text_structure.xml
497 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
754
755
756
757
758
759
760
761
762
763
764
765
766
767
768
769
770
771
772
773
774
775
776
777
778
779
780
781
782
783
784
785
786
787
788
789
790
791
792
793
794
795
796
797
798
799
800
801
802
803
804
805
806
807
808
809
810
811
812
813
814
815
816
817
818
819
820
821
822
823
824
825
826
827
828
829
830
831
832
833
834
835
836
837
838
839
840
841
842
843
844
845
846
847
848
849
850
851
852
853
854
855
856
857
858
859
860
861
862
863
864
865
866
867
868
869
870
871
872
873
874
875
876
877
878
879
880
881
882
883
884
885
886
887
888
889
890
891
892
893
894
895
896
897
898
899
900
901
902
903
904
905
906
907
908
909
910
911
912
913
914
915
916
917
918
919
920
921
922
923
924
925
926
927
928
929
930
931
932
933
934
935
936
937
938
939
940
941
942
943
944
945
946
947
948
949
950
951
952
953
954
955
956
957
958
959
960
961
962
963
964
965
966
967
968
969
970
971
972
973
974
975
976
977
978
979
980
981
982
983
984
985
986
987
988
989
990
991
992
993
994
995
996
997
998
999
1000
1001
1002
1003
1004
1005
1006
1007
1008
1009
1010
1011
1012
1013
1014
1015
1016
1017
1018
1019
1020
1021
1022
1023
1024
1025
1026
1027
1028
1029
1030
1031
1032
1033
1034
1035
1036
1037
1038
1039
1040
1041
1042
1043
1044
1045
1046
1047
1048
1049
1050
1051
1052
1053
1054
1055
1056
1057
1058
1059
1060
1061
1062
1063
1064
1065
1066
1067
1068
1069
1070
1071
1072
1073
1074
1075
1076
1077
1078
1079
1080
1081
1082
1083
1084
1085
1086
1087
1088
1089
1090
1091
1092
1093
1094
1095
1096
1097
1098
1099
1100
1101
1102
1103
1104
1105
1106
1107
1108
1109
1110
1111
1112
1113
1114
1115
1116
1117
1118
1119
1120
1121
1122
1123
1124
1125
1126
1127
1128
1129
1130
1131
1132
1133
1134
1135
1136
1137
1138
1139
1140
1141
1142
1143
1144
1145
1146
1147
1148
1149
1150
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 21.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 140 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 141 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Wawrzynowski i Wojtowicz. Listę mówców prowadzi p. Wojtowicz.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych o rządowym projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji umowy handlowej między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytaniji i Północnej Irlandji, podpisanej w Londynie dnia 27 lutego 1935 r. (druki nr 1133 i 1157).</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Jako sprawozdawca głos ma p. Kühn.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">P. Kühn: Wysoki Sejmie! Stosunki handlowe z Anglją opierały się dotychczas na traktacie handlowym, zawartym w r. 1923. Wyniki naszych stosunków przechodziły rozmaite fazy, w naszym bilansie handlowym przeważnie saldo było dodatnie na korzyść Polski. W pierwszych latach trwania tego traktatu wahania były dość znaczne. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę ostatnie 3 lata, to widzimy, że saldo dodatnie bilansu handlowego wynosiło powyżej 100 miljonów zł, wahając się w poszczególnych latach od 101 do 105 miiljonów zł.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski)</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Analizując dokładniej pozycje przywozu i wywozu, które składały się na to saldo, widzimy, że nasz wywóz do Anglji wynosił w r. 1932 — 178 miiljonów zł, w r. 1933 — 184 miljony zł, w r. 1934 — 191 miljonów zł, a więc miał tendencję zwyżkową. Z analizy rodzajów artykułów, wywożonych do Anglji wynika, że olbrzymia większość wywozu dotyczyła artykułów rolnych. Mianowicie w r. 1932 artykuły rolne wynoszą 155 miljonów zł, w r. 1933 — 161 miljonów zł, w 1934 — 171 miljonów zł. Widzimy zatem, że w eksporcie naszym do Anglji eksport rolny wynosi od 87 do 89% .</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Jeżeli w dalszym ciągu jeszcze rozważymy jakiego rodzaju był to eksport rolny, to stwierdzić nam wypadnie, że na to składają się dwie głównie pozycje: jedna to drzewo, którego wywieźliśmy w r. 1934 za sumę około 80 miljonów zł, a druga pozycja to są bekony, których wywieźliśmy za sumę około 60 miljonów zł. Zauważyć przytem należy, że o ile u nas drzewo zalicza się do eksportu rolnego, o tyle w Anglji drzewo zalicza się do importu przemysłowego.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#Marszałek">Odwrotnie, jeżeli zanalizujemy przywóz nasz z Anglji, to był on znacznie skromniejszy:</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#Marszałek">w r. 1932 wynosił 74 milj., w r. 1933 — 83 milj., w r. 1934 — 86 milj. Ma zatem również tendencję zwyżkową — ale w nieco mniejszym stopniu, aniżeli tendencja zwyżkowa eksportu. Ten stan rzeczy, że eksport nasz do Anglji był dość znaczny i wykazywał stale tendencje zwyżkowe, zaś z drugiej strony eksport Anglji do nas był stosunkowo niewielki, a jeżeli chodzi o stosunki angielskie wręcz znikomy, wywołał w Anglji nastrój nieprzychylny dla obrotów handlowych z Polską, w tym sensie, że rząd angielski znalazł się pod naporem sfer gospodarczych, które dążyły do ograniczenia przywozu artykułów rolnych z Polski i zwiększenia eksportu artykułów przemysłowych z Anglji do Polski.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#Marszałek">Ponieważ dla nas eksport rolny w tak olbrzymich, jak na nasze stosunki, sumach przedstawiał i przedstawia bardzo poważną rolę, przeto to stanowisko sfer gospodarczych angielskich niewątpliwie musiało nas poważnie zaniepokoić. I z tego powodu na odzew sfer angielskich chętnie nasza delegacja przystąpiła do rokowań, aby utrwalić stosunki handlowe z Anglją. Ponieważ jednak — niezależnie od traktatu — istniały pomiędzy nami i Anglją pewne sporne punkty, które należało uprzednio załatwić, przeto przedewszystkiem przystąpiliśmy do załatwienia zatargu, dotyczącego eksportu węgla na rynki północne i — jak Wysokiej Izbie wiadomo — zatarg ten został pomyślnie załatwiony ugodą, zawartą przed kilku miesiącami. P o zatem pomiędzy przedstawicielami sfer przemysłowych angielskich i sfer przemysłowych polskich nawiązano stosunki i porozumienie w celu wzajemnego poznania rynków z jednej strony i z drugiej strony obmyślenia środków wzmożenia wzajemnego obrotu towarowego. Te dwie czynności poprzedzały moment zawarcia układu, który dziś jest przedmiotem naszych obrad, poprzedzały moment zawarcia układu dodatkowego do traktatu handlowego z 1923 roku. Myślą przewodnią naszej delegacji było utrzymanie stanu posiadania i stworzenie warunków takich, któreby dawały perspektywy zwiększenia wywozu rolnego i wogóle naszego wywozu do Anglji. Myślą przewodnią strony angielskiej było znalezienie większego zbytu dla swoich towarów przemysłowych na rynku polskim. Oczywiście, w tych warunkach zarówno jedna jak i druga strona musiała pójść na cały szereg kompromisów i szukać dróg pośrednich, któreby obie strony zadowoliły. Układ, który mam zaszczyt obecnie przedstawić, zawiera cały szereg punktów, które zaliczyć należy do dogodnych dla nas, oraz inne, które są pewne mi koncesjami dla Anglji. Pokrótce jedne i drugie punkty są następujące:</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#Marszałek">Więc przedewszystkiem co się tyczy strony interesów naszych, a więc zapewnienia warunków sprzyjających dla utrzymania dotychczasowego eksportu rolnego, względnie jego wzmożenia, uzyskaliśmy w tym układzie pewne zobowiązania ze strony Anglji, a mianowicie, że w taryfie celnej angielskiej załączonej w liście trzeciej jako aneks do układu, są podane te cła i stawki, które obowiązują obecnie, i te cła i stawki zostały zafiksowane, nie mogą ulec zmianie podczas całego czasu trwania umowy. Podkreślam przytem, że cały szereg artykułów jest bez cła do Anglji wprowadzany i ta zasada została również w tej taryfie według listy trzeciej utrzymana. Następnie uzyskaliśmy zobowiązanie władz angielskich, że żadne opłaty wewnętrzne, poza temi, które są w liście trzeciej przewidziane, nie mogą być wprowadzone i nic mogą się odnosić do produktów polskich. Dalej mamy przyrzeczenie, że reglamentacja, gdyby była wprowadzona kiedykolwiek, może dotyczyć tylko artykułów rolnych i może być wprowadzona tylko wtedy, gdyby rynek wewnętrzny angielski wymagał pewnej zmiany polityki reglamentacyjnej w Anglji. Z żadnych innych motywów nie może być wprowadzona reglamentacja w stosunku do naszych produktów. A więc, powiedzmy, zwiększenie naszego eksportu, powiększenie się salda dodatniego na naszą korzyść nie może być motywem do wprowadzenia reglamentacji. Zaznaczam tu, że reglamentacja może dotyczyć tylko artykułów rolnych, a nie przemysłowych, a do przemysłowych zaliczają Anglicy drzewo, wskutek czego drzewo nie może podlegać w żadnym wypadku reglamentacji, a, jak mówiłem, wynosi ono około 80 milj. zł. rocznego eksportu z Polski. Następnie uzyskaliśmy zapewnienie, że gdyby z tych motywów, o których przedtem mówiłem, z temi ograniczeniami, o których wspominałem, jednak reglamentacja była wprowadzona, to pewne minimum dla niektórych produktów naszego eksportu jest zapewnione. A więc jeśli chodzi o bekony, to ta ilość jest zagwarantowana w wysokości 41,4% ilości importowanej z Polski w roku 1932. Jeżeli chodzi o jaja, to jest zagwarantowana ilość 13/4% w stosunku do ogólnego importu jaj do Anglji. Masła zagwarantowano tę ilość, którą eksportowaliśmy do Anglji w r. 1929, względnie 1,8% całego importu masła do Anglji w tymże 1929 r. Te ilości odpowiadają mniej więcej dotychczasowemu eksportowi z Polski do Anglji tych produktów, z wyjątkiem masła, które w ostatnich dwóch latach było prawie nie eksportowane, ale tu jest przyjęta norma z 1929 r., a więc znacznie wyższa od tej, którą w ostatnich latach mieliśmy w stosunkach z Anglją.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#Marszałek">Następnym punktem, który zaliczam do naszych plusów, jest włączenie do układu kolonij angielskich i krajów, pozostających pod mandatem, względnie pod protektoratem Anglji. Z temi krajami nasze stosunki handlowe z roku na rok się rozwijają, i, ogólnie biorąc, wykazują również niewielkie saldo dodatnie na naszą korzyść. Dotychczas te kraje nie były zupełnie związane żadnym układem z nami. W tym układzie przewidziane jest, że w razie wprowadzenia tam reglamentacji, udział Polski w eksporcie do tych krajów będzie w odpowiednim stosunku uwzględniony. Uzyskaliśmy również zapewnienie, że przy ewentualnym rozdziale importu na poszczególne kraje nie będzie wyłączną podstawą do określenia udziału Polski w tym imporcie statystyka urzędowa, gdyż statystyka urzędowa często myli, wskazując cały szereg artykułów pochodzenia polskiego, które przez kraje pośrednie, trzecie przychodzą do Anglji pod firmą tamtych innych krajów. W tych wypadkach statystyka nie będzie więc jedyną podstawą i udział Polski będzie określony na podstawie specjalnego porozumienia pomiędzy rządami oraz na podstawie materjału, który nasz Rząd w danym momencie przedstawił. Również uzyskaliśmy zapewnienie, że nasze zaświadczenia fitopatologiczne odnośnie roślin eksportowanych do Anglji będą honorowane, a w razie, gdyby jakieś ograniczenia były wprowadzone z uwagi na zarazę u nas panującą, to takie same ograniczenia muszą być wprowadzone i w stosunku do kraju, w którym taka zaraza również panuje.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#Marszałek">Wreszcie, jak już o tem wspomniałem, mamy wzajemną umowę, że stawki celne, które obecnie obowiązują w Anglji, nie mogą być podniesione, my zaś ze swej strony również zafiksowaliśmy pewne stawki celne i przyznaliśmy Anglji, że żadne opłaty czy zobowiązania nie mogą być wprowadzone inne, aniżeli te, które były u nas w dniu 1 grudnia 1934 r.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#Marszałek">Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń jednak delegacja nasza miała obawy, że może zaistnieć taki przypadek, kiedy nasz bilans handlowy w stosunku do Anglji bardzo się pogorszy, co postawi nas w sytuacji dość trudnej. W tym wypadku honorowanie układu tego mogłoby być dla nas niebezpieczne. Dlatego przewiduje się, że układ ten może być w danym wypadku wymówiony już po roku z trzymiesięczne m wymówieniem. Normalnie zaś, gdyby nie zaszła tego rodzaju okoliczność, układ ten zawarty jest na dwa lata z 6-miesięcznem wymówieniem. Jeżeli w przeciągu tych dwóch lat wymówienie nie nastąpi, to obowiązuje on nadal i zawsze będzie obowiązywać przez 6 miesięcy od daty wymówienia, które może nastąpić w każdej chwili po upływie tych dwóch lat.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#Marszałek">Co się tyczy sprawy koncesyj, któreśmy dali Anglji, to w dziedzinie celnej na cały szereg artykułów, które interesowały sfery gospodarcze Anglji, udzieliliśmy zniżek celnych. Jest tych artykułów 442. Ponieważ nasza delegacja działała w Londynie w całkowitem porozumieniu z przedstawicielami naszych sfer gospodarczych, więc wszystkie te stawki były szczegółowo zbadane i żadna z nich nie wywołała w sferach gospodarczych obaw, aby import z Anglji mógł czemkolwiek zaszkodzić naszemu władnemu przemysłowi, z wyjątkiem kilku pozycyj, czterech czy pięciu, które przedstawiają pewne wątpliwości ii co do których należało jednak pod przymusem okoliczności, w jakich układ był zawierany, przyznać pewne ustępstwa, może z niezbyt wielkiem przekonaniem, że te ulgi nam nie zaszkodzą. Wszystkie pozostałe pozycje wydają nam się nieszkodliwe, przyczem zauważyć należy, że zastrzeżone jest, że na wszystkie te artykuły Minister Skarbu będzie udzielał kontyngentów, czyli tą drogą będzie mógł do pewnego stopnia regulować i łagodzić ewentualne złe skutki zbyt daleko może posuniętych w niektórych poszczególnych przypadkach ulg.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#Marszałek">Na liście pierwszej, która obejmuje wykaz artykułów, co do których obowiązują ulgi, są przewidziane również i samochody. Są to jednak samochody tych typów, które nie mogą konkurować z wytwórczością naszą własną w dziedzinie samochodowej i z tego powodu mogą być do kraju wprowadzane, a nawet z punktu widzenia interesów motoryzacji kraju zwiększenie ich ilości może się okazać pożądanem. Następnie musieliśmy się zgodzić, iż w stosunku do Anglji system kompensacyjny nie będzie stosowany dopóty, dopóki nasz bilans handlowy z Anglją będzie aktywny. Z chwilą kiedyby ten bilans stawiał się bliski pasywności, wtedy mamy zupełnie rozwiązane ręce i możemy przystąpić do porozumienia w sprawie ewentualnego wprowadzenia systemu kompensacyjnego. Wreszcie jest także punkt, dotyczący spraw żeglugowych, gdzie przewidziana jest pewna współpraca pomiędzy żeglugą polską i angielską, głównie w dziedzinie przewozu emigrantów. Oczywiście, że ta współpraca z punktu widzenia naszych interesów z największą flotą świata może nam wyjść na korzyść, a niewątpliwie da nam większe zyski niż konkurencja z tą flotą, gdyż tę konkurencję trudnoby nam było wytrzymać. Współpraca ta jest w układzie w ogólnych zarysach podkreślona, co się zaś tyczy szczegółów, to są one już omówione pomiędzy poszczególnemi linjami okrętowemi. Również w protokóle do układu podkreślone są porozumienia sfer gospodarczych angielskich i polskich co do pewnego rodzaju opieki i protektoratu obu rządów nad dalszem trwaniem i dalszym rozwojem tych porozumień, które są w układzie przewidziane.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#Marszałek">Tak się przedstawia w ogólnych zarysach zarówno strona dodatnia jak i ujemna układu, zawartego w lutym 1935 r. Jeżeli chodzi o generalne zobrazowanie rezultatów tego układu, to należy podkreślić, że niewątpliwie byliśmy zagrożeni w naszym eksporcie rolnym, który, jeżeli chodzi o Anglję, wynosi 20% całego eksportu polskiego do wszystkich wogóle krajów, czyli jest to eksport najpoważniejszy i brak tego eksportu mógłby niezmiernie dotkliwie odbić się na naszem życiu gospodarczem. Z drugiej strony nawiązanie ściślejszych i trwalszych stosunków z tak poważnym organizmem, jakim jest Zjednoczone Królestwo Anglji z kolonjami, jest niewątpliwie wielkim plusem, który może przynieść nam cały szereg pośrednich korzyści, niedających się w tej chwili przewidzieć. Niewątpliwem jest, że wyniki tego układu jak i każdego innego zależeć będą bardzo od tego, w jakim stopniu obie strony lojalnie i z dobrą wolą będą go wykonywać. Sądzę, że nikt z nas nie wątpi, że angielski kontrahent należy do tych, który niewątpliwie z dobrą wolą będzie go wykonywał, w całym przebiegu układów tę swoją dobrą wolę okazywał i podkreślał. Musieliśmy niewątpliwie cały szereg ofiar uczynić w tym układzie i poczynić cały szereg koncesyj takich, których może nie obcięlibyśmy zrobić, ale trudno jest robić takie układy, któreby się tylko kończyły samemi plusami dla jednej strony, a dla drugiej strony dały same minusy. Zrozumiałe jest zatem, że nasze koncesje, nasze ustępstwa, były koniecznością, z którą liczyć się musiała nasza delegacja.</u>
<u xml:id="u-2.17" who="#Marszałek">Biorąc wszystko to pod uwagę i licząc się także z tym faktem niewątpliwym, że stosunek nasz w stosunku do Anglji jest nacechowany szacunkiem i głęboką sympatją i że to trwalsze związanie się z Anglją niewątpliwie powinno nam dać dobre rezultaty, Komisja Spraw Zagranicznych za mojem pośrednictwem wnosi, aby Wysoki Sejm raczył zatwierdzić projekt rządowy o układzie polsko-angielskim według druku nr 1133 bez zmiany.</u>
<u xml:id="u-2.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Stanisław Stroński.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#PStStroński">Umowa, zawarta 27 lutego w Londynie, jest pod obradami Sejmu już dzisiaj 23 marca. Wskutek tego raz wreszcie moglibyśmy może powiedzieć, że na czas te sprawy do nas przychodzą. Obawiam się jednak, że, gdyby Wysoka Izba była tego zdania, ulegałaby złudzeniu. Pozwolę sobie tu podać mały kalendarzyk tej sprawy, którego nie przedstawił Izbie p. sprawozdawca. Urnowa zawarta 27 lutego, 2 marca uchwała Rady Ministrów o wprowadzeniu tymczasowem w życie jej postanowień, 7 marca okólnik Ministra Skarbu do wszystkich urzędów celnych w Polsce z Gdańskiem włącznie o stosowanie postanowień tej umowy, 14 marca uchwała Rady Ministrów o przystąpieniu Sejmu do postępowania ratyfikacyjnego, 20 marca mamy tę rzecz na porządku dziennym Sejmu w pierwszem czytaniu, niestety z trudno dostępnym tekstem umowy, 21 marca załatwiona w komisji, 22 i 23 marca jest tutaj. Co to znaczy? W zamierzonej nowej Konstytucji, w art. 38 według zmiany Senatu, wprowadzono nowy przepis o załatwianiu umów międzynarodowych, a mianowicie, że Prezydent Rzeczypospolitej będzie mógł tymczasowo wprowadzać w życie umowy, wymagające ratyfikacji, przed ich ratyfikacją. Ale dotychczas takiego postanowienia niema, czyli robi się to tak, jakby ono istniało. Lecz o tej Konstytucji nie mówmy, bo, jeśli się nie mylę, dość będziemy mieli dzisiaj po temu sposobności, więc tylko tyle na przygrywkę.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#PStStroński">Cudów z tej umowy nie można było oczekiwać i to, jak p. sprawozdawca sam wyraźnie nam objaśnił, z bardzo prostych przyczyn. W ostatnich więc latach ustalona nadwyżka naszego bilansu handlowego z Anglją, dawniej nawet większa, wynosi przeciętnie 100 lub trochę ponad 100 milj. złotych rocznie. Podnieta do umowy wyszła z Anglji, która chce zmniejszyć tę naszą nadwyżkę, ułożyć bilans handlowy dla siebie korzystniej. W tych warunkach, w dodatku z kontrahentem tak mocnym, wielkich powodzeń wogóle oczekiwać nie można.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#PStStroński">Jednakże była pewna okoliczność, o której p. sprawozdawca nie wspomniał, a która w pewnym stopniu mogła wpłynąć na pomyślne załatwianie tej umowy. A mianowicie, rokowania nad nią toczyły się od lipca r. ub., jednocześnie zaś toczyły się rokowania przemysłu węglowego polskiego z przemysłem węglowym brytyjskim, które doprowadziły, pod opieką obu rządów, do umowy z grudnia r. ub. Ta umowa węglowa była dla Polski niekorzystna, bo odrazu straciliśmy koło miljona tonn kontyngentów swoich dotychczasowych. Oprócz tego, wkrótce potem w Irlandji, dokąd myśmy wywozili 850,000 tonn, a więc blisko drugi miljon, wprowadzano umowę między Irlandją a Zjednoczonem Królestwem Brytyjskiem, która przeważną część zapotrzebowania Irlandji oddaje Wielkiej Brytanji, tak, że dla wszystkich innych wogóle zostaje tylko 300.000 tonn. Wreszcie w lutym przyszły jeszcze nowe postanowienia o dowozie węgla do Włoch, które także do pewnego stopnia wpłyną na nasz wywóz. Słowem straciliśmy w całości około 10 milj. toną naszego wywozu, gładko już 2 miljony i dobrych widoków na przyszłość zbyt wielkich nie mamy. W tej więc umowie węglowej ustępstwa były po naszej stronie. Nie bardzo widać, ażeby się to wyrażało w jakiś sposób korzystny dla nas w jednoczesnej zawieranej ogólnej umowie handlowej.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#PStStroński">Stan rzeczy jest ogólnie taki, że w tej umowie z Wielką Brytanją myśmy starali się utrzymać nasz poziom nadwyżki wywozu do Anglji nad przywozem. Anglja starała się tę nadwyżkę zmniejszyć. Myśmy zgóry, to trzeba przyznać, byli skazani na to, że pewne ustępstwa trzeba będzie zrobić.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#komentarz">(P. Miedziński: Od tego trzeba było zacząć, to Pan doskonale wie.)</u>
<u xml:id="u-4.5" who="#PStStroński">Ja to mówię już drugi raz, może niektórzy Panowie za trzecim razem zrozumieją.</u>
<u xml:id="u-4.6" who="#PStStroński">Uderzyły mnie w tej umowie niektóre ujęcia prawne. Mianowicie są tam ujęcia prawne, które nazwałbym równorzędnemi po stronie brytyjskiej i po stronie polskiej, ale są też ujęcia prawne, powiedziałbym prawno - gospodarcze, które nie są równorzędne. Gdy mowa o przywozie angielskim do Polski, sprawa jest w art. 2 postawiona jasno: Rząd polski zobowiązuje się, że nie będzie stosował kompensacyjnych stawek i że przyzna korzystanie z najniższych stawek. Kropka. Wyraźnie. Gdy zaś mowa o przywozie z Polski do Anglji, czyli o t. z w. liście III załącznika, powiedziano naprzód podobnie, mianowicie w art. 5, że Rząd Zjednoczonego Królestwa zobowiązuje się nie wprowadzać ograniczeń ilościowych. Przyznaję, to jest wyraźnie. Ale — bo jest i… ale — 5 wierszy niżej dodano: „Istnieje jednak porozumienie co do tego, że powyższe post ano wiernie nie będzie się stosowało do takich ograniczeń przywozowych, które okażą się konieczne dla zapewnienia skutecznego działania planu, względnie planów regulowania w Zjednoczonem Królestwie rynku produktów rolniczych”, czyli jest zastrzeżenie całkiem jednostronne. My mamy zobowiązanie bezwzględne, a druga strona zobowiązanie z dodatkiem, który jest we władaniu tylko po stronie rządu angielskiego i jego planów w zakresie rynku rolniczego.</u>
<u xml:id="u-4.7" who="#PStStroński">Dalej, w art. 7, mówi się o naszym szczególnie ważnym wywozie rolniczym, a więc bekonach, jajach i t. d. I tam powiedziano znowu, że Rząd Zjednoczonego Królestwa zobowiązuje się nie reglamentować. Doskonale. Ale zanim to zdanie się skończy, jest dodatek: „chyba w takim zakresie, jaki okaże się konieczny dla zapewnienia skutecznego działania planu, względnie planów regulowania rynku” i t. d.</u>
<u xml:id="u-4.8" who="#PStStroński">Czyli znowu zastrzeżenie wyłącznie w ręku rządu angielskiego.</u>
<u xml:id="u-4.9" who="#PStStroński">W ostatnim punkcie tego art. 7 jest także dosyć uderzające ujęcie prawne: „Zarządzania wywozem do Zjednoczonego Królestwa z polskiego obszaru celnego któregokolwiek z wy tworów, wyszczególnionych w artykule niniejszym, powierzone będzie Rządowi Polskiemu”. Pięknie. Ale dodatek: „dopóki w przekonaniu Rządu Zjednoczonego Królestwa zarządzanie to będzie odpowiadało zamierzonemu celowi i zgodne będzie z planem, względnie z planami reglamentacji przywozu do Zjednoczonego Królestwa”. Jabym wołał, żeby było powiedziane, że powierzono Rządowi Polskiemu aż do nowego porozumienia, a nie: dopóki w przekonaniu rządu angielskiego będzie to odpowiadało temu co zależy wyłącznie od Anglji. W języku angielskim brzmi to jeszcze przykrzej, bo powiedziano, że dopóki rząd angielski będzie „satisfied” to jest z zadowoleniem przyjmować będzie ten tryb rzeczy.</u>
<u xml:id="u-4.10" who="#PStStroński">Wreszcie w art. 8, gdzie jest mowa o możliwem zwiększeniu wywozu masła, jest powiedziane, że „Rząd Zjednoczonego Królestwa dołoży wszelkich starań”, aby to się stało.</u>
<u xml:id="u-4.11" who="#PStStroński">Mało w tej Izbie jest — przypuszczam — równych mnie wielbicieli cywilizacji angielskiej, pojęć angielskich, sposobu mówienia i sposobu życia angielskiego. Żywię ogromny podziw dla tego uroku pewnej mglistości, za którą się kryje stanowczość i potęga Anglji. Ale daleko bardziej lubię mglistość w powieściach i w poezjach angielskich, aniżeli w umowie handlowej, gdzie wołałbym wyrażenie nie takie, że dołoży się starań, lecz określenie wyraźne. Szczególnie, jeżeli to jest stosowane jednostronnie.</u>
<u xml:id="u-4.12" who="#PStStroński">Ale przechodzę do rzeczywistej treści tej sprawy. Ze strony polskiej jest nakreślona dla angielskiego przywozu do Polski pewna granica, a mianowicie do czasu, póki bilans handlowy będzie miał nadwyżkę po stronie polskiej. Muszę powiedzieć, że gdyby się to stało, iż byłaby ta właśnie równowaga, to jużby równowagi właściwej nie było, ponieważ poza bilansem handlowym istnieje bilans płatniczy, który jest zawsze silniejszy po stronie angielskiej. A więc ta granica jest po naszej stronie za daleko posunięta.</u>
<u xml:id="u-4.13" who="#PStStroński">A jak wygląda rzecz dla nas, dla wywozu polskiego do Anglji? Jednem słowem, na jakim poziomie myśmy zdołali ustalić ten swój wywóz? Otóż w niektórych najważniejszych dla nas towarach jest to określone.</u>
<u xml:id="u-4.14" who="#PStStroński">Bekony. W sprawie bekonów powiedziano, że dopuszczony jest bez ograniczeń wywóz tych bekonów do 41,4% ilości, wywiezionej w r. 1932. Sprawa jest bardzo prosta. Myśmy bekonów w r. 1932 wywieźli 54.000 tonn za 72 miljony złotych, a w r. 1934 tylko 24.000 tonn za 46 milj. zł. Jeżeli dobrze obliczymy, to się okaże, że ten procent 41 w stosunku do 1932 r. jest to właśnie to, cośmy ostatnio, czyli po wielkiem zmniejszeniu się tej ilości wywożonych bekonów, wywieźli w r. 1934. Był czas w r. 1931, kiedyś my wywieźli za 103 miljony zł, podczas gdy w r. 1934 tylko za 46 miljonów, a obecne ustalenie w układzie następuje na tym właśnie niskim poziomie.</u>
<u xml:id="u-4.15" who="#PStStroński">Jaj wywoziliśmy tyle, że w r. 1929 nasz wywóz przedstawiał wartość 23 miliony zł.</u>
<u xml:id="u-4.16" who="#PStStroński">W trzech ostatnich latach jest to już tylko około 10–11 milj. zł, a to stanowi mniejwięcej 13,5% ogólnego przywozu do Anglji. I tak właśnie na poziomie zmniejszonym trzech ostatnich lat sprawa została ustalona.</u>
<u xml:id="u-4.17" who="#PStStroński">Masło. Masła wywieźliśmy w roku 1929 za 4.600.000 zł, potem masło prawie że nie było wywożone, np. w 1933 r. wywieziono ledwie za 26.000 zł. Teraz są pewne nadzieje, że może się powiększy tein wywóz do 1,8% ogólnego wywozu do Wielkiej Brytanji.</u>
<u xml:id="u-4.18" who="#PStStroński">Cukru wywieźliśmy w 1929 r. za 52 miljony zł, a w roku 1934 za 2 miljony, czyli z 52 miljonów spadliśmy na 2 miljony.</u>
<u xml:id="u-4.19" who="#PStStroński">Jednem słowem zjawiskiem prostem i zrozumiałem jest, że nasz przywóz do Anglji zmniejszył się w ostatnich trzech latach z tego powodu, że Anglja zawarła umowy ze swojemi krajami Imperjum Brytyjskiego, a po tych umowach zawarła szereg umów, dotyczących tych samych towarów, które sprowadzała z Polski, ze Skandynawią i z krajami bałtyckie mi. Znaczna część tego przywozu, który miała Polska, została zajęta, siłą rzeczy, przez kogoś innego. I my dostaliśmy tylko resztkę tego przywozu, jaki mieliśmy dawniej do Anglji. Z tego trzeba sobie jasno zdawać sprawę.</u>
<u xml:id="u-4.20" who="#PStStroński">Oprócz tego musimy sobie powiedzieć, że istnieją jeszcze inne niepokojące objawy, a mianowicie chociażby dla rolnictwa. Dla rolnictwa między innemi, jeżeli to jest prawda, bo tego my nie wiemy, ale mówi się np. o tem, że ma być wprowadzonych 18.000 tonn soji. To jest dla naszych tłuszczów roślinnych, dla rzepaku, bardzo groźne, bo oprócz tego musieliśmy przyznać dużą ilość słonecznika Rumunji. W zakresie zaś towarów przemysłowych są pewne obawy na rynku tkackim, o których p. sprawozdawca wspominał na komisji. Niejasna jest również sprawa samochodów. Ale już w te szczegóły nie będę wchodził, bo są sprawy ważniejsze.</u>
<u xml:id="u-4.21" who="#PStStroński">Najważniejsze jest to, co nam jest w tej umowie nieznane.</u>
<u xml:id="u-4.22" who="#PStStroński">Pierwszą rzeczą nieznaną są kontyngenty. Jest art. 6, który mówi, że przyznane będą odpowiednie kontyngenty przywozowi brytyjskiemu do Polski, ale jakie, tego nie wiemy. Nie możemy z tego czynić szczególnego zarzutu, bo przeważnie, ze względów zrozumiałych, kontyngenty w znacznej mierze nie mogą być ujawniane. Nie zawsze i nie wszystkie, ale znaczna część kontyngentów nie może być ujawniona, bo nie z jednym tylko krajem mamy stosunki.</u>
<u xml:id="u-4.23" who="#PStStroński">Na tem się jednak rzecz nie wyczerpuje. Do umowy jest dodany protokół, i w tym protokóle, w jego części pierwszej jest wzmianka o tem, że odbyły się narady importerów polskich z eksporterami brytyjskimi, nie odwrotnie i nie jednakowo, tylko importerów polskich z eksporterami brytyjskimi, dla ustalenia pojemności rynku polskiego. To się wiąże z tą sprawą kontyngentów. I powiedziano w tej umowie, że przyjęto do wiadomości, co tam postanowiono, a co, tego wogóle nie wiemy. Tak, że strona ilościowa wywozu angielskiego według tej umowy jest nam nieznana.</u>
<u xml:id="u-4.24" who="#PStStroński">Umowa dotyczy także niezmiernie dla nas doniosłej sprawy żeglugi. Otóż znowu jest w protokóle, w części czwartej, wzmianka, że było porozumienie niektórych polskich liniij i niektórych linij Zjednoczonego Królestwa w sprawie współpracy w zakresie żeglugi. Nieznane nam jest zupełnie to porozumienie, I znowu przyjęte do wiadomości przez oba rządy. Ale wiemy, że nasze pewne zapędy, bardzo słuszne, do stwarzania linji własnych, a unikania t. zw. łamanych, tak samo, jak w umowach z Niemcami, tak i w umowie z Anglją, nie mogły być urzeczywistnione.</u>
<u xml:id="u-4.25" who="#PStStroński">Jednem słowem, zakres tego, czego nie wiemy, jest bardzo wielki, a wskutek tego głosowanie za umową musiałoby się odbyć w ciemności.</u>
<u xml:id="u-4.26" who="#PStStroński">Jedno można ogólnie powiedzieć: co będzie się działo dalej? My mamy dziś po roku 1934 około 176 milj. nadwyżki w naszym bilansie handlowym, z tej nadwyżki 106 milj. to jest nadwyżka, jaką mamy z Anglją. Ta nadwyżka będzie siłą rzeczy zmniejszona, to jest nieuchronne. Muszę powiedzieć, że nie widać nigdzie i nikt nam tego nie powiedział, gdzie my odzyskamy to, co od strony Anglji tracimy. Tu pewna troska przed nami musiała się zarysować.</u>
<u xml:id="u-4.27" who="#PStStroński">A w tym stanie rzeczy, jakie może być nasze stanowisko? Umowa handlowa, ustalająca nasze stosunki gospodarcze z Wielką Brytanją, jest rzeczą bardzo doniosłą, i niema tu nikogo, ktoby uważał, że zawarcie takiej umowy jest rzeczą niepotrzebną. Dlatego też nie będziemy głosowali przeciwko ratyfikowaniu tej umowy, bo przywiązujemy wagę do tego, ażeby dać wyraz uznaniu, iż jest to rzecz bardzo potrzebna. Ale nie można od nas żądać, ażebyśmy głosowali za umową, której w przeważnej części nie znamy, dokładnie mówię, nie znamy. Nie możemy tego zrobić, dlatego, że nie znamy tej umowy, i dlatego, że mamy bardzo niedobre doświadczenie, bo pamiętajcie Panowie, że kiedy zawierano umowę handlową z Niemcami, to nam mówiono, że to jest cudowna urnowa, a wiadomo co była warta i co się z nią stało. Kiedy brano pożyczkę kolejową śląsko-gdyńską, mówiono, że to jest umowa cudowna — wiadomo co się z nią stało. Jakżeż my możemy na wiarę przypuszczać, że tym razem nieznana umowa będzie, jeżeli nie dużo lepsza, to przynajmniej lepsza od tamtych? W tym stanie rzeczy nie będziemy głosować przeciw umowie, nie możemy głosować za nią, i wstrzymamy się od głosowania.</u>
<u xml:id="u-4.28" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji.)</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Minkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#PMinkowski">Wysoka Izbo! Mam głębokie przekonanie, że gdyby po przemówieniu p. prof. Strońskiego nie nastąpiło pewne dodatkowe oświetlenie zagadnienia, to to niewątpliwie bardzo ważkie obustronnie porozumienie, które znajduje wyraz w umowie polsko-angielskiej, nie byłoby w należyty sposób docenione i oświetlone, Otóż przedewszystkiem chciałbym stwierdzić, że w naszych warunkach, kiedy handel międzynarodowy ulega coraz to dalej idącym skurczeniom, kiedy mnożą się niesłychanie trudności w doprowadzeniu w szerokim formacie do normalnych porozumień międzypaństwowych, dojście do skutku umowy między Wielką Brytanją a Polską jest ze stanowiska normalizujących się między nami a Wielką Brytanją stosunków niewątpliwie bardzo znamiennem i bardzo istotnem posunięciem, które my, strona polska, doceniamy należycie, a z doświadczenia i z bezpośredniego kontaktu wiemy, że docenia je również i strona angielska. Bo chociaż istnieje niewątpliwie nierównomierność między chłonnością obu rynków, to jednak strona angielska rynkiem polskim właśnie na skutek jego dzisiejszej skromności, właśnie na skutek ofiar, które on czyni dziś na rzecz trwalszego i bujniejszego jutra, na przyszłość się interesuje, bo rozumie, że system konsekwentnie przeprowadzony, który nie chce wyrastać poza ramy płynące z normalnych warunków i możliwości, może się rozszerzać tylko konsekwentną linją rozwojową w górę w odróżnieniu od szeregu łamańców, które obserwujemy w krajach stosujących w odróżnieniu od nas sztuczne środki podniesienia życia gospodarczego. Wspomniał p. prof. Stroński o umowie węglowej, która rzekomo jest dla nas niekorzystna, a nie została należycie wykorzystana jako atut w negocjacjach o traktat handlowy, Jest oczywiście rzeczą nie taktyczną powiedzieć, że dla danej strony umowa była korzystna, ale niewątpliwie musimy stwierdzić, że umowa była rozsądna. A jeżeli nawet na skutek tej umowy w przejściowym okresie może nastąpić pewne skurczenie eksportu, to trzeba sobie z dwóch rzeczy zdać sprawę, że ten eksport w walce był specjalnie ostro rozwijany właśnie po to, żeby w momencie zawierania porozumienia być partnerem ważkim i równorzędnym, oraz że niewątpliwie jest istotniejsze i właściwsze dla ekonomiki naszego życia państwowego, jeżeli w porozumieniu z potężnym partnerem będziemy wspólnie, nawet na nieco mniejszej bazie, obrabiali rynki eksportowe, aniżeli mielibyśmy w wielce ciężkiej walce z tym partnerem prowadzić naszą ekspansję eksportową węgla. Chcę jeszcze raz podkreślić, że nawet to, iż Północna Irlandja dostaje się pod panowanie angielskiego eksportu, co zresztą jest zupełnie naturalne, nie może w żaden sposób przekreślić tej rozsądnej myśli, która cechowała naszą dbałość o jutro, to jest oparcia o wzajemną ścisłą kolaborację i stworzenie możliwie normalnych warunków eksportu zamiast niszczycielskiej walki, która przecież niejeden skutek pozostawiła na całym układzie stosunków polityki wewnętrznej. To jest pierwszy moment, który chciałbym podnieść.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#PMinkowski">Nie chcąc Wysokiej Izbie zabierać dużo czasu, wracam do pierwszego momentu, od którego zacząłem. Chcę wskazać, że trafiając w najeżone trudnościami stosunki wymiany międzynarodowej, mamy nadzieję ustabilizować na okres dalszych lat stosunki wymienne między Polską a Wielką Brytanją, traktując te stosunki na podstawie nowego układu. Uważam to za bardzo poważny krok, który niewątpliwie winien doprowadzić, w mojem przekonaniu, nie do jednostronnej korektory, zmierzającej do tego, by skurczyć czynne saldo naszego bilansu handlowego — bo to byłoby w naszej pozycji dłużnika, i to dłużnika, który płaci swe zobowiązania, a nie narusza trwałości swej waluty, czemś niezdrowem, — lecz do tego, ażeby nastąpiła jedynie lepsza proporcja między wielkością wzajemnego obrotu a uzyskanem saldem. Jeżeli dziś istotnie nasze saldo czynne przekracza całą sumę przywozu angielskiego do Polski, to mogłoby to wywołać pewnego rodzaju niezadowolenie i zaniepokojenie. Jeżeli natomiast po obu stronach nastąpi pogłębienie obrotów, wtedy możność zachowania tego czynnego salda, które jest podstawą naszego zdrowia gospodarczego, da się w sposób racjonalny i niedrażniący partnerów zrealizować. Oceniając zagadnienie z tego punktu widzenia, twierdzę, że aczkolwiek niewątpliwie zostały poczynione pewne daleko idące ustępstwa w naszej taryfie celnej na rzecz importu angielskiego, aczkolwiek zostało zawarte porozumienie międzyprzemysłowe, szukające we Wzajemnej kolaboracji wzmożenia i stworzenia Anglikom właściwego należnego im udziału w naszym niezbędnym imporcie, pomimo, że stosuje się w Anglji w stosunku do wszystkich państw wewnętrzną ochronę rynku, polegająca na trosce o własne rolnictwo, to jednak, pomijając ten fakt, który działał automatycznie w stosunku do wszystkich partnerów, nietylko do Polski, trzeba wskazać, iż zostały Wprowadzone tego rodzaju dla nas istotne zastrzeżenia w tem, co jest reglamentowane, że jednak pewna zupełnie wyraźna linia dolna tej reglamentacji jest do ocenienia. Natomiast cały szereg istotnych artykułów naszego wywozu, między innemi drewno we wszelkich jego postaciach zostało w sposób zupełnie kategoryczny podkreślone jako artykuł, który może być przedmiotem dalszego rozwoju naszej ekspansji bez jakiejkolwiek reglamentacji. I twierdzę dalej, że jest niewątpliwą, wobec powagi rynku brytyjskiego, możność przez ustabilizowanie naszych wzajemnych stosunków rozwinięcia szerokiej gamy najróżnorodniejszych, może nawet jeszcze niewykorzystanych możliwości eksportowych, które z nadwyżką pokryją ewentualne niedobory, wynikające z reglamentacji w stosunku do pewnego typu artykułów rolnych. Jest to tylko kwestja Wzmocnienia polskich wysiłków eksportowych, dostosowania się do tych warunków i rozwinięcia dalszych naszych możliwości. Zarówno dla inicjatywy prywatnej, jak i dla instytucyj samorządowych i państwowych, które tem zagadnieniem się zajmują, jest otwarte szerokie pole do działania. I twierdzę właśnie, że nawet ewentualna zniżka funta, która od czasu zawarcia traktatu miała miejsce, nie będzie przeszkodą do rozwinięcia naszego eksportu, gdyż niejednokrotnie dawaliśmy przykład, jak bardzo nasza twórcza rzeczywistość pozwalała nam dostosować w sposób konsekwentny nasze warunki kalkulacyjne do zmienionych stosunków, przełamać te trudności i utrzymać się na poziomie własnej ekspansji eksportowej, czego dowodem jest, że Polska jest może jednym z nielicznych krajów, który w roku zeszłym, kiedy jeżyły się trudności, wykazał zwyżkę czynnego bilansu handlowego i znaczny wzrost absolutnej liczby swojego eksportu.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#PMinkowski">Kończę swoje przemówienie tem, że charakterystycznem dla tego porozumienia było, iż dano możność sferom gospodarczym bezpośredniego kontaktu między sobą i w ten sposób stworzono układy, które w sposób pożyteczny usuwały te konkurencyjne momenty, jakie mogłyby zaważyć na stosunkach naszego gospodarstwa narodowego, wytwarzając możliwości dla pewnych specjalności jednej strony i chroniąc specjalności drugiej strony. To porozumienie międzygospodarcze, o którem mówił p. prof. Stroński, jako rzekomo nadające pewną tajemniczość traktatowi, w mojem pojęciu jest jedną z istotnych rękojmi, że stosunki gospodarcze między Polską a Wielką Brytanją, na których obu stronom zależy, zostaną rozwinięte w sposób właściwy i odpowiadający interesom obu stron. Dlatego sądzę, że będzie istotnem, jeśli jako przedstawiciel szerokiego życia gospodarczego i Rady Traktatowej, która skupia w sobie polski samorząd gospodarczy, podkreślę, że w interesie obu stron doceniam wagę i wartość tego między nami a Wielką Brytanją zawartego porozumienia.</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. R.)</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Chądzyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#PChądzyński">Wysoka Izbo! Dzisiejsze moje przemówienie zacznę od polemiki z p. prof. Strońskim.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#PChądzyński">Nie wiem, czy za chwilę Panowie będą się cieszyli. Ja nie godzę się z twierdzeniem zarówno przedstawicieli Rządu, jak i p. prof. Strońskiego, że przy zawieraniu traktatu handlowego z Anglją, dziś omawianego, byliśmy w pozycji tak złej, że cudów nie można było dokonać, że byliśmy w pozycji wybitnie defensywnej. Twierdzę, że tak nie było. Dlaczego tak nie było?</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#komentarz">(P. Stroński: Jeżeli tak, to niech Pan dalej ze mną polemizuje.)</u>
<u xml:id="u-8.4" who="#PChądzyński">Polska eksportowała ostatniemi laty rocznie blisko 10 milj. tonn węgla na rynki północne, które były zawsze rynkami angielskiemi. Przez nasz eksport węglowy zrobiliśmy przemysłowi angielskiemu konkurencję, i to konkurencję podwójnie uciążliwą — konkurencję co do zasięgu eksportu węgla angielskiego, bo przez nasz eksport ich eksport się zmniejszył, ale co ważniejsze i dotkliwsze, biliśmy angielski przemysł węglowy w cenach, jakie on poprzednio uzyskiwał na rynkach północnych. Wiemy, jak dokuczliwe panuje bezrobocie w górnictwie angielskiem. My — nowy eksporter węglowy — byliśmy z natury rzeczy w cięższych warunkach od starego, dawnego, zasobnego przemysłu angielskiego. Wydawało się, że walka konkurencyjna, która była zaciekła i długotrwała, może się zakończyć zniszczeniem polskiego eksportu węglowego, wbrew jednak tym obawom doszło do czego innego, doszło do ugody między przemysłami. Nie będę się obecnie zajmował, jaka to jest ugoda, czy dobra dla nas, czy niekorzystna, czy też tylko rozsądna, jak to określił mój przedmówca. Ale doszło do wzajemnej ugody. Ugoda ta leży oczywista rzecz i w naszym interesie, ale leżała przedewszystkiem w interesie węglowego przemysłu angielskiego.</u>
<u xml:id="u-8.5" who="#PChądzyński">To, proszę Panów, jedna sprawa! A teraz druga: Anglja w ostatnich czasach zaczęła się angażować na naszym rynku finansowym. Przyszła najpierw tak zwana angielska pożyczka pocztowa dla Polski, potem angielska pożyczka na elektryfikację kolejowego węzła warszawskiego, wreszcie nastąpiła znacznie większa od poprzednich pożyczka angielska, przeznaczona na wprowadzenie hamulców zespolonych na naszych kolejach. Te trzy pożyczki są towarowe, to znaczy, że Anglja udziela Polsce kredytu nie tyle gotówkowego, ile przedewszystkiem towarowego. Razem wszystkie trzy pożyczki wyniosły około 200 miljonów złotych. Nie są one długoterminowe, lecz średnio-terminowe. Dzięki tym pożyczkom Anglja wprowadzi dużą ilość swoich wytworów przemysłowych na rynek polski, którychby inaczej nie wprowadziła. Anglja, która zdecydowała się nam pożyczać, oczywista rzecz pragnie odbierać procenty i raty amortyzacyjne i dlatego Anglja niewątpliwie zainteresowała się naszym rynkiem i nadal będzie się interesować.</u>
<u xml:id="u-8.6" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To źle?)</u>
<u xml:id="u-8.7" who="#PChądzyński">Ja tylko stwierdziłem, że Anglja się interesuje nami, może p. Poseł poczeka, co dalej powiem.</u>
<u xml:id="u-8.8" who="#PChądzyński">To jest druga sprawa! A teraz trzeci wzgląd: Anglja od pewnego czasu angażuje się w nasze życie gospodarcze przez swój towarowy import do Polski.</u>
<u xml:id="u-8.9" who="#PChądzyński">Popatrzmy na cyfry angielskiego importu do Polski za ostatnie lata. Import angielski w roku 1932 wyniósł 8,7% całego importu do Polski, w 1933 r. wynosi on już 10,1%, w roku 1934 —10,8%, a w grudniu 1934, za który to miesiąc mamy dokładne cyfry, 12,1%. Jeżeli teraz porównamy import angielski do Polski z importem innych krajów, to cóż widzimy? Na pierwszem miejscu jako importer kroczy Ameryka, za nią Niemcy z 13%, a trzecie miejsce zajmuje Anglja — w grudniu 1934 — z 12%, a więc już dorównuje Niemcom w cyfrach wywozu cło Polski i prawdopodobnie niedługo zajmie drugie miejsce, gdy nastąpią dostawy hamulców, lokomotyw elektrycznych i t. d., a ma wszelkie szanse do konkurencji z Ameryką, jak i do wysunięcia się jako pierwszy eksporter do Polski.</u>
<u xml:id="u-8.10" who="#PChądzyński">To są te trzy czynniki, o których wspominałem, Zmusiliśmy Anglję do ugody węglowej, Anglja uznała za wskazane angażować się w formie pożyczek towarowych w Polsce, a eksport towarowy angielski do Polski systematycznie i stale się powiększa. Stanowimy przecież rynek 33 milj., a taki rynek nie jest do pogardzenia dla Anglji, tem bardziej, gdy zważymy, że polityka Niemiec i wielkich potęg przemysłowych, które są odbiorcami angielskich towarów, poszła zdecydowanie po linji własnej samowystarczalności. Nie można więc przesadzać, nie należy dopuszczać podobnej przesady, jakiej dopuścił się mój szanowny kolega Stroński, mówiąc, iż cudów nie można było robić i że byliśmy w rokowaniach w pozycji wybitnie defenzywnej. Również nie można się zgodzić i na stanowisko Rządu, który powiada, że musieliśmy dać Anglikom wielkie koncesje dlatego, że byliśmy w złem położeniu. Takie stanowisko nie jest słuszne! Przystępując do rokowań, mieliśmy także plusy, dość dobre warunki do zrobienia traktatu polsko-angielskiego dobrego dla obu stron.</u>
<u xml:id="u-8.11" who="#PChądzyński">Wysoka Izbo! Oświetlając krytycznie sprawę traktatu polsko-angielskiego, bynajmniej nie chcę przez to powiedzieć, ani ja, ani moi koledzy, żebyśmy nie byli za jaknajwiększem zacieśnieniem więzów gospodarczych polsko-angielskich, Jesteśmy za zbliżeniem gospodarczem polsko-angielskiem, jesteśmy i za zbliżeniem politycznem. Ale wyznajemy zasadę, dobrą nie tylko między pojedyńczymi ludźmi, lecz i między narodami: kochajmy się jak bracia, ale liczmy się jak Żydzi. Traktat handlowy to jest interes, interes wzajemny, obopólny. W traktacie trzeba dbać przedewszystkiem o własny interes, o interes strony polskiej. Zadałem pytanie na Komisji Spraw Zagranicznych szefowi polskiej delegacji, czy w 100% obroniła ona polskie żywotne interesy w traktacie z Anglją. Usłyszałem odpowiedź, że to było zamierzeniem, było intencją, było dążeniem strony polskiej. W to nie wątpię, ale czy myśmy nasze cele osiągnęli? Mam wrażenie, że nie, że naszych możliwości w 100% nie wyzyskaliśmy.</u>
<u xml:id="u-8.12" who="#PChądzyński">Dlaczego?</u>
<u xml:id="u-8.13" who="#PChądzyński">Przedewszystkiem razi mnie w tej umowie nierównomierność potraktowania eksportu polskiego z angielskim.</u>
<u xml:id="u-8.14" who="#PChądzyński">Na czem umowa polega? Nasze wyroby przemysłowe eksportować będziemy do Anglji w minimalnym zakresie — my jesteśmy zainteresowani głównie w eksporcie rolniczym, Anglikom natomiast chodzi o eksport przemysłowy do Polski. Około tych dwóch zagadnień obraca się traktat handlowy. Jaka jest definicja, jak są sformułowane artykuły umowy w tej właśnie materji? Mianowicie nasz eksport artykułów rolniczych do Anglji ulega reglamentacji, i to reglamentacji dość dokuczliwej.</u>
<u xml:id="u-8.15" who="#komentarz">(P. Wiślicki: Ale są plusy.)</u>
<u xml:id="u-8.16" who="#PChądzyński">Trudno, ażeby nie było żadnych plusów w umowie, Panie Kolego Wiślicki.</u>
<u xml:id="u-8.17" who="#PChądzyński">Reglamentacja naszego eksportu rolniczego jest dosyć dokuczliwa z powodu nieokreślonych formuł w umowie, trudno poddających się ścisłej, jasnej interpretacji. Mianowicie używa się tam określenia: „angielski plan regulowania potrzeb rynku wewnętrznego”. My już z doświadczenia wiemy, co oznaczają podobne klauzule. Wiemy, co znaczyła taka klauzula w umowie polsko-francuskiej o pożyczkę kolejową. Wiemy, do czego ona doprowadziła. Powyższa klauzula przekreśliła skutki finansowe umowy polsko-francuskiej. Otóż tego rodzaju klauzule i tego rodzaju określenia, których nie sposób jest jasno ściśle interpretować, kryją w umowie polsko-angielskiej dla strony polskiej bardzo niebezpieczne możliwości. Nie twierdzę dzisiaj i nie mam po temu już obecnie powodu, że koniecznie ma nastąpić zło, nie mam powodu przypuszczać złej woli Anglików. Tego bynajmniej nie czynię, nie zamierzam czynić, krytykuję tylko w umowie formułę dla nas bardzo niewygodną, bo nieścisłą — uzależnienie naszego eksportu rolniczego od planu regulacji rynku wewnętrznego angielskiego. Powtarzam formuła powyższa, dla nas niebezpieczna, może kryć w sobie rozmaite ograniczenia naszego eksportu! Przyznano wprawdzie dla polskiego eksportu rolniczego pewne minima, Minima te scharakteryzował prof. Stroński, nie wychodzą one poza dotychczasowy nasz eksport.</u>
<u xml:id="u-8.18" who="#PChądzyński">A co myśmy przyznali Anglikom? Otóż lista pierwsza towarów angielskich, wwożonych do Polski na podstawie zniżonych stawek celnych, ma zaledwie jedno małe ograniczenie. Mianowicie, że gdyby bilans handlowy Polski z Anglją z aktywnego stał się pasywnym, z dodatniego ujemnym, to tylko Wtedy umowa upada, możemy ją wypowiedzieć. Ale cóż to znaczy? To znaczy, że możemy się znaleźć w prawdopodobnej sytuacji systematycznego zmniejszania się owych 100 miljonów dodatniego salda. Więc, gdy Anglja ma wielkie możliwości ograniczenia naszego eksportu rolniczego, to my dla ich eksportu przemysłowego mamy tylko jedno ograniczenie: gdyby umowa sprowadziła nasze saldo do zera, możemy ją wymówić. A proszę Panów, jakżeż Wtedy wyglądałby nasz bilans płatniczy? Przecież — znów wracam do obustronnego zainteresowania — nietylko my jesteśmy zainteresowani w saldzie dodatniem bilansu handlowego, ale i Anglja, ta Anglja, która chce od nas odbierać pieniądze za raty pożyczkowe i procenty. I dlatego w interesie Anglji także leży, ażebyśmy mieli możliwości płatnicze. A jakież ma możliwości Polska, która złota nie posiada? Jakże ona może spłacać raty, procenty od pożyczek zaciągniętych w Anglji? Jedynie tylko przez nadwyżkę bilansu handlowego. Anglja ma zastrzeżone w umowie ostre klauzule, w zależności od swej wewnętrznej polityki, polegającej na planie regulowania rynku wewnętrznego, ma możność ograniczania naszego eksportu rolniczego, my zaś w stosunku do angielskiego importu przemysłowego mamy tylko jedną możliwość ograniczenia go, gdy bilans handlowy Polski w stosunku do Anglji przestanie być dodatnim, wtedy siłą rzeczy zbankrutuje umowa handlowa polsko - angielska. Taka jest rażąca nierówność traktowania obu stron w umowie.</u>
<u xml:id="u-8.19" who="#komentarz">(P. Minkowski: To nie jest tak.)</u>
<u xml:id="u-8.20" who="#PChądzyński">Tak jest, Panie Pośle. Specjalnie Panu się dziwię, bo Pan jest reprezentantem wielkiego przemysłu,...</u>
<u xml:id="u-8.21" who="#komentarz">(P. Minkowski: Nie, nie jestem reprezentantem przemysłu, jestem tylko przewodniczącym Rady Traktatowej.)</u>
<u xml:id="u-8.22" who="#PChądzyński">...który się w wielu wypadkach znajdzie w dość ciężkiej sytuacji.</u>
<u xml:id="u-8.23" who="#PChądzyński">Proszę Panów! Jeszcze jedno zastrzeżenie, o którem bardzo delikatnie wspominał p. Minkowski, to jest zastrzeżenie walutowe. Nie chodzi o ten mały spadek funta, który teraz miał miejsce, wiem, że on nam wielu rzeczy nie zepsuł. My jesteśmy krajem, prowadzącym politykę deflacyjną, nie mamy zamiaru od niej odstąpić, mamy walutę opartą na złocie, a nasz kontrahent przecież odstąpił od parytetu złota. Waluta funtowa jest związana z dolarem; nie potrzebuję mówić w tej Izbie, dlaczego tak jest. Odnośnie do amerykańskiego dolara nikt nie może powiedzieć, czy długo utrzyma się on na obecnej wysokości, czy będzie nadal stabilizowany, a niewątpliwie spadek dolara, wszelkie jego ruchy muszą pociągnąć i pociągną automatycznie zarządzenia celowe i świadome ze strony rządu angielskiego w stosunku do funta. Jak będzie wyglądała wtedy nasza umowa z Anglją? Jak się będzie wtedy kalkulował eksport rolniczy polski do Anglji? Trzeba także pamiętać, że z funtem angielskim związane są również waluty skandynawskie, są związani nasi konkurenci w eksporcie bekonów, masła i innych artykułów, Danja, Norwegja. W jakich możliwościach konkurencyjnych w podobnym wypadku mógłby się znaleźć nasz eksport do Anglji? Dlatego wszystkie te możliwości trzeba brać pod uwagę, gdy omawiamy i oceniamy tę umowę.</u>
<u xml:id="u-8.24" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B,: Ale już był ten gwałtowny spadek funta, a myśmy podnieśli nasz eksport.)</u>
<u xml:id="u-8.25" who="#PChądzyński">Gdy nastąpił gwałtowny spadek funta, to wiemy, że w dziedzinie eksportu węgla dostaliśmy dobrze w skórę. Musieliśmy obniżyć naszą kolejową taryfę z 7,20 zł na 4 zł na tonnie, musieliśmy dać premję, to zresztą łatwo obliczyć i Panowie lepiej odemnie to obliczą, ile dziesiątków miljonów tylko na jednym węglu straciliśmy, nie mówiąc już o innych rzeczach.</u>
<u xml:id="u-8.26" who="#PChądzyński">Proszę Panów! Gdybyśmy byli krajem czysto rolniczym, to obecny traktat handlowy polsko - angielski zaliczyłbym do traktatów preferencyjnych, t. zn., że za eksport artykułów rolnych Polska daje preferencję angielskiemu kontrahentowi w kierunku wwozu jego artykułów przemysłowych. To jest preferencja. Rząd nasz jednak wielokrotnie oświadczał, że wszelkie traktaty oparte na preferencji dla Polski nie są dobre i zawierania takich traktatów trzeba unikać. Czem jest w gruncie rzeczy umowa polsko - angielska, jak nie umową w dużej mierze preferencyjną? Jest preferencją i — czego p. poseł Minkowski nie raczył podkreślić — ta preferencja wychodzi z kilkudziesięciu stron listy I-ej angielskich towarów przemysłowych, wwożonych do Polski. To jest preferencja! Nie krytykowałbym tej preferencji, gdybyśmy byli krajem wyłącznie rolniczym. Ale my jesteśmy krajem mieszanym, krajem poczęści przemysłowym, mamy nadmiar ludności, którą musimy zatrudnić, a przez to winniśmy nasz przemysł rozwijać. Dlatego niewątpliwie preferencja jest dla nas minusem. Tutaj zadaleko poszliśmy. Sam p. Minkowski stwierdził, że w dziedzinie stawek celnych daliśmy bardzo duże ustępstwa. A jeżeli Panom wyliczę artykuły, na które ze strony polskiej udzielono zniżek celnych, jak np. przetwory rolnicze, różne marmelady, soki, serki i t. d., któreśmy powinni sami w kraju wytwarzać — niedawno p. Minister Rolnictwa Poniatowski o tem mówił, — dalej farby drukarskie, artykuły kosmetyczne, mydełka, pastę do obuwia, przędzę wełnianą i bawełnianą, tkaniny wełniane i bawełniane, wyroby gumowe, artykuły żelazne tego rodzaju, jak: łopaty, szpadle, siekiery, topory, piły, młotki, kłódki, żelazne kuchenki gazowe, piece, już nietylko aparaty gazowe do łazienek, lecz zwykłe piece żelazne do ogrzewania ubikacyj — przytaczam tylko krótki wyciąg — jeżeli my tego rodzaju obce artykuły wpuszczamy i dajemy im zniżki celne, to oczywista rzecz, że musimy sobie zrobić groźną konkurencję.</u>
