text_structure.xml 189 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#WicemarszałekksStychel">Otwieram posiedzenie. Protokół 137 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemo zarzutów. Protokół 138 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Gruetzmacher i Kaniowski. Listę mówców prowadzi s. Gruetzmacher.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#WicemarszałekksStychel">Z Prezydjum Rady Ministrów nadeszły dwa pisma, o których odczytanie proszę p. Sekretarza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#SekretarzsKaniowski">Prezydjum Rady Ministrów, Warszawa, d. 25 września 1926, nr 13957. Do Pana Marszałka Senatu w miejscu.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#SekretarzsKaniowski">Mam zaszczyt zawiadomić Pana Marszałka, że Pan Prezydent Rzeczypospolitej, przychylając się do przedstawionej mu prośby, postanowieniem z dnia 24 września 1926 r. zwolnił mnie wraz z całym Gabinetem z piastowanych urzędów, poruczając równocześnie dalsze sprawowanie dotychczasowych funkcyj aż do chwili powołania nowego rządu.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#SekretarzsKaniowski">(—) Prezes Rady Ministrów K. Bartel.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#SekretarzsKaniowski">Prezydium Rady Ministrów. Warszawa. d. 27 września 1926 r., nr. 14009. Do Pana Marszałka Senatu w miejscu.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#SekretarzsKaniowski">Mam zaszczyt zawiadomić Pana Marszałka, że Pan Prezydent Rzeczypospolitej postanowieniem z dnia 27 września 1926 r. zamianował mnie Prezesem Rady Ministrów, a na mój wniosek zamianował pp.: Kazimierza Młodzianowskiego Ministrem Spraw Wewnętrznych, Augusta Zaleskiego Ministrem Spraw Zagranicznych, Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego Ministrem Spraw Wojskowych, inż. Czesława Klarnera Ministrem Skarbu, prof. Uniwer. warsz. Wacława Makowskiego Ministrem Sprawiedliwości, Antoniego Sujkowskiego Ministrem Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, d-ra Aleksandra Raczyńskiego Ministrem Rolnictwa i Dóbr Państwowych, inż. Eugenjusza Kwiatkowskiego Ministrem Przemysłu i Handlu, inż. Pawła Romockiego Ministrem Kolei, prof. Politechniki warsz. d-ra Witolda Broniewskiego Ministrem Robót Publicznych, d-ra Stanisława Jurkiewicza Ministrem Pracy i Opieki, Społecznej. docenta Uniwer. Stefana Batorego d-ra Witolda Staniewicza Ministrem Reform Rolnych.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#SekretarzsKaniowski">Prezes Rady Ministrów K. Bartel.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#SekretarzsKaniowski">Wicemarszałek ks. Stychel:</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#SekretarzsKaniowski">Interpelacji nie zgłoszono. Przystępujemy do porządku dziennego. Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy o uzupełnieniu prowizorjum budżetowego na czas od 1 Iipca do 30 września 1926 r. i o prowizorjum budżetowem na czas od 1 października do 31grudnia 1926 r. (odbitka nr 451). Głos ma sprawozdawca s. Krzyżanowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#SKrzyżanowski">Proszę Wysokiego Senatu, w charakterze sprawozdawcy Komisji Skarbowo-Budżetowej, raczej jej większości, mam zaszczyt prosić Wysoki Senat o uchwalenie prowizorjum budżetowego w takiem brzmieniu, w jakiem zostało przyjęte przez, Sejm. To brzmienie różni się od brzmienia pierwotnego, t. zn. od przedłożenia rządowego głównie w art. 3 i 4. Następnie to brzmienie, o ile chodzi, o dane liczbowe, o załączniki uzupełniające, różni się od przedłożenia rządowego w dwóch pozycjach, mianowicie w pozycji Prokuratorji Generalnej i Państwowej Rady Prawniczej; te dwie pozycje obejmują kwotę około 47.000 zł, która wchodzi w sumę oznaczoną w załączniku 1, czyli sumy tej nie zwiększają.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#SKrzyżanowski">Następnie, żeby się można zorjentować w tem, co przedstawia to prowizorjum, chce zwrócić uwagę pp. senatorów na następujące ośm liczb. Więc prowizorjum za pierwszy kwartał obejmowało 430 milj., za drugi kwartał 465 milj., za trzeci 474 milj., są to sumy wynikające z pierwotnych przedłożeń i z następujących potem uzupełnień. Przedłożenie, zatwierdzone przez Sejm, wynosi obecnie 485 milj., nie licząc dodatku, który prawdopodobnie się zjawi w końcu tego terminu lub na początku stycznia. Powtarzam te liczby: 430, 465, 474 i 485 miljonów plus jeszcze ten oczekiwany naddatek. Budżet za rok 1925 wynosił 2.170 milj., faktycznie jednak wpłynęło 85,1%, co wynosi 1.836 milj. Następnie zredukowany budżet na r. 1926 wykazał w wydatkach 1.730 milj. Zdaje mi się, że te 8 liczb, które Panom podałem, zupełnie są dostateczne do zorientowania się w całokształcie rzeczy, dotyczących prowizorjum. Otóż ten całokształt jest tego rodzaju, że z łatwością może wywołać pewnego rodzaju wątpliwości. Ja Panom, oczywiście, będę referował tylko to, co było przedmiotem obrad w Sejmie i w waszej komisji. Pracę mą mogą uważać w wysokim stopniu za ułatwioną przez to. że komisja nie powzięła nowych wniosków.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#SKrzyżanowski">Największa opozycja, jaką kwota obecnie wysuwana wywołała, polegała na tem, że ta kwota 485 miljonów jest większa od każdej z tamtych kwot i że kwoty z kwartału na kwartał w r. 1926 rosły. Więc uważam za swój obowiązek przynajmniej niektóre z tych rozważań przed Panami pokrótce powtórzyć. Jestem zdania, że, być może, niektóre obawy, wypowiadane przez zwolenników kwoty mniejszej, nie były bezzasadne, pomimo to sądzę, że Sejm i Komisja Skarbowo-Budżetowa senacka słusznie zrobiły, przyjmując kwotę większą.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#SKrzyżanowski">Zacznę od opinji ujemnych, od opinji, które dążyły do tego, żeby ta pozycja była mniejsza. Na pierwszem miejscu przeciwnicy wysuwali to, co miałem zaszczyt Panom powiedzieć, że zestawienie liczb wykazuje progresję rosnącą. Następnie wysuwali potrzebę tworzenia rezerw; powiadali, że państwo normalnie funkcjonujące musi tworzyć rezerwy i że złą jest pozycja, jaka dotychczas była w Państwie Polskiem, że nie było rezerw: powiadali, że te rezerwy są tem więcej potrzebne, że sama ustawa niniejsza o prowizorjum, obecnie podlegająca zatwierdzeniu, wykazuje potrzebę tych rezerw. O nich jest mowa w art. 6 uchwały sejmowej; art. 6 mówi, że upoważnia się Ministra Skarbu do udzielania z zapasów kasowych krótkoterminowych oprocentowanych pożyczek; te pożyczki mają iść na rzecz banków państwowych, na rzecz związków samorządowych, na rzecz przedsiębiorstw i monopoli państwowych. Jasną jest rzeczą, że rezerwy muszą być, i że przy rosnącym budżecie one prawdopodobnie nie będą miały miejsca.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#SKrzyżanowski">Następnie, proszę Panów, były wysuwane argumenty o tem, że jakkolwiek obecna konjunktura finansowo-gospodarcza jest bez porównania lepsza niż była, powiedzmy, przed pół rokiem, to jednak są oznaki, z których możnaby wnioskować z pewną dozą prawdopodobieństwa, że koniunktury mogą się zmienić na gorsze. Otóż w liczbie tych oznak były wykazywane takie, jak to, że fest obserwowany w tej chwili wzrost drożyzny; ten wzrost sięga do 50% na artykuły pierwszej potrzeby. Przy tej sposobności warto wspomnieć słowa obecnego Premjera, wygłoszone w naszym Senacie w dniu 30 Iipca, gdzie mówił, że przyczyną zła było niedostateczne ocenianie potrzeby walki o obniżenie cen na rynku wewnętrznym w Polsce. Otóż walka, przedsięwzięta przez Rząd, dotychczas przynajmniej w tej dziedzinie, o której mówiłem, do skutku pożądanego nie doprowadziła. Następnie wysuwano jeszcze, że jakkolwiek może w tym roku nie mamy nieurodzaju, to jednak urodzaj jest mniejszy i że ewentualność wywozu żyta w tym roku jest zmniejszona, a byli nawet tacy mówcy w Sejmie, którzy twierdzili, że może Polska zupełnie w roku bieżącym nie będzie miała żyta na wywóz. Liczb, dotyczących sprzętu pszenicy czy żyta, wogóle liczb, które się kryją za tem twierdzeniem, nie przytaczam, ażeby Panów nie nużyć, ale gdyby zachodziła potrzeba, mogę je przytoczyć.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#SKrzyżanowski">Następnie, proszę Wysokiego Senatu. wysuwany był argument, że już obecnie daje się zauważyć pewna tendencja, według której import nasz zwiększa się, a eksport się zmniejsza. Wysuwana była dalej kwestja zwiększenia zapotrzebowania dewiz w Banku Polskim w ostatnich czasach.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#SKrzyżanowski">Następnie na naszej komisji podnoszone były zarzuty, że pomimo wszelkich zapewnień gospodarka państwowa jest taka, że w szeregu gałęzi panuje rozrzutność i wydaje się za dużo pieniędzy. Podawano przykład, dotyczący Krynicy, że tam w roku bieżącym, tego lata zbudowana była koncha dla orkiestry w ogrodzie Krynicy, która kosztowała 10.000 dolarów, 90.000 zł, a więc sumę, za którą możnaby kupić niezłą w naszych czasach kamieniczkę.</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#SKrzyżanowski">Następnie była wysuwana kwestia bezrobocia, mianowicie, że jakkolwiek ilość bezrobotnych zmniejszyła się, to jednak tak daleko posuniętej tendencji, żebyśmy mogli powiedzieć, że bezrobotni wkrótce znikną z oblicza ziem polskich, niema, skoro mieliśmy bezrobotnych w końcu stycznia 360.000, w końcu maja 304.000, a w końcu sierpnia 230.000.</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#SKrzyżanowski">Proszę Panów, przytoczono argument i ten, że wśród przyczyn, dla których liczba 485 miljonów, podana w preliminarzu, jest tak wysoką, jest także nasza gospodarka wojskowa, że wojsko pochłania za dużo środków państwowych. Z tą tendencją Ministerstwo Spraw Wojskowych walczyło i jak mi się zdaje, udowodniło, że tego rodzaju twierdzenie jest niesłuszne. A mianowicie było nam dane zestawienie wydatków z lat 1923, 1924, 1925 i 1926 na Ministerstwo Spraw Wojskowych. Otóż to zestawienie wykazało, że w r. 1923 stosunek procentowy wydatków wojskowych do ogólnopaństwowych wynosił 43, w 1924 r. 44, w 1925 r. tuż tylko 33, a w r. 1926–32, czyli, że opinją, która sprowadza wysoki budżet w Polsce do zagadnienia wojskowości, która twierdzi, że mamy dlatego wysokie liczby, że wojsko bardzo dużo pochłania, przez to zestawienie jest obalona. Nie przytaczam innych liczb tablicy przedemną będącej, ale i te inne liczby również to samo potwierdzają.</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#SKrzyżanowski">Proszę Panów, to co mówiłem, łączy się jeszcze z zagadnieniami szerszej natury, jak np. zagadnienie równowagi bilansu handlowego, bilansu płatniczego, zagadnienie, związane ze stopą procentową. Jakkolwiek Rząd obecny obniżył stopę procentową, to jednak stopa obecnie istniejąca w Polsce jest tak wysoka, że takiej w żadnym innym kranu w Europie niema. To są wszystko okoliczności. które, zdaniem mojem, mogły z pewną dozą słuszności wpływać na opinję tych, którzy twierdzili, że mamy preliminarz za duży.</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#SKrzyżanowski">Teraz przytoczę opinję przeciwnego obozu. Przeciwny obóz przedewszystkiem test reprezentowany przez Rząd, który złożył ten preliminarz. Rząd twierdzi, że nawet o jeden złoty nie może być zmniejszony preliminarz z tego względu, że każdy złoty jest potrzebny, wszystko jest wyrachowane i nic niema do opuszczenia; Rząd się powoływał na faktyczny stan rzeczy i na dobrze przeprowadzoną kalkulację. Następnie wysuwane były jeszcze inne argumenty. Te inne argumenty redukują się do tego, że jakkolwiek jest prawdą, iż mamy do czynienia z progresją, to jednak w miarę tego, jak się budżet powiększa, zmniejszają się deficyty; właśnie kiedyśmy mieli w preliminarzu 430 milionów, był największy deficyt, a teraz dochodzimy do tego, że nie mamy deficytu zupełnie. Mieliśmy oświadczenie p. Ministra Skarbu, że i wrzesień będzie bez deficytu.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#komentarz">(S. Popowski: Że pieniędzy w kasie państwowej niema.)</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#SKrzyżanowski">O tem już coś niecoś dzisiaj mówiłem, dotykając rezerw, ale w chwili obecnej mowa o czem innem, że wrzesień również będzie skończony bez deficytu. Na dowód dobrego stanu rzeczy, na dowód tego, że jakkolwiek kasy nie mają rezerw, to jednak są wszelkie dane, że deficytu nie będzie, mamy tablicę, która dotyczy wpływów w sierpniu. Ta tablica obejmuje 30 kilka pozycji podatkowych i z tych trzydziestu kilku pozycji tylko 9 wykazuje postęp mniejszy, niż rachowano, a reszta wykazuje ogromną nadwyżkę w porównaniu z tem, czego się spodziewano. Biorę np. podatki gruntowe, liczono na półtora miliona, a wpłynęło 5.690.000. Nie wszystkie pozycje dają tak nadzwyczajny efekt, ale około 27 pozycji daje duże nadwyżki. Zdaje mi się, że jest to argument, z którym niepodobna się nie liczyć.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#SKrzyżanowski">Następnie Rząd powołuje się na to, że Rząd ten jest pierwszym rządem w Rzeczypospolitej Polskiej, który naprawdę me drukuje pieniędzy. Więc temu rządowi, który przestał drukować pieniądze, który dlatego nie drukuje, że ściśle obliczył możności i te możności się sprawdzają, temu rządowi nie można odmówić takiego prowizorium.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#SKrzyżanowski">Następnie przytaczany był argument taki znowu, że jest to rząd, któremu bądź co bądź dotychczas sprzyjało szczęście, że ogólna konjunktura się polepszyła. W związku z tym ostatnim argumentem i jakby w przeciwstawieniu do mego jest argument, że bądź co bądź trzeba się liczyć z tą drożyzną, która podniosła cenę różnych artykułów i jeżeli chodzi o to, by państwo żyło normalnie, żeby zaspokajało swe normalne potrzeby, to musi ono drożej płacić za to, co musi nabywać.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#SKrzyżanowski">W liczbie tematów żywo poruszanych było zagadnienie powiększenia uposażeń urzędników. Było nawet stronnictwo w Sejmie, które żądało powiększenia preliminarza o 21 milj., ze względu na konieczność podniesienia uposażeń. Ten wniosek upadł i rzecz nie została załatwiona. Bądź co bądź temat jest bardzo ważny, jest to temat, nad którym Rząd nie może przejść do porządku dziennego, i na nim ciąży obowiązek załatwienia tej sprawy, wcześniej czy później, może całkowicie lub częściowo, ale bądź co bądź ciąży.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#SKrzyżanowski">To mniej więcej jest całokształt rzeczy, dotyczących liczb.</u>
          <u xml:id="u-3.17" who="#SKrzyżanowski">Następnie uważam za swój obowiązek zwrócić uwagę na art. 3. Ten artykuł w brzmieniu rządowem w Sejmie upadł. Miał on na względzie takie normowanie postępowania Ministra Skarbu, ażeby wydatki miesięczne nie przekraczały przewidzianych na dany miesiąc dochodów. Tego rodzaju obowiązek istniał w Państwie Polskiem już od kilku lat i w szeregu ustaw, dotyczących czy to budżetu czy prowizorjów, był ujęty w takiem brzmieniu, jak to było w art. 3. Artykuł ten upadł w Sejmie na skutek walk partyjnych wbrew woli tych, którzy go wysuwali.</u>
          <u xml:id="u-3.18" who="#SKrzyżanowski">Obecny w zmienionej numeracji art. 3 zawiera w sobie taki obowiązek każdego poszczególnego ministra, o jakiem dotychczas w ustawodawstwie polskiem nie było mowy, mianowicie artykuł ten mówi, że za ścisłe przestrzeganie przepisu tego artykułu ministrowie są osobiście odpowiedzialni.</u>
          <u xml:id="u-3.19" who="#SKrzyżanowski">Tu właściwie mówiąc, proszę Wysokiego Senatu, jest całokształt rzeczy, dotyczący tego prowizorium. a mianowicie całokształt dotyczący ujęcia większości komisji.</u>
          <u xml:id="u-3.20" who="#SKrzyżanowski">W komisji były zgłoszone dwa wnioski mniejszości. Jeden z nich mówił o restytuowaniu art. 3 w takiem brzmieniu, jakie było w Sejmie, a drugi o tem, żeby ogólną sumę 484.785.654 zmniejszyć do 450.000.000 zł. Uważam za swój obowiązek wypowiedzieć się o tych wnioskach.</u>
          <u xml:id="u-3.21" who="#SKrzyżanowski">Jeżeli idzie o wniosek o restytuowanie art. 3, to komisja wypowiedziała się przeciw. Powołam się na następujące argumenty. Na komisji mieliśmy oświadczenie p. Ministra Skarbu, że jakkolwiek Sejm tego artykułu nie przyjął, to już zapadła uchwała Rady Ministrów, uchwala wewnętrzna, że tryb przewidziany w art. 3 będzie w dalszym ciągu wcielany w życie. Następnym argumentem jest, że ten artykuł jest sformułowany w sposób niewyraźny, mianowicie mówi o tem, że w każdym poszczególnym miesiącu nie można przekroczyć sumy, przewidzianej na dany miesiąc. Ten artykuł nie określa zupełnie, kto ma przewidywać. Czy przewiduje Minister Skarbu, czy przewiduje każdy poszczególny minister resortowy, następnie w jaki sposób ma się odbywać to przewidywanie, jaka jest metoda tego przewidywania, następnie kto decyduje, które z tych przewidywań jest lepsze, słuszniejsze. Następnie ten artykuł, mówiąc o przewidywaniach, ma na względzie dochody i nie wiąże kwestji dochodów z preliminarzem, rozchodów. Stąd jest jasne, że kwestja dochodów jest to kwestja innych liczb niż oznaczone są w załączniku nr 1, i wskutek tej wadliwej redakcji możliwe są wszelkiego rodzaju nieporozumienia i niejasności. Wprawdzie dotychczas tych nieporozumień i niejasności nie było, ale to nie dlatego, że artykuł ten jest sformułowany jasno i nie budzi wątpliwości, lecz dlatego, że dotychczasowe rady ministrów stworzyły pewnego rodzaju praktykę. która się okazała w rezultacie dobroczynną. Otóż ta sama praktyka nadal ma istnieć.</u>
          <u xml:id="u-3.22" who="#SKrzyżanowski">Co się tyczy poprawki, która mówi, że ogólna suma wszystkich wydatków w czwartym kwartale może sięgać tylko do 450 milj., to taki sam wniosek był postawiony i w Sejmie; wniosek ten upadł, zdaniem mojem, zupełnie słusznie. Jeżeli zwolennicy oszczędności maja słuszność, a mojem zdaniem mogą mieć słuszność, to jest obowiązkiem takiego ciała. jak Senat, obowiązkiem również Komisji Skarbowo-Budżetowej wykazać, gdzie, w jakiej pozycji i ile należy skreślić. Kontrola parlamentarna, która mówi. że Rząd składa budżet za wysoki, że trzeba go zmniejszyć o 1020 czy 30%, nie jest żadna kontrola. a raczej jest kontrolą zupełnie bezzasadną. Kontrola. która powiada, że trzeba zmniejszyć nie o pewną ilość procentową, lecz o pewną ilość miljonów i tylko jest również bezzasadną, bo z równą słusznością można powiedzieć, że trzeba budżet zmniejszyć o 35 miljonów, jak i o 70 miljonów. Więc z powodu tego właśnie nierzeczowego traktowania sprawy Sejm postąpił zupełnie słusznie, odrzucając tego rodzaju poprawkę i prawdopodobnie tą samą racją kierowana nasza komisja również ją odrzuciła.</u>
          <u xml:id="u-3.23" who="#SKrzyżanowski">Proszę Panów, właściwie na tem kończę. Chcę tylko zaznaczyć, że prócz tych wszystkich zasad, które tkwiły w rozumowaniu naszej Komisji Skarbowo-Budżetowej, a które się redukują do prawd bardzo jasnych i prostych, do dbania o dobro Państwa, do dbania o to, żeby budżet nie był przekroczony, żebyśmy nie mieli fikcyjnych cyfr, żebyśmy nie mieli niedoborów, żebyśmy się chronili od inflacji, żebyśmy nie drukowali pieniędzy papierowych i t. d., wskutek zajść ostatnich dni doszły jeszcze i racje treści politycznej, czyli, przekładając na język, którym powinna operować Komisja Skarbowo-Budżetowa, przed każdym z nas stawała teza, która mówi, że dobre finanse są możliwe wtedy, gdy jest dobra polityka. Otóż prawdopodobnie przed każdym z nas stanęło pytanie, czy wyścig na sposoby i rozumy znalazł wczoraj rozwiązanie, podyktowane rozumem stanu, czy konjunktura wymagała takiej ofiary, jaką złożyli dwaj byli ministrowie, czy rozwój założeń, tkwiących w podłożu stworzonej sytuacji, nie doprowadzi do skutku, do których nie dąży żadna strona. Tego rodzaju pytania nie były przez nas rozwiązywane, ale musiały w każdym z nas powstać i w danym razie w pewnej mierze wpłynęły na to, że komisja postanowiła przyjąć to prowizorjum bez zmian. O to mam zaszczyt prosić też Szanowne Zgromadzenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Popowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#SPopowski">W zastępstwie chorego przewodniczącego naszego Klubu mam zaszczyt przedłożyć Wysokiej Izbie deklarację następującej treści:</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#SPopowski">Klub Związku Ludowo-Narodowego, w imieniu którego mam zaszczyt przemawiać, stoi dziś wobec przedłożonego prowizorjum bużetowego na czwarty kwartał na tem zasadniczem stanowisku, jakie zajął w czerwcu r. b. przy uchwalaniu poprzedniego prowizorjum. Będzie on głosował przeciw prowizorjum, które wniósł Rząd, zawdzięczający swoje powitanie przewrotowi majowemu.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#SPopowski">Niema żadnych powodów, ażeby zdecydowanie opozycyjne stanowisko, zajęte zarówno przez nasz Klub jak i cały obóz narodowy, miało być w czemkolwiek zmienione. Czteromiesięczna działalność Rządu, który ustąpił jedynie po to, żeby dać dowód lekceważenia już nietylko zasad, lecz i pozorów parlamentaryzmu, mogła tylko potwierdzić nasze przewidywania i obawy.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#SPopowski">Polska niewątpliwie od chwili swego powitania była chora wskutek narzuconej jej socjalistycznej konstrukcji państwowych i gospodarczych urządzeń, wskutek przesadnie radykalnej i demokratycznej Konstytucji, zupełnie nieodpowiadającej wyrobieniu politycznemu i poziomowi kulturalnemu szerokich mas. Była ona słabą przez brak wewnętrznej narodowej konsolidacji, przez nieopanowanie żywiołów destrukcyjnych i odśrodkowych, przez słabość parlamentu, której istotną przyczyną była nieodpowiednia ordynacja wyborcza. Polska była biedną wskutek etatyzmu w gospodarce narodowej, wskutek doktrynerskiej walki z zaledwie kiełkującym kapitalizmem narodowym, wskutek wadliwego systemu podatkowego i życia nad stan zarówno w gospodarce państwowej, jak i prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#SPopowski">Na te niedomagania nie znaleźli i nie znajdą lekarstwa ludzie, stojący obecnie u władzy, chociaż mają takie możliwości działania, jakiemi nie rozporządzał żaden rząd w odrodzonej Polsce. Nie uczynią oni Polski ani silniejszą, ani bogatszą, ani wewnętrznie bardziej zwartą. Działalność ich bowiem nie jest kryzysem, po którym przychodzi szybkie uzdrowienie, lecz przeciwnie nawrotem choroby, nurtującej organizm narodowy i społeczny Polski. Szumnie zapowiedziane dążenia do zmian Konstytucji sprowadziły się do drugorzędnych i nieistotnych wniosków. O zmianie ordynacji wyborczej nic już nie słychać. Żywioły destrukcyjne i odśrodkowe podnoszą głowę, spekulując na konsekwencje przewrotu. Politykowanie z mniejszościami narodowemi występuje na pierwszy plan, usuwając na plan drugi politykę narodową. Gwałtowna i nieobmyślana reorganizacja władz i urzędów państwowych, zmiany osobiste, wywołane nie potrzebą państwową, lecz sympatjami lub antypatjami politycznemi, zastąpienie szkodliwego protekcjonizmu stronnictw politycznych przez jeszcze gorszy protekcjonizm rządzącej koterji, osłabianie szkolnictwa polskiego, uzależnienie polityki skarbowej od żądań innych resortów, krótkowzroczne wyzyskiwanie chwilowo pomyślnych koniunktur i nieoględnie wydatkowanie ponad stałą możność budżetową, — wszystko to doprowadzić musi nie do wzmocnienia, lecz do osłabienia Polski. A przy słabości wewnętrznej niemożliwe jest uzyskanie na terenie międzynarodowym takiego stanowiska, jakie odpowiada istotnemu znaczeniu Polski na wschodzie Europy.