóż pomiędzy różnemi punktami budżetu tego urzędu miar, jest jeden — legalizowanie narzędzi, gdzie figuruje suma 144,500 zł., jako budżet zwyczajny i 275,500 zł., jako budżet nadzwyczajny, razem 420,000 zł. A więc, jeżeli weźmiemy np. Uniwersytet Warszawski — to na wszystkie pracownie naukowe Uniwersytetu według budżetu, przeznaczane jest 210,000 zł. (a tam jest kilkadziesiąt zakładów naukowych!), tymczasem jeden urząd miar ma 420,000 zł.! Cały budżet Wydziału Nauki, przeznaczony na badania naukowe, wynosi jak mówiłem 338,000 zł., a ten jeden urząd miar ma 420.000 zł.! To jest niewątpliwie niesłychana dysproporcja. Być może zresztą, że to rzeczy zostały tam wyzyskane należycie i jeżeli badań naukowych nie wykonywują w Uniwersytecie i w poszczególnych pracowniach, to w urzędzie badania naukowe się prowadzą? Otóż nie. Ośmielę się Panom powiedzieć, na zasadzie tego, co widziałem na własne oczy, ze urząd ten istotnie, posiadając znaczne sumy, kupuje bardzo ładne i cenne przyrządy, ale one me funkcjonują. Np. urząd posiada bardzo ładny komplet precyzyjnych przyrządów elektrycznych, ale one są nieczynne, bo urząd nie ma odpowiedniej instalacji elektrycznej.</u>
          <u xml:id="u-29.23" who="#SKalinowski">Tymczasem, gdyby te same przyrządy się znajdowały w laboratorium politechniki, to mogłyby od kilku lat funkcjonować i oddać należyte usługi. Tak więc tu chodzi nie o brak środków, ale o niewłaściwe ustosunkowanie tych środków i niewłaściwe ich przeznaczenie.</u>
          <u xml:id="u-29.24" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko.)</u>
          <u xml:id="u-29.25" who="#SKalinowski">Obawiam się, że otrzymam wkrótce upomnienie, żeby się streszczać. Pomijam wiele rzeczy wobec tego, że p. referent niedwuznacznie podkreślił poszczególne braki niektórych pozycji budżetowych; pozwolę sobie tylko zatrzymać się na sprawie uprawnień dla tak zwanych mniejszości narodowych. Ks. s. referent powiedział, że nasza Konstytucja nie zna różnic pomiędzy obywatelami i słusznie. Art. 96 Konstytucji powiada, że wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Następnie p. senator zwrócił uwagę, że wszystkie narodowości mają zapewnioną swobodę rozwoju swojego szkolnictwa, a przecież nie trzeba nawet brać tych interpelacji, które wpłynęły, powiedzmy, w Sejmie, nie trzeba przypominać tych dyskusji, które słyszeliśmy w Sejmie — można poprzestać na tych zapytaniach, które były skierowane przez przedstawicieli t. zw. mniejszości narodowych do p. Ministra Oświaty na posiedzeniu Komisji Oświatowej Senatu, na którem byłem obecny, ażeby stwierdzić, że zapytania te nie spotkały się z należytą odpowiedzią. Żałuję, że nie mogę powiedzieć tego p. Ministrowi wręcz, ale Panom powiem, że na pytania dlaczego ta i ta szkoła się nie otwiera, lub dlaczego się zamyka, p. Minister od tego czasu, gdy te pytania były postawione, nie dał odpowiedzi. Mamy i inne dane. Wszystkim Panom są znane takie prace, jak praca p. Srokowskiego. Przecie tam są wyraźne cyfry, podane przez człowieka nieuprzedzonego.</u>
          <u xml:id="u-29.26" who="#komentarz">(Głos: Były wyjaśnienia, że są niezgodne z prawdą.)</u>
          <u xml:id="u-29.27" who="#SKalinowski">Być może, że gdy chodzi o statystykę mogą być pewne pomyłki, ale wątpię, ażeby taki poważny człowiek jak Srokowski mógł wszystko przekręcić. Mogą być cokolwiek przesadzone, nie będę się o to spierał, ale tem niemniej stosunek naszych władz oświatowych do tak zwanych mniejszości narodowych nie jest zupełnie taki, jakim być powinien na podstawie tego, co ks. referent oświadczył, to nie ulega żadnej wątpliwości. To jest bolączka, która powinna być jak najprędzej usunięta. Można powiedzieć, że w tej chwili budzą się pewne nadzieje wśród niektórych z obecnych, że oto posiadamy obecnie już ustawy językowe, między innemi ustawę szkolną, że może ona te rzeczy ureguluje. Co do mnie — bardzo wątpię. Ustawy językowe wśród nich dotyczące szkolnictwa, oparte na zasadzie utrakwizmu, wątpię, aby doprowadziły do załagodzenia stosunków, zwłaszcza jeżeli są uchwalane w ten sposób, przy takim traktowaniu ich przez strony zainteresowane, jak się w rzeczywistości dzieje. Oto, proszę Panów, kiedyś z tej trybuny s. Pasternak powiedział, że Polacy mieli polskie szkoły na Ukrainie, a na posiedzeniu Komisji Oświatowej i Administracyjnej łącznie w sprawie ustawy szkolnej s. Czerkawski powtórnie to podkreślił i w tym wypadku bezpośrednio zwrócił się do mnie: że przecież Pan byłeś na Ukrainie i widziałeś to. Sądzę, że popełniłbym nieuczciwość, jako świadek tych rzeczy, gdybym zechciał milczeć albo zaprzeczać. Muszę stwierdzić, że na Ukrainie podczas pierwszego rządu ukraińskiego Polacy mieli szkoły polskie niczem nieskrępowane.</u>
          <u xml:id="u-29.28" who="#komentarz">(Głos: Ale tylko szkoły, a pozatem mieli rzeź. Drugi głos: Czy rząd ukraiński dawał pieniądze na to szkolnictwo?)</u>
          <u xml:id="u-29.29" who="#SKalinowski">Mogę przytoczyć fakty. Jeżeli Panowie rzucają takie pytania, to muszę odpowiedzieć, że wogóle był ogromny chaos, ale sprawa tej rzezi bezpośrednio z działalnością rządu ukraińskiego nie wiąże się, przypuszczam, a nawet mogę twierdzić, że te wypadki nie były działalnością rządu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-29.30" who="#komentarz">(Głos: Ale rząd nie przeciwdziałał temu.)</u>
          <u xml:id="u-29.31" who="#SKalinowski">Rząd w tym chaosie był bezsilnym, ale muszę stwierdzić — odpowiadam tutaj na zapytanie mi rzucone — że rząd istotnie nie dawał pieniędzy, ho nie miał ich nawet na szkoły ukraińskie. Jeżeli chodzi o następne miesiące, to przytoczę fakt dobrze znany, że pierwsze kursy nauczycielskie polskie w Żytomierzu były urządzone na koszt rządu ukraińskiego, były utrzymane z pieniędzy, danych przez rząd ukraiński. Nie można zamykać oczu na to, bo prawda jest zawsze prawdą. Chcę tylko stwierdzić, że podczas pierwszego rządu ukraińskiego szkolnictwo polskie mogło się rozwijać zupełnie swobodnie. Ono się rozwijało i było organizowane częściowo przez wydział oświatowy komitetu wykonawczego na Rusi, częściowo przez departament oświaty przy ministerstwie Polskiem na Ukrainie. Te rzeczy działy się zupełnie swobodnie i jeszcze muszę zwrócić na jedną rzecz uwagę, że w szkołach polskich nie było pod tym względem żadnego przymusu, ażeby język ukraiński był obowiązujący jako przedmiot, albo tembardziej historia i geografia ukraińska. A co szczególne, kiedy pierwszy rząd ukraiński upadł, kiedy przyszli bolszewicy i wszystko zrujnowali, a następnie powrócił rząd inny, a wkrótce i ten upadł i nastała, hetmańszczyzna, a wówczas podniósł głowę nacjonalizm ukraiński i pierwszą rzeczą, którą rząd ten uczynił, było skasowanie ministerstw narodowościowych i wprowadzenie obowiązkowego języka ukraińskiego i historii, i geografii w języku ukraińskim do szkół polskich. To było dokonane przez rząd hetmański. Nie chcę twierdzić, że szkolnictwo polskie mogło się dalej rozwijać na Ukrainie tak ślicznie, jak się zaczęło rozwijać za pierwszego rządu ukraińskiego. Nie śmiem tego twierdzić z tego powodu, że ostatecznie ta cała rzeczpospolita ukraińska zbyt krótko trwała, ale nie mogę zaprzeczyć, że ten fakt historyczny był, to się stało i przez kilka miesięcy trwało.</u>
          <u xml:id="u-29.32" who="#komentarz">(S. Smólski: Pan to jednostronnie ujmuje. Pan doskonale zna wypadki, które wtedy się rozgrywały i Pan jednostronnie stosunek Ukrainy do mniejszości polskiej ujmuje.)</u>
