text_structure.xml 394 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 25.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Minister Rolnictwa — Leon Janta - Połczyński, Minister Reform Rolnych — Leon Kozłowski, Minister Komunikacji — Alfons Kühn. Podsekretarze Stanu: w Ministerstwie Sprawiedliwości — Mieczysław Świątkowski, Ministerstwie Rolnictwa — Wiktor Leśniewski, Ministerstwie Reform Rolnych — Józef Radwan.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 10 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 11 posiedzenia znajduje się w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają ss. Hubicka i Masłów. Listę mówców prowadzi s. Hubicka.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym: część 12 — Ministerstwo Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Jako sprawozdawca głos ma s. Rdułtowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#SRdułtowski">Wysoki Senacie! Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej zostało przedłożone Wysokiej Izbie w druku, nie będę go więc obecnie powtarzał w całości. Zatrzymam się tylko na niektórych najbardziej aktualnych zagadnieniach, z budżetem tym związanych.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#SRdułtowski">Kryzys rolniczy, wywołany naruszeniem równowagi między podażą a popytem produkcji rolnej, pogłębia się coraz bardziej, a dziś stał się już w całej pełni groźnym dla stanu naszego rolnictwa, a co zatem idzie i dla całego życia gospodarczego. Nieopłacalność produkcji, narazie tylko roślinnej, przesunęła się stopniowo i na zwierzęcą, a w ostatnich miesiącach objęła warsztaty rolne większe i drobne, intensywne i ekstensywne, zbożowe i hodowlane. Kryzys jest powszechny; przy trudności zbytu produktów, zwłaszcza za gotówkę, i znacznej rozpiętości t. zw. nożyc, czyli różnicy między cenami wytworów przemysłowych a rolnych, rolnik nasz otrzymuje dziś za swe wytwory zaledwie około połowy kosztów wyłożonych na ich wyprodukowanie. Do niedawna mniejsze gospodarstwa, mogące stosunkowo większą część swego zboża przerobić na miejscu, sprzedać w postaci trzody karmnej, trzymały się lepiej, z chwilą jednak spadku cen na trzodę i one nie mogą opłacać pracy samych gospodarzy.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#SRdułtowski">Trzeba zresztą zaznaczyć, że zdanie głoszone do niedawna jako pewnik, że zboże dają u nas na rynek gospodarstwa większe, okazało się niezgodne z rzeczywistością. Badania wydziału ekonomiki drobnych gospodarstw wiejskich Państwowego Instytutu Naukowego w Puławach wykazały, iż w roku 1297/28 w gospodarstwach poniżej 50 ha sprzedano zgórą 28% całej produkcji żyta, a nawet w bardzo małych gospodarstwach, bo od 2 do 3 ha, ilość sprzedanego żyta stanowiła 6,7% produkcji. Odsetek ten nie jest, ma się rozumieć, stały i w dużym stopniu zależy od koniunktury oraz sytuacji finansowej gospodarstw. Wahania w stosunku ilości zbóż oddawanych przez drobne gospodarstwa na rynek, a konsumowanych wewnątrz tych gospodarstw, są znaczne i niezmiernie utrudniają teoretyczne obliczenia nadwyżek naszej produkcji rolnej.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#SRdułtowski">Wracając do omawianego zagadnienia kryzysu, należy stwierdzić, że naturalnie w miarę przedłużania się okresu jego trwania ogólny stan rolnictwa musi się coraz bardziej i coraz szybciej pogarszać zwłaszcza, że zapasów finansowych nie posiadało ono wcale, albo tak niewielkie, że już w pierwszym okresie złej koniunktury zostały wyczerpane. Odbija się to na wzroście zaległości podatkowych, zwiększaniu się ilości zaprotestowanych weksli rolniczych, nawet drobnych rolników, którzy do niedawna jeszcze bardzo punktualnie wywiązywali się ze swych zobowiązań wekslowych, a z konieczności do trudności gospodarczych zaczyna się dołączać depresja psychiczna, może bardziej od tamtych szkodliwa.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#SRdułtowski">Nieopłacalność produkcji i brak kredytu łatwo pchnąć mogą nasze rolnictwo na drogę ekstensyfikacji i skurczenia produkcji. Jest to droga z punktu widzenia państwowego niebezpieczna, tem bardziej, że i dziś pod względem kultury rolniczej nie dorównaliśmy jeszcze Europie Zachodniej, a do dalszego pogłębiania tej różnicy dopuścić nie można.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#SRdułtowski">Zagadnienie walki z kryzysem rolniczym jest dziś zagadnieniem ogólnem, podstawowem, najważniejszem w dziedzinie życia gospodarczego prawie całego świata, a tembardziej Polski, jako kraju wybitnie rolniczego, gdzie rozwój przemysłu, handlu i rzemiosł pozostaje w bezpośredniej i ścisłej zależności od stanu rolnictwa. Rząd i społeczeństwo muszą sobie zdać z tego sprawę i trzeba przyznać, że w znacznej mierze ustosunkowały się odpowiednio. Walka z kryzysem rolniczym została rozpoczęta przez rząd już w 1929 roku. Wprowadzono ochronę celną, kredyt zastawowy na zboże, eksportowe premie wywozowe, zawarto układ żytni z Niemcami, zapoczątkowano reglamentację i racjonalną organizację naszego eksportu zbożowego. Pierwsze próby nie były pomyślne, ale rychło wyciągnięto z nich doświadczenie i w roku 1930 stan rzeczy zasadniczo się zmienił na lepsze. Zwalczanie kryzysu rolniczego musi się odbywać w różnych płaszczyznach, a więc przez usuwanie z rynku wewnętrznego za granicę nadwyżek produkcji, przez ochronę rynku wewnętrznego od zalewu produktów obcych, i poszerzenie jego pojemności dla własnej wytwórczości rolniczej, przez odpowiednie nastawienie, ułatwienie i potanienie tej produkcji, wreszcie przez należytą organizację zbytu i handlu produktami rolniczemi, nie tylko przy eksporcie, ale i wewnątrz kraju.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#SRdułtowski">By doceniać znaczenie eksportu, trzeba zdawać sobie sprawę, że nieraz bardzo małe nadwyżki, zjawiające się na rynku, a nie znajdujące na nim popytu, mogą wywoływać znaczne obniżenie cen i ogromne straty dla rolnictwa i kraju. Wobec olbrzymich zapasów zboża na rynku międzynarodowym i stosowania dumpingu przez różne państwa, a zwłaszcza przez Rosję Sowiecką, eksport głównych naszych produktów rolniczych bez sztucznego poparcia prawie nie jest możliwy. To też od jesieni 1929 r. rząd stosuje premie eksportowe, które obejmują dziś zboże, jego przetwory, bekony, wędliny, masło i len.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#SRdułtowski">Premie wywozowe na zboże, wprowadzone w jesieni 1929 r., narazie nie spełniły swego zadania, nie mogąc podnieść równomiernie cen na rynku wewnętrznym, a tylko oddziaływając w pewnej części na cenę eksportową. Złożyły się na to różne powody, a przedewszystkiem wprowadzenie premii już po rozpoczęciu sezonu zbożowego, ograniczenie ich pewnym kontyngentem, brak odpowiedniej organizacji eksportu, wreszcie brak interwencji wiążącej bezpośrednio eksport z rynkiem wewnętrznym. W sezonie obecnym, t. j. przy realizacji zbiorów 1930 r., te braki zostały usunięte i dziś premie w zupełności osiągnęły swe zadanie, podnosząc ceny zbóż w porównaniu do rynku światowego o całą swą wysokość. Eksport zboża wzrósł przytem tak, że gdy w ciągu czterech miesięcy, t. zn. od sierpnia do listopada 1929 r., wywieźliśmy tylko niespełna 200.000 ton zboża, to w tym samym okresie czasu w 1930 r. ilość ta wyniosła 312.540 ton, a ogółem w sezonie obecnym przekroczyła już 400.000 ton, przyczem trzeba podkreślić znaczne podniesienie eksportu mąki.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#SRdułtowski">Ilość wywiezionego w tym czasie żyta, jako głównego naszego produktu, wzrosła z 89.005 ton na 173.595 ton, a mąki żytniej z niespełna 1.500 ton do prawie 16.500 ton.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#SRdułtowski">Jak z tego można wnosić, utrzymanie reglamentacji eksportu i premij na zboże jest potrzebne Koszt ich w stosunku do korzyści nie jest tak bardzo znaczny, gdyż kosztowały Państwo dotychczas około 55 milj. zł wogóle, w czem premij na zboże około 42 milj. zł. Trzeba przytem zaznaczyć, że przy stanie obecnym pieniądze te pozostają w Państwie i ułatwiają naszą sytuację gospodarczą.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#SRdułtowski">Lepszy efekt premij w 1930 r. zawdzięczać należy częściowo usprawnieniu naszego eksportu zbożowego, który nadal musi dążyć do obywania się bez obcego pośrednictwa i zdobywania nowych rynków zbytu. Czasowe premie pionierskie mogłyby tu działać skutecznie.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#SRdułtowski">Naogół eksport naszej produkcji rolniczej nie jest dotąd zorganizowany i ponosimy w tem duże straty. Na głównym rynku angielskim lokujemy wprawdzie masło, bekony i jaja, i to w znacznych ilościach, lecz dajemy towar nierówny, źle opakowany i przeto nisko kwalifikowany i bardzo nisko płatny. Pochodzi to stąd, że mamy nadmierną ilość drobnych eksporterów, których np. w samem tylko jajczarstwie liczymy 180 firm, nie mających ani dostatecznych środków, ani bezpośredniego interesu w tem, by należycie handel danym produktem postawić, Zadaniem organizacyj rolniczych być winno zaradzenie temu poważnemu brakowi przy poparciu rządu.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#SRdułtowski">Drugim brakiem jest zbyt mała ekspansja na nowe, zwłaszcza zamorskie rynki zagraniczne. Wprawdzie zaczynamy lokować bydło we Włoszech, próbujemy wywozić konie do Francji i Włoch, a drzewo do Francji i t. d. — nie odpowiada to jednak dotąd ani intensywnością, ani dalekością zasięgu naszym faktycznym potrzebom, mimo, że Ministerstwo Rolnictwa w ostatnich czasach czyni w tym kierunku usilne zabiegi.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#SRdułtowski">W ostatnim okresie ogromnie obniżył się eksport trzody, który w 1929 r. stanowił 960.000 sztuk, a w 1930 r. tylko 770.000 sztuk; spadek był głównie w grudniu 1930 r., gdy eksport do Czechosłowacji został prawie zamknięty, bo z 10.000 sztuk tygodniowo w początku tego miesiąca spadł do 1.500 sztuk tygodniowo w końcu.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#SRdułtowski">Sprawa zbytu trzody musi być ujęta nie tylko w ramach szukania za granicą nowych rynków zbytu, ale też przedewszystkiem stworzenia dla niej szerokiego odbioru wewnątrz Państwa, a to przez organizację handlu i przetwórstwa oraz ochronę przed importem tłuszczów obcych do kraju. Doceniając bowiem potrzebę usuwania zagranicę nadwyżek produkcji rolniczej, na pierwszym planie powinniśmy stawić samowystarczalność i zachowanie rynku wewnętrznego dla naszej wytwórczości. Zamieszczona w sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej tablica wykazuje znaczne ilości importowanych do nas w ciągu okresu pięcioletniego takich produktów, które mamy u siebie lub możemy swemi zastąpić. Są to: ryż, kukurydza, owoce, jagody i grzyby, sadzonki roślin, nasiona oleiste, oleje roślinne, przedewszystkiem sojowy, sezamowy, kokosowy i palmowy, ryby słodko-wodne, skóry, wełna i t. p. a do niedawna i tłuszcze zwierzęce, których import ostatnio został wstrzymany.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#SRdułtowski">Odpowiednio silna i czujna ochrona celna musi bronić stale naszej wytwórczości rolniczej. Konieczność tego jest zrozumiała, zwłaszcza gdy się weźmie pod uwagę, że zapasy światowe zboża wzrastają, podnosząc się np. dla pszenicy z 3,4 milj. ton w 1925/26 r. do 12 milj. w latach 1928/29 i 1929/30, eksport mięsa z Ameryki do Europy podwoił się, a np. z Brazylii wzrósł sześciokrotnie, takiż eksport mleka z Kanady i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej podniósł się siedmiokrotnie, serów z Nowej Zelandii do Europy z 25.000 ton sięgnął w 1929/30 r. 82.000 ton. Nasze włókno lniane niższych gatunków jest wyparte w kraju przez jutę i manillę i utraciło wszelką cenę.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#SRdułtowski">Dumping stosowany przez inne państwa, zwłaszcza Rosję Sowiecką, zmusza do zdwojenia uwagi na sprawę ceł ochronnych. Na bronionym od zalewu obcego rynku wewnętrznym podaż i popyt muszą się wzajemnie dostosować w drodze odpowiedniego nastawienia produkcji i konsumcji i należytej organizacji handlu. Ponieważ podaż nie może być stale równomierna i iść równolegle do popytu, a wzmaga się znacznie w okresie pożniwnym lub w terminach głównych rat podatkowych, albo spłaty pożyczek, udzielonych przez banki państwowe, wywołując wówczas spadek cen, nieraz długotrwały, niezmiernie ważnem jest utrzymanie środków wprowadzonych przez rząd do walki z tem zjawiskiem. Są to kredyt zastawowy na zboże i zakupy interwencyjne P. Z. P. Z.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#SRdułtowski">Kredyt zastawowy objął 500.000 ton zboża i w dniu 1 stycznia r. b. wynosił około 55 i pół milionów złotych, w czem blisko 7 milionów stanowiły t. zw. kredyty zaliczkowe dla drobnego rolnictwa. Czasowo odciąża on rynek zbożowy dość znacznie.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#SRdułtowski">P. Z. P. Z. zostały powołane do życia, gdy pierwsze kroki zastosowania premii eksportowych wykazały, że mogą one szerzej regulować ceny w kraju tylko przy współudziale interwencji na rynku wewnętrznym. Rozporządzając skromnym kapitałem obrotowym, który ostatnio osiągnął zaledwie wysokość 15.200.000 zł. P. Z. P. Z. kupiły w sezonie bieżącym 180.000 ton zboża, w czem 160.000 ton żyta i resztę pszenicy. Z ilości tej tylko nieznaczna część, bo około 20.000 ton została użyta wewnątrz kraju — dla armii, reszta już poszła za granicę (100.000 ton) lub jest przeznaczona na eksport. Sam fakt ukazania się nowego poważnego nabywcy, mogącego w razie potrzeby przetrzymać na składzie większe ilości zboża, a stanowczo nastawionego na politykę podnoszenia jego ceny, spowodował efekt bardzo dodatni, a w dziedzinie eksportu stworzył nowe możliwości. To też akcja interwencyjna winna być utrzymana i rozszerzona. Przedewszystkiem należałoby dążyć koniecznie do powiększenia kapitału obrotowego P. Z. P. Z., przynajmniej jeszcze o 10 milionów złotych. Uzupełnienie kapitału obiegowego P. Z. P. Z. chociażby za pomocą przeznaczenia na to odpowiedniego krótkoterminowego nawet kredytu jużby umożliwiało szerszą działalność interwencyjną, która w dzisiejszych warunkach przy umiejętnem kierownictwie może chronić rolnictwo, a przez to i całe życie gospodarcze od dużych strat.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#SRdułtowski">By akcja interwencyjna mogła docierać do małych rynków miast powiatowych, obsługiwanych przez drobnych rolników, gdzie dla utrzymania ceny nieraz wystarcza usunięcie nawet minimalnej ilości dostarczonego na rynek zboża — trzeba byłoby powołać do jej pomocy spółdzielnie skupu zboża, czy to specjalne, czy też zorganizowane w postaci samodzielnych wydziałów już istniejących spółdzielni rolniczo-handlowych, co zasadniczo wydaje się najwłaściwszem. Spółdzielnie te, zaopatrzone przez Państwo w kredyt obrotowy i stosując szeroko system sprzedaży komisowej na rachunek producenta, przy ścisłem skoordynowaniu pracy z P. Z. P. Z., mogłyby skutecznie oddziaływać na utrzymywanie poziomu cen w najodleglejszych zakątkach Państwa. Jest tu potrzebne uzgodnienie z akcją interwencyjną takich posunięć ze strony władz państwowych i samorządowych, które sztucznie wywołują powiększenie podaży, jak wszelki nacisk śruby podatkowej, egzekucje masowe podatków, ściąganie pożyczek itp.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#SRdułtowski">Prócz akcji interwencyjnej i usprawnienia handlu należy dążyć do rozszerzenia pojemności rynku wewnętrznego dla własnej produkcji w ten sposób, że Państwo i samorządy w armii, różnych bursach, internatach i t. p. zakładach, będą energicznie używały produktów krajowych zamiast obcych. Wreszcie miałoby tu duże znaczenie uprzemysłowienie wytwórczości rolnej, pozwalające na zbyt fabrykatów i półfabrykatów zamiast surowców. Specjalnie jest to dziś aktualne dla trzody chlewnej i ziemniaków.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#SRdułtowski">Równolegle do akcji podniesienia cen na produkty rolne i hodowlane, a przynajmniej energicznej ich ochrony od dalszego spadku musi iść dążenie do potanienia produkcji. Jak podałem w sprawozdaniu Komisji Budżetowej, leży ono częściowo w płaszczyźnie usprawnienia samej produkcji, odpowiedniego przystosowania gospodarstw, lepszej organizacji pracy, a jednocześnie i to najbardziej w płaszczyźnie obniżenia kosztów zewnętrznych, obciążających rolnictwo, a polegających na udziale artykułów przemysłowych w kosztach produkcji rolnej, na oprocentowaniu kapitałów inwestycyjnych i obiegowych, podatkach i różnych innych świadczeniach, które ciążą na rolnictwie. Wydział ekonomiczny Izby Rolniczej oblicza, że 15% kosztów produkcji żyta, owsa i jęczmienia, a przeszło 20% kosztów produkcji pszenicy i buraka cukrowego stanowią wydatki na artykuły przemysłowe, których potanienie odbiłoby się odpowiednio na opłacalności uprawy tych roślin.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#SRdułtowski">Sprawa t. zw. rozwartości nożyc, czyli różnicy cen produktów przemysłowych i rolnych, jest u nas bardzo palącą i stanowi dziś przedmiot trosk Rządu. Nie rozwiąże jej jednak na stałe żaden przymus administracyjny, lecz tylko głęboka naprawa stosunków, wpływających na istniejący stan rzeczy; a są to przedewszystkiem brak pieniądza obiegowego, nienormalnie wysoka stopa procentowa, wadliwy system podatkowy i innych obciążeń życia, gospodarczego oraz zła organizacja handlu. Nie da się też obniżyć cen przemysłowych przy jednoczesnem podnoszeniu podatków pośrednich i bezpośrednich, taryf kolejowych lub utrzymaniu nadmiernych świadczeń socjalnych. Obniżenie cen detalicznych, jako bezpośrednio wpływających na koszt utrzymania, byłoby jedynie w tej akcji miarodajne. Na opłacalności produkcji rolnej odbija się przedewszystkiem cena towarów, bezpośrednio z nią związanych, jak nawozy sztuczne, artykuły budowlane, maszyny i narzędzia rolnicze, żelazo, stal, węgiel, smary i t. p., niemniej jednak ma na nią wpływ także cena wszystkich artykułów pierwszej potrzeby. W ogólnym budżecie drobnego rolnika ostatnie wydatki stanowią tak duży udział, że ogółem kupno wytworów przemysłowych pochłania około 50% tych wydatków.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#SRdułtowski">Zła organizacja handlu sprawia, że każdy produkt od producenta do konsumenta idzie u nas przez długi nieraz szereg pośredników, którzy nie tylko muszą się z zysku utrzymać, lecz przedewszystkiem opłacić procenta, często bardzo wysokie, od włożonego kapitału i podatki, z których obrotowy godzi w najżywotniejsze interesy handlu. Dla potanienia produkcji rolniczej prócz jak największego zamknięcia nożyc potrzebne jest nadewszystko ułatwienie obiegu gotówki i obniżenie stopy procentowej. Brak gotówki w Polsce jest tak znaczny, że musi ona kilka razy w ciągu roku obrócić się dla pokrycia budżetów publicznych, wówczas gdy w gospodarstwie rolnem obieg jest nader powolny i nasz byt gospodarczy przedewszystkiem na rolnictwie się opiera. Wytwarza to trudności kredytowe i nadmierne oprocentowanie. Nawet w czasie opłacalności produkcji, rolnik osiągał przeciętnie ze swego warsztatu oprocentowanie włożonego kapitału o połowę mniejsze od obecnych procentów oficjalnych, resztę musiał dokładać z substancyj majątkowych. Znane są dziś fakty, że na wsi pożycza się prywatnie na kilka procentów miesięcznie, a wyjątkowo nawet na kilkanaście, zwłaszcza w województwach wschodnich, a banki przeważnie ograniczyły do minimum udzielanie pożyczek i coraz bardziej je ścieśniają. Zadłużenie rolnictwa jest przedewszystkiem krótkoterminowe; ta forma kredytu jest odpowiednia dla handlu, na całokształcie przedsiębiorczości rolniczej bardzo ujemnie musi się odbijać.</u>
          <u xml:id="u-3.24" who="#SRdułtowski">Krótkoterminowe zadłużenie rolnictwa wobec banków i spółdzielczości rolniczej jest dziś znaczne i zagadnienie to w chwili obecnej staje się najbardziej palącemu Konwersja pożyczek krótkoterminowych na średnio-i długoterminowe jest zdaje się najważniejszem pod względem kolejności w czasie zagadnieniem, czekającem na rozwiązanie. Pewne nadzieje co do jego pomyślnego załatwienia rokują sukcesy odnośnych projektów, wysuniętych przez Polskę na forum komitetu finansowego Ligi Narodów i w bloku rolniczych państw europejskich. W przyśpieszeniu załatwienia tej sprawy musi być ześrodkowany wysiłek Rządu. Rozwiązania jej należy próbować i wewnątrz Państwa, gdyż wszelka zwłoka byłaby niebezpieczną, stan bowiem naszego rolnictwa jest dziś tak krytyczny, że prócz walki, że tak ją nazwę — regularnej, zakreślonej na dłuższą metę, z istniejącym kryzysem, wymaga specjalnych, doraźnych posunięć, z których pierwszem winno być odroczenie czy też konwersja krótkoterminowych pożyczek i zaległych podatków i opłat na kredyt średnio i długoterminowy, co dałoby rolnikowi możność wybrnięcia z obecnych kłopotów, łatwiejszego wywiązywania się z obciążeń bieżących, a tem samem wzmacniałoby znacznie realność uchwalanego obecnie budżetu.</u>
          <u xml:id="u-3.25" who="#SRdułtowski">Zresztą nie trzebaby tu tworzyć nowego stanu rzeczy, lecz jedynie zalegalizować i ustabilizować w formie najdogodniejszej dla Państwa to co już w życiu istnieje, ale istnieje w warunkach niezdrowych, bo w połączeniu z szeregiem licznych sekwestrów, niepokojów, starań o odroczenia, których rezultat zgóry nie może być przewidziany, oraz innych kosztów i kłopotów, napewno tylko pogarszających sytuację. Byłoby więc np. bardzo pożądanem, gdyby krótkoterminowi wierzyciele publiczni rolnictwa, tacy jak państwo w charakterze podatkobiorcy, banki państwowe, instytucje ubezpieczeniowe mogły zamiast w gotówce przyjąć spłaty podatków, zaległych kredytów krótkoterminowych i opłat ubezpieczeniowych w listach zastawnych Państwowego Banku Rolnego lub innej poważnej instytucji kredytowej, któraby przeprowadziła odpowiednią akcję kredytową lub kredytowo-parcelacyjną, udzielając na zabezpieczenie hipoteczne średnio-lub długoterminowych pożyczek konwersyjnych.</u>
          <u xml:id="u-3.26" who="#SRdułtowski">Wysuwa się też w prasie fachowej projekty uruchomienia funduszów instytucyj ubezpieczeniowych i oszczędnościowych na cele długoterminowego kredytu rolniczego oraz powiększenie lombardu listów zastawnych towarzystw kredytowych ziemskich w Banku Polskim i P. K. O. Rzecz naturalna, że prócz tego potrzebne są normalne kredyty na utrzymanie i doskonalenie produkcji, a zwłaszcza na organizację zbytu produktów rolnych.</u>
          <u xml:id="u-3.27" who="#SRdułtowski">Chcę jeszcze zatrzymać się chwilę na obciążeniach podatkowych i przymusowych świadczeniach socjalnych rolnictwa, których wysokość i sam system mają wpływ niezawodny na stan i koszta jego wytwórczości. Spotyka się niekiedy opinię, że obciążenia te w Polsce nie są wysokie w porównaniu do niektórych państw europejskich. Porównania te i płynące z nich wnioski nie wydają się właściwe, bo chyba trudno ująć w nich zupełnie ściśle stan faktycznej zamożności porównywanych społeczeństw, wszystkich warunków geograficznych, gospodarczych, społecznych i politycznych, które na możliwościach płatniczych tych społeczeństw się odbijają. Obciążenie przeszło 150 zł. na głowę ludności rocznie, które jak podałem w sprawozdaniu komisji mamy dziś w Polsce, wogóle jest dla naszych warunków wysokie, a tembardziej w okresie kryzysu. I jeżeli z powodów poruszanych już kilkakrotnie z tej wysokiej trybuny w budżecie państwowym znaczniejszych redukcyj dokonać nie jesteśmy w stanie, to w każdym razie i Parlament i Rząd winne użyć swych wpływów, by budżety samorządów terytorialnych i różnych instytucyj społeczno-ubezpieczeniowych radykalnie obniżyć, a gospodarkę ich usprawnić i skierować na drogę daleko sięgających oszczędności.</u>
          <u xml:id="u-3.28" who="#SRdułtowski">Zasadnicza zmiana wadliwego systemu podatków państwowych i komunalnych nie może być uskuteczniona podczas trwania kryzysu, nie mniej jednak należy się już do niej przygotować, a najbardziej rażące i szkodliwe anomalie przynajmniej w zakresie proceduralnym takich podatków, jak dochodowy i obrotowy, jak sądzę, dałyby się choć częściowo naprawić w drodze nowelizacji.</u>
          <u xml:id="u-3.29" who="#SRdułtowski">Na rozwoju życia gospodarczego zawsze odbija się ujemnie chwiejność polityki gospodarczej, zasadnicze zmiany i wahania w raz ustalonym słusznym i zdrowym jej kierunku. Tembardziej więc jest wskazane, byśmy szli dziś zdecydowanie drogą rozszerzania eksportu wraz ze stosowaniem premii wywozowych, pogłębiania interwencji na rynku wewnętrznym, zabezpieczania tego rynku w całej rozciągłości dla własnej produkcji rolnej przy pomocy ceł ochronnych i zaopatrywania rolnictwa w najniezbędniejsze kredyty. Jako środki doraźne, wywołane potrzebą chwili, musiałyby przyjść konwersja krótkoterminowych kredytów i zaległości oraz obniżenie obciążeń. W całej akcji jednomyślny wysiłek Rządu i społeczeństwa musi dać i da niezawodnie rezultaty pomyślne.</u>
          <u xml:id="u-3.30" who="#SRdułtowski">Trzeba tu jeszcze podkreślić z uznaniem skuteczną działalność Ministerstwa Rolnictwa na forum międzynarodowem. Mówił o niej szeroko p. Minister na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej. Powołanie do życia bloku państw rolniczych Europy Wschodniej, w którym Polska odgrywa wybitną rolę, wysunięcie na obrady międzynarodowe tak ważnych zagadnień, jak sprawa kredytu dla rolnictwa i zbytu nadwyżek produkcji, uzgodnienie między państwami stosunku do różnych objawów i zagadnień rolniczych są poważnemi zdobyczami w naszej i światowej walce z kryzysem rolnym.</u>
          <u xml:id="u-3.31" who="#SRdułtowski">W samem Ministerstwie Rolnictwa został powołany do życia specjalny departament ekonomiczny, w którego ręku znajduje się najważniejsza w dobie dzisiejszej gałąź polityki rolnej. Trzeba tylko żałować, że P. Z. P. Z., stanowiące tak ważny oręż w walce z kryzysem, i faktycznie ściśle współpracujące z Ministerstwem Rolnictwa, są formalnie od niego niezależne, a podlegają Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Nie jest to zresztą wypadek odosobniony, bo np. organizację gospodarstw skomasowanych prowadzi Ministerstwo Reform Rolnych, a melioracje rolne wchodzą w zakres działalności i Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych i Robót Publicznych.</u>
          <u xml:id="u-3.32" who="#SRdułtowski">Preliminarz budżetowy Ministerstwa Rolnictwa prócz Lasów Państwowych, stanowiących odrębne przedsiębiorstwo, został przedłożony przez Rząd w dochodach w sumie 9.673.271 zł i w wydatkach w sumie 51 milionów złotych. Po zmianach, którym uległ w Sejmie a uzgodnionych z Rządem — szczegółowo podanych w załączniku 1 do sprawozdania Komisji Budżetowej — pozostał w dochodach w wysokości 9.673.271 zł i w wydatkach został zredukowany o 2.200.000 zł i wynosi 48.800.000 zł. Redukcja ta jest spowodowana smutną koniecznością kurczenia budżetu państwowego, w czem pewien udział musiał przyjąć i budżet Ministerstwa Rolnictwa. Preliminarz Lasów Państwowych został obniżony przez Sejm, tak po stronie wpływów, jak i rozchodów, o 4 miliony zł i wynosi 169.220.525 zł wpływów i 104.066.720 zł rozchodów, przyczem wpłata do Skarbu, w myśl postanowienia ustawy skarbowej z dnia 22 czerwca 1928 r., ma wynosić 50 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-3.33" who="#SRdułtowski">Poszczególne pozycje budżetu w związku z odnośną działalnością Ministerstwa starałem się dość szczegółowo omówić w sprawozdaniu Komisji Budżetowej. Tu nie będę do nich powracał; zatrzymam się jedynie nieco na dziale 3 obejmującym kredyty na popieranie produkcji rolnej. Wynoszą one około 30% ogólnego budżetu Ministerstwa Rolnictwa i uległy znacznemu zmniejszeniu w porównaniu do roku zeszłego, bo o całe 8.880.400 zł, czyli prawie 38%, biorąc już pod uwagę i zmiany dokonane przez Sejm. Kredyty te w przeważnej części idą na subwencje dla organizacji i izb rolniczych oraz organizacji spółdzielczo-rolniczych, które będą musiały odpowiednio zredukować zakres swej pracy, a przedewszystkiem płatny personel fachowy. Ostatnio instytucje te utrzymywały z zasiłków Ministerstwa 730 fachowych inspektorów i instruktorów. Ministerstwo dąży do podniesienia poziomu wykształcenia tego personelu, ujednostajnienia i udoskonalenia metod jego pracy. Metody te, wypracowane wspólnie z organizacjami społeczno-rolniczemi, zostały nastawione całkowicie na linię praktyczno-poglądową, w czem akcja konkursów rolniczych i gospodarstw przykładowych pierwszorzędną odgrywają rolę. Do dawnego kierunku podniesienia produkcji dodany jeszcze został moment kalkulacji, opłacalności produkcji i jej potanienia. Odpowiednio ujęta i pokierowana praca organizacyj i izb rolniczych w terenie winna oddziaływać na właściwe nastawienie produkcji, usprawnienie i rozwój przetwórstwa i handlu rolniczego, wreszcie na wytworzenie zwartej opinii rolniczej, co wszystko razem, z omówioną uprzednio szeroką akcją rządową, musi tworzyć jednolity front w prowadzonej dziś walce.</u>
          <u xml:id="u-3.34" who="#SRdułtowski">Redukcję personelu płatnego w organizacjach wypadnie zastąpić większym udziałem w pracach organizacji czynnika społecznego, który zawsze musi być ich głównem oparciem.</u>
          <u xml:id="u-3.35" who="#SRdułtowski">By jednak obniżenie kredytów na podniesieniu produkcji rolnej mniej dotkliwie się odbiło, należałoby liberalniej traktować szerokie nawet przesunięcia, czyli t. zw. „virement” w wydatkowaniu przez organizacje rolnicze subwencyj, pozostawiając im możność jak największego dostosowania się do aktualnych potrzeb miejscowych, byle one odpowiadały ogólnej linii wytycznej państwowej polityki rolnej. Koniecznem też jest, by Ministerstwo Skarbu, przy ustalaniu budżetów miesięcznych, miało zawsze na uwadze, że znaczna część kredytów z działu 3-go jest przeznaczona na personel, nie może więc być obniżona przynajmniej bez trzymiesięcznego uprzedzenia.</u>
          <u xml:id="u-3.36" who="#SRdułtowski">Dodatnią działalność Ministerstwa Rolnictwa na różnych odcinkach jego pracy podałem w sprawozdaniu komisji i wracać już do niej nie będę.</u>
          <u xml:id="u-3.37" who="#SRdułtowski">Komisja Skarbowo-Budżetowa przyjęła budżet Ministerstwa Rolnictwa w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm. Zgłoszone do głosowania przez Z. P. P. S. wnioski i rezolucje upadły, natomiast zostały przyjęte większością głosów rezolucje, zgłoszone przez referenta, a dążące do mocniejszego podkreślenia najaktualniejszych potrzeb, umotywowanych w samem sprawozdaniu.</u>
          <u xml:id="u-3.38" who="#SRdułtowski">Rezolucje te mają Panie i Panowie przed sobą w druku. Dotyczą one zachowania rynku krajowego dla artykułów spożywczych własnej produkcji, umocnienia akcji interwencyjnej P. Z. P. Z. oraz ułatwienia zbytu na przetwory ziemniaczane, stanowiące ogromną i niezbędną gałąź naszej produkcji roślinnej.</u>
          <u xml:id="u-3.39" who="#SRdułtowski">Wnioski mniejszości dotyczyły przywrócenia w 7 wypadkach sum, pierwiastkowo preliminowanych przez Rząd, a następnie obniżonych przez Sejm w porozumieniu z Rządem, wobec konieczności redukcyj budżetowych. Niestety, chociaż wolelibyśmy napewno wszyscy, by budżet Ministerstwa Rolnictwa nie tylko nie był obniżony, lecz przeciwnie, by się rozwijał coraz bardziej, smutna rzeczywistość każę, by i ten budżet brał udział w redukcji ogólnej.</u>
          <u xml:id="u-3.40" who="#SRdułtowski">Prócz wniosków zostały jeszcze zgłoszone dwie rezolucje Z. P. P. S., które jednak nie podlegały dyskusji na Komisji Skarbowo-Budżetowej, gdyż zostały zgłoszone już dopiero do głosowania. Rezolucje te są niezgodne, a raczej sprzeczne z twierdzeniami, które zostały podane w sprawozdaniu referenta na Komisji Skarbowo-Budżetowej, i których wówczas wcale nie dyskutowano, ani krytyce nie poddawano.</u>
          <u xml:id="u-3.41" who="#SRdułtowski">Rezolucje te brzmią, jak następuje. Jedna: „Senat wzywa Rząd do stosowania energicznych środków, zapobiegających dewastacji lasów prywatnych” i druga: „Senat wzywa Rząd, aby w miarę wygasania kontraktów dzierżawnych, majątki państwowe bądź przekazywał do parcelacji, bądź prowadził je we własnej administracji, jako gospodarstwa wzorowe”.</u>
          <u xml:id="u-3.42" who="#SRdułtowski">Ja, proszę Wysokiej Izby, nie będę tutaj w tej chwili wyjaśniał, z jakich powodów większość komisji była przeciwna tym rezolucjom, gdyż motywy te znajdują się w sprawozdaniu Komisji Skarbowo-Budżetowej i znajdowały się w niem, jak już zaznaczyłem, jeszcze przed zgłoszeniem na komisji tych rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-3.43" who="#SRdułtowski">Kończąc, mam zaszczyt w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej przedłożyć Wysokiej Izbie senatorskiej wniosek o przyjęcie budżetu Ministerstwa Rolnictwa bez zmian, w brzmieniu, przez Sejm uchwalonem, oraz rezolucyj, przyjętych przez większość komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Stecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#SStecki">Wysoka Izbo! Aczkolwiek w toku wszystkich przemówień przewijała się sprawa kryzysu gospodarczego, a w szczególności kryzysowi temu na odcinku rolniczym poświęcone zostało w przeważnej części doskonałe i wyczerpujące przemówienie referenta p. sen. Rdułtowskiego, niemniej przeto sprawa jest takiej wagi, że ośmiela mnie do zabrania Wysokiej Izbie jeszcze nieco czasu dla dodatkowego jej oświetlenia.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#SStecki">Gdy mowa o kryzysie gospodarczym, stwierdzając, że stał się on już dziś kryzysem powszechnym, t. j. obejmującym wszystkie dziedziny życia gospodarczego, należy przecież przypomnieć, że w Polsce w szczególności rozpoczął się on od kryzysu rolniczego. Zatem rozważanie przejawów i skutków tego właśnie kryzysu musi nabierać szczególnego znaczenia.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#SStecki">Nadto stwierdzić można, że kryzys ten w rolnictwie właśnie, w którem zaczął się najwcześniej, jest też jednocześnie i najcięższym. Miarą służyć może porównanie wskaźników, wyrażających ceny w przemyśle i ceny w rolnictwie. Podczas gdy w r. 1927 dla wskaźników i w rolnictwie i w przemyśle mieliśmy cyfrę 100, to w lutym 1931 r. wskaźniki cen przemysłowych obniżyły się do 86. W rolnictwie jednak obniżyły się do 56½%.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#SStecki">Pozatem w kraju o takiej strukturze gospodarczej i społecznej kryzys rolniczy musi nabierać też znaczenia największego, albowiem 2/3 ludności kraju stanowi rynek wewnętrzny dla przemysłu i dobrobyt, siła kupna tych 2/3 ludności kraju stanowi o pojemności rynku wewnętrznego dla przemysłu. Jak dalece jest to słuszne, wystarczy zwrócić uwagę tylko na siłę kupna drobnych gospodarstw rolnych, t. j. gospodarstw włościańskich. Według badań Instytutu Puławskiego, zbyt zboża na jeden hektar drobnej własności włościańskiej w granicach od dwóch do 50 ha wynosił od 64½% do 68 złotych. W tych warunkach zniżka ceny zboża o 50% daje zniżkę dochodu pieniężnego na jednym hektarze użytków rolnych własności drobnej, średnio jakieś 33 zł, co przy 15 mniej więcej milionach hektarów użytków rolnych własności włościańskiej czyni mniej więcej pół miliarda złotych ubytku w dochodzie.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#SStecki">Pół miliarda ubytku w dochodzie samej tylko własności drobnej w granicach od dwóch do 50 hektarów daje miarę, jakiej wagi jest kryzys rolniczy w kraju o takiej strukturze jak Polska, jeżeli skurczą siłę kupna mniej więcej o pół miliarda złotych. Sądzę, że w tem miejscu jest rzeczą właściwą zwrócić uwagę, że przy rozważaniu kryzysu rolnego należy mieć na myśli wyłącznie tylko interes producentów rolnych. Wprawdzie wiele ugrupowań gospodarczych i politycznych, które wysuwają na plan pierwszy interes własności drobnej, wciąż utrzymuje, że duża ilość gospodarstw włościańskich, najdrobniejszych, karłowatych, w zakresie interesów swoich rynkowych i zbożowych znajduje się w sprzeczności z pozostałemi, niemniej przeto, przy rozważaniu kryzysu rolnego nie można brać pod uwagę gospodarstw karłowatych, albowiem te gospodarstwa z reguły żyją nie tyle z produkcji na roli, w którą zaopatrzone są w stopniu niewystarczającym, ile z ubocznych zarobków dodatkowych. Zatem, skoro tak jest, to stają one przy rozważaniu kwestii, związanych z kryzysem gospodarczym, a w szczególności także z kryzysem rolnym, mniej więcej narówni z ludnością miejską i bezrolną, to znaczy ich interesy w związku z kryzysem rozpatrywane być muszą raczej w płaszczyźnie zarobków bezrolnych i zarobków ludności miejskiej, aniżeli w płaszczyźnie interesów gospodarczych przedsiębiorstw rolniczych, gospodarstw rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#SStecki">Wracając do oświetlenia jak odbił się kryzys rolniczy, jak się odbić musiał na ogólnem gospodarstwie narodowem, po pierwszym przykładzie, dotyczącym wyłącznie siły kupczej gospodarstw włościańskich i względnego skurczenia się tej siły, można także podać ogólne cyfry, dotyczące całego już rolnictwa. W latach 1922 do 1928 średnio szło na rynek, na sprzedaż rocznie w cyfrach okrągłych: 6 milionów kwintali pszenicy, 11% miliona kwintali żyta, 7 milionów jęczmienia i 5 milionów owsa. Ceny średnie dla okresu między 1922 a 1928 r. wynosiły 46½%, 33½%, 35 i 33. Dziś ceny te wynoszą mniej więcej — wszystko według notowań giełdowych — 24½%, 16½%, 23 i 20. Z porównania tych cen, z zestawienia ich różnicy, uwzględniając te ilości przeciętne, które' szły na targ, widzimy straty, ubytek w dochodzie dla całego rolnictwa: przy pszenicy 132 miliony złotych, przy życie 195 milionów, przy jęczmieniu 84 miliony, przy owsie 65 milionów, razem 476 milionów złotych, to jest blisko 500 milionów złotych. Są to wszakże ceny giełdowe; ceny uzyskiwane przez producentów są daleko niższe. Cechą charakterystyczną obecnego kryzysu jest to, że rozpiętość pomiędzy cenami giełdowemi, a cenami uzyskiwanemi przez producentów, znacznie się zwiększyła. Wszyscy członkowie tej Wysokiej Izby wiedzą o wypadkach, kiedy żyto sprzedawano zwłaszcza przez włościan po cenie nie przenoszącej 10 lub 12 zł, pszenicę — 14 lub 16 zł. Nadto, gdybyśmy obliczać mieli wszystkie straty poniesione przez rolnictwo i starali się te straty wziąć za miarę skutków kryzysu rolnego w ogólnym kryzysie gospodarczym, należałoby uwzględnić jeszcze spadek cen produktów hodowlanych, uwzględniając zaś to wszystko, z pewnością doszlibyśmy strat niewiele niższych od miliarda złotych.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#SStecki">Dwie kwestie pozostają dalej do rozstrzygnięcia. Pierwsza polega na tem, ażeby zrozumieć i utrwalić w sobie przekonanie, iż punktem centralnym w zagadnieniu kryzysu rolniczego jest spadek cen zboża. Wprawdzie wiele się mówi o przeciwstawności pod tym względem interesów gospodarstw włościańskich i interesów gospodarstw folwarcznych, jestem wszakże zdania, że przeciwstawianie tych interesów polega w znacznej mierze na nieporozumieniu, zwłaszcza jeżeli szan. Panowie zechcą — jak to usiłowałem zaznaczyć na początku — wykluczyć z rozważania interesy gospodarstw karłowatych, które to interesy, powtarzam, winne być raczej rozważane w płaszczyźnie interesów ludności bezrolnej, żyjącej z zarobków osobistych, nie zaś z rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#SStecki">A zatem przedewszystkiem zauważyć należy, że spadek cen zboża ciągnie za sobą w dół ceny hodowlane. W istocie bowiem w miarę spadku cen zboża, coraz więcej zboża tego, a zwłaszcza w gospodarstwach włościańskich, zużytkowuje się na skarmianie dla celów hodowlanych, używa się na paszę, wskutek czego cechą charakterystyczną okresów nacechowanych spadkiem cen zbożowych jest znaczny przyrost hodowli, który to przyrost, nieoparty na ścisłej kalkulacji zapotrzebowania, czy to rynku wewnętrznego czy zewnętrznego, pociąga za sobą z kolei spadek cen artykułów hodowlanych. Zawsze więc spadek cen zboża nawet dla gospodarstw włościańskich w znacznie większej mierze opartych na hodowli, aniżeli gospodarstwa folwarczne, jest punktem wyjścia, jest podstawą, jest powodem kryzysu ogólnego.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#SStecki">Następnie badania Instytutu Puławskiego, na które się już powołałem, wykazały dostatecznie, że wbrew utartemu mniemaniu w gospodarstwach włościańskich, znowu w tych gospodarstwach, które uważać można bądź za bliskie samowystarczalności, bądź za samowystarczalne, ale nie w karłowatych, których właściciele żyją z zarobków, że w gospodarstwach włościańskich zatem zboże, produkcja zboża i sprzedaż zboża odgrywają rolę stokroć większą, aniżeli to dawniej przypuszczano. Tak więc dochód surowy z produkcji roślinnej stanowi w stosunku do całkowitego dochodu surowego w tym typie gospodarstw od 2–50 ha od 29,3% do 41,7%; przychód gotówkowy z produkcji roślinnej wynosi od 18,7% do 48,5% ogólnego przychodu. Z każdych 100 zł dochodu uzyskiwanych przez te gospodarstwa, dochód ze sprzedaży 4 zbóż: pszenicy, żyta, jęczmienia i owsa wynosi średnio 22 zł 86 gr, podczas gdy dochód uzyskiwany ze sprzedaży trzody chlewnej wynosi tylko 21 zł 12 gr.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#SStecki">Jak już wspomniałem, z produkcji zboża idzie na zbyt w tych gospodarstwach od 34 do 73%, zbyt zboża na 1 ha wynosi od 64,5 do 68 zł.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#SStecki">To wszystko świadczy, że kryzys cen zbożowych dla gospodarstw włościańskich jest równie dotkliwy i niebezpieczny jak i dla gospodarstw folwarcznych. A zatem usiłowania, zmierzające do podniesienia cen zbożowych przez odpowiednią politykę, odpowiednie zabiegi i środki, nie są podyktowane przez interesy samych tylko gospodarstw folwarcznych, ani nie zmierzają do uczynienia zadość interesom samych gospodarstw folwarcznych, lecz w równej mierze są wyrazem potrzeb i w równej mierze są dążeniem do uczynienia zadość interesom gospodarstw włościańskich.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#SStecki">Następnie jeżeli zważymy, że w ogólnym wywozie zagranicznym wartość wywozu produktów roślinnych stanowi od 10–20%, to zamkniemy najogólniejsze argumenty, które każą mówić o kryzysie cen zbożowych, jako o punkcie centralnym dla rolnictwa, a więc, jak wyżej udowodniłem, także dla całego gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#SStecki">Z kolei postawić można sobie pytanie, skąd pochodzi obecna zniżka cen zboża. Oczywiście jej ogólnem podścieliskiem jest kryzys światowy. Wyda je mi się wszakże, że w większym stopniu jest on jej przyczyną, aniżeli usiłują to twierdzić ci, którzy utrzymują, że kryzys rolniczy w Polsce jest zjawiskiem par excellence naszem, rodzimem, swoistem, wynikłem li tylko z błędów polityki gospodarczej polskiej.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#SStecki">Gdybyśmy byli tylko importerami zboża, pokonanie kryzysu cen byłoby zadaniem względnie łatwem, gdyby bowiem ilość produkowanych przez nas zbóż nie wystarczała na opędzenie potrzeb własnych Polski, dość byłoby przez odpowiednią politykę celną, t. j. przez ciągłe w miarę potrzeby ponoszenie tych ceł, zamknąć szczelnie rynki dla dowozu zewnętrznego i doprowadzić poziom cen do pożądanej wysokości. Ale, jak się u nas ułożyły stosunki? W tych samych latach, o których mówiłem, 1922–1928, przeciętnie produkowano w Polsce 14,6 miliona centnarów pszenicy, 55,7 miliona centnarów żyta, 12,2 milj. jęczmienia, 20 milj. owsa, z czego na sprzedaż szło z trzech zbóż chlebowych, pszenicy, żyta i jęczmienia około 24,5 miliona centnarów, owsa około 5 milj. Spożycie zaś wynosiło średnio za owe lata dla trzech zbóż chlebowych, pszenicy, żyta i jęczmienia, wliczając tu także zużycie jęczmienia na słód, na piwo, około 23 milionów centnarów, a dla owsa około 5 milionów centnarów, razem 28 milionów centnarów.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#SStecki">Widzimy zatem, że w tych cytowanych przezemnie 6 latach średnio wychodziła na targ ilość bardzo nieznacznie większa od średniego zapotrzebowania ludności bezrolnej, ludności miejskiej, całkiem małorolnych gospodarzy karłowatych, słowem tych wszystkich, którzy się zaopatrują w pokarm przez zakup zboża. Wychodziło średnio niemal tyleż ile wynosiło zapotrzebowanie, z bardzo nieznaczną rachunkową przewyżką.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#SStecki">Co się zaś stało z produkcją w r. 1930/31? Ta produkcja według cyfr Głównego Urzędu Statystycznego — zechcą szan. Panowie nie przywiązywać do tych cyfr większej wagi, aniżeli ja przywiązuję, bo są one dość tylko — powiedzmy — przybliżone, jednakże w tem przybliżeniu swojem uwydatniają zmianę sytuacji — ta produkcja wynosić miała przy pszenicy 21,7 milionów centnarów, życie 69,2, jęczmieniu 14,7, owsie — 23,6. Zatem przewyżka produkcji w r. 1930/31 w porównaniu ze średnią produkcją za cytowane przezemnie lata 1922 do 1928 wynosiła dla tych 4 zbóż 26,7 milionów centnarów. Istotnie praktyczna znajomość życia każę przypuszczać, że szacowania Głównego Urzędu Statystycznego i jego cyfry są przesadzone, że nadprodukcja w porównaniu z tamtemi latami nie była tak znaczna. W każdym razie gdyby wynosiła nawet tylko połowę tego, co wypada z cyfr podawanych przez Główny Urząd Statystyczny, mielibyśmy nadprodukcję, wynoszącą jakieś 14, czy 14½ miliona centnarów ponad zapotrzebowanie wewnętrzne. Należy tu przypomnieć, że to, co nazywamy zapotrzebowaniem wewnętrznem, zarówno w zakresie spożycia ludności bezrolnej, miejskiej, małorolnej i gospodarstw karłowatych, jak w większym jeszcze stopniu w zakresie zużycia zboża w gospodarstwach produkujących na sprzedaż, czy to włościańskich, czy folwarcznych, jest niezmiernie elastyczne, podlega dużym wahaniom w zależności od ceny, zwłaszcza, gdy chodzi o tę ilość zboża, którą przeznacza się na karm dla inwentarza. Nie mniej przeto, uwzględniając nawet ten moment w rachunkach, przychodzimy do przekonania, że rok gospodarczy 1930/31, a to samo dotyczy w mniejszym stopniu poprzedniego r. 1929/30, przyniósł tak znaczną nadwyżkę produkcji, że postawił Polskę odrazu w położeniu państwa eksportującego. A ponieważ ta konieczność eksportowania zbiegła się z jednoczesnym — o przyczynach mówić nie będę — spadkiem cen zboża na rynku wszechświatowym, rzecz prosta, że musieliśmy stanąć wobec konieczności eksportowania po cenach niezmiernie niskich, co z kolei wywarło tak wielki wpływ na cenę wewnętrzną zboża. W tych warunkach, w warunkach dużej, nadprodukcji i przejścia do polityki eksportowej, musieliśmy ponieść na sobie skutki światowego kryzysu cen. Oto jest powód, dla którego uważam kryzys cen zbożowych w Polsce za zjawisko, wynikające nie z przyczyn wewnętrznych, za zjawisko nie specyficznie polskie, lecz za zjawisko, wynikające z przyczyn światowych, za zjawisko będące odbiciem procesu ogólno-światowego. Prawda, temu zaprzeczyć nie można, że kryzys światowy, a więc i kryzys rolniczy, już nie będę mówił o kryzysie ogólno-gospodarczym, musiał się stać w Polsce szczególnie dotkliwym i ciężkim z powodu, że trafił, zwłaszcza jeżeli chodzi o rolnictwo, na organizmy wątłe i wycieńczone, pozbawiane wszelkich zasobów, doprowadzone do tego stanu wyraźnie nieopatrzną, lub niekiedy świadomie nieprzychylną polityką rządów, które prowadziły tę politykę od lat dwunastu, na organizmy wycieńczone i pozbawione zasobów, które nie mogły dla braku sił żywotnych przetrzymać tego, coby łatwo przetrzymać mogły organizmy mocne, rozporządzające zasobami, słowem organizmy do takiej walki przygotowane. To wszystko jest prawda, i jeżelibyśmy w kolei zaczęli mówić o pokonaniu tego kryzysu cen i kryzysu w rolnictwie, to musimy koniecznie, jak to uczynił sprawozdawca p. s. Rdułtowski, postawić obok siebie równorzędnie nie tylko te postulaty, które zmierzają do bezpośredniego podnoszenia cen, ale także i te, które zmierzają do uzdrowienia stosunków w rolnictwie, do przywrócenia żywotności gospodarstw rolnych i zapewnienia im tego, co jest istotnym każdej żywotności gospodarczej warunkiem, to jest wewnętrznej kapitalizacji, własnego dorobku. Ja w system tych środków nie będę się wdawał, bo już nie mam na to czasu, chcę tylko stwierdzić, że aczkolwiek w zakresie tych postulatów rolniczych i tych środków, które zmierzają bezpośrednio do podniesienia cen produktów rolnych w ogólności, a zbożowych w szczególności, Rząd obecny uczynił bardzo wiele i zawrócił politykę dawną, powiedzieć można, o 180°, to natomiast w zakresie równorzędnie ważnych i równie niezbędnych środków, zmierzających do przywrócenia rolnictwu żywotności, do przywrócenia mu możności kapitalizacji, gospodarowania z zyskiem, uczynił dotychczas jeszcze niestety bardzo mało. Prawda, że można sobie to wytłumaczyć względnie nikłemi możliwościami Rządu w tym zakresie, jednak sądzę, że wyrażę zdanie Wysokiej Izby, jeżeli powiem, że radzibyśmy widzieć przynajmniej poczynione ku temu przygotowania, mówiąc zaś o tem mam przedewszystkiem na myśli prace przygotowawcze dla gruntownej reformy systemu podatkowego i systemu świadczeń socjalnych. Bez naruszenia czyichkolwiek interesów, zwłaszcza jeżeli chodzi o system świadczeń socjalnych, bez wkraczania w godziwe i uprawnione postulaty sfer robotniczych, można i należy oczekiwać poddania ustawodawstwa regulującego i system podatkowy i świadczenia socjalne takiej rewizji, któraby wszystkie uprawnione interesy pogodziła i była wynikiem jednej myśli przewodniej systemu zgóry postawionego w interesie pokoju społecznego i kompromisu pomiędzy zainteresowanemi warstwami, nie zaś, jak jest u nas dotychczas przeważnie łataniną złożoną z ustaw przygodnych, albo też często z odbicia cudzych i na cudzym gruncie powziętych myśli.