text_structure.xml 338 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523 524 525 526 527 528 529 530 531 532 533 534 535 536 537 538 539 540 541 542 543 544 545 546 547 548 549 550 551 552 553 554 555 556 557 558 559 560 561 562 563 564 565 566 567 568 569 570 571 572 573 574 575 576 577 578 579 580 581 582 583 584 585 586 587 588 589 590 591 592 593 594 595 596 597 598 599 600 601 602 603 604 605 606 607 608 609 610 611 612 613 614 615 616 617 618 619 620 621 622 623 624 625 626 627 628 629 630 631 632 633 634 635 636 637 638 639 640 641 642 643 644 645 646 647 648 649 650 651 652 653 654 655 656 657 658 659 660 661 662 663 664 665 666 667 668 669 670 671 672 673 674 675 676 677 678 679 680 681 682 683 684 685 686 687 688 689 690 691 692 693 694 695 696 697
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10)</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Jako sekretarzy zapraszam ss. Jaroszewiczową i Płocka. Protokół i listę mówców prowadzi s. Jaroszewiczowa.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Protokół 39 posiedzenia Senatu uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 40 posiedzenia Senatu jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Usprawiedliwił swą nieobecność w Senacie na 40 posiedzeniu s. Patek.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Prosi o udzielenie urlopu do końca marca Wicemarszałek Makowski. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, iż Izba urlopu udzieliła. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Przed przystąpieniem do porządku dziennego podaję do wiadomości Wysokiej Izby, iż rozprawa nad poszczególnymi częściami projektu budżetu na rok 1938/39 odbywać się będzie w następujących dniach:</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Dnia 8 marca (wtorek): część 1 — Prezydent Rzeczypospolitej, część 2a — Sejm, część 2b — Senat, część 3 — Kontrola Państwowa, część 4 — Prezydium Rady Ministrów, część 18 — Długi państwowe, część 16 — Emerytury i zaopatrzenia, część 17 — Renty inwalidzkie i pensje, część 8 (C) — Monopole, część 5 — Ministerstwo Spraw Zagranicznych, część 6 — Ministerstwo Spraw Wojskowych, część 15 — Ministerstwo Poczt i Telegrafów, część 14 (A i B) — Ministerstwo Opieki Społecznej, część 14 (D) — Fundusz Pracy.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#Marszałek">Dnia 9 marca (środa): część 7 — Ministerstwo Spraw Wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#Marszałek">Dnia 10 marca (czwartek): część 12 — Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych, część 11 — Ministerstwo Komunikacji.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#Marszałek">Dnia 11 marca (piątek): część 10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu, część 9 — Ministerstwo Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#Marszałek">Dnia 12 marca (sobota): część 13 — Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#Marszałek">Dnia 14 marca (poniedziałek): część 8 (A i B) — Ministerstwo Skarbu oraz ustawa skarbowa. W tymże dniu odbędzie się głosowanie.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#Marszałek">Panów Senatorów, zapisanych do rozprawy ogólnej i szczegółowej, proszę o ścisłe przestrzeganie czasu przemówień, podanego w deklaracjach, gdyż odpowiednio do tego rozplanowałem nasze obrady budżetowe.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej z preliminarzem budżetowym na rok 1938/39 (druki senackie nr 300 i 330) — rozprawa ogólna.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#Marszałek">Wobec nieobecności sprawozdawcy generalnego s. Roztworowskiego z powodu choroby — głos ma przewodniczący Komisji Budżetowej s. Jędrzejewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#SJędrzejewicz">Wysoka Izbo! W zastępstwie chorego sprawozdawcy generalnego budżetu p. senatora Wojciecha Roztworowskiego pragnę w paru słowach zagaić dzisiejszą debatę ogólną.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#SJędrzejewicz">Muszę dać wyraz szczeremu żalowi z powodu nieobecności p. senatora Roztworowskiego i niemożności zabrania przezeń głosu w uzupełnieniu drukowanego referatu. Stwierdzam, że Komisja Budżetowa Wysokiej Izby z niezmiernym zainteresowaniem wysłuchała tego referatu, podzielając w znacznej części jego głęboko przemyślane i zawsze najwyższą troską o Państwo nacechowane wywody.</u>
          <u xml:id="u-3.2" who="#SJędrzejewicz">Z konieczności tedy będzie musiała się Wysoka Izba zadowolić referatem drukowanym, który w skrócie zawiera wszystkie zasadnicze momenty, stanowiące przedmiot dzisiejszej debaty, a więc przegląd sytuacji gospodarczej kraju, ocenę rozwoju koniunktury w odniesieniu do zagadnień budżetowych i na tym tle ogólną charakterystykę przeszłorocznego budżetu.</u>
          <u xml:id="u-3.3" who="#SJędrzejewicz">Specjalnie muszę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na tezy prawa budżetowego, zestawione przez s. Roztworowskiego w 20 punktach. Tezy te nie są wyrazem opinii całej komisji, są własnością s. sprawozdawcy i stanowią, jak sądzę, bardzo istotny i ciekawy temat do dyskusji w tej tak doniosłej, a dotychczas nieustalonej sprawie.</u>
          <u xml:id="u-3.4" who="#SJędrzejewicz">Jeszcze raz wyrażając żal z powodu przymusowej nieobecności p. sprawozdawcy, życzę mu jak najrychlejszego powrotu do zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-3.5" who="#SJędrzejewicz">Pozwolę sobie odesłać pp. senatorów do referatu, zawartego w druku nr 330, który Panowie otrzymali za pośrednictwem naszego biura.</u>
          <u xml:id="u-3.6" who="#SJędrzejewicz">W imieniu Komisji Budżetowej wnoszę:</u>
          <u xml:id="u-3.7" who="#SJędrzejewicz">Wysoki Senat uchwalić raczy projekt ustawy skarbowej wraz z budżetem na r. 1938/39 w brzmieniu, uchwalonym przez Sejm, ze zmianami, wyszczególnionymi w załączniku nr 1, oraz rezolucjami komisji w załączniku nr 2.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Otwieram rozprawę ogólną.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#Marszałek">Głos ma s. Dąbkowski:</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#SDąbkowski">W ciągu kilku miesięcy zajmowaliśmy się szczegółowo rozpatrzeniem i krytyką stanu rzeczy w poszczególnych resortach rządzenia, a tym samym w poszczególnych dziedzinach rzeczywistości polskiej. W salach tego gmachu przez długie godziny rozbrzmiewały głosy surowej krytyki. Zarysowano wyraziście wszystkie cienie, braki i wady w pracy aparatu państwowego. Nie ma w tym nic złego, ani dziwnego — krytyka jest obowiązkiem parlamentu; gdy wychodzi z tych samych podstawowych założeń, co praca rządzenia, jest w nim pomocą — nie przeszkodą.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#SDąbkowski">Gdy jednak te zadanie nasze spełniamy w debatach szczegółowych, niech mi wolno będzie dać w tej chwili wyraz poglądom bardziej ogólnym, nie związanym specjalnie ani z resortami rządzenia, ani z ich kierownictwem. Gdy myślimy o całokształcie naszego życia państwowego, rzućmy okiem na rozwój stosunków w czasie; oderwijmy się na chwilę od szczegółów, od nastawienia emocjonalnego.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#SDąbkowski">Możemy się na to zdobyć bez trudu, gdy idzie o przeszłość. Drugi dziesiątek lat już upływa od wznowienia życia państwowego Polski; zarysowują się już tak wyraźnie pewne etapy, pewne okresy zamknięte, że możemy spojrzeć na nie okiem historyka, tak niemal, jak gdyby inni ludzie byli w tym czynni, a nie my sami. Przekonany jestem, że nie będę odosobniony, gdy stwierdzę, że taki rzut oka wstecz nie pogłębi cieniów, w które pogrążyliśmy się pełniąc nasz obowiązek krytyki; raczej rzuci mocne snopy światła, skłaniające nas do spojrzenia i w przyszłość z podniesioną głową.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#SDąbkowski">Mamy za sobą dwa wyraźne okresy — oba zakończone osiągnięciem celu. Okresem pierwszym była walka o zakreślenie rozległych granic Rzeczypospolitej, zadecydowanie o nich siłą własną, zdobycie trwałego pokoju na tych granicach przez rozstrzygające zwycięstwo. Osiągnęliśmy rezultat — biorąc pod uwagę całokształt warunków — wspaniały, który będzie na zawsze kartą triumfu i chwały w naszej historii. Okres drugi — to budowa struktury Państwa na odzyskanym i obwarowanym terenie. To zadanie również zostało uwieńczone pozytywnym rezultatem, którego wyrazem prawnym stała się ustawa konstytucyjna z dnia 23 kwietnia 1935 r.</u>
          <u xml:id="u-5.4" who="#SDąbkowski">W związku z obu powyższymi osiągnięciami Rzeczpospolita Polska zajęła wysokie stanowisko w gronie narodów europejskich, zaś jej polityka uznana została jako czynnik twórczy i aktywny w życiu międzynarodowym. Możemy zatem bez zawstydzenia i pesymizmu podsumować bilans naszego wczoraj. Znajdą swe miejsce w tym bilansie niepowodzenia, błędy i przegrane, okupione jednak z nadmiarem przez doniosłość osiągnięć.</u>
          <u xml:id="u-5.5" who="#SDąbkowski">Hierarchia celów, naturalna ich kolejność była prawidłowa, zadania główne minionego okresu zostały dokonane. To, co dotychczas osiągnięte nie zostało lub jest zaniedbane, musimy zapisać jako zadania na dziś i na jutro; musimy sobie określić, co w tej chwili staje się zadaniem głównym i na co skierować mamy wysiłek.</u>
          <u xml:id="u-5.6" who="#SDąbkowski">Ciągłość życia narodu wysuwa zadania jedno po drugim; obowiązków naszego pokolenia nie wyczerpuje ani zakreślenie granic Rzeczypospolitej, ani stworzenie struktury organizacyjnej Państwa, ani też bierna obrona dotychczasowych osiągnięć. Gdy podkreślamy osiągnięcia przeszłości, nie poto to czynimy, aby podściełać je sobie jako laurowe posłanie dla wypoczynku. Miejsce dla tych laurów — na Wawelu w Krypcie Srebrnych Dzwonów. My, chcąc sobie zapracować na świadectwo dobrze spełnionego obowiązku, musimy mieć świadomość zadań, które przed nami stoją, wytkniętą ich prawidłową kolejność. Trzeba zrobić chłodny rachunek sił na to potrzebnych i ich należytego ugrupowania w nowej rzeczywistości, którą jest Polska — bez Józefa Piłsudskiego.</u>
          <u xml:id="u-5.7" who="#SDąbkowski">Trzonem kierowniczym naszego Państwa, jego organizatorem, jego główną siłą, ponoszącą też odpowiedzialność za losy Rzeczypospolitej — jest Naród Polski. Jego życie wewnętrzne musi zostać skonstruowane i ułożone tak, aby dać on mógł ze siebie maximum dynamiki i sprawności w świadomym i celowym działaniu.</u>
          <u xml:id="u-5.8" who="#SDąbkowski">W tym miejscu, gdy rozróżniam sprawy Rzeczypospolitej i sprawy Narodu Polskiego, chciałbym, aby uniknąć wszelkich nieporozumień, oprzeć się wyraźnie na sformułowaniu, zawartym w deklaracji ideowo-politycznej Obozu Zjednoczenia Narodowego, która mówi: „Państwo jest jedyną formą prawidłowego i zdrowego bytu Narodu; daje Narodowi technikę potęgi i organizację jego wiecznego rozwoju. Nie ma tedy sprzeczności pomiędzy interesem Narodu a interesem Państwa”. Nikt chyba nie zechce twierdzić, że przy najlepszej nawet technice życia państwowego, przy najlepszej Konstytucji i najprawidłowszym układzie hierarchii władz państwowych było by rzeczą obojętną, jakie są normy życia wewnętrznego naszego Narodu, jaka jest suma użytecznej energii, którą z siebie wyłonić potrafi, jaki procent jego sił marnować się będzie w rozterkach wewnętrznych, jaki zaś da się uzyskać dla skupionego, twórczego działania dla „wzmożenia siły i powagi Państwa”.</u>
          <u xml:id="u-5.9" who="#SDąbkowski">Rozumiemy doskonale, że całokształt spraw wielkiego, nowoczesnego Państwa składa się z tylu zagadnień trudnych i skomplikowanych, że jednomyślność we wszystkich jest wprost nie do osiągnięcia. Trzeba zatem starannie i rozumnie wyszukać takie kryterium, taki punkt wyjścia, który by mógł skupić w jednolitym wysiłku możliwie najliczniejsze, najgłębsze szeregi.</u>
          <u xml:id="u-5.10" who="#SDąbkowski">Obóz Zjednoczenia Narodowego, idąc za wskazaniem Marszałka Śmigłego Rydza, przyjął jako takie kryterium hasło obrony Państwa. Nie należy jednak ani na chwilę zapominać, że Wódz Naczelny, wysuwając je, dodał natychmiast: „Hasła tego nie należy pojmować w sposób jednostronny i zwężony”.</u>
          <u xml:id="u-5.11" who="#SDąbkowski">To jest zastrzeżenie konieczne i niezmiernie doniosłe. Nie możemy myśleć jedynie o ilości dział i czołgów, technicznej sprawności i liczebności naszego żołnierza. To jest zastrzeżenie pierwsze. Nie możemy też słowu „obrona” nadawać barwy zalęknienia i obawy przed zagrażającymi niebezpieczeństwami. Jednym słowem, hasło to w naszych ustach nie ma zabarwienia ani specjalnie militarystycznego, ani też defensywnego, nacechowanego traktowaniem Polski jako biernego obiektu. Szeroko pojęte hasło obrony Państwa — to gospodarcze podniesienie kraju, uprzemysłowienie go, pchnięcie całego naszego życia naprzód. Mamy zastępy bezrobotnych w mieście i na wsi i mamy ogrom wiekowych zaniedbań, ogrom prac potrzebnych dla podciągnięcia kraju do poziomu Europy zachodniej. do której przez historię i kulturę należymy. Trzeba śmiało i rozumnie nawiązać relację między tymi dwoma zjawiskami.</u>
          <u xml:id="u-5.12" who="#SDąbkowski">Szeroko pojęte hasło obrony — to podniesienie naszych województw wschodnich, wydobycie ich z prymitywnego stanu, w jakim powróciły do nas z rąk zaborczych; to podniesienie oświaty i kultury i pozytywne związanie psychiki obywatela z Państwem nie tylko jako z techniką, lecz jako z organizacją wspólnoty, wszystkim dobro niosącej. Tak pojęte hasło obrony może skupić cały Naród. Ma ono w sobie wszystkie cechy czynności, a nie bierności, bowiem stawia przed nami ogromną pracę do dokonania. Dokonanie zaś podrywa nas wielkim skokiem naprzód.</u>
          <u xml:id="u-5.13" who="#SDąbkowski">Z tak pojętego hasła obrony wypływa cały szereg konsekwencyj, stawiających zadania dla codziennej zorganizowanej pracy nie tylko dla Rządu i Parlamentu. Znajdą się tu zadania i dla wszelkich organizacyj społecznych i dla każdego rzetelnego, świadomego obywatela. Ogrom pracy, ze wskazań tych wypływający, napotka na pewno powszechną dobrą wolę. Ale wola ta musi być ujęta w jednolite kierownictwo.</u>
          <u xml:id="u-5.14" who="#SDąbkowski">Znalezienie właściwego kryterium, które jednoczy a nie dzieli, musi być punktem wyjściowym. Nie wyczerpuje bynajmniej całokształtu pracy nad racjonalnym ułożeniem naszych stosunków wewnętrznych.</u>
          <u xml:id="u-5.15" who="#SDąbkowski">Obóz Zjednoczenia Narodowego zainicjował pracę nad rozwinięciem tego zadania. Praca ta znalazła wyraz w deklaracji z dnia 21 lutego ub. r., zwierającej ramowe sformułowanie, ujmujące kardynalne zagadnienia naszego życia narodowego oraz polityki państwowej, z interesów Narodu wynikającej.</u>
          <u xml:id="u-5.16" who="#SDąbkowski">Znane są również dalsze rozwinięcia tej deklaracji, zawarte w przemówieniu Szefa Obozu Zjednoczenia Narodowego, gen. Stanisława Skwarczyńskiego z dnia 21 lutego b. r.</u>
          <u xml:id="u-5.17" who="#SDąbkowski">Chciałbym podkreślić, że niezależnie od zagadnień organizacji naszego życia narodowego istnieje szereg zadań pilnych i ważnych, do których organizacja ta ma być wstępem i przygotowaniem, nie będąc przecież celem sama w sobie.</u>
          <u xml:id="u-5.18" who="#SDąbkowski">Wymienię tylko niektóre z tych zadań, jak: stworzenie normalnych warunków w dziedzinie samorządu, organizacja przewidziana konstytucją samorządu świata pracy, jak wreszcie i przede wszystkim — zagadnienie wsi, które — jak słusznie mówi deklaracja lutowa — „jest jednym z najważniejszych i najtrudniejszych zagadnień w Polsce. Od jego rozwiązania zależy w dużym stopniu proces narastania sił Państwa”. Zasadniczą wagę przywiązujemy do następujących słów deklaracji lutowej: „społeczna struktura Polski opiera się w swych podstawach na szerokiej masie robotników i włościan. Od losów tych warstw, ich dobrobytu, jako też kultury i poczucia obywatelskiego zależy w ogromnym stopniu harmonijny rozwój Polski i Jej przyszłość. O tym pamiętać musi kierownictwo Państwa, z tym należy się liczyć we wszelkim planowaniu i konstruowaniu przyszłego życia Polski”. Przyjmujemy sformułowanie powyższe jako najgłębszą prawdę. Nie będą to dla nas nigdy tylko słowa. Zasadami tymi kierować się będziemy nie tylko w pracach własnych, ale też przykładać je będziemy jako miarę, sprawdzian wartości prac Rządu.</u>
          <u xml:id="u-5.19" who="#SDąbkowski">Wszystkie te zagadnienia nie mogą być jednak zostawione na warsztacie urzędów państwowych, nie mogą szukać swego rozstrzygnięcia w tak zwanej „drodze służbowej”. Rozstrzygnięcie ich musi się zrodzić z żywej troski narodu, z wytężonej współpracy najlepszych umysłów.</u>
          <u xml:id="u-5.20" who="#SDąbkowski">Nic jednak w zbiorowości ludzkiej, na wyższych stopniach jej kultury nie odbywa się inaczej, jak w formach zorganizowanego działania i nigdzie może nie jest ono tak potrzebne, jak w naszych warunkach istnienia.</u>
          <u xml:id="u-5.21" who="#SDąbkowski">Mamy do przezwyciężenia szczególnie ciężkie opory w tej dziedzinie, wynikają one z półtorawiekowej przerwy w ciągłości życia państwowego. Ostatni okres życia dawnej Rzeczypospolitej może być tylko przestrogą — nie wzorem. Potężne siły działały wówczas nad rozdmuchaniem wszystkiego, co było złe, sobiepańskie i warcholskie, nad zduszeniem wszelkich zdrowych porywów. Nie brak i dziś takich działań i nie wolno nam ich lekceważyć. Ale też nie wolno nam zapominać, że musimy iść naprzód, niosąc głębokie reformy w naszym życiu społecznym konieczne — bez wstrząsów i gwałtów.</u>
          <u xml:id="u-5.22" who="#SDąbkowski">Położenie geopolityczne Rzeczypospolitej czyni ten ostatni warunek nakazem kategorycznym. W oczach naszych rozgrywają się tragiczne przykłady na dwóch krańcach naszego kontynentu, jak ciężko i krwawo płacą narody, które dały się wepchnąć na drogę wstrząsu, stając się natychmiast terenem zmagań obcych sił o obce interesy.</u>
          <u xml:id="u-5.23" who="#SDąbkowski">Wysoka Izbo. Stając dziś po raz pierwszy na tej trybunie jako przedstawiciel Parlamentarnego Koła Obozu Zjednoczenia Narodowego — uważałem za swój obowiązek zarysować przed Wysoką Izbą motywy, które nas skłoniły do działania w zorganizowanym zespole. — Teraz pozwolę sobie przejść do oświadczeń ściśle związanych z treścią naszej dzisiejszej debaty, do oświadczeń, określających nasz stosunek do budżetu Państwa i do Rządu.</u>
          <u xml:id="u-5.24" who="#SDąbkowski">Społeczeństwo polskie, rozumiejąc współczesną rzeczywistość, przyjęło ideę konsolidacji w sposób pozytywny. Mimo opozycji różnych grup, które w różny sposób starają się ją wypaczyć, ogromna większość społeczeństwa w dalszym ciągu uznaje, że musimy łączyć nasze wysiłki, a nie rozpraszać ich, jeśli istotnie chcemy mieć Polskę wielką i potężną.</u>
          <u xml:id="u-5.25" who="#SDąbkowski">W liniach generalnych zarysowują się tu następujące spostrzeżenia: w dziale gotowości obrony Państwa stwierdzamy z najwyższą radością i zadowoleniem ogromne postępy w skali rzeczywiście wyjątkowej, jak na ten krótki okres czasu, w którym zostały dokonane.</u>
          <u xml:id="u-5.26" who="#SDąbkowski">W dziale polityki zagranicznej możemy skonstatować raz jeszcze nie tylko jej prawidłowość, ale również i fakt wzrastającego uznania dla wartości tej polityki ze strony świata zewnętrznego.</u>
          <u xml:id="u-5.27" who="#SDąbkowski">Sytuacja polityczna i gospodarcza naszego Państwa wymaga przejścia na szeroką płaszczyznę programowego działania, obliczonego na dalszą metę. Wejście na tę drogę widzimy w akcji uprzemysłowienia kraju, a w szczególności w rozbudowie Centralnego Okręgu Przemysłowego i dalszym przekreśleniu granic dawnych zaborów.</u>
          <u xml:id="u-5.28" who="#SDąbkowski">Stwierdzając zatem w tej dziedzinie polityki państwowej kierunek rozwojowy ku lepszemu, uważamy za konieczne dalsze planowe i światłe działanie w tym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-5.29" who="#SDąbkowski">Jako konieczne uzupełnienie działania Rządu widzimy potrzebę skoordynowania prac poszczególnych resortów, co stać się może ważkim czynnikiem dla zjednoczenia społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-5.30" who="#SDąbkowski">Toteż głosując za budżetem Państwa i ustawą skarbową, tę naszą troskę i ten postulat chcielibyśmy specjalnie podkreślić.</u>
          <u xml:id="u-5.31" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Sieroszewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#SSieroszewski">Wysoka Izbo! Sprawy, o. których mam mówić, nie są popularne. Ale są, choć to wielu się nie podoba, choć nie chcą o nich ani myśleć, ani słuchać.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#SSieroszewski">Mam na uwadze zagadnienia kultury i sztuki w Polsce. Gdy o nie zatrącić, wywołują u jednych niechęć, u innych rozdrażnienie, a u wszystkich niemal powtarzane aż do znudzenia zdanie: W Polsce głodnej, bezdomnej, bezrobotnej w imię hierarchii potrzeb musimy te rzeczy usunąć na sam koniec i najpierw: chleb, dach, praca! Dalej mówi się szeroko o „podziale bochenka”, o równowadze budżetu, o przeciążeniu podatkowym ludności i o wielu innych rzeczach.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#SSieroszewski">Szanowni Panowie! Już po raz drugi w życiu jestem świadkiem tych walk między jednostronną trzeźwością rozumowania a niezmożonym instynktem zbiorowego bytu.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#SSieroszewski">Pamiętam dobrze w zaraniu mojej młodości, po klęsce 1863 r. walkę tzw. „pracy organicznej” z widmem śmiertelnie porażonego romantyzmu. Argumenty były jota w jotę te same, przystosowane do tamtych okoliczności... Śpiewano ówczesnej młodzieży na rozmaity ton, napędzając ją do warsztatu, do sklepu, do roli:</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#SSieroszewski">Cóżeś szablą wyrąbała</u>
          <u xml:id="u-7.5" who="#SSieroszewski">Kilka szczerbów w dziejach pleśni!</u>
          <u xml:id="u-7.6" who="#SSieroszewski">Cóżeś pieśnią wypłakała</u>
          <u xml:id="u-7.7" who="#SSieroszewski">Kilka tonów, co świat prześni!...</u>
          <u xml:id="u-7.8" who="#SSieroszewski">Ładnie byśmy wyglądali, gdybyśmy posłuchali owych haseł, tak ponętnych dla znękanych pogromem bojowników... Rozproszylibyśmy się i roztopili w olbrzymim państwie rosyjskim, utonęli w zalewie kultury niemieckiej, usnęli w kołysce austriackiej... Zostalibyśmy narodem kramarzy i niewolników, pracujących dla obcej świadomości, wzbogacających obcą, panującą nad nami wolę.</u>
          <u xml:id="u-7.9" who="#SSieroszewski">Przecież ówcześni publicyści mniej lub więcej wyraźnie dowodzili: Niech inni pełnią rolę żandarmów, urzędników, żołdaków ludzkości — my zostańmy narodem pracowników! Pozornie wysoce szlachetne, idealistyczne rozumowanie, lecz na szczęście instynkt bytu narodowego zbuntował się przeciwko niemu. Zakładaliśmy tajne stowarzyszenia, aby wywalczyć niepodległość, chociaż wiedzieliśmy, że tej niepodległości towarzyszyć będzie współistnienie żandarmów, policjantów, urzędników, żołnierzy i wiele innych konieczności nie zawsze przyjemnych, nie zawsze pięknych i poetycznych.</u>
          <u xml:id="u-7.10" who="#SSieroszewski">Czyż ktoś zaprzeczy dziś, że mieliśmy rację zwalczając panoszące się naówczas wszechwładnie i wyłącznie hasło „pracy organicznej”? Czyż można się dziwić, że odnosimy się krytycznie i podejrzliwie do tych samych haseł wyłącznej pracy organicznej, rozbrzmiewających triumfalnie na obszarach polskiej polityki?</u>
          <u xml:id="u-7.11" who="#SSieroszewski">„Kultura i sztuka mogą zaczekać”!... Jak długo? Dlaczego? Zresztą samo życie już przeczy ponurej legendzie o „rozumnym podziale bochenka”. Nie zawsze najprostsza formułka jest najrozumniejsza lub najłatwiejsza.</u>
          <u xml:id="u-7.12" who="#SSieroszewski">Weźmy choćby dla przykładu sprawę czytelnictwa, sprawę bibliotek publicznych. Ile to drwin, nawet oburzenia wywołało wysunięcie tej sprawy na widownię polityczną! Projekt, aby przez stworzenie olbrzymiej sieci bibliotek i czytelni uczcić pamięć Wielkiego Marszałka, który sam przecież był pisarzem i wojował jednocześnie książką i karabinem — został odrzucony i wyśmiany. — Co? Biblioteki dla głodnych i bezrobotnych? Żarty. Co? Obciążenie paroma groszami rocznej składki podatnika, który dla oszczędności rozcina na czworo zapałkę? Zbrodnia.</u>
          <u xml:id="u-7.13" who="#SSieroszewski">Ustawa biblioteczna nie przeszła, nie została nawet zaprojektowana... I co się stało? Oto ten głodny i bezrobotny stwarza samorzutnie tysiące bibliotek i czytelni. Lecz ponieważ nie ma ustawy, stwarza je chaotycznie, różnego typu i składu i rozsiewa nierównomiernie. Zamiast celowego, rozumnego wysiłku — bezład, który z trudem będzie trzeba poprawiać. A czy można taki trud przeprowadzić bez odpowiedniego przygotowania? Czy były u nas przeprowadzane odpowiednie studia nad czytelnictwem i życiem książki? Są wprawdzie ludzie w Polsce, którzy się tym zagadnieniem żywo interesują, lecz prace ich nie są ani znane, ani cenione. Przed paru tygodniami odbyła się konferencja zwołana przez radę Związku Bibliotekarzy Polski. Byli na nią zaproszeni niektórzy senatorowie i posłowie. Tam dowiedzieliśmy się, że istnieją fantaści, którzy zajmują się zagadnieniami: wydania książki, jej rozpowszechniania oraz badaniem czytelnictwa, że są nawet napisane prace o tych ważnych sprawach, lecz butwieją w szufladach, starzeją się niedostępne dla nikogo, gdyż nie ma na ich rozpowszechnienie środków.</u>
          <u xml:id="u-7.14" who="#SSieroszewski">Znowu nieszczęsny bochenek! Któż więc będzie układał ustawę biblioteczną? Czy znajdą się do tego potrzebne materiały, jeżeli nareszcie będziemy zmuszeni wprowadzić ład w żywiołowy ruch czytelniany? Przytaczam to jako przykłady lepiej mi znane z ogromnego zaniedbania w naszym życiu państwowym spraw kultury i sztuki.</u>
          <u xml:id="u-7.15" who="#SSieroszewski">Ale tyczy się to wszystkich jej dziedzin. Strajk w Operze jasno pokazuje, co się dzieje w sferach muzycznych. Malarstwo do tej pory nie zorganizowane. Nie ma ustawy, istniejącej już w innych krajach, na mocy której powstaje stały „fundusz malarski”. Daremnie literaci od wielu już lat ubiegają się o małe chociaż opodatkowanie dzieł „martwej ręki” na fundusz literacki. Miał powstać fundusz filmowy z opodatkowania filmów zagranicznych, miał służyć wzmożeniu i zorganizowaniu wytwórczości krajowej. Fundusz filmowy śpi. Nie ma ustawy filmowej. Mimo wielekroć podawanych memoriałów przez pracowników filmowych z prośbą o uporządkowanie tej młodej dziedziny naszej sztuki... Polska staje się klasycznym śmietnikiem kinowym Ameryki i Europy. Musimy być przygotowani, że nasze kłopoty z radiem będą stale wzrastały.</u>
          <u xml:id="u-7.16" who="#SSieroszewski">A teatr? W stolicy i większych miastach jeszcze istnieje. Ale na prowincji, ale na wsi? Teatry objazdowe nie mogą dotychczas uzyskać ulgowych biletów na kolejach. Nie ma również żadnych wskazówek, żadnej opieki artystycznej nad teatrami amatorskimi, nad teatrami wiejskimi. Nie wiadomo nawet, co się tam dzieje. Ministerstwo Oświecenia stworzyło parę lat temu przy oparciu o Akademię Literatury Wakacyjny Instytut Sztuki. Z początku tylko w Gdyni, w przeszłym roku już w Gdyni i Wiśle, w tym roku planuje zwiększenie tych placówek do 3–4. Urządziło w Warszawie w roku zeszłym „Festiwal Sztuki”, w tym roku urządza go w Krakowie. Te doświadczenia wykazały niezbicie, jak wielki głód sztuki panuje na obszarze Państwa Polskiego. Wakacyjne Instytuty są przepełnione, Festiwal ściągnął dziesiątki tysięcy uczestników. Dość było posłuchać koncertów i chórów organizowanych przez przygodnych gości Instytutu Sztuki, dość było zwiedzić wystawę amatorów-malarzy tych instytutów, aby przekonać się, jaką potrzebą jest sztuka, jak jej ludzie łakną, jak wielką pobudką do twórczości jest taki parotygodniowy pobyt w atmosferze sztuki! W czasie Festiwalu na rynek Starego Miasta dzień w dzień przychodziły z dalekich nawet okolic Warszawy tłumy widzów dla oglądania dawanego tam wieczorem przedstawienia.</u>
