text_structure.xml 527 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697 698 699 700 701 702 703 704 705 706 707 708 709 710 711 712 713 714 715 716 717 718 719 720 721 722 723 724 725 726 727 728 729 730 731 732 733 734 735 736 737 738 739 740 741 742 743 744 745 746 747 748 749 750 751 752 753 754 755 756 757 758 759 760 761 762 763 764 765 766 767 768 769 770 771 772 773 774 775 776 777 778 779 780 781 782 783 784 785 786 787 788 789 790 791 792 793 794 795 796 797 798 799 800 801 802 803 804 805 806 807 808 809 810 811 812 813 814 815 816 817 818 819 820 821 822 823 824 825 826 827 828 829 830 831 832 833 834 835 836 837 838 839 840 841 842 843 844 845 846 847 848 849 850 851 852 853 854 855 856 857 858 859 860 861 862 863 864 865 866 867 868 869 870 871 872 873 874 875 876 877 878 879 880 881 882 883 884 885 886 887 888 889 890 891 892 893 894 895 896 897 898 899 900 901 902 903 904 905 906 907 908 909 910 911 912 913 914 915 916 917 918 919 920 921 922 923 924 925 926 927 928 929 930 931 932 933 934 935 936 937 938 939 940 941 942 943 944 945 946 947 948 949 950 951 952 953 954 955 956 957 958 959 960 961 962 963 964 965 966 967 968 969 970 971 972 973 974 975 976 977 978 979 980 981 982 983 984 985 986 987 988 989 990 991 992 993 994 995 996 997 998 999 1000 1001 1002 1003 1004 1005 1006 1007 1008 1009 1010 1011 1012 1013 1014 1015 1016 1017 1018 1019 1020 1021 1022 1023 1024 1025 1026 1027 1028 1029 1030 1031 1032 1033 1034 1035 1036 1037 1038
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Marszałek">Jako sekretarze zasiadają pp. Sosiński i Wadowski, Protokół i listę mówców prowadzi p. Sosiński, Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#Marszałek">Protokół 13 posiedzenia uważam za przyjęty, ponieważ nie zgłoszono przeciw niemu sprzeciwów.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej — rozprawa szczegółowa nad częścią 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, Sprawozdawca p. Ostafin ma głos,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#POstafin">Wysoka Izbo! Komisja Budżetowa, rozpatrując budżet Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, zajęła się zagadnieniami, które w dzisiejszej dobie ciężkiego położenia wsi są najwięcej aktualne. Na czoło spraw wysunęła się kwestia przeludnienia wsi i jej niski poziom oświaty ogólnej i zawodowej i ściśle z tym związany szereg braków w zakresie organizacji produkcji i zbytu, następnie zróżnicowana i wymagająca dalszego uporządkowania struktura agrarna, wreszcie potrzeba stworzenia opłacalności rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#POstafin">Wśród elementów, decydujących o opłacalności produkcji i osiągnięciu na tej drodze pewnych sukcesów w kierunku polepszenia obecnej sytuacji wsi, na pierwszy plan wybija się zagadnienie kosztów produkcji, a następnie kwestia cen artykułów rolniczych. Na koszta produkcji ma pewien wpływ sam rolnik, czy to indywidualnie jako kierownik warsztatu, czy też przez dobrowolne zrzeszenia rolnicze, lub przez samorządy. Ponadto wiele może na nie oddziaływać sam Rząd, czy to przez popieranie produkcji za pośrednictwem organizacji rolniczych i samorządu, czy też bezpośrednio poprzez oświatę, kredyty, politykę oddłużeniową, politykę potanienia artykułów nabywanych przez rolnika i przede wszystkim przez wszelkiego typu zabiegi agrarne.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#POstafin">Potrzeby dodatkowego zarobkowania na wsi poruszył w dyskusji p. Żyborski, wysuwając sprawę chałupnictwa jako specjalny problem, który winien być jak najrychlej rozpatrzony i uporządkowany, zwłaszcza na terenach o silnym rozdrobnieniu gospodarstw i przy wielkim zagęszczeniu ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#POstafin">Bardzo wiele miejsca poświęcono oddłużeniu rolnictwa i potrzebie odbudowy kredytu rolniczego, przy czym zgłoszono szereg tez, opracowanych przez Obóz Zjednoczenia Narodowego, Kredyty rolnicze są w wielu gospodarstwach narzędziem intensyfikacji. Bez kredytu nie można nieraz gospodarstwa rozwinąć. Drobny rolnik, który jest równocześnie przedsiębiorcą, kapitalistą i robotnikiem, zaciera przez to granice między znaczeniem kapitału a znaczeniem pracy, niemniej jednak tego kapitału w formie kredytu bardzo często potrzebuje i to na najrozmaitsze cele z jego gospodarowaniem związane.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#POstafin">Badania Instytutu Puławskiego, przeprowadzone w 900 gospodarstwach włościańskich, wykazują, że wieś potrzebuje najwięcej kredytu na nasiona i pasze, dalej na cele prywatne, potem na budynki, na spożycie i nawozy sztuczne, wreszcie na spłatę uciążliwych długów. Na cele prywatne i na spożycie najwięcej biorą pożyczek gospodarstwa drobne, do 5 ha wynoszące, widać więc, że te gospodarstwa muszą ubocznie zarabiać, a nadto jeszcze ciężko przechodzą przednówek.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#POstafin">Kredyty budowlane są na wsi bardzo małe. Budownictwo wiejskie, o którym mówił p. Szwed, jest w stanie opłakanym. Kredyty budowlane uruchomiono dla rolnictwa dopiero od r. 1936 i wynoszą one zaledwie do 600 zł na gospodarstwo, wykazując już w swym założeniu, że są przeznaczone na dobudowę i naprawę starych budynków. Inaczej natomiast wygląda kredyt budowlany dla miast. Za lata 1924–1938 udzielono kredytów na budynki miejskie na sumę 770 miln. zł, z czego ¾ poszło na 3- i więcej pokojowe mieszkania. Popieranie budownictwa miejskiego uwzględniało tylko potrzeby mieszkaniowe i zużycie materiałów przemysłowych, było więc wyraźnie nastawione na popieranie przemysłu. Małych mieszkań w miastach z tych kredytów nie budowano. O ile w mieście kredyty budowlane stanowią najlepszą podstawę do kapitalizacji oszczędnościowej, to na wsi, w gospodarstwie rolnym budynki są ściśle związane z produkcją i warunkują jej rozwój i siłę potencjalną. Na wsi tym samym kredyty budowlane służą do podniesienia dochodu społecznego najbiedniejszej i najbardziej gospodarczo bitej warstwy obywateli Państwa. Wieś, która ma większość 1-izbowych mieszkań, bo aż 51,4% wobec 36,5% w miastach, uzyskała, licząc dopiero od r. 1936, zaledwie 13.300.000 zł kredytu budowlanego, nie licząc pomocy z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#POstafin">Kredyty na spłaty rodzinne mają również bardzo wielkie znaczenie. W wielu wypadkach mogą one powstrzymywać podział gospodarstw i przeciwdziałać dalszemu ich rozdrabnianiu.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#POstafin">Kredyty dla rolnictwa winny być niskoprocentowe i średnio względnie długoterminowo. Rolnictwo nie łatwo znosi kredyt krótkoterminowy. Mieliśmy na to dowody, kiedy kredyty krótkoterminowe i wysokoprocentowe, stosowane na cele budowlane w okresie wysokiej koniunktury rolniczej, pogłębiły w dobie kryzysu załamanie się rolnictwa i pociągnęły za sobą potrzebę oddłużenia, które do tej pory jest jeszcze sprawą otwartą.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#POstafin">Innego typu są kredyty na inwestycje dla usprawnienia obrotu rolniczego. Kredyty te w warunkach polskich, przy słabych zdolnościach kapitałowych rolnictwa, muszą mieć na razie charakter dotacyj z funduszów publicznych. Inwestycje te, których potrzebę i znaczenie uzasadniałem w referacie i o których wspominało wielu mówców, potraktowane są po macoszemu. Nie można rozwinąć eksportu, nie można należycie zaopatrzyć rynku wewnętrznego, nie mówiąc o obronnym znaczeniu tych inwestycyj, na co nacisk położył p. Browiński, jeżeli się nie stworzy dostatecznej sieci tych wszystkich instytucyj, które do przechowania czy uszlachetnienia produkcji zmierzają. Instytucje te są najwięcej rentowne, podnoszą niebywale dochód społeczny rolnictwa. Dzięki nim można usuwać z rynku wewnętrznego nadmierne pośrednictwo, można rozłożyć podaż w stosunku do popytu, co ma niewątpliwy wpływ na cenę, a przede wszystkim można uszlachetnić produkt. Bez różnego rodzaju spichrzów, elewatorów, chłodni i przetwórni nie można gospodarować w dzisiejszych czasach. Tymczasem na te inwestycje zmniejsza się kredyt w budżecie i przeznacza się na nie w planie inwestycyjnym minimalne kwoty.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#POstafin">Przechodząc do kwestii cen artykułów rolnych i ich wpływu na opłacalność, to była ona już w samym referacie ujęta, Na cenę oddziaływują u nas przede wszystkim rynki zagraniczne, a następnie rynek wewnętrzny, ponadto w bardzo wielkiej mierze wpływa na nią stosunek polityki przemysłu skartelizowanego do rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#POstafin">Polska, będąc krajem rolniczym, skazanym na eksport, jest w cenach zależna od zagranicy. Na rynki obce winniśmy wysyłać jednak te produkty, które mają tam wysoką cenę i na które pojemność rynku światowego jest duża. Ze zbożem, a szczególnie z żytem na rynkach światowych nam jest ciasno, natomiast możemy tam zmieścić dużą ilość artykułów hodowlanych, na których produkowanie Polska, mająca ogromną przewagę drobnych gospodarstw chłopskich, jest szczególnie predestynowana. Nie znaczy to, byśmy ograniczali produkcję roślinną, o co były wypowiadane obawy, ale przeciwnie, rozwój hodowli i przerabianie w gospodarstwach produktów roślinnych na zwierzęce podniesie produkcję roślinną. Przez stosowanie znacznej ilości nawozów naturalnych podniesiemy sprawność naszych słabszych gleb i nawet przy produkcji zbożowej siłą rzeczy następować będzie przejście z uprawy żyta na uprawę pszenicy. Na rynkach światowych dochodzimy z pszenicą zaledwie do 0,9% obrotów światowych, a najczęściej nas tam z pszenicą w ogóle nie ma. Województwa zachodnie, które mimo niekorzystnych warunków mają lepiej rozwiniętą hodowlę, uprawiają pszenicę, a nawet buraki cukrowe na stosunkowo gorszych glebach dzięki dużemu stosowaniu ilości obornika. Przy produkcji hodowlanej areał żyta będzie się zmniejszał na korzyść areału pszenicy, co jest objawem tylko dodatnim.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#POstafin">Jeśli chodzi o stosunek przemysłu skartelizowanego do rolnictwa, to temu zagadnieniu poświęcono tak w referacie, jak i w dyskusji sporo miejsca. Mimo to wracam jeszcze do tego tematu, gdyż polityka kartelowa i ceny kartelowe są nieszczęściem rolnictwa i nieszczęściem Polski. Nie chodzi o walkę z kartelami, o rozbicie karteli, lecz o wpływ na zmianę ich polityki. W tym kierunku nie tylko nic się nie robi, ale nadal pod wpływem panującego hasła „wszystko dla uprzemysłowienia kraju” polityce kartelowej zostawia się zupełną swobodę działania, stwarza się dla niej jak najbardziej koniunkturalne warunki. Ta opiekuńcza polityka prokartelowa powoduje taką sytuację, że nie tylko nie likwiduje się starych, zamortyzowanych warsztatów przemysłowych, produkujących za drogo, ale się je popiera. Pozwala się rozbudowywać nowe warsztaty bez jakiejkolwiek kalkulacji, nieoględnie, skazując je w wielu wypadkach na opiekę Rządu, względnie ratowanie się wysoką ceną. Gdy do tego dodać w niejednym wypadku egoistyczną politykę karteli, kolidującą z interesem Państwa — o czym pouczyć nas może choćby tabela strajków w przemyśle włókienniczym, wyciągnięta z Małego Rocznika Statystycznego — dojść można do wniosku, że to, co jest, winno się jak najrychlej zmienić. Walka z polityką kartelową musi się rozegrać, leży to w interesie Państwa. Przemysł musi pamiętać o tym, że podstawą dla jego rozwoju jest przede wszystkim chłonność rynku wewnętrznego. Przy niskich cenach artykułów rolniczych, które u nas nigdy zbyt wysokie nie będą, ceny artykułów przemysłowych muszą spaść.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#POstafin">W związku z zapowiedzią, daną na komisji, chciałbym kilka słów poświęcić zagadnieniu surowców pochodzenia rolniczego, mających bardzo doniosłe znaczenie tak ze względu na nasz bilans handlowy, jak i na wypadek ewentualnych konfliktów zbrojnych, tj. tłuszczom i artykułom włókienniczym. Częściowo poruszył tę sprawę na komisji p. Krupski.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#POstafin">Zapotrzebowanie na przemysłowe surowce tłuszczowe w Polsce jest zaledwie w — ⅓ pokrywane przez krajową produkcję. W r. 1937 wartość sprowadzonych surowców tłuszczowych wynosiła 26 milionów zł. Przy tłuszczach jadalnych, tj. maśle i smalcu, mamy obecnie nadwyżki wywozowe, a niedawny był jednak czas, kiedy na naszym rynku wewnętrznym panował smalec amerykański. Od szeregu lat, dzięki prowadzonej polityce preferencyjnej dla tłuszczów krajowych w sensie ograniczenia przywozu, ochrony celnej i kontyngentowej, jak i dzięki popieraniu produkcji krajowej, przywóz tłuszczów i surowców zmniejszył się ze 100.000 ton jednostek tłuszczowych w r. 1929 do 47.000 ton w r. 1935 i na tym poziomie się ustabilizował, mimo stałego wzrostu zapotrzebowania krajowego. Nastąpiło w tych surowcach oderwanie się cen krajowych od światowych. I tak na rynkach światowych w grudniu ubiegłego roku łój kosztował 47 do 69 gr. za 1 kg, w Polsce natomiast 90 gr do 1 zł. Siemię lniane kosztowało w świecie wtedy 26,30 zł za centnar, w Polsce natomiast 50 zł, rzepak w świecie 28,30 zł za centnar, w Polsce 45 zł za centnar metryczny. W styczniu br. krajowe ceny na te artykuły jeszcze znacznie wzrosły.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#POstafin">Obszar uprawy oleistych wzrasta w Polsce z roku na rok. I tak w r. 1936 było obsianych lnem 133,400 ha, w 1937 r. 145,600 ha, konopiami w r. 1936 — 33,700 ha, w r. 1937 — 34.200 ha, rzepakiem i rzepikiem w 1936 r. — 55,600 ha, w 1937 r. — 59,300 ha. Obecnie wytworzona sytuacja stwarza dla rolnictwa korzystną koniunkturę w zakresie produkcji nasion oleistych, których zbyt ułatwiło powstanie Centrali Obrotu Nasionami Oleistymi.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#POstafin">Jeśli chodzi o len i konopie, to te rośliny dostarczają jeszcze cennego włókna. O ile do uprawy konopi nadają się żyzne południowo-wschodnie tereny Polski, to dla uprawy lnu predestynowane są gleby gorsze północno-wschodnie, względnie podkarpackie. W produkcji lnu Polska po Rosji jest druga na świecie co do obszaru. Produkuje jednak włókna mało, gdyż plon z 1 ha wynosi zaledwie 2,3 q, gdy Łotwa i Litwa produkują 3 q z ha, Jugosławia 5 q, a Belgia nawet 11 q. Z 38.000 ton włókna lnianego przeznaczono w r. 1936 do przerobu przemysłowego zaledwie 7.000 ton, na eksport 22.000 ton, a na zużycie na wsi 9.000 ton. W r. 1936 przemysłowe spożycie włókna lnianego wzrosło, wynosiło już bowiem 11.000 ton i nadal ma tendencję zwyżkową.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#POstafin">Znaczną ilość włókna eksportowego tłumaczy się brakiem zrozumienia jego wartości na użycie do materiałów takich, jak worki, o które od dłuższego czasu toczy się spór między rolnictwem a przemysłem. Usunięcie z rynku krajowego worków jutowych winno być jak najrychlej dokonane. Dzięki interwencji władz wojskowych zużycie włókna konopnego i lnianego posunęło się znacznie naprzód, posunie się niewątpliwie jeszcze więcej, jeśli przemysł tkacki zastosuje do tkanin bawełnianych domieszkę kotoniny z lnu i konopi. Życzenie p. Krupskiego, by z opłat od importowanej bawełny stworzyć fundusz na popieranie materiałów lnianych i lnianych kotoninowych, zasługuje na uwzględnienie. Z uznaniem należy podnieść wybudowanie zakładów lniarskich w Nowowilejce dzięki pomocy Rządu i wprowadzenie tam systemu mechanicznego odpaździerzania, tzw. dekortykatorów.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#POstafin">Uprawa lnu i konopi ma ogromne znaczenie dla kraju nie tylko ze względu na cenny surowiec tłuszczowy i włókienniczy, ale również dlatego, że wymaga aż 124 dni roboczych na 1 ha, gdy zboże wymaga zaledwie 41 dni roboczych na 1 ha, daje zatrudnienie biednej ludności wiejskiej i przyczynia się do rozładowania bezrobocia na wsi w okolicach o dużym przeludnieniu i kiepskiej glebie.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#POstafin">Odrębne zagadnienie w zakresie surowców włókienniczych stanowi wełna i złączony z nią chów owiec, który u nas na ogół stoi bardzo nisko. Od szeregu lat przy wybitnym poparciu wojska czynione są duże wysiłki, by chów owiec należycie rozwinąć i by jeśli nie w całości, to przynajmniej w bardzo znacznej części ograniczyć przywóz wełny i wyrobów wełnianych, za które płacimy rocznie duże sumy. W r. 1936 przywieźliśmy ich za 117.170.000 zł, wywożąc zaledwie za 24.500.000 zł, czyli płaciliśmy za nie netto 72.760.000 zł. Jest to w naszym bilansie handlowym ogromny wydatek. Rozwojowi hodowli owiec stoi na przeszkodzie jej niska opłacalność, spowodowana brakiem odpowiedniego materiału hodowlanego dla poszczególnych rejonów Polski, mała wydajność wełny naszych owiec i trudność wprowadzenia na rynek mięsny baraniny. Bodaj czy ta trzecia przyczyna nie jest najważniejsza, Polska ma około 3.025.000 sztuk owiec, z których 50% przypada na woj. wschodnie, 22% na centralne, 16% na południowe i 12% na zachodnie. Ta ilość owiec daje wełny, łącznie z kożuchową, wszystkiego około 4.100.000 kg, gdy import wełny wynosi rocznie 30 milionów kg. Wełny krajowej mamy zaledwie 12% ogólnego spożycia i z tego na tkaniny włókiennicze idzie, a reszta tj. 8½% na kożuchy i na własne potrzeby wsi. Większość owiec krajowych, to wrzosówki, dające nie tylko mało wełny, ale wełnę grubą, kożuchową, niechętnie braną przez przemysł. W Polsce strzyż daje około 1½ kg wełny z jednej owcy rocznie, z czego na wrzosówki przypada mniej więcej 1 kg, a na owce szlachetne 2–2½kg na sztukę. Wełna krajowa nie może wytrzymać konkurencji z zagraniczną tak co do jakości, jak i co do ceny. Dlatego zagadnienie owczarstwa jest tym, któremu już wiele wysiłków poświęcono.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#POstafin">Preferencja dla produkcji wełny krajowej polegała do niedawna na ustanowieniu dla przemysłu obowiązku stosowania 60% domieszki wełny krajowej do wszystkich materiałów, dostarczanych instytucjom rządowym i samorządowym. Fabryki były zobowiązane do przedstawiania świadectw krajowego pochodzenia wełny na 60% surowca, zużytego na te dostawy. W rezultacie zarządzenie to nie dało należytego skutku, gdyż zamiast wzrostu zakupu wełny krajowej rozwinął się handel świadectwami krajowego pochodzenia wełny, czemu wreszcie musiano kres położyć. Handel świadectwami zamiast wełną krajową wywołał w latach 1937 i 1938 powstanie dużych stocków wełny krajowej, co świadczyło o popełnionych nadużyciach, gdyż wełna ta winna być rok rocznie zdejmowana w całości z rynku.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#POstafin">Ostatecznie niedawno ustalono zupełnie inną zasadę popierania wełny krajowej, mianowicie uzyskanie zezwolenia na przywóz wełny zagranicznej uzależnione będzie od nabycia przez firmy odpowiedniego kontyngentu wełny krajowej, nabywanej na aukcjach w Poznaniu, w Białymstoku i Łodzi, a dostarczanej tylko przez rolników i ich organizacje, następnie przez spółdzielnie, jak również przez firmy handlowe, upoważniane przez Ministerstwo Przemysłu i Handlu, jeśli poddadzą się kontroli ksiąg handlowych co do płacenia cen za wełnę, nabywaną od rolników. Najważniejsze to to, że cena wełny krajowej musi być wyższa od światowej cif porty polskie o 25%. Takie zarządzenie przyczyni się niewątpliwie do rozwoju hodowli owiec i przystosowania wełny krajowej do wymagań przemysłu tak na odcinku sortymentów, jak i terminów dostawy.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#POstafin">Drugim ważnym produktem owczarskim obok wełny jest baranina. Konsumcję mięsa baraniego wprowadzono do armii, przy pomocy premii zaczęto nadto eksportować baraninę do Francji, wreszcie wszczęto propagandę spożycia baraniny na rynku wewnętrznym, wszystko to jednak idzie bardzo wolno, gdyż trudno przełamać uprzedzenie ludności miejskiej do tego rodzaju mięsa. W porównaniu z Anglią i Francją jemy bardzo małe ilości baraniny. I tak: Anglia spożywa mięsa rocznie na głowę mieszkańca 25,6 kg, w tym baraniny 13,3 kg, Francja 8 kg mięsa, w tym baraniny 3,3 kg, Polska zaledwie 1½ kg mięsa na głowę mieszkańca, a w tym 0,3 kg baraniny.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#POstafin">Jeśli w Anglii, kraju o wysokiej kulturze rolniczej, chów owiec jest bardzo rozwinięty i my musimy stamtąd wełnę sprowadzać, to dlatego właśnie, że jest tam wysoka konsumpcją baraniny.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#POstafin">Wspomnieć jeszcze chcę o innym włóknie naturalnym, jakim jest włókno jedwabnicze. Na polu jedwabnictwa rozpoczęto u nas pracę 10 lat temu, niewiele jednak to zagadnienie posunęło się naprzód. Nie można powiedzieć, by w tym dziale produkcji nie dało się u nas osiągnąć poważniejszych wyników. Propaganda uprawy morwy i hodowli jedwabników winna być na nowo podjęta, a niewątpliwie uzyskamy znaczne rezultaty i przy tym biedna ludność wiejska w tym dziale produkcji znajdzie i zatrudnienie i zarobek.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#POstafin">Chcąc wyczerpać zagadnienie artykułów włókienniczych, za które płacimy rok rocznie za granicą 200 miln. zł, poruszyć jeszcze muszę sprawę tzw. włókien sztucznych, które w dzisiejszych czasach, nawet w tak wybrednych i bogatych w surowiec krajach, jak Anglia, Francja czy Włochy, są stosowane i to nie jako namiastka. Są to przede wszystkim włókna cięte kazeinowe, tzw. lanital i acetylocelulozowe, wreszcie włókna wiskozowe, tzw. sztuczny jedwab. Fabrykacja lanitalu, do którego produkcji jako surowiec służy mleko, już jest w Polsce rozpoczęta. Wyrób włókien acetylocelulozowych może się rozwinąć przy równoczesnym rozwoju gorzelnictwa i przemysłu celulozowego, gdyż surowcem dla nich jest w 60% spirytus względnie jego pochodne, a w 40% celuloza. Spirytus może być zastąpiony pochodnymi acetylenu, uzyskiwanego z naszych naturalnych gazów ziemnych. Wszystkie te surowce możemy mieć w kraju w dostatecznej ilości. Nadmienię, że w Centralnym Okręgu Przemysłowym niezadługo rozpocznie się wyrób sztucznego kauczuku z pochodnych spirytusu jako surowca, co dla rolnictwa również nie jest bez znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#POstafin">Przy umiejętnej, oszczędnej i planowej gospodarce surowcami krajowymi możemy na odcinku włókienniczym zaspokoić nasze potrzeby w ogromnym procencie, zachowując wielkie sumy gotówki dla gospodarki narodowej. Zamiast wywozić pieniądze za granicę na materiały włókiennicze, możemy je w ten sposób częściowo przekazać czy to zubożałemu rolnictwu za surowce, czy też robotnikom za pracę, zatrudniając ich w nowej gałęzi przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#POstafin">Podczas debat na komisji była wysunięta koncepcja wprowadzenia polityki sztywnych cen zbożowych w formie monopolu zbożowego. Z tego względu chcę o tym wspomnieć w paru słowach.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#POstafin">Jest rzeczą zrozumiałą, że w dzisiejszej sytuacji rolnictwa szuka się różnych sposobów wybrnięcia z ciężkiego położenia przez oparcie się na wzorach już gdzie indziej stosowanych. W Niemczech, gdzie powstał tzw. urząd wyżywienia Rzeszy, regulujący produkcję rolną, wyznaczając nawet kontyngenty upraw, plan przemiałów, plan zakupów, zreglamentowano całe rolnictwo i tam ceny są zjawiskiem nie tyle gospodarczym, ile politycznym. Centralny związek zbożowy, jaki tam utworzono jeszcze w roku 1934, nie usztywnił jednak cen na wszystko, lecz wprowadził tzw. ceny stałe na zboże, mąkę i chleb, ceny rozpięte na buraki cukrowe, chmiel i inne artykuły i ceny wytyczne na warzywa. Ponadto są jeszcze i rejonowe i sezonowe różnice cen. Niemcy są podzielone przez urząd wyżywienia Rzeszy na 11 rejonów. Inne są tam ceny ustalane po żniwach, inne są ustalane w późnej jesieni, a jeszcze inne na przednówku. Wszelkie koszty i straty, czy to koszt przemiału, czy składki na fundusz wyrównawczy i administracyjny, czy straty spowodowane przez wyschnięcie, przez rozkurz w młynach itp., rozplanowano tam szczegółowo i uregulowano. Monopolu zbożowego w Niemczech jednak nie utworzono. Niemcy są krajem importerskim i na odcinku rolnictwa zupełnie odmiennym niż Polska.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#POstafin">W Czechosłowacji istnieje monopol zbożowy i ten system wielu ludzi w Polsce zaleca. Czeskosłowacką spółka zbożowa istnieje też od roku 1934 jako kartel zbożowy, mający wyłączność zakupu i sprzedaży zboża, ustalający ceny zboża co miesiąc wyższe o 20 punktów, jak gdyby premiując je za przechowanie, co umożliwia równomierną podaż. Zakup zboża przez komisjonerów tej spółki dokonywał się przy pomocy zbożowych listów zastawnych, na podkład których Bank Narodowy w Pradze wydawał pożyczki w wysokości, zależnej od rodzaju zboża sprzedawanego oraz od czasu i miejsca sprzedaży. Czechosłowacja nie była jednak krajem rolniczo-eksporterskim — mam na myśli byłą Czechosłowację — np. żyta wcale nie wywoziła. Lokowała na rynkach obcych tylko jęczmień i pszenicę. Miała nadto zorganizowaną narodową spółdzielczość rolniczą, zorganizowane dobrze młynarstwo i doświadczonych zorganizowanych kupców zbożowych.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#POstafin">W warunkach polskich, gdzie eksportujemy głównie żyto, nie mając na nie wielu odbiorców w świecie, zakup zbóż po ustalonej cenie musiałby obejmować każdą ilość tych zbóż, rzuconą na rynek czy to z przeznaczeniem na wywóz, czy też na spożycie wewnętrzne. Nadwyżkę ponad zapotrzebowanie wewnętrzne musiałby monopol z rynku usunąć przez sprzedaż za granicę, do czego, by rozłożyć podaż i uniknąć strat, potrzebowałby dużej ilości magazynów na przechowanie. Musiałaby zajść potrzeba ogromnych kapitałów obrotowych i dużej ilości śpichrzów. Z kolei potrzebny byłby wielki aparat handlowy wykwalifikowany, zorganizowanie młynarstwa, a wreszcie fundusz na pokrywanie strat, spowodowanych wywozem, tj. różnicą ceny na rynkach światowych a w kraju, i innymi operacjami. Monopol w Polsce musiałby powstać na wszystkie artykuły rolne, bo trudno pomyśleć, by mógł się on ograniczyć do żyta względnie do zbóż i by specjalnie żyto względnie zboża uprzywilejowywał. Wtedy bowiem ograniczono by w kraju spożycie zbóż przy równoczesnym zwiększeniu ich produkcji, co zmusiłoby monopol do rzucania większych ilości na rynek, i tak już ciasny w przyjmowaniu żyta względnie zbóż, i to spowodowałoby niewątpliwie dalsze obniżanie wartości tego artykułu na rynku międzynarodowym.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#POstafin">Nie chcę tej sprawy szeroko omawiać, nie chcę jej też a limine odrzucać, wymaga ona przepracowania i dyskusji na innym forum. Zdaje mi się jednak, po rozważeniu stosunków polskich, że wprowadzenie monopolu zbożowego byłoby u nas niepożądane i mogłoby się fatalnie odbić na rolnictwie i jego rozwoju Można by kwestionować czy monopol pomógłby rolnictwu, utrzymując ceny sztywne na stopniu opłacalnym. Jugosławia w krótkiej próbie zrezygnowała z monopolu zbożowego. Myśmy mieli Państwowe Zakłady Przemysłowo-Zbożowe, które przez sporo lat prowadziły dosyć kosztowną politykę interwencyjną w handlu zbożem, a rolnictwo w sumie niewiele na tym skorzystało. W rezultacie Państwowe Zakłady Przemysłowo-Zbożowe przekazały swą działalność handlową Związkowi Gospodarczemu Spółdzielni Rolniczo-Handlowych. Królestwo Węgier, które jest państwem wybitnie rolniczym, znajdującym się w korzystniejszych warunkach od Polski, monopolu zbożowego nie wprowadziło i ustaliło ceny za 1 q pszenicy w wysokości 20 pengö na rynku wewnętrznym drogą różnych złożonych zabiegów, jak premii, premii dodatkowych, ulgowych taryf przewozowych, clearingu z Niemcami, Włochami i Szwajcarią, uzależniając się tym samym w dużej mierze od Niemiec na odcinku towarów przemysłowych. Zobowiązania Węgier wobec Niemiec na dostawę pszenicy dotyczą z górą 2,5 miliona centnarów tego zboża. Cena clearingowa z Niemcami wynosi również 20 pengö na Węgrzech. Na opłacalność węgierskiego rolnictwa największy wpływ wywiera jednak polityka kontroli przemysłu i handlu przez powołanie specjalnie wyposażonego w pełnomocnictwa komisarza kontroli cen przemysłowych i handlowych, który reguluje kalkulacje przemysłu i handlu i nie dopuszcza do żerowania tej gałęzi produkcji na rolnictwie. Raczej wzór węgierski niż czechosłowacki warto by w Polsce przepracować i ewentualnie wykorzystać.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#POstafin">W Polsce w ogóle ogólna polityka gospodarcza, więc i rolnicza musi być nastawiona i uregulowana na długą metę. Mieliśmy już różne eksperymenty w latach powojennych i w dobie kryzysu. Do tej wichrowatości przez nieoględnie stosowanie dalszych nowych eksperymentów wracać nie powinniśmy, bo inaczej załamiemy rolnictwo, a z nim osłabimy Państwo, bo przecież rolnictwo to trzon Państwa. Rolnictwo, oparte o przyrodę, nie znosi działania skokami, lecz wymaga długofalowego planu i równomiernego działania rozwojowego we wszystkich kierunkach wzdłuż, wszerz i w głąb. Improwizacji rolnictwo nie znosi. Planowa praca dla dobra rolnictwa, wsi i masy chłopskiej, będącej rdzeniem narodu, jest wyraźnie wytyczona na przyszłość przez obecnego Ministra Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#POstafin">Przechodzę do Lasów Państwowych. Lasy Państwowe, które w budżecie tegorocznym preliminują wpłatę do Skarbu Państwa w wysokości 61 miln, zł, nie wiadomo, jak to zresztą wyraziłem obawę na komisji, czy będą w stanie uiścić tę kwotę w budżecie na rok przyszły, gdyż w roku bieżącym rynek drzewny jest dosyć chwiejny. Na rynku wewnętrznym ceny drewna krągłego w porównaniu z rokiem ubiegłym spadły już o około 30%, a ze względu na znaczną podaż można liczyć się z jeszcze dalszym spadkiem. Przyczyną tej sytuacji jest niewątpliwie zmniejszenie się eksportu drewna od przedsiębiorstw prywatnych, spowodowane załamaniem się gdańskiego rynku drzewnego, gdzie wskutek polityki socjalno-narodowej wiele eksporterskich firm drzewnych żydowskich przestało istnieć. Cały eksport drewna z polskich lasów prywatnych szedł przez Gdańsk jako tzw. „drewno gdańskie”. Obecnie nadmiar drewna idzie na rynek wewnętrzny i zaczyna na nim dotkliwie ciążyć, powodując obniżkę cen. Same Lasy Państwowe w bieżącym roku muszą ulokować na rynku drzewnym około 2,5 miliona m³ drewna, nie mogąc tego drewna przerobić we własnych zakładach, które już pracują w 100% swej zdolności przetwórczej. Toteż, by zwiększyć eksport, należało by przeprowadzić dalsze uszlachetnienie przerobu drewna, co wiąże się z potrzebą dalszych inwestycyj, które by przez uprzemysłowienie mogły podnieść wartość produktu, a tym samym zwiększyć dochodowość gospodarstwa leśnego i wpłatę Lasów Państwowych do Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#POstafin">Zaznaczę jeszcze, że zakłady przemysłowe Lasów Państwowych nie są samodzielnymi przedsiębiorstwami, gdyż na własne ryzyko obcego surowca ani nie kupują, ani nie przerabiają w celu sprzedaży z zyskiem. Są one tylko warsztatami, służącymi do podniesienia ceny surowca drogą przerobu. Toteż kalkulacja wartości uzyskanego drewna odbywa się w Lasach Państwowych dopiero po ustaleniu ceny za towar cif port i w zależności od tej ceny.</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#POstafin">W interesie gospodarstwa narodowego i Skarbu Państwa leży, by drewno w ogóle było przetwarzane na półfabrykaty i fabrykaty więcej cenne, a nie przeznaczane przede wszystkim na opał, na co idzie aż 70% drewna użytkowego w Polsce. Z tego też względu poświęciłem w referacie dużo miejsca zwróceniu uwagi na przerób chemiczny i mechaniczno-przetwórczy drewna, omawiając potrzebę rozwoju przemysłu celulozowego w Polsce, w lasach państwowych w szczególności. W związku z tym wniosłem rezolucję, przyjętą przez Komisję Budżetową, następującej treści: „Sejm wzywa Rząd do poczynienia inwestycji, służących do racjonalnej przeróbki drewna, przede wszystkim w kierunku przeróbki chemicznej i mechaniczno-przetwórczej”. Przy olbrzymich zapasach węgla, a stosunkowo małej lesistości, wynoszącej u nas zaledwie 21,8% obszaru kraju, co nas stawia na 14 miejscu w Europie, a przy porównaniu powierzchni lasów, przypadającej na jednego mieszkańca, nawet aż na 16 miejscu, winniśmy las ze szczególną pieczołowitością szanować i drewno w najlepszy sposób wyzyskiwać. Tymczasem prowadzimy na tym odcinku gospodarkę podobną do kolonialnej, wywożąc surowiec lub mało cenny półfabrykat, a przywożąc na to miejsce duże ilości produktów drzewnych, bo aż 23.418 ton celulozy i miazgi drzewnej i 2.325 ton papieru w roku 1937.</u>
          <u xml:id="u-2.35" who="#POstafin">Lasy w Polsce wynoszą łącznie około 8.513.600 ha, z czego na Lasy Państwowe przypada około 3.358.600 ha, to jest około 40%, na lasy prywatne 5.135.000, to jest 60%. W obszarze lasów prywatnych mieści się około 800.000 ha drobnych lasów włościańskich, których obszar ulega ciągłej zmienności z tendencją kurczenia się powierzchni. Z biegiem czasu obszar tych lasów znacznie się zmniejszy, a wtedy z powierzchnią lesistości w Państwie spadniemy poniżej 20% lub nawet na 17%, tym więcej, że i większe lasy prywatne mimo ochrony drogą wyrębu i niezupełnych zalesień zrębów też stale pomniejszają swój stan posiadania. Wylesienie Polski mogłoby doprowadzić do katastrofalnych następstw, jakie już widzimy dzisiaj na przykładzie Stanów Zjednoczonych czy Australii, a nawet i na własnym terenie przy obserwowaniu gwałtownych powodzi rzek górskich. Przed wytrzebieniem lasów powodzie te nie miały miejsca.</u>
          <u xml:id="u-2.36" who="#POstafin">W gospodarce Lasów Państwowych kwestia wylesienia nie istnieje, przeciwnie widzi się nawet stale powiększający się obszar nowych zalesień obserwuje się również stały przyrost obszaru ogólnego w drodze nabywania lasów z rąk prywatnej własności, co uznać należy za objaw zdrowy i właściwy. Skoncentrowanie lasu w jednym reku i w jednej administracji na dużych kompleksach potrafi go nie tylko uchronić przed wyniszczeniem, ale i ułatwi jego zagospodarowanie. Stąd rozumieć można tendencję upaństwowienia lasów w Polsce, jaka była w pierwszych latach o uzyskaniu niepodległości, stąd zrozumiałe jest, że małe państwa, jak np. Litwa, w swym państwowym i narodowym interesie lasy swoje upaństwowiła. U nas proces przechodzenia lasów prywatnych w ręce państwowe trwa i niewątpliwie samorzutnie trwać będzie. Jest to proces zdrowy i naturalny. Jak naturalny jest w rolnictwie proces przechodzenia ziemi z większej własności do drobniejszej, tak samo naturalny jest proces odwrotny w gospodarce leśnej i od tego trudno się będzie uchronić.</u>
          <u xml:id="u-2.37" who="#POstafin">Niezależnie od tego Ministerstwo Rolnictwa powinno się więcej zająć gospodarką w lasach prywatnych, nie poprzestając na ochronie lasów, będącej jak gdyby policyjnym nadzorem nad eksploatacją. Winno ono roztoczyć nad nimi większą opiekę, szczególnie nad lasami drobnej własności i lasami samorządu gminnego. Na tym odcinku są duże braki. Jak potrzebne są opieka i doradztwo dla lasów prywatnych, choćby na odcinku zalesień i hodowli, jakie to ma znaczenie na terenach piaszczystych czy górskich, uzasadniać nie potrzebuję. Mam głębokie przekonanie, że niedostateczny obecny stan obowiązków Ministerstwa Rolnictwa na tym odcinku ulegnie w najbliższym czasie poprawie, tym więcej, że wydział leśnictwa i jego rozbudowa znalazły należyte zrozumienie u obecnego Ministra Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.38" who="#POstafin">Na zakończenie chciałbym jeszcze Wysokiej Izbie podać trzy błędy drukarskie, które się wkradły do sprawozdania komisji. Mianowicie na str. 1 w szpalcie drugiej jest „73 osoby”, a ma być „83 osoby”. Na str. 10 w szpalcie drugiej cyfrę wywozu 888.000 należy zastąpić cyfrą 988.000, a cyfrę 985.000 cyfrą 785.000. Następnie na stronie 22 w szpalcie pierwszej wyraz „sulfatowej” należy zastąpić wyrazem „sulfitowej”.</u>
          <u xml:id="u-2.39" who="#POstafin">Proszę Wysoką Izbę o przyjęcie części 12 budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych w brzmieniu komisyjnym.</u>
          <u xml:id="u-2.40" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Lechnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PLechnicki">Wysoki Sejmie! Szczęśliwym zbiegiem okoliczności mam zaszczyt mówić w imieniu działaczy wiejskich Obozu Zjednoczenia Narodowego w dniu, kiedy upływa dwuletnia rocznica od ogłoszenia deklaracji ideowej, stanowiącej niejako nasz rozkaz mobilizacyjny. Dostaliśmy wówczas rozkaz zorganizowania jednolicie kierowanej woli narodu i szukania drogi wyjścia do wyzwolenia sił moralnych i twórczych społeczeństwa. Będę więc dziś mówił nie tylko na tematy gospodarcze, lecz i polityczne.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#PLechnicki">Podstawową cechą życia ludności wiejskiej jest dążenie do trzeźwości ocen i realności żądań. Otóż jeśli chcieć snuć horoskopy, jak będzie się układała przyszłość najbliższych lat i tempo rozwoju wsi naszej, to należy odważnie spojrzeć prawdzie w oczy i stwierdzić, że tempo to będzie zapewne ulegało zahamowaniu w związku z przebiegiem światowej koniunktury rolniczej, która, jak słusznie to przewidział p. referent generalny budżetu, nie zapowiada się pomyślnie, jeśli chodzi o perspektywy najbliższych lat. Należy się liczyć raczej z niskim poziomem cen światowych artykułów rolniczych, a wobec niemożności oderwania cen polskich od cen światowych rolnictwo polskie musi się liczyć w najbliższych latach z cenami raczej bardzo umiarkowanymi. Ponadto zgodnie z jednolitą i zwartą postawą całego narodu rolnictwo polskie rozumie, iż okres najbliższych lat, to okres dodatkowych wielkich świadczeń na rzecz dozbrojenia kraju i że w związku z tą nadrzędną koniecznością cały szereg słusznych postulatów i pilnych potrzeb musi ulec odroczeniu, bo naród tylko kosztem dodatkowej pracy i dodatkowego wyrzeczenia się może spełnić zadania, które mu narzuca rozwój sytuacji politycznej. Jest to zjawisko o sile nadrzędnej. Rolnicy domagają się jednak, by świadomość tej prawdy była udziałem całego społeczeństwa i aby z tych ocen wychodziły zasadnicze decyzje w planowaniu gospodarstwem polskim, jako też by wysiłek na dozbrojenie był rozłożony równomiernie i aby nikt z obywateli nie mógł się uchylić od udziału w wysiłku całego społeczeństwa. Toteż z wyjątkową surowością będzie wiejska ludność śledziła, czy w praktycznym wyrazie polityki bieżącej zasada równomierności będzie stosowana bezwzględnie i bez reszty i czy nie znajdą się tacy, którzy, jak to było zresztą podczas wojny, na ofiarach całego narodu bogacić się będą.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#PLechnicki">Z tych ocen wynikają dwa, jakże proste, założenia praktycznego działania.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#PLechnicki">Aby dozbroić się wszechstronnie, naród polski musi pracować coraz intensywniej i coraz bardziej nowocześnie. A jednocześnie musi wydać zdecydowaną walkę wszelkiemu marnotrawstwu i wszelkiej samowolnej dyspozycji, nie liczącej się z praktyczną sytuacją lat, które przeżywamy.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#PLechnicki">Toteż hasło intensyfikacji pracy na wsi, stworzenia warunków, by opłacało się pracować lepiej i więcej, musi być w praktycznych dyspozycjach realizowane bez reszty. Niestety, dotychczasowa polityka Polski niepodległej nie potrafiła stworzyć warunków dla intensywnej pracy na wsi. I wbrew wszelkim enuncjacjom urzędowego optymizmu stwierdzamy, że w okresie ostatniego 10-lecia wieś polska rozwijała swe siły produkcyjne wolniej od rolnictwa innych krajów Europy, jakkolwiek naturalne warunki pozwalały na dynamikę rozwoju znacznie szybszą.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#PLechnicki">W ramach krótkiego przemówienia nie mogę cytować szeregu wskaźników i cyfr, które udowadniają to moje twierdzenie, a które w swoim czasie zawarłem w artykułach i pracach ogólnie dostępnych. W 1920 r. p. Wicepremier Kwiatkowski jako najpilniejsze zadanie postawił problem doprowadzenia produkcji rolnej w całej Polsce do poziomu, który miało Poznańskie i Pomorze przed wojną. W rezultacie produkcja Poznańskiego i Pomorza cofnęła się, reszta kraju uczyniła stosunkowo małe postępy.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#PLechnicki">A jakież jest największe marnotrawstwo w gospodarstwie polskim? Jest rzeczą udowodnioną, że we wsi polskiej próżnuje lub pracuje nieprodukcyjnie kilka milionów ludzi. Marnują się niejako codziennie miliony robotniko-dniówek, które zsumowane stanowią miliardy w okresie ostatnich lat.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#PLechnicki">Uruchomienie tych sił jest łatwe, gdyż 1) nie potrzebują one odrazu nadmiernych jednorazowych nakładów kapitałowych, nie potrzebują budowy kosztownych osiedli, wielkich instalacyj fabrycznych, które w mieście wymagają co najmniej od 5 do 10 tysięcy zł dla zatrudnienia dodatkowo jednego robotnika w przemyśle, 2) Siły te mają najpotężniejszy naturalny dynamizm, dynamizm małych potrzeb w walce o przydział pracy. Jeśli Instytut Puławski podaje, że chłop zamożniejszy na własnym gospodarstwie przeciętnie otrzymuje za dzień przepracowany z wliczeniem naturalii, pobranych z gospodarstwa, gr 56 w r. 1935, to za jakże skromne wynagrodzenie dodatkowe można by zatrudnić te miliony, o których mówiłem poprzednio! A weźmy dla przykładu stawkę dzienną 80 gr, to odrazu zwiększa się dochód społeczny Polski o olbrzymią sumę ponad miliarda zł.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#PLechnicki">Polityka gospodarcza niepodległej Polski stoi bezradna wobec tego zagadnienia, którego rozwiązanie na pewno jest kluczem dla procesów zdrowego dynamizmu rozwojowego sił polskich. Zaznaczam, że wszystkie państwa bałtyckie, które mają te same warunki rolnictwa, te same ceny za artykuły, problem ten rozwiązały bez reszty. Ani Litwa, która jeszcze przed paru laty miała emigrację rolniczą i która posiada ten sam przyrost naturalny, co Polska, ani Łotwa, ani Estonia, ani Finlandia nie mają bezrobocia na wsi. Wprost przeciwnie, we wszystkich tych krajach najbardziej naglącą bolączką wsi jest brak sił roboczych, które kraje te muszą sprowadzać z Polski w coraz to większych ilościach.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#PLechnicki">Marnotrawstwo to nasze musi się skończyć, polityka gospodarcza musi znaleźć drogi dla uruchomienia i wyzyskania wielkiego kapitału sił pracy wiejskiej. Należy odważnie i bez reszty postawić program podwojenia produkcji wiejskiej w okresie najbliższego dziesięciolecia. Muszą być stworzone warunki i usunięte przeszkody, hamujące rozwój wsi.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#PLechnicki">Sceptycy na pewno odrazu powiedzą, że jakżeż podwajać produkcję wsi, kiedy już dziś nie możemy uporać się z nadwyżkami tej produkcji. Tym sceptykom odpowiem, że problem ten musi być i będzie rozwiązany, podobnie jak go rozwiązały wszystkie kraje rolnicze, które zintensyfikowały swoją produkcję powojenną.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#PLechnicki">Co zrobić z nadwyżkami? Przytoczę tu wypowiedziane przed paru dniami słowa prezesa Mystkowskiego, który, mówiąc o stosunkach w okręgu rolnym białostockim, stwierdził, że w największej mleczami jego okręgu, gdyby każde dziecko chłopskie z terenu obsługiwanego przez tę mleczarnię otrzymało na cały dzień taki mały krążek masła, jaki jest wydzielany do bułki w bufecie sejmowym, to trzeba by jeszcze dokupić masła dla jego okolicy.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#PLechnicki">Gdyby mi kazano powiedzieć, co można poprawić w życiu wsi polskiej jeszcze w naszym pokoleniu w ciągu 10–15 lat, czy można np. z polskiej wsi drewnianej uczynić wieś murowaną, powiedziałbym, że nie można. Gdyby mnie zapytano, czy można znaleźć środki na szybki rozwój koniecznych melioracji i ulepszeń produkcyjnych, powiedziałbym, że tylko powoli proces ten rozwijać się będzie. Ale na pewno i w krótkim czasie można osiągnąć to, by wieś przestała być głodna i fizycznie niedorozwinięta.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#PLechnicki">A jakież są praktyczne drogi działania w obecnych realnych warunkach, o których mówiłem na wstępie? Polska niepodległa nie miała organicznie związanego planu rozwoju rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#PLechnicki">Szereg moich kolegów będzie poruszał poszczególne fragmenty, związane z bieżącymi potrzebami rolnictwa, jest jednak parę założeń generalnych, o których pragnę powiedzieć słów parę.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#PLechnicki">Myśl zasadnicza i wyjściowa, to konieczność utrzymania kosztów intensywnej produkcji w Polsce na poziomie kosztów państw rolniczych europejskich, pracujących na rynek światowy, usunięcie tej dysproporcji, która stanowi, że koszta intensyfikacji pracy rolniczej w Polsce są najwyższe z całej Europy.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#PLechnicki">Oprócz przyśpieszenia tempa tych prac, o których byliśmy poinformowani na konferencjach w Ministerstwie Rolnictwa, a więc prac agrarnych, zwłaszcza melioracji i komasacji, urządzeń dla organizacji i zbytu itd., muszą być poddane gruntownej rewizji dyspozycje na następujących 4 odcinkach:</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#PLechnicki">1) Zagadnienie poziomu cen przemysłowych. Rolnicy to zagadnienie traktują bez demagogii i z należytym umiarem. Stoją oni jednak bez reszty na stanowisku, sformułowanym przed paru miesiącami w tej sprawie przez n. Wicepremiera Kwiatkowskiego, gdy mówił: „Gdybym miał odpowiedzieć na pytanie, na jakim czynniku oparł się rozwój roku 1937, który uważam za bardzo dobry, to na pierwszym miejscu wymieniłbym poważne zwarcie się nożyc cen. Jeżeli te przymknięte w latach 1937 i 1938 nożyce cen miałyby się ponownie rozewrzeć, to musiałoby to wywrzeć bezpośredni wpływ na dalsze kształtowanie się elementu rozwoju koniunktury gospodarczej”. Nie wracalibyśmy do tej sprawy, gdyby w dotychczasowych deklaracjach Rządu sprawa ta, jeśli chodzi o praktyczny program działania, nie została, jak dotychczas, całkowicie przemilczana. Poziom cen przemysłowych w Polsce jest dziś najwyższy z całego kontynentu europejskiego. Grają dziś poza ceną kartelową renty kontyngentowe, dewizowe itd. Musimy przeto domagać się od Rządu jasnej odpowiedzi, jaki jest program działania w tej dziedzinie na najbliższe miesiące. Nie podzielamy i podzielać nie będziemy nigdy stanowiska, że przez nadmierny poziom cen przyśpiesza się tempo uprzemysłowienia kraju. Domagamy się dostosowania cen polskich do przeciętnego poziomu cen artykułów własnej produkcji w krajach europejskich.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#PLechnicki">Przy zajmowaniu Zaolzia jaskrawo uwydatniło się, że ceny artykułów przemysłowych produkcji czeskosłowackiej były o 25–40% niższe od polskich. W dziale tym rolnictwo przywiązuje zupełnie wyjątkową doniosłość do problemu cen nawozów sztucznych stoimy bowiem bez reszty na stanowisku p. Wicepremiera, że zaniedbanie sprawy azotowej, sprawy nawozów sztucznych musi nieuchronnie prowadzić do osłabienia gospodarczego, jeśli nie do zachwiania bytem Państwa. Stan, że w tej dziedzinie cofnęliśmy się nawet w stosunku do okresu przedwojennego, że wykazaliśmy najwyższy zanik stosowania nawozów sztucznych z wszystkich krajów Europy, wymaga radykalnej zmiany polityki na tym odcinku.</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#PLechnicki">Ograniczone będą możliwości dostarczenia rolnikowi w najbliższych latach kapitału inwestycyjnego taniego. Dwie rzeczy jednak nawet w dzisiejszych trudnych czasach może Państwo rolnictwu zabezpieczyć jako zabieg powszechny a nie indywidualny: dobre ziarno i tanie nawozy sztuczne. Przywiązuję do tych spraw wyjątkowe znaczenie, nie rozwijam ich jednak, gdyż wiem, że będą poruszone w formie konkretnych postulatów w toku dzisiejszej dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#PLechnicki">2) Drugim zagadnieniem jest polityka dyspozycji na rynku finansowym i kredytowym. Rozumiemy, że pierwsza hipoteka na tym rynku to hipoteka dozbrojenia, wiemy również, iż z pozostałych sum dyspozycja musi dawać wyraźną preferencje dla potrzeb usprawnienia produkcji. W tym założeniu wiemy, że nowa obrabiarka, nowy komin fabryczny mogą mieć pierwszeństwo przed bardzo nawet pilnymi potrzebami rolnictwa. Jednakże rolnik nigdy nie zrozumie tych dyspozycyj, które uprzywilejowują konsumcyjne potrzeby luksusowego budownictwa, tak jak nie zrozumie np. motywów, dla których właśnie w tych czasach może się znaleźć olbrzymia suma, przeznaczona na Powszechną Wystawę w Warszawie, o ile równocześnie nie można zdobyć paruset tysięcy na roboty melioracyjne wzdłuż granicy polsko-niemieckiej w tych gminach, gdzie nędza i śmiertelność dzieci są najwyższe w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#PLechnicki">Toteż rolnictwo zgłasza konkretny postulat, aby z sum wszystkich — i to podkreślam z naciskiem: wszystkich — dysponowanych i kontrolowanych przez Państwo, po potrąceniu sum na dozbrojenie, komunikacje i elektryfikacjo co najmniej 50% szło na potrzeby produkcyjne rolnictwa. W dziedzinie kredytowej domagamy się opieki Rządu nad zdezorganizowanym aparatem kredytowym wiejskim i wycofania P. K. O. z drobnych urzędów pocztowych.</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#PLechnicki">Wreszcie dwa słowa w sprawie oddłużenia. Sprawa ta ma podwójny charakter: charakter niejako moralny, gdy się opowiada o demoralizacji płatniczej wsi polskiej. Tym, którzy to głoszą, pragnę odpowiedzieć, że chłop polski pozostał nadal doskonałym płatnikiem. Co do starych długów, to przytoczę przykład, który cytował mi wczoraj p. poseł Bardziński. W jego wsi chłop nabył w 1930 r. rasową krowę za 800 zł. Na kupno zapożyczył się w miejscowej kasie. Obecnie przyprowadził dwie pięknie odchowane krowy, prosił o przyjęcie na zaspokojenie długu. Ponadto w międzyczasie wpłacił ponad 200 zł procentów. Kasa mu odpowiedziała, że obecnie cena krowy spadła z 800 zł na 200 zł i że go zwolni z obligu, jeżeli przyprowadzi nie dwie, lecz cztery krowy. Wszystkie państwa rolnicze zrozumiały tę najprostszą prawdę, zawartą w tym przykładzie i doceniły doniosłość szybkiego procesu dostosowawczego, aby starymi długami nie niszczyć procesów odbudowy koniecznego kredytu.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#PLechnicki">3) Trzecie zagadnienie, to aktywna polityka, walcząca o międzynarodowy przydział pracy dla rolnictwa polskiego. Problem ten staje się naczelnym postulatem naszej polityki traktatowej i handlowej. Szereg przywilejów musi ulec rewizji na rzecz postulatów polskich. Cyfry obrotów międzynarodowych Polski muszą w najbliższym dziesięcioleciu wykazać przynajmniej tę samą dynamikę, co wykazały obroty Litwy łub Finlandii w ubiegłym okresie.</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#PLechnicki">4) Wreszcie polityka cen, która była przedmiotem bardzo gruntownej analizy i wyczerpujących informacyj ze strony p. Ministra Rolnictwa. Do ocen tam zawartych muszę dodać postulat nieustępliwego doskonalenia metod walki o opłacalne ceny, a zwłaszcza postulat szukania dróg do stabilizacji cen na dłuższy okres. Zagadnienie to zostało szczęśliwie rozwiązane przez szereg państw.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#PLechnicki">Rolnicy skupieni w szeregach Obozu Zjednoczenia Narodowego uważają proces aktywizacji produkcyjnej wsi za postulat nie tylko wiejski, lecz za nadrzędną i najpilniejszą konieczność Państwa Polskiego i warunek jego rozwoju. Daję wyraz przekonaniu, że polityka, która tego zagadnienia nie rozwiąże, będzie polityką na krótką metę i nie wyprowadzi gospodarstwa społecznego z zastoju.</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#PLechnicki">Na tle tych zagadnień pozostały mi do poruszenia dwie jeszcze sprawy:</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#PLechnicki">1) stosunek do przemysłu,</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#PLechnicki">2) stosunek do świata pracy i miast.</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#PLechnicki">Najistotniejszym zagadnieniem Polski współczesnej jest przyśpieszenie zmian strukturalnych poprzez procesy uprzemysłowienia i urbanizacji. Dowodzić tego nie potrzeba, wszyscy rolnicy bez reszty ten postulat już znają i uznają. Różnice ujawniają się jedynie co do wyboru dróg i metod działania.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#PLechnicki">Jest metoda, którą bym nazwał wschodnią, metoda, po której szła Rosja carska, oparta o elitę rządzącą i międzynarodową finansjerę, droga, która przez wyniszczenie i zastój wsi widziała drogę rozwoju przemysłu. Wiemy, dokąd ta droga doprowadziła Rosję. Najzaciętszy wróg Polski, ale jednocześnie wielki mąż stanu, Stołypin, który zrozumiał po wypadkach 1906 r., że kontynuowanie tej drogi prowadzi wprost do załamania, człowiek, który z wielką odwagą chciał sprawę wsi postawić na porządku dziennym jako zagadnienie najpilniejsze, zginął z ręki skrytobójczej. Zresztą było już za późno, katastrofa była nieunikniona.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#PLechnicki">50 dostojnych panów z Lewiatana, których zresztą zasługi w pierwszym okresie odbudowy przemysłu oceniamy zawsze, wychowanych w szkole petersburskich karteli, chce Polskę uprzemysławiać metodą i receptą wschodnią. Rolnictwo polskie uważa tę drogę za zgubną.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#PLechnicki">Jest druga droga, droga, którą szły narody wolne, gdzie obok bogacącego się i prężnego w swej dynamice produkcyjnej farmera amerykańskiego narastał wielki przemysł nowoczesny. W tej harmonii rozwojowej rolnictwa i przemysłu odbyły się procesy uprzemysłowienia w krajach o najrozmaitszej strukturze gospodarczej, tak w Niemczech, jak w Finlandii itd. Uważamy, że ta droga jest jedyną, która doprowadzi Polskę do istotnego i zdrowego uprzemysłowienia, dając narastającemu przemysłowi rynek zbytu w pracującej i bogacącej się wsi polskiej.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#PLechnicki">Wreszcie stosunek do świata pracy. Obóz Zjednoczenia Narodowego ma tę łatwość, że bez reszty przedkłada wszystkie swoje rachunki i całość swoich ocen światu pracy do wglądu. Obóz Zjednoczenia Narodowego nie ma nigdzie tajnych conti separati.</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#PLechnicki">A my rolnicy z Obozu Zjednoczenia Narodowego stwierdzamy najprostsze prawdy:</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#PLechnicki">1) że wieś polska żywi najtaniej miasta polskie z wszystkich rolników Europy i,</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#PLechnicki">2) że pracą najniepewniejszą w całym gospodarstwie społecznym polskim jest praca chłopa na własnym warsztacie, który, będąc najgorzej chyba uposażonym pracownikiem w Państwie, za całodzienną nieograniczoną niczym pracę otrzymuje 56 groszy.</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#PLechnicki">I dlatego wieś nie zrozumie, dlaczego no. w roku zeszłym podwyższono w Mościcach o 8,3% płace, które nie były obniżane od 1930 r., że zwolniono ponadto pracowników z podatku specjalnego, a gdy wieś przyszła o obniżkę cen saletry, to oświadczono im, że wobec podwyżki płac nie może być mowy o poważniejszej obniżce cen saletry. Takich przykładów moglibyśmy cytować więcej. Zdaje się, że musi być utrzymana pewna równowaga, chociażby niedoskonała, między pracą na wsi a w mieście.</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#PLechnicki">Wieś o tych sprawach mówi raczej niechętnie, wieś się nie zwraca przeciw pracownikowi miejskiemu, wieś chce jedynie, by istniało zrozumienie potrzeby walki powszechnej o właściwy poziom cen przemysłowych w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#PLechnicki">Wreszcie niezrozumiałe jest, dlaczego świat pracy w Polsce nie idzie zdecydowanie za świetnymi rezultatami proletariatu np. finlandzkiego, gdzie dzięki własnej organizacji gospodarczo-spółdzielczej robotnik finlandzki, mając niższe płace niż polski, żyje na stopie życiowej niepomiernie wyższej.</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#PLechnicki">Nadmieniam z naciskiem, że nie chcę być źle zrozumiany, nie występuję tu przeciw jakiejkolwiek normie płac czy ubezpieczeń obecnie obowiązujących, stwierdzam jedynie, że świat pracy powinien być w równej mierze zainteresowany w walce o uwzględnienie również potrzeb wsi przez obniżenie cen przemysłowych.</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#PLechnicki">Kończę na tym uwagi moje co do zagadnień społeczno-gospodarczych. Przechodzę do zagadnień politycznych dotyczących wsi.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#PLechnicki">Jesteśmy wychowani w twardej szkole realizmu politycznego. Toteż w praktycznym działaniu naszym na najbliższy okres wychodzimy z następujących ocen zasadniczych:</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#PLechnicki">1) W okresie ostatnich lat toczy się u naszych granic wojna bez wojny. Niebezpieczeństwa, idące z zewnątrz, mogą w każdej chwili postawić Rzeczpospolitą niespodziewanie przed koniecznością akcji i czynu. Rozwój sytuacji, jakeśmy to powiedzieli poprzednio, wymagać będzie od narodu nowych wysiłków i nowych wyrzeczeń. Czasy są wyjątkowe i wyjątkowych wymagają działań.</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#PLechnicki">Rozumiemy również, że koniecznością jest, zgodnie zresztą z wskazaniami najwyższych autorytetów w Państwie, aby polskie życie wewnętrzne własnymi drogami starało się przejść ten okres historii. Chcemy za wszelką cenę uniknąć tych metod politycznych, które są stosowane na wschód, na zachód i na południe od granic Rzeczypospolitej. Wierzymy w instynkt wolności i wielkości Narodu Polskiego. Ale jednocześnie rozumiemy, że nadrzędną koniecznością najbliższych lat jest koncentracja władzy. Dlatego też przeciwstawiamy się z całą bezwzględnością i do końca wszelkim próbom podważenia porządku, który pozostawił nam w testamencie Józef Piłsudski.</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#PLechnicki">2) Widzimy w najbliższych latach wyjątkową doniosłość politycznej postawy wsi polskiej. Uważamy, że właśnie w tym okresie wieś polska ma do spełnienia wyjątkowo odpowiedzialne zadanie dziejowe. W naszej bowiem strukturze społeczno-gospodarczej i narodowościowej miasta nasze w najbliższych latach muszą stać się polem głębokich przemian strukturalnych, które z konieczności będą wywoływały szereg napięć i trudności. Nawet najbardziej sprawna biurokracja tym zadaniom sama podołać nie może. I dlatego postawa polityczna wielkich rzesz ludu wiejskiego jest na najbliższe lata najistotniejszym czynnikiem równowagi politycznej kraju.</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#PLechnicki">Przywiązując więc do politycznej postawy wsi wyjątkową dziejową doniosłość, Obóz Zjednoczenia Narodowego dążyć będzie do wzmożenia poczucia odpowiedzialności ludności wiejskiej za losy narodu oraz jej roli i znaczenia w Państwie. Rolnik, zwłaszcza chłop polski w ramach Obozu Zjednoczenia Narodowego, uzyska istotny wpływ na bieg rzeczy w Polsce, realizowany przez odpowiedzialny udział w pracach gminy, powiatu, województwa i w centralnych pracach państwowych oraz w samorządzie rolniczym i spółdzielczym. Szczególnie troskliwie traktować będziemy zagadnienia wzajemnego zrozumienia i współpracy między każdorazowym rządem a zorganizowaną politycznie wsią. Dziejowa konieczność rządów mocnych i skutecznych, zwalczających każdą anarchię, zapewniających ład, porządek, sprawiedliwość, bezpieczeństwo i rozwój Państwa, jest również podstawowym warunkiem rozwoju wsi polskiej.</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#PLechnicki">Toteż w spełnianiu tych zadań Obóz Zjednoczenia Narodowego przywiązuje wyjątkową doniosłość do stworzenia warunków dla rozwoju zastępów niezależnej inteligencji wiejskiej. Niezależna, związana pracą swoją bezpośrednio i na stałe z wsią, inteligencja wiejska, przede wszystkim chłopska, musi objąć kierownictwo w pracy politycznej na wsi. Jest zagadnieniem wyjątkowej wagi znalezienie dróg, aby inteligencja niezależna nie emigrowała masowo ze wsi, jak to się dzieje obecnie. Obóz Zjednoczenia Narodowego przeciwstawia się walce klasowej. Toteż widzi wielkie i twórcze zadania dla inteligencji niezależnej, gospodarującej na wsi od pokoleń na własnych warsztatach rolnych, żąda jednak dla tej inteligencji nawiązania do szczytnych tradycyj przeszłości Andrzeja Zamojskiego czy patrona Jackowskiego, domaga się natomiast odwrócenia się bez reszty od praktyk lat ostatnich, które charakteryzowała współpraca tej inteligencji ze sferami kartelowymi i sferami obcych kapitałów w Polsce. Obóz Zjednoczenia Narodowego wie, że jest jeden tylko program rozwoju wsi, to jest najszersza koncentracja wszystkich sił ideowych i społecznych na wsi. Dał wyraz temu chociażby w postawie, jaką zajął przy ostatnich wyborach, a zwłaszcza samorządowych.</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#PLechnicki">Wieś w niepodległej Polsce dosyć zapłaciła za drobne kłótnie i drugorzędne swary, za swoje rozbicie i brak siły politycznej. Wierzymy, że najbliższy okres przyniesie dalszy zdrowy proces koniecznej konsolidacji wsi polskiej.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#PLechnicki">Wreszcie widzimy z radością, że narasta na wsi młode, prężne, wychowane przez szkołę i wojsko, pokolenie młodzieży wiejskiej. Rozumiemy, że młodzież — i to nie tylko dlatego, że jest młoda — ma prawo poszukiwać oblicza własnego, oblicza nowych pokoleń Polski Niepodległej. Żądamy jedynie, żeby jasno patrzyła w rzeczywistość polityczną, jaka otacza granice Rzeczypospolitej, i żeby bez reszty odcięła się od wpływów „gasnącego świata”, który nie ma że powrócić jako rzeczywistość polityczna w naszym kraju.</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#PLechnicki">O. Z. N. jest Obozem, który nie zaciemnia mrzonkami rzeczywistości. O. Z. N. jest Obozem czynu i walki. Ludności wiejskiej stawiamy odważnie przed oczy surową świadomość trudności, w jakich żyć będziemy w najbliższych latach. Jednocześnie szanujemy i doceniamy pełnię radosnej prawdy narastających na wsi w tempie przyśpieszonym młodych sił Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#PLechnicki">Obóz Zjednoczenia Narodowego wie jednak, że dla walki potrzebna jest siła. Wsi polskiej zaś chcemy dać możność zorganizowania w szeregach Obozu tego rodzaju pozytywnej siły politycznej, której dotychczas rozbita politycznie wieś ta nie posiadała.</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Mystkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PMystkowski">Wysoka Izbo! Po długim kryzysie, jaki rolnictwo polskie przeżywało, a z nim i całe życie gospodarcze Państwa, bo to się w Polsce ściśle wiąże z sobą, w r. 1936 zarysowała się pewna poprawa, przychód gotówkowy z jednego ha w stosunku do r. 1935 znacznie wzrósł. Złożyło się na to wiele elementów, a przede wszystkim to, że ceny na produkty rolne podniosły się znacznie. Zmniejszył się przy tym nacisk śruby podatkowej, ukrócono orgie lichwy kredytowej, jakich historia rolnictwa nie zna, bo w kredycie prywatnym czy w kredycie zorganizowanym stopa procentowa dochodziła do 24% w stosunku rocznym i to było sankcjonowane prawem, a było to wtedy, gdy rolnictwo dźwigało się z ruin i zgliszcz wojennych. Państwo prowadziło politykę, zupełnie zresztą słuszną, uważam, wzmożonego tempa intensyfikacji rolnictwa ze względu na obronność, ze względu na wyżywienie szybko przez przyrost naturalny wzmagającego się liczebnie narodu. Państwo udzielało różnych kredytów celowych na melioracje, na powiększanie gospodarstw przez dokupno ziemi, na zakładanie sadów, na zaopatrywanie gospodarstw w narzędzia i maszyny, na kupno nawozów sztucznych, które nie zawsze przynosiły korzyść, bo nieraz były stosowane tam, gdzie trzeba było najpierw uregulować wilgotność roli. Objawy tej nieśmiałej poprawy ustąpiły miejsca ponownemu załamaniu się. W porównaniu z r. 1936 rok 1937 przyniósł mniejszy przychód gotówkowy na jeden ha, pogłowie inwentarza spada wskutek posuchy, jaka wielką część kraju w tamtym roku dotknęła, zadłużenie wzrasta, wpływy podatkowe maleją, następuje wycofywanie wkładów oszczędnościowych z kas wiejskich, a sytuacja staje się już poważną, gdy w r. 1938 ceny zbóż załamują się, kiedy upływa okres karencyjny w spłacie zadłużeń rolniczych, a przychód gotówkowy zarówno w poszczególnych gospodarstwach, jak i w ogólnym dochodzie rolniczym maleje. Rolnictwo polskie wykazało duże wyrobienie i karność, gdy po żniwach w 1938 r. organizacje rolnicze wezwały rolników do wstrzymania się z podażą zbóż na rynek, przewidując wyższe ceny w późniejszym okresie. Powstrzymanie się to nie mogło jednak trwać długo. Nacisk śruby podatkowej w listopadzie, terminy płatności, wynikające ze starych zadłużeń, i inne potrzeby przedzimowe w gospodarstwach dały podaż bardzo intensywną, która i do dziś jeszcze trwa, utrudniając opanowanie sytuacji. A sytuacja dziś istotnie jest ciężka. Uważam, że czas najwyższy podejść po męsku do tego zagadnienia.