text_structure.xml
343 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 14 posiedzenia uważani za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 15 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Wasiutyński i Kamieniecki. Listę mówców prowadzi s. Wasiutyński.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#Marszałek">Na porządku dziennym jest dalsza dyskusja nad budżetem.</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do części 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Jako sprawozdawca głos ma s. ks. Albrecht.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#SksAlbrecht">Preliminarz budżetowy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na rok 1929/30, jak w roku zeszłym, zawiera 9 działów i według tych działów rozpatrywać go będziemy. Co prawda obecny p. minister przeprowadził reorganizację ustroju administracyjnego ministerstwa od 1. I. 1929 w ten sposób, iż obecnie jest 6 departamentów i 1 samodzielny wydział. Główna zmiana polegała na połączeniu dwóch departamentów t. j. szkolnictwa powszechnego i średniego w jeden departament pod nazwą: ogólno-kształcącego. Prócz tego nastąpiły pewne przegrupowania wydziałów. Wobec tego administracja ministerstwa składa się:</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#SksAlbrecht">I. Departament ogólny z 6 wydziałami: prezydjalny, prawny, budżetowo-rachunkowy, budowy szkół, wychowania fizycznego i higjeny szkolnej, sprawozdawczy.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#SksAlbrecht">II. Departament z 5 wydziałami: szkół powszechnych, szkół średnich, kształcenia nauczycieli, organizacyjno-programowy, oświaty pozaszkolnej.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#SksAlbrecht">III. Departament szkół zawodowych z 3 wydziałami.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#SksAlbrecht">IV. Departament szkół wyższych i nauki.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#SksAlbrecht">V. Departament wyznań religijnych.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#SksAlbrecht">VI. Departament sztuki.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#SksAlbrecht">VII. Samodzielny wydział archiwów.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#SksAlbrecht">Skutkiem tej reorganizacji widzimy zwiększoną ilość urzędników w centrali, lecz przez to nie zwiększyła się ogólna ich liczba. Albowiem 31 wizytatorów, którzy byli czynni przy ministerstwie, a budżetowo figurowali przy kuratorjach, na żądanie Najwyższej Izby Kontroli budżetowo zostali przeniesieni do zarządu centralnego, stąd zwyżka w tym dziale.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#SksAlbrecht">Budżet ten jest wybitnie personalnym, gdyż obejmuje około 82.000 nauczycieli, urzędników i niższych funkcjonarjuszy i przeszło 17.000 duchownych wszystkich wyznań, to jest katolickiego, ewangelickiego, prawosławnego, mahometańskiego i mojżeszowego. Wyraziłem się „około” 100.000, gdyż pewnych ilości nauczycieli nieetatowych, płatnych od ilości godzin, nie da się ustalić cyframi — słowem pracuje około 100.000 osób.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#SksAlbrecht">W ogólnym budżecie Państwa, rozpatrywanym przez nas, wydatki personalne wynoszą 42%. W budżecie w r. 1926 wynosiły wydatki osobowe 89,46%, w 1927 r. — 86%, 1928 prawie 81%, w obecnym, 84%, rzeczowo administracyjne: 1926 — 8,72%, 1927 — 9,33%, 1928 — 10,40%, na budownictwo szkół, 1926 — 0,80%, 1927 — 1,84%, 1928 — 3,75%.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#SksAlbrecht">Dochody ministerstwa pokrywają zaledwie 1,72% wydatków.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#SksAlbrecht">Całkowite wydatki w stosunku do całego budżetu Państwa wynoszą 16,56%, w poprzednim roku 15,17%.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#SksAlbrecht">Lecz budżet ten nie daje nam obrazu tego, co Polska daje na szkolnictwo i oświatę. Albowiem trzeba pamiętać, że państwo pokrywa w szkolnictwie powszechnem, a częściowo i zawodowem tylko wydatki osobowe, a samorządy miejskie i wiejskie pokrywają wydatki rzeczowe, co przekroczy o wiele 100 miljonów rocznie.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#SksAlbrecht">Do tego należy dodać budżet oświatowy śląski za ten rok 33.951.841 zł.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#SksAlbrecht">Trudności napotyka się też przy porównaniu naszego budżetu z budżetami innych państw gdyż obce państwa niechętnie dostarczają danych, a powtóre różne są sposoby budżetowania w różnych państwach i w rozmaity sposób są rozłożone ciężary między państwa a samorządy. Porównywać można rzeczy współmierne. Mniej więcej dadzą się porównać budżety: Prus, które mają za 1928 r. — 17,51%. (Niemcy Rzesza 0,21%), Danja — 1926/7 — 14,18%, Finlandja — 14,32%, Rumunja 1927 — 11,48%, Szwecja — 17%, Holandja — 19,90%. Czechosłowacja 1926/7 — 7,38%. Co do tej ostatniej, to porównanie nie będzie dokładne, albowiem tam są sejmy krajowe, które uchwalają koszty oświaty i kultury.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#SksAlbrecht">Dział ten administracji państwowej jest, zdaniem mojem, najważniejszy i stanowi podwaliny budowy Państwa.</u>
<u xml:id="u-2.17" who="#SksAlbrecht">W odrodzonej ojczyźnie naszej ten dział powinien być przez nas szczególną troską otaczany. Pamiętamy bowiem spustoszenie wojenne i tendencyjne tępienie przez rządy zaborcze przez sto kilkadziesiąt lat wszelkiej kultury wogóle a polskiej w szczególności. I gdyby nie szczególne położenie nasze geograficzne i nieprzychylni dla nas sąsiedzi ze wschodu i zachodu, to budżet ten powinien w całokształcie naszych wydatków zająć pierwsze miejsce.</u>
<u xml:id="u-2.18" who="#SksAlbrecht">Drugim motywem troski jest przeświadczenie, że nawet budżetowo zyskamy w innych działach, jak sprawiedliwości, spraw wewnętrznych, gdy wychowamy dobrych, moralnych, ofiarnych i patrjotycznych obywateli, wolnych już od wpływów trójzaborczego sposobu myślenia, bo oni potrafią zbudować świetlaną przyszłość Polski.</u>
<u xml:id="u-2.19" who="#SksAlbrecht">Trudności duże na obecne pokolenie; oświata bowiem w Polsce jeszcze wiele pozostawia do życzenia i jeszcze liczymy spory odsetek analfabetów, jeszcze nie zdołaliśmy przez 10 lat od wskrzeszenia ojczyzny dojść do tego, ażeby do wszystkich dzieci w wieku szkolnym mógł być zastosowany przymus szkolny.</u>
<u xml:id="u-2.20" who="#SksAlbrecht">Chociaż postęp w tym kierunku jest bezsprzecznie niezwykły, bo nie mając przed 10 laty nawet 1/3 potrzebnych i wykwalifikowanych nauczycieli ani budynków szkolnych, dziś doszliśmy do tego stanu, iż posiadamy armję wykwalifikowanych nauczycieli szkół powszechnych około 65.000 osób, prawie 3 razy więcej niż posiadaliśmy w 1919 r., a 84% dzieci w wieku szkolnym uczy się, a mam nadzieję, iż w najbliższych latach mimo trudności przewidzianych i to zagadnienie rozwiążemy i 100% dzieci szkołą obejmiemy. W seminarjach nauczycielskich uczy się 33,133 uczni, z czego 41,3% chłopców, 58,7% dziewcząt. Nauczycieli w szkolnictwie powszechnym pracuje 55% kobiet, 45% mężczyzn.</u>
<u xml:id="u-2.21" who="#SksAlbrecht">Idąc ze szkolnictwem wszerz, nie powinniśmy jednocześnie zapominać o pogłębieniu naukowem i wychowawczem, musimy sobie wyraźnie wytknąć program szkolnictwa i drogę, po której kroczyć należy. Nic wystarczy samo oświecenie umysłów dzieci, ani ich rozwój fizyczny, trzeba urabiać wolę i duszę dziecka, trzeba dziatwę wychować. Prawda, iż z natury rzeczy wychowanie dzieci należy do rodziców, lecz znamy i uświadamiamy sobie braki dużej części rodziców, to też należy dążyć, aby nastąpiło większe zbliżenie szkoły z rodzicami, aby przez wzajemne oddziaływanie podołać wychowaniu przyszłych pokoleń.</u>
<u xml:id="u-2.22" who="#SksAlbrecht">Dla wychowania potrzebne są pewne normy etyczne, na których należy budować. Te normy nie mogą być chwiejne ani zależne od indywidualnych poglądów ludzi-pedagogów, bo historja filozofji uczy nas, ile to już systemów wręcz sobie przeciwnych stawiano jako normy życia. Jak na stałym gruncie budujemy wielkie gmachy, tak na stałych fundamentach musimy budować gmach przyszłości naszej.</u>
<u xml:id="u-2.23" who="#SksAlbrecht">Dlatego będę prawdopodobnie wyrazicielem, jeśli nie całej Izby, to przeważającej większości, gdy powiem, iż odwieczne normy etyczne i pedagogiczne Konstytucji świata „Dekalogu” jedynie są niezmienne i dane nam przez Stwórcę, a zawarte w tej Konstytucji, śmiało możemy budować.</u>
<u xml:id="u-2.24" who="#SksAlbrecht">To też dobrze się u nas układa, iż w Polsce ministerstwo oświaty publicznej połączone jest z wyznaniami religijnemi, jest to bowiem, że tak powiem, symbolem, iż nasze Państwo w tym kierunku pragnie postępować.</u>
<u xml:id="u-2.25" who="#SksAlbrecht">Mamy już okólnik poprzedniego ministra zaaprobowany przez obecnego p. ministra, zwracający uwagę ciałom pedagogicznym w szkołach ogólnokształcących na wychowanie dzieci i młodzieży. Należy to powitać z zadowoleniem.</u>
<u xml:id="u-2.26" who="#SksAlbrecht">Szkolnictwo powszechne jest regulowane ustawodawczo, średnie zaś tylko reskryptem Ministra W. R. i O. P. W celu ułatwienia dzieciom przechodzenia ze szkoły powszechnej do średniej wydał obecny p. minister rozporządzenie o dostosowaniu programu nauki w ostatnich trzech oddziałach szkoły powszechnej do pierwszych trzech klas szkoły średniej — jak się był łaskaw wyrazić — tytułem wypróbowania, czy system ten okaże się dobry. Otóż przyszłość najbliższa nam pokaże, czy to wyda pożądane rezultaty.</u>
<u xml:id="u-2.27" who="#SksAlbrecht">W zakresie wyznań religijnych ustawodawstwo nie zostało dotąd ostatecznie uregulowane. Rzeczpospolita Polska zawarła w r. 1925 konkordat z kościołem rzymsko-katolickim, ujęty w umowę, spisaną pomiędzy Stolicą Apostolską a Rządem polskim, ratyfikowaną przez Izby Ustawodawcze, lecz przepisy wykonawcze do konkordatu, które miały być przez rząd wspólnie z komisją papieską opracowane i potem w życie wprowadzone, nie zostały dotąd wydane.</u>
<u xml:id="u-2.28" who="#SksAlbrecht">Co do innych wyznań wszystko opiera się na przepisach dotychczasowych.</u>
<u xml:id="u-2.29" who="#SksAlbrecht">I ten brak definitywnych norm prawnych często powoduje niepotrzebne zadrażnienia i nieporozumienia, a z czego korzystają ludzie, wrogo do religji ustosunkowani, a szczególniej do kościoła rzymsko-katolickiego, aby wywołać niesnaski i niepokoje, wprowadzające w Państwie zarodek walk religijnych, nieznanych w Polsce, co bynajmniej dla spoistości i siły Państwa nie jest pożądane.</u>
<u xml:id="u-2.30" who="#SksAlbrecht">Cały cywilizowany świat, nawet te państwa, które przed laty wypowiedziały walkę kościołowi, zawracają z tej drogi, rozumiejąc, iż walki religijne tylko na szkodę państwa się obracają: jako przykład niech posłuży nam Francja.</u>
<u xml:id="u-2.31" who="#SksAlbrecht">O budżecie wyznań nie miałem zamiaru dłużej się rozwodzić, jednak wobec wniosków, które zgłaszano w Sejmie i na komisji Senatu, i wobec przemówienia p. s. Koernera, którego stenogram mam przed sobą, muszę powiedzieć kilka słów wyjaśnienia. Mianowicie wczoraj p. s. Koerner, powołując się na s. Everta, powtórzył za nim, że jest wstydem dla wyznania katolickiego, że chce korzystać na swoje utrzymanie z opłat, wnoszonych przez inne wyznania.</u>
<u xml:id="u-2.32" who="#komentarz">(Głos: To było tylko powtórzenie.)</u>
<u xml:id="u-2.33" who="#SksAlbrecht">Właśnie mówię, że dosłownie wedle stenogramu jest to powtórzenie przez p. s. Koernera słów p. s. Everta. Muszę powiedzieć, że sumy budżetowe Kościoła katolickiego opierają się na konkordacie, a więc na umowie międzynarodowej, ratyfikowanej przez Izby Ustawodawcze. Powtóre, jeżeli kościół rości pretensje do prestacji państwowych, to ma po temu nieprzedawnione prawa, albowiem państwa zaborcze, przeważnie tytułem represji za pobudzanie przez kościół do patrjotyzmu, pokonfiskowały majątki kościelne, przez przodków na cele religijne ofiarowane.</u>
<u xml:id="u-2.34" who="#komentarz">(Głos na ławach mniejszości: A naszych nie niszczono, nie palono?)</u>
<u xml:id="u-2.35" who="#SksAlbrecht">Wiem o tem… z czego jeszcze dziś jest w posiadaniu państwa około 200.000 ha. Następnie b. rząd rosyjski zasekwestrował fundusz religijny i ten fundusz religijny, z którego się wyznanie katolickie utrzymywało w całem imperjum rosyjskiem, do 1917 r. figurował w budżecie państwa rosyjskiego jako specjalny fundusz religijny rzymskokatolickiego kościoła, z którego odsetek wypłacano pensję duchowieństwu, a nawet pozostałości z tych odsetek obracano na inne cele niekatolickie.</u>
<u xml:id="u-2.36" who="#SksAlbrecht">Do tego funduszu Państwo Polskie ma prawo i na mocy traktatu ryskiego powinno było ten fundusz rewindykować. Był też fundusz religijny b. Galicji, który Rząd Polski przejął choć zdewaluowany, lecz ten w budżecie Państwa nawet nie figuruje. Budżet tego działu — i to jest odpowiedź na to, z jakiego tytułu — budżet tego działu od 1925 r. zostaje niezmieniony, a przynajmniej w bardzo nikłej mierze, co w aneksie do konkordatu jest przewidziane, choć potrzeby się zwiększyły. Brak bowiem oprócz 100 etatów proboszczowskich około 200 etatów urzędników konsystorskich i około 600–800 dla kleryków seminarjów duchownych, co budżetowo wyniosłoby około 1.200.000 zł.</u>
<u xml:id="u-2.37" who="#SksAlbrecht">Częściowo ze względu na trudności budżetowe Państwa a częściowo, aby wnioskiem o tę kwotę nie wywoływać powtórnie przykrych dla katolików dyskusji, nie stawiam go pod obrady.</u>
<u xml:id="u-2.38" who="#SksAlbrecht">W dziale 7 § 11 w wyznaniu ewangelickiem jest przyjęty dodatek mieszkaniowy tak, jak dla wszystkich, dla urzędników konsystorskich w wysokości 5.400 zł.</u>
<u xml:id="u-2.39" who="#SksAlbrecht">W dziale 7 § 14 wyznanie mojżeszowe przyjęto w Sejmie dodatek mieszkaniowy dla nauczycieli religji 3.600 zł.</u>
<u xml:id="u-2.40" who="#SksAlbrecht">W dziale 7 § 15 Rząd wstawił 290.000 na wydatki religijne ogólne. Otóż ministerstwo do 1 stycznia z tej sumy wydało przeszło 200.000 zł., w Sejmie zaś skreślono z tego paragrafu 50.000 zł. Otóż na komisji te 50.000 zostały restytuowane. Obejmuje ta suma wyznania, nieobjęte budżetem, jak staroobrzędowców, karaimów, duszpasterstwo na emigracji i drobne wydatki nieobjęte budżetem.</u>
<u xml:id="u-2.41" who="#SksAlbrecht">Zanim jednak przystąpię do szczegółów budżetu, muszę poruszyć kilka ważnych zagadnień, odnoszących się do działalności Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Pierwszem takiem zagadnieniem jest realizacja powszechnego nauczania. Ministerstwo poczyniło badania i obliczenia statystyczne co do liczby dzieci w wieku szkolnym od 1922 r. W wyniku tych badań ustalono, iż w r. 1921/22 było dzieci w wieku szkolnym 5.075.166, Liczba ta jednak co rok stopniowo się zmniejszała i w roku 1927/28 wynosiła 3.605.098 dzieci. Od tego roku rozpoczyna się proces odwrotny. Otóż według danych, jakie zaczerpnąłem z referatu znawcy tej rzeczy p. posła Stypińskiego, wzrost tak się przedstawia: 1928/29 — 3.638.525, 1929/30— 3.900.476, 1930/31 — 4.240.703, 1931/32 — 4.588.144, 1932/33 — 5.201.834, i tak dochodzi w r. 1939/40 do punktu kulminacyjnego 6.071.193 dzieci. Więc wzrost od 1928 r. do 1940 wyniesie 66% dzieci. Następnie będzie normalny przyrost 2,5% dzieci.</u>
<u xml:id="u-2.42" who="#SksAlbrecht">Dziś w miastach chodzi do szkół około 99,5% dzieci w wieku szkolnym. Powszechne nauczanie może tylko w kilku miastach jest obowiązujące, jak np. w Łodzi, bo w Warszawie jeszcze nie jest przeprowadzone, ale Łódź ma powszechne nauczanie. Na wsiach chodzi 79% dzieci, a na wschodnich kresach 60%.</u>
<u xml:id="u-2.43" who="#SksAlbrecht">Jak już wspomniałem, od ubiegłego roku szkolnego rozpoczął się już wzrost liczby dzieci w wieku szkolnym, to też jeżeli nie będą przedsięwzięte energiczne środki zaradcze, możemy się znaleźć w przykrych warunkach i doczekamy się postępującego wzrostu analfabetyzmu.</u>
<u xml:id="u-2.44" who="#SksAlbrecht">Musimy przystąpić na wielką skalę do rozbudowy szkolnictwa powszechnego — sprawa ta żadnych sprzeciwów z żadnej strony nie spotka. Przedewszystkiem trzeba będzie przygotować odpowiednią liczbę nauczycieli, a powtóre budynków szkolnych i mieszkań dla nauczycieli. Przy opracowaniu przez ministerstwo planu zaspokojenia sił nauczycielskich wzięto za podstawę obliczeń stan prawno-ustawowy z 1922 r. i stan faktyczny. Podług tego stanu prawnego przewidziane jest w ustawie 42,25 dzieci na jednego nauczyciela, a w rzeczywistości liczba dzieci na jednego nauczyciela wynosi 50–60.</u>
<u xml:id="u-2.45" who="#SksAlbrecht">Biorąc tedy normy ustawowe, to od dziś do 1940 r. należałoby przygotować po 10.000 nauczycieli rocznie, a jeżeli weźmiemy normy 50–60, to będziemy potrzebowali rocznie około 6.000 nauczycieli. Seminarja nasze dają rocznie około 4.500 nauczycieli. Lecz brakowi 1.500 nauczycieli ministerstwo już w dobry sposób postanowiło zapobiec, albowiem urządziło pedagogia jednoroczne i dwuroczne dla abiturjentów szkół średnich. Z tych kursów 5 razy prędzej ewentualnie 21/2 razy prędzej ma nauczycieli i w tym roku przeszło 5.000 nauczycieli wychowano. Z tych poczynań ministerstwa p. minister, p. dyrektor departamentu są zadowoleni. Ten problem da się łatwo pokonać i nie będzie przedstawiał wielkich trudności.</u>
<u xml:id="u-2.46" who="#SksAlbrecht">Gorzej się przedstawia kwestja mieszkań. Otóż w r. 1940 z powodu wzrostu liczby nauczycieli trzeba będzie dodać do tego budżetu, jaki mamy, 124 miljony złotych więcej, co figurować będzie w budżecie, i pokonanie trudności technicznych będzie możliwe.</u>
<u xml:id="u-2.47" who="#SksAlbrecht">Za to gorzej przedstawia się sprawa przygotowania budynków szkolnych i mieszkań dla nauczycieli. I tutaj muszę powołać się na dane statystyczne, które miał p. Stypiński, który dobrze jest z tą sprawą obeznany. I tutaj możemy wychodzić z założeń programu minimalnego i maksymalnego, według tego, czy weźmiemy na jedną izbę szkolną 43 dzieci, czy 50, czy 65 dzieci, Przy 43 dzieciach musielibyśmy wybudować do 1940 r. 114.436 izb szkolnych, a przy 60 dzieciach 68.294 izb szkolnych, a do tego niezbędne są 85.825 mieszkań, ewentualnie 54.221 mieszkań. W całej Rzeczypospolitej bez województwa śląskiego posiadamy 55.868 izb szkolnych, z czego 31.793 własnych samorządowych, a 25.075 wynajętych.</u>
<u xml:id="u-2.48" who="#SksAlbrecht">Przy obliczeniu programu idealnego koszta budowy izb szkolnych i mieszkań wyniosłyby 5.149.485.000 zł, przy minimalnym programie 3.073.230.000. Widzimy tedy, iż w przeciągu 10 lat, które mamy przed sobą tego problemu nie zdoła się rozwiązać, a jeżeli rozłożymy realizację tego programu na lat 20, to jest do 1949 roku, to wówczas należałoby przy maksymalnym programie budować rocznie 5.722 izby szkolne oraz 4.291 mieszkań kosztem 257.475.250 zł, a przy programie mniej idealnym trzeba budować 3.415 izb szkolnych i 2.561 mieszkań kosztem 153.661.500 zł.</u>
<u xml:id="u-2.49" who="#SksAlbrecht">Ustawowo obowiązek budowy szkół i mieszkań ciąży na gminach wiejskich i miejskich, jednak gminy, zwłaszcza wiejskie i małe, a także małomiejskie temu ciężarowi nie podołałyby. Więc ciężar musi przejść na samorządy wyższych stopni, powiatowe i wojewódzkie. A ponieważ jest dużo takich gmin i powiatów, które nie byłyby w stanie podołać ciężarowi, przeto Państwo musi przyjść z pomocą finansową w postaci zasiłków zwrotnych czy bezzwrotnych, Przeto gdyby nasz budżet państwowy mógł wytrzymać, to należałoby jeszcze dziś wstawić przynajmniej 50.000.000 zł na cele budowlane, co, jak p. minister wspomniał, dałoby mu możność rozwiązania tego problemu. Budżet nasz przewiduje na ten cel 10 miljonów złotych, tak przyjęto w komisji, P. Minister bowiem liczy, że na ten cel w nadzwyczajnym budżecie inwestycyjnym będzie musiał otrzymać odpowiednie sumy, jeszcze około 40 miljonów, aby podołać temu zadaniu. Na ten cel muszą się odnaleźć fundusze i muszą nasi finansiści i bilansiści obmyśleć odpowiednie ułożenie budżetu w ten sposób, żeby te fundusze na przyszłe lata preliminowano, w przeciwnym razie analfabetyzm będzie się u nas rozpowszechniać. To jest jedno zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-2.50" who="#SksAlbrecht">Drugiem zagadnieniem jest szkolnictwo średnie ogólnokształcące. Tutaj drogą ustawową załatwiono sprawę kwalifikacji nauczycieli, a organizacja szkolnictwa średniego jest załatwiona też drogą rozporządzenia p. ministra. Wiadomo, iż w ministerstwie opracowuje się projekt ustawy o ustroju szkół. Bolączką, odczuwaną dotkliwie przez nasze społeczeństwo, zwłaszcza sfery niezamożne, jest niedostateczna ilość szkół państwowych i nierównomierne ich rozmieszczenie. Ogółem mamy 256 szkół państwowych, dochodzi jeszcze do tego 13 szkół państwowych na Śląsku, razem z 108.299 uczniami. A rozmieszczenie tych szkół jest następujące: 5 województw centralnych posiada 89 szkół, jedna szkoła jest na 126.000 mieszkańców, wschodnie mają 28 szkół, jedna szkoła jest na 147.000 mieszkańców, południowe mają 89 szkół, jedna szkoła wypada na 82.000 mieszkańców, a zachodnie mają 50 szkół i jedna szkoła wypada na 58.000 mieszkańców. Więc widzimy, jak nierównomiernie są te szkoły rozłożone, i rozumiemy dlaczego; ponieważ na zachodzie szkolnictwo było lepiej rozbudowane, u nas szkolnictwa tego nie było, tylko było prywatne i to prywatne szkolnictwo na naszych terenach pozostało. Widzimy też różne anomalje. Weźmy np. takie miasta, jak Lwów i Kraków, które posiadają 24 szkoły średnie, a liczba ich ludności wynosi tyle, ile posiada jedna Łódź, która posiada tylko dwie szkoły średnie państwowe.</u>
<u xml:id="u-2.51" who="#SksAlbrecht">To też widzimy i na tych upośledzonych terenach 543 szkoły prywatne, w tej liczbie 71 szkół samorządowych ze 106.000 uczniami. Szkoły te nie korzystają z żadnych subwencji państwowych, a opierają swój byt na wpisowem od ucznia, płaconem przez rodziców, co wynosi miesięcznie 60, 80, 90 zł. Wiele z pośród tych szkół powołanych do życia pod względem naukowym przedstawia duże niedociągnięcia i braki. Cierpi na tem wychowanie i kształcenie młodzieży, a przedewszystkiem cierpią na tem ludzie niezamożni, a przedewszystkiem urzędnicy państwowi, którzy muszą pracować w takich miejscowościach, gdzie niema szkół państwowych, i choć dostają na naukę dzieci, o ile się nie mylę, 30 zł miesięcznie na dziecko, jednak resztę muszą sami dopłacać, gdy inni pracując w miastach, gdzie są szkoły państwowe, nic nie płacą. I ta sprawa musi ulec rewizji, i w ministerstwie na ten cel już są wstawione odpowiednie sumy.</u>
<u xml:id="u-2.52" who="#SksAlbrecht">Ministerstwo przewiduje na upaństwowienie jednego gimnazjum 50.000 zł. Sejm wnosi, ażeby upaństwowić 5 gimnazjów i podniósł tę sumę budżetu do 250.000 zł. U nas na komisji w debacie z p. ministrem przeszliśmy do przekonania, że nie możemy jednak upaństwowić tych 5 gimnazjów, tylko to jedno gimnazjum ma być upaństwione. Chciano w Łodzi upaństwowić, ale niema tam amatorów, którzyby szkołę w tej chwili oddali, widocznie, że taka prywatna szkoła jest jednak jakimś interesem.</u>
<u xml:id="u-2.53" who="#SksAlbrecht">Dalszem zagadnieniem bardzo ważnem, które ministerstwo musi rozwiązać, są szkoły zawodowe. Nie będę tu przedstawiał całej tabeli co do stanu szkolnictwa, powiem tylko, że wogóle mamy 128 tych szkół, które razem z 98.000 uczniów szkół dokształcających kształcą 159.485 uczniów. A więc szkół technicznych jest 40, rzemieślniczo-przemysłowych 35, zawodowych żeńskich 31 i t. d. Nie będę wyliczał szczegółowo, w drukowanem sprawozdaniu jest to umieszczone i kto z Państwa interesuje się, znajdzie tam te rzeczy.</u>
<u xml:id="u-2.54" who="#SksAlbrecht">Szkoły zawodowe państwowe są przepełnione tak, iż na 1 oddział przypada 60 uczniów i jeszcze spora liczba odchodzi od bram uczelni. W samorządowych kursach dokształcających przypada na 1 klasę 29 uczniów. Stąd należy wyciągnąć wniosek, iż społeczeństwo i sama młodzież ma zrozumienie i naturalną skłonność kształcenia się w praktycznym zawodowym kierunku, aby się przygotować do życia zarobkowego. I to jest objaw dodatni.</u>
<u xml:id="u-2.55" who="#SksAlbrecht">Jakie wartości przedstawiają szkoły zawodowe pod względem praktycznym, sprawdzianu takiego, jak co do szkół średnich ogólno-kształcących, nie mamy. Aby taki cel osiągnąć, należałoby przeprowadzić ankietę w warsztatach poszczególnych zawodów.</u>
<u xml:id="u-2.56" who="#SksAlbrecht">Dziś już jest wiadomą rzeczą, iż spora ilość młodzieży kończąca szkoły techniczne i rzemieślniczo-przemysłowe, znajduje nieźle płatne stanowisko w przemyśle, budownictwie, drogach i czynności swoje ku zadowoleniu przełożonych umie spełniać.</u>
<u xml:id="u-2.57" who="#SksAlbrecht">Niedomaganiem tych szkół jest brak tęgich fachowców, głównie w szkołach technicznych, którzyby się stale poświęcali zawodowi nauczycielskiemu, bo brak ich niezawodnie ujemnie wpływa na szkolenie młodzieży. Przyczyną najważniejszą tego braku jest niewspółmierność płacy nauczycielskiej z zarobkami, jakie ci fachowcy inżynierowie otrzymują w przemyśle, budownictwie, słowem gdy praktycznie pracują w swoim zawodzie. Jeżeli inżynier, jako nauczyciel, otrzymuje od 350–600 zł miesięcznego wynagrodzenia, to nie można się dziwić, że uważa swoje stanowiska za przejściowy etap i dorywczą pracę, i skoro nadarza mu się sposobność otrzymania posady w przemyśle, porzuca szkołę, tam bowiem otrzymuje dwukrotnie lub czterokrotnie wyższe wynagrodzenie. A skutek jest dziś taki, jak mnie poinformował p. dyrektor departamentu, iż w szkołach wyżej wspomnianych brak 30 nauczycieli nauk technicznych i pomimo ogłoszenia w pismach, nie zgłaszają się. Jeżeli ta liczba nie zostanie uzupełniona, to w przyszłym roku większość szkół technicznych może być unieruchomiona. A pamiętajmy, że szkoły techniczne to są małe politechniki, koszta budowy tych szkół wraz z pracowniami i urządzeniami technicznemi są dużo droższe od innych szkół — kosztują nas miljony.</u>
<u xml:id="u-2.58" who="#SksAlbrecht">Nie można do tego dopuścić, aby to dzieło z takim trudem, mozołem i kosztami zbudowane miało upadać. Mamy grono ludzi ideowych i zapalonych, którzy od początku stoją przy warsztacie z p. dyrektorem Jarnińskim na czele i kilkunastoma jego współpracownikami w centrali i kuratoriach jako wizytatorowie, lecz oni w tych warunkach nie mogą sobie wychować następców, co jest groźne dla przyszłości. Osobiście widzę chwilowe wyjście z tej sprawy w ten sposób, żeby specjalistom i fachowcom z pośród nauczycieli dawać specjalne dodatki. Obecny p. minister już w pewnej mierze stosuje dodatki osobowe.</u>
<u xml:id="u-2.59" who="#SksAlbrecht">Mnie przychodzi inna myśl. Pragmatyka służbowa nauczycieli takich dodatków nie przewiduje, lecz za to ustawa o uposażeniach z r. 1923 w art. 10 mówi, że Rada Ministrów może uchwalić specjalne dodatki, uzasadnione szczególnemi warunkami służby. Otóż jest tutaj moja prośba do p. ministra, żeby zechciał się ustosunkować przychylnie do tej sprawy, dałoby się przez to w dużej mierze zaradzić złemu. W ten sposób możnaby do zasadniczych uposażeń stosować dla tych fachowców dodatki od 50 do 75%, co jak sadzę, nie wyniosłoby sum zbyt wielkich. Obliczyłem tutaj, że takich osób, którym należałoby dawać takie dodatki, specjalistów, inżynierów i t. d. mamy w centrali od 12 do 15, a w kuratoriach wizytatorów 35 osób. Gdyby wszystkim udzielono od 50 do 70% dodatku, wyniosłoby to 850.000 złotych, ale budżet nie przewiduje na to odpowiedniej sumy. Otóż po rozmowie z p. Ministrem Wyznań Religijnych Oświecenia Publicznego i p. Ministrem Skarbu i zgodzie ich doszliśmy do takiego załatwienia sprawy. W budżecie szkolnictwa zawodowego figurowała suma 300.000 przeznaczona na wychowawstwo, ale ponieważ w innych działach taki wydatek nie figurował więc i tutaj możnaby go skreślić, ale się go nie skreśla i pozostawia się tę sumę 300.000 na to, aby była użyta na dodatki dla nauczycieli fachowców. W ten sposób jako tako zaradziłoby się tej potrzebie. Sądzę, że wśród techników inżynierów, jeśli dostaną takie uposażenie, znalazłaby się pewna ilość ludzi, którym będzie odpowiadała praca pedagogiczna, a otrzymując warunki ekonomiczne możliwe dla inteligentnego człowieka, a przytem emeryturę państwową i inne przywileje płynące ze służby państwowej, poświęciliby się zawodowi nauczycielskiemu na stałe.</u>
<u xml:id="u-2.60" who="#SksAlbrecht">A drugi sposób to udzielanie stypendjów studentom politechnik z warunkiem, aby po skończonych studjach poświęcili kilka lat pracy pedagogicznej.</u>
<u xml:id="u-2.61" who="#SksAlbrecht">Stan szkolnictwa wyższego: posiadamy 12 szkół akademickich z 253 wydziałami i ogólnie około 37.000 studentów. Jeżeli dodać do tego Wyższą Szkołę Handlową, Uniwersytet Lubelski, to będzie blisko 40.000. Studjuje wogóle 75% mężczyzn, a 25% kobiet, są jednak wydziały prawie zupełnie opanowane przez kobiety. Naprzykład wydział filozoficzny ma 6.737 mężczyzn, a 7.118 kobiet, co stanowi 51% kobiet, wydział farmaceutyczny ma także więcej kobiet niźli mężczyzn, mianowicie 296 mężczyzn i 329 kobiet. Na wydziale dentystycznym jest 60 mężczyzn na 298 kobiet. Na wydziale lekarskim 20% kobiet, na prawniczym 8.070 mężczyzn i 664 kobiet, nawet na wydziale architektonicznym jest 76 kobiet.</u>
<u xml:id="u-2.62" who="#SksAlbrecht">Stosunek liczby kończących studja wyższe do ogólnej liczby słuchaczów przedstawia się niekorzystnie w porównaniu do uczelni zagranicznych. Często słabe przygotowanie nie dopuszcza do tego, by ukończyli, a często i bieda zmusza do opuszczenia szkoły.</u>
<u xml:id="u-2.63" who="#SksAlbrecht">Ponieważ na komisji posłowie żydowscy mieli pretensje, że robi się trudności w przyjmowaniu do uniwersytetów młodzieży żydowskiej, pozwolę sobie przytoczyć statystykę naszych uniwersytetów. Mamy w uniwersytecie warszawskim na wydziale prawnym 28,1% żydów, na wydziale lekarskim 19,9%, a wogóle na wszystkich wydziałach jest 23,3%.</u>
<u xml:id="u-2.64" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Ale jaki jest stosunek do kandydatów? To byłaby bardzo ciekawa statystyka.)</u>
<u xml:id="u-2.65" who="#SksAlbrecht">Ponieważ Panowie mówią o stosunku do ludności, przytaczam dane statystyczne, że w porównaniu do ludności powinno być 10%, a tu jest 23,3%.</u>
<u xml:id="u-2.66" who="#SksAlbrecht">Uniwersytet Jagielloński na wydziale prawniczym 38,7%. na wydziale lekarskim. 17%, razem 28,3% wogóle na wszystkich wydziałach.</u>
<u xml:id="u-2.67" who="#SksAlbrecht">Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie ma 34,7% na wydziale prawniczym, na wydziale lekarskim 20,5%, wogóle 33%.</u>
<u xml:id="u-2.68" who="#SksAlbrecht">Uniwersytet Stefana Batorego ma 26% na wydziale prawniczym, 27,9% na wydziale lekarskim, wogóle 28,6%.</u>
<u xml:id="u-2.69" who="#SksAlbrecht">Uniwersytet Poznański ma tylko 12 studentów żydów, t. j. 0,3%.</u>
<u xml:id="u-2.70" who="#SksAlbrecht">Politechnika Warszawska ma 377 studentów żydów, t. j. 10,3%. Politechnika Lwowska — 14,5%. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego — 16-tu.</u>
<u xml:id="u-2.71" who="#komentarz">(S. Dawidson: Ile to procent?)</u>
<u xml:id="u-2.72" who="#SksAlbrecht">Następnie Akademja Sztuk Pięknych ma 21 studentów, a w Państwowym Instytucie Dentystycznym kształci się 79 studentów żydów.</u>
<u xml:id="u-2.73" who="#SksAlbrecht">Jak wogóle całe szkolnictwo, tak i szkolnictwo wyższe cierpi na brak pomieszczeń i ciasnotę uczelni. Nasze uczelnie nie były i nie są przygotowane na taką ilość słuchaczy, jaką obecnie posiadają. Dochodzi do tego, iż słuchacze nie mogą się na pewnych wykładach pomieścić w salach. Za małe i szczupłe mamy laboratorja w politechnikach i uniwersytetach, tak. że student musi nieraz długo oczekiwać swej kolejki. Pod tym względem czekają nas też duże wydatki na rozbudowę i odpowiednie uposażenie naszych wyższych uczelni.</u>
<u xml:id="u-2.74" who="#SksAlbrecht">Dotacje naukowe dla szkół wyższych, dotąd bardzo skromne, zostały dość wydatnie podniesione przez Sejm, chociaż w dalszym ciągu uważam je za nader skromne stosunkowo do potrzeb, jakie są w tych uczelniach.</u>
<u xml:id="u-2.75" who="#SksAlbrecht">Następnie dział 8 nowego budżetu obejmuje sztukę z sumą w rozchodach 4.766.824 zł.</u>
<u xml:id="u-2.76" who="#SksAlbrecht">Co do wojewódzkich oddziałów sztuki, etat przewiduje 7 konserwatorów i 2 zastępców, czyli 1 konserwator przypada na 2 województwa i wobec tego jest trudno, ażeby miał pieczę nad wszystkiemi zabytkami sztuki, zwłaszcza, gdy się zwróci uwagę na duże rozległości naszych województw, więc konserwator jeździ wtedy, gdy jest wezwany. Skutek jest ten, że wiele zabytków sztuki budowlanej, przyrody, ginie dla przyszłości. To też należałoby w przyszłości utworzyć etaty konserwatorów w każdem województwie.</u>
<u xml:id="u-2.77" who="#SksAlbrecht">Następnie pilna jest sprawa przeprowadzenia inwentaryzacji zabytków i dzieł sztuki, albowiem wiele rzeczy przez nieumiejętne obchodzenie się ginie, wiele zabytków zostaje wywożonych z granic kraju. W tym kierunku składam rezolucję, ażeby inwentaryzację tych wszystkich zabytków jak najszybciej przeprowadzono.</u>
<u xml:id="u-2.78" who="#SksAlbrecht">Dalej mamy dwa konserwatoria muzyczne, w Warszawie i Poznaniu, w których kształcą się nauczyciele śpiewu i muzyki do szkół średnich, i trzeba przyznać, dobrze przygotowani. Jest rzeczą bardzo pożyteczna umuzykalnienie nowego młodego pokolenia. wyrobienie w duszach poczucia piękna i zbliżenie, zetkniecie się ze sztuką. Słyszałem zdanie od pewnego inteligentnego Rosjanina w czasie wojny, że uważa to za smutny objaw, iż naród polski zaprzestaje śpiewać. To też wyrażę tutaj swoje wątpliwości, czy dobrze się stało, iż w programach szkół takie przedmioty, jak śpiew, rysunki, muzykę, przeniesiono na popołudniowe godziny, czyli że młodzież będzie musiała drugi raz przychodzić do szkoły, co zwłaszcza w porze zimowej będzie uciążliwe i może ją zniechęcać, Mamy też szkołę Sztuk Pięknych w Warszawie postawioną zupełnie na wysokości artystycznej, nie gorzej niż Akademja Sztuk Pięknych w Krakowie, przeto należałoby i tej uczelni nadać prawa akademickie.</u>
<u xml:id="u-2.79" who="#SksAlbrecht">Nie posiadamy gmachów rządowych na muzea sztuki, lecz narazie umieszczamy dzieła sztuki na Zamku Warszawskim i na Wawelu.</u>
<u xml:id="u-2.80" who="#SksAlbrecht">Po przeprowadzeniu szczegółowej dyskusji i po wyjaśnieniu stanowiska Rządu w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej stawiam wniosek:</u>
<u xml:id="u-2.81" who="#SksAlbrecht">Wysoki Senat uchwalić raczy preliminarz budżetowy Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na rok 1929/30 z następującemi zmianami:</u>
<u xml:id="u-2.82" who="#SksAlbrecht">W wydatkach zwyczajnych:</u>
<u xml:id="u-2.83" who="#SksAlbrecht">W dziale 1, § 11, uchwaloną przez Sejm kwotę 4.000.000 zmniejszyć o 1.100.000 zł., Rząd bowiem nie podejmuje się wykonania tej uchwały, nie mając odpowiedniej ustawy, te 1.100.000 zł przeznaczone było na zawodowe szkolnictwo nauczycieli i urzędników, W dziale 2, § 15 — 240.000 zł zwiększyć o 50.000 zł, Faktyczne wydatki tego paragrafu obejmują wyznania nie zamieszczone w preliminarzu, a w wykonaniu budżetu okazuje się. że potrzebna jest suma 290.000 zł, co przez komisję zostało przyjęte.</u>
<u xml:id="u-2.84" who="#SksAlbrecht">W dziale 4, rozdział 2, § 10 — sumę 1.537.200 zł zmniejszyć o 700.260 zł, bo zdaniem Rządu ta zmniejszona suma wystarczy w tym roku na urządzenie lokali szkolnych.</u>
<u xml:id="u-2.85" who="#SksAlbrecht">W dziale 4, rozdz. 2, § 12 — 20.000.000 zmniejszyć o 10.000.000 zł. Ze względów budżetowych Rząd nie może się zgodzić na taką podwyżkę, a co do potrzeb budownictwa szkolnego, to Rząd poczynił starania, aby przedłożyć nadzwyczajny budżet inwestycyjny.</u>
<u xml:id="u-2.86" who="#SksAlbrecht">W dziale 5, rozdział 3, § 13 — sumę 250.000 zł zmniejszyć o 200.000 zł. Aczkolwiek potrzeba upaństwowienia i otwierania nowych szkół średnich w województwach centralnych i na Kresach jest oczywista, to jednak Ministerstwo oświadczyło, iż w tym roku budżetowym więcej niż jednej szkoły upaństwowić nie może.</u>
<u xml:id="u-2.87" who="#SksAlbrecht">W dziale 6, § 1 — 14.738.000 zł pozostawić bez zmiany z tem, aby kwota uchwalona przez Sejm 300.000 zł na wychowawstwo była przeznaczona na zwiększenie uposażeń dla nauczycieli inżynierów w szkołach zawodowych technicznych.</u>
<u xml:id="u-2.88" who="#SksAlbrecht">W dziale 6, § 11 — 700.000 zł zmniejszyć o 100.000 zł. To są stypendja dla szkół zawodowych.</u>
<u xml:id="u-2.89" who="#SksAlbrecht">W dziale 6, § 14 — 100.000 zł skreślić. Tu przewidziana była budowa szkoły średniej współdzielczej. Aczkolwiek byłaby ona bardzo potrzebna i pożyteczna, jednak ze względów budżetowych ministerstwo prosi o skreślenie tej pozycji i oświadcza, że w ramach swojego budżetu będzie czyniło kroki ku powołaniu do życia takiej szkoły, ale na to pieniędzy narazie nie potrzeba; dopiero wtedy, kiedy szkoła będzie w ruchu, będzie potrzebny budżet na jej prowadzenie.</u>
<u xml:id="u-2.90" who="#SksAlbrecht">W dziale 7, rozdział 1, § 1 — 22.312.404 zł. zmniejszyć o 179.000 zł. Ministerstwo uważa bowiem, że dwie katedry farmakologji na Uniwersytecie Jagiellońskim nie są konieczne, ustanowienie zaś w Uniwersytecie Warszawskim katedry ustawodawstwa socjalnego może Rząd uskutecznić dopiero po porozumieniu się z senatem akademickim. W tym też celu składam rezolucję, żeby ministerstwo porozumiało się z senatem akademickim, żeby senat taką katedrę powołał do życia. Więc budżetowo ta rzecz nie jest potrzebna.</u>
<u xml:id="u-2.91" who="#SksAlbrecht">W dziale 7, rozdział 1, § 10 — 6.000.000 zł na dotacje narodowe zmniejszyć o 2.900.000 zł. Rząd nie może się zgodzić ze względów budżetowych na utrzymanie tej sumy, jest w stanie obrócić tylko 3.100.000 na dotacje i tak to komisja przyjęła.</u>
<u xml:id="u-2.92" who="#SksAlbrecht">W dziale 7, rozdział 3, § 11 — sumę 4.002.000 zł zmniejszyć o 1.435.000 ze względów oszczędnościowych. To są zapomogi dla rozmaitych instytucji naukowych. Stawiano tutaj propozycję 200.000 dla Warszawskiego Towarzystwa Naukowego, którą komisja przyjęła.</u>
<u xml:id="u-2.93" who="#SksAlbrecht">Wreszcie w dziale 8 — sztuki — rozdział 5, § 11, jest suma na popieranie sztuki 2.368.000 zł. Był w tym rozdziale przyjęty przez Sejm dodatek w wysokości 100.000 zł na popieranie teatru robotniczego. Otóż, mojem zdaniem, ja uważałbym i chciałbym, aby robotnik słuchał tego samego teatru, co i ks. Lubomirski i ks. Radziwiłł, a nie chciałbym tworzyć jakiejś specjalnej sztuki robotniczej, dlatego komisja proponuje skreślić tę sumę na jakiś klasowy teatr, który jest niepotrzebny.</u>
<u xml:id="u-2.94" who="#SksAlbrecht">Rząd stoi na stanowisku, iż szkoły powszechne są zupełnie bezpłatne, a uczniowie w szkołach średnich i zawodowych powinni ponosić taksy administracyjne i taksy egzaminacyjne, a nie czesne za naukę. Otóż dlatego, wychodząc z tej zasady, komisja proponuje w dochodach zwyczajnych, w dziale 4, rozdział 2, przywrócić § 14 w sumie 300 zł.; w dziale 5, § 14, uchwalone 15.815 zł zwiększyć o 316.815 zł, do ogólnej sumy 958.134 zł; w dziale 6 przywrócić § 14 w sumie 69.060 zł; w dziale 7, rozdział 1, § 1, sumę 310.639 zł na uposażenie szkół wyższych, zwiększyć o 1 zł. Był tu wniosek demonstracyjny, aby tę pozycję zmniejszyć o 1 zł. Komisja proponuje ten złoty przywrócić.</u>
<u xml:id="u-2.95" who="#SksAlbrecht">W dziale 8, rozdział 3, przywrócić § 14 w sumie 3.000 zł.</u>
<u xml:id="u-2.96" who="#SksAlbrecht">W dziale 8, rozdział 4, § 14 przywrócić w sumie 159.120 zł.</u>
<u xml:id="u-2.97" who="#SksAlbrecht">Następnie jeszcze w zał. 38 do tego ministerstwa jest wniosek co do funkcjonarjuszy niższych. Sejm postanowił przegrupować tych pracowników z 11 grupy, podwyższając im o jedną grupę, t. zn. do 10. Poci względem finansowym ta podwyżka będzie musiała być pokryta dopiero od jesieni, gdyż od jesieni dopiero te wydatki na służbę niższą będą wprowadzone, jak i na profesorów i zaoszczędzenie to pokryje różnicę wydatków na podniesienie o 1 stopień służby niższej. Komisja senacka przyjęła to bez zmiany.</u>
<u xml:id="u-2.98" who="#SksAlbrecht">Na tem kończę swoje sprawozdanie.</u>