          <u xml:id="u-29.33" who="#SKalinowski">Nie, Panie szanowny. Gdybyśmy prowadzili ogólną polityczną rozmowę, tobym Panu odpowiedział; ponieważ mówię tu o szkolnictwie, ograniczam się do tego, co się tyczy szkolnictwa. Otóż chcę zwrócić uwagę na to, że wtedy, kiedy to szkolnictwo się w ten sposób rozwijało, Polacy radzi byli z tego, że mogą sobie to szkolnictwo tworzyć swobodnie, byli zadowoleni i wtedy, wątpię, żeby ktokolwiek z państwa mógł powiedzieć, że nie był zadowolony z tego, że szkoła polska mogła się na Ukrainie rozwijać i że nie było przymusu ukrainizacyjnego. Natomiast byłem sam świadkiem tego, bo na początku hetmańszczyzny byłem na Ukrainie (później wyjechałem, więc nie wiem, co się tam działo), ale na początku, kiedy się ukrainizacja zaczynała, pamiętam ogólne oburzenie Polaków z tego powodu, że właśnie został wprowadzony ten czynnik do szkoły, który dla nas, jako dla Polaków, był niepożądany. Uważam za obowiązek swój prawdzie dać wyraz i sądzę, że jakiekolwiek będą nasze zarządzenia pod tym względem, bądź co bądź powinniśmy pamiętać o tem, że w stosunku do szkolnictwa polskiego ta Ukraina, która krótki okres czasu istniała, uczyniła pewien gest. To krótkotrwałe istnienie pozwala niektórym uważać czyny tego państwa za nie miarodajne, niemniej powyższemu zaprzeczyć się nie da. Nie chcę tych rzeczy rozwijać, bo właśnie p. Marszałek przypomina, że już pora skończyć. Nie stawiam żadnych wniosków, ponieważ wiem, że gdybym je nawet postawił, toby nie przeszły. Natomiast pozwolę sobie zaproponować tylko jedną rezolucję, co do której, przypuszczam, nie będzie żadnego sprzeciwu, a sądzę, że przyjęcie jej będzie miało znaczenie dla przyszłości. Mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-29.34" who="#SKalinowski">„Zważywszy niebezpieczeństwo, płynące dla Państwa z braku własnej twórczości naukowej, Senat wzywa Rząd do szczególnego zaopiekowania się sprawą badań naukowych, w szczególności do otoczenia należytą opieką Polskiej Akademii Umiejętność”.</u>
          <u xml:id="u-29.35" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma s. Bohdanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#SBohdanowicz">Wysoki Senacie! Po raz pierwszy zabieram głos z tej trybuny. Zabieram głos w sprawie, która niezwykle drogą jest i dla mnie, i dla tych mniejszości, w których, imieniu występują, i myślę, że musi być również nadzwyczaj drogą i ważną dla panów, ponieważ wskutek skierowania jej na niewłaściwe tory, odegrała już w historii Polski fatalną rolę. Mam tutaj na myśli sprawę stanowiska cerkwi prawosławnej w Polsce, którą będę omawiał w związku z przedłożonym Wysokiemu Senatowi budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Ponieważ do resortu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jednocześnie i przeważnie należą sprawy oświatowe, to musiałbym mówić przedewszystkiem o tamtych sprawach. Ale narazie nie zabieram głosu co do nich, po pierwsze dlatego, że stosunek Rządu do szkolnictwa mniejszościowego został już lepiej wyjaśniony z tej trybuny niż sprawy cerkiewne i wszyscy już dobrze wiedzą, ile odebrał i ile dał nam rząd szkół w języku ojczystym; a po drugie dlatego, że mamy nadzieję jeszcze raz wyświetlić tę sprawę przed Wysoką Izbą przy rozpatrywaniu przyjętych przez Sejm i Komisję senacką słynnych ustaw językowych — i będę mówił wyłącznie o sprawach cerkiewnych.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#SBohdanowicz">Cyfry przedłożonego budżetu bardzo mało ciekawią mnie, jako symboliczne wyrazy odpowiednich dóbr materialnych, bo cerkiew żyje i rozkwita nie bogactwami materialnemi, o wiele zaciekawiają mnie one, jako symbole polityki Rządu w stosunku do cerkwi prawosławnej i pod tym względem cyfry te są bardzo wymowne.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#SBohdanowicz">Już to jedno, że budżet wyznania rzymskokatolickiego 67 razy przewyższa budżet wyznania prawosławnego, gdy stosunek liczebny tych ludności wyraża się jak 1 do 3, lepiej od wszelkich słów świadczy, że w Polsce o żadnych równouprawnieniach religijnych nie może być mowy. Cyfry te bardzo wyraźnie dowodzą, że opieką rządową jest otoczone tylko jedno wyznanie rzymsko katolickie, wszystkie inne są tylko cierpliwie znoszone. Co się tyczy prawosławia, to Rząd znosi go tylko jako zło, które stopniowo podlega zniszczeniu.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#SBohdanowicz">Stosunek Rządu do prawosławia, zasilany przez ideologię pewnych religijno-politycznych warstw, jest wprost wrogi. Dość zwrócić uwagę na samą organizację zarządu sprawami religijnemi, ażeby się przekonać o tym niezwykłym stosunku. Departament Wyznań Religijnych, jak wiadomo, podzielony jest na 4 wydziały: rzymsko-katolicki, ewangelicko-luterański, mojżeszowy i wydział „innych wyznań”, do którego należą mahometanie, poganie i prawosławni. Więc w ministerstwie polskiem dla prawosławja nie znalazło się nawet miejsca pośród wyznań chrześcijańskich, chociaż liczebnie wyznanie prawosławne w Polsce zajmuje trzecie miejsce. Niech p. Minister nie tłumaczy się tem, że istnieje już projekt reorganizacji Departamentu Wyznań Religijnych. To świadczy tylko o tem, że Rząd stara się ukryć swój istotny stosunek do wyznania prawosławnego, który tylko przypadkiem, ale tak szczerze przez ten fakt wystąpił nazewnątrz. Czy Rząd będzie eksperymentował nad prawosławjem w wydziale innych wyznań, czy w jakim wydziale o innej nazwie, od tego nic się nie zmieni, Pozostaje jedno, że Ministerstwo nieuchylnie i stale dąży do osłabienia prawosławja wszystkiemi drogami.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#SBohdanowicz">Pierwszym środkiem jest dążenie do zmniejszenia liczby parafii prawosławnych. Ten środek stosuje się wyłącznie tylko do cerkwi prawosławnej. Podług statystyki wiadomej broszury Srokowskiego tylko w pierwszym roku rządzenia rządu polskiego odebrano do 400 cerkwi. W rzeczywistości zaś cyfra ta jest znacznie wyższą, ponieważ w jednej tylko Chełmszczyźnie odebrano 300 cerkwi, w b. djecezji grodzieńskiej około 100 cerkwi, oprócz tego dochodzi jeszcze Wileńszczyzna, Wołyń, Polesie i rdzenna Polska.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#SBohdanowicz">Czynność odbierania cerkwi oficjalnie nazwano „rewindykacją”, to jest zwrotem ich pierwszemu właścicielowi, lecz to nie jest zgodne z prawdą. Z odebranych cerkwi prawosławnych tylko bardzo małą liczbę, b. kościoły katolickie, zwrócił Rząd prawosławnym, przeważnie tylko dzięki temu, że były bez użytku i podlegały ruinie. Większość odebranych cerkwi stanowią cerkwie unickie, t. j. te, które w swoim czasie drogą represji przeszły od prawosławnych do unitów, raczej stały się unickiemi przez „nawracanie” prawosławnych siłą na unitów.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#komentarz">(Głosy: Oho, dowiedzieliśmy się czegoś nowego!)</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#SBohdanowicz">Tak jest.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#SBohdanowicz">Lecz wśród odebranych cerkwi są takie, które nigdy nie były katolickiemi lub unickiemi. Do takich cerkwi np. należą: sobór w Lidzie, cerkiew Snipiska w Wilnie, cerkiew w Krywiczach, sobór w Białymstoku, cerkiew w Nowym Dworze, w Wasilkowie, w Świękowie, w Grabowie, cerkiew Mikołajewska w Wołkowysku, w Jałowie, w Samogrubie i wiele innych.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#SBohdanowicz">Na niezwykłą uwagę zasługuje ten wzruszający sposób odbierania cerkwi, który był praktykowany i dotychczas praktykuje się przy poparciu i udziale Rządu. Nie chciałbym ilustrować swego przemówienia temi nieprzyjemnemi przykładami, jednak nie mogę tego pominąć, ponieważ na jednym z poprzednich posiedzeń Senatu niektórzy mówcy usiłowali dowieść, że żadnych nadużyć nie było. Oto przykłady z interpelacji sejmowej. W święto Narodzenia Najświętszej Marii Panny, podczas mszy świętej, wtargnął do cerkwi w Nowym Dworze policjant posterunku miejscowego Aleksander Boćkowski z czapką na głowie i karabinem na ramieniu głośno zażądał przerwania nabożeństwa i opuszczenia cerkwi przez wszystkich, gdyż on musi ją zamknąć. Mimo prośby wiernych o nie przeszkadzanie im w modlitwie, policjant uporczywie żądał wykonania swego rozkazu i po usunięciu wszystkich cerkiew została zamknięta, a potem zburzona.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#SBohdanowicz">W ten sam sposób, z większym jeszcze gwałtem, znieważając świątynię przez wyrzucanie obrazów świętych i konostasów, cerkiewnych przyrządów i ubrań liturgicznych zostały odebrane cerkwie w' Bielicy, Bienicy, sobór w Lilzie i w wielu innych miejscach ziem białoruskich i ukraińskich. Nawet w tych wypadkach, gdzie prawo rewindykacji cerkwi mniej więcej jest uzasadnione, gdzie można było przekazać je w sposób łagodny, było tyle przykrości i gwałtu, jak gdyby celem tego przekazania było dążenie do zaspokojenia potrzeb religijnych ludności rzymsko-katolickiej, lecz chęć obrażenia prawosławnych za wszelką cenę.