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#PMystkowski">Zbiegają się tu dwa niekorzystne dla rolnictwa zjawiska: nieopłacalność produkcji rolniczej i spłata starych zobowiązań. Dla mnie jest rzeczą jasną, że albo jest opłacalność i istnieje wówczas możność spłacania zadłużeń, albo nie ma opłacalności i trudno spłacać zadłużenia. Cudów w tym wypadku nie ma. Jeżeli jest inaczej, to tworzą się zaległości, które w przyszłości będą musiały być skreślane z fikcyjnych nieraz już dzisiaj bilansów instytucyj finansowych, albo też przez zjadanie substancji majątkowej. Jeżeli w gospodarstwach większych to zagadnienie jeszcze nie jest tragedią, bo przez częściową parcelację można przynajmniej część majątku uratować, to nie do pomyślenia to jest w gospodarstwach małych, gdy dla licznej nieraz rodziny zagadnienie to stanowi być albo nie być, gdy czeka ją nieraz torba żebracza i nic ponadto.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#PMystkowski">Potrzeby miast, trudne położenie pracowników państwowych i samorządowych, nędza świata pracy, to wszystko jest prawdą, temu nikt nie ma zamiaru przeczyć, ale gdy tam chodzi o poprawę istniejącego stanu rzeczy, to w warunkach wsi chodzi o utrzymanie tego, co jest. Jeżeli nie rozwiążemy sprawy opłacalności w rolnictwie, jeżeli nie zatrzymamy natychmiast aparatu egzekucyjnego, aby spokojnie siąść i przepracować to zagadnienie, tj. zagadnienie oddłużenia i opłacalności, jeśli pozwolimy na dalszy bieg rzeczy tak, jak one się obecnie układają, to doczekamy się znów Zielonych Tygodni, zjazdów, delegacyj, a w końcu już zobojętnienia rolnika na wszystko i żartu nieraz z jego strony. A to wtedy będzie groźne. Dziś jeszcze, kiedy rolnik upomina się o lepszą cenę za swe produkty i domaga się załatwienia oddłużenia, czas jeszcze na załatwienie sprawy. Gorzej będzie, gdy rolnictwo przestanie o tym mówić, a wszak do tego zmierzamy.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#PMystkowski">W latach dobrej koniunktury rolnictwo zaciągnęło dla swych warsztatów w różnej postaci wiele kredytów. Kryzys właśnie udało się przetrwać dzięki możności skonsumowania tych pożyczonych kapitałów. Rolnictwo z poprzedniego kryzysu wyszło z klęską finansową, ale zdolność produkcyjna została zachowana. Obecnie nadchodzący kryzys byłby możliwy do przetrwania tylko drogą skonsumowania i tak już bardzo skromnych, najkonieczniejszych resztek kapitałów obrotowych, jakie rolnictwu pozostały. Jest to równoznaczne z przekreśleniem na szereg lat zdolności produkcyjnej rolnictwa, co nie leży w interesie ani rolnictwa, ani Państwa.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#PMystkowski">Przechodząc do omówienia polityki Ministerstwa Rolnictwa, muszę z całą obiektywnością stwierdzić, że jest ona w całej rozciągłości na długiej fali słuszna i celowa. Zarówno przebudowa ustroju rolnego poprzez parcelację w granicach dotychczas obowiązującej ustawy, jak wzmożenie tempa komasacji i melioracji podstawowych, usprawnienie obrotu artykułami rolniczymi, wszystko to wpływa dodatnio na stosunki wiejskie. Łagodząc położenie, jednocześnie stwarza podstawę do dalszego, na długą metę obliczonego planu intensyfikacji rolnictwa, uszlachetnienia produkcji zapewniając większą opłacalność gospodarstw. W warunkach polskiej rzeczywistości tymi środkami, jakimi rozporządza Ministerstwo, dokonano rzeczy dużych. Jakie ma znaczenie upełnorolnienie gospodarstwa karłowatego przez do-kupno gruntu z parcelacji, przy jednoczesnym skomasowaniu parceli, rozrzuconych nieraz w kilkudziesięciu miejscach, nie potrzebuję uzasadniać. Dopiero wtedy, gdy się wyraźnie zakreśli świeżo zaoraną skibą granice nowej kolonii, rolnik poczuwa się właścicielem i panem swego kawałka roli. A z jakim zapałem chwyci się pracy, pracy ciężkiej i znojnej, nie oglądając się, czy mu przynosi w rezultacie zyski czy stratę, niech posłuży fakt, który przytoczę. Znam wypadek, gdzie na świeżo zaznaczonej kolonii ojciec z dorosłym synem tak się chwycili pracy oczyszczenia pola z kamieni, że syn z przepracowania umarł. To nie odosobniony wypadek, a nie spotykany w innych zawodach. Jakże wobec tego wyglądają insynuacje, rozsiewane w prasie nieprzychylnej wsi, w których mowa, że nie warto dążyć do wzmożenia dochodu rolnika, bo będzie on zużyty na pijaństwo! Pochodzi to na pewno więcej ze złej woli, niż z nieznajomości rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#PMystkowski">Prowadzenie podstawowych robót melioracyjnych przy dużym wysiłku samych zainteresowanych rolników w postaci zorganizowanego szarwarku pozwala na zamianę bagien bezużytecznych na piękne zielone użytki, a nierzadko na pola uprawne. Jakby nowe lądy wynurzają się z wody, które choć w części zapobiegają brakowi ziemi, jaki dziś odczuwa wieś, wieś młoda, dorastająca.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#PMystkowski">A dalej uzbrojenie aparatu skupu, obrotu artykułami rolnymi, jakież to ma wielkie znaczenie dla podniesienia dochodowości w rolnictwie i znaczenie ogólnopaństwowe! Na tym polu są wielkie wysiłki samej społeczności rolniczej i niemałe już zdobycze. Dla przykładu przytoczę organizację mleczarstwa. Tam, gdzie rolnicy uchwycili w swe ręce organizację przerobu i handlu mlekiem, w przeważającym odsetku są rezultaty dodatnie. Jest tam jeszcze bardzo wiele braków, ale wiele już dokonano. Porządkowanie przemysłu mleczarskiego pochłonęło i będzie jeszcze pochłaniało znaczne sumy. Ażeby te sumy nie zostały stracone, trzeba zmienić obecną ustawę mleczarską. Projekt zmiany ustawy mam zamiar wnieść do laski marszałkowskiej jeszcze na obecnej sesji. Trzeba zapewnić zainwestowanym zakładom mleczarskim możność amortyzacji kapitału i dalszego doskonalenia tego przemysłu. Trzeba dać możność Ministerstwu Rolnictwa ochrony zakładów już istniejących przed szkodliwą konkurencją, czyli trzeba uzależnić powstawanie nowych zakładów w przemyśle mleczarskim od zasadniczej potrzeby i celowości. W żadnym bowiem przemyśle i handlu konkurencja nie wyradza się tak szybko w konkurencję szkodliwą, jak właśnie w przemyśle i handlu mleczarskim. Muszą się tu znaleźć śmielsze pociągnięcia, nie pozwólmy, by nas zdystansowały inne narody, jak to niedawno słyszeliśmy, mój przedmówca to powiedział, nawet mała Litwa.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#PMystkowski">Naporu rolnictwa zorganizowanego przez spółdzielczość na inne dziedziny handlu i przemysłu dziś już nic nie powstrzyma. Rolnictwo będzie brało w swe ręce coraz nowe gałęzie przemysłu i handlu i to jest zdrowy, naturalny, skuteczny sposób unarodowienia handlu i przemysłu w Polsce. I taką zasadę wyznaje Obóz Zjednoczenia Narodowego. Powstają rolnicze cukrownie, które acz nieśmiało, stawiają jednak pierwsze kroki już dosyć mocno. Powstają rolnicze przetwórnie mięsne i placówki handlowe, które dopominają się rewizji stanu posiadania w rozdziale kontyngentów eksportowych. Ta rewizja przyjść musi i to nie połowiczna, lecz gruntowna.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#PMystkowski">A zagadnienie elewatorów zbożowych, budowy gorzelń rolniczych, budowy przetwórni owocarskich i szereg innych potrzeb, które życie nasuwa, domagają się rozwiązania. Wieś sama tych zagadnień nie rozwiąże. Wieś, wyczerpana z kapitału, nie jest zdolna dać wiele poza pracą. Pomoc ta przyjść musi z zewnątrz i musi przyjść szybko. Jeżeli stwierdzamy zgodnie, że opłacalność zbóż jest pod znakiem zapytania, jeżeli napotykamy na coraz większe trudności z ulokowaniem naszych nadwyżek zbożowych na rynkach światowych, jeżeli możemy nasze nadwyżki przerobić na spirytus względnie przestawić się na inną produkcję, to musimy właśnie uzbroić się w potrzebne do tego aparaty. A jak jest istotnie? Kredyt na cele usprawnienia obrotów artykułami rolnymi z roku na rok maleje. Z 7,5 miliona na 5 milionów, a w budżecie, nad którym dyskutujemy, ogranicza się do 3,5 miliona zł. Jestem w posiadaniu zestawienia cyfrowego zapotrzebowania kredytów na ten cel na rok bieżący. Cyfra ta sięga skromnej sumy 3 milionów zł. To jest jedno tylko województwo, a zgłoszeń będzie więcej, bo obecnie zgłoszenia te jeszcze napływają. Dlatego też wniosłem na Komisji Budżetowej o zwiększenie pozycji w części 12 budżetu dział 3 § 20 „Subwencje i pożyczki na inwestycje, związane z usprawnieniem obrotu artykułami rolniczymi” — do skromnej kwoty 7,5 miliona. Wniosek ten nie uzyskał aprobaty Rządu. Na te cele mają być użyte środki z Państwowego Funduszu Inwestycyjnego według planu pierwszej trzylatki. W planie tym przewiduje się 15 milionów na 3 lata, czyli 5 milionów na 1 rok. Wobec potrzeb, jakie są w tej dziedzinie, jest to kroplą w morzu. W ten sposób potrzeb nie zaspokoimy i trudno mówić wtedy o opłacalności rolnictwa nawet na długiej fali. Dlatego też uważam, że jeżeli nic można było podnieść kredytów na ten cel w normalnym budżecie Ministerstwa Rolnictwa, to większe sumy muszą się znaleźć w Funduszu Inwestycyjnym, oczywiście poza budownictwem szkolnym, kosztem innych działów, jak np. budownictwa państwowego. Aczkolwiek i ono jest potrzebne, to jednak winno iść w kolejności po potrzebach uprzemysłowienia rolnictwa. Tu hierarchia potrzeb winna być zachowana. Tak jak jest prawdą, że wytworzenie ośrodków o wysokiej intensywności gospodarczej ułatwia ogólny postęp przez oddziaływanie tych ośrodków na tereny sąsiednie, tak samo jest prawdą, że utrzymanie tych ośrodków przy braku możności zagospodarowania otaczających je obszarów jest niemożliwe. Jeśli na zaspokojenie potrzeb wsi nie stanie pieniędzy, to tworzonym ośrodkom przemysłowym zabraknie oddechu, bo procesy wyrównawcze biegną nie tylko z góry na dół, ale również i z dołu do góry. Choćbyśmy uprzemysłowili Polskę, to jeśli nie oprzemy tego przemysłu na surowcu krajowym i jeśli nie wytworzymy warunków na wsi, która będzie mogła korzystać i konsumować produkty przemysłu w całej swej masie liczebnej, sprawy nie ruszymy z miejsca. Co znaczy dla przemysłu kupująca wieś, niech świadczy ten wypadek, że gdy Ministerstwo znalazło stosunkowo małą sumę w budżecie ubiegłego roku, bo sięgającą tylko 500.000 zł, na potanienie siewników, to fabryki nie nastarczyły produkować, a wieś z całym zapałem rzucała się, ażeby się w te tak pożyteczne narzędzia zaopatrzyć. I to samo byłoby z innymi narzędziami i maszynami, gdyby cena odpowiadała sile nabywczej wsi i gdyby ta siła nabywcza w rzeczywistości istniała. Nie będzie wówczas bezrobocia w mieście, 70% ludności wprowadzi się w orbitę konsumenta, tej ludności, która dziś znajduje się poza wszelkim obrotem. Wieś z całym spokojem, cierpliwie, z całym zaparciem się czeka na polepszenie swej doli, rozumiejąc, że Państwo jest na dorobku, że potrzeby związane bezpośrednio z obroną są wielkie i muszą być stawiane na pierwszym planie. Zgadzam się z moim przedmówcą, że „armaty i kominy”, a dodam jeszcze, że do armaty zdrowy kanonier i dobry koń — to jest uzupełnienie właściwe. Toteż niebezpiecznie jest i niesłusznie pozwalać na pewne przerosty i brak zachowania kolejności potrzeb zaspokajanych z funduszów publicznych, kiedy na wsi na zaspokojenie najpilniejszych potrzeb brak środków.</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#PMystkowski">Pragnę tu jeszcze poruszyć sprawę, o której się wiele mówi i pisze, sprawę organizacji rolnictwa według różnych nowych projektów. Sądzę, że czas po temu nie jest odpowiedni i wieś do tego zagadnienia ustosunkowuje się nieprzychylnie, rozumując, moim zdaniem słusznie, że najpierw trzeba rozwiązać sprawę opłacalności produkcji rolnej, rozwiązać i załatwić sprawę oddłużenia, szczególniej w gospodarstwach kategorii A załatwić ją jak najprędzej, a tymczasem wstrzymać wszelkie kroki egzekucyjne do czasu załatwienia tej tak pałającej sprawy; następnie przystąpić do szerszego planu inwestycyjnego w rolnictwie, wzmóc tempo przebudowy ustroju rolnego, odbudować tani, dostępny kredyt, podnieść stan szkolnictwa i oświaty na wsi, te bowiem zagadnienia dziś obchodzą wieś i są przez wieś uważane za zagadnienia kluczowe, od nich zależy podniesienie się jakościowe i ilościowe produkcji, uzdrowienie warsztatów rolnych, unowocześnienie rolnictwa i podniesienie poziomu człowieka.</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#PMystkowski">Wieś interesuje się zagadnieniami, które by mogły ją wyprowadzić powoli z ciężkiej sytuacji. Zbyt wolny, według zdania wielu, proces dobrowolnego zrzeszania się rolników ma swoją przyczynę nie w niechęci rolników do organizowania się, lecz naprawdę w trudnych warunkach życia. Kryzys, który załamał wiele placówek spółdzielczych, brak prawie kompletny do niedawna szkół spółdzielczych, co również było w wielu wypadkach przyczyną załamania się spółdzielni, to wszystko nie sprzyjało silniejszemu rozwojowi spółdzielczości, a mimo to spółdzielczość rozrasta się, skupiając dzisiaj 2 miliony rolników. W samej spółdzielczości mleczarskiej jest zorganizowanych ponad ½ miliona gospodarstw. Jest to poważne zdanie egzaminu organizacyjnego i stosunkowo szybkiego, jak na nasze warunki, uspołecznienia się wsi. Nie mniej widoczny jest rozwój organizacji na odcinku kółek rolniczych, kół gospodyń wiejskich i kół młodzieży wiejskiej. Na tym odcinku wieś zorganizowała przeszło 1.100.000 gospodarzy w województwach centralnych i wschodnich. Razem na wsi jest ponad 52.000 ognisk terenowych i przeszło 3 miliony członków.</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#PMystkowski">Jedną z przyczyn niechętnego ustosunkowania się wsi do zagadnienia głębszych przemian w organizacji rolnictwa jest ten właśnie postęp na odcinku uspołeczniania i uspółdzielczania się wsi. Wieś polska, wieś zorganizowana wierzy w swój, przez siebie wypracowany system organizacji i ma poważne obawy, żeby projekty przemian nie powstrzymały tego rozrostu i nie zniszczyły dorobku z takim trudem i mozołem zdobytego.</u>
          <u xml:id="u-6.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Dudziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Kiedy się bada nastroje społeczeństwa w odniesieniu do rolnictwa, kiedy się wysłuchuje dyskusji sejmowej czy to w komisji, czy na plenum, wtedy się widzi, że dzięki Bogu wytworzył się już na te sprawy wspólny pogląd całego narodu. Czy to rolnik, czy kupiec, oficer, urzędnik czy przemysłowiec, wszyscy dzisiaj są już tego zdania, że nie może być mowy o zmontowaniu gospodarstwa narodowego bez opłacalności w rolnictwie, bez zdrowego, produkcyjnego warsztatu rolnego, który w wielkiej mierze ma się przyczynić do zmiany chorej struktury gospodarczej na zdrową.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#PDudziński">Niech mi wolno będzie na poparcie tej tezy przytoczyć kilka przykładów. Otóż prezes Obozu Zjednoczenia Narodowego p. gen. Skwarczyński w debacie generalnej między innymi oświadczył: „Granicą zaspokojenia potrzeb Państwa są jego możliwości materialne, drugą linię graniczną zakreślają konieczności państwowe, a koniecznościami tymi są inwestycje gospodarcze, związane z obronnością kraju, rozładowanie bezrobocia i rozwiązanie sprawy przeludnienia wsi, podniesienie stopy życiowej ludności do minimalnego chociażby poziomu kulturalnego i higieny przez osiągnięcie należytej opłacalności rolnictwa oraz spolszczenie handlu i przemysłu i rzemiosła”. A co mówi referent? „Istotnym rdzeniem polskiego rolnictwa musi być gospodarstwo nie folwarczne, lecz indywidualne, zdrowe, scalone, urządzone i produkcyjne gospodarstwo włościańskie, przynoszące właścicielowi opłacalność”. A gdy się rozmawia z kupcem czy rzemieślnikiem w miasteczku, to powiadają oni, że ich dobrobyt związany jest z dobrobytem rolnictwa. I coraz częściej powtarza się u nas na zachodzie stare niemieckie przysłowie: „Gdy rolnik ma pieniądze, ma je cały świat”. A gdy się znowu rozmawia z oficerami, pracującymi w komisjach poborowych lub szkolącymi rekruta, to powiadają oni, że są zastraszeni objawem karlenia i cherlactwa obecnych kontyngentów rekruta ze wsi. Wbrew założeniu, wbrew ustalonemu od wieków porządkowi świata powiadają oni, że rekrut z miasta jest zdrowszy, lepiej fizycznie rozwinięty niż rekrut wiejski. I nie można tego zjawiska tłumaczyć tylko tym, że jest to rocznik wojenny, bo przecież ten sam rekrut, gdy się go odżywi, nabiera rumieńców życia i zdrowia. Nie tylko zatem nędza dzieciństwa, lecz i obecna nędza na wsi odbija się ca jego wyglądzie. Woła zatem armia wielkim głosem o poprawę losu, o opłacalność dla rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#PDudziński">A zapytajcie lekarza powiatowego. Skarżyć się będzie na gruźlicę, która u nas na zachodzie szerzy się zastraszająco wśród młodzieży wskutek złego odżywiania, bratku przyodziewku lub niehigienicznego mieszkania. Czy w ten sposób obronność nasza nie jest najbardziej zagrożona? Czy nie należy na równi z uzbrojeniem zadbać przede wszystkim o człowieka? Jest on przecież podstawowym i decydującym czynnikiem obrony Państwa.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#PDudziński">Drugi czynnik to odpowiedni stan pogotowia gospodarstwa narodowego, to jego możliwości wyposażenia armii w sprzęt techniczny i zaopatrzenia Państwa podczas wojny. Aby temu zadaniu sprostać, należy już podczas pokoju postawić na odpowiednim poziomie zarówno rolnictwo jak i przemysł. Budujemy właśnie nasz przemysł obronny i można się spotkać z bardzo niepokojącym zdaniem, dotyczącym podstaw organizacji tego przemysłu, o czym już wspominał p. pos. Lechnicki. Otóż przemysł można montować dwojakim sposobem: albo tak, jak to ma miejsce w Japonii, na nędzy rolnika i robotnika stworzyć warunki nieosiągalnych przez nikogo innego niskich kosztów produkcji i wyrobami tego przemysłu zalać cały świat poza własnym krajem, kraj własny bowiem nie ma ich za co kupić, choć są tak bezmiernie tanie; albo też budować przemysł na chłonności rynku wewnętrznego przez równomierne, jednoczesne podnoszenie innych gałęzi gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#PDudziński">W warunkach polskich przemysł można postawić na nogi tylko na rozbudowie rynku wewnętrznego, którego chłonność nie ma granic pod warunkiem, że opłacalność produkcji rolniczej będzie zapewniona. I tu trzeba ciągle i w kółko powtarzać: bez opłacalności w rolnictwie nie będzie rozbudowy przemysłu, bo dopiero w oparciu o rynki wewnętrzne rozbudowany przemysł może się pokusić o opanowanie rynków zagranicznych. Sądzę, że ten drugi sposób jest daleko lepszy i jedyny, ponieważ dążąc do harmonijnego rozwoju całości gospodarstwa narodowego, stwarza odpowiednie warunki bytowania dla człowieka wsi, która jest głównym rezerwuarem materiału ludzkiego nie tylko dla armii, lecz również i dla miasta.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#PDudziński">Wysoka Izbo! Sądzę, że nie od rzeczy będzie stwierdzić publicznie, stwierdzić jak najbardziej kategorycznie, że system japoński jest u nas niemożliwy do zastosowania, ponieważ wymagałby ze względów konkurencyjnych obniżenia kosztów produkcji poniżej japońskich, co w naszych geograficznych i klimatycznych warunkach jest niemożliwe. Nie możemy bowiem żyć garścią ryżu, chodzić prawie nago, mieszkać w papierowych domach, mając tuż obok przez granicę jaskrawy przykład, że ten sam problem można załatwić inaczej, bez niepotrzebnych ofiar. Gdybyśmy chcieli u nas zastosować system japoński, rewolucja rozsadziłaby nas od wewnątrz. W naszych warunkach zatem możemy oprzeć rozwój naszego przemysłu tylko na rynku wewnętrznym.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#PDudziński">Rolnictwo polskie wobec tego musi być nie tylko wielkim producentem, ale i wielkim konsumentem. Słuszność tego twierdzenia poświadcza przedstawiciel przemysłu, główny referent budżetu inż. Sowiński, gdy mówi w swoim referacie: „Przemysł, żeby miał zdrowe warunki rozwoju, musi mieć zapewnione rynki zbytu. Już przy obecnym słabym uprzemysłowieniu mamy nadwyżki produkcyjne, które tylko z trudem lokujemy na rynkach zagranicznych. Możliwość powiększania konsumcji na naszym rynku wewnętrznym jest olbrzymia, ale tempo uprzemysłowienia nie może przewyższać tempa wzrostu chłonności tego rynku wewnętrznego”. A jakież są możliwości chłonne rolnictwa obecnie? Powiada generalny referent: „W okresie ostatnich 10 lat przeciętny zarobek rolnika u nas wynosił na 1 dzień pracy 52 grosze”. Cóż pomoże tego rodzaju twierdzenie przedstawiciela przemysłu, skoro obrońca z urzędu interesów rolnictwa jest innego zdania! Na zakończenie debaty nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa oświadczył on bowiem dnia 22 lutego 1938 r.: „Było by nieuczciwością kultywować złudzenie, że w krótkim czasie może być radykalnie inaczej. Ta radykalna przemiana może być osiągnięta nie wcześniej, niż osiągniemy poważniejsze sukcesy na drodze przemysłowej. A uzyskamy poważniejsze sukcesy na drodze przemysłowej, jak powiększymy chłonność rynku rolniczego, powiada przemysłowiec inż. Sowiński, generalny referent budżetu. Wysoki Sejmie! Jak widzimy wytworzyło się pewnego rodzaju błędne koło. Przemysł woła o rozwój rolnictwa, rolnictwo o rozwój przemysłu.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#PDudziński">I dziwić się potem, że przy takim stanowisku Ministerstwa sumy przeznaczone na rozwój rolnictwa wynoszą 5% wszystkich sum inwestycyjnych, że są długoterminowe kredyty dla Żydów na budowę kamienic w Warszawie, ale nie ma kredytów na spłaty rodzinne. Nie dziw zatem, że chociaż konsumcją nawozów się powiększa w dwójnasób, to jednak cena prawie nie drgnie i jest w dwójnasób większa niż w Niemczech przy wyższych cenach na zboże. Nie można się dziwić zdaniu tych chłopów, o których mówił p. gen. Żeligowski, że gdyby przemysłowiec był ministrem rolnictwa, prędzej uzyskalibyśmy zapewne opłacalność, prędzej znaleźlibyśmy zrozumienie konieczności oddłużenia.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#PDudziński">Zapewne może niejeden w tej Wysokiej Izbie powie, że za brak opłacalności nie można winić tylko Rządu, bo opłacalność jest wypadkową wielu czynników. Takiego zdania jest na przykład referent budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych p. poseł Ostafin. Mówi on bowiem w swym referacie, iż na opłacalność składają się: po pierwsze dobra struktura warsztatów, po drugie umiejętność właściciela, po trzecie dobra uprawa i melioracje, po czwarte wysokość zbiorów z ha, po piąte polityka Rządu. Po spełnieniu tych pierwszych czterech czynników, mówi p. referent, przy tej samej polityce Rządu nastanie w rolnictwie opłacalność.</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#PDudziński">Postarajmy się ustalić, czy tak jest w rzeczywistości, ewentualnie w jakim stosunku wpływają na opłacalność te cztery warunki, a w jakim ten piąty warunek, polityka Rządu. Otóż tak się szczęśliwie składa, że dzielnice zachodnie odpowiadają prawie w 100% tym czterem warunkom, bo mają najlepszą strukturę warsztatów, umiejętność gospodarowania, znają się na dobrej uprawie, na melioracjach, umieją wyprodukować wysokie zbiory z hektara i mimo wykonania tych wszystkich warunków najboleśniej odczuwają kryzys. Stąd chyba wynik jasny, że musi szwankować wybitnie czynnik piąty, polityka Rządu. Tej prawdy niczym nie można zasłonić. Stąd chyba wynik jasny, że nie można łudzić nikogo nadzieją osiągnięcia opłacalności przez intensyfikację. Przeciwnie, trzeba każdemu powiedzieć, że im większa intensyfikacja, tym większa nieopłacalność przy tego rodzaju polityce.</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#PDudziński">Że tak jest a nie inaczej, to znowu dwa przykłady. Referent twierdzi, że nie ma opłacalności w produkcji zboża, ponieważ jest mała wydajność z hektara. Ustalając górną granicę kosztów produkcji na 1 ha na 190 zł przy naszej produkcji 12 q z ha, wyprowadza koszt własny na 16 zł. Jak widzimy, jest gruba nieopłacalność. Gdybyśmy natomiast produkowali przeciętnie po 15 q z ha, to koszt wyniósłby jego zdaniem około 12 zł, czyli byłby na granicy opłacalności. Referent jednak zapomniał o jednym, że nie da się wyprodukować dalszych trzech kwintali bez dodatkowych kosztów, że trzeba się będzie uciec przecież do pomocy sztucznych nawozów, których nikt darmo nie dostaje, albo też do lepszej uprawy i lepszych narzędzi, które również kosztują. Czyli, że w tym wypadku rachunek p. referenta obraca się przeciw niemu.</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#PDudziński">Pisze p. referent również w swym referacie, że gdyby nam się udało podnieść wydajność krowy z przeciętnej obecnej, to znaczy z 1.500 litrów rocznie do 2,500 litrów rocznie, to koszt własny litra mleka zmniejszyłby się z 16,2 grosza na 12,56 gr. Otóż niejednemu z nas udało się podwyższyć wydajność krowy do 2.500 litrów. Cóż jednak, kiedy, jak sam p. referent twierdzi, koszt własny litra w tych warunkach wynosi 12,56 grosza, a otrzymuje za litr 9 do 10 groszy, czyli mniej niż wynoszą koszty produkcji. Zgodzę się jednak z p. referentem, że gdyby rozbudować rynek wewnętrzny, to efekt dochodowości w tej dziedzinie byłby daleko większy. Zwiększenie chłonności rynku jest jednak uzależnione od odpowiedniej polityki inwestycyjnej Rządu.</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#PDudziński">Słusznie również żali się p. referent, że stosunek ilościowy rolników do konsumentów miejskich jest nieodpowiedni, bo wynosi zamiast jak 1 do 2 tylko 1 do 0,35. Ale stąd dochodzimy do kapitalnego zagadnienia zmiany struktury naszego gospodarstwa.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#PDudziński">Zmiana struktury. Nim przystąpimy do niej, trzeba sobie najpierw uprzytomnić, jak wygląda naprawdę stan obecny i co chcemy przez reformę uzyskać, jaki ma być idealny warsztat rolny, do którego uzyskania będziemy dążyli. Uprzytomnijmy sobie przede wszystkim, jak wygląda nasza rzeczywistość.</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#PDudziński">Otóż, jak stwierdza p. referent, na 100 ha gruntów obliczeniowych zatrudnionych jest w rolnictwie w Danii 37,7 osób, a w Polsce 83,4 osób, w województwach zachodnich natomiast tylko 48 osób. Jeśli przeprowadzimy porównanie z Niemcami, gdzie na 100 ha mamy 50 osób, to przekonamy się, że struktura rolna województw zachodnich jest zupełnie zdrowa. Nie jest wprawdzie taka, jak w Danii, lecz jest lepsza niż w Niemczech. W innych natomiast województwach, a specjalnie na Polesiu i w Małopolsce, jest daleko gorzej, bo mamy 86 i 73 osób na 100 ha. Ale mówi p. referent dalej, że mamy w Polsce gospodarstw rolnych poniżej 2 ha 25.500, z czego prawie połowa w Małopolsce, gospodarstw od 2 do 5 ha 38,2%, z czego w Małopolsce 25%.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#PDudziński">Otóż dobrze by było, gdybyśmy raz nareszcie ustali, kto jest rolnikiem. Wiemy dobrze, kogo mamy nazwać krawcem, szewcem czy rymarzem, nie wiemy natomiast, kogo nazywać rolnikiem. Nikomu nawet nie przyszłoby na myśl nazywać szewcem czy krawcem kogoś, kto sam sobie wylata buty lub ubranie, ale nazywamy rolnikiem właściciela kawałka ziemi, który go nawet nie jest w stanie wyżywić. Otóż moim zdaniem, tak jak krawcem czy szewcem nazywamy człowieka, który szyje ubranie lub buty dla innych i dane rzemiosło jest jedynym jego źródłem utrzymania, tak rolnikiem można nazwać tylko tego właściciela, którego warsztat jest w możności przynajmniej tylko wykarmić swego właściciela i jego rodzinę.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#PDudziński">Jednym słowem dolną granicą gospodarstwa rolnego winno być gospodarstwo samowystarczalne; wszystko, co poniżej, jest czym kto chce — osadą robotniczą, osadą rzemieślniczą, w każdym razie nigdy warsztatem rolnika. I tam większe zainteresowanie winien mieć Minister Opieki Społecznej wraz z Ministrem Przemysłu i Handlu niż Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#PDudziński">Dla tych robotników, siedzących na wsi, jeśli ich całkowicie nie można ulokować w przemyśle, to należy przez doprowadzenie prądu elektrycznego i wstawienie obrabiarek stworzyć na koszt Państwa potężne chałupnictwo, które przyniesie korzyść wszystkim, zamiast unieszczęśliwiać tych ludzi działkami ziemi, na których ani umrzeć, ani wyżyć nie są w stanie. Wtedy pozostałe warsztaty rolne będzie daleko łatwiej uporządkować. I tu musi być stosowana zarówno parcelacja wielkich, jak i komasacja małych warsztatów, by dojść do tego ideału, jaki chcemy osiągnąć.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#PDudziński">Jakiż to ma być ten ideał? Otóż ideał zależy od celu, który sobie postawimy. Jeśli nadal w mieście ma się panoszyć Żyd w handlu, rzemiośle i w przemyśle, a Polak ma być tylko wyrobnikiem, to wtedy ideałem może być ideał p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych — gospodarstwo jednokonne samowystarczalne. Ale jeżeli chcemy unarodowienia miast, to nasze idealne gospodarstwo rolne produkować musi poza mlekiem i świniami jeszcze odpowiedniego kalibru człowieka, który by mógł iść do miasta nie jako proletariusz, lecz jako kupiec, rzemieślnik czy urzędnik; jeśli chcemy, żeby gospodarstwa były niepodzielne, żeby cały przyrost naturalny odpływał do miast, wtedy naszym ideałem będzie silne gospodarstwo włościańskie parokonne, a na ziemiach ciężkich trzykonne, gospodarstwo w pełni produkcyjne, mające możność kapitalizowania.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#PDudziński">Otóż z całym poczuciem odpowiedzialności za swoje słowa mogę oświadczyć, że nie tylko rolnictwo małe czy duże, lecz całe społeczeństwo ziem zachodnich żąda i żądać będzie takich właśnie silnych gospodarstw włościańskich i o takie gospodarstwa walczyć będzie do upadłego. Rozumie ono bowiem dobrze, że tylko takie gospodarstwa umożliwią unarodowienie miast i stworzą w przyszłości ich dobrobyt przy odpowiedniej polityce opłacalności. Gospodarstwa małe, zaledwie samowystarczalne, są grobem nie tylko dla ich właścicieli, ale również i dla miast, dla rzemiosła, handlu i przemysłu. Takie gospodarstwa są ze wszech miar szkodliwe, bo uniemożliwiają szybkie uprzemysłowienie Państwa, są bowiem pozbawione większych możliwości konsumowania wyrobów przemysłu. Takie osady są jedynie pożądane przez Żydów, w ich to bowiem interesie leży, aby przyrost naturalny pozostał na wsi, ażeby parcie elementu wiejskiego na ich stan posiadania było minimalne i aby na chorym organizmie było można bezkarnie żerować.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#PDudziński">Na zadokumentowanie mego oświadczenia przytoczę Wysokiej Izbie ustęp ze sprawozdania z kongresu międzynarodowego żydowstwa z roku 1938. Otóż opisując sytuację żydowstwa w Polsce, piszę sprawozdawca: „Państwa zamiast używać nadliczbowej energii do tworzenia nowych możliwości pracy, zakładając nowe gałęzie gospodarcze, uważają za rzecz prostszą odbierać Żydom ich zakres działania, który dotychczas do nich należał... W Polsce ewolucja ta komplikuje się wskutek tego, że kryzys rolniczy pcha ku miastom masy chłopskie, które, aby móc żyć, próbują szczęścia w handlu, nie zastanowiwszy się uprzednio nad tym.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#PDudziński">Główne lekarstwo byłoby w energicznej reformie rolnej, tak samo jak w ulepszeniu metod produkcji ziemiopłodów w gospodarstwach prymitywnych. Ale interesy polityczne w połączeniu ze zbyt ciasnymi zapatrywaniami ekonomicznymi przeszkadzają w przyjęciu tego rozwiązania.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#PDudziński">Nigdy w historii dylemat nie był tak jasny, tak widoczny, tak ostry; albo chłopi zgłodniali i zrozpaczeni rzucą się na ziemian i po zrealizowaniu rewolucji agrarnej stworzą warunki społeczne, ekonomiczne i polityczne konieczne dla rozwoju kraju, albo się dadzą pociągnąć do pogromu Żydów”. Otóż z tego wynika jasno, że kto zamiast dążyć do unarodowienia miast przez stwarzanie gospodarstw produkcyjnych chce zatrzymać większość przyrostu naturalnego na wsi i dąży do stwarzania gospodarstw małych, zaledwie samowystarczalnych, ten świadomie czy podświadomie pracuje w interesie żydostwa.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#PDudziński">Społeczeństwo ziem zachodnich nigdy się na tego rodzaju politykę nie zgodzi. Nie zgadza się ono również z zapatrywaniami p. Ministra, wygłoszonymi na konferencji w sprawie Instytutu Kultury Wsi, na której p. Minister był łaskaw oświadczyć: „Przechodzimy od „wczoraj”, w którym jednostkowe izolowane gospodarstwo mogło sobie w życiu radzić, do nowego etapu, w którym w olbrzymiej większości wypadków potrzeby nie samego gospodarstwa, ale materialne i moralne potrzeby rodziny nadal zaspokajane być nie mogą inaczej, jak przez wykrzesanie siły zbiorowej, którą można tylko we współdziałaniu z otoczeniem stworzyć. Jasno, głośno powiadamy, że oto w takim etapie stoimy”. A ponieważ to oświadczenie dla wielu mogło być niezrozumiałe, w dalszym przemówieniu p. Minister wyjaśnia: „To jest nic innego, jak równoczesne pogrzebanie mniemań wczorajszych, mniemań, które polegały wręcz na rozwijaniu ideologii odrębnego, tak silnego samodzielnego gospodarstwa, powiedzmy gburskiego, które może nie dbać o całe otoczenie, które sobie zawsze poradzi”. Stąd wniosek jasny, że ideałem p. Ministra jest nie silne gospodarstwo włościańskie, które zawsze sobie da radę, lecz zbiorowisko gospodarstw indywidualnie słabych, które będą mocne siłą swej organizacji.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#PDudziński">Społeczeństwo ziem zachodnich ocenia to w ten sposób, że idziemy pełną parą do kołchozów, a na to żadną miarą zgodzić się nie może. To powiedzenie p. Ministra wyjaśnia nam wiele rzeczy — i brak odpowiednich kredytów na spłaty rodzinne, i okólnik zabraniający udzielania tych kredytów gospodarstwom powyżej 15 ha. Zdrowa struktura gospodarcza ziem zachodnich to dla p. Ministra jest „wczoraj”, do pogrzebania tego „wczoraj” p. Minister dąży. Stąd te małe jednokonne osady na naszych ziemiach i te drewniane „domki z kart” z drewna, sprowadzonego gdzieś aż ze Wschodnich Karpat, chociaż cegielnie nasze stoją bezczynnie. Zginąć musi nie tylko gbur, lecz i mieszczuch, kupiec czy rzemieślnik, a na ich miejsce przyjdzie działanie w zespole.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#PDudziński">Zrozumiałe są dla nas te wszystkie nieudolne poczynania w sprawie opłacalności w rolnictwie, którą nawet mała Litwa załatwiła, a my załatwić nie jesteśmy w stanie, i to nieraz złośliwe niszczenie prosperujących warsztatów zasłużonych dla Polski ludzi. Zrozumiałym się staje i ten absurd gospodarczy, tkwiący w zadłużaniu przez Państwo ponad 100% gospodarstw zaledwie samowystarczalnych, a zatem nie będących w stanie kapitalizować, a więc i spłacać długów. Jego przeznaczeniem jest, ażeby samo nie mogło sobie dać rady, aby zatęskniło za działaniem w zespole.</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#PDudziński">Zrozumiały jest wtedy również i ten kierunek wychowania młodzieży wiejskiej w uniwersytecie ludowym w Gaci, kierunek mocno liberalny i bezwyznaniowy. Zrozumiały jest również i ten przytułek, dany wielkiemu mistrzowi Wielkiej Loży Narodowej Polskiej i zebraniu masonów w Naczelnej Dyrekcji Lasów. Jeśli tak postawimy sprawę, to trzeba przyznać, że wszystko rozwija się planowo i sam p. Minister nie przypuszcza nawet, ilu już gburów poszło z torbami i ilu jeszcze pójdzie. Oto sąsiad mój z prawej strony, który z Prus Wschodnich przyszedł do polskiej Ojczyzny i z gospodarstwa o obszarze 45 ha, które wymienił z Niemcem ze stratą dla siebie, przywiózł jeszcze sporą sumę pieniędzy, dziś już wypsiał ostatecznie, sprzedał gospodarstwo i nie będąc w stanie popłacić wszystkich długów, pędzony wyrokami tuła się po krewnych. Sąsiad z lewej, nie mogąc nigdzie uzyskać kredytu na spłaty rodzinne, sprzedał swe gospodarstwo dyrektorowi banku i kupił inne. Przy okazji Skarb się z nim podzielił gotówką, bo w myśl ustawy stemplowej, sporządzonej przez p. Achillesa Rosenkranza, płaci się około 10% ad valorem, co czyni dość znaczny odsetek, jeśli chodzi o posiadaną gotówkę. Sąsiad mój z przeciwka w braku kredytów na spłaty rodzinne, ma bowiem aż 20 ha, oderznął swemu szwagrowi bez zezwolenia urzędu ziemskiego 5 ha, aby się miał gdzie żywić. Ma się rozumieć nie uzyska on ani swego numeru hipotecznego, ani wyłączenia z długów, ani podziałów podatków; za rok, dwa kłonica będzie w robocie. Z dalszych sąsiadów jeden właściciel 45 ha dobrej pszenno-buraczanej ziemi ze względu na spłaty rodzinne ma już tylko 3 krowy, a miał 15, i nie ma czym siać. Sąsiad jego przez miedzę, chociaż ma 75 ha pierwszorzędnej ziemi i młóci więcej niż norma niemiecka, bo 28 q żyta z ha, wskutek spłat rodzinnych nie ma czym siać, a komornik jest codziennym u niego gościem. I tak dalej i tak dalej.</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#PDudziński">Jeśli Pan Minister nie wierzy, proszę ze stenogramem mego przemówienia przyjechać do mnie, obwiozę Pana incognito, a przekona się Pan, że rzeczywistość jest jeszcze smutniejsza. Zawiozę Pana Ministra do sąsiedniego miasteczka, zobaczy Pan puste sklepy, usłyszy Pan Minister skargi polskiego kupca, który chociaż Polak, który, jak twierdzą, nie potrafi handlować, jednak potrafił doprowadzić do tego, że w zeszłym tygodniu miejscowy „Sokół” wykupił bóżnicę na salę sportową, bo ostatnia rodzina żydowska wyjechała z miasteczka. A wszystko dlatego, że okolica składa się z samych gburskich gospodarstw, tych z „wczoraj”, skazanych dziś na wymarcie.</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Społeczeństwo zachodnie wytrzyma i ten stan rzeczy, ale nigdy się nie pogodzi z tym, żeby silne gospodarstwo rolne miało być „wczoraj” i było skazane na zagładę. Dla nas wczoraj, jak słusznie zaznaczył p. płk Wenda, to walka klas, to kołchoz. Silne gospodarstwo rolne, silny polski stan średni, a wszystko oparte na indywidualnym władaniu — to dla nas nie „wczoraj”, tylko promienne jutro. Dla nas wczoraj to bezwyznaniowość, to obojętny, a czasem nawet wrogi stosunek do religii i Kościoła, dziś natomiast wierzymy, bo widzimy, że między pogańskimi Niemcami a bezbożną żydowską Rosją uratować nas może tylko gorący nacjonalizm oparty na religii katolickiej i dlatego zwalczać będziemy na każdym kroku tego rodzaju wychowanie, jak w uniwersytecie ludowym w Gaci. Zdrowy instynkt narodu się budzi. Przejdzie on obok tych, którzy go nie wyczuwają, tkwiąc z przekonaniami w przeszłości, „we wczoraj”.</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#PDudziński">Wysoki Sejmie! Cenię wielką pracowitość p. Ministra Poniatowskiego, jego upór w realizowaniu swego programu, twierdzę jednak, że program ten nie wystarcza, a w wielu wypadkach jest nawet szkodliwy. Przyjął się taki od czasów rządów Marszałka Piłsudskiego zwyczaj, że budżet się daje Państwu, nie Ministrowi, wobec czego oświadczam, że będę głosował za budżetem. Nie mogę również postawić wniosku o votum nieufności, bo w dzisiejszym układzie stosunków wniosek ten prawdopodobnie by upadł i w ten sposób jeszcze by wzmocnił p. Ministra Poniatowskiego, a tego chciałbym uniknąć. Dlatego też ograniczam się do oświadczenia, że społeczeństwo, które mam zaszczyt reprezentować, nie ma zaufania do polityki p. Ministra Poniatowskiego, a co za tym idzie, i do jego osoby na stanowisku Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-8.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Żeligowski.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#Marszałek">Głos ma p. Wróblewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PWróblewski">Wysoka Izbo! Jak w roku ubiegłym, tak i w tym roku jako rolnik stwierdzić muszę, że w globalnym budżecie Państwa budżet Ministerstwa Rolnictwa, jak my rolnicy twierdzimy, jest zbyt mały jak na państwo o takiej strukturze, jak Polska. Jak widzimy ze sprawozdania kolegi referenta Ostafina na stronie 15, Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej w swych własnych przypisach ma 39.100.000, dotacja ze Skarbu Państwa zmniejszona została z 6.000.000 zł na 2.400.000 zł. Przejmuje to nas poprostu trwogą, bo szczególnie my, rolnicy ziem zachodnich, jesteśmy świadkami największej przebudowy ustroju rolnego, gdzie rok rocznie powstają setki gospodarstw, i widzimy, że jednakowoż właścicielom na tych gospodarstwach nie powodzi się zbyt dobrze. Nie chcę wchodzić w strukturę tych gospodarstw, w ich wielkość itd., jednakowoż stwierdzić muszę, że coś tam jest nie w porządku, jeżeli od właściciela tego gospodarstwa, słabego finansowo, żąda się zbyt wysokich cen i to nie tylko od niego, ale jeszcze od jego przyszłego pokolenia. Stwierdzić musimy, że zapłata za tę ziemię w sześćdziesiąt kilka lat czy pięćdziesiąt kilka lat, przez dwie generacje, jest wprost zbytnim ciężarem; jesteśmy świadkami, że przez narost członków rodziny zawsze ta pierwsza generacja jest tą, która wzmacnia szeregi proletariackie. Przy wyliczeniu takim widzimy, że jednak właściciel na tym gospodarstwie zapłacić musi za osadę niejednokrotnie przy najniższej kalkulacji 370 q za 1 ha, a niekiedy 400 q. Naturalnie jest tu po prostu błędna polityka, która dzisiaj może dokonywa się z konieczności, że niejednokrotnie poprzez reformę rolną trzeba załatwiać opiekę społeczną, że wpuszcza się na gospodarstwo człowieka, który niejednokrotnie przynosi tylko 10% ceny wartości danego gospodarstwa, a 90% wartości tego gospodarstwa jest sumą dłużną, której on przy najlepszej koniunkturze nie jest w stanie nigdy zamortyzować i oprocentować. Mam wrażenie, że będzie tu trzeba pomyśleć o uzdrowieniu tego stanu rzeczy, bo inaczej z każdym rokiem czy co parę lat będziemy mieli kandydatów do oddłużenia, dlatego że za lat 25 przy naroście członków rodziny powstanie problem wyposażenia dzieci, a tu przyszłej generacji trzeba będzie przekazać 10% tego zadłużenia, jakie na tej osadzie jeszcze ciąży.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#PWróblewski">Zdaniem moim, tak jak wszyscy rolnicy ziem zachodnich na to patrzymy, koszt Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej będzie musiał być podwojony przy wprowadzaniu właścicieli na te gospodarstwa, żeby byli w stanie w ciągu przynajmniej 25 lat wypłacić się ze swych długów, względnie trzeba będzie żądać, żeby wpłacali większą kwotę, co w warunkach polskich jest niemożliwe. Najsłuszniejszy wysuwamy postulat, żeby gospodarstwo mogło być w całości zapłacone w ciągu 25 lat.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#PWróblewski">A teraz, proszę Panów, jedna rzecz, która u nas na terenie ziem zachodnich budzi duże wątpliwości i duże zastrzeżenia. Wczoraj kolega p. Głowacki przy budżecie Ministerstwa Oświaty poruszył bardzo ważny problem szkolnictwa niemieckiego na terenie ziem zachodnich. Ja jako rolnik chcę poruszyć ten niezdrowy stan posiadania ziemi, jaki do dzisiaj mamy pod względem narodowościowym na terenie województw zachodnich. Proszę Panów, na terenie ziem zachodnich do dzisiaj mamy niestety powiaty, w których jeszcze w przybliżeniu 50% stanu posiadania ziemi jest w rękach nie polskich. Jest jeden z takich powiatów południowo-zachodnich, powiat rawicki, gdzie jeszcze 11 właścicieli posiada 35.000 ha, co stanowi 51% własności ziemskiej na terenie tego powiatu. Wysoka Izbo! O ile popatrzymy się w ogóle na skład struktury gospodarstw, to jesteśmy świadkami, że w szeregu powiatów przygranicznych, jak Chodzież, Ścianków, Rawicz, Nowy Tomyśl i in. gospodarstwa w ręku Niemców od 1 do 50 ha stanowią jeszcze, jak w Nowym Tomyślu, 49%, w powiecie obornickim 94%, w powiecie inowrocławskim 56%, w powiecie bydgoskim 60%, w powiecie Czarkowskim 62%. Taki procent ziemi posiadają tam Niemcy, właściciele gospodarstw do 50 ha. Teraz co do gospodarstw powyżej 50 ha mamy zjawiska, że w pow. bydgoskim jest 39% ziemi, w powiecie inowrocławskim 38%, w pow. czarnkowskim 42%, w pow. rawickim, o którym wspomniałem, 51%, w pow. nowotomyskim 39% ziemi dotychczas w rękach niepolskich.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Mudryj.)</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#PWróblewski">W roku obecnym widzimy, że w wykazie imiennym jakoś się ten stosunek zmienia, ale jesteśmy świadkami jeszcze, że gospodarstwa niepolskie, które były jeszcze w wykazie imiennym w r. 1936, dotychczas nie są rozparcelowane. Nie wiem, czy ta rzecz leży poza władzami Ministerstwa Rolnictwa, poza zasięgiem Ministra Rolnictwa, ale jesteśmy świadkami, że są nietknięte, gdy warsztaty polskie zostały w całości rozparcelowane, gdy niejednokrotnie słyszymy np. w pociągach, że Niemcy dzisiejszy wykaz imienny lekceważą. Sam byłem w tych dniach świadkiem powiedzenia, że: jakoś to obejdziemy, jakoś się wymigamy.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#PWróblewski">Apeluję z tego miejsca, przedstawiając ten stan groźny, jaki jest na ziemiach zachodnich, do Pana Ministra, żeby to nadal miejsca nie miało, bo jest to żywotny po prostu interes sfer posiadających polskich i w ogóle wszystkich Polaków, skoro stan gospodarstw w posiadaniu niemieckim jest dużo zdrowszy, bo tam gospodarstwa karłowate prawie nie istnieją. Ta ekspansja, ta intensywność, ta dynamika niemiecka jest silna, np. w takim powiecie nowotomyskim czy chodzieskim, w stosunku do Polaków, którzy siedzą na gospodarstwach karłowatych; własność niemiecka przeważnie jest w owej zdrowej strukturze, wszędzie ponad 15, ponad 20 ha i to pociąga za sobą także ten wysoki stan szkolnictwa, o którym mówił wczoraj kol. Głowacki.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#PWróblewski">Gorzej to jeszcze wygląda, proszę Panów, w spółdzielczości przetwórczej, o ile chodzi o mleczarstwo. Mleczarnie spółdzielcze sięgają grubo ponad 60%, jeśli chodzi o narodowość, na korzyść właścicieli Niemców. A są zjawiska takie, że gdy po 7, po 10 właścicieli Niemców tworzy spółkę, to 80% produktów, przetwarzanych w tych mleczarniach, jest pochodzenia polskiego, a 20% pochodzenia niemieckiego. Ten stan rzeczy jest wprost już katastrofalny.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#PWróblewski">Teraz ten sam objaw z zeszłego roku, że spółdzielnie kredytowe, banki kredytowe prawie leżą, a widzimy, że wszystkie Kreditvereiny operują pieniędzmi, nie wiem skąd, ale operują pieniędzmi i chwytają niewspółmierną ilość członków; wpisy na hipotekach gospodarstw polskich poprzez niemieckie spółdzielnie są dzisiaj zjawiskiem codziennym.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#PWróblewski">Stan ten jest bardzo smutny i apeluję do Pana Ministra Rolnictwa, żeby pod względem stanu posiadania na terenie ziem zachodnich nastąpiła jak najprędzej zmiana.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Szczytt Niemirowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#PSzczyttNiemirowicz">Wysoki Sejmie! P. Minister Poniatowski w swych przemówieniach niejednokrotnie bardzo silnie podkreślał, że działanie jednostronne nie może posunąć naprzód rolnictwa, gdyż tylko działanie powszechne może dać jakikolwiek efekt. Oczywiście słuszność tej zasady nie podlega najmniejszej dyskusji. W dzisiejszym swoim przemówieniu chcę dotknąć jednego tylko odcinka tego działania powszechnego dla podniesienia rolnictwa, a mianowicie sprawy melioracji, która w referacie sprawozdawcy tylko z lekka została dotknięta.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#PSzczyttNiemirowicz">Gdyby Polska była krajem o jednolitej strukturze rolnej, ustalenie planu melioracyjnego, sposobów działania i kolejności nie byłoby rzeczą trudną. Jednakże przy naszych tak rażących kontrastach zagadnienie melioracji posiada jakby dwa aspekty: skasowanie nieużytków, wydobywanie jakby z nicości nowych hektarów użytkowych ziemi, a powtóre podnoszenie wartości produkcyjnej już istniejącego produkującego hektara, to jest jakby rozszerzenie areału wgłąb. Tu już istnieją warunki intensyfikacji produkcji.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#PSzczyttNiemirowicz">Jeśli mamy takie dysproporcje w zagęszczeniu ludności rolniczej, gdy w jednym wypadku mamy ludności rolniczej 17 osób na 1 km kw., a w drugim 98, i zarazem w tym pierwszym wypadku, przy tym, zdawało by się, bardzo rzadkim zaludnieniu mamy na 1 km kw., czyli na 100 ha gruntów ornych, 215 osób, a z drugiej strony przy tym stosunkowo gęstym zadudnieniu mamy 125 osób, to te dwa aspekty melioracji nabierają szczególniejszego znaczenia i szczególniejszej wymowy. Dlatego też podział kwot, wydawanych na melioracje podstawowe, nie może się opierać na kluczu dzielnicowym czy grupy województw. Jeżeli p. Wiceminister Krawulski na posiedzeniu Komisji Inwestycyjnej dnia 15 lutego powiedział, że z 91 milionów, wydanych na melioracje podstawowe, 20 milionów otrzymały województwa wschodnie, to biorąc pod uwagę przytoczone argumenty nie tylko nie widzę w tym uprzywilejowania, lecz widzę raczej pewne upośledzenie tych województw.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#PSzczyttNiemirowicz">Skoro mam zaszczyt odpowiadać p. Wiceministrowi, to pozwolę sobie na małą dygresję od tematu. P. Wiceminister na wspomnianej komisji powiedział — cytuję według stenogramu: „Efektem pracy Ministerstwa jest podniesienie produkcji rolnej na terenie wschodnich województw. Produkcja 4 zbóż wzrosła w całej Polsce w stosunku do okresu przedwojennego o 15%, a w województwach wschodnich o 38%. Produkcja ziemniaków w stosunku do przedwojennej podniosła się w całym Państwie o 39,4%, a w województwach wschodnich o 155,8%”. Wysoka Izbo! Nie kwestionuję tych cyfr, dotyczących globalnej produkcji, ale pragnę im nadać trochę inne oświetlenie. Otóż głód ziemi ornej, zmniejszenie powierzchni leśnej, likwidacja serwitutów, zmiana sposobu użytkowania ziemi, nieustanne dzielenie gospodarstw spowodowały branie pod pług terenów, nie zawsze nadających się do uprawy. Stan gruntów ornych — biorę tylko województwo nowogródzkie i poleskie, z województwa wileńskiego nie mogłem wziąć statystyki, ponieważ tam podane są tylko 4 powiaty, więc nie dałoby to pełnego obrazu — wyrażony w r. 1921 liczbą 100, ma w r. 1931 wskaźnik 142, przy przedwojennym wskaźniku 124. Ten przyrost w stosunku do przedwojennego stanu liczbowego gruntów ornych nie jest zupełnie zdrowy. Należy rozróżniać zdrowy wzrost od akromegalii. Jeżeli chodzi o wydajność z 1 ha czterech głównych zbóż, przyjmując ich wydajność w r. 1921 za 100, to wynosi ona w latach 1933–1937 dla województwa poleskiego zaledwie 94, dla województwa nowogródzkiego 106; dla ziemniaków te liczby wynoszą: dla województwa poleskiego 135, dla nowogródzkiego 113.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#PSzczyttNiemirowicz">Tak się przedstawia inna statystyka, również zaczerpnięta z oficjalnych źródeł. Osobiście nie lubię operować bronią statystyki i na swoje usprawiedliwienie muszę dodać, że nie ja pierwszy zacząłem. Oczywiście, gdy p. Minister przedstawi trzecią statystykę, będę musiał szukać czwartej, żeby znowu rozwiać legendę o uprzywilejowaniu specjalnym ziem województw wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-12.5" who="#PSzczyttNiemirowicz">Po tej dygresji wracam do tematu zasadniczego. Otóż jeżeli będziemy mieli na widoku wyniki gospodarcze, a raczej przyszłe zmiany pod wpływem dokonanych zabiegów technicznych, pamiętać musimy zawsze, że te zabiegi są dokonywane nie na gruntach „niczyich”, lecz na żywym organizmie gospodarczym, jakim jest wieś. Melioracja, jeśli można użyć tego porównania, jest zabiegiem chirurgicznym, który może dać zbawienne skutki tylko wtedy, gdy dokonany jest po zbadaniu stanu i potrzeb pacjenta. Jeżeli czasami w lecznictwie używa się staroświeckiej zasady ut aliquid fieri videatur — aby się zdawało, że coś się dzieje — to w melioracji w żaden sposób do tego dopuścić nie można. Sporządzenie projektu musi być poprzedzone dokładnym zbadaniem warunków gospodarczych wsi, jej dążeń i jej możliwości. Nie chcę przez to powiedzieć, że przed sporządzeniem projektu melioracji mają być przeprowadzone specjalne studia naukowe i dopiero na tej podstawie wydawane decyzje. To przypominałoby tego filozofa, który wpadł do dołu i dyskutuje o jakości sznura podanego mu do ratunku. Tego nie mam na myśli. Chciałbym tylko, żeby melioracja nie była traktowana szablonowo, żeby nie była identyfikowana z odwodnieniem i mechanicznym odprowadzeniem wody, często bardzo potrzebnej. Zdaje mi się, że meliorator musi dokładnie uprzytomnić sobie, jakie zmiany w gospodarczym zużytkowaniu gruntów zajdą po dokonaniu melioracji. Stąd wypływać powinien projekt półszczegółowych czy półpodstawowych melioracji, gdzie wszystkie możliwości i potrzeby gospodarcze wsi powinny być wzięte pod uwagę. Przy gruntach mineralnych sprawa jest oczywiście łatwiejsza, duże komplikacje zachodzą dopiero przy gruntach torfowych. Tu jakość torfu odgrywa pierwszorzędną rolę i ludność zdaje sobie z tego dokładnie sprawę. Tym też można tłumaczyć słabsze stosunkowo postępy w zagospodarowaniu łąk w województwie wileńskim, a znacznie lepsze rezultaty osiągnięte na Wołyniu.</u>
          <u xml:id="u-12.6" who="#PSzczyttNiemirowicz">W bardzo ciekawych danych w interesującym referacie, jakiśmy usłyszeli w Ministerstwie Rolnictwa, p. głównego inspektora Zakaszewskiego, zwraca uwagę to, że wyniki przeprowadzonych melioracji i zadania na bliższą i dalszą przyszłość, wszystko to jest wykazane i podane w kilometrach przekopanych rowów i w metrach sześciennych wykopanej ziemi. Są to niewątpliwie bardzo ważne wskaźniki pomocnicze, obrazujące koszt, wysiłek prowadzonych robót i ich stan, ale żadnym sposobem nie mogą służyć jako miara gospodarczych skutków przeprowadzonego zabiegu. Jako przykład mogę podać, co następuje. Przeprowadzenie robót na gruntach mineralnych o dużym spadku naturalnym, dającym duży zasięg terenowy, wymaga stosunkowo niedużego wykopu i odwrotnie, melioracja torfowiska położonego nisko, o małym spadku, będzie wymagała wielkiego nakładu, będzie dość kosztowna i sama przez się jeszcze efektu nie daje, może tylko służyć za podstawę do dalszych prac w kierunku intensywnego zagospodarowania, nie zawsze zresztą możliwego. Jestem wielkim zwolennikiem intensywnego zagospodarowania łąk, obserwowałem wielokrotnie wspaniałe wyniki tej akcji, muszę jednak zaznaczyć, że nie można traktować łąk jako czegoś odrębnego łąka stanowi jeden z elementów całości gospodarstwa i muszą być do niej stosowane ogólne prawa i zasady organizacji gospodarczej. Wyprodukowanie we własnym zakresie w gospodarstwie taniego białka pozostanie zawsze kapitalnym problemem gospodarczym, decydującym często o opłacalności produkcji.</u>
          <u xml:id="u-12.7" who="#PSzczyttNiemirowicz">Należy jednak wziąć pod uwagę, że z kredytów, udzielanych przez Fundusz Obrotowy Reformy Rolnej, może być zagospodarowany tylko pewien odsetek meliorowanych łąk i cała akcja powinna być traktowana jako akcja pionierska. Udanie się jej będzie zależeć od ogólnych warunków opłacalności w rolnictwie, a przede wszystkim od cen nawozów sztucznych. Musimy stwierdzić dalej, że wszelki postęp w gospodarstwie, a takim postępem niewątpliwie jest sprawa intensywnego zagospodarowania łąk, wciąga te gospodarstwa w orbitę gospodarstw o charakterze wymiennym, a więc takich gospodarstw, gdzie prawa kapitalistyczne obowiązują. Skoro tak jest, to nawet przy najniższym szacunku wartości pracy musimy mieć pewność, że pozostałe składniki nie dadzą wyników negatywnych, to znaczy takich wyników, że nawożenie przestanie się opłacać, a wyprodukowane białko w sianie może być droższe od kupnego. W takim razie może się stać rzecz zupełnie prawdopodobna, że tak świetnie dotąd rozwijająca się akcją zagospodarowania łąk może się chwilowo zatrzymać w swym wzroście, oczywiście w razie dalszego pogarszania się warunków opłacalności w rolnictwie. Uwaga personelu instruktorskiego skierowana być powinna na niedopuszczenie do zmarnowania osiągniętych wyników oraz na zabiegi pielęgnacyjne i normowanie racjonalnych stosunków wodnych.</u>
          <u xml:id="u-12.8" who="#PSzczyttNiemirowicz">Przejdę teraz do spraw poleskich, omawiając je tylko w bardzo ogólnych zarysach. Dla nas oczywiście sprawa melioracji ma specjalne znaczenie, zupełnie inne niż dla pozostałych województw. Na wstępie muszę zaznaczyć, że na Polesiu około 90% robót scaleniowych wymaga przeprowadzenia studiów melioracyjnych, a co najmniej 65% gruntów scaleniowych wymaga już prac melioracyjnych. Proszę to porównać z innymi dzielnicami. Widzimy dalej dużą dysproporcję przy scalaniu między ilością przeprowadzonych studiów i sporządzonych projektów a ilością wykonanych prac na gruncie, których wykonuje się na Polesiu zaledwie 12–15%. Wskutek tego wiele melioracji pozostaje na papierze i jest dysproporcja zupełna między postępem scalenia a melioracją. Jakie są tego przyczyny? Oczywiście przyczyną najgłówniejszą jest przydzielanie zbyt szczupłych środków, szczególnie z Państwowego Funduszu Melioracyjnego; następnie brak personelu technicznego, niskie płace, co powoduje ucieczkę lepszych sił z Polesia, zrażonych ciężkimi warunkami pracy.</u>
          <u xml:id="u-12.9" who="#PSzczyttNiemirowicz">Otóż zmiany tych warunków domagamy się od Pana Ministra. Jaki jest stosunek prac melioracyjnych na Polesiu, to ilustruje tablica, którą mam zaszczyt Wysokiej Izbie przedłożyć, gdzie jest wskazane, że w stosunku do ilości terenów, potrzebujących osuszenia, które wynoszą 1.740.000 ha, osuszone jest 45.000 ha. Następnie tereny, potrzebujące zagospodarowania wynoszą 1.797.000 ha, a zagospodarowanych jest zaledwie 3.000. Podane przeze mnie na wstępie wyjaśnienia, dotyczące przeludnienia, uzasadniają konieczność zharmonizowania prac scaleniowych z melioracyjnymi, gdyż dotychczasowy stan rzeczy nie może istnieć dalej.</u>
          <u xml:id="u-12.10" who="#PSzczyttNiemirowicz">Należy stwierdzić, że melioracja Polesia nie wymaga wielkich planów generalnych, jak to stwierdził w swej pracy p. naczelnik Rychłowski, lecz może być dokonywana stopniowo poszczególnymi rejonami, obejmującymi jedną lub więcej zlewni. Z braku czasu nie mogę rozwinąć szczegółowo tego tematu, oczywiście można by wygłosić cały odczyt o melioracji Polesia, chcę jednakże choć parę słów powiedzieć o realnych korzyściach gospodarczych, płynących dla Państwa z akcji zagospodarowania i skolonizowania zmelioryzowanych terenów.</u>
          <u xml:id="u-12.11" who="#PSzczyttNiemirowicz">Chcę Wysokiej Izbie podać kilka cyfr, ilustrujących różnicę w obrotach gotówkowych między nowopowstałym gospodarstwem na zmeliorowanych torfach a gospodarstwem sąsiednim, pozostającym w warunkach prymitywnych. Dla porównania wziąłem średnią z 10 badanych przeze mnie gospodarstw w Staniewiczach, w obiekcie, który jest zmeliorowany i skolonizowany, oraz gospodarstwo w tym samym powiecie badane przez Instytut Puławski. Oto są te cyfry.</u>
          <u xml:id="u-12.12" who="#PSzczyttNiemirowicz">Przychody rolnicze na 1 ha w r. 1933, w roku najgłębszego kryzysu, w Staniewiczach zł 97,40, w gospodarstwie prymitywnym, zbadanym przez Instytut Puławski, zł 24,80. Rozchody gotówkowe na 1 ha w Staniewiczach zł 48.89, w gospodarstwie prymitywnym zł 5,50. Wydatki roczne na osobę dorosłą w gospodarstwie w Staniewiczach zł 227,31, w czym wyroby monopolowe 51,73, w gospodarstwie prymitywnym obok — ogólne roczne wydatki gotówkowe na osobę dorosłą 27,80, w czym na wyroby monopolowe 2,90, jest to oczywiście tylko sól.</u>
          <u xml:id="u-12.13" who="#PSzczyttNiemirowicz">Więc zestawienie to aż nadto wyraźnie mówi o korzyściach czysto fiskalnych Państwa, nie mówię o innych, powstałych wskutek wzmożonej konsumcji i jest jednym z argumentów, obalających twierdzenie o rzekomej nierentowności nakładów na cele melioracyjne.</u>
          <u xml:id="u-12.14" who="#PSzczyttNiemirowicz">Ze względów prestiżowych uważam za konieczne zakończenie prac w Staniewiczach, by stworzyć kompleks jednolity 6.000 ha skolonizowanych bagien, którym Polska mogłaby się chlubić.</u>
          <u xml:id="u-12.15" who="#PSzczyttNiemirowicz">Przechodzę teraz do sprawy, która może dla drobnego rolnictwa na Polesiu Jest sprawą najważniejszą. Chcę z tego miejsca oświadczyć kategorycznie, że sprawa obronności Państwa jest dla nas postulatem, który zawsze stawiamy na pierwszym miejscu; podkreślamy to w każdej okoliczności i wszędzie. Uważam jednak, że szybkie zakończenie i rozwiązanie tego splotu fatalnych stosunków agrarnych, w jakich znajduje się ludność wschodniego Polesia, jest również zagadnieniem obronności naszych granic. Uważam dalej, że obowiązkiem p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych jest takie postawienie sprawy w ramach międzyministerialnego porozumienia, aby stworzyć możliwość wniesienia ustawy o rekompensatach z tytułu ograniczeń na rzecz obronności Państwa.</u>