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#SStecki">Jeszcze tylko dwa słowa powiem o wszczętej z inicjatywy p. Ministra Przemysłu i Handlu, ale prowadzonej pod patronatem całego Rządu akcji, zmierzającej do zamknięcia nożyc. Aczkolwiek leży oczywiście w interesie rolnictwa, ażeby ceny produktów przemysłowych doznały możliwie zniżki, i aczkolwiek samo zestawienie, jakie uczyniłem na początku, wskaźnika cen przemysłowych i rolnych świadczy, że w interesie rolnictwa leży zmniejszenie rozpiętości między temi cenami, niemniej przeto przyznać muszę, że rolnicy oczekują bardzo niewiele po tej polityce zamykania nożyc, a to nie tylko dlatego, że zapotrzebowanie produktów przemysłowych, lubo dla rolnictwa ważnych, nie stanowi bynajmniej najważniejszej pozycji w zakresie kosztów gospodarstw rolnych, lecz i dlatego także, że nie wierzymy, żeby w drodze samego tylko nacisku, i to nacisku, przy którym Rząd słusznie zastrzega się przeciw zamiarowi stosowania środków administracyjnych, wiele można było uzyskać. O kosztach w przemyśle stanowi przecież w ostatecznej instancji koszt robocizny. Jeżeli w przemysłach, poświęconych wytwarzaniu środków przetwórczych, maszyn, skomplikowanych narzędzi i t. d., koszty robocizny wynoszą mniej stosunkowo, to natomiast, gdy cofniemy się w całym procesie przemysłowym aż do surowców, zobaczymy, że przez stopniowe w kolei przetwórstwa narastanie kosztów robocizny w istocie w produkcie ostatecznym, jeżeli on będzie dajmy na to skomplikowaną maszyną, te koszty robocizny z pewnością wyniosą conajmniej ¾. Otóż, proszę Panów, ani nominalne, ani realne płace robotnicze przez cały okres kryzysu trwający już, lat blisko dwa, nie doznały żadnej zniżki. Płace nominalne wzrosły w stopniu bardzo nieznacznym, ale płace realne wzrosły znacznie. Jest to jednym z paradoksów naszego życia polskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#SStecki">Zapewne, że z największą przykrością i z istotnym niepokojem należy myśleć o tem, że kryzys gospodarczy odbije się automatycznie i bez zabiegów z czyjejkolwiek bądź strony na poziomie płac robotniczych, ale stwierdzić trzeba, że dopóki to nie nastąpi, o istotnem obniżeniu kosztów przemysłowych nie może być mowy, a zatem nie może być mowy także i o tem, aby zamykanie tych nożyc przyniosło rolnictwu jakąś znaczniejszą ulgę.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#SStecki">Chciałbym natomiast ostrzec, żeby polityka, zmierzająca do zamykania nożyc i obniżania cen, wystrzegała się popełniania tych zwłaszcza błędów, dopuszczonych już na początku, kiedy niedoświadczona w tym zakresie administracja ograniczała się, jeżeli chodzi o cały kraj, przedewszystkiem do obniżania cen przetworów rolniczych a więc i produktów rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Głos ma s. Godlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#SGodlewski">Wysoka Izbo Senatorska! Czas dla klubu mego jest bardzo ograniczony tak, że będę musiał się ogromnie streszczać, aczkolwiek sprawa budżetu Ministerstwa Rolnictwa wymaga bardzo obszernego omówienia, Będę się jednak starał w krótkich słowach sprawę tą omówić.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#SGodlewski">Budżet Ministerstwa Rolnictwa jest dla Polski zawsze ważny, a w obecnem położeniu gospodarczem nabiera wyjątkowego znaczenia, ponieważ mieści w sobie niewątpliwie w wysokim stopniu zagadnienie przesilenia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#SGodlewski">Waga, jaką ma stan rolnictwa dla ogólnego życia gospodarczego w Polsce, była przez szereg lat zapoznawana. Potrzeby rolnictwa były stale lekceważone. Były one podporządkowywane innym rzekomo ważniejszym i pilniejszym sprawom, co w rezultacie, z konieczności, doprowadzić musiało rolnictwo nad brzeg przepaści, nad którym stanęło, a w związku z tem i całe życie gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#SGodlewski">Zdaniem mojem, błędnem jest mniemanie, że my jesteśmy ofiarą kryzysu wszechświatowego. Przed chwilą p. sen. Stecki twierdził, że przyczyną kryzysu rolnictwa w Polsce jest ów kryzys wszechświatowy, że trafił na wątłe organizmy rolnicze, osłabione polityką poprzedniej epoki i dlatego kryzys ten jest tak silny. Zapewne, że kryzys wszechświatowy trafił na osłabione organizmy rolnicze, ale są one osłabione głównie z tego powodu, że dotychczasowa polityka względem rolnictwa była w wysokim stopniu wadliwą, wprost walczyła z rolnictwem, była polityką antiagrarną. Kryzys wszechświatowy połączony z rodzimym kryzysem polskim wytworzył to osłabienie organizmu rolniczego. Wiele czynników złożyło się na to, ażeby osłabić to rolnictwo: czy to w trwonieniu kapitałów własnych na różne kosztowne nierentowne przedsiębiorstwa, inwestycje i budowle na „miarę faraonową”, czy to w etatyzmie w produkcji, gnębiąc inicjatywę prywatną, czy w niewłaściwym systemie podatkowym, czy też w polityce zbożowej z hasłem obniżania cen, taniego zboża i tworzenia zapasów, czy wreszcie w polityce celnej i tolerowaniu wprowadzania do Polski różnych produktów spożywczych. To są właśnie główne przyczyny, które wytwarzają to osłabienie rolnictwa. A zatem i rezultat obecny mieści się nie tylko w kryzysie światowym, ale i w naszych błędach. To były takie grzechy swoiste, takie „made in Poland”. A jednak błędy się mszczą. Prawo żelazne życia jest nieubłagane i przechodzi do porządku dziennego nad wszelką doktryną.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#SGodlewski">Zdawałoby się, że obecnie, po tak ciężkich doświadczeniach, po nauce przeszłości, konieczność nawrócenia z fałszywej drogi i ratowanie gospodarstw, przeniknęła do świadomości myślącego ogółu, poczynając od sfer miarodajnych, kończąc na każdym z konsumentów. I zdawałoby się, że w tym stanie rzeczy należało przystąpić do stworzenia warunków odpowiednich nie tylko dla istnienia, ale i dla rozwoju tego rolnictwa. Jest „periculum in mora” i wszelkie opóźnienie, wszelkie zaniedbanie może pociągnąć za sobą jeszcze gorsze komplikacje i nieprzewidziane skutki. Środki zaradcze, zabiegi, prowadzące do naprawy obecnych stosunków i ratowania rolnictwa, tworzą niejako wielki łańcuch, złożony z poszczególnych ogniw z sobą związanych, w którym każde ogniwo ma swoje przeznaczenie, ma swoje zastosowanie konieczne, ażeby w sumie, w całości stworzyć jedną harmonijną całość celową, bo żadne fragmentaryczne wysiłki nie dadzą właściwego rezultatu, nie stworzą koniecznej całości.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#SGodlewski">Na posiedzeniach Komisji Budżetowej sejmowej i senackiej p. Minister Rolnictwa powiedział między innemi, że w obecnej dobie najważniejszą sprawą jest uzyskanie pożyczki dla zażegnania kryzysu. Sam Briand oświadczył, że Zachód powinien przyjść z pomocą Wschodowi, że sprawa stworzenia międzynarodowego banku rolnego jest rzeczą aktualną, że w tej materii w lutym — to już minęło naturalnie — odbyć się miały konferencje w Bukareszcie, Paryżu i Genewie i że w maju te projekty będą prawdopodobnie zaakceptowane, że jest dobrej myśli, ale zaleca — i słusznie — przetrwanie tego kryzysu wszelkiemi siłami. Powyższe zapewnienia napawają nas otuchą, dodają sił i energii do przetrwania przesilenia, nie mniej jednak, chęć najlepsza, wysiłki nieustępliwe i wola niezłomna nie wystarczą bez zmobilizowania odpowiednich środków. Zapowiedź ewentualnej pożyczki zagranicznej dla rolników jest w tej obecnej chwili tragicznej niejako muzyką przyszłości, a tymczasem życie biegnie, piętrzące się trudności i ciężary wzrastają beznadziejnie, wszelkie resztki kredytów i zasobów wyczerpują się, siły słabną, a warsztaty rolne nieochronione chylą się do ostatecznego upadku. Nie będę przed Wysoką Izbą Senatorską rozwodził się nad nędzą i upadkiem wsi polskiej. To jest sprawa powszechnie znana i jest doskonale rozumiana, zwłaszcza w tej Wysokiej Izbie, gdzie zasiada tylu rolników. Powiem tylko pokrótce, że głównym, a może jedynym gościem na wsi polskiej jest komornik i sekwestrator. A więc ratunek i środki zaradcze muszą być zastosowane doraźnie. Na czem ów ratunek polega? Polega on między innemi na uruchomieniu i skoordynowaniu wszystkich ogniw łańcucha, o którym powyżej wspomniałem, to jest wprowadzeniu w życie tych czynników i wysiłków, które wszystkie zagrożone dziedziny życia rolniczego obejmować i uzdrowić mogą.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#SGodlewski">P. Minister Rolnictwa w swojem przemówieniu na posiedzeniu sejmowej Komisji Budżetowej orzekł, „że plon, który wyniósł z dyskusji, był niewielki i prosi, ażeby mu powiedziano co ma robić?” Czy doprawdy, Panie Ministrze, my rolnicy zaniedbaliśmy się do tego stopnia, żeśmy do tej pory naszych postulatów pozytywnych w dziedzinie polityki agrarnej nie sformułowali? Czy nasze naczelne organizacje rolnicze i ziemiańskie nie przedstawiały wielokrotnie memoriałów, dotyczących całokształtu życia rolniczego i tych wszystkich potrzeb, jasno sformułowanych? Czy nie odbywały się wielokrotnie konferencje i narady, czy wreszcie nie został zgłoszony w Sejmie w dniu 16 stycznia r. b. wniosek Klubu Narodowego, dotyczący zmiany taryfy celnej? Dowiedziałem się dziś z gazet, że ta sprawa była rozpatrywana wczoraj na Komisji Skarbowej w Sejmie. Mam tu przed sobą wykaz — umyślnie go zażądałem — z roku ubiegłego 1930, owych memoriałów, odezw i pism do Ministerstwa Rolnictwa, skierowanych przez Radę Naczelną Organizacji Ziemiańskich, przez Radę Naczelną Organizacji Rolniczych, przez Związek Właścicieli Lasów i przez Radę Naczelną Związku Przemysłu Gorzelni Rolniczych, które obejmują całość zagadnień gospodarczych rolniczych i krytykę rzeczową różnych zarządzeń. Rolnicy milczeć nie mogli wobec zbliżającej się katastrofy, wobec nieuwzględnienia ich słusznych żądań i wreszcie wobec braku planowej akcji czynników miarodajnych. Rolnicy nie mogli i nie mogą zrozumieć, dlaczego akcja ta jest tak połowiczna, niezdecydowana i nieprzewidująca, a zarazem sprzeczna z powziętemi zamierzeniami. Przecież z owych memoriałów, narad i konferencji wyłoniły się wnioski kategoryczne, iż ratowanie rolnictwa można uskutecznić tylko dwiema drogami: 1) drogą podniesienia cen na produkty rolnicze przy jednoczesnem zmniejszeniu rozpiętości między cenami przemysłu i rolnictwa i 2) drogą obniżenia kosztów produkcji. Należałoby więc sądzić, iż przy tak jasnem formułowaniu postulatów, których słuszność wątpliwości nie ulega, czynniki decydujące, dążąc konsekwentnie do wytkniętego celu, wprowadzą je w życie. Tak się jednak nie stało. Zarządzenia nie objęły całokształtu zagadnienia, lecz dotknęły fragmentarycznie jednej tylko jego strony i w ten sposób zawiodły oczekiwane rezultaty. I tak w sprawie podniesienia cen na produkty rolne z jednej strony wprowadzono 1) premie eksportowe niekontyngentowane, 2) kredyt zastawowy i 3) utworzono Państwowe Zakłady Przemysłu Zbożowego, dzięki czemu usunięto pewne wielkie ilości zboża z rynku, które swoją nadmierną podażą deprymowałyby ceny, a jednocześnie z drugiej strony, jakgdyby na przekór, pozostawiono warsztaty rolne bez opieki celnej i zezwolono na przypływ produktów czy to bezpośrednio konkurujących, czy też produktów o charakterze zastępczym.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#SGodlewski">W tem miejscu pozwolę sobie przeczytać ustęp przemówienia p. referenta Komisji Budżetowej w Sejmie, w którym krytykuje sprzeczne ze sobą metody i zarządzenia i daje rady na przyszłość. Muszę jeszcze dodać, że p. referent Komisji Budżetowej Senatu w swojem sprawozdaniu wywody te podzielił w zupełności. To nie są głosy opozycji, to są głosy pp. Senatorów, popierających Rząd. Ja je dosłownie zacytuję. Pan sprawozdawca komisji sejmowej powiedział: „Protekcjonizm celny w stosunku do rolnictwa jest u nas, zdaje się, rzeczą uznaną w ostatnim czasie za rzecz niebudzącą wątpliwości. Niestety system ten zastosowano nieco późno, bo dopiero pod wpływem zaostrzającego się kryzysu rolniczego zrozumiano, że rolnictwo nie może obejść się bez opieki celnej. Jednakże nasz protekcjonizm celny w stosunku do rolnictwa nie ma zdecydowanego oblicza i nie tworzy jednolitego systemu. Wynika to stąd, że większość podwyżek celnych w ostatnim czasie była dokonana pod presją nieodzownych konieczności chwili, mają one tedy do pewnego stopnia charakter przypadkowy. Pozatem większość tych nowych stawek celnych zawiera postanowienie, że Minister Skarbu ma prawo wpuszczać bez cła kontyngenty danego'towaru, co w praktyce może oznaczać zniesienie ochrony celnej. Dlatego też zastrzeżenia o bezcłowych kontyngentach przywozowych powinny być z taryfy celnej bezwzględnie usunięte, ponieważ tworzą stałą przeszkodę dla rozwinięcia się handlu w ogólności, a szczególnie handlu terminowego, który musi się obawiać momentów zaskoczenia. W dalszym ciągu podwyższone stawki celne winne się rozciągnąć nie tylko na produkty bezpośrednio zagrożone obcą konkurencją, lecz również na produkty zagraniczne o charakterze zastępczym. Jeżeli bowiem chronimy przed inwazją zagraniczną dany produkt krajowy, to jego ochrona celna staje się iluzoryczną, o ile równocześnie pozwalamy na przypływ z zagranicy np. artykułów konkurujących z nim na rynku krajowym. Wreszcie stawki celne należy ustalić w takiej mianowicie wysokości, by były one wystarczające nie tylko na najbliższy okres, lecz również na dalszą przyszłość tak, aby nie było ich trzeba podwyższać, gdy obcy towar zaczynał zalewać nasz rynek.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#SGodlewski">I następnie p. referent jako przykład przytoczył sprawę importu ryżu. Ja o tym ryżu nie będę mówił, bo mam zamało czasu i nie chcę trudzić Wysokiej Izby. Zacytuję tylko pewne wyjątki z oświadczenia p. referenta, że mimo nadprodukcji krajowej sprowadzamy nadal znaczne ilości ryżu, a mianowicie w 1929/30 r., a więc w okresie, kiedy kryzys zupełnie wyraźnie już się zaznaczył, import ryżu dwukrotnie przekracza cyfrę importu z r. 1922/23.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#SGodlewski">Za szerszem rozpowszechnianiem ryżu nic doprawdy nie przemawia. Tymczasem koncesje, jakie uzyskał przemysł ryżowy, są nieproporcjonalnie wielkie, choć ilość pracowników zatrudnionych w przemyśle ryżowym jest minimalna i nie odgrywa na rynku pracy żadnej roli. Jest później wzmianka, że konferencja rolnicza w Ministerstwie Rolnictwa z dnia 25 maja r. ub. wypowiedziała się zupełnie zdecydowanie za zniesieniem ceł na cztery główne zboża i kukurydzę, że należy to w życie wprowadzić, następnie sprawozdawca mówił o przemyśle tłuszczowym, o cle na szmalec i o tem, że przemysł tłuszczowy jest zagrożony przez import surowców oleistych i olei roślinnych. Sprzeciwił się sprowadzaniu ryb, rzepaku rumuńskiego, który się okazał i t. d. P. Minister Rolnictwa na posiedzeniu komisji senackiej w dniu 11 lutego r. b. objaśnił, że już w pewnej mierze ten import został powstrzymany. Wypowiedziane w tem sprawozdaniu uwagi i dezyderaty malują wyraźnie i dobitnie stosowane metody i ich ujemne skutki. Stąd wniosek logiczny, że przy takich metodach my nigdy nie osiągniemy zamierzonego celu i nigdy cen na nasze produkty rolne nie podniesiemy. I zapytajmy się cui bono te kosztowne a bezpłodne zabiegi, chyba po to „ut aliquid fecisse videatur”, bo z jednej strony zamyka się wstęp do kraju, a z drugiej naoścież się go otwiera.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#SGodlewski">Przechodząc do drugiego koniecznego warunku dźwignięcia rolnictwa z obecnego impasu, to jest do obniżenia kosztów produkcji, stwierdzamy kategorycznie, że tego obniżenia produkcji nigdy nie będzie, jeżeli nie obniżymy ciężarów publicznych, jeżeli nie przeprowadzimy zmniejszenia a) podatków państwowych, b) podatków samorządowych i c) świadczeń socjalnych. W tej dziedzinie tylko radykalne i konsekwentne posunięcia mogą wyrwać rolnictwo z tej sytuacji, w jakiej się znajduje. Należy więc przedewszystkiem umorzyć zaległości podatkowe, obniżając jednocześnie procenty za zwłokę i koszty egzekucyjne; należy znieść progresję w podatku gruntowym, anormalny podatek majątkowy, fikcyjne normy procentowe podatku dochodowego, należy obniżyć opłaty na koszta ubezpieczeń socjalnych i uporządkować i zredukować obciążenia na rzecz związków komunalnych. Tutaj muszę zwrócić uwagę, że uchwała Sejmu, jaka zapadła w tych dniach w sprawie przywrócenia wzmożonego podatku wyrównawczego, zdezorientowała nas niepomiernie. Trudno zrozumieć, czy to jest środek właściwy, ażeby sanować stosunki? Obecny stan zadłużenia Państwa i przerażający procent niewypłacalności świadczy dostatecznie, że obciążenie jest ponad siły, ponad miarę, że niesłychanie przerasta zdolność płatniczą, a co gorsza, że niemoc finansowa rolnictwa stale się pogłębia. Pociecha, że zadłużenie warsztatów rolnych w stosunku do ich wartości nie jest zbyt groźne, nie stanowi żadnej normy i do żadnego pozytywnego wniosku nie doprowadza, zważywszy, że ustalenie wartości ziemi i ceny, wobec zupełnego braku chętnych do kupna i braku jakichkolwiek transakcji jest poprostu fikcyjne. Natomiast faktem realnym, a nie fikcją pozostaje samo zadłużenie rolnictwa. W gotowiźnie, w instytucjach kredytowych, wynosiło ono na dzień 1 stycznia 1931 r. 1.053.000.000, w litach zastawnych i obligacjach 912½% miliona, t. j. łącznie 1 miliard 965½% miliona, to znaczy dług około dwóch miliardów, nie licząc ani zadłużenia z tytułu ogromnych zaległości podatkowych, których określić niepodobna w tej chwili, ani też również niemożliwych do ujęcia, a najdotkliwszych, długów lichwiarskich.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#SGodlewski">Dla zaradzenia złu i usunięcia tego raka, który toczy organizm rolnictwa, nasza polityka rolna winna iść w kierunku przedewszystkiem: rozłożenia wszystkich zadłużeń w bankach państwowych, zaopatrzenia Banku Rolnego w odpowiednie fundusze na pożyczki dla nabywców gruntów, upraszczając cały proces parcelacyjny i pobierając godziwe, a nie zbyt wysokie procenty, w dążeniu do zasilenia warsztatów rolnych dalszemi kredytami krótkoterminowemi i Wreszcie w konwersji tych długów krótkoterminowych na długoterminowe.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#SGodlewski">Na posiedzeniu Komisji Budżetowej Senatu w dniu 11 lutego p. Minister Rolnictwa w odpowiedzi na referat p. sprawozdawcy i na nasze uwagi oświadczył, że obecnie, w obliczu przesilenia reklamacje nasze, dotyczące między innemi stosowania środków zaradczych dla podniesienia cen na produkty rolne, są „małemi środkami”, „dużemi zaś środkami” i rzeczą najważniejszą jest sprawa kredytów. Z tym poglądem p. Ministra, niestety, zgodzić się nie możemy, bo aczkolwiek potęgi kredytu nie zapoznajemy i wielki jego walor doceniamy, to jednak rozumiemy, że kredyt nie jest celem samym w sobie, ma on bowiem służyć do obniżenia kosztów produkcji i wtedy tylko może wydać owoce pożądane, jeżeli dłużnik, to jest warsztat rolny, oparty na zdrowych podstawach, o poziomie racjonalnej gospodarki, będzie zdolny do zużytkowania i korzystnego dla siebie przetrawienia tego kredytu, A to nie nastąpi dopóty, dopóki wszystkie powyżej przytoczone środki zaradcze, to jest owe ogniwa tego łańcucha, o których wyżej wspomniałem, łącznie uruchomione, w życie wprowadzone nie będą. Bo „duży środek” bez współdziałania owych „małych środków może stać się „środkiem nikłym”, albo też „żadnym”. Pożyczka zagraniczna bezwątpienia przyniesie chwilową ulgę rolnictwu, przesilenia jednak samego na dłuższą metę nie zażegna i rolnictwa z toni nie wyprowadzi, jeżeli jednocześnie dla gospodarstw rolnych nie będą wytworzone takie warunki egzystencji, ażeby praca na roli opłacać się mogła. Rozwiązanie sprawy rolnej pod innym kątem widzenia jest fikcją, jest mrzonką pozbawioną wszelkiego poczucia rzeczywistości, jest więc szkodliwą, ponieważ naraża społeczeństwo na ofiary niepotrzebne, a rolnictwa od ostatecznej katastrofy nie uchroni.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#SGodlewski">P. Minister na tem posiedzeniu komisji czynił także zarzuty rolnictwu respective organizacjom rolniczym, zwłaszcza zarobkowym, że przedstawiają „cmentarzyska”, że organizacje te dały się wciągnąć w różne interesy bez kapitałów własnych, że spółdzielnie są tylko oparte na kredycie państwowym, że w organizacjach rolniczych, gdzie powinna być ciągłość pracy, powstawać powinny plany i koncepcje, a państwo jest tylko ich regulatorem, że koncepcji tych brak, a organizacje są słabe. O koncepcjach i projektach rolnictwa już miałem zaszczyt mówić na wstępie, co się zaś tyczy uwagi p. Ministra pod adresem słabości organizacyj rolniczych, to przyznać muszę, że są zupełnie słuszne. Ale zapytuję, skąd te „cmentarzyska”, ta „słabość” organizacyj rolniczych pochodzi, czy rzeczywiście cała wina spoczywa na barkach wyłącznie rolnictwa? Jest objawem powszechnie znanym i zrozumiałym, że społeczeństwo silne, respective silny odłam tego społeczeństwa, stworzyć mogą silną organizację, zaś słabe tylko słabość spłodzić mogą.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#SGodlewski">Jeżeli myślą ogarniemy sprawy rolnictwa na ziemiach naszych, warunki, w jakich powstały, organizowały się i rozwijały, to z łatwością spostrzeżemy, że na zachodzie organizacje te rozwijały się znakomicie i pracą swoją zdobyły plony bogate. Tutaj, na terenie b. Kongresówki i na Kresach Wschodnich, b. rządy rosyjskie nie tylko nie opiekowały się rolnictwem, lecz przeciwnie, rosyjska racja stanu w obawie konkurencji, ze względów politycznych postawiła sobie za zadanie podcinanie, obezwładnianie naszego rolnictwa, a zawsze wrogo usposobiona dla wszelkich poczynań społecznych i organizacyjnych, utrudniała ich powstawanie i systematycznie rozwój tamowała. A jednak pomimo tego, w owej ciężkiej dobie organizacje rolnicze zapisały piękną kartę w dziejach rolnictwa polskiego. Syzyfową bowiem pracą rozwiązały ten problemat i stworzyły instytucje żywotne, szeroko po kraju rozgałęzione.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#SGodlewski">A w Polsce odrodzonej, czy rolnictwo cieszyło się kiedykolwiek szczególną opieką umiłowanego Benjaminka, czy w ostatniej prawie, i tak już spóźnionej, dobie działalność rolnicza nie została dopiero zrozumiana? Czy w takiej atmosferze, w tak nieprzyjaznych warunkach i niechętnych nastrojach, rolnictwo mogło zająć należne mu stanowisko w życiu gospodarczem Polski i czy mogło stężeć, nabrać sił, rozpędu i rozwoju? Czy rolnictwo polskie, słabe z konieczności i anemiczne, było w stanie powołać do życia tęgie organizacje rolnicze, czy mogło je nasycić odpowiedniemi środkami, których samo było pozbawione, a Państwo środków tych skąpiło? Czy, doprawdy, pod takiemi auspicjami stan naszych organizacji nie jest poniekąd zrozumiały? I dlatego dla sprawiedliwej oceny należy o tem wszystkiem pamiętać.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#SGodlewski">Wreszcie, w końcowem swojem przemówieniu na powyższem posiedzeniu Komisji Budżetowej Senatu p. Minister Rolnictwa, odpowiadając na skierowane zapytania, uwagi krytyczne i dezyderaty, oświadczył, że interpelanci zapominają, że on jest tylko Ministrem Rolnictwa, a nie „skrzynką pocztową”. A myśmy myśleli i byli przekonani, że p. Minister Rolnictwa jest powołanym opiekunem i patronem rolnictwa w Polsce, że w rękach jego zbiegają się wszystkie nici życia rolniczego, że jest najwyższym rzecznikiem jego potrzeb. Myśleliśmy, że w Polsce, w Państwie tak par excellence rolniczem, głos p. Ministra jest donośny, zwłaszcza w chwili, jaką przeżywamy, kiedy rolnictwo się wali, wlokąc za sobą całe życie gospodarcze Polski. Myśleliśmy, że głos p. Ministra jest decydujący, że jego program jest programem Rządu i że musi być wykonany. Jeżeli tak nie jest, to my się nie łudźmy, bo mowy być nie może o ratowaniu rolnictwa w Polsce. Wtedy to już nie tylko organizacje rolnicze, już nie tylko rolnictwo, ale całe życie gospodarcze Polski będzie przedstawiało, według słów p. Ministra, jedno wielkie „cmentarzysko”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Głos ma s. Pawłykowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#SPawłykowski">Wysoki Senacie! Debaty gospodarcze w komisjach i w obu izbach parlamentarnych toczą się pod brzemieniem ogólnego kryzysu gospodarczego świata, Jest to poniekąd zrozumiałe. Są bowiem pewne zjawiska, które czy to swoim ciężarem gatunkowym, czy swoją jaskrawością przytłaczają zupełnie umysły. Umysły te, reagując na nie, zapominają, że oprócz tych zjawisk zewnętrznych, istnieją jeszcze pewne swoiste rodzime źródła gospodarczego zachwiania, które muszą być równie traktowane jak nacisk zewnętrzny. Mam wrażenie — poza wyjątkowem przemówieniem p. sen. Steckiego dzisiaj — że my, rozważając kryzys rolniczy, szukamy przyczyny głównie w nadprodukcji zamorskich krajów i w nacisku tej nadprodukcji na rynki europejskie; zapominamy, że oprócz tego mamy jeszcze swój swoisty kryzys rolniczy w dobie demokratyzacji ziemi. Kryzys ten — to kryzys gospodarstw włościańskich. Kryzys to nie nowy.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#SPawłykowski">Datuje się on od powojennej ruiny, z małą przerwą w roku 1927, gdy pewna równowaga gospodarstw włościańskich zaistniała. Jednak już to, co dzisiaj spotykamy na naszym terenie, cofa nas do lat osiemdziesiątych. Mniej więcej w osiemdziesiątych latach minionego stulecia włościaństwo było w takiem położeniu, w jakim znajduje się dzisiaj. Nie dajmy się przeto sugerować wpływami zewnętrznemu, deprecjacją cen zboża, a także deprecjacją cen produktów zwierzęcych, nie wpatrujmy się jedynie w złowieszczo rozwarte „nożyce cen”, w rozpiętość cen artykułów przemysłowych i płodów rolnych, ażebyśmy nie stracili z oczu złowróżbnego rozwoju kryzysu rolniczego naszych drobnych gospodarstw. Podkreślam, nie wolno nam tego uczynić w dobie realizowania haseł przebudowy ustroju rolnego, w dobie demokratyzacji ziemi i dążenia do organizacji produkcji rolnej w pełnowartościowych, samowystarczalnych i samodzielnych gospodarstwach włościańskich. Nie zapominajmy też, że to nastawienie społeczno-ekonomiczne nakłada na nas pewne obowiązki, kiedy mówimy o kryzysie rolniczym, związanym z importem. Przecież mogą zaistnieć takie czasy, kiedy import będzie niemożliwy, np. blokada, i kiedy wewnętrzna produkcja, oparta na gospodarstwach włościańskich, będzie musiała rozwiązać zagadnienie wyżywienia ludności i armii. Ułożyły się tak stosunki nasze, że produkcja rolna w całości, w rozmiarach państwowych, w 2/3 wartości jest produkcją zbożową, w — ⅓ wartości — produkcją zwierzęcą. Już samo zestawienie tych dwóch liczb mówi nam o zaufaniu gospodarczem naszego rolnictwa. Daleki jestem od porównywania naszego rolnictwa z rolnictwem wysoko rozwiniętem w innych krajach. Jestem daleki od tego, ażeby cytować stosunki angielskie, gdzie w ogólnej wartości produkcji rolniczej, produkcja zwierzęca zajmuje 80%, a 20% produkcja roślinna. Jestem też daleki od porównywania nas z Danią, gdzie wysokość produkcji roślinnej i zwierzęcej stoją w równym prawie stosunku do siebie. Prowadzenie jednak i nadal przeważającej gospodarki zbożowej byłoby u nas połączone ze szkodą dla wydatków z hodowli. Gospodarstwa włościańskie nasze, jeżeli wziąć absolutne cyfry, przeważają i w produkcji roślinnej, a nawet biją zupełnie gospodarstwa wielkie w produkcji zwierzęcej. Jednak produkcja roślinna gospodarstw włościańskich jest w wysokim stopniu tylko podstawą biologicznego istnienia szerokich warstw włościańskich.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#SPawłykowski">Już p. sen. Stecki, mówiąc o stosunkach produkcji i zbytu w rozmiarach państwowych, operując cyframi Instytutu Puławskiego, zaznaczył, że z wiejskich gospodarstw na rynku pojawia się od 34–60% wartości produkcji roślinnych — na rynku zbytu. Dla naszego terytorium ukraińskiego, terytorium. gdzie przeludnienie agrarne jest bardzo silne, ilości zbytu są jeszcze mniejsze. Maksymalne cyfry zbytu płodów roślinnych gospodarstw włościańskich sięgają do 33% wartości, natomiast zbywają oni daleko więcej płodów produkcji zwierzęcej — około 66% — ze szkodą dla swego własnego wyżywienia czy raczej odżywiania. Ponieważ stosunki agrarne naszych ziem mutatis mutantis odpowiadają stosunkom agrarnym włościańskich gospodarstw w innych dzielnicach Państwa poza Pomorzem i Poznańskiem, Wysoka Izba pozwoli, że w krótkości przynajmniej zilustruję stan agrarny włościańskich gospodarstw ukraińskich i na tle tej charakterystyki wyciągnę pewne wnioski.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#SPawłykowski">Terytorium nasze w granicach Państwa Polskiego zajmuje 137,135 km. kw. i liczy mieszkańców około 8½ miliona, z tego Ukraińców około 7 milionów.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#komentarz">(S. Stecki: Nie tak dużo.)</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#SPawłykowski">Szanowni Panowie Senatorowie, zadałem sobie trud, by na podstawie statystyki z 1921 roku zrobić analizę demograficznego zdjęcia naszego terytorium, przyczem absolutnie nikt nie pomówi mnie o stronniczość, operowałem bowiem kluczem najbardziej dla naszych stosunków nieodpowiednim, kluczem prof. Eugenjusza Romera, a jest to znany klucz.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Jest statystyka.)</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#SPawłykowski">Statystyka, proszę Pana Profesora, wiemy jak była robiona.</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#komentarz">(S. Głąbiński: Jest dawna austriacka.)</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#SPawłykowski">Także opierałem się na austriackiej statystyce.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#SPawłykowski">Ale nie będę tracił przy debacie nad rolnictwem czasu na statystyczne spisy, powołam się tylko na moją pracę „Nasełenie Hałczyny” i na ostatnią moja pracę, obejmującą całość ukraińskich ziem, którą zakończyłem przed tygodniem. Analizując stosunki demograficzne kluczem prof. Romera bardzo dla nas niekorzystnym, zniżając liczbę repartiantów naszych do połowy, bo wziąłem nie 400.000, lecz 200.000, doszedłem do tego, że ludność ukraińska w Państwie Polskiem liczy minimalnie 6.876.000. Faktem jest, że z ludności ukraińskiej 86,4½ przypada na rolniczy stan, a więc jest u nas około 6 milionów rolniczego ludu. Ziemia, którą rozporządzamy, wykazuje wszystkie kategorie gospodarstwa, najmniej własności wielkiej, bo tylko 180.000 ha w ręku prywatnych ukraińskich właścicieli, czyli 2% stanu posiadania ukraińskiego. Ziemi ukraińskiej na terenie etnograficznym w ręku małego rolnika znajduje się ponad 60%, mamy więc w ręku drobnych włościan ponad 8.231.000 ha ziemi przy liczbie 1.251.000 drobnych gospodarstw rolniczych. Ten stan już sam za siebie mówi.</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#SPawłykowski">Kiedy popatrzeć na strukturę agrarną samych gospodarstw, co już ze statystyki poprzednio stwierdzono, to mamy około 80% gospodarstw ekonomicznie niesamowystarczalnych, które cierpią z powodu braku dostatecznego rozmiarami i układem odpowiedniego warsztatu ziemi.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#SPawłykowski">Wyłania się problem pierwszy: konieczność rozszerzenia warsztatu rolnego naszych drobnych gospodarstw drogą przeprowadzenia racjonalnej reformy agrarnej. Zastrzegam sobie jeszcze prawo do tej sprawy powrócić przy omawianiu budżetu Ministerstwa Reform Rolnych, Konstatuję tylko to, że na ziemiach naszych prowadzi się prywatną parcelację, obecnie i ta zanika z przyczyny niemożności kupna ziemi. Okręgowe urzędy ziemskie zajmują się tą akcją, kontrolując plany parcelacyjne, natomiast nie kontrolując cen dostatecznie...</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#komentarz">(Głos: Jeszczeby tego brakowało.)</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#SPawłykowski">...gdyż były wypadki, że cena płacona za mórg ziemi sięgała nawet 375 dolarów amerykańskich. Dziś ceny są niższe.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#SPawłykowski">Mając tak szczupły warsztat rolny, o tak dużej ilości ludności, zajętej w rolnictwie, cierpimy, jak i inne ziemie na rolnicze przeludnienie. Musimy na jednym kilometrze kwadratowym utrzymać z rolnictwa w Galicji 96 osób, na Wołyniu 65, na Polesiu coprawda 27, przy tej marnej glebie jaka tam jest, na Podlasiu i Chełmszczyźnie 56 osób. Wysoko rozwinięte kraje przemysłu rolniczego nie wytrzymują takiego nadmiaru ludności rolniczej. Na jednym kilometrze kwadratowym Niemcy mają 33, Francja 31,5, Dania 34,1, Belgia 54, a Belgia mimo wzorowej prawie że ogrodowej struktury rolniczej już nie jest w stanie utrzymać swej ludności rolniczej przy własnym warsztacie rolniczym. Mamy więc przeludnienie agrarne z nadmiarem rąk roboczych, który już przed wojną sięgał do 1.200.000 osób w rolnictwie zbędnych, jak to obliczył Tomalski. Stoimy więc przed zagadnieniem, które nawet w kryzysie, a nawet i przy nadprodukcji, daje nam pewne wskazówki. Nadmiar rąk roboczych może być użyty do podźwignięcia dochodu brutto z hektara z tej prostej przyczyny, jak będę miał za chwilę możność wykazać, że żyje nasz rolnik na stopie, która nie odpowiada nawet połowie minimalnej stopy życiowej robotnika w Polsce, podanej przez Główny Urząd Statystyczny i cytowanej wczoraj przez p. sen. Pepłowskiego: na 4-członkową rodzinę robotniczą minimum egzystencji wymaga dochodu rocznego 2.700 zł.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#SPawłykowski">Taki stan przeludnienia w produkcji rolnej przedstawia groźne zjawisko deficytu spożywczego. Ten deficyt spożywczy w Galicji przed wojną wynosił rocznie 70 milj. austriackich koron. Nie mogliśmy go pokryć z produkcji. Pokrywaliśmy częściowo, połowę tego deficytu dochodami z emigracji zarobkowej sezonowej. Przychodziło do Galicji przeciętnie, jak wylicza Witold Lewicki około 30 milionów koron złotych austriackich do kraju. Dzisiaj wiemy, że emigracja prawie że nie istnieje. Jest drobna sezonowa emigracja do Niemiec, zamknięta jest obecnie emigracja do Kanady, słaba emigracja do Argentyny i Brazylii, nie istnie e prawie emigracja do Stanów Zjednoczonych, bo kwota 650 dusz na całe Państwo wcale nie odpowiada potrzebom. Przypominam, że sama Galicja przed wojną w ostatnich 30 latach (1880–1910) w przecięciu rocznem wysyłała na emigrację zarobkową sezonową około 300.000 dusz, a na emigrację zamorską rocznie 47.000 dusz.</u>
          <u xml:id="u-9.17" who="#SPawłykowski">Oprócz tego przeludnienia nasze warsztaty rolne cierpią z braku melioracyj podstawowych i szczegółowych, a co za tem idzie, niemożliwa jest do przeprowadzenia komasacja, tembardziej, że komasacja w naszych warunkach powinna być połączona z upełnorolnieniem i likwidacją wielkiej własności rolnej na koszt demokratyzacji ziemi.</u>
          <u xml:id="u-9.18" who="#SPawłykowski">Te wszystkie warunki przyczyniają się do tego, że dochód brutto z naszego gospodarstwa rolnego ukraińskiego jest nadzwyczaj niski i przy stabilizacji cen w 1927 r. obliczyłem, że dochód brutto z produkcji roślinnej i zwierzęcej ukraińskiego rolnictwa nie sięga wyżej, jak do 1% miliarda franków szwajcarskich. Wtedy przy takiem to obliczeniu przypadało dochodu brutto na rok i na głowę ukraińskiego rolnika 250 franków szwajcarskich. Dzisiaj stosunki są jeszcze gorsze. Dzisiaj przy spadku cen płodów rolnych i przy tym już dziś cytowanym wskaźniku 56 jednostek na 100 jednostek z roku 1927, okazuje się, że dochód brutto na rok i na głowę ukraińskiego rolnika nie sięga więcej jak 140 franków szwajcarskich, czyli około 1.200 złotych polskich na rodzinę, więc jest niższy o połowę od minimum potrzeb robotnika polskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.19" who="#komentarz">(Głos: W jaki sposób 140 franków?)</u>
          <u xml:id="u-9.20" who="#SPawłykowski">Trzeba pomnożyć przez 5, bo przeliczyłem na pełną włościańską rodzinę.</u>
          <u xml:id="u-9.21" who="#SPawłykowski">Mając takie stosunki agrarne, musimy robić wspólny wielki wysiłek nad dźwignięciem ukraińskiego rolnictwa i tu wchodzimy w strefę społecznej działalności w kierunku podźwignięcia tego rolnictwa. Pierwszym więc postulatem poza rozszerzeniem warsztatów rolnych, poza udobrzeniem, melioracją, tego warsztatu, poza doprowadzeniem odpowiednich środków i zasobów inwestycyjnych i obrotowych, a przypominam, że po wojnie rolnictwo ukraińskie samo się odbudowywało, bo tylko nikłe były dotacje Rządu na odbudowę kraju, musimy podnieść kulturę rolniczą przez podniesienie fachowej wiedzy rolnika. Nadmieniam, że oprócz jednej prywatnej szkoły i kursów rolniczych, które postawiliśmy własnemi siłami, nie mamy ani jednej szkoły rolniczej na etacie państwowym. Całą pomocą dla fachowego nauczania ukraińskiego rolnika ze strony Ministerstwa jest subwencja dla szkoły rolniczej w Miłowaniu, tłumackiego powiatu, 15.000 zł. Po za podniesieniem fachowej wiedzy rolników brak nam dobrze zorganizowanego doświadczalnictwa, brak nam odpowiedniej ilości stacyj rozpłodowych każdego gatunku hodowli zwierząt domowych; brak nam ognisk nasienniczych, ambulatorii weterynaryjnych i t. d. Natomiast własnemi siłami stwarzamy organizację produkcji i zbytu płodów rolnych. Na tem polu działają krajowe towarzystwo gospodarskie „Silskyj Hospodar”, jako główna korporacja rolnicza, a razem z nią kooperacja ukraińska. Działają one o własnych siłach, a często — niech p. Minister wybaczy — przy pewnem niesprzyjającem stanowisku administracji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-9.22" who="#SPawłykowski">Zacytuję dla przykładu. Statut Krajowego Towarzystwa Gospodarczego „Silskyj Hospodar”, które istnieje 33 lata, został zmieniony w roku 1929. Województwo lwowskie i stanisławowskie przyjęło do wiadomości tę zmianę, zresztą zupełnie nieesencjonalną, zmianę poprostu ustroju biura i walnych zgromadzeń. Natomiast województwo tarnopolskie reskryptem z 21 marca 1930 r. L. 5468/29 nie przyjęło do wiadomości tego statutu. Z jakich przyczyn? Powiada się z reskrypcie województwa tarnopolskiego: Nie możemy przyjąć statutu do wiadomości, bo Towarzystwo Gospodarcze tylko dla swych członków winno pracować, a jeżeli w statucie jest powiedziane, że ono może stawać także w obronie rolnictwa, a więc ogółu rolników, to nie wiemy, co to za rolnictwo, to nie wiadomo, kto są ci rolnicy, więc odmawiamy, A przecież każda główna korporacja rolnicza oprócz pracy dla swych członków zastępuje interesy danego fachu, w danym wypadku rolnictwa. Na Wołyniu województwo przyjęło statut „Silskiego Hospodara” do wiadomości, ale ani w Kowlu, ani w Krzemieńcu, ani w Dubnie, ani w Chełmnie, lubelskiego województwa, nie mogą się doczekać autoryzacji samoistne filie towarzystwa. Więc albo niezgodny z ustawami był reskrypt województwa wołyńskiego i nie powinna istnieć autoryzowana filia „Silskiego Hospodara” w Łucku, albo nie jest zgodne z ustawą postępowanie województwa, jeżeli zabrania czy to w Dubnie, czy w Krzemieńcu na założenie „Silskiego Hospodara”. Tertium non datur! Musimy uważać, że to jest co najmniej pomyłka, która nam szkodzi, ale i nie przynosi wielkiej korzyści dla administracji i dla poczucia praworządności w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-9.23" who="#SPawłykowski">Kooperacja nasza, jak wczoraj już p. Ministrowi Spraw Wewnętrznych podano do wiadomości, nie cieszy się wcale poparciem władz administracyjnych, nawet wbrew wszystkim postanowieniom ustawy o spółdzielniach z 29. X. 1920 i zarządzeniom Ministra Sprawiedliwości, dotyczącym rejestracji spółdzielni ukraińskich, objętych reskryptem z dnia 12 maja 1927 L. 1145/27. Mimo to, spółdzielnie nasze się rozwijają i z przyjemnością stwierdzam, że nie przedstawiają one cmentarzyska, o którem mówił p. Minister Połczyński, charakteryzując położenie spółdzielni polskich na Komisji Budżetowej z 17 lutego b. r. Nad stanem takim, my kooperatyści ukraińscy, tylko boleć możemy, patrząc na pełne poparcie spółdzielni polskich przez czynniki rządowe.</u>
          <u xml:id="u-9.24" who="#SPawłykowski">Stan naszej spółdzielczości, to stan izolowania nas od rynku kredytowego banków państwowych. Wprawdzie referent polityczny Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, mówiąc z korespondentami zagranicznych pism o pacyfikacji i poparciu Ukraińców przez Rząd na polu kulturalnem i gospodarczem z początkiem października 1930 roku, wymierzył nam wysokie kredyty — 46.000.000 zł, które jakoby ukraińska kooperacja otrzymała z banków państwowych. Nie jest dla mnie tajemnicą żaden ruch ukraińskiej spółdzielczości, żaden ruch w ukraińskich stowarzyszeniach gospodarczych. Od szeregu lat stoję w pracy przy tych warsztatach i konstatuję, że wprawdzie my pojemni jesteśmy nie na 46.000.000, lecz na jakie 70.000.000, to znaczy, że taką mamy zdolność kredytową. W odniesieniu do własnych funduszów i do moralnego stanu naszych kooperatyw, jednakże tak obfite kredyty nigdy na nas nie spadły. W największem nasileniu kredytowem, jeszcze kiedy P. K. O. (rok 1927) udzielało kredytów, wynosiły one 888.046 zł razem na wszystkie organizacje nasze, na centrale gospodarcze, na ich podbudowę i na wszystkie rodzaje ukraińskich spółdzielni. Jednakże co do roku 1930, do którego odnosi się ta suma 46 milionów konstatuję, że ogółem ze wszystkich państwowych banków, ukraińska spółdzielczość otrzymała 646.691 zł kredytów dyskontowych, w tem Bank Polski reprezentowany jest sumą 572.344 zł. Znaczy to, że ukraiński weksel przedstawia jakąś wartość, kiedy Bank Polski ten weksel do dyskonta przyjmuje. Natomiast Bank Gospodarstwa Krajowego dał ogółem 5.208 zł, a więc poza Bankiem Polskim inne banki dały tylko 74.347 zł. Kredyty Banku Rolnego poszły nie na banki galicyjskie, lecz na banki Wołynia. Kowel dostał 32.571 zł, Równe 2.152 zł, Ostróg 24.416 i Kobryń 10.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-9.25" who="#SPawłykowski">Nie mamy wcale nadzwyczajnego żalu o to, że nas nie zasypuje się kredytami, bo wtedy kto wie czy nie byłoby i u nas „cmentarzyska” spółdzielczości. Spółdzielczość to nie stawka na kredyty, to ciężki wysiłek społeczeństwa, oparty przedewszystkiem na samodzielnej pracy zrzeszonych i ich własnem finansowem poparciu. Jednak muszę zaprotestować z tej wysokiej trybuny przeciwko systemowi odcinania nas od zdrowego kredytu w bankach państwowych i zakrywania tej prawdy przed światem. Zauważamy także, że nasze organizacje powoli odcina się zupełnie od wszystkich poczynań, od wszystkich konferencji rządowych. Od 1925 roku mam zaszczyt reprezentować ukraińskie rolnictwo w państwowej Radzie Rolniczej. Rady Rolniczej wcale się nie zwołuje. Mam natomiast z fachowej prasy i od fachowców Polaków wiadomości, że ciągle odbywają się konferencje w Ministerstwie Rolnictwa, na które się „Śliskiego Hospodara” nie zaprasza. Stało się np. tak. Była zwołana konferencja w Ministerstwie Rolnictwa na 26 lutego minionego roku poświęcona sprawie połonin. Połoninami zajmuje się też Ministerstwo Reform Rolnych. Do tej czwórki, która opracowywała kwestię połonin z ramienia Ministerstwa Reform Rolnych, należę i ja, utrzymujemy kontakt z prof. Włodkiem z Krakowa. Czytałem w „Polsce Gospodarczej” referat prof. Włodka, który zupełnie pokrywa się z tezami opracowanemi we Lwowie. Prof. Włodek je przyjął, jednak z naszej czwórki tylko p. rektor medycyny weterynaryjnej Janowski został na konferencję zaproszony. Zdaje się, że bez szkody dla sprawy byłoby, ażeby w tym wypadku zaprosić i nas, którzy reprezentujemy inne organizacje, które się połoninami zajmują. Ale to tylko tak dla przykładu.</u>
          <u xml:id="u-9.26" who="#SPawłykowski">Rolnictwo nasze bardzo często nie jest bezpośrednio informowane o zamierzeniach Rządu. Jednakowoż, studiując dokładnie wszystkie rozporządzenia Ministerstwa, wszystkie akcje rolnicze notowane w przepięknie redagowanem piśmie Ministerstwa Rolnictwa p. t. „Rolnictwo”, staramy się uzgodnić nasze programy pracy. Już na Komisji Budżetowej miałem sposobność podkreślić, że po wydaniu rozporządzenia Ministra Spraw Wewnętrznych z 14 sierpnia 1928 roku i po wydaniu rozporządzenia Ministerstwa Rolnictwa z 21 stycznia 1929 pierwszem zadaniem naszem było uzgodnienie programów pracy w ten sposób, ażeby nie robić podwójnie roboty i nie zazębiać się w pracy rolniczej z samorządami i innemi towarzystwami rolniczemi. Osobiście wręczyłem częściowe uzgodnienie prac budowlanych na terytorium lwowskiego województwa do rąk p. Wojewody hr. Gołuchowskiego dnia 7 grudnia 1929 roku; osobiście po rozmowie z p. wicewojewodą Koncewiczem, bo p. wojewody nie zastałem, wręczyłem pełne uzgodnienie prac wszystkich działów na terytorium stanisławowskiego województwa do rąk p. wicewojewody dnia 27 stycznia 1930 roku. W województwie tarnopolskiem nie mogło nasze towarzystwo przystąpić do uzgodnienia planów pracy, ponieważ jest w toku załatwienia rekursu wniesionego przeciw nieprzyjęciu przez tarnopolskie województwo zmiany statutu „Śliskiego Hospodara”. Rekurs ten zalega w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, niezałatwiony dotychczas, od dnia 6 kwietnia 1930 r. Niewiadomo komu na tem zależy, ażeby nie dopuszczać do uzgodnienia pracy rolniczej ukraińskiej na terytoriach ukraińskich z innemi towarzystwami. Nie chcę bawić się w żadne domysły. Konstatuję tylko, że informacja moja w tym przedmiocie podana na komisji dnia 17.11. 1931 miała ten skutek, że otrzymałem list z Ministerstwa Rolnictwa z dnia 17.11. 1931, odebrany przezemnie 4. III. 1931, na który dotąd nie mogłem odpowiedzieć, ażebym wyjaśnił, kiedy i komu takie memoriały i programy prac wręczałem. Wyjaśniam to więc z tej trybuny, podając daty i osoby komu i kiedy to pismo nasze było wręczane. Wydaje mi się jednak, że wyjaśnienia należy szukać w zupełnie innej płaszczyźnie.</u>