</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#SBohdanowicz">Tak naprzykład działo się w Wilnie, gdzie sobór katedralny został odebrany podstępem.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#SBohdanowicz">W sposób podobny, za pomocą podrobionych kluczów, odebrano cerkiew Zwiastowania, (b. kościół Św. Trójcy), klasztor Marii (b. klasztor Serca Jezusa), a sprzęty cerkiewne wprost rozgrabiono. Niejednokrotnie zagrabione cerkiewne sprzęty były sprzedawane na rynku, a jeden ksiądz miał odwagę przynieś; do cerkiewnego składu djecezjalnego niektóre rzeczy na sprzedaż. W związku z zakupywaniem srebrnych naczyń i krzyży przez ulicznych chłopców, rozpoczęto dochodzenie sądowe, lecz potem je przerwano.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#SBohdanowicz">Na uwagę zasługuje zajęcie domu biskupiego i cerkwi biskupiej w Wilnie, która nigdy nie była kościołem katolickim, ani unickim. Sam dom, kupiony w swoim czasie za środki parafian, bez żadnego udziału rządu, stanowi bezsprzecznie własność prawosławnej djecezji. Przy zajęciu tego domu sam byłem obecny i starałem się przekonać księdza, który przybył ze ślusarzem dla otwarcia i zajęcia domu. Na razie duchowny pasterz niby został przekonany o niewłaściwości swoich zamiarów, lecz gdy odeszliśmy, wrócił i jednak zajął dom cerkiewny. Wkrótce cerkiew została wewnątrz zburzona, sprzęty cerkiewne i obrazy zginęły bez śladu, a w samej świątyni O. O. Jezuici umieścili kinoteatr, który istnieje tam dotychczas.</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#komentarz">(Głos: Gdzie?)</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#SBohdanowicz">W Wilnie, przy ulicy Wielkiej. Wszelkie prośby i protesty ludności prawosławnej i djecezji co do tej cerkwi i innych zostały przemilczane bez żadnego echa. Gdyby w ten sposób postąpił kto z kościołem, to Rząd zapewne ściągnąłby nie tylko policję, lecz i wojsko dla przywrócenia porządku.</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#SBohdanowicz">W czasie dokonywania tych gwałtów Rząd starał się zapewnić nas, że należy przeczekać i gdy tylko władza odpowiednio się wzmocni, zostaną uregulowane sprawy religijne, przyczem się weźmie pod uwagę potrzeby wszystkich wyznań. Czekaliśmy z wiarą i nadzieją, Rząd się wzmocnił, Państwo zostało zorganizowane i cóż z tego? Zamiast bezplanowego odbierania cerkwi, a wypadków tych jest już ponad 500 — władza rozpoczęła planową ofenzywę na cerkiew prawosławną. Odbieranie cerkwi uprawia się i teraz z podobnym, jeśli nie większym gwałtem, doprowadzając nieraz do rozlewu krwi.</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#SBohdanowicz">W ten sposób odebrano wiosną tego roku cerkwie na ziemiach białoruskich w Żydomli i w Wiesiełusie, na ziemiach ukraińskich w Spasie i innych miejscowościach.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#SBohdanowicz">Nie tak dawno s. Tullie zgłosił wniosek o tytule prawnym posiadania przez cerkiew prawosławną kościołów katolickich i unickich. Lecz Rząd już dawno uprzedził szanownego p. kolegę, zgłaszając pod inną nazwą projekt redukcji parafii prawosławnych, który obecnie forsownie wprowadza się w życie. Według tego projektu zniesie się na Wołyniu około 250 parafii prawosławnych, w Grodnie redukuje się kilkadziesiąt, w djecezji wileńskiej kasuje się 53 parafie, z których 20 pozostanie jako filje i t. d. Godne uwagi przy tej redukcji jest to, że przeprowadza się ją według jednego systemu, a mianowicie kasuje się przeważnie te parafie, które należą do najmocniejszych, są dobrze zagospodarowane, gdzie ludność jest pobożna i dobry proboszcz. W djecezji Wileńskiej w ten sposób kasuje się np. następujące parafie: w Kobylnikach — 3.000 dusz, ziemia darowana, odremontowane budynki; w Ganucie — 4.000 dusz, jest cerkiew, ziemia i budynki w porządku; w Starym Nadziole 3.500 dusz, ziemia darowana, cerkiew została już odebrana: w Porpliszce — 3.000 dusz, ziemia darowana; w Łatygoli 4.500 dusz, ziemia darowana i częściowo kupiona; w Grygorowiczach — 3.000 dusz, ziemia i budynki są w porządku; w Starej Szarkowszczyźnie — 3.000 dusz; w Kniagininie — 3.000 dusz, i t. d., i t. d. W djecezji grodzieńskiej kasuje się podobno parafie w Międzyrzeczu, Podrosku, w Święcicach, Lewszowie, Białowieżach, Piaskach i inne. W djecezji poleskiej: Ruta — 3.600 dusz, Moryń — 3.200 dusz, Dzielatycze — 3.000 dusz, Ławryszowo — 3.300 dusz, Walewka — 3.700 dusz, do filii zalicza się parafie: Polbiereż — 3800 dusz, Rajca — 6.800 dasz, Szczorsy — 4,500 dusz i nawet sam nowogródzki sobór, liczący 6.900 dusz parafjan.</u>
          <u xml:id="u-31.19" who="#SBohdanowicz">Tak czuwa nad pomyślnością cerkwi prawosławnej Ministerstwo Wyznań Religijnych.</u>
          <u xml:id="u-31.20" who="#SBohdanowicz">Bardzo dziwne wydaje mi się, gdy na poparcie podobnej polityki powołują się na nadużycia rządu rosyjskiego za czasów Mikołaja I, Murawjewa i zniesienia Unii, jak gdyby przeszłość mogła usprawiedliwić teraźniejszości Laury Murawjewa nie dają widocznie spokoju rządowi polskiemu. Podobno usprawiedliwienia dają nam prawosławnym prawo także powołać się na czasy KsVII — KsVIII stulecia, kiedy drogą niezwykłych gwałtów narzucano unię na Białorusi i Ukrainie, kiedy dokonywano okrucieństw, które nawet wówczas wywoływały protesty wśród lepszych synów Polski.</u>
          <u xml:id="u-31.21" who="#SBohdanowicz">Gdybyśmy zawsze powoływali się na przeszłość, to spór nasz nigdyby się nie zakończył. Gdy jedziesz — patrz naprzód, i tem baczniej patrz naprzód, im szybciej chcesz jechać. Panowie jadą bardzo szybko, lecz oglądają się tylko wstecz. W ten sposób bardzo łatwo można się wywrócić. Nawet w tych wypadkach, gdzie Rząd chciałby patrzyć naprzód, wskutek oglądania się na przeszłość zupełnie utracił właściwą drogę i wziął niewłaściwe tempo.</u>
          <u xml:id="u-31.22" who="#SBohdanowicz">Dość pójść na plac Saski, żeby zobaczyć ogolone kopuły nawpół zburzonego soboru. Niech Panowie nie mówią, że on musi być zburzony, jako pomnik niewoli. Powiedziałbym, że póki sobór stoi, jest on najlepszym pomnikiem dla przyszłych pokoleń, pouczającym ich, jak trzeba szanować swoją ojczyznę, a rozebrany będzie haniebnym pomnikiem nietolerancji i szowinizmu. Nie można nie zwrócić uwagi i na to, że w tym soborze są najlepsze arcydzieła sztuki, w które dużo włożono duszy religijnej lepszych synów sąsiedniego narodu i ci, którzy pracowali nad temi arcydziełami, nie myśleli o żadnej polityce. Naród polski odczuwa to, jak również i groźne znaczenie tego czynu, i już stworzył swoją legendę o rozebraniu soboru, której nie chcemy tu przytaczać, ale politykanów naszych to nic nie obchodzi. Przecież przyjeżdżają cudzoziemcy, Anglicy, Amerykanie, patrzą ze zdziwieniem na to, fotografują i fotografie rozpowszechniają po całym świecie wraz z opinią o polskiej kulturze i cywilizacji.</u>
          <u xml:id="u-31.23" who="#SBohdanowicz">Drugim środkiem, którym przy pomocy pewnych kół religijno - politycznych (raczej te koła przy pomocy Rządu) pragnie się osłabić cerkiew prawosławną, jest zmniejszenie majątku cerkiewnego. 16 grudnia 1918 roku został wydany w tym celu dekret, na mocy którego Rząd; ma prawo dla potrzeb kolonizacji i reformy rolnej zabierać ziemię, znajdującą się w posiadaniu kościołów, cerkwi i t. d. za zgodą odpowiednich władz duchownych. Do kościoła katolickiego to prawo jeszcze nie stosuje się, ponieważ zgoda nie nastąpiła, ale do cerkwi prawosławnej sekularyzacja stosuje się w całej pełni bez żadnej zgody prawosławnej władzy cerkiewnej. Ziemię od biorą się cerkwiom samowolnie, bez względu na to, czy to jest ziemia nadana przez rząd, czy darowana, czy ofiarowana jako fundusz, czy nawet kupiona za własne pieniądze. Pozostawiają dla cerkwi z łaski pańskiej czasem 30, czasem 20, czasem 15, a czasem i zero dziesięcin. Tak np. w jednej Wileńszczyźnie ze 160 parafii ziemia całkowicie lub częściowo odebrana została w 69 wypadkach. W innych parafiach procent jeszcze większy.</u>