          <u xml:id="u-12.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Pikusa.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Piotrowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#PPiotrowski">Wysoki Sejmie! Stosunek świata rolniczego do świata przemysłowego jest zbyt oddalony, jeżeli chodzi o dochód społeczny, jest strasznie i okropnie nierównomierny. Zrozumiałe jest, że kraje rolnicze, które ze znacznym opóźnieniem historycznym w stosunku do przodujących krajów przemysłowych świata przystępują do rozbudowy rodzimego przemysłu, chcąc osiągnąć postawiony cel, zmuszone są do ochrony nowopowstającego przemysłu wysokimi barierami celnymi i do pogodzenia się z tym. iż ceny szeregu artykułów przemysłowych układać się będą znacznie wyżej od cen światowych. Dlatego też niesłuszne jest zestawianie cen artykułów przemysłowych na świecie i u nas i bezpłodne jest wydziwianie, że nasze ceny są o tyle a tyle procent wyższe od światowych. Wszyscy bowiem wiemy dobrze, że tak jest i że jeszcze długi czas tak być musi. Nie znaczy to bynajmniej, abym sądził, iż każda wysokość obowiązujących obecnie stawek celnych jest słuszna i bezwzględnie konieczna. Wprost przeciwnie, skłonny jestem twierdzić, że nasza taryfa celna jest za mało elastyczna, że bardzo często ustanawia się wysoką stawkę celną dla artykułów przemysłowych, których produkcja w kraju jest bądź dopiero zamierzona, bądź zaspokaja aktualnie tylko znikomą część zapotrzebowania rynku. W innych znów wypadkach utrzymuje się nadal równie wysoką stawkę celną, jak dawniej, chociaż chroniony przemysł już okrzepł i mógłby próbować swych sił w mniej uprzywilejowanych warunkach.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#PPiotrowski">Wypowiadając się jednak przeciw takiej niewłaściwej ochronie celnej naszego powstającego przemysłu, zdaję sobie sprawę, że na ogół ochrona ta jest historyczną koniecznością i że my, konsumenci, będziemy musieli jej koszta jeszcze dość długo ponosić. Chodzi tylko o to, kto w jakim stopniu ponosić je będzie. Chodzi o uzasadniony rozkład tego ciężaru, jaki na nasze barki ochrona naszego przemysłu nakłada. Jeżeli bowiem rolnictwo znajduje się w tym położeniu, jakie obserwujemy w obecnym roku gospodarczym i jakie niestety zapowiada się na lata następne, to trzeba sobie jasno uświadomić, że rolnictwo powinno w dźwiganiu ciężaru, płynącego z ochrony celnej naszego przemysłu, uczestniczyć w stopniu niższym niż konsumenci miejscy.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#PPiotrowski">Blagą nędzną i oszustwem jest pogląd, którego głosicielem stał się ostatnio lewiatański „Kurier Polski”, ze jedyną drogą przyjścia z pomocą rolnictwu to zwyżka cen rolniczych. Jedyną widocznie dlatego, że nierealną, bo bardzo trudną do przeprowadzenia. Trzeba nie lada bezczelności, aby w czasie, kiedy cena za kwintal żyta u nas jest o 5 zł wyższa niż cena żyta polskiego np. w Antwerpii, pisać, że na odcinku cen rolniczych nic się nie dzieje. Tak jak gdyby oderwanie się naszej wewnętrznej ceny żyta o zł 5 na kwintalu, czyli o prawie 60% od ceny światowej, nie było w roku, w którym żyto wywozimy bardzo znacznym osiągnięciem, pociągającym nie lada ofiary Skarbu Państwa, producenta a także i konsumenta miejskiego, do pewnego stopnia obciążonego opłatami przemiałowymi. Chcę z tej trybuny stwierdzić publicznie, że premia od kwintala żyta 60% w stosunku do ceny krajowej, to chyba dość, że nie może ona rosnąć w nieskończoność w czasie, gdy rolnik w wielu wypadkach nie dojada. Trzeba szukać innej drogi. Uważam, że dopóki nie minie przynajmniej najostrzejsza fala kryzysu produkcji zbożowej, który ogarnął obecnie świat z siłą dotychczas nieznaną, nie należy się łudzić, aby polskie rolnictwo w tych artykułach rolniczych, które musimy eksportować, mogło osiągnąć, poza wyjątkami, znacznie wyższy poziom cen, niż w tej chwili osiągamy. I dlatego tylko ten, kto chce nędzy wsi polskiej, może stroić się w piórka przyjaźni i wołać o dużo wyższy poziom cen rolniczych jak o coś realnego i natychmiast osiągalnego. Może to zresztą jest wołanie zapobiegawcze. Nie darmo przoduje w nim „Kurier Polski”, organ wielkoprzemysłowy, drżąc, widać, o to, aby nie dopuścić do wołania o zniżkę cen przemysłowych, które w stosunku do r. 1928 obniżyły się ze 100 tylko na 66, a ceny artykułów rolniczych w stosunku do tego samego roku 1928 spadły ze 100 na 44. Widać, że różnica spadku jest bardzo duża na niekorzyść rolnictwa i nie widać konkretnych możliwości choćby powolnego dźwigania naszego rolnictwa z ciężkiego położenia na najbliższy czas. Przeciwnie należy się obawiać, że zwyżka dochodów rolniczych w jednej gałęzi nie zrównoważy zniżki w innych i że ten rok będzie w sumie gorszy niż rok ubiegły. I dlatego musi się rozlec wołanie wsi o zniżkę tej pozycji wydatkowej, która obejmuje więcej niż połowę jej wydatków, t.j. pozycji wydatków na artykuły przemysłowe potrzebne rolnictwu, a wynoszące 1.300 milionów zł w r. 1937 według ostrożnego szacunku. Pozycja podatków, pozycja wydatków na usługi świadczone rolnictwu, pozycja obsługi długów w sumie nie stanowią tak wielkiej kwoty, jak ta, którą rolnicy wydają na artykuły przemysłowe, świadcząc na rzecz przemysłu, a nic za to nie mają. Jeżeliby chodziło chociaż o odciążenie bezrobocia wsi, o zatrudnienie w przemyśle ludności, nie mającej zajęcia na wsi, to tego nie widzimy, gdyż przemysł od 1928 do 1938 wzmógł się i rozwinął o 20%, a zatrudnienie zaledwie sięga stanu tegoż roku 1928. Widzimy, że bezrobocie jest w dużej mierze jeszcze w mieście i że wieś na dłuższą metę nie będzie mogła lokować w przemyśle rąk, które tej pracy chcą.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#PPiotrowski">Dlatego też sądzę, że zamiast rozwodzić się szeroko nad samym zagadnieniem t.zw. nożyc cen rolniczych i przemysłowych i roztaczać bezpłodne żale rolnicze na ten temat, należy właśnie z tej trybuny stwierdzić, że do czasu wyraźnej zwyżki cen rolniczych rolnictwo musi otrzymać dla siebie szereg najistotniejszych artykułów przemysłowych po cenach o wiele niższych niż obecnie. Zamiast szumnego hasła generalnego obniżenia cen przez rozwiązanie karteli, w którego realizację, na podstawie dotychczasowych doświadczeń, nie wierzę, wysuwam tezę przeprowadzenia za pomocą środków, będących do dyspozycji Rządu, znacznej obniżki cen szeregu artykułów przemysłowych, używanych wyłącznie albo w olbrzymiej części przez rolnictwo. Czy to jest realne? Niewątpliwie, nie można żądać od przemysłu zniżki cen maszyn rolniczych, skoro ten przemysł poniósł niedawno ciężkie konsekwencje w związku z oddłużeniem rolnictwa, ale mimo to ceny maszyn rolniczych można obniżyć, żądając od ciężkiego przemysłu, który dostarcza przemysłowi maszyn rolniczych surowców, obniżenia ceny węgla i wyrobów hutniczych, przez co przemysł maszyn rolniczych obniżyłby koszta produkcji tych maszyn. A sądzę, że obecne położenie przemysłu węglowego i hutniczego jest takie, iż dostarczanie tej ilości węgla i wyrobów hutniczych po cenie eksportowej nie Zachwieje jego istnienia. Tu i owdzie będzie potrzebne może przesunięcie wpływów z jednych źródeł dochodu Państwa na inne. Cena soli, węgla, nawozów, nafty, cukru musi być bezwzględnie obniżona i to znacznie i zmniejszone wpływy Państwa z tego źródła mogą być zastąpione zwiększeniem wpływów z innych źródeł. Czy w związku ze zwiększonym stanem zatrudnienia w miastach i związanym z tym wzrostem ilości wypłacalnych lokatorów nie należało by podnieść podatku od nieruchomości?</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#PPiotrowski">Nie mogę rzucić, rzecz prosta, konkretnego planu, w jaki sposób obniżyć ceny artykułów przemysłowych, używanych przez wieś, w tej wysokości, aby wieś naprawdę to odczuła. Sądzę, że Ministerstwo Rolnictwa, że Pan Minister w swym resorcie nie miałby dość siły i kompetencji do załatwienia poruszonych przeze mnie spraw. Sądzę, że należy to do obowiązku i zadań całego Rządu i z wielkim zadowoleniem słuchałem oświadczenia Szefa Obozu Zjednoczenia Narodowego p. generała Skwarczyńskiego, jak deklarował w imieniu swoim i w imieniu Obozu gotowość współpracy z Rządem dla przepracowania ciężkiego zagadnienia opłacalności w rolnictwie. Jeżeliby Rząd chciał w tej pracy pomocy rolnictwa, wiem, że istniejące samorządy, organizacje rolnicze i działacze społeczni nie poskąpią mu realnej swej pracy.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#PPiotrowski">To, co powiedziałem przykładowo o obniżce artykułów przemysłowych, zużywanych przez wieś, miało tylko na celu wykazać, że projekt obniżenia artykułów przemysłowych zużywanych przez wieś jest wykonalny. Przyznaję, że nie łatwy, ale jedynie na tej drodze możną owocnie odciążyć dotkniętą światowym kryzysem zbożowym wieś z części haraczu, płaconego przez wieś na rzecz rozbudowy rodzimego przemysłu, ogólna bowiem obniżka cen przemysłowych w Polsce stanęłaby, poza konkretnymi a licznymi jednak, jak sądzę, przerostami, w sprzeczności ze zrozumiałą koniecznością przepłacania przez nas, w porównaniu z światem, artykułów przemysłowych.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#PPiotrowski">Sądzę, że tylko przez przyłączenie się do moich tez można naprawdę na dziś realnie pomóc wsi w jej ciężkim położeniu. Wszystko inne, prócz trudnego problemu oddłużenia, jest mydleniem oczu, by naprawdę poza ładnymi słowami zbiedzonej wsi nic nie dać.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#WicemarszałekMudryj">Głos ma p. Trębicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PTrębicki">Wysoki Sejmie! Gdy przemawia się przy rozpatrywaniu budżetu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, trudno nie poruszyć sprawy tzw. reformy rolnej, która jest bodaj najistotniejszym problemem dla wsi polskiej, a która, chociaż powstała równocześnie z odrodzeniem Państwa Polskiego, do dnia dzisiejszego rozwiązana nie jest, aczkolwiek stanowiła przedmiot tylu walk, tylu zawiedzionych nadziei i tylu, że tak powiem, przemian, jakie w życiu narodu polskiego spowodowała. Nie jest ona ostatecznie załatwiona, a zdaje mi się, że dla uzdrowienia całokształtu stosunków wsi polskiej winna być definitywnie i w jak najkrótszym czasie załatwiona z uwagi na to, że stanowiąc otwartą pozycję, przynosi nam ten nie załatwiony problem w chwili obecnej same straty.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#PTrębicki">Znaczna część ziemi, która przecież stanowiła i generalnie ujmując sprawę stanowi do dnia dzisiejszego najpoważniejszy aktyw naszego gospodarstwa narodowego, jest wciąż elementem płynnym, elementem o niewiadomym w dniu jutrzejszym gospodarzu, elementem o niewiadomej, jaki obiekt gospodarczy jutro stanowić będzie i jaką strukturę społeczną narodowi polskiemu nada. Ta niepewność decyduje o tym, że rolnik, żądny tej ziemi, czeka na nią nie zwracając swych pożądań w innym kierunku, w kierunku opanowywania tych dziedzin życia gospodarczego, które na niego czekają, a które w tej chwili w rękach niepolskich się znajdują.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#PTrębicki">Jeżeli chodzi o właścicieli tych gospodarstw, które podlegają ustawie o reformie rolnej, to ci ludzie również nie inwestują, powiedziałbym, zachowują się biernie wobec swego gospodarstwa, co jest znowu elementem ujemnym, o ile chodzi o całość naszej gospodarki narodowej, bo nie wiedzą kiedy, ile i w jakich warunkach te nadwyżki, wynikające z ustawy o reformie rolnej, zostaną im odebrane.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#PTrębicki">Trzeba z tym stanem rzeczy natychmiast i radykalnie skończyć. Trzeba ustawę o reformie rolnej wprowadzić w życie natychmiast, pozostały zapas ziemi, wynoszący, jak podają cyfry statystyki, około 800.000 ha, rozdysponować natychmiast na powiększenie karłowatych gospodarstw, dla doprowadzenia ich do stanu, który by nie tylko umożliwiał im produkcję, która dziś niejednokrotnie jest naprawdę produkcją głodową, lecz zarazem stworzył nam dodatkowe kadry konsumentów, odbiorców naszej produkcji przemysłowej. Równolegle z tym winna ukazać się ustawa o niepodzielności gospodarstw, która by ostatecznie zadecydowała o obliczu strukturalnym wsi polskiej.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#PTrębicki">Osobiście głęboko wierzę, że tego rodzaju ustawa samoczynnie doprowadzi do dalszego uzdrowienia naszej struktury rolnej przez samoczynne powiększanie gospodarstw do obszaru, który umożliwi właścicielowi sposób życia, godny Państwa o ambicjach mocarstwowych i godny członka wielkiego narodu polskiego. Osobiście rozumiem, że przez radykalne załatwienie sprawy, o której mówię, usuniemy widmo, które w tej chwili na horyzoncie się ukazuje, t.j. widmo kolektywizacji wsi polskiej, bo fakt rozdrabniania się gospodarstw, który w tej chwili masowo ma miejsce, w konsekwencji musi doprowadzić do pewnych form gospodarczych, które zdolne będą pokryć zapotrzebowanie narodu jako całości. Likwidując problem z reformą rolną związany, stwarzamy naturalne warunki ekspansji elementu wiejskiego do miast, gdzie szukać on będzie zatrudnienia w handlu, rzemiośle, w wolnych zawodach, które dzisiaj znajdują się w rękach ludności żydowskiej.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#PTrębicki">Celem polityki agrarnej jako takiej musi być zdrowy warsztat pracy, przystosowany nie tylko do produkcji roślinnej czy zwierzęcej, lecz i do konsumcji artykułów przemysłowych. W tych warunkach powstanie uprzemysłowienie kraju, zdolne zatrudnić znaczną część ludności, zbędnej na terenie wsi. Oczywiście w dużej mierze przyczynić się może do tego opłacalność w rolnictwie, której to sprawie również kilka słów chciałbym poświęcić.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#PTrębicki">Jeśli mowa o opłacalności w rolnictwie, to trzeba stwierdzić, że sprawa ta jest najrozmaiciej oświetlana. Jeśli zestawimy szereg cyfr, które podaje nam Rocznik Statystyczny, to możemy dojść do przekonania, że nadprodukcja podstawowych zbóż w Polsce nie przekracza, przeciętnie biorąc 5%, przy przeludnieniu wsi wynoszącym w tej chwili około 8 milionów ludności. Ta cyfra jest sporna, jednakże jest prawdopodobnie bliska prawdy, bo około tej cyfry jednak oscylują dane z różnych źródeł, gdy się przy tym uwzględni masę bezrobotnych, którzy mieszkają na wsi. A przecież realizacja planu inwestycyjnego, który wciąga w orbitę życia gospodarczego coraz to nowe masy jednostek w tej chwili gospodarczo biernych, musi spowodować, że te stosunkowo niewielkie nadwyżki zbożowe będą skonsumowane. Z faktem tym musimy się liczyć, musimy się liczyć z tym, że zatrudnienie ludzi, danie im zarobku umożliwi im nabywanie wytworów produkcji roślinnej czy zwierzęcej, zdejmując tym samym nadwyżki z rynku. Na poparcie tego twierdzenia można przytoczyć dane, powiedzmy, z r. 1928, kiedy eksport żyta z Polski wynosił zaledwie 7.000 ton. Jeśli przerzucimy nasze rozumowanie na następne lata, lata przesilenia gospodarczego w Polsce, to eksport żyta, chociaż w międzyczasie dużo ludzi Polsce przybyło, przekraczał rokrocznie 200.000 ton. I jeżeli znowu zastanowimy się nad r. 1937, który był rokiem względnej koniunktury dla rolnictwa, to znowu widzimy radykalny spadek eksportu zbóż do około 70.000 ton. A zatem widzimy, że zagadnienie nadprodukcji zbóż, które stawia się dzisiaj w płaszczyźnie ściśle związanej z opłacalnością w rolnictwie, nie powinno decydować o tej opłacalności, bo nadprodukcja ta jest, że tak powiem, zjawiskiem koniunkturalnym, zjawiskiem, związanym z naszą gospodarką wewnętrzną, która, jak obserwujemy dzisiaj, bardzo szybko i bardzo radykalnie zmierza do uporządkowania stosunków związanych z zatrudnieniem ludności w Polsce, a co za tym idzie ze zdjęciem z rynku nadwyżek zbożowych.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#PTrębicki">Toteż pozwolę sobie postawić tezę, że zagadnienie opłacalności w rolnictwie w Polsce jest zagadnieniem o charakterze raczej organizacyjnym, aniżeli jakimkolwiek innym, i zagadnienie to przez wprowadzenie monopolu zbożowego, czy na jakiejkolwiek innej drodze organizacyjnej rozwiązane być musi i rozwiązane być powinno. Powinno ono być rozwiązane nie tylko ze względów gospodarczych, ale i ze względów innych. Pozwolę sobie twierdzić, że stosunek rolnika w Polsce do ziemi wynika nie tylko z interesu jako takiego, lecz jest to stosunek, powiedziałbym, emocjonalny, jest to stosunek nacechowany miłością, przywiązaniem do ziemi i dzięki może temu pierwiastkowi naród polski był w stanie w sposób zwarty i zdecydowany przetrwać niejeden zawód, jaki go w ciągu jego tysiącletniej historii spotykał. Właśnie to przywiązanie do ziemi, to przywiązanie do zagona ojczystego powoduje, że emigracja nasza czy to kontynentalna, czy zamorska wciąż czuje się nieodłącznie związaną ze swą macierzą, nieodłącznie związaną z zagonem ojczystymi. Sytuacja, w jakiej rolnictwo w chwili obecnej się znajduje, powoduje ochłodzenie tego stosunku rolnika do jego zagonu ojczystego, bo w wyniku właśnie nieopłacalności, w wyniku stwarzania nienormalnych warunków egzystencji dla posiadacza zagonu i jego rodziny rodzi się właśnie to ochłodzenie i eliminowanie tego niesłychanie cennego pierwiastka przywiązania Polaka do ziemi, jaki cechował i w tej chwili cechuje jeszcze nasz naród. To jest ten moment psychiczny, który również należy wziąć pod uwagę, decydując się na śmiałe posunięcia przy wprowadzeniu opłacalności do produkcji roślinnej czy zwierzęcej.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Długosz.)</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#PTrębicki">Prawdopodobnie następni mówcy będą mówili o zbycie, o przetwórstwie, o kredycie, o kapitalizacji wiejskiej, o której tak pięknie i tak głęboko mówił p. minister Lechnicki, dlatego ja pozwalam sobie korzystając z tego, że jestem przy głosie, zwrócić się do Pana Ministra wobec Wysokiej Izby i oznajmić mu, że w tej chwili sytuacja osadnictwa kresowego w wyniku właśnie tych wszystkich zjawisk gospodarczych, w jakich między innymi i gospodarstwo żyje, jest nad' wyraz ciężka, że osadnictwo to wymaga w tej chwili dość radykalnego podejścia do rozwiązania tych trudności, w jakich się ono znajduje. Bo jeżeli zważymy, że tymi osadnikami są byli żołnierze frontowi, że tym ludziom źle się powodzi i co za tym idzie, nie mają oni możności w tej chwili kształcenia i należytego wychowania swych dorastających dzieci, to zdaje mi się, że jest to tak ważny problem, że będzie on musiał być rozwiązany. Toteż apeluję do Pana Ministra i proszę go, ażeby z uwagi na to, że jest to problem specjalny, był on w sposób specjalny rozwiązany.</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#PTrębicki">Jestem posłem kresowej ziemi poleskiej i jako taki z goryczą w sercu patrzę na setki tysięcy hektarów ziemi, bezużytecznie w tej chwili leżącej, stanowiącej bagna, nie przynoszącej właściwie nikomu żadnej korzyści, które czekają w tej chwili na wysiłek mózgu polskiego technika i na pracę rąk ludzkich, ażeby zamienić się na kwitnące łąki, ażeby stworzyć dodatkowe wartości, które w znakomity sposób mogą powiększyć nasz dochód społeczny, w znakomity sposób mogą przyczynić się do uaktywnienia naszego bilansu handlowego. Niemniej ważną jest to rzeczą choćby z punktu widzenia wpojenia w miejscową ludność poleską wiary, że naród polski stać na wielką inwestycję, na wielką rzecz, jaką niewątpliwie będzie zmeliorowanie przeszło półtora miliona hektarów bezużytecznych w tej chwili bagien poleskich.</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WicemarszałekDługosz">Głos ma p. Szumowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PSzumowski">Wysoka Izbo! Nie mogę pominąć faktu, który dość wyraźnie rzuca się w oczy, że w tak szczegółowej dyskusji, jaka się odbywała i na Komisji Budżetowej i obecnie na plenum, gdzie poruszane są wszystkie przejawy życia naszego gospodarczego i niedomagania, stosunkowo mało się mówi o spółdzielczości jako o tym czynniku, który tam na dole odgrywa dominującą rolę w dążeniu do osiągnięcia niepodległości gospodarczej. A tyle mamy na tym polu niedociągnięć, tak mocno odczuwa się brak skoordynowanego działania Rządu, że doprawdy nad tak ważnym problemem w generalnej debacie budżetowej nie można przejść do porządku dziennego. Dlatego też zabrałem głos, ażeby specjalnie podkreślić, iż wieś polska, szczególnie drobny rolnik rozumie to jednak doskonale i daje temu wyraz w powoływaniu do życia coraz większych ilości placówek spółdzielczych. Wieś polska na tym odcinku gospodarczym całkowicie prześcignęła miasto. Jeżeli możemy stwierdzić dzisiaj, że ruch spółdzielczy ma swoją dynamikę i coraz zdrowsze podstawy, to objaw ten tylko na terenie wsi możemy zauważyć. Konieczność samoobrony przed wyzyskiem zmusza rolnika drobnego, mimo nawet przykrych doświadczeń, do organizowania się i obrony własnych interesów.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#PSzumowski">Wysoka Izbo! Mówię o spółdzielczości przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa dlatego, że resort ten w miarę swych możliwości okazuje najbardziej konkretnie pomoc i opiekę temu ruchowi. Nominalnie spółdzielczość jest przy Ministerstwie Skarbu, jednakże rozwojem i działalnością spółdzielczości zainteresowane są wszystkie niemal resorty ministerialne, a więc przede wszystkim Ministerstwo Rolnictwa, Przemysłu i Handlu, Spraw Wojskowych, Spraw Wewnętrznych i Opieki Społecznej. Stan ten jest niewłaściwy i utrudnia w wysokim stopniu zdrowy rozwój ruchu spółdzielczego. Spółdzielczość całkowicie winna być pod opieką Ministerstwa Rolnictwa, względnie z uwagi, iż zagadnienie to w Polsce jest bardzo ważne, powinno być oddzielne ministerstwo spółdzielczości, tak jak to jest w innych państwach.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#PSzumowski">Wysoka Izbo! W kilku cyfrach pozwolę sobie przypomnieć stan spółdzielczości w Polsce. Była tu już o tym mowa, ale chcę to specjalnie podkreślić. Spółdzielni rolniczych różnego typu mamy około 6.000. Kapitały własne w tych spółdzielniach wynoszą około 70 milionów. Spółdzielnie te zrzeszają około 2 milionów członków rolnictwa. Ponieważ powszechnie głowa rodziny, właściciel gospodarstwa jest członkiem spółdzielni, więc ilość zrzeszonych członków stanowi taką ilość gospodarstw, w 90% drobno-rolnych, a więc przeszło połowa drobnych gospodarstw w Polsce jest zrzeszonych w spółdzielczości. Nie będę mówił o konkurencji komunalnych kas oszczędności i gminnych z kasami Stefczyka, o ruchu spółdzielczym mleczarskim, gdyż oba te typy są dość zdrowe i z wielkim pożytkiem się rozwijają. Chcę trochę uwagi poświęcić spółdzielniom rolniczo-handlowym, najtrudniejszym w prowadzeniu, a jakże potrzebnym ze względu na doniosłą rolę, jaką odgrywają! Spółdzielni tych mamy w Polsce 228, zrzeszających 64.000 członków. W tej dziedzinie w ubiegłym roku dzięki inicjatywie i wybitnemu współdziałaniu p. Ministra Rolnictwa został dokonany poważny krok naprzód przez zorganizowanie na terenie 9 województw jednej silnej centrali na miejsce byłego „Storolu” i Biura Zleceń w Warszawie, a mianowicie Związku Gospodarczego. Centrala ta powstała w wybitnie niesprzyjających warunkach, kiedy w wielu wypadkach spółdzielczość sama z zastrzeżeniem na nią się patrzyła. A jednak centrala ta dzisiaj po 8 miesiącach dokonała już obrotów na około 50 milionów zł i stanowi istotnie niezbędną placówkę dla zrzeszonych spółdzielni rolniczo-handlowych. Takich centrali w Polsce jest 4. Należy podkreślić, iż silna finansowo i dobrze prowadzona centrala jest poważnym motorem w rozwoju spółdzielni rolniczo-handlowych.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#PSzumowski">Jeżeli dziś całe rolnictwo w Polsce jednym wielkim głosem woła o opłacalność pracy na swych warsztatach, to zmierzając do osiągnięcia tego celu nie można na wstępie pominąć obsługi handlowej rolnictwa, usunięcia olbrzymiej rozpiętości między ceną, którą otrzymuje rolnik za swój produkt, a tą, którą płaci konsument za tenże produkt w stanie przerobionym lub pierwotnym. Wiadomo, iż cena płacona przez konsumenta jest wyższa od ceny płaconej rolnikowi producentowi.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#PSzumowski">Musimy stwierdzić, iż nasz handel prywatny — nie mówię o województwach zachodnich — stoi na jak najniższym poziomie i w olbrzymiej swej większości jest w obcym ręku. Handel prywatny artykułami rolniczymi nie przebiera w środkach, na swój sposób jest dobrze zorganizowany i konkurencyjnie jest bardzo silny. Skutecznym przeciwstawieniem się temu handlowi prywatnemu może być tylko spółdzielczość rolniczo-handlowa. I tutaj polskie kupiectwo i przemysł winny raczej współdziałać aniżeli przeszkadzać w rozwoju, bo wyrąbywania tych pierwszych dróg, stwarzających pionierów handlu polskiego w naszych warunkach, może dokonać tylko spółdzielczość. Bez pionierskiej pracy spółdzielczości w obrocie artykułami rolniczymi nie unarodowimy handlu.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#PSzumowski">Najlepszy przykład mamy tu w dzielnicy zachodniej, gdzie lat temu 50 stan handlu był niemal identycznie podobny do naszego dzisiaj, i jak mówią właśnie działacze tego terenu, najpierw przez spółdzielczość dobrze zorganizowaną zaczęto wypierać szkodliwych handlarzy prywatnych i dzięki tej spółdzielczości stworzyło się zdrowe polskie kupiectwo.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#PSzumowski">Wysoka Izbo! Ze względu na czas ograniczony chcę skonkretyzować swoje wywody. Wszelkim spółdzielcom i uświadomionym działaczom rolnikom jest rzeczą znaną, iż właśnie najgroźniejszym dla spółdzielczości w zakresie konkurencyjności zagadnieniem jest nieuczciwość prywatnych pośredników. Ci prywatni pośrednicy wyzyskują rolników, nie umiejących dość precyzyjnie odróżnić towarów lepszych od gorszych. Na drobnych oszustwach, fałszowaniu nawozów sztucznych, pasz, nasion cierpi rolnictwo i spółdzielczość. Rolnicy przepłacają nabywane środki produkcji, choć często są zadowoleni z niższej ceny, a często zwabieni tymi niskimi cenami kierują swoje zakupy do pośredników prywatnych, a nie do spółdzielni, przeważnie nie zdając sobie sprawy z tego, że ze względu na lepszą jakość towarów wyższa cena, zapłacona spółdzielni, jest istotnie znacznie niższa.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#PSzumowski">Drugim ważnym zagadnieniem przy nabywaniu nawozów, nasion i pasz jest kwestia doradztwa fachowego w zakresie używania tych środków produkcji. Mimo różnych kursów, prelekcji, propagandy itp. akcji właściwą chwilą dla udzielenia praktycznych rad np. co do wyboru, ilości i stosowanych nawozów sztucznych jest jednak chwila zakupu tych nawozów. To uczciwe doradztwo mogą zapewnić rolnikom spółdzielnie i niektórzy chrześcijańscy kupcy. Ogromna większość innych pośredników nie umie i nie chce uczciwie informować rolników. Toteż z tego względu w interesie drobnego rolnictwa i spółdzielczości leży wprowadzenie ustawy o koncesjonowaniu handlu niektórymi artykułami rolniczymi, a przede wszystkim nawozami sztucznymi, paszami i nasionami.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#PSzumowski">Mimo dość szybkiego rozwoju w ostatnich czasach spółdzielczości w ogóle, a spółdzielczości rolniczo-handlowej w szczególności, rozwój ten nie jest taki szybki, jak być powinien wobec tendencji społeczeństwa rolniczego do organizowania się w spółdzielniach. Szereg organizacyjnych zagadnień nie jest we właściwy sposób rozwiązany. Związki rewizyjne i centrale gospodarcze muszą uzyskać znacznie większą ingerencję na obsadzanie personelu w spółdzielniach i muszą okazać znacznie więcej inicjatywy w kształceniu kandydatów na kierowników spółdzielni, gdyż mimo wielu braków zagadnienie trudności w znalezieniu odpowiedniego kierownika nadal jest dominujące w spółdzielczości rolniczo-handlowej.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#PSzumowski">Chociaż wiele się mówi o opiece nad spółdzielczością, pomoc Rządu jest słaba, a przede wszystkim nie jest rozwiązane zagadnienie racjonalnego finansowania spółdzielni rolniczo-handlowych i ich central. Nie jest w tym celu odpowiednio aprowidowana Centralna Kasa Spółek Rolniczych, choć nie skrępowana ze względu na środki jej działalności, bo Ministerstwo Skarbu raczej faworyzuje Państwowy Bank Rolny, Choć w ostatnich latach dużo zrobiono w kierunku nawiązania bezpośrednich stosunków między rolnictwem a wojskiem w zakresie dostaw, jednak na niektórych terenach sprawa ta nadal kuleje. Rozwój spółdzielni rolniczo-handlowych pozwoli na wprowadzenie zasady, iż wojsko nie powinno w ogóle nabywać produktów rolniczych od pośredników prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#PSzumowski">Przy obecnym systemie kontyngentów importowych i eksportowych w wielu wypadkach istnieje tak zwana renta kontyngentowa, która tylko wtedy może się dostać do rąk rolnika, jeśli kontyngenty dla rolnictwa będą wykonywane przez spółdzielczość. I dlatego też co najmniej 3/4 kontyngentów importowych na nasiona, paszę itp., oraz co najmniej 3/4 kontyngentów eksportowych na zboże i nasiona winny być oddawane do wykonania centralom spółdzielczości rolniczo-handlowej.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#PSzumowski">Wreszcie problem inwestycyjny, jak budowa elewatorów, chłodni i różnych przetwórni spółdzielczych jest przecież kapitalnym zagadnieniem, łączącym się z aprowizacją kraju w razie wojny oraz dalszym rozwojem spółdzielczości. Sumy, jakie na ten cel Ministerstwo przeznacza, nawet w minimalnej części nie pokryją tego olbrzymiego zapotrzebowania. Nie będę mówił już o formalnościach, jakie są przy uzyskiwaniu kredytów inwestycyjnych.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#PSzumowski">Wysoka Izbo! Nie mogę nie powiedzieć kilku słów o zagadnieniu interwencji zbożowej. Rolnicy są zniechęceni tym faktem, że wszystkie niemal systemy oddziaływania na utrzymanie odpowiedniego poziomu cen zbóż są zawodne. Rolnikom nie zależy na tym, jakie będą stosowane systemy, aby zapewnić tę opłacalność produkcji zbożowej, chodzi im o to, żeby ceny zbóż były mniej więcej stałe, aby każdy rolnik mógł w racjonalny sposób organizować swe gospodarstwo. Mówiąc o stałych cenach, oczywiście uwzględnić trzeba różnice cen zimą, wiosną i jesienią, które w Polsce powinny być zawsze bardzo duże, aby zachęcić rolników do magazynowania zboża u siebie, co znacznie ułatwi składowanie rezerw wobec braku odpowiedniej sieci elewatorów zbożowych.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#PSzumowski">Ażeby jednak zapewnić rolnictwu stały poziom cen, trzeba jednak wprowadzić monopol zbożowy, wszystkie bowiem inne środki tej stałości nie gwarantują. Toteż idea wprowadzenia monopolu zaczyna być coraz bardziej popularną i dlatego jest obowiązkiem odnośnych władz wszechstronne zbadanie tego problemu. Z punktu widzenia Państwa wprowadzenie monopolu umożliwiłoby racjonalną organizację przygotowania obronności kraju w zakresie aprowizacji. Monopol zbożowy przyśpieszyłby też unarodowienie handlu zbożem.</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#PSzumowski">Analizując szczegóły koncepcji monopolów zbożowych za granicą i porównując warunki zagraniczne z polskimi, stwierdzić trzeba, iż realizacja monopolu zbożowego może u nas napotkać na różne trudności, wśród których najpoważniejsze są: brak odpowiedniej sieci elewatorów zbożowych oraz brak kapitałów, które zapewniłyby konsekwentne, planowe aż do końca przeprowadzenie zasad monopolu zbożowego. Toteż wniosek, zmierzający do natychmiastowego wprowadzenia w życie monopolu zbożowego, byłby przedwczesny. Jednakże sprawa zapewnienia rentowności rolnictwu, a monopol zapewniłby tę rentowność, jest na tyle poważna, aby kwestia szczegółowych badań i przygotowań do wprowadzenia monopolu zbożowego w Polsce stała się powszechną troską Rządu i zorganizowanego społeczeństwa rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#PSzumowski">W pracach analitycznych nad wprowadzeniem monopolu zbożowego należało by w jak największej mierze opierać się na stosunkach czechosłowackich, tam bowiem monopol potrafił zorganizować właściwą sieć pośredników, zużytkowując w tym celu przede wszystkim spółdzielczość rolniczo-handlową i kupiectwo prywatne, młynarstwo oraz spółdzielczość konsumencką.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#PSzumowski">Wysoka Izbo! Niewątpliwie nikt nie zaprzeczy, iż problem spółdzielczy w Polsce jest bardzo ważny. Obóz Zjednoczenia Narodowego w działalności terenowej zagadnienie spółdzielczości stawia na jednym z naczelnych miejsc w konstruktywnej pracy komórek organizacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#PSzumowski">Reasumując apeluję do Wysokiego Rządu o bardziej wydatną, skoordynowaną akcję w działalności i rozwoju spółdzielczości rolniczej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-18.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WicemarszałekDługosz">Głos ma p. Barański.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#PBarański">Wysoka Izbo! Jako jedyny leśnik w tej Wysokiej Izbie, będę mówił o leśnictwie; ponieważ jednak na warsztacie naszych prac jest nowelizacja ustawy o ochronie lasów, która da nam okazję do wymiany poglądów na temat lasów prywatnych, przeto dla skrócenia zajmę się tylko sprawą lasów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#PBarański">Temat ten ma już w tych murach swoją tradycję, stanowił on niekiedy najciekawszy punkt dyskusji budżetowej, nic więc dziwnego, że wiele z dyskutowanych tu kwestii uregulowane zostało w praktyce w lasach państwowych w sposób właściwy; niektóre znowu problemy znalazły aprobatę i sankcję zarówno Sejmu, jak i Najwyższej Izby Kontroli mimo początkowych sporów.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#PBarański">Pragnąc oczyścić przedpole dla swoich wywodów, stwierdzę od razu, jakie sprawy według mnie są już dziś bezsporne. Nie kwestionuje się więc na ogół, że poziom gospodarczy i administracyjny w lasach państwowych jest wyższy, aniżeli przeciętnie w lasach prywatnych. Przyjmuję do wiadomości replikę p. Ministra na moje przemówienie na Komisji Budżetowej, że wyjaśnione definitywnie jest zagadnienie prawa lasów państwowych do przeróbki drewna, do prowadzenia przemysłu drzewnego we własnym zarządzie, czego zresztą bynajmniej nie kwestionowałem, sprawę tę bowiem przesądził art. 14 dekretu Prezydenta Rzeczypospolitej o organizacji lasów państwowych, stwierdzający, że „lasy państwowe mogą prowadzić przemysłowy przerób drewna w rozmiarach, jakie będą potrzebne dla zapewnienia rentowności państwowego gospodarstwa leśnego”. Artykuł ten nie został zakwestionowany i zmieniony, jakkolwiek poprzedni parlament przeprowadził bardzo ostrą krytykę tego dekretu i dokonał właściwie jego nowelizacji. Co więcej, wyłoniona wtedy podkomisja leśna, w której o ile wiem, przewodniczył p. poseł Dudziński, wyraźnie stwierdziła, że nie ma za złe prowadzenia przez Państwo zakładów przemysłowych, dopuszcza nawet przejściową ich deficytowość, chce tylko wiedzieć prawdę, jakie deficyty są i jakiej sięgają wysokości. Nawet tego rodzaju instytucja, którą można tu scharakteryzować jako stronniczą, jak komisja do zbadania gospodarki przedsiębiorstw państwowych, w gruncie rzeczy nic innego nie stwierdziła, jak również to samo, co powiedziałem przed chwilą, że przedsiębiorstwa państwowe mogą prowadzić tartaki; nie postawiła wniosku o likwidację państwowych zakładów przemysłowo-drzewnych, postawiła jednak szereg tez, jak te tartaki powinny być prowadzone, i skonstatowała ich wybitną deficytowość.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#PBarański">Ale są jeszcze kwestie sporne i bynajmniej nie zamknięte w tej sprawie. Czy państwowa przedsiębiorczość drzewna odpowiada drugiej części art. 14 dekretu, że jest tylko środkiem do zapewnienia rentowności lasów państwowych? Czy istotnie przez to, że Państwo prowadzi tartak, czy też będzie prowadziło fabrykę celulozy, jak to czytał p. referent, rentowność lasów państwowych się zwiększa, bo tylko to jest uzasadnieniem prowadzenia przez Państwo przemysłu drzewnego. Otóż ta rzecz nie może być uważana za bezsporną, bo sam p. Minister w poprzednich debatach uznawał, że lasy państwowe płacą ciągle jeszcze frycowe na odcinku swej działalności przemysłowej i eksportowej, a Najwyższa Izba Kontroli, na którą zresztą p. referent w jednym miejscu się powołuje, w innych miejscach najwyraźniej w świecie, analizując rentowność tartaków państwowych, dochodzi do wniosku, że absolutnie nie mogłoby to być uznane za pokrywające się z tezą, że tartaki państwowe wzmagają rentowność lasów państwowych. Gdy jakiekolwiek komisje czy społeczne, czy gospodarcze, działające na zewnątrz Sejmu, dotykały się tej sprawy, zawsze dochodziły do wniosków, pokrywających się raczej z tą tezą Najwyższej Izby Kontroli, aniżeli z tezą odmienną. Cyfrom, bilansom i statystyce, przedstawionym przez Lasy Państwowe, przeciwstawić można inne wcale wiarygodne cyfry, spór trwa w całej pełni i nie zanosi się na to, ażeby w toku dzisiejszej dyskusji czy przy innej okazji znalazła już ostateczny wyraz opinia w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#PBarański">Co do mnie osobiście, to reprezentuję pogląd, że Lasy Państwowe mogłyby ze swego przemysłu wyciągnąć przy innym do niego podejściu o wiele większe sumy aniżeli obecnie, a jeżeli tego nie są w stanie dokonać, powinny pozwolić przerabiać drewno temu, kto to potrafi, niekoniecznie Żydom, jak to było powiedziane, bo bardzo wielu byłoby reflektantów Polaków na drewno z lasów państwowych przy innej, korzystniejszej dla Skarbu sprzedaży. Chociaż p. Minister stwierdził, że nie ma komu drewna sprzedać, twierdzę, że tak nie jest, bardzo jest wielu dziś reflektantów, każdy za odpowiednią, właściwą i bardzo korzystną dla Lasów Państwowych cenę mógłby to drzewo kupić i na dalszą metę można by rozbudować przemysł drzewny prywatny, o ile by ta baza surowcowa dostępna dla przemysłu polskiego istniała. Oczywiście łatwo to mówić, trudniej udowodnić. Niestety jestem w tym położeniu, że mogę tylko powoływać się na przykłady, że tę rzecz kto inny rozwiązuje, czy za granicą, czy u nas w kraju, ale udowodnić to zupełnie wiarogodne można by tylko przez wprowadzenie w życie pewnych tez, pewnej reorganizacji tartacznictwa państwowego, czego oczywiście ja zrobić nie mogę. Sądzę jednak, że Dyrekcja Naczelna Lasów Państwowych oczywiście bardzo łatwo mogłaby się przekonać o słuszności tej tezy.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#PBarański">Drugą sporną kwestią jest kwestia ustroju Lasów Państwowych, która aczkolwiek zafiksowana w dekrecie, nie jest jednomyślnie oceniana. Na przykład czy jest słuszne, aby jedynym czynnikiem, referującym odpowiedzialnemu za nie Ministrowi sprawę dochodowości i przeciwstawny jej problem ochrony lasów państwowych, sprawę etatów rębnych, był ten sam Dyrektor Naczelny Lasów Państwowych i aby przedsiębiorstwo Lasów Państwowych było jednocześnie czynnikiem decydującym w państwowej polityce drzewnej, podmiotem, a nie przedmiotem.</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#PBarański">Nie ma więc obawy wyczerpania tematu do dyskusji nad Lasami Państwowymi ani w tej, ani w przyszłych dyskusjach budżetowych. Nie sądzę jednak, ażeby jedyną naszą ambicją miała być troska o to, by nie wyschło źródło interesujących debat leśnych w parlamencie. Uważam, że stokrotnie ważniejsze jest staranie się o stworzenie takich warunków, aby nie trzeba już mówić o krytyce Lasów Państwowych, czy o sporach między Lasami Państwowymi a przemysłem prywatnym; ostatnio przecież nawet mówi się o rozdźwięku między dotychczasowymi sojusznikami, lasami państwowymi a prywatnymi.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#PBarański">Obóz Zjednoczenia Narodowego, mający w tej Izbie większość i pragnący zaprząc wszystkie siły działające w społeczeństwie i Państwie w służbę tegoż Państwa i najważniejszego dziś problemu, jego obrony, Obóz ten musi mieć ambicję zakończenia tego rozdziału historii naszej gospodarki leśnej, którego cechą było czynienie wzajemne sobie złośliwości przez poszczególne jej działy, wzajemne paraliżowanie sobie zamierzeń, brak wspólnego celu, który zgodnie, skoordynowanym wysiłkiem byłby realizowany. Czy taki cel się znajdzie? Oczywiście nikt nie będzie twierdził, że osiągnęliśmy już szczyt rozwojowy naszego leśnictwa, że mamy nadmiar kapitałów, które koniecznie muszą rzucać się do obsługiwania jednych i tych samych dziedzin, gdy tymczasem inne pozostają nieobsadzone.</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#PBarański">Nie zgadzam się z p. referentem co do jego poglądu na akcję inwestycyjną w przemyśle drzewnym, będę z nim polemizował, ale rację miał on, wskazując na możliwość znacznej poprawy sytuacji na tym odcinku, co nie da się zrobić inaczej, jak przez uzgodnioną akcję wszystkich czynników, działających w gospodarce leśnej. Obóz nasz ma tu zresztą już wyrobiony pogląd na cele i metody. Cele określone są w tezach rolniczych Rady Naczelnej z dnia 13 sierpnia ubiegłego roku. Znajduje się wśród nich także problem uprzemysłowienia gospodarki leśnej. Metody rozpracowane są w uchwale Rady Naczelnej o programie inwestycyjnym, stwierdzającej wyraźnie, jaka jest hierarchia celów w państwowej polityce inwestycyjnej i jaki jest podział pracy na tym polu między inicjatywą państwową, samorządową i prywatną.</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#PBarański">Tutaj na marginesie stwierdzam, że nie można na odcinku inwestycyjnym uznawać istnienia Lasów Państwowych jako podmiotu inwestującego. Istnieje tylko właściciel lasów państwowych, Państwo i nie czemu innemu, jak potrzebom Państwa musi być podporządkowana inicjatywa inwestycyjna Lasów Państwowych. Jeżeli przeto Państwo uzna, że mu trzeba pieniędzy na okręty wojenne, szkoły, drogi, oddłużenie rolnictwa, podwyżkę płac urzędniczych, zwiększenie etatów nauczycielskich, to nawet mimo istnienia art. 14 dekretu o lasach państwowych nie może być wyżej od tamtych potrzeb stawiany problem budowy tartaków w lasach państwowych, a sumy będące na ten cel do dyspozycji winny być zużyte na powiększenie wpłaty do Skarbu Państwa. Jeżeliby zaszedł taki wypadek, a zdaje się nam, że przebieg dyskusji budżetowej nie pozwala mieć różnych poglądów na ten temat, to znowu jest zadaniem Państwa postarać się o to, ażeby zgodnie z tezami inwestycyjnymi Obozu potrzeby przeróbki drewna przecież były przez kogoś obsłużone i oczywiście z braku tej inicjatywy państwowej przez tę część dochodu społecznego, która pozostaje wolna po pobraniu z niego podatków i świadczeń publicznych. I tutaj nie może Państwo kaprysić w tej sytuacji, w jakiej się znajdujemy, czy do tego celu zaprzęgnie kapitał ziemiański, indywidualny, kartelowy czy spółdzielczy, oczywiście z preferencją dla kapitału polskiego. Każda siła twórcza musi być wyzyskana, każdy musi mieć wskazane miejsce. Dalszym zadaniem państwowej polityki będzie zapewnienie, że wskutek takiego uregulowania sprawy przerobu drewna nastąpi nie spadek, lecz wzrost dochodowości. Może zresztą będzie uznana inna kolejność, że Państwo ma budować tartaki czy fabryki celulozy, a potem dopiero drogi i szkoły. Ale i wtedy państwowa polityka musi zająć się problemem umożliwienia racjonalnego zluzowania tych kapitałów prywatnych, które dzisiaj na tym odcinku pracują, gdyż nie można sobie pozwolić na zmarnowanie ani jednego tysiąca złotych już pracującego i zainwestowanego, bo przecież wiemy, jak kolosalnie brak nam kapitału. Na pewno zaś nie może być tolerowany taki stan rzeczy, że na przykład hasło industrializacyjne lasów państwowych jest jedynie hasłem niezrealizowanym, bo realizacja jego nie jest możliwa wskutek sytuacji budżetowej lub kredytowej Państwa, a z drugiej strony samo istnienie tego hasła działa odstraszająco na inicjatywę prywatną, która nie chce się zdecydować na inwestowanie w chwili, gdy wisi nad nią miecz Damoklesa tej konkurencji państwowej, która oczywiście jest w warunkach zupełnie innych aniżeli produkcja prywatna. Dzisiejszy stan i dzisiejsze niedoinwestowanie przemysłu drzewnego, na które słusznie uwagę zwrócił referent, w dużej mierze temu właśnie zjawisku należy przypisać.</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#PBarański">I na właściwym tropie jest referent, proponując, aby „ściśle fachowa rada przemysłu drzewnego zajęła się opracowaniem planowego jego rozwoju”. Planowość jest czerwoną płachtą dla niektórych sfer, ale nawet niezbyt udatny plan, wykonywany konsekwentnie, uznany przez wszystkie czynniki za obowiązujący, lepszym będzie, niż dzisiejsza rzekoma swoboda, dająca w konsekwencji bezwład, wzajemne paraliżowanie zamierzeń, nieodzownych dla celów ogólnopaństwowych. Wprawdzie istnieje powołana w 1934 roku przez Komitet Ekonomiczny Ministrów Rada Gospodarki Drzewnej, jednocząca wszystkie czynniki, działające w gospodarce leśnej i drzewnej, która właśnie miała to zadanie spełnić, niestety rada ta od dłuższego czasu jest nieczynna, może i słusznie, bo metody i rezultaty pracy jej jako całości i poszczególnych jej części składowych nie rokowały nadziei spełnienia przez nią swego zadania.</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#PBarański">Obecnie dyskutuje się w różnych środowiskach kwestia zespołów branżowych, samorządu branżowego, nowej organizacji poszczególnych dziedzin produkcji. Obóz nasz zajmuje się i tą kwestią. Nie przesądzając formy, w jakiej idea ta się skrystalizuje, należy awizować możliwość rozwiązania zagadnienia współpracy wszystkich form leśnictwa i przemysłu drzewnego wewnątrz takiej organizacji. Zwolennicy prywatnej inicjatywy, gdyby nawet przerazili się, że Lasy Państwowe przy takiej organizacji uzyskają groźną supremację, powinni się uspokoić, gdyż wtedy Lasy Państwowe będą musiały przejąć na siebie odpowiedzialność za całość gospodarki leśnej i drzewnej w Polsce, od której to odpowiedzialności dzisiaj Lasy Państwowe są wolne, jakkolwiek już dziś de facto wywierają decydujący wpływ na całą tę gospodarkę.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#PBarański">W przyszłym tygodniu Rada Naczelna Obozu Zjednoczenia Narodowego zajmie się sprawą rozpracowania tez przemysłowych. Sądzę, że po ich uchwaleniu będzie okazja zastanowienia się nad możliwością przystosowania ich do problemu leśnego w Polsce i sądzę, że również p. Minister nie zechce odmówić rozważań na ten temat, o ile by te tezy mogły stanowić właściwą platformę do rozwiązania.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#PBarański">A teraz na zakończenie jeszcze parę słów na temat wywodów p. referenta o zaniedbaniach inwestycyjnych w przemyśle chemicznym. Ujmujący był sposób, w jaki p. referent starał się bić na alarm w tej sprawie i szukać środków zaradczych. Punkt wyjścia był zupełnie słuszny; jak największą oszczędność w gospodarce surowcowej, jak najwszechstronniejszy przemysł, to przecież ideał, do którego wszyscy muszą dążyć. Niestety, niektóre przesłanki rozumowania p. referenta, doprowadzające do odkrycia bardzo szerokich perspektyw zwiększenia naszego dochodu społecznego w tej dziedzinie, nie są ścisłe. Przykładowo kilka spraw. Więc teza, że marnujemy 70% produkcji drewna w piecach zamiast spalać węgiel, a drzewo przetwarzać na celulozę. Osobiście mogłem doliczyć się tylko 50–60% spalanej produkcji drzewa w Polsce, a ponadto sprawdziłem, że odsetek ten w Niemczech, klasycznym kraju oszczędności surowcowej, wspaniałego przemysłu chemicznego, nieprawdopodobnych namiastek, bardzo niewiele ustępuje naszym cyfrom. Dlaczego? Czy i w Niemczech, powiedzmy, istnieje sabotaż rozbudowy przemysłu celulozowego? Nie, tylko że produkcja drzewa opałowego, zwłaszcza odpadków opałowych, powstałych przy wyrobie ciosu i tarcicy, nie nadaje się, nie może być po prostu ze względów technicznych zgromadzona w jednym miejscu po to, aby ją poddać chemicznej przeróbce, bo chemiczna przeróbka musi operować wielkimi masami.</u>
          <u xml:id="u-20.14" who="#PBarański">Jeżeli chodzi o drugą cyfrę, na której p. referent opiera swe rozumowanie, że w r. 1936 przywieźliśmy aż za 19.109.000 zł papieru i wyrobów papierowych, to istotnie tak jest, ale równocześnie eksportowaliśmy tych artykułów za 8 milionów zł, a w owych 19 milionach mieści się import surowców papierniczych, w tym i import celulozy, przyznany krajom, z którymi zawieramy traktaty handlowe, ze względu na równowagę bilansu handlowego, import właściwego papieru, a w tym również i tego rodzaju rzeczy nie mające nic wspólnego z przemysłem celulozowym, jak, powiedzmy, pergamin, papier bezdrzewny, papiery światłoczułe, szablony krawieckie i malarskie i wreszcie za 6.284.000 zł import książek, dzienników, obrazów, map, nut, fotografii itp. Więc nie wiem, czy w ogóle import książek i nut jest rzeczą straszną, ale choćby uznać, że tak jest, to przecież przeciwdziałać temu przez rozbudowę własnego przemysłu celulozowego nie sposób, na to są inne środki. Więc nie można używać tej cyfry jako argumentu, wskazującego na konieczność rozbudowy przemysłu celulozowego, bo zresztą istnieją tysiące innych argumentów tę samą rzecz udowadniających.</u>
          <u xml:id="u-20.15" who="#PBarański">Ale nie o to chodzi. Przemysł powinien być, jest i będzie rozbudowywany, tylko nie w myśl tezy p. referenta przez „tego, kto chce, byłe by je tylko stawiał”. Tym bardziej, że cytrę tu wymienioną, te 40 miln. zł należało by zwielokrotnić do 150 miln. zł, bo tylko tego rodzaju sumą można opanować to zadanie, jakie tam jest nakreślone. Więc te olbrzymie inwestycje w przemyśle chemiczno-drzewnym muszą też podlegać ogólnemu planowi i polityce inwestycyjnej w Państwie Polskim, w ramach tego planu i podziału pracy, o którym mówimy. Wątpię czy Państwo, mające do zaspokojenia tyle olbrzymich potrzeb, o których w tej sali się codziennie słyszy, specjalnie zwróci swą działalność inwestycyjną na odcinek, do którego obsługi musi i może dostać, i zresztą bez większego wysiłku dostanie, wolne kapitały z rynku prywatnego, które stopniową rozbudowę przemysłu celulozowego załatwiają w tempie już dzisiaj o wiele szybszym, aniżeli Państwo może nadążyć w zaspokajaniu bezspornie do niego należących potrzeb inwestycyjnych drogowych, obronnych, komunikacyjnych, szkolnych, energetycznych, podstawowych urządzeń rolnych itd. Istotnie nie jest osiągnięty ideał w rozbudowie przemysłu celulozowego, bo może on być jeszcze dwu i trzykrotnie większy, ale z tego nie wynika, że tę rzecz musi robić Państwo, dlatego że Państwo ma zbyt mało środków na cele, które wyłącznie do niego należą i w których nikt inny Państwa zastąpić nie może, Budownictwo drogowe, szkolne itd. załatwiane jest przez Państwo w jeszcze mniejszych odsetkach, aniżeli rozbudowa przemysłu prywatnego, przemysłu celulozowego przez kapitał prywatny.</u>
          <u xml:id="u-20.16" who="#PBarański">Moim zdaniem, najwyższy czas jest skończyć z łatwizną, że każdą potrzebę, jaka się wyłania w polskiej rzeczywistości, gospodarczą czy społeczną odsyła się li tylko pod adresem Skarbu Państwa do budżetu albo do planu inwestycyjnego. Wiemy zresztą, że wzywanie Rządu do rozbudowy przemysłu celulozowego w rezolucji jest strzałem w próżnię, skoro ani w budżecie, ani w trzyletnim planie inwestycyjnym nie uchwala się — i słusznie — temu Rządowi ani złotówki na ten ceł.</u>
          <u xml:id="u-20.17" who="#PBarański">Nie kto inny, jak my, jak Obóz Zjednoczenia Narodowego, musimy mieć ambicję wprzęgnięcia w akcję przebudowy gospodarczej kraju wszystkich sił całego społeczeństwa, całego dochodu społecznego, tak jak to ma miejsce wszędzie tam, gdzie dokonywają się wielkie rzeczy: we Włoszech, Niemczech, Japonii, a także w Anglii i Ameryce. Tam przecież nie państwo rozwiązuje te rzeczy, lecz społeczeństwo jako całość, To jest problem piekielnie trudny, tysiąckroć trudniejszy, aniżeli wezwanie Rządu do załatwienia jakiejś rzeczy, ale tym niemniej musi być dokonany nie przez kogo innego, jak przez nas, w granicach naszych tez, jakie sobie postawiliśmy w naszej działalności, jakie na naszym odcinku możemy rozwinąć. I dlatego, zgadzając się z p. referentem co do punktu wyjścia, ale nie zgadzając się co do wniosku, zgłosiłem rezolucję mniejszości, nie po to, aby starać się ją przeforsować w Wysokiej Izbie, tylko po to, ażeby starać się dojść do wspólnego języka ewentualnie z rezolucją większości, w takiej formie zredagowanej, ażeby mogła załatwić i sprawę konieczności rozbudowy przemysłu celulozowego i nie przesądzać, że w tej sytuacji, jaka jest dzisiaj, przede wszystkim kapitał publiczny jest do tego powołany, bo tak nie jest i z całą odpowiedzialnością twierdzę, że można załatwić sprawę rozbudowy przemysłu celulozowego, nie uszczuplając tych minimalnych środków, jakie Skarb Państwa na inne, wyłącznie do niego należące cele w tej chwili posiada.</u>
          <u xml:id="u-20.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WicemarszałekDługosz">Głos ma p. Pikusa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#PPikusa">Wysoki Sejmie! Gruntowna poprawa położenia wsi nastąpi niewątpliwie wtedy, gdy dokona się gruntowna przebudowa życia gospodarczego Polski, zbyt bowiem zależne jest rolnictwo od ogólnego położenia gospodarczego całego Państwa. Z tego powodu zarówno uzdrowienie stosunków wiejskich, jak i specjalnie przywrócenie opłacalności wytwórczości rolnej przekracza możliwości jednego resortu Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, a zależy od całej działalności Rządu. Jeżeli stwierdzam, że rozwój wsi i gospodarstwa wiejskiego wymaga wydatnej i stałej pomocy rządowej, to nie znaczy to bynajmniej, by rolnicy sami mieli czekać biernie na tę poprawę, przeciwnie, trzeba z całym naciskiem podkreślić, że bardzo wiele zależy od czynnej postawy i od planowej pracy samych rolników.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#PPikusa">Jednym z głównych warunków rozwoju wsi i gospodarstwa wiejskiego jest racjonalna organizacja rolnictwa. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że sama organizacja rolnictwa, nawet idealnie pomyślana, nie zapewni ani doraźnych korzyści w krótkim czasie, ani też nie sprawi żadnych cudów na terenie wiejskim. Organizacja bowiem to nie cel, lecz środek, instrument działania. Organizacja powinna stworzyć lepsze warunki pracy dla rolników na wsi, oraz lepsze warunki oddziaływania dla czynników rządowych na terenie wiejskim. Mamy w Polsce przeszło 4 miliony gospodarstw wiejskich. Gdy chcemy szerokie masy ludności wiejskiej zaktywizować, włączyć do procesów gospodarczych, oraz podnieść ludność wiejską na wyższy poziom bytowania materialnego i kultury, to musimy trafić do tych szerokich mas ludności wiejskiej, musimy zapewnić sobie możność szerokiego i głębokiego wnikania i oddziaływania na stosunki wiejskie. Zależy to przede wszystkim od racjonalnej organizacji rolnictwa. Tymczasem, jaki jest dzisiejszy stan organizacji naszego rolnictwa? Dziś, po 20 latach istnienia odrodzonego Państwa Polskiego, nie doprowadziliśmy do konsolidacji naszego rolnictwa, jest ono rozbite, rozproszkowane, podzielone na organizacje dzielnicowe, a nawet organizacje klasowe. I tak na terenie 9 województw środkowych i wschodnich działa Centralne Towarzystwo Organizacji Kółek Rolniczych, na terenie 4 województw południowych działa znowu Małopolskie Towarzystwo Rolnicze w Krakowie, w woj. poznańskim mamy Wielkopolskie Towarzystwo Kółek Rolniczych, w woj. pomorskim Pomorskie Towarzystwo Rolnicze. Woj. śląskie ma aż 2 organizacje rolnicze, mianowicie Śląski Związek Kółek Rolniczych w Katowicach i Towarzystwo Rolnicze w Cieszynie. Niewątpliwie dobrowolne organizacje rolnicze mają niejednokrotnie duże wyniki pracy i dużą żywotność, ale przypatrzmy się, jaki jest ich zasięg w terenie. Otóż średnio w całej Polsce było zorganizowanych w kółkach rolniczych w r. 1937 tylko 267.000 rolników, czyli 11% ogółu rolników, jest to więc nieco więcej niż 1/10 część całej warstwy rolniczej. W ciągu trzech ubiegłych lat, a mianowicie w r. 1935, 1936 i 1937 ilość zorganizowanych rolników wzrosła zaledwie o 42.000, a więc o ilość stosunkowo skromną. Przy tym tempie rozwoju będziemy musieli czekać jeszcze niewątpliwie kilkadziesiąt lat, ażeby nareszcie doprowadzić do jakiejś racjonalnej organizacji rolnictwa, która by obejmowała ogól rolników. Tymczasem na to nie mamy czasu. Najwyższy stan organizacji wykazuje woj, pomorskie, gdzie w organizacjach kółek rolniczych jest 43% rolników. Następnie idzie woj. śląskie, gdzie jest 40%, i poznańskie, gdzie jest 36%. Najniższy stan organizacji rolnictwa mamy w województwach wschodnich i tak: woj. poleskie tylko 2% rolników, nowogródzkie 2,5%, a białostockie 3,5%. Już te cyfry świadczą o jaskrawych niedomaganiach naszego życia wiejskiego. Również w spółdzielczości rolniczej widzimy szkodliwe rozbicie. I tak, dziś działają na wsi dwie organizacje spółdzielcze, mianowicie Związek Spółdzielni Rolniczych i Zarobkowo-Gospodarczych, który należy do Związku Izb i Organizacyj Rolniczych, oraz Związek Spożywców „Społem”, który, jak wiadomo, ma specjalne nastawienie społeczne. Konkurencja między tymi dwoma organizacjami spożywczymi na wsi wywołuje bardzo niepożądane objawy.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#PPikusa">Prócz rozproszkowania dobrowolnych organizacyj rolniczych, widzimy dalsze zło w tym, że te organizacje są bardzo często nadużywane do celów politycznych i demagogicznych. Nie trzeba wykazywać, że wprowadzanie momentów partyjnych, a nawet tylko klasowych do organizacyj rolniczych i spółdzielczych utrudnia w wysokim stopniu konsolidację rolnictwa i uzdrowienie stosunków wiejskich. Organizacje rolnicze i spółdzielcze nie powinny być w żadnym wypadku terenem rozgrywek politycznych i nie powinny służyć do przemycania pewnych haseł politycznych, lecz powinny się oddawać wyłącznie pracy społeczno-gospodarczej i kulturalnej, co niewątpliwie doprowadzi do zjednoczenia całego społeczeństwa rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#PPikusa">Od kilku lat istnieje w Polsce samorząd rolniczy w postaci izb rolniczych, okazuje on jednak poważne niedomagania. Najpierw jest on zbyt oderwany od terenu, nie ma kontaktu z rolnikami, kończy się bowiem na szczeblu wojewódzkim. Następnie popadł on w szkodliwy biurokratyzm, właśnie wynikający z tego oderwania od terenu, wreszcie został poplątany z organizacjami dobrowolnymi. Związek Izb i Organizacyj Rolniczych to mezalians szkodliwy dla rozwoju rolnictwa. Ten mezalians zaciera zupełnie zasadę odpowiedzialności za wspólną pracę. Jeżeli bowiem ten związek źle działa, to nie wiadomo kogo obarczyć odpowiedzialnością, czy samorząd rolniczy, czy organizacje dobrowolne. Zresztą jest to jedyny wypadek w naszym życiu społeczno-gospodarczym pomieszania tych dwóch zupełnie różnych pionów organizacji publicznej. Przy tym pomieszaniu Ministerstwo Reform Rolnych, powołane do nadzoru nad samorządem rolniczym, musi odczuwać duże trudności w wykonywaniu tej funkcji nadzorczej. Dotychczasowy samorząd rolniczy, zepchnięty do roli organu opiniodawczego, nie odgrywa i odegrać nie może żadnej poważniejszej roli w naszym życiu rolniczym.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#PPikusa">Wreszcie ostatnia bolączka w organizacji rolnictwa to brak podstaw finansowych zarówno dla samorządu rolniczego jak i dla organizacyj dobrowolnych. Rozbicie organizacyj dobrowolnych powoduje nie Tylko marnotrawstwo energii społecznej, ale i marnotrawstwo środków finansowych, które przeważnie idą na wydatki, związane z personelem biurowym. Izby rolnicze znowu mają zbyt mały i nierównomierny udział we wpływach podatkowych. I tak np. w województwach wschodnich udział ten wynosi zaledwie 20% ogólnej sumy wydatków.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#PPikusa">Ten dotkliwy brak środków finansowych wywołał zjawisko bardzo ujemne, mianowicie stałą i nadmierną zależność od subwencyj rządowych, udzielanych przez Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych. Subwencje doraźne można jeszcze uznać za objaw pożądany w akcji społecznej, ale subwencje stosowane w sposób stały, stosowane jako system, demoralizują obie strony: i tego, który daje subwencję, i tego, który ją bierze. Musiały się z tego powodu te subwencje stać narzędziem pewnej celowej polityki, która nie zawsze zmierzała do zadań czysto gospodarczej i społecznej natury. Jeżeli dziś Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych stało się w ogromnym stopniu ministerstwem subwencyj, to należy to uznać za objaw niepożądany.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#PPikusa">Mam wrażenie, że wszyscy odczuwamy potrzebę dobrej organizacji naszego rolnictwa. Racjonalna organizacja rolnictwa powinna ułatwić zaktywizowanie wsi polskiej, wykorzystanie wszystkich sił drzemiących w naszej ludności wiejskiej oraz przygotowanie rolnictwa do zadań obronnych.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#PPikusa">Podkreślić należy, że Obóz Zjednoczenia Narodowego, w którego programie prac zawsze figurowało na pierwszym miejscu rolnictwo, przywiązuje wielką wagę do zagadnienia racjonalnej organizacji rolnictwa. Już w lecie ubiegłego roku zostały opracowane i uchwalone przez Radę Naczelną Obozu Zjednoczenia Narodowego tezy zasadnicze, tyczące się organizacji rolnictwa. Również i Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych uznało za niezbędne wprowadzenie lepszej organizacji rolnictwa, a przede wszystkim rozdzielenie samorządu rolniczego od organizacyj dobrowolnych. Sądzę więc, że w najbliższym czasie będzie opracowany projekt ustawy o nowej organizacji rolnictwa. Dlatego chciałbym obecnie zastanowić się nad szczegółami tej projektowanej organizacji.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#PPikusa">Chciałbym tylko w krótkich słowach przedstawić ogólne zasady racjonalnej organizacji rolnictwa, ponieważ w tej sprawie panuje duże nieporozumienie.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#PPikusa">Otóż nowa organizacja rolnictwa opierać się będzie głównie na dwóch pionach: na samorządzie rolniczym i na organizacjach dobrowolnych. Wbrew więc temu, co piszę pewien odłam prasy, nowa organizacja rolnictwa nie ma nic wspólnego z tendencjami totalistycznymi, samorząd bowiem rolniczy ma swoje oparcie w Konstytucji kwietniowej. Chcemy tylko rozszerzyć ten samorząd rolniczy przez stworzenie Związku Izb Rolniczych na górze, oraz przez stworzenie na szczeblu powiatu osobnego organu rolniczego, który by podlegał izbie rolniczej w województwie. Powiatowy organ rolniczy miałby oparcie w gminie w postaci komisji rolnej. Następnie należy dać samorządowi rolniczemu większy, a co ważniejsze, zupełnie samodzielny zakres działania. Jeżeli nowa organizacja rolnictwa ma mieć żywotność, ma mieć siłę przyciągającą dla rolników, to musi otrzymać samodzielny zakres działania, musi wiedzieć, za co odpowiada w swej pracy i musi mieć większy udział w przygotowaniu i rozstrzyganiu spraw rolniczych, zasadniczych dla naszego życia wiejskiego.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#PPikusa">Gdy mowa o samorządzie rolniczym, to trzeba by poruszyć sprawę przymusu. Oczywiście samorząd rolniczy musi być oparty na zasadzie powszechności i tylko w tym znaczeniu można mówić o przymusie. Przecież przymus istnieje w każdej formie samorządu gospodarczego i taki sam przymus, bynajmniej nie większy, będzie oczywiście obowiązywał w przyszłej organizacji rolnictwa. Względy gospodarcze i obronne wymagają tego, ażeby uporządkować naszą wytwórczość rolną i przetwórczość płodów rolnych. Ale ta planowość, wyrażająca się głównie w organizacji wytwórczości, nie może oczywiście polegać na tym, ażeby narzucać każdemu rolnikowi to, co ma uprawiać i co hodować. Takiej niewoli gospodarczej oczywiście nikt nie może przewidywać, bo to byłby czynnik niedopuszczalny w naszym życiu społecznym.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#PPikusa">Drugim pionem mają być organizacje dobrowolne. Nowa więc organizacja rolnictwa nie idzie w tym kierunku, ażeby likwidować organizacje dobrowolne, lecz chce podzielić pracę nad podniesieniem wsi polskiej między samorząd rolniczy a organizacje dobrowolne. Przy tym podziale organizacje dobrowolne będą miały całą pracę społeczną, a następnie organizację wymiany wytworów rolnych, zwłaszcza w formie spółdzielczej, oraz organizację poszczególnych działów wytwórczości i przetwórczości rolnej. Widzimy więc z tego, że pracy nie braknie organizacjom dobrowolnym, że praca ta będzie mogła pobudzić ambicje organizacyj dobrowolnych, ale nie będzie szkodliwego dublowania tych spraw w dwóch pionach. Jeżeli chodzi o harmonizację pracy w samorządzie rolniczym i w organizacjach dobrowolnych, to tę harmonizację będzie realizowało Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, jako organ nadrzędny.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#PPikusa">Wreszcie kilka słów jeszcze o stronie finansowej. Nowy samorząd rolniczy musi oczywiście mieć samodzielne środki finansowe, które by mu pozwoliły rozwijać normalną działalność na terenie rolniczym. Sprawa tych środków łączy się oczywiście z ostatecznym uporządkowaniem finansów komunalnych. Można dziś podkreślić, że ta nowa organizacja rolnicza nie powinna pociągać za sobą nowego obciążenia dla rolników w postaci podatkowej.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#PPikusa">Tak by się ogólnie przedstawiała organizacja rolnictwa, projektowana przez Obóz Zjednoczenia Narodowego. Jej wprowadzenie musi być oczywiście stopniowe i starannie przygotowane. Podkreślić należy, że nowa organizacja rolnictwa spowoduje niewątpliwie konieczność uporządkowania i konsolidacji organizacji dobrowolnych. Wprowadzenie nowej organizacji rolnictwa będzie niewątpliwie bardzo ważnym czynnikiem postępu i rozwoju wsi i gospodarstwa wiejskiego oraz stworzy korzystne warunki do zjednoczenia społeczeństwa rolniczego, dziś gospodarczo rozbitego i politycznie rozdartego. W ten sposób będzie postawiony pierwszy pionierski niewątpliwie pion nowej organizacji życia gospodarczego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#PPikusa">Drugim pionem tej organizacji będzie obecnie przygotowywany projekt organizacyj samorządowych związków przemysłowych. W ten sposób będziemy dochodzili etapami do gruntownej przebudowy naszego życia gospodarczego i społecznego.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Jóźwiak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#PJóźwiak">Wysoki Sejmie! Zabierając głos przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, chciałem przede wszystkim zwrócić uwagę Wysokiej Izbie na ustosunkowanie się tego Ministerstwa do polskiego handlu i przemysłu w Wielkopolsce. I z góry muszę powiedzieć, że Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych faworyzuje jeden kierunek i, jak słusznie jeden z moich szanownych przedmówców powiedział, pierwotny kierunek dystrybucyj gospodarczych i handlu, tj. spółdzielnie. Drugiego kierunku, indywidualnego handlu polskiego, który według słów p. Ministra Romana ma być podstawą, fundamentem całej gospodarki polskiej, po prostu nie popiera, a nawet zachodzą wypadki, że się to indywidualne kupiectwo zwalcza.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#PJóźwiak">Nie chcę być tu gołosłownym i przytoczę Wysokiej Izbie kilka wypadków. W Lesznie była fabryka lnu. Właściciel pan Nowakowski, człowiek, który całe życie swoje poświęcił, ażeby rozpowszechnić w Wielkopolsce plantację lnu, miał nieszczęście, że spaliła mu się fabryka. Gdy przyszedł do Ministerstwa Reform Rolnych o pomoc finansową, to powiedziano mu: Pomoc damy, ale nie Panu, tylko spółdzielni.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#PJóźwiak">I fakt jest faktem, proszę Panów, że ten samodzielny kupiec, który był całe życie kupcem, musiał na końcu swego życia stworzyć spółdzielnię, żeby nie zginąć z horyzontu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#komentarz">(Głos: Został kierownikiem spółdzielni.)</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#PJóźwiak">Wolę być indywidualnym kupcem, niż urzędnikiem spółdzielni, Panie Kolego. Bo z urzędnika spółdzielni może się wyrobić indywidualny, samodzielny kupiec, ale nie odwrotnie, nie może iść samodzielny kupiec na urzędnika spółdzielni. Ta sprawa zresztą była poruszana zeszłego roku na Kongresie Kupiectwa Polskiego i doznała tam dostatecznego oświetlenia.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#PJóźwiak">Drugi wypadek. Firma Czajka w Kościanie, która zajmuje się specjalnie przerabianiem owoców i wprowadziła na rynek te przetwory ku zadowoleniu konsumenta polskiego, gdy się zwróciła do Ministerstwa Reform Rolnych, odmówiono jej, nie dostała pożyczki. Gdy w Wągrówcu spaliły się tartaki i młyny wągrowieckie, które specjalnie zajmowały się wyrobem przetworów rolniczych, wyrabiały płatki owsiane i różne inne rzeczy, które w Polsce tylko wyrabiają niepolskie firmy, Ministerstwo Reform Rolnych odmówiło też pożyczki temu towarzystwu akcyjnemu. Uważam, że jednak musi być w Rządzie pewna koordynacja, nie może p. Minister Roman coś innego mówić, nie może p. Minister Reform Rolnych nie udzielać poparcia tam, gdzie to poparcie jest faktycznie potrzebne. My w Wielkopolsce nie potrzebujemy subwencyj, chcemy uczciwych pożyczek, które chcemy z oprocentowaniem oddać. To jest nasze stanowisko.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#komentarz">(Wrzawa. Głos: A potem oddłużenie, co?)</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#PJóźwiak">Wysoki Sejmie! Drugi problem, który nasuwa bardzo poważne wątpliwości, to jest parcelacja ziemi w Wielkopolsce, i tu musimy stwierdzić, że parcelacja, uprawiana przez Ministerstwo Reform Rolnych, nie jest po myśli społeczeństwa wielkopolskiego, daleko odbiega ona od zdrowych zasad parcelacji. Zamiast tworzyć silne gospodarczo jednostki, tworzy się proletariat wsi. Niepożądane zjawisko! I zamiast te osady oddawać rolnikom wielkopolskim — nie chcę tu uchodzić za separatystę, chcę tylko stwierdzić fakt, że te osady po większej części oddaje się rolnikom z innych dzielnic Polski. A pytam się Wysokiej Izby, gdzie ten chłop wielkopolski ma się podziać, czy ma iść jako emigrant do obcych państw, jako robotnik sezonowy, tym więcej, że w innych dzielnicach Polski też mu się nie przydziela ziemi? Chłop wielkopolski chętnie poszedłby do Małopolski, lecz nie może się tam osiedlić, chłop wielkopolski chętnie poszedłby na kresy, ale tam nie ma ziemi dla niego. Ten problem chłopa wielkopolskiego jest problemem obrony granicy i nie możemy w Wielkopolsce tolerować parcelacji, która stworzy element gospodarczo słaby i nie przygotowany do oporu na różne zakusy sąsiada z zachodniej strony.</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#PJóźwiak">Jeszcze jedno musimy stwierdzić. Parcelacja majątków, znajdujących się w rękach obcych, idzie zbyt powoli. Muszę stwierdzić z trybuny sejmowej, że właśnie wielkie majątki, znajdujące się w rękach obcych, to są irredenty, siedliska tych, którzy patrzą, ażeby wziąć co im się zdaje, że do nich należy. I dlatego uważani za konieczność państwową zlikwidowanie tych majątków w jak najkrótszym czasie.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#PJóźwiak">Nie mogę się natomiast zgodzić, żeby parcelowano majątki polskie uprzemysłowione, które mają swój cel gospodarczy, których właściciele okazali, że umieją na swoim warsztacie gospodarzyć. My w Wielkopolsce nie chcemy, żeby był proletariat, chcemy, żeby chłop był bogaty, bo jeżeli będzie chłop bogaty, to będzie miasto bogate, to będzie Polska bogata.</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#PJóźwiak">Nie mogę tu tego stanowiska p. Ministra Reform Rolnych zrozumieć tym więcej, że przecież, jak wyczytuję w uwagach Najwyższej Izby Kontroli, samo Ministerstwo Reform Rolnych względnie Dyrekcja Lasów Państwowych faworyzuje nadmiernie pośrednictwo. Chcę tu zwrócić Wysokiej Izbie uwagę, że np. spółka akcyjna „Paget” pobiera 28,4% w niektórych wypadkach za pośrednictwo drzewem, że Najwyższa Izba Kontroli w sprawozdaniu ubolewa nad tym i wskazuje p. Ministrowi, że to jest niewskazane.</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#PJóźwiak">Dalej chciałem tu Wysokiej Izbie wskazać, że fundusze państwowe w tym Ministerstwie Reform Rolnych nie będą tak gospodarowane, jakby się to należało od gospodarki groszem publicznym. Na każdym groszu publicznym tkwi pot i łza i ciężki trud płatnika i przy wydawaniu grosza publicznego trzeba bezwzględnie tę okoliczność przede wszystkim brać pod uwagę. I muszę tu stwierdzić, że według sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli Ministerstwo w niektórych wypadkach wydawało lekkomyślnie kilka milionów. Zacytuję tu sprawę zawarcia przez Ministerstwo niekorzystnych dla Skarbu Państwa umów na prace przy obwałowaniu Wisły w górnym i środkowym biegu — w woj. krakowskim, lwowskim i kieleckim, co było poruszone w okresie ubiegłym, w sprawozdaniu za r. 1936/37. Kontrola pracy nie usprawiedliwiła tak wygórowanych cen, na podstawie których oddano te prace przedsiębiorcom, przy czym nadpłaty te, zdaniem Najwyższej Izby Kontroli, wynoszą kilka milionów złotych. Kilka milionów złotych, to bardzo ciężki trud, żeby dziś ze społeczeństwa polskiego wydobyć. Jak wydano te pieniądze? Wydano je przedsiębiorcom obcym, wydano je Żydom, Prennom. Jaki był stosunek cen robót, które wykonywały we własnym zakresie urzędy wojewódzkie? Jeżeli urząd wojewódzki te prace we własnym zakresie robił, to koszt wynosił za m³ od 79 gr do 1,32 zł. Przy 1 milionie subwencji zatrudniono przeszło 2.000 bezrobotnych. Roboty te oddano Prennom i panowie Prennowie wzięli sobie za te same roboty 1,82 zł i 2,52 zł za m³, a w niektórych wypadkach 2,71 zł do 2,84 zł. Uważam, że ten wydatek nie był celowy i chciałbym prosić Pana Ministra Reform Rolnych, żeby winni za takie wykonanie robót byli pociągnięci do odpowiedzialności, gdyż to jest marnotrawienie grosza publicznego, Wreszcie poruszę tutaj jeden pasus, najwięcej szkodliwy może w tej całej umowie. Otóż w umowie tej przyznano pp. Prennom, pomimo ustaw dewizowych, prawo do wywiezienia pieniędzy za granicę. Powołuję się tu także — to nie jest mój wymysł — na uwagi Izby Kontroli.</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#komentarz">(Głos: Dlaczego to jest w budżecie Ministerstwa Rolnictwa?)</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#PJóźwiak">Ja się też dziwiłem, dlaczego p. Minister Rolnictwa zajmuje się robotami regulacji Wisły, no, ale tak czytam, więc tak musi być, dlaczego — nie wiem. Warunki przetargowe postanawiają, że potwierdzenia dłużne mogą być wystawione w walucie zagranicznej za zgodą Ministerstwa Skarbu, w umowie nadto dodano cele i lokaty przez firmy zagraniczne. Ja uważam, że umieszczenie dla przedsiębiorcy przy robotach publicznych takich warunków w umowie sprzeciwia się polskiej racji stanu.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#PJóźwiak">Chciałem poruszyć tu jeszcze jedno zagadnienie, mianowicie etatyzm, który coraz więcej rozpowszechnia się w Ministerstwie Rolnictwa. Mieliśmy w Wielkopolsce hodowlę owiec, ja sam handluję surową wełną od 16 lat, więc mogę w tej dziedzinie coś powiedzieć. Hodowla się rozwijała, przyszły świadectwa, zmuszono chłopa do chodzenia po wójtach, opłacania tych świadectw. Naturalny wynik — hodowla owiec padła, bo cóż? Chłop nie straci całego dnia, żeby iść do wójta, opłacić świadectwo i potem dostać za wełnę kilka groszy. To chłopu się nie opłaci.</u>