<u xml:id="u-2.99" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kamieniecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#SKamieniecki">Wysoki Senacie! Istnieje w bilansach międzynarodowych specjalna pozycja t. zw. eksportu niewidzialnego. Na ten eksport niewidzialny składają się przedewszystkiem sumy pozostawione w kraju przez turystów zagranicznych. Ale jest jeszcze inny eksport również niewidzialny, eksport, którego nie uchwyci żadna statystyka, a którego znaczenie w życiu państw jest niezmiernie doniosłe. Myślę tu o eksporcie produkcji duchowej, intelektualnej, naukowej, artystycznej, której nie można ująć w cyfry statystyczne, ale od której napięcia i jakości zależy wielkość narodu. Polska, jako kuźnia myśli, czy jako warsztat twórczości artystycznej, nieporównanie więcej interesuje cywilizowaną ludzkość, niż Polska jako pewna ilość kilometrów kwadratowych albo miljonów mieszkańców.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#SKamieniecki">Pani Curie-Skłodowska będzie niewątpliwie lepszym ambasadorem wielkości Polski, niż niejeden bardzo wykwintny i bardzo świetnie umundurowany dyplomata.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#komentarz">(Głosy; Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#SKamieniecki">Jesteśmy w położeniu niezmiernie szczęśliwem, bo możemy rozwinąć produkcje duchową, któraby promieniowała nie tylko wewnątrz, ale i na kraje ościenne. Przed wojną rolę takiego ogniska oświaty na wschodzie Europy odgrywała, dzięki potędze materjalnej, — Rosja. Młodzież bułgarska, serbska, estońska, łotewska, ormiańska, gruzińska i jeszcze wiele innych, szukała zarówno wiedzy jak i natchnienia w Moskwie i Petersburgu.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#SKamieniecki">My jedyni, najbliżej stojąc i najlepiej oceniając ujemne rozkładowe właściwości kultury rosyjskiej, kultury wschodniej, najmniej jej poddawaliśmy się. Dzisiaj spadek po Rosji przedwojennej jest do wzięcia. Mamy wszelkie warunki, aby dla tych właśnie krajów ościennych stworzyć ogniska wiedzy i ogniska natchnienia artystycznego w Polsce. Nadaje się do tego przedewszystkiem zachodnioeuropejski charakter cywilizacji polskiej, która się rozwijała pod dobroczynnemi promieniami italskiego słońca. Promienie te nigdy dalej na wschód nie dotarły. Zachodnio-europejski charakter cywilizacji polskiej, wysoki poziom naszej produkcji naukowej i artystycznej, a następnie łatwość językowa dla wszystkich narodów o językach słowiańskich sprawia, że może być Polska źródłem światła dla wielu ościennych narodów. Zorganizowanie najwydatniejszej pracy intelektów i talentów polskich, któreby mogły ten eksport niewidzialny wytworzyć, jest zadaniem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#SKamieniecki">Nie potrzebuję dodawać, że, aby tę pracę spełnić, musi ministerstwo stosować zgoła odmienne metody, niż zwykłe metody biurokratyczne. Najlepszemu urzędnikowi nie można polecić, aby napisał powieść, która wywrze wpływ na literaturę ościenną, i najlepszemu urzędnikowi nie można polecić, aby zrobił odkrycie naukowe. Zadaniem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest, w mojem przekonaniu, wytworzyć najkorzystniejsze warunki, w którychby indywidualna twórczość, zarówno naukowa, jak i artystyczna rozwijać się mogła. Pod tym względem Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego mogłoby nawet stworzyć wzór dla innych resortów, przedewszystkiem dla resortów gospodarczych, którym zawsze grozi pokusa, żeby na niedomagania twórczości prywatnej szukać lekarstwa w upaństwowieniu. Otóż wyrobienie metod państwowych, któreby w dostatecznym i skutecznym stopniu popierały twórczość indywidualną to, co się w życiu gospodarczem nazywa inicjatywą prywatną, jest zadaniem Ministerstwa W. R. i O, P.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#SKamieniecki">Popieranie przez Ministerstwo W, R. i O. P. twórczości naukowej i artystycznej, w najszerszem tego słowa znaczeniu kulturalnej, musi się oczywiście odbić w pewnych pozycjach budżetowych. Nie zamykamy oczu na to, że pod tym względem trudności do przezwyciężenia są olbrzymie. Zadania Ministerstwa W. R. i O. P. są niezmiernie szerokie, zbyt dobrze sobie zdajemy sprawę z potrzeb oświatowych Polski, żebyśmy potrzebowali nad tym punktem specjalnie się zatrzymywać. Ale rozważając stosunek zadań Ministerstwa W. R. i O. P. w dziedzinie kulturalnej i w dziedzinie oświatowej, chciałbym żeby dwie rzeczy były wzięte pod uwagę.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#SKamieniecki">Przedewszystkiem konieczność równomiernego zaspokajania wszystkich potrzeb narodu. Pod tym względem organizm narodowy jest jak organizm żywy, który nie znosi jednostronności. Aby utrzymać zdrowie i tężyznę, konieczne jest życie w całej pełni. Wszystkie potrzeby rozwiniętego, złożonego, zróżniczkowanego, organizmu, kulturalnego, jakim jest Polska, muszą być uwzględnione i wszystkie muszą być w miarę możności zaspokojone.</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#SKamieniecki">A druga rzecz, którą należy również wziąć pod uwagę, to jest charakter demokratyzacji kulturalnej społeczeństwa. Demokratyzacja to jest bardzo wielkie słowo. Oświata musi być demokratyczna. Tylko może być demokratyzacja w dół i demokratyzacja w górę. Strzeżmy się, abyśmy wszelkich dziedzin życia kulturalnego nie sprowadzili do poziomu szkoły powszechnej, abyśmy nie traktowali wszystkich wyższych szczebli nauczania, jako uzupełnienie, czy dodatek, czy wyższą klasę szkoły powszechnej. Mądra demokratyzacja powinna polegać na tem, ażeby każdy szczebel nauczania w miarę możności doskonalić tak, aby umożliwić rozwój wszystkich energji i prawdziwych talentów całego społeczeństwa. To jest prawdziwa demokratyzacja, to jest ta „carrière ouverte à tous les talents”. Taka demokratyzacja nie przeszkodzi stworzyć z Polski ogniska światła, ogniska wiedzy i ogniska natchnień artystycznych, co zapewni Polsce, może skuteczniej niż każda inna działalność, odpowiednie miejsce wśród wielkich cywilizowanych narodów.</u>
<u xml:id="u-4.9" who="#SKamieniecki">Na tem kończę, pozostawiając uwagi szczegółowe do budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego moim kolegom.</u>
<u xml:id="u-4.10" who="#SKamieniecki">Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest ministerstwem o najdłuższym tytule. Chciałbym, żeby było przedewszystkiem ministerstwem kultury narodowej.</u>
<u xml:id="u-4.11" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Nocznicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#SNocznicki">Wysoki Senacie! Będę mówił tylko i wyłącznie o jednym dziale wielkiego zadania w Polsce, ogólnej oświaty narodowej, o jednym dziale, a mianowicie o szkole powszechnej.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#SNocznicki">Ta szkoła powszechna, w której się kształcić mają wielkie rzesze ludu pracującego wsi i miast, jest i dziś jeszcze w niepodległej Polsce niedostateczna, z przyczyn, może od ludzi nawet niezależnych, — ale każde przyczyny, tworzone nawet przez los, ludzie mogą usuwać. Muszę stwierdzić, że ta szkoła powszechna co się tyczy ludu wiejskiego i co się tyczy wsi jest i nadal kopciuszkiem, co wykażę, choćby zestawieniem szkolnictwa powszechnego na terenie jednego z podwarszawskich powiatów.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#SNocznicki">Proszę pp. Senatorów! W jednym z podwarszawskich powiatów, który się liczy do najbogatszych jest 114 szkół powszechnych i z tego 73 szkoły są jedno, i 2-klasowe. Reszta tych szkół jest w miastach i tam są już one albo pełne siedmioklasowe albo t. zw. szkoły rozwojowe. Wieś ma tylko jednoklasówki lub 2-klasówki, rzadko gdzie, w jakiejś dużej wsi kościelnej jest t. zw. rozwojowa 3-klasówka. Budynków niema, gmachów niema, szkoły mieszczą się w budynkach, gdzie brakuje trzech rzeczy: światła, ciepła i powietrza. W miastach również mało jest gmachów szkolnych, jednakże, ponieważ miastom łatwiej te rzeczy szły, więc choć w wielu lokalach nieodpowiednich, ale te szkoły powszechne już w miastach wszędzie są, gorsze czy lepsze, ale są wszędzie i ta młodzież miejska ma możność ukończenia szkoły powszechnej 7 klasowej.</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#SNocznicki">Prócz tego, proszę pp. Senatorów, trzeba zwrócić uwagę, że prawie w każdem powiatowem mieście są i średnie zakłady naukowe, natomiast wieś, jak powiedziałem, musi się zadowalać bardzo niedostatecznemi szkółkami początkowemi, prawie takiemi, jakie były ongiś za czasów zaborców.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#SNocznicki">Proszę Panów, z tego marazmu oświatowego Polska musi wyjść. Musi wyjść dla tych powodów, dla tych przyczyn, o których wszyscy wiemy. Gdyby kogokolwiek w Polsce spytać się, począwszy od p. ministra, a skończywszy na jakimś ostatnim biedaku, to każdy nam powie, że szkolnictwo jest nam potrzebne, że trzeba je rozbudować i t. d. tylko, jakoś wszyscy razem wzięci nie mogą znaleźć skutecznego sposobu, ażeby to, co jest życzeniem całego polskiego narodu, z dziedziny życzeń przeszło w dziedzinę czynu, ażeby się stało ciałem, ażeby zaczęto budować wielkie gmachy dla szkół powszechnych na wsi. Powiadam, że miasta łatwiej z temi sprawami mogą się uporać, chociażby dlatego, że gdy chodzi o fundusze, to miasta mają takie źródła, że np. nałożą większe targowe, wjazdowe, większe opłaty od rzeźni i t. d. Fundusze dla tych miast ściągane są od tego chłopa, który wjeżdża do miasta, sprzedaje tam swoje produkty, przychodzi, stoi i za to wszystko musi płacić. W ten pośredni sposób, fundusz miejski, z którego buduje się gmachy szkolne, płynie z kieszeni tej wsi. Takie są sposoby.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#SNocznicki">My, proszę Panów, nie mamy nic przeciwko temu, ażeby się wszyscy ludzie mieszkający w granicach naszego Państwa uczyli, my nie zazdrościmy wcale, że się w miastach uczą, tylko boli nas to, cierpimy, cierpią na tem dzieci nasze, że nie mogą uczyć się na wsi, że nie możemy dzieci naszych umieścić w szkołach 7 klasowych, — I to jest powodem tych wszystkich naszych upominań się i zmagań. Jeżeli przychodzimy do kogokolwiek i powiadamy, że nam tego potrzeba, to powiadają: dobrze, to wszystko my wiemy, tylko niema na to pieniędzy.</u>
<u xml:id="u-6.6" who="#SNocznicki">Gdy się zacznie rachować, to się tworzą astronomiczne sumy sięgające w miljardy, od których ludzie tak uciekają, jak od jakiegoś straszydła, Przelęknie się taki człowiek i powiada: jakże, Polska jest uboga i nie stać jej na to. Cobyśmy powiedzieli o człowieku bardzo oszczędnym, który nie orze, nie sieje, bo to drogo kosztuje? Trzeba zaorać, trzeba sprzężaj kupić, trzeba zasiać i uprawić, a to kosztuje i taki bardzo oszczędny człowiek powiada: ja nie będę siał, to mnie będzie taniej kosztowało. A potem jest rezultat taki, że taki oszczędny człowiek, który nie siał, nie miał z czego żyć, przez licytację ziemię sprzedaje i wynosi się z ziemi. Przychodzi na jego ziemię człowiek, który takich oszczędności nie wprowadza, który wydaje, orze, sieje, uprawia i zbiera.</u>
<u xml:id="u-6.7" who="#SNocznicki">Uważam, że uprawą i siewem jest nauczanie, wychowywanie, kształcenie naszych mas ludowych, albowiem wieś, polska, wieś, a może i na całym świecie wieś, jest w takich warunkach i ma takie znaczenie wobec narodu, że ona dostarcza nietylko produktów spożywczych, ale materjału ludzkiego żywych ludzi dostarcza do miast, do ośrodków pracy, do ośrodków przemysłowych. Czy jest obojętna rzeczą, jaki ma być ten ludzki materiał: prosty do niczego nie przygotowany, czy też przysposobiony do życia, czy też uzdolniony do tego, aby każdą pracę, do której stanie, mógł wykonać, albo też, żeby każdej pracy specjalnej mógł się nauczyć. I dziś mamy taki objaw, że do terminu, do szkoły zawodowej nie przyjmuje się chłopca, względnie dziewczyny jeżeli nie ma świadectwa z ukończenia 7-klasowej szkoły powszechnej. A jakże ja skończy? Niema, tej szkoły powszechnej. To jest tak akurat, jakby się mnie kto spytał, dlaczego nie mam 25-lat. Bo nie mam i basta. Jest to zaczarowane koło. Z tego zaczarowanego koła trzeba wyjść, trzeba dać trochę pieniędzy na budowę szkół powszechnych.</u>
<u xml:id="u-6.8" who="#SNocznicki">Uchwała Sejmu była, aby na budowę szkół powszechnych przeznaczyć 20.000.000 zł. Proszę Panów, 20.000.000 zł. wobec tych wielkich miljardów to jest kropla w morzu, ale z kropel składają się wszystkie wody i oceany i tam, gdzie niema kropel, tam wogóle wody niema. I dlatego jabym z podziękowaniem zgodził się na 20.000.000 zł. Komisja Senatu obcięła 10 miljonów, a 10 miljonów, to znaczy 200 szkół.</u>
<u xml:id="u-6.9" who="#SNocznicki">W jaki sposób ja to rachuję? Rachuję w ten sposób, że my nie powinniśmy przerażać się temi miljardami, bo jeżeli te miljardy podzielimy nietylko na dotacje Skarbu, ale i na wysiłek całego narodu, to one będą daleko mniejsze, może one się skrócą te wielkie sumy, może te zera poobcinamy trochę i może to tylko będą setki miljonów, a w każdym razie te astronomiczne cyfry zginą. I dlatego 10 miljonów rachuję tak, że jeżeli się da zapomogę, pożyczkę 50.000 zł, na wiejską szkołę powszechną, to gmina zainteresowana resztę dołoży w postaci robocizny, w postaci zwózki, szarwarku i t. d. i w gotówce także. W ten sposób, jeżeli podzielimy te 10 miljonów na 50.000 to będziemy mieli 200 szkół. 200 szkół to znaczy, że jeżeli z końcem roku, skończy 7-my oddział 60 chłopców, to będzie już 12.000 ludzi, młodzieńców, którzy skończą szkołę powszechną. Czy, proszę Panów, w tym Wysokim Senacie znajdzie się taki człowiek, senator, Polak, któryby wziął na swoją odpowiedzialność, na swoje sumienie i nie pozwolił w Polsce skończyć 7 klas w szkole powszechnej 12.000 młodzieńcom? Ja do takich ludzi nie chciałbym się zaliczać.</u>
<u xml:id="u-6.10" who="#SNocznicki">Rozumie się nie biorę w rachubę tych panów, którzy daleko na prawej stronie siedzą, od których nas dzieli przepaść, którzy nigdy w ten sposób głosować nie będą, to ja wiem — jednak Blok Bezpartyjny Współpracy z Rządem w liczbie 46 senatorów, zasiadających tutaj w tej Wysokiej Izbie, w Senacie polskim, ma to zrozumienie, że stałaby się wielka krzywda ludowi polskiemu, że stałaby się wielka krzywda nie partji, ale Polsce, I dlatego w imię tej wielkiej odpowiedzialności, ja mam zaszczyt zwrócić się do Panów, aby Panowie na swoje sumienie i swoją odpowiedzialność tef oszczędności nie brali i jeżeli Sejm uchwalił te 20 miljonów, to niech i z tego Wysokiego Senatu wyjdzie tych 20 milionów, niech tutaj nie będzie tych ludzi i tych senatorów, którzy w tej tak ważnej sprawie inaczej głosowali.</u>
<u xml:id="u-6.11" who="#SNocznicki">Albowiem warunki na wsi wytworzyły się takie. Mam proszę Panów Dziennik Ustaw z dnia 26 września nr 94, w którym na stronicy 1097 pod liczbą 3 jest tak napisane:</u>
<u xml:id="u-6.12" who="#SNocznicki">Gminy wiejskie mogą przekroczyć normy 40% względnie 60% tylko za zgodą wydziału powiatowego. W braku zgody rozstrzyga władza nadzorcza, wskazana w art. 36 i 37. Władza ta decyduje także w razie zarzutu wydziału powiatowego przeciwko uchwalonej przez gminę wiejską normie 40–60% i niżej; zarzut może być zmieniony w ciągu dni 14 do otrzymaniu wiadomości urzędowej o uchwale gminnej.</u>
<u xml:id="u-6.13" who="#SNocznicki">Czyli, że gminy wiejskie nie mają prawa, nie mają możności uchwalania i ściągania, powiem, podatków na budowę szkół powszechnych. Jakie są tego następstwa, zaraz Panom urzędowy dokument przedstawię.</u>
<u xml:id="u-6.14" who="#SNocznicki">Jest w powiecie X, o którym miałem zaszczyt mówić nie chcę wymieniać ani ludzi, ani miejscowości, to jest niepotrzebne, ale jest taka gmina, która po długich i ciężkich cierpieniach, po rozmaitych chodzeniach, jednakże przeforsowała tę sprawę, że zaczęła budowę szkoły powszechnej 7-klasowej. Zwiozła cegłę, wapno, najęła majstrów i złożyła na to — trochę pożyczając w wydziale powiatowym — około 15.000 zł. i wybudowała 2 sale. Budynek ten pokryty jest słoma. To było budowane z dobrowolnych składek. A jest, proszę Panów, na terenie tej gminy obszar dworski, należący do większego kompleksu. więc gmina pisze do zarządu papier, że na zasadzie uchwały z dnia takiego i takiego numer X i t. d. od tego zarządu należy nam się tyle i tyle na cel budowy budynku szkoły powszechnej. Odpowiedź z tego majątku taka: do urzędu gminy X, wieś taka i taka 21.1. 27 r. litera taka i taka i t. d. i t. d.</u>
<u xml:id="u-6.15" who="#SNocznicki">„W odpowiedzi na pismo Wielmożnych Panów za nr 34197 z dn. 11.1 b. r. donosimy, że uchwalone podatki szkolny i na straż ogniową są podatkami dobrowolnemi bez prawa egzekutywy, jak mnie informował o tej sprawie wydział powiatowy, a ponieważ ani ze szkoły gminy, ani ze straży gminy X nie korzysta dwór, nie czuję się w obowiązku powyższej dobrowolnej składki uiścić”. To jest odpis urzędowy pisma do gminy z pieczęcią wójta gminy.</u>
<u xml:id="u-6.16" who="#SNocznicki">I pytam się teraz Szanownych Panów Senatorów, w jaki sposób mogą być budowane te gmachy dla szkół powszechnych w gminach, jeżeli mają być oparte tylko na dobrowolnych składkach i jeżeli bądź co bądź w stosunkach wiejskich luminarze, a więc ludzie wykształceni, właściciele obszarów, powiadają: ponieważ to jest składka dobrowolna, to jej nie zapłacę, bo niema prawa egzekutywy. A więc Wysoki Senat przekreśla 10 milionów na rozbudowę szkół, a w drodze tych dobrowolnych składek nie możemy nic a nic zrobić, to znaczy, że nie możemy budować szkół. Ale ja powiadam, że jednak to rozporządzenie trzebaby w jakiś sposób znieść, czy to z inicjatywy Sejmu, czy z inicjatywy Rządu, jednak trzeba ułatwić i dać gminom wiejskim możność uchwalania i egzekwowania podatku, wyraźnie to trzeba nazwać, podatku na budowę gmachów szkolnych.</u>
<u xml:id="u-6.17" who="#SNocznicki">Jeżeli bym tutaj mógł — nie mam na to czasu — szeroko się rozwodzić nad dziejami szkolnictwa polskiego, to bym musiał je u nas nazwać dziejami męczeństwa szkolnictwa ludowego w Polsce. W Kongresówce w roku 1821 książę namiestnik, który się nazywał Zajączek, chcąc ulżyć pańszczyźnianym wówczas chłopom, zniósł prawo ustanowione jeszcze za czasów Księstwa Warszawskiego, żeby gminy, żeby lud, żeby wieś — uczestniczyły w obowiązku świadczenia na rzecz szkoły. Książe-namiestnik Zajączek się nazywał, zniósł to prawo i powiedział, że lud jest biedny — on bezwątpienia był biedny — więc niech nie płaci i niech szkół nie ma, Rezultat był wiadomy. I dlatego pozwolę sobie apelować do wielce szanownych pp. Senatorów z Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, ażeby to, co ja mówię, wzięli pod łaskawą uwagę i żeby tej bądź co bądź pożytecznej sprawy nie raczyli utrudniać.</u>
<u xml:id="u-6.18" who="#SNocznicki">Jeszcze dwa słowa. Bardzo mnie boli jako Polaka, jako obywatela Polski, no i jako senatora polskiego, że na komisji i w prasie, a szczególnie w życiu spotykamy się z tem, co się nazywa nienawiścią wyznaniową. To są bardzo ciężkie rzeczy. Ludzkość cała po wielkich i ciężkich doświadczeniach z pod stosów gorejących, niesłychanych mąk i wojen, z całej wielkiej tragedji ludzkości wyniosła jedno przekonanie: wolna religja, wolna wiara w Boga.</u>
<u xml:id="u-6.19" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-6.20" who="#SNocznicki">My w Polsce po nieszczęsnych rozbiorach, o Konstytucji 3 Maja nie będę mówił, albowiem bądź co bądź była ona uchwalona w państwie niepodległem, zaznaczę tylko mimochodem, iż była napisana konspiracyjnie, jak Panowie to wiedza, ale mieliśmy jeszcze, druga Konstytucję, już w sali sejmowej w — to Konstytucja z 17 marca 1921 r. Ale między Konstytucją 3 maja a Konstytucją z 17 marca 1921 r. była jeszcze, że tak powiem, konstytucja jedna, napisana przez Polaków, na których czele stał wielki genjusz polski, prorok swego narodu, mąż, któremu ze czcią naród polski stawia pomniki — Adam Mickiewicz. I proszę Panów, w dniu 29 marca 1848 r. ten Legjon włoski, prowadzony przez Adama Mickiewicza, napisał t. zw. konstytucje legionową, gdzie w art. 6 mówi się: „W Polsce wolność wszelkiemu wyznaniu w Boga, wszelkiemu obrzędowi i zborowi”. To była konstytucja pisana nie w Polsce, ani w Warszawie ani w Krakowie, lecz pisana we Włoszech, w Mediolanie. Ale była pisana, Wysoki Senacie, przez genjusza narodu, przez wielkiego proroka, przez tego męża, co to jak Mojżesz, wiódł naród polski do ziemi obiecanej. I jakkolwiek ona nie weszła w życie z powodu ówczesnych warunków, to jednakże każdy mąż stanu w Polsce, który czy to na krześle rządowem, czy na ławach poselskich, czy na ławach senatorskich, czy jest działaczem, czy tylko uczciwym człowiekiem, powinien zwracać uwagę na to, że największy genjusz Polski, w ten sposób rozumował.</u>
<u xml:id="u-6.21" who="#SNocznicki">Ale dzisiaj ludzie za wyznanie są prześladowani. Kościół narodowy — wygrzebuje mu się z cmentarzy trupów. Powiada ja, że to był jakiś taki człowiek, co nie jest godzien leżeć na polskiej, poświęconej ziemi. Chrześcijanie wszyscy mówią: Ojcze nasz. który jesteś w niebie. A gdzież to braterstwo wśród dzieci tego jednego Ojca? Czy w ten sposób może się wyrażać to braterstwo, że jeżeli dane wyznanie, wszystko jedno czy katolickie, czy protestanckie. czy mariawickie, czy inne jakieś dojdzie do wielkiej liczby, to innych kopie nogami i powiada, że nie jesteście tego Ojca dziećmi, tylko pasierbami? Nie, proszę Panów, Chrystus nasz czego innego nauczał. Ale tu jest Senat, tu są politycy i o tych rzeczach nie można mówić i być może, że to jest niewłaściwe, ale daruj Wysoki Senacie, że prostak Wam te słowa powie. Tych rzeczy nie powinno być, te rzeczy powinne być jednak łagodzone, te rzeczy nie powinne z Polski wychodzić i te rzeczy Polsce ani chwały, ani zaszczytu, ani dobrego imienia wśród cywilizowanych narodów nie przyniosą.</u>
<u xml:id="u-6.22" who="#SNocznicki">Ja, proszę Panów, nie mam nic przeciw temu, że jego Świątobliwość Papież, jest nieograniczonym i suwerennym panem na terenie Watykanu. Sam się piszę na to, niech wydaje prawa, niech robi konstytucje, nam jest to wszystko jedno, ale ośmielam się twierdzić, że ani jeden cal polskiej ziemi nie należy do Watykanu, tu jest polska ziemia i na tej ziemi możemy żyć i umierać i w grobach leżeć.</u>
<u xml:id="u-6.23" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie)</u>
<u xml:id="u-6.24" who="#SNocznicki">I nie wolno w ten sposób postępować w Polsce, bo to jest nieludzkie, niechrześcijańskie i być to nie powinno!</u>
<u xml:id="u-6.25" who="#SNocznicki">I dlatego, proszę Panów, kończąc moje przemówienie, mam zaszczyt jeszcze raz zwrócić się do Panów, od których to zależy, boć jesteście dziś klasą rządzącą, abyście zechcieli łaskawie zwrócić uwagę na to, że te 10 miljonów to jest ten grosz sierocy, dla tych chłopskich sierot, które są pozbawione możności oświaty, więc niech one zostaną przywrócone, żeby tego nie przekreślać. Ja wiem proszę Panów, że wszyscy Panowie senatorowie są to ludzie bardzo poważni, że bardzo poważnie traktują sprawy państwowe pod każdym względem i wierzę, że to przywrócone będzie.</u>
<u xml:id="u-6.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#Marszałek">Głos ma s. ks. Londzin.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#SksLondzin">Wysoki Senacie! Nie ulega wątpliwości, że kościół katolicki i duchowieństwo katolickie położyło wielkie zasługi około podtrzymania języka polskiego i utrwalenia sprawy polskiej, przedewszystkiem na kresach zachodnich. Kiedy w XIII i XV wieku napłynęła na Śląsk wielka fala kolonizacji niemieckiej. kiedy szlachta polska zgermanizowała się i zczechizowała, wówczas pozostał lud polski i ten lud polski popierany przez kościół i przez duchowieństwo ostał się przez całe wieki, aż do naszych czasów, a kiedy nadeszła wielka chwila dziejowa, która tyło raz na paręset lat się zdarza, ta ludność podniosła swój głos i domagała się wcielenia do Państwa Polskiego, do którego już przed wiekami, w zaraniu dziejów naszych Śląsk należał.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#SksLondzin">Społeczeństwo polskie w wielkiej części uznaje te zasługi kościoła, uznaje pracę umoralniającą, narodową i kulturalną i według tego także i kościół traktuje. Ale jest także część społeczeństwa, która tego uznać nie chce i która wrogo wobec kościoła katolickiego występuje. Są członkowie ciał ustawodawczych, którzy zbyt często używają sobie na kościele, są stowarzyszenia, jest prasa, która nie ma nic pilniejszego do czynienia jak atakować zasady główne kościoła katolickiego i jego interesy, jak np. naukę religji w szkole, ćwiczenia religijne, dalej nierozerwalność związku małżeńskiego, a oprócz tego pozwala sobie na coraz energiczniejsze domaganie się, ażeby konkordat został zniesiony i ażeby nastąpił rozdział między Kościołem a Państwem.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#SksLondzin">Smutne to są rzeczy, ale kościół nie obawia się ich znowu tak bardzo, bo jest przekonany, że posiada wielką siłę moralną, która tak łatwo utrącona być nie może. Kościół ma także sprawną organizację, ta organizacja działa wciąż i działa w naszych czasach coraz wydatniej i nie dopuści do tego, żeby stanowisko kościoła zostało zachwiane. W razie ewentualnej próby, wewnętrzna siła kościoła objawi się samorzutnie, a dziś domaga się kościół tylko współżycia i współpracy z Państwem. Państwo zaś okaże chęć współpracy najlepiej w ten sposób, że szczerze będzie pracowało nad wykonaniem konkordatu. Jestem przekonany, że tak będzie, bo Rząd obecny, chociaż częstokroć jest atakowany, jakoby był wrogiem kościoła katolickiego, udowodnił już, że rzecz ma się prawie przeciwnie. Okazał to, podtrzymując okólnik p. Bartla tak srodze atakowany, unicestwił także starania, zmierzające do utrącenia w zupełności budżetu wyznań religijnych. Jestem przekonany, że także stosunek tego Rządu do kurji rzymskiej jest zupełnie poprawny i serdeczny. To też kościół, odwzajemniając się za to poparcie, jest elementem gorącej współpracy z Rządem w interesie sprawy polskiej i z pełną lojalnością popiera wszelkie usiłowania Rządu, zdążające do wzmocnienia mocarstwowego stanowiska Polski.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(Głosy: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#SksLondzin">Mam tylko życzenie, żeby Rząd także respektował więcej aniżeli dotychczas katolicką ideologję ludności górnośląskiej. Ludność ta przetrwała ciężkie czasy, była prześladowana, ona sobie ideologję tę wyrobiła i ona chce przy niej koniecznie pozostać. Jeżeli więc pewne czynniki zwalczają tę ideologję, to zwalczają one zarazem i ideę państwowości polskiej w tym ludzie. I dlatego byłoby bardzo pożądane, by to, co wyrobiły wieki, obecnie, kiedy Górny Śląsk należy do Polski, nie było upośledzane i utrącane.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#SksLondzin">Nie można pominąć milczeniem, że kościół ma przeciwników, którzy go zawzięcie zwalczają. Twierdzą oni, nie zwalczają ani kościoła, ani religji, ale zwalczają tylko duchowieństwo. Otóż jeżeli ktoś domaga się, aby Konkordat był zniesiony, jeżeli zwalcza religję w szkole, ćwiczenia religijne, jeżeli zwalcza nierozerwalność związku małżeńskiego, jeżeli domaga się rozdziału kościoła od państwa, to przecież całkiem wyraźnie poczynania te skierowane są przedewszystkiem przeciwko kościołowi katolickiemu. Być może, że są one także zarazem skierowane przeciwko duchowieństwu, czemu nie przeczę, ale główny cios jest wymierzony w kościół katolicki. Bo cóżby ten kościół w Polsce znaczył, gdyby mu odebrano możliwość udzielania nauki religji w szkołach, gdyby jego zasady, które głosi, a które także i w naszej Konstytucji są zawarte — kościół rządzi się swojemi prawami — gdyby one na każdym kroku ulegały poniewierce! Wrogowie kościoła, bardzo sprytnie postępują, wiedząc bardzo dobrze, że gdyby ich ataki były skierowane wprost przeciw kościołowi albo przeciw religji, to wówczas niewielu dałoby się w walkę z kościołem złapać. Owszem, z pewnym uporem ludność by obstawała przy swoich zasadach religijnych. Otóż jeżeli przeciwnicy zwalczają duchowieństwo, to właściwie nie mają tak bardzo na myśli duchowieństwa samego, ale przedewszystkiem mają na względzie Kościół i religję samą. Przeciwnicy bardzo często twierdzą, że szkoda pieniędzy na duchowieństwo, że lepiej tych pieniędzy użyć na budowę szkół.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#komentarz">(S. Nocznicki: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#SksLondzin">Naprzód zaznaczam, że tego, co duchowieństwo obecnie w myśl Konkordatu otrzymuje, jest stosunkowo niewiele. Proboszcz otrzymuje około i 10 zł, a wikarjusz otrzymuje około 80 zł. To jest niewiele.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A ile kosztuje pogrzeb?)</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#SksLondzin">A przecież kościół dla szkolnictwa czyni stosunkowo bardzo wiele. Ileż to zgromadzeń zakonnych kształci i wychowuje młodzież.</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Ale jak?)</u>
<u xml:id="u-8.11" who="#SksLondzin">Ile to budynków poklasztornych obecnie służy jako pomieszczenie dla szkół, ile to budynków stoi na gruntach proboszczowskich, zakonnych i to bez wszelkiego odszkodowania. Otóż wszystko to trzeba także trochę uwzględnić. To, co otrzymuje kościół od Państwa, to nie jest z łaski, to jest odszkodowanie za to, co kościół kiedyś posiadał, a potem na rzecz Państwa utracił. Zresztą probostw bogatych nie jest zanadto dużo w Polsce. Większość, to są biedne probostwa. Ja wiem z doświadczenia, że na Śląsku Cieszyńskim są probostwa nie liczące nawet 1000 dusz, nie posiadające żadnej ziemi, a jednakowoż probostwa te istnieją z ofiarności duchowieństwa, które głodują często i zaledwie co kilka lat zdoła sobie sprawić nowe ubranie.</u>
<u xml:id="u-8.12" who="#SksLondzin">Załatwienie kwestji rzymskiej jest rzeczą pożądaną i wywołało ono radość w całem świecie katolickim. Wywołało także radość wśród ludności katolickiej w Polsce, a to tembardziej, że Papież obecny żył kilka lat w Polsce i dzielił tutaj dolę i niedolę z naszem społeczeństwem. Teraz nadszedł czas, ażeby kontakt, który Polska ma z Watykanem przez swoją ambasadę, została trochę rozszerzony. Mamy ambasadę przy państwie watykańskiem, ale byłoby bardzo pożądanem, gdybyśmy mieli taką ambasadę także przy Ojcu Św., a mianowicie w postaci kardynała kurjalnego. Byłoby to życzeniem nietylko duchowieństwa, ale i całej ludności katolickiej w Polsce. Sądzę, że życzenie to nie jest zanadto odważne. Inne państwa posiadają takich kardynałów kurjalnych, to i my może naszą wiernością zasłużylibyśmy sobie na to, ażeby kardynał kurjalny jako specjalny ambasador przy Ojcu Św. się znajdował. Wdzięczność jaką okazuje ludność katolicka w Polsce wobec Ojca Św., jeszczeby się więcej pogłębiła, gdyby to nastąpiło. Mam nadzieję, że to w rzeczywistości nastąpi.</u>
<u xml:id="u-8.13" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-8.14" who="#SksLondzin">Głos ma s. Thullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Ja zacznę przemówienie swoje od stosunków szkolnych na Śląsku. Ta perła Polski, odcięta przez 700 lat, teraz wróciła do macierzy za cenę krwi Polaków tamtej dzielnicy. Na Śląsku istnieją szkoły wyznaniowe. Pragnęlibyśmy, żeby one istniały w całej Polsce, ale z tem należy się pogodzić, że one tam istnieją i na podstawie genewskiej konferencji mają jeszcze jakiś czas istnieć. Otóż ludność śląska domaga się, żeby w szkołach wyznaniowych katolickich przedewszystkiem uczyli nauczyciele katolicy. To jest zdaje mi się, zupełnie słuszne żądanie. Tymczasem ustanawia się nauczycieli protestantów dla szkół wyznaniowych katolickich. Jest tam inspektor także protestant, ale najjaskrawszy fakt jest ten, że uczy tam także niejaki p. Z., nie chcę podawać tutaj nazwiska, który jest ateuszem i religję uważa — cytuję jego słowa — za „koszmar średniowieczyzny, który jeszcze tuła się w niektórych zaułkach kuli ziemskiej, ale oddech jego już nie jest niebezpieczny. Takie było jego oświadczenie, a ten nauczyciel został teraz przeniesiony do większej szkoły katolickiej w Katowicach.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#SThullie">Otóż zwracam się do Pana Ministra, żeby uwzględnił to, że tam jest szkoła wyznaniowa katolicka, w której ten pan uczyć nie powinien.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#SThullie">Dalej chciałbym jeszcze poruszyć kwestję obsadzania szkół nauczycielami. Otóż, jak wiadomo, istnieją dwa zawodowe stowarzyszenia nauczycieli szkół powszechnych: Stowarzyszenie chrześcijańskie Narodowe i Stowarzyszenie Ognisko. To nie są polityczne stowarzyszenia, lecz zawodowe. Główna różnica między niemi jest w światopoglądzie. Pierwsze — ma chrześcijański światopogląd, jak to jest nawet zaznaczone w tytule, drugie — Ognisko pod tym względem trochę inaczej się zapatrujące, jak tego mieliśmy dowód na zjeździe w Warszawie, kiedy nauczyciele tego stowarzyszenia żądali szkół świeckich. Sądzę, że przy obsadzaniu stanowisk w szkole nie powinno się uwzględniać, czy jaki nauczyciel należy do jednego, czy do drugiego stowarzyszenia, Jednak niestety na Śląsku tak nie jest.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#SThullie">Muszę tutaj przytoczyć jeden fakt rażący, chodziło mianowicie o obsadzenie kierownika szkoły w Rybniku. Rozpisano konkurs, kilkunastu kandydatów się zgłosiło. Wśród nich było kilku z egzaminem wydziałowym, jeden kierownik szkoły, który prócz egzaminu wydziałowego miał dwa uproszczone egzaminy profesorskie i uczył w szkole średniej, dalej drugi kierownik szkoły z egzaminem wydziałowym i instytutem pedagogicznym w Warszawie. Zdawałoby się, że można wybrać między tymi kandydatami. Tymczasem tej posady się nie obsadza, odracza się obsadę, a po Śląsku chodzi, nie wiem czy prawdziwa, pogłoska, że ta posada jest przeznaczona dla Ogniskowca, który przygotowuje się dopiero do egzaminu wydziałowego. Nie wiem, czy to jest prawda, ale nieobsadzenie posady jest faktem. Umyślnie przedstawiam tę sprawę p. ministrowi, ażeby wiedział, w jaki sposób jego podwładne organa nieraz stosują to równouprawnienie, które jest przecież podstawą sprawiedliwości.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#SThullie">Niestety, ten sposób obsadzania praktykuje się także i gdzieindziej. Mianowicie we Lwowie chodziło o obsadzenie paru stanowisk kierowniczek w szkołach powszechnych 7-klasowych żeńskich. Rada szkolna miejscowa przedstawiła kandydatki wykwalifikowane, jednak nie dostała we Lwowie żadna posady kierowniczki, która nie należała do Ogniska. W jednym wypadku była taka sytuacja, że na posadę nie zgłosiła się żadna pani należąca do Ogniska, tylko jedna bardzo dzielna nauczycielka, polecana przez radę szkolną miejscową. Ale nie dostała ona posady kierowniczki, rozpisano drugi konkurs, aby podała się inna nauczycielka z Ogniska.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#SThullie">To nie są sposoby odpowiednie obsadzania posad i ja udaję się do p. ministra, aby zechciał pod tym względem zmienić postępowanie swych podwładnych organów, Teraz chciałbym jeszcze co do szkół wyższych zwrócić się do p. ministra z pewną prośbą. Dla należytego uczenia się w szkołach wyższych potrzebne są podręczniki, bo choć wykład jest bardzo ważny, ale trudno, żeby studenci spisywali cały wykład i dopiero z notatek uczyli się, bo gdy student pisze, nie może dobrze uważać na wykład, zwłaszcza, gdy chodzi o rysunki, to materjał do nauki jest niedostateczny. Profesorowie wydają więc swoje wykłady, a właściwie wydali je, bo teraz stosunki są takie, że nie znajdzie się żaden nakładca, a przynajmniej bardzo rzadko, któryby wydał taki podręcznik, zwłaszcza, że młodzież jest biedna i tych podręczników rozchodzi się mało, a na to, żeby rozsprzedać 1.000 albo 2.000 egzemplarzy trzebaby czekać 6, 8 lat, co się nakładcy nie opłaci. Wobec tego Rząd powinien przyjść tu z pomocą. Ja wiem, że się daje jakieś fundusze, ale one są zupełnie niedostateczne tak, że u nas doszło do tego, że w naszych polskich szkołach wyższych młodzież uczy się z niemieckich podręczników, bo polskich niema, a profesorowie nie będą ze swej kieszeni dokładali, aby je wydać. Przedkładam p. ministrowi tę sprawę do rozważenia.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#SThullie">Wśród rezolucyj proponowanych przez komisję znajduje się jedna, która mówi o małżeństwie, ta rezolucja jest zupełnie jednostronnie wystylizowana, bo się zwraca do ministerstwa tylko z tem, ażeby znalazło jakiś środek, by kościół katolicki nie unieważniał małżeństw mieszanych, które zawarto w kościele ewangelickim. Przyjęcie takiej rezolucji byłoby całkowicie jednostronnem załatwieniem sprawy. Przyznać należy, że pod względem prawa małżeńskiego w Polsce panuje chaos. Mamy nietylko trzy różne prawa małżeńskie w trzech dzielnicach, ale mamy jeszcze czwarte prawo na Spiżu i Orawie — prawo węgierskie. I prawie doszliśmy do tego stanu, jaki jest w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej. Każdy stan ma tam osobne ustawodawstwo małżeńskie i gdy się kto chce pozbyć małżonki, czy małżonka, to studjuje, w jakim stanie najłatwiej to zrobić i tam jedzie. A teraz czytałem, że gdy stan Nevada żądał od petentów zamieszkania przez pół roku, to drugi stan konkurujący z nim w uzyskiwaniu dochodu z tego źródła żąda zamieszkania tylko przez 4 dni. Tu w Polsce są stosunki podobne. Jeżeli kto mieszka w zaborze austrjackim, a jest katolikiem, nie może dostać rozwodu. Ale na to jest sposób: wyjeżdża do innej miejscowości,...</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#komentarz">(Głos: A co ma robić?)</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#SThullie">... do Kongresówki, do Wilna czy gdzieindziej, przechodzi na prawosławie, czy protestantyzm, i tam dostaje rozwód. Takie stosunki są niemożliwe do utrzymania i ja sądzę, że ta rezolucja, która została zaproponowana, powinna być szerzej ujęta. Należałoby raz tę sprawę uporządkować, uporządkować zaś można tylko przez wydanie prawa małżeńskiego, obowiązującego dla całej Polski.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#SThullie">Dlatego wnoszę, żeby zamiast rezolucji nr 6 w części 13 przyjąć ogólniejszą rezolucję, która brzmiałaby w ten sposób: Senat Wzywa Rząd, żeby jak najrychlej przedłożył Sejmowi projekt prawa małżeńskiego, by zapobiec dalszemu chaosowi w tej dziedzinie.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#SThullie">Teraz muszę niestety jeszcze zareagować na pewne powiedzenie p. s. Nocznickiego, który powiedział, że ani jeden cal ziemi polskiej nie należy do Papieża. O tem wszyscy wiemy i Papież nie ma najmniejszej pretensji do ziemi polskiej, ale mimo to trzeba stwierdzić, że w Polsce mieszka 2/3 katolików, którzy chcą, ażeby rządy Państwa były w zgodzie z ich sumieniem katolickiem.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#SThullie">Na końcu muszę jeszcze zwrócić się do przedmówcy p. s. Hasbacha — żałuję, że go tu niema. Mówił on przy innem ministerstwie i skarżył się na upośledzenie Niemców w Polsce pod względem szkolnictwa. Mnie się zdaje, że te wszystkie skargi są zupełnie niesłuszne.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#komentarz">(Głos na ławach niemieckich: Bardzo słuszne.)</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#SThullie">Ja zadałem sobie trochę trudu, ażeby zbadać dane statystyczne, ile też szkół niemieckich jest w Polsce, a ile polskich w Niemczech,...</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#komentarz">(Głos na ławach niemieckich: Co nas to obchodzi?)</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#SThullie">... jaki procent Polaków w Niemczech pobiera naukę polską, a jaki procent Niemców w Polsce pobiera naukę niemiecką. Wtedy dopiero, gdy Panu przytoczę tych parę danych statystycznych, pokażę się, czy rzeczywiście my krzywdzimy Niemców, czy może odwrotnie, nasi Polacy są krzywdzeni w Niemczech.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Ogółem na 1.000 uczniów, których językiem ojczystym jest język niemiecki, pobiera w języku niemieckim w Polsce naukę 553 uczniów.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#komentarz">(S. Spickermann: Gdzie oni się mieszczą?)</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#SThullie">Mieszczą się w szkołach niemieckich. Jeżeli pobierają naukę niemiecką, to pobierają ją w szkołach niemieckich, i to utrzymywanych przez rząd polski. A potem zobaczymy, ile rząd niemiecki utrzymuje szkół polskich.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#komentarz">(S. Spickermann przerywa.)</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#SThullie">Może się Pan zapisać do głosu i udowodnić, że to jest nieprawdą. Dalej jest 158 uczniów w szkołach polsko-niemieckich, gdzie są oddziały osobne niemieckie, zaś 280 w szkołach polskich. To jest stosunek ogólny, jeśli uwzględnimy miasta i wsie. Jeżeli obliczymy ten stosunek tylko w miastach, to jest on jeszcze lepszy dla Niemców, bo na tysiąc uczniów 744.8 dzieci uczy się w niemieckich szkołach, 112 dzieci w polsko-niemieckich, a tylko 139 w polskich. Na 97.984 dzieci niemieckich w szkołach uczy się 54.184 w szkołach niemieckich, a 15.584 w szkołach polsko-niemieckich. Co się tyczy ilości szkół niemieckich, to zmienia się ona nieco w różnych latach, a wynosiła ona w roku 1927/1928 — 660 szkół powszechnych, w których uczyło się 59.680 dzieci niemieckich. To są szkoły powszechne. Natomiast szkół średnich niemieckich jest 38, 3 polsko-niemieckie, w niemieckich szkołach uczy się dzieci 9.490, a w polsko-niemieckich 1.489.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#SThullie">A teraz przypatrzmy się jak jest za granicą. Na Śląsku niemieckim jest 29 szkół polskich, a w nich uczy się 506 dzieci, W powiecie opolskim jest tak, że do szkół polskich zgłosiło się 1607 dzieci, a w rzeczywistości wszystkiego uczyło się 225 dzieci w tych polskich szkołach, obecnie jest nawet tylko 86. Na Śląsku Opolskim jest 79.395 dzieci polskich w wieku szkolnym, lecz naukę w języku polskim pobiera z tego tylko 506 dzieci, a więc 0,6%, zaś naukę języka polskiego jako przedmiotu pobiera 719 dzieci, więc 0,91%, a naukę religji po polsku z tych dzieci pobiera 3.706, to znaczy 4,66%, zaś 95% dzieci polskich nawet religji uczą po niemiecku.</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(Głos: Wszędzie uczą religji po niemiecku.)</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#SThullie">A teraz t. zw. pogranicze, t. zn. te części Wielkopolski i Pomorza, które zostały przy Niemcach. Tam nie mamy wiele szkół polskich, zaś języka polskiego jako przedmiotu uczy się tylko 1137 dzieci, t. zn. 50%. Na Pomorzu Pruskim jest kilka tysięcy Polaków — żadnej szkoły polskiej. W Prusach Wschodnich wszystkiego są dwie szkoły polskie, a języka polskiego jako przedmiotu uczy się tylko 4,3%, licząc według statystyki urzędowej niemieckiej, ale ta statystyka rozróżnia Polaków i Mazurów. Jeżelibyśmy policzyli Mazurów, którzy są przecież również Polakami, to 1,7% wszystkiego korzysta z nauki języka polskiego.</u>