          <u xml:id="u-7.17" who="#SSieroszewski">Tak, na szczęście nie samym chlebem człowiek żyje. Jest dość materiału w Polsce na bujne życie artystyczne i umysłowe.</u>
          <u xml:id="u-7.18" who="#SSieroszewski">Tymczasem Fundusz Kultury Narodowej zmniejszono z 5 milionów na 1 milion.</u>
          <u xml:id="u-7.19" who="#SSieroszewski">A teraz, aby spojrzeć na te sprawy z innej strony, niż zwykła potrzeba życiowa, muszę cofnąć się trochę w przeszłość.</u>
          <u xml:id="u-7.20" who="#SSieroszewski">Dzieje sprawiły, że nasza Ojczyzna, nie mająca granic naturalnych, w niebardzo dogodnym dla nas znalazła się miejscu. Należeliśmy do rasy spokojnych, wesołych, lubiących niezależność rolników. Przodkowie nasi zamieszkiwali uprawne osady, rzadko rozsiane wśród nieobeszłych borów, bagien, rozlewisk rzek Europy środkowej oraz wschodniej. Między tymi osadami po niezajętych przez nikogo puszczach błądziły liczne koczownicze gromady łupieżców, będących stałym postrachem spokojnej ludności. Ocalały jedynie te osady, których obrońcy umieli wyładowywać błyskawicznie niesłychaną moc energii. W ten sposób tworzył się w ciągu stuleci specjalny psychiczny typ człowieka zdolnego do krótkotrwałej, ale olbrzymiej egzaltacji — typ uczuciowca. Dalsze nasze dzieje typ ten utrwaliły.</u>
          <u xml:id="u-7.21" who="#SSieroszewski">Jesteśmy uczuciowcami. Nie potrzebujemy się tego wstydzić!</u>
          <u xml:id="u-7.22" who="#SSieroszewski">Silne uczucia oddawały nam nieraz usługi, nie tylko w bojach. Przypomnijmy sobie okres niewoli. Czy przetrwalibyśmy go, gdyby nie płomienne pragnienia wolności jako warunku naszego człowieczeństwa? Zamiast więc wstydzić się naszej uczuciowości, powinniśmy się starać nadać jej odpowiedni charakter i kierunek, a to uczynić może jedynie sztuka. Sztuka nie tylko była najsilniejszą naszą spójnią narodową w czasie niewoli, ale była jednocześnie wychowawczynią naszych bojowników przez ciągłe podtrzymywanie w nich nieugaszonej tęsknoty do wolności. Wyrażały ją i podniecały: obrazy Matejki, teatr Wyspiańskiego, muzyka Chopina, powieści Sienkiewicza.</u>
          <u xml:id="u-7.23" who="#SSieroszewski">Czy jest naród, który by wyśpiewał równie cudne, jak nasz strofy: „Ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił...”. Nie trzeba zwalczać uczucia, szczególnie zbiorowego, nawet w imię największych korzyści gospodarczych, gdyż samo osłabienie szlachetnej uczuciowości już jest stratą niepowetowaną. Należy jedynie dać jej godny cel. Tym godnym celem dla narodu polskiego w obecnej chwili może być tylko dążenie do potęgi jako warunku niepodległego istnienia. Tu występuje w całej pełni znaczenie sztuki dla naszego narodu. Jak dawniej umiała ona wskrzeszać i podtrzymywać w nas tęsknotę do wolności, tak dziś powinna ona niecić i szerzyć tęsknotę do potęgi. A w walce o tę potęgę musi w pierwszym szeregu obok żołnierza stanąć, jak dawniej, artysta. Sejm i Senat powinny mu to ułatwić.</u>
          <u xml:id="u-7.24" who="#komentarz">(Oklaski).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Śliwiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#SŚliwiński">Wysoka Izbo! Generalna dyskusja nad budżetem jest jedyną sposobnością, pozwalającą członkom parlamentu mówić swobodnie o wszystkich sprawach, związanych z życiem Państwa i jego troskami. Korzystam z tej sposobności, aby mając na względzie sytuację zewnętrzną, poświęcić chwilę uwagi naszej sytuacji wewnętrznej wyłącznie na tle dążeń i prądów, nurtujących dziś nasze społeczeństwo. Pozwolę sobie jednak zacząć od pewnej dygresji, gdyż skłania mnie do tego przemówienie p. s. Dąbkowskiego.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#SŚliwiński">Przemówienie to, aczkolwiek zawierało pewne zastrzeżenia — jeśli dobrze zrozumiałem — dotyczące skoordynowania prac Rządu, na ogół nacechowane było pogodą i optymizmem.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#SŚliwiński">Otóż pogoda, jeśli chodzi o nastroje społeczne, jest w Polsce zjawiskiem niezmiernie rzadkim. W naturze polskiej leży raczej skłonność do nieustannego krakania, do wyolbrzymiania zarówno urojonych, jak rzeczywistych niebezpieczeństw, do malowania wszystkiego najciemniejszymi barwami. Skłonność ta na pewno nie jest naszą cechą dodatnią. Toteż byłbym rad bardzo, gdybym śladem szanownego przedmówcy na jego optymistyczny ton mógł nastroić swoje przemówienie. Niestety, trudno jest dziś stawiać różowe horoskopy, gdy patrzy się w przyszłość. Trudno dziś być optymistą, gdy obserwuje się rozstrój społeczeństwa, gdy jednocześnie to, co się dzieje na szerokim świecie, przypomina nam nieustannie, że powinniśmy czuwać i mieć się na baczności. Toteż nic dziwnego, że nawet wśród ludzi dalekich od pesymizmu taki stan rzeczy budzi coraz poważniejsze obawy.</u>
          <u xml:id="u-9.3" who="#SŚliwiński">Sytuacja międzynarodowa, jeżeli w obecnej chwili nie zapowiada konfliktów w skali światowej, nie wróży także spokoju. Wewnętrzne wstrząsy w różnych państwach, płynne, nieustannie zmieniające się konfiguracje w układzie stosunków międzynarodowych, wielki splot poważnych sprzeczności na tle wypadków w Hiszpanii, a przede wszystkim burza na Dalekim Wschodzie, wywołujące coraz to nowe niepokoje w trzech częściach świata — oto niektóre tylko zjawiska, mówiące o powadze chwili. Narastają konflikty i wytwarzają atmosferę powszechnej niepewności. Tę atmosferę podminowaną nadto trudnościami natury ustrojowej, socjalnej i ekonomicznej wykorzystuje na swój sposób bolszewizm i rozsiane po wszystkich krajach ekspozytury Kominternu. Ohydna zbrodnia w Luboniu jest bardzo znamiennym symptomatem. Ale nie od wewnątrz leży niebezpieczeństwo. Świadomość straszliwych stosunków, jakie wytworzył system bolszewicki, staje się u nas coraz powszechniejszą i możemy mieć nadzieję, że nawet straszna zbrodnia, dokonana na oczach dzieci, otworzy oczy niejednemu z tych, którzy padli ofiarą najpotworniejszej demagogii, jaką kiedykolwiek notowała historia. Istnieje inne niebezpieczeństwo. My, Polacy, nie możemy zapominać, że droga do rewolucji światowej prowadzi przez Polskę. Nie możemy również zamykać oczu na to, że w tym kolosalnym państwie, z którym losy kazały nam sąsiadować, możliwe są wszystkie niemożliwości, że wewnętrzna sytuacja tego państwa siłą logiki może je pchnąć do ekspansji rewolucyjnej na zewnątrz. Toteż blask czerwonej żagwi, wzniesionej w Moskwie, pada przede wszystkim na Polskę. Chociaż w tym blasku jaskrawo występują na jaw tak obce narodowi polskiemu tendencje agresywne, chociaż tych tendencyj nie możemy lekceważyć, nie mamy powodu zbytnio przejmować się nimi. Zapisany w dziejach świata rok 1920 nie tylko dla nas ma swoją wymowę.</u>
          <u xml:id="u-9.4" who="#SŚliwiński">Nie mam zamiaru omawiać szerzej naszych stosunków z sąsiadem ze wschodu ani zatrzymywać się dłużej nad wielkimi problemami polityki światowej. Wspomniałem o nich, gdyż dopiero na tle tego, co się dzieje na zewnątrz, nabiera właściwego wyrazu nasza sytuacja wewnętrzna.</u>
          <u xml:id="u-9.5" who="#SŚliwiński">Otóż zdaje się, że będzie zgodne z istniejącym stanem rzeczy stwierdzenie, że od śmierci Marszałka Piłsudskiego grunt, po którym stąpamy, staje się coraz chwiejniejszym, że poczucie pewności, jeśli chodzi o jutro, doznało poważnego osłabienia, że coraz częściej spotykamy się z niepokojącymi zjawiskami, od których już społeczeństwo odwykło. A w samym społeczeństwie wzmaga się chaos i ferment. Niezależnie od przeciwstawnych sobie, a coraz liczniej tworzących się środowisk politycznych, co świadczy o postępującym procesie rozkładu, w każdym z tych środowisk toczą się walki wewnętrzne, krzyżują się sprzeczne prądy i dążenia. Żyjemy w atmosferze niepewności, w nastroju ciągłego oczekiwania. Niema! wszyscy oczekują czegoś, co ma przyjść, każdy oczekuje czego innego, a w gruncie rzeczy nikt nie jest pewien, co przyjdzie. Życie polityczne Polski dzisiejszej, to życie w poczekalni. Jest to życie bez perspektywy, życie na rozstajnych drogach. A z odmętu istniejących sprzeczności, nad którymi nie panuje już dzisiaj potężna wola, coraz częściej i coraz wyraźniej wyłania się widmo typowej anarchii polskiej. A typowa anarchia polska — to walka wszystkich ze wszystkimi, walka bezsilności z bezsilnościami, walka bez wielkiej myśli przewodniej i bez nadziei czyjegokolwiek zwycięstwa. Wprawdzie kandydatem do zwycięskich laurów jest u nas każdy ośrodek polityczny, ale gdzie są sami zwycięzcy in spe, należy się zawsze obawiać, by ofiarą tych zwycięstw nie padła sprawa publiczna.</u>
          <u xml:id="u-9.6" who="#SŚliwiński">Cofamy się wstecz. Wiele zjawisk świadczy o tym, że w umysłach zaczyna się nawrót do stosunków, jakie panowały przed majem 1926 r., a więc do stosunków, które wszyscy odpowiedzialni politycy bez względu na barwę polityczną uznawali w swoim czasie za groźne dla najżywotniejszych interesów narodu i Państwa.</u>
          <u xml:id="u-9.7" who="#SŚliwiński">Czym wytłumaczyć tę powrotną falę, a jeżeli nie powrotną falę, to co najmniej wyraźną już tęsknotę do tego, co nigdy powrócić nie powinno?</u>
          <u xml:id="u-9.8" who="#SŚliwiński">Rozstrój naszego społeczeństwa kładzie się zwykle na karb indywidualizmu polskiego. Ale indywidualizm polski jest zazwyczaj brakiem charakteru albo też pospolitym warcholstwem. W gruncie rzeczy Polska za mało miała silnych indywidualności, za mało ludzi zdecydowanego czynu, ludzi władzy i odpowiedzialności, tj. ludzi, w których te dwa pierwiastki, zestrojone w nierozerwalną całość, zawsze i wszędzie stanowiły podstawę bezpieczeństwa, spokoju i ładu.</u>
          <u xml:id="u-9.9" who="#SŚliwiński">Nie indywidualizm polski, ale stan marazmu i niezdecydowania, ale stan powszechnego skłócenia jest groźbą, która staje przed naszymi oczyma, gdy myśl biegnie w przyszłość. Oczywiście było by wielkim złudzeniem przypuszczać, że w takim stanie możemy mieć silne rządy, zdrową politykę gospodarczą, mocne stanowisko w stosunkach międzynarodowych. W atmosferze powszechnego skłócenia możemy mieć tylko takie rządy, jakie mieliśmy w dawnej Polsce, jakie mieliśmy w pierwszych latach odrodzonej Polski, a więc rządy osaczone zawziętymi nieprzyjaciółmi, bądź przyjaciółmi gorszymi od nieprzyjaciół, rządy lawirującego wśród sprzeczności bezwładu.</u>
          <u xml:id="u-9.10" who="#SŚliwiński">Poczucie tego, co nam zagraża, staje się coraz powszechniejsze. Z poczucia tego wyłonił się projekt stworzenia zbiorowego organu, który by myśl polityczną Polski skierował na właściwe tory. Projekt ten zasługuje na baczną uwagę. Gdy bowiem zabrakło wielkiego autorytetu jednostki, zrozumiałym jest pragnienie, ażeby stworzyć autorytet zbiorowego mózgu i zbiorowej woli. Szkoda tylko, że projekt ten ubrano w kształty, odbierające mu całą jego atrakcję. Albowiem do tego wozu myśli politycznej Polski chciano zaprząc siły, które musiałyby ciągnąć go w różnych kierunkach. Taki wóz z góry skazany jest na to, żeby przewrócić się na pierwszym zakręcie lub też roztrzaskać się o pierwszą spotkaną przeszkodę. Projekt ten wytworzył jakąś imaginacyjną zgodę, nad którą lepsza już jest niezgoda, byle w skłóconym społeczeństwie istniał choć jeden ośrodek, reprezentujący nie fikcję siły, ale siłę istotną, siłę rzeczywistą. Gdzież szukać tej siły? Cóż może ją stworzyć?</u>
          <u xml:id="u-9.11" who="#SŚliwiński">Z górą przed rokiem rzucono hasło konsolidacji narodowej. Każda siła tworzy się zawsze wokół pewnej żywotnej myśli, wokół jakiejś idei, która w początkach bądź skupia niewielki zastęp oddanych jej całkowicie szermierzy, bądź też. jeśli chodzi o szerokie koła, wskazuje im wielkie realne cele i otwiera dalekie perspektywy na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-9.12" who="#SŚliwiński">P. senator Dąbkowski w przemówieniu swoim położył bardzo silny akcent na sprawę obronności kraju, jako na sprawę, która powinna skupić wszystkie żywe siły społeczeństwa. Stanowisko takie wobec tego, co nas otacza, jest nie tylko zrozumiałe i słuszne, ale jest koniecznością chwili.</u>
          <u xml:id="u-9.13" who="#SŚliwiński">Powstaje jednakże pytanie, dlaczego ta bezsporna, ta murowana idea nie wywołała potężniejszego ruchu, dlaczego nie wzbudziła entuzjazmu i zapału, który jest przecież duszą każdego dzieła, mającego promieniować szeroko, mającego żyć i tworzyć życie.</u>
          <u xml:id="u-9.14" who="#SŚliwiński">Nie mam zamiaru analizować tego, co się stało, ani powracać do pewnych posunięć, które w swoim czasie wywołały słuszne sprzeciwy ze strony kół, od których przede wszystkim konsolidacja zacząć się była powinna. Mam nawet poważną wątpliwość, czy szanowny p. senator Dąbkowski podjąłby się obrony wszystkiego, co się stało, a zwłaszcza wszystkiego, co pod egidą Obozu Zjednoczenia Narodowego zostało ogłoszone drukiem.</u>
          <u xml:id="u-9.15" who="#SŚliwiński">Mam jednocześnie przeświadczenie, że chodzi tu jeszcze o coś innego, że chodzi o pewne kryteria w samym ujmowaniu zagadnień ideologicznych, o wyrazistszą podstawę, na której ma się oprzeć przyszły stan rzeczy, wreszcie jeszcze o jedną kapitalną zasadę, o zasadę odpowiedzialności, która nie zawsze i nie dla wszystkich jest jasna. Bo jeśli chodzi o obronność kraju, to sprawa ta niewątpliwie uczyniła bardzo duże postępy, a zrozumienie jej doniosłości i wagi stało się ponad wszelką wątpliwość drogocennym dorobkiem całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-9.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Malski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SMalski">Wysoka Izbo! Kończymy nasz ostatni etap prac obecnej sesji budżetowej, dając budżet Państwu. Rozejdziemy się niedługo, panowie z ław rządowych z zadowoleniem, że nie mają z nami do czynienia, a my z zadowoleniem, że daliśmy ten budżet, ale i jedni i drudzy z dalszymi troskami, jak dalej to życie w Polsce będzie przebiegało.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#SMalski">Jedno mamy u siebie niedociągnięcie, coś, czego nam brak. A mianowicie Konstytucja, regulując nasze życie obywatelskie i polityczne, nie uregulowała naszego ustroju społeczno-gospodarczego, jak to uczyniono w tych wszystkich nowych organizmach państwowych, które wykazują maksymalny dynamizm życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Jesteśmy w trakcie szukania tego, wybierania najlepszej dla Polski metody, przy możliwym unikaniu wiązania się psychicznego czy materialnego z obcymi wzorami. I to tak trudno nam przychodzi, tak ciężko się to robi, ale może to będzie trwalsze i większe, aniżeli gdyby zostało narzucone, gdyby zostało wzięte z innego wzoru, gdyby to nie było tym, co musi iść z naszej duszy, z naszych myśli, z własnego naszego organizmu.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#SMalski">W zeszłorocznym przemówieniu wspomniałem o tym, że osobiście jako naczelny cel dla naszego pokolenia i pokoleń następnych widzę osiągnięcie pełnej niepodległości gospodarczej narodu polskiego i Państwa Polskiego. Po okresie romantyzmu i walki naszej o niepodległość polityczną napiąć musimy nasze umysły, naszą energię twórczą, materialną i intelektualną dla osiągnięcia w pełni naszego bytu niepodległego. Uzyskać możemy to tylko wtedy, kiedy będziemy mieli niepodległość gospodarczą. Przy przebiegu planowania zeszłorocznego budżetowania podkreślałem również, że widzę dwie dziedziny, które wkraczają w przeobrażenia naszego życia, to jest planowane inwestycje gospodarcze oraz realizacja reformy rolnej. Dziś dając obecny budżet na rok następny, stwierdzamy równocześnie, że inwestycje planowane zeszłego roku zostały wykonane, że jednak ruszyło coś z miejsca w tym bezruchu, jaki istniał od szeregu lat. Jednocześnie widzimy, że zagadnienie reformy rolnej jest w dalszym ciągu realizowane, budząc wiele zastrzeżeń u jednych i nadziei u drugich. I chociaż to zagadnienie nie jest jeszcze sprecyzowane w całości, tym niemniej jest realizowane. Mamy za sobą takie osiągnięcia w naszej gospodarce państwowej, które są bezsprzecznie pozytywne, jak utrzymanie równowagi budżetowej, umożliwienie na tle inwestycyj państwowych tworzenia pomocniczych twórczych elementów gospodarczych, pozostawienie zespołom inicjatywy prywatnej. To jest ten bezsprzeczny pozytyw, który każdy obiektywnie stwierdzić musi, bez względu na to, kto rządzi. Zapewne, nie jest to wszystko, jest mało, czegoś nam brak. Podkreślił to p. Wicepremier w swoim przemówieniu sejmowym i na komisji to zaznaczył, że brak jeszcze tej pewnej kompozycji, która by stwarzała inną atmosferę pracy, niż jest obecnie.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#SMalski">Nie godzę się tutaj z moim przedmówcą s. Śliwińskim, że życie w Polsce jest takie smutne i beznadziejne, jak to wynikało z jego przemówienia. Jako bezsprzeczny aktyw w kompozycji życia polskiego widzę jednolitą postawę patriotyczną narodu polskiego, który zdaje sobie sprawę z tego, że porachunki wewnętrzne u nas rewolucyjne czy przełomowe będą zawsze porachunkami sił obcych, a nie tylko wewnętrznymi naszego własnego narodu. I ta postawa przejawia się w całej pełni. Jasnym aktywem dla nas jest jednolita postawa narodu polskiego wobec komunizmu. Aktywem w życiu państwowym jest wyraźna, mocna, wszędzie przez wszystkich uznawana zasada prymatu zagadnień obrony i armii w hierarchii zagadnień w Polsce. Aktywem jest przez wszystkich uznawane dążenie do niepodległości gospodarczej, które określamy jako konieczność bezsprzeczną dyspozycji narodu i Rządu polskiego w sprawach gospodarczych. To są olbrzymie aktywa, które jeżeli nie zostały dotychczas wciągnięte w wielki aktyw naszego życia państwowego, to tylko dlatego, że tyle urazów psychicznych jest między nami, tyle personalizmów,...</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#komentarz">(Głos: Niestety.)</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#SMalski">...tyle przeróżnych zagadnień i drobiazgów, które nam mącą obraz całości. A czyż nie jest aktywem ta jasna i zdecydowana wola Judu wiejskiego i robotniczego w dążeniu do oświaty? Czyż nie jest aktywem jednolity, samodzielny ruch ludowy potęgujący się stale? Czyż nie jest aktywem w życiu Państwa ta ofiarna postawa całego zespołu pracowniczego, dźwigającego na sobie utrzymanie równowagi budżetowej? Wszystko to są aktywa, które musimy uznać, o których zapominać nie można twierdząc, że życie nasze jest tak skłócone, że sztandar Kremla nam zagraża. Były groźniejsze chwile w r. 1920, a w przyszłości na pewno nie będzie groźniejszej.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#komentarz">(S. Śliwiński: Na pewno.)</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#SMalski">Musimy wszyscy podnosić to, co w życiu codziennym jest wielkie, co nie jest tylko taką czy inną inspiracją prasową, co nie jest tylko takim czy innym frazesem, ale co jest wielkością naszą. Jakże beznadziejne i smutne byłoby życie nasze, gdybyśmy stwierdzali tylko, że jesteśmy skłóceni, że dogadać się nie możemy i dlatego nic nam się nie udaje.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#SMalski">Proszę Panów! Żyjemy za blisko wielu spraw, które nam stwarzają miraże na przyszłość. Tymi mirażami są dla nas tego rodzaju metody i osiągnięcia, jakie widzimy gdzie indziej, gdzie widzimy ten las, te setki tysięcy rąk wzniesionych na jedną komendę do góry, gdzie widzimy setki tysięcy trupów padających w imię jakiejś doktryny, i to wszystko cicho, bez hałasu, na komendę, gdy nam się zdaje, że życie polskie lepiej byśmy może urządzili, gdyby i u nas na jedną komendę wszystkie ręce się wzniosły, że wtedy dopiero to życie poprawimy. Mnie się zdaje, że tego rodzaju miraże osłabiają nasze centra woli i osłabiają możliwość decyzji i załatwienia teraźniejszości w tych warunkach, w jakich jesteśmy. Zdaje mi się, że ta wola nasza wewnętrzna, płynąca z naszego charakteru, z naszego usposobienia, działa często świadomie czy nieświadomie w ten sposób, że nawet tam, gdzie się coś zbiera razem, tam, gdzie się sprecyzują jedno czy dwa zdania, którym jeden cel przyświeca, natychmiast z boku coś się staje takiego, że nawet tych dwóch czy trzech się rozejdzie. A najczęściej to bywa dlatego przede wszystkim, że my za dużo celebrujemy, że za dużo celebry jest w naszym życiu polskim. Celebrujemy motoryzację, celebrujemy zagadnienie żydowskie, celebrujemy zagadnienia młodzieżowe, celebrujemy życie gospodarcze — zaraz zaczyna się szukać celebransa, kogo tu wziąć pod rękę, zaraz się szuka orszaku tych, którzy mają uświetnić celebrę w naszym życiu polskim. Nie zapominajmy o istotnym działaniu. Owszem, niech będzie celebra, ale niech nikt z nas nie uważa, że to jest czynnik wychowania. Niech i ona będzie, ale niech się nie zapomina przy tym celebrowaniu, że równocześnie zagadnienie musi być załatwione, bo to jest obowiązek nasz naczelny, przed którym stoimy. Jeżeli to nam i życiu naszemu polskiemu, naszej psychologii jest potrzebne, to owszem, chodźmy z wywieszonymi sztandarami, wszystko to róbmy, z wiarą lub nie, ale niech ludzie ci wiedzą, że idzie twarde załatwienie sprawy aktem woli zdecydowanej, która kieruje życiem narodu.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#SMalski">Wspomniał p. Wicepremier o planowaniu. Tak jest — widzimy to we wszystkich komórkach i organizacjach społecznych i niespołecznych, gospodarczych, rządowych i wszystkich innych komórkach, które planują to nasze życie. Nie uważam tego za groźne. Bo to, że w klubie 11-go Listopada czy w jakiejś innej grupie zejdzie się kilku ludzi i chce dać możliwie maximum swego entuzjazmu i myśli ekonomicznej dla stworzenia innego życia w Polsce — twierdzę, że po tej wielkiej luce, jaką mieliśmy w historii Polski, że nie myślano na tematy gospodarcze, z wyjątkiem kilku jednostek śmiałych i odważnych, które chciały nadawać nowe drogi życiu gospodarczemu Polski, należy uznać za objaw pomyślny, że chcemy dziś wytworzyć maximum życia gospodarczego Polski dla podniesienia poziomu naszego życia w ogóle. Ale poza tym wszystkim musi być coś i ktoś, kto to wszystko skoordynuje, kto wybierze te największe brylanty, te najpiękniejsze myśli twórcze, jakie się przejawiają, i włoży to wszystko w ten wielki organizm, który stanowić musimy, jako naród i Państwo.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#SMalski">A jak to szwankuje, to jako przykład taki drobiazg podam, że szkoły imienia Marszałka na kresach budujemy, budulec ściągamy, materiał obliczamy na oko, bo planów jeszcze tych szkół nie mamy. Techniczne drobiazgi gdzieś szwankują w tej machinie naszej, w której siedzą nie tylko urzędnicy, którzy podsuwają ministrom czy dyrektorom departamentów takie czy inne okólniki, ale jestem głęboko przekonany, że w naszym zespole urzędniczym siedzą też ludzie, którzy z wielką troską obywatelską odnoszą się do służby swej, do służby Państwu i że na pewno, gdyby to wszystko razem zebrać i stworzyć jakąś radę planowania państwowego przy Rządzie naszym, gdyby to wszystko w określone tryby weszło, miało by swoją logikę, która działałaby z żelazną konsekwencją.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#SMalski">Wspomniałem w swoim zeszłorocznym przemówieniu o wielkim elemencie, jakim jest wychowanie. U nas wychowanie to jest nie tylko szkoła i nie tylko dom, ale to jest stworzenie tej postawy ideowej, aktywnej naszego narodu wobec zagadnień, które stoją przed nami, tej postawy, którą wyrobiliśmy sobie jako obóz niepodległościowy, idąc do walki o niepodległość i którą teraz musimy stworzyć w narodzie, w jego wszystkich warstwach, jako dążenie do niepodległości gospodarczej, która jest istotnym elementem naszych sił obronnych, naszych możliwości walki. Tu również celebrujemy. Wszakże wychowanie, zagadnienia młodzieżowe, sprawiedliwość jako jeden z elementów wychowania — wciąż celebrujemy i często jesteśmy żerowiskiem tylko dla różnych małych instynktów zamiast działać cicho, mocno i zdecydowanie.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#SMalski">Zagadnienia narodowościowe. Jeśli mówimy i z deklaracji słyszymy, że obrony nie pojmujemy tylko jako defensywy naszej narodowej, jako czegoś, co ma przyjść i przed czym bronić się musimy, czyli że każde ogniwo naszego życia państwowego musi być ujęte w wielkie aktywa — to nie chciałbym, aby nasze ziemie wschodnie były traktowane jako coś, co do czego w ogóle należy się zastanawiać, czy warto tam inwestować, czy ma tam być taka czy inna fabryka, czy nie, bo to jest teren, który może być przede wszystkim zagrożony, a teraz, przy tym naszym nastawieniu, tym bardziej trzeba być ostrożnym. I dlatego na takie słabe kształtowanie się tego zagadnienia na ziemiach wschodnich nie godzimy się. Nie godzimy się, aby całe te tereny w związku z wysuniętym hasłem obronności kraju były tej obrony pozbawione, bo rozumiemy, że bronić ich musimy w czasie pokoju i w czasie wojny, a jednocześnie musimy mieć instrument działania, który dałby możność stworzenia tam zespołu twórczych warsztatów potrzebnych dla rozwoju życia gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#SMalski">Proszę Panów, zdajemy sobie sprawę z tego, że trudno to wszystko, co nazwałem aktywami, pozytywami w naszym życiu państwowym, które się tworzy, które się powiększają codziennie, sprowadzić do jednego mianownika politycznego, bo choć przywiązujemy wielką wagę do rozwoju naszego zjednoczenia narodowego, to równocześnie zdajemy sobie sprawę, że właśnie przy tym i ponad tym dziełem musi być mocna, zdecydowana wola czynników kierowniczych w Państwie i Rządu, bez którego samo to się nie ułoży w jakichkolwiek ramach wspólnoty.</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#SMalski">Jednym z wielkich pozytywów jest również to, że dziś nie mówi się o zmianie Konstytucji kwietniowej, że uznaje się silną władzę i potrzebę tej silnej władzy w Państwie, że się już tylko mówi o ordynacji wyborczej. Rzecz bezsprzecznie ważna, która ma dać podstawę do wciągnięcia aktywnych sił społecznych i politycznych narodu naszego w całokształt życia państwowego, a zagadnienie to nie może być odbijane jak piłka — niech Rząd to zrobi, niech Izby ustawodawcze to zrobią, wszyscy razem musimy to zrobić jako naród. Siły aktywne budzą się, idą, a często ich się nie widzi poza partiami i różnymi szyldami. Poza tą młodzieżą, która dziś idzie w Falandze czy w ONR, idzie zupełnie inna młodzież, idzie po drodze prostej, która w życiu na pewno da dobry przykład pracy i poświęcenia. Z chwilą, gdy wglądniemy w głębiny naszego życia, które nam na powierzchni może przedstawiać się talk, jak to przedstawił s. Śliwiński, ale w głębi wygląda jak wielkie tworzywo, które jest nie tylko tworzywem w pojęciu Centralnego Okręgu Przemysłowego, ale które się odnosi do całego narodu, które musi znaleźć konstruktywny system rozwiązania zagadnień państwowych i narodowych. Wówczas jestem przekonany, że znajdziemy wspólny język. Tak samo, jeżeli chodzi o zagadnienie mniejszości narodowych. Nie możemy jednak zamykać oczu na pewne fakty, wychodzić z założenia, jakoby na terenie Nowogródczyzny i Wileńszczyzny nie było nikogo, ktoby mówił po białorusku, bo byłoby to wielkim krótkowidztwem politycznym. Drugi już raz do władzy obóz legionowy dochodzić nie będzie, bo już doszedł raz Komendant w r. 1926. Obowiązkiem naszym, kolegów naszych odznaczonych Krzyżami Virtuti Militari, Krzyżami Niepodległości, jest podkreślić, że czy będziemy przy władzy krócej czy dłużej, wypisujemy karty żołnierzy Piłsudskiego w obecnej epoce.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#SMalski">Wysoka Izbo! Nie byłbym w porządku z sobą jako legionista, gdybym jeszcze nie poruszył jednego zagadnienia, które mnie boli. Otrzymaliśmy, zdaje się, wszyscy od p. Stadnickiego z Wilna listy na temat ostatnich zajść w Wilnie. Wysoka Izbo! Jest jedna prawda w życiu naszym, nas legionistów i żołnierzy Komendanta. Honor służby nakazuje nam reagować bez względu na to, kto, gdzie i jak uwłacza imieniu Komendanta. Nie jest istotą, czy dużo bili, czy mniej bili. Każde uderzenie boli. Ale prawdą jest, że reagować będziemy bez względu na to, czy wymiar sprawiedliwości będzie działał pośpiesznie i sprawnie, czy mniej sprawnie. Serca nasze i honor żołnierski każą nam reagować natychmiast.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Michałowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#SMichałowicz">Wysoka Izbo! Wstrząs, który przeżyliśmy po śmierci wskrzesiciela Państwa Polskiego, jest rzeczą naturalną. Historia podaje wiele przykładów, gdy naród, pozbawiony wodza duchowego, szuka w męce wyjścia z położenia, w które go losy dziejów wtrąciły. Dwie są po temu możliwości: znaleźć przewodnika nowego lub iść o własnych siłach wysiłkiem zbiorowym.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#SMichałowicz">„Dużo jest ludzi rozumnych, ale mało mądrych” — mówi stare przysłowie. Cóż dopiero, gdy mądrość ma być wsparta niezłomną siłą charakteru, odwagą decyzji, szeregiem talentów, umiejętnością pracy twórczej.</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#SMichałowicz">Stało się prawdą powszechną, że takich postaci, jak Józef Piłsudski, naród wydaje jedną na tysiąc lat. Niemożliwością tedy, byśmy byli narodem aż tak wybranym, by z ręki Opatrzności otrzymywać raz po raz mężów opatrznościowych.</u>