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#SPopowski">Takie są powody natury ogólno państwowej, które zniewalają nasz Klub do głosowania przeciw złożonemu Wysokiej Izbie prowizorjum budżetowemu.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#SPopowski">Licząc się jednak z możliwością zatwierdzenia prowizorium przez parlament i chcąc ochronić organizm narodowy od skutków nieoględnej gospodarki budżetowej, poprzemy wnioski nasze, zgłoszone na Komisji Skarbowo-Budżetowej, a zmierzające do ograniczenia ogólnej sumy wydatków na 4 kwartał do sumy 450 miljonów zł., zaś kredytów miesięcznych do sum przewidywanych w danym miesiącu w pływów.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#SPopowski">Proszę P. Marszałka o pozwolenie mi zabrania głosu w dyskusji szczegółowej do umotywowania wniosków mniejszości, które były postawione przez nasz Klub.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Thullie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! W obradach nad prowizorjum budżetowem i nad budżetem zazwyczaj każde stronnictwo określa swój stosunek do rządu, ja też zamierzam to uczynić w imieniu Klubu Chrześcijańskiej Demokracji.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#SThullie">Mamy przed sobą Rząd nowy w tym samym składzie, w jakim był rząd dymisjowany. Jeżeli Rząd się nie zmienił, to nie zmieniło się też nasze stanowisko do Rządu p. Bartla. Rząd, powstały po przewrocie majowym, rzucił piękne hasło sanacji moralnej, ale po czterech miesiącach nie możemy się dopatrzeć czynów, odpowiadających temu pięknemu hasłu. Sanacją moralna, odrodzenie może się udać tylko, jeżeli sięgniemy do podstaw życiowych, religijnych. A czy to zrobi rząd p. Bartla, którego minister p. Sujkowski mianuje dyrektorem departamentu wyznań religijnych młodzieńca, który się odznacza tylko nieprzyjaznem stanowiskiem do religji wogóle? Jest to prowokacja nietylko nas katolików, lecz wszystkich wyznań. To też skutków jakiejkolwiek sanacji moralnej nie widzimy. Nie widzimy, by Rząd oddawał pod sąd urzędników za nadużycia urzędowe, natomiast widzimy, że Rząd, który zapowiadał, że bierze na siebie brzemię usuwania w miarę swych sił i możności zła w życiu publicznem i państwowem i który zastrzegał się przeciw, partyjniactwu, ten sam Rząd w sposób niebywale partyjny usuwa zasłużonych i nieskazitelnych funkcjonarjuszy cywilnych i wojskowych i obsadza te stanowiska ludźmi swoimi, nie bacząc zbyt ściśle na kwalifikacje. Dlatego dziś zapytujemy p. Premjera, gdzie jest ta zapowiedziana szumnie sanacja moralna. Jakkolwiek tracimy coraz więcej nadzieje, by ten Rząd silnej ręki p. Bartla naprawił istniejące w Państwie stosunki, to nie żądamy ustąpienia tego Rządu, chcemy mu dać czas, by się mógł wywiązać ze swych przyrzeczeń, by skorzystał wreszcie z danych mu szerokich pełnomocnictw, by poprowadził jakoś lepiej, niż dotychczas, walkę z drożyzną. Jeżeli wykonywamy prawo krytyki i występujemy nieraz opozycyjnie, to ta opozycja nasza jest tylko rzeczowa, albowiem przyświeca nam ideał dobra Rzeczypospolitej. W tym też duchu. a nie w celu obalenia gabinetu postawiło stronnictwo nasze w Sejmie wniosek o wyrażenie votum nieufności dwóm ministrom, których działalność destrukcyjna zagrażała interesom narodowym i państwowym. Sejm ogromną większością stwierdził, że podziela naszą ocenę szkodliwej działalności obu ministrów i tylko z największem zdziwieniem wodzę tych ministrów, zasiadających znowu na fotelach ministerjalnych.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#komentarz">(Głos: Nie siedzą.)</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#SThullie">No, nie przyszli tutaj, ale tam u siebie siedzą. Rzeczą Sejmu będzie zająć do tego faktu odpowiednie stanowisko, my tylko stwierdzić musimy, że fakt powtórnego ich mianowania ministrami nie może zmienić zdania naszego o szkodliwości ich działalności dla Polski: jednego dezorganizującego administrację ze względów partyjnych, drugiego niszczącego szkolnictwo polskie na Kresach.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#SThullie">Stojąc zawsze na stanowisku państwowem Polskiem, głosować będziemy za prowizorium budżetowem jako za koniecznością państwowa i zastrzegamy się, że głosowaniem tem nie wyrażamy ufności Rządowi. Głosując za prowizorium, musimy jednak Rząd przestrzec przed wzdymaniem budżetu i odrazu oświadczamy, że stanowczo będziemy głosowali przeciw podwyższaniu jakiegokolwiek podatku.</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#komentarz">(S. Koerner: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#SThullie">Podatki dzięki p. Grabskiemu doszły do takiej wysokości, że społeczeństwo żadnego powiększenia ich nie jest w stanie znieść...</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#komentarz">(S. Zubowicz: A Panowie głosowali za podwyższeniem podatków.)</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#SThullie">... pod grozą zupełnej ruiny rolnictwa, przemysłu, rękodzieła i handlu.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#SThullie">Prowizorjum, za którem głosować mamy, jest za wysokie, mówił nawet o tem p. sprawozdawca, ale jesteśmy przekonani, że Rząd nie będzie mógł wydać 484 miljonów zł, bo nie będzie miał tyle dochodów i dlatego nie chcemy z wysokości prowizorium robić kwestji, zostawiając Rządowi pełną za to odpowiedzialność.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#SThullie">Polepszenie się niejakie sytuacji gospodarczej w Polsce zawdzięczamy nie Rządowi, lecz strajkowi węglowemu w Anglji, ale strajk tem wreszcie skończyć się musi, a wtedy zmniejszy się nasz eksport węgla zaraz o 800.000 tonn, które wywozimy miesięcznie do Anglji. 16.000 górników mniej więcej straci zarobek. Przemysł nasz żelazny, tekstylny i eksport węgla za granicę znajdą się w gorszem położeniu z powodu konkurencji angielskiej na rynkach zagranicznych. Pociągnie to za sobą zmniejszenie się ilości walut i dochodów państwowych i może wywołać załamanie się gospodarcze. Rząd zamiast wykorzystać chwilowe polepszenie się sytuacji finansowej dla zwiększenia zapasów kasowych, zamiast popierać wydatnie rolnictwo, rękodzieło i przemysł, rozdyma budżet, zapominając o oszczędnościach koniecznych, i znajdziemy się w trudnem położeniu, gdy po ustaniu przemijającej poprawy finansowej konieczność nakaże ścieśnienie budżetu, wtedy, gdy uprawnione żądania poprawy losu funkcjonarjuszów cywilnych nie będą mogły być zaspokojone. Rząd jednostronnie podniósł tylko wojskowym pobory, które, przyznajemy, były niedostateczne, ale i to zrobił w sposób nieodpowiedni, bo gdy podwyżki dla generałów wynoszą 100% i wyżej, to niżsi oficerowie dostali tylko małe dodatki, a pominięto zupełnie funkcjonarjuszy cywilnych, wyrządzono im więc wielką krzywdę.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#SThullie">Poincare powiedział onegdaj, że sanacja stosunków wewnętrznych może się udać tylko w spokoju. Miał na myśli pokój zewnętrzny, ale odnosi się to tak samo do pokoju wewnętrznego. A p. Premjer Bartel mówił 19 Iipca w Sejmie, że los rozpoczętego przez Rząd dzieła naprawy zależny jest od pracy, współdziałania i spokoju społeczeństwa. Tem sam Premier Bartel zupełnie niepotrzebnie pokój ten obecnie mąci wywoływaniem konfliktów z Sejmem. Czy to wyjdzie na dobre Rzeczypospolitej, przyszłość pokażę.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#SThullie">Przedstawiwszy w ten sposób jasno nasz stosunek do Rządu, oświadczamy, że głosować będziemy ze względów państwowych za prowizorjum budżetowem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Kasznica.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#SKasznica">Klub nasz stawia wniosek, aby przywrócić art. 3 przedłożenia rządowego w sprawie preliminarza budżetowego, jako zawierający ważny przepis, gwarantujący, aby suma wydatków w poszczególnych miesiącach nie przekraczała przewidzianych na dany miesiąc dochodów. Wczoraj na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej p. Minister Skarbu oświadczył, że ten przepis jest konieczny w każdej prawidłowej gospodarce skarbowej i że Rząd to tak w pełni uznaje, iż zaraz po piątkowem posiedzeniu Sejmu, na którem, jak Panowie wiedzą, wskutek pewnego przypadku przepis ten został usunięty. Rząd na posiedzeniu Rady Ministrów uchwalił, że ten przepis będzie wewnętrznie obowiązywał, bo musi obowiązywać tam, gdzie jest prawidłowa gospodarka. Nie mniej jednak, mimo tej uchwały Rady Ministrów, uważam, iż powinno być to ustawowo zapewnione, gdyż jeżeli Rada Ministrów w piątek uchwaliła, że będzie się trzymać tego rodzaju przepisu, to w inny piątek może uchwalić, że to się zmienia, a tymczasem powinna być związana przepisem ustawowym. To jest racja rzeczowa, dla której podejmujemy ten wniosek i stawiamy go do przyjęcia.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#SKasznica">Klub nasz w Sejmie wniósł samodzielny wniosek o określenie ogólnej sumy wydatków na czwarty kwartał na 474 milj. Suma ta nie była fikcją, nic opierała się oma na żadnych nierzeczowych, fikcyjnych rozważaniach, lecz opierała się na realnych podstawach.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#komentarz">(S. Koerner: A 450.000.000 było nierealne?)</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#SKasznica">Nie wypowiadam swego zdania, tylko mówię o tym wniosku, który nasz Klub wniósł w Sejmie. Mam osobiste przekonanie, że na podstawie tej sumy można było przyjść od uzgodnienia. Jednak dalszy bieg rzeczy sprawił, iż kwestja sumy, jak Panowie wiedzą, nie była rozstrzygająca, lecz przymieszała się sprawa natury zupełnie obcej preliminarzowi budżetowemu. Tego wniosku nasz Klub nie podejmuje, bo miał on swoje ściśle określone znaczenie w pewnej chwili, jako wniosek, który zmierzał do tego, żeby sprawa była załatwiona właśnie na gruncie rzeczowym. Dziś stał się bezprzedmiotowym i dlatego go nie podejmujemy.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#SKasznica">Szanowni Panowie! Starałem się w kilku słowach uzasadnić racje rzeczowe, dla których obecnie ten wniosek o przywrócenie art. 3 stawiamy. Ale nie są to jedyne racje. Są pozatem jeszcze inne powody, powody ważne, których uważam za stosowne nie przemilczeć, lecz zupełnie szczerze je wypowiedzieć. Uważam, że głośne i jasne wypowiedzenie tego drugiego powodu, dla którego to stawiamy, będzie pożyteczne w interesie kraju. Mianowicie sprawa preliminarza budżetowego w Sejmie, jak wszyscy wiemy, splotła się z drugą sprawą, ze sprawą udzielenia przez Sejm votum nieufności dwom ministrom. Konsekwencją prawną tego rodzaju uchwały, jak wszyscy, którzy znamy Konstytucję, wiemy, było niezwłoczne ustąpienie tych dwóch ministrów, nie było natomiast konieczną konsekwencją to, co się stało, że cały Gabinet podał się do dymisji. Według praktyki ogólnie przyjętej dla prawidłowego załatwiania takich spraw, jeżeli cały Rząd solidaryzował się z danymi ministrami, przed głosowaniem powinienbył oświadczyć, że z tymi dwoma ministrami się solidaryzuje i w razie uchwalenia votum nieufności wyciągnie dla całego Rządu konsekwencje. Określę to zatem jako nieprawidłowe postępowanie. A jaki był dalszy bieg wypadków? W trzy dni po uchwale sejmowej nastąpiła nominacja nowego Rządu, w którym znajdują się te same dwa nazwiska ministrów, którzy otrzymali w piątek votum, nieufności. P. sekretarz tylko co odczytał listę nowego Gabinetu. Proszę Panów, akt ten mianowania dwóch ministrów, którzy otrzymali przed trzema dniami votum nieufności, jest aktem, którego nie mogę inaczej zakwalifikować, tylko jako sprzeczny z Konstytucją, sprzeczny z art. 58 Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#SKasznica">Może się znajdzie prawnik, który będzie twierdził, że jest aktem zgodnym z literą art. 58, być może, ale nie znajdzie się ani jeden prawnik, śmiem to twierdzić, mało, nie znajdzie się ani jeden myślący obywatel w tym kraju, któryby twierdził, że w duchu swoim akt ten nie jest sprzeczny z art. 58 Konstytucji. Nie jest rzeczą Senatu, ażeby wyciągał z tego faktu konsekwencje. Konstytucja postawiła nas w tej roli upośledzonej, że rząd wobec Senatu nie jest odpowiedzialny. Odpowiedzialnym, jest ten Rząd wyłącznie przed drugą Izbą, przed Sejmem. W naszem głębokiem przekonaniu Sejm powinien wobec tego faktu zająć stanowisko, mało, powinien zająć stanowisko natychmiast, bez zwłoki.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#SKasznica">Już nietylko jako senatorowie, lecz jako obywatele powinniśmy mieć troskę, aby się to stało, aby Sejm zajął wyraźne stanowisko wobec zaszłego faktu. I dlatego powinniśmy to zrobić, co jest w naszej kompetencji, żeby Sejmowi to umożliwić, żeby do pewnego stopnia przyłożyć rękę do tego, aby to się stało. Sejm, prawda, może się zebrać w każdej chwili, gdy wole będzie miał, dla zajęcia tego stanowiska, ale — i tu przyznaje się szczerze w imieniu naszego klubu, że to powoduje nami — jeżeli my uchwalimy poprawkę do tego przedłożenia, to Sejm we czwartek zebrać się musi, bo czwartek, to 30 września, ostatni dzień tego kwartału, na drugi dzień zacznie się nowy kwartał, na który preliminarz powinien być uchwalony. Zupełnie jawnie, powtarzam, przyznajemy się do tej intencji, która nami kieruje, że przy stawianiu tej poprawki nietylko mamy na uwadze pewne rzeczowe względy, o których mówiłem, lecz mamy i te drugą intencję, żeby przyłożyć rękę do tego, aby Sejm w terminie właściwym się zebrał i swoje stanowisko do tego faktu określił.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#SKasznica">Mam pełną wiarę, że te motywy, o których tu mówiłem, trafią do przekonania Wysokiej Izbie i zwracam się z apelem do całej Izby. także do lewej strony Izby. Niech Panom nie zasłania chwilowa niechęć do tej Izby, do tych Izb, stosunku swego do ciał ustawodawczych jako takich. Jeżeli nie będzie należytej reakcji na to, co się stało, to Panowie pamiętajcie, że podkopujemy byt ciał ustawodawczych i jeżeli podajemy w pogardę i lekceważenie te Izby, kiedyś gorzko to będziemy opłakiwali. Dlatego dzisiaj jest rzeczą konieczną, ażeby ten największy skarb, jaki Polska posiada, to jest poszanowanie prawa, nie było zachwiane przez dwuznaczne i niewyraźne stanowisko obu Izb.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo! Jest rzeczą oczywistą, że charakter dyskusji dzisiejszej nad prowizorjum budżetowem w Senacie jest zupełnie różny od rozprawy, która się toczyła nad prowizorjum budżetowem w Sennie. Wszyscy mówcy opozycyjni w Sejmie zapewniali, że stosunek ich do prowizorjum budżetowego jest ściśle rzeczowy, że o nic więcej, jak tylko o oszczędność im chodzi w przemówieniach i przy stawianiu opozycyjnych wniosków. Prosili Rząd, ażeby Rząd nie wyciągał konsekwencji z tego, jeżeli jakikolwiek wniosek, zgłoszony na Sejmie, uchwalony zostanie. A w Senacie jest rzeczą zupełnie widoczną z przemówień trzech senatorów opozycyjnych, którzy tu przedemną przemawiali, że charakter ich przemówień i deklaracji jest polityczny, wyłącznie i wybitnie polityczny. Ani słowa prawie o oszczędności, tylko motywy politycznej natury. W przemówieniu p. s. Popowskiego dostało się i rządom socjalistycznym i dotychczasowemu zbyt radykalnemu ustrojowi i Konstytucji samej, która nie jest dostosowana do naszych potrzeb, jakkolwiek Panowie w Sejmie Ustawodawczym za nią głosowali i jakkolwiek w katedrze odbywały się uroczyste nabożeństwa po uchwaleniu tej Konstytucji wbrew protestowi całej lewej strony Izby. Logiki w stanowisku szan. Panów już chociażby z tego tylko, co nadmieniłem, nie widać i konsekwencji również.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Racja.)</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#SWoźnicki">To samo jest również zawsze i wtedy, kiedy zastanawiamy się nad prowizoriami budżetowemi, co stało się chorobą naszego parlamentaryzmu. Raz tylko w drodze normalnej dość późno jednak uchwaliliśmy budżet Państwa w r. 1925, kiedy indziej zawsze na podstawie prowizorjów gospodarowaliśmy i gospodarujemy. Prowizoria nie są dla nas rzeczą nową, ale nowe jest stanowisko szan. panów z prawicy. Albowiem kiedyśmy za poprzednich rządów głosowali i przemawiali tu przeciw każdorazowemu prowizorjum budżetowemu ze stanowiska politycznego, toście Panowie zawsze mówili: my stronnictwa państwowe, stojąc na stanowisku państwowem, uchwalamy prowizorjum Państwu, a nie Rządowi — to nawet dzisiaj powtórzył w swojem przemówieniu p. s. Thullie — „Państwu, a nie Rządowi uchwalamy prowizorjum, dlatego za niem głosujemy”. Ale takie stanowisko p. s. Thullie powinno coś powiedzieć jego sąsiadom z prawicy.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#SWoźnicki">Czy nie to, że oni nie są stronnictwem państwowem, czy nie to, że nie stoją na stanowisku państwowem, kiedy głosują przeciw prowizorjum? Niech p. s. Thullie zechce się z swymi najbliższymi sąsiadami porozumieć. Myśmy sobie nic nie robili z opinji Panów, gdyż uważaliśmy, że jest to prawo opozycji głosować przeciw prowizorjum, ale z tego kuli panowie przeciw nam polityczne zarzuty. A teraz Wy Panowie głosujecie przeciw Państwu? Myśmy się czegoś nauczyli, ale Panowie czegoś zapomnieli. Myśmy się czegoś nauczyli. Panowie zaś nauczyliście się czego innego, występować przeciw Państwu. Jeżeli Panowie, mężowe dojrzali, mówiliście to rok, 2 lata, 3, 4 lata temu, to to samo powinno Panów i dziś obowiązywać.</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#SWoźnicki">A teraz przejdę do historji poprawek zgłoszonych i do samych poprawek. Poprawki są politycznej natury, żadnej rzeczowości nie mieściły w sobie w Sejmie i nie mieszczą obecnie w Senacie. Żadnego uzasadnienia rzeczowego tych poprawek niema i być nie może, albowiem uzasadnienie rzeczowe, oparte na cyfrach, może być tylko wtedy, kiedy jedną cyfrę, którą stawia Rząd, kwestjonuje się, daje się powody, dla których tę cyfrę uważa się za niesłuszną i stawia się cyfrę nową, opartą na rzeczywistych potrzebach Państwa. To będzie rzeczowe stanowisko. Ale zastanówmy się nad poprawką s. Popowskiego, który powiada, aby budżet ograniczyć do 450.000.000. a nie uchwalać Rządowi 487.000.000; chodzi więc o 37.000.000 złotych. Żadnego uzasadnienia dla tego stanowiska, oprócz politycznego, niema. Tak, jak to dziś uzasadnił s. Popowski, godzę się na to, że z politycznego punktu widzenia może mieć swoją rację, ale rzeczowego uzasadnienia niema. Ale ta poprawka — przepraszam za wyrażenie — jest zupełnie ni przypiął ni przyłatał do tej ustawy, którą mamy uchwalić. Regulamin każdego obradującego ciała, a więc i Senatu, wymaga, aby poprawka była sformułowana jasno i dała się postawić na miejsce tego, co chcemy przez poprawkę poprawić. Każdy regulamin wymaga, aby poprawka była sformułowana tak: „skreślić te i te słowa”, albo „dodać w tem miejscu te i te słowa”, albo „skreślić te i te słowa, a na miejsce ich dodać inne”. I tylko takie brzmienie powinna mieć poprawka. Jakież brzmienie ma poprawka p. s. Popowskiego? Na końcu ustępu pierwszego zastąpić kropkę przecinkiem i dopisać wyrazy: „z tem zastrzeżeniem, że ogólna suma tych kredytów nie może przekroczyć 450.000.000 zł.”. Ślicznie. Więc to mamy umieścić w art. 2 i nigdzie więcej. A przecież art. 2 powiada: „Upoważnia się Ministra Skarbu do otwierania kredytów na wydatki państwowe w czasie od 1 października do 31 grudnia 1926 r. do wysokości kwot, ustalonych w załączniku 1”. Panowie tu powiadają: ale nie wyżej, niż 450.000.000 zł., gdy tymczasem w załączniku 1 mamy poszczególne pozycje, ile ma iść na każdy resort państwowy i gdy podsumujemy, wypadnie przeszło 487 milj. Panowie więc chcą, aby 487 milj. zastąpić 450 milj., ale o poszczególnych punktach się nie mówi. A gdy podsumujemy, to chociaż Panowie postawią 450 milj., w końcu zawsze wypadnie 487 milj. Arytmetyka jest rzeczą prostą; wypada, że jeżeli się napisze 2 i doda do tego 2, to jest 4 i żadne sofizmaty Panów nie dokonają tego, żeby można było napisać 2 dodać 2 i żeby wypadło 3. Tej sztuki Panowie chcieliby dokonać głosowaniem w Senacie. Już różne tu uchwały zapadały, były dość wesołe, ale jeszcze tego nie było. Toby była pierwsza uchwała, któraby udowodniła, że 2 a 2 jest 3. Zdaje mi się, że tego rodzaju poprawka nie powinnaby być nawet przez urzędującego Marszałka przyjęta i głosowana, albowiem ustawa w tej formie byłaby zupełnie absurdalna.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#SWoźnicki">Zresztą nie chodzi o arytmetykę, ale i o logikę, bo kto powiada, że trzeba obciąć wydatki Państwa o 40 blisko miljonów, powinien chociażby przez samą przyzwoitość wskazać, na czem on uważa, że można zaoszczędzić, jakie są te wydatki nadmierne, których widzi możność zaoszczędzenia; powinien wskazać resorty, w których zaoszczędzić można, bo jeżeli się powie, że jakiś procent powinno się w stosunku do ogólnej sumy obciąć w każdej pozycji, to jednak muszą się Panowie, którym idzie o praworządność, liczyć z tem, że są pewne ustawowe wydatki w ministerstwach, których nie można nie dokonać, jeżeli się chce być w zgodzie z ustawą. W innych ministerstwach ich niema. Są w jednem ministerstwie wydatki inwestycyjne takie, których można nie dokonać, a w innych resortach tego nic będzie.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#SWoźnicki">Wczoraj na posiedzeniu Komisji Skarbowo-Budżetowej zwróciłem się do p. Ministra Skarbu z uwagą, że „panowie z prawicy chcą obciąć blisko 40 miljonów z budżetu, nie wiedzą jak to zrobić, nie znają się na tem, niech p. Minister im pomoże”. P. Minister odpowiedział: nie mogę, nie wiem, gdzieby się dało choć jeden grosz obciąć. Odmówił pomocy, nie może! W takim razie jednak obowiązkiem tych, którzy żądają tego obcięcia, byłoby wskazać Ministrowi źródło oszczędności i konsekwentnie później głosować za szczegółowemi cyframi i za sumą, która wypadnie z racjonalnego, rzeczowego obcięcia pewnych pozycji budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#SWoźnicki">Następnie jest poprawka, którą szczegółowo uzasadniał p. s. Kasznica. P. s. Kasznica odwołał się do lewicy Senatu, ażebyśmy głosowali za tą poprawką, a to dlatego, żeby zmusić Sejm do zebrania się. Proszę Panów, słyszałem wczoraj przed zebraniem się Komisji Skarbowo-Budżetowej inne rozumowanie od niektórych pp. senatorów. Mieli wielką chęć uchwalenia niektórych poprawek do ustawy o prowizorjum budżetowem; ale, gdy zobaczyli, że z jednej stacji wypuszczony jest pociąg w jedną stronę, a z przeciwnej wypuszczony pociąg w drugą stronę, że te pociągi. Sejm i Rząd, mogą w pewnej chwili się zderzyć, powiedzieli: nie będziemy kłaść się na te szyny; poco? Zatarg jest między Rządem a Sejmem, zatarg, który może być tam miarodajnie rozstrzygnięty, bo Sejm ma prawa uchwalać rządowi votum nieufności, czy zaufania, rząd musi wyciągnąć z tego konsekwencje. Poco my będziemy się kłaść na szyny między te dwa pędzące na siebie pociągi? I powiadają: najlepiej będzie, jeżeli my w Komisji Skarbowo-Budżetowej i w Senacie uchwalimy bez zmian, a niech tam sobie Rząd z Sejmem załatwia ten zatarg, który między nimi nie z naszej winy wynikł.