text_structure.xml 183 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia, o godz. 10 m. 15).</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Bolesław Miklaszewski, Kierownik Ministerstwa Robót Publicznych Mieczysław Rybczyński, Wiceminister Skarbu Bolesław Markowski, Wiceminister Spraw Wewnętrznych Karol Olpiński.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Otwieram posiedzenie. Protokół 72 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 73 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Glogier i Kaniowski. Listę mówców prowadzi s. Kaniowski.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Przystępujemy do punktu pierwszego porządku dziennego: Dalszy ciąg dyskusji nad expose Prezesa Rady Ministrów i Ministra Skarbu oraz Ministra Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. dr. Buzek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JózefBuzek">Wysoki Senacie! Zarówno w expose rządowem, wygłoszonem w części przez p. Prezesa Rady Ministrów, w części zaś przez Ministra Spraw Zagranicznych, jakoteż w dyskusji sejmowej i w dotychczasowej rozprawie w Wysokim Senacie, wysunęły się na plan pierwszy trzy główne problemy naszego współczesnego życia państwowego: przedewszystkiem spraw u zagraniczne, potem kwest ja naszej równowagi budżetowej, jako trzeci problem nasze przesilenie gospodarcze. W imieniu senatorów klubu P. S. L. pragnę określić nasze stanowisko co do tych trzech kwestii i rozpocznę przedewszystkiem od spraw polityki zagranicznej.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#JózefBuzek">W ostatnich kilku miesiącach, które upłynęły od ostatniego przedwakacyjnego posiedzenia Wysokiego Senatu, zaszły w polityce europejskiej fakty wielkiej doniosłości dla naszego położenia politycznego. Z faktów tych wyszczególnię tylko najważniejsze, a więc przedewszystkiem 1) wzmocnienie się przyjaźni anglo-francuskiej, jako wynik konferencji londyńskiej, potem 2) przyjęciu planu Dawesa przez aliantów i? przez Rzeszę niemiecką, 3) zawarcie traktatu angielsko-sowieckiego w Londynie i rozbicie tego traktatu i gabinetu Mac Donalda przez zwycięstwo wyborcze konserwatystów, 4) podpisanie protokółu genewskiego, 5) udaremnienie próby stworzenia gabinetu prawicowego w Niemczech, rozpisanie nowych wyborów niemieckich i możliwość wstąpienia Niemiec do Ligi Narodów, nareszcie na szóstem miejscu 6) uznanie Rosji sowieckiej de jure przez rząd francuski.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#JózefBuzek">Naprawdę, nadzwyczajne bogactwo wydarzeń politycznych o pierwszorzędnem dla Polski znaczeniu. Cieszymy się bardzo, że wobec tych zdarzeń p. Minister Spraw Zagranicznych potrafił wystąpić z niezbędną inicjatywą, dzięki której wypadki te znalazły należyty oddźwięk w naszej polityce zagranicznej. Cieszymy się, że p. Minister potrafił nadać naszej polityce zagranicznej w chwili przełomowej kierunek, rokujący na przyszłość względnie najlepsze zapewnienie bezpieczeństwa Państwu i niezawisłości narodowej.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#JózefBuzek">W szczegółach witamy z zadowoleniem i uznaniem ponowne stwierdzenie nierozerwalności sojuszu naszego z Francją. Sojusz z bratnią nam Francją okazał się i wśród tych zmienionych warunków najkardynalniejszą gwarancją naszego bezpieczeństwa narodowego i pokoju w Europie. Stanowisko Francji, jako gwarantki pokoju i sprawiedliwości w życiu międzynarodowem, znalazło, zwłaszcza podczas obrad genewskich, wśród plejady mniejszych państw europejskich powszechne niemal uznanie. Byłem sam świadkiem w Genewie przemówień zarówno Mac Donalda, jak i Herriota i mogę powiedzieć, że jeżeli Mac Donald zdobył oklaski galerii, to Herriot, to Francja zdobyła uznanie przedewszystkiem sali posiedzeń, t. j. uznanie odpowiedzialnych delegacji poszczególnych państw. Przebieg rokowań genewskich należy uważać za dowód, że Francja zdobyła hegemonię moralną Europy, że zdobyła sobie zaufanie wszystkich państw, które pragną w polityce międzynarodowej sprawiedliwości, pokoju i bezpieczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#JózefBuzek">Słusznie zaznaczył w swem wczorajszem przemówieniu p. Minister Skrzyński, że chociażby protokół genewski nie wszedł w życie, to przecież będzie działała nadal idea obligatoryjnego arbitrażu, która w tym protokóle zatriumfowała. Do sierpnia r. b. tylko trzy państwa europejskie przyjęły bez zastrzeżeń ideę obligatoryjnego arbitrażu, mianowicie Szwajcaria, Dania i Portugalia. Radca związków u Motta, kierownik polityki zagranicznej federacji szwajcarskiej i prezes tegorocznego zebrania Ligi Narodów, gdy witał nas w Bernie na posiedzeniu Unii Międzyparlamentarnej, zawiadomił nas o tym fakcie i dodał, że niema w tem nic nadzwyczajnego, iż małe te państwa oświadczyły się za obligatoryjnem sądownictwem rozjemczem, państwa te z natury rzeczy bowiem, tak mówił Motta, nie mogą szukać obrony w swej sile orężnej, lecz wyłącznie w panowaniu prawa nad siłą. Zasługę prawdziwą dla rozwoju ludzkości — mówił dalej Motta — będzie miało dopiero to wielkie państwo, które pierwsze zdecyduje się zrezygnować ze swej przewagi siły militarnej i podda się przymusowemu sądownictwu rozjemczemu. Otóż w niespełna pięć tygodni po tem przemówieniu znalazło się to pierwsze wielkie mocarstwo, a była niem najsilniejsza na lądzie europejskim potęga militarna, Francja. W ten sposób zdobyła Francja hegemonię moralną w Europie. Za jej przykładem poszły te wszystkie państwa europejskie, które równie, jak Francja, chcą zapewnić triumf prawa nad siłą. Cieszy nas, że na czele tych państw idzie Polska. Odtąd potwarcza propaganda bolszewicka i niemiecka, posądzająca Polskę o imperializm, musi się stać zupełnie niemożliwą. Podpis Polski pod protokółem genewskim jest dowodem najoczywistszym, kto żąda sprawiedliwości i prawa i kto pragnie nie stosować siły orężnej w życiu międzynarodowem.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#JózefBuzek">Sądzimy, że ideał przymusowego arbitrażu powinienby przyświecać naszej dyplomacji i na przyszłość i to nawet w takim razie, gdyby protokół genewski, co niestety jest prawdopodobne, nie nabrał mocy obowiązującej.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#JózefBuzek">Dlatego przyjmujemy z zadowoleniem traktat arbitrażowy, zawarty niedawno z Austrią i przedłożony w tych dniach Sejmowi do ratyfikacji, i wzywamy Ministerstwo Spraw Zagranicznych do zawierania traktatów arbitrażowych także z innymi naszymi sąsiadami. Zwłaszcza z wielkiem zadowoleniem przyjęliśmy do wiadomości, że p. Minister Spraw Zagranicznych ma zamiar wyjechać do Halsingborgu, żeby zawrzeć traktat przymusowego arbitrażu między Polską a państwami bałtyckiemi i zacieśnić stosunki przyjaźni z temi państwami. Do Francji zaś, która pierwsza z wielkich mocarstw poddała się przymusowemu arbitrażowi, do tej wielkiej sojuszniczki naszej, która dowiodła historią ostatnich kilkunastu lat, że dla niej obowiązki sojusznicze, obowiązki wynikające z podpisanych traktatów są święte, wołamy: Francjo, prowadź i gódź narody Europy, a Polska chętnie pójdzie za twoim przewodem!</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#JózefBuzek">Zaufania naszego do wypróbowanej od początku istnienia Państwa Polskiego przyjaźni z Francją nie zdołają zamącić szepty pokątne z racji uznania de jure sowietów przez rząd francuski.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#JózefBuzek">Przedewszystkiem Francja, uznając sowiety, dała wyraźnie do zrozumienia, jak wysoko ceni sojusz z Polską. Pamiętajmy o tem, że w tym samym tygodniu, w którym odbyło się uznanie de jure sowietów, nastąpiło formalne uznanie Polski, jako wielkiego mocarstwa przez Francję, przez podniesienie naszego poselstwa w Paryżu do rangi ambasady. Oznacza to, ze Francja ceni Polskę daleko wyżej, niż wszystkie inne państwa, które powstały lub rozszerzyły się wskutek wyników ostatniej wojny; oznacza to, że Francja stawia Polskę na równi z temi potęgami świata, w skład których wskutek uznania de jure sowietów weszły także sowiety. Nie zapominajmy dalej, że rząd francuski, mimo presji, wywieranej nań z drugiej strony kanału, podpisał zobowiązanie udzielenia Polsce pożyczki na uzbrojenie armii. Temi dwoma czynami mówi do nas Francja zupełnie wyraźnie, że Polska może liczyć na Francję dzisiejszą tak samo bezwarunkowo, jak na Francję z lat ubiegłych. Dalej musimy zaznaczyć, że uznanie sowietów przez Francję de jure jest tylko naturalną konsekwencją traktatów, zawartych oddawna z Rosją przez głównych współzawodników Francji w stosunku do Rosji, t. j. przez Niemcy, Włochy i Anglię. Szanowni Panowie wiedzą, że porozumienie ekonomiczne Anglii z sowietami zawarł już gabinet Llojd Georgea; Niemcy od czasu traktatu w Rapallo weszli w stosunki z sowietami, a Włochy były po Niemcach pierwszem, które uznały de jure sowiety, z wielkich państw zachodniej Europy. Francja uznała je, bo chciała wejść z niemi w stosunki handlowe, bo chciała zwłaszcza, jak mówił niedawno Herriot, kupować tanie zboże i tanie surowce rosyjskie zamiast, droższego zboża i droższych surowców amerykańskich. O tem, żeby Francja myślała o udzieleniu pożyczki sowietom, niema mowy, raz z tego powodu, ze Francja na tego rodzaju pożyczki nie ma wogóle kapitału, a potem dlatego, że nikt odpowiedzialny we Francji nie robi sobie iluzji, żeby można uzyskać od Rosji zapłatę długów przedwojennych i szkód, wyrządzonych obywatelom francuskim przez dokonaną przez bolszewików konfiskatę własności prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#JózefBuzek">Zresztą zwracam uwagę, że podczas obrad genewskich mówiono w sferach francuskich szeroko o wielkim zamiarze utworzenia w stosunkach z Rosją sowiecką wspólnego frontu ekonomicznego państw europejskich pod egidą Francji. Francuzi twierdzą słusznie, ze bolszewicy mają w stosunkach ekonomicznych z zagranicą tę wyższość nad wszystkiemi innem państwami, iż mają w ręku monopol handlu zagranicznego. Monopol ten bolszewicki stanowi ogromne niebezpieczeństwo dla zachodniej Europy. Dopóki kupcy i fabrykanci poszczególnych państw europejskich, konkurując z sobą, wchodzą w stosunki handlowe z sowietami, może rząd bolszewicki używać tego monopolu na cele rewolucyjne. Monopol handlowy sowietów we Francji jest uważany przez bardzo szerokie koła i to także na lewicy za jeden ze środków wywoływania w Europie przewrotu komunistycznego. By zapobiec temu niebezpieczeństwu, wysuwano w Genewie myśl, że Francuzi, Anglicy, Belgowie, Niemcy i inne narody, handlujące z Rosją, powinne zorganizować jeden wspólny monopol handlowy z Rosją, któryby trwał dopóty, ażby zmuszono bolszewików do zrzeczenia się zmonopolizowania handlu z zagranicą, to znaczy w praktyce, do zarzucenia komunizmu, albo też, ażby doszło do utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy przeciw sowietom. Francuzi twierdzą, że byłoby rzeczą Herriota, jako znawcy problemu rosyjskiego, wystąpić z tego rodzaju inicjatywą. Urzeczywistnienie tego wielkiego planu może się oczywiście wydawać muzyką dalekiej przyszłości, jednakowoż tego rodzaju zamiary, komentowane szeroko podczas obrad genewskich w sferach francuskich a także w prasie francuskiej, świadczą, że we Francji czynniki miarodajne zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie zagraża Europie od bolszewickiej Rosji.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#JózefBuzek">W expose p. Ministra Skrzyńskiego, wygłoszonem w Sejmie, zwraca uwagę specjalną obszerny ustęp, dotyczący stosunku Polski do Rzeszy Niemieckiej. Ustęp ten w całości podpisujemy, odpowiada on bowiem naszym zapatrywaniom. Cechą obecnego stosunku Francji do Niemiec jest skłonność Francji do wejścia na drogę porozumienia z Niemcami. Kto studiował plan Dawesa, ten wie, w jak szerokim zakresie pian ten przewiduje rozstrzyganie przyszłych sporów niemiecko-francuskich, wynikających z przeprowadzenia tego planu, obligatoryjnym arbitrażem. Fakt ten będzie miał doniosłe znaczenie bez względu na to, jaki rząd we Francji byłby u władzy. Dla celów uspokojenia Europy pragnie obecna polityka francuska wzmocnić w Niemczech żywioły lewicowe i demokratyczne, wychodząc z założenia, że stronnictwa te są gotowe prowadzić politykę rzeczywiście pokojową, politykę polegającą na lojalnemu wykonywaniu traktatów i na przestrzeganiu przepisów statutu Ligi Narodów. Czy i w jakiej mierze nadzieje te są uzasadnione, okaże przyszłość, zwłaszcza obecne wybory będą probierzem, czy w narodzie niemieckim przeważa duch odwetu, czy chęć pokojowego współżycia z sąsiadami. Dla każdego, kto śledził bliżej bieg życia politycznego w Niemczech w ostatnich czasach, jest rzeczą jasną, iż stronnictwa niemieckie zwalczają się wzajemnie z takim strasznym fanatyzmem, z taką żywiołową nienawiścią, jaka dzięki Bogu u nas jest zupełnie nieznana; mimo poszczególnych wybryków nienawiści partyjnej — o tak strasznem napięciu me ma u nas mowy ani nawet w przybliżeniu. Otóż skąd pochodzi ta nienawiść, manifestująca się co niedziela krwawemi walkami między organizacjami militarystycznemi, nacjonalistycznemu a związkami lewicowem? Polega ona na bardzo daleko sięgającej sprzeczności interesów i poglądów za reny no w polityce wewnętrznej, jak i w polityce zewnętrznej. W polityce wewnętrznej chodzi o to: monarchia, czy republika, chodzi więc o kwestię, w której kompromis jest zupełnie wykluczony. W polityce zagranicznej zaś chodzi o to, że socjaliści, demokraci i lewe skrzydło centrum katolickiego żądają wstąpi pienia Niemiec do Ligi Narodów, oświadczają się za lojalnem wykonywaniem planu Dawesa i za porozumieniem się z Francją, strona przeciwna zaś uwiężą wystąpienie do Ligi Narodów za nowe upokorzenie się Niemiec, za nowe przypieczętowanie traktatu wersalskiego, a wykonywanie planu Dawesa za oddanie się w niewolę ekonomiczną zagranicy. Radykalne skrzydło prawicy wreszcie mówi zupełnie otwarcie o wojnie odwetowej z Polską i Francją. Bez względu na to, czy będziemy uważali, że w Niemczech zwycięży idea pokoju, czy też zwyciężą instynkty wojenne, reakcji, uważamy plan naszkicowany w ostatniej mowie p. Ministra Spraw Zagranicznych za słuszny. Polska podobnie, jak Francja i Czechosłowacja, pragnie oprzeć swój stosunek do Niemiec na traktatach, zwłaszcza na traktacie wersalskim i na chęci pokojowego i życzliwego współżycia i uczyni wszystko, co w jej mocy, by współżycie to stało się faktem. Mam nadzieję, że w ten sposób potrafimy także unieszkodliwić propagandę stronnictw lewicowych niemieckich za granicą. Stronnictwa te nie mogą pogodzić się dotąd z myślą, że korytarz i Śląsk Górny na podstawie najświętszych praw demokracji, bo na podstawie woli ludności, terytoria te zamieszkującej, należą do Polski, me mogą się pogodzić z tą myślą, choć w Polsce niema ani kilometra kwadratowego, uszczkniętego z obszaru językowego niemieckiego; w Polsce istnieje wprawdzie mniejszość niemiecka, ale znowuż po stronie niemieckiej istnieje niemniej liczna ludność polska, zamieszkująca w zwartych masach na obszarze etnograficznie polskim. Otóż jest rzeczą naszej propagandy udowodnić zagranicy, jak złą przysługę oddają sprawie pokoju i sprawie demokracji ci, którzy ulegając propagandzie niemieckiej, stają się w sprawie korytarza i Górnego Śląska narzędziem imperializmu niemieckiego. Aby ta nasza propaganda była dostatecznie skuteczną, nie powinno ulegać żadnej wątpliwości, iż Polska wszystko czyni, co do niej należy, by pokojowy stosunek także do Rzeszy Niemieckiej stał się rzeczywistością.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#JózefBuzek">W sprawie stosunków polsko-czeskich będziemy popierali usiłowania p. Ministra Skrzyńskiego. Sądzimy, iż miarodajne stronnictwa czesko-słowackie i to także te z nich, które dotychczas nie szczędziły nam dowodów pewnej niechęci, a nawet czasem pewnej agresywności, dojdą do przekonania, że zgoda między obu narodami zachodniej Słowiańszczyzny jest dla nich obu równie konieczną, a dalej, iż warunkiem tej zgody jest braterski stosunek państwa czeskiego do ludności polskiej w czeskiej części Śląska Cieszyńskiego. Naród i rząd czeski powinien wiedzieć, iż probierzem szczerości przyjaźni czeskiej dla narodu polskiego jest traktowanie tego odłamu narodu polskiego, który zrządzeniem losu znalazł się w granicach państwa czesko-słowackiego, który w imię zgody polsko-czeskiej pragnie być lojalnym dla państwa Czesko-Słowackiego, ale w imię tej samej zgody pragnie na swojem terytorium zupełnego równouprawnienia narodowego z Czechami. Sądzimy, iż potężne manifestacje, jakie się odbyły na całem terytorium Czechosłowacji z okazji przewiezienia zwłok Sienkiewicza do Ojczyzny, powinne być dobrą oznaką stałego poprawiania się stosunków polsko-czeskich.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#JózefBuzek">Niezupełnie podzielamy zdanie, wypowiedziane przez p. Ministra Spraw Zagranicznych w jego wczorajszej mowie, iż protokół genewski jest przeważnie dziełem stronnictw lewicowych. Kto się rozejrzał w Genewie, spostrzegł, iż wprawdzie w delegacji angielskiej i francuskiej przeważali reprezentanci stronnie w lewicowych, jednakże nie brakło w delegacji francuskiej dwóch b. ministrów z ostatniego gabinetu Poincarego, którzy politycznie należą do centrum nie do lewicy; wśród delegacji angielskiej brak było wprawdzie lorda Roberta Cecyla, na leżącego do stronnictwa konserwatywnego, o którym nawet obecnie mówią, że ma zostać ministrem spraw zagranicznych w gabinecie Baldwina, w co zresztą wątpię, każdemu z nas jest jednak znaną ta ogromna propaganda, jaką Robert Cecyl rozwinął na obu półkulach dla spopularyzowania idei Ligi Narodów. Wiemy wszyscy, iż jest on autorem tego traktatu wzajemnej pomocy, za którym tak entuzjastycznie oświadczyła się Francja i Polska, a który potem niestety został zarzucony przez rząd labourzystów. A jeżeli się dalej rozejrzymy w innych delegacjach, w delegacjach państw średnich i mniejszych, to spostrzegamy, że w delegacjach tych z reguły wszystkie stronnictwa były reprezentowane. Weźmy np. delegację belgijską: na czele jej stał Teunis, bardzo wybitny działacz na terenie genewskim, który jest przywódcą stronnictwa konserwatywno-katolickiego w Belgii, drugim delegatem był Hymans, liberał, a trzecim socjalista. Odwrotnie znowu socjalistyczny rząd duński, uważał za wskazane mianować delegatami dwóch członków parlamentu, nie socjalistów, jeden z nich należał do centrum a drugi p. Hansen do prawicy. Podobnie były złożone inne delegacje. Sam skład tych delegacji jest najoczywistszym dowodem, że w państwach tych wszystkie stronnictwa bez względu na różnice, jakie je zresztą dzielą w polityce wewnętrznej, w sprawach polityki zagranicznej są mniej więcej tych samych zapatrywań, a zwłaszcza, iż wszystkie dążą do współdziałania międzynarodowego w myśl zasad protokółu genewskiego. Sądzimy, że także u nas nie byłoby rzeczą słuszną, gdyby ktoś twierdził, że idea pokoju światowego jest monopolem stronnictw lewicowych. Idea ta czyni w Polsce ogromne postępy i niezadługo będzie niemal tak przyjęta, jak to już ma miejsce w Czechosłowacji, w Belgii i w innych państwach średnich i mniejszych. Wprawdzie jesteśmy mocarstwem znacznie większem, niż te inne państwa, ale przecież musimy pamiętać, iż pojęcie wielkości jest względne, musimy więc porównywać siebie z wielkością najbliższych sąsiadów z zachodu i wschodu Jeżeli porównamy nasze siły z siłami Rosji i Niemiec, musimy sobie powiedzieć, że jest dla nas rzeczą rozsądniejszą nie robić polityki najsłabszego wielkiego mocarstwa, a natomiast robić politykę najmocniejszego z państw średnich i mniejszych, t. zn. robić politykę na linii protokółu genewskiego i w myśl zasad Ligi Narodów.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#JózefBuzek">Oświetliwszy w ten sposób najważniejsze kwestie polityki zagranicznej przechodzę teraz do kwestii naszych finansów i naszego budżetu na r. 1925.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#JózefBuzek">Sytuacja naszego Skarbu nie jest wprawdzie tak groźna, żeby z tego powodu należało uderzać na trwogę, w każdym razi położenie jest ciężkie i stanowi poważny problemat, którego rozpatrzeniu poświęcimy szczególną uwagę by wysnuć odpowiednie konsekwencje natury ustawodawczej.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#JózefBuzek">W budżecie naszym na rok 1925 jest ogólna suma wydatków preliminowana na kwotę 1982 miliony zł. Dochody mające pokryć te wydatki, są preliminowane na tę samą kwotę. Z tego wynikałoby, iż mamy budżet bez deficytu. Jeżeli zbadamy budżet dokładnie przedewszystkiem pod względem formalnym, to zauważymy pewne zmiany w porównaniu z budżetem przeszłego roku i to zmiany na. lepsze. Widzimy, że Rząd starał się o to, ażeby budżet na r. 1925 był zupełny, podczas gdy budżet na rok 1924 nie był bynajmniej zupełnym, ponieważ nie zawierał wszystkich wydatków i wszystkich dochodów. Natomiast budżet na r. 1925 zdaje się zawierać wszystkie wydatki i wszystkie dochody. Tak np. znajdujemy wśród wydatków po raz pierwszy koszty bicia bilonu, w dochodach zaś preliminowano po raz pierwszy dochód z pożyczki kolejowej i z bilonu.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#JózefBuzek">Pod względem formalnym zwraca dalej uwagę fakt, iż majątki państwowe, które były w r. 1924 preliminowane w przedsiębiorstwach, są teraz wykazane w budżecie administracyjnym. Naszem zdaniem, zaciemnia ten sposób preliminowania obraz prawdziwy. Majątki państwowe. podobnie jak poczty i telegrafy, powinne być wydzielone z budżetu administracyjnego. nie różnią się bowiem niczem od innych przedsiębiorstw państwowych, powinne więc być traktowane jako przedsiębiorstwa, to znaczy w głównem zestawieniu dochodów i wydatków państwa należy wstawić nie wszystkie wydatki i dochody majątków państwowych, tudzież poczty i telegrafów, ale tylko czysty dochód, a względnie czysty deficyt, jaki przynoszą.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#JózefBuzek">Jeżeli w ten sposób obliczymy dochody i wydatki państwa, to okaże się, że suma główna wydatków i dochodów według preliminarza na r. 1925 wynosi tylko 1891 milionów, a więc o 90 milionów zł. mniej, aniżeli w budżecie wykazano.