text_structure.xml
199 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 rano.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#WicemarszałekBojko">Otwieram posiedzenie. Protokół 90 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów, Protokół 91 posiedzenie leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie: Gruetzmacher i Kaniowski. Listę mówców prowadzi s. Kaniowski.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#WicemarszałekBojko">Przystępujemy do punktu pierwszego porządku dziennego! Dalszy ciąg dyskusji nad projektem ustawy o zatwierdzeniu układu ze Stolicą Apostolską, określającego stosunek Państwa do Kościoła Rzymsko-Katolickiego (druki sejm, nr 1735 i 1811, oraz odbitka Roneo nr 292). Głos ma s. Woźnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo! Tak p. referent Senatu jak i wielu mówców w debacie nad konkordatem w Sejmie zastanawiało się dość szczegółowo nad kwestią, czy lepszem byłoby załatwienie i ustalenie stosunku Państwa do Stolicy Apostolskiej przez zawarcie konkordatu, czy też przez rozdział kościoła od państwa. Jestem tego zdania, że jest to rozważanie w tych warunkach, w jakich obecnie się znajdujemy, ściśle teoretyczne, albowiem musimy się obracać w tych granicach, jakie nam nakreśla Konstytucja, Konstytucja zaś wyraźnie mówi, że stosunek pomiędzy kościołem katolickim a państwem powinien być ustalony w drodze konkordatu. Więc zagadnienie, o którem mówiłem, będzie aktualne wtedy, kiedy będziemy mówili o ewentualnej zmianie Konstytucji. Obecnie należy wobec wyraźnych wymagań Konstytucji, zastanowić się tylko nad tym projektem konkordatu, który nam został przedłożony i swój stosunek do konkordatu na podstawie rzeczowych rozważań przedstawić. Jednakże przedtem chciałbym podnieść jeszcze nasze wątpliwości natury konstytucyjnej, które tu wczoraj jako wniosek formalny zgłosiłem, a których niestety wyjaśnienie p. referenta i p. Marszałka nie usunęły. Jesteśmy tego zdania, że ustawa konstytucyjna jest ustawą tego rodzaju, w której interpretacja jest bardzo niebezpieczna i trzeba się ściśle trzymać litery tego prawa, bo gdybyśmy zaczęli w tę czy inną stronę naginać postanowienia Konstytucji, to byłoby to niebezpiecznem tak dla jednej jak i dla drugiej strony tej Wysokiej Izby i wogóle na przyszłość bardzo niewskazane. A ponieważ art. 10 Konstytucji wyraźnie powiada, że wnioski i projekty ustaw, pociągające za sobą wydatki ze Skarbu Państwa, muszą podawać sposób ich użycia i pokrycia — nie mogą, ale muszą — uważamy, że wniosek Rządu i ustawa przedłożona nam przez Sejm, o zatwierdzeniu układu ze Stolicą Apostolską, określającego stosunek Państwa do Kościoła Rzymsko-Katolickiego jest niekonstytucyjna i rozważanie jej nie jest rzeczą zgodną z Konstytucją. I tylko dlatego, że najwyższy stróż Konstytucji, jakim jest tu p. Marszałek, dopuszcza jednak możność rozważania w tych warunkach konkordatu, jesteśmy zmuszeni jednakże i w tej dyskusji głos zabrać i w głosowaniu wziąć udział.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#SWoźnicki">Jeżeli już mowa o wątpliwościach konstytucyjnych, to muszę jeszcze przypomnieć brzmienie art. 114 dla przykładu, jak się u nas bezceremonialnie traktuje postanowienia Konstytucji. W art. 114 jest powiedziane, że stosunek Państwa do Kościoła będzie określony na podstawie układu ze Stolicą Apostolską, który podlega ratyfikacji przez Sejm, więc wyraźnie jest tu powiedziane, że, jeżeli taki układ nastąpi, Sejm własną swoją uchwałą może go ratyfikować, nie jest powiedziane, że to ma być ustawa, którą oczywiście uchwalić muszą obie Izby i gdybyśmy literalnie, zgodnie z brzmieniem Konstytucji tę rzecz chcieli rozważać, to musieli byśmy powiedzieć znowu, że Senat nie ma tu nic do gadania. Oczywiście Rząd wybrnął w ten sposób, że przedstawił nam projekt ustawy i w tych warunkach musimy się nad tem zastanowić.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#SWoźnicki">A jak upraszczają sobie zadanie niektórzy wybitni prawnicy? Muszę tu zwrócić uwagę na to, że na moje wątpliwości w tym względzie, wyrażone na połączonych komisjach: Spraw Zagranicznych i Wojskowej, p. senator Nowodworski, referent konkordatu, wyraził się, że jest to artykuł omyłkowy. Gdybyśmy tak daleko poszli, ażebyśmy twierdzili, że mogą być omyłkowe lub nie omyłkowe artykuły w Konstytucji, to wogóle powiedzmy sobie z góry: Konstytucji niema. Dlatego i z tego również powodu stoję na tem stanowisku, że rozważanie tej sprawy jest wedle Konstytucji niedopuszczalne i poddając się tylko orzeczeniu p. Marszałka przechodzę do omówienia poszczególnych punktów samego konkordatu.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#SWoźnicki">Przedewszystkiem kilka słów co do referatu p. s. Nowodworskiego. S. Nowodworski twierdzi, że oddzielę nie kościoła od państwa oznacza wojnę z kościołem, natomiast konkordat oznacza stan pokojowy. Jabym tak nie twierdził. Oddzielenie kościoła od państwa to znaczy, że jedna instytucja jest zupełnie niezależna od drugiej i w tych sprawach, w których się interesy tych obu instytucji zaczepiają może przy każdej okazji porozumienie nastąpić. Tymczasem konkordat, szczególniej zaś konkordat tak niejasny jak ten, który mamy przed sobą, konkordat, który w wielu artykułach posiada cały szereg niedomówień będzie musiał ulec bardzo szczegółowej interpretacji i z jednej i z drugiej strony i ta interpretacja może być niezgodna. Rzym może interpretować ten konkordat tak, my będziemy interpretowali inaczej — interpretacja konkordatu może właśnie być powodem do niezgody, a nawet i wojny. Wtedy właśnie ta wojna może łatwiej nastąpić, dlatego, że strony się umawiały, zawierały konkordat i każda interpretacja jednej strony, niezgodna z interpretacją drugiej strony jest powodem do sporów, jest powodem do tej wojny. Tak, że możliwości wojny konkordat wcale nie uchyla, owszem mojem zdaniem, mnoży te możliwości. A interpretacja być musi dlatego, że poszczególne paragrafy, jak powiedziałem, są niejasne i takie, których interpretowanie jest niesłychanie trudne. Kiedyśmy na połączonych komisjach co do niektórych tylko paragrafów zadawali pytania temu, kto był przedstawicielem naszego Rządu przy zawieraniu konkordatu, p. Ministrowi St. Grabskiemu, to na niektóre odpowiedział nam w sposób poufny, a co do niektórych oświadczył, że będzie rozważał możliwość zabrania głosu w Senacie i wyjaśnienia niektórych punktów tak, żeby one nie ulegały najmniejszej wątpliwości. Jednakże później p. Minister Grabski od tego zamiaru odstąpił, uważając widocznie za niewłaściwe, czy za niemożliwe jakiekolwiek autorytatywne oświadczenie ze strony Rządu i pozostawiając w ten sposób wszelką interpretację już na czas późniejszy.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#SWoźnicki">Wprawdzie p. Minister uspokaja nas, że wykonanie tego konkordatu leży w ręku Rządu, a więc i interpretacja jest w ręku Rządu. My w zupełności z tem się zgadzamy, ale pamiętamy również, iż druga strona ma tyle moralnego autorytetu, że jakkolwiek wykonanie konkordatu leży w ręku Rządu, to z drugiej strony nacisk każdej chwili może być tego rodzaju, że Rząd będzie zmuszony ustąpić, albo też będzie zupełnie powolny wszelkim żądaniom tej drugiej strony. I dlatego też uważamy, że układ ze Stolicą Apostolską, z instytucją tego rodzaju, która w swem założeniu ma głoszenie prawdy, i przy dążeniu całego zdaje się świata do usunięcia tajnej dyplomacji, ten, układ winien być zapoczątkowaniem całkowitej jawności, aby nie było zaskakiwania się wzajemnego, wyszukiwania odpowiednich, dobrych, „przychylnych” momentów do zawierania konkordatu. Dlatego też, jeżeli obecny moment do zawarcia konkordatu był przychylny, to może nastąpić drugi moment, w którym akurat będzie nieprzychylna koniunktura dla Państwa Polskiego, interpretacja pójdzie właśnie na niekorzyść Państwa Polskiego. Ta tajemnica i tajność dyplomacji przy zawieraniu konkordatu poszła aż tak daleko, że projekt rządowy konkordatu nie został przedłożony izbom ustawodawczym, pomimo, że tego wyraźnie się domagały.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#SWoźnicki">Gdyby to było nastąpiło, gdyby projekt konkordatu był w swoim czasie izbom ustawo dawczym, a przynajmniej komisjom izb ustawodawczych przedstawiony, to może przy ratyfikacji tego konkordatu uniknęlibyśmy całego szeregu zastrzeżeń, całego szeregu wątpliwości, które jednak na podniesienie powagi tego aktu zatwierdzanego w tej chwili, zupełnie nie wpływają, raczej wpływają ujemnie, a jednak wygłaszane być muszą, bo w żaden sposób nie możemy się zgodzić, ażeby to, co jest niejasne, w przyszłości było komentowane na szkodę Państwa Polskiego i na szkodę samego kościoła, którym jest nie samo duchowieństwo i hierarchia duchowna, ale ten lud, który tu reprezentujemy i w którego imieniu mamy zatwierdzać konkordat. Wobec więc niewypowiedzenia się Rządu, wobec tajności przy zawieraniu konkordatu, musimy od tej chwili zacząć go interpretować, musimy rozważyć wszystkie poszczególne punkty, a rozważanie wszystkich poszczególnych punktów już, jak p. s. Nowodworski wyjaśnił, nie jest niczem zdrożnem i uchybiającem powadze tego aktu, gdyż ten konkordat w większości wypadków jest zupełnie ordynarnym targiem o dobra materialne i o pewne wpływy w państwie, a jeżeli tak jest, to raz porządnie się wytargować nie zaszkodzi, ażeby potem nie targować się codziennie, ażeby potem nie było tego, co jest gorszące. I myśmy sądzili, że gdy będziemy nareszcie w posiadaniu tego konkordatu, tego układu ze Stolicą Apostolską, to mając za obowiązek w imieniu ludu polskiego wytargować się o to wszystko, co lud polski świadczyć musi na rzecz hierarchii kościelnej i na rzecz kościoła, po tym targu już całkowicie wszelkie inne targi ustaną. I tu musimy wyrazić niezadowolenie, że zawiedliśmy się: wszystkie te targi będą istniały w dalszym ciągu, a przedewszystkiem targi o wynagrodzenie za posługi religijne, jura stole pozostaje w dalszym ciągu w mocy. Jakkolwiek jest zastrzeżone, a nawet zgłosił tutaj s. Nowodworski rezolucję, aby to jaknajprędzej zostało załatwione ze Stolicą Apostolską, to mam jednak wrażenie, że będzie to odkładane ad calendas grecas, bo mam wrażenie, że o ile duchowieństwu mogło zależeć na zawarciu tego konkordatu, to jednak na uchylenie tych świadczeń, jakie lud polski z racji jura stole świadczy, mojem zdaniem, tak prędko się nie zgodzi, bo Państwo jeszcze bardzo długo będzie w tem położeniu, że takich poborów, jakichby sobie duchowieństwo od Państwa życzyło za całkowicie bezpłatne spełnianie swoich obowiązków, Państwo świadczyć nie będzie mogło. A zresztą Państwo, wynagradzając bezpośrednich swoich pracowników bardzo źle, nie może przecież stanąć na stanowisku, że będzie wynagradzało pracowników instytucji, która nie jest państwową, lepiej niż swoich funkcjonariuszy państwowych. A jednakże tego rodzaju domagań się byliśmy świadkami w debacie sejmowej, a nawet referent p. Dubanowicz zgłosił w tym kierunku odpowiednie wnioski, których załatwienie ostatecznie nie nastąpiło.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#SWoźnicki">Jeszcze tylko słowo o zastrzeżeniach natury konstytucyjnej p. s. Nowodworskiego co do tego, że zerwanie konkordatu przez Państwo byłoby złamaniem Konstytucji. Ja tego nie widzę. Zerwanie konkordatu jest zawsze możliwe przez jedną i drugą stronę. Konkordat obowiązuje dopóty, dopóki obie strony na niego się zgadzają. Z chwilą kiedy jedna strona ma zastrzeżenia, może te zastrzeżenia drugiej stronie zakomunikować. Jeżeli ta druga strona się nie zgadza, konkordat jest tem samem zerwany. Byłoby daleko lepiej, gdyby konkordat był zawarty na czas określony, ażeby po upływie tego czasu mogła nastąpić rewizja zgodnie z wymogami życia. Konkordat mógłby być zmieniony i nie byłoby wojny, która następuje po jednostronnem zerwaniu konkordatu. W bezterminowości konkordatu tkwi niebezpieczeństwo wojny, bo ta strona, która będzie chciała zmian, oczywiście będzie chciała go zmienić na swoją korzyść, druga strona nie będzie chciała się zgodzić i z tego wyniknie wojna. Gdyby konkordat miał ustalony termin na 3, 5 czy 10 lat, to przy możliwości zmiany Konstytucji i przy innych możliwościach z drugiej strony, byłoby możliwe za 3, 5 czy 10 lat zastanowić się nad zmianami tego konkordatu w związku z ewentualnemi koniecznościami życiowemi. Możnaby było zmienić ten konkordat i w takim razie byłoby to bardziej bezpieczne. Konkordat jest jednakże bezterminowy.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#SWoźnicki">Nie idę jednak tak daleko, żebym miał uważać, że zmiana konkordatu jest naruszeniem czy pogwałceniem Konstytucji, jak się s. Nowodworski wyraził w konstytucji jest tylko powiedziane, że konkordat ma istnieć, ale nie powiedziano jaki, nie powiedziano, że to ma być ten pierwszy konkordat, który w tej chwili zawieramy. My z tym konkordatem, z jego postanowieniami od pierwszego dnia kiedy wejdzie w życie, będziemy walczyć i będziemy przeciw niemu opinię publiczną uspasabiać; przeciw takiemu jakim on jest, w przysługującej nam prawnie drodze, będziemy publicznie występowali i w opinii publicznej może dojrzeć przekonanie, że należy go zmienić. Przyszły skład Sejmu może być taki, że się tego będzie wyraźnie domagał, i będzie zupełnie legalnem żądanie tego Sejmu o zmianę konkordatu. Gdyby tu odrazu przy pierwszym konkordacie chciał ktoś stanąć na stanowisku, że to jest jakieś tabu nienaruszalne, to przeciw temu musielibyśmy się jak najkategoryczniej zastrzec.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#SWoźnicki">P. senator Nowodworski powiedział, że niema nic w konkordacie takiego, coby było dla nas nie do przyjęcia. Możnaby zgodzić się na to, jeżeliby się stanęło na tem stanowisku, że się jest obrońcą Kościoła i obrońcą hierarchii kościelnej. Ale, jeżeli mamy pamiętać o tem, że naszym obowiązkiem jest mieć w pierwszym rzędzie na względzie interes Państwa, to mnie się zdaje, że zgodzimy się z tem, iż są rzeczy, któreby były dużo strawniejsze, gdyby ich w konkordacie nie było.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#SWoźnicki">Gdybyśmy mogli naprzykład zupełnie bezinteresownie, bez żadnego zwrotu bez żadnego wynagrodzenia za to zabrać wszystkie te dobra, które teraz ma Państwo w posiadaniu, albo które ma Kościół w posiadaniu — byłoby to w interesie Państwa daleko pożyteczniejsze, jednak w konkordacie jest umieszczone, że mamy przez długie lata świadczenia za to ponosić, więc nie jest to w interesie Państwa, zgodzić się na to jest trudno i zgodzić się będziemy mogli tylko pod przymusem.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#SWoźnicki">Jeżeli teraz przejdziemy do poszczególnych artykułów tego konkordatu, to zaraz pierwszy artykuł musi budzić bardzo poważne zastrzeżenia. Tu pominę zastrzeżenia natury moralnej i wynikające z brzmienia konkordatu, który mówi, że Kościół ma prawo swobodnej administracji swoich dóbr i zarządu sprawami kościelnemi, zgodnie z prawem Bożem i kanonicznem. Wkracza to w dziedzinę filozofii i prawa kanonicznego i tych rzeczy nie chciałbym poruszać, ale jest tu powiedziane, że Kościół ma prawo swobodnie administrować i zarządzać swoimi majątkami. Dotychczas ta swobodna administracja majątkami kościelnemi była ograniczona nie na rzecz kogo innego, tylko na rzecz istotnego Kościoła, to jest na rzecz przedstawicieli tego wyznania, wybranych przez właściwy Kościół, to jest przez wiernych. Wszystkie te dobra kościelne, wszystkie majątki kościelne były w posiadaniu duchowieństwa, ale administracja ich była ograniczona przez to, że przynajmniej w tych dwóch b. zaborach: rosyjskim i niemieckim, a nawet częściowo i w b. zaborze austriackim były dozory kościelne, które miały głos w tej sprawie i to głos prawie decydujący.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#SWoźnicki">Były jeszcze dalej idące ograniczenia w tych prawach, że duchowieństwo nie miało prawa zasiadać w dozorach kościelnych. Teraz, przy tem brzmieniu art 1-go i przy art. 25, który mówi, że wszystkie prawa, rozporządzenia i dekrety, będące w sprzeczności postanowieniami poprzednich artykułów, zostają zniesione przez wejście w moc niniejszego konkordatu, możnaby było przypuścić, że taka interpretacja jest możliwa, że wobec tego dozory zostaną odrazu skasowane, jako ograniczające prawa kościoła do swobodnej administracji, zarządu majątków kościelnych. Tak możnaby interpretować i ta interpretacja odrazu się narzuca. Ja to dlatego podnoszę żeby nie było niedomówień. Gdyby p. Grabski, zgodnie z oświadczeniem na Komisji, zabrał tu głos i powiedział, że to nie znaczy, iż dozory będą skasowane, to w takim razie byłoby to dla nas uspakajająca interpretacja tego artykułu, ale jeżeli tego oświadczenia tu nie mamy, a musimy poprzestać na oświadczeniu mówców sejmowych, referentów Senatu i Sejmu, to tu żadnego uspokojenia nie widzimy: czy dozory będą zniesione, czy nie. Wprawdzie s. Nowodworski twierdzi, że dozory pozostaną, a tylko to co ogranicza Kościół będzie zniesione. Ale wszakże i dozory są instytucją kościelną, tylko ustanowione i unormowane przez władze świeckie; dozory nie spadły z nieba, w dozorach nie mogą zasiadać przedstawiciele innych religii, tylko przedstawiciele tej samej religii. I powiada pan sen, Nowodworski, że będą zniesione tylko ograniczenia, które nie pozwalają Kościołowi, to jest duchowieństwu czy hierarchii kościelnej, brać udziału w dozorach. Zresztą z urzędu dziekan, czy też biskup należy do dozoru i może brać udział, tylko proboszcz miejscowy nie może być członkiem dozoru. Więc tu ograniczenia Kościoła niema. I mojem zdaniem powinna nastąpić tutaj zupełnie wyraźna interpretacja, na którą nie wiem, czy zgodziłaby się strona druga, mianowicie że dozory w całej swej pełni pozostają po zawarciu tego konkordatu i instytucją, działającą prawnie, jak dotychczas prawnie działały. Gdybyśmy tego rodzaju uspokajającą interpretację usłyszeli, to moglibyśmy z czystem sumieniem zgodzić się z brzmieniem tego artykułu Tak zgodzić się nie możemy, bo jesteśmy świadkami tego, że tam nawet, gdzie jest rozdział Kościoła od Państwa i tam, gdzie ten żywy, prawdziwy kościół, to jest wierni mają wpływ duży na sprawy kościoła, tam jednakże bardzo często prawo własności majątków kościelnych wyraźnie należy do duchowieństwa. Tak jest np. w Ameryce. W Ameryce przecież punktem obrazy dla Polaków jest to, że całe majątki kościelne, na które składały się grosze wiernych przez lat dziesiątki są teraz własnością biskupów-niemców, biskupów-irlandczyków, własnością zupełnie prywatną, którą oni dysponują tak, jak im się tylko podoba, a gdyby Polacy zażądali dla siebie jakichkolwiek części tych majątków, toby ich nie otrzymali. I zdaje mi się, że gdyby ten zatarg pomiędzy biskupami niemieckimi, czy irlandzkimi, a polskimi wiernymi dotarł do Stolicy Apostołskiej, to w tym zatargu wygraliby biskupi niemieccy i irlandzcy i wszyscy inni cudzoziemcy, którzy sprawują rządy nad duszami Polaków, tam zamieszkałych.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#SWoźnicki">Art. 2 mówi tylko o swobodnem sprawowaniu swoich funkcji przez biskupów i przez władze kościelne, które uwarunkowane jest przysięgą biskupów, że ci biskupi nigdy nie przekroczą obowiązujących praw i nigdy na szkodę państwa działać nie będą. Jednak to jest pojęcie bardzo rozciągliwe, bo nawet sądy nasze wydają wyroki, w których dopuszcza się możliwość „dobrej wiary”, a jeżeli istnieje dobra wiara, nie może być mowy o złamaniu przysięgi, nie może być kary za jakiekolwiek przekroczenie. Dobra wiara jest pojęciem bardzo rozciągliwem i ktoś działający nawet wbrew ustawom może oświadczyć, że działał z dobrą wiarą i uważał to za pożyteczne, a nie szkodliwe dla państwa. Gdyby tu było wyraźnie powiedziane, że biskupi będą działać zgodnie z ustawami, obowiązującemi w państwie i zgodnie z każdorazowemi nakazami rządu, byłoby to bardziej dla państwa bezpieczne, interpretacja byłaby zupełnie wyraźna i nie można byłoby tego nagiąć w żadną inną stronę.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#SWoźnicki">Art. 4 mówi o tem, że ramię świeckie, zbrojne ramię Państwa, będzie oddane do dyspozycji władz kościelnych wtedy, kiedy władne kościelne będą tego potrzebowały. I tutaj chodziłoby tylko o to, żeby to ramię świeckie było zawsze uzależnione od swej świeckiej władzy, żeby ono zbyt pochopnie i całkowicie nie oddawało się do dyspozycji władz kościelnych nawet wtedy, gdy żądania władz kościelnych nie całkowicie są uprawnione. Wprawdzie zastrzeżono w ostatnim punkcie, że tylko w wypadkach, przewidzianych przez prawo obowiązujące, będzie to dokonywane, ale praktyka sama wskazuje nam, że nawet dotychczas, kiedy konkordatu pomiędzy Stolicą Apostolską a Państwem Polskiem nie było, były jednakże wypadki, że ramię zbrojne Państwa Polskiego, było używane do załatwiania wewnętrznych porachunków pomiędzy władzami kościelnemi a ich funkcjonariuszami, Więc ta pochopność jest.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#SWoźnicki">Nie można nie uznać za wielki przywilej ze strony państwa na rzecz hierarchii kościelnej, na rzecz duchowieństwa, ale znów nie na rzecz Kościoła, tego że duchowni według art. 5 zwolnieni są od służby wojskowej, bo jakkolwiek p. sen. Nowodworski twierdzi, że ksiądz z krzyżem w ręku, czy ze znakiem krzyża czerwonego, może być również pożyteczny, a może nawet pożyteczniejszy, niż żołnierz z karabinem lub granatem, to jednak ze względu na pewne ochronne prawa międzynarodowe, które chronią życie takich funkcjonariuszy w Czerwonym Krzyżu, lub tego, który idzie z krzyżem i pełni służbę religijną w wojsku, a każdy przeciętny obywatel jest obowiązany świadczyć krwią na rzecz Państwa. I to zwolnienie duchowieństwa od służby wojskowej jest, mojem zdaniem, dużym przywilejem, który istniał i w innych państwach nawet niekatolickich, ale istniał z innych względów, z tego względu, że tamte państwa nie miały zaufania do księży jako do przedstawicieli międzynarodowej bądź co bądź instytucji, mającej inne interesy. My to zaufanie chcielibyśmy mieć i mieć powinniśmy, i w takim razie przy równych prawach równe powinny być obowiązki wszystkich obywateli w państwie. Nie uważamy tego zresztą za jakikolwiekbądź punkt obrazy, ale uważamy, że ten przywilej jest przywilejem, który stwarza wbrew Konstytucji nierówność obywateli wobec obowiązków, które się państwu od wszystkich obywateli należą.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#SWoźnicki">Nienaruszalność kościołów, kaplic, cmentarzy jest przez konkordat zapewniona. Było to również przedtem zapewnione i nie zmienia to postaci rzeczy, gdyż póki istnieje w Państwie Polskiem, a istnieć będzie pewno długo, prawo własności, więc prawo własności wszelkich instytucji jest zapewnione i tu nie wprowadzamy nic nowego. Jeżeli jeszcze chodzi o służbę wojskową, to ci duchowni, którzy znajdują się w wojsku, według konkordatu powinni posiadać prawa proboszczowskie w stosunku do wojska. Otóż jeżeli tak jest, to zdaje mi się, że ranga proboszcza jest tak znaczna i wysoka, że nie koniecznie powinna być oznaczona gwiazdkami wojskowemi. Poco gwiazdki? Niech będzie proboszczem, to samo już wystarczy zupełnie. Poco ma być kapitanem, majorem, podpułkownikiem, pułkownikiem, czy generałem ten duchowny? Poco to? To jest zresztą niezgodne z hierarchicznemi urządzeniami kościoła. Jest to dwoistość władzy zupełnie niepotrzebna.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Tego w konkordacie niema)</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#SWoźnicki">— Tak, to jest poza konkordatem — i słusznie ks. Maciejewicz to mówi. Ale ja zgłaszam zupełnie wyraźne żądanie w kierunku władz wojskowych, aby te wszystkie rangi duchownych w wojsku skasować i wprowadzić rangę proboszczów w wojsku, to zupełnie wystarczy i będzie zupełnie zgodne z hierarchią Kościoła. — Chodzi o to, że nawet pobory odpowiednie mogą być tym proboszczom przyznane, takie same, jakie mają proboszczowie cywilni, działający na terenie parafii. Ale uważam, że gwiazdki wojskowe nie godzą się z charakterem tej służby, jaką duchowny w wojsku pełni. Zresztą odnosiłoby się do duchownych każdego innego wyznania — będzie to dotyczyło i pastorów, i rabinów i duchownych prawosławnych — należałoby skasować te odznaki i duchowni powinni pozostawać w wojsku duchownymi, bez rang wojskowych.