text_structure.xml 166 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 4 min. 20 po poł.)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Obecni przedstawiciele Rządu: Prezes Rady Ministrów i Minister Spraw Zagranicznych Aleksander Skrzyński, Minister Sprawiedliwości Stefan Piechocki, Minister Przemysłu i Handlu Stanisław Osiecki, Minister Rolnictwa i Dóbr Państwowych Władysław Kiernik.)</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Karol Olpiński, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Kajetan Morawski w Ministerstwie Sprawiedliwości Julian Siennicki.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 123 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 124 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają ss. Oldgieir i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Przed porządkiem dziennym donoszę Izbie, iż p. Szychowski zrzekł się mandatu, o czem zawiadomiłem Komisję Wyborczą.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Zanim przystąpimy do porządku dziennego, głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo! Przed kilkoma tygodniami s. Kalinowski i towarzysze zgłosili wniosek w sprawie zbyt wysokich, zdaniem wnioskodawców, remuneracji wypłacanych przez Rząd w r. 1925 urzędnikom wyższych kategorii. Sprawa ta została przekazana przez p. Marszałka Senatu do Komisji Skarbowo-Budżetowej, która poleciła mi zreferowanie tej sprawy na komisji. W toku rozpraw na komisji okazało się, iż potrzebne są ściślejsze dane, któreby przedstawił Rząd co do remuneracji wypłaconych w r. 1925, i komisja uchwaliła zwrócić się do Rządu o przedstawienie komisji tych informacji. Odpowiednie pismo do Rządu z podpisem p. Marszałka Senatu zostało wysłane, lecz na pismo to Senat odpowiedział nie Otrzymał. Wskutek tego komisja już po raz drugi uchwaliła jednomyślnie, żeby ponownie zażądała od Rządu przedstawienia tych danych z terminem do dnia 1 marca 1926 r. Rząd i na to żądanie komisji wcale nie odpowiedział, jakkolwiek pismo wysłane było również podpisane przez p. Marszałka Trąmpczyńskiego. Uważając, że tego rodzaju lekceważenie Senatu nie może być dopuszczane na przyszłość, że również te dane, których komisja potrzebuje, powinne być komisji dostarczone, proszę Wysoką Izbę o uchwalenie następującej rezolucji:</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#SWoźnicki">„Senat wzywa Rząd, żeby W ciągu dni 7 przedstawił Komisji Skarbowo Budżetowej Senatu najściślejsze informacje o wypłaconych w r. 1935 remuneracjach urzędnikom 5 najwyższych kategorji płacy”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Tej sprawy nie mogę postawić na porządku Dziennym. Jeżeli dzisiejszy stan potrwa dalej, postawię ją na porządku dziennym Uważam, że sprawa nie jest w porządku, i upomnę się o tę sprawę do Rządu. W tej chwil jednak musimy uważać, że sprawa jest zakończona.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#Marszałek">Porządek dzienny Panowie otrzymaliście. Na pierwszym punkcie jest interpelacja s. Szczepanika, na którą Rząd ma zamiar zaraz odpowiedzieć. Na życzenie interpelanta proszę p. Sekretarza o odczytanie tej interpelacji.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#Marszałek">Interpelacja s. Szczepionka i tow. w sprawie aresztowań polskich obywateli narodowości niemieckiej w woj. Śląskiem.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#Marszałek">Dnia 12 b. m. w różnych miejscowościach woj. śląskiego, jak to: w Katowicach, Królewskiej Hucie, Tarnowicach i in. aresztowani zostali obywatele polscy w liczbie 20–30, zaliczający się do mniejszości niemieckiej. Równocześnie przedsięwzięto rewizję w domach aresztowanych w innych miejscach. O ile nam wiadomo, z aresztowanych zwolniono dotychczas tylko jednego, a jeden umarł w areszcie. Podobne aresztowania mały miejsce już w latach 1923 i 1924 w większej mierze i z tym skutkiem, że tylko kilku aresztowanych zwolniono po krótkim czasie, Większość część zaś trzymano po kilka tygodni! a nawet miesięcy pod aresztem. Dotychczas kilku z nich decyzją sądową zwolnionych zostało od wszelkiego oskarżenia. Inni zaś zwolnieni od aresztu, czekają po dzień dzisiejszy na rozprawę sądową. Podejrzenie popełnienia karygodnego uczynku ciąży w dalszym ciągu na nich pomimo, że pod innym, względem cieszą się zupełna swobodą, otrzymują od prokuratury, zezwolenia na wyjazd zagranicę. Wnioskując z powyższego, prosimy o największe przyśpieszenie rozprawy sądowej przeciwko osobom, aresztowanym w dniu 12 b. m. na których ciąży zarzut popełnienia tego samego wykroczenia, jak u wyżej wspomnianych.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#Marszałek">Korzystając z aresztowań z dnia 12 b. m. kilka gazet podburzało ogół przeciwko obywatelom państwowym narodowości niemieckiej i niemieckości wogóle w sposób zagrażający spokojowi, bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu, wzywano wprost do gwałtu. „Goniec Śląski” pisze np. w swymi numerze 44 z dnia 13 b. m. dosłownie: „Wobec Niemców jest dziś jeden tylko system: oddzielić się od nich i z całą konsekwencją dążyć do ich usunięcia z polskiej ziemi „Wyplenić”.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#Marszałek">Pomimo, że śledztwo nie jest jeszcze skończone i że dotychczasowe wyniki, z powodu tajemnicy służbowej nie mogą być znane osobom prywatnym, jednak różne gazety, jak np. „Goniec Śląski”, „Polak” i „Ilustrowany Kurier Codzienny” zamieszczają komunikaty o wynikach postępowania śledczego, z których czytelnicy wnioskować mogą, że pochodzą z oświadczeń urzędowych. Te komunikaty wykorzysta się do dalszego podburzania publiczności.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#Marszałek">Na zasadzie powyższych prosimy Pana Prezesa Ministrów i właściwych Panów Ministrów, aby:</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#Marszałek">1) zarządzić, aby postępowanie przeciwko osobom aresztowanym w dniu 12 b. m. w woj. Śląskiem zostało jaknajbardziej przyśpieszone.</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#Marszałek">2) wystąpić w odpowiedni sposób przeciw pismom, podburzającym ogół do zagrażania spokojowi, bezpieczeństwu i porządkowi publicznemu i wzywającym do gwałtów.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#Marszałek">3) zawezwać odnośne władze na Śląsku do ogłoszenia komunikatu, że nie udzielały żadnych informacji osobom prywatnym, jak również i gazetom co do powodu aresztowań i wyników śledztwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Sprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MinisterSprawiedliwościPiechocki">Wysoki Senacie!</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#MinisterSprawiedliwościPiechocki">W dniu 12 lutego r. b. aresztowano na obszarze Górnego Śląska 13 osób. Aresztowanym zarzuca się w jednym wypadku zbrodnie zdrady tajemnic wojskowych, w Innych wpadkach zbrodnie z § 92 ustawy karnej (udzielanie obcemu państwu wiadomości, które powinny być w interesie Państwa Polskiego zachowane w tajemnicy). Istotnie jeden z aresztowanych Lamprecht zmarł w więzieniu wskutek samobójstwa. Przy sekcji zwłok zmarłego był obecny syn jego oraz dr. Wurcel, zaufany rodziny zmarłego. O samobójstwie tem wydane były przez urząd prokuratorski dwa komunikaty prasowe w dniu 18 Si 20 lutego r. b.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#MinisterSprawiedliwościPiechocki">Śledztwo sądowe przeciw aresztowanym prowadzone jest ze szczególnym pośpiechem, a do przeprowadzenia jego wyznaczony został specjalny sędzia śledczy. Sprawa znajduje się pod szczególnym nadzorem prokuratora sądu apelacyjnego w Katowicach, ukończenie zaś śledztwa i wniesienie sprawy do sądu wraz z aktem oskarżenia spodziewane jest za cztery tygodnie. Gdy zauważyłem pewien podniecony ton prasy, zwróciłem urzędowi prokuratorskiemu uwagę, by baczył na przestrzeganie w polemice prasowej granic, zakreślonych względem na art. 130 ust. kam. Informacje o przyczynach aresztowań były dostateczne. Pierwszy komunikat urzędowy podany był w dniu 12 lutego r. b. do P. A. T. 9 ogłoszony w pismach katowickich. W dniu 21 lutego prokurator sądu okręgowego w Katowicach udzielił wywiadu redaktorom pism miejscowych, przytem stwierdził, że szczegóły podawane w prasie, oparte są na domysłach, a nie pochodzą ze źródeł miarodajnych. Wywiad ten ogłoszony był w kilku pismach. Kilka domów, posiada piękne obszary leśne. 7 hektarów wickich. Wobec tego nie mogą zachodzić wątpliwości co do tego, które informacje prasowe pochodziły ze źródła urzędowego.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#MinisterSprawiedliwościPiechocki">Nie widzę zatem powodu, do dalszych zarządzeń.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#Marszałek">Wniosku otwarcia dyskusji nie postawiono, przechodzimy zatem do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Administracyjnej i Samorządowej o projekcie ustawy o zaliczeniu gminy Lanckorony do rzędu miejscowości, podlegających galicyjskiej ustawie gminnej. z dnia 3 lipca 1896 r (odbitka roneo nr. 400). Głos ma s. Osiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#SOsiński">Wysoki Senacie! Komisja Administracyjna Senatu poleciła mi zreferować ustawę o zaliczeniu gminy Lanckorony do rzędu miejscowości, podlegających galicyjskiej ustawie gminnej z dnia 3 lipca 1896 r. Ustawa ta pochodzi z dwóch źródeł. Pierwszym źródłem jest wola mieszkańców Lanckorony, którzy od dłuższego czasu starali się, ażeby tytuł miasta został Lanckoronie z powrotem przyznany. Drugiem źródłem jest decyzja Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które zgadzając się z wnioskiem mieszkańców gminny Lanckorony, przedstawiło projekt ustawy Wysokiemu Sejmowi, a dzisiaj został ten projekt przedstawiony Wysokiemu Senatowi.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#SOsiński">Lanckorona jest już bodajże &gt;od pięciu stuleci miastem. Jeszcze za czasów Kazimierza Wielkiego, t. j. mniej więcej w r. 1360 Lanckorona ówczesna została podniesiona do kategorii miast i była miastem aż do r. 1896, kiedy to przy uchwaleniu ustawy o ordynacji wyborczej dla miast i miasteczek ówczesnej Galicji Lanckoronę niewiadomo dlaczego pominięto. Lanckorona jednak do ostatnich czasów nie zgadzała się na takie załatwienie sprawy 5 używała zawsze pieczęci, na której figurowało: Magistrat królewskiego miasta Lanckorony. To są historyczne momenty, które ta sprawa Lanckorony dotąd przechodziła.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#SOsiński">Jeżeli! weźmiemy teraz jeszcze drugą podstawę wniosków mieszkańców Lanckorony, podstawę statystyczną, to przekonamy się, że Lanckorona mająca 2.000 mieszkańców, jest bodaj jednem z większych miasteczek województwa krakowskiego, że posiada dość duży obszar, bo przeszło 2.046 morgów obszaru dotychczasowej gminy lanckorońskiej. Oprócz tego zabudowana jest zupełnie jak miasteczko, posiada urzędy odpowiednie do swojego rozmiaru, wreszcie posiada tę przyszłość przed sobą, że w niedługim czasie zostanie jednem z większych uzdrowisk i letnisk polskich. Jeżeli weźmiemy jeszcze stronę finansową, to 8 ta przedstawia się jak najlepiej i przemawia za umiastowienie Lanckorony. Próbny budżet wymagany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych dowiódł niezbicie, że Lanckorona ma wszystkie widoki rozwoju finansowego i że samowystarczalność tego miasteczka jest zapewniona. Pozatem jeszcze Lanckorona posiada wiele ziemi ornej, słowem to bogactwo miasteczka też jednym z tych momentów, który zapewni miastu Lanckorona rozwój normalny.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#SOsiński">Proszę Panów, ustawa, którą referuje, znalazła poparcie Sejmu, przeszła bodajże wszystkiemi głosami. Na Komisji Administracyjnej Senatu ustawa ta również doznała przychylnego przyjęcia i Komisja Administracyjna jednogłośnie ją uchwaliła.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#SOsiński">Wobec tego proszę Wysoki Senat o uchwalenie bez zmian ustawy o zaliczeniu gminy Lanckorony do rzędu miejscowości, podlegających galicyjskiej ustawie gminnej z dn. 30 1ipca 1896 r.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#Marszałek">Nikt głosu nie żąda. Komisja wnosi o przyjęcie ustawy bez zmian. Proszę Senatorów, którzy są za tym wnioskiem, aby wstali. Większość. Ustawa przyjęta bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#Marszałek">Punkt 2-gi: Sprawozdanie Komisji Skarbowo Budżetowej o projekcie ustawy w sprawie zamiany gruntów państwowych, znajdujących się w Zambrowie w woj. białostockiem na grunty prywatne, należące do Aleksandra Gregorka, położone tamże (odbitka nr 339). Jako sprawozdawca głos ma p. s. Siedlecki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#SSiedlecki">Wysoki Senacie! Ustawa w sprawie zamiany gruntów państwowych, znajdujących się w Zambrów gm. Zambrowie na grunta prywatne, należące do Aleksandra Gregorka, położone tamże, polega na tem, że grunt stosunkowo bardzo nieznaczny, mianowicie parcela mająca 1794 m ma być zamieniona na grunta państwowe o wielkości 1345 1/2 m. Grunta Aleksandra Gregorka leżą w pobliżu koszar wojskowych i mają charakter prawidłowej figury prostokąta. Wzamian za tamten grunt, należący do Gregorka, ma być oddany mniejszy grunt!, mający figurę trójkąta, ale dla Gregorka ta zmiana jest także korzystną, ponieważ ten klin przylega do jego własnych gruntów.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#SSiedlecki">Wobec tego, że zamiana jest dla Rządu korzystna, wnoszę o przyjęcie ustawy bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#Marszałek">Komisja wnosi o przyjęcie Ustawy bez zmian. Proszę Senatorów, którzy są za tym wnioskiem, aby wstali. Stoi większość, ustawa bez zmian przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 3 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o projekcie ustawy w sprawie zmiany ustawy z dnia 3.XI 1924 r. o zwolnieniu od podatków i opłat publicznych i samorządowych osób, korzystających z prawa eksterytorialności oraz szefów zawodowych przedstawicielstw konsularnych państw obcych w Polsce (odbitka nr. 398). Głos ma s. Nowodworski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#SNowodworski">Wysoka Izbo! Niniejszy projekt ustawy ma na celu stworzyć przez zmianę art. 3 ustawy z dnia 3 grudnia 1924 r. podstawę prawną, któraby pozwoliła Ministrowi Skarbu w porozumieniu z Ministrem Spraw Zagranicznych regulować kwestie zwolnienia od opłat celnych towarów, sprowadzonych na własny użytek przez osoby korzystające z prawa eksterytorialności. Wydanie tej noweli okazało się konieczne w związku z ustawą o uregulowaniu stosunków celnych z dnia 31 lipca 1924 r., które określała ściśle wypadki, w jakich Minister Skarbu jest uprawniony do wydawania rozporządzeń, dotyczących kwestii celnych, a żaden z wyliczonych tam wypadków nie odnosi się do omawianej kwestii. Tymczasem uregulowanie tej sprawy jest rzeczą konieczną ze względu na stosunki międzynarodowe i wymaga przytem pewnej elastyczności, żeby była możność stosownie do okoliczności indywidualizować kwestię ceł. Dlatego też proponowana obecnie redakcja, przyjęta przez Sejm, zdaniem komisji, odpowiada zupełnie wyłuszczonemu przeze mnie celowi i stwarza taki stan prawny, przy którym ta kwestia będzie mogła być regulowana, zgodnie z wymaganiami i słusznością naszych interesów państwowych.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#SNowodworski">Wobec tego Komisja Skarbowo-Budżetowa wnosi o przyjęcie projektu ustawy, uchwalonego przez Sejm, bez zmiany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#Marszałek">Jest wniosek komisji i przyjęcie ustawy bez zmiany. Proszę Senatorów, którzy są za tym wnioskiem, żeby wstali. Stoi większość, ustawa przyjęta bez zmiany.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 4 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o projekcie ustawy w przedmiocie wstrzymania eksmisji dzierżawców gruntów, zajętych pod budynki r położonych w obrębie miast, miasteczek, wsi i osad, na obszarze okręgów sądów apelacyjnych w Warszawie, Lublinie i Wilnie (odbitka nr. 401). Głos ma senator Ringiel. — Pan sprawozdawca donosi mi, że sprawa nie jest jeszcze załatwiona w komisji. zatem spada z porządku dziennego.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 5: Sprawozdanie Komisji Gospodarstwa Społecznego o projekcie ustawy o zmianie art. 5 ustawy z dn. 21 października 1921 r. o zarobkowem pośrednictwie pracy (odbitka nr. 397). Głos ma s. Kowalczyk.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#SKowalczyk">Wysoki Senacie! Komisja Gospodarstwa Społecznego jednogłośnie uchwaliła przyjąć ustawę bez zmiany. Proponuję, ażeby plenum raczyło przychylić się do tej uchwały.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#Marszałek">Komisja wnosi o przyjęcie ustawy bez zmiany. Proszę Senatorów, którzy są za wnioskiem komisji, ażeby wstali. Większość — ustawa przyjęta bez zmiany.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 6 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Gospodarstwa Społecznego o projekcie ustawy o niektórych zmianach powszechnej austriackiej ustawy górniczej z dnia 23 maja 1854 r. (odbitka nr 391). Głos ma s. Misiołek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#SMisiołek">Wysoki Senacie! Rzeczpospolita Polska do dziś posługuje się jeszcze Wielu ustawami dawnych państw zaborczych. Między innemi ustawa wprowadzona dziś na porządek dzienny, jest niejako dodatkiem, uzupełnieniem, a właściwie nowelą do ogólnej ustawy o górnictwie, obowiązującej jeszcze do dziś w dawnej dzielnicy austriackiej, mianowicie w b. Galicji i, na Śląsku Cieszyńskim. Otóż, ponieważ życie gospodarcze wogóle wymaga uzupełnienia tej ustawy górniczej, dalej ponieważ ustawa o górnictwie obowiązywała już w dawnych zaborach: w niemieckim, według ustawy niemieckiej, a w b. zaborze rosyjskim są pewne przepisy co do górnictwa, dlatego musi nastąpić uzupełnienie ustawy austriackiej, która będzie obowiązywać w następujących województwach: w krakowskiem. Lwowskiem, stanisławowskiem, tarnopolskiem Ł na Śląsku Cieszyńskim.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#SMisiołek">Wprawdzie Komisja Kodyfikacyjna przygotowuje ogólną ustawę górniczą, ale zanim ona będzie gotowa, konieczne jest uchwalenie tej ustawy, która jest na dzisiejszym porządku dziennymi I dlatego Komisja Gospodarstwa Społecznego uchwaliła jednomyślnie, ażeby tę ustawę przez Sejm uchwaloną, przyjąć bez zmian. Ustawa składa się tylko z 5 artykułów i będzie obowiązywała tylko w województwach: krakowskiem, Iwowskiem, stanisławowskiem i tarnopolskiem, natomiast w województwie Śląskiem Sejm śląski ma zastrzeżone prawo co do jej uchwalenia i dopiero po uchwaleniu przez Sejm śląski będzie ona mogła obowiązywać na tzw. Śląsku Cieszyńskim. Prosiłbym zatem Senat o przyjęcie tej ustawy bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#SMisiołek">W dyskusji jednak nad tą ustawą na Komisji Gospodarstwa Społecznego poruszono jeszcze jedną sprawę, mianowicie: zanim Komisja Kodyfikacyjna opracuje ogólną ustawę o górnictwie i przedłoży ją ciałom ustawodawczym do załatwieni, okazuje się potrzeba, ażeby Rząd przyszedł raz z ustawa o eksploatacji soli potasowych i łupków bitumicznych.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#SMisiołek">Zwracam się tedy w imieniu Komisji do Rządu z wezwaniem, ażeby taką ustawę Sejmowi jak najprędzej przedstawił.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#SMisiołek">Proszę Wysoki Senat o przyjęcie tej ustawy bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#Marszałek">Do głosu nikt się więcej nie zgłosił. Komisja wnosi o przyjęcie ustawy bez zmiany. Proszę senatorów, którzy są za tym wnioskiem, aby wstali. Większość. Ustawa przyjęta bez zmiany.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do p. 7 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Gospodarstwa Społecznego i Skarbowo-Budżetowej w sprawie udzielania kredytów dla rolnictwa na nawozy sztuczne (odbitka nr. 402). Głos ma s. Gruetzmacher.