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#SWoźnicki">Ja należę do typu polityków dość agresywnych i nie obawiam się zatargu tam, gdzie bym to uważał za konieczne, ale uważam, że tym razem to jest rozumne stanowisko. Co my tu mamy do gadania, jeżeli nie mamy rzeczowych powodów do zmiany prowizorjum budżetowego, a nie na ten rzeczowy powód powołał się p. s. Kasznica, lecz właśnie na powód polityczny. „Zmuśmy, powiada s. Kasznica, Sejm do tego, żeby się zebrał, bo Sejm już ucieka przed Rządem, już umyka, nie chce się z Rządem spotkać!” Jakie my mamy prawo do pomawiania Sejmu o takie tchórzostwo? Zdaje mi się, że tego prawa zupełnie nie mamy. Marszałek Sejmu nie powiedział, że nie zwoła posiedzenia Sejmu na czwartek, więc nie mamy powodu do mniemania, że Sejm będzie uciekał. Ani też Rząd nie oświadczył, że nie zechce stanąć przed Sejmem, owszem z dotychczasowych oświadczeń Rządu, nie zawsze szczęśliwych, dowiedzieliśmy się, że Rząd będzie się tego domagał. Więc jeżeli tak, to poco mamy pomagać? Konia kują, po co tam będziemy się wtrącali, niech już oni to pomiędzy sobą załatwią. Gdyby z rzeczowego punktu widzenia ta poprawka była rozpatrywana, tobym się nad nią zastanowił, ale w tej sytuacji politycznej uważam za ważne nie mnożenie trudności, nie rzucanie kości niezgody tam, gdzie tych kości jest już za wiele, nie utrudnianie sytuacji niż zbytnio skomplikowanej. Dlatego pozostawimy tę rozgrywkę Sejmowi i Rządowi, niech oni ją sobie rozgrywają, albowiem i siły i bezsiły jedna i druga strona mają dosyć.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#SWoźnicki">Jeżeli jednak chodzi o tę rzecz, która spowodowała konflikt między Rządem a Sejmem, to oświadczyć tu muszę, że w bardzo wielu punktach z przemówieniem p. s. Kasznicy muszę się zgodzić. Jest rzeczą niewątpliwą, że jest to precedens, który na przyszłość może się stać bardzo niebezpiecznym. Jeżeli w dotychczasowym naszym stosunku do Rządu byliśmy po jego stronie, życzyliśmy temu Rządowi najlepszego powodzenia w jego pracach, mających na celu uzdrowienie stosunków w Państwie, to jednak stanowisko, które Rząd zajął w sprawie uchwalenia votum nieufności dwom ministrom, z którem obecnie Sejm będzie miał do czynienia, nie jest tego rodzaju, ażebyśmy się na nie w 100% mogli zgodzić. Uważamy, że Konstytucja obowiązuje, że uchwalenie votum nieufności ministrom jest jednak aktem, do którego Sejm miał prawo w tej swojej większości, jaka się wtedy znalazła. Dlatego nie mogę się nie zgodzić tu z wywodami p. s. Kasznicy. Ale rozgrywka ta należy do Rządu i do Sejmu, ona tam w ostatniej instancji załatwiona będzie, spodziewam się, tak, jak tego dobro Państwa wymagać będzie. A dobro Państwa przy posiadaniu Konstytucji, którą mamy, wymaga jednak, ażeby ciała parlamentarne miały poszanowanie w Państwie.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#komentarz">(Brawa. S. Kasznica: I kontrolę nad władzą wykonawcza.)</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#SWoźnicki">I jeżeli widzimy z jakiejkolwiek strony zakusy na to, aby powagę i moc ciał ustawodawczych poniżyć, to zawsze przeciw temu zdecydowanie wystąpimy.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#komentarz">(Brawa na prawicy.)</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#SWoźnicki">Proszę Panów, jeżeli będziemy głosowali za prowizorjum budżetowem, to w tem przekonaniu, że nie będzie to uważane za równoznaczne z tem, że dążymy do jakiegoś załagodzenia tego konfliktu, który tam w Sejmie musi znaleźć swe rozwiązanie, ale musimy przy tej okazji zwrócić uwagę Rządowi, że umknąłby bardzo wielu trudności, bardzo wielu nieprzytomności i takich konfliktów, z których wyjście jest niesłychanie trudne i zawikłane, gdyby był natychmiast po swem powstaniu poszedł za naszą radą. Byliśmy i jesteśmy tego zdania że Rząd, mający swą genezę gdzieindziej, nie w parlamencie, z tym parlamentem, który tego Rządu nie wyłonił i nie dał w swym czasie zgody na jego istnienie, że Rząd taki i taki parlament, to niedobrane małżeństwo, i takiemu małżeństwu wszelkie prawa kościelne i świeckie powinne dać rozwód. Ten rozwód był możliwy. Rząd miał możność skłonienia parlamentu już dawno do rozwiązania się. Rząd tego uczynić nie chciał. Otrzymał prawo rozwiązania parlamentu, a jednak zawsze i stale słyszeliśmy od tego Rządu argumenty natury niby państwowej, że Państwo nie wytrzyma wyborów w obecnym czasie że wybory w obecnym czasie przeszkodziłyby sanacji skarbowej i sanacji moralnej, która ma się dokonać w spokoju, w równowadze, niezamącona przez wybory, przez ten zgiełk, przez tę chorobę, którą są wybory. To był argument, który miał przeważyć argument również państwowej wagi, jakiśmy wytaczali. Myśmy mówili, że Sejm, który nie ma wyraźnej większości, który nie może wytworzyć większości do rządzenia w Państwie, który nie może ze swego grona wyłonić rządu, powinien ustąpić miejsca innemu Sejmowi o zupełnie wyraźnej większości parlamentarnej. Były argumenty i innej natury. Sejmowi stawiano z wszystkich stroni zarzut, że jest skorumpowany, że w Sejmie zagnieździło się przekupstwo, że Sejm w swej pracy rządzi się prywatą i t. p. Czy to były słuszne zarzuty, stawiane całości tej Izby, w tej chwili w to nie wchodzę, my jesteśmy zdania, że całości naszych ciał parlamentarnych tego rodzaju zarzutu stawiać nie wolno, ale jeżeli tego rodzaju zarzuty się stawiało, jeżeli stawiało się je powszechnie, jeżeli niecierpliwość ogółu do wyborów, do wyrażenia swej woli, jak ma być rządzone Państwo, rosiła, to trzeba było Sejm rozwiązać, i Rząd nie znajdowałby się teraz w tej sytuacji, że oto wczoraj mówił jeszcze, że Sejmu rozwiązać nie można, bo wybory zamąciłyby spokój w Państwie i uniemożliwiłyby działanie sanacyjne, a dziś można, bo dziś o. Ministrowi Sujkowskiemu czy p. Ministrowi Młodzianowskiemu udzielono votum nieufności. To są niewspółmierne rzeczy, interes Państwa, wzgląd państwowy i… Minister Sujkowski.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(Brawa)</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#SWoźnicki">I co?</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#SWoźnicki">Pójdziemy na wybory z hasłem wyborczem, bardzo prostem i bardzo zrozumiałem dla szerokich mas! Jedni będą wołać: „Niech żyje Sujkowski!”, a drudzy: „Precz z Sujkowskim!”. Będzie to ogromnie poważne widowisko! Rząd nigdyby nie doszedł do takiego stanu rzeczy, gdyby w swoim czasie wyciągnął konsekwencję z żądania nietylko naszego stronnictwa, lecz z żądania wielu stronnictw w Sejmie i rozwiązał parlament. A teraz uważam za rzecz wysoko upokarzającą już choćby to że w przededniu rozgrywki, jaka ma nastąpić i niewątpliwie nastąpić powinna między parlamentem, to jest Sejmem, który ma możność uchwalania votum nieufności, a Rządem, szermuje się tego rodzaju pogróżką. Uchwalicie — dobrze, nie uchwalicie — rozwiążemy parlament. Trzeba postawić kwestję zaufania, a tych obietnic oszczędzić i Sejmowi i krajowi. To są pogróżki nielicujące z powagą instytucji które tu wchodzą w grę.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#SWoźnicki">Uchwali Sejm votum zaufania, no to dobrze, Rząd ma dalsze prawo rządzenia, a nie uchwali, to niech sobie Rząd wyciągnie z tego konsekwencje takie, jakie chce, ale niech naprzód nie obiecuje.</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#SWoźnicki">Ale z drugiej strony mojem zdaniem znalazłoby się wyjście z tej sytuacji, że i te pogróżki rządowe może nie potrzebowałyby być wykonane, a także i Sejm nie uronił by nic ze swej powagi. Tem wyjściem byłoby rozwiązanie się Sejmu mocą własnej decyzji i odwołanie się w tym sporze całym, wielkim, skomplikowanym do opinji szerokich warstw ludu i kraju. To jedyne z tego wyjście.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#SWoźnicki">Ktoś powie jednak: przecież zmieniono Konstytucję i w skomplikowanem głosowaniu sejmowem padły te artykuły, które pozwalały Sejmowi samemu się rozwiązać i teraz Sejm rozwiązać się nie ma prawa. Tak to komentowały bardzo miarodajne osoby, oraz prawnicy. Ja ośmieliłem się już w poprzedniej debacie nad prowizorjum budżetowem postawić tezę i twierdzenie zupełnie inne, a jestem tego zdania, że i Sejm i Senat powinien to zdanie w swym własnym interesie podzielić, że nie utraciliśmy prawa do rozwiązania się. Izby ustawodawcze tego prawa nie utraciły, bo każda instytucja — może mniej instytucja tego rodzaju, jak parlament, której istnienie jest konieczne i obowiązkowe — ale każda instytucja ma prawo w pewnej chwili powiedzieć: uważamy że nie jesteśmy wyrazicielami w swoim całokształcie woli tych, którzy nas tu przysłali. Parlament może powiedzieć: uważamy, że konieczne jest odwołanie się do opinji szerokich mas, jak zapatrują się one na bardzo ważne zagadnienia państwowe, które przed nami stoją, i dlatego rozwiązujemy się. Uważamy że jest to naturalne prawo parlamentu i jeżeli w konstytucji niektórych państw nic pod tym względem nie jest powiedziane, to tam rozumiane jest to w ten sposób, że te parlamenty rozwiązać się mają prawo. U nas to prawo było dotychczas ograniczone. Doskonale pamiętam nasze debaty nad ustawą konstytucyjną w Sejmie Ustawodawczymi. Tam prawo rozwiązywania się izb ustawodawczych chciano ograniczyć, ażeby przyszły Prezydent którym w przewidywaniu bardzo wielu miał być dotychczasowy Naczelnik Państwa Piłsudski, nie mógł „lekkomyślnie”, albo według swojej woli tylko, samowolnie rozwiązywać Sejmu i Senatu. Dlatego trzeba to było ustawowo ograniczyć. I tam, gdzie tak samo można było nic nie powiedzieć i uważać za naturalne prawo rozwiązania się Sejmu i Senatu, tam trzeba było powiedzieć: nie wolno rozwiązywać Sejmu i Senatu zwykłą większością głosów, trzeba 2/3 głosów przy połowie obecnych, jednem słowem pozbawiono Prezydenta Rzeczypospolitej prawa rozwiązywania, a zwykłą większość, któraby zbyt „lekkomyślnie” rozwiązywać Sejm chciała, ograniczono przez wprowadzenie kwalifikowanej większości. To było ograniczenie, utrudnienie rozwiązania, które w tym galimatiasie sejmowym w głosowaniu nad zmianami konstytucyjnemi odpadło. Odpadło ograniczenie, pozostaje prawo naturalne i z tego prawa naturalnego. które mojem zdaniem posiadamy. Sejm powinien skorzystać. To jest jedyne i godne wyjście z tej zagmatwanej sytuacji, w której się znaleźliśmy w ostatnich czasach.</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#SWoźnicki">Jeżeli chodzi teraz o nasz stosunek do tego politycznego zagadnienia, jakiem jest uchwalenie prowizorjum budżetowego dla obecnego Rządu, to nie mamy powodu do zmiany swego stanowiska z przed trzech miesięcy i tego stanowiska, które zajął nasz przedstawiciel w Sejmie w dyskusji nad obecnem prowizorium budżetowem. Tam przy życzliwem stanowisku do charakteru do założenia i do programu tego Rządu wyraziliśmy szereg wątpliwości i nieufności w stosunku do niektórych członków obecnego Gabinetu i domagaliśmy się, żeby albo polityka w tych resortach uległa bardzo daleko idącym zmianom. albo też na przyszłość przyrzekaliśmy pewne konsekwencje z tego wyciągnąć. Postawiliśmy nawet wnioski politycznej natury, przez pół będące niejako rodzajem votum nieufności dla pewnych członków Rządu. Jednakże nie widząc przed sobą możliwości utworzenia takiego rządu, któryby całkowicie nam odpowiadał, którego program byłby programem naszym, a widząc pewne dobre chęci w realizacji niektórych postulatów, których jesteśmy rzecznikami, i domagając się od Rządu, żeby ta linja, która znajdowała bardzo słaby wyraz w działalności całego Rządu, była na przyszłość wzmocniona, oświadczamy że głosować będzięmy za prowizorjum budżetowem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Biały.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SBiały">Wysoki Senacie! Imieniem mojego Klubu mam zaszczyt oświadczyć, że my uznajemy prowizorjum budżetowe za konieczność państwową i dlatego i tylko dlatego — będziemy głosować za przedłożonem prowizorjum budżetowem w brzmieniu uchwalonem przez Komisje Skarbowo-Budżetową Senatu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Karpiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SKarpiński">W imieniu Klubu Ukraińskiego i Białoruskiego zabieram głos, ażeby uzasadnić stanowisko klubu w sprawie uchwalenia ustawy o preliminarzu budżetowym. Głosować za ustawą znaczy w danym wypadku dać dowód zaufania do Rządu, do jego polityki zewnętrznej i wewnętrznej, złożyć dowód zadowolenia tej ludności, której wybrańcami i przedstawicielami jesteśmy. Znając stanowisko i stosunki, jakie panują na kresach ukraińskich i białoruskich pod dotychczasowemi rządami, musicie Panowie Senatorowie przyznać, że gdybyśmy głosowali dziś za prowizorium, to dalibyśmy dowód takiego zaufania Rządowi. Byłby to jeden z cudów, w które dzisiejsze życie polityczne jest tak bogate. Cuda w życiu politycznem stanowią wyniki gwałtownych, a w każdym razie gruntownych zmian w podkładzie tego życia.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SKarpiński">Niestety od dnia przewrotu majowego, od dnia kiedy zbrojna siła wyniosła nowy Rząd, zwany rządem moralnej sanacji, na naczelne stanowisko w Państwie, ludność ukraińska i białoruska, czyli prawie 1/3 część ludności państwa, zamieszała zwartą masą mniej więcej na połowie terytorjum tego Państwa, nie odczuła zupełnie tej zmiany. Prawda, na początku panowania rządu moralnej sanacji otrzymaliśmy liczne zapewnienia przedstawiciela tego rządu i niektórych pp. ministrów o bliskiej jakoby sanacji stosunków na wschodzie, na naszych kresach ukraińskich i białoruskich. Lecz oto przeszło 4 miesiące i nic, Panowie Senatorowie, nie odmieniło się. Dopiero po 4 miesiącach został usunięty wojewoda Dębski i przyjechał w tych dniach nowy wojewoda p. Mech. Prawie po 4 miesiącach został zmieniony kurator kuratorjum szkolnego wołyńskiego którym był p. Sikora, a i tu przyczyna zmiany leży nie w zmianie polityki wewnętrznej, ale w pewnych okolicznościach natury niepolitycznej. Jak twierdzą, wykryto jakieś nadużycia w miejscowem gimnazjum państwowem rówieńskiem pod bokiem kuratora Sikory i to miało być główną przyczyna zmiany kuratora. Ale i ta zmiana co nam przyniosła?</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SKarpiński">Oto przyjeżdża nowy kurator do tego kuratorjum, w którego okręgu wszystkie szkoły, całe szkolnictwo zostało zlikwidowane, na zapytanie senatora, który u niego interweniuje co do tego jakie zmiany mają nastąpić, czy będą otwarte jakieś szkoły, fen nowy kurator mówi: Ja dopiero co przyjechałem i jeszcze nie znam stosunków, po zaznajomieniu się z niemi prawdopodobnie coś zrobię. A co robi wojewoda? Otóż objął obowiązki swoje, zdaje się 23 tego miesiąca. 25 tego miesiąca przychodzi do niego senator nie w sprawach osobistych, ale w sprawach większości kresowej, jako obrońca tej ludności, i prosi o audiencję. P. wojewoda urzęduje, — tak mówi sekretarz, ale kiedy mu zapowiedziano wizytę senatora, to przychodzi odpowiedź, że p. wojewoda nie przyjmuje. I chociaż senator oświadczył, że przyszedł w sprawach bardzo pilnych, których, nie można odkładać, dano odpowiedź: niech pan senator przyjdzie w poniedziałek to będzie przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#SKarpiński">Minister Oświecenia w maju, czy czerwcu kiedy objął swoje stanowisko, obiecał, że nastąpią radykalne zmiany w szkolnictwie na Kresach.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#SKarpiński">Tylko obiecał, ale dotychczas jeszcze nic nie dał, ale już za to ściągnął na siebie gniew prawicy, która domaga się jego dymisji, nie za otwarcie choćby jednej szkoły u nas, na terytorjum białoruskiem i ukraińskiem, lecz za samą obiecankę. Krótko mówiąc, Wysoki Senacie, jak nie mieliśmy ani jednej szkoły ma terytorjum białorusko-ukraińskiem, tak i teraz nie mamy. Jak nie mieliśmy uniwersytetu, który przecież postanowiono ustawą sejmową otworzyć we Lwowie, tak i nie mamy go do dziś dnia. Jak seminarjów nauczycielskich nie mieliśmy, tak i teraz nie mamy. Mamy coprawda, i to bardzo mało, tak zwanych szkół utrakwistycznych, jako rezultat pracy b. ministra Stanisława Grabskiego. Ale są to szkoły tylko z nazwy Utrakwistyczne, faktycznie zaś są to szkoły polskie. W każdym razie ja, nie będąc człowiekiem mściwym, nie życzyłbym panom Polakom, żeby się kiedyś znaleźli w takiem położeniu politycznem, aby im dawano szkołę utrakwistyczną jako remedjum na ich choroby kulturalne.</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#SKarpiński">Nie będę tutaj szeroko mówił o ciężkiem położeniu ukraińskich mas pracujących i włościańskich, bo zubożenie tych mas idzie crescendo. Nacisk śruby podatkowej nie zmniejsza się, lecz przeciwnie, zwiększa. I teraz nowe pozycje, zwiększające kredyty preliminarza, i to właśnie kredyty wojskowe, będą miały taki skutek, że ta śruba jeszcze więcej naciśnie. A i tak już jest nie do wytrzymania.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#SKarpiński">Konstytucja jak była na papierze, tak pozostaje na papierze i przy nowym Rządzie sanacji moralnej. Jedyną obrończynią tej Konstytucji, i to jest bardzo dziwne, jest teraz właśnie prawica, ta sama prawica, która w ciągu pięciu lat właśnie doprowadziła do tego, że ta Konstytucja ma nazwę papierowej konstytucji, że ta nazwa jest używana wszędzie i na ulicach i przez policjantów. Inaczej nikt nie powie, jak tylko, że Konstytucja jest, prawda, ale to jest papierowa konstytucja.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SKarpiński">Realne życie polityczne Państwa Polskiego, począwszy od r. 1919, pozbawiło nas wiary i nadziei w to, żeby Rząd dzisiejszy, lub rządy, nawet następne, jako emanację dzisiejszych ciał ustawodawczych. zajęły stanowisko przychylne i konstytucyjne w stosunku do ludności ukraińskiej i białoruskiej. Sejm i Senat, naszem zdaniem, powinien być rozwiązany. W każdym razie śmierć tych ciał ustawodawczych dzisiejszych, nie wywoła u nas łez, może następne ciała ustawodawcze zmienią tę politykę, — tego nie wiemy. Licząc się z tem jednak, a nawet wierząc w to, że dzisiejsze posiedzenie Senatu będzie wogóle ostatnie, musze oświadczyć: Weszliśmy do tego Senatu, do tej Izby, z przekonaniem, że to, czego nam tu odmawiają, chociaż wysilamy się na podatki, chociaż dajemy rekruta, chociaż dzieci nasze przelewają krew, bo krew ta była przelana nawet tutaj, podczas majowych wypadków, że to osiągniemy tylko w swojem państwie zjednoczonem ukraińskiem, — tak i wyjdziemy ostatni raz z tej sali jeszcze bardziej w tej myśli utwierdzeni.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SKarpiński">Głosować będziemy przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Banaszak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#SBanaszak">Wysoki Senacie! Rząd p. prof. Bartla jest wybitnie rządem znikomej mniejszości i w Sejmie i w kraju. Takie rządy bywają i bywały w innych krajach i tam nieraz przynosiły pożytek, bo mniejszość w ciałach ustawodawczych z natury rzeczy zachowuje się zwykle negatywnie, to znaczy nie przystaje na nic, na żadne próby rzeczywistej sanacji, dopóki rząd jest przedstawicielem większości. Więc gdy dzisiejszy rząd przeszedł do władzy w sposób niezbyt godny naśladowania, można było ze stanowiska obywatela, mającego dobro kraju na oku, mieć nadzieję, że Rząd ten, trzymając część dawnej mniejszości w ręku, zdoła zaprowadzić reformy dla dobra całego kraju. W innych krajach, w Niemczech np. istnieje nawet przysłowie: socjalista jako minister nie koniecznie bywa socjalistycznym ministrem.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#SBanaszak">Gdyby Rząd próbował zaprowadzać takie reformy, powtarzam, reformy dążące do dobra całego kraju, miałby niewątpliwie większość Sejmu i społeczeństwa za sobą. Tymczasem działalność Rządu poza szumnem reklamowaniem się, ogranicza się dotąd do przesunięć wyłącznie partyjnych. Sanacja moralna Rządu, ani nie jest moralna, ani nie jest sanacją.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#SBanaszak">Nie rozstrzyga rzeczowa kwalifikacja urzędnika, tylko kwestja, czy to mój człowiek, czy nie mój. Ostatnie podwyżki uposażeń wojskowych, w formie dodatków funkcyjnych, robią wrażenie, jakby chodziło nietylko o dopuszczenie partyjników do władzy, ale także do koryta państwowego, bo chociaż pensje oficerskie i podoficerskie, były pensjami głodowemi, to przecież ostatnie podwyżki dały niższym szarżom grosze, a wyższym, a więc głównie nowo upieczonym generałom, bardzo znaczne sumy.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#SBanaszak">To nie jest moralna sanacja, szumnie i z tupetem zareklamowana. Sanacja moralna powinna uszlachetniać serca, umysł, duszę wszystkich obywateli i ich urzędników. Zamiast tego zaszczepia się w sercach urzędników i wojskowych rozdźwięk i rozstrój,</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#komentarz">(Głos: To było i dawniej)</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#SBanaszak">... jeżeli za moralnych, a więc za zdolnych do służby państwowej uważa się tylko swoich partyjników, a drugich usuwa się jako niemoralnych, bez istotnych uzasadnionych przyczyn. Nie możemy mieć zgranego, chętnego do pracy stanu urzędniczego, jeśli urzędnicy muszą patrzeć na to, jak się faworyzuje wojskowych, a o nich się zapomina. Skutki już się pokazały. Wśród kolejarzy wre, a ogół urzędników ogarnia depresja i zniechęcenie.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#SBanaszak">Rząd, działający pod hasłem sanacji, powinien był myśleć o oszczędnościach, a więc ambicją jego powinno być skreślanie wydatków, które według jego zdania poprzednie rządy niepotrzebnie robiły.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#SBanaszak">Tymczasem widzimy, że budżety kwartalne teraźniejszego rządu coraz bardziej rosną i pęcznieją. Niby to są konieczności państwowe, na które nowe pieniądze są potrzebne, w rzeczywistości wygląda to na szastanie groszem publicznym. Czy np. właśnie teraz był koniecznie potrzebny wydatek pół miljona złotych na przebudowanie koszar w Ostrowiu? Właśnie teraz, właśnie tak rychło po przewrocie majowym, to znaczy, na wygnanie Szkoły Podchorążych z Warszawy za zbędną waleczność i obowiązkowość?</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Przecież tłomaczono Panom, że już w styczniu było uchwalone przeniesienie szkoły.)</u>