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#JózefBuzek">Przejdźmy teraz do zbadania materialnej treści budżetu. W tym celu zbadajmy krytycznie przedewszystkiem dochody, jako stronę najważniejszą. budżetu.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#JózefBuzek">Budżet na r. 1925 preliminuje dochody państwu: z danin publicznych i z monopoli państwowych na kwotę 1403 milionów. Dochody administracyjne, to jest dochody z daniny lasowej, z opłat weterynaryjnych, z opłat emerytalnych urzędników, z udziału Państwa w dochodach Województwa Śląskiego, ze zwrotu pożyczek na pomoc rolną, z opłat paszportowych, z opłat sadowych i z najrozmaitszych innych dochodów administracyjnych są preliminowane na kwotę 206 milionów zł. To razem da je 1.609.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#JózefBuzek">Trzeciem źródłem dochodów Państwa jest czysty zysk z kolei, z majątków, z kopalni i z innych przedsiębiorstw państwowych; czysty ten zysk jest preliminowany na kwotę 104 milionów. Ostatniem źródłem dochodów są dochody więcej natury przypadkowej, a więc dochody z bilonu w kwocie 128 milionów złotych i dochody z pożyczki kolejowej w kwocie 50 milionów złotych Wszystkie te cyfry razem dają sumę główną dochodów w kwocie 1891 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#JózefBuzek">Tyle co do preliminarza na r. 1925. Panowie zapytają, teraz, czy rzeczywistość będzie odpowiadała preliminarzowi i jakie są widoki, iż dochody powyższe w r. 1925 rzeczywiście wpłyną.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#JózefBuzek">Zbadajmy tę kwestię przedewszystkiem co do dochodu z danin i monopoli państwowych, preliminowanego, jak mówiliśmy, w kwocie 1,403,000,000 złotych. W tym celu dzielimy wszystkie daniny i monopole na dwie kategorie, a mianowicie: 1) podatki bezpośrednie, 2) wszystkie inne daniny publiczne i monopole. Otóż z podatków bezpośrednich Rząd preliminuje dochód w kwocie 658,000,000 zł., z tego 333,000,000 zł. z podatku majątkowego, a 325,000,000 zł. ze wszystkich innych podatków bezpośrednich (podatek gruntowy, przemysłowy. dochodowy, domowy i od kapitałów). Z podatków pośrednich, z ceł, opłat stemplowych i z monopoli preliminuje Rząd kwotę 745,000,000 zł., z tego przypada największa suma na dochód z monopoli, a mianowicie: 357,000,000 zł., a to na monopol spirytusowy — 174,000,000, na tytoniowy — 152,000.000, na monopol solny — 9,000,000, na loterie państwową — 2.000,000 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#JózefBuzek">Najwyższy dochód po monopolach państwowych maja przynieść cła, a mianowicie 205,000,000 zł następnie podatki pośrednie to jest podatek od piwa, wina, cukru, nafty, zapałek i t. p. -99,000,000, a opłaty stemplowe — 85,000.000 zł To wszystko razem daje wykazaną wyżej sumę główną.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#JózefBuzek">Otóż czy ten dochód będzie rzeczywiście osiągnięty w tej wysokości, w jakiej jest preliminowany? Mojem zdaniem niema najmniejszej wątpliwości, że dochód z podatków pośrednich z ceł, z opłat stemplowych i z monopoli będzie osiągnięty w wysokości przewidywanej. Dochód z wszystkich tych źródeł przewiduje się jak już zaznaczyliśmy, na kwotę 745,000,000 zł., i twierdzimy, iż ten dochód będzie osiągnięty z pewnością, pomimo pogorszonej wskutek kryzysu gospodarczego i wskutek klęski nieurodzaju sytuacji ekonomicznej. Wniosek ten wyciągnąć należy przedewszystkiem na podstawie dotychczasowego rozwoju dochodu z tych danin i monopoli. Mianowicie dochód faktyczny ze wszystkich danin i monopoli z wyjątkiem podatków bezpośrednich wynosił w pierwszym kwartale bieżącego roku 93,000,000 zł., w drugim kwartale — 167.000.000 zł. w trzecim kwartale mimo silnego kryzysu — 904,000,000 zł. Panowie widza. iż dzięki sanacji naszego pieniądza, naszej waluty, ta dziedzina podatkowości rozwija się pomyślnie. W drugim i trzecim kwartale bieżącego roku wpłynęło z tych podatków do Skarbu Państwa 371 milionów zł. Licząc, iż w przyszłym roku wpłynie dwa razy tyle co w ostatnim półroczu, otrzyma 742 miliony zł., podczas gdy Rząd preliminuje 745 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#JózefBuzek">Ale czy rzeczywiście będą w roku przyszłym dochody z monopoli publicznych, z ceł, z podatków pośrednich i z opłat stemplowych wpływały tak samo dobrze, jak w ostatniem półroczu? Twierdzimy, iż tak, a to na tej podstawie, ponieważ w tej dziedzinie będzie działało dodatnio wiele momentów, które zrównoważą niekorzystny wpływ kryzysu i nieurodzaju. Jakie to są te dodatnie momenty?</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#JózefBuzek">Przedewszystkiem od 1 stycznia 1925 r. będzie pobierany znacznie wyższy podatek od piwa, a to na mocy ustawy, którąśmy uchwalili dnia 12 czerwca 1924 r. Potem wprowadziliśmy monopol spirytusowy, a monopol ten da przecież większe dochody niż dał obecny podatek od spirytusu, ho ostatecznie nie jest to żadna sztuka, mając monopol w ręku kupować spirytus tanio a sprzedawać drogo. Sądzimy, że operacja ta powiedzie się zarządowi monopolu spirytusowego w Ministerstwie Skarbu, i że otrzymamy conajmniej dochody preliminowane.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#JózefBuzek">Dalej trzeba zaznaczyć, że w r. h. mieliśmy bardzo znaczne ubytki i w podatku od cukru, w podatku od soli i w podatku od zapałek, a to z tego powodu, że podwyżka podatków tych nastąpiła z końcem r. 1923, a handel zaopatrzył się w te produkty już w r. 1923, opłacając bardzo niski podatek. Wskutek tego bardzo znaczna część konsumcji cukru, soli i zapałek w r. 1924 nie opłacała tego podwyższonego podatku i nie dała Państwu w r. 1924 żadnego dochodu. W roku następnym nie będziemy mieli z tego powodu żadnego ubytku.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#JózefBuzek">Nareszcie wynika z cyfr za ostatnie miesiące roku 1924, iż zarząd monopolu tytoniowego i solnego znacznie się poprawił, iż dochody z tych monopoli są znacznie większe, iż poprawa jest znaczna, przynajmniej dla Skarbu Państwa. — nie mówię rzeczywiście o tych, co tytoń i cygara monopolowe palą, bo ci mają niestety dość powodu do słusznych skarg, mam jednak nadzieje, że i pod tym względem monopol się poprawi i że publiczność będzie więcej zadowolona niż dotychczas. W każdym razie wyniki finansowe ostatnich miesięcy wykazują coraz to większe dochody Państwa, tak że na tej podstawie możemy twierdzić. że dochód 745,000,000 zł. z podatków pośrednich, z ceł, z opłat stemplowych i z monopolów będzie z całą pewnością, osiągnięty.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#JózefBuzek">Zupełnie inaczej ma się rzecz, o ile chodzi o dochód, preliminowany z podatków bezpośrednich. Tutaj należy uważać za rzecz wykluczoną, ażeby mogła wpłynąć cała kwota preliminowana, t. j. kwota 658,000.000 zł. Budżet na rok obecny, proszę Panów, preliminował z podatków bezpośrednich dochód w kwocie 630,000.000 zł., a więc dochód o 28,000.000 mniejszy. Tymczasem w ciągu pierwszych 9 miesięcy wpłynęło z podatków bezpośrednich tylko 301,000.000 zł., a więc mniej, niż połowa. Oczywiście w ciągu ostatnich 3 miesięcy 1924 r. wpłynie jeszcze z podatków bezpośrednich pokaźna suma, a to z tego powodu, że druga rata podatku gruntowego, tudzież nowa rata podatku majątkowego są płatne w tym ostatnim kwartale. Przypuśćmy, iż w tym kwartale wpłynie jeszcze z podatków bezpośrednich 100,000.000 zł., wtenczas, zamiast spodziewanych przez Rząd w preliminarzu na rok 1924 630,000.000 zł. wpłynie z podatków bezpośrednich tylko około 400,000.000, a więc o okrągło 230,000.000 mniej. Widoki na r. 1925 nie są na razie lepsze. Przedewszystkiem należy pamiętać, iż kryzys ekonomiczny, a zwłaszcza nieurodzaj daje się w podatkach bezpośrednich daleko więcej odczuć, niż w dziedzinie podatków pośrednich. Następnie należy pamiętać o następujących momentach natury ujemnej.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#JózefBuzek">Opłaty patentowe od przemysłowców i kupców są tak sumarycznie wyznaczone, tak mało racjonalne, iż przygniatają swym ciężarem drobnych rzemieślników i kupców, zwłaszcza na wsi. Dla tych sfer są te opłaty tak wygórowane, iż bardzo wielu rękodzielnikom i kupcom nie opłaca się poprostu interes, ponieważ patent kosztuje więcej, niż zysk całoroczny. Dotyczy to zwłaszcza tych małych rzemieślników wiejskich, którzy dawniej płacili kilkadziesiąt groszy podatku przemysłowego, a obecnie muszą płacić samej opłaty patentowej kilka lub kilkanaście złotych. Jeszcze więcej obciążył w bieżącym roku wielu sklepikarzy, rzemieślników i rolników niestosunkowo wysoki wymiar podatku dochodowego. Wskutek tego wiele interesów zostało zamkniętych, a wynikającej stąd szkody ekonomicznej będzie można uniknąć tylko wtenczas, jeżeli się wróci do racjonalnych form podatku przemysłowego. Patenty są pobierane zbyt sumarycznie, obciążają ponad siły przemysłowców małych, tych wielkich zaś niestosunkowo mało obciążają. Natomiast przedwojenne podatki przemysłowe, jak np. podatek procederowy w b. dzielnicy pruskiej, a podatek zarobkowy w b. dzielnicy austriackiej uwzględniały w całej pełni różnice między bogatym i między biednym, obciążając wszystkich równomiernie w stosunku do ich siły płatniczej.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#JózefBuzek">Wskutek nieracjonalnego systemu podatkowego zostało po wsiach i miastach bardzo wiele przedsiębiorstw zamkniętych. W miastach, łączą się dotychczasowi konkurenci w jednym zawodzie w jedno przedsiębiorstwo i tworzą wspólny interes, ażeby zapłacić podatek przemysłowy raz, a nie kilkakrotnie, bo jeżeli się połączą razem, znam kilka takich wypadków, to oczywiście płacą patent tylko raz, jeżeli zaś prowadzą interes samodzielnie, to musi każdy z nich zapłacić patent tej samej wysokości.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#komentarz">(S. Braude: W miastach to samo)</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#JózefBuzek">Wskutek tego zmniejsza się oczywiście dochód państwa z opłat patentowych. Dalej należy pamiętać o tem, że w r. 1924 opłaty patentowe były ściągane dwa razy, w r. 1925 zaś będą ściągnięte tylko raz, co wpłynie na dalsze obniżenie dochodu z opłat patentowych.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#JózefBuzek">Dalej zaznaczamy, że niektóre źródła dochodu, jakie mieliśmy w 1924 r., zupełnie odpadną.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#JózefBuzek">Przedewszystkiem odpadnie podatek od nieruchomości w miastach, który był wprowadzony z siłą obowiązującą tylko po dzień 31 grudnia 1924 roku. Dalej odpadnie podwyższony podatek osobisto-dochodowy od dochodów niefundowanych. Podatek ten został znacznie podwyższony rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej w styczniu, potem w maju, ale tylko ze skutecznością do 31 grudnia 1924 r. Obniży to bardzo dochód Państwa z podatku dochodowego. Nie słyszałem, żeby Rząd miał zamiar utrzymać to źródło dochodu, a przecież w tej sytuacji finansowej, w jakiej obecnie jesteśmy, należałoby to źródło dochodu koniecznie utrzymać.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#JózefBuzek">Zważywszy to wszystko, będziemy się musieli liczyć z bardzo poważnym deficytem w dziedzinie dochodów z podatków bezpośrednich.</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#JózefBuzek">Tak samo będziemy się musieli liczyć ze znacznym deficytem w dochodach administracyjnych i w dochodach z przedsiębiorstw państwowych. Co się tyczy dochodów administracyjnych, to w ciągu ostatniego pół roku wynosiły dochody administracyjne wszystkich ministerstw bez Ministerstwa Skarbu, razem 43,000.000 złotych. Za cały rok można więc liczyć z tego źródła na dochód około 80 milionów złotych. Tymczasem preliminowano na rok przyszły 157,000.000 złotych. Trzeba więc się liczyć z możliwością, iż dochody administracyjne będą w r. 1925 o okrągło 70,000.000 zł. niższe od preliminowanych.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#JózefBuzek">Trzecie niedopisanie dochodów grozi w przedsiębiorstwach państwowych. Tutaj mamy oprócz przedsiębiorstw, które nieźle już rozpoczynają się rentować, jak np. poczty i majątki państwowe, przedsiębiorstwa bardzo źle rentujące, jak lasy i koleje państwowe. Poczty dały czystego dochodu w II i III kwartale r. 1924 blisko 6,000.000 za cały rok mogą więc dać 12,000.000 czystego zysku, preliminowano zaś na r. 1925 14,000.000. Różnica jest tak mała, iż osiągnięcie preliminowanego dochodu jest możliwe. Podobnie ma się rzecz co do dochodu z majątków państwowych i tutaj czysty zysk znacznie się poprawił. Z kolei, z lasów państwowych i z innych przedsiębiorstw państwa (kopalnie, huty i t. p.) preliminuje się czysty zysk w kwocie 84 milj. zł. na rok przyszły. Na rok 1924 preliminowano nawet 94,000.000. Faktycznie wpłynęło w ciągu ostatniego półrocza 5,800.000 zł. Podwójmy to, a otrzymamy niecałych 12,000.000 zamiast preliminowanych 94,000.000, a, względnie 84,000.000. Trudno oddawać się złudzeniu, iż np. koleje państwowe przynoszą znaczniejszy dochód czysty, bo o ile potrwa powiększanie się ruchu kolejowego, czego jesteśmy świadkami w ostatnich kilku tygodniach i jeżeli wskutek tego uda się osiągnąć pewną nadwyżkę, to oczywiście jest rzeczą konieczną użyć jej bezpośrednio na pilne inwestycje w zakresie samego kolejnictwa, bo pod tym względem pozostaje jeszcze bardzo dużo do roboty. W tych stosunkach nadzieja, iż będzie można w r. 1925 przelać znaczne dochody z kolei na cele ogólno administracyjne Państwa, byłaby złudzeniem.</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#JózefBuzek">Znaczniejsze dochody, aniżeli koleje państwowe, powinny by dać w roku przyszłym lasy państwowe. Tymczasem lasy — prawdopodobnie z powodu kiepskiej administracji — dochodu spodziewanego w roku bieżącym nie dały i niema też pewności, iż administracja w r. 1925 będzie lepszą, lub że poprawi się koniunktura na rynku drzewnym. Wskutek tego niema pewności, iż dochód preliminowany na r. 1925, będzie osiągnięty.</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#JózefBuzek">Co się tyczy dalszych źródeł dochodu, to dochód z bilonu będzie z całą pewnością osiągnięty, a można nawet twierdzić, że dochód ten jest preliminowany bardzo ostrożnie. Mianowicie zamierza się wypuścić w r. 1925 w obieg 128,000,000 zł. bilonu Do końca r. 1924 będzie wypuszczonych 147,000.000, a więc z końcem roku 1925 będziemy mieli razem 275,000.000 zł. bilonu, t. j. 10 zł. na głowę ludności. Nie jest to absolutnie za dużo. Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej przewidywało bilonu z brązu i niklu — 4 zł. na głowę, a z bilonu ze srebra — 5zł., razem 12 zł. Jest to cyfra bardzo skromna w porównaniu z cyfrą bilonu obiegającego za granicą. Rząd mógłby więc wypuścić bez obawy więcej bilonu, posiada więc tutaj pewną rezerwę dochodu.</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#JózefBuzek">Niedawno temu przeprowadziła Szwajcaria ankietę statystyczną w sprawie obiegu bilonu. Otóż okazało się. iż obieg bilonu bez 5-frankówek wynosił na głowę ludności 28 franków. Dodając do tego jeszcze 15 franków na głowę z 5-frankówek srebrnych, otrzymujemy 43 franki na głowę, a więc cyfrę daleko większą. Przed wojną miała Szwajcaria prawo wybijania bez 5-frankówek 16 fr. na głowę, układem paryskim z 25 marca podwyższono te kwotę na 28 fr. i tyle bilonu rzeczywiście kursuje.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#JózefBuzek">Otóż w możliwości puszczenia w obieg większej ilości bilonu mamy jeszcze pewną rezerwę naszych dochodów, chociaż trzeba sobie zdawać sprawę z faktu, iż dochody z bilonu prawdopodobnie się zmniejsza, a to wskutek tego, iż ceny srebra na targu światowym poszły znacznie w górę. Gdy mianowicie rozpoczęto wybijanie bilonu srebrnego w Niemczech, w Austrii, w Gdańsku, w Szwajcarii i t. d. wzrosło zapotrzebowanie na srebro tak znacznie, iż ceny srebra poszły w górę. Wskutek tego zyski z bicia bilonu srebrnego będą się stawały prawdopodobnie mniejsze, niż były dotychczas.</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#JózefBuzek">Zbyt optymistycznie, zdaje mi się, liczy Rząd, iż dochód z pożyczki kolejowej w roku 1925 wyniesie 50,000.000 zł. W ciągu ostatnich 6 miesięcy wynosił dochód z pożyczki kolejowej tylko 5,606.000, t. zn. na cały rok trzeba liczyć okrągło 12,000.000, a nie 50,000.000. Przy tej stopie procentowej, jaka u nas jest i jaka jeszcze przez dłuższy czas będzie Polskę dławiła, można bardzo łatwo uzyskać daleko wyższe oprocentowanie swego kapitału, pożyczając go osobom prywatnym; dlatego mało który kapitalista będzie kupował obligacje kolejowe.</u>
          <u xml:id="u-3.44" who="#JózefBuzek">Z tego, co powiedziałem wynika, iż trzeba się poważnie liczyć z możliwością, iż dochody Skarbu Państwa będą w r. 1925 o kwotę około 350 milionów złotych niższe, aniżeli preliminowano, że więc będą wynosiły nie 1.891,000.000 złotych, ale tylko około 1.541,000.000. By utrzymać równowagę budżetu należałoby się postarać albo o nowe dochody w kwocie około 350,000.000 zł., ewentualnie zaciągnąć zagranicą pożyczkę w tej mniej więcej wysokości, albo też obniżyć wydatki o tę kwotę. Rząd przewiduje w art. 4 projektu ustawy skarbowej tę drugą możliwość. Zachodzi jednak pytanie, czy uda się uzyskać tak znaczną redukcję wydatków.</u>
          <u xml:id="u-3.45" who="#JózefBuzek">W ciągu ostatnich dwóch kwartałów roku bieżącego, t. j. od 1 kwietnia do 30 września, wydaliśmy na wojsko 338 milionów zł., na administrację cywilną 368,000.000, na wydatki nadzwyczajne kolei i innych przedsiębiorstw państwowych 55,000.000 zł., razem więc 761,000.000 zł. Gdyby więc w roku przyszłym państwo nasze wydatkowało według tej samej normy, co w ciągu ostatniego półrocza, gdyby żyło na tej samej stopie, to wydatki nasze w r. 1925 wynosiłyby: dwa razy więcej, a więc na wojsko wydalibyśmy okrągło 676,000.000, na administrację cywilną 736,000.000, na wydatki nadzwyczajne przedsiębiorstw państwowych 110,000.000, razem więc 1.522,000.000.</u>
          <u xml:id="u-3.46" who="#JózefBuzek">Faktycznie zaś budżet, przedłożony przez Rząd na rok 1925, przewiduje wydatków na wojsko i wytwórnie wojskowe 656,000.000 zł., na administrację cywilną 1.099,000.000, na wydatki nadzwyczajne przedsiębiorstw i monopoli państwowych 136,000.000, razem więc obliczoną na wstępie kwotę 1.891,000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.47" who="#JózefBuzek">Z tego wynika, iż na wojsko preliminuje się na r. 1925 o 20,000.000 zł. mniej, niżby wypadło według normy wydatków na wojsko w ciągu ostatniego półrocza. Możliwość dalszej kompresji wydatków wojskowych jest niestety minimalna. By utrzymać administrację cywilną na stopie z ubiegłego półrocza od kwietnia do 30 września 1924 r., należałoby wydatkować w r. 1925 — ceteris paribus — 736,000.000 zł. Faktycznie, preliminuje się 1.099 milionów, a więc o 363 miliony więcej. W dziedzinie wydatków administracji cywilnej — i to jest przewidziane w art. 4 projektu ustawy skarbowej — istnieje więc możliwość zmniejszenia wydatków preliminowanych. W razie, gdyby moje przewidywania, co do niedopisania niektórych źródeł dochodów się ziściły, będzie Rząd niewątpliwie obcinał wydatki na administrację cywilną i nie będzie wydatkował całych preliminowanych 1.099 milionów, ale będzie się starał wydawać tylko tyle, ile będzie dopuszczalne ze względu na stan dochodów.</u>
          <u xml:id="u-3.48" who="#JózefBuzek">Przy tem będzie się jednak Rząd musiał liczyć z faktem, iż możliwość kompresji wydatków na administrację cywilną jest bardzo znacznie ograniczona, a to przedewszystkiem wskutek tego, że należy się liczyć z bardzo znacznym wzrostem poborów urzędniczych. Jak Panom wiadomo, na mocy ustawy uposażeniowej z października 1923 r. są pobory urzędnicze wyznaczone w punktach, wartość zaś jednego punktu zależy od wzrostu drożyzny. Wskutek tego rosną pobory urzędnicze automatycznie wraz z wzrostem drożyzny. Wartość jednego punktu uposażenia urzędniczego wynosiła jeszcze w lipcu 35 gr., w listopadzie już 41 groszy. Tymczasem preliminarz obliczono, przyjmując wartość jednego punktu na 38 groszy. Wzrost wartości punktu o jeden tylko grosz powoduje dla Skarbu Państwa zwiększenie wydatku rocznego na pobory urzędnicze o kwotę 20 milionów zł. Wskutek wzrostu wartości jednego punktu z 38 groszy na 41 groszy wzrosły więc wydatki urzędnicze w r. 1925 o 60,000.000 zł. ponad kwoty preliminowane w budżecie na r. 1925 pa płace urzędnicze, a każdy dalszy wzrost drożyzny musi spowodować coraz to dalsze podwyższenie tego wydatku. Powiększa to coraz to bardziej grożący deficyt budżetowy i zmusza Rząd i Sejm do zmiany ustawy uposażeniowej z r. 1923 i do wprowadzenia stałych płac urzędniczych w złotych. Obecnie, gdyśmy doszli do waluty stałej, musimy wprowadzić także stałe pobory urzędnicze, o ile chcemy utrzymać tę stałą walutę, zdobytą i utrzymaną tak wielkiemi ofiarami całego społeczeństwa. Zresztą nowelizacja ustawy z października 1923 r. o poborach urzędników jest rzeczą konieczną także z innych względów, o których tu jednak mówić nie mogę, bo by to przekroczyło zbyt znacznie ramy mego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-3.49" who="#JózefBuzek">Z tego wszystkiego wynika, że nasza sytuacja finansowa, jest ciężka, chociaż absolutnie nie beznadziejna, że sytuacja ta wymaga szybkiego zastosowania środków natury ustawodawczej, mających na celu tak pewne podwyższenie dochodów, jak i dalszą redukcję wydatków.</u>