<u xml:id="u-8.27" who="#PChądzyński">Proszę Panów, nie chcę dyskusji przedłużać, wystarczy już to krótkie zobrazowanie, aby zdać sobie sprawę, że warunki umowy są dla nas ciężkie. Nie zagwarantowaliśmy sobie — nikt nie może tego powiedzieć, nawet p. sprawozdawca — nie zagwarantowaliśmy sobie naszego eksportu rolniczego nawet w dotychczasowej wysokości, a przyznaliśmy wzamian liczne i bardzo ważne ustępstwa w dziedzinie przemysłu i samochodów. W dziedzinie samochodów obniżyliśmy nietylko stawki celne — to jest dobrze — ale nawet pod względem opłat wewnętrznych licencyjnych i t. p. zrównaliśmy samochody angielskie z produkcją własną, w przyszłości możliwą. Więc w zestawieniu tego, co uzyskaliśmy, z temi licznemi ustępstwami, jakie daliśmy, Panowie zrozumieją, że można mieć poważne zastrzeżenia co do zawartej umowy i że my wstrzymamy się od głosowania nad ustawą ratyfikacyjną.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma sprawozdawca p. Kühn.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#WicemarszałekMakowski">P. Kühn: W paru słowach chciałem odpowiedzieć, może nie oponentom, bo tak nie nazwałbym szanownych przedmówców, ile zwolennikom bierności, wstrzymania się od głosowania.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#WicemarszałekMakowski">Otóż pragnę podkreślić, że eksportujemy do Anglji 20% całego eksportu naszego, a eksport Anglji do Polski wynosi 3/4% eksportu angielskiego. Jeżeli te cytry przytaczam, to dlatego, żeby wskazać, że myśmy byli trzydzieści razy więcej zainteresowani w układzie z Anglją, niż Anglja w układzie z nami. To jest niewątpliwie bardzo ważki fakt. Następnie — p. prof. Stroński powiedział o umowie niemieckiej i francuskiej, że je ktoś nazwał cudownemi umowami. Jeżeli chodzi o francuską, to ja miałem zaszczyt wówczas tę rzecz referować, nigdy jej jednakże nie nazywałem cudowną tak, jak żadnej umowy nie można nazwać cudowną, jak wogóle nie można się porywać na dokonywanie cudów. P. Minister Chądzyński chciał cudów, bo jeżeli się przedstawiciela delegatów zapytał, czy w stu procentach uzyskał to, co chciał, to znaczy, że oczekiwał cudu. Jeżeli jeden z kontrahentów jest 30 razy więcej zainteresowany w umowie niż drugi, to oczekiwać, żeby ten drugi podpisał wszystko, co mu dyktuje pierwszy, znaczy oczekiwać cudu. Tego cudu delegacja nie dokonała i zdaję sobie sprawę z tego, że to jest zwyczajna umowa, w której obie strony coś ustępują, w której jedna i druga strona ryzykuje, która jest oparta głównie na tem, czy będzie z dobrą wolą wykonywana. Jeżeli postawimy sprawę odwrotnie — dobrze, posłuchajmy rady p. prof. Strońskiego i p. min. Chądzyńskiego, wstrzymajmy się od głosowania, nie zawrzemy tej umowy, nie! Nie wiem jednak, czy przedstawiciele rolników zgodziliby się z takiem stanowiskiem, skoro się wytworzyła taka sytuacja, że bez tej umowy Anglja zaczęłaby negliżować 1/4 czy 3/4%-owy nasz udział w jej eksporcie i zaczęłaby ograniczać nasz eksport, który to eksport niewątpliwie spadłby znacznie więcej, niż spadnie po zawarciu tego układu, wiążącego w wielu punktach Anglików w stosunku do nas. Więc niezawarcie tej umowy byłoby może dla nas na pół katastrofą w tej sytuacji. Ona zaś daje nam plusy nietylko w bilansie handlowym, ale daje obrót blisko 200 miljonów zł dla eksportu rolnego.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#WicemarszałekMakowski">Oczywiście, że o tem tak samo Panowie nie myślą, bo gdyby Panowie wątpili, że większość będzie za tem, uchwalilibyście to napewno, ale ponieważ Panowie nie wątpią o tem, że układ przejdzie, więc trzeba stanowisko swe podkreślić w ten sposób, by przez wstrzymanie się od głosowania zrobić demonstrancję.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#WicemarszałekMakowski">Zastanawiałem się, jaki jest cel tej demonstracji. Gospodarczy nie może być, bo biłby w nas samych. Polityczny — także nie. Nie rozumiem jaki, bo zdaje mi się, że kontrahent, jak i Panowie podkreślili, jest tego typu, z którym bardzobyśmy pragnęli jaknajbliżej współżyć i w jaknajściślejsze wchodzić stosunki polityczne i gospodarcze. Tak że, dalibóg, nie mogę zrozumieć tej demonstracji. Zresztą, nie moja rzecz tego dociekać, na to Panowie sami sobie odpowiedzą.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#WicemarszałekMakowski">Ja i większość tej Izby uważamy, że choć umowa z angielskim kontrahentem ma dużo niedomówień i dużo uwarunkowań, to jednak znamy angielskiego kontrahenta i wiemy, że on za wsze do interesu podchodzi solidnie i dotrzymuje tego, do czego się zobowiązuje, względnie nawet tego, co przyrzekł w niezbyt konkretnej formie. Tak, że wiarę ja osobiście podzielam, nie mówię tutaj o cudach, ale krótko powiem: Stawiam na Anglję.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#komentarz">(Oklaski na ławach BBWR.)</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#WicemarszałekMakowski">Nikt więcej nie jest zapisany do głosu. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem ustawy w myśl wniosku komisji, zechce wstać. Stoi większość, ustawa w drugiem czytaniu przyjęta.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#WicemarszałekMakowski">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za przyjęciem ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm ustawę przyjął.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#WicemarszałekMakowski">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o rządowym projekcie ustawy o Inwalidzkim Sądzie Administracyjnym (druki nr 1094 i 1136).</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#WicemarszałekMakowski">Jako sprawozdawca głos ma p. Radlicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#PRadlicki">Wysoki Sejmie! Rząd wystąpił z projektem ustawy o Inwalidzkim Sądzie Administracyjnym. Celem tej ustawy jest szybkie rozpatrzenie spraw zaległych oraz napływających, a tem samem odciążenie Najwyższego Trybunału Administracyjnego, który przy obecnym stanie nietylko nie mógłby podołać swojej pracy, ale co więcej, gdyby zaległości w dalszym ciągu wzrastały, odbiłoby się to nietylko na sprawach inwalidzkich, ale na ogólnym stanie spraw, poddanych orzecznictwu Najwyższego Trybunału Administracyjnego. Przeprowadzona zatem zmiana ma dodatnie znaczenie nietylko z punktu widzenia interesu inwalidzkiego, ale i ogólnego, bowiem wszyscy są zainteresowani w tem, ażeby wymiar sprawiedliwości, a jak w konkretnym wypadku orzekanie o legalności władz, było możliwie szybko realizowane. Jak się ta rzecz przedstawia w cyfrach? Otóż według zasiągniętych informacyj w Najwyższym Trybunale Administracyjnym w roku 1934 napłynęło 3000 samych spraw inwalidzkich, co stanowi 1/4 ogółu wpływów w tym roku. Trybunał załatwia przeciętnie około 4000 spraw rocznie. Gdyby postarać się wykorzystać wszystkie możliwości, gdyby podciągnąć pracę wszystkich sędziów do pracy najintensywniej. może pracujących sędziów w Najwyższym Trybunale Administracyjnym, gdyby osiągnąć nawet 5000 spraw załatwianych rocznie, to i to nie dałoby pożądanego rezultatu. Z tych więc względów należy uważać, że proponowana ustawa może znajduje najodpowiedniejsze wyjście z sytuacji. Czy są inne wyjścia? Bezsprzecznie może tak. Byłoby to, powiedzmy, powiększenie ilości sędziów w Najwyższym Trybunale Administracyjnym, względnie oddanie orzekania w tych sprawach sądowi jednoosobowemu, ale oba te wyjścia mają swoją złą stronę. Jeśli chodziłoby o powiększenie ilości etatów sędziów w Najwyższym Trybunale Administracyjnym, to dziś jest to jeszcze trudne ze względów budżetowych i nie wiadomo czy p. Minister Skarbu na tę rzecz by się zgodził. Jeżelibyśmy wysunęli projekt oddania tej sprawy orzekaniu jednoosobowych kompletów, to również nie byłoby może szczęśliwem rozwiązaniem, bo najwięcej czasu przy rozstrzyganiu tych spraw zabiera nietyle sama rozprawa w Trybunale, ile motywowanie wyroku. Stąd też wyjście, które Rząd proponuje, jest najlepsze, z jednej strony bowiem wprowadza znaczne odciążenie prac Trybunału, z drugiej zaś przez wprowadzenie proponowanych poprawek co do sposobu i trybu postępowania zdobywa się to, co jest wymagane, to jest szybkość w załatwianiu spraw, równocześnie przy zagwarantowaniu fachowej oceny, jak również niezawisłości orzekania.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#PRadlicki">Czy proponowana ustawa jest również pod względem merytorycznym słuszna i uzasadniona? Jak wynika z załączonego do tej ustawy uzasadnienia rządowego, zdaje się, że ta sprawa nie nasuwa żadnych wątpliwości. Przedewszystkiem muszę zwrócić uwagę na to, że ustawa ta ma charakter przejściowy, artykuł bowiem 31 stanowi, że obowiązuje ona do 30 września 1940 r. Stanowisko to jest słuszne, albowiem gros tych zaległości, które powstały, spowodowane zostało wprowadzeniem w 1932 r. ustawy o zaopatrzeniu inwalidzkiem, gdzie poddano rewizji wszystkie renty inwalidzkie. Stąd taki nawał spraw. Ale po rozpatrzeniu tego nawału spraw prawdopodobnie praca Trybunału się zmniejszy, jeżeli wyczerpie się cały materjał. Charakter więc przejściowy tej ustawy jest zupełnie słuszny. Ustawa ta wprowadza dalej znaczne odstępstwo od dotychczasowych zasad, t. zn. wprowadza system ławniczy. Niema najmniejszej wątpliwości, że gros spraw inwalidzkich to są sprawy o jednolitym, ustalonym typie, gdzie kwestja powstaje nie na tle jakiegoś skomplikowanego zagadnienia prawnego, ale sprowadza się do tego, czy istnieje kalectwo i jego związek przyczynowy, a jeśli tak jest, to nie potrzeba do rozstrzygania tej sprawy aż trzech fachowych sędziów. W danym wypadku czynnik ławniczy jest pożądany, bo on więcej wiąże ten sąd z życiem. Znam sprawy inwalidzkie i wiem, że w tych sprawach bardzo rzadko były sprawy natury prawniczej, ale nawet i na to jest wyjście, jeżeli znajdą się skomplikowane sprawy, gdyż art. 10 przewiduje możność przeniesienia rozpatrywania tej sprawy na powiększony komplet Najwyższego Trybunału Administracyjnego. A jeżeli nawet będzie chodziło o zmianę tezy raz przyjętej przez Trybunał, może być ona poddana orzeczeniu ogólnego zgromadzenia Najwyższego Trybunału Administracyjnego. Tak, że nie zachodzą tu obawy co do kompetencji i powierzchownego rozpatrywania sprawy.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#PRadlicki">Przejdę pokrótce te zasady, według jakich ustawa normuje rozpatrywanie sprawy. A więc przedewszystkiem Sąd orzeka w składzie przewodniczącego i 2 ławników. Jeden z tych ławników z grona urzędników, posiadający wykształcenie prawne, powołany zostaje z dwóch resortów, t. j. przez Ministerstwo Skarbu oraz Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej. Jeżeli chodzi o ławnika ze strony inwalidów, powoła — chodzi o ławnika ze strony inwalidów, powoływany on jest z listy kandydatów, przedstawionych przez stowarzyszenia inwalidzkie, rozciągające swą działalność na całe Państwo. Podnoszono na komisji głos, czy cenzus naukowy, który się tutaj stawia, a mianowicie średnie wykształcenie dla ławników z grona inwalidów jest zbyt wysoki. Jednakże pod tym względem żaden wniosek nie wpłynął. Pozatem przecież dzisiaj w komisjach odwoławczych inwalidzkich zasiadają delegaci, którzy muszą posiadać średnie wykształcenie, nie można więc żądać, ażeby w najwyższej instancji, jak w danym wypadku w najwyższej instancji, jak w danym wypadku w tym sądzie, zasiadali delegaci, mający niższe wykształcenie. Zagwarantowany został również czynnik niezawisłości sędziowskiej, a to przez wprowadzenie postanowienia o możności rozwiązania stosunku służbowego z ławnikami w czasie pełnienia funkcji ławnika, jak również przez niemożność odwoływania ławnika przed upływem czasu, na który został powołany nie inaczej, jak tylko na zasadzie orzeczenia kolegjum sędziowskiego. I trzecia bardzo zasadnicza zmiana w trybie samego postępowania. Wiadomo powszechnie, że najważniejszą przyczyną, powodującą przewlekłość tych spraw, było odsuwanie i odchylanie tych spraw z powodu braków formalnych. Otóż art. 17 obecnie stanowi, że jeżeli stan faktyczny wymaga uzupełnienia, trybunał sam zarządzi uzupełnienie i wyznaczy termin rozpatrzenia. To jest jedna sprawa. A jaka druga? Tutaj przyjęto nie tylko system kasacyjny, ale i rewizyjny. Mojem zdaniem, stanowisko jest słuszne, jeżeli się zważy, że nasze ustawodawstwo, jak kodeks postępowania cywilnego, wprowadziło system rewizyjny dla sądów, zatem nie widzę żadnej przeszkody, ażeby ten system nie miał tutaj zastosowania.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#PRadlicki">Komisja wnosi dwie drobne, raczej stylistyczne, poprawki, a mianowicie w art. 1 końcowe wyrazy: „i zmarłych w związku ze służbą wojskową oraz po zaginionych” zastąpić wyrazami: „po zaginionych i zmarłych w związku ze służbą wojskową” — przyczem zaznaczam, że w druku 1136 są pomyłki drukarskie, należy wykreślić tutaj słowo: „poległych” — jak również drobne zmiany w art. 7, w punkcie 3 skreślić: „lub powagi urzędu ławnika”.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#PRadlicki">Z temi zmianami komisja wnosi, by Wysoki Sejm raczył uchwalić projekt ustawy w brzmieniu, proponowanem przez Rząd w druku 1136.</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Reger.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#PReger">Wysoka Izbo! Inwalidzi oddawna domagali się, ażeby tryb postępowania był uproszczony i przyśpieszony. Gdyśmy z tej trybuny o tych rzeczach mówili i żalili się na to, że sprawy inwalidzkie przewlekają się, zalegają i t. d., to z ław stronnictwa rządowego zawsze słyszeliśmy zaprzeczenie. Tymczasem teraz właśnie widzimy w sprawozdaniu rządowem uzasadnienie, w którem przyznaje Rząd sam, że istotnie takie zaległości są bardzo znaczne. P. referent mówił o tem, że te zaległości przeciągają się na dwa i na trzy lata, a my znamy wypadki, kiedy inwalida musiał czekać na rozstrzygnięcie swej sprawy jeszcze znacznie dłużej. Projekt rządowy witamy więc jako postęp i uważamy za rzecz dobrą. Dlatego będziemy głosowali za tym projektem.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#PReger">Ale, proszę Panów, ten projekt zawiera całe mnóstwo najrozmaitszych błędów albo przeoczeń i kiedy o tych rzeczach na Komisji Prawniczej mówiliśmy, to wyłoniła się rzecz nadzwyczaj charakterystyczna. Mogliśmy przedewszystkiem powiedzieć, że związki inwalidzkie przez swoich reprezentantów zobowiązały swoich posłów, że oni pewne życzenia inwalidów na komisji i na plenum potem przedłożą. No, ale tymczasem przewodniczący komisji p. Car oświadczył, że to wszystko zostało już wyjaśnione. Wysunąłem różne żądania inwalidów w ten sposób, ażeby przecie panowie z większości zechcieli tego rodzaju wniosek postawić i istotnie 3 czy 4 panów do głosu się zapisało i bardzo sympatycznie i gorąco popierali moje tezy poprawek, a nawet jeden z panów postawił wniosek, ale gdy potem przewodniczący dał znak i potem wielce szanowny p. prezes Trybunału Administracyjnego oświadczył, że to jest inaczej, to wszyscy swoje poprawki cofnęli. To jest wysoce charakterystyczne.</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#PReger">Przechodzę do rzeczy samej. Nie mam zamiaru wygłaszać mowy obstrukcyjnej. Nie ze względów opozycyjnych, ale ze względów czysto rzeczowych, proszę więc rozważyć następujące rzeczy: Inwalidzi żalą się na zbyt kosztowne zastępstwa i domagają się tego, ażeby przed Inwalidzkim Sądem Administracyjnym były niekoniecznie wymagane zastępstwa przez adwokatów, lecz żeby mogli zastępować koledzy — przyjaciele — jak się to mówi, znający się dobrze na tem. Domagają się dalej tego, ażeby całe postępowanie było możliwie zupełnie bezpłatne, w szczególności wtedy, jeżeli zjawia się konieczność dodatkowego badania lekarskiego, ażeby nie żądać od tych inwalidów przysłania zaliczek na te koszta, jak to się dzieje w sądach rozjemczych dla inwalidów pracy.</u>
<u xml:id="u-12.3" who="#PReger">W końcu żądają jeszcze jednej rzeczy, domagają się, ażeby zmienić w art. 4 projektowanej ustawy postanowienie, iż reprezentant inwalidów musi mieć wykształcenie średnie. Weźmy rzecz historycznie i rzeczowo, jak to się przedstawia.</u>
<u xml:id="u-12.4" who="#PReger">W ustawie z 17 marca 1921 r. w art. 97 pod lit. f jest krótko tylko powiedziane: przedstawiciel inwalidów wojennych, to znaczy, iż w tych komisjach orzekających okręgowych i względnie komisjach orzekających przy Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej miał być przedstawiciel inwalidów wojennych. Nic więcej nie jest powiedziane. W rozporządzeniu p. Ministra Pracy i Opieki Społecznej z 22 lutego 1930 roku w § 1 powiedziane jest w ten sposób: Członkami inwalidzkiej komisji odwoławczej przy Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej, względnie inwalidzkiej komisji odwoławczej przy wojewódzkich władzach administracji ogólnej mogą być inwalidzi wojenni, którzy posiadają rozmaite potrzebne warunki, jak obywatelstwo polskie, niekaralność, honorowość i t. d., a potem: „mają 25 lat ukończonych i posiadają wykształcenie conajmniej w zakresie 7 klas szkoły powszechnej”. Idźmy dalej. W tem rozporządzeniu jest powiedziane, że kandydatów powołuje p. Minister Pracy i Opieki Społecznej, względnie wojewoda, z trzech kandydatów, przedstawionych przez prawnie istniejące zrzeszenia inwalidów wojennych, mające 3000 członków. P. referent myli się, jeśli mówi, że to mają być takie związki, które rozciągają się na całą Rzeczpospolitą — tego tam niema. Jest tylko napisane, że mają mieć 3000 członków. Ani więc ustawa sejmowa z 17 marca 1921 r., ani późniejsze rozporządzenie P. Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 28 października 1933 r., które dziś obowiązuje, nic o tem nie mówią. Wcale niema mowy o tem, że reprezentant inwalidów ma mieć wykształcenie średnie. Pomylił się p. referent — bardzo mocno przepraszam, — a także pomylił się p. prezes Najwyższego Trybunału Administracyjnego, jeśli na komisji nam mówił, że w owych komisjach inwalidzkich niższego rzędu mają być inwalidzi koniecznie z wykształceniem średniem, albowiem ani w ustawie z marca 1921 r., ani w obowiązującem rozporządzeniu P. Prezydenta Rzeczypospolitej z roku 1933 ani słóweczka o tem niema, czyli istnieje faktycznie i obowiązuje do tej chwili rozporządzenie Ministra Pracy i Opieki Społecznej z dnia 20 lutego 1930 r., które mówi, że „conajmniej w zakresie 7 klas szkoły powszechnej”. To jest prawo, które do tej chwili obowiązuje i do stycznia 1935 r. obowiązywało. Albowiem dopiero potem powstała całkiem inna historja. Co się stało? Oto w Nr. 5 z roku 1935 Dziennika Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej mamy obwieszczenie p. Ministra Opieki Społecznej w sprawie ogłoszenia jednolitego tekstu ustawy z dnia 17 marca 1932 r. o zaopatrzeniu inwalidzkiem. W ustawie z dnia 17 marca 1932 r. również niema o tem wcale wzmianki, a więc obowiązuje postanowienie, że inwalidzi w tych komisjach mają mieć tylko 7 lat szkoły powszechnej. I dopiero z dniem 1 lutego 1935 r. jest obwieszczenie, które znowu tylko podaje tekst, nic nie zmienia, ale do tego obwieszczenia doczepiono potem w pozycji 32 rozporządzenie pp. Ministrów Opieki Społecznej i Skarbu z dnia 17 grudnia 1934 r., ogłoszone 1 lutego 1935 r. i tu dopiero znajdujemy art. 50, który w sposób najbardziej swobodny, w sposób nigdzie na świecie niepraktykowany, sprzeczny z ustawą obowiązującą, przekreśla ustawy wszystkie: pierwotną ustawę inwalidzką, późniejsze dekrety P. Prezydenta Rzeczypospolitej i mówi teraz najswobodniej w świecie, że przedstawiciela inwalidów i dwóch jego zastępców mianuje wojewoda z pośród zrzeszeń inwalidzkich czynnych w danym obszarze administracyjnym. Więc p. referent znów się pomylił, bo tylko na danym obszarze administracyjnym, a nie na całym obszarze Rzeczypospolitej. Członkiem może być inwalida, liczący conajmniej lat 30 — wbrew ustawie, ot tak sobie ktoś powiedział, że trzeba, ażeby miał 30 lat, — posiadający średnie wykształcenie. Zamiast siedmiu klas szkoły powszechnej ma być średnie wykształcenie. Nie wiem kto to pisał, ale pewno jakiś pan z domowem wykształceniem. Wyobraźmy sobie tego biednego inwalidę, który w 1914 roku na wezwanie Komendanta Piłsudskiego wziął starego Werndla, bił się pod Rarańczą, był pod Łowczówkiem, był trzy, czy cztery razy ranny, ten inwalida, który poszedł z 7-ej klasy szkoły powszechnej — a nawet wtedy w Austrji nie było siedmiu, tylko cztery klasy szkoły ludowej — albo też z 3 lub 4 klasy szkoły wydziałowej, 2 lub 3 klasy gimnazjalnej, został ciężko ranny. I wtedy nikt mu nie powiedział: Musisz, bratku, naprzód maturę zdać. Dopiero teraz, w dwadzieścia lat później przychodzi pan z domowem wykształceniem i powiada: nie, bratku, mogłeś krew przelewać bez matury, ale jak chcesz bronić interesów kolegów inwalidów, jeżeli chcesz zasiadać w sądzie inwalidzkim, musisz mieć 30 lat skończonych — przedtem wystarczało mieć skończonych 25 lat — i musisz mieć maturę. Przedtem, aby być rannym i walczyć za Ojczyznę, wystarczało mniejsze wykształcenie, a teraz musisz mieć średnie wykształcenie, czyli, właściwie mówiąc, musisz mieć maturę, bo tak napewno będzie się ustawę interpretować.</u>
<u xml:id="u-12.5" who="#PReger">Proszę Panów, to jest sprzeczne z ustawą, z sumieniem i z interesem inwalidów. Wszyscy inwalidzi wojenni przeciw temu protestują. Inwalidzi wojenni we wszystkich związkach ten protest podnieśli i swoich posłów prosili i zobowiązywali do tego, aby ci przeciw temu wystąpili. Posłowie obiecali, ale niema ich teraz i musi dopiero przyjść socjalista, stary Reger, i bronić interesów inwalidzkich.</u>
<u xml:id="u-12.6" who="#PReger">Jest jeszcze jedno postanowienie, które jest zupełnie nie do przyjęcia. Otóż w ostatnim ustępie art. 21 jest powiedziane, że ustawa obowiązuje do dnia 30 września 1940 roku. Jest to zupełnie sprzeczne z logiką i z jakąkolwiek potrzebą, bo nie jest tak, jak powiedział p. referent, że obecnie mnożą się te sprawy, a następnie wpływ ich będzie coraz mniejszy. W tej chwili, według starej ustawy w tem obwieszczeniu powtórzonej, to już nietylko wojskowi inwalidzi, nietylko żołnierze linjowych wojsk będą mieli prawo, ale całe przysposobienie wojskowe — na co nikt nie zwrócił uwagi, — przysposobienie wojskowe uczniów, rolnicze, kolejowe, telefoniczne i t. d. — ci wszyscy potem według tej nowej ustawy mają prawo do świadczeń ze Skarbu Państwa, wypływających z ustawy inwalidzkiej. Te skargi nietylko nie będą się zmniejszać, lecz będą się powiększać. Jestem o tem głęboko przekonany, że w 1940 r. trzeba będzie o tem pamiętać, żeby tę ustawę przedłużyć. Jestem tego zdania, że te rzeczy powinny być wykreślone, i to z pewnością uczyni Senat, bo na szczęście — że tak powiem — mamy Senat.</u>
<u xml:id="u-12.7" who="#PReger">Mam nadzieję, że Rząd sam zrozumie swoje fałszywe stanowisko, nielegalność tych dwóch ustępów: wymagania szkół średnich i tego, żeby ustawa przestała obowiązywać w 1940 r., i to zostanie zmienione, Rząd to pewnie sam zmieni, a jak nie, to pewnie zmieni Senat.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Pawlak.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#PPawlak">Wysoki Sejmie! Projekt ustawy o Inwalidzkim Sądzie Administracyjnym należy powitać z zadowoleniem, albowiem wyłączenie skarg inwalidzkich z pod kompetencji Najwyższego Trybunału Administracyjnego i przekazanie ich specjalnej instytucji sądowej, której organizacja ma zapewnić sprawne i szybkie załatwianie spraw inwalidzkich, oddawna było pożądane, tem bardziej, że wyodrębnienie załatwiania skarg inwalidzkich nie napotyka na trudności, względnie przeszkody.</u>
<u xml:id="u-14.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek,)</u>
<u xml:id="u-14.2" who="#PPawlak">To też klub Narodowej Partji Robotniczej, którego imieniem mam zaszczyt przemawiać, oświadcza, że głosować będzie za projektem ustawy.</u>
<u xml:id="u-14.3" who="#PPawlak">Przy omawianiu projektu powyższego w Komisji Prawniczej w dniu 15 marca 1935 r. rozważono następujące sprawy:</u>
<u xml:id="u-14.4" who="#PPawlak">1) sporządzenie skarg oraz zastępstwa w sądzie przez adwokatów, 2) kwalifikacje ławników, powołanych przez Prezesa Rady Ministrów z grupy inwalidów, oraz 3) opłaty sądowe.</u>
<u xml:id="u-14.5" who="#PPawlak">Spisywanie skarg tylko przez adwokatów na Komisji Prawniczej określiłem jako niekoniecznie wskazane, a to z tego względu, że jeżeli nie większość, to znaczna ilość inwalidów nie będzie w stanie opłacać honorarjum adwokackiego, wobec czego będą musieli zrezygnować z dochodzenia sprawiedliwości w tak pożytecznej dla nich instytucji, jaką ma być Inwalidzki Sąd Administracyjny.</u>
<u xml:id="u-14.6" who="#PPawlak">W Komisji Prawniczej moje stanowisko uzasadniłem tem, że sprawy inwalidzkie są dla adwokatów za drobiazgowe i z tego powodu nawet niechętnie przez nich przyjmowane i najzupełniej wystarczy, jeżeli wniesienie, względnie spisanie skargi do Inwalidzkiego Sądu Ad ministracyinego będzie uskutecznione przez osoby, nie mające wykształcenia prawniczego, a prowadzące obronę prawną w związkach zawodowych lub związkach inwalidzkich. Osoby te są dobrze obeznane z odnośnemi przepisami, a w szczególności z praktycznem ich załatwianiem oraz również posiadają wymaganą w tej dziedzinie znajomość przepisów prawniczych.</u>
<u xml:id="u-14.7" who="#PPawlak">Zresztą moje stanowisko w niczem nie odbiega od zdania wyrażonego przez projektodawcę w uzasadnieniu, w którem mówi: „Okoliczność, że są to sprawy względnie mało skomplikowane i że motywacja wyroków w tych sprawach w niewielkiej mierze nosi charakter prejudycjalny, pozwala na powierzenie opracowywania projektów tych wyroków siłom prawniczym o kwalifikacjach niekoniecznie tak wysokich, jak te, jakich się wymaga od sędziów Trybunału”. A więc z tego wynika jasny wniosek, że niekoniecznie prawnik winien pisać skargi inwalidzkie, wobec czego brzmienie art. 58 ustęp 1 rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1932 r. (Dz. U. R. P. Nr. 94, poz. 806) w sprawach inwalidzkich, że skarga winna być wniesiona przez adwokatów, nie powinno mieć zastosowania.</u>
<u xml:id="u-14.8" who="#PPawlak">Nie mam nic przeciwko cenzusowi naukowemu, jaki przewiduje art. 4 projektu, gdyż instytucja sama, jak również dobro spraw, mających być przedmiotem rozpatrywania Inwalidzkiego Sądu Administracyjnego, wymagają, by wymagane wykształcenie posiadali także sędziowie z grupy inwalidów.</u>
<u xml:id="u-14.9" who="#PPawlak">Natomiast więcej uwag pragnę poświęcić opłatom sądowym, przewidzianym w rozporządzeniu Prezydenta z dnia 27 października 1932 roku o Najwyższym Trybunale Administracyjnym, które ma jednocześnie zastosowanie do opłat w Inwalidzkim Sądzie Administracyjnym. Są one następujące: (art. 92) 1) przy wartości przedmiotu sporu do 1.000 zł koszta sądowe wynoszą 40 zł, 2) przy wartości przedmiotu sporu od 1.000 zł do 10.000 zł — 60 zł, 3) przy wartości wyższej niż 10.000 zł, od pierwszych 10.000 zł — 60 zł, a od reszty — 0,4%, przyczem rozpoczęty tysiąc liczy się za cały, 4) od skarg o nieokreślonej wartości przedmiotu sporu opłatę oznacza sąd w kwocie od 40 do 200 zł.</u>
<u xml:id="u-14.10" who="#PPawlak">Skarżący winien przy wniesieniu skargi uiścić przypadającą nań opłatę sądową, jak wyżej, a od skarg o nieokreślonej wartości przedmiotu sporu winien uiścić opłatę w kwocie 40 zł, przyczem, o ile w skardze wartość przedmiotu sporu została podana zbyt nisko, sąd wymierzy skarżącemu opłatę dodatkową i wyznaczy mu termin trzydziestodniowy do jej piszczenia, w przeciwnym razie — t. j. jeżeli skarżący nałożonych na niego opłat nie uiści w terminie — skarga jego pozostanie bez rozpatrzenia.</u>
<u xml:id="u-14.11" who="#PPawlak">Do powyższego według brzmienia art. 97 ustęp 1 dochodzi jeszcze: 1) odpowiedzi na skargi i uzupełnienia tych pism oraz pism, które strona wnosi naskutek rozstrzygnięć sądu, lub które dotyczą cofnięcia skargi i przyznawania prawa ubogich, podlegają opłacie do wysokości 5 zł od pierwszego egzemplarza podania i opłacie 50 gr od każdego dalszego załącznika lub odpisu podania; 2) za wydawane przez sąd zaświadczenia pobiera się opłatę do wysokości 3 zł bez względu na ilość arkuszy; 3) za wypisy, odpisy i wyciągi wydawane na podstawie akt procesowych, a przez sąd sporządzane i poświadczane, pobiera się opłatę w wysokości 2 zł za każdą stronę pełną lub zaczętą wydanego dokumentu.</u>
<u xml:id="u-14.12" who="#PPawlak">Do tego jeszcze dojdą opłaty stemplowe oraz pobieranie dodatku do tych opłat w wysokości 10%.</u>
<u xml:id="u-14.13" who="#PPawlak">Wziąwszy pod uwagę tak wysokie opłaty sądowe, z których lwia część winna być uiszczona równocześnie z wniesioną skargą, jeśli do tego doliczyć jeszcze koszta adwokackie za spisanie skargi, względnie zastępstwo w sądzie, to inwalidzi i pozostałe po nich rodziny, którzy przeważnie żadnych środków materjalnych nie posiadają, a najwyżej mają tylko tyle, że zaledwie wystarczy im na zaspokojenie potrzeb codziennych, nie mogą nawet myśleć o wniesieniu skargi do Sądu. Będą oni mieli rzekomo dogodną instytucję w formie Inwalidzkiego Sądu Administracyjnego, lecz drogę do tegoż Sądu mają zamkniętą przez sterty kosztów sądowych i adwokackich, których nie będą w stanie opłacie.</u>
<u xml:id="u-14.14" who="#PPawlak">Powyższe uwagi poruszyłem także w Komisji Prawniczej i apelowałem, by w sprawach inwalidzkich nie pobierano żadnych opłat. Dziś przed Wysoką Izbą apel mój ponawiam, szczególnie kieruję go do p. Referenta, by zechciał wpłynąć na pp. Ministrów Skarbu i Opieki Społecznej — gdyż uważam, że znajdzie u pp. Ministrów więcej posłuchu, aniżeli ja, opozycjonista, ażeby, jeżeli nie można całkowicie zrezygnować z opłat sądowych, zastosować przynajmniej w stosunku do inwalidów daleko idącą obniżkę w opłatach sądowych — conajmniej 50% stawek, przewidzianych w rozporządzeniu Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-14.15" who="#PPawlak">W Komisji Prawniczej p. referent odesłał mnie wraz z mojemi wywodami do przepisu o prawie ubogich. Oczywiście, art. 101 rozporządzenia Prezydenta o Najwyższym Trybunale taką klauzulę przewiduje. Lecz art. 101 mówi równocześnie, że o przyznanie prawa ubogich domagać się może osoba fizyczna lub prawna, która wyka że swe zupełne ubóstwo na podstawie zaświadczenia władzy publicznej o jej stanie rodzinnym, majątku, dochodach, od sądu zaś zależeć będzie uznanie tego zaświadczenia za dostateczny dowód zupełnego ubóstwa tej osoby. Ja wierzę, że sąd w granicach swej możliwości każde zaświadczenie władzy publicznej potraktuje przychylnie i prawo ubogich danej osobie przyzna. Jednakże trudności korzystania z prawa ubogich inwalidzi napotykają i w przyszłości napotykać będą na innym odcinku, mianowicie przy uzyskaniu świadectwa ubóstwa od władzy cywilnej. Naprzykład: jeżeli inwalida ma prawo ubiegania się o rentę, ale miesięcznie zarabia około 50 zł, to sołtysi, względnie wójtowie odmawiają wystawienia zaświadczenia ubóstwa. Inny posiada chatkę z gliny i 5 do 7 mórg ziemi — to zaświadczenia nie osiągnie, bo się nazywa, że ma dom i rolę, chociaż z rodziną głoduje i t. d.</u>
<u xml:id="u-14.16" who="#PPawlak">Wobec powyższego należałoby, mojem zdaniem, ustalić pewne normy osobnem zarządzeniem, w którem należy wyraźnie wskazać, że osoby, nie posiadające dochodu rocznego ponad kwotę potrzebną na wyżywienie ich rodzin, winny bez jakichkolwiek trudności uzyskać zaświadczenia ubóstwa od władz cywilnych. Sąd zaś na podstawie takich zaświadczeń winien przyznawać prawa ubogich również wszystkim bez wyjątku.</u>
<u xml:id="u-14.17" who="#PPawlak">Mojem gorącem życzeniem jest, by Inwalidzki Sąd Administracyjny był istotnie dla inwalidów i po nich pozostałych rodzin, a nie odwrotnie.</u>
<u xml:id="u-14.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Wagner.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#PWagner">Wysoka Izbo! Przez 5 lat z rzędu miałem zaszczyt referować w tej Izbie budżet rent inwalidzkich i pensyj — 17-ą część budżetu. Przez 5 lat z rzędu nikt do tego budżetu w tej Wysokiej Izbie nie raczył zabrać głosu. Zagadnienie inwalidzkie naogół Wysoką Izbę mało interesuje, aż tu nagle na zakończenie, jak gdyby dla rehabilitacji, przy ustawie, która jest wynikiem prac i inicjatywy Rządu, zabrało dwuch kolegów głos. Zabraliście Panowie głos w sprawach szczegółowych, ale Wasze ustosunkowanie pozytywne przyjąć każdy musi tak, jak Wyście je wyrazili, Sprawa Inwalidzkiego Sądu Administracyjnego ma nie tylko znaczenie administracyjne i dlatego kwestja szczegółów w poszczególnych artykułach nie odgrywa tu zasadniczej roli. Ja do tego zagadnienia podchodzę pod kątem wychowawczym i moralnym. Każdy bowiem inwalida obywatel, gdy będzie miał pewność, jako były żołnierz, uczestnik walk o niepodległość, że władza administracyjna, orzekająca w pierwszej czy drugiej instancji, będzie mogła w terminie krótkim i w sposób rzeczowy i sprawiedliwy orzekać, będzie miał tę gwarancję, że orzecznictwo to będzie oparte na obowiązujących instrukcjach i przepisach i będzie to dla niego wielkiem uspokojeniem, że prawo, że ustawy obowiązujące w stosunku do niego będą ściśle wykonane.</u>
<u xml:id="u-16.1" who="#PWagner">Jeżeli mowa o tem moralnem podejściu w traktowaniu tej ustawy, to muszę podkreślić tu z prawdziwem zadowoleniem fakt powołania przedstawicieli inwalidów wojennych w charakterze ławników, gdyż świadczy to o tem, że ta współpraca organizacyj inwalidzkich z czynnikami rządowemi czy urzędowemi przejawia się na każdym odcinku. Mam nadzieję, że ta współpraca, która daje dotychczas bardzo pożyteczne rezultaty, w najbliższej przyszłości będzie się znacznie pogłębiała.</u>
<u xml:id="u-16.2" who="#PWagner">Zagadnienie inwalidzkie nie jest tak proste, jakby to się komuś mogło zdawać. My możemy w Polsce być zadowoleni i szczęśliwi, że w stosunku do 33 milj. ludności mamy tylko 170 tys. inwalidów, podczas gdy na zachodzie w stosunku do 38 milj. Francuzów jest półtora milj ona inwalidów i półtora milj ona rodzin po poległych. Jest to zagadnienie bardzo poważne, związane z kwestją uzbrojenia moralnego społeczeństwa i każdego obywatela na wypadek wojny, które się łączy ściśle z kwestją wszelkich zbrojeń technicznych, polityki zagranicznej i t. d. Dlatego też Związek Inwalidów Wojennych docenia znaczenie tego zagadnienia — nie z punktu widzenia obrony osobistej, nie z punktu widzenia egoistycznego, lecz z punktu widzenia ważności tego zagadnienia, które, jako jedno z nowych powojennych zagadnień, musi być konstruktywnie budowane i jak zabezpieczamy się na wszelkich innych odcinkach, tak musimy się zabezpieczyć i tutaj. Z tego punktu widzenia ustawę tę i wniosek witam z prawdziwem zadowoleniem, wyrażając Rządowi jaknajserdeczniejsze podziękowanie i zapewniając, że Związek Inwalidów Wojennych zawsze witać będzie dalsze prace oraz inicjatywę Rządu na terenie spraw inwalidzkich z prawdziwem, nie tylko teoretycznem zadowoleniem, ale z pełną współpracą, która w przyszłości ma jeszcze przed sobą cały szereg zagadnień, jak przedewszystkiem skoncentrowanie dotychczas rozdzielonych agend między poszczególne ministerstwa. To jest najbliższe zadanie, które powinno być w najbliższym czasie spełnione i w którem zarówno Rząd, jak i czynniki inwalidzkie wezmą udział.</u>
<u xml:id="u-16.3" who="#PWagner">Kończąc, jako referent budżetu rent inwalidzkich i przedstawiciel sprawy inwalidów w tej Wysokiej Izbie, jeszcze raz wyrażam Rządowi jaknajgorętsze podziękowanie.</u>
<u xml:id="u-16.4" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#Marszałek">Nikt więcej do głosu nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania nad całością ustawy o Inwalidzkim Sądzie Administracyjnym. Kto jest za całością ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Ustawa została w drugiem czytaniu przez Sejm przyjęta.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do trzeciego czytania. Kto jest za całością ustawy, zechce wstać. Stoi większość. Stwierdzam, że Sejm ustawę przyjął.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#Marszałek">Korzystając z uprawnień, przysługujących mi według regulaminu, przestawiam kolejność punktów porządku dziennego tak, że punkt 3 potraktujemy jako punkt przedostatni, a obecnie przystąpimy do punktu 4: Sprawozdanie Komisji Konstytucyjnej o zmianach, zaproponowanych przez Senat do uchwalonego przez Sejm w dniu 26 stycznia 1934 r. projektu ustawy konstytucyjnej (druki nr 820 bis i 1125).</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca p. Car.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#PCar">Wysoki Sejmie! Wchodzimy już w ostatnią fazę prac nad reformą naszego ustroju. Moim obowiązkiem dzisiejszym, ściśle stosując się do zasad regulaminu, jest zapoznać Panów z temi zmianami, które wprowadził Senat do projektu ustawy konstytucyjnej, uchwalonego w Sejmie. Zanim jednak przejdę do właściwego referatu, chciałbym Panom przypomnieć kilka dat.</u>
<u xml:id="u-18.1" who="#PCar">Nie będę dłużej zatrzymywał się nad pracami, które w związku z reformą naszego ustroju były dokonane w r. 1926, t. j. wkrótce po wypadkach majowych. Nie będę również przebiegał pamięcią tych wszystkich prac, które były podjęte w Sejmie poprzednim. Zaznaczę tylko, że prace poprzedniego Sejmu nie dały rezultatu pozytywnego i skłoniły Prezydenta Rzeczypospolitej do rozwiązania Sejmu właśnie z tego powodu i do zwołania Sejmu obecnego pod hasłem konieczności przeprowadzenia reformy ustroju.</u>
<u xml:id="u-18.2" who="#PCar">Prace w Sejmie obecnym rozpoczęły się od złożenia projektu nowej Konstytucji do laski marszałkowskiej w dniu 6 lutego 1931 r. Pod względem treści nowy projekt nie różnił się od złożonego do poprzedniego Sejmu; niemniej nadaliśmy projektowi formę pełnej Ustawy Konstytucyjnej, a nie nowelizacji ustawy starej, ażeby całokształt materji konstytucyjnej uczynić przedmiotem debaty w tej Izbie.</u>
<u xml:id="u-18.3" who="#PCar">Projekt wszedł w terminie konstytucyjnie przepisanym pod obrady plenarne Sejmu w dniu 3 marca 1931 r. Podczas tej debaty zabierał głos przedstawiciel naszego Klubu (B. B. W. R.), który zwrócił się z apelem do stronnictw opozycyjnych, ażeby sprawę rewizji Konstytucji wyodrębnić z bieżących zagadnień politycznych, odłączyć ją od tego, co nas dzieli i przy jednym stole zasiąść wspólnie dla dokonania niezbędnego dzieła reformy ustroju.</u>
<u xml:id="u-18.4" who="#PCar">Prace nad projektem podjęła Komisja Konstytucyjna. Pierwsze posiedzenie odbyło się dnia 17 marca 1931 r. Zwróciliśmy się z apelem nietylko do czynników sejmowych, ale także do znawców prawa konstytucyjnego z poza Sejmu. Rozpisaliśmy ankietę i materjały w ten sposób zebrane uczyniliśmy przedmiotem długich i skrupulatnych rozważań w komisji. W rezultacie po trzyletnich naradach przyszliśmy w dniu 18 stycznia 1934 r. na posiedzenie Komisji Konstytucyjnej z wynikiem naszych prac, które się wyraziły w opracowaniu obszernie ujętych tez, Tezy konstytucyjne zostały zreferowane na posiedzeniu plenarnem w Sejmie w dniu 26 stycznia r. z. Sejm nadał tezom charakter ustawy i jako Ustawę Konstytucyjną tezy uchwalił.</u>
<u xml:id="u-18.5" who="#PCar">Po uchwaleniu projektu Konstytucji w Sejmie prace przeszły do Senatu, Senat, w wyniku porozumienia się pomiędzy sobą referentów obu Izb, wprowadził do projektu sejmowego szereg zmian, które obecnie będę miał zaszczyt Panom referować.</u>
<u xml:id="u-18.6" who="#PCar">Zmiany, które wprowadził Senat do Konstytucji, nie zmieniają naszej zasadniczej koncepcji ustrojowej. Zmiany te mają przeważnie charakter techniczno-kodyfikacyjny. Mówiąc o zmianach i określając je jako techniczno-kodyfikacyjne, mam na względzie zarówno te zmiany, które mają charakter językowy lub redakcyjny, jak również i te zmiany, które są bardziej szczegółowem rozwinięciem przepisów, zawartych w projekcie sejmowym. Do takich przepisów — wymienię tu przykładowo — należą te, które określają rotę przysięgi Prezydenta Rzeczypospolitej, ślubowanie poselskie, bliżej określają uprawnienia Marszałka Sejmu, rozwijają zagadnienie wyboru Prezydenta w wypadku, gdy urząd Prezydenta zostanie opróżniony przed upływem kadencji. Wszystkie te poprawki nie zmieniają istoty rzeczy, dlatego też zakwalifikowałem je jako techniczno-kodyfikacyjne.</u>
<u xml:id="u-18.7" who="#PCar">Ale oprócz poprawek o charakterze techniczno-kodyfikacyjnym wśród zmian, zaproponowanych przez Senat, są także poprawki sięgające głębiej w istotę rzeczy i mające charakter merytoryczny. Do tej kategorji należy zaliczyć przedewszystkiem poprawki, które dotyczą podstaw prawa wyborczego do Sejmu oraz struktury organizacyjnej Senatu.</u>
<u xml:id="u-18.8" who="#PCar">Co się tyczy zasad prawa wyborczego do Sejmu, to z przepisów, które były uchwalone przez Sejm, a które określały przyszłe prawo wyborcze jako 5-przymiotnikowe, skreślony został jeden przymiotnik, mianowicie: zasada proporcjonalności.</u>
<u xml:id="u-18.9" who="#PCar">Proszę Panów, chciałbym się pokrótce nad tą zmianą zastanowić. Ale przedewszystkiem, jak wogóle w ustawodawstwach porównawczych ujmowane jest zagadnienie ordynacji wyborczej? Otóż tylko w najnowszych ustawodawstwach powojennych to zagadnienie jest normowane w ustawach konstytucyjnych w sposób szczegółowy. Natomiast jeżeli sięgniemy do konstytucyj z okresu poprzedzającego wielką wojnę, zagadnienie to jest traktowane odmiennie. Tam nie znajdujemy sztywnych norm. Dotyczy to nietylko państw o skłonnościach do regime'u arbitralnego, ale także i państw, których ustrój demokratyczny nie może być podawany w wątpliwość. A więc jeżeli Panowie wezmą konstytucję Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, czy konstytucję francuską, czy wreszcie konstytucję szwajcarską — ja się zatrzymuję na tych trzech przykładach dlatego, że te trzy państwa, które przed chwilą wymieniłem, należą niewątpliwie do państw szczerze demokratycznych, — to w konstytucjach tych państw zagadnienie ordynacji wyborczej jest potraktowane w sposób bardziej sumaryczny i luźny. Poza zasadą powszechności w tych trzech państwach tylko w Szwajcarji jest dorzucona jeszcze zasada bezpośredniości. Inne przymiotniki, jak tajność i równość, już nie mówiąc o proporcjonalności, w tamtych konstytucjach nie zostały zawarte. Sądzę, że postąpiono słusznie i przezornie. Panowie wiedzą, jak trudną rzeczą jest ustalić zasady słusznej reprezentacji opinji publicznej w ciałach ustawodawczych. Panowie wiedzą, że zasady ordynacyj wyborczych częstym ulegają zmianom. Państwa przerzucają się od systemu do systemu, szukając najlepszej i najwłaściwszej formy. Co do zasady proporcjonalności, to nawet w doktrynie spotykamy się z bardzo rozbieżnemi poglądami. Jest wielu zwolenników, ale i kadra przeciwników jest bardzo liczna. Proporcjonalność wyrosła ze słusznej zasady. Idzie mianowicie o to, że przy systemie wyborów większościowych małe grupy polityczne nie mogą liczyć na żadną reprezentację. Ze stanowiska arytmetycznego 49% biorących udział w głosowaniu może nie znaleźć żadnego przedstawicielstwa w ciałach reprezentacyjnych. Otóż w dążeniach do słuszniejszego unormowania stosunku i bardziej odpowiadającego rzeczywistości odbicia opinji publicznej w ciałach reprezentacyjnych powstała zasada proporcjonalności. I to jest niewątpliwie jej zaletą.</u>
<u xml:id="u-18.10" who="#PCar">Ale, proszę Panów, są także i wady, wady bardzo istotne, polegające na tem, że drobne grupy, które istnieją wprawdzie w społeczeństwie, ale które nie reprezentują poważniejszego wpływu na bieg spraw publicznych, odgrywają rolę języczka u wagi. One są niejednokrotnie czynnikiem decydującym, ale przyczyniają się zarazem do rozproszenia ciał parlamentarnych na wiele frakcyj; z tego rozproszenia wyrasta jedna z największych bolączek parlamentaryzmu — niezdolność do skonsolidowanej i zwartej większości.</u>
<u xml:id="u-18.11" who="#PCar">Otóż, jak widzimy, są zalety, ale też są i wady. I dlatego jest przezorniej nie wiązać się tem zagadnieniem w Konstytucji, a rozstrzygnięcie przekazać do zwykłego ustawodawstwa. Temi właśnie względami kierował się Senat, kiedy zaproponował skreślenie z projektu zasady proporcjonalności. Sądzę, że to jest słuszne postawienie rzeczy. Panowie sami niejednokrotnie narzekali na zasadę proporcjonalności z tego względu, że ona zmusza do głosowania na listy, na numery, natomiast całkowicie uniemożliwia głosowanie na jednostki. Podkreślam, że przez skreślenie z projektu ustawy konstytucyjnej zasady proporcjonalności nie przesądzamy pozostawienia jej w naszem ustawodawstwie zwykłem. Chciałbym przypomnieć Panom, że w ustawodawstwie francuskiem konstytucja nie określa bliżej zasad prawa wyborczego; niemniej w systemie wyborczym, który obowiązywał we Francji w ubiegłym wieku, już była raz wprowadzona zasada proporcjonalności, później się jej wyrzeczone, a obecnie znów się odzywają głosy, ażeby do niej powrócić.</u>
<u xml:id="u-18.12" who="#PCar">Proszę Panów, mówiłem, że wielkie demokracje świata są niezmiernie skąpe w określaniu w konstytucjach przymiotników prawa wyborczego i ograniczają się do jednego — zasady powszechności. Dlaczego przeto my pozostawiliśmy 4 przymiotniki, to znaczy powszechność, tajność, równość i bezpośredniość, a skreśliliśmy tylko jeden — zasadę proporcjonalności? Uczyniliśmy to dlatego, że mamy już za sobą 15 lat istnienia Państwa Polskiego i pewne przyzwyczajenia, zżycie się z pewnemi formami, a z drugiej strony dlatego, że w naszych koncepcjach ustrojowych stoimy szczerze na podstawie demokratycznej, a ponieważ te 4 przymiot miki są wykładnikiem zasad demokracji, przeto nie chcieliśmy ich skreślać z Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-18.13" who="#PCar">Przejdę do następnego zagadnienia — struktury organizacyjnej Senatu. Otóż jak Panowie wiedzą z enuncjacyj, które były wypowiedziane poza murami tej Wysokiej Izby, odstąpiliśmy od naszej pierwotnej koncepcji, która była zawarta w projekcie, uchwalonym przez Sejm. I z tego powodu musieliśmy zagadnienie przyszłego składu Senatu wyłączyć z projektu ustawy konstytucyjnej i przekazać do ordynacji wyborczej. Tymczasem na komisji podniosły się głosy, że to ujęcie rzeczy tworzy lukę w nowej Konstytucji i to lukę tak istotną, że niepodobna ustosunkować się do samego aktu. Odnoszę wrażenie, że w tych zarzutach jest duża doza przesady. I tu chciałbym znowu powołać się na ustawodawstwo francuskie, przypomnieć Panom pewien fakt bardzo znamienny. Jak Panowie wiedzą, konstytucja francuska zrodziła się w ostatniej ćwierci ubiegłego wieku, w r. 1875 i tem się różni od naszej Konstytucji, że nie jest ujęta w jeden akt ustawodawczy, ale składa się z szeregu aktów. Otóż w jednym z takich aktów konstytucyjnych z 24 lutego 1875 r. pierwsze 7 artykułów było poświęconych szczegółowemu rozwinięciu zasad, na których podstawie miał się formować przyszły senat francuski. Ale po upływie kilku lat, mianowicie w r. 1884, przyszła nowa ustawa, określająca zasady prawa wyborczego do senatu, której odjęto charakter ustawy konstytucyjnej. A więc to, co było pierwotnie uznane za materję konstytucyjną, to na podstawie noweli zostało zdegradowane w hierarchji ustawodawczej i zamienione na zwykłą ustawę. Obecnie zasady, na których się opierają podstawy prawa wyborczego do senatu we Francji, zawarte są nie w ustawie konstytucyjnej, ale w ustawie zwykłej.</u>
<u xml:id="u-18.14" who="#PCar">Jeżeli to jest możliwe we Francji i jeżeli nie rozdzierano tam szat z tego powodu, to zapytuję, dlaczego się je rozdziera z tego samego powodu u nas, w Polsce i dlaczego rozdzierają szaty właśnie ci, którzy bronią dawnej Konstytucji, opartej właśnie na wzorach francuskich?</u>
<u xml:id="u-18.15" who="#PCar">Ale poza zagadnieniem składu inne zasady, na których oparty jest ustrój Senatu, zwłaszcza zaś jego kompetencje, pozostały nadal bez zmian.</u>
<u xml:id="u-18.16" who="#PCar">Chcąc wyczerpać poprawki merytoryczne, muszę zwrócić uwagę Panów na to, że Senat zmienił przepis, dotyczący okresu kadencji. W pierwotnej koncepcji Senat miał być instytucją stałą i ciągłą, która w swej połowie odnawiać się miała co trzy lata. Obecnie kadencja Senatu określona jest na lat 5, przyczem zrównano kadencję Senatu z kadencją Sejmu. Wychodziliśmy z założenia, że nie jest dla kraju pożądanem, ażeby wybory zbyt często się odbywały. Przy poprzednim systemie mogłoby się zdarzyć, że w ciągu 5 lat kraj musiałby trzykrotnie przejść przez wstrząs agitacji wyborczej.</u>
<u xml:id="u-18.17" who="#PCar">Prócz tego Senat rozszerzył zakres uprawnień obywatelskich. To zagadnienie potraktowane zostało już w rozdziale wstępnym nowej Konstytucji w sposób dostatecznie wyczerpujący. Jednak z uwagi na głosy, które się odezwały w toku debaty senackiej, zgodziliśmy się na to, ażeby pewne uprawnienia, dotyczące praw obywatelskich, które nie były w naszym pierwotnym projekcie zawarte, do tego projektu wprowadzić, chociaż zasady te tkwią już i obecnie w naszem ustawodawstwie zwykłem. Te uprawnienia dotyczą swobody osobistej, nietykalności mieszkania i tajemnicy korespondencji. A więc postulatom, które znalazły wyraz w Komisji Konstytucyjnej Senatu, uczyniliśmy zadość.</u>
<u xml:id="u-18.18" who="#PCar">Tyle o poprawkach, zaproponowanych przez Senat.</u>
<u xml:id="u-18.19" who="#PCar">Raz jeszcze pozwolę sobie zwrócić uwagę Panów na to, że poprawki dotyczą raczej strony zewnętrznej aktu i niczem nie zmieniają samej koncepcji ustrojowej, ani też istoty naszych postulatów.</u>
<u xml:id="u-18.20" who="#PCar">Sądzę, że referat mój byłby niekompletny, gdybym nie poświęcił kilku uwag przebiegowi dyskusji, która się odbyła w Komisji Konstytucyjnej Sejmu wtedy, kiedy projekt wrócił z Senatu do Sejmu.</u>
<u xml:id="u-18.21" who="#PCar">Dyskusja miała specyficzny charakter: opozycja, która dotychczas nie brała żadnego udziału w naszych pracach, przystąpiła do debaty z niesłychaną gorliwością. Wystarczy chyba, jeśli Panom powiem, że w Komisji Konstytucyjnej Sejmu mamy 12 przedstawicieli opozycji i gdy w poprzednich debatach nie odezwał się ani jeden głos z ław opozycyjnych, w tym wypadku, kiedy już niewiele było do zmienienia, zapisało się do głosu aż 12 mówców. A więc na 12 członków opozycji 12 przemówień; rzadko to spotykana gorliwość!</u>
<u xml:id="u-18.22" who="#PCar">Cóż nam ci panowie powiedzieli? Przedewszystkiem chciałbym zwrócić uwagę na jeden niezmiernie charakterystyczny szczegół. Dyskusja rozpadła się jakby na dwa zasadnicze łamy: pierwsza część dyskusji, lwia jej część, była poświęcona nie merytorycznym rozważaniom, lecz stronie formalnej, mianowicie legalności uchwały z 26 stycznia ub. r. Nie będę nużył Panów obszernemi prawniczemi wywodami. Pragnę tylko zakomunikować, że pozwoliłem sobie zabrać głos w tej materji i wyjaśniłem, że ci panowie, którzy zarzucają nielegalność uchwale z 26 stycznia ub. r., byli w błędzie. Przeszedłem postawione zarzuty punkt po punkcie i mam to głębokie przeświadczenie, że udowodniłem swoją tezę. Chociaż dyskusja miała przeważnie charakter formalny, potrącono również i o stronę merytoryczną. Nie chcę uprzedzać dzisiejszej dyskusji i odbierać świeżości argumentom, które Panowie prawdopodobnie usłyszą z ław opozycji. Dlatego też z odpowiedzią na zarzuty narazie się wstrzymuję. Nie mogę jednak pominąć, że wszystkie niemal kluby, nie wyłączając opozycyjnych, zgadzały się, że poprawki, wprowadzone przez Senat, są dobre i celowe i że należy je powitać z zadowoleniem, gdyż one dopiero nadają właściwy charakter ustawie, która w myśl poglądów opozycji nie jest aktem ustawodawczym, lecz „tezami konstytucyjnemi” p. Cara.</u>
<u xml:id="u-18.23" who="#komentarz">(P. Stroński: Tego nie mówiliśmy.)</u>
<u xml:id="u-18.24" who="#PCar">Może nie Pan, ale jeden z kolegów Pana, p. prof. Winiarski to powiedział, a już ze strony opozycji lewej napewno niejednokrotnie było to podnoszone, zwłaszcza p. pos. Niedziałkowski tą sprawą się zajmował w Sejmie i poza Sejmem na łamach „Robotnika”.</u>
<u xml:id="u-18.25" who="#PCar">Proszę Panów, a więc poprawki są niewątpliwie dobre i celowe i za takie są uznane nawet przez kluby opozycyjne. Każdy normalnie, logicznie myślący człowiek uważałby, że skoro poprawki są dobre, to trzeba za niemi głosować. Ale drogi, któremi chodzi logika opozycji, są nieprzeniknione: wychodząc z założenia, że poprawki są dobre, wysnuwa opozycja paradoksalny wniosek, że trzeba przeciw nim głosować i w głosowaniu je odrzucić. Oto mają Panowie ilustrację naszej dyskusji.</u>
<u xml:id="u-18.26" who="#PCar">Ale, proszę Panów, podczas tej dyskusji wyrodził się pewnego rodzaju snobizm, snobizm zupełnie nowy, dotąd niespotykany, polegający na tem, że przedstawiciele opozycji prześcigali się w zapewnieniach, iż Konstytucja dotychczasowa jest zła. Zwłaszcza celował pod tym względem p. Marszałek Rataj, który wywodził, że gdyby on miał mówić o Konstytucji marcowej, to znacznie ostrzej i bezwzględniej skrytykowałby ją, niż to uczyniliśmy my.</u>
<u xml:id="u-18.27" who="#PCar">Więc stara Konstytucja jest zła. I znowuż zdawałoby się każdemu normalnie myślącemu człowiekowi, że skoro Konstytucja jest zła, to należy wszystko uczynić, żeby ją corychlej zmienić. Tymczasem taktyka opozycji poszła w zupełnie odwrotnym kierunku. Czyni wszystko, żeby zmianę uniemożliwić.</u>
<u xml:id="u-18.28" who="#PCar">Te dwa przykłady wystarczą. Poprawki są dobre — więc trzeba głosować przeciwko nim. Konstytucja jest zła — więc trzeba głosować w ten sposób, żeby ją utrzymać. Doprawdy w tej taktyce trudno jest dopatrzeć się sensu. Jest to taktyka, której niepodobna scharakteryzować bez szczypty sarkazmu, ale zarazem taktyka, która nie zawiera w sobie napewno ani źdźbła zdrowego rozsądku.</u>
<u xml:id="u-18.29" who="#PCar">Mówiąc o przebiegu dyskusji, chciałbym wspomnieć o tem, że p. Marszałek Rataj, uderzywszy w nutę serdeczności — przemówienie jego było niemal sentymentalne, — zaproponował nam w końcu, żebyśmy przerwali pracę nad naszym projektem, przekreślili go i zasiadłszy do stołu, nanowo zaczęli pracę od początku. Panowie sami osądzą, czy tę propozycję można traktować poważnie i czy nie miałem prawa nazwać jej żartem.</u>
<u xml:id="u-18.30" who="#PCar">Zreferowałem Panom wszystko, co się mieści w poprawkach Senatu i pozwoliłem sobie odtworzyć w ogólnym zarysie przebieg dyskusji.</u>
<u xml:id="u-18.31" who="#PCar">Obecnie wchodzimy już w fazę decydującą. Dziś rozstrzygniemy ostatecznie o zagadnieniu wielkiej doniosłości, dotyczącem naprawy ustroju Rzeczypospolitej. Nie mogę się powstrzymać, ażeby nie powiedzieć, że dla mnie, a sądzę, że i dla Panów — nawet dla tych Panów, którzy są przeciwnikami reformy — to dzisiejsze posiedzenie nie jest pozbawione głębszego znaczenia historycznego. Dlaczego tak jest? Dlatego, że dziś musimy ustalić formy organizacyjne przyszłego naszego ustroju, musimy położyć podwaliny pod przyszły byt państwowy Polski Odrodzonej, musimy wykreślić szlaki rozwojowe życia publicznego w naszej Ojczyźnie. Mamy to uczynić nie na jeden dzień, nie na dzień jutrzejszy, ani na miesiąc przyszły, ani nawet na rok następny, ale na lata, a może i na lat dziesiątki. Jeżeli to zrobimy dobrze, to otworzymy nowe możliwości dla Państwa Polskiego; jeżeli zrobimy to źle, to zahamujemy dalszy rozwój Państwa Polskiego, bo przy złym ustroju Państwu grożą poważne niebezpieczeństwa. W Rzeczypospolitej przedrozbiorowej zły ustrój zaciążył nad bytem i niepodległością Państwa.</u>
<u xml:id="u-18.32" who="#komentarz">(Potakiwania na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-18.33" who="#PCar">To też podchodziliśmy do zagadnienia reformy ustroju ze szczególnem skupieniem; poświęciliśmy rozważaniom konstytucyjnym wiele czasu i wiele najlepszej woli, i w tej pracy — muszę to podkreślić — nie zboczyliśmy z linji, którą wytknął przed nami Założyciel i Wielki Budowniczy Państwa Polskiego Józef Piłsudski.</u>
<u xml:id="u-18.34" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Niech żyje! Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-18.35" who="#PCar">Zamiast parafrazować myśli Józefa Piłsudskiego, pozwolę sobie odczytać kilka ustępów z jednego przemówienia Marszałka.</u>
<u xml:id="u-18.36" who="#PCar">Marszałek Piłsudski powiedział: „Z chwilą gdy los w ręce moje oddał ster odradzającego się Państwa Polskiego, postawiłem sobie jako zasadniczy, podstawowy cel moich rządów zwołanie Sejmu Ustawodawczego do Warszawy. W wielkim chaosie i rozprzężeniu, które ogarnęły po wojnie całą środkową i wschodnią Europę, chciałem właśnie w Polsce uczynić ośrodek kultury, w którym rządzi i obowiązuje prawo. Wśród olbrzymiej zawieruchy, w której miljony ludzi rozstrzygały sprawy jedynie gwałtem i przemocą, dążyłem, by właśnie w naszej Ojczyźnie konieczne i nieuniknione starcia społeczne były rozstrzygane w sposób jedynie demokratyczny, zapomocą praw, stanowionych przez wybrańców Narodu. Starałem się osiągnąć cel jaknajśpieszniej, chciałem bowiem, by kładąc trwałe fundamenty pod swoje odrodzenie, Polska wyprzedziła sąsiadów i w ten sposób stała się siłą przyciągającą, dającą zapewnienie choćby najszybszego lecz spokojnego i prawnego rozwoju”.</u>
<u xml:id="u-18.37" who="#PCar">Oto w jaki sposób Józef Piłsudski wyobrażał sobie Państwo Polskie w swoich chłopięcych wizjach, a potem w swoich snach i marzeniach, gdy walczył o niepodległość. Widzą także Panowie, w jaki sposób Józef Piłsudski patrzył na rolę polskiego Sejmu. Myślę, że nawet wśród najgorętszych obrońców parlamentaryzmu, żaden z Panów nie mógłby zadań Sejmu określić w piękniejszej formie, niż to uczynił Marszałek Piłsudski.</u>
<u xml:id="u-18.38" who="#PCar">Prawda, idee Marszałka Piłsudskiego nie odrazu przeniknęły do społeczeństwa i nie odrazu stały się jego własnością; trzeba było aż wypadków majowych, żeby wejść na drogę, którą wytknął Józef Piłsudski. Ale mam przeświadczenie, że uchwalając nową Konstytucję, idziemy po tej drodze i że już z niej nie zejdziemy.</u>
<u xml:id="u-18.39" who="#PCar">Akt Konstytucyjny, którego ostateczne załatwienie ma dziś nastąpić, przyczyni się do zbliżenia nas do tych ideałów, do tych głębokich i pięknych celów, jakie nam wskazał Józef Piłsudski. I dlatego sądzę, że Sejm obecny, który został zwołany dla przeprowadzenia reformy ustroju, dobrze się zasłuży krajowi, jeżeli tę ustawę dziś ostatecznie uchwali. I sądzę również, że Panowie Posłowie, którzy wezmą udział w uchwaleniu tej Konstytucji, spełnią swój obowiązek zarówno względem Ojczyzny, jak i względem przyszłych pokoleń.</u>
<u xml:id="u-18.40" who="#komentarz">(Huczne i długotrwałe oklaski na ławach Klubu B. B. W. R.)</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Sławek.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#komentarz">(Wchodzi na trybunę, witany hucznemi oklaskami na ławach Klubu B.B.W.R.)</u>
<u xml:id="u-20.1" who="#PSławek">Wysoka Izbo! Przy tym ostatnim akcie, jakiego ma dokonać Wysoka Izba w dziele rewizji Konstytucji, pragnę imieniem Bloku Bezpartyjnego złożyć następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-20.2" who="#PSławek">W długich dociekaniach, w dyskusjach i przemyślaniach nad rozwiązaniem pytania — jakim ma być ustrój Rzeczypospolitej, nie kierowaliśmy się względami prywaty koteryjnej, klubowej czy obozu. Praw zasadniczych, któremi ma się rządzić Polska, nie naginaliśmy do interesów bądź przemijających, bądź cząstkowych, służących warstwie lub grupie obywateli, a nie wszystkim porówno jako zespolonej całości.</u>
<u xml:id="u-20.3" who="#PSławek">Szukaliśmy rozwiązań z duchem narodu zgodnych. Pragnęliśmy z dziejów naszych uchwycić dobre i złe, twórcze i rozkładowe właściwości duszy polskiej, aby znaleźć zrozumienie i podporządkowanie się tym prawom zasadniczym, które mają w Polsce regulować życie — wiecznie płynne i zmieniające swoją codzienną treść.</u>
<u xml:id="u-20.4" who="#PSławek">Wejrzenie w historję kilku ostatnich pokoleń wyjaśni nam wiele.</u>
<u xml:id="u-20.5" who="#PSławek">Wolność obywatelska przedrozbiorowego szlacheckiego społeczeństwa polskiego — ta wielka podstawa rozwoju swobodnej i twórczej myśli narodu — uległa swoistemu zwyrodnieniu. Przerodziła się w doktrynę, górującą nad zdrowym rozsądkiem, przerodziła się w bezkarność. Doktryna ta chroniła warchołów i szkodników, a bezradnym czyniła ogół obywateli i bezbronnem Państwo. Nie umiano rozwiązać, jak — zachowując swobody obywatelskie — bronie ogół przed działaniem jednostek złych.</u>
<u xml:id="u-20.6" who="#PSławek">Krokiem ku odrodzeniu był dopiero ostatni akt konstytucyjny Polski przedrozbiorowej — akt 3-go maja 1791 roku. Miał on władzę w Państwie wzmocnić, Skarb zaopatrzyć, miał siłę obronną powiększyć, miał — zachowując swobody obywatelskie — skutki anarchji grożącej Państwu zmniejszyć i stopniowo opanować.</u>
<u xml:id="u-20.7" who="#PSławek">Podciągnął ku wyższemu poziomowi nową warstwę społeczną, t. zw. „stan trzeci”, dając tem wyraz naszej tak bardzo polskiej tendencji rozwojowej, naszemu poczuciu potrzeby równania ku górze.</u>
<u xml:id="u-20.8" who="#PSławek">Wiemy, że zwyciężyli obrońcy złotej wolności, wiemy, że była Targowica, wiemy, że do Katarzyny II wołano, by gwarantką wolności być zechciała. I wiemy również, że zapoczątkowane Konstytucją 3 Maja odrodzenie Rzeczypospolitej, jej własnych, na instynkcie narodu opartych form ustrojowych i własnej myśli państwowej zostało przez rozbiory przerwane.</u>
<u xml:id="u-20.9" who="#PSławek">A wolność i godność człowieka to wielki klejnot. Na nich — i tylko na nich — znalazły oparcie wszystkie późniejsze wysiłki, by Państwo odzyskać.</u>
<u xml:id="u-20.10" who="#PSławek">Urywa się rozwój własnych form państwowych, kończy się doktryna złotej wolności szlacheckiej. Urasta na to miejsce coś o wiele ważniejszego, urasta pytanie — jakiemi drogami klęskę odwrócić. I to pytanie zadominuje w nas na cały czas późniejszej niewoli. Usiłowania w dwóch bardzo rozbieżnych pójdą kierunkach.</u>
<u xml:id="u-20.11" who="#PSławek">Muszę poddać analizie to, co pokolenia tak bezpośrednio nas poprzedzające nam przekazały i co stało się składnikiem naszego myślenia.</u>
<u xml:id="u-20.12" who="#PSławek">Wspomniałem o dwóch kierunkach usiłowań. Jednym z nich było liczenie na cudzą pomoc. Nie można odmówić pobudek szlachetnych i ofiar ciężkich tym, którzy gniotąc w sobie uczucia dumy własnej, o pomoc dla Polski żebrali. Lecz wiara ich w sprawiedliwość świata w stosunku do Polski była złudzeniem, a liczenie na nią wytwarzało nastroje wyczekiwania i pogłębiało bierność własnego narodu. I poprzez wszystkie pokolenia, poprzez wszystkie wysiłki porywającego się do walki narodu to łudzenie nadziejami na pomoc obcą zmniejszało napięcie podejmowanych walk. Aż po moment wyzwolenia Polski ten akt niewiary we własne siły prężność naszą rozkładał, a i w dzisiejszą naszą treść niemałym wpływem się wtłacza. Do takich następstw prowadzi i prowadzić musi zapoznawanie prostej prawdy, że wszystko co nas otacza stanowi tylko okoliczności zewnętrzne — utrudniające lub ułatwiające, lecz takie, które własnego wysiłku zastąpić nie są w stanie. Prawda ta zachowuje swoje znaczenie zarówno w rzeczach wielkich, stanowiących o losach narodu, jak i w szarem codziennem życiu, w powszednich troskach i kłopotach każdego człowieka.</u>
<u xml:id="u-20.13" who="#PSławek">Na szczęście była i druga linja działania. Najpierw Kościuszki insurekcja. Jego myśl naczelna, by lud polski do godności obywatela podnieść, by więcej rąk uzbroić — staje się nakazem dla wszystkich późniejszych usiłowań.</u>
<u xml:id="u-20.14" who="#PSławek">A obok lego inne przemyślenia i inne rachuby.</u>
<u xml:id="u-20.15" who="#PSławek">Polskę zgniotły trzy wielkie monarchje „święte przymierze” mocarstw gwałt czyniących, siłą brutalną miażdżących wolność Polski, jak i wolność własnych ludów. Zaś na zachodzie Europy wstrząs rewolucyjny tron Burbonów przewrócił. Nadzieja, że pożar rewolucji może się rozszerzyć, że może o zaborców zawadzić, że może ich osłabić, że może wytworzyć układ sił dla Polski korzystniejszy, wyzwolenie rokujący — pociągnęła pod sztandary Napoleona tych, którzy własne ramię do rozwoju zdarzeń przyłożyć pragnęli.</u>
<u xml:id="u-20.16" who="#PSławek">Przez cały wiek XIX i aż po moment wyzwolenia Polski we wszystkich zamysłach, we wszystkich rewolucjach, jakie wstrząsały Europą — są Polacy. Umieją oni zespolić, w jedno spleść swe żołnierskie rzemiosło z hasłami rewolucji, z pragnieniem wolności, którą dusza polska oddychać musiała. Przyswajają i za własne przyjmują hasła i cele na sztandarach rewolucyjnych wypisane. Dla nich błyskiem nadziei i nakazem działania była wiara, że te hasła rewolucyjne swą siłą promieniowania dotrą i kruszyć będą potęgę monarchij zaborczych.</u>