          <u xml:id="u-17.10" who="#SBanaszak">U nas niejedno było uchwalone przed kilku laty, ale dla oszczędności i dla braku pieniędzy słusznie tych uchwał nie wykonywano, bo były inne konieczności, Panie Kolego, ale czy było to tak nagląco potrzebne w tej Chwili? Albo np. taki wydatek w wysokości 700.000 zł na urządzenie mieszkania p. Prezydenta? Według naszego zdania byłoby lepiej, gdyby te sumy zostały obrócone raczej na budowę domów mieszkalnych, bo wiemy, że niektórzy ludzie muszą nie mieszkać, ale wegetować poprostu w opłakanych stosunkach, które zabijają zdrowotność.</u>
          <u xml:id="u-17.11" who="#komentarz">(S. Zubowicz: To są bajdy.)</u>
          <u xml:id="u-17.12" who="#SBanaszak">Panie Kolego z Klubu „Wyzwolenia”, to nie są bajdy, bo mógłbym przytoczyć…</u>
          <u xml:id="u-17.13" who="#komentarz">(S. Zubowicz: Tak samo, jak wiemy z gazet o tych 425 automobilach.)…</u>
          <u xml:id="u-17.14" who="#SBanaszak">Mogę przytoczyć wypadki, że rodziny całe z małemi dziećmi mieszkają w jednym jedynym pokoju, ojciec, żona dzieci, babcia, dorastające córki, zięciowie. To się nie przyczynia ani do tego, ażeby taka rodzina była zdrowa, ani do podniesienia poziomu moralnego tych biednych ludzi. Tu byłaby konieczność państwowa — wybudować takich parę domów mieszkalnych w Warszawie dla tych biedaków.</u>
          <u xml:id="u-17.15" who="#SBanaszak">Pytamy się z trwogą, jak się taka gospodarka ma skończyć? Przecież nie możemy robić sobie iluzji, że napływ pieniędzy do kraju, — który widzieliśmy w ostatnich miesiącach, nie ustanie, a potem może przyjść gorsza bieda niż była i kryzys w ostrzejszej formie niż poprzednio. Przeraża nas panująca drożyzna, wątpimy, czy ją Rząd opanuje mimo zapowiedzi energicznej z nią walki.</u>
          <u xml:id="u-17.16" who="#SBanaszak">Nie będę podawał cyfr, nie będę wyszczególniał, jaka jest stopa procentowa zwyżki drożyzny w ostatnich miesiącach, a jaka zwyżka pensji robotnika, urzędnika, dlatego, że to są rzeczy znane, zresztą wszystkie związki Zjednoczenia Zawodowego Polskiego w tej kwestji wniosły memorjały do Rządu.</u>
          <u xml:id="u-17.17" who="#SBanaszak">Ale jest jedna i ostatnia kwestja, o której nie mogę zamilczeć. Nie wchodzę w to, czy Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ze słusznych, czy z nie słusznych powodów dał votum nieufności dwu ministrom, ale co z tego wynika? Co zrobił Rząd? Są na taki wypadek przepisy jasne, tak jasne, że sporu co do nich między prawnikami niema, i nie czytałem też poważnych głosów prawniczych, — bo referenta prawniczego organu p. Stpiczyńskiego, nie mogę uważać za powagę na tem polu, — otóż niema głosów prawniczych poważnych, któreby twierdziły, że nie można inaczej interpretować tę ustawę, jak w ten sposób, że gdy Sejm uchwali, że jakiś minister ma ustąpić, to minister musi sobie pójść, musi ustąpić i zrobić, miejsce innemu. A co się stało? Rząd profesora Bartla nr 3 jest in capite et in membris zupełnie ten sam jak rząd p. Bartla nr 2. Jednemi drzwiami dwóch ministrów wyrzucono, temi samemi drzwiami wchodzi on z owymi ministrami. Proszę Panów, to jest gwałt zadany Konstytucji, tej naszej kardynalnej ustawie, a pamiętajmy o tem, że ten precedens może robić szkołę gdzieindziej. Nie mogę przypuścić, żeby szkoła ta mogła wpłynąć na sądownictwo nasze, żeby i sędzia mógł powiedzieć: są ministrowie, jest prezes ministrów, który nie przestrzega Konstytucji, gwałci ją, czemu ja mam przestrzegać ustawy! A ustawa zazwyczaj chroni gospodarczo słabszego. Ja przypuszczam, że Panowie rozumieją, o co mi chodzi. Nie potrzebnie się chyba wyrażać jeszcze dobitniej.</u>
          <u xml:id="u-17.18" who="#SBanaszak">Nie chciałbym, aby o tem, kto ma prawo a kto nie ma prawa, rozstrzygała nie ustawa i sprawiedliwość, która powinna być wielką i świętą, a może pieniądze albo siła.</u>
          <u xml:id="u-17.19" who="#SBanaszak">Ta kwestia jest nadzwyczajnie doniosła i głęboka. Nie wolno tak łamać Konstytucji. To jest zabijanie parlamentaryzmu, to jest koniec demokracji i może mieć bardzo doniosłe skutki dla ustroju naszej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-17.20" who="#SBanaszak">Z tych wszystkich powodów klub nasz nie może oddać swoich głosów na prowizorjum budżetowem na czwarty kwartał.</u>
          <u xml:id="u-17.21" who="#komentarz">(Brawo)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Popowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#SPopowski">Wysoka Izbo! Nie będę zbytnio polemizował z twierdzeniem s. Woźnickiego, że wnioski, zgłoszone przez nas w komisji, które się stały wnioskami mniejszości, mają charakter polityczny. Sądzę, że już deklaracja nasza i wynikający z niej logiczny wniosek o odrzucenie prowizorjum, jest tak dalece polityczny, że wszystkie inne wnioski wobec tego muszą stracić charakter polityczny i śmiem twierdzić, że wnioski, zgłoszone przez nasz klub do art. 2, co do ograniczenia ogólnej sumy kredytów do 450 milionów, jak również wniosek o wprowadzenie do ustawy dawnego art. 3 w brzmieniu przedłożenia rządowego, nie mają w sobie absolutnie nic politycznego. Są to kwestje ściśle rzeczowe i w krótkich słowach postaram się to udowodnić. Mianowicie zarzuca nam p. sen. Woźnicki, że nie umiemy dodawać. Umiemy dodawać, ale wtedy, kiedy jest z czego dodawać. Otóż jesteśmy przekonani, że Polska do ciągłego dodawania nie dorosła i nie wytrzyma tego, co się działo w tym roku, a mianowicie, że z kwartału na kwartał ciągle w budżetach kwartalnych dodawano i dodawano wtedy, kiedy, jak Wysoka Izba wie, ustabilizowano i nie zwiększono, z małemi wyjątkami, wynagrodzenia najliczniejszym rzeszom pracowników państwowych, a znacznie ograniczano dawne wydatki personalne.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#SPopowski">Przy motywowaniu ciągle rosnących cyfr tych budżetów kwartalnych słyszeliśmy zawsze od panów przedstawicieli Rządu, że oszczędności są dokonywane, redukcje personalne są przeprowadzane, jednak odbić się to może dopiero z czasem, w końcu roku, gdyż prawo przewiduje konieczność załatwienia odpraw, odszkodowań i t. d. Czekaliśmy na ten moment z największą niecierpliwością — i cóż widzimy? Widzimy, że cyfry z kwartału na kwartał rosną, jak to zupełnie szczegółowo przedłożył p. senator referent. Otóż, bojąc się, że te cyfry i dalej rosnąć będą, a wiedząc o tem, z jakim wysiłkiem w pierwszym kwartale roku bieżącego budżet był sprowadzany do wysokości 430 miljonów, postawiliśmy nasz wniosek o ograniczenie ogólnej sumy wydatków na kwartał czwarty do 450 miljonów. Przewidzieliśmy nawet te pewne zwiększenia budżetowe, jakie się stały koniecznością wobec zmian zaszłych. a mianowicie wobec powiększenia uposażeń w wojsku, a także wobec wzrostu rozmaitych zobowiązań Skarbu Państwa na rzecz tych odprawionych inwalidów, właściwie nie inwalidów, ale ludzi zawieszonych w urzędowaniu, którym, jak wiemy doskonale, zupełnie niepotrzebnie, bo zupełnie niesłusznie ich zawieszono, płaci się za darmo pensje, chociaż oni doskonale mogliby pracować na stanowiskach, jakie zajmowali. Z tego tytułu są bardzo znaczne wydatki, dodając to do 430 miljonów budżetu pierwszego kwartału sądzimy, że suma 450 miljonów jako ogólna suma wydatków na IV kwartał jest zupełnie uzasadniona.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#SPopowski">Na Komisji Skarbowo-Budżetowej żądano rozdziału tej sumy na poszczególne pozycje i twierdzono, że nieprzedstawienie tego rozdziału jest brakiem logiki. Sądzę, że to żądanie jest zbyteczne, gdy przypomnimy sobie, że wydatki państwowe we wszystkich dotychczasowych prowizorjach budżetowych były ograniczane sumą dochodów, a więc jeżeli dochody były mniejsze, to tem samem i ogólna suma wydatków była mniejsza, a już rzeczą Ministra Skarbu było zastosować się do dochodów i zmniejszyć tę lub inną pozycję podaną w załączniku 1 do ustawy. Cyfry poszczególne oznaczały tylko to, że w każdym resorcie suma ogólna wydatków nie powinna była być większa niż cyfra wskazana w przedłożeniu, lecz bynajmniej nie wskazywało to, że można przesuwać w ten lub inny sposób te cyfry. Więc i tu widzimy zupełną logikę naszego przedłożenia.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#SPopowski">Mam głębokie przeświadczenie, że wydatki 150 miljonów miesięcznie w gospodarce państwowej to jest maximum, na jakie sobie Polska pozwolić może.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#SPopowski">Wiemy doskonale, jakie niebezpieczeństwa groziły nam zawsze z tego powodu, żeśmy wydawali więcej niżeśmy mogli wydawać, a stwierdzam z tej wysokiej trybuny, że niebezpieczeństwa te pomnożyły się obecnie stokrotnie. Nasz zachodni sąsiad zupełnie wyraźnie dąży ku temu, żeby się stać bankierem Europy, ale bankierem, który każe sobie płacić procentami politycznemi. Ci, którzy będą korzystać z jego kredytu, a przedewszystkiem my będziemy to robić, bo myśmy zawsze wyciągali bardzo chętnie rękę po łatwy kredyt i tego się obawiam, skazani będą na największe ofiary polityczne. Wiemy doskonale, jaka rozgrywka dziś idzie pomiędzy naszymi sprzymierzeńcami z zachodu a tym bankierem Europy. Ani w Anglji, ani w Ameryce kredytów szukać nie będziemy mogli. W Anglji dlatego, że Anglja sama dziś potrzebuje bardzo znacznych kredytów, a w Ameryce dlatego, że znalazł się już ów pośrednik, który, oparłszy się tam o elementa swojej narodowości, potrafi doskonale wyzyskać tę pozycję nietylko w celach gospodarczych i finansowych, ale przedewszystkiem w celach politycznych. To był główny i jedyny motyw, który nas skłonił do tego, żeśmy postawili wniosek o ograniczenie sumy wydatków na IV kwartał do wysokości 450 miljonów, a nie drobne, inne względy, o jakie nas tu posądzano.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#SPopowski">Drugi nasz wniosek, o restytuowanie art. 3, a właściwie o wstawienie po art. 2 nowego art. 3 w brzmieniu dawnem przedłożenia rządowego, motywowaliśmy na komisji bardzo szczegółowo. W przemówieniu p. Ministra Skarbu wczoraj znaleźliśmy całkowite potwierdzenie konieczności utrzymania tego artykułu. P. Minister Skarbu, jak zresztą to już było zaznaczone, oświadczył nam, że gdy w zeszły piątek Rząd dowiedział się, że artykuł ten został z ustawy skreślony, Rada Ministrów postanowiła bez względu na to uznać go dla siebie za kanon nienaruszalny. A, proszę Wysokiej Izby, jeżeli tak jest, to Rząd sam zupełnie jasno stwierdził, że bez tego artykułu mogą być i są wielkie niebezpieczeństwa w gospodarce budżetowej. Jeżeli my dziś mamy możność, a mamy tę możność, albowiem Sejm zbiera się pojutrze, wprowadzić ten artykuł, który byt nietylko we wszystkich prowizorjach, ale i we wszystkich dotychczasowych ustawach budżetowych, ponownie, to jest to naszym moralnym obowiązkiem. Inaczej narażamy Rząd, a właściwie Ministra Skarbu na różne żądania i przykrości przy udzielaniu kredytu.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#SPopowski">Nie chcąc dłużej zatrzymywać uwagi Wysokiej Izby, zwracam się jednak z gorącym apelem o podtrzymanie obu wniosków, zgłoszonych przez nas, jako wniosków mniejszości. Jednocześnie zgłaszam do laski Marszałkowskiej na wypadek gdyby te wnioski nie przeszły, wypływający z naszej deklaracji logiczny wniosek o odrzucenie prowizorjum budżetowego na IV kwartał.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#WicemarszałekksStychel">Lista mówców wyczerpana. P. sprawozdawca z głosu rezygnuje. Przystępujemy do głosowania.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(S. Bielawski: Zgłaszam wniosek o imienne głosowanie tak nad wnioskiem o odrzucenie prowizorjum, jak i nad obu poprawkami.)</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#WicemarszałekksStychel">Proszę o poparcie tego wniosku. Poparcie dostateczne — głosować będziemy najpierw nad najdalej idącym wnioskiem o odrzucenie prowizorjum. Proszę p. Sekretarza o odczytanie tego wniosku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#SekretarzsKaniowski">„W imieniu posłów Klubu Związku Ludowo-Narodowego stawiamy wniosek o odrzucenie ustawy o uzupełnieniu prowizorjum budżetowego na czas od 1 Iipca do 30 września 1926 r. i o prowizorjum budżetowem na czas od 1 października do 31 grudnia 1926 r.”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#WicemarszałekksStychel">Przystępujemy do głosowania imiennego nad tym wnioskiem. Proszę Senatorów, którzy są za tym wnioskiem o odrzucenie, aby oddali kartki z napisem „tak”, ci zaś senatorowie, którzy są przeciw wnioskowi, aby oddali kartki z napisem „nie”.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Po obliczeniu)</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#WicemarszałekksStychel">Rezultat głosowania jest następujący: za wnioskiem o odrzucenie głosowało 36 senatorów, przeciw wnioskowi — 43, białych kartek 7, zatem wniosek jest odrzucony. (Wynik imiennego głosowania na str. 62).</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#WicemarszałekksStychel">Przystępujemy do dalszych wniosków szczegółowych, mianowicie do art. 2, odbitka nr 453.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#WicemarszałekksStychel">Proszę p. Sekretarza o odczytanie wniosku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#SekretarzsKaniowski">W końcu ustępu 1 zastąpić kropkę przecinkiem i dopisać wyrazy: „z tem zastrzeżeniem, że ogólna suma tych kredytów nie może przekroczyć 450.000.000 zł”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głosowanie będzie imienne, bo przypominam Panom, że s. Bielawski zgłosił wniosek o imienne głosowanie przy wszystkich trzech wnioskach: ogólnym o odrzucenie i przy dwóch szczegółowych. Poparcie było dostateczne. Przystępujemy zatem do imiennego głosowania. Ci senatorowie, którzy są za poprawką s. Popowskiego do art. 2 ust. 1 oddają kartki z napisem „tak”, inni z napisem „nie”.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#komentarz">(Po obliczeniu.)</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#WicemarszałekksStychel">Wynik głosowania imiennego jest następujący: za wnioskiem padło 40 głosów, przeciw wnioskowi 37 głosów, białych kartek oddano 6. Poprawka została przyjęta. (Wynik imiennego głosowania na str. 63).</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#WicemarszałekksStychel">Przystępujemy do głosowania dwóch innych wniosków, które są identyczne. Proszę p. Sekretarza o odczytanie.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#WicemarszałekksStychel">Sekretarz s. Kaniowski (czyta):</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#WicemarszałekksStychel">Po art. 2 wstawić nowy artykuł w brzmieniu art. 3 projektu rządowego (druk nr 2521), wobec czego numeracja następnych artykułów ulegnie odpowiedniej zmianie.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#WicemarszałekksStychel">Art. 3 projektu rządowego brzmi:</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#WicemarszałekksStychel">„Wszystkie kredyty, preliminowane na okres od 1 października do 31 grudnia 1926 r., otwierane będą przez Ministra Skarbu drogą miesięcznego ustalania ich wysokości w taki sposób, by suma wydatków w poszczególnych miesiącach nie przekraczała sumy przewidywanych na dany miesiąc dochodów (art. 5).</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#WicemarszałekksStychel">Przepis o miesięcznem ustalaniu wysokości kredytów nie dotyczy części drugiej i trzeciej budżetu na r. 1925”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WicemarszałekksStychel">Te dwa wnioski są identyczne. Będziemy głosowali nad temi wnioskami także imiennie. Kto jest za przyjęciem wniosku — odda kartkę z napisem „tak”, kto jest przeciw, odda kartkę z napisem „nie”.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#komentarz">(Po obliczeniu.)</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#WicemarszałekksStychel">Wynik głosowania jest następujący: za wnioskiem padło głosów 56, przeciw 21, białych kartek oddano 8, zatem i ten wniosek został przyjęty.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#komentarz">(Brawa na prawicy.)</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#WicemarszałekksStychel">Uważam, że głosowanie nad artykułami niezaczepionemi jest niepotrzebne i że ustawa ze zmianami dopiero co uchwalonemi jest przyjęta. (Wynik imiennego głosowania na str. 63).</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#WicemarszałekksStychel">Przystępujemy do p. 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Gospodarstwa Społecznego o projekcie ustawy w sprawie zmiany brzmienia artykułów 103 i 104 ustawy o obowiązkowem ubezpieczeniu na wypadek choroby z dn. 19 maja 1920 r. (odbitka nr 449). Jako sprawozdawca głos ma s. Średniawski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#SŚredniawski">Wysoki Senacie! Nowela o odroczeniu wprowadzenia Kas Chorych w całym kraju, mianowicie dla gospodarstw drobnych, wygasa z lipcem tego roku. Sejm uchwalił, by tę ustawę przedłużyć jeszcze do r. 1936, to znaczy na 10 lat. Sprawa Kas Chorych jest jednak niezmiernie ważna dla ludności, dlatego, że chodzi tu o znaczne ciężary. Ustawa o obowiązkowem ubezpieczeniu na wypadek choroby z 19 maja 1920 r. okazała się bardzo uciążliwą, a nawet szkodliwą. Jest uciążliwą, bo wkładki są zbyt wysokie; dużą ich część pochłaniają koszty administracji. Świadczenia dla chorych są wogóle minimalne, gdyż niektóre tylko jednostki cieszą się względami zarządu, bywają otaczane szczególną opieką, a nawet wysyłane są do sanatorjów; niektórym wstawia się złote zęby, natomiast ogół traktowany jest niedbale. Kontrola jest bardzo słaba i wielu jest symulantów. Słyszałem, jak jeden długoletni lekarz przy Kasie Chorych twierdził, że 70% jest symulujących.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#SŚredniawski">Proszę Panów, te rzeczy są i z tego powodu jeszcze zrozumiałe, że jak niektórzy to jasno mówią: gdy płacę, to muszę coś z tego korzystać. Słowem, opłata wkładek do Kas Chorych kosztuje o 90% więcej niż faktycznie wynosi, leczenie służby w rolnictwie.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#SŚredniawski">Ma uzasadnienie przymusowe ubezpieczenie w Kasach Chorych robotników fabrycznych, pracujących w przemyśle lub w innych zawodach na dniówkę lub na akord, ale stale. Jeżeli robotnik zachoruje, to traci zarobek, a przez to traci on i jego rodzina środki utrzymania, a tu oprócz utrzymania potrzeba na lekarza i na lekarstwa. Natomiast służba pracująca w gospodarstwach rolnych, pracuje w warunkach korzystniejszych, bo przeważnie na świeżem powietrzu, więc choruje o wiele rzadziej. Jeżeli zachoruje, to służbodawca leczy go w domu u siebie, bo służba rolna przeważnie jest stanu wolnego, a zatem nie potrzebuje brać z kasy zapomóg do 2/3 ich zarobku, bo ma swoje utrzymanie. Rolnik zaś w obecnych warunkach to biedak walczący z trudnościami i on sam czy jego rodzina choruje i umiera zwykle bez lekarza i lekarstw, bo go nie stać na jego sprowadzenie. Ceny produktów przemysłowych w stosunku do cen produktów rolnych, które on produkuje są wysokie, więc z tego powodu taki rolnik walczy ciągle z niedostatkiem pieniędzy, których mu brakuje na najniezbędniejsze potrzeby.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#SŚredniawski">Ja tu, proszę Panów, pozwolę sobie dać taki króciutki rachunek małego rolnika co do tego, ile on może mieć z jednej morgi. Otóż z jednej morgi gruntu średnio dobrej ziemi zbierze się żyta 6 do 7 cetnarów, a z tego należy potrącić na nasienie 1 cetnar, pozostaje 5 do 6 cetnarów. Wartość zebranego żyta, licząc po 30 zł, wyniesie 150 do 180 zł. Teraz przychodzi, najem robotników konnych, bo taki małorolny zwykle sam koni niema, wiec musi najmować; otóż dwa dni konia, kosztują 50 zł, a dwa dni, to jest mało i jest tylko dla lżejszej ziemi możliwe, przy cięższej zaś ziemi trzeba 3 a nawet 4 dni. Nawóz sztuczny t. j. 2 cetnary tomasyny po 25 zł — 50 zł. W końcu inne roboty jak żniwo, jak młocka, zwózka i oczyszczenie zboża. Jeżeli to wszystko robi wraz z rodziną, otrzyma na czysto 50 do 80 zł z morgi. Więc taki gospodarz który ma 5 morgów roli, zarobi wszystkiego 250 do 400 zł rocznie.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#SŚredniawski">Proszę Panów, pensja średniego urzędnika miesięczna wynosi tyle, a Panowie urzędnicy narzekają. płaczą, że ciężko. A tu ten rolnik ma na cały rok ten dochód, który oni mają na miesiąc t. zn., że z tego on musi żyć z rodziną, bo wszystko, ziarno wzięło się w rachubę. Z tego więc musi żyć i musi ogrzać, odziać tę rodzinę, musi zapłacić podatki, różne narzędzia gospodarskie i domowe utrzymać. Przecież jest to bardzo marne utrzymanie, a jeżeli się zważy, że tacy gospodarze, przynajmniej w naszych okolicach, to są już średni gospodarze, bo przecież są także jednomorgowi i dwumorgowi, trzy i czteromorgowi, a nawet i półmorgowi, trudno się dziwić, że tacy gospodarze szukają ubocznych zarobków, muszą ubocznie dorabiać, bo grunt nie da im nic, albo przynajmniej bardzo mało. W tym roku niema tego zarobku nigdzie. Wszędzie jest stagnacja, roboty prawie zahamowane, nigdzie się nic nie zarabia i nacisk o gotówkę u rolników wskutek tego nic nie przyniesie. Rowów nikt nie wybiera, komunalne urzędy nie budują dróg i t. d., więc nigdzie tego zarobku niema. Dawniej szedł człowiek do Ameryki, w świat, szukać zarobku i przywoził pieniądze, ale dziś wszystkie drogi zamknięte, prócz jednej Francji, gdzie trochę tego ludu może pójść i szukać roboty. A zważmy, że chociaż przy średnim urodzaju te 5 morgów ziemi taki dochód dają, to jednak trzeba wiedzieć, że jest w Polsce dużo lichej, nieurodzajnej ziemi, mnóstwo piasków, mnóstwo ciężkiej ziemi nieprzepuszczalnej, górskiej i t. d. Ma się rozumieć, że z tego niezawsze bierze rolnik i połowę, czasem i nasienia nie zbierze. Dlatego rolnik jest dzisiaj ogromnie nieszczęśliwy, a jeszcze proszę pamiętać o tem, że przez szereg lat gnębiło się tego rolnika, że nie wolno było wywieźć bydła, nie wolno było jajek wywieźć bez opłaty, ani zboża, ani mięsa, ani niczego. Chodziło o taniość w kraju, ale nie liczono się z tem, że 70% ludności cierpi nędzę, bo rolnik musiał trzy razy drożej kupić to czego mu potrzeba, a za swoje produkty brał marne pieniądze. Wprawdzie niniejsza nowela odracza przymusowe ubezpieczenie w Kasach Chorych na lat dziesięć dla gospodarstw rolnych poniżej 75 ha. ale całym ciężarem ustawa z dnia 19 maja 1920 r. zwala się na gospodarzy drobnych w obrębie małych miast i miasteczek, w których połowa, a czasem więcej niż połowa ludności żyje z rolnictwa. Ten ciężar jeszcze się przez to powiększa, że w ostatnich latach wiele wsi okolicznych zostało przyłączonych do miast, często nie dobrowolnie, ale rozporządzeniem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#SŚredniawski">Gdy przy większych miastach rolnik dzięki ułatwionemu i korzystnemu zbytowi produktów może być lepiej sytuowany, to przy małych miastach i miasteczkach nie ma to żadnego wpływu, należy zatem wprowadzić zmianę w § 1 rozporządzenia Ministra Pracy i Opieki Społecznej z dnia 28/I 1922 r. które brzmi: „Obowiązek ubezpieczenia pracowników i robotników rolnych i leśnych oraz służby domowej w gospodarstwach wiejskich obszaru poniżej 75 ha odracza się od 1 lutego 1920 do czasu zakreślonego art. 104 ustawy z 19/V 1920 o obowiązkowem ubezpieczeniu na wypadek choroby”. Otóż tę poprawkę malutką, aby i do rolników pod małemi miastami było to zastosowane, mają Panowie w rezolucji p. 2.