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#SWoźnicki">Bardzo wysoko podnoszono tutaj zasługi Stolicy Apostolskiej w tym kierunku, że w art. 9 granice djecezji oznaczone są już teraz tak, jak oznaczone są granice Państwa i że żaden biskup obcy nie będzie rządził duszami w Państwie Polskiem. Ale mnie się zdaje, że na to odwagi specjalnej wobec istnienia suwerennego Państwa Polskiego i wobec uznania jego granic przez wszystkie cywilne i militarne potęgi świata, przez cały świat, nie było potrzeba, ani też nie jest zbyt wielką łaską, że oto Stolica Apostolska ostatnia zgodziła się na naszą granicę.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#SWoźnicki">Nie jest to tak wielką zdobyczą dla Państwa Polskiego, ale z drugiej strony jest obustronną wygodą. Jest wygoda dla tego biskupa, który będąc poza granicami Państwa musiałby przejeżdżać stale przez granicę na jedną albo na drugą stronę, dla administrowania swoją djecezją. Jest to rzeczą niewygodną i w interesie Stolicy Apostolskiej leżało takie unormowanie granic djecezji, które jest wygodniejsze dla tych funkcjonariuszów, którzy będą urzędowanie swoje na tych terytoriach spełniać. Jeżeli to ma być uznaniem naszych granic przez Stolicę Apostolską, to tylko w przykry sposób dziwić się należy, że Stolica Apostolska uznaje ostatnia nasze granice, wtedy, kiedy są one uznane za nietykalne przez cały świat. Jak sądzę nie należy tego tak interpretować, ale należy stwierdzić, że art. 9 odpowiada potrzebom Państwa i obustronnej wygodzie Art. 11 mówi o tem, że arcybiskupów i biskupów mianuje Stolica Apostolska, ale „Jego Świętobliwość zgadza się zwracać do Prezydenta Rzeczypospolitej przy mianowaniu arcybiskupów i biskupów djecezji, koadjutorów oraz biskupa polowego, żeby upewnić się, że Prezydent niema do podniesienia przeciw tym wyborom względów natury politycznej”. No, a jeżeli ma? Tu nic nie powiedziano. Jeżeli będziemy mieli stosunki bardzo dobre, tak z pół roku, rok po zawarciu konkordatu, jeżeliby jeszcze żadnej niezgodnej z życzeniami Stolicy Apostolskiej interpretacji konkordatu nie było, to w razie gdyby Prezydent Rzplitej miał jakąś wątpliwość co do kandydata, kandydat ten zostałby uchylony. Ale jeśliby tu naprzykład powstała interpretacja konkordatu, która się Stolicy Apostolskiej nie podoba, to przy mianowaniu pierwszego biskupa i przy zastrzeżeniu Prezydenta Rzplitej, że względy natury politycznej przemawiają przeciw jego mianowaniu — on będzie mianowany.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#SWoźnicki">I na to niema rady. P, Minister Grabski na komisji mówił, że wtedy oczywiście papież nie zamianuje, a ja mogę z takim samym autorytetem twierdzić, że właśnie wtedy zamianuje: „musicie za karę mieć tego biskupa, którego sobie nie życzycie”. I co zrobić z takim fantem? Państwo jest tu zupełnie bezsilne, nie będzie miało nic do gadania, bo zastrzeżenia w konkordacie co do tego niema. I to jest przywilej na rzecz Stolicy Apostolskiej, to jest rzecz, na którą się zgodzić nie możemy, którą uważamy za pokrzywdzenie Państwa Polskiego, bo nie może w Państwie sprawować urzędu ten, kogo najwyższa władza w Państwie, Prezydent Rzeczypospolitej, uzna ze względów politycznych za nieodpowiedniego do zajmowania odpowiedzialnego stanowiska.</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#SWoźnicki">Dalej przychodzi art, 12, który zresztą przez p. senatora Kalinowskiego będzie osobno omówiony artykuł dotyczący szkoły i wykładów religii w szkole. Nie mogę nie zaznaczyć z mojej własnej dość długiej praktyki, że jeżeli chodzi o wykład religii w szkole, to nie jest on tak gorliwie traktowany przez duchowieństwo i duchowieństwu nie chodzi o dobre nauczanie religii w szkole. Zupełnie śmiało to tutaj twierdzę, że chodzi o władzę i panowanie nad szkołą I o ile duchowieństwo domaga się tego, żeby mianowanie i wyznaczanie nauczycieli religii należało do duchowieństwa, oczywiście z zastrzeżeniem prawa zwierzchniego nadzoru dla władzy świeckiej, o tyle duchowieństwo, mając bardzo dużo czasu, na wsi naprzykład proboszczowie nie chcą wykładać religii w szkole, a jeżeli się nawet podejmą tego i zapłatę za to biorą, to jednak regularność uczęszczania księży do szkół na wykłady religii jest bardzo zła. Gdyby te rzeczy były notowane, tak jak to wielu nauczycieli notowało wykłady księży w szkołach, to okazałoby się, że najgorszymi, najbardziej niepunktualnymi nauczycielami, najbardziej zaniedbującymi swoje obowiązki są nauczyciele religii, ale duchowni, bo świeccy nauczyciele religii, dozorowani w bardzo doskonały sposób przez władzę duchowną, obowiązek swój muszą zupełnie dokładnie i gorliwie wypełniać.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Tego nikt nie chwali)</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#SWoźnicki">Ja też tego nie chwalę, podnoszę tylko że tak jest i chciałbym, żeby tego nie było.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#SWoźnicki">Chciałbym, żeby duchowni wykładali religię, bo to są najlepsi z natury rzeczy i z urzędu swego wyznaczeni nauczyciele religii i oni powinni wykładać tem przedmiot, a nie wyręczać się świeckimi nauczycielami, których prawomyślność względem Kościoła jest często kwestionowana, ale jeżeli chodzi o wykłady religii, oni bardzo często muszą duchowieństwo w jego bezpośrednich obowiązkach wyręczać.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#komentarz">(S. ks Maciejewicz: Bardzo słusznie)</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#SWoźnicki">Bardzo jestem rad, że się godzimy w tym względzie.</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#SWoźnicki">I jeszcze jeden obowiązek, który był tu niedawno w dość ostry sposób kwestionowany przez przedstawicieli duchowieństwa w Sejmie, który znalazł jednakże rozstrzygnięcie w konkordacie, niezgodne ze stanowiskiem kleru, zasiadającego w Sejmie. Mianowicie jest art. 15 który mówi, że duchowni i ich dobra oraz dobra osób prawnych, kościelnych i zakonnych, podlegać będą opodatkowaniu, narówni z osobami i majątkiem obywateli Rzeczypospolitej oraz osób prawnych, świeckich.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#SWoźnicki">Jest przynajmniej wyraźne postanowienie, tylko jeżeli doczytamy ten artykuł do końca, to dojdziemy do wniosku, że to postanowienie zostało skasowane przez zakończenie tego artykułu, bo tutaj przychodzą wyjątki i powiedziane jest tak: z wyjątkiem wszakże budynków poświęconych służbie Bożej, seminariów duchownych, domów przygotowawczych dla zakonników i zakonnic, jak również domów mieszkalnych zakonników i zakonnic składających śluby ubóstwa, oraz dóbr i tytułów prawnych, których dochody są przeznaczone na cele kultu religijnego — jest to bardzo mętne pojęcie — i nie przyczyniają się do dochodów osobistych beneficjariuszów — to można zawsze wykazać. Pomieszczenia biskupów i duchowieństwa parafialnego, to znaczy plebanii — oraz ich lokale urzędowe będą traktowane przez Skarb narówni z pomieszczeniami urzędowemi funkcjonariuszów i lokalami instytucji państwowych”. Mam to przekonanie, że wszystko zostało skasowane, co pierwsza część artykułu zawiera chyba że ksiądz proboszcz jeszcze po długoletniej służbie duszpasterskiej kupi sobie na boczku folwark i już w żaden sposób nie będzie mógł udowodnić, że ten folwark jest mu potrzebny do pełnienia urzędu duszpasterza. Ale pozatem wszystko to, co ma do dyspozycji duchowieństwo, wszystko to, co posiada, wszelkie jego majątki, wszystko to jest nietykalne i niepodległe opodatkowaniu. Będzie w wielkim kłopocie p. wiceminister Markowski, czy kto inny, jeżeli przyjdzie mu nakładać podatki na cośkolwiek, co ma jakikolwiek związek z sukienką duchowną. Dlatego też korzyści art. 15 dla Skarbu Państwa ja całkowicie tutaj nie widzę, nie było ich dotychczas, nie będzie w przyszłości. Może Państwo nie zbankrutuje, ale oczywiście nie można tego uważać za jakikolwiek przywilej ze strony władzy kościelnej na rzecz Państwa, że godzi się na opodatkowanie tego, czego niema, bo to co jest w posiadaniu duchowieństwa opodatkowane nie będzie.</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#SWoźnicki">Proszę Wysokiej Izby, jest tu powiedziane, że „osoby prawne, kościelne i zakonne, mają prawo zakładania, posiadania i zarządzania, według prawa kanonicznego i zgodnie z powszechnem prawem państwowem, cmentarzy przeznaczonych dla grzebania katolików”. Tak się zawsze mówi, że ten jest katolikiem, kto...</u>
<u xml:id="u-3.30" who="#komentarz">(Głos w centrum: Kto praktykuje.)</u>
<u xml:id="u-3.31" who="#SWoźnicki">...jeżeli ten jest katolikiem, kto praktykuje, to nie powinno się żądać żadnych świadczeń na rzecz kościoła od tych, którzy nie praktykują. Otóż jest taka praktyka właśnie, że świadczeń wymaga się od wszystkich a za katolików nie uważa się tych, którzy nie praktykują. Jeżeli nie praktykują, zatem nie są katolikami. Kościół powinien przechodzić nad nimi do porządku dziennego, nie zajmować się nimi, nie zwalczać ich, nie mieć z nimi nic wspólnego i wtedy oni może pogodziliby się z tem, że nie będą pogrzebani na katolickim cmentarzu. Ale te świadczenia oni nie tylko mogą, ale muszą ponosić i kiedy umierają, to muszą iść do parafii, muszą zapłacić i wogóle wszystkie świadczenia, które Kościół daje, są płatne, a tylko potem odmawia im się cmentarza, a przy urządzeniach, jakie teraz mamy i przy tym procencie katolickiej ludności, inowierców nie stać na to, żeby mieli swój własny cmentarz, i dlatego to zastrzeżenie ja uważam z tego względu za słuszne, że przy każdym cmentarzu powinna być część poświęcona dla tych, którym duchowieństwo odmówić może pogrzebu katolickiego.</u>
<u xml:id="u-3.32" who="#komentarz">(S. ks, Maciejewicz: Damy im)</u>
<u xml:id="u-3.33" who="#SWoźnicki">Niema tego w konkordacie.</u>
<u xml:id="u-3.34" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Dużo ważniejszych rzeczy jeszcze niema.)</u>
<u xml:id="u-3.35" who="#SWoźnicki">A więc konkordat jest niezupełny i budzi bardzo poważne zastrzeżenia. Jestem bardzo rad, że tak często godzimy się z księdzem prałatem Maciejewiczem. Jeżeli wielu rzeczy niema, to znaczy, że konkordat nie jest dobry i dlatego przeciwko niemu występujemy.</u>
<u xml:id="u-3.36" who="#SWoźnicki">Art. 21 mówi o prawie patronatu zarówno państwowego, jak i osób prywatnych, że to prawo patronatu pozostawione jest w mocy w dalszym ciągu. My śmiemy twierdzić, że są inne względy, bo p. Minister Grabski w bardzo misterny ale poufny sposób nam to na komisjach połączonych wytłomaczył, dlaczego to prawo patronatu zostało jeszcze utrzymane. Ponieważ to nam było zakomunikowane poufnie, mówić o tem nie mogę, ale muszę stwierdzić, że na to rozumowanie p. Ministra Grabskiego zgodzić byśmy się nie mogli. Mówić tego nie mogę. Muszę się ograniczać do tego, co jest jawne. Prawo patronatu zostało utrzymane, a to prawo patronatu jest jedyną rzeczą dotyczącą materii konkordatu, która znalazła wyraz w uchwale sejmowej jeszcze Sejmu Ustawodawczego.</u>
<u xml:id="u-3.37" who="#SWoźnicki">W uchwale Sejmu Ustawodawczego było wyraźnie powiedziane, że Sejm wzywa Rząd, aby natychmiast przeprowadził rokowania ze Stolicą Apostolską co do zniesienia patronatu To była ta jedyna rzecz inne wszystkie materie nie były omawiane w Sejmie Ustawodawczym, z wyjątkiem parcelacji dóbr kościelnych, a to z okazji uchwalania reformy rolnej. Ale prawo patronatu było specjalnie na wniosek któregoś z księży, zdaje mi się, że ks. posła Kotuli omawiane z tej trybuny i Sejm Ustawodawczy powziął uchwałę, że należy natychmiast prawo patronatu skasować.</u>
<u xml:id="u-3.38" who="#SWoźnicki">P„ Grabski jeździł do Watykanu dla omówienia wszelkich kwestii, dotyczących stosunku pomiędzy kościołem a Państwem, wiele rzeczy omawiał, wiele rzeczy pomijał, a pominął przedewszystkiem tę sprawę, która jako pierwsza powinna była być postawiona, a mianowicie sprawę patronatu, bo ta sprawa została nałożona jako obowiązek na Rząd przez powziętą uchwałę Sejmu Ustawodawczego, że ona ma być przedewszystkiem załatwiona. Zapytuję się, dlaczego to nie zostało uchwalone? Otóż mogę oświadczyć, że dlatego, iż dotyczy to ludzi bogatych, że to prawo patronatu jest przywilejem obszarników tak w Małopolsce, jak i w poznańskiem.</u>
<u xml:id="u-3.39" who="#komentarz">(Głos: Ale nakłada to na nich wielkie ciężary.)</u>
<u xml:id="u-3.40" who="#SWoźnicki">Ciężary to oni i tak będą musieli ponosić, my im tego nie darujemy, a prawdopodobnie przyjdzie tam jakaś progresja i t. p. tak, że od ciężarów nie będą mogli się wymigać. Albo się jest katolikiem, albo nie jest.</u>
<u xml:id="u-3.41" who="#SWoźnicki">Jeżeli się jest bogatym katolikiem, to ma się większe obowiązki świadczenia na rzecz kościoła niż katolik biedny. Ten ma moralne obowiązki, tamten, bogaty, powinien więcej świadczyć, I dlatego od ciężarów oni się nie wymigną. Ale tutaj dane im są przywileje, dane im są prawa w kościele, których oni mieć nie powinni, bo jeżeli chodzi o kościół, to wszyscy są równymi członkami kościoła a oni mają taki przywilej, że z 3 kandydatów, przedstawionych przez kurię biskupią wskazują, którego chcą mieć proboszczem, a często nawet w Poznańskiem jest tak, że robi to ewangelik w kościele katolickim i odwrotnie, katolik w kościele ewangelickim. Czy to są rzeczy zgodne z równością, jaką wobec kościoła winni się cieszyć wszyscy wierni? Jeżeli komu patronat w kościele by przysługiwał, to całej społeczności wiernych. Dajmy ludowi prawo patronatu, niech on wskaże kogo sobie życzy mieć proboszczem Na to się nigdy duchowieństwo i hierarchia kościelna zgodzić nie chce.</u>
<u xml:id="u-3.42" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz:No, trzeba skasować Ale dlaczego nie skasowano? (S. ks. Maciejewicz: Trzeba skasować)</u>
<u xml:id="u-3.43" who="#SWoźnicki">Naturalnie, ale dlaczego nie zostało skasowane? Twierdzę, że ponieważ konkordat zawierał p. Grabski, który jest przyjacielem tamtej strony, tych panów, tych ludzi bogatych, to ten przywilej im zostawił, ale nie zostawił przywileju wpływania na sprawy kościoła ludziom biednym, ludziom wybranym przez ogół wiernych, uchylając dozory kościelne. Bo ja jednak tak interpretuje art. 1 łącznie z art. 25. 1 dlatego pozostawienie patronatów, a uchylenie albo zakwestionowanie dozorów jest, mojem zdaniem, wyrazem tej polityki, którą musiał reprezentować z natury rzeczy p. Stanisław Grabski, jako człowiek, który należy do tego obozu politycznego. I tutaj za złe należy mieć Rządowi, że takiego przedstawiciela do zawarcia konkordatu ze Stolicą Apostolską wybrał.</u>
<u xml:id="u-3.44" who="#SWoźnicki">Następnie idzie art. 22, mówiący o ewentualnych wykroczeniach duchownych i karach w stosunku do nich. A czy to nie jest przywilejem dla duchowieństwa, że duchowieństwo w razie przekroczenia nie podlega takim samym karom, jak inni obywatele, że kary dla nich są skonstruowane w sposób specjalny? I tutaj dopiero wykazuje się procedura, jaka miała miejsce przy tłomaczeniu tego konkordatu. Przy tłomaczeniu tego konkordatu w jego pierwszem brzmieniu było wyraźnie powiedziane, że jeżeli duchowny będzie skazany na więzienie, to będzie więzienie to odbywał po klasztorach, w pomieszczeniach specjalnie na ten cel przeznaczonych. I z tą interpretacją zgadzał się początkowo i p. Grabski, a dopiero później, gdy w to uderzono mocniej, powiedział, że tego wcale niema w tekście francuskim, aczkolwiek po francusku był pisany konkordat i po francusku obradowano nad konkordatem i p. Grabski był tam obecny. Dopiero później się spostrzegł, że o więzieniach mowy tam niema i że tam jest tylko areszt, a o więzieniach się wcale nie mówi. Kara aresztu ma być odbywana w klasztorach, ale za to w razie aresztowania lub uwięzienia wspomnianych powyżej osób, to jest takich, które dopuszczą się jakiejś zbrodni, „władze cywilne zachowywać będą względy należne ich stanowi i stopniowi hierarchicznemu. My wiemy co to są „względy należne stanowi i stopniowi hierarchicznemu”, to są te względy zwyczajowe, które się u nas zakorzeniły do tego stopnia, że widzi się ministrów — czego im zresztą nie mam za złe — całujących w rękę biskupów, arcybiskupów czy kardynałów przy oficjalnych wystąpieniach, na rautach i t. d. Nie mam im tego za złe, niech to sobie robią jeżeli znajdują w tem przyjemność, ale to są właśnie te względy zwyczajowe, należne według niektórych u nas stopniowi hierarchicznemu i stanowi. I jeżeli się o tem pisze, to co będzie, jeżeli ktoś taki popełni zbrodnię i będzie aresztowany? Może go naczelnik więzienia w rękę pocałuje, jak go będzie do więzienia prowadził? To co się pisze w konkordacie, to jest postanowienie ustawowe, to jest język ustaw, to jest język prawny! Czy takie rzeczy powinny znajdować wyraz w aktach międzynarodowych! Co to są względy należne stopniowi hierarchicznemu? To są ukłony, grzeczności jakieś, a jeżeli tak, to jest to znowu przywilej, którego być nie powinno.</u>
<u xml:id="u-3.45" who="#komentarz">(P. Banaszak: Lepsze jedzenie)</u>
<u xml:id="u-3.46" who="#SWoźnicki">Lepsze jedzenie, jak powiada s. Banaszak. Mi nie się zdaje, że jeżeli ktoś jest zbrodniarzem, to nic mu się więcej nie należy, tylko te same względy, to samo jedzenie co innym zbrodniarzom, a jeżeli inni mają takie względy, że dostają w więzieniu ordynarnie mówiąc lanie, to...</u>
<u xml:id="u-3.47" who="#komentarz">(Głos: To co?)</u>
<u xml:id="u-3.48" who="#SWoźnicki">To jest źle.</u>
<u xml:id="u-3.49" who="#SWoźnicki">Przechodzimy do art. 24, który mówi o dobrach kościelnych i mnie się zdaje, że wszystkie 26 artykułów są tylko dodatkiem do tego artykułu 24, który jest właśnie sednem rzeczy. Gdyby nie art 24, to zdaje mi się, ani jednej ani drugiej stronie nie byłoby pilno do zawarcia konkordatu, ale tu właśnie, z powodu uszczuplenia dóbr kościelnych z jednej strony, tak śpieszyła Stolica Apostolska, a z drugiej strony do tego powiększenia materialnych dóbr Państwa śpieszyło Państwo. Obu stronom było spieszno i przyjęły ten słynny art. 24, który od początku do końca jest pokrzywdzeniem Państwa Polskiego. Bo, proszę Panów, jeżeli się tu mówi, że, te dobra kościelne, które były kiedyś własnością kościoła, a które zostały, jak to się niejednokrotnie w publicznych przemówieniach mówiło: „zrabowane” przez państwa zaborcze, a potem pośrednio „zrabowane” przez Państwo Polskie, teraz mają przejść na rzecz Państwa, to rozejrzyjmy się dobrze w tym artykule, czy one przejdą na rzecz Państwa, i czy przejdą później na rzecz obywateli, tych obywateli pragnących, łaknących ziemi, tych obywateli, którzy teraz z powodu braku ziemi, z powodu braku naturalnego warsztatu pracy, jakim jest ziemia dla większości ludności w Polsce, muszą emigrować w dalszym ciągu zagranicę, muszą na obcym warsztacie rolnym pracować wtedy, kiedy u nas marnie uprawiane są te warsztaty pracy należące do osób prawnych kościelnych Dobra martwej ręki, które czekają na parcelację, w dalszym ciągu pozostaną nietknięte. Bo jeżeli dotychczas biskupi mich tyle a tyle włók ziemi, to teraz te włóki będą wprawdzie odjęte biskupom, ale zostawione będzie biskupom po 180 ha, 180 ha będzie oddane seminariom duchownym, biskup nie będzie posiadał tej ziem, ale posiadać ją będzie teraz pośrednio, dostaną zakony po 180 ha. Dostanie Bóg wie kto, bo jak tu przewidzieć kto dostanie te hektary? W punkcie 8, „Stolica Apostolska zezwala także, aby ziemie rolne, należące do Domów Kongregacji i Zakonów, oraz do ich zakładów dobroczynnych, uważanych każdy z osobna za oddzielną jednostkę rolną, zostały wykupione przez Państwo, zgodnie z przepisami, które będą stosowane do wykupu dóbr, należących do osób prawnych świeckich, z prawem dla każdego z Domów wspomnianych powyżej, jako też dla każdego z ich zakładów dobroczynnych, zachowania co najmniej 180 ha ziemi rolnej”. Więc taki dom, który teraz ma, przypuśćmy 360 ha, to jest dwa razy tyle ziemi, niż mu się należy, w tym okresie dopóki konkordat nie wszedł w życie, założy szpitalik, ochronkę, przytułek dla starców, tych instytucji może być wiele — i każdej takiej z zakładanych instytucji przy każdym zakładzie dobroczynnym należy się zachować conajmniej 180 ha. Biskupowi powiedziane 180 ha, seminarium 180 ha, a tym instytucjom conajmniej 180 ha. Więc może być i więcej a przy znanej ustępliwości Rządu wiemy co to znaczy „conajmniej 180 ha,” to może być 500 i 700 hekt. My przecież wiemy z dotychczasowych naszych doświadczeń, jak to było z pensjami księży. Jeżeli chodzi o pensje urzędników, to urzędnik nie dostał nigdy ani jednego grosza powyżej tego, co przewidywały ustawy, ale przecież księża na podstawie prawa kaduka, bez żadnej ustawy, otrzymywali świadczenia ze Skarbu Państwa dotąd i otrzymywać nadal będą, tylko już teraz na podstawie konkordatu.</u>
<u xml:id="u-3.50" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: A ile?)</u>
<u xml:id="u-3.51" who="#SWoźnicki">Jeżeli teraz przejdę do tego ile: to mojem zdaniem Państwo i Kościół i wierni zapłacą im więcej, niżby im się należało z tego tytułu, gdyby nawet każdy z proboszczów był ministrem (Sprzeciwy). Ależ stanowczo więcej, stanowczo jest lepiej być proboszczem niż ministrem: Jeżeli weźmiemy te punkty, które odpowiadają bardzo poważnym rangom urzędników państwowych, jeżeli weźmiemy mszę codzienną odprawianą za pieniądze, jeżeli weźmiemy jura stole, jeżeli weźmiemy do 30 ha ziemi, jeżeli porządnie policzymy te dochody, to minister chętnie by się na te dochody zamienił, nie wiem tylko, czy zamieniłby się na rodzaj pracy. Więc jeżeli te wszystkie świadczenia policzymy, to będą one tego rodzaju, że jura stole nigdy nie będzie zniesione, dlatego, że zniesienie jura stole, jeżeliby miało iść równolegle z uregulowaniem pensji księży, pokrzywdziłoby ich w znacznym stopniu w stosunku do obecnego stanu rzeczy i oni nigdyby się na to nie zgodzili i pisaliby w dalszym ciągu te memoriały, jakie już teraz, przy okazji konkordatu, przez episkopat polski do Rzymu pisane były. I dlatego możemy być spokojni o to, że jura stole pozostanie, a jeżeli pozostanie, jeżeli pozostaną te świadczenia od najbiedniejszych ludzi, którzy przy każdem nieszczęściu spotykającem ich rodziny: czy to pogrzeb, czy to chrzciny, czy to ślub, muszą się księżom opłacać.</u>
<u xml:id="u-3.52" who="#komentarz">(S ks Maciejewicz: Czy ślub to nieszczęście?)</u>
<u xml:id="u-3.53" who="#SWoźnicki">Dla mnie nie, ale bardzo wielu tak mówi i ja im wierzę. Więc te świadczenia są tak wielkie, że księża dobrowolnie ich się nie zrzekną i dlatego pozostanie to, co jest bardzo niemoralne i co ogromnie szkodzi stosunkowi pomiędzy Kościołem a hierarchią kościelną, co zadrażnia te stosunki w ten sposób iż znajduje to wyraz w przemówieniach z trybun parlamentarnych, na wiecach publicznych, gdzie tyle zawsze żalów na pokrzywdzenie najbiedniejszych ludzi, przez księży bardzo często się słyszy.</u>
<u xml:id="u-3.54" who="#SWoźnicki">I to z jednej strony szkodzi księżom, a szkodzi też i tej sprawie, której oni służą. Uregulowanie tej rzeczy jest wskazane dla kościoła, ale uregulowanie tej sprawy — nie leży w interesie hierarchii kościelnej. A że nie jest w interesie hierarchii kościelnej uregulowanie tej sprawy, na to jest dowód jasny w tem, że nie została ona uregulowana w konkordacie. Dlaczego nie została uregulowana w konkordacie? Dlatego, że ci panowie, którzy mają tam wpływ decydujący nie chcą tego. Albo jak została dla duchowieństwa i hierarchii duchownej uregulowana sprawa wynagrodzeń? Mnie się zdaje, że nie chciano się tu rządzić zasadą: „divide et impera” — bo poco w to wchodzić? Zresztą nie będę kładł palca między drzwi, muszę jednak wskazać, że ten ryczałt wypłacany biskupowi, który on ma podzielić według punktów wprawdzie, ale także według swojej woli między duchowieństwo, będzie powodem zadrażnień między duchowieństwem, punktem niezgody między konsystorzami, które będą dokonywały tych przeliczeń i rozliczeń na rzecz duchowieństwa i między duchowieństwem. Będzie on powodem ciągłych zatargów; ja bym chciał, ażeby Państwo było jaknajczęściej sędzią między temi wojującemi stronami. Ja mam wrażenie, że bardzo często będziemy mieli skargi i jak tu pos. Czapiński chwalił się, że ma już listy od księży, którzy domagają się, ażeby ich tak bez zastrzeżeń pod władzę biskupów nie oddawać, tak później Minister Wyznań Religijnych będzie miał ciągłe skargi poszczególnych księży o pokrzywdzenie ich przez wyższą hierarchię kościelną i konsystorz.</u>