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#SGruetzmacher">Wysoki Senacie! Niema dziś w Polsce człowieka, któryby nie zdawał sobie sprawy, że kapitalnem zagadnieniem dobrobytu Polski jest podniesienie wytwórczości, a przedewszystkiem wytwórczości rolniczej. Aż do znudzenia powtarzano frazes, ale jednak nie dostatecznie utkwił on w umysłach wszystkich, frazes, że kiedy rolnik będzie miał dobrobyt, będzie to najlepszy rynek zbytu dla naszego przemysłu. W myśl tej zasady senator Pułaski na połączonych Komisji Skarbowo-Budżetowej i Gospodarstwa Społecznego, postawił wniosek, żeby rolnictwo uzyskało możność dostania na tańszych ulgowych warunkach nawozów sztucznych, jako jednego z najważniejszych czynników podniesienia produkcji rolnej.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#SGruetzmacher">W imieniu połączonych komisji chce Panom przytoczyć parę cyfr, żeby zilustrować, do jakiego stopnia wpływa ten czynnik na uprawę tak jest ważny dla podniesienia produkcji rolnej. — Otóż w 1925 r. rolnictwo polskie zużyło 530.000 ton nawozów sztucznych wszystkich trzech gatunków, to jest azotowych, fosforowych i potasowych. Przeliczenie, ile te nawozy sztuczne dałyby nadwyżki plonów, wykazuje cyfrę 80.000 wagonów w ziarnie. Jak duża to jest cyfra w porównaniu z naszą produkcją rolniczą i naszym eksportem, niech ilustrują cyfry, zestawione przez s. Buzka i przez p. Gościckiego.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#SGruetzmacher">I tak w t. 1925 cztery zasadnicze płody w ziarnie, t. j. pszenica, żyto, jęczmień i owies dały w plonie 1.311.000 wagonów. To jest liczba dr. Buzka. Jeżeli na konsumcję odejmiemy 877.000 wagonów, a na siew 177.000 — mówię w okrągłych cyfrach, setki wagonów opuszczam — to od ogólnego urodzaju należałoby odjąć 1.055.000 wagonów a zatem reszta 255.000 wagonów, 14% ogólnego zbioru jest ilością nadającą się do wywozu.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#SGruetzmacher">Trochę odmiennie te rzeczy oblicza p. Gościcki, jest on ostrożniejszy, stosuje tę sarnią metodę, tylko bierze inne liczby za podstawę. Wywóz u niego daje sumę 180.000 wagonów. A więc nadwyżka osiągnięta wskutek stosowania nawozów sztucznych w r. 1925 daje według liczb posła Gościckiego nieco mniej niż połowę całego eksportu, a trzecia część całego eksportu według obliczeń dr. Buzka. Z tych cyfr widzą panowie, do jakiej wysokości nawozy sztuczne podwyższają naszą rolniczą siłę eksportową.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#SGruetzmacher">A tutaj trzeba zwrócić jeszcze uwagę, że to jest powojenna konsumcja nawozów sztucznych. Przed wojną myśmy te nawozy konsumowali w znacznie większej ilości. I gdybyśmy potrafili dojść do przedwojennej ilości, to oczywiście ilość wagonów byłaby znacznie większa niż 80.000, bo znowu posłuchajmy, co mówią cyfry.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#SGruetzmacher">Przed wojną nawozów potasowych używaliśmy 495.000 tonu, fosforowych 850.000 tonn. azotowych 205.000 tonn, razem 1.550.000 tonn. W Dorównaniu z tą ilością 530.000 tonn, którą na początku przytoczyłem, skorygowaną nieco na posiedzeniu komisji przez przedstawiciela Ministerstwa Rolnictwa, który utrzymuje, że w r. 1925 było użyte 623.000 tonn, różnica stosunkowo niewielka, dochodzimy do przekonania, że przed wojna używaliśmy nawozów sztucznych trzy razy więcej. To znaczy, że gdybyśmy powrócili do norm przedwojennych, to dzięki nadwyżce, wyprodukowanej przez zastosowanie nawozów sztucznych, moglibyśmy wywieść za granicę o tyle. ile dziś cały eksport wedle obliczeń p. dr. Buzka powinien wynosić, to jest 250.000 wagonów ziarna.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#SGruetzmacher">Ale ciekawe, jak poszczególne dzielnice przed wojną używały nawozów sztucznych i jak to się odbijało na ich produkcji rolniczej. Te cyfry dlatego chciałem Panom przeczytać, żeby dowieść, że norma używanych nawozów sztucznych przed wojną nie jest jakąś krańcową granicą, że używalność tych nawozów sztucznych może te granice o wicie przekraczać. Bo proszę posłuchać. Wielkopolska używała przed wojną w rozliczeniu na 1 ha użytków rolnych 383.52 kg. Jest to kolosalne zużyci, zdaje się, że największe na świecie, ale to miała tylko jedna dzielnica — Wielkopolska. Za nią idzie Śląsk, który używał nawozów sztucznych na 1 ha 323.31 g. potem idzie Pomorze, które używało 208.59 kg. na hektar, za nim idzie — Kongresówka, gdzie ilość spada kolosalnie, bo odrazu na 41.46 kg. na hektar, i Małopolska, która pozostawała pod tym względem jeszcze w tyle za Kongresówką, 36.44 kg., horrendalnie już niskie zużycie nawozów sztucznych było na Kresach Wschodnich, gdzie na hektar używało się przed wojną nawozów 4.23 kg. Proszę więc zestawić te dwa krańcowe zużycia. Wielkopolska 383 kg. na hektar i Kresy Wschodnie — 4 kg., różnica tak bijąca w oczy, że odrazu z tego należy wysnuć wniosek, że używalność nawozów sztucznych w Polsce ma przed sobą wielką przyszłość. Rozumie się trzeba tu zrobić zastrzeżenie, że na to, ażeby używać tych nawozów sztucznych, trzeba dojść do tej kultury rolnej, jaka fest w b. dzielnicy pruskiej, to znaczy, żeby pola były wydrenowane, żeby kultura została doprowadzona do tej wysokości jak tam, boi tylko w takich warunkach opłaca się używanie nawozów sztucznych. Używanie nawozów sztucznych niezmeliorowanych, na gruntach bez kultury jest marnotrawstwem.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#SGruetzmacher">I oto przeciętnie przed wojną wszystkie ziemie polskie zużywały na 1 ha ziemi 73,3 kg., a w r. 1923 13.64 kg. Zdawałoby się tedy, że myliłem się, mówiąc, że w porównaniu z przedwojennemi czasami używamy trzy razy mniej nawozów, gdyż stosunek używanych nawozów na 1 ha ziemi 73.3 kg., a w r. 1923 13.64 kg. Zdawałoby się tedy, że myliłem się, mówiąc, że w porównaniu z przedwojennymi czasami używamy trzy razy mniej nawozów, gdyż stosunek używanych nawozów na 1 ha okazuje się dużo gorszym, ale to pochodzi stąd, że są w Polsce są jeszcze wielkie obszary, gdzie wogóle nawozów sztucznych się nie używa.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#SGruetzmacher">Tak przedstawia się kwestia nawozowa z punktu widzenia produkcji rolniczej ogólno-krajowej. Tyle by kraj zyskał przez obfitsze używanie nawozów sztucznych w postaci efektywnego zboża wolnego na wywóz. Ale jest i drugie zagadnienie, z tamtem ścisłe złączone. Używalność sztucznych nawozów może się rozszerzyć tylko wtedy, gdy rolnik jest przeświadczony, że one mu się opłacają. Niema takiej siły, któraby zmusiła rolnika do stosowania nawozów sztucznych, gdyby mu rachunek jasno nie wykazywał, że używanie tych nawozów sztucznych przyniesie mu zysk.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#SGruetzmacher">Otóż pod tym względem w kwestii nawozów sztucznych znajdujemy się w bardzo niebezpiecznem, śmiem twierdzić, położeniu. Wszystkie doświadczenia i teorie mówią, że jest pewne maximum zboża, które można wyprodukować przy stosowaniu nawozów sztucznych. A więc, jeżeli np, użyje się 100 kg. saletry przy warunkach, że ona działa w pełni, to znaczy, że wpływy atmosferyczne są dla rolnika sprzyjające i że roślina może wyzyskać całą dawkę danej pod nią saletry z tytułu t zw. prawa minimum, które pozwala pobierać każdej roślinie wszystkie inne pokarmy wedle tego składnika, którego w ziemi znajduje się najmniejsza ilość, to przy tych dwóch warunkach sprzyjających, 100 kg saletry daje nadwyżkę w ziarnie 350–400 kg, w burakach cukrowych 2500, a w ziemniakach 1500 kg. Superfosfat 16% przy tych samych sprzyjających warunkach daje w ziarnie nadwyżki 102 kg, w burakach cukrowych 809 kg, a w ziemniakach 509 kg; sole potasowe dają nadwyżki W ziarnie przy pełnej działalności 150 kg, W burakach cukrowych 990 kg, wreszcie w ziemniakach 550 kg. Otóż z tych liczb okazuje się, że jeżeli cena tych 100 kg, nawozu wynosił mniej niż cena nadwyżki płodów, które tem nawóz dał, to się rolnikowi stosowanie tych nawozów sztucznych opłaciło, natomiast jeżeli on ma wątpliwości, że albo cena zboża spadnie, albo cena nawozów sztucznych pójdzie tak wysoko, że 100 kg tego nawozu przewyższy ewentualną nadwyżkę plonów, to oczywiście nawozów sztucznych stosować nie będzie. Bieżącego roku na wiosnę, stosunek ceny nawozów sztucznych do ceny płodów rolnych dla rolników był wysoce niepokojący.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#SGruetzmacher">Znowu powołam się na obliczenia p. Gościckiego: gdybyśmy za podstawę wzięli ceny rak nawozów sztucznych jak i płodów rolnych z roku 1924, kiedy stosowanie tych nawozów sztucznych dla rolników się opłacało i gdybyśmy przyjęli ówczesne ceny za 100, to na wiosnę bieżącego roku przedstawiałaby się sprawa następująco: Wskaźnik 100 dla saletry wzrósł na 126, dla azotniaków na 108, dla żużli na 140, dla superfosfatów na 116, dla soli potasowych na 78, to znaczy był korzystniejszy dla rolnika, ale za to dla żyta wynosiłby 89. Co te cyfry mówią? One mówią, że niebezpieczeństwo jest bliskie. Wskaźnik żyta obliczony przez posła Goślickiego, z 1924 r. zniżył silę, to znaczy, że żyto staniało, a nawozy sztuczne zdrożały i że blizcy jesteśmy tej granicy, kiedy ewentualna zwyżka cen zboża wyprodukowanego przy stosowaniu nawozów sztucznych nie dosięgnie kosztów tych nawozów. I z jednym nawozem importowym, z saletrą chilijską, był taki moment. Wskutek załamania się złotego W Gdańsku saletra przez pewien czas kalkulowała się na 64 zł, a ponieważ, według liczb przytoczonych przezemnie, zwyżka ceni żyta mogłaby dać na trzy korce, to jest na trzy kwintale, po 20 zł, czyli że cała wartość zwyżki -wyniosłaby 60 zł, wilec saletra kosztowałaby drożej niż żyto, wyprodukowane za pośrednictwem tej saletry. Tem czynnik jest bardzo ważny i rolnik póki nie będzie miał pewności, że będzie zabezpieczony od tego rodzaju niespodzianek, nie może stosować nawozów sztucznych wogóle, a tembardziej w większej Mości niż dotychczas, i dlatego marzenia nasze, żebyśmy doszli do produkcji przedwojennej są bardzo kruche. Dlatego też w rezolucji, którą Panowie otrzymali w druku, jest ten motyw uwzględniony, żąda się, żeby cena między nawozem sztucznym, a zbożem miała tem stały stosunek, przez otwarcie granity celem wywozu zboża i uzyskania nieskrępowanej ceny na rynku wszechświatowym.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#SGruetzmacher">Tak się przedstawia sprawa z punktu widzenia interesów rolników w kwestii stosowania nawozów sztucznych. A teraz ostatnie trzecie zagadnienie, jaki jest w Polsce stosunek produkcji nawozów krajowych do zapotrzebowania. Tutaj trzebaby kolejno przejść do poszczególnych gatunków tego nawozu. Otóż pierwszą grupę stanowią nawozy potasowe. Z danych, które Plantom odczytam, wynika, że zapotrzebowanie tego nawozu w Polsce, a właściwie zużycie i w 1925 roku wynosi 150.000 ton, tak, że krajowa produkcja pokrywa zaledwie 70% zapotrzebowania. Pochodzi! to stąd, że kopalnie, które w Polsce są w Kałuszu i Stebniku, nie są przystosowane nawet do konsumcji obecnej, a tembardziej do konsumcji przedwojennej. Przed wojną pokrywały one zaledwie 25% zapotrzebowania, chociaż, zasoby soli potasowych w Kałuszu i Stebniku są dość znaczne, obliczone są na 70.000.000 tonn. Jest prawdopodobne, że produkcja Wzrośnie w dostatecznej ilości, ponieważ te nawozy nie są zbyt wysoko procentowe, i zdaje mi się, że już są w rozbudowie zakłady koncentracyjne, które mają na celu tem procent w solach potasowych zwiększyć i udostępnić ich rozpowszechnienie i rozwiezienie po calem państwie, bo koszty nawozów sztucznych w znacznej mierzę obciąża droga taryfa kolejowa, a przy koncentracji, oczywiście te koszty się zmniejszają.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#SGruetzmacher">Tutaj chciałbym podkreślić to, co poruszył poprzedni referent Komisji gospodarstwa społecznego, sen. Misiołek, a właściwie i p. Marszałek na posiedzeniu Komisji. Jest to kwestia tych solił potasowych, które według dużego prawdopodobieństwa w Polsce w znacznych złożach znajdują się, w okolicy Inowrocławia i przecinają dawną granicę państwa rosyjskiego i niemieckiego. Wobec nieuregulowanego prawa eksploatacyjnego co do tych podziemnych bogactw, trudno jest przypuścić, żeby prywatne przedsiębiorstwa mogły przystąpić do wydobywania tych soli i do ich eksploatacji. Gdyby prawodawstwo ułatwiło tę rzecz w tymi kierunku i gdyby zastosowało pewien monopol państwowy tak, jak to było w Rzeszy Niemieckiej, to niewątpliwie możnaby liczyć na to, że n obcy kapitał zainteresowałby się tem i zyskalibyśmy, nowe kopalinie tego cennego nawozu. Wogóle w eksploatowaniu soli potasowych Państwo rolnictwu może dać ogromne ulgi, bo dotychczasowa eksploatacja nawozów sztucznych potasowych jest właściwie monopolem Towarzystwa Eksploatacji Soli Potasowych, towarzystwa akcyjnego, w którem jednak Rząd ma 67% akcji, a więc ma wpływ dominujący i może poprowadzić politykę po tej chwili, by eksploatacja była jak najtańsza, i żeby rolnik mógł mieć nawozy jak najtaniej, i na dogodnych warunkach kredytowych.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#SGruetzmacher">Drugą grupą nawozów, niezbędnych dla rolnik i, są nawozy azotowe. Przy obecnej konsumcji nawozów azotowych, łącznie z Chorzowem i z siarczanami amonowemi, produkcja krajowa tych nawozów pokrywa 62% ogólnego zapotrzebowania, proszę Panów tu jest bardzo ciekawa historia. Gdyby Chorzów zyskał zaufanie dla swego nawozu, gdyby rolnicy przekonali się do stosowania azotniaka, gdyby w azotniaku nastąpiły pewne ulepszenia, któreby pozwoliły rolnikom szerzej stosować tein nawóz, to niewątpliwie Chorzów mógłby pokryć całkowite zapotrzebowanie Polski na nawozy azotowe. Ale stoi temu na przeszkodzie kilka przyczyn. Jedną z ocli jest charakter samego nawozu. Do dziś dnia jest on do tego stopnia nieudoskonalony, że posiada w sobie związek bicjanamidu, wapnia, substancję trującą, która nie pozwala używać tego nawozu sztucznego z taką swobodą, z jaką rolnik przywykł używać saletry chilijskiej i saletry norweskiej. Obecność tego czynnika nakazuje rolnikowi rozsiewać ten nawóz sztuczny na dwa tygodnie przed siewem zboża, żeby substancja trująca zdołała się w ziemi rozłożyć, rozpuścić i nie wywierała szkodliwego wpływu na młode kiełki zboża. Drugą jego zasadniczą wadę stanowił to, że to niesłychanie utrudnia rolnikowi rozsiew tego nawozu sztucznego; jest tak żrący, że ludzie zajęci przy tej pracy muszą się specjalnie zabezpieczać, żeby przy zetknięciu skóry z tym nawozem nie pokaleczyli sobie rąk, no i oczywiście muszą zabezpieczać oczy. A trzecia wada, że nie można stosować tego nawozu pogłówmy; teraz w praktyce trochę innego, nabierają przekonania., lecz w każdym razie stosować to można tylko z wielką ostrożnością. Rolnik rozumie przez wyraz „pogłównie” sianie nawozu na rośliny wtedy, biedy one już wzejdą, kiedy są zielone. Otóż to dla rolnika jest rzeczą niesłychanej wagi. Rolnik, jeżeli ma taki nawóz, który bezpiecznie może siać pogłównie na roślinę, czuwa nad wzrostem rośliny, bada, gdzie roślina choruje, gdzie w danym momencie trzeba ją zasilić tym nawozem i bezpiecznie stosuje tem nawóz. Azotniak niestety mało do tego się nadaje, już nie jest w ręku rolnika tem dobrem, spokojnem narzędziem, które mu pozwala czuwać nad wzrostem swojej rośliny. Prawda, że prof. Mościcki robił próby t, zw, granulowania, ale zdaje się, że dotychczas to jest tak drogie i tak trudne, że jeszcze na szerszą skalę o tym sposobię stosowania praktycznie mówić nie można. Warto by było, żeby jednak wysiłki! w tym kierunku szły dalej, bo jeżeli może być zupełnie z Polski wyrugowana i zastąpiona azotnakiem chorzowskim.</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#SGruetzmacher">Do grupy nawozów azotowych należą jeszcze siarczan amonu, mączka kostna; są to jednak nawozy droższe. Są to już produkty przemysłu prywatnego, choć siarczan amonu niezupełnie, bo jest produktem ubocznym gazowni i koksowni, a więc urządzeń miejskich. Jednakże ilości te nie są tak znaczne i nie przyczyniają się w wielkim stopniu do mniejszego lub większego zużycia nawozów sztucznych.</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#SGruetzmacher">Z grupą nawozów fosforowych jest bodaj że najgorzej, ponieważ cały ten przemysł znajduje się w rękach prywatnych i musi walczyć z konkurencją zagraniczną, a trzeba przyznać, że pracuję w, warunkach ciężkich, ciężkich przedewszystkiem dlatego, że fosforytów — surowca do. wyrobu tego nawozu w kraju prawie że niema. Jest w bardzo znikomej ilości w Niezwiskach mad Dniestrem w województwie stanisławowskiem, ale; warunki są niekorzystne, bo jest oddalony od kolei o 23 kilometry. Zresztą te ilości w stosunku do ogólnego zapotrzebowania nawozów fosforowych są tak nikłe, że milę mogą być zbytnio brane w rachubę, w tym sensie, żeby obniżyć cenę. Dziś przemysł nawozowy zaopatruje się w fosforyty z Algieru, Tunisu, Marokka i Florydy i wysp Oceanu Spokojnego. Produkcja obecna nawozów fosforowych pokrywa zapotrzebowanie kraju w 64%. Oczywiście, powiadam, zapotrzebowanie obecne jest 250.000 ton do 282.000 tonom, Przed wojna tego nawozu zużywaliśmy w ilości 850.000 ton. Ale zdolność produkcyjna naszych fabryk jest znacznie większa. Mamy tych fabryk 12, rozmiary ich są bardzo rozmaite, rozpiętość bardzo znaczna. Najmniejsza produkuje rocznie 4.000 ton, a największa Romana Maja, 150.000 tom. Tyle one mogą produkować, w ogólnej zaś sumie mogą wyprodukować przy dobrych warunkach 450.000 ton,. Jest to ilość, która z nadwyżką pokryłaby zapotrzebowanie nawozów fosforowych w chwili obecnej, ale nawet gdybyśmy doszli do tego szczęśliwego momentu, do tej ilości, jaką zużywaliśmy przed wojną, to byłoby za mało.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#SGruetzmacher">Jaką drogą polityka rządu winna pójść, ażeby produkcję nawozów zwiększyć — to jest trudne do określenia z tych względów, o których poprzednio mówiłem. Dlatego oprócz tej rezolucji, którą Panom rozdano, komisja prosi plenum Senatu, żeby upoważniło również te połączone komisje by w najbliższej przyszłości, jeszcze raz zajęły się tą kwestią nie pod kątem widzenia potrzeb dnia dzisiejszego, ale pod tym kątem widzenia, jak dalej należy te kwestie załatwiać i po jakiej linii ma iść polityka rządu, ażeby z jednej strony wzmóc przemysł nawozów sztucznych, a z drugiej strony ułatwić rolnikom ich nabywanie i stałą niską opłacającą się cenę.</u>