          <u xml:id="u-31.24" who="#SBohdanowicz">To, co robi się z ziemią, robi się i z domami i innemi budynkami cerkiewnemi, jako też z budynkami t. zw. szkół cerkiewnych, z których większość została w swoim czasie zbudowana pracą narodu prawosławnego. Tam, gdzie zostały odebrane cerkwie, prawosławnych duchownych wyrzucono na ulicę, a w budynkach szkół cerkiewnych znalazły przytułek szkoły polskie, gdy jednocześnie znoszono nasze szkoły w języku ojczystym z powodu braku lokalu. Według danych tejże djecezji wileńskiej do chwili ostatniej odebrano od cerkwi prawosławnych z górą 80 domów.</u>
          <u xml:id="u-31.25" who="#SBohdanowicz">Trzecim środkiem do osłabienia prawosławia jest ograniczanie prawosławnych, a przeważnie duchowieństwa prawosławnego we wszystkich prawach, a przedewszystkiem co do obywatelstwa polskiego. Na mocy Traktatu Wersalskiego wszyscy zamieszkali w Polsce w czasie ratyfikacji traktatu, stają się obywatelami polskimi „bez żadnych formalności”, w angielskim tekście „ipso facto”, we francuskim „plein droit”. Czem się stały w rzeczywistości te wyrazy, wiedzą wszyscy, a czem stały się dla prawosławnych, wiemy tylko my, prawosławni. „Bez żadnych formalności” — to znaczy, że trzeba dwadzieścia razy stać za kolejką we wszystkich urzędach i przedstawić dziesięć różnych dokumentów, zaświadczeń i poręczeń. „Ipso facto”, to znaczy, że i po tem wszystkiem ty, panie obywatelstwa nic dostaniesz — a — „plein droit”, to jest, że jeżeli dostaniesz, to po pewnym czasie od ciebie odbiorą.</u>
          <u xml:id="u-31.26" who="#komentarz">(Głos: Nikomu nie odbierają.)</u>
          <u xml:id="u-31.27" who="#SBohdanowicz">Zaraz przytoczę przykład.</u>
          <u xml:id="u-31.28" who="#SBohdanowicz">Ile wydano poświadczeń obywatelstwa dla duchowieństwa, to można przeliczyć na palcach, a przytem dla niektórych djecezji nie potrzeba dwóch rąk. Ażeby nie nużyć Wysokiej Izby, przytoczę tylko jeden jaskrawy fakt, który świadczy o takiem bezprawiu w stosunku do duchowieństwa prawosławnego. W Wołkowysku mieszka stary, 60-kilkuletni proboszcz prawosławny, który już 30 lat jest proboszczem, który z dziada i pradziada pochodzi z tej ziemi. Na tej podstawie wydano mu obywatelstwo, lecz potem niewiadomo dlaczego, prawdopodobnie na podstawie jakichś tajnych okólników, to obywatelstwo mu odebrano i natychmiast na zasadzie rozporządzenia Ministerstwa Wyznań Religijnych starano się pozbawić go parafji i wysiedlić do Rosji. O tej sprawie wiedzą niektórzy z panów senatorów, dlatego nie będę mówił o szczegółach. Na moją interwencję w Ministerstwie Wyznań Religijnych w tej sprawie, pokazano mi pismo od wojewody, które spowodowało to prześladowanie i w którem to piśmie podane są trzy winy tego proboszcza: 1) że demonstracyjnie nie złożył podania o nadaniu obywatelstwa (bo uważając siebie za obywatela polskiego, złożył podanie o stwierdzenie), 2) podczas wyborów głosował na listę nr. 16 (czy już my nie mamy swobody wyborów?), 3) „niema miłości do Polski” (tak napisano). Taką argumentację uważa wojewoda i starosta za poważną, a ministerstwo przyjmuje ją, jako dostateczną do usunięcia i wysiedlenia starego proboszcza prawosławnego, mającego wszystkie prawa do obywatelstwa. Zankiewicz nie ma miłości do Polski! Nieszczęsna Polska! Nie bardzo prędko pokochają cię twoje mniejszości, jeżeli ty będziesz miała takich nauczycieli miłości, jak Ministerstwo Wyznań Religijnych.</u>
          <u xml:id="u-31.29" who="#SBohdanowicz">Prawosławnych polskich obywateli (jeżeli już otrzymali to obywatelstwo) usiłuje się wszelkiemi środkami ograniczyć w prawach służbowych. Wszędzie, gdzie dokonywa się redukcji etatów, przedewszystkiem zwalniają z posad urzędników prawosławnych. Przeszłej zimy usunęli prawie wszystkich prawosławnych kolejarzy z kolei żelaznych, tak samo z posad sądowych. Że są takie poufne okólniki, przytoczę jeden, a mianowicie okólnik Dyrekcji Wileńskiej z dnia 22 IV r. b. nr. 23/239 (już po usunięciu prawosławnych), który mówi, że na wschód od kolei Wilno — Łuniniec „zabrania się kategorycznie przyjmować prawosławnych na powyższe odcinki”.</u>
          <u xml:id="u-31.30" who="#komentarz">(Głos: Skąd Pan wziął ten poufny okólnik?)</u>
          <u xml:id="u-31.31" who="#SBohdanowicz">Cerkiew prawosławną Rząd usiłuje osłabić i tem, że nie zezwala na wykładanie religii prawosławnej w szkołach, albo wszelkiemi sposobami je utrudnia. W szkołach powszechnych religię prawosławną wykłada się tylko w miastach i w niektórych wielkich miasteczkach, a po wsiach nie wykłada się jej wcale. Odmowy te motywuje się przeważnie tem, że proboszczowie prawosławni nie znają języka polskiego, ani nawet białoruskiego i podręczników nie mają innych, prócz podręczników w języku rosyjskim. Mnie się zdaje, że wykład religii jest rzeczą tak poważną i niezbędną, że musi się odbywać, bez względu na to, w jakim języku.</u>
          <u xml:id="u-31.32" who="#SBohdanowicz">Mówiłem o szkołach wiejskich, ale muszę zaznaczyć, że i w miastach często sprawa nie lepiej jest postawiona. Jeżeli w niektórych szkołach wykłada się religię, to wyłącznie rzymskokatolicką. Jeszcze gorzej ta sprawa stoi w ochronach, gdzie gwałtem nawracają prawosławne dzieci na katolików. Byłem w tym roku w klasztorze prawosławnym w Żyrowicach. Tam, w budynku należącym do duchowieństwa prawosławnego, mieści się ochrona dla dzieci prawosławnych. Dzieci te jeszcze w zeszłym roku prowadzono do cerkwi na nabożeństwa prawosławne i do spowiedzi i do komunii, a w tym roku już ich wcale nic prowadzą do cerkwi. Więc w Polsce istnieję wychowanie, organizowane podług tureckich metod wychowywania janczarów.</u>
          <u xml:id="u-31.33" who="#SBohdanowicz">Ale idziemy dalej. Rząd wcale nie troszczy się o to, ażeby prawosławni mieli niezbędną dla nich szkołę duchowną, do przygotowania duszpasterzy prawosławnych. Wówczas, kiedy seminariów rzymsko-katolickich mamy w Polsce 21, nie licząc jeszcze innych zakładów teologicznych — seminariów prawosławnych mamy tylko dwa, przytem i te seminaria według ostatniego projektu mają się złączyć w jedno. Gdy na seminarja rzymsko-katolickie asygnowano znaczne sumy, na seminaria prawosławne mamy — zero.</u>
          <u xml:id="u-31.34" who="#SBohdanowicz">Wyższej prawosławnej szkoły teologicznej W Polsce wcale niema. Istnieje tylko projekt założenia na uniwersytecie warszawskim wydziału teologicznego z wykładem w języku polskim.</u>
          <u xml:id="u-31.35" who="#SBohdanowicz">Takie jest zewnętrzne stanowisko cerkwi prawosławnej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-31.36" who="#SBohdanowicz">Ale wszystko to, co tu powiedziano, jest niczem w porównaniu z tem, o czem mowa będzie dalej, w porównaniu z tym wewnętrznym uciskiem cerkwi prawosławnej, który uprawia Rząd Polski.</u>
          <u xml:id="u-31.37" who="#SBohdanowicz">Rząd odebrał cerkwi prawosławnej swobodę wewnętrzną i utworzył taką organizację, że w istocie rzeczy teraz już nie mamy cerkwi, lecz tylko zarząd cerkiewny, zamieszkały w Alejach Ujazdowskich nr. 37, na którego czele stoi kilku urzędników, którym podporządkowano jeszcze kilku „agentów państwowych” na Zygmuntowskiej nr. 13. „Agenci Państwowi”! Ten wyraz oficjalnie został użyty przez przedstawiciela. Ministerstwa Wyznań Religijnych 10-go marca r. b., gdy byłem tam w sprawie tego proboszcza Zankiewicza. „Nam mało tego — mówiono mi — ażeby duchowieństwo było lojalne, my pragniemy, ażeby duchowni prawosławni byli agentami państwowymi”.</u>