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#SŚredniawski">Wogóle ustawa o obowiązkowem ubezpieczeniu na wypadek choroby z 19 maja 1920 r. wymaga gruntownego przerobienia, ażeby była rzeczywistem ubezpieczeniem społecznem, dostosowanem do możności świadczeń i wzajemnych korzyści ubezpieczonych i ubezpieczających. Dzisiejsza ustawa jest plagą dla gospodarstwa społecznego. Dość przejrzeć kilka numerów „Monitora”; ile tam licytacji prowadza Kasy Chorych. To daje dowód, ile rujnują egzystencji gospodarczych. Natomiast są one synekurą dla wielu zarządów tych Kas. Znam takie miasta, gdzie w małych kasach dyrektor i niektórzy urzędnicy pobierają płace VI i VII kategorji, a czytałem wczoraj w gazecie, że dyrektor naczelny warszawskiej Kasy Chorych ma pensję większą od Prezesa Rady Ministrów. Nie wiem, czy to jest prawda, ale widzę po miasteczkach, że ludzie bez żadnego prawie wykształcenia, posiadając wiadomości szkoły ludowej, biorą pensje starostów.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#SŚredniawski">Ubezpieczeni, którzy płacą 2/5 składek, w myśl art. 62, wybierają 2/5 delegatów do rady Kasy, zaś ubezpieczający, którzy płacą 3/5 wkładek, wybierają tylko 1/3 część delegatów do tejże rady.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#SŚredniawski">Taki sam klucz jest dla wyboru komisji rewizyjnej w myśl § 80. Zatem większość i dowolność w zarządzie Kasami mają zapewnione tylko ubezpieczeni.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#SŚredniawski">Według art. 90. gdy dochody nie pokrywają świadczeń, zarząd ma wnieść na radę wniosek o podwyższenie wkładek, zaś jeżeli dochody kasy przewyższają wydatki, a fundusz zapasowy się podwoi, wtedy ma się zarząd zwrócić do rady, nie o zniżenie wkładek, ale o rozszerzenie świadczeń.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#SŚredniawski">Niezadowolenie z tej ustawy jest ogólne. Nietylko pracodawcy, ale i robotnicy lepiej usytuowani nie zawsze korzystają ze świadczeń kasy. Jeden z takich zapytany przezemnie, dlaczego nie korzysta z Kasy Chorych, odpowiedział, że nie chce być traktowany jak żebrak i idzie do tego lekarza, do którego ma zaufanie. Urzędnicy komunalni, także rzadko korzystają z Kasy Chorych, ale leczą się przeważnie swoim kosztem, chociaż są ubezpieczeni. Lecz czy to ma jaką rację, żeby miasta, które utrzymują swoich lekarzy, t. zw. miejskich, musiały ubezpieczać swoich urzędników w Kasach Chorych?</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#SŚredniawski">Wpłynęło do Sejmu nawet na moje ręce sporo petycji w tej sprawie, ale gdzieś utonęły.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#SŚredniawski">Komisja Gospodarstwa Społecznego Senatu po szerokiej dyskusji przyszła do przekonania, że obowiązująca obecnie ustawa o ubezpieczeniach na wypadek choroby z dnia 19 maja 1920 r. wymaga gruntownych zmian i zmianą art. 103 i 104 nie da się poprawić. A ponieważ uchwała Sejmu odracza wprowadzenie tej ustawy do mniejszych gospodarstw rolnych, przeto komisja proponuje przyjąć tę nowelę bez żadnych zmian, — natomiast uchwaliła wezwać Rząd do wypracowania nowego projektu ustawy o ubezpieczeniu na wypadek choroby. na zasadach, których, brzmienie Panowie mają przed sobą.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#SŚredniawski">Komisja wnosi więc o przyjęcie następujących rezolucji:</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#SŚredniawski">I. Wzywa się Rząd, aby opracował projekt noweli do ustawy z dn. 19. V. 1920 r. o obowiązkowem ubezpieczeniu na wypadek choroby, opartej na zasadach następujących:</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#SŚredniawski">1) Dopuszczalnem ma być na życzenie interesowanych grup lub zrzeszeń, zakładania na terytorjum powiatu lub miasta z ludnością ponad 50.000 mieszkańców odrębnych kas chorych, zastępujących powiatowe lub miejskie kasy chorych. Należenie do tych odrębnych kas ma zwalniać od obowiązku należenia do kas powiatowych lub miejskich.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#SŚredniawski">2) Ubezpieczenie na wypadek choroby pracowników w rolnictwie winno być oparte na odrębnych zasadach.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#SŚredniawski">3) Zarówno ubezpieczeni, jak i pracodawcy mają mieć jednakową ilość delegatów w radzie kasy i w komisji rewizyjnej.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#SŚredniawski">4) O ile po utworzeniu funduszu zapasowego kasy okaże się, że na obowiązkowe świadczenia ustawowe obraca ona mniej niż 1/10 rocznego dochodu, skala składek winna być stosunkowo obniżona.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#SŚredniawski">II Wzywa się Rząd, aby § 1 Rozporządzenia Ministra Pracy i Opieki Społecznej z dnia 28. I.1922 r. p. 149 zmienił w ten sposób, iżby rozciągał się on i na małorolną ludność miejską małych miast o wysokim procencie ludności rolnej.</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#SŚredniawski">Najuprzejmiej proszę o przyjęcie tych rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Gruetzmacher.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#SGruetzmacher">Wysoki Senacie! Do wywodów szanownego referenta chciałbym dorzucić kilka cyfr i kilka argumentów, które poprą jego wywody. Szczęśliwym trafem znalazłem się w posiadaniu tych cyfr. Mianowicie jedna z cukrowni b. Kongresówki, Ciechanów, przysłała protest i skargę na Kasę Chorych na ręce p. Marszałka; p. Marszałek skierował tę skargę do Komisji Gospodarstwa Społecznego, Komisja zaś mnie poleciła zbadanie tej sprawy i wydanie o niej opinji. I właśnie zbiegło się to tak szczęśliwie, że przy noweli do tej ustawy otrzymałem te dane. Otóż, proszę Szanownych Panów, cyfry są bardzo ciekawe. Protest, jak protest, bawi się w pewne superlatywy i możnaby podać w wątpliwość, czy one są prawdziwe, bo używa się np. takich zwrotów — interesowani pracownicy piszą: „Dziś, płacąc bardzo wysokie składki od naszych skromnych zarobków do Kasy Chorych, nie otrzymujemy wzamian nawet setnej części tego, co mieliśmy od zarządu cukrowni bez dopłaty, lecz jako obowiązkowe świadczenia za naszą pracę”. Następuje szereg rozmaitych podpisów. To piszą robotnicy. Otóż zwróciłem się do zarządu cukrowni, żeby wyjaśnił, na czem polega niezadowolenie, jak wyglądają w cyfrach te rzeczy; widocznie bowiem pomoc lekarska i ubezpieczenia na wypadek choroby musiały drogo cukrownię kosztować, skoro sobie ją pracownicy tak chwalą i uważają, że były o wiele doskonalsze i lepsze niż po wprowadzeniu Kas Chorych. I otrzymałem bardzo ciekawe cyfry: nietylko od jednej cukrowni, ale od trzech.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#SGruetzmacher">Z tej, której pracownicy się żalą, z cukrowni Ciechanów, cyfry są następujące. Przed wprowadzeniem Kas Chorych cukrownia, która całkowicie pokrywała wszystkie koszty leczenia, koszty lekarzy, felczerów i t. d., wydawała rocznie 17.640 zł, tymczasem po wprowadzeniu Kas Chorych, które tak funkcjonują, jak tutaj zaświadczają interesowani, i cukrownia i interesowani wspólnie płacą rocznie 37.000 złotych.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#komentarz">(S. Popowski: Mało)</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#SGruetzmacher">Bo to jest nieduża cukrownia.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#komentarz">(S. Popowski: Pięć razy więcej kosztują.)</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#SGruetzmacher">Dojdę do rozmaitych przykładów, gdzie dochodzi do 10-krotnej zwyżki, ale tymczasem cytuję autentyczne cyfry. Cukrownia Cielce, jeszcze mniejsza, przed wprowadzeniem Kas Chorych płaciła 3.800, po ich wprowadzeniu 19.000. Cukrownia Krasiniec przed wprowadzeniem Kas Chorych płaciła 8.900, po wprowadzeniu 27.691. Pracownicy tej cukrowni również złożyli protest przeciwko kasom chorych, ale już nie do Senatu, nie do ciał ustawodawczych, lecz poprostu do Zarządu Kasy Chorych, z olbrzymią ilością podpisów i w bardzo ostrej formie protestują przeciw zaprowadzaniu Kas Chorych i powiadają, że stanowczo będą odmawiać płacenia składek bo Kasa Chorych obsługuje ich gorzej niż przedtem cukrownia, jak Panowie widza, za dużo tańsze pieniądze.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#SGruetzmacher">To są stosunki w b. Kongresówce, gdzie można jeszcze postawić zarzut taki, że cukrownia dlatego mniej płaci, bo nie płaciła chorym świadczeń w pieniądzach i w naturze. Mieszkam na pograniczu Księstwa Poznańskiego i z łatwością dostałem dane z b. zaboru pruskiego. To są rzeczy o wiele ciekawsze, bo tam przed wprowadzeniem naszych Kas Chorych istniały Kasy Chorych na podstawie prawa niemieckiego i Wszystkie instytucie te miały, ludność była do nich przyzwyczajona i fabryki, które miały swoje własne Kasy Chorych, musiały wykonywać te wszystkie świadczenia, jakie przewidywała ustawa niemiecka, a ustawa niemiecka przewidywała również i świadczenia w gotówce, wprawdzie nieco mniejsze niż nasza ustawa, ale nie o wiele. Różnica polegała tylko na tem, że chory, według ustawy niemieckiej, otrzymywał świadczenia przez 26 tygodni, a według naszej ustawy otrzymuje świadczenia przez 39 tygodni, ale w procentach podstawowego zarobku test nieznaczna różnica, bo chory, lecząc się w domu, według niemieckiej ustawy brał 50%, a lecząc się w szpitalu 25%. Taka jest różnica działalności tych dawnych niemieckich Kas Chorych i naszych Kas Chorych. Mam w ręku sprawozdanie oficjalne zarządu powiatowej Kasy Chorych w Strzelnie na cały powiat. Jak mnie informowano, jest to jeden z najwybitniejszych powiatów b. zaboru pruskiego i Kasa Chorych funkcjonuje tam najlepiej. Na pierwszej stronie tego sprawozdania czytamy: „Stwierdzić na tem miejscu musimy, że niema bodaj w Polsce instytucji, która byłaby przedmiotem tak wielkiej ilości wszelkiego rodzaju nadużyć i wyzysku, jak Kasa Chorych”. Pisze to zarząd Kasy Chorych. Do jakiego stopnia opinja ta jest znamienną, osądzić można z tego, że na ogólną liczbę dochodów 542.000 zł. administracja kosztuje tylko 7,39%, a więc bardzo mało. Jednak mimo tej dobrej administracji stwierdza się, że niema w Polsce instytucji, podlegającej większym nadużyciom, jak Kasy Chorych.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#SGruetzmacher">Na czem to polega? Otóż nietylko na wadliwości ustawy, ale i na złem funkcjonowaniu Kas. Wykres na ostatniej stronie sprawozdania wykazuje niesłychanie ciekawą ilustracje symulacji. Chory, który przy swojej chorobie otrzymuje jeszcze zasiłek pieniężny, w pewnych okresach kiedy mniej zarabia, ma interes w tem, żeby symulować chorobę. Wykresy stwierdzają to niezbicie. Powiat strzeliński, o którym właśnie mówię, jest powiatem uprzemysłowionym, są tam cukrownie i ludność miejscowa ma największą prace i zarobki pod koniec miesiąca września, w październiku i listopadzie, natomiast latem ma zarobki mniejsze. Otóż wykres tem wykazuje, że latem, gdy niema zarobków w przemyśle, liczba chorych dochodzi do 2960, a w październiku i listopadzie, kiedy ludzie zwykle więcej chorują, kiedy zwykle więcej się przeziębiają i kiedy więcej panują epidemje, liczba ta spada szalenie od początku aż do samego końca. Niema chorych, bo wszyscy znaleźli się jako pracownicy w cukrowniach. Proszę Panów, starałem się od ludzi, znających tamtejsze stosunki, zasięgnąć języka, dlaczego to teraz się tak dzieje, a dlaczego się nie działo tak przedtem, bo twierdzę, że przed wprowadzeniem naszych Kas Chorych, kiedy istniały Kasy Chorych na podstawie prawa niemieckiego, tego jeszcze nie było. Rozwiązanie zagadnienia jest bardzo łatwe, bo prawo niemieckie, trzeba przyznać, nie znało szablonów i nie znało uszczęśliwiania całego państwa wzorem jednej Kasy Chorych, tylko powiedziało, że każda instytucja, która jest dostatecznie do tego przygotowana administracyjnie, która zatrudnia dostateczną ilość robotników, i która tego chce, która podejmuje się podporządkować prawu niemieckiemu, może Kasę Chorych mieć w swoim zakładzie fabrycznym, przemysłowym, czy rolniczym. Różnica jest kolosalna.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#SGruetzmacher">Oponenci moi na posiedzeniu Komisji Gospodarstwa Społecznego mówili, że to jest niepodobieństwem, że tu musi być inny, uboczny czynnik, bo przecież samo się przez się rozumie, że instytucja większa ma mniejsze koszty administracyjne i dzięki temu może sprawniej działać. Ale dla mnie to nie jest aksjomatem. Jeżeli weźmiemy Kasę Chorych powiatową i fabryczną, to nie są to, mojem zdaniem, instytucje analogiczne, bo Kasa Chorych powiatowa jest instytucją samodzielna, która musi mieć swoje biuro, swój sztab urzędników i musi go utrzymywać. Tymczasem Kasa fabryczna istniejąca przy innem przedsiębiorstwie, tego całego sztabu urzędniczego biurowego nie potrzebuje, mogą te sprawy załatwiać urzędnicy przedsiębiorstwa za drobnem wynagrodzeniem lub bez wynagrodzenia. W każdym razie koszty administracyjne są nieskończenie tańsze. Kasy prowadzone przez Instytucje prywatne są tańsze, działają sprawniej i co najważniejsze z większym pożytkiem dla zainteresowanych, dla chorych.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#SGruetzmacher">Dla poparcia tego, co mówię, mam cyfry, bo nie chcę być gołosłownym. Te cyfry są z cukrowni w Kruszwicy, na terenie b. zaboru pruskiego.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#SGruetzmacher">Mam zestawienie 3 lat: 1911, 1912, 1913 r., kiedy na podstawie prawa niemieckiego w cukrowni Kasa Chorych była tylko w obrębie tego zakładu przemysłowego, to jest w tym wypadku w cukrowni, i mamy dane z 2 lat działalności tej samej instytucji już z czasów naszej Kasy Chorych. Posłuchajcie Panowie tych cyfr — niezmiernie są ciekawe. — Więc pracownicy i cukrownia razem w tych 3 latach płacili przeciętnie trochę więcej, niż 13.000 marek niemieckich. I za tę sumę pracownicy mieli w czasie choroby, jeżeli w domu chorowali, 50% zasiłków pieniężnych, tak jak tego chce ustawa niemiecka, zaś 25%, jeżeli byli w szpitalu i mieli kogoś ma utrzymaniu: na wypadek pogrzebu otrzymywali 30-krotny zarobek i t. d. W naszej Kasie Chorych, opartej ma ustawie z 19 maja 1920 r., ta sama cukrownia płaciła 72.000 zł. w jednym roku, a, w drugim już blisko 78.000 zł, a więc tam 13.000 marek, a tu 78.000 zł. Przypuśćmy, że w obecnej chwili marka złota jest warta nasze 2 złote, to i tak stosunek jest niekorzystny — 26.000 tam, a 78.000 tu. Otóż proszę Panów, dla mnie jest zupełnie jasne, że te powszechne utyskiwania na Kasy Chorych tak ze strony pracowników, jak i pracodawców, którym niepomiernie obciążają produkcję, że ta obawa przed Kasami Chorych polega przedewszystkiem na tem, że my szablonowo w całem Państwie, bez względu na warunki miejscowe, chcemy wszystkich uszczęśliwić jednym typem kasy. I dlatego musimy wykonać nawrót od tej doktryny, która nie zdała życiowego egzaminu, i spróbować zrobić to, co w życiu w b. zaborze pruskim zdało egzamin. Jeszcze zapomniałem dodać: nasza ustawa bierze 6% od zarobków na składki, które potem rozkłada; 3/5 muszą płacić pracodawcy, 2/5 — pracownicy. Niemiecka ustawa pobiera tylko 3%, wbrew temu, co mówił reprezentant Ministerstwa, na Komisji Gospodarstwa Społecznego. Coprawda, nie wiem, czy ten sam typ Kasy miał na myśli.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#SGruetzmacher">Tutaj chciałbym podkreślić jeden argument, który reprezentant Ministerstwa na komisji nam powiedział: „No, dobrze, gdyby Rząd z takim projektem przyszedł przed ciała ustawodawcze, i taka ustawa zostałaby uchwalona, to wszystkie lepsze ryzyka by nam odpadły, zostałyby tylko złe ryzyka. Czy Panowie sobie wyobrażają, że w tych warunkach powiatowe Kasy Chorych mogłyby dobrze funkcjonować?” Dla mnie jest ten argument przerażającym. Jakto — przedstawiciel Ministerstwa traktuje Kasy Chorych, jako przedsiębiorstwa dochodowe i bawi się w argumenty nie z punktu widzenia celowości instytucji i pożytku interesowanych, tylko z tego, czy ta instytucja da dochód, czy nie? Proszę Panów, to dobre, jak powiadam, dla przedsiębiorcy, który zakłada towarzystwo ubezpieczeniowe na to, żeby na niem zarobić, ale jeżeli to ma być instytucja społeczna, która przynosi korzyść, a nie zarobkowa, to taki argument jest niedopuszczalny.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#SGruetzmacher">Prawo zakładania kas prywatnych wydaje mi się ze względu na stosunki w ośrodkach większych przy większych skupieniach ludzkich, przy zakładach przemysłowych, jednym ze środków sanacyjnych dla instytucji Kas Chorych. Ale jeżeli przyjdziemy do stosunków wiejskich, to uważam, że prawo to jeszczeby nie wystarczało. Ustawa niemiecka mówi i o rolnictwie. W ustawie jest powiedziane, że zakłady rolnicze, zatrudniające przynajmniej 50 pracowników, zakłady żeglugi rzecznej, zatrudniające 50 pracowników, i przemysłowe zakłady, zatrudniające 150 pracowników mają już prawo do odrębnej kasy. Jednak przypuszczam, że dla naszych warunków rolniczych nie byłoby to wystarczające. Już nie mówię o stopniu przygotowania do tych Kas Chorych, ale my mamy zupełnie odrębne warunki rolnicze. Ludność rolnicza, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę nasze wschodnie powiaty, jest rozrzucona po bardzo dużym terenie powiatowym i trudno centralizować pomoc dla chorych w jednym ognisku Kasy Chorych. Jak im zapewnić tę pomoc? Ja sobie zupełnie tego nie wyobrażam, żeby dla ludności rolniczej nadawały, się Kasy Chorych powiatowe, tembardziej, że i sama ta ustawa zupełnie nie harmonizuje z warunkami pracy w rolnictwie. Jeżeli weźmiemy pracownika rolnego, pracującego na folwarku, to czyż do niego może mieć zastosowanie paragraf ustawy, który mówi, że jeżeli on choruje w domu, to oprócz pomocy lekarskiej, oprócz opieki, trzeba jeszcze dać 70% w gotówce? Kto zna nasze stosunki rolnicze wie, że to test absurd i że to jest zupełnie niedostosowane do naszych warunków. Nasz ordynarjusz, robotnik rolny, który choruje w domu, dostaje 100%, gdyż mu nikt nie potrąca za dzień jego choroby, ani z pensji, ani z ordynarji. Specjalnej dopłaty pieniężnej ustawowej nie potrzeba. Jeżeli zaś leży w szpitalu, to tak samo. Dodatkowej dopłaty ludzie ci nie potrzebują, bo w szpitalu jest chory na darmowem utrzymaniu, a rodzina dostaje od właściciela ziemskiego i mieszkanie i opał I ordynarne i pensję, więc ta rzecz w rolnictwie przy obecnem brzmieniu ustawy nie miałaby najmniejszego zastosowania. Dlaczego więc silimy się na to. żeby wtłoczyć i ten dział pracowników rolnych koniecznie w ramy tej ustawy? Dlatego, że ona jest jednolita dla całego państwa, a zapominamy o tem, że mamy przecież instytucje, któreby temu założeniu sprostały i dały pomoc chorym i to nietylko robotnikom rolnym, lecz jeszcze jednemu działowi ludności rolniczej bardzo ważnemu, bo bardzo licznemu, mianowicie małorolnym. Ci przecież nie podpadają zupełnie pod brzmienie ustawy o Kasach Chorych, i gdyby cała akcja scentralizowana była przy samorządach, to tam znaleźliby pomoc nietylko pracownicy rolni, ale również i ta ludność małorolna, o którą tak walczył referent i zresztą zupełnie słusznie.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#SGruetzmacher">Proszę szanownych Panów, przypomnijmy sobie, że samorządy nasze są zupełnie przygotowane i przystosowane do tej akcji. Ja nie wiem, czy jest na ziemiach Rzeczypospolitej jeden powiat, któryby nie miał swojego szpitala, któryby nie miał swojego lekarza, któryby nie organizował ambulatoriom, któryby nie miał t. zw. dozorców zdrowia, któryby nie miał felczera, któryby nie organizował pomocy akuszeryjnej w rozmaitych postaciach. Niema takiego powiatu!</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#SGruetzmacher">Powiat, w którym ja mieszkam, ma trzy szpitale, jednego komunalnego lekarza, kilku dozorców i t. d. Dlaczego pomijać te rzeczy i, zgóry przesądzać, że powiat temu nie podoła. Przeciwnie, on lepiej to wszystko zrobi, niż Kasa Chorych, bo ma jeden, kolosalny atut, ma kontrole nad sobą, ma władcę wykonawczą, począwszy od rady gminnej, od wydziałów samorządowych, od sejmików po przez wszystkie instancje jest ciągła kontrola nad każdym groszem, nad każda czynnością samorządową, a Kasa Chorych — to państwo w państwie, niedostępne dla nikogo i co się tam dzieje, to chyba Bogu jednemu wiadomo.</u>
