text_structure.xml 69.6 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 151 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 152 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Kopciński i Banaszak. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Spraw Zagranicznych i Wojskowych o projekcie ustawy o poborze rekruta w 1927 r. (odbitka nr 467). Jako sprawozdawca głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo! Ustawa konstytucyjna przyznaje nam prawo, a jednocześnie nakłada na nas obowiązek ustalania corocznie stanu liczebnego wojska i zezwalania na coroczny pobór rekruta. Mając zaszczyt po raz pierwszy być referentem ustawy o poborze rekruta i w związku z tem zastanawiając się nad wagą tej sprawy, nad tem wszystkiem, co z poborem rekruta się wiąże, nie mogę się oprzeć wspomnieniom z niedawnej, a jednak bardzo często zapominanej już przeszłości naszej.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#SWoźnicki">W h. zaborze rosyjskim obowiązek pełnienia służby wojskowej był obowiązkiem niesłychanie ciężkim. Ciężył na każdym poborowym, przeznaczonym do służby wojskowej, jako ciężkie przekleństwo już prawie od samej kołyski. Nie mówię już o tych latach, kiedy służba wojskowa trwała przez 25 lat, a więc była obowiązkiem poświęcenia całego życia na rzecz obrony cudzej państwowości, ale nawet już bezpośrednio w latach przedwojennych obowiązek ten trwał lat 5 względnie 4 lata, a poborowy wzięty do wojska wysyłany był niejednokrotnie o kilka tysięcy kilometrów na wschód do krajów, gdzie i klimat był inny i otoczenie było często wrogie, i w tem otoczeniu musiał spędzać te kilka lat, gwarantując wolność, niepodległość i całość państwa obcego i pośrednio działając na szkodę swojego własnego narodu. To należy już obecnie do przeszłości. Obowiązek wojskowy w niepodległem Państwie Polskiem pragniemy zapewne wszyscy uczynić takim, żeby poszczególne jednostki spełniały go nietylko chętnie, ale nawet radośnie. Dlatego przy okazji zastanawiania się nad ustawą poborową zawsze pamiętać należy i o tych warunkach, w jakich znajdują się poborowi nasi w wojsku i temu również słów kilka poświęcić będę musiał.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#SWoźnicki">Jest rzeczą niewątpliwą, że armję przez czas dłuższy zapewne, a może przez czas bardzo długi, posiadać będziemy musieli. Położenie geograficzne naszego kraju jest tego rodzaju, że tylko siła militarna narazie może zabezpieczyć bezpieczeństwo Państwa. Wszak nie mamy naturalnych granic. Mili sąsiedzi również i z jednej i z drugiej strony czyhają tylko na moment osłabienia Państwa Polskiego, ażeby go na swoją korzyść wyzyskać. Zawarte przez nas sojusze są niewątpliwie bardzo dobre, częściowo może gwarantują nam pokój, przy naszej zresztą wrodzonej chęci do pokoju i przy konieczności pokojowego życia po wyczerpaniu wojennem, ale sojusze mają to do siebie, że przy sojuszu nietylko od nas zależy utrzymanie pokoju. Może zupełnie niezależnie od nas stać się coś takiego, co nas wplącze w wojnę. I to jest ta niewygodna strona sojuszu, że przy zatargu między zupełnie obcemi państwami, z których jedno będzie związane z nami sojuszem, w ewentualnej rozprawie orężnej wziąćbyśmy musieli udział.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#SWoźnicki">Traktaty również niezupełnie dobrze gwarantują nam całość naszych granic lub też komentowane są w ten sposób przez zainteresowanych, że, jak się to już teraz ostatnio okazuje, gwarancja ta nie jest całkowitą. Pozatem zjazdy międzynarodowe Ligi Narodów, związane z nią kilka razy do roku odbywające się pertraktacje międzynarodowe, stwarzają zawsze taką atmosferę, że niejednokrotnie może lepiej byłoby, gdyby tych zjazdów nie było, bo ilekroć te zjazdy odbywają się, to atmosfera jest pełna jakiegoś elektrycznego napięcia i we wszystkich pismach w całym świecie zawsze jakieś pogłoski o wojnie wtedy kursują.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#SWoźnicki">I moment obecny jest taki sam. Oczywiście, że moment taki nie może sprzyjać spokojnym rozważaniom i w momencie takim uchwalenie ustawy o poborze rekruta może być również wyzyskane w tym celu, aby udowodnić, że oto Polska się zbroi. Te domysły należy oczywiście prostować, dlatego, że jest rzeczą niewątpliwą i wszyscy tu niewątpliwie to potwierdzą, że Polska żadnego interesu w wojnie widzieć nie może. Nasz stan posiadania jest taki, że nie mamy w wojnie nic do zdobycia, a nie chcielibyśmy też nic utracić. I dlatego pokój dla nas jest nakazem, nakazem nietylko chwili, ale nakazem na czas bardzo długi, chociażby jeszcze i dlatego, że przez tyloletnią wojnę, toczona, przez obcych a następnie i przez nas samych na naszem terytorjum, tak zostaliśmy wyniszczeni materjalnie i moralnie nawet, że ewentualna wojna byłaby dla kraju naszego strasznem nieszczęściem.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#SWoźnicki">Jednak ostatnie wydarzenia na terenie międzynarodowym musiałyby budzić pewien niepokój, gdybyśmy nie mieli tej wiary, że tak nasze Ministerstwo Spraw Zagranicznych, jak i w związku z tem Ministerstwo Spraw Wojskowych liczy się z temi wszystkiemi wydarzeniami poważnie i odpowiednio się do nich ustosunkowuje. Wiadomo mi jest, że w Komisji sejmowej do Spraw Wojskowych przy dyskusji nad ustawą poborową wyrażono pewną wątpliwość przy omawianiu uzasadnienia do ustawy poborowej. Powiedziano tam mianowicie w tem uzasadnieniu w punkcie 4, że kontyngent rekruta na r. 1927 nie różni się zasadniczo od kontyngentu, uchwalonego na r. 1926, gdyż ani w dziedzinie obrony narodowej, ani w metodach wyszkolenia armji nie zaszły żadne zasadnicze zmiany. Więc powiedziałby ktoś, że jednak traktat w Rapallo, że jednak opór co do wykonania art. 16 statutu Ligi Narodów, że jednak układ w Locarno, umowa litewsko-rosyjska, że te wydarzenia wytworzyły sytuację taką, z którą Ministerstwo Spraw Wojskowych poważnie liczyć się powinno i że nie można w takim razie twierdzić, że w dziedzinie obrony narodowej nie zaszły żadne zasadnicze zmiany. Do pewnego stopnia uznając słuszność tego rodzaju zarzutów, zwróciłem się do Ministerstwa Spraw Wojskowych z zapytaniem, czy te wydarzenia na terenie polityki międzynarodowej zostały tam wzięte pod uwagę. Już w Komisji Spraw Wojskowych, w odpowiedzi na moje zapylanie stwierdzono, że te momenty wzięte zostały bardzo poważne pod rozwagę i Ministerstwo Spraw Wojskowych, obserwując z całą uwagą te wszystkie wydarzenia, dostosowuje obronność Państwa do tej sytuacji, jaka się wytworzyła przez te wydarzenia.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#SWoźnicki">Jednak pomimo tych wydarzeń Polska, chociażby w tym samym art. 4 daje dowody pokojowych tendencyj swoich przez niepodwyższanie budżetu wojska i przez niepodwyższanie kontyngentu poborowego. Budżet nasz wojskowy jest obecnie raczej niższy, niż był, a kontyngent poborowych jest uzależniony od budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych i od tych funduszów, jakie ciała ustawodawcze na ten cel przeznaczają. Więc nie może być mowy o jakiemkolwiek zbrojeniu się Państwa Polskiego i o jakiemkolwiek przysposabianiu się do wojny. To nie znaczy, że nie chcemy być do tej wojny gotowi, w razie gdybyśmy byli zagrożeni, ale Ministerstwo Spraw Wojskowych i władze wojskowe, licząc się z wydarzeniami temi na terenie międzynarodowym, nie zgłosiły jednak specjalnego wniosku podwyższającego kontyngent i podwyższającego siłę naszą zbrojną.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#SWoźnicki">Zresztą sądzę, że i Ministerstwo Spraw Wojskowych i całe społeczeństwo, że obecnie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że siłą zbrojną Państwa, siła, która ma być jego obroną, nie jest już teraz tylko to wojsko, które stoi w koszarach i które się ćwiczy. To są raczej kadry wojska a siłą obronną Państwa są jego wszyscy obywatele, którzy w pewnym wypadku, gdyby trzeba było bronić kraju, musieliby się znaleźć w szeregach. I tak rozumiana obronność Państwa jest jedynie trwałą i jedynie gwarantującą bezpieczeństwo Państwa.