<u xml:id="u-3.55" who="#SWoźnicki">Ja nie uważam tego za nieszczęście, niech sobie Państwo te rzeczy reguluje. Dla kogo ureguluje dobrze, temu będzie dobrodziejem i autorytet Państwa przez to podniesie się, ale to nie wiedzie do uspokojenia, to do uspokojenia nie pomaga. Będzie to powodem do wielu zadrażnień. Ksiądz, który będzie się chciał przeciwstawić w jakimkolwiek szczególe władzy duchownej, będzie mógł być w ten sposób przez nią ukarany, że świadczenia rządowe go nie dojdą, a wszak proszę panów, mogą zachodzić takie rzeczy. Jest do pomyślenia taka decyzja, gdzie księża nie otrzymają ziemi, bo tam tej ziemi poduchownej nie będzie, więc nie będą mieli tych swoich 30 hektarów, będą mieli tylko tę ziemię, którą dotychczas posiadają. Ale będzie miał 180 ha biskup, będzie ją miało seminarium i będą miały zakony. I za każdy taki hektar potrącać się będzie z ryczałtu 50 zł. Potrąci się biskupowi za 180 ha po 50 zł, czyli potrąci się.</u>
<u xml:id="u-3.56" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Jak można tak obliczać, ja mogę oddać całą swoją ziemię)</u>
<u xml:id="u-3.57" who="#SWoźnicki">Ja się jeszcze w tej sprawie wypowiem. Więc 9.000 zł potrąci się biskupowi. Czy biskup w tych warunkach pozwoli sobie potrącić te 9.000 zł? Czy pozwoli je sobie potrącić seminarium duchowne? Nie. Ale ponieważ będzie to musiało być potrącone, bo tak brzmi ustawa, a jestem przekonany, że ziemi się nie wyrzekną, w to nie wierzę, więc za to zapłacą wszyscy księża, bo do dyspozycji biskupa oddany jest ryczałt, więc on wszystkim księżom potrąci. Z racji tego, że ziemię ma seminarium, że ziemię mają zakony, że mają ją biskupi — księżą dostaną mniej. I to się na nich proporcjonalnie rozliczy Księża zapłacą za biskupa to, co on miał zapłacić za ziemię.</u>
<u xml:id="u-3.58" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Nie bój się Pan o to!)</u>
<u xml:id="u-3.59" who="#SWoźnicki">Zresztą, tak się dzieje i dziś.</u>
<u xml:id="u-3.60" who="#komentarz">(Ks. Maciejewicz: Wierzymy w uczciwość naszych biskupów więcej niż Panowie.)</u>
<u xml:id="u-3.61" who="#komentarz">(S. Osiński: Nie wszyscy.)</u>
<u xml:id="u-3.62" who="#komentarz">(Maciejewicz: Ale to są tacy, którzy się panom podobają, jak Hodur.)</u>
<u xml:id="u-3.63" who="#SWoźnicki">Ja wiem, że świadczenie to jest cnotą, ja tej cnoty nie kwestionuję.</u>
<u xml:id="u-3.64" who="#SWoźnicki">Co do tych 50 zł, to p. Minister Grabski zdaje się, że nie w poufny sposób, powiedział, że jest w konkordacie; 50 zł, ale Rząd może wziąć mniej. Ja się przeciwko temu jaknajkategoryczniej zastrzegam, aby to mogło być inaczej tłomaczone. Być może, że tego, lub innego hektara proboszcz czy biskup się zrzeknie. Wyraźnie jest powiedziane: „suma ryczałtowa pieniężnych uposażeń oznaczona w załączniku A, będzie zmniejszona w djecezjach, w których te ziemie będą nadane o 50 zł rocznie od każdego hektara, nadanego w sposób powyższy”. Będzie zmniejszona o 50 zł. Tak mówi ustawa, tak mówi konkordat, ani grosza mniej, i przeciwko zmniejszeniu tej cyfry jaknajkategoryczniej musimy się zastrzec, a jeżeli p. Minister Grabski uważa za możliwe, on, który pisał konkordat, on, który ten układ zawierał tak interpretować, że tu może być mniej, że możnaby potrącić 15 zł czy 10 zł, to my uważamy, że wszelka interpretacja, która idzie od p. St. Grabskiego ma taką samą wartość. Gdy tu wyraźnie jest napisane, że 50 zł ma być potrącone, a p. St. Grabski uważa, że może być potrącone mniej to co jest warta cała interpretacja p. St. Grabskiego? Więc tembardziej jest usprawiedliwione to, że my każdej literze sami przyjrzeć byśmy się chcieli i że mamy poważne zastrzeżenia co do postanowień konkordatu, jeżeli zupełnie jasne i wyraźne, cyfrowo wyrażone postanowienia mogą być przez przedstawiciela Rządu, który ten konkordat zawierał, w tak bezceremonialny sposób, kwestionowane.</u>
<u xml:id="u-3.65" who="#SWoźnicki">To są te najgłówniejsze zastrzeżenia, które należało zrobić wtedy, kiedy stoimy przed aktem zatwierdzania tego konkordatu. Przecie nie łudzimy się zupełnie, ani na jedną chwilę, aby te zastrzeżenia miały wpłynąć na głosowanie. W parlamencie można wszystkich przekonać — tylko się nigdy nie skłoni nikogo do głosowania inaczej, niż to w klubie postanowiono. To wiemy dokładnie i z tego powodu wypowiadam tu swoje wątpliwości tylko dlatego, żeby tu był ślad, wobec historii i wobec tych następnych pokoleń, które będą musiały znów się stale targować o każdą posługę religijną, które będą przedmiotem najpospolitszego, ordynarnego targu w najcięższych może nieraz sytuacjach w życiu a niejednokrotnie ordynarnego wyzysku. Niech one przynajmniej wiedzą, że myśmy przeciwko temu protestowali, żeśmy się na to nie zgadzali i niech wiedzą, kto spełnił ten obowiązek, który leży na przedstawicielach tych mas które, będąc kościołem, będąc członkami tego kościoła, przy zawieraniu układu pomiędzy Kościołem i Państwem zostały zupełnie zignorowane, zupełnie pominięte Układ ten jest układem pomiędzy państwem a z drugiej strony pomiędzy hierarchią kościelną, układem przyznającym tej hierarchii jaknajdalej idące przywileje W imię tego że Konstytucja wszelkie przywileje znosi, wobec innych zastrzeżeń konstytucyjnych uważamy ten akt za niekonstytucyjny i będziemy przeciw niemu głosowali.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma s. Kopciński.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#SKopciński">Wysoka Izbo, byliśmy i jesteśmy za rozdziałem kościoła od państwa. Skoro jednak wolą Sejmu było zawarcie konkordatu z Rzymem, skoro ten konkordat zjawił się na porządku dziennym Izb sprawozdawczych, musimy zająć względem niego swoje stanowisko. Chciałbym, aby to nasze stanowisko było rozumiane z tego samego punktu widzenia, pod tym samym kątem, jak my je rozumiemy. Rozumiemy doskonale, że pomimo postępu nauki, pomimo wkraczania tej nauki w coraz nowe dziedziny, pozostaną prawdopodobnie długo, a może zawsze dziedziny tajemnicze, do których człowiek chce określić swój stosunek. Uznajemy tę potrzebę duszy ludzkiej i dlatego uznajemy potrzebę wierzeń, uznajemy potrzebę religii. Będąc tego zdania i dążąc przedewszystkiem do tego, żeby w przyszłości dusza ludzka nie była niczem skrępowana, oczywiście musimy z szacunkiem odnoś ć się i do tej dziedziny duszy ludzkiej, dlatego będziemy zawsze za tem, żeby dziedzina wierzeń, dziedzina religii miała zupełną swobodę; uważamy że ona jest rzeczą sumienia każdego człowieka i nie pragniemy się do niej wtrącać.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#SKopciński">Nie mielibyśmy teraz nic do powiedzenia, gdyby Kościół służył do zaspokojenia jedynie tych potrzeb duszy ludzkiej, ale Kościół i hierarchia kościelna wkraczają do innych dziedzin, w dziedziny życia świeckiego, co Panowie sami stwierdzają, bo przecież podnoszono na komisji ten olbrzymi wpływ polityczny, jaki posiada Rzym, zresztą każdy, kto patrzy na życie, wie, że hierarchia kościelna chce wkraczać, chce mieć wpływ na wszelkie dziedziny życia świeckiego, przykładem tego jest chociażby art. 13 konkordatu, mówiący o szkole, a oprócz tego wkracza hierarchia kościelna i w dziedzinę polityczną i w dziedzinę życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#SKopciński">Skoro tak jest, to oczywiście my nie możemy do tej sprawy odnosić się obojętnie, musimy co do tego zagadnienia zająć stanowisko, rozumiejąc że krytyka nasza odnosi się nie do religii, nie do Kościoła, jako zrzeszenia wiernych, ale do kleru katolickiego i hierarchii kościelnej, która wkracza w inne dziedziny, do niej nie należące.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#SKopciński">Podnoszone są często zasługi Kościoła katolickiego dla Polski jak również zasługi niektórych przedstawicieli tego Kościoła. My oczywiście musimy być sprawiedliwi i wiemy, że były momenty, choćby w pierwszych wiekach po przyjęciu chrześcijaństwa, kiedy Kościół odegrał kulturalną swą rolę, ale to jest dziedzina historii, innych warunków, innych czasów. Nie chcemy przeczyć, że i w czasach ciężkich niewoli byli z pośród duchowieństwa ludzie, którzy rozumieli swoje obowiązki obywatelskie i narówni z innymi obywatelami, występowali w obronie praw narodu. Wiemy o tem doskonale i zdajemy sobie sprawę. Ale przecież duchowni są także obywatelami, mają te same obowiązki, co każdy obywatel Państwa.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#SKopciński">Wiemy, że praca tych ludzi miała specjalną wagę z tego względu, że nasz lud ciemny utożsamiał nieraz religię z narodowością, z tego sobie zdajemy sprawę. Ale tem niemniej musimy zwrócić uwagę na te wszystkie ciemne strony, jakie sprowadza wpływ kleru, jakie sprowadza klerykalizm w dziedzinie życia świeckiego i narodowego.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#SKopciński">Nie będę poruszał historii, bo to prawda możnaby się sprzeczać, że specjalne warunki stwarzają specjalne zjawiska; nie będę o tem mówił, żeby nie zabierać czasu, o tem wszyscy wiedzą jaki był wpływ działania Jezuitów na losy Państwa Polskiego. Ale weźmy parę przykładów bliższych czasów, które masy najboleśniej odczuwają. Proszę szanownych Panów, Komisja Edukacyjna, ten wysiłek narodu polskiego ku temu, aby utrzymać niepodległość. Czyż działalność tej Komisji Edukacyjnej nie została zniszczona wysiłkiem eks-Jezuitów, a czy nie mieliśmy oddźwięku tego w ostatnich czasach, choćby w stosunku kleru krakowskiego do uroczystości obchodu rocznicy Komisji Edukacyjnej? Jeżeli przejdziemy dalej do historii naszych powstań, to po r. 1831 mamy pismo Grzegorza XVI do biskupów polskich; jakże ono brzmi? „Powzięliśmy wiadomość o okropnem nieszczęściu, w jakim Królestwo pogrążone zostało w zeszłym roku. Dowiedzieliśmy się zarazem że to nieszczęście spowodowane zostało jedynie przez intrygi złych ludzi, którzy w tych opłakanych czasach pod pozorem dobra religii powstali przeciw władzy prawowitych monarchów i w przepaść nieszczęść wtrącili swoją ojczyznę, zrywając wszelkie związki uległości prawnej”.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#SKopciński">To samo widzimy ze strony Rzymu po powstaniu 1863 r. Tam znowu Pius IX pisze do Aleksandra II: „Niech nasza władza apostolska odzyska swój wpływ dobroczynny na carskich poddanych katolików, niech i kler odzyska swój wpływ na wychowanie narodu, wtedy jego cesarska mość się przekona, że przyczyny stałych zamachów i t, d.”. Wysoka Izbo! Przejdźmy do dalszych wypadków. Jeżeli sobie przypomnimy rok 1914, początek wojny światowej, gdy w Polsce zaczęły się ukazywać światełka nadziei niepodległości, gdy pierwsi bojownicy niepodległości Polski wyruszyli w pole, jak odnosili się do tego wyżsi przedstawiciele duchowieństwa? Wiem, że wtedy ukazało się wezwanie biskupa Likowskiego, który zalecał wierność i uległość względem cesarza Wilhelma, albowiem sprawa jego, to jest sprawa sprawiedliwa. Wiemy jaki był stosunek do wysiłków ludzi, którzy szli na walkę krwawą o niepodległość biskupa kieleckiego Łosińskiego. Wiemy doskonale, że z rozkazu tego biskupa przed legionistami polskimi zamykano kościoły. Wiemy o tem, że księżom nie wolno było odprawiać nabożeństw, brać udziału w żadnych ceremoniach. Ja pochodzę z tych stron i wiem, że kiedy, zdaje się, w drugim roku wojny, odbywała się rocznica bitwy Racławickiej, na polach Racławic, to uważano za bohaterów tych księży, którzy brali udział w tym obchodzie, ponieważ był zakaz biskupa brania udziału we wszystkich tych rzeczach, które sprzeciwiałyby się dawnemu porządkowi. To są rzeczy z punktu widzenia narodowego niepokojące.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#SKopciński">Wiem, że w pewnych momentach te wpływy mogą być takie lub inne, ale ponieważ to są wpływy obce, powodowane często nie przez obywateli Państwa Polskiego, a przez rozkazy Rzymu, przeto muszą obudzić czujność i pewne obawy wtedy, kiedy mówimy o zawarciu umowy z Rzymem. Bo przecież nie wątpię, że nieraz duchowny obywatel Polski był w konflikcie z poleceniami, które stamtąd szły i musiał wybierać między jednym i drugiem, dlatego też, to musi budzić duże wątpliwości i dużą naszą czujność. To jest kwestia narodowa.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#SKopciński">Jeżeli spojrzymy na inne dziedziny naszego życia państwowego, to oczywiście musimy zwrócić uwagę na zagadnienia społeczne. Czy kler katolicki, który domaga się wpływów na różne dziedziny życia społecznego, współdziałać będzie rozwijaniu się w Polsce demokracji, czy też nie? Ta kwestia ma znaczenie nie tylko dla nas, przedstawicieli pewnej klasy, ale ja mam to mocne przekonanie i zdaje mi się słusznie, że droga Polski to droga demokracji i droga Polski we współpracy z narodami to jedynie droga demokracji, dlatego to jest również związane i ze szczęściem Polski. Proszę Panów, przytoczę tu zdanie papieża, który uchodził przecież za człowieka, ulegającego postępowi, papieża Leona XIII. W encyklice „Rerum novarum” czytamy tam: „To przedewszystkiem winno być uznane, że trzeba w cierpliwości znosić nieodmienną dolę ludzką. Niepodobna, aby się zrównało to, co jest u dołu z tem, co u szczytu istnieje. Prawda; że do tego dążą socjaliści, ale trudno walczyć przeciw naturze rzeczy. Dalej ten sam papież w encyklice „O Demokracji Chrześcijańskiej: „Demokracja chrześcijańska musi bronić nierówności stanów, która zresztą jest właściwością dobrze uporządkowanych państw. Musimy obstawać przy takiej formie, przy takim porządku społecznym, jaki temu nadał Bóg Stwórca.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#SKopciński">Powołałem się na zdanie jednego z władców Kościoła. Jeżeli przyjrzymy się przykładom, to w naszem życiu polskiem chyba tych przykładów jest dosyć, że hierarchia kościelna, że kler oczywiście z natury rzeczy idzie nie w tym kierunku, ażeby swobody i równouprawnienia obywateli jaknajprędzej się rozwijały, ale raczej w kierunku zahamowania postępu w tym względzie. Kto zna historię, ten wie, po jakiej stronie kler staje i do jakich wpływów się ucieka, jak instytucji kościelnych nadużywa, ażeby wpływy na masy zdobyć i nie może mieć pod tym względem żadnych wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#SKopciński">A kwestia kultury polskiej? Naród który ma 50% analfabetów musi zrobić duży wysiłek, ażeby stanąć do konkurencji z innemi cywilizowanemi narodami. Znając stosunek kleru do wolnej nauki, do swobodnego wypowiadania się duszy ludzkiej, zakazy i indeksy, znając historię Jezuitów u nas, to i w tym względzie musimy uzyskanie wpływów przez kler na życie świeckie uznać za wielkie niebezpieczeństwo dla Polski.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#SKopciński">A jeżeli tak, to oczywiście konkordat nas bardzo interesować musi i musimy spojrzeć na niego, pod tym kątem widzenia, że nie może on zawierać żadnych przywilejów. I jakkolwiek bylibyśmy, gdy chodzi o religię, za zupełną swobodą, to jednak musimy stanąć na stanowisku unieszkodliwienia wpływów na życie narodu.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#SKopciński">Nie będę mówił o poszczególnych artykułach konkordatu — o niektórych już mówił mój przedmówca sen. Woźnicki, chciałbym tylko na niektóre zwrócić uwagę. Jeśli wykazałem niebezpieczeństwo wpływu klerykalizmu, to oczy wiście musi nas interesować art. 2, który mówi o swobodnem znoszeniu się zarówno Rzymu z podwładną hierarchią kościelną, jak i o swobodnem znoszeniu się kleru z wiernymi. Pod tym względem, jeżeli weźmiemy pod uwagę to, co powiedziałem, to rzecz staje się bardzo niepokojąca; pozwolę sobie przytoczyć jeden przy kład historyczny, a mianowicie allokucję Piusa IX z roku 1868, ogłoszoną po wydaniu zasadniczych praw Austrii w roku 1867. Pius IX pisze: „Widzicie więc, czcigodni bracia, z jaką mocą należy odrzucić i potępić tego rodzaju ustawy obmierzłe, wydane przez rząd austriacki, które w najwyższym stopniu sprzeciwiają się nauce kościoła katolickiego, jego czcigodnym prawom, autorytetowi oraz boskiemu ustanowieniu, jako też naszej i tej Stolicy Apostolskiej władzy i wspomnianej konwencji naszej, wreszcie samemu prawu przyrodzonemu. Dalej przepuszczam. Jeden z następnych ustępów powiada: „Oświadczamy też na podstawie tegoż autorytetu naszego, że takie ustawy ze wszystkiem tem, co stąd wynika, w zupełności są nieważne i nie posiadają żadnego znaczenia, ani też w przyszłości mieć go nie będą. Chyba dość wyraźny przykład, jak daleko może sięgać Rzym i jak te enuncjacje Rzymu mogą stać w sprzeczności z ustrojem państwa, z prawami państwowemi. Dlatego też składamy w naszej rezolucji odpowiedni komentarz do tego artykułu, żeby w te stosunki z wiernymi nie mogły wchodzić sprawy polityczne.</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#SKopciński">Art. 20 mówi o tych środkach, jakie mają być przedsięwzięte wtedy, kiedyby duchowny okazał się niebezpiecznym dla państwa. Minister ma się zwrócić do odpowiedniego ordynariusza i pozostawia się trzy miesiące czasu na załatwienie tej sprawy. Jeżeli ktoś jest niebezpieczny dla Państwa — to czy można czekać trzy miesiące, nie przedsiębiorąc żadnych środków? Ordynariusz ma prawo przez ten czas sprawę zwlekać, a wiemy, że w innych wypadkach te sprawy załatwia się momentalnie.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#SKopciński">Dalej, jeżeli sprawa tą drogą nie zostanie załatwiona, to zostaje powołana komisja z dwóch przedstawicieli, wyznaczonych przez Prezydenta Rzeczypospolitej i dwóch wyznaczonych przez Rzym. P. referent cieszy się z takiej koncepcji tej komisji, że tu nie może być żadnego przegłosowania, że musi dojść do uzgodnienie. Ale przecież jesteśmy ludźmi i pytam się, co będzie, jeżeli jednak do uzgodnienia nie dojdzie? To znaczy, że w tym wypadku, gdzie chodzi o bezpieczeństwo państwa, sprawa zostanie nierozstrzygnięta.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#SKopciński">Zwróciłem uwagę tylko na dwa artykuły, ponieważ o innych artykułach mówił sen. Woźnicki. Nie będę mówił o tych artykułach, które są dość elastycznie zredagowane, które można interpretować tak lub inaczej. My co do tych artykułów składamy specjalną rezolucję.</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#SKopciński">Dlatego też, skutkiem tych niejasności i tych przywilejów, o których była mowa i do których jeszcze parę przykładów dorzucę, uważamy, że konkordat nie jest dla Polski korzystny i złożyliśmy wniosek o odrzucenie go. Gdyby zaś nasz wniosek nie został przyjęty, złożyliśmy rezolucję, która interpretuje pewne artykuły w myśl tego, jakbyśmy chcieli, aby je interpretować. Tę rezolucję mają Szanowni Panowie w odbitce druku sejmowego, jest ona powtórzeniem rezolucji, złożonej przez naszych towarzyszy w Sejmie. Otóż Sejm tej rezolucji nie przyjął. Nasza komisja senacka odrzuciła ją, a motywy były takie, że nie może być jednostronnej interpretacji. Ale stwierdza się przecież, że rozumienie tych artykułów przez układające się strony było identyczne z naszem, że te artykuły były rozumiane tak, jak my je rozumiemy. Pytam się, dlaczego powstaje wątpliwość, czy to nie będzie czemś niewłaściwem względem drugiej strony, jeżeli my powtórzymy prawdę, a przecież przeciw tej prawdzie ta druga strona, która w pojęciu ludzi jest tym wykładnikiem prawdy na ziemi, która prawdzie sprzeciwiać się nie powinna, dlaczego ona miałaby protestować? Tembardziej, o ile moje wiadomości sięgają, taka ustawa interpretacyjna była uchwalona do konkordatu bawarskiego i nie spowodowała żadnych komplikacji.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#SKopciński">Tyle, proszę Szanownych Panów, co do konkordatu wogóle. Specjalnie parę słów chciałbym powiedzieć o art. 13, a to dlatego, że jeżeli inne artykuły są niebezpieczne z tych względów, o jakich tu mówiłem, to art. 13 daje możność zupełnie otwartą ingerencji kleru w życie państwowe. Boć przecież szkoła jest jedną niewątpliwie z najważniejszych funkcji państwowych, sięgających w przyszłość, mających na celu przygotowanie, wychowanie przyszłych obywateli, na których ma się naród oprzeć.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#SKopciński">Zanim przejdę do samego art. 13, chcę zwrócić uwagę na stosunki, jakie u nas panują. Proszę Wysokiej Izby, u nas jest przymus wykładu religii w szkołach. My jesteśmy za szkołą świecką, jesteśmy jej zwolennikami i uważamy, że szkoła świecka nie przeczy wychowaniu religijnemu, a przeciwnie stawia je na właściwym gruncie. Uważamy, że wychowanie religijne niewątpliwie dużo zyska, albowiem jeżeli chodzi o wykład religii, to metody pracy muszą być zupełnie inne, niż w stosunku do innych przedmiotów. Ale oczywiście dla nas to może jest, powiem otwarcie, rzecz drugorzędna; jeżeli młodzieniec zapozna się z pewnym światopoglądem religijnym, z pewnemi przeżyciami religijnemi, to nic na tem nie straci. Chodzi nam o rzecz inną, chodzi nam o związane z nauką religii praktyki religijne. Proszę Szanownych Panów, przecież nikt na to nie może oczu zamykać, że w pewnych momentach zjawiają się pewne wątpliwości religijne. A jeżeli szkoła wymaga stosowania praktyk religijnych, jeżeli z całą stanowczością narzuca te praktyki, to oczywiście jesteśmy świadkami rzeczy naprawdę nieraz bolesnych, które nie wiem ku czemu służą, bo niewątpliwie nie dla rozwinięcia uczucia religijnego, ale raczej dla zupełnego zaprzepaszczenia tego uczucia. Pozwolą Panowie, że przytoczę parę przykładów, ponieważ od kilku lat zajmuję się szkolnictwem i oświatą, bardzo często stykam się z rozmaitemi ludźmi, którzy wyrażają te czy inne żale.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#SKopciński">Do ojca przychodzi syn, uczeń klasy wyższej, i powiada: co ja mam zrobić, jutro jest naznaczona spowiedź, a ja nie czuję się usposobiony, nie czuję potrzeby spowiedzi? Ojciec jest naprawdę w tragicznem położeniu. Jeżeli mu powie, idź za swojem przekonaniem, to będzie miał trzyletnią walkę z księdzem prefektem. Zostawiłem mu to do woli. Powiedziałem; dziecko, masz rację, nie masz usposobienia, nie powinieneś chodzić wbrew swemu usposobieniu, ale zważ i rozważ, na jaką walkę się narażasz. Oczywiście chłopiec poszedł i zszachrował tę całą historię. Pytam się, czy to jest kierunek, który ma podnosić uczucia religijne, czy przymus religijny nie służy raczej do tego, ażeby obniżać uczucia religijne i obniżać wogóle uczucia moralne u dzieci? Jeśli ten przymus stosuje się w ten sposób, że np. — a to są fakty — pyta się dzieci, kiedy po dniu świątecznym przychodzą do szkoły, czy były w kościele, a gdy odpowiedzą — tak pyta się dalej, jaki ksiądz odprawiał przy prawym ołtarzu nabożeństwo, brunet, czy blondyn, jeśli w ten sposób prowadzi się indagację, to pytam się, co się dzieje w duszy dziecięcej i czy ta dusza dziecięca naprawdę rozwija się w kierunku religijnym, jeżeli nawet staniemy na punkcie widzenia rozwoju uczuć religijnych? Albo jeżeli weźmiemy okres maturalny, kiedy grozi się maturzyście, czy maturzystce, że nie dostanie matury dlatego, że w poprzednich czasach nie bardzo był z temi praktykami w porządku i ks. prefekt powiada do maturzysty, czy maturzystki, matury nie da. Mogę z całą stanowczością stwierdzić, że w VIK klasie zaczyna się markowanie, udawanie ścisłego spełniania praktyk religijnych Czy to jest metoda właściwego rozwijania duszy dziecięcej, czy to jest metoda rozwijania uczuć religijnych? Śmiem twierdzić, że głęboko wierzący ojciec, nie ten, który wprowadza u siebie w« do mu praktyki religijne, który w piątek każę dzieciom pościć, a sam idzie do restauracji, aby zjeść befsztyk, ale głęboko wierzący ojciec musi stać na stanowisku zniesienia przymusu praktyk religijnych w szkole, gdyż to są tortury duszy dziecięcej i obniżanie uczuć religijnych. Proszę Panów, na komisji kiedy była mowa o tem, p. Minister powiedział: Czy jest w Polsce człowiek, któryby posyłał dzieci do szkoły, w której się nie wykłada religii?