          <u xml:id="u-3.50" who="#JózefBuzek">Bez porównania cięższą od sytuacji Skarbu Państwa, jest sytuacja naszego gospodarstwa narodowego. Przystępując obecnie do krótkiego scharakteryzowania naszego kryzysu gospodarczego, powinienem przedewszystkiem zbadać naturę i przyczynę tego kryzysu. Jako przyczynę główną niedomagań naszego gospodarstwa narodowego przyzwyczajono się zwykle uważać wprowadzenie waluty stałej, jest jednak rzeczą pewną, iż jeszcze ważniejszą przyczyną naszych niedomagań jest to, cobym nazwał nienaturalnym kierunkiem całej naszej polityki gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-3.51" who="#JózefBuzek">Nasza polityka gospodarcza, to najczystszej wody merkantylizm, to polityka, jaką państwa zachodniej Europy prowadziły 300 lat temu. Polityka ta polega na tem, że w Rządzie, w Sejmie i w społeczeństwie utarł się pogląd, iż gospodarcza przyszłość Polski leży w jaknajszybszem wyhodowaniu jak największego przemysłu. I tym celu utrzymuje się ceny płodów rolniczych na nienaturalnie niskim poziomie i otacza się przemysł bardzo wysoką opieką celną, co prowadzi do nienaturalnie wysokich cen wyrobów przemysłowych. Wskutek tego zmienia się radykalnie naturalne podstawy naszego rozwoju ekonomicznego, życie nasze gospodarcze wyrodnieje, mianowicie kapitał zamiast być inwestowany w rolnictwie, gdzieby miał wśród innych warunków pewne oprocentowanie, chociaż niezbyt duże, gdzieby przyniósł całemu narodowi ogromne korzyści, jest inwestowany w najróżnorodniejsze przedsiębiorstwa przemysłowe, Które się świeżo zakłada, bez względu na to, czy mają naturalne warunki rozwoju. Oczywiście można przemysły, nie mające naturalnych warunków rozwoju utrzymać przy życiu tylko wówczas, jeżeli przemysł ten otoczy się ogromnie wysoką protekcją celną, przez co obciąża się jednak społeczeństwo i podwyższa ogromnie ceny danego produktu.</u>
          <u xml:id="u-3.52" who="#JózefBuzek">Ażeby sobie zdać sprawę z tego, w jak wysokim stopniu nasza polityka gospodarcza jest fałszywą i dla naszego rozwoju gospodarczego zgubną, pozwolę sobie porównać obowiązujące obecnie u nas taryfy celne z obecnie obowiązującemi taryfami celnemi Austrii i Niemiec. Zaznaczani przy tem, że według wyraźnego oświadczenia austriackich mężów stanu, a ostatnio kanclerza ks. Seipla, cła austriackie są wyższe, aniżeli to jest zamiarem austriackiej polityki gospodarczej. Austria wprowadziła w ustawie uchwalonej kilka tygodni temu, bardzo wysokie cła ochronne nie poto, aby stale chronić przemysł temi wysokiemi cłami, lecz po to, ażeby wymóc przy pertraktacjach handlowych z zagranicą, obniżenie taryf celnych państw zagranicznych, w zamian za co Austria jest zdecydowana obniżyć wydatnie własną taryfę celną.</u>
          <u xml:id="u-3.53" who="#JózefBuzek">Co się zaś tyczy Niemiec, to zaznaczam, ze cła tamtejsze są uważane niemal powszechnie za zbyt wygórowane. I tam rozlegają się bardzo energiczne głosy, iż jeżeli Niemcy mają się stać państwem eksportowem, to jest to niemożliwe przy zbyt wielkiej protekcji celnej, bo zbyt wysokie cła ochronne podrażają i powiększają koszta produkcji i zmniejszają zdolność eksportową państwa. Po tym wstępie pozwolą Panowie, że przystąpię do porównania obowiązującej obecnie taryfy celnej z taryfą niemiecką i austriacką. Rozpocznę od surowca żelaza. Surowiec żelaza płaci cła w Niemczech od 100 kg. 1 markę t. zn. 1 zł. 23 gr., w Austrii surowiec żelaza jest wolny od cła, u nas natomiast płaci się obecnie 5 zł. od 100 kg. surowca żelaza importowanego do Polski. Żelazo po węglu jest najwięcej podstawowym produktem, niezbędnym dla przemysłu i rolnictwa, cały nasz przemysł i całe nasze rolnictwo płaci więc na rzecz hut wyrabiających żelazo, haracz w kwocie 5 zł od 100 kg, a haracz ten jest u nas o pełnych 5 zł. większy, niż w Austrii, a o 3 zł. 77 groszy na 100 kg wyższy, aniżeli w Niemczech. Jeżeli surowiec żelaza ma u nas cztery razy wyższą ochronę celną, nie należy się dziwić, iż także wszelkie wyroby z żelaza są u nas obłożom cłem około 4 razy wyższem, aniżeli w Niemczech. Dla przykładu przytaczamy, iż cło od wyrobów kutolanych nieobrobionych wynosi u nas 16 do 28 zł., w Niemczech 5 do niespełna 10 złotych. Cło od drutu średniego, t. j. od drutu od I do VI mm. grubości, wynosi u nas od 100 kg 33 zł., w Niemczech zaś tylko 3 zł. 70 gr. Fabrykanci drutu mają u nas 4 do 9 razy wyższą ochronę celną, niż w Niemczech. W Austrii wynosi cło od drutu 11 zł., jest więc trzy razy niższe od naszego cła i będzie oprócz tego przy pertraktacjach z innemi państwami prawdopodobnie zniżone. U nas od 100 kg wyrobów nożowniczych wynosi cło 270 zł., w Niemczech 18 zł. 53 gr., a więc blisko 15 razy mniej, w Austrii zaś 50 zł. Porównajmy teraz cło od łopat, wideł, rydli, motyk i grabi. Cło zasadnicze wynosi u nas od 100 kg 25 zł., cło obecnie faktycznie pobierano 20 zł., podczas gdy w Niemczech cło faktycznie pobierane wynosi, zależnie od gatunku, 5%, a względnie 9 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.54" who="#JózefBuzek">Bawełna barwiona lub trzepana niebarwiona me opłaca w Austrii i w Niemczech żadnego cła, u nas wynosi cło od 100 kg bawełny trzepanej niebarwionej zasadniczo 37 zł., faktycznie 20.60zł., cło od bawełny barwionej zaś zasadniczo 62 zł., faktycznie w chwili obecnej zaś 49.60zł.</u>
          <u xml:id="u-3.55" who="#JózefBuzek">Niesłychanie wysoką protekcją celną cieszy się u nas skóra. 1 tak np. ceł 100 kg skór wierzchnich miękkich kozich, baranich i koźlęcych opłaca się cło 700 zł., w Niemczech tylko 44–99 zł., w Austrii 40 koron. Cło od skór lakierowanych i galanteryjnych wynosi u nas 1000 zł., w Austrii 20 kor., w Niemczech Cegła szamotowa opłaca u nas cło 1.60 groszy, w Niemczech 43 gr., a więc cztery razy mniej. Obuwie wagi od 600–1200 gramów opłaca cło u nas zasadniczo 500 zł., faktycznie pobiera się obecnie 300 zł.; w Niemczech wynosi to cło 148 zł., a w Austrii zaś 125 kor. Cło od szkła wynosi u nas, zależnie od jakości, od 20–110 zł., w Niemczech od niespełna 10 lei niespełna 30 zł.</u>
          <u xml:id="u-3.56" who="#JózefBuzek">Cło od ultramaryna i błękitu w opakowaniach po niżej 2 kg. wynosi u nas 85 zł., w Niemczech 121 zł. i t. d. Bez przesady można twierdzić, iż cło od wyrobów przemysłowych jest u nas bez porównania wyższe, aniżeli w Niemczech i w Austrii. Tylko pewne cła są w Austrii i w Niemczech większe, aniżeli w Polsce, a mianowicie cła czysto finansowe, jak np. cła od kawy, kakao i t. p. Cła te, nie mające na celu ochrony przemysłu, ale dochód skarbu państwa, są u nas niższe, aniżeli w Austrii i w Niemczech. Z tego wynika, iż nasze władze me wahają się nałożyć na konsumentów i na rolnictwo daleko wyższych opłat na rzecz przemysłowców, niż na rzecz Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.57" who="#JózefBuzek">Porównawszy w ten sposób ochronę celną przemysłu u nas, w Niemczech i w Austrii, przypatrzmy się teraz, jak traktuje się rolnictwo u nas, w Niemczech i w Austrii.</u>
          <u xml:id="u-3.58" who="#JózefBuzek">W Austrii wprowadzono umiarkowane cło od płodów rolniczych, importowanych do Austrii, ustawy austriackie bronią więc nie tylko przemysł, ale i rolnictwo przed obcą konkurencją. W Niemczech walczy rolnictwo o taką samą ochronę celną, jaką ma rolnictwo w Austrii i Czechach, na razie bezskutecznie, ale nikt nie broni w Niemczech rolnikom sprzedawać swoje produkty zagranicą; rolnik niemiecki może więc, jeśli mu w Niemczech za mało za jego produkty płacą, sprzedawać je bez ograniczeń za granicą. U nas w Polsce państwo nie chroni rolnictwa przed obcą konkurencją cłami przywozowemi, co więcej nie zezwala wywozić z kraju płodów rolniczych, a jeżeli zezwala, każę za to drogo płacić, pobierając od wywozu rolniczego cła wywozowe, przez co obniżają się sztucznie ceny płodów rolniczych u nas, nakładając ciężki haracz na rolników na rzecz innych warstw społeczeństwa. Na podstawie obecnie obowiązujących rozporządzeń z dnia 6 października 1924 r. i 11 września 1924 r., pobiera się obecnie od płodów rolniczych, wywożonych z Polski, następujące cła wywozowe. Od 100 kg. żyta 15 zł., przyczem cena giełdowa żyta w Warszawie wynosi 23 zł. Jeżeliby ktoś chciał eksportować żyto, musiałby więc zapłacić 15 zł. cła wywozowego, co mu się absolutnie nie opłaci, cena w Berlinie wynosi bowiem tylko 26 zł. Dalej wynosi cło wywozowe od 100 kg mąki żytniej 15 zł., tak samo opłacają makuchy 5 zł., pszenica — 15 zł., jęczmień — 10 zł. i t. d., słonina i smalec — 85 zł., konie od 100 do 5000 zł. od sztuki; skóry surowe od 100 kg — 17 do 100 zł. Pobieranie cła wywozowego od skór surowych ma na celu dostarczyć naszemu przemysłowi garbarskiemu taniego surowca, dlatego to okłada się eksport polskich skór surowych cłem od 17 do 100 zł. Oprócz tego ochrania się jednak jeszcze przemysł garbarski niesłychanie wygórowanemi cłami ochronnemi, pobieranemi od. gotowych skór, importowanych do Polski. Rezultat jest więc ten, iż chłop dostanie za skórę surową znacznie mniej, niż za granicą, a musi za skórę gotową płacić znacznie więcej, a wyroby ze skóry, np. buty, mają wprost rekordowe ceny.</u>
          <u xml:id="u-3.59" who="#JózefBuzek">Cały ten system ceł dowozowych na płody przemysłowe, ceł wywozowych na płody rolnicze niszczy dobrobyt ludności rolniczej, pogrąża w nędzę tę najliczniejszą warstwę ludności Rzeczypospolitej. Dla przykładu przytaczam tylko, iż w ubiegłym roku od 1 września 1923 do 31 sierpnia 1924 zakazy wywozu i cła wywozowe obniżyły cenę żyta u nas na 100 kg o mniejwięcej 4 zł. — biorę różnicę między ceną żyta w Polsce na giełdzie warszawskiej i na giełdzie berlińskiej, nie liczę zaś różnicy między ceną żyta u nas a w Czechosłowacji, gdzie jest cena żyta znacznie wyższa (o 11 złotych), gdyż Czesi chronią swoje rolnictwo przez pobieranie cła dowozowego, jednakże nazywanego tam opłatą manipulacyjną. Wskutek obniżenia cen żyta u nas o owe 4 złote na 100 kg, traci rolnictwo u nas corocznie kilkaset milionów złotych, jest to haracz nałożony na rolnictwo na rzecz innych klas społeczeństwa. Do tego należy dodać straty, wynikające dla rolnictwa z innych ceł wywozowych i z zakazów wywozu, a przestaniemy się dziwić, dlaczego to nasze rolnictwo jest tak biedne, dlaczego jest tak słabym odbiorcą płodów przemysłowych, dlaczego to nasze rolnictwo nie może się rozwijać, nie może produkować tak dużo, jak produkowało przed wojną.</u>
          <u xml:id="u-3.60" who="#JózefBuzek">A teraz proszę Panów spytam się, na czyją korzyść rolnictwo tym haraczem obłożono? Czy na korzyść przemysłu, czy na korzyść konsumentów? Bynajmniej, haracz ten ginie niemal w całości w kieszeniach pośredników między producentem a konsumentem. Twierdzenie to bardzo łatwo udowodnić przedewszystkiem na cenach chleba.</u>
          <u xml:id="u-3.61" who="#JózefBuzek">Zapytajmy się Panowie, ile kosztowało żyto na giełdzie w Pradze, Berlinie, Warszawie i Moskwie na początku października bieżącego roku? Otóż za kilo żyta płacono wówczas w Pradze — 31 gr, w Berlinie — 30 gr, w Warszawie — 21 gr, a w Moskwie — 14 gr. A więc widzimy, że różnice w cenie żyta są bardzo duże. A teraz co kosztował kilogram chleba żytniego w tym samym czasie w handlu detalicznym w tych samych miastach? Przedewszystkiem najtańszy chleb był w Pradze, a więc tam, gdzie żyto było najdroższe, mianowicie wynosiła cena kilograma chleba 31 gr w Pradze, w Berlinie zaś 35 gr, w Warszawie — 38 gr, w Moskwie — 68 gr! Widzimy więc, iż te cyfry są nadzwyczaj charakterystyczne. W Warszawie, a zwłaszcza w Moskwie, są ceny zboża najniższe, ale ceny chleba żytniego najwyższe, konsument nie ma więc tutaj żadnego zysku z niskich cen żyta. Jeżeli porównamy ochronę, jaką się szczyci czeskie rolnictwo w Czechach, z tym stanem upośledzenia, jaki stał się losem rolnictwa w Polsce...</u>
          <u xml:id="u-3.62" who="#komentarz">(Głos: Gnębienia.)</u>
          <u xml:id="u-3.63" who="#JózefBuzek">...a potem zapytamy się, jakie to ma skutki dla kosztów żywności w miastach, to okaże się, iż jeżeli obecne koszty żywności w Warszawie określimy. cyfrą 100, to koszty te w Pradze wynoszą tylko 93, w Berlinie zaś 112.</u>
          <u xml:id="u-3.64" who="#komentarz">(Głos: Ale jaka jest płaca robotnika?)</u>
          <u xml:id="u-3.65" who="#JózefBuzek">Szanowny Panie Kolego, u nas wyższe niż w Niemczech.</u>
          <u xml:id="u-3.66" who="#JózefBuzek">Ale tego, co mówiłem, nie mówiłem po to, ażeby przeciwstawić interesy rolników interesom robotników i konsumentów miejskich, ale po to, by wykazać pewną solidarność interesu robotnika z interesem rolnika, mianowicie konsument, zwłaszcza zaś robotnik fabryczny, nie postępuje odpowiednio, jeżeli widzi swą korzyść w tem gnębieniu rolnictwa. Bo skutki obecnego stanu rzeczy są te, iż rolnictwo zubożałe nie potrafi konsumować wyrobów przemysłowych w większej ilości, tak iż w przemyśle mamy przesilenia bardzo częste. Pamiętajmy, iż targ wewnętrzny na długie czasy pozostanie targiem najważniejszym dla naszego przemysłu. Ten targ wewnętrzny wymaga przedewszystkiem wielkiej siły kupna wśród chłopów. Wskutek tego, iż tę siłę kupna Państwo sztucznie obniża przez pogrążanie chłopa w nędzy, podcina polityka rządowa także warunki rozwoju przemysłu. Przemysł nasz nie ma warunków dalszej ekspansji na wewnątrz, równocześnie zaś czyni go dotychczasowa polityka niezdolnym do ekspansji nazewnątrz. Jestem przekonany, że ta zbytnia ochrona celna niemal wszystkich gatunków przemysłu w ostatecznym swym rezultacie obniża także siłę eksportową naszego przemysłu, Oprócz stosunków celnych i pojemności targu wewnętrznego mają dla zdolności konkurowania przemysłu polskiego z przemysłem zagranicznym bardzo wielkie znaczenie także nasze frachty kolejowe, nasze podatki, nasze stosunki kredytowe, płace robotników i techniczny stan naszych zakładów przemysłowych. Z braku czasu nie mogę dzisiaj o tem szczegółowo mówić, to też kończę, zwracając uwagę Panów na czynnik najważniejszy, to jest na to, co nazywam polityką ogólno-gospodarczą, która myśli, że ponad naturalne warunki rozwoju potrafi coś stałego stworzyć, a stwarza w rzeczywistości tylko niesłychaną drożyznę, z której korzystają jednostki, a przez którą cierpi ogół, hamując równocześnie rozwój zdrowych gałęzi produkcji, któreby mogły przy innej polityce rozwijać się wspaniale na pożytek narodu. Do tych gałęzi należy przedewszystkiem rolnictwo. Jestem przekonany, że gdyby polityka Rządu wobec rolnictwa zmieniła się, gdyby Rząd nasz stosował wobec rolnictwa taką samą politykę, co Czechosłowacja albo conajmniej Rzesza Niemiecka, toby lotnictwo nasze bardzo szybko zaczęło produkować znacznie więcej niż obecnie i byłoby w stanie zaopatrzyć tanio w produkty rolnicze nie tylko konsumenta miejscowego, ale produkowałoby także na eksport i w ten sposób stworzylibyśmy sobie solidną, niewzruszalną podstawę równowagi naszego bilansu handlowego i bilansu płatniczego.</u>
          <u xml:id="u-3.67" who="#komentarz">(Oklaski. Głosy: Brawo.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Posner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#StanisławPosner">Wysoka Izbo senatorska! Od czasu, jak Senat po ciężkiej letniej pracy wybrał się na wakacje, t. j. od trzech miesięcy, zaszły w ogólnej polityce międzynarodowej najpierwszorzędniejszej wagi wypadki, które na bardzo długie lata zaznaczą linię rozwojową stosunków na kontynencie Europy i w całej budowie świata politycznego. Mówię tu o wypadkach, które zaszły w Genewie. Mówiono już o tym protokóle genewskim wiele u nas, i w Senacie i w Sejmie i w prasie i wątpię, czy do tej dyskusji, przychodząc jeden z ostatnich, dorzucę coś nowego. Ale mimo to uważam za obowiązek sumienia i rozumu, ażeby w tem swojem krótkiem przemówieniu nie opuścić okazji, ażeby raz jeszcze i z całą siłą zaznaczyć ten wielki postęp, który dokonał się w Genewie. I jeżeli James Ramsaj Mac Donald tylko tego jednego dokonał, że stanął w Genewie i porozumiał się z przedstawicielami Francji, a za nimi z przedstawicielami całego zjednoczonego cywilizowanego świata, zęby wreszcie wyraźnie powiedzieć, że niema zbawienia dla tego świata poza arbitrażem obowiązkowym, to znaczy poza powstrzymaniem zapędów wojennych tych czy innych państw, a dalej, że niema zbawienia dla tego świata poza ewentualnem rozbrojeniem, to imię jego już dla lego samego pozostanie w historii kultury moralnej świata.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#komentarz">(Głos: I na śląsku.)</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#StanisławPosner">Będę o tem mówił, Panie Senatorze.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#StanisławPosner">Otóż proszę Panów, wczoraj już p. Minister Spraw Zagranicznych powiedział tutaj w swojem bardzo pięknem i pod względem literackim przemówieniu, że ten arbitraż obowiązkowy będzie albo przystanią, albo w najgorszym razu latarnią morską. I to jest nie tylko obraz literacki, ale najczystsza i najoczywistsza prawda.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#StanisławPosner">I nie ulega dla mnie żadnej wątpliwości, że ta latarnia morska stanęła i świecić będzie tylko po tej linii świat, rozwijając się mniej lub więcej harmonijnie w trudzie, w znoju — bo los świata politycznego taki był, jest i będzie, rozwijając się po tej tylko linii będzie mógł dojść do tej przystani, do której tęskni ludzkość i świat cały nie od dziś, ale od 2.000 lat, kiedy słowa o pokoju i dobrej woli między ludźmi były z wysokości niebios proklamowane.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, mówię tutaj o tym akcie, którego bliżej charakteryzować nie będę, be przypuszczam, że Panowie Senatorowie bez względu na stronę tej Izby i charakter stronnictwa politycznego, poddali głębokiej analizie całą treść protokółu genewskiego i zbadali go aż do najdrobniejszych szczegółów, więc o nim długo mówić nie będę. Jest on dla mnie faktem najpierwszorzędniejszej wagi nie dlatego, ze jest dziełem w dużej części moich przyjaciół politycznych i osobistych. Nie dlatego. Już p. Senator Buzek dzisiaj powiedział, że może tu niezupełnie słusznie p. Minister Spraw Zagranicznych powiedział, że protokół genewski jest dziełem stronnictw lewicowych. Tak nie jest. Ja, jako historyk, muszę przy tem orzeczeniu postawić znak zapytania przedewszystkiem dlatego, że to oświadczenie niejako osłabia znaczenie, zmniejsza walor tego protokółu, bo wyglądałoby, że jest dziełem tylko pewnych ludzi, a zdaje mi się, że to jest dzieło całej rozumnej i cywilizowanej ludzkości.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#komentarz">(Głos: Dotychczas to nie jest jeszcze dzieło, tylko rozmowa.)</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#StanisławPosner">To już jest dzieło. Są takie rozmowy, które są dziełami i przypuszczam, że nasze rozmowy są też dziełami.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#komentarz">(Głos: Są podpisy.)</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#StanisławPosner">Ale Pan Senator chciał powiedzieć, że to nie jest jeszcze ratyfikowane. Republika Czechosłowacka, która jest państwem mniejszem od nas, dała nam bardzo piękny przykład, że ratyfikowała ten protokół genewski. Myśmy jeszcze tego nie uczynili, ale nie wątpię, że uczynimy to w interesie nie tylko pokoju świata, ale i we własnym, bo poza tym protokółem niema nic takiego, coby umocniło naszą republikę, naszą Ojczyznę wobec świata i ludzkości. 0 tem tylko wspominam. Ale chodzi tu przy tej sposobności o co innego, mianowicie o to, że z chwilą, kiedy ten protokół genewski zostanie podpisany, to nie powinny ustawać nigdy starania nasze, aby Liga Narodów, pojęcie i dostojeństwo Ligi Narodów umocniło się w świadomości najliczniejszych rzesz naszego społeczeństwa. Szanowni Panowie przypominają sobie, że z Senatu wyszedł wniosek, którego referentem był p. sen. Buzek, myśmy wtedy uchwalili prosić p. Ministra Spraw Zagranicznych, aby on w porozumieniu z Ministrem Oświaty — jestem bardzo szczęśliwy, że przemawiam w obecności p. Ministra Oświaty — aby w porozumieniu ci dwaj panowie zarządzili wszystko, co do nich należy, aby w naszych uniwersytetach specjalne wykłady poświęcono analizie dzieł już dokonanych i mających być dokonanemi w Lidze Narodów. Ten stosunek uczuciowy, jaki istnieje u nas wobec Ligi Narodów, ten stosunek uczuciowy, który jest albo entuzjazmem, albo pogardą i sceptycyzmem, musi zniknąć, bo Liga Narodów nie jest już dziś czemś, co może być albo nie być, ale jeżeli są wogóle jakieś trwałe dzieła ludzkie, to to dzieło będzie należało do tych, które będą najtrwalsze, a które jeszcze nie doszły do kulminacyjnego punktu rozwoju. Dlatego, żeby ustał ten stosunek uczuciowy, który albo idzie zadaleko, albo nie rusza wcale z miejsca, musi przeniknąć do wiadomości najszerszych warstw naszego społeczeństwa, największej ilości naszych wyborców dzisiejszych i przyszłych, co to jest Liga Narodów, co ma robić, co może robić i co ona czyni. Dlategośmy tu w Senacie postawili wniosek, który uzyskał jednomyślność, ażeby przedewszystkiem w uniwersytetach naszych corocznie wprowadzać wykłady o Lidze Narodów bądź na wydziale prawa, bądź jako wykłady ogólne dla studentów wszystkich wydziałów. Idę dalej, a to przykładem ministrów spraw zagranicznych i oświecenia we Francji, którzy zaprowadzili dziś wykłady o Lidze Narodów i wprowadzili to do książek, przeznaczonych zarówno dla szkół średnich, jak powszechnych. Nie ulega żadnej wątpliwości, że tak być musi, dlatego, że olbrzymia większość obywateli kończy swe wykształcenie na szkole powszechnej i jeżeli ten obywatel, jeżeli ten chłopiec czy dziewczyna nie dowie się w szkole powszechnej czem jest, czem powinna być i może być Liga Narodów, że może być pożyteczną dla naszego kraju i co czynić należy, ażeby ona tylko była dla nas pożyteczną, to nigdy się o tem nie dowie. I dlatego proszę bardzo i zdaje mi się, że większość Panów Senatorów znajdzie się po mojej stronie, ażeby wniosek, który został uchwalony przez Senat przed wakacjami, został rozszerzony i na całość oświaty publicznej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#StanisławPosner">Nie chciałbym tu narzucać żadnych poglądów o Lidze Narodów. Można mówić o tem z najróżnorodniejszego stanowiska. Jeżeli broniłem wniosku w Komisji Spraw Zagranicznych, ażeby profesorowie w uniwersytetach opowiadali o Lidze Narodów słuchaczom swoim — akademikom, to zdawałem sobie sprawę, że to nie będą socjaliści, że w uniwersytecie są ludzie najróżnorodniejszych poglądów, którzy jednak pomimo, że należą do obozów, które zwalczają stronnictwo, do którego ja mam zaszczyt należeć, to są ludzie nauki, którzy potrafią wznieść się na stanowisko nauki i z tego stanowiska ocenić wielkie zjawisko kultury ludzkiej, jakim jest Liga Narodów. I jestem przekonany, że to samo będzie miało miejsce i w szkołach średnich i w szkołach powszechnych. Zależy tylko od dobrej woli naszych władz oświecenia publicznego.