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#SWoźnicki">A jeżeli tak ma być, to i polityka państwowa nasza musi być do tego całkowicie dostosowana. Nie może obronność Państwa być oparta na przymusie i na rozkazach. Musi Państwo w swojej polityce wewnętrznej, gospodarczej, finansowej budować się tak, żeby w razie, gdyby obowiązek zbrojnej obrony Państwa stał się koniecznością, wszyscy spełnili ten obowiązek z chęcią nietylko w imię nakazu moralnego, ale także w imię interesu własnego, broniąc swoich materjalnych dóbr, które w Państwie Polskiem zdobyć im się udało. Sprawa więc obrony Państwa łączy się ściśle z jego polityką wewnętrzną, administracyjną, społeczną, gospodarczą, nawet oświatową. Trzeba Polskę mądrze i pięknie zagospodarować, a wtedy obronić ją będzie łatwo. Trzydziestomiljonowy naród wystawi w razie potrzeby taką armję, która oprze się nawet tym siłom przemożnym, jakie wystawić mogą nasi sąsiedzi. Wiemy, że nie liczba zwycięża, ale siła moralna, którą reprezentuje armja, jeżeli ją faktycznie reprezentuje. Rok 1920 był wyraźnym tego dowodem.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#SWoźnicki">Ale nie należałoby pragnąć, żeby do tego rodzaju zapasów dochodziło. Należy Państwo urządzić tak, aby jego siła moralna i jego wewnętrzne urządzenia stały się dla całego świata tak szanowne i tak potrzebne, aby, jak to powiedział Żeromski w „Przedwiośniu”, wszyscy do Polski odwrócili się twarzą i uznali ją za taki nowy nabytek i nowego członka rodziny narodów świata, że wyrządzona mu krzywda stałaby się krzywdą wszystkich. Trzeba aby nasze zdobycze kulturalne, zdobycze gospodarcze dawały światu tyle dobra, żeby i świat cały zawahał się przed zrujnowaniem tego pracującego dobrze i pięknego warsztatu pracy. I wtedy będziemy bezpieczni, wtedy może nawet my pierwsi będziemy mogli rzucić hasło o rozbrojeniu, a gdyby się ono u innych zaraz nie przyjęło, my sami, my większe państwo, byśmy to hasło ziścili, jak to czynią teraz małe państewka, dla których ich siła zbrojna żadną nie może być obroną. Teraz jednak jest tak, że niewątpliwie bezpieczeństwo to, o jakiem marzyćby można, nie jest udziałem Państwa Polskiego. Podkreślono to już tutaj w dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Zagranicznych, że jesteśmy raczej w niebezpiecznem położeniu politycznem. A i sam pokój, gdybyśmy go utrzymać chcieli, jest jednak rzeczą tego rodzaju, że i o nią często walczyć trzeba. Dowodem tego może być choćby stanowisko Stanów Zjednoczonych w czasie wojny światowej. Pokój był jeszcze daleko i niewiadome było, na czyją stronę przechyli się zwycięstwo, a Stany Zjednoczone zdecydowały się przystąpić do wojny w imię wywalczenia nareszcie pokoju światowego, i Stanom Zjednoczonym przypadło właśnie w udziale to, że one pokój całemu światu podyktowały. I sądzę, że państwo nieraz może się znaleźć w tem położeniu, że o pokój dla siebie walczyć będzie musiało. I dlatego, dopóki te stosunki istnieją, dopóki się coś zasadniczo w polityce międzynarodowej całego świata nie zmieni, dopóty armję będą istniały.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#SWoźnicki">Stwierdzam więc raz jeszcze, że potrzebujemy pokoju, że żadne państwo może nie potrzebuje pokoju bardziej niż Polska, ale posiadając armję, ze względu na stosunki międzynarodowe, musimy o tę armję dbać, uzupełniać jej skład i do tego aktu państwowej natury przystępujemy obecnie, Art. 5 Konstytucji mówi o obowiązku ustalenia liczebnego stanu wojska i o udzieleniu zezwolenia na pobór rekruta. Ustawa, którą mam zaszczyt przedstawić Wysokiemu Senatowi, i jedno i drugie wypełnia-atoli stanu liczebnego rekruta w ustawie tej się nie usiała. Cyfry nie są podane, a to z powodu tych specjalnych właściwości naszej ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej. Ta ustawa powołuje do spełnienia obowiązku służby wojskowej wszystkich obywateli, którzy ukończyli wiek poborowy. I dlatego określić ściśle liczbę tych, którzy do wojska wzięci zostaną, jest niepodobieństwem; ona domaga się spełnienia tego obowiązku od wszystkich. Niewiadomo, ilu w danym roku będzie tych poborowych. Oczywiście, można wziąć tylu poborowych, ażeby kontyngent tylko wypełnić, a resztę uwolnić, ale przy zasadzie szkolenia wszystkich dla tych uwalnianych byłoby to przywilejem, szczególnie jeżeli to są ludzie niepozbawieni zdolności do pełnienia służby wojskowej. W tym wypadku tylko możnaby ich zwalniać, gdyby kadry, ramy tego kontyngentu wojskowego, który jest ustalony w budżecie, nie mieściły tej liczby, która do wojska należy, Wtedy by można udzielać im czasowych odroczeń, ale według ustawy władze wojskowe w zasadzie nikogo zwalniać od wojska, nie mają prawa — mają natomiast obowiązek przeszkolenia wszystkich. Z tem wiążą się żądania bardzo szerokich warstw społecznych, reprezentowanych w Sejmie i w Senacie, co do skrócenia czasu służby wojskowej. To się da uzasadnić właśnie tym obowiązkiem szkolenia wszystkich. Jeżeli jest obowiązek przeszkolenia wszystkich, a jeżeli budżet nie pozwala na zbyt wielką ilość wojska, stojącego w koszarach pod bronią, to w takim razie należy skracać czas służby wojskowej, szkolić intensywnie, szkolić dobrze i szybko jednych, skracać ich czas służby wojskowej, aby potem wcielać do szeregów innych, którzy jeszcze szkolenia nie otrzymali i którzy przy poborze kontyngentu wojskowego pomieszczeni nie zostali.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#SWoźnicki">Będziemy mieli teraz okres cokolwiek lżejszy pod tym względem, albowiem nadchodzi czas, kiedy wskutek wojny w czasach powojennych ilość narodzin zmalała i wskutek tego nadchodzi teraz czas, że te roczniki zaczną być wcielane do wojska i będziemy mieli mniej poborowych, łatwiej ich będzie umieścić w kontyngencie, który budżet przewiduje i przeszkolenie wszystkich będzie mogło mieć miejsce. Będą mogli być nawet wzywani do przeszkolenia z powrotem ci, którzy w czasie właściwym nie zostali przeszkoleni i tak cały naród będzie mógł uzyskać przeszkolenie wojskowe.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#SWoźnicki">Oczywiście, na skrócenie czasu służby wojskowej może wpłynąć dodatnio także t. zw. przysposobienie wojskowe, niejednokrotnie bardzo namiętnie, ze względów może politycznych, może innej natury, zwalczane, ale bez którego jednak obejść się już, zdaje się, niepodobna będzie, chociażby dlatego, że w wieku młodzieńczym czy szkolnym, przechodząc pewne wyszkolenie wojskowe, młodzież będzie mogła potem uzyskać ulgi co do czasu szkolenia w wojsku. Oczywiście, musi to być przeprowadzone w ramach ścisłej tylko pracy przysposobienia wojskowego, zdala od wszelkich walk partyjno-politycznych, a sądzę, że do tego idziemy i że ten ideał niezadługo zostanie zrealizowany.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#SWoźnicki">Cyfry poborowych w Polsce ściśle określić niepodobna, a nawet powiedziałbym, że tu, w przemówieniu publicznem nie jest to wskazane; żadne państwo tego nie czyni i czynić nie potrzebuje. Powołujemy i ćwiczymy, to jasne i jawne, wszystkich zdolnych do noszenia broni. Tak postępują zresztą i inne państwa i przy systemie prowadzenia wojen, gdzie walczą nie armję, lecz właściwie całe narody, tak być musi. Taką zresztą mamy ustawę o powszechnym obowiązku służby wojskowej. Obniżenie kontyngentu wojska, jak się niektórzy tego domagają, byłoby, jak rzekłem już przedtem, tworzeniem przywileju dla pewnych kategorji wojskowych. Ten przywilej niektórzy posiadają i z niego korzystają, ale to tylko w tych razach, kiedy wymaga tego stwierdzona zupełnie praca jako żywiciela rodziny, studja nad uzupełnieniem wiadomości fachowych, nauka szkolna i inne tego rodzaju przyczyny.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#SWoźnicki">W naszym systemie wojskowym mamy zasadniczo 2 letnią służbę wojskową, jednak skrócono ją w niektórych rodzajach broni, jak np. w piechocie, i w naszym systemie obecnym mamy zróżniczkowany czas służby w pewnych rodzajach broni; mojem zdaniem jest to zupełnie słuszne. Szkolenie się w pewnych rodzajach broni może być, i powinno być, i jest niewątpliwie dużo łatwiejsze i dlatego to szkolenie jest krótsze; szkolenie w innych rodzajach broni jest trudniejsze i musi trwać czas dłuższy. P. poseł Mączyński w swem przemówieniu w Sejmie wypowiedział myśl, że czas służby powinien być zróżniczkowany nietylko według rodzajów broni, lecz w samych broniach, t. j. że np. w piechocie jedni mogą ćwiczyć się krócej, a inni dłużej. Jest to zasada do pewnego stopnia słuszna dlatego, że niektórzy mogą daleko szybciej opanować naukę i ćwiczenia wojskowe i powinni być wobec tego zwalniani. Ale w niektórych rodzajach broni jest to prawie niemożliwe. Więc np. weźmy jednostkę artyleryjską, gdzie ćwiczy, powiedzmy, 100 żołnierzy. Z tych 100 żołnierzy 5 przechodzi należyte wyszkolenie znacznie szybciej, a 95 zostaje. Należałoby tych 5 zwolnić do domu, ale skąd wziąć 5, którzy są potrzebni dla obsługi dział, które są w ich dyspozycji i do pełnienia służby, która jednak jest związana nietylko z ćwiczeniami, ale i z pewnemi czynnościami także natury gospodarczej? To rzecz trudna. A potem stwarzałoby to może nieporozumienia, skargi na niesprawiedliwość i protekcję, że protegowani są zwalniani a inni nie. Dla uniknięcia tych nieporozumień możeby jednak należało uniknąć już tego drugiego zróżniczkowania.