          <u xml:id="u-18.17" who="#SGruetzmacher">Chciałbym jeszcze coś powiedzieć o wiosennych kredytach. Na wniosek s. Pułaskiego przedewszystkiem o tem mówiliśmy. Przedstawiciel rządu, który zjawił się na połączonych komisjach, dał nam wyjaśnienia, które nas na sezon wiosenny prawie zadowoliły, bo, jak się okazało, zapotrzebowania na fosforowe nawozy wyniosły 7.200.000 zł, na potasowe 5.500.000, na azotowe 9,500,000 zł, Mniej więcej w tych ramach Rząd postarał się, żeby odpowiednie instytucje finansowe mogły zakredytować rolników. Procent wypada od 12–18, a przeciętnie wynosi 15, tak że uważamy że Rząd w miarę sił na sezon wiosenny z zadań swoich się wywiązał. Jednak komisje połączone, Skarbowo Budżetowa j Gospodarstwa Społecznego, troszczą się o dalszą przyszłość i proszą plenum o upoważnienie, żeby nadal mogły wraz z przedstawicielami Rządu zajmować się przyszłą polityką dotyczącą produkcji nawozów sztucznych i udzielania ich rolnikom.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Szułdrzyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#SSzułdrzyński">Wysoki Senacie! Po tak wyczerpujących i rzeczowych wywiadach p. referenta trudno właściwie coś dodać. Niech mi jednak wolno będzie jako rolnikowi pochodzącemu z tej dzielnicy, o której Panowie słyszeli z ust p. referenta; że najwięcej w święcie sztucznych nawozów używa, parę słów dodać w tej sprawie. Otóż ci rolnicy wielkopolscy, którzy już tyle lat z dobrym skutkiem, zyskiem dla siebie f podnosząc ogromnie produkcję krajową, używali sztucznych nawozów, dziś przyszli do przekonania, że w obecnych warunkach należy używanie sztucznych nawozów ograniczyć, gdyż się nie opłacają. I gdy w przeszłym tygodniu odbywał się Walny zjazd Centralnego Towarzystwa Gospodarczego w Poznaniu, jak nić czerwona snuta silę przez obrady tlą myśl, że niestety musimy ograniczyć używanie sztucznych nawozów. Dlaczego? Dlatego, że się już przy dzisiejszych cenach nie kalkuluje.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#SSzułdrzyński">Proszę Panów, zwracam uwagę na to, jakie stąd konsekwencje wypłyną. Będzie to przejście do Ekstentysywniejszego gospodarstwie, zatrudnienie mniejszej ilości sił roboczych w rolnictwie i obniżenie przedewszystkiem wydajności ziemi, a wilec obniżenie produkcji. Ale to jest dura necessitas.</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#SSzułdrzyński">Pozwolę sobie parę cyfr zacytować i zwrócić małe porównanie cen, ile kosztowały nawozy sztuczne przed wojną w Wielkopolsce i dzisiaj. 50 kg. saletry kosztowało przed wojną mniej więcej 10 mk., dziś 25 z. i więcej. 50 kg azotniaku przed wojną 8 do 9 mk, dziś około 17 zł 50 kg superfosfatów 18%-wych kosztowało około 3 mk, dziś kosztuje 7.50 zł, a 30%wa sól potasowa która kosztowała 2.40–2.50 mk, dziś kosztuje 4.50 ził. Na podstawie tego porównania przytaczał nie będę Panom obrachunku dochodzę do tego wniosku, że jeżeli na zapłacenie kosztów średnio użytego nawozu sztucznego na 1/4 ha wystarczyło powiększenie sprzętu o 60 kg. żyta to przy dzisiejszych cenach potrzeba na pokrycie tej samej dawki 120 kg. żyta. A więc, jeżeli produkcją ma iść w lepszem tempie, to potanienie sztucznych nawozów, jest wprost koniecznością, a koniecznością przedewszystkiem dla rolnika, który z innych jeszcze względów musi dziś lepiej kalkulować niż dawniej, bo przynajmniej u nas, w dzielnicy wielkopolskiej musi Więcej płacić podatków państwowych i formalnych, niż dawnie?., Dla ilustracji przytoczę daty z jednego powiatu w Wielkopolsce co do rozłożenia podatków państwowych j komunalnych, wszystkich razem, na poszczególne warstwy społeczne. Otóż rolnicy, posiadający więcej, niż 250 ha oranej J łąk, zapłacili w 1924 r. 1 032.000 zł., inni rolnicy, którzy mają mniej niż 250 ha, zapłacili 184.000 zł., a przemysł, handel i t. d. 360.000 zł., resztę ludności około 20.000ził. Ile wypadła na hektar? Na hektar wypada na większego właściciela rolnego suma podatków 36 zł, z 1 ha roli, łąk i pastwisk, podczas, gdy w r. 1914, z którego również mam dane urzędowe, płacono podatków z 1 ha 12 mk z fenigami.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#SSzułdrzyński">Gdyby się tak powiększyła ilość podatków, płaconych z roli przez większych rolników, oczywiście tem ostrożniej muszą oni gospodarować i nie mogą sobie pozwolić na nakłady w sztucznych nawozach, które wprawdzie podnoszą kulturę, także i na następne lata coś zostanie, ale trzeba brać pod uwagę plon pierwszoroczny. Ucząc się z tem doszliśmy do przekonania, my, którzy z zadowoleniem używaliśmy sztuczne nawozy, bo nie tylko realnie korzyści, ale i satysfakcję sprawiały te wspaniałe urodzaje, że jeżeli warunki się nie zmienią musimy ograniczyć użycie tych nawozów, a jakie będą konsekwencję, o tem już Panom powiedziałem.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#SSzułdrzyński">Tych parę słów pozwoliłem sobie powiedzieć na to, ażeby bardzo gorąco poprzeć rezolucję, Panom przedstawioną, i prosić o jej przyjęcie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Buziek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SBuzek">Wysoki Senacie! I moje stronnictwo popiera stanowisko Komisji, przedstawia jednak wniosek o zmianę drugiej rezolucji, zaproponowanej przez Komisję Gospodarstwa Społecznego. Ta druga rezolucja — pozwolę Panowie, że ją tu przeczytam — opiewa, jak następuje:</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#SBuzek">Senat wzywa Rząd do zapewnienia opłacalności stosowania nawozów sztucznych przez zagwarantowanie rolnikom, którzy ich użyją prawa wywozu za granicę określonych w stosunku do zużytych nawozów ilości zboża.</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#SBuzek">Otóż, proszę Panów, my domagamy się wolności eksportu produktów rolniczych wogóle, więc z tem ograniczeniem, które tu jest zawarte, my tej rezolucji przyjąć nie możemy. Dalej uważamy, że ta druga rezolucja jest sprzeczna także z obowiązującem ustawodawstwem. Obowiązujący obecne stan prawny jest następujący: ustawa w przeszłym roku uchwalona z inicjatywy Senatu, gwarantuje wolność wywozu płodów rolniczych wogóle. Od tej zasady pełnomocnictwa, uchwalone dla gabinetu z końcem przeszłego roku, robią pewien wyjątek, mianowicie dają rządowi prawo wydawania zakazu wywozu pszenicy 1 żyta, ale tylko pod koniec r. 1926. Z tego Rząd korzystał, co do pszenicy do 31 lipca r. b. Otóż, gdy to pełnomocnictwo ustanie, wejdzie w życie stan normalny, mianowicie ten przepis ustawy z roku przeszłego, który ustanawia ogólną wolność wywozu płodów rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#SBuzek">Uważam Wilec, iż rezolucja w tym tekście, jaki nam przedkłada Komisja, jest niezgodna z obowiązującem ustawodawstwem, a także ze względów praktycznych, bo potrzeba biurokracji, gdyby u każdego rolnika najprzód spisywano dokładnie, ile on zużył nawozu, potem, ule zboża z tego wyprodukował, a i Wtedy byłoby mu wolno tylko tę ilość eksportować. Dlatego żądamy, aby w tej rezolucji wyrazić wolność wywozu wogóle, a nie z tem ograniczeniami, które rezolucja Komisji proponuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Rolnictwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">Wysoki Senacie! Rząd, doceniając w zupełności wielką wagę sprawy kredytów na nawozy sztuczne, poczynił wszelkie kroki, które mogły zmierzać do zaspokojenia w najskromniejszych choćby rozmiarach uzasadnionych postulatów rolnictwa w tej dziedzinie. Oczywiście liczyć się musiał z warunkami finansowemi i ze zdolnością kredytową instytucji finansowych państwowych i w tych granicach tylko mógł przyjść rolnictwu z pomocą. Rząd nie wyczekując inicjatywy ciał ustawodawczych uczynił to, co było możliwe, a obecnie chciałbym podać do wiadomości Wysokiego Senatu, co w tej sprawie zrobiono.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">W bieżącym roku mimo trudnej sytuacji finansowej Rząd i Bank Polski łącznie z innemu instytucjami finansów a t. j. Państwowym Bankiem Rolnym i Bankiem Gospodarstwa Krajowego otworzyły kredyty na zaopatrzenie rolnictwa w nawozy sztuczne w łącznej wysokości około 22 milionów złotych polskich. Rząd obniżył stopę procentową dla tychże kredytów na nawozy na 15% w Banku Gospodarstwa Krajowego i w Państwowym Banku Rolnym, który podjął się akcji sfinansowania i rozprowadzenia kredytów. Oczywiście, że stopa ta jest za wysoka, nie powtarzam w tej mierze wywodów poprzednich mówców, a tylko stwierdzam, że tak co do tego punktu, to jest co do wysokości stopy procentowej, jak i wogóle co do zmobilizowania kredytów w tej wysokości, o której mówiłem, zachodzi stanowcza poprawa stosunków w porównaniu do roku poprzedniego. Dla azotniaków, nawozów potasowych i tomasyny, Rząd umożliwił 9miesięczny termin, kredytu, przez zagwarantowanie 3krotnej prolongaty weksli. Jest to także niedostateczne, ale jest to również postęp w stosunku do przeszłości, dla tego, że kredytu 9miesięcznego wogóle nie było, był kredyt normalny 3miesięczny i z trudnością uzyskiwano ewentualne prolongaty.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">Wobec braku saletry chilijskiej. Rząd specjalną uwagę poświęca sprawie zaopatrywania rolnictwa w, nawozy azotowe krajowe, zwłaszcza w saletrę amonową, o której p. referent tutaj wspomniał, a co do której jest nadzieja, że wobec ostatnich wyników produkcji Chorzowa, będzie ona mogła zastąpić w niedługim czasie saletrę zagraniczną chilijską.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">W dążeniu do tego Rząd poza kredytami o których wspomniałem na początku, na konferencji, która się odbyła dziś z przedstawicielami zainteresowanych instytucji, postarał się o to, ażeby kredyty na ten cel zostały rozszerzone.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">Wreszcie muszę stwierdzić, że zaopatrywanie rolnictwa w roku bieżącym w nawozy sztuczne, jest trudniejsze, niż w latach poprzednich, i że żadna z organizacji rolniczo handlowych, stojących na wysokości zadania, nie wyzyskała przewidzianej ustawowo gwarancji na zobowiązania z tytułu zakupu nawozów zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">Oto kilka słów wyjaśnienia co do rezolucji pierwszej Senatu.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">Co do rezolucji drugiej mam zaszczyt oświadczyć, że Rząd zajmie stanowisko w stosunku do postulatów w niej wyrażonych w dyskusji nad projektem ustawy, który z inicjatywy poselskiej znalazł się w Sejmie i oczywiście także w Wysokim Senacie, kiedy ta sprawa ze Sejmu przejdzie do Wysokiego Senatu w toku normalnymi instancji.</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#MinisterRolnictwaiDóbrPaństwowychKiernik">Co do poprawki p. senatora Buzka, to jest niewątpliwem, że w związku ze stanem rolnictwa, w jakim ono dzisiaj się znajduje, w związku z brakiem długoterminowego kredytu, wobec dostępnego dzisiaj 1? tylko kredytu krótkoterminowego wekslowego i wobec wysokiej stopy procentowej, wobec widocznej dziś dla każdego nieopłacalności produkcji rolniczej, ograniczenia wywozowe musiałyby spowodować dalsze pogorszenie egzystencji rolnictwa. Rząd w odpowiednim czasie, zajmie stanowisko co do projektu ustawy, zgłoszonego do Sejmu, a nadto zamierza wystąpić z projektem ustawy w sprawie państwowej pomocy na zaopatrzenie rolnictwa w środki produkcji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Głosujemy nad pierwszą częścią rezolucji! z wyłączeniem słów: „z saletrą włącznie”. S. Nowodworski wnosi, aby słowa „z saletrą włącznie” głosować osobno. Głosujemy zatem nad rezolucją z odbitki roneo nr 402 nad pierwszą jej częścią, która brzmiała w sposób następujący: „Senat wzywa Rząd do jak najwydatniejszego kredytowania po niskiej stopie transakcji nawozowych, aż do granic całkowitego zapotrzebowania tych nawozów i do wprowadzenia środków, któreby możliwie obniżyły ich cenę”. Proszę Senatorów, którzy są za tą pierwszą częścią rezolucji bez słów: „z saletrą włącznie”, aby wstali. Stoi większość. Ta część rezolucji jest przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#Marszałek">Przechodzimy do głosowania słów: „z saletrą, włącznie”. Proszę Senatorów, którzy są za temi! słowami, aby wstali. Stoi większość, te słowa przyjęte.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do drugiej części rezolucji: „Senat wzywa Rząd do zapewnienia opłacalności stosowania nawozów sztucznych przez zagwarantowanie rolnikom, którzy ich użyją, prawa wywozu zagranicę, określonych w stosunku do zużytych nawozów, ilości zboża”.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#komentarz">(S. Buzek: Ja wniosłem co do tego poprawkę)</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#Marszałek">Senator Buzek stawia wniosek, ażeby po wyrazach „zagwarantowanie rolnikom” dodać słowa: „wolności wywozu”, a pozostałą część tej rezolucji skreślić. Głosujemy nad poprawką s. Buzka. Proszę Senatorów, którzy są za tą poprawką. aby wstali. Stoli większość, mogę zatem bez osobnego głosowania przypuszczać, że z tą Poprawką rezolucja przyjęta. Ten punkt porządku dziennego jest załatwiony.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#Marszałek">Przystępujemy do ostatniego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spaw Zagranicznych i Wojskowych o projekcie ustawy w sprawie ratyfikacji traktatu gwarancyjnego miedzy Polska a Francją oraz traktatu arbitrażowego między Polską a Niemcami, podpisanych w Londynie dnia 1.12.1925 r. (druk sejm, nr 2322). Głos ma s. Koskowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#SKoskowski">Wysoki Senacie! Okoliczności ogólno polityczne i dyplomatyczne, w których doszło do zawarcia paktów lokareńskich, są naogół dostatecznie znane. Przypomnę tylko, że idea gwarancji pokojowych dodatkowych już była poruszana na konferencji pokojowej paryskiej w r. 1919 i od tego czasu nie zeszła z porządku dziennego obrad i trosk dyplomatycznych. Jak wiadomo, w r. 1919 zawarty został traktat między Francją, Wielkobrytanią i Stanami Zjednoczonemi, który poręczał granice Renu. Traktat ten jednak nie wszedł w życie, ponieważ zabrakło mu podpisu Stanów Zjednoczonych.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#SKoskowski">Lecz sprawa nie zamarła przez to. Odrodziła się ona — że wymienię etapy ważniejsze — w rokowaniach Brianda i Llojd Georga w r. 1922 w Cannes, następnie w projektach Poincar'ego. Gdy wszystkie te starania utknęły na opornem stanowisku W. Brytanii, wówczas sprawa przeszła na inną płaszczyznę; przeszła ona mianowicie na płaszczyznę poszukiwań gwarancji bai dziej ogólnych.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek ks. Stychel.)</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#SKoskowski">Skoncentrowała się w Genewie. W Genewie doszło w roku 1923 do porozumienia kilku przedstawicieli mocarstw Ententy, do opracowania tak zwanego projektu pomocy wzajemnej, Traite dassistance matuelle, który to projekt zresztą nie był później przez koła dyplomatyczne szerzej rozpatrywany i został uznany za niepraktyczny. Wreszcie kulminuje ta sprawa poszukiwania gwarancji pokojowych w głośnym protokóle genewskim, podpisanym w Genewie, na jesieni 1924 r. Protokół genewski, jak wiadomo, nie wszedł w życie z tego samego powodu, który sprowadził fiasko innych tego rodzaju projektów, mianowicie z powodu sprzeciwu Wielkiej Brytanii, która nie chciała i nie chce wciągać się w zobowiązania tego rodzaju umowami gwarancyjnemu dotyczącemi Europy środkowej i wschodniej.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#SKoskowski">Oto krótka prahistoria aktów locareńskich; ich formalny początek należy odnieść do powziętej z natchnienia angielskiego inicjatywy ministra Stresemanna, wyrażonej w jego nocie z dnia 9 lutego roku zeszłego. Inicjatywa ta znalazła echo przedewszystkiem oczywiście w Londynie, gdzie było główne natchnienie takiego rozwiązania, znalazła echo i w Paryżu, tak, że mocarstwa dawnej Ententy podjęły analizę tej propozycji i rozpoczęły długie, żmudne i skomplikowane rokowania dyplomatyczne. Ich ostateczne stanowisko wyraziło się w dwóch aktach; w nocie z 14 czerwca i w nocie z dnia 24 sierpnia, tak, że mogły nastąpić rokowania bardziej bezpośrednio; przybrały one przedewszystkiem formę narad ekspertów prawniczych wezwanych do Londynu we wrześniu roku zeszłego. Eksperci opracowali pewne formuły prawne i w ten sposób doszło do przygotowania materiału bardziej rzeczowego dla konferencji w Locarno; rozpoczęła się ona 5 października i trwała 10 dni. Skończyła się, jak wiadomo, podpisaniem 9 aktów dyplomatycznych, Z nich 7 należy uważać za całość jurydyczną i polityczną, dwa inne można uważać, że z punktu widzenia politycznego stanowią część integralną całej akcji dyplomatycznej i wszystkich aktów locareńskich.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#SKoskowski">Teraz, aby zdać sobie strawę ze znaczenia tych dwóch traktatów, co do których dzisiaj musimy powziąć decyzje, musimy zbadać treść głównych aktów locareńskich.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#SKoskowski">Na czoło wysuwa się pakt reński. Pakt reński ma cechy i stypulację następujące: Przedewszystkiem Niemcy, Francja L Belgia poręczają sobie nawzajem nienaruszalność granic terytorialnych. Następnie, kontrahenci wyrzekają się wojny. Stypulacje te, dotyczące wojny, nie obejmują jednak wypadków, przewidzianych w art. 15 i 16 Ligi Narodów. Tak samo nie dotyczą one faktów pogwałcenia traktatu wersalskiego co do obszaru zdemilitaryzowanego i nie dotyczą wypadków napaści nagłej i jawnej. Dalej pakt reński przewiduje zawarcie traktatów arbitrażowych między kontrahentami. Po piąte: Anglia i Wiochy poręczają wykonanie umowy nadreńskiej. I wreszcie szóstą cechą charakterystyczną tego paktu jest to, że wszystkie te warunki zostały sformułowane w ramach paktu Ligi Narodów.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#SKoskowski">Drugą serią aktów locareńskich, to są traktaty arbitrażowe. Tych traktatów arbitrażowych zawarto tam cztery, mianowicie, Niemcy zawarły je z Francją, z Belgią, z Polską i Czechosłowacją. Wszystkie one mają brzmienie identyczne prócz dwóch szczegółów, o których później będę mówił, w traktacie polsko niemieckim i czechosłowacko niemieckim.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#SKoskowski">Cechą charakterystyczną traktatów arbitrażowych jest to, że podają one pod arbitraż wszelkie wogóle spory, mogące zajść miedzy dwoma państwami. Jest tu tedy odchylenie od starej praktyki, jest tu wyrzeczenie się tradycji, która nakazywała w takich umowach wyłączać spory, dotyczące niepodległości, nienaruszalności terytoriów i wogóle t. zw. wyższych interesów państwowych. Otóż w traktatach arbitrażowych locareńskich ten warunek, to ograniczenie zostało uchylone i one, powtarzam, dotyczą wogóle wszystkich sporów.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#SKoskowski">Spory te co do procedury, stosowanej przy ich rozstrzyganiu, podzielono na dwie kategorie. Pierwsza kategoria, to są spory, wynikłe wtedy, kiedy strony zaprzeczają sobie jakiegoś prawa, opartego na fundamencie pozytywnym, wynikającym bądź z traktatów, bądź z prawa międzynarodowego i t. d. Drugi rodzaj sporów, to są spory interesów, jak wyraża się brzmienie traktatów, spory natury gównie politycznej.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#SKoskowski">Dla każdej z tych kategorji traktaty przewidują procedurę odmienną. Dla pierwszej kategorji procedura jest następująca. Jeżeli spór wybucha, to go się odsyła do stałego Trybunału Sprawiedliwości Międzynarodowej w Hadze, który to trybunał może wyłonić, powołać, wydelegować specjalny trybunał ad hoc. Druga kategoria sporów ma być rozstrzygana na drodze polubownej. W tym celu traktaty przewidują bardzo szczegółowo i dokładnie, że będzie utworzona stała komisja pojednawcza, która rozstrzyga spory natury politycznej. Przyczem, jeżeliby strony, względnie jedna ze stron, nie chciała się zastosować do wyroku komisji pojednawczej, to rekurs jest do Ligi Narodów, która statuuje wedle art. 15 swego paktu.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#SKoskowski">Z pod arbitrażu wyłączone są kwestie przedewszystkiem te, co do których istnieją specjalne umowy. Więc, dajmy na to, gdy chodzi o Polskę, to wyłączone z pod tego są wszystkie spory górnośląskie, ponieważ umowa górnośląska przewiduje procedurę rozstrzygania tych sporów. Następnie w art. 1 jest powiedziane, że postanowienie to, to jest dotyczące tej procedury sądowej, nie stosuje się do spraw spornych, powstałych z faktów, które zdarzyły się przed niniejszym traktatem r które należą do przeszłości. Zdaje się, że nie potrzeba podkreślać wagi tego postanowienia. Dalej jest powiedziane, że jeżeli chodzi o sprawy sporne, których przedmiot według ustawodawstwa wewnętrznego jednej ze stron, podlega kompetencji sądów państwowych, spór ten będzie podlegał postępowaniu, przewidzianem w art. 3.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#SKoskowski">Zasługuje tu jeszcze na uwagę art. 19 traktatu arbitrażowego, w którym powiedziano, że instancje, o których przed chwilą mówiłem, mogą podjąć pewne środki tymczasowe przed rozpoczęciem jeszcze rozważania sprawy sporu, środki, zapobiegające tworzeniu, t. zw. faktów dokonanych. Zdaje mi się, że zbędnem byłoby podkreślać, że to postanowienie w sensie pacyfikacyjnym niewątpliwie ma znaczenie wybitne.