          <u xml:id="u-24.16" who="#PJóźwiak">I cóż, przedemną leży projekt instytutu wełnoznawczego, który to projekt przewiduje po prostu groteskowe formy przy zakupie wełny. Przeczytam tylko jeden ustęp Wysokiej Izbie: Bezpośrednio po pobraniu każda przeciętna próba będzie zważona z dokładnością do ½ grama — do ½ grama wełnę ważyć! — równocześnie będzie ważona cała partia wełny. Więc każdy, kto chce wełnę kupić, mógłby kupić tylko z analizą instytutu wełnoznawczego. Mnie się zdaje, Wysoka Izbo, że jeżeli pójdziemy po tej drodze dalej, to musimy zrobić instytut jajoznawczy, masłoznawczy, ubranioznawczy, i nic nie można kupić, każdy, kto idzie na rynek, musi przecież znać się. Mnie się wydaje, że skoro fabryki wysyłają swoich przedstawicieli na kupno surowców, to oni będą mieli większe pojęcie o tym, jaki gatunek towaru chcą kupić, niż instytut wełnoznawczy. Mnie się zdaje, że niech ten instytut wełnoznawczy pracuje nad normalizacją hodowli owiec, nad standaryzacją hodowli owiec w Polsce, ale niech się nie miesza do spraw handlowych, niech te sprawy handlowe zostawi targom wełny, zostawi kupcom, interesantom, którzy chcą wełnę kupić.</u>
          <u xml:id="u-24.17" who="#PJóźwiak">I jeszcze jedno zagadnienie. Wspomniałem o tym, że się parceluje u nas zdrowe majątki polskie, stwierdzam jednak, że dzisiejszym programem parcelacyjnym p. Ministra nie są objęte majątki żydowskie w tej mierze, jak to być powinno. Stwierdzam np., że w powiecie nowo przyłączonym do województwa poznańskiego, w pow. konińskim, znajduje się 3.113 ha większej własności ziemskiej w posiadaniu Żydów. Mniejsze obszary są także w pow. kaliskim, w pow. kolskim i w pow. rawickim. Zdaje mi się, że nim zaczniemy Polaków parcelować, to musimy najpierw te majątki rozparcelować, które są w rękach obcych.</u>
          <u xml:id="u-24.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.19" who="#PJóźwiak">Zresztą to nie jest nowość, Wysoka Izbo! Tę zasadę przeprowadziła Estonia, tę zasadę przeprowadziła Łotwa, nawet na naszą niekorzyść, tę zasadę przeprowadził nasz sojusznik — Rumunia. I Co? Nic im nie zrobili, bo ich interes tego wymaga. Czy mamy być liberalniejsi od nich? ja uważam, że nie. I przede wszystkim muszę tu Pana Ministra prosić, żeby te majątki były rozparcelowane.</u>
          <u xml:id="u-24.20" who="#PJóźwiak">Na koniec, Wysoka Izbo, chciałbym poddać pod rozwagę Wysokiej Izby opinię o działalności Ministerstwa Reform Rolnych. Nam się zdaje, przynajmniej mnie jako kupcowi się zdaje, że jeżeli ja jako kupiec prowadzę 5 lat interes deficytowo, to muszę albo konkurs ogłosić, albo ten interes komuś innemu odprzedać. Nie ma rady na to. Jeżeli p. Minister Reform Rolnych przez 5 lat nie mógł przywrócić rolnictwu opłacalności, nie mógł założyć zdrowych podstaw dla rolnictwa polskiego — jestem kupcem, a nie politykiem, mówię tylko ze stanowiska kupieckiego — to mnie się zdaje, że takie zapatrywanie jest tylko logiczne i zgodne z życiem.</u>
          <u xml:id="u-24.21" who="#PJóźwiak">Wysoka Izbo! Z okazji pierwszego czytania budżetu powiedział p. generał Żeligowski, że rolnictwo ma dwie niańki, jedną — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, drugą — Ministerstwo Reform Rolnych. A mnie się zdaje, Panie Kolego, że rolnictwu potrzebna jest przede wszystkim mamka, która go nakarmi i to pełnymi piersiami. Nić widzę innego rozwoju rolnictwa. Nie niańki mogą dziecko nakarmić...</u>
          <u xml:id="u-24.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-24.23" who="#PJóźwiak">...tylko mamka — tak mi mój głupi chłopski rozum mówi. Nie znam się na teoriach, nie znam się na doktrynach, mogę poważać p. Ministra Poniatowskiego jako człowieka, bardzo poważać, jako tego, który od swojej ideologii przez przeciąg 20 lat nie odstąpił ani na jotę, ale tym niemniej muszę stwierdzić, że jego ideologia dla społeczeństwa wielkopolskiego jest szkodliwa.</u>
          <u xml:id="u-24.24" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Bardziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#PBardziński">Wysoka Izbo! Chciałbym przede wszystkim zwrócić uwagę na organizację zbytu produktów rolnych. Niektórzy moi przedmówcy już tu podnosili to zagadnienie i wtrącili, że ośrodkiem zbytu organizacji produktów rolnych mą być spółdzielczość. Sądzę, że to zagadnienie jest rzeczywiście najważniejsze i wciąż się obracamy około niego, mając na myśli podniesienie cen tych produktów. Żebyśmy najlepiej obecnie chcieli zorganizować zbyt produktów naszych rolniczych, to przede wszystkim musielibyśmy sobie powiedzieć, że samorząd rolniczy musi jednak jakimś sposobem przekonać dzisiejszego drobnego rolnika, żebyśmy nie mieli tylu gatunków naszych zbóż i poszczególnych płodów, bo w każdej wiosce, ile jest gospodarstw rolnych, tyle jest gatunków zbóż i różnych innych płodów. I to samo już nam przeszkadza w zbywaniu tych produktów, Choćbyśmy chcieli wyzyskać tu spółdzielczość, to i ta spółdzielczość nie da rady w żaden sposób, jeżeli sami rolnicy nie pomyślą o tym. Zagadnienie to jest rzeczywiście poważne. Należało by w pierwszym rzędzie, nim wysuniemy żądania do władz państwowych, do Rządu, do Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, zajrzeć sobie samym we własny umysł, czy nie my, rolnicy, musimy się przyznać do pewnego zastoju w kierunku gospodarki naszej. W ciągu 20 lat niepodległości Polski na tym tle bardzo mało się posunęliśmy i wciąż wymagamy tylko, żeby Rząd to wszystko zrobił, Rząd ma dużo rzeczy do załatwienia, ale musimy zwrócić uwagę, że o to rolnictwo i o ten zbyt produktów rolnych wszyscy się kłócą, że mamy wszystkich przyjaciół za sobą, i w tej Wysokiej Izbie, sądzę, ani jednego z nas nie ma, który by przeciw rolnictwu coś powiedział. Znaczy to, że wszyscy myślą o rolnictwie, wszyscy są przyjaciółmi rolnictwa, a, niestety, rolnictwo jest najwięcej upośledzone. Czyli spełnia się przysłowie, że wśród najszczerszych przyjaciół psy zająca zjadły. Sądzę, że nie należy wszystkiego opierać na władzach państwowych, lecz trzeba sobie samemu zdać sprawę z tego, co myśmy powinni robić. I dopóty wieś z nędzy nie wyjdzie, dopóki sama nie pomyśli o swych zagadnieniach. I ta nasza prasa, zamiast rozpolitykowywania, gdyby się podporządkowała i zaczęła wychowywać społeczeństwo w kierunku gospodarczym, to spełniłaby czyn obywatelski.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#PBardziński">Ale, niestety, umysły nasze są przejedzone polityką tylko, bo historia 20-lecia tak rzeczywiście podziałała, żeśmy nie mieli możności pomyśleć o zagadnieniach gospodarczych, tylko wszyscy nas nastawiali na zagadnienia polityczne. I rzeczywiście dzisiaj jest kwestia tego rodzaju, że nie jesteśmy przygotowani do rozwiązania żadnego zagadnienia rolniczego, jeśli chodzi o to, jak powiedziałem, żeby był zbyt dla produktów rolnych i ujednolicenie gatunków zboża i różnych płodów rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#PBardziński">Specjalnie też trzeba zwrócić uwagę na zagadnienie mleczarstwa. Mleczarstwo w ostatnich latach bardzo się posunęło naprzód, dzięki właśnie nie komu innemu, tylko dzięki trosce Ministerstwa Rolnictwa, bo o tej gałęzi produkcji zaczęło myśleć i doprowadziło ją do dzisiejszego stanu. To jednak jeszcze za mało, ponieważ przyznamy wszyscy, że produkt mleczny, a szczególnie tłuszcz, jakim jest masło, które ma duży zbyt za granicą, powinien być postawiony na odpowiednim poziomie. Tę sprawę należało by już dziś odpowiednio postawić. Do tego czasu był wielki chaos, niejednokrotnie w jednej wsi były dwie mleczarnie. Dzisiaj doszliśmy do tego, że jednak mimo chaosu, mimo krzyku, mamy podział na okręgi i te okręgi mogą świadomie już przeprowadzać organizację zbytu nabiału. Ponieważ każda spółdzielnia ma statut który obowiązuje każdego spółdzielcę - dostawcę mleka, to w tym statucie jeszcze powinno być, że każdy dostawca mleka musi podlegać kontroli obór, musi utrzymać krowę czysto i musi ją odżywiać tak, jak wskazuje nauka i doświadczenie. Musimy w tym kierunku iść, jeżeli mamy zamiar nadal to nasze masło eksportować.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#PBardziński">Zarazem trzeba pomyśleć i o tym, że dawno już wyszła ustawa o obrocie nabiału, która nas obowiązuje od 1932 r., czy coś podobnego, nie pamiętam w tej chwili, a wciąż się boimy tę ustawę wprowadzić w życie. Wciąż się boimy i powiadamy sobie, że dobrowolność wszystko za nas zrobi, dobrowolne organizacje zrobią, dobrowolni członkowie zrobią, dobrowolnie rolnicy to wprowadzą. Niestety, to się nie da zrobić. I sądzę, że również należało by pomyśleć o tym, że ta ustawa o obrocie nabiałem, która powinna być wprowadzona, przyczyniłaby się rzeczywiście do lepszego zbytu produktów. Nie możemy stawiać w ten sposób sprawy, że dalej taka sprzedaż nabiału, gdy kobieta nosi w bańce nabiał do miasta, ta sprzedaż przedpotopowa może istnieć, i że nie należy tu tego zagadnienia ruszać, bo ludność, która nie jest przygotowana do tego, będzie nam urągać itd. Jeżeli to zagadnienie rolnicze związane jest z ogólnopaństwowymi zagadnieniami, a wymaga pewnego ulepszenia, to miejmy odwagę powiedzieć, że trzeba to zrobić.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#PBardziński">Jeśli chodzi o ogólny zbyt produktów rolnych, to rzeczywiście, jak jeden z przedmówców powiedział, i. ja to samo powtórzę, jedynym sposobem przeprowadzenia tego zbytu jest spółdzielczość. Chociaż się panom przedstawicielom dzielnicy poznańskiej to nie podoba, to ja jestem zdania, że całość Rzeczypospolitej Polskiej, że drobne rolnictwo pójdzie na to, że drogą spółdzielczą musi załatwiać cały zbyt produktów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#PBardziński">I tu by należało indywidualny handel natychmiast wyrugować. Zarazem wszelkie spółki akcyjne również należało by wyrugować. Na zbyt produktów rolnych musi mieć rolnik sam oko i sam pilnować tego, bo dzisiaj właśnie na produktach rolnych uczą się handlu wszyscy. I gdziekolwiek zajrzymy, czy do hal targowych w Warszawie, czy w jakimkolwiek innym mieście, to widzimy, że wszyscy handlują produktami rolnymi, czyli wszyscy się uczą golić brody na chłopskim produkcie rolnym. I to jest nieszczęście. Musi sam chłop zrozumieć, że spółdzielczość mu jest potrzebna. Jednak musimy z przykrością powiedzieć, że przeciętny obywatel wsi jeszcze nie zna idei spółdzielczości, chociaż spółdzielczość sto lat już jednak na naszym terenie istnieje.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#PBardziński">Jednocześnie należało by, jak to już jeden z przedmówców powiedział, jakiś ład wprowadzić do samej spółdzielczości w Polsce. Mamy kilka związków spółdzielczych; jestem spółdzielcą i nie mam zamiaru nikogo krytykować, ale mam prawo żądać od każdej instytucji spółdzielczej, żeby na terenie spółdzielczości polskiej nie było współzawodnictwa, lecz współdziałanie, A to współzawodnictwo jednak jest, jak już jeden z przedmówców powiedział, jest kłótnia dzisiaj na wsi między „Społem” a instytucjami rolniczo-handlowymi spółdzielczymi, Otóż tej kłótni nie powinno być, Rada spółdzielcza przy Ministerstwie Skarbu — może niepotrzebnie w tej chwili poruszam to zagadnienie, gdyż należało by je poruszyć przy Ministerstwie Skarbu, ale sądzę, że w prace Ministerstwa Rolnictwa właściwie wchodzi ta spółdzielczość — to jednak ta Rada Spółdzielcza, która jest, nie powinna tylko być stróżem ustawy spółdzielczej, lecz jednocześnie nadawać kierunek spółdzielczy w Polsce, spowodować, by wszystkie instytucje spółdzielcze na terenie Rzeczypospolitej Polskiej mogły stworzyć pewną unię spółdzielczą, która by wyłoniła z siebie radę naczelną, a rada ta powinna decydować i o zagadnieniu zbytu produktów rolnych, i o zaopatrzeniu konsumentów w produkty spożywcze, i o wszelkich innych sprawach handlowych w życiu rolniczym. Wtenczas byśmy rozumieli, że spółdzielczość nie jest po to, by kłócić społeczeństwo. Przeciętny obywatel, jak już mówiłem, nie zna spółdzielczości i już dzisiaj wynikają te niepotrzebne targi, do kogo iść, czy do Związku Spółdzielni rolniczo-handlowych, czy do związku „Społem”. I jedna i druga instytucja ma wielką zasługę, i jednej i drugiej tępić nie wolno, ale i jedną i drugą trzeba przynaglać, żeby się dogadały, a tym się przyczynią do dobra ogólnego.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#PBardziński">Jeśli chodzi o zbyt produktów rolnych, to czy nie należało by jednak pomyśleć o zagadnieniu takim, jak jarmarki po naszych małych miasteczkach, czy właściwie te jarmarki nam się przyczyniają do zbytu naszych produktów, czy nie. Jestem przekonany, że jarmark w naszych małych miasteczkach jest właśnie przeszkodą zbytu produktów rolnych, dlatego, że jak kilkudziesięciu chłopów od razu zawiezie na jarmark kilkadziesiąt metrów żyta, to stwarza się wielką podaż i kupcy się najwyżej mogą pośmiać i odprawić tych rolników do domu z powrotem ze zbożem, albo za bezcen wykupić to zboże od nich. Więc jarmarki w moim pojęciu nie maja żadnego uzasadnienia, żeby mogły istnieć w Polsce, To zagadnienie powinno być przedyskutowane, Sądzę, że drobny rolnik jest na tym poszkodowany; ileż on czasu musi tracić, jeżeli weźmie 1 czy 2 metry żyta i cały dzień zmarnuje, jedzie po ciężkiej drodze, później idzie do karczmy jeszcze w dodatku i traci niepotrzebnie grosz. Nie dość, że tanio sprzedał, a niejednokrotnie nie sprzedał i jeszcze musi z tego coś stracić. Czy to naprawdę opłacalny sposób zbytu produktów? Więc jarmarki wcale nie przyczyniają się w Polsce do dobrobytu. Jarmarki służą tylko specjalnie kupcom, którzy są przyzwyczajeni co tydzień prawie jeździć sobie z jarmarku na jarmark. Chłopu jako tako świadomemu jarmark jest zbyteczny i chłop powinien dążyć w tym kierunku do zbycia produktów, żeby albo u siebie w swojej zagrodzie sprzedać, albo zawieźć do spółdzielni. To jest jedyny sposób zbytu produktów rolnych, nigdy na rynek ze swym produktem nie wychodzić i świadomie podaży nie tworzyć, nie obniżać ceny produktów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#PBardziński">Jest już pewna ustawa, raczej rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej, by sprzedawać wszystko na wagę, przeważnie inwentarz żywy. Niestety, nie wszystkie miasteczka te wagi posiadają, chociaż ustawa je obowiązuje, a nawet i te, które posiadają, też nie mają żadnego nadzoru w tym kierunku, i jakkolwiek waga na tym rynku jest, to jednak kupuje się na oko. I kupno na oko powinno być ścigane przez władze, bo tutaj to kupno na oko krzywdzi tylko najbardziej nieświadomego rolnika i nie powinno się w ogóle dopuszczać, żeby sprzedaż się odbywała w ten sposób.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#PBardziński">Następnie jest zagadnienie zbytu jaj. I tu trzeba wyraźnie sobie powiedzieć, że jaja powinno się sprzedawać na wagę. Mówimy, żeby rolnicy więcej produkowali, żeby więcej kur posiadali. Ten, kto jest hodowcą kur, stara się o to, żeby miał o ile możności dobre jajko, duże jajko. Jajko to waży 7 deka, ale obok niego sąsiad, który ma stary gatunek, który wydaje jajka o 4-ch deka, sprzedaje na sztuki po 5 groszy. Czy w takim razie temu hodowcy się opłaci w ten sposób...</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#komentarz">(Głos: Na wagę sprzedaje się już dawno.)</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#PBardziński">Nic podobnego, na wsi nikt na wagę nie kupuje i przekupki, które zbierają po wsi te jajka i noszą do miasta, również na wagę nie sprzedają. A teraz czyżby nie należało i o tym pomyśleć, byśmy mieli, jeśli chodzi o gwarancję świeżości, stemplowane jajka? Czyśmy je widzieli? Ja przynajmniej jeszcze na naszym polskim rynku stemplowanego jajka nie widziałem. Czy to zagadnienie nie powinno również być przemyślane? Wpłynęło by to również na podniesienie ceny i sprawności handlu tego produktu.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#PBardziński">To by było tyle co do naszych, że tak powiem, rolniczych obowiązków. A teraz sądzę, że Ministerstwo Rolnictwa, a właściwie cały Rząd powinien przyjść z pomocą spółdzielczości w następującej sprawie. Stoję na stanowisku, że w każdym powiatowym mieście powinna stanąć spółdzielnia rolniczo-handlowa. Ale nie wszystkie te spółdzielnie są w stanie budować swoje magazyny i w dodatku nie mają gdzie, bo placów nie mają. A Państwo jednak ma w każdym prawie mieście pewną ilość placów, szczególnie przy torach kolejowych. Czyżby nie należało z prośbą wystąpić tu do p. Ministra Rolnictwa, by był łaskaw na Radzie Ministrów tę sprawę podjąć, żeby Ministerstwo Skarbu poszło tym spółdzielniom na rękę, po najtańszych cenach oddało im do eksploatacji taki plac? Bo przecież jest to zagadnienie sprawy ogólnej, sprawy państwowej i ta spółdzielnia stopniowo by sobie ten plac spłaciła, ale miałaby możność, żeby się pobudować przy linii kolejowej, gdzie by sobie żeberko mogła przeciągnąć i miała możność sprawnego zbytu swych towarów.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#PBardziński">Trzeba na jedno jeszcze zwrócić uwagę. Ponieważ dopiero są zapoczątkowane szkoły spółdzielcze, to i tutaj Państwo musi iść w tym kierunku, żeby szkolnictwo spółdzielcze czym prędzej rozwinąć i rozwinąć je na podłożu takim, żeby wiejscy synowie, w ogóle wiejska młodzież miała możność kończenia tych szkół. I słusznie tu już ktoś z przedmówców powiedział, że nie mamy ludzi przygotowanych do kierownictwa spółdzielni, nie mamy nawet ludzi przygotowanych na zwyczajnego sklepowego, jeżeli jest sklep spółdzielczy gdzieś w wiosce. Pod tym względem jesteśmy ubodzy, bo myśmy przez 20 lat nie myśleli, co nam będzie w życiu potrzebne, myśmy się nie zastanawiali nad tym, a dziś przychodzimy do zagadnienia, że jeszcze w żadnej dziedzinie nie jesteśmy przygotowani, żeby objąć to w swoje ręce wziąć i poprowadzić jak należy. Więc tu jest duża nasza wina, bo w innych dziedzinach idą i kształcą się, ale tam gdzie chodzi o to, żeby się kształcić dla dobra ruchu rolniczego, to, niestety, nie mamy wielu zwolenników.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#PBardziński">Chciałbym jeszcze na koniec zwrócić uwagę jak już słusznie i sam referent w swoim referacie poruszył i przedmówcy poruszali, na import niektórych towarów do kraju. Rzeczywiście ten import dzisiaj wygląda już dość przyzwoicie w stosunku do tego, jak to było przed laty. Ten import zatamował się dopiero w ostatnich 2, 3 latach, ale dawniej ten import właśnie rolnictwo polskie zgubił. Był czas, że się bano w Polsce, żeby czasem miasta nie poumierały z głodu, to importowano całą masą, całą siłą właśnie nie co innego, jak zboże i wtenczas już nie dopuszczano rolnika do tego, żeby mógł przynajmniej troszkę inaczej gospodarczo wyglądać. Mówiono tu o wełnie i o odpadkach, o bawełnie i innych surowcach. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że jesteśmy krajem rolniczym, a mamy prawie 6 milionów krów i bije się moc tych sztuk rocznie, a skór surowych, niestety, nie wysyłamy sprowadzamy je z zagranicy za 18 milionów zł, sądzę, że jest to również nasza wina, że nasze skóry nie idą na eksport, bo nie nadają się na wyrób, bo nie umiemy hodowli tej prowadzić jak należy, nie umiemy chodzić koło inwentarza jak należy, a sprowadzamy później skóry takie, jakie są nam potrzebne. Przecież ta dziedzina do nas rolników należy, żebyśmy się nad nią zastanawiali.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#PBardziński">Jeśli chodzi o owoce i jagody, my owoce i jagody sprowadzamy z zagranicy, a nasze jagody w sezonie letnim zbierania jagód idą za granicę. Czy byśmy nie mogli się zastanowić nad tym, żeby jagody u siebie na soki przerabiać, a nie wysyłać za granicę, gdzie angielski robotnik dopiero butelkę z angielskiego piasku zrobi i soki wytworzy, a my z powrotem do kraju je przywozimy. Swoje jagody w surowym stanie wysyłamy, nie umiemy zatrudnić ludzi. Np. w mojej okolicy dziennie dwa wagony ładuje się jagód czarnych w sezonie ich zbierania. Więc i nad tą dziedziną powinniśmy się zastanowić.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#PBardziński">Rzeczywiście był taki czas, żeśmy i grzyby sprowadzali z zagranicy i krochmal, i zioła lecznicze; sprowadzaliśmy i sprowadzamy, zdaje się, jeszcze szczecinę, a nasze rzeźnie szczecinę do kanałów wrzucają, bo nikomu się nad tym zagadnieniem nie chce zastanowić. Szczecina jest potrzebna dla szczotkarstwa itd., ale nas to nie obchodzi, bo my gotową przywieziemy sobie z zagranicy i kupimy. Sprowadzamy jelita, nawet takie rzeczy, chociaż tak mało mięsa i wędlin zjadamy. Np. jelit sprowadziliśmy w 1936 r. za 3.650.000 zł, sprowadzaliśmy nawet kopyta końskie, rogi bydlęce z zagranicy. Więc my, świadomi rolnicy, takie rzeczy, które psy włóczą po wszystkich częściach zagród czyściciela, musimy aż z zagranicy sprowadzać? Czyż to nie świadczy o niedołęstwie gospodarczym u nas? Sprowadzaliśmy liny i powrozy, chociaż jesteśmy krajem rolniczym, mamy len i konopie. Ta dziedzina jest już obecnie opanowana.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#PBardziński">A teraz wezmę na koniec zagadnienie zbytu produktu takiego, jak pierze. Pierza wysyłamy za granicę za 6.200.000 zł rocznie i pierze to wysyłamy w surowym stanie. Narzekamy, że nie mamy zajęcia dla rąk ludzkich, nie mamy pracy dla nich, a pierze za 6.200.000 zł wysyłamy w surowym stanie za granicę i ta dziedzina przez nikogo z Polaków nie jest opanowana i nad tą dziedziną, zdaje mi się, nikt się nie zastanowił. Musimy niejednokrotnie dla biednych zbierać na różne zapomogi zimowe, a pierza w Polsce nie ma kto podrzeć! I powiadamy, że się dobrze rządzimy! Przecież to jest zagadnienie rolnicze. Jeżeli kobieta ma pierze, to powinna wiedzieć, gdzie je oddać należy, komu je sprzedać, za jaką cenę i żeby ono poszło nie w surowym stanie za granicę, lecz żeby dało tu zatrudnienie ludziom.</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#PBardziński">A dalej jeszcze zwrócę uwagę na import ryżu. Do dziś dnia ryż jeszcze przychodzi do Polski, chociaż go bardzo mało już dziś przychodzi. bo był czas, że ryżu w ciągu 4 lat sprowadziliśmy za 165.804.000 zł i tak się nasze polskie żołądki przystosowały do tego, że bez tego ryżu, ani gadania, nie można się obejść. Czy tu właśnie również prasa nie powinna kształcić obywatela, szczególnie gospodyni domu w mieście? Czyż naprawdę od tej naszej wiejskiej kaszy umrzeć można i tylko musi być ryż koniecznie?</u>
          <u xml:id="u-26.21" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-26.22" who="#PBardziński">Czyż tu się nie należy nad tym zagadnieniem zastanowić? Jeżeliby prasa poszła w kierunku wychowania obywatela w kierunku zagadnień gospodarczych, to byśmy się nie spotykali z takimi kwiatkami, że całymi milionami za granicę wysyłamy swoją krwawicę. Otóż tu bym apelował do prasy, żeby zamiast oczerniać nieraz najuczciwszych ludzi, zajęła się obywatelskim wychowaniem gospodarczym, a wtenczas uzdrowimy życie gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-26.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godziny 16.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 12 do godz. 16 min. 15.)</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#Marszałek">Głos ma p. Sanojca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PSanojca">Wysoki Sejmie! Gadają sobie ludzie, że za dużo zapisało się mówców do Ministerstwa Rolnictwa. Zawsze w każdym Sejmie, a jestem przecież starym posłem, Ministerstwo Rolnictwa cieszyło się dużą frekwencją mówców, a cieszyło się dlatego, że i wyborców - chłopów jest najwięcej i rolnictwo każdy kocha. Nawet kolega handlowiec, jeden z posłów, nomina sunt odiosa, wprawdzie nam mówił, że my rolnicy potrzebujemy mamki, ale zapomniał, że to o nas kiedyś śpiewali, że jesteśmy tymi, którzy Was wszystkich karmimy i za wszystkich Was cierpimy. A ten przedmówca też zapomniał, że jest z Poznania, a ma przedsiębiorstwo w Zakopanem...</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#PSanojca">...niech on nie żałuje chłopu z Małopolski, że przyjechał na Pomorze czy do Poznańskiego i dostał parę morgów.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#PSanojca">Jeżeli chodzi o opłacalność rolnictwa, to, proszę szanownych Panów, zdaje mi się, że trzeba raz nareszcie zdjąć okulary i popatrzeć się na Polskę otwartymi oczyma. Tego nikt nie zmieni, że 2 miln, gospodarstw jest niżej 5 ha. Jeżeli mamy zaledwie 800.000 ha na rozparcelowanie, to jest to zawracanie głowy. Jak to jeden z posłów powiedział, każdy może być gburem. Gburem może być, ale gospodarzem nie.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#PSanojca">Niemniej jeżeli ten sam poseł kol. Dudziński powiedział, że tam były takie piękne gospodarstwa, z których jedno z prawa zbankrutowało, drugie z lewa też, trzecie na przeciwko 45 ha miało 3 krowy, a teraz nie ma — to ja sobie myślę: O la Boga, cóż to? Gospodarstwo na 45 ha, a tylko 3 krowy?</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#komentarz">(Głos: 15 ha.)</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#PSanojca">Ja słyszałem 45 ha, 3 krowy i 4 psy. Jest na czym pojechać.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#PSanojca">Bo jeżeli gospodarstwo ma się opłacać, to nawet u nas, w Małopolsce, trzeba mieć więcej, dużo więcej. I dlatego, proszę Panów, zapisałem się do głosu, ażeby tak trochę polać zimnej wody na te rozpalone głowy.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#PSanojca">Gdy temu lat 20 podniosłem sprawę wywłaszczenia ziemi bez odszkodowania, to wielu z mówców krzyczało, że Sanojca to bolszewik. A teraz powiadacie: Na gwałt parcelować, jak nie ma. 20 lat temu było 10 milionów ha ziemi, można było zrobić, proszę Panów, milion gospodarstw 10-morgowych. Wtedy mogła być parcelacja, a dzisiaj co? Dziś jest inne zagadnienie, zagadnienie uprzemysłowienia kraju. Bezwzględnie to jest prawda i na tę prawdę otwórzcie oczy. A Wy ani rusz. I dlatego się zapisałem do głosu, że taki jest u nas zaciekły, twardy, nieprzejednany naród, nawet w Sejmie, nawet pośród sprawozdawców sejmowych. Niby nikt nie jest przyjacielem kartelów, ale ciekaw jestem, któż wreszcie powie — czekałem na to — aby na cztery wiatry rozpędzić kartele. Walczyć z kartelami to tak, jakby walczyć z wiatrakami, niech się dalej kręcą i dalej pracuś. I jakoś nic nie słyszę, proszę Panów, żeby z tymi kartelami miano zrobić koniec. A gdy kolega referent postawił sprawę realnie i powiada: uprzemysłowienie lasów to 500 miln. zł rocznie, fabryki celulozy i papieru, to kolosalne zagadnienie — to skreślono to nawet ze sprawozdań w gazetach.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#PSanojca">Czytam i patrzę, czy choć jest coś o tych papierniach i o tych fabrykach celulozy. Jakoś ani rusz.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#PSanojca">A cóż zrobiono prywatnie? Jestem dobroduszny człowiek, ale tak sobie myślę: przecież u nas Małopolsce wschodniej sprzedali ziemianie w wolnej sprzedaży 250.000 ha w ręce kolegów sąsiadów. Otrzymali porządne dolary, sprzedawali po 300 dolarów złotych za morgę, ale licząc hektar po 2.000 zł, co najmniej 500 miln. zł otrzymali ziemianie na rękę. A gdzież prywatni właściciele lasów zbudowali jedną chemiczną fabrykę? Gdzie zbudowali jedna fabrykę celulozy? Gdzie zbudowali cokolwiek za te wielkie pieniądze? I dzisiaj po 20 latach, jakże mam wierzyć, że nie mając już co sprzedawać, założą oni tę fabrykę celulozy? Zdaje mi się, że może ja założyć Państwo. I to jest wielka racja, chociaż nie wszystkim ona przemawia do przekonania, bo to jest nowa rzecz, mądra, zdrowa. Ile żyta trzeba wywieźć za bezcen, ażeby kupić ten papier za granicą? Proszę o tym pomyśleć, bo to jest poważne zagadnienie.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#PSanojca">Następnie muszę wypowiedzieć w ogóle taką zasadę: Przecież wiecie doskonale, Wy, którzy macie pole i zboże, że są interwencje, że niby się interweniuje, że jest podatek przemiałowy i 3 zł od 12 zł, więc 25% płaci się od obrotu zbożowego. To niby jest wielka suma, a żyto spadło na 12 zł; a owies nie spadł, chociaż nie ma interwencji. A cóżby się stało, gdyby tak wcale nie interweniować? Proszę Panów, powiedzmy, że w Amsterdamie wzięli 9 zł, no, to byśmy chłopi stracili po 3 zł na 1 metrze. A iluż to chłopów 2-morgowych i 5-morgowych ma więcej, jak 20 m żyta na sprzedaż? Nie ulegajmy demagogii. 20 m po 3 zł, więc 60 zł straty. A gdyby tak tylko raz na tydzień chłop pojechał ze zbożem i powiózł czy kamień, czy drzewo, czy węgiel, czy co innego i wziął tylko 10 zł, to na rok jest nie 50, nie 60, lecz 520 zł. Najmniejszy, proszę Panów, pod miastem tak samo, na 1½ mordze, jeżeli to jest gospodarstwo ogrodnicze, ma dużo większy dochód, niż gospodarstwo 10-hektarowe, nawet nie na Pińszczyźnie, tylko w Wielkopolsce. To nie jest zależne od obszaru, tylko zależy od typu gospodarstwa. Całkiem inaczej wydaje morga truskawek, całkiem inaczej kwiaty, a całkiem inaczej kartofle; i proszę Panów, zupełnie inaczej kalkuluje się gospodarstwo podmiejskie, zupełnie inaczej w przemysłowym ośrodku, a zupełnie inaczej daleko od wszelkich centrów. I też muszę zwrócić się do Rządu, że zapanowała u nas taka jakaś, bo ja wiem, przesada. Lwów ma bekoniarnię, Jarosław ma bekoniarnię, Dębica ma bekoniarnię, Lublin ma bekoniarnię, Tarnów ma bekoniarnię, pięć bekoniarni już jest i mówią, że jeszcze jedną bekoniarnię buduje C. O. P. Pytam się, czyż tym fabrykom nie trzeba będzie świeżego mięsa? Jeżeli z tego terenu, który jest przemysłowym okręgiem, wyciągniemy no. świnie na eksport, to co zostanie na zbyt dla ludzi, którzy tam mieszkają? To ja z Kołomyi mam wysyłać surowiec, a koło Dębicy czy gdzie indziej mają pracować na eksport? Te tereny są najwięcej konsumcyjne, najwięcej potrzebują mięsa. Ja z Kołomyi mam jarzyny wieźć do C. O. P-u., a w Sandomierzu założyli fabrykę przetworów jarzynowych? Jeszcze niech założą fabrykę przetworów owocowych.</u>
          <u xml:id="u-28.16" who="#PSanojca">To samo jest z celulozą. Dobrze — Nadworna. Gaz jest na miejscu, las jest na miejscu, naokoło świerki. Mówiłem to już na komisji, sam widziałem, jak po 3, po 4 razy strugano świerczynę na eksport jako papierówkę. A już 20 lat wydobywamy gaz i nie wiadomo, co z tym gazem robić, i nie wiadomo, co z papierówką robić, i nie wiadomo, co z pieniędzmi robić, ale fabryki celulozy do tej pory nikt nie założył, A w Kutach czy nie jest to samo? Brzegi Czeremoszu dolnego są pokryte lasem. Są i takie miejscowości inne, Otóż tam, gdzie jest surowiec — jak głosi nauka ekonomii, jak mówią wszystkie narody — tam, gdzie jest surowiec, tam, gdzie jest opał, powinny być fabryki. I oto specjalnie zwracam na to uwagę, że Szwecja, Finlandia, jak to wynika z referatu, mają wielokrotnie większą produkcję celulozy, a sprowadzają węgiel. U nas jest wszystko na miejscu, to my gadamy i bujamy sobie na różne tematy, I jeszcze jak bujamy, proszę Panów, sami siebie bujamy.</u>
          <u xml:id="u-28.17" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-28.18" who="#PSanojca">Ministra bujamy, proszę Panów, i wszystkich co się da na około!</u>
          <u xml:id="u-28.19" who="#PSanojca">Proszę Panów, bezwzględnie prawda jest jedna, że najbardziej opłacalne gospodarstwo jest wtedy, kiedy człowiek szanuje przepisy ekonomiczne. To trudno i darmo, właśnie na Pokuciu powinna być papiernia. Tam, gdzie jest nadmiar żyta, tam powinny być gorzelnie, a tam, gdzie jest papierówka i gdzie jest gaz, tam powinny być wielkie zakłady papiernicze. Wiem, że gdyby w naszych stronach powstały 2 fabryki celulozy i jedna papieru, byłoby bezrobocie zlikwidowane na szereg lat.</u>
          <u xml:id="u-28.20" who="#PSanojca">To samo jest w ogóle z przemysłem. Przemysłowcy dzisiaj wymyślają na kartele i zwracają się do Ministerstwa Przemysłu i Handlu. Zapraszam wszystkich Kolegów, przeciwników karteli, uderzcie raz w te kartele, niech się rozlecą, niech będą jedne szanse, bo z jednej strony jest zorganizowany kapitał, a z drugiej strony zdeptane słowo.</u>
          <u xml:id="u-28.21" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-28.22" who="#PSanojca">Bo tak jest.</u>
          <u xml:id="u-28.23" who="#PSanojca">Jeśli mówicie Panowie o tym oddłużeniu, faktycznie tak być nie może. Kto jest ten zadłużony? To jest jeden człowiek. Kto jest ten, któremu ma się zabrać pieniądze? To albo jest ten, który ma spłatę w rodzinie, albo jest kooperatywa, albo jakiś inny rolnik, albo też jakaś kasa spółdzielcza, albo też Bank Rolny, proszę Panów. I jeżeli zabiorę kapitał od tych wszystkich instytucyj, to albo zniszczę chłopską rodzinę, albo zniszczę chłopską kasę, albo zniszczę chłopską spółdzielczość, albo w ogóle zniszczę kredyt i podkopie całą podstawę bytu nowoczesnego gospodarstwa rolnika. I, proszę Panów, z tej racji co 3 lata oddłużenie ze skreśleniem kapitału, to jest absurd ekonomiczny. A tymczasem wymagamy od Ministra: pomoc dajcie nam, rodacy, żeby można było złe gospodarstwo zlikwidować. Przepraszam, likwidować nie można, jesteśmy w ciężkich warunkach, ale niemniej możemy wymagać nie pomocy, za tym nie chce przemawiać, nie chcę żeby Rząd biegł z pomocą, jestem z tych, co chcą zdobywać, uważam, że my chłopi winniśmy zdobywać, myśmy winni iść naprzód, a Ministerstwo powinno nam nie pomagać, tylko dać nam szanse zwycięstwa.</u>
          <u xml:id="u-28.24" who="#PSanojca">Nie można produkcji rolnej opierać na żebractwie, tak samo jak w kupiectwie. Chłop czy żebrak? Kupiec czy żebrak? Ciągle się słyszy wołanie o pomoc. To jest żebractwo, to nie jest żadna ekonomia. Ja się podejmuję przeprowadzić plebiscyt wśród chłopów i twierdzę, że na żebractwo żaden gospodarz w Polsce nie pójdzie. Jemu trudno, on chce taniego kredytu, ale nie chce darowania pieniędzy. Ja się zakładam o nie wiem jakie pieniądze, że jednego chłopa nie znajdę, żebym z nim pogadał rozumnie, ażeby powiedział, że chce zrujnowania kredytu rolnego. I proszę Panów, z tej racji w naszym gospodarstwie musi być zastosowany jakiś system, zgodny z racjonalną gospodarką, jaka jest uznana w całej nauce ekonomii, a nie jakieś wymysły co raz to inne, dlatego aby samemu sobie się podobać.</u>
          <u xml:id="u-28.25" who="#PSanojca">Proszę Panów, to samo co się tyczy gospodarki chłopskiej, tyczy się także spekulantów. Ta rzecz musi się skończyć. Samo narzekanie na Żydów nic nie pomoże. Samym narzekaniem na Żydów nie przetransportujemy chłopów do miast, ale jeżeli macie dziecko chłopskie, dajcie je do szkoły handlowej, do gimnazjum kupieckiego.</u>
          <u xml:id="u-28.26" who="#komentarz">(Głos: Skąd chłoń na to weźmie?)</u>
          <u xml:id="u-28.27" who="#PSanojca">A o to chodzi, proszę Pana. Jak chłop ma zapłacić w jakimś mieście mieszkanie, jak trzeba opłacić te wielkie szkolne opłaty, to gdzie chłop kilkumorgowy może swoje dziecko poprowadzić na to stanowisko do miasta? A potem jeszcze urządzić sklep, a gdzież można bez własnego kapitału rzucić się do jakiegokolwiek handlu? A jakimś żebractwem do handlu się nie pójdzie.</u>
          <u xml:id="u-28.28" who="#PSanojca">I, proszę Panów, to nie jest zagadnienie takie proste. Wczoraj cały dzień słuchałem, a jakoś nie usłyszałem nic takiego, co by chłopu otworzyło drogę do zdobycia wykształcenia. Ciągle jest jeszcze mowa o hiperprodukcję inteligencji, a nie macie ludzi w kooperatywach, nie macie ludzi w handlu, nie macie ludzi na całym szeregu stanowisk. Do dzisiejszego dnia wysokie opłaty duszą chłopa i nie dopuszczają jego dzieci do szkoły, Z tym musimy zerwać. Samo wzdychanie do wyrzucania Żydów, samo wzdychanie do stworzenia handlu polskiego nie wystarczy, to jest rzecz, która potrzebuje nie tylko przygotowania naukowego i kapitału. Te rzeczy musimy stworzyć, ale nie drogą narzekań, nie drogą gadania, tylko trzeba chłopu umożliwić właśnie zdobycie tego nowego fachu.</u>
          <u xml:id="u-28.29" who="#komentarz">(Głos: Prosimy o projekt.)</u>
          <u xml:id="u-28.30" who="#PSanojca">Proszę Panów, projekt jest jeden i ten sam do spełnienia: Mniej gadać, a więcej się zabrać do roboty...</u>
          <u xml:id="u-28.31" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-28.32" who="#PSanojca">Tak jest, a więcej zabrać się do roboty. Co będzie, jak się zarwie kredyt rolny, jak się będzie ciągle szerzyło defetyzm, jak się na każdym kroku będzie żebrało i jak żadnemu ministrowi nie da się szansy zwycięstwa.</u>
          <u xml:id="u-28.33" who="#PSanojca">Mnie się zdaje, że o. Minister Poniatowski jest jednym z ministrów bardzo twórczych, a dzisiaj mu kilku ludzi powiedziało: Puść Pan ten cały interes na handel, siadaj Pan i czekaj Pan.</u>
          <u xml:id="u-28.34" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-28.35" who="#PSanojca">Jeżeli w Wysokiej Izbie tego rodzaju propozycje są robione w sposób, moim zdaniem, dosyć taki sobie, to moi Panowie, jak stoi to wszystko? To jest najlepsza miara, jaka jest przyszłość przed rolnictwem, przed tym Rządem i przed nami wszystkimi. To jest świadectwo ubóstwa dla całego naszego systemu gospodarczego, jeżeli chodzi o odcinek chłopski. Tak nie można załatwić zagadnienia, w którym jest 70% ludności, w którym jest męka i męczarnia. Tak nie można, proszę Panów, z tym trzeba zerwać.</u>
          <u xml:id="u-28.36" who="#PSanojca">Trzeba, żeby ludzie wiedzieli, że na parcelację tak dużo liczyć nie ma co. Jeżeli chodzi o parcelację, to trzeba najpierw dać tylko tym, którzy naprawdę nie mają. Nie tym, którzy jako kupcy zrobili pieniądze spekulacją na tym czy na owym, nie tym, którzy mogą kupić 40 morgów, tylko tym, którzy mogą kupić parę morgów.</u>
          <u xml:id="u-28.37" who="#PSanojca">Następnie trzeba Rząd poprzeć w jego wielkiej pracy nad uprzemysłowieniem Polski. Czy kto należy do naszego O. Z. N., czy jest poza O. Z. N. wszystko jedno, to jest robota, która wprowadza przewrót do naszego gospodarstwa.</u>
          <u xml:id="u-28.38" who="#komentarz">(Głos: Wszystko to się robi.)</u>
          <u xml:id="u-28.39" who="#PSanojca">Ale nie krytykujcie Ministra.</u>
          <u xml:id="u-28.40" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-28.41" who="#PSanojca">Nie przechwalajcie się tym, że przez jakiekolwiek 5-minutowe krzyczenie z trybuny cokolwiek się zmieni. Nie w tym jest rzecz, tylko trzeba wysilić się i kapitalizację wewnętrzną rzucić na wielkie fabryki.</u>
          <u xml:id="u-28.42" who="#PSanojca">Twierdzę, że nawet to, co zbieramy z przemiału, to raczej należy dać na fabryki celulozy, a nie dawać pośrednikom i agentom. Raczej dać, proszę Panów, na fabrykę celulozy. Jeżeli są inwestycje i pożyczka inwestycyjna, to raczej dać na dokończenie przemysłu drzewnego, aniżeli na wiele innych rzeczy. Są takie rzeczy, jak drogi, takie rzeczy, jak szkoły, które my wszyscy powinniśmy zrobić swoimi rękami swoimi opłatami, a to, co jest uprzemysłowieniem, co jest mobilizacją gospodarczą, to trzeba zrobić tymi środkami, które się pożyczy drogą wewnętrznych czy zewnętrznych pożyczek.</u>
          <u xml:id="u-28.43" who="#PSanojca">I, proszę Panów, zresztą jest to dewiza dzisiejszego Rządu i naszego Obozu, to nas wszystkich łączy, trzeba się skoncentrować na wysiłek nie rozstrzelony, tylko na akcję planową. Ta akcja planowa to właśnie jedno z największych zagadnień, ażeby przez uprzemysłowienie kraju doprowadzić do opłacalności rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-28.44" who="#komentarz">(Głos: A kto będzie kupował? Może Kołomyja?)</u>
          <u xml:id="u-28.45" who="#PSanojca">Proszę Pana, Kołomyja znajduje się w najgorszym położeniu. W najlepszym położeniu Wy, Panowie, jesteście, macie największy areał, najbardziej uprzemysłowione rolnictwo i najlepszą przeszłość ekonomiczną. Jeżeli od Was do Kołomyi przyjedzie koniec, to ja jego popieram; jak od nas do Was przyjedzie biedny chłop, Wy wytykacie go palcami.</u>
          <u xml:id="u-28.46" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-28.47" who="#PSanojca">Tak jest. Dziś wytykano to z trybuny, dziś słyszeliśmy kolegę Jóźwiaka. I, proszę Panów, z tej przyczyny oto u nas jest upadek gospodarczy, uniemożliwia się wykonanie planu gospodarczego. Bo jak każdy z nas obsiądzie Ministra, ten żebrze o to, ten o tamto, ów o owo, a wszyscy razem robią wielki krzyk, to wykoleja, proszę Panów, człowieka najlepszego. I dlatego apeluje do Was, Koledzy, jesteście młodymi posłami...</u>
          <u xml:id="u-28.48" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-28.49" who="#PSanojca">...ja też jestem młodym jeszcze posłem...</u>
          <u xml:id="u-28.50" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-28.51" who="#PSanojca">...chcemy pokazać, że coś chcemy zrobić...</u>
          <u xml:id="u-28.52" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-28.53" who="#PSanojca">...chcemy pokazać, proszę Panów, ale wierzcie mi, że największy sukces nasz w tej pracy będzie, jeżeli damy p. Ministrowi Poniatowskiemu sankcję do wykonania jego programu rolnego.</u>
          <u xml:id="u-28.54" who="#komentarz">(Głos: Bujać, to my, a nie nas.)</u>
          <u xml:id="u-28.55" who="#PSanojca">Proszę Pana, ja takich jak Pan bujaczy dawno widziałem.</u>
          <u xml:id="u-28.56" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-28.57" who="#PSanojca">Proszę Panów, bezwzględnie dzisiaj gospodarczymi ministrami są dwaj ludzie, to jest Minister i Wicepremier Kwiatkowski, który łącznie z Ministrem Przemysłu i Handlu robi jeden dział pracy, a Minister Poniatowski robi drugi dział pracy. Nie wiem, który ważniejszy. Jako rolnik też nie powiem kto, bo dzisiaj zdaje mi się, że ten nowy koń, który się nazywa i uprzemysłowieniem rolnictwa i uprzemysłowieniem kraju, więcej potrafi zrobić nawet od słynnego hasła ekonomicznego. Ze wsi płynie nadmiar ludności do miast, do nowych fabryk. Każda nowa fabryka to nie tylko zajęcie dla rąk, to rynek zbytu dla rolników, dla rolnictwa, proszę Panów. I dlatego musimy my, chłopi, z całej siły popierać uprzemysłowienie Polski i przez reorganizację naszego gospodarstwa doprowadzić do jego większej wydajności,</u>
          <u xml:id="u-28.58" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#Marszałek">Proszę Panów, mamy jeszcze zapisanych do głosu 35 mówców. Zwracam się do Panów ponownie z apelem, aby nie powtarzali tego, co powiedzieli już inni przed nimi.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#Marszałek">Proszę o ograniczanie czasu trwania swoich przemówień do 15 minut, ale proszę nie uważać tego za czas obowiązkowy. Jeżeli ktoś skończy wcześniej, to przez to przyśpieszy koniec dyskusji.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#Marszałek">Głos ma p. Wieczorkiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#PWieczorkiewicz">Wysoki Sejmie! Zabierając głos przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, chciałbym zwrócić uwagę na jeden moment poważny w naszym gospodarstwie społecznym, jak również na jego reformę. Przed chwilką na tej sali zaczynało być zanadto wesoło. Słyszeliśmy, p. Sanojca już to powiedział, że do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa zapisało się dużo mówców, ale uważam, że nie po to, ażebyśmy operowali frazesami, nie po to, żebyśmy do zagadnienia rolnictwa podchodzili z żartami, bo jest to za poważna chwila, lecz żebyśmy się naprawdę uczciwie, po polsku zastanowili wspólnie całym naszym polskim wysiłkiem, swoimi właśnie polskimi myślami nad polepszeniem bytu powszechnego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Jedynak.)</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#PWieczorkiewicz">Nie możemy się tu rozpraszać. Polska jest jedną wielką rodziną, toteż nie może być mowy o różniczkowaniu jej członków, uprzywilejowaniu pewnych warstw społecznych kosztem drugich. Tak pod względem gospodarczym, jak i społecznym musimy wytężyć wszystkie siły, aby wyrównanie w ogólnym państwowym aparacie gospodarczym w imię dobra powszechnego jak najrychlej powstało.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#PWieczorkiewicz">20 lat minęło ciężkiej i odpowiedzialnej pracy i nie mogę powiedzieć, żeby nic nie zrobiono. Właśnie dużo zrobiono w każdej dziedzinie życia gospodarczego, a można było zrobić o wiele więcej, gdyby była zgoda narodowa i pełne zrozumienie w naszym społeczeństwie między poszczególnymi stanami. Lecz, niestety, były siły nie państwowotwórcze, które uważały i uważają za stosowne, by do tego porozumienia i zjednoczenia gospodarczego w Polsce nie dopuścić i wszczepiać nienawiść w tę wielką polską rodzinę do tego stopnia, że nawet do dziś dnia istnieją jeszcze między nami niczym nie uzasadnione i szkodliwe dla życia polskiego i gospodarczego różnice dzielnicowe, a co gorsza, różnice międzystanowe. A przecież jesteśmy z jednej rodziny i jednym mówimy językiem. Rolnictwo w Polsce dobrze zdaje sobie sprawę, że dobrobyt świata pracy, że dobrobyt rzemiosła i kupiectwa to dobrobyt także rolnictwa. Tylko czas najwyższy, ażebyśmy przestali żyć w tych warunkach rozbicia gospodarczego i żebyśmy doszli do rezultatów, jakich od nas nasz interes narodowy wymaga. Tylko naród 'związany w jedną organiczną całość może być zdolny do stworzenia wielkich rzeczy. Z tymi wadami w imię dobra powszechnego całego społeczeństwa polskiego należy raz nareszcie skończyć. Nikt nie zaprzeczy, że we wsi polskiej jest źle, lecz nie będzie lepiej, dopóki wspólnymi siłami tak Rządu, jak i wszystkich warstw społeczeństwa polskiego nie odbudujemy schorzałego warsztatu rolniczego, jeżeli nie podniesiemy tego warsztatu rolniczego do minimum opłacalności. My, rolnicy, musimy przy energicznej pomocy Rządu całego wraz z całym społeczeństwem polskim skupić się gospodarczo i naprawić pewne błędy gospodarki 20-lecia. Bierzemy jednak te weksle po trochu, wszystkie warstwy społeczeństwa polskiego, na siebie.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#PWieczorkiewicz">Wysoka Izbo! Ze względu na międzynarodowe stosunki handlowe powinniśmy wprowadzić taryfę minimalną na produkty rolne, co będzie, moim zdaniem, dla Państwa i społeczeństwa polskiego z korzyścią. Rolnictwo polskie uniezależni się od niepewnej koniunktury, która stale jest zła, i zapewni z jednej strony stałą konsumcję przemysłowi polskiemu, zaś z drugiej zahamuje wyrzucanie z pracy tych tysięcy ludzi i tuczenie się jednych kosztem drugich. Przez wprowadzenie taryfy cen w rolnictwie położymy kres nie tylko ciągłym wahaniom cen u nas, ale również uwolnimy się od niepewnej giełdy międzynarodowej, która nam stale szkodzi. Wprowadzenie taryfy cen minimalnych na produkty rolne będzie przeciwstawieniem się całkiem naturalnym cenom kartelowym przemysłu. Eksportować musimy i to jak najwięcej, ale przeważnie powinniśmy eksportować do tych państw, wobec których mamy swoje zobowiązania długów państwowych, które, moim zdaniem, spłacać powinniśmy tym środkiem płatniczym, na jaki nas w Polsce stać. Złota nie mamy, więc płaćmy towarem za towar, więc płaćmy tym towarem, na jaki nas stać i jaki możemy eksportować.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#PWieczorkiewicz">Zdajemy sobie sprawę, że przesilenie gospodarcze i upadek rolnictwa jest skutkiem spadku cen rolniczych poniżej kosztów produkcji. Ceny produktów rolnych na rynkach światowych nie pokrywają kosztów produkcji rolnej, skutkiem czego każde państwo musi starać się o podniesienie cen produktów rolnych na własnym rynku wewnętrznym do poziomu naturalnej opłacalności, gdyż jest to konieczny warunek utrzymania produkcji przemysłowej. Produkcja zaś przemysłowa, moim zdaniem, bez konsumcji warstwy społecznej tak licznej, jaką jest w Polsce rolnictwo i świat pracy, nie potrafi na długą metę utrzymać się przy życiu. To jeden problem.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#PWieczorkiewicz">Drugi problem, który przyczyni się poważnie do oddłużenia wsi, to danie tej wsi długiego i taniego kredytu na spłaty familijne. I tu bym właśnie zwrócił się z gorącym apelem do Pana Ministra Rolnictwa, ażeby jednak wytężył wszelkie siły i przy pomocy całego Rządu poważnie zwrócił uwagę na to zagadnienie, gdyż z doświadczenia śmiem stwierdzić, że kredyt w formie tych 4 milionów, w jakiej to wysokości był przyznawany przez ostatnie czasy, poważnie przyczynił się właśnie do całego szeregu zagadnień w dziedzinie oddłużenia częściowego wsi. O tym kredycie na spłaty familijne marzy całe społeczeństwo rolnicze. Właśnie prosiłbym, ażeby jednak od tak poważnego zagadnienia nie odchodzić, i w przyszłości, jeżeli już nie można w tym roku, starać się stworzyć kredyt przynajmniej 10 milionów rocznie na spłaty rodzinne i po prostu na ruszenie tej akcji. Kredyt ten, jak powiedziałem, podniesie wieś z kryzysu gospodarczego i uratuje cały szereg warsztatów małorolnych.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#PWieczorkiewicz">A trzeci problem, także ważny, to mianowicie obniżenie do 30% na 1 q ceny nawozów sztucznych azotowych. Jest to zagadnienie, które, moim zdaniem, można zrealizować, bo przecież ten azot wytwarzamy w Polsce, przecież doskonale sobie z tego zdajemy sprawę, że właśnie to obniżenie cen nawozów wydatnie przyczyni się do obniżenia kosztów produkcji rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#PWieczorkiewicz">Widzimy, że mimo wysiłków Rządu i organizacji tak rolniczych jak i społecznych, warstwy społeczne są niezadowolone. A śmiem twierdzić, że tylko przez całkowite rozwiązanie problemu podniesienia cen rolnictwa do minimum opłacalności rozwiążemy kwestię dobrobytu powszechnego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Kieńć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#PKieńć">Wysoki Sejmie! Na marginesie dzisiejszej debaty nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych chcę chociaż w ogólnych zarysach zobrazować szkodliwą działalność karteli i trustów dla naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#PKieńć">Wiemy dobrze, iż zasadniczym celem, do którego dąży skoncentrowany w porozumieniach kartelowych kapitał, jest osiągnięcie największego zysku przez usunięcie konkurencji. Kapitał ten nie liczy się ani z dążeniami naszego narodu, ani z jego interesami. Dla koncernów i trustów Polska jest tylko wyzyskiwanym konsumentem, a działalność niemal wszystkich karteli w Polsce idzie nie w kierunku korektury istniejących braków organizacyjnych, lecz raczej przez swoją politykę idzie w kierunku dezorganizacji naszego życia. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego za r. 1933 dochód społeczny, konsumowany rocznie przez żyjących z zysku, wynosił 2.400 zł na głowę, pracowników umysłowych 1.320 zł, drobnego mieszczaństwa 540 zł, robotników pozarolnych 420 i włościan i robotników rolnych, których mamy 63% ogółu ludności — 240 zł. Przy czym według obliczeń Instytutu Puławskiego z tej sumy około 35% idzie na zakup wyrobów skartelizowanych, nie mówiąc już o artykułach zmonopolizowanych.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#PKieńć">Dzisiaj sytuacja rolnika nie jest lepsza. Aczkolwiek dochód społeczny w cyfrze globalnej wzrósł, będzie większy niż przytoczyłem i konsumcją oczywiście będzie większa, to jednak dla rolnika dochód ten zmniejszył się, a zatem i konsumcją tego dochodu społecznego również się zmniejszyła, a to ze względu na rozpiętość cen, płaconych przez rolnika za wyroby przemysłowe, zwłaszcza skartelizowane, i cen, jakie otrzymuje za swoje artykuły, które sprzedaje.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#PKieńć">Najlepiej to nam zobrazuje, jeżeli porównamy wskaźnik cen hurtowych na artykuły płacone przez rolnika i cen, które otrzymuje rolnik za swoje artykuły. Jeżeli weźmiemy r. 1928 za 100, to w r. 1933 wskaźnik mamy dla artykułów przemysłowych 72,6, dla rolnictwa 42,6. W r. 1934 dla przemysłu 70,3, dla rolnictwa 37, w r. 1935 dla przemysłu 66,3, dla artykułów rolnych 35,8, w r. 1936 dla przemysłu 64.6,dla rolnictwa 38,7, w r. 1937 dla przemysłu 66,1 i dla rolnictwa 49,2 i w 1938 r. dla przemysłu wskaźnik ten wynosi 66,4 dla rolnictwa 44,4. Widzimy, że wskaźnik na artykuły przemysłowe jest niemal 1,5 rany. Otóż, jak widać z przytoczonych liczb, rolnicze. Ale wracam do tych cyfr, które przytoczyłem, cyfr charakteryzujących, w jakiej wysokości jest konsumowany dochód społeczny. Otóż jak widać z przytoczonych liczb, rolnicy, stanowiący warstwę najliczniejszą, konsumują dochód społeczny, obliczony na głowę ludności, najmniejszy, natomiast za wyroby przemysłowe przeważnie skartelizowane muszą płacić znacznie więcej, niż płacili na przykład w r. 1913/14. Zobaczymy to. porównując ceny na niektóre artykuły przemysłowe w kilogramach wieprza żywej wagi. Jeżeli w 1913/14 roku rolnik za pług żelazny musiał płacić 23 kg wieprza żywej wagi, to w 1934/35 musi już płacić 61,7 kg wieprza żywej wagi, w 1938 nieco spada, jest już około 40 kg. Za garnki emaliowane. 10 sztuk, w 1913/14 roku płaci 10,5, w 1934/35 r. 39,1. a w 1938 r. około 25. Za nici nr 50, 10 szpulek — 2,9 kg, w 1934 r. 10.7. w 1938 r. 7,6. Za cukier 10 kg odpowiednio 7,8. 22, 3, 12, 5, za mydło 10 kg 8,7, w r. 1934 — 21,4, w 1938 r. 17,9. Za kamasze 1 parę — jeżeli w 1913/14 r. musiał płacić 13,4, to w 1934 r. 43,1 w 1938 r. 31,1. Z tego zestawienia widzimy, jak wyroby przemysłowe, a zwłaszcza skartelizowane, z wyjątkiem kamaszy, podskoczyły w cenie o 100 do 300%, a nawet i więcej. Niektóre artykuły skartelizowane są dzisiaj dla rolnika niedostępne; do takich artykułów zaliczam artykuły pierwszej potrzeby, jak cukier, mydło, naftę itd. Na każdym niemal dworcu widzimy napis „Cukier krzepi”, ale kogo? Wieśniaka, zwłaszcza naszego na kresach, na pewno nie krzepi, bo on cukru spożywa bardzo mało. Dla niego artykuł ten jest dostępny dwa razy do roku, na Wielkanoc i Boże Narodzenie, przy czym jeżeli kupuje, to za 10, 20 groszy. I, proszę Wysokiej Izby, te napisy „Cukier krzepi” to ironia dzisiaj wobec ludu wiejskiego lub bezrobotnego proletariusza miejskiego, który pobiera kilka złotych zasiłku tygodniowo. Toteż nic dziwnego, że spożycie cukru, artykułu pierwszej potrzeby, w roku 1934 wynosiło u nas 8,4 na głowę ludności, przy czym na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej to spożycie wynosiło około 4 kg na głowę ludności, gdy w Anglii 49,3 kg na głowę ludności, we Francji 24, w Niemczech 19,1, w Czecho-Słowacji 18,1. Dzisiaj ten stosunek nieco się poprawił, bo dla Polski przeciętnie wynosi około 11 kg, ale w Polsce biedny obywatel musi płacić za 1 kg cukru zł 1 lub 1,05, gdy bogaty Anglik płaci 45 gr, Francuz 35 gr za 1 kg, Szwajcar 41, Belg 48 gr.