          <u xml:id="u-9.27" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-9.28" who="#SPawłykowski">Wyrobiło się pojęcie, że samoistne organizacje, które nie korzystają z subwencji, nie mogą być dopuszczone do pracy uzgodnionej. „Silkyj Hospodar” nie wnosił petycyj o subwencje, a tylko subwencjonowane towarzystwa obecnie mogą być przyjęte do tego zespołu pracy programowej!... A prawda! P. Minister Połczyński zaznaczył, że nasze organizacje nie chcą się poddać kontroli. Myślę, że dziś kontrola w Państwie jest tak szeroko rozwinięta, że gdyby nawet p. Minister Rolnictwa nie mógł nas kontrolować, to p. Minister Spraw Wewnętrznych skontrolowałby już dostatecznie naszą pracę, jeżeliby ona szła w jakimś odchyleniu od ogólnie przyjętego programu, Ale żeby nie było żadnych wątpliwości i w tym względzie zgodnie z wyrobionem nie przez nas pojęciem, dnia 27 lutego 1931 r. towarzystwo „Silskij Hospodar”, uzgadniając wszystkie plany pracy, wniosło też podanie o subwencje na sprawy rolne i myślę, że dzisiaj ustały już chyba te rzekome przyczyny niedopuszczania naszych towarzystw do organicznej pracy, prowadzonej przez społeczeństwo własnemi siłami.</u>
          <u xml:id="u-9.29" who="#SPawłykowski">Kończę. Myślę, że główne postulaty nasze, nas reprezentantów drobnego rolnictwa, zamykają się w takich tezach:</u>
          <u xml:id="u-9.30" who="#SPawłykowski">1) Likwidacja wielkiej własności zgodnie z ustawą z 28 grudnia 1925 roku.</u>
          <u xml:id="u-9.31" who="#SPawłykowski">2) Przeprowadzenie podstawowych melioracji na koszt Skarbu i melioracji szczegółowych przy pomocy kredytów państwowych na naszym terenie, żeby w ten sposób przy pomocy rozszerzenia warsztatu pracy drobnych gospodarstw i jego polepszenia przystąpić do zrealizowania trzeciego postulatu, do:</u>
          <u xml:id="u-9.32" who="#SPawłykowski">3) przeprowadzenia komasacji.</u>
          <u xml:id="u-9.33" who="#SPawłykowski">4) Podniesienie fachowej wiedzy rolniczej przez fundowanie ukraińskich szkół rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-9.34" who="#SPawłykowski">5) Nieusuwanie naszych rolników i ich zrzeszeń od kredytów tak indywidualnych, jak i kredytów udzielanych przez organizacje rolne,</u>
          <u xml:id="u-9.35" who="#SPawłykowski">6) Sprawiedliwe opodatkowanie dochodów rolnych,</u>
          <u xml:id="u-9.36" who="#SPawłykowski">7) Wprowadzenie celowych myt ochronnych na produkty gospodarstw wiejskich i reforma taryf kolejowych.</u>
          <u xml:id="u-9.37" who="#SPawłykowski">8) Rozbudowanie i poprawa dróg i mostów.</u>
          <u xml:id="u-9.38" who="#SPawłykowski">A w końcu ostatni postulat: 9) Nieprzeszkadzanie zdrowej organicznej pracy samopomocnych organizacyj i kooperatyw rolniczych, budowanych własnym wysiłkiem spauperyzowanego ukraińskiego narodu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Rolnictwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Wysoki Senacie! Bardzo chętnie słucham krytyki i byłem przekonany, że będę pod poważniejszym obstrzałem, niż się definitywnie okazało. Krytyka jest matką postępu, a ktoś powiedział, że gdyby nie było opozycji, to trzeba byłoby ją sobie stworzyć, żeby kontrolować swoje własne zarządzenia, swoje własne poczynania.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Otóż to, co panowie nazywają krytyką, co p. s. Godlewski nazywa dezyderatami, nazywa programem, tego ja, niestety, za program uznać nie mogę. Jeżeli Panowie z ogromnym nawałem cyfr wykazujecie, że rolnictwo przy takich cenach nie może istnieć, to panowie wywalacie drzwi absolutnie naoścież otwarte; nikt nie zaprzecza. Krytyka, opozycja powinna polegać na tem, żeby przeciwstawić tym zarządzeniom, które Rząd robi, odmienny program, ale realny. P. senator powiedział, że — jakżeż — my wnosimy nasze dezyderaty do Ministra Rolnictwa, on jest naszym rzecznikiem, niech on je przed forum Rady Ministrów obroni. To jest błędne postawienie całej kwestii. Mam nadzieję, że Panowie na tem nie poprzestaną, żeby mnie przekonać, tylko że Panowie w długim ciągu dyskusji nad poszczególnemi resortami zabiorą i tam głos, gdzie nie trzeba przekonywać przekonanych. Ale na Radzie Ministrów odemnie się żąda określonych wniosków. I ja także określonych wniosków żądam. A tu tych określonych wniosków nie słyszę. Cóż to bowiem są te wnioski, które do mnie dochodzą? Wczoraj jedna z czołowych organizacji rolniczych przedłożyła mi rezolucję: 1) odroczenie podatków państwowych i komunalnych, reforma ustawodawstwa podatkowego, 2) natychmiastowe obniżenie opłat na rzecz zakładów ubezpieczeń społecznych — uruchomienie kredytów średnio i długoterminowych, przedłużenie terminów płatności zobowiązań krótkoterminowych, umożliwiające ich spłatę w okresie lepszej koniunktury. Ja na to temu panu, który jest zresztą moim bardzo serdecznym przyjacielem, odpowiedziałem: Proszę Pana, na takie rezolucje może sobie pozwolić międzynarodowa konferencja w Paryżu, Owszem, tam słyszeliśmy podobne rezolucje, ale od Panów żądam realnego wniosku. Realny wniosek, to nie jest obniżenie podatków, albo nawet wręcz odroczenie podatków państwowych i komunalnych, bo trzeba umieć podtrzymać dyskusję, trzeba wskazać, jak Państwo ma istnieć, jak komuny mają żyć bez podatków. Otóż ja taką dyskusję prowadzę, ale, niestety, bez pomocy organizacji. Są podatki absolutnie sztywne, których obniżyć nie można, są inne świadczenia, które można obniżyć, można przesunąć, to jest bardzo poważny konglomerat pracy. Na ten temat odbyłem cały szereg konferencyj, obejmujących i Bank Gospodarstwa Krajowego i Bank Rolny i Bank Polski, ubezpieczenia społeczne, ubezpieczenia prywatne i oczywiście Skarb Państwa, a nawet przedstawicielstwo samorządów powiatowych. To są kwestie nadzwyczaj złożone, żeby wykoncypować klucz, wedle którego absolutne nieusuwalne świadczenia mogą być przynajmniej tak rozłożone, żeby zazębiały się z naszą akcją interwencyjną i żeby przez niezręczne skumulowanie na pewną datę świadczeń nieodzownych nie obaliły nam na innych odcinkach interwencji, na którą Państwo także duże przeznacza sumy. To nazywam pracą, takiej pracy jest bardzo dużo i do tej pracy musi się i rolnictwo zabrać. Panowie widzą, że przechodzę do ataku, pomimo, że Minister jest na cenzurowanem podczas debaty budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Jak dalej wyglądają dezyderaty organizacji: Nałożyć cła na sprowadzane zboże w wysokości dla pszenicy 24 zł, dla żyta 16 zł. Takie same wnioski wniosła opozycja w Sejmie w Komisji Skarbowej. Muszę powiedzieć, że mi ten wniosek bardzo pokrzyżował robotę, gdyż miałem już przeprowadzone stawki wyższe i wskutek tego, że i Izby i organizacje postawiły takie dezyderaty, musiałem się wycofać z moim wnioskiem. Dlaczego musiałem stawiać wyższe wnioski? Sowieckie żyto jest ofiarowywane C. I. F. Rotterdam na 13 i pół złotego, sowiecka pszenica za 16 i pół. Jeżeli się odliczy koszty transportu, to dojdziemy do tego, że w ośrodkach produkcji sowieckiej żyto się kalkuluje po 6 złotych, a pszenica 7 złotych, to znaczy, jeżeli my do żyta w wysokości 6 złotych dodamy te stawki celne, których sobie Izby życzyły w wysokości 16 złotych, to znaczy, że możemy cenę krajową tylko podnieść do 22 złotych, nie ryzykując już wpływu sowieckiego dumpingu. Więc widzicie panowie, że czasem najbardziej przyjacielskie przysługi mogą dać wręcz odmienne skutki, jeżeli nie są nawskroś przepracowane i jeżeli się nie opanowało tematu.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Drugi wniosek był o podwyższenie „cła od margaryny”. Żadna margaryna do Polski nie dochodzi, dochodzą tylko oleje, t. j. środki produkcji margaryny, ale margaryna nie dochodzi. Wczoraj więc na Komisję Skarbową, która się tą kwestią zajmowała, uprosiłem przedstawiciela Skarbu, aby podtrzymał atak opozycji w kierunku dowozu olejów roślinnych do Polski.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Oświadczył mi, że przekonał się, iż panowie oponenci wcale tej kwestii nie opanowali, że zupełnie nie byli przygotowani do jakiejkolwiek dyskusji, że wiedzieli ogólnie, iż nie chcą mieć margaryny w kraju, co jest oczywiste, ale, żeby podtrzymać swój wniosek, należy wiedzieć, jak się odnieść do już dziś istniejącej w kraju margaryny, czego od niej żądać, w jaki sposób ją poskromić i przewekslować — według mego zdania — na przemysł krajowy tłuszczowy. Pod tym względem żadnych wniosków nie słyszeliśmy, a to ja nazywam realną pracą. Są jeszcze ogromne możliwości realnej pracy. Wskażę tylko na jeden odcinek, to jest odcinek eksportu przetworów zwierzęcych.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Mnie się nieraz robi zarzut z tej strony Izby, jakobym dbał więcej o ziemian, jak o małorolnych, dlatego, że rzekomo dbam więcej o żyto, aniżeli o żywiec, a żywiec rzekomo jest małorolny. Więc, po pierwsze, żywiec nie jest małorolny, a po drugie, bardzo usilnie dbam o jego sprawę. Ale jak ona wygląda dzisiaj. Jedyny rynek zagraniczny, który nie przeszedł jeszcze do systemu samowystarczalności (tym systemem się powodują prawie wszystkie dzisiaj państwa europejskie, nawet Czechy dzisiaj zamknęły swoją granicę dla naszego dowozu i stawiają sobie zasadę samowystarczalności), jedyny rynek, który jeszcze się kieruje do tej chwili względnym liberalizmem i dopuszcza wszelki dowóz do siebie, to jest Anglia. Chłonność angielskiego rynku jest nieograniczona, dochodzi do sumy, jak na nasze stosunki, zawrotnej zupełnie. Dzisiejsza konsumcja Anglii wynosi pod względem masła 2.150 milionów złotych, bekonów — 1.700 milionów, jaj — 700 milionów, drobiu 107 milionów, razem 4.600 milionów wynosi chłonność rynku londyńskiego i pomimo bezrobocia wynoszącego, jak panowie wiedzą, 4 miliony robotników, bynajmniej nie upada, tylko przeciwnie, podnosi się. Jakiż my bierzemy w tem udział. Cyfry, które panom mógłbym przedłożyć, a kazałem przedłożyć tym panom, którzy byli łaskawi być u mnie na konferencji, dzisiaj będą tylko w ostatecznych sumach cytował, więc naprzykład: bekonów wywieźliśmy do Anglii za 71.500.000 złotych, w 1930 r. mieliśmy notowania najniższe na kuli ziemskiej. Jest pewien sukces, że polskie bekony dostały się na rynek, ale dostały się z notowaniem znacznie niższem od Łotwy i Litwy, a żeśmy się wogóle dostali na ten rynek, to tłomaczy się tem, że u nas ceny na żywiec tak spadły, iż się zaczęło kalkulować anglikom kupowanie naszych produktów. Ale rynek bekoniarski jest u nas najlepiej zorganizowany, natomiast rynek maślany, który wykazuje w 1930 roku liczbę 59.000.000 zł, z czego do Anglii za 7.500.000 zł, wykazał notowania, na rynku angielskim znowu niższe, jak którekolwiek notowanie na kuli ziemskiej. Dość, że masło zelandzkie, które objeżdża całą kulę ziemską, zanim dochodzi do rynku angielskiego, jest wyżej notowane, niż nasze. A katastrofa jest zupełnie w naszem jajczarstwie, gdzie nawet chińskie jaja biją nasze, bez wielkiego wysiłku doprowadzając polską produkcję i organizację zbytu nie do niveau Holandii i Danii, ale do niveau Łotwy, powinniśmy w jednym roku zrobić około 100 milionów zł różnicy. Ale ponieważ chłonność tego rynku jest nieograniczona, więc nieograniczone są w tym kierunku możliwości.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Miałem niedawno konferencję eksporterów. Zaznaczam, że wywóz bekonów jest względnie zorganizowany, ale np. organizacja wywozu żywca do Austrii i zagranicy załamuje się przy każdej okazji. Np. mieliśmy umówiony z Wiedniem kontyngent dowozu. Przy pierwszej okazji rozbija się ramy tej organizacji, jakaś owca występuje i psuje się całą koniunkturę. W jajczarstwie tylko 1% jest zorganizowanego wywozu, a reszta, to dziki wywóz. W maśle jest coprawda 70% zorganizowanego wywozu, ale jak słyszymy osiąga tylko bardzo nikłe stawki. A drobiarstwo? To jest przyszłość, dlatego, że ludzkość w miarę postępu cywilizacji przechodzi do coraz wykwintniejszej kuchni, ma nieograniczone możliwości, nie tylko na rynku angielskim i francuskim, a jest w zaniedbaniu. Powiem panom, że Sowiety chcą u nas urządzić tuczarnię drobiu na reeksport zagranicę. U nas ta sprawa się zaledwie przygotowuje.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Kiedy miałem przedstawicieli eksporterów u siebie i przedstawiłem im wnioski przedłożone mi przez zagraniczne firmy, jak ma wyglądać wywóz i jak go należy zorganizować, to najpierw łamali ręce, że to jest zarzynanie spółdzielczości krajowej, a po drugie, pytam, jakie jest po drugie, jaka jest kontrpropozycja panów? My kontrpropozycji nie możemy zrobić, bo jesteśmy tak słabi, a Rząd prowadzi politykę antiagrarną; jesteśmy bez wszelkich rezerw i t. d.”. Otóż ja jestem obrońcą producenta. Producent nie może czekać, aż przetwórca i handel dorosną do swego zadania. Z całą pewnością — uznaję — że jest ogromny postęp dla tego, który nosił swój towar na plecach, jeśli przeszedł na wózek ręczny, ale kiedy konkurent jeździ samochodem, to to nie wystarcza.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">My nie możemy czekać, aż nasze przetwórstwo i pośrednictwo dorosną do wymogów chwili. Tymczasem na rynku angielskim konkurencyjność jest niesłychanie precyzyjna i jeżeli tam nie zajmiemy prędko, odrazu poczesnego miejsca, to nas wyprą. Kto nas wyprze? Sowiety, Oni mają pierwszorzędną organizację; jak się ona robi, w to nie wchodzę, ale jest. To jest sprawa, w którą trzeba się wpracować. Tu można zrobić sto milionów, dwieście, trzysta milionów.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Natomiast jakie mam wnioski? Wniosek p. prof. Marchlewskiego, żeby się zająć kwestią odstrzału niedźwiedzi. Jest bardzo przykra rzecz. Są wnioski, podpisane przez 90 profesorów, docentów i doktorów w sprawie odstrzału 2 żubrów u księcia Pszczyńskiego. To straszna rzecz, z całą pewnością przyznaję, że się stało nieszczęście, ale ja mam jeszcze większe kłopoty i panowie mają też większe kłopoty. Jestem przekonany, że nie 90 profesorów nam pomoże, ale szukam tych 9 ludzi do pomocy, którzyby rękawy zakasali i zabrali się do pracy. Rząd ma w zanadrzu kilka zabiegów, które z pewnością p. sen. Godlewskiego nie zadowolnią, Jest rozważany, a nawet już finalizowany sposób pewnej konwersji płatności państwowych na uruchomienie osadnictwa. Sądzę, że to da realny skutek, odciąży rolnictwo, może o jakieś 200 milionów zł, oczywiście, że nie zbawi sytuacji, ale ulży. W jesieni, mam nadzieję, że będziemy mieli zagraniczne kredyty i to ulży sytuacji — oczywiście nie całkowicie.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Zaczynamy obecnie podnosić ceny. Zobaczymy, czy to się uda, a jeżeli pan senator rozumiał, że ja lekceważę ceny, że uważam, że to jest „mały środek”, tośmy niebardzo się zrozumieli... Za mały środek uważam np. sprawę ryżu. Np. ryż. To są małe środki. Nie trzeba strzelać z armat do wróbli — za dużo się o tem mówi. Z pewnością popełniono kiedyś absurdy, żeby w kraju, opartym na produkcji rolniczej, stwarzać przemysł ryżowy lub margarynowy, ale dziś są to koncesje, które ekspirują dopiero z czasem i o których dopiero, gdy ten czas nadejdzie, będzie można mówić. Ktoś określił, że „mi się tym ryżem odbija”,</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">... ale nie mogę tego narazie zmienić; w każdym razie w wojsku nie jada się ryżu, oprócz w infirmeriach i bądź co bądź konsumcja ryżu cofnęła się o połowę w ostatnim roku.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">To są małe środki, ale z małych środków mogą stworzyć się większe, pod jednym warunkiem, to jest pod warunkiem, że będziemy rzeczywiście realnie pracowali, i to nie tylko minister, ten „rzecznik”, ale wszyscy inni. Przedewszystkiem organizacje powołane do tej pracy, którym się za tę pracę płaci. Mogę powiedzieć, że ktokolwiek do mnie przystępuje z realnie opracowanym wnioskiem (ci panowie, którzy ze mną pracują, poświadczają mi to), że taki wniosek jest natychmiast brany na warsztat, rozpatrywany i pomyślnie załatwiamy, dlatego, że Rząd, mimo, że panowie mają co do tego wątpliwości, jest absolutnie zwarty, i rozumie doskonale sytuację. Nie ja go nauczyłem.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">P. Marszałek Czetwertyński powiedział, że kiedy mnie p. premier Bartel powoływał do swojego gabinetu, to jemu oświadczył, że nareszcie „będziemy mieli takiego, który nas nauczy, co to jest rolnictwo”. Otóż to nie ja nauczyłem, co to jest rolnictwo. Stosunki nauczyły co. to jest rolnictwo. Te cyfry, którym dał dziś wyraz p. sen. Stecki, te cyfry nauczyły, że rolnictwo, to jest w kraju takim, jak nasz, jest podstawą, warunkiem rozwoju całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Wczoraj odbyło się po raz pierwszy wspólne posiedzenie izb rolniczych i handlowo - przemysłowych, gdzie stwierdzono absolutną solidarność tych dwóch odcinków życia gospodarczego. Jest to duży postęp, trzeba było swoją drogą strasznej lekcji poglądowej, zanim się przewalczyło, przyszło do takiego postępu, ale ten postęp jest.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">A teraz wewnętrzne potrzeby. Mówiłem dotychczas o zorganizowaniu handlu zagranicznego, ale i wewnętrznego. Tutaj p. sen. Stecki konstatuje, jakie są ceny na prowincji, jak ceny na prowincji odbiegają od cen, notowanych przez giełdy warszawską, lwowską i poznańską, że była chwila, gdy się na prowincji za żyto płaciło 5 zł. Oto znowu zadanie społeczeństwa, nie Rządu, by temu zaradzić. Rząd da mu wszelkie poparcie, przyjdą wnioski i ustawy — będą, przyjdą wnioski o kredyty — nie będą. Najfałszywszy dotychczas sposób, że spółdzielczość, tak nazwana spółdzielczość, jest spółdzielczością bez spółdzielców, opierającą się na kredytach państwowych.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(Głos: Forma bez treści.)</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Naprzykład: Rząd buduje — ja wcale tego systemu nie pochwalam — ale buduje swoim kosztem chłodnię w Gdyni. Eksploatacja tej chłodni kosztuje 400.000 zł rocznie. Spółdzielczość nie jest w stanie wziąć jej w swoją własną rękę. Rząd dopłaca i to się nazywa etatyzmem.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Ministerstwo Rolnictwa wybudowało w Gdyni pierwszorzędną mleczarnię i oddało, podarowało ją miejscowemu społeczeństwu spółdzielnię, niech ją prowadzi. Efekt jest ten, że do tej chwili narosło 30.000 zł deficytu. To jest system, którego podtrzymać nie można i który nie będzie podtrzymany. My mamy wybór: albo zdrowa spółdzielczość, albo etatyzm, albo kapitał zagraniczny, tertium non datur, ale nie może być kapitalistycznego ustroju bez kapitału, nie może być spółdzielczość bez spółdzielców, no i nie może być postępu bez pracy.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#MinisterRolnictwaJantaPołczyński">Ja do tej pracy, proszę Panów, muszę nie Panów powołać, Panowie może są do tego, żeby stawiać tylko ogólne dezyderaty, ale powołuję te organizacje, którym się za to płaci. O ile przedstawią realnie określone i sformułowane wnioski, to zawsze z niemi będę mówił.</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Dyskusja nad preliminarzem Ministerstwa Rolnictwa jest zakończona. Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: Część 16 — Ministerstwo Reform Rolnych. Głos ma sprawozdawca p. s. Wańkowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SWańkowicz">Wysoka Izbo! Sprawa przebudowy ustroju rolnego w Polsce była jedną z najbardziej drażliwych i z najbardziej roznamiętniających opinię i w sali tej w swoim czasie wzbudzała najgorętsze spory. Nie da się zaprzeczyć, że kwestia ta była niezwykle ważna, że ustrój rolny na terenach Państwa był daleki od doskonałości i że wymagał naprawy. Jednak należy skonstatować, że dyskusja nad tą ważną kwestią, która powinna się była toczyć ściśle na terenie gospodarczym, przeniesiona została na teren polityczny. Zamiast dążyć do celów pozytywnych, do naprawienia warunków ustroju rolnego w Polsce, dążono raczej do celu negatywnego, kierując się nienawiścią do jednej klasy społecznej, którą podejrzewano „o to, że jest ostoją wszelkiej reakcji, że jest krzywdzicielką ludu i t. d. Stąd wynikły bardzo smutne skutki, a mianowicie powstała w całej sprawie traktowania przebudowy ustroju rolnego pewna jednostronność. Tymczasem jest to sprawa bardzo skomplikowana, na którą składa się wiele działów z tych wszystkich zaś położono cały nacisk na przeprowadzenie możliwie prędko parcelacji większych gospodarstw rolnych, z zastosowaniem wywłaszczenia i przymusowego wywłaszczenia wszystkich środków, które ustawa w tym względzie przewiduje. Natomiast pominięto w bardzo znacznej części podstawowe elementy przebudowy ustroju, a mianowicie scalenie gruntów wiejskich, likwidację serwitutów i szereg problematów z dziedziny melioracji, pomocy kredytowej i opieki nad nowopowstającemi gospodarstwami, które dopiero ujęte wspólnie stanowią i powinny stanowić całe dzieło przebudowy ustroju. Wszystkie te akcje powinny być prowadzone według pewnego jednolitego planu, równolegle i w ścisłej łączności ze sobą. Natomiast położenie całego nacisku na jedną tylko część składową zagadnienia spowodowało skutki, dla dalszego powodzenia sprawy niezmiernie opłakane. Mianowicie Ministerstwo Reform Rolnych, któremu powierzone zostało przeprowadzenie całego tego ogromnego dzieła, zakrojonego rzeczywiście na olbrzymią miarę, w bardzo już krótkim czasie stanie wobec niemożności racjonalnego przeprowadzenia tego dzieła, a to z braku zapasów ziemi, wskutek jednostronnego forsowania parcelacji w bardzo poważny sposób uszczuplanego. Właściwie powiedziawszy, należy nawet skorygować to zdanie i powiedzieć bardziej dosadnie, że nie stanie, ale już stoi wobec tej kwestii. Zmuszone okolicznościami, Ministerstwo ogranicza się, do doprowadzenia do stanu samowystarczalności tylko tych gospodarstw, które z natury rzeczy już są tego stanu bliskie w danych warunkach, pomija gospodarstwa karłowate, na które zapasu nie wystarczy. Analiza planów scaleniowych na rok najbliższy wykazuje, jak poważne różnice zachodzą pomiędzy niezbędną ilością ziemi, a tą którą istotnie Ministerstwo rozporządza.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#SWańkowicz">Otóż według cyfr przedstawia się to mniej więcej w następujący sposób. Według szacunku Ministerstwo Reform Rolnych oraz innych statystycznych danych, należało scalić w 1921 r. mniej więcej 10.500.000 ha ziemi, będących w posiadaniu 1.500.000 drobnych gospodarstw rolnych. Otóż z tej liczby scalono do 1 stycznia 1931 r. 242.183 gospodarstw o ogólnej powierzchni 1.893.670 ha, czyli 16% gospodarstw i 18% powierzchni, która podlegała scaleniu, przyczem na upełnorolnienie zużyto w rzeczywistości około 85.000 ha, co stanowi w stosunku do scalonej powierzchni 4,49%. Otóż procent ten jest rzeczywiście dość drobny, a jego niewielka wysokość spowodowana jest tem, że faktycznie ziemi do rozporządzenia w danej miejscowości narazie nie było. Jak się ten procent, stosowany przy upełnorolnieniu, przedstawia w stosunku do rzeczywistych potrzeb, zaraz Panom powiem. Jeżeli za podstawę obliczenia wezmę ten niezwykle niski procent, to do ukończenia akcji scaleniowej, na upełnorolnienie potrzebaby było jeszcze 387.000 ha. Cały zapas ziemi w ewidencji Ministerstwa Reform Rolnych, wynosi na dzień 1 stycznia 1931 r. 1.040.000 ha i przy utrzymaniu obecnego kontyngentu 200.000 ha rocznie zniknie za lat 5 zupełnie. Natomiast przypuszczając, że scalenie będzie prowadzone w obecnem tempie, w tempie, osiągniętem w ostatnim roku, to jest około 500.000 ha rocznie, to scalenie potrwa 20, a może nawet i więcej lat. Tymczasem za 5 lat staniemy wobec niemożności stosowania upełnorolnienia przy komasacji, nawet jeżeli przyjmiemy za podstawę stosunek 4,49%. W rzeczywistości sprawa przedstawia się jak następuje. W r. 1930/31 plan parcelacyjny Ministerstwa Reform Rolnych przewidywał roboty na obszarze 568.000 ha obliczeniowych. Obszar, według planu niezbędny do upełnorolnienia, wynosił 104.000 ha, czyli 18,2%, a nie 4,49%; z tego teoretycznie możliwych do uzyskania, czyli położonych w pobliżu scalanych obiektów, było tylko 64.340 ha, to jest 11,3%. W rzeczywistości uzyskano zaledwie, zapewne wskutek warunków miejscowych, 21,263 ha, stanowiących 3,79%. Plan na rok budżetowy 1931/32 przewiduje scalenie, tak jak w roku zeszłym, 500.000 ha; konieczne upełnorolnienie wynosiłoby według planu 88,927 ha, czyli 17,8%, teoretycznie rozporządzalnych jest 52.673 ha, t. j. już tylko 10,5%, a wykonanie prawdopodobnie wykaże 3% z ułamkiem.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#SWańkowicz">Szczególnie źle przedstawia się stosunek procentowy teoretycznie rozporządzalnego zapasu do rzeczywistych potrzeb w województwach białostockiem, krakowskiem, nowogródzkiem, lubelskiem i lwowskiem, gdzie wynosi od 24% w białostockiem do 50% w województwie lwowskiem.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#SWańkowicz">Wiadomem jest zaś z doświadczenia, że przy wykonaniu te cyfry obniżą się w stosunku przytoczonym poprzednio, czyli o mniej więcej 23.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#SWańkowicz">Jak wynika z tych danych, należy się już obecnie poważnie zastanowić, jakie środki trzeba przedsięwziąć, ażeby zapewnić racjonalne wykonanie planu scaleniowego na przyszłość. Ministerstwo wystąpiło w tym względzie z pewną inicjatywą, którą należy z uznaniem powitać i wniosło do Izb projekt zmniejszenia kontygentu rocznego przewidzianego przez ustawę z 200.000 na 100.000 ha. Oczywiście jest to środek połowiczny — w literalnem tego słowa znaczeniu w danym wypadku. Trzeba dążyć do dalszego ograniczenia przymusowego kontyngentu, ażeby umożliwić późniejsze planowe wykonanie przebudowy całego ustroju rolnego. Zresztą, obecne warunki budżetowe wprost nie pozwalają na zakup, względnie na finansowanie zakupu takiej ilości ziemi z powodu stanu Skarbu, o którym tutaj dłużej mówić nie trzeba.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#SWańkowicz">W wyniku akcji parcelacyjnej przeszło dotychczas do rąk drobnych właścicieli 1.922.398 ha, z czego 676.139 ha państwowych gruntów i 1.246.259 ha gruntów prywatnych, w tem około 200.000 ha, które przejęte zostały w powiatach wschodnich z tytułu ustawy z 17 grudnia 1920 r.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#SWańkowicz">W referacie moim, który Panowie mają przed sobą, jest umieszczona drukowana tabelka, która ilustruje ruch ziemi w poszczególnych dzielnicach Państwa w ostatnich latach od 1919 r. do 1 stycznia r. b. Otóż z tabelki tej wynika, że najwięcej gruntów prywatnych rozparcelowano w województwach wschodnich, bo 815.000 ha, to jest 42,4% całej ilości. Najmniej w województwach zachodnich 176.000 ha, t. j. 9,18%. Tłumaczy się to oczywiście tem, że województwa wschodnie po wojnie należały do najbardziej zniszczonych i wskutek tego właściciele większych posiadłości, nie rozporządzając kredytami, zmuszeni byli do rzucenia poważnej ilości ziemi na rynek dla odbudowania warsztatów swoich drogą odsprzedaży ich części. Natomiast województwa zachodnie, gdzie zniszczeń nie było, potrzeb tych nie odczuwały, to też ruch parcelacyjny był na tych ziemiach mniejszy.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#SWańkowicz">Potwierdza to fakt, że z ogólnej sumy 130.480 ha, którą objęły wykazy imienne, na województwa zachodnie przypada 43,8%. Obecny zaś kryzys i katastrofalna sytuacja, w której rolnictwo się znajduje, oczywiście powodują dalszą i bardzo intensywną podaż ziemi, która ku szkodzie tak jednej, jak i drugiej strony, nie znajduje nabywców. Widzimy to chociażby z zestawienia z r. 1930, które wykazuje, że zgłoszonych zostało do parcelacji, ale nie rozparcelowanych, 101.000 ha, a to dlatego, że niema już dostatecznych kredytów dla finansowania nowonabywców, a siła nabywcza samej ludności jest mniej więcej sprowadzona do zera.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#SWańkowicz">Większy popyt istnieje na grunta państwowe, ze względu na bardzo daleko idące ułatwienia w spłatach, jednak zapas tych gruntów jest tak nieznaczny, że w bardzo małym tylko stopniu popyt ten daje się zaspokoić.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#SWańkowicz">Rozporządzalny zapas gruntów prywatnych rozłożony jest nader nierównomiernie w poszczególnych województwach i waha się od 3.400 ha w województwie krakowskim do 274.000 ha w województwie poznańskiem, przyczem poza Krakowem najniższe kwoty wykazują okręgi: białostocki około 6.000 ha, kielecki około 11.000 ha, wileński około 15.000 ha, piotrkowski około 19.000 ha, nowogródzki około 21.000 ha, inne mają trochę większe kwoty 40–50.000 ha. Uderza, że właśnie te województwa wykazują najmniejszy zapas ziemi, gdzie najsilniej jest rozwinięta akcja scaleniowa.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#SWańkowicz">Proszę Panów, charakterystycznym jest sposób, jak ten zapas, istniejący jeszcze obecnie, jest rozłożony w stosunku do postaci obecnej ustroju rolnego w Państwie. Mianowicie najbardziej przeludnione połacie kraju, a więc dorzecze górnego biegu Wisły, są w stanie największego rozdrobnienia rolnego, natomiast rozporządzalne zapasy ziemi leżą częściowo w poznańskiem, częściowo w warszawskiem województwie. Wytworzyła się wprost niemożność uzdrowienia ustroju, t. j. przeprowadzenia racjonalnej akcji scaleniowej tam, gdzie właśnie największa zachodzi tego potrzeba, bo niema już zapasu, z pomocą którego możnaby było stwarzać gospodarstwa samowystarczalne. Nasuwa się konieczność przenoszenia całych mas ludności z jednej połaci kraju do drugiej, czyli tworzenia kolonizacji wewnętrznej. Jednakże zagadnienie to jest skomplikowane chociażby dlatego, że taki już jest nastrój ludności, że ona niechętnie przenosi się z jednej dzielnicy do drugiej. W swoim czasie obserwowaliśmy to zjawisko podczas intensywnej akcji parcelacyjnej na terenie województw wschodnich. Przyjeżdżali tam nabywcy, zwabieni niskiemi cenami — najwięcej ich przyjeżdżało z południowo-zachodnich i zachodnich stron naszego kraju — i mimo to, że po zlikwidowaniu swoich bardzo niewielkich gospodarstw mogli nabyć daleko większe obszary na wschodzie — tak byli zrażeni warunkami, tak niechętni do zmiany warunków gospodarczych i warunków życia, że przeważnie wracali do siebie, rezygnując z kupna. Z drugiej strony kolonizacja w województwach zachodnich jest też trudną, bo charakterystycznem jest przy kolonizacji, że udaje się ona wówczas, gdy kolonista stoi na wyższym poziomie kulturalnym i fachowym niż otoczenie, w które wchodzi i wówczas tylko gospodarstwo i życie kolonisty rozwija się pomyślnie. Natomiast jeżeli zachodzi odwrotny stosunek, to znaczy, jeżeli kolonista pod wszelkiemi względami stoi niżej, niż otoczenie, do którego wchodzi, to do tego otoczenia się nie przystosuje, To, co mówię, potwierdzają doskonale fakta z województwa poznańskiego, gdzie z bardzo nielicznej zresztą ilości przybyszów ze wschodu, względnie z południa, pozostały dziś zaledwie jednostki, reszta po zlikwidowaniu nabytych parcel opuściła tamtą dzielnicę wprost dlatego, że w bardzo krótkim czasie inny poziom i tempo życia uniemożliwiły im bytowanie. Jak widzimy, całe zagadnienie jest niezwykle skomplikowane, a rozwiązania zagadnienia rozmieszczenia powiększającej się z każdym rakiem ilości małorolnych szukać należy w innej płaszczyźnie, czy to w organizacji, w miarę rozwoju przemysłu, czy to w emigracji — co jest złem koniecznem, czy wreszcie, co byłoby najlepszem, w kolonizacji zamorskiej własnej. Niestety, brak nam kolonii.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#SWańkowicz">Wracając do statystyki parcelacji, chcę przytoczyć parę cyfr. Z ogólnej sumy rozparcelowanych 1.246.259 ha gruntów prywatnych nabyto przymusowo, oraz z prawa pierwokupu zaledwie 8.663 ha, czyli 0,69%, zaś przez Państwowy Bank Rolny 73.349 ha, czyli 5,9% tak, że parcelacja nosi wybitny charakter dobrowolny, spowodowany zapewnie koniecznością odbudowy i brakiem kapitałów w ręku większej własności po wojnie.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#SWańkowicz">Podczas ogólnej dyskusji budżetowej któryś z mówców nie pamiętam dokładnie kto, zdaje się, że p. sen. Kłuszyńska, mówiąc o sytuacji gospodarczej i kryzysie, wspomniała, że reforma rolna nie była przyczyną kryzysu rolnego. Nie będę twierdził, że tak jest, że reforma rolna spowodowała kryzys, ale trzeba skonstatować...</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Wszystko to ja musiałam powiedzieć.)</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#SWańkowicz">Jeżeli to nie Pani mówiła, nie obstaję przy tem, ale tak mi utkwiło w pamięci — że przyczyną nie jest, ale jest jednym ze składników, które nie wywołały, ale pogłębiły kryzys, a to dlatego, że niepotrzebnie wprowadziło się do ustawy o reformie rolnej pierwiastek przymusu, który poderwał na pewnym odcinku życia zasadę własności i odstraszył kapitał, czyli ten tani prywatny kredyt, który moglibyśmy na drodze importu kapitału zagranicznego osiągnąć. A, jak wykazują cyfry, potrzeba przymusu nawet nie zachodziła, bo podaż ziemi przewyższyła popyt z przyczyn czysto ekonomicznych.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#SWańkowicz">Tempo parcelacji spada i to bardzo poważnie, mianowicie w latach 1926/7 wynosiło — to były maksymalne lata — do 170.000 ha rocznie. W r. 1930, t. j. w ubiegłym roku spadła na 93.000 ha marne równoległej zniżki cen ziemi. Cytował tu p. sen. Pawłykowski olbrzymie, wprost zawrotne sumy, które się płaci za morgę ziemi w województwach Małopolski Wschodniej. Wypadki takie zajść mogły, ja temu nie przeczę, wiem, że przy tranzakcjach w obrębie wsi, gdzie się kupuje ułamki morgi, cena dochodziła nawet na wschodzie do 3.000 zł za ha. Jednakże przy parcelacji cena wynosiła przeciętnie w r. 1929 w województwach południowych około 2.000, w województwach wschodnich 650 za ha, w zachodnich 1.500 zł, najwyższa zaś 2.500 zł za ha. Obecnie trudno mówić o cenie, bo transakcji prawie się nie zawiera, zresztą Ministerstwo dokładnych danych nie posiada. Ale z tego, co się słyszy, można twierdzić, że cena spadła o 50%, a może nawet o 60%.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#SWańkowicz">Co do rozporządzalnego zapasu ziemi, to sytuacja jest o tyle gorsza, że w przytoczonej cyfrze 1.040.000 ha są zawarte obszary ziemi, która w dzisiejszych warunkach absolutnie nie nadaje się do użytku. Jest tam specjalna pozycja, dotycząca województwa poleskiego 196.000 ha, z tego napewno przynajmniej 80–90% stanowią t. zw. pastwiska poleskie, które jako bagna są właściwie nieużytkiem, a więc istniejący zapas śmiało o 200.000 ha należałoby zniżyć.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#SWańkowicz">Przechodzę do likwidacji serwitutów. W tej dziedzinie prace Ministerstwa posuwają się bardzo znacznie naprzód i należy stwierdzić, że w ciągu najbliższych 4–5 lat prace te będą całkowicie zakończone, Do 1 stycznia 1931 r. zlikwidowano służebności w 5879 obiektach, obejmujących 166.000 gospodarstw, przyczem wydzielono ekwiwalent 481.000 ha. Stanowi to około 2/3 akcji przewidzianej, około 2/3 całej ilości serwitutów, które należy zlikwidować. Według danych Ministerstwa pozostaje jeszcze do zlikwidowania około 3.000 obiektów, a oprócz tego około 800 obiektów ujawnionych, ale co do których niema dokładnych danych i które do kontroli Ministerstwa nie zostały wciągnięte, czyli w sumie 3.731 obiektów. Przy utrzymaniu obecnego tempa pracy możnaby więc było ukończyć całą pracę w ciągu trzech lat, ponieważ jednak te prace nie są wykonywane co roku w tych samych rozmiarach, należy raczej przypuszczać, że za 5 lat wszystkie serwituty w Polsce będą zlikwidowane. Obecne tempo pracy się nieco zmniejszyło dlatego, że przedewszystkiem poszły te obiekty, które nie przedstawiały żadnych wątpliwości, gdzie stosunek prawny obu stron był należycie wyjaśniony, a więc te obiekty, które najmniej trudności przy likwidacji przyczyniały. Sprawy, które obecnie przychodzą do likwidacji, są przeważnie skomplikowane pod względem prawnym, co postępowanie komisji odpowiednio przedłuża. W związku z tem chciałbym zwrócić uwagę Wysokiej Izby na konieczność pewnych zmian w ustawie o likwidacji serwitutów, a to dlatego, że w praktyce spotykamy się coraz częściej z wypadkami, w których obie strony składają się z drobnych posiadaczy ziemskich, t. zn, takich, którzy siedzą na gruntach obciążonych serwitutami, np, leśnemi, z dawno rozparcelowanych majątków, przytem często się zdarza, że obiekt serwitutu dawno już nie istnieje, bo po rozparcelowaniu został przez jedną albo przez drugą stronę zniszczony przed laty kilkudziesięciu, np. las wyrąbany. Tymczasem przy rozpoczęciu prac scaleniowych komisarz ziemski dowiaduje się z tabeli, że istnieją uprawnienia serwitutowe i przystępuje do ich likwidacji w stosunku do nieistniejących obiektów, o których dawno wszyscy zapomnieli, i jedna i druga strona, i nagle jak piorun z jasnego nieba, spada wiadomość, że uczestnicy scalenia mają zapłacić kilkaset, czy kilkadziesiąt tysięcy złotych we wzajemnym rozrachunku, co powoduje oczywiście rozgoryczenie. Jakkolwiek jest to obciążenie prawnie uzasadnione, to jednak, życiowo rzecz biorąc, strona władnąca dawno już z uprawnień zrezygnowała i należałoby, odpowiednio nowelizując ustawę o likwidacji serwitutów, dać możność, zgodnie z rzeczywiście istniejącemi warunkami, zmniejszyć odszkodowanie, względnie uznać je za wygasłe.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#SWańkowicz">Chcę jeszcze zaznaczyć, że w roku zeszłym została zakończona jedna poważna i bardzo drażliwa sprawa mianowicie likwidacja serwitutów Ordynacji Zamojskiej. Ministerstwo dąży do zmniejszenia kosztów przeprowadzanych prac, uważając, że opłaty za prace, co do których zawiera się kontrakty z mierniczymi, powinny ulec obecnie redukcji wobec ogólnej zniżki kosztów utrzymania, szczególniej na wsi, dąży do obniżenia cennika o 15% na rok przyszły, co odpowiednio pozwoli zwiększyć ilość prac, względnie osiągnąć w odpowiednim dziale budżetu pewne oszczędności.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#SWańkowicz">W wyniku akcji likwidacji służebności i parcelacji przeszła do rąk mniejszej własności do dnia 1 stycznia 1931 r. olbrzymia ilość 2.403.572 ha. Obie te czynności nie stanowią jeszcze same w sobie o naprawie ustroju rolnego, dopiero związawszy je organicznie ze scaleniem gruntów włościańskich można mieć nadzieję, iż zakrojona na ogromną skalę i związana z olbrzymiemi kosztami akcja, da te korzyści gospodarcze w postaci podniesienia dobrobytu ludności, których Państwo ma prawo oczekiwać. To też Ministerstwo ze szczególną troskliwością opiekuje się tym działem pracy i doprowadziło jej intensywność do bardzo wysokiego poziomu. Praca ta zaczęła się od bardzo skromnych początków. Gdy w r. 1918 scalono 828 ha, następnie w r. 1925–68.118 ha, to już rok 1926 zaznacza się znacznem wzmożeniem pracy i cyfrą 145.524 ha. P. Minister Staniewicz, który objął wtedy ministerstwo, szczególny położył nacisk na akcję scaleniową i widzimy rezultat, że już r. 1927 dał 265.000 ha, r. 1928–325.000, r. 1929–429.000, wreszcie maximum zostało osiągnięte w roku ubiegłym, kiedy scalono 509.000 ha. Należy przypuszczać, że cyfrę 500.000 ha rocznie przekroczyć będzie trudno, bo Ministerstwo Reform Rolnych nie rozporządza większą ilością sił technicznych odpowiednio wykwalifikowanych, względnie nie rozporządza większemi kredytami, które mogłoby na ten cel poświęcić.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#SWańkowicz">Natomiast trzeba stwierdzić, że dążenie ludności do scalenia jest niezwykle silne i z każdym rokiem się wzmaga. Szczególnie zauważyć się daje to zjawisko na terenie województw wschodnich, które jak dotychczas najwięcej prac scaleniowych przeprowadziły. Ludność dąży bardzo intensywnie do scalenia, widząc na przykładzie już scalonych wiosek, jaka ogromna różnica zachodzi pomiędzy warunkami gospodarczemi w wioskach scalonych i w wioskach niescalonych, niestety podania zalegają czasem ponad kilka lat, nim nastąpi możliwość wzięcia ich w pewnej kolejności na warsztat; zaniechanie prac nowych lub wstrzymanie prac rozpoczętych należałoby uważać za w wysokim stopniu niewskazane. Szczególnie odnosi się to do pogranicza wschodniego, gdzie scalenie jest znakomitym środkiem propagandowym dla Państwa, bo ludność, która dokładnie wie dzięki wiadomościom, przesiąkającym przez kordon, że za tym kordonem jest przeprowadzana kolektywizacja wsi, widzi w akcji scaleniowej robotę przeciwstawną, która staje się czynnikiem decydującym w kształceniu nastroju tej ludności i stosunku życzliwości względem Państwa.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#SWańkowicz">Mniejszem, jak dotąd, powodzeniem cieszy się scalenie w województwach Małopolski Wschodniej i Zachodniej.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#SWańkowicz">W województwach poznańskiem i pomorskiem scalenie również idzie w bardzo wolnem tempie, wprost dlatego, iż akcja scaleniowa została tam prawie całkowicie przeprowadzona dawniej, a dzisiaj właściwie te obszary, które pozostały do scalenia odznaczają się nietyle swem rozdrobnieniem, ile raczej nieodpowiednią formą działek nadmiernie wydłużonych. To, co pozostało do scalenia na terenie województw zachodnich, są to przeważnie grunta, które wymagają uprzednio melioracji. Wobec tego, że w danej chwili warunki kredytowe nie pozwalają na przeprowadzenie melioracji w szerokim zakresie, należałoby rozporządzalne kredyty i całą pracę skierować raczej do tych województw, gdzie konieczność komasacji stała się palącą.</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#SWańkowicz">W Małopolsce nastręcza dużo trudności kwestia prawna, mianowicie konieczność uporządkowania istniejących dawnych ksiąg hipotecznych, zupełnie nie odpowiadających obecnemu stanowi posiadania. Księgi hipoteczne drobnej własności były przez szereg lat nieregulowane, tak że dziś przy ujawnianiu starego stanu posiadania co innego wykazują wpisy do ksiąg, a co innego faktyczny stan na gruncie. Otóż proces uzgodnienia stanu rzeczywistego ze stanem prawnym zajmuje niezwykle dużo czasu, gdyż zmiany, zaszłe drogą spadkową, czy małżeńską, obejmują szereg lat i dziś trudno nawiązać ciągłość prawną. Ministerstwo, ażeby przyśpieszyć pracę scaleniowe, wyjednało przydzielenie specjalnych sędziów do okręgowych urzędów ziemskich, którzy tę pracę wykonywują, jednakże idzie ona bardzo wolno.</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#SWańkowicz">Z drugiej strony, wobec istnienia planów katastralnych zachodzi konieczność sporządzenia oddzielnego operatu katastralnego i nawiązania pomiarów do planów katastralnych, co również niezwykle przeciąga całą akcję i niezmiernie powiększa koszty, tak że koszty scaleniowe, które kalkulują się na terenie h. Kongresówki i województw wschodnich na 25 do 30 zł od 1 ha, w województwach małopolskich wynoszą 80 do 100 zł z hektara. Mimo początkowo dość opornego stanowiska ludności tych województw, obecnie po przeprowadzeniu kilku udatnych scaleń daje się tam zauważyć zwiększony pęd do scalenia.</u>
          <u xml:id="u-13.25" who="#SWańkowicz">Plan zestawiony w r. 1930/31 obejmował 2.947 obiektów scaleniowych i 1.895.370 ha, z tego do 1 stycznia 1931 r. scalono 943 obiekty o obszarze 509.669 ha, czyli pozostało do wykonania zbadanych podań o 2.003 obiekty i 1.385.891 ha, natomiast wniosków nowych, planem nie objętych, wpłynęło do 1 stycznia 1931 r. 2.749 o obszarze 1.071.029 ha, przyczem co do ilości obiektów pierwsze miejsce zajmuje Wilno — 1.152, co do obszaru Brześć — 317.308 ha. Wobec takiego napływu zgłoszeń, okręgowe urzędy ziemskie zmuszone są prace przyspieszać, to też w ubiegłych dwóch okresach budżetowych przekroczyły one przewidziane plany i, co za tem idzie, ramy sum asygnowanych, zadłużając się częściowo w Funduszu Obrotowym Reformy Rolnej, częściowo w Banku Rolnym na opłacanie prac technicznych. W tych warunkach utrzymanie preliminowanej obecnie sumy na prace scaleniowe w wysokości 11.500.000 zł nie pozwoliłoby na rozpoczęcie nowych prac, przewidzianych w planie na r. 1931/32, Wobec tego w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej zgłaszam wniosek o powiększenie tego paragrafu o sumę 1.000.000 zł przy jednoczesnych skreśleniach w innych paragrafach.</u>
          <u xml:id="u-13.26" who="#SWańkowicz">O intensywności pracy świadczy to, że wykonanie robót za 3 pierwsze kwartały 1930/31 r. wynosi w dwóch województwach — wileńskiem i nowogródzkiem 99,1% i 98%, a przeciętnie w 9 województwach centralnych i wschodnich 80,1% ustalonego planu. Zważywszy zaś, że kwartał ostatni daje największą ilość prac zakończonych, można przyjąć, że plan wykonany zostanie mniej więcej w 115%. Jakość opracowanych planów polepsza się z każdym rokiem, co wynika choćby z analizy pobieżnej stosunku zaskarżalności sporządzonych planów w komisjach okręgowych i w Głównej, Komisji Ziemskiej. Należy przypisać to polepszenie postępowi w wykwalifikowaniu i doświadczeniu zarówno mierniczych, jak i personelu administracyjnego pierwszej instancji t. j. komisarzy ziemskich.</u>
          <u xml:id="u-13.27" who="#SWańkowicz">Zwróciłbym uwagę na jedną rzecz, która się znacznie przyczyniłaby do zmniejszenia zaskarżalności i liczby rzeczywiście pokrzywdzonych, których, zawsze znajdzie się pewna ilość przy przeprowadzaniu takiej akcji. Chodzi o to, że główna ilość skarg usprawiedliwionych — po za masą niesłusznych — spowodowana jest wadliwem przeprowadzeniem klasyfikacji obszarów, podlegających scaleniu. Klasyfikacja bowiem uprawomacnia się w innem stadjum postępowania aniżeli sam projekt. Ludność przeważnie nie przykłada dostatecznej wagi do przeprowadzenia klasyfikacji, w której zresztą sama uczestniczy i konstatuje, że była ona wadliwie przeprowadzona dopiero wówczas, gdy każdy z uczestników scalenia otrzymuje swoją działkę i raptem widzi, że działka ta nie odpowiada jego marzeniom i ideałowi. Wówczas idzie po rozum do głowy i dochodzi do przekonania, że błąd polega na tem, że przy klasyfikacji niesłusznie był określony stosunek gruntów jednych do drugich. Tylko, że wtedy już termin zaskarżenia minął i oczywiście błąd nie może być naprawiony.</u>
          <u xml:id="u-13.28" who="#SWańkowicz">Ustawa nie może być inaczej skonstruowana, gdyż jest zrozumiałe, że najpierw trzeba mieć niewzruszalne podstawy dla projektu, a dopiero wówczas można przystąpić do jego opracowania, ale co trzeba ulepszyć — to nadzór organów nadzorczych nad klasyfikacją. Wówczas, zdaniem mojem, bardzo wielu błędów można byłoby uniknąć.</u>
          <u xml:id="u-13.29" who="#SWańkowicz">Co wskazuje na to, że ludność się nie orientuje w klasyfikacji, to procent zaskarżalności. Klasyfikacja była zaskarżana w r. 1929 najwyżej w 2% w stosunku do ilości scalanych gospodarstw, przeważnie zaś w 0,7–0,1%. Natomiast projekty były skarżone w 0,9% do 7,7%. To też należy zwrócić baczną uwagę na klasyfikację. Najniższy procent zaskarżalności projektu obserwujemy w województwach poleskiem i wołyńskiem, co wskazuje dobitnie na to, że tam, gdzie obszary działek wydzielonych są większe, a zatem wady w klasyfikacji mniej się uwydatniają, tam ilość niezadowolonych się zmniejsza. Jak widzimy z tego przykładu, poprawność projektów polega głównie na prawidłowem oszacowaniu gruntów.</u>
          <u xml:id="u-13.30" who="#SWańkowicz">Należałoby również dążyć do tego, by usprawnić i ulepszyć funkcjonowanie całej maszyny przy przeprowadzaniu scalania. Według zestawionych w Ministerstwie tablic, każde scalenie wymaga 93 poszczególnych zabiegów. Zmniejszenie ilości tych zabiegów przyśpieszyłoby tempo pracy i wymagałoby to przesunięcia pewnych czynności do pierwszej instancji, coby jednak zwiększyło koszty ogólne Ministerstwa, to też narazie należy z tem poczekać.</u>