<u xml:id="u-20.17" who="#PSławek">I to była najgłębsza myśl przewodnia Polaków, zasilających szeregi rewolucyjne. Walcząca o swe wyzwolenie demokracja zachodu wysunęła szereg haseł, szereg zasad ustrojowych, które pragnęła zrealizować. Hasła te i formułki myślenia przyjmowały się i w naszem społeczeństwie. Ale w głębi dominowała nad niemi myśl rzucona przez Kościuszkę. W stopniu silniejszym lub słabszym przewija się ona we wszystkich naszych pracach przygotowawczych i we wszystkich powstaniach. Wszędzie widzimy te same usiłowania, aby szerokie masy — te dolne warstwy do godności obywatelskiej podnieść i do walki o wyzwolenie powołać. Kto tej myśli nie czuje, kto w formułkach doktryn pragnie zacieśnić tych usiłowań treść, ten ani dziejów narodu, ani jego duszy rozumieć nie będzie.</u>
<u xml:id="u-20.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-20.19" who="#PSławek">Cóż zrobiono w odrodzonem Państwie Polskiem? Formy ustrojowe, wysuwane przez demokrację dla walki z absolutyzmem monarchów, mające ich ograniczać i krępować, przyjęto jako wytyczne najważniejsze przy ustalaniu zrębów ustroju Polski. Zapomniano po pierwsze, że Polska nie jest monarchją, zapomniano po drugie, że to, co miało rozkładać siłę państw zaborczych, nie będzie formą najlepszą dla budowania mocy państwa własnego.</u>
<u xml:id="u-20.20" who="#PSławek">Prezydenta Rzeczypospolitej pozbawiono wszelkiej władzy, Rząd uczyniono słabym, nie rozumiejąc, że za słabością Rządu iść musi osłabienie Państwa, a Sejmowi — ciału zbiorowemu — najwyższe przyznano uprawnienia. Stworzono oligarchję partyj politycznych współzawodniczących między sobą o popularność i poklask, obiecujących — każda w stronę swoich wyborców — szereg różnych kosztem Państwa dobrodziejstw. Zabijano w ten sposób własną zaradność społeczeństwa w borykaniu się z trudami powojennego życia. W państwie demokratycznem zrobiono wszystko, aby w formułkach doktryn, nie mających zastosowania do nowej rzeczywistości, zatrzeć poczucie wzajemnej zależności i związku pomiędzy dobrem Państwa i dobrem jego obywateli. Nie postawiono przed sobą pytania, jakie drogi prowadzić mogą do najlepszego sharmonizowania pracy obywateli i pracy aparatu państwowego.</u>
<u xml:id="u-20.21" who="#PSławek">Wysoka Izbo! Wejrzyjmy w duszę pokolenia dziś żyjącego, a dostrzeżemy bez trudu, że na takim samym jak ongiś — jeszcze przed rozbiorami — podkładzie psychicznym, który występuje jakby przyrodzona właściwość rasy polskiej, narosły i utrwaliły się cechy dobre i złe, myśli samodzielne i doktryny od innych przejęte, ale z psychiką naszą niezgodne, dla nas obce.</u>
<u xml:id="u-20.22" who="#PSławek">Jeśli pragniemy, by naród pełnię swoich sił rozwinąć zdołał, to musimy nawiązać do przerwanych przez rozbiory naszych własnych form ustrojowych. Może znajdziemy drogi, któreby wydobywały z człowieka jego wartości dobre, a opanowywały to, co psuje, co przeszkadza, co dobro zbiorowe rozkłada i niweczy.</u>
<u xml:id="u-20.23" who="#PSławek">Dwa naczelne zagadnienia wymagały rozstrzygnięć.</u>
<u xml:id="u-20.24" who="#PSławek">Pierwsze — to zabezpieczenie Państwa przed nawrotem do nieodpowiedzialnych rządów sejmowych; nie może Państwo być rozsadzane przez anarchję, która poczęła się panoszyć. Zwiększenie władzy Prezydenta Rzeczypospolitej było naszym zamiarem i znajduje w Konstytucji swój wyraz.</u>
<u xml:id="u-20.25" who="#PSławek">Zadania i uprawnienia naczelnych organów Państwa są wyraźnie w Konstytucji określone. Stworzono również ramy, w których życie i jego rozwój oprzeć się będą mogły na swobodnej twórczości społeczeństwa. Konstytucja jasno mówi, jakim ma być w Polsce stosunek obywatela do Państwa. Jeśli każdy poczuje, że Państwo jest i jego dobrem, jeśli zrozumie, że do dorobku pokoleń ma dalsze dobudowywać wartości, o sile i rozwoju stanowiące, to będzie wokół siebie poszukiwał ludzi, którzyby razem z nim do pracy stanąć byli gotowi. Wierzymy, że wielu takich w Polsce znajdzie.</u>
<u xml:id="u-20.26" who="#PSławek">Wiemy, że Konstytucja przez nas uchwalona nie usunie ludzi złych, nie zmniejszy przeszkód, jakie będą oni w każdej pracy stawiali, wierzymy jednak, że naród, że ogół, który będzie własnym wysiłkiem rozbudowywać przyszłość swego Państwa, znajdzie drogi, któreby mogły zabezpieczać jego pracę przed działaniem czynników szkodliwych i rozkładowych. Głębsze zrozumienie zasady, iż granicą wolności jednostki jest dobro zbiorowe, winno dać Polsce obronę przed niebezpieczną cechą duszy polskiej, przed warcholstwem, wnoszącem w życie polskie rozprzężenie. Ten, co chce budować, musi znaleźć środki wbrew i przeciwko tym, którzy umieją tylko przeszkadzać.</u>
<u xml:id="u-20.27" who="#PSławek">Wysoka Izbo! Wiemy dobrze, że krytyka Konstytucji 1921 r. rozpoczęła się natychmiast po jej uchwaleniu. A co gorsza — życie pokazało bardzo prędko, że krytyka była słuszna. Sejm był wszechwładny, a Rzeczpospolita staczała się po linji pochyłej.</u>
<u xml:id="u-20.28" who="#PSławek">Przypomnijmy sobie, jak Sejm swawolił na wszystkie sposoby, aby Józef Piłsudski siedział sobie w Sulejówku, a gdy z Sulejówka z wojskiem do Warszawy przyszedł, poczęto wołać: Niech obejmuje dyktaturę! Marszałek Piłsudski rad tych nie usłuchał. O ile ja Go rozumiem — postawił przed nami pytanie: czy naród własną na rzecz Państwa pracą wykształci w sobie coś z tych uczuć, które pobudzały do ochotniczej służby obronnej o całość Rzeczypospolitej, a później do walki o jej wyzwolenie? Wartości te niemało są potrzebne i na codzień, a to tem więcej, im trudniejszem staje się życie. Postawił pytanie: czy ku odrodzeniu własnym wysiłkiem naród iść potrafi?</u>
<u xml:id="u-20.29" who="#PSławek">Odpowiedź dać może tylko czas, tylko obserwacja pracy, jaka się dokonuje w narodzie, i zmian, które pod jej wpływem zachodzą.</u>
<u xml:id="u-20.30" who="#PSławek">Utworzenie Bloku Współpracy z Rządem, wysunięcie dobra Państwa ponad inne sprawy, usiłowanie, by się odgrodzić od młócenia pustej słomy agitacyjnej, próba skupienia ludzi, dla których dobro zbiorowe stawało się celem głównym — wszystko to były przejawy napozór drobne, ale w swej istocie bardzo nowe dla naszego życia parlamentarno - politycznego.</u>
<u xml:id="u-20.31" who="#PSławek">Przez położenie nacisku na rzeczowość i odpowiedzialność pragnęliśmy podnieść znaczenie pracy Sejmu jako organu potrzebnego w ogólnej strukturze Państwa.</u>
<u xml:id="u-20.32" who="#PSławek">Przepracowaliśmy już w poprzednim Sejmie projekt poprawek do Konstytucji, idących w kierunku wzmocnienia władzy Prezydenta Rzeczypospolitej. Po nowych wyborach wnieśliśmy w lutym 1931 r. po raz drugi ten sam projekt zmiany Konstytucji, jaki był przez nas zgłoszony na poprzedniej kadencji. Ówczesny prezes Bloku p. Janusz Jędrzejewicz wyraźnie oświadczył, że projekt ten wnosimy, aby mieć podstawę do dyskusji, ale pragniemy, „aby rozwinęła się nad nim swobodna wymiana myśli, do której wzywamy wszystkie odłamy myśli politycznej”.</u>
<u xml:id="u-20.33" who="#PSławek">Uczyniliśmy wszystko, co w naszej było mocy, aby myśl każda z Sejmu czy z poza Sejmu pochodząca została rozpatrzona. W poszukiwaniu rozwiązań dla poszczególnych zagadnień konstytucyjnych przestudiowaliśmy wzory obce i poddaliśmy wszechstronnemu rozważeniu koncepcje własne. Wszystko to jednak było pracą tylko naszego klubu.</u>
<u xml:id="u-20.34" who="#PSławek">Wysoka Izbo! Usiłowaliśmy do współpracy w dziele naprawy ustroju powołać wszystkich. Dokonaliśmy pracy nad sobą, da jemy wynik według najlepszej naszej woli i rozumienia Polsce potrzebny, a wartość jego niech osądzi historja.</u>
<u xml:id="u-20.35" who="#komentarz">(Huczne oklaski na ławach Klubu B. B. W. R.)</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godziny 15.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 30 do godz. 15 min. 17.)</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Winiarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#PWiniarski">Tak więc pod koniec dziewiątego roku rządów sanacyjnych dochodzimy do tego, jak tu powiedziano, ostatniego aktu tragi-komedji, czy też tragicznej komedji poprawiania ustroju Państwa Polskiego przez rządy sanacyjne.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#PWiniarski">Nie jesteśmy wcale bezkrytycznymi zwolennikami obecnie obowiązującej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#PWiniarski">Wiemy, ile trzebaby w niej zmienić, aby odpowiedziała w całej pełni potrzebom życia narodowego, ale stąd nie wynika, żebyśmy mieli przyjąć ślepo to, co nam Panowie ofiarują. Jesteśmy za zmianą Konstytucji, ale nie na gorsze. Żeby trafnie ocenić wartość moralną i polityczną tej Konstytucji, trzeba przypomnieć fakt, że obowiązuje ona od lat 14. Te lat 14 dzieli się na dwa okresy: okres pierwszy to jest 5 lat do maja 1926 r., kiedy ta Konstytucja była stosowana, lepiej czy gorzej, czasem może błędnie, może niewłaściwie, ale była szanowana. I trzeba pamiętać, w jakich warunkach ona powstawała. Znajdowaliśmy się wtedy w najtrudniejszym okresie, kiedy budowano ustrój Państwa jednocześnie z zakreśleniem jego granic. Norwid przyrównywa gdzieś Polaka do człowieka, który jedną tylko ręką buduje nad głową dach swojego domu, bo w drugiej musi trzymać szablę do obrony przed nieprzyjacielem. Tak też było z naszą Konstytucją, zarysowywały się dopiero i umacniały zręby Państwa Polskiego. Od stu lat rozdzielone człony jednego narodowego ciała jeszcze się nie zrosły ani gospodarczo, ani prawnie, ani politycznie. Nie mieliśmy, bo skąd mieliśmy mieć, doświadczenia potrzebnego do rządzenia się we własnem Państwie, a to tem bardziej, że jak tu przypomniano, czas tworzenia tej Konstytucji przypada na okres, kiedy dokoła paliły się łuny rewolucji.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#PWiniarski">Potem przychodzi drugi okres: 9 lat rządów sanacyjnych, kiedy ta Konstytucja nie była szanowana, ale naruszana, gwałcona, poniewierana. Były minister Skarbu w urzędowej gazecie napisał niedawno, że zmiana ustroju w Polsce jest głównem zadaniem, jakie ma rozwiązać obóz pomajowy. Trzeba powiedzieć, że zabrał się do tego zadania w sposób niezwykły. Zdawałoby się, że ci, co — jak on pisał — w trzasku ognia karabinowego i huku armat weszli do stolicy, mają gotowy plan, a przynajmniej gotową ideę przebudowy ustroju państwowego i przystąpią natychmiast do jej realizacji. Rzetelna, szczera i natychmiastowa naprawa ustroju byłaby w znacznej mierze legitymacją moralną przewrotu. Trzeba przecież zrozumieć, że wstrząśnięto do gruntu podwalinami ledwie odbudowywanego Państwa, trzeba zrozumieć, że ten trzask karabinów i huk armat odzywał się nie na wiwat, tylko że lała się krew bratnia na ulicach Warszawy — nie poto chyba, ażeby przez 9 lat błądzić poomacku i szukać rozwiązania. W sierpniu 1926 r. ograniczono się do zmian, ważnych zapewne, ale idących tylko w jednym kierunku — umocnienia władzy, zmian, wyrwanych z całości. Odrzucono przytem możliwość współpracy stronnictw w tym Sejmie reprezentowanych, To są fakty, i to fakty, które trzeba przeciwstawić temu, co mówił dziś p. sprawozdawca generalny. Trzeba pamiętać, że w lutym i marcu 1926 r. złożone zostały projekty naprawy Konstytucji przez Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe, Związek Ludowo–Narodowy i Chrześcijańską Demokrację. W kwietniu cztery stronnictwa, razem z Narodową Partją Robotniczą, złożyły nowe wnioski zmierzające do zmiany Konstytucji w sprawie rozwiązywania Sejmu. Po wypadkach majowych złożono 5 wniosków o zmianie Konstytucji. Ja sam muszę przypomnieć, że 15 stycznia i 29 lutego 1929 r. tutaj z tej trybuny, z całą świadomością tego, co mówiłem, w imieniu swoich kolegów, oświadczyłem gotowość poparcia każdego wniosku, któryby zmierzał do rzetelnej naprawy, skądkolwiekby on pochodził. Odpowiedzią na to było rozwiązanie Sejmu i Brześć. Wybory, dokonane potem, nie odbywały się wcale na podstawie: kto jest za naprawą ustroju, a kto nie, bo nawet nie było wiadomo, w jakim kierunku miała iść ta zmiana ustroju. Hasłem ich było: kto nie za jedynką, ten przeciwko Państwu.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#PWiniarski">Wszystkie rządy pomajowe milczały w tej sprawie. Prawda, że p. Sławek czy p. Jędrzejewicz, jako prezesi B. B., oświadczyli się za naprawą Konstytucji, ale ile razy zasiedli na ławach ministerjalnych, to jakby nabierali wody w usta, nie można się było od nich dowiedzieć, jaka jest polityka Rządu, czego Rząd chce i do czego zmierza. Potem wpłynął wniosek i — jak dowiedzieliśmy się niedawno — Klub B. B. otrzymał polecenie, ażeby ten wniosek został przedyskutowany, ażeby dostał się pod obrady całego społeczeństwa, aby społeczeństwo zaznajomiło się z nim i dało mu swe moralne poparcie. Stało się inaczej. Wprawdzie została rozpisana ankieta, ale z rezultatów jej nie skorzystano w najmniejszej mierze. To, co sformułowały potem tezy konstytucyjne, różni się zupełnie od tego, czego chcieli uczeni i te ciała zbiorowe, które się w ankiecie wypowiadały. A potem przychodzi ta niesłychana wolta z 26 stycznia r. ub. Proszę Panów, tych krętych dróg żaden umysł europejski zrozumieć nie może. Któż może uwierzyć, żeby obóz pomajowy przez dziewięć lat w taki sposób dążył do naprawy ustroju? Musiałby się w takim razie składać ze skończonych niedołęgów, a to jest chyba ostatni zarzut, jakiby Panowie przyjęli. Dziś, gdy już widzimy, jak ma wyglądać przyszła Konstytucja, można wywnioskować o co chodziło. Chodziło o stworzenie, o wymyślenie, o zabezpieczenie sobie takiego ustroju, któryby pomógł grupie, która dziś rządy ma w ręku, do utrzymania się przy władzy. I w tym celu trzeba było skrępować naród, wstrzymać jego bujny rozwój i pochód wzwyż. Ale to jest cena, której my płacić nie chcemy i dlatego zwalczaliśmy i zwalczamy projekt, który dziś jest w dyskusji.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#PWiniarski">Zwalczamy dlatego, że nie sądzimy, aby parlament, który wyszedł z takich wyborów, jak ostatnie, miał moralne uprawnienie do naprawy naszego ustroju.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji)</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#PWiniarski">Jeżeli, jak tutaj mówił p. sprawozdawca generalny, poprzedni Sejm został rozwiązany z tych względów, że trzeba przeprowadzić naprawę ustroju, to warunkiem tego była czystość wyborów. Skoro nie było czystych wyborów, to parlament nie może mieć należytej powagi moralnej w społeczeństwie, aby do tak wielkiego dzieła przystąpić. Cóż to za prawodawcy, którzy obradują sobie spokojnie wśród bezprawia szerzącego się dokoła i którzy fabrykują nowe ustawy tylko po to, aby one zkolei były łamane? I musicie Panowie stwierdzić — Panowie to doskonale rozumiecie, — że jest brak zupełny współuczuwania i zrozumienia między większością rządową a społeczeństwem. Czasem mam wrażenie, jakby niektórzy przynajmniej z Panów zamknięci byli w jakimś domu szklanym, dokąd głos kraju, głos ziemi nie dochodzi.</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#PWiniarski">Zwalczamy ten projekt dlatego, że niemożliwe są dla nas do przyjęcia jego zasady — jeżeli można mówić o zasadach. Czy raczej nie pomysły? Państwo! Ale Państwo jest narzędziem narodu. Władza! Ale władza jest środkiem, a nie celem. Rząd! Ale Rząd jest sługą, a nie panem społeczeństwa. Temu wszystkiemu, całej tej robocie nie przyświeca żadna wielka idea, to jest to, co w oczach każdego Niemca tłumaczy rządy hitlerowskie, co z faszyzmu czyni godną szacunku próbę polityczną. To, czem nas Panowie tu częstujecie, to jest zwyczajne samowładztwo, ubrane w szatę państwa policyjnego. Konstytucja jest pełna tych pomysłów, chwytów i sztuczek, jakie mamy również w ustawie o organizacji samorządów.</u>
<u xml:id="u-22.10" who="#PWiniarski">Musieliśmy zwalczać i zwalczamy ten projekt dlatego, że on przychodził do skutku przy akompanjamencie t. zw. eufemistycznie przez p. sen. Rostworowskiego faktów dokonanych. Wspomniany już były minister skarbu w gazecie urzędowej także napisał, że z naprawą rzeczywistości nie czekano na przeróbkę prawa. To się nazywało naprawą rzeczywistości, stwarzaniem faktów dokonanych — jednak w oczach całego społeczeństwa było to naruszanie obowiązującego prawa. I czy sądzą Panowie, że ktokolwiek dzisiaj w kraju wierzy, żeby w przyszłości miało być inaczej?</u>
<u xml:id="u-22.11" who="#PWiniarski">A potem niejednokrotnie nam tu mówiono i dzisiaj się jeszcze wspomina, że przecież ze strony Panów rozlegały się zachęcające, uprzejme głosy, żeby odłożyć na bok wszystko, co nas dzieli, zapomnieć o tych drobnych różnicach politycznych, wyodrębnić z pośród walk to wielkie zagadnienie naprawy ustroju i zgodnie dla tego celu pracować. Jednak muszę powiedzieć, że to zapraszanie oryginalnie wyglądało. Przypominamy sobie groźbę o łamaniu kości i przypominamy sobie twierdzenie, że w projekcie, przedstawionym przez Panów, nie wolno będzie zmienić ani jednego przecinka. I pamiętamy co nam tu mówiono, że kto jest przeciw projektowi Panów, ten należy do ciemnych sił, do zdrajców kraju, do targowiczan, że jest z rodziny Sicińskich i Suchorzewskich, że to przedstawiciel obcych agentur. I pamiętamy te odezwy z potwornemi oskarżeniami, które przeciw Stronnictwu Narodowemu rozlepiano na murach Warszawy. A „Gazeta Polska” jeszcze niedawno, 23 stycznia tego roku pisała, że chodzi stronnictwom jedynie o wzajemną asekurację partyjną, o nieodpowiedzialność możnowładczą stronnictw i o bezkarność, że niema żadnej idei wśród tych, którzy się projektowi sprzeciwiają, a jest tylko chęć sabotażu, że ci, którzy się sprzeciwiają, będą złamani, zniszczeni, pogrzebani. Nie dalej, jak wczoraj czy przedwczoraj ukazał się tego samego pióra artykuł, w którym pół tuzina razy mówi się o głupich, rozwartych pyskach.</u>
<u xml:id="u-22.12" who="#PWiniarski">P. Jędrzejewicz dnia 3 marca 1931 r. — tę datę wspomniał tu p. referent generalny — powiedział, że przeciw projektowi będą ci, którzy dla swych na gruncie żerowania politycznego uzyskanych przywilejów opierać się chcą rzeczy dobrej i wielkiej. Lecz przypomnę Panom jeden szczegół. Nie kto inny, tylko ś. p. Hołówko w broszurze „O potrzebie naprawy Konstytucji” pisał o tem — trzeba to przygwoździć, aby nie szerzyła się legenda, że z tamtej strony były jaknajlepsze chęci, a z tej stanowczy i stały opór. Otóż Hołówko pisał: „Początkowo, po maju, stronnictwa zajęły stanowisko wyczekujące, a nuż Piłsudski zawoła do współpracy, ale one zostały potężną wolą Marszałka Piłsudskiego zamknięte w sali izolacyjnej. Dopiero, gdy okazało się, że Marszałek Piłsudski nie chce współpracować z żadną partją, dopiero wówczas partje uderzyły na alarm. Mowa tu przedewszystkiem o stronnictwach lewicy. Ale przyznanie charakterystyczne.</u>
<u xml:id="u-22.13" who="#PWiniarski">A potem trzeba i to przypomnieć, że obecna kadencja Sejmu zaczęła się poprzez sprawę brzeską, a kończy się na sprawie Berezy. To jest ta klamra, która spina kadencję sejmową. Świst pałek i prętów, wystrzały rzekomych egzekucyj, jęki katowanych ludzi, czy to jest atmosfera, która miała umożliwić współpracę nad Konstytucją?</u>
<u xml:id="u-22.14" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy i prawicy.)</u>
<u xml:id="u-22.15" who="#PWiniarski">W tych warunkach zabiegać i upraszać, żebyście zmienili jakiś szczegół, żebyście pół łyżki miodu dodali do swej beczki dziegciu? — O nie! Tego się od nas nie doczekacie!</u>
<u xml:id="u-22.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji.)</u>
<u xml:id="u-22.17" who="#PWiniarski">Nie mogliśmy wziąć udziału w pracy i z tego jeszcze względu, że niezwykłą była procedura tej rzekomej naprawy ustroju. P. sprawozdawca wyraził tutaj zdziwienie, iż kiedy przez tak długi czas opozycja nie brała udziału w dyskusji, nagle — niedawno. — w Komisji Konstytucyjnej, przemówiła. I cóż w tem dziwnego? Przedtem Bezpartyjny Blok omawiał sobie nie projekt konkretnej ustawy, ale swoje tezy konstytucyjne. Czy można czynić nam zarzut, żeśmy nie brali udziału w tem zajęciu? A potem nagle okazało się, że te tezy konstytucyjne z naruszeniem Konstytucji i z naruszeniem regulaminu zostały jakoby uchwalone jako przyjęty przez Izbę poselską projekt ustawy. Cóż dziwnego, że stronnictwa musiały wobec tego nowego faktu zająć stanowisko? I wartość tej procedury ustawodawczej okazała się w całej pełni. Senat musiał poddać projekt gruntownej przeróbce. Dlaczego? Dlatego, że to, co wyszło z rzekomej uchwały z dn. 26 stycznia ub. r., było to coś pokracznego. Dosyć powiedzieć, że na 60 artykułów tego projektu trzeba było wprowadzić 60 kilka poprawek i 48 nowych ustępów dlatego, żeby to przynajmniej zewnętrznie wyglądało na ustawę konstytucyjną. To nie jest sposób pracy nad naprawą Konstytucji. Gdzież jest powaga? Czy to odpowiada wielkości zagadnienia, majestatowi naczelnego prawa — godności Rzeczypospolitej? W tem, co powiedziałem, mieści się charakterystyka całego obozu pomajowego. Mówił p. referent generalny, że zmiany Senatu uznawano za dobre. Grube nieporozumienie, które z tych słów mogłoby wyniknąć, chciałbym tutaj rozwiać. Istotnie Senat nadał projektowi swojemi poprawkami zewnętrzną formę ustawy. Z punktu widzenia kodyfikacyjnego ta rzecz wygląda lepiej, aniżeli dotychczas, ale głosować będziemy przeciwko poprawkom Senatu dlatego, że ten projekt, chociaż dzięki poprawkom stał się właściwie nowym projektem, ożywiony jest tym samym duchem, ma te same wady i taksamo jest dla nas nie do przyjęcia.</u>
<u xml:id="u-22.18" who="#PWiniarski">Krótko rozpatrzę najważniejsze zagadnienia, poruszone przez p. referenta. A więc przedewszystkiem olbrzymia władza, dana Prezydentowi Rzeczypospolitej. Niema już narodu; Prezydent jest suwerenem, w jego ręku skupia się niepodzielnie jednolita władza państwowa. Jeżeli chodzi o ustawodawstwo, to już teraz niema zasady, że ustawa może dojść do skutku tylko z udziałem przedstawicielstwa narodowego. Są akty ustawodawcze i wśród tych aktów dekrety Prezydenta stoją nietylko narówni z ustawami, ale mają większe znaczenie niż one. Są bowiem rzeczy, które zawsze można regulować dekretami Prezydenta Rzeczypospolitej, ale są takie materje, których nie wolno regulować ustawami. Do Prezydenta Rzeczypospolitej należy szereg aktów urzędowych, zwanych prerogatywami dlatego, że nie potrzebują kontrasygnaty ministerjalnej, wydawane są z własnego natchnienia i bez odpowiedzialności przez Prezydenta Rzeczypospolitej. Za te akty nikt nie ponosi odpowiedzialności. Wprawdzie mówiono, że konstytucyjnie biorąc, ściśle a subtelnie, i za te akty będą ministrowie odpowiadać, ale chciałbym widzieć takiego ministra, któryby zechciał wziąć odpowiedzialność za akt Prezydenta Rzeczypospolitej, wydany bez jego udziału, i o którym on nawet wiedzieć nie mógł. Cała organizacja rządu i administracji, wojna i pokój, dowodzenie na wojnie, wpływ decydujący na skład Izb i na zachowanie się tych Izb, wszystko to znajduje się w ręku Prezydenta. Prezydent jest zwierzchnikiem Izb, bo Izby znajdują się pod jego zwierzchnictwem. Ma on wpływ decydujący, nie mniejszy niż obecnie na wymiar sprawiedliwości. Trybunał Stanu nie jest przewidziany dla Prezydenta, tylko przedewszystkiem dla posłów i senatorów. Najwyższa Izba Kontroli zostaje, lecz staje się administracyjnym departamentem, zależnym w zupełności od Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdzieżby szukać tak olbrzymiej władzy? I jeżeli mówi się tutaj o Prezydencie, to nie trzeba ulegać złudzeniom. Oczywiście, władza Prezydenta Rzeczypospolitej jest duża, ale przecież niema człowieka, niema takiego nadczłowieka, któryby ją mógł sam wykonywać. Słyszałem bardzo poważnego zwolennika tego projektu, który pocieszał siebie i mnie tem, że przepisy, dotyczące władzy Prezydenta, i tak nie będą wykonywane, bo gdzież się znajdzie człowiek, któryby mógł całą tę władzę rzeczywiście wykonywać.</u>
<u xml:id="u-22.19" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-22.20" who="#PWiniarski">Otóż, proszę Panów, nie trzeba zapominać, że tu istnieje solidarność pomiędzy Rządem i Prezydentem, władza Prezydenta jest w praktyce władzą Rządu, a władza Rządu — władzą Prezydenta. I jeden i drugi są nieodpowiedzialni.</u>
<u xml:id="u-22.21" who="#PWiniarski">Obok ogromu władzy — nieodpowiedzialność jest może najistotniejszą cechą projektu. Tembardziej jest to interesujące, że gdzie, jak gdzie, ale w pismach Bloku Bezpartyjnego, w odezwach jego, w przemówieniach jego czołowych przywódców na pierwszy plan zawsze się wybija kwestja odpowiedzialności. Tyle się tam o tem mówi, a tutaj w Konstytucji o odpowiedzialności ani słowa. Ale proszę posłuchać takiego oto ustępu: „Społeczeństwo polskie jest wyjątkiem wśród społeczeństw cywilizowanych świata w zakresie stosunku do ludzi, którym powierza rządzenie sobą i losy swego Państwa. Ponosząc znaczne i często wielkie ofiary, ofiary krwi na rzecz Państwa, społeczeństwo nasze z bezprzykładną lekkomyślnością wyrzeka się prawa kontroli tych, którzy dzierżą w swojem ręku władzę i dysponują temi ofiarami”. Czy Panowie sądzą, że to są słowa jakiegoś antypaństwowego narodowca? Nie, to napisał p. Wojciech Stpiczyński w broszurze „Zbrodniarze”, wydanej zaraz po przewrocie majowym. Tylko, że tam widocznie obowiązuje zasada odpowiedzialności rządu pod warunkiem, że to będą rządy inne, nie sanacyjne.</u>
<u xml:id="u-22.22" who="#PWiniarski">Czy mamy rękojmię, że te wielkie zadania państwowe będą wykonane w jednolity, stanowczy i zdecydowany sposób, jak to mówił p. generalny referent? Bo mogą być wykonywane w sposób jednolity, stanowczy, zdecydowany, ale źle. Na komisji jeden z naszych kolegów powiedział, że, aby sprostać tym zadaniom, które będą włożone na Prezydenta, musiałby on być mędrcem, rycerzem i świętym w jednej osobie.</u>
<u xml:id="u-22.23" who="#PWiniarski">Gdzie znajdziemy takiego genjusza? Tem bardziej, że pokusy władzy są dzisiaj większe niż kiedykolwiek. Społeczeństwa zawsze uzbrajały się przeciwko możliwym nadużyciom władzy. Były one możliwe i tentujące wtedy, gdy to była władza tylko czysto polityczna, ale kiedy dzisiaj do władzy politycznej dochodzi olbrzymia władza finansowa, dysponowanie ogromnemi środkami pieniężnemi, zwłaszcza u nas, gdzie Państwo jest bodaj jedynym kapitalistą, to czy Panowie zastanowili się nad tem, ile to będzie stwarzać niebezpieczeństw — nie mówię o Prezydencie Rzeczypospolitej, ale o tych ludziach, którzy koło niego będą się kręcić?</u>
<u xml:id="u-22.24" who="#PWiniarski">Mówiono, że chodzi o stworzenie takiej władzy Prezydenta, ażeby cieszył się większą powagą. Dlatego też miał być wybierany przez plebiscyt.</u>
<u xml:id="u-22.25" who="#PWiniarski">Mówiono, że Prezydent wybrany przez 555 posłów i senatorów nie ma powagi, jest zależny od tych, którzy go wybierają. To nieprawda, ale przyjmijmy, że dlatego trzeba go wybierać przez plebiscyt. A teraz będzie on wybierany przez 80 panów, którzy w ogromnej większości przez niego będą powołani. Będzie wybór w swojem kółku. Czy to się przyczyni do powagi Prezydenta, że nie będzie czynnikiem nadrzędnym, ale czynnikiem walk politycznych? Panowie piszecie, że będzie odpowiedzialny tylko przed Bogiem i historją. Nie. Opinja publiczna będzie go czyniła odpowiedzialnym za wszystko, co się w Państwie dziać będzie. Póki była elita — pomysł zupełnie groteskowy, — to jednak ta olbrzymia władza jakoś zgadzała się z elitą. Było to jakgdyby wylane z jednej bryły, odpowiadało jakgdyby jednej myśli. Z elitą się skończyło, więc władza Prezydenta dziś jest naprawdę bez podstawy, jest zawieszona w powietrzu. Zamiast elity mamy Senat, który stanowi w projekcie Konstytucji białą plamę. P. sprawozdawca generalny powiedział, że to nic złego, bo przecież i w innych konstytucjach, np. francuskiej, nie jest to uregulowane w drodze konstytucyjnej, lecz zwykłą ustawą. Gdy się zastanowimy nad możliwościami politycznemi Francji, Szwajcarji, Belgji, Anglji, Szwecji czy Norwegji, to tam nie potrzeba koniecznie gwarancyj konstytucyjnych, bo wiadomo, że są pewne rzeczy, których nie trzeba się obawiać, na które nie wolno liczyć. Jeśli w Polsce się w ten sposób argumentuje, to muszę powiedzieć, że cała 9-letnia praktyka rządów sanacyjnych nakazuje przeciwnie, jaknajwiększą nieufność, jaknajwiększą ostrożność. Wiemy tylko, że Senat ma być posłuszny, posłuszną musi być i Izba poselska i na to w Konstytucji są przewidziane środki: zawory, któremi będzie się czyniło prawodawców powolnymi i środki takie, jak Trybunał Stanu, który będzie ich karać i wyrzucać. I znowu dziwne złudzenie. Zdaje się Panom, że tak spreparowane Izby będą stanowić podporę dla Rządu i Prezydenta. Mądry człowiek, Cieszkowski, napisał: „Rien n'appuie si ce n'est ce qui resiste” — oparcie może dać tylko to, co jest zdolne dać opór — na lasce z mydła oprzeć się nie można.</u>
<u xml:id="u-22.26" who="#PWiniarski">Proporcjonalność! Dłuższy ustęp poświęcił jej dziś p. sprawozdawca generalny, ale nie powiedział o jednej rzeczy. Są oczywiście zwolennicy i przeciwnicy proporcjonalności na świecie. Są państwa, które ją wprowadziły i są takie, które jej nie wprowadziły. Ale historja wskazuje pewne tendencje. Otóż tendencja jest raczej korzystna dla idei reprezentacji proporcjonalności. Nam się mówi, że to jest głosowanie na numerki, że to jest partyjnictwo i że nie sprzyja wybijaniu się silniejszych indywidualności. Nie, proszę Panów. Oczywiście, że technicznie głosuje się na numerki, ale każdy wyborca wie, co za temi numerami stoi. Każdy wyborca wie, że chodzi o listę prezentowaną przez stronnictwo. Są stronnictwa poważne i odpowiedzialne, są stronnictwa mniej poważne i mniej odpowiedzialne, ale zorganizowane grono obywateli, które występuje jako stronnictwo, daje większą rękojmię, niż pojedynczy człowiek, który najczęściej może być tylko parafjalną wielkością i występować z czysto osobistych pobudek. Chciałbym dowiedzieć się, gdzie i kto może mi wskazać wybitne indywidualności, jakichś bohaterów cnót, nauki, czy sztuki politycznej, którzyby wychodzili z wyborów w okręgach jednomandatowych, a wyeliminowani byli przez wybory proporcjonalne. Tak dalece społeczeństwo nasze jest uświadomione, że rozumie dobrze, co to są stronnictwa, te stronnictwa, przeciw którym kieruje się główne ataki Bloku Bezpartyjnego. Ale rzecz dziwna. Przypominam sobie, że została wydana broszura niewielka pod tytułem — o ile się nie mylę „Zasady Bloku w świetle przemówień jego prezesa pułkownika Sławka”. Jest tam jedno przemówienie, gdzie p. Sławek wymownie bardzo poucza o korzyściach zrzeszenia. Czego człowiek pojedyńczy osiągnąć nie może, to osiągają zrzeszenia, a więc straże ogniowe, kółka rolnicze, kooperatywy i rozmaite towarzystwa. Setki i tysiące, mówi p. Sławek, jest stowarzyszeń i zrzeszeń i dzięki nim społeczeństwo osiąga cele, których pojedyńczy człowiek nie mógłby osiągnąć. Jeżeli we wszystkich innych dziedzinach p. pułkownik Sławek uważa to za rzecz dobrą, to dziwi mnie, dlaczego tylko w dziedzinie osiągania celów politycznych traktuje to jako szkodliwe dla Państwa.</u>
<u xml:id="u-22.27" who="#PWiniarski">Potem przychodzi sprawa, przeciw której musimy z całą siłą protestować, mianowicie głosowanie wojskowych. Już parokrotnie podnosiliśmy protest przeciw tej rzeczy, która w zmianach Senatu nie została uwzględniona. To, że wojskowi w służbie czynnej nie głosują, to nie jest żadne pozbawianie praw; nie mogą oni wykonywać swoich praw dlatego, że to naraża na bardzo poważne niebezpieczeństwo spoistość i moc siły zbrojnej. Dać prawo głosu wojskowym w służbie czynnej, to znaczy dać im prawo agitacji. Przecież głosowanie polityczne nie wchodzi w zakres karności wojskowej. Nie można traktować oficera czy podoficera jako bezwolne narzędzie, bo toby ubliżało jego godności. Trzeba dać im prawo oświecania się w sprawach politycznych, prawo chodzenia na zgromadzenia polityczne, a może nawet prowadzenia agitacji w koszarach. Zapewne wojskowi mają przekonania polityczne, ale nie powinni im dawać wyrazu nazewnątrz, bo to doprowadzi do rozdarcia tej rodziny żołnierskiej. Nam nie chodzi o te tysiące czy dziesiątki tysięcy głosów. Nie wszyscy wojskowi zresztą — jak to wykazały wybory samorządowe — głosują na sanację. W miarę, jak kadry oficerów zapełniają się młodymi, oficerów myślących narodowo jest coraz więcej; a i starsi coraz bardziej rozumieją, że niezawodnym fundamentem siły zbrojnej jest idea narodowa.</u>
<u xml:id="u-22.28" who="#PWiniarski">Jeżeli chodzi o armję, nie będę Panom cytował bardzo ciekawego rozważania Burke'a o rewolucji francuskiej — tam mogliby Panowie znaleźć takie uwagi, pisane prawie 150 lat temu, jakgdyby ten autor patrzył na Kiereńskiego i bolszewizm, — ale nie mogę nie przypomnieć tutaj dwu uchwał komunistycznych, które zostały powzięte jedna w r. 1927, a druga w r. 1928. W dniach 16–30 maja 1927 r. w Moskwie na kolejnej sesji plenum komitetu wykonawczego międzynarodówki komunistycznej uchwalono instrukcję o organizowaniu wojny domowej w państwach burżuazyjnych. W instrukcji tej wskazano wiele dróg, jakiemi komuniści mają rozkładać armje tych państw. Jako jedną z takich dróg wskazano doprowadzenie do nadania wojsku prawa głosu czynnego przy wyborach do parlamentów. W dniu 29 sierpnia 1928 r. na 45 posiedzeniu VI Kongresu Międzynarodówki Komunistycznej na wniosek komunisty Bella uchwalono m. in., że komuniści wszystkich krajów mają domagać się uzyskania dla wojskowych prawa wyborczego i prawa uczęszczania na zebrania polityczne.</u>
<u xml:id="u-22.29" who="#PWiniarski">Nie będę zastanawiał się długo nad tą kwestją. Przytoczę tylko dwa źródła. Według jednego, komuniści domagają się właśnie i u nas takiego czynnego i biernego prawa wyborczego dla żołnierzy do Sejmu i do ciał samorządowych, prawa należenia do stronnictw politycznych, udziału w zebraniach politycznych, udziału w zgromadzeniach i stowarzyszeniach. I dalej czytamy: „Jedyną organizacją, która zapewnia państwu bezpieczeństwo i obronę granic jest karne wojsko. Brak karności pozbawia wojsko zdolności bojowej, bez wojska zaś obrona kraju jest wogóle niemożliwa. Komuniści, dążąc do wywołania rewolucji międzynarodowej, uważają wszystko, co nie jest komunistyczne, za wynalazek burżuazyjny, przedewszystkiem więc wojska poszczególnych państw. Usiłując poderwać spoistość wojska, domagają się dla niego prawa udziału w działalności politycznej, ponieważ hasła swobód politycznych najbardziej sprzyjają rozprzężeniu w wojsku, wywołaniu zamieszek, a następnie przewrotu przez rozpolitykowane szeregi wojskowe”. I dalej: „Dla zachowania nieodzownej karności wojsko musi być organizacją apolityczną, karność bowiem wojska nie jest pozbawieniem swobód obywatelskich, lecz jedynie najbardziej niewątpliwem zapewnieniem zdolności obronnej każdego kraju, która tak zawzięcie jest zwalczana przez program komunistyczny. I niema takiego państwa na świecie, którego wojska komuniści nie próbowali moralnie zdezorganizować. W imię bezpieczeństwa kraju każdy z obywateli poddaje się karności wojskowej. Wyłamując się z pod tej karności, osłabia własnemi rękami bezpieczeństwo i zdolność obronną Państwa, na czem komunistom głównie zależy”. To jest dokument nie bylejaki, pochodzi on ze Sztabu Głównego z 1929 r. Chciałbym wiedzieć, czy pod tym względem poglądy naszych sfer wojskowych zmieniły się? W deklaracji z 13 listopada 1925 r., złożonej P. Prezydentowi Rzeczypospolitej, p. Minister Spraw Wojskowych Piłsudski oświadcza: „Niepodobna żądać, ażeby w Państwie naszem wojsko służyło partjom politycznym i ich prywatnym partyjnym interesom. Niepodobna także sądzić, iżby wojsko, przeznaczone, by być walczącą reprezentacją narodu w razie konieczności obrony zbrojnej granic Państwa, mogło być posłusznem i utrzymanem w honorze służby, gdy ma pracować jako objekt przetargów pomiędzy poszczególnymi ambicjonującymi generałami czy posłami. Żołnierze nie są wyborcami”. W kilka miesięcy potem p. Minister Spraw Wojskowych Piłsudski mówił: „Moralne interesy wojska polegają nie na czem innem, jak na pogodzeniu faktu, że wojsko nie jest wyborcą, a więc nie ma pełnych praw obywatelskich, z innym faktem — musem służby w stanie wojskowym, z poczuciem gotowości poniesienia śmierci nie dla siebie, a dla Państwa. Byłoby wielką naiwnością wierzyć w podobne nonsensy, że p. Witos, który więcej dba o wybory niż o cokolwiek innego, mógł wyrzec się swojej — o ile wiem — zasadniczej myśli używania wpływów wojskowych dla czego innego, jak dla swoich partyjnych interesów”. Chciałbym się dowiedzieć, czy i tutaj także poglądy się zmieniły, i kto ponosi odpowiedzialność za ten przepis, który Panowie wnoszą do Konstytucji?</u>
<u xml:id="u-22.30" who="#PWiniarski">Niema w tej Konstytucji ani zapewnienia prawdziwej powagi Głowie Państwa, ani siły Rządowi, która może być tylko siłą moralną, niema rzeczywistej naprawy polskiego sejmowania, ani naprawy techniki ustawodawczej, choćby przez wprowadzenie Rady Stanu, ani niezależnego wymiaru sprawiedliwości, ani prawdziwego samorządu, tej szkoły życia publicznego, ani Trybunału Konstytucyjnego, wszystko to jest odesłane… do przyszłych konfliktów. I te konflikty będą narastać między naczelnemi władzami, między Prezydentem i Rządem a Izbami Ustawodawczemi, o ile te Izby będą pochodziły z rzetelnych wyborów, jeśli zaś nie, to między władzami konstytucyjnemi Państwa a masami narodu.</u>
<u xml:id="u-22.31" who="#PWiniarski">A potem prawa obywateli. P. sprawozdawca generalny tak wymownie mówił, a p. Makowski wtórował mu na komisji, że o tem nie trzeba mówić, bo to się sarno przez się rozumie. P. Makowski powiedział: „Dzisiaj się nikogo bezpodstawnie nie aresztuje”. Jabym chciał, żeby Panowie przyłożyli ucho do ziemi i posłuchali, co się mówi o tem w całym kraju, od wschodu na zachód i od północy na południe, że niema aresztowań bez prawnego powodu. Mówi się wprawdzie w uzasadnieniu i w przemówieniach, że Państwo zapewnia jednostce wolność, że chce się opierać na niej, że nie chce się opierać na przymusie, lecz na swobodnej i radosnej twórczości. Ale rzeczywistość? Wystarczy rozejrzeć się po kraju. To, czego się Rząd od nas domaga, to jest formułka, znana ze wschodu: milczeć, słuchać i wykonywać. Ja wierzę, że w tych warunkach bardzo łatwo rządzić. To jest znakomite ułatwienie dla Rządu. Ale muszę powiedzieć także, że o wiele głębiej, mądrzej i trafniej w rzeczywistość polską patrzał ś. p. Jan Popławski, pisząc: „Bujny indywidualizm szlachecki stokroć bliższy jest naszemu chłopu, niż święta pokora moskiewskiego muzyka”.</u>
<u xml:id="u-22.32" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-22.33" who="#PWiniarski">A teraz ostatnia sprawa, to jest sprawa Śląska. Mimochodem to załatwiono, a jednak to jest sprawa ważna, o której powinniśmy tutaj mówić. Rzecz wygląda tak, że autonomja śląska została zagwarantowana przez ustawę konstytucyjną i zostało zagwarantowane, że nie zostanie zmieniona bez woli sejmu śląskiego. A teraz Senat jednem pociągnięciem pióra odbiera tę gwarancję, nie zastanawiając się nad tem, że podkopuje świętość słowa, jakie Ojczyzna dała swym śląskim synom.</u>
<u xml:id="u-22.34" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-22.35" who="#PWiniarski">To wszystko, jak słyszymy nieraz z lewej strony Sejmu, dzieje się pod patronatem konserwatystów. Konserwatyści! — Czy to nie za wielkie słowo, jak może za wielkiem słowem i zbyt wielkim zaszczytem jest mówić o rządach sanacyjnych, że to są rządy faszystowskie. Dziwnego autoramentu konserwatyści! Jeżeli konserwatyzm nie polega na przestrzeganiu pewnych zasad, to czemże jest? Conajwyżej konserwowaniem majątków, kapitałów, osobistych pozycyj społecznych, ale to jest bardzo pośledni gatunek konserwatyzmu. Przyzwyczajeni jesteśmy do tego wszyscy, że konserwatyzm w dobrem znaczeniu tego słowa staje w obronie religji. Ale u nas współpracuje on z żywiołami wywrotowemi i bezbożniczemi, a nawet zasila je swojemi funduszami. Wiemy, że konserwatyści w dobrem tego słowa znaczeniu stają zawsze w obronie autorytetu. U nas pracuje się nad obniżeniem autorytetu władzy, bo władza, aby była szanowana, musi zasługiwać na szacunek. Na całym świecie konserwatyści uważają wojsko za rzecz świętą. U nas wciąga się je do polityki, Konserwatyści powinni uważać za rzecz korzystną to wszystko, co wzmacnia fundamenty społeczeństwa. U nas zwalcza się dążenia narodowe. Chwali się bezprawie. A w dziedzinie ustroju?</u>
<u xml:id="u-22.36" who="#PWiniarski">W istocie ciągle się przypomina konstytucję pruską z r. 1850 i niesławnej pamięci konstytucję Bułygina. Klasyczny pisarz polityczny Laboulaye powiedział gdzieś, że człowiek, który gardzi zasadami w polityce, kieruje się w głębi ducha jedną bardzo pewną zasadą: służyć wszelkiej władzy i robić karjerę pod wszystkiemi rządami.</u>
<u xml:id="u-22.37" who="#PWiniarski">Były minister Skarbu w gazecie rządowej zapowiedział, że to nie jest koniec, to jest dopiero początek. Początek czego? Rewolucji, wielkich przemian. „Obóz majowy dostaje najmocniejsze narzędzie, głupi może tylko przypuszczać, że się tego narzędzia nie użyje”. Oto, do czego potrzebny jest ustrój, który się nam tu proponuje. Mamy wypłynąć na pełne fale jakiejś rewolucji, jakichś przemian bliżej nieokreślonych i bez żadnych hamulców, które daje mądra organizacja narodu. Bo Polska, o ileby ten projekt stał się prawem, nie byłaby państwem praworządnem, składałaby się z rządzących i rządzonych, między którymi byłaby przepaść i moralna i materjalna. Ale dążenie do oparcia rządów na prawie jest dążeniem odwiecznem i my jako naród nie stanowimy wyjątku. Ktoś powiedział, że państwo praworządne, to jest państwo, w którem jest się na czem oprzeć, w którem jest się pewnym jutra. Tak, ale na to trzeba, ażeby całe życie było przeniknięte poszanowaniem prawa. Wprawdzie ten sam autor, którego tu chętnie cytuję, utalentowany i błyskotliwy, powiedział, że odtąd to zmienione prawo będzie się już szanowało, ale doświadczenie każę być sceptycznym. Pamiętam, że za czasów dyktatury Sulli arystokraci wydali…</u>
<u xml:id="u-22.38" who="#komentarz">(Głos na ławach B.B.: Pan pamięta? Talki Pan jest stary?)</u>
<u xml:id="u-22.39" who="#PWiniarski">Oczywiście z lektury. Zawsze pożytecznie jest czytać. Zmęczeni proskrypcją, mordami, szerzącem się bezprawiem, arystokraci wydali takie prawo, że do kalendów czerwcowych mordować się nie będzie. Nic nie pomogło! Po kalendach czerwcowych mordowano dalej. Więc z prawem źle. Ale jest honor. A honoru — powiedziałbym, gdybym chciał dorównać stylem byłemu ministrowi skarbu, — honoru pełna gęba. Ale prawa nie zastąpi honor ani honoru prawo, tembardziej, że pod tym względem zakradło się u nas wiele liberalizmu. Zobowiązanie się honorem do złożenia mandatu w razie wystąpienia z klubu stronnictwa, na którego liście się przeszło, i złamanie tego słowa — to jest rzecz, którą się traktuje pobłażliwie. Weźmy inny przykład. Przed paru laty przeczytałem w gazetach, że w Równem odebrał sobie życie oficer, którego sąd wojskowy skazał za to, że fałszywie grał w karty.</u>
<u xml:id="u-22.40" who="#PWiniarski">Nie wiem, czy wyrok był uzasadniony, czy nie, czy on odebrał sobie życie dlatego, że rzeczywiście dopuścił się tego hańbiącego czynu, czy może dlatego, że był posądzony niesłusznie i może niesłusznie skazany. Rzecz głęboko ludzka i zrozumiała, ale gdyby ten oficer został był mianowany starostą i gdyby mu kazano fałszować karty i wyniki głosowania, toby uważano prawdopodobnie, że to jest zgodne z honorem.</u>
<u xml:id="u-22.41" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
<u xml:id="u-22.42" who="#PWiniarski">Niema w tym całym projekcie narodu. Niektórzy uważają, że jest genjalny kawał polityczny, a przecież naród jest tą twórczą żywą siłą, która dzieje kształtuje i naród we własnem państwie powinien znaleźć wyraz swoich dążeń historycznych. Fundamentu zwierzchnictwa w państwie trzeba szukać w woli narodu, który ma wolę istnienia i działa przez instytucje państwowe. To nie jest żadna poezja te „przeszłe i przyszłe pokolenia”. To nie jest poezja, że na naród składają się groby przodków i ołtarze bogów. I ta przeszłość, która sprawiła, że jesteśmy tem, czem jesteśmy i ta przyszłość, do której wszyscy wspólnie chcemy iść, są bardzo żywą, potężną rzeczywistością i nie wiem, ktoby mógł z lekkiem sumieniem z pod panowania tej rzeczywistości się uchylać. A oto znów czytam w „Gazecie Polskiej” słowa byłego ministra skarbu, bardzo charakterystyczne dla całego obozu: „Dzień uchwalenia nowej Konstytucji będzie nietylko dniem zatrzaśnięcia ostatecznie wieka nad Polską przeszłości, Polską warcholską, Polską sejmików i liberum veto, frakcji i złotej wolności, gadulstwa i bezkarności, czapki i papki, patrjotycznego gębowania i obcych agentur, sejmokracji i bezwładu — ale także dniem wejścia w nowe życie, życie, które wypadnie stworzyć dopiero. I nietylko stworzyć, lecz świadomym wysiłkiem zamienić zwolna w nową tradycję Polski”. Oto, czego się we Włoszech nauczył. Biedni ludzie, u których wszystko od nich się zaczyna. Oni nie są dostatecznie duchowo z narodem związani. Ale tego barbarzyństwa nie powinni popełniać ci, którzy całą swą przeszłością, wszystkiemi fibrami swojej duszy są związani z miazgą narodową.</u>
<u xml:id="u-22.43" who="#PWiniarski">P. sprawozdawca generalny pocieszał nas na komisji, że Senat wprowadził jedną ważną poprawkę, mianowicie przywrócił religijną przysięgę Prezydenta Rzeczypospolitej. Bardzo dobrze, bo to wyglądało trochę zabawnie, że Bóg był wymieniony tylko w jednem miejscu, tylko tam mianowicie, gdzie się składa na Niego odpowiedzialność za działania Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-22.44" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-22.45" who="#PWiniarski">Ale to nie wszystko, to jest rzecz bardzo ważna, nam chodzi o to, że musimy pozostać wiernymi naszej cywilizacji. Jest ona cywilizacją zachodnią i katolicką. Nawet ci, którzy, będąc członkami naszego narodu, nie są katolikami, są nimi z wychowania i z tradycji narodowej.</u>
<u xml:id="u-22.46" who="#PWiniarski">Stąd wynika, że stosunek prawa, polityki i moralności, stosunek obywatela do Państwa i Państwa do obywatela, stosunek obywateli do siebie, to wszystko powinno być oceniane pod kątem widzenia tej naszej tradycyjnej moralności. I kto sądzi, że w życiu prywatnem należy trzymać się tych zasad, a w życiu publicznem można ich nie stosować, ten się grubo myli.</u>
<u xml:id="u-22.47" who="#PWiniarski">Jeżeli zaś chodzi o przysięgę, to niech mi będzie wolno przypomnieć z obecnej Konstytucji art. 54, który zaczyna się tak: „Przysięgam Bogu Wszechmogącemu, w Trójcy Świętej Jedynemu, i ślubuję Tobie, Narodzie Polski, na urzędzie Prezydenta Rzeczypospolitej, który obejmuję: praw Rzeczypospolitej, a przedewszystkiem Ustawy Konstytucyjnej święcie przestrzegać i bronić”. Zobaczymy.</u>
<u xml:id="u-22.48" who="#PWiniarski">I tak, proszę Panów, wszystko nam jest obce, wszystko dalekie, wszystko szkodliwe wbrew temu, co p. prezes Sławek tutaj mówił, że to jest dzieło, owoc naszej tradycji narodowej. Możliwe są takie pomyłki. Mogę to zrozumieć, ale nie byłbym chyba zdolny popełnić takiej pomyłki.</u>
<u xml:id="u-22.49" who="#komentarz">(Głos: Nieomylny.)</u>
<u xml:id="u-22.50" who="#PWiniarski">Nie, tylko ja sądzę, że człowiek szczery i uczciwie myślący niezależnie od względów chwili bieżącej znajdzie zawsze w sobie instynkt narodowy, który mu powie, który go ostrzeże, co wolno czynić, a czego nie wolno. Ustrój, który Panowie proponują, będzie przedewszystkiem ustrojem i nietrwałym i nieszczerym. Nietrwałym dlatego, że trwałemi mogą być tylko takie instytucje, które wynikają z cywilizacji narodu, zgodne są z jego duchem, oparte są na jego charakterze i odpowiadają jego woli.</u>
<u xml:id="u-22.51" who="#PWiniarski">I nieszczerym. Co tu gadać? W roku 1926 zapowiadali Panowie sanację moralną. Ona miała uzasadnić, usprawiedliwić dojście do władzy obozu pomajowego. Panowie przegraliście to z kretesem, i od wielu lat sama sanacja potrzebuje sanacji moralnej. W roku 1928/30 wysuwaliście sanację gospodarczą. I to hasło zbankrutowało zupełnie. Kraj nigdy jeszcze nie był tak wycieńczony, nigdy tak nie wysysano ostatnich środków ze społeczeństwa, jak teraz. Nigdy chyba jeszcze Minister Skarbu nie był tak, jak teraz, tylko naczelnikiem urzędu skarbowego. A dziś znowu mówi się, że zadaniem głównem jest sanacja ustroju. Ładna mi sanacja! Uchwalenie tej ustawy będzie zaciśnięciem obroży na szyi społeczeństwa. W tych warunkach mogłoby społeczeństwo albo milczeć i cierpieć, gdyby było społeczeństwem wschodniem, albo musi walczyć. Wierzę, że ponieważ jest zachodniem społeczeństwem, będzie walczyć i w tej walce ideały narodowe zwyciężą.</u>
<u xml:id="u-22.52" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego,)</u>
<u xml:id="u-22.53" who="#PWiniarski">W chwili, gdy Sejm ma przystąpić do głosowania nad zmianami, jakie Senat wprowadził do opracowanego przez Blok Bezpartyjny projektu Konstytucji, składam imieniem Klubu Narodowego następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-22.54" who="#PWiniarski">Stronnictwo Narodowe uważa za naczelne swoje zadanie nadać Polsce ustrój państwa narodowego. Ustawa konstytucyjna powinna zawierać warunki, zapewniające Państwu siłę, a narodowi możność wszechstronnego rozwoju pod rządami prawa. Projekt Bloku Bezpartyjnego jest jak najdalszy od tego, czego Polska potrzebuje; przeciwnie, grozi pogorszeniem naszego ustroju, gdyż celem jego jest utrwalić samowolę, będącą znamieniem dzisiejszych stosunków w Polsce, i w sposób sztuczny przedłużyć władzę grupy, która swemi rządami doprowadziła Państwo do obecnego stanu. Ten projekt przeprowadzony jest w sposób, który nietylko nie odpowiada powadze najważniejszego zagadnienia państwowego, ale stanowi złamanie normujących tę sprawę wyraźnych postanowień Konstytucji i regulaminu sejmowego. Uchwałę, powziętą z naruszeniem tych postanowień dn. 26 stycznia 1934 r., poczytujemy za nieważną z samego prawa. Ten sposób traktowania Konstytucji odbiera jej wszelką powagę. Społeczeństwo, stosujące się do niej pod przymusem, nie będzie mogło jej szanować. Klub Narodowy świadom jest tego, że pod rządami tej Konstytucji społeczeństwo musiałoby przeżyć chwile ciężkie, że zawiera ona poważne groźby dla przyszłości narodu i Państwa; ale też zdaje sobie sprawę, że ten projekt, gdyby miał się stać ustawą, nie przetrwa ani o jeden dzień systemu, który chce ją społeczeństwu narzucić.</u>
<u xml:id="u-22.55" who="#PWiniarski">Polska potrzebuje ustroju, któryby dawał rękojmię trwałości. Takim może być tylko ustrój odpowiadający potrzebom narodu, jego najlepszym tradycjom, jego cywilizacjom, w szczególności jego wyrosłemu z kultury zachodnioeuropejskiej poczuciu prawnemu i wykształconej przez kościół katolicki moralności. Silnem może być tylko państwo w zasadach swych zgodne z duchem narodu. Obóz dziś Państwem rządzący tych warunków spełnić nie może. Ale losy narodu są w jego własnych rękach. Rosnące z żywiołową siłą uświadomienie narodowe i obywatelskie wszystkich jego warstw, potężniejąca z każdym dniem ich organizacja są rękojmią, że bliska jest chwila, kiedy Naród polski nada sobie ustrój godny jego stanowiska w święcie, odpowiadający jego cywilizacji i zdolny stworzyć warunki jego pochodu w wielką i świętną przyszłość.</u>
<u xml:id="u-22.56" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Rataj.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#PRataj">Tok mego przemówienia został w dużym stopniu wytyczony przez p. ministra Cara i jego przemówienie. Miałem zamiar dotknąć dziś innnych spraw, aniżeli te, których dotknąłem na komisji. Postawił jednak p. minister Car pod adresem naszym, pod adresem moim personalnie pewne pytania, które, jak powiedziałem, wytyczyły tok mego rozumowania. Pytania te były proste, nieskomplikowane, apelujące do zdrowego rozsądku. Powiada p. minister Car: „sami stwierdzacie, że Konstytucja marcowa jest wadliwa i potrzebuje naprawy; sami stwierdzaliście na komisji, że poprawki zgłoszone przez Senat są w wielu wypadkach słuszne, dlaczego więc głosujecie przeciwko poprawkom, które Senat zgłosił?” Postawienie sprawy tak proste, że nieomal trąci symplicyzmem.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#PRataj">Myśmy tłumaczyli na Komisji Konstytucyjnej, dlaczego za poprawkami Senatu głosować nie możemy. Tłumaczyliśmy, że tego nie możemy zrobić tak z punktu widzenia formalnego, jak i z punktu widzenia merytorycznego. Tłumaczyliśmy, że nie możemy głosować za poprawkami do uchwały z dnia 26 stycznia ubiegłego roku dlatego, że z punktu widzenia formalnego uchwałę tę uważamy za nieważną z mocy prawa. Tłumaczyliśmy, że nie możemy głosować za poprawkami temi, które ulepszają kodyfikację projektu z 26 stycznia z tej prostej przyczyny, że same zasady, na których projekt z 26 stycznia jest oparty, nie odpowiadają naszemu światopoglądowi.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#PRataj">P. minister Car krótko załatwił się z dyskusją, która odbyła się nad sprawą pierwszą na Komisji Konstytucyjnej. Oświadczył. „Przekonałem Was, a jeżeli nie przekonałem, to przekonajcie mnie dzisiaj”. Zmusza mnie to do poruszenia rzeczy, która, jak myślałem, przez kogo innego będzie poruszona, albo może będzie wstydliwie przemilczana.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#PRataj">Mogę powołać się na fakty, na artykuły prawa, na Konstytucję, regulamin. Będę operować dokumentami.</u>
<u xml:id="u-24.4" who="#PRataj">Dnia 18 stycznia ubiegłego roku Komisja Konstytucyjna powzięła uchwały, które znalazły wyraz w druku sejmowym 820. Druk ten jest zatytułowany: Sprawozdanie Komisji Konstytucyjnej z toku prac nad wnioskiem Klubu Parlamentarnego. Czytamy w tym druku: „Powzięto w dniu 18 stycznia następującą uchwałę: Komisja przyjmuje tezy zgłoszone przez referenta generalnego oraz uznaje je za podstawę dalszych prac nad redakcją ustawy konstytucyjnej i 2) referent generalny zgłosił wniosek, aby sprawozdanie z prac komisji złożone zostało na plenum Sejmu. W wykonaniu tej uchwały składam niniejsze sprawozdanie, załączając doń przyjęte przez Komisję tezy wraz z uzasadnieniem”.</u>
<u xml:id="u-24.5" who="#PRataj">W stenogramie posiedzenia z dnia 26 stycznia 1934 r. czytamy w przemówieniu p. ministra Cara: „Komisja Konstytucyjna odbyła dwa posiedzenia dyskusyjne nad tezami i ostatecznie w dniu 18 stycznia r. b. tezy zostały przez Komisję zaakceptowane, a referent generalny otrzymał polecenie przygotować ostateczny tekst projektu, ujęty w formę redakcyjną. Komisja Konstytucyjna powzięła jeszcze drugą uchwałę, polecając generalnemu referentowi poinformowanie Sejmu o przebiegu dotychczasowych prac Komisji Konstytucyjnej i w wykonaniu tej uchwały staję przez Wysoką Izbą, ażeby” i t. d.</u>
<u xml:id="u-24.6" who="#PRataj">Wniosek prosty, że Sejmowi przedstawić miał i przedstawił w swojem przemówieniu p. minister Car sprawozdanie o toku pracy Komisji Konstytucyjnej. Faktem jest, że tezy, przedstawione jako załącznik do sprawozdania przez p. ministra Cara, nie były przeznaczone do głosowania w Sejmie; między innemi nie zawierały także i owej sakramentalnej formuły: „Wysoki Sejm uchwalić raczy”. Wszystko było w porządku do pewnego momentu. W porządku było także to, że Komisja Konstytucyjna nie upoważniła p. Cara jako swojego generalnego referenta do żadnych innych działań poza temi, które jasno i wyraźnie sformułowane są w sprawozdaniu komisji i w uchwale komisji, która znalazła wyraz w druku nr 820. Ale jednak w pewnym momencie p. minister Car zgłosił wniosek, ażeby tezy, które Komisja Konstytucyjna poleciła mu przedstawić Sejmowi przy sprawozdaniu o toku prac komisji, ażeby tezy te uznać za projekt Konstytucji. P. minister Car twierdził na Komisji Konstytucyjnej, że nic się nie stało, że postawił poprostu wniosek natury formalnej o uzupełnienie porządku dziennego, i wobec tego nie naruszył przepisu regulaminu, jasnego, wyraźnego, kategorycznego, który mówi, że referentowi nie wolno w sprawie, którą referuje, stawiać od siebie żadnego wniosku. Powiedział, że nie zgłosił nic więcej poza wnioskiem formalnym o uzupełnienie porządku dziennego projektem ustawy, przedstawiającym się jako tezy zaopatrzone odnośnemi napisami, wyliczającemi, który to jest artykuł. Na Boga, cóż więc był ten projekt, skądże się wziął, czyj, Panie Ministrze, był to projekt? Czy był to projekt Komisji Konstytucyjnej, czy był to projekt Pana, czy kogokolwiek innego? Jedno z dwojga — albo Pana, albo Komisji Konstytucyjnej. Komisja Konstytucyjna takiego projektu nie uchwaliła. Projekt był Pana i nietylko wniosek formalny o uzupełnienie porządku dziennego p. Minister postawił, ale i konkretny projekt Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-24.7" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Bez podpisu.)</u>
<u xml:id="u-24.8" who="#PRataj">Skoro tak jest, to z tego wynika pewna konsekwencja, a tą konsekwencją jest, że do projektu tego musiał być zastosowany przepis wyraźny, jasny i kategoryczny art. 125 Konstytucji jeszcze do tej chwili obowiązującej; a postanowienie to mówi, że wniosek komisyjny może być rozpatrywany tylko wtedy, jeżeli został zapowiedziany na 15 dni. P. minister Car tłumaczył nam na komisji, że projekt jego był to dalszy ciąg tego projektu, który na początku 1931 r. został zgłoszony przez B. B. W. R. Skądże on się wziął? To był wstręt, Panie Ministrze. W tym biegu sprawy pomiędzy wnioskiem, który był zgłoszony na początku 1931 r. przez Klub B. B. W. R. i który leżał i leży do dziś w Komisji Konstytucyjnej niezałatwiony, a pomiędzy projektem, który zjawił się w dniu 26 stycznia ub. r., był ktoś potrzebny, który sprawił, że znalazł się taki projekt. Nie tamten, tamten jest w Komisji Konstytucyjnej! I tu nastąpiło wyraźne złamanie art. 125 obowiązującej jeszcze w tej chwili Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-24.9" who="#PRataj">Procedura! Procedura przy uchwalaniu ustaw jest przewidziana, poza ogólnemi przepisami, które znajdują się w Konstytucji, w regulaminie sejmowym. Odnosi się ona także i do sposobu traktowania wniosków zmieniających, poprawiających Konstytucję. Art. 125 Konstytucji powiada, że przy zmianie Konstytucji muszą być zachowane i spełnione pewne warunki: musi być quorum dostateczne i musi być kwalifikowana większość. Ponadto wchodzą w grę odnośne artykuły regulaminu. Artykułom regulaminu, powiada p. minister Car, stało się całkowicie zadość między innemi i dzięki mojej pomocy, bo przyznał p. Minister Car, że wybawiłem go bodaj z największego kłopotu w tej trudnej kwestji, dotyczącej procedury.</u>
<u xml:id="u-24.10" who="#komentarz">(P. Car: Lojalnie przyznaję, że tak.)</u>
<u xml:id="u-24.11" who="#PRataj">Gdyby Pan nie miał większego kłopotu, to byłoby dobrze. Ale są większe, ten, o którym mówiłem dotychczas, którego Pan nie potrafi przeskoczyć, bo jest zaduży, żeby go nawet duży człowiek przeskoczył.</u>
<u xml:id="u-24.12" who="#PRataj">Twierdził p. Car, że quorum nie potrzebowało być stwierdzone, bo biuro było zgodne i nie były podnoszone wątpliwości co do quorum. Ja poinformuję Panów, jako ten, który był niejako przy narodzinach obowiązującego regulaminu, co ten artykuł — nie pamiętam który, zdaje się że 27, za to nie ręczę — mówi. Chodziło o to, żeby w zwykłych normalnych warunkach nie dopuszczać do obstruowania prac sejmowych przez to, że co chwila ktoś żądał stwierdzenia quorum. Na te wypadki przewidziane jest, że urzędujące prezydjum Sejmu może stwierdzić, że quorum jest. Ale regulamin przewiduje, że są wypadki, kiedy trzeba stwierdzi nietylko quorum, ale i kwalifikowaną większość. I na te wypadki jest drugi artykuł, ten właśnie, który może być pominięty tam, gdzie można na oko osądzić, że jest 2/3, bo stoją wszyscy, ale trzeba przedtem stwierdzić, że jest quorum, trzeba je przeliczyć; a jeżeli się tego nie zrobiło, to trzeba w pełni zastosować artykuł, o którym mówiłem, bo on pozwala stwierdzić jednocześnie i quorum i kwalifikowaną większość.</u>