<u xml:id="u-9.25" who="#SThullie">To jest stan szkolnictwa polskiego, w Niemczech, to jest uwzględnienie tego postulatu, ażeby dzieci uczyły się w szkołach w języku ojczystym. Takie są stosunki szkolne w Niemczech, a przedstawiłem Panom, przedtem, jak jest u nas, i p. s. Hasbach mimo to skarży się, że u nas dzieje się Niemcom krzywda!</u>
<u xml:id="u-9.26" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kopciński.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SKopciński">Wysoka Izbo! Rok rocznie zjawiam się na tej wysokiej trybunie, ażeby podnieść potrzeby szkolnictwa polskiego i oświaty narodowej w Polsce kiedy dzisiaj staję na tem miejscu, mam wrażenie, że wszystko to, co mówiliśmy w poprzednich latach, jest jeszcze aktualne i że zaledwie niewielką cząstka z tego została zrealizowana. Dlatego Wysoka Izba pozwoli, że nie będę wchodził w szczegóły potrzeb i bolączek szkoły, ale w ogólnych słowach dotknę tego, co nazywamy wychowaniem narodowem. Zgadzam się najzupełniej z moim przedmówcą p. s. Kamienieckim, który oświadczył, że potęga i znaczenie narodu opierać się musi także i na dobrach kulturalnych, które ten naród daje całej ludzkości. P. s. Kamieniecki mówił o ludziach nauki, którzy mogą dawać ludzkości wiele, a ja chcę zwrócić uwagę na to, że każdy obywatel może w teraźniejszych warunkach wnieść cząstkę swoją do ogólnej kultury narodowej, a w ten sposób do ogólnej kultury całego świata. I jeżelibyśmy w swoich przypuszczeniach przyjęli taki, czy inny ustrój, bo o tym ustroju Polski tyle teraz mówimy, to jednak nawet przy ograniczeniu swobody działania w życiu państwowem obywatela, zdaje się dla każdego pozostanie oczywistym faktem, że przy teraźniejszych złożonych warunkach życia, zwłaszcza życia ekonomicznego nie jest obojętnem, czy każda najskromniejsza nawet jednostka, stojąca przy najskromniejszym warsztacie pracy, odnosi się do tej pracy świadomie i świadomie chce wnieść to, co może do ogólnego dobra.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SKopciński">Dlatego też wychowanie szerokich mas obywateli jest zagadnieniem wielkiego znaczenia. Obywatel wychowuje się w szkole, ale tego obywatela wychowuje i życie. Od tego życia chcę zacząć.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#SKopciński">Niewątpliwie wypadki majowe 1926 r. były tym wstrząsem, który mógł pobudzić energję szerokich warstw obywateli, mógł wzbudzić w nich duży entuzjazm. Ale co się działo później? Oto obywatel patrzył, jak wzbudzano w nim niewiarę w jego sny, w siły narodu; nie jak wskazywano mu na może ujemne strony, ale jak powiedziałem, w całem tego słowa znaczeniu szkalowano to, co on stworzył w parę lat; jak parlament był bezkarnie narażony na wszelkiego rodzaju szykany, parlament polski — Sejm — o którym w niewoli marzyliśmy, jako o tem, na czem będziemy budowali swoją przyszłość. A dalej mówiono obywatelowi; nie rozumuj, wierz, nie pytaj, a wierz w te opatrznościowe grupy, które twoim losem chcą rządzić.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#SKopciński">Nie wchodząc w polityczne znaczenie tych rzeczy, chcę zwrócić uwagę, jak to wpłynęło na duszę obywatela i jak to tę duszę zachwiało. Dlatego też, jeżeli spojrzymy na obecne życie nasze, to widzimy, że przeciętny obywatel nie interesuje się teraz poważnemi zagadnieniami życia państwowego, ale raczej interesują go pewne widowiska, jak nadużycia, jakich sposobów użył jakiś starosta przy wyborach, na jakie pozwalał sobie frywolne żarty ten czy inny dygnitarz w tem czy innem miejscu, jaką grę rozpoczęto z Sejmem. Ta widowiskowa strona naszego życia obecnie go interesuje.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#SKopciński">Szanowni Panowie! Obóz, skupiający się koło grupy dziś rządzącej, jest przejęty głęboką niewiarą w zdolności duchowe, w możliwość wyłonienia z siebie energji przez cały naród, przez wszystkich obywateli. Tę niewiarę widzę spotęgowaną w tem choćby, że Panowie z większości, którzy niewątpliwie odnoszą się z wielkim szacunkiem do tej Izby i w pewnych okolicznościach z pompą, obnoszą ją w życiu politycznem, jednak nie dowierzają siłom społecznym, które na nią mogą się składać i chcą wprowadzić tu w przyszłości ludzi nie z wyboru, ale mianowanych. Może siły społeczne będą za słabe, trzeba więc tam ludzi opatrznościowych, przez kogoś wyznaczonych.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#SKopciński">O tem, jak Panowie chcą dalej ten naród prowadzić świadczy choćby projekt Konstytucji, który w paru słowach streszczę. Panowie powiadają: dajemy narodowi możność wyboru Prezydenta, ale wyboru tak ograniczonego, że obywatel nie może szukać sam kandydata, jakiego chce, ale Panowie mu dwóch kandydatów narzucają. Dajecie mu Panowie parlament, który będzie mógł powiedzieć to, co się spodoba prezydentowi. Jeżeli się nie spodoba, to ustawa zostanie odrzucona, a jeżeli jeszcze raz parlament zechce ją uchwalić, to Sejm będzie rozwiązany. Dajecie mu kontrolę nad rządem, ale tylko wtedy, kiedy znowu to się podoba Prezydentowi, bo jeżeli się nie spodoba, to parlament będzie znowu rozwiązany. Słowem, ja bym to określił, że dajecie narodowi ustrojowy instrument ale niemy, który może zadźwięczyć tylko wtedy kiedy pozwoli na to mistrz stojący koło niego.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#SKopciński">Nasuwają się tutaj pewne porównania szkolne. Wiadomo, że szkoła teraźniejsza stara się wprowadzić uczniowski samorząd, Otóż w gronie wytrawnem urządzano to tak, że ten samorząd jest współdziałaniem z nauczycielstwem i on nie czuje tego, że nie jest samorządem. Ale niektórzy pedagogowie upraszczają sobie zadanie i nakładają na ten samorząd wyraźny nadzór. Przeprowadziłem kiedyś ankietę pomiędzy uczniami i powiedzieli oni, że do samorządu nie należą, bo to jest nuda, bo tam rządzi, jak powiedzieli, belfer. Zdaje mi się, że jeżeli dzieci, które uczą się życia w zabawie, takiego samorządu, służącego tylko zabawie, nie chcą, to jeżeli Panowie chcecie w ten sposób urządzić życie publiczne, w formie jakiegoś wychowawczego aparatu, bo tak to Panowie rozumieją, zanim ten obywatel nie dojrzeje, to mnie się zdaje, że ten obywatel z tym rodzajem ustroju zupełnie się nie zwiąże duszą i boję się, że on na życie publiczne zobojętnieje. To jest dla mnie sedno zagadnienia — tracenie duszy polskiej, zobojętnienie w życiu polskiem na zagadnienie publiczne.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#SKopciński">Chciałbym stanąć na chwileczkę na tej platformie niewiary w społeczeństwo. Powiedzmy, że uwierzyłem, że społeczeństwo niegodne jest wiary, ale proszę Panów, wówczas szukałbym wszelkich sposobów podniesienia duszy społecznej. A czy my to u Panów chociaż na chwileczkę widzimy? Zdawałoby się, że wtedy, kiedy Panowie powiadacie: my jesteśmy demokratami i chcemy ustroju demokratycznego, ale patrząc na życie i widząc, że społeczeństwo jest politycznie nieprzygotowane, ograniczamy go w ustroju państwowym, że wtedy powinniście wyczerpać wszystkie środki, jeżeli ta mowa o demokratyzmie jest szczera, aby to społeczeństwo podnieść.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#SKopciński">Zdawałoby się, że przy budżecie, razem z wniesieniem nowego projektu konstytucji posypią się fundusze na dokształcanie, oświatę pozaszkolną, na szkoły, biblioteki i t. d., a jeżeli nie fundusze, to przynajmniej projekty, co w Polsce trzeba zrobić, aby podnieść obywatela. Nic podobnego. Przeciwnie to, co inne grupy do tego budżetu chciały wstawić, Panowie z zimną krwią skreślacie.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#SKopciński">Ja chciałbym zwrócić uwagę na jedno zagadnienie; jak się odnoszą w całej zbiorowości czynniki rządzące do tego, co ja nazywam katastrofą szkolną, która się zbliża, która idzie na nas. Panowie pozwolą, że przytoczę kilka cyfr ze sprawozdania referenta Senatu i sprawozdania referenta Sejmu, związanego wszak z dzisiejszym obozem rządzącym, dla uwypuklenia pewnych rzeczy. W roku 1929/30 mamy 3.900.000 — mówiąc okrągło, dzieci w wieku szkolnym, w r. 1939/40 będziemy mieli 6.071.000, przytem, jak ks. Senator zaznaczył, obecnie po wsiach chodzi tylko 79% dzieci do szkoły, a na kresach tylko 60%. Nauczycieli będziemy potrzebowali rok rocznie dawać po 6 do 10.000, jabym raczej był za średnią liczbą, bo dla mnie liczba 60 dzieci w klasie jest nie do przyjęcia. Koszt budownictwa najskromniejszego przy programie budowlanym, obliczonym na lat 20, wynosi 3.073.000.000, co rocznie wynosiłoby przy najskromniejszym programie 153 miljony. Do tych cyfr dorzucę cyfry odnoszące się do stolicy państwa, Warszawy. Warszawa potrzebuje według statystyki Magistratu zbudować 3.299 izb, t. zn., że rocznie powinna wybudować 25 szkół trzynastoizbowych: gdy te szkoły będą tak, jak się buduje, wielkie 26-cioizbowe, to 12 szkół. Ale powiedzmy, że zostaniemy przy nauczaniu dwurazowem, wówczas przynajmniej 6 budynków szkolnych trzeba postawić. Słyszałem, że Warszawa w ostatnim roku po skasowaniu niektórych szkół, zaledwie jedną izbę szkolną oddała do użytku szkolnego. Proszę Państwa, to są cyfry.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#SKopciński">Jak do tych trudności podchodzimy? Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego wstawiło do budżetu 7.500.000 zł., pozwala podnieść do 10.000.000, ale kiedy mowa o 20.000.000, Rząd się nie zgadza. P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na komisji senackiej odznaczył się swoim optymizmem w stosunku do Narodu Polskiego, bardzo korzystnie wyróżniającym p. ministra w tem z pośród Panów, ale ten optymizm idzie, zdaje mi się, zadaleko z tego powodu, że kieruje go p. minister do kieszeni obywateli. Po opowiedzeniu nam przez p. s. Nocznickiego jak włościanie zbierają dobrowolnie po 10 zł. na szkołę, na zapytanie nasze, jak p. minister zamierza rozwiązać kwestję budownictwa szkolnego, p. minister powiedział, że ma wiarę głęboką w to, że samo społeczeństwo kwestję szkolną rozwiąże, że gdyby, nie można było z funduszów skarbowych rzucić pieniędzy, to społeczeństwo samo da sobie radę. Społeczeństwo zainteresowane w budowie szkół, to są ci biedacy, do których kieszeni już zajrzeć w żaden sposób się nie da i ten entuzjazm, w który wierzę i dobre chęci nic nie pomogą, tu z pomocą musi przyjść zorganizowany czynnik społeczny i Rząd.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#SKopciński">Komisja Budżetowa Senatu, przy rozpoczęciu naszych obrad tu, zupełnie słusznie na tę katedrę wniosła nam księgę, rezultat pracy szan. Panów, rezultat wielce szanowny, rezultat myśli, do którego odnosimy się wszyscy z wielkiem poważaniem, ale mnie się zdaje, że Senat zarówno, jak i jego komisja, nie jest ciałem teoretycznem, dla wyrażania tylko swoich myśli, ale on powinien przejawiać pewne czyny budżetowe. Jeżeli Panowie powiadają, że niema możności, to ja mam pewne wątpliwości. Przedewszystkiem jest nadwyżka z dochodów 11 miljonów, dalej ta nadwyżka została zmniejszona w porównaniu do Sejmu, o ile sobie przypominam, o 17 miljonów, pomimo skreśleń po stronie wydatków, bo tam wydatki były preliminowane większe. Jeżeli zwrócę uwagę na przekroczenia, które były i w przeszłym budżecie, a które dowiadujemy się, że i w tym roku są również i sięgają dużych rozmiarów — dowiadujemy się o tem z gazet, które powtarzają to z Wiadomości Statystycznych — to musimy się zgodzić z referentem p. Szarskim, że budżety — jak on się wyraził — będą zawsze jednak narażone na przekroczenia, że preliminowane budżety nie są jeszcze temi realnemi budżetami, za które można całkowicie odpowiadać. A jeżeli tak jest, to ja nie widzę potrzeby upośledzenia oświaty. Jeżeli w porównaniu z preliminowanemi faktyczne dochody są większe, to mam wrażenie, że jest możność zyskania tych większych dochodów także i na szkolnictwo. Zresztą ja nie jestem ekonomistą, nie jestem specjalistą od budżetów, ale rozumuję prosto. Wyobrażam sobie, że gdyby były szczere chęci, że gdyby p. minister chciał użyć swego autorytetu względem Rady Ministrów, gdyby miał w tym względzie te aktywne aspiracje, niewątpliwie z budżetu dałoby się wykroić na budownictwo szkolne więcej. Gdyby Komisja Skarbowo-budżetowa nie szła utartym szlakiem wygłaszania mów, ale zechciała zastanowić się nad całokształtem, to niewątpliwie z tego budżetu, zmniejszając inne wydatki, wykroiłaby na budowę szkół potrzebne sumy. Pod tym względem jednak nie widzimy żadnego wysiłku, żadnego śladu wysiłku, bo nawet niema rezolucji wzywającej Rząd, aby na przyszłość ta sprawa była uwzględniona i Senat przechodzi z głuchą obojętnością do porządku nad cyframi, wstawianemi przez nas dla zapobieżenia katastrofy szkolnej.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#SKopciński">Niewątpliwie, że inicjatywa społeczna może zrobić wiele, ale inicjatywa zorganizowana. Mam na myśli samorządy. Samorządy to już robią, np. samorządy w Warszawie, Łodzi, Sosnowcu, Radomiu, Zgierzu. Nie wymieniam całego szeregu innych miast, gdzie się buduje szkoły i to ładne szkoły.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#SKopciński">Ale czy w Rządzie zrobiono cokolwiek, aby tym samorządom dać możność wykazania inicjatywy? Czy parlament mógł uchwalić ustawę samorządową, któraby regulowała tę rzecz, czy mógł uchwalić ustawę, któraby ten samorząd rozbudowała? Twierdzę, że nie. Czy jest dana możność samorządowi nakładania takich podatków i stworzenia takiego źródła dochodowego, któreby pozwalało na inicjatywę pod tym względem? Samorząd jest skrępowany i liczyć na niego nie ma co. Tak się przedstawia rzeczywistość. Ta rzeczywistość wykazuje zupełną obojętność w tej sprawie. Wiem, że p. Minister stoi na stanowisku szkoły demokratycznej i to ma znaczenie, bo wiemy, że przynajmniej w zarządzeniach nie będzie zrobione nic, coby u podstaw podważało ustrój demokratyczny szkoły. To jednak nie wystarcza. Prawda, p. minister wydał rozporządzenie, ujednostajniające liczbę godzin w programie szkół średnich i powszechnych. Ten fakt musimy zapisać na plus, aczkolwiek jednocześnie musimy się odnieść do tego krytycznie, bo jeżeli się to robi w środku roku i bez uzgodnienia przedtem programu, niewątpliwie spowoduje to zamieszanie w szkolnictwie i zamieszanie wśród nauczycielstwa, krzywdząc je. A jabym, proszę Panów, tej rzeczy nie lekceważył — coprawda w Polsce jest przyjęte teraz na krzywdę jednostek nie zwracać uwagi — bo jednak to są ludzie, którym potrzeba spokoju, aby szkoły dobrze funkcjonowały.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#SKopciński">Poruszę jeszcze jedną rzecz, dotyczącą się wychowania, t. j. kwestję uregulowania szkolnictwa mniejszościowego. Prawda, że ustawodawstwo w tym względzie sięga dawniejszych czasów i na tem ustawodawstwie musimy opierać organizację szkolnictwa, ale naszem zdaniem to ustawodawstwo nie reguluje tej sprawy, nie wychowuje mniejszości w kierunku współpracy z Państwem, nie zacieśnia węzła między mniejszościami i nami. Ale jak chodzi o zrobienie czegoś, gdy wstawiamy skromną sumę na organizacyjne prace przy fundowaniu uniwersytetu ukraińskiego, to Panowie tę sumę oczywiście bardzo pochopnie skreślają.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#SKopciński">Innych kwestji nie będę poruszał, ponieważ uniknięcie katastrofy, która czeka Polskę, jest tak ważne, że zasłania wszystko. Wspomnę tylko, że dawno czeka na uregulowanie kwestja uposażenia nauczycieli, kwestja t. zw. sanacyjnej ustawy. Czynniki rządowe uznają, że jest ona krzywdą, ale jednak nie możemy się doczekać zniesienia jej i uregulowania tej sprawy.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#SKopciński">Trzy słowa odpowiem ks. Senatorowi Albrechtowi, który dziwił się, dlaczego chcemy wstawić do budżetu pewną sumę na teatry robotnicze. Zgadzam się z tem, że robotnik powinien chodzić do dobrego teatru, ale na ten teatr, o którym mówił ks. Senator Albrecht, robotnik nie ma pieniędzy. A zresztą Panowie przyznają, że teatr obecny idzie w kierunku schlebiania pewnym gustom niezawsze wybrednym szerokiej publiczności, która chodzi do teatru. I dlatego należy zorganizować specjalne starania w tym kierunku, aby teatr był teatrem pod względem artystycznym, wychowawczym i dostępnym dla mas.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#SKopciński">Nie mając czasu, muszę kończyć. Słusznie może ktoś powiedzieć, że wyglądamy tu na tej katedrze dzisiaj prawdopodobnie, jak ci, o których się mówi: „Mówił dziad do obrazu”. Ale, proszę Panów, wiemy z praktyki, jak i ci, którzy siedzą dzisiaj w środku tej izby, a którzy dawniej współpracowali z nami, że powtarzanie najświętszych wierzeń narodu, natrafiających zrazu na głuchą obojętność społeczeństwa, z czasem robi swoje. I dlatego ta wiara nasza w to, że w narodzie naszym są nieprzebrane skarby duchowe, które trzeba tylko wydobyć i zaprząc do pracy państwowej, ta wiara nasza, spotykająca się dziś z puklerzem sugestji, kierującej umysły tych, którzy na losy państwa wpływają w innym kierunku, ona kiedyś ten puklerz rozbije, a tem bardziej wierzymy w to, że słyszymy w przemówieniach Panów podświadomie odradzające się elementy tej wiary. I dlatego przy każdej sposobności będziemy mówili o tem, o czem ja dzisiaj mówiłem, bo nasza wiara w obywatela i siły narodu jest wiarą w szczęście i moc Polski.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Antoni Nowak.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#SAntoniNowak">Wysoki Senacie! Nową organizację szkół powszechnych w Polsce my, drobni rolnicy, przyjęliśmy z entuzjazmem, gdyż były za czasów austrjackich w Małopolsce szkoły 2 typów i utarło się zdanie wśród różnych miarodajnych czynników, że młodzież chłopska jest głupsza od mieszczańskiej, albo od młodzieży urzędniczej. Jak wiadomo, po zorganizowaniu szkoły powszechnej nauczyciele wyszkoleni tylko do szkoły dwuklasowej pozostali na stanowiskach, Jednak pragmatyka szkoły powszechnej mówi, że 5, 6, 7 klasa nauki w szkole powszechnej ma się równać 3 klasie gimnazjalnej. Jakże może taki nauczyciel, który posiada tylko egzamin szkoły dwuklasowej, nauczać do 1, 2 i 3 klasy gimnazjalnej.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#SAntoniNowak">Zwracam się do Ministerstwa z gorącym apelem, ażeby raczyło te usterki naprawić w ten sposób, ażeby nauczycieli młodszych, którzy nie posiadają potrzebnych kwalifikacji, zmusić do uzupełnienia swego wykształcenia utworzyć dla nich jakieś kursa, a starszych nauczycieli, którzy nie chcą się dalej kształcić, posłać na emeryturę, bo to się przyczyni do większej nauki, do większej sprawności w szkołach, Wysoki Senat skreśla 10 milionów z budżetu szkolnego. Otóż jabym prosił Wysoki Senat, żeby raczył tę sumę przywrócić dlatego, że na wsi jest ogromna bieda, dzieci uczą się częstokroć w budynkach poniżej wszelkiej krytyki, więc upraszam Wysoki Senat, żeby przychylił się do mojej prośby i głosował za przywróceniem tej sumy.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Stanisław Nowak.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#SStanisławNowak">Wysokie Senacie! Zabieram głos przy dziale 4 budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, to jest tym dziale, dotyczącym szkolnictwa powszechnego. Chcę dotknąć tylko niektórych spraw, umieszczonych w tym dziale i zwrócić uwagę na niektóre światła na horyzoncie naszego szkolnictwa powszechnego, a zarazem na cienie, które, niestety, są i które mogą okazać się bardzo groźne dla sprawy wychowania publicznego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#SStanisławNowak">Urządzenie, wyposażenie, utrzymanie szkolnictwa wszelkich typów, a szczególniej szkolnictwa powszechnego, które obejmuje dzieci wszystkich obywateli, jest kosztowne i wymaga wielkich nakładów pieniężnych. Ale też z drugiej strony trzeba zaznaczyć, że niema wydatniejszej, owocniejszej i produktywniejszej inwestycji w każdem społeczeństwie nad inwestycje wyłożone na cele szkolnictwa i oświaty. One stokroć się zwracają. O tem powinien wiedzieć i żywo w pamięci mieć przedewszystkiem nasz naród, który głównie przez ciemnotę popadł w niewolę i pozostawał w niej blisko półtora wieku.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#SStanisławNowak">Teraz przystąpię do tych świateł na horyzoncie naszego szkolnictwa, których niektóre chcę tutaj przedstawić.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#SStanisławNowak">Zaliczam do nich przedewszystkiem rozrost szkolnictwa powszechnego w Polsce. Na podłożu tego szkolnictwa podniosła się także i oświata wśród ludu w Polsce, Jest to wymowny dowód żywotności młodej państwowości naszej, zarazem jest to najlepszem świadectwem wielkiego wysiłku i pracy, dokonanej na polu wychowania publicznego, zwłaszcza w okresie bardzo trudnym, bo powojennym, w okresie wielkich wstrząsów i przesileń gospodarczo-finansowych. W cyfrach tę zdobycz przedstawię może nieco inaczej, niż jest przedstawiona w sprawozdaniu drukowanem — mamy w Polsce, jak wiemy ze sprawozdania, 25.147 szkół powszechnych państwowych z 3.362.822 uczniami i uczennicami, Liczba dzieci, uczęszczających do szkół, wynosi 92,8%, zatem poza szkołą znajduje się jeszcze 7,2%. Więc na oko ta frekwencja wygląda bardzo dodatnio. Jeżeli porównamy te liczby z danemi z lat ubiegłych, to jeszcze większy efekt otrzymamy, a mianowicie z r. 1922–1923 liczba uczęszczających wynosiła 68,9%, poza szkołą zaś byłe aż 31,1%, a w r. 1925/26 uczęszczających było 82,6%, poza szkołą 17,4%. Teraz co do szkół samych, W roku szkolnym 1927/28 mieliśmy 26.855 szkół powszechnych, zaś w roku szkolnym sprawozdawczym t. zn. 1928/29 tylko 25.147, zatem mniej, i to mniej o 1.708 szkół. Ubytek ten jednak nie jest dla nas groźny, owszem pocieszający, bo władze szkolne skomasowały wiele szkół najniżej zorganizowanych, t. j. jedne i dwuklasowych, a natomiast utworzyły wyżej zorganizowane szkoły 7-klasowe. Gdy w r. 1927/28 mieliśmy jedno i dwuklasowych szkół 20.676 na 26.855 szkół, to znaczy 77%, a siedmioklasowych tylko 1.869, t. j. około 7%, to w r. 1928/29 widzimy jedno i dwuklasowych już mniej bo 18.696 t. j. 74%, siedmioklasówek zaś — 2.270, t. j. 9%. Zniknęło zatem w ostatnim roku sprawozdawczym z widowni 1.980 szkół najniżej zorganizowanych, a przybyło natomiast 301 szkół o pełnym programie szkół siedmioklasowych. Do tych szkół siedmioklasowych — nadmienić muszę z wielkiem uznaniem, — uczęszcza już zgórą miljon dzieci, w czem 1/3 młodzieży wiejskiej.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#SStanisławNowak">Mówiąc o szkole trudno nie wspomnieć jednocześnie o nauczycielu. Wszak mówi się: jaki nauczyciel taka szkoła, nauczyciel to szkoła i t. p. Przyznać trzeba, że nauczycielowi społeczeństwo powierzyło najważniejsze zadanie do spełnienia, bo wychowanie pokolenia młodego, czyli wychowanie narodu. Dlatego też każde społeczeństwo starać się powinno o dzielnych, światłych nauczycieli. Ministerstwo nasze zmierza do tego; usunęło bowiem prawie w zupełności ze szkolnictwa powszechnego niewykwalifikowane osoby, które były zaangażowane z konieczności po wojnie z braku kwalifikowanych sił nauczycielskich. Ministerstwo w zrozumieniu, że nauczycielowi szkół powszechnych, który promieniuje swą wiedzą na terenie swojej działalności wśród ludu, potrzebne jest wyższe wykształcenie, tworzy w kraju zamiast seminarjów dwuletnie pedagogja dla absolwentów szkół średnich, nie dlatego, żeby powiększać kadry nauczycielskie, ale na to, żeby zdobyć nauczycieli o wyższem wykształceniu, żeby oni mogli w wyższych klasach uczyć i lepiej spełniać obowiązki. Nauczycielstwo zaś ze swojej strony na różnych kursach wyższych rządowych lub przez siebie organizowanych, uzupełnia swoje wiadomości ogólne i fachowe, nieraz z wielkiem poświęceniem, żeby je potem wyzyskać w pracy szkolnej i pozaszkolnej. To też poziom wykształcenia nauczycielstwa powszechnego podnosi się stałe, co można było zauważyć pod koniec ubiegłego roku na wystawach szkolnych, urządzonych w stolicach kuratorjów naszych. Ten wielki dorobek na polu metodyki nauczania i wychowania oraz pracy nauczycielskiej będzie można jeszcze widzieć na wystawie powszechnej w Poznaniu, w miesiącach letnich.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#SStanisławNowak">Szkoła powszechna 7-mioklasowa i 7-mio letnia, powołana do życia jeszcze dekretem z 1919 r., zdobyła sobie niejako prawo obywatelskie w Polsce, a z każdym dniem coraz większe zaufanie społeczeństwa. To też powinna stać się podwaliną w realizacji nowego ustroju szkolnictwa w Polsce, do czego czyni się już przygotowania.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#SStanisławNowak">Teraz przechodzę do ciemnych stron naszego szkolnictwa. Należy do nich przedewszystkiem sprawa frekwencji w szkole. Już mówiłem, że jest wielki postęp co do frekwencji, jednakowoż jeszcze posiadamy w kraju bardzo wiele dzieci, które nie korzystają z nauki szkolnej, mianowicie mamy niespełna ćwierć miljona takiej młodzieży. W samej Warszawie jest jej blisko 10.000, bo niema dla niej pomieszczenia. Niema też dlatego mowy o wykonywaniu przymusu szkolnego. To jest bardzo smutny obraz.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#SStanisławNowak">Szkolnictwo nasze powszechne wchodzi w tym czasie w okres bardzo krytyczny, w którym przyrost dzieci będzie gwałtownie się wzmagał, na co niestety nie jesteśmy przygotowani, ani co do liczby nauczycieli, ani co do pomieszczeń dla tych dzieci, mimo gorących nawoływań nauczycielstwa. Już w obecnym roku szkolnym, siedmiolatki, t. zn. najmłodsze dzieci, zgłosiły się do szkoły w tak wielkiej liczbie, że zdawało się, iż rozsadzą mury szkolne. I mamy już to zjawisko, że w bardzo wielu szkołach przypada na nauczyciela po 100, a nawet ponad 100 dzieci. Ja nie będę już teraz powtarzał tego wszystkiego, co sprawozdanie mówi o przyroście młodzieży za 10, 20 lat, jakie będą potrzeby dla tej młodzieży, ilu będzie potrzeba nauczycieli, ile izb szkolnych, nie mówię i o tem, że trzeba pomyśleć o urządzeniu wewnętrznem, ale przedstawię Wysokiej Izbie, w jakiem położeniu znajdziemy się już za lat 5, nie za 10, czy 20, dlatego, żebyśmy nie myśleli, że jeszcze mamy dużo czasu do namysłu i że możemy nic nie robić pod tym względem. Otóż wedle obliczeń w przybliżeniu w ciągu tych 5 lat przybędzie więcej 1.664.000 dzieci, ponadto liczyć także musimy dla tych dzieci 33.000 nowych etatów nauczycielskich, tyleż izb szkolnych i odpowiednią ilość mieszkań dla nauczycieli. Nie można łudzić się, żeby można było to zrobić w ciągu jednego roku. To trzeba rozłożyć już teraz na 5 lat bieżących. Przynajmniej po 5.000 nowych etatów już teraz w roku trzeba tworzyć i tyleż izb szkolnych budować.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#SStanisławNowak">Tymczasem w budżecie tego nie widzimy, a co więcej wspomnieć przytem muszę, że mamy jeszcze w Polsce, jak sprawozdanie mówi, 51.860 izb szkolnych, z czego 25.075 wynajętych, czyli nieodpowiednich, złych i że trzeba będzie te wynajęte zmienić na własne nowe. Rząd z ciałami parlamentarnemi musi rozwiązać tę kwestję zwłaszcza budowlaną w najbliższym czasie przez obmyślenie i zdobycie na to nowych źródeł dochodowych, aby nie dopuścić do katastrofy i żeby o nas nie mówiono, że miljony dzieci nie chodzi do szkół w Polsce. Społeczeństwo, mamy nadzieję, okaże też tyle ofiarności i zrozumienia dla tej sprawy, iż pospieszy z pomocą we własnym interesie, a szczególnie w interesie Rzeczypospolitej. Sejm podobnie jak w roku zeszłym podniósł kwotę na budowę szkół o 10 miljonów, zaś Komisja Skarbowo-Budżetowa...</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#komentarz">(Głos: Senatu.)</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#SStanisławNowak">... tak Senatu, proponuje skreślić tę podwyżkę Sejmu, co przyjąć należy do wiadomości z wielkim smutkiem. Propozycję tę jednak stawia dla utrzymania równowagi budżetowej, co jest koniecznością państwową. Pocieszającem w tem wszystkiem jest oświadczenie pomieszczone w sprawozdaniu, że Rząd uczyni starania, ażeby przedłożyć nadzwyczajny budżet inwestycyjny na potrzeby budownictwa szkolnego. Nie wiadomo jednak, kiedy to nastąpi, a tu szybkim krokiem zbliża się katastrofa.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#SStanisławNowak">Do tych bolączek muszę zaliczyć także ustawę sanacyjną z 22 grudnia 1925 r. Ta ustawa ciągle jeszcze nad szkolnictwem wisi jak nieszczęście i wyrządza ustawicznie szkody szkolnictwu. Przedewszystkiem ta ustawa zniosła dwa ważne instytuty: instytut nauczycielski i instytut pedagogiczny, w których kształcili nauczyciele i przysposabiali się do wyższych obowiązków, t. j. na kierowników szkół siedmioklasowych, na inspektorów, na nauczycieli do seminarjów i t. d. Nadto kierowników szkół 7 klasowych zniewolono do prowadzenia oddziałów i ograniczono niepomiernie zastępstwa za chorych nauczycieli. Otóż tę ustawę sanacyjną trzeba znieść, aby tych szkód nie było więcej.</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#SStanisławNowak">U naszych sąsiadów na zachodzie są zakłady dla dzieci małych, w wieku przedszkolnym, tak zwane przedszkola, w których dzieci zwłaszcza robotników przebywają, rozwijają się umysłowo i spędzają czas pożytecznie pod opieką osób, odpowiednio do tej pracy przygotowanych. Zakłady te znajdują się tam pod nadzorem i kontrolą władz rządowych i cieszą się powodzeniem. U nas o tem jeszcze głucho zupełnie. Powstają wprawdzie gdzieniegdzie takie zakłady, ale tylko z inicjatywy prywatnej, albo jako ochronki dobroczynne i nie podlegają kontroli rządowej. Konieczną rzeczą zatem byłoby, ażeby Rząd zajął się tą sprawą i już w najbliższym czasie od nowego roku szkolnego wziął do programu szkolnego także te przedszkola. Odpowiednią rezolucję stawiam.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#SStanisławNowak">Chciałbym także parę słów poświęcić oświacie pozaszkolnej. W początkach, gdy odzyskaliśmy wolność, okazała się potrzeba prowadzenia oświaty dla dorosłych, z tego powodu, że kraj nasz w wielu połaciach opanowany był przez ciemnotę, z którą należało rozpocząć walkę, oświecając szczególnie dorosłych analfabetów. Pierwsze rządy energicznie zajęły się tą sprawą, jednak później ta akcja coraz bardziej słabła, ostatecznie wysunęła się z rąk Rządu i przeszła do inicjatywy prywatnej. Przejęły ją instytucje społeczno-oświatowe i organizacje zawodowe o charakterze oświatowym. Akcja oświaty pozaszkolnej okazuje się w dalszym ciągu bardzo potrzebną i aktualną. Obecnie Rząd ograniczył swoją czynność tylko do subwencjonowania organizacyj, które zajmują się tą akcją.</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#SStanisławNowak">Muszę jeszcze wspomnieć o nauczycielstwie, które, podobnie jak inni pracownicy państwowi znalazło się w ostatnich czasach w krytycznem położeniu materjalnem. Sprzeciwia się to głoszonej zasadzie, że nauczyciel powinien być tak uposażony, żeby bez troski o chleb codzienny mógł oddać się swojej pracy w szkole i poza szkołą, a nadto, żeby w pogodnem usposobieniu zjawiał się zawsze wśród dzieci w szkole. Tymczasem jak pogodzić tę zasadę z tem, że dziś nauczyciel musi myśleć o tem, co ma jeść i czem wyżywić swoją rodzinę? Dlatego wyrażam nadzieję, że cała Izba poprze wywody głównego referenta i rezolucje, żeby Rząd zajął się uregulowaniem jak najprędzej poborów pracowników państwowych.</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#SStanisławNowak">Praca nauczyciela w szkole jest tak subtelna, że może być kontrolowana tylko przez kompetentne władze szkolne, nie może też podlegać równocześnie i władzom szkolnym i jeszcze innym chociażby państwowym n. p. władzom administracyjno-politycznym. Nauczycielstwo podobnie jak sędziowie i wojsko musi być niezależne, a nadzór nad niem wykonywać powinny tylko władze szkolne. W interesie szkolnictwa nie mogą też władze szkolne wraz z nauczycielstwem być podporządkowane władzom administracyjno-politycznym, natomiast pożądanem, a nawet koniecznem jest, żeby te władze były z sobą w kontakcie i współdziałały.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#SStanisławNowak">Na zakończenie pozwolę sobie jeszcze parę słów powiedzieć. Rząd nasz niezawodnie ma do załatwienia wiele ważnych spraw i ustaw, jednakowoż ponad te wszystkie sprawy góruje i wysuwa się w obecnym czasie naprzód sprawa wydobycia pieniędzy i rozpoczęcia rozbudowy szkolnictwa powszechnego. Dlatego też zwracam się do Rządu oraz do społeczeństwa i wołam: pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy na szkolnictwo powszechne!</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#komentarz">(Brawo.)</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#SStanisławNowak">W końcu jeszcze parę słów w odpowiedzi p. sen. Thulliemu, Zaczepił on bowiem tutaj organizacje nauczycielskie. Zwrócił się do p. ministra z tem, że teraz na Górnym Śląsku i we Lwowie zapanowały takie stosunki, iż tam wybitniejsze posady otrzymują tylko nauczyciele, należący do Ogniska. Muszę wyjaśnić, że niedawno jeszcze temu były takie stosunki, że tak we Lwowie jak i na Śląsku nie dostawał posady z reguły żaden tak zwany „związkowiec”, należący do Ogniska,...</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(S. ks. Brandys: Nigdy tak nie było!)</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#SStanisławNowak">...żadnej posady, nie takiej zwyczajnej, tylko kierowniczej. A teraz, gdy się to zmieniło, i gdy jeden lub drugi nauczyciel z Ogniska otrzyma tam posadę kierownika, to zaraz gwałt się robi i zarzuty podnosi się w Senacie. To jedna sprawa.</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#SStanisławNowak">Druga sprawa, którą tutaj s. Thullie podniósł i zarzucił jest ta, że związkowe nauczycielstwo powzięło uchwałę co do szkoły świeckiej. Otóż ja, jako przewodniczący tej organizacji związkowej, muszę oświadczyć, że takiej uchwały nie powzięliśmy dotąd na żadnym zjeździe delegatów związku.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Wyzwolenia.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Daszyńska-Golińska.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#SDaszyńskaGolińska">Wysoka Izbo! Przyszło mi przemawiać znowu w sprawie mało popularnej, bo jakkolwiek miałam zamiar mówić wogóle o szkolnictwie zawodowem, jednak p. Marszałek, zawiadomił mnie, że przemówienie moje może trwać tylko 10 minut. Wobec tego będę mówiła o szkolnictwie zawodowem żeńskiem, i proszę się nie przerażać tą masą materjałów, które mam pod ręką, jest to wyłożone dlatego, że jeżeli się ktoś interesuje, zechce poszczególne broszurki przejrzeć, jest tam wiele fotografji i z tego dopełnić może moje bardzo krótkie przemówienie.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#SDaszyńskaGolińska">Kobieta w dzisiejszem społeczeństwie musi spełniać trojakie czynności. Zatem należy dbać o jej wykształcenie zawodowe i przygotować ją do pracy zarobkowej i wyspecjalizować tak, ażeby mogła być istotnie czynnym, pożytecznym i kroczącym naprzód członkiem społeczeństwa; poza tem musi być i ma prawo być obywatelką i wobec tego we wszystkich szkołach zawodowych wprowadzono dziś naukę obywatelstwa, aby ją do tych obowiązków przygotować i uczynić wrażliwą na wszystkie potrzeby Ojczyzny. Wreszcie, tak jak zawsze, jest matką i gospodynią i nie powinna tych swoich obowiązków wypełniać z instynktu, z tego przekonania, że skoro jest raz matką, to potrafi wychować dzieci, ale trzeba ją tego nauczyć.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#SDaszyńskaGolińska">Otóż szkoły zawodowe żeńskie starają się odpowiedzieć wszystkim tym trzem kierunkom, i z tego powodu zadanie ich jest bardzo trudne, przedewszystkiem dlatego, że odnosi się niemal do połowy całej ludności.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#SDaszyńskaGolińska">Według spisu z r. 1921 zawodowo czynnych mężczyzn było 7.733.000, kobiet 6.184.000, to znaczy, że na każde 100 osób pracujących zawodowo czynne było 44 kobiety. Cyfry te uprawniają, jak się zdaje, świat kobiecy do żądania, aby równa część, a przynajmniej odpowiednia część funduszów wpłynęła na szkolnictwo żeńskie, oraz żeby temu szkolnictwu poświęcono odpowiednią uwagę. Tymczasem w latach ubiegłych, poczynając od 1923/24 r. tylko 10% ogólnych funduszów szło na szkoły zawodowe żeńskie, Podniosło się to w latach ostatnich, co jest zresztą wielką zasługę rządów pomajowych, do 22,5%, a idealnem dążeniem kierowniczki tego całego działu, dzielnej p. Zaborowskiej w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest, aby przynajmniej 25% tego ogólnego funduszu skierowane było na szkolnictwo zawodowe kobiece. Już dziś jednak, pomimo tej małej sumy, jaką rozporządza szkolnictwo zawodowe żeńskie, potrafiło ono uruchomić zawody następujące: bieliźniarstwo, krawiectwo, hafciarstwo, koronkarstwo, kilimy, tkactwo, jubilerstwo, zegarmistrzostwo, trykotarstwo maszynowe i ręczne, szewctwo. introligatorstwo, a wreszcie hodowlę drobiu, ogrodownictwo, mleczarstwo i szkoły pracy domowej. Przeważnie szkoły obejmują kilka specjalności, ale w każdej szkole dawana jest nauka gospodarstwa i wychowania dzieci.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#SDaszyńskaGolińska">I tu chciałabym wspomnieć o bardzo ciekawym i zdaje mi się dobrym pomyśle, który wprowadzono w życie w ostatnich czasach, mianowicie o t. zw. skrzyniach. Takie skrzynie w liczbie 4 obwożone są na wsi do pewnych okolic, czy pewnych wsi, gdzie się zjeżdża młodzież żeńska, i każda z tych skrzyń po otwarciu służy jednocześnie za stół, a we wnętrzu zawiera, albo przyrządy do sprzątania i gotowania, albo biblioteczkę i apteczkę domową, albo jakieś rekwizyty, które niezbędne są przy wychowywaniu niemowląt, tak że każda jest sama w sobie maleńkiem muzeum, które służyć może przy nauce do demonstracji. Na całe szkolnictwo zawodowe — jeżeli się liczy szkolnictwo subwencjonowane przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz Ministerstwo Rolnictwa — mamy 34.000.000 złotych.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#SDaszyńskaGolińska">Otóż z tych dwudziestu paru procent nie można, byłoby zakładać szkół rządowych i z tego powodu olbrzymia część jest szkół subwencjonowanych, prywatnych. sejmikowych i społecznych tak, że jednak w szkołach zawodowych żeńskich kształci się dzisiaj zgórą 41.000 dziewcząt, wliczając w to także kursy, które trwają zwykle kilka miesięcy, a czasami i rok. Wśród tych szkół są szkoły różnego typu co do poziomu: dokształcające, niższe, średnie, seminarja dla nauczycielek, razem 513 instytucji wszelkiego rodzaju.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#SDaszyńskaGolińska">Więcej o szkolnictwie zawodowem żeńskiem mówić nie będę, bo i tak nie wyczerpałabym swojego tematu, natomiast skoro rozporządzam jeszcze paru minutami, zwrócę uwagę na szkolnictwo zawodowe wogóle, a głównie na typ szkół agro-technicznych.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#SDaszyńskaGolińska">Szkoły agro-techniczne powinny być niemal najważniejsze dla Polski, wobec tego, że 62% zgórą naszej ludności należy do ludności rolniczej. Jednakże, jeżeli wierzyć tej cyfrze, bo ona wydaje mi się wprost nieprawdopodobna, w szkołach agrotechnicznych w roku 1926/27 było tylko 1.270 uczniów, jeżeli zaś weźmiemy szkolnictwo wyższe, to i ono jest dziwnie traktowane, bo zaledwie 6% całej młodzieży, studjującej w szkołach wyższych, a zatem z owych 37.000. cyfry, o której dziś wspomniano, zajmuje się rolnictwem i przygotowaniem do rolniczej karjery.</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#SDaszyńskaGolińska">Wracam jednak do właściwych szkół zawodowych i do przyczyn, które wymienił nasz sprawozdawca s. ks. Albrecht, dodałbym jeszcze inne. Mianowicie szkoły nasze agrotechniczne są w zawiadywaniu dwóch resortów, t. j. Ministerstwa Rolnictwa i Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, i niewątpliwie wspólnego kierunku być tu nie może. Sadzę, że szkoła jest zawsze szkolą, a nie warsztatem użyteczności, i z tego powodu zdaje mi się, że Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego powinnoby dążyć, żeby to całe szkolnictwo znalazło się w jego ręku. Tu można się spodziewać i więcej pedagogicznego doświadczenia i bardziej wyszkolonych ludzi i wreszcie nieodstępowania od tych ogólnych wytycznych, które jednak, cokolwiekby się studjowało, zawsze przy kształceniu młodzieży występować powinny.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#SDaszyńskaGolińska">A wreszcie musimy wyrazić pragnienie, aby szkołami zawodowemi i to agrotechnicznemi i kursami zajmowano się jaknajwydatniej, bo jeżeli te cyfry, które tutaj przytoczyłam, porównamy z innemi krajami, to zupełnie niewiadomo, jakiemi drogami my dążymy do uprzemysłowienia naszego rolnictwa i do wzmożenia wydajności pracy i gruntu do tego poziomu, na jakim stoi zachodnia i środkowa Europa.