          <u xml:id="u-13.3" who="#SMichałowicz">Pozostaje nam tedy droga druga, normalna, aczkolwiek ciężka — droga wysiłku zbiorowego. A tam, gdzie musi działać zbiorowość, tam musi kierować pracą zbiorowości kodeks praw podstawowych. Wieków całych potrzeba, by narody swe kodeksy urobiły, w księgi życia państwowego zebrały, jako konstytucję ogłosiły. Im prostsze są linie konstytucji, tym wyraźniejszy, tym łatwiejszy jest do nakreślenia plan życia państwowego na każdą chwilę.</u>
          <u xml:id="u-13.4" who="#SMichałowicz">Konstytucja Państwa Polskiego z dnia 23 kwietnia 1935 r. jest prosta. W swej zasadniczej budowie jest ona trójkątem: na czele stawia władzę Prezydenta Rzeczypospolitej, jednolitą i niepodzielną, poniżej — władzę wykonawczą rządu i władzę kontrolującą i ustawodawczą ciał parlamentarnych. Podpis własnoręczny Józefa Piłsudskiego na akcie Konstytucji kwietniowej świadczy, że innej drogi kroczenia po szlakach historii nie znalazł dla Państwa Polskiego. Zdawało by się, że każdy obywatel, biorący udział w życiu państwowym, będzie miał przed oczyma tezy Konstytucji i będzie się nimi kierował.</u>
          <u xml:id="u-13.5" who="#SMichałowicz">Rzeczywistość zadała kłam nakazom naszego podstawowego prawa państwowego. Zamiast pójść drogą jasną, konstytucyjną — wkroczono na drogę mglistej koncepcji i brnięto w niej przez rok cały. Obok rządu, utworzonego w drodze konstytucyjnej, powstała koncepcja, wyciągająca rękę po władzę, starająca się zasugerować, iż ona jest władzą właściwą. Przez rok byliśmy świadkami nieprawdopodobnego pogmatwania pojęć.</u>
          <u xml:id="u-13.6" who="#SMichałowicz">Art. 5 Konstytucji głosi, że twórczość jednostki jest dźwignią życia zbiorowego i że Państwo zapewnia obywatelom możność rozwoju ich wartości osobistych oraz wolność sumienia, słowa i zrzeszeń. Wbrew zasadzie powyższej zażądano od obywatela unieruchomienia ruchów jego myśli i zgleichszaltowania się pod ciśnieniem nakazu tzw. organizacji nadrzędnej.</u>
          <u xml:id="u-13.7" who="#SMichałowicz">Wysoki Senacie! Ściany Izby, w której obradujemy, są wzniesione z cegły, stropy oparte na belkach stalowych, wszystko spojone cementem i wapnem, ławy z drzewa, chodniki z wełny. Jakże różnorodny jest ów materiał, a pomimo to służy on jednemu celowi, układa się w pewną harmonijną całość budowy. Zażądajcie od stali, by przybrała miękkość wełny, od wełny, by nabrała hartu stali, od cegły, by przeistoczyła się w wapno, a konstrukcja wzniesiona ulegnie destrukcji, będzie nie do użytku. Pozwólcie zachować obywatelom Państwa ich jaźń, bo na tym właśnie polega tajemnica świata, że w różnorodności jaźni powstaje harmonia całości.</u>
          <u xml:id="u-13.8" who="#SMichałowicz">Wypowiedziawszy swój negatywny stosunek do podstawowej zasady dzieła Twórcy Wszechświata, twórcy koncepcji nie zawahali się podważać zasady dzieła Twórcy Polski współczesnej. I tu postąpiono w sposób nie mniej naiwny: pod wysokim patronatem mali młodzieniaszkowie w piśmie, wydawanym za pieniądze publiczne, odważyli się poklepywać protekcjonalnie po ramieniu, Wielkiego Marszałka.</u>
          <u xml:id="u-13.9" who="#SMichałowicz">Z resztą zagadnień poszło jeszcze prościej. Obywatel polski dowiedział się pewnego razu, że szef obozu, osoba żadną Konstytucją Rzeczypospolitej nie przewidziana, wziął udział w posiedzeniu Rady Ministrów. Do publicznej wiadomości doszło, że podsekretarz stanu jednego z podstawowych resortów reprezentuje nie całość Rządu, lecz pewną ograniczoną grupę obozu. Zamęt pogłębił się aż do urzędnika w cenzurze, aż do policjanta, funkcjonariusze państwowi zatracili orientację, czy mają się rządzić wieczystym nakazem praworządności i zdrowego rozsądku, czy głosem w telefonie chwilowego rozkazodawcy, z woli chwilowej koniunktury. W ten sposób powstały w Polsce stosunki, które jeden z mówców sejmowych określił dosadnym mianem Teksasu.</u>
          <u xml:id="u-13.10" who="#SMichałowicz">P. Premier Rządu osobistym przykładem i ofiarną pracą stara się naprawić fatalne skutki wymienionych stosunków. Ale żaden premier nie podoła tak olbrzymiemu zadaniu. Nie sposób bowiem rządzić w cieniu przygodnych nadpremierów i opierać ogrom pracy w Polsce o swe osobiste biuro. Trzeba zmienić system pracy, rozłożyć ciężar na głębokie rządy sił pomocniczych.</u>
          <u xml:id="u-13.11" who="#SMichałowicz">Czy mamy te siły pomocnicze? Śmiem twierdzić, że mamy ich niedużo. Siła pomocnicza to nie ciało ludzkie oparte ciężarem na krześle przy biurku — to charakter. A tych charakterów w Polsce w sferach, dzierżących władzę większą, mniejszą, malutką, nie jest tak wiele.</u>
          <u xml:id="u-13.12" who="#SMichałowicz">Odszedł jeden mąż opatrznościowy, pozostało dziesiątki tysięcy mężów nabacznościowych, ludzi krótkotrwałej koniunktury, człowieczków oczekujących na seryjną dekompozycję, której kolejno pragną ulec.</u>
          <u xml:id="u-13.13" who="#SMichałowicz">Czy jest w Polsce aż tak źle? Czy tylko ci ludzie, o których mówiłem przed chwilą, stanowią o potędze Polski? Twierdzę, że nie. Cztery piąte ludności Państwa stanowią chłopi, robotnicy i inteligencja pracująca. Wykazali oni swą siłę twórczą. Huragan wojny światowej zniszczył 9/10 Polski. Chłop, robotnik, inteligent pracujący odbudowali ją swymi rękami i swymi mózgami. W r. 1920 groza zagłady zawisła nad Polską; chłop, robotnik, inteligent pracujący zasłonili ją swymi piersiami.</u>
          <u xml:id="u-13.14" who="#SMichałowicz">Potężnej wymowy faktów nie przesłonią żadne płachty prasy koniunkturalnej, nie zagłuszą żadne poszepty. Tak samo nie zagłuszą one głosu, który wzrastającym poszumem idzie po całej Polsce, głosu, który pyta, dlaczego tym, którzy Polskę zdobyli, którzy Polskę z ruiny podnieśli, piersiami zasłonili, powiedziano: możecie odejść i odebrano kartkę wyborczą.</u>
          <u xml:id="u-13.15" who="#SMichałowicz">Silą się udowodnić koniunkturzyści, specjaliści od dekompozycji, że się Polska rozkłada. Polska nie rozkłada się, Polska tężeje; staje się coraz bardziej zwarta. Zjazdy P. P. S., zjazdy inteligencji pracującej, zjazdy Stronnictwa Ludowego stawiają na pierwsze miejsce wzmocnienie obronności Państwa; pragną potęgi Rzeczypospolitej Ale potęga Rzeczypospolitej to nie potęga grupy elitarnej, którą jeden z mówców sejmowych odważył się nazwać ghettem wybrańców Potęga Rzeczypospolitej — to zasada sprawiedliwości społecznej, to pierwszy artykuł Konstytucji kwietniowej, że „Państwo Polskie jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli”. Nie można jedną ręką dawać Konstytucji, a drugą taką ordynację wyborczą, która przekreśla w życiu codziennym pierwszy artykuł tejże Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-13.16" who="#SMichałowicz">P. Marszałek Sejmu w przedmowie do swej broszury o Konstytucji kwietniowej chwali Anglików, nazywa ich wielkimi. Ale właśnie Anglicy, jeżeli są wielcy, to są nimi dlatego, że biorą na serio swą konstytucję i posługują się ordynacjami wyborczymi, które podstaw ich konstytucji nie przekreślają.</u>
          <u xml:id="u-13.17" who="#SMichałowicz">Instrument ciał parlamentarnych, zbyteczny w ustrojach niewolniczych dawnych i obecnych, jest instrumentem twórczym, niezbędnym w życiu obywateli wolnych, których twórczość wedle art. 5 Konstytucji kwietniowej ma być „dźwignią życia zbiorowego”.</u>
          <u xml:id="u-13.18" who="#SMichałowicz">Poza tym instrument parlamentu jest wentylem, przyrządem koniecznym w każdym zbiorniku sił, a więc w zbiorniku sił państwa. Usunąć wentyl to popełnić czyn szaleńca. Tymbardziej, że zbiornik sił państwowych, o którym mowa w tej chwili, to kocioł maszyny państwowej w stałym pogotowiu, na każdą potrzebę, w dzień i w nocy. Szary obywatel i premier mają prawo do snu, choćby krótkiego, kocioł maszyny państwowej musi być stale pod parą, by w chwili potrzeby państwo złożyło egzamin.</u>
          <u xml:id="u-13.19" who="#SMichałowicz">Termin jednego z tych egzaminów zbliża się coraz bardziej. Sytuacja międzynarodowa świata jest, jak wiadomo, bardzo napięta. Sytuacja wewnętrzna musi być do tego czasu w Polsce uregulowana; wentyl w kotle przywrócony. Ordynacja wyborcza elitarna zmieniona na powszechną.</u>
          <u xml:id="u-13.20" who="#SMichałowicz">Rok 1940 zbliża się z każdą chwilą. Trzeba wzrokiem jasnym spojrzeć tej chwili w oczy. Trzeba uporządkować zasadniczo stosunki w Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-13.21" who="#SMichałowicz">Senatus populusque Romanus — było hasłem potężnym dla państwa rzymskiego, gdy było traktowane poważnie. Wzywam Senat, by oparł się na zaufaniu Judu polskiego.</u>
          <u xml:id="u-13.22" who="#SMichałowicz">Powiecie, żem romantyk. Ale romantykiem był Wskrzesiciel Polski, romantykiem był także wieszcz, który naród potęgą ducha swego krzepił i jak pielgrzym przez długie lata niewoli prowadził.</u>
          <u xml:id="u-13.23" who="#SMichałowicz">W roku 1848 przyszedł wieszcz do papieża i wstrząsając jego ramieniem wołał: „Duch Boży w bluzach robotniczych Judu paryskiego”. Ja, zwykły sługa Rzeczypospolitej, mówię do Was: „Duch Boży Polski w ofiarnych piersiach chłopów, w spracowanych dłoniach robotników, w mózgach inteligentów pracujących”. Natchnijmy duchem tym Polskę, a będzie potężna.</u>
          <u xml:id="u-13.24" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Bniński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SBniński">Wysoki Senacie! P. referent generalny dał w swym głęboko ujętym wydrukowanym referacie wyczerpujący obraz naszej rzeczywistości gospodarczej. Referat ten, choć siłą rzeczy przede wszystkim problemom gospodarczym poświęcony, potrącał jednak również i o kwestie polityczne. I inaczej być nie mogło. Polityka i gospodarstwo to są dziedziny tak bardzo od siebie współzależne, że o racjonalnej polityce gospodarczej nie może być mowy tak długo, jak długo nasze wewnętrzne stosunki polityczne w ścisłym tego słowa znaczeniu nie wejdą na normalne i właściwe tory. Tak opinia publiczna, jak parlament są pod wrażeniem dyskusji, która toczyła się w Sejmie przy obradach nad budżetem. Trudno sobie wyobrazić, żeby dosadniej i silniej mogła reprezentacja narodu wyrazić swoje niezadowolenie z panujących w kraju stosunków i wymowniej krytykować zarządzenia i taktykę Rządu. Musimy sobie szczerze to powiedzieć, iż dyskusja ta stwierdziła niedwuznacznie, iż nasz organizm państwowy nie funkcjonuje w sposób należyty i sprawny. I gdy się właśnie nad tym faktem zastanawiam i szukam powodów tego bolesnego nad wyraz objawu, to myśl moja mimo woli zwraca się do źródła naszych praw — naszej Konstytucji. Stawiam sobie pytanie, czy stwarza ona odpowiednie warunki do rządzenia krajem, czy też może Konstytucja nasza nie jest wykonywana lub ściśle przestrzegana. Tym tylko bowiem można by sobie wytłumaczyć, że nasze organa państwowe, które ona ustanawia, nie funkcjonują należycie. Dlatego zabierając dziś głos, zamierzam poświęcić moje uwagi omówieniu sytuacji politycznej z tego właśnie punktu widzenia i poruszam na wstępie zagadnienie ustroju.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SBniński">W obecnym okresie historycznym, w którym widzimy w różnych państwach zmaganie społeczeństw o ukształtowanie ustroju, rozważenie tej sprawy uważam za szczególnie ważne. Z jednej strony widzimy całkowite bankructwo zasad wybujałego parlamentaryzmu w państwach, gdzie parlament sprawuje zupełną dyktaturę. przez co wpływa na złe funkcjonowanie władzy wykonawczej, z drugiej nie możemy powiedzieć, by system totalny, tak sprzeczny z zasadami poszanowania praw jednostki, jej twórczej roli dla rozwoju narodu, również mógł się poszczycić dużymi triumfami. I aczkolwiek nie ma z pewnością na świecie ustrojów idealnych, to jednak bezsprzecznie te dwa krańcowe przytoczone przykłady są zaprzeczeniem możliwie najlepszego ustroju, zwłaszcza dla warunków polskich. Uważam, że Polska jest pod tym względem w szczęśliwym położeniu, posiada bowiem Konstytucję tzw. kwietniową, która jest dla obecnych warunków politycznych, tak wewnętrznych jak i zewnętrznych, dobrze dopasowana. Ponadto, co najważniejsze, Konstytucja ta realizuje właśnie postulat historyczny silnej władzy i daje jednocześnie warunki konstytucyjne posiadania przez Państwo silnej armii. W ten sposób właśnie wypełnia ona te luki, które tak tragicznie odbiły się na losach dawnej Rzeczypospolitej i spełnia pod tym względem postulaty z okresu Konstytucji 3 Maja. Z drugiej strony Konstytucja ta gwarantuje rozwój życia politycznego i społecznego, opiera go na roli jednostki i na inicjatywie prywatnej oraz zapewnia społeczeństwu przez zachowanie praw parlamentu odpowiedni wpływ na życie polityczne narodu. Konstytucja obecnie obowiązująca tzw. kwietniowa poza pewnymi uzupełnieniami w kierunku silniejszego podkreślenia uczuć, ideałów i wartości narodowych stwarza, według mego przekonania, odpowiedni dla naszych warunków system polityczny, który w Polsce winien obowiązywać i przez wszystkich Polaków dobrej woli winien być szanowany i respektowany. Nie mogę zatem dopatrzeć się w przepisach naszej Konstytucji przyczyn faktu, że nasz organizm państwowy funkcjonuje wadliwie, co tak wielokrotnie Sejm ostatnio scharakteryzował. Przyczyn tych jest z pewnością szereg, ale najważniejszą z nich, według mego przekonania, jest ta, że Konstytucja znajduje się jakby w zupełnym oderwaniu od naszej rzeczywistości politycznej, która nie kształtuje się prawie zupełnie pod wpływem działania jej praw. Innymi słowy Konstytucja nie jest właściwie wykonywana. Wpłynęła na to przede wszystkim ta okoliczność, że parlament, który ma spełniać rolę łącznika między społeczeństwem a rządem, mimo najszczerszych wysiłków jego przedstawicieli roli tej spełniać nie jest w możności. Przyczyna tkwi u źródła powstania tego parlamentu, to jest w niedopuszczalnych praktykach administracji, zastosowanych przy ostatnich wyborach, oraz w ordynacji wyborczej, co wpłynęło na poważną abstynencję wyborczą obywateli. Parlament obecny nie reprezentuje wszystkich kierunków myśli politycznej, znajdujących silne i trwałe oparcie w społeczeństwie. Jeśli zaś ta opinia, przeważnie bardzo opozycyjna, nie może wypowiedzieć swych poglądów w parlamencie, to musi szukać dla siebie ujścia w innych formach, jak demonstracje lub strajki. I dlatego miały miejsce te pożałowania godne wypadki w Małopolsce wschodniej. To jednak naturalnie podrywa zaufanie społeczeństwa do parlamentu, a sam parlament, nie znajdując należytego oparcia w społeczeństwie, nie może spełniać odpowiednio roli łącznika między społeczeństwem a rządem, jaką mu nakreśliła Konstytucja kwietniowa. To jest więc ta pierwsza i najgłębsza przyczyna tego faktu, że Konstytucja kwietniowa nie znajduje w życiu takiego zastosowania, jakie znaleźć winna.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SBniński">Tegoroczna dyskusja parlamentu dowiodła zupełnie jasno, że nie sposób jest doszukać się jakichś zasad ogólnej polityki rządowej, a natomiast, że łatwo jest wykryć zupełnie niezależną od innych czynników politykę poszczególnych ministrów, a nawet niektórych wojewodów, częstokroć sprzeczną z interesami narodu jako całości i poglądami większości społeczeństwa. Jesteśmy więc świadkami szeregu jaskrawych sprzeczności w postępowaniu poszczególnych członków Rządu, które jego autorytet w opinii niezmiernie podrywają. Przykładów tych sprzeczności można by przytoczyć szereg. Powołam się tu przede wszystkim na jeden, który spowodował bardzo silną reakcję opinii. Jest to tak głośna dziś sprawa Związku Nauczycielstwa Polskiego. Czy załatwienie tej sprawy nie podrywa całkowicie zaufania społeczeństwa do Rząd, czy nie niweczy ostatecznie tych pewnych przebłysków nadziei, które wzbudziły enuncjacje Premiera Składkowskiego w sprawie Z. N. P.? Wydaje mi się też, że oświadczenie p. Ministra Świętosławskiego, iż pragnie i dąży do wychowania religijnego naszej młodzieży, gdy równocześnie powierza je ludziom areligijnym, nie może być traktowane poważnie.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#SBniński">Drugim resortem, którego polityka budzi stale zastrzeżenia i wywołuje coraz większe sprzeciwy, jest Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych. Polityka ta nie liczy się zupełnie z życzeniami zrzeszonego rolnictwa, jak gdyby wolny rolnik w wolnym państwie nie miał prawa stanowienia o sobie. Pragnę tu ponownie zaznaczyć i podkreślić bardzo silnie, że ani ja sam, ani grupa polityczna, którą reprezentuję, nie jesteśmy przeciwnikami reform rolnych, pojętych jako dążenie do naprawy warunków rozwoju gospodarczego i społecznego naszej wsi, jednak bez przerostu momentu społecznego i bez szkody dla spraw gospodarczych. Rozumiemy doskonale, że istnieje proces dziejowy rozdrabniania się większej własności rolnej. Nie godzimy się jednak i nie zgodzimy się nigdy z metodami i celami stosowanej przez Ministra Poniatowskiego polityki agrarnej, będącej wynikiem nastawienia doktrynerskiego i uważamy tę politykę za szkodliwą dla interesów narodowych, społecznych i gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#komentarz">(Głos: Ziemiaństwa.)</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#SBniński">Ciągle postępująca pauperyzacja rolnika polskiego i zmniejszanie się produkcji rolniczej w stosunku do przyrostu ludności stoją w rażącej sprzeczności z zadaniami i celami, jakie ma Ministerstwo Rolnictwa do wypełnienia.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#SBniński">Trzecim wreszcie resortem, którego postępowanie budzić musi jak najdalej idące obawy, to Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Próżno można by sobie łamać głowę nad pytaniem, jaki jest program Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie żydowskiej czy ukraińskiej, jak zamierza usprawnić administrację państwową, o czym się od tylu lat mówi, jak przeciwdziałać na przyszłość wybuchom niezadowolenia szerokich mas społecznych, zakłócających ład i stan bezpieczeństwa w kraju. Są to wszystko najistotniejsze zadania polityki wewnętrznej, co do których Rząd nie posiada żadnego programu.</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SBniński">Mówiąc o Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, nie mogę pominąć milczeniem tragicznej, bolesnej zbrodni, jaką spełniono w Luboniu pod Poznaniem, gdzie w kościele podczas wykonywania swoich świętych, Bożych obowiązków padł od kuli świętokradzkiej, komunistycznej kapłan zacny i gorliwy. Uważam za mój obowiązek wyrazić oburzenie, głęboki żal i szczere ubolewanie, nie tylko z tego powodu, że zbrodnia popełniona została, ale że w kraju tak katolickim, zwalczającym komunizm, w ogóle popełniona być mogła. Z uznaniem i wdzięcznością stwierdzam, że wszystkie władze państwowe manifestowały uczucia lojalności i przywiązania do Kościoła i że śledztwo przeprowadza się energicznie i sprężyście. Nie mogę jednak nie wyrazić mego zdziwienia, że policja polityczna dopuściła do tej zbrodni, bo albo nie wiedziała, albo tolerowała jaczejkę komunistyczną w Luboniu, skoro organizacja ta czuła się na siłach, żeby w tak dosadny sposób ujawnić swoje istnienie i swoją podziemną, wywrotową, zgubną dla Polski robotę. Mam nadzieję, że Pan Minister zechce w tej sprawie udzielić zaniepokojonej opinii wyczerpujących informacyj albo tu w tej Wysokiej Izbie, albo odpowiadając jak najspieszniej na interpelację pos. Łubieńskiego.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SBniński">Ponadto pragnę zwrócić uwagę na ogólny stosunek Rządu do społeczeństwa, przejawiający się przede wszystkim w postępowaniu administracji, co dla tak zwanego szarego człowieka jest więcej miarodajne niż najbardziej obiecująca enuncjacja rządowa. Aczkolwiek p. Premierowi Składkowskiemu trzeba przyznać zasługę, że wiele spraw ze stosunku administracji do społeczeństwa uregulował, to jednak w rzeczywistości sprawa ta nie została właściwie unormowana. Śmiało można powiedzieć, że okres obecny cechuje przede wszystkim brak zaufania rządzonych do rządzących. Wobec czego trzeba sobie postawić pytanie, czy Rząd szuka oparcia i zrozumienia w społeczeństwie? Wiem oczywiście, że pod tym względem intencje p. Premiera są pozytywne, gdyż znam go dobrze, ale jeżeli spojrzeć na praktyki administracji, to można raczej sądzić, że dążeń tych nie ma. Dla przykładu zwracam uwagę na stosunek do prasy. Wynika on z obawy przed wszelką nawet rzeczową krytyką w wielu dziedzinach, zwłaszcza jeżeli ta krytyka odnosi się do polityki poszczególnych ministrów. System rozwielmożnienia biurokracji widzi chętnie nie krytyków, choćby spokojnych i rzeczowych lecz takich, co wykazują najwięcej pustego zapału, co nie szczędzą bezkrytycznych pochwał, co nie lubią się narażać i na wszystko się godzą. Na takim podłożu giną lub odchodzą w cień prawdziwi ideolodzy, ludzie zasad, na ich miejsce wypływają mistrzowie taktyki oraz żonglerzy, umiejący każde poczynanie wyinterpretować i wytłumaczyć. Objaw ten, ta niezmieniająca się metoda narzucania woli administracji państwowej wszystkim i wszędzie, metoda, motywowana zawsze hasłem interesu Państwa, jest objawem wysoce niepokojącym. Przyczynia się ona do ciągłego pogłębiania braku zaufania, do tworzenia atmosfery nieszczerości i zniechęcenia. Tą również dążnością pozostawienia biurokracji zupełnej swobody działania wytłumaczyć można odebranie społeczeństwu samorządu, który jest przecież tą najpierwszą szkołą myślenia i działania politycznego. Jest to już strata ogólnonarodowa, jest to odsunięcie obywateli w ogóle od zagadnień publicznych. W wyniku tego biurokracja uzyskała pełny monopol działania i znów musi wywierać niekorzystny wpływ na kształtowanie się zaufania społeczeństwa do Rządu. Wymaga więc uregulowania sprawa samorządu w ogóle. W szczególności zaś, o ile się nie chce pogłębiać istniejącego niezadowolenia, nie wolno przedłużać prowizorium w wielkich miastach, jak Warszawa, Poznań, Łódź.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#SBniński">Mówiąc o samorządzie nic mogę nie podkreślić, że tak samo stosunek Ministerstwa Rolnictwa do samorządu rolniczego jest przecież co najmniej jednym wielkim nieporozumieniem co do jego istoty i zakresu ingerencji władzy wykonawczej.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#SBniński">Czy w takiej atmosferze, wywołanej specjalnym stosunkiem biurokracji do społeczeństwa, Rząd może mieć poparcie społeczeństwa, czy może być mowa o konsolidacji narodowej, popieranej przez czynniki rządzące? Czy patrząc na te objawy można myśleć spokojnie o tym, co przyniesie dzień jutrzejszy, gdy Rząd jest bez programu i nie ma zaufania społeczeństwa? Ten smutny i niepokojący stan rzeczy musi się, rzecz prosta, odbijać na pozycji naszego Państwa wśród innych narodów. Najlepsza nawet polityka zagraniczna tylko wtedy dać może pełne rezultaty, gdy prowadzona jest przez państwo zwarte, dobrze zorganizowane, o ustabilizowanych stosunkach wewnętrznych. Tych wszystkich atutów kierownictwo naszej polityki zagranicznej jest pozbawione. Tak samo nie jest normalny jego stosunek do opinii społecznej. Opinia powinna z polityką zagraniczną współdziałać, popierać swą zdecydowaną postawą jej zamierzenia. Jednakowoż, by taki stosunek mógł się wytworzyć, opinia, a w szczególności parlament winny być lepiej o poczynaniach Ministerstwa Spraw Zagranicznych informowane. Tymczasem nasza polityka zagraniczna jest otoczona mgłą tajemnicy. Rozumiem konieczność zachowania dyskrecji w tej tak bardzo skomplikowanej dziedzinie, z drugiej strony jednak stwierdzić muszę, że społeczeństwo w obliczu różnych niepokojących wiadomości, gdy z ust odpowiedzialnych nie otrzymuje żadnych miarodajnych wyjaśnień, dawać będzie wiarę i posłuch alarmistom. To nieliczenie się z opinią społeczeństwa jest niewątpliwie błędem kierownictwa polityki zagranicznej, który mu niepotrzebnie jego ciężkie i odpowiedzialne zadania utrudnia.</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#SBniński">Powyżej już wykazałem, że obecny parlament wskutek sposobu, w jaki został powołany, nie może spełniać wyznaczonej mu przez Konstytucję roli. Jak dowiodła ostatnia sesja budżetowa Sejmu, krytyka poczynań różnych resortów ministerialnych była bardzo obfita i rzeczowa. A jednak krytyka ta pozostała bez następstw, nie uzupełniły jej bowiem należyte postanowienia. W normalnych stosunkach parlamentarnych krytyka taka, jaka miała miejsce, powinna pociągnąć za sobą jeżeli nie ustąpienie Rządu, to przynajmniej jego rekonstrukcję. W rzeczywistości krytyka ta prócz pewnego pożytku oświetlenia wielu kwestyj wyrządziła i szkodę, przyczyniła się bowiem — powiedzmy sobie to szczerze — do dalszego osłabienia autorytetu Rządu w opinii publicznej. Problemem najistotniejszym jest, moim zdaniem, problem rządu. Czasy są zbyt poważne, byśmy mogli sobie pozwolić na rząd nie posiadający programu, rząd pozbawiony oparcia w społeczeństwie. Dziś więcej niż kiedykolwiek Polska potrzebuje rządu silnego, zwartego, o wyraźnym programie, rządu, który potrafi zdobyć sobie i zaufanie i oparcie.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#SBniński">Wreszcie na zakończenie pragnąłbym zwrócić uwagę na to, że prócz wypełnienia powyżej wyłuszczonych postulatów, dotyczących przywrócenia zaufania społeczeństwa, co tak ciągle w mym przemówieniu podkreślałem, potrzebne jest uświadomienia sobie przez wszystkich, że zasada praworządności musi być w Polsce szanowana i musi być podstawą rozwoju życia państwowego. Konieczność podkreślenia poszanowania zasady praworządności nasunęły mi smutne wrażenia, jakie mam z obiegających całą Polskę wersyj z wypadków, które miały miejsce w Wilnie. Sprawa ta, w której do tej pory nie nastąpiło żadne uspokajające ze strony czynników miarodajnych oświadczenie, niepokoi nadal opinię publiczną. Zostały tu bowiem poruszone najżywsze uczucia: przywiązanie do pamięci ś. p. Marszałka Piłsudskiego, troska o zgodne współżycie społeczeństwa z armią, wreszcie przeświadczenie, że podstawową zasadą obowiązującą wojsko winno być poszanowanie prawa i dyscypliny. Dotychczasowe milczenie czynników miarodajnych w tej sprawie spowodowało już wniesienie interpelacji na terenie Sejmu. Uznając wagę wyświetlenia tej sprawy, zmuszony byłem również do złożenia na ręce p. Marszałka Senatu równobrzmiącej interpelacji.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#SBniński">Poza poszanowaniem prawa we wszystkich poczynaniach najważniejszą rzeczą jest program, którego posiadanie staje się nieodzownym warunkiem powodzenia każdego rządu. Zwłaszcza dziś potrzebny jest przede wszystkim program i wytworzenie w społeczeństwie wiary w wykonanie tego programu. Dlatego pragnę jeszcze raz podkreślić, że przełamanie braku zaufania, który cechuje dzisiejsze społeczeństwo, jest nieodzowną koniecznością. To jest krok pierwszy, który trzeba zrobić na to, by ruszyć z martwego punktu, na jakim znalazła się nawa państwowa.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godz. 12.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 11 min. 43 do godz. 12.)</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#Marszałek">Głos ma s. Wołoszynowski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#SWołoszynowski">Wysoki Senacie! Jeżeli się zdecydowałem, co bywa rzadko, na zabranie głosu w trakcie generalnej debaty budżetowej, to tylko dlatego, że jest to czas najbardziej wskazany do wypowiadania z tej wysokiej trybuny zasadniczych myśli przewodnich, które nasuwa każdemu z nas głęboka troska o przyszłość Polski, jej rozkwit i potęgę, o jej czynny udział w dalszym rozwoju ludzkości.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#SWołoszynowski">Do preliminarza budżetowego, który rozpatrujemy, nie mam poważnych zastrzeżeń. Przedłożenie rządowe, zbadane szczegółowo przez Komisję Budżetową obu Izb i oświetlone wszechstronnie w trakcie debat sejmowych, stanowi skoordynowaną planowo całość, wyrażającą w ścisłych liczbach maximum naszych obecnych możności i minimum najpilniejszych naszych potrzeb. W tak ustalonych ramach Rząd nasz prowadzić będzie administrację i gospodarkę z najlepszą wolą celowego wydatkowania naszych obecnych realnych środków na dalsze utrwalenie podwalin naszego Państwa, na potęgowanie jego odporności nazewnątrz i wewnętrznego jego rozwoju. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. I jeżeli w tej trudnej pracy będą, bo być muszą, niedociągnięcia, to z pewnością nie ze złej woli Rządu.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#SWołoszynowski">Nie ulega też wątpliwości, że rok każdy należycie wykorzystany, a przeżyty w spokoju, jest naszą wygraną na rzecz przyszłości, zaciera bowiem ślady niewoli i wzmaga nasze siły obronne. Sama jednak obronność, stanowiąca nieodpartą konieczność dziejową w naszych warunkach geopolitycznych, coraz to wyraźniejszy i coraz bardziej powszechny nakaz moralny, sformułowany przez Marszałka Śmigłego Rydza w jędrnej przestrodze: „byście o sile nie zapomnieli”, nie jest sama w sobie celem, ale środkiem, wiodącym do istotnego celu, którym jest wszechstronny rozwój narodu, tworzącego państwo i wszystkich jego obywateli, sięganie po coraz doskonalsze formy życia. Dążenie do tego celu wymaga bezpiecznego spokoju, dla którego utrzymania potrzebujemy siły moralnej, sprawności fizycznej i technicznej.</u>