          <u xml:id="u-31.38" who="#SBohdanowicz">Z tej trybuny, z pełną świadomością, biorąc na siebie moralną odpowiedzialność za to, co mówię, stwierdzam, że cała organizacja cerkwi prawosławnej w Polsce została utworzona przy udziale i za zgodą Rządu Polskiego niekanonicznie i sam statut cerkiewny, który służy za podstawę kanoniczną do zarządzania kościołem prawosławnym w Polsce, został przez metropolitę Jerzego wydany nie podług oryginału, lecz w stanie przerobionym. Co zostało przeprowadzone również przy udziale i za zgodą Departamentu Wyznań Religijnych. Nie będę poruszał wszystkich szczegółów tej sprawy. Nie będę również zatrzymywał się nad dostojnikami cerkwi, mianowanymi przy pomocy Rządu, którzy kanonicznie nie są biskupami prawomocnymi. Taka hierarchja została narzucona cerkwi prawosławnej przez Rząd. Wszystko to było potrzebne Rządowi tylko na to, ażeby. narzucić nam te antykanoniczne i antykostytucyjne „przepisy tymczasowe”, któremi Rząd chciał uregulować stosunki między kościołem prawosławnym a Państwem.</u>
          <u xml:id="u-31.39" who="#SBohdanowicz">Jakież wyniki osiągnął Rząd za pomocą takiej polityki? Bezwzględnie ujemne. Bo jeżeli chciał, przez takich „agentów państwowych” mieć jakieś wpływy na naród, to niech wie, że za takimi duszpasterzami naród nie pójdzie.</u>
          <u xml:id="u-31.40" who="#SBohdanowicz">Zabezpieczywszy się hierarchją „agentów państwowych”, Rząd rozpoczął systematyczne usuwanie tych biskupów, którzy chcieli być wy łącznie agentami Chrystusowymi. Pierwszą ofiarą stał się biskup piński Pantelejmon. Ponieważ nie chciał podpisać antykanonicznego „konkordatu”, który potem został przerobiony na „przepisy tymczasowe”, Rząd natychmiast pozbawił go djecezji i uwięził w klasztorze w Mielcach, gdzie bez prawa wyjazdu siedzi już czwarty rok w bardzo ciężkich warunkach. Drugą ofiarą stał się biskup Sergjusz Bielski, którego niewiadomo za jaką winę, podstępem zaproszono do Lublina, rzekomo w sprawach cerkiewnych, tam go zaaresztowano i bez rzeczy i pieniędzy wyrzucono zagranicę.</u>
          <u xml:id="u-31.41" who="#SBohdanowicz">Trzecią ofiarą był Eleuferiusz, arcybiskup wileński, którego za to, że synodu, utworzonego przez metropolitę Jerzego, nie chciał uznać za kanoniczny, wywieźli do Krakowa i uwięzili w rzymsko-katolickim klasztorze O. O. Kamedułów, a stąd po upływie 4 miesięcy wywieźli zagranicę. Po uwięzieniu syn arcybiskupa ubiegał się o zezwolenie na widzenie się z ojcem, lecz i tego odmówiono. Arcybiskup Eleuferiusz prosił o pozwolenie, aby do klasztoru przyjechał zakonnik, któryby z nim odbył spowiedź i dał mu św. komunię, lecz i tego Ministerstwo odmówiło. W tedy jeden młody proboszcz obciął sobie włosy i brodę i w ubraniu cywilnem, mając pod ubraniem święte sakramenta, jako zwykły pielgrzym, przyjechał do klasztoru i tam o wszystkiem opowiedział O. O. Kamedułom, a ci, jako prawdziwi chrześcijanie, nie mogli nie ustąpić drogi św. sakramentom. Wszystko to raczej podobne jest do średniowiecznych bajek, ale niestety jest prawdą.</u>
          <u xml:id="u-31.42" who="#SBohdanowicz">Czwartą ofiarą stał się Włodzimierz Grodzieński. Długo nie mogli zabrać tego bardzo ulubionego przez naród biskupa. Wysłani urzędnicy nie mogli wykonać tego polecenia z powodu oburzenia ludności i dopiero przyśli, poraz drugi, wyłamali tylne drzwi w cerkwi, tamtędy wyprowadzili biskupa pokryjomu przed ludnością i wywieźli go do klasztoru w Dermani.</u>
          <u xml:id="u-31.43" who="#SBohdanowicz">Skończywszy z wyższą hierarchią prawosławną, Rząd wziął się do duchowieństwa parafialnego i sprawę pokierował tak, że ono nawet i nabożeństw odprawiać nie może, nie oglądając się na policjanta. Dość nie podobać się jakiemuś przodownikowi albo sołtysowi, ażeby być usuniętym z parafii. Dziennik oficjalny metropolity w Polsce stale ogłasza, że taki i taki proboszcz został usunięty na skutek zarządzenia wojewody, taki na skutek zarządzenia Ministerstwa i t. d. Kto teraz rządzi djecezjami czy biskupi, czy wojewoda, a parafiami czy proboszcz czy policjant, trudno powiedzieć! Ale biskupami rządzi bezwzględnie Ministerstwo. W rozkazie o usunięciu biskupa Włodzimierza minister Ponikowski tak też pisze: „Zarządzanie djecezją grodzieńską poruczam biskupowi Aleksemu”.</u>
          <u xml:id="u-31.44" who="#SBohdanowicz">W ten sposób podporządkowawszy sobie duchowieństwo, Ministerstwo starą się usunąć wiernych jak najdalej od wszelkiego udziału w sprawach cerkiewnych. Pod wpływem Ministerstwa uchwałą synodu z 12 września 1923 r. zostały zniesiono rady parafialne; zamiast rad djecezjalnych, wybieranych przez zjazdy, zostały utworzone archaiczne i niekanoniczne konsystorze, a wszystkim władzom cerkiewnym zabroniono udzielać posłom i senatorom prawosławnym informacji i materiałów w sprawach cerkiewnych. Wiernych, którzy jeszcze brali udział w sprawach cerkiewnych, kierując się przepisami kanonicznemi nie zaś polityką, poddano ciężkim represjom.</u>
          <u xml:id="u-31.45" who="#SBohdanowicz">Praktykuje się system taki, że obecnie w Polsce oprócz politycznej nieprawomyślności jest jeszcze nieprawomyślność religijna i że tę ostatnią prześladuje Rząd gorliwiej niż pierwszą. Np. starego profesora seminarium wileńskiego, p. Niedzielskiego, za to, że wystąpił na zjeździć djecezjalnym z pewną krytyką działalności metropolity Jerzego, kiedy po doniesieniu defenzywy ani sędzia śledczy, ani prokurator nie mogli znaleźć w jego przemówieniach nic karygodnego, starano się wysiedlić do Rosji Sowieckiej. Policja dała mu „na likwidację spraw” tylko pół godziny, nie pozwoliła powiadomić o wyjeździe ani krewnych ani znajomych. Gdyby nie szczęśliwy wypadek, nikt nawet nie dowiedziałby się, gdzie zginął człowiek.</u>
          <u xml:id="u-31.46" who="#SBohdanowicz">Po rozpędzeniu w taki sposób kanonicznego zarządu cerkwi prawosławnej w Polsce, departament wyznań sam faktycznie stanął na czele cerkwi prawosławnej w Polsce, stał się faktyczną „kurią biskupią”. Wszystkie uchwały synodu prawosławnego podlegają zatwierdzeniu ministerstwa. Niema takiej sprawy, cerkiewnej, ani takiej czysto wewnętrznej dziedziny życia cerkiewnego, do którejby nie wtrącała się władza cywilna.</u>
          <u xml:id="u-31.47" who="#SBohdanowicz">Np. starosta lidzki rozporządzeniem z dnia 8/3 r. b. nr. 1980 żąda, aby członkami rady dziekanatu byli wybierani tylko ci wierni, którzy mają niemniej niż 2 ha ziemi, żeby tych członków przedstawiać do starostwa, celem zatwierdzenia, żeby zebrania rady dziekanatu odbywały się pod przewodnictwem wójta gminy, i żeby uchwały pisano w języku polskim.</u>
          <u xml:id="u-31.48" who="#SBohdanowicz">Zdałoby się, że kalendarz cerkiewny jest wyłącznie sprawą wewnętrzną cerkwi, lecz Ministerstwo i tę sprawę zrobiło polityczną. Do wszystkich starostów, wójtów gmin, posterunkowych policji i t. d. został rozesłany okólnik, który brzmi: „Zgodnie z reskryptem Ministerstwa W. R. i O. P. z dnia 30/V r. b. nr. 37.7 polecam baczyć, aby nowa rachuba czasu została przez ludność prawosławną przyjęta i wykonana. O każdych wypadkach niestosowania się należy donosić do właściwego posterunku Policji Państwowej”. I policja bardzo szczerze wykonywa ten rozkaz: rozpędza naród przed cerkwią, robi protokóły i t. d. Tak żyją prawosławni w tej Republice, która ma „najlepszą w całym świecie Konstytucję”.</u>
          <u xml:id="u-31.49" who="#SBohdanowicz">Ministerstwo Wyznań, prowadząc taką politykę, stało się jakimś państwem w państwie. Ono komunikuje się z niższymi ajentami administracji nie przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, lecz przez swoją ajentury z tych urzędników, których posiada każde starostwo, każde województwo i każdy inny urząd, dzięki czemu bardzo często niżsi urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych wykonywają (albo nie wykonywają) rozkazy swego ministerstwa, nie w myśl swojej władzy, lecz w myśl rozporządzenia Ministerstwa Wyznań Religijnych. Mógłbym dużo przytoczyć przykładów, ale nie przytaczam ich narazie z braku czasu.</u>
          <u xml:id="u-31.50" who="#SBohdanowicz">Wszystko to, o czem tu mówiono, miałoby do pewnego stopnia rację, gdyby było niezbędne dla dobra Państwa, ale rzecz cała w tem, że idzie to nie na pożytek, lecz na szkodę Państwa.</u>
          <u xml:id="u-31.51" who="#SBohdanowicz">A więc przed Polską stoją dwie drogi: albo iść drogą XVII czy XVIII wieku, którą przy pomocy pewnych klerykalnch kół doprowadziła raz Polskę do upadku, albo wejść na światłą drogę politycznej swobody i religijnego równouprawnienia. Ja wzywam Wysoką Izbę, by wejść na tę ostatnią drogę, nie dlatego tylko, że ta droga jest najlepsza dla nas, mniejszości religijnych, ale i dlatego, że ta droga równocześnie jest najlepszą i dla Państwa.</u>