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#SKoskowski">Oto są ogólne cechy traktatów arbitrażowych. Powiedziałem już, że traktat polsko niemiecki naogół nie różni się od obu traktatów. Są tylko w nim dwie różnice, mianowicie w art. 21, który zastrzega, że traktat niniejszy zgodny z paktem Liber Narodów nie uchybia w niczem prawom i obowiązkom Wysokich Układających się Stron, jako członków Ligi Narodów i nie będzie interpretowany jako zwężający zakres misji Ligi, mającej na celu przedsiębranie środków właściwych dla skutecznego zabezpieczenia pokoju świata.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#SKoskowski">Krytycy traktatu zauważyli między innemi, że wymieniony artykuł pozwala Niemcom w szczególności na odwoływanie się do art. 19 paktu Ligi Narodów, który przewiduje możność poruszenia sprawy granic terytorialnych. Otóż niewątpliwie tak jest. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać także, że artykuł ten pozwala Polsce przypomnieć art. 10 paktu Ligi Narodów, w którym jest powiedziane, że: „Członkowie Związku zobowiązują się szanować i chronić przed wszelką napaścią z zewnątrz obecną nietykalność terytorialną, i niezależność polityczną wszystkich Członków Związku”.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#SKoskowski">Następnie traktat polsko niemiecki różnie się jeszcze tem, że jest tam wstęp, w którym powiedziano, między innemi: że „poszanowanie praw, ustalonych przez traktaty, lub wynikających z prawa narodów, jest obowiązujące dla trybunałów międzynarodowy ceł, tudzież, że „prawa danego państwa nie mogą być zmienione inaczej, niż za jego zgodą”. Możnaby tu spostrzec, że to jest pewnego rodzaju truizm, ale wiadomo przecież, że w życiu politycznem i dyplomatycznemi powtarzanie tego rodzaju truizmów jest czasem aktem politycznym.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#SKoskowski">Wątpliwości opinii publicznej co do traktatu arbitrażowego wyraziły się w trzech głównie punktach. Mianowicie zaszło pytanie, jak daleko sięgają pełnomocnictwa wskazanych w traktacie trybunałów. Co do tego właśnie w tej chwili udzieliłem odpowiedzi, zacytowawszy wstęp traktatu, w którym powiedziane, że sprawy ustalone przez traktaty, lub wynikające z spraw narodów są obowiązujące dla trybunałów międzynarodowych. W ten sposób niewątpliwie zrobiono zastrzeżenie dostateczne, aby trybunały nie wykraczały poza normalne i pożyteczne swoje kompetencje.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#SKoskowski">Pytano także, czy komisja pojednawcza może poruszać np. sprawę granic? Podług mnie, a zdaje mi się, że w ten sam sposób interpretują to najwybitniejsi prawnicy, artykuły 17 i 21 odpowiadają dostatecznie uspakajająco, zastrzegając, żeby traktaty niniejsze, nie były interpretowane, jako zwężające zakres misji Ligi. Przeto nie mogą tam być rozważane sprawy, któreby tak daleko wykraczały poza kompetencje, iżby „misję Ligi” uczyniły zbędną.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#SKoskowski">Słusznie, prawowicie, naturalnie narzucała się kwestia: czy wojna jest możliwa w ramach sytuacji, wytworzone przez te traktaty. Otóż pod tym względem, czysto formalnie biorąc rzeczy, odpowiedź musi wypaść potwierdzająco. Cóż bowiem widzimy? komisja pojednawcza działa fakultatywnie, a więc przyjęcie jej wyroku nie jest obowiązujące. Odwołanie się do Ligi Narodów sprawia, że art. 15 znajduje zastosowanie. W art 15 zaś jest powiedziane, że jeżeli uchwała nie zapadnie jednomyślnie, to wtedy państwa, których spór był rozważany, odzyskują swobodę ruchów. Inaczej mówiąc mogą sobie wymierzać sprawiedliwość według swoich wyobrażeń. Oczywiście zatem może tu zajść rekurs do wojny.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#SKoskowski">Z tej grupy aktów locareńskich chciałbym jeszcze zwrócić uwagę szanownych pań i panów na traktat polsko francuski. Zaakcentuję te rzeczy, które wywołują różnice zdań, kontrowersje w społeczeństwie piskiem. Otóż trzeba czytać uważnie art. 1 tego traktatu. Powiedziano tam jasno i wyraźnie, że „Francja i nawzajem Polska postępując zgodnie z. art. 16 Paktu Ligi Narodów, zobowiązują się udzielić sobie niezwłocznie pomocy i poparcia od takie nie wykonanie zobowiązania nastąpił bez prowokacji przy użyciu siły zbrojnej”. Co znaczy użyte tu wyrażenie „niezwłocznie”. W złożonem nam uzasadnieniu Rządu, powiedziano, że „pomoc, niesiona jest niezwłocznie, to znaczy w razie napaści jaskrawej bez, wyczekiwania uprzedniej decyzji Rady Ligi Narodów”. Niech mi wolno będzie nazwać to interpretacją autentyczną. I inni, upoważnieni do interpretacji autentycznej, mężowie stanu interpretowali w sposób analogiczny, słowa traktatu i odwołam się np. do opinii p. ministra Benesza, który w sejmie czeskim; objaśniając znaczenie traktatów locareńskich, świadczyli, że w wykonaniu art. 15, i 16 Paktu Ligi Narodów oba państwa są upełnomocnione same do osądzania samodzielnego, kiedy następuje wypadek casus foederis. O inne tyczniom stosowaniu rzeczy dowiedzieliśmy się z rozmaitych wynurzeń mężów stanu francuskich.</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#SKoskowski">Pakty locareńskie, wywołały w Europie wyjątkową intensywną Wymianę opinii, wyjątkowe pobudzenie umysłów, wyjątkową, można powiedzieć, krytyczką do powołały także na trybunę publicystyczną i parlamentarna najwybitniejsze kompetencje polityczne w Europie. Rzadko która sprawia, doczekała się w ostatnich latach tak gruntownego rozbioru, tak gorącego zainteresowania się nią światłej opinii politycznej, jak właśnie to, co nazywam akcją lokarneńską. Oczywiście, że Polska jako państwo bezpośrednio zainteresowanie nie pozostała w tyle w tej wielkiej, akcji krytyczno intelektualnej. Więc i u nas rozwiązała się bardzo żywa polemika, na tem tle opublikowano dużo studiów często bardzo gruntownych, wreszcie byliśmy świadkami debat sejmowych, komisyjnych i plenarnych, żywych interesujących i szczegółowych. Gdzie spoczywa sedno krytyki tych, którzy dopatrują się w aktach lokareńskich rozwoju rzeczy niepomyślnego dla rozwoju Państwa. Oczywiście nie będę tu nużył uwagi szanowanych Pań i Panów szczegółowym przedstawianiem tych zarzutów, zastrzeżeń i obaw krytycznych, tylko zwrócę uwagę na główne punkty. Tak więc przedewszystkiem zauważono, że pakty locareńskie stanowią osłabienie Traktatu Wersalskiego w tym sensie, że inaczej traktują stan rzeczy utworzony przez Traktat Wersalski na zachodzie, a inaczej traktują stan rzeczy utworzony przez Traktat Wersalski na wschodzie. Zdaje mi się, że argument tem nie może znaleźć dostatecznie silnego oparcia. W tym sensie opinia polityczna Polski dość Jednomyślnie a trafnie się orientuje. Dalej powiedziano, że Lokalno zachęca jednego z kontrahentów, mianowicie kontrahenta niemieckiego do odwołania się do art. 19 paktu Ligi Narodów. Już miałem zaszczyt mówić uprzednio, że traktat arbitrażowy może dać tak samo pochopne Polsce do przypomnienia art. 10. Zresztą zarzutu tego nie uważam za solidny dlatego, że stan rzeczy, na który on wskazuje, nie wynika z aktów locareńskich, wynika on z faktu wejścia Niemiec do Ligi Narodów.</u>
          <u xml:id="u-26.21" who="#SKoskowski">Wreszcie bardzo sił mile a z głęboką troską zwracano uwagę na to, że zamiana naszego układu politycznego i konwencji wojskowej z Francją z roku 1921 na traktat gwarancyjny osłabia sojusz francusko polski, osłabia go oczywiście nie w sensie duchowym, tylko w sensie mechanizmu technicznego. Poprzednio usiłowałem osłabić ten zarzut przypomnieniem brzmienia art. 1, oraz interpretacji, która bezwzględnie jest słuszną!, udzielonej przez samych autorów traktatu, wreszcie przez wybitnych prawników i polityków europejskich, a przedewszystkiem we Francji i w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-26.22" who="#SKoskowski">Krytyka aktów lokareńskich była może jeszcze obszerniejszą, w każdym razie gorętszą i namiętniejszą we Francji. We Francji jeszcze przed Lokarno, a następnie w okresie najbliższym po Lokarno rozwinęła się bardzo silna i intensywna wymiana zdań między najwybitniejszymi publicystami, politykami i parlamentarzystami francuskimi. Tam także opinia publiczna była podzielona. Zauważmy, że entuzjazm jednych był tam wybitnie mniejszy od stopnia natężenia sceptycyzmu drugich. Wielu polityków z Ludwikiem Marin na czele utrzymuje, że pakt reński jest najsłabszy w tem, już odbiera Francuzom swobodę samodzielnego wykonywania tych karteli pokojowych, z których om mogli korzystać na mocy traktatu wersalskiego, i przenosi te gwarancję, które miała Francja we własnych rękach!, do Ligi! Narodów. Dotyczy to granicy reńskiej. W ten sposób artykuły, szczególnie art. 42, 43, 44, tak przecież precyzyjne, traktatu wersalskiego zostają zniweczone, a przynajmniej w bardzo znacznej mierze osłabione. Wymieniam zarzuty najważniejsze, albo takie, których odparcie wydalę mi się dość trudne.</u>
          <u xml:id="u-26.23" who="#SKoskowski">Następnie zadawano sobie pytanie, jakie sankcje nastąpiłyby, gdyby np. Austria połączyła się z Niemcami na drodze zupełnie pokojowej, gdyby nie było mowy o żadnej agresji, c żadnych aktach wrogich, gdyby się wszystko odbywało w sposób formalnie odpowiadający duchowi pacyfizmu? Tak samo zachodziła kwestia, co by się stało, jakie sankcje są przewidywane w nowym stanie rzeczy, gdyby np. Hohenzollernowie powrócili na tron? Przytaczając te przykłady oczywiście nie wyczerpujemy kwestii, wskazują one tylko, że nowy układ rzeczy może tylko osłabić, względem zagmatwać jasny tekst traktatu wersalskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.24" who="#SKoskowski">Potem nastąpił szereg zarzutów politycznych. Te zarzuty wypływają jednak z faktu wejścia Niemiec do Ligi Narodów!. Według moich opinij?, nie mają one ścisłego związku z Lokarno. Słusznie wskazywano, że wejście, wcale uroczyste, Niemiec do Ligi Narodów automatycznie ma znaczyć, że Niemcy wypełniły warunki traktatu wersalskiego, co oczywiście nie może być przedmiotem wiary powszechnej. Tak samo wejście Niemiec do Ligi. Narodów osłabiła automatycznie kontrolę wojskową nad Rzeszą, która to kontr oto, zdaniem wybitnych fachowców, jest w dalszym ciągu postulatem pilnym bezpieczeństwa Europy. Te i tym podobne zarzuty, jak powiadam, nie wątpliwie zawierające całkowitą albo znaczną dozę słuszności, nie wypływają przecież bezpośrednio z paktu w Lokarno; są to konsekwencję tego faktu, który był nieunikniony, który wcześniej, czy później oczekiwał Europę, mianowicie — wejście Niemiec do Ligi Narodów.</u>
          <u xml:id="u-26.25" who="#SKoskowski">Wszystkie te zastrzeżenia, wszystkie te obawy, wszystkie te kłopoty myśli politycznej mogłyby być zredukowane do minimum, nawet mogłyby być niekiedy w bardzo wysokim stopniu zlikwidowane, gdyby w Niemczech nastąpiła właściwa interpretacja aktów lokareńskich. Tu jest właściwe sedno sprawy. Niestety, tego faktu nie możemy stwierdzić. Ta interpretacja i to dosyć jednomyślna wyraziła się w zupełnie innym kierunku i, w innym duchu, niż oczekiwano w pięknych warunkach ciepła i zapachów pomarańczowych Lokarna. Niestety, można śmiało powiedzieć, że Niemcy wyobrażają sobie duch Lokarna zupełnie inaczej, niż mniej lub więcej optymistyczne umysły pokojowej Europy. Dla Niemiec duch Lokarna, to jest ten duch, który sprowadzi im ewakuację Nadrenii, który im ułatwi anschluss Austrii i rychły sposób, który ich uwolni od winy za wywołanie wojny, który im sprowadzi rozbrojenie powszechne według zasad określonych przez generałów niemieckich, jak Deimbimg i inni; i który przedewszystkiem uczyni otwartą kwestię granic wschodnich Niemiec, czyi granicy polsko-niemieckiej.</u>
          <u xml:id="u-26.26" who="#SKoskowski">Talk silę przejawił dotychczas duch Lokarna w Niemczech. Oczywiście nie ośmieliłbym się referować tej opinii na podstawie uchwał, dajmy na to, różnych Stalhalmów, Wehirwodów i setek innych związków niemieckich, których szowinizm, przekracza wszelkie ponęcie o jakiejkolwiek bądź przenikliwości politycznej międzynarodowej, o jakimkolwiek realizmie, to są elementy, których silę istotną trzeba wymierzać bardzo ostrożną miarę, ponieważ zakres ich wpływów, intensywność Ich znaczenia w opinii publicznej może nie być odpowiednia do ich hałaśliwości. Ale nie potrzeba się wcale odwoływać do nich; przecież mamy debaty i uchwały parlamentu niemieckiego, mamy prasę; w której zabierali kłos pierwszorzędni! a niewątpliwi wodzowie opinii publicznej Niemiec. Otóż nie może być żadnych wątpliwości. Duch z, Lokarna w Niemczech nie Istnieje. Mniejsza już o to, że traktaty, o których mowa, znalazły w Niemczech bardzo, silną mniejszość bo 170 głosów przeciw 270. Jeżeli Panowie porównają to z 13 głosami mniejszości w parlamencie angielskim i z bardzo niewielką mniejszością, która się znalazła Wczoraj czy onegdaj w izbie francuskiej, to mają Ponowie miarę, jak silną jest w Niemczech opozycja przeciw próbom porozumienia międzynarodowego.</u>
          <u xml:id="u-26.27" who="#SKoskowski">Jakaż zaś była interpretacja urzędowa Lokarna? Mieliśmy przedewszystkiem opinię p. Stresemanna w podwójnym sensie interesującą. Raz powiedział światu, ministrowie spraw zagranicznych nie mówią nigdy wyłącznie do bezpośrednio słuchającego audytorium, że: „rzeczywiście Niemcy musiały się wyrzec wojny, ponieważ nie miały żadnego instrumentu wojennego”. Wielce to interesujące wytłumaczenie decyzji ministerialnej, ale nie wydaje się, ażeby było ono w duchu Lokarna. Następnie i p. Stresemanna i inni ministrowie przy różnych okazjach, których szukali wręcz umyślnie, oświadczają, że sprawa granic wschodnich nabiera teraz innego kształtu, z chwilą, gdy otwiera się możność dla Niemiec rozpoczęcia sporu ma ten temat W Lidze Narodów. Gdy chodzi o przedstawicieli stronnictw, to nie było ani jednego, któryby ośmielił się wyjść z deklaracją; harmonizującą całkowicie z duchem Lokarna. Nie mówiąc o panach Westarpach i tym podobnych, widzimy, że w samej partii ministra Stresemanna stanowisko pod tym względem jest zupełnie Wyraźne; z tej strony j komentarze do Lokarna były udzielane w formie, niepodlegającej żadnej wątpliwości.</u>
          <u xml:id="u-26.28" who="#SKoskowski">A inni? A t. zw. demokraci? Demokrata Koch, niedawny kandydat na premiera Niemiec, człowiek wybitny, cieszący się bardzo Wysokiem stanowiskiem politycznem w Niemczech, oświadczył, że jednem z pierwszych zadań Niemiec musi być otwarcie sporu o granice wschodnie. Socjalista Breitscheid, jeden z najliberalniejszych umysłów w Niemczech, najświatlejszych także oświadczyli, że mowy nie może być o zatargu zbrojnym, że dziś rygle są założone, że w tym sensie causa est finita, ale na drodze pokojowej „wszystko można załatwić”. Mówi się, że tu jest ogromna różnica między tem, co zapowiada Westarp, a czego chce Breitscheid. Według mnie różnica jest minimalna. Tak, czy owak Polska musi się znajdować w stanie moralnego niepokoju. I ten stan moralnego niepokoju, który jest z. natury rzeczy zrozumiały, kiedy tam potężny sąsiad powiada o konieczności zmiany granic, ten stan niepokoju stwarza warunki, w których Lokarno może silę stać pojęciem mistycznemi, fikcją.</u>
          <u xml:id="u-26.29" who="#SKoskowski">Tego rodzaju duch Lokarna przeniósł się niestety do Anglii. Sprawa jest dostatecznie znana li bandżo żywa w pamięci Polskiej, bardzo też silna ujawniła się u nas reakcja na to, abym miał szczegóły przypominać. Faktem jest, że kiedy Polska wystąpiła z tak słusznemi, z tak w duchu pacyfistycznymi żądaniami, jak Otrzymanie stałego miejsca w radzie Ligi Narodów, to najsilniejsza opozycja znalazła się właśnie w Anglii opozycja w opinii publicznej, opozycja, wyrażająca się w niesłychanie gwałtownych artykułach całej prasy, 95% prasy angielskiej w spontanicznych listach do redakcji takich wybitnych mężów stanu, jak lord Grej, Fisher i inni Stwierdzając to z wielkim ubolewaniem, licząc się z tem, że stan opinii publicznej Anglii ma oddziaływanie potężne, wcześniej, czy później na rząd, na politykę, na dyplomację, licząc się z tem wszystkiem, sądzę; że byłoby błędem, gdyby już teraz beż żadnych zastrzeżeń identyfikować stanowisko organów opinii ze stanowiskiem oficjalnym, jakie wyraża p. minister Chamberlain. Pod tym względem obciąłbym przypomnieć deklaracje p. Chamberlain złożoną w okresie, kiedy te akty były rozważane w Izbie Gmin angielskiej. Powiedział między innemi: „Nie mieliśmy zamiaru dawania którejkolwiek ze stron możności wszczynania sporów, prowadzenia i oddawania ich pod sąd rozjemczy. Chcieliśmy przecież, rzuciwszy zasłonę na przeszłość; przygotować lepszą przyszłość i zapobiec zatargom w przyszłości... Jest to cel; na który zgodziły się wszystkie strony. Ustalono w traktatach pokojowych granice są częścią prawa publiczne go Europy. Nie można przedłożyć żadnemu prawniczemu trybunałowi kwestii, czy ten, czy ów traktat ma być inny, aniżeli jest w rzeczywistości. Można jedynie zadać pytanie, jakie są zobowiązania stron na podstawie traktatów... Umowy arbitrażowe stwierdzają, że prawo publiczne Europy i traktaty, które są częścią tego prawa, mogą być zmieniane jedynie za wspólną zgodą, drogą pokojowego rozstrzygnięcia Pakt Lagi jest nietknięty temi postanowieniem Opinia, że traktaty mogą być jedynie zmieniane za ogólną zgodą stron, jest przecież zasadą polityki brytyjskiej. Nie można przeto postawić trybunatowi takiego pytania: Czy traktat wersalski powinien był być tem, czem jest? Można jedynie zapytać trybunału rozjemczego, kiedy sprawa jest prawnicza, a komisji pojednawczej, kiedy sprawa ta jest prawnicza, czy traktat, będąc tem czem jest, ta czy inna strona ma prawo do tego czy owego aktu? Jest to niezmiernie cenne osiągniecie dla pokoju Europy i dobrych stosunków między narodami.</u>
          <u xml:id="u-26.30" who="#SKoskowski">Oto, proszę Panów, stanowisko, wynikające z ducha lokareńskiego, i takie stanowisko powinniśmy uważać za obowiązujące rząd angielski.</u>
          <u xml:id="u-26.31" who="#SKoskowski">Zatrzymałem się tak długo nad sprawą ducha Locarno, ponieważ jest to główna podstawa wszystkich tych omawianych dziś traktatów. Opierają się one na hipotezie, że Niemcy nareszcie zrozumiały powagę tego, co silę w Europie stało, że uznały nienaruszalność traktatów i obowiązki, wypływające z nowej bardzo ciężkiej sytuacji gospodarczej, finansowej i socjalnej w Europie, wreszcie i własne korzyści, jakżeby im mógł przynieść rozwój szczerej współpracy międzynarodowej. Taka jest hipoteza, ma której opierają się wszystkie traktaty lokareńskie. Hipoteza ta jest krucha. Podstawy realne, na których ona spoczywa, nie są wielkie. Jednakże Większość komisji nie sądził a, żeby Polska mogła Wziąć na siebie odpowiedzialność za udaremnienie próby, usiłującej! wciągnąć Niemcy w nowe stosunki powojenne, dążącej do. wytworzenia innej psychiki niemieckiej psychiki współpracy, pokoju i sprawiedliwości międzynarodowej.</u>
          <u xml:id="u-26.32" who="#SKoskowski">Jeżeli! były jakiekolwiek szanse, jeżeli optymiści widzą, że są widoki rozwoju w tym kierunku, to Polska nie może nie próbować tego, co ma jakoby pomnożyć widoki pomyślnego rozwoju rzeczy. Mamy znowu dać jeszcze jeden dowód, jak dalece W tym kierunku gotowi jesteśmy do szczerych wysiłków pojednawczych.</u>
          <u xml:id="u-26.33" who="#SKoskowski">Dlatego większość komisji doszła do wniosku, że bez względu na zastrzeżeniami, jakie wywołują traktaty lokarneńskie, zastrzeżenia, które zresztą wynikają raczej z faktu wejścia Niemiec do. Ligi Narodów, należy prosić Wysoki Senat o wyrażenie zgody na ratyfikację dwu. złożonych przez Rząd traktatów.</u>
          <u xml:id="u-26.34" who="#SKoskowski">Jedna jest wszakże tu permisja. Jeżeli stwarza się nowe warunki w Europie, jeżeli rozwój tych warunków jest niepewny, jeżeli sam p. Minister, jeden z współtwórców aktów lokareńskich, mówi o „początku”, o „zadatku”, mówi o „niebezpieczeństwach”, (jak powiedziano w uzasadnieniu rządowem) — jeżeli sam mówi o tem, że nie wie, co wyniknie z Locarna, lubo w bardzo podniosłych wyrazach, pełnych poezji i) wiary roztacza obraz przyszłej zgody europejskiej, jeśli sam minister przeniknięty jest krytycznym duchem, o czem świadczy szereg jego deklaracji, między innem; ostatnia; jeśli dalej opinia publiczna znajduje się w obliczu obaw i przewidywań raczej pesymistycznych, to jedyną odpowiedzią na tę sytuację jest takie Wzmacnianie się wewnętrzne Polski i takie wzmacnianie naszej sytuacji na zewnątrz, aby te niebezpieczeństwa, które mogą wyniknąć z nowego układu, sił, zastały nas najbardziej przygotowanymi, najbardziej silnymi.</u>