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#SWoźnicki">Skrócenie więc czasu służby, jakkolwiek bardzo pożądane, może jednak następować tylko w miarę tego, jak szkolenie postępuje i jak jest możliwe w miarę kadr, któremi rozporządzamy. Niewątpliwie już prawie za naszej pamięci, czas służby wojskowej skrócił się bardzo znacznie, a wiemy z opowiadań naszych ojców czy dziadów, że była 25-letnia służba wojskowa, a więc od tej 25-letniej służby, poświęcającej cały czas życia człowieka, do dwuletniej i półtorarocznej, którą mamy obecnie, przeszliśmy już bardzo duży etap skracania czasu służby, nie możemy więc twierdzić, że dwuletnia służba jest takiem minimum, poza które pójść nie można, tylko należy to czynić stopniowo.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#SWoźnicki">Procent poborowych w stosunku do liczby ludności naszej jest u nas większy, niż w innych państwach. Tak wykazuje statystyka. To znaczy, że mamy młodzieży więcej w chwili obecnej. Teraz wobec tych roczników wojennych, które będą nadchodziły, ten procent się zmniejszy i właśnie będzie czas na przeszkolenie pozostałych. Procent zaś zdolnych do noszenia broni wśród poborowych jest jednak u nas bardzo niski, a to dlatego, że wojna odbiła się niewątpliwie na stanie zdrowia i obniżyła zdolność do noszenia broni, zdolność do służby wojskowej. Młodzież nasza jest bardzo wycieńczona i dlatego wymaga pewnych względów przy zaliczaniu jej do służby wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#SWoźnicki">Stawiennictwo obowiązanych do poboru polepsza się z roku na rok. Byliśmy przyzwyczajeni za rządów zaborczych do uchylania się od powinności wojskowej i było to do pewnego stopnia nietylko tolerowane, lecz tolerowane z pewną daleko idącą wyrozumiałością. Komu się udało za czasów rządów zaborczych uchylić się od wojska, ten był uważany za człowieka sprytnego, który uniknął tej przykrości, jaką była służba wojskowa. Ta tradycja trwała nawet, jeżeli chodzi o pobór do wojska, w 1920 r. Tych, którzy należeli do poboru, to bezpośrednie niebezpieczeństwo nie bardzo umiało zmusić do stawienia się do wojska i zawsze trzeba było liczyć na elementy ideowe, które na każde wezwanie do dobrowolnego spełnienia tej ofiary krwi stawały. W 1922 r. np. z tych, którzy byli obowiązani do stawienia się do poboru, stawiło się 70%. Co roku prawie ten procent podwyższał się o 5, tak, że obecnie mamy już około 90% tych, którzy do stawienia się są zobowiązani. Jednakże muszę tu z zadowoleniem zwrócić uwagę na pewien fakt niewątpliwie bardzo znamienny i radosny, to jest, że uchylanie się od spełnienia powinności wojskowej zdaje się być coraz rzadsze, a nie jest też przywilejem jakieś specjalnej narodowości, bo jest mniej więcej równy procent.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#komentarz">(Głos w centrum: Z wyjątkiem żydów!)</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#SWoźnicki">Jedne narodowości, wchodzące w skład Państwa Polskiego, uchylają się bardziej, a inne mniej, ale Polacy nie stanowią elementu najlepszego pod tym względem. Pod względem państwowym ma to znaczenie niezwykle pocieszające. Sądzę, że będzie wskazane przytoczyć te cyfry, nie wyciągając z nich zbyt daleko idących wniosków. Te cyfry były wczoraj kwestjonowane na Komisji Spraw Wojskowych, ale przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wojskowych sprostował twierdzenia tych, którzy chcieli wiarogodność tych cyfr obalić. Wiec według obecnej statystyki Polaków 3% uchyla się od spełnienia obowiązku służby wojskowej, Niemców 6%, Żydów 8%, a znamienne jest, że Białorusinów i Ukraińców uchyla się od służby wojskowej tylko cokolwiek ponad 2%. To ostatnie właśnie nazwałem bardzo znamiennym i pocieszającym objawem dla Państwa Polskiego. Widać, że jednak stosunek szerokich mas ludowych białoruskich i ukraińskich do Państwa Polskiego nie jest tak negatywny, jakby się to z niektórych enuncjacyj publicznych wydawało.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#SWoźnicki">Bolączką prawdziwą w tej całej sprawie jest uchylanie się od spełnienia powinności wojskowej naszej młodzieży studjującej. Jeżeli się zestawi liczbę udzielonych odroczeń, a potem liczbę tych, którzy skorzystawszy z odroczenia, stawiają się później do wojska, to liczba stawiających się później jest znikomo mała; przychodzą i domagają się nowych odroczeń, wykręcają się w najrozmaitszy sposób od spełnienia tego obowiązku. To do pewnego stopnia możnaby może usprawiedliwić życiowemi warunkami; człowiek po ukończeniu uniwersytetu chciałby jak najprędzej korzystać z nabytych w nim wiadomości i zacząć pracować w swoim zawodzie, nie utracić nic ze zdobytej wiedzy, a musi wtedy iść do wojska. To też podzielam pogląd władz wojskowych na tę sprawę, że byłoby może bardzo wskazane zachęcić młodzież do wstępowania do wojska zaraz po zdaniu matury.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#SWoźnicki">Jest to nawet dla tej młodzieży dużą ulgą, bo po maturze zaraz w czerwcu młodzieniec może być wcielony do wojska, a że ma półtoraroczną służbę, więc będzie w wojsku czerwiec, lipiec, sierpień do października, to jeden kwartał, potem rok, a potem w październiku już władze wojskowe zwalniają ich na studja uniwersyteckie. Więc wszelkie możliwe ulgi w tym kierunku uzyskują, obowiązek jest spełniony, a właściwie tylko rok w studjach tracą, wstępując do wojska po maturze.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#SWoźnicki">A lak to się dzieje po ukończeniu uniwerystetu, po ukończeniu Studjów wyższych? Po ukończeniu studjów wyższych brani są do wojska w tym czasie, kiedy wzywani są wszyscy, więc w październiku. Od października do października jest rok służby, potem pół roku, więc na wiosnę następnego roku są zwalniani z wojska. Wiosna, lato, okres wakacyj, to okres kiedy zdobycie jakiejkolwiek pracy jest trudniejsze, tak, że właściwie wtedy tracą dwa lata wskutek służby wojskowej. Jest to niewspółmierne i gdyby Ministerstwo Spraw Wojskowych w jakichś odezwach do młodzieży, czy jakichś broszurach, któreby były rozdawane w wyższych klasach szkoły średniej, wyjaśniło tę okoliczność i dogodności dla młodzieży, aby swój obowiązek przeszkolenia wojskowego zaraz po maturze spełniała, to byłoby to bardzo wskazane obu stronom wyszłoby na korzyść.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#SWoźnicki">Jest również bolączką armji to, że do szkół oficerskich bardzo mało wstępuje młodzieży i wskutek tego kadry naszego wojska będą musiały z czasem się kurczyć. I tu, mojem zdaniem, jakieś wezwanie władz wojskowych do młodzieży, jakieś skierowanie ich w stronę tego zawodowego kształcenia byłoby rzeczą bardzo wskazaną, ażeby w ten sposób nie wyzbywać się tego zawodowego elementu wśród oficerów.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#SWoźnicki">Jeżeli już mówię o popularyzacji pewnych konieczności państwowych wśród młodzieży, popularyzacji tego, że byłoby z korzyścią dla młodzieży wstępować do wojska po maturze, to równieżbym wskazał na konieczność może spopularyzowania naszej ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej wśród szerokich mas, dlatego, że służba wojskowa jest obowiązkiem, od którego uchylenie się, niespełnienie go, pociąga za sobą bardzo ciężkie represje, a bardzo często procent uchylających się od służby wojskowej bardzoby może zmalał, gdyby wszyscy dokładnie wiedzieli, czego Państwo od nich pod tym względem wymaga. Dlatego wydanie broszury, popularyzującej ustawę o powszechnym obowiązku służby wojskowej, byłoby, mojem zdaniem, bardzo wskazane.