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#StanisławPosner">Jeżeli mówię tutaj o Lidze Narodów i o propagandzie, związanej z nią, to z natury rzeczy dotykam wielkiej bolączki naszego życia międzynarodowego, jaką jest sprawa naszej propagandy zagranicznej. Proszę Panów Senatorów, o propagandzie zagranicznej mówiliśmy nieraz w Komisji Spraw Zagranicznych Senatu i jeżeli mnie pamięć nie myli, to incydentalnie mówiono o niej i na publicznych posiedzeniach Senatu i Panowie Senatorowie, bez względu na stronnictwa, które tak zaszczytnie reprezentują w tem gronie, podzielają ten pogląd, że ta propaganda pozostawia bardzo wiele do życzenia i to jest jeszcze najmniejsze, co można o niej powiedzieć. Ta propaganda, której miałem możność przyglądać się w ciągu długich lat mego pobytu po części „przymusowego, a po części z dobrej woli zagranicą, właściwie nie wychodzi zupełnie ze stanu zalążkowego i ponieważ nie ma swojego programu, nie jest prowadzona wedle jednej myśli, lecz jest najzupełniej przypadkowa i zależna od dobrej woli, od obojętności, od nieudolności tego czy innego urzędnika, to nie tylko, że nam rzadko kiedy przynosi pożytek, ale bardzo często oddaje niedźwiedzie przysługi. Przecież to jest zawód być propagandystą w szerokiej orbicie świata, przecież to nie jest zupełnie rzecz przypadkowa, którą sobie można traktować dla zabawki, albo dla tego, że się jest specjalnie za to płaconym urzędnikiem. To jest, proszę Panów, nauka propagandy, trzeba znać dokładnie środowisko, wśród którego się chce propagować, środowisko, na które się chce oddziaływać. Inaczej się prowadzi propagandę w Anglii, inaczej we Włoszech, inaczej we Francji, a inaczej w Niemczech dlatego, że to są nie tylko indywidualności społeczne, ale indywidualności narodowe, do których trzeba mówić ich własnym językiem, jeżeli chcemy, ażeby nas rozumiano.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#StanisławPosner">Jeden z p. kolegów rzucił ironiczną uwagę pod adresem mego przyjaciela, Ramsaj Mac Donald na temat Śląska. P. Mac Donald, jak niektórzy twierdzili, tak zapomniał się w Genewie, iż wyrzucił z siebie wyrazy, które nas bardzo głęboko zabolały. Może być, nie będę wcale go bronił, bo jestem głęboko przekonany, że Śląsk jest polski, będzie i zostanie polski. Byłem z liczby tych, którzy pierwsi być może walczyli o to, ażeby w demokracjach zachodu utrwaliło się przekonanie, że Śląsk musi należeć do Polski.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#komentarz">(Głosy: Brawo!)</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#StanisławPosner">Panowie sobie wcale nie zdają sprawy, ile to pracy kosztowało, dlatego, że to nie jest wcale tak łatwo wtedy, kiedy się bez środków najmniejszych przystępuje do sprawy propagandy na szerokim rynku światowym i kiedy się ma na przeciwko siebie takie potężne organizacje propagandy, jakimi są organizacja propagandy niemiecka i bolszewicka. Jeżeli Mac Donald powiedział głupstwo, zdarza się to i innym mężom stanu.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#komentarz">(Głos: Umyślnie powiedział.)</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#StanisławPosner">Przepraszam bardzo. Co miał za interes w tem, żeby powiedzieć umyślnie? Czy Pan zna cały przebieg tego incydentu, czy Pan zna zachowanie się delegacji angielskiej? W historii Zgromadzenia Genewskiego jest to zapisane. To nie skończyło się na tem, że p. Mac Donald powiedział głupstwo, a inni milczeli. Inni nie milczeli, inni bardzo gorąco protestowali przeciw temu i w łonie samej delegacji angielskiej większość okazała się przeciw Mac Donaldowi.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, pamiętam dokładnie, że moje stronnictwo w sprawne Górnego Śląska wysłało specjalną delegację do Anglii, aby angielskim robotnikom w Labour Party wytłomaczyć, że Śląsk jest polski. Ja pojechałem w tej sprawie do demokracji francuskiej, rozmawiałem z dziesiątkami ludzi. My nie mamy wrogów we Francji, tylko samych przyjaciół i to jest nasze przekonanie i to nie tylko na prawicy, ale i na lewicy, a jednak musiałem w centralnym komitecie francuskiej partii socjalistycznej strawić dwa wieczory na przekonywaniu ich, że te argumenty, z któremi występuje, są prawdziwe. Ja chciałem to zaznaczyć dlatego, że jest człowiek, który był w Genewie i był członkiem delegacji, mój przyjaciel osobisty Paul Boncour, który olśnił całą Genewę i całe zgromadzenie Ligi Narodów potęgą swojego talentu, swojego uczucia i swojego rozumu, który jeden stanął odrazu po mojej stronie i powiedział: twoje argumenty są słuszne, Śląsk jest polski. Kiedy zaś Czesi zaprosili go do Pragi Czeskiej na odczyt, specjalnie pojechał na Śląsk do Katowic, aby sprawdzić na miejscu czy on rzeczywiście miał rację, czy też mieli rację ludzie, którzy czytają we Francji po niemiecku, którzy znajdują się pod wpływem tego deszczu propagandy niemieckiej, który spada na głowy całego świata codzień, codzień, nigdy ani na jedną chwilę nie przestając oddziaływania na mózgi i serca całego świata.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#StanisławPosner">Lecz to nie jest tak prosta sprawca i jeżeli Mac Donald to powiedział, to mógł powiedzieć, bo nie wiedział, gdyż nasza propaganda była tak słaba w Anglii, że wcale nie dotarła do niego — i on nie zna tej kwestii. Panowie doskonale wiedzą, że Llojd George, kiedy była mowa na konferencji pokojowej w Paryżu w 1919 r. o Śląsku, omylił się i brał Śląsk za Chwilę z Azji Mniejszej, dlatego, że jednocześnie była mowa także o mandacie, który ten czy ów ma otrzymać dla Azji Mniejszej, a ponieważ po angielsku Śląsk nazywa się Silesia, to brał jedno za drugie. Panowie znają przysłowie francuskie: „Le francais est un monsieur decore qui nie konait pas la geographic”. Otóż to, że Francuzi mają takie przysłowie, nie znaczy, że tylko oni nie znają geografii. Geografii me znają potężne narody świata. Nie chcę powiedzieć, czy my przypadkiem nie należymy do tych, bo my znamy bardzo dobrze swoją geografię i jesteśmy bardzo czuli na wszystko to, co nas boli, ale jeżeli chodzi o interesy Anglii lub Francji, to nie wiem, czy nasza znajomość geografii i historii idzie równie daleko, jak nieznajomość angielskiego męża stanu w stosunku do Polski. Panowie doskonale rozumieją, że jeżeli zadługo zatrzymałem się przy tym incydencie śląskim z Ramsaj Mac Donaldem, to zostałem do tego sprowokowany przez Panów Senatorów. Ja za złe tego nie mam, bo miałem możność powiedzenia paru słów szczerych i prawdziwych w sprawie, wielką posiadającej wagę, które może dla niektórych z kolegów moich nawet były bardzo pożyteczne, bo ostatecznie nie na wszystkiem można się znać i nie każdy człowiek i nie każdy kolega nasz może się znać na sprawach propagandy zagranicznej. Chodzi mi tylko o jedno: w Komisji Spraw Zagranicznych w różnych stronnictwach jesteśmy najzupełniej jednomyślni, że nasza propaganda jest bardzo źle postawiona i musi ulec zasadniczej zmianie i że Państwo Polskie musi się zdobyć nie tylko na środki materialne w celu odpowiedniego postawienia, tej propagandy, ale także na odpowiednich ludzi na tem stanowisku. Pod tym względem byliśmy zawsze zupełnie jednomyślni. Jeżeli sam w ciągu ostatnich dwóch lat często występowałem w tej sprawie na komisji, nigdy z zasadniczym sprzeciwem się nie spotykałem. Kol. Bartoszewicz potakuje mi głową. Kol. Bartoszewicz, który zna dokładnie stosunki francuskie, stwierdzał niejednokrotnie na Komisji Spraw Zagranicznych, że nasza propaganda francuska jest nic nie warta, a Anglia leży jeszcze dalej, tam trzeba mówić po angielsku, a u nas ludzi, mówiących po angielsku, jest jeszcze mniej niż ludzi mówiących po francusku. Gdybym tu Panom powiedział, jak mi moi przyjaciele angielscy mówili, jak my bronimy naszych interesów wobec kół politycznych angielskich, toby się Panowie bardzo zmartwili.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#StanisławPosner">Niestety muszę się skracać, nie wolno mi nadużywać cierpliwości Panów, gdyż ta dyskusja już trwa drugi dzień, pragnę tylko zwrócić uwagę na expose p. Premiera Grabskiego, które objęło nie tylko sprawy polityki zagranicznej, ale i całość naszej polityki wewnętrznej. Co do spraw wewnętrznych, to wywody p. senatora Buzka, o ile dotyczyły naszej polityki celnej i gospodarczej, są dla mnie osobiście tak sympatyczne, że powtarzać tego nie będę. Ta polityka gospodarcza pozostawia bardzo wiele do życzenia nie tylko dlatego, że jest w zasadach swoich fałszywa, ale i dlatego, że w tej polityce między gołosłownemi zapewnieniami a czynami twórcze mi jest ogromny przedział. Gdy człowiek słyszy naszych ministrów w rozmowach prywatnych, zapowiadających różne zmiany i reformy, i gdy wychodzi oczarowany ich dobrem słowem, ich wiarą w Polskę, w twórcze siły Polski, ich wiarą w to, że Polska jest i musi być republiką ludową i prawodawstwo społeczne nie może być na jedną jotę naruszone, i gdy potem po dwóch, trzech tygodniach, czy miesiącach czyni rachunek sumienia — co z tych wszystkich słów zostało w życie wcielone — to musi sam siebie zapytać, czy wtedy był zaczarowany, jak to się czasem w życiu zdarza, czy nie rozumiał, co mówił minister, bo między tem co mówił i tem co czyni, niema nic wspólnego.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, jeżeli stanę na tem stanowisku, to wszystko jedno czy wezmę resort spraw gospodarczych, czy resort Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej, czy resort Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, czy Ministerstwa Sprawiedliwości, ten obraz wszędzie sprawdza się ze ścisłością niemal astronomiczną. Mówimy o Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej. W ostatnich miesiącach nic innego nie słychać w kraju, jak tylko to, że p. Premier zapewnia, że prawodawstwo społeczne, takie jakie Rzeczpospolita Polska sobie nadała, jest rzeczą świętą i nienaruszalną, która nie może być pod żadnym pozorem i w żadnym sensie podminowana albo umniejszona. A w rzeczywistości widzimy stałe dążenie szerokich sfer klas posiadających naszego kraju, aby to prawodawstwo umniejszyć i zniszczyć w ogóle i w każdym szczególe. Ja tylko przypomnę Panom tę nieszczęsną historię 10-godzinnego dnia pracy. Jeszcze na wiosnę tego roku, kiedy p. Albert Tomas, dyrektor międzynarodowego biura pracy, był w Warszawie i kiedy przyjmował go tutaj nie tylko Rząd i uniwersytet warszawski, który mu ofiarował doktorat honorowy, nie tylko miasto fabryczne i robotnicze Łódź, które uczyniło go obywatelem honorowym, kiedy wreszcie znalazł się on w towarzystwie swoich najbliższych przyjaciół politycznych, kiedyśmy rozmawiali o tem wszystkiem, co u nas widział, powiedział do mnie, jako do swojego starego przyjaciela: „Wiesz, jestem oczarowany tem, co widziałem w Polsce, dlatego, że wy jesteście na czele Środkowej Europy. Wracam z Niemiec, moje sumienie jest zdruzgotane tem, co widziałem w Niemczech. W Niemczech 8-godzinny dzień pracy już faktycznie nie istnieje, został zniszczony, kto wie, czy tego nie uczyniła okupacja Ruhry”, dodał przeciwnik p. Poincarego. „Ale nie ulega wątpliwości jeden fakt, że u was nigdzie nie zauważyłem najmniejszej tendencji do tego, czy to w klasie posiadającej, czy zorganizowanym kapitale polskim, czy to w Rządzie, czy to sferach profesorskich, z któremi rozmawiałem, a wśród których przecież jest tak mało socjalistów, wszędzie spotkałem to jednolite przekonanie, że to, co zostało zdobyte dla klasy robotniczej, a przedewszystkiem 8-godzinny dzień pracy i wszystkie inne konwencje, które zostały przyjęte, w żadnym sensie nie mogą być umniejszone”.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#StanisławPosner">U nas, w Senacie, jeszcze tej wielkiej dyskusji nie było, ale ta dyskusja toczy się w Sejmie i 8-godzinny dzień pracy jest bardzo zagrożony. Tak wygląda rzeczywistość w porównaniu z tem, co ministrowie nasi przyrzekają, o czem nas zapewniają, gdy chodzi o prawodawstwo społeczne. A czy to jest wszystko? Uchwaliliśmy tu ustawę o opiece społecznej. Minęło półtora roku czy rok tylko, jak ta ustawa była uchwalona. A czy ona jest wykonana? Wcale nie jest wykonywana. Więc po cóż tę ustawę uchwalaliśmy, po co? Nieraz zadaję sobie takie pytanie. Przychodzi ustawa z Sejmu, jest pośpiech gwałtowny w komisjach senackich i przewodniczący tych komisji zadają sobie szaloną pracę, ażeby jak najprędzej daną ustawę uchwalić. Pędzą nas, zwołują nas na posiedzenia rano i popołudniu, mówią: „Minister Pracy i Opieki Społecznej przychodzi prosić, ażeby jak najprędzej ustawę tę uchwalić, ażeby czasem nie czekać dwóch tygodni. Rządowi na tem strasznie zależy. Ustawa zostaje uchwalona, a dopiero po 10 miesiącach możemy zauważyć, że do tej ustawy są już wydane rozporządzenia wykonawcze. Od nas żądano, ażebyśmy tak ciężką i odpowiedzialną pracę, jak ustawa o opiece społecznej, uchwalili w ciągu tygodnia, a potem Rząd wygotuje w ciszy gabinetów rozporządzenia wykonawcze w ciągu 10 miesięcy. A gdy już te rozporządzenia wykonawcze są gotowe i wydrukowane w Dzienniku Ustaw, możemy rok czekać zanim ta ustawa będzie wprowadzona w życie. Pytam się: dlaczego wy nic nie robicie w kierunku wykonania tej ustawy? Nie mamy pieniędzy. Więc poco tę ustawę wprowadzacie z takim gwałtem do Izb prawodawczych? Czyż to nie jest kompromitacja nie tylko wewnątrz — wobec najszerszych mas pracujących, ale także wobec świata? Niema wątpliwości, że tak! Uważam, że myśmy spełnili swój obowiązek i swoje zadanie, ale czy Rząd spełnił swój obowiązek?</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, przechodzę do innego resortu. Jestem bardzo szczęśliwy, iż przemawiam wobec p. Ministra Oświaty, a to dlatego, ze mi jest bardzo przykro mówić o ministerstwach i o ministrach wtedy, kiedy oni są nieobecni. Wołałbym zawsze mówić wtedy, kiedy pp. ministrowie są obecni, bo przecież ciągle o nich mówimy i sądzę, że nie będę odosobniony, jeżeli wyrażę zdziwienie, że podczas rozprawy nad expose p. Premiera i p. Ministra Spraw Zagranicznych niema tu nikogo poza, jednym tylko ministrem, który się poświęcił i przyszedł tu, ażeby wysłuchać tych gorzkich prawd, których mu nie szczędzą panowie senatorowie.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#komentarz">(Potakiwania.)</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#StanisławPosner">Powiedziałem, że rad jestem, iż p. Minister Oświaty jest tu obecny, może odpowie on na to, co powiem, może powie, że to jest nieprawdą, że jestem źle poinformowany, bo stoję na tem stanowisku, że jesteśmy na tej trybunie i na ławie ministerialnej ludźmi dobrej woli i dobrej wiary.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#StanisławPosner">Nie chcę taić, że kiedy, zdaje mi się, w roku 1916 na emigracji w Paryżu, korzystając z pewnych przywilejów, miałem sposobność w ministerstwie spraw zagranicznych czytać polskie gazety, a mianowicie „Nową Reformę” i „Kurier Poznański” — były to dwie gazety, które francuskie ministerstwo spraw zagranicznych otrzymywało stale w czasie wojny — przeczytałem pewnego dnia, że w Warszawie odbył się pochód 3 Maja pod hasłem oświaty, pod hasłem zbudowania tak wielkiej ilości szkół powszechnych, ażeby potrzeba narodowa oświaty była natychmiast zaspokojona. Z uczuciem dumy, szanowni Panowie, czytałem ten artykuł, wzruszony do łez i mówiłem sobie, przecież to pokolenie, do którego ja należę, będzie na tyle szczęśliwe, że jeszcze za jego życia ustanie analfabetyzm w Polsce. Jeszcze dzisiaj pamiętam to miejsce, gdzie siedziałem, czytając ów artykuł, pamiętam to wzruszenie, które ogarnęło mnie, pobiegłem zanieść tę gazetę staremu Władysławowi Mickiewiczowi i powiedziałem: Panie, ziszczą się słowa Adama, nie będzie w Polsce człowieka, który nie będzie umiał czytać i pisać, i jego wieszcze słowa trafią pod strzechę wieśniaczą. Płakaliśmy obaj.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#StanisławPosner">Dnia 11 listopada minie 6 lat odkąd z grobu wstała Rzeczpospolita i właśnie dzisiaj słyszę, że w dawnej Kongresówce, w tej najbardziej opuszczonej od Boga i ludzi krainie polskiej, w pięciu województwach jest pół miliona dzieci, 500.000 dzieci, które nie mogą uczęszczać do szkół dlatego, że szkół dla tych dzieci niema, a w samej Warszawie jest 40.000 dzieci, które nie mogą do szkół uczęszczać.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Ochrona lokatorów!)</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#StanisławPosner">To nie ochrona lokatorów, zresztą Panowie już znieśli ochronę lokatorów. Słyszę odpowiedź na zarzuty: nie mamy pieniędzy. na budowanie szkół. Znam tę odpowiedź, ja ją słyszałem tyle razy i rozumiem ją, ale, proszę Panów, my mamy pieniądze na to, aby budować wspaniałe, najcudowniejsze na święcie szkoły średnie. Zbudowaliśmy jedną szkołę średnią niedaleko gmachu sejmowego. Panowie senatorowie może ją znają, a jeżeli nie, to zapraszam, żeby ją zwiedzili, dyrektor szkoły będzie bardzo szczęśliwy.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#komentarz">(Głos na prawicy: P. K. O. dała pieniędzy, inaczejby nie zbudowano.)</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#StanisławPosner">Jeżeli Panowie Senatorowie nie znają tej szkoły, to może się pofatygują, żeby ją zobaczyć, to jest prawdziwe dzieło sztuki. Także tu obok na Wiejskiej ulicy jest wspaniały gmach szkolny, który został przebudowany z dawnego skromnego gmachu TV gimnazjum, do którego wielu z obecnych Panów Senatorów uczęszczało.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#StanisławPosner">Rozumiem, ze społeczeństwo powinno mieć gmachy szkolne zbudowane tak, jak tego wymaga nauka higieny i pedagogii, ale jeżeli nie mamy pieniędzy na zbudowanie byle jakiego baraku, do któregoby mogły uczęszczać dzieci proletariatu, to czy możemy sobie pozwalać na takie zbytki, na jakie nie mogą sobie pozwalać społeczeństwa bogate, stare, dobrze zorganizowane!</u>
          <u xml:id="u-5.32" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie. Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-5.33" who="#StanisławPosner">Przecież Polska jest nie tylko republiką, ale jest także demokracją, a demokracja nie oznacza panowania jednej klasy nad drugą. To nie oznacza panowania klas posiadających nad temi, którzy nic nie mają. Demokracja to jest równość, demokracja to jest wolność, demokracja to jest braterstwo, i jeżeli my nie mamy na budowanie baraków dla dzieci proletariatu, to dalibóg ja bym chciał wiedzieć, w jaki sposób demokratyczny minister obroni te kwoty, które zostały przeznaczone na budowanie tych pałaców? Nie znajdzie żadnego argumentu, bo go być nie może. Powie tak: Potrzeba nam takich gimnazjów, które byśmy mogli pokazać cudzoziemcom, oglądającym Warszawę. „Zastaw się — postaw się”. Proszę Panów, to nie jest stanowisko demokratyczne, to jest stanowisko, którego pod żadnym względem obronić nie można. Uważam, że jest moim obowiązkiem zaprotestować tutaj przeciw temu — i zaprotestować nie tylko ze względów zasadniczych, ale ze stanowiska pokoju społecznego. Panowie będą łaskawi przyjrzeć się uważni! temu, co się dzieje w klasie robotniczej i zwrócić uwagę na to straszne spustoszenie, jakie w klasie robotniczej czyni propaganda bolszewicka, komunistyczna, a wówczas Panowie nie będą wątpili, że takie fakty są przeciwstawianiem klas społecznych, dlatego, że szkoła średnia jest dla dzieci burżuazji, szkoła średnia nie jest wcale dla dzieci proletariatu.</u>
          <u xml:id="u-5.34" who="#StanisławPosner">(Sprzeciwy.) Tak jest, teoria jest to jedna rzecz, a praktyka to jest druga rzecz, i szkoła średnia, z wyjątkiem jednej Ameryki, jest w całej Europie dotąd twierdzą burżuazji, twierdzą klas posiadających — a nie chcę, aby w klasie proletariatu, której my tu jesteśmy powołani bronić, żeby w najszerszych warstwach naszego społeczeństwa na wsi i w mieście szerzyły się te poglądy, że polska burżuazja, polski kapitalizm buduje dla siebie szkoły najpiękniejsze i najcudowniejsze, na jakie stać dzisiaj kulturę, a dla dzieci stróżów i robotników niema szkółki, którąby można pomieścić w barakach. Nie mówię tego w interesie mojego stronnictwa, nie mówię tego dla wyborców, ale mówię to w głęboko pojętym interesie Państwa, w interesie patriotycznym. Czytałem kiedyś, i muszę wyznać, że to bardzo głęboko wpłynęło na ukształtowanie się moich poglądów społecznych, słowa ojca kościoła Św. Jana Złotoustego, który mówi: „Dives est fur aut furis filius” (bogacz, to jest złodziej, albo syn złodzieja). Nie chciałbym, żeby wśród robotników naszych szerzył się podobnie anarchistyczny pogląd. Nie pragnę tego, to nie jest wcale w interesie pokoju wewnętrznego, ani w interesie naszego autorytetu państwowego i w interesie Ojczyzny naszej. Dlatego proszę Senat, żeby poparł ideę, której tu bronię, w granicach swoich sił i możności, żeby podobnie karykaturalne rzeczy nie istniały, że po 6 latach naszej niepodległości 500.000 dzieci polskich nie może uczęszczać do szkoły, nie dla tego, że nie chcą, nie dla tego, że rodzice nie rozumieją czem jest szkoła, ale dlatego, że niema baraków w tym kraju, gdzie możnaby umieścić dzieci, łaknące wiedzy i tęskniące do światła.</u>