          <u xml:id="u-26.35" who="#SKoskowski">Mam zaszczyt prosić Wysoki Senat w imieniu komisji o uchwalenie rezolucji, jednobrzmiącej z rezolucją, uchwaloną wczoraj przez Sejm.</u>
          <u xml:id="u-26.36" who="#komentarz">(Głosy: Prosimy o odczytanie.)</u>
          <u xml:id="u-26.37" who="#SKoskowski">Rezolucja ta brzmi:</u>
          <u xml:id="u-26.38" who="#SKoskowski">Wysoki Senat uchwalić raczy Senat daje wyraz stanowczemu przekonaniu, że wszystkie czynniki, które szczerze współpracowały nad dojściem do skutku układów w Lokarno : szczerze dążą do utrwalenia pokoju, uznają natychmiastową przez Polskę uzyskanie stałego miejsca w Radzie Ligi Narodów za bezwzględną konieczność polityczną, wypływającą z roli Państwa Polskiego w Europie Środkowej i Wschodniej, roli spełnianej w interesie nie własnym tylko, lecz powszechnym.</u>
          <u xml:id="u-26.39" who="#SKoskowski">Senat widzieć będzie w uczynieniu zadość tej konieczności dowód zwycięstwa idei pokoju i przyjaznego współżycia narodów nad polityką zawiści i walki, któraby Europę rychlej czy później wtrącić musiała w nową katastrofę”</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma p. Minister Spraw Zagranicznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Wysoka Izbo! Po wyczerpującym, obiektywnym, jasnym referacie pana referenta Komisji Spraw Zagranicznych pozostaje mi bardzo mało do dodania. Nie chciałbym jednakowoż, ażeby dyskusja w tej Wysokiej Izbie nad przedmiotem tej doniosłości, co akty locareńskie, minęła bez tego, abym głosu nie zabrał.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Chcę u wstępu powiedzieć, że daleką jest mi myśl, żeby w jakimkolwiek ustępie tego co powiem rozpocząć polemikę z czemkolwiek, cośmy z tej wysokiej trybuny przed chwilą słyszeli. Nie mam żadnych zastrzeżeń, żadnych dopowiedzeń prawie do tego, co p. senator Koskowski tu wypowiedział; może w innej formie, może z dodaniem moich osobistych uwag oświetlę te same problemy, mniej więcej w tym samym duchu.</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Rząd przedłożył do ratyfikacji? Wysokiej Izby traktat gwarancyjny francusko polski i traktat arbitrażowy z Niemcami. Te dwie umowy wchodzą w skład traktatów locareńskich, które jako akty polityczne, prawne, moralne wysunęły się na czoło wszystkich zagadnień świata, zajmując cała opinię świata. Krytyka rozwinęła się niesłychanie wydajną, i u nas i gdzieindziej, ale krytyka, która właściwie powinna być tym środkiem niezawodnym do poznania rzeczy, do oświetlenia wszechstronnego przedmiotu, nieraz nie oddaje tej przysługi. Muszę powiedzieć, zdarza się często, że krytyka stwarza raczej pewną atmosferę koło pewnego aktu politycznego, otacza ten przedmiot tajemniczą mgławicą, której oko bystre nie może przebić, i dla tych, którzy nie mają czasu i ochoty zajmować się tym przedmiotem, pozostaje tylko wrażenie, że za tą mgłą, chmurą, jest jakiś głos, który piorunuje tak, jak Locarno, którego wielu nie zna, ale, które ma być czemś tak złem, że dobry Polak nie mógłby się na nie zgodzić, a jeżeli zgodzi się, to wówczas może się zdarzyć, że jego wyborcy mu to wypowiedzą. Tego wyborcę ja bym chciał widzieć, któremu bym powiedział, że my dyplomaci i mężowie stanu całego świata myślimy o tem, żeby oddalić możliwości wojny, którzy się nad tem trudzą i mozolą, żeby tak związać aktami dyplomatycznemi politykę państw, żeby ci synowie wyborców, którzy dziś bawią się na pastwiskach, za lat kilkanaście nie wrócili kalekami, albo żeby nie wrócili wcale. Wyborcy powiedzieliby: pracujcie w tym kierunku, żeby nawet nie było 100 szans, ale 20 a nawet 3, ratyfikujcie i pracujcie w tym kierunku. To jest Locarno.</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Co to jest traktat gwarancyjny francusko polski? Potwierdzeniem sojuszu z 1925 roku. Zastąpieniem? — nie, uzupełnieniem? — nie, ograniczeniem? — nie. Niema prawnika, któryby mógł mi udowodnić, że jest inaczej. W mojem rozumieniu jest wzmocnieniem dlatego, że jest umiędzynarodowieniem. Nikt nie kwestionuje praw Polski i Francji do niesienia sobie wzajemnej pomocy w razie ataku nieprowokowanego. Ale dziś sojusz polsko francuski jest uznany przez wszystkich sygnatariuszy aktów locareńskich i przez to staje się aktem międzynarodowym, uznanym przez większość opinii świata. To posiada ogromna doniosłość. Niektórzy mówią, że ten sojusz jest związany z Ligą Narodów, ale to mówią ci. którzy nie czytali sojuszu z 1921 roku, który mówi, że sojusz polsko francuski jest postawiony w ramach paktu Ligi Narodów i paktu Ligi, który mówi, że w przyszłości żaden sojusz nie może być zawarty, który w jakimkolwiek stopniu jest sprzeczny z paktem Ligi Narodów. Pakt Ligi Narodów, czyli część integralna traktatu wersalskiego, na którym się opiera niepodległość Państwa Polskiego, nie dopuszcza zawarcia żadnego sojuszu, który mógłby być interpretowany sprzecznie z paktem Ligi Narodów. Akty locareńskie, nie zmieniając nic, precyzują te sprawy jaśniej i przez to zyskujemy to, że nikt nie będzie mógł przeciwstawić sojuszowi polsko francuskiemu w przyszłości paktu Ligi Narodów, ponieważ on jest zawarty w ramach paktu Ligi Narodów.</u>
          <u xml:id="u-28.4" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Co to jest traktat z Niemcami? To fest uznanie granic z podpisem Hindenburga, z tem, że nie mogą być zaatakowane zbrojnie. Oczywiście Niemcy podpisały także traktat wersalski, ale to jest uznanie dobrowolne, podpisane przez Hindenburga. To jest w każdym razie podpis, wzmacniający poczucie bezpieczeństwa przed atakiem zbrojnym. A dalej, czemże jest ten traktat arbitrażowy? Jest wprowadzeniem w stosunki nasze z Niemcami, to jest z sąsiadem, z którym najwięcej będziemy mieli sporów, zasady rozjemstwa, zasady załatwiania wszystkich sporów, w drodze rozjemstwa międzynarodowego, i opóźnienia tej chwili, w której przez nerwowość, przez podrażnienie poczucia suwerenności państwowej mogłaby wybuchnąć wojna, która przez spokojne traktowanie w ciągu miesięcy da się uniknąć. Ten akt może nie daje nam wszystkiego, co byśmy pragnęli, niektórzy krytycy może nawet powiedzą, że to jest lepiej — nie daje nam gwarancji niemieckiej, ale w każdym razie daje nam zabezpieczenie przed wojną i daje nam ustalenie zasady rozjemstwa, która to zasada jest zasadą postępu w życiu międzynarodowem przyszłości Europy. Obiekcje jakie zgłaszano przeciw tym dwóm aktom co do ich formy, co do ich treści, co do ich porównania z aktami innemi, wchodzącemi w skład traktatów locareńskich, były mniej więcej te, że Polska zostało gorzej potraktowana w swojej części, niż Francja czy Belgia w traktacie reńskim, że jest różnica w traktowaniu, że jest różnica co do ważności granic. Otóż to twierdzenie jest nieścisłe z punktu widzenia prawnego. Niema różnych granic, wszystkie granice równie zobowiązują wszystkich sygnatariuszy z mocy traktatu wersalskiego, jednakże art. 16 w pakcie Ligi Narodów mówi, że w razie zagrożenia zbrojnego i niesprowokowanego agresor wypowiada wojnę wszystkim tym, którzy podpisali pakt Ligi Narodów i wszyscy mogą przyjść z pomocą zagrożonemu państwu. Mogą, ale nie muszą, jest prawo, ale nie obowiązek. Otóż ten obowiązek przyjścia z pomocą zawczasu, zanim konflikt się okaże aktualnym, ma prawo każdy sygnatariusz paktu Ligi Narodów odrazu przyjąć. I to jest podstawą zobowiązań Francji wobec nas i Anglii wobec Francji. Czyli, jeżeli jest jakaś różnica między paktem naszym a paktem reńskim, ta różnica polega na tem, że Anglia zobowiązała się i gwarantowała ze zbrojną pomocą przyjść Francji, a nie zobowiązała się do tej pomocy wobec nas. Różnice jeszcze istnieją i inne, ale te różnice istniały w traktacie wersalskim. Z punktu widzenia prawnego niema różnych granic, prawo jest to samo i prawo bronienia jest to samo. Różnice co do bezpieczeństwa były w traktacie wersalskim. Wystarczy przeczytać art. 42 i 43 traktatu wersalskiego, w których jest neutralizacja Renu jednostronna, narzucona Niemcom. My byśmy przecież bardzo chcieli mieć taką neutralizację granic między nami a Niemcami. Traktat wersalski ją dawał Francji, a nie zabezpieczał nam. Ta różnica już była w traktacie wersalskim i mówienie o traktacie locareńskim, jakoby cośkolwiek w tej dziedzinie był zmienił, jest nieścisłe i sprzeczne z prawdą. Przytem w koferencji pokojowej Anglia zagwarantowała granice Francji, nie zagwarantowała nam, nie zagwarantowała nam inaczej, jak na mocy art. 16, gdzie te gwarancje są także implicite zawarte. Czyli pewna różnica tu istnieje. O nie się mówi, że chcielibyśmy mieć także i natychmiastowy sojusz angielski, lepiej sprecyzowany, niż on jest w art. 16 paktu Ligi Narodów, to nie są różnice prawne, to nie są różnice zasadnicze, to są różnice, wynikające z możliwości politycznych i z układu geograficznego, który interesuje więcej Anglię w Nadrenii, niż tutaj. To są różnice, które istniały za czasów konferencji pokojowej, i, jak mówię, one w stosunku do Nadrenii istniały już w traktacie wersalskim. Locarno nie przynosi w tej sytuacji nic nowego.</u>
          <u xml:id="u-28.5" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Krytycy, którzyby widzieli tu jakieś różnice i wskutek tego mówili o niemożliwości przyjęcia tej koncepcji, wychodziliby z założenia, które w polityce jest niemożliwe, to jest z uczucia jakiejś zazdrości wobec Francji, że ona uzyskała takie gwarancje, jakich myśmy nie uzyskali. Ale w polityce zazdrość nie egzystuje, a w stosunku do Francji, takie uczucie nie byłoby nawet błędem politycznym, tylko byłoby jakąś zupełną polityczną aberracją.</u>
          <u xml:id="u-28.6" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Co się tyczy innej grupy zarzutów, one wyrażają się mniejwięcej w ten sposób, że ta cała robota zbliżyła Niemcy, wciągnęła Niemcy do Ligi, do współpracy, a Niemcy, jak wiadomo, mają nacjonalistów i t. d. Nacjonaliści są, czy jest Locarno, czy go niema. Sympatie pewnych sfer angielskich są, czy jest Locarno, czy go niema. Wiec co zmienia Locarno? Zmienia to, że jest siedmiu sygnatariuszy i że albo się chce w to wierzyć, że Niemcy wykonują w dobrej wieże zobowiązania, wynikające z układu lokareńskiego i wniosą także z czasem trochę ducha lokareńskiego we współżycie narodów, albo co mamy nadzieję nie nastąpi, jeżeli będą nieuleczalne, to wówczas spotkają się ze zwartym blokiem innych państw sygnatariuszy traktatów locareńskich, które zwartym szeregiem przeciwstawią się tej polityce, która była polityką złej wiary. To daje Locarno.</u>
          <u xml:id="u-28.7" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Locarno zbliża wszystkie państwa do Anglii, dając jej dowód, że wszystkie inne państwa także wyczerpią wszelkie możliwe środki pokojowe, aby pokój utrzymać.</u>
          <u xml:id="u-28.8" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Krytyka rozpatrywała szczegóły, rozpatruje różne drobiazgi, ale nie zawsze zatrzymywała się nad całokształtem problemu, nad tym wielkim tłem, na którym rysują się te wypadki i zdarzenia i psychologia rządów i parlamentów, które Locarno przyjęły, nad tłem przyszłości, nad tłem obecnej, ciężkiej teraźniejszości i nie wnika w perspektywę najbliższych czasów i dalszej przyszłości. Na tem tle, ten wysiłek, który wyszedł może z Anglii zakończenia atmosfery powojennej, przedstawia się bardzo poważnie. A solidaryzowanie się Polski z tym wysiłkiem było konieczne, usunięcie się Polski od tego wspólnego wysiłku, byłoby błędem nieobliczalnym o następstwach wprost katastrofalnych. Polska musi iść w tym samym kierunku, wierząc, że ten wysiłek i ta praca będą uwieńczone dobremi skutkami.</u>
          <u xml:id="u-28.9" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Sytuacja gospodarcza świata jest tak ciężka, że o tem, aby długie lata jeszcze miała trwać atmosfera powojennych zbrojeń moralnych, zbrojeń materialnych, aby świat się dzielił na obozy wrogie, o tem mowy być nie może.</u>
          <u xml:id="u-28.10" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Czy zrozumie to wszyscy — niewiadomo, ale nie racja by nie zrozumieli tego przynajmniej ci, którzy tak, jak Anglia, jak Francja, tak, jak śmiem twierdzić i Polska, kiedy mowa o polityce zagranicznej, pragną wskazać wytyczne, wskazać wielkie cele, do których ludzkość ma iść.</u>
          <u xml:id="u-28.11" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Było to zawsze zadanie, było to dumą i cechą historyczną narodu, który się nazywa Polską i dlatego imię Polski ma to brzmienie, które nie każdy inny naród, nie każde inne państwo posiada, to brzmienie, które otacza to imię jakimś nimbem, który pozwolił Polsce przetrwać 100 lat niewoli, Polsce niezapomnianej, niewykreślonej z rodziny narodów, ponieważ to nie jest marką fabryczną dla pewnego zespołu interesów, ale łączy się zawsze z wielkiemi ideałami ludzkości i z wielkiemi celami ludzkości. To też dziś, kiedy zmierza świat, pod dyrektywą wielkich państw, jak Anglia, jak Francja, dąży do wyższych wielkich celów, kiedy Wprowadza modyfikacje prawa międzynarodowego, wprowadza sądy rozjemcze, jako podstawę do pokojowego współżycia, kiedy zwycięzcy wyciągają rękę do krnąbrnego, tego, którego zwyciężyli i chcą współpracować nad gruntowaniem tego pokoju, to Polska musi być z niemi, w należycie zrozumianym przez siebie interesie, dlatego, bo wychodzi z izolacji, bo znajduje sojuszników na tym jedynym trwałym prawdziwym gruncie, którym, jest porozumienie się z narodami dobrej woli dla pewnych wysokich celów i ideałów, z Francją, Anglią, Włochami, Belgią Czechosłowacją i t. d. i w ten sposób najlepiej i najskuteczniej przygotowuje sobie aliantów na dnie próby i wzmacnia siły obronne Państwa.</u>
          <u xml:id="u-28.12" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Ja nie przemawiam za tem, żebyśmy po podpisaniu tego aktu zasnęli na laurach i byli spokojni, że nam nic nie grozi, nie potrzebowali myśleć o tem, żeby mieć krzepkie muskuły i silną wolę i gotowość bronienia się. Niema takiego traktatu na całym świecie, a traktat wersalski też nim nie jest, któryby pozwolił jakiemuś narodowi popaść w gnuśność, zapomnieć o energii i pracy. Takiego traktatu niema, któryby przez zapewnienie sobie istniejących sojuszów bronił państwa, któreby zapomniało o ciągiem wzmacnianiu się, rozwijaniu się o wzmacnianiu sił swoich ogólnych. Takiego traktatu niema. A w każdym razie., w traktacie lokareńskim niema takiego jednego zwrotu, jednego słowa, któreby zachęcało Polskę do gnuśności, do zapomnienia o niebezpieczeństwie, do zaśnięcia w jakimś błogim śnie bezczynności.</u>
          <u xml:id="u-28.13" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Traktat lokareński wyprowadza Polskę z izolacji, daje Polsce prawdziwe jej oblicze, nie to, które zdołała jej wyrzeźbić praca dotychczasowa od 7 lat istnienia Polski, ale to prawdziwe oblicze jakie Polska ma, jako Państwo wielkie, odwieczne, w tradycyjnem pojęciu międzynarodowem tego, czem Polska była. Polska, odkąd istnieje, przechodziła już pewne okresy niepopularności, pewne okresy, kiedy trudno było odeprzeć zarzuty, kalumnie rzucane na Polskę. Polska nie była należycie zrozumiana w tym charakterze, w jakim jest — pokojowa, ugodowa. Oczywiście, pokojowości i ugodowości. nie trzeba rozumieć jako słabości, bo słabość nie jest ani dodatkiem do pokojowości i ugodowości ale także z wojowniczością jest czemś niesłychanie niebezpiecznemu i szkodliwem. Słabość nie jest argumentem, który się przeciwstawia Locarno, ale jest czemś, czego unikać trzeba wogóle, czy się jest pokojowym czy wojowniczym. Więc rozumiem, że od pokoju wersalskiego do Locarno myśmy szli po drodze, po której musieliśmy iść, jeżeli rozumiemy należycie wielkie tradycje historyczne Polski, na to, żeby narody dobrej woli! zrozumiały, czem Polska jest, żeby oszczerstwa nie przylepiały się do nas i dawały się łatwo odeprzeć, żeby i inne narody nas poznały, jak Francja nas zna, że jesteśmy krajem ugodowym i pokojowym, żeby zwiększyć ilość naszych sojuszników w razie, gdybyśmy się znaleźli raptem w godzinie ciężkiej próby. I dlatego uważam politykę od protokółu genewskiego do Locarna, nie dlatego, że miałem zaszczyt brać w tem udział, za jedynie możliwą, i chciałbym, żeby nigdy następni kierownicy polityki zagranicznej polskiej nie zapominali o tem, żeby dbali o stronę moralną aktów politycznych, o stronę idealna aktów politycznych, o to, żeby te akty były należycie rozumiane w wielkich współczesnościach cywilizowanego świata, żeby to nie zeszło z uwagi dyplomacji polskiej, jako najważniejsze zadanie tejże dyplomacji i najważniejszy czynnik obrony i gwarancji bezpieczeństwa Państwa.</u>
          <u xml:id="u-28.14" who="#PrezesRadyMinistrówiMinisterSprawZagranicznychSkrzyński">Traktaty lokareńskie odpowiadają tym wymogom, traktaty lokareńskie to dają i dlatego z głębi sumienia mogę powiedzieć, że z dumą położyłem podpis Polski pod traktatami lokareńskiemi i z głębił sumienia śmiem prosić Wysoki Senat, aby te traktaty zatwierdził”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Posner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#SPosner">Wysoki Senacie! Pakty locareńskie według mojego przekonania są tem czem są, tem. czem mogą być, czem mogły być w danych warunkach, w czasie i przestrzeni. I zdaje mi się kiedy słucham od dłuższego już czasu wywodów różnych przedstawicieli naszej opinii publicznej, kiedy czytam w artykułach różnych dzienników nieskończone zastrzeżenia przeciwko ich zasadom, przeciw poszczególnym paragrafom tych paktów, że zachodzi tu głębokie nieporozumienie. Wysoki Senacie! Słuchałem wczoraj bardzo uważnie wywodów przedstawicieli opozycji w Sejmie. Dziś rano przejrzałem całą prasę stołeczną. Zdaje mi się. że to wrażenie, które noszę w sobie od dłuższego czasu, że zachodzi głębokie nieporozumienie, potwierdza na każdym kroku to, co się słyszy i czyta w mowach i pismach tych, którzy wytaczają przeciw tym aktom wielkie armaty i mniejsze armaty, a także strzelają do nich z flowerów. Panowie, którzy mówią przeciw paktom lokareńskim, odwołują się zawsze do tekstu traktatu wersalskiego i mówią: traktat wersalski to podstawa pokoju europejskiego, to podstawa pokoju świata. Panowie ci mówią dalej: protokół genewski; to była podstawa pokoju świata, ale nie pakty locareńskie. Pakty locareńskie są odchyleniem od traktatu wersalskiego, pakty locareńskie są zaprzeczeniem Protokółu Genewskiego.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#SPosner">Ośmielam się zwrócić uwagę na to, że ci sami panowie, przy pomocy tych samych argumentów, zwalczali Protokół Genewski jako podstawę pokoju świata. Proszę sobie przypomnieć, że kiedyśmy bronili w tej Wysokiej Izbie Protokółu Genewskiego, wywody nasze były poddawane zjadliwej, nie chcę powiedzieć, bo mógłbym jeszcze kogo tu obrazić, talmudycznej krytyce przez tych samych panów, którzy dziś z bezwzględnością nie znającą zupełnie granic, poddają takiej samej krytyce Pakty Locareńskie i dziś te Pakty Locareńskie przeciwstawiają temu samemu Protokółowi Genewskiemu, który rok temu poddawali tak ostrej krytyce. Proszę Panów, a traktat wersalski? Traktat wersalski i w naszym Sejmie Ustawodawczym nie był przyjęty wszystkiemi głosami, i w naszym Sejmie Ustawodawczym napotkał na przeszkody i u nas była mniejszość polska, która występowała przeciw traktatowi wersalskiemu, nie dlatego, że dawał nam niepodległe państwo, lecz dlatego, że ludzie, którzy czytali ten traktat wersalski, bo pan Minister słusznie tu powiedział, że przedewszystkiem trzeba czytać, jeżeli chcemy sądzić, jeżeli chcemy poddawać krytyce — więc ci ludzie poddawali krytyce ten traktat wersalski, dlatego właśnie, że zdawało im się, że nie daje on zupełnego bezpieczeństwa Polsce. Ten traktat wersalski był także tylko tem, czem mógł być. Jeżeli tak mówię, to nie na podstawie tego, co mi się zdaje, lecz stwierdzam historyczne doświadczenie. W izbie francuskiej, kiedy przyszło do ratyfikacji traktatu wersalskiego, podniosły się głosy bardzo poważnej krytyki, a p. Clemenceau odpowiedział na to: Pracuję też nad tem, aby stworzyć sojusz, pakt bezpieczeństwa, pakt gwarancyjny, pod którym się podpisze Anglia; Francja i Stany Zjednoczone. Nawet we Francji uważano, że traktat wersalski nie jest wystarczającem zabezpieczeniem pokoju na dziś, na jutro i na zawsze. Więc, cóż, proszę Panów, dziś od tych paktów locareńskich wymagamy jeszcze więcej, niż wymagano we Francji od autorów tego Traktatu Wersalskiego? To pierwszy argument. Traktat wersalski został spisany, został narzucony Niemcom. Niemcy go podpisali. Panowie wiedzą, bo niedawne to rzeczy, i nie trudno to sobie przypomnieć, w jakich warunkach to się stało. Państwo wiedzą, że Niemcy nigdy inaczej w ciągu tych 7 lat nie nazywały traktatu wersalskiego, jak dyktatem wersalskim, to znaczy aktem, który oni podpisali pod przymusem, dlatego podpisali, że musieli go podpisać.</u>