          <u xml:id="u-31.52" who="#SBohdanowicz">W budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych my nie widzimy dobrej woli wejścia na tę drogę i dlatego nie głosujemy za tym budżetem.</u>
          <u xml:id="u-31.53" who="#SBohdanowicz">Mam jeszcze przedłożyć Wysokiemu Senatowi rezolucje przyjęte przez Komisję Oświaty i. Kultury. Te rezolucje były przedłożone przez mniejszość, ale nie zostały całkowicie przyjęte. Stawiam teraz tylko te rezolucje, które przyjęła Komisja Oświatowa:</u>
          <u xml:id="u-31.54" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-31.55" who="#SBohdanowicz">1)„Ludności, prawosławnej winna być zgodnie z Konstytucją zabezpieczona, możność swobodnej wewnętrznej samorządności, oraz nie powinno się stawiać żadnych przeszkód w zwołaniu soboru cerkwi prawosławnej zgodnie z przepisami kanonicznemi tej cerkwi.</u>
          <u xml:id="u-31.56" who="#SBohdanowicz">2) Odbieranie cerkwi prawosławnych i zwijanie parafii powinno być wstrzymane do czasu rozwiązania tej sprawy drogą ustawodawczą.</u>
          <u xml:id="u-31.57" who="#SBohdanowicz">3) Wzywa się Rząd w sposób jaknajrychlejszy rozstrzygnąć sprawę obywatelstwa polskiego dla duchowieństwa prawosławnego, a do tego czasu formalne nieposiadanie obywatelstwa nie może służyć przeszkodą dla wykonania obowiązków dusz pasterskich.</u>
          <u xml:id="u-31.58" who="#SBohdanowicz">4) Potrzeby w duchownem wykształceniu i wychowaniu winne być należycie zaspokojone, dla czego Rząd powinien utworzyć akademię duchowną prawosławną, lub wydział teologiczny prawosławny przy uniwersytecie, oraz winien utrzymywać niemniej, jak dwa seminaria duchowne: jedno dla ludności ukraińskiej i jedno dla ludności białoruskiej”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma s. Kopciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#SKopciński">Wysoka Izbo! Pierwszy raz ciała ustawodawcze mają możność obradować poważnie i szeroko nad naszem szkolnictwem, nad naszą oświatą. Ten bowiem dział miał dotąd krótkie tylko momenty w izbach ustawodawczych, kiedy był dotykany. Dlatego zdawało się nam, przyjaciołom szkoły polskiej, polskiej oświaty, że dzień ten będzie pewną uroczystością. Tymczasem muszę powtórzyć to, co powiedział mój przedmówca. Obradujemy w warunkach takich, że niema w Izbie Rządu, że właśnie przy tym wydziale, bardzo ważnym dla przyszłości Polski, musimy się ograniczać do kontyngentu przemówień.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Dlaczego regulaminu nikt się nie trzyma? Senat nie jest folwarkiem Sejmu.)</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#SKopciński">Polityka szkolna musi się, mojem zdaniem, stosować do tego, kogo ma wychowywać. Jeżeli przyjrzyjmy się stosunkowi obywatela do Państwa i Państwa do obywatela, to oczywiście jest głęboka różnica między państwami demokratycznemi a temi państwami, których wpływy niestety jeszcze się u nas plączą — mówię o państwach zaborczych, gdzie obywatele byli poddanymi, którymi państwo mogło rozporządzać, i gdzie chodziło o wychowanie ludzi, którzy rządzić potrafią. Ale w państwie demokratycznie, jakim jest Polska, wszyscy obywatele powołani są do współpracy i wychowywać należy nic uprzywilejowanych obywateli, lecz cały naród. Na tem musi się oprzeć polityka szkolna. W polityce szkolnej państwa demokratycznego musimy wychowywać człowieka, bo demokracja ma przedewszystkiem za zadanie wyzwolenie człowieka.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#SKopciński">Przyjrzyjmy się teraz, czy my stoimy na tem stanowisku. Jeżeli rozpatrzymy stosunek Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego do oświaty w Polsce, jeżeli zresztą przyjrzymy się cyfrom samego budżetu, to przekonamy się, czy tak jest w rzeczywistości. Proszę Panów, wychodząc z założenia, o którem powiedziałem, za podstawę wychowania narodowego musimy uznać szkolnictwo powszechne, które musi dać szerokim warstwom podwaliny niezbędnej dla każdego obywatela wiedzy. Polska to zrozumiała i na początku swego bytu już w roku 1919 ustanowiono obowiązek szkolny na ziemiach b. zaboru rosyjskiego. Jeżeli przejrzymy się budżetowi tegorocznemu, to zobaczymy, że budżet przedłożony przez p. ministra Kucharskiego uwzględniał szkolnictwo Powszechne tylko na 4 miesiące, a na 8 miesięcy budżetowych miał się stać jakiś cud. Coprawda była mowa o specjalnym podatku, była mowa o przekazaniu szkolnictwa samorządom, ale przecież każdy zrozumie, że w tak krótkim czasie tego wszystkiego dokonać nie było można.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#SKopciński">Przyglądając się dalej cyfrom budżetu, widzimy, że budynki, bez których przecież szkoła istnieć nie może, w budżecie nie są wcale uwzględnione. Widzimy dalej, że pomoce szkolne mają preliminowane po 18 zł. na jedną szkołę. Wprawdzie przedstawiciel Ministerstwa Oświecenia Publicznego na Komisji uspakajał nas, że przecież nie każdej szkole da się po 18 zł., a te pieniądze skomasuje się dla szkół wzorowych, to nas jednak nie pociesza, bo jednak pozostaną szkoły bez pomocy.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#SKopciński">Jeżeli przyjrzymy się dalej stosunkom w Ministerstwie Oświecenia Publicznego, to widzimy, że dekret o obowiązku szkolnym ciągle jeszcze nie jest wykonywany. Dopiero w ubiegłym roku szkolnym zaczęto wprowadzać przymus szkolny i w tym momencie, kiedy go zaczęto wprowadzać, doniosłe to zapoczątkowanie musi się załamać. Ilość nauczycielstwa na rok 1924 jest preliminowana w liczbie takiej samej jak na rok ubiegły. Zapytany przedstawiciel Ministerstwa Oświaty na Komisji Oświatowej odpowiedział, że ponieważ całkowitego etatu zeszłorocznego nie wykorzystano, obowiązek szkolny będzie się przeprowadzać dalej i w roku bieżącym. Ale słyszymy obecnie, że są redukcje, że są specjalne okólniki tajne o tej redukcji i nawet zamyka się szkoły. Powiadają nam, że redukcje mają na celu tylko wyzyskanie w pełni sił nauczycielskich, ale znowu robi się to przy zielonym stoliku: dzieli się na 30 godzin liczbę godzin w każdej szkole i uważa się, że to w życie da się wprowadzić i że to wszystko będzie bardzo pięknie. Dlatego też my musimy z całą stanowczością podkreślić, że Polska potrzebuje przedewszystkiem budownictwa szkolnego i do tego budownictwa trzeba przystąpić, i rzeczą Rządu jest uzyskanie funduszów, by nareszcie budowa szkół się zaczęła. Polska potrzebuje nowych szkół a nie zamykania lub ograniczania szkół już istniejących.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#SKopciński">Wysoka Izbo! Nie będę powtarzał tu rzeczy, o których mówił już prof. Kalinowski. Porównując liczbę szkół wyższych siedmioklasowych z liczbą szkół niższych, widzimy, że powszechne szkolnictwo jest lekceważone na rzecz szkolnictwa średniego. Widzimy, że w Ministerstwie plącze się, a nawet stale istnieje przekonanie, że Polska potrzebuje silnej inteligencji, że tę inteligencję trzeba wychować z krzywdą szerokich warstw i z krzywdą powszechnego nauczania. To przekonanie będzie tak długo, jak długo istnieje, o czem tu wczoraj mówiono, dotychczasowo kierownictwo w Ministerstwie Oświaty — mówię tu o podsekretarzu stanu tego Ministerstwa. Jakże mówić o powszechnem nauczaniu w sensie konieczności i potrzeby, dania obywatelom niezbędnych wiadomości, kiedy Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ma wątpliwości, czy ma być w Polsce siedmioklasowa, czy czteroklasowa szkoła powszechna. Podobno p. Minister już przestał wątpić i zdecydował się na siedmioklasową szkołę powszechną, ale w każdym razie te wątpliwości są wielce charakterystyczne dla naszych stosunków i naszych ministrów.