          <u xml:id="u-5.35" who="#StanisławPosner">Proszę Panów, pozostaje mi jeszcze jedno Ministerstwo, Ministerstwo Sprawiedliwości. Jest mi bardzo przykro, że jestem tu powołany do tego, żeby malować ten obraz czarnemi farbami na czarnem tle. Jest to bardzo niewdzięczna rola. Wołałbym malować różowemi farbami na białem tle. Nie będę się zajmował całem Ministerstwem Sprawiedliwości, o tem będziemy mówili w rozprawie budżetowej, ja tylko szkicuję niektóre uwagi. Sprawy naszego więziennictwa przestały już być przedmiotem dyskusji wewnętrznej, stały się one, niestety, przedmiotem dyskusji międzynarodowej. Uważam za swój obowiązek z wyżyny tej trybuny o tem powiedzieć. To się wiąże nie tylko ze stanem naszego więziennictwa, ale i ze stanem naszej propagandy, bo nie ulega wątpliwości, że jeżeli zagranica, jeżeli pewna bardzo duża część opinii publicznej na zachodzie zajmuje się temi sprawami, to jest to także sprawa propagandy. Jako przedstawiciel polskiej ligi obrony praw człowieka, jako taki bity przez wszystkich, zarówno przez prawicę, jak przez skrajną lewicę, uważany przez jednych za zdrajcę kraju, takie czytam o sobie przyczynki do własnej biografii, za zdrajcę kraju, bo protestuję pod adresem p. Ministra Sprawiedliwości z tytułu łych strasznych stosunków, jakie panują w naszem więziennictwie, z drugiej strony wyklinany przez komunistów, jako pomocnik katów polskich. Czytałem w paryskiej „Humanite”, że p. Tugutt i ja jesteśmy lokajami katów polskich (les valets des tortionnaires polonais). Pod tym względem każdy ma dla mnie dobre słowo. Z tego tytułu, że jestem tak bardzo bity, muszę czasami reagować. Byłem niedawno w Paryżu, po to, aby we francuskiej lidze obrony praw człowieka załatwić te sprawy i przekonać tych panów, że my sami załatwimy te sprawę, bez pomocy i ingerencji obcych ludzi i że takie wtrącanie się do naszych interesów w dobrej wierze, nie tylko nie oddaje dobrej usługi tym ludziom, których chcą bronić, ale nawet pogarsza te stosunki. To jest moje stanowisko i dlatego właśnie jestem zdrajcą kraju, albo lokajem katów. W lidze francuskiej obrony praw człowieka, są ludzie dobrej wiary. Liga obrony praw człowieka była pierwsza instytucją francuską, która w r. 1916, no ciężkiej walce wewnątrz samej organizacji, propagowała prawo Polski do niepodległego bytu. Panowie mogą wziąć do ręki broszurę nieżyjącego już dzisiaj prof. Gabriela Seaillesa, który pierwszy podniósł głos i objechał całą Francję, proklamując prawo Polski do niepodległego bytu. A wtedy to był taki czas, kiedy nie tylko w rządzie, ale w bardzo szerokich sferach społecznych nie wolno było mówić o Polsce, albowiem ludzie się bali, że to zaszkodzi sojuszowi z Rosją, a wojna w r. 1916 była w okresie bardzo krytycznym na froncie francuskim.</u>
          <u xml:id="u-5.36" who="#StanisławPosner">Otóż ci panowie z francuskiej ligi obrony praw człowieka, z małemi bardzo wyjątkami, są nam oddani i pierwszem ich zadaniem, jako demokratów francuskich, jest obrona niepodległości Polski. Oni nie rozumieją ustroju dzisiejszego świata bez wolnej niepodległej Polski. Myśmy przeprowadzili w tej sprawie długą dyskusję w Paryżu. Miałem sposobność przekonać się, jak potężną jest propaganda bolszewicka w tej sprawie. Do Paryża napływają całe tomy skarg, tyczących się sytuacji więziennictwa w Polsce. Nieraz zwracałem się do Ministerstwa Sprawiedliwości w tej sprawie. Przekonywałem p. Ministra, że trzeba własnemi siłami działać, nie czekając na to, co inni powiedzą; pomiędzy tymi innymi mogli być ludzie światli, ludzie dobrej wiary, którzy mówili: Chcemy wam dopomóc, zwróćcie uwagę waszego rządu, waszych klas rządzących na to, czego wy może nie widzicie, albo nie macie siły doprowadzić do lepszych stosunków. Propaganda nasza w tej sprawie jest bezczynna, a jeżeli jest czynna, to jest bardzo niezręczna. Jeden z tych panów z francuskiej ligi obrony praw człowieka — nazwiska nie chcę wymieniać — opowiadał mi, że kiedy napisał artykuł o białym terorze w Polsce, zgłosił się do niego urzędnik legacji polskiej w Paryżu, wówczas nie mieliśmy jeszcze ambasady w Paryżu, który powiedział, że prosi go, ażeby pojechał do Polski na koszt Rządu polskiego i zwiedził więzienia polskie. Oczywiście, człowiek, który jest profesorem Sorbony i wiceprezesem ligi obrony praw człowieka, obraził się i powiedział: jeżeli pojadę zwiedzać więzienia w Polsce, to tylko na własny koszt. Być może, że są ludzie, którzyby stamtąd na nasz koszt pojechali, ale o tem się nie mówi, to się tylko robi. To jest przyczynek do naszej propagandy: zamiast tego człowieka pozyskać, my go od siebie odstręczamy. Ale jest obiektywna strona tej sprawy. Pytałem się Francuzów: A jak jest u was? Wprawdzie więzienie nie jest salonem, gdzie ludzie przyjaźnie i swobodnie ze sobą rozmawiają, to jest kara, to jest nieszczęście, ale jak u was? Przecież u was — czytałem to, co napisał o więzieniach francuskich przestępca polityczny Golsky, który siedział 8 lat za jakieś przestępstwo pacyfistyczne i defetystyczne. Tam się gorzej dzieje, niż u nas. A co pisał Marty, komunista francuski o więzieniach we Francji, a co pisał Londres o katordze francuskiej? Powiedziałem im: możebyście wymietli przed własna chałupą, zamiast do nas przychodzić z tak strasznem oskarżeniem?</u>
          <u xml:id="u-5.37" who="#StanisławPosner">Ale, proszę Panów, w tej naszej chałupie jest dużo nieporządku. Kiedy przychodzę do p. Ministra Sprawiedliwości i mówię mu: Panie Ministrze, przecież to są przerażające rzeczy, tam ludzi biją bez powodu, albo dla błahych powodów i przez tę nieostrożność drobnych urzędników, czy dyrektora więzienia wywołuje się olbrzymie awantury, które się przedostają zagranicę, co daje broń w ręce wrogów naszych, w ręce Niemców i bolszewików. Minister Sprawiedliwości, czy jego zastępca, odpowiada mi: Tak, Pan ma słuszność, ale my nie mamy pieniędzy na budowę nowych więzień, a te, które są, są za ciasne i większość tych awantur ma źródło w tem, że w celi, przeznaczonej na 10 osób, siedzi 40–50, nic więc dziwnego, ze w tej atmosferze wszystko, co jest najgorszego w człowieku, który jest więźniem, wyłazi na wierzch, że w tej atmosferze gorącej, atmosferze przedenerwowania, ludzie robią głupstwa, które prowadzą ich do karceru, który znowu wywołuje głodówki, interwencję zagranicy i t. d. Na zmianę tych stosunków nie mamy pieniędzy.</u>
          <u xml:id="u-5.38" who="#StanisławPosner">Personel jest nieodpowiedni, niewłaściwy, myśmy ten personel odziedziczyli. Ten personel trzeba zmienić, a na to trzeba lat. Ale dlaczego, pytam, tyle tysięcy, tyle setek — zaraz poprawiam, bo to jest nieprawdą, żeby było tysiące dzieci, 15, 10 letnich — dlaczego tyle dzieci tam siedzi tyle miesięcy pod śledztwem zupełnie niepotrzebnie? Aresztuje się jakieś zebrania uczniowskie, złożone z 50–60 uczni. Tam są chłopcy, którzy nie mają nic wspólnego z komunizmem i którzy są aresztowani, siedząc pod śledztwem dwa lata, wychodzą z więzienia, jako zupełnie zorganizowani komuniści, którzy otrzymali wykształcenie pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia. Więc mówię: Czy to jest w interesie naszym, ażebyśmy hodowali za pieniądze państwowe wrogów Państwa Polskiego?</u>
          <u xml:id="u-5.39" who="#StanisławPosner">Kiedy przychodzi do sprawy, sędzia śledczy, zrzeka się oskarżenia wobec 15 z tych aresztowanych, a sąd uwalnia dalszych 10 i tylko połowa jest karana. Połowa są to owi przestępcy, a druga połowa zmarnowała dwa lata życia na to, żeby wyhodować w sobie taktykę, politykę, 7ozum i teorie komunistyczne. Na to p. Minister Sprawiedliwości, albo jego zastępca, odpowiada: tak jest, to są straszne rzeczy, ale cóż mam czynić, kiedy nie mam sędziów śledczych, kiedy nie mam wystarczającego personelu sądowego, kiedy sędziowie śledczy są tak obciążeni pracą, że sprawa, która powinna być załatwiona w ciągu trzech miesięcy, trwa dwa lata? Przecież i to musi ulec zmianie, nie tylko w interesie wymiaru sprawiedliwości, ale w interesie autorytetu naszego Państwa, w interesie naszego bezpieczeństwa wewnętrznego i w interesie naszego autorytetu wobec całego świata. Oczywiście nie wyczerpuję. tej sprawy, bo wrócimy do niej, musimy do niej wrócić, bo to leży w interesie utrwalenia Państwa, wrócimy do niej przy dyskusji budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-5.40" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko).</u>
          <u xml:id="u-5.41" who="#StanisławPosner">A teraz na zakończenie wracam do tego, od czego zacząłem. Czytałem, że na wschodzie był taki obyczaj, że rody, które ze sobą toczyły wojnę, kiedy wreszcie zawierały pokój, kopały dół, do tego dołu wrzucały miecze i oszczepy i dopiero, kiedy dół, zawierający narzędzia wojny, został zasypany, naczelnicy plemion wojujących na tem miejscu podawali sobie ręce. Dzisiaj dół taki jest w Genewie. Jeszcze daleką jest oczywiście chwila, kiedy będzie można mówić na serio o realizacji rozbrojenia powszechnego, i żaden z tych ludzi, którzy o rozbrojeniu powszechnem w Genewie mówili, nie myślał, że za tydzień, dwa tygodnie, świat to zrealizuje i że my staniemy, wszyscy sąsiedzi, t. zn. wszyscy wrogowie, wobec dołów granicznych i tam wrzuci my miecze i armaty i że rozpocznie się era powszechnego pokoju, ale ta chwila przyjdzie. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nie tylko poszczególne narody, te, które kroczą na czele cywilizacji, mają już zupełnie dość wojen, ale i wszystkie narody świata, małe, i średnie, i wielkie rozumieją, że trudności życia gospodarczego i trudności życia społecznego są tak wielkie i piętrzą się z roku na rok w tak straszny sposób, że trzeba raz pochować owe dawne sposoby załatwiania sporów pomiędzy narodami i przystąpić do innego sposobu, a tym sposobem nie jest wojna. Jest nim porozumienie. Goete, przyglądając się bitwie pod Valmy, oglądając po raz pierwszy w życiu sansulotów, zwyciężających starą Europę, powiedział: Panowie, tu zaczyna się nowa era świata i bądźmy szczęśliwi, żeśmy do tej chwili, do tej ery dożyli! A ja do tego dodaję: bądźmy szczęśliwi, że my nie tylko żyjemy w takim czasie, ale że jesteśmy współczynnikami tego postępu i że na protokóle genewskim, który będzie zrealizowany, który będzie ratyfikowany dziś, czy za trzy miesiące, znajdzie się podpis Polski, a ten podpis, jak wczoraj powiedział Minister Spraw Zagranicznych, to nie jest podpis, którego się będą mogli wyrzec ci, co po nas przyjdą.</u>
          <u xml:id="u-5.42" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JakubBojko">Głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JanWoźnicki">Wysoka Izbo! W Sejmie Ustawodawczym, którego byłem członkiem, przy uchwalaniu wielu, już obecnie historycznych ustaw, widziało się wypełnioną salę, przepełnioną galerię, dobrze obsadzoną lożę prasową, ławę rządową, ogólne zainteresowanie i zdawało się, że mówcy, stąd przemawiający, mówią jakby do całej Polski. Nie wiem, czy to są wspomnienia z tamtych czasów, czy z uczęszczanych przezemnie posiedzeń obecnego Sejmu, gdzie się ma to przekonana, że ci ludzie i przemawiając i słuchając, mają bezpośrednie żywe odczucie odpowiedzialności za to, co mówią i za to, co się dzieje w Polsce. Ma się to wrażenie, że tu się robi historia Polski i że się buduje Polskę, jak to dobrze lub źle rozumieją ludzie, ale buduje się Polskę. Kiedy się jednak staje na tej trybunie w Senacie polskim, to ma się smutne przekonanie, że to mowa mniej lub więcej interesująca, mniej lub więcej życzliwie słuchana, ale tylko mowa i zainteresowania sali, galerii i ław rządowych zupełnie niema. Nie będę wchodził w powody tego, dlaczego tak się dzieje. Może to jest źle, dobrze w każdym razie nie jest, bo siedzą tu jednak także wybrani przedstawiciele narodu. Ale nie wyczuwa się tu tego, jakoby się tu robiła historia Polski, jakoby się tu Polskę budowało. A winni jesteśmy wszyscy. Widocznie nie umiemy zainteresować Rządu swojemi przemówieniami i obserwujemy tylko fakt, że Rząd deleguje tego czy owego, wyższego lub niższego przedstawiciela swego, ażeby zbierał najbardziej sensacyjne urywki przemówień Panów Senatorów i komunikował właściwym ministrom. Do tego ogranicza się współżycie między nami a Rządem i dlatego za nieużyteczne uważać należy nasze modły do Rządu, czy zwracanie mu uwag, dlatego, że bezpośredniego kontaktu między Senatem i Rządem nie widzimy.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#JanWoźnicki">Nawet przemówienia przedstawicieli Rządu, tak sobie zdawkowo rzucane przed Izbę senatorską, są zupełnie inne, niż te, które w Izbie sejmowej słyszeć się dają. Tu jest ta wolna trybuna, z której się mówi to, co w Izbie sejmowej byłoby może niezbyt interesujące, niezbyt życiowe, to jest trybuna do uzupełniania przemówień w Sejmie, albo trybuna, która przygotowuje pewne wystąpienia Rządu. P. Premier Grabski użył w ten sposób tej trybuny podczas ostatniego swojego przemówienia. Całe zakończenie mowy p. Grabskiego, które trudno było zrozumieć, stało się zrozumiałe dopiero wtedy, kiedy w godzinę później p. Premier Grabski wstąpił na tę trybunę i postawił słynne votum zaufania. Więc trybuna Senatu była użyta jako przygotowanie do innego późniejszego wystąpienia p. Premiera.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#JanWoźnicki">Przemówienie p. Ministra Spraw Zagranicznych, przepiękne pod względem formy i co do. treści nacechowane głęboką wiarą w to, co mówi, w to, co propaguje i co podpisał w imieniu Polski, miało też ten charakter. Były najrozmaitsze przypuszczenia, co będzie, jeżeli protokół nie wejdzie w życie, a co będzie, jeżeli wejdzie w życie. Najrozmaitsze tego rodzaju rozważania z tej trybuny słyszymy, nie słyszymy jednak o tej szarej rzeczywistości, o budowaniu Polski przez Rząd, jako czynnik wykonawczy, najbardziej do tego powołany. I do takich wy stąpień rządowych musimy się tutaj ustosunkować. Dlatego też i nasze debaty pomimo woli musza być albo powierzchowne, albo, jeżeli nawet sięga ja głębiej w istotę rzeczy, to w takim razie nie są słuchane dlatego, że mają zbyt mały związek z tem, co zapoczątkowała dyskusja, z przemówieniami przedstawicieli Rządu.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#JanWoźnicki">Ja w swojem przemówieniu również ograniczę się tylko do kilku uwag na tle działalności Rządu, bo rozumiejąc, że rozprawa, która się tu za kilka godzin w Sejmie będzie toczyć, ona rzeczywiście interesuje cały kraj, bo tam się ważą losy Rządu dyskusja obecna na losy Rządu niema najmniejszego wpływu. I dlatego tylko pewnemi uwagami o działalności Rządu, mojem zdaniem takiemi, które koledzy nasi pominęli w Sejmie, będę chciał uzupełnić ich wywody.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#JanWoźnicki">Więc przedewszystkiem kwest ja budżetu, jego realności, lub nierealności. P. Premier z trybuny senackiej również rozważał rozmaite możliwości i dopuszczał, że budżet ten, jeżeli pewne wydarzenia nastąpią, jeżeli drożyzna się wzmoże, może być nierealny. Zdaje się co do tego, nie możemy mieć najmniejszych wątpliwości. Bo gdybyśmy tylko na tych stosunkach, jakie istnieją, chcieli oprzeć realność tego budżetu, to już możemy być pewni, że on realnym nie będzie. Wszakże obliczenia choćby takiej pozycji, jak płace urzędników, również były dokonane w ten sposób, że liczono po 38 groszy za punkt, obecnie już płaci się 41, niewiadomo co będzie w miesiącu przyszłym. Zwracam uwagę i na to, że utrzymujemy równowagę budżetu tem, iż urzędnicy pracują za półdarmo i trzeba będzie kiedyś przecież zastanowić się, czyby naprawdę płac urzędników nie doprowadzić do możliwego poziomu, gdyż taki stan, jak dotąd, na dłuższy dystans nie utrzyma się, a może nawet na samem Państwie zemścić się w ten sposób, że lepszy ludzie od urzędów odejdą, albo nie będą mogli oddać wszystkich swoich sił na usługi Państwa.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#JanWoźnicki">Oczywiście, jeżeli się mówi o realności budżetu, to trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że ten budżet pozbawiony jest wszelkich inwestycji. A mnie się zdaje, że dokonanie sanacji Skarbu jest wielkiem dziełem, ale dokonywać jej nie można kosztem zupełnego zaniechania budowy naszej państwowości i budowania tego, co państwu do życia jest potrzebne. Jeżeli rzeczywiście na czas dłuższy zrzekniemy się wszelkich inwestycji, to zwiążemy koniec z końcem, ale mnie się zdaje, że to się w najbliższej, a nawet w dalszej przyszłości odbije w niekorzystny sposób na Państwie. I dlatego rozumne inwestycje być powinny i dlatego uważam za rzecz katastrofalną np. to, że inwestycje w kierunku rozbudowy oświaty w Polsce są teraz całkowicie zaniedbane, a polityka oszczędnościowa nawet i w tym resorcie jest stosowana wbrew twierdzeniu p. Premiera, który chciał Sejm olśnić tem że w szkolnictwie oszczędności się nie stosuje. Ja, cokolwiek interesując się sprawami szkolnictwa, twierdzę, że jest odwrotnie i że polityka Ministerstwa Oświaty, jest pod tym względem błędna, że ona nie umie nakazać, nie umie zażądać w sposób kategoryczny od Ministerstwa Skarbu uwzględnienia najkonieczniejszych potrzeb oświaty w Polsce. Redukuje się szkolnictwo, a z niem razem, jak się tu ktoś słusznie wyraził, redukuje się państwowość polską. Na to patrzy p. Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego i z tego trzeba mu zrobić zarzut, zarzut wielki. Wprawdzie p. Minister Oświaty zarzuty te połyka w sposób godny podziwu. Po tym cukierku, jakim go tu obdarzył p. senator Posner, uśmiechnął się i poszedł. Jeżeli się na bardzo poważne zarzuty reaguje tak, jak to czyni p. Minister Oświaty, to rzeczywiście daje się dowody wielkiej czerstwości i spokoju sumienia, ale ten spokój sumienia, który ma p. minister, nie jest jeszcze tem, coby mogło uspokoić i społeczeństwo całe i sumienie społeczne, że niby w Polsce robi się co potrzeba, ażeby oświata na należytym poziomie stanęła.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#JanWoźnicki">P. minister wprawdzie me uwydatnia wielkich aspiracji w tym kierunku, ale za to w innym jego aspiracje są wielkie. O poszanowanie jego stanowiska i jego władzy chodzi mu bardzo. I oto niedawno czytaliśmy, że p. minister zwraca uwagę całego nauczycielstwa polskiego, że trzeba szanować władzę i trzeba szanować jego, przedstawiciela tej władzy w Ministerstwie Oświaty, że nie wolno kwestionować jego wielkości w tym względzie, i wydaje okólnik, w którym gorszy się, że oto na zjeździe nauczycielstwa przewodniczący tego zjazdu wypowiedział się w ostry sposób o polityce ministerstwa. Przewodniczący tego zjazdu nie potrzebuje mojej obrony, jest znany w tej Izbie senatorskiej, bo jest senatorem, a to, co tam powiedział, było właśnie rzeczową krytyką ministerstwa. P. minister był przecież tam obecny i nie czuł się obrażony tem przemówieniem, owszem, na tem samem zgromadzeniu, natychmiast po przemówieniu prezesa, sam zabrał głos i do zgromadzenia odzywał się w ten sposób: „Dostojni Panowie, dostojne zgromadzenie, jakby to sami prezydentowie Rzeczypospolitej tam siedzieli. I mówiąc do nich, powiem już tak zupełnie ordynarnie, kadził im, ale później poszedł do ministerstwa i dopiero tam obraził się za przemówienie prezesa tego zgromadzenia. Widać, że p. Minister Oświaty jest bardzo wolnomyślny.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#JanWoźnicki">Ale, szanowni Panowie, jeżeli p. Minister Miklaszewski chce dawać nauki nauczycielstwu, to ja jemu, jako członkowi tego samego ciała nauczycielskiego, przypomnę tylko jedno, że to nauczycielstwo poczuwa się do ojcostwa szkół polskich. Ono jeszcze za czasów zaborczych, może razem z p. Miklaszewskim, tworzyło to szkolnictwo polskie i to nauczycielstwo, gdy widzi, że temu szkolnictwu i oświacie krzywda się dzieje, to bez względu na to. czy to się p. Miklaszewskiemu będzie podobało, czy nie, będzie ono przeciw temu najkategoryczniej protestowało.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#JanWoźnicki">Jeszcze o budżecie słów kilka. Naturalnie budżet będzie wtedy realny, kiedy wszystkie dochody przewidywane będą wpływały tak, jak są przewidywane. Otóż w pozycjach dochodowych figurują sumy z wpływów z podatku majątkowego. Ten podatek jest pobierany, ludzie go płacą, ale trzeba zapytać, kto go płaci? Płacą miasta i płacą ludzie biedniejsi i pod tym względem pozycje dochodowe budżetu naszego nie będą zachwiane. Ale jeżeli chodzi o zamożniejszych ludzi, o ziemian, to pod tym względem nie możemy stwierdzić, aby ten podatek majątkowy wpływał. Wprawdzie p. s. Stecki będzie się starał udowodnić, że dlatego podatek majątkowy nie wpływa, że niema z czego go zapłacić. Ale. proszę Panów, przecież sam charakter i sama nazwa podatku majątkowego świadczą, że to ma być pewna danina z majątku, pewna większa ofiara, która może nawet pociągnąć za sobą ofiarę z części majątku opodatkowanego. To jest charakter podatku majątkowego, ale Panowie chcą go koniecznie opłacić z jednorocznego dochodu, z tego co, przepraszam, z nosa kapnie i w ten sposób tylko Panowie chcą świadczyć na rzecz Państwa.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#JanWoźnicki">I dlatego podatek majątkowy nie wpływa, a p. Premier cieszy się z tego tutaj. Z tej trybuny powiada, że jeżeli ten podatek nie wpływa, to nie jest źle, bo my w ten sposób lokujemy pieniądze na wysoki procent, i cieszy się p. Premier, że znalazł taką korzystną lokatę dla tych funduszów państwowych. Mnie się zdaje, że pożyczać pieniądze może ten, kto je posiada; ale jeżeli ten, kto nie posiada pieniędzy na najkonieczniejsze potrzeby, może pożyczać, umieszczać na korzystne lokaty, to, mojem zdaniem, nie daje dowodu, że dbałość o gospodarkę Państwa, o wykonanie tych zadań, jakie przed Rządem stoją, dobrze rozumie. To wygląda na to, że obie strony się śmieją, jedna, że uzyskała tego rodzaju pożyczkę ze Skarbu Państwa, t. j. nie zapłaciła podatku, i wiem, że z tego się cieszy, a druga, że ulokowała tak korzystnie pieniądze. Mnie się zdaje, że jeżeli przy jakimś interesie obie strony się cieszą, to z pewnością jedna została wyzyskana. I gdybyśmy tę sprawę bliżej zbadali, to sądzę, że obrachunek ten wypadłby dla Państwa smutnie. Przecież jest rzeczą wprost niedopuszczalną, żeby w Polsce istniał tak wielki majątek, jak ordynacja Zamojskich i tworzył tak wielki przedział, tak wielkie rozpięcie pomiędzy najbiedniejszym i najbogatszym człowiekiem w Polsce, stworzył taką ogromną różnicę społeczną, a z drugiej strony, żeby ci właśnie najbogatsi nie byli w kategoryczny sposób pociągani do zapłacenia tych świadczeń, które się Państwu należą.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#JanWoźnicki">Twierdziłem, że nie należy dokonywać sanacji Skarbu w ten sposób, żeby się wyrzec wszelkich inwestycji niezbędnych dla Państwa, i to twierdzenie podtrzymuję. Nie należy też mojem zdaniem, tak wpatrywać się w sanację Skarbu, żeby wskutek tego pod innemi względami budowa tego Państwa była zaniedbana. Rozbudowa Państwa, rozbudowa jego całego życia idzie nie tylko w tym kierunku inwestycji dla przyszłości, aby i w tym kierunku, że się buduje i rozbudowuje ustawodawstwo państwowe. Mamy Konstytucję od roku 1921, trzy i pół roku. Ale Rząd wpatrzony w sanację Skarbu, zresztą nie tylko rząd ostatni, ale i poprzednie rządy, które usiłowały dokonać sanacji Skarbu, także nie pomyślały o tem, że przecież ta ustawa konstytucyjna wymaga wielu ustaw wykonawczych, i tych ustaw do dziś niema. Kiedy mieliśmy rozwiązywać Sejm poprzedni, za najważniejszą przeszkodę uważaliśmy to, że jeszcze nie uchwalił ustaw wykonawczych do Konstytucji, i mówiono: „Jakże my się rozejdziemy, przecież to będzie wstyd”. Nareszcie pokonaliśmy ten wstyd, rozwiązaliśmy Sejm Ustawodawczy, przekazaliśmy te czynności następnemu sejmowi i rządom, lecz do dziś ustaw wykonawczych do Konstytucji niema i dlatego widzimy, że Konstytucja nie jest wykonywana.