          <u xml:id="u-28.15" who="#SGruetzmacher">Więc proszę Panów, ja kończę swoje wywody, bardzo gorąco popierałbym rezolucję, zgłoszoną przez referenta i przedewszystkiem kładę nacisk na dwie pierwsze części pierwszej rezolucji, mianowicie na możność, aby każda instytucja przemysłowa mogła mieć swoją własną Kasę Chorych, a po drugie ażeby dla rolników rolę Kasy Chorych spełniały samorządy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Misiołek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#SMisiołek">Na porządku dziennym dzisiejszego posiedzenia Senatu jest sprawa, którą Sejm uchwalił, mianowicie przedłużenie terminu Ministerstwu Pracy co do wprowadzenia Kas Chorych. Otóż § 103 i 104 obecnie obowiązującej, ustawy nakładają niejako obowiązek na Ministerstwo Pracy i Opieki Społecznej, iż Kasy Chorych mają być wprowadzone w przeciągu trzech lat. W pierwszym okresie trzech lat Rząd nie zorganizował Kas Chorych w całej Rzeczypospolitej Polskiej, Sejm przedłużył ten okres do następnych trzech lat. W następnych trzech latach Rząd także nie zorganizował według ustawy Kas Chorych we wszystkich powiatach i okręgach. Rząd przedłużył znowu ten okres do następnych trzech lat. Jak dzisiaj wiemy, Rząd zorganizował już dwieście kilkadziesiąt Kas Chorych w całej Rzeczypospolitej. t. j. stworzył je tam, gdzie ich nie było, a tam, gdzie były kasy na podstawie innych ustaw, jak naprzykład w Małopolsce i w Niemczech, starano się na podstawie nowej ustawy zreorganizować obowiązujące obecnie kasy. Nie zorganizował Rząd tych kas podobno tylko w dwunastu czy czternastu powiatach, przyczem i w kilku nawet organizowanie rozpoczęto. Zdaniem mojem zatem, dalsze przedłużenie tego terminu do 10 lat jest zbyteczne, bo jeżeli Rząd w ciągu sześciu lat założył kilkadziesiąt Kas Chorych, to te kilkanaście kas założy w krótszym czasie, tembardziej, że może w każdej chwili zakładać. Nie obowiązują go terminy czasu. Więc sądzę, że, wniosek ten, uchwalony przez Sejm, jest zbyteczny i przeciw niemu się oświadczam i prosiłbym aby Wysoki Senat tę nowele co do przedłużenia na lat dziesięć odrzucił.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#SMisiołek">Przy sposobności jednak, przy dyskusji nad tym projektem powstała myśl w Komisji Gospodarstwa Społecznego, aby wypowiedzieć się o całości Kas Chorych, ich gospodarce, i złem ich funkcjonowaniu.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#SMisiołek">P. sprawozdawca podnosił, że w Kasach Chorych wprawiają pacjentom złote zęby; czy tak jest tego nie wiem, zdaje mi się, że nie, ale jeżeli komuś wprawiają zęby, a ten ktoś chce mieć złote, to za to dopłaca. Powinniśmy się cieszyć, że są coraz większe udoskonalenia, których przedtem nie było, są nawet sanatoria budowane. — i to dają Kasy Chorych. Powinniśmy się cieszyć, że do tego dochodzi, iż każdy człowiek pracujący, nietylko bogaty, ale i każdy robotnik i robotnica ma dziś możność pojechania do sanatorjum i leczenia się tam, a tymczasem widzę, że się to uważa za złe i kosztowne i słyszę, że Panowie narzekają na to, iż to kosztuje.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#SMisiołek">I dlatego wynikła ta rezolucja, którą p. referent odczytał.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#SMisiołek">Sam przyznaję, że są braki, bo żadna ustawa jeszcze nie okazała się idealną, dopiero życie, praktyka, doświadczenie wykazują pewne braki, i to samo jest i w Kasach Chorych. Sejm uchwala nowele do ustaw, uchwalonych bardzo niedawno, nieraz przed rokiem, bo życie co innego wskazuje, ale Kasy Chorych są bolączką, dla tych, którym się zdaje, że jeżeli do kas coś dopłacają, to czynią dobrodziejstwo robotnikom. Przecież jeżeli pracodawca dopłaca do Kasy Chorych to jest to niejako dodatek do jego zarobku, to nie jest z łaski, bo to się w zarobku wyrównuje, to jest jego obowiązek, a nie żadne dobrodziejstwo. Otóż dlatego, że tutaj chodzi o płacenie do Kas Chorych, dlatego one mają tak serdecznych przyjaciół, którzy chcą je zniszczyć. I naturalnie tam. gdzie Kasy Chorych nie było i robotnicy ich nie znają, a dziś z nich korzystają i muszą na nie płacić, to jeżeli słyszą ze wszystkich stron narzekania i wymyślania, że tam kradną, że tam sami złodzieje, powtarzają to sami i musi być niezadowolenie. Ale nikt nie złapał, że tam kradną.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#SMisiołek">Ja wiem, że w dziennikach pisano rozmaite nieuczciwe rzeczy na rozmaite zarządy Kas Chorych, ale kiedy się redaktora pociągnęło do odpowiedzialności, to nie mógł udowodnić i tak samo wielu innych krzykaczy. Naturalnie nikt nie złapie nikogo za kark i nie przyprowadzi, żeby dowiódł tych nieuczciwości, jakie są w Kasie Chorych, bo tego niema i wobec tego trudno jest dowieść. Nie twierdze, żeby tam były idealne stosunki, ale czegoś podobnego niema. To są ci przyjaciele, którzy mówią, że Kasy są potrzebne, ale są złe dlatego, że do Kasy Chorych trzeba płacić i dlatego tak je krytykują. A ponieważ te Kasy Chorych jeszcze są nowością, ludzie nieprzyzwyczaili się do nich, wiec tu i owdzie także i robotnicy narzekają. Twierdzę sam, jako członek Kasy Chorych od szeregu lat, że są pewne niedomagania, że należałoby poprawić, ale na lepsze, a me na gorsze. A to, co Panowie proponują w tych rezolucjach, to jest na gorsze dla Kas Chorych.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#SMisiołek">Poprzedni mówca powiedział, że kasy powinny być zdrobniałe, wtedy będą więcej świadczyć. Myśmy to dobrodziejstwo przechodzili w b. zaborze austrjackim, to wiemy, co mogą kasy chorych dawać członkom i co dawały. I dlatego, gdyby zostały dziś zmniejszone, byłyby nieszczęściem, ciężarem dla chorych, nic im nie dając. Tylko wielka kasa chorych może pomagać, tylko wielka kasa chorych, mając odpowiednie dochody, może bronić chorego w chorobie. Byłoby to z korzyścią dla przedsiębiorców. Znam kilka wypadków, kiedy zostały rozszerzone kasy chorych, kiedy ustawa została wprowadzona w Małopolsce, że właściciele fabryk odciągali robotników od zgłaszania do kas. Dlaczego? Bo tam trzeba było płacić. Ich ubezpieczenie robotników w czasie pracy bardzo mało kosztowało, prawie nic i robotnicy fabryczni nie mieli żadnej korzyści z tej pomocy. Wiele fabryk było takich w Małopolsce, i zgłoszono się tu do Sejmu z petycjami, dlaczego Ministerstwo Pracy w to nie wejrzy, — a to były wielkie przedsiębiorstwa o 1000 robotników i do tej pory nie są one przyłączone do powiatowych Kas Chorych. Idźcie Panowie tam i sprawdźcie.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#SMisiołek">Ja nie badałem tych liczb i cyfr, które przedstawił poprzedni mówca, ale znam wypadki, gdzie tak świetnie agitowano robotników, że oni robili demonstrację przeciw kasom, bo nie znali stosunków, tylko podjudzani w ten sposób walczyli przeciw kasom chorych. I dlatego stanowczo sprzeciwiałbym się temu pierwszemu punktowi rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#SMisiołek">W drugim punkcie powiada się: „Ubezpieczenie pracowników w rolnictwie może być prowadzone na odrębnych zasadach”. Rzeczywiście, to jest kwestja trudna do rozstrzygnięcia. Przyznaję, że trudno jest w całem rolnictwie zaprowadzić ubezpieczenie i przyjść choremu z pomocą. Ale o co chodzi teraz? Narzekamy wszyscy na epidemje, skarżymy się, że niema pomocy lekarskiej.</u>
          <u xml:id="u-30.9" who="#SMisiołek">Kasy Chorych będą miały pierwszy obowiązek, będą broniły tego chorego. Proszę Panów, może praktycznie dla Kas Chorych byłoby lepiej, żeby robotnicy rolni nie należeli, ale społecznie obowiązkiem naszym jest starać się o to. Sam sprawozdawca przyznawał, że robotnicy nasi umierają bez lekarza. Czy to dobrze? Czy oni nie powinni być ubezpieczeni? Muszą i powinni! Powinno się przyjść z pomocą robotnikowi, jak jest chory. I dlatego również byśmy się sprzeciwili temu punktowi.</u>
          <u xml:id="u-30.10" who="#SMisiołek">Punkt trzeci powiada, że zarówno ubezpieczeni, jak i pracodawcy powinni mieć równą ilość w zarządach. Przecież to jest instytucja robotnicza i tam się omawiają tylko sprawy chorych robotników. Przecież tam pracodawca jest ostatecznie dlatego, że niby płaci, i ma wiedzieć, co się tam dzieje. Ale faktycznie to jego niewiele interesuje, bo on nie jest członkiem.</u>
          <u xml:id="u-30.11" who="#komentarz">(Głos: Tylko płaci — to drobiazg.)</u>
          <u xml:id="u-30.12" who="#SMisiołek">Płaci, jak powiadam, nie z łaski, nie z dobrodziejstwa. ale z obowiązku musi to płacić jako dodatek do zarobków. Przecież jeżeli robotnik u mnie pracuje, to ja mam z niego dochód. Ja mu płacę za mało, więc część on płaci, część ja dopłacam do Kasy Chorych. Tak należy to rozumieć — to jest obowiązek. Ale, proszę Panów, jeżeli będzie równa ilość głosów, to przecież nigdy nic nie uchwalą, jak będzie chodziło o podwyższenie chorym, to zarząd nie uchwala, bo nie będzie większości.</u>
          <u xml:id="u-30.13" who="#SMisiołek">Byłem ostatnio na zgromadzeniu jednej z kas, gdzie chodziło o wybudowanie domu, ponieważ obecnie jest za ciasno chorym, jest ścisk, bo kasa się bardzo rozszerza, i jest wielu członków. Zgromadzenie delegatów uchwaliło postawienie nowego domu i nawet część pracodawców była zatem i na zarządzie głosowała, ale wniesiono potem protest do Ministerstwa, bo zgromadzenie podniosło jakąś drobną kwotę na pewien okres czasu na wybudowanie tego domu, bo z bieżących dochodów, przy dzisiejszych warunkach, kasa nie mogła budować. Jeżeliby takie sprawy przychodziły, a przecież, to jest w interesie kasy i dobra członków — rozszerzyć, czy kupić gdzieś plac na wsi, czy w górach na sanatorjum, gdy okaże się potrzeba tego kupna i budowania. to oni nie będą głosować, bo na to trzeba będzie płacić może jaką skromna podwyżkę, więc nie będą tego chcieli, bo to jest niepotrzebny zbytek. Równa ilość członków na zarządzie doprowadzi do tego, żeby nie można było uchwalać tych rzeczy. Ja jestem przeciw temu. Powtóre, to jest kwestja robotnicza i nie rozumiem wprost, jakiem prawem Panowie tak gwałtownie pchają się i chcą mieć równą ilość głosów.</u>
          <u xml:id="u-30.14" who="#SMisiołek">Co do punktu 4, aby ustawowo można było składki mniejsze wpłacać, to proszę Panów, ustawa oblicza mniej więcej, ile trzeba wydatków, Kasy Chorych bardzo oszczędnie te sprawy robią i mojem zdaniem ten ustęp nie jest potrzebny, bo rolnik, gdy gorzej jest chory, ma 60%, to znaczy że nie ma swego całego zarobku, gdy chleba więcej potrzebuje, to raczej mu podnieść trzeba, raczej mu przyjść z pomocą, a nie obniżać składki.</u>
          <u xml:id="u-30.15" who="#SMisiołek">Sprzeciwiłbym się również ostatniemu punktowi, ażeby w mniejszych miasteczkach małorolnych zwalniać od ubezpieczeń w Kasie Chorych. Przedewszystkiem niewiadomo, jakie to mają być miasteczka, bo to jest trudno określić, czy to jest małe, czy wielkie miasteczko i trudno segregować obywateli na dwa rodzaje. Przeciwko temu bym się oświadczył, jak i przeciw całej rezolucji.</u>
          <u xml:id="u-30.16" who="#SMisiołek">Senat może kończy swój żywot. Jak to nieraz już z tej trybuny zaznaczałem, wiele spraw pożytecznych jest uchwalonych przez Sejm. Wprawdzie ta sprawa nie jest jeszcze przez Sejm uchwalona.</u>
          <u xml:id="u-30.17" who="#SMisiołek">Ale Senat pod koniec chce opinję swoją dać taką, która jest na szkodę dla tych mrówek pracujących, dla mas pracujących. Dlatego prosiłbym Senat, ażeby tę rezolucję całą odrzucił, ażeby na zakończenie nie przynosił tak przykrej uchwały, która jeszcze większe rozgoryczenie może wzbudzić w klasie pracującej.</u>
          <u xml:id="u-30.18" who="#SMisiołek">Chciałbym jeszcze na końcu zwrócić na jedno uwagę. Mianowicie przedmówca oświadczył, że najlepiej byłoby, aby Kasy Chorych przyłączyć do samorządu. Powiada on, że tam jest kontrola samorządowa, rady powiatowe, województwa i t. d. Jabym się musiał tutaj ogromnie przeciw temu zastrzec. Należę od wielu lat do Kas Chorych i mogę zaświadczyć, że kontrola jest i dziś, ta kontrola jest spełniana przez robotników i pracodawców, przez Kasy Związkowe i przez Ministerstwo Pracy i te plotki o braku kontroli są rozsiewane przez ludzi złych albo głupich, którzy zwalczają Kasy Chorych. Tak. powtarzam to publicznie, są to ludzie źli albo głupi, ale przeważnie więcej źli. Bo czasami podaje się, w dziennikach, że w jakichś kasach kradną i bywały takie wypadki, iż zwracano się do Ministerstwa Pracy, aby przysłał do takiej Kasy Chorych kontrolę, tymczasem po, przeprowadzeniu takiej okazywało się, że to wszystko jest nieprawda, że żadnych nadużyć niema. Wszystko to, o czem piszą w dziennikach o Kasach Chorych wszystko to jest nieprawda. Są pewne niedomagania, ale w zarzutach więcej jest nieuczciwości ludzkiej i stawiają je ludzie, którzy mają płacić, a nie chcą płacić. To jest ta walka przeciw Kasom jako takim, ażeby nie spełniać swoich obowiązków wobec nich.</u>
          <u xml:id="u-30.19" who="#SMisiołek">Panowie jesteście przeciw ubezpieczeniu przymusowemu. Panowie wprowadziliście przymus szkolny, bo rodzice nie chcieli dzieci posyłać do szkół i muszą być kary za nieposyłanie. Musimy tak samo wprowadzić przymus ubezpieczeniowy, aby ludzi leczyć, aby oni nie umierali po śmietnikach, na ulicach, jak to się dzieje. Musimy to zrobić. Nie przeczę, że te Kasy Chorych nie są idealne, że to kosztuje, ale to musimy zrobić, jeżeli chcemy żyć na równi z Europą. To są rzeczy konieczne. Dlatego proszę Panów, ażeby Panowie głosowali przeciw rozszerzeniu ustawy na lat 10 i przeciwko tej rezolucji, która jest na szkodę klas pracujących i na hańbę Sejmowi i Senatowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#Marszałek">Jako ostatni głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#SŚredniawski">Wierzę, że p. sen. Misiołek w najlepszych chęciach chce dobra dla tych biednych robotników, ale nie chce wniknąć w położenie, czy jest to możliwe. Jeżeli rolnik ma dwieście, czterysta złotych dochodu rocznie, a przypadkiem ma małe dzieci i musi sługę trzymać, to według najniższej klasy ma zapłacić około 40 zł. Skąd on weźmie? A podkreślam, że 90% ludności rolnej, małorolnej ginie bez lekarza. Czy to co pomoże, że się powie, jak s. Misiołek powiedział: niech płaci! jak gdyby on miał. Przecież każdy siebie kocha lepiej jak wszystko, ale on nie ma środków nawet na to żeby siebie leczyć.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#SŚredniawski">Nieszczęściem jest naszem, że my chcemy koniecznie być podobni do zachodniej Europy. Proszę zwrócić uwagę, że państwa zachodnie setki lat istniały i setki lat się wyrabiały i dopiero w ostatniem stuleciu pomyślały o społecznych ubezpieczeniach. Ja nie mówię, żebyśmy ich zupełnie nie mieli, ale według sił, pomaleńku zaczynajmy, bo jeżeli Zaczniemy być bardzo hojni, to potem Niemcy albo Moskale będą nas leczyli.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#SŚredniawski">Jeżeli chodzi o te duże Kasy Chorych, o to co s. Gruetzmacher tu mówił, że przecież to nie jest przedsiębiorstwo, ale jeżeli Niemcy, taki naród, który ma istotnie może najlepszą administrację w świecie, ma te drobne Kasy Chorych, to one muszą być praktyczne. Jeżeliby były niepraktyczne, toby je znieśli. To jest prosta rzecz. Więc dlaczego nie iść za dobremi wzorami, tylko koniecznie chcieć prześcignąć wszystko?</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#SŚredniawski">Uprzejmie proszę Wysoki Senat o przyjęcie bez zmiany ustawy i rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#Marszałek">Komisja wnosi o przyjęcie ustawy bez zmiany. Przypuszczam bez głosowania, że ustawa jest przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#Marszałek">Komisja wnosi również dwie rezolucje. Pierwsza rezolucja składa się z dwóch punktów. Jest wniosek o odrębne głosowanie nad drugą rezolucją, nie słyszałem jednak wniosku o odrębne głosowanie nad rezolucją pierwszą. W takim razie będziemy głosowali nad całością pierwszej rezolucji. Proszę Senatorów, którzy są za rezolucją pierwszą, aby wstali. Większość — rezolucja przyjęta. Przystępujemy do głosowania nad druga rezolucją. Proszę wziąć odbitkę nr 452. Proszę Senatorów, którzy są za drugą rezolucją, aby wstali. I tu stoi większość — rezolucja przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu trzeciego porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Oświaty i Kultury o wniosku senatora Kaniowskiego i in. w sprawie zbyt korzystnego dla Niemców interpretowania konwencji genewskiej w odniesieniu do szkolnictwa mniejszości na Górnym Śląsku (odbitka nr 428 i 445).</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#Marszałek">Głos ma s. Kaniowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#SKaniowski">Wysoki Senacie! Na posiedzeniu dnia 17 marca 1926 r. wniosłem wniosek nagły w sprawie zbyt korzystnego dla Niemców interpretowania konwencji genewskiej w odniesieniu do szkolnictwa mniejszości na Górnym Śląsku, oraz w sprawie większej kontroli szkól mniejszości, znajdujących się na Górnym Śląsku. Wniosek ten nagły znajduje się w odbitce roneo nr 428. Brzmi on, jak następuje:</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#SKaniowski">„Na podstawie konwencji genewskiej szkoły mniejszości na Górnym Śląsku są przeznaczone tylko dla dzieci obywateli polskich. Opcja na Górnym Śląsku odbyła się przed 15 Iipca 1924 r., a szkoły mniejszości istnieją od 1 września 1922 r. Od dzieci, zapisanych po tym terminie, nie wymaga się skrupulatnie dowodów obywatelstwa, tak, że pokaźny odsetek młodzieży rodziców, nie mających obywatelstwa polskiego, uczęszcza do szkół mniejszości, a mimo to od tych uczniów nie żąda się uiszczenia 5-krotnej opłaty szkolnej i to w tył, aż od r. 1924 w myśl W. O. P. 25468 z dnia 7 września 1925 r.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#SKaniowski">W myśl art. 106 par. 2 konwencji genewskiej wnioski na otwarcie klas mniejszości powinno się przedkładać na 9 miesięcy przed początkiem roku szkolnego, to znaczy co roku 1 grudnia. Jednak W. O. P. zezwala na przyjmowanie wniosków do końca lub połowy czerwca, wskutek czego niepotrzebnie pozwala się na istnienie klas, które możnaby rozwiązać (np. 1 i 2 klasa w gimnazjum klasycznem w Królewskiej Hucie, 2 klasa w gimnazjum klasycznem w Katowicach, 3 klasa w gimnazjum w Królewskiej Hucie), a za tem zwinięciem klas niemieckich, istniejących wbrew konwencji genewskiej, następuje uruchomienie klas polskich, zwijanych przez oszczędne gminy (w gimnazjum żeńskiem w Królewskiej Hucie zwinięto 1 grudnia 1925 r. klasy 2d i 3d polską, a pozostawiono klasy niemieckie 5 i 7, liczące po 15 i 17 dzieci rodziców o wątpliwem obywatelstwie).</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#SKaniowski">W szkołach mniejszości niema kontroli nad podręcznikami używanemi; używa się np. atlasu Dżąrckiego lub mapy polskiej, wydanej przez Instytut Geograficzny w Głogowie które są raczej środkiem propagandy niemieckiej aniżeli pomocą naukową.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#SKaniowski">Wobec stanu powyższego podpisani wnoszą: „Senat wzywa Rząd, aby:</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#SKaniowski">1) żądano przedkładania świadectw obywatelstwa polskiego przy wpisach do szkół mniejszości powszechnych i średnich na 9 miesięcy przed rozpoczęciem roku szkolnego;</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#SKaniowski">2) nie dopuszczano do przepuszczania dzieci z klas polskich do niemieckich w ciągu roku szkolnego;</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#SKaniowski">3) nie redukowano klas polskich;</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#SKaniowski">4) nie redukowano nauczycieli Polaków stosownie do opinji rodziców mniejszości;</u>
          <u xml:id="u-34.9" who="#SKaniowski">5) rozciągnięto sprężystą kontrolę nad podręcznikami, używanemi w szkołach mniejszości;</u>
          <u xml:id="u-34.10" who="#SKaniowski">6) pociągnięto do finansowej odpowiedzialności Wydziału Administracyjnego W. O. P. za nieściągnięcie pięciokrotnych opłat od uczniów obcokrajowców”. Taki to wniosek zgłosiłem w marcu. Niestety wskutek wypadków najrozmaitszych dopiero w lipcu mogła Komisja Oświatowa zająć się tym wnioskiem. Na dwóch posiedzeniach komisyjnych szczegółowo debatowano nad stosunkami szkolnemi na Górnym Śląsku: pierwszy raz w obecności delegata Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego p. naczelnika Eckerta, a drugi raz przy współudziale naczelnika wydziału Oświaty Publicznej p. Stacha z Katowic. Niestety dzisiaj na plenum Senatu te sprawy omawia się w nieobecności p. Ministra Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-34.11" who="#SKaniowski">Pozwolę sobie przypomnieć, że niedawno, bo 1 Iipca r. b.; było w Senacie sprawozdanie o wniosku s. Osińskiego, w sprawie szkolnictwa polskiego na wychodźtwie. Dziś zajmujemy się podobnem zagadnieniem, a mianowicie sprawą szkolnictwa na Górnym Śląsku, ze szczególnem uwzględnieniem warunków rozwoju szkolnictwa na terytorjum naszem, przyczem musimy mówić także i o tem, co dzieje się na Śląsku Opolskim. Na Śląsku są specjalne warunki życia szkolnego. Sprawa szkolnictwa na Śląsku to najboleśniejsza kwestja dla polskości ziem zachodnich Rzeczypospolitej Polskiej. Nie można się dziwić, że społeczeństwo polskie w województwie Śląskiem nie dowierza czynnikom oficjalnym. Czytając mowę posła na sejm pruski Baczewskiego oraz artykuły „Katolika” w Bytomiu o systematycznem tępieniu polskości pod zaborem niemieckim, o zamykaniu w czysto polskich powiatach, jak W. Strzelce, Koźle lub Opole resztek klas polskich pozostałych na podstawie konwencji genewskiej, z drugiej zaś strony widząc obojętność, a nawet sprzyjanie naszych władz rozwijaniu się niemczyzny na terenie województwa śląskiego, nie wiadomo, czy winić tu danych funkcjonarjuszy państwowych o nieznajomość konwencji genewskiej, czy posądzać o gładkość w obejściu się z Niemcami, czy też wprost o złą wolę.</u>
          <u xml:id="u-34.12" who="#SKaniowski">Słyszymy, że Niemcy na Śląsku Opolskim liberalnie tłumaczą konwencję genewską, a równocześnie używają różnych sposobów, aby nie było zgłoszeń do szkół mniejszości dla dzieci polskich. A u nas widzimy znów co innego: 1) pozwala się na uczęszczanie dzieci do szkół mniejszości bez względu na to, czy to są dzieci obywateli polskich, czy dzieci obywateli obcych państw, nie przestrzegając ściśle art. 106 § 2 konwencji genewskiej; 2) spotyka się dzieci polskie w szkołach mniejszości, mimo, że te dzieci winne chodzić do szkół polskich, a nie do szkół mniejszości.</u>
          <u xml:id="u-34.13" who="#SKaniowski">Tendencja jedna — widoczna dość przejrzyście. Szkoła ma służyć celom wynaradawiania młodzieży polskiej. Dla ścisłej orjentacji podkreślam, że na Śląsku Opolskim niema ani jednej klasy szkoły średniej z polskim językiem wykładowym, a w nielicznych gminach wiejskich nauczyciele Niemcy, uczący w klasach polskich tak wyśmiewają język polski, ucząc np. samych tylko spółgłosek, że dzieci po roku nie nauczą się nawet czytać po polsku. Pomijam to, że dzieciom polskim daje się najniehigieniczniejsze lokale, a dzieci niemieckie wykrzykują za swoimi polskimi kolegami: „Polnische Esel” i t. p.</u>
          <u xml:id="u-34.14" who="#SKaniowski">Jedynem stowarzyszeniem polskiem jest Związek Polaków w Niemczech, który z powodu ustawicznych szykan i teroru nie może nawet marzyć o swobodzie, taka się u nas cieszą rozmaite „Volksbundy”, i „Vereiny”. My wiemy, czem zajmują się „Volksbundy” na Polskim Śląsku, wiemy, jaką rolę u nich odgrywają nauczyciele Niemcy, pozostający w polskiej służbie rządowej, a nawet inni urzędnicy Niemcy, — lecz przymykamy na to oczy, aby nie drażnić.</u>
          <u xml:id="u-34.15" who="#SKaniowski">Rząd pruski, nie mogąc odmówić wnioskom na otwarcie szkoły lub klasy polskiej, załatwia takie podania przychylnie, jednak dodaje uwagę, że ze względów budżetowych klasa może być otwarta dopiero za lat kilka. Ale to nie przeszkadza temu samemu rządowi pruskiemu na wstawianie dużych sum do budżetu na cele popierania szkolnictwa niemieckiego poza granicami swego państwa.</u>
          <u xml:id="u-34.16" who="#SKaniowski">A my pozwalamy na to. że dzieci polskich rodziców zapełniają szkoły mniejszości, i mówimy, że nas nie stać na środki finansowe, któremi przemawiają Niemcy do duszy rodziców polskich dzieci. Patrzymy biernie, bezradnie i apatycznie, jak dla „chleba” ginie żywioł polski. Bo panowie fabrykanci i przemysłowcy na Śląsku Opolskim umieją teroryzować polskich robotników, a niema nikogo, ktoby upomniał się o honor i duszę robotnika polskiego. A teraz kilka faktów z naszej gospodarki szkolnej.</u>
          <u xml:id="u-34.17" who="#SKaniowski">Mimo, że sprawy szkolnictwa powinne być traktowane prowizorycznie (art. 116 ustęp 1) aż do uregulowania ich po myśli (art. 116 ustęp 2) konwencji genewskiej, władze polskie zezwoliły zaraz po przejęciu na istnienie sześciu gimnazjów państwowych męskich (Cieszyn. Bielsko, 2 Katowice i 2 Królewska Huta) oraz 3 liceów żeńskich komunalnych, nie licząc około 10 mieszanych prywatnych oraz kilkuset klas szkół powszechnych.</u>
          <u xml:id="u-34.18" who="#SKaniowski">Na Śląsku Opolskim, liczącym około 500.000 Polaków w dniu 1 stycznia 1925 r., istniało wszystkiego 19 szkół polskich, liczących 1.043 dzieci polskich, w większości wypadków nauczycielami byli Niemcy, nie umiejący po polsku. Dopiero na skutek interwencji przewodniczącego komisji mieszanej Calondera z nowym rokiem szkolnym liczba szkół miała wynosić 57, do których zgłoszono 5094 dzieci. W rzeczywistości otwarto 40 szkół, do których z powodu teroru niemieckiego uczęszcza zaledwie 1337 dzieci. Pozatem zostały uruchomione kursy dla wykwalifikowania nauczycieli do szkół polskich.</u>