</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#SKopciński">Ale tego nie dość. Szkoła powszechna nic może wystarczyć dla demokratycznego państwa, to państwo musi powołać siły szerokich mas narodu, musi powołać do współpracy najzdolniejsze jednostki, dlatego musi dać możność średniego i wyższego kształcenia tym jednostkom. Dlatego demokracja polska na początku istnienia naszego państwa postawiła tezę, że dostęp do szkoły średniej musi być otwarty dla wszystkich dzieci uzdolnionych i dlatego żądaliśmy zniesienia niższych klas szkoły średniej. Te tezy nasze podziela Ministerstwo, ale chowa je zbyt głęboko w swojej duszy, bo dla urzeczywistnienia ich wynajduje ciągle przeszkody. Naszem zdaniem, gdyby wogóle w Państwie w tym momencie nie dało się to przeprowadzić w całej rozciągłości, to szkoły państwowe powinne stanąć otworem dla dzieci biednych, a zdolnych. Przy istnieniu zaś pierwszych trzech klas nie da się to zrobić, bo klasa 4 jest zapełniona i dla abitnrientów pełnych szkół powszechnych niema miejsca.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#SKopciński">W państwie takiem, jak nasze nie jest rzeczą obojętną, duch szkoły, o którym chcę w tej chwili mówić. Wiemy i znamy ten zapał, jaki był w społeczeństwie Polskiem wtedy, kiedy pozbyliśmy się naszych najeźdźców, kiedy tworzyliśmy szkolnictwo polskie za czasów okupacji, ten zapał ożywiał szkołę. Ale kto się pilnie przypatruje rozwojowi szkolnictwa przez szereg lat, od kiedy jest ono w naszych rękach, ten niewątpliwie zauważył, że ta szkoła zamiast iść po linii właściwego jej rozwoju, w duchu swoim kurczy się i przybliża do wzorów szkół b. państw zaborczych. Formalistyka i oschłość, przeładowanie programu, dalekość tej szkoły od życia, oto w krótkich słowach jej charakterystyka. Mamy programy ładnie ułożone, ale przeciążające młodzież, nie dające harmonii między fizycznym a duchowym rozwojem, potrzebą swobody dziecka a nauką. Widzimy dalej, że szkoła ta daleka jest od życia i często może zasłania to życie swoim wychowańcom. Widzimy dalej, że szkoła ta nie robi tego, co powinno być w Państwie demokratycznem nie niweluje różnicy między pracą fizyczną a umysłową, nie zaznajamia swoich wychowańców z temi obydwoma terenami. Proszę Państwa, szkoła nasza coraz więcej podlega formalistycznym przepisom, regulaminom, tym wszystkim rzeczom znanym nam z dawnych czasów, a muszę powiedzieć, że jakkolwiek stoimy, zdaje się, wszyscy w swoich wynurzeniach na gruncie szkoły apolitycznej, z polityką jedynie szkolną, polityką mającą za zadanie wychowanie człowieka obywatela, człowieka, który mógłby spełniać swoje obowiązki wśród społeczeństwa, to jednak z całą stanowczością i świadomością muszę tu stwierdzić, że szkoła nasza nie jest, pozbawiona polityki.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#SKopciński">I ta polityka oczywiście idzie w pewnym kierunku, w kierunku uświęconym, ta polityka oczywiście nie dopuszcza pewnej polityki, i słusznie — ale za to proteguje politykę inną. Ja muszę przeprosić Wysoki Senat, że dla zilustrowania tego o czem mówię, musze przypomnieć bardzo przykre wypadki, których wszyscy byliśmy świadkami. Bo przecież byliśmy świadkami w pamiętnych dniach grudniowych, że młodzież szkolna brała udział w wypadkach na Placu Trzech Krzyży, bo byliśmy świadkami, że kierownicy szkół prowadzili młodzież — znam takie przykłady — na nabożeństwa uroczyste za mordercę Prezydenta, bo byliśmy świadkami, że kierownicy szkół państwowych — podnosili jako coś chwalebnego, ów czyn młodzieży, która brała w tych wypadkach udział. Proszę Państwa, wielkie wypadki dają jaskrawe przykłady, w codziennem życiu oczywiście ta polityka nie objawia się tak oczywiście, ale każdy z nas zna dziesiątki, setki przykładów, że nauczycielstwo uprawia w szkole politykę, że mówi o polityce, ale o polityce pewnego kierunku, na co się wcale nie reaguje. Nie dziwię się temu, bo kiedy widzę przedstawicieli Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia. Publicznego na Komisji, kiedy słyszę p. Ministra W. R. i O. P., przemawiającego z tej trybuny, to widzę w nim nie polityka szkolnego, lecz pewnego z bardzo wielkim temperamentem przemawiającego polityka, polityka znów o pewnym uświęconym u nas kierunku.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#SKopciński">I ten duch oczywiście musiał się udzielić całemu szkolnictwu. Kiedy, mówimy o polityce w szkole, o duchu szkoły, trudno mi nie poruszyć jednej bardzo ważnej wady, która się wkradła do naszego szkolnictwa, a którą my nazywamy dwójwładzą w szkole. Proszę szanownych Panów, cały personel, grono nauczycielskie w każdej szkole podlega władzy kierownika szkoły. Podlega oczywiście nie władzy jakiegoś satrapy, ale podlega jego kierownictwu. Jest jedna osoba w gronie pedagogicznem, która temu nie podlega, to jest nauczyciel religii. Pytam się sfer miarodajnych, na jakim prawie to się opiera, gdzie jest, rozporządzenie lub ustawa, która to sankcjonuje. Dotąd dowiedzieć się tego nie mogłem. Zdaje się, że przyjęło się to jedynie zwyczajowo, a jednak na stanowisko nauczyciela religii może być wyznaczony nauczyciel jedynie z zezwolenia kurii biskupiej, ale co gorsza — pozbawionym tego stanowiska może być nauczyciel również tylko za zgodą kurii biskupiej. Ja śmiem twierdzić, że to z nauczaniem religii niema nic wspólnego. Mówię, to dlatego, że chodzi tu o organizację szkolną, że chodzi tu o porządek i ład w szkole, że chodzi tu o kierunek ściśle pedagogiczny, a wszystko to nie przeszkadza wcale nauce religii. Proszę Panów, Panowie chyba się zgodzą, że nieomylnych ludzi niema, że wśród nauczycieli religii są ludzie, którychby należało w pewnych rzeczach skorygować, zwłaszcza, że nie zawsze te stanowiska zajmują księża, lecz zajmują i katechetki, od których dopiero od niedawna wymaga się 4-klasowego wykształcenia. Jeżeli nikt nie jest nieomylny i jeżeli musi być w szkole kierownictwo, które uwzględnia działalność wychowawczą nauczycieli, harmonizuje czynności poszczególnych członków grona nauczycielskiego, to wyjątek w tym względzie stwarza bardzo nieprzyjemne komplikacje. Widzimy w wielu szkołach i w szkolnictwie powszechnem i w szkolnictwie średniem rzeczy, które dają nie opartą na żadnem prawie nietykalność nauczycieli religii w porównaniu z innem nauczycielstwem. W pewnym zakładzie średnim państwowym stał się wypadek, że doszło do nieporozumienia między nauczycielką a księdzem prefektem. Ja nie będę tego wypadku ilustrował, żeby dyskusji nie przedłużać, ale nauczycielka została oczywiście [nieczytelne], a ksiądz prefekt oczywiście został. Kiedy rozmawiałem z kuratorem tego okręgu, odpowiedział mi: Proszę Pana, toż to jest nauczycielka, której za jej prawdomówność, za jej szczerość, za jej stosunek do dzieci miałem ochotę wyrazić cały swój szacunek i uważam, że mogłaby nawet w wyższych klasach szkoły średniej wykładać, ale w tym zakładzie ksiądz prefekt i ta nauczycielka razem pozostać nie mogli, a ponieważ ja nie mam prawa usunąć księdza prefekta, musiałem usunąć nauczycielkę”. Oto do czego doprowadza ta władza w szkołach. Dlatego też chcielibyśmy, niestety nie mamy do kogo się zwrócić, zwrócić się do Ministerstwa Oświecenia Publicznego, ażeby nareszcie powiedziało, na jakiej zasadzie ta eksterytorialność, ta nietykalność księży prefektów i katechetek w szkołach się opiera.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#SKopciński">Wysoka Izbo! Na szkolnictwie samem w Państwie takiem, jak nasze, w Państwie, które posiada 50% analfabetów, a w tej dzielnicy, w której się znajdujemy, 38–59, poprzestać nie nie można. Jeżeli będziemy czekali, aż nowe pokolenie podrośnie, i przejdzie przez szkoły polskie, to bardzo łatwo obliczyć, że w Łodzi, w której obowiązek szkolny został zaprowadzony, w roku 1919, dopiero w 1935–193 będziemy mieli obywateli, którzy staną do urny wyborczej do Sejmu z ukończoną pełną szkołą powszechną. A jeżeli obowiązek szkolny w tym roku został rozpoczęty w całem państwie, jeżeli naprawdę wprowadzenie tego obowiązku się uda, to dopiero w roku 1940/1943 będziemy mieli obywateli, wybierających o pełnym cenzusie szkoły powszechnej. Czy Państwo może czekać? Sądzę, że nie. Dlatego też jeżeli wszędzie rozumieją znaczenie oświaty pozaszkolnej, znaczenie dokształcania pokolenia dorosłego, jeżeli Francja w r. 1920 uchwala ustawę o oświacie pozaszkolnej, jeżeli ustawodawstwo powojenne reguluje oświatę pozaszkolną we wszystkich państwach, a przedewszystkiem w ościennych z nami, w Czechosłowacji i Austrii, to i u nas, gdzie analfabetyzm tak szeroko grasuje, oświata pozaszkolna musi być postawiona na równej mierze z oświatą szkolną.</u>