          <u xml:id="u-13.31" who="#SWańkowicz">W ścisłym związku z pracami scaleniowemi są prace melioracyjne, które Ministerstwo Reform Rolnych przeprowadza równolegle do prac scaleniowych, o ile oczywiście rozporządza dostatecznemi kredytami. Dział ten prowadzony przez Ministerstwo od 1927 r. rozwinął się w latach ostatnich wcale nieźle. Ogółem odwodniono 507 obiektów o łącznej powierzchni około 35.000 ha, przeprowadzając 2.813 km. rowów, z czego prawie połowę robót dokonano, w 1930 r. Należy tu podnieść, że ilość wykonanych prac, w stosunku do szczupłych kredytów, jest bardzo znaczna. Tłumaczy się to tem, że ludność, w której interesie leży przeprowadzenie melioracji, szczególnie, co muszę podkreślić z naciskiem, w województwach wschodnich z całym zapałem ofiarowuje swą pracę, a także i potrzebne materiały, bezinteresownie tak, że w większości wypadków Ministerstwo Reform Rolnych daje tylko pomoc techniczną i nadzór. Natomiast zjawisko bezpłatnej współpracy w innych województwach, szczególnie w Małopolsce, zauważyć się nie daje.</u>
          <u xml:id="u-13.32" who="#SWańkowicz">Ministerstwo przeprowadzało także tytułem doświadczenia stosunkowo rozległe prace melioracyjne na torfowiskach, szczególnie w błotach Wiadotupickich w pow. kosowskim, gdzie dokonano tytułem doświadczenia prac na terenie, obejmującym około 2.000 ha, prace te dały bardzo piękne rezultaty, mianowicie z bagnisk, zupełnie dotąd nieużytecznych, uzyskano tereny, nadające się bardzo dobrze na fermy typu hodowlanego. Koloniści tam osadzeni mają się nieźle i fermy te rozwijają się bardzo dobrze. Uzyskanie dalszych terenów jest jednak ściśle związane z melioracją całego terenu Polesia i funduszami, będącemi do dyspozycji Ministerstwa Reform Rolnych, urzeczywistnić się nie da. Ponieważ sprawę melioracji, pomimo, iż jest bardzo ważna, należałoby narazie odłożyć, a to dlatego, że rentowność tych melioracyj przy ogólnie niskim poziomie cen jest coraz mniejsza, przytem można ją będzie przeprowadzać przy współudziale ludności, a także wybierać obiekty, które przy scaleniu nie będą wymagały melioracji, Komisja Skarbowo-Budżetowo, proponuje skreślić z tego paragrafu sumę 350.000 zł, zmniejszając ją z 4.390.000 zł do 4.040.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-13.33" who="#SWańkowicz">Ministerstwo przychodzi również z pomocą i opieką gospodarstwom już scalonym, udzielając pożyczek na przebudowę na nowych parcelach w sumach, wahających się od 200–4.000 zł, zależnie od konieczności i życzeń kredytobiorcy i jego zdolności płatniczej.</u>
          <u xml:id="u-13.34" who="#SWańkowicz">Nadzór techniczny udziela gospodarstwom scalonym porad co do planu zabudowania, względnie co do rodzaju budowli i rozplanowania osiedli. Przy udzielaniu większych pożyczek Ministerstwo zobowiązuje danego kredytobiorcę do zastosowania się ściśle do wskazówek, udzielanych przez nadzór techniczny. Kredyt ten stanowi jedną z najistotniejszych potrzeb w planie pracy Ministerstwa, gdyż przebudowa osiedli związana jest z dużemi kosztami i oczywiście wymaga w obecnych ciężkich czasach pomocy. Scalający się gospodarz nie ma obecnie pieniędzy w zapasie, a otrzymanie pożyczki jest dla niego nieraz conditio sine qua non przystąpienia do scalenia.</u>
          <u xml:id="u-13.35" who="#SWańkowicz">Odpowiednia pozycja budżetowa wynosiła w okresie 1930/31 8.972.000 zł, uległa jednakże w trakcie wykonywania preliminarza znacznemu zmniejszeniu — o 2.492.000 ze względu na możliwości budżetowe, aczkolwiek Okręgowe Urzędy Ziemskie na te właśnie cele żądają sum niepomiernie wyższych, mianowicie w tym roku preliminowały na akcję kredytową ogółem 50 milj. zł. Nie ulega wątpliwości, iż wydatniejsza pomoc kredytowa przy scaleniu byłaby wysoce pożądana, natomiast trudno uważać za słuszne, aby długoterminowa akcja kredytowa mogła być prowadzona z sum budżetowych, t. j. z sum podatkowych. To też nasuwa się tutaj inne rozwiązanie, mianowicie należałoby tę pozycję z budżetu zwyczajnego usunąć, stwarzając specjalny fundusz na pomoc kredytową, któryby się opierał na wpływach ze zwrotu już udzielonych pożyczek oraz na kredycie pozyskanym w normalny sposób na rynku pieniężnym, co pozwoliłoby znacznie zwiększyć ten fundusz, nie ograniczając go do sumy 9 milionów zł. Jedyny szkopuł stanowiłoby wysokie oprocentowanie kapitału, który w danej chwili na rynku pieniężnym daje się uzyskać. Należałoby więc do budżetu wstawić jedynie sumę dotacji na obniżenie odsetek rocznych, co umożliwia wykorzystanie tego kredytu przez scalających się.</u>
          <u xml:id="u-13.36" who="#SWańkowicz">W końcu swego referatu zgłaszam rezolucję, w której Senat wzywa Rząd do stworzenia takiego funduszu i mam nadzieję, że rozwiązanie sprawy nastąpi jeszcze w tym roku w drodze ustawodawczej. Licząc się z realnemi możliwościami Skarbu Państwa, Komisja Skarbowo-Budżetowa uważa, że z § 11 dział 4 należy obecnie skreślić sumę 650.000 zł, zmniejszając ją do wysokości 8.950.000 zł. Sumą, uzyskaną z tego skreślenia i z tego, o którem wspominałem uprzednio, czyli razem sumą 1 miliona zł powiększyć § 11 działu 3, to jest kredyty na ogólne prace scaleniowe.</u>
          <u xml:id="u-13.37" who="#SWańkowicz">Pozostaje do omówienia jeszcze jeden dział prac Ministerstwa, mianowicie organizacja gospodarstw powstałych w drodze przebudowy ustroju rolnego. Prace w tym kierunku Ministerstwo prowadzi zapomocą i pośrednictwem organizacyj rolniczych, dotując je odpowiedniemi sumami i kontrolując tylko sposób wydawania tych sum i rezultaty pracy.</u>
          <u xml:id="u-13.38" who="#SWańkowicz">P. senator Iżycki, który w zeszłym roku referował ten budżet, wyraził obawę, że współpraca z organizacjami społecznemi nie da żadnych rezultatów. Trzeba stwierdzić na podstawie wyników osiągniętych w roku ubiegłym, że obawy te nie były uzasadnione i że współpraca Ministerstwa z organizacjami społecznemi rozwija się nader pomyślnie.</u>
          <u xml:id="u-13.39" who="#SWańkowicz">Mówiąc o ochronie scalonych gospodarstw, należy wspomnieć jeszcze o jednym bardzo ważnym punkcie, t. j. o konieczności przeprowadzenia przez Ministerstwo ustawy o niepodzielności nowoutworzonych gospodarstw samowystarczalnych. Fakty stwierdzają, że gospodarstwa scalone, z powodu działów rodzinnych, powracają do dawnego sposobu gospodarowania, spadkobiercy dzielą te kolonie z powrotem na sznurki i tworzą nowe szachownice zamiast usuniętych. Ustawa ta będzie skomplikowana, bo musi przewidywać pewną akcję kredytową w celu stworzenia możliwości dla tego z członków rodziny, który pozostaje właścicielem kolonii, zaspokojenia pretensyj innych spadkobierców. Wprowadzenie tej ustawy uważam za niezbędne dla zabezpieczenia przebudowanego ustroju rolnego od ponownego zepsucia.</u>
          <u xml:id="u-13.40" who="#SWańkowicz">Ministerstwo opracowuje projekt takiej ustawy i w najbliższym czasie ma go wnieść do Izb. Pozatem opracowuje się jeszcze ustawę o uregulowaniu hipotek w związku ze scaleniem, ustawę o kosztach podziału wspólnot w Małopolsce, ustawę o likwidacji ochrony drobnych dzierżawców i związany z tem projekt uwłaszczeniowy. Wreszcie przygotowuje się nowelizację ustawy o reformie rolnej i rozpoczęto pracę nad stworzeniem kodeksu agrarnego, który ma objąć całokształt ustawodawstwa agrarnego w Polsce, jednakże jest to praca olbrzymia, która dopiero za lat kilka będzie mogła być ukończoną.</u>
          <u xml:id="u-13.41" who="#SWańkowicz">Przechodzę do omówienia samego przedłożenia budżetowego. Budżet Ministerstwa Reform Rolnych po stronie dochodów zamyka się cyfrą 6.790.075 zł i żadnym zmianom w Sejmie nie uległ. Możnaby mieć jedynie wątpliwości co do faktycznego wykonania w dziale 4, wobec katastrofalnego stanu w jakim się rolnictwo znalazło, to jest w dziale, który obejmuje spłaty za gospodarstwa, które zostały sprzedane. W razie zresztą utworzenia funduszu kredytu scaleniowego, o którym mówiłem, cały ten dział 4 uległby wyłączeniu z budżetu.</u>
          <u xml:id="u-13.42" who="#SWańkowicz">Po stronie wydatków przedłożenie rządowe sięga 53.100.000 zł, z czego 49.575.000 w budżecie zwyczajnym i 3.525.000 w nadzwyczajnym. Sejm wprowadził oszczędności na sumę 2 milionów złotych, redukując budżet zwyczajny o 1.610.000 zł, a nadzwyczajny o 390.000 zł. Suma wydatków, zgodnie z ustawą skarbową, wynosi więc 51 milionów zł, czyli 1,79% ogólnych wydatków budżetowych, przyczem budżet zwyczajny stanowi 1,75%, a nadzwyczajny 2,77% odnośnych pozycyj budżecie państwowym.</u>
          <u xml:id="u-13.43" who="#SWańkowicz">Do sprawozdania mojego załączona jest tabliczka ilustrująca zmiany, którym budżet Ministerstwa Reform Rolnych ulegał w ostatnich latach, Charakterystycznem jest stopniowe przystosowywanie się okręgowych urzędów do realnych możliwości budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-13.44" who="#SWańkowicz">Do r. 1928 budżet był układany przez samo Ministerstwo, następnie system zmieniono i zażądano zgłoszenia przez okręgowe urzędy ziemskie rzeczywistych potrzeb miejscowych. W pierwszym roku rezultat był taki, że urzędy okręgowe zażądały 257.000.000, natomiast wykonano budżet w wysokości 53.000.000. Później w miarę postępu lat zachodzą zmiany. Zgłoszenia na rok bieżący są znacznie realniejsze, choć jeszcze dwukrotnie przewyższają uchwalone sumy, natomiast pozostają dość wysokie żądania w zakresie pomocy kredytowej.</u>
          <u xml:id="u-13.45" who="#SWańkowicz">W stosunku do ogólnej sumy wydatków poszczególne działy stanowią: Zarząd Centralny 4,64%, Urzędy Ziemskie 20,17%, Prace techniczne 42,34%, Pomoc kredytowa 26,83%, Fundusze specjalne 6,02%. Należy uznać, że taka konstrukcja budżetu jest całkowicie zdrową, na wykonanie prac idzie lwia część budżetu, natomiast trzeba się liczyć z tem, że wobec konieczności kompresji budżetu nawet ta suma, która w Sejmie została uchwalona, ulegnie z natury rzeczy znacznemu zmniejszeniu. Przy ogólnej kompresji zeszłorocznego budżetu zmniejszono kredyt otwarty dla Ministerstwa Reform Rolnych o 5.000.000 zł, następnie wobec zastosowania systemu miesięcznego budżetowania w poszczególnych miesiącach przeprowadzono dalsze redukcje. W referacie przytoczyłem szczegółowe cyfry, do jakich zredukowane zostały poszczególne działy budżetu, ostateczny rezultat jest taki, że suma skreśleń za r. 1930/31 dosięgnie cyfry 12.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-13.46" who="#SWańkowicz">Zmiany, przeprowadzone przez Sejm, dotyczą działu pierwszego, to jest zarządu centralnego, gdzie skreślono 141.000 zł z wydatków rzeczowo-administracyjnych oraz dodano 50.000 zł w § 11 — Subwencje — na pomoc fachową w zakresie urządzenia gospodarstw; z działu drugiego skreślono 763.000 zł z wydatków rzeczowo-administracyjnych; z działu trzeciego skreślono 706.000 zł i z działu czwartego § 17 skreślono 50.000 zł. W budżecie nadzwyczajnym skreślono w dziale 2 § 9 — Budowle—140.000 zł oraz w dziale 5 § 18 — Dopłata Skarbu Państwa na fundusz obrotowy reformy rolnej 250.000 zł na pokrycie niedoboru, który powstanie przy wykonaniu planu finansowo-gospodarczego na r. 1931/32.</u>
          <u xml:id="u-13.47" who="#SWańkowicz">Plan finansowo - gospodarczy funduszu obrotowego reformy rolnej zamyka się po stronie dochodów i wydatków, uwzględniając skreślenie, dokonane przez Sejm, sumą 37.917.887 zł. Należy jednakże przypuszczać, iż plan ten nie będzie mógł być wykonany w preliminowanych rozmiarach wobec ciężkiej sytuacji, która wpływy z działu 1 — Sprzedaż parcel i gospodarstw — niewątpliwie obniży. Już rok ubiegły wykazał, że z preliminowanej w tym dziale sumy 27.554.600 zł faktycznie wpłynęło zaledwie około 14.000.000 zł. Należy wątpić, ażeby rok bieżący, wobec pogłębiającego się kryzysu i zmniejszającej się siły płatniczej ludności, mógł wykazać polepszenie. Oczywiście plan ten ulegnie odpowiedniemu zmniejszeniu i po stronie wydatków mianowicie w dziale 1 § 1 i 2, wynagrodzenie za ziemie, przejęte z art. 21, 22, 23, 24 i 81 ustawy z dn. 8 grudnia 1925 r. o wykonaniu reformy rolnej oraz za ziemie, przejęte w myśl ustawy z 17 grudnia 1920 r. Już w roku ubiegłym te pozycje uległy bardzo znacznemu skurczeniu, z niezaprzeczoną krzywdą dawnych właścicieli, którzy nie mogą się doczekać nawet tych głównych przewidzianych spłat w terminach obowiązujących, tem bardziej, że Skarb wypłaci za zalegające, niewypłacone jeszcze sumy 5% rocznie, natomiast za zaległości podatkowe, które ciążą na tych obiektach lub na pozostałych częściach majątku, względnie z tytułu innych zaległości Skarbu Państwa — pobiera 18% rocznie. Stwarza się więc taka sytuacja, że właściciel dopłaca za swoje grunta 13% rocznie i że po kilku latach, wobec dalszego zwlekania z zapłatą, suma należności może być pochłonięta całkowicie przez zaległości podatkowe i procenty od nich. Wobec tego za zgodą Ministerstwa Skarbu, Komisja Skarbowo-Budżetowa proponuje Wysokiej Izbie uchwalenie rezolucji, wzywającej Rząd do przeprowadzenia rozrachunku pomiędzy funduszem obrotowym reformy rolnej a Ministerstwem Skarbu, celem umorzenia zaległości, ciążących na przejętych majątkach, względnie na pozostałych po przejęciu częściach tychże, będących w posiadaniu dawnych właścicieli.</u>
          <u xml:id="u-13.48" who="#SWańkowicz">Chciałbym na zakończenie wspomnieć tutaj tylko jeszcze o jednej pozycji budżetowej mianowicie o pozycji 6 działu 1 planu finansowo-gospodarczego funduszu obrotowego reformy rolnej. Dotyczy ona odszkodowania dla byłych kolonistów niemieckich za zlikwidowane na mocy Traktatu Wersalskiego osady. Z tego tytułu Skarb Państwa wypłacił dotychczas 9.635.724 zł, a podlega jeszcze wypłacie suma około 4.300.000 zł. W razie ratyfikacji układu likwidacyjnego z Niemcami około 9/10 tej sumy, stanowiące należności kolonistów, którzy pozostali obywatelami niemieckimi, uległoby umorzeniu.</u>
          <u xml:id="u-13.49" who="#SWańkowicz">Kończąc mój referat, wnoszę w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej: Wysoki Senat uchwalić raczy: preliminarz budżetowy Ministerstwa Reform Rolnych w wysokości, uchwalonej przez Sejm, z następującemi zmianami: w wydatkach zwyczajnych dział 3 § 11 zwiększyć o 1.000.000 zł, dział 3 § 15 zmniejszyć o 350.000 zł, dział 4 § 11 zmniejszyć o 650.000 zł, oraz następujące dwie rezolucje;</u>
          <u xml:id="u-13.50" who="#SWańkowicz">1. „Senat wzywa Rząd do wniesienia ustawy o utworzeniu funduszu pomocy kredytowej przy scaleniu”.</u>
          <u xml:id="u-13.51" who="#SWańkowicz">2. „Senat wzywa Rząd do przeprowadzenia rozrachunku pomiędzy funduszem obrotowym reformy rolnej a Skarbem Państwa w celu umorzenia wierzytelności Skarbu, ciążących na byłych właścicielach gruntów, przejętych przez państwo, którym należne odszkodowanie dotychczas wypłacone nie zostało”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Potworowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SPotworowski">Wysoka Izbo! Wobec nadzwyczajnego braku czasu i spóźnionej pory, pozwolę sobie tylko w kilku słowach przemówić przy budżecie Ministerstwa Reform Rolnych i pozwolę sobie znaczenie budżetu Ministerstwa Reform Rolnych potraktować łącznie z pracami Ministerstwa Rolnictwa w sposób następujący.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SPotworowski">Ministerstwo Rolnictwa możnaby nazwać w stosunku do zagadnień rolniczych w kraju ministerstwem spraw zagranicznych, a Ministerstwo Reform Rolnych — ministerstwem spraw wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SPotworowski">Dlaczego zrobiłem takie porównanie? Ministerstwo Rolnictwa wykonywa bowiem wszelkie układy i umowy zagraniczne w zakresie rolnictwa łącznie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych; polityka celna, jak wiadomo, zależy od Ministerstwa Skarbu i Przemysłu i Handlu, ale głos decydujący w sprawach rolniczych ma Ministerstwo Rolnictwa; eksport i import płodów rolnych uregulowaliśmy przez umiejętnie i rozważnie pokierowane umowy w tych sprawach z Anglią, mianowicie, jak nam tu dziś przedstawił p. Minister Połczyński, w sprawie baconów i świń, następnie z Francją, Włochami, a ostatnio odbywają się także pertraktacje z Belgią.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#SPotworowski">Eksport płodów zwierzęcych został umożliwiony tylko dzięki konwencji weterynaryjnej w takim sensie, że dzisiaj inne państwa mają do nas zaufanie, a to dzięki nowym przepisom weterynaryjnym w Polsce, dającym pełną gwarancję zdrowotności gatunku w obrocie zwierzęco - towarowym. Wystarczy wspomnieć, że dzięki temu wyeksportowaliśmy w ostatnim czasie do Włoch, t. j. od 18 września 1930 do 12 lutego 1931 r. 7597 sztuk bydła po względnie dobrych cenach. Przy tej sposobności należy zauważyć, że ustalenie weterynaryjnych warunków obrotu zwierzętami i produktami zwierzęcemi między Polską a innemi państwami chroni nas od stosowania szykan weterynaryjnych w innych państwach. Zwłaszcza zawarcie konwencji z Francją ma ze względów ogólno - gospodarczych dla Polski duże znaczenie. Przeszkodą jednak dla Polski w wywozie do Francji są trudności tranzytowe przez Niemcy i to należy usunąć w związku z obecnym traktatem handlowym między Polską a Rzeszą Niemiecką.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#SPotworowski">Stosunki rolnicze na rynkach międzynarodowych streszczają się w akcji założenia Międzynarodowego Banku Hipotecznego w związku z Bankiem Międzynarodowych Wypłat, a delegatem rządu polskiego do tej ważnej instytucji jest dr. Młynarski, stały członek do spraw gospodarczych przy Lidze Narodów w Genewie.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#SPotworowski">Zjazdy rolnicze w związku z badaniem koniunktur światowych w rolnictwie, pod patronatem Międzynarodowego Instytutu w Rzymie, oto dalsza akcja zewnętrzna Ministerstwa Rolnictwa, a pracy tej ma zaszczyt przewodzić w tym roku poraź pierwszy od dziesiątek lat polski Minister Rolnictwa, p. Janta - Połczyński.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#SPotworowski">Do zakresu Ministerstwa Rolnictwa należy ustalać wzajemny stosunek między państwami przemysłowemi i rolniczemi, celem wytworzenia rzetelnej koordynacji między obu gałęziami gospodarki światowej. Zdaje się, że obecnie minęła już legenda, że kosztem rolnictwa może się rozwijać przemysł i handel. Natomiast zostało ponad wszelką wątpliwość stwierdzonem, że dobrobyt rolnictwa jest dobrobytem przemysłu i naodwrót. Wreszcie należy stwierdzić, że dopiero w ostatnich latach polska polityka rolna zyskała sobie uznanie jako ważny czynnik w ogólnej polityce rolnej całej Europy.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SPotworowski">A teraz pozwolę sobie przedstawić, jak wygląda działalność Ministerstwa Rolnictwa na. terenie wewnątrz państwa. Ministerstwo Rolnictwa sprawuje opiekę nad rolnictwem, a to:</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SPotworowski">a) nad produkcją zbożową i zwierzęcą,</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#SPotworowski">b) nad kulturą i produkcją leśną,</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#SPotworowski">c) nad oświatą rolniczą, szkołami i propagandą,</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#SPotworowski">d) nad izbami rolniczemi, organizacjami i towarzystwami rolniczo-gospodarczemi i organizacjami gospodarstw wzorowych.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#SPotworowski">Do polityki wewnętrznej Ministerstwa Rolnictwa należy także opieka nad przemysłem rolnym, mianowicie przemysłem gorzelniczym, syropiarskim i krochmalniczym, a także i nad przemysłem cukrowniczym. Wobec zmniejszonych kontyngentów gorzelniczych na pierwszy plan dezyderatów tak wielkiego, jak i małego rolnictwa wysuwa się sprawa wprowadzenia w życie mieszanek spirytusowych do celów napędowych i jest wszelka nadzieja, że Ministerstwo Rolnictwa ze względu na konieczność utrzymania warsztatów gorzelniczych wywrze u miarodajnych czynników odpowiedni wpływ, ażeby mieszanki spirytusowe w jak najszerszej mierze do użycia wprowadzone zostały.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#SPotworowski">Do polityki Ministerstwa Rolnictwa należy polityka taryf kolejowych, gdzie Ministerstwo wywiera wpływ na system i wielkość stawek przewozowych na produkty rolne. A nam zwłaszcza na południowo - wschodzie polityka ta jest bardzo potrzebna i bardzo duże znaczenie przywiązujemy do taryf kolejowych dlatego, że, mając ogromne odległości, bardzo nam trudno konkurować z Zachodem i musimy mieć dostosowane taryfy kolejowe, umożliwiające eksport produktów rolnych dalej na Zachód.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#SPotworowski">O ile zatem Ministerstwo Rolnictwa zajmuje się produkcją rolną i zagadnieniami polityki zagranicznej w związku z rolnictwem, to Ministerstwo Reform Rolnych powołane jest do przebudowy ustroju rolnego w kraju.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#SPotworowski">Ministerstwo Reform Rolnych ma zatem zadanie uzdrowienia dotychczasowego stanu gospodarstw karłowatych, celem stworzenia zdrowych samodzielnych i samowystarczalnych jednostek rolnych i w tym celu, zgodnie z ustawą i prawem własności prywatnej, przeprowadza następujące prace dla dobra całego rolnictwa w Polsce: 1) komasację i upełnorolnienie, 2) regulację serwitutów, 3) likwidację dzierżaw wieczystych i podział wspólnot, 4) parcelację. Z temi czterema zagadnieniami łączy się uregulowanie stanu posiadania, a więc ugruntowanie tytułu hipotecznej własności. 5) Ministerstwo Reform Rolnych udziela pomocy kredytowej przy przeprowadzaniu powyższych prac. 6) Podejmuje w końcu melioracje i budownictwo.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#SPotworowski">Dla osiągnięcia pożądanych rezultatów w wyliczonych pracach Ministerstwo Reform Rolnych powinno postępować systematycznie i umiejętnie, ażeby najpierw uregulować i przygotować dotychczasowe prace, a następnie za główny cel uważać komasację i upełnorolnienie, gdyż tylko wówczas wytworzymy zdrowe i silne jednostki gospodarcze. Atoli komasacja i upełnorolnienie będą miały wtenczas znaczenie dla całokształtu polityki rolnej, jeżeli wejdzie w życie ustawa, o której mówił przed chwilą referent p. Wańkowicz, zabraniająca dalszego podziału gruntu, nie tylko na skutek podziału za życia, ale także na wypadek dziedziczenia testamentowego lub beztestamentowego. Trudności pod tym względem są w Polsce większe niż w innych krajach o silnie rozwiniętym przemyśle, gdyż przyrost ludności w tych państwach znajduje swe naturalne ujście do różnych ośrodków przemysłowych i do innych krajów w postaci żywszej emigracji.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#SPotworowski">Jako przedstawiciel Małopolski Wschodniej mam obowiązek zwrócić specjalną uwagę Wysokiej Izby i p. Ministra Reform Rolnych na nasze stosunki, a czynię to w tem przekonaniu, że zwracam się do Ministra, który niejednokrotnie dawał liczne dowody szczególnej opieki dla ludności rolniczej na naszym terenie. W tym celu we Wschodniej Małopolsce domagają się załatwienia następujące sprawy:</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#SPotworowski">1) uregulowanie tytułu własności przy parcelacji prywatnej, która została przeprowadzona u nas w latach 1920 do 1925 przez instytucje prywatne, posiadające upoważnienia do parcelacji. Jeszcze do tej pory jest bardzo wiele tych spraw nieuregulowanych, a sprawa własności hipotecznych niezałatwiona. Nie trzeba udowadniać, ile z tego powodu wynika szkód dla nabywcy i sprzedawcy oraz ile jest wnoszonych skarg i narzekań pod adresem Ministerstwa i urzędów. Usanować tę kwestię należy jak najprędzej, gdyż dotychczasowa akcja czynników miarodajnych nie wydała zadawalających rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#SPotworowski">2) Należy otoczyć opieką naszych kolonistów, udzielić im pomocy, gdyż oni, kupując ziemię bez budynków, inwentarzy, a często i bez dostatecznych pieniędzy, są obciążeni nadmiernie długami tabularnemi i lichwiarskiemi, a nie mogąc w tych warunkach wytrzymać, wyprzedają ze stratą dla siebie nabyte z parcelacji grunta.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#SPotworowski">3) Wobec fatalnej sytuacji finansowej i większej własności koniecznem jest utworzenie bardzo silnej i na zdrowej podstawie opartej instytucji prywatnej, któraby przeprowadziła parcelację przy uwzględnianiu interesu właściciela i nabywcy. Zachodzi bowiem obawa, że mogą powstać instytucje spekulacyjne, które, korzystając z ciężkiej pozycji rolnictwa, zechcą z obrotu ziemią zrobić prywatny interes spekulacyjny. W ten sposób zacznie się masowy wykup ziemi zarówno od małych, jak i większych rolników przez elementy najmniej do tego powołane.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#SPotworowski">Mamy nadzieję, że projekt nowelizacji ustawy o reformie rolnej opracowany przez obecne kierownictwo tego Ministerstwa usunie te uprzedzenia i niepotrzebne wydatki, które są niewspółmierne do osiągniętych rezultatów, a które w obecnem przesileniu w rolnictwie powinny być obracane na pożyteczniejsze cele dla ratowania rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#SPotworowski">Do sfinansowania poruszonych udogodnień rolnych powołany jest Państwowy Bank Rolny. Zadaniem tego banku jest:</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#SPotworowski">1) Udzielanie kredytów krótko, średnio i długoterminowych przy komasacji z upełnorolnieniem parcelacji zarówno rządowej, jak i prywatnej, a to na kupno gruntów, jakoteż przy uruchomieniu gospodarstwa na cele budynków i inwentarza.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#SPotworowski">2) Pomoc przy melioracjach niezbędnych dla przeprowadzenia wstępnych robót przy przebudowie ustroju rolnego, a to przy przeprowadzeniu komasacji lub parcelacji. Roboty powyższe odnoszą się tylko do prac w związku z osuszeniem i nawodnieniem rowami otwartemi.</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#SPotworowski">3) Bank Rolny udziela kredytów na podniesienie kultury rolnej, a więc na nawozy sztuczne, na cele budowlane, pszczelnicze, rybackie i t. d. Naturalnie, że ogólna depresja na rynkach pieniężnych w bardzo dużej mierze przyczynia się do skromnego wykonania tych prac Banku Rolnego, ale przyznać należy, że mimo tych trudnych warunków Bank stoi na wysokości zadania, a miarą tego jest choćby rozprowadzenie kredytu pod zastaw zbożowy.</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#SPotworowski">Ministerstwo Reform Rolnych nie jest zatem w służbie klasy, albo partii politycznej, ale wyzbywszy się niepotrzebnego balastu politycznego, zajęte jest pozytywną pracą gospodarczą i ma na oku jedynie dobro całego rolnictwa w Polsce. W dodatku należy zauważyć ścisłą współpracę Ministerstwa Reform Rolnych z Ministerstwem Rolnictwa, a to nam daje gwarancję, że losy polskiego rolnictwa znajdują się w rękach świadomych swej odpowiedzialności kierowników.</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#SPotworowski">W ten sposób widzimy, że polityka rolnicza w Polsce, jako kraju przeważnie agrarnym, została ujęta we właściwe formy i że, mimo bardzo ciężkiego kryzysu gospodarczego, zdobywamy sobie nareszcie takie miejsce między innemi państwami rolniczemi, jakie się nam należy ze względu na siłę, znaczenie i rolę Polski wśród państw Środkowej Europy.</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#SPotworowski">Z tych względów upraszam Wysoką Izbę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Reform Rolnych z poprawkami p. sen. Wańkowicza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kulerski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#SKulerski">Wysoka Izbo Senatorska! Zapewne w Wysokiej Izbie będzie mało takich panów, raczej przypuszczam, że nie będzie nikogo, ktoby nie przyznał, że kryzys gospodarczy, który tak strasznie ciąży na ogóle rolnictwa, specjalnie daje się odczuwać sferom mniej zamożnym, sferom biednym, mianowicie średniemu i drobnemu rolnictwu, a wśród niego specjalnie żywiołowi osadniczemu. Dlatego też, sądzę, że chyba Wysoka Izba zechce być pomocną przy uchwaleniu rezolucji, którą tutaj pozwoliłem sobie złożyć do laski p. Marszałka, sądzę, że zechce współdziałać przy uchwaleniu rezolucji, która zawiera postulaty, odpowiadające chwili i poważnemu położeniu, powiedziałbym po części katastrofalnemu położeniu, w jakim się znajdują osadnicy.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#SKulerski">W rezolucji tej jest mowa o 3 kategoriach, mianowicie o osadnikach z nowej parcelacji, o osadnikach na t. zw. osadach rentowych, specjalnie u nas w b. zaborze pruskim zamieszkałych, i wreszcie o osadnikach, siedzących na osadach t. zw. anulacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#SKulerski">Proszę Panów, jeżeli chodzi o pierwszą kategorię, mianowicie o osadników z nowej parcelacji, to rezolucja żąda, ażeby obniżono tej kategorii osadników szacunek wszystkich osad, powstałych z parcelacji państwowej od pierwszej chwili niepodległości Polski aż do chwili obecnej, i żeby je oszacowano w sposób odpowiadający dzisiejszym cenom ziemi. Osady te były oszacowane w czasie, kiedy ceny ziemi były najwyższe, w czasie od r. 1926 aż do stycznia r. b. Ceny te nie odpowiadają istotnym dzisiejszym warunkom. To oszacowanie jest poprostu krzywdą dzisiejszych osadników i podrywa ich byt, niszczy ich i dlatego trzeba temu zaradzić.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#SKulerski">Rezolucja domaga się dalej, ażeby Rząd zwolnił na okres 3 lat od wszelkich podatków i opłat skarbowych wszystkich osadników, którzy nabyli ziemię bądź to z parcelacji państwowej, bądź to z prywatnej. Proszę Panów, ludzie istotnie nie mają z czego tych podatków płacić. Ludzie ci w przyszłości będą poważnymi podatnikami dla Państwa. Jest to przecież znana rzecz, że drobny i średni rolnik faktycznie więcej płacą podatków, naturalnie w odpowiedniem porównaniu, niżeli obszary rolne, bo przecież obszarnik, który prowadzi książki, z łatwością może wykazać, że istotnie nie ma dochodu, że ma straty i wtenczas zostaje uwolniony od płacenia podatków. A drobny i średni rolnik, który nie jest zdolny do prowadzenia książek, bywają w taki oto sposób opodatkowani. Władze skarbowe taksują ich dochód z morgi bez pytania, czy oni istotnie taki dochód mają, czy go nie mają. Szacują go od morgi i wymierzają podatek, który nie powinien być wogóle wymierzany, bo dochodu niema. Potem rygorystycznie ściąga się ten podatek i niejednokrotnie ostatnią krowę wyprowadza się z obory. W ten sposób niszczy się ten stan osadników, który w przyszłości płaciłby Rządowi podatki, zarzyna się kurę, która w przyszłości niosłaby złote jajka.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#SKulerski">Proszę Panów, dlatego właśnie proszę, by na okres trzech lat zwolniono osadników od tych opłat, ażeby pozwolono im okrzepnąć, umocnić się w tym czasie największego kryzysu gospodarczego. Ponieważ niema mowy o tem, żeby ten kryzys w najbliższym czasie miał się istotnie zmniejszyć lub minąć, dlatego właśnie ten postulat wysuwam.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#SKulerski">Dalej proszę Rząd, by się zgodził na to, ażeby na okres trzech lat żaden osadnik, który nabył ziemię z parcelacji państwowej nie spłacał rat ceny kupna, a dalej, by spowodował, by osadnikom z parcelacji prywatnej równocześnie dano zwłokę, aby im pozwolono w ciągu trzech lat nie spłacać długoterminowego kredytu, który im został udzielony przez Państwowy Bank Rolny. Proszę Panów, to jest pewnego rodzaju moratorium, które istotnie odpowiada powadze chwili, które jest w interesie nie tylko tego osadnika, ale w interesie Państwa, bo inaczej stan osadniczy nie będzie się mógł utrzymać, i dojdzie do tego, że — jak ten legendarny Lipiński — zawieszą gospodarstwo na kołku, i powiedzą kiedyś: „Gospodaruj Panie Boże, bo Lipiński już nie może”. Może to nastąpić, jeżeli Rząd nie pomyśli o tem, ażeby tym ludziom przyjść z odpowiednią pomocą, a mianowicie taką jak ja w tej rezolucji proponuję.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#SKulerski">Następnie rezolucja domaga się, ażeby jak najprędzej udzielono prawa przewłaszczenia osad, nabytych z parcelacji prywatnej, czy też państwowej i ażeby przy tem nie pobierano dopłat, które w dzisiejszych czasach przychodziłoby płacić temu osadnikowi z wielkim trudem, albo którychby wogóle nie mógł płacić. Wreszcie w ostatnim punkcie rezolucja domaga się, ażeby poddano rewizji wszystkie plany parcelacyjne majątków parcelowanych prywatnie oraz przez instytucje uprawnione do tego, albo i przez Państwowy Bank Rolny i ażeby spowodowano obniżenie cen płaconych przez nabywcę za ziemię. Jaka jest rozpiętość między cenami, które płacono jeszcze kilka lat temu a cenami dzisiejszemi, o tem wiemy, a więc to żądanie jest zupełnie umotywowane. Chyba to i u p. Ministra nie znajdzie oporu, a sądzę, że p. Minister zechce te Rezolucje życzliwie rozpatrzeć i odpowiednio na nie reagować.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#SKulerski">W interesie osadników i osad rentowych chcę przytoczyć dwa postulaty. Domagam się od Rządu obniżenia renty dla tych włości rentowych, zwaloryzowanej przez rozporządzenie Rady Ministrów z 27 października 1927 r. na 43%, choćby do wysokości zwyczajnych hipotek, a mianowicie do 15%. Jeżeli zobowiązania hipoteczne zwaloryzowane bywają na 15%, to jest zdaje się krzyczącą niesprawiedliwością, jeżeli ci osadnicy mają płacić 43%, to bije w oczy, to jest jasne i dlatego ten postulat, wedle mego zdania, jest uzasadniony. Ludność na włościach rentowych odczuwa to jako ciężką krzywdę, że hipoteki waloryzowane bywają na 15%, a ona ma płacić 43%. Rząd powinien koniecznie coś zrobić, aby wyrównać tę różnicę, to jest wymaganiem elementarnej poprostu sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#SKulerski">Drugi punkt, który zawiera rezolucja, dotyczący tej kategorii, domaga się, ażeby odroczyć osadnikom na okres 3 lat wszelkie spłaty zaległe i bieżące renty oraz odroczyć im płacenie kredytów, zaciągniętych w Banku Rolnym, Tu nie trzeba słów objaśnienia i dlatego ograniczam się do przytoczenia treści tego punktu.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#SKulerski">Przystępuję do trzeciej kategorii osad, t. zw. anulacyjnych. Uprasza się Rząd, ażeby osadnikom, którzy nabyli osady anulacyjne na początku niepodległości do r. 1922 i wpłacili za nie — ⅓ część ceny kupna, uznał dokonane wpłaty w markach polskich za wpłaty pełnowartościowe, oraz by od ostatecznych szacunków uznane wpłaty w wysokości — ⅓ wpłacone w markach, potrącił. — ⅓ część została wpłacona i ta część później się zdewaluowała bez winy oczywiście tych ludzi, tak że pozostały grosze. Żąda się teraz od osadników, ażeby całą sumę na nowo wpłacili. — ⅓ wtenczas wpłaconą należy koniecznie odliczyć od całości, bo inaczej osadnicy będą mieli naprawdę słuszną pretensję do Rządu. Dla utrzymania myśli państwowej, dla jej większego rozwoju należy w tej dziedzinie koniecznie coś zrobić. Wzywa się wreszcie Rząd, aby dokonał powtórnego przeszacowania wszystkich osad parcelacyjnych, oszacowanych w okresie wygórowanych cen ziemi, to jest od 1926 r. do stycznia roku bieżącego, bądź też by przez odpowiednie zarządzenie obniżył szacunek osad o połowę i przystosował szacunek do obecnych cen rynkowych. Sądzę, że i tutaj niema poco objaśniać. Zdaje mi się, że chwile obecne ciężkiego kryzysu takie żądanie dostatecznie motywują.</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#SKulerski">Nakoniec musiałbym jeszcze przytoczyć jeden postulat, mianowicie ten, aby Rząd ograniczył żądanie zapłacenia odsetek tylko do okresu ostatnich lat czterech i obniżył odsetki od ceny kupna do wysokości 3% w stosunku rocznym. Proszę Panów, jeżeli chodzi o ogromne odsetki za cztery ostatnie lata, to jest to uzasadnione najzupełniej, wobec tego, że wszelkie odsetki od hipoteki bywają płacone tylko za ostatnie 4 lata. Znam z własnej praktyki kilka takich wypadków, że od hipoteki nie płacono procentu w ostatnich kilkunastu latach. Jednakże było można zmusić tylko do zapłacenia tych odsetek za ostatnie cztery lata. Jeżeli więc oprocentowanie prywatno-prawnych zobowiązań hipotecznych jest takie, to nic dziwnego, że osadnicy się oburzają jeżeli od nich się ściąga i to rygorystycznie należności odsetkowe za wszystkie lata. Z tem trzeba skończyć i dlatego ten postulat jest tutaj wysunięty. Prosiłbym Wysoką Izbę o łaskawe rozpatrzenie i ostateczne przyjęcie tej rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#SKulerski">Na koniec kilka słów odpowiedzi p. Ministrowi o spółdzielniach rolniczych. Spółdzielnie te interesują także bardzo żywo Ministerstwo Reform Rolnych. Niektóre z tych spółdzielni z bardzo wielkim pożytkiem i poważnym skutkiem pracują właśnie w interesie osadnictwa. A ponieważ tego już nie mogłem powiedzieć przy Ministerstwie Rolnictwa, dlatego że wywody p. Ministra Janta-Połczyńskiego były końcowe, więc pozwolę sobie za zezwoleniem p. Marszałka kilka słów o tych spółdzielniach przy tym punkcie porządku dziennego powiedzieć. Ma p. Minister Rolnictwa najzupełniejszą słuszność, jeżeli powiada, że spółdzielnie naogół powinny same swoim kapitałem wystarczyć, że one nie powinny się oglądać na pomoc rządową. To jest zupełnie słuszne, godzę się zupełnie na to, ale chcę zaznaczyć, że gdy chodzi o spółdzielnie, które zostały zaangażowane przez władze państwowe w pewnym kierunku i pchnięte do pewnej roboty państwowej, którą powinno właściwie wykonywać raczej Ministerstwo Reform Rolnych — to tu pomoc rządowa jest konieczna. Są to spółdzielnie takie jak ta, którą mam na myśli, a mianowicie Kasa Osadniczo-Parcelacyjna w Grudziądzu. Została ona przez ś. p. wojewodę Młodzianowskiego, który u nas na Pomorzu pozostawił najlepszą pamięć po sobie, spowodowana dla umocnienia polskiego stanu posiadania np. do wykupu mleczarń i t. d. Jeżeli taka spółdzielnia została pchnięta właśnie do tej pracy przez władze państwowe, w tym wypadku administracyjne, to zdaje się, że należy się jej pomoc. Przedewszystkiem nie powinno się jej robić trudności, powiedziałbym wprost jej niszczyć, jak w tym wypadku, o którym mówię. Spółdzielnia ta w Grudziądzu, Kasa Osadniczo-Parcelacyjna, która pracowała naprawdę z pożytkiem dla Państwa, społeczeństwa i narodu, została, jak wspomniałem, przez wojewodę Młodzianowskiego pchnięta do tej działalności, pracowała w niej z wielkim pożytkiem. Udzielano jej nawet kredytu z Banku Polskiego w sumie 400.000 zł, ale potem, proszę Panów, akurat przed wyborami ten kredyt rygorystycznie ściągnięto i doprowadzono Spółdzielnię poprostu do stanu niewypłacalności. Działo się to na krótko przed wyborami. A nawet dla wywołania pewnych pozorów i efektów aresztowano bezpodstawnie ludzi, którzy pracowali w tej spółdzielni, aczkolwiek sędzia śledczy, przez całą noc nagabywany przez telefon z Torunia, nie chciał skłonić się do żądań aresztowania tych osób, bo uznał, że do tego aresztowania nie ma żadnego powodu. Wreszcie jednakże nad ranem jego wolę nadwątlono, osłabiono i zgodził się na aresztowanie, ale ludzi tych musiano wreszcie uwolnić, bo nie było żadnych powodów do aresztowań.</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#SKulerski">Działo się to w okresie przedwyborczym, więc musiało wzbudzić podejrzenie, że tu chodzi tylko o manewry wyborcze. Jak to scharakteryzować, aby nie wejść w kolizję z p. Marszałkiem i nie być przywołanym do porządku — nie wiem — zaznaczę tylko, że nie znam parlamentarnego wyrazu, któryby to postępowanie należycie określał.</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#SKulerski">Głos ma p. Minister Reform Rolnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Wysoki Senacie! Zagadnienie reformy rolnej przestało być w tej chwili zagadnieniem, które budzi jakiekolwiek wątpliwości w tej Wysokiej Izbie. Zagadnienie to, które wywołało cały szereg namiętności i dyskusji, stało się dziś procesem natury czysto gospodarczej, na który wszyscy bez wyjątku się godzą. Dzieje się to z pożytkiem dla przebudowy całego naszego ustroju rolnego, traktowanego jako jedną całość. I to, proszę Panów, stwarza zupełnie nową dla reformy rolnej sytuację, dlatego też dyskusje przy budżecie tego Ministerstwa utraciły charakter dyskusyj politycznych, a stały się rozważaniami nad tem, jak w sposób najprostszy, najtańszy, a z największym pożytkiem dla rolnictwa reformę rolną przeprowadzić.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Dzisiaj, w momencie kryzysu gospodarczego, staje przed nami wielkie i trudne zadanie utrzymania i podtrzymania tych nowopowstałych jednostek gospodarczych, które z reformy rolnej wyrosły. I tu Ministerstwo Reform Rolnych musi dołożyć wszystkich starań, ażeby te nowe, zdrowe jednostki gospodarcze utrzymać przy życiu, ażeby one obecny kryzys gospodarczy przetrwać mogły. Istotnie, Ministerstwo czyni wszystko, co w jego możności, ażeby tu przyjść z pomocą. Na pierwszy plan wysuwa się zagadnienie szacunku. Szacunek ziemi do roku 1925/26 był niezmiernie niski. Później dobra koniunktura wywołała bardzo wielką zwyżkę cen ziemi i za nią podążyły także szacunki Ministerstwa, które w r. 1928/29 doszły do poziomu niewątpliwie bardzo wysokiego. Dzisiejszy spadek cen ziemi uczynił te szacunki w pewnym stopniu nierealne i zmusza Ministerstwo do przeprowadzenia przeszacowania jeszcze nieuprawomocnionych szacunków i dostosowania ich do realnej gospodarczej wartości tych obiektów.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Dalej przychodzi sprawa co do obiektów, gdzie szacunki już się uprawomocniły. Ministerstwo pragnie im przyjść z pomocą przez obniżenie oprocentowania.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Wreszcie Ministerstwo przeprowadzi w tej chwili akcję w kierunku obniżenia oprocentowania od pożyczek Banku Rolnego, aby w tej ciężkiej sytuacji przyjść płatnikom z pomocą.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Te pomoce wszystkie, które tutaj podałem, są temi, które Ministerstwo Reform Rolnych widzi jako możliwe do przeprowadzenia. Muszę się tu zastrzec przeciw naciskom na Ministerstwo Reform Rolnych, jakie mieliśmy przed chwilą w rezolucjach z projektami, które są rodzajem moratorium w stosunku do rolnictwa wogóle, a które gdyby miały być zrealizowane, musiałyby wywołać jako następstwo likwidację Banku Rolnego i likwidację działalności Ministerstwa Reform Rolnych, jako takiego. Uważam, że to chyba nie jest w interesie tych stronnictw, które występują tutaj z wnioskami o pomoc dla drobnego rolnictwa. Te sprawy muszą być traktowane na płaszczyźnie realizmu i ja prosiłbym o ten realizm wniosków nie tylko większości tej Wysokiej Izby, ale i mniejszości. Myślę, że Ministerstwo Reform Rolnych, jak i Bank Rolny, które służą właśnie temu drobnemu rolnictwu, powinny być utrzymane.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Wysoki Senacie! Powiedziałem, że prace nad reformą rolną stają się w chwili obecnej zagadnieniem mniej politycznem i społecznem, ale raczej zagadnieniem technicznem, wyrośliśmy bowiem z tej pierwszej fazy zagadnienia, gdy walczyliśmy ze sobą o zasadę. Przechodzę do kilku zagadnień technicznych, które chcę tutaj w kilku słowach naszkicować.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Chodzi, jak powiedziałem, o chronienie tych jednostek, które powstają dziś z reformy rolnej, które są jednostkami zdrowemi, przed dalszym ich podziałem. Dla tego celu potrzebna jest ustawa, któraby chroniła niepodzielność gospodarstw powstałych jako następstwo reformy rolnej. Ta ustawa jest w tej chwili przepracowana na terenie Ministerstwa, jest w stadjum uzgadniania międzyministerialnego i będzie w najbliższym czasie przedłożona Izbom. Ta ustawa dopiero zagwarantuje trwałość naszego dzieła, zapewni, że to, co robimy, nie będzie akcją doraźną, obliczoną na jedno pokolenie, ale że jest istotną i głęboką przebudową struktury agrarnej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Dalszą rzeczą jest sprawa naszych hipotek włościańskich. O hipotekach mówiłem już w Sejmie. Chcę jeszcze o nich wspomnieć tutaj, Hipoteka była dotychczas udziałem tylko większych właścicieli ziemskich i była instytucją, z której korzystał niewielki tylko procent obywateli Państwa. Dziś, kiedy ona ma być istotnie demokratyczną, kiedy każdy drobny właściciel ma mieć swoją własną odrębną hipotekę, wymaga to także przebudowy prawa hipotecznego, zbliżenia tej hipoteki do tego właściciela i następnie potanienia tej hipoteki, i pod tym względem Ministerstwo Reform Rolnych jest w tej chwili w stadjum przepracowywania wspólnie z Ministerstwem Sprawiedliwości prawa hipotecznego polskiego i odpowiednia ustawa w czasie, kiedy będzie wykończoną, zostanie także Wysokiej Izbie przedłożona.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Zagadnienie, które jest niejako wspomnieniem czasów dawniejszych, to jest zagadnienie drobnych dzierżawców, sprawa, która także wymaga uregulowania ustawodawczego. Przyszedł czas, kiedy należy pomyśleć nad tem, aby ci drobni dzierżawcy, którzy wojnę na swoich działkach przetrwali, mogli na nich dalej gospodarować, jako właściciele tych działek. Uwłaszczenie drobnych dzierżawców jest tą sprawą, która musi być usunięta i przeprowadzona, w dzisiejszych warunkach ustawodawczych, gdy istotna praca ustawodawcza jest w tych Wysokich Izbach możliwa.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#MinisterReformRolnychKozłowski">Wysoki Senacie! Są jeszcze i inne zadania, które przedewszystkiem łączą się z zagadnieniem potanienia prac, prowadzonych przez Ministerstwo Reform Rolnych, i ich przyśpieszenia. Jest rzeczą niesłychanie ważną, ażeby proces scalania, prace regulujące serwituty, sprawa szacunków i przewłaszczeniowa, aby te wszystkie sprawy mogły odbywać się szybko, aby nie ciągnęły się nadmiernie długo. Wywołuje to bowiem zawsze wielkie szkody i straty dla tych, którzy się chcą scalać, czy wogóle, którzy biorą udział w tych przemianach. Dlatego też zachodzi potrzeba dostosowania Ministerstwa Reform Rolnych do tych potrzeb. Początkowo wszelkie prace wykonywane były bezpośrednio przez Ministerstwo, z biegiem lat coraz więcej funkcyj przechodziło na okręgowe czyli wojewódzkie urzędy ziemskie i wreszcie na urzędy ziemskie powiatowe. Dziś sprawność pracy o tyle wzrosła, że przychodzi chwila odpowiednia do tego, żeby przystąpić do dekoncentracji, żeby urzędy zbliżyć do wsi i dlatego chciałbym stworzyć jako pierwszą instancję — Powiatowe Urzędy Ziemskie, jako drugą instancję — Wojewódzkie Urzędy Ziemskie, a jedynie funkcje trzeciej instancji zachować dla Ministerstwa. Ta dekoncentracja wpłynie niewątpliwie w kierunku znacznego potanienia pracy. Celem usprawnienia działalności Okręgowych Urzędów Ziemskich jest zamierzone obecnie zespolenie ich z województwami, które pozwoli ujednostajnić działalność Ministerstwa Reform Rolnych z Ministerstwem Rolnictwa, a także z Ministerstwem Robót Publicznych w zakresie melioracji, tak, ażeby te wszystkie prace były niejako skoncentrowane i szły jednym i zgodnym rytmem. Prace ustawodawcze — o których wspomniałem: ustawa hipoteczna, ustawa o drobnych dzierżawcach i inne jeszcze ustawy, wreszcie potrzeba nowelizacji ustawy o reformie rolnej, która powinna iść w tym kierunku, ażeby tę ustawę uczyniła dostosowaną do potrzeb życia, jakie już doświadczenie życiowe tych ostatnich pięciu lat pracy potwierdziły, ażeby ta właśnie praktyka znalazła także ustawodawczy swój wyraz i w ustawie o reformie rolnej — to składowe, które zamknąć się winny w ostatecznem ogniwie w kodeksie agrarnym, który powinien być skodyfikowanem prawem agrarnem Polski. Tego rodzaju skodyfikowane prawo agrarne w Polsce da dostateczną podstawę prawną pod istotną przebudowę ustroju rolnego.