</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#SWoźnicki">Jeszcze na jedną rzecz pragnę zwrócić uwagę. Zasadniczy pobór wojskowych odbywa się w maju, a następnie żołnierze, już ci pobrani, zaliczeni do wojska, wcielani są do armji w kilka miesięcy później. To wpływa na to, że bardzo wielu w tym czasie stara się obniżyć swoją zdatność do wojska i ulec powtórnemu sprawdzeniu tej zdatności. Następują umyślne okaleczenia, których możeby nie było, gdyby zaliczony jako zdolny do wojska, wzięty był natychmiast, natychmiast, to rozumiem w ciągu tygodnia, czy dwóch tygodni. Ma on 20 lat czasu na oswojenie się z myślą, że obowiązek wojskowy spełnić trzeba, więc kiedy przychodzi chwila, że on jest zaliczony do wojska, to wystarczy, gdy mu się da jakiś krótki czas na zlikwidowanie zobowiązań i spraw rodzinnych, a następnie niech idzie do wojska i niech spełni ten obowiązek. Uchylających się będzie w ten sposób mniej, bo w tym okresie, kiedy już zdobył tę pewność, bo przedtem myślał, że może mu się uda, może stan zdrowia jego uznają za niewystarczający, za zły, więc gdy mu powiedzieli, że jest wzięty do wojska, to wtedy psychologicznie jest zrozumiałe, że nieraz stara się on obniżyć swą zdatność do wojska. Nie chcę się powoływać na przykłady państw zaborczych, ani uważać, że wtedy było lepiej, ale tu w b. Kongresówce byliśmy do tego przyzwyczajeni, że w tydzień po poborze zakwalifikowany do służby wojskowej wcielany był do armji, jakkolwiek wtedy ta służba wojskowa była daleko większą tragedją, niż obecnie.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#SWoźnicki">W roku ubiegłym w Sejmie, jak i w Senacie w dyskusji nad ustawą poborową bardzo gorącą dyskusję wywołała sprawa ordynansów. Niektórzy posłowie bardzo ostro atakowali tę instytucję, domagając się jej zniesienia, niewątpliwie wychodząc z słusznego założenia, że jeżeli rodzina oddaje syna do spełnienia obowiązku służby wojskowej, do przeszkolenia wojskowego, to nie poto, żeby się on tylko wysługiwał oficerowi, pełniąc nieraz niezgodne z żołnierskim obowiązkiem posługi. Ta sprawa była wyjaśniona przez przedstawiciela Ministerstwa Spraw Wojskowych. Obecnie ani w Sejmie, ani na komisji senackiej sprawa ta nie była poruszona. W Sejmie zresztą na komisji, o ile mi wiadomo, tylko mimochodem tę sprawę poruszono, uznając do pewnego stopnia za wystarczające wyjaśnienie przedstawiciela Ministerstwa Spraw Wojskowych. Stwierdzić należy, że powoli idziemy do likwidacji tej instytucji, w miarę możności, jakie posiada wojsko.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#SWoźnicki">Z radością stwierdzić należy, czego nikt w Komisji Spraw Zagranicznych i Wojskowej naszego Senatu nie kwestjonował, że poprawiła się też znacznie w ostatnich czasach w wojsku sprawa żywienia żołnierzy. Według zestawienia statystyczno naukowego, które otrzymałem od Ministerstwa Spraw Wojskowych, przedstawia się tak, że przed wprowadzeniem gospodarki ryczałtowej w wojsku wartość kaloryczna żywności wojskowej stanowiła niespełna 3.500 kaloryj, obecnie po wprowadzeniu gospodarki ryczałtowej wynosi 3.600 kaloryj. Jest to mało, ale porównajmy to z cyframi, jakie są w innych państwach. Ministerstwo Spraw Wojskowych zawiadamia, że we Francji wynosi ta wartość kaloryczna 3.588 kaloryj, a więc mniej więcej tyle, co u nas, w Ameryce 3.500, w Rumunji 3.479, w Turcji 3.390, we Włoszech 3.012. Wszędzie w tych państwach norma jest niższa, niż w Polsce. Większą niż w Polsce ma Anglja, 3.729, i Rosja, 3.691; więc te dwa państwa mają więcej, inne zaś państwa, które wymieniłem, mają mniej. I rzeczywiście, o ile przed kilku laty bardzo częste były narzekania na złe żywienie żołnierzy w wojsku, to teraz niejednokrotnie zapytywani przez nas ci sami żołnierze urlopowani, czy też rodzice tych żołnierzy skarg już nie wnoszą. To się uspokoiło.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#SWoźnicki">Dlatego też z wielkiem zdziwieniem wysłuchali, być może wszyscy, a wielu z zaniepokojeniem, uwag skarg, które na nasze władze wojskowe zostały rzucone z tej trybuny w Sejmie przez p. posła Pankratza. Ponieważ byłem słuchaczem tej mowy mię również uderzyły te cyfry i fakty, które zostały przezeń przytoczone, umyślnie wczoraj na komisji zainterpelowałem w tej sprawie przedstawiciela Ministerstwa Spraw Wojskowych, a otrzymane przez nas wyjaśnienia, poparte dokumentami, które przedstawił p. pułkownik Petrażycki, obaliły prawie całkowicie wszystkie te oskarżenia i uspokoiły nas pod tym względem, że dane i wiadomości, które zostały tu podane przez p. Pankratzta, nie są zgodne z istotą rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo! Poza swojem przeznaczeniem właściwem wojsko u nas spełnia jeszcze wielką rolę unifikacyjną. Zaciera ono psychiczne i kulturalne różnice, powstałe między nami wskutek długoletniego istnienia zaborów. Wojsko niewątpliwie godzi i zapoznaje z Polską, z jej historją, z jej tradycjami i z jej kulturą nasze mniejszości narodowe.</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#SWoźnicki">Jestem przekonany, że wymaganiom Konstytucji w sprawie poboru rocznika i dziś stanie się zadość. Kwestja kontyngentu załatwiona jest już od pewnego czasu w sposób właściwy przez cyfry budżetowe, zezwolenie zaś jako sprawa, której w naszych warunkach nie możemy traktować jako kwestji zaufania do Rządu, znajdzie również załatwienie w Wysokim Senacie.</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#SWoźnicki">Na placu Saskim we wspaniałym grobowcu, czcią narodu otoczony, śpi snem wiecznym nieznany żołnierz polski. Jest to symbol naszej walki o niepodległość Polski. Właśnie w tej walce przekazał nam w spuściźnie nietylko szczęście posiadania wolnego Państwa, lecz i obowiązek bronienia go przed niebezpieczeństwem. Cząstkę tego obowiązku spełnimy dziś, głosując za ustawą i życząc Państwu, aby armja nasza już przez sam fakt swego istnienia, a bez konieczności uciekania się do akcji zbrojnej, gwarantowała nam utrzymanie zdobytej niepodległości i całości naszych granic.</u>
          <u xml:id="u-2.34" who="#komentarz">(Brawa. S. Makarewicz: Ślicznie powiedziane zakończenie.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#Marszałek">Nikt już głosu nie żąda. Przystępujemy do głosowania. Komisja Spraw Zagranicznych i Wojskowych wnosi o przyjęcie ustawy w brzmieniu sejmowem bez zmian. Proszę Senatorów, którzy są za przyjęciem, aby wstali. Większość. Ustawa bez zmian przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 2 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1927/28, a mianowicie część 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych. Jako sprawozdawca głos ma s. Osiński, S. Osiński:</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#Marszałek">Wysoka Izbo! Z powodu nieobecności sprawozdawcy s. Januszewskiego, który gości wraz z delegacją sejmową i senacką we Francji, zastępczo referuję budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych. Bardzo szczegółowo zredagowany budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych jest wydrukowany w druku senackim nr 34, cz. 6, nie będę więc powtarzał go tembardziej, że Panowie Senatorowie mieli możność przeczytać to sprawozdanie. Poprzestanę więc tylko na wymienieniu ogólnych sum budżetowych, które powierzamy Ministerstwu Spraw Wojskowych dla zorganizowania obrony granic Rzeczypospolitej. Sumy te są bardzo skromne, można nazwać budżet Ministerstwa Spraw Wojskowych typowym budżetem wegetacyjnym. Oto są cyfry, które same za siebie przemawiają:</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#Marszałek">Wydatki ogólne wynoszą 610.803.635 zł, dochody zamknięte są w wysokości 10,267.665. Jeżeli jeszcze weźmiemy dział przedsiębiorstw, to widzimy, że wpływy wynoszą tam 29.625.000, a wydatki 43.625.000 W tym roku Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu miała bardzo szczęśliwą myśl uchwalenia rezolucji, która wzywa Rząd do stworzenia funduszu obrony narodowej, funduszu, któryby pozwolił na ustalenie polityki przysposobienia wojskowego. W dzisiejszych warunkach, kiedy sumy wnoszono do każdego budżetu, polityka racjonalna przysposobienia technicznego wojska jest wprost nie do pomyślenia.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek ks. Stychel.)</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#Marszałek">Rezolucja ta brzmi, jak następuje:</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#Marszałek">„Senat wzywa Rząd, by w ciągu okresu budżetowego 1927/28 r. przedłożył projekt ustawy o funduszu obrony narodowej. Wysokość tego funduszu winna być określona na dłuższy szereg lat, np. na lat 10 i rozłożona w ciągu tego okresu czasu na sumy, które figurować winny co rok w budżecie ogólnopaństwowym. Fundusz ten winien znaleźć pokrycie:</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#Marszałek">1) w sumach, przewidzianych w budżecie;</u>