          <u xml:id="u-30.2" who="#SPosner">Proszę Panów, traktat wersalski stał się aktem, na którym spoczął porządek świata europejskiego. I wnet poczęto pracować nad tem, ażeby obok niego na jego podstawach stworzyć szereg nowych aktów, któreby na prawdę, na serio zabezpieczały pokój świata. I to jest linia, o której tu wspomniał kol. referent, który z takim obiektywizmem i z takim spokojem opowiedział nam, co myśli o Paktach Locareńskich, to jest ta długa linia, która się zaczęła w chwili, kiedy Clemenceau myślą! o pakcie gwarancyjnym angielsko francusko amerykańskim. A kiedy ten pakt z powodu, że Stany Zjednoczone nie ratyfikowały traktatu wersalskiego, nie przyszedł do skutku, wtedy ta linia, proszę Panów, znalazła się w pewnej chwili w Cannes, gdzie p. Briand z p. Llojd Georgem zaczynali robić to, co się skończyła w październiku zeszłego roku w Locarno. Po Cannes przyszła Genua. 6 tygodni w Genui przyglądaliśmy się jak najbystrzejsi, najwięksi mężowie stanu Europy zaczęli budować dopiero te akty, te pakty gwarancyjne, któreby stanowiły o pokoju i bezpieczeństwie świata. Panowie sobie przypominają, że Genua nic nie dała. Na ten szczegół pozwalam sobie zwrócić uwagę Wysokiej Izby. Genua nic nie dała dlatego, że wówczas zamiast stworzenia paktu bezpieczeństwa dla całej Europa no wstał traktat w Rapailo, który wiązał Niemcy z ekspansją sowiecką przeciw całej pozostałej Europie i przeciw wszystkim demokracjom europejskim. Proszę Panów, to było w 1922 roku. W dwa lata później mieliśmy Protokół Genewski, wielki pomysł marzycieli, który nie dał nic, wielki akt, pod którym jest także podpis Polski i słusznie z tego samego miejsca wtedy winszowałem p. Ministrowi Spraw Zagranicznych, że pod tym aktem podpisał Polskę. I zupełnie tak samo dziś i zupełnie w taki sam sposób mówię o Paktach Locareńskich.</u>
          <u xml:id="u-30.3" who="#SPosner">Protokół genewski nie przyszedł do skutku, Panowie wiedzą dlaczego. Rząd Ramsaj Mac Donalda upadł, do władza przyszło ministerium konserwatywne i to ministerium pod wpływem opinii dominjów angielskich cofnęło swój podpis z Protokółu Genewskiego, nie ratyfikowało go i trzeba było z tych obłoków, w których zawisł protokół genewski, zejść na ziemię. I dlatego też, kiedy w lutym 1925 roku z Berlina wyszedł projekt, tego, co dziś się nazywa Paktem Reńskim, to wszyscy dobrze poinformowani ludzie wiedzieli w Europie, że choć inicjatywa tego aktu wyszła z Berlina, nie było to dzieło niemieckie, jeno dzieło angielskie. To była propozycja angielska, która wreszcie doprowadziła do Paktu Lokareńskiego. Są ludzie, którzy twierdzą, że te Pakty Lokareńskie są dziełem lekkomyślnem, że nie tylko my, Izby prawodawcze polskie, znaleźliśmy się jak wczoraj to zostało stwierdzone w Sejmie, w stanie pewnego przymusu, że nas Rząd postawił przed czemś, co musimy przyjąć, co musimy ratyfikować, lecz że wogóle państwa europejskie, których podpisy znalazły się pod temi aktami, działały pod wpływem pewnego przymusu, albo działały lekkomyślnie, nie wierząc w to, co czynią. Traktaty Locareńskie są dziełem bardzo długotrwałej pracy, bardzo długotrwałej wymiany zdań między państwami zachodniemi, między demokracjami Francji :i Anglii. Zeszłego lata miałem sposobność we francuskiem ministerstwie spraw zagranicznych zapoznać się z całym materiałem, który podówczas w maju r. z. był już przygotowany we Francji i który odzwierciadlał niezliczone trudności, jakie trzeba było pokonać, ażeby dojść do porozumienia choć w granicach tego praktycznego wypadku, jakim jest ten pakt, który wtedy nazywał się paktem zachodnim, a który teraz nazywa się paktem reńskim, a który jest tylko wykrawkiem z olbrzymiego dzieła, jakim miał być protokół genewski. Proszę Panów! Każde słowo w tym pakcie było przedmiotem bardzo długich deliberacji, bardzo długich i ciężkich namysłów. Dlatego nie mamy prawa mówić, że rząd składając na stole Izb prawodawczych te projekty ratyfikacyjne, stawia nas. w stanie pewnego przymusu, że narzuca nam pewne źle przemyślane, lekkomyślnie przygotowane rzeczy, które zaważą na naszej przyszłości. Wcale tak nie jest.</u>
          <u xml:id="u-30.4" who="#SPosner">Słyszałem wczoraj i czytałem dziś, czytam to od długich tygodni, że na aktach locareńskich zarobią tylko Niemcy. Gdyby tak było, to przypuszczam że opinia publiczna Niemiec cieszyłaby się tylko z tych aktów locareńskich. A czytałem w gazetach niemieckich — bo niestety jest obowiązkiem polityka czytać różne gazety i tracimy bardzo znaczną ilość naszego czasu na to, ażeby czytać różne brednie w różnych dziennikach świata, otóż czytałem w różnych gazetach niemieckich, że niejaki Ludendorf, znany tej Izbie, pisze do prezydenta rzeczypospolitej niemieckiej Hindenburga, zaklinając go na honor żołnierza i na pamięć wielkich czynów, dokonywanych przez tych dwóch generałów: nie podpisuj tego aktu, bo ten akt, to koniec niezawisłości Niemiec. Stresemanna i Luter, gdy jechali do Lokarno, ażeby kłaść swoje podpisy pod aktami lokareńskiemi, otrzymali mnóstwo gróźb, grożono im śmiercią jako zdrajcom ojczyzny niemieckiej i w gazetach niemieckich różnego typu ciągle jeszcze spotykam tego rodzaju oskarżenia, że to zdrajcy. Pan Briand, znakomity chyba polityk i najzręczniejszy dyplomata francuski, opowiadało dwa dni temu w izbie deputowanych w mowie, która zrobiła kolosalne wrażenie nie tylko na jego politycznych przyjaciołach, ale na całej izbie francuskiej.</u>
          <u xml:id="u-30.5" who="#SPosner">Państwo prawdopodobnie czytali w gazetach wczorajszych, że traktaty locareńskie zostały przez izbę francuską przyjęte 469 głosami przeciw 79, bardzo rzadko spotyka się w historii parlamentaryzmu francuskiego tak olbrzymią większość i p. Briand po tej mowie, która została przyjęta nadzwyczajnym aplauzem przez olbrzymią większość izby, doczekał się tego, iż zarządzono, żeby ta mowa, która nie jest bynajmniej gloryfikacją Lokarna, tak samo jak przemówienie naszego ministra nie jest gloryfikacją, ani apoteoza aktów lokareńskich, została rozplakatowana w 36.000 gmin francuskich.</u>
          <u xml:id="u-30.6" who="#SPosner">Widzę, że przeciwnicy Locarna tworzą jak gdyby międzynarodówkę i we wszystkich krajach są to cisami Dudzie. Ci sami ludzie byli niezadowoleni z traktatu wersalskiego, ci sami ludzie byli niezadowoleni z projektu paktów gwarancyjnych, er sami Judzie byli niezadowoleni z Protokółu Genewskiego i ci sami ludzie są dziś niezadowoleni z Paktów Lokareńskich. Ja mówię, że pakty lokareńskie. to nie jakiś ideał, to nie jakiś dekalog, który nam przynoszą z jakiejś nowej góry Synai, tylko to jest to, co mogło być zrobione w danych warunkach czasu i przestrzeni przez ludzi dobrej woli, którzy się zebrali w Lokarno i po 6 latach ciężkiej bardzo próby otrzymali od krajów, od państw, reprezentujących najrozmaitsze, najsprzeczniejsze interesy, pewne minimum, które może zagwarantować na pewien dłuższy czas pokój i bezpieczeństwo światu. Powiedziano tu, że my działamy w stanie przymusu. Nie działamy w stanie przymusu, ja przynajmniej uważam, że w granicach, w jakich działa wolna wola człowieka, działamy z całą swobodą. Ale świat europejski działa w stanie przymusu!, bo sytuacja ekonomiczna, gospodarcza i polityczna świata jest taka, że ludzie rozumni, którzy nie słuchają instynktów, nie idą za odruchami serca, lecz idą wskazaniami zimnego rodzaju, mogą sobie powiedzieć: Ani chwili dłużej, bo ten świat zginie. Jeżeli dziś patrzymy na sytuację gospodarczą naszego kraju, widzimy, że w tym kraju, który przecież nie jest krajem przemysłowym, lecz w olbrzymiej swej większości, w całej strukturze, krajem rolniczym, mamy 500.000 bezrobotnych, że w tym kraju znikają wszelkie ogniska przemysłowe, że w tym kraju umiera wszystko, co Jest twórczością w przemyśle i handlu, a przed! tym krajem otwierają się perspektywy nędzy. A gdy pójdziemy do Niemiec i zapytamy Niemców dobrej woli, co jest u was, odpowiadają: U nas są 2 miliony bezrobotnych, którzy nie mają pracy, ojców, rodzin, 2 miliony t. zw. „kurzarbeiter”, którzy pracują 2–3 dni w tygodniu. Gdy zapytamy tych, którzy rządzą niemieckim funduszem zapomóg na wypadek bezrobocia, usłyszymy, że pod datą 15 stycznia 6 1/2 miliona ludzi w Niemczech żyje z tego funduszu. A jeżeli zwrócimy wzrok nasz do Francji, zobaczymy, do jakiego dna nędzy zszedł frank francuski. Do kogokolwiek pójdziemy, wszędzie ta sama troska wszędzie na ścianie anioł niewidzialny z księgi biblijnej pisze straszne słowa: mane tekel fares. Jeszcze chwila, a ten świat zginie.</u>
          <u xml:id="u-30.7" who="#SPosner">I w takiej chwili ludzie dobrej woli schodzą się w Lokarno i piszą to, co może być napisane, i zdobywają kompromis, który może stworzy na 10, na 15, na 20 lat warunki, w których może świat się będzie rozwijał. Pan Briand w wielkiej mowie, którą tu cytuję, powiedział: „P. Bartelemy, profesor, który niejako z zastrzeżeniem mówił o paktach lokareńskich, opowiadał, że ja, Briand. pojechałem nad Lago Maggiore, aby tam zasadzić drzewo oliwne pokoju. Ależ panie Bartelemy, pan się myli, to nie drzewo, ja tam istotnie zasadziłem, ale jedno tylko ziarno oliwki, ono pękło i nad nim podniósł się troszkę grunt, tak jak się podnosi grunt w polu dobrze zoranem, dobrze uprawione pod zasiew, kiedy tam ziarnka pękają, pękają i zaczynają rosnąć.</u>
          <u xml:id="u-30.8" who="#SPosner">Oto wszystko, cośmy zrobili w Lokarno, to początek początku, (le komencement du komencement) aby świat, który naprawdę chce, ażeby w Europie zapanował pokój i ażeby w Europie stworzono warunki, w którychby się narody wolne, niezależne, niezawisłe mogły swobodnie rozwijać, mógł dzisiaj przystąpić do pracy, ażeby w granicach tych paktów, w granicach tych podstaw formalnych i prawnych, które zostały w Lokarno spisano, można było przystąpić do wybudowania tego, co nazywamy pokojem i bezpieczeństwem świata!” Wysoka Izba rozumie, że wychodząc z takich założeń, mogę tylko prosić, ażeby te zostały tu ratyfikowane. Sądzę, że jeżeli spojrzeć na rzeczy obiektywnie i! spokojnie, to bez żadnej różnicy poglądów politycznych każdy Polak z całym spokojem te Pakty Lokareńskie podpisze. Jak nam tu dziś nawet sam, kol. referent dowodził, jak to później z taką wymową dowodził p. Minister Sprany Zagranicznych, pakty te w niczem nie umniejszają tego, co nam dawał traktat wersalski w niczem nie umniejszają tego, co nam dawał traktat zawarty z Francją w r. 19212. I tak na te rzeczy spoglądają we Francji, Kiedy w zeszłym roku, w maju, rozmawiałem o tych sprawach z bardzo wybitnymi politykami francuskimi, z mężami stanu, odpowiedzialnymi za politykę francuską, to powiedziano mi: Wszystko, co będzie można dla Polski uczynić, napewno uczynimy i niema ani jednej dyskusji na ten temat między nami w naszym gabinecie na Kwail i Orsaji, żeby nie było mowy o zabezpieczeniu Polski. Byłem świadkiem takich rozmów, poznałem wszystkie dokumenty, całą korespondencję, które w ciągu czterech miesięcy wymieniono między Francją a Anglią, aż do najdrobniejszych szczegółów i nie zauważyłem nigdzie jakiegokolwiek lekkomyślnego, z góry traktowania naszych interesów, przeciwnie, widziałem troskę j to zupełnie zrozumiałe, bo jeżeli Francja podpisuje pakty lokareńskiej, to nie po to, żeby oddać się po tych efektach, po tej wspaniałej ceremonii podpisu erze gnuśności, spocząć na wezgłowiu bezczynności. Briand mówił: Teraz wzywam was Francuzi do pracy, do zabezpieczenia naszej przyszłości. To jest ton, który musi wyjść i z naszej Izby. Podpisaliśmy nie traktaty nie po to, żeby spocząć, lecz żeby pracować. W XV wieku pisarz polityczny Grabowski mówił: „Granic geograficznych nie mamy, Polska jest otwarta dla wszystkich wrogów i cała naszą moc, to piersi nasze, któremi musimy bezpieczeństwo Ojczyzny osłaniać i to bezpieczeństwo stworzyć”. Dziś powiemy już trochę Inaczej, bo dziś wiemy dobrze, co znaczą armie stałe, co znaczy pokój państwa, który polega tylko na takiej albo innej ilości żołnierzy, armat i karabinów. Nie, proszę Panów, trzeba stworzyć siłę państwa na drodze prawodawstwa właściwego, na drodze wybudowania demokracji, na drodze stworzenia instytucji politycznych, któreby stworzyły z 30 milionów ludności tego państwa, 30 milionów obywateli, którym, przyszłość tego kraju jest droga tak dalece, że gotowi za tę przyszłość oddać życie. To nasza praca w tej chwili, jeżeli chcemy Pakty Lokareńskie wprowadzić w życie i wyjąć z nich wszystkie żądła, które chcieliby krytycy w nich widzieć. Proszę Panów, naszą rzeczą jest załatwić wszystkie nasze wewnętrzne sprawy, a jak wczoraj powiedziano w Sejmie, jedną z tych spraw, to sprawa mniejszości narodowych, która powinna nam bardzo leżeć na sercu, właśnie pod kątem widzenia realizacji paktów locareńskich. Sprawa ta powinna być ułatwiona w taki sposób, aby pakty nie przyniosły szkody demokracji polskiej i Rzeczypospolitej. I dlatego z głębokiego przekonania twierdza, że nam nic nie pozostaje, jak ratyfikować pakty lokareńskie i uważać je za punkt wyjścia do całej naszej dalszej polityki republikańskiej i demokratycznej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Janta Połczyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#SJantaPołczyński">Wysoki Senacie! Stanowisko klubu, który ma zaszczyt reprezentować, jest znane. Jest ono wobec przedłożeń, które nas dzisiaj zajmują, jak Panowie wiedzą, negatywnie. Nie będę panów trudził argumentacją. Ta argumentacja jest znana z prasy, znana z przemówień sejmowych, a przedewszystkiem znana nam z wywodów; które przedłożył p. sprawozdawca. Argumentacje p. senatora sprawozdawcy we wszystkich szczegółach podpisuje, tylko wyciągam z niej wręcz przeciwne wnioski.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#SJantaPołczyński">Wysoki Senacie! Nie będę mówił o szczegółach, ale pozostają z przedłożeń dzisiejszych dwa niezbite fakty, to jest, że pierwszy raz w układzie międzynarodowym została w jaskrawy sposób podkreślona różnica międzynarodowego znaczenia granic zachodnich Niemiec, a ich granie wschodnich. Granice zachodnie zostały zabezpieczone, to znaczy a contrario, że kwestia grabie wschodnie została otwarta.</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#SJantaPołczyński">Drugi fakt niezbity, to osłabienie sojuszu francuskiego. Przedłożony nam dzisiaj sojusz francuskim.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#SJantaPołczyński">To jest zasadnicza różnica z pierwszym sojusz tworzy junctim ze wszystkiemi umowami lokareńskiemi „junctim” przedewszystkiem z paktem naszem francuskim.</u>
          <u xml:id="u-32.4" who="#SJantaPołczyński">Decydującym zastrzeżeniem przedłożonego nam dzisiaj traktatu jest wobec tego, że non agression granic niemieckich jest gwarancjami mocarstwowemu zapewniona. Francja nie jest dziś w możności sama decydować, czy zaszedł „casus foederis”, ona musi porozumieć się co do tego ze swymi współgwarantami. I tutaj zachodzi, interpelacja słów, co to jest „agression”, co to jest „prowokacja”, co to jest „jaskrawa prowokacja”; zachodzi interpretacja, co do której, jak nam kiedyś sam p. Minister Spraw Zagranicznych tłumaczyły w Europie nie znalazł się jeszcze żaden prawnik, który umiał to płynne określenie zdefiniować tak, ażeby ono automatycznie działać mogło.</u>
          <u xml:id="u-32.5" who="#SJantaPołczyński">Podkreślam tylko te dwa fakty, które ujawniają, że sytuacja nasza międzynarodowa po podpisaniu traktatu lokareńskiego się osłabiła. Nie robie bynajmniej zarzutów naszemu przedstawicielowi w Locarno, jakoby w danych warunkach nie to uzyskał, coby uzyskać było można, przeciwnie jestem przekonany, że w danych warunkach nie było można nic więcej dla Polski jednać. Nie twierdzę zatem, że jest winien, że takie traktaty zostały nam przedłożone, a nawet się nie dziwię oficjalnemu optymizmowi, z którym te traktaty przedstawia. Nie było jeszcze Ministra Spraw Zagranicznych, któryby w danym razie chociażby nie „robił” oficjalnego optymizmu. Ale mimo to, fakt zostaje niezbity, że traktat sam ujawnił osłabienie się naszej sytuacji.</u>
          <u xml:id="u-32.6" who="#SJantaPołczyński">Czem są traktaty? Ja nie twierdze, że traktaty są czemś niewzruszonem, n. p. że traktat wersalski jest opoką? Traktaty są tylko facit bilans w danej chwili istniejących ustosunkować się mocarstwowych. Z tą chwilą, gdy stosunki mocarstwowe się przesuwają, z tą chwilą traktaty automatycznie albo rosną, albo słabną. W stosunku do nas ujawniło Lokarno, że nasza sytuacja zagraniczna, się osłabiła. A cóż na się daje jako ekwiwalent za to osłabienie?: Daje się nam „ducha Lokarno”. I tutaj nie potrzeba argumentów po przemówieniu p. sen. referenta, on nam bardzo obszernie i obiektywnie przedstawił jak wygląda ten duch Lokarno u tego kontrahenta, którego interpretacja jest miarodajna, to jest po stronie niemieckiej. Po stronie niemieckiej niema ani jednego ugrupowania politycznego, któreby nie widziało w traktacie lokareńskim rozwiązania rąk niemieckich wobec granicy polskiej. I jeżeli zachodzi pewne cieniowanie w pojmowaniu tej interpretacji, to tylko w tym kierunku, że jedni po dawnemu apelują do miecza niemieckiego, a drudzy twierdzą, że to będzie zupełnie niepotrzebne, bo to się zrobi drogą bezkrwawą. Oto jest różnica, jaka zachodzi między głosami ogromnej fali prasowej, a przedewszystkiem w miarodajnych przemówieniach w Reichstagu niemieckim, kiedy sprawa Locarna była na wokandzie.</u>
          <u xml:id="u-32.7" who="#SJantaPołczyński">Jak wygląda opinia angielska, także Państwo słyszeli. Więc gdzie został ten „duch Lokarno? Ten „dich Lokarno” istnieje w poetyckich słowach, które dziś po raz drugi p. Minister Spraw Zagranicznych nam przedstawił, ten duch pokoju, ten. duch pokoju; ten duch wyzwolenia, ten duch sprawiedliwości. On uderzył w górne dzwony.</u>
          <u xml:id="u-32.8" who="#SJantaPołczyński">Ja mogę na nie tylko odpowiedzieć słowami Fausta: kiedy słyszę dzwonienie dzwonów Wielkanocnych, słyszę zwiastowanie, ale brak mi Wiary.</u>
          <u xml:id="u-32.9" who="#komentarz">(Głos: Najgorszy jest ten brak wiary, to jest nieszczęście nasze)</u>