          <u xml:id="u-34.19" who="#SKaniowski">Na Śląsku dolnym istnieje szkoła we Wrocławiu, licząca koło 40 dzieci.</u>
          <u xml:id="u-34.20" who="#SKaniowski">Prezes komisji mieszanej p. Calonder wygłosił w r. b. na niemieckim Śląsku mowę, w której wyraził się z uznaniem o wzorowem traktowaniu przez władze niemieckie polskich szkół mniejszościowych. Z żalem musimy stwierdzić, że szkółki mniejszościowe polskie na niemieckim Śląsku znajdują się w upadku. Teror niszczy rozwój tych szkół w zarodku, bo ludność polska, robotnicy fabryczni i kopalniani zależni są ekonomicznie od Niemców i z powodu obawy utraty zarobku i egzystencji nie zgłaszają dzieci do szkół mniejszościowych polskich.</u>
          <u xml:id="u-34.21" who="#SKaniowski">Postanowienia konwencji genewskiej na Śląsku Opolskim są wogóle świstkiem papieru. Oficjalnie robi się dla pozoru rzekomo coś dla polskiego elementu. a po cichu niszczy się to wszystko. Liberalizm interpretowania konwencji genewskiej przez Niemców nie powinien nas uśpić w czujności nad położeniem Polaków, uciskanych niemieckim terorem ekonomicznym.</u>
          <u xml:id="u-34.22" who="#SKaniowski">Dodaje nawiasowo, że na pozostałych przy Niemcach częściach dawnych prowincji poznańskiej i zachodnio-pruskiej, pomimo istnienia wsi polskich, niema zupełnie szkolnictwa polskiego. W Prusach Wschodnich z Warmją i Powiślem uświadomiona ludność polska przekracza 70.000, do czego trzeba doliczyć koło 225.000 Mazurów, nie mających jeszcze dostatecznego poczucia narodowości polskiej. Trwa tutaj ciągła walka o prawa, zagwarantowane szkolnictwu polskiemu przez art. 113 Konstytucji, niewprowadzony dotychczas w życie. Nieliczne poczynania w tym kierunku, dokonane w czasie plebiscytu, zostały wkrótce zlikwidowane i pomimo ciągłych starań Polsko-Katolickiego Towarzystwa Szkolnego we Warmji i takiegoż towarzystwa na Powiślu prawa języka polskiego na tych terytorjach są bardzo mało szanowane. Stan faktyczny ogranicza się do udzielania w 18 szkołach na Powiślu nauki języka polskiego tygodniowo po 4 godziny w 4 szkołach, a po 3 lub dwie godziny w pozostałych i to prawie wyłącznie przez nauczycieli Niemców. Na Warmji i na Mazurach nawet tak ograniczonej nauki niema wcale. Działalność wyżej wspomnianych stowarzyszeń oświatowych, natrafiająca na olbrzymie przeszkody, zdołała doprowadzić w wyniku jedynie do założenia prywatnej szkoły w Olsztynie.</u>
          <u xml:id="u-34.23" who="#SKaniowski">A u nas na całem terytorjum Polskiem bez Śląska było 1 grudnia 1923 r. 897 państwowych szkół niemieckich i 169 polsko-niemieckich, a na Śląsku 57 niemieckich. Oprócz tego było w Polsce bez Śląska 126 szkół prywatnych niemieckich, a na Śląsku 12 szkół prywatnych niemieckich. Z porównania tego wynika wyraźnie, że w Niemczech na terenach o miejscowej ludności polskiej, z wyjątkiem Górnego Śląska, gdzie istnieją specjalne zobowiązania międzynarodowe, rząd niemiecki nic nie czyni dla zapewnienia praw językowi polskiemu, stawiając przytem przeszkody powstawaniu szkół prywatnych. Podkreślam z całym naciskiem, że istniejące na pozostałych terenach Niemiec prywatne t. zw. szkółki nie są w rzeczywistości żadnemi szkołami, a tylko kursami języka polskiego, prowadzonemi w wymiarze od 1 do 4 godzin tygodniowo.</u>
          <u xml:id="u-34.24" who="#SKaniowski">Nie od rzeczy będzie przypatrzeć się rozwojowi polskiego szkolnictwa ludowego na terytorjum w. m. Gdańska, gdzie mieszka około 30.000 Polaków, z czego w samym Gdańsku 23.000. Dzieci polskich jest tutaj 2.800, z czego 3/4 uczęszcza do szkół niemieckich, ulegając dalszej bezwzględnej germanizacji. Szkół polskich jest 3: w Gdańsku 7-klasowa, w Zaspie 2-klasowa i w Sopotach 1-klasowa. Oprócz tego jest 6 klas polskich przy szkołach niemieckich, odpowiadających naszym „eksponówkom”, a to 3 we Wrzeszczu. 2 w Siedlicach i 1 w Oruni. Nadto są 2 oddziały (Oliwa i Trąbki). Ogółem chodzi do tych szkół około 750 dzieci, z czego w samym Gdańsku 332. Razem jest tam 18 klas.</u>
          <u xml:id="u-34.25" who="#SKaniowski">Prawo polskiej mniejszości do pobierania nauki w języku ojczystym na koszt Państwa (w ramach szkoły ludowej) opiera się na t. zw. konwencji listopadowej, zawartej dnia 9 listopada 1920 r. w Paryżu między Polską a Gdańskiem, tudzież na obszernej umowie z dnia 24 października 1921 celem wykonania i uzupełnienia polsko-gdańskiej konwencji z dnia 9 listopada 1920 r. Samoistne szkoły i odrębne klasy wedle tych umów mają być w tych gminach, w których znajduje się conajmniej 40 dzieci w wieku szkolnym polskiego pochodzenia lub języka, przynależnych do w. m. Gdańska. A tam, gdzie istnieje „poważna mniejszość polskich dzieci, niedochodząca do 40, winne być utworzone oddziały polskie” w szkołach z wykładowym językiem niemieckim. Istota oddziałów polega na chwilowem wyłączeniu dzieci polskich z pośród niemieckich na osiem godzin tygodniowo (4 godziny religji, 4 godziny języka polskiego). W szkołach i klasach wszystkich przedmiotów uczy się po polsku, lecz od trzeciego rocznika nauka języka niemieckiego jest obowiązkowa.</u>
          <u xml:id="u-34.26" who="#SKaniowski">Jak nielojalnie spełnia Gdańsk swe zobowiązania, stosując i tolerując jawne szykany i bierny opór, wynika z następujących faktów:</u>
          <u xml:id="u-34.27" who="#SKaniowski">1) polska szkoła w Gdańsku samym mieści się w dwóch lokalach o 1 km od siebie oddalonych, o salach częściowo tak ciemnych, że dzieci w dzień pracować muszą przy świetle elektrycznem, zapadając gromadnie na oczy. Kierownikiem tej szkoły jest z ramienia Senatu niejaki Langmesser, niegdyś Polak, obecnie centrowiec niemiecki.</u>
          <u xml:id="u-34.28" who="#SKaniowski">2) Inspektor szkolny, mający sprawdzać wnioski rodzicielskie, wzywa rodziców do siebie o kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt kilometrów (np. 30 km drogi musieli odbyć rodzice z Trąbek do Ełganowa) i żąda dowodów, że albo są pochodzenia polskiego albo używają polskiego języka. Rodzice literalnie nie mogą tego udowodnić, bo ani metryka, ani żaden inny dowód osobisty takich rubryk nie zawiera. Tracą oni dzień pracy i koszty podróży nadaremnie, gdyż Senat z reguły wnioski odrzuca dla braku uzasadnienia.</u>
          <u xml:id="u-34.29" who="#SKaniowski">3) Rząd zobowiązał się, że w braku odpowiednich nauczycieli do szkół polskich z pośród obywateli gdańskich, czerpać będzie z materiału nauczycielskiego postawionego mu do dyspozycji przez rząd polski. W praktyce jednak powołuje Senat optantów niemieckich z Polski, a nawet rozmaitych wykolejeńców z Niemiec.</u>
          <u xml:id="u-34.30" who="#SKaniowski">Krzewienie ducha polskiego w szkołach jest urzędowo wykluczone, przeciwnie budzić się musi „miłość do ojczystego kraju gdańskiego”, co postanawia wyraźnie par. 8 ustawy: „Vielmehr soll in den Herzen der Schüler die Liebe zum Heimatland Danzig geweckt werden”.</u>
          <u xml:id="u-34.31" who="#SKaniowski">A także i na te sprawy szkolne na terytorjum w. m. Gdańska patrzymy tak obojętnie, jakbyśmy nic nie mieli do gadania co do losu gdańskich obywateli, jak gdyby nie istniała konwencja listopadowa, zawarta między Polską a Gdańskiem. To są rzeczy niesłychanie ważne i doniosłe. Czas wyjść z tej bierności, największy czas znaleźć chwilkę, by wśród wielu problemów natury politycznej, gospodarczej i t. d. zatrzymać z rzeczywistem zainteresowaniem oczy na problemie szkolnym tych terytorjów, które nam są drogie.</u>
          <u xml:id="u-34.32" who="#SKaniowski">Istnieje na Górnym Śląsku wśród społeczeństwa polskiego duże zdenerwowanie i zaniepokojenie, że pod względem szkolnym panuje chaos i zamieszanie w działaniu władz szkolnych. Na to wskazują memorjały, wnoszone przez Towarzystwo Obrony Kresów Zachodnich, memorjały okręgu Śląskiego Towarzystwa Nauczycieli Szkół Średnich i Wyższych oraz inne. Podnosi się zarzuty co do przyjmowania dzieci do klas niemieckich w szkołach powszechnych i średnich. Rozporządzeniem wojewody Szultisa zmieniono całkowicie art. 106 § 2, według którego rodzice powinni zgłaszać wnioski o szkołę niemiecką na 9 miesięcy przed rozpoczęciem roku szkolnego, czyli przed 1 grudnia każdego roku. Pozwolono zgłaszać wnioski później, a co gorsze odbierać dzieci, chodzące już do klas polskich w ciągu roku szkolnego. Zdarzają się wypadki. że dziecko, wykrzyczane przez nauczyciela Polaka grozi, iż odejdzie do klasy niemieckiej lub bez groźby zaczyna chodzić do klasy niemieckiej, a o formalne wymeldowanie stara się Volksbund. Dziwnym zbiegiem okoliczności władze na petycje polskich stowarzyszeń często nawet nie reagują, a natomiast pisma Volksbundu przesyła się kierownikom szkół do wykonania i sprawozdania do dni 3 lub 8 „jako bardzo pilne”. W takich warunkach wszelkie wysiłki nauczycielstwa idą na marne, a frekwencja w klasach polskich maleje.</u>
          <u xml:id="u-34.33" who="#SKaniowski">Obecnie przed komisją mieszaną dla Górnego Śląska toczy się sprawa o blisko 9.000 wniosków na rzecz szkoły mniejszościowej niemieckiej. Nie jest to zwyczajny spór o wykładnię konwencji genewskiej, której duch i zamiary są dość jasne, jakkolwiek redukcja poszczególnych artykułów nie wyklucza dyskusji prawniczej. Chodzi tu o rzecz bardzo ważna, bo o duszę dziecka polskiego na Śląsku, o to, czy dziecko to wychowywać się ma w kulturze i atmosferze polskiej, czy też niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-34.34" who="#SKaniowski">Otwarcie szkoły i wpis do niej odbywać się ma na podstawie wniosków uprawnionych wychowawców dzieci. To słuszne zresztą po stanowienie konwencji genewskiej umożliwiło Niemcom na Polskim Śląsku wychowywanie swych dzieci w szkole niemieckiej i w duchu niemieckim. Wcześnie jednak ukazała się w sferach mniejszości niemieckiej w Polsce tendencja wyzyskania konwencji dla celów politycznych, a w szczególności do opanowania młodych pokoleń na kresach zachodnich drogą szkolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-34.35" who="#SKaniowski">Według postanowień konwencji genewskiej art. 106 „mniejszościowa szkoła” może powstać tam, gdzie znajduje się 40 dzieci. W praktyce wykonywano to postanowienie w ten sposób, że rodzice, czy wychowawcy, stawiali „wnioski”, względnie wysyłali podania do władz szkolnych o utworzenie tych szkół.</u>
          <u xml:id="u-34.36" who="#SKaniowski">Władzom polskim ani się śniło kwestjonować wnioski rodziców niemieckich, mających zupełne prawo do kształcenia dzieci swoich w języku macierzystym. Natomiast władze te zajęły się bliżej podpisami na wnioskach rodziców polskich w miejscowościach, gdzie albo Niemców nie było, albo gdzie robotnicy polscy zbiorowo domagali się szkół niemieckich. Badania te szczegółowo przez komisję wykonawcze przeprowadzone wykazały, że na 8.560 wniosków rodzicielskich, 7.080 musiano unieważnić z różnych przyczyn, a głównie dlatego, ponieważ dzieci te były pochodzenia polskiego i należały do językowej polskiej większości. Uratowano więc 7.080 polskich dzieci przed germanizacją. Dzieci te muszą zatem uczęszczać do szkoły polskiej.</u>
          <u xml:id="u-34.37" who="#SKaniowski">W roku szkolnym 1925/26 rozwinął niemiecki „Volksbund” szaloną agitację tak przez własne biura jak i przez organizacje za szkołą niemiecką. Szczególnie wyzyskaną tu została zależność robotnika polskiego od niemieckiej administracji kopalń i fabryk na Śląsku. Ludność polska ugina się pod tym ogromnym terorem ekonomicznym, wywieranym przez niemieckich agitatorów po zakładach przemysłowych. Najgorszy teror panuje po hutach żelaznych. Nie brakuje go także i w innych przedsiębiorstwach. Robotnicy polscy ze strachu przed utrata zarobku zmuszeni są zapisywać dzieci Niemcom. Otwarcie to zeznali przed komisjami. Olbrzymia ich większość mimo podpisania formularzy szkolnych „Volksbundu” zeznała, że ich dzieci mówią w domu po polsku, że ich językiem macierzystym jest język polski. Nie chcąc stracić posad, musieli zgłosić dziatwę do zakładów niemieckich Niestety ten teror dotąd wszędzie uchodzi bezkarnie. W takiej n. p. Hucie Laury robotnikom nawet po polsku mówić nie wolno. To, co się dzieje do dzisiaj z robotnikami polskimi na Śląsku, to woła o pomstę do nieba.</u>
          <u xml:id="u-34.38" who="#SKaniowski">Pozatem „Volksbund” wyzyskuje przesilenie gospodarcze i bezrobocie, poprostu kupuje za gotówkę dzieci. To kupno — to towar najtańszy na Śląsku. Na Śląsku bowiem jest pewien procent ludności zgermanizowanej, narodowo zaniedbanej i nieuświadomionej, w dodatku pozbawionej pracy, która się łatwo sprzedaje Niemcom w tem przekonaniu, że szkoły niemieckie — to coś lepszego. Tak ją wyuczyli Niemcy, których mentalność góruje na Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-34.39" who="#SKaniowski">Władze polskie nie mogą jednak dopuścić do tego, by dzieci tych ogłupiałych ludzi ulec miały narodowemu okaleczeniu i deprawacji. Władze polskie nie mogą tolerować germanizacji pod żadnym pozorem i muszą ratować dzieci przepłaconych i wykolejonych narodowo rodziców.</u>
          <u xml:id="u-34.40" who="#SKaniowski">Przesąd o rzekomej wyższości niemieckiej kultury u ciemnych ludzi należy zlikwidować. Nie będzie to łatwo, jeżeli się zważy, że obóz renegatów i „kustosowców”, będący ogonkiem u Niemców, otwarcie walczy ze szkołą polską.</u>
          <u xml:id="u-34.41" who="#SKaniowski">Wynikiem tej planowej akcji było dziesięć tysięcy nowych wniosków o wpisanie dzieci do szkoły niemieckiej. Jest to zdarzenie uderzające, jeśli się weźmie pod uwagę z jednej strony fakt, że od roku 1923 do roku szkolnego 1925/26 frekwencja w szkołach mniejszości stale się obniżała, z drugiej zaś okoliczność, że tysiące wniosków wpływają w czasie intensywnej działalności Niemiec w zamiarze rewizji granic zachodnich Polski, a w szczególności Śląska.</u>
          <u xml:id="u-34.42" who="#SKaniowski">Już w latach poprzednich, gdy do szkół niemieckich mniejszościowych na Śląsku uczęszczało około 25.000 dzieci, bardzo poważny procent, bo około 40% stanowiły w tej liczbie dzieci polskie. W liczbie zaś ostatnich wniosków około 9.000 pochodzi też od dzieci polskich, nieznających języka niemieckiego, mówiących w domu tylko po polsku. Ten tak znaczny udział dziecka polskiego w szkole niemieckiej nie jest przypadkowy, powstał wskutek wykazanego już przez prasę polską przekupstwa ze strony niemieckiej, nacisku niemieckich urzędników i kierowników fabryk na polskiego robotnika, oraz nieczynności polskich urzędów, które do niedawna prawie wcale nie przeciwdziałały tej antypolskiej i antypaństwowej robocie. Przyjęcie owych 7.080 dzieci polskich do szkół miniejszościowych niemieckich sprzeciwiłoby się zresztą przepisom konwencji genewskiej, która zapewnia dziatwie kształcenie się w języku macierzystym. Postanowienia tej konwencji przecież nie mogą bagatelizować wynaradawiania młodzieży polskiej. Niemcy walczą o swobodę germanizacji, o tak zwane naturalne prawo rodzicielskie, mylnie pojęte, które rzekomo zezwala rodzicom kształcić dzieci w szkole obcej, wynaradawiającej. Władze nasze nie chcą ani jednego dziecka niemieckiego w szkole polskiej.</u>
          <u xml:id="u-34.43" who="#SKaniowski">Społeczeństwo polskie, grupujące się w Związku Obrony Kresów Zachodnich, samo wysunęło hasło: „Polskie dziecko do polskiej szkoły”. Na szeregu wieców i zebrań w licznych delegacjach do władz i Rządu domagał się Związek Obrony Kresów Zachodnich, by szkoła niemiecka istniała tylko dla dzieci Niemców, oraz by ze strony urzędowej przedsięwzięto kroki zapobiegawcze wobec akcji niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-34.44" who="#SKaniowski">Do maja r. b. brakło jednak skutecznych posunięć i dlatego wpisy do szkół dały z końcem maja katastrofalny wynik. Wówczas rozpoczął Związek Obrony Kresów Zachodnich tak u społeczeństwa jak i czynników rządowych dalsze starania o unieważnienie wniosków, które w ogromnej ilości powstały z wymuszenia, obałamucenia i przekupstwa. Na skutek tego województwo przeprowadziło badania, czy wnioski szkolne zostały wniesione przez osoby uprawnione. W czasie tych badań wpłynęły na ręce odnośnej komisji oświadczenia większości rodziców, że nie należą do mniejszości niemieckiej. Ponieważ w ten sposób nie został spełniony warunek art. 106 konwencji genewskiej, dane wnioski w liczbie około 9.000 musiały być przez władze unieważnione.</u>
          <u xml:id="u-34.45" who="#SKaniowski">Volksbund zaryzykował twierdzenie, że unieważnienie wniosków jest bezprawne i niezgodne z konwencja, bo art. 74 i 131 konwencji zabrania władzom badania faktu przynależności danej osoby do narodowej, językowej i religijnej mniejszości. W danym wypadku jednak o to nie chodzi, bo władze badały tylko ważność podpisów na wnioskach, a nie fakt przynależności do mniejszości, z drugiej jednak strony, jeśli dani rodzice przedkładają władzy oświadczenie, że do mniejszości nie należą, władza nie może przejść nad tem oświadczeniem do porządku dziennego, bo przynależność do mniejszości jest warunkiem otwarcia szkoły i uczęszczania do niej.</u>
          <u xml:id="u-34.46" who="#SKaniowski">Sprawa ma — jak widzimy — podłoże polityczne, albowiem Niemcy rozpoczęli prasową propagandę, przedstawiając Polskę jako tyrana narodowej mniejszości. Tę propagandę należy zdemaskować. Życzymy Niemcom, by wszędzie byli tak uciskani, jak na polskim Śląsku.</u>
          <u xml:id="u-34.47" who="#SKaniowski">Doszły nas głosy, że przewodniczący komisji mieszanej, p. Calonder, uznaje, iż ze względów pedagogicznych dziecko polskie winno nawet wbrew woli rodziców uczęszczać do szkoły polskiej, a to tem bardziej, że dzieje się to w Państwie Polskiem. Tem się mocno cieszymy.</u>
          <u xml:id="u-34.48" who="#SKaniowski">Pozostaje jeszcze do rozstrzygnięcia strona prawna. Niemcy czynią wszelkie możliwe wysiłki, by tezę swą przeprowadzić. Wynikiem jednak takiego zwycięstwa niemieckiego na wewnątrz byłoby, że niemiecka szkoła mniejszościowa miałaby ogromną większość dzieci polskich i dzięki nim istniałaby. Na zewnątrz zaś, że Niemcy wykorzystaliby fakt ogromnej ilości szkół niemieckich na Śląsku dla propagandy idei rewizji granic.</u>
          <u xml:id="u-34.49" who="#SKaniowski">Pozwolę sobie przytoczyć parę cyfr statystycznych z województwa śląskiego z r. 1924/25.</u>
          <u xml:id="u-34.50" who="#SKaniowski">A) Ochronki: 84 polskich. 16 niemieckich i 3 mieszane (polsko-niemieckie).</u>
          <u xml:id="u-34.51" who="#SKaniowski">B) Publiczne szkoły powszechne: 551 polskich i 92 niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-34.52" who="#SKaniowski">C) Szkoły mniejszości niemieckiej: 73 o 334 kompletach na Śląsku niemieckim i 18 o 80 kompletach na Śląsku Cieszyńskim. W porównaniu z rokiem szkolnym 1923/24 liczba szkół mniejszości wzrosła o 28.</u>
          <u xml:id="u-34.53" who="#SKaniowski">D) Prywatne szkolnictwo powszechne: 8 — polskich i 16 niemieckich.</u>
          <u xml:id="u-34.54" who="#SKaniowski">E) Wydziałowe polskie — i niemieckie: 2571 uczniów narodowości polskiej i 2406 uczniów narodowości niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-34.55" who="#SKaniowski">F) Narodowość uczniów w publicznych szkołach powszechnych: 165.419 Polaków, 21.549 Niemców i 11 Żydów.</u>
          <u xml:id="u-34.56" who="#SKaniowski">G) Narodowość uczniów w prywatnych szkołach powszechnych: 1.929 Polaków, 3.782 Niemców i 4 Żydów.</u>
          <u xml:id="u-34.57" who="#SKaniowski">H) Młodzież szkolna w szkołach mniejszości:</u>
          <u xml:id="u-34.58" who="#SKaniowski">a) W górnośląskie i części w 73 szkołach było 18.228 dzieci, z czego 255 narodowości polskiej, a 17.973 narodowości niemieckiej, b) W cieszyńskiej; części w 18 szkołach było 2.725 dzieci, z czego narodowości polskiej 3. a niemieckiej 2.722.</u>
          <u xml:id="u-34.59" who="#SKaniowski">Ogółem w części górnośląskiej ilość dzieci w szkołach mniejszości wzrosła o 4.566 dzieci, to jest o 33,41%. Natomiast w części cieszyńskiej ubyło dzieci 1590 w porównaniu z rokiem szkolnym 1923/24, t. j. 36,84%.</u>
          <u xml:id="u-34.60" who="#SKaniowski">Słyszy się skargi, że są nauczyciele, co mieszkają za granicą Polski, nie są obywatelami polskimi, a mimo to uczą w szkołach państwowych, codziennie przyjeżdżają z zagranicy Państwa. Są nawet wypadki, że dzieci polskie codziennie przejeżdżają za granice na naukę do szkół niemieckich na Śląsku Opolskim.</u>
          <u xml:id="u-34.61" who="#SKaniowski">Niczem jest art. 50 konwencji genewskiej, określający, że piastowanie urzędów nawet honorowych ustaje po opcji. Opcja na Śląsku odbyła się przed 15 Iipca 1924 r., ale to drobnostka — patrzy się na te fakty przez palce.</u>
          <u xml:id="u-34.62" who="#SKaniowski">W myśl art. 69 ust. 1 języka polskiego powinno się uczyć w klasach niemieckich. Tymczasem tak przy egzaminie wstępnym jak i przy egzaminie dojrzałości z języka państwowego się nie egzaminuje. Art. 115 nie zezwala na zakładanie szkół zawodowych. Tymczasem Niemcy pod płaszczykiem kursów dają wiele wykładów dla dorosłych w budynkach szkolnych bez żadnej kontroli wykładowców i przerabianego materjału.</u>
          <u xml:id="u-34.63" who="#SKaniowski">Wedle art. 123 konwencji genewskiej powinni w klasach niemieckich uczyć nauczyciele, władający biegle językiem niemieckim. Bardzo często jednak rodzice niemieccy występują przeciwko nauczycielom o przekonaniach polskich. Uleganie w takich wypadkach presji „Volksbundu” i usuwanie takich nauczycieli z klas niemieckich nie przyczynia się bynajmniej do tego, by rząd niemiecki zaangażował u siebie Polaków, przeciwnie trzyma się on art. Ill ust. 1 konwencji genewskiej i urządza dla nauczycieli niemieckich kursy języka polskiego. Kursy te prowadzą prelegenci z Polski, przysłani przez czynnik, które nie liczyły się z tem, że Niemiec, będąc w posiadaniu świadectwa z języka polskiego, podpisanego przez prelegenta, przysłanego przez rząd polski, będzie sobie kpił z konwencji genewskiej i będzie w ewentualnych szkołach polskich uczył jak zechce. Należałoby więc zorganizować i u nas podobne kursy języka niemieckiego wedle art. 113 ust. 1 konwencji i zwolnić nauczycieli niemieckich, nie posiadających obywatelstwa polskiego i odebrać im legitymacje kolejowe.</u>