</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#komentarz">(P. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego St. Grabski: Ja powiedziałem, czy jest katolik)</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#SKopciński">Tak, p. Minister powiedział, czy jest katolik. Ale ja mam wrażenie, p. Minister daruje... czuję szacunek dla jego indywidualności umysłowej, nie będzie to dla niego ubliżeniem, jeżeli powiem, że p. Minister załatwił się z tą sprawą, jak na Ministra Oświecenia, zbyt prosto. Czy p. Minister nie zdaje sobie sprawy z tego, że to, co ja mówię, ma jednak racjonalne podstawy? Może p. Minister tego zdania nie podzielać, ale czy p. Minister zdaje sobie sprawę z tego, że jest dużo katolików, dużo ojców, może wierzących, ale nie wypełniających wszystkich praktyk, czy ci ojcowie mają być koniecznie w tej fałszywej pozycji względem swoich dzieci, żeby to, czego oni sami nie robią, tym dzieciom narzucać? Tak prosto tej rzeczy rozstrzygać nie można. To jest jedna kwestia — praktyk religijnych, która niewątpliwie każdemu myślącemu człowiekowi musi dawać dużo do myślenia.</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#SKopciński">Teraz przejdę do innego objawu szkolnego u nas, do t. zw. dwuwładzy szkolnej. Wiemy doskonale, że nauczyciele zależą od władz szkolnych — inspektorów, kuratorów, ministra, z wyjątkiem jednej kategorii nauczycieli, nauczycieli religii. Aczkolwiek Konstytucja o tem nie mówi ani konkordat tego nie przewiduje, jednak praktyka ustaliła, że władze szkolne są tylko formalną instancją do podpisywania nominacji nauczycieli religii, których wyznaczy kuria biskupia. Z nominacją to mniejsza, najgorzej jest z odwołaniem. To odwołanie często napotyka na niepokonane trudności, a biada temu, ktoby się chciał przyczynić do odwołania nieodpowiedniego prefekta. Zasadniczo trudno przecież uważać, że to jest kategoria nauczycieli idealnych, że tu nie może być ludzi, którzy mają te czy inne wady, a ta nietykalność jednak istnieje. Pozwolę sobie przytoczyć fakt taki: kiedy w jednem z naszych miast, w Zgierzu, nastąpił konflikt między nauczycielką a prefektem — nie będę przesądzał, kto był winien, może oboje nawet byli winni — to nauczycielka dostała dymisję. Ks. prefekt został. Kiedy wysokiego dygnitarza szkolnego, który powiedział mi, że to jest znakomita nauczycielka, która się doskonale nadaje do szkoły średniej, i on wszystko zrobiłby, żeby ona wróciła, zapytałem: dlaczego daliście jej dymisję, a księdza zostawiliście, odpowiedział: Panie doktorze, nauczycielkę mogłem usunąć, a ks. prefekta nie mogłem usunąć, a ponieważ tych dwoje nie mogło w tej szkole pracować, musieliśmy wybrać tego, którego mogliśmy usunąć.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#komentarz">(Głos: Setki są takich przykładów)</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#SKopciński">Nie mogę Wysokiej Izby trudzić cytowaniem przykładów, których jest cala masa.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#komentarz">(Głos: P. Minister będzie zależny od tego samego kleru, nic nie poradzi na to)</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#SKopciński">Drugi przykład — w jednej ze szkół łódzkich stał się wypadek niemiły, który, gdyby był traktowany w ramach ogólnego prawodawstwa, oczywiście powiedziałbym, że to jest jeden z bardzo przykrych wypadków szkolnych, ale nie więcej. Dzieciak nie nauczył się katechizmu, ksiądz prefekt kazał mu wyjść na środek i podnieść ręce, on niebardzo się kwapił, ksiądz uderzył go — oczywiście nie chciał tego, co się potem stało — ale malec się poślizgnął, upadł na piec i rozciął sobie głowę. Gdyby zostało to załatwione normalnie, o tym wypadku nie mówiłbym, to się zdarza, można spotkać więcej takich krewkich nauczycieli, ale to są rzeczy karygodne, do których trzeba się odnieść tak, jak należy. W dalszym rozwoju sprawy — ojciec chłopca poruszył tę sprawę w gazetach, wtedy nauczyciel religii przychodzi do grona nauczycielskiego i proponuje, ażeby grono odwołało to, co było napisane w gazetach. Kierownik szkoły powiada, że nie może tego uczynić, gdyż to jest prawda. Występuje odnośny wydział, bo ta szkoła była miejska, do inspektoratu, występuje do kurii o zwolnienie księdza. Proszę Panów, wiem, że najwyższy przedstawiciel kurii miał za złe ławnikowi magistratu, że z tem pismem wystąpił, wiem, że następnie udzielone zostało zwolnienie księdzu, ale na własną jego prośbę. Otóż to jest przykład dostateczny tego uprzywilejowania, tych specjalnych stosunków, gdzie trudno jest całemu gronu nauczycielskiemu współpracować, jeżeli są jakieś konflikty. A dalszy rozwój wypadku — na miejsce księdza prefekta zjawia się katechetka, której pierwszą czynnością było powiedzenie na lekcji w klasie, że tę szkołę winien spotkać los Sodomy i Gomory, bodajby się ta szkoła zapadła! Że tu był pewien wpływ, to świadczy o tem to, że rozmowa z kierownikiem tę katechetkę naprowadziła na odpowiednią drogę i obecnie współpracuje ze szkołą bardzo dobrze. To są jednak rzeczy bardzo ciężkie dla szkolnictwa, Pozwolę sobie przytoczyć trzeci przykład bardzo charakterystyczny: w Ostrzeszowie jest dyrektorem seminarium państwowego były pastor, Polak-ewangielik, p. Karol Banszel. Otóż dyrektor p. Banszel postanowił zaślubić nauczycielkę katoliczkę, wtedy — otrzymuje p. Banszel najpierw od dziekana ostrzeszowskiego list, według którego — po pierwsze p. Kosowska, jego narzeczona, jest ekskomunikowana, a dalej, że w razie poślubienia ekskomunikowanej będzie przez duchowieństwo i społeczeństwo katolickie towarzysko bojkotowany. To jest w porządku, możemy powiedzieć, że to jest średniowiecze i tu się z panami zgadzam, ale to nas nie obchodzi, bo to do szkolnej sprawy nic nie ma. Następnie następuję odpowiedni ceremoniał kościelny, t j. w ciągu trzech niedziel ta rzecz jest ogłaszana z wymienieniem dyrektora seminarium. To także nas nic nie obchodzi, bo to jest sprawa kościelna.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#SKopciński">Ale gorzej jest, kiedy zjawia się pismo księdza dziekana do zarządu miasta dyrektor jednocześnie prowadził gimnazjum miejskie, aby go zwolniono z tego stanowiska. Narazie zarząd miasta, nawet w tych okolicach, nie zgodził się na to, ale potem p. Banszel był zmuszony ustąpić. Teraz przechodzę do sprawy najwięcej nas obchodzącej. Ponieważ ta walka nie idzie z wielkiem powodzeniem, bo jednak p. Banszel jest na swojem stanowisku, wtedy daje się urlop ks. prefektowi i niestety władze szkolne ten urlop zatwierdzają, ks prefekt się ulatnia z seminarium. W seminarium nauka religii jest obowiązkowa, dyrektor jest pod presją rodziców, a nie może dać nauki religii, ponieważ prefekta niema. Złośliwe języki twierdzą, że w czasie urlopu ks. prefekt urządzał agitację w tem samem miejscu przeciw dyrektorowi. Kim jest dyrektor Banszel? Jest to człowiek, który pracował na Śląsku Górnym w czasie plebiscytu, który uczestniczył tam w powstaniu, otrzymał odznaczenia, którego ludność uważa jako jednego z najlepszych Polaków, pracujących na pożytek Państwa. Teraz mamy pewne przeświadczenie, że jakkolwiek dyrektor Banszel, wprawdzie nie dostanie dymisji, jednak będzie przeniesiony z Ostrzeszowa. Otóż to jest sposób walki kleru. Oto jest ten wpływ klerykalizmu w szkołach i ta dwuwładza — tutaj koledzy potwierdzą słowa moje — która mści się często na porządku, na ładzie w szkole i wywołuje bardzo nieprzyjemne stosunki w szkole.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#SKopciński">Jeżeli przejdziemy do konkordatu, to niewątpliwie widzimy tam zmianę w porównaniu z Konstytucją. Zmiana ta polega na tem, że według Konstytucji i nauka religii była obowiązkową w szkołach, które utrzymywało w całości lub w części Państwa lub samorządy miejskie, a teraz jest powiedziane, we wszystkich szkołach publicznych. Jest to mojem zdaniem rzecz ważna dlatego, że byłoby dobrze, gdyby jednak eksperymenty szkoły świeckiej istniały u nas Niechby to była choćby jedna szkoła, w Rzeczypospolitej, niechby dawała przykład, że to nie jest szkoła robienia herezji, ale że to jest istotna placówka pedagogiczna, byłoby słuszne, gdyby taka placówka mogła istnieć na prawach eksperymentu. Śmiem twierdzić, że jednak znaleźliby się ojcowie, którzyby oddawali dzieci do takiej szkoły i że taka szkoła przyniosłaby wielki pożytek. Jeżeli w konkordacie żadna szkoła publiczna nie może być bez nauki religii, to stwarza się, mojem zdaniem, kolosalne trudności, bo przecież jednak żyjemy w warunkach realnych i te t. zw. prawa są jednak dla rodziców często rzeczą rozstrzygającą.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#SKopciński">Druga różnica istnieje w tem, że według Konstytucji nad nauczaniem religii miały dozór odpowiednie związki religijne, a więc i Kościół Katolicki. Natomiast według konkordatu jest jeszcze maleńki dodatek, że nie tylko nad nauką religii, ale nad moralnością nauczycieli. Proszę Panów, co to znaczy moralność nauczycieli? Sądzę, że w Polsce nie tylko nauczyciele religii powinni być moralni, ale wogóle wszyscy nauczyciele i że państwo pod tym względem dba, tu specjalnego nadzoru nie potrzeba. Trzeba oczywiście z całą pewnością stwierdzić, że tu chodzi o praktyki religijne nauczycieli. Tę moją myśl potwierdził wczoraj jeden z księży senatorów na komisji, wytaczając właśnie przeciw nauczycielstwu zarzut, że nie chodzi do kościoła. Nie chcę nad tem dyskutować, czy nauczyciel, który jest dobrym pedagogiem i taktownie odnosi się do rzeczy religii ma koniecznie chodzić do kościoła, jeżeli nie czuje tego potrzeby. Jestem przeciwnikiem gwałtu, aby nauczyciel był zmuszony do fałszu pod grozą nadzoru nad sobą. A to, co ks. senator na posiedzeniu komisji mówił, to potwierdza jakim będzie ten dozór. Wyobraźmy sobie teraz szkołę wiejską, gdzie jest jeden nauczyciel, i gdzie ten dozór moralny orzeknie, że on nie jest godny tego, ażeby mógł prowadzić naukę religii i to prawo zostanie mu odebrane. Jaka będzie sytuacja? Nauka religii jest obowiązkowa, nauczycielowi zostało prawo odebrane, więc jest tylko jedno wyjście — przenieść nauczyciela gdzieindziej. I roszę zastanowić się nad tem, jakie wpływy dajemy w ręce kleru, który może w ten sposób zmuszać władze szkolne do przenoszenia nauczycieli z jednego miejsca na inne. To są wady art 13. Dlatego też, jeżeli głosujemy przeciw konkordatowi, to ten artykuł, że się tak wyrażę jest centralny, przeciw któremu musimy wystąpić. Szkoła jest podstawą przyszłości narodu. Szkoła w państwie demokratycznem musi wychowywać wolnych, samodzielnych obywateli, a szkoła, poddana pod takie wpływy, będzie wychowywać istoty zupełnie innego gatunku.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek ks. Stychel.)</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#SKopciński">Ale ponieważ możemy przewidywać, że konkordat będzie przyjęty, chciałbym się zwrócić do władz szkolnych i do p. Ministra, ażeby przynajmniej w komentowaniu...</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#komentarz">(Głosy: Niema go.)</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#SKopciński">Zwykle się tak u nas dzieje, że niema na tych ławach tego, do kogo chcemy mówić.,. Otóż, aby ten konkordat i Konstytucja były komentowane przynajmniej literalnie. Bo ja śmiem twierdzić, że ani w Konstytucji, ani w konkordacie niema ani słowa o praktykach kościelnych, bo tam jest mowa o nauczaniu religii, ale o praktykach kościelnych wzmianki żadnej niema. Chodzi tylko o to, aby p. Minister i władze szkolne stały na tem stanowisku i wypełniały tylko to, co jest powiedziane w Konstytucji i w konkordacie, i aby nie szły dalej, i nie wprowadzały rzeczy, o których żadne prawo nie mówi. To jest jedna rzecz, którą chcielibyśmy powiedzieć p. Ministrowi i której niewątpliwie będziemy się domagać.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#SKopciński">Druga rzecz, to nominacja prefektów. Według konkordatu kuria biskupia przedstawia kandydatów, którzy mają prawo udzielania lekcji religii, a władze szkolne wybierają i zatwierdzają tych kandydatów. I na tem stanowisku Ministerstwo ściśle powinno stać. Twierdzę jednak, że praktyka jest inna i rola Ministerstwa sprowadza się do formalnego podpisywania nominacji.</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#SKopciński">Trzecią rzeczą, skoro nauka religii już w szkołach jest — aby była prowadzona przez osoby duchowne, aby nie trzeba było stwarzać dozoru kleru nad nauczycielami świeckimi, wykładającymi religię. To byłyby nasze żądania w razie, gdyby konkordat był przyjęty.</u>
<u xml:id="u-5.36" who="#SKopciński">Proszę Szanownych Panów! Z tych wszystkich względów złożyliśmy wniosek o odrzucenie konkordatu. A jeżeli ten wniosek nasz nie będzie przyjęty, złożyliśmy rezolucję.</u>
<u xml:id="u-5.37" who="#SKopciński">Wiemy, że jesteśmy tutaj w mniejszości, wiemy także, że konkordat prawdopodobnie zostanie przyjęty, bo jest popierany oczywiście ze względów natury praktyczno-politycznej. Temu nikt z Panów nie zaprzeczy, że wpływ klerykalizmu jest wygodny dla prawej strony Wysokiej Izby, ponieważ kler oddaje usługi Panom. Panowie muszą się poczuwać do wzajemności. My się z temi warunkami realnemi musimy liczyć, ale czas niewątpliwie zrobi swoje. Już teraz widzimy, że Panowie wyłączają niektóre dziedziny, które dawnej obejmowały układy z Rzymem. Już teraz Panowie przyszli do przekonania, że niektóre dziedziny, jak np. prawo o małżeństwie, lepiej jeżeli będzie regulowane przez samych obywateli Państwa, jesteśmy pewni, że krok za krokiem te wszystkie dziedziny z pod tych umów będą się wymykały i przyjdzie czas, kiedy Panowie zrozumieją, że jedynie słuszną rzeczą dla Państwa i dla religii będzie oddzielenie Kościoła od Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Koskowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#SKoskowski">Wysoka izbo! Stanowisko wielce szanownych panów przedstawicieli lewicy skłania mnie do mniemania, że może będzie właściwem, jeżeli się podzielę z wielce szanownymi panami pewnemi obserwacjami, które miałem sposobność w swoim czasie uczynić na gruncie klasycznym, w którym sprawa katolicka rozwijała się w sposób szczególny, mianowicie w Belgii. Otóż jak sz. panowie wiedzą, w Belgii sprawa rozdziału Kościoła od państwa nie była nigdy traktowana w sposób jednostronnie partyjny; i świat katolicki i świat radykalny był częściowo za tem. Tendencje te ujawniły się przed laty blisko 100 w głównych sporach, prowadzonych przez tak znakomitych przewódców myśli katolickiej, jak Lamennaiks, Lacordajre i dziennik „l'Avenir”, a z drugiej strony przez radykałów i wolnomyślicieli; pod tym względem tedy doktryna rozdziału Kościoła od państwa, nie była w swoim czasie monopolem stronnictw radykalnych; było i w świecie katolickim poniekąd mniemanie, że tego rodzaju ustrój zapewni Kościołowi katolickiemu swobodę działania i rozwiąże ręce w tych wypadkach, gdy dawniej były zobowiązania wobec państwa. Tak, jeżeli chodzi o doktrynę, to ona nie jest, zaznaczam to jeszcze raz, monopolem stronnictw radykalnych. Dziś zmieniły się stosunki niewątpliwie tak, że zmniejszyła się ogromnie ilość zwolenników rozdziału Kościoła do państwa na prawicy, ale i tu i tam sprawa nie przedstawia się tak groźnie, jakby się mniemało, w kołach przeciwników obozu katolickiego.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#SKoskowski">Teraz jakże się ta sprawa rozwinęła w Belgii? Po roku 1830, który był przełomowym rokiem pod względem politycznym, pod względem myśli i doktryn politycznych w Europie, po roku 1830, ustroju konkordatowego w Belgii niema, jest wolny kościół w wolnem państwie, jednocześnie wszakże kościół korzysta ze wszystkich tych przywilejów, z jakich korzystałby na mocy konkordatu. Mianowicie, jak panom wiadomo, istnieje budżet kultów, który jest konstytucyjnie zawarowany i musi być co rok powtarzany i który jest co rok wotowany, a konstytucja przewiduje zobowiązanie do umieszczenia tego budżetu w dorocznym preliminarzu. Następnie państwo zobowiązuje gminy do opieki nad mieszkaniami duchowieństwa, jak i nad zasiłkami co do budownictwa kościelnego i t. d., słowem łatwo z tego wyprowadzić sobie wniosek, ten wniosek jest dobrem pospolitem wśród znawców prawa publicznego w Belgii, że kościół posiada ten ustrój wyjątkowy, t. j. Kościół katolicki korzysta ze wszystkich przywilejów, a te obowiązki, które konkordat na niego wkłada, może wziąć na siebie tylko dobrowolnie. Ale oczywiście sama zasada nie ma dla nas wielkiego znaczenia, chodzi o praktykę. Należy zauważyć, iż do tego ustrój ten doprowadził w ciągu 10 lat.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#SKoskowski">Dość obserwować ostatnie wybory belgijskie, które odbyły się kilka tygodni temu. Otóż w tych wyborach hasło walk religijnych nie rozbrzmiewało zupełnie; również hasło walki z klerem, jako takim; tak ważny i tam niewątpliwie delikatny problemat, jak zasiłki dla szkół katolickich, wcale nie był wysuwany przez socjalistów i liberałów. Oto rezultat po dziewięćdziesięciu kilku latach ustroju wyjątkowego uprzywilejowania Kościoła katolickiego.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#SKoskowski">Teraz zapytajmy, jakie było stanowisko radykalistów belgijskich wobec problematu rozdziału Kościoła i państwa we Francji, jak wiadomo wysuniętego i rozstrzygniętego przed dwudziestu laty. W tym względzie mogę szanownym panom tutaj zacytować opinię głośnego, wybitnego i bezspornego autorytetu pod tym względem, posła i profesora Vanderweldego, który mówił kiedyś na zebraniu robotników, więc nie do intelektualistów i nie w formie jakiegoś oportunistycznego wystąpienia, tylko do robotników; mówił zaś w ten sposób w sprawie rozdziału Kościoła i państwa i walki z religią we Francji „Wczoraj księża — były jego słowa — byli urzędnikami zabezpieczonymi co do spokojnego życia i pełni szacunku wobec państwa, które ich opłacało, dziś są zwykłemi osobami cywilnemi i to osobami cywilnemi, które uważają się za pokrzywdzone, które żywią pretensje wszystkich wydziedziczonych, które są zdecydowane na walkę. Ostatecznie zdaje się, że Kościół więcej zyska na tem, niż traci. Nastąpi selekcja wśród duchownych, katolicyzm zyska na głębokości to, co stracił na powierzchni. Księża nowego ustroju, nieskrępowani żadnemi względami, będą dla państwa przeciwnikami, ostrzejszymi, groźniejszymi i śmielszymi”.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Bardzo dobra opinia)</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#SKoskowski">Bardzo mnie cieszy ta solidarność, bo w ten sposób wydaje mi się prawdopodobnem, że panowie nie będą obstawali przy postulacie rozdziału Kościoła od państwa.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#komentarz">(Głos na lewicy: My mówimy to samo.)</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#SKoskowski">Nie, przeciwnie, pan Vanderwelde przeciw rozdziałowi się opowiedział W reszcie w zakończeniu tej umowy p. Vanderwelde rzeczywiście, nie bez odwagi oświadcza cały swój szacunek i całą swoją sympatię dla tych, którzy w społeczeństwie burżuazyjnem, gdzie tylko ludzie żyją dla robienia pieniędzy, walczą o ideę, chociaż nawet inną, niż jego. Tu jest wskazówka praktyczna. Nie chodzi o doktrynę I poszczególne artykuły, tylko o wskazówkę praktyczną. Tam, gdzie walka niegdyś stanęła na gruncie wyznaniowym, tam gdzie właśnie w ustroju, w którem duchowieństwo katolickie uzyskało maximum przywilejów, przy minimum narzuconych drogą konkordatową obowiązków, to w tym ustroju doszło do takiego nastroju psychicznego i do takiego rozwoju politycznego, iż religia ustąpiła z walk politycznych zupełnie. Zresztą te przykłady możnaby mnożyć bez końca. W Brukseli np. odbył się przed laty kilkunastu kongres wolnomyślicieli. Odbywały się później inne kongresy, ale ten był szczególnie ciekawy, bo, między innnemi, występywano przeciw t. zw. mangeurs de cures, czyli przeciw politycznym walkom z duchowieństwem, jako takiem; tego sobie wolnomyśliciele belgijscy nie życzą. W r. 1919 w Louvain odbyła się rocznica tamtejszej sławnej na cały świat Alma Mater katolickiej. Na ten czas partie między sobą umówiły się o zawieszeniu broni politycznej. Oczywiście w Belgii walki polityczne są intensywne, lubo w bardzo kulturalny sposób prowadzone. A przecież na ten moment, kiedy obchodzono wspominaną rocznicę 75-lecia Alma Mater, zawieszenie broni nastąpiło, a to w tym celu, ażeby przedstawiciele socjalistów i liberalistów mogli wziąć osobisty udział w jubileuszu.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#SKoskowski">Tak to doświadczenie belgijskie, prowadzone w wielkim stylu, świadczy, że organizacja Kościoła katolickiego w tym sensie, jak panowie tutaj atakowali, nie jest organizacyjnie żadnem niebezpieczeństwem, ani dla demokracji ani dla ruchu wolnej myśli, wogóle myśli politycznej, że tam, gdzie duchowieństwo korzysta z tych właśnie praw, że tam ono potrafi utrzymać się w tych granicach, które zabezpieczają wszystkim to właśnie, o co świat nowoczesny właśnie walczy.</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#SKoskowski">Jeżeli chodzi o ewolucję w stosunku do Francji, to panowie mogą się przekonać po tem krótkiem intermezzo z polityką prezesa ministrów, Herriota, że i tam potrzeba walki nie jest odczuwana przez nastroje ogólne, że jej perspektywa odpychana jest przez większość narodu; gdyby nie była odepchnięta, toby panowie nie mieli tego niesłychanie ciekawego zjawiska, że nowy rząd, który nastąpił, cieszący się przecież stanowczą większością radykalną, zrzekł się odrazu w pierwszej swojej deklaracji polityki, którą inaugurował rząd Herriota w dziedzinie stosunku do Kościoła i oświadczył odrazu, że przechodzi na stanowisko pojednania, uspokojenia umysłów i t, d., tak, że, jak widzą panowie...</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#komentarz">(Sen. Posner: Herriot także zaczął od tego)</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#SKoskowski">Nie wiem od czego zaczął p. Herriot, lecz wiem doskonale, na czem skończył.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#komentarz">(Sen. Posner. W swojej deklaracji mówił o zgodzie.)</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#SKoskowski">Mówił, ale nie dotrzymał słowa.</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#komentarz">(Sen. Posner: To nie on nie dotrzymał słowa)</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#SKoskowski">I to niedotrzymanie tego słowa doprowadziło do bardzo silnych nastrojów, niebezpiecznych nawet dla porządku publicznego we Francji. Natomiast p. Painleve (Sen. Posner: Akurat taki sam, jak p. Herriot), wybitny przedstawiciel obozu wolnomyślicielskiego, odrazu w deklaracji wycofał się z tego stanowiska, przekonawszy się z doświadczenia, że poprzednie stanowisko nie odpowiada nastrojowi ogromnej większości narodu francuskiego.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#SKoskowski">Oto konkluzje, którebyśmy wyprowadzili z obserwacji świata zachodniego: idzie świat ku uspokojeniu walk religijnych; żadnych walk religijnych cywilizacja nowoczesna nie pragnie; wolności, nadane Kościołowi katolickiemu, są zupełnie na linii tendencji nowoczesnego świata.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Thullie.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie!</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#SThullie">Art. 114 Konstytucji przewidział określenie stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego na podstawie układu ze Stolicą Apostolską. Przedłożony nam do ratyfikacji konkordat jest więc wykonaniem przepisów Konstytucji. Konkordatu, tego uregulowania stosunku Państwa do Kościoła, domagaliśmy się już oddawna i dzisiaj z przyjemnością stwierdzamy, że Rząd w myśl życzeń większości ludności Państwa przedstawia wreszcie konkordat do ratyfikacji ciałom ustawodawczym.