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#PKieńć">Proszę Wysokiej Izby, statystyka podaje, że w roku 1932/33 spożycie cukru wewnątrz kraju wynosiło — będę przytaczał cyfry według Iwasiewicza, bo chyba nikt go nie posądzi o jakąś tendencję antykartelową. Otóż według Iwasiewicza spożycie wewnątrz kraju w 1932/33 roku wynosiło 283.450 ton, gdy tymczasem według G. U. S. w roku 1933 wywieźliśmy za granicę 113.892 tony po 16.5 grosza za 1 kg, w 1933/34 wywieźliśmy 100.782 tony po 12,7 gr za 1 kg, w 1934/35 r. po 12.3 gr za 1 kg, w 1936 roku po 11,7 za 1 kg. w 1937 r. wywieźliśmy 52.164 ton po 16.5 za 1 kg. w 1938 r., mam dane tylko za 11 miesięcy, w którym to czasie wywieziono 84.606 ton po 15 gr za 1 kg. Jeśli porównamy np. sumę, uzyskaną w roku 1936/37 ze sprzedaży cukru wewnątrz kraju z sumą uzyskaną z eksportu za granicę, to ostatnia wynosi 4,47% sumy, którą uzyskaliśmy ze sprzedaży cukru wewnątrz kraju. Czyż warto, proszę Wysokiej Izby, pozbawiać tak wielką ilość obywateli, przeważnie najbiedniejszych, możności korzystania z takiego artykułu pierwszej potrzeby, jakim jest cukier, ażeby przerzucać na społeczeństwo polskie cały ciężar eksportu, żeby móc wywozić cukier za granice po 11,7 lub 15 gr za 1 kg? Jeżeliby kto starał się udowodnić mi, że będą tu potrzebne 8 lub 12-milionowe dewizy rocznie dla Skarbu Państwa Polskiego, to sądzę, że nie zrekompensują one strat poniesionych na zdrowiu przez szeroki ogół ludności wiejskiej. A ponadto wysoka cena cukru działa hamująco i na rozwój przetwórstwa owocowego, przez co także godzi w rolnika, który nie może zbywać owoców po cenie wyższej. Jest rzeczą zrozumiałą, dlaczego w latach ubiegłych na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej płacono za 1 kg jabłek 5 gr. Drogi cukier powoduje właśnie, że przetwórstwo owocowe stoi u nas na martwym punkcie, gdy ta gałęź za granica zajmuje bardzo poczesne miejsce. A szkoda, bo rozwój przetwórstwa owocowego, obok dania rolnikowi możności uzyskania wyższej ceny za owoce, dałby możność zarobku w tym przemyśle dziesiątkom tysięcy bezrobotnych pracowników rolnych, którzy dzisiaj nie mają możności zarobić na kilogram soli lub litr nafty. Wobec tych faktów, zdaniem moim, p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych, jako przedstawiciel Rządu, powinien wszelkimi dostępnymi mu środkami dążyć i wpłynąć pośrednio przez Rząd, ażeby przemysł cukrowniczy, nie zrywając zresztą umów międzynarodowych, oparł swój rozwój wyłącznie o rynek wewnętrzny przez konsumcję rolników, a także przez przetwórstwo owocowe. Może to tylko nastąpić drogą stopniowego obniżenia ceny cukru do 80 względnie 65 gr za 1 kg, a dla przetwórstwa owocowego 45 względnie 50 gr za 1 kg.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Długosz.)</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#PKieńć">Zwiększenie spożycia cukru zwiększyłoby areał pod burakami cukrowymi do 300.000 ha, co dałoby większe wpływy rolnictwu o dodatkowe 100 milionów zł rocznie. Taka polityka odbiłaby się bardzo dodatnio na rolnictwie pod każdym względem.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#PKieńć">Co zaś do krajowych surowców oleistych, to wprawdzie czynniki gospodarcze prowadzą co do nich politykę preferencyjną, jednak import egzotycznych nasion i olejów rośnie. Oto cyfry. W r. 1937 przywieziono nasion i kopry 453.954 q za 18.320.000 zł, zaś w ciągu 11 miesięcy 1938 r. przywieziono już 550.261 q za 19.813.000 zł. Toteż na tym odcinku nie widać skutków polityki preferencyjnej, która by dała duże korzyści dla drobnego rolnika, szczególnie w województwach północno-i południowo — wschodnich, stanowiących dziś główne ośrodki produkcji lnu i rzepaku. Tymczasem kartel tłuszczowy ustosunkował się do krajowych olejów wybitnie niechętnie, motywując swe stanowisko nie tylko wysoką ceną, ale rzekomo małą ich przydatnością do przetwórstwa ze względu na ciekłą konsystencję. Dzięki jednak naciskowi odpowiednich czynników powstały utwardzalnie, ale powstały nie tam, gdzie mamy ośrodki produkcji lnu i rzepaku, lecz w Gdyni, w Gdańsku, w Katowicach. Samo już rozmieszczenie tych utwardzalń wskazuje, że nie są nastawione na wodoryzowanie tłuszczów krajowych, lecz importerskich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#WicemarszałekDługosz">Proszę kończyć, bo czas upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#PKieńć">I taka polityka dysponentów tłuszczowych wybitnie działa na niekorzyść rolnictwa, nie mówiąc już o kapitalnym znaczeniu tej gałęzi przemysłu dla obronności Państwa. Chociaż import zarówno nasion oleistych, jak i tłuszczowych zwiększa się, to jednak ceny surowców są zbyt wygórowane, przez co w Polsce biedny obywatel musi płacić za 1 kg mydła dwa razy drożej niż bogaty Anglik. Gdy dodamy do tego takie kwiatki, że np. na 8 fabryk skartelizowanych w kartelu naczyń emaliowanych tylko 3 są czynne, a 5 pobiera postojowe, idące w setki tysięcy złotych rocznie, to podatek kartelowy obok podatku państwowego i podatku samorządowego dotkliwie daje się odczuwać nie tylko rolnikowi, ale i inwestorowi, bo hamuje inwestycje na szerszą skalę. Jako przykład może posłużyć nam kartel cementowy, który przed rozwiązaniem pobierał za 100 kg cementu loco parytet stacja kolejowa Łazy 7.75, po rozwiązaniu kartelu dzisiaj te same 100 kg kosztuje 3.40, ale natomiast....</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#WicemarszałekDługosz">Panie Pośle, proszę kończyć, czas upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#PKieńć">Już kończę... produkcja zwiększyła się z 400.000 ton na 1.700.000 ton. To właśnie nam wskazuje, że my, rolnicy, musimy szczególnie zająć zdecydowane stanowisko przeciw wszelkim kartelom. Kartele muszą być rozwiązane, oczywiście, z wyjątkiem mających znaczenie kluczowe dla Państwa Polskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#WicemarszałekDługosz">Głos ma p. Święcicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#PŚwięcicki">Wysoka Izbo! Jestem rolnikiem z zawodu i z zamiłowania. Gdyśmy otrzymali druki preliminarzy budżetowych, z ciekawością zacząłem studiować dział rolnictwa. Chciałem zorientować się, które kierunki produkcji rolnej Ministerstwo popiera i w jakim stopniu, które organizacje są zdaniem Ministerstwa najbardziej powołane do wykonania zadań, podjętych w celu podniesienia produkcji, jak terenowo podzielono pracę między województwa itd. W preliminarzu budżetowym potrzebnych cyfr nie znalazłem. Myślałem więc, że może kol. referent otrzyma te dane i nam je w swym referacie przedstawi. I znowu spotkał mię zawód. A przecież po to tu jesteśmy, aby po zaznajomieniu się ze stanem pracy i z zamiarami poszczególnych resortów wydać sąd o nich w imieniu społeczeństwa. Sąd ten winien być wykorzystany w wyniku dyskusji jako ewentualna korekta sądów kierownictwa resortu.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#PŚwięcicki">Pragnę poruszyć z tego miejsca zagadnienie nie nowe, zagadnienie, które ze względu na coroczną aktualność nabiera charakteru punktu specjalnie obolałego w budżecie Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, chcę mówić o systemie budżetowania w resorcie dziś rozpatrywanym, systemie, który przez brak wyraźnego rozdysponowania funduszów nadaje specjalny wyraz sumom w budżecie wymienionym. Sumy te nabierają przez to wszelkich cech funduszu dyspozycyjnego p. Ministra. Stwierdzić należy, że w ciągu kilku lat prowadzenia resortu rolnictwa przez p. Ministra sumy te stanowiły średnio około 30% wydatków zwyczajnych, co nadawało całemu budżetowi charakter wybitnie dyspozycyjny. Podważa to ogromnie podstawową zasadę budżetowania, zasadę ścisłego określenia wydatków i ich jawności. Przez tajność budżetowania parlament traci możność korzystania ze swego zasadniczego uprawnienia, mianowicie ujawnienia poglądów szerokich warstw społecznych na takie lub inne ujęcie zadań, wytkniętych przez kierownictwo resortu. W ten sposób cała działalność Rządu na odcinku rolniczym wymyka się spod kontroli czynnika, który zatwierdzając budżet staje się zań odpowiedzialnym. Nie mamy zupełnie pojęcia, kto z subwencyj Ministerstwa Rolnictwa będzie korzystał i w jakim stopniu. A przecież, jak powiedziałem, p. Minister prowadzi omawiany dziś resort od kilku już lat i posiada niewątpliwie sprecyzowany pogląd, ile i która organizacja powinna dla swych przeznaczeń gospodarczo - rolniczych otrzymać, jak również, ile i która izba rolnicza potrzebuje subwencji dla wykonania zadań ogólnych czy też specjalnie w danym okręgu nasilonych.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#PŚwięcicki">Organizacje rolnicze winny być kuźnicą kierunków i opinii rolnictwa polskiego. Nurtujące w społeczeństwie rolniczym poglądy winny być w tych organizacjach wychwytywane i przekazywane jako cenny materiał dla odtworzenia przewodniej myśli. Myśl ta powinna kształtować się jednak niezależnie i dlatego byt organizacji nie powinien znajdować się wobec ciągłej możliwości otrzymania lub utraty zasiłków państwowych. Gdyby rolnictwo nasze pracowało w harmonii, gdyby nie było poważniejszych różnic, dzielących społeczeństwo wiejskie, wówczas system dyspozycyjności budżetu nie budziłby bardziej zasadniczych obaw. Ale wobec kompletnego rozbicia i chaosu, w jakim znajduje się nasze życie społeczne w rolnictwie, wobec niesłychanej ilości wpływów politycznych, kulturalnych i socjalnych zastanowić się musimy poważnie, czy możemy tak skonstruowany budżet oddać do wykonania, zwłaszcza że kierownictwo Ministerstwa nie zachowuje w rozgrywkach na terenie rolniczym stanowiska neutralnego. P. Minister wypowiada się i zajmuje zdecydowane stanowisko w procesach, nie mających częstokroć nic wspólnego z charakterem gospodarczym jego resortu. Daje się zauważyć wyraźne skierowanie sympatii p. Ministra w stronę programu, reprezentującego tylko jedną dróżkę w pracy nad zdobywaniem coraz to wyższych poziomów rozwoju kultury wsi, przy jednoczesnym negliżowaniu innych programów, równie szerokich, a bodaj bardziej bliskich sercom polskim, opierających się na tradycjach przede wszystkim katolickich. Od lat widzimy p. Ministra na tle popieranego przezeń kierunku, na tle organizacji „Wici”, Młodej Wsi i Związku Młodzieży Wołyńskiej; nie udało nam się nigdy zaobserwować p. Ministra na terenie organizacji młodzieżowych katolickich czy Młodej Polski, która też przecież reprezentowana jest przez dzieci wsi polskiej. Nasuwa się przy tym uporczywe pytanie, czy te najsilniejsze pod względem liczebnym organizacje wiejskie korzystają z kredytów ministerialnych i w jakim stopniu.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#PŚwięcicki">Na niedzielnej uroczystości młodzieżowej przemawiał p. Minister i mówił nawet słowa kochania. Po p. Ministrze przemawiali panowie: prezes PAL Wacław Sieroszewski, prezes C.T.R. senator Malski, przedstawicieli „Społem”, przedstawiciel związku spółdzielni p. Gliński, Związku Nauczycielstwa Polskiego p. Nowicki, Legionu Młodzieży Polskiej p. Mrozowicki, Związku Młodzieży Wołyńskiej p. Banach. Przytaczam ten skład, by dać Wysokiej Izbie przykład, że zarówno ta organizacja, na której terenie uroczystość się odbywała, jak i naczelni mówcy reprezentują jeden tylko kierunek, Niestety nie najszerszy, myśli rolniczej. Uważam, że koncentrowanie sympatii i lokowanie programu na zbyt wąskim odcinku organizacyjnym nie działa zbyt uspokajająco na społeczeństwo rolnicze.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#PŚwięcicki">Ta wyłączność w dysponowaniu uczuciami p. Ministra spowodowała niejednokrotnie już rozdźwięki w organizacjach rolniczych. Pozwolę sobie wspomnieć rozgrywki przy przechodzeniu powiatowych organizacji rolniczych do terenów przyłączonych do Pomorza i Poznańskiego. Nie chcę poruszać już zadrażnień z terenu woj. białostockiego i śląskiego. Wobec tej wyłączności mam prawo przewidywać, nie mogąc z braku danych tego stwierdzić, że dotuje się organizacje bez uwzględnienia zarówno oceny ich pracy przez społeczeństwo jak i ich siły liczebnej.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#PŚwięcicki">Subwencjonuje się nieraz również pewne poczynania raczej ideowe czy wychowawcze izb gospodarczych. Wiemy doskonale, że na wsi istnieje szereg organizacyj, nie będących wyrazem właściwych, w pojęciu przytłaczającej większości społeczeństwa rolniczego, zainteresowań rozwojowych wsi, organizacyj, przeciwstawiających niejednokrotnie kultowi religii i zdecydowanemu stanowisku narodowemu hasła wolnomyślicielskie. Wieś jest poważnie zaniepokojona, czy nie zachodzi okoliczność zasilania tych organizacyj ze źródeł państwowych. Szereg uniwersytetów ludowych szerzy poglądy, które niewątpliwie nie uzyskały aprobaty p. Ministra, i korzysta jednocześnie z dotacyj państwowych. Inne znowuż są tej pomocy pozbawione, chociaż istnieją dla tych samych zadań i działalność ich nie nasuwa społeczeństwu żadnych obaw.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#PŚwięcicki">Wieś polska podnosi się, podnosi się niesłychanie szybko, wkrótce zajmie należne jej stanowisko, ale proces rozwoju wsi spotęgowałby się niesłychanie, gdyby pomoc państwowa nie ograniczała się do tak wąskiego odcinka, a rozszerzyła się na całą płaszczyznę, wykorzystując przy tym naturalne koryto rozwojowe katolickie i narodowe.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#PŚwięcicki">Wysoka Izbo! Podałem szereg obaw, które w obiektywnej obserwacji pracy resortu narodzić się mogły. Nie wątpię, że p. Minister obawy te w znacznej mierze rozwiać może, będąc w posiadaniu cyfr porównawczych. Apeluję zatem do Pana Ministra, aby zechciał uspokoić nas informując, ile i która izba otrzymała i na jakie cele, jak również w jakim stopniu i która organizacja dobrowolna korzysta z dotacji oraz jakie poruczono jej zadanie. Interesują nas również bardzo cyfry, związane z poczynaniami resortu rolnictwa w sprawie osiągnięcia stanu opłacalności produkcji rolnej.</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#WicemarszałekDługosz">Głos ma p. Krupski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#PKrupski">Wysoka Izbo! Ze względu na przeciążenie naszej dzisiejszej dyskusji dużą ilością mówców, wybrałem tylko pewne zagadnienie odcinkowe, które pragnę tu poruszyć, jako zagadnienie obchodzące olbrzymią dziedzinę rodzimej produkcji, a w szczególności nasze ziemie wschodnie, biorące niepośledni, lecz bardzo wybitny udział w tej produkcji. Mam tu na myśli nasze surowce krajowe — len i konopie. Pragnę z dużym zadowoleniem stwierdzić, że nasz kolega referent budżetu podjął parę momentów, podkreślonych przeze mnie z zakresu tych zagadnień w rozprawie na Komisji Budżetowej, i uwypuklił je jako te, które mają doniosłe znaczenie z punktu widzenia naszego gospodarstwa rolnego. Pragnę dorzucić do tego kilka cyfr i wyciągnąć z nich pewien wniosek dodatkowy do tych, które kolega referent był łaskaw podkreślić.</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#PKrupski">Przede wszystkim chcę zilustrować, że w ogólnej powierzchni upraw lnianych w Polsce w roku ostatnim 148½ tysiąca hektarów na ziemiach północno-wschodnich partycypujemy w bardzo dużym udziale, mianowicie w woj. wileńskim mamy pod uprawą lnianą ponad 40.000 ha, w województwie nowogródzkim 22.000 ha, woj. białostockie ma 17.000 ha, łącznie na 148½ tysiąca ha w Polsce 79.000 ha, czyli ponad 53% ogólnego obszaru zasiewu lnu, produkują trzy województwa północno-wschodnie. Żeby jeszcze bardziej podkreślić znaczenie tej dziedziny dla tych ziem, pragnę tu zacytować, że obroty włóknem lnianym, zarejestrowane na giełdzie zbożowo-towarowej wileńskiej w ostatnim roku 1938, wyniosły około 44 milionów zł, a obroty siemieniem 15 miln., łącznie około 60 miln., co stanowi 73% ogólnej sumy obrotów tej giełdy w roku 1938. Wreszcie należy wziąć pod uwagę, że rolnicy producenci lnu na tych terenach w tymże roku 1938 uzyskali ze sprzedaży siemienia, włókna i płótna samodziałowego lnianego w woj. wileńskim 12 miln., w nowogródzkim 8 miln. i w białostockim 5 miln. Okrągło w przybliżeniu 25 miln. zł wpływu warsztatom rolnym ta dziedzina rodzimej produkcji dała za rok jeden w trzech naszych województwach.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#PKrupski">Podobne znaczenie mają ze względu na warunki klimatyczne i glebowe dla województw południowo-wschodnich konopie, których uprawa ogólna nie jest jeszcze tak znaczna w Polsce, sięga ona 33,5 tysięcy ha.</u>
          <u xml:id="u-40.3" who="#PKrupski">Pragnę tu podkreślić, że niezależnie od tych dobrodziejstw uprawy te dla rolnictwa, zwłaszcza rolnictwa drobnego, mają duże znaczenie społeczne, a to ze względu na to, że przy uprawach tego rodzaju zatrudnia się znacznie większą ilość rąk roboczych, aniżeli przy uprawach zbożowych, mianowicie ilość ta wyraża się cyfrą mniej więcej 124 ludzi na 1 ha, co jest ilością trzykrotną w stosunku do upraw zbożowych. Wreszcie przeróbka domowa włókna, wyprodukowanego z 1 ha, pochłania ponad 900, do 1000 dni pracy. Te cyfry świadczą, jak duże mą to znaczenie dla związania nadmiaru rąk roboczych, zwłaszcza w drobnych gospodarstwach przy licznych rodzinach, w tej dziedzinie rodzimej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-40.4" who="#PKrupski">Nie ma obawy, żebyśmy prowadząc propagandę za wzrostem powierzchni upraw, popadli w przerosty, gdyż jak dość dokładnie przeprowadzone doświadczenia i badania stwierdzają, na to, żeby nasycić rodzimy przemysł włókienniczy w zupełności włóknem krajowym, trzeba by podnieść te uprawy z obecnych mniej więcej 150.000 ha prawie na 500.000. Istotnie lata minione stwierdziły dość znaczny stopniowy wzrost i potęgowanie się tych upraw. Natomiast ostatnie lata od 1935 do 1938 świadczą, że na tym odcinku przyrostu powierzchni upraw następuje raczej zahamowanie. Bo jeśli w 1935 r. wzrost powierzchni w stosunku do roku poprzedniego wyraził się cyfrą 20%, to w 1936 i 1937 r. stanowił tylko 7%, a w 1938 r. w odniesieniu do poprzedniego ten wzrost wyraził się niecałymi 2%. To w odniesieniu do lnu, a w odniesieniu do konopi ostatni rok wykazuje nawet pewne skurczenie, wyrażające się niewielkim spadkiem o 1½%. Otóż przyczyny należy szukać z jednej strony w spadku możliwości eksportowych, który ostatnio nastąpił, a z drugiej strony w ciągle jeszcze niedostatecznie przyjaznym nastawieniu rodzimego przemysłu włókienniczego do przetwarzania włókna i surowca krajowego.</u>
          <u xml:id="u-40.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-40.6" who="#PKrupski">Jeżeli chodzi o eksport, to tutaj widzimy następujący spadek: w 1936 r. eksportowaliśmy lnu 21.000 ton, w 1937 r. już tylko 16.000, a w 1938 r. eksport nasz wyraził się cyfrą poniżej 11.000 ton. To zjawisko następuje, chociaż duży nasz rywal na odcinku zaopatrywania zachodniej Europy w surowiec włóknisty lniany, Rosja sowiecka, raczej znacznie zmniejszył swój eksport, więc zdawało by się, że nasze możliwości wzrastają. Tym niemniej z drugiej strony przyszło docenienie przez państwa zachodnie i zwiększenie zainteresowania się u nich rodzimą produkcją tych gałęzi i to właśnie jest głównym powodem, dlaczego nasz eksport do Europy zachodniej maleje. Tam powierzchnia własnych upraw roślin włóknistych w ciągu ostatnich lat 6 wzrosła pięciokrotnie. I to jest zjawisko, które hamuje nasz eksport. A więc jaki stąd wniosek? Wniosek taki, że przede wszystkim należy zwrócić baczną i usilną uwagę na nasz własny rynek wewnętrzny, na przetwarzanie tego surowca krajowego przez własny rodzimy przemysł włókienniczy i oparcie, tego przemysłu coraz bardziej, stopniowo, ale zdecydowanie z roku na rok o włókno własne, rodzime, krajowe. Z tym się musi wiązać i zagadnienie naszej wewnętrznej polityki gospodarczej i przede wszystkim nastawienie zdecydowane czynnika państwowego w tej polityce. Należy konsekwentnie i z pewnymi rygorami stopniowo stosować hamowanie importu surowców obcych, bawełny i juty, a nacisk położyć na stopniowe zwiększanie stosowania surowca krajowego przez przemysł włókienniczy krajowy. Jako tezy dla osiągnięcia tego celu należy wysunąć z jednej strony nie tylko ograniczanie stopniowe, ale nawet obłożenie pewnymi, chociażby nieznacznymi, opłatami importu bawełny i juty na poziomie, powiedzmy, 5–10% ad valorem i użycie tych opłat na preferencje i na premie wewnętrzne dla zachęty przemysłu fabrycznego rodzimego, na dopłaty, na obniżenie cen wyrobów tego przemysłu i spopularyzowanie bądź przerobów czysto lnianych, bądź przerobów z domieszką kotoniny. Wreszcie dla zachęty przemysłu naszego do dostosowania swych urządzeń, gdyż tłumaczy się on nieraz, że nie są one dostatecznie dostosowane do przerobu włókna krajowego, należało by wprowadzić bezcłowy przywóz maszyn przędzalnianych, maszyn zresztą bardziej udoskonalonych niż te, którymi przemysł nasz obecnie dysponuje, co będzie dla niego zachętą. I wreszcie — rygorystyczne przestrzeganie już częściowo wprowadzonego przymusu stosowania kotoniny. A na to, żeby Rząd mógł skutecznie te wszystkie środki stosować, należy wprowadzić w konsekwencji dla tych celów ramową ustawę, która by normowała zagadnienie krajowych surowców włókienniczych i przewidywała przymus stosowania włókna krajowego. Ustawa ta musiałaby jako tezę zasadniczą dać Radzie Ministrów prawo nakładania na instytucje państwowe i na wszelkie instytucje prawa publicznego obowiązku chociażby częściowego używania wyrobów włókienniczych, produkowanych w całości lub w części z krajowych surowców, i ewentualnie dać pełnomocnictwo p. Ministrowi Przemysłu i Handlu, który by z niego korzystał w porozumieniu z naszym resortowym Ministrem Rolnictwa i Reform Rolnych w celu nakładania na poszczególne gałęzie przemysłu obowiązku wyłącznego albo częściowego stosowania krajowych surowców włókienniczych w stanie ich czystym względnie wyrobów z tych surowców. To są pewne tezy ogólne do tej ustawy ramowej. Dlatego sądzę, że w porozumieniu z moimi kolegami, reprezentującymi przede wszystkim ziemie wschodnie, po omówieniu i odpowiednim przygotowaniu zgłosimy projekt odnośnej ustawy ramowej do laski marszałkowskiej.</u>
          <u xml:id="u-40.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wysoka Izbo! Dzisiejsza debata budżetowa toczyła się wokół punktu głównego — stosunku polityki Państwa do rolnictwa w całości gospodarki państwowej.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Chciałbym przeto dokonać pewnego przeglądu stanowisk reprezentowanych w dyskusji, zarówno zbieżnych z poglądami Rządu, jak i nieco odimiennych.</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wydaje mi się, że w obecnej polskiej rzeczywistości zachodzi już dzisiaj daleko posunięta identyczność ocen, wyrażająca się w tym, że nasz szczególnie archaiczny, jak na Europę, układ ludnościowy traktujemy jako główną przyczynę naszych niedomagań. Zdajemy sobie z tego sprawę, że rozwój rynku wewnętrznego nie może być poczytywany za normalny dla rolnictwa wówczas, gdy ilość osób produkujących w rolnictwie jest niepomiernie większa, niż tych członków społeczeństwa, których rolnictwo ma żywić. Zdajemy sobie z tego sprawę, że niezwykłe rozdrobnienie stanu posiadania gospodarstw rolnych, niezwykłe, dalej jeszcze trwające, zagęszczanie ludności rolniczej wskazuje na wyraźne niedomagania w rozwoju gospodarstwa narodowego w tym sensie, że inne działy gospodarstwa niedostatecznie silnie zabierają ze wsi nadwyżki ludnościowe. Zdajemy sobie z tego sprawę, że nasze potrzeby samodzielności gospodarczej, nasze potrzeby obronności Państwa skłaniają w sposób jak najbardziej stanowczy do rozwoju przemysłu. Koncentrujemy tedy uwagę na tym doborze środków, które by mogły przyśpieszyć rozwój miast i przemysłu, które by mogły przybliżyć strukturę całości gospodarstwa narodowego Polski do tego układu, jaki na zachodzie uważamy już za układ stabilizowany.</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Nie ma przeto różnic ani między Rządem i Sejmem, ani między ludźmi już to pracującymi w zakresie ekonomicznym czy w zakresie politycznym co do oceny najbardziej podstawowych braków naszego gospodarstwa narodowego. Co więcej, wydaje mi się, że istnieje również daleko posunięta zgodność co do tego, że przemiany te nie mogą się dokonywać w sposób bezwzględny i bez pewnego umiaru.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Szukając owego umiaru Rząd, podobnie jak inne środowiska myślące o przyszłości Polski, daje wyraz tym swoim zamierzeniom w konkretnych planach, którymi są oczywiście budżet i ustawa inwestycyjna, przeznaczając nagromadzone przez siebie środki w pierwszym rzędzie, jak to barwnie p. poseł Lechnicki powiedział, na armaty, na kominy, zaś w dalszym rzędzie na potrzeby rolnicze, I oto zdaje mi się, że o ile podstawowe zasady uważać można za zasady ustalone, o tyle zagadnienie, w czym leży właściwy dla stosunków polskich odpowiedni umiar, staje się zagadnieniem spornym. I p. poseł Lechnicki, jeżeli nie oceniam błędnie jego wywodów, zdawał się twierdzić, że w tych konkretnych propozycjach Rządu umiar należyty nie jest zachowany. Przesunięcie nastąpiło z pokrzywdzeniem rolnictwa i przesunięcie to odbije się niekorzystnie.</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Izba i jej posłowie wypowiadają się dwojako: w tekstach przemówień, w swoich zwrotach do Rządu i w swoich uchwałach. Sądzę, że nie ma Rządu, który by nie cenił bardziej wypowiedzi Izby w uchwałach niż w słowach. Sądzę, że dotychczasowy bieg rzeczy zdaje się potwierdzać mniemanie, że Izby uznają słuszność poczynań Rządu, gdyż w tym, co jest najważniejsze — w głosowaniu całość reprezentacji wypowiada się jednakowo pozytywnie w stosunku do zamierzeń Rządu w zakresie rolnictwa. Sądzę, że budżet tegoroczny bardzo przypomina poprzednie i w dalszym ciągu daje wyraz przeświadczeniu, że nie ma żadnej cudownej metody pracy, która by pozwalała załatwić całość zagadnienia rolniczego w Polsce. Mamy szereg dziejowych zaniedbań, mamy szereg niedomagań gospodarstwa narodowego, mamy szereg spraw, które muszą być w pewnej równomiernej ciągłości obok siebie kontynuowane, i nic się pod tym względem nie da zmienić.</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wcale się nie wstydzę tego, co mi przypomniał pos. Dudziński, że w zeszłym roku na zakończenie debaty powiedziałem, że się nie należy spodziewać bliskich i radykalnych przeobrażeń w stanie rolnictwa. Wprawdzie bowiem poprzez długą, ciężką i systematyczną pracę możemy dojść do tego, aby rozwinąć nasze gospodarstwa na podobieństwo gospodarstw zachodniej Europy, nie przeskoczymy jednak żadnego etapu, nic się nie da ominąć, nic się nie da pozornie załatać. Szereg działań musi być uskuteczniany równocześnie.</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Chcę tylko jedno sygnalizować: w latach poprzednich z pewną dozą słuszności przebijała się troska, iż stan przygotowania umysłowego wsi polskiej do podjęcia pracy bardziej intensywnej i bardziej umiejętnej jest tak niski, że stwarzane możliwości gospodarcze nie będą wykorzystane i że trzeba nacisk główny kłaść na podniesienie ogólnej kultury, albowiem bez tego wszystkie inne wysiłki zostaną zmarnowane. Otóż dziś mogę stwierdzić, że stan przygotowania umysłowego awansuje na wsi krokami olbrzymimi i że dużo mniej niż dawniej można mieć obaw o to, że stworzone warunki materialne nie będą przez wieś wykorzystywane. Akcentuję to wyraźnie. Nie chcę przez to powiedzieć, że stała się już zbędną praca nad podniesieniem poziomu ludzi pracujących w rolnictwie, broń Boże, chcę przez to tylko powiedzieć, że możemy dzisiaj kłaść nacisk coraz większy na odpowiednie przygotowanie warunków materialnych, albowiem zdolność ich wykorzystania niewątpliwie kolosalnie w Polsce już wzrosła. Jesteśmy świadkami olbrzymich przeobrażeń na wsi, jesteśmy świadkami tego, że ta warstwa, która uczestniczyła w sposób raczej bierny w życiu narodu polskiego, staje się warstwą czynną, że to młode pokolenie, które już w Polsce nowej, w Polsce niepodległej wyrosło i do życia się przygotowywało, obejmuje już w wielu wypadkach czołowe miejsca w pracy rolniczej. Młodzi kierownicy powiatowych organizacyj rolniczych, nie mówiąc już o poszczególnych kółkach i spółdzielniach, wysuwają się na czoło i dają nam jaskrawy przejaw Lego, że idzie młode pokolenie zwartą już ławą i że wolno na nie liczyć w sposób niepomiernie większy, niż to było możliwe wczoraj.</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Ta nasza rzeczywistość bywa niekiedy jeszcze w sposób jaskrawym zaprzeczana. Słyszeliśmy dzisiaj przemówienie p. Dudzińskiego. Oddawał się rozważaniom i marzeniom na temat, jakby to było dobrze, gdyby w Polsce większość gospodarstw stanowiły gospodarstwa ponad 15 ha, owe pełne samodzielności i energii warsztaty. Wolno p. posłowi tego rodzaju marzeniom się oddawać; ja, jako skromny sługa Państwa, nie mam na to czasu, ja muszę o tym pamiętać, że tego rodzaju warsztatów jest w Polsce 4%...</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">...130.000 na 3,5 miliona gospodarstw. Twarda rzeczywistość przywołuje do konieczności pracy w tych warunkach, jakie mamy.</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Oto te ponad 3 miliony gospodarstw są inne i nasz sposób działania trzeba do tej inności dostosować. To nie znaczy, że pozostałe gospodarstwa można pozostawić na boku, trzeba z nimi współpracować i na ich podkładzie tę lepszą przyszłość Polski wydobywać. I dlatego sądzę, że nie tylko można się nie wstydzić, ale trzeba to właśnie przypominać, że te właśnie słabe gospodarstwa, stanowiące olbrzymią większość, dźwigają się, organizują swoje punkty przerobu, zbytu czy zakupu.</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Na pewno jest zupełnie fałszywym i złośliwym insynuowanie, że nawoływanie do zbiorowości wysiłku kryje w sobie tendencję do kolektywizacji, do zatarcia prywatnej własności. To jest przecież pomawianie, które należałoby raczej pozostawić owym różnym brukowcom na podobieństwo „Merkuriuszów” itd. Działanie zbiorowe, zjednoczenie swego małego, szczupłego kapitału w jednostki większe, które pozwalają podnosić poważniejsze zadania, to działanie znajduje swój wyraz w pierwszym rzędzie w spółdzielczości. I dlatego nigdy się nie waham oświadczyć, że spółdzielczość ma we mnie starego i zdecydowanego przyjaciela.</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">W dyspozycji kredytami inwestycyjnymi, kredytami szczególnie uprzywilejowanymi, nie jesteśmy w stanie obsłużyć w dostatecznej mierze nawet spółdzielczości. Muszę Panom zakomunikować, iż zachodzą nawet tak jaskrawe wypadki opóźniania się naszych inwestycyj, że sygnalizują mi ostatnio, iż w niektórych okolicach dostawa mleka do spółdzielni staje się przywilejem, bo niedostatecznie zainwestowane spółdzielnie, napotkawszy w ostatnich latach rozrost produkcji mleka, nie są w stanie odebrać tego mleka i przerobić, bo ich skala urządzeń nie pozwala na odebranie tej ilości mleka. Otóż wydaje mi się, że właśnie tego rodzaju zakłady, tego rodzaju poczynania winny z owego uprzywilejowanego kredytu państwowego korzystać w pierwszej mierze. I uważam to za na wskroś naturalne i ani na chwilę się tym nie gorszę, że te kilka osób prywatnych, które chciały z tego bardzo specjalnego kredytu korzystać na odbudowę swoich prywatnych przedsiębiorstw, spotkała odmowa.</u>
          <u xml:id="u-42.15" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">P. Dudziński podniósł, że należy patrzeć z ubolewaniem ze strony dzielnicy zachodniej na te osady, które oddawane są w ręce gospodarzy z innych dzielnic. Zdajmy sobie sprawę ze skali tego osadnictwa. Co roku tworzonych jest w tej parcelacji państwowej około 500 osad z Małopolski na terenie Poznańskiego i Pomorza. Ponadto zabudowanych jest 1500 osad, które służą miejscowej ludności, a więc służbie folwarcznej i nabywcom spomiędzy małorolnych gospodarzy na terenie Poznańskiego i Pomorza.</u>
          <u xml:id="u-42.16" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">A więc zaledwie około czwartej części ziemi parcelowanej tam przez Rząd idzie na osady dla Małopolan. Nie sądzę, abym miał prawo głos p. posła Dudzińskiego uważać za głos dzielnicy zachodniej. Nie chcę w ten sposób o dzielnicy zachodniej myśleć, aby się broniła przed tym, że część niewielka ziemi tam parcelowanej zostaje użyta na polepszenie losu ludności z najbardziej przeludnionej dzielnicy, jaką jest Małopolska.</u>
          <u xml:id="u-42.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-42.18" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wypowiadano także troskę o stan narodowy posiadania ziemi na terenie dzielnic zachodnich i wschodnich. Sądzę, Wysoka Izbo, że jestem tutaj zwolniony od wyjaśnień, albowiem coroczne wykazy imienne dają pod tym względem wyraźną odpowiedź. Wydaje mi się również, że i zacieśnienie nadzoru państwowego nad parcelacją prywatną dało pod tym względem konieczne i pożądane rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-42.19" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">P. poseł Jóźwiak podniósł tutaj sprawę, na którą oczywiście muszę być niezwykle wrażliwy. Powiedział, że gospodarka organów Ministerstwa nie jest gospodarką należycie prowadzoną, jest marnotrawną gospodarką groszem publicznym. Oparł to na ustępie sprawozdania Najwyższej Izby Kontroli, dotyczącego obwałowania rzeki Wisły. Chcę najprzód stwierdzić, że jeżeli chodzi o stan faktyczny, to podział owych części wałów na przedsiębiorstwa wykonywujące prace kredytowe był tej natury, że pokaźną cząstkę tych robót podjęło tzw. Krajowe Towarzystwo Melioracyjne, prowadzone właściwie przez Bank Rolny. Praca Towarzystwa Melioracyjnego, a więc praca wykonywana właściwie przez instytucje państwowe, była przez Ministerstwo traktowana jako miernik tego, co można i co trzeba przedsiębiorstwom zapłacić, aby były w stanie kredytowo pracę wykonywać. Prace te były oddane innym przedsiębiorstwom na warunkach bardzo bliskich do tych, jakie dostało owo Towarzystwo Melioracyjne. Kontrolowaliśmy po upływie paru lat, jakie były zarobki Krajowego Towarzystwa. Miało to przedsiębiorstwo od 7 do 12% zysku w różnych latach tej pracy. Nie sądzę przeto, aby tamte przedsiębiorstwa mogły osiągnąć wiele więcej, może cokolwiek więcej. Ale na pewno jest fałszywym twierdzenie, że przedsiębiorstwa prywatne zyskały jakieś szczególnie rentowne dostawy. Nadto porównanie kosztowności tej pracy z pracą, dokonywaną poprzednio we własnym zakresie przez organy Ministerstwa Rolnictwa, prowadzi do stwierdzenia, że przy uwzględnieniu znacznie podrożonej robocizny prace ziemne są wykonywane w tej samej cenie, przy tym są wykonywane na kredyt. A więc to, co zyskuje to przedsiębiorstwo na sprawności, działając prawdopodobnie sprawniej, niż działa urząd, to musi jednak włożyć w obsługę kapitałów, albowiem zapłata następuje w kolejnych czterech latach po wykonaniu pracy. Jest już oczywistym błędem i czymś zupełnie dla mnie niezrozumiałym taki ustęp przemówienia p. posła Jóźwiaka, który cytuję według stenogramu: „w innym przypadku przyznano przedsiębiorcom prawo do wywiezienia pieniędzy za granicę, lekceważąc sobie postanowienia ustawy dewizowej”. Zdumiewam się, jak można przyznanie przez Skarb prawa wydania skryptów dłużnych przedsiębiorcom z tym, by te skrypty dłużne mogli umieścić oni za granicą, a zatem by mogli uzyskać kredyt w pieniądzu zagranicznym do wykonania pracy w Polsce, identyfikować z wywozem dewiz z Polski. To rzeczywiście jest nadzwyczajne. I dlatego wybaczą mi Panowie, że zatrzymuję uwagę Izby dłużej nad tym przemówieniem, ale przecież to są słowa, które idą w świat, które mówią o tym, że Ministerstwo Rolnictwa lekceważy sobie postanowienia ustawy dewizowej, a. chodzi o nic innego, jak o sprowadzenie kapitału zagranicznego do pracy w kraju.</u>
          <u xml:id="u-42.20" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Co do poruszonej też przez p. Jóźwiaka sprawy rzekomych nadużyć ze strony urzędników, muszę stwierdzić, że przeprowadzone zostało szczegółowe i formalne postępowanie dyscyplinarne, w rezultacie którego istotnie 2 urzędników zostało ukaranych za pewne niedomagania techniczne w przygotowaniach pracy, jednak dochodzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie ma mowy o żadnym nadużyciu, o żadnym przekupstwie i że rezultat umowy po dawnemu mogę oceniać jako rezultat dla Skarbu korzystny.</u>
          <u xml:id="u-42.21" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Nie mogę jeszcze pominąć przemówienia p. posła Święcickiego, dotyczącego struktury budżetu Ministerstwa Rolnictwa. Nazwał on ten budżet budżetem subwencyjnym, a zatem i dyspozycyjnym, Chciałbym wyrazom tym nadać pewne ścisłe znaczenie. Dyspozycyjnym jest budżet taki, w którym się nie ma obowiązku wykazywać, na co się zużywa pieniądze. Panowie — sądzę — dostatecznie dokładnie z budżetem Ministerstwa Rolnictwa się zapoznali i zapewne mi nie zaprzeczą, że jeżeli chodzi o ujawnienie, na co są przeznaczone poszczególne sumy, to dokładność jest chyba bardzo daleko posunięta. Nie ma tam tylko wymienienia, kto te pozycje otrzymuje. A więc jeżeli traktujemy dział, powiedzmy, przysposobienia rolniczego czy dział zagospodarowania łąk, czy dział stacji doświadczalnych, czy dział zasiłków na hodowlę bydła czy nierogacizny, to w sposób dostatecznie szczegółowy zobrazowane to jest w poszczególnych pozycjach — jakiego rodzaju prace mamy na celu, co będzie robione za te pieniądze, za jakie pieniądze będą brani instruktorzy, a które pieniądze służą na kredyty rzeczowe. Natomiast nie ma specyfikacji, ile ma dostać poszczególna izba, ile ma dostać poszczególna organizacja.</u>
          <u xml:id="u-42.22" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wychodzę z założenia, że budżet właśnie jest po to, by przewidywał, co ma być robione. Czy nastąpi przesunięcie między poszczególnymi izbami, tak jak to miało miejsce już w roku zeszłym na skutek zmiany granic administracyjnych, czy nastąpi szczególne zasilenie izby, która w ciągu roku znajdzie się w trudnościach wobec niedopisania jej własnych środków budżetowych, to sądzę jest rzeczą drugorzędną. Rzeczą główną jest to, na co te pieniądze są przeznaczone. I pod tym względem chciałbym jak najbardziej kategorycznie stwierdzić, że tego zarzutu nie mogę przyjąć w stosunku do budżetu Ministerstwa Rolnictwa. Szafowanie tym twierdzeniem, że subwencje obejmują prawie trzecią część, jest przecież daleko idącą luźnością rozumowania. Sumuje się w tych subwencjach takie pozycje, jak kwota ogólna 12 i pół miliona złotych na popieranie eksportu produktów rolniczych. To jest kwota, która nie może być ani specyfikowana, ani nie może podlegać wyszczególnieniu, kto ją otrzymuje. Oczywiście otrzymują ją eksporterzy, ale nigdy preliminarz państwowy nie może przewidzieć szczegółów ani stawek pomocy, ani osób, którym ta pomoc będzie dana. Zsumowanie takich 12 i pół miliona razem ze skromnymi pozycjami pomocy izbom i organizacjom rolniczym, które wszystkie razem nie przekraczają 4 milionów zł, to na pewno jest sumowanie, które daje fałszywy obraz rzeczywistości. Przy takim sposobie interpelacji również mogą uchodzić za pozycję subwencyjną kredyty na inwestycje. Panowie wiedzą doskonale, że w owych inwestycjach mamy ściśle przygotowany program, przeznaczony na rozwój mleczarstwa, na rozwój spichrzy i magazynów zbożowych, na rozwój chłodni i innych przedsiębiorstw i oczywiście nigdy nie da się z góry przewidzieć, która z przygotowywanych inwestycji jest już dojrzała technicznie do tego, by przyjść do niej z pomocą państwową.</u>
          <u xml:id="u-42.23" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Podobnie nie sądzę, aby Ministerstwo Rolnictwa mogło być obarczone zarzutem jakiejś tendencyjności przy pomocach oświatowych, dokonywanych na rzecz rozwoju kulturalnego wsi. Panowie wiedzą, że zasadniczo działy oświatowe należą do Ministerstwa Oświaty, że i w tych poczynaniach, w których uboczny udział bierze Ministerstwo Rolnictwa, podstawowe działania spełnia Ministerstwo Oświaty. A więc np. w uniwersytetach wiejskich mamy tego rodzaju udział w pracy, że Ministerstwo Oświaty daje etaty nauczycielskie, a więc główną pomoc tym placówkom, które uważa za słuszne podtrzymywać z punktu widzenia państwowego, my zaś — Ministerstwo Rolnictwa — pomagamy w zagospodarowaniu się już to przez ułatwienia w uzyskaniu ośrodków państwowych, na których się rozwijają te instytucje, już to przez pomoc pieniężną w przystosowaniu budynków i urządzeń do tego celu. Nasze pomoce oświatowe są istotnie nad wyraz skromniutkie, nasze pomoce oświatowe w biblioteczkach zawodowych i biblioteczkach rolniczych, nasze pomoce w rozmaitych kursach, w urządzeniach uniwersytetów wiejskich są charakteru jawnego i wszystkie mogą być Panom okazane i gdyby zainteresowanie Panów sięgało tych rzeczy, to oczywiście na komisji byłbym te sprawy wyliczył.</u>
          <u xml:id="u-42.24" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Na zakończenie chciałbym stwierdzić, że w polityce Ministerstwa Rolnictwa, polegającej na równomierności wysiłków na wszystkich odcinkach działania, wysiłek skierowany dla osiągnięcia opłacalności rolnictwa, skoncentrowany na polityce cen i na polityce kosztów produkcji, jest wysiłkiem głównym. Podawane były Panom na komisji liczby ilustrujące, w jakiej mierze ta pomoc jest przez Państwo świadczona. Wyraża się ona dziesiątkami milionów, jeżeli chodzi o pomoce związane z artykułami roślinnymi, i sięga kilkunastu milionów, jeżeli chodzi o artykuły zwierzęce. Oba te rodzaje pomocy muszą być utrzymywane, oba te rodzaje pomocy na pewno mogłyby być jeszcze znacznie skuteczniej, oszczędniej i z lepszym wynikiem stosowane, gdybyśmy stali technicznie lepiej. Oba te rodzaje pomocy bardzo ściśle się wiążą i z naszą polityką inwestycyjną. Sądzę, że jedynie słuszną jest teza nierozłączności pracy tych gałęzi pomocy i dawania w dalszym ciągu wyrazu temu, że tylko przez koordynację różnostronnych wysiłków możemy dojść do pożądanych efektów.</u>
          <u xml:id="u-42.25" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">W zakresie inwestycyj na pewno z punktu widzenia gospodarki narodowej bardzo interesującym problemem są inwestycje dotyczące surowca drzewnego.</u>
          <u xml:id="u-42.26" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Rezolucji posła Ostafina przeciwstawił p. poseł Barański twierdzenie, że inwestycje w przemyśle drzewnym winny być wykonywane przez gospodarstwo prywatne. Nie umiem sobie odpowiedzieć, co spowodowało tak daleko idącą zmianę poglądów p. posła Barańskiego. Tak jeszcze niedawno, w latach 1928–1930, gdy komisja specjalna pracowała nad tymi inwestycjami — p. poseł Barański brał w tym udział — ustalono tezy, że przemysł celulozowy winien być utworzony wewnątrz lasów państwowych. Jeszcze w r. 1934 w czasopiśmie „Drzewo” inż. Władysław Barański zamieścił artykuł, w którym twierdzi: „Rozbudowa krajowego przemysłu celulozowego, mimo że jest naogół kosztowna, jest od szeregu lat przedmiotem różnych ofert, studiów, pertraktacyj, które jakoś nie mogą sprawy ruszyć z martwego punktu. Wskazane było by energiczniejsze zajęcie się tym problemem. Zachodzi pytanie, czy nie było by właściwszym obrócenie tych sum na rozbudowę przemysłu celulozowego niż na przemysł mechaniczny, który, jak wspomnieliśmy, znajduje się w nadmiarze. Brak fabryk celulozy jest dla ogólnych interesów kraju i dla komercjalnych interesów lasów o wiele większym złem niż nieprawidłowa dyslokacja tartaków i usunięcie tej właśnie anomalii winno być celem inwestycyjnej działalności zarówno Państwa, jak i kapitału prywatnego”. Nie zdaje mi się, aby zaszło cokolwiek w rozwoju gospodarstwa polskiego, co powinno byłoby to stanowisko zmienić. Zapewne, że można i trzeba liczyć się z możliwościami pieniężnymi, czy gospodarstwo państwowe jest w stanie dokonać tych inwestycyj, czy nie, ale sądzę, że nie można się wahać co do tego, że było by pożądane, gdyby tego rodzaju inwestycje, zmniejszające przywóz i rozwijające przerób naszego surowca, ruszyć mogły.</u>
          <u xml:id="u-42.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Karśnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#PKarśnicki">Wysoka Izbo! Mam zaszczyt przemawiać po p. Ministrze Rolnictwa, ale oświadczyć muszę, że w dalszym ciągu utrzymywać będę, że wszelkie programy, które mają się przyjąć, muszą, jak to już praktyka życia wykazała, wypływać z duszy społeczeństwa, muszą emanować, nie mogą być obce, nie można o nie walki ze społeczeństwem toczyć. Przykładów przecież takich mamy tyle, w ostatnich czasach wszystkie te wielkie programy Hitlera czy Mussoliniego trafiły na grunt tak podatny 'dlatego, że odpowiadały duchowi danego narodu. I to stwierdzimy w każdym programie, czy rolniczym, czy państwowym każdego innego narodu.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#PKarśnicki">A przecież, Wysoka Izbo, obserwując rozwój ludzkości jako takiej, historię powstawania narodów i państw, nie możemy nie zwrócić uwagi na zasadnicze, dominujące, rzucające się tak w oczy fakty, które towarzyszyły rozwojowi ludzkości. Najpierw łączenie się w mniejsze skupiska, rody, plemiona wywołane było przez ideę zakorzenioną, tkwiącą w każdym człowieku, stworzenia sobie dobrobytu, ideę zbogacenia się. To był ten motor, łączący ludzi. Potem przyszła druga idea, zabezpieczenia sobie bytu, zabezpieczenia tych nagromadzonych bogactw, idea bezpieczeństwa. Potem jeszcze zapanował pierwiastek moralny, który przyszedł z nauką Chrystusa, obejmujący ideę miłości bliźniego, i na tym było oparte łączenie się ludzi. A w ostatnim stuleciu i w czasach obecnych obserwujemy czwartą epokę zarówno w życiu człowieka jako takiego, jak i w życiu narodów i państw, gdzie dominuje idea wolności, wyzwolenia się człowieka, górowania nad otoczeniem, panowania jednych narodów nad innymi.</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#PKarśnicki">Weszliśmy teraz w piątą epokę, która w tych czterech poprzednich ma jakby warkocz poczwórny, aby zaprząc owe wszystkie idee do współpracy i stworzyć piątą, która by odpowiadała duchowi czasu obecnego, która by stworzyła tę wielką potęgę, która ma państwo podciągnąć wzwyż.</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Surzyński.)</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#PKarśnicki">Zrealizowanie tej idei widzę w Obozie Zjednoczenia Narodowego. Obóz Zjednoczenia Narodowego przez rzucenie haseł: zapewnienia dobrobytu, obronności Państwa, zapewnienia dobrobytu moralnego przez oparcie go o zasady religii, przez zapewnienie wolności jednostki i jej twórczości, przy dopilnowaniu, aby ta twórczość służyła całości jako takiej, to właśnie stanowi to, co w tych czterech epokach rozwoju ludzkości widać. Rzucone hasło obrony wtedy, kiedy ono już samorzutnie przychodziło w tych narodach dawnych, kiedy trzeba było tych nagromadzonych bogactw bronić, to nie jest niczym innym, jak tym stworzeniem dobrobytu, dla którego obrony tym bardziej naród stwarzać będzie te wielkie warunki obrony.</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#PKarśnicki">A rolnictwo polskie? Rolnictwo polskie, zagadnienie rolnicze w Polsce to nie zagadnienie ściśle rolnicze, to zagadnienie ogólnopaństwowe, bo z tym się łączy i rozwój przemysłu, stworzenie dla niego rynku zbytu, bo w Polsce jedynie rolnictwo może być rynkiem zbytu czy dla przemysłu, czy dla rzemiosła, czy dla rozwoju handlu i w ogóle dla podnoszenia całego Państwa wzwyż.</u>
          <u xml:id="u-44.6" who="#PKarśnicki">Fałszywa droga, po której szliśmy od początku powstania państwowości, odzyskania niepodległości naszej — pchania wszystkiego w przemysł bez tworzenia mu naturalnych warunków rozwojowych przez stworzenie rynku odbiorczego, mści się do dziś dnia. Ale dzisiaj nadal mówimy, biadolimy nad tym rolnictwem, kiwamy głowami litośnie, ale czynów, efektów tej pracy i tego biadolenia nie widać.</u>
          <u xml:id="u-44.7" who="#PKarśnicki">Rolnictwo nie powinno polegać na żadnych okazywanych mu współczuciach, a tylko zacząć wierzyć we własny wysiłek, bo rolnictwo stanowi potęgę największą w Państwie, stanowi jedyny kapitał narodowy, będący prawie w 96% w rękach polskich, i ma ono prawo domagania się stworzenia dla niego takich warunków rozwojowych, które by nie tylko jemu, ale Państwu całemu stworzyły ten należny mu dobrobyt, możliwość kulturalnego rozwoju, możliwość rozwoju Państwa nie sztucznie, lecz na organicznych, przyrodzonych podstawach.</u>
          <u xml:id="u-44.8" who="#PKarśnicki">Przemysł nasz, słyszymy często, że jest za duży dla nas, ale gdyby konsumcja w Polsce była chociaż nie na tym najwyższym poziomie, jaki państwa kulturalne u siebie mają, ale na mniej niż średnim, to ten wielki chociażby przemysł włókienniczy łódzki według ściśle wyliczonych danych musiałby pracować na trzy zmiany, by potrzebom Polski sprostać.</u>
          <u xml:id="u-44.9" who="#PKarśnicki">To, cośmy dzisiaj słyszeli, co p. poseł Lechnicki mówił o tym maśle, to przecież jest tylko potwierdzeniem tego, że zacznijmy od konsumcji, od jej wzmożenia, a wtedy nie będzie za dużo ani przemysłu, ani wytworów wszystkich, których wytwarzamy obecnie za dużo, przeciwnie może ich być za mało.</u>
          <u xml:id="u-44.10" who="#PKarśnicki">Świat pracy. Inteligencja pracująca, pracownicy fizyczni, jakkolwiek nie rozumieją dobrze, że polepszenie ich bytu zależy przede wszystkim od polepszenia się stanu rolnictwa w Polsce, to jednak udają, że to rozumieją w pewnych chwilach. Np. gdy chodziło o ustawę przemiałową, zajmowali stanowisko zupełnie inne, wrogie wszelkim poczynaniom, dążącym do polepszenia stanu rolnictwa. A przecież, Wysoka Izbo, weźmy chociażby ostatni rok, emigrację naszą sezonową do Niemiec. Ci robotnicy, którzy stamtąd wracali, którzy przynosili te poważne sumy zarobione przez sezon i akordowo pracując, oświadczali, że po 20 marek potrafią tam zarabiać i wytwarza się u nich takie jakieś dziwne patrzenie na te stosunki polskie. Marzą oni tylko, żeby znowu gdzieś wyemigrować, bo przecież w Polsce cóż on zarobić może? 10 razy mniej, albo coś w tym rodzaju. I ten kompleks niższości dla Państwa Polskiego, który w nich się wytwarza, to imponowanie im obcej techniki, obcych urządzeń, to przecież jest niepokojące i nic dodatniego dla. organizmu państwowego naszego nie stwarza.</u>
          <u xml:id="u-44.11" who="#PKarśnicki">A czy rolnictwo, które siłami najemnymi posiłkować się musi, zmuszone do płacenia tak niskich stawek robotnikom, nie wołałoby łąk samo płacić, jak te inne państwa, które są w stanie to uczynić? No, ale cóż, w Niemczech żyto kosztuje trzydzieści parę złotych.</u>
          <u xml:id="u-44.12" who="#PKarśnicki">Wysoka Izbo! To wszystko są rzeczy smutne, to jest to biadolenie, które ciągle słyszymy, ale musimy wreszcie przestać biadolić i stworzyć tę realną siłę, której się społeczeństwo od nas spodziewa, które społeczeństwo dzisiaj w Obozie Zjednoczenia Narodowego widzi, ażeby wyjść z tego stanu rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-44.13" who="#PKarśnicki">Ostatnio miałem szereg zebrań w terenie, prosili mnie rolnicy z mego terenu, bym oświadczył przed Wysoką Izbą, bym zakomunikował p. Ministrowi Rolnictwa, że źle im bardzo, że są bardzo zainteresowani wysokością cen zbóż, że nieprawdą jest jakoby ich miały obchodzić tylko ceny artykułów hodowlanych, a tylko większe folwarki czy większe gospodarstwa były zainteresowane ceną zbóż. Wszyscy, mniejsi i więksi, mówią, że w cenach zboża są zainteresowani. Polecili mi, żebym tu przedstawił ich wniosek, jak oni sobie wyobrażają tę naprawę stosunków. Powiadają, że ponieważ pp. Ministrowie, biorąc pobory w stałej walucie, nie bardzo rozumieją widocznie tę biedę wsi, należy pp. Ministrom przydzielić po majątku ziemskim, ażeby zamiast poborów dochody z majątków ziemskich, nawet niezagrożonych reformą rolną, służyły im zamiast pensji, którą biorą...</u>
          <u xml:id="u-44.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-44.15" who="#PKarśnicki">...że wtedy zrozumieją, co to jest to życie rolnicze i z jakimi trudnościami rolnik walczyć musi. W Polsce zrozumienia tego rolnictwo nie ma i nie ma znajomości, znajomości naprawdę gruntownej problemu rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-44.16" who="#PKarśnicki">Wysoka Izbo! Opieranie się na cenach światowych i kalkulowanie na nich przez niektórych z moich szanownych przedmówców musi polegać na czystym nieporozumieniu. Ceny światowe w niczym nie ilustrują cen, jakie dane państwo, to czy inne, osiąga za swą produkcję zbożową. To są ceny, osiągane przez państwa eksportujące, które nadwyżki swe wyrzucają poza granicę swego kraju, ażeby cenę wewnątrz kraju utrzymać zupełnie inną, wysoką, oderwaną zupełnie od ceny światowej. I wszelkie kalkulacje, opierające się na cenach światowych, które są cenami sztucznymi, u nas przecież nie mogą mieć miejsca.</u>
          <u xml:id="u-44.17" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-44.18" who="#PKarśnicki">Jest jednak prawdą niezbitą, że na deficytowej gospodarce długo nie wytrzymamy, że mając już w tak ogromnej większości w zachodniej i centralnej Polsce gospodarstwa intensywne, gospodarstwa z tą przeszłością, która ciąży zresztą dzisiaj na nich, upodobniane zupełnie do warsztatów przemysłowych, które dzisiaj ledwie wegetują, musimy sobie powiedzieć, że stoimy przed wielką niewiadomą, do czego idziemy i do czego dojdzie. Jedno jest pewne, że deficytem daleko zajść nie można.</u>
          <u xml:id="u-44.19" who="#PKarśnicki">Bezwzględnie przyznać trzeba, że Ministerstwo Rolnictwa realizuje pewien program, że Minister Rolnictwa konsekwentnie przeprowadza pewne postulaty, że dużo się dobrego dla wsi robi, ale również stwierdzić trzeba to, od czego zacząłem, że ten program widocznie ma braki w swej konstrukcji. Ten program nie przyjął się w szerokich masach rolnictwa dlatego, że jest obcy rolnictwu, że robi się dużo, ale robi się na pewnych rozmaitych odcinkach po kramarsku, a nam trzeba wielkiego programu, wielkiego rolniczego programu, bo żyjemy w czasach takich, że nie można tak wolnym tempem żyć, gdzie trzeba decydować się, realizować rzeczy wielkie i prędko, bo czas ucieka, czasu na to może już nie być. I rolnictwo, które żyje ciągle w tej nadziei i tą nadzieją się żywi, widzi dziś w Obozie Zjednoczenia Narodowego, że Obóz ten potrafi wytworzyć z siebie tę siłę, która oparta o całość rolnictwa, potrafi dla niego tę lepszą przyszłość wywalczyć.</u>
          <u xml:id="u-44.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Żeligowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#PŻeligowski">Wysoka Izbo! Będę mówił o gromadach i gminach. Na świecie zbankrutowały systemy filozoficzne, metody ekonomiczne. Każdy naród musiał z głębi swego ducha wysnuć formułę bytu, formułę swego rozwoju. Widzimy narody, z których każdy inaczej tę formułę wykonywa. A my, naród rolniczy, jaka jest nasza formuła? Jak my ją wykonujemy? Czy u nas jest ta formuła? Widzimy u Włochów system korporacyjny, inaczej u Niemców, inaczej u Francuzów, inaczej w Sowietach. Ta formuła przecież musi u nas być, a więc jaka ona jest? Szczególnie ta formuła musi być dlatego, że na scenę występują masy ludowe. Nie są one przygotowane, mają wiele wad, o których z taką goryczą nam mówił p. Aleksander Świętochowski w swej pracy, w swej „Historii chłopów”. A więc ta formuła szczególnie teraz u nas musi być. A więc jaka?</u>
          <u xml:id="u-46.1" who="#PŻeligowski">Jesteśmy opóźnieni w rozwoju. Dzielnica poznańska prawdopodobnie wyprzedziła dzielnice wschodnie o 100 lat. A więc, jeżeli istnieje takie zróżniczkowanie, to jakaż formuła bytu narodu rolniczego polskiego musi być? Skąd ta formuła musi być wzięta? Czy musi ona być wyrozumowana, na czym musi się ona opierać? Ta formuła musi być wzięła z psychiki narodu, z instynktów tego narodu, z całej przeszłości długiej i z przyszłości, z tego wszystkiego musi się wyłonić formuła bytu i rozwoju narodu.</u>
          <u xml:id="u-46.2" who="#PŻeligowski">Jeżeli jesteśmy narodem rolniczym, jeżeli przeszło 80% pracuje na roli, to znaczy, ta formuła musi wyłonić się z psychiki narodu rolniczego i ta formuła istnieje. Ta formuła oczywiście nie jest składnikiem tylko tej wielkiej formuły bytu narodu, ale jest według mnie bezwzględnie najważniejsza, to jest samorząd gospodarczy gromad i gmin. Czy to jest oderwana jakaś formuła? Nie, tkwi ona głęboko w życiu i psychice narodu, sięga tysiąca lat. Wiemy, że najświetniejszy okres Polski był oparty na gminowładztwie, potem wszystko się zniekształciło i obecnie, kiedy, powtarzam, wszystkie narody szukają swej formuły i ją znajdują, to i my musimy do niej wrócić.</u>
          <u xml:id="u-46.3" who="#PŻeligowski">Samorząd gospodarczy gromad i gmin. Czy on u nas istnieje? Nie. Gmina i gromada u nas istnieje, ale samorząd nie istnieje. Samorząd jest wszędzie, samorząd ma przemysł, samorząd ma handel, samorząd ma rzemiosło, samorząd ma sztuka i literatura. A gminy, a ludzie? Czemu nie mają? Bo przecież samorząd ten wynieśli oni z mroków historii, ho przetrwali wszystko, co było. Sięgnijmy bardzo daleko, do wędrówek ludów. Jedni szli z zachodu na wschód, drudzy ze wschodu na zachód, a ludy słowiańskie trwały na miejscu, wrośnięte w ziemię z pługiem, wszystko przetrwały. Jak szarańcza z różnych stron się wokół nich gromadzili, niszczyli je, a one tkwiły na miejscu mimo wszystko i przetrwały. A jaka była u nich forma rządów? Była praca wspólna, oparta na samorządzie, na rodach. I raptem obecnie wszyscy mają samorząd od najdrobniejszych zrzeszeń ludzkich, a nie mają go gospodarze, apostołowie tego samorządu. Bo czy istnieje samorząd w gromadzie i gminie? Nie, nie ma żadnego. U nas samorząd kończy się na tzw. samorządzie terytorialnym powiatowym. A więc powiatowy samorząd, a w dole, a w gminach, a w gromadach co mamy? Trzeba wiedzieć, że jesteśmy jakby podzieleni na 3 części. Pierwsza to Poznańskie i Pomorze, tam inna zupełnie struktura, a więc tam jest powiat i organizacje dobrowolne; druga w województwach centralnych, prawie to samo, a trzecia w województwach wschodnich, które nie mają nic. Jak tam się kształtuje życie ludzkie, jakże tam ludzie żyją, nie mając nawet samorządu, jaka jest u nich gospodarka? Otóż tam nie ma żadnej gospodarki. A więc powstaje cała gama potrzeb ludzkich i podniesienie rolnictwa, i spółdzielczość, i budownictwo, cały szereg spraw, ale one jakby nie istniały, bo nie ma samorządu. Moglibyśmy powiedzieć tak: no, trudno, nie mamy dziś samorządu, ale jutro on już może być, a więc czekamy. Otóż dzieje się gorzej dlatego, że zamiast samorządu powstaje inny typ pracy, powstaje tzw. praca organizacjami dobrowolnymi.</u>
          <u xml:id="u-46.4" who="#PŻeligowski">Przed chwilą przemawiał p. Minister Rolnictwa i niestety, nie usłyszeliśmy z ust jego słów w rodzaju „gmina”, „gromada”. A to jest styl drobnego rolnictwa, to jest organizacja najmocniejsza.</u>
          <u xml:id="u-46.5" who="#PŻeligowski">Otóż cóż jest zamiast samorządu? Zamiast samorządu są organizacje dobrowolne. Czy mogą one zastąpić samorząd? Nie mogą, bo samorząd to wielka szkoła ludowa, to przygotowanie ludzi do służby państwowej, to szkoła charakterów, to powstawanie opinii na dole. Tam młodzież, tam ludzie dają się poznać, kto ile wart, tam ludzie przyzwyczajają się widzieć, szanować ludzi, tam ludzie muszą rwać się do pracy. A jednak nie ma tam nic, zamiast tego są organizacje dobrowolne, które dobrowolnymi nazywają się tylko wskutek jakiejś wielkiej pomyłki, ponieważ są to wszystko organizacje płatne, to są organizacje utrzymywane na koszt Państwa za podatkowe pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-46.6" who="#PŻeligowski">Otóż zdaje mi się, że największym błędem teraźniejszości jest to, że zapoznaliśmy styl gospodarczy mas ludowych. Ciągle one chodzą samopas, nikt się nimi nie opiekuje. Mówię o naszych kresach, ale mam wrażenie, że to samo z wyjątkiem województw zachodnich jest wszędzie.</u>
          <u xml:id="u-46.7" who="#PŻeligowski">Więc powtarzam, żeby było tylko to, że jeszcze samorząd ten nie istnieje, ale może już powstać jutro. Nie, cała nasza polityka skierowana jest do tego, żeby nigdy on nie powstał. Zdaje się, że jest to największe niebezpieczeństwo dla Polski dlatego, że gdzież obywatel przygotuje się, gdzie masy ludowe, na jakim tle mogą się przygotować, ażeby potem pełnić rolę obywatela uświadomionego? Tylko na gruncie samorządu najmniejszych jednostek. Nam mówią: A przecież w Poznańskiem nie ma takiej gospodarki. Dlatego, że tam 100 lat trwa ten stan i jeżeliby dzisiaj Poznańskie zaczęło żyć na nowo, to musiałoby zacząć od gospodarki gromadzkiej i gminnej, bo nie ma innej drogi.</u>
          <u xml:id="u-46.8" who="#PŻeligowski">Rolnictwo ma szereg bolączek, a więc i nieopłacalność gospodarki i zadłużenie, o którym tak dużo tu już mówiono. Nie powtarzam tego, ale zdaje mi się, że sam styl organizacyjny jest może najważniejszy, bo Polska, nie mająca tego, jest bez żadnego oblicza. Skoncentrowało się wszystko na górze, wszystko jest scentralizowane, nawet organizacjami rolniczymi rządzą wszyscy z centrali, a w dole jest bezruch, niemal cmentarz gospodarczy. I tu jest niebezpieczeństwo, bo masy ludowe nie mają gdzie się przygotować do dalszego życia.</u>