          <u xml:id="u-3.8" who="#Marszałek">2) w specjalnie uchwalonych przez ciała ustawodawcze na ten cel wpływach skarbowych;</u>
          <u xml:id="u-3.9" who="#Marszałek">3) w pożyczkach wewnętrznych;</u>
          <u xml:id="u-3.10" who="#Marszałek">4) w publicznych ofiarach, darowiznach, zbiórkach i t. p.</u>
          <u xml:id="u-3.11" who="#Marszałek">Kredyty tego funduszu nie powinny podlegać zamknięciu z końcem okresów budżetowych.</u>
          <u xml:id="u-3.12" who="#Marszałek">Fundusz ten winien być użyty tylko na realizację zaopatrzenia armji i narodu na wypadek wojny.</u>
          <u xml:id="u-3.13" who="#Marszałek">Plan realizacji tego funduszu winien być zatwierdzony przez Komitet Obrony Państwa.</u>
          <u xml:id="u-3.14" who="#Marszałek">Rozliczenie z realizacji tego funduszu winno być traktowane osobno z zabezpieczeniem tajności, w ramach przepisów o rozliczaniu się z funduszów państwowych, o ile wniesiona ustawa o funduszu obrony narodowej nie będzie stanowić inaczej”.</u>
          <u xml:id="u-3.15" who="#Marszałek">To jest, proszę Panów, rezolucja, którą komisja senacka uchwaliła i którą też przedstawiam Senatowi do uchwalenia.</u>
          <u xml:id="u-3.16" who="#Marszałek">Nadmienić jeszcze muszę, że budżet, który mam zaszczyt referować, pozostawiono w takim stanie, w jakim uchwalił go Sejm i w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej proszę Wysoką Izbę o uchwalenie tego budżetu w brzmieniu takiem, jak jest przedstawiony w sprawozdaniu komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. Banaszak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#SBanaszak">Wysoki Senacie! W r. 1919 — krótkie wspomnienie na wstępie — w Ostrowie Poznańskim poświęcono sztandar pułku ostrowskiego, czy leszczyńskiego, nie pamiętam już. Wtedy był głównodowodzącym wojsk poznańskich p. gen. Dowbór-Muśnicki. Po uroczystościach odbył się obiad. Na tym obiedzie, jak zwykle, przemawiali przedstawiciele władz cywilnych, kościelnych, starosta, burmistrz, dziekan, mów było bardzo dużo, może 14, a wszystkie kończyły się toastem. Byłem tam również dlatego, że jako wiceprezes wojskowego sądu doraźnego podlegałem służbowo gen. Dowborowi-Muśnickiemu. Kończyły się te mowy: Niech żyje armja poznańska, niech żyje gen. Dowbór-Muśnicki! — tak, że ja uszom swoim nie wierzyłem, pytałem się, co to jest, czy tworzymy jakąś dzielnicową armję i dzielnicowe bożyszcza? Tu się uprawia kult Dowbór-Muśnickiego, gdzieindziej kult Hallera, gdzieindziej Piłsudskiego. I tak już w zaraniu naszej niepodległości, zamiast pracować w tym kierunku, ażeby tworzyć jak najprędzej jedną jednolitą armję narodową, ażeby zapomnieć jak najprędzej o dzielnicowości, pracowało się nad tem, ażeby tworzyć jakieś specjalne bożyszcza specjalnych części naszej armji, a więc naszego narodu. Ja wtedy, idąc po linji tej polityki, której wtedy, jak i obecnie, był przedstawicielem obecny Marszałek Senatu p. Trąmpczyński, byłem przekonany, że to dla Polski jest bardzo niebezpieczne. Rozumiałem, że żołnierz będzie kochał swojego wodza — tak było zawsze. Tego ukochanego wodza, który żołnierza prowadzi po zwycięskiej walce do domu, żołnierz zawsze będzie kochał i szanował. Tak było za czasów Hannibala, Cezara, Napoleona, Dąbrowskiego i t. d. Wtedy zabrałem głos i powiedziałem: my nie uznajemy dowborczyków, nie uznajemy hallerczyków, u nas nie ma legjonistów i piłsudczyków. Armja powinna być jedna jedyna, narodowa, ukochane dziecko całego narodu, armja powinna być źrenicą narodu i sumieniem jego sprawiedliwości i praw, bo armja jest więcej niż tem, czem ją nazwał p. Wicemarszałek Woźnicki, referując właśnie ustawę o poborze rekruta, armja jest więcej niż ramieniem obronnem granic Rzeczypospolitej. Armja ma jeszcze zaszczytniejsze i o wiele szczytniejsze znaczenie. Armja to jest ostateczny wyraz prawa i sprawiedliwości. Kiedy już prawo z wagą swoją i oczyma zakrytemi nie może dać sobie rady, kiedy się już zrywają traktaty międzynarodowe, traktaty światowe, wtedy przychodzi sprawiedliwość w postaci miecza i armja i wojsko dyktują nowe prawa i nowe ustawy. Dlaczego ja to mówię? Ponieważ armja jest wielkim symbolem i stróżem prawa. Dlatego w armji samej prawa, ustawy powinny być respektowane i szanowane.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#SBanaszak">Armja nasza, jako dziecko ukochane całego narodu, jest według obowiązującej ustawy konstytucyjnej i pragmatyki oficerskiej wyłączona od polityki i nie może się siać instrumentem jakiejkolwiek politycznej władzy. Ona jest bezpartyjna, ona jest rycerska i dlatego bezpartyjna, a bezpartyjna, ponieważ ma być rycerską. Partyjnictwo w armji przeszkadza temu wielkiemu szlachetnemu celowi rycerskości i bitności armji naszej.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#SBanaszak">Jeżeli mówimy dziś o budżecie Ministerstwa Spraw Wojskowych, to muszę poruszyć dwa zagadnienia, które są objawem, albo które robią nazewnątrz w opinji publicznej takie wrażenie, jakoby — nie mówię o osobach, tylko o systemie — jakoby system, jakoby kierownictwo najwyższe nie zawsze przestrzegało ustaw i prawa.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#SBanaszak">Proszę Panów, jest rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej, które zmienia ustawę emerytalna. Formalnie wziąwszy, zmienia to rozporządzenie ustawę emerytalną, ale materjalnie, merytorycznie, zmienia ono pragmatykę oficerską z r. 1922. Dla mnie niema żadnej wątpliwości, że pragmatyka oficerska jest kontraktem, że się tak wyrażę, dwustronnym, bo oficer, który poświęca się zawodowej służbie wojskowej, toć on poświęca się jej dlatego, że obejrzał sobie pragmatykę oficerską, zgóry przestudjował swoje obowiązki, a także swoje prawa. I teraz oficer, mając tę pragmatykę, spodziewa się, że te jego prawa będą respektowane; naraz widzi jak jednem pociągnięciem pióra chce się go pozbawić tych praw, które rzeczywiście należą do jego praw nabytych, bo ja uważam, że to jest prawo cywilne, prawny stosunek obywatelski, obywatela-oficera do naszego Państwa, nie prawo publiczne. Tutaj nie powinniśmy iść za teorją prawników, która mówi, że w dziedzinie prawa publicznego możemy prawo przekreślać, że niema prawa nabytego — tu przeciwnie zachodzi stosunek cywilny obywatela-oficera do Państwa. Tutaj jednem pociągnięciem pióra zniweczyć i pozbawić go tych praw — to jest bezprawne. Na to niema rady.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#SBanaszak">Wszelkie inne argumenty nie mogą mnie przekonać. Są prawnicy, którzy mówią, że żadnych praw mu się nie odbiera, przeciwnie został odrazu o 7 lat starszym i korzysta z emerytury, jakąby miał wówczas. To jest złudzenie. Taka dedukcja prawnicza nie może nas przekonać. Owszem, jeżeli ktoś już jest generałem broni i 7 lat przed terminem postawiono go w stan nieczynny, to jest możliwe, że jego pełna emerytura będzie się równała pensji generalskiej, aczkolwiek i tu przecie traci funkcyjne i inne dodatki, Ale weźmy młodego podpułkownika, którego odrazu się robi o 7 lat starszym. Jemu odbiera się dwie rzeczy: najpierw możność awansu, boć emerytura pełna liczy się według ostatniego stopnia, w jakim on służy; więc żadna dedukcja prawna nie przekona mnie, że tu niema odbioru nabytych praw obywateli polskich.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#SBanaszak">Rozumiem, że musi nastąpić pewne odmłodzenie, i rozumiem, że mogą być oficerowie w wysokich szarżach, którzy stargani życiem, zmarnowani na polu bitwy, zmarnowani jako żołnierze, rycerze, już nie mają sprężystości duszy i ciała i muszą iść „w odstawkę”. Bezwątpienia tacy będą. I tym obywatelom cześć, bo stargali siły swoje męskie dla Ojczyzny. Ale społeczeństwo jest zaniepokojone, bo nie może wyobrazić sobie, żeby odrazu było aż tylu tych kandydatów fizycznie niezdolnych, zmarnowanych; mówią o setkach, mówią i o tysiącach. Dziś czytamy, że znowu przychodzą nowe rugi i pytamy, dlaczego? Wprawdzie p. Minister Wojny tłomaczył w senackiej Komisji Spraw Zagranicznych i Wojskowych, że Skarb nic nie traci przez to robienie nowych emerytów, bo i tak było za dużo oficerów w wyższych rangach, więc gdy nie będzie się robiło nowych awansów, to równowaga budżetowa zostanie.