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#SDaszyńskaGolińska">Przytoczę parę cyfr. Belgja ma szkół czy kursów rolniczych 144, co rok wypuszcza 5.000 uczniów po nauce najmniej 3-letniej. Wogóle specjaliści uważają, że kursy roczne są zupełnie niewłaściwe, dlatego, że zajmują młodzież włościańską wtedy, kiedy ona chce i musi pracować w polu, a natomiast nie dają dość czasu, aby ta młodzież wyuczyła się tego wszystkiego, co jej później w gospodarstwie jest potrzebne.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#SDaszyńskaGolińska">Wracam jednak do Belgji, tego kraiku o 6 czy 7 miljonach ludności, gdzie odczytów o kwestjach rolnych wysłuchało 40.000 ludzi, a odczytów było 7 do 8000.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#SDaszyńskaGolińska">W Danji 119 szkół subwencjonowanych — uczniów i uczenie 10.312 zgórą. Węgry wprowadziły naukę rolnictwa do szkół powszechnych. Prusy posiadają 50 szkół praktycznych, 250 zawodowych, 1080 dla dorosłych, szkoły średnie rolnicze i 8 katedr przy uniwersytetach oraz 3 specjalne zakłady, W Francji wreszcie prawo z 1918 r. tworzy klasy rolnicze uzupełniające szkoły ludowe i doskonali poprzednie organizacje kursów i szkół rolniczych.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#SDaszyńskaGolińska">Słowem wyprzedzają nas wszystkie te państwa, które są dużo więcej uprzemysłowione i dla których postęp rolnictwa nie stanowi tak koniecznej, palącej i nagłej kwestji, jak dla nas.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#SDaszyńskaGolińska">Wobec tego ponawiam jeszcze moje życzenie, aby szkoły agro-techniczne specjalnie zostały uwzględnione i aby przy nich także zachowano zasadę apolityczności. Bardzo wiele tych szkół znajduje się pod wpływem politycznym stronnictw. Zupełnie nie przesądzam, które wpływy będą mniej, które więcej szkodliwe, Zarówno prawicowe, jak i lewicowe stronnictwa, powinny odstąpić od oddziaływania na młodzież w kierunku politycznym. Młodzież jest tą kategorją żywą i nową, która powinna tworzyć własne samodzielne poglądy i nowemi iść drogami, a naszym obowiązkiem jest, żeby jej nie zamykać drogi przedwczesnem kształceniem w jakimś określonym politycznym kierunku.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godz. 16. Dalszy ciąg dyskusji punktualnie o godz. 16.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Dalszy ciąg dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Głos ma s. Spickermann.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#SSpickermann">Wysoki Senacie! Nie mam zamiaru jeszcze raz rozstrząsań całej niedoli naszego szkolnictwa, chciałbym ograniczyć się tylko do paru uwag.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#SSpickermann">P. s. Thullie przedstawił nam, w jak świetnem położeniu znajduje się szkolnictwo niemieckie w Polsce, Co do Górnego Śląska nie mam potrzeby o tem mówić, ponieważ już to zrobił s. Pant, i ja tamtych danych nie posiadam. Mówić więc będę o stosunkach w Kongresówce.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#SSpickermann">W r. 1919 mieliśmy jeszcze szkół powszechnych 547. Ta cyfra spadła teraz na 83. A jak te szkoły wyglądają, to oczywiście już nie można mówić, że to są szkoły z językiem nauczania niemieckim. Ale to byłby stan jeszcze znośny, mamy nadzieję, że może w przyszłości to się poprawi, ale skąd wziąć później nauczycieli? Wszystkich nauczycieli naszych, jacy byli, wydalono ze szkół i to z różnych przyczyn. To powtórnego egzaminu nie złożyli, to nie mieli dostatecznych kwalifikacyj. Jeżeli się pozostawiało nauczycieli bez takich kwalifikacyj Polaków, to bezwzględnie wydalało się nauczycieli Niemców.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#SSpickermann">P. s. Thullie przedstawił nam tu cyfrowo, że tyle szkół średnich posiadamy. My tu w b. Kongresówce, mogę stwierdzić, nie mamy ani jednej, któraby przez Państwo Polskie była utrzymywana. Jeżeli posiadamy trzy gimnazja niemieckie: w Łodzi, Pabjanicach i Sępolnie, to tylko dzięki naszej znanej ofiarności, że jesteśmy przyzwyczajeni ponosić wielkie ofiary. Ani państwo, ani władze komunalne do tych gimnazjów nie dokładają ani grosza, więc tylko z prywatnych ofiar mogą być utrzymywane. Więc nie jest prawdą, nie jest rzeczywistością to, co p. sen. Thullie tu przytoczył.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#SSpickermann">Ks. senator sprawozdawca mówił o wielkiem znaczeniu wychowania religijnego. Ja — podkreślam to — takie samo stanowisko zajmuję, ale jak się to teraz przedstawia? Tysiące naszych dzieci ewangelickich, wcielonych do polsko-katolickich szkół, pozostaje zupełnie bez nauki religji z tego powodu, że nauczycieli wcale niema. Nasze parafje są bardzo duże, rozrzucone nieraz na 2–3 powiaty, i z tego powodu pastorowie wcale nie mają możności wkroczenia do tych szkół, czego chętnie by chcieli się podjąć. Tych nauczycieli-kantorów nie dopuszcza i dzieci pozostają zupełnie bez nauki religji. Tak wygląda nasze szkolnictwo i nasze wychowanie. Ja obawiam się i patrzę ze smutkiem w przyszłość, jaki to będzie później obywatel, gdzie on ma się czegoś nauczyć.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#SSpickermann">Osobiście stoję na stanowisku zupełnego odłączenia kościoła od Państwa, nie chciałbym, aby kościół był narzędziem politycznem, ale jeżeli już tak jest, to trzeba pogodzić się z losem. Widzimy w budżecie sumę 347.890 zł. na wyznania ewangelickie.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#SSpickermann">Przeczytam kto z tego ma być utrzymywany: 3 prezesów, 3 wiceprezesów, 9 członków Konsystorza świeckich i 7 duchownych, 1 prezes Sądu Konsystorskiego, 1 prokurator, 1 naczelnik i 2 osoby personelu kancelaryjnego, 1 pomocnik naczelnika, 2 sekretarzy konsystorskich, następnie 39 superintendentów i 1 wikary, 4 Senjorów, 390 proboszczów parafjalnych i 116 filijnych, razem 574 osób. Ciekawy jestem, w jakim rozmiarze i na kogo te pieniądze są wydatkowane? Oczywiście, że to jest śmieszne, to jest poprostu skandal, żeby tak mała suma była w budżecie. My ponosimy wielkie ofiary, my chętnie zapłacimy naszych pastorów z własnych pieniędzy i chciałbym, żebyśmy się zrzekli zupełnie tej sumy, która jest skandalem w tym budżecie.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">S. Pant ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#SPant">Wysoki Senacie! Otrzymałem wczoraj wskazówkę, w jaki sposób i o czem senator powinien mówić, a o czem nie. Dlatego też stwierdzam, że dla senatora nie może być miarodajną wskazówka nawet ministra, lecz tylko potrzeby i wola ludności, która go wybrała. Odeprzeć muszę także zarzut, jakoby brak mi było dobrego smaku. Prawda bowiem często jest bardzo gorzką i jeżeli pozostawi jakiś niesmak, to nie wina tego, kto prawdę powiedział, lecz tego, dla którego prawda była przeznaczona. Mówię to dlatego, aby moje dzisiejsze przemówienie nie było źle zrozumiane.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#SPant">Chcę najpierw wypowiedzieć kilka uwag na temat przemówienia szanownego pana s. Thulliego. W tej sprawie już zajął stanowisko mój szanowny przedmówca p. s. Spickermann. Dlatego stwierdzam tylko, że statystyką można udowodnić wszystko ale Wysoka Izbo, duchowych cierpień ludności statystyką ani stwierdzić, ani usunąć nie można. Te cierpienia ludności niemieckiej są ogromne i temu żadną statystyką zaprzeczyć nie można.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#SPant">P. s. Thullie chciał porównać stosunki szkolne w Polsce ze stosunkami w Niemczech. Na to chcę odpowiedzieć, że po pierwsze stosunki tamtejsze nas nie obchodzą, nie możemy zajmować takiego stanowiska, że to, co się po tamtej stronie dzieje, to powinno dziać się i u nas, Prosiłbym o jedno: dajcie nam to, czego żądacie dla waszego szkolnictwa zagranicą, a będziemy zadowoleni, dajcie nam to, co naprzykład Polacy w Niemczech otrzymują i będziemy zadowoleni.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#SPant">O szkolnictwie na Górnym Śląsku, o trudnem położeniu tego szkolnictwa nie będę tu dużo mówił, ponieważ tą sprawą zajmuje się inna instancja: komisja mieszana w Katowicach, Rada Ligi Narodów, ale chcę przypomnieć stanowisko naszego wojewody p. dr. Grażyńskiego, które zajął przy przedłożeniu budżetu zeszłorocznego Sejmowi Śląskiemu; powiedział on z dumą, że nareszcie udało mu się liczbę zapisanych dzieci zmniejszyć z 14% do 73/4%, Z tego wynika, jakoby władze dążyły do niczego innego, jak do zniszczenia szkolnictwa niemieckiego. Jeżeli im się to uda, to są bardzo zadowolone.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#SPant">Chcę tutaj zwrócić uwagę na dwa zjawiska, o których usunięcie bym prosił. Całe szkolnictwo cierpi od napływu rozporządzeń i zarządzeń Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i poszczególnych kuratorjów wskutek bezplanowości, z jaką zaprowadza się wciąż nowe reformy. Zaledwie jakaś reforma zdążyła wejść w życie, już w krótkim czasie następuje nowa reforma, która reformuje dawniejszą reformę, tak, że często nauczyciele i kierownicy szkół ograniczyć muszą swoją pracę do studjowania poszczególnych rozporządzeń i do ich zapamiętania.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#SPant">Obecny Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego chciał uszczęśliwić szkolnictwo i przedewszystkiem szkoły średnie, gimnazja, szkoły realne nową reformą, która przez mechaniczne ustalenie liczby godzin i jednolitego planu wykładowego ma zapoczątkować nową erę w szkolnictwie. Myśl kodyfikacyjna może być pożądana i nawet konieczna w różnych dziedzinach życia państwowego, w szkolnictwie jednak powinna ona być z wielką bardzo ostrożnością i tylko stopniowo stosowana. Pomijając fakt, że nowy plan naukowy dla szkół średnich z punktu widzenia pedagogicznego jest bardzo nieudany, to samo wprowadzenie tej reformy wśród roku szkolnego jest dla nas czemś zupełnie niezrozumiałem. Po co ten pośpiech? czy p. minister obawia się, że na początku nowego roku szkolnego już nie będzie miał możności wprowadzenia tego rozporządzenia? My natomiast obawiamy się, że pośpiech, z jakim wprowadza się wszystkie reformy, odbije się bardzo niekorzystnie na nauce i w związku z tem na rezultatach tej nauki i że poziom szkół średnich coraz bardziej się obniży. Stwierdzić tylko chcemy, że ludność na Śląsku z wielką niechęcią przyjęła tę nową reformę i że jest bardzo oburzona z tego powodu, ponieważ te reformy są wprowadzane w bieżącym roku szkolnym przed rozpoczęciem nowego roku.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#SPant">Przy omawianiu całokształtu szkolnictwa nie można pominąć milczeniem działania tak zwanych komisji opisowych na Śląsku Cieszyńskim, których zadaniem ma być konstatowanie języka ojczystego poszczególnych dzieci i pozatem przydział dziecka do szkoły niemieckiej albo do szkoły polskiej. Komisje te grasują na Śląsku Cieszyńskim już od roku 1920 i za pomocą tych komisji zgwałcono prawie setki rodziców do posyłania ich dzieci do szkoły polskiej.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#SPant">Skład tych komisyj jest taki, że wszędzie przeważa element polski i jest rzeczą jasną, jakie decyzje w łonie tych komisyj zapadają. Komisje te często w sposób sprzeczny nawet z rozporządzeniem nadużywają swej władzy do agitacji za szkołą polską. Członkowie tych komisyj namawiają rodziców, by zapisywali dzieci do szkoły polskiej. Grożą nawet utratą posady i chleba. Tak jest na Śląsku Cieszyńskim, jak i na Górnym Śląsku. Tylko terrorem gospodarczym udało się zniżyć p. wojewodzie procent dzieci, które uczęszczają do szkół mniejszościowych.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#SPant">Chociaż wszystkie sprawy, omawiane w łonie komisji, są chronione tajemnicą urzędową, jednak np. w Bielsku, albo polscy członkowie tej komisji, albo nawet inspektor szkolny tajemnicy tej nie dotrzymali, bo na łamach różnych gazet ukazały się artykuły, podające nazwiska rodziców, którzy dzieci zapisali do szkoły niemieckiej. Odgrażano się ludziom, wzywano do bojkotu, nie znalazł się żaden prokurator, któryby zajął się tą sprawą i ścigał zdrajców tajemnicy urzędowej lub tych, którzy szerzą nienawiść.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#SPant">O traktowaniu ludności przez te komisje opisowe możnaby napisać całe tomy. Wzywa się ludzi, przeważnie robotników, do komisji miejscowej, godzinami stoją w korytarzach, w sieniach, często napróżno, muszą przyjść po raz drugi, trzeci, i czwarty i sprawy się nie załatwia, oddaje się ją do komisji powiatowej. Wtedy wzywa się rodziców przed komisję powiatową. Znowu marnują czas, znowu tracą zarobek. Częstokroć komisja powiatowa wzywa rodziców po raz drugi, trzeci, czwarty, rzekomo, aby jeszcze zbadać to, lub owo, w rzeczywistości jednak w tym celu, ażeby złamać siłę oporu w rodzicach. Często rodzice nawet zmuszeni są wnieść skargę do Najwyższego Trybunału, narażając się tem na wielki koszt. Najwięcej tracą na tem dzieci, które nie mogąc uczęszczać do szkoły, tracą rok po roku. Zdarzają się wypadki, że dzieci przez dwa lata nie chodzą do szkoły. Rozpacz bierze człowieka, gdy słyszy opowiadania tych maltretowanych i poniewieranych rodziców. Nie chcemy, jak nam często się zarzuca, napełniać naszych szkół dziatwą polską, niech sobie polskie dziecko uczęszcza do szkoły polskiej, ale dla dziecka niemieckiego droga do szkoły niemieckiej zawsze musi być otwarta. Prawo rodzicielskie jest prawem naturalnem i świętem i już z tego powodu nie wolno go gwałcić. Ale także ze względów czysto prawnych należałoby komisje opisowe na Śląsku Cieszyńskim usunąć. Zaznaczam, że rozporządzenie Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego z dnia 15 sierpnia 1924 r., które zarządza opisy szkolne, nie posiada legalnych podstaw i dlatego też nie może posiadać mocy obowiązującej, gdyż według ustawy o autonomji Śląska tylko sejm Śląski jest powołany do tego, aby w dziedzinie szkolnictwa wydawać ustawy. Rozporządzenie to jest więc w sprzeczności z ustawą o autonomji Śląska i z dawnemi austrjackiemi, jeszcze teraz obowiązującemi ustawami szkolnemi, mianowicie z państwową ustawą szkolną z dnia 14 maja 1869 roku, z ustawą o założeniu i organizacji szkół 6 listopada r. 1901.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#SPant">W tych ustawach niema ani słowem mowy o tem, jakoby jakaś władza, względnie komisja miały prawo do decydowania o tem, do której szkoły ma dziecko uczęszczać, Rodzice według tych ustaw są obowiązani posyłać dzieci do szkoły, lub postarać się o to, aby pobierały naukę w szkołach prywatnych. Żadna z tych ustaw jednakowoż nie ogranicza i takiego ograniczenia nie przewiduje, czy dziecko ma chodzić do tej lub owej szkoły. Ten stan prawmy odpowiada także postanowieniom ustawy cywilnej, która przyznaje rodzicom wolne prawo wychowywania dzieci. Pewne ograniczenie tego prawa stanowi tylko art. 140, dotyczący nauki religji. Zmiana w tym stanie prawnym mogłaby nastąpić tylko zapomocą nowej ustawy, ale nigdy rozporządzeniem ministra. Rozporządzenie to jest także w sprzeczności z postanowieniami Konstytucji. Art. 96 bowiem opiewa: Wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Jeżeli więc na całym obszarze Rzeczypospolitej obywatelom przysługuje prawo wyboru szkoły dla swych dzieci, nie można wprost zrozumieć, dlaczego właśnie obywatelom 2 powiatów, mianowicie bielskiego i cieszyńskiego, tego naturalnego prawa nie przyznano? Jest rzeczą jasną, że ci obywatele takiem postępowaniem czują, się pokrzywdzeni i upośledzeni. Z wielkiem zadowoleniem mogę stwierdzić, że Klub Socjalistyczny wniósł projekt ustawy o szkołach mniejszościowych. Mnie się nawet zdaje, że w tym projekcie jest uwzględnione także prawo rodzicielskie, to prawo, które odpowiada zasadom chrześcijańskim, którego prawa nie szanują partje, które się nazywają chrześcijańskiemi. Z zadowoleniem konstatuję to i prosiłbym, aby ten projekt nie pozostał tylko teorją, ale żeby był także wprowadzony w życie, przynajmniej w tym punkcie, który się tyczy prawa rodzicielskiego.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#SPant">Wysoka Izbo! Mówiono tutaj dużo o mniejszościach, ale musze także stwierdzić że rzeczowo do tego problemu ustosunkował się tylko klub P. P. S., bez nienawiści, tylko biorąc za podstawę fakta. My dążymy także do zgody, dążymy do pokoju, do pracy, chcemy pracować, chcemy współpracować, ale Panowie dajcie nam możność, Chciałbym tylko powiedzieć, że mniejszości niemieckiej nie można zniszczyć w tym kraju, tego dzieła nie zrobicie.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nie mamy zamiaru!)</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#SPant">Prędzej co innego możecie zniszczyć, ale nie mniejszość niemiecką. Tylko współpracą, tylko uzgodnieniem naszego stanowiska możemy dojść do zgody, do zrozumienia, którego z całą szczerością pragniemy.</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Głos ma senator Bohdanowicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#SBohdanowicz">Wysoki Senacie! Ja należę do klubu, który już zdecydował, że będzie głosował przeciw budżetowi.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#SBohdanowicz">Dlatego mojem zadaniem jest tylko do uzasadnień, które przedłożyli moi koledzy klubowi, dodać jeszcze kilka słów, dotyczących budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, mianowicie o tych sprawach, które dla nas są najważniejsze i najboleśniejsze. Mam na myśli sprawę cerkwi prawosławnej w Polsce i sprawę naszego szkolnictwa narodowego, Rozpocznę od pierwszej sprawy. Przedewszystkiem chcę oświetlić choć pokrótce całokształt tej sprawy, ponieważ bez tego oświetlenia każde zajście można tłumaczyć jako wypadek, a nie jako przejaw całego systemu. Istota sprawy jest w tem, że w Polsce do ostatnich czasów my, ściśle mówiąc, wcale nie mamy cerkwi prawosławnej jako organizacji praworządnej względem kanonów i względem prawa cywilnego — organizacji ściśle cerkiewnej. Prawda, mamy proboszczów i parafje, mamy djecezje i biskupów, mamy konsystorze i nawet synod, niby autokefalny, ale kieruje cerkwią nie ten synod i nie jakaś najwyższa władza cerkiewna, jaką musi być sobór, ale departament wyznań w Alejach Ujazdowskich w Warszawie.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#SBohdanowicz">Taki porządek na zewnątrz najwięcej jest podobny do tego, jaki był swego czasu w Rosji cesarskiej, ale jeżeli tamten porządek jeszcze można było usprawiedliwić znaną teorją cezaropapizmu z pojęciem o cesarzu, jako o pomazańcu boskim z nadzwyczajnem od Boga pełnomocnictwem i t. d., to w Państwie Polskiem, które jest Rzecząpospolitą z ustrojem demokratycznym, gdzie władza świecka jest pod względem religji obcą dla cerkwi, a pod względem wychowania historycznego wobec cerkwi wrogo usposobioną, taki porządek żadnego usprawiedliwienia mieć nie może. I to tembardziej, że powstanie Polski, jako niepodległego Państwa, zastało już nie ten stary, ale nowy ustrój cerkwi, jako wolnej w swojem życiu wewnętrznem organizacji, a ten dzisiejszy ustrój jest już rezultatem przewrotu, dokonanego przez Rząd Polski zapomocą dwóch łagodnych biskupów prawosławnych — resztę usunięto i nawet wydalono z granic Polski, a na ich miejsce mianowano nowych.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#SBohdanowicz">Ten przewrót odbił się jaknajszkodliwiej na wewnętrznej stronie życia cerkwi. Gdy ci łagodni hierarchowie pomagali ówczesnemu rządowi dokonywać tego przewrotu, spodziewali się oni, jak teraz sami świadczą w swoich pismach, że dostaną całą władzę cerkiewną w swoje ręce. Okazało się inaczej. Oni sami stali się bezsilnem narzędziem w rękach Rządu. Nie mając oparcia w narodzie, nie mając pod stopami twardego gruntu cerkiewnego, jako ustanowieni kanonicznie, rzucają się oni od jednej do drugiej strony, nie wiedząc na czem się oprzeć. Szukając oparcia w grupach nacjonalnych, dają im obietnice co do nacjonalizacji cerkwi i rozumie się, nie wykonują, a pokłóciwszy się z nimi, odczuwając niebezpieczeństwo swego położenia w Rządzie, wracają do Rządu, który odpuszcza im czasową zdradę za parę cerkwi, albo za sobór (jak częściowo już oświetlił tę sprawę p. poseł Chrucki w przemówieniu sejmowem). Oto krótki, lecz prawdziwy obraz stanu cerkwi prawosławnej w Polsce. Skutkiem tego stanu rzeczy tworzy się nieokreślona możność nietylko wpływu, ale i ucisku władzy świeckiej wobec przedstawicieli władzy duchownej, która nolens volens robi się „agentami państwowymi”, jak kiedyś zupełnie prawidłowo, chociaż i niespodziewanie dla siebie, wyraził się jeden z dyrektorów Departamentu Wyznań.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#SBohdanowicz">Ale dość już teorji. Panowie napewno już żądacie faktów.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#SBohdanowicz">Zachciało się naprzykład magistratowi m. Kalisza zburzyć prawosławny sobór w tem mieście. Magistrat poprosił wojewodę, wojewoda ministra, minister metropolitę. Położenie metropolity wtenczas nie było twarde, i rozumie się, że on dał zgodę, bo co znaczy, jeżeli „prosit naczalstwo”, my wiemy jeszcze ze starych czasów, a po drugie jeżeliby się on nie zgodził, to wszystko jedno sobór byłby rozebrany. Jak widać z dokumentów, przez tę zgodę metropolita chciał zabezpieczyć zbudowanie nowej cerkwi w Kaliszu i zażądał odpowiednich zobowiązań od magistratu i obietnicy od ministerstwa. Ale zobowiązań nie dano, sobór rozebrano, a wartość obiecanek ministerskich dobrze nam jest znaną.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#SBohdanowicz">W razie potrzeby władza obchodzi się nawet i bez porozumienia się z wyższą władzą cerkiewną, o czem najlepiej świadczy sprawa drugiego soboru w Ostrowiu, pow. włodawskiego. Sobór ten już długi czas stał opieczętowany, bo władze zamknęły tam prawosławną parafję. W zeszłym roku prawosławni mieszkańcy okolicy Ostrowia zwrócili się do Ministerstwa i władz duchownych z prośbą o wznowienie tamtejszej parafji. Dowiedziawszy się o tem. miejscowe społeczeństwo rz.-katolickie rozpoczęło w początku listopada r. z. rozbiórkę tego soboru. Robiło się to nietylko z milczącego zezwolenia, ale i z pomocą władz miejscowych, ponieważ przez sołtysów było zapowiedziane ludności katolickiej, że musi iść na rozbiórkę tego soboru, a kto nie pójdzie, będzie ukarany grzywną 15 złotych. Ludność prawosławna zwróciła się do miejscowych władz. Na jeden dzień zaniechano roboty, ale potem wznowiono. Metropolita zwrócił się do województwa i dwa razy do Ministerstwa z prośbą o wstrzymanie tej rozbiórki i z zapytaniem, z czyjego zezwolenia to się robi, ale dotąd nie otrzymał odpowiedzi.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#SBohdanowicz">A oto jeszcze jeden przykład ucisku władzy cerkiewnej przez władzę świecką. W mieście Płocku jest też sobór prawosławny, zbudowany w r. 1857. W 1922 r. sobór ten został bezprawnie zabrany przez rzymskich katolików razem z ziemią i 5-ma domami. Dwa domy i cerkiew okazały się w posiadaniu magistratu. W zeszłymi roku miejscowa ludność prawosławna z własnej inicjatywy rozpoczęła proces sądowy wobec magistratu i sąd uznał w dwóch instancjach, że sobór z placem i dwa domy stanowią własność parafji prawosławnej. Pozostawało tylko otrzymać te nieruchomości, ale władze sądowe zażądały od parafjan zaświadczenia, że ich parafia nie zamknięta, t. j. istnieje jako osoba prawna. Ministerstwo wydania tego zaświadczenia odmówiło, chociaż w wykazach parafji prawosławnych, oficjalnie wydanych przez ministerstwo jeszcze w roku 1920, ta parafja figuruje. Parafjanie zwrócili się do metropolity i konsystorza, ale konsystorz też nie wydał, chociaż ustnie i pisemnie w swoim dzienniku oficjalnym świadczy, że ta parafja prawnie istnieje. Tymczasem magistrat płocki, jak piszą, rozpoczął już rozbiórkę tego soboru, a miejscowa gazeta płocka tłumaczy ten akt bezprawny tem, że sobór ten nie podobał się Panu Prezydentowi Rzeczypospolitej podczas zwiedzania Płocka, zapewne naiwnie myśląc, że takie tłumaczenie służy ku czci wysokiej osoby Pana Prezydenta. Więc wobec cerkwi prawosławnej w Polsce nie ma siły ani prawo, ani sąd.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#SBohdanowicz">Możnaby było tu jeszcze dużo powiedzieć o soborze w Kielcach i kilku innych rozebranych cerkwiach po wsiach, lecz nie mam czasu, Jednakże nie mogę pominąć jeszcze jednego sposobu niszczenia cerkwi prawosławnych. W niektórych i to bardzo licznych wypadkach rząd pozostawia tę pracę siłom przyrody.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#SBohdanowicz">Z odebranych prawosławnym więcej jak tysiąca cerkwi, około 600 zostało zamkniętych. Mimo próśb prawosławnych o zezwolenie na remont, nawet na koszt własny, dotychczas stoją te cerkwie, opuszczone, zaniedbane, z wybitemi oknami, z podziurawionemi dachami i swoim okropnym widokiem świadczą…. O czem Panowie? Może o tej zachodniej kulturze, którą Panowie tak szczycicie się?</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#SBohdanowicz">Nie mogę pominąć jednego z tych przykładów, mianowicie historji soboru w Białymstoku, Sobór ten zbudowany został przed samą wojna. Mamy dokumenta, akta kwest cerkiewnych, świadczące o tem, że zbudowany jest za dobrowolne ofiary narodu prawosławnego — mimo to został zamknięty. Tyle razy tamtejsza ludność razem ze mną i innymi senatorami i posłami zwracała się do Rządu z prośbą, prawie z modłami o oddanie soboru, tyle razy słyszeliśmy z ust ministrów, nawet z tej trybuny, że sobór w krótkim czasie będzie oddany (jeden z tych ministrów siedzi obecnie na ławach senatorskich) i wszystko to daremnie. Sobór stoi zamknięty, a przyroda robi swoje. W zeszłym roku jeden korespondent z Białegostoku pisał, że na dachu rujnującego się soboru już wyrosły duże brzozy, a nawet jarzębina, która jesienią wyraźnie czerwieni się jagodami. Panowie! Choć na chwileczkę zastanówcie się nad tym symbolem: coś czerwonego zawsze wyrasta tam, gdzie znieważają religję.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#SBohdanowicz">Teraz przechodzę do tych cerkwi, które po odebraniu zostały oddane do użytkowania rzymskich katolików lub unitów. Tu nawiasem zwracam uwagę Panów na takie zjawisko. Tam, gdzie unia staje się religją nacjonalną, jak w Galicji, Rząd walczy z unją, ale tam, gdzie religją nacjonalną pozostało prawosławie. Rząd popiera unie przeważnie t. zw. „neo-unje” i korzysta z niej, jako z narzędzia walki z prawosławiem, Jasnem jest, że celem Rządu jest walka z nami jako z mniejszością narodową wszystkiemi środkami, nawet za pomocą religji, nawet za pomocą katolicyzmu, jeżeli on zaczyna nabierać cech narodowościowo-mniejszościowych. Proces ks. Godlewskiego i wiadomy rozkaz arcybiskupa wileńskiego, do czego też przyczynił się Rząd, świadczą o tem jak najlepiej.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#SBohdanowicz">Z tysięcy odebranych cerkwi kilkaset oddano na użytek rzymskim katolikom lub unitom. Większość ich została odebrana jeszcze przed zawarciem Konkordatu pomiędzy rządem a Stolicą Apostolską i odebranie niektórych cerkwi Rząd tłumaczył jako czasowe oddanie do użytkowania, przyczem zapewniał, że to nie powinno wpływać na rozstrzygnięcie tytułu właśnie. Przecież po zawarciu Konkordatu, na podstawie mylnej i nieprawnej interpretacji tego aktu, odrazu zostały uznane za własność Rzymu wszystkie cerkwie, które choć chwilowo były w posiadaniu katolików lub unitów. I to niezależnie od tego, czy one były zbudowane przez katolików i unitów, czy przez prawosławnych, ale swego czasu od nich odebrane. Na tej podstawie odbierają się cerkwie przy pomocy Rządu i nadal. Jednego z tych przykładów, a mianowicie odebraniu t. zw. „Murowanki” we wsi Małomożejkowo, pow. lidzkiego, nie mogę pominąć, ponieważ ten przykład jest bardzo jaskrawym dowodem zupełnej zależności władz duchownych od władz świeckich. Wszystko było zrobione w bardzo prosty sposób. Obeszło się nawet bez metropolity. Starosta lidzki zaprosił do siebie dziekana prawosławnego, wsadził go do swego samochodu, przywiózł do cerkwi, gdzie już byli zebrani przedstawiciele kościoła katolickiego i kazał mu pokwitować przyjęcie rzeczy cerkiewnych, poczem natychmiast obrazy były wyniesione z cerkwi, tak zwany ikonostas był złamany i cerkiew przerobiona na kościół. Cała wina cerkwi była w tem, że ona była kiedyś w rękach unitów, chociaż była zbudowana jeszcze w r. 1407, a więc przeszło 500 lat temu i jest pierwszą murowaną cerkwią w kraju, a dlatego jedną z najdroższych świątyń prawosławnych pod względem religijnym i pod względem historycznym. Co przeżywała ludność prawosławna, kiedy to widziała, jak myślicie Panowie?</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#SBohdanowicz">Rozszerzając tę mylną interpretację konkordatu dalej, Rząd zezwolił na odebranie tych cerkwi, które już teraz, za naszych czasów przeszły chociaż na chwilkę w faktyczne posiadanie unitów. O licznych podobnych faktach nie będę mówił, bo brak mi czasu, a też dlatego, że zajście, o którem Panowie już słyszeli. zasłania wszystko, w tym rodzaju — mówię o Żabczu.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#SBohdanowicz">Rozpoczęła się tam sprawa, tak jak i wszędzie. Na tle nieporozumień między ludnością prawosławną a miejscowym prawosławnym proboszczem, część parafjan przeszła na wyznanie katolickie wschodnio-słowiańskiego obrządku i dostała proboszcza, który ogłosił, że ta parafja już jest unicką, chociaż prawosławnych pozostała tam bezwzględna większość: 680, jak podają ostatnie wiadomości, przeciw 160 unitom. 25 czerwca 1928 r. wyznawcy tego kościoła zajęli w podstępny sposób cerkiew prawosławną, a potem, widząc, że władza miejscowa nie tylko im tego nie broni, ale nawet popiera ich akcję, gwałtem, uzbrojeni w kije i kamienie, wygnali księdza prawosławnego z plebanji i zabrali mu ziemię dla księdza unickiego. Ludność prawosławna wnosiła kilkakrotnie zażalenia do władzy, lecz bezskutecznie. Władza polityczna tolerowała gwałtowne naruszenie cudzej własności. Następnie cerkiew ta przechodziła kilkakrotnie z rąk do rąk, przyczem trzeba zauważyć, że prawosławni zawsze zabierali cerkiew w taki sposób, że przychodzili na nabożeństwo unickie i nie wychodzili z cerkwi dopóki nie pozostało tam ani jednego unity, a potem zamykali cerkiew na swoją kłódkę. Unici, korzystając ze swojej niekaralności, podtrzymywani przez policję, zabierali cerkiew przez odbicie kłódki. W końcu na zarządzenie wojewody opieczętowano cerkiew. W połowie lutego roku bieżącego prawosławni parafjanie w Żabczu zauważyli, że kłódka i pieczęcie na cerkwi są zerwane, weszli do cerkwi i stwierdzili, że cerkiew została obrabowana.</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#SBohdanowicz">Wówczas prawosławni zaprosili swego księdza, by nanowo poświęcił sprofanowaną cerkiew, a po nabożeństwie oświadczyli, że w cerkwi pozostaną nadal, bojąc się ponownej profanacji. To było 21 lutego. Na miejsce przyjechał starosta łucki z oddziałem policji i wezwał prawosławnych, ażeby opuścili cerkiew, a gdy oni nie usłuchali tego, starosta kazał policji cerkiew otoczyć i nikogo do niej nie wpuszczać. 8 dni prawosławni w liczbie około 150 przy takich mrozach z kobietami i dziećmi nie opuszczali cerkwi, pozostając bez pożywienia, starając się zmniejszyć pragnienie zeskrobanym z okien śniegiem, modląc się bez przerwy dzień i noc razem ze swoim księdzem prawosławnym Sahajdakowskim. Wszyscy oni byli napół żywi i podobni do żyjących trupów. Nie pomogło i to, że policja wyjęła drzwi z cerkwi i wyrzuciła żelazny piec, aby zebranych mrozem zmusić do opuszczenia cerkwi, nie pomogło i to, gdy policjanci wpuścili do cerkwi kilku unitów, znanych we wsi zawadjaków, którzy zaczęli bić prawosławnych. Dopiero 1 marca, gdy z głodu i chłodu ludzie leżeli na podłodze prawie bez pamięci, a ks. Sahajdakowski klęczał i już nie mógł powstać, policja powyrzucała wszystkich z cerkwi. Ks. Sahajdakowskiemu policja zawinęła głowę w ornat i tak wlokła go z cerkwi, gdy na wpół nieprzytomni prawosławni ciągnęli za nogi. Potem księdza i kilku parafjan zaaresztowano, przyczem niektórych zakuto w kajdany i wysiano do więzienia w Łucku. Nie obeszło się bez bicia. Zajście to jest tak wymowne, że nie potrzebuje komentarzy. O czem jednak ten fakt świadczy? Świadczy on nietylko o bezprawnem położeniu prawosławia, nietylko o tem, że w Polsce w XX stuleciu przy jej Konstytucji mogą zdarzać się podobne zajścia, świadczy nietylko o swawoli władz, ale i o tem, że naród prawosławny, którego cierpliwość zdaje się jest niewyczerpana, już zaczyna ją tracić. Panowie szanowni, gdy tracą cierpliwość ludzie prości, ludzie religijni, którzy polityką nie zajmują się, to świadczy, że doszliśmy do ostatniej granicy.</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#SBohdanowicz">Tak żyją w Polsce żywi, ale nie mają spokoju i martwi, jeżeli oni mieli nieszczęście za życia być prawosławnymi. Pomijając inne wypadki tego rodzaju, pawiem chociażby o tem, co robi się w Warszawie. Część cmentarza prawosławnego na Woli 8 lat temu została przyłączona do parafji kościoła Św. Wawrzyńca. Trzeba zauważyć, że cmentarz ten nie jest opuszczony. Na nim są pochowani rodzice mieszkańców m. Warszawy i jej okolic, których groby do dziś dnia są odwiedzane przez krewnych. Wbrew art. 554 k. k. i innym, nie licząc się zupełnie z religijnemi uczuciami prawosławnych ani z przepisami prawa, przez administrację cmentarza rujnuje się cenne pomniki i łamie się ogrodzenie na drogich dla prawosławnych grobach, (powiedziałbym drogich i dla wszystkich, bo tam leży dużo obrońców Warszawy, którzy zginęli podczas wojny światowej) mogiły ich równa się z ziemią i po nich nie pozostaje ani śladu, a materjały z tych grobów i pomników sprzedaje się albo idą one na cele budowlane. Ile razy prawosławni i władza cerkiewna zwracali się do Rządu z prośbą o wstrzymanie tego bezprawnego rabowania grobów, zawsze bez skutku, nawet bez odpowiedzi.</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#SBohdanowicz">Taka jest nasza teraźniejszość cerkiewna. Ale może coś nam lepszego obiecuje nasza przyszłość, która jest przedewszystkiem w szkołach duchownych, Kilka słów o tej szkole.</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#SBohdanowicz">Według ustawy szkół duchownych rosyjskich, seminarja duchowne są podporządkowane władzom duchownym. Ustawa ta jest uchwalona przez władzę najwyższą i dlatego jest prawem, które może być zmienione tylko przez władzę ustawodawczą. Wbrew temu już od 6 lat seminarja nasze zostały podporządkowane kuratorjum, t. j. władzom świeckim. Cóż zrobiły te władze z temi szkołami? Nietylko je spolonizowano, ale nawet zrobiono z nich karykaturę szkoły duchownej. Chciałbym, ażeby ktoś z Panów, w jaki letni dzień podczas lekcji pobył na podwórku seminarjum wileńskiego, na którem — nawiasem mówiąc — mieszkają w suterenach i zakonnice, wygnane z dwóch klasztorów, prawosławnych i zobaczył, jak nasi seminarzyści klas starszych, t. j. przyszli duszpasterze w strojach prawie kąpielowych, pod żołnierską komendę maszerują przed temi zakonnicami „raz, dwa, trzy”, śpiewając żołnierskie pieśni. Ktoby z naszych ojców uwierzył, że to jest szkoła duchowna?</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#SBohdanowicz">Niestety, wychowanie duchowne nie stoi tam tak wysoko, jak fizyczne. Niedawno z tej szkoły zwolniono, bez prawa przyjęcia do szkół innych, 3 uczniów za to, że w dzień stulecia istnienia seminarjum chcieli z kolegami pomodlić się w cerkwi za swoich zmarłych dziadów i pradziadów, którzy tworzyli tę szkołę i którzy w niej uczyli się i uczyli. Widać, że pod władzą świecką religijność w szkole duchownej stała się już zbyteczną. Gdzie my mieszkamy, w Sowietach, czy w Polsce? Nic dziwnego, że ta szkoła umiera śmiercią naturalną. Gdy opuściłem seminarjum w roku 1922, jako zastępca rektora, tam było 350 uczniów, a teraz pierwsze klasy świecą prawie pustkami, bo o ile wiem, jest po 4–5 uczniów w klasie.</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#SBohdanowicz">Panowie rozumiecie, że po tem wszystkiem nie chce się wcale mówić o cyfrach budżetu, bo przy takim stanie sprawy cerkiewnej, — to pytanie wygląda zupełnie obojętnie. Kiedy ze mnie wyciągają duszę, co mi do tego, ile pieniędzy w mojej kieszeni. Ale ponieważ i ta sprawa znów świadczy o bezprawnem położeniu cerkwi, obowiązek zmusza mnie i ją wyświetlić przed Panami.</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#SBohdanowicz">W tym roku budżet cerkwi prawosławnej wynosi 2.046.950 zł. Według podstawy proporcjonalności i równouprawnienia wszystkich wyznań ten budżet musiał by wynosić około 4 miljonów. Potrzeby cerkwi są duże. Czy to jest normalne określać wydatki duchownych prawosławnych na 40–50 zł, a psalmistów na 10–15 miesięcznie? Gdy w budżecie rzymsko-katolickim wydatki wynoszą średnio 1350 zł na jedną osobę, w cerkwi prawosławnej 430 zł. Gdy tam na emerytów duchownych asygnowano 500.000, na prawosławnych 2.000 zł., t. j. o 250 razy mniej! Walka o gmachy cerkiewne, o domy, duża ilość cerkwi zrujnowanych też wskazuje, że ta cyfra nie jest wystarczająca. Ale i z tym budżetem można byłoby się zgodzić, gdybyśmy byli pewni, że on rzeczywiście będzie wydany na cerkiew i pójdzie na sprawy cerkiewne. W r. 1927 z tej trybuny wyświetlałem szczegółowo przed Senatem ten porządek, a w rzeczywistości nieporządek, który został przyjęty przez ministerstwo w sprawie wydatkowania sum budżetu cerkiewnego. Co rok rząd „zaoszczędza” na budżecie większą i większą cyfrę. Nie miałem sposobności w tym roku ściśle sprawdzić łych cyfr oszczędzonych w latach ostatnich. Według obrachunku „Woskresnago Cztienia” w r. 1926 nie wydano z asygnowanych sum przez Sejm i Senat na cerkiew około 1.000.000, a w r. 1927 ponad 500.000. Przy takim porządku tracą wszelkie znaczenie nasze uchwały, a cały ten system „chcę dam, a chcę nie dam”, też służy jako środek wpływów na cerkiew. Czy naprawił się ten porządek w roku zeszłym, — jeszcze niewiadomo. Myślę, że nie, gdyż i w takich znikomych cyfrach, jak wydatki na duchowieństwo, rząd coś oszczędza na procentach, bo naprzykład, dopiero w styczniu bieżącego roku wydaje pensje za listopad roku ubiegłego.</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#SBohdanowicz">Jeżeli wziąć pod uwagę, że konsystorze też wyliczają z tych pensji 20% na swoją korzyść i przytem z góry za 4–5 miesięcy, to co dostanie ten biedny psalmista ze swej 10 złotowej pensji? Nawet nie zostanie i zera.</u>
<u xml:id="u-23.23" who="#SBohdanowicz">Braknie mi czasu długo mówić o naszej szkole świeckiej. Co do cyfr budżetowych, to tu wcale nie ma o czem mówić, bo i cyfr tych nie ma. Niech p. Minister Zaleski pochwali się tem w Genewie. Nie ma ani jednej szkoły białoruskiej powszechnej. Jest nieznaczna ilość tak zwanych utrakwistycznych szkół, faktycznie zaś polskich, ponieważ nauczycielami tych szkół mianują Polaków, którzy nawet nie znają języka białoruskiego.</u>
<u xml:id="u-23.24" who="#SBohdanowicz">Co do szkoły średniej nie chcę być niesprawiedliwym, dwa z naszych 4 gimnazjów białoruskich w zeszłym roku nareszcie otrzymały prawo matury.</u>
<u xml:id="u-23.25" who="#SBohdanowicz">Egzamina maturalne zeszłego roku pokazały, jak zdolne są nasze dzieci i jak umieją pracować i oni.</u>
<u xml:id="u-23.26" who="#SBohdanowicz">I nasi nauczyciele. Zdawało by się, że po takiej próbie, Rząd musiałby poprzeć te szkoły, Zamiast tego z tych gimnazjów pozostało nam już tylko 2, bo jedno w Radoszkowicach zamknięto, a na gimnazjum w Klecku dotychczas nie dają koncesji. Niedość tego, z resztą gimnazjów, przeważnie z wileńskiem, robią się jakieś niezrozumiale eksperymenta polityczne, w których rezultacie połowa uczniów, z których większość 12–13 letnie dzieci, wyrzucono. Ja zgadzam się z Panami, że trzeba walczyć z obcemi wpływami na szkołę. Ale trzeba to robić środkami pedagogicznemi a nie politycznemi i tem bardziej nie policyjnemu Średnią szkołą naszą niestety kieruje już nie kuratorjum, ale wydział bezpieczeństwa. Rozumie się jak to odbija się na młodzieży.</u>
<u xml:id="u-23.27" who="#SBohdanowicz">Panowie szczycicie się kulturą zachodnią? W r. 1927 miałem sposobność odwiedzić Łotwę celem zbadania stanu szkół mniejszościowych. Tam w ministerstwie oświaty są wydziały: białoruski, rosyjski, niemiecki i t. d. Każdy wydział kieruje na podstawie autonomji swojemi szkołami, ma kierowników i inspektorów swojej narodowości. Na 39.000 Białorusinów jest tam 36 szkół powszechnych (1 na 1000) i 2 średnie. Według tej proporcji musimy mieć w Polsce 1.500 szkół niższych i około 100 średnich.</u>
<u xml:id="u-23.28" who="#SBohdanowicz">Oto przykład zachodniej kultury. Jak daleko Polsce do tego kulturalnego poziomu? Ja nie chcę mówić o innych sąsiedzkich państwach, bo jako stary pedagog nie przyznaje żadnej wartości moralnej szkole sowieckiej. Ale według cyfrowych danych niestety Polska stoi niżej od swego wschodniego sąsiada. Mówię o tem Panom dlatego, żeby jeszcze raz zwrócić uwagę, kto wygrywa na tym stanie rzeczy.</u>
<u xml:id="u-23.29" who="#SBohdanowicz">Nadzwyczajna niesprawiedliwość w sprawach cerkiewnych i szkolnych jest rzeczywistą przyczyną tych prądów, z któremi walka w tych warunkach jest niemożliwą, i dla Rządu i dla nas.</u>
<u xml:id="u-23.30" who="#SBohdanowicz">„Sanacja moralna”! Pod takim wspaniałym szyldem wystąpił rząd w roku 1926 i dał nam i historji prawo sądzić go pod względem tego hasła, Mimo kilku przesileń rządowych on mało się zmienił personalnie, a jeszcze mniej ideowo. Dlatego bez żadnej przesady możemy go uważać za jeden rząd. Co widzimy przed końcem tego trzechlecia?</u>