          <u xml:id="u-46.9" who="#PŻeligowski">Streszczam więc jeszcze to, co powiedziałem. Na świecie zbankrutowały idee wszelkiego rodzaju i systemy filozoficzne i ekonomiczne, narody same tworzą nowe formy życia i rozwoju. My, aczkolwiek jesteśmy narodem wybitnie rolniczym, tej formuły bytu swojego nie mamy, a co jeszcze gorsze, chcemy wytworzyć formułę szkodliwą, złą, czyli chcemy przekreślić samorząd gromad i gmin, a zamiast tego zrobić jakiś skok w niepewność, oprzeć wszystko na organizacjach, które fałszywie nazywamy dobrowolnymi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#Marszałek">Panie Pośle, bardzo przepraszam, to są niesłychanie interesujące rzeczy, ale Pan Poseł miał głos z rana i wtedy mógłbym był udzielić pół godziny czasu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#PŻeligowski">Już kończę. Tylko wtedy, jeżeli całe życie mas rolniczych oprzemy na samorządzie, usłyszymy to, co nazywamy głosem ziemi, obecnie my go nie słyszymy — i to, co nazywamy chłopskim rozumem, którego czasami już odczuwamy konieczność.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#PŻeligowski">A więc jeżelibym miał postawić rezolucję, to w tym sensie: Wstrzymać wszelkie prace organizacyjne na terenie Ministerstwa Rolnictwa aż do czasu, kiedy wejdą do Sejmu masy ludowe, czyli chłopi. Samorząd gospodarczy gromad i gmin otoczyć największą troską, a natomiast zaprzestać subsydiowania tzw. organizacji dobrowolnych. Prowadzić pracę nad oddłużeniem rolnictwa i zapoczątkować prace o dominującym charakterze dla narodu rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Wróbel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#PWróbel">Wysoka Izbo! Bardzo dużo dzisiaj wysłuchaliśmy różnych tematów i wiele ciekawych uwag, w jak ciężkiej sytuacji znalazło się rolnictwo. Zasadniczą rzeczą jest przywrócenie opłacalności w rolnictwie. Nie będę o tym długo mówił, chcę tylko zwrócić uwagę na to jako na rzecz ważną w chwili, gdy rolnictwo w razie nieszczęścia wojny, w razie obrony Państwa winno z całą stanowczością być gotowe do tego zadania, winno wykazać gotowość bojową. Na zjeździe gospodarczym działaczy społecznych organizacji rolniczych w Warszawie usłyszeliśmy referat p. Wiceministra Wierusz-Kowalskiego. Z ciekawością wszyscy wysłuchali zastraszającej wieści, że stan rolnictwa polskiego jest niezadowalający. Toteż Obóz Zjednoczenia Narodowego przede wszystkim musi wziąć pod uwagę stan, jaki zaistniał. Rolnictwo polskie, które spełniło wielkie zadanie w odbudowie Państwa, w odbudowie rolnictwa zrujnowanego przez wojnę światową, dzisiaj niestety przeżywa bodaj największy kryzys w życiu gospodarczym naszego Państwa i skutkiem tego właśnie stan tej bojowości rolnictwa jest rzeczą zastraszającą.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#PWróbel">Nie odbudujemy rolnictwa bez przywrócenia opłacalności, a co najważniejsze, przede wszystkim zwrócić trzeba uwagę na to, że obywateli rolników jest w Państwie 70% i na nich głównie oprze się Państwo w razie nieszczęścia, w razie jakiegoś konfliktu, który nie wiadomo skąd dzisiaj może zaistnieć. Wszak wiemy dobrze, że żyjemy w czasach, gdzie jest wielki wyścig zbrojeń wszystkich narodów i ta niepewność musi bezwzględnie u nas zająć pierwsze miejsce. Obóz Zjednoczenia Narodowego w swych tezach postawił przede wszystkim obronność Państwa i gotowość bojową. Jesteśmy na 5 miejscu jako państwo militarne, mamy chlubną armię, cieszymy się, jesteśmy szczęśliwym narodem, że właśnie mamy ten zdrowy materiał ludzki, ale jednak jest zastraszającą rzeczą, że gospodarczo stoimy jeszcze bardzo daleko, bo na 16 miejscu. Toteż rolnictwo polskie, a przede wszystkim drobne rolnictwo, musi z tego impasu bezwzględnie znaleźć drogę wyjścia i trzeba tu zwrócić baczną uwagę na te największe trudności, przez jakie dziś rolnictwo przechodzi.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#PWróbel">Mam tu przed sobą wykaz, przysłany mi przez tych najnieszczęśliwszych, o których bardzo dużo mówiliśmy, tych zadłużonych rolników, których gospodarstwa, z przykrością trzeba to stwierdzić, zostały przejęte przez Państwowy Bank Rolny. Oto ta niewspółmierność, niesprawiedliwość w dziedzinie kredytu zorganizowanego, w traktowaniu tych, którzy tylko z winy koniunktury znaleźli się w tym położeniu. Tych nieszczęśliwców jednak Państwo winno wziąć pod opiekę i w obronę. 50 takich z dwóch tylko kolonii zwraca się wprost z wielkim apelem, ażeby ich ratować, gdyż jak wykaz tutaj opiewa, wystarczy przytoczyć tylko cyfry, nie z winy własnej, nie ze złej gospodarki i złego prowadzenia warsztatu pracy, ale z winy koniunktury zostali pokrzywdzeni. Tej rzeczy nie można pomijać. Wszak są to obywatele, którzy zawsze i wszędzie okazywali wielkie zasługi dla całości Państwa i narodu. Przytoczę taki jeden przykład. Na 15 morgach rolnik, który nabył po 3.000 zł przeszło morgę ziemi, zapłacił właścicielowi parcelowanego majątku 34.700 zł. Dostał w listach zastawnych Państwowego Banku Rolnego 14.800 zł, spłacił temuż Bankowi dotychczas 4.100, winien długów prywatnych 700 zł, jego gospodarstwo jest warte 17.000 i cała ta działka dziś przeszła na własność Banku Rolnego. To jest wielka krzywda, o pomstę wołająca do Boga, tego biedaka, który stracił całe 34.000 zł, dane prywatnemu właścicielowi. Wyobrażam sobie, że jednak w tych wszystkich debatach, tak w debacie generalnej, jak i przy poszczególnych budżetach naszych resortów ministerialnych, jakie się toczyły, zresztą w oświadczeniu p. Wicepremiera Kwiatkowskiego nie usłyszeliśmy możliwości innych, poza przyjściem tylko z kredytami, które mają być nisko oprocentowane i na dłuższy okres. Oddłużenie jednak stanęło na martwym punkcie. Zdaje mi się, że jeżeli znalazły się pieniądze czy to na oddłużenie samorządu, czy na jakieś inne gwałtowne i konieczne potrzeby w Państwie, to muszą się znaleźć również środki w jakiejkolwiek formie, by tym najbardziej nieszczęśliwym przyjść z pomocą, gdyż są to ludzie, którzy dzisiaj są w skrajnej nędzy i nie mogą znaleźć żadnych sposobów wyjścia z trudnej sytuacji, w jakiej się znaleźli.</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#PWróbel">Proszę Wysokiej Izby, zwróciłem uwagę na wstępie, że co do obronności Państwa obywatel-rolnik, ten drobny rolnik nie tylko jest najzdrowszym żołnierzem w obronie, ale jest i żywicielem i trzeba mu dać możliwe warunki egzystencji, które będą tym walorem jego życia, że jednak będzie się on czuł obywatelem na równi z innymi obywatelami. Słyszeliśmy wiele przykładów, że mimo wielkiego wysiłku ta rozpiętość jest tak szalenie wielka w dochodach społecznych, że przecież, jak powiedział słusznie referent, zaledwie pięćdziesiąt parę groszy rolnik może dziennie zapracować, za swą ciężką pracę ma takie tylko zyski. Zdajemy sobie całkowicie sprawę z trudności, zdajemy sobie sprawę, że uprzemysłowienie kraju może ten stan polepszyć, jednak w dzisiejszych czasach rolnictwo polskie nie może być kopciuszkiem, gdyż musi spełnić wielkie zadanie. Mamy zupełnie inne warunki i inne zadanie, niż rolnictwo czy to jakiegoś małego państwa, czy zachodnich narodów, gdyż jesteśmy gospodarczo słabi, zniszczeni wojną światową, a z drugiej strony narażeni na niebezpieczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-50.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Surzyński.)</u>
          <u xml:id="u-50.5" who="#PWróbel">Wierzę mocno, że rolnik polski, a przede wszystkim drobny rolnik, taki cierpliwy, zwycięży i te trudności, ale z tej wysokiej trybuny niech mi będzie wolno stwierdzić istotny stan rzeczy. Otóż ten stan rzeczywisty, jakkolwiek moi przedmówcy-koledzy poruszali to wyraźnie, jakoś nie znajduje zrozumienia wśród innych klas naszego narodu, nawet wśród czynników miarodajnych. Rzeczywistość jest zupełnie odmienna, aniżeli my tu niejednokrotnie sobie wyobrażamy. Drobni rolnicy w myśl znów statystycznych danych, jak słusznie w referacie było stwierdzone przez p. Wiceministra Wierusz-Kowalskiego, kosztem własnego żołądka zmuszeni są wyrzucać produkt na rynek, obniżając spożycie produktów rolnych przez siebie i własną rodzinę i nic dziwnego, że według obliczeń statystycznych rolnik spożywa 3 kg mięsa na rok. To jest obywatel, który niestety nie może sobie pozwolić na więcej, bo jego egzystencja jest zależna od warunków jego pracy. Przecież musi on mieć to minimum możliwości w gotówce, która konieczna jest dla utrzymania jego rodziny, wychowania dzieci. To jest tragiczne, lecz istotne i prawdziwe i na to trzeba zwrócić uwagę.</u>
          <u xml:id="u-50.6" who="#PWróbel">Kończąc wierzę mocno, że Obóz Zjednoczenia Narodowego, który w myśl hasła sprawiedliwości społecznej odezwał się do szerokich mas, znajdzie na to rozwiązanie i drogę i obywatel, który ma spełnić zadania wobec Państwa i narodu, będzie wówczas wartościowym i patriotycznym, gdy znajdzie możliwe warunki egzystencji, które przede wszystkim zabezpieczą jego byt, zabezpieczą jego codzienne trudne położenie w utrzymaniu własnym i rodziny.</u>
          <u xml:id="u-50.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#WicemarszałekSurzyński">Głos ma p. Żukiel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#PŻukiel">Wysoki Sejmie! P. poseł Sanojca w swym przemówieniu wskazał nam na naszą rzeczywistość, między innymi podkreślił, że gadamy, gadamy, planujemy i wreszcie przekreślamy. Okres obecny jest okresem planowania prac zarówno w Rządzie, jak i w samorządach, okres obecny jest również okresem układania budżetów i na popieranie rolnictwa. I tak wszyscy jesteśmy zgodni i jednej jesteśmy myśli: zawsze i wszędzie podkreślamy i stawiamy rolnictwo na pierwszym planie. Tak jest w Sejmie, taki stan rzeczy jest również i w samorządzie. Kończy się jednak na tym, że najważniejsze sprawy w budżecie państwowym, jak również i w budżetach samorządu zostają zwykle pomijane. I tak w budżecie Ministerstwa Rolnictwa w roku obecnym została skreślona jedna z ważnych pozycji, mianowicie na inwestycje, na zorganizowanie obrotu produktami rolnymi.</u>
          <u xml:id="u-52.1" who="#PŻukiel">Zło jest tym większe w terenie, że częstokroć układanie planu pracy, jak również układanie budżetu uzależnia się od kilku jednostek, którym sprawa podniesienia umiejętności gospodarowania nie leży głęboko na sercu i dlatego też częstokroć budżety gminne nie zostają uchwalane po myśli szerokich mas drobnego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-52.2" who="#PŻukiel">Samorządy terytorialne umiejętność gospodarowania przekazują i przekazywały do tej pory na terenie Wileńszczyzny organizacjom dobrowolnym. Jeżeli sobie wyobrazimy, że przed r. 1926 istniał stan taki na Wileńszczyźnie, że instruktor czy też nauczyciel nie mógł pokazać się na wsi, albowiem na większym zebraniu obrzucano go tynkiem, to dziś dzięki intensywnej pracy naszego Rządu, dzięki powołaniu dobrowolnych organizacji do współpracy, dzięki ludziom dobrej woli ten stan rzeczy zmienił się na lepsze. Organizacje dobrowolne przeniknęły głęboko i dzisiaj istnieją tam, jak wspominał i p. generał Żeligowski, w gromadzie. Organizacje rolnicze nie tylko podnoszą umiejętność gospodarowania, ale zarazem wychowują na dobrych, prawych obywateli rolników na kresach.</u>
          <u xml:id="u-52.3" who="#PŻukiel">Chcę podkreślić jedno: na kilku posiedzeniach komisji słyszałem, że do organizacji rolniczych wkradła się polityka, że politykę trzeba zwalczać, że wskutek demagogii uprawianej w organizacjach dobrowolnych ucieka element inteligentny z organizacji. Proszę Wysokiego Sejmu, kto z ludzi inteligentnych jest zaawansowany w pracy społecznej w dobrowolnych organizacjach na wsi? Nauczyciel, instruktor i chłop biedny, który przez 8 lat został przez niego wykształcony i wychowany tak, że dzisiaj objął ster w swoje ręce zarówno w spółdzielczości jak i w radach gminnych, a więc zajął należne mu stanowisko w społeczeństwie. To prawdopodobnie nie podobało się wielu jednostkom, ludziom słabego charakteru i ci w tym prawdopodobnie upatrują politykę i dlatego właśnie chcą uważać, że organizacje dobrowolne zajmują się polityką i dlatego nie należy w przyszłości subsydiować organizacyj dobrowolnych.</u>
          <u xml:id="u-52.4" who="#PŻukiel">Jeżeli sobie wyobrazimy, że na kresach brak czasopism, jeżeli sobie wyobrazimy, że na kresach brak bibliotek, jeżeli sobie wyobrazimy, że na kresach stale sieje się agitację wrogą, to, proszę Wysokiego Sejmu, odpowiedź stanie się jasną: że tylko instruktor i nauczyciel jest tym inteligentnym człowiekiem, o twardym charakterze, który nie boi się tzw. demagogii i który tę organizację postawił na wysokości zadania, dzięki czemu dzisiaj kresy nasze wychowały obywateli dzielnych i lojalnych, ustosunkowanych lojalnie do wszelkich poczynań naszego Rządu. Jeżeli sobie przypomnimy chwile, kiedyśmy zdobywali Zaolzie, to, proszę Wysokiego Sejmu, dzielny nasz KOP-ista, wszakże ten KOP-ista to syn chłopa, on się nie przeraził tych szeregów, tych czołgów, tego żelaza bolszewickiego, które się zbliżało do naszych granic, a on wpół odwrócony półgębkiem pluł z pogardą na tych ludzi. Więc takich trzeba nam wychować synów chłopskich, a takich synów chłopskich wychować może i wychowa jedynie organizacja dobrowolna. Nie przeczę, że może w Poznańskiem, że może gdzieś w innych dzielnicach, gdzie kultura jest znacznie wyżej postawiona, tam dobrowolna organizacja nie potrzebuje już subsydiowania. Na kresach cofnięcie subsydium dla dobrowolnych organizacji rolniczych będzie równoznaczne z cofnięciem tej pracy, z cofnięciem kultury, z cofnięciem wszystkich wysiłków dzisiejszego społeczeństwa do stanu pierwotnego.</u>
          <u xml:id="u-52.5" who="#PŻukiel">Słyszałem również zdanie na jednym z posiedzeń Komisji Budżetowej, że trzeba skreślić pozycję na uniwersytety ludowe. Proszę Wysokiego Sejmu, nie znam uniwersytetu ludowego w Gaci, natomiast znam uniwersytet na Wileńszczyźnie w Brodiszu, znam wiele uniwersytetów innych i stwierdzam z całą stanowczością, że te uniwersytety wychowują młodzież na dzielnych, o twardym charakterze obywateli Rzeczypospolitej, obywateli, na których w przyszłości Państwo nasze będzie się mogło oprzeć, obywateli, którzy, jak ten dzielny KOP-ista, będą strzegli naszych granic. Tam polityki nie ma. Uważam, że niesłuszne jest skreślanie w budżetach pozycyj na uniwersytety ludowe, a odwrotnie, trzeba wniknąć raczej i zreformować te uniwersytety, jeżeli gdzieś tam polityka się zakradła. Bierzmy przykład z Danii, gdzie sam miałem możność rok temu obserwować stosunki. W Danii istnieje kilkaset uniwersytetów, u nas uniwersytetów takich istnieje kilkanaście. Wychowanie młodzieży ja bym postawił na pierwszym planie. Jaką wychowamy młodzież, takie będzie również społeczeństwo późniejsze, starsze, i takie społeczeństwo późniejsze będzie musiało podołać swym zadaniom.</u>
          <u xml:id="u-52.6" who="#PŻukiel">Oprócz wychowania czysto zawodowego, a mianowicie wprowadzenia tzw. przysposobienia rolniczego, zadaniem organizacyj młodzieży jest również szkolenie i hartowanie jej ducha. Po krótce się streszczę. Na Wileńszczyźnie wyniki ogromne osiągnęliśmy dzięki organizacjom młodzieży i dzięki organizacjom dobrowolnym.</u>
          <u xml:id="u-52.7" who="#PŻukiel">I wyrażam obawę, czy stworzenie innej organizacji samorządowej, która rzekomo ma upowszechnić podniesienie umiejętności i kultury wsi, nie załamie dotychczasowych wyników, jakieśmy osiągnęli, bo stworzenie dodatkowej organizacji powstrzyma subsydiowanie dobrowolnych organizacyj, przy czym upowszechnienie jej będzie takie, jak zamiana byka na indyka. Wyobraźmy sobie, że w tej chwili w Polsce istnieje w organizacjach rolniczych 790.000 zorganizowanych ludzi, ludzi świadomych swych celów, natomiast samorząd, jeżeli podsumować wszystkich radnych, to okaże się, że ma 800.000 radnych. Więc, proszę Wysokiego Sejmu, zdaje mi się, że dobrowolne organizacje, zwłaszcza na ziemiach wschodnich, spełniają to upowszechnienie, bo tam drogą naśladownictwa kultura przenika do najdalej odległego zakątku.</u>
          <u xml:id="u-52.8" who="#PŻukiel">Organizacje rolnicze, jak i organizacje młodzieżowe mają za zadanie oprócz wychowania obywatelskiego również i sprawę organizacji zbytu. W tej materii zostały zorganizowane spółdzielnie mleczarskie, rolniczo — handlowe i inne. Jako tako podnieśliśmy kulturę rolną na kresach, ale do tej pory nie zdołaliśmy osiągnąć tego, cobyśmy chcieli i cobyśmy mogli należycie rozwiązać, a mianowicie w tej chwili jednym z ważnych czynników jest kwestia t.zw. samoopłacalności. Samo społeczeństwo tej sprawy nie rozstrzygnie i wielu już posłów zabierało głos w tej sprawie, między innymi poseł ziemi wileńskiej p. Rudziński na jednej z komisyj podał myśl stworzenia t.zw. koncesjonowania obrotu ziemiopłodami. I ja w tej chwili, kończąc swe przemówienie, apeluję do Wysokiej Izby, ażeby sprawę obrotu produktami rolnymi zechciała rozważyć pod kątem widzenia koncesjonowania.</u>
          <u xml:id="u-52.9" who="#PŻukiel">Drugą niemniej ważną sprawą, tyczącą się całości Polski, jak również i kresów, jest sprawa zadłużenia rolnictwa. Sprawa zadłużenia rolnictwa, zdajemy sobie sprawę, nie może być rozwiązana na tle budżetów przez umarzanie, przez bonifikowanie, natomiast zdaje mi się, że sprawa ta jest możliwa do rozwiązania na drodze obniżenia oprocentowania dotychczasowych kredytów skonwertowanych, jak również udzielenia tanich kredytów nowych.</u>
          <u xml:id="u-52.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#WicemarszałekSurzyński">Głos ma p. ks. Sandecki,</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#PksSandecki">Wysoka Izbo! W licznych przemówieniach członków Wysokiego Rządu i pp. posłów z tej wysokiej trybuny przebija się wielka troska o zdrowie moralne i fizyczne narodu. Przytoczę choćby tylko parę słów z przemówienia p. Ministra Opieki Społecznej. „Walka z chorobami społecznymi, a w szczególności z gruźlicą, i kwestia mieszkaniowa, wszystko to są zagadnienia pierwszorzędnej wagi dla podniesienia stanu zdrowotności ogólnej, zarówno fizycznej jak i moralnej”. Mówił także wiele o stanie zdrowotności ludności w Polsce p. poseł Mystkowski, p. ks. Grochowski i inni. P. Minister Opieki Społecznej w swym przemówieniu stwierdził na podstawie statystyki, że 14% dzieci umiera w pierwszym roku. Jako duszpasterz mogę z terenu swej parafii na podstawie 25-letniej pracy i doświadczenia stwierdzić, że w ostatnich latach zmniejsza się nie tylko liczba urodzeń, ale, jak stwierdziłem w mojej parafii, zgony przewyższają urodzenia. Czemu się to dzieje? Różne są przyczyny, ale zdaje mi się, że trzeba nam podkreślić mocno jedną bardzo ważną przyczynę, a tą jest, że ludność wiejska nie dojada, jak pięknie powiedział dzisiaj w swym przemówieniu p. poseł Lechnicki. Nie dojada dlatego, bo ceny produktów rolnych są tego rodzaju, że musi sobie od ust odjąć i dziecku nie dać, aby móc zdobyć potrzebne grosze na zapłacenie podatków, na zapłacenie choćby procentów od ciążących na nim długów.</u>
          <u xml:id="u-54.1" who="#PksSandecki">W swej praktyce w szkole robiłem takie doświadczenia przez kilka lat. Na początek roku pytam się dzieci — prowadzę taką statystykę — ile dziecko rano na śniadanie spożywa mleka. I doszedłem do takiego wyniku, że na 60 dzieci tylko 6 rano na śniadanie spożywa mleko, reszta ziemniaki, a dobrze jeżeli i suchy chleb. Nie potrzeba więc o tym mówić, że stan zdrowotności na wsi jest bardzo zły, trzeba koniecznie temu zaradzić.</u>
          <u xml:id="u-54.2" who="#PksSandecki">Uważam, że ważnym czynnikiem, który by się przyczynił do podniesienia stanu zdrowotności naszych wiosek, jest kwestia mieszkaniowa. Kwestia budowy nowych mieszkań na terenie miast jest już częściowo rozwiązywana, bo buduje się mieszkania dla urzędników, dla robotników — i słusznie. Ale wieś w znacznej mierze albo mało buduje, albo jeżeli buduje, to buduje na stary sposób i te mieszkania nie odpowiadają najprymitywniejszym wymaganiom higieny, Słuszną więc jest rzeczą, żeby w takich razach, kiedy wieśniak buduje nowy dom, wskazać mu, podać mu sposób i możność, ażeby dom ten wybudował tak, by był dostosowany do wymagań higieny. Ma to zwłaszcza wielkie znaczenie w okolicach podgórskich, letniskowych i uzdrowiskowych. Podkreśliłem ważność letnisk i uzdrowisk w swoim przemówieniu przy budżecie Ministerstwa Opieki Społecznej. Tu chcę w dalszym ciągu podkreślić, że ta sprawa i ze względu na poprawę bytu gospodarczego ludności w miejscowościach podgórskich ma doniosłe znaczenie, ale posunie się wówczas naprzód, gdy mieszkania odpowiednie będą przygotowane i do pewnego standardu według potrzeb regionalnych dostosowane. P. Premier tak wielki nacisk kładzie na zewnętrzny wygląd naszych osiedli — i słusznie, bo naprawdę gdy się przejeżdża przez nasze wioski, to istotnie ze smutkiem trzeba spoglądać, jak one są nieuporządkowane, jak wiele pod tym względem jest do zrobienia. I dlatego uważam, że było by bardzo wskazaną i pożądaną rzeczą, aby uruchomiono kredyt. Jest on wprawdzie już na budownictwo mieszkaniowe dla wsi, nie tyle może gotówkowy, ile raczej kredyt w postaci dostarczenia drzewa z Lasów Państwowych na kredyt po cenie zniżonej, jak to ma miejsce dla budowy szkół powszechnych. Wówczas można by także postawić tym pożyczkobiorcom żądanie, aby budując swe domy dostosowali je do wymogów takich, jakie odpowiednie czynniki stawiają. Budowa wzorowych i pięknych mieszkań, zwłaszcza w okolicach podgórskich i letniskowych, będzie jednym krokiem naprzód do podniesienia zdrowotności wsi.</u>
          <u xml:id="u-54.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#WicemarszałekSurzyński">Głos ma p. Boluch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#PBoluch">Wysoka Izbo! Już na komisji i w dzisiejszej debacie poruszono szereg bolączek, które nie dadzą się żadną miarą doraźnymi środkami usunąć. Bo ażeby usunąć przeludnienie wsi, trzeba czekać na uprzemysłowienie kraju, trzeba czekać na możliwości emigracji zarobkowej, sezonowej i osadniczej, trzeba w końcu czekać na możliwości odpływu ludności ze wsi do miasta. Oczywiście nim wszystko to nastąpi, potrwa to przynajmniej kilkanaście albo kilkadziesiąt lat. I to zagadnienie względnie rozwiązanie tych zagadnień wisi jak zmora nad rolnictwem.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#PBoluch">Dalszym zagadnieniem zasadniczym, bardzo ważnym dla rolnictwa, jest poprawa struktury rolnej. Wielu moich szanownych przedmówców dawało na tą sprawę różne recepty. Do tej sprawy wrócę później. Jednakowoż o ile chodzi o problem odpływu ludności do miast, to zagadnienie to jeszcze najprędzej da się ruszyć z miejsca, ale trzeba koniecznie uregulować, bodaj w części, w stosunku do potrzeb kwestię kredytu na spłaty rodzinne, oraz przygotowania kandydatów do zawodów rzemieślniczych i kupieckich po miastach.</u>
          <u xml:id="u-56.2" who="#PBoluch">Proszę Wysokiej Izby, zagadnienie, które przed chwilą poruszyłem, zmiany struktury rolnej jest prawie beznadziejne, bo zapas ziemi jest tak skromny — mam tu na myśli południowo-wschodnie województwa — mimo dotychczasowych praktyk nawet jest za skromny, żeby bodaj w części strukturę rolną poprawić. Sprawa ta jest stałe i wiecznie aktualna i p. Minister w obecnej swej mowie był łaskaw słusznie stwierdzić, że jego zadaniem jest opieka nad tymi drobnymi gospodarstwami, których jest w Polsce ponad trzy miliony. Słuszna zasada, ale o ile chodzi o nasze tereny, to śmiem stwierdzić, że opieki nad tymi drobnymi gospodarstwami u nas absolutnie nie ma. Jak zaznaczyłem, później postaram się Wysokiej Izbie wykazać przykładami i odpowiednim oświetleniem tę całą sytuację.</u>
          <u xml:id="u-56.3" who="#PBoluch">Mówiło się też dużo o poprawie opłacalności w rolnictwie, o podwyższeniu produkcji, o różnostronności tej produkcji. Uważam, że aby tę rzecz bodaj w części osiągnąć, trzeba usunąć jedną najważniejszą przeszkodę, jaka właśnie nie dopuszcza do zaistnienia dobrego stanu rzeczy względnie do podwyższenia produkcji i do podwyższenia opłacalności gospodarstw. Trzeba usunąć przede wszystkim brak oświaty rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-56.4" who="#PBoluch">I tu Wysoka Izba zgodzi się ze mną, że oświata rolnicza w Państwie stoi na bardzo niskim poziomie, że przyczyną tego są właśnie ciężkie materialne stosunki w rolnictwie. Bo proszę sobie przedstawić rolnika, jak to moi szanowni przedmówcy już dokładnie zilustrowali, w jakim stanie on żyje. A gdy chodzi o tereny południowo-wschodnie, gdzie jest ponad 60% karłowatych gospodarstw, gdzie jest dwa razy tyle procentowo rolników na 100 ha, bo w Poznańskim jest 40 ludzi, a u nas ponad 80 na 100 ha, tam, gdzie idzie ta walka o kawałek suchego chleba, tam, gdzie każdemu rolnikowi nie daje spać zmora głodowej śmierci dla dzieci i dla rodziny, czy można tam znaleźć ochotę do oświaty? Czy ma on czas na oświatę, czy w końcu ma on grosz na książki rolnicze, na gazety rolnicze? To są problemy, które trzeba naprzód w jakiś sposób rozwiązać. Bo, jak słusznie powiedział jeden z szanownych przedmówców, jest to koło zaczarowane: z której strony bierzemy się do regulowania spraw rolniczych, czy na odcinku oświatowym, czy na odcinku gospodarczym, to zawsze brakuje tego, co według naszego mniemania powinno być później załatwione. Rzeczy te wymagają kolosalnej analizy, kolosalnego zastanowienia, bo rzeczy te uregulowane być muszą.</u>
          <u xml:id="u-56.5" who="#PBoluch">Proszę Wysokiej Izby, mówi się też dużo o pracy samorządu rolniczego, o pracy dobrowolnych organizacyj rolniczych. Słusznie, ale gdzież one mają fundusze na utrzymanie tych licznych potrzebnych agronomów i instruktorów i całego aparatu, który wymaga bezwzględnie dużo pieniędzy? To zagadnienie musi być rozwiązane. Zubożeni członkowie dobrowolnych organizacyj nie mają nawet pieniędzy na składki, z drugiej strony nie ma kredytów i funduszów dla tych organizacyj, żeby mogły wzmóc swoją pracę tak konieczną w terenie, tak konieczną przy takiej strukturze i przy takiej niskiej oświacie rolniczej. Niestety, tak jest. Niestety, nie widzi się tej opieki, specjalnie dla tych dobrowolnych organizacyj, które na pewno pracę swoją popchnęłyby prędko naprzód, bo mają zaufanie u mas, mają członków spośród tych mas.</u>
          <u xml:id="u-56.6" who="#PBoluch">Nie pomogą tu doraźne dotychczasowe zarządzenia. Są to takie zastrzyki, które może chwilowo działają jak morfina, ale nie działają na dłuższą metę, na dłuższej fali. Wiemy przecież, że kredyty zbożowe musi się spłacić w ciągu 4 czy 5 miesięcy. Ani ustawa przemiałowa, ani ustawa oddłużeniowa, połowiczna zresztą, nie doprowadziła do żadnego pozytywnego skutku, bo nie zdały egzaminu życiowego. I tu właśnie ciąży na wszystkich decydujących czynnikach poważny obowiązek i odpowiedzialność przed przyszłością, żeby zapełnić tę lukę, jaka powstaje do chwili zaistnienia warunków podniesienia rolnictwa, to znaczy między obecnym czasem, a okresem za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, kiedy nastąpi odpowiednie uprzemysłowienie kraju, a więc możliwość odpływu do miast, możliwość emigracji sezonowej i osadniczej.</u>
          <u xml:id="u-56.7" who="#PBoluch">Przyznam się, że widzę możliwości wyszukania radykalnego lekarstwa, ale nie słyszałem ani od p. Ministra, ani od szanownych przedmówców, jak zaradzić w tym czasie przejściowym, żeby już nie podnieść rolnictwo, ale zapewnić mu skromną wegetację.</u>
          <u xml:id="u-56.8" who="#PBoluch">Proszę Wysokiej Izby, słyszeliśmy tu narzekania panów z Wielkopolski, słyszeliśmy protesty, że sprowadza się kolonistów spoza tej dzielnicy i słyszeliśmy od p. Ministra usprawiedliwienie, moim zdaniem trochę słuszne...</u>
          <u xml:id="u-56.9" who="#komentarz">(Głos: Całkiem słuszne)</u>
          <u xml:id="u-56.10" who="#PBoluch">...bo p. Minister powiedział, że zapas ziemi i struktura rolna w Poznańskiem jest tego rodzaju, że 25% zapasu można bez szkody dla poznańskiego rolnictwa przeznaczyć na parcelację między osadników z innych dzielnic.</u>
          <u xml:id="u-56.11" who="#PBoluch">Jakże ukraińskie i polskie rolnictwo, zamieszkałe stale w trzech południowo wschodnich województwach, byłoby szczęśliwe, gdyby u nas panował taki stan tak co do struktury, jak i zapasu ziemi i metod przeprowadzenia parcelacji. Proszę Wysokiej Izby, ogólnie znaną jest rzeczą, że najlepiej pod względem gospodarczym, pod względem kultury rolnej, struktury rolnej i największego zapasu ziemi jest w Poznańskiem. Z drugiej strony najmniejszy zapas ziemi, największy procent, bo ponad 60% gospodarstw karłowatych, niezdolnych do życia, mimo największej intensyfikacji i różnorodności produkcji, mamy w województwach południowo-wschodnich. Jest tam straszna pauperyzacja, przeludnienie, marnują się setki tysięcy bezrobotnych chałupników i bezrolnych, grzęźniemy w błocie, nie mamy sieci kolejowej; wielkie oddalenie od środków przemysłowych, a więc od źródeł, gdzie się dostarcza zboże i skąd się sprowadza produkty przemysłowe, pociąga za sobą najniższą cenę zboża, bo oczywista rzecz, resztę pochłaniają koszty transportu, które również powodują najwyższe ceny produktów przemysłowych. Taki niestety jest stan. Tu panowie koledzy z południowo-wschodnich województw — widzę, że niektórzy kiwają głowami — godzą się ze mną, I proszę Wysokiej Izby, chociaż jest taki smutny stan, chociaż tereny te nie mogą być nigdy obiektem kolonizacji, sprowadzono jeszcze innych nędzarzy na 3 i 5 ha działki, bo obecnie na takie się parceluje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#WicemarszałekSurzyński">Panie Pośle, czas Pana upłynął, proszę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#PBoluch">Proszę Pana Marszałka o przedłużenie czasu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#WicemarszałekSurzyński">Proszę skończyć, już jest 20 minut. Daję Panu minutę czasu i proszę kończyć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#PBoluch">Proszę bardzo. Mimo tego wszystkiego, proszę Wysokiej Izby, konstatuję, że nie uwzględnia się zupełnie miejscowej ludności, a specjalnie ludności ukraińskiej, robi się kolosalne przeszkody i jeden fakt p. Ministrowi do wiadomości podam, ilustrujący metody parcelacyjne. We wsi Monasterka, powiatu borszczowskiego, niedawno delegaci tej wsi przyszli piechotą 120 km do województwa tarnopolskiego i prosili, żeby im chociaż po kawałku tej ziemi sprzedano, gdyż dotąd byli fornalami. A. p. Minister tutaj był łaskaw zaznaczyć, że wydał specjalne zarządzenie w tym kierunku, aby służba folwarczna przy parcelacji była uwzględniana. Prośby tych delegatów nie uwzględniono dlatego, że to są Ukraińcy...</u>
          <u xml:id="u-60.1" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-60.2" who="#PBoluch">...bo przecież trzymają się niezdrowego hasła: Ani piędzi ziemi Ukraińcom.</u>
          <u xml:id="u-60.3" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#WicemarszałekSurzyński">Panie Pośle, czas już minął. Proszę kończyć.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#komentarz">(P. Szumowski: Panie Marszałku, ja bym proponował ograniczenie czasu przemówień jeszcze o 5 minut.)</u>
          <u xml:id="u-61.2" who="#WicemarszałekSurzyński">Do 10 minut? Dobrze, przyjmuję ten wniosek.</u>
          <u xml:id="u-61.3" who="#WicemarszałekSurzyński">Głos ma p. Chmieliński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#PChmieliński">Wysoki Sejmie! Z okazji debat nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych pragnę syntetycznie ująć parę postulatów względnie dezyderatów, prosząc Pana Ministra o ich rozważenie.</u>
          <u xml:id="u-62.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-62.2" who="#PChmieliński">Prawodawstwo agrarne. W miarę postępu przebudowy ustroju rolnego narasta ilość zagadnień, a więc ustaw, przepisów, rozporządzeń, często następnie nowelizowanych. Prawo, dotyczące tęgo samego zagadnienia, a więc w danym razie przebudowy względnie utrwalenia przebudowanego ustroju rolnego, musi stanowić pewną zharmonizowaną całość, a nie szereg oderwanych przepisów. Obecnie trzeba być istotnym specem, aby znać dokładnie treść obowiązujących przepisów. A wszak ustawy wydaje się dla rozpowszechnienia wśród szerokich mas obywateli, a nie tylko specjalistów. Wniosek: konieczna jest kodyfikacja prawa agrarnego w Polsce. W moim zrozumieniu sprawa ta łączy się z potrzebą wprowadzenia katedr ustawodawstwa agrarnego w niektórych wyższych zakładach naukowych, co najmniej wprowadzenia wykładów do szkół rolniczych, melioracyjnych i mierniczych.</u>
          <u xml:id="u-62.3" who="#PChmieliński">Dla wyczerpania tego zagadnienia na płaszczyźnie ogólnoprawnej pozwolę sobie wyrazić dość powszechny zresztą pogląd, że ustawodawstwo ogólne Państwa niedostatecznie dostosowane jest do przeciętnego poziomu umysłowego ludności. Dla przykładu wezmę art. 113 i 114 kodeksu zobowiązań, które przewidują, że nieumiejący czytać może zawierać umowy i wyrażać swoją wolę tylko w formie aktu notarialnego. Jak w ramach tych przepisów mają żyć ziemie wschodnie przy tak znacznym analfabetyzmie przedwojennego pokolenia. Wniosek: prawo, które wkracza w życie wsi, musi być dostosowane do poziomu szerokich warstw rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-62.4" who="#PChmieliński">Przy przenoszeniu tytułu własności według dotychczasowych przepisów obowiązuje zawarcie aktu kupna-sprzedaży u notariusza, a następnie ujawnienie go w hipotece. Czynność więc dwukrotna i podwójne koszta, które są wysokie. Rezultat — drobni rolnicy, szczególnie województw wschodnich unikają transakcji na gruncie prawa i zawierają umowy przyrzeczenia kupna - sprzedaży w kancelariach notarialnych, uważając te transakcje za ostatecznie zakończone. Dotyczy to nieruchomości wszelkiego typu, nie wyłączając parcelacji powojennej i wypadków, gdzie z tytułu należności na rzecz Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej czy też Państwowego Banku Rolnego sprzedaż działek bez zgody odnośnych urzędów czy instytucyj jest niedozwolona. W ten sposób poważny odsetek zawieranych transakcyj ucieka spod kontroli władz państwowych. Wniosek: potrzebne jest ustawowe zakazanie notariuszom sporządzania przedwstępnych umów kupna-sprzedaży i powołania w miastach powiatowych przy sądach grodzkich instytucyj, które by załatwiały całkowicie sprawę obrotu ziemią drobnej własności.</u>
          <u xml:id="u-62.5" who="#PChmieliński">Zagadnienia finansowo-rolne. Nie należy ukrywać, że obecna sytuacja finansowa w rolnictwie jest krytyczna, zwłaszcza występuje ona jaskrawo na tych terenach, które nie mają warunków dla uprawy buraka cukrowego, tytoniu, bądź też roślin oleistych, najlepiej w rolnictwie się rentujących. O nieopłacalności w rolnictwie i jej elementach mówili moi przedmówcy, uzasadnili to źródłowo i dlatego tego tematu poruszać nie zamierzam. Chcę jednak zwrócić uwagę na jedno z najkapitalniejszych zagadnień naszego rolnictwa, niedostatecznie doceniane przez czynniki rządowe. Nie można powiedzieć, że oddłużenie rolnictwa zostało zakończone, skoro ograniczono się do dekretów finansowo-rolnych w zakresie uporządkowania długów rolniczych, zastosowania kilkakrotnie moratorium do spłat kapitałowych i skreślenia pewnych, nawet poważnych sum z aktywów Państwowego Banku Rolnego i z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Stwierdzić należy, że zmniejszenie ciężaru długów faktycznie odczuli tylko ci rolnicy, którzy uzyskali redukcję kapitału, a więc dłużnicy Państwowego Banku Rolnego i Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej. Inni uporządkowali swe zadłużenia w formie zawarcia układów konwersyjnych na Bank Akceptacyjny i uzyskali obniżkę procentów.</u>
          <u xml:id="u-62.6" who="#PChmieliński">Reasumując należy wyprowadzić wniosek, że nie rolnictwo, lecz Państwo ponosi odpowiedzialność za politykę kredytową, dopuszczającą niespotykane nigdzie lichwiarskie procenty, za prokonsumencką politykę i za brak w ogóle rządowej polityki rolniczej przez lat 15 od chwili odzyskania niepodległości. Mam tu dane, na podstawie których mogę stwierdzić, że pożyczka w kwocie zł 100, zaciągnięta w roku 1924 w kredycie prywatnym przy procencie 4% miesięcznie i stopniowo się zmniejszającym do 1% miesięcznie, urastała po latach 10 do kwoty złotych 1.111.80, a w kredycie zorganizowanym do zł 658.58, Problem zadłużenia istnieje, daje o sobie coraz bardziej znać, niszczy i coraz bardziej będzie niszczył gospodarstwa, gdyż w razie niemożności uregulowania dwóch rat Banku Akceptacyjnego układy będą rozwiązywane i będzie egzekwowany cały dług. Skoro problem istnieje, musi być rozwiązany. Przywrócenie opłacalności gospodarstwom rolnym przez osiągnięcie właściwych cen i zmniejszenie ciężarów przedkryzysowych jest niezbędnym warunkiem, aby rolnictwo było w stanie spełnić swe zadania podczas wojny.</u>
          <u xml:id="u-62.7" who="#PChmieliński">Obecnie, z uwagi na powszechny termin płatności rat w rolnictwie, przypadający na 1 kwietnia, prosiłbym Pana Ministra w imieniu swych wyborców, a niezawodnie może i w imieniu innych obywateli Rzeczypospolitej, o moratorium dla spłat kapitałowych, przypadających na dzień 1 kwietnia rb.</u>
          <u xml:id="u-62.8" who="#PChmieliński">Wysoki Sejmie! Proszę mi wybaczyć, że przechodzę obecnie do zagadnień mego terenu, ale Wołyń, jako zaplecze aprowizacyjne Centralnego Okręgu Przemysłowego, stanowi z nim jedną całość gospodarczą i choćby dlatego ma dla Państwa szczególne znaczenie. Drobna własność na Wołyniu, z wyjątkiem osadników wojskowych, cywilnych i pewnej liczby b. dzierżawców i czynszowników, nie posiada uregulowanych tytułów własności. Dotyczy to w szczególności posiadaczy gruntów nadziałowych i licznych gospodarstw, powstałych w różnym czasie z przedwojennej parcelacji prywatnej. Likwidacja tych spraw w formie aktów notarialnych następować nie może, bo posiadacze gruntów nie mogą wylegitymować się dowodami własności. Stan ten powoduje szereg procesów, które idą w pokolenia, rujnują strony, przy czym koszta przekraczają często wartość „spornych” obiektów. Nie potrzebuję uzasadniać, że zjawisko to jest niepożądane ze względów gospodarczych i społecznych. Wniosek: należy wydać przepisy, które uporządkują na Wołyniu dotychczasowy stan prawno-agrarny.</u>
          <u xml:id="u-62.9" who="#PChmieliński">Wiadome jest powszechnie, że za akcją scaleniową nie podąża równomiernie regulacja tytułów własności w odniesieniu do gruntów, nie posiadających urządzonych ksiąg hipotecznych. Wniosek: zmienić ustawę scaleniową w tym sensie, by zatwierdzone rejestry były dowodami własności dla zapisanych w nich osób, przy czym osoby ewentualnie pominięte mogłyby dochodzić swych praw na drodze postępowania sądowego.</u>
          <u xml:id="u-62.10" who="#PChmieliński">Z obowiązku poselskiego wobec swoich wyborców apeluję do Pana Ministra, by zadłużenia drobnego rolnictwa Wołynia w Wileńskim Banku Ziemskim mogły być przejęte przez Państwowy Bank Rolny dla skomasowania całości zadłużenia tego rolnictwa w jednej instytucji.</u>
          <u xml:id="u-62.11" who="#PChmieliński">Pragniemy, by powstająca nowa wieś wołyńska przy przebudowie ustroju rolnego budowała się w sposób planowy, zgodnie z wymogami technicznymi, gospodarczymi i higieny. Prosimy o zwiększenie odnośnych kredytów dla Wołynia co najmniej o pół miliona zł, oraz o ustanowienie w urzędzie wojewódzkim odpowiedniej opieki i nadzoru nad budownictwem wiejskim.</u>
          <u xml:id="u-62.12" who="#PChmieliński">Wreszcie Wołyńska Izba Rolnicza, zarówno jak i inne, ma tak mały udział w podatku gruntowym, że zaledwie jest zdolna pokrywać wydatki sztywne, a więc utrzymanie biura, personelu itp. Kwoty subwencyjne Ministerstwa względnie Funduszu Pracy idą poprzez Izbę, niejako przez stację przesyłkową, na ściśle określone cele. Brak natomiast środków na wszelką inicjatywę samorządu gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-62.13" who="#PChmieliński">Pozwalam sobie zwrócić tu uwagę, że Wołyń ma wyjątkowo niedogodne warunki komunikacyjne, że połączenie z Centralnym Okręgiem Przemysłowym jest utrudnione z braku 45 km kolei między Łuckiem a Wojnicą i wszelkie ceny naszych artykułów, zbywanych na terenie wewnętrznym wołyńskim, są niższe o parę złotych na 1 q zboża niż na innych terenach Rzeczypospolitej. Prosimy więc Pana Ministra o wyjednanie zgody Rządu na podniesienie udziału izb rolniczych w podatku gruntowym.</u>
          <u xml:id="u-62.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-62.15" who="#PChmieliński">Marszałek! Proszę Panów, wpłynął wniosek formalny o skrócenie czasu przemówień do 10 minut. Nie mogę tego zrobić bez zgody Izby i dlatego zapytuję Izbę, czy zgadza się na skrócenie czasu przemówień do 10 minut?</u>
          <u xml:id="u-62.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-62.17" who="#PChmieliński">Nie słyszę sprzeciwu, w takim razie proszę następnych mówców, ażeby się ograniczali do 10 minut. Ale te 10 minut to nie jest minimalna granica, lecz maksymalna granica. Kto będzie mógł ograniczyć swe przemówienie do krótszego czasu, mam nadzieję że spotka się z uznaniem Wysokiej Izby, a to z powodu, że jesteśmy już wszyscy zmęczeni słuchaniem. Dłuższe przemówienia nie osiągają żadnego celu, albowiem pojemność, wrażliwość ludzka jest ograniczona i te przemówienia giną. Tak samo nadmierna długość tych przemówień nie będzie mogła być skonsumowana przez jutrzejszą prasę a zatem ograniczenie jest ze wszech miar celowe. Proszę zatem w miarę możności o streszczanie się.</u>
          <u xml:id="u-62.18" who="#PChmieliński">Głos ma p. Krengelewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#PKrengelewski">Wysoki Sejmie! Ważnym zagadnieniem, o którym chcę przez kilka minut mówić, jest zmiana ustroju rolnego w Polsce. Zagadnieniem reformy rolnej zajmują się dzisiaj powołani i niepowołani, często dla celów ubocznych, którzy jakkolwiek nie posiadają żadnego prawnego interesu w parcelacji, jednakże domagają się radykalnego i szybkiego wykonania ustawy o reformie rolnej. Hasło szybkiego przeprowadzenia reformy rolnej jest więcej hasłem demagogicznym aniżeli rzeczowym. Osobiście stoję zasadniczo na stanowisku przeprowadzenia reformy rolnej i zmiany ustroju rolnego w Polsce, muszę się jednak wypowiedzieć przeciw nadużywaniu hasła reformy rolnej do agitacji demagogicznej. Parcelacja gruntów, chociaż celowa i konieczna, nie zaspokaja głodu ziemi, nie rozwiązuje zagadnienia przeludnienia wsi, nie likwiduje bezrobocia, a przeciwnie zwiększa bezrobocie, co wykażę w moim dalszym przemówieniu.</u>
          <u xml:id="u-63.1" who="#PKrengelewski">Jestem przedstawicielem robotników rolnych, zorganizowanych w Związku Robotników Rolnych i Leśnych Zjednoczenia Zawodowego Polskiego i w imieniu tej wielkiej masy robotników rolnych muszę niestety wypowiedzieć moje krytyczne stanowisko przeciw dzisiejszemu sposobowi wykonywania reformy rolnej. Parcelacja majątków ziemskich pozbawia pracy i egzystencji wielkie liczby robotników rolnych i powiększa kadry bezrobotnych na wsi i w miastach. Przepisy ustawy o wykonaniu reformy rolnej przewidują, że przy każdej parcelacji z reguły winny być tworzone osady dla robotników rolnych, tracących pracę wskutek parcelacji. Przepisów tych, chociaż jeszcze obowiązują, jednakże przy tych parcelacjach się nie respektuje, a władze, mające nadzór nad wykonaniem tej ustawy, często to tolerują i patrzą przez palce na to, jak przy prywatnej parcelacji, jako też przy parcelacji Państwowego Banku Rolnego w różny sposób obchodzi się przepisy ustawy w tym kierunku, żeby nie przydzielać ziemi służbie folwarcznej. A gdy służba folwarczna prawie zawsze okazuje chęć nabycia ziemi, wtedy stawia się jej takie warunki, że ubiegający się o przydzielenie działki ziemi tracący pracę robotnik rolny musi zrezygnować z tego żądania. Przy parcelacji prywatnej, jak również przy parcelacji gruntów oddanych w komis Państwowemu Bankowi Rolnemu nie tylko żąda się wysokich wpłat tytułem zasiewów i obróbki, ale w dodatku daje się robotnikowi rolnemu ziemię najgorszej klasy. Zatwierdza się plany parcelacyjne często bez uwzględnienia słusznych interesów tracących pracę robotników rolnych.</u>
          <u xml:id="u-63.2" who="#PKrengelewski">Wykonanie reformy rolnej, jak to już powiedziałem, nie tylko nie łagodzi głodu ziemi, ale pomnaża liczbę bezrobotnych. Dzieje się to przeważnie w Wielkopolsce i na Pomorzu, dokąd sprowadza się nabywców ziemi z innych dzielnic kraju, których przez to wcale nie odciąża się z przeludnienia. Przez to, rzecz zrozumiała, zwiększają się kadry bezrobotnych w województwach zachodnich. Takim sposobem wytwarza się niepotrzebne rozgoryczenie i niezadowolenie robotników rolnych, a ponadto obniża się poziom gospodarczy w tych dzielnicach.</u>
          <u xml:id="u-63.3" who="#PKrengelewski">Przemawiam nie przeciw reformie rolnej, nie przeciw parcelacji, lecz tylko przeciw sposobowi wykonywania tej ustawy i pozbawieniu tysięcy rodzin robotników rolnych możliwości życia, skazywaniu ich na wielką nędzę i biedę. A to nie leży przecież w interesie Państwa. Nie ma żadnej wątpliwości, że masy robotników rolnych, pozbawionych pracy z powodu parcelacji, z przyczyn od nich niezależnych, powiększają kadry bezrobotnych nie tylko na wsi, lecz i w miastach.</u>
          <u xml:id="u-63.4" who="#PKrengelewski">Ażeby nie być gołosłownym w moich twierdzeniach, przytoczę tu cyfry zebrane za pomocą ankiety przez Związek Robotników Rolnych i Leśnych.</u>
          <u xml:id="u-63.5" who="#PKrengelewski">Według tej ankiety ustaliłem, iż z rozparcelowanych częściowo 37 majątków ziemskich w Wielkopolsce i na Pomorzu w okresie od 1930 do 1938 r., obejmujących przed parcelacją 22.417 ha, pracowało przed rozparcelowaniem tego obszaru 4.263 stałych robotników i 927 zatrudnionych dorywczo. Przypadał więc 1 robotnik na 5,04 ha. Z tych 37 folwarków rozparcelowano w latach od 1930 do 1938 r. 13.433 ha. Zwolniono z pracy z powodu parcelacji 2.412 robotników stałych i 473 robotników sezonowych. Z tej liczby zwolnionych otrzymało osady pełnorolne 113, a osady robotnicze 110, razem 223. Odprawy z art. 44 otrzymało 441 robotników, których należy również zaliczyć do bezrobotnych. Straciło zatem pracę z powodu parcelacji 2.189 robotników stałych. Z liczby 223 rodzin, które otrzymały osady, ich członkowie w liczbie 480 poszukują pracy i z tego 76 osób pracuje u właścicieli resztówek.</u>
          <u xml:id="u-63.6" who="#PKrengelewski">Z tego, co powiedziałem, wynika, że w tym roku, w którym przeprowadzono częściowo parcelację, na tych 37 folwarkach, objętych naszą ankietą, straciło pracę z powodu parcelacji 2.189 robotników stałych. Na podstawie tej ankiety można było dalej ustalić, że już w pierwszym roku po parcelacji tych 37 folwarków straciło pracę dalszych 797 robotników, w drugim roku 408, a w trzecim już tylko 11. Na nierozparcelowanej części tych 37 folwarków, objętych ankietą, o obszarze łącznym 8.974 ha zatrudnia się obecnie 1.017 robotników stałych, przypada zatem, według obliczenia wspomnianej ankiety, 1 robotnik stały na 8,05 ha, poza tym zatrudnia się dorywczo 193 robotników. Zwyżka hektarów ziemi, przypadających na 1 robotnika zatrudnionego na pozostałej nierozparcelowanej części ziemi, tłumaczy się tym, że resztówki obejmują łąki, ogrody, parki i nieużytki.</u>
          <u xml:id="u-63.7" who="#PKrengelewski">Ciekawe teraz pytanie, gdzie podziała się liczba około 2.829 osób zwolnionych z powodu parcelacji z tych 37 folwarków objętych ankietą. Otóż mam tu również pewne liczby, którymi nie będę Wysokiej Izby nudził, bo liczby te nie rozwiążą dokładnie tego pytania, albowiem część robotników tą liczbą objętych znalazła pracę na innych folwarkach, spowodowała przez to zwolnienie podobnej liczby innych robotników. Należy więc przyjąć, że około 2.800 osób straciło pracę w tym krótkim stosunkowo czasie w tych 37 rozparcelowanych folwarkach.</u>
          <u xml:id="u-63.8" who="#PKrengelewski">Dla przykładu dodam jeszcze, że w samej Wielkopolsce zarejestrowanych bezrobotnych robotników rolnych jest 12.000. I tu właśnie nasuwa się pytanie: gdzie sprawiedliwość, tytułem jakiej kary pozbawiono tych robotników egzystencji? Przecież robotnicy rolni są z tą ziemią związani, wierni swej ojczyźnie, obowiązki obywatelskie na nich nałożone spełniają i spełniać będą zawsze ochoczo, dali tego dowód za czasów zaborczych, potwierdzili to w końcu września 1938 r., bo zgłaszali się jako ochotnicy do Korpusu Zaolziańskiego, na miejscach publicznych składali uroczyste ślubowanie, że na rozkaz Wodza Armii Polskiej w walce o wolność gotowi są złożyć ofiarę krwi. Nie należy również zapominać o drobnych ofiarach, złożonych przez robotników rolnych z ich skromnych zarobków na Fundusz Obrony Narodowej. Z tego wynika, że robotnicy rolni niczym nie zasłużyli na pozbawienie ich dobrodziejstw ustawowych, a w szczególności dobrodziejstw ustawy o reformie rolnej. Przeciwnie, należy ich otoczyć opieką, umożliwić im nabycie ziemi, na której umierać pragną.</u>
          <u xml:id="u-63.9" who="#PKrengelewski">Twierdzenie, że w miejsce tej liczby zwolnionych robotników rolnych nabyli osady inni ludzie i to nawet z innych dzielnic kraju, niczego nie dowodzi, faktem bowiem jest, jak to już wykazałem, że reforma rolna faworyzuje jednych a krzywdzi robotników rolnych. W imię sprawiedliwości społecznej przeciw tej krzywdzie muszę oponować. Zwracam się do Pana Ministra z apelem, by na taki stan rzeczy, krzywdzący robotników rolnych, zwrócił uwagę.</u>
          <u xml:id="u-63.10" who="#komentarz">(Marszałek daje sygnał świetlny, ze czas upłynął.)</u>
          <u xml:id="u-63.11" who="#PKrengelewski">Panie Marszałku, już zaraz.</u>
          <u xml:id="u-63.12" who="#PKrengelewski">Wysoki Sejmie! Na podstawie tych kilku cyfr starałem się wykazać, jaką krzywdą dla robotników rolnych jest sposób parcelacji gruntów. Nie żądam przywilejów, tylko równego traktowania robotników rolnych w obliczu prawa. Zdaje się, że nikt w tej Wysokiej Izbie nie zamierza krzywdzić robotników rolnych na odcinku parcelacji i by w przyszłości podobna krzywda się nie powtarzała, zwracam się do Pana Ministra z apelem: 1) Aby wydał zarządzenie do urzędów mu podwładnych, by pracodawcy, zwalniając robotników rolnych z powodu parcelacji, zwalniali tylko tych, którzy posiadają gotówkę na wpłaty. Obecnie dzieje się odwrotnie. Tego się zwalnia i przydziela mu się parcele, który nie posiada odpowiedniej gotówki. 2) By zwolnionym z pracy robotnikom rolnym z powodu parcelacji udzielano odpowiedniej pomocy finansowej z Państwowego Banku Rolnego. Obecnie są takie warunki, że ubiegający się o pomoc finansową często żądanym warunkom sprostać nie mogą.</u>
          <u xml:id="u-63.13" who="#PKrengelewski">Mam głęboką wiarę, Wysoka Izbo, że Pan Minister uczyni w tej sprawie wszystko, co będzie w jego mocy. A gdy to nastąpi, wtedy robotnicy rolni nabiorą przekonania, że uczyniony został na tym odcinku pierwszy krok, który prowadzi do tak upragnionej sprawiedliwości społecznej.</u>
          <u xml:id="u-63.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Zarzycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#PZarzycki">Wysoka Izbo! Ceny artykułów roślinnych są bardzo niskie, hodowlanych zaledwie wystarczające, opłacalność gospodarki wiejskiej stoi pod zupełnym znakiem zapytania. Słyszeliśmy zapewnienia', że Rząd czyni wszystko w walce o ceny, ale dotąd rezultaty tej walki nie są dla nas korzystne. W tym stanie rzeczy wyrasta do rzędu bardzo ważkich zagadnień sprawa zmniejszenia strony rozchodowej gospodarstw wiejskich. Z pozycyj rozchodowych rolnik przywiązuje szczególną wagę do tych, które decydują o rozwoju jego warsztatu; na nich najbardziej niechętnie oszczędza. Jest to zarówno słuszne jak i zgodne z interesem Państwa, dla którego rozmiar produkcji rolnej nie jest rzeczą obojętną. Toteż wśród wielu zagadnień, poruszanych w dyskusji nad resortem Ministerstwa Rolnictwa, nie można zdaniem moim pozostawić w cieniu problemu konsumcji nawozów sztucznych, jako jednego z czynników podniesienia produkcji i przywrócenia opłacalności w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-65.1" who="#PZarzycki">P. referent w dostarczonym nam sprawozdaniu Komisji Budżetowej między innymi stwierdza, że „nie są wykorzystywane przez znaczną większość naszych rolników możliwości opłacalnego używania nawozów sztucznych, które nawet przy obecnych koniunkturach w wielu wypadkach stosować można i należy”. Śmiem twierdzić, że nawet przy obecnym niskim poziomie oświaty rolniczej w Polsce skuteczność używania nawozów pomocniczych jest już wśród szerokich rzesz rolników należycie doceniana i znana. Tylko zmienność cen na produkty rolne zbyt wielkie stwarza ryzyko, które hamuje jakikolwiek postęp w rolnictwie. Każdy spadek cen, przekraczający normalne wahania giełdowe, przekreśla wszelką kalkulację i uniemożliwia zakup nawozów sztucznych na rok następny.</u>
          <u xml:id="u-65.2" who="#PZarzycki">Wyraźnym dowodem dla tego twierdzenia jest zużycie nawozów sztucznych. W 1929 r. zużyto 1.250.000 ton, w 1931/32 następuje spadek na 315.000 ton jako wynik załamania się cen na produkty rolne. Nagła poprawa tych cen w roku 1936/37 wywołuje znów silną reakcję w formie niespodziewanego wzrostu konsumcji, głównie saletry. Istnieje zatem ścisły związek między cenami zboża a konsumcją nawozów. Przy ukazaniu się bowiem chociażby iskierki nadziei polepszenia koniunktury rolnicy polscy bez żadnej specjalnej propagandy samorzutnie zwiększają zużycie nawozów, dążąc tym samym do podnoszenia plonu. W obecnej rzeczywistości, gdy w województwach zachodnich średnie nawożenie azotem wynosi 3,9 kg czystego azotu na 1 ha ziemi ornej, osiągając tym samym najwyższy stopień nawożenia azotowego w Polsce, a średnie zużycie azotu dla całego Państwa waha się między 1¼ a 1½ kg na ha, w sąsiadujących z nami Niemczech dochodzi ono do 20 kg na ha. I gdy uprzytomnimy sobie, że w naszych warunkach glebowych i klimatycznych właściwe i celowe zastosowanie 1 kg czystego azotu daje zwyżkę około 12 do 15 kg ziarna zbóż i około ca 30 kg słomy, wówczas przekonamy się, jak olbrzymie jeszcze możliwości zwiększenia produkcji ziarna posiadamy w Polsce, dla której konieczność wyżywienia szybko przyrastającej ludności z karlejących wskutek działów rodzinnych gospodarstw do tak poważnego urasta problemu. Już nie w interesie finansowym rolników, lecz w interesie ogólnego gospodarstwa krajowego musimy uznać obecny stan rzeczy za wysoce niebezpieczny, grożący obronności Państwa, bilansowi handlowemu, jak i rozwojowi przemysłu nawozowego.</u>
          <u xml:id="u-65.3" who="#PZarzycki">Paląca kwest ja zwiększenia konsumcji nawozów sztucznych nie jest do osiągnięcia w strefie dwóch tylko zainteresowań: przemysłu nawozowego i rolnictwa, jest ona zagadnieniem ogólnej polityki gospodarczej kraju. Od szeregu lat do dziś panuje w tej dziedzinie jakieś wyraźne nieporozumienie i poważna rozbieżność poglądów między rolnictwem a przemysłem nawozowym. Z jednej strony przedstawiciele tego przemysłu starają się udowodnić, że ceny nawozów sztucznych w Polsce nie są wygórowane i nawet przy dzisiejszej sytuacji na rynku produktów rolnych są dla gospodarza dostępne i opłacalne, z drugiej strony opinia rolnicza od góry do dołu uważa ceny nawozów pomocniczych za zbyt wysokie i niedostępne, dając temu wyraz na licznych zjazdach rolniczych oraz dokumentując to czynnie przez daleko posuniętą wstrzemięźliwość w ich nabywaniu i stosowaniu, Taki stan rzeczy uznany być musi za niepożądany i niepomyślny.</u>
          <u xml:id="u-65.4" who="#PZarzycki">Decydującym czynnikiem w zakresie cen nawozów sztucznych w Polsce jest przemysł azotowy. Trzeba stwierdzić, że przemysł ten w ciągu 15 lat wykazał pewną tendencję do powolnego, ale stałego obniżania cen na swe produkty. Nie zadowala to jednak rolników, bo zniżka cen nawozów azotowych nie nadąża za zniżką cen artykułów produkcji rolnej, wobec czego celowość zastosowania tych nawozów, brana pod kątem widzenia ich opłacalności, pozostaje zawsze pod wielkim znakiem zapytania, Wykres wartości 1 kg azotu, wyrażonej nie w gotówce, lecz w kilogramach żyta, w latach od 1924 do 1939 podobny jest w swych ostrych liniach do wykresu meteorologicznego, odzwierciedlającego duże wahania temperatury i to w granicach bardzo szerokich, od 6,5 do 12 kg (w r. 1933/34) za 1 kg czystego azotu.</u>
          <u xml:id="u-65.5" who="#PZarzycki">Skartelizowany przemysł superfosfatowy, którego produkcja jest znacznie prostsza, a tym samym tańsza niż w przemyśle azotowym, mimo wzrostu konsumcji o dwa i pół raza w ostatnich pięciu latach, nie brał żadnego udziału w sprawiedliwym zrównoważeniu się cen. Dopiero po znacznym, jak stwierdza p. referent, wysiłku z trudem dało się obniżyć cenę superfosfatu o 9%, Czyż to rozwiązuje kwestię?</u>
          <u xml:id="u-65.6" who="#PZarzycki">Tomasyna na import, której monopol ma Państwowy Bank Rolny, jest u nas dwa razy droższa niż w Belgii lub Francji. Toteż nic dziwnego, że jest postulatem drobnych zwłaszcza rolników, by za 1 q żyta otrzymywać mogli tak, jak ongiś przed wojną, dwa worki tego „popiołu”.</u>
          <u xml:id="u-65.7" who="#PZarzycki">Przemysł potasowy, prawie w 90% należący do Państwa, najwydatniej obniżył ceny swych nawozów. Należy tylko stanowczo dążyć do pomniejszenia kosztów przewozu, które przy kalnicie przekraczają nieraz 50% jego wartości.</u>
          <u xml:id="u-65.8" who="#PZarzycki">Ogólnie biorąc, relacja cen wszystkich nawozów w Polsce w stosunku do zboża jest od dwóch do trzech razy gorsza dla rolników niż w sąsiednich krajach. Ponieważ nie ma nadziei na szybką i wydatną poprawę cen produktów rolnych, należy się zająć w szczególności obniżeniem ceny produktów, którymi rolnictwo posługiwać się musi.</u>
          <u xml:id="u-65.9" who="#PZarzycki">Dotychczasowa polityka gospodarcza Rządu szła po tej linii, aby koszta produkcji rolnictwa ile możności nie wzrastały. Dziś jest to już niewystarczające. Jeśli ceny nawozów sztucznych utrzymują się na dzisiejszym poziomie, to przy obecnych cenach zbóż, choćby rolnik w pocie czoła i od świtu do nocy pracował, nie może być mowy o opłacalnej produkcji, a tym samym i o obsłudze długów oraz o ponoszeniu ciężarów finansowych na rzecz Państwa i samorządu.</u>
          <u xml:id="u-65.10" who="#PZarzycki">Klucz sytuacji znajduje się w znacznym stopniu w ręku czynników rządowych, których ingerencja w tę dziedzinę życia gospodarczego jest możliwa. Jestem osobiście przekonany, że:</u>
          <u xml:id="u-65.11" who="#PZarzycki">1) zaniechanie deficytowej produkcji supertomasyny w państwowych fabrykach związków azotowych i wprowadzenie zamiast niej tańszej produkcji nowego nawozu fosforowego, dwufosfatu, następnie,</u>
          <u xml:id="u-65.12" who="#PZarzycki">2) wykorzystanie wprowadzonych udoskonaleń techniki produkcji związków azotowych,</u>
          <u xml:id="u-65.13" who="#PZarzycki">3) znaczna obniżka cen prądu oraz,</u>
          <u xml:id="u-65.14" who="#PZarzycki">4) zwiększająca się co rok konsumcją nawozów pozwolić winny na oczekiwaną przez rolnictwo 30% obniżkę cen nawozów azotowych.</u>
          <u xml:id="u-65.15" who="#PZarzycki">Polska musi mieć dużą produkcję azotu i azot tani, gdyż jest to składnik, którego zastosowanie na naszych z natury ubogich i po okresie kryzysu wygłodzonych glebach dać może kolosalne efekty w plonach.</u>
          <u xml:id="u-65.16" who="#PZarzycki">Ponieważ prócz owych życiodajnych właściwości azot posiada również śmiercionośne cechy o charakterze obronnym, produkcji azotu nie należy, zdaniem moim, prowadzić tylko w ramach bilansu autonomicznych fabryk związków azotowych, lecz w kosztach związanych z utrzymaniem tych przedsiębiorstw o znaczeniu ogólnopaństwowym partycypować winien ogół obywateli, a nie wyłącznie rolnictwo.</u>
          <u xml:id="u-65.17" who="#PZarzycki">Dotychczas wieś ponosi ciężar urbanizacji i uprzemysłowienia kraju. Słuszne więc żądanie, aby umożliwić ponoszenie tego wielkiego ciężaru, umożliwić opłacalny wysiłek i opłacalny plon. Nie będzie to zabieg charytatywny, ale celowy i rozumny zabieg gospodarczy.</u>
          <u xml:id="u-65.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Bura.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#PBura">Wysoki Sejmie! Zabierając głos w imieniu Ukraińskiej Parlamentarnej Reprezentacji Wołynia, chcę Wysokiej Izbie podać kilka uwag, dotyczących szeregu faktów i zjawisk, mających pośredni lub bezpośredni wpływ na bieg i rozwój życia gospodarczego Wołynia.</u>
          <u xml:id="u-67.1" who="#PBura">Wołyń jest dzielnicą wybitnie rolniczą, prawie z najgorszymi warunkami komunikacyjnymi, bez przemysłu, z istotnym chaosem w handlu, z zaniedbaną oświatą szerokich mas rolniczych, czyli śmiało możemy zaryzykować twierdzenie, że rolnik wołyński daleko gorzej czuje się od rolnika z innych dzielnic Państwa. Obszar Wołynia stanowi 1/10 obszaru całego Państwa, wynosi to 3,5 miliona ha, z czego 2.207.000 ha ziemi uprawnej z dostateczną ilością opadów. Uboga północna część Wołynia, pokryta lasami, torfowiskami, moczarami, ma ziemi uprawnej, a do tęgo piaszczystej i bardzo lichej, mało. Ludność tej części o największym przyroście naturalnym, z najniższą kulturą, nie może wyżyć z roli szuka zarobków w bogatszych południowych powiatach. Ludność tej części Wołynia najwięcej narażona jest na wpływy antypaństwowe. Dla przecięcia tej destrukcyjnej i antypaństwowej działalności konieczne jest zatrudnienie najuboższych warstw w rozwijającym się przemyśle leśnym i innym, przyspieszenie osuszenia rozległych moczarów i bagien oraz rozpoczęcia systematycznej walki ze straszną i nie nadającą się do opisania ciemnotą ludzką.</u>
          <u xml:id="u-67.2" who="#PBura">Południową część Wołynia ma gleby lössowe i czarnoziemy. Produkcja rolna ma charakter zbożowy. W ostatnich latach widoczna jest tendencja do rozwijania hodowli i sadownictwa. Gęstość zaludnienia tej części dosyć wysoka. Dochodzi bowiem do 88 na 1 km².</u>
          <u xml:id="u-67.3" who="#PBura">Cała ludność Wołynia wynosi 2.100.000, z czego Polaków, zamieszkałych przeważnie w miastach, 350.000, i Ukraińców, zamieszkałych przeważnie na wsi, 1.5 miliona.</u>
          <u xml:id="u-67.4" who="#PBura">Podkreślając niektóre właściwości północnej i południowej części Wołynia, z podaniem kilku danych statystycznych, chcę zgodzić się na porównanie Wołynia z Abisynią i nazwanie go spichlerzem Polski, tylko z zastrzeżeniem, te na kolonizację Wołyń z przytoczonych względów absolutnie się nie nadaje. Ten moment na dzień dzisiejszy jest ważny i niepokojący, a do tego jeszcze krępujące ruch parcelacyjny i obrót ziemią działanie ustawy, prawda tylko w powiatach przygranicznych, wytwarza na Wołyniu sytuację, nie sprzyjającą dalszemu rozwojowi twórczej polsko-ukraińskiej współpracy i przyczyniającą się do poważnego osłabienia naszych odpornych sił na różne wywrotowe działania na tak ważnym odcinku, jakim jest Wołyń. Apel nasz do wysokiego Rządu, aby 1 ha był wolny od działania tej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-67.5" who="#PBura">Natomiast przemysł i handel, stojący odłogiem na Wołyniu, czeka i na pieniądze i na speców. Nazwanie Wołynia spichlerzem Polski napełnia nas Wołyniaków dumą, a jednocześnie zobowiązuje nas do przyczyniania się, aby spichlerz i wewnątrz i zewnątrz odpowiadał tej nazwie. Czy rolnik wołyński może wykonać to zadanie? Odpowiem — tak. Ale przy dzisiejszym stanie organizacyjnym i kulturalnym praca ta będzie bardzo ciężka, bo jeżeli zorganizowany, o pewnej kulturze rolnik zachodnich dzielnic zbiera w roku dwa plony, to na Wołyniu można spotkać sporo rolników, zbierających też dwa plony, ale tylko w trzy lata. Prawda, że w porównaniu z rokiem 1920 na Wołyniu dużo zostało zrobione w dziedzinie podniesienia oświaty przez Rząd, przez samorząd, przez zorganizowane społeczeństwo, jednak dotychczas oświata szerokich mas rolniczych stoi na niskim poziomie.</u>
          <u xml:id="u-67.6" who="#PBura">Szkolnictwo rolnicze co do ilości nie odpowiada istotnym potrzebom Wołynia, a zupełne zaniedbanie w tych szkołach mowy ukraińskiej pozbawia absolwentów tych szkół możności należytej instruktorskiej pracy wśród ludności ukraińskiej. To samo odnosi się do instruktorów rolnych, za mało jednego instruktora na 3 ogromne wołyńskie gminy. Sprowadzanie instruktorów z innych dzielnic, nie znających ani mowy ukraińskiej, ani zwyczajów miejscowych, traktujących swój pobyt na Wołyniu czasowo, nie sprzyja rozwojowi organizacji, a praca ich nie daje należytych wyników.</u>
          <u xml:id="u-67.7" who="#PBura">Słów kilka o lasach wołyńskich. Stwierdzamy ogromną poprawę w gospodarstwie leśnym, ład i porządek widoczny. To wpływa dodatnio na Wołyniaka. Chcemy prosić Pana Ministra o ulżenie warunków nabywania budulca dla budowli wiejskich, przydzielanie lepszego materiału drzewnego dla rzemiosła wołyńskiego, prosimy, aby sprzedaż opału odbywała się w lesie, tam, gdzie opał złożony, żeby rolnik nie jeździł po nadleśnictwach i nie tracił całego dnia na samo nabycie kwitu. Prosimy również o podwyższenie płacy za roboty leśne, wiem, że za dniówkę przy sadzeniu drzewek płacą 80 groszy.</u>
          <u xml:id="u-67.8" who="#PBura">Przechodząc z kolei do omówienia w krótkich słowach tak ważnej dla Wołynia i Państwa sprawy przebudowy ustroju rolnego, poczuwam się do obowiązku wyrazić serdeczne podziękowanie za dotychczasowe prace Wysokiego Rządu w tej dziedzinie. Wynik tych prac dość pokaźny. Pozwolę sobie Wysokiej Izbie podać kilka cyfr, dotyczących scalenia. Na dzień 1.X.1938 r. scalono 1.222 wsi na obszarze 1.281.000 ha, pozostaje do scalenia 819 wsi na obszarze 648.000 ha. Nie mniejszy efekt pracy stwierdzamy również przy likwidacji służebności i melioracji wraz z regulacją rzek i potoków. Praktyka dotychczasowa pokazała, że scalenie gruntów dało niespodziewany wprost efekt gospodarczy, należycie oceniony przez rolników Wołynia, czego dowodem jest fakt masowego dążenia miejscowej ludności do scalenia. Obok tego zrozumienia przez ludność miejscową korzyści, płynących ze scalenia gruntów, konstatujemy również doniosłe rezultaty polityczne, wyrażające się wzrostem zaufania i przywiązania do Państwa i zwiększeniem odporności na antypaństwową agitację w skomasowanych wsiach i rejonach.</u>
          <u xml:id="u-67.9" who="#PBura">Kończąc tych kilka słów, zwracam się do Pana Ministra z gorącą prośbą o przyśpieszenie przebudowy ustroju rolnego przez zwiększenie kilkoma odpowiednimi siłami personelu referatu rolnego przy urzędzie wojewódzkim, o przychylne ustosunkowanie się do uprzemysłowienia Wołynia dla zatrudnienia bezrobotnej i małorolnej ludności, o obniżenie zadłużeń i udostępnienie taniego kredytu, obniżenie ceny na nawozy sztuczne i obniżenie taryf kolejowych, przyśpieszenie uregulowania hipotek i utworzenie powiatowej hipoteki.</u>
          <u xml:id="u-67.10" who="#PBura">Uwzględnienie przez Pana Ministra naszych słusznych żądań da nam możność przekształcenia naszej obecnej rzeczywistości na Wołyniu na lepszą.</u>