          <u xml:id="u-17.3" who="#SWołoszynowski">Spokój ten jest stale zagrożony. I nie tylko nasz spokój. Zagrożony jest spokój całej Europy zachodniej, której jesteśmy nie tylko składową częścią, ale także przedmurzem. Nasze granice wschodnie to nie tylko granica naszego Państwa, ale to także wał ochronny, osłaniający w tej części Europy cały wielowiekowy dorobek kultury zachodniej, która sięgała tak daleko, jak daleko sięgały niegdyś wpływy Polski w jej czasach najświetniejszych, która się cofnęła ku zachodowi wraz z rozbiorami Polski, która się wreszcie posunęła znów ku wschodowi tylko do tych miedz, jakie zakreślił w ostatnim wysiłku twórczym oręż polski. Swoją rolę dziejową przedmurza chrześcijaństwa Polska podjęła o własnych siłach, niemal nazajutrz po zmartwychwstaniu, bez poparcia Europy zachodniej, która nie umiała się jeszcze zdobyć na jasne, śmiałe spojrzenie w przyszłość, ani też wyczuć istotnego sensu naszej wyprawy kijowskiej, zmierzającej, w intencjach jej Wodza, do rozszerzenia ku wschodowi wpływów kultury zachodniej, do powiększenia obszarów Europy.</u>
          <u xml:id="u-17.4" who="#SWołoszynowski">Obecnie na wschód od strażnic naszego Korpusu Ochrony Pogranicza kończy się Europa zachodnia i rozpoczynają się obszary poddane ustrojowi, który jest negacją tego wszystkiego, co nazywamy ogólnie dorobkiem kultury zachodniej. I nie tylko negacją tej kultury, ale też najpoważniejszą dla niej groźbą, groźbą realną, nie urojoną. I nie tylko samą groźbą, ale tez i aktywną siłą agresywną, już atakującą przy pomocy rozkładowej propagandy wszystkie obszary europejskie, zorganizowane na podstawie kultury zachodniej. To sobie musimy uświadomić bardzo wyraźnie, my przede wszystkim, jako najbardziej wysunięci ku wschodowi. Z tego wschodu wyziera ku nam znane nam dobrze z dziejów oblicze zachłannej Moskwy, dziś wykrzywione do bestialstwa doktryną materialistyczną, z jej bezbożnictwem, jej negacją człowieczeństwa, z jej kolektywizmem, zabijającym ducha ludzkiego, doktryną, przybraną chytrze dla tumanienia bezkrytycznych mas w mamidła emocjonujących haseł, podsuwanych podstępnie przez tysiące płatnych agentur, rzucanych na falach eteru na cały zachód. Doktryna skonstruowana jest przemyślnie i zmierza konsekwentnie do wytrzebienia w ludziach wszystkiego, co w nich ludzkie — przeczucie bóstwa, przywarcie uczuciowe do ziemi, wiary i mowy ojców, przywiązanie do własnego warsztatu pracy — dla uczynienia z ludzi bezwolnej, luźnej masy bydląt roboczych, które łatwo przeganiać można z miejsca na miejsce. Tak skonstruowana doktryna stanowi jaskrawe przeciwieństwo podstawowych zasad kultury zachodniej, wspartej na bezcennych a nie wyczerpanych walorach ducha. I to jest najistotniejsza linia podziału, oznaczona na terenie strażnicami naszego KOP-u.</u>
          <u xml:id="u-17.5" who="#SWołoszynowski">Na tej linii podziału musi przyjść starcie, nie dziś, to jutro, zapowiedziane zresztą bardzo wyraźnie przez obecnego władcę moskiewskiego w jego niedawnej enuncjacji, pierwsze zaś ciosy tego ataku na wielowiekowy dorobek kultury zachodniej — tej nowoczesnej, odwróconej krucjaty, której celem najbliższym będzie dążenie do obalenia krzyża — w nasze przede wszystkim piersi ugodzić muszą jako w przedmurze. Trzeba nam będzie nielada hartu, aby skutecznie odeprzeć te pierwsze ciosy, trzeba nam będzie nie tylko sojuszników w zagrożonej Europie, ale także i przede wszystkim jednomyślnego impulsu wszystkich bez wyjątku obywateli naszego Państwa, a więc i tych, których dziś określamy ogólnie utartym mianem mniejszości narodowych, a których w granicach naszego Państwa mamy na wschodzie odsetek bardzo wysoki.</u>
          <u xml:id="u-17.6" who="#SWołoszynowski">I tu się narzuca nieodparcie refleksja bardzo poważna, że dla zapewnienia naszemu Państwu skutecznej obronności należy już obecnie, obok gromadzenia i doskonalenia środków technicznych — rozpocząć planową i konsekwentną pracę nad tym, aby wszyscy obywatele Polski, a więc i obywatele narodowości niepolskiej, stawać się mogli coraz to bardziej zdolni psychicznie do wykrzesania w sobie obronnego impulsu. To się stać winno nieustanną troską nie tylko naszego Rządu, ale też i wszystkich obywateli Państwa, świadomych odpowiedzialności za jego losy.</u>
          <u xml:id="u-17.7" who="#SWołoszynowski">Tu się nasuwają jeszcze dalsze refleksje: Nie może być dostatecznie odporne na ataki zewnętrzne państwo wewnątrz rozdarte, osłabiane walkami narodowymi, wyznaniowymi, społecznymi, ostoi się natomiast zwycięsko wobec wszelkich zakusów zewnętrznych państwo wewnętrznie zwarte, stanowiące — w myśl naszej Konstytucji — istotnie wspólne dobro wszystkich jego obywateli, dobro najwyższe, które się ceni, za które się daje w ofierze zdrowie i życie. W tym ujęciu Konstytucja polska jest wyrazem ducha polskiego, któremu obce są wszelkie totalizmy i rasizmy. Obce też nie tylko duchowi naszej Konstytucji, ale i jej niedwuznacznie sformułowanym artykułom, są tendencje różniczkowania obywateli Państwa na kategorie uprzywilejowanych i upośledzonych z racji odrębności narodowych i wyznaniowych, czy też różnic socjalnych. Są to tendencje sprzeczne z powszechnie przyjętymi zasadami zagrożonej poważnie moralności chrześcijańskiej, sprzeczne z podstawami sprawiedliwości i sprzeczne wreszcie z istotą patriotyzmu, którym to szczytnym mianem takie tendencje bywają przystrajane dla taniego efektu, dla mydlenia oczu, bezkrytycznym masom, wrażliwym na patos patriotycznych frazesów. Odrodzona Polska stała się znowu przedmurzem chrześcijaństwa, jak była dawniej. To jej dziejowa rola i dola. Stała się wałem ochronnym wielowiekowego dorobku kultury zachodniej. A stać się może w obecnych warunkach politycznych nie tylko obroną zachodu, ale też i decydującym czynnikiem na wschodzie Europy, ośrodkiem koncentracyjnym i atrakcyjnym. I niepotrzebne są na to Polsce niczyje wzory obce, ma bowiem własną dawną tradycję, własną linię przewodnią, własną ideę historyczną, byle ją potrafiła wskrzesić w pamięci i w odmiennych dzisiejszych warunkach rozumnie realizować.</u>
          <u xml:id="u-17.8" who="#SWołoszynowski">To jest w moim najgłębszym przekonaniu jedyna droga do wielkiej, mocarstwowej Polski. Na tę drogę wkroczyć nam trzeba, ku naszej własnej, polskiej idei wszystkie codzienne zabiegi konsekwentnie kierować, nie rozpraszając sił na próby ślepego naśladownictwa wzorów obcych, próby, wypaczające ducha polskiego. Z tego ducha — nie zaś z obcych sugestyj — czerpać nam trzeba inspiracje przy precyzowaniu i realizowaniu programów politycznych i aktualnych reform społecznych. Z tego ducha czerpał natchnienie i siły nasz ostatni bohater Wielki Marszałek. Temu duchowi wierni, odnajdziemy z łatwością własne nieomylne drogi ku potędze i chwale Polski.</u>
          <u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Hasbach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#SHasbach">Wysoki Senacie! Rok ubiegły chyba słusznie nazwać można „rokiem szukania nowych form wzmocnienia autorytetu państwowego”.</u>
          <u xml:id="u-19.1" who="#SHasbach">Przede wszystkim program p. płk. Koca niestety dla nas, jako dla mniejszości narodowościowej, nabrał posmaku nieprzyjemnego przez oświadczenie p. płk. Miedzińskiego, który poszczególnym narodowościom przydzielał różne miejsca, przy czym nam, Niemcom, przypadło niezbyt dobre miejsce.</u>
          <u xml:id="u-19.2" who="#SHasbach">W końcu lutego rb. następca płk. Koca gen. Skwarczyński w przemówieniu swym przy okazji obchodu rocznicy deklaracji p. Koca jeszcze raz podkreślił i pogłębił tezy O.Z.N-u. Generał Skwarczyński mówi głównie o Konstytucji i o stosunku obywatela do Państwa, mówi dalej o idei obronności, o rozwoju gospodarczym, o robotach publicznych, o potrzebach wsi, o sprawach kulturalnych, o wychowaniu młodzieży, o emigracji i koloniach i wreszcie o mniejszościach narodowych, przy czym myślał zdaje się, o Ukraińcach, Białorusinach i o nas, a pod koniec mówił obszernie o problemie żydowskim.</u>
          <u xml:id="u-19.3" who="#SHasbach">My Niemcy, obywatele Państwa Polskiego, możemy podpisać wywody generała Skwarczyńskiego prawie bez zastrzeżeń. I nam zależy jak najwięcej na wzmocnionym państwie i silnym jego rządzie. Jednak życzylibyśmy sobie, by szef O. Z. N-u szczegółowiej zajął się nami, aby zatrzeć fatalne wrażenie z roku ubiegłego.</u>
          <u xml:id="u-19.4" who="#SHasbach">Reasumując, chciałbym tu oświadczyć, że nam w gruncie rzeczy wydaje się rzeczą drugorzędną, która partia rządzi w Państwie, z wyjątkiem oczywiście tych elementów, które propagują przewrót i bolszewizm.</u>
          <u xml:id="u-19.5" who="#SHasbach">Jako najważniejszy czynnik w Państwie uważamy silny rząd, który oparty na Konstytucji rządzi sprawiedliwie w kraju, dba o porządek i dyscyplinę i o to, by cały aparat urzędniczy do najniższego urzędnika gminnego spełniał swe obowiązki wedle tych samych przytoczonych zasad i okazał się wobec każdego obywatela, czy to będzie wysoko postawiony obywatel, czy nie, czy Polak czy Niemiec, czy obywatel innej jeszcze narodowości, jednakowo sprawiedliwym i przychylnym. Słowo wielkiego króla pruskiego, który uważał siebie za pierwszego służącego państwa, winno i u nas w sensie przenośnym stać się wzorem dla każdego urzędnika państwowego.</u>
          <u xml:id="u-19.6" who="#SHasbach">Mówiąc o tym, że życzymy sobie silnego rządu, myślałem o oznakach grożącej nam jak i całemu światu burzy. Chyba nikt nie zaprzeczy istniejącej łączności między listem Stalina do Iwanowa a faktem, że u nas przed kilku tygodniami obrzucono wyzwiskami i odpadkami żywnościowymi duchownego, cieszącego się wielkim uznaniem wśród swych parafian, gdy starał się uspokoić bezrobotne kobiety, demonstrujące przed magistratem. Czy strzały w kościele w Luboniu, których ofiarą padł ks. Streich, nie są dla nas momentem? Tu widzimy jasno i wyraźnie, gdzie mamy wroga. Wobec niego może być tylko jeden front, front wszystkich elementów praworządnych, bez względu na przynależność narodową.</u>
          <u xml:id="u-19.7" who="#SHasbach">Kilka słów o naszym położeniu gospodarczym. Przyznajemy, że wysiłki p. Wicepremiera Kwiatkowskiego odniosły sukcesy. Na rynku pieniężnym nastąpiło pewne odprężenie, tj. w poszczególnych gałęziach gospodarki osiągnięto znowu rentowność. Najmniej jednak, niestety, w rolnictwie, które z powodu złych zbiorów i niedostatecznego poparcia ze strony miarodajnych czynników w dalszym ciągu bieduje. Nie odczuwają jeszcze żadnego odprężenia masy pracujących i bezrobotnych. Planowane i wykonywane inwestycje bynajmniej nie wystarczają. Nie udało się jeszcze dotychczas zmniejszyć nędzy najbiedniejszych i odciągnąć bezrobotnych od ulicy. Nawet na wypadek obciążenia Skarbu Państwa nowymi długami, budowa dróg, regulacja dróg wodnych i budowa mieszkań winny być prowadzone w szybszym tempie, niż dotychczas. Przede wszystkim jednak pomocy potrzebuje rolnictwo. Muszą być znalezione środki i drogi do rozwiązania problemu przeludnienia wsi. Jak usłyszymy przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa, reforma rolna nie przyniesie rozwiązania tego problemu.</u>
          <u xml:id="u-19.8" who="#SHasbach">Ludzie chętni pracy, którzy jej jednak nie mają, winni otrzymywać zapomogi od Państwa, często jednak gminy rozdają dużo pieniędzy notorycznym próżniakom, którzy wprost nie chcą pracować. Tu winna być stosowana zasada, że kto nie chce pracować, ten jeść nie potrzebuje.</u>
          <u xml:id="u-19.9" who="#SHasbach">Obronę Państwa na zewnątrz i wewnątrz, jak również i obronę rządu sprawuje armia. Armia winna być wolna od wszelkich wpływów politycznych, to jest jej siłą i dumą. Poza tym ma ona nader ważne zadanie wychowania dorastającej młodzieży w posłuszeństwie i dyscyplinie. Każdy, kto sam był żołnierzem, wie doskonale, że nieraz służba wojskowa z zupełnie rozbałamuconego człowieka zrobić może w przeciągu jednego lub dwóch lat pożytecznego członka ludzkości.</u>
          <u xml:id="u-19.10" who="#SHasbach">Pod koniec wracam do stosunku mniejszości niemieckiej do Państwa, którą to sprawę poruszyłem na początku tylko pobieżnie.</u>
          <u xml:id="u-19.11" who="#SHasbach">Dzień 5 listopada r. ub. przyniósł nam wymianę not między Polską a Niemcami, w których sąsiadujące te państwa dobrowolnie przyznały swym mniejszościom narodowym vice versa pewne prawa, jakich dotychczas nie miały. Wyraźnie tu podkreślam, że dla nas to dobrowolne oświadczenie naszego Rządu ma o wiele większe znaczenie, niż dotychczas istniejące zobowiązania na zasadzie traktatów, które niewątpliwie ograniczały suwerenność Państwa.</u>
          <u xml:id="u-19.12" who="#SHasbach">Teraz wszystko zależy od urzeczywistnienia przyrzeczeń i zamiarów Rządu. Tu istnieją jeszcze trudności z powodu indywidualności, która często w aparacie administracyjnym przejawia się u wielu urzędników. Wypowiedziana przez Rząd chęć ułatwienia położenia mniejszości niemieckiej nie jest po myśli wielu obywateli Państwa, jak również i wielu urzędników, którzy z biegiem czasu przyzwyczaili się do tego, że Niemiec wprawdzie jest mile widzianym płatnikiem podatków i godnym zaufania współpracownikiem, ale de facto traktuje się go jako obywatela o mniejszych prawach. Jeszcze codziennie mają miejsce fakty, które nie odpowiadają ani duchowi, ani sensowi deklaracji z 5 listopada. Zwracam się tu z gorącą prośbą do Rządu, by chciał dbać o to, aby wola Rządu centralnego w sensie deklaracji przesiąknęła do ostatniego urzędu. Aby znaczenie deklaracji z 5 listopada wyraźnie podkreślić, przyjął Pan Prezydent tegoż samego dnia delegację niemiecką. Przy tej sposobności miałem okazję wręczyć Panu Prezydentowi następujące oświadczenie, które wyraźnie określa stosunek mniejszości niemieckiej do Państwa:</u>
          <u xml:id="u-19.13" who="#SHasbach">„Podaną nam w tak uroczysty sposób deklarację witamy jako przedstawiciele Niemców w Polsce ze szczerym podziękowaniem. W tej chwili nie pragniemy poruszać trosk, ciążących tak niezmiernie nad nami, albowiem są one Rządowi znane z naszych ustnie i na piśmie wyrażonych próśb. Z dzisiejszej audiencji zabieramy ze sobą nadzieję, że odtąd sprawy te będą załatwiane w duchu tejże deklaracji. Wyrażamy przeto nasze przekonanie, że deklaracja Rządu Polskiego otwiera drogę do harmonijnego współżycia pomiędzy narodem polskim i obywatelami narodowości niemieckiej. Jest to cel, do którego dążyliśmy od dawien dawna.</u>
          <u xml:id="u-19.14" who="#SHasbach">Racz Pan, Najdostojniejszy Panie Prezydencie, w chwili o tak dziejowym znaczeniu przyjąć przez nasze usta uroczystą deklarację, że my Niemcy czujemy się w całej pełni jako szczerzy obywatele i jako tacy złączeni z losem Rzeczypospolitej”. Przeczytałem Panom tę deklarację, którą nie wiadomo czemu pominęła cała prasa polska. Jakie były ku temu powody, można się tylko domyślać, ale trudno je zrozumieć.</u>
          <u xml:id="u-19.15" who="#SHasbach">Dnia 24 stycznia rb. p. Prezes Rady Ministrów omówił w Sejmie tym razem zupełnie szczegółowo sprawę mniejszości narodowych. Między innymi p. Premier powiedział bardzo słusznie: „Sprawa mniejszości w każdym państwie, które ma ludność mieszaną, wcale nie jest uwarunkowana stosunkiem rządu do tych mniejszości, tylko raczej stosunkiem narodowości, która stanowi większość, do narodowości, która stanowi mniejszość. To jest zasadniczy punkt wyjścia. I dlatego naród polski winien w sobie wzbudzić wysoką świadomość, że od jego stosunku do mniejszości narodowych zależy w znacznym stopniu los Polski”. Tę samą myśl wyraziłem w wyżej cytowanej deklaracji wobec Pana Prezydenta w słowach: „Wyrażamy przeto nasze przekonanie, że deklaracja Rządu Polskiego otwiera drogę do harmonijnego współżycia pomiędzy narodem polskim i obywatelami narodowości niemieckiej”.</u>
          <u xml:id="u-19.16" who="#SHasbach">Ale nie tylko to, co p. Premier powiedział o stosunku większości do mniejszości, jest słuszne, lecz i jego pozostałe wywody na temat mniejszości i państwa akceptujemy. Dziś po 20-letnim współżyciu w obrębie jednego i tego samego Państwa mogliby wszyscy, którzy mają dobrą wolę, Polacy i Niemcy, przyczynić się do osiągnięcia celu, wytyczonego przez p. Premiera gen. Składkowskiego. Że jeszcze dalecy jesteśmy od tego, Panowie będą mogli usłyszeć z ust Niemców przy budżetach poszczególnych ministerstw.</u>
          <u xml:id="u-19.17" who="#SHasbach">Już dziś oświadczam, że będę głosował za całkowitym budżetem i tym samym dam wyraz memu pozytywnemu ustosunkowaniu się do Państwa, ale muszę wyrazić swe zastrzeżenie wobec budżetu Ministerstwa Rolnictwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Gwiżdż.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#SGwiżdż">Wysoki Senacie! Nie byłby to pełny obraz trosk naszych i naszych intencyj, gdyby w nim — w toku dyskusji ogólnej nad całością naszej gospodarki narodowej — zabrakło tych ciepłych tonów, jakie zawsze tę Wysoką Izbę ożywiają, ilekroć myśli jej i uczucia kierują się ku doli i niedoli tych wielomilionowych rzesz Polaków, którzy żyją w twardych warunkach obczyzny, poza granicami Rzeczypospolitej. Jedni, związani dziedzictwem polskiej ziemi, odcięci jednak od nas miedzami granic, inni w żmudnej wędrówce za pracą, rozsypani w większych lub mniejszych skupiskach po całym świecie — wszyscy zaś jednako nasi, jednako nam drodzy, wszyscy jednako żywo powiązani z całą treścią naszego życia zbiorowego — i w tych tu rozważaniach o naszej gospodarce, o niedomaganiach jej, ale i o osiągnięciach wielkich, o roli Polski w świecie, o znakomitej armii — biorą zawsze, choć zdala, najżywszy, najgorliwszy udział. Osiągnięciami naszymi karmią swą krzepką dumę narodową, nasza rządność dodaje im otuchy, nasza siła pomnaża ich siły moralne, tak im potrzebne w ciężkiej nieraz walce, nie tylko o chleb codzienny, ale i o swą odrębność narodową, o swą mowę, o swe umiłowania polskie, przez wieki łączności narodowej dziedziczone i pielęgnowane.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#SGwiżdż">Tylko więc rządna i silna Polska — w zbiorowej pracy zwarta i zjednoczona — może krzepić ich siły w tej walce. Tylko rządna i silna Polska zawsze usłyszy przez granicę ten mocny ton, jakiśmy usłyszeli od Polaków w Niemczech: „Wytrwamy i wygramy”.</u>
          <u xml:id="u-21.2" who="#SGwiżdż">Ta twarda wola świętego oporu i niezachwiana wiara w zwycięstwo to także dorobek Polaków w Litwie i Czechosłowacji, dorobek codziennej, nieustępliwej walki z niecną, przebrzydłą, pasożytniczą jakąś przemocą. Przejmujący do głębi obraz tej walki w Litwie dał Komisji Budżetowej Senatu p. sen. Bisping.</u>
          <u xml:id="u-21.3" who="#SGwiżdż">Nie mogę w tej chwili nie zatrzymać się nieco dłużej nad tym, co się dzieje tuż pod naszym bokiem, za Olzą. Zwarta i jednolita polska ludność rolnicza i robotnicza tej odwiecznie polskiej ziemi przeżywa istne piekło udręk.</u>
          <u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(Głosy: Hańba.)</u>
          <u xml:id="u-21.5" who="#SGwiżdż">Nikt z Polaków ani tam ani tu nie zapomni nigdy, w jakich warunkach ta ziemia dostała się we władanie czeskie. Ale nie zapomną tego chyba i sami Czesi. I nie pomogą tu nic żadne, najbardziej wyszukane próby zamazania wiekowej prawdy, że ludność tej ziemi była polska, jest polska i polską pozostanie.</u>
          <u xml:id="u-21.6" who="#komentarz">(Długotrwałe oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-21.7" who="#SGwiżdż">Wszystkie zastosowane na tym terenie wysiłki czechizacyjne, zastosowane wszechstronnie, z całą brutalną premedytacją, rozbiją się, rozbić się muszą o tę twardą wolę oporu, jaką Polacy tamtejsi w tych bezwzględnych zmaganiach wyhartowali w sobie, o ich niezachwianą wiarę w ostateczne zwycięstwo, wiarę, która jest i naszą wiarą.</u>
          <u xml:id="u-21.8" who="#SGwiżdż">Czyż zmniejszyła się ilość Polaków na tej ziemi przez to, że spisy ludności, przeprowadzone przez władze czeskie, na urzędowych papierkach, zapodziały gdzieś kilkadziesiąt tysięcy tych Polaków? Lub, że w spisach tych na tej ziemi te same władze odkryły nowe narodowości — ślązacką, ślązacko-czeską, czy ślązacko-czesko-słowacką? W samych tylko powiatach dzisiejszym czesko-cieszyńskim i frysztackim austriacki spis z r. 1910 podaje 123.224 Polaków, a oto spis czeski z r. 1921 z tego samego obszaru wykazuje 68.034 Polaków, spis czeski z r. 1930 — 81.737 Polaków. A my tu wiemy, polska ludność miejscowa wie i oczywiście sami Czesi dobrze wiedzą, że liczba Polaków na terenie Śląska zaolzańskiego (bez różnicy obywatelstwa) wynosi jednak około 150.000. Tę przewagę jej i zwartość na określonym terenie usiłuje się za wszelką cenę poderwać, rozbić, zniszczyć. W szkole więc, w urzędzie parafialnym, w organizacjach społecznych, w fabrykach, w drobnych warsztatach, na roli, wszędzie i stale — podstępem i gwałtem, metodami prowokacji i szpiclowskich sztuczek — dusi się i przytłacza wszelkie samorodne objawy polskiego życia narodowego, byle tym sposobem powiększyć i umocnić słaby tu i sztuczny czeski stan posiadania.</u>
          <u xml:id="u-21.9" who="#SGwiżdż">Jeszcze w r. 1921 do 88 polskich szkół ludowych i wydziałowych, publicznych i prywatnych, na obszarze dwu dzisiejszych powiatów: czesko-cieszyńskiego i frysztackiego uczęszczało 19.426 uczniów, a w roku 1937/38 w 103 szkołach, utrzymywanych w olbrzymiej przewadze przez Macierz Polską, uczęszczało już tylko 9.540 uczniów. Te suche cyfry są chyba najjaśkrawszym oświetleniem sytuacji, w jakiej na tej tak polskiej ziemi znajduje się szkolnictwo polskie. Od pierwszych chwil władania na tej ziemi Czesi przystąpili z całą premedytacją do brutalnej likwidacji szkolnictwa polskiego i zastępowania go szkolnictwem czeskim. W stu z górą miejscowościach o większości polskiej powstały publiczne szkoły czeskie, szkoły pałace. A do tego: zastosowano metodę odbierania pracy i chleba tym rodzicom, którzy dzieci swe zgodnie ze swym sumieniem narodowym posyłają do szkół polskich. Burzy się spokój rodzinny, łamie się charaktery, poniewiera się godnością ludzką, byle wydrzeć jeszcze jedną duszę polską i zapisać ją w rejestrze niecnych zdobyczy.</u>
          <u xml:id="u-21.10" who="#komentarz">(Głos: Hańba.)</u>
          <u xml:id="u-21.11" who="#SGwiżdż">Ta bezwzględna metoda jest stosowana powszechnie, ofiarami tej metody stali się kolejarze polscy, których za posyłanie dzieci do polskich szkół i za pracę narodową w polskich organizacjach zawodowych i społecznych usunięto ze Śląska i poprzerzucano w głąb Czech i Słowacji.</u>
          <u xml:id="u-21.12" who="#SGwiżdż">Ta bezwzględna walka z polskością wtargnęła i do kościoła. Parafie o większości polskiej, kościoły, w których za czasów austriackich rozbrzmiewało słowo polskie, obsadzane są przez proboszczów narodowości czeskiej, którzy oczywiście także nie próżnują.</u>
          <u xml:id="u-21.13" who="#SGwiżdż">Jakąkolwiek weźmiemy dziedzinę życia — samorząd, instytucje kredytowe, organizacje gospodarcze czy społeczne — wszędzie i uparcie stosowany jest terror i napór czechizacyjny. Te same metody stosowane są do miejscowej prasy polskiej. Konfiskaty, zamykanie wydawnictw, szykany na każdym kroku, co więcej wydawanie po polsku ulotek, a nawet gazet dla zohydzania wszystkiego, co polskie — oto codzienne przejawy tej wolności i demokracji, jaka tam panuje.</u>
          <u xml:id="u-21.14" who="#SGwiżdż">Polacy ze Śląska zaolzańskiego wielokrotnie przedkładali władzom czeskim swe żale i postulaty. Bez skutku. Gdy poseł tej ludności, dr Wolf, poruszył je w parlamencie czeskosłowackim, minister Krofta oświadczył, że mniejszość polska powinna swe sprawy załatwiać na drodze obowiązującego w republice prawa. Trzeba stwierdzić i tu, zgodnie ze stwierdzeniem posła dra Wolfa, że Polacy w Czechosłowacji od samego początku nieszczęsnego współżycia z Czechami ani na krok z drogi obowiązującego tam prawa nie zeszli. Tej drogi prawa trzymali się, na tej drodze prawa walczyli i walczą — niestety bez skutku — o swoje prawa. Był nawet czas, że posłowie polscy ze Śląska należeli do klubów parlamentarnych większości rządzącej. Okres ten należy chyba do najsmutniejszych ich doświadczeń. Daleko idąca lojalność, jaką okazali, stała się tylko artykułem czeskiego zagranicznego handlu propagandowego — na wszystkie zaś rzeczowe postulaty ludności, przez nich wielokrotnie i usilnie przedkładane, nie było nigdy i nie ma dotąd odpowiedzi.</u>