<u xml:id="u-23.31" who="#SBohdanowicz">Uważam, że oznaką moralnego zdrowia każdego rządu jest szanowanie swego prawa. Niestety z tej trybuny od Rządu i nawet od stronnictwa, które z nim współpracuje, my więcej słyszymy o prawie siły, niż o sile prawa.</u>
<u xml:id="u-23.32" who="#SBohdanowicz">W takiej atmosferze żadna sanacja moralna nie nastąpi i nastąpić nie może. Dlatego nie będziemy głosować za budżetem.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kisielewska. Zwracam się jeszcze raz z prośbą o stosowanie się do art. 29, który nie pozwala na czytanie przemówień.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#SKisielewska">Wysoki Senacie! Zaiste trudne obrałam sobie zadanie, stając tutaj przed Wysokim Senatem, trudne dlatego, że mam omówić nasze stanowisko względem budżetu z punktu widzenia szkolnictwa i wyjaśnić powody tego. Mówiono o tem już wiele tak w Senacie, jak i nasi posłowie w Sejmie, dlatego trudno mi coś z poważniejszych argumentów dorzucić do tej sprawy. Jeżeli jednak staję przed Wysokim Senatem, to dlatego, że: jako kobieta, jako matka, jako Ukrainka, uważam za swój obowiązek dorzucić parę słów ze stanowiska ukraińskich kobiet do tej ważnej i piekącej dla nas sprawy. Dlatego nie tracąc słów, przystępuję do najważniejszej dla nas sprawy, do tej piekącej rany, jaką jest dla nas szkolnictwo. Całe jedno nasze pokolenie pracowało nad tem, ażeby zdobyć prawo nauki w ojczystym języku. Chociaż Austrja traktowała nas bardzo niesprawiedliwie, bo oddawała nas pod rządy polskie, ale dorobek nasz na tem polu był bardzo znaczny, gdyż mieliśmy zwyż 2.600 szkół ludowych, 5 gimnazjów rządowych i kilka katedr na uniwersytecie lwowskim.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#SKisielewska">Co się stało z tym naszym półwiekowym dorobkiem?</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#SKisielewska">Mimo zagwarantowanych nam praw traktatami Wersalskim i Ryskim, mimo praw, zagwarantowanych przez polską Konstytucję, usunięto język ukraiński z naszych szkół. Najboleśniej odczuwamy to w tych szkołach, w których dziatwa nasza jeszcze ojczystym językiem nie nauczyła się dobrze władać. Nietylko odebrano nam ojczysty język w naszych szkołach, ale i odebrano nam nasze nauczycielstwo, które po większej części przenoszone jest do innych dzielnic polskich, a natomiast dają nam nauczycieli i nauczycielki, którzy nie rozumieją ukraińskiej dziatwy, dla których mowa, lud i wszystko, co jego dotyczy, jest obce, a nawet częstokroć wrogie. Takich nauczycieli wysyła się w góry nasze, w takie okolice, gdzie dziatwa, nigdy nie słyszała polskiej mowy, dla której język polski jest tak samo obcy, jak np. język serbski lub bułgarski. To się dzieje w takich karpackich wsiach jak Śnidawka, Sokołówka pow. Kosów i w innych. Z naszych podręczników szkolnych wyrzuca się wszystko to, co się tyczy naszej historji i naszego narodu; a jeżeli już spotkamy cośkolwiek, co przypomina ukraińską historję, to tylko takie rzeczy, które raczej poniżyć mogą ojczyznę w oczach dziecka, aniżeli ją wywyższyć.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#SKisielewska">Wielką szkodę także naszemu narodowi wogóle, a zwłaszcza duszy naszej dziatwy przynoszą rozmaite obchody narodowe, w których zmusza się brać udział naszą młodzież. Za każdym razem takie postępowanie wstrząsa całym organizmem narodu i oburza uczucia tak dziatwy, jak i starszego społeczeństwa. Zdaje mi się, że większej propagandy przeciwko polskiemu Rządowi, jak takie postępowanie chyba nawet największy wróg Polski nie wymyśliłby.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#SKisielewska">Dokądbyśmy nie przyjechali, w najbardziej nawet zapadłej wsi ukraińskiej, gdzie zabrano naszą mowę ze szkół, wszędzie nas otaczali ojcowie i matki z jednem żądaniem: „Wróćcie nam szkoły i mowę ojczystą, dzieci nasze marnieją w ciemnocie, chodzą wprawdzie do szkoły, ale wracają tak samo, jak były, analfabetami, jak nie możecie zrobić tego, to wróćcie chociaż to, co kiedyś było, jeżeli już nic ponadto od tego Państwa nie dostajemy”.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#SKisielewska">Co mamy na to odpowiedzieć?</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#SKisielewska">Jesteśmy bezsilni wobec tego, że niema mowy o tem, aby nasz naród mógł zdobyć cośkolwiek. Maniono nas przez długi czas deklaracjami szkolnemi; już dużo mówiło się o tych deklaracjach; trudno mi z braku czasu powtarzać wszystko, powiem tylko, że od takich wsi w jakich nie było żadnej osoby, żadnej rodziny, któraby życzyła sobie polskiej szkoły, znajdowano po 20 deklaracji, które przeważały szalę na naszą niekorzyść, wyrzucając naszą mowę ze szkół; np. w Kluczowie Wielkiem pow. Peczeniżyn przychodziła do mnie deputacja, i prosiła: „Pani, zróbcie, co możecie, jeszcze raz zróbcie”. Złożyliśmy deklarację. „Jednakowoż to się na nic nie zdało”, „My, cała wieś, wszyscy rodzice przysięgać będziemy, że nie było między nami takich, którzyby żądali innej szkoły, niż naszej, ukraińskiej”. I tak było w wielu wsiach naszych, a szczególnie na Pokuciu. W ślad zatem rodzice wypisali swoje dzieci ze szkoły, sprowadzili prywatnych nauczycieli i rozpoczęła się tam nauka dziewiątkowym systemem. Takich nauczycieli bywa już po 3 w jednej wsi. Tak zrobiły: Peczeniżyn, Karłów, Myszyn, Piadyki, Kosmacz i wiele innych wsi. Tą drogą pójdą i inne, jeżeli to bezprawie nie będzie usunięte. To nie wyklucza tego, że cały nasz naród, a szczególnie my kobiety, będziemy bronić do ostatniego tchu tego, do czego każdy naród ma prawo, i co się nam jako narodowi należy, to jest prawa nauczania dla naszych dzieci i naszej młodzieży w ojczystym języku.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#SKisielewska">Drugą bolesną sprawą dla naszego narodu jest nieprzyjmowanie naszych nauczycieli i nauczycielek do służby nauczycielskiej. Dzień w dzień przychodzą kandydatki do nas kobiet, bo zdaje im się, że kobieta, senatorka czy posłanka może coś przecież jej pomóc i lepiej zrozumie rozpacz i nędzę, która ich ogarnia i postara się coś przecież pomóc. Byłam w tej sprawie w kuratorjum we Lwowie, chodziłam do referenta p. Kwiecińskiego. Dostałam odpowiedź, że niema mowy o tem, ażeby nasi nauczyciele z U. P. T. mogli dostać jakąś posadę, gdyż muszą być pomieszczeni na tych posadach przedewszystkiem ci, którzy wychodzą z rządowych seminarjów, a tych jest jeszcze wielu. Mimo to, dużo posad jest do obsadzenia, a na Wołyniu, a więc rdzennie ukraińskich ziemiach, do 600 nauczycieli jest bez żadnych kwalifikacji, nie mających ani seminarium, ani matury nauczycielskiej! Cóż mam powiedzieć tym kandydatom, którzy co dnia obijają moje progi? Muszę im powiedzieć: szukajcie innej pracy. To jednak niełatwa sprawa. Seminarja nauczycielskie nie są jeszcze w Polsce tak postępowo urządzone, ażeby dawały jakąś inną pracę kandydatom, którzy nie mogą zdobyć tego, o co się starali przez całą młodość.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#SKisielewska">Gdy taki nauczyciel nie dostanie posady, wykoleja się, idzie na żebry, albo musi zaczynać inną naukę, włącznie do nauki rzemiosła; ale i tutaj niełatwa sprawa. Bo nie mamy ani jednej zawodowej szkoły ukraińskiej. Na całem terytorjum galicyjskiem niema szkoły dla naszej młodzieży, w którejby się mogła przynajmniej rzemiosła nauczyć. W Polsce takich szkół jest za mało wogóle, więc jest niemożliwem korzystanie z nich naszej młodzieży; nawet gdyby chciała iść do Warszawy, to i tutaj pewno miejsca dla niej by nie było.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#SKisielewska">Staramy się te luki załatać w ten sposób, że nasze towarzystwo „Ridna szkoła” stara się utrzymywać i dać chleb swoim dzieciom, ofiarując im możność zdobycia nauki. Towarzystwo Ridna szkoła utrzymuje kilkadziesiąt ogródków dziecięcych, 10 gimnazjów, 5 seminarjów, 45 szkół ludowych, 8 szkół zawodowych, 4 szkoły rzemieślnicze, a na tę swoją pracę kulturalną nie dostaje ani centa zapomogi, chociażby z tych podatków, które nasz naród składa na cele kulturalne. I nie dość tego, jeszcze naszych własnych składek, zebranych w celu utrzymania tych szkół, „Ridna Szkoła” nie dostaje; oprócz tego — bardzo często nie pozwala się zbierać składek między samem społeczeństwem ukraińskiem. Bywa często tak, że nawet przodownik policji konfiskuje zebrane fundusze na wsi i my nie wiemy nawet co się z tem staje.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#SKisielewska">Nawet w takiej marnej rzeczy, jak zniżki kolejowej na zjazd „Ridnej Szkoły”, tego roku nam odmówiono, odmówiono nam tego, czego nie odmawia się nawet prywatnym ludziom, gdy się ich zbierze większa ilość.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#SKisielewska">Co dzieje się w naszych szkołach średnich? Gimnazja nasze już prawie są zlikwidowane, albo istnieją raczej na papierze; w Kołomyji, naprzykład, gdzie było przed paru laty jeszcze tysiąc kilkuset uczniów, dziś polityką doprowadzono do tego, że jest zaledwie 300. Cóż mają robić, absolwenci ukraińskich szkół? Zdobycie pola pracy i dalszej nauki jest dla nich niełatwą rzeczą. Medycyna, instytut dentystyczny, instytut sztuk pięknych, instytut wychowania fizycznego są prawie nieosiągalne dla naszej młodzieży. Zagwarantowany nam polską ustawą państwową uniwersytet zdaje się nigdy świata bożego nie zobaczy, bo propozycja przeznaczenia na ten cel 90.000 zł. znaczy tyle, ileby jedno miasto potrzebowało dla jednorazowego uprzątnięcia śniegu. Byłoby to bardzo śmieszne, gdyby dla nas nie było aż tak smutne. A jednak sił naukowych nam nie brak. Nasi profesorowie pracują po różnych szkołach polskich i zagranicą. Są oni w Krakowie, są w Wilnie i w Warszawie, są także w Pradze, w Podjebradach i w Berlinie, więc naukowych sił nie zabrakłoby nam z pewnością. Tylko trzeba troszkę dobrej woli i spełnienia tego, co się nam obiecało i gwarantowało. Studenci nasi, nie mogąc zdobyć tu pola nauki, muszą wyjeżdżać zagranicę, co jak wiadomo, jest połączone z ogromnemi kosztami; gdy taki student, skończywszy choćby najwyższą uczelnię, przyjeżdża z powrotem do Polski, to dyplomu jego nie uznaje się i nasza młodzież znów traci kilka lat życia, ażeby taki dyplom lekarski czy inny znostryfikować.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#SKisielewska">Sprawa opieki socjalnej, o ile dotyczy naszego ludu, naszego włościaństwa, które stanowi 90% całego naszego narodu, stoi jeszcze gorzej i nikt się tem nie interesuje. Nie mamy ani przedszkoli, ani ogródków dziecięcych. W tej rzeszy 100-tysięcznej dzieci polskich, które są w ochronkach, ogródkach dziecięcych i przedszkolach, naszej dziatwy prawie niema i niema żadnego funduszu na ich kreowanie.</u>
<u xml:id="u-25.13" who="#komentarz">(Głos: Na wsi u nas też niema.)</u>
<u xml:id="u-25.14" who="#SKisielewska">Staramy się to usunąć i zakładamy nasze prywatne ogródki dziecięce, ale i tu mamy ogromne przeszkody. Towarzystwo „Ridna Szkoła” stara się naszym dzieciom przyjść w ten sposób z pomocą, że otwiera sezonowe dziecięce ogródki, dające możność naszym włościankom pracować spokojnie w polu; możnaby je kreować w każdej wsi, a przynajmniej tam, gdzie się znajdują ludzie, którzy zechcą, za to zapłacić.</u>
<u xml:id="u-25.15" who="#SKisielewska">Ale i w tem nas się ogranicza. Kuratorjum i inspektorowie szkolni stawiają nam wszelkie przeszkody. Mianowicie, do prowadzenia takiego sezonowego ogródka żąda kuratorjum, aby to była siła kwalifikowani z seminarjalną maturą, ażebyśmy na trzy miesiące naprzód podali, ile dzieci będzie, jakie dzieci i czego się będą uczyć. Jakie to jest trudne zadanie, zrozumie każdy, gdy sobie przedstawi, że każda matka włościanka, wtedy tylko odda dziecko do ogródka, kiedy rzeczywiście będzie czuła wielką potrzebę i kiedy będzie wiedziała, że dziecko musi zostawić bez opieki.</u>
<u xml:id="u-25.16" who="#SKisielewska">Nie mamy dla naszej ludności ani jednej szkoły gospodarczej. Jedyną szkołę dla mężczyzn prowadzi własnemi środkami nasze towarzystwo „Proświta”. Nie mamy ani jednej szkoły gospodarczej dla kobiet, pomimo, że stanowią one połowę narodu i może więcej kobieta powinna się rozumieć na gospodarstwie, na wychowaniu dzieci, młodzieży i wszelkich innych domowych sprawach niż mężczyzna. Dla polskich kobiet jest 30 szkół gospodarczych, są kursy, instruktorzy, którzy jeżdżą do najbardziej odległych wsi, ażeby nieść tam oświatę. Jest 12 wyższych agronomicznych szkół, jest 86 ludowych, 6 ogrodniczych, 26 subwencjonowanych przez rząd polski — dla nas nic z tego wszystkiego niema. Stara się nam w tem pomóc nasze Towarzystwo „Silskyj Hospodar”. Ono zmobilizowało 70 sił fachowych agronomicznych z wykształceniem wyższem uniwersyteckiem, ono urządza pola doświadczalne, kursy i wykłady dla podniesienia gospodarstw, jednak i to nie spotyka się z uznaniem i żądaną pomocą. Tego roku, kiedy pierwszy raz starano się o pomoc dla Towarzystwa „Silskyj Hospodar”, spotkano się z odmową.</u>
<u xml:id="u-25.17" who="#SKisielewska">Jest jeszcze bardzo wiele rzeczy, które miałam tutaj powiedzieć, ale nie wystarcza mi czasu, bo czerwona lampka przypomina mi, że czas się skończył. Chcę powiedzieć tylko, że Panowie Senatorowie powinniście pamiętać, że w sprawie kształcenia narodu nie może tylko samo Państwo rozkazywać, ani sam rząd, ale że w największej części dola narodu spoczywa w rękach matki, w rękach wychowawczyni kobiety, i dziś my możemy powiedzieć wam to, że tak, jak kiedyś nasze matki w ciężkich chwilach służyły naszej Ojczyźnie, tak samo dziś ukraińska kobieta staje do tej służby, do walki o swoje prawo, o swoją duszę, o duszę swojego dziecka i o prawa dla swojego narodu. I tak jak wasze matki i wasze kobiety niedawno jeszcze służyły wiernie swej Ojczyźnie w jej ciężkiej potrzebie, tak samo tę wierną służbę ofiarujemy my, Ukrainki, naszej Ojczyźnie. I tak, jak wasze poetki pouczały, aby pilnować i bronić ziemi skąd Wasz ród, tak samo my uczymy nasze dzieci, ażeby umiały bronić tej piędzi ziemi, skąd ich sławny ród pochodzi. I staje się rzeczą widomą dla wszystkich, że wstaje do życia ukraiński naród na wszystkich ziemiach, jakie zamieszkuje, i na nic się nie zda politykom krótkowzrocznym zamykać na ten fakt oczy. Im prędzej ci, od których zależy, docenią nadzwyczajny fakt odrodzenia ukraińskiego ludu, tem lepiej dla nich.</u>
<u xml:id="u-25.18" who="#SKisielewska">Ze wszystkich tych względów oświadczam, że głosujemy przeciw budżetowi, który dla naszych potrzeb nawet z naszych podatków nie ma ani jednego grosza.</u>
<u xml:id="u-25.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Rubinsztejn.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#SRubinsztejn">Wysoka Izbo! Klub mój nie jest niestety tak liczny, abym w piątym dniu obrad nad preliminarzem budżetowym w Senacie miał jeszcze dosyć dużo czasu, wobec uchwalonego bardzo krótkiego kontyngentu, na szczegółowe i dokładne roztrząsanie całokształtu doniosłych zagadnień, wyłaniających się na tle Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego. Będę musiał się ograniczyć jedynie do uzasadnienia wniosków, przez nas zgłoszonych i umotywowanych na Komisji Skarbowo-Budżetowej, Całokształtu polityki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie mam możności tu poruszyć.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#SRubinsztejn">Proszę Panów, nieprzyjemnym momentem w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest dla nas ta okoliczność, iż rok rocznie musimy przy uchwalaniu tego budżetu powtarzać te same życzenia, te sanie dezyderaty, które dotychczas nie zostały spełnione. Bo jeżeli stosunek do naszych potrzeb i do naszych postulatów w dziedzinie naszej kultury, zadowolenia naszych potrzeb kulturalnych, pozostaje z nielicznemi wyjątkami bez zmiany, to i krytyka musi z natury rzeczy obracać się w tej samej płaszczyźnie. W latach poprzednich, za poprzednich rządów podnosiliśmy z tej wysokiej trybuny nasze żale, że nie zważając na często zmieniające się rządy nasze postulaty pozostały bez uwzględnienia. Otóż po wielkiej zmianie, która zaszła w życiu Państwa Polskiego, w składzie rządu i w sposobie rządzenia trzy lata temu, mamy teraz nowe Izby ustawodawcze, Spodziewaliśmy się, że przy nowem ustosunkowaniu się sił społecznych i politycznych w Polsce, gdy te żywioły, które przedtem stały na przeszkodzie w uwzględnieniu słusznych żądań i potrzeb naszego życia, odeszły i na ich miejsce przyszli nowi ludzie, że teraz ten stosunek do nas zmieni się. Jednak muszę i teraz w tej nowoobranej Wysokiej Izbie nietylko powtórzyć jeszcze raz rok rocznie w tych murach rozbrzmiewające nasze zażalenia, ale jeszcze podwoić je, bo cóż robić z żalem z powodu wzbudzonych a nie spełnionych nadziei? A zawiedliśmy się w tej nowej konstelacji do tego stopnia, że nawet nasze skromne propozycje wyasygnowania na nasze potrzeby kulturalne i wyznaniowe skromnych sum zostały odrzucone w Sejmie i na Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, tak, że jesteśmy zmuszeni zgłosić je tutaj jako wnioski mniejszości.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#SRubinsztejn">Jest, proszę Panów, utartym zwyczajem parlamentarnym przy sposobności dyskutowania nad budżetem zrobić polityczny rachunek sumienia. Budżety wszystkich prawie ministerstw służą jedynie jako sposobność do roztrząsania polityki poszczególnych ministerstw, albowiem normalnie niema bezpośredniego stosunku między zawartemi w budżetach cyframi, a wytycznemi ogólnemi polityki tych ministerstw. Budżety dwóch tylko ministerstw odzwierciadlają w zupełności całokształt ich polityki, bo rachunek polityczny i pieniężny w nich pokrywają się wzajemnie. Są to Ministerstwo Skarbu i Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, Pierwsze — Ministerstwo Skarbu — bierze od społeczeństwa świadczenia na rzecz Państwa, na utrzymanie Państwa, drugie zaś — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — daje świadczenia Państwa z powrotem społeczeństwu w postaci bezpłatnej szkoły powszechnej oraz taniej, prawie bezpłatnej szkoły średniej i wyższej, a także w postaci zadośćuczynienia potrzebom religijnym wszystkich prawie wyznań. Proszę Panów, o ile każda linja polityczna wogóle jest wypadkową ciężarów i korzyści, ponoszonych i otrzymywanych przez poszczególne warstwy społeczeństwa, to zawarte w budżetach tych dwóch ministerstw kwoty są wiernem odbiciem całokształtu stosunków politycznych i społecznych.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#SRubinsztejn">W odniesieniu do Żydów budżet ministerstw tych znajduje się niestety w odwrotnym stosunku. Ministerstwo Skarbu bierze od Żydów więcej, aniżeli odsetkowo na nich by wypadało, a Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego daje nam bardzo mało, jeżeli uwzględni się specjalne cele żydowskie. Ten stosunek jaskrawo się uwydatnia w cyfrach obu tych ministerstw. Trzymając się kolejności pozycyj w preliminarzu budżetowym, zacznę od wyznania.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#SRubinsztejn">Stosunek do naszego wyznania jest charakterystyczny dla stosunku do jego wyznawców. Nie mamy pod tym względem niestety równouprawnienia nawet z innemi wyznaniami mniejszościowemi.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#SRubinsztejn">Zobaczmy, jak ten stosunek wygląda w świetle danych statystycznych.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#SRubinsztejn">Dla katolików wypada na potrzeby wyznaniowe złoty kilkadziesiąt groszy na głowę wyznawców, dla prawosławnych — przeszło 70 groszy, dla ewangelików — mało, dość krzywdząco, ale jednak 35 groszy, jak to podniósł na komisji p. s. Evert a dla Żydów aż 4 grosze, bo ja liczę, że z tych 213.000, które są asygnowane w tej pozycji na wyznanie mojżeszowe, trzeba odtrącić 93.000 na utrzymanie seminarjum nauczycielskiego dla przygotowania nauczycieli religji, dlatego, że nauczyciele religji wszystkich innych wyznań otrzymują wykształcenie fachowe w ogólnokształcących zakładach naukowych państwowych, przynajmniej częściowo, to jest na uniwersytetach.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#SRubinsztejn">Referent, ks. Albrecht, w swoim referacie nazwał nasze wnioski demonstracyjnemi. Ja muszę się stanowczo zastrzec przeciw temu. Nie mamy na względzie uprawiania żadnych demonstracji, ale domagamy się naszych praw, które słusznie się nam należą. I z tych zestawień Panowie widzą, że wyasygnowanie na wyznanie żydowskie tak znikomej kwoty, podczas, gdy wszystkie inne wyznania prawie całkowicie są utrzymywane przez Państwo, jest dla nas nietylko krzywdą, ale i upokorzeniem i poniżeniem naszego wyznania, a odrzucenie przez Sejm i Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu naszego wniosku o podwyższenie tej pozycji jest zaakceptowaniem, niestety, tego wniosku.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#SRubinsztejn">Prawda, że Żydzi mają prawo opodatkowania się na cele wyznaniowe. Ostatnio ustawa o gminach rozciągnięta została przez Rząd i na Kresy. Nie zaprzeczamy, że wprowadzenie gmin na kresach jest objawem bardzo dodatnim i pocieszającym i że spotkane zostało z uznaniem i wdzięcznością przez społeczeństwo żydowskie.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#komentarz">(Głos: Nareszcie coś was zadowoliło.)</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#SRubinsztejn">Społeczeństwo nasze, prawda, oczekuje rozszerzenia zakresu działalności gmin, ale ceni powagę i znaczenie aktu. Ministerstwo mogło w roku ubiegłym zapisać ten fakt doniosłej historycznej wagi dla dziejów żydowstwa polskiego. Żydzi na Kresach oczekiwali wprowadzenia gmin żydowskich i unormowania ich życia społecznego i wyznaniowego blisko 100 lat. To daje nam możność organizacji legalno-prawnej społeczności żydowskiej, a Rządowi daje możność wypośrodkowania prawdziwej, nie sfałszowanej woli ludności żydowskiej. Przy tej sposobności chcę dać wyraz niezłomnej nadziei, iż Rząd będzie tę wolę szanował i z nią będzie się liczył.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#SRubinsztejn">Ale, proszę Panów, pomimo wielkiego znaczenia, jakie ma dla nas organizacja gmin, nie możemy się zgodzić, ażeby gminy miały, dzięki prawu opodatkowania ludności żydowskiej, utrzymywać wszystkie instytucje wyznaniowe własnemi środkami. Prawo samoopodatkowania jest obosiecznym mieczem, jest nietylko prawem, ale i bardzo ciężkim obowiązkiem. Żydzi muszą ponosić potrójny ciężar, płacąc podatki państwowe, samorządowe i wyznaniowe. Jeżeli Państwo utrzymuje instytucje wszystkich innych wyznań, to musi ono zadawalać wszystkich i Pan minister zechciał w odpowiedzi na te nasze postulaty na Komisji powiedzieć, że po obiorze Rady religijnej będzie i sprawa utrzymania instytucji wyznaniowych Żydów uregulowana. Z tego chcę wnosić, iż p. minister uznaje słuszność naszej sprawy. Muszę jednak apelować do Wysokiej Izby o zadośćuczynienie tej słuszności już teraz przez przyjęcie naszego wniosku o podwyższenie pozycji na wyznanie żydowskie do jednego miljona złotych.</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#SRubinsztejn">Przechodząc dalej do szkolnictwa powszechnego, muszę zaznaczyć, że nie potrzebuję oświetlać tego stosunku do naszego szkolnictwa, które obsługuje znaczną część ludności żydowskiej, zwłaszcza na Kresach, drogą rozumowania i udowodnień, albowiem wystarczy przejrzeć ten dział budżetu, ażeby przekonać się, że traktowano je w sposób zupełnie negatywny. W dziale szkół publicznych niema wzmianki, niema żadnej pozycji na subsydjum dla naszego szkolnictwa. Podczas gdy dzieci żydowskie w szkołach prywatnych, utrzymywanych przez społeczeństwo, stanowią ponad 50% wszystkich dzieci w całej Polsce, w szkołach prywatnych począwszy, to szkolnictwo nasze, które właściwie nie jest prywatne w ścisłem znaczeniu tego słowa, bo nie jest utrzymywane za czesne uczniów, ale jest utrzymywane przez społeczeństwo, nic nie otrzymuje ze Skarbu Państwa. Jak to wynika ze sprawozdania, ogłoszonego przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego 2 lata temu, uczy się w naszych szkołach około 50.000 dzieci, Państwu zaoszczędzimy na tem 3.300.000 zł. My prosiliśmy o wyasygnowanie 1.000.000 na subsydja. W ten sposób Państwo, które ma obowiązek zapewnić wszystkim obywatelom bezpłatną szkołę powszechną, na tem jeszcze zarobi. Ja myślę, że nikt przecież nie może zaprzeczyć naszego prawa do posiadania własnej szkoły, w której moglibyśmy wychowywać nasze dorastające pokolenia na podstawach kultury judaistycznej w języku narodowym. Nauczyciele naszych szkół głodują. Niektóre szkoły są dłużne nauczycielom gaże za cały rok. Groza zwinięcia wisi ciągle nad temi zakładami. W tej wielkiej potrzebie proszę Wysoki Senat o przyjęcie mego wniosku.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#SRubinsztejn">Wobec tego, iż przydzielony mi czas upłynął, kończę, zaznaczając, iż już jest wielki czas sprawę szkolnictwa żydowskiego załatwić ostatecznie. Zamiast stwarzać kolizję między naszemi dążnościami do możności wychowania dzieci naszych na naszej kulturze duchowej z zagadnieniami wychowania obywatelskiego, trzeba te zasady i te dążności łączyć i pogodzić, ażebyśmy mogli wychowywać dobrych obywateli Państwa i wiernych synów narodu naszego.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Evert.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#SEvert">Wysoka Izbo! Muszę rozpocząć moje przemówienie od małego sprostowania P. s. Koerner był łaskaw powołać się na moje słowa, ale przytoczył je niezupełnie ściśle. Wcale nie mówiłem o jakimś wstydzie dla kościoła katolickiego, tylko, porównywając sumy, asygnowane na kościół katolicki, z asygnowanemi na inne kościoły, powiedziałem, że uważam, że ten nieproporcjonalny rozdział nie przynosi zaszczytu kościołowi katolickiemu — a to różnica.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#SEvert">Następnie nie miałem zamiaru poruszać tu wogóle spraw religji. Uważam, że religja jest rzeczą prywatną, jest wielką świętością każdego człowieka, a trybuna senacka nie jest przeznaczona do dysput religijnych, jednakże ks. Londzin zmusza mię do tego, ażebym w tej sprawie słów parę powiedział. Ksiądz s. Londzin był łaskaw powiedzieć, że są jakieś napady na kościół rzymsko-katolicki. Byłem niezmiernie pilnym słuchaczem przemówień w Senacie i na Komisji Budżetowej senackiej, czytam bardzo pilnie przemówienia, których nie słyszałem, i nigdzie nie spotkałem się z napadami na kościół rzymsko-katolicki. Sądzę, że jest to pewnego rodzaju przeczulenie polskiego kleru rzymsko-katolickiego, jest to coś takiego plus catolique que le Pape. Bo gdy się mówi o pewnem równouprawnieniu, odpowiadającem wymaganiom Konstytucji, gdy się mówi o konieczności pewnych ulepszeń w prawodawstwie, np. małżeńskiem, gdy się mówi o jakichś innych sprawach, które wynikają z postępu nowoczesnego, to trudno to nazwać napadami.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#SEvert">Następnie ks. s. Londzin mówił o Śląsku, i zmusza mię do przypomnienia, że jeżeli już mowa o Śląsku, to na Śląsku Cieszyńskim obudziło polskość i ducha polskiego właściwie duchowieństwo polsko-ewangielickie, tam działał znany działacz Osuchowski razem z takimi pastorami jak ks. Michejda i Otto. Jest to fakt historyczny, który nie daje się zaprzeczyć, że wszystko, co jest na Śląsku Cieszyńskim czysto i rdzennie polskiem, to jest ewangielickie.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#SEvert">Mówiło się tu dużo o zasługach kościoła rzymsko-katolickiego. Nikt temu nie zaprzecza, ale przecież w takim razie trzeba pamiętać również i o wieku XVI, o okresie wielkiej reformacji, który dat Polsce język literacki, dał Mikołaja Reya, który pierwszy zaczął pisać po polsku, aby — jak mówił — inne narody wiedziały, że „Polacy nie gęsi i swój język mają”. Nie chciałbym też przypominać rozmaitego rodzaju rozmaitych bull z Rzymu, wydanych z powodu powstań narodowych roku 1830 i 1863, bo nie chcę wprowadzać tu zgrzytów.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#SEvert">P. s. Thullie, krytykując rezolucję, którą uchwalono w komisji senackiej, zapowiedział rezolucję inną, szerszą, domagającą się od Rządu opracowania prawa małżeńskiego. Witam z wielkiem uznaniem to żądanie, skierowane do Rządu, ale wyrażam obawę, że na tę rzecz jeszcze jakiś czas trzeba czekać, jak dotychczas na to czekaliśmy, tymczasem sądzę, że nie powinno być tego, co jest obecnie w Polsce, że prawo kanoniczne rzymskie ma supremację i panuje nad prawem państwowem. Moja rezolucja szła w tym kierunku, aby małżeństwa mieszane, w których jeden z członków jest wyznania ewangielickiego, gdy ślub był zawarty w kościele ewangielickim, nie były wbrew prawu państwowemu unieważniane.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#SEvert">Proszę Panów, ta cała krótka polemika odnosi się do tego, czem Polska ma być w XX wieku, czy ma tkwić w średniowieczu, lub wrócić do wieku najgorszego okresu w historji Polski, to jest do wieku XVII, czy też ma iść z innemi narodami po drodze postępu, wolności sumienia i wolności badania.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#SEvert">A teraz przechodząc do budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, chcę zacząć od tego, że tak się u nas już ułożyło, że w debacie budżetowej wszystkie napady wszystkich opozycyjnych stronnictw i mniejszości narodowych skupiają się na dwóch resortach, mianowicie na resorcie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i na resorcie Ministerstwa Oświaty.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#komentarz">(Głos: Najwięcej gniotą.)</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#SEvert">Co do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych jest to rzeczą jasną, bo niema obywatela w żadnem państwie, któryby był z wszystkiego zadowolony. Każdy nietakt, każde mylne posunięcie prowincjonalnego urzędnika, każde niewykonanie jakiejś ustawy jest w tej chwili wyolbrzymiane, i przychodzi się z pretensjami do centralnej władzy, do p. Ministra Spraw Wewnętrznych, chociaż się wie o tem. że jest on ożywiony najlepszemi chęciami i chciałby istotnie, żeby w Polsce zapanowało prawo i praworządność.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#SEvert">Co się zaś tyczy resortu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, to sprawa komplikuje się jeszcze tem, że z mego punktu widzenia Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jest jednocześnie niepotrzebnie superarbitrem niejako w dziedzinie wyznań, i do zarzutów mniejszości narodowościowych jeszcze się przyłączają zarzuty mniejszości wyznaniowych. Przytem zapomina się o tem, że wiele niedomagań wynika nietyle z błędów Rządu, co z wad zakorzenionych, z wad dziedzicznych samego społeczeństwa. Nie trzeba zamykać oczu na to, że społeczeństwo nasze ma dużo jeszcze wad atawistycznych, nabytych w okresie niewoli i w okresie najgorszej naszej historji, a więc swarliwość, nienawiść wyznaniową, nienawiść plemienną — i czy istotnie proszę Panów, nie byłoby słuszne, abyśmy sami zaczęli walkę z temi wadami? Możebyśmy dużo tem ułatwili pracę samego Rządu.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#SEvert">Jak powiedziałem, w atakach na Rząd w pierwszej linji idą zawsze Ukraińcy. Ci wytaczają ciężką artylerję przeciw Rządowi i przeciw Polsce, używają nawet „grubych Bert”, zapożyczonych z Berlina, i chcieliby z nich atakować nawet granice naszego Państwa. Nad tą sprawą nie będę dłużej się zatrzymywał, ponieważ p. senator Kamieniecki dał w tej sprawie wyczerpujące wyjaśnienia, a ponieważ należę do ludzi, raczej do obozu, który zawsze będzie tam, gdzie będzie walka o wolność, o równość, o równouprawnienie, o wolność każdą, społeczną, polityczną i wyznaniową, przeto pozwolę sobie mniejszości ukraińskiej dać jedną tylko radę. Sądzę, że gdyby te żale i pretensje były wypowiadane w innym tonie, to stworzyłyby daleko więcej sprzyjającą atmosferę, daleko więcej przychylną psychikę społeczeństwa do tej sprawy, która istotnie wymaga rozwiązania.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#SEvert">W drugiej linji atakującej idą Żydzi. Słuchając p. s. Dawidsohna, który najniepotrzebniej przemawia jeremiaszowym tonem, ma się wrażenie, że Żydom w Polsce jest tak źle, że prawie gorzej, niż im było w Egipcie, a jeżeli nie będziemy sięgać do starych czasów, że jest im gorzej, niż było w Rosji carskiej. A przecież p. s. Dawidsohn i jego koledzy przyznają, że Żydom w tej Polsce jest dużo lepiej, niż im było w carskiej Rosji, do której jednakowoż zawsze mieli pewien sentyment.</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#komentarz">(S. Koerner: Co do odpoczynku niedzielnego w carskiej Rosji uznawano odrębne stanowisko Żydów.)</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#SEvert">Jeżeli odpoczynek niedzielny, ma być tem jedynem złem, to istotnie to nie jest wiele.</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#komentarz">(S. Koerner: Wskazuję to, jako przykład.)</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#SEvert">Sprawa żydowska, jako sprawa mniejszości, jest niezwykle delikatną, jest skomplikowaną, bo przecież Żydzi są rozproszeni po całem terytorjum Polski. I tu moim przyjaciołom z Klubu Żydowskiego…</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#komentarz">(Głos: Czy Pan ma tam przyjaciół?)</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#SEvert">Wśród Żydów mam przyjaciół… chciałbym zauważyć, że ton ich przemówień znowuż nie stwarza tej psychiki społecznej, któraby mogła pomóc do dobrego i słusznego rozstrzygnięcia ich sprawy. Niech mi Panowie z Klubu Żydowskiego pozwolą przytoczyć małą historyczną w tej dziedzinie anegdotkę. Ongiś wielki Marcus Tullius Cicero bronił pewnej sprawy przed sądem. W pewnej chwili zszedł z trybuny, podszedł bardzo blisko do stołu sędziowskiego i powiedział: „Teraz, wybaczcie panowie sędziowie, będę mówił bardzo cicho, bo będę mówił o Żydach”. Ponieważ nikt w tej Izbie nie posądzi mnie o antysemityzm, pozwoliłem sobie przytoczyć tę anegdotkę, nie dlatego, żebym chciał dotknąć w czemkolwiek moich przyjaciół Żydów, lecz chciałbym, aby wejrzeli analitycznie w siebie i może znaleźliby też i u siebie pewną przyczynę tych nastrojów społecznych, jakie się wytworzyły.</u>
<u xml:id="u-29.19" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Może Pan wskażę.)</u>
<u xml:id="u-29.20" who="#SEvert">Chociażby to jedno, że z każdym Żydem z pańskiego obozu można mówić o wadach polskich, francuskich, belgijskich, angielskich, niemieckich, ale jak się zacznie mówić o wadach żydowskich, to w tej chwili straci on spokój i górę bierze temperament. To są szczątki pewnej starej, zadawnionej nietolerancji, która wynikała z tego, że uwierzyliście w to, że Pan Bóg wybrał Was jako naród wybrany.</u>
<u xml:id="u-29.21" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: My jesteśmy nietolerancyjni?)</u>
<u xml:id="u-29.22" who="#SEvert">Troszeczkę tak.</u>
<u xml:id="u-29.23" who="#SEvert">W trzeciej kolumnie, atakującej Rząd, idą zawsze Niemcy. Ci występują zaraz z trującemi gazami, przyczem jako dowód wielkiej lojalności względem Państwa Polskiego proponują nam maski przeciwgazowe bardzo wątpliwej dobroci. Niemcom bardzo źle w Polsce — mówi p. pos. Utta w Sejmie, p. s. Spickermann, p. s. von Hasbach — jest im źle. Ale to polega na tem, że nasi obywatele, mówiący językiem niemieckim, podchodzą do swych praw z psychiką ludzi przedwojennych. I tu mogę znowu przytoczyć już nie anegdotę, lecz pewien fakt. W Rosji był taki pisarz, nazywał się Szczedrin, i on napisał — to było dawniej, przed wojną…</u>
<u xml:id="u-29.24" who="#komentarz">(Głos: To i Pan miał sentyment do Rosji.)</u>
<u xml:id="u-29.25" who="#SEvert">W tej chwili nie mówię o sentymentach. Napisał, że ma pretensję do Pana Boga, że nie stworzył go w Rosji Niemcem. Bo istotnie nikomu nie było tak dobrze w Rosji, jak Niemcom. Byli oni na najwyższych stanowiskach, wynaradawiali inne narody, i znałem takiego dygnitarza Niemca, który był 30 lat wielkim dygnitarzem rosyjskim, tajnym sowietnikiem, i nie nauczył się po rosyjsku. Niemcy podchodzą do nas z tą samą psychologią przedwojenną. Jeżeli porównamy ich stan obecny w Rzeczypospolitej Polskiej z tym, jaki mieli przed wojną na ziemiach polskich, zagarniętych przez Prusy, lub wreszcie nawet w granicach zaboru austrjackiego, na tych wszystkich ziemiach, gdzie odgrywali rolę ochotników kultur-trӓgerów i wynaradawiali w najokropniejszy sposób, najgwałtowniejszemi środkami polską ludność na jej prastarych siedzibach, kiedy się czuli panami tej zagarniętej ziemi i wszystkich innych traktowali i uważali za materjał do wynarodowienia, jeżeli porównamy ich położenie w okresie okupacji niemieckiej, to doprawdy ja się zgadzam, że im obecnie jest gorzej. Ale te czasy już nie wrócą.</u>
<u xml:id="u-29.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-29.27" who="#SEvert">Równe prawa, ale żadnych przywilejów, o których mówił Szczedrin. Żadnych przywilejów niech się Niemcy w Polsce nie spodziewają. My Polacy mściwi nie jesteśmy, krzywdy chętnie zapominamy, i Niemcy mogą być spokojni, zupełnie spokojni, że nikt nie ma zamiaru ani ich wynaradawiać, ani krzywdzić.</u>
<u xml:id="u-29.28" who="#SEvert">Pp. senatorowie Spickermann i Hasbach narzekali z tej trybuny, że dzieci niemieckie nie mają zabezpieczonej nauki w języku rodzinnym, a jeden z posłów z Klubu Niemieckiego wysunął nawet w Sejmie oryginalny pomysł o samorządzie kulturalno-oświatowym, rozumie się za pieniądze rządowe. P. s. Hasbach pozatem. narzekał, że są parcelowane majątki na Pomorzu, gdzie się tak niskie ceny płaci, że jest to krzywda dla posiadaczy. Żaląc się też stale na Polskę w Genewie, oczerniając nas w obliczu świata, mogą wywołać w społeczeństwie naszem jeden tylko skutek, mianowicie: przekonywują nas o swej nielojalności.</u>
<u xml:id="u-29.29" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
<u xml:id="u-29.30" who="#SEvert">Mimo wszelkie gołosłowne zapewnienia, jakie tu słyszymy, doprowadzają do tego, że tem silniejszy odpór damy tym uroszczeniom. Niech Niemcy nasi zechcą pamiętać o tem, że zobowiązania Polski wobec nich pod względem szkolnictwa niemieckiego, które przyjęła na siebie Polska, podpisując Traktat Wersalski i dodatek do niego, ochraniający mniejszości, tyczą się wedle wyraźnego brzmienia tekstu wyłącznie b. zaboru pruskiego, natomiast niemieckie szkolnictwo w reszcie kraju dała im nasza polska Konstytucja, nasze polskie prawo, któreśmy uchwalili nie pod zewnętrznym naciskiem, lecz powodowani poczuciem słuszności, sprawiedliwości i interesem Państwa.</u>
<u xml:id="u-29.31" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
<u xml:id="u-29.32" who="#SEvert">Uchwaliliśmy to i w tem przekonaniu, że mimo wszystko, co mówią panowie z Klubu Niemieckiego, większość niemieckiej ludności są to lojalni obywatele. Tych praw Polska trzymać się będzie nie z obawy ewentualnych represji Ligi Narodów, lecz z poczucia obowiązku, że tak powiem, powodując się sumieniem. Niemcy, utyskując na stan szkolnictwa niemieckiego w Polsce, popełniają jeden wielki błąd zasadniczy, i to zarówno Niemcy z b. zaboru pruskiego, jak i nasi Niemcy z b. Kongresówki. Tamci porównywają obecny stan ich szkolnictwa z tym, jaki mieli za czasów pruskich. Nie ulega wątpliwości, że wtedy mieli się lepiej, mieli wprost idealne stosunki, bo rząd pruski w dobrze rozumianym interesie własnym ochraniał każde dziecko niemieckie, tworząc szkołę niemiecką choćby dla kilkunastu dzieci niemieckich, dbał o to jak najusilniej przez kościół swój państwowy i przez szkołę, aby dziecko niemieckie nie ulegała wynarodowieniu. Natomiast maszyna państwowa pruska pracowała z całym rozpędem, ażeby wynaradawiać dzieci polskie, a zwłaszcza dzieci polsko-ewangielickie na Mazurach, w południowych powiatach Poznańskiego i na Górnym Śląsku, i niestety pracowała ta maszyna ze skutkiem. Dziś naturalnie czasy się zmieniły i Polska musi odrobić to, co nabrojono względem dzieci polskich, szczególniej dzieci polsko-ewangielickich. Panowie tu słyszeli, że 200.000 dzieci polskich nie chodzi do szkoły, że w samej Warszawie jest 10.000 dzieci polskich, nie chodzących do szkoły, a Niemcy by chcieli, ażeby każde dziecko niemieckie mogło chodzić do szkoły. Im znowu idzie o pewien przywilej w porównaniu z całą ludnością. Wreszcie trudno żądać, aby Polska przedewszystkiem dbała o to, by żadne dziecko niemieckie nie zginęło dla niemieckości, przytem pamiętać należy też o tem, że z powodu ucieczki Niemców, sztucznie nasadzonych na kresach wschodnich, w Prusach, w Poznańskiem i na Pomorzu liczba ludności niemieckiej z 1.200.000 przed wojną zmalała na niespełna 330.000, i tem samem większa liczba dzieci niemieckich znalazła się w rozproszeniu i, oczywista rzecz, uczęszcza do szkoły polskiej. To trudno, z tem liczyć się należy, ale czy to wina Polski? Niemniej według „Rocznika Statystycznego” woj, poznańskie w roku szkolnym 1925/26 na ogólną liczbę szkół powszechnych 2.632 miało szkół niemieckich 400, ściśle mówiąc 399 — nie chcę, żeby powiedziano, że skłamałem, — przy 9 prywatnych, a obok tego polsko-niemieckich 1, i niemieckich 96, a dzieci szkolnych na ogólną liczbę 274.839, uczęszczających do szkół, uczęszcza do czysto niemieckich 19.844. Oprócz tego do szkół polsko-niemieckich uczęszcza 45.000, do szkół polskich i niemieckich 10.460. Województwo zaś pomorskie na ogólną liczbę szkół powszechnych 1.478 miało szkół czysto niemieckich 56, a oprócz tego szkół polskich i niemieckich 93. Dzieci szkolnych na ogólną liczbę 128.465, uczęszczających do szkół, uczęszczało do czysto niemieckich 3.360, do szkół polskich zaś i niemieckich, mieszanych, 12.680. Czy to mało? Naturalnie, nie jest to tak, jak ongi za dobrych czasów niemieckich, ale nie mają się czego Niemcy uskarżać, że ich gnębią w b. zaborze pruskim.</u>