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#JanWoźnicki">I gdybym tu miał wrócić znowu do p. Ministra Oświaty, to musiałbym stwierdzić, że on właśnie gwałci Konstytucję. P. Ministrowi chodzi o poszanowanie władzy. Ale jeżeli jego własny urząd ma być szanowany, to przedewszystkiem ustawy państwowe powinne być szanowane, powinna być szanowana Konstytucja, a w Konstytucji w art. 118 powiedziane jest, że w zakresie szkoły powszechnej nauka jest obowiązkowa dla wszystkich obywateli Państwa. To się rozumie tak, że powinno być staranie, ażeby ten obowiązek wszyscy obywatele spełniać mogli. Obowiązek jest obustronny. Obowiązkiem obywatela jest skończyć szkołę, ale obowiązkiem Państwa jest tę szkołę dać. Jednej i drugiej stronie wyznacza ta Konstytucja pewne obowiązki, lecz jakże wygląda inicjatywa Rządu w tym kierunku? Powiedziane jest, że nauka w szkołach państwowych i samorządowych jest bezpłatna. A jesteśmy świadkami tego, że nauka jest płatna, że się więc nie wykonywa Konstytucji, a delegacji młodzieży, która nie może podołać tym ciężarom, odpowiada p. Minister, że gdyby mógł, toby poczwórnie opłatę podwyższył. Tak wygląda poszanowanie Konstytucji przez p. Ministra Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#JanWoźnicki">To może się dziać tylko wtedy, kiedy rzeczywiście ta Konstytucja po trzech latach jest jakby zapomnianym świstkiem papieru, kiedy jej się nie wykonywa. Szereg artykułów mówi o tem, że ustawy będą dalszem rozbudowaniem artykułów Konstytucji, a tych ustaw niema, pod tym względem brak inicjatywy u Rządu i to trzeba zapisać jednemu, drugiemu i trzeciemu rządowi na minus dotychczasowej władzy wykonawczej w Polsce. Nie można więc powiedzieć, że sanacja Skarbu jest wszystkiem i że to jedno tylko zrobimy, zaniedbując wszystko inne.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#JanWoźnicki">Następnie, czy. należy dla sanacji Skarbu poświęcać jeszcze jedną wielką zdobycz demokracji polskiej, którą w samem zaraniu osiągnęliśmy, mianowicie — parlamentaryzm polski Ze smutkiem stwierdzam, że i parlamentaryzm podporządkowuje się sanacji Skarbu. Bo oto dlatego, że trzeba sanacji Skarbu dokonać, p. Premier domaga się pełnomocnictw i to nie tylko takich pełnomocnictw, któreby dopomogły do wykonania tej sanacji, ale pełnomocnictw bardzo szerokich. I gdy je otrzymał, wtedy Sejm i Senat jadą na wakacje. Dobra to rzecz wakacje, ten zasłużony odpoczynek po ciężkiej pracy, jeżeli się niezbyt przedłuża. Ale, proszę Panów, wakacje były długie — to do obu Izb mówię — a po tych wakacjach obradujemy zdaje się już miesiąc w obu Izbach i wciąż dyskutujemy tylko nad stosunkiem do Rządu, ale na warsztacie pracy ciał ustawodawczych nie mamy ustaw. Przecież my chcielibyśmy się też czemś wobec społeczeństwa wykazać i usłyszeć nie tylko takie oto sobie jałowe sprawozdanie Rządu przy okazji pierwszego czytania budżetu, ale chcielibyśmy usłyszeć coś o gospodarce tego włodarza, któremu się dało pełnomocnictwa, dowiedzieć się o tem, jak gospodarował na podstawie tych pełnomocnictw, jak je wyzyskał, do czego, mu one posłużyły, czy były potrzebne, czy nie. Bo ja, gdy patrzę na pracę Rządu, nabieram przekonania, że Rząd ich nie wyzyskał. One mu właściwie potrzebne nie były, były tylko sposobnością do pustej i niepotrzebnej debaty, były dla nas jednem wielkiem zmartwieniem, czy je uchwalić, czy nie, ale ostatecznie te pełnomocnictwa były niepotrzebne, bo to, co się stało, tego dokonano w granicach obowiązujących ustaw, było parę rozporządzeń P. Prezydenta, ale nieistotnych, nie sięgających w głąb sanacji Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#JanWoźnicki">Gdybyśmy takie sprawozdanie usłyszeli, to może byśmy mogli się czemś poważnem zająć, może na przyszłość moglibyśmy zastanowić się nad tem, jakie pełnomocnictwa i w jakich warunkach są potrzebne. O tem wszystkiem się nie dowiadujemy i oto parlamentaryzm nasz biedzi się nad wyszukiwaniem sobie pracy. My, w Senacie jesteśmy w tem położeniu, że nie mamy ustaw, nie mamy pracy. więc prędko łapie się gdzieś jakieś wnioski, jakieś rezolucje, jedną mamy przed sobą, gdyż chcemy się wykazać, że pracujemy. A inicjatywa Rządu śpi, parlament nie ma dopływu żywej krwi w postaci projektów ustaw Państwu potrzebnych. Państwo nasze buduje się, ono nie jest w tem położeniu, co inne państwa, których parlamenty mogą jedna lub dwie ustawy na rok uchwalić, a potem posłowie i senatorowie w poczuciu spełnionego obowiązku śpią sobie spokojnie. Przecież my musimy zmontować nasze ustawodawstwo z trzech odmiennych ustawodawstw państw zaborczych. O tem się jakoś nie myśli. Parlament niepotrzebny, bo parlament przeszkadza w rządzeniu przy sanacji Skarbu i dlatego parlament puszcza się na trawkę, mojem zdaniem, podkopując w ten sposób powagę parlamentaryzmu. A jeśli Rządowi, czy p. Premierowi są potrzebne rozmowy z Sejmem, to prowadzi się je w ten sposób, że zaprasza się przedstawicieli poszczególnych klubów i sonduje się ich opinię, co do Rządu. Oczywiście rozmowy te, mojem zdaniem, nie są pożądane, jeżeli się je w ten sposób prowadzi, bo wywołają niepotrzebne komentarze, nieporozumienia, wytwarzają takie stosunki, że później rzucają podejrzenia jedni na drugich: a o co to oni się z Rządem umawiali, czego oni od Rządu chcą? Mnie się zdaje, że dla zdrowych, normalnych stosunków pomiędzy rządem a parlamentem wystarczy ta trybuna parlamentarna. I to będzie zdrowy stosunek, jeżeli wszyscy ci, co mają coś do powiedzenia, przedstawiciele rozmaitych stronnictw, będą z tej trybuny parlamentarnej Rządowi to mówili i z tej samej trybuny będą otrzymywali odpowiedzi. O tem wspominam dlatego, że w końcowej części przemówienia swego p. Premier tę materię poruszył, gdy żaląc się na wymagania najrozmaitszych stronnictw, których wykonać Rząd nie może, oświadczył, że Rząd uważa za niezdrowe tego rodzaju stosunki.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo).</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#JanWoźnicki">Nie wyrażam tu żadnych życzeń co do tego, w jaki sposób Rząd ten ma się ewentualnie zrekonstruować, bo to zależy w znacznej części od izby sejmowej, która może Rządowi uchwalić votum zaufania albo nieufności, ale wogóle uważam, że jednak powinna nastąpić pewna rekonstrukcja Rządu w tych resortach, których nieudolność już teraz, po kilkumiesięcznej pracy dostatecznie się okazała, a szczególnie w tym resorcie oświaty, który dał dowód już nie tylko nieudolności, ale także nieposzanowania prawa i Konstytucji. Gdy ta rekonstrukcja będzie dokonana, to Rząd ten wkroczywszy na tę drogę normalnych stosunków z parlamentem, będzie mógł dokonać tego dzieła, które wszyscy musimy nazwać dziełem rozpoczętem dobrze, dzieła sanacji Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach „Wyzwolenia”)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Karpiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#SKarpiński">Wysoki Senacie! Expose pp. Ministrów Grabskiego i Skrzyńskiego nie zapowiadają żadnej zmiany stosunku Rządu do mniejszości narodowych w Polsce wogóle, a do ludności ukraińskiej i białoruskiej w szczególności.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#SKarpiński">Jak wynika z expose p. Prezesa Rady Ministrów Grabskiego, jest on pełen otuchy na przyszłość i to otuchy, która, mojem zdaniem, nie ma żadnych podstaw, których trudno doszukać się w mowie p. Ministra Grabskiego. Jedno tylko można stwierdzić, że p. Minister Grabski ma nadal zamiar naciskać śrubę podatkową i w ten sposób niszczyć ludność, która i tak już zubożała na Kresach.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#SKarpiński">W osobie p. Ministra Skrzyńskiego Rząd na terenie zagranicy, przed Ligą Narodów, swoją politykę, której inaczej nie możemy nazwać, jak eksterminacyjną, przywdział w szaty demokratyzmu i chrześcijańskiej moralności, przedstawiając przed narodami świata położenie na rodu ukraińskiego i białoruskiego w Polsce w świetle nie odpowiadającem rzeczywistości. Jak i za poprzednich rządów, prowadzi się polonizację tych narodowości za pomocą szkół. Dotychczas, Panowie, niema ani jednej ukraińskiej szkoły średniej państwowej, dotychczas niema uniwersytetu. Szkoły niższe są redukowane i bez żadnej przyczyny zamykane.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#SKarpiński">Nadużycia policji i administracji nie zmniejszają się, lecz przeciwnie, potęgują się l przybierają charakter mieszania się nawet do spraw sądownictwa.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#SKarpiński">Setkom tysięcy ludności stałej, a niezapisanej do ksiąg stanowych, odebrano prawo ruchu i tem pozbawiono lub utrudniono im sposób zarobkowania i nawet pobierania nauki. Mówię o wiadomej rejestracji osób nie mających obywatelstwa, którym zabroniono zmieniać miejsce pobytu, wyjeżdżać do innych województw, a nawet za granice miasta lub wsi, gdzie mieszkają, przy czem pobierane są od nich podatki wcale nie ustanowione przez prawo, po 24 zł. od osoby. Te setki tysięcy ludności kresowej są poza prawem, bo nie uznaje się ich za obywateli polskich jedynie dlatego, że nie byli zapisani do ksiąg stanowych, które, jak dobrze wiadomo władzy i Rządowi, prowadzone dla tej ludności nie były.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#SKarpiński">Polityka agrarna na kresach nie uległa zmianie i po staremu ludność miejscową pozbawia się jedynego warsztatu pracy — ziemi na korzyść osadnictwa i kolonizacji. W tym samym czasie p. Minister Skrzyński zapewnił przedstawicieli narodów, że Rząd polski w znanych ustawach językowych dał ludowi ukraińskiemu i białoruskiemu wszystko, do czego się zobowiązał traktatami, a nawet więcej, niż się zobowiązał.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#SKarpiński">Wczoraj p. Minister Skrzyński z tej trybuny powiedział między innemi, że Polska potrzebuje zagranicą kredytu materialnego i moralnego. Sądzę, że trudno będzie osiągnąć ten cel, gdy ostatecznie zagranica dowie się o prawdziwym stanie mniejszości narodowych w Polsce, gdy świat dowie się, że osławione ustawy językowe po części są niewykonywane, a po części, jak np. ustawa szkolna, służą do likwidowania szkolnictwa ukraińskiego i białoruskiego. Działalność p. Ministra Skrzyńskiego i Rządu na terenie międzynarodowym w tym kierunku mogę tylko porównać z działalnością Katarzyny Wielkiej i Potemkina. Gdy dostojnik zagraniczny miał przejeżdżać przez Ukrainę, Potemkin postarał się o to, by wzdłuż drogi wybudowano papierowe domki, ażeby przedstawić zagranicy stan rzeczy w zupełnie innem świetle, niż był w rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#SKarpiński">Wobec tego Klub Ukraiński będzie nadal w opozycji do rządu p. Grabskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Krzyżanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BronisławKrzyżanowski">Wysoki Senacie! Ze wszystkich zarzutów i bolączek, jakie tu były omawiane, najniebezpieczniejszym, najwięcej bijącym w oczy, jak mnie się zdaje, jest zarzut, dotyczący stosowania mnożnika przy wypłacaniu pensji i uposażeń. Mnie się wydaje, że mnożnik jest poprostu zaprzeczeniem naszej reformy walutowej. Przecież istnieje taki paragraf w Konstytucji, który powiada, że nie może być żadnego wydatku bez pokrycia, a wszakże żadnego pokrycia na to podnoszenie pensji i uposażeń niema. A jeżeli sobie wystawimy, że drożyzna dalej pójdzie w górę, to można dojść do wniosku, że trzeba będzie płacić podwójne i potrójne pensje, zupełnie tak samo, jak wtedy, kiedy jeszcze nie było reformy walutowe, kiedy panowała inflacja. Dlatego, o ile reforma walutowa jest połączona z mnożnikiem, to dalej prowadzi do inflacji do zaprzeczenia tego, czem jest i czem być powinna. Znam wyjaśnienia, jakie dawał p. Prezes Rady Ministrów Grabski, znam wyjaśnienia właściwych czynników, ale mnie się zdaje, że to wszystko są tylko sofizmaty. Gdyby rzeczywiście dochody nasze były tak dobre, żebyśmy mieli jakie nadwyżki, to i w takim razie nie może być mowy o tem, ażebyśmy wprowadzali mnożnik. Może być mowa o podniesieniu uposażeń, o podniesieniu pensji w danym wypadku, wysuwam przedewszystkiem potrzebę dodatku kresowego dla urzędników, będących na Kresach. W tej dziedzinie rzeczywiście dzieje się niesprawiedliwość, która musi być wyrównana. Jeżeli istnieje dodatek stołeczny, to trzeba się liczyć z tem, że na Kresach życie jest droższe, aniżeli w stolicy.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#BronisławKrzyżanowski">Jestem pełen szacunku dla działalności p. Ministra Skrzyńskiego. Sądzę, że jego działalność w związku z protokółem genewskim, zasługuje na najwyższe uznanie. Z tego jednak nie wyprowadzam wniosku, że wszystko, cokolwiek jest związane z jego resortem, dzieje się na korzyść Polski i na korzyść Kresów. Jeżeli mówię o Kresach, to sądzę, że zagadnienie ich łączy się z całokształtem zagadnień, dotyczących Polski. Jeżeli p. Minister Skrzyński w jednej ze swoich not do państwa sowietów wskazuje na to, że bandy, które obecnie grasują na wschodzie, organizowane są w Mińsku, jeżeli nawet wskazuje ulice, gdzie się to dzieje i w jaki sposób to się odbywa, i t. d., to robi dobrze. Ale jeżeli w następnej nocie cofa to i w odpowiedzi na notę Cziczerina pisze: „Rząd Polski chciał wytłumaczyć rozbieżne rezultaty dochodzenia tem, że po napadzie na Stołpce dalsze szkolenie band w Mińsku zostało być może poniechane”, to uważam, że takie stanowisko nie odpowiada realnemu ustosunkowaniu, nie odpowiada faktom, stanowisko tuszujące to, co przedtem było powiedziane twardo i mocno, jest dla Polski i dla Kresów szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#BronisławKrzyżanowski">P. Minister Spraw Zagranicznych w swojem ostatniem expose, wygłoszonem w Sejmie, mówił o Kłajpedzie tak: Polska ma dwie możliwości: albo rozmawiać z Kownem i zasilić nowem życiem Kłajpedę, albo jeśliby obecna sytuacja miała trwać, Polska musiałaby dać swoim Kresom Wschodnim takie drogi połączenia z morzeni, któreby im zastąpiły Kłajpedę.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#BronisławKrzyżanowski">P. Minister Spraw Zagranicznych i z nim Rząd cały nie ma słuszności, bo cóż on powiada? Powiada, że czeka, aż nastąpią okoliczności, które dadzą mu możność zasilenia Kłajpedy i w ten sposób ożywienia Kresów Wschodnich. Ale przecież Kresy obecnie duszą się już wobec tego, że nie mają drogi do morza, że nie mają ujścia. A p. Minister Spraw Zagranicznych i cały Rząd czeka, aż nastąpią te możliwości. A przecież cały nasz handel leśny, cały eksport stoi! Powtarzam, że my się dusimy! Zamiast tego, żeby stworzyć takie taryfy, któreby umożliwiały wywóz naszych towarów do morza poza Kłajpedą, do Gdańska, zamiast przyspieszyć układy z Łotwą i stworzyć drogę na Rygę, czeka się, aż będzie możność porozumienia z Kownem. To nie jest polityka realna, polityka dążąca do naprawy sytuacji, jaka stworzyła się od lat kilku.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#BronisławKrzyżanowski">Mowa jest o administracji. Słusznie, się podkreśla, że administracja na Kresach jest fatalna, i że trzeba ją zmienić. Któż jest temu winien? Kto zarządza, kto decyduje o losach tej administracji? Najpierw mamy takie zjawisko, że p. Prezes Rady Ministrów dnia 22 października, a więc dwa tygodnie temu, w swojem expose powiedział, że Rząd rozumie potrzebę zmiany administracji, potrzebę reform, jakie tam muszą być przeprowadzone i dlatego uważa za potrzebne stworzyć osobnego delegata z szerokiemi pełnomocnictwami, który już jest wyznaczony. Dwa tygodnie przeszło od tego czasu, kiedy to było wygłoszone, i ani w chwili, kiedy p. Premier przemawiał, ani do dziś dnia tego delegata niema. To jest wyrazem całego stosunku do Kresów. Mieliśmy jednego z najtęższych ludzi p. Romana. Nie był to człowiek, którego popierała bądź lewica, bądź prawica naszego społeczeństwa, ani „Wyzwolenie”, ani Narodowa Demokracja nie były i nie są jego zwolennikami, pomimo to, a może właśnie dlatego jest to jeden z najlepszych i najtęższych ludzi w naszej administracji. Jakieś czynniki uznały za potrzebne jednego z wojewodów, który wcale się nie odznacza sprężystością, ani czemkolwiek, coby go wysuwało na czoło przeprowadzić do Wilna, p. Roman został poza burtą. My nie mamy zadużo czynnych i naprawdę dzielnych ludzi, żeby w ten sposób postępować. W ten sposób Rząd postąpił z Romanem, a usuwając go i wysuwając innego wojewodę na stanowisko w Wilnie, czem się kierował — trudno powiedzieć, ale w oczy się rzuca jakieś protegowanie, jakiś rodzaj nepotyzmu.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#BronisławKrzyżanowski">W reszcie województw co się robi? Mianuje się wojewodów — generałów. Czy jest w tem jakaś myśl państwowa, jakaś zasada? To jest nic i to, co się obecnie dzieje, to, co się stało przed paru dniami: napad pod Baranowiczami jest żywem zaprzeczeniem poglądu słuszności mianowania generałów — wojewodów. Zamiast żeby generałowie byli na swojem miejscu, ażeby stali na straży i pilnowali, żeby wojsko spełniało to, czego się od niego spodziewać można, Rząd robi takie przesunięcia! I to się dzieje wtedy, kiedy mamy niesłychaną awanturę w Wilnie, mówię o wypadku, może Panom mało znanym, albo i wcale nieznanym, ale głośnym w calem Wilnie, w całej Wileńszczyźnie, mianowicie o zniszczeniu pancerki. Okoliczności do dziś dnia nie są wyświetlone, czy tam są winni tylko sami wojskowi, czy tam jest winna sama tylko służba kolejowa, czy może jedni i drudzy, ale faktem jest, że pociąg pancerny jest zniszczony, że kilku oficerów zostało zabitych na miejscu. A następnie po tem wszystkiem odbyła się stypa, na której kilku oficerów spiło się do tego stopnia, że doszli do zupełnego rozbestwienia. To słowo wymawiam nie ja pierwszy, tak pisała nasza prasa miejscowa. Doszli do tego, że bez żadnej racji tak zbili jednego z lokai w hotelu Stoberski w Wilnie, że ten człowiek chorował przez parę miesięcy. Wprawdzie oddani są pod sąd, sąd wojskowy będzie wkrótce ich sądził, ale sam fakt tego postępowania ludzi, którzy muszą służyć przykładem, szczególnie na Kresach, sam ten fakt musiał zwrócić uwagę Rządu.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#BronisławKrzyżanowski">Mowa jest o reorganizacji administracji. Oddawna wszyscy wiedzą, że trzeba przenieść punkt ciężkości na starostwa, że trzeba zmienić system rządzenia przez województwa. W tym kierunku nic się nie robi dotychczas. W starostwach muszą być najlepsi, najdzielniejsi, najpracowitsi ludzie, a ci, którzy tam siedzą obecnie, pobierają pensję najmniejszą, uposażenie klas niższych.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie odbudową. Nie mogę powiedzieć jak się dzieje, po wszystkich bez wyjątku starostwach, wiem jednak, że w szeregu powiatów włościanie nie mają prawa brać drzewa z lasów rządowych, ale muszą brać z daniny lasowej. Włościanie, mieszkańcy gmin: jasiewskiej, siemiotowskiej i zanarewskiej, to jest tych gmin, które leżą w pasie wojennym, gdzie ludzie mieszkają dotychczas w ziemiankach, muszą jeździć po materiał budowlany o 40, 50 km. Więcej jeszcze, przy pierwszem zaopatrywaniu w drzewo, przy pierwszej porcji tego drzewa, drzewo było wydawane za darmo, teraz wydaje się za pieniądze i nie według cen miejscowych, lecz według cen, które przychodzą z Warszawy. Wielu włościan nie zdążyło skorzystać z pierwszych porcji, ponieważ drzewo nie było nadawane z pewnym terminem, wskutek czego drzewo zostało ścięte, ale nie wywiezione i dziś każą im za to drzewo płacić.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#BronisławKrzyżanowski">W tym samym czasie Rada Ministrów uchwaliła, że ziemia Wileńska nadal ma być województwem. Wobec tego, że jeszcze Sejm Ustawodawczy zobowiązał się do tego, że ziemia Wileńska będzie miała statut osobny, wobec specjalnych potrzeb, jakie są na Kresach, zamiast tego, żeby ten statut rozszerzyć na całe Kresy, utworzy się województwo, bo to jest panaceum, które o wszystkiem zadecyduje i wszystko uwzględni.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#BronisławKrzyżanowski">Następnie muszę wskazać na zagadnienie podatkowe. Jest to może rzeczą bolesną, ale faktem jest, że podatków, zdaniem mojem, ludność nie zapłaci w całości. Z tem trzeba się liczyć, tej okoliczności nie można pominąć milczeniem. Podatki dla Kresów są za wielkie i niesprawiedliwie rozłożone. Podatków tembardziej nie możemy i nie będziemy mogli zapłacie, że ludność nie korzysta z żadnego kredytu. Jeżeli istnieje kredyt, to tylko dla większej własności, coprawda i dla niej jest bardzo ograniczony, ale mniejsza własność prawie zupełnie go nie ma, powiadam „prawie” dlatego, bo dotychczas w bardzo słabej mierze z tych kredytów korzysta tylko ludność wiejska o tyle o ile jest zrzeszona w kooperatywach, a poszczególni drobni rolnicy z żadnych kredytów dotychczas wcale nie korzystają, nawet u nas niema filii Banku Rolnego. Z chwilą, gdy ludność będzie miała kredyt, wzmoże się zdolność podatkowa, kredyt zaś powinien być nie tylko krótkoterminowy, ale przedewszystkiem długoterminowy. Na to, żeby był kredyt długoterminowy — trzeba uporządkować stosunki rolne. Zanim te stosunki nie będą uporządkowane, zanim nie będzie przeprowadzona reforma rolna, zanim nie będzie wiadomo, ile kto ma — dużo, czy mało, ale musi być wiadomem, że to, co każdy ma, to ma na własność, na zawsze, że ta ilość ziemi, którą posiada, nie będzie odebrana — do tego czasu stosunki będą płynne, będą tak niebezpieczne, jak są dotychczas. A więc podkreślam, że potrzeba kredytu długoterminowego jest jedną z najpoważniejszych w kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Hasbach. Zwracam uwagę, że zamierzamy dziś skończyć rozprawę, jeżeli to będzie możliwe, proszę więc, żeby mówcy skracali swoje przemówienia.