          <u xml:id="u-67.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Żyborski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#PŻyborski">Wysoka Izbo! Znaczenie wniosku p. Ostafina możemy ocenić najlepiej, analizując chociażby tylko nasz bilans handlowy. I tak, jeżeli weźmiemy cyfry, dotyczące ostatniego roku, opracowane przez Urząd Statystyczny, tj. za rok 1937, to widzimy, że saldo naszego bilansu handlowego jest ujemne na kwotę 58.000.081 zł; równocześnie jednak musimy postawić sobie pytanie, dlaczego saldo naszego bilansu handlowego z krajami europejskimi było w tym roku dodatnie na kwotę 153.000.855, a saldo bilansu z krajami pozaeuropejskimi ujemne na kwotę 212.665.000. Mam wrażenie, że przyczyną tego chronicznie ujemnego bilansu handlowego z krajami pozaeuropejskimi jest niska wartość w stosunku do ciężaru eksportowanych z Polski towarów, czyli innymi słowy niski stopień uszlachetnienia produktów. Odnosi się to zwłaszcza do drewna, wyrobów z drewna i węgla, to jest dwóch największych pozycyj w naszym bilansie handlowym, które razem w r. 1937 stanowiły 32,2% wartości całego naszego eksportu, czyli blisko 1/3. Ogólna analiza naszego handlu zagranicznego nie wykazuje nam poprawy tego stanu, bo gdy w roku 1928 otrzymaliśmy w eksporcie średnią cenę za tonę towaru 122,80 zł, to w r. 1932 otrzymaliśmy już tylko 80,30, zaś w 1937 r. 79,70. Równocześnie płaciliśmy w imporcie średnio za tonę towaru w 1928 r. 650, w 1932 r. — 482, w 1937 r. — 340. A więc w imporcie płacimy stale cztero a nawet przeszło pięciokrotnie więcej za tonę towaru, aniżeli otrzymujemy za tonę w eksporcie.</u>
          <u xml:id="u-69.1" who="#PŻyborski">Przy tego rodzaju strukturze naszego handlu zagranicznego nie możemy oczywiście choćby tylko zrównoważyć naszych bilansów handlowych z krajami Ameryki, Azji, Afryki i Oceanii, gdyż małowartościowy nasz towar nie wytrzymuje wysokich kosztów transportu na odległe rynki. Przykładowo możemy to wyjaśnić, wracając do poruszonego na Komisji Budżetowej tematu, dotyczącego znikomej w stosunku do zasobów surowcowych produkcji celulozy w Polsce. I tak np. jedna tona celulozy siarczynowej bielonej absorbuje w sobie około 4½ tony innych surowców, które wszystkie posiadamy w kraju i to w nadmiarze. Są to mianowicie: drzewo, węgiel, piryt, kamień wapienny i sól kuchenna. Jest rzeczą jasną, że wymienionych surowców nie możemy wywozić na odległe rynki zagraniczne w stanie nieprzerobionym, gdyż koszta transportu zabijają wszelką kalkulację kupiecką, zwłaszcza że objętość wymienionych surowców, liczonych na jedną tonę celulozy, jest około 7½ raza większa. Jedynie część wymienionych surowców możemy wywozić do najbliższych krajów europejskich, skąd po przerobieniu na bardziej uszlachetnione towary, zostają one bądź to zwrócone nam w formie celulozy, wyrobów papierniczych i innych, bądź też wyeksportowane na odległe rynki zagraniczne. A zatem sąsiedzi nasi z północy i zachodu pełnią jak gdyby rolę naszych pośredników handlowych.</u>
          <u xml:id="u-69.2" who="#PŻyborski">Rozpatrzmy jeszcze zagadnienie, czy niezrozumiała inercja nasza w dziedzinie uszlachetnienia przeróbki drewna może mieć uzasadnienie w wątpliwych na przyszłość podstawach rozwoju tego przemysłu. Miarodajną odpowiedź na postawione pytanie dadzą nam wskaźniki gospodarcze, dotyczące różnych dziedzin przemysłu w tych krajach, które w ostatnich latach rozwinęły u siebie w bardzo wysokim stopniu przerób chemiczny drewna. Rozpatrując wspomniane wskaźniki np. u naszego sąsiada z północy, tj. w Szwecji, widzimy, że wskaźniki gospodarcze dla przemysłu celulozowego, sporządzone na podstawie cen z r. 1913, są począwszy od r. 1921 stale najwyższe spośród wszystkich wskaźników gospodarczych tego kraju. W r. 1936 wskaźnik ten osiągnął cyfrę 287, gdy tymczasem wskaźnik produkcji tartacznej był w tymże roku na poziomie 104, to jest najniższy spośród wszystkich wskaźników życia gospodarczego Szwecji.</u>
          <u xml:id="u-69.3" who="#PŻyborski">Porównując cyfry bezwzględne, a nie wskaźniki gospodarcze, dostaniemy jeszcze wyraźniejszy obraz korzyści, jakie daje Szwecji wysoki stopień uszlachetnienia przeróbki drewna. Mianowicie gdy w r. 1913 wartość wyprodukowanej celulozy, miazgi drzewnej, dykty, skrzyń i wyrobów stolarskich stanowiła tylko 74% wartości produkcji tartacznej, to w r. 1936 była już przeszło dwukrotnie wyższa od wartości produkcji tartacznej, w czym sama tylko celuloza i miazga drzewna przewyższała wartość produkcji tartacznej przeszło półtora krotnie.</u>
          <u xml:id="u-69.4" who="#PŻyborski">W Polsce natomiast w r. 1936 wartość wyprodukowanej celulozy i miazgi drzewnej stanowiła 19,3% wartości produkcji tartacznej.</u>
          <u xml:id="u-69.5" who="#PŻyborski">Z przytoczonych cyfr widzimy, że wielkie gospodarstwo leśne, opierające się prawie wyłącznie na przerobie mechanicznym wyprodukowanego przez siebie surowca, jest w dzisiejszych czasach jak gdyby kaleką, któremu brak do pracy jednej ręki i chociażby on z wszystkich sił o chlebie i wodzie pracował od świtu do nocy, to nie da nigdy tych korzyści swemu pracodawcy, w tym znaczeniu Skarbowi Państwa, co zdrowy pracownik, który nie marnuje surowca przez swe kalectwo.</u>
          <u xml:id="u-69.6" who="#PŻyborski">Światowe zużycie masy drzewnej, chemiczne i mechaniczne, wzrasta od r. 1920 przeszło o 740.000 ton rocznie. Zasoby surowca drzewnego w wielu krajach, należących do głównych producentów masy drzewnej, zużywane są prawie całkowicie i na dalszy wzrost produkcji nie można tam liczyć. Spożycie natomiast rośnie stale, gdyż masy drzewne są materiałem wyjściowym dla produktów pierwszej potrzeby i nic nie wskazuje na to, by mogły być nawet w dalekiej przyszłości zastąpione innymi i tańszymi materiałami.</u>
          <u xml:id="u-69.7" who="#PŻyborski">Na tle przeprowadzonych wywodów wniosek p. Ostafina należy uznać za jedno z bardzo ważnych ogniw naszego programu gospodarczego w skali ogólnopaństwowej. Ze względu na znaczenie tego ogniwa również i dla sprawy obrony Państwa zrealizowanie postawionego programu może oprzeć się również na naszym własnym wysiłku, to jest np. o kredyt banku emisyjnego.</u>
          <u xml:id="u-69.8" who="#PŻyborski">Zamierzone obecnie w Polsce wzmożenie obiegu pieniężnego przez przyjęcie systemu emisji fiducjarnej nie da nam trwałego efektu, jeżeli nie będzie połączone z wielkim planem gospodarczym, w którym pierwsze miejsce winny zająć inwestycje przemysłowe, dające nam możność przerobu naszych marnowanych dotychczas surowców na towary wysoko wartościowe i nadające się tym samym do sprzedaży na odległych rynkach zagranicznych. Kredyty banku emisyjnego nie mogą ulec zamrożeniu chociażby w najbardziej potrzebnych inwestycjach. Obok hierarchii potrzeb musi być uwzględniona i hierarchia rentowności, bo da nam ona należyte krążenie środka obiegowego, który będzie dla nas tym cenniejszy, im więcej przysporzy nam równocześnie zdrowych dewiz zagranicznych, tj. takich, które zdobędziemy bez premiowania eksportu, tj. ofiar rynku wewnętrznego.</u>
          <u xml:id="u-69.9" who="#PŻyborski">A teraz weźmy pod uwagę rozwinięcie przemysłu drzewnego dla terenów Małopolski wschodniej. Przecież jednym z głównych bogactw Małopolski wschodniej jest drewno, które jednak nie jest należycie użytkowane, w konsekwencji czego gospodarstwo leśne i przemysł drzewny w dzielnicy południowej nie dają Polsce dochodów odpowiednich do obecnych możliwości handlowych, a to głównie z powodu znacznej odległości karpackich obszarów leśnych od naszego punktu wypadowego na rynki światowe, od portu gdyńskiego. Ażeby podnieść wartość tego drewna dla kraju, należy dążyć do całkowitego jego przerobu u źródeł surowca. Największym właścicielem w tym wypadku są właśnie Lasy Państwowe i one powinny przede wszystkim zająć się przeróbką drewna na cele eksportowe.</u>
          <u xml:id="u-69.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Potaczek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#PPotaczek">Wysoka Izbo! Zainteresowanie całej wsi polskiej skupiło się na sprawie oddłużenia. Jest to rzecz zupełnie zrozumiała, bo przecież najważniejszym dla chłopa jest to, czy jutro będzie jeszcze pod dachem, czy też wyrzucony przez komornika znajdzie się pod płotem. Nie jest to rzecz bagatelna, skoro się zważy, że gdy tylko około 20% rolników będzie zadłużonych, to już dostaniemy sumę około 800.000 rodzin. Przychodzą też stale rolnicy ze wsi do nas posłów chłopskich i pytają, jak wygląda sprawa zadłużenia. Znane są wszystkim rezolucje organizacyj rolniczych, domagające się też oddłużenia. P. Minister Poniatowski był na ostatnim zjeździe Centralnego Towarzystwa Kółek Rolniczych i Organizacyj Rolniczych w Warszawie i dobrze wie, że sprawa oddłużenia wysunęła się na czoło. Skoro wie, że poprzez całą Polskę idzie doniosłe wołanie chłopów o wyzwolenie ich z niewoli, niewoli gorszej niż niewola egipska, to nie wolno nam przejść nad tym do porządku dziennego, nie możemy dłużej karmić rolnika pustymi hasłami w rodzaju „Frontem do wsi”, kiedy on zawsze widzi, że się go tylko stawia „frontem do komornika”. Chłop polski znany jest z tego, że nie chce krzywdy niczyjej, ale chce również, ażeby i jego traktowano sprawiedliwie, nie po macoszemu. Kto każe chłopu, aby za pożyczone kilka lat temu 100 zł zapłacił dziś 1000 lub więcej, ten chce bez litości obedrzeć chłopa nie z siódmej skóry, lecz z ostatniej. Gdy wołamy o oddłużenie rolnictwa, to nam się w odpowiedzi mówi, że nie można kłaść banków. A na to może być tylko jedna odpowiedź: czy można kłaść chłopa, na którym się opiera przecież całe Państwo? Nie jestem ekonomistą, więc też nie będę się wdawał w to, czy wskutek oddłużenia banki się przewrócą, ale jestem pewny, że Państwo, opierające się na chłopie, nie będzie mocarstwem, gdy chłop się przewróci. To jest dla mnie takie jasne i oczywiste, jak dwa a dwa cztery.</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#komentarz">(Przewodnictwa obejmuje Wicemarszałek Jedynak.)</u>
          <u xml:id="u-71.2" who="#PPotaczek">Często padają w tej sali słowa: Chłop polski za mało produkuje w porównaniu z niemieckim czy chociażby z czeskim. Trzeba koniecznie podnieść jego poziom oświaty, trzeba go nauczyć gospodarować. To wszystko prawda, to wszystko jest słuszne, nikt tylko nie chce pamiętać o tym, że ani w Niemczech, ani w Czechosłowacji, ani w Rumunii, ani w Jugosławii i Szwajcarii, ba, nawet w Australii nie trzyma się tak chłopa w niewoli zadłużenia, nie odbiera mu się ostatniej złotówki na zapłacenie wierzyciela jak u nas. Dawno już tam przeprowadzono oddłużenie i zapomniano o skutkach kryzysu.</u>
          <u xml:id="u-71.3" who="#PPotaczek">My, którzy tak uparcie lubimy się powoływać na zagranicę i wychwalać wszystko, co tamtejsze, akurat w sprawie, która zasługuje na naśladownictwo, bo w sprawie oddłużenia wolimy postępować odwrotnie. Gdybym przemawiał w dyskusji nad budżetem p. Ministra Skarbu, to starałbym się bliżej uzasadnić, dlaczego u nas należy oddłużenie przeprowadzić; ponieważ przemawiam w dyskusji nad budżetem p. Ministra Rolnictwa, to zdaje mi się, że jest to całkowicie zbyteczne, bo przecież p. Minister Poniatowski otrzymuje co kwartał sprawozdania izb rolniczych o położeniu rolnictwa, otrzymuje memoriały dobrowolnych organizacyj rolniczych, wreszcie wyjeżdża w teren, rozmawia z rolnikami, jest więc p. Minister Poniatowski doskonale poinformowany o tym, jak wygląda sprawa na odcinku oddłużenia. To, co my posłowie wiemy, jest niewątpliwie tylko drobną częścią, tylko fragmentem tego wszystkiego, co napływa do p. Ministra. Na nas posłach, reprezentujących rolników, którzy wiedzą, co wieś boli, spoczywa obowiązek wołania o przyjście z pomocą, a o ileż większy obowiązek spoczywa na p. Ministrze Poniatowskim, który przecież odpowiedzialny jest za losy całego polskiego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-71.4" who="#PPotaczek">P. Minister Poniatowski oświadczył, że sprawa oddłużenia rolnictwa to sprawa Ministra Skarbu. Umył więc jak gdyby ręce przed opinią publiczną. Nie zdaje mi się, aby takie postawienie sprawy było właściwe. Nie ma takiej sprawy, obchodzącej rolnictwo, która by nie należała do p. Ministra Rolnictwa, a tylko do Ministra Skarbu. Cóż dopiero mówić o tak wielkiej sprawie, jak sprawa oddłużenia rolnictwa?</u>
          <u xml:id="u-71.5" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-71.6" who="#PPotaczek">P. Minister Rolnictwa winien oświadczyć, czy znajduje się po tej stronie, po której są milionowe rzesze rolnicze, czy przeciw nim, czy też stoi z boku i słucha, jak inni mówią, a co najwyżej zarządzi, ażeby mu sporządzono statystykę, ile gospodarstw chłopskich zostało zlikwidowanych. Rozumiem, że p. Minister Rolnictwa jest w sprawie finansów zależny od Ministra Skarbu, ale to nie oznacza, aby p. Minister Rolnictwa był zwolniony od obowiązku oświadczenia, jakie jest jego stanowisko w sprawie zadłużenia. Apeluję do Pana Ministra Poniatowskiego, aby był łaskaw jasno nam powiedzieć, czy jest za oddłużeniem rolnictwa, czy też przeciw.</u>
          <u xml:id="u-71.7" who="#komentarz">(Głos: Już to powiedział.)</u>
          <u xml:id="u-71.8" who="#PPotaczek">A jeśli jest za oddłużeniem, to jak to oddłużenie zdaniem Pana Ministra winno wyglądać.</u>
          <u xml:id="u-71.9" who="#PPotaczek">Na wsi mówi się czasem o p. Ministrze Poniatowskim, że jest chłopskim ministrem. Takie określenie zobowiązuje do wzajemności i przekreśla trafność przysłowia, że milczenie jest złotem. Milczenie p. Ministra Poniatowskiego w sprawie chłopskiej, bo taką jest sprawa oddłużenia, w czasie, kiedy przez całą Polskę idą wielkie krzyki rolnictwa, jest największym dla niego nieszczęściem.</u>
          <u xml:id="u-71.10" who="#PPotaczek">Jeżeli zdecydowałem się wejść na wysoką trybunę i przemówić, to bynajmniej proszę mnie nie posądzać o chęć pomniejszenia działalności p. Ministra Rolnictwa, chodziło mi tylko o wyrównanie naszych rolniczych szeregów, aby były zwarte, chodziło mi o stwierdzenie w sprawie tak ważnej, jak oddłużenie, czy kroczy na ich czele p. Minister Poniatowski, czy też nie.</u>
          <u xml:id="u-71.11" who="#PPotaczek">Panie Ministrze, chodzi tu właśnie o tę sprawę oddłużenia, chodzi o to, że nawet od nas z Podhala rokrocznie wyjeżdżają ludzie na osady. Ludzi tych dużo już jest zlicytowanych, inni są przeznaczeni do nowych licytacji. Więc chodzi mi o to, aby Pan Minister był łaskaw tymi ludźmi się zaopiekować, bo mienie ich zostanie sprzedane na licytacji a ziemie wykupią wrogie nam żywioły, jakimi są Żydzi.</u>
          <u xml:id="u-71.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Zieleśkiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#PZieleśkiewicz">Wysoki Sejmie! Analizując polską rzeczywistość rolniczą, nie można nie zwrócić uwagi na politykę produkcji cukru, która obejmując całokształt spraw, związanych z uprawą buraków cukrowych, należy do łańcucha trudniejszych problemów gospodarczych, których rozwiązanie zapewni rolnictwu trwałe warunki opłacalności i intensywnej produkcji. Wpływ, jaki buraki cukrowe odgrywają w rolnictwie, wyraża się w szeregu takich momentów, jak podniesienie kultury gleby przez staranniejszą i dokładniejszą uprawę, podniesienie następczego plonu roślin kłosowych, uprawianych po burakach, powiększenie produkcji obornika poprzez zwiększenie ilości żywego inwentarza i poprzez zwiększanie dużej ilości taniej i stosunkowo dobrej paszy.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#PZieleśkiewicz">Prof. Roemer w „Handbuch des Zuckerrübenbaues”, badając gospodarstwa po wprowadzeniu do nich uprawy buraków cukrowych, wylicza następujące przeciętne zwyżki w 8 gospodarstwach z 1 ha: pszenicy 3,9 q, żyta 2 q, jęczmienia 3% q, owsa 1,3 q. Z prac polskich wyliczenia Janasza wykazują wzrost plonów roślin kłosowych w warsztatach, plantujących buraki, od 43% do 110%. Analizy liczbowe wyników rachunkowych większej i mniejszej własności woj. poznańskiego, dokonane przez dra Tilgnera, wykazują ogromną przewagę gospodarstw buraczanych nad zbożowymi. I tak np. mała własność poza zbożem uzyskuje ze sprzedaży innych produktów roślinnych tylko 20 do 30 zł z ha są to dane z 1937 r.j. Taki sam mały warsztat z nastawieniem ziemniaczanym uzyskuje już 83 zł, a gospodarstwo buraczane 117 zł z ha. Te same analizy wykazują, że gospodarstwa buraczane mają daleko większą styczność z światem zewnętrznym; i tak np. warsztaty te mają wydatki na zakup produktów przemysłowych, na robociznę i na świadczenia wobec Państwa daleko wyższe, niż gospodarstwa o przewadze produkcji kłosowej.</u>
          <u xml:id="u-73.2" who="#PZieleśkiewicz">Nie mógłbym też pominąć znaczenia przemysłu cukrowniczego jako nabywcy wyrobów przemysłu metalowego, żelaznego, węglowego, wapiennego i lnianego (worki). Poza tym cukrownie zatrudniają około 60.000 ludzi podczas kampanii, a sama uprawa buraków cukrowych jeszcze większą ilość, stwarzając dodatni czynnik w walce z bezrobociem na wsi. Poza tym plantacje buraczane przyczyniają się w znacznym stopniu do wzmożenia ruchu transportowego. Rola buraków w dochodach Państwa poprzez wpływy z przemysłu cukrowniczego jest również znaczna. Wymienione walory upraw buraczanych uzupełnię podkreśleniem dużej wartości spożywczej cukru.</u>
          <u xml:id="u-73.3" who="#PZieleśkiewicz">Dzisiejsza dyskusja ma za zadanie dać ocenę dotychczasowych prac Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych i udzielić wskazówek na przyszłość. Okres, w którym żyjemy, nazwałbym okresem szukania dróg rozwojowych narodu i Państwa. Szukając tych dróg dla polskiego rolnictwa, nie możemy pominąć obok innych zagadnień, poruszonych przez pp. kolegów, zagadnienia rozszerzenia konsumcji wewnętrznej cukru, które może nam dać dalsze zwiększenie plantacyj buraków, a co za tym idzie, pewne przestawienie w dotychczasowej produkcji rolniczej i uwolnienie rynku od jednostronnej podaży żyta i konieczności finansowania eksportu tego produktu.</u>
          <u xml:id="u-73.4" who="#PZieleśkiewicz">Wysokość spożycia cukru w Polsce zależy: 1) od dochodu społecznego i 2) od ceny za jednostkę cukru. Ostatnie trzy lata w Polsce przyniosły zwyżkę spożycia z 3 milionów q na 4.300.000 q tylko dzięki wydatnej obniżce ceny, gdyż w wysokości dochodu nie nastąpiły zmiany. Rolnictwo polskie, nie mogąc w obecnych warunkach nieopłacalności liczyć na szybkie i wydatne zwiększenie swego dochodu, musi przeto dążyć do powiększenia konsumcji cukru przez dalszą głęboką obniżkę ceny. Trwałe, ale powolne efekty w uprzemysłowieniu kraju nie pozwalają liczyć na szybkie zmniejszenie bezrobocia i wydatną poprawę bytowania proletariatu zarówno miejskiego, jak i wiejskiego.</u>
          <u xml:id="u-73.5" who="#PZieleśkiewicz">Pozyskanie tych mas, konsumujących dotychczas przemycaną sacharynę, dla spożycia cukru może nastąpić jedynie na drodze głębokiej zniżki ceny. Od grudnia 1935 r. detaliczna cena cukru w Polsce wynosi zł 100 za 100 kg. Kalkulacja ta wygląda następująco: cena loco cukrownia zł 51,50, Fundusz Pracy 50 gr, fundusz przewozowy 3,50 zł, fundusz eksportowy 2 zł, akcyza 37 zł, podatek obrotowy zł 1,27, opłaty stemplowe zł 0,22, koszta pośrednictwa 4,01 zł, razem zł 100. W tej kalkulacji akcyza wynosi z górą 70% ceny fabrycznej.</u>
          <u xml:id="u-73.6" who="#PZieleśkiewicz">Opłaty akcyzowe od cukru w różnych krajach Europy nie jednakowo obarczają konsumenta. Polska jest na szóstym miejscu w Europie co do tego ciężaru w przeliczeniu procentowym do ceny płaconej za cukier, ciężar ten wynosi 37%. Wyższy podatek spotykamy w Rosji 84,5%, w Holandii 69,4%, we Włoszech 61,8%, w Rumunii 48,3, na Węgrzech 38,1%. W pozostałych krajach podatek akcyzowy jest znacznie mniejszy, a są i takie kraje, w których to obciążenie w ogóle nie istnieje. W tych warunkach poważniejsze obniżenie ceny cukru na rynku krajowym, powiedzmy, do 80 gr za 1 kg, bez większej obniżki akcyzy jest niemożliwe. Chwilowe zmniejszenie się wpływów do Skarbu Państwa byłoby zrównoważone w następnym okresie wpływami ze znaczniejszej zwyżki konsumcji, zmniejszonymi dopłatami Skarbu Państwa do eksportu żyta oraz ożywieniem płatniczym rolników z innych tytułów, jak również zmniejszeniem się przemytu walut na zakup sacharyny. Partycypować w tej obniżce cen cukru winien również fundusz eksportowy, jak również cukrownictwo, które poprzez unowocześnienie fabrykacji i zwiększony przerób z 3 miln. q w roku 1935 do 4.300.000 w roku bieżącym zmniejszyło niewątpliwie swoje koszta wytwórcze.</u>
          <u xml:id="u-73.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Machalica.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#PMachalica">Wysoka Izbo! W związku z dyskusją nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych pragnę poruszyć sprawę, związaną z działalnością tego resortu, co prawda tylko pośrednio w terenie. Mam na myśli liczne rzesze pracowników agronomii społecznej, zatrudnionych w samorządzie rolniczym i terytorialnym. Jest to element, który wykonuje plany Ministerstwa Rolnictwa, a w jakże trudnych najczęściej warunkach. Pracownik terenowy przemierza wzdłuż i wszerz powiaty Rzeczypospolitej i niesie w żmudnym trudzie ziarno oświaty, kultury i poradnictwa na naszą wieś, spragnioną realnej pracy gospodarczej i wdzięczną za każdy wysiłek rzetelny w tym względzie. Jeżeli jednak pragniemy ciągłości pracy i osiągnięcia jej wyników, to musimy dać tym pracownikom terenowym takie warunki bytu, które by ich do zawodu zdołały na stałe przywiązać i zapewnić im także po najdłuższej pracy godziwe warunki egzystencji wówczas, gdy siły ich już opuszczą. Stanowisko pracowników agronomii społecznej nie może być zależne od przypadkowości lub chwilowego zapatrywania w powiecie, w którym pracują.</u>
          <u xml:id="u-75.1" who="#PMachalica">Analogiczne postulaty wysuwamy co do pracowników izb rolniczych, którym stałość stosunku służbowego i zagwarantowanie zaopatrzenia emerytalnego umożliwi wykonywanie ich obowiązków z uczuciem zadowolenia ze swego stosunku służbowego i będzie bodźcem do wydania z siebie maximum sił i umiejętności zawodowej. Od dłuższego już czasu jest na warsztacie w Ministerstwie Rolnictwa sprawa uregulowania stosunków prawno-służbowych personelu izb rolniczych i tu należy się Panu Ministrowi pełne uznanie, że tę bolączkę stara się usunąć w drodze ustawodawczej. Pozwalam sobie tylko także z tej wysokiej trybuny apelować o przyśpieszenie definitywnego załatwienia tej sprawy tak w interesie samorządu, jak i oczywiście słusznych żądań pracowników.</u>
          <u xml:id="u-75.2" who="#PMachalica">A teraz ważna sprawa z dziedziny osadnictwa. Wiadome są trudności dokonywania przez osadników przepisanych spłat z tytułu zadłużenia w bankach państwowych Jeżeli rolnik niezadłużony tylko z trudem wiąże koniec z końcem, a gdy kształci lub wyprawia z domu dzieci swoje, to nieraz musi się zadłużyć, to w jakim położeniu znajduje się zadłużony w Banku Rolnym lub w innej instytucji parcelacyjne osadnik. Oprócz ciężarów, jakie ma do pokonania każdy inny rolnik, ciąży na nim jeszcze konieczność spłaty półrocznej raty amortyzacyjnej, na którą w obawie egzekucji nieraz i część koniecznego w gospodarstwie dobytku musi sprzedać. Jeżeli tworzymy wskutek przebudowy ustroju rolnego nowe jednostki gospodarcze, to nie mogą być one źródłem dalszych trudności i trosk Rządu jako warsztaty rolne potrzebujące ciągle pomocy zasadniczej kapitałowej. Toteż polecało by się ustalić takie warunki spłaty z tytułu reszty ceny kupna, które by pozwoliły osadnikowi nie tylko wykonać obowiązki dłużnika wobec Skarbu Państwa, ale także wychować i zabezpieczyć swoją rodzinę. Nasuwa się wniosek o obniżenie odsetek od zadłużenia do 1% oraz rozłożenia rat na dłuższy okres czasu, niż to obecnie obowiązuje, celem ułatwienia w ten sposób ich spłaty.</u>
          <u xml:id="u-75.3" who="#PMachalica">Odnośnie do parcelacji w woj. śląskim w związku z wygaśnięciem konwencji genewskiej oraz odzyskaniem ziem na Zaolziu wysuwa się postulat przydziału drobnych działek robotniczych i rzemieślniczych tylko tam, gdzie nabywca rzeczywiście znajdzie lub ma już pracę w przemyśle lub w rzemiośle. Poza tym Ministerstwo Rolnictwa, jesteśmy tego pewni, będzie tworzyło osady nieco większe, w warunkach śląskich najmniej 5 ha, jako mniej więcej samodzielne jednostki gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-75.4" who="#PMachalica">Co do Zaolzia należy nadmienić, że rząd czeski zdołał już w ciągu 20-lecia zaboru rozparcelować część majątków państwowych i prywatnych, szczególnie jednak z uwzględnieniem napływowego elementu czeskiego. W tym stanie rzeczy należy wysunąć postulat także z tej wysokiej trybuny sejmowej, żeby Rząd polski wykorzystał wszystkie swoje uprawnienia ustawodawcze, ażeby spowodować względnie zabezpieczyć powrót ziemi polskiej w ręce polskie.</u>
          <u xml:id="u-75.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-75.6" who="#PMachalica">Jest to słuszny postulat ludności polskiej na Zaolziu i wyrażamy nadzieję i przekonanie, że także Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych w zakresie swych uprawnień i kompetencji spełni z pewnością w 100% ten postulat, mając do tego pełne poparcie społeczeństwa, a także, jestem tego pewny, tego Wysokiego Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-75.7" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Konieczny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#PKonieczny">Wysoki Sejmie! Na Komisji Budżetowej poruszyłem po raz pierwszy w Izbie ustawodawczej sprawę niskich płac robotniczych, stosowanych w Lasach Państwowych. Ponieważ sprawa ta nie znalazła należytego zrozumienia czynników miarodajnych, mających wpływ na ten resort Ministerstwa, jestem zniewolony poruszyć tę sprawę ponownie w tej Wysokiej Izbie, tym więcej że na moje konkretne fakty, które podałem, otrzymałem odpowiedź ogólnikową p. Ministra. Opierając się na autentycznych listach płac, które tu posiadam, powiedziałem, że w nadleśnictwie Osiek, pow. Inowrocław, dorosły mężczyzna i ojciec rodziny zarabia dziennie od 80 gr do 1 zł, natomiast w nadleśnictwie Miradz, pow. Mogilno, sprawa zarobków przedstawia się jeszcze gorzej, bo pełnowartościowy robotnik, ojciec rodziny zarabia w akordzie w kulturach leśnych po 17 gr za godzinę, przy wyróbce stempli po 10 gr za godzinę. Są wypadki, gdzie za 26 godzin zarobek wyniósł 1 zł 80 gr, czyli 7 gr za godzinę. Przy wywózce drzewa robotnik z własnym koniem zarabia na dzień 1 zł 20 gr, a samo utrzymanie konia kosztuje go 2 zł dziennie. Zabiegi robotników o podwyżkę płac nie odnoszą skutku, a często powodują szykanowanie tych robotników przez nadleśnictwo, u którego o podwyżkę płacy się upominają.</u>
          <u xml:id="u-77.1" who="#PKonieczny">Stwierdzić ze smutkiem muszę, że zdarzają się jeszcze smutniejsze i gorsze wypadki, bo w odpowiedzi na sprawę, poruszoną przeze mnie w Komisji Budżetowej, jeden z robotników leśnych piszę w „Dzienniku Ludowym”, wychodzącym w Poznaniu, że w jego okolicy jest jeszcze gorzej, gdyż w akordzie robotnikowi często płacą za dzień 38 groszy, co wypada niecałe 5 groszy na godzinę.</u>
          <u xml:id="u-77.2" who="#PKonieczny">Przypuszczam, że p. Minister, odpowiadając mi na komisji, był źle poinformowany, sądzę też, że nie będę odosobniony w tej Wysokiej Izbie, jeżeli stanę po stronie pokrzywdzonych. Powołuję się przy tym na słowa szefa Obozu Zjednoczenia Narodowego gen. Skwarczyńskiego z dn. 11 lutego, który z tej trybuny właśnie mówił, że unormowane muszą być odpowiednio zarobki robotnicze. Pytam, czy te słowa również nie dotyczą Lasów Państwowych?</u>
          <u xml:id="u-77.3" who="#PKonieczny">Mówię o tym obszerniej, bo wskazane przeze mnie przykłady mówią o tej wielkiej bolączce z całą wyrazistością i przerażającą prawdą, która musi dotrzeć do wszystkich panów kolegów, jak i do opinii publicznej. Przykłady te są zaprzeczeniem szczytnego hasła, któremu na imię sprawiedliwość społeczna, a które u góry nie jest dość słyszane i rozumiane.</u>
          <u xml:id="u-77.4" who="#PKonieczny">Cieszyło by nas bardzo, gdyby p. Premier zechciał udać się w jednej ze swych podróży po kraju również na patrol do Lasów Państwowych na ziemiach zachodnich, jako że obecnie sam również jest posłem z Poznańskiego, i sam porozmawiał z tymi biedakami, o których obecnie wspominam, a na pewno stosunki rychło uległyby poprawie. Takie jest moje przekonanie, jak i wiara tych krzywdzonych ludzi.</u>
          <u xml:id="u-77.5" who="#PKonieczny">Jak mię informowano, w nadleśnictwie Kostkowo zdarzył się taki wypadek, że robotnicy za ostatnie 3 lata nie otrzymali wypłaty za pracę poniesioną przy większych polowaniach, a nadleśniczy p. Walter zamiast zapłaty poczęstował 30 robotników 1 litrem wódki. I na tym się skończyło.</u>
          <u xml:id="u-77.6" who="#PKonieczny">Mówię o tych sprawach, by w przyszłości bolączka ta była naprawiona i krzywda usunięta. Robotnik leśny bowiem jest najwięcej wyzyskiwany. Muszę tu przypomnieć słowa p. Ministra Opieki Społecznej, który powiedział, że trzeba zwrócić się frontem do człowieka pracy, że pracodawcy i pracownicy muszą nauczyć się zasiadać przy zawieraniu układów przy wspólnym stole. Pytam, gdzie jest zasada nic o nas bez nas. Niestety, słowa te nie dotarły do dyrekcji Lasów Państwowych. Nie przestaniemy domagać się wprowadzenia w życie układu zbiorowego pracy, opartego o to wielkie słowo, które często mamy na ustach, a którym jest sprawiedliwość społeczna. Nadszedł czas najwyższy, abyśmy wspólnie domagali się poprawy stosunków. Nikt nie potrafi mnie przekonać, że zachodzi konieczność państwowa, aby dyrekcje Lasów Państwowych, odrzucające tak poważne zyski, bo 61 miln. zł rocznie, były zniewolone jakąś koniecznością do podtrzymywania i upierania się przy głodowych płacach robotników leśnych. Doświadczenie uczy nas, że sprawiedliwość była i będzie ostoją Państwa, mówię o tej prostej prawdzie — słuszności i sprawiedliwości chrześcijańskiej, aby ją wszyscy poznali, bo wyzyskiwanie robotnika jest robotą złą, która się mści na Państwie i na społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-77.7" who="#PKonieczny">Słyszeliśmy na Komisji Budżetowej, słyszymy także tu w tej Wysokiej Izbie, że wszyscy wołają o poprawę stosunków życia gospodarczego. Wołają o poprawę i oddłużenie rolnicy, wołają urzędnicy, robotnicy przemysłowi, poczyna też wołać i robotnik rolny i ten zapomniany przez wszystkich robotnik leśny, zatrudniony w Lasach Państwowych. I oni też chcą być słyszeni i wysłuchani. Jestem zdania, że nikt z obywateli, kochających swój kraj, nie powinien żądać tego, czego Państwo mu dać nie może i na co Państwo nie stać, bo jesteśmy narazie krajem biednym i dlatego w niesprzyjających warunkach dla dobra powszechnego powinni ponosić ofiary i zaciskać pasa wszyscy obywatele. Niech wielcy i zamożni oddają ze swego nadmiaru maluczkim dla wyrównania rażących różnic w dochodzie społecznym, a wtedy już będzie lepiej i znośniej żyć na świecie.</u>
          <u xml:id="u-77.8" who="#PKonieczny">W deklaracji płk. Adama Koca, której wyrazicielem jest Obóz Zjednoczenia Narodowego, powiedziano: „Wyciągamy ręce do zgody ponad mury i płoty”. Czy to nie ładne i nie piękne słowa? A przecież właśnie świat pracy nie chce i nie będzie się odgradzał zasiekiem drutów kolczastych, natomiast od reszty wielkiej społeczności odgradzają się nadal możni i ci wszyscy, którzy robotnika niemiłosiernie wyzyskują. Dlatego musimy ostro i głośno krytykować zło i na przyczyny największego zła wskazywać, aby popełniane błędy i rażąca niesprawiedliwość były naprawiane, bo tylko drogą naprawy zła popartej najlepszą wolą i konkretnymi czynami uda nam się cały naród prawdziwie zjednoczyć.</u>
          <u xml:id="u-77.9" who="#PKonieczny">Oświadczam, że praw robotniczych będzie my nie tylko bronili, ale będziemy się starali, by już istniejące prawa były uzupełniane tak, ażeby ze zdobyczy wiedzy i postępu robotnik mógł korzystać na równi z innymi warstwami. Mam nadzieję, że nikt nie znajdzie się w tej Wysokiej Izbie, który by inaczej myślał i tym postulatom się sprzeciwiał. Będziemy domagali się, by drogą ustaw było zagwarantowane minimum płac stosownie do wysokości rzeczywistych kosztów utrzymania, a ciężary państwowe, aby były równomiernie rozkładane na wszystkich obywateli Państwa Polskiego, stosownie do ich dochodów Racz, Panie Ministrze, rzeknąć jedno słowo, wydać polecenie dyrekcjom Lasów Państwowych, by wyrównały niskie płace robotnikom i w przyszłości zawarły układy zbiorowe, a sprawa będzie naprawiona, bo inaczej głodowymi zarobkami zmusza się robotników do niemiłej sprawy kradzieży leśnych, czego sobie wszyscy nie życzymy.</u>
          <u xml:id="u-77.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Klimczuk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#PKlimczuk">Wysoki Sejmie! Jako gospodarz rolnik z Polesia uważam za swój obowiązek podnieść sprawę, która dla uporządkowania stosunków rolnych w mojej okolicy jest najważniejsza i najbardziej pilna, podnoszona na wszystkich zebraniach. Jest to sprawa komasacji gruntów.</u>
          <u xml:id="u-79.1" who="#PKlimczuk">Był czas, kiedy rolnik w Polsce nieufnie odnosił się do tej sprawy, obawiając się, że będzie pokrzywdzony przy nowym sposobie gospodarowania. Teraz sprawa ta zmieniła się zupełnie. Przykłady sąsiednich wsi zachęciły rolników do komasacji gruntów, której dobre skutki są już teraz dla wszystkich widoczne. Rolnik na Polesiu nie tylko posiada mało ziemi, lecz nie może z tego, co ma, korzystać z powodu jej rozdrobnienia i zabagnienia. Po uwłaszczeniu rodzina otrzymała u nas tzw. nadział, który średnio wynosił około 20 ha różnego rodzaju ziemi, w czym ziemi ornej bardzo często 4–5 ha. Nadział ten nie był położony w jednym, lecz rozrzucony w różnych kawałkach, często odległych od siebie o kilkanaście kilometrów, przy czym ilość tych kawałków dochodziła nawet do 30–40 kawałków. Obecnie po licznych podziałach ziemia ta jest w posiadaniu wielu rodzin, często nawet więcej niż 20. Jeżeli dodać do tego, że są tam polanki wśród lasu i wyspy wśród błot, to nic dziwnego, że rolnik często porzuca poszczególne kawałki, które leżą bez użytku. Taki stan rzeczy doprowadzi do zupełnej biedy i musi być skasowany.</u>
          <u xml:id="u-79.2" who="#PKlimczuk">Urzędy przeprowadzają scalenie, ale chociaż dość dużo zrobiono, najgorsze wsie, położone w najtrudniejszych warunkach, pozostały w poprzednim stanie. Rozumiem, że zakończenie scalenia jest potrzebne wszędzie, i, jak to zapowiedział n. Minister za 10 lat będzie już całkowicie zakończone. Nie można jednak porównywać naszych warunków do innych dzielnic i dlatego zwracam się z prośba do Pana Ministra, żeby scalenie w wioskach najbiedniejszych przeprowadzone było jak najprędzej, dlatego że u nas scalenie to nie tylko ułatwienie gospodarowania, lecz danie jakoby nowej ziemi, której przed tym nie było. Małorolny przy scaleniu zapisuje się na ziemie gorsze i dalej położone, tak, żeby otrzymać więcej ziemi. Zamożniejsi gospodarze otrzymują ziemie lepsze w mniejszej ilości. Po zakończeniu prac urząd skarbowy na podstawie rejestru scaleniowego wymierza podatek gruntowy, a stąd i wszystkie inne według nowego posiadania, od ilości otrzymanych hektarów ziemi. Stąd Powstają takie okoliczności, że rolnik, który przed scaleniem posiadał 2 ha, a po scaleniu otrzymał 6 ha ziemi lichej jako równowartość poprzednio posiadanej, płacić musi 3 razy większy podatek, do tego dochodzą jeszcze opłaty za scalenie, które w stosunku do małej wartości nowej ziemi są wysokie. Sprawiedliwie by było, żeby po zakończeniu prac komisji kwalifikacyjnej wymiar podatku odbywał się według posiadanych części nadziału, tak jak było poprzednio przed scaleniem.</u>
          <u xml:id="u-79.3" who="#PKlimczuk">Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że scalenie u nas musi być prowadzone łącznie z melioracją i drogami. O tych rzeczach już mówił inny poseł z Polesia, chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że obciążenie szarwarkiem melioracyjnym przy scaleniu jest u nas znacznie wyższe niż gdzie indziej, a nie zwalniając ludności podczas scalenia od szarwarku drogowego gminnego, stwarza bardzo duże i często niewykonalne obciążenie.</u>
          <u xml:id="u-79.4" who="#PKlimczuk">Jest jeszcze jedna sprawa, którą w tym miejscu chcę poruszyć. Serwituty pastwiskowe są u nas już w większości zlikwidowane, co jest z jednej strony rzeczą dobrą, jednak jeżeli scalenie nie było przeprowadzone jednocześnie, to likwidacja serwitutów więcej przyniosła szkody niż korzyści. Po otrzymaniu gruntów za serwitut wieś straciła już prawo pasania bydła, a tymczasem gospodarze silniejsi, z większą siłą roboczą i pociągową zaczęli otrzymane grunta, gdzie tylko można było, karczować, zaorywać, a przez to samo część ludności, pozbawiona zupełnie pastwiska, zwraca się ciągle ze skargami na wszystkie strony. Walka z tym na drodze sądowej nie daje żadnych rezultatów, gdyż właściwie nielegalni posiadacze są również członkami rady czy gromady. Jedynym wyjściem z tego położenia jest natychmiastowe przeprowadzenie scalenia.</u>
          <u xml:id="u-79.5" who="#PKlimczuk">Przenoszenie budynków i dobre racjonalne budownictwo wiejskie po scaleniu wymaga środków. Kredyt udzielony na ten cel byłby wystarczający, gdyby nie bardzo wysoka cena na materiał drzewny, którą pobierają Lasy Państwowe od rolników, tak że rolnik po scaleniu stawia budynki takie liche, że nie nadają się ani na mieszkanie, ani na pomieszczenie dla bydła.</u>
          <u xml:id="u-79.6" who="#PKlimczuk">Nie omówiłem wszystkich spraw, które dotyczą scalenia, tylko najważniejsze. Postęp rolniczy po scaleniu może być tylko wtedy, jeżeli będzie dostateczna ilość szkół zarówno powszechnych, jak i rolniczych i rzemieślniczych. Rozpoczęliśmy teraz budowę szkół-pomników Wielkiego Marszałka. Rzeczywiście będzie to pomnik trwały, dla nas drogi i przez wszystkich nas bardzo szanowany, gdyż przez oświatę najlepiej czcimy pamięć Wielkiego Budowniczego Polski, Rozpoczęliśmy budowę szkół, ale mamy wielkie trudności z ich zakończeniem, tak że w niektórych gminach może nawet zajść wstrzymanie dalszych robót. Są wypadki, że ludność poleska na tyle już zrozumiała potrzebę oświaty, że sama ofiarowuje cegłę, wapno, cement i inne rzeczy na budowę szkoły, a jednak budować jej nie można, gdyż samorządy odmawiają subsydiów z braku kredytów. Drzewo otrzymane z lasów państwowych na budowę szkół - pomników było bardzo drogie, bardzo trudno je było dostać i gatunek był niedobry, nie nadawał się na budowę solidnych szkół - pomników. Były wypadki, że wójt musiał otrzymane drzewo sprzedać na opał, a kupić gdzie indziej, ponosząc przy tym duże straty. Zwracam się z apelem, by przynajmniej należność za drzewo albo była przeszacowana według cen miejscowego rynku, albo w najgorszym razie rozłożona co najmniej na 10 lat bez procentu, co da możność gminom budowania nowych szkół.</u>
          <u xml:id="u-79.7" who="#PKlimczuk">Na zakończenie zwracam się do Wysokiego Rządu z prośbą, by poruszone przeze mnie sprawy znalazły zrozumienie, gdyż tylko poprawa warunków wsi i oświata zapewnią Państwu żołnierza zdrowego fizycznie i moralnie, przywiązanego do swej Ojczyzny. My, Poleszucy, stanowimy część narodu polskiego, związani z Polską na śmierć i życie.</u>
          <u xml:id="u-79.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Chrzanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#PChrzanowski">Wysoka Izbo! Słuchając dzisiejszych wszystkich wywodów oraz wysłuchawszy wywodów przedstawicieli Ministerstw należało by się z tym liczyć, że trzeba kilkuset milionów na zaspokojenie tych wszystkich słusznych żądań. A zatem trzeba, żeby Polska miała kopalnie złota, My te kopalnie posiadamy w postaci mięśni rąk i nóg oraz mózgów i tylko trzeba, byśmy wszyscy równo zaczęli kopać.</u>
          <u xml:id="u-81.1" who="#PChrzanowski">Jeżeli chodzi o moje przemówienie, to chcę tylko dodać tu, bo uzyskałem zgodę, dwa punkty. Będę się mocno streszczał. Mianowicie chodzi o zdrowotność wsi i włóczęgostwo, jakie w niej panuje.</u>
          <u xml:id="u-81.2" who="#PChrzanowski">Jeżeli chodzi o zdrowotność wsi, to było to już częściowo omówione, ale pozostał tu jeszcze jeden punkt, na który trzeba zwrócić ogromną uwagę. Ostatnimi czasy prawo ściga, że nie może dokonywać przy położnych posługi nie znająca się na tym tzw. babka wiejska, te czynności mają wykonywać osoby, znające się na tych rzeczach. Otóż co się dzieje? Takie panie z miasta przywieźć to bardzo trudno, bo drogo kosztuje. Dlatego też musimy iść po tej linii, żebyśmy wydali odpowiednią ustawę, że w każdej gminie musi się znaleźć akuszerka-społecznica, która nie tylko będzie od razu podejmowała to zdrowe dziecko, ale szanowała i zdrowe matki.</u>
          <u xml:id="u-81.3" who="#PChrzanowski">Jeżeli chodzi o włóczęgostwo, to częściowo także już zostało omówione. Musimy koniecznie zdążać w tym kierunku, ażebyśmy wszystkich tych, co potrzebują opieki, ulokowali w przytułkach, żeby nam się po wsi nie włóczyli i nie roznosili różnych chorób i zawszenia. Jednocześnie z tym włóczęgostwem łączy się ostatnio ogromna plaga włóczenia się cyganów. Znowu trzeba będzie wydania może specjalnej ustawy, ażeby tę rzecz częściowo zahamować. Plaga cyganów dochodzi ostatnimi czasy do takiego stopnia, że trudno myśleć nawet o tym, żeby wsie, które mają po 10 czy po 15 osad, mogły sobie z tą plagą poradzić.</u>
          <u xml:id="u-81.4" who="#PChrzanowski">Jeżeli chodzi o szereg innych zagadnień, zostały one tu już częściowo poruszone, Chciałbym tylko na zakończenie powiedzieć jedną rzecz. Ciągle się mówi i piszę, że stawiamy na człowieka. Skoro ten człowiek będzie oświecony i uspołeczniony, to wtedy dopiero będziemy mogli zacząć należycie wprowadzać w czyn te wszystkie zamierzenia, o które nam chodzi. A jeżeli chodzi nam o tego człowieka i o stawianie na człowieka, to przede wszystkim oświata na wsi, bo do dnia dzisiejszego w gminie bardzo często czteroklasowej szkoły nie ma. I wtedy dopiero możemy liczyć, że będziemy mieli tego obywatela, na którego Polska może liczyć.</u>
          <u xml:id="u-81.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Bartsch.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#PBartsch">Wysoka Izbo! Nie będę wchodził w meritum, czy osada ma być 8-hektarowa czy 15-hektarowa, bo to zwykle zależy od osoby, która na tej osadzie siedzi i w jakich warunkach ona rozpoczyna. Mam obok siebie 8-hektarowe osady, gdzie się bardzo dobrze wiedzie, bo zaczęli z pieniędzmi. Ale obok ktoś ma 20 ha i nie może dać sobie rady. Więc uważam, że sposób takiej krytyki jest za demagogiczny, jeżeli się z góry mówi, że mają być takie wielkie osady. Powinno to zależeć od tego, ile kto ma pieniędzy, to taką dużą dostanie osadę. Niemcy praktycznie to przeprowadzali. Mam obok siebie tak samo 8-hektarową osadę Niemca, który ma dwa konie, ma żniwiarkę, ma w ogóle wszystkie maszyny, jakie mu są potrzebne. I on utrzymuje te dwa konie i nie narzeka. Dlaczego więc dziś krytykujemy w ten sposób te rzeczy, co właściwie nie jest uzasadnione, jako krytyka specjalnie pod adresem Ministra Rolnictwa, który tej ustawy nie uchwalał.</u>
          <u xml:id="u-83.1" who="#PBartsch">Chciałbym tylko, żeby był zrobiony wyjątek dla tych wszystkich, którym niegdyś przyrzeczono. Wysoka Izba się zgodzi na to, że odczytam rozkaz Ministra Spraw Wojskowych, załącznik do Dziennika Rozkazów nr 25/20: „Żołnierze! W dniu 15 lipca przyjął Sejm Ustawodawczy ustawę o wykonaniu reformy rolnej. Według tej ustawy będzie się tworzyć nowe gospodarstwa rolne po 15 ha oraz powiększać dotąd istniejące gospodarstwa małe do rozmiaru 23 ha. Cenę kupna gruntu stanowić będzie połowa przeciętnej ceny targowej, płacona za majątki o zbliżonym obszarze w danej okolicy (art. 13). Drugą połowę ceny wypłaci Państwo, jednak nie sprzedającym właścicielom, lecz do kasy inwalidów i żołnierzy i z sum w ten sposób uzyskanych zakupywać się będzie dla inwalidów polskich i żołnierzy, którzy odznaczyli się w walce z wrogiem, a nie mają swych pieniędzy na zakup własnego gospodarstwa, 15 ha gospodarstwa i te rozda się im bezpłatnie (art. 31).</u>
          <u xml:id="u-83.2" who="#PBartsch">Inni inwalidzi i żołnierze armii polskiej będą mieć pierwszeństwo w nabywaniu roli, a Państwo udzieli im amortyzacyjnego kredytu (art. 32). Od dobrodziejstw tej ustawy wykluczeni będą dezerterzy i maruderzy.</u>
          <u xml:id="u-83.3" who="#PBartsch">Rzeczpospolita hojnie wynagrodzi tych żołnierzy, którzy walcząc w jej obronie innym świecą przykładem odwagi i męstwa lub zdrowie Ojczyźnie w ofierze kładą.</u>
          <u xml:id="u-83.4" who="#PBartsch">Przeczytać przed frontem oddziałów do kompanii, szwadronu i baterii włącznie.</u>
          <u xml:id="u-83.5" who="#PBartsch">Minister Spraw Wojskowych, J. Leśniewski generał - porucznik. Warszawa, dnia 22 lipca 1920 r.”. Jesteśmy przyzwyczajeni bardzo dużo gadać i na końcu nic z tego wszystkiego nie wyjdzie. Doły, które nas wybrały, miały do nas bardzo wielkie zaufanie, myślały, że dopomożemy im do ratowania się i że Minister Skarbu siedzi na tym wielkim worze pieniędzy, a daje tylko tam, gdzie jest najważniejsze. Przecież wiemy, że bez amunicji nie będzie wojska, i obrona bez amunicji jest niemożliwa. Jeżeli nie będziemy mieli amunicji, zginiemy wszyscy. Ale jest droga wyjścia z tego całego galimatiasu. Obok mojej wsi jest gospodarstwo, bo zwykle się mówi o danej okolicy, kupił w 1928 r. gospodarz 40 ha osadę, wpłacił 40.000 zł. Dawniejszy właściciel, który był finansowo silny, za te pieniądze kupił chałupę w moim mieście Węgrowcu i tak męczył swego dłużnika, że w zeszłym tygodniu za 14.000 wziął tę osadę dawniejszą z powrotem.</u>
          <u xml:id="u-83.6" who="#PBartsch">Obok mnie w mojej wsi jest tak samo mały gospodarz, 54 morgi. W 1927 roku padły mu dwa konie, a tylko te dwa miał, zachorowała mu żona, podpisałem mu weksle na 2.000 zł. Tak się stało, że nie mógł płacić odsetek, poszło wszystko do protestu, koszta narastały, wystawił nowy weksel, w końcu zrobiło się z tego 6.000 zł. W poniedziałek miał iść sub hasta. Poprzedni właściciel, który stracił tą osadę, ma 11 dzieci. Powinniśmy mu pomóc w tej chwili. Uważam, że to powinno być dziś zaraz załatwione.</u>
          <u xml:id="u-83.7" who="#PBartsch">Niech Pan Prezydent skorzysta z prawa ustawodawczego, niech będzie moratorium z góry wyznaczone trzyletnie. Musi być karencja, to Państwo nic nie będzie kosztowało. Państwo nie potrzebuje nic płacić. Dług musi być oprocentowany po 3%, bez spłaty kapitału. Bo jeżeli oprocentowanie prywatnego kapitału mogło być obniżone na 3%, to tak samo musi się znaleźć sposób uratowania całego rolnictwa. Nie powinno się tworzyć klas, nie powinno się tworzyć rolników kategoryj a, b, c, bo to nas szalenie drażni. Jeżeli mówimy o tym zjednoczeniu narodu, unikajmy wszelkich dróg, które by nas mogły rozłączyć. My zrobimy naszą robotę na prowincji, zjednoczymy się, ale niech dół widzi, że coś zrobiliśmy dla nich. Niech widzi to jak najszybciej.</u>
          <u xml:id="u-83.8" who="#PBartsch">Chciałbym jeszcze może krótko poruszyć sprawę przymusowych organizacyj. Uważam, że młodzież od 16 do 20 roku powinna należeć do organizacji Przysposobienia Wojskowego i niech się nazywa Związek Strzelecki itp., uważam, że tam jest praca sumienna. Natomiast w organizacjach dobrowolnych — a to zabawki, a to flirty, i efekt jest bardzo marny, jeden przyjdzie, a drugi nie. Przysposobienie Wojskowe pracuje dobrze. Niech wojsko kontroluje tych komendantów P. W., bo tam siedzi cały sztab i on sobie wyszkoli ten materiał. Zamiast się wałęsać, upijać i rabować, niech smarkacz się uczy. Tam będzie nauka dobra, bo wojsko szkoli świetnie, nawet z analfabetów systemem wojskowym zrobi ludzi, którzy nauczą się w ciągu tych 2 lat pisać ładnie. Czytają, ciesząc się, że nie będą już potrzebowali pójść do popa, żeby im przeczytał i że już sam sobie napisze do narzeczonej list. Więc, uważam, to jest wychowanie najzdrowsze.</u>
          <u xml:id="u-83.9" who="#PBartsch">Jeżeli chodzi o przymus w organizacjach rolniczych, to mamy takich maruderów, którzy siedzą na uboczu i nie wiem, czy by dziś było na czasie rozpocząć już organizacje przymusowe.</u>
          <u xml:id="u-83.10" who="#PBartsch">Nie chciałbym mówić o oddłużeniu, bo uważam, że o oddłużeniu można mówić dopiero po 3 latach, bo każdy myśli, że mu z nieba będzie skapywało, że za darmo dostanie. Niech powiatowy urząd rozjemczy rozstrzygnie, kto ma mieć oddłużenie, jeżeli może dać sobie radę sam, niech da sobie radę, ale temu słabemu trzeba pomóc, żeby nie popadł w większe trudności, bo właśnie początkiem długów największego nędzarza są olbrzymie koszta sądowe, i na komornika, i na adwokata, i dlatego nie może on wybrnąć. Może być nawet warunek taki: będzie płacił regularnie swoje podatki — dobrze, jeżeli do końca roku nie zapłacił swych podatków, to upada dla niego wszelka ulga.</u>
          <u xml:id="u-83.11" who="#PBartsch">Wychowa się w ten sposób dobrego obywatela i będzie on myślał, bo wiemy, że do myślenia rolnik nie bardzo ma ochotę. Wiemy, jak jest z książkami, chociaż są biblioteki, to tam czasem 20 razy na rok przeczyta książkę. Tu zmusimy wszystkich i każdy będzie musiał dopomóc. Pomoc w postaci nowych kredytów byłaby nową demoralizacją, bo wiemy z doświadczenia, jak to łatwo pieniądz pożyczyć i jak trudno go później oddać. W ten sposób to nie jest wychowywanie obywatela dobrego. To lekkie życie wtedy nas ukarało, bo niejeden z nas może sobie lekceważył, czy krowa kosztuje 500 zł czy 1.000 zł, jak kredyty dawano, to każdy brał w lewo, w prawo, a potem jak powiedziano: oddawać, to było ciężko. I przyszła koniunktura bardzo nieszczęśliwa, nikt się nie spodziewał, nawet góral się nie spodziewał takiej nagłej kalaputryny.</u>
          <u xml:id="u-83.12" who="#PBartsch">Jestem przekonany, że Pan Prezydent Rzeczypospolitej skorzysta ze swego prawa i wyda jutro zarządzenie, że jest karencja trzyletnia i oprocentowanie do 3%.</u>
          <u xml:id="u-83.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Marcinkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#PMarcinkowski">Wysoka Izbo! Prof. Bujak napisał kiedyś, że „historia gospodarcza Polski to przede wszystkim historia osadnictwa”. Jest w tych słowach dużo racji, istotnie bowiem sprawy osadnicze wysuwają się u nas na czoło. P. Minister Poniatowski jest tym, który ten materiał historyczny tworzy. Ponieważ materiał ten jest najbogatszy na ziemiach zachodnich, przeto jako poseł, reprezentujący te ziemie, chciałbym o nich kilka słów powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-85.1" who="#PMarcinkowski">Problemu osadniczego na ziemiach zachodnich nie wyczerpuje tzw. parcelacja, mamy jeszcze bowiem na ziemiach zachodnich osadnictwo tak zwane poniemieckie, czyli osady rentowe. Mamy tych osadników rentowych w Wielkopolsce i na Pomorzu około 35.000, należności Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej od tych osadników wynoszą łącznie ca 187 milionów zł, a wpłaty czyli renty od tej sumy wynoszą rocznie 7 milionów zł. Jest to więc liczna kategoria rolników, nad których bolączkami nie można przejść do porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-85.2" who="#PMarcinkowski">Postawię odrazu na wstępie pytanie, dlaczego to osadnicy tej kategorii czują się pokrzywdzeni i niezadowoleni, i postaram się dać na nie odpowiedź. Nie da się pełnej odpowiedzi bez sięgnięcia do przeszłości tych osadników.</u>
          <u xml:id="u-85.3" who="#PMarcinkowski">Niemiecka Komisja Kolonizacyjna na walkę o posiadanie ziemi i wydarcie ziemi z rąk polskich wydała przeszło miliard marek niemieckich. Zrozumiała rzecz, że przez wykup i rozchodzenie się kapitału cena ziemi na terenach zachodnich szła w górę, a tym samym i obciążenie danych osad rentowych podnosiło się.</u>
          <u xml:id="u-85.4" who="#PMarcinkowski">I gdy w r. 1887 wysokość renty na 1 ha wynosiła w markach niemieckich 7,79, to w r. 1910 wynosiła 19,75, a w 1917 r. 22,75, Tak więc im bardziej nieustępliwa i zacięta była postawa polskiego społeczeństwa w walce o ziemię, której to walki symbolem był Polak ś. p. Michał Drzymała, jak to już poprzednio wspomniałem, cena ziemi szła w górę. I co się stało po odzyskaniu niepodległości? Polacy masowo przystąpili do wykupu osad z rąk niemieckich, chcąc, aby jak najprędzej ta ziemia, którą Niemcy wydarli z rąk polskich, wróciła znowu do rąk Polaków, Ale to by nie było najważniejsze. Na osadach tych ciążyły renty, widoczne znaki walki z żywiołem polskim, które po kapitalizacji stanowią poważne sumy. Polacy przy nabywaniu osad przeważnie nie odliczali skapitalizowanej renty od ceny kupna, tylko płacili pełną wartość osady, byle tylko jak najprędzej pozbyć się Niemców z Wielkopolski i Pomorza. Z drugiej strony stosunki walutowe były u nas wówczas tak płynne, że i trudno było nawet ustalić rzeczywistą wartość renty. Dodajmy jeszcze do tego, że w ręce polskie przeszły w głównej mierze osady utworzone w ostatnich latach przed niepodległością, a więc tym samym najwięcej obciążone rentą, bo sprzedawali osady ci Niemcy, którzy w najpóźniejszych latach kolonizacji byli na terenie zachodnim i z terenem tej ziemi jak najmniej byli związani, starali się więc pozbyć swych osad, ażeby wracać tam, skąd przyszli. Nic też dziwnego, że pośród osadników panuje rozgoryczenie, że do dnia dzisiejszego nie została w sposób dostateczny naprawiona im krzywda, że do dnia dzisiejszego ciężary ich, których wysokość dyktowały warunki natężenia walki z polskością, nie zostały przez Rząd Państwa Polskiego dostatecznie dostosowane do obecnych ich możliwości płatniczych. Rozgoryczenie to jest zupełnie zrozumiałe, bo przecież obecne za wysokie obciążenie jest jakby karą za to, że starali się te ziemie wykupić z rąk Niemców. Po 20 latach niepodległości czas najwyższy krzywdę tę naprawić.</u>
          <u xml:id="u-85.5" who="#PMarcinkowski">Nie można zaprzeczyć, że były kilkakrotnie podejmowane próby, ażeby tę rzecz zrealizować, nie postarano się jednak nigdy o pełne rozwiązanie sprawy. Obecnie jest w toku przeprowadzanie tzw, konsolidacji rent i wprawdzie p. Minister na zjeździe w Toruniu zapewnił, że będzie ona prawdziwym wybawieniem dla osadników kresowych, bo w rezultacie przyniesie pomniejszenie sum należnych o przeszło 30 milionów zł, jednak informacje te widocznie były mylne, albo mylnie p. Minister je otrzymał, Nie można bowiem mówić, że przy konsolidacji rent nastąpią automatycznie daleko idące skreślenia. Obniżenie sumy dłużnej jest wynikiem tego, że poprzedni dłużnik płacił, jedynie rentę, a obecnie po konsolidacji płacie będzie raty wraz z 3% odsetkami. Trzeba więc było o tyle obniżyć kapitał, aby można było wprowadzić oprocentowanie w wysokości 3%, którego przed tym nie było. Gdyby nie obniżono kapitału, a wprowadzono ponadto oprocentowanie w wysokości 3%, to wówczas osadnicy po konsolidacji mieliby dług o wiele wyższy niż przed konsolidacją. Tu więc leży klucz do rozwiązania owej tajemnicy obniżki renty o przeszło 30 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-85.6" who="#PMarcinkowski">Jest wprawdzie możliwość przyznania osadnikom pewnych ulg przy konsolidacji w razie obniżenia mnożnika kapitalizacyjnego przy rentach stałych na 15%. Jaki to da rezultat w sumie, trudno powiedzieć, bo odnośne wnioski dopiero są rozpatrywane przez poszczególne izby rolnicze.</u>
          <u xml:id="u-85.7" who="#PMarcinkowski">Są również próby przyjścia z pomogą osadnikom tzw. anulacyjnym przez wykorzystanie art. 16 ustawy z dnia 20 października 1934 roku. Z informacyj jednak, które przenikają w terenie, podobno istotnie dla osadników tzw. anulacyjnych ulgi te będą wprowadzone. Dotąd jednak, śmiem twierdzić, w dołach jest rozgoryczenie wielkie, że sprawa ta dopiero późną jesienią została zarządzona i nie można przecież żądać od izby rolniczej, żeby 25.000, albo więcej wniosków mogła w 1 albo w 2 miesiące rozpatrzyć i p. Ministrowi do decyzji przesłać.</u>
          <u xml:id="u-85.8" who="#PMarcinkowski">Wszystko, co tu w krótkości przedstawiłem, są to rzeczy p. Ministrowi znane już to od poszczególnych organizacyj, od poszczególnych posłów, od poszczególnych delegacyj. Nie dalej jak przed kilku dniami była w Ministerstwie delegacja kaszubska, która prosiła o wstrzymanie tych rent, która przedstawiała nam, że są ludzie wystawieni na licytację za zaległości tych rent.</u>
          <u xml:id="u-85.9" who="#PMarcinkowski">Otóż, Wysoka Izbo, w imieniu tych 35.000 osadników rentowych zwracam się z uprzejmą prośbą do Pana Ministra i Rządu, żeby tę rzecz jak najprędzej załatwiono. Mamy przecież inną sprawę na zachodzie, o czym nie chcę Wysokiej Izbie wspominać, a jednak my, którzy mieszkamy na tej zachodniej granicy, mamy prawo i obowiązek wołać i przypominać, że nie wolno zapominać o osadnictwie na kresach zachodnich.</u>
          <u xml:id="u-85.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#WicemarszałekJedynak">Głos ma p. Szwed.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#PSzwed">Wysoka Izbo! Chcę, pokrótce przedstawić warunki, w jakich mieszka ludność naszej wsi. Jeżeli Weźmiemy pod uwagę, że 70% ludności mieszka na wsi, a sprawa zdrowotności jest niesłychanie ważna dla obrony Państwa, to musimy zwrócić szczególnie baczną uwagę na warunki mieszkaniowe tej ludności. Na ogólną liczbę mieszkań w Polsce w 1931 r. 6.402.000 mamy na wsi 4.472.000 mieszkań, w miastach 1.930.000. Przeciętne zaludnienie w miastach wynosi na jedno mieszkanie 4,5 mieszkańca, natomiast na wsi wynosi już 5,2 mieszkańca, a więc przeciętne zaludnienie mieszkań na wsi jest o 15% większe niż w mieście. Z tych mieszkań na wsi więcej niż połowę mamy tylko jednoizbowych, mianowicie 51,4%, natomiast dwuizbowych mamy 35,4%, mieszkań zaś więcej niż dwuizbowych zostaje tylko 13,2%.</u>
          <u xml:id="u-87.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Surzyński.)</u>
          <u xml:id="u-87.2" who="#PSzwed">Z cyfr tych widzimy, że w mieszkaniach jednoizbowych mieszka prawie połowa ludności wsi, bo 11.023.000, zaś w dwuizbowych prawie 9.000.000, czyli razem w mieszkaniach jedno i dwuizbowych mieszka 19.597.000 osób, czyli blisko 85% tej ludności. Muszę tu dodać, że szczególnie na ziemiach wschodnich prawie połowa mieszkań na wsi nie ma podłóg. I tak żyją całe pokolenia. Budynki, szczególnie na terenach wschodnich, wznoszone są w prymitywny sposób, co prowadzi do przemarzania ścian i pułapów w zimie. W takich mieszkaniach jednoizbowych panuje zawsze zaduch, bo tylko przez kilka miesięcy letnich wietrzone są one, gdy większość mieszkańców przenosi się ze spaniem do budynków gospodarskich. W tych warunkach łatwo o cherlactwo i zanik tężyzny fizycznej, szerzy się gruźlica i różne choroby zakaźne.</u>
          <u xml:id="u-87.3" who="#PSzwed">Kapitał budowlany na 1 ha użytków rolnych przedstawia się bardzo różnie. Najlepiej w Poznańskiem, gdzie wypada 1049 zł, im dalej na wschód, tym ten kapitał zmniejsza się i dochodzi na ziemiach wschodnich do dwustu kilkudziesięciu zł na 1 ha. Wpływa na to i to, że w Poznańskiem jest więcej zabudowań ogniotrwałych, gdy w reszcie Polski przeważają zabudowania z drzewa. Jeżeli idzie o dorównanie poziomu budownictwa ziem centralnych, wschodnich i południowych do ziem Poznańskiego, to trzeba by w to zaangażować około 5 miliardów złotych.</u>
          <u xml:id="u-87.4" who="#PSzwed">Musimy wziąć pod uwagę, że corocznie w Polsce powstaje około 35.000 gospodarstw nowych z parcelacji i wskutek podziału gruntów. Scaleniu podlega i wymaga częściowej przebudowy około 100.000 gospodarstw rocznie. Skutkiem pożarów i klęsk ulega zniszczeniu około 25.000 gospodarstw, wreszcie skutkiem zniszczenia przez upływ czasu wymaga gruntownej przebudowy conajmniej 70.000 zagród. Widzimy więc, że koszt budownictwa na wsi waha się w cyfrach od 400 do 500 milionów zł rocznie. Te olbrzymie sumy inwestowane są w gospodarstwie narodowym najczęściej w sposób niezgodny z wymaganiami postępu rolniczego, z postulatami higieny i kultury mieszkaniowej, co przy bardzo ograniczonych możliwościach finansowych wsi prowadzi nieraz do dużego marnotrawstwa sił gospodarczych drobnego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-87.5" who="#PSzwed">Wiemy, że w Polsce przeważa drobne rolnictwo w olbrzymiej masie. 87% gospodarstw to gospodarstwa o wielkości przeciętnej 5 ha, bo są do 5 ha, i od 5 do 10 ha, a więc jeżeli przeciętna wynosi 5 ha, to widzimy, że tacy gospodarze nie są wprost w stanie podołać wszystkim wydatkom, związanym z budownictwem. Dlatego też spotykamy się z takim objawem, szczególniej na wschodzie, że ludzie wznoszą budynki mieszkalne czy gospodarskie przez szereg lat, po 5 lat i więcej. Szczególnie widzi się to w gospodarstwach skomasowanych, które muszą przenosić budynki, a koszt przeniesienia, koszt robocizny i uzupełnienia materiału, jak gwoździe itp. wynosi przeciętnie 500 zł. Są to sumy nieosiągalne dla olbrzymiej większości tych drobnych gospodarstw.</u>
          <u xml:id="u-87.6" who="#PSzwed">Jeżeli idzie o pomoc kredytową, to jak tu już wspomniał p. referent, wyraża się ona w znikomych wprost sumach dla rolnictwa. Na 770 milionów zł kredytów ze źródeł publicznych, zużytych na budownictwo w Polsce, tylko 60 milionów w tym okresie czasu przypadło na budownictwo wiejskie, a więc zaledwie 8,5%. Na rok bieżący Ministerstwo Rolnictwa przewiduje z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej na kredytowanie budownictwa wiejskiego 6½ miliona zł.</u>
          <u xml:id="u-87.7" who="#PSzwed">Przemiana ustroju rolnego prowadzi do wielkich zmian w zabudowie osiedli wiejskich, nad czym nie ma odpowiedniej opieki i doradztwa technicznego, nie ma zdecydowanego poglądu, jak ma być prowadzona zabudowa nowych osiedli, w skupieniu czy w koloniach. Stąd widzimy szereg bezplanowo rozrzuconych i zbudowanych zagród, pozbawionych często wody w obrębie własnego gospodarstwa; gospodarstwa takie muszą przywozić wodę czasem z odległości 2 lub 3 km. Jaka to jest strata czasu i energii ludzkiej, nie trzeba chyba wspominać. Przyczyną tego stanu jest zupełny niemal brak fachowców, obeznanych z budownictwem na wsi, gdyż w wyższych i średnich szkołach technicznych nie ma w programie nauczania uwzględnionych potrzeb wsi pod tym względem, gdy dla potrzeb miasta w wydziałach architektury Politechniki Warszawskiej i Lwowskiej jest kilkanaście katedr projektowania.</u>
          <u xml:id="u-87.8" who="#PSzwed">W tych tak ciężkich dla wsi warunkach bytowania budownictwo z materiałów jak najtańszych a jednak ogniotrwałych i znajdujących się prawie wszędzie, a więc budownictwo np. z pustaków betonowych, piaskowo-wapienne, glinobite itp., jest bardzo mało znane i propagowane, chociaż koszt budowy z takich materiałów jest trzy a nawet i osiem razy niższy od budowy z pełnego drzewa, a materiały te jako podstawowe są prawie w każdym gospodarstwie na miejscu i nie wymagają fachowej robocizny. Więc w tych warunkach małej dochodowości gospodarstw rolnych bardzo trudno rolnikom nabyć odpowiedni materiał, z drugiej strony dużo materiału tego marnuje się, szczególnie w lasach.</u>
          <u xml:id="u-87.9" who="#PSzwed">Kończąc to niekompletne zobrazowanie stanu dzisiejszego budownictwa na wsi, wysuwam następujące postulaty pod adresem p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych. Należy podnieść pomoc kredytową z Funduszu Obrotowego Reformy Rolnej i innych źródeł publicznych do 50 milionów zł rocznie, które to kredyty musiałyby być nisko oprocentowane i spłacane w ciągu 10 do 20 lat. Należy przeprowadzić w Lasach Państwowych sprzedaż drzewa budulcowego po cenach obniżonych dla drobnego rolnictwa na zabudowę i przebudowę; ścinanie i oczyszczanie drzewa mogą wykonać sami nabywcy rolnicy. Należy zaprowadzić sprzedaż drewna opałowego w dłużycach co najmniej 2-metrowych dla umożliwienia drobnych remontów, ogradzania zagród itp. użytków ubocznych. To samo można zrobić w lasach prywatnych przy wydawaniu pozwoleń na wyręby. Należy popierać budownictwo ogniotrwałe, a szczególnie nowych rodzajów: z pustaków betonowych, piaskowo-wapienne, glinobite itp. i zapewnić mu odpowiednie doradztwo techniczne. Należy otoczyć fachową opieką techniczną zabudowę osiedli i zagród z zachowaniem cech regionalnych i w tym celu utworzyć w politechnikach katedry budownictwa wiejskiego celem stworzenia odpowiedniej kadry architektów tego działu budownictwa w województwach i powiatach, jak również wprowadzić w średnich zakładach technicznych odpowiednie programy nauczania.</u>