          <u xml:id="u-34.64" who="#SKaniowski">Na najbardziej uprzemysłowionym obszarze Polski, w Królewskiej Hucie, jest jedyna rządowa szkoła mechaniczno-hutnicza. Zadaniem tej szkoły technicznej jest stworzyć kadry polskiego niższego personelu technicznego. Personel ten jest obecnie prawie wyłącznie niemiecki, a ponieważ styka się bezpośrednio z robotnikiem, stanowi element będący jak dawniej na usługach germanizacji. Ze względu na znaczenie szkoły zarówno zawodowe, jako też i narodowe, szkoła ta powinna się cieszyć specjalną opieką odpowiednich władz szkolnych. Na brak zainteresowania się wskazuje także brak przedstawiciela władz szkolnych w radzie opiekuńczej szkoły. Z braku zainteresowania wynika zupełne niezrozumienie potrzeb szkoły. Mimo trzykrotnego uzasadnienia i dostatecznych kredytów nie pozwolono szkole na zakup epidiaskopu, który jest konieczny dla racjonalnego wykładu fizyki, maszynoznawstwa, technologji mechanicznej i chemicznej lub też hutnictwa. Przez wstrzymywanie przez kilka miesięcy uregulowania rachunków wywołano stan, że firmy zrzekają się dalszych dostaw dla szkoły, przez co dalsza organizacja szkoły jest wogóle zachwiana.</u>
          <u xml:id="u-34.65" who="#SKaniowski">Ta wojewódzka szkoła mechaniczno-hutnicza w Królewskiej Hucie, jako jedyna rządowa szkoła techniczna na Górnym Śląsku, winna znaleźć czulą i zupełnie wystarczającą opiekę u czynników kompetentnych, które ku temu są powołane. Niestety tak nie jest, wskutek czego należyty rozwój szkoły pozostaje pod znakiem dużego zapytania, a nauczycielom tej szkoły odbiera się ochotę do intensywnej pracy na tak ważnej placówce dla dobra szkoły i dla dobra potrzeb samego Śląska wskutek dostarczania wykwalifikowanego polskiego niższego personelu technicznego.</u>
          <u xml:id="u-34.66" who="#SKaniowski">Co do zwijania gimnazjalnych klas polskich, o czem była wzmianka w uzasadnieniu mego wniosku (roneo nr 428), pozwalam sobie przeczytać krótką notatkę, zamieszczoną w Przeglądzie Pedagogicznym, tygodniku — organie Towarzystwa Nauczycieli Szkół średnich i wyższych, w numerze 23 z dnia 4 września 1926 r. R. XLV (10) na str. 643. Notatka ta pod tytułem: „Cześć kolegom z Górnego Śląska” brzmi, jak następuje:</u>
          <u xml:id="u-34.67" who="#SKaniowski">„W związku z poruszoną przez senatora Kaniowskiego w jego wniosku sprawą redukcji szkolnictwa polskiego na Górnym Śląsku (p. Nr. 22 „Przeglądu Pedagogicznego z r. b.) dowiadujemy się, że zredukowane dwie klasy polskie, t. j. Il i III w miejskiem gimnazjum żeńskiem w Królewskiej Hucie, zostały wskrzeszone po długich i nader żmudnych staraniach rady rodzicielskiej, istniejącej przy tym zakładzie, a nadto dzięki temu, że grono nauczycielskie zobowiązało się do uczenia w tych klasach do końca roku szkolnego zupełnie bezpłatnie. Na tych warunkach uruchomiono klasy i znowu mamy jeden dowód więcej na to, że nauczycielstwo ponad wszelki materializm wyżej stawia wartości moralne i państwo-twórcze. Czyn obywatelski nauczycielstwa kresowego trzeba silnie uwypuklić, gdyż tu właśnie łamie się ono z olbrzymiemi trudnościami i cierpi oszczerczą nagankę prasy niemieckiej”.</u>
          <u xml:id="u-34.68" who="#SKaniowski">O tych stosunkach szkolnych na Górnym Śląsku byłoby dużo do mówienia — dowodem tego choćby to. że aczkolwiek na dwóch posiedzeniach komisyjnych Senatu omawiano tę sprawę, to jednak obecni czuli, że dyskusja wszystkiego nie wyczerpała, bo ciągle wypływały różne wątpliwości i zastrzeżenia co do sposobu prowadzenia akcji szkolnej na Górnym Śląsku. Odzywały się głosy, wzywające na alarm, podkreślające z całym naciskiem, że stosunki w szkolnictwie powszechnem są ciężkie, że dzieci polskie nam uciekają i idą do szkół mniejszości. Podnoszono, że zaiste niestety istnieje pewne tarcie między społeczeństwem polskiem a czynnikami tam miarodajnemu że jest dziwna bierność, czy apatja u tych, którzy są urzędowo powoływani do obrony polskości na Górnym Śląsku. I chociaż delegat Rządu na posiedzeniu wyjaśniał i rozwiewał wskazane zarzuty, to jednak mimo to w komisji dawało się odczuwać, że jeszcze dużo jest do zrobienia, aby mogła zapanować równowaga spokoju i zaufania tamtego społeczeństwa polskiego do czynników rządowych.</u>
          <u xml:id="u-34.69" who="#SKaniowski">Słusznie podnoszono myśl, iż do ustanowania stosunków szkolnych na Górnym Śląsku wiedzie drogą przez rewizję ustawodawstwa szkolnego, słusznie domagano się zwrócenia uwagi na oświatę pozaszkolną, jako na czynnik, któryby walnie mógł się przyczynić do wzmocnienia samopoczucia narodowego i samowiedzy narodowej, słusznie wreszcie żądano ścisłego przestrzegania przepisów konwencji genewskiej.</u>
          <u xml:id="u-34.70" who="#SKaniowski">Jednem słowem na Górnym Śląsku jest niedobrze. Jeśli tak dalej pójdzie, to grozi nam utrata Górnego Śląska. Rząd polski winien czujnie baczyć na te stosunki. Albo jest tam ludność polska, albo konwencja genewska będzie respektowana, albo powiemy sobie, że jesteśmy niedołęgami, a wtedy łatwo stąd da się wyciągnąć wniosek odpowiedni. Należy — póki czas — leczyć stosunki górnośląskie — „Ceveant consules!” Na zakończenie mego sprawozdania o szkolnictwie na Górnym Śląsku pozwolę sobie przypomnieć Wysokiemu Senatowi rezolucję, jednomyślnie uchwaloną przez Sejm Ustawodawczy w dniu 26 października 1921 r., pozostającą w związku z decyzją w sprawie podziału Górnego Śląsku w myśl propozycji Rady Ligi Narodów. Rezolucja ta brzmi:</u>
          <u xml:id="u-34.71" who="#SKaniowski">„Postanowienie mocarstw sprzymierzonych, rozstrzygające sprawę przynależności państwowej Górnego Śląska, w części tylko uczyniło zadość słusznym i sprawiedliwym prawom narodu polskiego i polskiej ludności górnośląskiej.</u>
          <u xml:id="u-34.72" who="#SKaniowski">Warunki, w których odbywał się plebiscyt i wielokrotna sprzeczna z duchem Traktatu Wersalskiego interpretacja jego wyników sprawiły, że znaczna Część Górnego Śląska, posiadająca niewątpliwie polską większość, została pozbawiona naturalnego swego prawa złączenia się z resztą Ojczyzny. Przeszło 700.000 Polaków pozostaje na Górnym Śląsku poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej. Dla nich zapadła decyzja brzmi jakby legalizacja wiekowej niesprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-34.73" who="#SKaniowski">Naród polski nie może zapomnieć o tych braciach górnośląskich, którzy mimo kilkusetletniego oderwania od Polski nie zatracili ducha polskiego i w ostatnich czasach złożyli żywy dowód najbardziej ofiarnego patrjotyzmu.</u>
          <u xml:id="u-34.74" who="#SKaniowski">Stwierdzając powyższe, jak również, że zalecenia mocarstw sprzymierzonych, dotyczące stanu przejściowego, nakładają na Polskę warunki w pewnych punktach uciążliwe, Sejm, mimo to ulegając konieczności przywrócenia jak najszybciej powszechnego w Europie pokoju, przyjmuje do wiadomości oświadczenie rządu o przyjęciu przez Rzeczpospolitą postanowienia mocarstw sprzymierzonych.</u>
          <u xml:id="u-34.75" who="#SKaniowski">Sejm wzywa Rząd, by w wynikających z powyższego postanowienia rokowaniach:</u>
          <u xml:id="u-34.76" who="#SKaniowski">1) użył wszystkich środków dla skutecznego i trwałego zabezpieczenia praw narodowych i obywatelskich polskiej ludności górnośląskiej, pozostającej poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej; 2) zapewnił konieczne związki prawno-gospodarcze przyznanej Polsce części Górnego Śląska z reszta Państwa. Sejm wzywa Rząd i naród, do roztoczenia szczególnej opieki nad ziemią górnośląską i zabezpieczenia skutecznej pomocy ofiarom walki o polskość Górnego Śląska”.</u>
          <u xml:id="u-34.77" who="#SKaniowski">Wtedy rząd polski przez usta ówczesnego prezydenta ministrów, Antoniego Ponikowskiego, oświadczył, że dzień podziału Górnego Śląska nie jest dniem święta i radości, jak tego miało prawo oczekiwać społeczeństwo polskie, gdyż wiele tysięcy naszych współbraci, którzy w dniu głosowania ludowego śmiało i otwarcie wypowiedziało swą wolę, by być przyłączonemi do, Matki Ojczyzny, jak też i wielu Innych, których agitacja lub teror przeciwnika wstrzymały od szczerego wypowiedzenia swej woli, pozostanie po tamtej stronie granicy państwowej. A zarazem rząd Ponikowskiego oświadczył: „Rząd Polski nie omieszka uczynić niczego, by bezpieczeństwo i brawa tej 700.000 blisko ludności polskiej były uszanowane i aby gwarancje, zawarowane jej w decyzji Rady Najwyższej, były równie ściśle przestrzegane jak gwarancje, jakie Rząd Polski przyjął wobec mniejszości narodowych w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-34.78" who="#SKaniowski">Rząd Polski stwierdza raz jeszcze, że Polska stoi i stać zawsze będzie na gruncie traktatów, regulujących stosunki międzynarodowe, a opierając się na tych traktatach współdziałać będzie w gospodarczej odbudowie Europy, wyniszczonej przez długie lata wojny”.</u>
          <u xml:id="u-34.79" who="#SKaniowski">I rzeczywiście Polska od czasu Traktatu Wersalskiego aż do dziś chciała życzliwie żyć z zachodnim sąsiadem, wierząc, że będzie on stał lojalnie na gruncie traktatów międzynarodowych a w tym wypadku na gruncie konwencji genewskiej. W ostatnim czasie stosunki jeszcze wyraźniej się zmieniły, bo oto Niemcy w dniu 8 września b. r. zostały przyjęte do grona członków Ligi Narodów, ustanowionej Traktatem Wersalskim. A do obowiązków członków Ligi Narodów należy między innemi:</u>
          <u xml:id="u-34.80" who="#SKaniowski">1) utrzymywanie jawnych stosunków międzynarodowych, opartych na sprawiedliwości i honorze;</u>
          <u xml:id="u-34.81" who="#SKaniowski">2) ścisłe zachowywanie przepisów prawa międzynarodowego, uznanego odtąd za prawidło postępowania rządów;</u>
          <u xml:id="u-34.82" who="#SKaniowski">3) przestrzeganie sprawiedliwości i skrupulatne szanowanie wszelkich zobowiązań traktatowych w stosunkach wzajemnych między zorganizowanemi narodami. Obecnie bardziej niż przedtem ma prawo Polska wymagać od Niemiec zupełnie lojalnego i poprawnego postępowania, gdyż oba państwa są już teraz członkami Związku Narodów, którego członkiem może zostać każde państwo, pod warunkiem jednakże, że da rzeczywiste rękojmię co do swych szczerych zamiarów przestrzegania zobowiązań międzynarodowych.</u>
          <u xml:id="u-34.83" who="#SKaniowski">Konwencja genewska jest traktatem międzynarodowym. Polska nie krępuje swobody rozwoju kulturalnego Niemców, obywateli polskich, i ma prawo oczekiwać tego samego od państwa niemieckiego. Nie możemy jednakże ścierpieć, aby ludność polska, żyjącą w naszem Państwie, pod wpływem niemieckiego teroru ekonomicznego, ulegała wynarodowieniu i służyła za awangardę naporu niemieckiego na wschód.</u>
          <u xml:id="u-34.84" who="#SKaniowski">Przedstawiciele szkolnictwa na Górnym Śląsku skarżą się, że są krępowani różnemi okólnikami Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które krępują ich swobodę decyzji, a nieraz stawiają ich w dwuznacznem świetle.</u>
          <u xml:id="u-34.85" who="#SKaniowski">Z uwagi na te momenty Komisja Oświaty i Kultury Senatu postanowiła przedłożyć Wysokiemu Senatowi następującą rezolucję do uchwalenia:</u>
          <u xml:id="u-34.86" who="#SKaniowski">„Senat wzywa Rząd do czynnego i troskliwego zainteresowania się Szkolnictwem na Górnym Śląsku celem naprawy istniejących niekorzystnych dla Polski stosunków — mianowicie do poczynienia zarządzeń, mających na celu ochronę polskiego żywiołu szkolnego”.</u>
          <u xml:id="u-34.87" who="#SKaniowski">W imieniu komisji mam zaszczyt prosić Wysoki Senat o uchwalenie tej rezolucji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#Marszałek">Głos ma s. ks. Brandys.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#Marszałek">S. ks. Brandys:</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#Marszałek">Wysoki Senacie! Po tak obszernym i wyczerpującym referacie s. Kaniowskiego nie pozostaje mi wiele do mówienia, gdyż on cały przedmiot wyczerpał. Ja tylko zabieram głos w tym celu, ażeby poprzeć rezolucję, w której Senat wzywa Rząd, żeby Rząd baczył na stosunki szkolne na Górnym Śląsku i żeby przyczynił się do poprawienia Stosunków, o których już poprzedni mówca powiedział, że są niekorzystne dla polskości. Gdy wniosek ten się ukazał, stosunki pod względem szkolnictwa na Górnym Śląsku były o wiele gorsze, niż dziś. Dziś są cokolwiek korzystniejsze dlatego, że władze szkolne zdobyły się na autorytatywna interpretację konwencji genewskiej i unieważniły większą część wniosków, zgłoszonych przez rodziców polskich, którzy swoje dzieci, już do szkół polskich uczęszczające, zgłaszali do szkół niemieckich. Otóż wiadomą jest rzeczą, że w spisie z końcem maja zgłoszono wnioskowo przeniesienie do niemieckich szkół około 8.400 dzieci polskich, które już były w szkołach polskich. Nie wliczam tych dzieci, które jako nowicjuszy do szkół niemieckich zgłoszono, a tych jest mnóstwo. Wówczas każdy z trwogą musiał patrzeć w przyszłość i pytać się, jakie są tego smutnego zjawiska powody.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#Marszałek">Powodów jest bardzo dużo. Niema wątpliwości, że niemiecka agitacja czyni wszystko, jest sprężysta, cicha, nie urządza się wieców, ale pracuje się od domu do domu, a również nie szczędzi się pieniędzy. Pamiętajmy o tem. że na Górnym Śląsku jakkolwiek władze są polskie, jednak urzędnicy prywatni w kopalinach i hutach są niemieccy, a niemieccy urzędnicy nauczyli się w Polsce swobodnie przemawiać w swoim duchu i wpływ wywierać na robotnika, tak że teraz jeszcze, chociaż już w Polsce jesteśmy, robotnik polski boi się pozdrawiać „Szczęść Boże”, i jeżeli chce mieć względy jakiegoś urzędnika i lepsza pracę otrzymać, np. stać się z górnika nad górnikiem i t. d., to musi dzieci zgłosić do niemieckiej szkoły. To się po cichu robi, a z polskiej strony się nic nie dzieje, żeby temu zapobiec. Nasz lud jest i teraz jeszcze ekonomicznie zależny od Niemców.</u>
          <u xml:id="u-35.4" who="#Marszałek">Do tego przychodź! wpływ od Niemców zzewnątrz. Do niedawna pracowało z naszej strony około 2.000 robotników, na stronie niemieckiej. Pamiętajmy o tem, że podczas, gdy u nas nie było roboty w kopalniach, to w Niemczech pracowano ze zdwojoną siłą i nasi robotnicy poszli tam do roboty i zostali przejęci pod warunkiem, że w kraju naszym poślą swe dzieci do Szkoły niemieckiej. Agitacja niemiecka jest bardzo duża, trwa do dziś i Rząd i nasze władze wojewódzkie powinne mieć baczniejsze oko na te stosunki.</u>
          <u xml:id="u-35.5" who="#Marszałek">Ale ja chcę zwrócić uwagę więcej na powody wewnętrzne i my Polacy powinniśmy zajrzeć do swego własnego sumienia i zobaczyć, czy po naszej stronie niema powodów tego smutnego zjawiska. Takie powody są. Najprzód, ze strony szkoły. Czy szkoła u nas wypełniła swoje zadanie, czy stoi na wysokości swego zadania? Oddaję cześć temu nauczycielstwu, które na Górnym Śląsku sumiennie pracowało i do dzisiejszego stanu rzeczy, o wiele już lepszego niż przed dwoma laty, szkolnictwo doprowadziło. Ale jeszcze są błędy, i nikt temu dziwić się nie powinien, bo szkoła, posługuje się jeszcze siłami pomocniczemi i jeszcze rozmaite zgorszenia nie ustały. Lecz o nich mówić nie zamyślam. Na jedno tylko zwracam uwagę. Dotąd mieliśmy na Śląsku szkołę wyznaniową. Żądamy, żeby i władze polskie wyznaniowość naszych szkół uznały i nie przysyłały nam nauczycieli innej wiary do naszych katolickich szkół. Po drugie żądamy, żeby w katolickiej szkole uczył katolik z przekonania. Jeżeli zaś pośle się nauczyciela, który jest ateuszem i pokazuje to na zewnątrz, to taki nauczyciel w szkole katolickiej nie powinien, być. Lud śląski jest religijny i wymaga od przewodników nietylko, aby byli katolikami lecz, aby żyli po katolicku i trzymali się przykazań Bożych w życiu, a nauczyciele szczególnie przy nauce w szkole. Zdarza się bowiem, że dzieci przynoszą do domu orzeczenia nauczycieli sprzeczne z religją i z tego powodu potem rodzice na polską szkołę szemrają. Lecz naogół stosunki bardzo się polepszyły i to na chlubę naszej szkoły powiedzieć potrzeba.</u>
          <u xml:id="u-35.6" who="#Marszałek">Najgłówniejszym powodem jednak tego smutnego zjawiska, jak wogóle cofania się szkolnictwa polskiego, był kryzys gospodarczy. Wiadomą jest rzeczą, co z tego powodu kolportowano wśród naszego ludu, mówiąc o naszej przyszłości. Są jeszcze i inne powody, które osłabiają ducha polskiego na Górnym Śląsku. Nikt nie będzie wątpił, że lud śląski jest patriotyczny. Lecz często przychodzą do mnie ludzie, którzy na tamtej stronie mieli swoje posiadłości, a tutaj biedę cierpią, nie mają stanowiska i mówią o swem upośledzeniu na polskim Śląsku. Powtarzają się skargi, że ruguje się Górnoślązaków, a bierze się innych na ich miejsce. Prosiłbym władze nasze, aby wszystko czyniły, żeby powodów do takich skarg nie było.</u>
          <u xml:id="u-35.7" who="#Marszałek">A dalej, czy stosunki u nas w Polsce były tego rodzaju, żeby przyciągały lud śląski do siebie? W Polsce niestety rozmaite rzeczy się działy, które — powiedzmy to sobie otwarcie — nie przyczyniły się do budzenia. miłości Obczyzny. Czy naród polski, czy partie polskie czyniły wszystko, co jest potrzebne, aby u ludu obudzić miłość, przywiązanie do Ojczyzny i radość z jej odzyskania? Nie będę wyliczał, co się w Polsce niedobrego stało, ale bijmy się w piersi i powiedzmy sobie, że tym jeszcze niedostatecznie narodowo uświadomionym, dużo daliśmy powodów do takiego postępowania.</u>
          <u xml:id="u-35.8" who="#Marszałek">Słyszałem też takie tłómaczenia owych wniosków. Ludzie, którzy zgłosili dzieci do szkoły mniejszości, mówili, że nie chcą szkoły niemieckiej, chcą szkoły polskiej, ale chcą, aby ich dzieci się także po niemiecku nauczyły. Zostawiam to pytanie otwarte, czy byłoby dobrze, by w naszych szkołach na Śląsku uczono także choć troszkę po niemiecku.</u>
          <u xml:id="u-35.9" who="#Marszałek">Dużo przyczyniło się do wniosków to, że władze nasze mylnie interpretowały art. 131 konwencji genewskiej. Nie będę się nad tem rozwodził, bo już p. sen. Kaniowski o tem dokładnie mówił. Ale cieszę się z tego, że już nastąpiło polepszenie, bo władze nasze stwierdziły przynależność wnioskodawców pod względem językowym i unieważniły większą Część wniosków.</u>
          <u xml:id="u-35.10" who="#Marszałek">Chciałbym jeszcze choć trochę wspomnieć o stosunkach po drugiej stronie. I tam obowiązuje konwencja genewska. Lecz jak się tam dzieje? Znam te okolice bardzo dobrze. Jeżeli u nas lud jest gospodarczo zależnym od Niemców, to tem bardziej tam. Mimo bardzo liberalnych rozporządzeń regencji opolskiej istnieje tam teror ze strony władz i organizacyj podrzędnych, które przeszkadzają urządzeniu szkoły polskiej. Przytoczę tylko jeden przykład, i to z powiatu opolskiego, w którym mnie w roku 1907 wielką większością głosów na posła polskiego do parlamentu niemieckiego wybrano. W gminie Wielki Dobrzyń, około 2.000 dusz liczącej i zupełnie polskiej, wydano 16 maja 1926 r. okólnik do rodziców, którzy posyłali swoje dzieci do szkoły polskiej. Ten okólnik zawiera 10 pytań do niemieckiego płatnika podatków gminy Wielki Dobrzyń:</u>
          <u xml:id="u-35.11" who="#Marszałek">1) „Która gmina pozwala sobie jeszcze na polską szkołę? Odpowiedź: gmina Wielki Dobrzyń.</u>
          <u xml:id="u-35.12" who="#Marszałek">2) Dla ilu dzieci? Odpowiedź: dla 23. Dla 23 dzieci w gminie o ludności 2.000 — (mały to tylko odłam, który miał odwagę, zgłosić dziecko do szkoły polskiej!)</u>
          <u xml:id="u-35.13" who="#Marszałek">3) Kto musi za ten zbytek zapłacić? Odpowiedź: niemiecki podatnik w Wielkim Dobrzyniu.</u>
          <u xml:id="u-35.14" who="#Marszałek">4) Czyje to są dzieci? Odpowiedź: przeważnie polskich chłopców.</u>
          <u xml:id="u-35.15" who="#Marszałek">5) Czy oni gminę utrzymują? Odpowiedź: Prawie wszyscy są reklamowani i płacą mniej podatków niż robotnicy i kupcy, płacą mniej podatków niż chałupnicy i urzędnicy.</u>
          <u xml:id="u-35.16" who="#Marszałek">6) Kto jest nauczycielem w tej szkole? Odpowiedź: młody nauczyciel, który był jakiś czas w Krakowie.</u>
          <u xml:id="u-35.17" who="#Marszałek">7) Dlaczego w Krakowie? Odpowiedź: odpowiedzcie sobie sami na to pytanie.</u>
          <u xml:id="u-35.18" who="#Marszałek">8) Kto musi o tych rzeczach milczeć? Odpowiedź: niemieccy obywatele, Polacy śmią agitować.</u>
          <u xml:id="u-35.19" who="#Marszałek">9) Kto nie powinien milczeć? Odpowiedź: niemiecki zarząd gminy.</u>
          <u xml:id="u-35.20" who="#Marszałek">10) Lecz kto śpi? Odpowiedź: niemiecki zarząd gminy w Wielkim Dobrzyniu, Niemieccy zastępcy gminy obudźcie się, niemieccy płatnicy podatków, obudźcie ich! Robotnicy, urzędnicy, kupcy, czy ogromne podatki, które płacicie mają pójść na wielką polską agitację? Nie. Nie potrzebujemy wcale polskiej szkoły. Kto chce swoje dzieci po polsku wychowywać, niech sobie to sam zapłaci lub przeniesie się do polskiego raju, my Niemcy po nich płakać nie będziemy. Polacy pokazują nam na wschodnim Górnym Śląsku, jak trzeba postępować — tam bowiem ciągle jest agitacja, na polskim Górnym Śląsku zabija się każdego Niemca, nikomu się po niemiecku przemawiać nie pozwala, — uczmy się od nich! Precz z polską szkolą!” W taki to sposób Niemcy pracują po drugiej stronie. Chociaż urzędy wydają liberalne rozporządzenia, to jednak podrzędni ludzie agitują, żeby do polskiej szkoły nie dopuścić, tak że np. w tej gminie, gdzie ja byłem proboszczem i gdzie 99% głosów polskich oddano za Polską przy plebiscycie, dziś polskiej szkółki żadnej niema, a gdybyśmy chcieli wyliczyć szkółki po drugiej stronie Górnego Śląska zgłoszone, to byśmy zobaczyli 18 i to w najmniejszych wioskach, gdzieś za lasem, gdzie nie mają najmniejszego znaczenia, gdzie jest po 10–12 uczniów i tych to się w taki sposób prześladuje.</u>
          <u xml:id="u-35.21" who="#Marszałek">Jeżeli to mówię, to nie dlatego, żebyśmy i my w ten sposób postępować mieli, bo odwet jest sprawą przykrą, ale musimy to Niemcom powiedzieć, że i oni powinni się trzymać konwencji genewskiej i czynić dla polskiego dziecka to, co my czynimy tu dla niemieckich dzieci. Stoimy na tem stanowisku, że każdy naród ma prawo do swojej szkoły. Nigdy, ani Rząd, ani my pozwolić na to nie możemy, żeby nasze polskie dzieci się wynaradawiały. Musimy wszystko czynić, aby polskie dzieci, a więc dzieci choćby nawet renegatów, oraz tych, którzy jeszcze nie są narodowo uświadomieni żeby te wszystkie dzieci do polskiej szkoły przyciągać, bo polskie dzieci do polskiej szkoły należą.</u>
          <u xml:id="u-35.22" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-35.23" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Komisja wnosi rezolucję w odbitce nr 445:</u>
          <u xml:id="u-35.24" who="#Marszałek">„Senat wzywa Rząd do czujnego i troskliwego zainteresowania się szkolnictwem na Górnym Śląsku celem naprawy istniejących niekorzystnych dla Polski stosunków, a mianowicie do czynienia zarządzeń, mających na celu ochronę polskiego żywiołu szkolnego”. Proszę Senatorów, którzy są za ta rezolucją, żeby wstali. Stoi większość, rezolucja przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-35.25" who="#Marszałek">Na tem porządek dzienny jest wyczerpany.</u>
          <u xml:id="u-35.26" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-35.27" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 9 min 30 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>