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#ErwinHasbach">Wysoki Senacie! W Sejmie i w Senacie stwierdzić możemy niestety wśród wszystkich stronnictw niebywałą dotychczas jednomyślność. Mówić „niestety”, gdyż twierdzenie to odnosi się do ciężkiego położenia gospodarczego, które osiągnęło taki stopień, że o ile wkrótce nie nastąpi zmiana, doprowadzi ono do katastrofy. O symptomatach nie potrzebuje dużo mówić, gdyż zostały one przez moich przedmówców wyczerpująco omówione. We wszystkich dziedzinach życia gospodarczego, w przemyśle, handlu, rolnictwie skonstatować musimy zastój, a nawet cofnięcie się wstecz. Dowodem tego jest, jak wiadomo powszechnie, anemia organizmu państwowego — brak pieniędzy. Przy nadzwyczajnem znaczeniu rolnictwa dla naszego kraju, muszę stwierdzić, że mnożą się oznaki, iż początek upadku rolnictwa już nastąpił. Biorąc pod uwagę dawną dzielnicę piuską, która co do stanu kulturalnego stoi na czele naszego rolnictwa, spostrzec można z przerażeniem, że intensywny sposób gospodarki ustępuje miejsca ekstensywnemu. Dlaczego? intensywna gospodarka potrzebuje kapitału i to ciętego kapitału obrotowego, a ten kapitał został z biegiem czasu przez podatki uszczuplony. Jakie są dalsze następstwa? Dochody przy gospodarce ekstensywnej nie osiągają nigdy wysokich i gospodarki intensywnej. Zdolność płatnicza zmniejsza się i doczekamy się, że nawet gdyby ucisk podatkowy w przyszłym roku ustał, żaden Minister Skarbu, nawet gdyby z tamtego świata się zjawił, nie będzie mógł budżetu zrównoważyć.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#ErwinHasbach">Jak rzeczy wyglądają na Górnym Śląsku? Przeszło 80% przemysłu żelaznego i blisko 50% Przemysłu górniczego niebawem stanie i prawdopodobnie nieprędko się podniesie. Przyczyny należy szukać w gospodarczym chaosie. Przeniesienie tej sprawy na teren polityczny przez pewne czynniki, doprowadziło do tego, że ludność pozostaje pod pewną sugestią, że winę za ciężkie położenie gospodarcze ponoszą Niemcy i żąda się ich usunięcia niezależnie od tego, czy to są zdolni łudzę, czy to urzędnicy, czy robotnicy fabryczni. W taki sposób ludność zapomina o tym, że ona sama musi pracować nad polepszeniem bytu. Jesteśmy wszyscy zgodni, że pomoc musi nastąpić natychmiast i że w danej sytuacji może nam pomóc jedynie pożyczka zagraniczna. Pieniędzy zagranicą jest dość. Jako dowód mamy fenomenalny sukces pożyczki niemieckiej w Ameryce, Anglii, Holandii i nawet Francji. Podstawą dla kredytu jest zaufanie. Zaufanie ma się do takiego państwa, któremu się udało wewnątrz kraju wprowadzić porządek i zgodę.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#ErwinHasbach">Dopóki nie zmieni się gruntownie polityka naszego Państwa wobec mniejszości, nie dojdziemy do takiego stanu. Wcale nie wystarcza, aby ten lub ów rząd przez małe łapówki starał się sprawę rozwiązać. W głębi duszy narodu musi obudzić się przekonanie, że my wszyscy jesteśmy obywatelami o równych prawach i o równych obowiązkach. W Sejmie i w Senacie poszczególni mówcy ponownie uważali za stosowne zalecać mniejszościom narodowym lojalność. Proszę Panów, lojalnych obywateli może sobie każde państwo wychować przez mądre i sprawiedliwe rządzenie. Do obowiązku obywateli należy przedewszystkiem przyjęcie na siebie ciężaru podatkowego. Jestem niezmiernie zadowolony, że nikt nawet nie ośmielił się podać w wątpliwość spełnienia tego obowiązku przez niemiecką ludność. Stwierdzę nawet, że gdyby jakakolwiek komisja parlamentarna podjęła się Ludu skonstatowania, którą z obu narodowości w dawnej dzielnicy pruskiej i na Górnym Śląsku co do płacenia podatków najlepiej spełniła swój obowiązek, wynik byłby niespodziewany. Żądamy kategorycznie, aby każdy, czy to Niemiec czy Polak, któryby się uchylał od obowiązku płacenia podatków z całą surowością był karany. To jest największa moralność, która jest potrzebna do spełnienia tego obowiązku.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#ErwinHasbach">Nasi synowie służą w wojsku polskiem; pomimo trudności, jakie władze szkolne robią nam przy przyznawaniu prawa publiczności naszym Szkołom, dajemy Państwu nasze mienie i naszych synów i mamy prawo się zapytać, co za to otrzymamy od Państwa? Pojęcie lojalności jest przez wielu ludzi błędnie komentowane, słuszną krytykę i słuszne żądania uważa się jako czyn antypaństwowy i to nie tylko w gazetach, ale nawet z tych ław słychać takie słowa. Rząd jest pod wpływem jednostek, które chcą być, powiedzmy, plus katolique que le papę, i stwarzają regnum in regno. To są Panowie O. K. Z-yści i ich pomocnicy.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#ErwinHasbach">Jeszcze słowo o Górnym Śląsku. Wedle Konstytucji i konwencji genewskiej każdy obywatel ma prawo decydować co do swojej narodowości. Niemcom z nazwiskiem polskiem, urodzonym na Górnym Śląsku, zabrania się pod przymusem uczęszczania do szkoły niemieckiej i chodzenia na nabożeństwa niemieckie. Zagranica obserwuje dokładnie stosunki wewnątrz naszego kraju.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#ErwinHasbach">Kodeks między kredytem materialnym i moralnym nie ulega wątpliwości. Stanowisko naszego stronnictwa co do polityki zagranicznej było w Sejmie deklarowane. Stwierdzam z naciskiem, że nasza polityka zagraniczna tylko wtedy może być prowadzona ze skutkiem dla Państwa Polskiego, o ile Państwo Polskie przedstawia się jako państwo wewnątrz kraju skonsolidowane, które wszystkie siły wytęży do wspólnej, produkcyjnej pracy. Podstawą elementarną tego było i jest rozwiązanie sprawy mniejszości w Polsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Bartoszewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JoachimBartoszewicz">Wysoki Senacie!</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JoachimBartoszewicz">Przed kilku miesiącami, przemawiając tutaj z tej trybuny w sprawie polityki zagranicznej, podniosłem, że najlapidarniejszą sprawą w tej dziedzinie jest sprawa bezpieczeństwa Polski. Chciałbym dziś w krótkości ocenić, jak to wielkie zdarzenia, które miały miejsce w ostatnich kilku miesiącach, wpływają lub wpłynąć mogą na to zagadnienie.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#JoachimBartoszewicz">Nie będę tych faktów wyliczał, bo już je dziś wyliczono. Mieliśmy przedewszystkiem konferencję londyńską. Otóż tę konferencję oceniają różnie. Niektórzy oceniają ją tylko w ten sposób, że została nawiązana na nowo nić, trochę naruszonej poprzednio „entente cordiale” pomiędzy Anglią a Francją. Ale pozatem należy stwierdzić z całym obiektywizmem, że jednak konferencja londyńska także osłabiła pozycję Francji w porównaniu z poprzednią jej pozycją. Osłabienie to stąd pochodzi, że Francja pozbawiła się tych realnych gwarancji, które miała w ręku, a pozbycie się ich nie zostało skompensowane innemi gwarancjami, których Francja oczekiwała od Anglii. Natomiast otwarty został Niemcom na tejże konferencji szeroki kredyt moralny i materialny.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#JoachimBartoszewicz">Przyszła potem druga konferencja: Zgromadzenie Ligi Narodów i t. zw. protokół genewski. P. Minister Spraw Zagranicznych przedstawił nam tu wczoraj w entuzjastycznych słowach całą ideę i sens tego protokółu genewskiego, a i dzisiaj na posiedzeniu mówcy również z większym lub z mniejszym entuzjazmem podkreślali jego znaczenie. Ja nie jestem z tych, którzyby nie rozumieli...</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Brawo!)</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#JoachimBartoszewicz">...wielkiej wagi i wielkiego znaczenia protokółu genewskiego. Nie tylko z tego względu, że ten protokół jest wysiłkiem 47 państw, które chciały doprowadzić do uniemożliwienia, lub przynajmniej do utrudnienia wybuchu wojny, której sobie nikt nie życzy, ale i dlatego także, że ten protokół jest istotnie olbrzymią zmianą uznanych dotychczas zasad prawa międzynarodowego. Otóż trzeba podziwiać, że ludzie, którzy nad tym protokółem tam pracowali, że państwa, które brały udział w zgromadzeniu Ligi Narodów, trzeba, powtarzam, podziwiać, jak te państwa dla wielkiej idei wiecznego pokoju z taką łatwością poświęciły te zasady, które dotychczas jeszcze w prawie międzynarodowem istnieją, a przedewszystkiem jedną z najważniejszych zasad, zasadę znaną od tylu wieków, zasadę udzielności państwowej i, zwierzchnictwa terytorialnego, to jest tych dwóch praw, które się niepolskiem słowem określa jako suwerenność.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#JoachimBartoszewicz">Jakkolwiekby się zapatrywać na protokół genewski, musimy sobie powiedzieć i stwierdzić to że w niesłychany, bardzo śmiały sposób podważona w nim została zasada suwerenności państw i na ten punkt zwracam uwagę nie dlatego, żebym nie uznawał, że objawia się tu solidarność między państwami, nie dlatego, żebym nie rozumiał, iż po za niepodległością państw jest jeszcze druga zasada wzajemnego stosunku między państwami, ale dlatego, że dla nas specjalnie, w naszych warunkach trzeba niesłychanej ostrożności przy podważaniu zasady suwereni ości państwowej. Ja twierdzę, że przy uznaniu zupełnem zasady wzajemnego stosunku i solidarności międzynarodowej, zasada suwerenności państwowej jeszcze długi czas musi mieć olbrzymie zasadnicze znaczenie. Inaczej być nie może, a inaczej być nie może dlatego, że każde państwo musi zachować swoją indywidualność wewnętrzną, musi utrzymać znaczenie tych granic, które innych państw i narodów dzielą. To nie przeszkadza solidarności między państwami, ani wzajemnemu stosunkowi, który jest konieczny na to, ażeby mogło istnieć współżycie różnych narodów i różnych państw.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#JoachimBartoszewicz">A dlatego jeszcze ten moment podkreślam, ze jeśli się dzisiaj przechodzi od starego do nowego jakiegoś regimu, jeśli się dzisiaj powie, że po za protokółem genewskim niema nic, coby broniło państwa, to w takim razie możemy się narazić na niebezpieczeństwo, że istotna niepodległość. indywidualność państwa może być zatracona. Gdybyśmy porównali stosunki państw — a w tym kierunku ta sprawa się rozwija — ze stosunkami indywiduów w jednem i tem samem państwie, to musielibyśmy przyznać, że nie jest rzeczą nieodpowiednią i bagatelną, a owszem jest rzeczą konieczny, ażeby każde indywiduum ludzkie, każdy człowiek rozwijał w sobie swoją indywidualność i swoją siłę i że rozwój siły każdego indywiduum nie tylko nie przeszkadza mu do współżycia z innymi ludźmi tego samego państwa, ale owszem, pomoże mu w olbrzymim stopniu do tego, ażeby swoją indywidualność przeprowadzić przez życie z pożytkiem i z korzyścią dla tego państwa. Tak samo jest w stosunkach pomiędzy państwami. I dlatego jeżeli ktoś, uznając zasadę solidarności międzynarodowej, nastaje na to, ażeby każde państwo miało możność i prawo rozwijać swoją wewnętrzną siłę, to nie staje w poprzek zasadzie tej, która jest zasadą naczelną protokółu genewskiego i Ligi Narodów, ale przeciwnie wzmacnia tylko ten stan normalny, jaki powinien istnieć między narodami i państwami. Zatrzymałem się nad tym punktem i nie chcę dalej filozofować.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#JoachimBartoszewicz">Przechodzę do innych jeszcze faktów, ażeby z nich bilans ostateczny wyprowadzić. Otóż z tych dwóch faktów, o których mówiłem, wynikała konsekwencja, że Niemcy, które otrzymały, jak mówiłem, wielki kredyt moralny i materialny, że Niemcy zostały wskutek przyjęcia planu Dawesa formalnie zaproszone do wzięcia udziału w Lidze Narodów, do wejścia do Ligi Narodów. Jak oceniać ten fakt? Oczywista rzecz, że znaczenie Ligi Narodów może być istotne wtedy, „i” będzie mieściła w sobie wszystkie możliwie państwa, jak największą ich ilość. Od uniwersalności Ligi Narodów zależy jej znaczenie i powaga. I z tego punktu widzenia, oczywiście, wejście Niemiec i innych państw do Ligi nie może być kwestionowane. Ale chodzi o to, czy ten, kto wchodzi do Ligi Narodów, chce, potrafi zastosować się do tych wielkich zasad, które Liga Narodów głosi.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#JoachimBartoszewicz">Mamy tutaj fakty, których nie możemy przeoczyć. Musimy podnieść, że Niemcy chcą wejść do Ligi Narodów pod pewnemi warunkami, że te warunki nie są tego rodzaju, aby mogły nas uspokoić co do polityki Niemców wewnątrz Ligi Narodów. Nie możemy się oprzeć temu wrażeniu, że Niemcy wchodząc do Ligi miałyby przedewszystkiem na celu rewizję traktatów i zrzucenie z siebie tych więzów, które zostały im wskutek wojny przez Traktat Wersalski nałożone. I to wrażenie, poparte bardzo poważnemi faktami i enuncjacjami, to wrażenie musi nas skłaniać do zdania, że tylko Niemcy, które się zgodzą na istotną równość w Lidze Narodów z innemi państwami, mogłyby być pożytecznym członkiem Ligi, inaczej dzieło Ligi Narodów podważyłyby tylko i rozsadziłyby ją. A jeśli jeszcze sobie uprzytomnimy, że Niemcy, dążąc do zrzucenia z siebie wszystkich kajdan, do rewizji traktatu wersalskiego i t. d., przyjęłyby te zobowiązania, któreby protokół genewski na nie nakładał i poddałyby się tym sankcjom, które tam są przewidziane w razie napaści i wybuchu wojny, to musimy sobie powiedzieć, że ten jeszcze niedoszły ale możliwy fakt wejścia Niemiec do Ligi Narodów musiałby być przez nas traktowany z wielką ostrożnością.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#JoachimBartoszewicz">W tej sytuacji, nie mówiąc już o innych jeszcze faktach niepośledniego znaczenia, muszę jeszcze jedną rzecz stwierdzić, że mimo wielkich zachwytów i entuzjazmu, który wywołuje w większym lub mniejszym stopniu protokół genewski, mimo tej nowej ery, którą wszyscy przewidują, mimo całego zapału, jaki można mieć do idei, któraby usunęła nazawsze wojny z tego świata, mimo to Polska przy istnieniu protokółu genewskiego nie może mieć wewnętrznej pewności, że jej bezpieczeństwo w ciągu tych kilku miesięcy zostało istotnie zwiększone. Tutaj trzeba przecież zdać sobie jeszcze sprawę z jednego czynnika w Lidze Narodów, to jest ze stanowiska Anglii. Nie chcę twierdzić, że nowe wybory angielskie zmienią radykalnie politykę angielską. Tego nigdy nie było i niema w. Anglii. Ale muszę przypomnieć pewne fakty, które zaszły podczas zgromadzenia Ligi Narodów i które niewątpliwie dowodzą, że Anglia nie jest tak łatwa do zrzeczenia się swojego prawa suwerenności w tych najważniejszych sprawach, któreby się mogły wiązać z wykonywaniem sankcji Ligi Narodów. Anglia pretenduje do roli kontroli morskiej, tak jak zawsze do tego pretendowała, ale Anglia nie zdecydowałaby się oddać swojej floty na usługi Ligi Narodów wtedy, kiedy Liga Narodów kazałaby bronić interesów państwa napadniętego. Anglia pretenduje do tego, żeby do niej należała ocena, czy nakazana przez Ligę Narodów sankcja ma lub nie ma być przez nią wykonaną. Otóż ten stosunek Anglii musi być również brany w rachubę, jeżeli się mówi o tem zabezpieczeniu chociażby w przyszłości, którego protokół genewski mógłby państwom dostarczyć.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#JoachimBartoszewicz">Taki jest więc bilans tych wielkich zdarzeń na dziś, nie mówię na dalszą przyszłość. Przedstawia się on w ten sposób, że mamy niewątpliwie osłabioną dyplomatyczną pozycję Francji, że mamy wielki kredyt udzielony Niemcom bez istotnej gwarancji, że mamy niejasny stosunek Anglii do spraw solidarności międzynarodowej i że mamy protokół genewski taki, że nie możemy być jeszcze pewni jaką znajdzie może realizacje. W tej sytuacji Polska, według mego przekonania, nie może się ograniczać do tego, ażeby protokół genewski uważać jako ostatnią i jedyną swoją ucieczkę, Polska musi dbać o to, ażeby dobrze wzmocnić te sojusze, które ją dotychczas wiązały i które ją wiążą dzisiaj. Polska musi nietylko iść za Francją jako swoją sojuszniczką, o czem tu dziś była mowa. Obowiązkiem sojusznika jest nie tylko iść za swoim sojusznikiem, ale takie wzmacniać jego pozycję, jeżeli ta pozycja chwilowo została osłabiona. Pierwszem zadaniem naszej polityki zagranicznej jest, żeby to stanowisko, które na wschodzie Europy osiągnąć powinniśmy, istotnie zostało osiągnięte w chwili, kiedy nasz sojusznik znajdzie się w gorszej sytuacji niż poprzednio. I tutaj muszę powiedzieć to, co już przed kilku miesiącami mówiłem, że polska polityka zagraniczna dążyć powinna do tego, ażeby na wschodzie Europy czynniejszą rolę odegrać, niż to dotychczas było. My musimy rozwinąć pewną inicjatywę, której dotychczas nie zauważyłem w naszej polityce zewnętrznej. Polska musi się stać na wschodzie Europy tym ośrodkiem, który grupuje koło siebie inne państwa, tak, aby istotnie z tego zgrupowania wyszła ta równowaga, o którą tak bardzo chodzi naszej sojuszniczce Francji, a o którą innym państwom, innym mocarstwom może tak dalece nie chodzi. Dla nas ta kwestia równowagi europejskiej jest rzeczą kapitalnej wagi i polityka zagraniczna w tym kierunku iść musi.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#JoachimBartoszewicz">A dalej w naszej polityce zagranicznej musiały zwrócić uwagę na możność należytego sharmonizowania naszej zasady suwerenności wewnętrznej z zasadą solidarności międzynarodowej. Są pewne rzeczy, których Polska znieść nie jest w stanie, są pewne rzeczy, na które Polska nigdy pozwolić sobie nie będzie mogła, jeżeli będzie chciała utrzymać zasadę swojego wewnętrznego zwierzchnictwa. A Polska jest pod tym względem jeszcze w gorszej sytuacji niż inne państwa, bo nie zapominajmy, że Polska jest właściwie na dorobku, że Polska jest państwem, które istnieje na nowo no długim niebycie państwowym, istnieje od kilku zaledwie lat, że ona musi się konsolidować, zdobyć taką siłę wewnętrzną, żeby się wyrobić na to wielkie mocarstwo, którem być musi w przyszłości. Dlatego w tych warunkach jest absolutną dla nas koniecznością. ażebyśmy mieli mocną rękę w rozstrzyganiu swoich spraw wewnętrznych w taki sposób, któryby istotnie nam pozwolił skonsolidować się i stać się silnem państwem.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#JoachimBartoszewicz">W tej sytuacji nie wolno naszej polityce zagranicznej robić lekkomyślnych ustępstw, koncesji i obietnic, które mogą podważyć nasze wewnętrzne zwierzchnictwo i prawo naszej dzielności państwowej. Jest daleko lepszym, daleko lojalniejszym sposobem w polityce zagranicznej. gdy przedstawiciel rządu na terenie dyplomaci powie innym państwom, że na tę a tę rzecz nie pójdzie, bo pójść nie może, niż gdy stara się metodą grzecznych dzieci obiecywać, że się i to zrobi to załatwi, i gdy potem nie wymknie z tego to, co się obiecało, bo — stosunki państwowe na to nie pozwalają. Powiedzenie w pewnym momencie: non possumus, jest o wiele insza i lojalniejsza metodą, niż wszelkie metody układności i uprzejmości.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#JoachimBartoszewicz">Zresztą nie jestem przeciwnikiem uprzejmości. Chodzi mi o te uprzejmości, które właśnie mogą do czegoś zobowiązywać na forum zewnętrznem, a wewnątrz nie obowiązują. To jest powód, dla którego byśmy każdemu ministrowi spraw zagranicznych i obecnemi również zalecali, ażeby tę zasadę wewnętrznej suwerenności i tę zasadę nie mieszania się innych do naszych spraw wewnętrznych tam, gdzie oczywiście niema do tego formalnej przeszkody, bardzo wysoko stawiał. Nie wiem, do czego się pod tym względem później dojdzie, ale dziś jest stanowczo obowiązkiem polskiego Ministra Spraw Zagranicznych uważać zasadę suwerenności państwowej za niezniszczoną i bardzo silnie i mocno jej bronić.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#JoachimBartoszewicz">Pozatem trzeba uważać w polityce zagranicznej na jej związek z polityką wewnętrzną. Każda polityka zagraniczna, ale nasza w daleko wyższym stopniu powinna rozumieć, że ten związek między poczynaniami zewnętrznemi a wewnętrznemi jest wielkiej wagi. Mówiliśmy już o tem, że siłę państwa kształtuje się wewnętrzną polityką i że tę siłę państwową musi się coraz bardziej wzmacniać, jeżeli państwo chce dążyć do znaczenia mocarstwowego. Wszystko to, co w Polsce musi być zrobione w polityce wewnętrznej na to, ażebyśmy istotnie okrzepli i stali się silnem państwem, zrobione być powinno, a wtedy uzyskamy kredyt za granicą. Mówi się o kredycie naszym i o zaufaniu zagranicy i mówi się, że, aby zdobyć to zaufanie, należy zapewniać świat, że nie mamy żadnych imperialistycznych zamiarów, że nie damy do wojny. Zapewne, takie rzeczy trzeba mówić, dlatego poprostu, ażeby odpierać kłamliwą robotę naszych wrogów, którzy twierdzą rzeczy przeciwne. Ale przecież żaden rozumny polityk na świecie i w Europie nie może przypuszczać dzisiaj, żeby Polska miała istotnie jakieś światoburcze zamiar i ażeby chciała na innym punkcie wywoływać wojnę. Dlatego kredyt nasz za granicą o wiele silniej będzie ugruntowany, jeżeli zagranica będzie wiedziała. że Polska prowadzi politykę wewnętrzną zdecydowaną i takie przeprowadza sposoby rządzenia, które zapewnią jej siłę, ład i porządek. Jestem przekonany np., że gdyby Polska szybko i radykalnie uporała się z tem zjawiskiem bezładu. jaki dziś na naszych ziemiach wschodnich panuje, toby to nasz kredyt zagraniczny podniosło znacznie więcej od wszelkich zapewnień pokojowych. Jestem przekonany, że gdyby zagranica, gdyby nasi sąsiedzi wiedzieli, że jesteśmy zdecydowani prowadzić mocną i rzetelną politykę, która nie dopuści do wewnętrznych wichrzeń, do nieporządku i nieładu, toby tem samem ustały wszelkie przypuszczenia o możliwości odebrania nam jakiegoś terytorium, toby ustały wszelkie nadzieje Niemiec, że dałoby się zrewidować Traktat Wersalski, odebrać nam korytarz pomorski, Śląsk i t. p. To jest w naszej mocy i to musimy zrobić.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#JoachimBartoszewicz">Podniosłem tu sprawę Kresów Wschodnich. Proszę Panów, ta sytuacja, nie może być dłużej cierpiana.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#komentarz">(S. fes. Maciejewicz: Komisja czterech śpi.).