<u xml:id="u-29.33" who="#SEvert">Nie będę porównywał stanu tego z stanem szkolnictwa polskiego w Prusach, którego tam prawie wcale niema, a jeżeli są szkoły, w których uczą i po polsku, to nauczycielami tych szkół są Niemcy, słabo bardzo władający językiem polskim, gdy tymczasem nasi niemieccy nauczyciele, są to kulturtrӓgerzy niemieccy, odgrywający przeważnie wybitną rolę w życiu społecznem niemieckiem. Nie będę tych rzeczy porównywał, bo wywołałoby to tani efekt patrjotyczny, a nie o to mi chodzi. Ale i inne liberalniejsze, niż to, rozporządzenie rządu pruskiego, zezwalające na zakładanie szkół polskich, ale na własny koszt bez żadnych subsydjów, a chodzi o ludność polską przeważnie niezamożną i często bardzo narodowo zupełnie bierną, oczu nam nie zamydli. To pozornie piękny gest, obliczony na pokaz Europie, która nie ma pojęcia o tem, w jakiem położeniu znajduje się robotnik, rzemieślnik, górnik i ubogi rolnik polski w Niemczech. Również kardynalny błąd popełniają nasi Niemcy z b. Kongresówki, wywodząc swoje żale w dziedzinie szkolnictwa. Porównywają oni stan obecny szkolnictwa z tym, jaki był w chwili, kiedy powstała Polska, a więc z końcem 1918 r. Proszę Panów, nie ma co mówić, dogodną wybrali sobie chwilę porównania. Czy postępują więc słusznie, a przedewszystkiem czy postępują uczciwie? Przecież Panowie pamiętają, że to był okres okupacji niemieckiej, że władze okupacyjne niemieckie w Polsce prowadziły podczas wojny wszechświatowej jota w jotę taką samą politykę wśród Niemców tutejszych, jak rząd pruski w Poznańskiem. Chciały tu utwierdzić niemieckość, a z naszych kolonistów niemieckich, ludzi na ogół lojalnych i nie mających żadnych politycznych i narodowościowych aspiracji, chciano zrobić ostoję niemieckości i forpocztę Drang nach Osten. Nie udało się tego uczynić przez kościół ewangielicki, przypominam osławiony synod łódzki 1917 r. I próbowano uczynić to przez szkoły, które całe były w ich ręku. Pozakładano też, gdzie tylko się dało, szkoły niemieckie, nieraz dla kilkunastu dzieci, oddzielano je skrupulatnie od szkół polskich, łączono je wszystkie w pozostający pod ich kierunkiem Schulverband, posłano nauczycieli niemieckich, zresztą bardzo miernie uposażonych, nie umiejących często pisać nietylko po polsku, ale po niemiecku. Ale gdy władze okupacyjne odeszły, pozostawiły Polskę całą pokrytą siecią szkół niemieckich, których znaczna część nie była zdolna do życia. Takich szkół było kilkaset, a dziś się lamentuje nad tem, mówi się, że szkół niemieckich obecnie jest znacznie mniej, że Polska je zamknęła, że niszczymy bujnie rozkwitłe szkolnictwo niemieckie. Czy Polska je zamknęła? Wiele z tych szkół samo przez się upadło, gdyż z powodu zbyt małej liczby dzieci nie było podstawy do ich utrzymania, a dzieci z tych szkół przydzielone zostały do innej szkoły sąsiedniej, lub też z tych dzieci ewangielicko-niemieckich razem z polsko-katolickiemi dziećmi w tejże wsi, lub sąsiedniej, utworzono zdolną do istnienia szkołę z jeżykiem wykładowym polskim. Wiele szkół, które władze okupacyjne namową a często i siłą przekształciły na szkoły niemieckie, wróciło do dawniejszego stanu i stało się znowu szkołami polskiemi. W wielu szkołach sami ewangielicy Niemcy nie składali deklaracji o szkołę niemiecką, lecz woleli mieć szkołę z językiem wykładowym polskim. Prawda, bywały wypadki, iż inspektorowie szkolni czynili wstręty Niemcom, składającym deklarację o szkołę niemiecką, ale to się zdarzało w niektórych tylko, zbyt gorliwych inspektoratach szkolnych, większość szkół z natury rzeczy i zupełnie prawnie stała się szkołami polskiemi. Niemniej w b. Kongresówce mamy dziś szkół powszechnych z językiem wykładowym niemieckim 164 z 16.362 dziećmi szkolnemi. Liczba ta nie jest taka mała, aby nad stanem takim rozdzierać szaty. Nie widzę też żadnego powodu do oburzania się, jeżeli w takiej szkole w wyższych oddziałach niektóre przedmioty, jak historja, geografja Polski, wykładane są w języku polskim; jeżeli wogóle kładzie się nacisk na to, żeby dzieci niemieckie władały językiem polskim, to leży to w interesie ludności niemieckiej. Źle czynią prowodyrowie, jeżeli chcą ją odgraniczyć chińskim murem od reszty społeczeństwa. A zresztą z tego nie wynika, że chce się ludności niemieckiej odbierać jej język, którym mówi w domu i w którym modli się w kościele.</u>
<u xml:id="u-29.34" who="#SEvert">Nigdybym się jednak nie zgodził na to, co proponował p. Utta na posiedzeniu Sejmu z 7 lutego W debacie nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, żądając dla ludności niemieckiej autonomji kulturalnej, by z niej uczynić państewko w państwie.</u>
<u xml:id="u-29.35" who="#komentarz">(S. Hasbach: O tem nie było mowy.)</u>
<u xml:id="u-29.36" who="#SEvert">I żądał, ażeby w jej ręce oddać całe szkolnictwo niemieckie na podobieństwo osławionego „Schulverbandu”, pozostawiając Państwu jeno łaskawie obowiązek płacenia pieniędzy na to szkolnictwo. Wychowanie szkolne młodzieży, to rzecz Państwa, a nie poszczególnych narodowości w Państwie, a zwłaszcza tak nielicznych jak Niemcy w Polsce i przytem rozprószonych w wszystkich województwach.</u>
<u xml:id="u-29.37" who="#SEvert">Muszę przejść teraz do sprawy kościoła ewangelickiego. Miałem sposobność w komisji zaznaczyć, że kościół ewangelicki w Polsce ma poniekąd słuszne powody do narzekania i do żalów. Muszę niestety stwierdzić, że stosunki w szkołach, do których uczęszczają dzieci ewengelickie, nie są zadowalające, chociażby dlatego, że tysiące dzieci ewangelickich w szkołach pozostaje bez wykładu religji, gdyż władze szkolne nie mianują w tych szkołach dostatecznej liczby nauczycieli ewangelików. Zwłaszcza, kładę na to nacisk, nieznośne są stosunki w tych szkołach, co do których nasi Niemcy ewangelicy nie złożyli w swoim czasie deklaracji o niemiecki język wykładowy, lecz powodowani uczuciem lojalności względem Państwa i nie chcąc wyodrębnić się od ogółu społeczeństwa, prosili o język wykładowy polski. Takich wypadków było dużo, ale jakaż nagroda ich za to spotkała? Ucierpieli najwięcej. Władze szkolne w takich szkołach, do których dzieci niemiecko-ewangelickie i polsko-katolickie wspólnie uczęszczają, starały się niejednokrotnie sztucznie zmniejszać liczbę dzieci ewangelickich, przydzielając je do szkół polsko-katolickich. Nieraz też, gdy słusznie zresztą, tworzono szkołę wyższego typu, gdy się zwiększała liczba dzieci polsko-katolickich, mianowano do niej wyłącznie katolickich nauczycieli, zamiast dać choć jednego nauczyciela ewangelika, przez co dzieci ewangelickie pozbawiono wykładu religji. Takich przykładów jest wiele.</u>
<u xml:id="u-29.38" who="#komentarz">(S. Dawidsohn: Więc jednak i Pan narzeka.)</u>
<u xml:id="u-29.39" who="#SEvert">Narzekam, tylko w innym tonie.</u>
<u xml:id="u-29.40" who="#SEvert">Mimo to my Polacy ewangelicy przeświadczeni jesteśmy, że nie działa tu zła wola, lecz niedostateczne zrozumienie obowiązku Państwa względem mniejszości religijnej, a głównie niechęć niektórych prowincjonalnych władz szkolnych do niej, wreszcie nieuporządkowane jeszcze stosunki szkolne. My i nasi lojalni ewangelicy niemieccy, po dziś dzień posyłający swe dzieci do szkół z językiem wykładowym polskim, liczymy na to, że taki stan anormalny jest tylko przejściowym, że nastąpi stanowczy zwrot w tej krzywdzącej lojalną ludność ewangelicką polityce szkolnej. Gorący wnoszę o to apel do p. Ministra, aby dla dobra kraju, szkolnictwa i ludności ewangielickiej zwrot ten nastąpił jak najrychlej.</u>
<u xml:id="u-29.41" who="#SEvert">Chcę jeszcze parę słów powiedzieć o proteście p. s. Hasbacha w sprawie parcelacji majątków.</u>
<u xml:id="u-29.42" who="#SEvert">Mam tu statystykę. Na Pomorzu, okazuje się, że majątków od 500 do 1000 ha jest w rękach polskich 66, a w rękach niemieckich 79, powyżej 1000 ha w rękach polskich 26, niemieckich 37. Jeżeli weźmiemy ogólną powierzchnię, 229.174 ha, to z tego w rękach polskich było 98.830, a w niemieckich 130.301. Jeżeli więc w rękach niemieckich było circa 57%, a w rękach polskich 43%, to jest rzeczą zrozumiałą, że przy parcelacji…</u>
<u xml:id="u-29.43" who="#komentarz">(S. Hasbach: 95% zabrano Niemcom.)</u>
<u xml:id="u-29.44" who="#SEvert">Ludność niemiecka na Pomorzu wynosi wszystkiego 11%, więc jest rzeczą naturalną, że jeżeli jest 57% w rękach niemieckich, a w rękach polskich 43%, to gdy przychodzi do parcelacji majątków, musi się ona w wyższym stopniu dotknąć majątków niemieckich. Muszę sprostować zarzut o materjalnem pokrzywdzeniu Niemców, bo się tem specjalnie interesowałem. Żadnego pokrzywdzenia niema. Niemcy dostają za swoją ziemię identycznie takie same ceny jak Polacy.</u>
<u xml:id="u-29.45" who="#komentarz">(S. Hasbach: Wczoraj Panom o tem mówiłem — 2 owce za 1 mórg.)</u>
<u xml:id="u-29.46" who="#SEvert">Nie mówię o cenie, może być, że cena jest wogóle niska, to rzecz inna, ale twierdzę, że jednakową cenę dostają za swoją ziemię i Niemcy i Polacy.</u>
<u xml:id="u-29.47" who="#SEvert">Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że jako człowiek religijny, jako człowiek wierzący pragnąłbym bardzo gorąco, ażeby w naszem życiu społecznem było istotnie więcej religji, więcej miłości bliźniego, natomiast dużo mniej i w życiu państwowem i w życiu społecznem — klerykalizmu.</u>
<u xml:id="u-29.48" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Szafranek. Zwracam uwagę p. Senatora, żeby się skracał, bo mało mamy czasu.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#SSzafranek">W dyskusji nad budżetem Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego ani jeden z członków tej Wysokiej Izby nie poruszył ważnej sprawy, bolączek i potrzeb wsi polskiej. Jako przedstawiciel szerokich mas ludności wiejskiej chciałbym przedstawić właśnie te sprawy, które najżywiej wieś obchodzą, a mianowicie sprawę szkolnictwa, nauczania powszechnego na wsi, która to sprawa bardzo obchodzi ludność i na którą bardzo narzeka. Przedewszystkiem sieć szkolna jest tak rozłożona w Rzeczypospolitej Polskiej, że 7-klasowa powszechna szkoła nie jest udogodnieniem dla dzieci, lecz bywa poniekąd tamą. Takie jest rozłożenie tych klas w szkołach po wsiach i tak koncentruje się te klasy, że robi się udogodnienia dla nauczycieli, a częstokroć nie uwzględnia się potrzeb rzeczywistych małoletnich dzieci, kształcących się w tych klasach. To jedna bolączka.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#SSzafranek">Następnie druga bolączka, to system nauczania powszechnego w 7-klasowych szkołach, ten system 7-klasowego wykształcenia w szkołach polskich jest niewłaściwy i nie obowiązujący ucznia, chce się uczyć, to się uczy, a nie chce, to się nie uczy, ten system jest krzywdzący dla wsi polskiej. A dodać do tego muszę, że system nauczania nie jest jednolity na wsi i w miastach. To jest druga bolączka.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#SSzafranek">Trzecia bolączka, to to, że niema należytej lub żadnej kontroli nad nauczaniem w szkołach i jak nauczyciele chcą, tak uczą. Panowie inspektorowie szkół powszechnych co do tego nie czynią sobie trudu. I czy mają polecenie od Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, nie wiem, zdaje mi się, że nie mają, bo kontroli nie spełniają. O jakżeby się przydała nad tymi panami nauczycielami kontrola! Zdarzają się wypadki, że nauczyciel, któremu się zwraca uwagę, bo przecież każdy obywatel ma prawo zwrócić takiemu panu uwagę, że nauczanie jest bardzo krótkie, że wykład przedmiotów jest mały i nie przymusowy, że się nie uwzględnia ogólnego wychowania dziecka na obywatela samodzielnego z silną wolą i z poszanowaniem dla starszych i ludzi pracy, to taki pan nauczyciel wręcz odpowiada: Uczę, jak chcę, a uczę tak, ażeby dzieci nic nie umiały i taki mam program. Sam słyszałem takie powiedzenie do mnie takiego pana z drwinami. Otóż, Panie Ministrze, zwracamy się z prośbą, czyby Pan nie był łaskaw wydać polecenia odpowiedniego czynnikom do tego powołanym, by spowodowały należytą kontrolę nad nauczycielami i ażeby choć raz do roku wizytację szkół panowie inspektorowie przeprowadzili. Czy to rady szkolne powiatowe, czy dozory szkolne w gminach nie mają do tego prawa, nie są do tego upoważnione i sprawą tej kontroli zająć się nie mogą, ich rzeczą jest starać się o światło, opał i lokale szkolne, a więcej nic. To jest ta bolączka trzecia.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#SSzafranek">Czwarta bolączka, to to, że personel nauczycielski w 55% jest żeński, a tylko w 45% męski. Wysoka Izbo! Zdaje mi się, że cała Izba zdaje sobie sprawę, że byłoby pożądane aby jak największą liczbę przyjąć nauczycieli stanu męskiego. Nauczyciel mężczyzna ma zadanie nietylko kształcenia wiedzy dzieci, lecz kształcenia ich fizycznego i przysposobienia wojskowego, czego pani nauczycielka robić nie może.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#SSzafranek">A dalej jeszcze jedno, to czego w tej Wysokiej Izbie mówić nie można. Wysoka Izbo, personel nauczycielski w dużej mierze składa się z takich czynników, że urzędnik państwowy czy samorządowy ma swoje stanowisko, a jego żona zajmuje miejsce nauczycielki. Znam dużo wypadków takich, przedewszystkiem w miastach powiatowych, gdzie taka pani, żona urzędnika, takie stanowisko zajmuje. Ludność do takich pań nauczycielek odnosi się nieprzychylnie, a sam stosunek tych nauczycielek do szkoły i do innych czynników sam przez się staje się ujemnym.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#SSzafranek">Dalej, proszę Wysokiego Senatu, zwracam uwagę Rządu, a przedewszystkiem p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, którego tu nie widzę...</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#SSzafranek">(Głos: Jest Wiceminister.)</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#SSzafranek">... — przepraszam, bo go nie znam — na to mianowicie: kształcenie pokoleń ludzkich jest rzeczą najważniejszą, rzeczą wzniosłą, bo nauka jest bogactwem narodu, ale widzimy, że średnie wykształcenie jest już dla wszystkich powiatów dostępne, że tego elementu z średniem wykształceniem mamy już bardzo dużo i nie wie, co z sobą robić, natomiast brak nam w ośrodkach wiejskich szkół zawodowych i o takie ludność prosi. I tu, Wysoki Senacie, na to należy zwrócić szczególną uwagę, ażeby zająć się planowo organizowaniem i tworzeniem szkół zawodowych dla ludności wiejskiej, albowiem uważam, że takie średnie wykształcenie, które uczeń otrzymuje a nie może iść do wyższej uczelni i gdy skończy średnią szkołę ze zdaniem matury, czy bez, jeżeli pójdzie do szkoły zawodowej jako człowiek światły, będzie pożytecznym obywatelem w Państwie jako rzemieślnik.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#SSzafranek">Z tych powodów pozwalam sobie zgłosić następujące rezolucje:</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#SSzafranek">1) Senat wzywa Rząd, aby w terenach powiatowych wiejskich zakładał, względnie dopomagał do powstania szkół zawodowych, 2) Senat wzywa Rząd, aby ujednostajnił system nauczania w 7-klasowych szkołach powszechnych w ten sposób, by poziom nauczania w szkołach wiejskich nie był niższy od takiegoż w miastach.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Wysoki Senacie! Ograniczę się do kilku uwag w związku z poruszonemi przez Panów kwestjami.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. s. Nocznicki wskazał tu na brak wyższego typu szkoły powszechnej na terenie wsi. Nie mogę zaprzeczyć, że porównania pod tym względem stosunków, które się wytworzyły w miastach i na wsi, dają obraz większego postępu na terenie miast; składają się na to dwa najważniejsze czynniki: 1) zagadnienie komasacji szkół jest w miastach sprowadzone do minimum, 2) samorządy miejskie są zasobniejsze w środki finansowe i z tego powodu kwestja budynków dla szkół wyższego typu może być łatwiej w miastach rozwiązana. Dla zobrazowania jednak istotnego stanu rzeczy pod tym względem nie można posługiwać się tak, jak p. sen. Nocznicki, statystyką, ile szkół w pewnym powiecie jest jednoklasowych, a ile wyższego typu.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Bardziej istotną jest tutaj statystyka porównująca, ile dzieci uczęszcza do szkół niższego — a ile do wyższego typu.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Mam dane statystyczne z r. 1927/28, z których wynikają następujące cyfry: Dotyczą one wyłącznie dzieci wiejskich. W szkołach I-klasowych uczniów — dzieci wiejskich jest 32%, w szkołach II-klasowych — 26%, w szkołach Ill-klasowych — 14%, w szkołach IV-klasowych — 8%, w szkołach V-klasowych — 5%, w szkołach VI-klasowych — 3% i w szkołach VIII-klasowych — 12%.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Jeżeli weźmiemy województwa centralne, to w r. 1918 nie było ani jednego dziecka w szkołach VII-klasowych, w r. 1919 — 12.400, w 1920 — 27.960, w 1921 — 42.045, w 1922 — 54.901, w 1923 — 77.217, w 1924 — 85.029, w 1925 — 106.559, w 1926 — 120.931, w 1927/28 — 137.301. A więc widzimy wzrost uczniów w siedmioklasowych szkołach. Jeżeli weźmiemy porównanie roku 1922/23, to wówczas było 8,8%. a w r. 1927/28 jest 13,5%. Jeżeli weźmiemy województwa centralne, to gdy w r. 1922/23 było 6,4%, w r. 1927/28 jest 13,5% uczniów w szkołach siedmioklasowych.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Dążność ze strony ministerstwa do tego, by jak najwięcej dzieci wiejskich znalazło się w szkołach wyższego typu, jest bardzo silnie akcentowana, czego dowodem choćby to, że mam właśnie do czynienia ciągle i ustawicznie, nic wyłączając i stronnictw ludowych, ze skargami na zbyt radykalne komasowanie szkół, bez czego do preponderacji szkół wyższego typu dojść nie można.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. s. Kopciński miał mi za złe, że jestem w zagadnieniu budowy szkół zbyt wielkim optymistą. Oczywiście, proszę Panów, nie mogę stać na stanowisku, że ciężar budowy szkół można w zupełności przerzucić na inicjatywę społeczną, tego, wcale nie twierdziłem, choćby tylko dlatego, że zagadnienie budowy szkół jest tam ciężkiem, gdzie mamy do czynienia ze znacznym wzrostem dzieci w wieku szkolnym, a ten wzrost dzieci dotyka przedewszystkiem te dzielnice Polski, których rozwój ekonomiczny jest bardzo słaby.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Będę jednak nadal utrzymywał, że zrozumienie potrzeb oświatowych stało się w Polsce faktem istniejącym w poczuciu szerokich warstw społeczeństwa i dlatego mam nadzieję, że dobra wola, żeby nie powiedzieć entuzjazm w tej sprawie pozwoli pokonać nieprzezwyciężone, zdawałoby się, trudności, istniejące czy to w dotychczasowych przepisach co do opłat komunalnych, czy też w braku jednolicie zorganizowanego życia samorządowego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Oczywiście Państwo będzie musiało przyjść — i to z olbrzymią pomocą, społeczeństwu, ale powtarzam tu to, co tylokrotnie już akcentowałem: bez nowych źródeł dochodów tego zagadnienia nie ruszymy. Moje ministerstwo może opracowywać zagadnienia budowy szkół, może tworzyć projekty takie lub inne, ale z realnym wnioskiem mogę przyjść do Izby Ustawodawczej tylko wtenczas, gdy dla tych projektów będę miał pokrycie budżetowe.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. senatorka Daszyńska-Golińska podnosiła tu ważność szkolnictwa zawodowego dla kobiet. Uznaję wagę tego zagadnienia i dlatego przy reorganizacji ministerstwa został utworzony osobny Wydział Kształcenia Zawodowego Kobiet.</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. senator Thullie skarżył się na brak podręczników dla młodzieży akademickiej. Brakom tym ministerstwo stara się zaradzić i jest w toku powołania Komitetu Wydawniczego Podręczników na poziomie szkół akademickich. Środki na ten cel są zapewnione.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Muszę poruszyć sprawę, która została tutaj wspomniana przez p. s. Bogdanowicza. Chodzi o sprawy wyznaniowe, chodzi o sprawę cerkwi prawosławnych. Proszę Panów, nie można traktować tego zagadnienia w ten sposób, że wszystkie cerkwie prawosławne, które w 1918 roku zastaliśmy na terenie Polski, że wszystkie te cerkwie prawosławne mają swoje usprawiedliwienie i muszą zostać. Te cerkwie prawosławne zostały utworzone przez rząd rosyjski w wiadomym celu. Nie wiem, czy p. sen. Bogdanowicz byłby w stanie obronić rację istnienia cerkwi prawosławnej w Kaliszu. Usprawiedliwienia dla istnienia cerkwi prawosławnej w Kaliszu, jeżeli chodzi o zaspokojenie potrzeb kultu — niema. Oczywiście są to kwestje, które mogą być drażniące, ale staram się zawsze przy tych zagadnieniach być w porozumieniu z władzami kościoła prawosławnego i wyznam otwarcie, że nie znajduję ze strony władz kościoła prawosławnego tak skrajnego nieporozumienia, jak znajduję to w mowie p. sen. Bogdanowicza.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Na jeden przykład, podawany tu przez p. sen. Bogdanowicza, się powołam. Mówił szeroko i długo o wypadkach w Żabczu. Z tego przedstawienia sprawy zginęło zupełnie to, że wtenczas, kiedy unici zajęli tę cerkiew, to Rząd wymógł, że unici opuścili tę cierkiew i została ona opieczętowana. Ludność prawosławna w ostatnich dniach zerwała pieczęcie, nałożone przez Rząd i weszła do tej cerkwi. Z tego powodu musiałem wystąpić przeciwko tego rodzaju stwarzaniu faktów dokonanych, co do których nie pozwolę sobie, ażeby mi je stwarzano gdziekolwiek i przez kogokolwiek. Muszę tu wyrazić moją wdzięczność dla Metropolity Djonizego, który w konferencji ze mną zgodził się z moją argumentacją, że ja dopuszczać do faktów naruszenia pieczęci i do stwarzania faktów dokonanych z mego stanowiska w żaden, sposób nie mogę. I w porozumieniu z Metropolitą rzecz została zarządzona. Niemniej, jeszcze zanim przyszły dyspozycje Metropolity Djonizego, sprawa została zlikwidowana, ale zupełną dla mnie, Panie Senatorze, jest nowością i przypuszczam, że należną tylko do rzeczy o charakterze powieściowym, sceny dramatyczne, które się rzekomo tam odbywały. Ludność przyszła tam przygotowana już na blokadę, przyniosła żywność, i nietylko żywność, ale także i opał na to, żeby było ciepło. Ale likwidacja całego zajścia odbyła się w sposób najzupełniej pogodny. Wszedł starosta — wszedł z żywnością, i na skutek tego zostało wytworzone takie złagodzenie stosunków, że najzupełniej dobrowolnie, bez żadnego nacisku ludność z cerkwi wyszła.</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Oto jest fakt, który w ustach p. s, Bogdanowicza wygląda najzupełniej inaczej, i oczywiście tego rodzaju przedstawienie rzeczy musi wzbudzać podejrzenie, jakobym ja, jako Minister Wyznań, chciał w jakikolwiek sposób i gdziekolwiek drażnić uczucia religijne ludności prawosławnej, od czego jestem jak najdalej.</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. s. Evert słusznie podniósł tu to, że przy omawianiu budżetu Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego zawsze mamy do czynienia z ogromną ilością skarg i utyskiwań, podnoszonych zarówno w Sejmie, jak i w Senacie przez posłów mniejszości narodowych.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Ograniczę się do kilku uwag, nie chcę przyczyniać się i ze swej strony do tej preponderancji zagadnień mniejszościowych w debatach parlamentarnych. Jeżeli chodzi o przykład, który podał tu jeden z panów senatorów z Klubu Niemieckiego skarżąc się na to, że na Śląsku, w województwie Śląskiem, była gwałcona wola rodziców, to jak Panom wiadomo, tam obowiązuje autonomja w sprawach szkolnych i z tego powodu ja bezpośredniego wpływu na zagadnienia tamtejsze nie posiadam. Ale, proszę Panów, mówienie o tem, że ze strony polskiej było łamanie woli rodziców, a przemilczanie o tem, że na Górnym Śląsku była systematycznie zorganizowana presja, aby gwałcić wolę rodziców polskich, na to, by posyłali dzieci do szkoły niemieckiej, to jest — lekko mówiąc — przynajmniej niesprawiedliwość.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Jeżeli chodzi o sprawy, które poruszyła tu s. Kisielewska, to poruszyła ona te same sprawy, o których mówił p. pos. Wełykanowicz, kiedy była debata w Sejmie. Mamy tu te same skargi na podręczniki, na niedawanie posad nauczycielom ukraińskim i na przenoszenia.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Wówczas odpowiedziałem na te zarzuty i do nich teraz powracać nie będę. Skarga na to, że Ridnaja szkoła, utrzymująca pewną ilość szkół prywatnych, nie dostaje żadnej subwencji od Państwa, jest nieistotna, bo nie było ani jednego podania o te subwencje.</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Jeżeli chodzi o szkołę handlową „Proświty” we Lwowie, to otrzymuje ona subwencję.</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">S. Kisielewska traktuje rzeczy ze stanowiska sentymentalnego i nie dziwię się, że sentyment matki nakazuje jej traktować te rzeczy tak, jakby to wszystko było krzywdą, Ale na wiele z tych rzeczy zupełnie słusznie mogłyby się skarżyć i matki Polki. Jeżeli p. senatorka się skarży, że niema przedszkoli ukraińskich, to niema i polskich. Wogóle w Państwie są tylko dwie ochronki państwowe, a reszta to prywatne.</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Jeżeli wymienia się wszystkie szkoły państwowe i zalicza się je do polskich tak, jakby w nich nie było ani jednego dziecka ukraińskiego, to oczywiście wtedy skarga wypada bardzo sentymentalnie.</u>
<u xml:id="u-33.21" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Wreszcie chcę odpowiedzieć na to, co mówił p. s. Evert, bo mi to służy jako pewnego rodzaju objaśnienie. Zupełnie słuszna jest skarga p. s. Everta co do tego, że z powodu rozproszenia młodzieży ewangelickiej nie jesteśmy w stanie zaspokoić potrzeb wszystkich dzieci, jeżeli chodzi o naukę religji. Ministerstwo wydało rozporządzenie, że jeżeli jest 12 dzieci, to nauka religji odbywa się na koszt Państwa, Jeżeli mamy do czynienia ze szkołami dwuklasowemi i jeżeli te szkoły są w okolicach, w których są ewangelicy, w takim razie staramy się o to, ażeby jeden nauczyciel był katolik, a drugi ewangelik. Ale w wypadku, kiedy mamy szkołę jednoklasową, to trudne zagadnienie wtedy jest trudne do rozwiązania. Pomimo najlepszej woli, którą mamy, żeby te potrzeby były zaspokojone, trudno jest temu sprostać, gdyż z chwilą, kiedy ludność pewnego wyznania czy narodowości jest rozproszona, zagadnienia te są niewątpliwie bardzo trudne technicznie do załatwienia.</u>
<u xml:id="u-33.22" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Wreszcie parę słów w odpowiedzi p. s. Kopcińskiemu.</u>
<u xml:id="u-33.23" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. s. Kopciński przy omawianiu mego resortu zrobił daleką dygresję w dziedzinę zagadnień ogólno-politycznych, i to w najszerszem tego słowa znaczeniu. P. s. Kopcińskiemu wolno było to zrobić. Ja, jako minister jednego resortu, uczynić tego nie mogę, będę się więc trzymał tylko tych spraw, które łączą się ze szkolnictwem.</u>
<u xml:id="u-33.24" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. s. Kopciński tworzył analogję między samorządem szkolnym i wpływem na niego profesorów, a zagadnieniem równowagi władzy wykonawczej i ustawodawczej.</u>
<u xml:id="u-33.25" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. s. Kopciński wie pewnie z własnego doświadczenia, że rozszerzać kompetencje samorządu szkolnego można tam tylko, gdzie „morale” klasy jest odpowiednio wysoka. Gdzie tego niema, tam niestety samorząd szkolny musi być ograniczony w interesie dobra samej młodzieży.</u>
<u xml:id="u-33.26" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">P. s. Kopciński twierdzi, że obecna atmosfera polityczna może mieć, czy ma już zły wpływ pedagogiczny na młodzież. Dla p. s. Kopcińskiego bolesna jest szerząca się wiara w „opatrznościową grupę” i zobojętnienie dla zjawisk politycznych i społecznych. Jako minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie mam najmniejszego zamiaru szerzyć jakiejś wiary w jakąś „opatrznościową grupę” — wprowadziłbym w ten sposób czynnik polityczny do szkoły. Natomiast uważam, że mam prawo szerzyć wśród młodzieży entuzjazm dla Marszałka Piłsudskiego, któremu i Sejm uchwalił, że dobrze się zasłużył dla Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-33.27" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Szerząc entuzjazm dla tego człowieka, jestem w zgodzie z sumieniem pedagogicznem i sądzę, że wtłoczony w umysł młodzieży szacunek dla realnej pracy na rzecz Państwa jest czynnikiem dodatnim. Nie sądzę, by w atmosferze dzisiejszej leżało zobojętnienie dla spraw społecznych. Jeżeli może nastąpiło pewne zobojętnienie dla politycznych rozgrywek czy politycznych perypetji, to stan ten wolę, niż stan politycznego niezobojętnienia, który istniał przed rokiem 1926, a którego to niezobojętnienia skandalicznym symbolem było obrzucanie błotem przez młodzież najwyższego dostojnika Państwa.</u>
<u xml:id="u-33.28" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-33.29" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Stosunki, które się ułożyły wśród młodzieży, nie są w zupełności zdrowe, ale muszę przyznać, że obecnie fakty choćby w minimalnej części podobne nie są do pomyślenia i że umiałbym, gdyby się zjawić chciały, dać sobie z niemi radę w sposób najbardziej radykalny i stanowczy.</u>
<u xml:id="u-33.30" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-33.31" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Dyskusja wyczerpana. Głos ma p. Sprawozdawca.</u>
<u xml:id="u-33.32" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">S. ks. Albrecht:</u>
<u xml:id="u-33.33" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Jako referent chciałbym zająć stanowisko co do dwóch kwestji, ponieważ w innych sprawach nie mam czasu dyskutować, przytem na wiele rzeczy p. minister odpowiedział.</u>
<u xml:id="u-33.34" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Zwrócę uwagę na rezolucję, zgłoszoną tu, zdaje się, przez p. s. Everta, która ujmuje kwestję w daleko szerszym zakresie niż rezolucja, przyjęta przez komisję, która jednostronnie chce załatwić kwestję prawa małżeńskiego. Przychylam się do rezolucji, wzywającej Rząd, ażeby wogóle kwestię małżeńską na całym terenie Państwa Polskiego uregulował. To jest dalej idące i popieram przyjęcie tej rezolucji.</u>
<u xml:id="u-33.35" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Chciałem jeszcze na drugą rzecz odpowiedzieć, mianowicie na przemówienie s. Rubinszteina, który wyraził się, że referent nazwał wniosek Klubu Żydowskiego demonstracyjnym. Nie mówiłem o jakimkolwiek wniosku, że jest demonstracyjny, tylko powiedziałem o jednej pozycji w dochodach dla szkół wyższych, że Sejm ze względów demonstracyjnych 1 zł ujął i że komisja nasza proponuje przez moje usta przywrócić ten 1 zł. Ale bynajmniej nie mówiłem, że wnioski, postawione przez narodowość żydowską, są demonstracyjne.</u>
<u xml:id="u-33.36" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">Narazie nie mam nic więcej do powiedzenia, tylko proszę o przyjęcie budżetu tak, jak przedstawiłem.</u>
<u xml:id="u-33.37" who="#MinisterWyznańReligijnychiOświeceniaPublicznegoŚwitalski">W sprawie oświadczenia udzielam głosu s. Kopcińskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#SKopciński">Muszę złożyć parę słów oświadczenia co do odpowiedzi p. ministra nie mnie, ale komuś innemu, który wcale nie przemawiał, muszę odpowiedzieć choćby dlatego, bo p. minister w swej odpowiedzi użył słów o obrzucaniu błotem Prezydenta Narutowicza przez młodzież. Wyglądało to tak, jakby ci, w których imieniu ja przemawiam, ten fakt pochwalali. P. minister wie doskonale, że myśmy przedewszystkiem ten fakt potępili. Pozatem w mojej dygresji o Konstytucji mówiłem o wychowaniu społeczeństwa, a nie młodzieży. Dlatego nie ja zrobiłem tę dygresję, lecz p. minister, odpowiadając mi na te słowa, których ja w zastosowaniu do młodzieży nie mówiłem.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#Marszałek">Przechodzimy do części 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Udzielam głosu sprawozdawcy p. wicemarszałkowi Gliwicowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#SGliwic">Wysoki Senacie! Nasz młody jeszcze parlamentaryzm zdążył już stworzyć sobie szereg praw obyczajowych celem usprawnienia obrad i nadania im jak największej rzeczowości. Przejawia się to najjaskrawiej w tej tu Wysokiej Izbie. Jednem z prawideł takich jest uzus wykluczający z dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, tego najbardziej politycznego resortu, momentów politycznych. Sprawozdawca budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych mówić będzie tylko o ministerstwie, jako aparacie tej polityki zagranicznej polskiej, sama zaś debata nad polityką zagraniczną skoncentrowaną zostanie w jednej mowie, w mowie p. senatora, przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych i Wojskowej Senatu, żeby tem silniej podkreślić i tem mocniej zaakcentować i uwydatnić wspólność frontu, jaki w sprawach polityki zagranicznej cały naród zajmuje.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#SGliwic">Jest rzeczą wogóle trudną, a często zupełnie bezcelową, Wysoki Senacie, zestawiać budżety państw różnych i z zestawień tych wyciągać wnioski. Sposoby budżetowania są tak rozmaite, sama treść i zawartość budżetów różnych państw jest tak różna, że trudno je sprowadzić do jednego mianownika. Jeżeli jednak są urzędy, których budżety nadają się do porównania i powinne być porównywane, to urzędami takiemi na całym świecie są dwa resorty, resort spraw zagranicznych i resort obrony państwa. Metoda porównywania budżetów różnych państw co do ministerstw spraw zagranicznych nietylko jest interesująca z punktu widzenia statystyki porównawczej, lecz daje najlepszy sprawdzian celowości, a czasem i skuteczności wydatków czynionych przez państwo na urzędy zagraniczne. W tym celu sporządziłem tablicę porównawczą w swem sprawozdaniu, gdzie zestawiłem budżety 22 państw, przeważnie budżety na rok 1928 i 1929.</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#SGliwic">Jeżeli zechcemy ustalić miejsce dla Polski w tem zestawieniu, to przekonamy się, że zajmuje ona dość wysokie miejsce, zajmuje 7 miejsce, tuż po Italji, a bezpośrednio przed Czechosłowacją, Z. S. R. R., Hiszpanją i Turcją. O ile chodzi o ludność i o obszar, jest to miejsce, które się nam zupełnie słusznie należy i z tego punktu widzenia w żadnym fazie nie możemy uważać tych wydatków za wygórowane.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#SGliwic">Jeżeli weźmiemy teraz stosunek wydatków Ministerstwa Spraw Zagranicznych do ogólnych wydatków budżetowych, to te 22 państwa da się podzielić na 4 grupy.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#SGliwic">Do pierwszej grupy, o wysokim napięciu budżetowem spraw zagranicznych, należy Polska. W grupie tej, nie mówię tu o Venezuelli, która jest za daleko od nas, na pierwszem miejscu stoi Bułgarja, która 2,05% wszystkich wydatków obraca na sprawy zagraniczne, Turcja 2,03%, potem idzie Szwajcarja 2,01%, dalej Polska 1,99%, Czechosłowacja 1,73%, Danja 1,65%, Urugwaj 1,47%, wreszcie Japonja 1,39%.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#SGliwic">Nie będę Panów nużył wyliczaniem innych grup, powiem tylko, że grupą, którąbym uważał za grupę o napięciu normalnem wydatków na sprawy zagraniczne, jest właściwie grupa wielkich mocarstw, za wyjątkiem jednego mocarstwa. Stanów Zjednoczonych. W tej grupie państw o normalnem napięciu budżetu ministerstwa spraw zagranicznych widzimy Niemcy, których budżet na sprawy zagraniczne stanowi 0,67% wszystkich wydatków, Zjednoczone Królestwo 0,67%, Belgja i Italia 0,63%, Hiszpanja i Holandja 0,49% i wreszcie Francja 0,46%.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#SGliwic">W grupie ostatniej, w grupie państw o niskiem napięciu budżetu ministerstwa spraw zagranicznych stoją trzy państwa: Stany Zjednoczone, których budżet stanowi 0,39% całego budżetu, Rumunja 0,25% i wreszcie Sowiety 0,13%.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#SGliwic">Zupełnie łatwo można sobie wytłumaczyć, dlaczego każde z tych państw zajmuje miejsce w takiej, a nie innej grupie.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#SGliwic">Jeżeli przejdziemy do grupy o niskiem napięciu, to rzuca się w oczy stosunkowo mały procent wydatków na sprawy zagraniczne w Stanach Zjednoczonych, szczególnie, jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, że w budżecie federalnym Stanów Zjednoczonych nie mieści się to wszystko, co w budżetach państw kontynentalnych, że tam prócz federalnego są bardzo znaczne budżety stanowe. Polega to przedewszystkiem na tem, że Stany Zjednoczone są olbrzymim krajem, który tylko wąską w stosunku do swego ogromu peryferją dotyka spraw światowych, spraw międzynarodowych.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#SGliwic">Odwrotnie wysokie napięcie wydatków Szwajcarji tłumaczy się wielkiem zainteresowaniem tego małego kraju sprawami międzynarodowemi.</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#SGliwic">Jeżeli przejdziemy do cyfr bezwzględnych, to znajdziemy, że Stany Zjednoczone zajmują drugie miejsce i wydają, w przerachowaniu na złote, 122 miljony zł na swoje sprawy zagraniczne, gdy na pierwszem miejscu, to jest charakterystyczne — stoją Niemcy, które wydają 137 miljonów na ten cel.</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#SGliwic">Niskie napięcie w budżecie spraw zagranicznych Sowietów tłumaczy się tem, że budżet Sowietów jest unikatem, napęczniałym od najrozmaitszych komunistyczno-etatystycznych wydatków i w tym budżecie, rozumie się, sprawy zagraniczne stosunkowo nie mogą grać wielkiej roli, tembardziej, że ilość państw, gdzie Sowiety posiadają placówki, jak wiadomo, jest bardzo ograniczona, ale tam, gdzie są te placówki, są one niezmiernie wysoko i dobrze uposażone.</u>
<u xml:id="u-36.12" who="#SGliwic">Jeżeli my zajmujemy miejsce w grupie państw o Wysokiem napięciu budżetowem dla spraw zagranicznych, tłumaczy się to zupełnie jasno tem, że tak samo my, jak i Czechosłowacja, państwa powstałe po wojnie, noszące pewne zobowiązania międzynarodowe, mamy z punktu widzenia czysto-politycznego daleko więcej pracy na międzynarodowej arenie, niż stare nawet państwa z rozległemi interesami światowemi, lecz bez ciężarów międzynarodowych, jakie nosi na sobie Polska.</u>
<u xml:id="u-36.13" who="#SGliwic">Na tej samej tablicy podałem inny szereg liczb bardzo ciekawych, zestawienie wydatków na sprawy zagraniczne z ogólnemi obrotami handlowemi poszczególnych państw, i ten stosunek dla nas nie jest bardzo korzystny.</u>
<u xml:id="u-36.14" who="#SGliwic">Po Bułgarji, która w stosunku do swego handlu zagranicznego wydaje najwięcej na sprawy zagraniczne, bo 110 zł na sprawy zagraniczne na każde 10,000 zł handlu zagranicznego, zajmujemy następujące miejsce, wydając 102 zł na każde 10.000 zł handlu zewnętrznego. Żeby wykazać Panom, jakie są te cyfry w normalnych stosunkach, wskażę, że Francja na każde 10.000 jednostek handlu zagranicznego wydaje 19 jednostek na swoje sprawy zagraniczne, Stany Zjednoczone 15 jednostek, Zjednoczone Królestwo 15 jednostek, Szwecja 17 jednostek, w Niemczech ten normalny powiedziałbym stosunek podnosi się na 27 ze względu na szereg politycznych i po części finansowych ciężarów, jako wynik nieszczęśliwej dla Niemiec wojny. Niezmiernie małe wydatki na sprawy zagraniczne w stosunku do handlu zagranicznego ponosi Szwajcarja, bo tylko 14, Belgja 11 i wreszcie Holandją 9, kraje niewielkie, zasobne, bogate i nastawione przeważnie na handel zagraniczny. Jednakże pewne zastrzeżenie wprowadzić tu należy, zaznaczając, że wszystkie te państwa wydają w innej formie na poparcie i opiekę nad swym handlem znaczne sumy. Firmy prywatne niemieckie, francuskie, angielskie, amerykańskie posiadają wszędzie swych przedstawicieli i te sumy, rozumie się, nie figurują w tem zestawieniu. Z temi wszystkiemi zastrzeżeniami jednak to zestawienie powinno nam dać pewne wskazówki. Daje nam wskazówkę, że rozwijając naszą sieć placówek zagranicznych, powinniśmy postępować z pewną miarą, z tym umiarem, który odpowiada naszym zainteresowaniom. Jestem szczęśliwy, że mogę stwierdzić, że umiar ten rzeczywiście ma miejsce w naszem Ministerstwie Spraw Zagranicznych, na czele którego stoi człowiek, nasz kolega, senator, który sam może się tem poszczycić, a zespół pracowników jego i tu i na placówkach jest taki, że bardzo trudno jakieś zarzuty naszemu ciału dyplomatycznemu czynić.</u>