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#SThullie">Konkordat obejmuje te dziedziny, w których interes Państwa i Kościoła się stykają. Aby uniknąć sporów, konieczne są ustępstwa z jednej i drugiej strony. Bardzo dobrze to rozumiemy. Państwo w myśl Konstytucji pozostawia Kościołowi wolność rządzenia się własnemi prawami. Kościół przy mianowaniu biskupów i proboszczów pyta się państwa, czy przeciwko kandydatom niema nic do zarzucenia ze stanowiska państwowego. Jest to wielkie ustępstwo Kościoła na rzecz Państwa — i da się wytłomaczyć tylko wzajemnem zaufaniem między Kościołem a Państwem Mam nadzieję że żaden rząd polski nigdy nie nadużyje tego zaufania, zgłaszać będzie sprzeciwy przeciwko mianowaniu biskupów lub proboszczów tylko ze względów ogólnopaństwowych, ale nigdy ze względów stronniczo-politycznych.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#SThullie">Żałujemy, że konkordat nie uregulował dwóch spraw, gdzie także interes Państwa i Kościoła się spotyka, to jest małżeństwa i szkoły. Jednak z ducha konkordatu wynika, że Państwo i Kościół i w innych dziedzinach nie wymienionych szczegółowo w konkordacie postępować mają zgodnie i wspierać się wzajemnie. Dlatego tuszymy, że w tych sprawach ustawodawstwo państwowe, o ile tyczy się katolików, nie będzie zawierało nic takiego, coby się sprzeciwiało nie tylko dogmatom katolickim, ale także i obowiązującemu katolików kodeksowi kanonicznemu.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#SThullie">Małżeństwo jest dla katolików sakramentem. Do warunków udzielania sakramentu Państwo mieszać się nie powinno, tylko uregulowania skutków cywilnych prawnie zawartego małżeństwa katolickiego należy do Państwa. Jeżeli ustawodawstwo państwowe pójdzie w tym duchu, to unikniemy wszelkich zatargów i konfliktów na tem polu, na którem interesy Państwa i Kościoła się spotykają.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#SThullie">Co do szkoły. Konstytucja ustala tylko normy co do nauki religii. Ustawodawstwo państwowe będzie więc musiało uzupełnić to, czego się domaga nie tylko Konstytucja, ale także i społeczeństwo katolickie w dziedzinie szkoły. Wedle Konstytucji powinna być młodzież szkolna wychowana religijnie, a zatem młodzież katolicka powinna być owiana duchem religii katolickiej, a stać się to może tylko w szkole wyznaniowej, dla katolików — katolickiej. I takie jest żądanie ogółu, a przynajmniej większości katolików. Wprawdzie podniesienie hasła szkoły wyznaniowej jest nieraz dla niektórych jakimś straszydłem. Zrozumiejmy, co to jest szkoła wyznaniowa. Nie jest to szkoła prowadzona przez kler, lecz jest to szkoła prowadzona dla dzieci katolickich, w duchu katolickim przez nauczycieli katolików. I tylko w takiej szkole jest możliwe wychowanie ściśle katolickie. Niemożliwe jest religijne wychowanie młodzieży szkolnej, jeżeli katolickie dzieci będzie uczyć przypuśćmy żyd, żydówka, albo ateista. Mamy prawo żądać od Państwa na mocy Konstytucji, żeby dzieci katolickie uczyli nauczyciele katoliccy, przyznając zresztą analogiczne prawo wszystkim obywatelom także innych wyznań. Dlatego też i żądanie żydów, by zezwolono im uczyć swoje dzieci w szkołach żydowskich spotyka się z naszem żądaniem szkoły wyznaniowe dla naszych dzieci szkoły katolickiej.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#SThullie">Jak Wysoki Senat widzi, my uważamy, że odnośny artykuł konkordatu, mówiący o szkołach. zawiera zamało ze względu na interes katolików Przeciwne było zdanie niektórych mówców, którzy i w tym artykule, mówiącym o szkołach, widzieli jakieś niebezpieczeństwo nawet dla państwa. Ten artykuł mówi o nauczaniu religii katolickiej. Otóż jeżeli Kościół w Państwie Polskiem ma się rządzić własnemi prawami, to zdaje się, że pierwszem z tych praw jest nauczanie religii i to nauczanie religii powinno należeć absolutnie tylko do Kościoła, ponieważ on jest tylko kompetentny pod tym względem. Przytaczali Panowie tutaj rozmaite wypadki, jak wykroczenia katechetów itd. — ja o tem mówić nie mogę, albowiem nie znam takich wypadków. Trzeba takie wypadki stwierdzić, wysłuchać także drugiej strony i wybadać, kto miał słuszność. Ale nie wątpię, że jeżeli rzeczywiście były takie wykroczenia ze strony katechetów, to Rząd odnieść się może do władzy kościelnej i wspólnie z nią katechetę usunąć lub przenieść. Jeżeli tylko Państwo będzie zgodnie postępowało z Kościołem, a to jest właśnie duchem konkordatu, to takich wypadków, o których tu Panowie mówili, rzekomo niesprawiedliwych — nie wiem, czy tak było w rzeczywistości — nie będzie, bo tu jest zgodny interes zarówno Państwa, jak i Kościoła, że jeżeli katecheta nie postępuje odpowiednio, jeżeli są jakieś wykroczenia, to musi być odpowiednio ukarany lub usunięty.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#SThullie">Szkoła międzywyznaniowa albo będzie obrażała uczucia religijne części uczniów, która jest w mniejszości, gdy będzie prowadzono w duchu wyznania większości uczniów, albo zacierać będzie różnice religijne i religijność jej będzie tak wodnista, że nie wychowa ona i nie zdoła wychować dobrych obywateli Państwa. Mam nadzieję, że zwłaszcza te ustawy, które niejako mają uzupełnić konkordat w dziedzinie szkolnej i małżeńskiej uchwalone będą w duchu konkordatu, to jest w duchu współpracy Państwa i Kościoła.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#SThullie">Stolica Apostolska, zawierając konkordat z Polską, postawiła interesy duchowe wyżej ponad interesami materialnemi i zgodziła się na znaczne zubożenie Kościoła, Pozwoliła zabrać znaczną część gruntów kościelnych na reformę rolną, a uposażenie duchowieństwa, do którego się Państwo zobowiązało, jest śmiesznie małe.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#komentarz">(Głos: Śmiesznie małe?!)</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#SThullie">Jeżeli proboszcz ma brać 110 złotych, to można uważać, że to jest śmiesznie mało.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#komentarz">(Głos na lewicy: A jura stole?)</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#komentarz">(Głos w centrum: Nie chcecie dawać.)</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#SThullie">Będę mówił i o jura stole, jeszcze do tego nie przyszedłem, niech Panowie trochę poczekają. Gdyby nie było jura stole, to chyba by ten proboszcz chodzić żebrać, i jeżeli będą zniesione jura stole, to musi być większe wynagrodzenie. Pod tym względem się zgadzamy. Nie jest to wynagrodzenie zresztą łaską ze strony Państwa, jest ono tylko częściowem odszkodowaniem za majątki kościelne, zabrane przez rządy zaborcze. Uposażenie, unormowane w konkordacie, jest o wiele niższe od prowizji, którą by Kościół miał, gdyby Rząd zwrócił mienie zagrabione przez rządy zaborcze. Odnosi się moja skarga także do emerytur duchowieństwa, które zostały zryczałtowane i w żaden sposób nie mogą wystarczyć nawet na najnędzniejsze utrzymanie. W konkordacie nie poruszono także sprawy utrzymania sług kościelnych i innych funkcjonariuszy, których należy też uposażyć ziemią, ewentualnie zapewnić im pensję. Dlatego też głosować będziemy za rezolucjami wniesionemi przez komisję, co się tyczy tego punktu.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#SThullie">Za prowadzenie metryk np. w b. zaborze pruskim albo austriackim przyznaje konkordat proboszczom łaskawie 16 zł rocznie dla parafii, liczących do 2.000 dusz. Kwota ta, nie wiem, czy wystarczy na atrament i pióra, a gdzie jest wynagrodzenie za czynność, która jest dla Państwa wykonywana? Znaczna większość Sejmu uznała uposażenie duchowieństwa, oznaczone w konkordacie, za niewystarczające i dlatego też właśnie głosować będziemy za tą rezolucją, którą także i komisja senacka tutaj przedstawia. Byłoby także do życzenia, aby Rząd rozpoczął jak najrychlej dalsze rokowania ze Stolicą Apostolską co do jura stole i zniesienia patronatów, a z niem i obowiązku konkurowania dla świątyń innego obrządku. Pod tym względem zgadzamy się tutaj z poprzedniemi mówcami, nawet tymi, którzy będą głosować za odrzuceniem konkordatu. My także chcemy tę sprawę jura stole uregulować jak najprędzej, rozumie się w porozumienie ze Stolicą Apostolską, nie jednostronnie, to się samo przez się rozumie i to jest w konkordacie zapewnione.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#SThullie">Tak samo co do patronatu, uważamy, że powinien być jak najprędzej zniesiony, bo to się sprzeciwia ogólnej zasadzie samorządu Kościoła. Bardzo się cieszę, że tutaj się spotykamy i zupełnie się pod tym względem zgadzamy, ale zwrócę uwagę, że nie moglibyśmy się zgodzić z tem, co powiedział s. Woźnicki, że wszystkie ciężary jednak pozostaną. Proszę Panów, ciężary mają pozostać o tyle, o ile kto należy do odpowiedniej religii i odpowiedniego obrządku. Ale ciężary jak dotychczas związane z prawem patronatu i związane jak np. w b. zaborze austriackim, z obszarem dworskim, i są niesprawiedliwe. Obszar dworski zniesiono, a pozostał patronat i pozostał obowiązek konkurencji i to niekiedy nie dla swego wyznania, bo to byłoby słuszne, ale dla innych wyznań. Dlatego też mamy nadzieję, że przy tych rokowaniach zostanie zniesiony tak samo patronat, jak i obowiązek świadczenia dla innych wyznań.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#SThullie">Nie widzimy też w konkordacie kwestii zrównania kalendarza cerkwi grecko-katolickiej z przyjętym na całym świecie kalendarzem gregoriańskim, ani zniesienia wielu uroczystych świąt ruskich, zgodnie z obrządkiem łacińskim i ustawami Rzeczypospolitej. Liczne te święta ruskie i obchodzenie w wielu rodzinach mieszanych podwójnych świąt, zmniejszają ilość dni roboczych, co jest szkodliwe dla Państwa i dla społeczeństwa. Mamy nadzieję, że Rząd rozpocznie niebawem w tej sprawie rokowania ze Stolicą Apostolską i doprowadzi je do pomyślnego skutku.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#SThullie">Muszę tu jeszcze zastanowić się nad tem, co powiedzieli niektórzy moi przedmówcy. Otóż kilku z pp. senatorów mówiło tu o interpretacji, a nawet klub socjalistyczny wniósł rezolucję, które wprost interpretują niektóre artykuły konkordatu. Otóż pod tym względem my jesteśmy tego zdania, że konkordat jako umowa między dwoma stronami, powinien być interpretowany w porozumieniu obu stron, a nie jednostronnie. Gdyby interpretacja miała być jednostronna, mogłaby doprowadzić do konfliktów, o których mówił tu p. s. Woźnicki, a których chcemy przecież unikać, bo konkordat nie na to został zawarty, aby wywoływał konflikty, ale jak zresztą samo słowo „konkordat” mówi, został zawarty po to, aby w zgodzie postępować. Jeżeli ta zgoda ma być na przyszłość, to i interpretacja musi być także zgodna. Wobec tego, ponieważ jestem przekonany, że rząd zawierał ze Stolicą Apostolską konkordat w dobrej wierze, więc musimy i komentować tę dobrą wiarę tak, że przed wydaniem rozporządzeń wykonawczych Rząd zechce uzgodnić interpretację ze Stolicą Apostolską, aby uniknąć jakichkolwiek konfliktów, i tego domagamy się od Rządu stanowczo. I będzie to może także po części w myśl przedmówcy, który powiedział, że konieczna jest interpretacja niektórych artykułów, ponieważ one mogą być tłomaczone i tak i w inny sposób.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#SThullie">Co się tyczy mianowania nauczycieli religii, to chyba p. s. Woźnicki pomylił się, kiedy mówił, że nauczyciele religii mają być mianowani przez Kościół. W konkordacie jest właśnie powiedziane, że mianowanie przysługuje Państwu, ale tylko z kandydatów, którzy zostaną przedstawieni jako zdolni do nauczania religii.</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#SThullie">Co się tyczy zarzutów, które podniósł także p. senator Woźnicki, że nie praktykujący katolicy są także pociągani do świadczeń na rzecz Kościoła, to dopóki katolik nie zostanie wyłączony z Kościoła, albo nie wystąpi, pozostaje dalej katolikiem i musi ponosić wszystkie obowiązki i ma także wszystkie prawa. Jeżeli przez swoje postępowanie, np. przez samobójstwo sam się wyłączy z Kościoła, to nie może mieć prawa spoczywania na cmentarzu katolickim, ale życzenie s. Woźnickiego, żeby dla nich było jakieś miejsce, jest już spełnione, bo dla samobójców jest osobne miejsce na cmentarzu katolickim zarezerwowane. Zatem te skargi nie były uzasadnione.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#SThullie">Jak Panowie widzą, jesteśmy przekonani i większość Sejmu stwierdziła, że uposażenie duchowieństwa tu, w tym konkordacie określone, jest za małe Tymczasem słyszeliśmy — s. Woźnicki to powiedział — że te artykuły są pokrzywdzeniem Państwa, a szczególniej za krzywdę Państwa uznał to, że zakłady dobroczynne mogą zatrzymać pewną część gruntów. Więc czy p. s. Woźnicki chciałby rzeczywiście zniszczyć te wszystkie zakłady dobroczynne? Czy to byłoby dla ludności dobrodziejstwem, gdybyśmy je zniszczyli? Czy państwo rzeczywiście zastąpiłoby to, co te zakłady dobroczynne dla ludności robią? Mnie się zdaje — że to nie jest krzywdą dla ludności, jeżeli tym zakładom dobroczynnym umożliwimy dalsze istnienie.</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#SThullie">P. s. Kopciński sądzi, że chodzi nam, to jest nie nam, ale Kościołowi, hierarchii kościelnej, jak twierdzi, zawsze o władzę nad szkołą i nazywa to klerykalizmem. Proszę Panów! Tu, w tym konkordacie właśnie Kościół, Stolica Apostolska dała dowód czego innego, bo nawet mówiąc o szkole, nie wspomina o niczem więcej, jak tylko o nauce religii. Jeżeli to jeszcze ma się nazywać klerykalizmem i osiąganiem władzy nad szkołą, to nie wiem, co właściwie nie będzie tym klerykalizmem, chyba, żeby ideały p. s. Kopcińskiego się urzeczywistniły, że zupełnie nauki religii nie będzie. Może być, ale mnie się zdaje, że ludność katolicka na toby się nie zgodziła.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#SThullie">P. s. Kopciński przedstawiał tutaj rozmaite wyjątki z listów pasterskich...</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicz: Dykteryjki.)</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#SThullie">...facecje i t. d., przedstawiał rozmaite zachowanie się rozmaitych władz kościelnych, jakoby nieprzyjazne dla narodowości i wogóle dla Państwa Polskiego. Nie będę, rozumie się, tych wszystkich zarzutów omawiał. Wyciągnięcie z listu chociażby pasterskiego paru słów, nie daje jeszcze obrazu o intencji całości listu. Ale nie mówmy o tem, weźmy tę sprawę ogólnie. Chodzi tutaj o katolicyzm, o stosunek Kościoła do Polski. Już ogólny rzut oka na stosunek Kościoła do Polski poucza nas, że jeżeliśmy się ostali przez te lata niewoli, to zawdzięczamy to przedewszystkiem właśnie katolicyzmowi i państwa zaborcze, które chciały zgnieść polskość, występowały zawsze z prześladowaniem katolicyzmu, bo uważały ten katolicyzm za przeszkodę w zniszczeniu Polski.</u>
<u xml:id="u-9.25" who="#SThullie">W końcu p. s. Kopciński żądał, zniesienia praktyk religijnych. Na to ani Kościół ani społeczeństwo katolickie zgodzić się nie może. Ten, kto nie praktykuje, to nawet, zdaje się, s. Woźnicki czy Kopciński powiedział, ten właściwie katolikiem nie jest. A Panowie chcecie wychowywać katolików, nie żądając od nich praktyk katolickich, to nie jest możliwe. Zostawmy to taktowi katechetów, żeby nie dochodziło do tych wypadków, o których mówił p. senator Kopciński, żeby nie zmuszano do spowiedzi lub do świętokradzkiego przyjmowania Sakramentów, od tego jest katecheta. A zresztą uczeń, który ukończył lat 14 czy 16, jeżeli nie jest katolikiem, to może zmienić religię, ale jeżeli jest katolikiem, to niech wykonywa praktyki religijne.</u>
<u xml:id="u-9.26" who="#SThullie">Choć konkordat nie załatwia wszystkich kwestii, wynikających ze współżycia Kościoła z Państwem, to jednak uważamy zawarcie konkordatu między Polską a Stolicą Apostolską za nadzwyczaj korzystne dla naszego Państwa. Fakt ten wzmacnia nasze stanowisko i znaczenie międzynarodowe. Zerwanie stosunków ze Stolicą Apostolską nie uszło bezkarnie prezydentowi ministrów Herriotowi. A powaga i znaczenie Stolicy Apostolskiej są tak wielkie, że nawet innowiercze państwa jak Rumunia, Bułgaria, Niemcy utrzymują przyjazne stosunki ze Stolicą Apostolską. Katolickie państwo polskie z natury rzeczy i na mocy Konstytucji musiało dążyć do konkordatu, który dzisiaj jest przedmiotem naszych rozpraw Oby konkordat dał możność Kościołowi katolickiemu swobodnego działania w duchu podniesienia moralności i rozwoju kultury. Dlatego Klub Chrześcijańskiej Demokracji będzie głosował za wnioskiem referenta o ratyfikację konkordatu i za przedstawionemi tutaj rezolucjami.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. ks. Maciejewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SksMaciejewicz">Wysoki Senacie!</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SksMaciejewicz">Niewdzięczne to jest zadanie zabierać głos wobec opuszczonych prawie ław, ale, ażeby historia, na którą tu często się powołują, nie powiedziała, że nie spełniłem swego zadania, więc jakkolwiek niewdzięczne jest audytorium, to jednak głos zabieram, a zabieram dlatego, że moi dwaj poprzednicy z lewicy bardzo często zemną się zgadzali. Dzięki temu odpada mi ta część krytyki konkordatu, którą oni wykonali, natomiast chcę zwrócić uwagę na tę część, w której nie mogę się z nim zgodzić. Mianowicie p. sen. Woźnicki i p. sen. Kopciński, jeden zaczął, a drugi skończył na tem, że jedynem wyjściem z tej komplikacji stosunków jakie są między Rzymem a Polską, jest rozdział Kościoła od Państwa, przyczem ostatni mówca powiedział to z takim aplombem, że zdawałoby się, iż to jest największa bomba, która musi nas ugodzić.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#SksMaciejewicz">Otóż muszę powiedzieć, że my się wcale tego rozdziału Kościoła od Państwa nie boimy i jako kapłan, jako przedstawiciel Kościoła, powiadam, że chętniebym na to poszedł, mamy już bowiem takie przykłady; np. w Ameryce Północnej istnieje rozdział między Kościołem i Państwem, a jednak bardzo chętnie tam społeczeństwo i rząd podają Kościołowi ręce, a bodaj nawet całują te ręce, czem się tak gorszył s. Woźnicki. Drugim przykładem jest Francja, która zerwała konkordat, obdarła Kościół i chciałaby jeszcze więcej związać mu dłonie i jeszcze dalej wyciągając ręce i chciałaby ten Kościół skrępować. Otóż jeżeli pójdziemy za wzorem pierwszym demokratycznej Ameryki, to nic nie będę miał przeciw temu. Praojcowie nasi tak Kościołowi świadczyli: pozostawiali mu zapisy w postaci ziemi, kapitałów, legatów i t. d. Jeśli Państwo, szanując świętą wolę tych, którzy zapisy czynili ma wieczną rzeczy pamiątkę, odda wszystką tę własność, to Kościół będzie z Państwem w zupełnej zgodzie, jeżeli zaś Państwo zechce zabierać dla siebie prawa i przywileje, a Kościołowi zostawić obowiązki, od których „wymigiwać” się jak mówił s. Woźnicki nie będziemy mogli, to na taką rzecz zgodzić się nie mogę; mówię to nie tylko jako kapłan, lecz i jako przedstawiciel masy świeckich ludzi, którzy, jako katolicy mają na to swój pogląd i stoją na tem stanowisku, że im lepiej dogadza łączność Kościoła z Państwem, niż rozdział.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#SksMaciejewicz">Nie można też tu wypowiadać się w imię walki z jakimś klerykalizmem, bo ten ręczę, że w Polsce nie istnieje. Niema tajnego związku kapłanów, czy biskupów, którzyby tworzyli jakąś mafię, czy jakie inne tajne stowarzyszenie, dążące do wywrócenia Państwa. Istnieją organizacje kościelne, związki dekanalne, czy parafialne, djecezjalne, czy inne — wszystkie spełniają swoje obowiązki według przepisów prawno-państwowych kościelnych i żadnych takich kombinacji, które dążyłyby do zagarnięcia władzy w Polsce, my nie widzimy i nie spodziewamy się, żeby wnet tacy kierownicy duchowieństwa, którzyby chcieli to zrobić, a to dlatego, że niema po temu żadnej potrzeby.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#SksMaciejewicz">Naród polski był zawsze katolickim, zwykle był chrześcijańsko usposobiony i szlachetnie wywiązywał się z obowiązków, jakie względem Kościoła miał, a Kościół również nie zawiódł jego oczekiwań. Już jeden mówca powiedział, że w XIII w. Kościół spełnił istotnie wielkie zadanie. Szkoda, że nie poszedł on stopniowo dalej do innych wieków, a przerzucił się wprost do Jezuitów, których bronić nie jest mojem zdaniem, bo Jezuici sami siebie obronią najlepiej. Jeśli zaś Jezuici mieli według niego złą szkołę, to jednak i dziś jeszcze Pańscy koledzy posyłają swoich synów do szkół jezuickich, a to jest najlepszym dowodem, jakie są szkoły jezuickie.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#SksMaciejewicz">Jeżeli teraz przejdziemy do ostatnich czasów, to s. Kopciński wyrwał z tych czasów parę tylko ujemnych obrazków. Między innemi powiedział, że Grzegorz XVI powiedział coś o powstaniach. Mógłbym na ten temat dyskutować, gdyby był zacytował mówca, w jakim roku to było, w jakiej encyklice. Ale jeżeli przytacza urwane tylko zdania to nie mogę z nim polemizować, bo nie wiem skąd one się biorą. Szkoda, że p. s. Kopciński nie zacytował tego faktu, który miał miejsce w Rzymie, kiedy Mikołaj I uciekał bez czapki z Watykanu, ponieważ papież mu groźnie zapowiedział, co go czeka na sądzie Bożym za to, co on zrobił z Polską. Dlaczego takiego obrazku s. Kopciński nie zacytował? Wtedybym traktował jego przemówienie jako słuszne i bezstronne. Jeśli się zaś przytacza tylko tendencyjnie pewne fakty, a przemilcza inne, jeżeli dalej p. s. Kopciński wybiera pewne jaskrawe fakty, mówiąc o Komisji Edukacyjnej, np. o intrygach Jezuitów, to szkoda, że nie mówił o ks. Poczobucie, o ks. Kopczyńskim i o wielu innych Pijarach, którzy jako światli ludzi, z miejsca ruszyli naukę przy końcu XVIII w. przed rozbiorem Polski i dali dużo wybitnych ludzi? Wobec tego mamy prawo powiedzieć, że jest to jednostronne oświetlenie faktów. Jeżeli dalej cytuje się takie fakty, jak te, że w czasie powstania księża niektórzy tylko należeli do powstania, to dodam że od rozbioru aż do wskrzeszenia Polski, w jednym zaborze rosyjskim 26 biskupów było na wygnaniu, a po powstaniu 1863 r. 600 księży z zaboru rosyjskiego zostało wysłanych na wschód i Sybir i 900 kościołów skonfiskowano Pytam się, czy za to ich wysłano że ci księża i kościół byli obojętni względem sprawy polskiej? Czy za obojętność ich kościoły im konfiskowano? Czy za to ich wygnano z kraju, że pracowali na rzecz cesarza niemieckiego, czy rosyjskiego? zdaje się, że każdy, kto zna dobrze te sprawy odpowie, że za to byli wygnani, iż byli oni nieprzejednanymi obrońcami sprawy polskiej.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#SksMaciejewicz">Otóż gdy tak jest w historii, to bałbym się tło i obrazki podmalowywać w ten sposób, jak to podmalowywali dwaj mówcy poprzedni, a mianowicie jeden prawie nie mówił o konkordacie, drugi zaś znalazł tam mnóstwo straszydeł. Opowiadał np. taki wypadek że jeden ksiądz gdzieś z ambony w kościele jakoby potępiał czy przeklinał działalność jakiegoś tam dyrektora. Jeżeli fakt taki był, co zresztą — trzeba sprawdzić, słyszę, że w dobrej wierze był zacytowany, to oświadczam i przypuszczam, biskup nie będzie miał nic przeciwko temu, jeżeli się powie, że ten ksiądz źle uczynił, bo niedopuszczalnem jest, ażeby nawet największych grzeszników z ambony potępiano. I uważam, że ten wypadek można traktować jedynie jako zajście odosobnione, ale nie można tego rzucać na karb klerykalizmu i duchowieństwa, nie wolno zrzucać, na karb władz duchownych, które nigdy tych rzeczy nie tolerują. Wszędzie, we wszystkich zawodach i stowarzyszeniach, nawet w tak szanownym zespole, jakim jest Sejm i Senat, widzimy tyle skandali, że trzeba się czasami wstydzić i trudno się nieraz przyznać, iż się jest kolegą tego lub owego pasażera, który robi takie skandale. Jeżeli więc będziemy potępiali wszelkie złe czyny pojedyńczych ludzi nie stanów, to będziemy zawsze ze sobą w harmonii. A dalej czy mam wierzyć w to, że lewicowi ludzie którzy się interesują dolą ludu, chcą rzeczywiście dobra religii, p. senator Kopciński, nie wiem tylko, czy jego stronnictwo będzie z tego zadowolone, wyraźnie nam to powiedział, że szanuje religię i uważa ją za wielki kapitał i wielką wartość narodową i dlatego przeciwko religii nie występuje. Jeżeli zaś to są dodatnie i wielkie wartości, to trzeba koło nich przechodzić delikatnie, trzeba je traktować tak, ażeby nie wywołać oburzenia, zgorszenia, nienawiści, lecz przeciwnie to, co złe, poprawić, co dobrem podtrzymać, a co szlachetne podnieść. Przynajmniej ja jako kapłan i senator te rzeczy tak rozumiem. A czy tak jest u nas w stronnictwach?