<u xml:id="u-24.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji.)</u>
<u xml:id="u-24.14" who="#PRataj">I dlatego, proszę Panów, nie da się nad temi rzeczami przeskoczyć, te rzeczy nie dadzą się pominąć. One są. Nie zostały zachowane warunki przepisane art. 125, nie zostały zachowane warunki przepisane w regulaminie.</u>
<u xml:id="u-24.15" who="#PRataj">Dam Panu, Panie Ministrze, jeszcze drugą obronę. Mianowicie niewątpliwie naruszył Pan także artykuł regulaminu, który mówi, że referentowi nie wolno w imieniu własnem stawiać wniosków. Istotnie, do wniosku, który będę wyciągał, co do ważności uchwały z 26 stycznia, nie można podciągać tego punktu, bo za ten punkt mógłby Pan być odpowiedzialny przed Marszałkiem i przed Komisją Konstytucyjną, która Pana delegowała. Tutaj pomagam Panu także grzecznie i lojalnie.</u>
<u xml:id="u-24.16" who="#PRataj">Z faktów, które wymieniłem i które stwierdziłem, trzeba wyciągnąć wniosek. Wniosek ten jest jeden. Ponieważ art. 3 Konstytucji mówi, że nie może być ustawy bez zgody Sejmu, wyrażonej w sposób regulaminem przewidziany, ponieważ uchwała z 26 stycznia ubiegłego roku nie uczyniła zadość temu, musimy stanąć na stanowisku, że jest ona z mocy prawa nieważna.</u>
<u xml:id="u-24.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-24.18" who="#PRataj">I to jest pierwszy powód, to jest pierwsza część odpowiedzi, Panie Ministrze, dla której mimo, że uznajemy potrzebę zmiany Konstytucji, mimo, że widzimy wady w dotychczasowej Konstytucji, mimo, że gdybyśmy mogli rozpatrywać pod względem merytorycznym poprawki Senatu, możebyśmy niejedno uznali za słuszne pod względem formalnym, pod względem kodyfikacyjnym, może nawet merytorycznym, nie mamy możności głosowania za poprawkami, bo nie mamy do czego przyczepić tych poprawek, bo tam gdzie Wy widzicie projekt ustawy, tam jest dla nas próżnia.</u>
<u xml:id="u-24.19" who="#PRataj">Powiem Panom, że raczej byłbym rad, gdybym mógł uniknąć w dzisiejszem mojem przemówieniu tej części, dotyczącej strony prawnej. Powiem Panom, dlaczego było mi nieswojo dotykać tych rzeczy. Kiedy przeglądałem w ostatnich czasach materjały, dotyczące projektu z 26 stycznia ubiegłego roku i warunków, w których przyszedł on do skutku nietylko w Sejmie, ale i w opinji publicznej, natknąłem się na urywek z przemówienia jednego z wybitnych przedstawicieli Bloku Bezpartyjnego, z przemówienia wygłoszonego nie w Sejmie, ale na zebraniu politycznem. Oto w „Czasie” krakowskim podówczas, w kilka dni po 26 stycznia, pojawiło się sprawozdanie z zebrania, na którem przemawiał ks. Radziwiłł, tłumacząc swoim współtowarzyszom fakt uchwały i okoliczności, wśród których uchwała ta doszła do skutku. I jeżeli „Czas” wiernie oddał przemówienie ks. Radziwiłła — zaprzeczenia nie było — to w przemówieniu tem był ustęp następujący: „W czasie, gdy na ulicach Wiednia grzmią armaty, gdy w Paryżu dochodzi do rozruchów i t. d. upieranie się i wojowanie paragrafami regulaminowemi, mogącemi być tłumaczonemi w ten czy inny sposób, jest rzeczą śmieszną, jest dziecinną grą, nie liczącą się nietylko z tem, co się w Polsce dzieje, ale z temi wstrząsami głębokiemi, które przez świat przechodzą”.</u>
<u xml:id="u-24.20" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: Zupełnie ściśle.)</u>
<u xml:id="u-24.21" who="#PRataj">Powiadam otwarcie, zawstydziłem się, że oto ja, członek Stronnictwa Ludowego, prądu prężnego, w którym u dołu są ludzie niemal rewolucyjnie nastrojeni, którzy już gotowi byliby, chcieliby wybiegać poza prawo, że ja będę przestrzegał pilnie, skrupulatnie, gorliwie: „nie naruszajcie broń Boże przepisów prawa, nie naruszajcie broń Boże przepisów i paragrafów regulaminu”.</u>
<u xml:id="u-24.22" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: Nie o to chodzi, Panie Marszałku, ale nie wykręcajcie regulaminu na wszystkie strony.)</u>
<u xml:id="u-24.23" who="#PRataj">Ale pocieszam się jedną rzeczą, że ks. Radziwiłł i jego towarzysze niezawsze są gotowi tak pobłażliwie traktować paragrafy. Tam, gdzie niedawno mieliśmy do czynienia z trzema kategorjami, a, b i c przy oddłużeniu, ileż napisano na ten temat artykułów w prasie konserwatywnej o wywłaszczeniu z prawa należnego w równej mierze wszystkim obywatelom kraju. Pamiętam też kiedy w 1925 r. była uchwalana reforma rolna, jak pilnie badano Konstytucję i zapisano tomy, w ilu miejscach ona została naruszona. Tam, gdzie chodzi o interesy ks. Radziwiłła, tam przestrzegany być musi najdrobniejszy przecinek prawa. Ale tam, gdzie chodzi o wywłaszczenie masy całej narodu z praw obywatelskich, tam powiada się: to jest paragrafik drobny.</u>
<u xml:id="u-24.24" who="#komentarz">(Huczne oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-24.25" who="#PRataj">W samej Warszawie jest podobno 20 tysięcy ludzi na bruku, bezdomnych nędzarzy. Ci ludzie chodzą z pewnością ulicą Bielańską i patrzą pożądliwem okiem na wytworny pałac.</u>
<u xml:id="u-24.26" who="#PRataj">Wczoraj kol. Czapiński przytoczył z tej trybuny, ...</u>
<u xml:id="u-24.27" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Demagogja! Zwyczajna demagogja!)</u>
<u xml:id="u-24.28" who="#PRataj">...że w pow. rzeszowskim jest 69 tysięcy najtragiczniejszych ludzi, bo niepotrzebnych. Moi Panowie, czy Panowie nie zdajecie sobie z tego sprawy, że pożądliwe oczy i pożądliwe ręce wyciągają się w kierunku pałacu i w kierunku ordynacji i czy Panowie nie wiecie, że dzieli te głodne masy…</u>
<u xml:id="u-24.29" who="#komentarz">(Głos: To demagogja!)</u>
<u xml:id="u-24.30" who="#PRataj">Nie demagogja! Te 20.000 bezdomnych nędzarzy w Warszawie, to nie jest demagog ja. To jest tragedja!</u>
<u xml:id="u-24.31" who="#komentarz">(Huczne oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-24.32" who="#PRataj">Tę masę oddziela od pałaców, od ordynacyj tylko cienka ściana z papieru, zapisanego paragrafami.</u>
<u xml:id="u-24.33" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Niech Pan powie coś o Lanckoronie i Dojlidach.)</u>
<u xml:id="u-24.34" who="#PRataj">My, właśnie my, dotąd resztką sił podtrzymujemy tę cienką ścianę zapisaną paragrafami, ale wreszcie dojdziemy do przekonania, że ani nie możemy, ani nie musimy tego robić.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#Marszałek">Proszę Pana Posła przemawiać spokojniej.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#PRataj">Proszę Panów! Ale poza formalnemi względami są także i względy merytoryczne, dla których nie możemy głosować za poprawkami, zaprojektowanemi przez Senat. Nie możemy głosować za niemi dlatego, że projekt, jego podstawy, jego zasady są tego rodzaju, że są one dla nas nie do przyjęcia.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#PRataj">Muszę dotknąć krótko momentów podniesionych dzisiaj i przez p. ministra Cara i przez p. prezesa Sławka, mianowicie dlaczego dzisiaj dopiero podnosimy owe merytoryczne względy, dlaczego dzisiaj dopiero, względnie przed dwoma tygodniami na Komisji Konstytucyjnej zabraliśmy głos.</u>
<u xml:id="u-26.2" who="#PRataj">Już przedmówca mój krótko i pobieżnie przechodził historję wysiłków konstytucyjnych. Ja dotknę tylko ostatniego okresu, okresu od 1931 roku, od chwili zebrania się obecnego Sejmu. Jeżeli Klub Ludowy i inne człony opozycji nie mogły wziąć udziału w dyskusji merytorycznej, to stało się to z tej przyczyny, że warunki, w jakich odbywała się dyskusja, warunki, w jakich odbywała się praca nad naprawą ustroju, uniemożliwiały każdemu postronnemu człowiekowi wmieszanie się do tej pracy. Bo powiedzmy to otwarcie — trzeba to stwierdzić w interesie prawdy historycznej, — że do ostatniej chwili ani opozycja, ani Panowie nie wiedzieli, który projekt, na jakich podstawach oparty i na jakich zasadach będzie projektem ostatecznym.</u>
<u xml:id="u-26.3" who="#PRataj">Ja na Komisji Konstytucyjnej mówiłem Panom, może w sposób sentymentalny, jak powiedział p. minister Car, ale mówiłem tak, jak było, że społeczeństwo nie wiedziało o co chodzi, opozycja nie wiedziała o co chodzi i Panowie nie wiedzieli o co chodzi. Jakże w tych warunkach można było brać udział w pracy, w dyskusji w sposób odpowiedzialny nad jakimkolwiek projektem. Zaistniała dopiero możliwość merytorycznej i odpowiedzialnej dyskusji nad Konstytucją w tej chwili, kiedy dziś znaleźliśmy się tutaj, dziś dopiero, bo nawet kiedyśmy byli na komisji, to jeszcze były znaki zapytania dokoła ustawy konstytucyjnej. Dziś dopiero znaleźliśmy się w tem położeniu, że oto ten jest projekt, który jest odpowiedzialny, oto jest projekt, który trzeba wziąć pod uwagę. I sądzę, że musicie wziąć w tym wypadku współodpowiedzialność, iż tak się odbywały obrady, a nie inaczej. Jeżeli pod czyimkolwiek adresem może być wyrażany żal, to w pierwszym rzędzie może być skierowany pod adresem Panów.</u>
<u xml:id="u-26.4" who="#PRataj">Tu przechodzę do scharakteryzowania głównych momentów, punktów, które uniemożliwiają nam wzięcie udziału w głosowaniu nad zmianami Senatu w tem znaczeniu, abyśmy mogli ocenić je pod względem ich merytorycznej wartości. Będziemy musieli głosować wogóle przeciwko tym zmianom To, co Panowie staraliście się zaszczepić opinji publicznej, mianowicie, że wszyscy, którzy stają przeciwko projektowi Panów, ci wszyscy chcą pozostawić najgorsze obyczaje z najgorszego okresu sejmowładztwa, że ci wszyscy chcą panowania partyjnictwa, panowania nieodpowiedzialności, panowania swawoli, to jest zbyt symplicystyczne i nieprawdziwe ujmowanie sprawy.</u>
<u xml:id="u-26.5" who="#PRataj">Już dzisiaj, o ile sobie przypominam, przedmówca mój p. Winiarski przytaczał niezmiernie ciekawe cytaty z okresów dawniejszych, kiedy naprawa Konstytucji rodziła się nie tutaj, a zupełnie gdzieindziej. Mówiliśmy o tem na Komisji Konstytucyjnej. Określono to wtedy mianem faszyzmu, mianem najbardziej ciemnego i czarnego faszyzmu. Ale pomijam to, zwrócę uwagę na to, ze jeśli chodzi o władzę Prezydenta Rzeczypospolitej, to chcemy wysunięcia Prezydenta Rzeczypospolitej na czoło; chcemy, aby był czynnikiem nadrzędnym, chcemy, aby był ośrodkiem, w którym zbiegają się nici, chcemy, żeby był tym, który może skoordynować działanie władz; chcemy, żeby był tym, który derymuje pomiędzy Sejmem a Rządem, gdy chodzi o pociągnięcie rządu do odpowiedzialności parlamentarnej, albo też oddaje rozstrzyganie sporu przed sąd narodu.</u>
<u xml:id="u-26.6" who="#PRataj">Ale to, coście Panowie zrobili, idzie o całe niebo dalej. Chcecie z Prezydenta Rzeczypospolitej, jakkolwiek nazywacie go czynnikiem nadrzędnym, jakkolwiek nazywacie go rozjemcą, zrobić aktora, człowieka, który jest dzień w dzień wmieszany w politykę. Panowie wysuwacie go do walki i odejmujecie mu możność spełnienia tej roli, którą w waszem założeniu spełniać powinien. Panowie obdarzacie go takim ogromem władzy przy takim ogromie nieodpowiedzialności, że, jak już dzisiaj powiedziano, trzeba wieki czekać na to, ażeby rodzili się ludzie, którzy będą dorastali do tego rodzaju konstytucji.</u>
<u xml:id="u-26.7" who="#komentarz">(P. Sanojca: Zostaw Pan ten witz na boku, to już powiedział Winiarski.)</u>
<u xml:id="u-26.8" who="#PRataj">Ja sądzę, że Pana posła Sanojcę uciszę na dalszy ciąg mego przemówienia, przypominając mu ustęp z jego przemówienia, wygłoszony w 1926 r. przy ówczesnej zmianie Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-26.9" who="#komentarz">(P. Sanojca: Zdobyłbyś się Pan na jakiś oryginalny sąd, na coś nowego, a nie albo Winiarski, albo Sancjca.)</u>
<u xml:id="u-26.10" who="#PRataj">Mówił wtedy p. Sanojca: „Gdyby pełnomocnictwa były w stanie zastąpić rozum, toby p. Makowski miał zupełną rację, bo im większe byłyby pełnomocnictwa, tem większy byłby rozum. Im większe ograniczenie Sejmu, tem większy genjusz Rządu, i wtedy Sejm tutaj tylko siebie musiałby ograniczyć, dać największe pełnomocnictwa Rządowi i sprawa byłaby załatwiona.</u>
<u xml:id="u-26.11" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-26.12" who="#PRataj">Ale rozszerzenie władzy rządu a rozum, to zupełnie co innego”.</u>
<u xml:id="u-26.13" who="#PRataj">Proszę Panów, obawiam się, że ogrom władzy włożony w ręce Prezydenta, wysuwanie go każdego dnia, każdej nieomal chwili na pierwszy plan, wciąganie go w politykę, wciąganie go w bieżące decyzje i że tego rodzaju uformowanie Prezydentury Rzeczypospolitej Polskiej może doprowadzić do tego, że czynnik, który powinien być ponad krytyką dnia codziennego, który powinien być ponad posunięciami dnia codziennego, zostanie wciągnięty w dyskusję więcej, aniżeli należy, zostanie wciągnięty w bieżące życie polityczne więcej, aniżeli należy i w odpowiedzialność moralną większą, aniżeli będzie mógł wytrzymać, nie ponosząc równocześnie żadnej innej odpowiedzialności.</u>
<u xml:id="u-26.14" who="#PRataj">Nie jest to jedyny błąd. Cała Konstytucja, cały projekt Panów jest dziwną jakąś budową.</u>
<u xml:id="u-26.15" who="#PRataj">Pan minister Car wielokorotnie, przy każdej sposobności, akcentuje demokratyczność tego projektu, demokratyczność koncepcji. Istotnie, o ileby wnioskować z zewnętrznych objawów, z zewnętrznego aparatu, zachowano z ustroju demokratycznego wszystkie możliwe rzeczy, wszystkie możliwe urządzenia, jakie tylko były. Zrobiono tylko jedno, przy każdem kole w tej maszynie postawiono odrazu hamulec, przy każdym plusie postawiono odrazu minus dla zamiłowania go. I stąd mamy dziwną sprzeczność: mamy Prezydenta Rzeczypospolitej, który ma wychodzić z powszechnych wyborów, a który w praktyce w 90% będzie wychodził bez owych wyborów plebiscytarnych. Mamy Sejm, który ma być władzą ustawodawczą, ale równocześnie możność stanowienia ustaw przez Sejm, który ma być reprezentantem opinji publicznej, bo takie jest założenie — działalność ustawodawcza Sejmu jest tak skrępowana, jest tak zahamowana, że w rezultacie bez woli, bez zgody, bez zezwolenia Prezydenta Rzeczypospolitej żadna ustawa nie będzie mogła dojść do skutku, Mamy prawo Sejmu pociągania Rządu do parlamentarnej odpowiedzialności, ale równocześnie sankcję w ten sposób obwarowano, że pociągnięcie Rządu do parlamentarnej odpowiedzialności staje się rzeczą niemal zupełnie wykluczoną, A koroną wszystkiego są przepisy, na które wskazywałem już na Komisji Konstytucyjnej, dotyczące zmiany Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-26.16" who="#PRataj">Możemy zmieniać Konstytucję, do której poprawki mają być dziś uchwalone, ale wyobraźmy sobie, suponujmy — nie spodziewam się tego, ale suponujmy, — że w następnym Sejmie i Senacie znajdzie się w ogromnej większości to, co dziś stanowi opozycję. Suponujmy, że na pierwszem posiedzeniu Sejm składa projekt zmiany Konstytucji i projekt ten znajdzie większość ustawową w obu Izbach, Rzecz idzie do Prezydenta Rzeczypospolitej, który może powiedzieć veto i odłożyć sprawę do następnej kadencji, ażeby po pięciu latach była rozpatrywana, Jeżeli po pięciu latach w tych samych warunkach zbierze się Sejm i Senat z taką samą większością i ponownie w obu Izbach większość ustawę uchwali, to Prezydent Rzeczypospolitej może albo przyjąć i podpisać ustawę, albo może rozwiązać Sejm i Senat i wówczas jest możność zmiany po 10 latach. Proszę Panów, niewątpliwie, jeżeli ktoś traktuje Konstytucję, jako okopy, jako Akropol, który się zdobywa i w którym się tak okopuje, żeby nie być stamtąd usuniętym, to z tego punktu widzenia jest dobrze, ale z punktu widzenia państwowego jest rzeczą konieczną, żeby pozostawić w machinie państwowej pewne wentyle; jest rzeczą konieczną, żeby dać możność zmiany Konstytucji na drodze pokojowej i na drodze prawnej.</u>
<u xml:id="u-26.17" who="#komentarz">(P. Sanojca: Ale nie co dnia.)</u>
<u xml:id="u-26.18" who="#PRataj">Nie, nie co dnia i nie co roku. Jeżeli uniemożliwimy zmianę na drodze prawnej, na drodze pokojowej, to wtedy zacznie działać mechanizm z innego gatunku, ten który działa w państwach Południowej Ameryki.</u>
<u xml:id="u-26.19" who="#PRataj">Tego się boimy dla Polski, jako dla państwa młodego, które znajduje się w tem położeniu geograficzno-politycznem, w jakiem znajduje się Polska,</u>
<u xml:id="u-26.20" who="#PRataj">Proszę Panów, w czasach przedmajowych popełniliśmy dwa duże błędy.</u>
<u xml:id="u-26.21" who="#komentarz">(P. Burda: Może więcej?)</u>
<u xml:id="u-26.22" who="#PRataj">Jednym z nich były wady Konstytucji marcowej. Jednym z tych błędów było to, że w Konstytucji marcowej była przewaga władzy ustawodawczej, może nietyle w przepisach, ile w praktyce, w obyczajach — jak to się mówiło — jakie się wytworzyły. Była przewaga legislatywy nad egzekutywą. Był to błąd niezawiniony, błąd wybaczalny. Tak. Proszę pamiętać, że Konstytucja marcowa była robiona w tym czasie, kiedy ludzie wracali z frontu. Konstytucja marcowa była robiona w tym czasie, kiedy politykę zagraniczną robiło się za pośrednictwem radja, kiedy na konferencjach międzynarodowych przy stole zasiadało po 200, 300 delegatów, reprezentujących rozmaite państwa. To był czas, kiedy mówiło się o radach żołniersko-chłopskich, o wyborze oficerów. W owym czasie ludziom wracającym z frontu nie można było zaproponować: idźcie do domu, a za was będzie ktoś inny rządzić: zrobiliście swoje, teraz czas na elitę, która będzie rządzić. W owym czasie do pomocy przy tworzeniu Konstytucji elitarnej nie można było zaprosić p. hrabiego Rostworowskiego.</u>
<u xml:id="u-26.23" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-26.24" who="#PRataj">To były tego rodzaju czasy! Błędem niezawinionym było to, że Konstytucja marcowa była zbyt migawkowem zdjęciem ówczesnej rzeczywistości.</u>
<u xml:id="u-26.25" who="#PRataj">Drugi błąd był nie natury prawnej, ale politycznej. Polegał na tem, że ci, którzy mieli wpływ na kształtowanie się stosunków w Państwie, nie docenili, fałszywie oszacowali pozycję, która się nazywała: Józef Piłsudski, dodatnią, czy ujemną, ale pozycję. To był błąd niewątpliwy, błąd zrobiony w rachunku politycznym, który się mści i który się pomścił.</u>
<u xml:id="u-26.26" who="#PRataj">Otóż ja mam wrażenie, że dziś Panowie robicie te same błędy a rebours — przewrócone do góry nogami. Panowie ciągle akcentujecie, że Konstytucja, którą da jecie krajowi, jest niczem innem, jak zdjęciem fotograficznem dzisiejszej rzeczywistości, że jest skodyfikowaniem dzisiejszej rzeczywistości. Istotnie tak jest. Obawiam się jednak, że ta dzisiejsza rzeczywistość, rzeczywistość dzisiejszego dnia, jutro może się przedstawiać inaczej. Na czas pokoju wystarczy elita, na czas pokoju wystarczy Bezpartyjny Blok, na czas pokoju wystarczy odwołać się do kół gospodarczych! Ale my możemy znaleźć się może prędzej, niż komukolwiek z nas się wydaje, w tem położeniu, że trzeba będzie apelować do tych, do których apelowało się w roku 1920.</u>
<u xml:id="u-26.27" who="#komentarz">(Okrzyki na ławach B. B. Głos: Większych głupstw nie można mówić.)</u>
<u xml:id="u-26.28" who="#PRataj">I historja nas uczy — historja między innemi ostatniej wojny, — że rozmaite państwa rządzone elitarnie wtedy dopiero starały się zmienić swoje konstytucje, starały się rozszerzyć podstawę rządów, lecz okazało się to zapóźno. Obawiam się, czy Panowie nie robicie tego błędu, zbyt sztywno ujmując chwilę dzisiejszą, tworząc z niej migawkowe zdjęcie, kodyfikując ją w Waszym projekcie Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-26.29" who="#komentarz">(P. Burda: Pan nam grozi.)</u>
<u xml:id="u-26.30" who="#PRataj">Panie Burda, na Boga Świętego, czemu mam Panu grozić? Ja stoję na tem stanowisku, że Państwo jest równie moje, jak Pańskie — Pan może mieć rację, ja mogę mieć rację. Pan może powie, że ja źle przewiduję, ja mogę Panu powiedzieć, że Pan źle przewiduje. To nie będzie ani groźba, ani zbrodnia. Każdy z nas zrobi to, co mu nakazuje rozum i sumienie i weźmie za to odpowiedzialność. A historja pokaże, kto miał rację. Może Pan będzie miał, a może ja.</u>
<u xml:id="u-26.31" who="#PRataj">A drugi błąd, który Panowie robicie, to ten, który zrobiła demokracja przedmajowa, — błąd wzięty a rebours. Pan minister Car powiedział kiedyś z tej trybuny, czy na Komisji Konstytucyjnej, że w Polsce niema dyktatury, że w Polsce jest dyktatura autorytetu Marszałka Piłsudskiego. Nie spierajmy się. Jedno jest pewne, że prawnemi formułkami autorytetu nie można zastąpić, prawnemi formułkami autorytetu nie można nadsztukować. A jeżeli Panowie sądzicie, że lukę, która kiedyś powstanie, bo po każdym powstać musi, zapełnicie dając przepisy prawne, to Panowie się mylicie w dużym stopniu, i możecie popełnić taki sam błąd, jaki popełniono przed majem: niedocenienie pozycji, którą w dzisiejszej rzeczywistości zajmuje Józef Piłsudski.</u>
<u xml:id="u-26.32" who="#PRataj">Proszę Panów, jeżeli mówię o tem, to ani nie chcę być niczyim chwalcą, ani nie chcę grozić, ani przestrzegać, to jest rzecz, która nas wszystkich obchodzi, bo są fakty, wobec których wszyscy staniemy.</u>
<u xml:id="u-26.33" who="#PRataj">Jednym z istotnych filarów, na których Panowie opieracie projekt Konstytucji, jest rozumowanie, opierające się na przesłance, że silny rząd i silne państwo, to jest jedno. Dziś nawet słyszeliśmy tę tezę, która identyfikuje rząd z państwem. Zwalczamy tę przesłankę z całą mocą i z całą świadomością. Z całą mocą i z całą świadomością chcemy oderwać te dwa pojęcia od siebie, jako nieidentyczne — powiązane, ale nieidentyczne. I uważam, że działamy w interesie Państwa, robiąc to.</u>
<u xml:id="u-26.34" who="#komentarz">(Głos: Dając mu słaby rząd.)</u>
<u xml:id="u-26.35" who="#PRataj">Z tą chwilą, kiedy kraj, kiedy szerokie masy zidentyfikują rząd z państwem, z tą chwilą państwo znajdzie się w wielkiem niebezpieczeństwie, bo rząd to są ludzie, a ludzie są cnotliwi i grzeszni, są źli i dobrzy, są głupi i mądrzy, ale państwo jest dobre, państwo jest wieczne i państwo jest mądre.</u>
<u xml:id="u-26.36" who="#komentarz">(Oklaski na ławach opozycji. Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-26.37" who="#PRataj">Nie powiedziałem, aby rząd nie miał być silny, ja mówię o tem, że identyfikowanie siły rządu i siły państwa, identyfikowanie rządu i państwa jest rzeczą niedopuszczalną w interesie tego państwa, a na tej właśnie tezie jest budowany Wasz projekt.</u>
<u xml:id="u-26.38" who="#komentarz">(P. Burda: Zdefinjował Pan rząd, niech Pan zdefinjuje państwo. Głos na lewicy: Nie robić zaszczytu.)</u>
<u xml:id="u-26.39" who="#PRataj">I dalsza teza, dalszy filar, na którym budujecie Wasz projekt: ten filar, który przygniótł w mojem przekonaniu zasadę dawnej Konstytucji, że wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Filarem tym jest elitaryzm, który ma być przeciwwagą zbyt wybujałego egalitaryzmu, jak powiedział referent senacki p. Rostworowski.</u>
<u xml:id="u-26.40" who="#PRataj">Proszę Panów! Są pewne prawdy, które teoretycznie są przez wszystkich uznawane, a które w zetknięciu z praktyką stają się mniej prawdziwe i mniej piękne. Niema nikogo w tej sali, niema, nikogo i na ławach mojego klubu, któryby się nie zgodził na zasadę, że zasługa zasługuje na wyróżnienie. Tylko jedna jedyna rzecz jest, ażeby znaleźć kryterjum, znaleźć kryterium prawdziwej zasługi, ażeby znaleźć kryterjum formowania elity i żeby znaleźć środki przeciw temu, żeby elita, każda elita, wszędzie w krótkim przeciągu czasu nie zamieniła się w pasorzytnictwo, nic zamieniła się w mafję, nic zamieniła się w zamknięty klan, dbający tyłka o siebie i przy przyjmowaniu do tego klanu patrzący nie na to, kto się przysłużył państwu, ale temu właśnie klanowi. Jeżeli Panowie znajdą te dwie rzeczy, kryterjum objektywne i lekarstwo przeciw wyradzaniu się elity w mafję, z tą chwilą będziemy mieli ten punkt uzgodniony. Ale Panowie go nie znajdą, jak nie znalazł nikt kamienia filozoficznego. Poszukiwanie tych kryterjów, to odwieczne zagadnienie, odwieczne próby, które wszędzie się kończą tak, jak kończyć się muszą, dopóki człowiek nie stanie się aniołem. A darujcie Panowie, mogę mieć dla Was dużo szacunku, ale za aniołów uznać Was jeszcze nie mogę.</u>
<u xml:id="u-26.41" who="#PRataj">Proszę Państwa, dzisiaj jeszcze w przemówieniu p. prezesa Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem Sławka słyszeliśmy próbę wytłumaczenia tej wielkiej luki, którą widzimy w projekcie Klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, luki, powstałej wskutek ominięcia całego szeregu praw obywatelskich.</u>
<u xml:id="u-26.42" who="#PRataj">Słyszeliśmy jeszcze raz powtórzenie teorji, nie pozbawionej słuszności, że defenzywny stosunek do Państwa, któryśmy wynieśli z państw zaborczych, który tam był cnotą, w swojem własnem państwie musi być wadą, i że ten defenzywny stosunek powinien być odrzucony. Stoi to zresztą w ścisłym związku z tezą, o której mówiłem, tezą identyfikującą państwo z rządem i rząd z państwem. I znowu upraszczanie dla użytku ulicy, z którem spotykamy się od całego szeregu lat. Nie każdy, kto domaga się zabezpieczenia praw obywatelskich, nie każdy chce przez to samo zająć stanowisko defenzywne wobec państwa. Między państwem i obywatelem jest jeszcze rząd. Między państwem i obywatelem są jeszcze organa władzy. Jeżeli chcemy mieć zabezpieczenie wolności prasy, to nie dlatego, żeby ujawniać tajemnice państwowe w prasie, to nie dlatego, ażeby uprawiać swawolę, ale dlatego, ażeby usunąć stan dzisiejszy, który polega na tem, że pierwszy lepszy starosta, nieomal pierwszy lepszy komendant posterunku w jakiejś zapadłej dziurze, gdy się napisze, że on bezkarnie pobił kogoś, konfiskuje gazetę i sprawa skończona. Jeżeli chcemy wolności zgromadzeń, to nie dlatego, ażebyśmy chcieli przez zgromadzenia przenosić tyfus plamisty, ażebyśmy chcieli wywoływać niepokoje publiczne. Jeżeli chcemy mieć te rzeczy zagwarantowane, to dlatego, że widzimy, co się dzisiaj dzieje — te wypadki, o których opowiadał p. pos. Stroński z tej trybuny są bardzo pouczające. Dlatego chcemy mieć pewną gwarancję przed nadużyciami władzy, które stały się i stawać się mogą przy tego rodzaju systemie chlebem niemal codziennym. Chcielibyśmy, ażeby Panowie przestali symplicystycznie ujmować te rzeczy dla użytku ulicy. Chcielibyśmy, jeżeli Panowie uchwalą coś innego, ażeby Panowie mieli zrozumienie dla stanowiska, które ktoś inny zajmuje.</u>
<u xml:id="u-26.43" who="#PRataj">Kończąc, chcę dotknąć jeszcze jednej rzeczy. Chcę dotknąć sprawy stronnictw parlamentarnych.</u>
<u xml:id="u-26.44" who="#PRataj">Cytowany już dzisiaj publicysta jednego z pism rządowych postawił dość przejrzystą propozycję ze strony rządowego stronnictwa. Kto nie będzie głosować za poprawkami Senatu do Konstytucji, może się pożegnać z bufetem sejmowym. Nie należę do tych, którzy na bufet sejmowy liczą. Nie należę także do tych, którzy obawiają się gróźb, że uchwalenie Konstytucji jest początkiem dalszych głębokich przemian, dalszej rewolucji, której punktem zaczepienia będzie projekt, nad którym dyskutujemy. Nie dlatego, byśmy nie wierzyli, że istotnie będzie punktem zaczepienia, nie dlatego, byśmy nie zdawali sobie sprawy, że w całej pełni będą wyciągnięte konsekwencje na wypadek, jeżeli ta Konstytucja będzie uchwalona. Na Komisji Konstytucyjnej powiedziałem już, że projekt tak zbudowany, projekt, który przyjmuje akcesorja demokratyczne przy samowładztwie rzeczywistem, będzie musiał mieć dalsze konsekwencje, że będzie wymagał dalszych działań, że będzie wymagał pewnych instytucyj, albo stałej instytucji fałszowania wyborów, albo ordynacji wyborczej, która uczyni fałszowanie wyborów zbędnem. I mamy wszelkie dane do przypuszczenia, że zajdzie ten drugi przypadek.</u>
<u xml:id="u-26.45" who="#komentarz">(Głos: Oba.)</u>
<u xml:id="u-26.46" who="#PRataj">Liczymy się z tem,...</u>
<u xml:id="u-26.47" who="#komentarz">(Głos: Kompromis wyborczy.)</u>
<u xml:id="u-26.48" who="#PRataj">...że istotnie tak zwanemu partyjnictwu będzie wypowiedziana decydująca walka. I powiem Panom, że nie lękamy się tego, powiem Panom, że nie uważamy siebie za skazanych na śmierć, jako stronnictwo, dlatego, że stronnictwo to nie są posłowie. Nie uważamy się za skazanych na śmierć dlatego, że stronnictwo to nie jest tylu a tylu ludzi. Dla nas — jak już miałem możność powiedzenia na komisji — dla nas stronnictwo i moje i każde inne, które na to miano zasługuje, jest równocześnie także i czemś w dziedzinie moralnej, jest pewnym światopoglądem. My jesteśmy prądem, prądem głębokim, bo opartym na całej warstwie, my jesteśmy prądem opartym na interesach i dążeniach. I może pójść od nas ten lub tamten, możecie zniszczyć tego lub innego, może załamać się ten czy inny, ale stronnictwu rady nie dacie. Zapędzicie je pod ziemię, zapędzicie je do serc, ale ono będzie, ono odżyje jak Feniks z popiołów. Gdybyście Wy byli czemś innem, niż jesteście i czemś więcej, aniżeli jesteście, gdybyście byli obozem ideowym o światopoglądzie skrystalizowanym, to moglibyśmy się obawiać, że nas zastąpicie. Może cieszyłbym się, że zastąpicie. Lecz nie, tego Wy nie przynosicie z sobą, nie przynosicie z sobą nic poza prawnemi formułkami, które mają tworzyć siłę, nie przynosicie rozwiązań wielkich zagadnień, które stoją przed chłopem, nie przynosicie mu rozważań ani w dziedzinie materjalnej, ani w dziedzinie moralnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#Marszałek">Panie Pośle, proszę kończyć, czas Pańskiego przemówienia upłynął.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#PRataj">I dlatego nie obawiamy się, ażeby z tą chwilą, kiedy przestaniemy istnieć jako posłowie, ażebyśmy przestali istnieć jako stronnictwo. Już byliśmy świadkami w ostatnich latach takich wypadków, kiedy rozwiązywano stronnictwa, kiedy zakazywano istnienia stronnictw i widzieliśmy, że kończyło się to tak, że odchodzili ci, którzy stronnictwa rozwiązywali, a stronnictwa, jeśli miały rację bytu, jeśli miały oparcie, jeśli były prądami, pozostawały dłużej, aniżeli ci, którzy je rozwiązywali.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#komentarz">(P. Sanojca: Był „Piast”, niema „Piasta”.)</u>
<u xml:id="u-28.2" who="#PRataj">Nie obawiamy się więc owych konsekwencyj, które wypłyną dla stronnictwa i t. zw. przez Was partyjnictwa z obecnie projektowanej ustawy. Odpowiem Wam na to krótko tem, co kiedyś powiedział Wilson: „Wolimy ponieść porażkę w sprawie, która prędzej czy później odniesie triumf, aniżeli odnieść zwycięstwo w sprawie, która prędzej czy później upaść musi”.</u>
<u xml:id="u-28.3" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-28.4" who="#PRataj">My wierzymy, że prąd, który my reprezentujemy, zwyciężyć musi.</u>
<u xml:id="u-28.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Niedziałkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#PNiedziałkowski">Proszę Panów, zanotowałem sobie jeden aforyzm p. ministra Cara z jego dzisiejszego przemówienia, aforyzm, który daje charakterystykę stosunku i p. ministra Cara i Panów obozu jako całości do tego zagadnienia, które mamy w tej chwili przed sobą.</u>
<u xml:id="u-30.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-30.2" who="#PNiedziałkowski">P. minister Car powiedział mniej więcej w ten sposób: Opozycja uznaje, że poprawki Senatu są dobre, więc trzeba głosować przeciw nim.</u>
<u xml:id="u-30.3" who="#PNiedziałkowski">Opozycja uznaje, że Konstytucja marcowa jest zła, więc trzeba ją ratować. Przyznaję, że na tym poziomie, na tej płaszczyźnie przyjąć dyskusji nie można. P. minister Car rozumie doskonale, że jeżeli ktoś daje społeczeństwu i tej Izbie te tezy, które Panowie mieli przed sobą w styczniu r. ub. i jeżeli Senat tezy te formułuje w sposób jako tako możliwy dla czytelnika, to to wcale nie oznacza, że opozycja musi te tezy przyjąć jako rzecz, za którą ma głosować. P. minister Car rozumie tak samo doskonale, że jeżeli ktoś uważa, iż Konstytucja 'marcowa wymaga tych czy innych zmian, to z tego wcale nie wynika, że ten ktoś ma przyjąć każdą zmianę, jaką mu ktokolwiek zaproponuje. To postawienie sprawy przez p. ministra Cara, które już p. Rataj nazwał symplicystycznem, jest postawieniem sprawy w sposób najbardziej uproszczony i w niem się mieści bardzo wiele tego stosunku do rzeczy, który Panowie przejawiają w całej swojej działalności w tym czwartym Sejmie.</u>
<u xml:id="u-30.4" who="#PNiedziałkowski">Proszę Państwa, nie ulega najmniejszej wątpliwości, że te zmiany, które wprowadził Senat do tez, jakie Panowie uchwalili samotnie 26 stycznia r. ub., dają ręce i nogi całej tej koncepcji, którą Panowie pragną dzisiaj Polsce ofiarować. Ale to jest dziedzina wyłącznie formalnoprawnego sformułowania i niema ona nic do rzeczy, jeżeli chodzi o istotną treść tych zagadnień, które dzisiaj mamy rozstrzygnąć.</u>
<u xml:id="u-30.5" who="#PNiedziałkowski">Chciałbym tylko na jednem zagadnieniu, ujętem przez Panów w ich projekcie konstytucyjnym, podkreślić to, do czego koncepcja Panów prowadzi. P. prezes Sławek mówił o niezmiernem zwiększeniu władzy Prezydenta Rzeczypospolitej. O tem samem zwiększeniu mówił p. minister Car, tłumacząc nam jego potrzebą całą działalność B. B. od chwili majowego przewrotu. Ale przecie bardzo wielu z Panów doskonale rozumie, że to, co Panowie sformułowali: p. minister Car i p. Rostworowski wspólnie, w tych ustępach projektu Konstytucji, które mówią o prerogatywach i o władzy Prezydenta Rzeczypospolitej, to są rzeczy, mogące istnieć na papierze, ale niesłychanie dalekie od realnej możliwości wykonania, od realnej rzeczywistości. Ta suma władzy, którą Panowie przekazują formalnie przyszłemu Prezydentowi Rzeczypospolitej, to jest tworzenie fikcji. Żaden człowiek w XX stuleciu, najbardziej genjalny, najbardziej wykształcony, najbardziej wyrobiony nie potrafi objąć swoją własną wolą, własną myślą tego zakresu działania, który Panowie w szeregu artykułów i punktów przekazują przyszłemu Prezydentowi. W 1927 r. tak się złożyło, że byłem mimowolnym świadkiem rozmowy, która później przeszła do historji, między marszałkiem Fochem i późniejszym ministrem Francji Paul Boncour'em. Paul Boncour zapytał Focha, czy nigdy nie miał na myśli odegrać roli Napoleona.</u>
<u xml:id="u-30.6" who="#PNiedziałkowski">Marszałek Foch odpowiedział: nigdy, dla bardzo prostej przyczyny. Niema dziś takiego mózgu we Francji, niema takiej umysłowości, któraby mogła objąć tę kolosalną sumę odpowiedzialności za losy kraju, którąby musiał wziąć na siebie człowiek w 1927 r., chcący odegrać rolę Napoleona I z roku 1800. Są to rzeczy dobrze znane i nie mogę uwierzyć, ażeby p. minister Car i prof. Makowski nie zdawali sobie z nich sprawy. Raczej wolę uwierzyć w ich wewnętrzną w stosunku do nas wszystkich nieszczerość.</u>
<u xml:id="u-30.7" who="#PNiedziałkowski">Wielka władza, tak wielka władza jednostki oznacza w praktyce brak wszelkiej władzy. Głowa Państwa, obdarzona tak kolosalnemi prerogatywami, oznacza w praktyce przekazanie tych prerogatyw, tej władzy aparatowi biurokratycznemu, bezpośredniemu otoczeniu Głowy Państwa, tak, jak zawsze i wszędzie bywało w historji, oddanie tej władzy w ręce czynnika nieodpowiedzialnego.</u>
<u xml:id="u-30.8" who="#komentarz">(Głos: Jakiemu czynnikowi chce Pan tę władzę oddać?)</u>
<u xml:id="u-30.9" who="#PNiedziałkowski">I gdy Panowie mówią o potrzebie wzmocnienia władzy Prezydenta, to nie chcą Panowie zrozumieć i wziąć pod uwagę, że cała konstrukcja nowej Konstytucji BBWR, cała ta koncepcja, którą mamy dziś przed sobą, to nie jest, naprawdę rzecz biorąc, wzmocnienie władzy Prezydenta Rzeczypospolitej, lecz jest to przekazanie pełnej odpowiedzialności za Państwo i pełnej władzy Państwa...</u>
<u xml:id="u-30.10" who="#komentarz">(Głos: A kto ją ma mieć?)</u>
<u xml:id="u-30.11" who="#PNiedziałkowski">...w ręce biurokracji, która się utożsamia z Państwem i jego interesem. Są to stare, znane dawno myśli, które kiedyś nosiły nazwę oświeconego absolutyzmu, a które dziś są tak bardzo stare, że trudno myśleć, aby Panowie na serjo brali je, jako swój program przebudowy Państwa.</u>
<u xml:id="u-30.12" who="#komentarz">(P. Burda: A czy Pan czytał Marxa: „Kretynizm parlamentarny?”)</u>
<u xml:id="u-30.13" who="#PNiedziałkowski">P. Miedziński lubi mówić z pewnem lekceważeniem, z pewną pogardą o r. 1848. Ale to, jest r. 1815. To jest ten świat myśli i pojęć, który istniał wówczas w Europie i święcił swoje odrodzenie ostatni raz w okresie po wojnie francusko - pruskiej 1870 r. Był on urzędową doktryną dawnej pruskiej monarchji, i w naszej niebardzo dawnej a jeszcze świeżej historji znalazł odbicie bardzo wyraźne w postaci projektu Konstytucji Rady Stanu Królestwa Polskiego w 1917 roku.</u>
<u xml:id="u-30.14" who="#PNiedziałkowski">Ten projekt Konstytucji jest dzisiaj zapomniany. O ile się nie mylę, główny współtwórca obecnego projektu Panów, p. sen. Rostworowski, brał bardzo czynny udział i w tamtych pracach. Jeżeliby Panowie wzięli ówczesną koncepcję Konstytucji Rady Stanu Królestwa Polskiego z 1917 r. i zechcieli porównać z tem, co Polsce dzisiaj dajecie, to różnicę znajdziecie bardzo niewielką. Wtedy nazywał się król, dziś nazywa się Prezydent Rzeczypospolitej. Ten ówczesny król miał odrobinę mniej prerogatyw, odrobinę mniej uprawnień, aniżeli dzisiejszy Prezydent Rzeczypospolitej. Ale zasadnicza myśl, koncepcja, podejście do rzeczy było zupełnie to samo. I dlatego nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego przedstawiciele Panów obozu, Wasi przywódcy i publicyści usiłowali zawsze wmówić społeczeństwu, że Panowie przynosicie z sobą jakąś nową myśl, jakąś nową ideę. Przeciwnie, naprawdę sięgnęliście Panowie tylko po to, co było dawno we wszystkich składach dawnych zabawek doktrynerskich. Ci z pośród Panów, którzy brali ongiś udział w pracach ruchu robotniczego, ruchu ludowego, stykali się z temi samemi myślami i koncepcjami w epoce Rady Regencyjnej. W tem niema nic nowego. I największa słabość Panów koncepcji polega właśnie na tem, że jest to raptowny skok wstecz i że przez 9 lat nie znaleźliście Panowie u siebie dość sił, aby wytworzyć i aby rzucić Polsce jakąkolwiek nową myśl, i koncepcję.</u>
<u xml:id="u-30.15" who="#PNiedziałkowski">Zasadniczą teorję projektu Konstytucji Panów dał nam dziś daleko głębiej i daleko dokładniej, niż p. Minister Car, p. prezes Sławek; powtórzył on to, cośmy wiele razy czytali i słyszeli.</u>
<u xml:id="u-30.16" who="#PNiedziałkowski">Proszę Panów, wartoby zanalizować te niektóre pojęcia, które p. prezes Sławek nazywa „złotą wolnością”. Z tej „złotej wolności” nie korzystał w dawnej Rzeczypospolitej szary tłum szlachecki. Złota wolność — to była wolność dla tej części szlachty, która czepiała się klamki pańskiej i którą chroniły przed sądami Rzeczypospolitej chorągwie nadworne królewiąt. To była ta prawdziwa złota wolność, początek końca dawnej Rzeczypospolitej. Sąd Najwyższy kilkanaście razy unieważnił różne wybory do obecnego i do trzeciego Sejmu. Stwierdzał, że wybory, które zostały unieważnione, były związane z nadużyciami. W niektórych wyrokach Sądu Najwyższego są nazwiska osób, które nadużycia popełniły. Żaden prokurator Rzeczypospolitej, żaden sędzia śledczy nie wyciągnął z tych wyroków konsekwencji. Czy to nie jest bardzo wyraźną analogją, bardzo ścisłem zbliżeniem do tej dawnej złotej wolności, kiedy ludzie chronieni przez chorągwie królewiąt byli bezkarni wobec sądów Rzeczypospolitej?</u>
<u xml:id="u-30.17" who="#PNiedziałkowski">Bardzo niedawno były wybory do samorządów w całym szeregu miast Państwa Polskiego. W prasie, z tej trybuny, w interpelacjach poselskich, bez względu na partje, bez względu na kierunki polityczne przytaczano fakty, nazwiska, dowody, lecz żaden prokurator, żaden sędzia śledczy nie wyciągnął z tych faktów, z tych dowodów żadnego wniosku. Czy to nie jest najbardziej dokładna, najbardziej ścisła analogja do tych dawnych dworskich szlachciców, których chroniły chorągwie nadworne przed sądami dawnej Rzeczypospolitej?</u>
<u xml:id="u-30.18" who="#PNiedziałkowski">Liberum veto. Sądzę, że można powiedzieć bez przesady, że myśmy się odnosili zawsze z najdalej idącym krytycyzmem, z najdalej idącą niechęcią do całej polityki gospodarczej obecnego systemu rządzenia. Ale ta polityka była wprowadzona w życie. Na jednym odcinku życia gospodarczego polityka deflacyjna, wroga nam, załamywała się zawsze: gdy zarząd któregokolwiekbądź kartelu wypowiedział swoje liberum veto. P. prezes Sławek nie zwrócił na to uwagi. W Polsce dziś istnieje liberum veto, ale ono zamyka się w ramach kartelów, w ramach rewolty wielkiej własności rolnej przeciw reformie rolnej, w ramach wszystkich tych posunięć wielkich instytucyj gospodarczych, które zupełnie nie biorą pod uwagę, czy jest taka czy owaka potrzeba państwowa lub gospodarcza polityka Państwa. To jest liberum veto. Ale Panowie żyjecie stale tą sumą pojęć, nastrojów, uczuć, odruchów, którą Panowie żyliście — nie wszyscy coprawda, bo wtedy byliście w trochę innem gronie, ale którą wielu z Panów żyło w pierwszych miesiącach po przewrocie majowym, kiedy cały dramat polskiego życia, wszystkie dążenia, tęsknoty i gniewy polskich mas, które poszły za przewrotem, próbowaliście wcisnąć w szczupłe ramki t. zw. walki z partyjnictwem, t. zw. walki z sejmowładztwem, jakby to było istotnem, prawdziwem zagadnieniem życia polskiego.</u>
<u xml:id="u-30.19" who="#PNiedziałkowski">P. marszałek Rataj bardzo szczegółowo przedstawił przebieg uchwalania obecnego tekstu Konstytucji w tym Sejmie. I p. minister Car i p. prezes Sławek stwierdzili na początku swych oświadczeń, że zwracali się do nas z propozycją współpracy nad zmianą ustroju Państwa. Proszę Panów! Gdyby Panowie sobie wyobrazili na chwileczkę — mówmy dzisiaj zupełnie otwarcie — sytuację odwrotną! Proszę sobie wyobrazić, że najbliżsi przyjaciele p. prezesa Sławka przeszli Brześć, że obóz Panów przeszedł wybory z 1930 r. nie jako zwycięzca, niesiony na ramionach pp. starostów, ale jako ta druga strona. I gdybyśmy jako zwycięzcy zwrócili się do Panów zaraz potem z propozycją współpracy nad zmianą ustroju politycznego Państwa, sądzę, że bardzo wielu z Panów, oprócz tych, którzy przywykli zmieniać chorągwie, odpowiedziałoby nam tak samo, jak myśmy Panom odpowiedzieli.</u>
<u xml:id="u-30.20" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Nie wiadomo.)</u>
<u xml:id="u-30.21" who="#PNiedziałkowski">Później przyszła ta cała historja z 26 stycznia 1934 r. Mojem zdaniem, dużą część odpowiedzialności ponosi tutaj p. minister Car, nic jako jednostka, ale jako pewnego rodzaju symbol. P. minister Car jest symbolem tej metody działania, którą Alfredo Paretto nazwał instynktem kombinowania, w której interpretacja, trick, kawał jest naczelnym punktem wyjścia dla całego myślenia i dla całej taktyki. I istotnie, 26 stycznia, jeżeli ktoś chce traktować polskie życie z punktu widzenia tricków, moglibyśmy powiedzieć, że trick był wcale niezły. Ale z punktu widzenia interesów Państwa, z punktu widzenia tej wielkiej prawdy, że w tej chwili tak samo jak każdy z nas, nikt z Panów w głębi duszy nie jest pewny w swojem sumieniu, czy zmiana Konstytucji jest przeprowadzana w sposób istotnie legalny, skutki są znacznie głębsze, znacznie dalej idące, niż to się w tej chwili wydaje, gdy się spokojnie siedzi na tej czy innej ławie poselskiej.</u>
<u xml:id="u-30.22" who="#PNiedziałkowski">Proszę Panów, pozostaje jeszcze jedna istotna kwestja, kwestja dzisiejszego głosowania. Prasa gubi się w najrozmaitszych domysłach. Z punktu widzenia art. 125 Konstytucji jest rzeczą zupełnie jasną, że żaden artykuł nowej Konstytucji nie ma mocy prawa, jeżeli nie jest uchwalony większością 2/3 zarówno Sejmu, jak i Senatu. To jest jasne, jedynie logiczne i — mam wrażenie — dla każdego bezsporne.</u>
<u xml:id="u-30.23" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-30.24" who="#PNiedziałkowski">Na to można odpowiedzieć tak, jak odpowiedział p. Ogiński - Matuszewski przed paru miesiącami w „Gazecie Polskiej”: „My, którzyśmy szli do władzy w trzasku karabinów maszynowych, wszak my nie będziemy zwracać uwagi na ilość siedzeń poselskich, które będą tak czy inaczej głosowały”. Zapewne, można i tak postawić sprawę. Ale z punktu widzenia państwowego tysiąc razy lepiej jest zrobić dziesięć zamachów stanu, niż próbować robić coś w drodze legalnej, później raptownie z tej drogi zbaczać, później równie raptownie na nią powracać, i znów z niej odchodzić i raz jeszcze na nią wracać, a wszystko to otaczać atmosferą jakiejś rzekomej tajemniczości, atmosferą, w której najlepiej żyją sprawozdawcy pism sanacyjnych, ale która splendoru czy powagi ani Panom, ani Sejmowi, ani Rządowi, ani nikomu innemu absolutnie nie daje. Wspomniałem o tym artykule. Jest w nim jedno słowo bardzo istotne, mające duże, głębokie znaczenie. P. Ogiński - Matuszewski sądzi, że gdy Panowie wprowadzą do polskiego życia nowe zasady ordynacji wyborczej, to wtedy będą się już odbywały wybory nie według partyj, ale według ludzi, nie według gębowania, ale według charakterów, nie według sejmowładztwa i obcych agentur, ale według istotnych zasług, istotnego doświadczenia, istotnego przywiązania do Państwa. Później — p. Rataj i p. Winiarski mówili o tem — przychodzą groźby pod adresem naszego ruchu jak i wszystkich ruchów opozycyjnych, groźby, w których jest jedna najsłabsza strona. Nie mogę zrozumieć, dlaczego Panowie sądzicie, że każdy człowiek, który inaczej myśli niż Panowie, który walczy z Panami, nie poddając się, musi być koniecznie tchórzem, którego się nastraszy perspektywą utraty mandatu i djet poselskich, ewentualnem znalezieniem się w takiem czy innem więzieniu. Tej psychologji, przyznaję się szczerze, nie jestem w stanie zrozumieć.</u>
<u xml:id="u-30.25" who="#PNiedziałkowski">Problem charakteru. Gdzie jest większy i wyższy charakter, czy wśród ludzi, zmieniających przekonania z taką szybkością jak rękawiczki, czy ubrania, jeżeli są zamożni, czy też wśród ludzi, którzy umieją trwać przy swoich przekonaniach, chociaż zato groziłoby im wiele rzeczy. Właśnie Panowie mają w sobie niesłychanie dużo psychologji sejmowładztwa i parlamentaryzmu, a nie my, tu zebrani, posłowie socjalistyczni i ludowi. Nie my jesteśmy tymi w tej chwili, którym jest najtrudniej żyć i utrzymać się przy swoich przekonaniach. I proszę przejść przez fabryki i małe wsie, przez różne biura i urzędy ministerjalne. Gdyby można było raz spisać to wszystko, co mówią i myślą ludzie, którzy od nas odchodzą, aby iść do którejkolwiek z grup Panów, a przedtem mówią to, co myślą i czują, to z tego nagromadziłoby się takie morze nienawiści, że wielu Panów by się tego morza przeraziło. Niema większej nienawiści na świecie niż ta, która się rodzi ze złamania przemocą charakteru. Jak Panowie mogą mówić po tych wszystkich doświadczeniach, po tych wszystkich drobnych rozłamach i rozłamikach, których wszyscy razem byliśmy świadkami, jak Ponowie mogą mówić, że ten Panów projekt Konstytucji to jest właśnie akurat wysuwanie na pierwszy plan charakteru w stosunku do tego sejmowładztwa, w stosunku do słabości ludzi, zależnych od Panów. Rzeczywistość wygląda zupełnie odwrotnie. Panowie osiągnęli szczyt partyjnictwa w swoim rozwoju, bo niema większego partyjnictwa, aniżeli partyjnictwo jednej partji. Niema większego partyjnictwa, aniżeli stan rzeczy, w którym jedna partja bierze na siebie monopol wszystkich przywilejów, wszystkich praw, wszystkiego, czem państwo rozporządza. Przeciw niej mogą wtedy pozostać tylko bardzo mocne charaktery, tylko ci ludzie, którzy naprawdę się nie boją. Jeśli istotnie przyszłe wybory, które Panowie będą robili, czy one będą takie, czy inne, czy okręgi będą jednomandatowe czy dwumandatowe, jakiekolwiek będą kombinacje wyborcze, jeśli te wybory odbędą się prędko, to prawdziwemi charakterami będą ci, może samotni ludzie, którzy będą stawali przeciw kandydaturom oficjalnym, przeciw wszystkim ułatwieniom życiowym tych oficjalnych kandydatur. Gdy myślę o tem wszystkiem, gdy porównywuję z sobą to, co Panów wodzowie mówią oficjalnie z tej trybuny, z tem, co jest w prawdziwej rzeczywistości polskiej, to, mówiąc najbardziej łagodnie, nie mogę użyć innego określenia niż albo jakieś nieprawdopodobne zaślepienie, albo jakaś nieprawdopodobnie głęboka nieszczerość. Po dziewięciu latach rządów, po Brześciu, po Berezie Kartuskiej, po tych wszystkich zmianach przekonań, których byliśmy świadkami, które widzieliśmy, które odczuwaliśmy w swoim czasie każdym nerwem, kaźdem drgnieniem duszy, przyjść do nas i mówić, że to chodzi o walkę z dawną złotą wolnością, z liberum veto, że chodzi o to, ażeby nie dopuścić do powrotu dawnych rządów sejmowładczych, to się wszystko wydaje tak dalekie od rzeczywistości, jakbyśmy byli na zupełnie innej planecie, z zupełnie innego świata. Wydaje się to czemś nieprawdopodobnem w ustach ludzi tak bardzo za obecny los Polski odpowiedzialnych.</u>
<u xml:id="u-30.26" who="#PNiedziałkowski">Proszę Panów! Panowie stanowią obóz, który się składa z ludzi o najbardziej rozmaitej przeszłości. Tu z tej trybuny padało parę razy dzisiaj nazwisko p. hr. Rostworowskiego. Tu nietylko chodzi o to, że p. Rostworowski jest hrabią. Ma to dla mnie znaczenie zupełnie czwartorzędne. Ale jest to nazwisko, które się wiąże z całą epoką polskiej historji. I kiedy p. prezes Sławek mówił o tych dwóch drogach walki o niepodległość Polski, o drodze tych, którzy liczyli na obcą pomoc i tych, którzy chcieli walczyć wyłącznie własnym wysiłkiem, gdy delikatnie, ostrożnie usprawiedliwiał tych pierwszych, to przecie ci pierwsi to właśnie między innymi p. sen. Rostworowski. I to nie jest przypadek, że mogę dziś zupełnie rzeczowo porównać Wasz obecny projekt konstytucji z konstytucją Rady Stanu Królestwa Polskiego, opracowaną definitywnie w roku 1918. To był ten czas, kiedy p. sen. Rostworowski przeżywał swój pierwszy tryumf polityczny. Wtedy był to tryumf nietylko nad nami, lecz również nad całą polityką Marszałka Piłsudskiego. Ale to był tryumf bardzo krótkotrwały, i po nim przyszedł nie maj 1926 r., ale listopad 1918 r. Proszę Panów, to zdaje się, jest istotną treścią tej najgłębszej różnicy, której dziś już nie zasila żadna demagogja między Panami i nami i żadna frazeologia. P. prezes Sławek powoływał się dziś na polską historję. Mówił o tym romantycznym okresie, tak lekceważąco traktowanym zazwyczas przez p. posła Miedzińskiego, kiedy gdziekolwiek toczyła się walka o wolność, wszędzie brzmiało słowo Polska, kiedy każda barykada europejska miała polską chorągiew na swoim szczycie. P. prezes Sławek te wspomnienia historyczne wyprowadził aż do epoki wojny światowej, zapomniał w nich o jednej tylko rzeczy, w której sam brał bardzo czynny i bardzo ofiarny udział, o ostatnim okresie przedwojennym wysiłków socjalizmu polskiego. Ale mówił o całej tej przeszłości aż do wybuchu wojny, poprzez wojnę, aż nieomal do listopada 1918 roku.</u>
<u xml:id="u-30.27" who="#PNiedziałkowski">I tu leżą właśnie przed Polską te dwa wielkie dziejowe szlaki, i tu leży między Panami a nami najgłębsza, najbardziej istotna różnica, której niepodobna zaciemnić i zasłonić. To, co jest dawną i naprawdę tak bardzo przedawnioną dzisiaj frazeologją o złotej wolności, o sejmowładztwie, o tem wszystkiem, czego złe strony nabrały i nabrać musiały największego i najgorszego rozmachu w obecnym systemie rządzenia, jak w każdym systemie rządzenia jednej partji uprzywilejowanej, a które są tak drobne w stosunku do istotnych zagadnień, stojących przed Polską — to było i jest tym szlakiem dziejowym, na który chciał Polskę prowadzić manifest rządu lubelskiego. Z punktu widzenia państwowości, zasadniczą ideą tego szlaku była jedna rzecz: polskie masy pracujące biorą na siebie bezpośrednio całą odpowiedzialność za kierownictwo państwem i za jego losy. To był jeden szlak. Ale Panowie poszli szlakiem zupełnie innym. Mówiłem o tem w swojem poprzedniem przemówieniu. Zapewne, bardzo wielu z Panów nie może być określonych, jako zwolennicy doktryny faszyzmu w tem czy innem sformułowaniu. Ale Panowie, jako obóz, jesteście częścią światowego prądu faszystowskiego, Panowie ulegliście tej psychozie, która idzie przez świat, ale nie wyciągacie z niej konsekwencyj. Są to różnice ilościowe, lecz i w sensie doktryny i w sensie odczuwania zjawisk bieżących tej psychozie Panowie ulegliście. A jednak ten prawdziwy polski, dziejowy szlak, to jest ten, który został wskazany przez manifest rządu lubelskiego, a który dziś dla nas znajduje dla siebie swą symboliczną personifikację w idei rządu robotniczo-włościańskiego. Proszę Panów, to znów nie jest idea, którą my rzucamy na papier po to, ażeby brzmiała ona jako przeciwwaga obecnego systemu rządzenia, to jest to, co żyje istotnie w polskich masach, to przeświadczenie, że niema innego wyjścia z obecnej katastrofy, aniżeli gruntowna, radykalna, istotna przebudowa ustroju. Idea rządu robotniczo - chłopskiego, która żyje nie tylko na tych ławach poselskich, ale która naprawdę tkwi w masach, sięgając w ogromnym stopniu do tej części mas, które formalnie, pozornie należą do Waszego obozu, to jest jedna prosta idea, idea rządu planowej gospodarczo-społecznej przebudowy. Ale ponieważ my nie rozumiemy tej planowej gospodarczo-społecznej przebudowy inaczej, niż w połączeniu z ocaleniem, uratowaniem tej olbrzymiej wartości, jaką jest wolność prawa i człowieka, dlatego ta idea łączy się u nas najbardziej ściśle, najbardziej organicznie z tem wszystkiem, co nazywamy nowoczesnym socjalizmem.</u>
<u xml:id="u-30.28" who="#PNiedziałkowski">Proszę Panów, zapewne w tej chwili Panowie mają w tej Izbie większość, tak samo jak mieli Panowie ogromną większość w Senacie. Zapewne, obóz t. zw. narodowy ma większość w radzie miejskiej w Łodzi i sądzi, że ta większość oznacza wielki prąd, wielki ruch polityczny klas robotniczych. Mnie się zdaje, że te radykalne przeskoki nastrojowe mas z jednej na drugą stronę są najlepszym dowodem tego, jak strasznie źle się w masach dzieje. Gdziekolwiek Panowie pójdą, jeżeli ktokolwiek z Panów, nie jako urzędowy poseł B. B., ale jako człowiek prywatny, nieznany, pójdzie do któregokolwiek robotnika, chłopa, młodego adwokata, czy lekarza, usłyszy wszędzie jedną i tę samą odpowiedź: Tak dalej żyć nie można. Ta odpowiedź, to jest głos całej polskiej ziemi. Jeśli Panowie przychodzą z tą receptą, wyciągniętą ze składu starych zabawek, z koncepcją zwiększenia władzy Prezydenta w sposób, który wszyscy rozumieją, jako objektywne zwiększanie władzy aparatu biurokratycznego, z koncepcją Senatu, która istniała kilkadziesiąt lat temu w najbardziej konserwatywnych krajach europejskich, kiedy Panowie przychodzą z tym światem zagadnień tak ograniczonym i tak dalekim od realnej polskiej rzeczywistości, to cóż dziwnego, że ta rzeczywistość rozwijać się będzie i szukać dla siebie wyjścia poza ramami i granicami tego formalnego prawa, które w nieformalny sposób ma się dzisiaj stać obowiązującem.</u>
<u xml:id="u-30.29" who="#PNiedziałkowski">Proszę Panów, znajduje się taki obrazek u Stefana Żeromskiego: jest twardy i ostry kamień przydrożny, o który potknęło się całe polskie życie. Tym kamieniem była dola bandosa. Myślę, że projekt Konstytucji Panów to będzie tak samo taki ostry i twardy kamień przydrożny, o który potknie się całe życie polskie, jak mówi Żeromski, o który potknie się całe szczęście Polski, Ojczyzny naszej.</u>
<u xml:id="u-30.30" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Makowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#PMakowski">Wysoka Izbo! Pierwszy z mówców, który po przerwie zabrał głos, wystąpił z głębokim zarzutem pod naszym adresem, dlaczego w 1926 r. nie dokonaliśmy odrazu zmiany Konstytucji. Wówczas przecież zmiana ta była możliwa odrazu. Tak, pamiętamy tę atmosferę, w jakiej uchwalane były zmiany w 1926 r. Jestem przekonany, że wtenczas uchwalonoby wszystko. Dlaczego? Nie jest to moją rzeczą. Ale Panowie sami wiedzą, że bylibyście uchwalili wszystko, cokolwiek by Wam narzucono. Ale o to właśnie chodzi, że i wtedy i przedtem idea narzucenia ustroju, narzucenia uporządkowania życia społecznego była nam zupełnie obca. Wskazaniem, za którem szliśmy, były ogłoszone jeszcze w dniu 14 listopada 1918 roku słowa Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego w pierwszej proklamacji, którą obejmował rządy. Powiedział wówczas, że zadaniem jego będzie ułatwić ludowi pracę organizowania się. Nie narzucać takiego czy innego ustroju, nie zmusić do tego albo innego sposobu życia, ale ułatwić ludowi pracę organizowania. P. Rataj stwierdza, że pierwsza próba, podjęta w r. 1921, była zła. W r. 1926 przyszliśmy tylko poto, ażeby uzyskać najniezbędniejsze poprawki, aby właśnie w atmosferze możliwej wolności, możliwie nieprzymusu, wymiany zdań i myśli, w atmosferze dojrzałych doświadczeń tworzyć tę nową, drugą próbę organizowania się.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#PMakowski">Dlaczego — wołał p. Winiarski — Rząd nie przyszedł z żadnym projektem? Właśnie dlatego, że to nie Rząd miał organizować naród, tylko naród sam miał się organizować. I dlatego projekt wychodzi od nas, dlatego my, którzy nie byliśmy rządem, przyszliśmy z projektem, wołaliśmy do Was, żebyście z nami razem pracowali, gdyż myśmy chcieli wykonać tę zapowiedź, to wskazanie i razem z całym narodem polskim, z całym ludem organizować się. Wzywaliśmy do tej współpracy organizowania się.</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#PMakowski">Do tego zresztą jeszcze powrócę. Ale nie wzięliście w tem udziału, a potem stało się coś innego niż to, czegoście chcieli. P. Winiarski się skarżył: robiono ankietę, ale nie zrobiono tego, coby zrobili mężowie biorący udział w ankiecie; zwracano się do posłów, ale nie wysłuchano ich głosów, dano coś innego, na co Wy się nie chcecie zgodzić, co Wam się wydaje dziwne. Projekt nasz idzie o wiele dalej, aniżeli to, czego Wyście chcieli. Ale Wyście już powinni byli do tego przywyknąć, że życie daje więcej, aniżeli Wy chcecie. W r. 1914 chcieliście autonomji, a musieliście przyjąć Rzeczpospolitą Polską.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#komentarz">(Brawa na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#PMakowski">Tak samo nad Waszemi zachceniami i marzeniami idzie rzeczywistość polska, którą my organizujemy. Tym razem myśleliście o drobnych poprawkach, a my przychodzimy z ustrojem, który jest ustrojem nowym.</u>
<u xml:id="u-32.5" who="#komentarz">(Przerywania na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-32.6" who="#PMakowski">Nie kłóćcie się Panowie teraz, bo mi to przeszkadza.</u>
<u xml:id="u-32.7" who="#PMakowski">Otóż p. Winiarski nie widzi w tem, cośmy robili, żadnej idei. Ale p. Winiarski nie widział także idei w walce o niepodległość, bo gdyby był ją widział, to nie ograniczyłby się do marzeń o autonomji. Śmiem go zapewnić, że tam była nietylko idea, ale była i siła realizacji.</u>