<u xml:id="u-36.15" who="#SGliwic">W budżecie M. S. Z. figuruje szereg wydatków, które właściwie powinne obciążać inne budżety. Nie będę się tu na tem zatrzymywał, powiem tylko parę słów o jednym z tych postronnych ciężarów. Ministerstwo Spraw Zagranicznych utrzymuje z swoich sum niewielki sztab radców handlowych, znanych w innych państwach pod nazwą attachés handlowych. Jest to wydatek, powiedziałbym, bardzo ważny i konieczny. Ludzie ci, których mam zaszczyt znać przeważnie osobiście, stoją na bardzo wysokim poziomie. Jednakże sama sprawa, mojem zdaniem, jest niezupełnie odpowiednio rozwiązana.</u>
<u xml:id="u-36.16" who="#SGliwic">Żeby postawić dobrze przedstawicielstwo handlowe, musielibyśmy wydawać takie sumy, jak Zjednoczone Królestwo, jak Stany Zjednoczone, jak Francja i Włochy. Radca handlowy w poselstwie jest jednostką, nie ma własnego biura i zależy od dobrej czy zlej woli poślą. Przypuśćmy, że wszyscy posłowie ustosunkowują się bardzo przychylnie do radców handlowych, ale powtarzam, stosunek ten dobry trzeba oficjalnie utrwalić i wcielić radców handlowych w skład urzędników Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Musimy zrobić tak, jak zrobiły inne kraje, także nie bardzo zasobne, jak zrobiła Belgja, jak zresztą zrobiły Niemcy, jak w 1921 r. zrobiła Danja, że niema tam specjalnego urzędu radców handlowych, lecz w każdem poselstwie, w każdej ambasadzie jeden z jej członków jest ekonomistą, który zna się na sprawach gospodarczych.</u>
<u xml:id="u-36.17" who="#SGliwic">Przy naszych skromnych środkach powinniśmy mieć nie agentów, nie radców handlowych, musimy mieć poselstwa handlowe. P. Minister Spraw Zagranicznych już drugi raz na Komisji Spraw Zagranicznych tej Wysokiej Izby Senackiej wskazywał na niezmierne znaczenie, jakie obecnie w stosunkach światowych mają sprawy gospodarcze. I rzeczywiście, jeżeli pomyślimy sobie, na czem się zasadza stosunek jednego państwa do drugiego, to koniec końców zawsze dojdziemy do tego, że podłożem tego stosunku jest ta czy inna sprawa natury gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-36.18" who="#SGliwic">Przechodząc do naszego budżetu, stwierdzić należy, że lwią część tego budżetu, tak jak to ma miejsce i we wszystkich innych państwach, stanowią wydatki na urzędy zagraniczne. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, jak wszędzie, dzieli się na dwie nierówne części: centralną i dużą sieć rozsianych po całym świecie placówek dyplomatycznych i konsularnych, które nasze interesy wszędzie ochraniać i pilnować ich powinne. Wydatki na centralę stanowią u nas mniej więcej 12%, jest to ten sam procent, który z pewnemi odchyleniami daje się zauważyć we wszystkich innych państwach. Na placówki zagraniczne wydajemy obecnie z tego budżetu, wynoszącego 55 miljonów zł, około 56%. 22,6% tego budżetu pochłaniają t. zw. fundusze specjalne: fundusz dyspozycyjny i fundusz reprezentacyjny. Miałem już sposobność mówić o tych funduszach w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, pozwolę sobie powiedzieć parę słów o funduszach dyspozycyjnych ministerstwa spraw zagranicznych u nas i gdzieindziej.</u>
<u xml:id="u-36.19" who="#SGliwic">W budżecie Czechosłowacji fundusze specjalne pochłaniają 28,5%, z tego 17% idzie na służbę sprawozdawczo-propagandową, a 11,5% na pomoc rosyjskim i ukraińskim emigrantom, co wyniosło w okresie budżetowym 1928 roku 19 miljonów koron czeskich, a w 1929 r. 15 miljonów koron czeskich. Wydatki na fundusz specjalny w budżecie ministerstwa spraw zagranicznych Rzeszy Niemieckiej stanowią 31,6% całego budżetu, w tem fundusz, analogiczny zupełnie do naszego funduszu dyspozycyjnego, dochodzi do 18 prawie miljonów marek — a nie złotych — i stanowi 27,3% całego budżetu ministerstwa. W tym funduszu specjalnym fundusz tajny dochodzi do 6 miljonów marek, służba wywiadowcza zagraniczna 2,5 miljona marek, wewnętrzna służba wywiadowcza 416.000 marek, wreszcie służba gospodarcza zagraniczna 500.000 marek. W tym samym funduszu figuruje 2,3 miljonów marek na poparcie i pomoc Niemcom zagranicą i 6 miljonów mk. na opiekę kulturalno-humanitarną i rozwój stosunków naukowych, ma się rozumieć, także Niemców zagranicą. W budżecie Italji fundusz specjalny stanowi stosunkowo prawie tyle, co u nas, 22,4%, w czem szkolnictwo włoskie za granicą pochłania 23 milj. lir. a fundusz ściśle dyspozycyjny około 8,5 miljona lir.</u>
<u xml:id="u-36.20" who="#SGliwic">Jeżeli przeto porównamy podział wydatków na sprawy zagraniczne u nas i za granicą, to i z tego punktu widzenia nie możemy zrobić żadnych zarzutów naszemu urzędowi spraw zagranicznych. Fundusz dyspozycyjny u nas wynosi 22,6%, we Włoszech to samo, w Czechosłowacji 28,5%, we Francji 25%, w Niemczech 31,5%.</u>
<u xml:id="u-36.21" who="#SGliwic">Dochody zwyczajne M. S, Z. preliminowane są na sumę 12.150.000, a lwia część, prawie wszystko w tej sumie, pochodzi z poborów i świadczeń konsularnych, dochodzących do 12 miljonów. Cyfra ta nie jest przesadnie preliminowaną, ponieważ wszystkie przewidywania budżetowe za lata poprzednie w tym dziale zawsze się sprawdzały i to ze znaczną nadwyżką. Jest to dochód zupełnie pewny, uważam jednak, że byłoby daleko pożyteczniej dla całokształtu gospodarki naszej, ażebyśmy mogli zrezygnować ze znacznej części tych wpływów, obniżając, a nawet znosząc zupełnie opłaty za wizy, które hamująco wpływają na rozwój stosunków naszych z światem zewnętrznym. Wpływy konsularne, powtarzam prawie całkowicie pokrywają dochodzące do 13 miljonów wydatki na naszą sieć konsularną, jednak mocno ostrzegałbym nasz urząd zagraniczny przed dość świeżym jeszcze przykładem Rumunji, w której przy niezmiernie drastycznem skurczeniu budżetu na sprawy zagraniczne, budżet ten w 70% pokrywał się właśnie z opłat i świadczeń konsularnych, i mam niepłonną nadzieję, że, choćby dochody z tego źródła malały, to jednak wydatki na nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych rosnąć będą w miarę wzrostu i wzmocnienia naszych możliwości budżetowych wogóle.</u>
<u xml:id="u-36.22" who="#SGliwic">Dawały się słyszeć do niedawna jeszcze pewne narzekania na niedostateczne uposażenie przedstawicieli naszych za granicą; twierdzono, że uposażenie to było takie, że tylko ludzie posiadający znaczną fortunę mogli przedstawiać godnie Rzeczpospolitą. W ostatnich 2, 3 latach i temu zaradzono. Jeżeli weźmiemy za 100 uposażenie ambasadora brytyjskiego w Waszyngtonie, które jest wogóle najwyższem ambasadorskiem uposażeniem, to przekonamy się, że uposażenie ambasadora niemieckiego tam będzie stanowiło 48%, czechosłowackiego ministra — 23%, uposażenie zaś naszego posła — 29% tej sumy. Jeżeli weźmiemy inny niezmiernie ważny dla nas punkt, Paryż, to gdy i tu przyjmiemy uposażenie ambasadora brytyjskiego za 100, to uposażenie ambasadora niemieckiego wyniesie 42%, naszego ambasadora 32%, t. j. 1/3, a czechosłowackiego ministra tylko 19% tej sumy, jaką wydaje rząd wielkobrytyjski na swego ambasadora w Paryżu. Jeżeli szefowie i radcowie placówek doznali pewnej poprawy bytu, to nie można tego jeszcze powiedzieć o młodszych członkach ciała dyplomatycznego i byłoby bardzo pożądane, ażeby znowu, w miarę możności naszych budżetowych, nasi sekretarze i nawet nasi attachés mogli także uzyskać pewne sumy na koszta reprezentacyjne.</u>
<u xml:id="u-36.23" who="#SGliwic">I tu. Wysoka Izbo Senacka, przejdę jeszcze do jednego, ostatniego punktu mego sprawozdania. Rzeczą, być może najważniejszą, rzeczą w każdym razie wielkiej wagi, jest sprawa odpowiedniego wyszkolenia i wykształcenia członków naszej służby dyplomatycznej. Jeżeli spojrzycie Panowie na odpowiednie pozycje budżetu, to znajdziecie tam minimalną sumę 42.000, która ma służyć na utrzymanie trzech stypendystów na 9 miesięcy w Ecole des sciences politiques, czterech stypendystów na 6 tygodniowym kursie w Hadze; są i inne plany, ale pozatem, prawdę powiedziawszy, nic już nie pozostaje. Troska o wykształcenie i wychowanie dyplomatów naszych nie powinna się ograniczać do przeprowadzenia młodych ludzi przez wstępny egzamin, do wysyłania ich do Paryża, Hagi, Londynu czy Genewy, do ponownego ostatecznego konsularno-dyplomatycznego egzaminu. Powinno się starannie kierować pierwszemi krokami młodego urzędnika dyplomatycznego i działalność jego powinna podlegać bardzo skrupulatnej opiece władz zwierzchnich.</u>
<u xml:id="u-36.24" who="#SGliwic">Niema nic ważniejszego, jak odpowiedni dobór urzędników służby dyplomatycznej jeszcze pod jednym względem. Niedostatecznie jest mieć ludzi odpowiednio wyszkolonych, musimy w naszym korpusie dyplomatycznym i konsularnym mieć osoby o charakterze nieposzlakowanym i prowadzenia nienagannego. I stwierdzić należy, że co do tego Ministerstwo Spraw Zagranicznych zasługuje na wielką pochwałę. Poziom naszego przedstawicielstwa zagranicznego pod tym względem jest taki. że nie ustępuje ono przedstawicielstwom zagranicznym szczęśliwszych krajów, z starą i dobrze wyszkoloną dyplomacją.</u>
<u xml:id="u-36.25" who="#SGliwic">Jest jedna tylko pozycja, co do której Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu nie mogła się zgodzić z Wysokim Sejmem. Jest to w wydatkach na ciało dyplomatyczno-konsularne — kwota 48.000, asygnowana na ustalenie urzędu radcy emigracyjnego w Argentynie. Wysoki Senat, po zapoznaniu się z mojem drukownem sprawozdaniem, zdaje sobie sprawę z mych poglądów na tę sprawę. Jestem przeciwnikiem tego, żeby urzędnicy na placówkach byli urzędnikami jakiegoś innego resortu, a nie resortu Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Jest rzeczą Ministerstwa Spraw Zagranicznych dobierać odpowiednich ludzi, mieć w szeregach swego ciała konsularnego takich ludzi, którzyby mogli zająć się i skutecznie opiekować naszymi emigrantami. Najlepszym przykładem tego jest działalność naszych konsulatów generalnych w Paryżu, w Chicago, naszych konsulatów w Lille i w Pittsburga Z tego punktu widzenia byliśmy, i komisja i ja, przeciwni, żeby tę sumę asygnować. Jest jeszcze inny powód ku temu, powód ściśle budżetowy. Raz na zawsze izby ustawodawcze, ustalając pewien porządek budżetowania, powinne się wyrzec asygnowania sum na nieistniejące urzędy; te urzędy trzeba najpierw stworzyć zapomocą odpowiednich ustaw i dopiero wtedy je dotować.</u>
<u xml:id="u-36.26" who="#SGliwic">Kończąc swoje sprawozdanie i analizę budżetu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, uważam za swój obowiązek wyrazić opinję ogólną o tym dziale naszej administracji państwowej. Genjusz odtwórczy Polski nigdzie się nie wyraził tak dobitnie i z taką siłą, jak w dwóch działach naszej administracji: w wojsku i w urzędzie spraw zagranicznych. Z niczego stworzona została armja nasza, której wiele państw zazdrościć nam może, z niczego powstał urząd spraw zagranicznych i ciało dyplomatyczne, które już teraz może się pochwalić poważnemi i realnemi sukcesami. Przykłady tego przytoczy Panom pewnie prezes naszej Komisji Zagranicznej. Są pewne braki, braki są wszędzie, ale stwierdzić należy, że nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych wytęża wszystkie siły, ażeby tym brakom zaradzić.</u>
<u xml:id="u-36.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#Marszałek">S. Lubomirski ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#SLubomirski">Wysoka Izbo! P. Minister Spraw Zagranicznych w referacie, wygłoszonym zeszłego roku, kładł główny nacisk na rozwiązanie potężnego problematu gospodarczego, jako najskuteczniejszego czynnika przy organizowaniu pokoju, i rozwijającą się w tym kierunku międzynarodową współpracę. Obecnie przedstawił warunki udziału Polski w tej kolaboracji, wykazał związek, który istnieje między nią i naszemi traktatami handlowemi. Pan minister, rozumiejąc w pełni łączność między polityką zagraniczną a polityką gospodarczą, z wielką słusznością poświęca tej ostatniej wiele swojego czasu i pracy, z całą uwagą śledząc dalszy jej rozwój. Okres Polityki gospodarczej izolowanej jest zamknięty. Również swego kresu dobiega akcja zagraniczna oparta wyłącznie na przesłankach politycznych, łączy się z nią integralna akcja gospodarcza.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#SLubomirski">Młody nasz organizm gospodarczy w stosunku do państw zachodu jest mało zróżniczkowany i nici łączące nas z zagranicą narazie są jeszcze wątłe. Pierwsze miejsce wśród nich zajmuje obrót towarowy z zagranicą — przywóz i wywóz — gdyż czynną politykę finansową zagraniczną dopiero rozpoczynamy i stosunki przemysłowe są w pierwszem stadjum rozwoju.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#SLubomirski">Wynika z tego jasno, że stosunki handlowe są wyłączną, jeżeli nie jedyną płaszczyzną zetknięcia naszego z innemi krajami. Innemi słowy koniecznością jest wzmożenie naszego eksportu, a jeszcze bliżej określając, należy podnieść produkcję warsztatów przemysłowych, przemysłowo-rolnych i czysto rolniczych; w tym kierunku winny iść wysiłki rządu, nie cofając się przed wielkimi nawet ofiarami, w przeciwnym razie staniemy się bezwartościowym elementem dla wielkiej światowej polityki gospodarczej. Rozwój gospodarczy Polski wymaga unormowania i dostosowania do naszego położenia ekonomicznego stosunków traktatowych zagranicznych. Opinja publiczna z baczną uwaga śledzi rokowania Rządu z szeregiem państw, a głównie ze Stanami Zjednoczonemi A. P., z Francją i Niemcami.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#SLubomirski">Stosunki nasze ze Stanami Zjednoczonemi polegały dotąd na prowizorycznem porozumieniu. Obecnie Rząd Polski zamierza zacieśnić współpracę i jest w trakcie rokowań o normalny traktat handlowy na zasadzie równowartościowego wzajemnego uprzywilejowania, któryby zarazem zawierać miał postanowienia, odnoszące się do stosunków konsularnych polsko-amerykańskich.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#SLubomirski">Z żywem zainteresowaniem i szczerą życzliwością widzimy rozkwit finansowo-gospodarczy Francji, która, po pokonaniu niezmiernych trudności, wywołanych kataklizmem wojennym, zdołała z podziwu i naśladowania godną energją swego społeczeństwa odbudować nietylko zniszczone warsztaty pracy, lecz powróciła do swej przedwojennej roli, jako przodujący czynnik gospodarczo-finansowy Europy. Upatrujemy w dalszym wydatnym rozwoju i pogłębieniu także na polu gospodarczem współpracy polsko-francuskiej, obok istniejącej w dziedzinie politycznej, wysokiej wagi czynnik do ułożenia stosunków ekonomicznych powojennych w Europie. Oba Rządy przystąpiły do rewizji konwencji handlowej z r. 1924, której podstawy, wobec zmienionego położenia gospodarczego obu państw, nie są już wystarczające dla dalszego obrotu towarów. Rokowania toczą się w Paryżu i wkrótce pomyślnie zakończone zostaną.</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#SLubomirski">Na porządku dziennym stoi nieustannie nader ważne zagadnienie — traktat handlowy polsko-niemiecki. Według słów p. ministra nastąpił pomyślny zwrot i jest uzasadniona nadzieja możliwego załatwienia. Przewlekanie dalsze jest szkodliwym objawem dla obydwuch stron i trzeba wreszcie wyjaśnić i dojść do konkluzji, czy i na jakich podstawach porozumienie osiągnąć można. Wykluczamy oczywiście wprowadzanie ze strony niemieckiej zagadnień politycznych do umów czysto gospodarczej natury. Dążymy do typu traktatów, zawieranych przez inne państwa, opierających się na ścisłem przestrzeganiu zasady równowartościowych koncesyj wzajemnych.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#SLubomirski">Wspomniał p. minister o możności traktatu handlowego z Rosją sowiecką i o postulatach, któreby przez Polskę musiały być wysunięte. Sądzę, że możliwości są nikłe, ale w danym razie byłoby to ważne i pożądane posuniecie naszej polityki zagranicznej w kierunku sąsiada wschodniego.</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#SLubomirski">Skoro p. Minister Spraw Zagranicznych obowiązany jest prowadzić politykę zagraniczna w ścisłem tego słowa znaczeniu nieodłącznie od polityki gospodarczej, musi być dokładnie informowany o wahaniach i zmianach w naszem położeniu ekonomicznem, aby mieć tę możność obrony, i pełną możność udzielania koncesyj; jeżeli najbliżej odczuwa skutek danej sprawy, jako kierownik odpowiedzialny za całokształt naszych stosunków z zagranicą, to musi coraz bardziej być czynnikiem współdecydującym w sprawach gospodarczych na terenie wewnętrznym.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#SLubomirski">W imieniu Komisji Spraw Zagranicznych Senatu, zwracam się więc z usilną prośbą do p. Premjera o zapewnienie p. Ministrowi Spraw Zagranicznych stałego udziału w Komitecie Ekonomicznym Rady Ministrów, Zanoszę tę prośbę powtórnie z nadzieją i przekonaniem, że obecnie życzenie nasze wysłuchanem i spełnionem będzie.</u>
<u xml:id="u-38.9" who="#SLubomirski">Przechodząc do aktualnych, czysto politycznych spraw należy w pierwszym rzędzie zaznaczyć, że podpisanie w Moskwie protokułu 7 lutego, między Rzecząpospolitą Polską, Rumunją, Łotwą, Estonją i Rosją sowiecką, w sprawie przyśpieszenia wejścia w życie paktu paryskiego z sierpnia 1928 r. jest znamiennem posunięciem, wiodącem do pacyfikacji Wschodniej Europy. Jakkolwiek powyższe państwa zgłosiły swój akces do paktu Kelloga i w obecnej chwili nawet go ratyfikowały, to należy pamiętać, że według art. 3 pakt wchodzi w życie dopiero po złożeniu w Waszyngtonie dokumentów ratyfikacyjnych wszystkich pierwotnych sygnatariuszy. Propozycja moskiewska wobec pokojowej polityki Rządu polskiego znalazła żywy oddźwięk w naszem społeczeństwie, czego wyrazem jest ustosunkowanie się wszystkich stronnictw i odłamów prasy do noty polskiej z dnia 10 stycznia, przyjmującej w zasadzie propozycję rządu sowieckiego, z zastrzeżeniem wprowadzenia niezbędnych modyfikacyj. Modyfikacje te idą po linji rozszerzenia propozycji sowieckiej, i dzięki umiejętnej polityce naszego Rządu, protokuł dwustronny zamieniono na wielostronny. Należy podkreślić tę szczęśliwą zmianę, a w szczególności podnieść fakt, że dyplomacja sowiecka wyrzekła się wojny, jako narzędzia polityki narodowej, wobec sojuszniczki naszej, Rumunji, z którą jak powszechnie wiadomo, rząd sowiecki nie utrzymuje oficjalnych stosunków z powodu sporów terytorjalnych.</u>
<u xml:id="u-38.10" who="#SLubomirski">Na wstępie do protokułu rząd sowiecki uznał, że istnieje stan pokojowy między państwami podpisującemi protokuł 7 lutego.</u>
<u xml:id="u-38.11" who="#SLubomirski">Pragnę wierzyć w lojalność podpisu przedstawiciela Sowietów i chcę wyrazić nadzieję, że lojalność obowiązywać będzie rząd sowiecki na wszystkich odcinkach jego działalności w stosunku do Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-38.12" who="#SLubomirski">W polityce wszechświatowej jesteśmy świadkami rozwiązywania problemów finansowych i politycznych, mających dla przyszłych stosunków międzynarodowych najdonioślejsze znaczenie.</u>
<u xml:id="u-38.13" who="#SLubomirski">Mówię o rewizji planu Dawesa i o złączonej z nią możliwości przedterminowej ewakuacji Nadrenji. Sprawy te wchodzą w istotę naszego istnienia i naszej gospodarki finansowej i w wysokim stopniu dotyczą bezpieczeństwa Europy.</u>
<u xml:id="u-38.14" who="#SLubomirski">Jesteśmy przekonani, że Rząd, doceniając powagę dziejowego momentu, bacząc z wytężoną uwagą na rozwój wypadków, nie zaniecha zabiegów, by nasze najżywotniejsze interesy przy decyzjach były odpowiednio zabezpieczone, przy decyzjach, które o spokojnym bycie naszego państwa stanowić mogą.</u>
<u xml:id="u-38.15" who="#SLubomirski">W ubiegłym miesiącu zaszedł wypadek historycznego znaczenia. Po 60 latach spór, wywołany zajęciem Rzymu przez wojska włoskie, został szczęśliwie zakończony ku zadowoleniu Stolicy Apostolskiej i narodu włoskiego, ku radości katolików całego świata, których Zwierzchnik duchowy przestaje być więźniem Watykanu, a staje się niezależnym suwerenem. Traktaty lateraneńskie uznają nietylko suwerenność Papieża na terytorjum, odpowiadającem mniej więcej obecnej siedzibie Stolicy Apostolskiej, ale regulują stosunek kościoła katolickiego do państwa na całem terytorjum Królestwa Włoskiego. Naród włoski zyskuje bezsporne uznanie Rzymu jako stolicy swego państwa, a Papież otrzymuje gwarancje, iż żadna władza krępować go nie będzie w spełnianiu najwyższego urzędu — jaki istnieje — Kierownika Nawy Piotrowej.</u>
<u xml:id="u-38.16" who="#SLubomirski">Ojciec św. Pius XI, stawiając dobro Kościoła nad doczesną sprawą rozmiarów terytorjum kościelnego i zgadzając się na ograniczenie do rozmiarów siedziby apostolskiej, zasłużył na wdzięczność wszystkich wiernych, którzy z czcią i posłuszeństwem do swej władzy duchowej się odnoszą.</u>
<u xml:id="u-38.17" who="#SLubomirski">Na terenie Ligi Narodów wysunęła się jaskrawo na pierwszy plan sprawa mniejszości narodowych. Stała się aktualną przez wystąpienie p. Stresemanna w grudniu, który zapowiedział złożenie konkretnego wniosku na obecną sesję. Wpłynął również wniosek delegata Kanady o zmianę procedury przy rozpatrywaniu petycji i skarg mniejszości. P. minister Zaleski sprzeciwił się zmianie procedury, wykazując, że procedura nie jest objęta traktatami i stanął na stanowisku obecnego sposobu załatwiania.</u>
<u xml:id="u-38.18" who="#SLubomirski">P. Stresemann postawił wniosek utworzenia stałej Komisji, któraby pozwoliła Radzie Ligi wypełniać lepiej — jego zdaniem — swoje zobowiązania gwarancji w stosunku do mniejszości i dawała poniekąd wgląd w wypełnianie traktatów. To już bardzo zbliża do ingerencji w sprawy wewnętrzne danego państwa. P. Minister Spraw Zagranicznych w umiejętnem przemówieniu, nacechowanem głęboką troską i poczuciem odpowiedzialności, ciążącem na państwach, związanych traktatami o mniejszościach, przeciwstawił teoretycznym wywodom przedstawiciela Niemiec postulaty praktyki życia. Jako członek Rady Ligi wykazał głębokie zrozumienie dla zadań i roli tej instytucji w wykonalnem przeprowadzeniu jej żądań pacyfistycznych.</u>
<u xml:id="u-38.19" who="#SLubomirski">Zasady, przestrzegane w tej mierze przez Polskę i wyrażone w mowie p. Zaleskiego, znalazły uznanie i rozszerzenie tak pod względem teoretycznym jak i praktycznym w przemówieniach delegatów Francji i Wielkiej Brytanji. P. minister Chamberlain wypowiedział, że ochrona mniejszości została wprowadzona dla przyśpieszenia procesu, zmierzającego do osiągnięcia całkowitej jedności narodowej. Jeżeli — jego zdaniem — mniejszości mają się udawać o pomoc do Ligi, to należy wymagać, aby określały jasno żądania bez dwuznaczności i niejednych niedomówień. Miał zapewne na myśli kierowanie się do instancji międzynarodowej jedynie w sprawach, dyktowanych troską o zagrożone dobra materjalne i duchowe, nie zaś działania pod wpływem i dla celów, z ochroną mniejszości nic wspólnego nie mających.</u>
<u xml:id="u-38.20" who="#SLubomirski">Przedstawiciel Francji p. Briand, polemizując z teoretycznemi wywodami reprezentanta Niemiec, zaznaczył, że Liga ma święty obowiązek opieki nad mniejszościami, lecz nie może równocześnie godzić w suwerenność państw. Dalsza rozbudowa opieki nad mniejszościami w imię haseł idealistycznych nie jest obroną tychże mniejszości, lecz tworzeniem pozycji i bastjonów dla tych, którzy je dla celów politycznych wyzyskiwać będą. Zdaniem p. Brianda mniejszości są małą rodziną w łonie większej familji, a nie grupą, walczącą o swoje państwo. Nie wypowiadam mojego zdania, Wysoka Izbo, przedstawiam przebieg dyskusji zakończony przyjęciem tezy polskiej — wybraniem trzech członków Rady Ligi. Członkom tym, powierzone będzie opracowanie sprawozdania z przebiegu sprawy i postawionych wniosków i przedstawienie tego sprawozdania na czerwcowej sesji. Skutecznej i trwałej gwarancji dla mniejszości narodowych szukać należy w dobrej wierze i w dobrej woli Narodu polskiego, który nauczony własnem doświadczeniem czuję odrazę do wszelkiego ucisku, którego był ofiarą przez półtora wieku w wszystkich przejawach swego życia. Dla każdego trzeźwo i politycznie myślącego Polaka ciężką jest troską załatwienie palącej sprawy mniejszości narodowych. Bez względu czy traktaty mniejszościowe istnieją, czy istnieć przestana, wymaga tego polska racja stanu i w sumieniu polskiego społeczeństwa tkwiące poczucie sprawiedliwości dobro narodowości, nie polskiego pochodzenia, przez wypadki dziejowe złączonych z państwem Polskiem.</u>
<u xml:id="u-38.21" who="#SLubomirski">Mimo wszystkich trudności, nieraz sztucznie stwarzanych przez ciemne siły, dążące do podważenia naszej państwowości, wyciągać będziemy wytrwale rękę do zgody, mając w otwartych dłoniach do ofiarowania szerokie, słusznie należące się prawa narodowe, kulturalne i wyznaniowe, z jedynem zastrzeżeniem spełnienia wiernie obowiązków obywateli polskich.</u>
<u xml:id="u-38.22" who="#SLubomirski">Powiecie Panowie — to słowa tylko — i zapytacie, gdzie czyny? Tak. Obecnie daję słowa tylko, ale żywię niezłomną nadzieję, że nadejdzie chwila, gdy słowa te czynami stwierdzone zostaną. Przyznając i po naszej stronie błędy, winy i zaniedbania, nie miały one nigdy źródła w niechęci i nienawiści będę hojny — puśćmy w niepamięć wzajemne przewinienia, nie dochodząc po czyjej stronie większe obciążenia, a powiedzmy sobie natomiast:</u>
<u xml:id="u-38.23" who="#SLubomirski">Mieszkamy na jednej ziemi i na tej ziemi pracować wspólnie zamierzamy dla rozkwitu i potęgi tego państwa; gdy ono wszystkich wysiłkiem i wszystkich zasługą stanie mocno na spiżowych fundamentach, to korzyści duchowe i materjalne, które obecnie są między nami kością niezgody, popłyną bogatem korytem ku wszystkim obywatelom w imię równouprawnienia zastrzeżonego przez Konstytucję.</u>
<u xml:id="u-38.24" who="#SLubomirski">Polacy pozostaną wiernymi wyznawcami wielkiej idei — zgody — z wiarą, że choć krwawić się będzie przez ostre kolce i dokuczliwe ciernie — wreszcie urzeczywistnioną będzie, bo jest dobrą i słuszną.</u>
<u xml:id="u-38.25" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#Marszałek">S. Horbaczewski ma głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#SHorbaczewski">Wysoki Senacie! Korzystam z drobnej okruszyny czasu, która zostaje mi do dyspozycji, ażeby zająć stanowisko wobec jednego punktu enuncjacji wielce szan. prezesa Komisji Spraw Zagranicznych.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#SHorbaczewski">P. Minister Spraw Zagranicznych wystąpił w Genewie przeciw wnioskom, złożonym na stole Ligi Narodów, w sprawie uproszczenia i ułatwienia procedury formalnej przy załatwianiu spraw mniejszości narodowych, ich skarg, ich petycyj. Szan. p. prezes naszej komisji zajął stanowisko, że nie leży w naszym interesie stawianie tych wniosków, że te wnioski są zbyteczne i niepotrzebne, gdyż dobra wola, którą nam przyrzeka w imieniu społeczeństwa polskiego, ma wystarczyć do załatwienia tej sprawy.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#SHorbaczewski">Tego stanowiska podzielać nie możemy, a wobec tego pozwalam sobie w imieniu mojego Klubu złożyć następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#SHorbaczewski">Rzeczpospolita Polska podpisała traktat międzynarodowy, w którym zagwarantowane zostały prawa mniejszości narodowych w jej granicach. Traktat ten obowiązuje Państwo Polskie i tworzy prawo materjalne, chroniące naród ukraiński w granicach Polski. Prawo materjalne pozostanie jednak martwą literą, jeżeli niema należycie sprecyzowanego formalnego postępowania dla dochodzenia tego prawa. Do tego zmierzają wnioski ministra Stresemanna i delegata Kanady Danduranda i dlatego nam zależeć musi na tem, ażeby wnioski te zostały przyjęte i znalazły uwzględnienie we właściwem miejscu. Żaden naród, a w szczególności naród ukraiński nie może się zrzec pełnej możności dochodzenia swych praw na forum międzynarodowem. Sądzę, że dobra wola, którą przyrzeka p. prezes Lubomirski, nam nie wystarcza, zwłaszcza, że rzeczywistość polska postawiła ową dobrą wolę pod znakiem zapytania i wzbudziła w nas nieufność w dodatni dla nas wynik traktowania przez polskie czynniki państwowe dominujących i piekących zagadnień mniejszości narodowych.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#SHorbaczewski">Dla braku czasu nie mogę przytoczyć faktycznych i cyfrowych szczegółów na umotywowanie tej mojej deklaracji. Sądzę jednak, że to, co przez kolegów mojego klubu w tej Wysokiej Izbie w ciągu dotychczasowej dyskusji zostało przytoczone, zupełnie wystarcza do uzasadnienia naszego stanowiska.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ukraińskich.)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do części 14 — Ministerstwo Robót Publicznych. Jako sprawozdawca ma głos s. Dąmbski.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#SDąmbski">Wysoka Izbo! Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu była zmuszona w preliminarzu części 14 budżetu, który obejmuje wydatki i dochody Ministerstwa Robót Publicznych, przyjść do Panów z wnioskiem, zniżającym wydatki tego budżetu, uchwalone w Sejmie, o 4.067.000 zł. Pozycję w dziale 2 rozdział 4, § 16 w wydatkach zwyczajnych, t. j. dotację na fundusz drogowy dla pożyczek na drogi samorządowe zmniejszamy o 700.000 zł, w dziale 3, § 10, w wydatkach nadzwyczajnych zmniejszamy o 3.367.000 zł. kredyt przeznaczony na cele odbudowy kraju. Motywem, który skłonił komisję senacka do sprowadzenia tych pozycji w wydatkach do wysokości preliminarza rządowego, był jedynie i wyłącznie wzgląd budżetowy, wzgląd na konieczność utrzymania odpowiedniego pokrycia dla całości budżetu państwowego.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#SDąmbski">Jeżelibym miał zanalizować budżet Ministerstwa Robót Publicznych ściśle z punktu widzenia budżetowego, to mogę powiedzieć, że ta cześć budżetu ma analogiczny charakter do większości części całego budżetu naszego Państwa. Tak samo, jak w innych częściach budżetu, w porównaniu z rokiem poprzednim znajdujemy tu znaczny wzrost w wydatkach, Budżet ten przedstawia 5% wydatków całego budżetu. Jeżeli to porównamy z budżetami państw sąsiednich, to znajdujemy, że mutatis mutandis, wydatki w tej dziedzinie utrzymane są w zbliżonych rozmiarach.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#SDąmbski">To samo zjawisko spostrzeżemy jeżeli weźmiemy pod uwagę moment personalny w tym budżecie. Jak w innych działach naszej administracji, znajdziemy i tu moment reorganizacji personelu, powiększenie personelu osobowego, które jednak utrzymane jest w granicach odpowiednich, Np, w tegorocznym budżecie wyrażają się te wydatki w 6,9%, stosunek do wydatków rzeczowych jest jeszcze zupełnie właściwy, Można także spostrzec i tę cechę, która znamionuje wiele części naszego budżetu, że sumy, przeznaczone na cele, które ten dział naszej administracji ma osiągnąć, są niewątpliwie w stosunku do potrzeb mniejsze, niżbyśmy mogli tego pragnąć. Są one dostosowane do możliwości finansowej naszego Państwa. Jeżeli popatrzymy na ten budżet nie ze względów tylko ściśle budżetowych, lecz popatrzymy na treść zadań, które ten budżet ma spełnić, to znajdziemy w tym resorcie trzy wielkie działy pracy państwowej pierwszorzędnego dla naszego Państwa i jego przyszłości znaczenia, mianowicie: dział budownictwa wodnego, dział komunikach lądowej i prace w zakresie powojennej odbudowy kraju.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#SDąmbski">Jeżeli rzucimy okiem na terytorium naszego Państwa, to sieć rzek, którą Opatrzność kraj nasz przecięła, przedstawia momenty pierwszorzędnej wartości. Linja Wisły, z południa na północ przecina całe terytorjum Polski, linję Dniestru mamy na południowym wschodzie, linję Bugu i Prypeci, na wschodzie i Warty i Noteci na zachodzie. Pomimo prac włożonych w sprawy regulacji na terenie Małopolski przez szereg lat pracy samorządowej, i na terenie b. zaboru niemieckiego, dzisiaj jeszcze te rzeki przedstawiają się jako element, który budzi w nas grozę. Przecież i obecnie z obawą myślimy o chwili wiosennych roztopów, które nam mogą sprowadzić jak najpoważniejszą klęskę powodzi, przyczem, muszę powiedzieć, że z wielką uwagą i wielkiem uznaniem śledzimy pracę administracji państwowej, które, jak wiemy są teraz przeprowadzane i organizowane dla przygotowania obrony przed ewentualną powodzią. Rzeki te jednak jako ramy, na których i pośród których można przeprowadzić dzieło kultury, przedstawiają pierwszorzędną wartość, bo z chwilą, gdy będziemy mogli, a chcę wierzyć, doprowadzimy do tego, że skanalizowana Wisła utworzy drogę wodną przez całe terytorium naszego Państwa, do Gdańska i do naszego morza, a boczne od niej połączenia na południo-wschód przez Dniestr, na wschód przez Bug i Prypeć, na zachód przez Wartę i Noteć utworzą boczne dopływy, ściągające ruch towarowy do tej linji głównej, gdy pomyślimy, że równorzędnie możemy ujarzmić i zdobyć dla rozwoju gospodarczego i przemysłowego siły wodne, które w tych wodach tkwią, że mamy możność dla rolnictwa utworzyć szereg gruntów między wałami dla kultury wiklin i pastwiskowej, a przez stworzenie możności odpływu osuszyć i zdobyć dla kultury ogromne obszary dzisiejszych nieużytków, to musimy sobie powiedzieć, że jest to zadanie wielkie, trudne, ale może jedno z najpiękniejszych, wobec których mogła stanąć w Polsce nasza inżynierja.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#SDąmbski">I nie zadziwi to Panów, skoro wiadomo, że dla każdej pracy ludzkiej, a cóż dopiero dla pracy tak trudnej i wielkiej, trzeba, by ci, którzy ją mają przeprowadzić, jasno widzieli cel, do którego dążą i umieli zszeregować i rozłożyć poszczególne części pracy, by dla całości pracy uzyskać to, co jest konieczne, więc odpowiednią planowość działania, bo w tym zakresie łączy się ściśle jeden problem z drugim, jeżeli tylko zaznaczę tak choć incydentalnie, że nie można sobie wyobrazić racjonalnego opanowania Wisły, jeżeli się nie opanuje i nie ureguluje jej dopływów rzek karpackich spławnych, a z niemi w związku górskich karpackich potoków, tak samo w dorzeczu Wisły, jak i Dniestru, nie zdziwi to Panów, że jako ten, któremu przypadły w udziale i w przeszłym i w tym roku w Komisji Budżetowej i na plenum sprawy z zakresu Ministerstwa Robót Publicznych, starałem się w rozmowach z p. ministrem i w rozmowach z dyrektorami i naczelnikami biur wyczuć i dowiedzieć się, jak oni na te rzeczy patrzą, czy w swych poglądach opanowali całość tego problemu, jak rozkładają poszczególne prace, ażeby uniknąć tego, co w tej trudnej działalności musiałoby być bardzo szkodliwem, t. j. chaotyczności w działaniu. I muszę powiedzieć, że znalazłem u tych panów pełne zrozumienie, opanowanie najzupełniejsze przedmiotu, a w tym roku, gdy prosiłem o szczegółowy wykaz prac wykonawczych z budżetu roku ubiegłego, otrzymałem informacje, które mi ten pogląd mój na planowość działań ministerstwa w tym zakresie najzupełniej potwierdziły.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#SDąmbski">Ale w tym zakresie mam życzenie, które idzie jeszcze dalej. Niewątpliwie jest ogromnie korzystne i konieczne, ażeby naczelne organa w danej administracji nad zakreślonemi pracami panowały, cel widziały jasno, środki i stopniowe działanie do tego planowo ustosunkowały, ale moje pragnienie idzie tu dalej, i w tem wyraża się moja prośba do pp. naczelników biur technicznych Ministerstwa Robót Publicznych. Ja bym pragnął, żeby o wielkości, doniosłości, znaczeniu dla Państwa i pięknie tego zadania, które oni dla Polski mają wykonać, zechcieli zawsze informować wszystkich swych współpracowników aż do najmłodszych inżynierów, których powołują do służby państwowej. Bardzobym chciał, żeby każdy z tych współpracowników waszych, czy on wykonywa mur oporowy przy zbiorniku na sole, czy niweluje kawałki przestrzeni na bagnach poleskich, wiedział, że jest współpracownikiem wielkiego dzieła o wielkiem znaczeniu dla naszego Państwa. Chciałbym, żeby doszło do ich wiadomości to, że na ich pracę społeczeństwo i my, którzy jesteśmy tego społeczeństwa reprezentantami, patrzymy jako na pracę nadzwyczajnego znaczenia i wartości dla naszego Państwa. Chociaż mam nadzieję, że ciała ustawodawcze i Rząd znajdą możliwość przyjścia materjalnie z polepszeniem bytu funkcjonarjuszów państwowych, wiem równocześnie, że ich byt mimo poprawy losu materjalnego będzie zawsze i trudny i ciężki i że właściwą dźwignią, właściwym bodźcem, właściwem tem, co im da siłę w pracy, może być zawsze tylko świadomość, zrozumienie, jak wielką wartość przedstawia każda służba publiczna w Polsce. I to jest droga, którą jedynie potraficie stworzyć to, co jest dla pracy waszej i dla pracy każdej bezcenną, najważniejszą podstawa, bo wytworzycie wtedy wśród dykasterji urzędników technicznych polskich tradycję gorliwej, poważnej, świadomej służby publicznej, A teraz może pozwolicie Panowie na krótką dygresję, którąby w języku parlamentarnym można nazwać polityczną. Słuchałem przez szereg dni ciekawych, poważnych dyskusyj, które tu się toczyły w tym Senacie, ale muszę powiedzieć, że gdy słyszałem zdania, które z pewnej strony mówiono, że nie można, głosować za budżetem, bo na stanowisku ministra w danym resorcie jest ten a ten. minister, to miałem wrażenie, że jednak stanowisko to chyba nie było słuszne, bo zdaje mi się, iż stosunki układać i oceniać należy na podstawie, czy ten minister pracuje tak, jak uważam za właściwe, czy nie. Więc wydaje mi się słusznem, stanowisko nie to, które mówi: nie ty, lecz to, które mówi: nie tak.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#SDąmbski">I gdy słyszałem w mowach z pewnej strony zapewnienia, że dobrze będzie w Polsce dopiero, gdy właśnie zwolennicy tego poglądu politycznego, a to mówiono z ław Polskiej Partji Socjalistycznej, więc gdy zwolennicy teorji Marxa przyjdą do władzy, a to miało być już dziś czy najdalej jutro, to miałem wrażenie, że chyba nie ta droga będzie właściwa, bo jak wiemy, realizacja doktryny Marxa w zetknięciu z rzeczywistością dała chyba jak najgorsze na świecie wyniki.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#SDąmbski">I gdy słyszałem z wielu stron żale, wypowiadane na tle narodowościowym i żale, w których brzmiało tak wiele nuty nieufności wzajemnej, a rzuciłem okiem na mapę naszego Państwa, którą w związku z moim referatem o robotach publicznych musiałem mieć pod ręką, to przed mojemi oczyma duchowemi zamajaczyła sylweta spokojna, klasyczna, starego poety i filozofa z Wejmaru, który jednak swojemu Faustowi kazał znaleźć cel życia w biciu tam na brzegu morskim, które miały wstrzymać zniszczenie, jakie groziło przyległemu lądowi. Pomyślałem sobie, że gdyby tak u nas dla problemu wykorzystania, ujarzmienia, wciągnięcia w służbę rozumnej, świadomej myśli ludzkiej sił naturalnych naszej przyrody, która jest piękną, ale jeszcze w tak wielu swoich częściach dziką, gdyby dla tego celu znalazło się współdziałanie, zwarcie i wysiłek wszystkich, to może tą drogą znaleźlibyśmy prędzej punkt oparcia dla dźwignięcia stosunków w naszem Państwie. I może właśnie na terenie dźwignięcia kultury i wyzyskania sił naszej przyrody leży drogą, którą można dojść najłatwiej do tego, by dla chłopa polskiego i ukraińskiego, o którym się tu tyle mówiło, i dla biednego żydowskiego rzemieślnika, znalazło się więcej chleba, a co za tem idzie, i więcej światła, a tem samem i w naszem Państwie więcej spokoju i więcej siły.</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#SDąmbski">Ta sama planowość, którą z takiem serdecznem uznaniem i z taką radością mogłem spostrzec w pracach hydrotechników polskich, cechuje także pracę w drugim zakresie technicznej działalności Ministerstwa Robót Publicznych, to jest w zakresie dróg. Planowość konstatuję w zasadzie należytego utrzymania tego, co już w budowie dróg jest, zrobione. W systematycznej akcji zamiany objektów nietrwałych na stałe, w skordynowaniu sił i współdziałaniu administracyjnem organów państwowych i samorządowych. To są momenty, które mi dowodzą, że w administracji drogowej jest pogląd jasny na całość zadania, jest planowość, która pozwala nam wierzyć, że akcja przeprowadzona będzie z zachowaniem wszelkich momentów racjonalnego działania.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#SDąmbski">Mniej planowości widzę w trzecim dziale Ministerstwa Robót Publicznych, to jest w dziale odbudowy powojennej, a że tu jest mniej planowości, to się tłumaczy jasno samym charakterem tych czynności. Państwo u nas nie mogło podjąć odszkodowań wojennych, bo całe społeczeństwo, za wyjątkiem chyba nielicznych pasorzytniczych elementów, które potrafiły w chwili powszechnej katastrofy z katastrofy ciągnąć korzyści, bezpośrednio, czy pośrednio poniosło szkody i straty, tak, że chyba nie było tu tych, którzyby mogli odszkodowywać drugich, bo musieliby być odszkodowani wszyscy i słusznie zajęło Państwo to stanowisko, że postanowiło przyjść z pomocą tylko na odbudowę najuboższych.</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#SDąmbski">W tej akcji wybór najuboższych i miara pomocy, to wszystko są momenta tak względne, tak chwiejne, że trudno tu o planowość. Najlepszym dowodem, że tak jest, są niesłychanie różne obliczenia, z jakiemi spotykamy się co do potrzeb odbudowy jeszcze na przyszłość. Cyfry obliczeń wahają się od 250 do 180 miljonów złotych. A jeżelibym wziął jako kryterjum fakt, że przeszłoroczna pomoc, udzielona na te cele w sumie 17 miljonów: 10 miljonów z kredytu budżetu Ministerstwa Robót Publicznych, 6 miljonów z funduszu Odbudowy Miast i 1 miljon w wartości materjału drzewnego, umożliwiła odbudowę około 20 tysięcy rodzin, to licząc się z tem, że te 20 tysięcy rodzin przedstawiają mniej więcej czwartą cześć tych, które obliczono w przeszłorocznem sprawozdaniu budżetowem, jako te, którym należy przyjść z pomocą, to pomoc ta mogłaby się ograniczyć do sumy pięćdziesięciu kilku miljonów. To Panom daje dowód, jak potrzebną i celową jest rejestracja, którą zarządziło ministerstwo, żeby dojść do wiadomości, jakie są tam zgłoszenia i jakie potrzeby. W sprawozdaniu mojem to podniosłem i podnoszę tutaj, że pragnę bardzo, aby rejestracja taka została przeprowadzona i ażeby w jej wyniku mogły izby ustawodawcze w przyszłorocznym budżecie dostać dokładnie programowo ułożony plan, jakiemi środkami jeszcze na te cele trzeba będzie przyjść z pomocą.