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#Marszałek">Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Reform Rolnych ukończona. Zarządzam przerwę do godz. 4½. O godzinie 4½ przystąpimy do sprawozdania o budżecie Ministerstwa Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Przystępujemy do sprawozdania Komisji Skarbowo-Budżetowej nad preliminarzem budżetowym części 11 — Ministerstwo Komunikacji. Jako sprawozdawca głos ma s. Sobolewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#SSobolewski">Wysoki Senacie! Budżet, który mam zaszczyt referować, uległ od chwili przedłożenia go przez Rząd bardzo znacznym zmianom. Z proponowanych pierwotnie wpływów w wysokości 1.669.000.000 zeszliśmy po obradach w Sejmie i w Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu do sumy 1.593.902.000 zł, a więc zeszliśmy o przeszło 75.000.000 zł i prawie o taką samą sumę zmniejszono również wydatki, zamykając je ostatecznie kwotą 1.547.992.000. Wpłata do Skarbu Państwa została bez zmiany w proponowanej poprzednio przez Rząd wysokości i wynosi 49.910.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#SSobolewski">To są jedyne cyfry, któremi pozwoliłem sobie zaprzątnąć uwagę Wysokiej Izby, odsyłając wszystkich panów kolegów, którzy interesują się szczegółami, do sprawozdania mego, które wydrukowane jest w ogólnem sprawozdaniu i znajduje się w rękach Szanownych Panów. Czynię to z tego powodu, ponieważ przedmiot, który mam zaszczyt referować, interesuje w swoich szczegółach tylko bardzo niewielu członków tej Wysokiej Izby. Natomiast niewątpliwie dla wszystkich nas jest rzeczą pierwszorzędnej wagi odpowiedzieć sobie na pytanie, jak nasze koleje funkcjonują i jak Ministerstwo Komunikacji administruje budżetem, który po stronie dochodów i wydatków razem wynosi przeszło 3 miliardy złotych, na nasze stosunki wprost zawrotną sumę. I dlatego pominę wszelkie szczegóły, zostawię na boku te długie kolumny cyfr z poszczególnych działów, rozdziałów i paragrafów, a postaram się odpowiedzieć tylko na to zasadnicze pytanie. Odpowiedź muszę jednak poprzedzić bardzo krótkim wstępem, przypominając Szanownym Panom ogólną sytuację kolejową w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#SSobolewski">Każde państwo buduje swoją sieć kolejową według pewnego planu gospodarczego, politycznego i dla ważnych względów strategicznych. Tak było z kolejami dawnych państw zaborczych, ale niestety tak nie jest z naszą siecią kolejową. Nasza sieć kolejowa składa się z 3 odłamków dawnych sieci kolejowych państw zaborczych, które są dotychczas jak gdyby sztucznie jeszcze ze sobą połączone.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#SSobolewski">Na zachodzie odziedziczyliśmy po Niemcach, prawda, że wyśmienicie zbudowaną, bardzo gęstą sieć kolejową, ale stosunkowo małą, jeżeli patrzymy na nią w stosunku do całości naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#SSobolewski">Na południu mamy dawną część północno-wschodnią kolei austriackich w dawnej Galicji, która to sieć kolejowa była mniej gęsta niż sieć odziedziczona po Niemcach, niemniej jednak jak na nasze stosunki wystarczająca. Te koleje odznaczają się tem, że mają zbyt liczne i niepotrzebne dla nas połączenia z dawnemi Węgrami a obecną Czechosłowacją, a za to zbyt skąpe połączenia z dawnym zaborem rosyjskim.</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#SSobolewski">Koleje na zachodzie mają skłonność ciążenia w kierunku Berlina, a dawne koleje galicyjskie — w kierunku Budapesztu i Wiednia.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#SSobolewski">Koleje odziedziczone po Rosji można właściwie podzielić na dwie sieci kolejowe, na sieć kolejową dawnego Królestwa Polskiego, która ma dla nas jeden bardzo poważny plus, mianowicie, że centrum tej sieci zeszło się ze stolicą nowo powstałego Państwa Polskiego, i na sieć najrzadszą, jaką mamy, na sieć naszych ziem wschodnich, gdzie już głównie względy strategiczne były przyczyną budowy tych sieci, które mają znów punkt ciężkości na wschód w kierunku Petersburga i Moskwy. Tak wygląda sieć kolejowa dzisiaj w całej Polsce.</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#SSobolewski">Tabor, któryśmy otrzymali po zaborcach, był może, jeżeli chodzi o ilość, od biedy wystarczający, pod względem jakości jednak pozostawiał on bardzo wiele do życzenia. A największą jego wadą, z której do dziś dnia jeszcze nie możemy się otrząsnąć, była jego różnorodność. Przed kilku laty Ministerstwo wyłoniło komisję, która ustaliła, że dla polskich kolei wystarczy 6 typów parowozów, 3 dla ruchu osobowego i 3 dla ruchu ciężarowego. Proszę sobie wyobrazić, że myśmy po zaborach odziedziczyli 151 typów najrozmaitszych parowozów, a daleko większą ilość typów wagonów. Do tego nie mieliśmy ani jednej fabryki parowozów w kraju, a wszystkiego 2 fabryki budowy wagonów, z tego jedna w Warszawie b. zniszczona i nieczynna w chwili powstania naszego Państwa. Jeżeli jeszcze do tego dodamy, że na ogólną ilość 10.000 mostów w Polsce 25% było zniszczonych i przeszło 50% budynków kolejowych w gruzach, to mogą sobie Państwo wyobrazić ten początkowy chaos i trudności, jakie spiętrzały się przed zarządem kolei polskich, który musiał przedewszystkiem dostosować sieć kolejową do potrzeb nowopowstałego Państwa. A więc nie Berlin, nie Wiedeń, nie Petersburg, ale Warszawa musiała być tym punktem, do którego trzeba było ażeby koleje polskie zaczęły ciążyć. Trzeba było stolicy Polski dać jak najlepsze i jak najkrótsze połączenie z Pomorzem, Krakowem, Lwowem, Poznaniem, Wołyniem i Wilnem. Potrzeba było równomiernie zasilać kraj w paliwo mineralne i inne bogactwa przyrodnicze Zagłębia, potrzeba było dbać o równomierne promieniowanie ośrodków przemysłowo-wytwórczych, potrzeba było za wszelką cenę dążyć do ułatwienia eksportu i tranzytu i wreszcie trzeba było dać całemu krajowi jak najlepsze i jak najprędsze połączenie z morzem polskiem.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#SSobolewski">Szanowni Panowie zdają sobie dobrze sprawę z tego, że ten ogrom zadań nie mógł być przez te kilka lat naszego istnienia w całości swojej rozwiązany. Przecie w międzyczasie mieliśmy jeszcze wojnę i — proszę mi darować tę moją polityczną wkładkę do tego apolitycznego referatu — stosunki przed majem 1926 roku niebardzo pomagały, niebardzo przyczyniały się do spokojnej i rzeczowej pracy w tym nawet tak apolitycznym resorcie. Ale z chwilą, gdy robię tę uwagę, muszę lojalnie podkreślić, że prawie wszyscy ministrowie komunikacji, jakich mieliśmy, starali się na bok usunąć wszelkie względy partyjne i polityczne i w miarę możności dążyć do częściowego przynajmniej rozwiązania tych zagadnień, o których tu mówiłem. Wspomnę pracę p. prof. Bartla, kilkakrotnego ministra komunikacji, krótkie, ale bardzo owocne wysiłki b. ministra komunikacji p. Chądzyńskiego i wszystkie wspólne wysiłki ministrów tego resortu, które składały się na to, że dzisiaj możemy już mówić nie tylko o przezwyciężeniu tych początkowych trudności, ale możemy także mówić bez zbytniego optymizmu o szansach rozwoju polskiego kolejnictwa.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#SSobolewski">W tym momencie, gdy mówimy o szansach rozwoju polskiego kolejnictwa, to nasunąć nam się mogą bardzo poważne refleksje, patrząc na to, co się dzieje w tej chwili na Zachodzie, Kolejnictwo zachodnie przechodzi obecnie bardzo ciężki kryzys nie tylko spowodowany, jako główna przyczyna, przesileniem gospodarczem, które te kraje przechodzą, tak samo jak my, ale przez to, że koleje mają teraz bardzo wielkiego i groźnego konkurenta w autobusach i automobilach ciężarowych, przewożących towary. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że autobus na krótkiej przestrzeni, około 100 km., bije bezwzględnie kolej, a przewóz towarów automobilami ciężarowemi jest w wielu wypadkach tańszy, jest daleko dogodniejszy, jest prędszy i pozbawiony całego szeregu formalności, a wskutek tego jest preferowany przez wiele czynników życia gospodarczego. Ta konkurencja, to niebezpieczeństwo jest rzeczywiście groźne dla tych państw, które posiadają gęstą sieć kolejową, ale tutaj, u nas, możemy sobie powiedzieć, że niema tego złego, coby na dobre nie wyszło. Ta okoliczność, że, z wyjątkiem zachodniej części, sieć kolejowa jest u nas rzadka, a na wschodzie bardzo rzadka, powoduje, że u nas to niebezpieczeństwo jest mniej groźne, niż w innych państwach i nie ulega wątpliwości, że nasze koleje potrafią tej konkurencji sprostać, tembardziej, że na dłuższe przestrzenie i przy przewozie towarów tanich, jak węgiel, drzewo i t. d., nic absolutnie nie jest w stanie kolei zagrozić i dlatego, jeżeli mówię o pewnym rozwoju kolejnictwa polskiego, to mam wrażenie, że nie oddaję się zbytniemu optymizmowi, tembardziej, że stoimy wobec zapoczątkowanych, względnie zaprojektowanych inwestycyj kolejowych.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#SSobolewski">Jeżeli jesteśmy przy tych inwestycjach zaprojektowanych, to chciałbym zwrócić uwagę Wysokiej Izby na pewien bardzo charakterystyczny szczegół.</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#SSobolewski">Zaprojektowane linię to są te, które w tej chwili są opracowywane w Ministerstwie Komunikacji i o których w budżecie niema jeszcze mowy. Najważniejsze to są ułatwienia skrócenia połączeń Warszawy z Krakowem, Warszawy ze Lwowem, dalej jest projektowana budowa nowej linii kolejowej, łączącej Stary Sącz z Nowym Targiem przez Szczawnicę, aby tę najpiękniejszą część Polski uprzystępnić dla turystyki. Są studia robione nad połączeniem bezpośrednim Rzeszowa z Tarnobrzegiem. I toby były już wszystkie, w obecnej chwili zaprojektowane linię.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#SSobolewski">Mamy cały szereg linij zapoczątkowanych, wymienię tylko najważniejsze z nich, przedewszystkiem: Bydgoszcz — Gdynia, Herby — Inowrocław i Kalety — Podzamcze, które mają na celu wykończenie połączenia węgla z morzem i druga linia ważna, którą budujemy, to jest połączenie Stojanowa z Łuckiem, ażeby temu wielkiemu szmatowi kraju, bardzo żyznego, który był pozbawiony kolei, dać w tej chwili ze względów gospodarczych połączenie. Wszystkie te linię projektowane względnie budowane są wyłącznie pod kątem widzenia gospodarczym, z wyjątkiem tej jednej linii Nowy Targ — Stary Sącz, która jest projektowana ze względów turystycznych.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#SSobolewski">Podkreślam z całym naciskiem ten gospodarczy charakter zaprojektowanych i zapoczątkowanych Unij kolejowych, dlatego, aby zwrócić uwagę Wysokiej Izby i temu, komu należy, że niestety, w tym samym czasie sąsiad nasz zachodni wstawia do swojego budżetu w pozycji tak zwanej: „pomoc finansowa Rzeszy dla prowincyj wschodnich — Ostilfe” sumę 130.000.000 marek, a więc 275.000.000 zł, na budowę nowych linij kolejowych. Jeżeli weźmiemy pod uwagę gęstość sieci kolejowej niemieckiej, szczególnie na wschodzie, wyśmienity stan dróg tamtejszych i niemożność wytrzymania konkurencji tych małych linij z ruchem autobusowym i ruchem przewozowym towarów przez auta ciężarowe, to musimy sobie postawić pytanie: dla jakich powodów teraz te linię są budowane. I, proszę Panów, jeden rzut oka na mapę może dać Panom bardzo dobrą odpowiedź na to pytanie. Mianowicie wzdłuż polskiej granicy jest budowana linia kolejowa niemiecka, tu czerwoną linią nakreślona, która daje Niemcom wyśmienite połączenie północy ze Śląskiem, z centrum węglowem. Tak wyglądają w tej chwili niemieckie inwestycje, przeprowadzane tuż nad granicą polską, li tylko ze względów strategicznych, a tak wyglądają nasze inwestycje ze względów gospodarczych. Sami Panowie przyznają, że różnica charakteru tych inwestycyj jest rzeczywiście bardzo w oczy bijąca.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#SSobolewski">Jeżeli Szanowni Panowie przypomną sobie — a szczególnie mówię to do tych panów senatorów, którzy już w poprzednim Senacie zasiadali — dyskusję, które się toczyły i w Senacie i w Sejmie nad budżetem Ministerstwa Komunikacji, to z pewnością odżyją w pamięci Panów te gorące spory, które ten budżet tam wywoływał. Wspomnę kilka tylko takich spraw, które zawsze były powodem całego szeregu wystąpień pp. posłów i senatorów i które powodowały pewne rozdrażnienie w dyskusji. Wymienię sprawę wysokości zasobów, politykę cieplną, nieuregulowany stan prawny kolei, brak pragmatyki służbowej, wysokie koszty naprawy taboru, wreszcie ową sławną sprawę za drogo ciągle kupowanych podkładów kolejowych. Otóż muszę stwierdzić, że obecna dyskusja w Komisji Budżetowej Sejmu, na plenum Sejmu i w Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, prawie żadnego z tych tematów nie poruszała, a jeżeli został który z nich poruszony, to głównie w tym celu, że trzeba było nawet i opozycji stwierdzić poprawę pod wieloma względami. I tak, jak w komisji, tak, jak w molem sprawozdaniu, tak i tutaj stwierdzam, że wszystkie te zagadnienia doznały przez ten czas albo całkowitego albo częściowego zadowalającego rozwiązania. Kapitał, uwięziony w dziale zasobów, został zredukowany prawie poniżej minimum, polityka cieplna wykazuje poprawę z roku na rok, podkłady zakupuje się obecnie w myśl wskazówek komisji po cenach znacznie, a znacznie tańszych, bardzo niskich. Koszt naprawy taboru obniża się z roku na rok. Stan prawny kolei doznał uregulowania, majątek kolejowy został spisany i oszacowany, pragmatyka służbowa została wprowadzona w życie i obowiązuje już od roku.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#SSobolewski">Jeżeli już jestem przy pragmatyce służbowej, to, chcąc uprzedzić jakiekolwiek zarzuty, wyraźnie podkreślę, że ta pragmatyka służbowa, jak każde dzieło ludzkie, ma swoje wady i strony ujemne. Po roku jej obowiązywania Ministerstwo doszło do przekonania, że pewne zmiany są konieczne i nowelizacja tej pragmatyki jest w tej chwili sprawą aktualną, jest na porządku dziennym. Jestem głęboko przekonany, że każdy rzeczowy głos krytyki i każda zdrowa i rozsądna rada będzie niewątpliwie wzięta pod bardzo ścisłe rozważanie.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#SSobolewski">Stwierdzając więc dodatnie rozwiązanie całego szeregu zagadnień, odpowiadam tem samem na postawione na wstępie pytanie, czy kierownictwo naszych kolei należycie niemi administruje i mam wrażenie, że nie tylko to moje stwierdzenie, jako referenta, który może się przecież mylić, ale i inne jeszcze fakty, daleko ważniejsze, powinny być również dowodem, że dodatnia odpowiedź na to moje pytanie jest słuszna. Mam tu na myśli tę okoliczność, że koleje polskie i kolejarze polscy cieszą się dziś w społeczeństwie, i to bez różnicy społecznej czy politycznej, wielką, ale i zasłużoną sympatią.</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#SSobolewski">12 posiedzenie z dni 7 marca 1931.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#SSobolewski">I mogę tutaj stwierdzić jeszcze jedno. Losy tak zrządziły, że w pierwszych latach naszej niepodległości mieliśmy byłych urzędników austriackich, b. urzędników rosyjskich, b. urzędników niemieckich, ale nie mieliśmy i zresztą nie mogliśmy mieć typu urzędnika polskiego. I tak samo było z kolejarzami. W niczem to, ma się rozumieć, nie może umniejszyć patriotyzmu tych wszystkich Polaków, b. funkcjonariuszów obcych państw, którzy rozpoczęli pełnić służbę urzędową, względnie kolejarską w wolnej Polsce, mieliśmy bardzo dużo dowodów tego patriotyzmu, szczególnie wśród licznych rzesz kolejarzy. Tylko szkolnictwo polskie było w tem szczęśliwem położeniu i wojsko polskie, dzięki wysiłkom Marszałka Piłsudskiego i dzięki legionom, iż zaraz, od pierwszej chwili powstania Państwa Polskiego, można było mówić o typie nauczyciela i oficera polskiego.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#SSobolewski">Otóż, proszę Wysokiej Izby, zaczyna być inaczej i w sferach urzędniczych i w tej specjalnej naszej branży, w sferze kolejarzy. Daleki od wszelkich animozyj partyjnych, muszę jednak zupełnie obiektywnie stwierdzić, że stało się to możliwe dopiero dzięki przewrotowi 1926 r., dzięki temu, że od tego przewrotu zaczęło się wyzwolenie urzędnika polskiego od wpływów partyjnych. I od tej chwili zaczyna w świecie urzędniczym Polski dominować typ urzędnika Polaka. W jakiś czas później zaczęło się to samo w kolejnictwie i to trwa i uważam, że szczególnie za obecnego ministerstwa bardzo wiele zostało w tym kierunku zrobione.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#SSobolewski">Mówiąc o typie kolejarza polskiego, chcę dla uniknięcia wszelkich nieporozumień wyraźnie zaznaczyć, że osobiście nie uważam, ażeby przynależność partyjna stała pojęciu polskiego kolejarza na przeszkodzie. Absolutnie nie. Tylko, że ta przynależność partyjna u kolejarza polskiego schodzi mimowoli na plan drugi, a na pierwszym planie jest interes kolei, a więc na jego odcinku interes Państwa. I możemy sobie i p. Ministrowi tylko życzyć, ażeby ta praca nad wykuwaniem silnej i zdrowej postaci kolejarza polskiego postępowała jak najprędzej naprzód. Uważam, że ten ostatni sukces kierownictwa kolei państwowych jest w tej chwili może dla nas najważniejszy.</u>
          <u xml:id="u-21.21" who="#SSobolewski">Proszę o przyjęcie budżetu Ministerstwa Komunikacji w brzmieniu, przedłożonem przez Komisję Skarbowo-Budżetową.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Czerwiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#SCzerwiński">Wysoka Izbo! Budżet Ministerstwa Komunikacji obejmuje, oprócz przedsiębiorstwa Kolei Państwowych, także Żeglugę Powietrzną. I o niej właśnie chcę powiedzieć parę słów, gdyż ta dziedzina gospodarstwa społecznego przez społeczeństwo jest jeszcze niedoceniana.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#SCzerwiński">Preliminarz budżetowy Ministerstwa Komunikacji w dziale 5 — Żegluga Powietrzna, w wydatkach zwyczajnych przewiduje 8.170.000 zł, w wydatkach nadzwyczajnych 5.120.000 zł, razem 13.290.000 zł, co stanowi jedną dwieście siedemnastą część budżetu państwowego. Jeżeli to przeliczymy na głowę jednego mieszkańca, wypadnie okrągło 44 gr. Poszczególnych cyfr preliminarza nie będę tu przytaczał, w ogólnych zarysach tylko zaznaczę, że wydatki są zestawione celowo i przystosowane do możności budżetowych Państwa Z powyższych sum dla przemysłu przewidziane jest około 1.995.000, reszta pójdzie na urządzenie nowych lotnisk, podtrzymanie ich, na budynki, hangary, na wydatki osobowe i subwencje. Ta ostatnia pozycja, która przewiduje 6.200.000 zł, stanowi w swojem gros, to jest 5.600.000, jako subwencje dla towarzystwa, które obsługuje linie lotnicze „Polskie linie lotnicze Lot”. Jest to przedsiębiorstwo rządowo-samorządowe, pozatem jest jeszcze jedna linia zagraniczna „Cidna”, Kompagnie Internationale de Navigation Erienne. Towarzystwo „Lot”, które stworzone zostało 1 stycznia 1929 r., przejęło inwentarz swych poprzedników, dwóch towarzystw prywatnych: Erolot i Ero-Linie Lotnicze. Subwencje obliczone są na podstawie przewidywanych ilości przelecianych kilometrów, to jest 1.728.910 km. i obliczone są w zależności od linii i samolotów przeciętnie po 3 zł 20 gr od kilometra, wynoszą te subwencje od 1 zł 25 gr do 5,40. Niemcy płacą swojej Luftansie 4 zł 11 gr.</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#SCzerwiński">Sprawozdanie z działalności za rok 1929/30, to jest od czasu powstania instytucji „Lot”, wykazuje wzrost przelecianych kilometrów o 38%, wzrost ilości lotów 86%, wzrost ilości przewiezionych pasażerów 32%, wzrost ilości przewiezionych towarów, i bagażu 81% — to w 1929 r. W 1930 r. wzrost kilometrów nie duży, bo zaledwie 500 km., a pasażerów przeleciało mniej. Tłomaczy się to tem, że w 1929 r., kiedy była Wystawa Poznańska było kilka linij uruchomionych kilka razy dziennie.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#SCzerwiński">Społeczeństwo się niepokoi i jest jeszcze nie przyzwyczajone do jazdy powietrznej, sądzi, że przy lataniu grozi wielkie niebezpieczeństwo. Ale przytoczę Państwu cyfry za 1930 rok, że bezpieczeństwo wynosiło 100%, to jest, że nie było ani jednego wypadku. Regularność lotu była prawie 95%, przeciętna ilość pasażerów na jeden lot wynosiła 2,23. Linie te, objęte w 1929 roku przez Towarzystwo Lot, powiększyły się w przeszłym roku o dużą linię, łączącą Gdańsk przez Warszawę z Bukaresztem, t. j. o 1585 km. Obecnie linie lotnicze liczą razem około 4500 km. Towarzystwo posiada kilkadziesiąt samolotów, w tem już prawie ¼ wyrobu krajowego. Pozatem towarzystwo to uruchomiło oddział aerofotogrametryczny, który na specjalnych samolotach robi zdjęcia błot pińskich dla celów geodezyjnych i topograficznych, a pozatem korzysta się z tych samolotów także dla regulacji miast. Zdjęć takich dokonano 3 i pół tysiąca.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#SCzerwiński">Aby zilustrować, w jakim stanie znajdują się nasze linie lotnicze, zaczerpnąłem ze sprawozdania Towarzystwa lotniczego dane co do tego, jak przedstawiała się intensywność ruchu lotniczego w końcu 1929 r. Otóż jeżeli porównamy ją z francuskiem lotnictwem, to we Francji w takim stanie lotnictwo cywilne znajdowało się w roku 1926, w Niemczech w 1924, w Anglii 1926, w Italii 1927 i w Czechosłowacji na początku 1929 roku.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#SCzerwiński">Z preliminarza polskich kolei państwowych z ilości kilometro-pasażerów można wyprowadzić, że każdy mieszkaniec Polski jeździ przynajmniej 5 razy do roku, przejeżdżając conajmniej 43 kilometry. Jak się to przedstawia w stosunku do samolotów? Otóż samolotem jeździ jeden mieszkaniec na 2,500 raz na rok na przestrzeni 250 km.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#SCzerwiński">W dalszym ciągu z tych subwencyj wypłaca Ministerstwo Komunikacji instytucji, o której chcę wspomnieć tutaj, to jest Instytutowi Badań Technicznych Lotnictwa. Otrzymuje on 750.000 zł. Jest to instytucja, która orzeka w sprawach czysto technicznych, przeprowadza wszelkie badania konstrukcyjne i badania samych wyczynów samolotowych, a oprócz tego bada materiał surowy, potrzebny dla lotnictwa. Instytucja ta jest bardzo ważna dla przemysłu lotniczego, obsługuje nie tylko Ministerstwo Komunikacji, ale także i Ministerstwo Spraw Wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#SCzerwiński">Wydział Lotnictwa Cywilnego przy Ministerstwie Komunikacji opracował wszystkie ustawy i prawa, jakie potrzebne są dla lotnictwa, przeprowadził konwencje z rozmaitemi państwami i obecnie należymy także do międzynarodowej konwencji lotniczej.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#SCzerwiński">Lotnictwo wogóle, a w szczególności w Polsce, jest to młody przemysł; u nas w Polsce rozwinął się dopiero kilka lat temu. Pozwolę sobie Wysokiej Izbie zwrócić uwagę, w jakim stanie znajduje się obecnie.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#SCzerwiński">Istnieją w Polsce 3 fabryki lotnicze prywatne i 1 państwowa, oprócz tego 3 fabryki silników lotniczych, pozatem powstał szereg drobnych przemysłów pomocniczych, tak, że obecnie w przemyśle tym i lotniczym i motorowym i pomocniczym pracuje około 1700 pracowników. Tutaj pozwolę sobie zaznaczyć, że jeszcze kilka lat temu wszystkie samoloty były kupowane za granicą, lub też były wykonywane na podstawie kupionych licencyj tutaj w kraju z materiału częściowo krajowego i częściowo zagranicznego. Obecnie już nie sprowadza się zagranicznych samolotów, już się buduje na podstawie konstrukcji polskich i z polskiego materiału. Samoloty polskie, zdaniem fachowców, w niczem nie ustępują zagranicznym, a pod pewnemi względami nawet je przewyższają.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#SCzerwiński">Na ostatniej wystawie w Paryżu, gdzie były wystawione pierwszy raz samoloty polskie, samoloty Państwowej Fabryki Samolotów, budziły zachwyt i formą swoją i wyczynami lotniczemi. Ten wysiłek przemysłowy mógł być uskuteczniony tylko dzięki temu, że Ministerstwo zrozumiało odpowiednio sprawę samą, a także dzięki życzliwemu stanowisku tak Ministerstwa Spraw Wojskowych, jak i Ministerstwa Komunikacji. To też rezultaty widzimy coraz lepsze.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#SCzerwiński">Teraz pozwolę sobie Wysokiej Izbie zwrócić uwagę na to, co się dzieje w ościennych państwach w dziedzinie lotnictwa. Zacznę od zachodniego sąsiada. Budżet Rzeszy Niemieckiej na r. 1931/32 przewiduje na lotnictwo cywilne — tylko cywilne, gdyż na podstawie Traktatu Wersalskiego Niemcy nie mają prawa mieć wojskowego lotnictwa — 43.100.000 marek, t. j. prawie 91.500.000 zł. Pozatem muszę dodać, że nie jest to całość pieniędzy, przeznaczonych pa lotnictwo w Niemczech, gdyż poszczególne państwa, składające Rzeszę, i niektóre miasta w swoich budżetach umieszczają dość spore sumy na ten cel. I tak obliczają fachowe pisma, że w 1927/28 r. suma ta wynosiła około 30.000.000 marek. Przyjąwszy, że w tym roku budżetowym zostanie tylko ta sama suma, otrzymujemy, że niemieckie lotnictwo cywilne otrzyma 150 milionów złotych. Przeliczając to na 65 milj. mieszkańców Niemiec, wypadnie na głowę mieszkańca 2 zł 31 gr. Subwencje, które budżet Rzeszy Niemieckiej przewiduje, wynoszą prawie 40 milj. złotych dla towarzystwa Deutsche Luftansa, t. j. towarzystwa, które obsługuje wszystkie linie lotnicze niemieckie. Z tej sumy 6 milj. złotych przeznaczone jest na subwencje pozaeuropejskich linij, a 34 milj. na linie europejskie; kiedy u nas przewiduje się wszystkiego 1.700.000 km. przelecianych, niemiecka Luftansa przewiduje 9.700.000 km.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#SCzerwiński">Na przemysł lotniczy z tego budżetu przewidziane jest, jako zasiłek na nowe typy, na poprawę starych, około 27 milj. Pozostała suma 26 milj. idzie na urządzenia potrzebne lotnictwu, oświetlenie linij nocnych, instytut badania lotnictwa, który u nas dostaje zaledwie 750.000, tam 314 milj. przeszło, Niemcy posiadają w obecnej chwili 10 fabryk samolotów i sześć fabryk silników. Jednak rząd uznał, że tylko czterem fabrykom będzie dawać subwencje. Pozatem trzeba dodać, że Niemcy przez swoją ekspansję utworzyły fabryki lotnicze w Szwecji, w Malmö, gdzie są zakłady Junkersa; pozatem w Rosji i w Turcji, tam jednak fabryki, zdaje się, będą zlikwidowane.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#SCzerwiński">Teraz spojrzymy na Wschód. Rosja zasadniczo nie ujawnia swoich budżetów, więc także i budżetu lotnictwa nie można znaleźć w całości. Wyszukiwałem je po rozmaitych pismach technicznych i wzmiankach. Tak np. ostatnio była wzmianka Baranowa, sowieckiego szefa lotnictwa cywilnego, który wspomniał, że rząd rosyjski asygnował 150 milionów rubli na wzmocnienie lotnictwa i budowę trzech Zeppelinów. Linie lotnicze, jak wspomina szef lotnictwa cywilnego, w zasadzie mają dojść do 52.000 kilometrów, obecnie mają około 18.500.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#SCzerwiński">Przemysł lotniczy w Rosji przy pomocy, zdaje się, sąsiada z Zachodu, był stworzony kilka lat temu i obecnie rozwija się bardzo szeroko. Nowe typy samolotów, wypuszczone przez władze sowieckie, które brały udział w rajdach naokoło świata, wykazały, że są to dobrze i celowo zbudowane samoloty.</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#SCzerwiński">Jeżeli zebrać te dane rozmaitych pism, możnaby wnioskować, że budżet rosyjski lotniczy wynosi około 300 milionów zł, to znaczy, że na głowę mieszkańca, przy 115 milionów mieszkańców, wypadałoby 2 zł 66 gr.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#SCzerwiński">Teraz na Południu — czeskosłowacki budżet na rok 1930/31 wynosi 76 milionów koron czeskich, to jest około 20 milionów złotych, czyli na głowę mieszkańca wypada 1 zł 40 gr. Czechosłowacja, jako państwo, które nie uległo zniszczeniu podczas wojny, wcześniej rozwinęła swój przemysł lotniczy, niż my, i obecnie zaspakaja wszystkie potrzeby własne i eksportuje bardzo dużo. Posiada cztery fabryki lotnicze i trzy fabryki silników.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#SCzerwiński">Teraz państwa północne. Otóż Szwecja i Norwegia posiadają bardzo małe budżety lotnicze. Norwegia około 4 milionów, Szwecja na cywilne lotnictwo przeznacza 1.700.000.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#SCzerwiński">W Rumunii niedawno powstały dwie fabryki, oparte na kapitałach francuskich, jedna lotnicza, druga motorów i odrazu dostały duże zamówienia od rządu.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#SCzerwiński">Na Litwie natomiast zdaje się wyłącznie panują niemieckie wpływy, chociaż Litwa w warsztatach, zdaje się, wojskowych buduje swoje prototypy.</u>
          <u xml:id="u-23.20" who="#SCzerwiński">Francja na rok 1930/31 przeznaczyła w budżecie swoim 813.000.000 zł, to jest 2 miliardy franków z czemś, w tem na cywilne lotnictwo około 145 milionów, Anglia na 1930/31 zatwierdziła 887.000.000, Włochy w tym samym roku budżetowym wyznaczyły na lotnictwo 368.000.000, a Stany Zjednoczone 849.000.000, w tem na lotnictwo cywilne i pocztowe 214.000.000.</u>
          <u xml:id="u-23.21" who="#SCzerwiński">Pozwolę sobie tutaj Panom zobrazować, ile wypada na głowę mieszkańca w każdem z tych państw, obejmując jednocześnie już i cywilne i wojskowe lotnictwo. Na pierwszym miejscu stoi Anglia, gdzie wynosi to na głowę mieszkańca 20,16 gr., następnie Francja — 19 zł, później Włochy — 9 zł, Stany Zjednoczone — 7,26, Niemcy — 2,31, Norwegia — 1,46, Czechosłowacja — 1,45 i Polska — 1,39. Szwecja, ponieważ tylko cywilne, 30 gr. Ostatnio Belgia przyznała 56 milionów franków, to jest około 2 zł. na głowę mieszkańca. To są te cyfry, które uplastyczniają nam, jakie są budżety lotnicze w Europie.</u>
          <u xml:id="u-23.22" who="#SCzerwiński">Jest następnie jedno zagadnienie, które było poruszone w Sejmie w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Komunikacji, mianowicie, czy należy u nas utworzyć ministerstwo lotnictwa, czy odpowiedni podsekretariat stanu. Otóż pozwolę sobie zaznaczyć, że w obecnej chwili tylko trzy państwa w Europie, i to te państwa, które wyznaczyły na lotnictwo powyżej trzystu milionów, mają ministerstwa, to jest: Francja, Anglia i Włochy. W ostatnich czasach coprawda i Grecja utworzyła ministerstwo lotnictwa, ale nie wiem, jak to się tam przedstawia. Czy należy utworzyć to ministerstwo czy podsekretariat stanu, czy zostawić w takim stanie organizację lotnictwa, jak jest obecnie? Przypuszczam, że należałoby tę rzecz jeszcze dobrze przetrawić, przedyskutować i pozostawić Wysokiemu Rządowi, aby rozpatrzywszy tę sprawę, wystąpił z odpowiednim projektem. Narazie przypuszczam, że, przy tak małym naszym budżecie, byłoby to zbyt wielkie obciążenie. Przypuszczam, że niezależnie od tego, czy będzie podsekretariat stanu, czy ministerstwo, program na dalszą metę, który Ministerstwo wypracowało, jest dostateczną gwarancją, że ta sprawa będzie prowadzona dobrze.</u>
          <u xml:id="u-23.23" who="#SCzerwiński">Reasumując wszystko, co powiedziałem, pozwolę sobie jeszcze raz zwrócić uwagę Wysokiej Izby, jak niski jest budżet naszego lotnictwa i przypuszczam i wyrażam nadzieję, że p. Minister Komunikacji może w przyszłym roku zechce nam przedłożyć już większy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Tullie:</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Zabieram tu głos w, sprawie stosunkowo drobnej, jednak mocno obchodzącej funkcjonariuszy kolejowych. Zupełnie słuszną jest rzeczą, że Ministerstwo stosuje system premij przy wykonywaniu robót dla uzyskania oszczędności w wydatkach. Jednak rozdział tych premij nie jest zupełnie odpowiedni. Naprzykład wyznacza się premie dla maszynistów za oszczędność węgla. Oszczędność węgla przy parowozach zależy wyłącznie od maszynisty. Inżynierowie dyrekcyjni mogą się tylko przyczynić do oszczędności ulepszeniem ustroju rusztów lub innej części. Tymczasem widzimy, że gdy maszyniści otrzymują stosunkowo drobne premie za oszczędność węgla, urzędnicy dyrekcyjni otrzymują stosunkowo znaczne sumy, choć się do tej oszczędności wcale nie przyczynili. Wywołuje to, rozumie się, rozgoryczenie między maszynistami. Jeżeli urzędnik dyrekcyjny przez zaprojektowanie nowego rusztu, albo jakiś inny wynalazek przyczyni się do oszczędności, to należy mu się słusznie remuneracja, ale oszczędność na opalaniu parowozu powinna przypaść całkowicie tym, którzy ten parowóz obsługują. Uwaga ta odnosi się i do innych premij oszczędnościowych.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#SThullie">Upraszam Pana Ministra, ażeby zakres rozdzielania premij oszczędnościowych poddał rewizji i zarządził to, co jest słuszne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#Marszałek">Lista mówców wyczerpana. Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Komunikacji zakończona.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#Marszałek">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: sprawozdanie o preliminarzu budżetowym części 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca s. Wyrostek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#SWyrostek">Wysoki Senacie! Przystępujemy do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych w chwili, kiedy w całym świecie, a zwłaszcza naszym starym świecie w starej Europie toczą walkę ze sobą dwie koncepcje, dwie idee ułożenia stosunków międzynarodowych.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#SWyrostek">Jedna idea, która jest uosobiona w Lidze Narodów, poczęta po okropnej wojnie w szlachetnym umyśle Wilsona, idea zbliżenia narodów, stworzenia z nich pewnego związku, któryby na przyszłość eliminował wojnę, jako sposób załatwiania sporów między narodami. Liga Narodów stała się z biegiem czasu powoli instrumentem pokoju. Idea, polegająca na tem, ażeby nie niszcząc indywidualności poszczególnych państw i narodów, stworzyć z nich rodzinę, któraby spory swoje załatwiała nie orężem, tylko w sposób pokojowy. Idea ta, której obecnie widomym znakiem, czy widomą koncepcją, jest koncepcja Brianda Paneuropy.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#SWyrostek">Druga idea, idea, która również, jak poprzednia, dąży do opanowania całego świata, to idea, która się urodziła na Wschodzie, idea komunistyczna, która chciałaby podporządkować jednemu ustrojowi społecznemu, jednemu systemowi rządzenia wszystkie narody i wszystkie państwa. Idea, która uważa, że wszystkie państwa i wszystkie narody powinny stanowić także jedną rodzinę, pod jednym tylko warunkiem, że ustrój ich wewnętrzny będzie ustrojem komunistycznym. Idea ta usiłowała przedostać się do umysłów i opanować umysły całego świata, najpierw z bronią w ręku, najpierw przez wypady, jakie czyniono w kierunku Zachodu, aby narody nieposłuszne, niezdolne jeszcze do przyjęcia tej wielkiej myśli, jak oni sobie ją wyobrażają, aby te narody przemocą zmusić do przyjęcia idei komunistycznej. Te usiłowania komunistów w roku 1920 rozbiły się o mur, jaki stanowiła Polska, rozbiły się o pierś polskiego żołnierza. Rzadkie tylko umysły w Europie zdają sobie sprawę z doniosłości tego faktu, jakim było zwycięstwo Polski nad Bolszewją w roku 1920, że nie było to tylko zwycięstwo, które postawiło Polskę w rzędzie państw niezależnych, ugruntowujących swój byt niezależny, ale że to była obrona cywilizacji zachodnio-europejskiej, cywilizacji, wyrosłej na gruncie Rzymu i kultury zachodniej, przed cywilizacją wschodnio-komunistyczną. A kiedy plan ten zdobycia sobie umysłów i zdobycia Europy zapomocą czynu zbrojnego Rosji nie udał się, natenczas usiłowano w inny sposób, nie wyzbywszy się tej myśli, hasła te propagować i Europę dla swojej koncepcji zdobyć. Stąd widzimy tę usilną agitację, którą Rosja we wszystkich państwach, we wszystkich ośrodkach zapomocą płatnych w wielu wypadkach agentów usiłuje przeprowadzić. Kiedy ta agitacja działała, zdaniem ich zbyt powoli, wtedy zdobyto się na pewien plan bardzo poważny i bardzo silny, który jest jedną z przyczyn kryzysu gospodarczego, panującego w całej Europie, mianowicie na dumping towarowy. Wszyscy ekonomiści przyznają, że jedną z przyczyn kryzysu gospodarczego, panującego w całej Europie, jest system uprawianego przez Rosję dumpingu, to znaczy rzucanie na rynki światowe drzewa, zboża, wydobytego ze swego kraju przy pomocy ludności zamienionej wprost w niewolników.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#SWyrostek">A dalszym etapem i dalszą próbą zdobycia świata dla komunizmu jest ta próba, która się nazywa w systemie gospodarczym Rosji — „piatiletką”. Zdawałoby się, że ta — „piatiletka” nie ma nic innego na celu, jak tylko uprzemysłowienie Rosji, jak tylko doprowadzenie do tego, ażeby w ciągu 5 lat Rosję doprowadzić do kwitnącego stanu przemysłu. Jednak wszyscy działacze, którzy Rosję zwiedzali w ostatnich czasach — nie będę przytaczał tych artykułów, bo toby mnie oczywiście za daleko zaprowadziło — w sprawozdaniach stamtąd stwierdzają, że pierwszym celem i najważniejszym tej — „piatileki” jest stworzenie silnej armii i uposażenie jej w te środki techniczne, któreby jej dały przewagę nad wszystkimi sąsiadami, a naprzód nad zachodnim.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#SWyrostek">Otóż te dwie koncepcje — jedna koncepcja pacyfikacyjna, jakby ją można nazwać, koncepcja ułożenia pokojowego stosunku między narodami, i koncepcja opanowania świata przy pomocy czynu zbrojnego — te dwie koncepcje walczą ze sobą i w umysłach i w poszczególnych państwach, a rozmaite ugrupowania do tej lub innej koncepcji się przychylają. Która z tych koncepcyj zwycięży naprawdę, trudno jest w tej chwili przewidzieć. Zależeć to będzie od całego szeregu okoliczności. Czy koncepcja komunistyczna zapanuje nad Europą, czy zapanuje być może koncepcja paneuropejska Brianda, tego przewidzieć nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#SWyrostek">Mam wrażenie, że zależeć to będzie w bardzo wielu wypadkach od siły odporności poszczególnych organizmów zachodnio-europejskich, będzie zależało od ich przygotowania umysłowego do odparcia idei komunistycznej, ale będzie też zależało od przygotowania fizycznego, od przygotowania gospodarczego do wytrzymania tych prób gospodarczych, na jakie będą zachodnie narody narażone przez gospodarczy dumping sowiecki.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#SWyrostek">Być może, że będziemy w tem położeniu, w jakim już dwukrotnie znaleźliśmy się w czasie naszych dziejów, że musieliśmy piersiami naszych żołnierzy zasłaniać kulturę Zachodu przed zalewem komunizmu wschodniego. Raz za czasów Sobieskiego, drugi raz w roku 1920.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#SWyrostek">A teraz, jeżeli chodzi o te idee szerzone ze wschodu, to popatrzmy jakie jest nasze położenie wobec naszego sąsiada zachodniego. Nasz sąsiad zachodni, Niemcy, oczywiście mają twarz Janusa: jedną, na której widziałbym napis Locarno i drugą z napisem Rapallo! Dla Zachodu bierze się udział w posiedzeniach Ligi Narodów, otrzymuje się nawet stanowisko stałe w Radzie Lig Narodów razem z narodami zachodniej Europy, tworzy się koncepcje, pomaga się do koncepcji i do zwycięstwa idei pacyfistycznej, ale równocześnie na podstawie traktatu z Sowietami, w Rapallo zawartego, jest się głównym promotorem i głównym dostawcą i koncepcji i materiałów „piatiletki” rosyjskiej. Zdawaćby się mogło, że to potrząsanie szablą ze strony Niemiec, to grożenie odwetem hittlerowców mogłoby się wydawać w wielu wypadkach — i tak starają się przedstawić to niektórzy panowie z Zachodu — że to jest czynione dla stosunków wewnętrznych, że hittleryzm jest tylko nerwowym niepokojem, który nie ma na celu rzeczywistego odwetu i rzeczywistej wojny, tylko wytworzenie odpowiednich warunków wewnętrznych, odpowiedniego nastroju, że jednem słowem hittleryzm jest spreparowany dla stosunków wewnętrznych. Jednak, nie wchodząc w rozpatrywanie słuszności tej czy innej tezy, musimy oprzeć się na cyfrach i wtedy dojdziemy do przekonania, iż twierdzenie moje o tem, że Niemcy mają jedną połowę twarzy zwróconą w kierunku Polski i na tej stronie twarzy napisane jest Rapallo i zbrojenia te w związku nie z Locarnem, ale Rapallo się uzasadnione.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#SWyrostek">Gdy chodzi o budżet wojskowy, chciałbym przytoczyć Wysokiemu Senatowi tylko kilka cyfr, które dowodzą, że te zbrojenia to nie jest idylla, że to nie jest dla postrachu tylko, że te zbrojenia mają na celu, razem ewentualnie z naszym sąsiadem wschodnim, zdusić ten twór państwowy, który Niemcom przeszkadza w wielkim pochodzie na Wschód — Drang nach Osten, a drugiemu sąsiadowi przeszkadza do tego, aby przedarł się na Zachód ze swojemi ideałami komunistycznemi, ażeby złamać barierę, którą dla niego stanowi Polska. Armia niemiecka, jak wiadomo, może liczyć tylko 100.000 żołnierza, w czem 96.000 szeregowców i 4.000 oficerów. Jeżeli przypatrzymy się poszczególnym cyfrom, to dojdziemy do przekonania, że te cyfry, które preliminuje Reichswehra, znacznie przewyższają zapotrzebowanie na uzbrojenie tej ilości wojska, którą tu Wysokiemu Senatowi przytoczyłem. I tak, na konserwację karabinów i broni ręcznej przeznacza preliminarz budżetowy 5.331.322 mk., to znaczy 117 zł. rocznie na jeden karabin, na konserwację zaś każdego z 728 lekkich i 1134 ciężkich karabinów maszynowych aż 8.500 zł. Są to sumy nie tylko wygórowane, ale znacznie przekraczające możliwość zakupienia nowych karabinów ręcznych i maszynowych na cały stan Reichswehry. Jeszcze bardziej ciekawie przedstawia się kwota, preliminowana w dziale E—21 na konserwację i utrzymanie w dobrym stanie armat, wynosi ona 9.481.050 mk. Niemcom wolno posiadać 288 dział 77 mm. i 105 mm. Wynika stąd, że konserwacja jednego działa niemieckiego pochłania rocznie 70.000 złotych. Wydatki na konserwację 255 miotaczy min wyniosą 3.089.350 mk., czyli przeszło 20.000 złotych na sztukę. Uzupełnienie amunicji artyleryjskiej kosztować będzie 18.397.300 mk., zaś amunicji do miotaczy min 4.780.750 mk., czyli razem około 50.000.000 zł, co nie stoi w żadnym stosunku do normalnych potrzeb ćwiczebnych wojska i oficjalnej liczby dział, posiadanych przez Reichswehrę. Jeżeli dodamy, że na zakup amunicji karabinowej preliminarz przeznacza prawie 23.000.000 zł, wówczas otrzymamy dopiero właściwy obraz niemieckich wydatków na amunicyjne rezerwy mobilizacyjne.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#SWyrostek">Conajmniej zagadkowo przedstawia się preliminarz budżetu Reichswehry, gdy chodzi o rowery i narty. Wprawdzie na zakup nowych rowerów przeznacza się tylko 10.000 marek, zato konserwacja starych kosztować ma 199.000 mk. czyli około 400.000 zł, zaś konserwacja nart pochłonie aż 200.000 zł, z czegoby wynikało, że cała Reichswehra od najmłodszego szeregowca aż do generała Hammersteina uprawia z zamiłowaniem sport narciarski i to conajmniej w przeciągu ½ roku.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#SWyrostek">Proszę Wysokiego Senatu! Polska znajduje się w tem ciężkiem położeniu, że leży w środku tych dwóch najbardziej militarystycznie usposobionych i nastrojonych państw, z jednej strony ma od wschodu Rosję, która jest promotorem idei komunistycznego panowania nad światem, a z drugiej strony ma Niemcy, które, jak to cyfry przeze mnie przytoczone wskazują, starają się ze swoim sąsiadem wschodnim tego noworodka politycznego, jak go nazywają, znienawidzonego przez nich, zdusić. Zdawałoby się tedy, że w tych warunkach sytuacja nasza jest beznadziejna, że nie pozostaje nam nic innego, jak zdać się na łaskę lub niełaskę jednego z tych sąsiadów. A jednak mam to głębokie przekonanie, że niema nikogo wśród Polaków, niema nikogo wśród obywateli Państwa Polskiego, któryby żył tak samobójczemi myślami, poza drobną grupką komunistów, która z natury rzeczy i swego przeznaczenia i powołania jest do tego przeznaczona, ażeby siać zamęt wśród narodów.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#SWyrostek">Na tle tych stosunków międzynarodowych, które Wysokiemu Senatowi przedstawiłem, budżet nasz wojskowy przedstawia się niezmiernie skromnie. Nie będę przytaczał poszczególnych cyfr, ponieważ je zamieściłem przy szczegółowem rozpatrywaniu budżetu i znajdują się one w drukowanem sprawozdaniu, zajmowanie się poszczególnemi cyframi uważam za stratę czasu i niepotrzebne obciążanie uwagi Szanownych Panów, omówię tylko cyfry najważniejsze i układ zewnętrzny budżetu.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#SWyrostek">Układ zewnętrzny budżetu, jak Szanowni Panowie widzą, różni się od układów dotychczasowych, co łatwo zresztą poznać przez porównanie budżetu obecnego z budżetami poprzedniemi. Przedewszystkiem pozostaje podział na budżet zwyczajny i nadzwyczajny, co jest naturalną rzeczą, a ciekawą nowością jest wprowadzenie podziału na armię lądową i na marynarkę wojenną. Następnie jest podział wydatków na utrzymanie wojska, na zaopatrzenie wojska i na wyszkolenie wojska. Zasadniczy podział na te trzy kategorie. Stoi to w związku z wprowadzeniem od niedawna, od roku zeszłego, nowych przepisów o gospodarce pieniężnej i rachunkowej Ministerstwa Spraw Wojskowych. Przedtem gospodarka była w poszczególnych naszych oddziałach wojskowych gospodarką centralną. Bardzo wiele artykułów, zwłaszcza żywności, zakupywało się na większe oddziały, bądź też zakupywało wprost ministerstwo. Po pewnym przeciągu czasu wprowadzono gospodarkę ryczałtową w oddziałach. Gospodarka ryczałtowa polega na tem, że każdy samoistny oddział wojskowy otrzymuje pewną sumę pieniędzy do swojej dyspozycji na te wydatki, które są stałe, które są konieczne, jak żołd, remont lokalny koszar i t. d., te rzeczy stałe i konieczne. Zatem gospodarka pieniężna w tej chwili w ten sposób się odbywa, że sumy, które otrzymuje Minister Spraw Wojskowych miesięcznie, jako dotację wojskową, rozdziela się na poszczególne departamenty. Departament rozdziela tę sumę pieniężną na dwie grupy: mianowicie między kierownictwa administracji pieniężnej, których jest kilka w obrębie każdego okręgu korpusu, i między zakłady zaopatrzenia. Kierownicy administracji pieniężnej dzielą gotówkę otrzymaną pomiędzy podległe im jednostki administracyjne, w których organem rachunkowym jest płatnik jednostki.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#SWyrostek">Wydziały zaopatrzenia powołane są do czynienia zakupów i wydatkowania dla całego pewnego rodzaju broni zakupów na te cele i potrzeby, których z łatwo zrozumiałych przyczyn jednostki administracyjne czynić nie mogą, albowiem mają one charakter bądź to masowy, bądź też przeznaczone są dla większych grup, niż jednostki administracyjne.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#SWyrostek">Jak Panowie w preliminarzu budżetowym zobaczą, tam są pozycje i podziały pomiędzy poszczególne działy uzbrojenia, aeronautykę i t. d.</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#SWyrostek">Stąd też, jak z tego podziału widać, jednostki administracyjne są wyłącznie konsumentami dostarczonych im środków pieniężnych, zaś wydziały zaopatrzenia mają za zadanie dostarczenia tym jednostkom i sprzętu i gotówki. Stąd też wynika podział wydatków na trzy główne pozycje: utrzymanie wojska, jego zaopatrzenie, wyszkolenie.</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#SWyrostek">Rozdziałem pierwszym, utrzymaniem wojska, objęte są wszystkie te wydatki, które pokrywa płatnik w jednostkach administracyjnych.</u>
          <u xml:id="u-27.17" who="#SWyrostek">Rozdziałem drugim, zaopatrzeniem wojska, objęte są wydatki, pokrywane przez wydziały zaopatrzenia, tudzież wydatki samych tych wydziałów zaopatrzenia na swoje potrzeby.</u>
          <u xml:id="u-27.18" who="#SWyrostek">Jako rozdział osobny wyodrębniono z całokształtu preliminarza wyszkolenie, którem kieruje drugi Wiceminister Spraw Wojskowych, a to dla swego specjalnego charakteru.</u>