<u xml:id="u-32.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-32.9" who="#PMakowski">To samo jest i dzisiaj. Tak samo dziś nie jest ta idea ukryta, jak nie była ukryta wówczas. Jest dostępna dla każdego, kto chce ją widzieć i współpracować, tak, jak była dostępna wówczas. Lecz jeżeli ktoś zamyka oczy, to trudno, żeby widział. A jeżeli potem okaże się, że coś jest, czego nie zobaczył, że to jest tak olbrzymie, że o wiele przerasta możność jego widzenia — to tylko wstyd, że p. Winiarski widzi tylko to, co chce widzieć, albo czasem widzi to, czego niema. Tu wystarczy przypomnieć parę bardzo ciekawych cytat z jego przemówienia. Widzimy to nietylko w pisanych tekstach, ale w życiu. Oświadcza nam tu z wielką emfazą, że jedynym kapitalistą w Polsce jest Państwo Polskie. Proszę Panów, nie wiedziałem, że możemy już nasz ustrój porównać z ustrojem bolszewickim i że p. prof. Winiarski będzie go tak bardzo bronił przeciw naszym zamierzonym zmianom.</u>
<u xml:id="u-32.10" who="#PMakowski">Również przykładem tego niewidzenia albo niechęci widzenia jest długi wywód o nieodpowiedzialności. Odpowiedzialność przed Bogiem i przed historją nie podoba się p. prof. Winiarskiemu, i uważa on, że to nie jest odpowiedzialność. Odpowiedzialność Prezydenta Rzeczypospolitej powinna być jakoś inaczej, według niego, ujęta. Ale zapomniał p. prof. Winiarski, że nieodpowiedzialność Prezydenta, nieodpowiedzialność nawet przed Bogiem i historją jest zagwarantowana w obecnie obowiązującej Konstytucji, więc bądź co bądź to także jest krok naprzód, nawet z Pańskiego punktu widzenia.</u>
<u xml:id="u-32.11" who="#komentarz">(P. Winiarski przerywa.)</u>
<u xml:id="u-32.12" who="#PMakowski">Pan mówi, że ministrowie są odpowiedzialni, ale czy nie odpowiadają oni według projektu nowej Konstytucji?</u>
<u xml:id="u-32.13" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-32.14" who="#PMakowski">Aha, odpowiadają i to w sposób bardzo wyraźny. Kontrola parlamentu wyraża się w prawie Sejmu zgłaszania wniosku o votum nieufności. Chyba Pan chciał albo nie chciał tego przeczytać, widział Pan albo nie widział, ale nie można stwarzać sobie fikcji, czegoś nie zobaczyć i nie chcieć tego widzieć, a wmawiać, że tego niema komuś, kto wie, że jest to napisane. Jest odpowiedzialność zbudowana na ogólnych zasadach demokratycznych, zawierająca się w tem, że Rząd odpowiada przed Sejmem, że znaczenie Prezydenta sprowadza się do roli nadzorczej, kontrolującej, do tego co jest w każdem demokratycznem państwie i powinno być podstawą demokratycznego ustroju — do regulowania zatargów pomiędzy Rządem a parlamentem, do prawa veta odraczającego i kontroli parlamentarnej. Jest ona tak silna, że nawet nie poszliśmy za wskazaniami, które tutaj niektórzy Panowie propagowali i gotowi byli na nie pójść, żądając kwalifikowanej większości dla ustąpienia Rządu. Nie. Jedno jedyne jest ograniczenie, — ażeby Rząd był odpowiedzialny tylko w czasie sesji zwyczajnej. A to chyba — danie terminu trzykwartałowego dla Rządu dla rządzenia poza sesją zwyczajną nie jest zbyt wielkim przywilejem, skoro jeszcze ten Rząd ulega dalszej kontroli w ciągu tego czasu przez Prezydenta. Więc poco opowiadać te bzdury — przepraszam, że się tak wyraziłem — o braku kontroli, kiedy ona jest i kiedy się nie da zamydlić opowiadaniami, że tego niema.</u>
<u xml:id="u-32.15" who="#komentarz">(P. Winiarski: Zobaczymy, jak to będzie wyglądało.)</u>
<u xml:id="u-32.16" who="#PMakowski">A zobaczymy napewno.</u>
<u xml:id="u-32.17" who="#PMakowski">P. Winiarski nie chce widzieć tych rzeczy, niechże ich nie widzi, ale natomiast p. Winiarski widzi rzeczy, o których my nie wiemy. I gniewa się, i oburza się, twierdząc, że jedynym ideałem, do którego dąży nowa Konstytucja, jest utrwalenie rządów grupy, która doprowadziła Państwo do obecnego stanu. A jakiż to jest ten stan, do którego doprowadziła Państwo obecna grupa? Państwa nie było, potem Państwo było w wojnie, później najeźdźca został odparty, Państwo było lekceważone przez cały świat i nie miało granic, a później — wiemy wszyscy, co się stało. Dziś jest Państwo, które, jak równy z równymi, traktuje z całym światem, dziś jest Państwo, zajmujące w koncercie państw europejskich pierwszorzędne miejsce.</u>
<u xml:id="u-32.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-32.19" who="#PMakowski">To ta grupa doprowadziła do tego, czem Państwo dziś jest. Więc my się nie lękamy, jeżeliby rzeczywiście tak się stało, że ta ideologja, która nas do tego miejsca doprowadziła z nicości, została utrwalona formą nowej Konstytucji. Niczego więcej nie należałoby żądać. To byłoby gwarancją zwycięstwa.</u>
<u xml:id="u-32.20" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-32.21" who="#PMakowski">P. marszałek Rataj przytoczył szereg wywodów formalnych, w które ja się wdawać nie będę, wspomnę tylko, że są to wywody jako metoda znane. Nie chciałbym tych analogij naciągać, ale 5 maja 1791 r. także niektórzy mówcy podawali w wątpliwość, czy była dostateczna większość do uchwalenia Konstytucji 3 maja. Mój Boże, można to sobie podawać w wątpliwość ile się chce, ale nie ulega wątpliwości, że nie tych mówców ale tę większość, która Konstytucję 3 maja uchwaliła, czcimy dzisiaj.</u>
<u xml:id="u-32.22" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-32.23" who="#PMakowski">Ale były i argumenty rzeczowe, które starał się przytaczać p. marszałek Rataj. Słuchałem ich z uwagą i muszę powiedzieć, że bodaj najpoważniejszym był ten argument, który znalazł p. marszałek Rataj w stenogramie przemówienia p. Sanojcy. To było słuszne, co powiedział p. Sanojca, bo nie pełnomocnictwa dają rozum, ale rozum pozwala celowo wyzyskać pełnomocnictwa. I to było jedno jedyne, z czem się godzę i z czem się godzić musi i p. Rataj. Reszta to były przedewszystkiem argumenty, nad któremi jabym nie uważał za konieczne się zatrzymywać.</u>
<u xml:id="u-32.24" who="#PMakowski">A potem jedna prośba do Panów: Odzwyczajcie się od przemawiania w imieniu wszystkich, społeczeństwa, narodu, ludu, zapowiadania, co lud i co społeczeństwo zrobi, jak ono się zachowa. Nie róbcie Panowie tego! Bardzo często można się pod tym względem mocno zawieść. I pamiętajcie Panowie, że właśnie takiego upoważnienia lud Wam nie da, nie dawał, bo swoje stanowisko przedstawicieli tego ludu, Panowie, że użyję tego zwrotu, który już raz tutaj powiedziałem, wyłudzili obietnicami, obiecując rozmaite rzeczy,...</u>
<u xml:id="u-32.25" who="#komentarz">(Wesołość na prawicy i lewicy.)</u>
<u xml:id="u-32.26" who="#PMakowski">...których ziścić nie możecie, ani nie macie zamiaru. Mówiłem już kiedyś o Waszych programach partyjnych i wyborczych, o tych fikcjach, któremi w najlepszym razie łudzicie się sami, ale często bardzo staracie się łudzić innych.</u>
<u xml:id="u-32.27" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Naszem złudzeniem nie było: głosuj na jedynkę, a będzie ci dobrze. Głos na ławach B. B.: Stroński cicho!)</u>
<u xml:id="u-32.28" who="#PMakowski">Odbywała się wtenczas agitacja wyborcza, Wtedy miałem sposobność i ja także stawać przed wyborcami jako kandydat. I mówiłem do ludzi, którzy chcieli mnie słuchać, o tem, co Sejm poprzedni dla reformy ustroju zrobił, a co mógł i powinien był zrobić. Mówiłem dalej o tem, jaki powinien być stosunek obywateli do Państwa, jaka jest wartość organizacji państwowej dla obywatela i dla życia zbiorowego. Mówiłem następnie o konieczności oparcia nowego ustroju na solidarności obywatelskiej i na czynnem zespoleniu wszystkich w pracy dla powszechnego dobra. Mówiłem o znaczeniu organizacji w Państwie i o tych organach, które nazywamy władzą, jaka jest ich rola i jakiemi środkami muszą rozporządzać, żeby swoje zadanie spełniać. Słowem, mówiłem o tem wszystkiem, co stało się myślą przewodnią naszej nowej Konstytucji, którą mamy dzisiaj uchwalić. Nic więcej nie obiecywałem, jak tylko, że będę dążył do takiego właśnie przeobrażenia ustroju. To było w Warszawie. Muszę powiedzieć, że lud poszedł za mną i 185.000 głosów tu w Warszawie padło właśnie na ten program. Te 185.000 głosów dało mi mandat i kazało mi zrobić to właśnie, co mówiłem i dzisiaj z całem poczuciem odpowiedzialności i z całą świadomością tego, że na tej podstawie porozumieliśmy się. Poto tu przyszedłem i poto przyszliśmy wszyscy, że z całem poczuciem tej odpowiedzialności chcemy realizować obietnice, które wtedy dawaliśmy ludowi.</u>
<u xml:id="u-32.29" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-32.30" who="#PMakowski">A Wyście wtedy mówili wyborcom, że bułka będzie kosztowała dwa grosze, a kg pszenicy 40 gr., że podatki będą mniejsze, a pensje urzędników będą większe, że Państwo to siła zewnętrzna i podejrzana, a naród, lud, klasa to są wartości, które zdaniem Waszem przeciwstawiały się Państwu, albo też chciały zapanować nad Państwem w formie państwa narodowego, klasowego, czy jakiegokolwiek innego. Podczas gdy my odwoływaliśmy się do poczucia społecznego, Wy łechtaliście egoizm prywatnego interesu, to też nic dziwnego, że kiedy myśmy przystąpili do pracy nad reformą ustroju w myśl zasad uspołecznienia Państwa — Wyście wzruszali ramionami. Kiedy myśmy omawiali wszechstronnie zasadnicze problematy ustroju i odwoływali się nietylko do Was, ale do szerokich sfer poza Wami, do całego społeczeństwa, to Wyście mówili, że to „rozmówki w B. B.”. Kiedy myśmy ogłosili zasady nowego ustroju, to Wyście twierdzili że naród, lud, klasa, zależnie od tego, do jakiego należy ugrupowania, mają większe zmartwienia, że to nikogo nie obchodzi. Kiedy my szukaliśmy rozwiązania zasadniczych problemów życia zbiorowego, Wyście oto — w tym wypadku można użyć słowa znanej pieśni — Wyście cygara palili i spaliliście w tych cygarach mosty pomiędzy sobą a społeczeństwem. Nietylko nie było Was na komisji, ale nawet tu 26 stycznia, kiedy my omawialiśmy założenia ideologiczne nowej Konstytucji, Wyście wychodzili z sali. Dziś wróciliście Panowie do niej, obawiam się jednak, że trochę zapóźno. A przecież, powtarzam, zwracaliśmy się do Was, zwracaliśmy się chętnie. Ja sam nawet 3 marca mówiłem, że to jest jeszcze raz podniesione szczere wezwanie, zarówno do tej Izby, jak i do całego narodu polskiego, żeby wreszcie wszystkie swoje poczynania solidarnie zestrzelił w pracy nad reformą ustroju Państwa. I kończyłem: Mam wrażenie, że to wezwanie spotka się z pozytywną oceną całego narodu, polegającą na pozytywnej z nami współpracy.</u>
<u xml:id="u-32.31" who="#PMakowski">A więc można było przyjść, można było coś zrobić. Nie można się wykręcać, że użyję określenia p. Rataja, symplicystycznemi uwagami o tem, że nie było projektu i dlatego nie można było brać udziału w dyskusji. Projekt był zapowiadany, zarazem był podstawą dyskusji, co więcej, wzięliśmy ten projekt za podstawę, poddaliśmy go głębokim rozważaniom, staraliśmy się każdy punkt, każde zagadnienie omówić wszechstronnie. Wtedy Panowie mówiliście: nie możemy zgłaszać kontrprojektu, gdyż nas jest zamało, nie możemy brać udziału w dyskusji. Mówiliśmy: dobrze, zgłaszajcie poprawki, przyjmiemy je, nie będziemy formalizować. W ciągu tych 4 lat rozmawialiśmy na ten temat długo i wszechstronnie. Grube tomy są wypełnione referatami, które były oparte na przestudjowaniu zagadnienia w związku z tem, co się działo w całym świecie. Jeszcze raz odpowiem na zapytanie p. Winiarskiego, na które zresztą dał już odpowiedź p. Rataj. Odpowiem: Dlatego, że pośpiech byłby zanadto migawkowem zdjęciem; że nie można wtedy, kiedy zagadnienie ustrojowe jest centralnem zagadnieniem całego świata, chwytać jakiejś myśli, wyczytanej w książce, gdyż czytanie książek zaleca nam p. Winiarski, ale książką tylko żyć nie można. Polska to nie jest książka, której kartki przewraca się przy zielonym stoliku. Myśmy tę książkę rzeczywistości polskiej czytali i patrzyliśmy w mogiłę naszych dawnych pokoleń, jak i w te pokolenia, które przyjść mają i z tego wysnuliśmy koncepcję naszego ustroju polskiego. Wyście wtedy mówili: to rozmówki w B. B., ale nie umieliście czytać w tej książce, w której jedynie jest mądrość. A dziś przychodzicie i powiadacie — frazesy to Wasza specjalność, — że wcale nic z tego nie było, nie będziemy zwracać na to żadnej uwagi i t. d. Proszę Panów, wydaje mi się, że możnaby było Was porównać do takiej dufnej w sobie kapryśnej panny, co wzruszała na oświadczenia miłosne ramionami, ale chwila przeszła, już tych konkurentów niema i zostajecie ze smutkiem na koszu, będziecie siać rutę wzdychać, że życie przeszło obok Was.</u>
<u xml:id="u-32.32" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-32.33" who="#PMakowski">Myśmy swoje zapowiedzi wykonali. Opracowaliśmy nową Konstytucję, ale to bynajmniej nie koniec naszej pracy. To jedno tylko jej ogniwo. Bowiem każda praca ma swój czas; jest czas, kiedy się ziemię orze, jest czas, kiedy się ziarno sieje. Był czas, kiedy praca twórcza w Polsce polegała na przygotowaniu siły zbrojnej i na przygotowaniu ducha walki o wolność. Was w tej pracy nie było. Był potem czas wojny. Czas wojny i krwi. Was w tej pracy nie było.</u>
<u xml:id="u-32.34" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Ilu było magnatów, idących razem z Wami?)</u>
<u xml:id="u-32.35" who="#PMakowski">Pójdźcie i Wy! Przyszedł czas organizowania się Państwa, znamienny akt, który już cytowałem, akt, który miał ułatwić narodowi pracę organizowania się, opracowania ram. Teraz przychodzi czas urzeczywistnienia tej nowej organizacji. Będziemy pracowali dalej, ażeby nowa organizacja Państwa opartą na solidarności obywateli, na społecznem poczuciu jedności, na poszanowaniu wartości człowieka i zespoleniu jego wysiłków w czyn zbiorowy dla zbiorowego dobra, ażeby to Państwo wcielić w życie, ażeby ta niedola, która, jak zresztą słusznie było tu przytaczane, ażeby ta niedola, której przezwyciężyć nie umiała ani Polska, ani cały świat, właśnie w tym ustroju, który się opierał na zasadach XIX wieku, aby te rzeczy, których nie potrafił ongi dać ani Polsce, ani ludzkości dotychczasowy ustrój, aby te rzeczy przezwyciężyć i osiągnąć, aby nowemi drogami dojść do zwartej organizacji państwowej i obywatelskiej współpracy.</u>
<u xml:id="u-32.36" who="#PMakowski">I jeszcze raz, jeszcze raz jesteśmy niepoprawni, jeszcze raz wierzymy w wartość tych elementów duszy polskiej, które są w Was wszystkich i w to, że jeżeli nie Wy osobiście, to jednak te wielkie masy, które się dotąd łudziły, wezmą udział w tej wielkiej współpracy, do której my je wzywamy.</u>
<u xml:id="u-32.37" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Zahajkiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#PZahajkiewicz">Wysoki Sejmie! W chwili gdy Sejm ma załatwić ostatni akt zmiany Konstytucji z 17 marca 1921 r. mam zaszczyt złożyć w imieniu Klubu Ukraińskiego następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-34.1" who="#PZahajkiewicz">Naród ukraiński, który po wojnie o własne państwo znalazł się w granicach Rzeczypospolitej Polskiej, nie brał udziału w uchwaleniu Konstytucji z 1921 r. Głównej zasady tej Konstytucji, że suwerenem Państwa Polskiego jest naród polski, nie poddano rewizji nawet i wówczas, gdy na podstawie aktów międzynarodowych wcielono w Państwo Polskie całe terytorjum ziem historycznego państwa halicko-włodzimierskiego. Nie uwzględniła ta Konstytucja faktu, że Ukraińcy w Polsce tworzą autochtonną jedność narodową, której prawa nie mogą zmieścić się w przyjętych przez Polskę i włączonych do Konstytucji zobowiązaniach o t. zw. mniejszościach narodowych.</u>
<u xml:id="u-34.2" who="#PZahajkiewicz">Chociaż pozatem Konstytucja ta była zbudowana na zasadach liberalizmu i demokratyzmu, nie uchroniła ona narodu ukraińskiego w Polsce przed kolonizacją jego ziemi, przed zniszczeniem szkolnictwa ukraińskiego, przed rujnowaniem setek ukraińskich świątyń prawosławnych, przed ograniczeniem praw języka ukraińskiego, przed pacyfikacją, przed ograniczeniem praw samorządu, ani przed innemi ustawodawczemi i administracyjnemi ciosami w zbiorowe życie narodu ukraińskiego w Polsce. Wiele z tych ciosów padło i wówczas, gdy rządy były w ręku lewicowej demokracji polskiej.</u>
<u xml:id="u-34.3" who="#PZahajkiewicz">Nowa Konstytucja zasadę wszechwładzy Rządu, faktycznie zrealizowaną jeszcze za istnienia dotychczasowej Konstytucji, wprowadza do form ustrojowych Państwa i na niej buduje obowiązki obywatela wobec Państwa. Prawa narodu ukraińskiego, jako zbiorowej jedności narodowej, nie nachodzą w niej — podobnie jak w Konstytucji z r. 1921 — żadnej gwarancji prawnej, a nasz wniosek, zmierzający do włączenia w tę Konstytucję postanowień o autonomji terytorjalnej dla ziem ukraińskich, nie został uwzględniony.</u>
<u xml:id="u-34.4" who="#PZahajkiewicz">Nie mamy powodów ani bronić dotychczasowej Konstytucji, ani też oświadczać się za omawianym obecnie projektem nowej Konstytucji. Wobec tego udziału nie będziemy brać w głosowaniu nad zmianą Konstytucji. Oświadczamy, że w jakikolwiek sposób naród polski zadecyduje o formie ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, naród ukraiński nie zaprzestanie swej watki o pełnię należnych mu polityczno-narodowych praw.</u>
<u xml:id="u-34.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach mniejszości.)</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Jan Jankowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#PJanJankowski">Wysoka Izbo! Mamy przed sobą owoc pracy Bloku Bezpartyjnego nad reformą Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-36.2" who="#PJanJankowski">Zanim ustosunkuję się do tego projektu, przypomnę kilka faktów z historji pracy ostatnich lat nad reformą Konstytucji. Dotknę dwóch tylko spraw: pierwszej — niesłychanego chaosu poglądów w szeregach Bloku Bezpartyjnego co do zasad ustroju Państwa, i drugiej sprawy — stanowiska Rządu wobec zmiany Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-36.3" who="#PJanJankowski">Co się tyczy pierwszej sprawy, to przebogatym dokumentem jest drukowane sprawozdanie z ankiety, która się odbyła w połowie 1928 roku, zwołanej przez p. prezesa Sławka. Pozwolę sobie Izbie zacytować kilka wyjątków niezmiernie charakterystycznych. A więc jeśli chodzi o sprawę liczenia albo nieliczenia się z t. zw. opinją publiczną, mamy dwa bardzo charakterystyczne w tej materji głosy. P. Jan Piłsudski powiada, że koniecznie trzeba się liczyć z opinją publiczną, zaś p. Anusz zwraca uwagę na przykład czasów saskich, twierdząc, że nie należy przeceniać znaczenia opinji kraju, a w niektórych okresach musi się nawet postępować wbrew opinji w imię racji stanu.</u>
<u xml:id="u-36.4" who="#PJanJankowski">Drugi przykład: na str. 13 czytamy: „P. Hołówko zaznaczył dobitnie, że Głowa Państwa musi być nietylko piastunem władzy suwerennej, ale musi także stanowić symbol Państwa, reprezentujący nietylko interes, ale także godność i powagę Państwa, dlatego nie bałby się nawet nadania Prezydentowi tytułu królewskiego”.</u>
<u xml:id="u-36.5" who="#PJanJankowski">Dalej p. pułkownik Matuszewski jest autorem bardzo dowcipnej koncepcji, razem zresztą z ks. Radziwiłłem. Mianowicie co do odpowiedzialności politycznej Rządu, to wysunięta została koncepcja przez pułkownika Matuszewskiego i ks. Radziwiłła, że Rząd ma być odpowiedzialny przed Senatem z nominacji. Niewątpliwie ta koncepcja ma dużo dowcipu.</u>
<u xml:id="u-36.6" who="#PJanJankowski">Dalej jeśli chodzi o prawo zmieniania preliminarza budżetowego, to znowuż p. minister Car najdalej idzie, kiedy proponuje, że zmiany w projekcie rządowym budżetu mogą być czynione przez Sejm tylko za zgodą Rządu. No i wreszcie jeszcze jeden odgłos, dotyczący prawa wyborczego. Mianowicie w tej materji znajdujemy też ciekawe stanowisko p. Cara: „Powszechność wyborów zaczepił jedynie Wicemarszałek Car, proponując zresztą zachowanie jej jako zasady w Konstytucji, ale wprowadzając jednocześnie ograniczenie przez cenzus narazie bliżej niesformułowany „samodzielności gospodarczej”. Cenzus ten miałby dotknąć t. zw. Lumpenproletariat, oraz część kobiet. Zestawiając te opinje, można stwierdzić, że z zasad wyborczych, przewidzianych przez obecną Konstytucję, zaczepiono: powszechność (Wicemarszałek Car), równość (prof. Estreicher, p. Anusz i p. Piasecki), stosunkowość (prof. Estreicher, prof. Ohanowicz, prof. Jaworski, sen. Kamieniecki i p. Piasecki), bezpośredniość (p. Piasecki), jedynie nikt nie kwestjonował pozostawienia w Konstytucji zasady tajności wyborów”.</u>
<u xml:id="u-36.7" who="#PJanJankowski">To, mam wrażenie, wystarczy dla stwierdzenia, że w dziedzinie najbardziej zasadniczych poglądów na przyszły ustrój Państwa w roku 1928 w obozie rządowym panował kompletny chaos.</u>
<u xml:id="u-36.8" who="#PJanJankowski">Ale to było poza Sejmem. Cóż się działo na terenie parlamentu? I tutaj przypomnę, że po powzięciu przez poprzedni Sejm uchwały z dn. 22 stycznia 1929 r. o przystąpieniu do zmiany Konstytucji, zostały zgłoszone wnioski poselskie przez Blok Bezpartyjny, następnie przez trzy kluby lewicy, przez trzy kluby centrum i przez Klub Narodowy. Praca była rozpoczęta, szła intensywnie w Komisji Konstytucyjnej, ale przez rozwiązanie Izb ustawodawczych w r. 1930 została przerwana. W obecnym Sejmie Blok Bezpartyjny złożył ponownie ten sam projekt z r. 1929, ale o ile uważał, że w poprzednim projekcie nic nie może być zmienione, to po raz drugi wniesiony projekt traktował już jako materjał, jako substrat do dyskusji.</u>
<u xml:id="u-36.9" who="#PJanJankowski">Zobaczmy, jak najważniejsze dziedziny w tym projekcie były ujęte. W pierwszych trzech artykułach Panowie uznawaliście zasady, że Państwo Polskie jest Rzecząpospolitą, że źródłem władzy w Rzeczypospolitej Polskiej jest Naród, że najwyższym przedstawicielem władzy w Państwie Polskiem jest Prezydent. Żadna z tych trzech zasad, jak wiemy, w obecnie przed nami leżącym projekcie nie utrzymała się, zostały one przekreślone. Dalej jeśli chodzi o odpowiedzialność Prezydenta (art. 20 projektu Panów), to i tę konstytucyjną odpowiedzialność Prezydenta Panowie wtedy uznawaliście, obecnie jest ona zniesiona. Jeśli chodzi o prawo wyborcze do Sejmu, uznawaliście Panowie 5-przymiotnikowe prawo, obecnie uznaj ecie tylko 4-przymiotnikowe, w dodatku wprowadzacie nowe ograniczenie, że ordynacja wyborcza określi kategorje osób pozbawionych prawa wybierania i wybieralności z braku dostatecznych przymiotów umysłowych lub moralnych. Wreszcie jeśli chodzi o Senat, w art. 51 poprzedniego swojego projektu staliście na stanowisku, że Senat w 2/3 ma również być wybrany w 5-przymiotnikowem głosowaniu. Tak wyglądały poprzednie projekty Panów, a cóż się z nich dziś zostało? Wiemy, że zarówno pierwsza zasada, przesądzająca, że Państwo Polskie jest Rzecząpospolitą, jak i druga, że Naród jest źródłem władzy, że jest jedynym suwerenem, zostały przekreślone. Prawo wyborcze zostało zmienione, skład Senatu został inaczej przesądzony. Omówię te rzeczy później szczegółowo, obecnie tylko zestawiam te zmiany, jakim najbardziej zasadnicze zagadnienia podlegały w projektach Panów i wyprowadzam stąd wniosek, że poglądy na zagadnienia ustrojowe były u Panów całkowicie płynne, a decyzje zapadały poprostu w sposób przypadkowy.</u>
<u xml:id="u-36.10" who="#PJanJankowski">Teraz druga sprawa, stanowisko Rządu wobec projektu zmiany Konstytucji. Trzeba stwierdzić, że w ciągu całego długiego, bo niemal sześcioletniego okresu w pracy nad zmianą Konstytucji Rząd ani w poprzednim Sejmie, czy to na Komisji Konstytucyjnej, czy na plenum, ani w obecnym stanowiska nie zajął. W sprawie ustroju Państwa Rząd na terenie Sejmu był tylko sześcioletnim obserwatorem! To niewątpliwie, pomimo próby tłumaczenia tego zachowania się Rządu, mimo kazuistycznych wywodów mecenasa Paschalskiego, ma swoją polityczną wymowę!</u>
<u xml:id="u-36.11" who="#PJanJankowski">Jeżeli te rzeczy przypominam, to dlatego, ażeby Panom oświadczyć, że wobec tych warunków, w jakich ta praca nad zmianą Konstytucji się odbywała, Panowie nie mają prawa dziwić się ani oburzać na opozycję, że nie traktowała poważnie Waszych poczynań, że nie mogła odnosić się do nich z zaufaniem.</u>
<u xml:id="u-36.12" who="#PJanJankowski">Przechodzę do omówienia samego projektu. Co się tyczy formalno - prawnej strony tego tworu, to stwierdzam, że uważamy go za twór nielegalny, przeprowadzony z pogwałceniem obowiązującej Konstytucji i regulaminu obrad Sejmu.</u>
<u xml:id="u-36.13" who="#PJanJankowski">Cóż on zawiera? Co wprowadza nowego, co znosi? Co się tyczy ustroju politycznego, nielegalny projekt Bloku rządowego przekreśla art. 1 obecnej Konstytucji, stwierdzający wyraźnie, że Państwo Polskie jest Rzecząpospolitą, oraz przekreśla art. 2, stwierdzający zasadę zwierzchnictwa Narodu.</u>
<u xml:id="u-36.14" who="#PJanJankowski">Terminu „naród” projekt Bloku rządowego nie uznaje. A któż jak nie naród polski był niezłomnym piastunem idei niepodległości przez cały czas, kiedy Polska była pozbawiona niezależności państwowej? Któż dokumentował wolę odzyskania niepodległości krwią najlepszych swych synów, przelaną w powstaniach zbrojnych 1830 i 1863 roku? Kto następnie prowadził tę walkę w podziemiach, kto wznowił ją w 1905 r. i wreszcie na wojnie światowej po przez legjony, przez powstanie w Wielkopolsce, przez powstanie na Górnym Śląsku? A któż, jak nie Naród polski, odparł najazd bolszewicki w 1920 r.? O tem pamiętać należy. Naród polski jest najwyższym suwerenem, do Narodu należy władza zwierzchnia, wszystkie władze winny być organami Narodu.</u>
<u xml:id="u-36.15" who="#PJanJankowski">Projekt Bloku rządowego wysuwa zasadę zwierzchnictwa Prezydenta, w którego osobie ma być skupiona jednolita i niepodzielna władza państwowa. W konsekwencji tego założenia projekt Bloku obdarza Prezydenta olbrzymiemi uprawnieniami osobistemi i urzędowemi, nie obarczając go żadną odpowiedzialnością prawną, a czyniąc go odpowiedzialnym za losy Państwa jedynie wobec Boga i historji.</u>
<u xml:id="u-36.16" who="#PJanJankowski">Senat jeszcze bardziej rozszerzył urzędowe uprawnienia Prezydenta, obdarzając go prawem zawierania przymierzy, prawem tymczasowego wprowadzania w życie umów handlowych lub celnych, oraz prawem decydowania, czy dana ustawa została uchwalona konstytucyjnie.</u>
<u xml:id="u-36.17" who="#PJanJankowski">Skupienie więc w osobie Prezydenta jako jedynego suwerena jednolitej i niepodzielnej władzy, przy zdjęciu z niego odpowiedzialności konstytucyjnej, oznacza likwidację ustroju republikańskiego, a wprowadzenie jedynowładztwa.</u>
<u xml:id="u-36.18" who="#PJanJankowski">Nową była koncepcja powołania elity. Uważaliśmy ją za szkodliwą dla Państwa, ponieważ dzieliła społeczeństwo na dwie klasy, ale to był jedyny nowy pomysł, który został obecnie zarzucony. Wszystkie inne: mocna władza w rękach jednego człowieka, oparcie losów Państwa na jednostce, usuwanie obywateli od decydowania w sprawach publicznych, to nie są pomysły nowe, aż nadto przypominają one średniowiecze.</u>
<u xml:id="u-36.19" who="#PJanJankowski">Uprawnienia Senatu chcecie Panowie niesłychanie rozszerzyć, ale w projekcie Waszym jest luka co do składu Senatu. Podług nowego brzmienia art. 35 Waszego projektu dopiero ordynacja wyborcza do Senatu określi liczbę senatorów oraz sposób ich powoływania, tudzież oznaczy kategorje osób, którym służyć będzie prawo wybierania i wybieralności. A więc w Waszym projekcie nowej Konstytucji nie dajecie Panowie żadnej koncepcji przyszłego Senatu, zapowiadacie nową elitę, ale uciekacie z nią do ordynacji wyborczej, która w naszych warunkach politycznych może być załatwiona w drodze dekretu Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-36.20" who="#PJanJankowski">W dziedzinie ustroju społeczno - gospodarczego projekt Panów nie przynosi absolutnie nic nowego, opiera się całkowicie na obecnym ustroju gospodarczym. Konstytucja z 17 marca 1921 r. nie dokonała głębszej reformy ustroju gospodarczego, ale przynajmniej położyła fundament pod przyszły ustrój rolny w Polsce. Po upływie 14 lat, tak bogatych w przemiany ustrojowe, po zachwianiu się na całym świecie podstaw panującego ustroju gospodarczego, Panowie autorzy projektu nowej Konstytucji nietylko nie pokusili się o wytknięcie nowych zasad przyszłego ustroju gospodarczego, ale nawet nie próbowali wprowadzić pewnych ograniczeń w obecnym ustroju; zagadnienie użytkowania własności prywatnej, zagadnienie produkcji, zagadnienie podziału dochodu społecznego są zagadnieniami, niezasługującemi na Waszą uwagę, niewymagającemi nowoczesnego rozwiązania. Dla Panów istnieje tylko zagadnienie silnej władzy Prezydenta i utrzymania za tym parawanem obecnego reżimu przy władzy.</u>
<u xml:id="u-36.21" who="#PJanJankowski">Opierając przyszłość Państwa na jedynowładztwie człowieka, zapomnieliście Panowie o narodzie, o obywatelu, o jego prawach. Wszak uważaliście za stosowne nawet skasować osobny rozdział o obowiązkach i prawach obywatelskich i w związku z tem kilka artykułów, dotyczących niektórych swobód obywatelskich, których zdaniem Waszych konserwatystów z Senatu nie wypadało opuścić w Konstytucji, wcieliliście do rozdziału „o wymiarze sprawiedliwości”. A jakie ten krok ma znaczenie, najlepiej wyjaśnia opinja senatora prof. Makarewicza, politycznie do Panów przecież zbliżonego. W mowie, wygłoszonej w Senacie, powiedział prof. Makarewicz między innemi co następuje: „Przeniesienie sprawy wolności osobistej, nietykalności mieszkania i tajemnicy korespondencji do działu o wymiarze sprawiedliwości uprawnia w zupełności do wyciągnięcia wniosku, że wszelkie gwarancje, w art. 51 zawarte, wiążą się ściśle z wymiarem sprawiedliwości i z drogą sądową. W rzeczywistości ochrona, którą dostarcza projekt Konstytucji w stosunku do władz sądowych, nie jest tak piekącą, jak ochrona przed samowolą władz administracyjnych. Stwierdzić należy, że art. 51 nie zabezpiecza zasadniczo swobód obywatelskich, wprowadza tylko pewne wskazówki dla postępowania karno - sądowego”. A dalej: „Poza konstytucją Rosji Sowieckiej ustawy zasadnicze wszystkich państw nowożytnych, nawet najbardziej zapatrzonych w ideał państwa totalnego, zachowują specjalny rozdział „o prawach obywateli”.</u>
<u xml:id="u-36.22" who="#PJanJankowski">Wasz projekt takiego rozdziału nie zawiera.</u>
<u xml:id="u-36.23" who="#PJanJankowski">Co się tyczy praw obywatelskich, to po pierwsze znosicie Panowie zasadę wyborów proporcjonalnych; celem Waszym jest jakoby wprowadzenie głosowania na ludzi, a nie na numerki, czyli na stronnictwa. Ale skutek osiągnięcie taki, że nie będzie ścierania się prądów politycznych, walki ideowej, lecz ścieranie się lokalnych ambicyj, tworzenie się lokalnych koteryj. Po drugie podnosicie wiek wyborców sejmowych do lat 24, oraz wprowadzacie możność dalszych ograniczeń czynnego i biernego prawa wyborczego przez pomieszczenie w Waszym projekcie Konstytucji przepisu, że ordynacja wyborcza do Sejmu „oznaczy kategorię osób, pozbawionych prawa wybierania i wybieralności z braku dostatecznych przymiotów moralnych lub umysłowych”. Art. 14 obecnej Konstytucji jest dostatecznie jasny i wyczerpujący: „Nie mogą korzystać z prawa wyborczego obywatele, skazani za przestępstwa, które określi ordynacja wyborcza jako pociągające za sobą czasową lub stałą utratę prawa wybierania, wybieralności, a także piastowania mandatu poselskiego”. Panowie chcecie i do tej dziedziny wprowadzić dowolność.</u>
<u xml:id="u-36.24" who="#PJanJankowski">Aczkolwiek nie lubię zwracać się personalnie do poszczególnych panów posłów, nie mogę się jednak powstrzymać, aby nie zwrócić się do głównego referenta p. Cara. Mianowicie zaznaczył on dziś, że jeżeli chodzi o cztero-przymiotnikowość wyborów, to została ona w projekcie Konstytucji jako dowód, że Panowie stoicie na zasadzie demokracji. Z tą demokracją jest coś nie w porządku. Pozwolę sobie zapytać p. generalnego referenta Cara, kiedy jest on demokratą: czy wtedy, kiedy zaczepia powszechność wyborów i chce wprowadzić cenzus „samodzielności gospodarczej”, czy jest demokratą wtedy, kiedy wprowadza zapowiedź ograniczenia prawa wyborczego „z braku przymiotów moralnych lub umysłowych”, czy też wtedy, kiedy zapowiada Senat na podstawie nowej elity. Muszę powiedzieć: Panie Boże, broń nas od tego rodzaju demokratów!</u>
<u xml:id="u-36.25" who="#PJanJankowski">Po trzecie znosi się art. 104 obecnej Konstytucji, zapewniający każdemu obywatelowi „prawo swobodnego wyrażania swoich myśli i przekonań, o ile przez to nie narusza przepisów prawa”. Po czwarte znosicie art. 105, poręczający wolność prasy, zabraniający wprowadzenia cenzury, odejmowania debitu pocztowego dziennikom krajowym i t. d.</u>
<u xml:id="u-36.26" who="#PJanJankowski">Po piąte znosicie art. 121, zapewniający obywatelom „prawo do wynagrodzenia szkody, jaką mu wyrządziły organa władzy państwowej, cywilnej lub wojskowej przez działalność urzędową, niezgodną z prawem lub obowiązkami służby”.</u>
<u xml:id="u-36.27" who="#PJanJankowski">Podobny niszczycielski stosunek do praw obywatelskich przejawia się i w dziedzinie praw socjalnych. Mianowicie skreślacie Panowie art. 102 Konstytucji, zawierający prawo obywateli do ubezpieczeń społecznych w razie braku pracy, choroby, nieszczęśliwego wypadku i niedołęstwa; skreślacie Panowie art. 108, zapewniający prawo koalicji; skreślacie Panowie art. 119, zapewniający bezpłatność nauki w szkołach powszechnych i t. d.</u>
<u xml:id="u-36.28" who="#PJanJankowski">Takie jest nastawienie Bloku Bezpartyjnego do spraw szarego człowieka.</u>
<u xml:id="u-36.29" who="#PJanJankowski">Charakterystyczne są przepisy Waszego projektu, dotyczące posłów i senatorów. Zmieniacie np. obecną formułę ślubowania poselskiego, zawartą w art. 20 Konstytucji, które zobowiązywało posła do rzetelnej pracy „wyłącznie dla dobra Państwa Polskiego jako całości”, wątpię, czy na lepszą. Ale w jakim celu skreślacie 1 ustęp tegoż artykułu: „Posłowie są przedstawicielami całego Narodu i nie są krępowani żadnemi instrukcjami wyborczemi”?</u>
<u xml:id="u-36.30" who="#PJanJankowski">To są zresztą rzeczy mniejszego znaczenia, charakterystyczne tylko ze względu na cechującą Was nienawiść do obecnej Konstytucji, która to nienawiść pobudza Panów do zmiany nawet dobrych przepisów tej Konstytucji na gorsze. Bardziej szkodliwą nowością jest wprowadzenie odpowiedzialności konstytucyjnej posłów. Słuszne jest zrównanie posła pod względem odpowiedzialności, poza jego funkcjami poselskiemi, z innymi obywatelami, ale nieuzasadnione jest nakładanie odpowiedzialności konstytucyjnej, ponieważ poseł nie jest organem władzy. Jaskrawość tej niewłaściwości potęguje przepis, że również Minister Sprawiedliwości może oddać posła pod sąd Trybunału Stanu za „wystąpienie, sprzeczne z obowiązkiem wierności wobec Państwa Polskiego”.</u>
<u xml:id="u-36.31" who="#PJanJankowski">Senat, w przeciwieństwie do autorów projektu, uznał prawo posłów do zwracania się z interpelacjami do Rządu, co zawierał zresztą art. 33 obecnej Konstytucji; ale Senat jednocześnie skreślił najbardziej istotne dwa końcowe zdania tego artykułu: „Na żądanie interpelantów odpowiedź musi być Sejmowi zakomunikowana. Sejm może odpowiedź Rządu uczynić przedmiotem dyskusji i uchwał”. Jakież w tych warunkach ma znaczenie prawo interpelowania, jeżeli interpelowany Minister może dać umotywowaną odmowę udzielenia wyjaśnień?</u>
<u xml:id="u-36.32" who="#PJanJankowski">Rozszerzacie więc Panowie uprawnienia Prezydenta, i tak już niesłychanie szerokie, ograniczacie uprawnienia Sejmu, rozszerzacie uprawnienia Senatu, nie określając w projekcie Konstytucji jego składu, przekreślacie zasadę zwierzchnictwa Narodu, grzebiecie prawa obywatelskie. Taki jest dorobek 4-letniej pracy Panów nad nową Konstytucją.</u>
<u xml:id="u-36.33" who="#PJanJankowski">Nie koniec na tem. W przepisach końcowych chcecie złamać uroczyste zobowiązanie nadania Śląskowi autonomji, zawarte w ustawie Konstytucyjnej z dnia 15 lipca 1920 r., zawierającej statut organiczny województwa śląskiego.</u>
<u xml:id="u-36.34" who="#PJanJankowski">Polska nadała Śląskowi autonomję z dwóch względów: po pierwsze ze względu na historyczne, kulturalne, społeczne i gospodarcze warunki, które wytworzyły się na skutek 6-wiekowego oderwania Śląska od macierzy; powtóre, jako dowód zaufania narodu i Państwa Polskiego do ludu polskiego na Śląsku. Lud śląski tego zaufania nie nadużył. Śląsk dzięki autonomji mógł nadal poważnie się pod każdym względem rozwijać.</u>
<u xml:id="u-36.35" who="#PJanJankowski">Rozumiem, że stan odrębności wiecznie trwać nie będzie, ale jednostronnie unicestwiać takich aktów nie wolno!</u>
<u xml:id="u-36.36" who="#PJanJankowski">Tak ma wyglądać ustrój, którym Panowie chcecie Polskę obdarzyć. Pod firmą Prezydenta ma wszechwładnie i bezkarnie rządzić biurokracja. Czy to jest właściwa droga do utrwalenia bytu Państwa, do rozwoju jego potęgi? Państwo opierać się może na społeczeństwie, na jego pracy gospodarczej, kulturalnej, na jego zainteresowaniu się sprawami publicznemi, t. j. na jego żywej sile. Czyż wydobycie tych żywych sił jest możliwe przy usuwaniu społeczeństwa, przy zdejmowaniu z jego bark odpowiedzialności, przy panowaniu bezprawia? To jest niemożliwe. Wywołacie Panowie tylko powszechną bierność i apatję, czego świadkami już dzisiaj jesteśmy, a następnie doprowadzicie do nieuniknionych konfliktów wewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-36.37" who="#PJanJankowski">Nie na hierarchji, dyscyplinie i wyzysku, lecz na praworządności i sprawiedliwości społecznej, na wytworzeniu warunków dla wolności i indywidualnej twórczości człowieka, na miłości Ojczyzny trzeba opierać potęgę Państwa. Modne obecnie prądy, wielbiące dyscyplinę, hierarchję i bat jako metody rządzenia, przeminą. Ludzkość nie nadarmo walczyła setki lat o wolność, o równość wobec prawa, nie nadarmo przelała morze krwi. Wolny człowiek zatriumfuje również i w Polsce!</u>
<u xml:id="u-36.38" who="#PJanJankowski">Będziemy głosowali przeciw projektowi Konstytucji zarówno ze względów formalno - prawnych jako przeciw projektowi nielegalnemu, jak i z merytorycznego względu na zawarte w nim zasady szkodliwe dla Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Szulik.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#PSzulik">Wysoka Izbo! W imieniu Klubu Chrześcijańskiej Demokracji mam zaszczyt złożyć następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#PSzulik">Polskie Stronnictwo Chrześcijańskiej Demokracji widziało oddawna konieczność wprowadzenia pewnych zmian w Konstytucji z dnia 17 marca 1921 r. i jeszcze przed zamachem majowym, t. j. w dniu 26 kwietnia 1926 r. zgłosiło do laski marszałkowskiej wniosek zmiany Konstytucji, zwiększający prerogatywy Prezydenta Rzeczypospolitej przez nadanie mu prawą rozwiązania Sejmu i Senatu. Następnie w dniu 25 czerwca tegoż roku zgłosiliśmy projekt noweli do ustawy konstytucyjnej, który wraz z projektem rządowym i wnioskami innych stronnictw z ówczesnej większości sejmowej był referowany przez prezesa Klubu Chrześcijańskiej Demokracji p. Chacińskiego. Projekt Klubu Chrześcijańskiej Demokracji został uwzględniony przez ówczesną większość i znalazł swój wyraz w ustawie sierpniowej 1926 r. Uważając, że dalsza nowelizacja ustawy konstytucyjnej jest wskazana, Klub Chrześcijańskiej Demokracji wspólnie z P. S. L. „Piast” zgłosił wniosek w sprawie rewizji ustawy konstytucyjnej w dniu 18 lutego 1930 roku. Jak z tego widać, daliśmy kilkakrotnie dowody, że uznajemy potrzebę zmiany obowiązującej Konstytucji przez rozszerzenie uprawnień Prezydenta Rzeczypospolitej, zmniejszenie zależności rządu od zmiennego układu sił w Sejmie, usprawnienie prac ciał ustawodawczych oraz ugruntowanie praworządności w Państwie przez utworzenie Trybunału Konstytucyjnego. Nie jest naszą winą, że zamierzenia nasze z 1930 r. w sprawie rewizji Konstytucji nie doczekały się realizacji z powodu rozwiązania poprzedniego Sejmu.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#PSzulik">Stosunek nasz do tez konstytucyjnych, przedłożonych Sejmowi przez p. Wicemarszałka Cara w dniu 26 stycznia 1934 r., określiliśmy już w dyskusji nad temi tezami, a ponieważ poprawki Senatu mają przeważnie charakter formalny, a tylko w dwóch wypadkach merytoryczny, t. j. pominięcie orderowego Senatu i proporcjonalności w wyborach sejmowych, przeto zasadniczo stosunek nasz do obecnego projektu Konstytucji nie mógł ulec zmianie. Uważamy nadal, że projekt B. B. W. R. pozbawia naród polski naturalnego prawa zwierzchnictwa w Państwie, wprowadza jednowładztwo nieodpowiedzialnego Prezydenta Rzeczypospolitej, usuwa naród od wpływu na życie Państwa, znosi podział władz, przez co może doprowadzić do stworzenia oligarchji, a więc rządów nie prawa, lecz siły i samowoli; stwarza podstawy państwa totalnego, co jest sprzeczne z światopoglądem chrześcijańskim i co w przyszłości wywołać może rewolucyjne wrzenia, osłabienie siły i spoistości Państwa. Bezstronny a wybitny znawca prawa konstytucyjnego prof. Stanisław Starzyński w swej broszurze „Rozważania konstytucyjne” określa projekt B. B. W. R. jako „nowy ustrój Polski, co do treści i dążności z nastawieniem wybitnie antysejmowem, co do nazwy — prezydentokracja, co do istoty rzeczy — monarchja z królem obieralnym, niekoronowanym i nieodpowiedzialnym na czele, z władzą o bardzo daleko sięgających możliwościach. Ta nieodpowiedzialność jest tem bardziej rażąca i dotkliwa, że żaden z powojennych rewolucyjnych ustrojów jej nie zna”.</u>
<u xml:id="u-38.3" who="#PSzulik">Ale abstrahując nawet od treści projektu konstytucyjnego, stwierdzić musimy, że: uchwała została powzięta przez Sejm, powstały w wyniku znanych wyborów w r. 1930; sposób uchwalenia projektu przez stronnictwo rządowe w dn. 26 stycznia 1934 r. jest sprzeczny z art. 125 i 3 obowiązującej Konstytucji oraz art. 47 i 53 regulaminu obrad Sejmu, wskutek czego i sama uchwała winna być uważana za nieważną z samego prawa, czemu daliśmy wyraz, zgłaszając wniosek nagły w dn. 5 lutego 1934 r., który dotychczas nie doczekał się rozpatrzenia przez Sejm. Jako przykład rozgoryczenia społeczeństwa, wywołanego wprowadzeniem w życie postanowień projektu B. B. W. R., może służyć uchwała sejmu śląskiego z dnia 15 stycznia r. b. w sprawie naruszenia statutu organicznego województwa śląskiego.</u>
<u xml:id="u-38.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek,)</u>
<u xml:id="u-38.5" who="#PSzulik">Sejm śląski w d. 15 lutego 1935 r. uchwalił następujący wniosek: „Sejm śląski stwierdza, że projekt nowej ustawy konstytucyjnej R. P., stawszy się ustawą, w ust. 3 art. 77 w brzmieniu wniosku referenta Komisji Konstytucyjnej Senatu naruszyłby art. 44 ustawy konstytucyjnej z dnia 15 lipca 1920 r., zawierającej statut organiczny woj. śląskiego. Sejm śląski przeciw temu zamierzeniu wnosi uroczysty protest i wzywa Marszałka Sejmu, aby o tym proteście powiadomił Sejm i Senat R. P.”, gdyż bez zgody sejmu śląskiego statut organiczny nie może być zmieniony. Klub Chrześcijańskiej Demokracji aprobuje stanowisko zespołu posłów Ch. D. i N. P. R. w Sejmie śląskim; autonomja bowiem Śląska jest tylko wypływem władzy zwierzchniczej Rzeczypospolitej Polskiej. Nie może ona mieć na celu jakichś tendencyj odśrodkowych, lecz w granicach jedności Narodu i Państwa winna wykonywać przekazane jej kompetencje ustawodawcze.</u>
<u xml:id="u-38.6" who="#PSzulik">Stwierdzamy, że statut organiczny woj. śląskiego został uchwalony w Sejmie Rzeczypospolitej na wniosek wszystkich polskich stronnictw oraz że ówczesny rząd Rzeczypospolitej w zupełności solidaryzował się z wolą Sejmu. Również ówczesny Naczelnik Państwa, p. Marszałek Piłsudski wyraził na ten statut swoją zgodę.</u>
<u xml:id="u-38.7" who="#PSzulik">Na wniosek dr. Buzka i wobec oświadczenia przedstawiciela Rządu p. Wiceministra Wróblewskiego, który podkreślił dobitnie stanowisko władz państwowych w imieniu Rządu Rzeczypospolitej, że nadanie autonomicznych praw jest to votum zaufania, wyrażone przez naród i Państwo ludowi śląskiemu, Sejm Rzeczypospolitej jednomyślnie podzielił to stanowisko.</u>
<u xml:id="u-38.8" who="#PSzulik">Motywy zatem do nadania Śląskowi autonomji oraz do przyjęcia zastrzeżenia, że ograniczenie praw ustawodawstwa śląskiego wymagać będzie zgody przedstawicielstwa ludu śląskiego, były zupełnie samoistne, niezależnie od przewidzianego plebiscytu, zgodnie z usprawiedliwionemi dążeniami ludu śląskiego oraz interesami narodu i Państwa. Jednomyślna uchwała Sejmu i stanowisko Rządu jest dowodem, że nadanie Śląskowi autonomji było równocześnie wyrazem zaufania do ludu śląskiego, którego ten lud nigdy nie zawiódł. Było to słowo królewskie Rzeczypospolitej Polskiej i godność Państwa wymaga, aby zostało dotrzymane.</u>
<u xml:id="u-38.9" who="#PSzulik">Autonomja Śląska w niczem nie osłabia jedności narodowej i jedności państwowej. Oświadczamy, że gdyby było inaczej, to pierwsi oświadczylibyśmy się za jej zniesieniem, bo ponad wszelkiemi poszczególnemi prawami stoi wyższe dobro, jakiem jest dobro Państwa. Nie sprzeciwiamy się potrzebie rewizji statutu organicznego stosownie do wymagań życia, protestujemy jedynie przeciw uszczuplaniu praw sejmu śląskiego, przekazanych mu przez cały naród i Państwo.</u>
<u xml:id="u-38.10" who="#PSzulik">Zwolennicy poglądów zniesienia, czy też ograniczenia autonomji śląskiej wbrew przepisom dotychczasowej ustawy konstytucyjnej, oraz uroczystemu słowu złą przysługę oddają Państwu i jego godności, jak i społeczeństwu śląskiemu.</u>
<u xml:id="u-38.11" who="#PSzulik">Wobec tego protestujemy przeciw treści i formie przeprowadzenia projektu konstytucyjnego i oświadczamy, że za taką Konstytucją głosować nie będziemy.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Piestrzyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#PPiestrzyński">Wysoka Izbo! W imieniu Klubu Posłów Ruchu Narodowego mam zaszczyt oświadczyć, co następuje:</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#PPiestrzyński">Przeważna część poprawek Senatu do ustawy konstytucyjnej ulepsza pod względem kodyfikacyjnym tekst, uchwalony w Sejmie w roku zeszłym, oraz formułuje ściślej różne pojęcia prawne, przyjęte pierwotnie w tekście sejmowym. Z tego też powodu i zgodnie z naszem zasadniczem stanowiskiem wypowiadamy się za tego rodzaju poprawkami.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#PPiestrzyński">Jeśli chodzi o poprawki merytoryczne, to są one również zgodne z naszemi postulatami ideowemi. Zgodna więc jest z naszemi zasadami poprawka, wprowadzająca katolicki tekst roty przysięgi dla Prezydenta Rzeczypospolitej. Również popieramy poprawkę, znoszącą konstytucyjną gwarancję dla wyborów stosunkowych do Sejmu. Zniesienie względnie ograniczenie wyborów proporcjonalnych do ciał ustawodawczych było zawsze jednym z naczelnych postulatów ruchu narodowego w Polsce, jak o tem świadczą liczne jego publikacje. Głosowanie zatem przeciw tej poprawce oznaczałoby z naszej strony zaparcie się naszych przekonań. Również nie sprzeciwiamy się nowemu sformułowaniu ustępu, dotyczącego składu Senatu. Uważamy, że i tu w każdym razie spełnia się postulat naszego ruchu, by skład Izby wyższej oprzeć na innych podstawach niż Izby poselskiej.</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#PPiestrzyński">Głosować będziemy również za poprawką, dotyczącą możliwości zmiany ustawy konstytucyjnej z dnia 15 lipca 1920 r., zawierającej statut organiczny województwa śląskiego. Wywodzimy się z ruchu, który swego czasu nazywał się wszechpolskim, który po odzyskaniu niepodległości wysunął postulat organizowania państwa jednolitego. Zgodnie zatem i z tą zasadą, o której nie zapomnieliśmy i której nie sprzeniewierzyliśmy się, uważamy, że nie należy utrudniać procesu likwidacji jedynego organizmu autonomicznego, jaki w ramach Państwa Polskiego stanowi województwo śląskie. Jesteśmy nadal zwolennikami ujednoliconego ustroju Państwa i dlatego nie widzimy powodów, dla których ujednolicenie dzielnicy śląskiej z resztą kraju, dokonane już w sposób najściślejszy drogą faktów, nie miałoby być przyśpieszone pod względem prawnym przez likwidację zbytecznych odrębności organizacyjnych. W okresie ostrego jednolicenia Rzeszy Niemieckiej i przekreślania tam zdawna zakorzenionych odrębności krajowych, sprzeciwianie się tej poprawce Senatu nie dałoby się pogodzić z elementarnemi zasadami narodowemi.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#PPiestrzyński">Łączy się to dla nas ze sprawą bardziej zasadniczą. Ustrój państwa nowoczesnego i jego konstytucja, to nie jest umowa między państwem a społeczeństwem, między państwem a jednostką, lub między państwem a tem lub innem województwem czy dzielnicą. Konstytucja państwa współczesnego, to nie są, to nie mogą być pacta conventa. Stojąc na gruncie nowoczesnych pojęć ustrojowych, sprzyjamy całkowicie likwidowaniu pozostałości po dawnych doktrynach, które wywodziły się bądź z porzucanych przez wszystkie nowoczesne kierunki ideowe i naukowe teoryj Monteskjusza lub Rousseau'a, bądź też były u nas echem starych szlacheckich tradycyj, których wyrazem były między innemi pacta conventa. Konstytucja państwa współczesnego winna być wyrazem organicznego traktowania państwa, narodu i jednostki. Winna likwidować ostatecznie przeciwstawianie państwa jednostce lub narodowi, względnie tej lub innej dzielnicy całemu państwu. Nie wolno nam zresztą przypuścić, by takie stanowisko mogło stać w sprzeczności z gorącem uczuciem polskiem, tak właściwem ludności Śląska.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#PPiestrzyński">To uzasadnienie wystarczyłoby dla wyjaśnienia naszej postawy wobec poprawek, uchwalonych w Senacie. Ale zajmując takie stanowisko, chcemy jednocześnie dać wyraz nietylko w słowach i w teorji naszemu pozytywnemu odniesieniu się do zagadnienia reformy ustroju. Wychodzimy z ruchu młodych, który następnie zorganizował się przy Obozie Wielkiej Polski. Ruch ten jeszcze na ławach uniwersyteckich wysunął silnie postulat naprawy ustroju polskiego i likwidacji Konstytucji z 17 marca 1921 r. To było nasze pozytywne dążenie, które zespoliło swego czasu liczne zastępy polskiej młodzieży powojennej. Dziś jako jedni z założycieli tego ruchu poczuwamy się do odpowiedzialności spełnienia przedewszystkiem w tej Wysokiej Izbie naszego obowiązku, który wypływa z naszych założeń programowych.</u>
<u xml:id="u-40.6" who="#PPiestrzyński">Przypominamy, co głosiła deklaracja Obozu Wielkiej Polski:</u>
<u xml:id="u-40.7" who="#PPiestrzyński">„Cywilizacja polska, jeżeli ma być cywilizacją wielkiego narodu, musi się wyrażać między innemi w poczuciu hierarchji przy organizacji zarówno pracy, jak walki, oraz w surowej karności. Bez hierarchji bowiem i karności naród jest bezwładnem ciałem, niezdolnem do jakiegokolwiek działania”.</u>
<u xml:id="u-40.8" who="#PPiestrzyński">Dzisiaj, gdy decydują się losy ustroju Polski, przyszła chwila, w której wyznawcy tych zasad muszą wyraźnie się oświadczyć, czy głosili postulaty hierarchji, karności, mocnej władzy, koordynacji jednostki, narodu i Państwa tylko dla pustego frazesu, czy też dlatego, by z zasad tych uczynić podstawę swego działania, któreby zbliżało realizację naszego ideału wielkiego narodu w wielkiem państwie. Dzisiaj trzeba się opowiedzieć albo za starą i zwalczaną swego czasu przez ruch narodowy Konstytucją z r. 1921, albo też głosować za ustrojem, opartym na zasadach nowoczesnych.</u>
<u xml:id="u-40.9" who="#PPiestrzyński">Dążąc do naprawy ustroju, wiedzieliśmy i głosiliśmy, że dzieło to wymaga pozbycia się wielu pojęć, nabytych w niewoli, a nawet takich, które zakorzeniły się w psychice polskiej z okresu przedrozbiorowego. Do tych wadliwych i niebezpiecznych pojęć należy przeciwstawianie narodu państwu, lub też organizowanie narodu poza państwem. Dla nas „Państwo Polskie” według formuły nowej Konstytucji jest najwyższym wyrazem organizacji narodu. Kto mówi „Państwo Polskie”, mówi jednocześnie „naród polski”. A kto chce wzmóc siłę, prężność i wpływ narodu polskiego, ten przedewszystkiem winien wzmagać siłę Państwa Polskiego. Nieodzownym warunkiem siły państwa jest siła i trwałość jego władzy wykonawczej. To są najbardziej elementarne, choć oczywiście niewyczerpujące założenia ustroju państwa narodowego. Nie trafiają nam zupełnie do przekonania argumenty, wysunięte w Komisji Konstytucyjnej przez jednego z przeciwników tej Konstytucji, który sugerował, że największą siłą i powodzeniem cieszyły się i cieszą się te państwa, które mają słabe rządy. W sugestji tej widzimy echa dawnego szlacheckiego hasła „Polska nierządem stoi” i dlatego tego rodzaju poglądom przeciwstawiamy się zdecydowanie.</u>
<u xml:id="u-40.10" who="#PPiestrzyński">Nowa Konstytucja jest dziełem grupy rządzącej. Nie jesteśmy autorami jej sformułowań. Zapewne, gdyby nam przyszło ustalać te lub inne pojęcia, ujęlibyśmy je inaczej, niż to czyni projekt ustawy. Uważamy, że ominięcie słowa „naród” jest brakiem tego projektu, tem bardziej, że pojęcie narodu jako idei ciągłości i odpowiedzialności pokoleń znajduje się w nowej Konstytucji. Z drugiej strony wszakże sprzeciwialibyśmy się, gdyby słowo „naród” zostało do nowej Konstytucji wprowadzone w tem różnorodnem i bałamutnem znaczeniu, jakie miało w Konstytucji z r. 1921, gdzie przeważnie oznaczało ogół ludności Państwa, a nie naród polski. Ale nie o słowa i o szczegóły chodzi w tej chwili. Stwierdzamy, że nowa Konstytucja stanowi przełom w stosunku do Konstytucji dotychczasowej. Rozwiązuje ona zagadnienie władzy w Polsce, które pozostawało nierozwiązane od stuleci.</u>
<u xml:id="u-40.11" who="#PPiestrzyński">Nowa Konstytucja nawiązuje do lepszej części naszych tradycyj ustrojowych, a unikając obcych wzorów, stwarza silną władzę wykonawczą, przytem nie tak absolutną, jaką posiadają niektórzy nasi sąsiedzi, i na innych opartą podstawach, ale dostatecznie zabezpieczającą Państwo przed możliwościami rozkładu wewnętrznego. W ten sposób zostaje urzeczywistniony na ziemiach polskich postulat, który wysunęły żywiołowo wszystkie nowoczesne ruchy narodowe, a który jest zwalczany jedynie przez przedstawicieli starego i kończącego się świata liberalnego. Realizacja tego postulatu jest dla Polski w jej położeniu międzynarodowem i wewnętrznem realną koniecznością. W obliczu przeobrażeń, jakie następują dokoła nas, Polska nie może być oazą słabego i nieżyciowego ustroju. Nie można sobie również wyobrazić choćby walki z kryzysem gospodarczym oraz prac nad jego opanowaniem, gdyby w Polsce nie było silnego ustroju, gdyby losy naszego kraju złożone były w ręce wielogłowego i skłóconego ciała.</u>
<u xml:id="u-40.12" who="#PPiestrzyński">Nowa Konstytucja realizuje pozatem drugi postulat kierunku narodowego, mianowicie podkreśla silnie, zwłaszcza w pierwszych artykułach, nadrzędny charakter Państwa, któremu muszą być podporządkowane wszystkie interesy poszczególne. Wreszcie przez zorganizowanie silnej koncentrycznej władzy centralnej usuwa możliwości przedostania się i oddziaływania na szczyty hierarchji państwowej wszelkich ruchów i grup odśrodkowych, które przedewszystkiem w atmosferze nieograniczonej wolności i w systemach rozkładających wolę państwową rozwijać się mogą.</u>
<u xml:id="u-40.13" who="#PPiestrzyński">Oczywiście nowa ustawa zasadnicza nie wszystko załatwia i wiele dziedzin pozostawia do wykonania następnym nawet pokoleniom. Inaczej być zresztą nie może; praca nad organizacją Państwa i narodu oraz nad rozwojem ustroju narodowego wymaga trwałego, konsekwentnego i właściwie nigdy nie kończącego się wysiłku.</u>
<u xml:id="u-40.14" who="#PPiestrzyński">Nową Konstytucję uważamy za poważny i zasadniczy etap, skierowujący działalność narodu na nowe tory przez oparcie życia narodu i jednostki na nowych zasadach drogą zespolenia i koordynacji wszystkich sił społecznych. Nowa Konstytucja stwarza podstawę dla realizacji postulatu, który znajduje coraz pełniejsze zrozumienie w społeczeństwie, postulatu jedności narodu, a usunięcia tego wszystkiego, co naród niepotrzebnie dzieli.</u>
<u xml:id="u-40.15" who="#PPiestrzyński">To są myśli przewodnie, które kierowały naszą decyzją. Jako wyznawcy nowoczesnej idei narodowej, jako reprezentanci młodego ruchu ideowego nie możemy i nie chcemy głosować przeciw naprawie ustroju Państwa.</u>
<u xml:id="u-40.16" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-40.17" who="#PPiestrzyński">Opowiedzenie się przeciw nowej Konstytucji oznacza w praktyce opowiedzenie się za starą Konstytucją z r. 1921, opartą na duchu liberalnym, który był nam zawsze obcy. Obronę starych form ustrojowych pozostawiamy starym formacjom politycznym. Co do nas, odpowiadamy się zdecydowanie za nowemi formami ustrojowemi. Uważamy się za ruch nowy, który zmierzać musi śmiało ku nowym rozwiązaniom, zgodnie zresztą z przemianami, jakie pod tym względem dokonywane są na całym świecie przez żywe siły narodów.</u>
<u xml:id="u-40.18" who="#PPiestrzyński">Jeżeli w Komisji Konstytucyjnej twierdzono, że nowy nasz ustrój nie da się pogodzić z rzekomo wiecznemi zasadami rewolucji francuskiej, to my musimy oświadczyć, że nigdy nie byliśmy doktrynerami ani entuzjastami zasad rewolucji francuskiej. Przeciwnie, ruch nasz, odcinając twórczą myśl narodową od szkodliwych i obcych, chociaż nieraz bardzo wzniosłych doktryn, od samego zarania swego istnienia zerwał z pojęciami liberalnemi. Uczyniliśmy to nie dla frazesu, lecz na serjo, wyciągając z tego faktu wszystkie konsekwencje. Jako szczerzy i konsekwentni wyznawcy idei narodowej, ujętej w sposób pozytywny i nowoczesny, jako ci, którzy nie dla względów demagogicznych głosili swego czasu postulat naprawy ustroju, jako wreszcie ci, którzy mają ambicję reprezentowania młodych i świeżych sił narodu, nie obarczonych doktrynerskim sposobem myślenia, głosować będziemy za wszystkiemi poprawkami Senatu.</u>
<u xml:id="u-40.19" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B,)</u>
<u xml:id="u-40.20" who="#PPiestrzyński">Opowiadamy się jednocześnie przeciw poprawce p. Rottenstreicha z Koła Żydowskiego, domagającej się utrzymania wyborów stosunkowych do Sejmu. Uważamy bowiem, że zasada proporcjonalności prowadzi do rozproszkowania narodu.</u>
<u xml:id="u-40.21" who="#PPiestrzyński">Stanowisko nasze wyrażamy z całem poczuciem odpowiedzialności i z całem przekonaniem. Podobnie, jak w innych krajach, również w Polsce kierunek o instynktach istotnie narodowych musi opowiedzieć się za reformą ustroju. Kto postąpi inaczej, ten da dowód, że z nowoczesną myślą narodową nie ma nic wspólnego.</u>
<u xml:id="u-40.22" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-40.23" who="#PPiestrzyński">Klub Posłów Ruchu Narodowego głosować będzie za uchwałą Komisji Konstytucyjnej.</u>