          <u xml:id="u-33.13" who="#SKopciński">Proszę Panów! Ministerstwo Oświecenia nie tylko, że nie docenia tej sprawy, ale cofa się wstecz. Wydział oświaty pozaszkolnej został skasowany i przydzielony do Departamentu I; sumy, wydatkowane dotąd na oświatę pozaszkolną, zostały ograniczone do minimum. Pocieszamy się, że społeczeństwo weźmie na barki swoje ten ciężar. Rozumiemy, że z oświatą pozaszkolną w całej rozciągłości Państwo samo nie może sobie dać rady, że ustawowo ciężar jej powinien być przerzucony na barki samorządu, ale w tem położeniu, w jakim jesteśmy, tej inicjatywy społecznej w całej rozciągłości spodziewać się nie możemy i Państwo, chociażby dla swego prestige'u powinno utrzymać organ, któryby oświatą pozaszkolną kierował.</u>
          <u xml:id="u-33.14" who="#SKopciński">W sprawozdaniu p. referenta sejmowego zwrócona została uwaga na to, że jakoby wydział oświaty pozaszkolnej nierównomiernie rozdzielał subsydja i jakoby wydział oświaty pozaszkolnej z pewnem uprzywilejowaniem traktował niektóre instytucje oświatowe. Zdaje się nie docenił p. referent jednego czynnika, że oświatę pozaszkolną ludzi dorosłych trzeba wprowadzać wszelkiemi możliwemi drogami, trzeba wyzyskiwać każdą sposobność. I nic dziwnego, że przedewszystkiem sfery, zbliżone do ludu, organizacje, które z ludem mają do czynienia, występują z szerzeniem oświaty pozaszkolnej i nic też dziwnego, jeśli nawet w wydziale oświaty pozaszkolnej pracę w tym kierunku prowadzono. Zaznaczam jednak, że to, co może było zasługą wydziału oświaty pozaszkolnej, to poczytane zostało za wadę. Dlatego, zarówno co do szkolnictwa, jak i co do oświaty pozaszkolnej przedstawiam Wysokiej Izbie rezolucje, które zresztą uzyskały jednomyślnie przyjęcie w Komisji Oświatowej Senatu, a wyraża ją się w słowach następujących:</u>
          <u xml:id="u-33.15" who="#SKopciński">1)„Stwierdzając, że budżet Ministerstwa Oświecenia Publicznego na r. 1924 nie odpowiada potrzebom Państwa w dziedzinie szkolnictwa i oświaty, Senat uważa, że stan ten jest uwarunkowany koniecznością ograniczenia wydatków ze względu na sanację Skarbu. Jednakowoż ograniczenia te nie mogą dotyczyć podstaw wychowania narodowego, któremi są: powszechne obowiązkowe nauczanie i organizacja walki z analfabetyzmem dorosłych, jako też ich dokształcania.</u>
          <u xml:id="u-33.16" who="#SKopciński">Dlatego wzywa się Rząd, aby w budżetach na lata przyszłe preliminował wydatki tak, iżby rozpoczęte w ubiegłym roku szkolnym wprowadzanie obowiązku szkolnego mogło się odbywać zupełnie normalnie bez żadnych załamań. Należy prawidłowy bieg wprowadzania obowiązku szkolnego zabezpieczyć już od przyszłego roku szkolnego 1924/25, w pewnej części objętego obecnie rozpatrywanym budżetem.</u>
          <u xml:id="u-33.17" who="#SKopciński">2) Rozumiejąc, że rozwój szkolnictwa powszechnego, zabezpieczający każdemu dziecku miejsce w szkole i obowiązujący je do uczęszczania do niej w ciągu 7 lat, nie może się odbyć bez budowy nowych budynków szkolnych, Senat wzywa Rząd do wyszukania środków na ten cel, ewentualnie nawet w drodze specjalnego podatku.</u>
          <u xml:id="u-33.18" who="#SKopciński">3) Senat wzywa Rząd do energicznego zajęcia się organizacją oświaty pozaszkolnej. Ograniczenie działalności wydziału oświaty pozaszkolnej Senat uważa za cofnięcie się wstecz na tem polu. Senat uważa za konieczne uregulowanie drogą ustawy sprawy oświaty pozaszkolnej”.</u>
          <u xml:id="u-33.19" who="#SKopciński">Proszę Panów, mówcy z pośród pp. profesorów wyższych uczelni prawdopodobnie poruszą tutaj ciężkie położenie wyższych uczelni i wogóle nauki w Polsce, ja więc nie będę o tem mówił, ale podkreślam, że żądamy, aby nauka i uczelnie wyższe, zarówno w budżetach, jak i w przewidywaniach Ministerstwa Oświaty miały pocześniejsze miejsce, bo powinniśmy zrozumieć, że wszystko, o czem tu mowa, bez odpowiedniego zasilania przez naukę, bez rozwoju nauki w Polsce — w niweczby się obróciło.</u>
          <u xml:id="u-33.20" who="#SKopciński">Chcę dotknąć jeszcze jednej sprawy. Podkreślono tutaj, że budżet Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w Polsce wynosi 15% całego budżetu, że ten procent stawia bodaj Państwo Polskie na drugiem miejscu w świecie. Muszę na to odpowiedzieć, że to porównanie nie jest jednak zupełnie trafne, albowiem Polska znajduje się w wyjątkowem położeniu. Nasze szkolnictwo nie istniało wcale w niektórych zaborach za czasów panowania najeźdźców, a w niektórych zaledwie mogło się jako tako rozwijać. Jeżeli porównamy Polskę z Czechosłowacją, to muszę powiedzieć, że gdybyśmy odziedziczyli wszędzie stosunki takie jak w Małopolsce, to wydatki nasze byłyby mniejsze, ale my mamy b. zabór rosyjski, po którym odziedziczyliśmy poza niewielką ilością nauczycieli zupełną pustynię. Dlatego też wszelkich wysiłków należy dołożyć, ażeby sprawa szkolnictwa u nas stanęła na należytym gruncie i w tej dziedzinie nie może być mowy o ograniczeniu środków. Być może, że w niektórych wypadkach da się zaprowadzić oszczędności. Chcę zwrócić uwagę na biurokrację. Ta biurokracja nie tylko jest może kosztowna, ale także wprowadza zamęt i zatruwa życie ideowym pracownikom.</u>
          <u xml:id="u-33.21" who="#SKopciński">Nawoływany do zakończenia przemówienia, kończę tem, że jeżeli Ministerstwo Oświaty nie pójdzie na drogę uwzględnienia tego, co jest podstawą wychowania obywatela dla państwa demokratycznego, to nie spełni swego obowiązku względem odradzającego się państwa. My tutaj w tej chwili, mówiąc o szkolnictwie, występujemy z domaganiem się oświaty, jako najwięcej zainteresowani przedstawiciele tych, którzy tej oświaty są głodni. Występujemy tem kategoryczniej, że pozbawienie tego największego dobra, jakim jest nauka, uważamy za największą krzywdę dziejową dla warstw pracujących i naprawienia tej krzywdy w całej rozciągłości się domagamy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kasznica.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#SKasznica">Jest mojem głębokiem przekonaniem i sądzę, że większość tej Izby podzieli to przekonanie, że jest rzeczą wysoce niewłaściwą i wysoce szkodliwą jeżeli debaty tak ważne, jakimi są wogóle debaty budżetowe, a specjalnie nad tym resortem, toczą się przy zupełnie pustych ławach rządowych. Dopiero przed chwilą p. Rybczyński zajął to miejsce, a jeżeli mi mówią, że wszyscy urzędnicy, kierujący Ministerstwem Oświaty, rozjechali się, to nie jest to dla mnie żadna odpowiedź, bo jest rzeczą wewnętrznej organizacji Ministerstwa, ażeby urzędnicy odpowiedzialni za ministerstwo byli na miejscu. I dlatego pozwalam sobie postawić wniosek, aby zawiesić posiedzenie i korzystając z przerwy, wezwać przedstawicieli Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, aby przybyli do tej sali. A następnie, aby przy uchwalaniu budżetów innych resortów, również inni przedstawiciele Rządu byli obecni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#Marszałek">Niema żadnego protestu. Posiedzenie tymczasem na kwadrans zawieszam i proszę członków Konwentu Seniorów, aby zebrali się.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Po przerwie).</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Na mocy porozumienia w Konwencie Seniorów odraczam posiedzenie do jutra do godziny 10 z następującym porządkiem dziennym: 1) budżet Ministerstwa Przemysłu i Handlu, 2) budżet Poczt i Telegrafów, 3) budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych, 4) budżet Ministerstwa Robót Publicznych; po południu: budżet Ministerstwa Skarbu, pełnomocnictwa i te części budżetu, które nie będą załatwione przed pełnomocnictwami. Na piątek są wyznaczone ustawy. Obrady nad budżetem Ministerstwa Oświaty odbędą się w sobotę w dalszym ciągu.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o g. 8 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>