</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#SksMaciejewicz">Dalej jeżeli s. Woźnicki przytacza, że księża mają przywileje z tego tytułu iż w wojsku nie będą traktowani jako żołnierze, ale jako sanitariusze, to ja nie uważam za przywilej, owszem uważam, że może lepiej i przyjemniej byłoby leżeć gdzieś w okopach, gdzieś w lesie i być raz na tydzień narażonym na kule, niż codziennie w szpitalach być narażonym na tyfus i inne epidemie, widzieć łzy, cierpienia i żale naszego biednego żołnierza jęczącego z z ran, w dzień i w nocy, być bezradnym, nie mogąc im ulżyć w tych cierpieniach Mnie się zdaje, że to daleko trudniejsze zadanie i wymaga więcej nerwów i więcej wytrzymałości niż to, że od czasu do czasu, ryzykując życie w walce, żołnierz wystąpi do boju. Przecież francuscy kapłani wykazali, że księża nie boją się śmierci. Francuskie duchowieństwo w znacznej mierze zasilało obóz, armię i front i tam niejedną ofiarę złożyło. Otóż jeżeli tak jest to przypuszczam że to w walce nie jest przywilejem.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#SksMaciejewicz">Jeżeli znów kapłan nie bywa w szkole, to trzeba zważyć dlaczego. Jeżeli kapłan mieszka w parafii, gdzie ma 5, 6, 7 km. po złej drodze do szkoły, a jest ich 3, 4 w parafii, co często bywa, a nie przyjeżdża, bo koni nie było, to nie jest to jego winą. Jeżeli zaś kapłan, mieszkając w miasteczku i mogąc przyjść, nie bywa w szkole, to, proszę Panów, i my potępiamy go za to, że obowiązku nie spełnia. I może p. s. Woźnicki lepiejby zrobił, gdyby zamiast o tem mówić z trybuny i potem to w pismach swoich rozgłaszać, poszedł do biskupa i oskarżył tego kapłana, my nic temu nie mielibyśmy do zarzucenia, bo kapłan nie spełniający swego powołania przynosi największą szkodę Kościołowi, wiernym i ich dzieciom, a nam tu tę przykrość czyni, że musimy takich rzeczy wysłuchiwać. Otóż jeżeli będziemy działali z dobrą wolą, będziemy starali się to duchowieństwo poprawić i podnieść, to znajdziemy inną drogę, niż ta trybuna, dla zaradzenia złemu.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#SksMaciejewicz">Co do uposażenia, to również my kapłani pierwsi jesteśmy za tem, żeby znieść wszelkie jura stole, ale jest to rzecz bardzo skomplikowana i delikatna dla obu stron i dla tych ludzi, którzy chcą kapłanom w postaci ofiar własnych wykazać, że oceniają ich pracę Czy państwo ma prawo tego mi zabronić? Państwo może regulować tylko te rzeczy do pewnego stopnia i wątpię, czy na całym świecie gdzieindziej się tak uregulowało te stosunki, jak my je chcemy uregulować. Ale jeżeli chcemy mechanicznie te stosunki ułożyć, mechanicznie zamknąć je w pewne ramy, to mi się zdaje, że wywołamy jeszcze większe oburzenie wśród mas, które chcą z kapłanem nie jako z urzędem lecz jako z ojcem obcować. Ze nadużycia są, nie przeczę. My się też oburzamy, że niektórzy księża zapominają o swem wielkiem posłannictwie duszpasterza, a stają się handlowcami. Trzeba to zwalczać, ale to nie znaczy, że jeżeli wprowadzimy inne zasady zamiast jura. stole, to tem samem uzdrowimy te stosunki.</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#SksMaciejewicz">Przypuszczam że wśród tych rzeczy, o których przedmówcy mówili, znajdziemy dość materiału, żeby we wszystkich dyskusjach urągać duchowieństwu, bo duchowieństwo zawsze stoi na zawadzie pewnym ugrupowaniom, jednak nie dlatego, że tego lub innego nie spełniło, ale że nie godzi się z ich ideologią. To nie jest jednak polityką Kościoła, to jest polityka czysto moralno-społeczna. Jeżeli ksiądz należy do jakiegoś stronnictwa, to można uważać, że takie stronnictwo jest dlań dobre, może on się mylić, lecz ma prawo przemawiać i bronić swego programu w imieniu własnem jako obywatel kraju. Panowie tedy mogą zwalczać poszczególnych księży jako przedstawicieli danego stronnictwa, ale nie można zwalczać całego duchowieństwa Widzimy, jak to duchowieństwo jest rozsiane w tej Izbie: ten siedzi po tej stronie, a ten po drugiej i każdy przyjmuje na siebie obowiązek bronienia tego stronnictwa i ponoszenia konsekwencji. Jeżeli poseł występuje jako przedstawiciel stronnictwa, nie wolno go potępiać niby za to, że jest klerykalnym i nie wolno na całe duchowieństwo rzucać potępienia za jego kroki tak samo, jak nikt nie ma prawa rzucać potępienia na cały klub poselski dlatego, że jeden z jego członków nie spełnił swoich zobowiązań. Panowie nie oburzacie się wszyscy na jakieś stronnictwo łub partię za czyny jednego posła i tak samo nie oburzajcie się na cały stan duchowny za czyn jednego księdza. W stosunkach towarzyskich nieraz powiadacie: my was szanujemy, wy się nam w wielu wypadkach podobacie. Ja sam miałem okazję sprawdzić to od prawicy do P. P. S., gdzie mi proponowano, żebym wszedł do ich klubu, a oni mnie wybiorą, bo to będzie im dogadzało prywatnie mieć kapłana w stronnictwie To znaczy, że kapłani nie są tak źli, kiedy chodzi o agitację na własne koło młyńskie, są za to kozłami ofiarnymi, kiedy chodzi o wykazanie ludowi, że owi panowie inni lepszemi są obrońcami ludu niż kapłani, którzy z zawodu są przyjaciółmi ludu.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#SksMaciejewicz">Jeżeli dalej przesuniemy się w naszej dyskusji, to zwrócę uwagę jeszcze na to, co tu powiedziano o religii i o praktykach w szkole. I to również są obrazki, które się nadają raczej do felietonu gazeciarskiego, niż do trybuny naszej, bo my tego sprawdzi nie możemy, czy jakiś kapłan pod terrorem zmuszał kogoś do spowiedzi, czy nie, ja natomiast jako prawodawca mam prawo powołać się na to, że ani jednej ustawy ani jednego cyrkularza i ani jednego rozporządzenia ministerialnego o przymusie do spowiedzi niema. Jestem wizytatorem szkół niższych i średnich i nie widziałem ani jednego wypadku w szkołach, które podlegają mojej kompetencji, żeby gdzieś kapłan gwałtem zmuszał do spowiedzi, bo każdy z nas wie o tem może lepiej od panów, że nic niema gorszego, jak kiedy malec przychodzi do spowiedzi nieszczerze. Rezultatu wtedy nie będzie żadnego, wręcz przeciwnie. Za to nie można zwalać winy na nas, jeżeli jakiś kapłan, prefekt niedojrzały i niedowarzony, coś podobnego zrobił. Ale gorsze jest to, o czem opowiadał s. Kopciński, a mianowicie, że w zespole profesorskim profesorzy literalnie się boją prefekta, on ma wśród nich tak silną władzę i olbrzymie znaczenie, że oni trzęsą się wobec jego majestatu. Jeżeli są nauczycielami czy profesorami i znają swe obowiązki, to dlaczego nie postarają się też, gdzie należy, o uzdrowienie stosunków. Jeżeli nie mogą się obronić przeciw jednemu koledze, jeżeli ten kolega jest dla nich postrachem i jeżeli istotnie zapanował taki straszny klerykalizm w polskiej szkole, to należałoby wytoczyć całą kolubrynę prawa i interpelacji i bronić się od tej zachłanności sutanny, a my kapłani przyjdziemy wam z pomocą, krytykując jego postępowanie.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#SksMaciejewicz">Nie można powoływać się na takie fakty, które nie są ściśle sprawdzone, a tutaj są przejaskrawiane. W razie zaś wyraźnego nadużycia niech dyrektor szkoły, niech komitet rodzicielski będą energiczni, i jeżeli prefekt jest nie na miejscu, niech go usuną. My nic przeciwko temu mieć nie będziemy, bo nam chodzi o wpływy moralne religii do wychowania młodzieży, a wcale nie o to, ażeby jakiś figurant duchowny znajdował się wśród zespołu profesorskiego w szkole i zgorszenie siał. Tu wyjście jest jedno, niech ludzie, którzy są niezadowoleni i uważają, że dany prefekt nie stoi na wysokości zadania, przedstawiają to biskupowi czy konsystorzowi czy kurii biskupiej. Tymczasem my, kiedy jesteśmy na wiecach czy zebraniach i ludzie się skarżą, kiwamy głowami, a potem, nie sprawdziwszy dostatecznie faktów, przy okazji z trybuny wypowiadamy gromy, a nie zadajemy sobie trudu, ażeby to donieść ministerstwu albo kurii biskupiej. A jeżeli dyrektor jest znakomitym pułkownikiem czy majorem, czy innym rycerzem z ranami i krzyżami, to jeszcze nie dowodzi, że, ten dyrektor jest dobrym pedagogiem. On może się bić znakomicie, ale jako pedagog i nauczyciel może zanadto wojskowy regime do szkoły wprowadzać.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#SksMaciejewicz">Panowie się gorszą, dlaczego księża nauczyciele religii są wyznaczani przez biskupów i nauczycieli religii biskup ma kontrolować pod względem ich moralności Ja się zapytam, dlaczego Panowie się nie gorszycie wtedy, kiedy ministerstwo wojny wyznacza np. nauczyciela gimnastyki do szkoły nie tego, który jest według was odpowiedni, ale tego, którego za odpowiedniego uważa jenerał albo minister. O to kłótni niema dlatego, że ten minister wie, kogo on może dać, kto ma odpowiednie kwalifikacje na to stanowisko. Niechże i biskup pod względem religii i pod względem moralności decyduje, czy ten kapłan, czy nauczyciel jest odpowiedni, żeby w szkole zająć to stanowisko, a jak od kapłana mamy prawo wszyscy wymagać, żeby nie był burzycielem, tak samo od nauczyciela religii mamy prawo wymagać, ażeby on, jeżeli się podejmuje takiego wysokiego zadania, spełniał swoje obowiązki nie tylko mechanicznie, ale żeby w życiu codziennem, w obcowaniu z dziećmi, w obcowaniu ze szkołą i rodzicami zawsze stał na wysokości prawd przez siebie głoszonych, żeby był nie tylko teoretykiem w szkole, ale zarazem praktykiem, któryby spełniał te same obowiązki religijne, które zaleca dzieciom. Zdaje mi się, że to jest minimum, którego ma prawo wymagać biskup i każda moralna, zdrowa szkoła.</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#SksMaciejewicz">Oto są mniej więcej uwagi, z któremi chciałem się podzielić z Panami.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#SksMaciejewicz">Co się tyczy samego konkordatu, to głosu zabierać nie będę, bo już dość było krytyki. Mam nadzieję, że trwać on będzie do czasu, że następny będzie doskonalszy i zadowoli może i Panów i nas.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Kalinowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#SKalinowski">Wysoki Senacie! Pozwolę sobie dotknąć w krótkości całokształtu konkordatu, właściwie niektórych punktów, o których tu była mowa, a pozatem pragnąłbym zatrzymać się dłużej na art. 13, chociaż s. Kopciński i inni przedmówcy dość dużo o tej sprawie mówili. Jest to, mojem zdaniem, najważniejszy punkt konkordatu.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#SKalinowski">Stronnictwo nasze było jednem z tych, które się domagały ujawnienia pertraktacji, prowadzonych w Rzymie, i czyniło to z przeświadczenia o roli, jaka powinna przypadać ciałom ustawodawczym, o prawach i obowiązkach tych ciał. Naturalnie stanowisko to jest zasadnicze i ja na tem stanowisku stoję, że to powinno było być zrobione. Jednak po wysłuchaniu debaty. którą prowadzono w Sejmie, a szczególnie po wysłuchaniu tego, co było powiedziane, po wysłuchaniu tego, co powiedział p. referent i niektórzy z przedmówców, pozwolę sobie przyznać się, że nie podzielam opinii kolegi i przewodniczącego mego klubu s. Woźnickiego i obawiam się, że gdyby naprawdę ten konkordat był zawierany przy udziale naszej większości sejmowej, wypadłby bodaj jeszcze gorzej niż jest obecnie. Proszę Panów, to, co tutaj powiedziano, świadczy, że ta większość, którą reprezentuje w tym razie i p. referent, jest bez porównania bardziej papieska od samego papieża. Niewątpliwie rzecz jest przesądzona, niewątpliwie konkordat będzie przyjęty i jak już powiedziano, zabieramy głos jedynie dlatego, aby nie obciążać naszego sumienia odpowiedzialnością za uchwalenie rzeczy, którą uważamy dla Państwa za szkodliwą.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#SKalinowski">Każdy, kto bierze przedłożoną ustawę w rękę, musi się zdziwić, że towarzyszy jej lista i to olbrzymia błędów w tłomaczeniu. Nie ulega wątpliwości, że wiele rzeczy robi się u nas niedbale i do pewnego stopnia niedbalstwem można wytłomaczyć tak wielką liczbę błędów, jednak jestem przeświadczony, że nie niedbalstwo było tego powodem. Niewątpliwie konkordat został dany do przetłomaczenia komuś, kto znał zarówno dobrze język francuski, jak polski. Chodzi głównie o to, że tu miano do przetłomaczenia rzecz wystylizowaną w niesłychanie chwiejny i nieuchwytny sposób. Komuś zależało na tem, aby można było te czy inne zwroty tłomaczyć zarówno tak, jak inaczej, i w tym razie tłomacz padł poprostu ofiarą stylizacji konkordatu, nie mógł oddać myśli w taki sposób, który by był rzeczywiście zupełnie zdecydowany. Pozwolę sobie przytoczyć, jako przykład tę poprawkę, która tu została wprowadzona do art. 22 gdzie mowa jest o więzieniach i gdzie poprawiono słowo „więzienia” na „areszty”. Ja zapatruję się na sprawy karne może inaczej, aniżeli wielu z pośród Panów. Uważam, że wogóle nasz system karny i nasze traktowanie przestępców zawierają bardzo wiele niepożądanych rzeczy z przeszłości, co wymagałoby zmiany. Traktowanie zagadnienia przestępstwa powinno ulec bardzo radykalnej rewizji. Mnie nie zależy na tem, aby utrudniać istnienie ludziom pozbawionym wolności. Ale proszę Panów, jeżeli to brać tylko ze stanowiska tej stylizacji, to powiedziane jest tu, że odbywać mają kary więzienne, a potem, że są skazani na więzienie. To zostało poprawione na „areszt” Ośmielam się twierdzić że to, co jest powiedziane w tekście francuskim zarówno dobrze może być przetłomaczone na „areszt”, jak i na „więzienie”, bo: „subiront les peines de reclusion” albo „condamnes par jugement a la detention”, są to wyrażenia, które dadzą się tak i tak przetłomaczyć. Ten, kto to pisał, prawdopodobnie dążył do nieuchwytnego sformułowania. Gdyby to przetłomaczyć na język rosyjski, należałoby użyć słowa „zakluczenie”, co znaczy zarówno dobrze areszt, jak i więzienie. Jeżeli to jest dziś przetłumaczone jako areszt, to właściwie nikogo nie będzie obowiązywało, bo wiadomo, że obowiązujący jest tekst francuski, a nie polski i będzie można to sobie przetłomaczyć tak, lub inaczej, zależnie od tego, w czyim to będzie interesie. Ja to przytaczam jako przykład niebezpiecznej stylizacji, co będzie później wymagało wielu interpretacji. Chcę podkreślić, że mówiąc o interpretacjach miałem na myśli nie tyle interpretację z powodu takiego czy innego zatargu Polski z Rzymem, ale chodzi mi o interpretację u nas, chodzi o to. jakie będą interpretacje samych przedstawicieli duchowieństwa Jestem przekonany, że jeżeli w tym lub innym artykule będzie korzystniejszy dla duchowieństwa tekst francuski, to oprą się na tekście francuskim, jeżeli będzie dogodniejszy tekst polski, to oprą się na tekście polskim. Tutaj tkwi główne niebezpieczeństwo tej wadliwej stylizacji konkordatu.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#SKalinowski">Mówiono tu, że Polska zyskuje bardzo wiele przez to, że wprawdzie nominacje biskupów i arcybiskupów dokonywane są przez papieża, jednakże Polska zatrzymała wpływ przez to, że Prezydent Rzeczypospolitej zostanie zapytany o opinię i t. d., następnie jest przysięga, potem wszystkie gwarancje, tak, że dla Polski w żadnym razie nic od władz duchownych tutaj nie grozi. Jeżeli chodzi o stronę formalną, to jednakże nie muszę przypomnieć Panom, że dawniej w Polsce nominacji biskupów dokonywała władza państwowa. Tu mamy do czynienia raczej ze zrzeczeniem się Państwa Polskiego, jako państwa suwerennego, zrzeczeniem się tego, co kiedyś Polska posiadała. A z drugiej strony muszę powiedzieć, że właśnie niedokładna stylizacja w takich punktach, wobec tego, co tutaj słyszeliśmy z ust ks. Maciejewicza, jest wysoce niebezpieczna Ks Maciejewicz zupełnie szczerze zresztą potwierdził, że ponieważ każdy obywatel ma swoje przekonania, a więc i przekonania polityczne, a przeto obowiązkiem jego jest tak wpływać jak tylko może na to, aby takie przekonania, jakie on wyznaje, były należycie szerzone. Jeżeli tak, to duchowieństwo bierze w swoje ręce potężny aparat polityczny Cóż z tego, że Prezydent może kogoś zakwestionować i to nie wtedy, kiedy on zostanie nominowany, ale wtedy, kiedy jego działalność okaże się niepożądaną dla państwa! Tu niema takiego artykułu, któryby wyraźnie mówił, że ta osoba ma być usunięta, tu niema tej gwarancji!</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#SKalinowski">Następnie powoływano się tu na przysięgę W przysiędze powiedziano w ten sposób: „Przysięgam i obiecuję pozatem, nie będę uczestniczył w żadnem porozumieniu, ani nie będę obecny przy żadnych naradach, któreby mogły przynieść szkodę Państwu Polskiemu lub porządkowi publicznemu”. Ale według ks Maciejewicza przecież interpretacja tego, co jest szkodą dla państwa, to jest indywidualna interpretacja każdego duchownego. Wyobraźmy więc sobie zatem, że tworzy się pewna koncepcja polityczna w sferach klerykalnych; w takim razie, ponieważ zastrzeżona jest wolność znoszenia się bezpośrednio ze wszystkimi swemi podwładnymi, zaczynają się szerzyć te opinie, jakie tylko oni uważają za korzystne dla państwa, a więc jeżeli nawet te opinie będą w jakikolwiek sposób sprzeczne z innemi opiniami, przypuśćmy nawet z opinią sfer rządzących, to niema sposobu na to reagować! Prawda, że jest możność odwołania się w ostateczności do tego artykułu, w którym mowa: „w razie, gdyby władze Rzeczypospolitej miały podnieść przeciw duchownemu zarzuty co do jego działalności jako sprzecznej z bezpieczeństwem Państwa i t.d”, ale i wtedy, jak to już podkreślono, niema sposobu tej rzeczy rozstrzygnąć. Taki duchowny ma jeszcze 3 miesiące czasu i wyobraźmy sobie, że ta akcja ma miejsce w czasie wyborów, to on ma dość czasu do przeprowadzenia wszystkiego co chce, tembardziej, że te trzy miesiące jeszcze się przedłuży, bo niema możności zakończenia tej całej sprawy w wyraźny sposób.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#SKalinowski">Mogą mi Panowie powiedzieć, dlaczego ja przypuszczam, że mogą być takie konflikty.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#SKalinowski">Mówię o nich dlatego, że jednak mieliśmy przykłady, iż takie konflikty już były. Następnie nie o to chodzi, czy te konflikty będą, ale o to. że jeżeli się pisze ustawę, to musi ona być sformułowana zupełnie wyraźnie i niedwuznacznie i musi każdą rzecz przewidzieć; jest cechą dodatnią każdej ustawy, jeżeli ona wszystko należycie przewiduje, a tego rodzaju przewidywań tu z punktu widzenia interesu państwowego niema.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#SKalinowski">P. sen. Thullie i ks. senator polemizowali z przedmówcami; rzeczywiście trudno jest wdawać się w dalszą co do tego dyskusję. Jeżeli chodzi o sprawę rozdziału Kościoła od Państwa z przyjemnością stwierdzam, że ks. Maciejewicz jest tego zdania, że ze strony duchowieństwa nie będzie zasadniczego sprzeciwu przeciwko temu, naturalnie przy odpowiednich warunkach, to się rozumie samo przez się. Dziś dyskusja na ten temat byłaby rzeczą poniekąd akademicką dla tego chcę zwrócić uwagę na jedną rzecz, o której sam dopiero niedawno się dowiedziałem, a mianowicie, że ta idea rozdziału Kościoła i Państwa szerzy się znacznie prędzej niż Panowie myślą wśród szerokich mas ludowych i jeżeli dziś ta sprawa byłaby może sprawą akademicką, to kto wie, czy za kilka lat nie stanie się sprawą zupełnie aktualną.</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#SKalinowski">Jeżeli p. senator Thullie powiedział, że konkordat zuboży duchowieństwo, to trudno się o to spierać. P. sen. Woźnicki obliczał, że duchowieństwo pod względem materialnym zyskuje i że pod względem materialnym jest bardzo dobrze zabezpieczone. Według s. Thullie jest inaczej. Jak wybrnąć z tego? Przegłosować tego nie można, a w takim razie każdy musi pozostać przy swojej opinii.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#SKalinowski">Muszę jednak bezwzględnie sprostować, że p. s. Woźnicki nie miał żadnego zamiaru znoszenia tych funkcji w społeczeństwie, któreby miały na celu walkę z nędzą i potrzebami ludzkiemi. Ja to tak rozumiem, że w jego pojęciu ta walka nie jest wyłącznym przywilejem duchowieństwa, ale czemś, co powinne podjąć odpowiednie organizacje społeczne. Muszę jeszcze stanowczo zaprotestować przeciwko powiedzeniu s. Thulliego, że dzięki katolicyzmowi poniekąd mamy dzisiaj Polskę. Te przykłady, które przytaczał p. s. Kopciński, mogą być oczywiście miarodajne dla jednych, a nie miarodajne dla drugich, nie przypuszczam jednak, ażeby w którymkolwiek z listów pasterskich, które tu zostały odczytane, p. s Thullie mógł wskazać choćby jeden ustęp na niekorzyść Polski, a dalej inny na korzyść Polski. Gdyby był ten ustęp, to tamtego napewno nie byłoby.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#SKalinowski">Przykłady mógłbym mnożyć. Nie chcąc tego czynić przypomnę Panom tylko jeszcze jedno, co dotyczy naszych spraw polskich. Chodzi o stanowisko duchowieństwa w tej sprawie. Chcę Państwu przypomnieć sprawę bardzo przykrego konfliktu pomiędzy społeczeństwem a pomiędzy arcybiskupem Popielem z racji przysięgi. Jeżeli dziś Polskę mamy, jeżeli przez tyle czasu niewoli, to tylko dzięki patriotyzmowi ludu polskiego, który właśnie nie uległ tej przemocy i szedł na przekór naukom jakie słyszał w kościele o niesprzeciwianiu się władzy. I sądzę, że odbieranie tego ludowi polskiemu i przypisywanie zasługi stworzenia Polski klerowi katolickiemu jest conajmniej niesprawiedliwością.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#SKalinowski">Teraz przejdę do rzeczy, która mnie najbardziej obchodzi, mianowicie do art 13. Pozwolę sobie powiedzieć, że gdyby wszystkie artykuły konkordatu były jak najznakomiciej zredagowane, ale gdyby pozostał ten jeden artykuł, to jużby starczyło dla mnie, ażeby uważać za konieczne odrzucenie konkordatu Mówi się wogóle o szkole, że to jest twór apolityczny. I rzeczywiście zasadniczo nie może być miejsca dla polityki w szkole. Czyż jednak można powiedzieć, że nigdy tej polityki nie było, że jej niema i nie będzie? Ja raczej powiadam, że zawsze ona była, jest i będzie. Dlaczego? Dlatego, że sfery rządzące muszą prowadzić szkołę w ten sposób, że pewne poglądy tam będą wpajane więcej, aniżeli inne. To trudno. Ponieważ młodzież wzrasta w atmosferze pewnych wyobrażeń, w ten sposób kształtują się wyobrażenia polityczne przyszłych obywateli. Weźmy wychowanie obywatelskie. Np. niewątpliwie Panowie przyznają, że budzenie patriotyzmu w młodzieży jest rzeczą potrzebną, ale coby Panowie powiedzieli gdyby nauczyciel w wykładzie na ten temat zechciał jako przykład patriotyzmu przytaczać Józefa Piłsudskiego. Panowie powiedzieliby, że to jest agitacja polityczna w szkole, nie ulega wątpliwości, że to wywołałoby bardzo poważny protest. Ale jeżeli tę młodzież wyprowadza się na ulicę dla utworzenia szpaleru wtedy, kiedy przejeżdża Paderewski, to dla Was nie będzie to polityką, lecz tylko oddanie hołdu zasługom obywatelskim Paderewskiego. Szkoła nie może być oderwana od życia, szkoła nie może pomijać różnych spraw, które dokoła się dzieją. Otóż wyobraźmy sobie że którykolwiek z nauczycieli będzie mówił w szkole o święcie 1-go maja. Jeżeliby, broń Boże ten nauczyciel miał opinię już nie członka któregoś stronnictwa politycznego, lecz wogóle człowieka postępowego, to zrobionoby z tego także wielką awanturę, powiedzianoby: to jest agitacja socjalistyczna w szkolę. Ale gdyby o święcie 1-go maja mówił ksiądz i gromił je tak, jak się to ciągle dzieje w kościołach, to w Waszych oczach byłoby to spełnianiem kapłańskiego obowiązku.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#SKalinowski">Organizacje polityczne młodzieży, w szkołach zwykłych są zabronione; oczywiście nie można ich zabraniać w uczelniach wyższych. Ale uczelnie wyższe nie dają tym organizacjom swobody w murach szkolnych, więc nie dają ani lokalu na posiedzenia, ani nie pozwalają wywieszać dajmy na to plakatów, ogłoszeń o posiedzeniach i t. d. W ten sposób organizacja socjalistyczna czy organizacja młodzieży Wyzwolenia czy jakaś inna nie mogą korzystać pośrednio z pomocy uczelni, w której pracują. Ale, proszę Panów, młodzież narodowa ma zupełną swobodę posługiwania się i lokalem i ścianami dla ogłoszeń, dlatego, że to nie nazywa się polityczną organizacją, to jest organizacja narodowa, jej nie można nazwać inaczej. Ta młodzież „narodowa” ma jednak pewne wyobrażenia polityczne, reprezentujące oczywiście wyobrażenia pewnej części naszych ciał ustawodawczych, ale to się nie nazywa organizacją polityczną.