</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#SDąmbski">Ostatni dział prac Ministerstwa Robót Publicznych, który nie znajduje bezpośredniego wyrazu w budżecie, jest to bardzo doniosły problem, bo problem budowlany, problem braku mieszkań. Dowodem, że tego problemu Rząd nasz nie zapoznaje, jest fakt, że mamy wniesione do Sejmu bardzo niedawno przedłożenie rządowe o budowie tanich mieszkań. To przedłożenie nie wyszło wprawdzie z resortu Ministerstwa Robót Publicznych, wspominam jednak o tem tutaj, bo ten dział pracy był dotychczas w zakresie tego ministerstwa. Nie byłoby rzeczą właściwą wchodzić tu w szczegóły tego przedłożenia, bo to będzie tematem odrębnych prac komisyjnych. Muszę jednak z obowiązku sprawozdawcy podnieść, że ten dział jest przedmiotem troski Rządu, a jeżeli mogę najogólniej wyrazić swoje zdanie, to uznając to troszczenie się Rządu tym problemem, muszę powiedzieć, że w sposobie jego ujęcia, tak jak to pojmuje nowa ustawa, znajduję ten sam błąd, który bardzo znacznie wpłynął na spaczenie akcji odbudowy powojennej, gdy się tę odbudowę złączyło z podatkiem z daniny, nałożonej na pewną część podatników, więc tym razem z daniny lasowej. Znajduję w tem przedłożeniu błąd analogiczny, gdy budowę tanich mieszkań i zaradzenie brakowi mieszkań chce się oprzeć znowu błędnie, wbrew ogólnej zasadzie skarbowości, na świadczeniach pewnej grupy, względnie pewnej części podatników.</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#SDąmbski">Co do całości budżetu proszę w imieniu komisji o przyjęcie tego budżetu w tych ramach, w jakich został uchwalony w Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Drucki-Lubecki.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#SDruckiLubecki">Wysoki Senacie! Straszliwa burza wojenna nie oszczędziła kraju naszego, fala wojny zalała przeszło 3/4 naszego terytorjum. Zniszczenie nasze było tem większe, że gdy w innych krajach, które ucierpiały w światowej wojnie, cierpienie było tylko techniczne, od pocisków — myśmy jeszcze cierpieli wskutek błędnej polityki sztabu wojennego rosyjskiego, który mając przed oczyma wojnę z r. 1812, pędził całe masy ludu na wschód, niszcząc mienie i dobro. Drogi na wschód są usiane trupami i mogiłami tych nieszczęśliwych ludzi, a całe wioski zostały zniszczone. Nic więc dziwnego, że gdy powstało nasze Państwo, przed Rządem naszym stanęło wielkie zadanie odbudowy zniszczonych miejscowości, przyjścia z pomocą tej najbiedniejszej części ludności, temu nieszczęśliwemu zniszczonemu włościaństwu. Trzeba powiedzieć, że Rząd energicznie wziął się do tego, zwłaszcza, że z początku nie było określonego planu. Pomagano nie tym najbiedniejszym i tym nieszczęsnym, lecz niestety wszystkim trzeba było pomóc, ale kraj nasz był zbyt biedny i jest zbyt biedny, aby wszystkich odrazu odbudować i wszystkim dać pomoc. Jest świętym naszym obowiązkiem pamiętać o tych ludziach, którzy dotychczas żyją jeszcze w ziemiankach, którzy nie mają dachu nad głową, którzy żyją w niemożliwych warunkach, którzy żyją już nie w ziemiankach, lecz często w szałaszach, im musimy przyjść z pomocą. Z chwilą, gdy obecny Minister Robót Publicznych objął ministerstwo, stanowczo powiedział, że przedewszystkiem odbudowa dla tych, którzy żyją w ziemiankach, albowiem dla innych pieniędzy niema. I zwłaszcza w ciągu ostatnich dwóch lat wiele zostało dokonane, lecz jeszcze wiele pozostało. Trudno rzeczywiście bez ostatecznej rejestracji określić ilość ludzi, żyjących w ziemiankach, prawdopodobnie dochodzi ona w przybliżeniu do 50.000 i na odbudowę tych najbiedniejszych potrzebna jest kwota od 180 do 200 miljonów zł.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#SDruckiLubecki">Proszę Wysokiego Senatu, głównem źródłem odbudowy była danina lasowa, ale to źródło się kończy, i bodaj, że w preliminarzu na rok 1929/30 figuruje ostatni raz. Proszę Panów, zniszczenie wojenne jest zdarzeniem nadzwyczajnem, nie można go pokryć z normalnych źródeł dochodów. Na takie wydatki są potrzebne też nadzwyczajne środki. Otóż jako jeden z takich nadzwyczajnych środków mógłby służyć stały, umiarkowany podatek majątkowy, który oddawna Rząd wniósł. Gdyby ta ustawa została przyjęta, mielibyśmy rocznie około 20 milj. zł. na odbudowę i w ciągu jakichś 8 do 9 lat moglibyśmy tę największą nędzę zaspokoić, a przecież świętym obowiązkiem naszym jest pamiętać o tych ludziach, którzy żyją w niemożliwych warunkach, którzy byli pędzeni na wschód, których rodziny poumierały i którzy nie mają dachu nad głową.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#SDruckiLubecki">Proszę Wysokiego Senatu, mamy jeszcze jedną bolączkę, to jest stan naszych dróg, jest to stan anormalny. I tu widzimy znaczną poprawę. Bardzo często narzekano na nasze drogi i rzeczywiście mamy ich mało i są złe, ale jednak wielkie wysiłki w tym kierunku się robi i pracują zwłaszcza nasze samorządy. Pewno Panowie pracujecie w samorządach i wiecie, że wybudowano blisko 1.000 km. nowych dróg i nawet nasze dalekie, zapadłe województwa pracują szczerze i wiele działają. Wielką zasługą p. Ministra Robót Publicznych jest to, że nie krępuje działalności samorządów, lecz stara się wszelkiemi siłami współpracować z niemi i dać im techniczną pomoc, i można powiedzieć, że zagadnienie dróg jest teraz więcej w resorcie samorządów nawet, niż Rządu.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#SDruckiLubecki">Bardzo często narzeka się na nasze drogi bite. Proszę pamiętać jednak, że na utrzymanie ich wydajemy czterokrotnie mniej, niż wydaje się na całym świecie, W Niemczech na 1 km. drogi bitej wydaje się 9.100, we Francji 8.300, w Czechosłowacji 6.800, u nas w województwie warszawskiem 2.900, w innych zaś województwach jeszcze mniej. W Małopolsce wydaje się około 2.000, a na Kresach nawet i tyle się nie wydaje. Muszę stwierdzić, że niektóre nasze bite drogi w niczem nie ustępują najlepszym drogom bitym zagranicznym, jako przykład przytoczę drogę z Hajnówki do Bielska.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#SDruckiLubecki">Chciałem pomówić jeszcze o niektórych innych zagadnieniach, ale niestety widzę, że p. Marszałek chce położyć kres memu przemówieniu, więc tylko ograniczę się do złożenia podziękowania Wysokiej Izbie i Ministrowi Robót Publicznych, że już drugi rok w budżecie Ministerstwa Robót Publicznych figuruje kwota 1.500.000 zł na przeprowadzenie podstawowych projektów meljoracyjnych na Polesiu.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#Marszałek">S. ks. Albrecht ma głos.</u>
<u xml:id="u-45.1" who="#Marszałek">S. ks. Albrecht:</u>
<u xml:id="u-45.2" who="#Marszałek">Proszę Wysokiego Senatu, chciałem tylko kilka słów powiedzieć o tym budżecie. Nie wdaję się w rzeczy techniczne, gdyż nie jestem znawcą tych rzeczy. Wiem o tem, że drogi nasze się poprawiają, ale również wiem i to, że jak we wszystkich resortach, tak i tu urzędnicy są kiepsko uposażeni. O tem już mówiliśmy, ale dzisiaj chcę specjalnie pomówić o jednej kategorji urzędników, która się niedawno do mnie zwróciła, najniższych, najbiedniejszych, którzy nazywają się dozorcami drogowymi. Im się rzeczywiście dzieje krzywda, a zwłaszcza tym, którzy pracowali na terenie b. zaboru austrjackiego. Ludzie ci byli podurzędnikami, mieli odznakę na czapce, w Polsce odrazu skasowano im etatową służbę i przyjęto ich jako wolnonajemnych z pensją daleko mniejszą, tak, że dzisiaj jest taki stan, że ci, którzy są na emeryturze, byli dozorcy drogowi mają większą emeryturę, niż pensja tych, którzy są na służbie. Wogóle wynagrodzenie ich jest bardzo liche. W preliminarzu tegorocznym pobory te zostały podwyższone o 20%. jednak te już podwyższone pobory stanowią tylko 80 zł miesięcznie, a ubiegłego roku było 60 zł. Słowem są to bardzo mizerne pobory. Zarząd powiada, że dróżnik może sobie krowę paść po rowach, będzie miał dochód z mleka. Uważam, że na taki dochód uboczny nie powinien liczyć człowiek, który sumiennie ma pracować i myśleć o tem, ażeby droga była dobrze utrzymana i odwodniona, bo jeżeli ma paść krowę, to będzie myślał nie o tem, żeby droga była odwodniona, lecz żeby tam trawa rosła. Gdybym chciał postawić wniosek o podwyższenie płacy dróżnikom, o czem mówiłem, to powiedzianoby mi: a pokrycie skąd? Pokrycia nie mam, jednakże zwracam uwagę, że człowiek nie wynagradzany odpowiednio, nie może spełniać dobrze swych obowiązków, bo za 90 czy 80 zł nie można wymagać od człowieka, żeby swe obowiązki spełniał, jak należy. Jaka płaca taka praca. Jabym z gorącym apelem zwrócił się do p. ministra, ażeby w ten dział gospodarki wejrzał. Każdy woźny i każdy goniec ma większą pensję, niż taki dozorca drogowy.</u>
<u xml:id="u-45.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do części 11, — Ministerstwo Komunikacji. Głos ma p. sprawozdawca s. Przybylski.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#SPrzybylski">Wysoki Senacie! Przystępujemy do debat nad preliminarzem budżetowym Ministerstwa Komunikacji. Preliminarz ten wybija się w całokształcie preliminarza budżetowego na rok 1929/30 na pierwszy pian z uwagi na to, że wedle uchwał Sejmu na okres budżetowy od 1 kwietnia 1929 do 31 marca 1930 r. preliminuje się rozchody Polskich Kolei Państwowych w łącznej sumie 1.653.949.230 zł, a więc przenoszącej 30% ogólnych wydatków Państwa, preliminowanych na administrację, przedsiębiorstwa i monopole, nie mniej jednak także ze względu na wielką doniosłość prac Ministerstwa Komunikacji, oraz Polskich Kolei Państwowych dla gospodarczego, finansowego i administracyjnego rozwoju Państwa. Dotychczasowy rozwój kolejnictwa polskiego streściłem w sprawozdaniu drukowanem, które znajduje się w rękach szanownych członków Wysokiego Senatu. W sprawozdaniu tem nakreśliłem w ogólnych zarysach zadania, jakie zarząd kolei ma do spełnienia w Polsce, wykazałem olbrzymie trudności, które musiał dotychczas i wciąż jeszcze musi przy ich spełnianiu pokonywać, oraz opisałem dotychczasowe postępy tych prac, tudzież program najważniejszych prac na przyszłość najbliższą.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#SPrzybylski">W sprawozdaniu ustnem zajmę się niektóremi sprawami, będącemi w związku z ogólną oceną preliminarza budżetowego, a więc przedewszystkiem gospodarką finansową przedsiębiorstwa Polskich Kolei Państwowych.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#SPrzybylski">W pierwszych latach istnienia Polskich Kolei Państwowych były one dla Skarbu Państwa wielkim ciężarem. Skarb Państwa musiał na samo zapoczątkowanie, a także na dalsze prowadzenie eksploatacji sieci kolejowej uiszczać znaczne dotacje, gdyż brak funduszów obrotowych w gotówce i zapasach materjałów, zniszczenie i zaniedbanie wojenne linji kolejowych, ich urządzeń i taboru, działania wojenne lat 1919/20, a wreszcie dewaluacja marki polskiej racjonalną gospodarką kolei czyniły niemożliwą. Stan taki trwał do r. 1924, w którym reforma walutowa i uznanie P. K. P. za przedsiębiorstwo, oparte na zasadzie samowystarczalności z własnym budżetem, zapoczątkowały nową erę w gospodarce finansowej Polskich Kolei Państwowych. Wprowadzono taryfy przewozowe, oparte na walucie złotej i dostosowane do kosztów własnych przewozu, przeprowadzono stopniową redukcję personelu, gospodarkę zasobową poddano rewizji, a nad gospodarką budżetową i pieniężną rozciągnięto ścisłą kontrolę. Dzięki tym zarządzeniom już w latach 1924 i 1925 pokrywano rozchody zwyczajne z wpływów zwyczajnych, ale rozchody nadzwyczajne, wywołane koniecznemi inwestycjami i odbudową zniszczeń wojennych, sprawiły, że mimo dotacji skarbowych Polskie Koleje Państwowe wykazywały wciąż jeszcze niedobory. Dopiero rok 1926 przynosi zasadniczą zmianę. Ustają dotacje ze Skarbu Państwa, koleje stają się rentownemi do tego stopnia, że z wpływów swych nietylko pokrywają rozchody zwyczajne, ale także koszta inwestycji, a nadto przelewają nadwyżki wpływów do Skarbu Państwa. Od r. 1926 Polskie Koleje Państwowe są więc już samowystarczalne, co niewątpliwie jest dziełem i wielką zasługą Rządu.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#SPrzybylski">Na rok budżetowy 1928/29 przewidywano wpłatę do Skarbu Państwa w sumie 95.240.000 zł., a na rok 1929/30 preliminowano pierwotnie wpłatę do Skarbu w wysokości 76.900.000 zł, która wskutek dodatkowego przedłożenia Rządu i uchwał Sejmu obniżyła się na 75.593.070 zł, a wrazie przyjęcia przez Wysoki Senat wniosków Komisji Budżetowo-Skarbowej Senatu obniży się jeszcze do sumy 52.881.300 zł.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#SPrzybylski">Ze stanowiska racjonalnej gospodarki kolejowej należy uznać to zmniejszenie wpłaty do Skarbu za objaw pożądany w okresie pokrywania wydatków na inwestycje w przeważnej mierze z wpływów eksploatacyjnych kolei, a więc przedewszystkiem z opłat taryfowych za przewóz osób, bagażu i towarów. W czasach normalnych jest wprawdzie słusznym postulatem polityki skarbowej Państwa, aby także majątek narodowy, tkwiący w kolejach państwowych, się opłacał, aby więc Skarb Państwa partycypował w czystym dochodzie, jaki Koleje Państwowe przynoszą, ale w czasach normalnych wydatki na inwestycje kolejowe powinno się pokrywać z kredytów długoterminowych, aby koszta inwestycji spadły na naród w czasie, kiedy przypadną mu w udziale pełne korzyści z wykonania inwestycji kolejowych. Postulat ten w obecnej dobie życia Państwa Polskiego byłby tembardziej uzasadniony, iż obecne pokolenie podejmuje pracę nad finansową i gospodarczą odbudową Ojczyzny w warunkach niezmiernie ciężkich, wyczerpane zniszczeniami wojennemi, inflacją, licznemi przesileniami gospodarczemi, oraz nadmiernemi w stosunku do zamożności obecnego pokolenia ciężarami podatkowemi. Realizacji tego postulatu stoją jednak na przeszkodzie brak dostatecznych kapitałów w kraju i chwilowe trudności w uzyskaniu długoterminowej pożyczki za granicą na gospodarczo uzasadnionych warunkach. Inwestycje zaś, dla stworzenia podstaw pod byt gospodarczy kraju konieczne, nie mogą być zaniechane bez narażenia odbudowy gospodarczej Państwa. Pokolenie obecne musi zatem narazie ponosić także ciężar koniecznych inwestycji. Ponieważ Kolej inwestycje swoje pokrywa z bieżących wpływów, a wedle preliminarza budżetowego na rok 1929/30 przeszło 87% ogółu wpływów zwyczajnych pochodzić ma z przewozu osób, bagażu i towarów, przeto ciężar wydatków na inwestycje spada nie na całe społeczeństwo, lecz tylko na tych, którzy w dobie obecnej używają kolei do przejazdu i do przewozu, względnie także na krajowych konsumentów przewożonych towarów. Wobec tego należy uznać za słuszne, aby udział reszty społeczeństwa w ponoszeniu ciężarów inwestycji kolejowych wyraził się w tem, iżby w okresie, gdy na pokrycie tych ciężarów kredytu długoterminowego uzyskać nie można, Państwo zrzekło się wpłaty nadwyżek wpływów kolejowych do Skarbu na rzecz kolejowego funduszu inwestycyjnego. Powołuję się tu na Szwajcarję, w której kolei nie wolno wpłacać nadwyżek budżetowych do Skarbu, lecz jest obowiązana użyć je na inwestycje, oraz na potanienie przewozu.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Posner.)</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#SPrzybylski">Fakt, że w braku kredytu długoterminowego obecne pokolenie musi ponosić także ciężar inwestycji, sprawia, że w tym okresie przejściowym należałoby poprzestać na inwestycjach, które dla bytu Państwa i dla rozbudowy podstaw życia gospodarczego są konieczne, a nadto, że poczynania inwestycyjne co do rozmiarów, kolejności i wzajemnego ich stosunku powinne być skoordynowane w taki sposób, aby wszelki postęp w wynikach prac inwestycyjnych mógł być w całej pełni wyzyskany już na rzecz obecnego pokolenia. Nieskoordynowanie poczynań inwestycyjnych na kolejach łączy się zawsze z zakłóceniem rozwoju gospodarczego kraju, z osłabieniem sprawności kolei, oraz ze zmniejszeniem jej dochodowości. Zaniedbanie na rzecz kosztownych inwestycji w wielkim stylu inwestycji mniej kosztownych, a mających na celu wzmożenie przelotności i pełne wyzyskanie istniejących linji kolejowych przez rozbudowę stacji przetokowych i odpowiednie uzupełnienie taboru, jest wadą kolejowego programu inwestycyjnego, wyrażonego w preliminarzu budżetowym 1929/30. Brak ten omówiłem w sprawozdaniu drukowanem, dlatego obecnie ograniczam się do wystosowania do p. Ministra Komunikacji gorącego apelu, aby w interesie życia gospodarczego i urealnienia preliminowanych wpływów z przewozu towarów starał się ten brak rychło uchylić. Pozwalam sobie zwrócić uwagę na olbrzymie straty, jakie w ostatnich czasach przemysł węglowy, kolej i bilans handlowy poniosły skutkiem braku stacji przetokowych i braku węglarek.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#SPrzybylski">Eksporterzy węgla, walczący o nowe rynki zbytu, żalą się na to, że ich wysiłki w kierunku zdobycia zaufania odbiorców zagranicznych dla węgla polskiego znajdują wielką zaporę nietylko w samym braku wagonów, uniemożliwiając im niejednokrotnie wykonanie zamówionych przez zagranicę dostaw węgla, lecz i w wyjaśnieniach, udzielanych przez zarząd P. K. P. żalącym się na niewykonanie zamówień odbiorcom zagranicznym, że tłumaczenie się eksporterów brakiem węglarek jest niesłuszne, bo braku węglarek niema. Jeżeli się zestawi takie wyjaśnienia ze stanowiskiem, jakie Ministerstwo Komunikacji w sprawie zakupu nowego taboru wagonów towarowych zajęło w preliminarzu budżetowym, to jest oczywiste, że przyczyną tego jest błędna statystyka, przedstawiająca ilość wagonów zamawianych przez kopalnie, oraz ilość wagonów, przez kolej podstawianych. Celem sprawiedliwego rozdziału wagonów między poszczególne kopalnie zarząd P. K. P. ustalił normy stosunkowe dla dziennego podstawiania wagonów. Normy te wrazie zwiększonego ruchu wagonów zmniejszają władze kolejowe w stosunku do rozporządzalnych wagonów, np. w listopadzie 1928 r. do 67%, a od 11 do 15 lutego b. r. nawet do 15% i przyjmują zamówienia kopalń na wagony tylko w granicach norm zmniejszonych, nie uznając zamówień, przekraczających tę granicę. Wobec tego statystyka nie wykazuje faktycznego zapotrzebowania kopalń na węglarki, lecz tylko zamówienia, obracające się w ramach ustalonych norm ładunkowych, czego następstwem jest, że ilość wagonów, zamówionych przez kopalnie, tylko nieznacznie przewyższa ilość wagonów, przez kolej dostarczonych. I tak np. wykazy statystyczne, prowadzone przez dyrekcję P. K. P. w Katowicach, stwierdzają, że w listopadzie 1928 r. na dniówkę zamówiono 8.219 wagonów, a podstawiono pod naładunek 8.115, tak, że brak wagonów wynosił tylko 104 wagony czyli 1,3%, gdy tymczasem faktyczne zapotrzebowanie na wagony wynosiło 10.476 wagonów, co po uwzględnieniu wagonów podstawionych wykazuje brak wagonów, wynoszący nie 1,3%, lecz 22,5%. Dlatego też ta statystyka jak najrychlej musi ustąpić miejsca statystyce, która wykazywałaby rzeczywiste zapotrzebowanie, a więc także rzeczywiste braki w taborze wagonów towarowych.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#SPrzybylski">Problem taryfowy, który w ogólnych zarysach został omówiony w sprawozdaniu drukowanem, był w obradach Komisji Skarbowo-Budżetowej rozważany przez wielu jej członków, przyczem wskazywano na wielkie ryzyko, jakie dla tempa rozwoju życia gospodarczego i dla efektu finansowego kolei byłoby połączone z podwyższeniem taryfy towarowej w czasie osłabienia konjunktury gospodarczej, które obecnie przeżywamy. Pesymistą nie jestem, zapatrywania tych ekonomistów, którzy twierdzą, że zbliżamy się do nowego przesilenia gospodarczego, nie podzielam; ukazują się jednak znaki na niebie i ziemi, które każą być ostrożnym w zbyt różowej ocenie obecnej sytuacji gospodarczej i ostrzegają, że w najbliższej przyszłości czekają nas ciężkie czasy, wymagające szczególnej przezorności i zaniechania wszelkich pociągnięć, któreby były w sianie zaostrzyć sytuację i chwilowe osłabienie koniunktury wyrodzić w przesilenie. Wyjątkowo sroga zima już dotychczas wyrwała wielkie szczerby nietylko w budżecie Ministerstwa Komunikacji i w ogólnym budżecie państwowym, lecz także w budżetach przemysłu i rolnictwa. Zachodzi obawa, że natura przy likwidacji okresu zimowego nie poskąpi nam dalszych ciężkich ciosów. Ciasnota gotówkowa, trudność uzyskania i drożyzna kredytu, nagły wzrost ilości upadłości i protestów wekslowych, trwała ujemność naszego bilansu handlowego, wreszcie nadmierna wysokość najnowszych wymiarów podatkowych nie pozwalają patrzeć różowo w przyszłość najbliższą. Uwzględniając niewątpliwie wielkie postępy rozwoju życia gospodarczego, jakie widzimy począwszy od roku 1926, mam nadzieję, że i te trudności i przeszkody we wspólnym solidarnym wysiłku narodu i Rządu pokonamy. Pozostaje jednak zasadnicza wątpliwość, czy te ciężkie czasy są porą właściwą do podnoszenia tary kolejowych. Podwyżka taryf nie zawsze przynosi wzrost wpływów z opłat przewozowych. W czasach powszechnego osłabienia tętna życia gospodarczego stwarza ona nowe zapory rozwojowe, utrudniając i podrażając wymianę dóbr, podnosząc ogólny poziom cen i koszta produkcji, przez co wywołuje ograniczenie produkcji i przewozów, a w dalszem następstwie podniesienie kosztów eksploatacji i zmniejszenie wpływów kolei.</u>
<u xml:id="u-46.9" who="#SPrzybylski">Szczególna doniosłość problemu zniewala mię jeszcze do krótkiego poruszenia omówionej w sprawozdaniu drukowanem kwestji personelu kolejowego.</u>
<u xml:id="u-46.10" who="#SPrzybylski">Chlubne postępy, jakie wedle sprawozdania drukowanego i dołączonych doń tabel statystycznych kolejnictwo polskie wykazuje prawie we wszystkich dziedzinach swych prac, mimo olbrzymich trudności, które przytem pokonywać musi, przypisać należy przedewszystkiem celowym zarządzeniom Ministerstwa Komunikacji, oraz planowej i wytężonej pracy urzędników Zarządu centralnego, są one jednak w równej mierze zasługą personelu kolejowego, który bez względu na narodowość, wyznanie i różnicę w przekonaniach politycznych swych członków wykonał w ciągu ubiegłych lat 10 tyle solidarnego wysiłku w kierunku podniesienia sprawności polskich kolei państwowych, iż cały naród z dumą spoglądać może na chlubne wyniki wyścigu pracy polskich kolejarzy i czerpać z nich nietylko otuchę na przyszłość, lecz przedewszystkiem szczytny przykład, czego wspólnym ofiarnym wysiłkiem pracy dokonać można, jeżeli przyświeca wspólna idea i jeżeli na teren pracy zawodowej nie przenosi się walk narodowościowych, wyznaniowych i politycznych.</u>
<u xml:id="u-46.11" who="#SPrzybylski">To też Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu, uznając wielkie zasługi personelu kolejowego w dziedzinie podniesienia sprawności kolei państwowych, stwierdziła z ubolewaniem, że uchwalona w zeszłym roku jednomyślnie przez Wysoki Senat rezolucja, mająca na celu ujednostajnienie stanu prawnego, dotyczącego personelu kolejowego, jeszcze wciąż czeka na wykonanie, chociaż ujednostajnienia odnośnych przepisów domaga się nietylko zasada równouprawnienia wszystkich kolejarzy polskich bez względu na część kraju, w której pracują, lecz także dalsze podniesienie sprawności administracji kolejowej. Komisja Skarbowo-Budżetowa uchwaliła zatem przedłożyć Wysokiemu Senatowi do ponownego uchwalenia rezolucję, wzywającą Rząd do przyśpieszenia prac nad ujednostajnieniem przepisów prawnych, regulujących prawa i obowiązki personelu kolejowego.</u>
<u xml:id="u-46.12" who="#SPrzybylski">Problemem, wymagającym rychłego rozwiązania, jest także kwestja poprawy uposażenia personelu kolejowego przez dostosowanie dotychczasowych przepisów uposażeniowych do potrzeb kolejnictwa polskiego. Wymaga tego nietylko słuszność, lecz i własny interes zarządu kolei, gdyż tylko tą drogą zapobiegnie się ucieczce sił fachowych do przemysłu prywatnego i zapewni kolei kadry dobrych fachowców. Problem ten da się niewątpliwie łatwiej rozwiązać po wprowadzeniu w życie projektowanej przez Ministerstwo Komunikacji autonomizacji polskich kolei państwowych.</u>
<u xml:id="u-46.13" who="#SPrzybylski">Sprawą komercjalizacji, względnie autonomizacji polskich kolei państwowych zajmowała się Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu i otrzymała od p. Ministra Komunikacji wyjaśnienie, że projekt autonomizacji polskich kolei państwowych został już opracowany i znajduje się obecnie w stadjum uzgodnień międzyministerjalnych. Nie znając szczegółów projektu, ograniczę się tu do kilku zasadniczych uwag, któreby należało uwzględnić przy zamierzonej reorganizacji polskich kolei państwowych.</u>
<u xml:id="u-46.14" who="#SPrzybylski">Zasadniczym punktem wyjścia tej reorganizacji powinno być przyznanie zarządowi polskich kolei państwowych większej swobody administracji finansowej, obecnie zbyt krępowanej wyznaczaniem jej zgóry ściśle oznaczonych pozycji budżetowych i przyznawaniem miesięcznych kredytów, co wszelkie programy prac, układane na dłuższy okres czasu, czyni iluzorycznemi. Nowa organizacja powinna być sprężysta, a nie może być droższa od dotychczasowej. W szczególności należałoby unikać zbyt długiej drogi służbowej i zbytniej centralizacji uprawnień i agend, zbytniej pisaniny i wszystkich biurokratycznych naleciałości, hamujących tempo pracy i komplikujących tok czynności. Poza dziedziną wykonywania policji kolejowej stosunek organów kolejowych do publiczności i do kontrahentów powinien się zasadniczo zmienić i organa zarządu kolei nie powinne przybierać charakteru władzy tam, gdzie zachodzi tylko prawno-prywatny stosunek umowny. Przy wykonywaniu przewozów, przyjmowaniu zamówień i wogóle przy wykonywaniu funkcji przewoźnika, jak również w wewnętrznej służbie i gospodarce należałoby trzymać się metod pracy, przyjętych w świecie przemysłowym i kupieckim.</u>
<u xml:id="u-46.15" who="#SPrzybylski">Analizą preliminarza nie zajmuję się, gdyż sprawę tę omówiłem dokładnie w sprawozdaniu drukowanem.</u>
<u xml:id="u-46.16" who="#SPrzybylski">Przechodzę teraz tylko do wniosków Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu. Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu uchwaliła zaproponować zmiany uchwalonego przez Sejm preliminarza na rok 1929/30 w następujących kierunkach:</u>
<u xml:id="u-46.17" who="#SPrzybylski">1) W dziale 1. Administracja. Dział 1 § 9 „Remont i konserwacja budowli”. Sejm uchwalił zmniejszyć sumę preliminowaną ze 126.000 zł o 76.000 zł ze względów oszczędnościowych. Wydatki te jednak są niezbędnie potrzebne dla przeprowadzenia koniecznych robót, które dotychczas tylko dla braku kredytów narazie ograniczono do minimum. Otóż w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę: Wysoki Senat raczy uchwaloną przez Sejm sumę 50.000 zł podwyższyć o 76.000 zł do wysokości preliminowanej pierwotnie sumy 126.000 zł.</u>
<u xml:id="u-46.18" who="#SPrzybylski">2) W dziale B. Przedsiębiorstwa. Dział 2, rozdział 2, § 5 „Budynki”. Rozchody zwyczajne. Sejm skreślił 6.050.000 zł, uważając, że pozostała suma wystarczy w związku z tem, co przyznała ustawa skarbowa na rok 1928/1929. Komisja Skarbowo-Budżetowa uważa to zmniejszenie kredytów za nierealne z powodów przedstawionych w sprawozdaniu, dlatego w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej proszę o podwyższenie uchwalonej przez Sejm sumy 15.550.000 o 6.050.000 na preliminowaną pierwotnie sumę 21.600.000 zł.</u>
<u xml:id="u-46.19" who="#SPrzybylski">Następnie dział 2, rozdział 5, § 3 „Naprawa taboru”. Sejm skreślił 5.218.770 zł na zmniejszenie kosztów materjałów w warsztatach kolejowych. Zmniejszenie to zdaniem Komisji Skarbowo-Budżetowej nastąpić nie może, gdyż uniemożliwiłoby naprawę taboru w należytym okresie czasu. Ponadto nadmienić należy, że skreślenie proponowanej sumy z kosztów materjałów musiałoby w konsekwencji spowodować konieczność zmniejszenia w tym samym stopniu kredytów na robociznę, a tem samem musiałoby się stać przyczyną redukcji ilości godzin pracy lub robocizny. Dlatego w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę o podwyższenie uchwalonej przez Sejm sumy 207.583.230 zł o 5.218.770 zł do wysokości preliminowanej przez Rząd sumy 212.802.000 zł.</u>
<u xml:id="u-46.20" who="#SPrzybylski">Następna poprawka. Dział 2, rozdział 9, § 7 a „Koszta specjalnych badań technicznych”. Sejm skreślił 2 miljony bez uzasadnienia. Skreślenie to ze względów ogólno-państwowych nie jest wskazane. Wobec tego w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wnoszę o podwyższenie uchwalonej przez Sejm sumy 900.000 zł o 2.000.000 zł do preliminowanej sumy 2.900.000 zł.</u>
<u xml:id="u-46.21" who="#SPrzybylski">Wpływy zwyczajne. Dział 2, rozdz. 1. § 4 „Przewóz poczty”. Sejm podwyższył sumę preliminowaną 13 milj, zł. o 1 miljon zł. Opierając się na dotychczasowych faktycznych wynikach, wnoszę w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej o reaktywowanie sumy preliminowanej 13 milj. zł.</u>
<u xml:id="u-46.22" who="#SPrzybylski">Następna poprawka dz. 2, rozdz. 2, § 6, „Procenty i różnice kursu”. Sejm podwyższył o 3 milj. zł. Wynik za rok 1927/28, na podstawie którego została uchwalona podwyżka, wpływów w tym paragrafie o 3 milj. zł., nie może być uważany za miarodajny ze względów, które wyłuszczyłem w sprawozdaniu drukowanem. Obniżenie wpływów tego paragrafu w przedłożeniu rządowem o blisko 3 milj. zł. jest zupełnie usprawiedliwione, wobec czego Komisja Skarbowo-Budżetowa uchwaliła zaproponować reaktywowanie pierwotnie preliminowanej sumy 10.700.000 zł.</u>
<u xml:id="u-46.23" who="#SPrzybylski">Następna poprawka. Dział 2. rozdz 2. § 13. „Różne”. Sejm podniósł o 5 milj. zł. Uchwalone zwiększenie preliminowanej sumy o 5.000.000 zł., oparte na wyniku za rok 1927/28, nie byłoby w tym roku realne, gdyż na wynik ten wpłynął szereg okoliczności wyjątkowych, których powtórzenia w następnych okresach się nie przewiduje. Dlatego też w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej proponuję podwyższenie pierwotnie preliminowanej sumy tylko o 1.800.000 zł., to jest na 9.848.000 zł.</u>
<u xml:id="u-46.24" who="#SPrzybylski">Następna poprawka; dział 2. rozdz. 3 §1.„Przewozy”. Sejm zwiększył o 2.243.000 zł. Z powodów, które przytoczyłem w sprawozdaniu drukowanem, mianowicie opierając się na dotychczasowych wynikach oraz na przewidywaniu pewnego podwyższenia na przyszłość, przedkładam w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej wniosek o powzięcie uchwały, że uchwaloną przez Sejm sumę 18.000.000 zmniejsza się o 2.243.000 do wysokości preliminowanej sumy 15.757.000 zł.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#WicemarszałekPosner">Głos ma s. Lempke.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#SLempke">Wysoki Senacie! Z powodu zbyt ograniczonego czasu, jaki został mi udzielony do omówienia wielkich zadań Ministerstwa Komunikacji, muszę się ograniczyć do wypowiedzenia jedynie kardynalnych uwag, odnoszących się do zagadnień, które wysuwają się na czoło, i dlatego muszę się streszczać i że tak powiem stylem telegraficznym wypowiedzieć rzeczy, o które mi głównie chodzi.</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#SLempke">Wysoki Senacie! Już starożytni Rzymianie zdawali sobie sprawę ze znaczenia dla państwa środków komunikacyjnych i dlatego starali się rozbudowywać należycie sieci dróg komunikacyjnych i utrzymywać je w należytym stanie. Współcześni ekonomiści wypowiedzieli się, że koleje w dziedzinie komunikacji, a w następstwie i w ekonomji gospodarczej i w stosunkach międzynarodowych dokonały tak wielkiego przewrotu, jak tego kiedyś dokonała sztuka drukarska na polu rozwoju ducha ludzkiego. A na froncie wojennym wielki współczesny strategik i wódz militarny Niemiec powiedział, że koleje lepiej bronią państwa, niż najlepsze twierdze.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#SLempke">Te kilka przesłanek pozwoliłem sobie zacytować, aby zwrócić uwagę Wysokiego Senatu na znaczenie tego olbrzymiego aparatu na froncie gospodarczym z jednej strony, a następnie i jego znaczenie w polityce finansowej Państwa.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#SLempke">Na czoło tych kapitalnych zagadnień wysuwa się przedewszystkiem ten niepohamowany pęd Ministerstwa Komunikacji w kierunku wielkich Inwestycyj li tylko z bieżących dochodów kolei. Obawiam się, aby taka polityka nie weszła w nałóg i ażeby w ten sposób nowy podatek na fundusz inwestycyjny nie został rzucony na barki ludności.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#SLempke">Następnie chcę zwrócić uwagę jeszcze na jedną rzecz. Jeżeli porównamy preliminowaną nadwyżkę eksploatacyjną z roku budżetowego z taką nadwyżką w roku ubiegłym, to widzimy, że ta nadwyżka pochodzi z jednej strony z ewentualnej podwyżki taryf kolejowych, a z drugiej strony z przewidywanego zwiększenia obrotu towarowego. Jednak wydaje mi się, że zaciemniony tu jest charakter tej nadwyżki z tego powodu, że jednak nie mówi się o tem, czy wzrost będzie spowodowany normalnym wzrostem przewozów na dotychczas istniejących starych linjach, czy są brane pod uwagę nadwyżki z nowych linij, które w ciągu dziesięciolecia zostały zbudowane kosztem około pół miliarda zł. Uważam, że nawet mimo wysokich kosztów budowy, jednak musimy liczyć się z tem, że pewien minimalny procent od włożonego kapitału musimy sobie zapewnić.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#SLempke">Następnie chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na rzecz następującą. O ile z jednej strony stwierdzamy z wielką radością, że Polskie Koleje Państwowe robią kolosalne postępy, że zapisują się złotemi zgłoskami w historji rozwoju kolejnictwa i odbudowy Państwa Polskiego, to jednak po części jest to postęp i świadczenia, płynące na rzecz Skarbu Państwa, natomiast nie widzimy tego postępu w kierunku udogodnień dla klijentów kolei. Chciałbym zwrócić uwagę, że jak przed 30 laty, tak i dziś jeszcze jeździmy zbyt powolnem tempem. Chciałbym przypomnieć Wysokiej Izbie, że gdy chodzi o szybkość biegu pociągów w innych państwach, daleko odbiegają polskie koleje od tej doskonałości. Mianowicie przeciętna szybkość u nas w Polsce wynosi 40 do 70 km na godzinę, natomiast pociągi pośpieszne we Francji osiągają do 130 km. na godzinę, w Anglji do 115 km., w Niemczech do 110 km. na godzinę. A więc widzimy, że jednak pod tym względem postęp zrobiliśmy niewielki. Dlatego zdaje mi się, że zasadą polityki Ministerstwa Komunikacji w kierunku usprawnienia i oparcia P. K. P. na zasadach handlowych powinno być: szybkość, taniość i wygoda klijenta, tak samo dla podróżnych jak i dla przewozu towarów.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#SLempke">Następnie chciałbym zwrócić uwagę na rzecz znamienną i charakterystyczną, rzecz jednak zatrważającą, mianowicie na zastraszający wzrost katastrof kolejowych, oraz wypływających z nich i z innych przyczyn wypadków z ludźmi. Statystyka wykazuje, że w roku 1926 mieliśmy zabitych pasażerów 326 plus 104 kolejarzy, a w roku 1927 mamy już 387 zabitych pasażerów i 40 kolejarzy. Prócz tego w skutek wypadków mieliśmy 575 rannych pasażerów i 481 z personelu kolejowego. W roku 1927 liczby te wzrastają na 758 pasażerów i 714 pracowników kolejowych rannych. Jeżeli przytoczyłem te cyfry, to jedynie dlatego, ażeby przestrzec Ministerstwo Komunikacji, że katastrofy kolejowe oraz straty materjalne i w ludziach, mnożące się w ostatnich czasach na kolejach, spowodowane są tem, że z jednej strony w zbyt powolnem tempie przechodzimy na mechanizację i udoskonalenia techniki kolejowej, z drugiej zaś pracownicy kolejowi, padający pod ciężarem wielkiego brzemienia pracy, nie mogą oczywiście tak obsłużyć Polskich Kolei Państwowych, jakbyśmy sobie tego życzyli.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#SLempke">Chciałbym wreszcie tu zaakcentować, że dzieje się wielka krzywda pracownikom kolejowym, że ta druga armja poza wojskiem, jak zresztą nazwał ją p. Marszałek Józef Piłsudski, że ta armia żołnierzy pracy jest w Wysokim stopniu pokrzywdzona. Wystarczy, Wysoka Izbo, oznajmić, że pracownik kolejowy w służbie wykonawczej wskutek stałych dyżurów dziennych i nocnych bez świąt i niedziel pracuje w ciągu roku o 112 8-godzinnych dni roboczych więcej, niż przeciętny pracownik w Polsce. Następnie pracownik kolejowy w ciągu 10 lat korzysta z urlopu o 53 tygodni mniejszego, skutkiem tego, że nie korzysta z tych norm urlopowych, co przeciętny urzędnik państwowy. Z tego więc powodu uważam, że p. Minister Komunikacji, oceniając ciężką i mozolną pracę pracowników kolejowych, przyjdzie im z pomocą i wyda oddzielną ustawę uposażeniową i oczekiwaną przez długie lata „pragmatykę służbową”, regulującą stosunki służbowe między przedsiębiorstwem a pracownikami, i że ponadto warunki pracy zostaną złagodzone. Mam niepłonną nadzieję, że pod nowem kierownictwem tak światłego i tak wybitnego fachowca, jakim jest p. minister Kühn, sprawa ta ulegnie zmianie. Mam niepłonną nadzieję, że postęp kolei w kierunku najdalej idących udoskonaleń dotychczasowych urządzeń pójdzie równolegle z inwestycjami i że jednocześnie nastąpi poprawa warunków pracy i bytu pracownika kolejowego na tym gruncie.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#WicemarszałekPosner">Wysoka Izbo! Lista mówców jest wyczerpana. Dyskusja nad ostatnią częścią preliminarza budżetowego jest zamknięta.</u>
<u xml:id="u-49.1" who="#WicemarszałekPosner">Mam zaszczyt oznajmić w przedmiocie składania rezolucyj, że o ileby pp. Senatorowie mieli jeszcze jakieś rezolucje do złożenia i o ileby chcieli sprawdzić rezolucje już przygotowane przez kancelarję Senatu, ażeby to uczynili do poniedziałku godz. 12 w południe. Potem absolutnie ani jeden wyraz, zgłoszony w formie rezolucji, przyjęty być nie może. Rezolucje wydrukowane będą i o godzinie 3 złożone w klubach Panom Senatorom. Głosowanie zacznie się w poniedziałek o godzinie 4 po południu i proszę Panów Senatorów, aby byli łaskawi na to głosowanie stawić się w komplecie.</u>
<u xml:id="u-49.2" who="#komentarz">(S. Koerner: O godz. 3 za późno, nie można zdążyć nawet przeczytać.)</u>
<u xml:id="u-49.3" who="#WicemarszałekPosner">Bardzo przepraszam, nie mogę nic innego zrobić. Prezydjum i kancelarja Senatu starają się, aby panom Senatorom wszystko umożliwić. W ciągu jednej godziny można przestudjować wszystkie rezolucje, jakie będą zgłoszone, tem bardziej, że Panowie te wszystkie rezolucje znają z dyskusji w Komisji Skarbowo-Budżetowej. Jeżeli oznaczamy termin do godziny 12 jako prekluzyjny do składania rezolucyj, to nie możemy żądać od kancelarji Senatu, aby przed godziną 3 były te rezolucje już wydrukowane.</u>
<u xml:id="u-49.4" who="#WicemarszałekPosner">Pozostają nam jeszcze interpelacje. P. Sekretarz będzie łaskaw je odczytać.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#SekretarzsKamieniecki">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie wstrzymania wypłaty daru z łaski wdowom i sierotom po grecko-katolickich księżach.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#SekretarzsKamieniecki">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do pp. Ministrów Spraw Wojskowych, Spraw Wewnętrznych i Skarbu w sprawie niewypłacenia Onyśkowi Pasicznyk w Bohatkowcach, pow. podhajeckiego za zarekwirowanie przez wojska polskie konia i wozu w r. 1920.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#SekretarzsKamieniecki">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Skarbu w sprawie niewypłacenia zasiłku wojskowego Annie Sorockiej z Jeziernej, pow. Zborów, woj. tarnopolskiego.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#SekretarzsKamieniecki">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie pobicia Stefana Diaczyszyna i Nykoły Dolisznego z Kołodziejówki przez posterunkowych Filipa Czudaka i in. z P. P. w Wołczyńcu, pow. Stanisławów.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#SekretarzsKamieniecki">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie złożenia z urzędu naczelnika gminy w Weliśnice, pow. Nadworna Dmytra Hałajczuka i w sprawie złożenia z urzędu naczelnika gminy Hawryłówka, pow. Nadworna Iwana Sołomki.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#SekretarzsKamieniecki">Interpelacja Klubu Ukraińskiego do p. Ministra Spraw Wewnętrznych w sprawie przeprowadzenia plebiscytu antyalkoholowego we wsi Wołosówka, pow. Zborów.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#SekretarzsKamieniecki">Interpelacje te będą przesłane p. Prezesowi Rady Ministrów do dania odpowiedzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#WicemarszałekPosner">Porządek dzienny jest wyczerpany. Porządek dzienny następnego posiedzenia, które odbędzie się w dniu 11 marca o godz. 4 po południu: głosowanie nad poszczególnemi preliminarzami budżetowemi i nad ustawą skarbową na rok 1929/30. Nie słyszę sprzeciwu, uważam porządek dzienny za przyjęty.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#WicemarszałekPosner">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 15.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>