          <u xml:id="u-27.19" who="#SWyrostek">To jest jeden podział wydatków, wprowadzony w preliminarzu budżetowym. Pozatem wprowadzony został drugi jeszcze podział: na wydatki stałe i niestałe. Skąd to się bierze? Oto stąd, że w tych samych rozdziałach, o których poprzednio mówiłem, to jest w wydatkach na utrzymanie wojska, na jego zaopatrzenie i wyszkolenie, są czynione pewne wydatki, zgodnie z planem wydatkowania, tak co do wysokości, jak i do terminów, zatwierdzonych zgóry na cały rok przez Ministra Spraw Wojskowych, tudzież wydatki, których wykonanie, przewidziane w planach wykonania budżetu tak co do terminu, jak i wysokości, zależne jest od różnych okoliczności. Wydatki te ulegają wskutek tego zmianom w poszczególnych miesiącach, a uruchomienie ich uzależnione jest od każdorazowej zgody Ministra Spraw Wojskowych, Stąd też ten podział na wydatki stałe i niestałe. Wydatki stałe odpowiadają pierwszej kategorii, wydatki niestałe — drugiej kategorii.</u>
          <u xml:id="u-27.20" who="#SWyrostek">Jeżeli przejdę tylko do ogólnych uwag o budżecie, to chciałbym zwrócić uwagę na następujące momenty:</u>
          <u xml:id="u-27.21" who="#SWyrostek">Dochody na rok budżetowy 1931/32 ustalone zostały w tej samej wysokości, co w budżecie zeszłorocznym, a mianowicie w wysokości złotych 5.184,426, a wydatki w wysokości zł 847.600.000, w czem wydatki na administrację zł 836.150.000, zaś na przedsiębiorstwa, jako dopłata ze Skarbu Państwa na inwestycje w tych przedsiębiorstwach, zł 11.450.000.</u>
          <u xml:id="u-27.22" who="#SWyrostek">Wydatki na administrację są wyższe od budżetu zeszłorocznego o kwotę zł 13.896.156, która idzie na wydatki wojsk lądowych, natomiast wydatki na marynarkę wojenną niższe są od zeszłorocznego budżetu o kwotę zł 4.842.261, a na przedsiębiorstwa o kwotę zł 6.050.000, czyli razem w tych dwóch działach o kwotę zł 10.892.261.</u>
          <u xml:id="u-27.23" who="#SWyrostek">Jeżeli zestawimy ze sobą cyfry zwyżki i zniżki, otrzymamy kwotę zł 3.003.895, o którą zaledwie budżet wojskowy jest wyższy od budżetu zeszłorocznego. Stan osobowy, stan liczebny naszej armii od roku zeszłego nie uległ żadnym zmianom — Otóż te cyfry naszego budżetu wojskowego, jak i stan liczebny naszej armii, są najlepszym dowodem naszego pokojowego usposobienia i są równocześnie jaskrawem zaprzeczeniem kłamliwych, tendencyjnych oskarżań nas przez naszych wrogów o tendencje imperialistyczne i militarystyczne. Budżet ten utrzymany jest na poziomie zeszłorocznym, mimo to, że jak wiadomo Szanownym Paniom i Szanownym Panom w Senacie, agitacja przeciwko nam w zeszłym roku przybrała znacznie na intensywności, agitacja, szerzona przez naszych wrogów z wielkim tupetem i przy wielkim nakładzie sił finansowych.</u>
          <u xml:id="u-27.24" who="#SWyrostek">Przejawiające się w naszym budżecie wojskowym tendencje nawskroś pokojowe zilustrują jeszcze w dalszym ciągu bardzo dobitnie cyfry naszego budżetu wojskowego za kilka lat ubiegłych. I tak w r. 1926/27 nasze wydatki na wojsko wynosiły zł 770.314.000, setki będę opuszczał, w r. 1927/28–839.070.000, w r. 1928/29 — zł 870.284.000, w roku 1929/30 — zł 866.029.000.</u>
          <u xml:id="u-27.25" who="#SWyrostek">Z tego widzimy, że od 5 lat mniej więcej wydatki stale utrzymują się na jednakowym poziomie, stanowiącym równoważnik mniej więcej 500.000.000 franków szwajcarskich Tymczasem wydatki wojskowe w sąsiadujących z nami państwach przedstawiają się jak następuje. W Niemczech, poza temi cyframi, które wziąłem z poprzednich budżetów Reichswehry, pozwolę sobie przytoczyć Panom w najogólniejszym zarysie cyfry wojskowego budżetu niemieckiego za lata ostatnie: w roku 1928 wynosił budżet wydatków wojskowych Reichswehry 705.632.700 marek, czyli 1.500.118.000 zł; w roku 1929–697.460.000 marek, co równa się 1.480.849.000 zł; w roku 1930–713.423.000 marek, co równa się 1.518.592.000 zł. I z tych cyfr, które Szanownym Panom przytoczyłem, i z tych cyfr, które poprzednio pozwoliłem sobie przytoczyć, wynika, że Niemcy, mające formalne pozwolenie według Traktatu Wersalskiego tylko na 100.000 żołnierzy wojska stałego, Niemcy ze swojej 100.000 armii stworzyły kadry oficerskie i podoficerskie, które są zdolne przeszkolić w krótkim stosunkowo czasie armię narodową, która według zdania i obliczeń fachowców może dojść do wysokości 10 milionów żołnierzy.</u>
          <u xml:id="u-27.26" who="#SWyrostek">Pamiętać pozatem trzeba, że Niemcy ukrywają cały szereg różnych wydatków na cele wojskowe w innych budżetach. Te zamaskowane sumy wynoszą na rok 1930/31–272.897.650 marek, co stanowi zł 580.571.000. Biorąc te dwie sumy ze sobą, dojdziemy do przekonania, że Niemcy wydają przeszło dwa miliardy na swoją siłę obronną.</u>
          <u xml:id="u-27.27" who="#SWyrostek">Wydatki na obronę państwa, dokonywane przez naszego potężnego sąsiada od Wschodu, Rosję Sowiecką, są uznane tam za ściśle tajne. Jednak z posiadanego przez nas materiału wynika, że wydatki te już od roku 1928/29 wynosiły ponad 5 miliardów złotych. Ale nie wolno zapominać nam o tem, że we wszystkich pismach i relacjach, stamtąd pochodzących i zagranicznych — miarodajnych, czytamy ustawicznie o nowych gorączkowych zbrojeniach sowietów, zmierzających zwłaszcza w kierunku silnej rozbudowy przemysłu wojennego.</u>
          <u xml:id="u-27.28" who="#SWyrostek">Jeżeli zestawimy to wszystko ze sobą, jeżeli zestawimy te cyfry, te sumy, które wydają nasi sąsiedzi na swoje armie, to dojdziemy do przekonania, że wydatki, które ponosimy na siłę zbrojną, wydatki nasze na wojsko nie mogą być wprawdzie podwyższone, dlatego, że stan gospodarczy kraju na to nie pozwala, że jednak stanowią one bezwzględne minimum tego, co musi być wydane w interesie obrony kraju i musi być wydane, jeżeli nie chcemy narazić na szwank egzystencji samej naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-27.29" who="#SWyrostek">Chciałem pozatem, uważając, że Sejm i Senat, mając dostatecznie przygotowany cały materiał, będzie mógł się w tych cyfrach zorientować, poruszyć z tego stanowiska i miejsca kilka myśli zasadniczych ogólniejszej natury, poza temi, które poprzednio pozwoliłem sobie Wysokiemu Senatowi przedstawić, kilka uwag, dotyczących czy poszczególnych gatunków broni, czy poszczególnych sposobów obrony kraju, Otóż typową sprawą, która według mojego zdania zasługuje na specjalną uwagę Wysokiego Senatu i zasługuje na zwrócenie specjalnej uwagi na nią przez społeczeństwo, jest, według mojego zdania, sprawa marynarki wojennej. Społeczeństwo nasze, odcięte jeszcze na długi czas przed utratą niepodległości od morza, przestało być społeczeństwem, które może w bardzo małym stopniu tylko posiadało świadomość znaczenia tego skrawka wybrzeża, który nam przypadł w udziale w rezultacie wielkiej wojny. Dziesięcioletnia działalność poszczególnych organizacyj społecznych, jak Komitet Floty Narodowej, Liga Morska i Rzeczna, jednak zrobiła swoje. Świadomość konieczności posiadania swojej własnej floty żłobiła sobie coraz bardziej drogę do dusz i umysłów szerokich warstw obywateli i naogół wziąwszy, obecnie już, po 10 latach usilnej pracy tych organizacyj społecznych, społeczeństwo polskie jest uświadomione o tem olbrzymiem znaczeniu, jakie posiada dla społeczeństwa, dla narodu, dostęp do morza, posiadanie swojej własnej floty, możność bezpośredniej komunikacji z całym światem, bez uciekania się do cudzego pośrednictwa. Jeżeli jednak ta świadomość dotarła, naogół wziąwszy, do szerokich warstw ludności, to jednak mam to przekonanie, że świadomość o znaczeniu doniosłem marynarki wojennej do społeczeństwa polskiego nie dotarła jeszcze w tym stopniu, jakby sobie tego życzyć należało. Nie waham się jednak twierdzić, że posiadanie odpowiedniej do naszych potrzeb marynarki wojennej jest, wedle mego zdania, gwarancją naszego bytu niepodległego, a conajmniej gwarancją jego mocarstwowego znaczenia. Nie wolno nam zapominać, że Niemcy na wypadek wojny wszelkiemi siłami dążyć będą do tego, ażeby odciąć nas od morza przez zajęcie t. zw. korytarza i przez połączenie Rzeszy Niemieckiej z Prusami Wschodniemi. Z tym planem zresztą wcale się nie kryją. Dla skuteczniejszej obrony naszego dostępu do morza, które jest dla nas konieczne i potrzebne, ponieważ kraj nasz nie wystarczy sobie w razie wojny, samowystarczalność nasza nie będzie taka, żebyśmy nie musieli sprowadzać pewnych rzeczy z zagranicy, a wtedy najkrótszą drogą jest morska, I obrona tego właśnie dowozu z zagranicy do naszego kraju byłaby jednem z głównych zadań marynarki wojennej.</u>
          <u xml:id="u-27.30" who="#SWyrostek">Nie ulega wątpliwości, że to, cośmy stworzyli na tym skrawku naszego morza, jest bezwzględnie wyrazem oczywistym naszej tężyzny narodowej, świadectwem chlubnem naszej energii, naszej ekspansji. Nie zdajemy sobie jednak wszyscy sprawy z tego, że ten piękny port i wszystkie jego urządzenia mogą w razie wojny w ciągu 24 godzin stać się kupą piasku, jeżeli przyjedzie jakiś krążownik z Kronsztadtu.</u>
          <u xml:id="u-27.31" who="#SWyrostek">Nie możemy i nie mamy w tym kierunku ani ambicji, ani możliwości, aby stać się społeczeństwem morskiem, państwem morskiem w tem znaczeniu, jak Anglia, Francja, Włochy, Niemcy i t. d., ale musimy mieć flotę wojenną w takiej sile, aby spełniła zadanie, o którem powiedziałem poprzednio, mianowicie zadanie umożliwienia w razie wojny dostępu artykułom z zewnątrz, następnie obrony naszych baz stałych, t. zn. linii komunikacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-27.32" who="#SWyrostek">Według opinii znawców dla powyższych celów, dla spełnienia tych zadań koniecznych naszej obrony, a nie żadnych innych, powinniśmy posiadać dwa krążowniki, 6 kontrtorpedowców i 12 łodzi podwodnych. Nie mówiąc o krążownikach, których budowa wymaga wielkiego wysiłku pieniężnego, przynajmniej budowa dwóch kontrtorpedowców i 6 łodzi podwodnych jest zadaniem naszem, niezbędną koniecznością i ten właśnie nakaz obrony Państwa powinien być wykonany, a wraz z dwoma obecnie posiadanemi kontrtorpedowcami, Wicher i Burza, i trzema łodziami podwodnemi, stanowić to będzie poważny zalążek naszej marynarki wojennej. Budowa powyższych obiektów wymagałaby od nas wydatku finansowego około 80 milionów złotych, które możnaby rozłożyć na kilka lat.</u>
          <u xml:id="u-27.33" who="#SWyrostek">Wobec ciężkiej sytuacji gospodarczej, w jakiej się nasz kraj znajduje, wobec konieczności ograniczenia wydatków na wszystkie potrzeby, a jednak niezbędnej konieczności rozbudowy floty wojennej, mam to wrażenie i przekonanie, że w pewnej mierze do rozbudowy floty wojennej przyczynić się może, a zatem i powinno samo społeczeństwo. Ze społeczeństwo to już ma pewne zrozumienie dla floty, a nawet obecnie coraz więcej zrozumienia nabiera dla marynarki wojennej i dla jej znaczenia dla obrony kraju, tego dowodzą sporadyczne może poczynania, które przedewszystkiem dotąd obracały się przeważnie w zakresie floty handlowej. Tu przypomnę, że z tego rodzaju inicjatywy powstał Dar Pomorza, Dar Śląska, Dar Warszawy, Dar Łodzi. Według mego zdania należałoby te wysiłki skoordynować i tym poszczególnym inicjatywom dać cel i kierunek ten, którym powinna być jedynie marynarka wojenna, a do którego wszystkie wysiłki powinne być skoncentrowane.</u>
          <u xml:id="u-27.34" who="#SWyrostek">Istnieje wprawdzie organ, mający autorytatywne znaczenie, mianowicie Komitet Floty Narodowej, istniejący na podstawie ustawy sejmowej, który jednak tego zadania nie spełnia w tym kierunku, mojem zdaniem, wskutek tego, że wszedł na mylną drogę w organizowaniu tej akcji społecznej.</u>
          <u xml:id="u-27.35" who="#SWyrostek">Komitet Floty Narodowej był powołany w swoim czasie ustawą sejmową do skoordynowania działalności społeczeństwa, Państwa i rządu w zakresie marynarki wogóle i dlatego też podporządkowany został Ministrowi Przemysłu i Handlu. Na marynarkę wojenną wtedy mniej zwracano uwagi. W wykonaniu późniejszem jednak Komitet Floty Narodowej, ustanowiony, zdaje mi się, ustawą w 1919 czy 1920 roku, a więc w samem zaraniu naszej niepodległości, nie dawał znaku życia, został on później do pewnego stopnia zreformowany ustawą w 1926 roku, ale w swem wykonaniu komitet poszedł mylną drogą, mianowicie zamiast być organizatorem inicjatywy społecznej, sam Komitet Floty Narodowej stał się stowarzyszeniem, które oparło swój byt na jednozłotowych składkach członkowskich.</u>
          <u xml:id="u-27.36" who="#SWyrostek">Komitet Floty Narodowej starał się propagować ideę morską w ten sposób, że zapisywał członków jednozłotowych w poszczególnych oddziałach, w poszczególnych miastach i tworzył oddziały prowincjonalne. Jeżeli Panowie sobie uprzytomnią, że w ten sposób tworzono stowarzyszenia, że każdy członek ma wpłacić 1 złotówkę i tworzono pokaźną ilość oddziałów. Wymaga to niesłychanie dużego aparatu administracyjnego, któryby to wszystko utrzymał w organizacji, i że wydatki na administrację i na organizację będą musiały rosnąć w miarę tego, im więcej członków temu stowarzyszeniu przybywa, im więcej przebywa tych oddziałów. Już obecnie, wedle moich obliczeń, wydatki na ten cel przez Komitet Floty Narodowej przewidziane na organizację wynoszą około 40% wszystkich wydatków. Ja miałem tu niedawno przed oczyma sprawozdanie Komitetu Floty Narodowej za rok 1929. Więc takie np. tam są cyfry, które są dla mnie wprost przerażające: wpływ do centrali 33.515 zł, od okręgu w Bydgoszczy 16.000 zł, od Koła stół. Warszawa 54.000 zł, nalepki, odznaki, ulotki i t. d. 52.000 zł, subwencje i t. d. razem 565.000 zł, w czem 288.000 zł jest dochodu od wojewódzkiego Komitetu Floty Narodowej w Toruniu, kwota zebrana przez Dowództwo Okręgu Korpusu. Jeżeli od 565.000 zł odejmiemy 288.000 zł, to znaczy, że zostanie niewiele mniej niż połowa tej sumy 565.000 zł, Nadto mamy pensje personelu, świadczenia socjalne, książki i t. d. 67.000, propaganda 48.000, wydatki wynoszą tedy 115.000, na dochód 250.000. Otóż myślę, że droga, którą poszedł Komitet Floty Narodowej — podkreślam z całem uznaniem dobrą wolę i zapał sekretarza generalnego Komitetu — ale zdaje mi się, że droga, którą wybrał Komitet Wykonawczy Floty Narodowej jest nieodpowiednia. Dlatego instytucja propagandowa, Liga Morska i Rzeczna, która od 10 lat propaguje ideę morską w społeczeństwie, na Zjeździe ostatnim w Gdyni, odbytym w zeszłym roku, powzięła uchwałę w tym kierunku, że podtrzymuje zasadniczo myśl, aby obywatele opłacali 1 zł na marynarkę wojenną, ale te 1 zł nie powinien być pobierany przez założenie osobnego stowarzyszenia, czy jakiegokolwiek komitetu, tylko przez istniejące zrzeszenia i związki. Mojem zdaniem, ta myśl powinna przez udzielenie przez nas tej myśli naszego wysokiego autorytetu stąd doczekać się zrealizowania. Mamy w kraju tysiące i tysiące różnych związków i stowarzyszeń różnego rodzaju: zawodowych, kulturalnych, oświatowych, sportowych. Związki te liczą nieraz tysiące, a nawet dziesiątki tysięcy ludzi, opłacających składki członkowskie na swoje cele w różnej wysokości. Dla mnie nie ulega najmniejszej wątpliwości, że dla żadnego z członków poszczególnych stowarzyszeń składka jeszcze jednego złotego rocznie na cel marynarki wojennej nie będzie stanowiła żadnego uszczerbku. Stowarzyszenia te i związki pobierałyby przez swoje oddziały od wszystkich członków raz na rok 1 zł i te kwoty odprowadzałyby bezpośrednio do Kierownictwa marynarki wojennej. W ten sposób składka na marynarkę wojenną nie byłaby obciążona żadnemi kosztami administracyjnemi i byłaby użytą w całości na ten cel, na który została przez ofiarodawców przeznaczona. Przypuszczalnie w 30 milionowym narodzie mamy obywateli, zrzeszonych w różnych stowarzyszeniach, kilka milionów. Z tych skromnych datków 1 złotego na rok, co nie będzie dla nikogo ciężarem, może powstać suma, która według moich obliczeń może się znacznie przyczyni do zasilenia budżetu marynarki wojennej. Jestem przekonany, że za przykładem tych związków i stowarzyszeń pójdą związki komunalne, szkoły i ofiarność publiczna, jeżeli to zostanie odpowiednio pobudzone i kierowane. Zdaje się, że myśl ta, tak godna poparcia, będzie prędzej zrealizowana jeżeli my, Senat, z tej Wysokiej Trybuny wystosujemy apel do całego społeczeństwa. Niech nie będzie w Państwie ani jednego stowarzyszenia, ani jednego związku, któryby nie uważał za swój patriotyczny obowiązek ściągnięcia od swoich członków jednego złotego na rok na cele marynarki wojennej.</u>
          <u xml:id="u-27.37" who="#SWyrostek">Szanowni Panowie! Jeżeli chodzi o naszą potęgę, o naszą niepodległość, jeżeli uznajemy, że marynarka wojenna jest częścią składową konieczną dla rozbudowy naszej siły zbrojnej, to pod tym względem pomiędzy nami napewno me będzie żadnych różnic, ani politycznych, ani społecznych, ani wyznaniowych. Polacy tyle razy dali dowód tego, że jeżeli chodzi o obronę Państwa, to żadnych to żadnych różnic niema pomiędzy nimi. A co więcej, także stowarzyszenia i związki tych narodów, które mieszkają razem z nami w jednem Państwie, chociaż narodowo inne, ale państwowo myślące, nie będą szczędziły pod tym względem tych skromnych datków, o których wspomniałem.</u>
          <u xml:id="u-27.38" who="#SWyrostek">Jeżeli my przez ten apel do społeczeństwa poprzemy akcję Ligi Morskiej i Kolonialnej, to damy tej inicjatywie społecznej poniekąd wysoki patronat, który umożliwi prowadzenie tej pracy, którą Liga Morska i Kolonialna podjęła.</u>
          <u xml:id="u-27.39" who="#SWyrostek">Zdaję sobie sprawę, Wysoka Izbo Senatorska, że składkami samemi marynarki wojennej nie zbudujemy, że tutaj, nie ulega najmniejszej wątpliwości, Państwo będzie musiało poczęści ze Skarbu Państwa skorzystać i samo wystąpić z pewnym pokaźnym zasiłkiem. Uważam jednak, że byłoby może pożądane dla podkreślenia tego momentu znaczenia marynarki wojennej dla Państwa, dla podkreślenia jej odrębnego znaczenia i ważności tej sprawy, czy nie byłoby pożądanem, co pozastawiam najzupełniej rozwadze czynników miarodajnych naszego Wysokiego Rządu, wyodrębnienie budżetu marynarki wojennej z budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych. Ministerstwo spraw wojskowych, jak to się dzieje w każdem państwie, otrzymuje po targach i przetargach od ministerstwa skarbu pewną sumę na swoje wydatki. Nie ulega wątpliwości, że suma ta jest taka, jaka jest możliwa, jaką minister skarbu może dać. Ministerstwo spraw wojskowych dzieli tę sumę na poszczególne potrzeby, pokrywa rozmaite potrzeby, a ze względu na to, że marynarka wojenna jest tworem, który jest, naogół wziąwszy, słabym, który dopiero właściwie powstaje, byłoby może pożądanem, aby był wyodrębniony z budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych i żeby Minister Skarbu był zobowiązany postarać się specjalnie o źródło pokrycia, gdyby to był dział osobny dla tej marynarki i gdyby szef marynarki wojennej miał możność bezpośredniego wydobywania tych sum dla siebie, to zdaje mi się, że byłoby możliwem uzyskanie pewnych, większych sum i pewnych większych dotacyj na rozbudowę marynarki wojennej. Uważam, że ta inicjatywa mogłaby być może dokonana w tej formie, jak to obecnie jest podział budżetu ciał ustawodawczych na Sejm i Senat litery a i b. To jest zresztą rzecz czynników miarodajnych, które się nad tem zastanowią i jeżeli będą uważały za stosowne podjąć tę inicjatywę, to ją przeprowadzą.</u>
          <u xml:id="u-27.40" who="#SWyrostek">Słusznie tu wielce szanowny p. sen. Motz w swojem wczorajszym przemówieniu podniósł, że jednym z ważniejszych czynników obrony kraju jest odpowiedni przemysł, zwłaszcza przemysł wojenny. Otóż na temat ten toczyły się i w prasie i w ciałach reprezentacyjnych długie debaty, czy i w jakim stopniu powinno Państwo, jako takie, posiadać w swoich rękach pewne przedsiębiorstwa przemysłowe. Konieczność jednak ujęcia przez Państwo w swoje ręce wytwarzania sprzętu wojennego, służącego do obrony kraju, w tej chwili, zdaje się, dla nikogo już obecnie nie ulega wątpliwości. Konieczność ta wypływa z faktów następujących.</u>
          <u xml:id="u-27.41" who="#SWyrostek">Po pierwsze są pewne artykuły, zwłaszcza z zakresu uzbrojenia, których sposób wytwarzania i rozmiary produkcji stanowić powinny tajemnicę państwową, a ta zachowana być może tylko w zakładach państwowych. Po drugie zakłady przemysłowe, wytwarzające sprzęt wojenny, powinne być tak postawione pod względem swojej zdolności produkcyjnej, ażeby mogły pokryć zapotrzebowanie Państwa w czasie wojny. Tej potrzebie nie może zadośćuczynić przemysł prywatny, który pracuje tylko na zamówienie rządowe w czasie pokojowym. Wobec tej potrzeby przedsiębiorstwo prywatne albo po krótkiej wegetacji, wobec małych bieżących zapotrzebowań, zostaje skazane na zagładę, albo też dla swego utrzymania się żąda od Państwa specjalnych przywilejów, krępując na szereg lat swobodę Państwa w rozwiązywaniu, według swego uznania, zagadnień obrony Państwa. Przykłady mieliśmy jaskrawe w naszem życiu państwowem.</u>
          <u xml:id="u-27.42" who="#SWyrostek">Po trzecie istnieje konieczność doprowadzenia w zakresie tych artykułów do stanu samowystarczalności i uniezależnienia się na wypadek wojny od zagranicy. Czyniąc zadość tym potrzebom, Państwo w zakresie produkcji sprzętu wojennego wyzwala się coraz bardziej z więzów, jakie nam nakładał dotychczasowy stosunek z prywatnemi przedsiębiorstwami.</u>
          <u xml:id="u-27.43" who="#SWyrostek">Jeżeli chodzi o stanowisko prawne tych zakładów, to spotykamy w tej dziedzinie trzy typy zakładów. Tłomaczy się to historią rozwoju naszych przedsiębiorstw państwowych, naszych przedsiębiorstw, zwłaszcza należących do zakresu przemysłu wojennego. Po zaborcach nie otrzymaliśmy nic. W czasie wojny musieliśmy w pierwszych latach naszego istnienia sprowadzać wszystko, co potrzeba, z zagranicy w bardzo wielu wypadkach zadłużyliśmy się, płacąc duże sumy za sprzęt niekoniecznie dla nas użyteczny i potrzebny, nie zawsze odpowiednio celowy. Potem próbowaliśmy pobudzić inicjatywę prywatną, w ten sposób powstały pewne prywatne zakłady, przedsiębiorstwa, które cieszą się zgóry już ułożonemi zamówieniami i które potem okazały się niesłychanie niekorzystne dla Skarbu Państwa, okazało się, że one poprostu pasorzytują na ciele państwowym i wskutek tego trzeba było inaczej te stosunki uregulować. Wskutek tego co do rozwoju naszego przemysłu wojennego mamy trzy typy zakładów przemysłowych.</u>
          <u xml:id="u-27.44" who="#SWyrostek">Otóż istnieją zakłady skomercjalizowane na podstawie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 marca 1927 r. Szczegółowe dane o tych zakładach, których jest 5, znajdujemy w sprawozdaniu Komisji Budżetowej Sejmu. Dlatego ani w sprawozdaniu Senatu, ani tu obecnie tych cyfr przytaczać nie będę.</u>
          <u xml:id="u-27.45" who="#SWyrostek">Drugi typ stanowią zakłady, nie wydzielone z administracji wojskowej i podlegające bezpośrednio departamentom.</u>
          <u xml:id="u-27.46" who="#SWyrostek">Trzeci typ stanową spółki akcyjne, pracujące dla potrzeb Ministerstwa Spraw Wojskowych, w których Rząd posiada większość akcyj, a tem samem ma decydujący wpływ na produkcję. Tu należą Ursus i Starachowice.</u>
          <u xml:id="u-27.47" who="#SWyrostek">Celem komercjalizacji pierwszego typu przedsiębiorstw państwowych było zrównanie warunków ich pracy z warunkami pracy analogicznych przedsiębiorstw prywatnych, aby z jednej strony dać przedsiębiorstwom państwowym możność pracy w normalnych warunkach przedsiębiorstwa przemysłowego, z drugiej zaś mieć możność oceny wyników tej pracy przez zestawienie z wynikami przedsiębiorstw prywatnych. Cel ten nie został jednak w zupełności osiągnięty, gdyż rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej o komercjalizacji i oparty na tem rozporządzeniu statut skomercjolizowanych przedsiębiorstw, aczkolwiek nakazują zarządzanie przedsiębiorstwami państwowemi według zasad gospodarki handlowej i wkładają na dyrekcję obowiązek prowadzenia przedsiębiorstwa „ze starannością porządnego kupca”, to jednak inne postanowienia tegoż rozporządzenia i statutu nie pozwalają na realizację tych zamierzeń. Przedewszystkiem rzecz najważniejsza, skomercjalizowane przedsiębiorstwa tylko użytkują i zarządzają przekazanym im majątkiem nieruchomym Skarbu Państwa, nie są więc właścicielem tego majątku i nie mogą mieć ujawnionego tytułu własności w hipotece, co ma każde przedsiębiorstwo przemysłowe prywatne i co stanowi duże ułatwienie przy przeprowadzeniu operacji kredytowych.</u>
          <u xml:id="u-27.48" who="#SWyrostek">Drugą przeszkodą jest sprawa gotowości na wypadek mobilizacji. Każde przedsiębiorstwo prywatne o tyle tylko utrzymuje swoje urządzenia konieczne na wypadek mobilizacji, o ile mu się to kalkuluje, czy to na skutek otrzymywanych z tego zakresu produkcji zamówień, czy też na skutek świadczeń, ponoszonych na jego rzecz przez rząd w wykonaniu postanowień ustawy o rzeczowych świadczeniach wojennych. Skomercjalizowane przedsiębiorstwa są w sytuacji innej. Zapewnienie ustalonej przez Ministra Spraw Wojskowych zdolności produkcji mobilizacyjnej na wypadek wojny jest celem istnienia skomercjalizowanych przedsiębiorstw.</u>
          <u xml:id="u-27.49" who="#SWyrostek">A więc wysiłki skomercjalizowanych przedsiębiorstw muszą iść w kierunku jak najdalej idącego zwiększania zdolności produkcyjnej. Ale aby ta zdolność produkcyjna była rzeczywista, a nie papierowa, trzeba, żeby i instalacje i minimalne kadry personelu — dla przyuczenia personelu zupełnie niewykwalifikowanego, który będzie musiał być przyjmowany na wypadek wojny — miały zatrudnienie, inaczej mówiąc, aby skomercjalizowane przedsiębiorstwo miało dostateczne ilości zamówień dla zatrudnienia minimalnych kadr pracowników. Tego jednak dotychczas nie było, niema i być nie może. W tej sytuacji żadne przedsiębiorstwo prywatne nie zgodziłoby się utrzymywać swych urządzeń na wypadek mobilizacji. Skomercjalizowane przedsiębiorstwa muszą jednak to uczynić, będąc w ten sposób nie tylko że nie uprzywilejowane, ale nawet w sytuacji znacznie gorszej niż przemysł prywatny.</u>
          <u xml:id="u-27.50" who="#SWyrostek">Następną bolączką skomercjalizowanych przedsiębiorstw jest brak kapitału obrotowego. Skomercjalizowane przedsiębiorstwa ani przy swojem powstaniu, ani potem ani w kapitał, ani w środki obrotowe nie zostały dostatecznie zaopatrzone i trzeba było te środki uzyskiwać dopiero drogą odpowiedniej polityki finansowej i odpowiednich zarządzeń dyrekcyjnych w poszczególnych przedsiębiorstwach.</u>
          <u xml:id="u-27.51" who="#SWyrostek">Mam wrażenie, że środkiem na bolączki, powyżej przezemnie przedstawione, przedsiębiorstw skomercjalizowanych byłaby zmiana rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej o komercjalizacji z dnia 17 marca 1927 r. oraz statutu skomercjalizowanych przedsiębiorstw w tym kierunku, aby statuty tych przedsiębiorstw dostosować do struktury normalnej spółki akcyjnej, z jedyną modyfikacją, dotyczącą walnego zgromadzenia, które, ze względu na to, że właścicielem wszystkich teoretycznych akcyj byłby Skarb Państwa, musiałoby być zaprojektowane inaczej jak w spółkach akcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-27.52" who="#SWyrostek">Rozpatrując te przedsiębiorstwa nasze przemysłowe i tę różnolitość tych typów, uważam, że byłoby dogodne dla racjonalnej gospodarki i produkcji, ażeby zamiast trzech, poprzednio wymienionych typów tych przedsiębiorstw, usiłować doprowadzić do jednolitego typu. Byłaby to jedna uwaga, którą miałbym do uczynienia na ten temat.</u>
          <u xml:id="u-27.53" who="#SWyrostek">Druga uwaga nasuwa mi się przy badaniu przedsiębiorstw państwowych, przedsiębiorstw przemysłu wojennego, uwaga następującej treści. Uważam, że polski przemysł wojenny znajduje się już na tym stopniu rozwoju, że byłaby możliwa a pożądana koncentracja poszczególnych grup tych przedsiębiorstw, więc naprzykład grupy metalowej, grupy chemicznej. Zakłady takie jak Państwowa Wytwórnia Uzbrojenia, Państwowe Zakłady Inżynieryjne, Państwowe Zakłady Lotnicze, Starachowice, Ursus, Państwowa Wytwórnia Telegraficzna i Telefoniczna (nie należąca wprawdzie do tego zakresu, ale będąca także wytwórnią państwową) mogłyby utworzyć koncern, któryby w swoich rozmiarach odpowiadał koncernom zagranicznym, jak np. Zakłady Skody, które są niczem innem, jak tego rodzaju koncernem. Kancentracja taka mogłaby mieć niezmiernie doniosły wpływ na koordynację takich poczynań jak polityka robotnicza, stopa wynagrodzeń urzędniczych, racjonalny podział zamówień i produkcji, sprawy eksportowe, wspólne instytuty badań, wspólne narzędziownie i t. p. Wszystko to razem mogłoby przy tym samym nakładzie kosztów przyczynić się niezmiernie bądź do potanienia produkcji, bądź do jej rozszerzenia.</u>
          <u xml:id="u-27.54" who="#SWyrostek">Nakoniec kilka słów pragnę poświęcić tym zarzutom, jakie pojawiły się w prasie przeciwko temu, że państwowe zakłady zaczynają produkować także pewne przedmioty, które nie są ściśle związane z obroną kraju, i że w ten sposób stanowią konkurencję dla przemysłu prywatnego.</u>
          <u xml:id="u-27.55" who="#SWyrostek">Na zarzut ten, po zasięgnięciu informacji u sfer miarodajnych, pozwalam sobie odpowiedzieć, co następuje. Jak już przedtem podniosłem, przedsiębiorstwa państwowe muszą być postawione na takim poziomie swojej zdolności produkcyjnej, by czyniły zadość potrzebom mobilizacji. Zatem w czasie pokoju zachodzi rażąca dysproporcja między zdolnością produkcyjną tych przedsiębiorstw, a otrzymanemi od Ministerstwa Spraw Wojskowych zamówieniami. W konsekwencji albo musiałyby te przedsiębiorstwa obniżyć swoją zdolność produkcyjną wskutek małych zamówień pokojowych, dopiero na wypadek wojny montować na gwałt aparat administracyjny, techniczny i handlowy, albo też, utrzymując się na wysokim poziomie, żądać od Ministerstwa Spraw Wojskowych za swoje wyroby cen nieproporcjonalnie wysokich. I jedna i druga droga ze stanowiska obrony Państwa jest niewskazana. To też ten wzgląd na utrzymanie przedsiębiorstwa na odpowiednio wysokim poziomie produkcyjnym zmusza przedsiębiorstwa państwowe do wejścia na rynek prywatny. Atoli przy wyborze artykułów, przeznaczonych na rynek prywatny, sfery miarodajne kierują się następującemi zasadami.</u>
          <u xml:id="u-27.56" who="#SWyrostek">Po pierwsze artykuły musza być artykułami, które nie były dotychczas w Polsce wyrabiane, lub były wyrabiane tylko w znikomej ilości, a masowo sprowadzane z zagranicy. Po drugie, żeby nadawały się do masowej produkcji. Po trzecie, żeby dawały możność wykorzystania w najwyższym stopniu istniejących już w przedsiębiorstwie maszyn, urządzeń, personelu bez specjalnych poważniejszych inwestycyj. Do takich artykułów należą np. rowery, które już obecnie wypuszczone są na rynek z Fabryki Broni w Radomiu, a które były w wielkiej ilości sprowadzane z zagranicy. To też obecne zarządzenie produkowania tych rowerów w kraju spowodowało wielki krzyk w prasie zagranicznej, zwłaszcza przemysłu niemieckiego, który ze swego eksportu do Polski był bardzo zadowolony.</u>
          <u xml:id="u-27.57" who="#SWyrostek">Zbliżam się do końca mojego referatu. Uważam, że i tak dość długo nużyłem Wysoki Senat mojemi uwagami. Uważam jednak, że sprawa jest zbyt poważna, ażeby można było nad nią lekko przejść do porządku dziennego. Starałem, się wedle sił i możności nie nużyć Szanownych Panów Senatorów cyframi, które są wydrukowane.</u>
          <u xml:id="u-27.58" who="#SWyrostek">Zbliżając się do końca, mam to wrażenie, że trafnie uwzględnił p. senator Motz w swojem wczorajszem przemówieniu czynniki składowe, które są konieczne no to. ażeby można byłoby mówić o obronie. Jeżeli chodzi o stosunki wewnętrzne, to ja pozwolę sobie trzy z tych czynników podkreślić.</u>
          <u xml:id="u-27.59" who="#SWyrostek">1) Armia. Mamy armie mała, nie bogatą i nie zasobną w te wszystkie środki techniczne, któremi imponują nam nasi sąsiedzi, ale armię bitną i waleczną, armie patriotyczną, która dała już dowody, że potrafi w obronie stawić czoło najpotężniejszemu wrogowi.</u>
          <u xml:id="u-27.60" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-27.61" who="#SWyrostek">2) Mamy naród patriotyczny, który w ciężkich chwilach okazał niejednokrotnie, że niema między nami walk i różnic, gdy kto się targnie na nasze granice. Jeszcze niedawno w imieniu partii najbardziej radykalnej, partii socjalistycznej, senatorka Kłuszyńska podkreśliła, że niema wśród socjalistów nikogo, ktoby pozwolił sobie na przyjęcie spokojne zarzutu, że wysteruje przeciw, granicom państwa. W roku 1920, jako szef sztabu ówczesnego Generalnego Inspektoratu Armii Ochotniczej, zaświadczam, że nie było z pośród warstw ludności miasta Warszawy ani jednej, któraby do obrony kraju nie pospieszyła, nie było ani jednej partii politycznej, któraby od tego się uchylała. Z wielka dumą i radością podkreślam, że Polska Partia Socjalistyczna stworzyła osobną organizację i dostarczyła potężna ilość żołnierza do armii ochotniczej.</u>
          <u xml:id="u-27.62" who="#SWyrostek">3) Mamy nakoniec wodza, do którego mają zaufanie i naród i wojsko.</u>
          <u xml:id="u-27.63" who="#SWyrostek">Stawiam wniosek:</u>
          <u xml:id="u-27.64" who="#SWyrostek">Wysoki Senat uchwalić raczy budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych w brzmieniu, uchwalonem przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-27.65" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#Marszałek">Do dyskusji nad preliminarzem Ministerstwa Spraw Wojskowych nikt się nie zgłosił.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę 15-minutową.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#Marszałek">Wznawiam obrady. Przystępujemy do sprawozdania o budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości. Udzielam głosu sprawozdawcy s. Zaczkowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#SZaczek">Wysoka Izbo! Przedstawiając Wysokiej Izbie preliminarz budżetowy Ministerstwa Sprawiedliwości, pragnę w uzasadnieniu cyfr budżetu przedstawić w najogólniejszych zarysach zakres działalności tego Ministerstwa i jego zamierzenia na najbliższy, nadchodzący okres budżetowy.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#SZaczek">Na plan pierwszy wysuwa się działalność legislatywna na dwóch warsztatach, któremi są Departament Ustawodawczy i Komisja Kodyfikacyjna. Działalność ustawodawcza Ministerstwa Sprawiedliwości w zasadzie w każdem państwie ma przedewszystkiem za zadanie zwracać baczną uwagę na rozwój życia w danem państwie, na jego przejawy w dziedzinie pojęć o instytucjach publicznych, na zjawiska gospodarczej natury, na rozwój stosunków cywilnoprawnych, a zarazem ścisłą kontrolą, czy ustawodawstwo danego państwa podąża za ewolucją i postępem pojęć przez życie stwarzanych, czy obowiązujące ustawy nie wymagają nowelizacji lub wypełnienia luk i czy kierunek nowego rozwoju życia zgodny jest z dobrem państwa i obywateli. U nas w Polsce do tej podstawowej działalności Ministerstwa Sprawiedliwości dołącza się jeszcze nie mniej ważna działalność unifikacyjna, mająca na celu usunięcie różnic legislacyjnych, pozostałych po rządach zaborczych.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#SZaczek">Prace ustawodawcze Ministerstwa obejmują projekty własne oraz współudział w opracowaniu projektów innych Ministerstw. Jeżeli zważymy, że Ministerstwo Sprawiedliwości powołane jest do oceny każdego projektu pod względem jego zgodności z prawami zasadniczemi, z dotychczasowem ustawodawstwem i zasadami techniki legislacyjnej, to, aczkolwiek merytoryczna ocena projektu, często ze względu na specjalne właściwości danej materii, z konieczności usuwa się z pod oceny tego Ministerstwa, można stwierdzić, że wypełnienie zadań choćby tylko w tym zakresie, jaki jest włożony na Ministerstwo Sprawiedliwości, stanowi dział pracy nadzwyczaj poważny i doniosły. Nie należy bowiem zapominać, że poza projektami ustaw, czy rozporządzeń z mocą ustawy, pozostaje jeszcze bardzo obszerny dział rozporządzeń rządowych, wydanych w wykonaniu ustaw, a wymagających szczególnie starannej oceny prawnej, aby zachować ich całkowitą zgodność z aktami prawnemi, będącemi ich podstawą.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#SZaczek">W dziedzinie ustawodawczej czynności legislacyjnej Ministerstwa na plan pierwszy wysuwa się opracowanie kodeksu procedury cywilnej, wydanego w formie rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada r. ub. Jest to jeden z najdonioślejszych aktów prawnych, mających na celu usunięcie barier międzydzielnicowych w dziedzinie pojęć prawnych i w dziedzinie postępowania o dochodzeni? praw cywilnych. Wejście w życie tego kodeksu oznaczone zostało dopiero na dzień 1 stycznia 1933 r., a to ze względu na konieczność uprzedniego opracowania szeregu rozporządzeń i czynności przygotowawczych.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#SZaczek">Mówiąc o działalności legislacyjnej Ministerstwa Sprawiedliwości, muszę wspomnieć o pracach Komisji Kodyfikacyjnej, organizacji kolegialnej, łączącej w sobie najwybitniejszych przedstawicieli polskiej jurysprudencji. Stało się w ciągu ubiegłego 10-lecia prac Komisji Kodyfikacyjnej zjawiskiem często spotykanem utyskiwanie na powolny bieg tych prac. Zarzutu tego, po głębszem zorientowaniu się w istocie trudnych zadań tej instytucji, nie uważałbym za słuszny. Oprócz szeregu bardzo ważnych dla odbudowanego Państwa specjalnych ustaw unifikacyjnych w dziedzinie prawa cywilnego i handlowego, wspomnę przedewszystkiem międzydzielnicowe i międzynarodowe prawo prywatne, prawo autorskie, patentowe, czekowe, wekslowe, akcyjne. Komisja Kodyfikacyjna opracowała szereg projektów ustawodawczych, dotyczących ustroju sądów powszechnych i obu kodeksów postępowania sądowego — karnego i cywilnego, z których dwie pierwsze ustawy obowiązują już na obszarze całego Państwa od r. 1929, trzecia zaś stanowi przedmiot rozporządzenia Prezydenta Rzeczypospolitej z listopada 1930 r. Obecnie całą energię skupia Komisja Kodyfikacyjna na posunięciu naprzód w sposób stanowczy, od dłuższego czasu starannie opracowanych, projektów w dziedzinie kodeksu karnego i poszczególnych części kodeksu cywilnego. Kodeks karny jest już właściwie gotów; w sposób możliwie najbardziej intensywny prowadzone jest trzecie czytanie projektu, w którem rozpatruje się już nie zasadniczo ustaloną koncepcję nowoopracowanego prawa, lecz jedynie uwagi władz i zrzeszeń prawniczych, celem ewentualnego wprowadzenie poprawek lub uzupełnień. Spodziewać się należy ukończenia w Komisji Kodyfikacyjnej tego nadzwyczaj doniosłego aktu prawnego w ciągu roku 1931/32 i nastąpi oddanie projektów w ręce i do dyspozycji miarodajnych czynników ustawowych.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#SZaczek">Zaznaczyć przytem muszę, że od samego początku swojego istnienia Komisja Kodyfikacyjna rozwijała się jako zasadniczy ośrodek prawniczy, wokół którego skupiły się organizacje pomocnicze z pośród przedstawicieli prawa, mające na celu bądź ułatwienie komisji kontaktu ze zrzeszeniami prawniczemu w kwestii opiniowania o jej projektach, bądź ułatwienia. komisji jej kontaktu z prawniczemi zrzeszeniami międzynarodowemu w kwestii dostarczania i wymiany materiału prawno-porównawczego w dziedzinie bieżących zagadnień kodyfikacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#SZaczek">Przechodząc teraz do działalności Ministerstwa w zakresie zarządu sprawiedliwości, chciałbym tu podkreślić, że kapitalnem zagadnieniem, przed którem sądownictwo polskie stoi od pierwszej chwili odbudowania Państwa Polskiego, jest, brak odpowiednich pomieszczeń dla władz i urzędów wymiaru sprawiedliwości. Potrzeby te są oddawna przedmiotem szczególnej troski Ministerstwa. Zdołało ono zebrać materiały, dotyczące wszystkich pomieszczeń sądowych, a to dla uwidocznienia, w jakiej mianowicie kolejności narzuca się konieczność stopniowego załatwienia najpilniejszych potrzeb administracji sprawiedliwości w tej dziedzinie, przez budowę nowych gmachów lub rozbudowę, względnie kapitalny remont istniejących budynków.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#SZaczek">Ogólny program budowlany Ministerstwa Sprawiedliwości, sporządzony w roku 1926/27, obliczony został na wysoką sumę 250 milionów złotych, a obejmuje budowę nowych gmachów i nowych więzień, bo dotąd więzienia są pomieszczone w nieodpowiednich budynkach prywatnych. Na poczet tego obszernego programu Ministerstwo w ustawie o nadzwyczajnych kredytach inwestycyjnych otrzymało sumę 12.200.000 zł, która użyta została na budowę szeregu gmachów sądów okręgowych oraz kilku gmachów sądów grodzkich. Ten kredyt inwestycyjny okazał się wysoce niewystarczającym, i już w budżecie na rok 1930/31 przeznaczono znowu na te cele budowy 1½ miliona złotych, z których obecnie jest do dyspozycji kwota około 800.000 zł. W preliminarzu budżetowym na rok 1931/32 przewidziano dalszą skromną sumę 800.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#SZaczek">Ze spraw organizacyjnych wysuwa się dalej na ważne miejsce niezałatwiona jeszcze definitywnie sprawa ustalenia granic okręgów sądowych. Zmiany, pod tym względem dotychczas przeprowadzone, niedostateczne i niewyczerpujące, mają na celu ułatwienie ludności dostępu do władz wymiaru sprawiedliwości. Do tego też celu służyły takie zmiany w dziedzinie organizacji sądów, jak utworzenie w Warszawie trzeciego sądu pracy, przeniesienie izb morskich z Wejherowa i Starogardu do Gdyni oraz studia nad ustaleniem siedzib roków sądowych i sesyj wyjazdowych.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#SZaczek">Ministerstwo dąży stale do usprawnienia działalności sądów, przyśpieszenia wymiarów sprawiedliwości i wprowadzenia jednocześnie możliwych oszczędności, podyktowanych koniecznościami finansowemi Państwa.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#SZaczek">Rok 1930 był dla sądownictwa szczególnie ważnym, gdyż szereg przepisów o charakterze zasadniczym, które ostatnio weszły w życie, mianowicie nowy ustrój sądownictwa, kodeks postępowania karnego, zmusiły praktykę sądową do wejścia na nowe tory, co znowu było połączone ze wzmożeniem działalności inspekcyjnej, wizytatorskiej i nadzorczej Ministerstwa. Ponadto rok ten zaznaczył się wogóle wzrostem obciążenia we wszystkich niemal sądach, co spowodowało bardzo poważne przeciążenie sędziów.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#SZaczek">Dużą wagę przywiązuje Ministerstwo — i słusznie — do akcji rekonstrukcji ksiąg gruntowych. Wskutek działań wojennych w wielkiej ilości sądów na obszarach Małopolski uległy księgi gruntowe bądź zupełnemu, bądź częściowemu zniszczeniu. Na terenie, należącym do okręgu Sądu Apelacyjnego we Lwowie, stwierdzono zniszczenie hipotek w 73 sądach powiatowych, zaś na terenie, należącym do okręgu Sądu Apelacyjnego w Krakowie, w 29 sądach powiatowych, a z tego więcej niż w połowie zniszczenie jest takie, iż rekonstrukcja ksiąg gruntowych będzie mogła nastąpić tylko drogą przeprowadzenia dochodzeń, ustawą przewidzianych. Akcja Ministerstwa Sprawiedliwości w sprawie rekonstrukcji ksiąg gruntowych w pierwszych latach istnienia Państwa Polskiego, ze względów oszczędnościowych i ze względu na brak sił fachowych, tylko zwolna posuwała się naprzód. Poważną przeszkodą w dziedzinie usprawnienia działalności sądów jest brak odpowiednich sił na stanowiskach sędziowskich i prokuratorskich, co wprost uniemożliwia podniesienie całości sądownictwa na najwyższy stopień doskonałości.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#SZaczek">Ogólny stan personalny sędziowski i prokuratorski we wszystkich sądach i urzędach prokuratorskich na całym obszarze Rzeczypospolitej Polskiej przedstawia się w sposób następujący: według budżetu na rok 1930/31–3.812 sędziów i prokuratorów, z czego 317 stanowisk pozostaje nieobsadzonych. Niewykorzystanie tych stanowisk jest skutkiem braku kandydatów na sędziów i prokuratorów. Młodzież prawnicza rok rocznie licznie wstępuje na praktykę do sądów w charakterze aplikantów sądowych. Obecnie w 8 apelacjach jest 1.704 aplikantów sądowych. Jednak niechętnie pozostaje ona w służbie sądowej, przechodząc po złożeniu egzaminu sędziowskiego do adwokatury, lub też innych zawodów, zapewniających jej lepsze warunki materialne. Z pośród zaś tych, którzy pozostają, część po kilkoletniej pracy również opuszcza szeregi sądownictwa dla tej samej przyczyny.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#SZaczek">Powodem takiego stanu rzeczy jest niewystarczające wyposażenie oraz przeciążenie pracą, wywołane zbyt szczupłą ilością etatów. To też duże trudności zachodzą przy obsadzaniu wakujących stanowisk, zwłaszcza w sądach prowincjonalnych jedno i dwuosobowych, oddalonych od większych miast, a już wprost niemożliwą rzeczą staje się obsadzenie stanowisk sędziowskich i prokuratorskich przez odpowiednich ludzi w województwach wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#SZaczek">Brak sił sędziowskich i prokuratorskich odbija się bardzo ujemnie na sprawności sądów.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#SZaczek">Jeżeli chodzi o stan osobowy sądownictwa, to stoi ono na wysokim poziomie, przytem z roku na rok coraz bardziej się podnosi. Młode jednostki prawnicze, zasilające szeregi sądownictwa, odznaczają się dużem poczuciem obowiązku i zrozumieniem zadań i magistratury sądowej. Dopływ nowych jednostek o kwalifikacjach więcej niż wystarczających na stanowiska komorników sądowych pozwala przewidywać, że przyczyni się to również do podniesienia sprawności czynności egzekucyjnych i ukrócenia skarg na czynności komorników.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Leszczyński.)</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#SZaczek">Przechodzę do sprawy więziennictwa. Należy tu podkreślić, że stan liczebny więzień na 1-grudnia 1930 r. wynosił 37.381 więźniów, co w porównaniu ze stanem na 1 grudnia 1929 r. stanowi zwiększenie o 6.730 osób. Nie jest to jednak wynikiem zwiększenia przestępczości w istotnem tego słowa znaczeniu, raczej tłumaczy się znacznem podniesieniem ilości t. zw. więźniów śledczych, co ma znów swój wyraz przydzielaniu spraw administracyjnych i karno-sądowych. Dalsza także przyczyna leży w obniżeniu dobrobytu, gdyż ludność zamiast opłaty kary pieniężnej odbywa kary więzienia.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#SZaczek">Porównując w r. 1930 cyfry maksymalne i minimalne faktycznego zaludnienia więzień w Polsce, dochodzimy do przeciętnej cyfry 33.000 osób, co stanowi 1% całej ludności, w tej sumie jest około 900 osób nieletnich, do lat 17, zaś stosunek więźniów śledczych do ogólnej cyfry więźniów wynosi w ostatnich łatach około 33%.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#SZaczek">Polityka penitencjarna idzie w następujących kierunkach: szkolenia personelu więziennego, oświaty więźniów i ich kształcenia zawodowego. W tym celu urządza się dla więźniów kursy nauczania powszechnego, kursy ogrodownictwa, warzywnictwa, a nawet jedwabnictwa. Kształcenie zawodowe w zakładach wychowawczo-poprawczych dla nieletnich daje również dodatnie wyniki. Kierownicy zakładów starają się w miarę możności roztaczać opiekę nad wychowankami, także po ich wyjściu z zakładów, co ma oczywiście bardzo doniosłe znaczenie z punktu widzenia walki z recydywą.</u>
          <u xml:id="u-29.20" who="#SZaczek">Co do warsztatów więziennych, to mają one zaspokoić przedewszystkiem potrzeby sądów i innych instytucyj państwowych w urzędach, biurach. Niemniej, uważam, że ta produkcja warsztatów więziennych na dalszy zbyt wymaga bardzo ostrożnego traktowania, celem uniknięcia konkurencji dla przedsiębiorstw prywatnych, pracujących z natury rzeczy w znacznie mniej korzystnych, z punktu widzenia rentowności, warunkach.</u>