          <u xml:id="u-21.15" who="#SGwiżdż">Jest znamiennym, że obecny poseł ludności polskiej ze Śląska w parlamencie czeskosłowackim znalazł oparcie i pomoc w swej ciężkiej i pełnej goryczy walce o prawa rodaków jedynie w klubie autonomistycznego słowackiego stronnictwa ludowego ks. Hlinki. Ludność polska Śląska zaolzańskiego powzięła jeszcze w roku 1936 na licznych wiecach uchwały, wyrażające dostojnemu wodzowi narodu słowackiego, tak dobrze znanemu i czczonemu i w Polsce, podziękowanie i cześć za okazane zrozumienie dla jej sprawy.</u>
          <u xml:id="u-21.16" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-21.17" who="#SGwiżdż">Wówczas ks. prałat Hlinka na posiedzeniu klubu, w obecności posła Wolfa, oświadczył: „Ludność polska jest nam szczególnie bliską. Uznajemy, że odmawia się jej praw rozwoju i że w postępowaniu wobec niej koniecznie nastąpić musi zmiana. Niechaj będzie pewna, że ja i cały mój klub i stronnictwo będziemy razem z polskim ludem na Śląsku w każdej ciężkiej chwili i że zawsze może liczyć na naszą pomoc”.</u>
          <u xml:id="u-21.18" who="#SGwiżdż">Każdy bezstronnie obserwujący te stosunki nie Polak, podobnie jak ks. Hlinka, przyznaję, przyznać musi, że „odmawia się tej ludności jej praw rozwoju” i że „w postępowaniu wobec niej koniecznie nastąpić musi zmiana”. Okrągło rok temu szef rządu czeskosłowackiego przyjął nowy memoriał ludności polskiej Śląska zaolzańskiego, zawierający wyczerpujący obraz jej rozpaczliwego położenia i niezbędne, najpilniej domagające się załatwienia postulaty z dziedziny szkolnictwa, uprawnień językowych, pracy, życia gospodarczego i kulturalnego. Szef rządu czeskosłowackiego stwierdził, że postulaty te zgodne są z konstytucją i ustawami republiki oraz zapowiedział ich życzliwe rozpatrzenie. Rozpatruje je już rok — a tymczasem specjalne czynniki czeskie podjęły wielekroć powtarzane już próby rozbicia jednolitości i zwartości zorganizowanej tu opinii polskiej, reprezentowanej przez Komitet Porozumiewawczy wszystkich tamtejszych poważnych stronnictw polskich; podjęto próby skłócenia, aby na osiągniętym ewentualnie rozbiciu i osłabieniu montować dalej misterną sieć czechizacyjną. Te same czynniki znalazły nawet w Polsce usłużne — nieliczne oczywiście i o ustalonej już opinii — organy prasowe, które informują opinię polską o. położeniu na tym Śląsku w sposób podyktowany przez agentury czechizacji.</u>
          <u xml:id="u-21.19" who="#SGwiżdż">Wysoka Izbo! Powiedziałem na wstępie: „Wszystkie zastosowane na tym terenie wysiłki czechizacyjne, zastosowane zaś wszechstronnie, z całą brutalną premedytacją, rozbiją się, rozbić się muszą o tę twardą wolę oporu, jaką Polacy tamtejsi w tych bezwzględnych zmaganiach wyhartowali w sobie, o ich niezachwianą wiarę w ostateczne zwycięstwo, wiarę, która jest i naszą wiarą”. Tak jest, i naszą wiarą. Ale ta wiara nie może zasłaniać niepokojącej już prawdy, że na szeregu odcinków walki z naporem czeskim lud polski wyraźnie traci niektóre pozycje, zwłaszcza w szkolnictwie. Trzeba więc podnieść głos ostrzegawczy, głos wzywający nas wszystkich do wzmożonej czujności. Lud śląski zaolzański, który brał masowy udział w walkach o niepodległość Polski, patrzy dziś ku tej Rzeczypospolitej i na pewno jej z całego serca mówi, że wytrwa, ale my powinniśmy mu pomóc jak najenergiczniej, aby i wygrał.</u>
          <u xml:id="u-21.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Róg.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#SRóg">Wysoka Izbo! Zabieram głos, ażeby powiedzieć kilka słów o smutnym, bolesnym wydarzeniu, które miało miejsce w sierpniu roku ubiegłego w niektórych okolicach Małopolski, tj. o strajku chłopskim i wynikłych w czasie tego strajku zaburzeniach. Z komunikatów urzędowych wiemy, że padło tam 80 trupów, dużo osób było rannych ciężej albo lżej.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#komentarz">(Prezes Rady Ministrów gen. Sławoj Składkowski: 42 osoby.)</u>
          <u xml:id="u-23.2" who="#SRóg">Obok winnych, naprawdę winnych, ucierpiało dużo osób niewinnych, polała się krew i polały się łzy. Pozostały tam w duszach wielu ludzi żal, gorycz, zniechęcenie. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że w zaburzeniach tych pokładała wielkie nadzieje Moskwa. Gazety bolszewickie w Rosji na długo przed strajkiem zapowiadały wybuch rewolucji w Polsce. Po pierwszych zaburzeniach triumfalnie obwieszczały ten wybuch. W rozrzucanych przed strajkiem po naszych wsiach odezwach, pochodzenia niewątpliwie komunistycznego, było nawoływanie nie tylko do strajku, ale i do zbrojnej walki i do niecofania się przed żadnymi ofiarami. Niewątpliwie autorzy tych odezw chcieli, ażeby były trupy, ażeby się lała krew. Potrzebne im to jest do szerzenia zamętu. To jest znana ich taktyka.</u>
          <u xml:id="u-23.3" who="#SRóg">Ale muszę powiedzieć z żalem, że w niektórych miejscowościach przedstawiciele naszych władz administracyjnych nie zdali egzaminu z rozwagi i rozsądku, a przede wszystkim z umiejętności przewidywania wydarzeń i zapobiegania wypadkom. Niektórzy z nich potracili zupełnie głowy, a nawet się okazało, że byli i tacy, którzy zupełnie głów nie mieli, bo gdyby je mieli, to niewątpliwie nie doszło by do tego, do czego doszło i nie w takich rozmiarach. Na szczęście nadzieje naszych wrogów zewnętrznych nie spełniły się. Pożar wzniecony w niektórych okolicach nie ogarnął całej Polski.</u>
          <u xml:id="u-23.4" who="#SRóg">Niektóre pisma konserwatywne z uznaniem podkreślały, że w czasie zaburzeń nie napadano na dwory i dlatego nie były to zaburzenia kierowane przez komunistów. Zapominają o tym, że i w Rosji w pierwszym roku rewolucji komuniści nie nawoływali do grabieży, tylko prowadzili atak na wszelkie władze. Pierwszy okres był piękny. Potem przyszedł mniej piękny, drugi okres. Szliśmy etapami — mówił Lenin na pierwszym zjeździe Sowietów po objęciu władzy — i dodał z właściwą mu w niektórych chwilach szczerością, że sprzymierzeńcem, któremu zawdzięczają w dużej mierze zwycięstwo, jest bezdenna głupota ich przeciwników.</u>
          <u xml:id="u-23.5" who="#SRóg">Czytałem też w pismach, że w rozruchach w Małopolsce w jakiejś miejscowości brał udział i organizował je ziemianin hrabia. Nie wiem, czy to jest prawda. Sprawa sądowa to wyjaśni.</u>
          <u xml:id="u-23.6" who="#komentarz">(Minister Sprawiedliwości p. Grabowski: Już wyjaśniła.)</u>
          <u xml:id="u-23.7" who="#SRóg">Ale powiem: gdyby nawet okazało się to prawdą, nie zdziwiłoby mnie to bardzo. Wiemy z historii, że w pierwszym okresie wielkiej rewolucji francuskiej arystokraci zabawiali się wzniecaniem ognia rewolucyjnego. W pierwszych dniach rewolucji w Rosji jeden wielki książę maszerował na czele zrewoltowanego oddziału wojskowego. Ja sam widziałem w roku 1917 w Moskwie na wielkim zgromadzeniu ludowym generała, zdobywającego oklaski tych, którzy podpalali Rosję. Wołano: Niech żyje generał ludowy! Wręczano mu kwiaty i on wręczał kwiaty. Tak się pięknie zaczynało; ale skończyło się, jak wiemy, wszystko bardzo smutnie.</u>
          <u xml:id="u-23.8" who="#SRóg">Są u nas ludzie, którzy nie doceniają niebezpieczeństwa komunistycznego i nieraz igrają z ogniem; ale trzeba też stwierdzić, że jest wielu takich, którzy w każdym wołaniu o sprawiedliwość społeczną, w każdym działaniu organizacyj demokratycznych i postępowych widzą robotę komunistyczną. I jedni i drudzy — moim zdaniem — są bezwiednymi sprzymierzeńcami komunizmu, o których mówił Lenin.</u>
          <u xml:id="u-23.9" who="#SRóg">Wracając jeszcze do strajku, z radością i z dumą stwierdzam, że lud wiejski w olbrzymiej swojej masie, poza niektórymi tylko okolicami w Małopolsce, nie usłuchał wezwania do strajku i nie dał się pchnąć do kroków niebezpiecznych dla tego Judu i dla Polski. Świadczy to o dojrzałości politycznej masy ludowej, o jej zdrowym instynkcie państwowym, o jej trosce o los Polski.</u>
          <u xml:id="u-23.10" who="#SRóg">Czy jednak ten fakt, że lud wiejski z nielicznymi — jak powiedziałem — wyjątkami w niektórych powiatach nie usłuchał wezwania do strajku, czy ten fakt miałby dowodzić, że masy ludowe wiejskie zadowolone są z obecnego stanu rzeczy we wszystkich dziedzinach naszego życia państwowego? Ten, kto by tak twierdził, wprowadzałby w błąd siebie i innych. Tak nie jest.</u>
          <u xml:id="u-23.11" who="#SRóg">Nie będę tu wymieniał wszystkich bolączek i wszystkich pragnień ludności wsi. Wyliczane były w Sejmie, mówiono też o nich w czasie obrad Komisji Budżetowej Senatu. Ja powiem, że najważniejszą bolączką, którą należy usunąć, jest zbytnie uzależnienie samorządu od władz administracyjnych. Trzeba zapewnić swobodny rozwój samorządu. Trzeba więcej się liczyć z wolą ludności. Władze administracyjne nie powinny narzucać w samorządzie na stanowiska kierownicze ludzi wbrew woli ludności.</u>
          <u xml:id="u-23.12" who="#SRóg">Druga sprawa, o której chcę mówić, to jest sprawa ordynacji wyborczej. W kołach opozycyjnych, a nawet nie tylko opozycyjnych, jak to dziś tu słyszeliśmy, rozlega się wołanie o zmianę obowiązującej obecnie ordynacji wyborczej do Izb ustawodawczych. Jestem w tym położeniu, że w. poprzednim Sejmie nie zachwycałem się projektem tej ordynacji wyborczej i głosowałem razem z moimi kolegami przeciwko niej, chociaż kiedy została uchwalona i stała się prawem, uznaliśmy ją za obowiązującą, tak jak wszystkie inne ustawy prawomocne. Nie chcieliśmy naśladować tych magnatów i możnowładców, którzy w dawnej Polsce uznawali tylko takie prawa, które im się podobały. Ci działacze opozycyjni, którzy zbojkotowali ustawę i wybory, ci wszyscy, którzy w pismach i na wiecach twierdzili, że Izby ustawodawcze, wybrane na zasadzie tej ustawy, nie przetrwają nawet pół roku, że społeczeństwo nie będzie się wcale interesować tym, co będzie w tych Izbach mówione — ci wszyscy widzą dziś, że się omylili. Oczywiście nie przyznają się do tego w myśl zasady, że mądry polityk nie przyznaję się nigdy do popełnionych błędów. Izby ustawodawcze istnieją, uchwalają już trzeci budżet, społeczeństwo interesuje się obradami, czego dowodem są choćby pisma opozycyjne zapełnione sprawozdaniami i rozważaniami na temat, co mówią członkowie Izb. Nawet niektórzy członkowie tych Wysokich Izb otrzymują od stronnictw opozycyjnych wyrazy uznania, podziękowania i hołdu. Mimo to wszystko, ja dziś tak samo, jak i przed trzema laty, widzę w ordynacji wyborczej postanowienia, które należy zmienić i przyłączam się do tych głosów, które dzisiaj tutaj w tej sprawie były wypowiedziane.</u>
          <u xml:id="u-23.13" who="#SRóg">Mówiono tu już dzisiaj także i wiemy to wszyscy, że sytuacja międzynarodowa, że to wszystko, co dzieje się tuż za ścianami naszego domu państwowego, wymaga od narodu polskiego największej czujności i największego zgodnego wysiłku dla spotęgowania mocy Polski. Historia mówi nam, że skłonienie Polaków do zgodnego, stałego, a nie tylko jednorazowego wysiłku, to jest zadanie bardzo trudne. Przeszkadzał temu zawsze wybujały, niezdrowy indywidualizm, a raczej, jak słusznie dzisiaj p. sen. Śliwiński powiedział, nie tyle indywidualizm, ile warcholstwo zwyczajne. Za czasów Polski dawnej powstało nawet przysłowie: Wolno w Polsce, jak kto chce. I dziś nie są rzadkie, niestety, w Polsce objawy warcholstwa i anarchii, które w żadnym praworządnym państwie tolerowane być nie mogą. Sądzę, że czas najwyższy zaprzeczyć staremu przysłowiu, że wolno, jak kto chce w Polsce. Nie jak kto chce, tylko jak chce prawo, ale prawo powinno obowiązywać wszystkich, nie tylko małych, słabych i bezbronnych.</u>
          <u xml:id="u-23.14" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-23.15" who="#SRóg">Nie stać nas na warcholstwo i na anarchię, szczególnie dziś. Mamy bardzo dużo do zrobienia, ażeby dorównać innym narodom i państwom. Wiemy, że jesteśmy jednym z najuboższych narodów w Europie. Przeciętny dochód Polaka jest znacznie mniejszy od dochodu Estończyka, Łotysza i Duńczyka, nie mówiąc już o przeciętnym dochodzie Anglika, Francuza i Niemca. Przeciętny Polak żywi się w dalszym ciągu tylko kartoflami, kapustą i żytem; pszenicy zjadamy na głowę pięć razy mniej niż Francuzi i Włosi, połowę mniej niż Niemcy; cukru, który krzepi, cztery razy mniej niż Anglicy, przeszło dwa razy mniej niż Francuzi i Niemcy. Brak nam szkół, szpitali, dróg — zaniedbania są w każdej dziedzinie życia.</u>
          <u xml:id="u-23.16" who="#SRóg">Prawo natury jest takie, że w walce o byt zagłuszane, zacieniane, a nawet niszczone bywa wszystko, co jest w rozwoju niedorozwinięte, słabe. I państwa zapóźnione w rozwoju kulturalnym, a do tego jeszcze osłabione kłótniami wewnętrznymi i znajdujące się wśród państw silnych, zorganizowanych, wyposażonych w narzędzia techniczne, rozwiniętych gospodarczo i kulturalnie, uzbrojonych od stóp do głów, nie mogą w czasie burz i przełomów dziejowych strzec skutecznie swoich praw i interesów, a nawet zachować swego istnienia, jak to wiemy dobrze z naszej przeszłości.</u>
          <u xml:id="u-23.17" who="#SRóg">Powiedziane też już było nieraz, ale trzeba to mówić nieustannie, że Polski nie stać obecnie na walki wewnętrzne. Wszystkie wysiłki powinny być skierowane ku ulepszeniu struktury społecznej, wzmożeniu wydajności pracy we wszystkich dziedzinach dla stworzenia warunków umożliwiających skuteczne usuwanie z życia Polski ciemnoty, głodu, zimna, łachmanów, brudu, nadmiernego przemęczenia pracą, większości chorób i kalectw, znacznej części przestępstw, popełnianych z niedostatku, z poniżenia, z biedy. Musimy usuwać przewagę czynników obcych nad siłami polskimi na wielu odcinkach życia.</u>
          <u xml:id="u-23.18" who="#SRóg">Do wykonania tych zadań konieczne jest zjednoczenie się narodu polskiego. Tych zadań nie wykona ani jedna grupa, ani jedna partia, chociażby była największa. Konieczna też jest zorganizowana, jednolicie kierowana wola. Są liczni ludzie, dla których najłatwiejszą rzeczą jest bierność, bo najłatwiej jest nic nie robić, przeszkadzać innym, stać na uboczu i krytykować wszystko, ale trudniej robić, narażać się na krytykę, na napaści i przeciwstawiać się obojętności, bierności i warcholstwu. Różni ludzie wskazują różne drogi, którymi społeczeństwo ma iść. Wierzę głęboko, że wkrótce wszyscy zrozumieją, iż ta droga, którą nam wskazał Marszałek Śmigły Rydz, droga łączenia się wszystkich rzetelnych Polaków, zapominania o tym, co mogłoby nas dzielić w czasach normalnych, a pamiętania o tym, co powinno nas łączyć w obecnych czasach burz i przełomów dziejowych — ta droga jest zbawienna dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-23.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Schorr.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#S">Schorr: Wysoka Izbo! W sprawach publicznych przede wszystkim obowiązek. Więź państwowa to łącznik wzajemnych obowiązków i jednostki wobec państwa i odwrotnie — państwa wobec jednostki. Dlatego rozpoczynam od oświadczenia, które jest punktem wyjścia wszelkiego unormowania prawnego i rozumowania politycznego.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#S">Żydzi w Polsce poczuwają się do wszelkich obowiązków wobec Państwa na równi ze wszystkimi innymi grupami narodowościowymi na ziemiach Polski zamieszkałymi. Związani z losami Rzeczypospolitej tak dawno, jak dawno sięga znajomość dziejów, osiadli tu od ośmiu przeszło wieków, odczuwamy wraz z wszystkimi głębokie przywiązanie do kraju, pragniemy jego dobra, pomyślności i wielkości. W każdej potrzebie, o każdym czasie, w każdej sytuacji, jak spełniamy, tak gotowi jesteśmy zawsze rzetelnie spełniać wszelkie obowiązki, ponosić wszelkie ofiary, karnie podporządkowywać się wymogom dobra ogólnego. Nie chcemy dla siebie żadnych wyróżnień — w absolutnej równości obowiązku wobec Państwa, w całkowitym oddaniu się interesom zbiorowym chcemy dać z siebie wszystko, co mamy w sobie najlepszego.</u>
          <u xml:id="u-25.2" who="#S">Ponawiam też z naciskiem oświadczenie, złożone przez Koło Parlamentarne Żydowskie na terenie Izby sejmowej i poparte przez całe społeczeństwo żydowskie bez względu na różnicę poglądów i zapatrywań. Wśród napięcia i gorączki, zawisłych nad losami państw europejskich, w trudnej i skomplikowanej sytuacji międzynarodowej, nakazującej każdemu państwu zachowanie wyjątkowej czujności i zajęcie zdecydowanej postawy pogotowia obronnego, oddajemy się całkowicie i bez zastrzeżeń służbie interesów obrony Rzeczypospolitej i gotowi jesteśmy współdziałać w tej dziedzinie, aby dokoła sprawy obronności Polski skupiły się wszystkie zasoby kraju, zespoliły się siły wszystkich jej obywateli. Chcemy wraz z wszystkimi silnej Polski, gotowi jesteśmy jej całości i niepodległości bronić ofiarą z mienia i krwi.</u>
          <u xml:id="u-25.3" who="#S">Wysoki Senacie! Równości obowiązków towarzyszyć musi równość praw. To jest prawda oczywista moralności społecznej, a zarazem zasada elementarna sprawiedliwości zbiorowej. Jeżeli nie ma różnic w obowiązkach — a to jest fakt niezaprzeczony i niezaprzeczalny — nie może być również różniczkowania w prawach. Rozumiał to już i głosił polski statysta XVI wieku Andrzej Modrzewski, jeden z tych pisarzy politycznych, którzy bystrym wzrokiem dostrzegali już wówczas w urządzeniach państwowych Rzeczypospolitej groźne rysy i zalążki rozkładu. Pisze on trafnie i dobitnie: „Bo jednym a jednakim głosem prawo ma do wszystkich mówić, jednym a jednakim panowaniem ma wszystkim panować, tak w rozkazywaniu jako w zabranianiu, jednym a jednakim sposobem o pożytkach i o trudnościach i o krzywdach wszystkich wobec stanowić i radzić trzeba”.</u>
          <u xml:id="u-25.4" who="#S">Ta równowaga praw i obowiązków jest nie tylko postulatem rozumu, ale też w znacznym stopniu prawem natury, pewnikiem psychologii społecznej. Bo umniejszanie człowieka w prawach pociąga za sobą nieuchronnie obniżenie się jego poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Można żądać równego poczucia obowiązku i odpowiedzialności wtedy tylko, gdy się traktuje daną osobę czy grupę na równi z innymi. I odwrotnie, tylko równe traktowanie budzi gotowość równego ponoszenia obowiązków i wypełniania ciężarów.</u>
          <u xml:id="u-25.5" who="#S">Kto więc dąży do zmniejszenia praw pewnej grupy ludności, do upośledzenia jej po stronie uprawnień, ten równocześnie osłabia jej poczucie obowiązku, jej gotowość do świadczeń i ofiar na rzecz państwa. Upośledzenie mniejszości jest więc równoznaczne z osłabieniem siły i spoistości państwa. Ta myśl o równowadze i wzajemności praw i obowiązków znalazła też wyraz wśród przepisów dekalogu konstytucyjnego, mierzącego uprawnienia wysiłkiem i zasługą obywatelską, a wykluczającego zarazem kryteria pochodzenia, wyznania lub narodowości, jako podstawy zróżniczkowania w prawach obywatelskich. A i p. Premier uznał i przyznał, że „jeżeli mniejszość narodowa jest lojalnie traktowana przez Państwo i naród, przez większość, a więc ma swoje prawa, to wtedy u niej powstaje poczucie obowiązku”.</u>
          <u xml:id="u-25.6" who="#S">Mógłbym na tym zakończyć, bo w gruncie rzeczy cały nasz program ogranicza się do uznania prostej zasady równouprawnienia obywatelskiego Żydów, lojalnego ich traktowania, co leży zarówno w naszym interesie, jak i — co jeszcze ważniejsze — w interesie Państwa Polskiego. Bo państwo całą swą siłę czerpie ze swych obywateli, a im szersza jest ta podstawa, tym większa jest moc i potęga organizacji państwowej.</u>
          <u xml:id="u-25.7" who="#S">Niestety, smutna rzeczywistość tak daleko jest od tych prostych praw moralności i postulatów rozumu politycznego, od tych zasad ustawy konstytucyjnej i wypowiedzi Szefa Rządu, że zmusza mnie do pobieżnego z konieczności zestawienia czy raczej przeciwstawienia słowom — faktów, myślom — czynów, prawu — praktyki życia, doświadczeniu — działań.</u>
          <u xml:id="u-25.8" who="#S">Wysoka Izbo! Z prądem, a raczej z manewrem agitacyjnym, który nazywa się antysemityzmem, jest bardzo trudno walczyć. Trudność polega na tym, że antysemityzm, będąc w gruncie rzeczy ślepym uczniem nienawiści, pierwotnej, instynktownej, zmuszony jest coraz to zmieniać uzasadnienie, pod coraz inne podszywać się kryptoideologie i pseudomotywy.</u>
          <u xml:id="u-25.9" who="#S">Wzmocnienie się antysemityzmu w Polsce nastąpiło w okolicznościach, które rzucają nań bardzo znamienne i ciekawe światło ze względu na jego genezę. Najsilniej oddziałał tu niewątpliwie powiew z bliskiego sąsiedztwa. Przykład mało zachęcający, gdy się zważy na ocenę, jaką znalazł na całym niemal świecie, na związek jego z nowoczesnym pogaństwem i walką z kościołami chrześcijańskimi, na wysoce szkodliwe skutki, jakie pociągnął za sobą na wielu odcinkach życia gospodarczego i kulturalnego. Przykład ten tym bardziej dla Polski wątpliwy, że doświadczenia historyczne z okresu poprzedzającego rozbiory Rzplitej wykazują pod tym względem analogie wysoce ostrzegawcze. Te infiltracje obcych wpływów nigdy przecież nie miały na względzie dobra Polski, a zawsze obliczone były na korzyść tych, którzy mieli swój własny interes w rozpowszechnianiu tych wpływów, dążąc przez to do osłabienia spoistości wewnętrznej Państwa Polskiego. Już kraj pochodzenia tego towaru „made in Germany” powinien był ostrzec opinię polską przed jego przyjęciem, zwłaszcza że i gdzie indziej nie znaleźli się nań nabywcy. Te bardzo nieliczne ośrodki, które chwilowo zaślepił miraż dobrodziejstw antysemityzmu, szybko jednak ocknęły się, rozpoznawszy markę oryginalną lub dewastacyjne skutki zaleconych lub może nawet zleconych metod działania. Stało się niestety inaczej, znalazły się w Polsce ugrupowania polityczne, które ten towar marki zagranicznej nabyły, niepomne ani naszego składu narodowościowego, ani naszych granic otwartych, ani dzisiejszego oblicza sąsiedztwa nas otaczającego. To jest błąd polityczny, którego nie można zrozumieć nawet u stronnictwa, szukającego dla siebie ratunku w hasłach demagogii nacjonalistycznej, dążącego za wszelką cenę do wyrwania władzy z rąk rządów pomajowych.</u>
          <u xml:id="u-25.10" who="#S">Ale czego już zupełnie pojąć nie podobna, to że ten rozdmuchany sztucznie wiaterek antysemityzmu wzięły pod swoje żagle koła rządowe. Ten zwrot niespodziewany wyrył wyraźną linię podziału między dawnymi a nowymi czasy. Rządy pomajowe, kierowane myślą i dłonią Pierwszego Marszałka Polski, akcentowały zawsze wierność swą wobec zasady równouprawnienia wszystkich mniejszości w Polsce. Hasłem reformy Konstytucji, które wypełniło 9 lat naszego życia politycznego, było uczynienie z Państwa dobra wszystkich jego obywateli. Skąd więc ten nagły zwrot? Dlaczego wierni i pełni pietyzmu wykonawcy testamentu Marszałka w tym właśnie punkcie uważali za potrzebne odstąpić od tradycji swego Wodza i wyżłobionej przez niego drogi dziejowej Polski? Jest to pytanie, które o wiele przekracza granice kwestii żydowskiej, zahaczając o ogólny kierunek rządzenia, kierunek, który wytworzyć musiał przepaść między sferą rządzącą a szerokimi masami ludowymi i robotniczymi, stojącymi w dalszym ciągu wiernie na gruncie demokracji i postępu społecznego. Jedno przecież da się stwierdzić, że obóz rządowy wypożyczył antysemityzm od skrajnej prawicy, która z kolei zapożyczyła go u kogoś z zewnątrz. Dzisiaj można już z dużą dokładnością powiedzieć, że ta pożyczka nie wyszła obozowi na dobre, bo nigdy ten, kto ponosi odpowiedzialność za Rząd, nie jest w stanie przelicytować w szerzeniu haseł demagogicznych tego, który niczym nie ryzykując, może wszystko obiecać. Antysemityzm jest typowym hasłem demagogicznym, narzędziem omamiania ciemnych tłumów — jak to wyraźnie określił ktoś w dawnym parlamencie austriackim: „antysemityzm to socjalizm głupiego tłumu” — i niczym więcej. Dlatego nie można z nim rozprawiać, gdyż wyzuty z wszelkiej racji, zależnie od koniunktury codzień w inną szatę się przyodziewa, raz dowodzi przesłankami gospodarczymi, innym znów razem przerzuca się na teren rozumowań abstrakcyjnych i kulturalnych. Aby osiągnąć cel, nie gardzi najbardziej niewybrednymi argumentami, przedstawiając Żydów jako wrogów ludzkości, imperialistów, kapitalistów, komunistów, ateistów, zacofańców — słowem wcielenie samego Belzebuba. Uważam za zbędną i poniżającą wszelką dyskusję na tym poziomie, bo jakże tu dyskutować z tym. co dąży do celu, nie oglądając się na żadne racje, nie licząc się z niczym, nawet z prostym rozsądkiem i oczywistością faktów.</u>
          <u xml:id="u-25.11" who="#S">Proszę Panów Senatorów! Jaka jest treść antysemityzmu? Negatywna, wszelkiego pierwiastka twórczego pozbawiona, niszczycielska. Zniszczyć ludzi, pozbawić ich pracy i chleba, wyeliminować ich stąd i stamtąd, nie dopuścić ich tu i tam, poniżyć ich godność — wreszcie wypędzić ich precz.</u>
          <u xml:id="u-25.12" who="#S">Zapytuję, jaką korzyść przynieść może Polsce ten prąd negacji? Czy zyska Polska na tym, że kilka milionów jej obywateli spauperyzuje się, zepchnie na dno nędzy, wyzuje z czci i zamknie na cztery spusty w ghetcie? Czy od tego Polska podźwignie się wzwyż, czy przez to stanie się potężniejsza, w siły zasobniejsza, w zasoby materialne bogatsza? Nie, proszę Wysokiego Senatu, to urąga zdrowemu rozsądkowi, to jest sprzeczne z logiką, z doświadczeniem dziejów, to nie wytrzymuje żadnej krytyki. Dzieje uczą, że prześladowania pewnej części obywateli osłabiają moc państwa, że krzywdzone masy obywatelskie nie są gruntem podatnym dla budowania potęgi państwa. Nie jestem pewien, czy z wichrzeń antysemickich wynika większa krzywda dla nas Żydów czy większa szkoda dla Polski. Antysemityzm zaczyna przesłaniać sobą wszelkie zagadnienia państwowe. Z kwestii jednej z wielu przekształciła się kwestia żydowska w kwestię jedyną i najważniejszą. Ktoś nazwał to trafnie judeocentryzmem, można by równie dobrze to zjawisko określić mianem maniactwa urojonego, jakiegoś niebezpieczeństwa judeopolonii na tle chorobliwych kompleksów niższości, jak to słusznie p. Premier jako lekarz określił.</u>
          <u xml:id="u-25.13" who="#S">Polska, która stoi przed tylu i tak wielkimi zagadnieniami miary historycznej, nie powinna marnować swojej energii w walkach wewnętrznych, których celem jest zgnębienie i poniżenie grupy własnych obywateli. Czas najwyższy otrząsnąć się z chorobliwego kompleksu, czas ustalić racjonalną hierarchię zadań i celów, czas skończyć z walką wzajemną i rozpocząć pracę pospólną.</u>