<u xml:id="u-40.24" who="#komentarz">(P. Piotrowski: Profesura zapewniona. Głos na ławach B. B.: Piotrowski cicho!)</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Michałkiewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#PMichałkiewicz">Wysoka Izbo! Opinje, wyrażone zarówno na Komisji Konstytucyjnej, jak i na plenarnych posiedzeniach w sprawie zmiany Konstytucji naszej, wypowiadały się zasadniczo za koniecznością przeprowadzenia potrzebnych zmian, uznawaną także przez opozycję tej Wysokiej Izby. Jedynie okoliczności uboczne stały na przeszkodzie, żeby do tej pracy nad zmianą Konstytucji te części opozycji, które przyznają się do stanowiska szczerze polskiego, przyłączyły się bezwzględnie. Atmosfera zresztą konieczności zmiany Konstytucji zaczęła się rozwijać jeszcze na długo przed rokiem 1926 i niewątpliwie spotkalibyśmy się także i bez wypadków majowych z zamierzeniami reformy Konstytucji. Przeprowadziliby tę reformę ci, którzy konieczność jej argumentowali zarówno w Sejmie, jak i publicznie, a nawet w specjalnych broszurach. Po roku 1926 rozbieżności przedewszystkiem spowodowały okoliczności polityczne; odsunęły one pewną część obozów politycznych polskich od współpracy nad reformą Konstytucji. Przedstawiciele tej części opozycji, którzy argumentowali szeregiem przejść przykrych i ciężkich dla pewnych stronnictw politycznych po roku 1926, nie mają racji merytorycznej, gdyż albo się jest zwolennikiem przebudowy ustroju, uwzględniając najważniejsze interesy Państwa i wtedy żadne okoliczności uboczne nie zamkną drogi do przystąpienia do współpracy, albo wyświetlenia w tej chwili okoliczności istotnie przykrych powinno odwieść członków opozycji od zapoczątkowanej może lekkomyślnie abstynencji od prac nad reformą Konstytucji. Zresztą przemówienie jednego z najpoważniejszych przedstawicieli obozu ludowego, p. pos. Rataja bynajmniej nie przekonało mnie o tem, żeby i on ze względów innych, jak tylko ściśle formalnych, a następnie ze względów sentymentalnych usuwał się od wypowiedzenia ostatecznego swego słowa za zmianą Konstytucji. Powiedział mianowicie, że nowa Konstytucja posiada akcesorja demokratyczne, ale wprowadza jedynowładztwo. Oświadczyło się za silnym rządem, za dużym autorytetem również Stronnictwo Ludowe, przynajmniej pewne jego odłamy wcześniejsze wypowiadały się zdecydowanie i wypowiadał się za tem obóz, do którego b. marszałek Sejmu Rataj należy. Wszystkie formalne strony prac nad Konstytucją, czy to na komisji, czy na plenum zostały w sposób dostateczny wyświetlone dla tych, którzy ponad formalistyczne rozważania zgadzają się z koniecznością przebudowania ustroju naszego Państwa w tych ciężkich chwilach naszego życia, w których się znalazło Państwo wespół z innemi państwami w Europie.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#PMichałkiewicz">I dlatego też można w tej chwili przypomnieć dla pewnej ilustracji, że polskie konstytucje, jakkolwiek się one tworzyły, nie miały niestety okoliczności sprzyjających na tyle, ażeby były tworem woli powołanych do tego ludzi, tworem większości dostatecznej i pewnej. Tak samo Konstytucja 3 Maja stała się przecież do pewnego stopnia zamachem, a Konstytucja nasza marcowa nie była zamachem, była formalną ustawą, ale urodzoną w okolicznościach, które sprawiły w niej te wszystkie błędy i wady, mszczące się później na naszem życiu wewnętrznem.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#PMichałkiewicz">Dlatego też i dzisiejsi wnioskodawcy Konstytucji nie popełniają żadnego błędu historycznego i żadnego błędu formalnego, jeżeli pamiętają o tem, jak było w przeszłości i liczą się z tem, że trudno w dzisiejszych stosunkach wewnętrznych Państwa Polskiego zdobyć formalnie to, coby zgodnie z literą prawa było wymagane do powzięcia uchwał nad Konstytucją. Albowiem nie litera prawa, nie formalistyka, lecz istota zamierzenia, podłoże moralne, tendencja i chęć ustalenia dobra Państwa Polskiego dla wszystkich obywateli w sile tego Państwa jest momentem decydującym dla obywateli bez względu na narodowość, a szczególnie obowiązkiem nas Polaków.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#PMichałkiewicz">Zarzucano tu w dyskusji, że władza Prezydenta jest tak olbrzymia, że genjusz tylko mógłby ją spełnić i chcieć ją spełnić. Przytem zarzucano fałszywie brak odpowiedzialności tego Prezydenta za wykonywanie władzy, co rzekomo ma być sprzeczne z dotychczasową praktyką konstytucyjną. Twierdzę jednak, że w braku silnej władzy Prezydenta władza Sejmu jako ustawodawcy bez istnienia silnej władzy wykonawczej jest tak samo władzą olbrzymią i faktycznie nieodpowiedzialną, albowiem z wygaśnięciem mandatów poselskich wygasa równocześnie i odpowiedzialność tych, którzy rządy przez Sejm sprawują. Jeżeli zatem chcemy szukać odpowiedzialności za sprawowanie rządów w Państwie Polskiem o takim narodowościowym charakterze, jaki jest, musimy przyjąć do wiadomości, że w pewnych aktach może i powinien korzystać Prezydent Rzeczypospolitej ze swej władzy, wyższej nawet aniżeli władza ustawodawcy, w danym razie Sejmu, i trzeba podporządkować się woli jednostki wtedy, kiedy ciało zbiorowe może albo źle radzić, albo być zdezorjentowane w wyborze bezpośrednich środków zapobiegawczych czy to dla spokoju wewnętrznego, czy też w razie wojny. Naród, pozbawiony opieki posłów, przy władaniu Sejmu nad wszystkiem, pozostaje przecież sam, pozostaje z własnemi troskami, a Rząd, opierający się tylko i wyłącznie na woli Sejmu, nie jest zdolny narodowi absolutnie w każdym wypadku pośpieszyć z pomocą. Słuszną jest tedy rzeczą, żeby władza była skonstruowana z prawa w ten sposób, żeby niezależnie od Sejmu, niezależnie od Rządu był ktoś w Państwie Polskiem, któryby w każdem niebezpieczeństwie mógł zaradzić tej pustce, jakaby ewentualnie się wytworzyła w braku pełnomocnictw Prezydenta Rzeczypospolitej i przy nieobecności posłów w Sejmie na obradach.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#PMichałkiewicz">Każda konstytucja jest dla całego narodu opracowana, w praktyce jednak dzieje się tak, jak do tej pory, że prawa, wynikające z Konstytucji, są dobrze znane i używane tylko przez część społeczeństwa. Nie chcę przez to powiedzieć, żeby obywatele inni praw konstytucyjnych używać nie chcieli, w praktyce jest prawdą jednak, że tylko pewna część społeczeństwa zdaje sobie sprawę z praw konstytucyjnych, gdy reszta społeczeństwa bezpośrednio ma do czynienia tylko z organami wykonawczemi naszego Rządu. I słuszna jest krytyka tych władz, jeżeli one stosują swą bezpośrednią władzę do obywateli źle, niemniej jednak i system parlamentarny nadużyciom organów władzy nigdy nie zapobiegał. Nie było tak ani przed rokiem 1926, nie dzieje się to także i po r. 1926. Z tegoby wynikało, że Konstytucja winna być budowana, bez względu na daleko posunięte i źle rozumiane hasła demokratyczne tak, ażeby Państwo wewnątrz i nzewnątrz było zawsze pewne bezpieczeństwa i ażeby zarówno Prezydent jak i Rząd posiadali w pierwszym rzędzie duże kompetencje do wykonywania we wszelkich okolicznościach władzy, niehamowanej przez ultra-demokratów.</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#PMichałkiewicz">Czas spokojny — powiada p. Marszałek Rataj — daje możność właśnie do wysuwania nawet projektów takiej konstytucji, jak obecna. Czas spokojny daje możność korzystania z władzy członkom Rządu; czas spokojny daje możność nawet korzystania z przywilejów poselskich większości rządowej. To wszystko prawda. Na czas wojenny — powiada p. Marszałek — jednak Rząd, Prezydent i większość posłów prorządowych zwraca się do narodu i żąda jego pomocy. Twierdzę, że rozumowanie takie jest słuszne, jednak wnioski wyciągnięte z tego rozumowania są fałszywe, albowiem na czas wojenny ani posłowie, ani Rząd, ani żadną jednostka nigdy uchylać się nie może od spełnienia swych obowiązków, a społeczeństwo w wypadkach niebezpieczeństwa, grożącego Państwu, może o tyle lepiej odpowiedzieć swym zadaniom, im silniej w spokojnym czasie przy silnych rządach jest zagospodarowane i silniej jest zorganizowane. Czego jednak masom naszego ludu w Polsce brakuje? Niewątpliwie brakuje spokoju i czasu na utrwalenie fundamentów życia społecznego i gospodarczego, na których budowanie do tej pory w Polsce istotnie czasu nie było.</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#PMichałkiewicz">Powiedziano także, że autorytet moralny osoby Piłsudskiego w tej chwili jest tym autorytetem, który daje możność większości rządowej wprowadzenia nawet takiego projektu konstytucyjnego, jak obecny, na forum sejmowe. Jeżeli wszyscy godzimy się pod tym względem, że autorytet moralny Marszałka Piłsudskiego jest wielki, to w takim razie możemy obok autorytetu Marszałka Piłsudskiego świadomie dążyć do tego, ażeby autorytet moralny, obowiązujący w Państwie, przedłużyć przez stosowanie takiego ustroju, któryby istotnie zdyscyplinować potrafił całe społeczeństwo. Państwo, powiedziano, jest dobrem wiecznem. Jeżeli kto uznaje państwo za dobro wieczne, to ani krzywdy, poniesione w pewnym okresie życia politycznego, ani też zbyt radykalne osobiste przekonania, ani też chęć pochlebiania szerokim masom nie powinny wstrzymać go od spełnienia obowiązku w obradach nad Konstytucją, nie powinny wstrzymać go od oddania swego głosu na rzecz każdej Konstytucji, która w praktyce będzie przedłużać autorytet jednostkowy.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#PMichałkiewicz">Jeżeli twierdzono także, że elita tylko skorzysta ze swych wpływów przy wprowadzaniu w życie nowej Konstytucji, to jest to zarzut gołosłowny, albowiem zawsze tak się działo od samego początku istnienia Państwa naszego, że w gruncie rzeczy obok Sejmu rządziły jednak elity, jeżeli dobrobyt materjalny i moralny społeczeństwa potrafił się w spokojnych czasach podnieść stosunkowo wysoko, to i elita, któraby miała możność korzystania ze swych wpływów na Rząd, będzie się rozrastała i w naturalny sposób przybywać będzie świadomych i uświadomionych obywateli i coraz szerszy będzie krąg ludzi, posiadających bezpośredni wpływ na bieg wypadków w najniższych komórkach naszego życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#PMichałkiewicz">Jeżeli zatem wątpliwości, które tu podniesiono z obozu ludowego, nie zostały do tej pory rozproszone, czy znajduje się dostatecznie dużo argumentów w potrzebach naszego Państwa oraz czy Konstytucja wzmocni nasze położenie wewnętrzne i zagraniczne, to chciałbym, kończąc, przytoczyć słowa z przemówienia Marszałka Piłsudskiego, wygłoszonego w Lublinie w 1928 r., gdzie powiedział:</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#PMichałkiewicz">„Przed Polską stoi wielkie pytanie, czy ma być państwem równorzędnem z wielkiemi potęgami świata, czy ma być państwem małem, potrzebującem opieki możnych. Na to pytanie Polska jeszcze nie odpowiedziała, ten egzamin siły swojej zdać jeszcze musi. Czeka nas pod tym względem wielki wysiłek, na który my wszyscy, nowoczesne pokolenie, zdobyć się musimy, jeżeli chcemy obrócić tak daleko koło historji, aby wielka Rzeczpospolita Polska była największą potęgą nietylko wojenną, ale także kulturalną na całym wschodzie, wskrzesić ją i tak ją postawić w sile i mocy, w potędze ducha i w kulturze musimy, aby mogła się ostać w tych wielkich, być może, przewrotach, które ludzkość czekają”.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#PMichałkiewicz">Istotnie doczekaliśmy się wielkich przewrotów ludzkości zarówno na naszym, jak i na tamtym kontynencie. I w tej chwili wolno nawiązać do słów, wypowiedzianych w roku 1928 i wierzyć, że człowiek ten, jeżeli zezwolił na wniesienie Konstytucji, i jeżeli obóz jego jasno wyraził swój zamiar niegodzenia w interesy ludu polskiego, to można wierzyć, że nowa Konstytucja wyjdzie na dobro i ludowi i narodowi i Państwu Polskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Rottenstreich.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#PRottenstreich">Wysoka Izbo! Koło Żydowskie, jako reprezentacja parlamentarna żydostwa polskiego, głosowało w 1926 r. za reformą Konstytucji, która zmierzała do podniesienia władzy i autorytetu głowy Państwa, nie naruszając zasadniczych podstaw ustrojowych. Konstytucja dotychczas obowiązująca opierała się na pełnem równouprawnieniu jednostki. Wolność i równość wszystkich jednostek były jej filarami. Była ona wypływem ustroju, który nie był skostniały, który dostosowywał się do rzeczywistości, wyciągał konsekwencje z zagadnień życia politycznego i społecznego. Dlatego obok obywatela jako jednostki uwzględniała ona również jednostki zbiorowe, nadając im jako mniejszościom równouprawnienie.</u>
<u xml:id="u-44.1" who="#PRottenstreich">Dla umożliwienia mniejszościom zastępstwa w ciałach parlamentarnych, gdzieby mogły bronić swych praw narodowych, walczyć o swe pełne i faktyczne równouprawnienie obywatelskie, gospodarcze i narodowe, wprowadziła Konstytucja proporcjonalność wyborów do ciał parlamentarnych. Mając zapewnioną proporcjonalność wyborów, ludność żydowska jako mniejszość brała udział w wyborach do Sejmu i Senatu, starała się wprowadzić swych posłów i senatorów, którzy współpracując w budowie Państwa, w ugruntowaniu jego mocarstwowego bytu, walczyli równocześnie o pełne i faktyczne równouprawnienie, które mimo zagwarantowania go w Konstytucji pozostało niestety na papierze. W ciałach parlamentarnych reprezentacja żydostwa polskiego żądała wprowadzenia w życie przepisów Konstytucji wobec ludności żydowskiej, wskazywała na krzywdy, jakie spotykają tę ludność, informowała Rząd i społeczeństwo o potrzebach i bolączkach, broniła Żydów przed atakami na ich prawa i przeciwstawiała się próbom deklasowania ich jako obywateli.</u>
<u xml:id="u-44.2" who="#PRottenstreich">Gdy obecnie projektuje się zniesienie proporcjonalności wyborów, gdy obraduje się nad poprawką Senatu, która skreśla proporcjonalność wyborów nawet już do Sejmu, a dla Senatu zastrzega ordynację wyborczą, która dopiero określi liczbę senatorów oraz sposób ich powoływania, tudzież oznaczy kategorje osób, którym służyć będzie prawo wybierania i wybieralności, ogarnia ludność żydowską uzasadniona obawa, że jako mniejszość nieterytorjalna zostanie pozbawiona przedstawicielstwa, któreby wyszło z jej woli dla obrony jej interesów.</u>
<u xml:id="u-44.3" who="#PRottenstreich">Co oznacza brak takiej reprezentacji, ujawniło się w ostatnich tygodniach w Senacie. Ponieważ Żydzi nie mają w Senacie ani jednego reprezentanta przez siebie wybranego, nikt nie zabrał w Senacie ani w dyskusji nad Konstytucją, ani w dyskusji budżetowej głosu w imieniu Żydów, nikt nie przedstawił żalu ludności żydowskiej, chociaż ta ludność została nietylko spauperyzowana, ale z dnia na dzień coraz bardziej zdeklasowana. Ten brak głosu żydowskiego w dyskusji nad ustawami w Senacie wywołał u pewnego senatora z rządzącej większości mniemanie, że Żydzi nie mają się na co żalić, że wszystko, co się obecnie dzieje przeciw interesom Żydów, jest przez Żydów aprobowane.</u>
<u xml:id="u-44.4" who="#PRottenstreich">Bezsprzecznie nie leży w interesie Państwa, by 3 1/2 miljona Żydów nie miało swego przedstawicielstwa w ciałach parlamentarnych. Owszem, uważamy, że leży w interesie Państwa, jego bytu mocarstwowego, aby ludność żydowska nie została eliminowana z ciał parlamentarnych, by przez wybranych reprezentantów doszła w nich do głosu, by wpływała na kształtowanie się praw i ustaw, by współdziałała w realizowaniu naczelnej zasady Konstytucji, że Państwo jest wspólnem dobrem wszystkich obywateli. Jeżeli zaś nie będzie utrzymana proporcjonalność wyborów, zachodzi poważna i uzasadniona obawa, iż ludność żydowska znajdzie się poza nawiasem życia politycznego. Wywołuje to w całem społeczeństwie żydowskiem żywy niepokój.</u>
<u xml:id="u-44.5" who="#PRottenstreich">Gdyśmy postawili w Komisji Konstytucyjnej wniosek o skreślenie poprawki Senatu do art. 27 o pozostawienie tego artykułu w brzmieniu sejmowem, kierowaliśmy się z jednej strony najbardziej istotną i żywotną potrzebą prawno-publicznego położenia ludności żydowskiej, stanowiącej 10% ogółu ludności, nad którą nie można przecież przejść do porządku dziennego; z drugiej strony chcemy w interesie Państwa zapobiec, by nie uczyniono z Żydów środka kompensacyjnego w wyborach do ciał parlamentarnych.</u>
<u xml:id="u-44.6" who="#PRottenstreich">Wysoka Izbo! Wychodząc z tych założeń, podtrzymujemy nasz wniosek mniejszości w sprawie zmiany Senatu do art. 27. Domagając się utrzymania proporcjonalności wyborów, spełniamy nasz najświętszy obowiązek wobec całej ludności żydowskiej w Polsce.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Bryła.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#PBryła">Wysoki Sejmie! Wobec rozlicznych przeobrażeń społeczeństw, wobec zmiennych form zewnętrznych istnieją stałe i niezmiennej wartości prawdy, niezwiązane z żadnym ustrojem państwowym, mogą swe zadania spełniać tak w ramach ustroju najbardziej demokratycznego, jak nawet absolutystycznego, gdy państwo będzie uznawało i szanowało wyższy porządek moralny, oparty na wierze w Boga Stwórcę i uwzględniało wynikające stąd konsekwencje wobec praw kościoła, narodu, rodziny i społeczeństwa. W odniesieniu specjalnie do naszego narodu i do naszych czasów wysuwa się ponadto w obrębie tych możliwości jako postulat drugi zapewnienie Państwu zwartości i siły, przeciwstawiającej się rozkładowym prądom na wewnętrz i zaborczym tendencjom od zewnątrz. Ustrój oparty na trafnej syntezie wymogów silnej władzy i hierarchji państwowej z uszanowaniem moralnych praw jednostki i społeczeństwa w myśl społecznej sprawiedliwości i moralności chrześcijańskiej jest podstawą naszego programu chrześcijańsko-społecznego.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#PBryła">Dlatego nie może odpowiadać nam ani Konstytucja, realizująca zasady starego liberalizmu, wyolbrzymiającego ponad miarę prawa i wolność jednostek, prowadząca do ich swawoli, ani też prawo ustrojowe, oparte na zbyt daleko posuniętej wszechwładzy państwowej w duchu koncepcji państwa totalnego, będącego celem samo w sobie.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#PBryła">Z tego stanowiska wychodzi nasz stosunek zarówno do zasad obowiązującej obecnie Konstytucji marcowej, zgodnie uznanej dziś za niedostateczną, jak i do przedłożonego nowego projektu Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#PBryła">W dzisiejszych warunkach naszego politycznego życia, w interesie wytworzenia zwartych ram naszego Państwa, czego domagają się nieomal wszystkie ugrupowania, reprezentowane w. Sejmie, uważamy projekt ten za korzystny krok naprzód w kierunku reformy ustroju Państwa. Podkreślić wprawdzie musimy, że nie spełnia on wszystkich naszych postulatów, zwłaszcza nie wprowadza jako zasady obowiązującej szkoły wyznaniowej, która jedynie zapewnić może narodowi naszemu czystą, nieulegającą żadnym wpływom kulturę chrześcijańską. Będziemy nadal o nią walczyli. Niemniej jednak projekt wyraźnie stwierdza moralną odpowiedzialność Prezydenta Państwa przed Bogiem, zatrzymuje rotę jego przysięgi i artykuły o stosunku do kościoła i religji pozastawia bez zmian. Pozatem projekt w miejsce zbyt daleko posuniętego rozdziału władz i przewagi czynnika ustawodawczego nad władzą wykonawczą, co zwłaszcza u nas uniemożliwiało przeprowadzenie jakiegokolwiek programu na dalszą metę, wprowadza jednolitość czynnika władzy, jej ciągłość i sprężystość, a z drugiej strony, zmniejszając kontrolę i funkcję ustawodawczą czynnika obywatelskiego, nie usuwa jej jednak wzorem państw innych. W miejsce bezsiły Głowy Państwa przyznaje jej władzę i atrybucje aż zbyt daleko idące i zbyt obszerne. Projekt kładzie wreszcie szczególną wagę na Państwo jako na dobro wszystkich obywateli i uznaje pracę za podstawę rozwoju i potęgi Rzeczypospolitej, co również jest jedną z tez ideologji chrześcijańsko-społecznej.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#PBryła">Wysoki Sejmie! Żadne dzieło ludzkie nie jest doskonałe, nie jest doskonały i projekt nowej Konstytucji. Jesteśmy świadomi braków, jakie posiada on ze stanowiska naszego światopoglądu, jesteśmy jednak też świadomi, że powstaje on w naszych czasach, w okresie fali odpływowej dawnego liberalizmu i demokratyzmu. Dzisiejszy czas każę narodom i państwom szukać silnej władzy i myśl ta wycisnęła piętno na projekcie. Jednakowoż twórcy projektu i poprawek nie poszli po myśli bezkompromisowej idei państwa totalnego, ale chcieli znaleźć syntezę potrzeb państwa i praw obywatela.</u>
<u xml:id="u-46.5" who="#PBryła">Wartość prawa zawisła w dużej mierze od sposobu jego wykonywania. Nawet mniej dobre prawo można przez trafne jego stosowanie uczynić dobrem i pożytecznem i naodwrót dobre nawet prawo przez złe jego stosowanie uczynić złem. Wyrażamy życzenie, aby ta ustawa konstytucyjna, gdy stanie się obowiązującem prawem, była zawsze wykonywana w duchu szczerej służby Rzeczypospolitej i w duchu poszanowania słusznych praw jednostki, rodziny, społeczeństwa, narodu i kościoła, by pozwoliła ukształtować życie społeczne i gospodarcze narodu w oparciu o zasady moralności chrześcijańskiej.</u>
<u xml:id="u-46.6" who="#PBryła">Dzisiejsze głosowanie dotyczyć będzie formalnie nie projektu Konstytucji jako takiego, lecz poprawek senackich do projektu, uchwalonego przez Sejm w roku ubiegłym. Zpośród tych poprawek szczególnie mile witamy ustęp o przysiędze Prezydenta oraz o wolnościach obywatelskich, do których wstawienia przyczynili się walnie senatorowie z Klubu Chrześcijańsko-Społecznego. Wszelkie dane są po temu, że wstawionoby jeszcze niejedną i może słuszną poprawkę, gdyby w pracach nad nową Konstytucją wzięły udział ugrupowania opozycyjne, które niestety w obradach nad nią absentowanie się postawiły za zasadę postępowania. Nie wchodzę w szczegółową analizę poprawek Senatu, stwierdzić jednak muszę, że przyczyniły się one wszystkie do polepszenia projektu sejmowego.</u>
<u xml:id="u-46.7" who="#PBryła">W konsekwencji uważamy, że projekt ustawy konstytucyjnej znacznie lepiej odpowiada naszemu światopoglądowi i współczesnym warunkom, niż Konstytucja marcowa. Poprawki Senatu odpowiadają naszym poglądom nieomal w zupełności i dlatego będziemy głosowali w całości za ich przyjęciem.</u>
<u xml:id="u-46.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Bitner.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#PBitner">Wysoka Izbo! W imieniu Chrześcijańskiego Klubu Ludowego oświadczam, że wobec treści ślubowania poselskiego i istoty obowiązku naszego jako posłów wobec mocodawcy, narodu polskiego, głosować będziemy przeciw poprawkom Senatu do Konstytucji z następujących czterech powodów:</u>
<u xml:id="u-48.1" who="#PBitner">Po pierwsze uchwalenie poprawek Senatu, a przez to przyjęcie całej Konstytucji wymagałoby rezygnacji narodu polskiego ze swoich praw suwerennych na rzecz Prezydenta Rzeczypospolitej, który ma być nieodpowiedzialnym konstytucyjnie przed nikim jedynowładcą w Polsce. Jest to dążenie do odjęcia narodowi polskiemu jego prawa naturalnego, którego żaden naród niepodległy wyzbywać się nie może z samej natury i istoty prawa. My zaś jako posłowie nie bylibyśmy w zgodzie z własnem sumieniem i ciążącemi na nas obowiązkami wobec narodu i ludu polskiego, który jak powiedziałem, zrezygnować ze swych praw ani nie chce, ani zresztą, wobec istoty prawa suwerenitetu, nie może.</u>
<u xml:id="u-48.2" who="#PBitner">Po drugie poprawki Senatu znoszą zasadę podziału władz w Państwie, a Państwo bez podziału władz nie posiadałoby wogóle, zgodnie z poglądami najwybitniejszych prawników i myślicieli wszystkich wieków i całego świata, Konstytucji. Głosowanie za poprawkami Senatu byłoby to więc głosowanie za zniesieniem ustroju konstytucyjnego w Polsce i zastąpieniem go nastałe lub na dłuższy okres ustrojem dyktatorjalnym. Nie poto najlepsi i najszlachetniejsi przedstawiciele wszystkich ludów i naszego narodu oddawali krew i życie w obronie niewyzbywanych praw narodu, aby którakolwiek grupa obywateli, powodowana błędnemi teorjami o wodzostwie, miała prawo odebrać narodom, a w tej liczbie i narodowi polskiemu, uprawnienia, niezbędne dla ich życia i ich rozwoju.</u>
<u xml:id="u-48.3" who="#PBitner">Po trzecie, wobec znanych okoliczności, w których była powzięta uchwała z 26 stycznia 1934 r., zmieniająca sprawozdanie o tezach konstytucyjnych na projekt Konstytucji, dopatrujemy się wyraźnego pogwałcenia przez większość sejmową, a w konsekwencji i większość senacką art. 125 i 3 Konstytucji przez pogwałcenie wszystkich klauzul tych artykułów, wobec czego poprawki Senatu są uskutecznione w tekście uchwały sejmowej nieprawnie powziętej. W związku z tem nie chcemy przez głosowanie za poprawkami Senatu wprowadzać w błąd Prezydenta Rzeczypospolitej, który złożył uroczystą przysięgę narodowi polskiemu, że jego praw i Konstytucji Rzeczypospolitej będzie święcie przestrzegał i bronił, a który przez podpisanie ustawy może być narażony na wzięcie udziału w akcie, gwałcącym Konstytucję.</u>
<u xml:id="u-48.4" who="#PBitner">Po czwarte nie możemy wreszcie głosować za poprawkami Senatu i ze względów politycznych. Jakkolwiek bowiem sąsiedzi nasi mają ustroje, oparte na dyktaturze, nie sądzimy wcale, aby ich naśladowanie wzmogło siły naszego Państwa. Uchwalenie ustawy, przeciw której stoi olbrzymia większość narodu polskiego, doprowadzić może do ostrej walki wewnętrznej, osłabiającej jednolitość i spoistość narodu i Państwa. Doświadczenia wielkiej wojny, a i nasze własne doświadczenie z 1920 roku wskazują jasno, że zwyciężają nie te narody, które są rządzone przez samowładców i kliki biurokratyczne, pędzące pod batem ludność swego kraju do boju, lecz zwycięzcami są te narody, których ludność, ciesząca się prawami, przysługującemi w ustrojach demokratycznych, z wewnętrznego przekonania wykonywa najcięższe swoje obowiązki, składa ofiary z życia, z krwi i mienia na rzecz Państwa.</u>
<u xml:id="u-48.5" who="#PBitner">Zniesienie ustroju demokratycznego i konstytucyjnego w Polsce i zastąpienie go ustrojem cezarystyczno-dyktatorjalnym może spowodować w naszem najgłębszem przekonaniu spotęgowanie się wewnętrznej walki i nienawiści, powstanie opozycji podziemnej i nielegalnej, w konsekwencji powodujących osłabienie Państwa i nieobliczalne skutki dla przyszłości narodu.</u>
<u xml:id="u-48.6" who="#PBitner">Zniesienie konstytucji, zniesienie ustroju demokratycznego, odebranie praw suwerenitetu narodowi polskiemu, zastąpienie go systemem dyktatury może nastąpić nietylko z pogwałceniem art. 125, ale i 54 Konstytucji, co uniemożliwia nam głosowanie za poprawkami Senatu, to też będziemy przeciw nim głosowali.</u>
<u xml:id="u-48.7" who="#PBitner">Czynimy to z prawdziwym bólem, byliśmy bowiem zawsze zwolennikami powiększenia praw Prezydenta, uczynienia z niego naprawdę Głowy Państwa i stworzenia w Polsce silnych rządów. Jednakże silnych rządów Prezydenta nie możemy utożsamiać z jego dyktaturą i z odsuwaniem narodu polskiego od prawa decydowania o własnym losie.</u>
<u xml:id="u-48.8" who="#PBitner">Poza tem oświadczeniem wobec przemówień moich przedmówców poczuwam się do obowiązku jako prawnik zanalizować prawność i zgodność uchwał poprzednich i uchwał naszych dzisiejszych z Konstytucją. Jest rzeczą powszechnie znaną, że projekt Klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem, dotyczący zmian Konstytucji, wpłynął do Sejmu i został przesłany do komisji zgodnie z regulaminem i z Konstytucją, czyli w ten sposób zgodnie z regulaminem i z Konstytucją odbyło się pierwsze czytanie projektu. Dla dokonania zgodnie z regulaminem i z Konstytucją drugiego czytania projektu winien być zastosowany art. 16 regulaminu. Art. 16 regulaminu mówi wyraźnie, że drugie czytanie ustawy może się odbyć na podstawie wniosku komisji i na jej przedłożenie po przejrzeniu poszczególnych artykułów ustawy.</u>
<u xml:id="u-48.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-48.10" who="#PBitner">Jest rzeczą nie ulegającą wątpliwości, że 26 stycznia 1934 r. żadnego wniosku Komisji Konstytucyjnej, któraby uchwaliła jakikolwiek projekt ustawy, nie było, a z chwilą, gdy nie było żadnego projektu uchwalonego przez Komisję Konstytucyjną, nie było i drugiego czytania ustawy, czyli nie stało się zadość przepisom art. 16 regulaminu. Gdybyśmy nawet uznali, że miał możność wnioskodawca p. minister Car z pogwałceniem art. 47 regulaminu postawić wniosek o zamianę tez swoich na projekt Konstytucji, to w ten sposób zostały przy tej procedurze pogwałcone przepisy drugiej części art. 125 Konstytucji. I tak się stało.</u>
<u xml:id="u-48.11" who="#PBitner">Projekt Bezpartyjnego Bloku przez Komisję Konstytucyjną uchwalony nie był. Skoro zaś projekt przez komisję uchwalony nie był, to i projekt ustawy do Sejmu z komisji nie wpłynął. A więc przeszedł projekt osobisty p. referenta Cara, zgoła różny od pierwotnego projektu Bloku Bezpartyjnego, który przegłosowany w komisji nie był. Więc w rezultacie mamy zupełnie inny wniosek, pod którym nie było ani podpisów jednej czwartej ustawowej liczby posłów, ani też nie był ten wniosek zapowiedziany na 15 dni w Sejmie. W związku z tem naruszenie drugiej części art. 125 Konstytucji jest wyraźne dla każdego, kto chce z dobrą wiarą i dobrą wolą, a to obowiązuje każdego prawnika, traktować swe obowiązki ustawodawcy. Ponadto, gdyby nawet stanąć na stanowisku, że stało się zadość tym wszystkim wymogom, o których mówiłem poprzednio, to nie ulega wątpliwości, że w dalszym toku postępowania została naruszona pierwsza część art. 125 Konstytucji. Wymaga ona stwierdzenia połowy ustawowej liczby głosów i 2/3 większości głosów. W tym wypadku wbrew temu, co mówił p. minister Car na Komisji Konstytucyjnej, ma zastosowanie nie art. 29 regulaminu, tylko wyraźnie zupełnie art. 53 regulaminu obrad sejmowych. Art. 53 w ust. 3 mówi wyraźnie: „Obliczenie głosów musi nastąpić prócz tego wtenczas, gdy wniosek wymaga większości kwalifikowanej”. Z tego wynika, że musi być zawsze dokonane obliczenie, a nie może być ono dokonane na oko, bo to jest sprzeczne nietylko z duchem, ale i z gramatycznem znaczeniem tego wyrazu.</u>
<u xml:id="u-48.12" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: A gdzie Pan był wtenczas? Inny głos: Można było zaprotestować, że niema quorum, ale Pan tego nie zrobił.)</u>
<u xml:id="u-48.13" who="#PBitner">Obliczenie to dokonane nie było. Ponadto art. 29 regulaminu, na który powoływał się p. Car, mówi wyraźnie o sprawdzeniu quorum przy uchwalaniu ustaw zwykłych. Artykuł ten mówi: „Do prawomocności uchwał konieczna jest obecność w sali posiedzeń przynajmniej 148 posłów”. To znaczy, że cały ten ustęp dotyczy stwierdzenia quorum jedynie przy uchwalaniu zwyczajnych ustaw. Co się zaś tyczy obliczania quorum, gdy jest wymagana kwalifikowana większość, to ma zastosowanie nie art. 29, lecz, jak powiedziałem, art. 53 regulaminu, który wymaga obliczenia głosów na sali. Ponieważ nie została ani obliczona dokładna ilość posłów, będących na sali, ani nie zostało stwierdzone, ile wynosiło 2/3 posłów, będących na sali, i ponieważ temu wymaganiu regulaminu nie stało się zadość, jest jasne, że zostały naruszone 1 i 2 część art. 125 Konstytucji i w związku z tem art. 3 Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-48.14" who="#PBitner">Pozatem mamy dziś powziąć uchwałę Uważam, że w związku z procedurą z 26 stycznia r. ub. jest to rzecz drugorzędnego, a nawet trzeciorzędnego znaczenia, ale nie mogę nie podkreślić, że ponieważ zmiany Senatu są zgoła odimienne w kilkudziesięciu punktach od uchwał, powziętych przez Sejm, więc jest rzeczą jasną, że w tym wypadku również musi być zastosowany ustęp 1 art. 125 Konstytucji, to jest B. B. będzie musiał dziś uzyskać dla przeprowadzenia swych uchwał 2/3 głosów. Czy to się stanie, niezadługo prawdopodobnie przeprowadzone głosowanie nam wskaże.</u>
<u xml:id="u-48.15" who="#PBitner">Jeżeli uczyniłem ten wywód prawniczy, aczkolwiek przestałem wierzyć, żeby prawo było w Polsce w jakiejkolwiek mierze szanowa ne, to dlatego, że z zagadnieniem prawa łączą się poważne zagadnienia moralne nietylko dla Izby, ale i dla Rządu. Nie będę mówił o P. Prezydencie Państwa dlatego, że do dyskusji P. Prezydenta Państwa wciągać nie zamierzam. Natomiast mogę mówić i mogę apelować do poczucia obowiązku ministrów, którzy muszą również dziś zadecydować, czy są ministrami Polski, czy ministrami Bloku Bezpartyjnego. Ministrowie, obejmując swe stanowiska, składają przysięgę na dochowanie praw i Konstytucji Rzeczypospolitej. Składają ją wszyscy ministrowie, składał ją i Minister Spraw Wojskowych p. Marszałek Piłsudski. Pamiętamy wszyscy, że w r. 1917 było zagadnienie przysięgi Legjonów i p. Marszałek Piłsudski wołał wybrać Magdeburg, aniżeli tę przysięgę złożyć zaborcom w pełni świadomości, że Legjony będą musiały ją złamać. P. Marszałek Piłsudski ponadto niejednokrotnie odwoływał się do imponderabiljów, odwoływał się do honoru narodu, odwoływał się do honoru, jaki każdy z działaczów politycznych musi mieć, ażeby mógł służyć narodowi. Dziś i my również będziemy patrzyli, jak nasi ministrowie wykonają swoją przysięgę, którą składają przy obejmowaniu urzędowania, jak będą pilnowali najistotniejszych praw narodu polskiego, jak będą pilnowali tej Konstytucji, którą naród sam sobie uchwalił. Każdy z pp. Ministrów, tych właśnie, którzy tak często odwoływali się do honoru, tak często przypominali nam posłom o istnieniu obowiązku honoru i cnoty, będzie musiał się zastanowić nad tem samem zagadnieniem w stosunku do siebie, a to wobec uchwalenia projektu Konstytucji z pogwałceniem ustaw obowiązujących. Będą się musieli zastanowić nad tem, co doradzą Prezydentowi Państwa, i co Prezydent będzie musiał uczynić w związku z art. 54 Konstytucji. Myślę, że dzisiejszy dzień nie jest tylko dniem próby dla posłów i charakterów poselskich, myślę, że ten dzień jest dniem próby dla honoru, jest dniem próby dla cnót obywatelskich również i najwyższych dostojników Państwa. Będziemy oczekiwali, czy wybiorą honor i posłuszeństwo narodowi, czy Bezpartyjnemu Blokowi.</u>
<u xml:id="u-48.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Matczak.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#PMatczak">Wysoka Izbo! Przed ostatecznem głosowaniem w sprawie Konstytucji w imieniu Klubu Ukraińskich Radykałów składam następujące oświadczenie:</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#PMatczak">Projekt nowej Konstytucji, jak i dotychczas obowiązująca Konstytucja nie uwzględniają wyraźnie faktu, że Państwo Polskie nie jest państwem narodowo jednolitem, lecz że w jego granicach znalazły się także wielkie połacie ziem rdzennie ukraińskich, zamieszkałych w zwartej większości przez ludność ukraińską. Projekt nowej Konstytucji, jak i obecnie obowiązująca Konstytucja, nie liczą się z wolnościowemi dążeniami narodu ukraińskiego na ziemiach zachodnio-ukraińskich, które w wyniku wojny przyłączono do Państwa Polskiego. Dzieje się to w chwili, kiedy wolnościowe ruchy narodowościowe i prawo samookreślenia narodów stały się przewodnią myślą rozwoju historycznego ludzkości.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#PMatczak">Obecnie obowiązująca formalnie demokratyczna Konstytucja nie była w praktyce stosowana do ludności ukraińskiej i nie chroniła twórczej pracy narodu ukraińskiego, jego ziemi i jego praw. Obecnie obowiązująca Konstytucja nie ochroniła ziemi narodu ukraińskiego przed kolonizacją, a życia gospodarczego organizacyj oświatowo-kulturalnych i szkolnictwa przed niszczeniem, bez względu na to, jaki obóz polski był w danej chwili przy władzy w Państwie. Obecnie obowiązująca formalnie demokratyczna Konstytucja nie ochroniła narodu ukraińskiego przed pacyfikacją w 1930 r., przed permanentnemi pacyfikacjami szeregu powiatów od 1930 r. do chwili obecnej, nie ochroniła gospodarczych, oświatowych i kulturalnych ukraińskich działaczy od obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej.</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#PMatczak">Wobec tej rzeczywistości uświadamiamy sobie, jaką odwieczną prawdę sformułował jeden z najwybitniejszych synów narodu ukraińskiego, jeden z twórców, przywódców naszego socjalistycznego i wyzwoleńczego ruchu, Iwan Franko, który twierdził, że w obcem państwie naród ukraiński ma prawa tylko na papierze, a obowiązki na plecach.</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#PMatczak">Obecna walka o nową Konstytucję w Polsce jest walką różnych obozów polskich o władzę w Państwie. Stwierdzamy, że dotychczas żaden obóz polityczny polski nie zdeklarował wyraźnie, że uznaje prawo narodu ukraińskiego na ziemiach zachodnio-ukraińskich w Polsce do samookreślenia. Wobec tego w tej walce różnych obozów polskich o władzę nie widzimy konieczności brania na siebie obowiązku stawania po stronie któregokolwiek obozu. Dlatego w ostatecznem głosowaniu nasz klub nie będzie brał udziału.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Jeremicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#PJeremicz">Wysoki Sejmie! Jako przedstawiciel narodu białoruskiego oświadczam co następuje:</u>
<u xml:id="u-52.1" who="#PJeremicz">Nie żałujemy dotychczasowej Konstytucji z dn. 17 marca 1921 r., nie zachwycamy się projektem nowej. Dotychczasowa Konstytucja, która była zbudowana na podstawach demokratycznych w świetle pisanego prawa, wyglądała nawet dość liberalnie wobec obywateli niepolskiej narodowości. Ale, niestety, w praktyce do nas Białorusinów stosowana nie była, Niewątpliwie nikt tak nie powinien walczyć o prawo i praworządność, jak przedstawiciele mniejszości narodowych, albowiem jedyną ich obroną jest prawo. Prawo może być niedoskonałe, lecz winno być wykonywane i ciągłe. Nawet i do niedoskonałego prawa, gdy jest ciągłe i wykonywane, obywatel może się zastosować.</u>
<u xml:id="u-52.2" who="#PJeremicz">Twierdzę z całą stanowczością, iż w Polsce względem nas Białorusinów prawo nie było stosowane, chociaż przy władzy były różne obozy społeczeństwa polskiego. Mieliśmy nie prawo, tylko doraźną i swoistą interpretację prawa, która zależała od nastroju i osobistego zapatrywania się interpretatora. To jest wyjaśnienie, dlaczego nie żałujemy dotychczasowej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-52.3" who="#PJeremicz">Projekt nowej Konstytucji, który dziś ma być uchwalony i stanie się prawem, oddaje całą władzę w Państwie organom wykonawczym i administracyjnym. Doświadczenia zaś ostatnich lat nie wróżą nam żadnej zmiany na lepsze względem nas Białorusinów. To też proponowaną zmianą Konstytucji nie zachwycamy się.</u>
<u xml:id="u-52.4" who="#PJeremicz">Uważamy ponadto, iż obecna zmiana Konstytucji nie jest niczem innem, jak tylko wyrazem walki w samem społeczeństwie polskiem między opozycją a grupą rządzącą. Nie chcąc stawać w tej walce ani po jednej, ani po drugiej stronie, jako jedyny przedstawiciel Białorusinów oświadczam, że w głosowaniu nad zmianą Konstytucji udziału brać nie będę.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Chęciński.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#PChęciński">Proszę Panów! Przede wszystkiem stwierdzić musimy, że aczkolwiek nowa Konstytucja nie jest jeszcze formalnie ustawą, to faktycznie istnieje już od dawna i panuje, a uchwalenie jej przez Sejm ma za zadanie z jednej strony ulegalizowanie stanu obecnego, z drugiej dalsze przeprowadzenie hitleryzacji kraju. Nowa Konstytucja jest ukoronowaniem wszystkich dotychczasowych ustaw przeciwrobotniczych, przeciwchłopskich, przeciw inteligencji pracującej i narodom uciskanym i ujarzmionym. Jest ona wyrazem przejścia rządu faszystowskiego do całkiem już jawnej, otwartej władzy terorystycznej kapitału nad pracującymi pod hasłem „żadnych praw masom ludowym”. Nowa ta Konstytucja została całkowicie już wypierzona z tych wszystkich resztek demokracji burżuazyjnej i parlamentaryzmu, które do niedawna tworzyły pewną tradycję rządów burżuazyjnych i w które między innemi obfitowała dotychczasowa Konstytucja.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#PChęciński">Ale dotychczasowa Konstytucja powstawała w latach 1918, 1919 i 1920, kiedy na wschodzie proletarjat zwyciężył, obalając rządy kapitalistów, obszarników i bankierów, kiedy na zachodzie w Austrji i w Niemczech dynastje Habsburgów i Hohenzollernów rozpadły się jak domek z kart po zrewoltowaniu się mas robotniczych, kiedy proletarjat był uzbrojony i walczył o władzę. Burżuazji groziła utrata wszystkiego i dlatego wówczas w panicznym strachu przed tem oddała ona władzę w ręce przywódców SD i stronnictw chłopskich, godząc się czasowo na różne ustępstwa, by utrzymać podstawę swej egzystencji, swój ustrój, oparty na świętej nienaruszalności własności prywatnej. I to zadanie, tę rolę, zakreśloną im, dzielnie spełniali przywódcy esdecji czy to w Niemczech, Austrji, czy też w Polsce.</u>
<u xml:id="u-54.2" who="#PChęciński">Oddając władzę w ręce przywódców esdecji, burżuazja pozornie tylko godziła się na różne ustępstwa, w rzeczywistości zaś nigdy nie myślała na serjo o ich realizowaniu. Wyrazem tego pozornego ustępstwa były wszystkie konstytucje, uchwalone w tym czasie: w Polsce Konstytucja marcowa, w Niemczech wejmarska, w Austrji i t. d. Zadaniem tych najliberalniejszych konstytucyj było dążenie do otumanienia mas przez stworzenie złudzeń, że konstytucja zapewni im wolność, swobodę zrzeszania się, współudział w rządzeniu, obdarzy chłopów ziemią, jednem słowem, stworzy szerokim masom pracującym raj na ziemi w wolnej, niepodległej ojczyźnie. Ten manewr był dla burżuazji tylko okresem „pieredyszki” i potrzebny był klasom posiadającym w Polsce, jak i w innych krajach, do faktycznego rozbrajania klasy robotniczej, do zyskania czasu dla silniejszego zorganizowania aparatu swego, aby potem stopniowo, systematycznie przystąpić do zorganizowanej kontrofenzywy, do rozbijania ruchu robotniczego, do podporządkowania go swoim interesom klasowym, do prób uczynienia z niego narzędzia zaborczej, grabieżczej polityki imperjalistycznej.</u>
<u xml:id="u-54.3" who="#PChęciński">Ta liberalna konstytucja miała na celu w pierwszym rzędzie ułatwienie przywódcom PPS w Polsce, podobnie jak przywódcom SD w Niemczech i Austrji, skutecznego rozbicia ówczesnych rad delegatów robotniczych, chłopskich i żołnierskich, tej formy władzy proletarjatu i chłopstwa, która w Związku Radzieckim pod przewodnictwem komunistów doprowadziła do walnego zwycięstwa nad burżuazją i obszarnikami i zdołała ugruntować tę władzę, realizując jedną pięciolatkę, przeprowadzając drugą, budując socjalizm, wciągając do czynnego udziału w tem budownictwie państwa jaknajszersze masy, przeprowadzając w ten sposób istotną demokrację, demokrację proletarjacką.</u>
<u xml:id="u-54.4" who="#PChęciński">Obóz komunistyczny przez cały czas wykazywał, że najliberalniejsza nawet konstytucja w ramach państwa burżuazyjnego nie daje robotnikom, chłopom, pracującej inteligencji, ujarzmionym i uciśnionym narodom żadnych perspektyw dla ich rozwoju, że przeciwnie, grozi im nędza, ucisk i fizyczne zwyrodnienie.</u>
<u xml:id="u-54.5" who="#PChęciński">Obecny stan, istniejący w Polsce — głód, nędza, 16.000 działaczy robotniczych i chłopskich, przebywających w więzieniach faszystowskich — najdobitniej świadczy o słuszności tego stanowiska, że tylko walka rewolucyjna szerokich mas pracujących przeciw ich gnębicielom, nie targi o taką czy inną konstytucję mieszczańską, jedynie zdecydowana walka z faszyzmem o rząd rad delegatów robotniczych, chłopskich i żołnierskich, o polską republikę rad daje gwarancję istotnych swobód demokratycznych, ale nie w sensie demokracji burżuazyjnej, lecz demokracji proletarjackiej, demokracji pracy.</u>
<u xml:id="u-54.6" who="#PChęciński">Faszystowska przebudowa państwa dokonywa się obecnie w pełni w szeregu państw burżuazyjnych. Prawda, parlamenty istnieją jeszcze, przynajmniej w urzędowych spisach instytucyj państwowych, zarówno we Włoszech, jak i w Niemczech i Austrji, ale faktycznie stały się one jedynie jeszcze jednym z organów aparatu rządowego. W Niemczech naprzykład po zamordowaniu w czerwcu roku ubiegłego szeregu posłów Reichstagu poprostu wyznaczono nowych posłów według wskazań przewodniczącego frakcji narodowo - socjalistycznej Reichstagu.</u>
<u xml:id="u-54.7" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-54.8" who="#PChęciński">A przecież i u nas sposób ten stosowany jest już w samorządach, czego przykładem może być chociażby komisaryczny magistrat m. Warszawy.</u>
<u xml:id="u-54.9" who="#PChęciński">Nowa Konstytucja, art. 2 tej Konstytucji, zasadę odpowiedzialności przed narodem zastępuje zasadą, bardziej odpowiadającą burżuazji, odpowiedzialnością przed Bogiem i historją. Co to oznacza? Oznacza to faktyczne, ostateczne odsunięcie mas pracujących od wpływu na aparat państwowy, bo ten aparat państwowy ma się stać monopolem dyktatury burżuazji dla zachowania kapitalizmu z jego podstawą — własnością prywatną jako świętą i nienaruszalną.</u>
<u xml:id="u-54.10" who="#PChęciński">Ponieważ stare metody nie prowadzą już do celu, odrzuca się precz figowe listki demokratyczne, rozpoczyna się frontalny atak na masy pracujące, przechodzi się do terorystycznych metod rządzenia. Jako przykład tego może posłużyć bodaj artykuł p. Matuszewskiego, zamieszczony w „Gazecie Polskiej”, gdzie wyraźnie i niedwuznacznie grozi się wszystkim tym, którzy nie zechcą podporządkować się władzy dyktatorskiej rządu faszystowskiego.</u>
<u xml:id="u-54.11" who="#PChęciński">Nowa Konstytucja legalizuje te wszystkie nowoczesne metody faszystowskie rządów burżuazyjnych. Co stanowi istotę nowej Konstytucji? Przedewszystkiem Sejm i Senat przestają być nawet formalnie ciałami ustawodawczemi, gdyż całkowita władza przechodzi w jedyne ręce Prezydenta.</u>
<u xml:id="u-54.12" who="#PChęciński">Nawet jeden z uczonych burżuazyjnych, zaproszony przez Senat w charakterze rzeczoznawcy, określił Konstytucję tę jako monarchistyczną i absolutystyczną. Istotnie, Konstytucja nadaje Prezydentowi władzę nieograniczoną, której nie posiada nawet król angielski. Rząd odpowiedzialny jest tylko wobec Prezydenta, który posiada prawo wydawania drogą dekretów wszelkich ustaw, nawet wypowiadania wojny. W ciągu kilku minut może Prezydent, jako wykonawca woli burżuazji, postawić kraj w obliczu powszechnej mobilizacji i wojny, nie pytając nawet o zdanie Sejmu i Senatu. W ten sposób Sejm ma stać się tylko figurantem, przykrywką do bezwzględnych rządów klik kapitalistycznych.</u>
<u xml:id="u-54.13" who="#PChęciński">Nowa Konstytucja ogranicza w znacznym stopniu prawa wyborcze, pozbawiając cenzusu wyborczego zgórą 10% ludności. Według nowej Konstytucji prawo wyborcze przysługuje obywatelowi po ukończeniu lat 24, a prawo być wybranym po ukończeniu lat 30. Od wyborów usunięto również całe masy żołnierskie. A więc obywatel ma prawo i obowiązek służenia w wojsku, płacenia podatków i t. d., ale to wszystko nie daje mu jeszcze żadnych uprawnień, nawet prawa głosowania do Sejmu. W Związku Radzieckim prawo głosowania i prawo być wybieranym posiadają wszyscy obywatele, którzy ukończyli lat 18, jak również wszyscy żołnierze, odbywający powinność wojskową.</u>
<u xml:id="u-54.14" who="#PChęciński">Konstytucja nowa znosi proporcjonalność wyborów, odbiera w ten sposób masom pracującym do reszty możność wysyłania swych przedstawicieli do Sejmu. A tajność wyborów? Mamy pod tym względem bogate doświadczenie z ostatnich wyborów samorządowych, jak się te rzeczy przeprowadza. Geografja i arytmetyka wyborcza przeprowadzone będą w ten sposób, aby wszędzie zapewnić generalne zwycięstwo klasom panującym. Oświadczenie p. Kościałkowskiego, Ministra Spraw Wewnętrznych, a więc czynnika, który będzie kierował temi wyborami, pod adresem senatorów i posłów ukraińskich mówi wyraźnie o tem, że nowe wybory do Sejmu nie będą wybieraniem „najlepszych”, „najbardziej wartościowych” jednostek, lecz będą zwyczajnie dobieraniem sobie takich ludzi, którzy zgodzą się być biernem narzędziem w rękach kliki kapitalistycznej i jej rządu faszystowskiego.</u>
<u xml:id="u-54.15" who="#PChęciński">A jak w nowej Konstytucji będzie wyglądała sprawa wolności obywatela? Dotychczasowa Konstytucja niby gwarantowała nietykalność mieszkania obywatela, ale wiemy dobrze, jak to wyglądało w rzeczywistości. Chociaż nowa Konstytucja również poręcza wolność osobistą, nietykalność mieszkania i tajemnicę korespondencji, to jednak możemy śmiało twierdzić, że i nadal tem bardziej robotnik, chłop, inteligent pracujący, Ukrainiec czy Białorusin, walczący o swe wyzwolenie narodowe, nigdy nie będą pewni, czy w nocy nie zjawią się u nich z rewizją.</u>
<u xml:id="u-54.16" who="#PChęciński">Art. 104 starej Konstytucji mówi, że każdy obywatel ma prawo swobodnego wyrażania swych myśli i przekonań, a iluż jednak za to właśnie działaczy robotniczych i chłopskich wędruje na długie lata do więzienia! Tak samo, jak dotychczas nie przestrzegaliście tego przepisu, tak samo nie będziecie przestrzegać go nadal.</u>
<u xml:id="u-54.17" who="#PChęciński">Art. 98 marcowej Konstytucji mówi, że kary połączone z udręczeniami fizycznemi są niedozwolone i nikt takim karom nie może podlegać. Jak przestrzegaliście tego przepisu? Jakie katusze i udręki przechodzą tysiączne rzesze więźniów politycznych! Metody łuckie są systemem, istniejącym i w innych urzędach śledczych, jak o tem świadczy interpelacja nasza, zgłoszona tu w sprawie tortur, stosowanych do więźniów politycznych w urzędzie śledczym w Chełmie lubelskim. A obóz w Berezie Kartuskiej? Czyż nie jest on miejscem udręki i tortur? Pomimo ukrywania faktów, istniejących w Berezie Kartuskiej, jak naprzykład zabronienia stamtąd wychodzącym podawania wszelkich wiadomości pod groźbą powrotu do miejsca katuszy, do mas pracujących dotarły te wiadomości.</u>
<u xml:id="u-54.18" who="#PChęciński">Nowa Konstytucja poprostu usuwa ten niewygodny artykuł, co wyraźnie świadczy o tem, że system ten trwać nadal i rozwijać się będzie.</u>
<u xml:id="u-54.19" who="#PChęciński">Nietykalność poselska co do rewolucyjnych posłów robotniczych przedstawia się zawsze w ten sposób, że za swą działalność poselską szereg posłów komunistycznych zostało wydanych sądom, a ponadto ciągnie ich się często do komisarjatów policyjnych, a niekiedy masakrują ich policja i szpicle. Dziś sprawa przedstawia się w ten sposób, że w każdej chwili każdy niewygodny poseł rewolucyjny, któremu uda się przemycić do Sejmu mimo Waszych machinacyj wyborczych, będzie mógł być w uproszczony sposób zlikwidowany.</u>
<u xml:id="u-54.20" who="#PChęciński">A prawo koalicji, zgromadzeń, zawiązywania stowarzyszeń i związków? Zamykanie związków zawodowych, klubów sportowych czy robotniczych stowarzyszeń oświatowych świadczy najdobitniej o tem, jak burżuazja traktuje na serjo to swoje ustępstwo. Ostatnie masowe zamykanie związków lewicowych świadczy o tem, że rząd faszystowski nie wyrzekł się swoich zamierzeń zglajchszaltowania związków zawodowych.</u>
<u xml:id="u-54.21" who="#PChęciński">Nauka dotychczas w szkołach powszechnych była przynajmniej formalnie obowiązkowa i bezpłatna. Faktycznie zaś tysiączne rzesze dzieci robotniczych i chłopskich w wieku szkolnym nie korzystają z tych szkół, a różne dobrowolne, a w gruncie rzeczy obowiązkowe składki na LOPP-y, Strzelca, na imieniny p. Marszałka Piłsudskiego i t. d. przekreślały bezpłatność nauki. W nowej Konstytucji bezpłatność nauki została zupełnie skreślona, co oznacza faktycznie nałożenie nowych podatków na szerokie masy pracujące.</u>
<u xml:id="u-54.22" who="#PChęciński">Ubezpieczenia likwiduje się. Nowa Konstytucja skreśla postanowienie poprzednie, zabraniające pracy zarobkowej dzieciom poniżej lat 15, pracy nocnej kobietom i robotnikom młodocianym w gałęziach przemysłu szkodliwych dla ich zdrowia; również przekreśla zakaz stałego zatrudniania pracą zarobkową dzieci i młodzieży w wieku szkolnym.</u>
<u xml:id="u-54.23" who="#PChęciński">Nowa Konstytucja skreśla również artykuł, mówiący o nieuznawaniu przywilejów rodowych ani stanowych, jak również herbów, tytułów rodowych i innych.</u>
<u xml:id="u-54.24" who="#PChęciński">Skreślono również całkowicie art. 83 mówiący o tem, że do sądzenia przestępstw politycznych będą powołane sądy przysięgłych. W ciągu 14 lat istnienia Konstytucji nigdzie nie wprowadzono sądów przysięgłych; istniały one tylko na terenie dawnej okupacji austrjackiej, gdzie obowiązywały jeszcze przed wojną.</u>
<u xml:id="u-54.25" who="#PChęciński">Nowa Konstytucja wzmacnia ucisk terenów okupowanych, znosząc najskromniejsze nawet uprawnienia narodów ujarzmionych i tak zwanych mniejszości narodowych.</u>
<u xml:id="u-54.26" who="#PChęciński">Konstytucja ta wreszcie przekreśla prawo chłopów pracujących do ziemi bez wykupu i utwierdza nietykalność własności kapitalistyczno - obszarniczej.</u>
<u xml:id="u-54.27" who="#PChęciński">Przytoczone tu fakty nakreślają już linję, po jakiej pójdzie Rząd po uchwaleniu Konstytucji. Faszystowska Konstytucja, to narzędzie wojny. Ma ona zamienić kraj cały w jeden wielki obóz koncentracyjny, chce stłumić wszelki odruch buntu mas pracujących, by faszyzm mógł tem łatwiej przeprowadzić swe plany: zlikwidować ubezpieczenia, zglajchszaltować związki zawodowe, wycisnąć z biedoty chłopskiej i miastowej ostatnią chudobę na podatki i na długi. Konstytucja ta, to Konstytucja niewoli pracujących i wojny przeciw Z. S. R. R.</u>
<u xml:id="u-54.28" who="#PChęciński">Klasa robotnicza, chłopi, pracująca inteligencja, ujarzmione i uciskane narody, przeżywszy na swych plecach 17-letnią historję okresu powojennego, coraz bardziej widzą, po czyjej stronie mogą znaleźć wyjście z nędzy, głodu i teroru. Masy te widzą, że gdy z jednej strony przy dyktaturze burżuazji następuje dalszy rozkład gospodarczy i faszyzm, to po drugiej stronie w Związku Radzieckim przy rządach dyktatury proletarjackiej następuje rozbudowa i rozkwit gospodarki socjalistycznej, wzrost dobrobytu i rozszerzenie praw obywatelskich.</u>
<u xml:id="u-54.29" who="#PChęciński">Szerokie masy pracujące przekreślą wszystkie Wasze ustawy łącznie z obecną Konstytucją w walce jednolito - frontowej o każdą pozycję swą, czy to w fabryce przeciw redukcjom i racjonalizacji, czy przeciw próbom ograbienia praw koalicji, zgromadzeń i t. d., by wraz z wszystkimi wyzyskiwanymi i uciskanymi przejść do frontalnego kontrataku dla położenia kresu Waszemu panowaniu, do stworzenia na gruzach Waszych rządów faszystowskich rządu Rad Delegatów Robotniczych, Chłopskich i Żołnierskich, Polskiej Republiki Rad.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#Marszałek">Wpłynął wniosek formalny p. Starzaka, aby zamknąć listę mówców. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Większość. Wniosek został uchwalony. Ograniczam czas przemówień do 30 minut.</u>
<u xml:id="u-55.1" who="#Marszałek">Głos ma p. Trąmpczyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#PTrąmpczyński">Jak już zapowiedział mój kolega klubowy p. Winiarski, Klub Narodowy będzie głosował przeciw zmianom, zaproponowanym przez Senat. Używam celowo słowo „zmiany”, a nie, jak chce druk sejmowy, „poprawki”, ponieważ słowo „poprawki” wywołuje zamęt w umysłach i niektórzy pp. posłowie, jak np. p. Car, mogą sobie wydedukować, że procedura między Sejmem a Senatem przy uchwalaniu noweli konstytucyjnej podlega art. 35 Konstytucji, t. zn., że poprawki te mogą być przyjęte zwyczajną większością. Mojem zdaniem jest zupełnie niewątpliwe, wynika to z art. 125 Konstytucji, że do przyjęcia zmian w Konstytucji trzeba bezwzględnie większości 2/3.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#PTrąmpczyński">W komisji i tu na plenum robiono nam wraz z całą opozycją zarzut, że długo nie braliśmy udziału w pracach nad nowelą do Konstytucji. Owszem, nie współpracowaliśmy, zaraz powiem, z jakich powodów. Przedewszystkiem powierzono opracowanie nowej Konstytucji p. Carowi, który przeszedł do historji i wsławił się dotychczas tylko tak zwanemi figlami konstytucyjnemu. Ten wybór był niestosowny i trudno było żądać, ażebyśmy poważnie dyskutowali. Ale był również i inny powód, że odmówiliśmy rzeczywistej współpracy przy opracowaniu tego projektu. Sejmu dzisiejszego nie możemy uważać za wylegitymowany do decydowania o przyszłym ustroju Polski, ponieważ wybory w r. 1930 były takim stekiem oszustw i gwałtów, że większości, przez te wybory wyłonionej, nie możemy uznać za reprezentację narodu. Mam tu dwa wnioski, złożone do prokuratora w sprawie wyborów w Siedlcach i Radomiu. Podobnie skandalicznych rzeczy, jakie tam były, nie było jeszcze w Europie, nawet w Rumunji. Pomijam, to, że w pierwszym roku próbowaliśmy współpracować nad ustawami. Jaki był rezultat? Z kilkuset naszych wniosków dosłownie ani jeden nie został przyjęty przez większość, tylko kilka czy kilkanaście zostało podjętych przez Klub B. B. i wtedy naturalnie przeszły. Wtedy powiedzieliśmy sobie: dość mamy tych komedyj. Na dobitkę p. Marszałek Świtalski w przedwakacyjnej mowie w roku 1933 podniósł wyraźnie, że opozycja w projektach ustaw nie może zmienić ani jednej litery. Jeżeli w tym stanie rzeczy p. Car wniósł te zmiany 26 stycznia 1934 r., to możemy powiedzieć, iż wbrew lepszej wiedzy powiedział, że opozycja nie interesuje się projektem Konstytucji, bo inna rzecz jest współpracować, a inna bronić naród przed narzuconym cezaryzmem. P. Car wiedział dobrze, że interes opozycji tkwi w tem, żeby projekt nie został przyjęty. Ale p. Car, mając bardzo złą, beznadziejną kartę, koniecznie pragnie wygrać i puścił się na cuda. Scena cudu z dnia 26 stycznia 1934 r. ani p. Carowi, ani jego stronnictwu zaszczytu nie przynosi.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#PTrąmpczyński">Wszyscy mówcy, prócz p. Cara, byli zgodni, że robota przy tej noweli do Konstytucji jest straszną fuszerką i że zawiera ona setki błędów. Przypisywano to razem z p. Makarewiczem zbytniemu pośpiechowi. Czy ten pośpiech był tak bardzo potrzebny i czy ta Konstytucja marcowa wymagała koniecznych zmian? O tej Konstytucji marcowej jest legenda w Polsce, że jest powodem nieszczęścia w Polsce. W tem tkwi gruba przesada. Klub nasz uznawał, że ma ona różne błędy, a mianowicie błędy teoretyczne i wcale nie powiedzieliśmy, że nie będziemy prowadzili żadnych rozmów o Konstytucji, ale twierdzimy, że do pośpiechu nie było powodu, a ta tęsknota, która była na lewicy za reformą Konstytucji, jest rzeczą przesadzoną.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#PTrąmpczyński">Trzeba zważyć, w jaki sposób powstawała Konstytucja w 1921 r. Z jednej strony trzeba było walczyć z obstrukcją, popieraną przez Rząd ówczesny, a z drugiej strony wisiał nad Polską miecz plebiscytu śląskiego, wyznaczonego na dzień 20 marca 1921 r. Plebiscyt ten musiał być przegrany, gdyby Konstytucja, uchwalona 17 marca, nie była przed tym dniem przyszła do skutku. Plebiscyt byłby przegraną niewątpliwie, gdyby Konstytucja nie była wprowadzona. Wówczas ta patrjotyczna akcja większości Sejmu, która działała bez jakiegokolwiek osobistego interesu, uratowała Śląsk dla Polski. A trudności były szalone. Autorowie nie mieli żadnych podstaw, na którychby mogli budować, musieli wydobyć Polskę wprost z chaosu i to wbrew oporom, które nie życzyły sobie usunięcia chaosu w Polsce. Publikując w dniu 17 marca 1921 roku z trybuny sejmowej przyjęcie Konstytucji, oświadczyłem między innemi:</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#PTrąmpczyński">„Konstytucja nasza posiada niewątpliwie błędy, które się wkradły w atmosferze walki, w jakiej się rodziła. Błędy te usunąć nie będzie trudno, bo mamy przeświadczenie, że zawsze w polskim Sejmie i Senacie znajdzie się znaczna większość, której jedynym drogowskazem będzie dobro Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: I znalazła się.)</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#PTrąmpczyński">W dniu dzisiejszym daliście dowód, że w narodzie polskim dążenie do ładu i porządku zwycięża wszelkie przeciwności, daliście wszystkim warstwom narodu żywy przykład wysokiego poczucia państwowości. Obyśmy zawsze pamiętali, że Państwo, to pewność życia, wolności i mienia, to praworządność i sprawiedliwość”.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#PTrąmpczyński">Co z tego wszystkiego dziś w Polsce pozostało?</u>
<u xml:id="u-56.8" who="#komentarz">(P. Sanojca: Ględzenie.)</u>
<u xml:id="u-56.9" who="#PTrąmpczyński">Gdzie dziś jest wolność obywatela, gdzie praworządność? Czy Konstytucja marcowa temu winna?</u>
<u xml:id="u-56.10" who="#PTrąmpczyński">Zarzucało się Konstytucji marcowej zbytnią łatwość w usuwaniu ministrów. O ile coś było racji w tem twierdzeniu, to Sejm i Senat z r. 1926 zgodnie ten brak usunęły, utrudniając znacznie wotum nieufności. Pozatem konsekwencje prawa Sejmu do usuwania ministrów były znacznie wyolbrzymione. Patrząc historycznie w tył aż do r. 1919, twierdzę, że ile razy Sejm udzielił jakiemuś ministrowi votum nieufności, to większość sejmowa miała rację, uważając owego ministra za szkodnika kraju.</u>