          <u xml:id="u-32.10" who="#SJantaPołczyński">Jeżeli po stronie Niemiec jest taka interpretacja, to ja jako przedstawiciel tej zagrożonej granicy, nie mogę się zdecydować na to, żeby wejść na drogę pochyłą podpisywania coraz dalszych traktatów. Niemcy podpisali rozejm, żeby zyskać na czasie. Niemcy podpisali dziś w Lokarno, gdzie się rzekomo zrzekają Alzacji i Lotaryngi; bo odkładają to na później. I my schodzimy powoli po tej linji pochyłej do coraz dalszych traktatów. Będziemy podpisywali za lat diwa może pokojowe połączenie się Austrii z Niemcami, będziemy podpisywali powrót Hohenzollernów i będziemy podpisywali przedewszystkiem rozbrojenie wedle recepty niemieckiej, zniesienie kontroli nad zbrojeniami niemieckiemi. I będzie się nam mówiło: Jesteście aktywnymi członkami zespołu narodów, wolno wam spół podpisywać, cieszcie się, że jesteście tym razem aktywni. Proszę Panów, ja na taką argumentację nie mogę niestety się zgodzić. Pragnąłbym wierzyć, ale nie wierzę w dobrą wolę kontrahentów, którzy zawierali ten układ. W dzielnicy, z której pochodzę, cała opinia natychmiast zareagowała na traktaty lokareńskie ujemnie, może nie pod działaniem czytania ich, albo kunsztownego interpretowania, ale pod działaniem naporu opinii niemieckiej, która z cała brutalnością tym razem, wystąpiła w prasie, dotyczącej naszej dzielnicy z zapowiedzią: oto idzie chwila, kiedy można podnieść kwestie granic.</u>
          <u xml:id="u-32.11" who="#SJantaPołczyński">Proszę Panów, wobec tego wnoszę, żeby Wysoki Senat przychylił się do odrzucenia tej ustawy. Przewiduję, że trudno mu będzie na to się zdecydować dlatego, że jest takie junctim pomiędzy przedłożenia akcją naszą zagranica, że obecna chwila jest wręcz przymusowa dla wielu. Co do mnie, to uważam, że od zasady „principis ohsta” nie wolno odstąpić, że nie wolną schodzić na drogę pochyłą, bo na niej niema zatrzymania. Ale szanuje i rozumiem, że wielu Panów pomimo że podzielają w duszy przekonania ujemne, jednak ze względu oportunizmu będzie musiało się zdecydować na położenie swego podpisu pod tym aktem. Jeżeli wszakże Wysoka Izba się zdecyduje przyjąć ten akt. w takim razie zgłaszam dodatki, wczoraj wniesione przez przedstawiciela naszego klubu, mianowicie jako art 3, że ustawa wchodzi w życie dopiero chwili wejścia Polski do Rady Ligi; Nie uważam, żeby to było dostatecznem remedium, ale mimo to wejście Polski do Rady Ligi do pewnego stopnia zrównoważy napór, który dziś ze strony Niemiec odczuwamy; a jako art. 4, skonstatowanie. Że ustawa niniejsza w niczem nie przesądza traktatu wersalskiego.</u>
          <u xml:id="u-32.12" who="#SJantaPołczyński">Proszę Panów, najważniejsza rezolucja jest ta, której nie zgłaszam na piśmie, ale która powinna być jako „momento” rezultatem naszych dzisiejszych obrad — to jest żeby baczyć na to, ażeby Polska stając do traktatów musiała się oglądać nie tylko na zręczność swego ministra, ale żeby była tem mocarstwem, które staje nie tylko do podpisu, ale które staje i do rady...</u>
          <u xml:id="u-32.13" who="#komentarz">(Głos: I do czynu wewnątrz.)</u>
          <u xml:id="u-32.14" who="#SJantaPołczyński">...i do czynu wewnątrz.</u>
          <u xml:id="u-32.15" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-32.16" who="#SJantaPołczyński">Kiedy w roku 1919 do Poznania zjechała pierwsza misja zagraniczna, złożona z wszystkich mocarstw Europy i Ameryki, byłem powołany także do konferencji na temat przyłączenia tych czy innych ziem do Polski. Zachodziła też tam sprawa Pomorza. Przedstawiciel Ameryki, nadzwyczaj nam przychylny Mord zapytał, czy jeżeli wam przyznane będzie Pomorze, będziemy w możności obronić je? Na to jeden z panów zauważył, że: będziemy mieli aliantów. Wtedy przedstawiciel Anglii powiedział: każdy człowiek, który upadł, ma prawo spodziewać się, że bliźniego podniesie, ale nikt nie ma prawa spodziewać się że ten bliźni będzie go stale na plecach obnosił. A przedstawiciel Francji, ambasador Noulens, powiedział: Panowie macie 10 lat czasu, aby stać się mocarstwem, jeżeli po 10 latach nie będziecie mocarstwem, to nawet dla Franci! tracicie interes. To są słowa, które powinniśmy sobie wyryć w sercach: „Polska musi być mocarstwem”. Na te ogólniki wszyscy się zgadzają. Zawsze ogólna zgoda, jeżeli mowa o ogólnikach, ale jeżeli przechodzimy do zastosowania, zawsze są zastrzeżenia. Wszyscy nas wzywają nas do zgody, wszyscy z prawej strony, z lewej strony i z centrum będą nas nawoływali do tej zgody, ale jak każdy rozumie zgodę? Otóż zgódź się na mój program; a będzie zgoda. Otóż musimy wszyscy dojść do tego, żeby wyrzec się partyjnych różnych, choćby nawet słusznych żądań, trzeba umieć się zdobyć na ofiarę na to, by Polska była mocarstwem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Buzek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#SBuzek">Wysoki Senacie! Po wyczerpującem i wszechstronnem przedstawieniu sprawy przez szanownego p. kol. sprawozdawcę, po przekonywających słowach p. Ministra i kol. s. Posnera rezygnuje z pierwotnego zamiaru, aby omówić całokształt sprawy i ograniczę się tylko do kilku uwag natury polemicznej! z bezpośrednim szanownym panem przed mówcą. Niektórych jego wywodów nie podzielam i te, których nie podzielam, a które posiadają większe znaczenie!, pozwolę sobie w krótkości tu omówić.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#SBuzek">Zdaje się, że szanowny pan kol. s. Połczyński, omawiając pakty lokareńskie, za mało uwzględnił ogólne położenie europejskie, z którego te pakty wzięły swój początek i które też będzie decydowało o ich funkcjonowaniu w życiu. Na tę część problematu zwrócił dużą uwagę szan. p. referent, a także szan. kol. Posner. Do uwag tych dorzucę tylko jedno, mianowicie, że jeżeli przecież oceniamy znaczenie tych traktatów dla nas, nie wystarcza tylko stwierdzić olbrzymią większość, z jaką te traktaty zostały przyjęte w Anglii i w parlamencie belgijskim, i bardzo znaczną, bo 6krotną większość, jaką osiągnęły one w parlamencie francuskim, lecz trzeba także zwrócić uwagę bardzo baczną na przyjęcie, jakie te traktaty lokareńskie znalazły u naszego sąsiada, który jest w tem samem położeniu, co my, mianowicie w Czechosłowacji. Otóż, szanowni panowie, wszystkie stronnictwa czechosłowackie, mówię o stronnictwach narodowości czeskiej, względnie słowackiej, oświadczyły się za temi traktatami, co dla nas posiada specjalne znaczenie.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#SBuzek">Pamiętajcie o tem, należy nam szukać odpowiedzi na kwestię, dlaczego to w Anglii, w Belgii we Francji, i w Czechosłowacji to znaczy u wszystkich naszych sojuszników taka olbrzymia większość narodu oświadczyła się za przyjęciem paktów lokareńskich? W tym celu należy nam zbadać, skąd powstał ten duch Lokarna, o którym tyle mówiono, a w który p. sen. Janta Połczyński, nie wierzy. Jakie siły wytworzyły ten duch Lokarna? Otóż wywołały go bezwarunkowo między innemi te czynniki natury ekonomicznej, o których w wymownych słowach wspominał p. sen. Posner, malując powszechną nędzę ekonomiczną u mas w Niemczech, w Anglii i w wielu innych krajach Europy. Oprócz tych przyczyn natury ekonomicznej stworzyły pakty lokareńskie jednak także potężne interesy polityczne głównych państw Europy. I proszę Panów, twierdzę, że dopóki będą istniały te realne interesy polityczne, które stworzyły ducha Lokarna, poty ten duch będzie istniał i będzie silny i z nim jako z faktem decydującym dla polityki międzynarodowej i dla położenia Państwa Polskiego należy się liczyć. Z tego powodu omówię tutaj najważniejsze interesy natury realnej, które tego ducha wywołały. Panowie wiedzą, że pakty lokareńskie zostały zawarte na podstawie wniosków niemieckich, złożonych z inicjatywy angielskiej. W żadnym kraju Lokarno nie zostało przyjęte z takim entuzjazmem i powszechnem uznaniem, jak w Anglii.</u>
          <u xml:id="u-34.3" who="#SBuzek">Jakie to realne interesy polityki angielskiej stworzyły te pakta lokareńskie? Ja widzę dwa takie interesy, które kolejno omówię.</u>
          <u xml:id="u-34.4" who="#SBuzek">Zdaną jest rzeczą, iż zawsze po każdej wojnie, Anglia stawała po stronie pobitego, bo zawsze cechą zasadniczą polityki angielskiej na kontynencie Europy było utrzymanie równowagi. Dlatego Anglia łączyła się zawsze z słabszym przeciw najsilniejszemu. Otóż należy zaznaczyć, że ta polityka równowagi jest po dziś dzień zasadą przewodnią polityki angielskiej, że jednak polityka ta występuje po wojnie w zupełnie innej szacie niż przed wojną. Gdyby Anglia stosowała przedwojenną politykę utrzymania w Europie równowagi, toby dążyła do uzbrojenia Niemiec i, do przeciwstawienia uzbrojonych Niemiec Francji. Tego Anglia nie robi, owszem, obstaje przy rozbrojeniu Niemiec i szuka utrzymania równowagi za pomocą haseł pacyfistycznych. To bardzo ważna różnica. Ona to wyjaśnia nam; dlaczego Anglia tak ogromny nacisk kładzie na przeprowadzenie rozbrojenia Francji. Z tego powodu oznaczają traktaty lokareńskie stanowczy i powiedzmy dodatni żywot w metodach przedwojennej polityki Anglii.</u>
          <u xml:id="u-34.5" who="#SBuzek">Ale jest jeszcze inny powód dla polityki angielskiej bardzo ważny, o którym, o ile się nie mylę wspomniał mimochodem s. Posner. Imperium angielskie czuje się zagrożonem w Azji, czuje się zagrożonem nawet w samej Anglii, przez wzrastającą falę bolszewizmu. Proszę Panów, kto miał sposobność mówić z Anglikami, ten wie, że obawa bolszewizmu w Anglii jest bardzo duża; boją się bolszewizmu u siebie, boją go jednak także jako tego czynnika, który rewolucje całą Azje przeciw Anglii. I dlatego, gdy się polityka Anglii zorientowała co do paktu, dążyła do tego, żeby odciągnąć Niemcy od bolszewików, Anglicy mają nadzieje, że im się uda to drogą Lokarna. Wiemy bardzo dobrze, że z tego powodu jest ogromne zaniepokojenie w Moskwie, i wiemy proszę panów, iż z tego powodu we wszystkich parlamentach komuniści głosowali przeciw traktatom, lokareńskim. Nie było takiego parlamentu, w którymby komuniści nie głosowali przeciw paktom lokareńskim, właśnie dlatego, że pakta te krzyżują zamiary rewolucyjne międzynarodówki komunistycznej. Oto zdaje mi się, że te realne interesy, które nakazywały Anglii oprzeć swoją politykę zagraniczną, przynajmniej w Europie zachodniej i centralnej, na „duchu lokareńskim”, na uspokojeniu Europy zachodniej i centralnej, na posługiwaniu się hasłami pacyfistycznymi w polityce zagranicznej, iż te interesy są tak silne i tak długotrwałe, że można śmiało duchowi lokareńskiemu rokować długie życie.</u>
          <u xml:id="u-34.6" who="#SBuzek">Ale jakie miała wyrachowanie Francja, przyjmując pakty lokareńskie. O tem mówił szan. p. kol. Posner, nie potrzebuję więc o tem tu dłużej mówić. Francuzi, upatrują bezpieczeństwo Francji w tych traktatach, a jeszcze może więcej w utrzymaniu tego nastroju umysłów, który dal początek paktom lokareńskim i które Francję pragnęły wzmocnić zapomocą tych paktów.</u>
          <u xml:id="u-34.7" who="#SBuzek">Otóż wiciu z szanownych Panów Kolegów twierdzi, że ta nadzieja Francji, jest złudna, ponieważ przyjęcie, jakie Lokarno doznało w Niemczech, nie rokuje dobrych nadzieli, zwłaszcza dla nas. Kto jednak sprawę traktuje pod kątem widzenia trochę dłuższego czasu, nie przejdzie tak lekko nad różnicą zasadniczą, jak się widzi w stosunku do Lokarna i do Polski obozu nacjonalistycznego, do którego zaliczam także Stresemanna, z jednej strony, a obozu socjalistycznego i znacznej części centrum katolickiego z drugiej strony. Nad ta różnica nie wolno nam tak lekko przejść do porządku dziennego. Proszę Panów, jeżeli mówcy socjalistyczni, a w części także mówcy centrum katolickiego w Reichstagu niemieckim, przypominam tylko mowę Fehrenbacha, stoją na tej zasadzie, że Stresemanna powinien zawrzeć w Lokarno traktat, któryby się tak samo wyrzekał wojny w stosunku do Polski, jak się jej wyrzeka co do Francji, to uważam, że jest to wielki postęp. Należy żałować, iż socjaliści i centrum nie zrezygnowali z rewizji granic wschodnich Niemiec oto dlatego, ponieważ sama możliwość rewizji granic wzmacnia wielkie elementy rozstroju, elementy mącenia, siły nienawiści i niebezpieczeństwa wojny. Z drugiej jednak strony nie podobna nie uznać, iż bezwzględnie zrzeczenie się wojny jako środka do zrewidowania granic oznacza bardzo znaczny postęp, umożliwia bowiem stopniową poprawę nastroju między narodem polskim a niemieckim, a odlej poprawy zależy ostatecznie kwestia naszych granic zachodnich. Nie należy zapominać, iż trwałe bezpieczeństwo naszych granic zdoła zapewnić definitywnie tylko stworzenie odpowiedniego nastroju w większości narodu niemieckiego.</u>
          <u xml:id="u-34.8" who="#SBuzek">Tego rodzaju postępy odbywają się bardzo powoli, ale przecież mogą doprowadzić do celu. Miałem możność śledzić bardzo dokładnie rozwój stosunków duńsko niemieckich. Mianowicie gdym przed dwoma laty miał sposobność poznać jednego z obecnych ministrów duńskich, stronnictwa socjalistycznego, dowiedziałem się, w jaki sposób Dania pragnie zabezpieczyć swoją granice wobec Rzeszy Niemieckiej. Dania zwróciła się już w r. 1920 do niezależnej partii socjalistycznej w Niemczech, by partia ta zrzekła się rewizji granicy między Danią a Niemcami i zobowiązała się granic tych bronić. Partia ta zgodziła się bez trudności, natomiast robili socjaliści większościowi pod wodza Scheidemanna wielkie trudności. Trwało to półtora roku zanim podpisali zobowiązanie uznawania granic duńsko niemieckich. Potem został jeszcze pewien czas, zanim zobowiązanie to publicznie ogłosili. A dalej mówił mi ów duński mąż stanu w ten sposób: Teraz będziemy się starali uzyskać gwarancję naszych granic od innych stronnictw niemieckich, a nareszcie będziemy starali się dostać gwarancję oficjalną od rządu niemieckiego. W roku 1924, gdym był w Kopenhadze, miałem zaszczyt mówić z ówczesnym duńskim prezesem rady ministrów, który należał do stronnictwa konserwatywnego, nie do socjalistycznego. Premier duński mówił mi zupełnie to samo, mianowicie, że ich polityka idzie w tym kierunku, by uzyskać gwarancję granic najprzód od stronnictw lewicowych a potem od samego rządu niemieckiego. Już w r. 1924 oświadczyli Duńczycy w Berlinie, że nie zawrą z Niemcami traktatu handlowego, dopóki nie uzyskają gwarancji swojej granicy. Wówczas jeszcze oświadczyła Rzesza niemiecka, iż gwarancji granic nigdy nie da. Tymczasem dowiedzieliśmy się. iż z końcem roku 1925 Rzesza niemiecka Danii gwarancie te dała.</u>
          <u xml:id="u-34.9" who="#SBuzek">Z tego wynika, iż żądanie zrzeczenia się rewizji granic to jest rzecz zależna od rozwoju historycznego a zwłaszcza rzecz zależna od rozwoju nastroju między zainteresowanymi narodami. Z tego powodu należy się domagać, by polityka nasza była tego rodzaju, by nastrój ten poprawić i by w ten sposób przyśpieszyć chwilę, w której by przynajmniej część stronnictw niemieckich naszą granicę zachodnią uznała. Przytem nie należy zapominać, iż w kwestii tej posiada także rozwój opinii publicznej w Anglii pierwszorzędne znaczenie. Jak długo z Anglii będą się odzywały głosy zachęcające Niemców do żądania rewizji granic z Polską, to oczywiście trudno się spodziewać, iżby nawet lewicowe stronnictwa niemieckie rewizji tych granic się wyrzekły, byłaby to zbyt wielka abnegacja. Z tego powodu musi nasza propaganda zwrócić uwagę opinii angielskiej, iż podtrzymując hasło rewizji granic Polski mąci stosunki w Europie i rzuca groźbę pożogi wojennej w Europie wschodniej, zatruwa atmosferę pokojową, czyli jednym słowem robi politykę niemieckiego nacjonalizmu.</u>
          <u xml:id="u-34.10" who="#SBuzek">Szanowny pan sprawozdawca, nie wiem, czy w dzisiejszem swem przemówieniu, czy też na posiedzeniu komisji wskazywał na możliwość zmiany opnij angielskiej w tym kierunku, iż Anglia stanie na stanowisku nienaruszalności naszych granic zachodnich. Wtenczas nadejdzie chwila pokojowego załatwienia sprawy naszych granic zachodnich przez dobrowolne ich uznanie conajmniej przez lewicowe stronnictwa niemieckie, zwłaszcza przez te stronnictwa, które już obecnie stoją na stanowisku, iż do wojny polsko niemieckiej bezwzględnie dopuścić nie należy. Oczywiście nastąpią te dobre skutki Locarno tylko wtenczas, jeżeli będziemy pracowali w tym kierunku, ażeby one nastąpiły, t. j. jeżeli cała nasza wewnętrzna i zagraniczna polityka będzie zgodna z duchem Locarno. Mam nadzieję, że to nastąpi i dlatego nie obawiam się tych skutków ujemnych, których się obawia szanowny kolega s. Połczyński.</u>
          <u xml:id="u-34.11" who="#SBuzek">Nie podzielam dalej obawy kolegi s. Połczyńskiego, iż Locarno jest dla nas niekorzystne, ponieważ traktaty locareńskie pierwszy raz podkreślają różnicę między granicą wschodnią a zachodnią Niemiec. Podkreślenie tej różnicy było już niestety zawarte w Traktacie Wersalskim przez stworzenie nad Renem strefy zdemilitaryzowanej. Zawsze do tej kwestii ogromne przywiązywałem znaczenie i zawsze upatrywałem w istnieniu strefy zdemilitaryzowanej nadreńskiej główną przyczynę dlaczego granice nasze nie były w Traktacie Wersalskim tak zabezpieczone jak granice Francji. Niestety, moje przewidywania pod tym względem okazały się prawdziwemi, nie można jednak żadna miarą powiedzieć, iżby dopiero traktaty locareńskie tę różnicę stworzyły.</u>
          <u xml:id="u-34.12" who="#SBuzek">Co do rzekomego osłabienia naszego sojuszu z Francją, to już p. Minister Spraw Zagranicznych omówił tę sprawę wszechstronnie, ja mogę się więc ograniczyć do uwag następujących.</u>
          <u xml:id="u-34.13" who="#SBuzek">Ody odbywały się pertraktacje w Locarno, byłem z granicą, w Rzymie i tam czytałem prasę oczywiście zagraniczną przedewszystkiem włoską, która była pod wpływem właśnie Niemiec i miałem ogromne obawy, bałem się wprost, że Locarno będzie nas dużo kosztować, że nam przekreśli sojusz z Francją. Ale gdym był w Wenecji i dostałem. do ręki tekst francuski traktatów, gdy go porównałem ze statutem Ligi Narodów, odrazu się uspokoiłem. Przestudiowałem to cztery razy i zobaczyłem, że rzeczywiście traktat polsko francuski, zawarty w Locarno, lepiej nas zabezpiecza, niż dotychczasowy sojusz polsko francuski. Traktat lokareński przewiduje wszystkie wypadki, w których moglibyśmy być zaatakowani przez Niemcy, i stanowi, iż we wszystkich tych wypadkach automatycznie winna nastąpić zbrojna interwencja Francji na naszą korzyść i to bez oczekiwania jakiejkolwiek uchwały Rady Ligi Narodów. Gwarancje te są więc tak silne, jak to wogóle w traktacie jest możliwem. Oczywiście, ażeby te gwarancie byty zawsze żywe i skuteczne, na to trzeba nam utrzymywać jak najściślejszą styczność i łączność polityczną i ideową z wielkim narodem francuskim. Trzeba nam dostosować w miarę możności naszą politykę do tych ideałów, jakie panują w wielkim narodzie francuskim, musimy dążyć do tego, by w obu naszych narodach rzeczywiście była jedność w sentymentach i jedność w głównych kierunkach polityki. Wtedy nie potrzebujemy się obawiać, o ileby przyszło do próby, żeby Francja nie stanęła z pomocą przy naszym boku. Sądzę, że póki ta gwarancja Francji istnieje i póki przynajmniej część znaczna narodu niemieckiego znajdzie formy pokojowego współżycia z narodem naszym, niebezpieczeństwa napadu Niemiec na nas nie będzie, wtenczas bowiem i te stronnictwa niemieckie, które pałają żądzą odwetu, przyjść muszą do przekonania, iż nie mają dość siły, żeby zamiary, wrogie Polsce, wprowadzić w życie.</u>