          <u xml:id="u-25.14" who="#S">Proszę Panów! Na czoło trosk Państwa Polskiego wysuwa się niewątpliwie zagadnienie obronności, zagadnienie wzmożenia i spotęgowania sił obronnych Polski. Zastanawiało mnie zawsze, jak w przekroju tego problemu wygląda kwestia żydowska w Polsce. Znaczenie już samego tylko elementu liczbowego dla wojska zdawało się uzasadniać tezę o szkodliwości akcji antyżydowskiej dla interesów obrony Państwa. Ale utwierdziłem się w moich przypuszczeniach dopiero wtedy, gdy znalazłem wyraźne ich zaakcentowanie i rozwinięcie w pracy wybitnego znawcy wojskowego. Nie chcę jako laik streszczać jego rozumowań, wolę dosłownie przytoczyć Panom treść tego, co pisze b. legionista, wysoki oficer sztabowy, poza tym znany historyk i b. profesor Uniwersytetu Lwowskiego Olgierd Górka w najnowszej pracy swej „Naród a Państwo”. Oto jego słowa: „Pamiętajmy, że w razie takiej krytycznej sytuacji, na którą Państwo zawsze musi być nastawione, co trzeci żołnierz nie będzie narodowości polskiej, co piąty będzie mówił po rusku, a co dziesiąty będzie Żydem... Tu zachodzi zupełnie oczywiste „aut-aut”: albo Żydzi muszą zostać pełnoprawnymi obywatelami, albo należy ich wyłączyć z polskiego rezerwuaru rekrutów”. „A to oznacza — konkluduje dalej Górka — nic innego, jak pomniejszenie siły Państwa Polskiego ni mniej ni więcej — tylko o ludność całej Finlandii... Uczmy się patrzeć naszej rzeczywistości śmiało w oczy! Albo idziemy ku Wielkiej Polsce, ku Polsce mocarstwowej, która już dysponuje 34 milionami, a będzie dysponować coraz większymi a narastającymi siłami i która potrafi zharmonizować te wszystkie składniki tych 34 milionów w jednym kierunku jako siły uderzeniowej i obronnej, albo pójdziemy w kierunku wręcz przeciwnym! Zaczniemy realizować nadrzędność interesów narodowych polskich, wywalczymy i przeprowadzimy wyjątkowe i uprzywilejowane stanowisko dla jakichś 62–64% obywateli, którzy w konsekwencji koniecznie na długie dziesiątki lat zczepią się w bezustannej codziennej walce z naszymi mniejszościami”. En passant: z mniejszością żydowską p. Miedziński już zapowiedział walkę na długie dziesiątki, bodaj czy nie na 70–80 lat. „Parcie w tym kierunku jest niesłychane i każdy lepszy Polak, tj. Polak uświadomiony i odważny, ma obowiązek uderzyć na alarm przed tymi wskutek frazeologii t. zw. „narodowej” nieuświadomionymi tendencjami rozsadzania spoistości i siły Państwa Polskiego”.</u>
          <u xml:id="u-25.15" who="#S">Te dosadne słowa Polaka, naprawdę odważnego Polaka i kompetentnego wojskowego posiadają same przez się tak silną wymowę, że zwalniają mnie od dalszego roztrząsania zagadnienia żydowskiego pod aspektem interesów Państwa.</u>
          <u xml:id="u-25.16" who="#S">Wysoki Senacie! Krótkość czasu mi wyznaczonego nie pozwala mi nakreślić choć w najgrubszych konturach tego obrazu tragedii, przez którą przechodzi w ostatnich dwóch do trzech latach żydostwo polskie na skutek rozszalałego prądu antyżydowskiego na różnych odcinkach życia gospodarczego, społecznego i kulturalnego. Stan jest tym boleśniejszy, że czynniki rządowe przez swoje zachowanie się bądź milcząco aprobują, bądź nawet nieraz zachęcająco działają na rozpętanie tego szału nienawiści przeciwko Żydom, nie widząc dewastacji moralnej, jaką ta nienawiść aktywna w skutkach swoich sprowadza dla samego Państwa, bo uczucie nienawiści jest niepodzielne i jeżeli się wyładuje na jednym z odcinków życia, ono nie ograniczy się tylko do jednej sfery społecznej.</u>
          <u xml:id="u-25.17" who="#S">Będzie może sposobność mówić o tym w dyskusji szczegółowej, ale największy niepokój musi budzić dziedzina samego wykonania i stosowania prawa, to przenajświętsze — rzekłbym — w świątyni spólnoty państwowej. Dostojeństwo moralne prawa doznaje poniżenia przez nierówne i niejednakowe jego stosowanie. Niestety to, co się dzieje w tej chwili w Polsce odnośnie ludności żydowskiej, Panie Ministrze Grabowski, ten rozdzwięk między literą prawa a jego stosowaniem, żywo przypomina ów brak egzekucji prawa w dawnej Polsce. Przepisy kurczą się, gdy chodzi o ochronę Żydów, rozciągają się, gdy chodzi o ich ściganie. Plagą naszego życia, pozbawionego bezpieczeństwa osobistego, stały się systematyczne, co dnia to tu to tam się powtarzające akty chuligańskich napadów, rozbojów, niszczenia mienia. Najczęściej sprawcy pozostają niewykryci, a gdy już czasem sprawa dochodzi do sądu, zapada wyrok bardzo pobłażliwy z zawieszeniem kary, a jako okoliczność łagodzącą sąd przytacza „ogólne nastroje”. Mimo ogólnego podniesienia kar na skutek apelu i polityki Ministra Sprawiedliwości na tym odcinku panuje prawie zupełna bezkarność i wyjątkowa łagodność. Cały szereg czynów występnych, jak masowe pikietowanie sklepów żydowskich, zbeszczeszczanie naszych wierzeń, lżenie naszej przeszłości, oskarżanie nas o wszelakie zbrodnie w żydożerczej prasie czy nawet na forum sądowym w przemówieniach obrońców, okazuje się godziwe, dopuszczalne, idealne, zgodne z prawem. Kiedy doniosłem p. Ministrowi Sprawiedliwości, że obrońca na sali sądowej rzucił na naszą religię najstraszliwszą, jaką pomyśleć można, inwektywę, przypisując jej rozgrzeszanie wszelkich zbrodni, popełnianych na chrześcijanach, wiecie Panowie, jaką otrzymałem odpowiedź: „W przemówieniach adwokatów, rzeczników powództwa cywilnego, nie znajduję zwrotów uzasadniających pociągnięcie ich do odpowiedzialności karnej. Nie można bowiem w powyższych przemówieniach dopatrzyć się znamion jedynego przestępstwa, jakie mogłoby wchodzić w grę, tj. przewidzianego w art. 173 kodeksu karnego. Wedle tego bowiem przepisu ulega karze jedynie ten, kto uznane prawnie wyznanie publiczne lży lub wyszydza. Pojęcie lżenia i wyszydzania nie pokrywa się z pojęciem znieważenia. W działaniu zaś sprawców nie sposób dostrzec znamion sponiewierania lub podania religii żydowskiej na pośmiewisko, co stanowi istotną cechę działania przestępczego z art. 173 k. k.”. To innymi słowy znaczy, że takie powiedzenie, jak np. że religia żydowska zezwala na wszelkie zbrodnie wobec chrześcijan, że to jest prawem dozwolone, że to wolno robić każdemu, bo to tylko jest taka sobie zniewaga, której daleko jeszcze do kodeksowego lżenia religii. Nie wiem już naprawdę i nie umiem sobie wyobrazić, co trzeba jeszcze powiedzieć, aby p. Minister dopatrzył się w tym zelżenia religii żydowskiej, bo cóż gorszego można jeszcze powiedzieć o religii, niż przypisywać jej tolerancję dla pospolitych zbrodni? Cisną się na usta słowa pisarza dawnej Polski, potępiającego pewne sposoby wykładania prawa: „To nie jest wykładać prawo, ale prawo dobrze napisane wykręcać”.</u>
          <u xml:id="u-25.18" who="#S">Wysoki Senacie! Wiara w prawo i sprawiedliwość nie może być złudzeniem. Przynajmniej nam Żydom na długim naszym szlaku pochodu dziejowego w krajach rozproszenia była ta wiara aniołem opiekuńczym, który nas w chwilach najtragiczniejszych chronił od zwątpienia i rozpaczy. My tej wiary i dziś nie tracimy, bo jakżeż by ją tracić mógł naród, któremu świat zawdzięcza myśl, że „prawo i sprawiedliwość to podpora tronu majestatu Bożego”. My tej wiary nie tracimy też dlatego, bo żyjemy wśród narodu, który sam w swoich dziejach zbyt wiele przechodził prób i doświadczeń, bezprawia i krzywdy, by odrodzony dzięki opatrzności i sprawiedliwości dziejowej nie przejrzał jako najwyższej nauki swej własnej przeszłości, że prawo i sprawiedliwość to najdroższy klejnot narodu, który wolnością się szczyci.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Ryszka.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#SRyszka">Wysoki Senacie! Od chwili odzyskania niepodległości jednym z najważniejszych zadań Państwa jest podniesienie poziomu kulturalnego wsi. Mówi się o tym wiele, powtarza się dużo frazesów, lecz praca i wysiłki podjęte w tym kierunku nie dają dotąd oczekiwanych rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#SRyszka">Nie mam zamiaru dawania tutaj nowej recepty, program pracy kulturalno-oświatowej powinien być dziełem specjalistów, wymaga głębokich studiów i przemyślenia.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#SRyszka">To tylko pragnę zaznaczyć, że jeżeli w oddziaływaniu na lud powinna być harmonia między kulturą materialną a duchową, to nacisk na tę ostatnią musi być największy, bo pierwiastek duchowy jest podstawą każdej twórczości.</u>
          <u xml:id="u-27.3" who="#SRyszka">Jak go budzić i skąd go czerpać? Oświata szkolna daje przeważnie wyniki krótkotrwałe; środowisko inteligentne, miasto, pozwala elicie społeczeństwa na stałe dalsze kształcenie ogólne, ale młodzież wiejska nie korzysta z tego dorobku kulturalnego, co miasto.</u>
          <u xml:id="u-27.4" who="#SRyszka">Przy rozważaniu pozycyj, przeznaczonych w budżetach poszczególnych ministerstw na cele związane z podniesieniem kultury, które wynoszą w ciągu ostatnich 8 lat rocznie od 34.292.015 do 34.731.129 zł roku ostatniego, musi uderzyć nierównomierność ich podziału na potrzeby stolicy i większych miast z jednej strony, a wsi z drugiej.</u>
          <u xml:id="u-27.5" who="#SRyszka">Jeżeli na przykład porównamy w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego sumę 39.000 zł, jako ogólne zasiłki na muzea, propagandę artystyczną, sztukę ludową itp. na obszarze całego Państwa, z sumami przeznaczonymi w stolicy na muzea i biblioteki — 90.000 zł, państwowe instytucje naukowe — 891.000 zł, państwowe zbiory sztuki — 90.000 zł, to zestawienie takie wydaje się rażąco dysproporcjonalne.</u>
          <u xml:id="u-27.6" who="#SRyszka">Nie jesteśmy dość bogaci, by móc zaspokoić wszystkie potrzeby kulturalne; na razie przynajmniej musimy wybierać to, co jest najważniejsze. Można by chyba w wielu pozycjach poszczególnych resortów zaprowadzić oszczędności, odkładając na później rzeczy mniej pilne, a sumy te użyć na realną robotę oświatową i kulturalną.</u>
          <u xml:id="u-27.7" who="#SRyszka">Wieś nie ma domów ludowych, bibliotek — ani ilością, ani doborem książek nie zaspokajających najniklejszej części jej potrzeb.</u>
          <u xml:id="u-27.8" who="#SRyszka">Na 154 muzea regionalne w Polsce — 140 utrzymuje się z ofiarności społeczeństwa. A zapomoga dla nich Państwa wynosi tylko 6.000 zł, co świadczy o niedocenianiu tej metody szerzenia oświaty. Na ludność wiejską, zwłaszcza tam, gdzie dla niej przeszłość historyczna Polski jest tylko legenda, widok danych dzieł sztuki, starej broni, działa namacalnością dokumentu, jest. widomym znakiem mocarstwowej naszej przeszłości.</u>
          <u xml:id="u-27.9" who="#SRyszka">Tu stwierdzić należy, że po 20 latach odzyskania niepodległości mamy wprawdzie ustawę muzealną, lecz bez rozporządzenia wykonawczego; nie dziw wobec tego, że z dwóch centralnych muzeów archeologicznych jedno państwowe znajduje się przeważnie w pakach na Agrykoli.</u>
          <u xml:id="u-27.10" who="#SRyszka">Państwowa polityka kulturalna, która ma iść po linii trwania przy zdobyczach politycznych naszej dawnej przeszłości, musi się oprzeć na poznaniu i wczuciu się w tę przeszłość przez wszystkie warstwy narodu, by umiały ją związać z teraźniejszością i miały zapał i siły w pracy nad przyszłą potęgą Państwa.</u>
          <u xml:id="u-27.11" who="#SRyszka">Sąsiedzi nasi z zachodu przeprowadzili w latach takiego samego jak u nas kryzysu przy pomocy Towarzystwa „Forschungsgemeinschaft” ścisłe badania geograficzne, geologiczne, biologiczne itp. różnych okolic kraju, zwłaszcza na swoich kresach wschodnich, zakładając przy tym muzea regionalne. Do przeprowadzania tych badań tworzyli grupy absolwentów wyższych uczelni, łącząc w pracy młode te siły z właściwymi ich zawodami, z krajem, z narodem, i rozwiązując zarazem częściowo problem bezrobocia młodzieży, kończącej wyższe studia. Wyniki prac tych i badań wykorzystują Niemcy dla celów swej polityki państwowej i swego socjal-narodowego reżimu; przez prace regionalne tworzy się wspólną ideę państwa.</u>
          <u xml:id="u-27.12" who="#SRyszka">Gdyby umiejętnie przeprowadzić zorganizowane badania zespołowe ziem polskich, to mogłyby one poza wyżej wzmiankowanymi doniosłymi wynikami przynieść i tę jedną wielką korzyść — bezpośredniego zetknięcia się młodej inteligencji miejskiej z ludnością wsi, zapoznawania się z jej potrzebami gospodarczymi i kulturalnymi, zbliżenia się człowieka do człowieka bez pośrednictwa biurokratycznych papierków.</u>
          <u xml:id="u-27.13" who="#SRyszka">Uczeni państw zachodnich, gdzie prace krajoznawcze posunięto tak daleko, że nauka może się zająć już tylko sprawdzaniem rezultatów tych badań, wyjeżdżają do Polski, szukając śladów i wpływów swojej kultury na naszych ziemiach, a kto chce znaleźć, to zawsze potrafi, zwłaszcza gdy nie możemy tym obcym przeciwstawić wyników własnych naszych badań.</u>
          <u xml:id="u-27.14" who="#SRyszka">Nie przeczę, że nasze naukowe ekspedycje za granicę mają znaczenie dla propagandy polskiej nauki, lecz czy nie ważniejsze byłoby obecnie zapoznawanie się z własnym krajem, którego całe obszary kryją jeszcze w sobie rzeczy nieznane?</u>
          <u xml:id="u-27.15" who="#SRyszka">A jeżeli już mówimy o propagandzie za granicą, to jakąż robimy sami sobie opinię? W prasie naszej nie ma prawie dnia, by się nie czytało narzekań i utyskiwań nad naszą nędzą, analfabetyzmem, brakiem kultury itd., by się nie robiło żałosnych porównań z zachodem. Bieda istnieje i na zachodzie, tylko sąsiedzi nasi się tym nie chwalą, bo bieda to nie wstyd, ale zaszczytu nie przynosi. Wyrządza się tu Państwu wielką krzywdę, bo w oczach świata cywilizowanego, który mało zna jeszcze nasz kraj, uchodzimy często za naród o niskiej kulturze. A jednak ci z obcych, co mieli sposobność zetknięcia się z naszą nauką, stwierdzają, że do ogólnych zdobyczy cywilizacyjnych wnosiliśmy w przeszłości i wnosimy teraz wartości ważkie.</u>
          <u xml:id="u-27.16" who="#SRyszka">Często daje się słyszeć twierdzenie, że w stosunku do szkół zawodowych za wiele młodzieży kształci się w wyższych uczelniach, że po ukończeniu studiów będzie z nich Państwo miało bezrobotnych, którzy nie znajdą dla siebie zastosowania i zarobków. Jest to pogląd wprost defetystyczny. Czyż może być za wiele młodych rąk i umysłów, poważnie przygotowanych do twórczej pracy? Albo czyż pracy w Polsce nie ma? A leżąca odłogiem prowincja, miasta i miasteczka, na kresach wschodnich zwłaszcza, gdzie handel jest w rękach żydowskich, a stanowiska prawników, lekarzy, dentystów, farmaceutów obejmują także prawie wyłącznie Żydzi. Nad niebezpieczeństwem moralnym, wynikającym z tego stanu rzeczy, rozwodzić się chyba nie potrzeba. Młodzież, ta nawet, co ze wsi wyszła, ukończywszy studia ciąży do stolicy lub większych miast, które dadzą jej możność życia i pracy w warunkach kulturalnych. Ułatwienie tym młodym siłom warunków pracy na prowincji jest palącą potrzebą.</u>
          <u xml:id="u-27.17" who="#SRyszka">Przemysł nasz tworzy już sobie kadrówkę, która wchodzi do naszego życia gospodarczego. Nasz Okręg Przemysłowy wchłania młode siły techników; w dziedzinie natomiast rolnictwa czy handlu nie umieliśmy jeszcze wyzyskać młodych sił, które by wniosły myśl twórczą i były motorem poruszającym miliony mięśni.</u>
          <u xml:id="u-27.18" who="#SRyszka">Mało jest mówić o przejmowaniu handlu w polskie ręce, i tu potrzeba jest wprowadzenia metod naukowych, nie tylko niezbędnych w dziedzinie produkcji dóbr i administracji nimi, lecz również umiejętności sprzedaży i możliwości zdobywana rynków światowych. Sposoby kształcenia handlowców nie mogą sprostać nowym potrzebom życia; handel nie zdobył sobie dotychczas w społeczeństwie miana nauki i patrzy się na niego, jak na coś zdobywanego mimochodem.</u>
          <u xml:id="u-27.19" who="#SRyszka">Problem, poruszony przez Prusa w postaci Wokulskiego, nie przestał istnieć po' upływie lat kilkudziesięciu, zawód handlowy stoi w mniemaniu wielu na jakimś niższym stopniu wśród innych, zaszczytniejszych zawodów. Nie ostałby się taki punkt widzenia, gdyby wykształcenie handlowe poza rozwijaniem sprawności i rzutkości umiało wkorzeniać głęboką rzetelność i poczucie etyki. Jeżeli za najważniejsze zadania polityki kulturalnej w Polsce postawić sobie musimy upowszechnienie kultury, osiągnięcie możliwej jej jednolitości, to nie mniejszej wagi problemem winno być dla nas stworzenie odpowiednich warunków dla rozwoju czystej nauki.</u>
          <u xml:id="u-27.20" who="#SRyszka">Istnieją poglądy, że tam, gdzie chodzi o poprawę stanu gospodarczego, większe znaczenie ma rozwój szkolnictwa zawodowego niż sama nauka czysta. Historia jednak nauki na przestrzeni ostatnich 150 lat wykazuje, że czysto naukowe badania uczonych doprowadziły do odkryć, dających właśnie wyniki praktyczne niezmiernej wagi utylitarnej. Dość wspomnieć o ogromnym rozwoju w dziedzinie mechaniki, elektrotechniki, sztuki inżynieryjnej, o ogromnych postępach w świecie medycyny — wszystko to jest oparte na głębokich studiach naukowych.</u>
          <u xml:id="u-27.21" who="#SRyszka">W naszym więc interesie gospodarczym leży także danie siłom naukowym możności intensywnej pracy przez uprzywilejowanie ich w funduszach przeznaczonych na naukę. Porównując za Szczepanowskim pracę społeczną, narodową i cywilizacyjną do budowy, która wymaga naprzód świadomości celu, pewnego planu i umiejętności kierowania, a potem pewnych zorganizowanych sił do jej wykonania, uważam za konieczne utworzenie podsekretariatu stanu, który by koordynował zamierzenia i prace kulturalne poszczególnych ministerstw dla stworzenia jednej linii wytycznej.</u>
          <u xml:id="u-27.22" who="#SRyszka">Musimy zrozumieć, iż największą siłą narodu, niezwyciężoną, niedającą się żadnymi materialnymi środkami zniszczyć potęgą, jest jego żywa kultura. Musi być ona jednak powszechna; nie tylko zamkniętym światem wybranej elity lub błyskotliwym stroikiem garstki snobów, lecz chlebem powszednim wszystkich warstw narodu.</u>
          <u xml:id="u-27.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Beczkowicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#SBeczkowicz">Wysoka Izbo! Debata generalna nad budżetem daje sposobność poruszenia zagadnień, mających znaczenie podstawowe dla całokształtu interesów Państwa i narodu.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#SBeczkowicz">Takim zagadnieniem podstawowym jest krystalizacja programu politycznego i gospodarczego Państwa; nie programu, spisanego na licznych arkuszach papieru i podzielonego na paragrafy, lecz przemawiającego do umysłów i serc obywateli. Musi on być zrozumiały nie tylko dla wybranych, dla polityków, lecz posiadać zrozumienie i oddźwięk w szerokich masach obywateli; minęły bowiem czasy, gdy można było prowadzić akcję wielkiej wagi państwowej, czy to akcję zbrojną, czy pokojową bez najszerszego udziału obywateli, świadomych swych praw i obowiązków wobec Ojczyzny.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#SBeczkowicz">Rząd ustami p. Premiera wskazał na wytyczne polityki ogólnej, lecz te wytyczne wystarczać nie mogą i winny być wypełnione treścią bardziej konkretną. Niezależnie w społeczeństwie odbywa się również, chociaż powoli, proces krystalizowania się pewnych zasad programowych, opartych na wielkiej idei, zaczerpniętej z głębin ducha narodu, zgodnej z historiozoficznym sensem i treścią polskości. Im prędzej ten proces dojrzeje, im prędzej znajdzie on jawny wyraz w programie akcji Rządu lub innej emanacji politycznej społeczeństwa, tym lepiej, tym zdrowiej będzie dla organizmu narodowego i państwowego.</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#SBeczkowicz">O wielkości narodu i państwa decyduje zdolność wytwarzania wielkich idei, mogących przemawiać do mas i porywać je do czynu. Idea obronności, jako w istocie swej bierna, defensywna, wystarczyć nie może; musi to być idea czynna, zdobywcza, o dalekim zasięgu politycznym i kulturalnym. Program polityczny polski — to wielka polityka wschodnia, łącząca się automatycznie z ingerencją na układ sił w Europie środkowej, to konsekwencja naszego położenia geograficznego, naszej przeszłości, naszej racji bytu jako Państwa, to konieczność dziejowa. Każdy wielki program polityczny jest organicznym wytworem stosunku danego narodu do idei kultury. Polska o głębokich podkładach kultury własnej ma misję przed sobą nie tylko promieniowania na bliższych i dalszych sąsiadów, lecz i włączenia w orbitę kultury zachodnio-europejskiej zespołów narodowych, które z ducha do niej należąc, zostały przez warunki historyczne izolowane i poddane dewastującym i deprawującym wpływom obcych i wrogich kultur.</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#SBeczkowicz">Trwałość, prężność programu politycznego zależą od tego, czy jest on związany z typem kulturalnym przez naród reprezentowanym, czy jest syntezą jego dziejowych tradycyj. Tak pojęty program polityczny winien być konsekwentnie przeprowadzany w pierwszym rzędzie na ziemiach wschodnich, które stają się probieżem naszych zdolności politycznych przy budowie wielkomocarstwowej Polski.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#SBeczkowicz">Na kształtowanie się wielkiego programu politycznego, w szczególności na ziemiach wschodnich, wpływa postawa miejscowego społeczeństwa polskiego, prawowitego gospodarza tych ziem, poczucie jego praw i obowiązków w stosunku do Państwa i współobywateli: Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, Żydów. Społeczeństwo ziem północno-wschodnich w swej większości zachowało dużo z wielkiej tradycji Jagiellońskiej, duże poczucie odpowiedzialności za swe czyny i przeświadczenie, że jedyną drogą, prowadzącą do współżycia i pracy dla dobra społeczeństwa i Państwa, jest sprawiedliwość, tolerancja wyznaniowa, równość obywatelska.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#komentarz">(Brawa i oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#SBeczkowicz">Wypływa to u jednych z głębokich pokładów kulturalnych i myślowych, u drugich z przyzwyczajenia, z tradycji zgodnego w przeszłości współżycia. Niestety, psuje się w tej dziedzinie coraz bardziej, przede wszystkim dzięki rodzimej endecji, która zatruwa atmosferę jadem nienawiści, płynącej więcej z interesu partyjnego niż z przekonania — haniebny dowód ostatnie wypadki w Wilnie — wpływa również na kształtowanie się stosunków walka o byt coraz ostrzejsza, prowadzona przez napływającą ludność ze wsi, poszukującą pracy i wypierającą z placówek w miastach dotychczasowych panów położenia — Żydów. Wpływają również niekorzystnie na atmosferę współżycia głosy, płynące z centrum Państwa z różnych często nieodpowiedzialnych ośrodków politycznych, nawołujące do nienawiści i gwałtów. Szczególnie poddaje się nastrojom, płynącym z zewnątrz, młodzież akademicka dzięki przede wszystkim młodzieńczej impulsywności wyładowującej nagromadzoną energię w czynie, często niestety nie przemyślanym, a podszepniętym przez czynniki destrukcyjne. W samą porę przyszło oświadczenie Rządu, precyzujące dosyć szczęśliwie stanowisko w sprawach mniejszościowych. Za oświadczeniem musi postępować sprężyste wykonanie w sensie nie tyle administracyjnych zarządzeń, ile właściwego nastawienia się władz do szeregu przejawów życia kulturalnego i gospodarczego mniejszości w terenie. Trzeba bowiem stwierdzić z całą stanowczością, że niejeden z kierowników życia państwowego popełnia duże błędy, czyni posunięcia, których myślące społeczeństwo polskie ani nie rozumie, ani nie aprobuje. Rozgorycza się w ten sposób i odsuwa od siebie mniejszości narodowe, przede wszystkim słowiańskie, zaprzepaszcza się ideę ścisłej współpracy i współdziałania na wielkich drogach polityki polskiej na wschodzie. Obszernie mówiłem o tym na komisji Senatu, niejednokrotnie inni o tym samym mówili z tej trybuny i z trybuny sejmowej, niestety bez rezultatu. Skutki takiego postępowania kładło się dotąd na karb Rządu, uważano, że to dyrektywy od Rządu płynące powodują coraz głębsze rozdzwięki w społeczeństwie kresowym. Obecnie jednak po złożeniu miarodajnych oświadczeń jest jasne, że jest to polityka indywidualna poszczególnego wojewody, że to na jego wyłącznie odpowiedzialność spadają skutki tego fałszywego postępowania. Gdyby tak dłużej miało być, wynikałby bardzo niebezpieczny wniosek, że dyrektywy Rządu, oświadczenia Premiera, nie obowiązują danego wojewody. Takiego naturalnie stanu rzeczy nie przewiduję i jestem spokojny, że unormowanie tego niebezpiecznego stanu rzeczy nastąpi niebawem.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#SBeczkowicz">Przechodzę do zagadnień gospodarczych. W programie prac każdego rządu zagadnienia gospodarcze odgrywają nie mniejszą rolę od politycznych, zresztą gospodarcze posunięcia często stanowią punkt wyjścia dla osiągnięć czysto politycznych.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#SBeczkowicz">Program gospodarczy Rządu Sławoja Składkowskiego jest o wiele bardziej sprecyzowany od politycznego. Przez usta Wicepremiera Kwiatkowskiego Rząd naświetlał niejednokrotnie najważniejsze problemy polityki gospodarczej, m. in. problemy równowagi budżetowej i aktywizacji życia gospodarczego. Jednakże w jednym ze swych przemówień Wicepremier Kwiatkowski przyznał, że polityka gospodarcza stopniowo się krystalizuje, narasta w istotnie zwarty system, że obecnie pełnego systemu nie stanowi. Cel końcowy tej polityki jest jednocześnie wyraźnie zarysowany: wielka przebudowa gospodarcza i nowoczesna kolonizacja wewnętrzna miast, oparta o program uprzemysłowienia i unarodowienia przemysłu i handlu.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#SBeczkowicz">Zdobyczą wielkiej wagi, osiągniętą przez Rząd w dziedzinie inwestycyj, jest zasada planowości i koncentracji wysiłków oraz środków. Elementem ważnym i aktualnym tej polityki ze względu przede wszystkim na obronność jest obecnie Centralny Okręg Przemysłowy. Elementem ważnym i bardzo aktualnym według mnie i wielu innych z punktu widzenia również obronności, tylko w innym ujęciu, jest zagadnienie ziem wschodnich, ich podniesienia i rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#SBeczkowicz">Niestety, ten drugi element nie zostaje włączony do planu gospodarczo-inwestycyjnego już drugi rok z rzędu. Jedynym argumentem, który się słyszy na usprawiedliwienie tego posunięcia, jest potrzeba koncentracji środków na jeden najważniejszy cel C. O. P-u.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#SBeczkowicz">Zgadzając się na potrzebę realizowania C. O. P-u i nierozpraszania niedostatecznych środków finansowych, zgodzić się nie mogę z faktem, że się zaniedbuje problem wschodni, ważny dla całości gospodarstwa Polski, że zaniedbanie to odbija się już poważnie, a odbijać się będzie coraz bardziej na rozwoju ogólnogospodarczym Polski. Nie czas tutaj na rozwijanie tego tematu obszernie, sprecyzuję zatem swoje stanowisko w tej sprawie tylko w paru zdaniach.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#SBeczkowicz">Pełny plan rozbudowy życia gospodarczego Polski — narazie nie mówię o realizacji — nie może się ograniczyć do C. O. P-u, winien on uwzględnić odrębne możliwości produkcyjne poszczególnych terenów, w zależności od tego przeznaczyć każdemu odrębną, jemu właściwą rolę do spełnienia w wielkiej akcji gospodarczej ogólno-państwowej. Dzięki takiemu podziałowi pracy będzie miało miejsce wzajemne uzupełnianie się, a nie szkodliwe dublowanie pracy.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#SBeczkowicz">Co się tyczy realizacji finansowej takiego planu, należy uzależnić ją od możliwości finansowych Państwa. Zaznaczyć jednak muszę, że realizacja wyżej wymienionego planu nie tylko na finansowaniu polega. Cały szereg środków pozostaje jeszcze poza sferą finansową, które można stopniowo realizować, co się robi częściowo i obecnie, tylko „na wyrywki”, że tak powiem, a przez to z mniejszym pożytkiem.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#SBeczkowicz">Opracowanie takiego planu będzie miało wielkie znaczenie również dla zachęcenia kapitału prywatnego, który orientując się w potrzebach terenu i zamierzeniach Rządu, będzie się mógł i chciał poważnie angażować. Taki plan uchroni Skarb Państwa od niepotrzebnych często wydatków, które są obecnie czynione dla doraźnych potrzeb, często niecelowych z punktu widzenia dalszych planów rozwojowych.</u>
          <u xml:id="u-29.16" who="#SBeczkowicz">Na zakończenie dodam, że wspomniany plan, wskazujący horoskopy na przyszłość, dodaje sił do pracy terenowi, pobudza jego inicjatywę, wreszcie zapobiega takiemu przewlekaniu sprawy, jakie ma miejsce na przykład z wileńską hydroelektrownią w Szyłanach, z powodu uzgadniań międzyresortowych.</u>