</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#JoachimBartoszewicz">Tych rzeczy, które się tam dzieją, Rząd nie powinien tolerować, one muszą być zakończone tak, jak w każdem państwie powinne być zakończone, to jest zaprowadzeniem ładu i porządku i uwolnieniem ludności tamtejszej od rozmaitych napaści, bandytyzmu i wichrzeń, które się lam ciągle powtarzają. Nie możemy wszystkiego przypisywać dywersji zewnętrznej, a jeżeli nawet tak jest, to przecie i na to są sposoby i Państwo Polskie musi znaleźć środki, ażeby tam ład i spokój zaprowadzić. Nie możemy dopuścić, ażeby rzesze ludności tamtejszej były ciągle narażone na cierpienia z powodu braku bezpieczeństwa publicznego. To są rzeczy niedopuszczalne. One obniżają naszą powagę i kredyt za granicą. Szybkie załatwienie się z tą sprawą, załatwienie radykalne, jest absolutnie konieczne, jeżeli chcemy zaufanie zagranicy do naszego Państwa podnieść. Ja się nie waham iść tak daleko, ażeby powiedzieć, że jeżeli normalne środki administracji nie wystarczają, aby tam na kresach wschodnich porządek i ład został zaprowadzony to Rząd powinien się uciec do środków nadzwyczajnych, aby wreszcie z tem skończyć.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#komentarz">(Głos: Już są przecież generał-gubernatorzy.)</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#JoachimBartoszewicz">Generał-gubernatorowie tu nic nie pomogą. Generał, który jest bez wojska i wojskiem nie operuje, to zupełnie jak ten papierowy smok chiński. Tu nie chodzi o generałów, ani o wojsko, ja nie precyzuje tutaj metod, tylko wskazuję Rządowi, że jest rzeczą absolutnie niedopuszczalna, aby ten stan dłużej się przewlekał i aby Kresy Wschodnie przez tak długi czas jęczały pod groza nieporządków, które się ciągle powtarzają. Ta rzecz musi być załatwiona Są jeszcze inne sprawy z dziedziny polityki wewnętrznej, które ściśle się wiążą z polityka zagraniczną, i które muszą być załatwione tak. aby Polska mogła się skonsolidować i stać wielkiem mocarstwem. Jeżeli przeszkadzają, do tego ustawy, to mogą być zmienione, jeżeli przeszkadza do tego choćby nawet ustawa konstytucyjna, to mamy wolną drogę do zmiany ustawy konstytucyjnej bez żadnych zamachów stanu. Są sposoby, które muszą nas wprowadzić na drogę ładu, porządku i siły wewnętrznej i to nam da możność pokonania tych różnych trudności na terenie międzynarodowym, które dla Polski jeszcze nie przeszły, które nawet długi czas jeszcze grozić mogą, a które scharakteryzowałem przy ocenie wielkich zdarzeń historycznych podczas ostatnich kilku miesięcy.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#JoachimBartoszewicz">Polska chce pokoju i tego powtarzać nie będę bezustannie, bo to jest rzecz naturalna. Polska dąży do pokoju i Polska tego pokoju potrzebuje, ale Polska chce, ażeby ją również w tych sprawach, które do niej należą, pozostawiono w spokoju, ażeby mogła spokojnie swoją role wypełnić, jako państwo rzetelne i sprawiedliwe. W ten sposób rozumiejąc naszą politykę, ugruntujemy i zdobędziemy kredyt i zaufanie zagranicy i na Polskę będą patrzeć w świecie jako na istotnie wielkie mocarstwo, które ma do odegrania razem z innemi państwami na wschodzie wielką swoją rolę.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#JoachimBartoszewicz">Że tak już na nas chcą patrzeć, dowodem jest choćby to, że jak nam komunikowano Francja i Watykan, a prawdopodobnie i inne państwa, chcą utworzyć u nas ambasady. Jest to oznaka formalna odróżnienia wielkiego państwa, mocarstwa, od małego. Niewątpliwie tej sprawy nie można bagatelizować. Chodzi jednak o to, aby, gdy będziemy mieli ambasady zamiast poselstw, nasza wewnętrzna wartość i siła, odpowiadała znaczeniu formalnemu naszej reprezentacji dyplomatycznej i żeby Polska, posiadając ambasady na równi z wielkiemi mocarstwami, na gruncie międzynarodowej solidarności czy to w Lidze Narodów, czy w dyplomacji zwykłej mogła stać się tym wielkim czynnikiem sprawiedliwości ogólnej i tego pokoju, którego Polska razem z innemi państwami sobie życzy.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Głos ma s. Wurzel.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JuliuszArturWurzel">Wysoka Izbo!</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JuliuszArturWurzel">Pozwoliłem sobie prosić o głos tylko celem wypowiedzenia kilku uwag na temat obciążenia podatkowego ludności. Będę się starał mówić zwięźle i krótko, żeby nie zabierać cennego o tej porze czasu tej Wysokiej Izbie. Zadanie to jest już o tyle dla mnie ułatwione, że wczoraj z tej samej trybuny słyszeliśmy bardzo trafne i cenne uwagi, wypowiedziane przez p. s. Szarskiego. Uwagi, które wypowiedział p. s. Szarski na temat obciążenia podatkowego ludności, podpisuję ja także od „a” do „z” i podkreślam je, aczkolwiek należę do innego stronnictwa. To też nie będę mówił o tem wszystkiem, ale nawiążę do tego, na czem zakończył s. Szarski.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JuliuszArturWurzel">S. Szarski wykazał, że argument, przytoczony przez p. Prezesa Rady Ministrów, jakoby obciążenie podatkowe było bardzo niskie, krytyki nie wytrzymuje. P. Prezes Rady Ministrów, aby wykazać, że u nas podatki są jeszcze małe, przytoczył tutaj cyfry statystyczne, a mianowicie, że na głowę ludności przypada w Polsce tylko 27 zł. Całkiem słusznie p. senator Szarski wykazał, że absolutne traktowanie cyfr jest błędem, ponieważ należy uwzględnić nie tylko absolutną wysokość podatków, płaconych przez ludność w Polsce, lecz także stosunki gospodarcze i stosunki zarobkowe. Atoli pozwolę sobie zwrócić uwagę na to, że p. Premier, przytaczając cyfrę 27 zł., jako przeciętne obciążenie na głowę ludności w Polsce, wziął pod uwagę tylko podatki pośrednie i bezpośrednie, monopole i cła, a pominął tak wielki podatek, jakim jest podatek majątkowy. Tytułem podatku majątkowego mamy płacić w tym roku 1924–333 miljony Jeżeli ten podatek doliczymy do podatków pośrednich i bezpośrednich, otrzymamy o wiele wyższą kwotę, jako przeciętne obciążenie, mianowicie nie 27 zł., lecz 39 zł. Możnaby zarzucić, że podatku majątkowego w tym wypadku nie należy uwzględniać, ponieważ to jest danina nadzwyczajna, która została jednorazowo uchwalona. Byłoby to słuszne w tym wypadku, gdyby danina służyła do pokrywania jakichś nadzwyczajnych jednorazowych wydatków. Wiemy jednak wszyscy, że wpływów z podatku majątkowego używa się na pokrycie normalnych wydatków naszego budżetu i że na wypadek, gdyby tych wpływów nie było, musiałoby się poszukać jakichś innych wpływów. Dlatego już dziś przewidzieć można, że gdy danina majątkowa zostanie w całości spłacona, to jeżeli będziemy trwali wówczas także przy zasadach samowystarczalności, staniemy wobec konieczności uchwalenia jakiegoś innego podatku bezpośredniego albo pośredniego, albo też wprowadzenia instytucji podatku majątkowego, jako instytucji stałej, gdyż inaczej powstanie w naszym budżecie luka.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#JuliuszArturWurzel">Preliminarz, przedłożony przez Rząd na r. 1925, wykazuje jeszcze wyższe cyfry obciążenia ludności. Ogólna suma danin publicznych, podatków bezpośrednich, pośrednich, monopolów i ceł wynosi według tego preliminarza 1.403.245.000 zł., co czyni 52 zł. na głowę ludności. Jeśli zaś uwzględnimy to, co Prezes Rady Ministrów w swojem expose wypowiedział, że ludność miejska jest znacznie wyżej obciążona niż wiejska, otrzymamy obciążenie na głowę w miastach blisko 90 zł — zaś obciążenie wsi około 30 zł. na głowę.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(S. Buzek: To są kombinacje, Panie!)</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#JuliuszArturWurzel">Opieram się na tej kombinacji, na której się opierał p. Prezes Rady Ministrów co do obciążenia. P. Prezes Rady Ministrów obliczył i tu w swojem expose oświadczył, że na podstawie danych statystycznych, któremi on rozporządza, ludność miejska obciążona jest w przecięciu po 52 zł. na głowę, zaś ludność wiejska po 10 zł.; później ze względu na to, że podatek obrotowy ponosi także częściowo ludność wiejska, p. Premier sprostował to w ten sposób, iż przyjmuje obciążenie ludności miejskiej na głowę na 45 zł., obciążenie ludności wiejskiej na 15 zł. Po tej samej drodze idąc, dochodzimy do rezultatu, że wedle preliminarza budżetowego na r. 1925 obciążenie ludności miejskiej będzie wynosiło blisko 90 zł.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#JuliuszArturWurzel">W świetle tych cyfr i faktów dość dziwnie przedstawia się optymizm p. Premiera, który się wyraził w swojem expose, wygłoszonem tu w Senacie, że „niema oznak, żeby siła podatkowa kraju upadła, albo się wyczerpała, nic na to nie wskazuje, prócz skarg, które nie są miernikiem odpowiednim”. Naturalnie przesadą dzisiaj byłoby twierdzić, że pod ciężarem podatków życie gospodarcze społeczeństwa już się załamało. Gdyby p. Prezes Rady Ministrów dopiero faktyczne załamanie się życia gospodarczego uważał za obiektywny miernik wyczerpania się siły podatkowej społeczeństwa, wtedy miałby słuszność, ale jest więcej niż wątpliwe, czy należy czekać na ten moment. Gdyby skargi i narzekania były tylko sporadyczne, możnaby się z tem zgodzie, iż zbyteczne jest poważnie to traktować. Ale skoro skargi te i narzekania równocześnie odzywają się prawie z wszystkich miejscowości Państwa, skoro w setkach miejscowości ludność samorzutnie zwołuje zgromadzenia celem uchwalenia protestów, skoro karawany całe delegacji przechodzą przez gabinety inspektorów podatkowych, dyrektorów izb skarbowych, a nawet referentów ministerialnych, to odmawiać tym wszystkim manifestacjom w czambuł wszelkiego znaczenia byłoby przecież czemś za daleko idącem.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#JuliuszArturWurzel">Jeszcze na jedną okoliczność chciałbym zwrócić uwagę. W bieżącym roku siły podatkowe ludności rolniczej specjalnie zostały silnie nadwyrężone przez nieurodzaj, a siły podatkowe ludności miejskiej przez przesilenie, które panuje od 8 miesięcy. Dlatego sądzę, że i ta okoliczność musi być wzięta szczególnie pod uwagę, że w bieżącym roku wskutek nadzwyczajnych katastrof ogólna siła podatkowa ludności jest mniejsza. Zrozumiałem jest, że kwestia uzgodnienia słusznych żalów ludności, aby nie została zduszona podatkami, z słusznym postulatem, że Państwo musi otrzymać środki, których potrzebuje dla swego istnienia, jest problemem trudnym do rozstrzygnięcia. Nie chcę się rozwodzić w tej chwili nad tem, czy zasada samowystarczalności, która przez p. Prezesa Rady Ministrów została podniesiona do znaczenia nienaruszalnego dogmatu, da się w praktyce konsekwentnie, aż do samego końca przeprowadzić. Wydaje mi się jednak rzeczą pewną, że na ruinach gospodarstwa społecznego zdrowego gmachu finansów państwowych nie da się zbudować i zdaje mi się, że lepiej i zdrowiej byłoby zmienić zawczasu metody sanacji finansowej, niż czekać i ryzykować możliwości nadejścia chwili, kiedy napór stosunków i rzeczywista katastrofa do tego zmuszą.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#JuliuszArturWurzel">Przyznaję, że znaczny procent skarg i żalów na przeciążenie ludności podatkami można policzyć nietyle na karb przeciążenia tej ludności, ile na karb nierównomiernego rozkładu po datków. Faktem jest, że dzięki niesprawiedliwości, a często, niestety, i złej woli różnych organów skarbowych, wyrządza się przy wymiarze podatku wielkie krzywdy, niszczy się egzystencje i podkopuje wiarę w praworządność. Przy ostatnim wymiarze podatku przemysłowego za pierwsze półrocze 1924 oraz podatku dochodowego za r. 1923 ta nierównomierność w obciążeniu osiągnęła rekord. Na tysiące liczy się wypadki, w których drobny straganiarz, przekupnie, handlarze tytułem podatku przemysłowego za pierwsze półrocze 1924 r. płacić mają kwoty, idące w setki i tysiące złotych tam, gdzie cały majątek tych ludzi tyle nie wynosi. W niektórych miastach obciążenie tytułem podatku przemysłowego za pierwsze półrocze 1924 r. jest kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy wyższe, niż wymiar tego samego podatku za rok 1923. A uwzględnić należy, że i za rok 1923 wymierzano podatek przemysłowy dopiero w roku obecnym, a zatem w czasie, kiedy stosowane były wysokie stawki, i podatek ten przyniósł już Skarbowi Państwa znaczne dochody. Ale i w obrębie tych samych miejscowości obserwować można w bardzo wielu wypadkach rażącą różnicę w traktowaniu obywateli, przyczem bardzo często — z żalem to muszę podkreślić — miernikiem wysokości opodatkowania jest wyznanie, względnie rasa lub przynależność narodowa podatnika. Na porządku dziennym są wypadki takie, jak w pewnem mieście, gdzie stolarzowi, właścicielowi realności, a zarazem członkowi komisji, wymierzono tytułem podatku przemysłowego za pierwsze półrocze 1924 r. 50 zł., zaś jego żydowskiemu koledze, posiadającemu znacznie mniejszy warsztat, tytułem tego samego podatku nałożono kwotę 1000 zł., a więc 20 razy tyle, ile tamtemu. W okręgu pewnego inspektoratu podatkowego w Małopolsce w jednym wypadku wymierzono dwom właścicielom młynów i tartaków, chrześcijanom, tytułem podatku przemysłowego po 10 zł., a drobnym kramarzom i sklepikarzom Żydom nakazano płacić po kilkaset, a nawet przeszło tysiąc złotych. W okręgu tegoż inspektoratu w Małopolsce nałożono tytułem podatku dochodowego na właściciela dóbr, który posiada obszar przeszło 4000 mórg, kwotę 400 zł. Na drugiego właściciela dóbr, który posiada! obszar 600 mórg — 1.600 zł., zaś na właściciela małego folwarczku o obszarze 40 mórg nałożono podatek 2.200 zł. Ten ostatni był Żydem. W niektórych miejscowościach nie znaleziono przy wymiarze ani jednego Żyda, co do którego przyjęto by, że ma tylko minimum egzystencji. Faktorzy, sklepikarze, straganiarze, pośrednicy — oni wszyscy w oczach Komisji Szacunkowej posiadali dochód wyższy, aniżeli minimum egzystencji.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#JuliuszArturWurzel">Wiemy o tem, że Minister Skarbu nie może kontrolować bezpośrednio czynności urzędników i komisji szacunkowych. Jeśli jednak te krzywdy już nie są sporadyczne i nie dają się usunąć zwykłemi środkami prawnemi, lecz stają się regułą i zagrażają egzystencji tysięcy obywateli, trudno nie zwrócić się do p. Ministra Skarbu z zapytaniem, dlaczego do tego dopuścił? Jest rzeczą jasną, że gdyby komisje szacunkowe były należycie obsadzone, a referenci stali na wysokości swego zadania, wtedy skargi ludności byłyby daleko rzadsze. Doświadczenie ostatnich dziesięciu lat uczy, że ludność nie ponosić bez słów skargi wysokie ofiary, jeżeli ma przeświadczenie, że ofiary te obciążają wszystkich równomiernie i sprawiedliwie są rozdzielone. Krzywdy nie tylko niszczą pokrzywdzonych, lecz także demoralizują ogół i zmniejszają w wysokim stopniu wytrzymałość społeczeństwa na ponoszenie ciężarów. Okoliczność, że obecnie przy wymiarze podatków krzywdy te tak masowo się zdarzają, zdarzać się mogą, wskazuje na to, iż nasz ustrój podatkowy i aparat skarbowy jest bardzo wadliwy. Jeżeli p. Prezes Rady Ministrów wierzy swej zasadzie samowystarczalności i nie życzy sobie projektów, zmierzających do zniżenia obciążenia podatkowego ludności, to powinienby przynajmniej zainicjować taką zmianę naszego ustroju podatkowego i organizacji skarbowej, któraby temu masowemu zdarzaniu się krzywd i niszczeniu egzystencji zapobiegła.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#JuliuszArturWurzel">Odnosi się to przedewszystkiem do podatku przemysłowego. Podatek ten istnieje przecież także w innych państwach, w Austrii, w Czechosłowacji, w Niemczech, a jednak nigdzie nie daje tyle powodów do narzekań, ile u nas. Naturalnie organizacja i sposób ściągania tego podatku są w tamtych państwach zupełnie inne, daleko bardziej uproszczone. Żądanie, jakie się stawia naszym organom skarbowym, aby uchwyciły i ustaliły obrót każdego niemal mieszkańca miast, jest wprost niemożliwe do spełnienia, zwłaszcza jeśli się uwzględni, że 80% tych podatników, kupców i rzemieślników o prowadzeniu ksiąg handlowych nie ma pojęcia. Narzucenie takiego zadania naszemu aparatowi skarbowemu zmusza go do pracy, szybkiej, powierzchownej, niedbałej, demoralizuje go i stwarza samowolę. Na eksperyment taki nie odważono się w państwach, w których ludność liczy daleko mniejszy odsetek analfabetów, i dlatego wprowadzono tam system przeanalizowania, ryczałtowania podatku obrotowego u producenta i importera. I co najważniejsze, uczyniono to bez uszczerbku dla skarbu państwa. W Austrii podatek obrotowy jest niższy niż u nas, a jednak przynosi państwu stosunkowo więcej i to bez tylu krzywd, bez tylu żalów i skarg ludności. U nas zachodzi obawa, że jeżeli zawczasu nie zreformuje się odpowiednio podatku przemysłowego, stać się on może z powodu wielu krzywd źródłem rozstroju i załamania się siły podatkowej ludności.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#JuliuszArturWurzel">Konieczność niezwykle szybkiego wymiaru i ściągnięcia podatków, które są warunkiem planu sanacji p. Prezesa Rady Ministrów, odbiła się też fatalnie na tegorocznym wymiarze podatku dochodowego. Wynik wymiaru tego podatku w całem niemal państwie jest taki, że niewiadomo, co bardziej podziwiać, czy żarliwość organów skarbowych w osiągnięciu jak najwyższej sumy podatkowej, czy też beztroskę, z jaką w niezliczonych wypadkach ustalano cyfry podatków bez liczenia się z tem, że każda cyfra oznaczać może zniszczenie egzystencji całej rodziny. Do jakich dziwolągów doprowadza pośpiech i samowola, to obserwować można przy porównywaniu sum podatku przemysłowego i dochodowego, wymierzanych poszczególnym podatnikom. Zdawałoby się, ze komisje szacunkowe podatku dochodowego zechcą skorzystać przynajmniej z ustaleń, poczynionych przez komisję podatku przemysłowego. Ale gdzież tam! Liczne są takie wypadki, iż np. u osoby, u której, komisja podatku przemysłowego przyjęła obrót, dajmy na to, 20.000 zł. i której wyznaczyła podatek 500 zł., komisja podatku dochodowego przyjęła dochód 20.000 i od tego dochodu wymierzyła podatek. Wytwarza to dla tysięcy obywateli, którzy chcą spełnić swój obowiązek podatkowy, sytuację wprost nie do zniesienia. Do ciężarów doda je się niepotrzebnie kolce, które ranią.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#JuliuszArturWurzel">Jak trudno bez radykalnej zmiany zło usunąć, o tem przekonaliśmy się z okazji wydanego niedawno przez p. Ministra Skarbu okólnika, który nakazuje, żeby wobec licznych pokrzywdzeń podatkowych przeprowadziły komisje szacunkowe, po przybraniu znawców, rewizję wymiarów podatku obrotowego. To rozumne i słuszne zarządzenie zostało w przeważnej ilości wypadków w praktyce zupełnie spaczone. Zamiast żeby znawcy pomagali komisjom zrewidować wymiary, przesłuchiwano ich sposobem inkwizycyjnym bez informowania ich o wynikach urzędowych dochodzeń i to każdego rzeczoznawcę z osobna w nieobecności drugiego. Rzecz naturalna, że przy takiem traktowaniu sprawy osiągnięcie zgodnej opinii znawców wprost w żadnym wypadku nie było możliwe. W ten sposób okólnik p. Ministra Skarbu, który był podyktowany istotnie bardzo rozumnymi motywami, doprowadzono do absurdu.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#JuliuszArturWurzel">Obecnie grozi znów katastrofa przy wymiarze podatku majątkowego. Wymiar ten ma nastąpić do końca tego roku, a ponieważ narazie władze podatkowe są jeszcze zupełnie zaabsorbowane sprawami podatku przemysłowego i dochodowego, prace nad wymiarem podatku majątkowego będą mogły rozpocząć się dopiero za kilka tygodni. W ciągu miesiąca tedy lub 5 tygodni będą musiały władze podatkowe ocenić majątek setek tysięcy obywateli, niemal cały majątek społeczny! Przy takim pośpiechu nie ulega wątpliwości, że mimo zmechanizowania obliczeń, zarządzonego wydanem w roku zeszłym rozporządzeniem, wyniknie znowu tysiące błędów i omyłek, rozmyślnych i nieumyślnych uchybień. I znowu podniosą się skargi i narzekania, i znowu zapisywać się będzie stosy papieru odwołaniami, znowu setki delegatów i petentów zabierać będzie drogi czas urzędom, referentom, a także posłom i senatorom. Powstaną kwestie, które znowu rozwiązywać trzeba będzie dobrymi rozporządzeniami. Oto np. jedna kwestia: jak należy obliczać i potrącać długi od majątków. Wedle ustawy o podatku majątkowym potrącenie odbyć się ma w ten sposób, że 1 koronę przelicza się na 70 fen., 1 rubla na 2 mk. 16 fen., a każde 20.000 mkp. na 1 zł. Do takiego rezultatu dochodzi się przy studiowaniu ustawy o podatku majątkowym. Ponieważ obecnie zostały wydane ustawy waloryzacyjne, które nakazują zupełnie inny sposób przerachowywania, jakżeż teraz dadzą sobie radę władze z tym problematem, jeżeli niema jednolitego rozporządzenia? Tę kwestię zatem musi się rozstrzygnąć w czas, ażeby zapobiec chaosowi.</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#JuliuszArturWurzel">Stworzyliśmy sobie wogóle chaos podatkowy. Wprawdzie Państwo otrzymało to, czego kierownicy Państwa od niego żądali, ale otrzymuje to w sposób dla ludności jak najdokuczliwszy. Ludność, tę siłę pociągową, która ciągnie wóz państwowy, okłada się niepotrzebnie biczem różnych krzywd i niesprawiedliwości. Może ma słuszność p. Prezes Rady Ministrów, że ta ludność pod temi ciężarami jeszcze się nie załamała. Wielka jednak część jej załamuje się już pod obuchem różnych krzywd, omyłek, a bardzo często rozmyślnych szykan.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Rozprawa wyczerpana. Proponuję 2 punkt porządku dziennego odłożyć do następnego po siedzenia. Pozostaje jeszcze zaprzysiężenie senatora Erazma Semkowicza, który wstąpił na miejsce sen. Lewakowskiego.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#komentarz">(Czyta rotę przysięgi:)</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#WojciechTrąmpczyński">„Ślubuję uroczyście jako senator Rzeczypospolitej Polskiej, wedle najlepszego mego rozumienia i zgodnie z sumieniem, rzetelni! pracować wyłącznie dla dobra Państwa Polskiego, jako całości”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#ErazmSemkowicz">Ślubuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WojciechTrąmpczyński">Nadszedł wniosek, podpisany przez s. Rotenstreichna, do p. Ministra Skarbu w sprawie zredukowania taryfy kolejowej na mąkę zbożową.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#WojciechTrąmpczyński">Sprawę tę odsyłam do Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#WojciechTrąmpczyński">Następne posiedzenie proponuję odbyć dnia 19 b. m. o godzinie 4. Porządek dzienny może być dopiero później oznaczony. Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 3 min. 35 po poł.).</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>