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#SBanaszak">Ale nie o to chodzi. Przecież armja ma być absolutnie apolityczna, bo armja jest najszlachetniejszym naszym skarbem. Właśnie obawiamy się, czy te posunięcia nie podważą prawnego i moralnego stanu w armji naszej. Ja sobie nie mogę wyobrazić, żeby w duszy młodego jeszcze oficera, u młodego jeszcze pułkownika, któremu się w ten sposób krzywdę robi, jednakowoż nie został jakiś niepokój, jakieś niezadowolenie, jakieś wzruszenie, jakaś niechęć. Czyż on nie musi sobie powiedzieć: — przecież to są ludzie wykształceni, ludzie inteligentni — Boże drogi, dlaczego taka krzywda? Przecież ja jeszcze jestem w pełni sił i powinienem pracować dla kraju, ja dla niego pracować chcę, a odrazu wysyła się mnie na zieloną trawkę! Czy to nie podważa moralnego stanu naszej armji i czy to nie może podważać nawet sprężystości, bitności, zespolenia w duchu jedności, który powinien być duchem armji naszej? A w komisji przytoczono nazwiska, nazwiska cenione, nazwiska znane, szanowane, nie chcę ich tu przytaczać, tak, że opinją publiczna jest zadziwiona i słusznie, i cieszylibyśmy się, gdyby z tego miejsca p. Wiceminister Spraw Wojskowych dał nam jakieś słowo wyjaśnienia, dał nam jakieś zapewnienie, że rugi te ustaną.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#SBanaszak">Teraz przychodzi drugi punkt, o którym chciałem pomówić. Tu będę mówił krótko, dlatego, że dnia 12 stycznia 1927 r. zapadła jednomyślna uchwała całego Senatu, ażeby petycję lwowską o uwolnienie p. generała broni Rozwadowskiego przesłać Rządowi do uwzględnienia. Tu mogę się streścić. Faktem jest, że sędzia śledczy czy prokurator przez 10 miesięcy nie zdołał zrobić aktu oskarżenia. Gdyby chodziło o największą zbrodnię, o zbrodnię nadzwyczaj skomplikowaną pod względem faktycznym, powiedzmy, o wielkie defraudacje w banku, który ma tyle i tyle filij, o tranzakcje z bankami zagranicznemi, tranzakcje z czekami, fałszowanie książek i t. d. i t. d., gdzie trzeba znawców badać, toby taka trudność skonstruowania aktu oskarżenia była zrozumiała. Ale tu chodzi o rzecz zwyczajną, chociaż bardzo ciężką, więc jeżeli prokurator nie przygotował aktu oskarżenia w ciągu 2 miesięcy, w ciągu 3 miesięcy, to doświadczenie uczy, Wysoki Senacie, że taki prokurator wogóle nie będzie mógł zbudować aktu oskarżenia. Jeżeli zaś go napisze i sądowa rozprawa główna się odbędzie, nastąpi uwolnienie, bo niema faktów. Jestem najgłębiej przekonany, że gen. Rozwadowskiemu żadnych czynów karygodnych nikt nie będzie mógł udowodnić. Przyznam się, że aktów nie czytałem nie mam do nich dostępu — nawet się przyznam, że nie mówiłem z obrońcą p. generała, ale z tego, co wiem, a szczególnie z uchwały sądu wojskowego, którą dosłownie przytacza p. s. Kiniorski, z tej uchwały, która jest dosłownie wydrukowana w stenogramie senackim, z tej uchwały posiedzenia dyscyplinarnego sądu okręgowego nr. I w Warszawie z dnia 12 października 1926 r., z tej uchwały dla mnie wynika bezspornie jako dla prawnika, że niema ani obawy matactwa, ani obawy ucieczki, że wogóle niema żadnego czynu karygodnego. Obecnie trzyma się gen. Rozwadowskiego w areszcie jeszcze dla jednego powodu. Mówi się: „trzymamy go ze względów Wojskowych”. Dawna procedura austrjacką, która jest obecnie ustawą polską, mówi w § 171, że można zarządzić aresztowanie podejrzanego, obwinionego lub oskarżonego z p. 1, 2, 3, i 4 § 171, o których nie będę mówił. Ale jeżeli ze względów wojskowych nie można na wolnej stopie pozostawiać podejrzanego, obwinionego lub oskarżonego, który pozostaje w czynnym związku wojskowym, to co to znaczy? To znaczy, że aresztant jest podejrzany lub obwiniony, lub oskarżony o przestępstwo. Przecież tak trzeba ten jasny przepis interpretować. Ten aresztant musiał być podejrzany o przestępstwo. Jeżeli nie jest zaś podejrzany o przestępstwo, bo żadnego przestępstwa niema, to nie można go trzymać ze względów wojskowych w tymczasowym areszcie, nie mówiąc już o tem, Że pojęcie „ze względów Wojskowych” jest bezbrzeżne, że jest ono gumą, kauczukiem. Co znaczą „względy wojskowe”? Mówią nam znawcy prawa wojskowego, że to są względy dyscypliny wojskowej. Np. oficera noszącego mundur, a posądzonego o zbrodnię zwyczajną, o przestępstwo, nie można pozostawić w czynnej służbie, boby na tem ucierpiała dyscyplina wojskowa. Oburzyliby się wtedy wszyscy żołnierze, koledzy oficerowie, że taki zbrodniarz pełni służbę i mógłby być narażony na injurje i obelgi. Mogłoby wtedy przyjść do narażenia dyscypliny wojskowej i do obrachunków w trybie postępowania honorowego. Rozumiem — nie idę tak daleko, aby twierdzić, — że przepis p. 5 § 171 jest zbyteczny, że ten przepis powinien być usunięty. Bo, jak zawsze mówię, nie chodzi o przepisy, lecz o wykonanie przepisów. Przepisy są martwą literą, chodzi o rozum, o serce, które te przepisy wykonywa, bo ten przepis może się nam kiedyś bardzo przydać, może nawet w czasie poloru. Nie lubię za dużo nowel w ustawach, bo wszelkie nowelizacje zazwyczaj ustawy nie poprawiają.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#SBanaszak">Pytamy się z trwogą, jak długo mają trwać te „względy wojskowe” — może aż do śmierci p. generała Rozwadowskiego? Kiedyś te „względy wojskowe” muszą się skończyć. Ale napewno już nie istnieją, jeżeli faktem jest, że generał Rozwadowski wniósł o emeryturę i podobno ją otrzymał i z dniem 31 marca miał iść na emeryturę. Więc w przypadku p. gen. Rozwadowskiego o zaistnieniu jakichś względów wojskowych mowy być nie może — wszak już tam niema tego munduru, któryby mógł komenderować, rządzić, rozkazywać, niema tego munduru, który mógłby być narażony na ewentualne obelgi lub obrazy ze strony czyjejkolwiek. Tam już będzie chodził na ulicy cylinder, parasol, więc tych względów wojskowych niema. Dlatego proszę p. Wiceministra, aby pod tym względem zabrał głos i uspokoił zaniepokojoną opinję publiczną.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#komentarz">(Brawa.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma p. Wiceminister Spraw Wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#WicemarszałekksStychel">Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Spraw Wojskowych gen. Konarzewski:</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#WicemarszałekksStychel">Wysoka Izbo! W sprawie utrzymania nadal aresztu nad gen. Rozwadowskim z przykrością muszę zaznaczyć, że życzenie Wysokiego Senatu nie mogło być wykonane wobec tego, że zaszła konieczność rozszerzenia śledztwa. Sądzę, że w każdym razie sprawa ta w krótkim czasie będzie zakończona i definitywnie załatwiona.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#WicemarszałekksStychel">Przechodzę do sprawy t. zw. rugów. Proszę Wysoką Izbę przypomnieć sobie, że już od szeregu lat w debatach Komisji Budżetowej Sejmu, jak również Senatu robione były M. S. Wojsk, zarzuty przerostu administracji, skutkiem czego budżet wojskowy był niepomiernie obciążony. Niestety, władze wojskowe w tym wypadku były bezsilne, z powodu postanowień pragmatyki oficerskiej, to też koniecznością było znowelizowanie jej, co znalazło swój wyraz w dekrecie p. Prezydenta Rzeczypospolitej, nowelizującym ustawę emerytalną.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#WicemarszałekksStychel">Zmuszony jestem zaznaczyć, Wysoka Izbo, że w danym wypadku bezwzględnie M. S. Wojsk, nie kieruje się względami natury politycznej, lecz ściśle rzeczowej. Zaznaczam najkategoryczniej, że nie robię żadnych zarzutów oficerom zwolnionym obecnie w stan spoczynku, którzy w swoim czasie należycie spełnili swój obowiązek względem Ojczyzny. Celem wprowadzenia koniecznej redukcji personalnej została obrana droga wprowadzenia w życie noweli do ustawy emerytalnej, jako najmniej uciążliwa dla Skarbu i dla zwolnionych na emeryturę. Żadne reorganizacje większe nie mogą się obejść bez pewnych cięć mniej lub więcej bolesnych. Do przeprowadzenia takowych trzeba wielkiej konsekwencji i żelaznej woli. Zrozumiałą jest rzeczą, że fakt przeniesienia w stan spoczynku dotknął zwolnionych oficerów, albowiem pozbawił ich możności dalszej pracy w armji narodowej, bo przekonany jestem, że o ileby to miało miejsce w armjach zaborczych, to zarządzenie to przez ogół zwolnionych byłoby przyjęte z zadowoleniem, bo jest to danie możności człowiekowi stosunkowo młodemu i mającemu już pewne zabezpieczenie materjalne, dowolnego wyszukania sobie pracy, odpowiadającej jego zdolnościom i charakterowi, oraz temperamentowi.