          <u xml:id="u-87.10" who="#PSzwed">Nie wątpię, że te środki zaradcze zmienią dotychczasowe zaniedbania i braki, przyczynią się do podniesienia poziomu kulturalnego wsi, jej dobrobytu i zdrowotności i wzmogą siły obronne i potęgę gospodarczą naszego Państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#WicemarszałekSurzyński">Głos ma p. Malinowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-89">
          <u xml:id="u-89.0" who="#PMalinowski">Wysoka Izbo! Pragnę mówić o sprawach związanych z tzw. parcelacją polską. Gdy się mówi o tzw. parcelacji polskiej, to oczywiście na plan pierwszy wysuwają się momenty inne, niż natury finansowej, mamy bowiem do czynienia z reformą ustroju rolnego, która na długie lata zadecyduje, o kierunku naszego rozwoju. Błędy popełnione w tej dziedzinie nie dadzą się tak łatwo naprawić. Otóż są pewne błędy, co do których cała zachodnio-polska opinia rolnicza jest zgodna.</u>
          <u xml:id="u-89.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-89.2" who="#PMalinowski">Na pierwszy plan wysuwa się sprawa wielkości osad. Osady dziś tworzone przy parcelacji są stanowczo za małe. Nie domagamy się bynajmniej, aby wszystkie osady były jednakowej wielkości, powiedzmy 15 ha, nam zależy na zróżnicowaniu pod względem wielkości gospodarstw. P. Minister jest przeciwny temu zróżnicowaniu i nakazuje tworzyć osady prawie jednego typu pod względem wielkości, a w każdym razie za małe. Rolnictwo zachodnio-polskie pragnie, aby było równane w górę, bo tylko wówczas możliwa jest rywalizacja i postęp, a tymczasem władze ministerialne czynią odwrotnie, równają jeśli już nie w dół, to w każdym razie na najniższym poziomie. Stawiam Panu Ministrowi pytanie, czy zadał sobie trud przeprowadzenia kalkulacji, czy posiadacz osady jest w stanie wykształcić swoje dzieci i usamodzielnić je, czy jest w stanie wysłać je do miasta, nie do łopaty, nie jako kandydatów po zasiłki dla bezrobotnych, lecz jako rzemieślników i kupców.</u>
          <u xml:id="u-89.3" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-89.4" who="#PMalinowski">Dotychczas wieś zachodnio-polska wysyłała swych synów do miast jako rzemieślników czy kupców. My, którzy ją dobrze znamy, wiemy, że gdyby ojcowie nasi byli obdarowani w ten sposób ziemią, to nie mogliby dzieci usamodzielnić, wiemy, że dziś po miastach i miasteczkach pomorskich czy wielkopolskich nie siedzieliby synowie nasi, tylko Icki i Mośki. Dziś już na Pomorzu czy w Wielkopolsce nie trzeba walczyć z tym napływem żydowskim, bo Żydów tam nie ma, jednak tworzenie takich gospodarstw, które skazane są na wegetowanie i nie pozwalają właścicielom na odpowiednie wykształcenie zawodowe i usamodzielnienie dzieci, stwarza na wsi proletariat, stwarza na wsi zarzewie przyszłych rozruchów socjalnych. Z drugiej strony nie zapominajmy jednak o tym, że jakkolwiek Icków i Mośków nie ma w Wielkopolsce czy na Pomorzu, to za to jest inna mniejszość, wprawdzie liczbowo słaba, ale gospodarczo niezwykle mocna. Stara się ona uzależnić od siebie gospodarczo żywioł polski. Odwieczna walka Polaków z naporem germańskim nie straciła na ziemiach zachodnich nic ze swej aktualności. Aby w tej walce odnieść zwycięstwo, trzeba nam ludzi silnych, ludzi zadowolonych z swego losu, a nie słabych finansowo i podciętych moralnie przez biedę cherlaków.</u>
          <u xml:id="u-89.5" who="#PMalinowski">Dalsza sprawa to wysokość obciążenia finansowego. Niejednokrotnie już z tej trybuny atakowano wysokość obciążenia finansowego osadnika i podawano w wątpliwość, czy osadnik jest w stanie je spłacić. Dla mnie nie ulega kwestii, że corocznie teraz stwarza się nam nowych kandydatów do oddłużenia. Osadnik, który przy wejściu na osadę prawie w 100% jest zadłużony, musi po upływie okresu t.zw. wolnych lat być kandydatem do oddłużenia. Taki stan rzeczy należy uznać za wysoce nienormalny. Jeśli natomiast chce się oddawać ziemię w ręce najsłabszych, to w takim razie niech się znajdą źródła finansowe do pokrycia wydatków na te cele, niech się przeprowadza parcelację subwencjonowaną. Po co dopiero za 3 czy 4 lata ma się osadnika oddłużać i skreślać mu część ceny kupna? Lepiej przecież od razu przyjść mu z pomocą. To jest chyba proste i logiczne. Nie bawmy się w ciuciubabkę, lecz wyciągnijmy od razu właściwy wniosek. Dziś naszych synów tylko w małym procencie uwzględnia się jako nowonabywców na osady z parcelacji, p. Minister Poniatowski chce bowiem rozładować przegrzany kocioł małopolski. Co w takim razie mają począć nasi synowie, którzy ziemię kochają i od lat zaprawieni są do gospodarowania na niej? Apeluję do Pana Ministra, aby synowie wielkopolscy czy pomorscy nie byli traktowani przy podziale osad po macoszemu, jako obywatele drugiej klasy.</u>
          <u xml:id="u-89.6" who="#PMalinowski">Na końcu roku ubiegłego p. Minister Zorganizował uroczystość poświęcenia nowozbudowanej wsi osadniczej pod Wronkami w Wielkopolsce i na tę uroczystość przybył Pan Prezydent Rzeczypospolitej. Pokazano Głowie Państwa wieś osadniczą, która była wsią na pokaz, a nie wsią przeciętną. Wiemy doskonale, jak Pan Prezydent Rzeczypospolitej interesuje się życiem wsi, jak docenia jej bolączki i potrzeby.</u>
          <u xml:id="u-89.7" who="#PMalinowski">Jeśli wybiera się w teren, to po to tylko, aby bezpośrednio zetknąć się z faktycznym stanem wsi, poznać jej potrzeby. P. Minister oddaje złą przysługę wsi, skoro decyduje się pokazać Panu Prezydentowi to, co nie jest przeciętne. Szkoda, że p. Minister nie zdecydował się pokazać Panu Prezydentowi osadników w pow. wyżyskim czy chojnickim, którzy nie cieszą się już jak dzieci, że dostali osadę, nie wiedząc nawet dokładnie, ile ona kosztuje. Tam można by obejrzeć osadników, którzy przeżyli parę lat na osadzie i poznali, jaka ich czeka przyszłość, którzy poznali, co to jest egzekucja.</u>
          <u xml:id="u-89.8" who="#PMalinowski">Poddałem ostrej krytyce dzieło parcelacji. Jest to zupełnie zrozumiałe, bo o im większą sprawę chodzi, im większa jest odpowiedzialność, tym ostrzejsza musi być krytyka. Wspomnę i o tym, że p. Minister w zeszłym roku był na zjeździe osadników w Toruniu. Przypominam sobie, że robił wymówki osadnikom, iż nie zajmują się budowaniem domów ludowych, nie zakładają burs dla swych dzieci po miastach, a za wiele uwagi poświęcają staraniu się o ulgi. Wielka szkoda, że p. Minister nie czekał, aż osadnicy odpowiedzą mu i wyszedł z sali. Byłby wówczas dowiedział się, że póki osadnicy uginać się będą pod ciężarem zadłużenia, dopóki będzie się odbywał bezlitosny proces krajania ziemi na zbyt małe kawałki, dopóty domy ludowe i bursy będą tylko marzeniem.</u>
          <u xml:id="u-89.9" who="#PMalinowski">Jeżeli dodam wreszcie zagadnienie oddłużenia i przywrócenia opłacalności, to te 3 zagadnienia razem są palące i wymagają radykalnej zmiany. Rząd winien pod kątem prostym zawrócić z dotychczasowej drogi, którą prowadzi Państwo do pewnej zguby. Hasło „kosztem rolnictwa wy dźwignąć przemysł” winno być zastąpione hasłem „zamożne rolnictwo to rozwój przemysłu krajowego, to dobrobyt handlu, to siła i moc Państwa”.</u>
          <u xml:id="u-89.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-90">
          <u xml:id="u-90.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Kwapisiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-91">
          <u xml:id="u-91.0" who="#PKwapisiewicz">Wysoki Sejmie! W kilku przemówieniach p. Ministra Poniatowskiego zarówno na terenie Izb ustawodawczych jak i na zewnątrz znalazły się ustępy, poświęcone zagadnieniu hipotek włościańskich. Ostatnio w dyskusji dnia 4 lutego 1939 roku w Komisji Budżetowej oświadczył p. Minister co następuje: „Łącznie ze sprawami agrarnymi słusznie podnoszono sprawę stanu posiadania i regulacji hipotek. Pod tym względem Rząd jest w toku zasadniczych opracowań, zdążających do tego, ażeby unikać dotychczasowych procesów, kiedy wywoływanie hipotek dla każdego nowo stworzonego gospodarstwa czy gospodarstwa skomasowanego łączyło się z tym, że nowoutworzone książki hipoteczne przez lat kilkanaście nie uczestniczyły w żadnych obrotach. Drożyzna dotychczasowa aktów powodowała to, że znaczne wydatki dokonane przez Rząd, wynoszące przeszło milion złotych, na ufundowanie około 50.000 ksiąg hipotecznych nie zostały połączone z wykorzystaniem tego stanu. Toteż sądzę, że należy wstrzymać się przed tym, aby obecnie wszystkim skomasowanym gospodarstwom fundować hipotekę, co kosztowałoby mniej więcej 13 milionów zł, a raczej należało by rozwiązać zagadnienie w ogóle regulacji stanu posiadania, przemiany dotychczasowego hipotecznego prawa”. Poza tym słyszy się twierdzenie, że obecna forma hipotek nie jest odpowiednia dla drobnych rolników, gdyż powoduje ich zadłużenie. Dlatego to sytuacja gospodarcza tych gospodarstw rolnych, które hipoteki nie posiadają, jest lepsza, jest pomyślniejsza od tych, które takie hipoteki posiadają. Szczególnie okazuje się to w Małopolsce, gdzie mimo hipoteki powszechnej me jest ona zgodna ze stanem panującym na gruncie, a zadłużenie jest ogromne, poruszone tu zagadnienie jest dla życia gospodarczego wsi szczególnie ważne i zapowiedz z miarodajnego [nieczytelne] zasadniczych projektów tak wielkiej reformy, jak przemiana dotychczasowego systemu hipotecznego na coś zupełnie innego, musi zwrocie na sienie szczególną uwagę. Jesteśmy w okresie opracowywania przez komisję Kodyfikacyjną projektów prawa rzeczowego wraz z przepisami o księgach wieczystych. Księgi wieczyste zostały uznane na całym świecie za najlepsze zabezpieczenie własności nieruchomości, nie wyłączając gospodarstw drobno włościańskich, a także jako podstawowy czynnik obrotu ziemią, która stanowi przecież najważniejsze dobro narodu. Przypuszczalnie słowa p. Ministra, o ile się nie mylę, należy rozumieć w ten sposób, iż rozwiązanie zagadnienia hipotek włościańskich nastąpi niezależnie od prac Komisji Kodyfikacyjnej, Gdyby tak było, to przedsięwzięcie takie, chociaż w najlepszych intencjach podjęte, należało by uznać za eksperyment ryzykowny. Zagadnienie hipoteki pod względem teoretycznym jest już dawno rozwiązane i na ten temat zasadniczych jakichś zmian trudno się spodziewać poza sprawą ustroju tych ksiąg. W Polsce zagadnienie to ma przeważnie charakter praktyczny. Powszechna hipoteka istnieje już na ziemiach polskich w dzielnicach popruskiej i po austriackiej, a hipoteka w b. Królestwie Polskim i na kresach obejmuje dzisiaj już wielką liczbę gospodarstw rolnych średnich i drobnych, tych mianowicie, które powstały w drodze parcelacji, komasacji lub korzystały z kredytów długoterminowych. Olbrzymia większość gospodarstw chłopskich nie posiada jeszcze hipoteki. Ewidencję tych gospodarstw prowadzi się na terenie b. Królestwa Polskiego w gminach, natomiast na ziemiach wschodnich przeważna większość gospodarstw pozbawiona jest nie tylko hipoteki, ale nawet tytułu własności, gdyż formalnie grunta te, tzw. nadziałowe, należą do gromad, a nie do poszczególnych włościan. Tu jest olbrzymie pole do pracy dla uporządkowania tych fatalnych z każdego punktu widzenia stosunków. Jest wprawdzie specjalna ustawa z roku 1927, do tego celu zmierzająca, ale czy z braku rozporządzenia wykonawczego, czy z innych przyczyn praktycznego rezultatu wcale nie dała.</u>
          <u xml:id="u-91.1" who="#PKwapisiewicz">W tych warunkach problem hipoteki chłopskiej przedstawia się prosto. Oto należy dążyć przede wszystkim do tego, aby hipoteka stała się powszechną. Doskonałą okazją do postępu na tej drodze jest komasacja, przeprowadzana przez władze, dlatego wielką i przykrą niespodzianką jest twierdzenie, że okazja ta nie jest wykorzystana do tego celu i że powstały zaległości, których usunięcie, zdaniem p. Ministra, kosztować by miało aż 13 milionów. Muszą to zatem być olbrzymie zaległości, odpowiadające chyba 650.000 ksiąg wieczystych i takiejże ilości skomasowanych gospodarstw, skoro jak stwierdził p. Minister założenie 50.000 ksiąg wieczystych kosztowało milion zł. W takim obliczeniu kosztów są pewne niejasności. Choćby tego rodzaju obliczenie było ścisłe, rozłożenie ciężaru zaległości na lat kilka stanowiłoby już w tej mierze znaczną ulgę i byłoby krokiem naprzód.</u>
          <u xml:id="u-91.2" who="#PKwapisiewicz">Upowszechnienie hipoteki przewiduje Komisja Kodyfikacyjna w swym projekcie prawa rzeczowego. Wykonanie tego, a w szczególności założenie rejestrów gruntowych, wymaga oczywiście prac przygotowawczych. Wniesiony do poprzedniego Sejmu rządowy projekt ustawy o rejestrach gruntowych był właśnie dużym krokiem naprzód.</u>
          <u xml:id="u-91.3" who="#PKwapisiewicz">Przeciw systemowi hipoteki czy też zasadzie celowości hipotek dla chłopów wysunięty został zarzut, że w wielu wypadkach skutkiem drożyzny aktów i założenia ksiąg nowostworzone lub skomasowane gospodarstwa kilkanaście lat nie uczestniczyły w żadnych obrotach i posiadane przez nie hipoteki nie zostały wykorzystane. Nie jest to argumentacja przekonywająca. Hipoteka jest równoznaczna z uporządkowaniem stanu własności na gruncie, jest sprawdzianem podniesienia kultury prawnej na wsi.</u>
          <u xml:id="u-91.4" who="#PKwapisiewicz">Z przemówień w debacie sejmowej p. Wicemarszałka Długosza, p. posła Krupskiego i następnie w Senacie sen. Budzanowskiego, którzy domagali się stworzenia hipotek dla chłopów, wynika, że potrzeba i świadomość potrzeby tych hipotek istnieje, choćby dlatego, że umożliwiają one uzyskanie długo-lub średnio-terminowego kredytu dogodnego na cele inwestycyjne, na spłaty rodzinne itp. To, że chwilowo ktoś, komu przy komasacji założono księgę hipoteczną, nie potrzebuje kredytu, nie znaczy, żeby mu się ta księga nie przydała wtedy, kiedy tego kredytu będzie potrzebował, i wtedy kredyt ten będzie dla niego łatwo dostępnym dobrodziejstwem. Akcja hipoteczna nie może mieć charakteru doraźnego, lecz prowadzona być musi z dalekimi perspektywami. Skoro dzisiaj ze strony miarodajnej wysuwa się twierdzenie, że ciężką sytuację rolnictwa należy załatwić nie w drodze oddłużenia, lecz w drodze kredytu średnio- lub długoterminowego, gdzie zabezpieczenie hipoteczne jest wymagane, kwestia regulacji hipotek i głównie założenia hipotek równa się konieczności.</u>
          <u xml:id="u-91.5" who="#PKwapisiewicz">Pewną sprzeczność w porównaniu z poprzednim zarzutem stanowi drugi zarzut, że hipoteka pogarsza warunki materialne chłopa, ułatwiając mu zadłużenie. Przykładem odstraszającym mają tu być rzekomo hipoteki w Małopolsce. Otóż zarzut taki pochodzić może tylko z tych czasów, kiedy istotnie łatwo było o kredyty, a różnego rodzaju pijawki narzucały się chłopom z towarami i pieniędzmi, ażeby ich później rujnować. Dziś te czasy należą do zamierzchłej przeszłości. Wojna, dewaluacja i ustawodawstwo oddłużeniowe zlikwidowały zupełnie te zapędy, a z drugiej strony wzrosło uświadomienie włościaństwa. Jeżeli istotnie były takie wypadki, że ludzie lekkomyślnie zaciągali długi, to trudno z tego powodu ogół włościan poddawać pewnego rodzaju kurateli i traktować ich jako osoby niezdolne do samodzielnego dobrego gospodarowania. Tak jak nie można przyznać słuszności rozumowaniu, że niedobrze jest, ażeby chłop nauczył się pisać, bo wtedy mu łatwo będzie zaciągać długi wekslowe, tak samo nie można twierdzić, że hipoteki są dla chłopa szkodliwe, gdyż ułatwiają mu zaciąganie długów. Jeżeli zaś przyjrzymy się hipotekom chłopskim, a w szczególności małopolskim, widzimy; że większość obciążeń w dzisiejszych hipotekach stanowią wierzytelności banków państwowych Banku Akceptacyjnego, Banku Rolnego, spółdzielni rolniczych, które stanowią t.zw. uporządkowany rynek kredytowy, a poza tym tylko wierzytelności innych włościan czy to z tytułu spłat, czy zobowiązań natury gospodarczej, a dla tego typu wierzycieli możność hipotecznego zabezpieczenia jest również dobrodziejstwem.</u>
          <u xml:id="u-91.6" who="#PKwapisiewicz">W tym miejscu zauważyć należy, że opinia, jakoby hipoteki małopolskie były wadliwe i zupełnie bez praktycznej wartości dla chłopa, jest mylna. Niezgodności hipoteczne nie są winą samej hipoteki, lecz dawnej austriackiej zasady dopuszczającej obrót nieruchomościami bez żadnych formalności nawet w drodze umów ustnych. Od roku 1934, tj. od wprowadzenia prawa o notariacie, te rzeczy ustały, sytuacja uległa ogólnej poprawie, a ilość procesów o grunt wybitnie zmalała. Odwrotnie wszelkiego rodzaju projekty, mające na celu podważenie tej zasady, wywołują we wsi małopolskiej dezorientację, stan tymczasowości, co przeszkadza regulacji stanu hipotecznego.</u>
          <u xml:id="u-91.7" who="#PKwapisiewicz">Jeżeli się podnosi kosztowność rzekomą zakładania hipotek, to ta sprawa może być uregulowana w drodze obniżenia kosztów bez przerabiania całego systemu hipotecznego. Dlatego też wydaje się bardziej celowym istniejące księgi hipoteczne uzupełniać, aniżeli wszystko od podstaw na nowo przerabiać bez koniecznej potrzeby. Mam wrażenie, że cała sprawa leży w kompetencji Komisji Kodyfikacyjnej, gdzie radzą nad nią najtęższe mózgi prawnicze. Z tego powodu było by bardzo pożyteczne, żeby Pan Minister Poniatowski zechciał łaskawie złożyć w tym przedmiocie dodatkowe wyjaśnienia dla usunięcia zaniepokojenia, wywołanego jego ostatnimi enuncjacjami, i o to proszę Pana Ministra.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-92">
          <u xml:id="u-92.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Tarnawski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-93">
          <u xml:id="u-93.0" who="#PTarnawski">Wysoki Sejmie! Ogromną sensację wywołały przed kilku laty opublikowane tzw. „Pamiętniki Chłopów”. Był to, jak sobie Panowie zapewne przypominają, zbiór reportaży, rozmów i spisanych spostrzeżeń szeregu polskich chłopów z różnych województw zachodnich, a zwłaszcza centralnych. Te rewelacyjne pamiętniki wstrząsnęły opinię całej Polski, poruszyły najwyższe czynniki w Państwie. Ta uchwycona i utrwalona na papierze nędza ludzka była jedną z przyczyn, że tu właśnie wśród najbardziej wynędzniałych i wygłodniałych okolic poczęto wznosić Centralny Okręg Przemysłowy, przyniesiono w teren pieniądz i pracę. Ale nie ma jeszcze dotychczas publikacji o losie i życiu chłopów, tej najszerszej masy włościańskiej na wschodzie Państwa, na kresach, na podgórzu, na Polesiu. Nie ma wydawnictwa, które by się podjęło uchwycić i utrwalić dokumentalnie prawdziwy i niesfałszowany obraz bytowania tamtejszych mas ludowych. Gdyby się to stało, gdyby ogół polskiej opinii znał całą prawdę o tym, jak żyją szerokie masy chłopskie na wschodzie, byłby może niemniej wstrząśnięty, a przynajmniej wyzbyłby się niedorzecznego przekonania, że wschód Polski to kraj czarnej gleby, szerokich przestrzeni, gdzie można wysłać jeszcze tyle i tyle setek i tysięcy osadników, że jest to kraj mlekiem i miodem płynący. W rzeczywistości wschód nasz, ten, z którego pochodzę, który znam, z którego ludu jestem, żyje w ciężkiej nędzy. Jestem chłopem małorolnym, wyrosłem i zestarzałem się w chodzeniu za pługiem, w walce o to, jak z garści ziemi, którą ma przeciętny chłop na wschodzie, trudem i ciężkim znojem wydobyć tyle, ażeby z tego wyżywić siebie i rodzinę. Nie jest to wcale zadanie łatwe, a dla setek tysięcy chłopów jest niemal nierozwiązalne. Oto rzeczywistość na obszarze województw lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego i wołyńskiego: 48% ludności włościańskiej — 650.000 rodzin — żyje na skrawkach ziemi od ½ do 2½ morgów pola. Przeciętna nasza chłopska rodzina na wschodzie liczy 5 do 7 osób. Jestem przekonany i wiem, że ani nawet 5% z obecnych tu Panów nie wyobraża sobie, bo nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak można wyżywić 7-osobową rodzinę przez cały rok na 1 czy 1½ morgowym gospodarstwie. Jednak żyją u nas w ten sposób setki tysięcy rodzin, a raczej nie żyją, lecz wegetują, bo przecież życiem nazwać tego nie można. Takie karłowate gospodarstwo daje za mało produktów, aby żyć, ale daje tyle, żeby nie umrzeć. Tak oto istnienie tych mas nie jest ani życiem, ani śmiercią, cały wysiłek szerokich mas ludzkich idzie na walkę o przedłużenie tego swego już, jak mówię, nie życia, lecz najcięższego bytowania z dnia na dzień. W warunkach takiego istnienia nie ma ani miejsca, ani czasu, ani myśli, ani pieniędzy na takie rzeczy, jak społeczne czy kulturalne zainteresowania wyższego typu, nie ma miejsca ani czasu na książki rolnicze, na gazety itd., słowem na to wszystko, co jest już od dziesiątków lat rzeczą zrozumiałą dla chłopów europejskiego typu. Ale te 650.000 rodzin na karłowatych gospodarstwach mają bodaj ten jeden lub dwa morgi, bodaj kawałek ogrodu, bodaj taki punkt oparcia. Poza tym mamy u nas po wsiach około 200.000 rodzin, które w ogóle nie mają ani piędzi ziemi i są właśnie najzupełniejszym wiejskim proletariatem. To już nie trzeci, ale czwarty czy piąty stan społeczny, warstwa fornali i bezrolnych, wiejskich bezrobotnych, chałupników, najmitów, jak ich u nas nazywają „barabów”, „małachów”, „batraków”. Jest ich milion, muszą żyć i wyżyć przy innych karłowatych gospodarstwach, przy dworach z okazyjnych robót i zajęć.</u>
          <u xml:id="u-93.1" who="#PTarnawski">Jak żyją ci ludzie, jak pracują, czym się karmią? Ażeby żyć, idą pracować na pański łan po 12 i więcej godzin dziennie za 40–50 gr, dosłownie cały dzień za 40–50 groszy. Takie wypadki mieliśmy w r. 1936 i 1937 w różnych okolicach woj. lwowskiego. Idą żąć za dwunasty i czternasty snop. Tylko obecni tu posłowie chłopi mogą ocenić, co to w praktyce znaczy. Podaż rąk do pracy jest olbrzymia, a zatem wartość pracy na wsi jest zupełnie zdewaluowana. Za co na zachodzie Państwa płaci się złotymi, u nas płaci się groszami lub ich ułamkami. Jak żyją? Kartoflami, wciąż od nowa i tak co dnia. Przez cały Boży rok kartoflami rano, w południe i wieczór. Mięso? Nie, tego nasza wieś nie używa i nie zaznaje. W najlepszym razie dostaje się tej chłopskiej rodzinie jakiś ochłap raz na Wielkanoc. Wieprz idzie do miasta, tak samo jak mleko. Chłopskie dzieci u nas mleka nie dostają. Mleko spożywa miasto, nie wieś, a sprzedawać je ona musi wobec nacisku podatków i innych potrzeb. A skutki? Mogłyby coś o tym powiedzieć komisje poborowe, kontyngent odrzucanego przez niezdolność do służby rekruta. Nasza ziemia, przysłowiowo niby mlekiem i miodem płynąca, ziemia obiecana, marzenie dla osadników i kolonistów wykazuje najwyższy stopień zagruźliczenia w całym Państwie, zwłaszcza wśród dzieci. W r. 1936 na 100 żywych urodzeń wypada 20% śmiertelności niemowląt wśród grekokatolików, a 14% wśród rzymskokatolików, t.zn. dwa razy tyle umiera dzieci ukraińskich co polskich.</u>
          <u xml:id="u-93.2" who="#PTarnawski">Ale nie tylko mięsa mleka i masła nie używa nasza wieś. Nie używa nawet zapałek, nafty, świec, po nocach na Polesiu świeci się łuczywem, tak jak w średniowieczu. Nasza wieś pozostaje jesienią i zimą już o godzinie 4 w zupełnej ciemności, a co za tym oczywiście idzie, w ciemnocie umysłowej i kulturalnej. Nic się u nas w tym kierunku nie zmieniło od stuleci. Utopione w błocie wsie nie tylko nie stykają się z sobą, ale osobno dla siebie żyje każda zagroda, każda chata.</u>
          <u xml:id="u-93.3" who="#PTarnawski">W tych warunkach masy są niezdolne do jakichś ogólniejszych uczuć, a jeśli się na nie zdobędą, to te uczucia z konieczności będą miały odcień ujemny, muszą być negatywne, a więc uczucie żalu, który wypływa z beznadziejności ich wegetacyjnego bytu, uczucie poniżenia, pokrzywdzenia, nieraz wręcz złości i nienawiści. Ta chłopska zbiedniała, zepchnięta głęboko w dół masa wyczuwa, że nikt nie dba o nią, że nikt się o nią nie troszczy, nikt jej nie pomaga. Życie w tych warunkach jest niezmiernie uciążliwe, wręcz beznadziejne. Tylko w tych warunkach powstało psychologicznie charakterystyczne ukraińskie powiedzenie: „chaj hirsze, aby insze” — niech się dzieje cokolwiek chce, byleby się coś działo, byleby nie żyć tak dalej, jak się żyje obecnie. Stąd też ten grunt podatny dla podszeptów komunistycznej agentury, która obiecuje wszystko przeinaczyć, zmienić i poprawić.</u>
          <u xml:id="u-93.4" who="#PTarnawski">Taka jest rzeczywistość. Ale chociaż wielu ludzi w Polsce zdaje sobie sprawę z tych rzeczy, nie tylko nie ma realnego wysiłku w kierunku poprawy tych stosunków, ale nawet nie ma cienia nadziei, że się Rząd zechce kiedykolwiek zająć pozytywnie tymi społecznymi zagadnieniami. Niech się jednak nikt nie dziwi, że z dalszego pogłębiania nędzy oraz przymusowego cofania się od kultury tych mas ludzkich wynikają na tym gruncie wcale nieprzyjemne zjawiska społeczne, z którymi walczy się przy pomocy KOP-u i policji, zamiast z nimi walczyć przy pomocy inwestycyj, kredytów, szkół i dążenia do wzmożenia produkcji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-94">
          <u xml:id="u-94.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Klimek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-95">
          <u xml:id="u-95.0" who="#PKlimek">Wysoki Sejmie! Zabierając głos jako przedstawiciel rolników wielkiego Pomorza, chciałbym w krótkich zarysach ogólnych przedstawić trudne położenie wsi pomorskiej oraz ludności z tą wsią związanej, wynikłe wskutek nieopłacalności warsztatów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-95.1" who="#PKlimek">Otóż rolnictwo ziem zachodnich znajduje się obecnie w nadzwyczaj ciężkich warunkach gospodarczych, w warunkach większych anomalij, aniżeli to miało miejsce w latach najgorszego nasilenia kryzysu gospodarczego w Państwie naszym. Złożyły się na to 3 przyczyny natury wyższej, mianowicie klęska nieurodzaju wskutek chorób organicznych zbóż w r. 1936, katastrofalna klęska nieurodzaju zbóż i okopowych wskutek wymarznięcia i posuchy w r. 1937 oraz nienotowany dotychczas niski poziom cen zboża i artykułów zwierzęcych w bieżącym roku gospodarczym i łącznie z tym wzrastające z roku na rok zobowiązania płatnicze i stałe obciążenia warsztatów rolnych. W r. 1937 podwyższone zostały płace gotówkowe robotnikom rolnym, w r. 1938 podwyższono w znacznym stopniu składki inwalidzkie, w tym samym roku zapadła spłata kapitału pierwszych rat długów skonwertowanych i prywatnych. Urzędy skarbowe podwyższyły normy średniej dochodowości warsztatów rolnych nie prowadzących księgowości o przeszło 25%, wskutek czego wymiar podatku dochodowego mimo klęski nieurodzaju w ubiegłym roku gospodarczym został znacznie podwyższony. A ponieważ ceny produktów rolnych i zwierzęcych kształtują się w znacznej mierze poniżej kosztów ich produkcji, rolnictwo nie jest w możności podołać swym zobowiązaniom płatniczym i w tej chwili gromadzą się coraz większe zaległości płatnicze, doprowadzając wieś pomorską do rozpaczy i wtrącając ją w sytuację finansową bez wyjścia. Większa część warsztatów rolnych wyprzedała swe produkty po cenie nieopłacalnej już w okresie jesiennym, a to dla zaspokojenia zaległości płatniczych, nie mając obecnie do końca roku gospodarczego żadnych środków dochodowości. Sztywne obciążenia warsztatów rolnych z tytułu podatków, ubezpieczeń socjalnych, składek ubezpieczeniowych itp. — bez obsługi długów — kształtują się w ostatnim okresie kilkunastoletnim w przeliczeniu na żyto dla średniego gospodarstwa 50 ha jak następuje: w r. 1914 wynosiły one 30 q żyta, w r. 1928 — 60 q żyta, w roku bieżącym 130 q żyta. W takim samym stosunku na niekorzyść warsztatów rolnych kształtuje się również obsługa wszelkiego rodzaju długów rolniczych, a szczególnie długów z kredytu zorganizowanego. Ten stan rzeczy, istniejący na wsi, powoduje równocześnie zastój życia gospodarczego w miasteczkach pomorskich, wskutek czego rzemiosło, kupiectwo i handel polski znajdują się obecnie w nad wyraz trudnej sytuacji gospodarczej. Warsztaty rolne nie prowadzą żadnych inwestycyj, a stan liczebny stale zatrudnionych robotników rolnych ulega siłą rzeczy coraz większym ograniczeniom, co powoduje coraz większe nasilenie bezrobocia ludności wiejskiej.</u>
          <u xml:id="u-95.2" who="#PKlimek">P. Minister Rolnictwa potwierdził na ostatnio odbytych konferencjach fakty nieopłacalności produktów roślinnych, wyrażając pogląd, że przestawienie warsztatów rolnych na produkcję zwierzęcą spowoduje opłacalność tych warsztatów. Z tym poglądem pogodzić się nie mogę, albowiem przy obecnych kosztach produkcji ceny na przetwory zwierzęce i nabiał są również za niskie i nieopłacalne. Zarazem uważam, że ograniczenie produkcji zbóż w obecnej sytuacji międzynarodowej jest niewskazane i prędzej czy później mogłoby mieć dla Państwa naszego skutki fatalne. Musimy mieć nadwyżki eksportowe zbóż i w latach normalnych musimy zboże, chociaż po cenach niższych, eksportować. Jednakże mimo nadwyżek produkcji zbożowej musimy znaleźć środki na przywrócenie opłacalności w rolnictwie. Godzę się z tym, że podstawą egzystencji drobnych warsztatów rolnych jest produkcja zwierzęca i dlatego w pierwszym rzędzie należy skierować cały wysiłek ku podwyższeniu cen przetworów zwierzęcych i nabiału, ale niemniejszą rolę w ogólnym bilansie dochodowym drobnego rolnika odgrywają również ceny produktów zbożowych i dla utrzymania równowagi gospodarczej oraz normalnych stosunków produkcji ceny jednych i drugich produktów winny kształtować się na jednakowym poziomie swej opłacalności.</u>
          <u xml:id="u-95.3" who="#PKlimek">W ogólnym bilansie opłacalności produkcji zwierzęcej nad wyraz wielką rolę odgrywają ceny pasz treściwych, a szczególnie ceny ospy. Otóż mamy takie paradoksalne zjawisko, że w tej chwili otrzymujemy za 1 q żyta 14 zł, a płacimy za 1 q ospy 13,50 zł! Ten stan rzeczy jest dla nas, rolników, niemożliwy do zrozumienia i społeczeństwo wiejskie kładzie to na karb stosowania przez czynniki miarodajne błędnej polityki wywozowej co do przetworów młynarskich. Anormalne to zjawisko powoduje nieustanne rozgoryczenie i skargi wszystkich rolników, a szczególnie rolników, gospodarujących na drobnych warsztatach rolnych. Dlatego też zwracam się z tego miejsca z wielką prośbą do Pana Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych o usilne zwrócenie swej uwagi w kierunku usunięcia tych anomalij.</u>
          <u xml:id="u-95.4" who="#PKlimek">Wysoka Izbo! Na wszystkich innych odcinkach życia gospodarczego w Państwie naszym jest opłacalność produkcji i opłacalność warsztatów pracy. Przemysłowiec nie sprzeda wyrobów swych poniżej kosztów ich wyprodukowania. Kupiec nie sprzeda swego towaru bez uzyskania godziwego, a częstokroć nawet i nadmiernego zarobku. Rzemieślnik nie odstawi pracy bez należytego skalkulowania wynagrodzenia za tę pracę, urzędnik ma zagwarantowaną dochodowość za włożoną przez siebie energię czy pracę. Na straży pracy i zarobków robotniczych stoją najrozmaitsze komisje z Ministerstwem Opieki Społecznej na czele. I słusznie, każdy obywatel winien mieć środki dochodowości i życia zapewnione i każde przedsiębiorstwo winno być rentowne. Jedynie, rzecz dziwna, rolnik ma być tym upośledzonym obywatelem, mimo swej liczebności i doniosłości w ogólnym organizmie Państwa, rzuconym, że tak powiem, poza nawias życia gospodarczego w Państwie. Jedynie rolnik ma pracować od świtu do późnej nocy bez należytego wynagrodzenia za swą pracę, jedynie rolnik ma wyprodukowane w pocie czoła produkty sprzedawać poniżej kosztów ich wyprodukowania. Jedynie rolnik jest skazany na powolne, lecz stałe zjadanie swego majątku i tym samym przymusowe niszczenie własnego warsztatu pracy.</u>
          <u xml:id="u-95.5" who="#PKlimek">Jeżeli tego stanu rzeczy nie zmienimy, to rolnik jeden za drugim prędzej czy później stanie się nędzarzem, bankrutem, rolnikiem niewypłacalnym i w końcu warsztat jego pracy przejdzie w ręce nierolników, w ręce tych, którzy wskutek tych anormalnych stosunków nieopłacalności w rolnictwie dorabiają się majątku.</u>
          <u xml:id="u-95.6" who="#PKlimek">Ten stan rzeczy musi być zmieniony. Jeżeli my, posłowie rolnicy, łącznie z Wysokim Rządem nie znajdziemy środków na przywrócenie opłacalności warsztatów rolnych, to nasza rola jako posłów w parlamencie Rzeczypospolitej powinna się natychmiast skończyć.</u>
          <u xml:id="u-95.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-95.8" who="#PKlimek">Przecież w ostatnich wyborach do Izb ustawodawczych wieś polska oddawała głosy na nas, posłów rolników, w nadziei, że będziemy umieli złu zaradzić dopóki jeszcze czas, że będziemy umieli rozwiązać to największe zagadnienie osiągnięcia opłacalności w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-95.9" who="#PKlimek">Jeżeli dziś spojrzymy na wieś polską, to w tej chwili miliony rolników spogląda z trwogą na ten gmach sejmowy, wyciąga ręce błagalne ku nam posłom, wołając o wytężenie naszych mózgów, o pracę naszą w kierunku rozwiązania tej trapiącej nas zmory nieopłacalności w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-95.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-95.11" who="#PKlimek">Jest to, jak już wspomniałem, najważniejsze i pierwsze nasze zadanie!</u>
          <u xml:id="u-95.12" who="#PKlimek">I nic nie przeszkadza, że tylu mówców tę sprawę porusza. Musimy krzyczeć i powtarzać ją tak długo, dopóki sprawa ta nie zostanie zrealizowana, albowiem od jej realizacji zależy byt materialny milionów ludzi, zależy właściwy rozwój przemysłu i handlu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-95.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-95.14" who="#PKlimek">Z chwilą przywrócenia opłacalności rolnik podoła swym zobowiązaniom płatniczym, będzie płacił podatki, będzie spłacał długi i moralnie będzie zrehabilitowany, gdyż obecnie wbrew wszelkim zasadom słuszności i etyki posądza się go o to, że jest opornym, złym płatnikiem i umyślnie krzywdzi wierzyciela, względnie nie ma poczucia obowiązku płacenia swemu Państwu podatków. Z chwilą uzyskania opłacalności warsztaty rolne zaczną inwestować, a ponieważ pod tym względem jest na wsi naszej głód wielki, więc ożywi się życie gospodarcze w całym kraju, a również trapiące nas w tej chwili bezrobocie ludności wiejskiej zostanie złagodzone. Obecnie kilka milionów robotników rolnych, będących większą część roku bez pracy, cierpi głód i żyje w skrajnej nędzy. Roboty publiczne są dla nich zamknięte, więc ci robotnicy cieszą się, jeżeli warsztaty rolne inwestują, jeżeli przechodzą do gospodarki intensywnej i tym samym dają im pracę, o którą oni wołają i krzyczą. A przecież wiemy z praktyki, że warsztat rolny intensywnie gospodarujący zatrudnia podwójną ilość robotników rolnych, więc tym samym kwestia przeludnienia wsi znalazłaby tu w pewnej mierze swe rozwiązanie.</u>
          <u xml:id="u-95.15" who="#PKlimek">A zatem — powtarzam jeszcze raz — podstawą dobrobytu i potęgi Państwa naszego, podstawą rozwoju i ożywienia życia gospodarczego oraz rozbudowy przemysłu naszego, podstawą zwalczenia bezrobocia w Polsce jest przywrócenie opłacalności produkcji rolnej.</u>
          <u xml:id="u-95.16" who="#PKlimek">Wysoki Sejmie! Dotychczasowa kilkuletnia praktyka premiowania eksportu zbóż i przetworów zwierzęcych wykazała niezbicie, że zdołaliśmy poziom cen na rynku wewnętrznym oderwać wzwyż od poziomu cen rynków światowych i przeważnie ceny nasze kształtują się na poziomie wyższym od cen światowych o wysokość wypłacanych premii eksportowych. To zjawisko każe nam stwierdzić, że mamy możność podciągnięcia cen produktów rolnych do ich całkowitej opłacalności. A możliwość ta istnieje jedynie przez wprowadzenie odpowiednio wysokich premii eksportowych. Dlatego też premie eksportowe mają być ustalone w takiej wysokości, w jakiej by gwarantowały odpowiednio wysoki poziom cen na rynkach krajowych, chociażby premie te dla niektórych produktów wynosiły 100% ad valorem.</u>
          <u xml:id="u-95.17" who="#PKlimek">Drugą zasadniczą rzeczą jest to, aby ustalenie wysokości premii nastąpiło wcześnie, aby eksporter mógł się wcześnie zorientować i wcześnie, jeszcze w okresie przedżniwnym, zawrzeć transakcje terminowych wywozów. Na premiowanie eksportu zbóż i przetworów zwierzęcych winniśmy przeznaczyć co najmniej 100 milionów zł. A celem zmobilizowania tej kwoty należy podwyższyć opłaty przemiałowe względnie nawet wprowadzić podatek od sprzedaży zbóż tak, ażeby Skarbu Państwa nie obciążać dalszymi wydatkami na ten cel.</u>
          <u xml:id="u-95.18" who="#komentarz">(Głosy: No, właśnie.)</u>
          <u xml:id="u-95.19" who="#PKlimek">Toteż apeluję do Pana Ministra o spowodowanie opracowania właściwej i na dłuższą metę zakrojonej polityki cen produktów rolnych i zwierzęcych w myśl wypowiedzeń szefa naszego Obozu p. generała Skwarczyńskiego na jednej z konferencyj Parlamentarnego Zespołu Rolnego Obozu Zjednoczenia Narodowego.</u>
          <u xml:id="u-95.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-96">
          <u xml:id="u-96.0" who="#Marszałek">P. poseł Machlejd ma głos.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-97">
          <u xml:id="u-97.0" who="#PMachlejd">Wysoki Sejmie! Pozwalam sobie zabrać głos w imieniu ogrodnictwa polskiego, które mam zaszczyt reprezentować w tej Izbie. Przede wszystkim zaznaczyć muszę, że sprawy ogrodnicze są zagadnieniem, które obchodzi względnie obchodzić powinno nie tylko ogrodników, lecz wiąże się ściśle z najważniejszymi postulatami całej naszej gospodarki narodowej, a to dlatego, że ma kapitalne znaczenie dla rozstrzygnięcia zagadnienia demograficznego. Wiadomo nam wszystkim, że Polska dziś jest przeludniona, a z liczb, które nam podał p. poseł Ostafin w swym referacie, wynika, że na 1 ha produkcji rolnej wypada u nas prawie dwa razy tyle rąk roboczych, co w Niemczech lub innych krajach zachodnio-europejskich. Różnicę tę potęguje jeszcze fakt, że gospodarka rolna u nas jest mniej intensywna niż na zachodzie. Temu kolosalnemu przeludnieniu wsi należy przeciwdziałać nie tylko przez uprzemysłowienie kraju i emigrację do miast, lecz również przez wzmożenie intensywności eksploatacji ziemi.</u>
          <u xml:id="u-97.1" who="#PMachlejd">Jeśli spośród 21 milionów ludności rolniczej w ciągu najbliższych lat kilkunastu kitka milionów przesiedli się do miast, to przecież kilkanaście milionów na wsi pozostanie, a jeśli uwzględnimy przyrost naturalny w tym czasie, to okaże się, że ludność rolnicza zmniejszyła się tylko nieznacznie, a wieś będzie nadal przeludniona. Temu zaradzić może w dużej mierze ogrodnictwo, które jest sposobem najintensywniejszej eksploatacji ziemi. Hektar pod uprawą ogrodniczą daje zbiory 6 do 9 razy większe niż hektar pod uprawą rolną. W tym stanie rzeczy, o ile coraz liczniejsze rzesze ludności wiejskiej, szczególnie w pobliżu miast i okręgów przemysłowych, przechodzić będą z produkcji rolniczej na ogrodniczą, dobrobyt wsi zacznie wzrastać, a przeludnienia odczuwać nie będziemy.</u>
          <u xml:id="u-97.2" who="#PMachlejd">Tak więc pamiętać należy, że ogrodnictwo jest kapitalnym zagadnieniem, związanym z demografią naszego kraju. Toteż dla dobra gospodarki narodowej należy dążyć do rozwoju ogrodnictwa u nas w jak najszybszym tempie. Niestety jest to jednak bardzo utrudnione, a to z dwóch następujących względów: po pierwsze ogrodnicze warsztaty pracy są na ogół nieopłacalne, po drugie niedostateczne wynagrodzenia w ogrodnictwie mogą w przyszłości zniechęcić młodzież do poświęcania się temu zawodowi. Jeśli mimo to nasze ogrodnictwo nie upada, lecz rozwija się i okazuje nawet postęp, jest to wynik godnego naśladowania zamiłowania do zawodu i pełnej poświęcenia pracy naszych ogrodników.</u>
          <u xml:id="u-97.3" who="#PMachlejd">Skoro ogrodnictwo odgrywa w życiu naszego kraju tak doniosłą rolę i rozwój jego decydująco może się przyczynić do dobrobytu wsi polskiej, to musimy zastanowić się, jakimi środkami zrealizować osiągnięcie naszego celu. A więc przede wszystkim ogrodnictwu polskiemu dają się we znaki trzej niebezpieczni konkurenci. Pierwszym niezdrowym konkurentem jest dzika produkcja nasion i drzewek, prawie zawsze małowartościowych. Konkurencja ta szkodzi producentom nasion i drzewek, gdyż zmusza ich niejednokrotnie do zniżenia cen niżej własnych kosztów produkcji, lecz jeszcze groźniejsza jest dla tych, którzy takie artykuły kupują, gdyż ze złych nasion mają złe warzywa, a ze złych drzewek — małowartościowe owoce i w rezultacie ponoszą straty. Zaradzić temu może ustawa szkółkarska i nasienna, która ureguluje należycie produkcję tych artykułów. Za granicą jest to już wprowadzone.</u>
          <u xml:id="u-97.4" who="#PMachlejd">Drugim niezdrowym konkurentem jest Państwo i samorząd, o ile produkuje artykuły ogrodnicze lub zajmuje się ich sprzedażą. Zresztą nawet sfery rządowe stwierdziły, że szkółki powiatowe są deficytowe, nadto poziom ich produkcji jest bardzo niski. Również państwowe instytucje naukowe powinny zajmować się nie produkcją i sprzedażą, lecz wyłącznie doświadczalnictwem, tym bardziej że w zakresie doświadczalnictwa istnieje szereg palących problematów, których rozwiązanie będzie miało olbrzymie znaczenie dla dalszego i lepszego rozwoju techniki ogrodniczej.</u>
          <u xml:id="u-97.5" who="#PMachlejd">Wreszcie trzecim niezdrowym konkurentem jest import płodów ogrodniczych z zagranicy. Mam tu na myśli przede wszystkim jabłka i pomidory. O ile gospodarczo uzasadniony jest przywóz takich artykułów, jak cytryny i pomarańcze, których Polska nie produkuje, a które mają specjalne właściwości odżywcze, to import jabłek do Polski powinien być bezwzględnie zabroniony ewentualnie utrudniony przez wyższe cła. Dotyczy to również pomidorów w określonych porach roku. Pamiętać musimy, że w ciągu ubiegłego roku importowaliśmy owoców z zagranicy za pi zeszło 30 milionów złotych. Zatem trzy pierwsze postulaty ogrodnicze — to unieszkodliwienie trzech wymienionych konkurentów. Czwartym postulatem ogrodnictwa są niskoprocentowe i długoterminowe kredyty. Ogrodnictwu bowiem brak nieraz kapitałów do poczynienia najniezbędniejszych inwestycyj, a ponieważ jest ono bardzo mało rentowne, przeto powinno korzystać z taniego kredytu państwowego, tym bardziej że spełnia doniosłą rolę w odżywianiu kraju. Szczególnie rola ta okaże się, jeśli stosunki pokojowe zmienią się na wojenne. Wtedy rola ogrodnictwa będzie prawdopodobnie doceniana powszechnie. Z zagadnieniem tym łączy się sprawa obniżenia kosztów produkcji w ogrodnictwie.</u>
          <u xml:id="u-97.6" who="#PMachlejd">Piątym postulatem jest to, by budżety na cele ogrodnicze zarówno Ministerstwa jak i izb rzemieślniczych były wydatnie podwyższone. Wówczas samorząd gospodarczy będzie w możności rozwinąć pracę na większą skalę. Obiło mi się o uszy, że jedna z izb rolniczych wydaje więcej na utrzymanie samochodu aniżeli na cele ogrodnictwa. To jest pewna dysproporcja.</u>
          <u xml:id="u-97.7" who="#komentarz">(Głos: Która?)</u>
          <u xml:id="u-97.8" who="#PMachlejd">W tej chwili nie mogę podać, ale po posiedzeniu chętnie służę.</u>
          <u xml:id="u-97.9" who="#PMachlejd">Szóstym postulatem i to postulatem nie tylko pod adresem Sejmu i Rządu, lecz również izb rolniczych jak i całego społeczeństwa jest potrzeba należytej propagandy ogrodnictwa i artykułów ogrodniczych, a więc przede wszystkim propaganda spożycia owoców i warzyw, następnie propaganda ogrodnictwa z punktu widzenia zdobniczego.</u>
          <u xml:id="u-97.10" who="#PMachlejd">Ogrodnicze szkoły zawodowe o poziomie wyższym, a nade wszystko średnim są niezbędnym czynnikiem, jeśli chodzi o postęp i rozwój ogrodnictwa. Ze sprawą tą łączy się udostępnienie praktyk zawodowych dla szerokich warstw młodzieży. Jest to siódmy i ostatni postulat.</u>
          <u xml:id="u-97.11" who="#PMachlejd">Oto są główne postulaty ogrodnictwa, których zrealizowanie leży nie tylko w interesie sfer ogrodniczych, lecz całego społeczeństwa, gdyż rozwój i potęga ogrodnictwa przyczyni się wydatnie do podniesienia kultury i dobrobytu całego narodu.</u>
          <u xml:id="u-97.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-98">
          <u xml:id="u-98.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Rolnictwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-99">
          <u xml:id="u-99.0" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Wysoka Izbo! P. poseł Malinowski pozwolił sobie na postawienie mi zarzutu, że w roku zeszłym, zapraszając Pana Prezydenta na poświęcenie świeżo zbudowanych osad, nadużyłem Jego zaufania, kierując Go do osad, które były wybrane wyjątkowo, które nie odpowiadały zupełnie przeciętnie naszemu budownictwu. Stwierdzam, że właśnie ten zarzut jest fałszywą i krzywdzącą mnie insynuacją, albowiem Panom wiadomo, że osady budowane przez Ministerstwo Rolnictwa są osadami standaryzowanymi, że identycznych osad na terenie Poznańskiego i Pomorza wybudowano w roku ostatnim 2.000, Panowie wiedzą dobrze, że można znaleźć osady i lepsze i gorsze, jeżeli chodzi o skalę ich zagospodarowania, natomiast wybierając na uroczystość poświęcenia to właśnie miejsce Ministerstwo kierowało się względem, że była w nim skupiona bardzo znaczna ilość kolonij, powstałych w 1935 i 1938 r. Jest rzeczą niewątpliwą, że osady na gruntach lepszych, na gruntach południowej części Poznańskiego lub Pomorza prezentowałyby się o wiele lepiej niż na tej części północnej. Oczywiście, że mogą być wyszukane również gorsze, jednak znalezienie osad zagospodarowanych lepiej nie przedstawiałoby trudności, zwłaszcza gdy tam budownictwo było w znacznej części reprezentowane przez osady z 1935 r., a więc o rozmiarze mniejszym i o nakładach Ministerstwa Rolnictwa mniejszych.</u>
          <u xml:id="u-99.1" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Traktuję przeto ten zarzut jako wolę bezsilnej złośliwości ludzi, nie chcących uznać słuszności tej pracy, która ma wielkie znaczenie dla Państwa zarówno w sensie narodowej przemiany stanu posiadania na terenie woj, poznańskiego i pomorskiego, jak i w sensie zagęszczenia siły rolnictwa polskiego na terenie, który ma bardzo dużo jeszcze ziem nadających się do kolonizacji.</u>
          <u xml:id="u-99.2" who="#MinisterRolnictwaiReformRolnychPoniatowski">Chcę również odpowiedzieć p. posłowi Polaczkowi, który w sposób serdeczny i życzliwy zwracał się do mnie o to, abym powiedział, co myślę o oddłużeniu. P. Potaczkowi muszę przypomnieć, że jako poseł winien przecież o tym wiedzieć, że nie mogę się tu kierować ani moimi sympatiami, ani moimi antypatiami w stosunku do jakiegokolwiek zagadnienia, jestem tu tylko członkiem Rządu, który jedynie w sprawach ustalonych zabiera głos. Toteż w tej sprawie mógłbym powtórzyć to tylko, co stwierdziłem w Komisji Budżetowej Sejmu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-100">
          <u xml:id="u-100.0" who="#Marszałek">Lista mówców wyczerpana.</u>
          <u xml:id="u-100.1" who="#Marszałek">Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-101">
          <u xml:id="u-101.0" who="#POstafin">Nie chcę zabierać wiele czasu, będę się starał w krótkich słowach Panom Posłom odpowiedzieć na niektóre sprawy.</u>
          <u xml:id="u-101.1" who="#POstafin">P. Karśnicki w swoim przemówieniu był łaskaw pamiętać o tym, że ceny światowe nie decydują o cenię w kraju. Odpowiem mu tylko w ten sposób, że w r. 1936/37 i 1938/39 właśnie ceny światowe decydowały o wysokiej cenie w poprzednim roku, a o niskiej cenie w następnym roku. Powiedział Pan w dalszym ciągu swego przemówienia, że program jest obcy rolnictwu. Otóż zaznaczyłem w swoim referacie dzisiaj, że właśnie p. Minister Rolnictwa ma bardzo głęboki i daleki program rolniczy, a Panu tylko odpowiem, że jeżeli chodzi o program hodowlany, program zbytu i przerobu artykułów hodowlanych, następnie jeśli chodzi o inwestycje uszlachetniające produkcję rolną, następnie jeśli chodzi o ochronę surowców krajowych, to te rzeczy zostały stworzone programowo w ostatnich latach. Następnie wspomniał Pan jeszcze na końcu swego przemówienia, że wielkie rzeczy trzeba prędko realizować. Mam wrażenie, że wręcz przeciwnie, wielkie rzeczy wymagania głębokiego przepracowania i zastanawiania się, a nie prędkiego realizowania bez zastanowienia się.</u>
          <u xml:id="u-101.2" who="#POstafin">Jeżeli chodzi o przemówienie p. Jóźwiaka, to wspomniał on, że Lasy Państwowe faworyzują pośrednictwo i wymienił Paged. Z tego odniosłem wrażenie, że nawet nie wie, co to jest Paged, że to jest Polska Agencja Drzewna, przy pomocy której właśnie Lasy Państwowe przeprowadzają wszystkie operacje handlowe. A jest ta firma stworzona właśnie dlatego, że Lasy Państwowe przeprowadzają wszystkie operacje handlowe. Jest ta firma stworzona jako organ handlowy Lasów Państwowych dlatego, że Lasy Państwowe, jako przedsiębiorstwo państwowe, nie mogły wejść na rynek drzewny gdański, kiedy jeszcze rynku drzewnego w Gdyni nie było, gdyż w myśl umów z Gdańskiem w Gdańsku może być tylko Poczta Polska i Państwowe Koleje Polskie. Wspomniał jeszcze p. Jóźwiak, że woli być tym indywidualnym kupcem niż urzędnikiem spółdzielni, Na to już nie chcę mu odpowiedzieć, uważam bowiem odpowiedź za zbędną. Ale uderzyło mnie jeszcze jego zainteresowanie się owczarstwem. Wspomniał, że jest kupcem, który się zajmuje i zajmował handlem wełny, i opowiadając o tym, nadmienił m. in., że tak źle tam z tym handlem owczą wełną postępują, że ważą ją aż do ½ grama wagi. Takie odniosłem wrażenie. Przekonałem się, że zupełnie nie wie, co to jest handel wełną, i dziwię się, że on jako właściciel kawiarni czy restauracji bierze się do tego rodzaju handlu, tym bardziej jako Wielkopolanin, gdzie bądź co bądź zawodowo ludzie specjalizują się w pewnych dziedzinach tylko.</u>
          <u xml:id="u-101.3" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-101.4" who="#POstafin">Otóż muszę mu powiedzieć, że właśnie ostatnio uporządkowano ten handel wełną w ten sposób, że z worka stukilowego wełny bierze się próbkę z wierzchu, ze środka i z dołu po pół kilo i z tego półtora kilo wybiera się zaledwie pół grama i oddaje się do instytutu wełnoznawczego na zbadanie. Bo o to chodzi, aby uchronić i przemysłowca i sprzedającego wełnę przed jakimikolwiek oszustwami, bo przecież wiadomo, że jak się wełnę surową sprzedaje, to ta wełna jest różna, ma masę zanieczyszczeń, przede wszystkim dużo tej tzw. lanoliny, tzn. tego tłuszczu owczego, którego nadmierna ilość jest dla przemysłowca niepożądana. A z drugiej strony, jeżeli ja dzisiaj w referacie wspomniałem o należytej podaży wełny tak co do sortymentów, jak i co do terminu dostawy dla przemysłu, to właśnie wspomniałem dlatego, że u nas wełnoznawstwo nie istnieje do tej pory i że ludzie nawet nie umieją strzyc owiec, nie wiedzą, jakie owca ma na sobie gatunki wełny, nie mówiąc już o tym, jakie gatunki wełny w ogóle istnieją. Oczywiście, przemysłowiec znowu, który musi odpowiednie artykuły wełniane. wyprodukować z tej wełny, broni się przed kiepskimi sortymentami wełny.</u>
          <u xml:id="u-101.5" who="#POstafin">P. posłowi Dudzińskiemu odpowiem tylko, że kiedy obliczałem koszty produkcji na 1 ha i kiedy obliczałem wydajność z hektara, to użyłem tzw. górnej granicy i p. poseł w moim sprawozdaniu tę rzecz znajdzie. Wspomniałem o 190 zł kosztów produkcji na 1 ha według górnej granicy. Oczywiście jeżeli biorę górną granicę, to już nie potrzebuję fatygować się, żeby przy dodatkowym wzroście zboża na hektar jeszcze obliczać dodatkowe koszta przez dodawanie nawozów sztucznych czy dodatkowych kosztów uprawy. Tym samym kierowałem się przy obliczaniu produkcji mleka od krowy. Pominąłem nawet zupełnie paszę letnią jako tańszą, a wziąłem właśnie paszę droższą zimową w przecięciu całorocznym. Popełniłem tu nawet błąd obliczeniowy na niekorzyść rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-101.6" who="#POstafin">Jeżeli chodzi o wzmiankę, że struktura agrarna na zachodzie jest zdrowa, a parcelacja ją tylko psuje — p. poseł postawił to w formie zarzutu, że nie wolno tej struktury psuć — to ja się zapytam, o czym zresztą p. Minister był łaskaw wspomnieć, co mamy z tym nadmiarem drobnorolniczej ludności z Małopolski czy z Kieleckiego zrobić.</u>
          <u xml:id="u-101.7" who="#POstafin">W dalszym ciągu p. poseł powiada, że ideałem będzie, jak chłop pójdzie do miasta na kupca, ale nie był łaskaw powiedzieć, w jaki sposób ma się to zrobić. Tego nie podał już. Następnie nie wiem, w jaki sposób p. poseł połączył małe gospodarstwa z żydowstwem. Wspomniał dosłownie w ten sposób, że w interesie Żydów leży, by gospodarstwa były drobne. Ja z obserwacji wiem, że przemysł właśnie w Polsce jest w wysokim stopniu zażydzony, a gospodarstwa drobno-włościańskie właśnie te osadnicze na Pomorzu — zresztą p. poseł wspominał mi o tym parę dni temu — właśnie są w słabym kontakcie z przemysłem, bo osadnik małopolski, który tam przyszedł, jest poniekąd samowystarczalny w artykułach nabywanych dla gospodarstwa. Sam p. Dudziński przede mną się wyraził: Od was tam przychodzą tacy ludzie, którzy sobie rzemień zrobią, orczyk zrobią, koło zrobią, okują konia, wszystko sami zrobią, nic nie dają zarobić przemysłowi. Skutkiem tego przemysł nic z nich nie korzysta i upada nasze rzemiosło, upada nasz przemysł, upada nasz handel dzięki właśnie waszym osadnikom. A tu nagle dzisiaj p. poseł łączy ich z Żydami.</u>
          <u xml:id="u-101.8" who="#POstafin">Wreszcie wspomina p. Dudziński o tym, że należy ludność w Polsce podzielić na klasy jak gdyby — rolników, rzemieślników itd. i powiada, w którym miejscu powinna być ta dolna granica pojęcia zawodowego rolnika. Powiada, że powinna być na granicy opłacalnego indywidualnego i produkcyjnego gospodarstwa. Resztę spycha gdzieś w dół, nie mówiąc w jakiej klasie ten dół się powinien znaleźć, tylko używa takiego zwrotu, że ta reszta powinna nazywać się osadą, dajmy na to osadą rzemieślniczą czy osadą jakąś inną i odsyła właśnie tę biedotę drobno rolniczą do Ministerstwa Opieki Społecznej. Możliwe, że miał na myśli, że wszystkie małe gospodarstwa, które mają niespełna 2 ha, winny nazywać się osadami czy w ogóle gospodarstwami o typie nędzarzy czy czegoś takiego. Otóż ja i bardzo wielu kolegów pochodzimy z Małopolski, pochodzimy właśnie z tych drobnych, mniejszych niż dwuhektarowe nawet gospodarstw, które tam stanowią niemal 50%, jak to zresztą ze sprawozdania wynika, a mimo to Małopolska do Opieki Społecznej się nie zwraca i nie będzie się zwracała. I te gospodarstwa, chociaż spycha je kolega Dudziński na poziom jakichś osad nędzarzy, jednak przetrwały ciężkie chwile i przetrwają nadal i niewątpliwie nastąpi w Małopolsce w najbliższej przyszłości raczej skomasowanie tych gospodarstw aniżeli dalsze rozdrobnienie.</u>
          <u xml:id="u-101.9" who="#POstafin">P. posłowi Barańskiemu chciałem tylko odpowiedzieć na jego zarzuty, jakoby gospodarka w Lasach Państwowych na odcinku tartacznictwa była deficytowa. Odpowiem mu krótko. Dzięki rozbudowie tartaków w Lasach Państwowych użytek drewna podniósł się od 1932 r. ogólnie z 41% na 68%, a w olsze, co cytowałem w referacie na podstawie sprawozdań Najwyższej Izby Kontroli Państwa, z 12% na 36%, w brzozie z 3% na 19,6%. Ta wielka zwyżka użytku drewna dowodzi, że właśnie tartacznictwo było potrzebne i było rentowne. Nie będę już wspominał, jak dalece przeróbka drewna podniosła wartość drzewa. P. poseł powiada, że Lasy Państwowe winny wyciągnąć więcej dochodu z drzewa. Zupełnie słuszne postawienie sprawy, ale żeby to uzyskać, to trzeba dalej inwestować w te warsztaty przetwórcze w Lasach Państwowych, a on właśnie się temu sprzeciwia. Sprzeciwia się nie tylko warsztatom tartacznym, ale nawet dalszemu uszlachetnianiu drewna w Lasach Państwowych, w fabrykach chemicznych czy mechaniczno-przetwórczych, np. wytwarzających te tzw. płyty spilśnione. P. poseł radzi, ażeby oddawać nadmiar drzewa tartakom prywatnym. Już p. Minister był łaskaw odpowiedzieć, że w swoim czasie zajmował wręcz odmienne zdanie.</u>
          <u xml:id="u-101.10" who="#POstafin">Jeżeli chodzi o ustrój Lasów Państwowych, który jest regulowany dekretem Pana Prezydenta z września 1936 r., p. poseł stawia zarzut, że eksploatacja i ochrona w Lasach Państwowych jest w jednym ręku, Zapomina, że administracja Lasów Państwowych podlega pod każdym względem p. Ministrowi Rolnictwa i Reform Rolnych i odpowiedzialny za Lasy Państwowe jest nie Dyrektor Naczelny Lasów Państwowych, tylko p. Minister Rolnictwa i Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-101.11" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-101.12" who="#POstafin">Powiada p. poseł, że Lasy Państwowe nie są podmiotem, Państwo jest tutaj podmiotem i skutkiem tego Lasy Państwowe nie powinny się w dalszym ciągu uprzemysławiać. Na komisji poszedł dalej, bo doszedł do takiego rozumowania, że Lasy Państwowe winny drzewo sprzedawać na pniu, udowadniał, że się nie opłaca uszlachetnienie drewna, że przeróbka drewna w tartaku powoduje stratę 4 zł na 1 m³. Zapomina o tym, że Lasy Państwowe to gospodarstwo, że właśnie ten dekret Pana Prezydenta wymaga od tego gospodarstwa, ażeby ono było jak najwięcej rentowne, żeby jak największy dochód dawało i Minister Skarbu wymaga, żeby wpłata do Skarbu Państwa była jak najwyższa. I tego samego domaga się p. Barański, a z drugiej strony powiada, że nie wolno uszlachetniać tego drewna, raczej je sprzedawać na pniu. Nie wiem, jak on może jedno z drugim godzić. W art. 14 dekretu Pana Prezydenta wyraźnie napisano, że Lasy Państwowe mogą prowadzić przemysłowy przerób drewna i innych surowców własnych w rozmiarach, jakie będą potrzebne dla zapewnienia im rentowności gospodarstwa leśnego. Przerób ten podlega przepisom prawa przemysłowego i prowadzony będzie na zasadach kalkulacji handlowej z uwzględnieniem jego związku z gospodarstwem leśnym. Tę rzecz reguluje dekret i o tym dyskutować właściwie jest zbyteczne.</u>
          <u xml:id="u-101.13" who="#POstafin">P. poseł rzucił frazes: planowość w gospodarowaniu. Rzecz zupełnie zrozumiała, ale właśnie dla tej planowości potrzeba w Lasach Państwowych inwestycyj, dlatego trzeba właśnie tartaków, dlatego trzeba fabryk celulozy, dlatego trzeba dalszej przeróbki, dlatego nie można się ograniczyć do siekiery i piły tak w Lasach Państwowych, jak w każdym wielkim gospodarstwie leśnym.</u>
          <u xml:id="u-101.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-101.15" who="#POstafin">Jeżeli chodzi o przemysł celulozowy, któremu p. poseł się sprzeciwia na terenie Lasów Państwowych, mówiąc, że powinien być tu kapitał prywatny, że trzeba się tu zwrócić do czynnika społecznego, ażeby ten przemysł uruchomił, to czekamy na ten czynnik społeczny lat dwadzieścia i nie możemy się w żaden sposób doczekać, żeby ten czynnik społeczny, żeby ten kartel celulozowy w Polsce przystąpił do racjonalnej dalszej rozbudowy przemysłu celulozowego. Równocześnie troszczy się p. poseł o to, ażeby odżydzić przemysł, a ja podam tylko skład rady nadzorczej i zarządu jednej fabryki celulozowej w Polsce, mianowicie Kluczewskiej Fabryki Papieru i Celulozy. Rada nadzorcza: Ignacy Szwarcsztajn, Elżbieta Płotnikoff, Natan Płotnikoff, Szwarcsztajn, Jules Ramseyer i dla okrasy jeden katolik Antoni Radwan; Zarząd: Maurycy Szwarcsztajn, Michał Płotnikoff, Grzegorz Płotnikoff, Maksymilian Friede, Carl Duus, Michał Fuksiewicz. I to jest fabryka, za którą ktoś powinien odpowiadać w sądzie, proszę Panów, bo postawiona jest w Zagłębiu Dąbrowskim daleko od rzeki i wylewa ługi pocelulozowe na piaski, te piaski przesiąkają na gliny nieprzepuszczalne, ługi spływają do Przemszy i Przemsza, która po dokonaniu ciężkich i drogich inwestycyj powinna była dostarczać wody dla Górnego Śląska przez wodociąg w Maczkach, została zupełnie zatruta. I dzisiaj ta kluczewska fabryka zobowiązuje się milion złotych płacić odszkodowania Maczkom, które są zupełnie bezużyteczne. To jest właśnie ta inicjatywa prywatna w przemyśle celulozowym. Nie będę mówił o tym, że z Nadworny i z Huculszczyzny zwozi się z jednej strony surowiec do Włocławka, z drugiej zwozi się do Włocławka węgiel a markuje się, że się będzie w Hniżdyczowie pod Żydaczowem budowało fabrykę celulozy. Tej fabryki tam oni nie postawili i nie zamierzają postawić. Uważam, że jednak Lasy Państwowe są w tej chwili jedynym przedsiębiorstwem leśnym, które zdolne jest zdrową, dobrze skalkulowaną przetwórnię celulozową w Polsce wybudować. Nadmienię jeszcze, że przemysł celulozowy w Polsce jest budowany tylko przez przemysł szwedzki względnie przez przemysł niemiecki. A Szwedzi w Polsce pracują tylko za pośrednictwem jednego pana, który się nazywa Leon Szwarc i jest izraelitą. Na tym kończę.</u>
          <u xml:id="u-101.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-102">
          <u xml:id="u-102.0" who="#Marszałek">Dyskusja została zakończona. Na tym porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został wyczerpany. Zamierzam zamknąć posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-102.1" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie interpelacyj, złożonych przez posłów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-103">
          <u xml:id="u-103.0" who="#SekretarzpWadowski">Interpelacja, złożona przez p. Tadeusza Nowaka, do p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych w sprawie wydania zarządzeń celem zwalczania masowego występowania szkodników drzew owocowych.</u>
          <u xml:id="u-103.1" who="#SekretarzpWadowski">Interpelacja, złożona przez p. Edwarda Dudkiewicza do p. Ministra Przemysłu i Handlu oraz do o. Ministra Poczt i Telegrafów w sprawie działalności koncernu N. V. Philipsa w Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-104">
          <u xml:id="u-104.0" who="#Marszałek">Interpelacje te przyjmuję do laski marszałkowskiej i prześlę je p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-104.1" who="#Marszałek">Następne posiedzenie odbędzie się jutro dn. 22 lutego o godz. 9 rano z następującym porządkiem dziennym.</u>
          <u xml:id="u-104.2" who="#Marszałek">Proszę Pana Sekretarza o odczytanie porządku dziennego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-105">
          <u xml:id="u-105.0" who="#komentarz">(Czyta:)</u>
          <u xml:id="u-105.1" who="#SekretarzpWadowski">1. Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na r. 1939/40 (druk nr 100) — rozprawa szczegółowa nad częściami: Ministerstwo Przemysłu i Handlu, Długi Państwowe i Monopole.</u>
          <u xml:id="u-105.2" who="#SekretarzpWadowski">2. Pierwsze czytanie rządowych projektów ustaw:</u>
          <u xml:id="u-105.3" who="#SekretarzpWadowski">a) o zmianie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o ustanowieniu Krzyża Zasługi za dzielność (druk nr 104);</u>
          <u xml:id="u-105.4" who="#SekretarzpWadowski">b) o nadzorze nad niektórymi środkami żywienia zwierząt (druk nr 102).</u>
          <u xml:id="u-105.5" who="#SekretarzpWadowski">3. Pierwsze czytanie projektów ustaw, złożonych przez posłów:</u>
          <u xml:id="u-105.6" who="#SekretarzpWadowski">a) Józefa Ostafina o znoszeniu ordynacyj rodowych (druk nr 99),</u>
          <u xml:id="u-105.7" who="#SekretarzpWadowski">b) Franciszka Szymańskiego o zmianie ustawy o przeznaczeniu wpływów z kar pieniężnych na akcję kulturalno-oświatową i opiekuńczą na rzecz robotników (druk nr 103),</u>
          <u xml:id="u-105.8" who="#SekretarzpWadowski">c) Stanisława Jóźwiaka o zakazie delegowania urzędników państwowych na stanowiska dodatkowo wynagradzane (druk nr 101).</u>
          <u xml:id="u-105.9" who="#SekretarzpWadowski">Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w Sekretariacie.</u>
          <u xml:id="u-105.10" who="#SekretarzpWadowski">Zamykam posiedzenie.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>