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#SKalinowski">Więc Państwo widzą, że w szkołach ta polityka zawsze jest i prowadzi się korzyść tej strony, która stanowi większość rządzącą. Wpływ na szkołę jest oczywiście rzeczą pierwszorzędnej doniosłości. Kto ma wpływ na szkołę, ma wpływ na przyszłość Państwa. Duchowieństwo zawsze to doskonale rozumiało i zawsze usiłowało ten wpływ utrzymać. O wynikach tych usiłowań już niejednokrotnie wypowiadano opinię. Dziś dwukrotnie przytaczano Komisję Edukacji Narodowej. Ale, proszę Panów, my dziś urządzamy obchody na cześć tej Komisji Edukacji Narodowej, mówimy o niej z wielkim pietyzmem, ale zapytajmy siebie, z kim to ta Komisja Edukacji Narodowej głównie walczyła, jeżeli nie z wpływami duchowieństwa w szkole. A proszę Panów, jeżeli ks. Maciejewicz powiedział, że w tej Komisji zasiadali także duchowni, to tak jest, ale byli to ci, którzy widzieli wszystkie złe strony zarówno duchowieństwa, jak i tego wpływu, byli na indeksie u duchowieństwa w tym czasie — to były pewne wyjątki, którym się dziś oddaje sprawiedliwość. Albo odwołajmy się do dziedziny tej, która ks. Maciejewicza także blisko dotyczy, odwołajmy się do przykładu uniwersytetu wileńskiego z jego czasów świetnych; weźmy ludzi najświatlejszych z tego uniwersytetu wileńskiego, to kto, proszę Panów, jak nie akademia połocka prowadziła walkę z uniwersytetem wileńskim? Z kimże te najświetlejsze umysły w uniwersytecie wileńskim walczyły, jak nie z przedstawicielami kleru, który stworzył sobie własną placówkę, fortecę obskurantyzmu i ciemnoty w Połocku? Otóż, jeżeli ja wypowiem twierdzenie, że wpływ duchowieństwa na szkolnictwo jest zły, to przynajmniej będę mógł znaleźć poparcie na rzecz tego twierdzenia u tych oto najświatlejszych umysłów, które już pod tym względem głos zabierały i stanowczo się w ten sposób wypowiedziały.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#SKalinowski">Weźmy teraz art. 13 i przeczytajmy go uważnie, zastanawiając się nad całą jego treścią. Muszę tutaj wypowiedzieć pewien żal pod adresem p. s. Nowodworskiego że nie zachował tej bezstronności, tej obiektywności, jaka powinna cechować referenta. Przypuszczam, że mógł sam czegoś nie dopatrzeć, ale oto na posiedzeniu komisji, gdzie omawiano konkordat, zrobiłem pewną uwagę, na którą p. s. Nowodworski się zgodził, że jego twierdzenie, iż art. 13 zawiera tylko tyle, ile jest w Konstytucji, nie jest ścisłe.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#komentarz">(S. Nowodworski: Ja bynajmniej nie zgodziłem się)</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#SKalinowski">A ja zrozumiałem, że się Pan zgodził.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#komentarz">(S. Nowodworski: Nie, ja wtedy powiedziałem, że pomimo pańskich uwag, nie godzę się.)</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#SKalinowski">W takim razie przepraszam; ja pozostaję przy swojem zdaniu i w tej chwili uzasadnię, że p. s. Nowodworski niema racji. Mianowicie jest powiedziane tutaj:</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#SKalinowski">„We wszystkich szkołach publicznych z wyjątkiem szkół wyższych nauka religii jest obowiązkowa. Nauka ta będzie dawana młodzieży katolickiej przez nauczycieli, mianowanych przez władze szkolne, które wybierać ich będą wyłącznie z pośród osób, upoważnionych przez ordynariuszów do nauczania religii Kompetentne władze kościelne nadzorować będą nauczanie religii pod względem jego treści i moralności nauczycieli. W razie, gdyby ordynariusz odebrał nauczycielowi dane mu upoważnienie, ten ostatni będzie przez to samo pozbawiony prawa nauczania religii. Te same zasady, dotyczące wyboru i odwoływania nauczycieli, będą stosowane do profesorów, docentów i asystentów uniwersyteckich na wydziałach teologicznych (nauk kościelnych) uniwersytetów państwowych”. Dalej w drugim punkcie jest mowa o seminariach duchownych. Proszę Panów! Art. 120 Konstytucji, z którym rzekomo pokrywa się art. 13 konkordatu, brzmi jak następuje:</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#SKalinowski">„W każdym zakładzie naukowym, którego program obejmuje kształcenie młodzieży poniżej lat 18, utrzymywanym w całości lub w części przez Państwo lub ciała samorządowe, jest nauka religii dla wszystkich uczniów obowiązkowa Kierownictwo i nadzór nauki religii w szkołach należy do właściwego związku religijnego z zastrzeżeniem naczelnego prawa nadzoru dla państwowych władz szkolnych”.</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#SKalinowski">Więc tu w Konstytucji powiedziane jest: „W każdym zakładzie naukowym, utrzymywanym w całości lub części przez Państwo lub ciała samorządowe”. Tu natomiast: „We wszystkich szkołach publicznych z wyjątkiem szkół wyższych nauka religii jest obowiązkowa”. Zatem o ile Konstytucja nie zastrzega się co do tego, że w szkołach prywatnych ma być obowiązkową nauka religii, to konkordat powiada zupełnie wyraźnie, że ma to być we wszystkich szkołach. Jest to niewątpliwie rozszerzeniem tego, co jest powiedziane w Konstytucji, i nie rozumiem, w jaki sposób prawnik, p. s. Nowodworski, nie chce widzieć tego rozszerzenia.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#SKalinowski">Następnie w punkcie 2 powiedziane jest w ten sposób: „Te same zasady, dotyczące wyboru i odwoływania nauczycieli, będą stosowane do profesorów, docentów i asystentów uniwersyteckich na wydziałach teologicznych uniwersytetów państwowych”. Daleki jestem od specjalnego interesowania się sprawą wydziałów teologicznych. Interesuję się tą rzeczą o tyle, o ile interesuje mnie ukształtowanie wydziałów w uniwersytecie. Uważam, że bardzo dobrze uniwersytety mogłyby się obejść bez tych wydziałów teologicznych, a to kształcenie duchowieństwa mogłoby się odbywać w jakimś innym zakładzie; zresztą nie mam zamiaru w tej chwili wdawać się w analizę tego zagadnienia, na to będzie miejsce, gdy będziemy mówili o zagadnieniu wykształcenia wyższego. Biorę tylko stronę formalną. Do dziś wydziały teologiczne mają taką samą strukturę, jak inne wydziały, to zna czy, że sposób powoływania profesorów na tym wydziale musi być taki sam, jak na innych wydziałach. Tymczasem okazuje się, że trzeba tu ustawę łamać i oddawać rzecz w ręce duchowieństwa. Czy to nie jest sprzeczne z naszem ustawodawstwem? Jest to rozszerzeniem zakresu wpływów duchowieństwa nawet na szkolnictwo wyższe.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#SKalinowski">Jeszcze na jedną rzecz trzeba zwrócić uwagę, która pozostaję w ścisłym związku z tem, o czem teraz mówiłem. Mianowicie konkordat ten przecież zastrzega, że Kościół katolicki, czytajmy: duchowieństwo katolickie, ma się rządzić swobodnie prawem kanonicznem. W takim razie ustalenie tego art. 13 jest zupełnem oddaniem szkolnictwa w ręce duchowieństwa, a to z tego powodu, że skoro duchowieństwo ma prawo rządzić się (oczywiście w zagadnieniach religii) prawem kanonicznem, to obowiązuje je to, co powiedziane jest w tem prawie kanonicznem o nauczaniu religii. Zupełnie dobrze rozumiem p. s. Thulliego, który powiedział, że szkoła musi być wyznaniowa. Jakkolwiek Konstytucja tego nie mówi, ale jednakże z prawa kanonicznego wypada, że dzieci katolickie nie mogą się uczyć z dziećmi innego wyznania, bo to jest krzywdą dla nauki katolickiej. Jest powiedziane, że nauka religii jest obowiązująca, a również według prawa kanonicznego nie wolno dzieciom katolickim uczyć się w taki sposób, żeby nauka, wszystko jedno jakiego przedmiotu i w jakim zakresie, tak czy inaczej sprzeciwiała się religii katolickiej, t. zn. że całokształt tej nauki musi być wzięty pod kątem widzenia religii katolickiej. A więc nie można mówić, że chodzi tylko o nauczanie religii, tu chodzi o wpływ tego przedstawiciela religii katolickiej w szkole na całokształt życia szkolnego Teraz proszę zauważyć, do jakich konsekwencji to może doprowadzić. Mianowicie to może doprowadzić do tego, że nauczyciel religii może zamykać szkoły, może przenosić nauczycieli. Bo wyobraźmy sobie, że zachodzi konflikt pomiędzy nauczycielem religii a innym nauczycielem, powiedzmy, nauczycielem przyrody. W takim razie nauczyciel religii może oświadczyć, że on nie może tu pełnić swoich obowiązków nauczyciela religii, bo, dajmy na to, on mówi dzieciom o stworzeniu świata jedno, a, powiedzmy, nauczyciel przyrody mówi im co innego. W takim razie pytanie: czy władza przełożona będzie podtrzymywała tego nauczyciela, czy nie? Oczywiście ona musi go podtrzymać. Ale co robić? Jeżeli dadzą innego nauczyciela religii, to nastąpi ten sam konflikt. Władza duchowna może powiedzieć, że nie da nauczyciela wcale. Ale według konkordatu szkoły bez nauki religii być nie może. A nauczyciela władza nie daje. Więc cóż? Albo zamknąć szkołę, albo zmienić tamtego nauczyciela, to jest poddać nauczycieli tej batucie, którą trzyma w ręku nauczyciel religii.</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#SKalinowski">Jeżeli Państwo mi powiedzą, że to jest przykład tylko teoretyczny, to powołam się na pewne fakty, które u nas miały miejsce. Przypominam sobie doskonale wypadek, wymienię nawet szkołę, której to dotyczy, to jest szkoła dawna Kreczmara. Tam był konflikt pomiędzy szkołą a nauczycielem religii, a wynikiem tego konfliktu było to, że przez długi czas szkoła nie mogła otrzymać nauczyciela religii. Doszło do tego, że władze rosyjskie chciały tę szkołę zamknąć. Otóż w ten sposób duchowieństwo zyskuje wielki wpływ i wymienianie religii jako przedmiotu jest płaszczykiem, pod którym się ukrywa chęć ujęcia całokształtu życia szkolnego w ręce duchowieństwa.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#SKalinowski">A teraz weźmy samą naukę religii. Ja się zgodzę że jeżeli robi się zarzuty niektórym osobom, że dopuszczają się nadużyć, to nie jest rzecz, dająca się uogólnić. A więc, powiedzmy, nauczyciel religii, który się dopuścił takiego czy innego wykroczenia, względem ucznia, może być pociągnięty do odpowiedzialności. Te przykłady, które przytoczył p. senator Kopciński, są bardzo jaskrawe, lecz godzę się, że to są rzeczy sporadyczne. Ale w takim razie chcę tutaj powołać się na co innego, mianowicie chcę powołać się na ten system nauczania religii, który nie jest sprawą indywidualną nauczyciela, ale który jest sankcjonowany przez Ministerstwo. Wybory do Senatu odbywają się w ten sposób, że przewidziany jest pewien wiek senatorów, więc z tego powodu czas, w którym myśmy się uczyli religii w szkole, jest plusquam perfectum i Panowie z pewnością nie znają podręczników, z których się nasza młodzież uczy. Pozwolę sobie przytoczyć parę cytat z podręcznika, który jest polecony przez Ministerstwo; nawiasem mówiąc, to jest jeden z dwu zaledwie podręczników poleconych. Jest to „Etyka katolicka” podręcznik dla szkół średnich, ks. Karola Szczeklika. Powołuję się na autorytet, powołuję się na ministerstwo, które zaaprobowało treść tego podręcznika. Zajrzawszy do tego podręcznika, będziemy mogli mieć wyobrażenie o tem, jaka to jest etyka. Nie będę poruszał tu spraw ściśle etycznych w sensie filozoficznym. Tutaj są bardzo ciekawe rzeczy. Spotkałem parę powiedzeń w rodzaju, że kradzież jest grzechem większym lub mniejszym, zależnie od wartości rzeczy ukradzionej. W mojem pojęciu to się nie mieści, to jest jakaś aberacja. Ale tak tu jest. A w innym podręczniku czytamy jeszcze drastyczniejsze sformułowanie, Tam jest powiedziane, że kradzież może być lub nie być grzechem śmiertelnym, zależnie od wartości rzeczy ukradzionej. Państwo pozwolą przytoczyć parę cytat, będę się skracał, ale muszę to uczynić, bo to rzuca światło na to, czem jest ta nauka w szkolę. Zastrzegam się, że będę czytał w ten sposób, iż nie będę opuszczał zdań i nie będę z nich tworzył zdań nowych o innej treści. Państwo mogą sami sprawdzić. Na str. 37 i następnych znajduje kilka zdań zupełnie skończonych w formie, które brzmią:</u>
<u xml:id="u-13.26" who="#SKalinowski">„Władza kościelna jest niezależna od władzy świeckiej”. Dalej na drugiej stronie: „Ustawodawstwo świeckie powinno pomagać Kościołowi w jego działalności”. Dalej: „Kościół ma nie tylko władzę wydawania praw, ale i karania”. Ponieważ władza prawodawcza bez władzy karania nie miałaby należytej powagi, przeto Chrystus Pan nie uposażyłby należycie Kościoła, by mógł istnieć i skutecznie działać, gdyby mu nie dał władzy karania. Władza karania jest niezależną z tych samych powodów, co i ustawodawcza. Kary są materialne, np. więzienie, grzywna pieniężna, albo duchowne pozbawiające dóbr praw duchownych. Do duchownych należą; klątwa. „Z tego wypada, że Kościół może karać więzieniem”. „Ponieważ społeczeństwo bez władzy rządzącej istnieć nie może, przeto Bóg będąc twórcą społeczeństwa, jest także twórcą władzy, czyli władza rządzenia pośrednio pochodzi od Boga”. „Władza ta przechodzi na jednostki na podstawie urządzeń, przyjętych przez samo społeczeństwo”. „Nie wolno jednak podwładnym pozbawiać tronu prawowitego władcy, chociażby tron był elekcyjnym. ani też, skoro się ustaliła pewna forma rządu i zmieniać jej w gwałtowny sposób (rewolucja)”.</u>
<u xml:id="u-13.27" who="#SKalinowski">Ja pytam się państwa, czy to jest nauka etyki i religii?</u>
<u xml:id="u-13.28" who="#komentarz">(Głos: Jest zarozumiałość.)</u>
<u xml:id="u-13.29" who="#SKalinowski">„Kościół Katolicki żąda, aby na państwie katolickiem jedna tylko religia i to katolicka była uznana przez państwo (rei. państwowa)”.</u>
<u xml:id="u-13.30" who="#SKalinowski">I tu, proszę Państwa, przytoczę jedną cytatę, które się pokrywa z opinią ks, s. Maciejewicza. Oczywiście ks. s. Maciejewicz zna te sprawy dobrze, więc prosta rzecz, że te opinie muszą się schodzić. Powiedziane jest tak: „Mogą też być okoliczności tego rodzaju np. gdy rząd jest bardzo nieprzyjazny Kościołowi, gdy za wiele wyznań religijnych jest kraju, że najlepszym jest stosunek rozdziału Kościoła od Państwa (Ameryka Północna)”, właśnie ta Ameryka, którą cytował ks. Maciejewicz. Tu, jak widzą Panowie, pomiędzy opinią duchownych w sprawie rozdziału Kościoła od Państwa, a opinia s. Nowodworskiego zachodzi poważna różnica i czy naprawdę s. Nowodworski nie jest bardziej katolicki, aniżeli kler katolicki. Teraz na końcu pozwolę sobie zacytować jedno zdanie. Tu jest rozdział o stosunku podwładnych, ja to opuszczę; następnie rozdział o własności prywatnej, nie będę Państwu zabierał tem czasu. Ale tu może będzie ciekawe zdanie: „Już Plato marzył o organizacji państwa bez własności prywatnej, ale Arystoteles wykazał że marzenia takie nie dadzą się urzeczywistnić. Później w XII. Albigenzi pragnęli wspólnego posiadania dóbr wszystkich a w naszych czasach komuniści i socjaliści.</u>
<u xml:id="u-13.31" who="#SKalinowski">A teraz zaraz będzie koniec, przeczytam tylko jeszcze kilka rzeczy z rozdziału, dotyczącego kwestii społecznej: to jest bardzo ciekawe. Ponieważ to jest zdanie bardzo długie, więc w tym razie pozwolę sobie zacząć od słowa „kościół” potem opuszczę szereg wierszy, a następnie dalsze połączę z tem słowem w jedną całość. To jest na str. 145:</u>
<u xml:id="u-13.32" who="#SKalinowski">„Kościół, opierając się na ewangelii, podaje punkty wytyczne, według których należy zapatrywać się na świat i urządzić społeczeństwo, by kwestia społeczna zwłaszcza robotnicza znikła.</u>
<u xml:id="u-13.33" who="#SKalinowski">„Cały rodzaj ludzki, uczy Kościół katolicki, tworzy jedno społeczeństwo, bo wszyscy mają tę samą naturę i cel, i tą samą krwią Pana Jezusa są odkupieni, wszyscy tworzą jedną rodzinę. Podstawa pożycia w tej wielkiej rodzinie jest sprawiedliwość, która nie krzywdzi nikogo i każdemu daje, co mu się należy, ale i miłość, łącząca wszystkich i pamiętająca o ubogich i słabych. Społeczeństwo ludzkie dzieli się na państwa a w każdym musi być władza, której obowiązkiem jest popierać religię, bo ona jest podstawą wszelkiej szczęśliwości i starać się, by żadna warstwa społeczna od innej krzywdy nie doznawała, zwłaszcza ma brać w opiekę klasy słabsze w państwie każdem muszą być rozmaite warstwy społeczne, a wszystkie mają żyć w zgodzie i wzajemnie się wspierać.</u>
<u xml:id="u-13.34" who="#SKalinowski">„Pracodawcy i robotnicy nie powinni nienawistnem okiem na siebie patrzeć, bo potrzebują się wzajemnie. Kapitał i praca to nie są dwa przeciwieństwa. Pracodawca powinien szanować pracę robotników, bo Pan Jezus był robotnikiem, i w układach o zapłatę pamiętać, że nie jest jeszcze sprawiedliwą ta zapłata, na którą robotnik z powodu nędzy zgodzić się musi — ale on ma prawo żądać, aby z pracy rąk swoich przy oszczędności i pilności mógł zaspokoić potrzeby swoje i swojej rodziny. Pracodawca powinien też pamiętać, że robotnik to nie maszyna, ale człowiek mający swe obowiązki i prawa, dlatego powinien tak urządzić warunki pracy, aby robotnik nie ponosił szkody na ciele i duszy i aby mógł wypełniać obowiązki, jakie na niego nakłada społeczeństwo, rodzina i religia”.</u>
<u xml:id="u-13.35" who="#SKalinowski">Potem następuje, jeden ustęp, który również chcę przytoczyć, jednak przedtem muszę przeczytać...</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WicemarszałekksStychel">Proszę Pana Senatora, ażeby przystąpił do spraw, które nas obchodzą. Na te zasady, które Szanowny Pan odczytał, w każdej chwili może cały Senat się zgodzić, proszę o skracanie się. Nie pozwolę dłużej czytać.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#SKalinowski">Więc jeszcze parę drobnych rzeczy przytoczę: Miłość Kościoła i Ojczyzny nakazuje też starać się, by z wyborów wyszli posłowie pożyteczni i trzymający się zasad katolickich. Grzeszy, kto oddaje głos wrogowi Kościoła lub kto przez wstrzymanie się od wyborów przyczynia się do wyboru złego posła. Dalej mówi się: „Stronnictwo, które pracuje nad przywróceniem równowagi w społeczeństwie na podstawach chrześcijańskiej miłości i sprawiedliwości, ze szczególnem uwzględnieniem dobra warstw uboższych — zowie się Demokracją Chrześcijańską. Ta demokracja chrześcijańska różni się od demokracji socjalnej, która sieje nienawiść, chce zrównać wszystkie stany, zatapia się w trosce o dobrobyt doczesny i wyklucza wprost religię i staranie się o zbawienie duszy”.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#SKalinowski">A więc nauka etyki powiada w jednem miejscu, że trzeba głosować, nie wolno zrzekać się głosu, a w drugiem miejscu, że trzeba głosować na Chrześcijańską Demokrację, otóż nie dziwię się, że przedstawiciele Chrześcijańskiej Demokracji występują w obronie. Pozwalam sobie cytować te rzeczy, ażeby zapytać się, czy to jest istotnie wykład religii, czy też to jest coś, co już wykracza poza granice religii.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#SKalinowski">Następnie ostatnia cytata: „Skoro socjaliści pojmują świat czysto materialistycznie, zapoznają Boga i religię a upatrują cel człowieka w używaniu, zwalniają go też od przykazań Boskich, szerzą demoralizację, obniżają go do rzędu zwierząt”.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#SKalinowski">Zapytuję socjalistów, co sądzą o urabianiu takich poglądów, o ich stronnictwie?</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#SKalinowski">Proszę Panów, zdaje mi się, że tych kilka cytat doskonale wykazuje, że nauka religii w szkole to jest, jak powiedziałem, płaszczyk, pod którym kryje się co innego, chęć opanowania szkoły i narzucenia przyszłym obywatelom pewnych określonych wyobrażeń społecznych i politycznych. Jest to w najściślejszym znaczeniu polityka w szkole i nic dziwnego, że z tą polityką w szkole chcemy walczyć.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#SKalinowski">Jest powiedziane, że kto jest katolikiem, musi posyłać dziecko do szkoły katolickiej, i w takim razie musi żądać nauki religii katolickiej, a kto nie oddaje dziecka do szkoły katolickiej, nie jest katolikiem. „Niema takiego katolika, któryby nie chciał, aby dziecko jego nie uczyło się katolickiej religii. Pan Minister Oświaty mówił, że w tym wypadku niby rzecz jest w zupełnym porządku, bo każdy katolik będzie chciał, aby jego dziecko uczyło się religii według tego, jak jest powiedziane w konkordacie. Ja jednak ośmielam się twierdzić, że niewątpliwie jest dużo takich ludzi, którzy zapatrują się na sprawy religijne inaczej, nie według tych formuł obrzędowych, które obowiązują t. zw. prawowiernych katolików według rozumienia prawa kanonicznego.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(Głos: Oni nie są katolikami.)</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#SKalinowski">Ale Panie Senatorze jeżeli nawet ta rzecz jest zbrodnią, to niema zbrodni, za którą mogłyby odpowiadać dzieci zbrodniarzy. Powiedzmy, że ktoś ma dziecko, chce je oddać do szkoły, ale nie może, w takim razie za winy, które według Pana są winami, według mnie — nie, za winy rodziców mają odpowiadać dzieci? Gdzież jest sprawiedliwość chrześcijańska? Następnie ośmielę się twierdzić, że oprócz ludzi którzy mają zastrzeżenia co do tej obrzędowości, więc oprócz tych, którzy nie są według Panów katolikami prawdziwymi, jest wielu wierzących, zachowujących wszystkie obrzędy, którzy pomimo to nie chcą, ażeby ich dzieci szły do tej szkoły, gdzie przedstawiciele duchowieństwa mają ten przemożny wpływ na urabianie dzieci na pewną modłę polityczną. Jest bardzo wielu ludzi, którzy rzeczywiście szczerze są wyznawcami religii katolickiej i spełniają wszystkie obrządki, nakazane przez tę religię, a którzy są przeciwnikami nauki religii w szkole. Naukę religii — jeżeli uważają rodzice to za potrzebne a przypuszczam, że każdy wierzący będzie uważał to za potrzebne — można wpajać dzieciom doskonale i w domu i tak samo poza szkołą, mianowicie w kościele. Kościół jest od tego, ażeby kształcić w religii. Ale mógłbym się zgodzić z tem, że nauka religii byłaby możliwa w szkole, w tym wypadku, gdyby kler nie rościł praw takich, które wykraczają daleko poza granice nauczania religii.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#SKalinowski">Dlatego powiedziałem, że gdyby cały konkordat był jak najlepiej sformułowany, ale gdyby pozostawiono jeden punkt, który młodzież oddaje całkowicie w ręce duchowieństwa, a od dając młodzież, oddaje całą przyszłość narodu, wystarczyłoby to, abyśmy byli konkordatowi przeciwni. Jeżeli do tego jeszcze dodamy to, co według s Nowodworskiego można sformułować „oby ten konkordat był wieczny, jest on bowiem bezterminowy, to w takim razie nawet jeżeli społeczeństwo, jeżeli ciała ustawodawcze się zmienią i będą chciały wprowadzić w tej dziedzinie zmiany, wpływ szkodliwy konkordatu pozostanie, ponieważ pozostanie ten art. 13.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#SKalinowski">Otóż z tego powodu, jak również z powodów, który przytoczyli moi koledzy, wskazując, że i w innych punktach ten konkordat krzywdzi Państwo i może fatalnie zaciążyć nad przyszłością Państwa, będziemy głosować przeciw ratyfikacji konkordatu.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Jackowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#SJackowski">Wysoka Izba mi zechce wybaczyć, że aczkolwiek o tak spóźnionej porze zabieram głos w tej sprawie, która już drugi dzień jest przedmiotem rozważań, jednakże uważam, iż moje uczucia obywatelskie nie pozwalają mi przejść nad temi debatami, które tu usłyszałem w milczeniu. Proszę Panów, pytam się, co się stało, że nie ma być ratyfikowany konkordat ze Stolicą Apostolską? Mnie się wydaje, że zasadę do odmowy ratyfikacji mogłaby być tylko jedna rzecz, która tu nie została wypowiedziana przez żaden z kierunków, które się zowią lewicą mianowicie, gdyby zostało dowiedzione, że istnieje zasadnicza sprzeczność między kościołem a Państwem, między Państwem Polskim w szczególności, a założeniami, na których się istnienie Kościoła katolickiego opiera. Tej sprzeczności żaden z mówców nie wykazał. Owszem p. sen Kalinowski właściwie przypomniał mi to, o czem zapomniałem, o czem moja myśl nie myślała, że właśnie to wszystko, co w tym katechizmie było powiedziane, tylko wspiera budowę Państwa. Bo jeżeli się mówi taką rzecz, że kradzież nie jest zawsze grzechem śmiertelnym, to sen. Kalinowski może dla braku wykształcenia prawni czego tego zupełnie dobrze nie rozumie. Ale ja p. sen. Kalinowskiemu powiem, że jeżeli matka, której dziecko umiera, przez fałszywy wstyd nie poprosi, lecz ukradnie, żeby je wyżywić, ona nie ma grzechu śmiertelnego. To Panie sen. Kalinowski, chce ten katechizm powiedzieć i to nie jest takie głupie, jak się Panu wydaje, Panie Senatorze, Katechizm pisze się nie dla filozofów, katechizm pisze się dla małych ludzi, którzy nie rozumieją wielu rzeczy, a ci, co rozumieją, jeżeli zechcą się namyśleć nad tem, to w tym katechizmie nie spotkają rzeczy niemoralnych, nie spotkają zasad, które wykręcają do góry nogami to. co powinno stać, nie stawiając nic innego mocnego.