          <u xml:id="u-34.14" who="#SBuzek">Z tego powodu klub nasz żywi nadzieję, że Polska potrafi zabezpieczyć integralność granic i bezpieczeństwo Państwa drogą, wskazana w Locarno, i z tego powodu za temi traktatami głosować będziemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo! Ja również, jak i znaczna większość tej Wysokiej Izby, jestem tego zdania, że traktaty zawarte w Locarno ratyfikować należy, tylko odpowiedzialność za to będą musieli wziąć ci, którzy zawsze popierają te metody i taktykę naszego Rządu, która nas stawiała przez cały czas, kiedy się zawierały i omawiały traktaty, w położeniu przymusowem, stawiała nas w tej sytuacji, że zawsze byliśmy zmuszeni ustosunkować się do rzeczy, które zostały już dokonane, nie mając głosu nigdy wtedy, kiedy jeszcze traktaty zawarte nie zostały i kiedy byśmy głosami naszemi mogli szalę decyzji na tę lub inną stronę przechylić. Dlatego klub nasz nie odda swych głosów za ratyfikacją tych traktatów, a także dlatego jeszcze, że tak samo jak p. sprawozdawca, i my mamy szereg zastrzeżeń, obaw i jak on to nazwał, kłopotów myśli, które nam to uniemożliwiają. Mamy szereg obaw natury merytorycznej, wynikających z czytania tych paktów i nie tylko z ich czytania, lecz i z zestawienia jednych z drugiemi i z tego, co z tego zestawienia wypływa.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#SWoźnicki">Proszę Panów! P. sprawozdawca w swojem gruntownem i bardzo uczciwem przedstawieniu sprawy doszedł jednak do przekonania, że cała hipoteza paktów locareńskich jest jednak bardzo krucha. To przekonanie, jak i na referenta większości, jest bardzo oryginalne i smutne, bo po wypowiedzeniu tego zdania jednak zaproponował nam, abyśmy te traktaty zatwierdzili. A proszę Panów, zwrócę jeszcze na to uwagę, że p. referent, oraz znaczna część mówców, którzy w tej dyskusji głos zabierali, kończyli swe przemówienia mniej więcej w ten sposób: „Traktaty locareńskie zatwierdzić trzeba, one nam zagwarantują pokój, ale jeżeli chcemy mieć pokój, to bądźmy gotowi do wojny”. I to niewątpliwie z tych traktatów wynika, że chcąc mieć ten błogosławiony pokój, do którego dążymy przez Genewę i Locarno, musimy jednak być gotowi do wojny, bo rozbrojenia traktaty locareńskie nam nie przyniosły, bezpieczeństwa należytego traktaty locareńskie również nam nie zapewniają.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#komentarz">(S. Posner: Sami musimy to zdobyć.)</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#SWoźnicki">Sami musimy to zdobyć, Więc już z tego wynika ta kruchość traktatów locareńskich, które przecież nie po to były zawierane, żeby mocarstwa i kraje, które zawierają te traktaty, dążąc do pokoju, były nadal, jak przedtem, gotowe do wojny. Chodziło o to, ażeby zbliżali, się, może powolnym, ale pewnym krokiem do bezpieczeństwa wzajemnego i do rozbrojenia. Zrobiono tu porównanie między traktatem wersalskim a układami lokareńskiemi i mówiono, że dają nam one pewniejsze bezpieczeństwo. Ja tego zdania podzielić nie mogę, bo jednak czem byt traktat wersalski? Traktat wersalski był to akt, który kończył wielką europejską wojnę, był to akt, od którego wszystko w świecie przewracało się do góry nogami, z wielkiej wojny, z wielkiego kataklizmu, przeszliśmy do pokoju, a taki akt, na podstawie którego dokonywa się tak wielka rzecz, jest wielką pamiątką, wielkim aktem historycznym, w którym każde słowo ma wielką wagę i wielką cenę dla ludzkości. Późniejsze już akty, które się w innych nastrojach zawiera, przy zielonych stolikach, w czasie przejażdżek po pięknem jeziorze, w nastrojach bankietowych, te już takiego wielkiego znaczenia nie mają. Z tego, co się tam w Locarno działo i z tego, com czytał w gazetach, odniosłem wrażenie, że zjechał się szereg zacnych, bardzo uczciwych i bardzo mądrych ludzi, wybitnych mężów stanu i zaczęli się gwałtownie namawiać do tego, żeby się wzajemnie kochać, ale z tego namawiania zrobił się w całym świecie taki zamęt, że do dziś dnia nie możemy wywnioskować, czy oni tam zrobili krok do pokoju, czy nie wywołali szeregu zagadnień, które się mogą skończyć bardzo ciężkiem, bardzo ostrem powikłaniem w najbliższym czasie. Bo jednak z układów locareńskich wynikły i te dzisiejsze nasze rozważania i wczorajsze rozważania w Sejmie i debaty we wszystkich parlamentach zainteresowanych państw, a każdy, kto przemawia, wyciąga z nich taki wniosek, jaki mu się podoba. Całe szczęście, że żyją jeszcze ci, którzy traktaty te tworzyli, cale szczęście, że jeszcze sprawują rządy ci, którzy te traktaty podpisywali i ich interpretacja jest jeszcze dla tych krajów miarodajna. Ale ani p. Chamberlain nie ma takiego kontraktu z Panem Bogiem, że nigdy nie umrze i że zawsze będzie rządzić w Anglii, ani p. Skrzyński z nikim nie zawarł podobnego kontraktu. A ten, kto przyjdzie po pp. Chamberlainie, Skrzyńskim i Briandzie, może zupełnie inaczej te pakty interpretować i zupełnie inne wnioski od dotychczasowych z zawartych paktów wyciągać. To, co się tam stało, jest tylko pomnożeniem bardzo wiele wątpliwości. Traktat wersalski, to był dość długi, ale bardzo ważki i w niesłychanie podniosłym nastroju podpisany akt międzynarodowy. Ale te dodatkowe traktaty, tylko pomnażają literaturę, która na tem prawdopodobnie się nie zakończy, a przyjdzie szereg uzupełnień, komentarzy, które będą mnożyły te wątpliwości, jakie wszyscy mamy.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#SWoźnicki">Niektórzy tu w rozważaniach nad ratyfikacją tych traktatów powoływali się na to, że przecież muszą one być niezłe dla Polski, jeżeli w Niemczech jest bardzo poważna dyskusja nad tem, czy je przyjąć, czy nie przyjąć. Tylko bardzo nieznaczna większością głosów Niemcy te traktaty ratyfikowały. To samo było w innych krajach. A zatem to, co jest niedobre dla naszych nieprzyjaciół ma być dobre dla nas i dlatego powinniśmy ratyfikować. Na tem stanowisku stanąć nie możemy, mojem zdaniem należy się rzeczowo ustosunkować do tego rodzaju aktów politycznych.</u>
          <u xml:id="u-36.5" who="#SWoźnicki">P. Premier tu już zupełnie niepoważny argument przytoczył przeciw przeciwnikom ratyfikacji tych traktatów. Mówił, że stanowisko to dyktuje im wzgląd na wyborcę i podjął się nawet p. Premier temu wyborcy tłumaczyć, że w Locarno dokonany został zwrot do wiecznego pokoju, podjął się przekonać tego wyborcę, żeby był spokojny o przyszłość kraju w takich warunkach. Jeżeliby chodziło już o wyborcę, to zdaje mi się, że właśnie w kraju, wśród wyborców, jest najwięcej tego dążenia do pokoju i pragnienia pokoju i to nie tylko w naszym kraju, sfery ludowe, sfery pracujące, włościańskie, robotnicze, jak w Polsce, tak we Francji i Anglii, tak i w Niemczech i, śmiem twierdzić, w Rosji, wszystkie pragną pokoju. Niebezpieczeństwo wojny stwarza właśnie powtarzane podpisywanie i ratyfikowanie traktatów, które stwarzają w tym kierunku pewne wątpliwości i pomnażają niebezpieczeństwa wojny. Sfery ludowe, te wszędzie pragną pokoju.</u>
          <u xml:id="u-36.6" who="#SWoźnicki">Znamienna jest jeszcze ta nasza dyskusja tu w Senacie i pod tym względem, że dokonywa się z charakterystycznym i uświęconym już zwyczajowo w tej izbie ustawodawczej pośpiechem. Jesteśmy zawsze w tem przymusowem położeniu, że najważniejsze akta, które tu zatwierdzamy albo uchwalamy, muszą być uchwalone w ciągu 12, 24, 48 najwyżej godzin.</u>
          <u xml:id="u-36.7" who="#komentarz">(Głos: To prawda.)</u>
          <u xml:id="u-36.8" who="#SWoźnicki">Stawia się nas w tem położeniu, że i w komisjach musimy sprawy załatwiać, nie omówiwszy ich gruntownie, artykuł za artykułem, punkt za punktem, nie mamy możności się im przyjrzeć, a później w pełnym Senacie dyskusja jest właśnie bardzo charakterystyczna dla szeregu wypadków. Ale czy tu Rząd nie zawinił? Proszę Panów, na komisji wprawdzie p. Wiceminister Morawski tłumaczył nam, że jesteśmy związani pewnemi pertraktacjami, umowami co do terminu wniesienia tych ustaw do izb ustawodawczych, raczej nie tyle co do wniesienia do izb ustawodawczych, ile co do ratyfikacji. Zawsze tak jest, nigdy nasza własna wola w 100% nie decyduje tam nawet, gdzie decydować wyłącznie powinna, zawsze jesteśmy uzależnieni od woli innych, od woli tych, którzy sami pracują a nam dają gotowy akt do podpisu. Tak było i z tą całą pracą, która nas doprowadziła do traktatów w Locarno. Przecież od samego początku tak było. Przedewszystkiem była propozycja Niemiec; co do propozycji Niemiec było cały czas bardzo spokojnie, ani razu na Komisji Spraw Zagranicznych ta sprawa nie była omawiana, wtedy, gdy w całej Europie, w całym świecie, budziła powszechne zainteresowanie. Wówczas p. Minister Spraw Zagranicznych, obecny premier wyjechał do Ameryki. Po powrocie zaledwie na żądanie obecnego tu p. senatora Posnera przyszedł ówczesny p. Minister Spraw Zagranicznych, a dzisiejszy premier, i w ścisłem kółku poinformował nas, jakie są jego nadzieje, i jak sobie wyobraża znalezienie się Polski na tej konferencji w Locarno; był przekonany, że tam nie będziemy pominięci, jakkolwiek pewności nie miał; oczekiwał odpowiedzi z Francji i Londynu. Odpowiedzi nadeszły dość przychylne, p. Skrzyński do Locarno się udał i tam znalazł się w pozycji ubogiego krewnego, który czeka, żeby go też do stołu zaproszono. Zaproszono go wtedy, kiedy znowu przedstawiciel Polski nie miał już nic do roboty, jak tylko podpisać gotowy traktat, który zresztą ułożony, zredagowany był nie przy naszym udziale, lecz przez komisję rzeczoznawców prawników. I oto przywozi nam p. Premier Skrzyński te układy z Locarno i na Komisji Spraw Zagranicznych, na krótko tylko, na kilka dni przed udaniem się do Londynu, wypowiedział nam swoje w tej sprawie expose. I znowu niema czasu, ani w komisji, nawet w sejmowej, a co mówił o komisji senackiej, by zastanowić się nad tem, czy nie należy zażądać jakichś uzupełnień i jakichś zmian przed, podpisaniem traktatów w Londynie. Co prawda, p. premier Skrzyński zapewnił nas i kategorycznie to twierdził, że zmiany są niemożliwe, że trzeba podpisać traktaty tak, jak są ułożone, albo podpisać albo nie. I pojechał. A teraz, po powrocie z Londynu, który przecie nastąpił, zdaje się, w początkach grudnia, miał cały grudzień i styczeń na przedstawienie nam do ratyfikacji tych traktatów, na to, abyśmy w komisjach sejmowych i senackich mogli się nad niemi zastanowić; 18 lutego dopiero została tu ustawa wraz z załącznikami i traktatami przedłożona do ratyfikacji Sejmowi. Oczywiście Sejm dał sobie tyle czasu, ile potrzebował na omówienie tej sprawy, a nam dostatecznego czasu oczywiście na to nie zostawił.</u>
          <u xml:id="u-36.9" who="#SWoźnicki">Nie będę już wchodził w szczegóły rzeczowe, w rzeczowe powody, które nas zmuszają do tego, aby głosować przeciw ratyfikacji tych traktatów, muszę jednak zwrócić na jedno uwagę, a to dla tych, którzy porównują i stwierdzają, że obecny stan rzeczy jest lepszy, niż ten, który był po zawarciu traktatu wersalskiego. Zwrócę na to uwagę, że traktat wersalski i pakt Ligi Narodów stwarzały taką sytuację, że wszyscy tam byli równi, że wszyscy mieli jednakowe gwarancje, że wszystkie państwa, które weszły do Ligi Narodów, stanowiły jakby jedno towarzystwo wzajemnej asekuracji przed niebezpieczeństwem wojny. Wszyscy jednakie mieli tam uprawnienia, jednakie bezpieczeństwo, a nawet może jednakie niebezpieczeństwa wszystkim groziły. A teraz już nastąpiło pewne rozróżnienie w działalności Ligi Narodów, w układach locareńskich nastąpiło rozróżnienie na państwa pierwszej kategorii, t. zw. mocarstwa, i państwa kategorii drugiej, które nie zasługują na całkowite respektowanie swych praw, wynikających z należenia do Ligi Narodów. Jesteśmy w tej sytuacji, iż gdy Niemcy, które po traktacie wersalskim potraktowane były przez wszystkie państwa jako winowajca wojny i odsunięte od stołu obrad w Lidze Narodów, teraz zapraszane są do Ligi Narodów, a my, którzyśmy brali udział w tej wojnie, których udział w tej wojnie i zasługi zostały niedwuznacznie potwierdzone, którzyśmy w r. 1920 przez swój patriotyczny poryw nawet przez przyjaciół naszych pozostawieni sami sobie, ocaliliśmy całą Europę przed nawała bolszewicką, teraz w kwestii, czy mamy wziąć udział w Radzie Ligi Narodów równorzędny z Niemcami, jesteśmy pod znakiem zapytania i jesteśmy w tej sprawie nierównorzędnie z nimi traktowani. Uważam to za wielką krzywdę Polski, za taką krzywdę, do której nie powinniśmy dopuścić. Nasz głos, nasze votum powinno iść choć tylko za bardzo umiarkowaną rezolucją, zgłoszoną przez p. referenta, domagającą się dla nas stałego miejsca w Radzie Ligi Narodów i za nią będziemy głosowali. Ale ja tu dalej idący wniosek wyciągam. P. Wiceminister na komisji dziś oświadczył nam, że gdybyśmy dziś tu jakieś zmiany w ustawie ratyfikacyjnej — w ustawie ratyfikacyjnej, a nie w samych paktach, których zmienić przecież nie możemy — chcieli wprowadzić, leżelibyśmy uchwalili jakieś rezolucje niemiłe dla p. Premiera, to p. Premier nie pojechałby do Genewy.</u>
          <u xml:id="u-36.10" who="#komentarz">(Głos: Już pojechał.)</u>
          <u xml:id="u-36.11" who="#SWoźnicki">Otóż to, jednakże pojechał, dlatego, że widocznie uzyskał zapewnienie, że to się nie stanie. A ja się zapytam, po co jedzie p. Premier? Widocznie sam przywiązuje wielką wagę do swego wyjazdu i do tego, co ma w Genewie dokonać.</u>
          <u xml:id="u-36.12" who="#komentarz">(S. Posner: I my też.)</u>
          <u xml:id="u-36.13" who="#SWoźnicki">Tak jest, i my też. Chcę przygwoździć to, że p. Premier nie stawiałby sprawy tak kanciasto, gdyby w Senacie chodziło tylko o wymianę dokumentów ratyfikacyjnych. Chodziło o to...</u>
          <u xml:id="u-36.14" who="#komentarz">(S. Posner: Żeby uzyskać stałe miejsce w Radzie Ligi Narodów.)</u>
          <u xml:id="u-36.15" who="#SWoźnicki">...żeby uzyskać stałe miejsce w Radzie Ligi Narodów. Niewątpliwie, bardzo jestem rad, że się tak godzimy, ale w takim razie chcę tu stwierdzić, że za uzyskanie miejsca w Radzie Ligi Narodów obciążamy go odpowiedzialnością w takiej mierze, że gdyby tego nie osiągnął, to w ciałach ustawodawczych nie miałby się po co pokazywać. Chciałem tylko to podkreślić dlatego, że zdaje mi się z całej tej sprawy, i z pozostawienia jej przez p. Premiera i z tej pewności siebie, z jaką p. Premier przychodził i stawiał nas zawsze przed faktem dokonanym, że on tę sprawę sam zaczął, niech ją sam zakończy, a wtedy będziemy mieli dla niego całe uznanie. Ale trzeba będzie choć tę cząstkę zwycięstwa osiągnąć, bo traktaty locareńskie mają to do siebie, że będą wykonywane, komentowane w Radzie Ligi Narodów i jest niebezpieczeństwo wielkie dla Polski, jeżeliby tam mieli być Niemcy, a nie miałoby być nas. To żądanie kategoryczne stawiamy i takie żądanie na drogę p. Skrzyńskiemu jeszcze tam posyłamy.</u>
          <u xml:id="u-36.16" who="#SWoźnicki">Jeżeli chodzi o stale miejsce w Radzie Ligi Narodów, to nie tylko obrona zagrożonych interesów Polski jest tam naszym obowiązkiem, a jest też naszym obowiązkiem wysunięcie tam pewnych innych dróg działania, nowych myśli politycznych, które się tam mojem zdaniem realizować powinny. Bo proszę Panów, wczoraj p. Niedziałkowski, przemawiając tu z tej trybuny, zadał takie pytanie: Są niektórzy, którzy powiadają, że tych aktów ratyfikować nie należy, to jest stanowisko negatywne, ale jakie jest Wasze pozytywne stanowisko, co Wy na to miejsce stawiacie, jakiej chcecie polityki, powiedźcie? Zdaje mi się, że odpowiedź na to powinna być dana: Chcemy, jeżeli o nas chodzi, takiej polityki w Radzie Ligi Narodów, któraby prowadziła do tego, aby Europa nie była uzależniona w Lidze Narodów od decyzji Urugwaju, Paragwaju i Brazylii i innych państw, które w sprawach europejskich nie mają wiele do powiedzenia, a mają równorzędny głos z nami...</u>
          <u xml:id="u-36.17" who="#komentarz">(S. Posner: To nasi przyjaciele)</u>
          <u xml:id="u-36.18" who="#SWoźnicki">To wszystko nasi przyjaciele, tylko wśród tych serdecznych przyjaciół już niejednokrotnie zając się źle czuł.</u>
          <u xml:id="u-36.19" who="#SWoźnicki">Jestem tego zdania, że trzeba Europę, tę najbardziej cywilizowaną część świata, której interesy państwowe są najbardziej skomplikowane, wyodrębnić w Lidze Narodów z całego splotu ogólnych interesów ludzkości, żeby Interesy europejskie były rozstrzygane przez zainteresowane państwa, żeby to rozstrzyganie doprowadziło do tego, żeby tak jak teraz wiedzie interesy ekonomiczne już się zazębiają tak, że w niektórych wypadkach zanikają i polityczne granice, rozdzielające państwa. Chodzą o to, żeby w tym kierunku prowadzić politykę naszą w Lidze Narodów, aby doprowadzić do tego, by Europa upodobniła się do Stanowi Zjednoczonych Ameryki Północnej, ażeby zacierając granice polityczne wtedy, gdy chodzi o nasze gospodarcze interesy, stwarzać takie warunki, w których współpraca i współdziałanie gospodarcze wszystkich państw doprowadziły do tego, że ten ktoby w takich warunkach wywołał wojnę, był gwałcicielem pokoju w jednej rodzinie, w rodzinie europejskiej, mającej bardzo ważne wspólne interesy. Jeżeli tego rodzaju polityka na dłuższą metę będzie prowadzona, to ona nas do pokoju pewniej doprowadzić może, niż ta polityka, która stwarza polityczne, narodowe, wyznaniowe i jakieś tem inne bar jery i granice między narodami stwarza wzajemną nieufność i nienawiść, podkreślając antagonizmy, i nie podkreślając, co nas z innemi narodami łączy.</u>
          <u xml:id="u-36.20" who="#SWoźnicki">I dlatego, stojąc na tem stanowisku, jesteśmy przeciwni aktom lokareńskim dlatego, że mogą one sprawić to, iż na jakiś czas uspokoimy siłę, że oto już jesteśmy bezpieczni, że już nam wojna nie grozi zaśniemy na laurach; jesteśmy dlatego im przeciwni, że do pewnego stopnia zaciemniły, zakwestionowały i odsunęły w dal tę wielką ideę, jaką była w protokóle Genewskim. Tam były powiedziane wielkie słowa przez tych, którzy byli reprezentantami sfer kirowych Francji i Anglii, bo oni były wtedy i rządu, i przez Polskie razem z nimi. I dlatego z wiekiem truizmem przyjęliśmy protokół genewski do wiadomości. Teraz musimy zamiast wielkiej idei zadowolić silę jej strzępkami?. Chodzi o to, ażeby tej wielkiej idei nie tracić z oczu i ż doniosłość! paktów locareńskich powitaliśmy nie tylko wyciągnąć ten wniosek: Chcesz pokoju, bądź gotów do wojny, lecz j to: Chcesz pokoju bądź w duszy swej przygotowany do tego, ażeby ten pokój na całym świecie stwarzać, przez łagodzenie antagonizmów i wytwarzanie takich warunków, ażeby narody całego świata były jedną rodziną.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#Marszałek">Rozprawa wyczerpana, przystępujemy do głosowano. Najdalej idący jest wniosek o odrzucenie całej ustawy. Proszę Senatorów, którzy są za odrzuceniem całej ustawy, aby wstali,. Stoi mniejszość, wniosek odrzucony.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania nad poprawkami s. Połczyńskiego. Poprawka pierwsza, ażeby wstawić nowy art. 3: „Ustawa niniejsza obowiązuje od dnia zmiany art. 4 Paktu Ligi Narodów przez zaliczenie Polski w Skład stałych członków Radły Ligi Narodów. Proszę Senatorów, którzy są za tą poprawką, aby wstali Stoli mniejszość, poprawka odrzucona.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#Marszałek">Przystępujemy do drugiej poprawki s. Połczyńskiego, ażeby wstawić nowy art. 4: „Ustawa niniejsza w niczem nie narusza ustawy z dnia 31 lipca 1919 r. o ratyfikacji Traktatu Pokoju w Wersalu, wraz z Paktem Ligi Narodów, a w szczególności art. 10 o obecnej nietykalności terytorialnej oraz art. art. 27, punkt 7, 87, 88 i 100 ustalających wschodnie granice Niemiec, jakoteż w niczem nie narusza ustawy z duda 12 maja 1922 roku o ratyfikacji Umowy Politycznej Polsko Francuskiej z dnia 19 lutego 1921”. Proszę Senatorów, którzy są za tą poprawką, aby wstali Stoi mniejszość, poprawka odrzucona.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#Marszałek">Głosujemy obecnie nad całą ustawą bez zmiany. Proszę Senatorów, którzy są za całą ustawą, aby wstali. Stoi większość, ustawa bez zmiany przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#Marszałek">Co do rezolucji komisyjnej, nie było opozycji, mogę więc bez głosowania przypuszczać, że i rezolucja przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#Marszałek">Pozostaje jeszcze interpelacja. Proszę p. Sekretarza o jej odczytanie.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#Marszałek">Interpelacja s. Gersztańskiego i tow. z klubu Ukraińskiego do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie niewłaściwego sposobu, w jaki odbywa się rozbiórka b. soboru prawosławnego na placu Saskim w Warszawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#Marszałek">Interpelację tę przeszli p. Prezesowi Rady Ministrów. — Proponuję odbyć następne posiedzenie od dziś za 2 tygodnie, w środę 17 marca, o godzinie 4 popołudniu. Porządek dzienny będzie Panom podany na piśmie.</u>
          <u xml:id="u-38.1" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-38.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 8 min. 30 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>