          <u xml:id="u-29.21" who="#SZaczek">Przechodzę do ogólnych cyfr preliminarza. Dochody preliminowane są na około 44 miliony złotych, w tem główną pozycję złotych 42 miliony stanowi dochód z należytości sądowych, wpłacanych na terenie ziem b. zaboru rosyjskiego i pruskiego. W Małopolsce, jak wiadomo, system opłat sądowych jest odmienny, tam wpłata dokonywa się bezpośrednio do kas skarbowych i budżet odnośny preliminowany jest w budżecie Ministerstwa Skarbu. Jeżeli byśmy chcieli dodać tę sumę 42 milionów, wpływającą na terenie wspomnianych wyżej dwóch dzielnic oraz tangent opłat skarbowych, wpływających w Małopolsce, to wypadłaby łącznie suma 70 milionów złotych, jako dochód Ministerstwa Sprawiedliwości, t. j. około 46% ogólnej sumy wydatków tego resortu. W wydatkach, preliminowanych według uchwały Sejmu na 129 milionów złotych w okrągłej sumie, 94 miliony wypadają na wydatki osobowe i 35 milionów na rzeczowe.</u>
          <u xml:id="u-29.22" who="#SZaczek">Stosunek budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości do ogólnego budżetu państwowego wydatków administracyjnych pozostał taki sam, jak był w latach poprzednich, to znaczy wynosi około 4,5%. Skreślenia, dokonane przez Sejm w preliminarzu rządowym, wynoszą 1.500.000. Skreślenia te uznane zostały na Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu za możliwe; zmniejszenia bądź odpowiadają wynikom finansowym w odpowiednich pozycjach ubiegłego roku budżetowego, bądź jak w pozycji żywienia więźniów, uzasadnione są spadkiem kosztów żywności, bądź wreszcie, o ile chodzi o kredyt na budowle, dyktowane są koniecznością jak najdalej idącej kompresji budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-29.23" who="#SZaczek">Komisja Skarbowo-Budżetowa nie zaproponowała żadnych zmian w tekście i w cyfrach preliminarza, uchwalonego przez Sejm, na podstawie uchwały tej Komisji wnoszę: Wysoka Izba raczy przyjąć budżet Ministerstwa Sprawiedliwości w tekście, uchwalonym przez Sejm, bez zmiany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#WicemarszałekLeszczyński">Głos ma s. Makarewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#SMakarewicz">Wysoki Senacie! P. sprawozdawca sen. dr. Zaczek jest dobrym kolegą, nie chciał nas niepokoić wyciąganiem wniosków z pewnych cyfr, które niewątpliwie zwróciły jego uwagę, skoro badał budżet Ministerstwa Sprawiedliwości także za lata ubiegłe. P. sprawozdawca stwierdza na str. 10 swego referatu, że na terenie Państwa znajduje się ogółem 339 więzień o pojemności 37.177 osób, stwierdza równocześnie, że stan liczebny więzień na dzień 1 grudnia 1930 r. wynosił 37.381 osób, co oznacza przekroczenie pojemności o przeszło 200 osób, a co w porównaniu ze stanem na 1 grudnia 1929 r. (rok wstecz) stanowi zwiększenie o 6.730 osób. P. sprawozdawca nie dodaje do tego żadnego komentarza, same te cyfry jednak mają swoją przerażającą wymowę. Po raz pierwszy od czasów państwowości polskiej przekroczyliśmy granicę pojemności polskich więzień. Dotychczas powtarzało się z uczuciem ulgi, że wiele naszych więzień jest niewyzyskanych. Skok zaludnienia więzień w jednym roku o blisko czwartą część zaludnienia roku ubiegłego jest niesłychany.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#SMakarewicz">Zasięgałem w Departamencie Karnym Ministerstwa Sprawiedliwości informacji, jaki jest stan w obecnej chwili. Otrzymałem odpowiedź, że w dniu 1 lutego 1931 r. stan zaludnienia więzień polskich wynosił 37.973 osoby, a zatem przekroczyliśmy granicę demarkacyjną pojemności więzień o dalszych 600 osób. Tak zatem przekroczyliśmy tę granicę razem z poprzedniem przekroczeniem o 800 osób. Odgrywać mogą przy tem zjawisku poważną rolę czynniki przemijające, jak przesilenie gospodarcze lub roznamiętnienie walką wyborczą i przedwyborczą, niemniej wzrostu zaludnienia więzień, tak gwałtownego, wszystko to nie tłumaczy. Przyczyny tkwić muszą głębiej. Czynniki oficjalne nie biorą sprawy tragicznie, jak dowiedziałem się z rozmów prywatnych. Z jednej strony pocieszają się tem, że w więzieniach polskich, mimo przekroczenia teoretycznej pojemności, jest jeszcze wiele miejsca niewyzyskanego, z drugiej strony twierdzą, że wzrost ilości więźniów jest wynikiem wprowadzenia nowej procedury karnej i sprawniejszego wykonywania kary, skutkiem czego przyszło do zbiegu w danej chwili egzekucji wyroków zaległych obok wyroków nowych. Tłumaczenie to mogłoby ostatecznie wyjaśnić wzrost ilości t. zw. więźniów karnych, obok nich jednak znajduje się grupa t. zw. więźniów śledczych, których było 1. XII. 1930 ogółem 13.948, czyli blisko 14.000, gdy na dzień 1. I. 1928 r. było ich 11.356, na 1. I. 1929 11.658, na 1. I. 1930 r. 11.388. Stwierdzić należy, że w ciągu roku 1930 przybyło więźniów śledczych przeszło 2.500. Są to wszystko zatem osoby obwinione o spełnienie czynu karygodnego w ostatnich czasach. Gdybyśmy na poczet zjawisk gospodarczych i politycznych ub. roku mieli zaliczyć pewien anormalny wzrost przestępczości, to jednak w każdym razie pozostanie nam pewna ilość przestępstw, które przenieść należy na konto stałego, a w ostatnim roku zwiększonego, wzrostu przestępczości.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#SMakarewicz">Statystyka polska nie jest doskonałą w dziedzinie kryminalistyki, a to skutkiem braku jednolitego ustawodawstwa, dostarczającego wspólnej podstawy dla obliczania i zestawienia ilości popełnionych przestępstw, mimo swej niedoskonałości dostarcza jednak pouczających cyfr, o ile chodzi o stwierdzenie stałego wzrostu przestępczości w Polsce. Z najnowszych publikacyj Głównego Urzędu Statystycznego z r. 1930, jak „Statystyka Kryminalna”, „Rocznik Statystyczny”, wynika przedewszystkiem stały wzrost zaludnienia więzień, chociaż od czasu do czasu stosuje się t. zw. amnestię, celem częściowego opróżnienia zakładów karnych, a także chociaż na obszarze całego Państwa stosuje się instytucję t. zw. warunkowego zawieszenia wykonania kary, co nie dopuszcza conajmniej 10% skazanych do rzeczywistego odcierpienia kary.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#SMakarewicz">Te cyfry globalne, dotyczące zaludnienia więzień, nie mówią o czynniku, który rzuca na sprawę charakterystyczne światło i daje nam klucz do rozwiązania zagadki i stwierdzenia przyczyny stałego wzrostu przestępczości i zaludnienia więzień. Czynnikiem tym jest t. zw. przestępczość chroniczna, bądź to zawodowa, bądź nałogowa. Pewnych szczegółów dowiadujemy się o niej dopiero z analizy cyfr, dotyczących skazania za poszczególne przestępstwa w związku z cyframi dotyczącemi t. zw. powrotu do przestępstwa po poprzedniem ukaraniu. Zacznijmy od cyfr, dotyczących materiału surowego, a więc samych faktów przestępstw dokonanych.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#SMakarewicz">Rocznik Statystyczny donosi nam o policyjnem stwierdzeniu stałej progresji w latach 1925 do 1929 w dokonywaniu przedewszystkiem przestępstw przeciw mieniu. Kradzież kolejowa bez włamania występuje w tych latach w następującej progresji częstotliwości: 3383, 3464, 3768, 3516, 4627; kradzież kieszonkowa: 9869, 10408, 11223, 11152, 12134; kłusownictwo: 5287, 7573, 8052, 8348, 10287; oszustwo: 15206, 18866, 21704, 23817, 26359; sprzeniewierzenie: 3072, 3906, 4269, 4291, 4438.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#SMakarewicz">W grupie wymienionych przestępstw stwierdzamy wzrost częstotliwości o 50–100% w czterech latach.</u>
          <u xml:id="u-31.6" who="#SMakarewicz">Równoczesny wzrost ilości morderstw i podpaleń niewątpliwie pozostaje w związku ze wzrostem przestępstw o typie zawodowym: morduje się niewygodnego świadka, podpala się dom dla zakrycia kradzieży, lub inkasowania sumy ubezpieczonej. Dlatego wypada przytoczyć cyfry, dotyczące także tej dziedziny. Od roku 1925 do 1929 wzrosła liczba morderstw w progresji następującej: 995, 1084, 1135, 1304, 1401; w tym samym czasie wzrosła ilość podpaleń w podobnej progresji: 2077, 2218, 2094, 2352, 2980. W obu grupach stwierdzamy wzrost około 50% w czterech latach. Uzupełnieniem dla tych cyfr będzie stwierdzenie, że przestępstwa z tej dziedziny dopuszczają się przeważnie jednostki wielokrotnie karane, t. zw. recydywiści, co do których przypuszczać należy, że popełnianie przestępstw uznali za zwój zawód.</u>
          <u xml:id="u-31.7" who="#SMakarewicz">Dowodem, że głównie recydywiści spełniają pewne przestępstwa, są cyfry statystyki polskiej, która wykazuje za r. 1926, (ostatnia wydana przez „Rocznik Statystyczny”) że w województwach centralnych i wschodnich było recydywistów 8.329, a z tego 6.974 przy przestępstwach majątkowych, w województwach zachodnich na 3.208 recydywistów wypada 2.215 przy przestępstwach majątkowych, w województwach południowych na 9.530 wypada 6.080 sprawców przestępstw przeciw mieniu. Ogółem w roku 1926 w całem Państwie było recydywistów 21.067, a z tego 15.269 recydywistów z dziedziny przestępstw majątkowych. Oczywiście nasunąć się może pytanie, czy ci recydywiści raz tylko wracają do przestępstwa, czy więcej. Statystyka kryminalna wykazuje kategorie osób karanych 3–5 razy, a nadto kategorię karanych 6 razy i więcej. Wystarczy ograniczyć się do stwierdzenia, że według zestawień przez Główny Urząd Statystyczny, dostarczonych mi w dniu dzisiejszym — są to cyfry jeszcze nie ogłoszone — w r. 1926 było osób w wieku łat 18 i wyżej karanych 6 razy i więcej 1516, takichże osób w r. 1927 było 1.965. Dokładniejsza analiza wykazuje, że ta nadmiernie częsta recydywa dotyczy głównie przestępstw przeciw mieniu.</u>
          <u xml:id="u-31.8" who="#SMakarewicz">Dla nikogo niema wątpliwości, że ludzie, karani sześć i więcej razy, nie poprawią się po odcierpieniu kary nowej, lecz przeczekają przymusową przerwę w pracy zawodowej na to, aby z tym większym zapałem rzucić się do niej po wyjściu z więzienia. Tych około 2.000, karanych sześć i więcej razy, nie powinno znajdować się na wolności póty, póki stanowią trwałe niebezpieczeństwo dla życia społecznego. Z chwilą, kiedy zawodowcy, którzy są dobrymi rachmistrzami, dowiedzą się, że społeczeństwo w razie ponownego ich schwytania nie ograniczy się do wymierzenia kary kilkomiesięcznego lub rocznego więzienia, lecz dołączy do tego zamknięcie w specjalnym zakładzie o trwaniu dosyć nieoznaczonem, rozważą sobie, czy gra warta świeczki.</u>
          <u xml:id="u-31.9" who="#SMakarewicz">Dla orientacji, z jakim materiałem ludzkim mamy tu do czynienia, wystarczy przytoczyć jeden typowy przykład.</u>
          <u xml:id="u-31.10" who="#SMakarewicz">Oto w ostatnim tygodniu czytaliśmy w prasie codziennej: „Nestor lwowskich złodziej, 27 razy karany za kradzieże. Przed sądem we Lwowie stanął niejaki 59-letni Stanisław Stefański, który pomimo już poważnego wieku i faktu, że był już 26 razy karany za złodziejstwo i inne przestępstwa, nie rezygnuje z „pracy” i nie chcę przejść w zasłużony stan spoczynku. Postawiony po raz 27 przed sąd za kradzież cennego futra, nestor lwowskich złodziej „robił wariata”, jednak wreszcie przyznał się do winy i dostał 2 lata więzienia”. Nasuwa się mimowoli pytanie, gdzie podział się instynkt samozachowawczy społeczeństwa, jeżeli dla tego osobnika niema innej odpowiedzi, jak tylko kara dwu lat więzienia i to może z urlopem dla poratowania zdrowia, a w każdym razie z zupełnie definitywnem zwolnieniem po odbyciu kary. Kto wierzy w to, że ten sześćdziesięcioletni człowiek, który całe życie utrzymywał się z kradzieży i pokrewnych przestępstw, po wyjściu z więzienia przestanie być trwałem niebezpieczeństwem dla tego środowiska, w którem się będzie obracał?</u>
          <u xml:id="u-31.11" who="#SMakarewicz">Społeczeństwa dawniejsze miały dla takich osobników karę śmierci, która oczyszczała życie społeczne z niebezpiecznych mętów. Społeczeństwo nowożytne ma bardziej humanitarne sposoby walki z takimi przestępcami, ma t. zw. środki zabezpieczające, których zadaniem jest odciąć podobne typy od reszty społeczeństwa, odebrać im sposobność dokonywania przestępstw i wykonywania przestępczego zawodu. Polska nie ma ani jednego, ani drugiego systemu. Dla pierwszego jest zanadto humanitarna, a dla drugiego zanadto nieporadna. Dlatego pozwala takim osobnikom żerować na organizmie społecznym, dlatego też kategoria osób wielokrotnie karanych w Polsce wzrasta z roku na rok w sposób zatrważający, Nieustanne włamania, rabunki, oszustwa, fałszowanie pieniędzy, handel żywym towarem i t. p., to czyny, pochodzące od ludzi, którzy popełnianie zbrodni uważają za trwałe źródło dochodów. Ustosunkowanie się polskiego ustawodawstwa do tych zjawisk do tej polskiej rzeczywistości jest jak dotychczas żadne.</u>
          <u xml:id="u-31.12" who="#SMakarewicz">Dotykam tu sprawy równie przykrej jak zagadkowej, a mianowicie biernego oporu Ministerstwa Sprawiedliwości, tak wobec stanowiska zajętego przez Komisję Kodyfikacyjną w jej projekcie kodeksu karnego, jak i wobec trzech z rzędu (w kilku latach) rezolucji Wysokiego Senatu w sprawie środków zabezpieczających.</u>
          <u xml:id="u-31.13" who="#SMakarewicz">Wiadomo, że do zadań Ministerstwa Sprawiedliwości należy nie tylko administracja sprawiedliwości w ramach obowiązujących ustaw, ale także rozwijanie życia prawnego w Państwie zapomocą inicjatywy do ustawodawstwa. W znacznej części z pomocą przychodzi Ministerstwu Komisja Kodyfikacyjna, która otrzymawszy ustawą z roku 1919 zadanie przygotowania wielkich kodeksów z dziedziny ustawodawstwa sądowego, jak nam p. sprawozdawca budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości przed chwilą zaznaczył, w znacznej części z swego zadania już się wywiązała, dając obok mniejszych ustaw także kodeksy postępowania karnego i cywilnego. Komisja Kodyfikacyjna, jak wiadomo, przygotowała projekt kodeksu karnego, którego część ogólną, zawierającą wypracowany w szczegółach program kryminalno-polityczny, ogłosiła drukiem jeszcze w roku 1922. Obecnie odbywa się, jak zaznaczył p. s. Zaczek, trzecie czytanie całego projektu; za kilka miesięcy projekt znajdzie się w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jakiekolwiek będą losy tego projektu, Ministerstwo liczyć się z tem musi, że podstawy tego kodeksu, jego program kryminalno-polityczny nie może ulec zmianie. Ministerstwo winno zatem przygotowywać się już dziś do wprowadzenia nowej kodyfikacji. Z przykrością stwierdzić należy, że chociaż Ministerstwo niejednokrotnie czerpało z tego projektu inicjatywę do drobnych zmian obowiązującego ustawodawstwa, to zachowuje zupełną bierność wobec rzeczy najważniejszych, wobec walki z przestępczością przy pomocy tak zwanych środków zabezpieczających.</u>
          <u xml:id="u-31.14" who="#SMakarewicz">Stwierdzić wypada, że polski kodeks karny nie pójdzie po linii najmniejszego oporu, nie będzie szedł udeptanym w XIX wieku szlakiem szablonowego wymiaru kary, jako głównego czy też jedynego środka walki z przestępczością. Oczywiście kara pozostanie nadal podstawą wymiaru sprawiedliwości przy uwzględnieniu wszystkich szans wydobycia z niej bezpośredniego pożytku dla społeczeństwa. Nikt chyba jednak na początku czwartego dziesiątka XX wieku nie oddaje się złudzeniu, by szablonowy wymiar sprawiedliwości karnej prowadził do zmniejszenia przestępczości. Wiemy dokładnie, że kara, a zwłaszcza kara pozbawienia wolności mało kogo poprawiła, mało kogo odstraszyła, a wielu już doszczętnie zepsuła.</u>
          <u xml:id="u-31.15" who="#komentarz">(S. Bojko: Tak jest, słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-31.16" who="#SMakarewicz">Nowożytny ustawodawca ogląda się za skuteczniejszym sposobem rozprawiania się ze sprawcami przestępstwa. Wie on o tem dokładnie, że przestępstwa pochodzą po największej części od jednych i tych samych osobników, którzy bądź to jako zawodowi lub nałogowi, bądź to jako częściowo anormalni, stanowią osobny dla siebie świat. Z tym światem trzeba się przedewszystkiem rozprawiać, a nie z jednostkami, które sporadycznie, epizodycznie, niemal przypadkowo, ocierają się o sąd karny.</u>
          <u xml:id="u-31.17" who="#SMakarewicz">Komisja Kodyfikacyjna jaknajdokładniej opracowała plan walki z tą przestępczością, która stanowi codzienny chleb sądów. Projekt kodeksu karnego przewiduje stosowanie t. zw. środków zabezpieczających, które obok kary lub zamiast kary uwalniają społeczeństwo od konieczności powracania niezliczoną ilość razy do tego samego osobnika jako sprawcy czynu karygodnego. Środki zabezpieczające chronią społeczeństwo przed przestępcami w przyszłości. Wystarczy unieszkodliwić kilka tysięcy ludzi w Państwie Polskiem, by nastała epoka ulgi, by można stwierdzić, że stosunki bezpieczeństwa publicznego w Polsce znacznie się poprawiły. Dziś zawodowy przestępca popełnia kilkanaście, kilkadziesiąt nawet razy przestępstwo, zanim wpadnie w ręce sprawiedliwości. Przerażone społeczeństwo ma uczucie, że co drugi człowiek jest złodziejem, rabusiem, gwałcicielem, jest to jednak złudzenie optyczne, przestępstw dokonuje kilka tysięcy tych samych ludzi, którzy często w ciągu jednego roku występują dwa i trzy razy na kartach statystyki kryminalnej, jako sprawcy czynu karygodnego, wyrokiem zasądzającym objęci. Ministerstwo Sprawiedliwości nie przystąpiło do przygotowania podstaw dla wprowadzenia w życie środków zabezpieczających, nie próbowało także wprowadzić ich na własną rękę, choć można to uczynić każdego czasu bez zmiany całej kodyfikacji karnej. Można je wprowadzić oddzielnie w drodze noweli tak, jak wprowadzono instytucję warunkowego zawieszenia wykonania kary.</u>
          <u xml:id="u-31.18" who="#SMakarewicz">W ubiegłych latach trzykrotnie, przy różnych sposobnościach, miałem zaszczyt spowodować rezolucję Senatu, wzywającą Rząd do wprowadzenia choćby części tych środków walki z przestępczością, a mianowicie zakładów dla przestępców zawodowych i nałogowych. Wnioski odpowiednie stawiałem 22 czerwca 1928 r., 8 marca 1929 r., 11 marca 1930 r. Każdym razem zapadała jednomyślna lub prawie jednomyślna uchwała Wysokiego Senatu, rezolucje Wysokiego Senatu pozostały jednak bez echa. Przed kilku dniami p. s. Targowski stwierdził, że wprawdzie Senat nie ma inicjatywy ustawodawczej, ma jednak inicjatywę myśli. Historią wspomnianych rezolucyj Wysokiego Senatu dowodzi w sposób niedwuznaczny, jaki praktyczny walor w naszych politycznych stosunkach ma „inicjatywa myśli”.</u>
          <u xml:id="u-31.19" who="#SMakarewicz">Kiedy w rozmowach prywatnych próbowałem zgłębić tajemnicę dziwnego zachowania się Ministerstwa Sprawiedliwości wobec zasad, ustalonych przez Komisję Kodyfikacyjną, a popartych autorytetem Senatu Rzeczypospolitej, otrzymałem odpowiedź wymijającą, ogólną wzmiankę o studiach, a także o trudnościach finansowych. Powoływanie się na trudności finansowe jest zawsze argumentem zabójczym, zwłaszcza w państwie, przechodzącem ostre przesilenie gospodarcze, argument ten w danym razie wynika jednak poprostu z braku należytej orientacji. Z punktu widzenia finansowego sprawa zabezpieczenia społeczeństwa przed recydywistami przedstawia się nie jako wydatek, lecz wprost odwrotnie, jako źródło wielkich oszczędności dla Skarbu Państwa, idących w dziesiątki milionów złotych rocznie.</u>
          <u xml:id="u-31.20" who="#SMakarewicz">Sprawa jest niezmiernie prosta. Przestępcy, którzy dzisiaj zapełniają polskie więzienia, są to jednostki należące przeważnie albo do zakładów dla niepoprawnych, albo do zakładów dla przestępców niezrównoważonych i psychicznie chorych. Ludzie ci już dzisiaj obarczają Skarb Państwa wydatkiem na utrzymanie, wydatkiem na dozorców, na opał i światło, ponadto obarczają Skarb Państwa wydatkiem na chwytanie ich celem doprowadzenia do sądu, wydatkiem na przeprowadzenie śledztwa, wygotowanie aktu oskarżenia i przeprowadzenie rozprawy karnej. Ludzi tych, obecnie znajdujących się w zakładach karnych, w gronie t. zw. więźniów karnych, przenieść należy po odcierpieniu kary do innych zakładów, gdzie znajdą się w towarzystwie osobników sobie podobnych, bez możliwości ponownego popełnienia przestępstwa. Koszta utrzymania w zakładach zabezpieczających nie będą wynosiły więcej, niż w domu kary. Oczywisty zysk społeczeństwa polega na tem, że przeniesie się danego osobnika z jednego zakładu do drugiego, bez potrzeby wypuszczania go na wolność na to, by go potem chwytać. Oznacza to poważną oszczędność na kosztach pościgu policyjnego, kosztach utrzymywania niepotrzebnie wielkiej ilości sędziów śledczych, prokuratorów i sędziów wyrokujących. Nie dając przestępcy zawodowemu sposobności do ponownego popełniania przestępstw, oszczędzamy to wszystko.</u>
          <u xml:id="u-31.21" who="#SMakarewicz">Problem zakładów zabezpieczających nie jest problemem stawiania i urządzania nowych budynków, a jest tylko problemem przesiania materiału ludzkiego, znajdującego się obecnie w zupełnem pomieszaniu. Ta sama ilość miejsca, ta sama pojemność polskich więzień, które mamy dzisiaj, wystarczy jutro, trzeba tylko pewne budynki więzienne inaczej nazwać i wysyłać tam ludzi, którzy tam, a nie gdzieindziej należą.</u>
          <u xml:id="u-31.22" who="#SMakarewicz">To, co się dzieje dzisiaj, przypomina zabawę dzieci w „chowanego”. Zawodowego przestępcę wypuszcza się z więzienia w pełnej świadomości, że natychmiast po wyjściu zacznie wykonywać na nowo swe społecznie szkodliwe rzemiosło. Przestępcę wypuszcza się na wolność, ale policja zachowuje skrzętnie w albumie notowanych przestępców jego zdjęcie fotograficzne, pomiary antropometryczne, odciski palców, wszystko to w głębokiem przeświadczeniu, że te materiały przydadzą się, i to w najbliższej przyszłości. Zaraz potem zaczyna się zabawa w chowanego, raz, drugi i trzeci udaje się przestępcy t. zw. „skok”, schwytano go za czwartym razem, a wtedy kończy się zabawa w chowanego, a zaczyna się ciężka praca prokuratorów i sądów, by ustalić podstawę faktyczną i nowe fakty ująć w formy prawne.</u>
          <u xml:id="u-31.23" who="#SMakarewicz">Zdaje się, że w sferach rządowych nikt nie zastawiania się nad tem, jak wielkie oszczędności budżetowe wynikną z faktu, że recydywista pozostawać będzie dłuższy czas w zamknięciu, uniemożliwiającem mu powrót do przestępstwa. Pamiętać należy, że unieszkodliwienie, zwłaszcza zawodowców, powoduje zmniejszenie ilości przestępstw, nie tylko popełnianych przez nich samych, lecz także przestępstw, popełnianych przez t. zw. przestępców ze sposobności, którzy bez namowy, kierunku i organizacji, dostarczonej przez zawodowców, przestępstwa nie dokonają, bo nie mają ani odwagi, ani przygotowania. Zamknięcie zawodowców jest zarazem zamknięciem szkoły zawodowej. Zamknięcie na dłuższy czas kilku tysięcy zawodowców oznacza zmniejszenie ilości przestępstw dokonywanych przynajmniej o połowę.</u>
          <u xml:id="u-31.24" who="#SMakarewicz">Zmniejszenie przestępczości wiąże się logicznie ze zmniejszeniem personelu policyjnego, na który Państwo Polskie wydaje blisko 130 milionów złotych rocznie; oznacza także zmniejszenie personelu prokuratorskiego i sędziowskiego, a wymiar sprawiedliwości w Polsce kosztuje w wydatkach personalnych około 100 milionów złotych.</u>
          <u xml:id="u-31.25" who="#SMakarewicz">Polecam uwadze p. Ministra Skarbu te możliwe oszczędności w budżecie Ministerstw Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości. Nie są to oszczędności groszowe, idą w miliony złotych.</u>
          <u xml:id="u-31.26" who="#SMakarewicz">Cóż się dzieje dzisiaj? Zatrzymuje się nadal zabawę w „chowanego”, a ponieważ zaczyna ona być coraz niebezpieczniejszą dla organów państwowych, biorących udział w tej zabawie z tytułu swego zawodu, wprowadza się nowość „pancerze ochronne”. Ze źródeł oficjalnych, bo z „Gazety Administracji i Policji Państwowej” nr 3, eks. 1931 (str. 87) dowiadujemy się, co następuje: „Wprowadzenie pancerzy z tarczami (jak dotąd w ilości 430), sporządzonych ze stali chromoniklowej, specjalnie hartowanej, zabezpieczającej od strzałów rewolwerowych nawet z bezpośredniej odległości, dało policji nowy środek do zwalczania szczególnie niebezpiecznych przestępców, chroniących się w kryjówkach”. Wzmianka o pancerzach ochronnych dowodzi zrozumienia w sferach decydujących, jak wielkiem niebezpieczeństwem są zawodowi przestępcy, nawet dla policji państwowej. Pancerze ochronne dowodzą, że mamy jakby wojenny front wewnętrzny, wewnętrznego nieprzyjaciela, który nie gardzi żadną postacią broni. Mimowoli nasuwa się jednak pytanie, czy zamiast sprawiania pancerzy nie byłoby prostszem nie dopuszczać do tego, by owi niebezpieczni przestępcy znajdowali schronienie w kryjówkach, z których mogą strzelać do organów służby bezpieczeństwa; czy nie byłoby właściwszem, aby Państwo postarało się dla nich o takie kryjówki, w którychby pozostawali pod stałą kontrolą odpowiedniego personelu. Państwo Polskie oszczędza pozornie na zakładach zabezpieczających, a sprawia za to pancerze ochronne. Jest to niezmiernie charakterystyczny rys polskiego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-31.27" who="#SMakarewicz">Sprawa ta prowadzi do dalszych refleksyj: jakie wrażenie na organ służby bezpieczeństwa robić musi ta zabawa w „chowanego”? Setki najdzielniejszych posterunkowych, przodowników, czy wywiadowców pada ofiarą walki z recydywistami, bo polowanie na nich jest niebezpieczniejsze od polowania na tygrysy. Czy nie może to wywołać rozgoryczenia u ludzi pracujących stale z narażeniem własnego życia, gdy dowiadują się, że zawodowiec, którego schwytano w niebezpiecznych warunkach, otrzymał karę roku więzienia, że po odbyciu tej kary wyjdzie na wolność, że trzeba go będzie znowu tropić z tą samą szansą śmierci? Czy ludzie ci nie zadają sobie pytania, na które odpowiedź nie może wypaść korzystnie ani dla społeczeństwa, nie umiejącego się zdobyć na odpowiednie ustawodawstwo, ani dla Rządu, który nie występuje z żadną w tym względzie inicjatywą?</u>
          <u xml:id="u-31.28" who="#SMakarewicz">Osobną uwagę poświęcić należy innym przestępcom, którzy nie są wprawdzie zawodowcami, przedstawiają jednak równie poważne niebezpieczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-31.29" who="#SMakarewicz">Przed kilku tygodniami wygłosił p. dr Polakiewicz, Wicemarszałek Sejmu, mowę w charakterze referenta budżetu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. W mowie tej zaznaczył, co następuje: „Ministerstwo Sprawiedliwości stwierdza, że uchwały sądów o umieszczeniu obwinionych umysłowo chorych w szpitalach, nie mogą być wykonywane z braku miejsca, co wytwarza dla tych osób stan bezprawny”. Pan Wicemarszałek Sejmu uważa, że nie dobrze jest, jeżeli obwinieni uznani za umysłowo chorych, nie mogą znaleźć pomieszczenia w zamkniętych zakładach dla umysłowo chorych, bo wytwarza to dla tych osób „stan bezprawny”.</u>
          <u xml:id="u-31.30" who="#SMakarewicz">Mniemam, że daleko poważniejszy powód do troski wytwarza fakt, że wśród społeczeństwa wolno poruszać się będą ludzie, mogący każdej chwili dokonać czynu, który przedstawia się jako przestępstwo, a za który podobnie, jak poprzednio, nie będą ponosili karnej odpowiedzialności. Co stąd w praktyce wynika, pouczy nas jeden typowy przykład z miasteczka Przemyślany, woj. tarnopolskiego. Czytaliśmy przed dwoma tygodniami w prasie codziennej:</u>
          <u xml:id="u-31.31" who="#SMakarewicz">„Tajemnicze pożary, wzniecane przez nieuchwytnego sprawcę w coraz to innym punkcie miasteczka, zaczęły budzić wśród mieszkańców Przemyślan panikę. Energiczne dochodzenia policyjne, w których czynny udział wzięła ludność Przemyślan, doprowadziła w końcu do ujawnienia tajemniczego podpalacza. Okazał się nim obłąkany żyd 23-letni Salomon Schrage, cierpiący, jak stwierdzili lekarze, ma manię wzniecania i gaszenia ognia. Schrage zakradał się o zmroku w obejście upatrzonego domostwa i wtykał bądź w słomę, bądź w deski zapalone szmaty umaczane w nafcie. Następnie pośpiesznie oddalał się i wracał na miejsce dopiero wówczas, gdy podpalony przezeń budynek stał w ogniu. Ze zwracającym powszechną uwagę zapałem brał czynny udział w gaszeniu pożaru, nosząc gorliwie wodę i zalewając nią ogień, przyczem częstokroć narażał nawet swoje życie. Okoliczność ta zwróciła w końcu uwagę na Schragego, którego poczęto śledzić. Ostatnią ofiarą wariata miał być domek listonosza Szypułki, który usiłował on podpalić po bezskutecznej również próbie podpalenia gospodarstwa Franka. Przesłuchany ojciec aresztowanego Schragego zeznał, że syn jego od 14 roku życia zdradza chorobę umysłową. Kilkakrotne starania o umieszczenie go w zakładzie kulparkowskim nie odniosły skutku z powodu zbyt wysokich kosztów utrzymania, żądanych przez dyrekcję zakładu. Niebezpiecznego wariata odstawiono do więzienia sądu grodzkiego”.</u>
          <u xml:id="u-31.32" who="#SMakarewicz">W danym razie policja odstawiła chorego psychicznie, a podejrzanego o podpalenie, do aresztu sądu powiatowego, którego zadaniem jest poddać sprawcę badaniu lekarskiemu co do stanu zdrowia psychicznego. Prawdopodobnie znawcy stwierdzą, albo już stwierdzili, chorobę psychiczną. Zakłady zamknięte nie przyjmą chorego wobec przepełnienia, chory wróci do rodziny, będzie podpalał i gasił w dalszym ciągu. Powie ktoś: Nic na to nie poradzimy, niema pieniędzy na nowe zakłady dla psychicznie chorych, musimy godzić się z losem. Jest to stanowisko błędne. Chory psychicznie przestępca nie należy wcale do normalnych zakładów zamkniętych dla psychicznie chorych. Jest to osobnik, wymagający odrębnego traktowania, trudno się dziwić, jeżeli zakłady zamknięte bronią się przed takimi pacjentami. Dla takich chorych powinny istnieć odrębne zakłady. Przed dwoma laty zwiedzałem taki zakład w Bridgewater w stanie Massachusetts, był zapełniony doszczętnie, chociaż ma pojemność dla tysiąca osób. Stan ten liczy tylko 3 miliony mieszkańców, w odpowiednim stosunku do zaludnienia Polska powinna mieć taki zakład z pojemnością do 10.000 chorych psychicznie przestępców. Zakładu takiego typu w Polsce niema.</u>
          <u xml:id="u-31.33" who="#SMakarewicz">Komisja Kodyfikacyjna wprowadza w swym projekcie k. k. zakłady zabezpieczające dla osobników, którzy dopuścili się przestępstwa, a z powodu choroby psychicznej nie odpowiadają za swoje czyny. Zakłady takie mogą istnieć jako osobne pawilony przy zwykłych zakładach karnych, lub jako zakłady odrębne. I oto — miła niespodzianka, Dowiadujemy się, że w ostatnim roku Polska poczyniła już pierwsze kroki na drodze do realizacji myśli ochrony społeczeństwa przed psychicznie chorym przestępcą. Istnieją mianowicie, jak o tem zresztą wspomina p. sprawozdawca budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, dwa zakłady: „dla nerwowo i umysłowo chorych więźniów”, a mianowicie: jeden w Grodzisku Mazowieckim na blisko 50 łóżek, a drugi w Grudziądzu na 100 łóżek. Zakłady te jednak nie mogą spełniać roli „środka zabezpieczającego” dla braku podstawy prawnej. Można w nich leczyć więźniów nerwowo chorych lub podlegających ostremu atakowi przemijającej psychozy. Nie to jednak jest zadaniem środka zabezpieczającego, który ma odciąć trwale od społeczeństwa jednostkę niebezpieczną ze względu na swój ustrój psychofizyczny, zagrażającą spełnieniem czynów karygodnych. Zdarza się, że w zakładach polskich via facti przetrzymuje się przez pewien czas więźniów, u których stwierdzono psychozę chroniczną, aczkolwiek osobnik taki według istniejących przepisów w szpitalu więziennym znajdować się nie powinien, gdyż odcierpienie kary więzienia skutkiem psychozy stało się niemożliwością. Brakowi podstawy prawnej możnaby z łatwością zapobiec, gdyż Sejm i Senat z pewnością zgodzą się na uchwalenie odpowiedniej noweli, a wtedy tym skromnym narazie zakładom leczniczym nadać będzie można kierunek i charakter środka zabezpieczającego. W takim razie byłby to skromny wprawdzie, ale zasadniczy początek nowych zakładów penitencjarnych o wielkiej doniosłości. Narazie Ministerstwo Sprawiedliwości o legalizację stanu faktycznego nie zabiega.</u>
          <u xml:id="u-31.34" who="#SMakarewicz">Sceptyk zapyta: Mimo wszystko jaka jest gwarancja, że w razie zastosowania systemu ochronnego zamykania przestępców zawodowych, czy innych osiągnie się cel zmniejszenia przestępczości, a co zatem idzie, oszczędności w dziale służby policyjnej, prokuratorskiej, sądowej i więziennej? Teoretyczne wywody znajdują się zawsze na poziomie tylu innych teoretycznych wywodów, których słuszności zaprzeczyło życie, skutkiem tego każdy teoretyczny wywód spotyka się ze sceptycyzmem. W danym razie powołać się można na gotowe przykłady. Jest społeczeństwo, które osiągnęło upragniony przez wszystkich cel zmniejszenia przestępczości, jest niem społeczeństwo angielskie. W Anglii odbywa się proces likwidowania więzień, budynki więzienne państwo wyprzedaje jako niepotrzebne. To jedyne pod tym względem społeczeństwo jest zarazem jedynem, które wprowadziło w życie przed 20 laty osobne zakłady dla zawodowych przestępców, gdyż gdzieindziej, jak w Norwegii lub w stanie Nowojorskim załatwia się sprawę odcięcia recydywistów od społeczeństwa w drodze długoletniego lub dożywotniego więzienia, we Francji za pomocą deportacji. Niema dla mnie wątpliwości, że zmniejszenie przestępczości w Anglii wywołane zostało zarówno przez szczęśliwe rozwiązanie problemu walki z alkoholizmem, jak i przez zakłady zabezpieczające dla zawodowców.</u>
          <u xml:id="u-31.35" who="#SMakarewicz">Dlatego mam zaszczyt przedstawić Wysokiej Izbie wniosek do rezolucji, oparty nie tylko na prostym rachunku z ołówkiem w ręku, ale także poparty oświadczeniem innych społeczeństw w kierunku wprowadzenia logicznego programu kryminalno-politycznego. Wniosek ten opiewa:</u>
          <u xml:id="u-31.36" who="#SMakarewicz">Senat wzywa Rząd do jak najszybszego wprowadzenia zakładów zabezpieczających dla przestępców niepoprawnych i psychicznie anormalnych, zgodnie z projektem części ogólnej k. k., opracowanego przez Komisję Kodyfikacyjną.</u>
          <u xml:id="u-31.37" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-31.38" who="#SMakarewicz">Istnieje dogmat w zwyczajowem prawie budżetowem Polski, który opiewa: budżet oświaty i wojska to jest tabu, to są budżety opancerzone, których nie wolno tykać. Na wydatki temi budżetami objęte pieniądze zawsze znaleźć się muszą. Rzecz szczególna, że nikt nie zadał sobie pytania, czy budżet na ochronę życia i mienia obywateli przed przestępcami nie należy do tych, które zasługują na szczególną opiekę. Jeżeli przestępczość wzrasta w sposób wręcz przerażający, jeżeli niszczy społeczeństwo, poprostu zalewa jak powódź, to przyczyny szukać należy w traktowaniu tego budżetu w sposób szablonowy, bez wglądu w cyfry statystyki kryminalnej i w cyfry zaludnienia więzień. Jak się traktuje ten budżet, tego dowodem fakt, że wobec przerażającej cyfry blisko 33.000 więźniów, wobec przekroczenia pojemności więzień nikt nie zadał sobie pytania, gdzie pomieścić nadliczbowych kilkuset więźniów, ani co będzie, jeżeli progresja ilości więźniów trwać będzie dalej, jeżeli za rok mieć będziemy sześć lub siedem tysięcy więźniów nadliczbowych. Czy odpowiadać będziemy tak, jak to czynią dziś zakłady dla psychicznie chorych: Odmawiamy przyjęcia dla braku miejsca? Niech morderca idzie dalej mordować, złodziej dalej kraść. Jeżeli stan obecny trwać będzie dalej, trzeba będzie zmienić ustawodawstwo i uchylić karalność samosądów, trzeba będzie uznać w pełni prawo Lynchu, stosowane dawniej w puszczach amerykańskich.</u>
          <u xml:id="u-31.39" who="#SMakarewicz">Nie tylko nikt się nie zastanawia nad konsekwencjami tego stanu, ale zaszedł fakt, dla którego niema nazwy: oto Sejm skreślił kwotę 100.000 zł z budżetu nadzwyczajnego na budowę nowych gmachów więziennych, z której to kwoty część iść miała na prace przygotowawcze dla postanowionej już budowy więzienia m. Łodzi 100.000 zł w budżecie 3-miliardowym, to pozycja niewielka, wstrzymanie prac nad przygotowaniem budowy więzienia dla Łodzi, to opóźnienie rozpoczęcia budowy o rok. Ten fakt mówi tomy. Jeżeli zestawimy cyfrę przerażającego wzrostu ilości więźniów z tą t. zw. oszczędnością, podyktowaną „koniecznością jak najdalej idącej kompresji budżetu”, jak to pięknie nazywa p. sprawozdawca, to poprostu wstrzymać się trzeba od wypowiadania zdania, by nie przekroczyć dopuszczalnych form krytyki.</u>
          <u xml:id="u-31.40" who="#SMakarewicz">Mam nadzieję, że Wysoki Senat pozycję tę zechce przywrócić, choćby w wysokości 50.000 zł. Będzie to symboliczne stwierdzenie, że przynajmniej Senat Rzeczypospolitej ma zrozumienie dla powagi położenia.</u>
          <u xml:id="u-31.41" who="#SMakarewicz">Stawiam odpowiedni wniosek: Wysoki Senat raczy w budżecie nadzwyczajnym Ministerstwa Sprawiedliwości skreśloną przez Sejm pozycję „kredyt na budowę nowych gmachów więziennych” przywrócić do wysokości 50.000 zł.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#Marszałek">Mogę przyjąć tylko w formie rezolucji a nie poprawki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#SMakarewicz">Zależy od Pana Marszałka. W wypadkach wyjątkowych Pan Marszałek może dopuścić także poprawkę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Staniewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#SStaniewicz">Wysoka Izbo! Przychodząc do głosu w tej debacie nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości, nie mogę, jako człowiek urodzony na Wołyniu i całem swem życiem związany z ziemią wołyńską, pominąć milczeniem olbrzymiej roli, jaką sprawny i rzetelny wymiar sprawiedliwości odgrywa na Wołyniu. Ze sprawozdań posiedzeń sejmowych Panowie znają przemówienia posłów: Pewnego, Teleżyńskiego, Bogusławskiego oraz wczorajsze przemówienie senatora Masłowa, Ukraińców wołyńskich, z którymi miałem zaszczyt figurować na wspólnych listach wyborczych. Te przemówienia kolegów ukraińców z Wołynia są zjawiskiem rewelacyjnem nie tylko w oczach Polski, ale i w oczach całego Zachodu. Zarówno ciała ustawodawcze jak i prasa całego świata przyzwyczajone były do faktu, że głos posłów Ukraińców był przeważnie antypaństwowy, skierowany już nie tylko przeciw poszczególnym rządom, lecz niestety i przeciw Rzeczypospolitej. Działo się to pod wpływem zaognionych nacjonalizmów Małopolski Wschodniej podżeganych w swoim czasie przez perfidną politykę Habsburgów, a głęboko sprzecznych z kulturą i tradycją obu narodów.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#SStaniewicz">Ta wyłączność głosów nienawiści ukraińskiej przełamana została już w ubiegłym Sejmie, gdzie zdrowa i szczera narodowo czująca część Ukraińców wołyńskich zerwała węzły z tak zwanym Blokiem mniejszości narodowościowych i szła do ciał parlamentarnych wspólnie z Polakami na wspólnej liście Bezpartyjnego Bloku. Nie jednemu zdawać się wówczas mogło, iż jest to tylko eksperyment, jednakże eksperyment ten się udał, to znaczy, że wynikał z istoty rzeczy i z rzeczywistego nastroju psychicznego. Niech dowodem tego będzie zgrana i solidarna współpraca posłów i senatorów wołyńskich w ubiegłym Sejmie i Senacie, której nie przeszkadzały różnice narodowościowe i wyznaniowe. Do obecnych ciał parlamentarnych wołyńska grupa polsko-ukraińska weszła w składzie wzmocnionym i jej zwartość, oparta na wspólnem dotychczasowem doświadczeniu i na pracy wspólnej, nie uległa żadnej wątpliwości i nie może być załamana.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#SStaniewicz">Mamy do czynienia jedynie z zewnętrznym przejawem rzeczy daleko istotniejszej, mianowicie prawdziwego nastroju zarówno polskiej jak i ukraińskiej społeczności. Dawne, to znaczy przedrozbiorowe starcia i boje nie miały nigdy charakteru narodowościowego, nosząc cechy wyłącznie socjalne. Jeżeli sięgniemy do źródeł naszych dziejów, to musimy stwierdzić niezbicie, że były to normalne rozruchy socjalne, wynikające z układu pańszczyzny. Nienawiści narodowościowej nie było. Tu mieści się istota tej głębokiej różnicy w nastrojach, którą zauważamy między ziemią Wołyńską a Małopolską. Wschodnią. Układ etniczny i tu i tam jest jednakowy, jakaż jednak olbrzymia różnica w dziedzinie współżycia.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#SStaniewicz">Ta linia, odgraniczająca możliwość współżycia od zaognienia i zaostrzenia nacjonalizmów, jest wyraźnie dawną granicą rosyjsko-austriacką. Austria w myśl zasady: divide et impera podżegała i przeciwstawiała sobie dwa nacjonalizmy. Rosja natomiast gniotła zarówno polskość, jak i ukrainizm. Mickiewicz i Szewczenko byli jednakowo niebłagonadiożni, byli jednakowo zakazaną literaturą. Z tego też względu na terenie Wołynia nie mógł się rozwinąć antagonizm polsko-ukraiński, przeciwnie, nawet narastało poczucie bratniości, o tyle ważniejsze, iż nie tylko stało się racją stanu, lecz kwestią daleko silniejszą albowiem kwestią sentymentu.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#SStaniewicz">Jako Polak, pochodzący z Wołynia, z radością stwierdzam, iż głosy posłów Pewnego, Bogusławskiego, Teleżyńskiego i sen. Masłowa nie są bynajmniej odosobnione. Są one istotnym i niesfałszowanym obrazem często świadomym, a czasem nawet pod świadomym rzeczywistości wołyńskiej. Prawdziwy patriota ukraiński z Wołynia, nie wyrzekając się bynajmniej idei budowy państwowości własnej, widzi i rozumie możliwość tej budowy jedynie w oparciu o silną mocarstwową Polskę i orientuje się na Warszawę, nie zaś na Berlin lub Moskwę.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#SStaniewicz">I należy przyznać, że do wzmocnienia tego nastroju przyczyniły się w wysokim stopniu dzieje Polski Odrodzonej. Ogromną rolę odegrało tu oczywiście braterstwo broni wojny w 1920 r., gdy na czele pułków ukraińskich, zmagających się wspólnie z bohaterską armią polską z nawałą bolszewicką, stał współczesny bohater Ukrainy Ataman Petlura. Ale i rozbudowa Państwa Polskiego działała coraz bardziej zbliżająco, coraz więcej cementowała dwa narody, żyjące pod wspólnym dachem. Pełne równouprawnienie obywateli ukraińskich, wynikające z istoty naszej Konstytucji, stopniowo przechodziło z okresu teorii w okres faktów dokonanych. Najjaskrawiej ten proces zaczął się przejawiać po przełomie majowym, kiedy na czele administracji stanęli ludzie, rozumiejący dobrze istotę zagadnienia polsko-ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#SStaniewicz">I przyznać również należy, że w procesie zagłuszenia nieufności ludu ukraińskiego do Polski ogromną rolę odgrywa sądownictwo polskie na Wołyniu, a to w zakresie dwóch funkcyj. Z jednej strony umie ono sprawnie ścigać i likwidować żywioły napływowe, usiłujące szerzyć zamęt na terenie Wołynia za pieniądze obce i na rozkaz cudzy, a z drugiej strony daje sprawny i rzetelny wymiar sprawiedliwości lojalnej ludności Wołynia, bez żadnej różnicy pod względem narodowościowym. Lud ukraiński doskonale uświadomił sobie tę zupełną bezstronność pod tym względem sądownictwa wołyńskiego i jest za to wdzięczny, tem bardziej, że przez sąsiednią granicę widzi dobrze, w jaką samowolę przeradza się za miedzą wymiar sprawiedliwości. Już za to jedno należy się wdzięczność sądownictwu, które, nie uprawniając żadnej polityki, prowadzi politykę najmądrzejszą, to znaczy politykę słuszności, jedynie godną współczesnego państwa. Jest to jeden z tych ważkich względów, który nakazuje nam głosować za budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#Marszałek">Głos na s. Seyda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#SSeyda">Wobec tych kilkunastu minut, które mam do dyspozycji, nie będę zatrzymywał się szczegółowo i długo przy stronie budżetowej Ministerstwa Sprawiedliwości, powiem tylko krótko, że pod tym względem jesteśmy prawdopodobnie zgodni, a mianowicie, że wydatki tego resortu nie odpowiadają rzeczywistym jego potrzebom. Składają się na to znane nasze stosunki gospodarcze, które powodują, że nie możemy w tej chwili myśleć o takiem udotowaniu członków ciała prokuratorskiego i sędziowskiego, jakieby odpowiadało ich stanowisku i ogromowi, i ciężarowy ich pracy. Z tej samej przyczyny sprawa lokali, przeznaczonych na funkcje sądów, bardzo niewiele posuwa się naprzód, ale stwierdzić należy, że istotny stan rzeczy, szczególniej w dawnym zaborze rosyjskim, nie przyczynia się do podniesienia powagi wymiaru sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#SSeyda">Im bardziej jednak warunki materialne, w jakich pracuje magistratura polska, dalekie są od doskonałości, tem bardziej należy baczyć na warunki moralne tej pracy. I tu przedewszystkiem podstawową zasadą jest niezawisłość sądów i sędziów. Pod tym względem era b. Ministra Sprawiedliwości p. Cara, która obdarzyła nas czasowo usuwalnością sędziów, ograniczeniem wybieralności sędziów i pozostawieniem mianowania na kierownicze stanowiska sędziowskie uznaniu władzy wykonawczej, wstrząsnęła niewątpliwie dotkliwie fundamentami niezawisłości sędziowskiej. Jedni zostali usunięci, inni uczuli nad sobą grozę, że mogą być usunięci, i z nich niewątpliwie niejeden w trosce o swoje stanowisko, w trosce o chleb swój i swojej rodziny mniej czy więcej załamał się i przestał się czuć przynajmniej w całej pełni niezawisłym sędzią. Nie oskarżam i nie uogólniam, stwierdzam tylko prawdę notoryczną, stwierdzam tę prawdę, nad którą sędziowie w pierwszym rzędzie sami ubolewają. W związku z tem uważam, że wszelkie lansowanie nowych wiadomości o zamierzonem, czy w rzeczywistości nie zamierzonem jakoby wznowieniu możliwości usuwania i przenoszenia sędziów, wyrządza zaiste ciężką krzywdę stanowi sędziowskiemu i spokojnemu wymiarowi sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#SSeyda">Jeżeli Panowie wszyscy bez różnicy przekonań politycznych, jeżeli wszyscy na chwilę zapomnimy o stosunkach naszych wewnętrzno-politycznych i cofniemy się poniekąd w perspektywę, to prawdopodobnie zgodzimy się wszyscy na to, że zarówno wymiar sprawiedliwości, jak i zaufanie, jakie społeczeństwo musi mieć do sądów, wymaga niewątpliwie w pierwszej linii zupełnej niezawisłości sądów i sędziów, a wymaga ponadto, ażeby prokurator czuł się stróżem Państwa i prawa w Państwie, a nie instrumentem politycznego tego czy innego rządu, instrumentem, którym się operuje w tym celu, ażeby dopiąć pewnego przejściowego celu politycznego. Jeżeli się na tę ogólną zasadę zgodzimy, to Panowie pozwolą, że przypatrzę się tej zasadzie od strony praktycznej, od strony rzeczywistości, jak to w istocie rzeczy wygląda. Najpierw przytoczę jako przykład — nie chcę znowu uogólniać — ale w każdym razie bardzo często po dziś dzień rola prokuratora jest polityczną, przytoczę jako przykład ostatnie procesy polityczne, procesy prasowe, które się toczyły z powodu artykułów, które krytykowały sprawę Brześcia. Biorę tę rzecz od strony ściśle prawnej. Przypomnę Panom, że zarówno z tej trybuny, było to w drugiej połowie stycznia, jak i w Komisji Prawniczej Senatu zwróciłem na to uwagę, od strony ściśle prawnej, że jeżeli w sprawie brzeskiej jest taka wielka rozbieżność w poglądach na to, co tam było, czy czego nie było, jeżeli jedni powiadają, że tam była zbrodnia, a drudzy, że tam wszystko było w porządku, a nawet że wszystko było idealnie, to sądzę, że dobro Państwa, dobro powagi władzy wymaga, ażeby ta rzecz była obiektywnie przez instancje sądowe wyświetlona. Zwracam na to uwagę, że może się to stać tylko wówczas. jeżeli przed sądami, dodam sądami cywilnemi, będą mogli byli więźniowie brzescy zeznawać pod przysięgą jako świadkowie. Pozwoliłem sobie zwrócić uwagę p. Ministrowi Sprawiedliwości, żeby zechciał skorzystać z tych nader licznych sposobności, jakich dostarczają artykuły prasowe, ażeby doszło do takiego procesu, w którymby przeprowadzono dowód prawny, w którymby prokurator nie sprzeciwiał się temu, ażeby oskarżony dowód prawny przeprowadził, żeby wystąpili jako świadkowie przed sądem pod przysięgą byli więźniowie brzescy.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#SSeyda">Pierwszy tego rodzaju proces odbył się już na końcu stycznia w Katowicach. Chodziło o odpowiedzialnego redaktora socjalistycznej gazety robotniczej. Jednakowoż cóż się stało? W chwili, gdy rzecz zahaczyła się o meritum sprawy brzeskiej, gdy chodziło o to, że ta rzecz będzie musiała być wyświetlona, wówczas prokurator cofnął oskarżenie i rzecz została umorzona. To był pierwszy wypadek.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#SSeyda">Następnie zwrócę uwagę na to, że może tydzień temu w tychże samych Katowicach przed tym samym sądem grodzkim odbyło się kilkanaście procesów o kilkanaście artykułów skonfiskowanych różnych pism opozycyjnych, przedewszystkiem „Polonij „, której odpowiedzialnym redaktorem był niejaki p. Skrzypczak. Jak postawił sprawę pan prokurator? Pan prokurator powiedział: Proszę tylko o zatwierdzenie konfiskaty, zastrzegam się, że nie ścigam odpowiedzialnego redaktora za czyn karygodny świadomy, bo jestem tego zdania, że on nie miał świadomości czynu karygodnego, nie miał świadomości, że czyn jego sprzeciwia się kodeksowi karnemu, i zastrzegam się stanowczo, że żądam tylko zatwierdzenia konfiskaty. Na to odpowiedzialny redaktor p. Skrzypczak oświadczył i zapewniał przed sądem, że miał pełną świadomość czynu karygodnego, bierze na siebie tę rzecz, żąda, chcę za to odpowiadać i prosi, ażeby miał możność przeprowadzenia dowodu prawdy; prosi ażeby sąd, a przedewszystkiem p. prokurator nie sprzeciwiali się temu, ażeby ci byli więźniowie byli jako świadkowie przesłuchani. Ale prokurator sprzeciwił się z całą stanowczością i powiedział że nie przyjmuje do wiadomości oświadczenia redaktora, ażeby to było świadomie popełnione przestępstwo, tu nie było czynu świadomego i zapadł wyrok zatwierdzający konfiskatę.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#SSeyda">Panowie się nie zdziwią, jak powiem, że to robi wrażenie, że się ucieka przed tem, ażeby ta sprawa nie została wyświetlona.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#SSeyda">W tymże samym dniu, w tymże samym sądzie grodzkim w Katowicach odbył się jeszcze inny proces w tej sprawie, a mianowicie proces „Polonij” za przedrukowanie artykułu „Gazety Bydgoskiej”, który stał się nieomal historyczny, za przedrukowanie artykułu „Gazety Bydgoskiej” pod tytułem „Hańba brzeska przed sądem”. Co tutaj zrobił p. prokurator? P. prokurator zgóry zrezygnował z odpowiedzialności redaktora za to wszystko, co przedrukowany artykuł mówił o Brześciu. Powiedział: nie ścigam, tam są straszne rzeczy napisane, ale mnie to nie interesuje, ja na to nie patrzę, za to nie ścigam odpowiedzialnego redaktora. A za co ściga? Ściga tylko za rzecz, również przedrukowaną z artykułu „Gazety Bydgoskiej”, mianowicie za twierdzenie, że te rzeczy działy się w Brześciu na rozkaz. Redaktor odpowiedzialny powołał się na oświadczenia pp. Piłsudskiego, Konarzewskiego, Sławka, Dąb-Biernackiego i posła Radziwiłła, które wyraźnie mówiły o tem, broniąc tych, co te rzeczy robili w Brześciu, że oni są niewinni, ponieważ robili na rozkaz. P. prokurator jednakże — o sądzie nie mówię, bo nie chcę tykać sądu — nie przyjął tego do wiadomości, obstawał przy tem, że stwierdzenie tego samego, co ci dostojnicy powiedzieli, że te rzeczy działy się na rozkaz jest zbrodnią. I redaktor został bez przesłuchania skazany na miesiąc więzienia. Panowie wiedzą bardzo dobrze o tem, że sprawa ta miała wejść do dojrzałości w Bydgoszczy, że w Bydgoszczy sąd grodzki uchwalił właśnie przesłuchanie jako świadków pod przysięgą byłych więźniów brzeskich, Panowie wiedzą niemniej, że w ostatniej chwili ta rzecz została udaremniona. Znowu nie będę mówił o Sądzie Najwyższym, będę mówił tylko o prokuratorze przy Sądzie Najwyższym. Otóż pierwszy prokurator przy Sądzie Najwyższym postawił wniosek w tymże Sądzie Najwyższym, ażeby wyjęto tę sprawę z sądu w Bydgoszczy i przekazano ją sądowi grodzkiemu w Toruniu, a uzasadniał to tem, że w Bydgoszczy jest tak wielki stan podniecenia ludności, że zagraża ono bezpieczeństwu publicznemu i że może przeszkodzić normalnemu tokowi wymiaru sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Ziemia się zatrzęsła w Bydgoszczy.)</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#SSeyda">Proszę Panów, w całej Bydgoszczy nikt nic nie wiedział o takim stanie podniecenia, ludzie zupełnie osłupieli, gdy dowiedzieli się z gazet, że w Bydgoszczy jest takie podniecenie, taki stan.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#komentarz">(S. Perzyński: Pan nie mówi, że wniosek prokuratora został zatwierdzony przez Sąd Najwyższy.)</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#SSeyda">Przepraszam, jeszcze nie jestem tak daleko, mówię narazie o tym dniu i powiem o innej rzeczy, że nim do tego doszło, była sprawa w instancji odwoławczej sądu okręgowego w Bydgoszczy — może on nie obrazi się, jeżeli się na jego opinię powołam — i prokurator bydgoski wystąpił z temi samemi rzeczami, z temi samemi zarzutami, nim do Sądu Najwyższego poszło, i zażądał wyjęcia tej sprawy z rąk sędziego Tomaszewskiego i przekazania jej do innego sądu. I instancja odwoławcza, która znajdowała się na miejscu, znała stosunki i wiedziała, czy pali się, czy nie, czy jest spokój, czy nie...</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#komentarz">(S. Perzyński: To proceduralnie nie jest do pomyślenia.)</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#SSeyda">Stwierdzam, że ta sprawa została opublikowana i nikt temu nie zaprzeczał. Badałem tę rzecz i potwierdzam, że instancja odwoławcza tą sprawą się zajmowała i nie dostrzegła, aby były powody rzeczowe do przekazania tej sprawy sądowi innemu.</u>