          <u xml:id="u-29.17" who="#SBeczkowicz">Nie potrzebuję dodawać, jakie znaczenie polityczne ma wszelka akcja, mająca na celu podniesienie gospodarcze i kulturalne ziem wschodnich w sensie związania z Państwem wszystkich obywateli, a przez to samo i dla obronności tych ziem kresowych, a przez co samo całego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-29.18" who="#SBeczkowicz">Kończę wołaniem o pełny plan gospodarczy dla całej Polski, w którym znajdzie się właściwe miejsce dla ziem wschodnich.</u>
          <u xml:id="u-29.19" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Lechnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#SLechnicki">Wysoka Izbo! Jako członek Komisji Budżetowej w roku obecnym nie miałem zamiaru zabrać głosu przy debacie generalnej, jednakże ze względu na pewne akcenty w referacie generalnym p. sprawozdawcy czuję się w obowiązku zabrania głosu i wyjaśnienia pewnych ustępów, które moim zdaniem nie odpowiadają stanowisku całości komisji, jak to zresztą w swoim wstępnym przemówieniu zaznaczył p. prezes Jędrzejewicz.</u>
          <u xml:id="u-31.1" who="#SLechnicki">Praca techniczna Komisji Budżetowej przedstawia się jak następuje: Są referaty; referaty zostają przez odpowiednich referentów wygłoszone, później jest dyskusja i albo zostają częściowo zmienione, albo w całości przyjęte i jako takie idą na plenum jako wyraz Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-31.2" who="#SLechnicki">W czasie debaty nad referatem generalnym części referatu, odnoszące się do działalności Ministerstwa Rolnictwa, przez część członków Komisji Budżetowej były szczegółowo omawiane, krytykowane i nie przyjęto stanowiska p. generalnego referenta. Zdawało nam się, że po zakończeniu tej dyskusji doszło do pewnego porozumienia, zdawało nam się, że pewne akcenty, które miały miejsce w generalnym referacie, zostaną stuszowane i cokolwiek inaczej przedstawione później już w tym referacie jako wyrazie całości komisji. W praktyce jednak tak się nie stało i na stronicy 6-tej generalnego referatu znajdujemy następujące twierdzenie, mówiące o działalności Ministerstwa Rolnictwa pod względem melioracji: „Mamy pod tym względem drastyczne przykłady przy wykonywaniu szosy Łódź — Tomaszów, a niektóre melioracje wodne przeprowadzone w resorcie Rolnictwa dały jako rezultat stworzenie nieużytków, zamiast ich zmeliorowania”.</u>
          <u xml:id="u-31.3" who="#SLechnicki">Zdawało nam się, że pod tym względem doszliśmy do porozumienia, że aczkolwiek twierdzenie to oparte na uwagach Najwyższej Izby Kontroli Państwa jest prawdopodobnie słuszne odnośnie do tej miejscowości pod Łodzią, ale ta słuszność odnosi się do paru lat wstecz. Faktem jest, że sprawa równomiernego zagospodarowania zmeliorowanych przestrzeni na szeroką skalę weszła od lat trzech do resortu Ministerstwa Rolnictwa i zostaje przeprowadzana na terenie poprzez działalność poszczególnych izb rolniczych. Od lat dwóch sprawa ta nabrała bardzo dużego rozwoju i z każdym rokiem nabiera na sile. I dlatego też omawianie pod tym względem tych niedomagań, które miały miejsce 5, 6, 8 lat temu, gdy tymczasem od lat 3, o ile tylko budżet Ministerstwa Rolnictwa i budżety odnośnych izb rolniczych na to pozwalają, stara się Ministerstwo temu zaradzić i jednocześnie prowadzi akcję zagospodarowania z akcją melioracyjną. Pomieszczanie tego w referacie generalnym w tym roku właśnie, kiedy tu nastąpiła bardzo daleko idąca sanacja i poprawa, uważam za rzecz niesłuszną. Zdawało się, ze pod tym względem doszliśmy do porozumienia z p. referentem generalnym, w praktyce jednak znowu ta rzecz znalazła się w jego referacie.</u>
          <u xml:id="u-31.4" who="#SLechnicki">Na stronie 9 odnośnie do całej polityki agrarnej zostały wypowiedziane słowa, które uległy dość szerokiej krytyce na Komisji Budżetowej. Sprawa była obszernie omówiona, wyjaśniona i na komisji były dwa różne stanowiska. chociaż głosowania nie było. P. referent generalny, bardzo żałuję, że go tutaj nie ma, nie może powołać się na to, że większość komisji opowiedziała się na tym punkcie za jego stanowiskiem. Ja również nie mogę przytoczyć głosowania, które by stwierdziło, że większość zajęła odmienne stanowisko odnośnie do parcelacji na ziemiach zachodnich. Jednakowoż zaznaczam, że oba te momenty, uwzględnione w referacie generalnym, na komisji były przez cały szereg mówców, członków Komisji Budżetowej, zakwestionowane i po dłuższej dyskusji zdawało się nam, że doszliśmy do porozumienia. W praktyce te same momenty znajdują się w referacie generalnym, dlatego też czuję się w obowiązku w imieniu szeregu senatorów, członków Komisji Budżetowej, powiedzieć, że momenty przeze mnie podkreślone nie są wyrazem większości Komisji Budżetowej w roku bieżącym, a tylko jej części.</u>
          <u xml:id="u-31.5" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godz. 16.</u>
          <u xml:id="u-32.1" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 14 min. 2 do godz. 16.)</u>
          <u xml:id="u-32.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-32.3" who="#Marszałek">Głosu udzielam s. Galicy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#SGalica">Wysoki Senacie! Gdy mamy uchwalić rzeczy konieczne państwowo, mamy też jako przedstawiciele ludności wypowiedzieć nasze bolączki i zapatrywania na politykę Rządu. Ogólne jest narzekanie, że obecny nasz Rząd jest niezgrany, nie jest zjednoczony. Ale musimy sobie także i my, obywatele, powiedzieć, iż jest to naszą wielką winą, bo w Polsce przecież wszystko jest zjednoczone z wyjątkiem samych Polaków. Nic więc dziwnego, że w czasie, kiedy była duża przerwa w grupowym działaniu Polaków, ten Rząd szukał kontaktów ze społeczeństwem, względnie z grupami, jakie w tym społeczeństwie istniały. I istotnie, ministrowie poszczególni opierają się o pewne grupy, a my znów mamy pretensje, że akurat ten lub ów minister opiera się nie o moją, a o inną grupę. A więc jest to i nasza wina, że odpowiednio przedstawia się dziś nasza ława rządowa.</u>
          <u xml:id="u-33.1" who="#SGalica">Jednakże, moi Panowie, jeśli chodzi o przedłożenia tego Rządu, czy to o budżet, czy o plan inwestycyjny, widzimy, że są one celowe, przyświeca tej pracy ta wielka myśl, jaka przyświeca nam wszystkim Polakom, to jest obrona Państwa. Jeśli weźmiemy budżet, jest on trzeci rok już zrównoważony, pozycje jego są, powiedziałbym, tak opancerzone, że tylko wysiłkiem obydwu Komisyj Budżetowych, sejmowej czy senackiej, z wielkim trudem poszukać można było, by coś zmienić. Sejm podniósł nawet wydatki, ale umiał znaleźć i pokrycie. Tak już jest, jesteśmy jeszcze biedni, jeżeli chcemy coś gdzieś dodać, musi się gdzie indziej urwać. Jest naprawdę wielki wysiłek Rządu, żeby zrównoważyć ten budżet.</u>
          <u xml:id="u-33.2" who="#SGalica">Proszę Panów, nie poruszałbym sprawy inwestycyj, ale ponieważ p. s. Beczkowicz i tę sprawę tu poruszył i ma jakieś pretensje do Rządu, że nie stworzył wielkiego planu inwestycyjnego, który by obejmował całą Polskę — więc do tego powracam. Może to i słuszne, może taki plan jest potrzebny. Chodzi jednak o to, aby nie rozpraszać wysiłków. Jest zasadą każdego stratega, każdego żołnierza, aby koncentrować wysiłki. I Rząd skoncentrował swe wysiłki finansowe w pewnym czasie na Gdyni i dzięki temu mamy dziś okno na cały świat, z tego korzysta cała Polska. Obecnie koncentruje swe wysiłki koło Sandomierza — w centrum Polski, dokonywa tego małymi środkami, na jakie mógł się zdobyć, i koncentruje ten najkonieczniejszy wysiłek na tym odcinku, by mogło się tam dalej rozwijać wielkie przemysłowe życie. Byliśmy tam i widzieliśmy, że wysiłek Rządu jest tam konieczny i że nie tylko kapitały rządowe, ale prawie wszystkie polskie firmy żelazne tam już pracują. Ten skoncentrowany czyn Państwa daje nam wielką otuchę, że przecież i u nas rozwinie się przemysł, ten przemysł, na który czekają wszystkie warstwy naszego narodu, a przede wszystkim wieś. Chcemy przecież dążyć do tego, co p. Wicepremier powiedział i obiecał nam aż dopiero za 20 lat, aby jak najprędzej nadeszła ta chwila, kiedy to połowa ludności będzie pracować na roli, a połowa w przemyśle. To rozwiązanie zagadnienia gospodarczego w Polsce jest ważne tak dla wsi, jak i dla miast. Wiemy, że tylko skoncentrowane wysiłki mogą dać pożądany rezultat w każdym poważnym działaniu. Mamy nadzieję, że następnym takim skoncentrowanym działaniem będzie połączenie dwu mórz przez Wisłę i San. To będzie też wielki czyn, który będzie szedł przez ten sam Centralny Okręg Przemysłowy. Wiemy, że za czasów zaborczych rzeki galicyjskie w ten sposób ratowano, że rząd rzucał każdemu staroście po parę dziesiątków tysięcy i każdy starosta topił to co roku w rzece. Nie było właśnie skoncentrowanego wysiłku, a gdyby wszystkie wydatki finansowe skoncentrowane były na jednej rzece, to by przynajmniej z jedną rzeką był dziś spokój. Dlatego też jeżeli s. Beczkowicz się żalił, że na wschodzie nic jeszcze nie zrobiono, mogę go zapewnić, że jak będą możliwości finansowe, to przyjdzie kolej na to, aby i w tamtych okolicach stworzyć coś, co się przyczyni do ogólnego podniesienia gospodarczego Państwa.</u>
          <u xml:id="u-33.3" who="#SGalica">Chciałem w imieniu naszych wyborców, obywateli, których tym poważnym dzisiaj budżetem obciążamy, wspomnieć ich bolączki, oczywiście nie wszystkie, ponieważ Panowie już o niejednej mówili. Dotknę jednego z najpoważniejszych warsztatów pracy, tj. rolnictwa. Na tym wielkim warsztacie pracy zaszło w ostatnich czasach wielkie zdarzenie, wielki fakt, a mianowicie, że Minister Rolnictwa nie tylko będzie odpowiedzialny za produkcję, nie tylko za przebudowę ustroju rolnego, ale będzie odpowiedzialny i za to, co jest najważniejsze, za wyżywienie kraju. Jest to to, co w Niemczech nazywa się Reichsernährungsamt. To jest dziś w ręku Ministra Rolnictwa. I słusznie. To jest doniosły fakt, bo na tym wielkim warsztacie pracy dzisiaj nie tylko musi być ten, który sieje, zbiera, produkuje, ale jako pełny gospodarz musi się zastanowić dobrze i nad tym, jak kraj wyżywić i mieć na czarną godzinę. O tej czarnej godzinie wspomnę później. Mamy wielką nadzieję, że obecnie Minister Rolnictwa będzie największym orędownikiem tego, o co wszyscy rolnicy dzisiaj wołają, tj. obniżenia cen nawozów sztucznych. Ta sprawa w Polsce musi być w jakikolwiek sposób załatwiona. W tym roku, kiedy brak słomy, wszyscy rolnicy czekają na załatwienie tej najważniejszej dziś dla wzmożenia produkcji sprawy, na obniżenie cen nawozów sztucznych. Nie będziemy wglądali w samą rzecz, jest to sprawa naszego Rządu, który ma w tej dziedzinie wpływ, jednakże sprawa ta musi być w taki czy inny sposób rozwiązana. Bez tego trudno, żeby produkcja wzrosła. Znaczenie użycia nawozów sztucznych rozumie najbiedniejszy rolnik, ale na miły Bóg, jeśli taki mały rolnik nie ma na sól, siedząc na paru morgach lekkiej ziemi, przy szczypcie ziemniaków i garści mąki na barszcz, trudno żeby on na wiosnę zdobył się na 30 zł, bo tyle prawie kosztuje worek azotniaku zanim go się przywiezie na wieś. Jest to sprawa tak ważna, iż mam nadzieję, że p. Minister Rolnictwa będzie się starał wszelkimi siłami sprawę tę przeforsować.</u>
          <u xml:id="u-33.4" who="#SGalica">Nie chcę już wspominać o tym, co jest przecież tak niesłychanie dla naszej hodowli ważne, a czego Monopol Solny nie chce zrozumieć, mianowicie o soli bydlęcej. Nie będę stereotypowo powtarzał, że sól ta musi być tańsza, bo właśnie dlatego, że jest tania, chłopi jej nie mają, ponieważ kupcy nie chcą jej trzymać i rolnik chcąc ją nabyć musi jechać furmanką do powiatowego miasta i to nie zawsze ją znajdzie. Zanim ją więc dostanie, to staje się dla niego dwa razy droższa, niż wynosi właściwa jej cena. Dlatego Monopol Solny musi to zrozumieć i zmusić kupców, aby trzymali sól bydlęcą, której użycie rozumieją rolnicy i bez której skarłowacieje cały nasz bydłostan.</u>
          <u xml:id="u-33.5" who="#SGalica">Przebudowa ustroju rolnego. To naprawdę jest to, co budzi różne niepokoje na naszym wielkim warsztacie pracy. Nauka mówi, że muszą być tak urządzone rolne warsztaty pracy, żeby wiedza, środki mechaniczne i chemiczne miały jak najpełniejsze zastosowanie. W tym kierunku czasem i poeci umieją powiedzieć mądre słowo. Przypominam sobie słowa Leopolda Stafa, który powiedział — raz mądrze mu się powiedziało: „I z mego sadu wytnę, co nie rodzi”. I rzeczywiście w interesie Polski jest wyciąć, co nie rodzi, a wydobyć jak największą produkcję z warsztatu pracy w sposób, w jaki nam nakazuje wiedza i nauka. Jednak na tym warsztacie pracy jest jakiś dziwny niepokój i zdenerwowanie. Jedni głoszą hasła, Bóg raczy wiedzieć jakie, które twierdzą, że odebranie ziemi, rozparcelowanie, to jest zbawienie wsi — wierzą w to tylko głuptasy, bo chłopi, ci chłopi rozumni, którzy dziś mają radia, którzy czytają gazety, a tych jest coraz więcej, wiedzą, ile ziemi Polska już sparcelowała, tj. około 2.600.000 ha, i nigdzie tego nie znać, a w najlepszym razie, jak mówi uczony wielki optymista Ciborowski, możemy sparcelować jeszcze drugie tyle, może 3 miliony ha, ale to wszystko jest na krótką metę. Nawet jakby się dziś wszystko sparcelowało, to dla wszystkich nie starczy, bo to głodu ziemi nie zatka na wsi. Głód prawdziwy zatkają inne rzeczy, sprawy gospodarcze, o których się nieraz mówi — intensywność uprawy, handel itd. Z jednej strony budzi się w ludzie niepokój i szerzy się agitacja, która nie ma odwagi chłopom wyraźnie tego powiedzieć, a z drugiej strony nieraz zastanawiałem się, dlaczego nasi ziemianie odnoszą się tak dziwnie do p. Ministra Poniatowskiego. Dochodzę do wniosku oto takiego. Jest dwór, podziurawiony dach, na pewno kapie do wszystkich pokojów, w obejściu konie chabety, płoty obalone, zarośnięte łopuchami podwórze, a na polach chwasty. Czasami taka złość człowieka bierze, żeby wszedł za ten płot i prał nie wiedzieć kogo. I pytam się chłopów, kto tak gospodarzy. Chłopi machają ręką i mówią: mortus. To znaczy już tak zarżnięty na amen. — A dlaczego wy go nie wykupicie? — Jakże my kupimy? Wniósł ten właściciel o parcelację, no to nie dali, bo podobno wierzyciele się nie zgodzili. Chciał bank na licytację puścić, to ci, co dali na hipotekę, zapłacili raty i wobec tego ten pan — taki dziedzic istnieje, nędza po prostu, nie ma na to, co potrzeba. Jest to po prostu zgorszenie wśród chłopów. Naraz przychodzi wykaz parcelacyjny. Jest obok sąsiad, ma wzorowe gospodarstwo, wywiązuje się ze wszystkiego: służbę dobrze płaci, podatki dobrze płaci, jednym słowem wzorowy warsztat pracy. I akurat on jest podany do przejęcia na reformę rolną, a nie ten dalej. Jest to po prostu pośmiewisko i zgorszenie dla wszystkich rolników.</u>
          <u xml:id="u-33.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-33.7" who="#SGalica">Otóż tu jest — widzicie — nie wina Ministra Rolnictwa, tylko tych małych różnych przepisów, że ten może być sparcelowany, a ten nie. Wskutek tego jest niechęć, jest niepokój na tym wielkim warsztacie pracy, jakim jest rolnictwo. Jestem zdania, że to trzeba wyciąć. Jeśli takie gospodarstwa zostawimy, a dobre wytniemy, to gdzież ta produkcja wzrośnie? Przecież potrzeba w jakikolwiek sposób temu dziedzicowi, który się zarżnął, umożliwić wyjście z tego gniazda rodzinnego, jeżeli bez majątku, to przynajmniej z honorem. Muszą się na to znaleźć sposoby, żeby obdłużone, niechlujne i nieprodukujące warsztaty pracy znikły z powierzchni. Powiem szczerze, że chłopi, gdyby nie te wszystkie przepisy, które krępują parcelację, dawno by już tych wszystkich, tak zwanych „mortusów” znieśli, sparcelowali i wykupili, bo mądrzy chłopi nie czekają na reformę ustroju rolnego, wiedza dobrze, że ta reszta ziemi powiększy zaledwie warsztaty małorolnych i służby folwarcznej. Chłopi za darmo niczego nie chcą, oni wydobędą to swoimi własnymi rękami dla swojego życia. A chłopi mają dumę, lubią piękne gospodarstwa, piękne konie, malowane bryki, rumiane kobiety na wozie, to jest ich dumą i chlubą. Chłopi chcą być zamożni, chcą być gazdami, kmieciami. A że mamy przyrost roczny prawie do trzystu tysięcy ludzi na wsi, to niech się Polska bardzo tym nie martwi, chłopi są twardzi i wytrzymali, wiele znieść mogą. Zalejemy miasta, a jeśli tu nie będzie miejsca, mamy znakomitego Ministra Spraw Zagranicznych, który nam utoruje drogę za morza, na te pola diamentowe i stamtąd będziemy zwozić pieniądze. Mamy Ministra Przemysłu i Handlu, który nam zbuduję flotyllę, z którą pojedziemy na dalekie morza, na te wolne pola wodne, będziemy ściągać bogactwa na tę ziemię krzyżów i mogił, którą naprawdę kochamy.</u>
          <u xml:id="u-33.8" who="#SGalica">Chciałbym teraz powiedzieć trochę o tej najważniejszej rzeczy, nad którą p. Minister Rolnictwa, jako pełny gospodarz, będzie miał wiele do zastanowienia się, tj. o tej czarnej godzinie, o której na początku wspomniałem. Tą czarną godziną, z którą każdy gospodarz musi się liczyć i o niej pamiętać, jest dla narodu wojna. Obrona jest na ustach wszystkich. Kierownik Polskiej Partii Socjalistycznej Niedziałkowski powiedział: Obrona to jest dla nas „tabu”. To samo mówią i ludowcy i wszystkie stronnictwa opozycyjne. A więc na wypadek wojny Naczelny Wódz będzie mógł powołać pod broń naprawdę wszystko, co potrafi broń nosić. Stanie olbrzymia, nie jednomilionowa, masa, którą trzeba będzie wyżywić. A trzeba zważyć, że częściowo warsztaty pracy rolnej będą pożogą wojny zajęte, wielu ludzi będzie ewakuowanych. To wszystko będzie potrzebowało schronienia i chleba.</u>
          <u xml:id="u-33.9" who="#SGalica">Mamy, chwała Bogu, jedną z najlepszych szkół intendenckich w Europie. Mamy znakomity sztab generalny, a w GISZ-u doświadczonych wojną generałów, którzy wiedzą, co to za wielka pani wojna i czego ona potrzebuje. I w tym wypadku będzie p. Minister Rolnictwa miał wiele, bardzo wiele do rozstrzygnięcia z tymi, którzy będą zmuszeni bronić i wojnę prowadzić na ziemiach naszych. Tylko jedno zastrzeżenie, aby znowu tym argumentem jedynym nie zamykać nam ust. Bo, proszę Panów, ktoś mówił: to na wyrost. My to rozumiemy, ale również ktoś tłumaczył mi, że nawet taki figiel, jak wyciąg gdzieś dla narciarzy w Krynicy czy na Kasprowym, że to też jest obrona. To można różnie pojmować. My jednakże przecież wojnę prowadziliśmy i wiemy, co potrzeba, co jest konieczne i co musi być, to tak łatwiutko znowu sobie nie damy ust zamknąć.</u>
          <u xml:id="u-33.10" who="#SGalica">Na tym skończyłbym, jeżeli chodzi o ten nasz warsztat pracy. Chcielibyśmy, Panie Ministrze, jakoś to tak zrobić, aby trochę się w rolnictwie uspokoiło, i powtarzam, gdyby nawet reformy rolnej nie było, to lud nasz jest tak łakomy na ziemię, żeby ją wykupił dawno bez żadnej pomocy reformy rolnej, żeby tylko były możliwości prawne, możliwości większe niż obecnie i nieskrępowane.</u>
          <u xml:id="u-33.11" who="#SGalica">Przejdę do innej ważnej sprawy, dotyczącej także całej Polski, tj. kwestii czysto fachowej, ale wszystkich nas obchodzącej. Polska nie ma katastru, z wyjątkiem Małopolski i Poznańskiego Kataster stworzyć w Polsce to jest konieczność nieubłagana, bo nie jesteśmy Saharą. Według różnych obliczeń będzie to trwało prawie 90 lat i setki milionów złotych będzie kosztować. A dzisiaj na ziemiach polskich przeszło tysiąc mierniczych mierzy tę świętą ziemię stale, wciąż, do każdego kontraktu i nie ma organu, który by z tego skorzystał; jeżeli mierniczy umiera, to praca ta idzie przeważnie na śmietnik. Gorzej, miasta prowadzą także na swoją rękę ogromne pomiary, triangulację bardzo ścisłą, wydają na to setki tysięcy złotych. Częstochowa np. sama wydała milion złotych na to i nie wiemy, czy to będzie dobre. Są takie niekontrolowane rzeczy w tym kierunku, że np. Bydgoszcz wybudowała około sto dwadzieścia wież triangulacyjnych na 20 do 40 m wysokich, a Warszawa ma 7 i to też wystarcza. Pod tym względem, kiedy było Ministerstwo Robót Publicznych, był wydział mierniczych i jakoś się zdawało, że to będzie uporządkowane. Dzisiaj do tego stopnia sprawa jest zaniedbana, że w sześciu województwach nie ma nawet jednego referenta do spraw miernictwa. A mierniczy, jacy byli w Ministerstwie Robót Publicznych, poszli częściowo do wykonywania reformy rolnej, w części do kolei, a przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych jest tylko dwóch mierniczych jako referentów przy wydziale zabudowy osiedli. I Panowie powiedzą, że to wymaga rozszerzenia etatów — ale to jest rzecz konieczna, bo obywatele i miasta tracą olbrzymie pieniądze na ciągłe nieskoordynowane pomiary. Trzeba stworzyć, Panie Premierze, specjalny wydział, który by to wszystko koordynował, bo to się sowicie Polsce opłaci zamiast kiedyś robić specjalne pomiary.</u>
          <u xml:id="u-33.12" who="#SGalica">Jeszcze wspomnę o jednej rzeczy, mianowicie o sprawie urzędniczej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#Marszałek">Panie Senatorze, Pan ma jeszcze tylko 2 minuty czasu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#SGalica">Ja liczę się z tym.</u>
          <u xml:id="u-35.1" who="#SGalica">Otóż ta sprawa przedstawia się rzeczywiście tak, że za dużo jest etatów, ale nie na tym polega bolączka, że tym urzędnikom za mało płacą, ale jest inna bardzo bolesna strona, mianowicie urzędnicy nasi nie mają kwalifiki jawnej. W Austrii urzędnicy mieli jawną kwalifikę. Jeśli urzędnik dostał kwalifikację ujemną, mógł stanąć do naczelnika i zapytać o wyjaśnienie. Poprawił się, wszystko było dobrze. A jeżeli otrzymał kwalifikację dodatnią, to w awansie nie mógł być pominięty. Awanse w urzędach wykonawczych były prawie automatyczne a prócz tego były jeszcze 3-letnie tzw. szczeble. W Polsce jawnej kwalifiki nie ma, a jak urzędnik jest już zaszeregowany do jakiejś grupy, to jeżeli ktoś tego urzędnika z niej nie wyrwie jakaś protekcja lub sitwa z niej nie wyciągnie, to prawie do śmierci nic więcej on nie dostanie. To jest ta beznadziejność, która gnębi. Trzeba by w tym kierunku cośkolwiek zrobić, by to znikło.</u>
          <u xml:id="u-35.2" who="#SGalica">Na przykład — dziwna rzecz — nas emerytów podzielono na punktowców i niepunktowców. Panowie nie uwierzycie, że generał zwolniony przed 1 lutym 1934 r. ma 658 zł emerytury, a jego kolega później o jeden dzień zwolniony ma 1000 zł, że pułkownik, nieraz podkomendny tego generała, ma 716 zł, a więc o 63 zł więcej aniżeli jego generał. To są rzeczy, które rażą i które muszą być w nowej ustawie uposażeniowej usunięte.</u>
          <u xml:id="u-35.3" who="#SGalica">Proszę Panów, nie trzeba znowu tak wszystkiego konspirować. Nie ogłasza się nawet awansów w poszczególnych gałęziach i ludzie dopiero dowiadują się z boku. To jest ta moralna strona, która dławi stan urzędniczy. Konspiracja miała wielkie zadania w czasie caratu, ale w naszym Państwie musi znikać coraz bardziej. Mówię o tych rzeczach dlatego, by w naszej kochanej Polsce, dla której wszyscy pracujemy i żyjemy, stawało się coraz jaśniej i pogodniej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Wiesner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#SWiesner">Wysoka Izbo! Do moich wywodów do budżetu na rok 1938/39 nie mogę znaleźć lepszych słów wstępnych, jak te, które wypowiedział p. Premier w Komisji Budżetowej Sejmu w dniu 24 stycznia r. b. W słowach tych wskazany został w jasny sposób stosunek Państwa do jego grup narodowych. Sens tych słów jest następujący: Naród polski powinien zdać sobie z tego sprawę, że od jego ustosunkowania się do mniejszości narodowych zależą w znacznej mierze losy Polski. Naród polski powinien pamiętać, że jego stosunek do mniejszości narodowych musi być zawsze dostosowany do tradycyj i godności wielkiego ducha tego narodu. Dlatego wszelkie oznaki nienawiści i nietolerancji ze strony narodu polskiego do mniejszości muszą być uważane za ciężki błąd, który wcześniej czy później mścić się będzie na Polsce. Nie jest godnym narodu polskiego mścić się w sposób, który narusza porządek prawny, utrudnia życie jego mniejszości, z którymi przecież żyć razem musi. Stwarzanie szczególnych praw dla polskiej większości nie jest celowym, wskazuje bowiem na brak zaufania we własne siły. Obowiązkiem Rządu jest wykorzystać wszystkie siły większości i mniejszości dla wspólnego dobra.</u>
          <u xml:id="u-37.1" who="#SWiesner">Między tymi prawdziwymi i pełnymi wagi słowami, które wypowiedział najwyższy kierownik Rządu i losów Państwa, a twardą rzeczywistością i wykonywaniem tych słów przez podległe instytucje państwowe istnieje głęboka przepaść. Przerzucić przez tę głęboką przepaść most porozumienia i ostatecznie uwolnić drogę dla uczciwego, otwartego i obie strony zadowalającego porozumienia jest najgorętszym usiłowaniem nie tylko niemieckiej grupy narodowej, ale także wszystkich czynników Państwa, a mężowie, którzy odpowiedzialni są za prace w Państwie, powinni widzieć w osiągnięciu takiego porozumienia oraz narodowego i politycznego spokoju swoje najpiękniejsze zadania.</u>
          <u xml:id="u-37.2" who="#SWiesner">Kiedy jednako postawimy sobie przed oczy wypadki w ostatnim roku, kiedy przeprowadzimy porównanie teorii z praktyką, nie możemy, niestety, obronić się przed wrażeniem, że od chęci porozumienia i od zasady równego prawa dla wszystkich jesteśmy jeszcze bardzo daleko. Winy za taki stan nie ponosi bynajmniej niemiecka grupa narodowa, która wszystko uczyniła i także na przyszłość wszystko przedsięweźmie, niczego nie zaniedba, ażeby ostatecznie oczyścić atmosferę z nieufności, z nieporozumień i częstej nienawiści. Nie jest naszym zwyczajem biadać i narzekać na istniejące ciężkie zło, lecz chcemy raz odważnie popatrzeć prawdzie w oczy i oznaczyć drogę, którą muszą kroczyć tak niemiecka grupa narodowa, jak i odpowiedzialne czynniki Państwa i narodu polskiego, kiedy chcemy osiągnąć pokojową i owocną współpracę. Albowiem brzemię, pod którym wszyscy się uginają, nie zostanie usunięte wtedy, kiedy jeden zwalać będzie winę na drugiego, albo silniejszy zacznie kwestionować słabszemu jego prawa do życia, lecz wyłącznie wówczas, kiedy wszyscy wspólnie weźmiemy się do pracy.</u>
          <u xml:id="u-37.3" who="#SWiesner">Chcemy więc jeszcze raz wspomnieć o ciężkiej walce, którą prowadzi nasza grupa narodowa, ażeby także z tego miejsca poruszyć sprawę potrzebnego porozumienia i odpowiedniego wyrozumienia dla naszych narodowych i gospodarczych postulatów. Bo wszystko to, co zeszłego roku ciężko przeszło nad nami, nie było bynajmniej odpowiednie do uspokojenia naprężonych stosunków w naszym Państwie, przeciwnie, przyczyniło się do tego, że w sercach tych, których ta walka najwięcej dotknęła i którzy najwięcej cierpieć musieli, zasiano ziarno nieufności i rozgoryczenia. Kiedy więc dziś w ogólnych zarysach wyliczamy krzywdy, które nam wyrządzono, to czynimy to nie z jakiejkolwiek radości z cudzej krzywdy albo chęci do przesadzania, lecz tylko i wyłącznie z gorącego usiłowania pokazania na podstawie tych pożałowania godnych stosunków wszystkim, którzy mają dobrą wolę, że nasze wołanie o równe prawa i równe obchodzenie się odpowiada rzeczywistości. Bylibyśmy najszczęśliwszymi ludźmi, gdybyśmy jako Niemcy nie potrzebowali skarżyć się, lecz mogli spokojnie oddawać się naszej pracy i naszemu zawodowi oraz spełniać obowiązki wobec Państwa i Narodu. Ale nie pomogłoby to i byłoby z naszej strony wysoce nieuczciwe, gdybyśmy chcieli to przemilczeć albo milcząco przejść nad tym do porządku.</u>