<u xml:id="u-56.11" who="#PTrąmpczyński">A jeśli rządy zmieniały się zbyt często bez votum nieufności, to polegało to nie na błędnej Konstytucji, ale raczej na osobistem niedomaganiu ministrów, którzy przewracali się przez własne nogi.</u>
<u xml:id="u-56.12" who="#PTrąmpczyński">Niechaj ci, którzy tak bardzo tęsknią za reformą Konstytucji, wskażą mi choćby jeden artykuł w Konstytucji marcowej, o którym mogą twierdzić, że jego przepis uniemożliwia utrzymanie porządku w kraju.</u>
<u xml:id="u-56.13" who="#PTrąmpczyński">Owa zupełnie nieuzasadniona pogarda Konstytucji marcowej sprawiła, że autorowie projektu nowej Konstytucji pisali nowy projekt nie na fundamencie dotychczasowego prawnego stanu rzeczy, ale wyłącznie z wyobraźni i na kolanie. Podług tego też to arcydzieło wypadło!</u>
<u xml:id="u-56.14" who="#PTrąmpczyński">Zacytuję tylko kilka przykładów tej roboty.</u>
<u xml:id="u-56.15" who="#PTrąmpczyński">Na czele stawiam fakt, że w całym projekcie nie zachodzi ani razu słowo „naród”. Była to koncesja dla kół masońskich, dla których słowo „naród” zawsze było czerwoną chustą. Wprawdzie p. Makowski twierdzi, że słowo „naród” nie ma realnego znaczenia i że trzeba to słowo pozostawić poetom. My zaś mamy nadzieję, że bardzo rychło naród polski pokaże dobitnie w praktyce, że jeszcze żyje.</u>
<u xml:id="u-56.16" who="#PTrąmpczyński">Wstręt ów do słowa „naród” spłodził wprost śmieszny nonsens w art. 1 projektu. Jest tam powiedziane, że Państwo Polskie wskrzeszone zostało ofiarą swych synów, czyli, że Państwo miało już synów przed swem nowonarodzeniem. Nie! Synów miał tylko naród już wtedy, gdy nie było jeszcze państwowości polskiej.</u>
<u xml:id="u-56.17" who="#PTrąmpczyński">Czyby Polska zmartwychwstała jako państwo, gdyby na jej terenie nie było masy narodu polskiego, ale tylko mniejszości narodowe?</u>
<u xml:id="u-56.18" who="#PTrąmpczyński">Prezydent — cezar ma stać ponad prawem, być jedynie odpowiedzialnym przed Bogiem i historją. Ja widzę w tym frazesie grzech przeciw przykazaniu Bożemu: „I nie będziesz używał imienia mego nadaremnie”. Bo autorowie projektu nie są chyba tak naiwni, aby przypuszczać, że Prezydent będzie rządził osobiście. Otoczy go oczywiście klika, która odgrodzi go od narodu i rządzić będzie niepodzielnie, kraj wyzyskując. Naszem zdaniem jedynym celem gwałtownego forsowania nowej Konstytucji jest uwiecznienie w drodze kooptacji kliki rządzącej przy dojściu do żłobu państwowego. Mówi się o Bogu, a ma się myśli bardzo przyziemne!</u>
<u xml:id="u-56.19" who="#PTrąmpczyński">A historja, przed którą Prezydent — cezar rzekomo ma odpowiadać, to już zupełnie kpiny! Widzimy przecież codzień, jak się dziś fałszuje na każdym kroku historję.</u>
<u xml:id="u-56.20" who="#PTrąmpczyński">A jak się autorowie projektu obeszli z prawami obywatela, które Montesquieu uważa za główny przedmiot każdej konstytucji? Bo jak słusznie powiada, każdy posiadacz władzy skłonny jest do jej nadużywania. Pierwszą zatem zasadą każdej konstytucji powinno być niedowierzanie przyszłym władcom. I p. Car i komisja senacka skreślili gładko prawa obywatela, rzekomo jako rozumiejące się same przez się. Wszak konstytucja francuska w roku 1875 — mówili — też ich nie umieściła. Porównanie to niebardzo trafne, bo naród francuski ma wrodzone poczucie prawa. Coby np. we Francji lud zrobił z ministrami, którzyby się odważyli na pomysł w guście Brześcia lub Berezy? Dopiero prof. Makarewicz zwrócił uwagę komisji senackiej na pewien obowiązek przyzwoitości. Wskutek tego umieszczono w ostatniej chwili w art. 51 kilka punktów, dotyczących praw obywatelskich, ale zamiast jasnych przepisów marcowej Konstytucji zredagowano ten punkt w tak ogólnikowej formie i z taką niechęcią, że każdy członek przyszłych rządów będzie mógł wydedukować, iż prawa obywatelskie wcale w Polsce nie egzystują.</u>
<u xml:id="u-56.21" who="#PTrąmpczyński">Zupełnie zaś skreślono art. 96 Konstytucji marcowej: „Wszyscy obywatele są równi wobec prawa. Urzędy publiczne są w równej mierze dla wszystkich dostępne na warunkach prawem przepisanych”. Wiemy, z jakiego powodu to skreślenie nastąpiło. Bo dla rządów sanacyjnych przepis ten nigdy nie egzystował. Przypominam, ile dziesiątek tysięcy dobrych urzędników wyrzucono na bruk z przedwczesną emeryturą, aby zrobili miejsce dla członków czwartej brygady. Wyłącznem dziełem rządów sanacyjnych jest fakt, że wydatki na emerytury podskoczyły z 50 miljonów r. 1926 o sto kilkadziesiąt miljonów. Teraz wiemy, skąd pochodzi stały deficyt w budżecie.</u>
<u xml:id="u-56.22" who="#PTrąmpczyński">A w jaki sposób rządy sanacyjne dziś wykonują przepis, że urzędy publiczne są dostępne dla wszystkich obywateli? Kto nie jest wyraźnym służalcem pierwszej i czwartej brygady, jest dziś zgóry wykluczony od wszelkich korzyści, jakie Państwo daje. Nawet stanowiska portjera nie otrzyma bez polecenia wyraźnego BB-ka.</u>
<u xml:id="u-56.23" who="#PTrąmpczyński">A potem ma się czoło pisać w nowej Konstytucji: „Państwo Polskie jest wspólnem dobrem wszystkich jego obywateli”!</u>
<u xml:id="u-56.24" who="#PTrąmpczyński">Świeżo ukazała się w niemieckiem piśmie prawniczem rozprawa prof. Cybichowskiego o reformie Konstytucji Polskiej. Autor słusznie uzasadnia potrzebę oparcia prawa konstytucyjnego na mocnym gruncie tradycji narodu, a przedewszystkiem etyki. Nic nie jest warta wykładnia prawa oraz metoda działania prawodawcy, która się nie trzyma podstawowych norm etycznych, przedewszystkiem bona fides, obowiązującej tak w tworzeniu prawa, jak w jego stosowaniu.</u>
<u xml:id="u-56.25" who="#PTrąmpczyński">Czy autorowie projektu trzymali się zasad etyki? Gdyby ich dążeniem rzeczywistem było ulepszenie rządów, to byliby dążyli do ograniczenia władzy, a nie do jej rozszerzenia. Bo jeśli w Polsce jest anarchja, to idzie ona zgóry, a nie zdołu. Słusznie niedawno w Sejmie skonstatował poseł Czetwertyński, że „połowa starostów powinna siedzieć w kozie”.</u>
<u xml:id="u-56.26" who="#PTrąmpczyński">A dalej owo niewybredne szukanie środków, aby koniecznie przeprowadzić swój projekt! Przez blisko 9 lat prezydowałem już to w Sejmie, już to w Senacie; mogę zapewnić, że nawet w gorących walkach, np. o reformę rolną, nie dopuściłem nigdy do tego, aby jakieś stronnictwo było zaskoczone przez inne, bo uważałbym takie nielojalne zaskoczenie za najgorsze hultajstwo. Mego poglądu dotąd nie zmieniłem.</u>
<u xml:id="u-56.27" who="#PTrąmpczyński">Jestem przekonany, że pod tym względem będę miał opinję całego kraju za sobą. Nie wolno dopuścić do tego, aby wyłoniono dla Polski Konstytucję, która nosi na sobie piętno nieuczciwości.</u>
<u xml:id="u-56.28" who="#komentarz">(Oklaski na ławach Klubu Narodowego.)</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Czernicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#PCzernicki">Wysoki Sejmie! Nie rozumiem stanowiska Ukraińców, którzy siedzą w naszym Sejmie, biorą udział w głosowaniu, współpracują nad wszystkiemi ustawami, a kiedy przychodzi do głosowania w ustawie zasadniczej, to mówią, że ich to nic nie obchodzi. Nie widzę w tem stanowisku konsekwencji. Uważam, że takie stanowisko jest zupełnie bezzasadne i niesłuszne i konsekwencją tego powinno być wogóle wyjście z parlamentu Rzeczypospolitej. Nie mówię już o tem, że tem posunięciem panowie Ukraińcy zdradzili nas w tym dniu, kiedy idzie o demokrację w Polsce, o Rzeczpospolitą i idą w innym kierunku.</u>
<u xml:id="u-58.1" who="#PCzernicki">My mamy inne stanowisko, jesteśmy opozycją w stosunku do rządów obecnych, do dzisiejszego rządzenia, ale nie jesteśmy opozycją w stosunku do Państwa. I wtedy, kiedy byliśmy w niewoli, kiedy obce rządy nami rządziły — i wtedy nie byliśmy opozycją w stosunku do Państwa, utrzymaliśmy teren naszego Państwa i szliśmy z narodem polskim do boju o wolność kraju. I dlatego dla nas nie jest obojętny dzisiejszy dzień. Czujemy, że dzień dzisiejszy jest pogrzebem naszej wspaniałej Konstytucji...</u>
<u xml:id="u-58.2" who="#komentarz">(Głos na ławach B, B.: Rataj mówił co innego.)</u>
<u xml:id="u-58.3" who="#PCzernicki">...z 17 marca 1921 r., danej narodowi bohaterskiemu, który obronił swoją Ojczyznę w 1920 r. przed nawałą bolszewicką. Wtedy Panowie uważali za właściwe dać ludowi prawa obywatelskie, wtedy nie powiedzieliście, że Państwo to tylko rząd i ci, co w nim siedzą. A teraz po 14 latach jesteśmy świadkami, jesteśmy uczestnikami nietylko pogrzebu naszej pierwszej Konstytucji, w blasku której Państwo się rozwinęło, w blasku której krzepł organizm państwowy i naród osiągnął wielki dorobek. To wszystko zostaje zapomniane. Nietylko mamy pogrzeb Konstytucji, ale i pogrzeb podstaw demokratycznych życia, pogrzeb Rzeczypospolitej demokratycznej.</u>
<u xml:id="u-58.4" who="#PCzernicki">Proszę Panów! Jakże się tworzy te nowe normy nowego państwa hrabiego Rostworowskiego i twórców tego nowego projektu? Przecież ustawodawstwo to nie wojna; w wojnie można zaskakiwać nieprzyjaciela, ale kiedy się tworzy zasadnicze prawa dla państwa, nikt nie może być zaskakiwany. Ja nie będę z p. Carem tutaj konkurował w interpretacji. Mamy króla tenorów, ale mamy w naszym kraju i króla interpretatorów.</u>
<u xml:id="u-58.5" who="#komentarz">(P. Burda: Pan mówi o Kiepurze?)</u>
<u xml:id="u-58.6" who="#PCzernicki">Mówię o Kiepurze i o p. Ministrze Carze. Twierdzę, że projekt nowej ustawy był 26 stycznia 1934 r. uchwalony przez zaskoczenie parlamentu. Twierdzę, że był spłodzony w tajemnicy. Czy Panowie zwołali jakieś większe zebranie poza zebraniem w dniu 6 sierpnia 1933 r., gdzie był tylko jeden obóz legjonowy? Czy Panowie przeprowadzili ten projekt przez szereg zebrań społecznych, gdzieby się społeczeństwo wypowiedziało, czy się na niego godzi? Ten projekt jest przez Was tylko stworzony i dla Was się tylko nadaje. Nie da on szczęścia Rzeczypospolitej i narodowi polskiemu.</u>
<u xml:id="u-58.7" who="#PCzernicki">Proszę Panów. Projekt ten nie był zupełnie dyskutowany ani w drugiem, ani w trzeciem czytaniu w Komisji Konstytucyjnej. Przecież w Komisji Konstytucyjnej ani jednej dyskusji nad tym projektem nie było. P. Minister Car zgłosił swoje tezy, które były rozwinięciem myśli p. płk. Sławka, wypowiedzianej dnia 6 sierpnia 1933 r., bez żadnej dyskusji i jako tezy przyszły one tutaj. Cóż się stało w dniu 26 stycznia roku ubiegłego? Stał się rzeczywiście cud. P. Car uznał, że krowa jest koniem, że tezy to jest projekt konstytucyjny.</u>
<u xml:id="u-58.8" who="#komentarz">(Przerywania/)</u>
<u xml:id="u-58.9" who="#PCzernicki">Takie uznanie oczywiście nie przeistoczyło krowy w konia.</u>
<u xml:id="u-58.10" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-58.11" who="#PCzernicki">W Senacie odbyła się praca ustawodawcza i tam dopiero — jakkolwiek Senat nie ma inicjatywy ustawodawczej — do tych tez dodano 19 nowych artykułów, 8 nowych ustępów i cały szereg zupełnie nowych myśli i zagadnień ustawowych. A jeśli tak, to nie są to tylko poprawki. Jest to nowy projekt, który wyszedł bezprawnie z rąk p. hrabiego Rostworowskiego i dlatego my nie mamy prawa nad tym projektem, który nie przeszedł przez Sejm, tutaj głosować.</u>
<u xml:id="u-58.12" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-58.13" who="#PCzernicki">To jest sprzeczne z art. 10 Konstytucji obowiązującej, na którą władza, rządząca w Polsce, przysięgała i której każdy musi przestrzegać.</u>
<u xml:id="u-58.14" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-58.15" who="#PCzernicki">Proszę Panów. Nie chodzi o formułki prawne, a o fakt narzucenia nowego ustroju nielegalnie i wbrew woli ludu. Niech Panowie będą przekonani, że w żadnej wsi, gdybyście ten projekt poddali pod głosowanie, nie danoby swoich głosów za nim.</u>
<u xml:id="u-58.16" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-58.17" who="#PCzernicki">Żadna grupa społeczna poza obozem rządowym nie podniosłaby ręki i nie głosowałaby za tym projektem. To jest zupełnie zrozumiałe.</u>
<u xml:id="u-58.18" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-58.19" who="#PCzernicki">Panowie mówią, że Rząd dał wolną rękę obozowi B. B. Sądzę, że to jest jeszcze jedna z prawd sanacyjnych, bo Panowie w żadnej kwestji nie mają wolnej ręki, a oczywiście Rząd, który ponosi całą odpowiedzialność, nie może umyć rąk wtedy, kiedy się tutaj tworzy nowe podstawy i nowe fundamenty naszego Państwa. Ma on obowiązek nie unikać odpowiedzialności. Dawać Wam wolnej ręki nie może, i tego Wam nie da.</u>
<u xml:id="u-58.20" who="#PCzernicki">Wysoki Sejmie! Jesteśmy na zakręcie dziejów. Rzeczywiście przechodzimy niezwykły kryzys ustrojowy, ekonomiczny i socjalny. Na zakręcie dziejów trzeba specjalnie uważać i trzeba być bardzo czujnym, żeby nie narazić swego państwa na szwank. Tymczasem zamiast rozwagi widzimy pośpiech, widzimy konspirację. Pamiętam jak p. Miedziński w swojem przemówieniu przez radjo, już po uchwaleniu rzekomo tego projektu w dniu 26 stycznia zeszłego roku mówił, że zasługą obozu sanacyjnego jest właśnie to, że przygląda się temu, co się dzieje w świecie, temu wielkiemu kryzysowi ustrojowemu i nie śpieszy się z uchwaleniem nowej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-58.21" who="#PCzernicki">Naraz, ten projekt, który długo leżał w Senacie, przyszedł tutaj i, stwierdzą chyba Panowie, że wczoraj jeszcze zrana nikt z członków parlamentu nie wiedział o tem, że będziemy dziś nad tem obradowali.</u>
<u xml:id="u-58.22" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-58.23" who="#PCzernicki">I znowu zaskoczenie parlamentu i nielojalne stanowisko do swego przedstawicielstwa narodowego. Że nie należy śpieszyć z projektem nowej Konstytucji, to o tem świadczy historja projektów Konstytucji obozu B. B. W dniu 6 lutego 1929 r. został zgłoszony pierwszy projekt obozu B. B., w roku 1931 również 6 lutego został zgłoszony drugi projekt tego obozu, zawierający dużo zmian istotnych. Ten projekt leży do dnia dzisiejszego w Komisji Konstytucyjnej. Obok tego projektu p. pos. Sławek wystąpił z podstawami nowej Konstytucji w mowie w dn. 6 sierpnia 1933 r. na Zjeździe Legjonistów. Tam stworzył nową koncepcję elity, zupełnie nowy projekt nic niemający wspólnego z projektem z r. 1931. Ten projekt elity został rozwinięty w tezach p. ministra Cara, został w sposób znany, sprzeczny z regulaminem, z Konstytucją, rzekomo uchwalony przez zaskoczenie Sejmu w dn. 26 stycznia ub. r. Ale nie upłynął pełny rok, bo 16 stycznia r. b. Senat również w tym projekcie dokonał całego szeregu zmian. 10 nowych ustępów w nowem brzmieniu, 9 artykułów w nowem brzmieniu, 97 poprawek, 8 ustępów zupełnie nowych, których nie było, 19 artykułów nowych, których zupełnie nie było. To jest kompletne przeistoczenie tego projektu, który był przed rokiem rzekomo uchwalony tutaj w Sejmie. A jeśli tak, to ten projekt hrabskiej Konstytucji nie powinien być tutaj głosowany, bo to byłoby sprzeczne z Konstytucją, z art. 10 obowiązującej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-58.24" who="#PCzernicki">Wysoki Sejmie! Nastąpiła zmiana zasadnicza, bo nawet już nie sięgając myślą r. 1921, kiedy Konstytucja marcowa była tworzona dla narodu bohaterów wtedy, kiedy szerokie masy o Polskę walczyły i całą Polskę miały zjednoczyć, ale jeśli wrócić do r. 1926, to wtedy demokracja polska z Marszałkiem Piłsudskim na czele walczyła o zmianę ustroju naszego kraju. A w r. 1935 zmiany ustroju dyktuje nam konserwa, ci ludzie, którzy o Polskę nie walczyli, lecz szli na ugodę z mocarzami, szli pod pomnik Katarzyny.</u>
<u xml:id="u-58.25" who="#komentarz">(P. Burda: Czy niema lekarza, któryby zmierzył mu temperaturę?)</u>
<u xml:id="u-58.26" who="#PCzernicki">Wola ludu, która jest w Konstytucji obowiązującej zastrzeżona i która miała decydujące znaczenie w Państwie, zamienia się w tym projekcie na jedynowładztwo. Wtedy, kiedy zagadnienia państwa się komplikują, kiedy zakres działalności władzy wykonawczej jest niesłychanie szeroki, kiedy nietylko zagadnienia polityczne, ale i ekonomiczne w znacznym stopniu się rozszerzyły,...</u>
<u xml:id="u-58.27" who="#komentarz">(P. Sanojca: Wszystko zmieszać do kupy.)</u>
<u xml:id="u-58.28" who="#PCzernicki">...ten projekt robi wrażenie jakby do olbrzymiej fabryki chciało się wstawić 6-konny motor, który miałby tę fabrykę poruszać. Robi się jedynowładztwo. Jeden człowiek nie może sprostać zadaniu, żeby państwem rządzić. Dlatego jedynowładztwo w dzisiejszych warunkach jest zupełnym absurdem. Nie będzie jedynowładztwa, będzie to klikowładztwo. Chodzi o to, ażeby przy jedynowładztwie, przy tym niepodzielnym i nadrzędnym czynniku, możnowładcy byli na górze i rządzili Państwem.</u>
<u xml:id="u-58.29" who="#komentarz">(P. Sanojca: To już nie jeden, jak oni — to już jest więcej.)</u>
<u xml:id="u-58.30" who="#PCzernicki">Z Prezydenta Rzeczypospolitej robi się czynnik nadrzędny. Według art. 2 obowiązującej Konstytucji Prezydent Rzeczypospolitej jest organem narodu łącznie z odpowiedzialnymi ministrami w zakresie władzy wykonawczej. Według art. 54 Konstytucji p. Prezydent zobowiązywał się: Przysięgam… i ślubuje tobie, Narodzie Polski, na urzędzie Prezydenta Rzeczypospolitej, który obejmuję: praw Rzeczypospolitej: a przedewszystkiem ustawy konstytucyjnej święcie przestrzegać i bronić,...</u>
<u xml:id="u-58.31" who="#komentarz">(P. Sanojca: Cóż z tego?)</u>
<u xml:id="u-58.32" who="#PCzernicki">...dobru powszechnemu Narodu ze wszystkich sił wiernie służyć”. W naszej Konstytucji wszystkie władze obowiązane są służyć narodowi. A tymczasem projekt Panów według art. 11 stwarza jakiś czynnik nadrzędny, który stawia na czele Państwa jakby półboga, mającego wszystkie władze pod sobą, decydującego o wszystkiem. Artykuł 11 stanowi: „Prezydent Rzeczypospolitej, jako czynnik nadrzędny w Państwie harmonizuje działanie wszystkich władz”. Pozatem mówi się, że na czele Państwa stoi Prezydent Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-58.33" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-58.34" who="#PCzernicki">Pozatem jakiż jest sposób wyboru tego czynnika nadrzędnego, który ma pod sobą wszystkie organa Narodu, nawet władzę sądową i ustawodawczą? Otóż dotychczas Prezydenta Rzeczypospolitej wybierało Zgromadzenie Narodowe, złożone z 555 ludzi, pochodzących z terenu całego kraju, reprezentujących wszystkie klasy społeczeństwa. Ci ludzie chyba poważnie swoje zadanie mogli spełnić i w historji naszego kraju spełnili je. A cóż teraz za poprawa nastąpiła? Zamiast 555 obywateli z całego kraju ma wybierać 80 ludzi, elektorów. Czyż rzeczywiście to jest lepszy sposób wyboru? Czyż człowiek, który wychodzi z wyboru 80 ludzi, nabiera jakichś wartości nadrzędnych i boskich? To jest pogorszenie wyborów Prezydenta nie polepszenie. Proszę Panów, to co jest w projekcie, że rzekomo Naród wybiera Prezydenta, to jest jedna obłuda. Jeśli Zgromadzenie Elektorów przedstawi jako kandydata ks. Radziwiłła, a P. Prezydent przedstawi jako kandydata hr. Rostworowskiego, to Panowie nie znajdą siły, żeby naród chciał wybierać jednego lub drugiego z tych ludzi. Naród od takich wyborów Prezydenta się uchyli. I Panowie mają tę świadomość, że naród nie będzie wybierał. Nie będzie wybierał naród, lecz klika tych 80 elektorów.</u>
<u xml:id="u-58.35" who="#PCzernicki">A teraz o odpowiedzialności. Panowie mówią o niej prawdę w art. 15 swego projektu, gdzie twierdzicie, że Prezydent jest nieodpowiedzialny — i to jest prawdą. Wobec tego projektu Prezydent jest zupełnie nieodpowiedzialny. Tylko dlatego, żeby jednakże zaznaczyć, że ta odpowiedzialność musi jakość istnieć, mówi się, że na Prezydencie spoczywa odpowiedzialność wobec Boga i historji. Taka odpowiedzialność, to nie jest żadna odpowiedzialność.</u>
<u xml:id="u-58.36" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To jest wielka odpowiedzialność.)</u>
<u xml:id="u-58.37" who="#PCzernicki">To jest odpowiedzialność wymalowana na niebiesko. Panowie zrobiliście z tego czynnika świętego Piotra, który w niebie rządzi i przed Bogiem odpowiada. Ale Prezydent będzie tutaj rządził, w naszym kraju, wśród nas i dla naszego dobra. Panowie nadają tej władzy jedynowładcy wszystkie cechy dawnego caryzmu. Jest to bowiem władza niepodzielna, jednolita władza czynnika nadrzędnego. Oczywiście, ten czynnik nadrzędny sam tej jednolitej i niepodzielnej władzy nie może sprawować, podzieli ją między swoje najbliższe otoczenie, wśród którego ludu polskiego napewno nie będzie. Panowie udzielili temu czynnikowi nadrzędnemu całego szeregu prerogatyw — będzie to pan nad pany, będzie to jedynowładca, który rządzi wszystkimi, może nawet swojego następcę wskazać.</u>
<u xml:id="u-58.38" who="#komentarz">(P. Sanojca: Król królów.)</u>
<u xml:id="u-58.39" who="#PCzernicki">Stwarzacie Panowie dla niego 21 prerogatyw. Według projektu jest 10 prerogatyw, ale faktycznie jest ich znacznie więcej. Są to prerogatywy, które właściwie oddają w ręce tego przyszłego czynnika nadrzędnego całą władzę w Państwie, brakuje do tego wszystkiego tylko korony i beatyfikacji, a pozatem może jeszcze jednego artykułu, ażeby obywatele byli obowiązani robić piramidę dla tego przyszłego wielkiego możnowładcy. Robi się państwo nie dla narodu, nie dla ludu, lecz dla rządzicieli, Proszę Wysokiego Sejmu, przecież ta Konstytucja, którą Panowie chcą dziś pogrzebać, ma wielkie walory, zdrowe podstawy, między innemi zagwarantowała ona obywatelom równość wobec prawa, zniosła przywileje i tytuły. A co robią Panowie z tą równością obywateli wobec prawa? Oto dzieli się obywateli na zasłużonych dla dobra powszechnego i na niezasłużonych,...</u>
<u xml:id="u-58.40" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-58.41" who="#PCzernicki">...na posiadających przymioty moralne i umysłowe i na nieposiadających tych przymiotów, na najgodniejszych, a więc chyba na godnych i niegodnych. Dzieli się na kategorję osób, którym służyć będzie prawo wybierania i wybieralności do Senatu i na kategorję, która tego prawa mieć nie będzie. Czyli z równości obywateli wobec prawa nie zostaje nic absolutnie, zostaje jedynie samowola władzy, która może ugrupować obywateli na godnych i niegodnych, na mających kwalifikacje umysłowe i niemających ich. W ten sposób Panowie grzebią wielkie zasady i podstawy naszego Państwa demokratycznego, grzebią Panowie zupełną równość obywateli wobec prawa. Pozatem Panowie twierdzą, że rzekomo ten projekt jest postępowy i demokratyczny. I Panowie odpychają tę nową, młodą Polskę od życia politycznego, bo podnosicie wiek wyborów od 21 do 24 lat. Wtedy dopiero obywatel ma prawo głosować, czyli nowe, młode pokolenie Polski, które może najlepiej wyczuwa dzień obecny, usuwa się na bok. Pozatem w projekcie obozu sanacyjnego dopatrujemy się kilkakrotnego ogromnego zdyskwalifikowania przedstawicielstwa narodowego, zniesienia dawnej niezależności poselskiej, stworzenia Trybunału Stanu, w którym można każdego posła pozbawić mandatu na wniosek Ministra Sprawiedliwości. Zostawiono połączone Izby, ale tylko w jednym wypadku. Jeżeli się chce ministra pociągnąć do odpowiedzialności konstytucyjnej, to w tym wypadku, tak jak dawniej przy wyborze Prezydenta, teraz trzeba połączyć Izby i 3/5 głosów można go dopiero pociągnąć do odpowiedzialności. Widzimy w tym projekcie wielkie obniżenie znaczenia sądownictwa, gdyż w art. 3 mówi się o tem, że sądownictwo ma swojego zwierzchnika w osobie Prezydenta. Sądownictwo jest tu poproś tu jakby na czwartem miejscu.</u>
<u xml:id="u-58.42" who="#PCzernicki">Jednem słowem ten projekt nie stwarza fundamentów silnego Państwa, tylko wielkie przywileje dla rządzących, a krzywdę i niesprawiedliwość dla ludu polskiego. Dlatego Stronnictwo Ludowe będzie głosowało przeciwko temu projektowi.</u>
<u xml:id="u-58.43" who="#komentarz">(Oklaski na ławach ludowych.)</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma p. Czapiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#PCzapiński">Wysoki Sejmie! Istotą sanacyjnego projektu Konstytucji jest to, że pozbawia realnych praw szerokie masy pracującego ludu. Naturalnie zostaje na fasadzie napis, że może wybierać, że może wpływać na skład Sejmu, coprawda jeszcze niewiadomo, jak będą wybory wyglądały w świetle nowej ordynacji wyborczej, ale rzekomo ma prawo wybierać.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#PCzapiński">Jednak realne prawa tego Sejmu, który ma lud wybierać, są ogromnie pomniejszone. I w ten sposób realną treścią przedłożonego Sejmowi projektu jest to, że szerokie masy ludowe są pozbawione praw. A jeżeli te masy są pozbawione praw, to jest zupełnie zrozumiałe, kto te prawa zyskuje. Zyskują klasy posiadające i dlatego treścią klasową tego projektu jest powiększenie, podwyższenie realnych praw klas posiadających, zaś pomniejszenie realnych praw klas pracujących. I od początku do końca cały tekst przedłożonej ustawy wyraża to zupełnie widocznie. Jeżeli weźmiemy pierwsze 10 artykułów, t. zw. dekalog, o którym p. Rostworowski w swoim referacie powiedział, że to jest kwintesencja doświadczenia politycznego Polski, to zobaczymy w tym ogólnikowym dekalogu, w tych przeważnie napuszonych frazesach rzeczy bardzo ciekawe. Przedewszystkiem ciekawą jest rzeczą, że nigdzie nie powiedziano wyraźnie, tak jak było powiedziane w 1 art. Konstytucji marcowej, że Polska ma być Rzecząpospolitą. Słowo: Rzeczpospolita jest tylko w tytule, jest w tem miejscu, gdzie mówi się o Prezydencie Rzeczypospolitej. Ale stwierdzenia tej naczelnej zasady, że Polska ma być Rzecząpospolitą, w nowej bebekowej Konstytucji niema. Tak samo niema w nowej Konstytucji stwierdzenia drugiej ciekawej rzeczy, która znajdowała się na wstępie Konstytucji dziś obowiązującej. Brak stwierdzenia tego, że naród jest źródłem władzy Rzeczypospolitej. Jest to charakterystyczne, że nie naród ani lud, ale właśnie Prezydent jako czynnik nadrzędny stał się źródłem prawa Rzeczypospolitej. Pozatem cały ten dekalog powtarza do znudzenia jedno i to samo słowo: państwo, państwo i państwo. Jako socjaliści niepodległościowcy wysoko cenimy to, co nazywamy państwem niepodległem, ale cała treść Konstytucji powyższej wskazuje, że to jest pseudonim, że tu nie chodzi o państwo.</u>
<u xml:id="u-60.2" who="#PCzapiński">I Mussolini powtarza ciągle „państwo”, i Hitler mówi na każdym kroku „państwo”, ale jak się zdeszyfruje to słowo, to określeniem państwa pokrywa się interes partyjny, pokrywa się partję sanacyjną polityczną. Tak wygląda dekalog, pierwsze, wstępne, rzekomo zasadnicze, 10 artykułów.</u>
<u xml:id="u-60.3" who="#PCzapiński">Idźmy dalej. Jak wygląda wolność obywatelska? Przecież wolność obowiązuje demokrację. Słusznie Barthelemy w swej książce „La valeur de la liberté” powiada, że udział narodu w rządzie i wolność to są dwie zasadnicze cechy demokracji. A przecież p. Car twierdzi, że przedłożony nam projekt Konstytucji jest demokratyczny. Jeżeli z punktu widzenia wolności obywatelskich spojrzymy na elaborat, który znajduje się przed nami, to się okaże, że w porównaniu z Konstytucją marcową te wolności są jeszcze pomniejszone. Niema rozbudowania poszczególnych wolności tak, jak jest w Konstytucji marcowej powiedziane, że ma być zagwarantowana wolność obywatelska, wolność zrzeszania, zgromadzeń w ramach możliwości czy konieczności interesu społecznego. Te tendencje są nam znane. P. Mękarski na Komisji Konstytucyjnej wyraźnie kwestjonował wolność prasy, mówiąc, że to jest rzecz niebardzo potrzebna, bo na pierwszym planie stoi nie wolność, tylko interes tego, co on nazywa państwem. W ten sposób wolności stopniowo ulatują. Cóż z tego, że jest wolność zgromadzeń, kiedy niewiadomo, czy to podpadnie pod wolność słowa? Tylko zasadniczo w dekalogu coś się mówi o wolności, ale rozbudowania poszczególnych swobód już w nowej Konstytucji niema.</u>
<u xml:id="u-60.4" who="#PCzapiński">Przechodzimy do artykułów społecznych. W nowej Konstytucji społecznych artykułów niema. Tylko w jednym artykule coś bardzo niewyraźnie się mówi o tem, że praca, jako źródło potęgi Rzeczypospolitej, znajduje się pod nadzorem i opieką Państwa. Ale przecież w Konstytucji marcowej w szeregu artykułów zupełnie wyraźnie stwierdzono konieczność dla Państwa szeregu np. ubezpieczeń społecznych: ubezpieczenia od niedołęstwa, bezrobocia, choroby. Wszystko to było w Konstytucji marcowej w formie deklaratywnej powiedziane, w nowej Konstytucji natomiast tego niema. Weźmy inne artykuły Konstytucji marcowej. Jest tam opieka nad dzieckiem, nad nocną pracą kobiet i młodocianych, opieka nad macierzyństwem, nad dziećmi w wieku szkolnym. Wszystko to wyparowało z nowej Konstytucji. Nawet słowa o tem niema, co, oczywista rzecz, pozostaje w związku z całą polityką społeczną obecnego Rządu i kierunku. Także i ubezpieczenia społeczne są już pomniejszane, podeptane, a zapowiada się, że będą jeszcze pomniejszone. W tem widzimy więc, że społeczna strona nowej ustawy konstytucyjnej zgodnie z nową treścią klas, t. j. treścią klas posiadających, jest zmieniona na niekorzyść postulatów społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-60.5" who="#PCzapiński">Idziemy dalej. Bierzemy artykuły szkolne, artykuły kulturalne. W starej, marcowej Konstytucji jest zasada, że szkoła jest bezpłatna. De facto, w ostatnich latach zwłaszcza, ta rzecz została w dużej mierze przekreślona. Podniesiono tak daleko stawki w szkołach średnich i wyższych, że tam już dziecko z warstw pracujących dobrnąć nie może. Nawet szkoła powszechna staje się coraz mniej dostępną i powszechną dla ludu pracującego miast i wsi. Ale jednak zasada była. Mimo składek na L. O. P. P. i K. O. P., Z. U. P. i K. U. P. bezpłatność w zasadzie istniała. W nowej Konstytucji to jest przekreślone. I w ten sposób wielkiej zasady demokratycznej, że oświata, przynajmniej powszechna, — jakkolwiek wcale nie chcemy jej na tym tylko poziomie utrzymać — była bezpłatna, już w nowej Konstytucji niema. Pod tym więc względem Konstytucja ta zmieniła się bardzo silnie na niekorzyść. Jak więc widzimy, samo jądro rzeczy, istotne rzeczy kulturalne czy społeczne znikają, a na to miejsce staje zasada inna, zasada silnej władzy, o której p. prezes Sławek tu mówił, wskazując że w gruncie rzeczy silny Rząd pociągnie za sobą silne państwo. I prawda. Zobaczymy zaraz, że w nowej Konstytucji istotnie zasada t. zw. silnego rządu jest cechą dominującą, nie silnego Państwa bynajmniej, ale silnego Rządu.</u>
<u xml:id="u-60.6" who="#PCzapiński">Pan prof. Makowski w sposób naprawdę pożałowania godny mówił nam o tem, jak to w nowej Konstytucji wszelkie prawa kontroli, wszelkie zasadnicze prawa Sejmu zostały salwowane. Otóż to nie jest prawdą, dlatego, że demokrację, prawa Sejmu mierzy się dwoma kryterjami. Pierwsze kryterjum to możność zmiany rządu. Czy to zostało w nowej Konstytucji zachowane? Formalnie tak, do pewnego stopnia. Faktycznie nie, dlatego, że jest wprowadzona nowa zasada, mianowicie udział Senatu w wypowiadaniu nieufności rządowi. Tylko przez Senat można wypowiedzieć nieufność rządowi i wtedy rząd ewentualnie ustąpi, o ile Prezydent nie rozwiąże Sejmu i Senatu. Ale przecież my wiemy, że w tym Senacie 1/3 — to są mianowańcy, wiec w jaki sposób Senat może — chyba w warunkach zupełnie wyjątkowych — partycypować w proklamowaniu votum nieufności dla rządu? W ten sposób Sejm będzie istniał, bo Sejm się będzie wybierało, ale gdy będzie chodziło o rzecz zasadniczą, o wpływ Sejmu na kształtowanie się rządu, a więc o wpływ ludu na kształtowanie się rządu, to tego wpływu niema. W ten sposób ta pierwsza podstawowa cecha demokracji jest skasowana.</u>
<u xml:id="u-60.7" who="#PCzapiński">Drugą cechą jest sposób uchwalania ustaw. Jakże jest z temi ustawami? Otóż ustawy teraz w dużej mierze wymykają się z rąk Sejmu. Na papierze, owszem, w odnośnym paragrafie to prawo Sejmu istnieje. Ale przyjrzyjmy się, jak to jest w rzeczywistości. Okazuje się, że tylko na papierze Sejm ma to prawo. Dlaczego? Z tysiąca względów. Weźmy z nich niektóre. Przedewszystkiem Znowu Senat. Jeżeli jest 1/3 mianowańców, a 2/3 niewiadomo skąd pochodzą ale będą oczywiście spreparowane w jakiś sposób, to jak Sejm może przeforsować swoją wolę w zakresie ustaw? Zwłaszcza, że podwyższona została w nowej Konstytucji większość — dziś jest 11/20, a teraz ma być 3/5, przy pomocy której Sejm ma odrzucać poprawki Senatu.</u>
<u xml:id="u-60.8" who="#PCzapiński">To jeszcze nie wszystko. Rozszerza się znacznie prawo dekretowania przez Prezydenta. Wiemy dzisiaj, że zwłaszcza przy ustawie o pełnomocnictwach jest ono niemal nieograniczone, ale nowa Konstytucja rozszerza je jeszcze Dochodzi jeszcze veto Prezydenta, za pomocą którego może on na rok wstrzymać wykonanie każdej ustawy. A jest jeszcze ciche veto, bo na drugi rok, jeżeli będzie znów ta ustawa uchwalona, to jeszcze nie wiadomo, czy Prezydent obowiązany jest zaraz ją promulgować. O tem nigdzie wyraźnie mowy niema.</u>
<u xml:id="u-60.9" who="#PCzapiński">Okazuje się dalej, że np. prawa budżetowe Sejmu są ogromnie pomniejszone. O tem tutaj nikt nie był łaskaw mówić. Ale przecież to jest rzecz niezwykle ciekawa, jak dalece zostają pomniejszone prawa Sejmu w zakresie wydatków. Wydatki niezaprojektowane w budżecie nie mogą być uchwalane, a zaprojektowane nie mogą być podwyższane bez zgody Rządu. I w ten sposób nowe ogromne obcięcie praw Sejmu, a zarazem praw poszczególnego posła, bo nawet za przemówienia poselskie wyrokiem Trybunału Stanu, mianowanego przez Prezydenta, poseł może być pozbawiony mandatu.</u>
<u xml:id="u-60.10" who="#PCzapiński">W ten sposób widzimy, że Sejm odgrywa rolę niemal że nominalną, pozorną, i dziwię się zaprawdę p. profesorowi Makowskiemu, że po tem wszystkiem dziś twierdził, że prawa Sejmu pozostają po staremu. Jeżeli de facto wymknęło się z rąk Sejmu prawo uchwalania ustaw, jeżeli się wymyka prawo uchwalania votum nieufności dla rządu, prawo wpływu na ukształtowanie się rządu, to gdzież jest ta demokracja gdzież są te prawa ludu? Dla ludu zostaną pozory i formułki, a istota Państwa, realna władza, realna treść przechodzi do rąk zupełnie innych, klas posiadających.</u>
<u xml:id="u-60.11" who="#PCzapiński">Jaki będzie Senat, nie wiemy. Wiemy tylko o 1/3 jego składu. Jakżeż można uchwalać taką Konstytucję ramową? Przecież to jest sprzeczne z art. 125 Konstytucji. Każda rzecz, która jest w Konstytucji wprowadzana, wymaga uchwały większości 2/3 głosów. Jakżeż można podstawowe rzeczy w strukturze Państwa — kształtowanie się Senatu — zostawiać do załatwienia zwykłą ustawą?</u>
<u xml:id="u-60.12" who="#PCzapiński">Tak wygląda Senat. Natomiast rozszerza się — jak to już o temi dziś mówiono i z braku czasu nie będę się o tem rozwodził — rozszerza się niepomiernie, ponad wszelką władzę królewską, prawa Prezydenta. Zwracam uwagę na łatwość, z jaką Prezydent może zmieniać nawet tę nową Konstytucję. Zwracam uwagę na rozszerzenie praw ratyfikacyjnych; może on częściowo ratyfikować nawet wówczas, kiedy dana umowa podlega właściwie ratyfikacji Sejmu. A weźmy takie zasadnicze nowe prawo Prezydenta, jak prawo wszczynania wojny. Jest rzeczą ubolewania, a może nawet śmiechu godną, kiedy p. sen. Rostworowski pisze w swojem umotywowaniu, że tak powinno być, bo Prezydent lepiej wie, kiedy rozpocząć działania wojenne i nie potrzeba praw jego w tym zakresie rozwadniać. Ale my wiemy, jaka jest sytuacja międzynarodowa, a nie wiemy natomiast, jaka jest realna polityka polska. I jakże my możemy zgodzić się i zaakceptować coś podobnego, skoro wiemy, że jeden człowiek ma decydować o wojnie, a 30 miljonów ludności ma oddawać na tę wojnę nietylko swój pot i pieniądz ostatni, ale i swoją krew i życie, a nawet przy dzisiejszym systemie prowadzenia wojny, i życie swoich najbliższych, swojego dziecka, żony, matki i t. d.</u>
<u xml:id="u-60.13" who="#PCzapiński">Tak wygląda ta Konstytucja. Nie mówię już o pomniejszaniu autonomji, o związkach i innych podobnych rzeczach, bo na to już czas mi nie pozwoli, ale, proszę Wysokiego Sejmu, jakie konsekwencje będzie miała ta nowa Konstytucja?</u>
<u xml:id="u-60.14" who="#PCzapiński">Zdaniem p. Sławka, zdaniem p. referenta Cara, zdaniem p. prof. Makowskiego konsekwencje te wyrażą się zwiększeniem sił Państwa. Mojem zdaniem, zajdzie rzecz odwrotna, nietylko pomniejszy się gwałtownie i silnie prawa ludu, a powiększy się również gwałtownie i silnie prawa klas posiadających, ale, co jest rzeczą najważniejszą w danym wypadku, Państwo zostaje osłabione. Szerokość bazy państwa w dzisiejszych warunkach stanowi przecie o jego sile. Sam rząd nie pójdzie na wojenkę, sam rząd nie zdecyduje w trudnych warunkach o losie Państwa. A przecież wiemy, że w r. 1914 w wojnie światowej wszystkie silne rządy padły, a wszystkie silne państwa i ludy zwyciężyły. Padł najsilniejszy rząd rosyjski samodzierżawny, padł silny rząd cesarski Niemiec, a zwyciężyła rzekomo słaba Francja, zwyciężyła Republika Stanów Zjednoczonych, zwyciężyła faktyczna republika angielska — bo tam przecież rządzi naprawdę lud. To wskazuje, że w momentach trudnych gospodarczych, socjalnych i wojennych siła ludu, który ma zaufanie, decyduje o sile państwa. Jeśli p. Sławek naiwnie, czy udając naiwnego powiada, że silny rząd pociąga za sobą silne państwo, to naprawdę nie wiem, jak takie powiedzenie pod względem treści skwalifikować.</u>
<u xml:id="u-60.15" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
<u xml:id="u-60.16" who="#PCzapiński">Następstwem tej Konstytucji będą różnorakie konflikty, nietylko na tem tle, że jak tu mówiono, nie znajdzie się człowiek, który udźwignie tak olbrzymie kompetencje Prezydenta, i nie tylko ze względu na mniejszości narodowe, które przecież w nowem ukształtowaniu stosunków także dojdą do głosu. To jest podziwu godne, że jednak pomimo tego Ukraińcy, nie wiem, czy ze względu na błogosławieństwo swego biskupa Szeptyckiego, czy ze względu na jakieś plany zagraniczne wstrzymują się od głosowania, ale de facto pomniejszenie praw mniejszości narodowych nie ulega wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-60.17" who="#PCzapiński">Ale co tu mówić o mniejszościach! Na pierwszym planie jest pomniejszenie realnych praw pracującego ludu. Położenie gospodarcze tego ludu znamy: 520.000 bezrobotnych. Nędza miast nietylko wśród robotników, ale i wśród rzemieślników, drobnych sklepikarzy, drobnych urzędników. A wieś — nie potrzebuję opisywać, do jakiego strasznego stanu materjalnego i kulturalnego doszła wieś. I w tym momencie, kiedy być może wieś tęskni, wyciąga ręce do Państwa, bo może łudzi się słowami B. B. o Państwie, w tym momencie przychodzi ta Konstytucja i powiada wyraźnie robotnikom i chłopom: nie macie pracy, nie macie zarobków, nie macie pieniędzy, a teraz i praw mieć nie będziecie. Nie będziecie mieli realnego wpływu na bieg spraw Państwa, będziecie mieli złudzenie wyborów do Sejmu, a może częściowo także do Senatu, bo nie wiadomo jak ordynacja wyborcza będzie wyglądać. Ale de facto ten głodujący robotnik czy chłop realnych praw mieć nie będą. I jak to będzie przez ten lud odczute? Spekulacja na ignorancję, na radjo, na środki propagandy, na przekupienie czy subwencjonowanie szerokich warstw — te środki dziś już zawodzą. Dziś ten głodujący lud wiejski może powolnie, ale dochodzi do przekonania, czy ma realny głos i realny wpływ, czy nie, widzi jak jego naturalny wróg klasowy, czy fabrykanci, czy magnaci ziemscy chętnie spoglądają ku dyktaturze, ku nowej Konstytucji, jak przyturealny głos i realny wpływ, czy nie, widzi, jak zjednują, jak ostatnio p. Rostworowski go zaleca. I ten lud widzi klasową treść tej nowej Konstytucji. Na swoim grzbiecie, na swojej kieszeni odczuwa to bardzo żywo. Przygotowuje się nowy wielki konflikt, nie z mniejszościami, ale z wielkiemi masami pracującego ludu. Jeżeli p. referent sądzi, że to właśnie będzie środkiem do wzmocnienia Państwa, o którem się mówi wszędzie nieustannie, którego dekalog jest pełen, to nie sądzę, żeby tak było. Sądzę, że te konflikty, rozdarcia raczej Państwo osłabiają.</u>
<u xml:id="u-60.18" who="#PCzapiński">Treścią tej Konstytucji jest przewaga interesów klasy posiadającej. Nie dziwimy się temu, że tak się dzieje. W dzisiejszej dobie historycznej, na tle kryzysu światowego, na tle wzrostu burżuazji, na tle wzrostu militaryzmu jest zrozumiałem, że istnieje przedewszystkiem wśród burżuazji faszystowskiej czy przynajmniej faszyzującej mocne pragnienie wzmocnienia władzy przeciw wielkim falom ludowym. I Wasza Konstytucja jest odzwierciadleniem tego prądu. Ale trzeba otwarcie zdjąć maskę i powiedzieć, jak jest, że nie chodzi o Państwo, ale o ratunek interesów klas posiadających. Tak jest.</u>
<u xml:id="u-60.19" who="#PCzapiński">Na Komisji Konstytucyjnej kiedyś p. Sławek mówił, że nowa Konstytucja ma być równaniem na najlepszych, na najcenniejsze typy w narodzie. Jakże jest w rzeczywistości? Gdzie te najcenniejsze typy, które są przecież typami z charakterem, gdzież takie cenne typy tworzą się w warunkach faktycznej dyktatury. Sami Panowie, posłowie z B, B. w to nie wierzą. Przecież zdolny poseł B. B., tylko skrajny reakcjonista, p. redaktor Mackiewicz nie tak dawno, przed paru tygodniami w jednym z artykułów swego pisma opisywał szczegółowo, jakie typy się tworzą przy dzisiejszych polskich warunkach. Przedstawił nam całą klasyfikację typów, mówił, że jest fagas kupny, którego można nabyć w każdej chwili, podskakiewicze, którzy chętnie wykonują każde zlecenie, nawet bezprawne, swoich przełożonych, jest Chlestakow, blagier, który jeździ po prowincji i chwali się, że ma dobre stosunki w najwyższych sferach, a pozatem te wszystkie typy łączą się w mafję, łączą się w koterję celem osiągnięcia swego własnego, klasowego, egoistycznego czy grupowego interesu. Jeżeli tak p. Mackiewicz pisał, to jak tu połączyć równanie na najlepszych? To się nie da połączyć. Tylko w atmosferze wolności, swobody rosną te typy najszlachetniejsze, pełne charakteru, na których jedynie może się opierać siła Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-60.20" who="#PCzapiński">Wysoka Izbo! Taka jest treść przedłożonego nam elaboratu. Widzimy dokładnie treść klasową Konstytucji, więc reprezentując interesy klasy robotniczej i robotników, bezrobotnych i małorolnych, reprezentując zasadę demokracji, zasadę wolności, zasadę udziału szerokich mas w Rządzie, zasadę, że Państwo to jest przedewszystkiem lud, wypowiadamy się bezwzględnie przeciwko tej Konstytucji i wierzymy, że wysiłkiem tego ludu w krótkim czasie ona padnie, a na to miejsce przyjdzie to, do czego zmierzamy — nowy ustrój, oparty na rządzie robotników i chłopów.</u>
<u xml:id="u-60.21" who="#komentarz">(Oklaski na ławach P. P. S.)</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#Marszałek">Głos ma p. St. Stroński.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#PStStroński">Nie pora w tej chwili raz jeszcze wykazywać głębię rozbieżności w pojęciach o ustroju państwa, które nas dzielą. My je znamy i Wy je znacie. Ale w tej ostatniej chwili pora jeszcze cna niektóre wyjaśnienia i to bez wielkich słów, bardzo prosto.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#PStStroński">P. sprawozdawca poseł Car pytał się nas dzisiaj, jak to się stało, że chociaż my wzywaliśmy was do współpracy, wyście przez cały czas ociągali się i dopiero teraz, tak nagle, kiedy sprawa przyszła z Senatu, zabraliście się do roboty.</u>
<u xml:id="u-62.2" who="#PStStroński">Trzeba ten przebieg sprawy wyraźnie ustalić.</u>
<u xml:id="u-62.3" who="#PStStroński">Zaczęło się to dnia 6 lutego 1929 r., kiedy zjawił się wniosek ustrojowy B. B. i tego właśnie dnia prezes B. B., p. pos. Sławek, oświadczył: Nie damy niczego sobie z tego projektu utrącić, ani przecinka. Tak wyglądała pierwsza zachęta. Mimo to, co się dzieje? Mimo to, w styczniu 1930 r., przez 10 dni w Komisji Konstytucyjnej toczą się obrady, w których bierze udział cała opozycja, a które składają się na dużą książkę. Ale mniejsza o to. Ważniejsze jest to, że obok wniosku B. B. zjawił się wówczas wniosek lewicy, wniosek środka, a Klub Narodowy, który nie mógł złożyć w pełnej Izbie swojego wniosku dlatego, że nie miał 111 podpisów, Klub Narodowy, który nie mógł pożyczyć tych podpisów od nikogo, bo miał w tym względzie swoje odrębne przekonania, Klub Narodowy, który pragnął wyraźnie stwierdzić, jak bardzo obecnie obowiązująca Konstytucja marcowa nie odpowiada jego pojęciom ustrojowym, Klub Narodowy zgłosił w komisji jako poprawki pełny projekt zmiany ustroju z bardzo daleko idącemi zmianami. Jeżeli przeto dzisiaj ktoś mówi, że myśmy do pracy nie stanęli, że myśmy nie powiedzieli, jak pragniemy zmienić ustrój, to mija się z prawdą.</u>
<u xml:id="u-62.4" who="#PStStroński">Ten rok 1930 przynosi dwa dalsze zdarzenia. Pierwsze, to nowe wybory. Panowie rozprawę konstytucyjną tam toczyliście, w tych wyborach, w sposobie ich przeprowadzenia, by uzyskać większość za wszelką cenę. Drugie zdarzenie to jest to, że 14 grudnia 1930 r., o czem nikt tu nie wspomniał, p. Prezes Rady Ministrów Piłsudski oświadczył, że ten projekt B. B. mu się nie podoba i że go nie zadowala.</u>
<u xml:id="u-62.5" who="#PStStroński">I wtedy co się dzieje? W nowym Sejmie 6 lutego 1931 roku pojawia się ten sam wniosek B. B. Tedy pytamy, czy kpicie, czy o drogę pytacie? Jeżeli p. Prezes Rady Ministrów Piłsudski mówi, że on się nie zgadza na ten projekt, a Wy z tym projektem przychodzicie, to co to znaczy? I przychodzi ten dzień 3 marca 1931 r. w Sejmie, o którym mówił dzisiaj p. poseł Sławek i o którym powiedział: p. Janusz Jędrzejewicz, ówczesny prezes B. B., wzywał Was do współpracy. Pytam się: dlaczego p. Janusz Jędrzejewicz, a nie p. Sławek i gdzie był wówczas p. Sławek? Był on na ławie rządowej, jako Prezes Rady Ministrów, ale właśnie też milczał. Rząd nigdy jednam słowem nie oświadczył się za tym projektem i wiedział dlaczego się nie oświadcza. A Panowie żądaliście, ażebyśmy brali poważnie ten projekt, którego nie brał poważnie Rząd! Wówczas Panowie zaczynają pracować od roku 1931 nad tym projektem, ale my w tej pracy nie bierzemy udziału. Dlaczego, to wam objaśnił dzisiaj p. poseł Sławek, który mówił, że zmiana Konstytucji obecna musi dążyć do tego, ażeby nie młócić pustej słomy. Jeżeli myśmy w roku 1930 wszystko powiedzieli o tymczasowym wniosku B. B., to poco mieliśmy drugi raz w roku 1931 pustą słomę młócić?</u>
<u xml:id="u-62.6" who="#PStStroński">I okazało się, że myśmy mieli słuszność, bo nagle w sierpniu 1933 r. przychodzi przemówienie p. Sławka, w którem ocenia on ujemnie dotychczasowy projekt i okazało się, że ten projekt nie był dobry i poważny. I trzeba było robić nowy. Pojawiły się wtedy, jesienią i zimą 1933 r. tezy p. posła Cara, które z Komisji Konstytucyjnej przeszły do Sejmu. A w Sejmie 26 stycznia 1934 r. czy nas nie było, tak jak Wy to krajowi przedstawiacie? Dziesięć przemówień opozycyjnych było, a tylko nie mogliśmy brać udziału w nieprawnym akcie ustawodawczym.</u>
<u xml:id="u-62.7" who="#PStStroński">Tego stenogramu z 26 stycznia 1934 r. nie zmienicie, tych dziesięć przemówień opozycyjnych tam jest, tego nikt nie zatrze.</u>
<u xml:id="u-62.8" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy)</u>
<u xml:id="u-62.9" who="#PStStroński">I wówczas, 28 stycznia 1934 r. w Gazecie Polskiej jest głos, który powiada: jakiekolwiek byłoby stanowisko opozycji, ustrój byłby zmieniony i to na taki właśnie, na jaki go zmieniamy. To było powiedziane drugi raz. Raz powiedział na początku p. Sławek w lutym 1929 r.: ani przecinka nie damy zmienić, a drugi raz pod koniec, w styczniu 1934 r.: tak byłaby zmieniona bez względu na opozycję. To było wzywanie nas do współpracy, lecz i tu jeszcze raz się okazało, że nigdy nie wiecie, jak zmienicie, bo wkrótce, po odwiedzinach w Belwederze, powiedział p. pos. Sławek, że ona nie tak będzie zmieniona, tylko inaczej, czem zajął się Senat.</u>
<u xml:id="u-62.10" who="#PStStroński">Oto prawdziwy przebieg sprawy konstytucyjnej. Zarzut, jakobyśmy zaniedbali czegokolwiek, w całości zwraca się przeciwko Panom. Nigdy bowiem nie wiedzieliście czego chcecie, a przedewszystkiem, co Wam wolno.</u>
<u xml:id="u-62.11" who="#PStStroński">Druga sprawa: p. poseł Car jest u narodzin obecnego projektu przez t. zw. tezy konstytucyjne, t. zw. tezy p. posła Cara. Ale przed tezami p. posła Cara było jeszcze coś innego. Przed tezami konstytucyjnemi p. posła Cara były tezy konstytucyjne Marszałka Piłsudskiego, które kierownik Biura Senatu p. Adam Piasecki wydał w tej oto książeczce, stron 46, drukowanej jako rękopis. Wszystkie słynne oświadczenia o konstytucji p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego, szczególnie w roku 1930 w czasie wy borów, są tu zapisane. Nie czuję się na siłach, ażeby przekonać Panów swoją oceną wiedzy konstytucyjnej p. Cara i obecnego projektu. Ale może Was zajmą niektóre oceny w oświetleniu tez konstytucyjnych p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-62.12" who="#PStStroński">Pierwszy dział tej nowej Konstytucji, tych 10 pierwszych artykułów, to jest to, co z dumą Panowie nazywacie dekalogiem. Tam np. w art. 4 czytamy: W ramach Państwa i w oparciu o nie kształtuje się życie społeczeństwa; art. 5: Twórczość jednostki jest dźwignią życia zbiorowego; art. 8: Praca jest podstawą rozwoju i potęgi Rzeczypospolitej; art. 9: Państwo dąży do zespolenia wszystkich obywateli w harmonijnem współdziałaniu na rzecz dobra zbiorowego. Teraz odczytam oświadczenie p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego z 27 listopada 1930 r.: „Istniejąca obecnie Konstytucja niewiadomo po co i na co ubrała się w pieluszki dziecinne, czyniąc wstępy, złożone z samych pryncypiów i z samych jakoby zasad, podczas gdy konstytucja ma zawierać tylko coś w rodzaju układu, coś w rodzaju kontraktu pomiędzy trzema głównemi sprężynami, poruszającemi centralą Państwa (Prezydentem, Rządem i ciałami wybranemi)”. To jest ocena sławnego dekalogu: pieluszki dziecinne!</u>
<u xml:id="u-62.13" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-62.14" who="#PStStroński">A teraz drugi rozdział tej samej sprawy. P. Prezes Rady Ministrów Piłsudski również dnia 27 listopada 1930 r. powiada: „Główną wadą dotychczasowej Konstytucji jest zupełny brak ścisłości właśnie w dziedzinie podziału funkcyj między Prezydenta, Rząd, Sejm i Senat, tak że cała Konstytucja ułożona jest jakgdyby tylko na to, ażeby wszyscy się między sobą kłócili”. Otóż zapytuję: jak jest w tej zamierzonej obecnie Konstytucji?</u>
<u xml:id="u-62.15" who="#PStStroński">Czy Panowie myślicie, że tam jest wyraźnie ustalone w jaki sposób Prezydent Rzeczypospolitej mianuje prezesa rady ministrów i ministrów? Prezes ministrów może być mianowany z art. 12 z kontrasygnatą, ale może być również mianowany z art. 13 bez kontrasygnaty. A jeszcze gorzej z ministrami. Ministrowie według art. 12 mogą być mianowani tylko na wniosek prezesa rady ministrów, ale według art. 23 jest głucho, czy odwoływani mogą być na wniosek, czy bez wniosku prezesa rady ministrów, lecz wynika z całości, że tylko na wniosek prezesa rady ministrów.</u>
<u xml:id="u-62.16" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-62.17" who="#PStStroński">Ta sprawa, która wydaje się Panom błahą, nie wydaje się błahą p. Prezesowi Ministrów Piłsudskiemu, który dnia 14 grudnia 1930 r. mówił: „Nie może zatem Konstytucja nie dać Prezydentowi praw bezpośrednich w stosunku do każdego z ministrów.</u>
<u xml:id="u-62.18" who="#komentarz">(P. Sanojca przerywa.)</u>
<u xml:id="u-62.19" who="#PStStroński">Niech się Pan z Prezesem Rady Ministrów Piłsudskim nie kłóci.</u>
<u xml:id="u-62.20" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-62.21" who="#PStStroński">Tego bezpośredniego prawa niema w obecnej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-62.22" who="#PStStroński">Dalej, czy Panowie myślicie, że w tej zamierzonej Konstytucji jest rzeczą jasną, kto i kiedy zwołuje Zgromadzenie Elektorów dla wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej? Według art. 16 Prezydent najpóźniej na 15 dzień przed końcem swego urzędowania zwołuje Zgromadzenie Elektorów. Ale kiedy najwcześniej, to nie jest wogóle powiedziane. Według art. 17 zaś jest powiedziane, że, jeśli Prezydent zrzeknie się swej władzy, to zwołuje Zgromadzenie Elektorów Marszałek Senatu. Otóż może się zdarzyć, że Prezydent, któremu wolno zwołać najpóźniej na 15-ty dzień przed upływem urzędowania, ale też najwcześniej kiedy tylko chce, zwoła to Zgromadzenie czy o miesiąc, czy o rok, czy o dwa lata wcześniej, a wtedy powie Marszałek Senatu: przepraszam, jeżeli jest zwołane, to znaczy, że Prezydent zrzeka się urzędu, a jeżeli się zrzeka, to ja mam zwoływać a nie Prezydent. Tak wygląda 16 i 18 artykuł razem. Nie mówię o tem, że według art. 16 ust. 3-go, kiedy nowe wybory powołają nowy Sejm i nowy Senat, Prezydent może przed wejściem ich w urzędowanie, przed dopuszczeniem do ich urzędowania kazać się wybrać ponownie dotychczasowemu Sejmowi i Senatowi. Tak wygląda niewprowadzanie kłótni pomiędzy poposzczególnemi czynnikami.</u>
<u xml:id="u-62.23" who="#PStStroński">A dalszy objaw z zakresu tej ścisłości określeń, o której mówił p. Prezes Rady Ministrów Piłsudski. Ważna rzecz, kto będzie miał prawo wyboru do Sejmu? Będą mieli to prawo, według art. 28-go wszyscy z wyjątkiem tych, którzy go mieć nie będą z braku dostatecznych przymiotów moralnych i umysłowych. To jest ta ścisłość, która ma nie stwarzać nieporozumień. A kto będzie wybierał do Senatu? Będą wybierać, według art. 35-go, kategorje osób, którym będzie służyć prawo wybierania i wybieralności. To jest ścisłe określenie konstytucyjne wedle zaleceń p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-62.24" who="#PStStroński">A dalej, kiedy się Sejm zbiera? Czy myślicie Panowie, że to jest w tej Konstytucji jasno ustalone? Nie. Jest powiedziane w art. 29-tym, że Sejm ma się zebrać w 30 dni po ogłoszeniu wyniku wyborów, do czego? Do ciał ustawodawczych. Otóż kiedy będzie Sejm po rozwiązaniu wybrany, to wiadomo z art. 29-go, mianowicie do 90-ciu dni. Ale kiedy będzie Senat wybrany, to wogóle w zamierzonej Konstytucji nie jest określone, ponieważ w poprzednich tezach p. Cara nie było wyborów innych prócz elity, a w Senacie zapomniano to dodać czy określić. Powiedziano zaś w art. 29-tym, że w trzydzieści dni po ogłoszeniu wyniku wyborów do ciał ustawodawczych ma się zebrać Sejm. Ale zupełnie niewiadomo, kiedy mają być wogóle wybory do Senatu, oraz kiedy mają być ogłoszone wyniki wyborów do obu Izb. To jest ścisłość w tak doniosłej rzeczy, jak chwila zebrania się nowego Sejmu!</u>
<u xml:id="u-62.25" who="#PStStroński">Muszę powiedzieć, że żądanie ścisłości p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego nie zostało spełnione. A p. Prezes Rady Ministrów Piłsudski to jest człowiek, który wyraźnie mówi i dlatego oprócz tego, co już przytaczałem z 27-go listopada 1930 r., dodał jeszcze 14 grudnia 1930 r. — bo gdy się boi, że ktoś nie rozumie, na co jest ścisłość potrzebna, to jeszcze coś doda wyraźniej — co następuje: „Im bardziej do ścisłości się dochodzi, tem jest lepiej nietylko dla zainteresowanych osób (z wyjątkiem naturalnie wszelkich świń i krętaczy, łowiących ryby w mętnej wodzie), ale i dla samej rzeczy, nad którą się pracuje”.</u>
<u xml:id="u-62.26" who="#komentarz">(Oklaski i wielka wesołość.)</u>
<u xml:id="u-62.27" who="#PStStroński">Trzeci rozdział tej samej sprawy. P. Prezes Rady Ministrów Piłsudski dnia 14 grudnia 1930 roku określił swoje stanowisko w sprawie wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej tak mianowicie: „Na zakończenie dodam, że wiążę zawsze całość poruszonych przeze mnie kwestyj z wyborem Prezydenta inną drogą, niż przez Sejm i Senat, tak, by uczynić i prawnie i zwyczajowo Prezydenta możliwie od tej strony niezależnym i wybranym zatem inną drogą przez cały kraj”. I co się stało z tem żądaniem p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego? Osiemdziesięciu elektorów, to jest cały kraj! Tak zostały wykonane te tezy p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-62.28" who="#PStStroński">Czwarty rozdział tej sprawy to jest ustawodawstwo i dekrety. P. sprawozdawca Car mówił nam w komisji i tutaj: właśnie zrobiło się to, czego Panowie nie chcieli, mianowicie myśmy tu zrównali ustawy z dekretami. Wyście tego nie chcieli, my chcemy i to zrobiliśmy. Rzeczywiście w art 37 są jednakowo uznane t. z w. akty ustawodawcze, (jedno z najbardziej nierozumnych określeń) ustawy i rozporządzenia. Oprócz tego w art. 42 w poprawkach Senatu, żeby nie było wątpliwości, powiedziano, że nie będzie żadnej różnicy między ustawami a rozporządzeniami. A teraz słuchajcie, co mówił p. Prezes Rady Ministrów Piłsudski dnia 13-go marca 1928 r.: „Nie lubię dekretów i z dekretami śpieszyć się nie będę, zresztą uważam, że dekrety są jedynie racjonalne, gdy chodzi o unifikację, zawierającą różnicę dawnych zaborów”. Nie lubi dekretów, a p. Car właśnie lubi. Na dowód zaś, że to się nie zmieniło od r. 1928, dodam, że dnia 27-go listopada 1930 r. powtarza p. Prezes Rady Ministrów Piłsudski: „Utrzymuje się dowolność i przypadkowość tych granic między ustawodawstwem a między rozporządzeniami do tego stopnia, że nie potrafi wytrzymać rozumowania ludzkiej logiki pod tym względem”. To najpiękniejsze dzieło p. Cara, ażeby zatrzeć różnicę pomiędzy dekretami a ustawami, to jest właśnie najbardziej potępione przez p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-62.29" who="#PStStroński">A wreszcie piąty rozdział tych uwag p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego z dnia 14 grudnia 1930 r.: „Napisana jest ona (ta Konstytucja) tak niechlujnie, jak niechlujny jest umysł Panów Posłów”. Wy macie większość w tej Izbie.</u>
<u xml:id="u-62.30" who="#komentarz">(Oklaski i wesołość na lewicy i na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-62.31" who="#PStStroński">I dopiero tutaj, o tej nowej Konstytucji będzie można to powiedzieć. Wszystko co dotychczas powiedziałem należy do tego 5 punktu, bo wszystko to były dowody niechlujnej roboty, ale dodam jedno. P. Car sprzeczał się ze mną w komisji, gdy powiedziałem, że nawet najważniejszego dla p. Ministra Spraw Wojskowych Piłsudskiego działu, mianowicie art. 46–48, dotyczących wojska, porządnie nie zrobiono, gdy zamieniano określenie: „wojsko” na: siły zbrojne”. Pytałem się, dlaczego to zrobiono. Powiedział mi p. Car, że wojsko jest lądowe i powietrzne, ale nie obejmuje marynarki, więc trzeba zamienić na siły zbrojne. Wtedy powiedziałem: A dlaczego w art. 48 powiedziano: władze wojskowe? Wtedy p. Car odpowiedział: P. Stroński nie rozumie się na tem, bo mówi się: siły zbrojne, a we władzach: władze wojskowe. A Generalny Inspektorat, zapytałem, czy wojska, czy sił zbrojnych? Okazało się, że sił zbrojnych. Nawet w tym dziale, na który najbardziej ostrożność nakazywałaby zwrócić uwagę, jest niechlujność.</u>
<u xml:id="u-62.32" who="#PStStroński">Wskazałem, w tych kilku rozdziałach, jak wygląda zestawienie tez p. Cara z tezami p. Prezesa Rady Ministrów Piłsudskiego. Zdaje się, że wrażenie będzie niesporne.</u>
<u xml:id="u-62.33" who="#PStStroński">Trzecia sprawa. P. sprawozdawca Car wyzwał nas tu dzisiaj na udeptaną ziemię, mówiąc: są tacy, którzy mówili, że uchwała z 26 stycznia była nieprawna, a on wykazał na komisji, że była prawna, a gdyby ktoś jeszcze raz to powiedział, to p. Car jeszcze nam to powtórzy i odeprze twierdzenia. Jest to tak zachęcające, że ja to zrobię.</u>
<u xml:id="u-62.34" who="#PStStroński">Najbardziej zasłużonym człowiekiem dla jasnego postawienia tego, co się stało dnia 26-go stycznia roku ubiegłego, jest sam p. Car. Mianowicie mogły być wątpliwości, w jaki to sposób tezy zamieniono w pełnym Sejmie na projekt ustawy. Otóż wtedy, po wniosku p. Cara o tę zamianę, znalazłem się na tej mównicy, powiedziałem, że taki wniosek musi być załatwiany zgodnie z Konstytucją i regulaminem, wspomniałem, że potrzebne są trzy czytania, pociągnąłem tem p. Cara za język i nie zawiodłem się.</u>