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#WicemarszałekksStychel">W każdym razie mogę Wysoką Izbę zapewnić, że p. Minister Spraw Wojskowych stoi na gruncie wychowania w armji tej rycerskości, o której wspomniał p. s. Banaszak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#WicemarszałekksStychel">Głos ma s. ks. Maciejewicz.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#WicemarszałekksStychel">S. ks. Maciejewicz:</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#WicemarszałekksStychel">Dostojni Panowie! Zabieram głos z pewnym bólem w sercu, a to dlatego, że muszę mówić o rzeczy, którą należałoby miłować, a która sama się wyrywa z tego serca i ucieka. Kiedy byłem młodzieńcem i namawiano mnie do wojska, mówiłem sobie: w obcej armji służyć nie będę. I w czasie żywota mojego spoglądałem na armję jako na coś, co ciężką łapą leży na narodzie moim. I pierwszy raz, kiedy w Petersburgu spostrzegłem na ulicach malinowe czapki naszych żołnierzy, którzy przyjechali z Bobrujska w swoich sprawach, a potem byłem na zjeździe wojskowych Polaków, wtedy drgnęło coś w mojej duszy i zrozumiałem, że jednak armję można i należy kochać. I taki stosunek do armji był nietylko mój, ale wyobrażam sobie, że wszystkich tych, którym na sercu leżała sprawa Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#WicemarszałekksStychel">Po kilku latach bolesnego doświadczenia należy jednak przerwać milczenie, które zachowywałem i dziś powiedzieć o tem, co leży na sercu. A chodzi mi o to, że armja nasza, jakkolwiek w zasadzie umiłowana, dążyć ma do tego, ażeby wszyscy ją kochali, jednak armja nasza wszystko robi, ażeby zrazić tak zwanych cywilów, ażeby odtrącić od siebie cały naród. Przykłady są pod ręką każdego z nas. Weźmy przedewszystkiem to, że nasza armja w osobie jej kierowników nie jest jednolita, a to dlatego, że dzieli się na dwa obozy: jest w armji arystokracja i jest plebs, zwyczajny tłum. Wśród tej arystokracji są przedewszystkiem t. zw. panowie legjoniści: oficerowie i podoficerowie. Tłum żołnierza to jest ta masa, która się ciągle zmienia i która w rachubę nie wchodzi. Żołnierz więc pełni swoje ciężkie obowiązki, nie rozumiejąc tego, gdzie on jest, a na czele tego ruchu, który dzieli wojsko na dwa obozy, jest właśnie odłam t. zw. legjonistów i nielegjonistów. Każdy, kto należał do armji Dowbora, Hallera, czy t. zw. białorusko-litewskiej dywizji dziś nie istnieje. Jedni są zredukowani, inni poszli do rezerwy, a nazwiska innych są zupełnie zatarte. Wobec tego pytam, dlaczego takie przywileje mają panowie legjoniści? W Wilnie stoją te formacje na wszystkich szyldach, na wszystkich bramach jest napis: 1, 3, 5, 6 pułk legjonów, a kiedyśmy, nie dla separatyzmu, ale dlatego, żeby w historji pozostał ślad, że Polacy z Kresów krew przelewali, prosili o to, żeby została nazwa białorusko-litewskiej dywizji, to mimo to, że to nam zostało obiecane, zniesiono jednak wszystkie nazwy i dziś są tylko numery, 13, 20, 23, i t. d. I dlatego jakkolwiek nie jestem żołnierzem, to jednak pytam, czy to nie budzi wśród żołnierzy pewnej zawiści albo niechęci, że jedni są arystokratami, a drudzy nie, jednym się ufa, a drugim się nie ufa, jednych się proteguje, a drugich się redukuje?</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#WicemarszałekksStychel">I jeżeli p. Minister powiedział, że partyjności niema, to ja się gorzko uśmiechnąłem, a to dlatego, że sam byłem świadkiem, że oficer bojowy, który otrzymał wszystkie nagrody, który bił się pod Baranowiczami i pod Lida, który wszedł do Wilna, został zredukowany dlatego, że jest doktorem medycyny, a student medycyny, który był na czele dywizji, dlatego, że był legjonistą, został podniesiony wyżej i dzisiaj, w młodym wieku, jest generałem. Pytam się, czy spokojnie na te rzeczy można patrzeć i czy można powiedzieć, że w tem niema partyjności, jeżeli jeden oficer przez 5, 6 lat nie dostaje awansu, a drugi w ciągu roku otrzymuje 3 awanse? Pytam się, czy to nie jest partyjność? Ja raz stanąłem w obronie tego oficera, który właśnie był doktorem i ostatecznie p. Minister przyznał mi racie, że jeżeli wolno mu było przelewać krew w czasie wojny, to wolno mu kierować obecnie pułkiem, ale wpływy uboczne sprawiły, że mimo wszystko odebrano mu pułk i dano inne stanowisko. Te fakty świadczą o tem, że jest partyjność. A cóż mamy mówić o maju? Maj sam najlepiej odpowiada, czy jest w naszej armii partyjność. czy nie. Ja byłem świadkiem tego, bo byłem w Wilnie, kiedy maj rozgrywał się w Warszawie — na ulicach w Wilnie przeczytaliśmy rozplakatowane ogłoszenia, że Piłsudski objął władzę i ogłosił się dyktatorem. Nazajutrz, czy jeszcze tego samego dnia wieczorem jenerałowie, którzy kazali to rozkleić, musieli te afisze pozdejmować. Czy to me była przygotowana konspiracja, która się zdradziła przedwcześnie?</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#WicemarszałekksStychel">Ale powiem jeszcze o jednym objawie, bardzo smutnym i bolesnym i może najbardziej zatrważającym dla oficerów. Wyszedłem w pole, żeby nie widzieć, co się dzieje w mieście i wracałem koło wieczora. Przechodziłem koło koszar, gdzie było pole, żołnierze zaorywali pod kartofle ziemię. Jakiś staruszek prowadził pług, za nim szła kobieta i rzucała kartofle, a żołnierz jakiś stał na uboczu, zdaje się był to sierżant i przypatrywał się. Pytam więc: staruszku dla kogo to orzecie? A on odpowiada: toć, proszę księdza, orzę dla nich. Więc ja żartem powiedziałem: lepiej byłoby, żeby młodzi zaorywali i sieli, a my starzy żebyśmy jedli. Na to ten sierżant mówi: my wojnę prowadzimy. Więc ja mówię: to bardzo smutne, a z kim wojnę prowadzicie? Sierżant odpowiada mi: trzeba wszystkich łotrów wybić. Któż to są ci łotrzy? — pytam. I wyobrażałem sobie, że to będą istotnie ci złodzieje, bandyci, rozbójnicy, którzy po drogach rozbijają i t. d. tymczasem on mówi: burżujów. Więc jeśli podoficer sierżant w podobny sposób odzywa się wobec żołnierzy, że trzeba burżujów wybić, to w razie, jeżeli wybuchnie rewolucja będzie to samo, co było w Rosji, że oficerowie pierwsi położą głowę. A tymczasem ci oficerowie sami przyczyniają się do powstawania na zebraniach rozmaitych legend, opowiadań które podburzają podoficerów — półinteligentów, którzy mają wyobrażenie, że na nich wyłącznie stoi armja, a tymczasem oni mogą się przyczynić do nieszczęścia swego narodu.</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#WicemarszałekksStychel">Przytaczam te wszystkie fakty — niech je ktoś obali, a bardzo będę szczęśliwy i bardzo będę dziękował, jeżeli się dowiem, że byłem w błędzie.</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#WicemarszałekksStychel">A dalej jeszcze fakt jeden. Jeżeli się wyjdzie na miasto i zobaczy się nasze nędzne fornalki, które dobre są dla pośledniejszego majątku, który źle jest zagospodarowany, ale nigdy dla armji i kiedy się jednocześnie widzi powozy, w których rozjeżdżają różne panie i różne dzieci, powozy przez żołnierzy powożone, to mnie się zdaje, że to nie wzmacnia armji i nie przygotowuje jej do bojowego szyku na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#WicemarszałekksStychel">A dalej słyszę ciągle o balach, że oficerowie powiadają, że nie mamy środków, trzeba podnieść otrzymywane gaże, po to, ażeby je przepić. Widziałem na własne oczy na targu, jak żołnierze przynieśli dwa worki flaszek, zapytałem, skąd są te flaszki, a żołnierze odpowiedzieli: a no, w kasynie bawili się panowie oficerowie. Czy to wzmacnia bojowość armji?, czy to doprowadzi do tego, że żołnierz będzie poprzestawał na kawałku chleba, czy przeciwnie, będzie z nienawiścią patrzył na to, że oficerowie się bawią?</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#WicemarszałekksStychel">A jeszcze jeden obraz bezceremonjalności oficerów. Nie mówię o armji, bo armję kocham i chciałbym ją podnieść na wysokość zadania, ale co innego takie rzeczy, jak traktowanie przez oficerów. Było to w Grodnie. Otrzymałem zaproszenie na bal. Pod protektoratem p. Marszałka Piłsudskiego ma się odbyć wielki bal garnizonowy w Grodnie. Na liście gości, kierowników spisani są rozmaici panowie w alfabetycznym porządku. Czytam, na pierwszem miejscu, jakiś pan A, potem biskup Bandurski, następnie arcybiskup Jałbrzykowski, wreszcie nasz kochany senator ks. Żebrowski. Jakoś mnie to trochę ukłuło.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#WicemarszałekksStychel">Po maju, kiedy matki łzy jeszcze leją i kiedy żony żałobę jeszcze noszą, my bawić się będziemy w garnizonie, skąd niejeden już może umarł. To jakoś nie idzie.