          <u xml:id="u-37.13" who="#SSeyda">Na zakończenie przejdę do innej dziedziny, żeby Panowie nie powiadali, że ciągle się mówi tylko o Brześciu. Oto przed paru dniami rozegrał się proces prywatno-karny między dwoma profesorami uniwersytetu, między prof. Kostrzewskim, zwolennikiem Stronnictwa Narodowego, a prof. Znamierowskim, zwolennikiem Bloku Bezpartyjnego, o obrazę. Tło procesu było wybitnie polityczne — nadmieniam nawiasem, że nie na tem rzecz polega, bo prof. Znamierowski został w dwóch instancjach skazany — o co innego mi chodzi. Na początku rozprawy instancji odwoławczej zgłasza prokurator — nazwisko niepotrzebne — akces do sprawy oskarżyciela przeciw oskarżonemu. Ale co robi w czasie całego postępowania? Jak się zachował? Nic innego nie robi, jak tylko prowadzi sprawę przeciw oskarżycielowi, a w obronie oskarżonego. Stawia następnie wniosek konkretny przeciw oskarżonemu, który poszedł znacznie dalej od wniosku obrońcy oskarżyciela, a kończy tem, że stawia wniosek o uwolnienie oskarżonego. Ale sąd nie poszedł za jego radą i wydał wyrok, skazujący prof. Znamierowskiego.</u>
          <u xml:id="u-37.14" who="#SSeyda">Zwracam uwagę, że jeżeli tego rodzaju rzeczy dzieją się, to sądzę, że nie może nikt — może na zewnątrz — ale w duszy swojej nikt szczerze nie może powiedzieć, że takie objawy przyczyniają się do podniesienia powagi prokuratora, poszanowania prawa i wogóle autorytetu władz państwowych. Powtarzam to, co powtarzamy przy każdej sposobności, że dla ubocznych, przejściowych względów politycznych nie wolno w duszy zbiorowej społeczeństwa podważać poczucia praworządności, bo to podważanie poczucia praworządności, szczególnie w duszy szerokich mas musi być przecież szkołą anarchii. A wszyscy zgodzimy się z tem, że szkoła anarchii jest największem niebezpieczeństwem dla przyszłości naszego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-37.15" who="#SSeyda">Głos ma s. Ohanowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#SOhanowicz">Wysoki Senacie! Pragnąc wypowiedzieć kilka uwag do budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości, muszę na samym wstępie uczynić dwa zastrzeżenia. Pierwsze to to, ażeby kilka słów krytyki, jakie będę musiał powiedzieć pod adresem zarządu i wymiaru sprawiedliwości, nie były zrozumiane, jakobym nie doceniał całego ogromu zadań zarządu i wymiaru sprawiedliwości i nie uznawał tej kolosalnej pracy, jaką urzędnicy i sędziowie przy wykonywaniu wymiaru sprawiedliwości spełniają. Do drugiego zastrzeżenia skłania mię przemówienie mego przedmówcy, mianowicie chciałbym zaznaczyć, żeby to, co powiem nie było uważane za jakąkolwiek krytykę orzeczeń sądowych, do tego nie jesteśmy upoważnieni, żeby nawet tego pozoru nie było, bo mój przedmówca, mówiąc zawsze o prokuratorze, formalnie o sądzie nic nie wspomniał, ale wszyscy rozumieliśmy, do czego zdążał.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#SOhanowicz">Otóż niewątpliwie, że tak, jak byłoby rzeczą zupełnie niewłaściwą, gdyby jakiś sędzia w orzeczeniu swojem krytykował ustawę, przez Izby Ustawodawcze wydaną, tak samo jest rzeczą niedopuszczalną, żeby w tej Izbie, czy w Sejmie, oceniano lub wartościowano orzecznictwo poszczególnych sądów, czy poszczególnych sędziów. Jest rzeczą zupełnie niedopuszczalną, abyśmy tu dzielili sędziów na sędziów dobrych i sędziów złych, czyli jak się wyraził jeden z posłów, należący do tego samego klubu, co p. sen Seyda, w Sejmie, na sędziów, którzy słuchają sprawiedliwości i takich, którzy słuchają Ministra Sprawiedliwości. Właśnie rzecz ta w o wiele większej mierze podkopuje stanowisko sądu, niż to zachowanie się prokuratora, o którem wspomniał p. sen. Seyda, co do którego prawdopodobnie usłyszymy wyjaśnienia od przedstawiciela Ministerstwa Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#SOhanowicz">Konstytucja nasza w dostatecznej mierze broni niezawisłości sędziów od góry, broni ich przed wpływami Rządu i władz nadzorczych, ale niestety nie broni ich przed wpływami zdołu, a niezawisłość sędziowska może być atakowana nie tylko zgóry, ale w jeszcze większej mierze zdołu. Jeżeli się w toku istniejącego procesu podaje zgóry w wątpliwość bezstronność sędziego, jeżeli w Sejmie stawia się in gratiam procesu, który jeszcze się nie zakończył wyrokiem, nieprzemyślane i niedostosowane wnioski ustawodawcze, jeżeli się prowadzi kampanię prasową przed procesem i po procesie przeciw pewnym imiennie wskazywanym sędziom, jeżeli nawet w sposób zupełnie niewinny, nie rozwijający żadnej krytyki sądownictwa, codziennie po kilka razy nadmienia się, że takie a takie orzeczenie wydał sędzia X czy I, powtarza się ciągle jego nazwisko, to niewątpliwie tego rodzaju działania muszą się przyczynić do nadwerężenia autorytetu sądów wśród publiczności. Całe szczęście, że wrodzone naszemu narodowi jest zaufanie do sądów i sprawiedliwości. Jeżeli obserwujemy to, co się dzieje w innych państwach Europy, i to na zachodzie, nie na wschodzie, gdzie się publicznie pisze i mówi o kryzysie sprawiedliwości, gdzie się mówi o sprawiedliwości partyjnej, to trzeba przyznać, że do tego stanu u nas nie doszło i nie dojdzie. U nas są sędziowie, są sędziowie niezawiśli, bo sędzia nie będzie przez nikogo z Rządu krępowany, nie będzie na niego zamachów, byle nie było zamachów zdołu.</u>
          <u xml:id="u-38.3" who="#SOhanowicz">P. sen. Seyda wspomniał o tym okresie, gdy ta nieprzenoszalność sędziów była zawieszona, owszem, był taki okres. To przewiduje Konstytucja w razie reorganizacji sądów, jest to rzecz konieczna. Proszę przejrzeć statystykę, jaką przedstawił sprawozdawca sejmowy budżetu sprawiedliwości, a zobaczą Panowie, że było w r. 1930 około dwudziestu wypadków, gdzie skorzystano z tego przepisu. Pozatem była pewna ilość dobrowolnych przeniesień, a więc w sposób minimalny ta ustawa była wyzyskana. Z tego powodu, chociaż było o to wiele hałasu, chociaż się mówiło, że niema u nas niezawisłości sędziowskiej, że niema sprawiedliwości w Polsce, kiedy ta ustawa obowiązuje, okazało się jednak, że niezawisłość sędziowska w Polsce się utrzymała.</u>
          <u xml:id="u-38.4" who="#SOhanowicz">Po tych zastrzeżeniach przejdę do moich uwag nad rzeczą samą.</u>
          <u xml:id="u-38.5" who="#SOhanowicz">Niestety, nie jestem w tem szczęśliwem położeniu, co p. sen. Makarewicz, który rozporządza specjalną statystyką w sprawach karnych, sporządzoną przez Główny Urząd Statystyczny. Ja chcę mówić o sprawach cywilnych. Tu takich statystyk niema, ale zdaje się, że pewna część uwag, która dotyczyła wymiaru sprawiedliwości karnej, da się także zastosować do wymiaru sprawiedliwości cywilnej. Jest to przedewszystkiem długość trwania spraw. Sprawy, które dla osób interesowanych są nieraz kwestią bytu, przeciągają się całemi latami, nim przyjdą do ostatecznego rozstrzygnięcia, i z tego powodu nie dziw, że strony coraz częściej, zwłaszcza w województwach zachodnich, uciekają od sprawiedliwości oficjalnej, a poddają się sądom rozjemczym i polubownym, które o wiele szybciej sprawę rozstrzygają. Tak samo, o ile chodzi o załatwianie spraw hipotecznych, spraw egzekucyjnych. Nie robię zarzutu z tego sędziom. Jeżeli weźmiemy, że, jak wykazuje statystyka, zawarta w sprawozdaniu, sędzia grodzki ma do załatwienia około trzech tysięcy spraw rocznie, a sędzia okręgowy 700 spraw rocznie, to nikt nie może być ani takim genjuszem, ani takim mocarzem fizycznym, ażeby bez zarzutu mógł te wszystkie sprawy w ciągu roku załatwić. To przechodzi możność i siły człowieka. Z tego powodu, choćby były jakie uchybienia, przeciąganie się spraw, to z tego zarzutu sędziemu robić nie można. Na to musi się znaleźć remedium, aczkolwiek jesteśmy w kryzysie gospodarczym, aczkolwiek zewsząd obcina się wydatki i nie można uzyskać nowych kredytów. Są jednak pewne drogi, któremi można jedno z drugiem pogodzić, t. zn. umożliwić sędziom wymiar sprawiedliwości w stosunkach lepszych, niż dotychczas, i zarazem Skarbu Państwa zbytnio nie obciążać.</u>
          <u xml:id="u-38.6" who="#SOhanowicz">I tu odrazu przejdę do drugiej sfery działalności Ministerstwa Sprawiedliwości, to jest do legislatywy. Jak we wszystkiem innem, tak samo i na tem polu od początku odrodzenia Polski postępowaliśmy z wielką rozrzutnością. Myśmy sobie pozwalali na ustawy bardzo luksusowe, zupełnie nie licząc się, jakie będą koszta. W zrozumiałem dążeniu do doskonałości, do ochrony obywatela, wprowadziliśmy tego rodzaju przepisy, które z natury rzeczy muszą wymagać ogromnego i niezmiernie kosztownego aparatu. Na to — trzeba to dziś powiedzieć — nas nie stać i za dziesiątek lat jeszcze nas stać na to nie będzie.</u>
          <u xml:id="u-38.7" who="#SOhanowicz">Pozwolę sobie zacytować tylko jeden drobny przykład, ażeby Wysokiej Izbie czasu nie zajmować. Konstytucja nasza w art. 72 powiada, że w ustawach ma być wprowadzona zasada, że od każdego orzeczenia karnego władzy administracyjnej pierwszej instancji musi obywatel mieć prawo odwołania się do właściwego sądu. Nie będę tu nad tem się rozwodził czy ta zasada, postawiona bezwzględnie bez żadnego wyjątku, jest celowa czy nie, Konstytucja tak powiada, nie czas nad tem dzisiaj dyskutować, ale co się dzieje w wykonaniu tego artykułu Konstytucji? Kodeks postępowania karnego poszedł jeszcze dalej dlatego, że Konstytucja zadowala się możliwością odwołania się od orzeczenia władzy administracyjnej do właściwego sądu, tymczasem kodeks postępowania karnego do załatwienia takich spraw przeznacza sąd okręgowy, a nadto dopuszcza, bez żadnych ograniczeń w najdrobniejszych sprawach, kasację. Z własnego doświadczenia znam takie wypadki, że ktoś, zasądzony przez miejski urząd bezpieczeństwa na 15 zł grzywny z powodu jazdy automobilem z nieprzepisową szybkością, odwołał się do sądu Okręgowego, sąd okręgowy zatwierdził orzeczenie, wnosi kasację. A jak się miałem sposobność przekonać w Sądzie Najwyższym, są setki tego rodzaju kasacji. Czyż, proszę Panów, Sąd Najwyższy, który jest u granic poprostu swej wytrzymałości i u granic tego, co człowiek może przepracować, ma się zajmować takiemi bagatelnemi sprawami ze szkodą innych o wiele ważniejszych spraw, gdy chodzi o dobra wyższe?</u>
          <u xml:id="u-38.8" who="#SOhanowicz">Drugi przypadek będzie już zachodził w dziedzinie, gdzie nie ustawodawca, lecz samo Ministerstwo Sprawiedliwości powoduje ten nadmiar niepotrzebnych czynności. Tu chodzić będzie o rozporządzenie Ministerstwa Sprawiedliwości z dnia 13 sierpnia 1930 roku o przejściu z egzekucji administracyjnej na egzekucję sądową. Istnieje tam przepis, że w pewnych wypadkach pewne instytucje i pewne władze, które mają egzekucję administracyjną we własnym zakresie działania, mogą jednak przejść na egzekucję sądową, to znaczy, że zwracają się do sądu o zezwolenie na egzekucję, a sąd wykonuje ją. Otóż Ministerstwo Sprawiedliwości powiada, że nim to nastąpi, to te władze muszą zwrócić się do sądu o klauzulę wykonawczą na swoim tytule, a potem dopiero mogą zwrócić się do tego samego sądu o wykonanie egzekucji. Do czego to potrzebne? Gdy sąd pozwala na egzekucję, to bada, czy ta władza jest właściwa do wydania takiego nakazu. W praktyce przedstawia się to w ten sposób, że odrazu posyła się do sądu tego rodzaju sprawę, a sekretarz sądowy umieszcza stampilię, podpis i potem drugi raz powraca do tego samego sekretarza. To jest niepotrzebny bieg pocztowy i zawalenie formalnościami kancelarii sądowej, a ma to ten skutek, że trwanie egzekucji przedłuża do trzech tygodni. Oczywiście takiego wyniku Ministerstwo nie chciało, ale wskutek nadmiernych formalności taki wynik jest.</u>
          <u xml:id="u-38.9" who="#SOhanowicz">O ile chodzi o przyszłość, to trzeba się liczyć znowu z jedną rzeczą w związku z wydaniem nowego kodeksu procedury cywilnej. Nowy kodeks procedury cywilnej przyjmuje zasadę, że wszelkie doręczenia następują z urzędu. Nie mam nic przeciw temu, jestem wielkim zwolennikiem tego, ale trzeba liczyć się z tem, że to będzie kosztowało, bo w tych dzielnicach, gdzie nie było dotąd doręczeń z urzędu, tylko prywatne, przez komorników, będzie to wymagało powiększenia najmniej o 50% całego personelu kancelaryjnego, ażeby te doręczenia z urzędu wykonywać.</u>
          <u xml:id="u-38.10" who="#SOhanowicz">Oto są te pewne przykłady, które możnaby mnożyć do bardzo wielkiej liczby, a z których wynika, że przy odpowiedniej korektywie ustaw dadzą się jednak w dziedzinie wymiaru sprawiedliwości poczynić tego rodzaju uproszczenia i udogodnienia, które bez obciążenia Skarbu Państwa nowemi wydatkami jednak spowodowałyby odciążenia sądów.</u>
          <u xml:id="u-38.11" who="#SOhanowicz">Dlatego kończąc już, chciałbym zwrócić się z apelem do Ministerstwa Sprawiedliwości, żeby tego rodzaju postulaty przeprowadziło i jak najrychlej wystąpiło tu z projektem noweli o odciążeniu sądów.</u>
          <u xml:id="u-38.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Kopciński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#SKopciński">W imieniu Klubu Senatorów Ludowych, Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów i Narodowej Partii Robotniczej składam następujące oświadczenie:</u>
          <u xml:id="u-40.1" who="#SKopciński">Nie będziemy brali udziału w debacie nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości. Fakt, że Ministrem Sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej jest p. Michałowski, prokurator w sprawie Brześcia, mówi sam za siebie. Rola, jaką p. Michałowski odegrał w stosunku do więźniów brzeskich jesienią r. ub., jego wywiady prasowe, poręczające, że wszystko jest w najlepszym porządku, to samo wystarczyłoby już dla uzasadnienia naszego stanowiska. Ale p. Michałowski posunął się dalej: w toku dyskusji sejmowej nad sprawą Brześcia nie odparł ani jednego z pośród straszliwych oskarżeń, skierowanych przeciwko niemu w pierwszym rzędzie, jako ówczesnemu przedstawicielowi nadzoru prokuratorskiego, odsyłał natomiast więźniów brzeskich do sądu celem dochodzenia przez nich krzywdy. Gdy zaś rozprawa, na dzień 5 marca r. b. wyznaczona przed sądem grodzkim w Bydgoszczy, miała wreszcie doprowadzić do bezstronnego i rzeczowego wyświetlenia hańby brzeskiej, spowodował za pośrednictwem podległego mu prokuratora odebranie sprawy właściwemu sądowi, przez co przesłuchanie poszkodowanych więźniów brzeskich w charakterze świadków narazie zostało udaremnione.</u>
          <u xml:id="u-40.2" who="#SKopciński">W tych warunkach dyskusja nad budżetem Ministerstwa, którym kieruje p. Michałowski, staje się niemożliwą ze stanowiska moralnego. Ograniczamy się więc do złożenia w obliczu Polski protestu przeciwko temu, że p. Michałowski, prokurator sprawy brzeskiej, reprezentuje w chwili obecnej sprawiedliwość Rzeczypospolitej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Perzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#SPerzyński">Wysoka Izbo! Ostatnia deklaracja, przed chwilą odczytana, myślę, że mogłaby pozostać bez odpowiedzi, gdyby nie to, że od początku do końca na fałszywych została oparta przesłankach. To będzie dowodziło, iż ta „hańba Brześcia” ma swą piętę Achillesową, która całą tę rzecz zupełnie musi przekreślać w oczach ludzi, co choć cokolwiek znają się na rzeczy i którym nie tak łatwo znowuż rzucić piaskiem w oczy.</u>
          <u xml:id="u-42.1" who="#SPerzyński">P. s. Kopciński, przedstawiając swoją deklarację, powiedział, że p. Minister Michałowski odesłał więźniów brzeskich do sądu. Odesłał, i cóż się stało? Żaden z więźniów brzeskich do sądu się nie zjawił. To jest zarzut pod adresem p. Ministra Michałowskiego? Wystarczy wiedzieć to tylko i rozumieć, żeby się przekonać, że p. s. Kopciński i wszyscy jego przyjaciele nie mają racji!</u>
          <u xml:id="u-42.2" who="#komentarz">(S. Kłuszyńska: Za to Pan ma rację.)</u>
          <u xml:id="u-42.3" who="#SPerzyński">Naturalnie, że ja mam rację, ja to udowadniam w tej chwili. A dalej p. s. Kopciński w swojej deklaracji powiada, że p. Minister Michałowski spowodował za pomocą swego prokuratora wyjęcie sprawy bydgoskiej z pod obrad sądu bydgoskiego. Gdzież to jest taka procedura? Skąd się ona wzięła? Co to za prawnik, Panie Senatorze, wyłuszczył Panu taką teorię? Nie p. Minister Michałowski za pomocą swojego prokuratora, tylko Sąd Najwyższy wyjął sprawę bydgoską z pod obrad sądu w Bydgoszczy i niema już o tem i nie może być w tej chwili żadnej dyskusji. Dyskusja zakończona: sąd zdecydował. Tak wygląda Pańska deklaracja od początku do końca. Myślę, że deklaracja, która się na takich fundamentach opiera, jest przekreślona w tej chwili, kiedy była tworzona, i możemy z nią skończyć zupełnie spokojnie.</u>
          <u xml:id="u-42.4" who="#SPerzyński">Omawiając budżet Ministerstwa Sprawiedliwości, myślę, iż trzeba wspomnieć o jednej niesłychanie istotnej rzeczy, o której wspomniał p. sen. Seyda, a która z tej trybuny nie została jeszcze dostatecznie wyjaśniona i odparta. P. sen. Seyda poruszył zarządzenia p. ministra Cara, ministra, któremu zawdzięczamy szereg pierwszorzędnych i wielkich kodeksów, obowiązujących już na ziemiach Rzeczypospolitej Polskiej...</u>
          <u xml:id="u-42.5" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-42.6" who="#SPerzyński">...to jest pierwszy unifikator wielkiego prawodawstwa polskiego...</u>
          <u xml:id="u-42.7" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-42.8" who="#SPerzyński">...otóż w związku z temi reformami, które on w ustawodawstwie polakiem w unifikacji jego przeprowadzał, przyszła i musiała przyjść konieczność dokonania, zgodnie z Konstytucją, reorganizacji sądów i do tej reorganizacji p. minister Car przystąpił w poczuciu swej za wymiar sprawiedliwości odpowiedzialności. Tej reorganizacji nie pozwolił dokończyć mu Sejm. Mniemam, że jeżeli dzisiaj ta rzecz staje się ponownie aktualną, to jest to tylko logiczny bieg rzeczy koniecznych. Jeżeli pogłoski, o których lansowaniu wspomniał p. sen. Seyda, są prawdziwe, a nie są tylko lansowaniem pogłosek, ale są istotnym faktem, to myślę, że jest to rzecz zupełnie logiczna, naturalna i słuszna. Ta rzecz, która nie została dokończona, dokończona być powinna. Jeżeli znajdzie się ona w izbach ustawodawczych, to mam wrażenie, że kierunek woli i pracy tych izb pójdzie tak, jak ja to w tej chwili rozumiem. Myślę, Wysoka Izbo, że to, co dzisiaj tu było powiedziane, po za temi rzeczami, które omówiłem w tej chwili, było powiedziane słusznie i doskonale. Należy jednak omówić jeszcze rzecz jedną: Ja również z wielu Panami należałem do tych, którzy oklaskiwali przemówienie p. profesora sen. Makarewicza;...</u>
          <u xml:id="u-42.9" who="#komentarz">(S. Roman: Z zastrzeżeniami.);</u>
          <u xml:id="u-42.10" who="#SPerzyński">...myślę, że należy jednak w niem niektóre rzeczy zastrzec, jak to słusznie zaznacza p. sen. Roman. Myślę, że trzeba podkreślić, że p. profesor w swojej świetnej zresztą mowie, zgęścił barwy. Nie wiem, czy p. profesor przez polską teraźniejszość i rzeczywistość, przez życie polskie, przez życie sądownictwa polskiego był upoważniony do powiedzenia, że przestępczość zalewa — jak powiedział — cały nasz kraj. Proszę Panów, czy to nie przesada? Czy to jest słuszne powiedzenie, Panie Profesorze?</u>
          <u xml:id="u-42.11" who="#komentarz">(S. Makarewicz: A cyfry?)</u>
          <u xml:id="u-42.12" who="#SPerzyński">O, jak to jest dalekie od prawdy! W tej chwili wrócę do cyfr. Myślę, że moralność, ta moralność, o której mówił prezes naszego klubu, wzrasta w Polsce, i to dążenie do ideału, ta twórczość mas gruntuje się dziś w Polsce coraz mocniej. Szereg objawów, a choćby ilość zasiadających w naszym klubie senatorów, świadczy, iż okrzepła myśl państwowa w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-42.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-42.14" who="#SPerzyński">Sądzę, że to można i należy powiedzieć.</u>
          <u xml:id="u-42.15" who="#SPerzyński">Wracam do tych cyfr, o których sen. Makarewicz mówił. Prawda, któż to będzie sprzeczał się z cyframi, że stan zaludnienia więzień obecnie się zwiększył? Sądownictwo i więziennictwo nasze pracuje zaledwie zgórą 10 lat! Przecież pamiętacie Panowie, jak niedawno obchodziliśmy uroczystość 10-lecia naszej niepodległości, a przez ten czas mieliśmy już 5 amnestii! Pamiętacie w latach 1918, 1919, 1922, 1924 i 1928. Jakaż ilość spraw na zasadzie art. 5, 7 i 10, zdaje się tych ustaw amnestyjnych, została umorzona? Jakaż ilość więźniów została zwolniona? Czy tego nie należy przypomnieć i policzyć? Jakby wyglądał stan zaludnienia więzień wtedy, gdyby nie było amnestyj, które niejednokrotnie złączone były uroczystościami narodowemi, jak n. p. ostateczne zatwierdzenie granic Polski, jak uroczystość uchwalenia i ogłoszenia Konstytucji 17 marca i t. d. — nie pamiętam wszystkich powodów, ale wiemy wszyscy, że konieczność życiowa, usprawnienie działalności całego sądownictwa wymagały tych amnestyj, przyczepianych niejako do uroczystości narodowych!</u>
          <u xml:id="u-42.16" who="#SPerzyński">W ten właściwy sposób sztucznie zupełnie nienaturalnie, bo czy to jest do pomyślenia w naturalnych warunkach, by w ciągu 10 lat było 5 amnestii; wyludnialiśmy więzienia, gdyśmy przeszli do stabilizacji stosunków, oczywiście niezwłocznie podniósł się stan zaludnienia więzień i ten stan dopiero teraz jest normalny i poza wszelką wątpliwością jest niższy od tej cyfry, którąśmy zupełnie świadomie i sztucznie obniżali tak, jak się obniża temperaturę choremu za pomocą rozmaitych środków i lekarstw.</u>
          <u xml:id="u-42.17" who="#SPerzyński">Dlatego sądzę, że twierdzenie p. prof. Makarewicza, że toniemy w powodzi przestępczości, jest niesłuszne. Rozumiem, że prawnik i człowiek, który tak doskonale zna prawo karne i jego wymogi, jak prof. Makarewicz, musi dopominać się o nowatorstwo, musi przypomnieć p. Ministrowi Sprawiedliwości i ciałom ustawodawczym, że twórczość w tej dziedzinie powinna być posunięta i należycie przystosowana do systemów domów ochrony. P. profesor sam stwierdził, że Minister Sprawiedliwości sam zaznaczył, że niema na to pieniędzy. Myślę, że to tłumaczy w możności Ministerstwo Sprawiedliwości — wszak już debatowaliśmy na ten temat na ostatniej sesji budżetowej przy budżecie Ministerstwa Sprawiedliwości i wtedy p. Minister powiedział, że również potrzeba, inaczej nie może być, bo niema na to pieniędzy. Myślę, że miał rację, jeżeli tak powiedział. Niejednokrotnie drobne inwestycje mogą dać duże rezultaty, mogą się stać źródłem szeregu pięknych zdobyczy, całej masy dobrobytu, zwiększenie dobrobytu, tylko trzeba te małe drobne inwestycje zrobić. A jakże często zrobić ich nie można, bo nie ma za co! I w danym razie na to poza wszelką wątpliwością nas nie stać. Jeżeli tu stwierdzono, że nie nadążamy z budową szkół, to czyż możemy sobie pozwolić na luksus budowania więzień wtedy, kiedy nie nadążamy z budowaniem szkół? Proszę Panów, myślę, że na poruszony przez p. prof. Makarewicza temat należałoby i można powiedzieć więcej. Bo, jeżeli Panowie weźmiecie wielki przyrost ludności naszej, którego p. prof. Makarewicz nie wziął pod swoją uwagę, to zrozumiecie, że ilość miejsc zajętych w więzieniach tak samo rośnie, jak wzrasta przyrost ludności, a ilość więzień nie została dotąd zwiększona i niewiadomo, czy prędko zostanie zwiększona. W tych warunkach, proszę Panów, musimy powiedzieć, iż to, co w granicach możliwości naszego życia da się zrobić, to się robi. Że się nic robi wszystkiego, to jest poza wszelką wątpliwością, ale że Ministerstwo Sprawiedliwości nad rozwojem, nad rozbudową tej swojej dziedziny, w której panuje, myśli, czuwa i pracuje, mamy tego doskonałe dowody. I dlatego sądzę, że należy życzyć sobie, ażeby Minister Michałowski, dziś niestety nieobecny w Senacie z powodu choroby, by jego zastępca p. minister Świątkowski tak pracowali, jak pracował p. minister Car, a wtedy będziemy spokojni, iż dziedzina Ministerstwa Sprawiedliwości nie będzie ostatnią w Polsce,</u>
          <u xml:id="u-42.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#Marszałek">Udzielam głosu s. Makarewiczowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#SMakarewicz">Wysoka Izbo! Przemówienie wielce szanownego kolegi p. s. Perzyńskiego zniewala mię do zabrania głosu powtórnie.</u>
          <u xml:id="u-44.1" who="#SMakarewicz">Rozumiem doskonałe intencje p. s. Perzyńskiego, który chciał do pewnego stopnia zmniejszyć pewne wrażenie tych cyfr, które miałem zaszczyt Wysokiej Izbie przedstawić. P. s. Perzyński potraktował moje przemówienie z punktu widzenia politycznego, aczkolwiek sądzę, że Wysoka Izba może mi to przyświadczy, że przemówienie moje nie miało zupełnie charakteru politycznego. Przemówienie moje nie było skierowane pod adresem obecnego gabinetu dlatego, że winnymi tego stanu są wszyscy ministrowie sprawiedliwości, którzy dotychczas tym resortem się zajmowali, winne są i ciała ustawodawcze od samego początku państwowości polskiej. Wina tutaj ciąży na wszystkich, wina ciąży do pewnego stopnia i na stosunkach naszych polskich, które nie pozwoliły nam na to, abyśmy swobodnie tym problemem się zajęli dlatego, że waliły się na nas inne, może bardziej chwilowo aktualne. I dlatego chciałbym tylko zaznaczyć z pewnym naciskiem, że przemówienie p. kol. s. Perzyńskiego, podyktowane zamiarem do pewnego stopnia osłabienia wrażenia tych cyfr, aby salwować stanowisko obecnego gabinetu, mniemam, mogłoby być szkodliwe dlatego, proszę Panów, że patrzymy na obecną sytuację zupełnie trzeźwo i bez względu na to, czy wyciąganie pewnych wniosków z tej sytuacji może być danemu lub innemu Rządowi przyjemne. To nie jest sprawa obecnego gabinetu, to jest sprawa nasza wspólna, to sprawa całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-44.2" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-44.3" who="#SMakarewicz">Pan s. Perzyński powołał się na naturalny przyrost przestępczości ze względu na przyrost ludności, powołał się nadto także na to, że były amnestie, które wyludniły do pewnego stopnia więzienia na to, aby wkrótce później zaludniły się z powrotem. Wszystkie te cyfry i twierdzenia szan. p. s. Perzyńskiego mogłyby mieć pewną rację, gdyby nie okoliczność, że obok cyfr zaludnienia więzień cytowałem cyfry stwierdzonych przez policę przestępstw i stwierdziłem Panom, że w latach od 1925 do 1929 wzrost przestępczości wynosi od 50 do 100%, zatem nie ma nic wspólnego z kwestią wyludnienia lub zaludnienia więzień. To jest nagi fakt.</u>
          <u xml:id="u-44.4" who="#SMakarewicz">Pan s. Perzyński potrzebował dla celów politycznych stwierdzenia, że stan moralności w naszem społeczeństwie jest lepszy, aniżeli dawniej. Bardzo mi przykro, że nie mogę się z tem twierdzeniem zgodzić, nie z powodów jakichkolwiek politycznych, bo stan moralności w społeczeństwie z polityką ma w tym wypadku mały związek, dlatego że ci, którzy rabują, kradną i dopuszczają się innych czynów karygodnych, ci, którzy należą do świata przestępczości zawodowej, nie mają żadnej orientacji politycznej, oni mają swoją własną orientację gospodarczą. Dlatego, proszę szanownych Panów, popatrzmy na sytuację, jaka jest, i nie prowadźmy polityki strusiej, bo polityka strusia doprowadzi nas do konsekwencji bardzo niepożądanych. Uważam za swój obowiązek, jak w latach ubiegłych, tak i teraz i ciągle zwracać uwagę Wysokiej Izbie na to, że dzieje się źle i że musimy postarać się o to, żeby działo się lepiej, że nie możemy tej kwestii walki z przestępczością zawodową traktować jako rzecz trzeciorzędną, to jest sprawa pierwszorzędna, takiej samej wagi, jak sprawa oświaty i wojska.</u>
          <u xml:id="u-44.5" who="#SMakarewicz">Głos ma Wiceminister Sprawiedliwości p. Świątkowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Wysoki Senacie! Przyszedłem tutaj w imieniu p. Ministra Sprawiedliwości Michałowskiego, który od dwóch tygodni nie opuszcza mieszkania z powodu choroby, żeby w atmosferze spokojnej i rzeczowej argumentacji, podyktowanej głęboką troską o dobro i interes Państwa, a w szczególności o dobro i interes wymiaru sprawiedliwości, wziąć udział w dyskusji i udzielić wyjaśnień Wysokiej Izbie. Dlatego też z największą uwagą przysłuchiwałem się przemówieniom pp. senatorów, aby z tych przemówień wyłuskać i zużytkować wszystko to, co jest rzeczowe i celowe, co jest oparte bądź na przesłankach naukowych, bądź też na rzeczywistej znajomości administracji wymiaru sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Proszę Panów Senatorów! Przysłuchując się dyskusji, odniosłem wrażenie, że poszła ona po dwóch torach: jednym torem szła myśl państwowa, myśl twórcza, przejęta głęboką troską o wymiar sprawiedliwości; drugim torem szła myśl, ujęta w pewne formułki partyjne i zmierzające li tylko do utrudnienia Ministerstwu pracy, z chęcią wyrządzenia krzywdy temu czy innemu ministerstwu, w celu podkopania zaufania do Rządu.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Proszę Wysokiej Izby! Pragnę być ścisłym i nie chcę pozostawić bez odpowiedzi żadnej uwagi, skierowanej w stronę tego resortu, który mam zaszczyt tu reprezentować.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Pan profesor senator Makarewicz poruszył bardzo ważne zagadnienie, dotyczące problemu urządzania zakładów dla niepoprawnych. Równocześnie p. senator ukłół szpilką sąd okręgowy we Lwowie, który zasądził recydywistę na dwa lata więzienia, przesądzając zgóry, że, być może, zasądzony w przyszłości korzystać będzie z urlopu. Nie mogę za to podziękować panu senatorowi Makarewiczowi z tego względu, że przesądzać przyszłości nie możemy, jak również nie możemy przesądzać decyzji tej władzy, która jest na mocy ustawy powołana do rozstrzygnięcia w przedmiocie udzielania przerwy kary.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Pan senator Makarewicz przedstawił Polskę w tak czarnych kolorach, iż zdawałoby się, że Polska przepełniona jest złoczyńcami, podpalaczami, recydywistami — pan senator operował w swoim referacie bardzo głęboko ujętemi pod względem naukowym statystycznemi danemi, ale statystyka jest orężem bardzo niebezpiecznym, a my dokładnej statystyki nie posiadamy i przez dłuższy czas posiadać nie będziemy. Jeżeli chodzi o ścisłość statystyki przestępczości, o ścisłość statystyki, dotyczącej recydywistów, to na nią szczególną uwagę zwróciliśmy przed rokiem. Proszę przyjąć pod uwagę, że my nie mamy dotychczas sprężystego i doskonałego aparatu więziennego, nie posiadamy doskonałej administracji więziennej, któraby się należycie orientowała, co jest recydywą, a co popełnieniem przestępstwa innego rodzaju przez osobę już poprzednio karaną. Otóż mogę oświadczyć nie na podstawie danych urzędu statystycznego, ale na podstawie tej statystyki, którą Ministerstwo prowadzi przez naczelników więzień w bieżącym roku, że tak źle w Polsce nie jest, jak p. sen. Makarewicz tutaj przedstawił i że odsetek recydywistów waha się w granicach od 11–14%.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Jeżeli chodzi o urządzenie zakładów dla niepoprawnych, jest to zagadnienie bardzo poważne, wymagające rozstrzygnięcia w drodze ustawy, nad którą trzebaby pomyśleć. Dobre ustawy wydaje się na kolanie. Wymagają one głębokich studiów, eksperymentów robić nie możemy, eksperymenty drogo nas kosztują, a wszystkie nasze zamiary musimy obliczać na miarę naszych możności.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Proszę Wysokiej Izby! Od czasu odrodzenia Państwa Polskiego poszliśmy nie tą drogą, którą powinniśmy byli kroczyć. Rozbudowaliśmy nasze ustawodawstwo w duchu skrajnego liberalizmu, dając wszystko dla oskarżonego, dając wszystko dla obywatela, natomiast nic nie myśląc o Państwie i o Skarbie.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Proszę Wysokiej Izby! Ostatni kodeks postępowania karnego, który wzorowany jest na kodeksach zachodnich, również jest odbiciem psychiki polskiej duszy, która zbyt daleko szła w kierunku uprawnień oskarżonego, natomiast należycie nie zabezpieczała interesu państwowego.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Rozbudowa dowodów drugiej instancji mści się dzisiaj. Nie mamy z czego płacić świadkom, którzy w instancji apelacyjnej zapełniają korytarze, gdyż oskarżonemu wolno wskazywać i sprowadzać na koszt Skarbu świadków tylu, ile i jakich chcę.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#komentarz">(Głos: To jest błąd.)</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">To jest błąd. Oświadczam Wysokiej Izbie, że w najbliższym czasie....</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#komentarz">(Głos: Trzeba to zmienić.)</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Nowela, dotycząca tej materii będzie przedłożona ciałom ustawodawczym.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Sprawa utworzenia zakładów dla niepoprawnych przestępców jest przedmiotem rozważań Ministerstwa Sprawiedliwości, kodeks karny jest w opracowaniu, a niecelową byłoby rzeczą wyrwać część ciała, które jeszcze nie dorosło, które nie rozwinęło się, jest dopiero w zarodku — i wprowadzać w życie część, gdy całość jeszcze nie dojrzała.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Przyjmuję do wiadomości oświadczenie p. prof. Makarewicza i oznajmiam, że jest to zagadnienie, nad którem Ministerstwo Sprawiedliwości pracuje i którego do lamusa nie rzuci, a uwagi, które p. profesor tutaj uczynił, będą wykorzystane.</u>
          <u xml:id="u-45.16" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Nie jest również, proszę Wysokiej Izby, tak źle z przeludnieniem więzień. Istotnie liczba więźniów dochodzi do wysokości 37 tysięcy...</u>
          <u xml:id="u-45.17" who="#komentarz">(S. Makarewicz: 38 tysięcy.)</u>
          <u xml:id="u-45.18" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">...37 tys. z czemś. Ale nie jest to zjawiskiem stałem, z którego możnaby wysnuć wniosek o zwiększeniu się przestępczości. Przeciwnie, jest to zjawisko chwilowe, które ma swoje głębokie przyczyny i w stanie gospodarczym naszego Państwa, we wzmożonej działalności sądów i, ponadto, co jest zjawiskiem stałem, że każdy, kto ma do odbycia karę, dąży do odcierpienia jej w okresie zimowym, który upływa w końcu marca. Przeciętna ilość więźniów nie przekracza 31, 32 tysięcy. Ministerstwo Sprawiedliwości bynajmniej nie zachowuje się obojętnie wobec zwiększenia się liczby więźniów. Bada przyczyny, przyczem zauważyło, że w więzieniach znajduje się znaczna ilość więźniów prewencyjnych i w tym kierunku wydane zostały również zarządzenia, aby areszty prewencyjne były stosowane z jak najdalej idącą oględnością.</u>
          <u xml:id="u-45.19" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">A teraz kilka słów o zakładach dla umysłowo-chorych. Oświadczam, że mamy wzorowo urządzony zakład dla umysłowo-chorych w Grudziądzu, którym możemy się poszczycić...</u>
          <u xml:id="u-45.20" who="#komentarz">(Głos: Na ile łóżek?)</u>
          <u xml:id="u-45.21" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">...na 100 łóżek, ale nie jest on zapełniony. Zapełniony jest w Grodzisku na 50 osób. Zakład w Grudziądzu może być wzorem dla zagranicy, jest on urządzony według najnowszych wymogów nauki i techniki i posiada najlepsze urządzenia. W przyszłości mamy utworzyć zakład dla umysłowo-chorych w Drohobyczu.</u>
          <u xml:id="u-45.22" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Przyjmuję do wiadomości cenne uwagi, skierowane w stronę Ministerstwa p. sen. Ohanowicza. Konieczna jest nowelizacja rozporządzeń wykonawczych, wydanych do kodeksu postępowania karnego, jak również konieczna jest nowelizacja rozporządzeń, dotyczących przepisów kasowych. Zapewniam Wysoką Izbę, że prace w tym kierunku prowadzone są w Ministerstwie Sprawiedliwości, A teraz chcę parę słów poświęcić pp. senatorom Seydzie i Kopcińskiemu.</u>
          <u xml:id="u-45.23" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Ja, jako zastępca naczelnego prokuratora Państwa, nie mogę przejść do porządku dziennego nad temi zarzutami, które są stawiane prokuraturze przez pp. senatorów. Zgodnie z ustawą prokurator jest stróżem prawa i interesu państwowego. To jest jego święty obowiązek i każdy z prokuratorów wykonywa go tak, jak mu nakazuje ustawa i jego własne sumienie, a nie pójdzie pod rozkazy ani p. sen. Seydy, ant p. sen. Kopcińskiego.</u>
          <u xml:id="u-45.24" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Ale na rozkaz wojskowy. Po co ta emfaza?)</u>
          <u xml:id="u-45.25" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Niezawisłość sędziowska zastrzeżona jest ustawą. Jest ona, była i będzie. Jeżeli p. sen. Seyda i p. sen. Kopciński mówili o tem, że niezawisłość sędziowska była zawieszona na pewien czas przy wprowadzaniu w życie ustawy ustrojowej, to było koniecznością, zarządzoną na podstawie Konstytucji. Poprzedni Sejm i Senat przez skrócenie terminów uniemożliwiły przeprowadzenie do końca prac organizacyjnych. A jeżeli chodzi o odgłosy, jakie zarządzenia te wywołały, to powszechnie uznano, że przeprowadzone zmiany były rzeczowe i podyktowane dobrem wymiaru sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-45.26" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Przyłączam się w zupełności do słów p. sen. Perzyńskiego i z tej Wysokiej Trybuny oświadczam, że było to wielką zasługą p. ministra Cara, że doprowadził i umiał doprowadzić do unifikacji prawa w Polsce. On bowiem był tym, który wprowadził w życie jednolitą dla całego Państwa ustawę ustrojową, kodeks postępowania karnego i cywilnego.</u>
          <u xml:id="u-45.27" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. z R.)</u>
          <u xml:id="u-45.28" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">A teraz kilka słów o Bydgoszczy. Proszę Wysokiej Izby! Istotnie w Bydgoszczy zawisła sprawa na wniosek prokuratora, zgodnie z wniesionym przez niego aktem oskarżenia z art. 131 K. K. niemieckiego, przeciw p. Małysze, redaktorowi Gazety Bydgoskiej, za umieszczenie w tej gazecie artykułu o przestępczej treści. Zdawałoby się, że to jest zwykła sprawa, która nie wzbudzała żadnego zainteresowania, zwykła sprawa, jakich jest setki w sądach grodzkich, a następnie w wydziałach odwoławczych sądów okręgowych. Ale, proszę Panów Senatorów, opozycja wyolbrzymiła sprawę w prasie do kolosalnych rozmiarów, do rozmiarów jakiegoś zagadnienia państwowego, posługiwała się w tych artykułach informacjami albo mylnemi, pochodzącemi ze źródeł niewiarygodnych, albo kierując się złą wolą. W artykułach pism, wychodzących w Bydgoszczy i Warszawie, zarzucano prokuraturze, że prokuratura chciała cofnąć akt oskarżenia. Nieprawdą jest, ażeby prokuratura w tej sprawie chciała cofnąć akt oskarżenia. Prokuratura popiera i popierać będzie oskarżenie w tej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-45.29" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Następnie wyolbrzymiono tę sprawę w ten sposób, że zaproszono na rozprawę dziennikarzy z zagranicy, rozpisywano się w „Robotniku”, „Gazecie Warszawskiej” i „A. B. C.”, aby tłumnie zjeżdżać się do Bydgoszczy na sąd nad...</u>
          <u xml:id="u-45.30" who="#komentarz">(Głosy: Nad kim?)</u>
          <u xml:id="u-45.31" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">...według mojego przekonania, redaktorem Małychą. Doprowadzono stan umysłów w Bydgoszczy do takiego stopnia podniecenia i wrzenia, że wymiar sprawiedliwości tam był zagrożony i wzbudzał pewne obawy, że nie może iść normalnym biegiem. Poinformowano również, że prokurator zgłosił wniosek do sądu okręgowego o przekazanie tej sprawy do innego sądu, a tutaj p. sen. Seyda powtórzył, że sąd okręgowy, jako odwoławczy, rozpatrywał taki właśnie wniosek. Oświadczam, że jest to niezgodne z rzeczywistością i wynika z nieznajomości ustaw. Zgodnie z art. 38 ustawy o postępowaniu karnem, wniosek taki może być postawiony albo przez sąd właściwy, albo przez pierwszego prokuratora Sądu Najwyższego i li tylko do Sądu Najwyższego, a nie do drugiej instancji odwoławczej. Tak mówi ustawa i tak się stało.</u>
          <u xml:id="u-45.32" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Inny wniosek był rozpatrywany w sądzie okręgowym w Bydgoszczy, a mianowicie wniosek prokuratora o wyłączenie sędziego Tomaszewskiego od orzekania w tej sprawie. Proszę Panów! Personalii nie poruszam, bo personalia są rzeczą bardzo drażliwą i wrażliwą. Nie jestem powołany do wydawania sądu o tym czy innym sędziu, nie wolno mi tego robić i ta miara powinna być zastosowana przez każdego z nas. Uchwały sądów nas obowiązują, a przed uchwałami sądów każdy z nas, a także i Panowie z prawicy i lewicy powinni uchylić czoła. To jest praworządność.</u>
          <u xml:id="u-45.33" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. z R., przerywania na lewicy.)</u>
          <u xml:id="u-45.34" who="#PodsekretarzStanuwMinisterstwieSprawiedliwościŚwiątkowski">Taka jest prawda o sprawie bydgoskiej i taką jest ustawa, którą się kierowano w tej sprawie i którą ja kierować się będę.</u>
          <u xml:id="u-45.35" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. W. z R.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#Marszałek">Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Sprawiedliwości zakończona. Porządek dzienny jest wyczerpany. Proszę p. Sekretarza o odczytanie interpelacyj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#SekretarzsHubicka">Interpelacja senatorów z Klubu Ukraińskiego do pp. Ministrów Spraw Wewnętrznych i Sprawiedliwości w sprawie pociągnięcia do odpowiedzialności karnej sprawców zrujnowania kulturalno-oświatowych i gospodarczych instytucyj ukraińskich w pow. horodeńskim, woj. stanisławowskiego.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#SekretarzsHubicka">Interpelacja senatorów Tulliego, Rollego i kol. do pp. Ministrów Skarbu oraz Przemysłu i Handlu w sprawie funduszu dla popierania przemysłu i rękodzieł w Małopolsce.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#Marszałek">Interpelacje te zostaną przesłane p. Prezesowi Rady Ministrów na drodze, Regulaminem przepisanej.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#Marszałek">Następne posiedzenie wyznaczam na poniedziałek dn. 9 marca z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-48.2" who="#Marszałek">Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym: część 8 — Ministerstwo Skarbu, 18 — Emerytury i Zaopatrzenia, 19 — Renty inwalidzkie i Pensje, 20 — Długi Państwowe, następnie Przedsiębiorstwa Państwowe, Monopole oraz część 10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-48.3" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-48.4" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>