<u xml:id="u-62.35" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-62.36" who="#PStStroński">Ponieważ powiedziałem, że potrzeba trzech czytań, wstaje p. Car i mówi, że zgłasza wnioski o uzupełnienie porządku dziennego i o skrócone postępowanie na podstawie art. 18-a i 18-b regulaminu, t. j. o zwolnienie od drukowania i od odesłania do komisji. Co to znaczy? Uzupełnienie porządku dziennego może dotyczyć tylko nowej sprawy,...</u>
<u xml:id="u-62.37" who="#komentarz">(P. Car: Dlaczego?)</u>
<u xml:id="u-62.38" who="#PStStroński">...a zwolnienie od druku i od odesłania do komisji tylko nowego wniosku. W ten sposób p. Car sam stwierdził, że postawił nowy wniosek, a wtedy byłem już, jak to mówią w domu i mogłem pójść.</u>
<u xml:id="u-62.39" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-62.40" who="#PStStroński">Niech Pan weźmie regulamin i niech Pan przeczyta art. 35 i art. 18-a i 18-b, a zobaczy Pan: można uzupełnić porządek dzienny tylko nową sprawą, a zwolnić od druku i do komisji nie odsyłać można tylko nowe wnioski.</u>
<u xml:id="u-62.41" who="#PStStroński">Co się wtedy dzieje? Jeżeli jest nowy wniosek, to jesteśmy na gruncie art. 125 Konstytucji, który stawia 4 warunki: 1) 111 podpisów — nie było, 2) zapowiedzenie na 15 dni — nie było, 3) quorum połowy i 4) większość 2/3 — nie było. Nadto art. 53 regulaminu mówi, że w takim wypadku musi być obliczenie głosów.</u>
<u xml:id="u-62.42" who="#komentarz">(Głosy: Czy i quorum?)</u>
<u xml:id="u-62.43" who="#PStStroński">P. Car nie zaprzeczy, że muszą być 2/3 obliczone, a jak obliczyć 2/3 nie obliczając quorum? Już Szekspir załatwił tę sprawę w Kupcu Weneckim w ten sposób: Zabrać komuś serce, nie rozlawszy kropelki krwi. Podobnie 2/3 obliczyć, a quorum nie, jest też niemożliwością.</u>
<u xml:id="u-62.44" who="#PStStroński">Otóż p. Car ma tu szczególną zasługę. Konstytucja stawia w art. 125-tym 4 warunki. Mogłoby się zdarzyć, że jeden nie jest spełniony i toby już wystarczyło do nieważności. Mogłoby się zdarzyć, że dwa. Ale p. Car dokonał takiej sztuki, że wszystkie 4 warunki ominął i dlatego ta sprawa jest tak jasna.</u>
<u xml:id="u-62.45" who="#PStStroński">P. Car nam powiada dzisiaj, gdy przyszły zmiany z Senatu: sami mówicie, że poprawki są dobre, a nie chcecie za niemi głosować. To bardzo proste. Najpiękniejsza łata nie może być przypięta, jeżeli niema sukni, a tej sukni niema,...</u>
<u xml:id="u-62.46" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy i na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-62.47" who="#PStStroński">...dlatego, że ustawa z Sejmu nie wyszła.</u>
<u xml:id="u-62.48" who="#PStStroński">A dopiero teraz Panowie, dzisiaj, zaczynacie się troszczyć o to, żeby dochowywać przepisów Konstytucji, O te 2/3 dzisiaj potrzebne były długie zabiegi. Ho! ho! czego to my dzisiaj nie widzieliśmy, przesuwającego się przez tę mównicę, w oświadczeniach przedstawicieli mniejszości! Ale trzeba było dotrzymać warunków w Sejmie 26 stycznia 1934 r. a miałaby wtedy uchwała wartość. Mówi się, że myśmy się spóźnili z mówieniem. To Wyście się spóźnili z dbałością o warunki prawne!</u>
<u xml:id="u-62.49" who="#komentarz">(Okrzyki na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-62.50" who="#PStStroński">Czwarta sprawa bardzo krótka. Powiedziano w tej nowej Konstytucji, że każde pokolenie odpowiada przed potomnością swoim honorem, A my jesteśmy tem pokoleniem, które uchwaliło autonomję Śląska 15 lipca 1920 r. i my swoim honorem za to odpowiadamy. A jak pojmuje się tę odpowiedzialność swoim honorem? My tak pojmujemy, że skoro (Przerywania.) się podpisało, to powinno się dotrzymać, (Oklaski na lewicy i prawicy.) Piąta sprawa także bardzo krótka — dokąd my idziemy? Zwrócę uwagę na jedno, że w nowej Konstytucji jest postanowienie w art. 12, w złem wyrażeniu językowem, iż Prezydent stanowi o wojnie i pokoju, a w art. 38, dodanym przez Senat, wyrzucono z tych spraw polityki zagranicznej, które podlegają zgodzie ciał ustawodawczych, przymierza. Uważam, że to nie może być pominięte milczeniem dzisiaj w tej Wysokiej Izbie. Bo to jest stwierdzeniem, że nowa Konstytucja chce usunąć przymierza z pod jakiegokolwiek nadzoru narodu i chce też sprawę wojny i pokoju usunąć z pod jakiegokolwiek nadzoru.</u>
<u xml:id="u-62.51" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-62.52" who="#PStStroński">Wreszcie kończę. Proszę Panów! Jakkolwiekby było, co dziś się dzieje, to jest duża sprawa i w takie j chwili nie byłoby źle choćby najpobieżniej rzucić okiem w świat. Tyle się mówi o tem, że wszędzie zmieniają się ustroje, Nieprawda, nie wszędzie. Anglja, Francja, Belgja, Holandja, Szwajcarja, Danja, Szwecja, Norwegja, nie będę wyliczał wszystkich krajów, które nie zmieniają swoich ustrojów. Są to kraje, z któremi jesteśmy związani całą naszą cywilizacją. Można naprawiać ustrój, ale iść na karkołomne zmiany, jakie się dziś przeprowadza w niektórych krajach, jest czemś głęboko sprzecznem z naszą starą tradycją ustroju Państwa. Takie zmiany karkołomne są dobre w młodych państwach, ale my tak, jak te kraje, które wyliczyłem, mamy tysiącletnią przeszłość i na tych podstawach powinniśmy się rozwijać.</u>
<u xml:id="u-62.53" who="#PStStroński">Chętnie nawiążę do tego, co powiedział tu dzisiaj p. prezes Sławek. Pięknie powiedział, że powinniśmy szukać nowych dróg w oparciu o naszą tradycję. Nasza największa tradycja w zakresie naprawy ustroju to jest Konstytucja 3-go Maja. Jeżeli się zaś o tej Konstytucji 3-go Maja mówi, to trzeba pamiętać o tych słowach Konstytucji: „Aby więc całość Państwa, wolność obywateli i porządek społeczny w równej wadze nazawsze zostały, trzy władze rząd Narodu Polskiego składać powinny i z woli prawa niniejszego nazawsze składać będą”. Równowaga władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sędziowskiej, to jest niesporna podstawa Konstytucji 3-go Maja, To, co się dzieje dzisiaj, jest całkowitem obaleniem tej równowagi w jedną stronę. A to nie jest rzecz błaha, gdyż tylko na tej równowadze współczesne państwo pewnie i trwale stać może. Jeżeli podważycie tę równowagę, to podważycie wielki rozwój naszego Państwa.</u>
<u xml:id="u-62.54" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy i lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Żuławski.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#PŻuławski">Wysoka Izbo! P. minister Car, rozpoczynając referat dzisiejszy, wyraził przypuszczenie, że wszyscy — zarówno my z opozycji, jak i Panowie — odczuwamy jednakowo powagę obecnej chwili.</u>
<u xml:id="u-64.1" who="#PŻuławski">Jestem posłem od pierwszego dnia zebrania się Sejmu. Przemawiałem w najtrudniejszych i najcięższych nieraz okolicznościach, ale muszę wyznać szczerze, że nigdy nie wchodziłem na trybunę z takiem głębokiem przejęciem i drżeniem, jak robię to w tej chwili.</u>
<u xml:id="u-64.2" who="#PŻuławski">I ja bowiem i moi współtowarzysze klubowi oraz szerokie masy, które reprezentujemy, zdajemy sobie dokładnie sprawę z tragizmu chwili, jaką przeżywamy, — zdajemy sobie dokładnie sprawę z tej wielkiej odpowiedzialności, jaką ponosimy my, bezbronni w tym momencie świadkowie nakładania kajdan na lud, który dopiero co zdołał zrzucić z siebie dawne więzy niewoli zaborczej.</u>
<u xml:id="u-64.3" who="#PŻuławski">Proszę Panów, kiedy słuchałem przedmówców, wysilających się na to, by przekonać Panów o całym szeregu błędów, jakie zawiera Konstytucja, zdawałem sobie sprawę z bezowocności podejmowanego w tej mierze trudu. Niema w tej chwili żadnego argumentu rzeczowego i niema w tej chwili żadnego względu na istniejące prawo, któryby mógł powstrzymać Panów od wykonania podjętych zamierzeń. Uchwalenie bowiem nowej Konstytucji i zniszczenie resztek tych wolności, które jeszcze formalnie pozostały, jest dla Panów konieczną żelazną konsekwencją Waszego sojuszu z reakcją. To nie jest czemś wypadkowem, to jest dyktowane koniecznością chwili. A czyż było to dla kogokolwiek niespodzianką?</u>
<u xml:id="u-64.4" who="#komentarz">(P. Sanojca: Więc czego chcecie?)</u>
<u xml:id="u-64.5" who="#PŻuławski">Czy trzy lata temu, więcej — cztery lata, tu z trybuny sejmowej nie groził p. poseł Sobolewski, że z prawem czy wbrew prawu sanacja musi przeprowadzić swoją konstytucję? Czy nie mówił tego samego p. poseł Mackiewicz, czy nie pisał wielkiemi literami w „Słowie Wileńskiem”, wołając o zamach stanu! Zamachu stanu chciał p. Mackiewicz, a potem za ten rzekomo usiłowany zamach stanu wsadzono do Brześcia Libermana, Witosa, Barlickiego i innych. A ostatnio, przed paru dniami dopiero w półurzędowej „Gazecie Polskiej”, czy nie stwierdzono zupełnie otwarcie, że żaden wzgląd na liczbę siedzeń nie powstrzyma od urzeczywistnienia swych celów i zamierzeń tych, co ważyli się przelewać krew w maju 1926 r. To jasne! Panowie macie w tej chwili siłę, możecie więc uchwalić, co chcecie i jak chcecie, ale pamiętajcie, że macie tylko siłę fizyczną.</u>
<u xml:id="u-64.6" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-64.7" who="#PŻuławski">Prawa moralnego jednak za sobą nie macie! O tem doskonale wiecie, Wy, tak samo jak wiemy my i jak wie całe społeczeństwo. Kiedy wspomniałem na wstępie, że uważamy się za reprezentantów narodu, jeden z Panów wyrażał ironicznie powątpiewanie. Zechciejcie więc, proszę, przypomnieć sobie Panowie, gdzie źródło Waszej tu obecności? Skąd wzięliście moc i tytuł do podejmowania uchwał i narzucania narodowi nowego ustroju? Czy tytuł ten nie pochodzi z oszustw wyborczych, z fałszowania kartek, z dosypywania do urn znaczonych kart, tak, by można je było uznać za nieważne? W oszustwie wyborczem tkwi tytuł, na którym w tej chwili oprzeć chcecie swoje prawo do narzucenia narodowi i Państwu nowego ustroju.</u>
<u xml:id="u-64.8" who="#komentarz">(P. Sanojca: A w Łodzi?)</u>
<u xml:id="u-64.9" who="#PŻuławski">Ja nie mówię o Łodzi, mówię o tytule Panów i o prawie Panów do reprezentowania narodu. Nie mieliście go w momencie wyboru.</u>
<u xml:id="u-64.10" who="#PŻuławski">A ozy może dzisiaj stosunki uległy zmianie? Może ten naród, któremu wtedy oszustwami wydzieraliście mandaty, przekonał się i stanął dzisiaj po Waszej stronie? Dopiero co, niedawno, parę miesięcy temu przechodziliśmy wybory gminne. W miastach Panowie przegraliście. A na wsi? Czyto to wielkie zaufanie do ludności i pewność, że ta ludność stoi po Waszej stronie, kazała Wam chyłkiem, cichaczem w nocy rozlepiać ogłoszenia o wyborach tak, by nikt o nich nie wiedział i nie mógł w nich wziąć udziału? Mamy pełną świadomość…</u>
<u xml:id="u-64.11" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B. P. Zaremba: Banda złodziei praw ludu! Wielka wrzawa na ławach B. B. i P. P. S. Głosy: Precz z prowokatorem! Won z trybuny! Nie będziesz Pan więcej przemawiał! Część posłów otacza trybunę.)</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#komentarz">(dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-65.1" who="#WicemarszałekMakowski">Proszę o spokój. Proszę Panów zająć miejscu.</u>
<u xml:id="u-65.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#Marszałek">Proszę Panów Posłów zająć swoje miejsca.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#PŻuławski">Oświadczam, że obrzucanie mnie przez posłów z większości przezwiskami...</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#komentarz">(Głos: Łobuzie!)</u>
<u xml:id="u-67.2" who="#PŻuławski">...i grożenie mi pobiciem, mnie od spełnienia tego, co uważam za swój obowiązek poselski, nie powstrzyma.</u>
<u xml:id="u-67.3" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-67.4" who="#PŻuławski">Panowie czujecie to sami, że prawa moralnego ani w wyborach, ani w ustawie nie znajdziecie. Szukacie go gdzieindziej. We wspomnianym tu dziś artykule p. Matuszewski usprawiedliwienie i uprawnienie moralne dla dzisiejszego zamętu znajduje w przelanej krwi w maju 1926 r. Zdaje mi się, że jeżeli ktoś prawa narzucenia w tej chwili nowej krzywdzącej Konstytucji szuka w walce 1926 r., to popełnia wielki błąd. Proszę pamiętać, a powtarzałem to niejednokrotnie, że w 1926 r. walka toczyła się w obronie gwałconego prawa, w obronie gwałconej sprawiedliwości, w obronie gwałconych sumień ludzkich i że w tej walce my, wraz z całą klasą robotniczą, braliśmy udział…</u>
<u xml:id="u-67.5" who="#komentarz">(Wrzawa. Marszałek dzwoni.)</u>
<u xml:id="u-67.6" who="#PŻuławski">Pp. Radziwiłł, Minkowski, Hołyński, Dąbrowski, Byrka stali wówczas po drugiej stronie barykady. Panowie przeszłiście rampę dzielącą walczących dopiero w momencie, kiedy strzały ustały, gdy można było zacząć już bezpiecznie szukać na pobojowisku żeru. Tak, dziś stanowicie większość i możecie swobodnie kuć nowe prawa, gwałcące wolność tych, którzy wówczas krew przelewali.</u>
<u xml:id="u-67.7" who="#PŻuławski">Nazywacie Panowie projekt nowej Konstytucji naprawą ustroju Rzeczypospolitej. Ja go nazywam inaczej.</u>
<u xml:id="u-67.8" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-67.9" who="#PŻuławski">Możecie mówić i krzyczeć pod moim adresem i pod adresem moich towarzyszy, co chcecie. Ale nie wolno Wam nie przyznać, że myśmy ten kraj kochali zawsze głęboko...</u>
<u xml:id="u-67.10" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Ty draniu jeden. Taki śmie twierdzić, że Polskę kochał. Trzydzieści lat go znam.)</u>
<u xml:id="u-67.11" who="#PŻuławski">...i że dzisiaj jako jego obywatele taksamo jesteśmy uprawnieni jak każdy z Was do wypowiadania zdania o jego potrzebach. A naszem zdaniem to, co dziś robicie, to największe nieszczęście, jakie spada na nasz kraj w ostatnich czasach.</u>
<u xml:id="u-67.12" who="#PŻuławski">Jeszcze jedno słowo powiem.</u>
<u xml:id="u-67.13" who="#komentarz">(Głos: na ławach B. B.: Może ostatnie, toby było najlepsze.)</u>
<u xml:id="u-67.14" who="#PŻuławski">Ciągle się mówi o naprawie, a więc o zmianie czegoś, co jest złe, na coś, co będzie dobrem. A przecie wszystko to, co Panowie wprowadzić chcecie jako formalne przepisy w nowej Konstytucji, istnieje dziś w praktyce. Przecież faktycznie nic się nie zmieni, a więc i nic się nie naprawi. Wprowadzacie jedynowładztwo Prezydenta. A czy dziś go niema? Czy nie macie Rządu, który może robić, co mu się żywnie podoba, bez kontroli i bez odpowiedzialności? Czy nie macie Sejmu pozbawionego praw, nie macie dekretów i pełnomocnictw? Nic się nie zmieni i nic się nie naprawi — zostanie wszystko po staremu. Skąd więc te złudy, że po uchwaleniu nowej Konstytucji będą zmiany i będzie poprawa?</u>
<u xml:id="u-67.15" who="#komentarz">(P. Sanojca: Pan się nie zmieni.)</u>
<u xml:id="u-67.16" who="#PŻuławski">Po uchwaleniu te j Konstytucji nie zmieni się w kraju nic. Panowie tylko chcecie utrwalić ten stan rzeczy, który w tej chwili istnieje i co do którego macie obawy, że może zostać w przyszłości zmieniony.</u>
<u xml:id="u-67.17" who="#PŻuławski">Chcecie Panowie narzucić jedynowładztwo…</u>
<u xml:id="u-67.18" who="#komentarz">(Wrzawa.)</u>
<u xml:id="u-67.19" who="#PŻuławski">Ja nie znam tych przyszłych prezydentów i Wy ich nie znacie, ale wiem, że niema człowieka, któryby zdołał zdusić w sobie zwykłe ludzkie uczucia stronniczości i stanąć całkowicie ponad dzisiejszą walką interesów poszczególnych grup i klas społecznych. Człowieka takiego nie było i nie będzie. A zresztą, czy tego jedynowładztwa nie mieliśmy przez setki lat, czy nie spowodowało ono morza przelanej krwi i całej masy rewolucyj, aż padło znienawidzone powszechnie?</u>
<u xml:id="u-67.20" who="#PŻuławski">Pan poseł Car wyraził przekonanie, że zły ustrój może skierować państwo w jego rozwoju na tory wewnętrznych rozterek i walk. Jestem głęboko przekonany, że ustrój, który proponujecie, nietylko może, lecz musi wywołać te walki i niepokoje. My jesteśmy najmniej powołani z tego powodu ronić łzy — może w tych walkach, które spowodujecie swą nową Konstytucją, runie nieład i nieporządek kapitalistyczny, w którym życie dla ludzi pracy stało się już piekłem nie do zniesienia. Ale chciałbym, żebyście Panowie również mieli świadomość tego, na co kraj swem postępowaniem narażacie. Panowie mówicie ciągle o silnym rządzie. Wydaje mi się, że i tu też jest duże nieporozumienie. To bowiem, co Panowie robicie nie jest tworzeniem rządu silnego, ale rządu nieodpowiedzialnego. Tyle razy z tej trybuny i na łamach prasy pytałem się Panów, którzy tak lubicie deklamować o odpowiedzialności, jak rozumiecie jej ponoszenie — i wreszcie raz z ust p. posła Miedzińskiego dowiedziałem się, że odpowiedzialność sanacji przejawia się w wydawaniu posłów opozycyjnych i w odpowiadaniu przed własnem sumieniem. Taką też tylko odpowiedzialność chcecie zostawić i dla przyszłych rządów.</u>
<u xml:id="u-67.21" who="#PŻuławski">A wreszcie ograniczyć chcecie do reszty prawa Sejmu, a więc znowu utrwalić ten zgubny stan, który już w tej chwili istnieje. Ale wedle zapowiedzi, ten nowy Sejm, który wyjdzie z nowej ordynacji wyborczej po ostatecznem złamaniu partyjnictwa, będzie Sejmem nowych wielkich charakterów, a nie partyjników.</u>
<u xml:id="u-67.22" who="#PŻuławski">Z tego „partyjnictwa” ukuliście jakiegoś potwornego straszaka. A czemże jest ono w rzeczywistości? Czyż nie jest to skupienie się grupy ludzi dla urzeczywistnienia pewnych wspólnych celów? Czem byłoby całe społeczeństwo bez tego rodzaju koordynowania ludzkich wysiłków. Tworzenie partji nie jest złem, tworzenie partji jest dobrem, potrzeba tylko, by cel, który sobie partje stawiają, był dobry i odpowiedni. Złą jest taka partja, która stawia sobie złe cele, lub bez wytycznych celów chce służyć poszczególnym jednostkom. Powołujecie się Panowie często bardzo na dawne czasy i lubicie porównywać nas z najgorszemi ich przejawami. Czy nie zastanawialiście się czasem nad podobieństwem swego Bloku z temi dawne mi watahami czy partjami na sejmikach, które ten czy ów polski magnat...</u>
<u xml:id="u-67.23" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-67.24" who="#PŻuławski">...gościł i utrzymywał, by go popierały bez względu na cel, wszystko jedno gdzie i w czem, za miskę bigosu. Czy nie idziecie Panowie dziś, tak samo nie znając celów, nie interesując się niemi, zaprzysięgli jedynie na popieranie autorytetu i tego wszystkiego, co Wam popierać się każę?</u>
<u xml:id="u-67.25" who="#PŻuławski">Proszę Panów, Państwo zmiany ustroju proponowanej przez Was nie potrzebuje, zmiany ustroju potrzebujecie Wy, jeśli macie utrzymać się przy władzy, potrzebujecie jej dla utrwalenia swych własnych rządów.</u>
<u xml:id="u-67.26" who="#PŻuławski">Marszałek (dzwoni): Panie Pośle, czas Pańskiego przemówienia już upłynął. Proszę kończyć.</u>
<u xml:id="u-67.27" who="#PŻuławski">A władza Panów i rządy Panów szczęścia krajowi nie dały. Popatrzcie, jakie są rezultaty Waszego ośmioletniego rządzenia. Zdaje mi się nieraz, że za cały cel rządzenia i jedyne jego zadanie postawiliście krępowanie wolnej myśli ludzkiej i wieczny nadzór policyjny, człowiek musi tak myśleć jak mu każecie, człowiek musi tak pisać jak mu każecie. A obok tego całe morze nędzy ludzkiej, pół miljona bezrobotnych i kilka miljonów nędzarzy na wsi, o których los nie troszczy się nikt.</u>
</div>
<div xml:id="div-68">
<u xml:id="u-68.0" who="#komentarz">(dzwoni)</u>
<u xml:id="u-68.1" who="#Marszałek">Panie Pośle, proszę kończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-69">
<u xml:id="u-69.0" who="#PŻuławski">Dlatego, proszę Panów, ludność…</u>
<u xml:id="u-69.1" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B. i głosy: Dość, dość!)</u>
</div>
<div xml:id="div-70">
<u xml:id="u-70.0" who="#komentarz">(dzwoni)</u>
<u xml:id="u-70.1" who="#Marszałek">Proszę o spokój.</u>
</div>
<div xml:id="div-71">
<u xml:id="u-71.0" who="#PŻuławski">Dlatego można powiedzieć, że egzaminu z rządzenia Panowie nie zdaliście i bądźcie pewni, że nędzy, która istnieje, kryzysu, który szaleje, rozkładu obecnego ustroju i tych wszystkich zadań, które przed Państwem stoją jako najważniejsze, jedynowładztwem i nową swoją Konstytucją nie usuniecie, Wzmocnicie tylko konieczność walki o usunięcie tego ustroju, a postawienie nowego.</u>
<u xml:id="u-71.1" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-72">
<u xml:id="u-72.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Miedziński.</u>
</div>
<div xml:id="div-73">
<u xml:id="u-73.0" who="#PMiedziński">Wysoka Izbo! W pierwszych i ostatnich akcentach szeregu przemówień, których wysłuchaliśmy, powtarzał się ten sam zarzut — zarzut, jakoby nasze kroki natury czysto organizacyjnej, natury budowania racjonalnej techniki rządzenia państwem, były wyrazem chęci utrzymania się przy władzy, jakobyśmy preparowali sobie jakieś specjalne narzędzie, któreby naszemu obozowi tę rolę umożliwiło.</u>
<u xml:id="u-73.1" who="#PMiedziński">Chciałbym stwierdzić, że ten sam uporczywy, przez szereg mówców powtarzany zarzut jest właśnie najoczywiściej sprzeczny z rzeczywistością. Panowie przecież, w tych dzisiejszych przemówieniach, niejednokrotnie dziś, a codziennie w swojej prasie, codziennie w swoich głosach zarzucacie nam, że my trzymamy, pełnimy władzę, łamiemy prawo, łamiemy wasze wolności i nagle dzisiaj okazuje się, że my dopiero moglibyśmy to wszystko robić pod warunkiem wprowadzenia tego nowego ustroju.</u>
<u xml:id="u-73.2" who="#PMiedziński">Ależ, Panowie drodzy, istotnie w czem jak w czem, ale w tem macie rację, że władza obozu dziś rządzącego, obozu Marszałka Piłsudskiego i jego samego jest niewątpliwie i oczywiście tak silna, że nie potrzeba wprowadzać żadnych obsłonek, żadnych sztucznych koncepcyj prawnych, aby się dalej utrzymać. Przecież Panowie sami widzicie jasno, że my w tej chwili nie uciekając się do tych zarządzeń, dziś moglibyśmy Was odesłać do domu i zostać sami.</u>
<u xml:id="u-73.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. P. Czernicki: A podatki od nas weźmiecie? Kij ma dwa końce.)</u>
<u xml:id="u-73.4" who="#PMiedziński">Panie Kolego, zaręczam, że tak samo na drugi dzień stanie rekrut polski do wojska polskiego i tak samo wpłynie podatek. Oczywistość, na którą się na codzienny powszechny użytek narzeka, przy zbliżającej się niedzieli odrazu się okazuje czem innem.</u>
<u xml:id="u-73.5" who="#PMiedziński">Mówicie, że my dopiero sztucznie musimy stwarzać warunki do władzy w Polsce? Ależ to nie jest prawdą. Cały ten wysiłek, który był robiony, zmierza nie do czegokolwiek innego, jak tylko do stworzenia ram, statutu organizacyjnego Państwa, statutu organizacyjnego, który czyniłby władze tego Państwa zdatne do rządzenia.</u>
<u xml:id="u-73.6" who="#PMiedziński">Tekst Konstytucji, który się Wam tak nie podoba, ma, mojem zdaniem, w porównaniu z poprzednim to wyraźnie inne oblicze, że mianowicie tworzy on statut organizacyjny Państwa taki, przy którym jedna władza może rzeczywiście pełnię swych obowiązków wykonywać i nie przesądza on w niczem, jaka to będzie władza, o jakiem obliczu politycznem, o jakiem obliczu społecznem. Jeżeli się przyjrzymy temu, to przekonamy się, że tylko w tych ramach organizacyjnych, w tym statucie, czy przy władzy byliby Panowie z lewicy, czy Panowie z prawicy, moglibyście istotnie spełniać to, za co czyni Was Konstytucja odpowiedzialnymi. I to jest tylko rola tego aktu ustawodawczego, który się tutaj odbywa — zapewnienie możności i sprawności działania statutu organizacyjnego władz państwowych i niema tam ani jednego postanowienia, któreby przesądzało społeczny czy polityczny charakter tych rządów, tych władz państwowych, które w tym statucie funkcjonować będą.</u>
<u xml:id="u-73.7" who="#PMiedziński">I stąd właśnie, z tego punktu widzenia należy spojrzeć na tę rzecz, a już jutro spojrzy tak kraj, bo dzisiaj Panowie wygłaszacie przemówienia, malujecie tę Konstytucję niesłychanie czarnemi barwami, ale już jutro ona będzie wydrukowana, jutro ją wszyscy przeczytają i ogromnie się zdziwią, jeżeli przedtem przeczytają Wasze przemówienia. Bo tam tego wszystkiego niema. Tam niema wszystkich tych okrutnych zarzutów, któreście stawiali. Nie szczerzy stamtąd zębów ani bluźnierswo, ani masoństwo. Dlatego ja nie mogę się nadziwić Panom z tej strony Izby, którzy uważają, że odpowiedzialność przed Bogiem jest nierealną rzeczą. Wydaje mi się, że tak może rozumować tylko bardzo młody człowiek, który nie myśli o wieczności.</u>
<u xml:id="u-73.8" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Albo mason.)</u>
<u xml:id="u-73.9" who="#PMiedziński">Już człowiek, który 40 lat przekroczył i który musi przeżywać te myśli o tem, co będzie, szczególniej gdy myśli o państwie, które musi przetrwać i przetrwa i jego i jego dzieci i jego wnuki, tak jak przetrwało jego ojców, dziadów i pradziadów, to w umysłowości takiego człowieka, tak traktującego państwo, odpowiedzialność przed historją zarysowuje się jako rzecz zupełnie realna.</u>
<u xml:id="u-73.10" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-73.11" who="#PMiedziński">A odpowiedzialność przed Bogiem chyba dla każdego człowieka wierzącego w życie przyszłe i w odpowiedzialność w niem jest rzeczą niemniej realną, niż odpowiedzialność przed historją. Proszę Panów, zatem nie utrzymanie się przy władzy i nie odpowiedzialność przed jakimikolwiek ludźmi, którzy jutro rano mogą tu przyjść i wypędzić nas i oddać pod sąd, nie, te rzeczy nie wpłynęły zupełnie na motywy tej pracy, którąśmy Panom mieli zaszczyt przedstawić. Te rzeczy dla nas nie istniały. Dla nas jedyną realną rzeczą, rzeczą, która wpłynęła na przebieg naszych prac, było zupełnie żywe w nas poczucie odpowiedzialności przed historją. Przeżywamy ciekawe historycznie rzeczy i anachronizmem historycznym były różne argumenty tu przytaczane, argumenty, czerpane z przeszłości naszych dziadów i pradziadów, bez jednoczesnego postawienia przed oczy tego, co nasze pokolenie przeżyło.</u>
<u xml:id="u-73.12" who="#PMiedziński">Myli się pan kolega Niedziałkowski, jeżeli zarzuca mi, że bagatelizuję rok 1848. Nigdy mi to w głowie nie postało. Tak, jak każdą walkę ciężką, jak każdą walkę o piękne ideały — taksamo i tę walkę cenię i wielbię. Ale nie można sobie sprawy ułatwiać w ten sposób i mówić, że jak ktoś wielbi Limanowskiego, to wielbi tem samem Niedziałkowskiego. To są rzeczy różne.</u>
<u xml:id="u-73.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-73.14" who="#PMiedziński">Nie można zastąpić historją pokolenia naszych dziadów historji naszej własnej. Ja szanuję tych dziadów, którzy byli na barykadach w roku 1848, ale ja pamiętam i o moich współczesnych i szanuję tych, którzy byli na barykadach i w okopach, a wielu z Panów, którzy przemawiali tutaj, nie widziałem na żadnych barykadach i w żadnych okopach, podczas gdy życie naszego pokolenia w okopach się tworzyło i w okopach uczyliśmy się zwyciężać! A przegrywali ci, którzy w żadnych okopach nie byli.</u>
<u xml:id="u-73.15" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Żuławski i Niedziałkowski.)</u>
<u xml:id="u-73.16" who="#PMiedziński">Ja daleki jestem od jakichkolwiek personalnych rzeczy, to obniżyłoby poziom dyskusji dzisiejszej. Ja twierdzę, że jesteśmy pokoleniem, które przeżyło historję niezmiernie ciekawego okresu, bo okresu jednoczesnego upadku dwóch koncepcyj, w orbicie których żyło pokolenie poprzednie, w orbicie których myśmy swoje życie zaczęli: jednoczesnego upadku marksizmu i jednoczesnego upadku kapitalizmu. Te obie rzeczy zarwały się jednocześnie.</u>
<u xml:id="u-73.17" who="#PMiedziński">Istnieje dzisiaj marksizm jako pewna część dorobku naukowego i istnieć nie przestanie. Ale na tym dorobku tak samo opiera się szef wielkiego banku, jak i agitator polityczny. Co zostało z nauki, jest nienaruszalne. A co pozostało z koncepcyj zasadniczych pod tym względem? Od chwili, kiedy w 1914 roku proletarjusze wszystkich krajów poszli nie przeciw bankierom wszystkich krajów, tylko proletarjusze poszli z bagnetami przeciw sobie nawzajem, z tą chwilą trudno twierdzić, że zwyciężyła idea braterstwa proletarjatu, a nie idea braterstwa narodów. Trudno, ale czy ktoś chce czy nie chce, tak się stało i to jest fakt. Robotnik francuski i robotnik niemiecki, cokolwiek przedtem obiecywali sobie ich przywódcy, poszli z patriotyczną pieśnią i strzelali do siebie. To są fakty. I już z tą samą chwilą, niezależnie od innych zjawisk w dziedzinie kształtowania się państw i rządów, widzimy co dnia i co godzinę, że to, co było podstawą marksizmu — solidarność proletarjatu, — że to zbankrutowało na rzecz solidarności narodów.</u>
<u xml:id="u-73.18" who="#PMiedziński">I druga rzecz zbankrutowała po wojnie i na skutek wojny — zbankrutowała teza, że rząd państwa nie jest niczem innem, tylko pachołkiem w ręku kapitalizmu. Jest rzeczą niezmiernie ciekawą, że właśnie w tych ustrojach, które Panowie z lewej strony Izby przytaczają jako czarną reakcję — niewiadomo dlaczego, — w ustrojach zwanych faszyzmem, mamy pierwszy ale ciągły od szeregu lat dowód, że rola rządu państw nowoczesnych staje się zupełnie czemś innem, że rząd w walce klasowej nie jest czynnikiem panowania klasy jednej nad drugą, ale coraz bardziej staje się czynnikiem arbitrażu i rozjemstwa, coraz bardziej zgodnie z istotnym stanem rzeczy wypowiada się i staje po stronie pozornie słabszego w tej walce, to znaczy po stronie świata pracy, dlatego, że na nim jedynie każde państwo trwale pomyślane opierać się może i zamierzchłe są te wszystkie rzeczy i formuły, które się nam przeciwstawia z lewej strony Izby. Nowe rzeczy idą, muszą iść i nie pomoże nic powoływanie się na rzeczy, które były nowe dla naszych dziadów, gdy dla nas zupełnie co innego staje się nowem. I w tej właśnie orbicie, w tej świadomości przebiegnie przez świat nowa fala, szukanie w tej fali racjonalnej, prawidłowej organizacji dla życia, najcenniejszego dla nas, bo życia zbiorowego, życia zorganizowanego narodu, które się nazywa państwem, szukanie tego, aby to życie było cenniejsze, aniżeli osobiste, by życie narodu było zorganizowane conajmniej tak dobrze, jak są zorganizowane spółki akcyjne i banki — to jest cel naszych poszukiwań. Panowie powiadają: tu trzy władze są nienaruszalną rzeczą — Wy niszczycie tu te trzy władze. Ja się pytam: Jak który z Was będzie miał interes ze wspólnikiem w swojem życiu praktycznem, czy będzie akcjonarjuszem spółki akcyjnej albo wielkiego przedsiębiorstwa, to urządzi sobie władze tak, aby na końcu były trzy niezależne od siebie instytucje, trzech wodzów? W sprawach, kiedy będzie chodziło o kieszeń jednostki, o interes materjalny, o kanalizację wielkiego miasta, to tego nikt nie zrobi, bo każdy rozumie, że na końcu musi być jedna władza definitywnie arbitrażująca i ktoś musi decydować. Aż przykro mówić, ale są to rzeczy, które poprostu przyrodniczo ze względu na charakter człowieka, jako stworzenia żyjącego w gromadach, powinny być jasne. Organizacja musi być i ta organizacja musi się kończyć kimś, kto ma ostatnie słowo.</u>
<u xml:id="u-73.19" who="#PMiedziński">Wy nam mówicie, że my żyjemy przypadkowo w świetnej konjunkturze, że mamy w Polsce człowieka, który jest tym arbitrem, niezależnie od tego, jakie zajmuje stanowisko i że to nas zachęca do budowy trwałego ustroju. Właśnie z tego wychodzimy, właśnie dlatego, że mamy w Polsce człowieka, który czy jest premjerem, czy ministrem spraw wojskowych, czy podsekretarzem w Pracy i Opiece, zawsze będzie tym arbitrem. Ale wiemy, że to jest przemijająca, świetna dla naszego pokolenia konjunktura, lecz gdy się buduje konstytucję, to trzeba zrobić inaczej i dlatego w Konstytucji przewidujemy stałą, racjonalną, z doświadczenia ludzkiego wynikającą organizację władz państwowych, któreby sobie nie deptały po piętach i które miałyby arbitra.</u>
<u xml:id="u-73.20" who="#PMiedziński">Słyszeliśmy tu od Was argumenty ze zgoła innej dziedziny, zestawiające tę naszą pracę konstrukcyjną z sytuacją dnia dzisiejszego. To przecież są rzeczy zupełnie o siebie niezahaczające. P. pos. Rataj, który jest doświadczonym politykiem, roztaczał nam tu perspektywy grozy, perspektywy, według których nad rozmaitemi momentami naszego życia wisi burza, od której są oddzielone one tylko cienką ścianą papierową i dawał nam do zrozumienia, że gdyby nie przywódcy ludowi, to ta ściana pękłaby i runęłaby burza na pałace i ordynacje. Jeżeli o to chodzi, to pałace jako własność prywatna były pod ochroną poprzedniej Konstytucji, zupełnie tak samo jak pod ochroną obecnej i żadna różnica w tym wypadku wprowadzona nie została. I wydaje mi się, że wobec tego poprzedni porządek prawny, w tym momencie przez nas nie zmieniany, był taki sam. Nie potrzebuje przed pałacem p. kolegi Radziwiłła stawać p. poseł Rataj, mnie się zdaje, że wystarczy zwykły posterunkowy, a może nawet ks. Radziwiłł będzie spokojniejszy, jak to będzie zwykły posterunkowy, a nie poseł Rataj.</u>
<u xml:id="u-73.21" who="#PMiedziński">Co do ordynacyj, to ja nie wiem, czy to jest rzecz, która musi być tak strasznie broniona. Uważam, że nie, że ordynacje to jest przeżytek średniowieczny. I jakby się kto targnął na nie, tobym nie zastępował drogi tej groźnej sile. Ona nigdy nie będzie groźna — nigdy. W ramach istniejącego ustroju, z chwilą gdy jakaś rzecz staje się przeżytkiem, daje się upust w drodze formalnego prawa.</u>
<u xml:id="u-73.22" who="#PMiedziński">Nie chcę przesądzać zdania osobistego p. posła Radziwiłła, ale my naprawdę moglibyśmy pana kolegę Rataja zwolnić od tego strażowania i zaryzykujemy, poczekamy, a prawdopodobnie nic nam się nie stanie, ani ustrojowi i porządkowi publicznemu w Polsce. A gdy p. kolega Niedziałkowski znów straszy nas, to ja doprawdy czytałem Pański stenogram, Panie Kolego, i zdaje mi się że, jeśli Pan go przeczyta, to go Pan bardzo poprawi, bo tam w pewnym momencie jest powiedziane: „Panowie, idźcie do robotnika, do chłopa, idźcie do niego prywatnie, nie jako członkowie B. B., idźcie do młodego adwokata, do młodego lekarza, zapytajcie się go, on powie Wam: tak dalej żyć nie można”. I powiada Pan, że: „Wy w tym momencie przychodzicie z takiemi kompetencjami Prezydenta i z takiemi kompetencjami Senatu”. Tak mówi stenogram Pański.</u>
<u xml:id="u-73.23" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: Tego nie powiedziałem.)</u>
<u xml:id="u-73.24" who="#PMiedziński">Panie Kolego, będzie Pan musiał bardzo poprawiać. Ja to trzy razy przestudjowałem. Jeślibym więc Pana mianował dyktatorem i powiedział Panu: Niech Pan zarobi ustrój, jaki się Panu podoba — to czy Pan myśli, że młody lekarz dostałby na drugi dzień praktykę, a młody adwokat miałby jakąś sprawę Boussac'a czy Volksbundu?</u>
<u xml:id="u-73.25" who="#komentarz">(P. Niedziałkowski: Volksbundu, to nie.)</u>
<u xml:id="u-73.26" who="#PMiedziński">Dlaczego? Lieberman dostał. Oni napewno nic otrzymaliby praktyki. Napewno powiedzieliby, że są w dalszym ciągu niezadowoleni. Więc napewno to nie jest kwestja związana w jakikolwiek sposób z zatrudnieniem robotnika, ceną zboża, wogóle z zatrudnieniem młodych lekarzy i młodych adwokatów, nie jest w żadnym związku z aktem, który dziś uchwalamy. Jeślibym się chciał zwrócić do adwokata w związku z aktem, który uchwalamy, zwróciłbym się dziś raczej do starszego adwokata, a nie do młodego, bo to są rzeczy, w których doświadczenie przedewszystkiem musi grać swoją rolę i myśmy bez pośpiechu to doświadczenie zbierali.</u>
<u xml:id="u-73.27" who="#PMiedziński">A teraz, gdy słuchałem p. posła Strońskiego, byłem niezmiernie rad, przedewszystkiem, że ten rzekomy straszliwy przewrót, rzekomy nasz zamach na wszystkie wolności i prawa obywateli odbywa się w tak dobrym humorze. Pan mówił tak dowcipnie, tak czarująco, Panie Kolego, że doprawdy, nie mógł Pan razem z nami lepiej zadokumentować fałszu tych wszystkich deklamacyj.</u>
<u xml:id="u-73.28" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-73.29" who="#PMiedziński">Otóż, Panie Kolego, ja tylko chciałbym jedno z tej argumentacji wziąć na chwilę pod lupę krytyki. Pan myślał, że nas Pan ogromnie zbije z tropu, tłumacząc nam — i to na podstawie dokumentów drukowanych, — że my źle wykonujemy wolę i intencje Marszałka Piłsudskiego. A teraz jedno pytanie: Czy gdybyśmy wykonywali wolę i intencje Marszałka Piłsudskiego tak, żeby p. Stroński był z nas zadowolony, toby to dobrze było czy źle? Bo mnie się zdaje, że wtedy cały świat by się z nas serdecznie i słusznie uśmiał. Lecz my tego błędu nie zrobimy, jeżeli bowiem będziemy wykonywali wolę i intencje Marszałka Piłsudskiego, to tak, że Pan, Panie Stroński, będzie z nas niezadowolony, to Panu najserdeczniej ślubujemy.</u>
<u xml:id="u-73.30" who="#PMiedziński">Jutro, jak powiedziałem, rozejdzie się po całym kraju i ludzie przeczytają ten akt, który ma rzekomo zakuć naród w pęta i rzekomo ma samowładztwo w Polsce przywrócić. I doprawdy, nie nasze tu przemówienia, ale sam wyraz tego aktu, paragraf po paragrafie, gdy go będą ludzie prości na prosty rozum czytać, napewno będzie miał swoją wymowę i napewno — jestem bardzo ostrożny i nie mówię tak, jak Panowie, w imieniu wszystkich narodowości, wszystkich klas i stanów Rzeczpospolitą zamieszkujących — napewno w jednem nam Panowie bardzo pomogli, takeście ludzi zastraszyli, że odczytawszy ten akt powiedzą: Ale cóż znowu? Przecież to jest rozumne, ma ręce, nogi i głowę. Bez związku z potrzebą utrzymania się przy władzy, która to potrzeba oczywiście nie istnieje, stwierdzam: nasza praca o charakterze ściśle organizacyjnym, mająca dać Państwu nie jakąś fikcję polityczną lub społeczną, ale statut organizacyjny, została przez nas wykonana w miarę naszych możliwości, nietylko w miarę najlepszej woli — dobrze.</u>
<u xml:id="u-73.31" who="#komentarz">(Huczne oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-74">
<u xml:id="u-74.0" who="#Marszałek">Nikt do głosu nie jest zapisany. Czy p. Sprawozdawca chce zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-75">
<u xml:id="u-75.0" who="#PCar">Ja tylko chciałem prosić p. Marszałka ze względu na to, że wszystkie poprawki, uchwalone przez Senat stanowią pewną łączną i organicznie ściśle związaną całość z aktem uchwalonym przez Sejm, żeby p. Marszałek zechciał te wszystkie poprawki głosować en bloc.</u>
</div>
<div xml:id="div-76">
<u xml:id="u-76.0" who="#PStStroński">Przypuszczam, że nie będziemy sprzeciwiali się temu. Natomiast zgłaszam wniosek, żeby głosowanie było imienne, jeśli będzie dostateczne poparcie tego wniosku, oraz proszę, żeby p. Marszałek był łaskaw skorzystać z art. 55 regulaminu i zarządzić głosowanie z wywoływaniem z listy, gdyż to daje największą pewność, że nie będzie żadnych pomyłek.</u>
</div>
<div xml:id="div-77">
<u xml:id="u-77.0" who="#Marszałek">Pan uprzedził moje życzenie.</u>
<u xml:id="u-77.1" who="#Marszałek">Głosujemy najpierw nad wnioskiem formalnym p. Cara, żeby głosować nad wszystkiemi poprawkami en bloc. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Większość. Zatem będziemy głosować en bloc.</u>
<u xml:id="u-77.2" who="#Marszałek">A teraz wniosek o imienne głosowanie posła St. Strońskiego. Kto jest za tym wnioskiem, zechce wstać. Stwierdzam, że poparcie jest dostateczne.</u>
<u xml:id="u-77.3" who="#Marszałek">Zarządzam imienne głosowanie. Posłowie, którzy są za odrzuceniem poprawek Senatu, wpisują słowo: „tak”, ci, którzy nie są za odrzuceniem poprawek, wpisują słowo „nie”.</u>
<u xml:id="u-77.4" who="#Marszałek">Proszę p. Sekretarza o odczytanie z trybuny listy posłów.</u>
<u xml:id="u-77.5" who="#Marszałek">Sekretarz p. Borecki odczytuje z listy nazwiska posłów. Wywołani posłowie podchodzą kolejno do trybuny i składają kartki do koszów. Nazwiska wywołanych, a nieobecnych, sekretarz oznacza na liście.</u>
<u xml:id="u-77.6" who="#komentarz">(Po głosowaniu.)</u>
<u xml:id="u-77.7" who="#Marszałek">Proszę o odczytanie listy posłów nieobecnych w czasie głosowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-78">
<u xml:id="u-78.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-78.1" who="#SekretarzpBorecki">1) dr. Baran Stefan, 2) Bilak Stefan, 3) Biłyński Bohdan, 4) Boczoń Ludwik, 5) Chrucki Sergjusz, 6) Czukur Jur, 7) Daszyński Ignacy, 8) Franz Eugenjusz, 9) Graebe Kurt, 10) Grünbaum Icek Izaak, 11) Hrywnak Andrzej, 12) Jankowski Bernard, 13) Jaworskyj Aleksy, 14) Jeremicz Fabjan, 15) Jędrzejak Wojciech, 16) Koniarek Władysław, 17) Kozubski Stanisław, 18) Krychniak Urban, 19) Kuzyk Stefan, 20) dr. Lewicki Dymitr, 21) dr. Ładyka Dmytro, 22) Łucki Staniasław, 23) Łysyj Ilko, 24) dr. Makaruszka Lubomyr, 25) Matczak Mychajło, 26) Pełeński Zenobjusz Michał, 27) Piróg Jan, 28) Promis Szczepan, 29) dr. Rosenblatt Jerzy, 30) dr. Rosmarin Henryk, 31) Rosumek Johannes, 32) dr. Rottenstreich Fischel, 33) Rudnicka Natalja Milena, 34) Saenger Berndt, 35) dr. Sommerstein Emil, 36) dr. Tempka Władysław, 37) Terszakowec Hryńko, 38) dr. Thon Abraham Ozjasz, 39) Wachnjuk Mychajło, 40) Wełykanowicz Dymitr, 41) Wojciechowski Wojciech, 42) dr. Zahajkiewicz Włodzimierz.</u>
</div>
<div xml:id="div-79">
<u xml:id="u-79.0" who="#Marszałek">Nikt z odczytanych nie zgłasza się do głosowania. Zamykam głosowanie. Zarządzam 20-minutową przerwę, celem obliczenia głosów.</u>
<u xml:id="u-79.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz, 23 min. 55 do godz. 0 min. 7.)</u>
<u xml:id="u-79.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Ogłaszam wynik głosowania. Oddano kartek 399, w tem kartek z napisem „tak” 139, kartek z napisem „nie” 260. A zatem niema kwalifikowanej większości dla odrzucenia poprawek Senatu.</u>
<u xml:id="u-79.3" who="#Marszałek">Sejm poprawki Senatu przyjął.</u>
<u xml:id="u-79.4" who="#komentarz">(Długotrwałe oklaski na ławach B, B,)</u>
<u xml:id="u-79.5" who="#komentarz">(Spis nazwisk na str. 157.)</u>
</div>
<div xml:id="div-80">
<u xml:id="u-80.0" who="#PRóg">Proszę o głos.</u>
</div>
<div xml:id="div-81">
<u xml:id="u-81.0" who="#Marszałek">W jakiej sprawie?</u>
</div>
<div xml:id="div-82">
<u xml:id="u-82.0" who="#PRóg">W sprawie enuncjacji o wyniku głosowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-83">
<u xml:id="u-83.0" who="#Marszałek">Proszę.</u>
</div>
<div xml:id="div-84">
<u xml:id="u-84.0" who="#PRóg">Panie Marszałku, ponieważ niema większości 2/3 przy pozytywnem głosowaniu, w ten sposób wytworzyła się taka sytuacja, że część Konstytucji jest uchwalona tylko przez Sejm, inna część tylko przez Senat, a inna jeszcze część jest uchwalona przez Sejm i Senat razem. Stwierdzam, że uchwalenie Konstytucji jest nielegalne.</u>
<u xml:id="u-84.1" who="#komentarz">(Długotrwałe oklaski na ławach opozycji. P. St. Stroński: Proszę o głos.)</u>
</div>
<div xml:id="div-85">
<u xml:id="u-85.0" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. St. Strońskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-86">
<u xml:id="u-86.0" who="#PStStroński">Art. 125 Konstytucji o zmianie Konstytucji w ust. 1 zna jedynie głosowanie większością 2/3. A zatem zmiany Senatu nie mogą być przyjęte inną większością niż 2/3. Z tego powodu uchwała, przyjmująca zmianę Senatu, nie zapadła zgodnie z art. 125 Konstytucji, a więc nie zapadła wogóle.</u>
<u xml:id="u-86.1" who="#komentarz">(Długotrwałe oklaski na ławach opozycji.)</u>
</div>
<div xml:id="div-87">
<u xml:id="u-87.0" who="#Marszałek">Kto z Panów chce zabrać jeszcze głos w tej sprawie?</u>
<u xml:id="u-87.1" who="#komentarz">(Głosy: Nikt, wystarczy.)</u>
<u xml:id="u-87.2" who="#Marszałek">Pozwolę sobie wobec tego odpowiedzieć dłuższym wywodem.</u>
<u xml:id="u-87.3" who="#Marszałek">Panowie właściwie powołują się na precedens, który był w roku 1926 w sierpniu, kiedy były uchwalane poprawki Senatu przy ówczesnej zmianie Konstytucji. Przy przyjmowaniu poprawek Senatu do ustawy konstytucyjnej ówczesny marszałek Rataj z powodu różnicy zdań, ujawnionej zarówno w Komisji Konstytucyjnej, jak i na plenum Sejmu, musiał na podstawie uprawnień, jakie daje Marszałkom Sejmu regulamin, rozstrzygnąć, jaka ma być procedura w tym wypadku zastosowana. Stanął na stanowisku, że ustępy, które nie otrzymały 2/3 zarówno w Sejmie, jak i w Senacie, nie wchodzą do tekstu ustawy. To samo w tej chwili mówił p. Róg i p. Stroński. Nie wdając się w polemikę z wywodami prawnemi, wypowiedzianemi wtedy przez p. Marszałka Rataja, muszę zwrócić uwagę, jakie praktyczne skutki wynikły wtedy z przyjęcia takiego stanowiska. Daję jeden przykład: Zarówno Sejm, jak i Senat były wówczas zdania i temu przekonaniu w uchwałach swych dały wyraz, że Sejm i Senat mogą rozwiązywać się mocą swej własnej uchwały. Zasada ta niewątpliwie bardzo ważna i podstawowa mimo, że była podzielana przez obie Izby, znikła zupełnie z tekstu art. 26 dzisiejszej Konstytucji. Stało się to właśnie wskutek zastosowania przez p. Marszałka Rataja mylnej procedury przy przyjmowaniu poprawek Senatu. Spór między Izbami dotyczył rzeczy niewątpliwie drugorzędnej, bo quorum i kwalifikowanej większości potrzebnej dla uchwały obowiązującej ciała ustawodawcze. Ponieważ w tym szczególe nie osiągnięto zgody dwóch trzecich obu Izb i nie przyjęto ani redakcji Sejmu, ani redakcji Senatu, całą zasadę przez obie Izby uznaną zgubiono i z tekstu usunięto, W ten sposób niewątpliwie spaczona została wola ciał ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-87.4" who="#Marszałek">W roku 1926 mieliśmy do czynienia jednak tylko z nowelizacją ustawy. Jeżeli więc właśnie wskutek tej mylnej interpretacji jakiś cały ustęp odpadł z tekstu noweli, to pozostawał w w mocy w każdym razie tekst dawnej Konstytucji, Był jakiś kres lukom i gubieniu zasad z tekstu Konstytucji. Cóż stałoby się, gdyby taką interpretację przyjąć nie przy nowelizacji ustawy konstytucyjnej, ale przy ustaleniu nowej zupełnie Konstytucji, jak to w tej chwili zrobiliśmy. Wykreślenie z tekstu Konstytucji tych wszystkich ustępów, któreby nie uzyskały przy powtórnem głosowaniu w Sejmie 2/3 jego większości, doprowadzićby mogło do zagubienia w Konstytucji takich podstawowych zasad i postanowień, bez których wogóle ustawy konstytucyjnej wyobrazić sobie nie można.</u>
<u xml:id="u-87.5" who="#komentarz">(P. Trąmpczyński: Zostaje dawna Konstytucja.)</u>
<u xml:id="u-87.6" who="#Marszałek">Panie Pośle Trąmpczyński, proszę nie przerywać, wzywam Pana do porządku z zapisaniem do protokółu.</u>
<u xml:id="u-87.7" who="#Marszałek">W rezultacie mielibyśmy do czynienia z faktem, że ustawa, uchwalona przez oba ciała ustawodawcze, miałaby takie luki i takie zagubienie podstawowych zasad, że stałaby się nonsensem, a mimo to musiałaby obowiązywać. To jest niemożliwe. Projekt ustawy, uchwalony przez obie Izby, musi stać się ustawą albo w tekście uchwalonym przez Sejm, albo przez Senat. Tertium non datur.</u>
<u xml:id="u-87.8" who="#Marszałek">W wypadku obecnym mieliśmy tylko do czynienia z dwiema ewentualnościami i mieliśmy albo przyjąć poprawki Senatu, jak to właśnie zrobiliśmy, i Konstytucja wejdzie w życie w brzmieniu uchwalonem przez Senat, albo poprawki Senatu mogliśmy odrzucić, a wtedy ustawa konstytucyjna musiałaby mieć taki tekst, jaki został przez Sejm uchwalony.</u>
<u xml:id="u-87.9" who="#Marszałek">A teraz: w jakim trybie mogłyby być poprawki Senatu do ustawy konstytucyjnej przez nas odrzucone? Sądzę, że tylko w trybie art. 35 Konstytucji i art. 24 ustęp 3 regulaminu obrad Sejmu. Mogę się tu powołać na autorytet profesora Leopolda Jaworskiego, który wyraźnie mówi, że po uchwaleniu rewizji Konstytucji przez 2/3 Sejmu i przez 2/3 Senatu następuje postępowanie określone w art. 35. Inne stanowisko byłoby sprzeczne z intencją ustawodawcy. Przecież przy powstawaniu każdej ustawy prawodawca chronił Senat, aby nad jego opinją nie mógł Sejm przejść tak łatwo do porządku dziennego. Wymaga on, by nie zwykła większość, nie połowa tej Izby plus jeden, to znaczy przy pełnym składzie Sejmu 223 posłów mogło przekreślić zdanie Senatu, ale 11/20, to znaczy dopiero 245 posłów. Gdybyśmy przyjęli, że przy zagadnieniu poprawek Senatu do ustawy konstytucyjnej trzeba 2/3 głosów Sejmu, to znaczyłoby, że już 1/3 Izby plus jeden, a więc posłów 149 wystarcza, by nad zdaniem Senatu przejść do porządku dziennego. Przy każdej zwykłej ustawie prawodawca chronił Senat przed zwykłą majoryzacją drugiej Izby i dlatego, postanowił, że opinje Senatu mogą być w tej Izbie odrzucane tylko 245 głosami. Przy uchwalaniu Konstytucji wyszłoby na to, że już 149 posłów może obalić uchwałę Senatu. Dlaczego rola Senatu miałaby być tu właśnie, przy procedurze uchwalenia tak ważnej ustawy jak Konstytucja, tak pomniejszona?</u>
<u xml:id="u-87.10" who="#Marszałek">Zgadzam się tu z opinją p. Rataja, wypowiedzianą w roku 1926 — cytuję — że „byłoby to zupełne wyeliminowanie Senatu ze zmiany Konstytucji”. Art. 35 Konstytucji, ustanawiający sposób uchwalania ustaw przez oba ciała ustawodawcze, zaczyna się od słów: „Każdy projekt ustawy przez Sejm uchwalony będzie przekazany Senatowi do rozpatrzenia”. A kończy się postanowieniem: „Jeśli Sejm zmiany, przez Senat proponowane, uchwali zwykłą większością, albo odrzuci większością 11/20 głosujących — Prezydent Rzeczypospolitej zarządzi ogłoszenie ustawy w brzmieniu, ustalonem ponowną uchwałą Sejmu.</u>
<u xml:id="u-87.11" who="#Marszałek">Są to więc postanowienia, tyczące się każdej ustawy, wszystkich ustaw, a więc i ustawy konstytucyjnej, tem bardziej, że art. 125 Konstytucji nie określa w jakiś inny sposób procedury postępowania z poprawkami Senatu i niepodobna przypuszczać, by prawodawca ten moment poprostu przeoczył.</u>
<u xml:id="u-87.12" who="#Marszałek">Wobec podniesionych tu zarzutów, zgodnie z uprawnieniami, które mi daje art. 11 ustęp 2 w związku z art. 3 ustęp 2 Konstytucji, konkluduję, że w tej chwili moglibyśmy mieć do czynienia tylko z trybem przewidzianym w art. 35 Konstytucji i art. 24 regulaminu i według norm tam zawartych przeprowadziłem głosowanie.</u>
<u xml:id="u-87.13" who="#Marszałek">Na tem uważam kwestję za wyczerpaną, więcej w tej sprawie nikomu głosu nie udzielę.</u>
<u xml:id="u-87.14" who="#Marszałek">Przechodzimy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o zamknięciu rachunków państwowych za okres od 1 kwietnia 1932 r. do 31 marca 1933 r. (druk nr 1126).</u>
<u xml:id="u-87.15" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca p. Rzóska.</u>
<u xml:id="u-87.16" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach opozycji. Posłowie z lewicy intonują pieśń „O cześć wam panowie magnaci”. Posłowie z Klubu B. B. intonują „Pierwszą Brygadą”.)</u>
<u xml:id="u-87.17" who="#Marszałek">Wykluczam posła Dobrowolskiego z posiedzenia.</u>
<u xml:id="u-87.18" who="#komentarz">(Wrzawa trwa.)</u>
<u xml:id="u-87.19" who="#Marszałek">Wykluczam posła Rosenberga z posiedzenia.</u>
<u xml:id="u-87.20" who="#komentarz">(Posłowie z opozycji opuszczają salą.)</u>
</div>
<div xml:id="div-88">
<u xml:id="u-88.0" who="#PRzóska">Wysoki Sejmie! Wobec obszernego referatu, wygłoszonego w Komisji Budżetowej i wobec powagi chwili, w jakiej wypada mi przedstawić wniosek Komisji Budżetowej, ograniczę się do stwierdzenia, że Najwyższa Izba Kontroli, jak i Komisja Budżetowa, zgodnie z przepisami Konstytucji wnosi o zatwierdzenie zamknięć rachunkowych za rok 1932/33 i o udzielenie Rządowi absolutorjum.</u>
<u xml:id="u-88.1" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-89">
<u xml:id="u-89.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Kornecki.</u>
<u xml:id="u-89.1" who="#komentarz">(Nieobecny.)</u>
<u xml:id="u-89.2" who="#Marszałek">Ponieważ nikt głosu nie żąda, przystępujemy do głosowania. Kto jest za wnioskiem komisji, zechce wstać. Stoi większość. Wniosek komisji przyjęty.</u>
<u xml:id="u-89.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do ostatniego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o zmianach, zaproponowanych przez Senat do uchwalonego przez Sejm w dn, 14 lutego 1935 r. projektu ustawy skarbowej i preliminarza budżetowego na okres od 1 kwietnia 1935 r. do 31 marca 1936 r. (druki nr 1000, 1129).</u>
<u xml:id="u-89.4" who="#Marszałek">Głos ma p. Miedziński.</u>
</div>
<div xml:id="div-90">
<u xml:id="u-90.0" who="#PMiedziński">Wysoka Izbo! Komisja Budżetowa powzięła uchwałę i wnosi, ażeby wszystkie poprawki Senatu do ustawy skarbowej i budżetowej przyjąć z wyjątkiem poprawki w dziale 3 § 10 i § 13, t. zn. Ministerstwo Spraw Zagranicznych, urzędy konsularne i fundusz emigracyjny, oraz z wyjątkiem poprawki do cz. 11 Ministerstwo Komunikacji, dotyczącej zwiększenia o 3 miljony zł wpłat Polskich Kolei Państwowych.</u>
<u xml:id="u-90.1" who="#PMiedziński">Wysoka Izbo! Celowość tej uchwały Komisji Budżetowej pozwolę sobie w kilku słowach wyjaśnić. Wyrażono w Komisji Budżetowej i w toku obrad jedno życzenie, aby w związku z polityką gospodarczą nastąpiło obniżenie taryf kolejowych. Wiadomo nam jest, że Ministerstwo Komunikacji istotnie w tym kierunku idzie i odnośna zmiana jest w toku opracowywania, W związku z tem preliminowano wyższą sumę, podczas gdy wiemy, że jako pierwsze stadjum, pierwszy skutek bezpośredni obniżki taryfy musi przyjść częściowe obniżenie dochodów, co byłoby sprzeczne z intencją, wyrażoną przez tę Izbę i przez komisję.</u>
<u xml:id="u-90.2" who="#PMiedziński">Następnie motywy, na których podstawie wnosi Komisja Budżetowa o odrzucenie poprawek Senatu w budżecie Ministerstwa Spraw Zagranicznych, są następujące: W chwili obecnej mamy do czynienia z reemigracją naszych robotników z Francji. Jest to zjawisko, które wymaga i wymagać będzie napewno szczególnie wysokich wydatków, szczególnych kosztów i chcielibyśmy zwrócić uwagę i Wysokiej Izby, i społeczeństwa, i Rządu na tę sprawę. W związku z tem sumy preliminowane poprzednio chcielibyśmy utrzymać i dlatego te poprawki proponujemy odrzucić.</u>
<u xml:id="u-90.3" who="#PMiedziński">Chciałbym jeszcze wyjaśnić, że w związku z odrzuceniem tych trzech poprawek Senatu nastąpić musi szereg zmian cyfrowych w art. 1 ustawy skarbowej, które to zmiany będą automatycznym skutkiem odrzucenia poprawek. Globalne cyfry automatycznie wypadną z rezultatu głosowania Wysokiej Izby nad poprawkami.</u>
<u xml:id="u-90.4" who="#PMiedziński">Wnoszę, żeby Wysoka Izba zechciała załatwić tę sprawę w myśl uchwał Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-90.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-91">
<u xml:id="u-91.0" who="#Marszałek">Nikt do głosu nie jest zapisany. Przystępujemy do głosowania. Zarządzę naprzód głosowanie nad temi poprawkami Senatu, które Komisja Budżetowa proponuje odrzucić.</u>
<u xml:id="u-91.1" who="#Marszałek">A więc poprawki Senatu w części 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Kto jest przeciwko tym poprawkom Senatu, zechce wstać. Jest kwalifikowana większość, a zatem te poprawki zostały przez Sejm odrzucone.</u>
<u xml:id="u-91.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania nad poprawką Senatu w części 11 — Ministerstwo Komunikacji. Komisja proponuje odrzucić tę poprawkę. Kto jest przeciwko poprawce Senatu, zechce wstać. Jest kwalifikowana większość, a zatem poprawka została odrzucona.</u>
<u xml:id="u-91.3" who="#Marszałek">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, poddam pod głosowanie wszystkie poprawki, które komisja proponuje przyjąć en bloc. Nie słyszę sprzeciwu, a zatem zarządzam głosowanie en bloc. Kto jest przeciwny poprawkom Senatu, zechce wstać. Niema kwalifikowanej większości, a zatem te poprawki Senatu zostały przyjęte.</u>
<u xml:id="u-91.4" who="#Marszałek">Wobec tego, że cyfry w ustawie skarbowej zostały wskutek przyjęcia poprawek Senatu zmienione, zarządzam odczytanie pierwszych trzech artykułów ustawy skarbowej z uwzględnieniem cyfr zmienionych.</u>
<u xml:id="u-91.5" who="#Marszałek">Proszę p. Sekretarza o odczytanie 3 pierwszych artykułów ustawy skarbowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-92">
<u xml:id="u-92.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-92.1" who="#SekretarzpBorecki">Art. 1.</u>
<u xml:id="u-92.2" who="#SekretarzpBorecki">Upoważnia się Rząd do czynienia:</u>
<u xml:id="u-92.3" who="#SekretarzpBorecki">a) wydatków administracji państwowej zwyczajnych do kwoty 2.094.360.460 zł, nadzwyczajnych do kwoty 64.687.700 zł, b) wydatków na dopłaty ze Skarbu do przedsiębiorstw i zakładów państwowych do kwoty 8.226.000 zł, c) wydatków na dopłaty ze Skarbu do funduszów państwowych do kwoty 1.104.000 zł, razem do kwoty 2,168,378.160 zł, zgodnie z załączonym budżetem na okres od 1 kwietnia 1935 do 31 marca 1936 r. (rok budżetowy 1935/36).</u>
<u xml:id="u-92.4" who="#SekretarzpBorecki">Art. 2.</u>
<u xml:id="u-92.5" who="#SekretarzpBorecki">(1) Na pokrycie, wymienionych w art. 1 wydatków, służą dochody zwyczajne w kwocie 1.882.504.70 zł, nadzwyczajne w kwocie 133.902.000 zł, razem w kwocie 2.016.406.700 zł, a w szczególności:</u>
<u xml:id="u-92.6" who="#SekretarzpBorecki">a) dochody administracji państwowej w kwocie 1.301.251.700 zł, b) wpłaty do Skarbu przedsiębiorstw i zakładów państwowych w kwocie 72.176.000 zł, c) wpłaty do Skarbu monopolów państwowych w kwocie 630.100.000 zł, d) wpłaty do Skarbu funduszów państwowych w kwocie 12.879.000 zł.</u>
<u xml:id="u-92.7" who="#SekretarzpBorecki">(2) Wydatki, wymienione w art. 1, — o ile nie mają pokrycia w dochodach, przewidzianych w ust. 1 — będą pokryte z rezerw skarbowych, względnie w drodze operacyj finansowych.</u>
<u xml:id="u-92.8" who="#SekretarzpBorecki">Art. 3.</u>
<u xml:id="u-92.9" who="#SekretarzpBorecki">(1) W planach finansowo-gospodarczych, objętych budżetem na rok 1935/36, ustala się:</u>
<u xml:id="u-92.10" who="#SekretarzpBorecki">a) dla przedsiębiorstw i zakładów państwowych rozchody zwyczajne w kwocie 305.404.240 zł, rozchody nadzwyczajne w kwocie 18.316.720 zł, b) dla monopolów państwowych rozchody zwyczajne w kwocie 431.985.200 zł, c) dla funduszów państwowych rozchody zwyczajne w kwocie 246.336.000 zł.</u>
<u xml:id="u-92.11" who="#SekretarzpBorecki">(2) Na pokrycie rozchodów zwyczajnych i nadzwyczajnych przedsiębiorstw, zakładów, monopolów i funduszów państwowych służą ich wpływy zwyczajne i nadzwyczajne oraz dopłaty ze Skarbu, wymienione w art. 1.</u>
</div>
<div xml:id="div-93">
<u xml:id="u-93.0" who="#Marszałek">W ten sposób ten punkt porządku dziennego został wyczerpany. Porządek dzienny został wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-93.1" who="#Marszałek">Mam zamiar zamknąć posiedzenie. Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-94">
<u xml:id="u-94.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
<u xml:id="u-94.1" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja p. Wachnjuka i tow. z Klubu Ukraińskich Socjalistów Radykałów do p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w sprawie zmiany dotychczasowego ukraińskiego języka nauczania w publicznej szkole powszechnej w Orelcu, pow. śniatyńskiego, woj. stanisławowskiego na wykład dwujęzyczny.</u>
<u xml:id="u-94.2" who="#SekretarzpBorecki">Interpelacja p. Wachnjuka i tow. z Klubu Ukraińskich Socjalistów Radykałów do pp. Ministrów Rolnictwa i Reform Rolnych oraz Spraw Wewnętrznych w sprawie szykan, stosowanych przez organa administracji lasów państwowych oraz starostwo powiatowe w Kosowie wobec ludności kilku gmin pow. kosowskiego woj. stanisławowskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-95">
<u xml:id="u-95.0" who="#Marszałek">Interpelacje te prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów. O terminie następnego posiedzenia zostaną Panowie zawiadomieni pisemnie.</u>
<u xml:id="u-95.1" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-95.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 0.30.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>