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#SJackowski">Otóż skoro mnie takie wywody nie przekonały, że to jest niemoralne, że Kościół Katolicki oparty jest na niemoralnych zasadach, że kieruje się zasadami niemoralnemi, że jest oparty na zasadach antypaństwowych, że idzie w kierunku antypaństwowym, jeżeli mnie to nie przekonało, to moje sumienie obywatelskie każę mi powiedzieć, że wszystkie te wywody są niczem, To są frazesy, które się mówi od stu i więcej lat, które nie przetrwały istnienia Kościoła Katolickiego, bo ten jest oparty na przedwiecznym porządku, na zasadzie ogólnego wspólnego dobra, a nie na zasadzie dobra szczególnego, przemijającego jakiejś partii, czy epoki. O wielu z tych rzeczy, o których się tu mówiło, historia prawna dawno słyszała, bo jeszcze przed Chrystusem rozmaite teorie były, które się dzisiaj tylko odgrzewa, nie są to nowe rzeczy. A Kościół opiera swoje istnienie na tej jednej wielkiej prawdzie, którą teraz niedawno wypowiedział w Warszawie prof. Richet, że ludzkość nic nie wie, to jest łódź, która płynie po morzu niewiadomości, trochę wie, co jest przy brzegu, ale dalej nic nie wie. Otóż prawdy ludzkie, które się nie godzą z prawdami wiecznemi, są przemijające. To co się mówi, że Kościół występuje przeciw nauce, że Kościół to tu, to tam pobłądził np. w rzeczach politycznych, to są rzeczy przemijające, bo Kościół składa się z ludzi, którzy mogą być tak niedokształceni, jak ci, którzy czytają katechizmy i nie rozumieją ich. Ponieważ i Kościół składa się z ludzi, ale, gdy idzie o tę ideę wieczną, na której się opiera, to ta idea nie jest sprzeczna z zasadami państwa wogóle, a w szczególności także z zasadami Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#SJackowski">Proszę Panów, jeżeli się tu mówiło: proboszcz będzie się tak zachowywał, nauczyciel prefekt będzie się tak zachowywał, to Panowie biliście nie w kościół, lecz biliście w przyszłych, albo obecnych obywateli. Za obecnych obywateli my, może, nie ponosimy sami całego ciężaru odpowiedzialności, że błądzą, bo nie mieliśmy wpływu na ich wychowanie, ale za tych przyszłych obywateli poniesiemy odpowiedzialność. To znaczy, że my tych przyszłych nauczycieli prefektów źle wychowamy na Polaków, jeżeli oni będą sprzecznie działali z interesem Państwa Polskiego, bo z racji swego charakteru duchownego oni do tego nie mają prawa.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#SJackowski">Proszę Panów! Tu się mówiło, że jeden z papieży był przeciwny powstaniom polskim. A społeczeństwo polskie czyż nie było przeciwko powstaniom? Powstania polskie jedni gloryfikują, ale są tacy, którzy uważają, że to było nieuniknionym błędem historycznym, bo powstania polskie umniejszyły nasz stan posiadania na kresach Ja Panom tylko powiem jedną rzecz. Przeszedłem na kresach całą tą golgotę. Znalazłem się ostatecznie po wyrzuceniu z dworu w domu księdza prawosławnego w miejscowości Dachtalia. I cóż on mi pokazał? On mi pokazał, że przed 1863 rokiem, przed powstaniem wszystkie sprawy pozaliturgiczne w kościele były po polsku. Wizytacje zwierzchników prawosławnych odbywały się w języku polskim, inwentarze kościelne w języku polskiem, bractwa, urzędowały w języku polskim, a to wszystko...</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Gdzie to było?)</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#SJackowski">Dachtalia, powiat jampolski.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Głos: na lewicy: Nieprawda)</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#SJackowski">Widziałem to na własne oczy Tak było. Ten sam ksiądz prawosławny opowiadał mi: Panie mecenasie, przed 1863 r. uważałoby się, że córka ks. prawosławnego nie może wyjść za mąż za takiego aspiranta do stanu...</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy i w centrum)</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#SJackowski">Panowie! Ja nikomu nie przeszkadzałem, milczałem kiedy Wyście mówili, pozwólcie mi teraz mówić. I ten ksiądz prawosławny, 80-letni starzec, pokazywał mi nie tylko dokumenty, ale opowiadał: W moich czasach kiedy byłem młody, córki z rodziny księżowskiej prawosławnej nie wydano za mąż za tego aspiranta do duchownego stanu prawosławnego, który nie władał wybornie językiem polskim To była kultura polska na kresach, to była kultura Panowie, i to wszystko nasze powstania przekreśliły. A ile szkół zamknięto po 1831 r. na Litwie polskiej.</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#komentarz">(Głos na lewicy: To jest argument? Poruszenie i przerywania)</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#SJackowski">Panowie, jeżeli ten Papież — ja nie chcę bronić Papieża, ja bronię Państwa Polskiego — jeżeli ten Papież przyłączył się do zdania jednej części społeczeństwa, które było przeciwne powstaniom, to nie popełnił żadnego moralnego błędu. On mógł popełnić błąd historyczny, to jest inna rzecz, ale nie był człowiekiem niemoralnym i nie można zarzucać Kościołowi antypaństwowego, antynarodowego, antypolskiego stanowiska jako zasady, według której on postępuje. Proszę Panów, nie można tych rzeczy identyfikować.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#SJackowski">Dlatego mnie się wydaje, że jeżeli, jak Panowie mówią, podstawą do obalenia tego konkordatu ma być ów art. 13 który nakazuje wprowadzenie religii katolickiej w szkołach, to mnie się zdaje, że to jest megalomania nauczycielska i profesorska. Panowie, nauka mało wie i nauka niezbyt się u nas zajmuje moralnością. W naszych szkołach daje się masę balastu, uczeń wychodzi z przepełnioną głową, a często nie ma nawet czasu na czytanie. Jeżeli potem w przyszłości będą źli proboszczowie, to dlatego, że my ich źle w szkole kształcimy. Może będą też złymi prefektami z punktu widzenia polskiego, bo my ich źle dziś kształcimy i ten zły system przeładowywania młodzieży musi być zmieniony. Jeżeli będą tacy źli proboszczowie i prefekci, to nie jest wina Kościoła katolickiego, a tem mniej wina tego konkordatu, bo tego konkordatu nie będzie nikt inny wykonywał jak tylko Polacy, polskie duchowieństwo, więc od nas zależy żeby je wykształcić należycie.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#SJackowski">Dalej mówiono, jakoby jeden z papieży pobłądził w materii socjalnej, bo zalecał cierpliwość. Zdaje się, że cytowano encyklikę Leona XIII. Ale cóż się tam mówi w tych tytułach? Tam się mówi jedną rzecz bardzo mądrą, że nie rządzi, się światem za pomocą pożądliwości, i za pomocą nagłej zmiany rzeczy wiekami ustalonych, bo nasze życie społeczne to są wieki. Tanowie nie wiecie sami, co w Waszem sercu i w umyśle się gnieździ, czem Wy będziecie jutro, bo to są przeżycia nie Wasze, i jeżeli tam człowiek, który stoi na wysokości, który ma kierować miłością wszechludzką, powiada: „Nie róbcie rzeczy nagłych, bo z nagłych rzeczy rodzą się niebezpieczne sytuacje”, to ten człowiek mówi bardzo mądrze pod względem społecznym, a najlepszą ilustracją tego — nasz sąsiad Rosja. Tam chciano uszczęśliwić naród odrazu, a ja się pytam, czy go uszczęśliwiono? Gdyby go uszczęśliwiono, to byśmy nie mieli tu tych emigrantów rosyjskich, bo uszczęśliwienie powinno obejmować wszystkich obywateli, ale uszczęśliwienie, które obejmuje tylko jednych, nie jest uszczęśliwieniem, lecz szczególnego rodzaju uprzywilejowaniem jednej warstwy na niekorzyść innej.</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#SJackowski">Mnie się zdaje, że jeżeli mamy mówić o tym traktacie, bo to jest traktat, to musimy mówić poważnie, a nie za pomocą przyszpilania do niego rozmaitych usterek, rozmaitych błędów które ci lub inni ludzie zrobili, a w szczególności tych błędów, które zrobiło polskie duchowieństwo. To z traktatem nie ma żadnego związku, jak to już Panom miałem zaszczyt wyjaśnić, dlatego też te wszystkie argumenty powinno odpaść, bo są zerem i nie powinne nikogo przekonać, żeby miał głosować przeciwko przyjęciu tego traktatu.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#SJackowski">Być może, że ten traktat nie jest pełny, o tem nie mówię. Ale, proszę Panów, ile rzeczy zapominaliście powiedzieć w waszych ustawach, ile rzeczy wydawało Wam się złemi i poprawialiście je. Ile ustaw przeszło przez Sejm, a za miesiąc były poprawiane. Ile rzeczy było tu uchwalonych, a potem w niedługim czasie poprawianych. Proszę Panów, jeżeli życie wykaże, że traktat ze Stolicą Apostolską potrzeba będzie zmienić, to zmieni się, ale to nie mogą być odgrzewane teorie, które mają przekreślać ten traktat, to musi być rozsądek państwowy, a żadnych argumentów rozsądku państwowego przeciwko temu traktatowi ja absolutnie nie słyszałem.</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#SJackowski">Wreszcie nie chciałbym więcej mówić, zdaje się, że jest dostateczne to, co już powiedziałem, ale muszę jedną rzecz z boleścią stwierdzić, że absolutnie nie spodziewałem się, aby ze stanowiska tak wysokiej godności, jaka tutaj w naszym Senacie istnieje, mianowicie godności wicemarszałka Senatu, padły słowa, charakteryzujący ten traktat jako ordynarny targ o dobra materialne. Proszę Panów, przypuszczam, że Panowie się ze mną zgodzą na to, że p. wicemarszałek popełnił błąd a szczególniej jako wicemarszałek.</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#SJackowski">Zwyczajnemu senatorowi może wolno coś błędnie powiedzieć, ale wicemarszałkowi to uchybia...</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#komentarz">(Głos: Panie, Pan władzy uchybia.)</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#SJackowski">...wicemarszałkowi, który reprezentuje, niewolno powiedzieć o traktacie, że to jest ordynarny targ. Jakbym ja był zakrzyczany, gdybym powiedział, że wszystkie układy z Ligą Narodów są ordynarnym targiem.</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#komentarz">(S. Woźnicki: To się nadaje do Qui pro quo.)</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#SJackowski">Otóż ubolewam bardzo nad tem, że te słowa zostały wypowiedziane. Nie wolno sprowadzać tego konkordatu do ordynarnego targu o dobra materialne, jeżeli Kuria Apostolska, Stolica Apostolska myśli o tem, żeby ci, co mają spełniać usługi duchowne, mieli możność ich spełniania Czy u nas nauka polska może spełniać dziś swoje zadanie? Nie, bo nasi profesorowie są kiepsko sytuowani, oni muszą pracować, a nie mogą myśleć, oni muszą przepisywać, zamiast oddać się badaniom Otóż jeśli Kuria Apostolska myśli o tem, żeby ludzie, którzy mają pracować dla wzniosłych zasad, na których się opierają i wspólnie na miłości bliźniego muszą się opierać społeczeństwa i państwa, bo to jest organizacja, która na miłości bliźniego się opiera, która bez niej nie mogła by istnieć, jeżeli ona myśli o uposażeniu tych pracowników, a nietyle o uposażeniu, ile o zapewnieniu spokojnej pracy duchowieństwu na rozmaitych jego stanowiskach, to mnie się wydaje, że to nie targ o dobro materialne, to jest tylko troska o zabezpieczenie, bo przecież zrobiła rozmaite ustępstwa. Jeżeli nie chce przyjąć zasady darmowej, to dlatego, że uważa, że wszelki rabunek taki czy inny, upozorowany czy racją stanu, czy czem innem, jest błędem, który się mści na przyszłych pokoleniach. I dlatego Stolica Apostolska musiała powiedzieć: dobrze ale musimy stanąć na zasadzie, że ja odstąpię ci część uposażenia duchowieństwa, ale ty musisz wziąć pod opiekę to duchowieństwo. To jest słuszne stanowisko, na którem państwo może stać i dlatego to Stolica Apostolska nie mogła pójść za temi modnemi lewicowemi prądami, podsycającemi pożądliwość ludzką, ho na pożądliwości i zawiści państwo się nie ostoi.</u>
<u xml:id="u-17.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#WicemarszałekksStychel">Rozprawa zamknięta. Lista mówców wyczerpana. Głos ma jeszcze sprawozdawca s. Nowodworski.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#SNowodworski">Uważam za swój obowiązek oświadczyć się co do wygłoszonych tu zarzutów rzekomej sprzeczności z Konstytucją w rozpatrywanej ustawie o konkordacie.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#SNowodworski">Co się tyczy art. 10, to ta sprawa była omawiana i na komisji i wczoraj na plenum, zarzut został dziś powtórzony, ja jednak muszę uważać to za rzecz załatwioną temi wyjaśnieniami, jakie były wczoraj dane.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#SNowodworski">Co się zaś tyczy art. 114, postawiony został dziś zarzut, że ratyfikacja konkordatu ma nastąpić zgodnie z brzmieniem art. 114 przez Sejm. Otóż mam zaszczyt przypomnieć Wysokiej Izbie, że już przed dwoma laty z tej samej trybuny starałem się wykazać, że niepodobieństwem jest interpretować Konstytucji tylko dosłownie; powoływałem się na art. 60 Konstytucji, z którego wynikało, że ministrowie nie mieliby wcale prawa przychodzenia do Senatu i brania udziału w dyskusji w Senacie. To samo jest z art. 114. Nastąpiło tu przy ostatecznem ustalaniu tekstu Konstytucji oczywiste przeoczenie, polegające na tem, że po wprowadzeniu w końcu debaty nad Konstytucją artykułu o Senacie, w art. 37 uzgodniono z tą wstawką wszystkie artykuły poprzedzające, nie uzgodniono zaś w następnych. Życie wykazało w swoim czasie ten brak w art. 60, dziś wykazuje go również w art. 114, gdyż, o ileby brać te rzeczy dosłownie tak, jak jest w tekście, z tegoby wynikało, że konkordat nigdyby nie mógł stać się ustawą obowiązującą, gdyż jako ustawa musi być przyjęty i przez Senat Dlatego też prawidłowo, według mego przekonania, postąpił w danym wypadku rząd, zgłaszając ustawę ratyfikacyjną i prawidłowo ta rzecz została przez Sejm przekazania do rozpoznania Senatu.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#SNowodworski">Co się tyczy rezolucji mniejszości, która została zgłoszona i dziś była popierana przez przedstawiciela klubu socjalistów polskich, muszę zaznaczyć, że w wielu punktach nie jest ona zgodna z tekstem, pozatem zaś, w każdym razie byłaby ona interpretacją dla nikogo nie obowiązującą, ponieważ interpretacyjna rezolucja Senatu nie może mieć mocy obowiązującej ani dla jednej, ani dla drugiej strony, nawet i w naszych stosunkach wewnętrznych i nigdy dotychczas, przy żadnym traktacie międzynarodowym takiej formy nie praktykowano.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#WicemarszałekksStychel">Przystępujemy do głosowania. Głosować będziemy nad ustawą o zatwierdzeniu układu ze Stolicą Apostolską, określającego stosunek Państwa do Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Ustawa ta składa się z trzech artykułów i podana jest Panom w druku pod nr 1811. Układ, który ta ustawa zaleca do zatwierdzenia, złożony jest w rękach Panów senatorów pod nr 1735, do czego dodany jest załącznik, który prostuje nieścisłości polskiego tłumaczenia konkordatu oraz błędy językowe. Więc nad tem będziemy głosowali. Oprócz tego jeszcze są rezolucje. Do samego tekstu są wnioski i rezolucje mniejszości. Mniejszość ponawia wniosek sejmowy p. Czapińskiego, który w Sejmie został odrzucony, wnosi rezolucje tamże postawione. Podane one są w naszej odbitce nr 292.</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#WicemarszałekksStychel">Mamy tylko jeden sposób głosowania nad konkordatem przez oddanie votum „tak” albo „nie”. Zmieniać nie możemy i dlatego załatwimy sprawę tak, jak już w tych wypadkach często się robiło, że będziemy głosowali nad ustawą pozytywnie, a później nad rezolucjami i rezultat głosowania zadecyduje także o wnioskach mniejszości.</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#WicemarszałekksStychel">Proszę Senatorów, którzy są za przyjęciem ustawy w druku 1811, żeby wstali. Stoi większość bardzo znaczna — ustawa jest przyjęta. Tem samem odrzucone są wnioski i i rezolucje, zgłoszone przez mniejszość komisji senackiej.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#WicemarszałekksStychel">Zostają jeszcze rezolucje większości Komisji, których jest trzy. Pierwsza brzmi: „Senat wzywa Rząd do niezwłocznego przystąpienia do rokowań ze Stolicą Apostolską celem zawarcia dodatkowego układu w sprawie prawa patronatu i iura stolae”. Proszę Senatorów, którzy są za przyjęciem pierwszej rezolucji, aby wstali. Stoi większość, rezolucja przyjęta.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#WicemarszałekksStychel">Druga rezolucja „Senat wzywa Rząd do opracowania i wniesienia do Sejmu w związku z zawarciem przyszłego układu ze Stolicą Apostolską o jura stole, projektu ustawy, ustalającej w sposób ostateczny należyte uposażenie duchowieństwa, zarówno czynnego jak emerytowanego, wyposażenie organistów, zakrystianów i innych funkcjonariuszów kościelnych bądź ziemią, bądź odpowiednim ekwiwalentem pieniężnym, tudzież zagwarantowanie w należytych rozmiarach kościelnego funduszu budowlanego”.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#WicemarszałekksStychel">Proszę Senatorów, którzy są za tą rezolucją, żeby wstali. Stoi większość — rezolucja przyjęta.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#WicemarszałekksStychel">Teraz trzecia i ostatnia rezolucja: „Senat wzywa Rząd, by w wykonaniu art. 115 Konstytucji przedłożył Sejmowi w czasie możliwie bliskim projekty ustaw, ustalających stosunek Państwa do kościołów mniejszości religijnych w porozumieniu z ich prawnemi reprezentacjami”.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#WicemarszałekksStychel">Proszę Senatorów, którzy są za tą rezolucją, żeby wstali. Stoi większość — rezolucja przyjęta.</u>
<u xml:id="u-20.8" who="#WicemarszałekksStychel">W ten sposób punkt ten jest załatwiony i oddając ustawę przyjętą o zatwierdzeniu układu Kościoła z Państwem Rządowi naszemu do wykonania, myślę że mam prawo wyrazić życzenie serdeczne i pragnienie, żeby ustalone w konkordacie zasady przyczyniły się do zgodnego współżycia Kościoła i Państwa dla dobra Kościoła i Państwa, i że te zasady uzgodnione wpłyną także na współżycie, oparte na dobrej woli obywateli Państwa wszystkich stronnictw.</u>
<u xml:id="u-20.9" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-20.10" who="#WicemarszałekksStychel">Rezolucje mniejszości nie były głosowane. Są one odrzucone przez pozytywne głosowanie nad tekstem ustawy.</u>
<u xml:id="u-20.11" who="#komentarz">(S. Kopciński: Rezolucje są na wypadek odrzucenia wniosków.)</u>
<u xml:id="u-20.12" who="#WicemarszałekksStychel">Ja zapowiadałem w jaki sposób będziemy głosować.</u>
<u xml:id="u-20.13" who="#WicemarszałekksStychel">Przechodzimy do punktu drugiego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy o zmianach w urządzeniu sądownictwa, w ustawie postępowania cywilnego, (wyd. 1924 r.) obowiązującej w b. zaborze rosyjskim i przepisach tymczasowych o kosztach sądowych (odbitka nr 284). Jako sprawozdawca głos ma s. Jackowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#SJackowski">Proszę Wysokiej Izby! W dniu 20 marca 1925 r. Sejm uchwalił ustawę o zmianach w urządzeniu sądownictwa, w ustawie postępowania cywilnego, obowiązującej w b. zaborze rosyjskim, i przepisach tymczasowych o kosztach sądowych. Mocą tej uchwalonej przez Sejm ustawy wprowadza się różne inowacje do postępowania cywilnego, obowiązującego na terenie b. Kongresówki i na terenie Kresów Wschodnich. Komisja Prawnicza Senatu, zastanawiając się nad tą ustawą przyszła do przekonania, iż jest nieuniknioną rzeczą wprowadzenie pewnych poprawek i dla tego z polecenia Komisji Prawniczej Senatu mam zaszczyt prosić Wysoką Izbę o przyjęcie wniosku o wprowadzenie poprawek do tej ustawy, które w terminie zostaną dokładnie opracowane i Wysokiemu Senatowi przedstawione.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WicemarszałekksStychel">Sprzeciwu nie słyszę, zmiany są zapowiedziane, propozycja Szanownego Pana sprawozdawcy przyjęta.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#WicemarszałekksStychel">Przystępujemy do ostatniego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Administracyjnej i Samorządowej o projekcie ustawy w przedmiocie uchylenia art. 1175–1190 włącznie ustawy lekarskiej (Zb.-Praw b. Ces. Ros tom XIII z r. 1905) (odbitka nr 286).</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Bojanowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#SBojanowski">Ustawa, którą w imieniu Komisji Administracyjnej i Samorządowej mam zaszczyt przedstawić Wysokiemu Senatowi, dąży do zniesienia niesprawiedliwości, jaka istnieje w opodatkowaniu poszczególnych części Państwa. W państwach rozbiorczych świadczenia na rzecz utrzymania służby weterynaryjnej i walki z zarazami u zwierząt domowych, były oparte na różnych podstawach.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#SBojanowski">W państwie austriackiem i w państwie pruskiem koszt utrzymania służby weterynaryjnej i walki z chorobami zaraźliwemi u zwierząt ponosił Skarb Państwa. W państwie rosyjskiem Królestwie Polskiem istniała specjalna ustawa, która opodatkowywała inwentarz. Ustawa ta zawarta jest w tomie XIII zbioru ustaw i ujęta jest w artykuły od 1176 do 1190, Ustawa ta opodatkowywała inwentarz dwoma sposobami przez procentowe opodatkowanie inwentarza podczas obrotu handlowego przy przewozie kolejami. w rzeźniach opłata ta wynosiła 2% od grubszego inwentarza i 1% od drobniejszego inwentarza. Oprócz tego brakująca suma była pobierana w państwie rosyjskiem przez dodatek do podatku ziemskiego i miejskiego, a na terenie Królestwa Kolskiego pobierany był podatek pogłówny od sztuki. Rozmiary tego podatku były określone na podstawie przeciętnych wydatków z poprzednich 3 lat z dodatkiem 10% na kapitał zapasowy. Ten podatek utrzymał się dotąd i obecnie przez czas istnienia Państwa Polskiego b. zabór rosyjski utrzymuje cały aparat weterynaryjny i ponosi wszystkie ciężary połączone z walką z epidemiami u zwierząt w całem Państwie. W budżecie na r. 1925 figuruje suma 12 1/2 milionów dochodu z tego źródła, a wydatki na całe Państwo wynoszą przeszło 11 milionów. Jest to więc niesprawiedliwość, której istnienie mogłoby być policzone za złe Rządowi gdyby Rząd nie miał na swoje usprawiedliwienie tego faktu, że już od kilku lat wnosi ustawy o rozciągnięciu podatku od zwierząt na całe Państwo. Sejm jednak ustawy te odrzucał.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#SBojanowski">Obecnie Ministerstwo Skarbu wystąpiło z projektem utrzymania tylko podatku procentowego przy obrocie handlowym i rozciągnięcia tego podatku na całe Państwo. Zdaje się że ten podatek będzie uchwalony i nastąpi podatek, który obecnie niesprawiedliwie obciąża tylko jedną dzielnicę. Komisja, w której imieniu przemawiam, sądzi, że należy tę ustawę przyjąć, znosząc niesprawiedliwość, która w dalszym ciągu nie może być tolerowana.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#SBojanowski">Proszę Wysoki Senat o przyjęcie ustawy.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WicemarszałekksStychel">Nikt więcej głosu nie żąda. Stwierdzić mogę, że Senat zgadza się na wniosek Komisji Administracyjnej i Samorządowej w przedmiocie referowanym przez s. Bojanowskiego W ten sposób porządek obrad jest wyczerpany. Proponuję Panom odbycie następnego posiedzenia w przyszłą środę, dnia 29 kwietnia o godz. 4 po południu. Porządek obrad będzie ogłoszony.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#WicemarszałekksStychel">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 2 min. 55 po południu).</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>