</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#WicemarszałekksStychel">Zainteresowałem się tą sprawą, telefonuję do kurji i pytam o to. Otrzymuję następującą odpowiedź: nikt biskupów i arcybiskupa nie zapraszał, tylko ci panowie sobie dowolnie napisali w liście gospodarzy ich nazwiska tak szanowane, chyba dla reklamy. A jeszcze jedno szanowne nazwisko, mianowicie prezesa sądu apelacyjnego p. Sumoroka — jego żona umarła już dwa lata temu i ta pani figuruje na liście gospodyń, które zapraszają gości. Fakt to mały, świadczy c brawurze pewnego kapitana, który pozwolił sobie to zrobić, ale to świadczy jednocześnie jak bezceremonialnie z największemi powagami w kraju ci panowie się obchodzą. Wszystko można dla reklamy.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#WicemarszałekksStychel">Gdybym chciał przytaczać podobne obrazki, to bym nie skończył prędko. Na każdym miejscu, wszędzie panowie legjoniści dają nam uczuć, że oni tylko zasługi położyli, że oni pierwsi rozpoczęli wojnę, że oni tylko trafnie walczyli, a że nasze białoruskie wojsko, wojsko hallerowskie, wojsko Dowbora, to jest nic, tylko plebs, który trzeba redukować.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#WicemarszałekksStychel">Jeszcze jeden fakt. Parę dni temu spotkałem ucznia mego. Mam pretensję jeszcze, że nie jestem taki stary, bo czuję się jeszcze w pełni sił, ale jeżeli on jest moim uczniem, to prawdopodobnie jest młodszy odemnie. Pytam go: Stasiu kochany, co robisz? — Jestem zredukowany. — Kiedy? Bój się Boga, cóż to, będziesz teraz próżnować? — Mam 45 lat, ale mi tu dodają jeszcze 7 lat do tego, żebym mógł wcześniej wyjść z wojska, bo jestem niedogodny. Może on przejaskrawił, może przesadził, ale to się często słyszy w wagonach kolejowych, bo nasi panowie oficerowie paplają — przepraszam za wyrażenie, ale tak jest istotnie — paplają przed każdym pierwszym lepszym w wagonie o takich rzeczach, które nie są sprawami osobistemi, ale nawet sekretami wojskowemi. Sam słyszałem, jak mówili, że u nas się robi to i to, u nas budują się fortece i t. p. Tego rodzaju sekretne sprawy są omawiane. Cóż się dziwić, że potem dowiadujemy się, że gdzieś złapano szpiega, że podoficer należał do jakiejś bandy, która wykradała plany, papiery, dokumenty i t. d. Mówię dlatego, bo mam nadzieję, że komukolwiek na sercu w sztabie leży sprawa wojskowa, ten zechce pomyśleć o tem, żeby poprawić te stosunki, bo nie na tem bojowość armji polega, ażeby krzyczeć: „Dziadek nade wszystko” — ale na tem bojowość armji powinna polegać, ażeby armję doprowadzić do takiego stanu, żeby żołnierz i oficer wiedział o tem, że jest obrońcą Ojczyzny, żebyśmy ich mogli kochać, widząc, że wszystko dla nas poświęcają.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#WicemarszałekksStychel">Muszę tu wspomnieć o wypadku, na który zwracałem uwagę dowództwa wileńskiego. Mamy w Wilnie święte miejsce, sanktuarjum tak, jak dla innych są Piekary, dla innych znowu Częstochowa, Ostra-Brama, a pod Wilnem świętem miejscem jest Kalwarja. To jest urocze miejsce — to Werki, sławny dwór, gdzie jest trzydzieści kaplic, w których są stacje Męki Pańskiej, do których od początku marca aż do późnej jesieni odbywają się pielgrzymki ludu i obchody. Wojsko umiłowało sobie to miejsce i urządziło tam ćwiczenia. Ile razy prosiłem dowództwo wileńskie, zawsze mi odpowiadano: wydaliśmy zarządzenie. Tymczasem ile razy tam byłem, zawsze jest strzelanina, jazda konna i t. d. Okolice Wilna: wschód, zachód, południe i północ wszystkie są jednostajne, można byłoby tam ćwiczenia urządzić, należałoby uszanować uczucia tego ludu, który przechodzi nieraz kilka lub kilkanaście kilometrów, ażeby się pomodlić, a tymczasem ciągle jest strzelanina. Nie mówię już o wypadku, że do upieczenia pierogów żołnierze, którym na Wielkanoc potrzebne było drzewo, nie cięli świeżego drzewa, ale wycięli bramę, ponieważ to było suche drzewo.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#WicemarszałekksStychel">Takie nieposzanowanie miejsc świętych najwięcej oburza i dlatego włościanie powiadają: proszę księdza, co się dzieje w Senacie i w Sejmie? my oddajemy chłopców zdrowych, moralnych, a tymczasem przychodzą z wojska z chorobami, oddajemy dzieci, które zdejmują czapki przed kościołem i modlą się, a przychodzą franty, którzy powiadają, że Boga się nie boją! Ja sam na własne uszy słyszałem, jak nieraz bardzo frywolne piosenki pozwalają sobie śpiewać różne oddziały, które idą z kościoła, czy do kościoła.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#WicemarszałekksStychel">Mnie się zdaje, że wojsko, które musi ćwiczyć żołnierzy w niespełna dwa lata, nie może się bawić w urządzanie różnych bachanalji. Tymczasem w Wilnie jest oddział saperów, który najbardziej się bawi. Wysiadłem raz wieczorem ze statku na Wilji i widzę ogród, a w ogrodzie koszary i tam, jak w ulu szumi muzyka całą noc. I kto się bawi? Żołnierze młodzi, którzy są skłonni do figlów i wybryków, i często bezdomne, bez ojca i matki służące. Ta młodzież urządza sobie zabawy całą noc. Panowie wiedzą, jak się takie zabawy kończą, ile łez się wyleje i jak zapełnione są przytułki dla podrzutków. Mówi się nieraz: niech się młodzież wyhula, wyszumi, ale kiedy ten młodzieniec wraca do domu chory i ojciec się żali, że z wojska wraca syn niezdolny do pracy, to nikt o tem nie chce słuchać. Należy dążyć do tego, żeby wojsko wyrabiało nietylko ciało, ale i ducha, żeby ten silny duch zwyciężył wszelkie trudności. Bo jeżeli ten człowiek zrozumie, czem jest jego obowiązek względem Boga i Ojczyzny, jeżeli zrozumie obowiązki swoje, zwycięży namiętności, pokona swoje fantazje i nie będzie robił różnych wybryków pod osłoną bezkarności, to będzie daleko lepszym żołnierzem.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#WicemarszałekksStychel">A dlaczego to mówię? Bo ilekroć zwracałem uwagę rozmaitym panom dowódcom na to, że to i to się stało, że żołnierz pozwolił sobie zabrać drzewo z lasu lub pojechał na pole i pozwolił sobie coś wziąć z pola — to są wprawdzie drobne rzeczy, ale chodzi o to, żeby on rozumiał, co to jest cudza własność — to kiedy złapią w tych wypadkach żołnierza, to podobno mu powiadają: idziesz do paki nie za to, żeś kradł, ale za to, że cię złapali. To jest może dowcip, nadający się do humorystyki, ale skutek jest taki, że żołnierz nie obawia się kraść, ale stara się z tego wykręcać, bo wie, że jak go złapią, to będzie w koszarach karany za to, że go złapali. Nie będę już o tem więcej mówił ale takich rzeczy można przytoczyć bardzo dużo.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#WicemarszałekksStychel">To, co poruszyłem, to poruszyłem z bólem serca i z tą nadzieją, że w przyszłości ujrzymy, że będzie lepsza armja, że rozpocznie się ćwiczenie nietylko ciała, ale i ducha tej armji z tem, żeby ci ludzie byli nie tylko obrońcami Ojczyzny, ale, że szczególnie u nas na Kresach, będą apostołami i przyjdzie moment, kiedy każdy obcokrajowiec i obcowyznaniowiec powie, że żołnierze polscy, poza kapłanem polskim, będą nas strzec i bronić i oni pozwolą nam spokojnie odpoczywać. Dajże Boże, żeby to jak najprędzej się stało.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#WicemarszałekksStychel">Lista mówców jest wyczerpana. Ostatni głos ma p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#SOsiński">Wysoka Izbo! W przemówieniu dwóch panów senatorów, które przed chwilą wysłuchaliśmy, poruszone były momenty natury politycznej i osobistej. Jednak sprawy budżetowe zasadniczo nie były poruszane. To mię utrwala w przekonaniu, że budżet, który Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu uchwaliła i przedstawiła Wysokiej Izbie, odpowiada poglądom Wysokiej Izby. I dlatego raz jeszcze proszę Panów o uchwalenie budżetu Ministerstwa Spraw Wojskowych w brzmieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#WicemarszałekksStychel">Dyskusja nad budżetem Ministerstwa Spraw Wojskowych zakończona. Porządek dzienny jest wyczerpany. Następne posiedzenie odbędzie się jutro, w sobotę o godz. 4 po poł.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#WicemarszałekksStychel">Rozprawa i głosowanie nad ustawą skarbową odbędzie się na posiedzeniu poniedziałkowem. Godzina będzie Panom Senatorom podana. Nie słyszę sprzeciwu, zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 12 min. 20 w poł.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>