          <u xml:id="u-37.4" who="#SWiesner">Nasze wołanie o współpracę w Państwie i nad jego wielkim dziełem odbudowy przebrzmiało dotychczas niewysłuchane. Wszystkie nasze usiłowania, żeby przecież wreszcie zostać włączonymi do procesu pracy i odbudowy Państwa, pozostały bez odpowiedzi. Wzmagający się w Państwie ruch gospodarczy, niewątpliwie postępujący naprzód rozwój na wszystkich odcinkach życia gospodarczego dotknęły naszą niemiecką grupę narodową tylko w bardzo nieznacznej mierze, często nie przyniosły jej jednak w ogóle żadnej korzyści. Podczas gdy po jednej stronie zauważyć można całkiem poważny rozwój, widzimy po stronie drugiej, w naszej niemieckiej grupie narodowej ciągły upadek i zwiększające się zubożenie. Cieszymy się szczerze, że Państwo i naród polski w swoim rozwoju postępują naprzód, lecz radość ta zmącona zostaje gorzko, kiedy widzimy, że my, Niemcy, z tego rozwoju jesteśmy wyłączeni, co więcej — że często nędza nasza stała się większą. Zwolnienia z pracy w śląskim wielkim przemyśle przeprowadzane są nadal, Niemcom odbiera się bez jakiegokolwiek powodu koncesje, polskie związki nawołują do bojkotu Niemców. Rzemieślnikom i kupcom przeszkadza się ciągle przy wykonywaniu ich zawodu i utrudnia się ich pracę. Niemieckim kupcom i przedsiębiorstwom uniemożliwia się przyjmowanie na naukę niemieckich chłopców i dziewcząt z tego powodu, że uczęszczali do niemieckiej szkoły. I tak samo jak na odcinku pracy postępuje się przy nabywaniu ziemi. Po dziele porozumienia, do którego w zeszłym roku założono kamień węgielny, mogliśmy żywić upragnioną nadzieję, że odtąd nastawienie Państwa do kwestii reformy rolnej powinno i musi ulec zmianie. Nowa lista dotkniętych reformą rolną, w której znajduje się więcej niż 60% Niemców z ogólnym obszarem 40.000 ha, musi unicestwić wszystkie te nadzieje i pokazać nam w jaskrawej formie, że na drodze do wywłaszczenia niemieckiej ziemi postępuje się naprzód. Co w wyniku reformy rolnej z ziemi jeszcze pozostanie, zniszczy się doszczętnie przez praktykę ustawy o ochronie granic Państwa. Kiedy przy obradach nad tą ustawą zwracałem uwagę na ukryte niebezpieczeństwo dla życia gospodarczego i na brak zaufania do sprawiedliwego jej stosowania, uważano moje wywody często za przesadę. Dzisiejsze wykonywanie tej ustawy na kresach zachodnich przeszło daleko wszystkie nasze obawy. Podczas gdy z jednej strony ciągle zapewnia się, że każdy ma równe prawo do nabycia ziemi i każdemu musi być dane prawo do życia i egzystencji, to wykonywanie tej ustawy obala całkowicie wszelkie pojęcie rozsądku i wglądu w potrzeby tego narodu, a zaufanie w poczucie prawa wystawia na najcięższą próbę.</u>
          <u xml:id="u-37.5" who="#SWiesner">Na odcinku szkolnictwa zapanowały, szczególnie w ostatnim roku, stosunki, które zmuszają nas do obrony i są w stanie obniżyć poziom naszego niemieckiego szkolnictwa do stopnia, który w żadnej mierze nie odpowiada naszym kulturalnym potrzebom i tęsknocie za solidnym wykształceniem szkolnym. Jest dawno znaną rzeczywistością, że nasze szkolnictwo jest jeszcze bardzo daleko od tego, abyśmy mogli uważać je za rozbudowane i dla niemieckiej grupy narodowej wystarczające. Przeciwnie, jesteśmy zmuszeni obecnie w najniekorzystniejszych warunkach zaczynać rozbudowę szkolnictwa. Przy tej pracy nie znajdujemy w państwowych instytucjach nie tylko żadnej pomocy i oparcia, lecz przeciwnie, w wielu wypadkach utrudnia się nasze usiłowania albo przez jakiekolwiek zarządzenia odwleka się je i uniemożliwia.</u>
          <u xml:id="u-37.6" who="#SWiesner">Do wszystkich tych powyżej przedstawionych stosunków na różnych odcinkach życia powrócę i omówię je wyczerpująco przy obradach nad budżetami poszczególnych ministerstw. Zamierzałem wskazać tylko na tendencję, która panuje w stosunku do niemieckiej grupy narodowej i która uzasadnia to, że z istniejącego stanu nie jesteśmy bynajmniej zadowoleni, lecz żądać musimy, ażeby temu zaradzono.</u>
          <u xml:id="u-37.7" who="#SWiesner">Dnia 5 listopada 1937 r. oznajmił Pan Prezydent Państwa niemieckiej grupie narodowej w Polsce, a Wódz i Kanclerz Rzeszy państwa niemieckiego polskiej grupie narodowej w Niemczech zasady, na podstawie których rozwijać się będzie w przyszłości życie obu grup narodowych i nastąpi ustosunkowanie się poszczególnego państwa do życiowych potrzeb tych grup narodowych. Podczas przyjęcia niemieckich przedstawicieli przez Pana Prezydenta Państwa powiedziałem między innymi następujące słowa: „Witamy ze szczególnym zadowoleniem to oświadczenie z ust Pana Prezydenta Państwa, tego ponad wszelkie zdania stojącego Wodza losów danego kraju. Jesteśmy tego świadomi, że jest to pierwszy krok na drodze do dalszego porozumienia obu narodów i że wiele pracy leży jeszcze przed nami, jeżeli to dzieło porozumienia ma być trwałe i skuteczne. Przez to oświadczenie zostaliśmy uwolnieni od silnego naprężenia, które w ostatnich miesiącach ciążyło na nas wszystkich. Żywimy nadzieję, że duch porozumienia i obopólnego szacunku obu narodów przeniknie wszystkich i że silą woli wzmocnione oświadczenie zmienione zostanie wszędzie także w dzieło praktyczne. My, Niemcy przynosimy tę chęć i chcemy nadal spełniać wiernie nasze obowiązki wobec Państwa i naszego narodu”. Widzimy z tego, że ustosunkowaliśmy się do tego oświadczenia z pełnym zaufaniem i na tym stanowisku stoimy nadal, oraz że oświadczenia tego nie uważamy za zakończenie dzieła, lecz tylko za jego początek. Zasady, które ogłoszono w oświadczeniu, nadają się rzeczywiście do tego, ażeby życie naszej grupy narodowej w tym Państwie postawić na zupełnie innych podstawach i gwarantują jeszcze raz naszej grupie narodowej w dobrowolnej formie prawo do niemieckiej szkoły, do ziemi, do warsztatu pracy, do własnej kultury i języka. Musimy jednak tak samo stwierdzić, iż po tym oświadczeniu stosunki, w których żyje nasza grupa narodowa, i zachowanie się czynników państwowych wobec naszej grupy narodowej nie tylko nie uległo zmianie na lepsze, lecz w wielu kierunkach pogorszyło i zaostrzyło się. Podczas gdy dawniej wszelkie zarządzenia miały podstawę w przepisach prawa i także my mogliśmy na to liczyć, że wyłącznie prawo stwarzać będzie podstawę do takiego działania, to z chwilą wprowadzenia pojęcia wzajemności wstąpiła w nasze życie polityczne niepewność, wobec której stoimy bezradni. Zwalczamy jak najostrzej to pojęcie wzajemności, albowiem nadaje się ono tylko do jeszcze większego zakażenia atmosfery i otwarcia na oścież drzwi dla samowolnej interpretacji politycznych zarządzeń. Nie wzajemność powinna być miarą w życiu grup narodowych, a jedynie i tylko ich kulturalne, narodowe i gospodarcze życiowe postulaty. Nie chodzi o to, ile kulturalnych lub gospodarczych instytucyj posiada pewna grupa narodowa, ażeby na tej podstawie ustalić i zarządzić zachowanie się innego państwa wobec innej grupy narodowej, lecz o to, czy dane państwo tej grupie narodowej konieczności życiowe bez przeszkód i utrudnień przyznaje i jej w tym pomaga. Gdy ktoś twierdzi, iż polska grupa narodowa w Niemczech posiada o wiele mniej szkół niż niemiecka grupa narodowa w Polsce i wobec tego należy tej ostatniej jej szkolnictwo obniżyć i zwęzić, ażeby osiągnąć równy mianownik, to postępowanie takie zbacza z drogi i jest niesprawiedliwe. Grupa narodowa nie powinna być piłką w politycznych walkach, lecz musi jej być umożliwione życie wolne od tego rodzaju przypadków, postawione na zasadach stojących ponad walkami dnia i we wszystkich czasach posiadających ważność.</u>
          <u xml:id="u-37.8" who="#SWiesner">Gdyśmy więc poprzednio ustalili zarządzenia, które uznaliśmy za niesprawiedliwe, i wskazaliśmy drogę, po której w przyszłości jak i dotychczas kroczyć będziemy, to chcemy równocześnie także stwierdzić, iż wszelkimi naszymi siłami i naszą wiedzą współpracować będziemy nad rozbudową Państwa, jego rozwojem i nad zasileniem i zachowaniem naszej narodowości. Posiadamy tylko jedno gorące życzenie, z którym zwracamy się do Państwa i Narodu Polskiego: Nie wykluczać nas przemocą z dzieła rozbudowy, lecz przeciwnie, włączyć nas do tej pracy, nie kwestionować naszej grupie narodowej prawa do życia. Uznajemy całkiem i zupełnie konieczności państwowe i jesteśmy także gotowi podporządkować się im. Szczególnie witamy zespolenie wszystkich sił celem systematycznego ich użycia przy gospodarczej rozbudowie, jak też usiłowania podniesienia siły zbrojnej i obronności kraju na najwyższy stopień. My, Niemcy, jesteśmy elementem porządku, dyscypliny i chęci do pracy. Stoimy zasadniczo po stronie tych, którzy w sposób najostrzejszy zwalczają zniszczenie porządku społecznego. Zwracamy się do Narodu Polskiego z gorącym apelem, aby zechciał zrozumieć nasze położenie i nasze konieczności życiowe i zechciał we własnym interesie je potwierdzić i popierać. Jako Niemcy za granicą stoimy i my wobec dwóch wielkich kręgów obowiązków: wobec Państwa ze swymi żądaniami i obowiązkami, które mamy do spełnienia wobec niego, oraz wobec potrzeb i konieczności życiowych naszego narodu. Oba te obowiązki musimy uwzględnić i spełnić. Oba obowiązki nie wykluczają się wzajemnie, lecz dopełniają się. Jesteśmy nawet przekonani, że uczciwe i wierne wykonanie obowiązków wobec narodu i wierność dla niego są warunkiem do wiernego i uczciwego spełnienia obowiązków wobec państwa. Renegaci i zdrajcy narodu nigdy nie będą dobrymi i wiernymi obywatelami.</u>
          <u xml:id="u-37.9" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-37.10" who="#SWiesner">Walczymy o uczciwe porozumienie między narodem niemieckim a narodem polskim. Oba narody mają do spełnienia na obszarach, które zamieszkują, i na świecie wielką misję. Porozumienie jest możliwe, a my jako Niemcy w tym Państwie chcemy w miarę naszych sił dla niego pracować. Tak jak się udało wielkie dzieło porozumienia między Marszałkiem Piłsudskim a Kanclerzem Rzeszy, tak samo musi się to udać na mniejszą skalę pomiędzy niemiecką grupą narodową po jednej stronie, a narodem i Państwem Polskim po drugiej. Takie porozumienie będzie nie tylko korzyścią dla naszej grupy narodowej, lecz wielkim pożytkiem dla obu narodów i państw. Aby to osiągnąć, musimy wszyscy postawić kreskę nad przeszłością i jej błędami i zwrócić wzrok ku przyszłości i ku realnym warunkom. Zostawiamy Państwo i jego ukształtowanie i kierowanie woli politycznej wyłącznie narodowi polskiemu jako narodowi państwowemu, żądamy dla nas tylko prawa do naszej niemieckiej kultury, do naszego języka ojczystego, do ziemi oraz do chleba i pracy w walce o spokojne współżycie i o uczciwe porozumienie postępujemy podług ducha i woli Wodza narodu polskiego, Marszałka Józefa Piłsudskiego, i wodza narodu niemieckiego, Adolfa Hitlera.</u>
          <u xml:id="u-37.11" who="#SWiesner">Jesteśmy głęboko przekonani, że najwyższe czynniki Państwa życzą sobie takiego porozumienia i dołożą wszelkich starań, ażeby porozumienie to stało się czynem i rzeczywistością. Z tego powodu używamy także i my wszystkich naszych sił dla rozwoju i rozbudowy Państwa.</u>
          <u xml:id="u-37.12" who="#SWiesner">W tym przekonaniu i w uznaniu konieczności uporządkowanego budżetu państwowego głosować będziemy za budżetem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Jaroszewiczowa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#SJaroszewiczowa">Wysoka Izbo! Zarówno podczas generalnej debaty sejmowej, jak i w czasie obrad na komisji senackiej, zresztą i dziś w czasie debaty generalnej ponad wszelkie rozbieżności zdań mocno zarysowało się jednolite stanowisko wobec Konstytucji polskiej, która winna stanowić punkt wyjściowy wszystkich poczynań i ewolucji naszego życia państwowego.</u>
          <u xml:id="u-39.1" who="#SJaroszewiczowa">Przewodnią myślą Konstytucji kwietniowej było danie Polsce ustroju, który by zapewnił jej siłę wewnętrzną i odporność na zewnątrz. Dominujący czynnik siły nad bezwładem opiera się w Konstytucji kwietniowej na dwóch podstawowych elementach: na ustroju naczelnych władz Państwa, zapewniających trwałość i skuteczność kierownictwa, oraz na człowieku, na jego mocy twórczej, na jego wysiłku, jego wartości obywatelskiej. Obowiązująca Konstytucja — jeżeli się można tak wyrazić — postawiła w Polsce „na człowieka”. Zbliżyła go do ośrodków twórczych, uaktywniła, obdarzyła zaufaniem, kładąc nań odpowiedzialność wobec przyszłych pokoleń za siłę i powagę Państwa. Wiążąc los Państwa z jednostką, na Państwo z drugiej strony Konstytucja nakłada obowiązek okazywania człowiekowi pomocy w spełnianiu jego zadań; Państwo w myśl brzmienia art. 5 Konstytucji „zapewnia obywatelom możność rozwoju ich wartości osobistych”.</u>
          <u xml:id="u-39.2" who="#SJaroszewiczowa">Wejrzenie w obecną polską rzeczywistość skłania mnie do wysunięcia wniosku, że człowiek, któremu Konstytucja wyraża tak istotne zaufanie, człowiek, który stanowi żywe źródło myśli, czynu i sił Państwa, nie jest należycie respektowany, a Państwo w dostatecznym stopniu nie spełnia obowiązku zapewnienia obywatelowi warunków jego rozwoju. Zastrzegam się z góry, że tak stawiając sprawę, daleka jestem od tendencji szerzenia defetyzmu, niewiary w nasze własne siły. Uważam jednak za potrzebne otwieranie dyskusji publicznej nad sprawami, które tkwią głęboko w życiu, które wytwarzają zapalne ogniska niedomagań. Przemilczanie i omijanie ich — to nie jest droga naprawy i usiłowań polepszenia tego, co jest złem. Nawet najbardziej przykrej prawdy nigdy ukrywać nie należy, przeciwnie, stawiać ją trzeba przed oczyma całego społeczeństwa i dociekać do źródeł istniejących niedomagań.</u>
          <u xml:id="u-39.3" who="#SJaroszewiczowa">Powstrzymując się w tej chwili od poruszania momentów natury politycznej, pragnę zwrócić uwagę, że jednym z przejawów niedoceniania w Polsce czynnika ludzkiego jest brak programu w zakresie polityki populacyjnej. Uważam, że zarzut bezprogramowości ma tutaj swoje słuszne uzasadnienie.</u>
          <u xml:id="u-39.4" who="#SJaroszewiczowa">Świadomie poruszam te sprawy przy debacie generalnej, ponieważ uważam zagadnienie populacyjne za generalne, uważam, że stać ono powinno w centrum naszej polityki państwowej. W dzisiejszej chwili jest ono tym bardziej aktualne, że przyrost ludności, wykazujący w Polsce od szeregu lat tendencję zniżkową — chwilowo niedawno zahamowaną — znów zaczyna spadać w tempie niepokojącym.</u>
          <u xml:id="u-39.5" who="#SJaroszewiczowa">Krótkie wejrzenie w demograficzne właściwości Polski i objawy kryzysu ludnościowego: W ciągu ostatniego czterdziestolecia według prof. Szulca spółczynnik urodzeń spadł u nas z 43,6 na 26,1‰. Według ostatnich obliczeń Urzędu Statystycznego za trzeci kwartał 1937 r. ilość zawartych małżeństw w porównaniu do podobnego czasokresu w poprzednim roku spadła o 2,5 tysiąca, ilość urodzeń o 25.634, ilość zgonów podniosła się o 10.000, ale zmniejszyła się procentowo. Przyrost naturalny spadł w tym czasie do 10,8%, podczas gdy w roku ubiegłym wynosił jeszcze 12,4%. Ubytek więc w ciągu roku stanowi 1,6%, co jest stosunkowo bardzo wysoką liczbą. Chciałabym usłyszeć oficjalne oświadczenie Rządu, jak się odnosi do tego zjawiska spadku przyrostu naturalnego?</u>
          <u xml:id="u-39.6" who="#SJaroszewiczowa">Na podstawie różnych enuncjacyj i na podstawie działalności Ministerstwa Opieki Społecznej należało by sądzić, że Rząd jest przeciwny temu spadkowi. Świadczy o tym od kilku lat prowadzona energiczna walka z chorobami nagminnymi, ze śmiertelnością niemowląt. Ale obserwacja bardzo wielu faktów zwłaszcza w dziedzinie naszej polityki gospodarczej każe mi jednocześnie wyrazić obawy, że może Rządowi nie zależy na utrzymaniu ludności na pewnym poziomie liczebności. Jeśli to twierdzenie jest zbyt ryzykowne, to w każdym razie obstaję przy zdaniu, że czynniki oficjalne zbyt mało uwzględniają postulat konieczności prowadzenia zdecydowanej polityki w kierunku utrzymania równowagi pomiędzy wzrastającym zaludnieniem a rozwojem gospodarczym kraju. Uważam, że w powyższym zakresie polityka Państwa powinna mieć bardziej zdecydowane oblicze. Uważam, że konieczne jest tu zajęcie wyraźnego stanowiska. Społeczeństwo chce i musi wiedzieć, w jakiej mierze Rząd docenia znaczenie sił biologicznych narodu, w jakiej mierze docenia wpływ czynnika przyrostu naturalnego na ogólną prężność Państwa. Zdaję sobie sprawę, że nie stawiam dzisiaj jakiegoś nowego zagadnienia. Chodzi mi o przypomnienie jego ważności, o spowodowanie wyjaśnienia Rządu, czy prowadzi lub zamierza prowadzić politykę populacyjną, czy może pozostawia kształtowanie się stosunków ludnościowych wolnej grze sił.</u>
          <u xml:id="u-39.7" who="#SJaroszewiczowa">Polityka populacyjna wymaga stosowania całego splotu środków, składających się na jednolitą i planową akcję. Do najpilniejszych postulatów polityki populacyjnej zaliczam odpowiednią organizację całego państwowego programu zdrowotnego w celu podniesienia zdrowia ludności i jakości rasy.</u>
          <u xml:id="u-39.8" who="#SJaroszewiczowa">W powyższej dziedzinie mamy już bardzo poważne osiągnięcia, jednak wielka śmiertelność niemowląt, masowe charłactwo młodego pokolenia, milion ludności chorej na gruźlicę, półtora miliona chorych wenerycznie, pół miliona chorych na jaglicę, niedojadanie połowy ludności, katastrofalny stan naszego szpitalnictwa i warunków mieszkaniowych — wszystkie te czynniki składają się na stan niepokojący i wymagający dalszego wielkiego wzmożenia wysiłków. Jak już wspomniałam, śmiertelność niemowląt w Polsce jest wciąż bardzo wielka, wynosi 14 na 100, t. zn., że co ósme niemowlę w Polsce umiera. Bardzo ciekawa statystyka, przeprowadzona przez Ministerstwo Oświaty w różnych typowych ośrodkach miejskich i wiejskich, wykazuje, że wśród dzieci do 14 lat przeciętnie zdrowych jest 96%, ale na te 96% wypada pełnowartościowo zdrowych tylko 18%, 66% dzieci posiada rozmaite wady fizyczne i zaburzenia ustrojowe, które w znacznym stopniu upośledzają wartość fizyczną młodego pokolenia, a które przy odpowiednio zmienionych warunkach egzystencji mogłyby być w dużym stopniu usunięte. Zły stan zdrowotny naszej młodzieży musi stanowić wielką troskę zarówno całego społeczeństwa, jak i Rządu, nie tylko Ministerstwa Opieki Społecznej. Niedopatrzenia w dziedzinie programu racjonalnej organizacji odżywiania młodzieży i dostarczania jej odpowiednich warunków rozwoju prowadzą do marnotrawstwa czynnika ludzkiego, który jest największym dobrem społecznym.</u>
          <u xml:id="u-39.9" who="#SJaroszewiczowa">A propos tego marnotrawstwa. Jeden z ekonomistów obliczył, że straty, poniesione tylko na skutek niedomagać opieki nad niemowlętami, można szacować najostrożniej za okres 1919–1936 na 130 milionów złotych, tj. na około 7½ miliona rocznie.</u>
          <u xml:id="u-39.10" who="#SJaroszewiczowa">Drugim koniecznym czynnikiem, odgrywającym decydującą rolę w polityce populacyjnej jest podniesienie dobrobytu szerokich mas ludności przede wszystkim poprzez rozszerzenie rynku pracy. Z tym problemem łączy się zagadnienie przeludnienia. Nie będę się upierać przy cyfrze 8.800.000 „zbędnych” mieszkańców wsi, którą wyprowadził Minister Poniatowski. Możliwe, że jak twierdzą inni ekonomiści, cyfra ta jest przesadnie duża. Faktem jednak jest, że ilość nie tyle „zbędnych”, ile nie mogących znaleźć pracy dla podtrzymania swojej egzystencji, jest u nas w Polsce bardzo wielka. Czy oznacza to, że Polska jest przeludniona? Większość ekonomistów twierdzi, że przeludnienie nasze jest zjawiskiem względnym, bo choć na południo-zachodzie Polski istnieją tereny z ludnością 200 osób na 1 km² to na wschodzie są okolice, gdzie liczba mieszkańców na 1 km² nie przewyższa 20 osób. Zachowanie równowagi w rozmieszczeniu gęstości zaludnienia może być w znacznym stopniu przywrócone przez oddziaływanie Państwa na kierunek wędrówek ludności wewnątrz kraju i planowo przeprowadzoną akcję kolonizacji wewnętrznej.</u>
          <u xml:id="u-39.11" who="#SJaroszewiczowa">Przeludnienie w Polsce jest przede wszystkim przeludnieniem wsi. Poza polityką kolonizacji wewnętrznej w celu racjonalnego przemieszczania ludności z terenów przeludnionych na kresy niedoludnione wielkie znaczenie ma kwestia właściwego podziału ziemi. Znane są Wysokiej Izbie dane statystyczne, odzwierciedlające stan naszej struktury rolnej, katastrofalnego nasilenia liczby gospodarstw karłowatych oraz wielkiej liczby ludności bezrolnej mieszkającej na wsi. Nie uważam parcelacji za środek uzdrawiający całkowicie wadliwości naszej struktury rolnej, jednak stoję na stanowisku konieczności pełnego wykonania planu reformy rolnej, a wszelkie omijanie jej uważam za najbardziej szkodliwe. Poza dostarczeniem ludności bezrolnej i małorolnej nowych terenów przez parcelację w planie polityki gospodarczej, jak to wielokrotnie stwierdzili przedstawiciele Rządu, uwzględniona jest melioracja, zagospodarowywanie nieużytków, intensyfikacja uprawy i hodowli, racjonalizacja produkcji rolnej itp. inne środki działania, zmierzające do intensyfikacji gospodarstw rolnych.</u>
          <u xml:id="u-39.12" who="#SJaroszewiczowa">Tak, to wszystko potrosze robi się, ale w stopniu niedostatecznym w stosunku do istotnych potrzeb i możliwości, jakich wieś polska jeszcze może dostarczyć.</u>
          <u xml:id="u-39.13" who="#SJaroszewiczowa">Całkowicie niedostatecznie przedstawia się sprawa zawodowego przysposobienia młodzieży wiejskiej zarówno co do ilości istniejących szkół rolniczych, jak i ich poziomu. Nie wiem, o ile słuszne są zarzuty, że niektóre nasze tzw. uniwersytety ludowe wychowują młodzież w nieodpowiednim kierunku rozpolitykowania i malkontenctwa. Jeśli to jest prawda, to na pewno lepiej przysłuży się sprawie ludowej każda szkoła zawodowa rolnicza niż tego typu szumnie nazwany „uniwersytet”.</u>
          <u xml:id="u-39.14" who="#SJaroszewiczowa">Rząd w programie swej społeczno-gospodarczej działalności na naczelnym miejscu stawia uprzemysłowienie kraju; jest ono, jak wiadomo, najskuteczniejszym środkiem walki z bezrobociem i przeludnieniem. P. Wicepremier w obecnej sesji rzucił konkretne cyfry, zmierzające do kardynalnej przebudowy naszej struktury ludnościowej. Stwierdził on, że 50% ludności winno wiązać swój byt z przemysłem, handlem, wolnymi zawodami, pracą w służbie publicznej, a tylko 50% z produkcją rolniczą. Założenie słuszne, ale polityka w tym kierunku nie stanowi jeszcze jednolitego systemu, musi więc być w najbliższej przyszłości gruntowniej przepracowana i oparta na faktycznych możliwościach realizacyjnych.</u>
          <u xml:id="u-39.15" who="#SJaroszewiczowa">Odpływ ludności wiejskiej do miast jest u nas zjawiskiem żywiołowym. W okresie niepodległego bytu powędrowało do miast około 1½ miliona. Daleko jednak jeszcze jesteśmy od tego stanu, aby exodus do miast zaczął przewyższać przyrost naturalny wsi. Naturalny żywiołowy pęd do miast obserwuje się u nas przede wszystkim w kierunku zachodnim i południowym. Na niedorozwój miast cierpi wschód i południowo-wschód, głównie Polesie, Białostockie, Wołyń, Nowogródczyzna, woj. stanisławowskie. Mówię o tym z powodu powstania Centralnego Okręgu Przemysłowego. Powstanie Centralnego Okręgu Przemysłowego zdała od tych stron Polski jeszcze bardziej pogłębi to ujemne zjawisko. Mówiąc o Centralnym Okręgu Przemysłowym muszę zrobić pewną dygresję, która jednak wiąże się z wyjściowym punktem omawianego przeze mnie tematu. W Sejmie ktoś zwrócił słusznie uwagę, że w programie rozbudowy Centralnego Okręgu Przemysłowego nie przewidziano, że jednocześnie z industrializacją tego okręgu należy przygotować planową akcję społeczną, obejmującą zagadnienia warunków pracy i przygotowania fachowego robotników, zagadnienie mieszkań, urządzeń higieniczno-lekarskich, kulturalnych, oświatowych. Tak więc, jak to się często, niestety, zdarza, zapomniano o czynniku ludzkim, nie doceniono potrzeb człowieka.</u>
          <u xml:id="u-39.16" who="#SJaroszewiczowa">Trapiące nas niedomaganie w postaci przeludnienia wsi uległo zaostrzeniu z powodu powojennego zamknięcia na całym świecie terenów emigracyjnych. Wiele mówi się u nas i pisze o konieczności uzyskania dla Polski terenów osadniczych, koniecznych ze względu na nasz dynamizm ludnościowy i politykę surowcową. Rezultaty osiągnięte są jednak ciągle jeszcze właściwie żadne, działalność Rządu w tym kierunku jakaś anemiczna i nazbyt powściągliwa.</u>
          <u xml:id="u-39.17" who="#SJaroszewiczowa">Zdaję sobie sprawę, że ingerencja Państwa w sprawy ludnościowe jest bardzo trudna, niemniej przeto jest ona konieczna. W pierwszym rzędzie na drodze ingerencji gospodarczej osiągnie się rezultaty twórcze i konstruktywne. Obowiązek prowadzenia planowej akcji w walce z przeludnieniem i jego objawami spada głównie na Rząd. Jednak zainteresowane w niej powinno być i całe społeczeństwo; od czynników gospodarczo-produktywnych, posiadających kapitały i większe zapasy ziemi, oczekuje się nade wszystko współdziałania.</u>
          <u xml:id="u-39.18" who="#SJaroszewiczowa">P. senator Evert jako sprawozdawca budżetu Ministerstwa Opieki Społecznej powiedział, że „nie ma innego sposobu mądrej walki z bezrobociem, jak polityka stwarzania maksymalnego zatrudnienia wewnątrz kraju. I dlatego jedyną polityką rzeczywiście i na daleką metę prospołeczną — jest polityka prokapitalizacyjna”. Uznaję, że w takim stawianiu sprawy tkwi wiele słuszności, rozumiem, że przy rozstrzyganiu problemów polityki społecznej trzeba myśleć kategoriami gospodarczymi. Ale mam jedno „ale”. Tak — wolna gra sił gospodarczych, rentowność, polityka prokapitalizacyjna — ale nie mogą jedni przeżywać dni swego bytowania ziemskiego w nadmiernym dosycie, a inni ginąć z głodu lub pędzić życie niegodne nazwy ludzkiego.</u>
          <u xml:id="u-39.19" who="#SJaroszewiczowa">Wiem, że kapitał jest bardzo wrażliwy, że dusić nadmiernie naszych przemysłowców nie można, zwłaszcza że grupa tzw. zamożnej ludności wynosi w Polsce zaledwie 2%. Ale właśnie dlatego, że jesteśmy krajem biednym, nie możemy dopuszczać do nadmiernych dysproporcyj i musimy domagać się od Państwa, by stało na straży sprawiedliwości społecznej i tam, gdzie nie działają hamulce etyczne i społeczne, gdy zysk przechodzi w wyzysk „w grzech chciwości”, by Państwo występowało z jak najenergiczniejszą ingerencją.</u>
          <u xml:id="u-39.20" who="#SJaroszewiczowa">Przy rozpatrywaniu zagadnień ludnościowych nie mogę się powstrzymać, aby nie zwrócić uwagi na sprawę, która w Polsce nabrała specjalnie na ostrości; jest nią sprawa młodzieży bezrobotnej. Młodzież posiada podobną strukturę jak cała ludność. Wśród poszukujących pracy wieś dostarcza rokrocznie 68%, ludność robotnicza — 17%, drobnomieszczaństwo — 10%, rodziny pracowników umysłowych — 3%, przedsiębiorców i wolnych zawodów — 1½%.</u>
          <u xml:id="u-39.21" who="#SJaroszewiczowa">Wchodzenie na rynek pracy roczników wojennych mniej licznych już się kończy, napór młodych sił będzie się rokrocznie potęgować. Według wydawnictwa Instytutu Spraw Społecznych, będącego w druku, p. t. „Młodzież a rynek pracy” — ten napór wynosić może w latach 1939–1941 do 800.000 osób rocznie i mimo istniejącego spadku przyrostu naturalnego przewiduje się, że ilość młodzieży będzie wzrastać, co zwiększa doniosłość problemu zatrudnienia młodzieży i opieki nad nią. Ze względu na naszą strukturę ludnościową będzie to głównie odpływ młodzieży wiejskiej, która wykazuje duży pęd w kierunku przenoszenia się do zawodów nierolniczych. Powstaje pytanie: 1) czy Państwo przedsięwzięło środki zapobiegawcze. aby rynek pracy wytrzymał ten napór młodych? 2) czy ta młodzież, pochodząca ze wsi wejdzie na rynek pracy przygotowana odpowiednio do różnych zawodów, czy powiększy ona tylko kadry robotników niewykwalifikowanych, które tak bardzo ciążą nad naszym bezrobociem?</u>
          <u xml:id="u-39.22" who="#SJaroszewiczowa">Dotychczasowy zakres nauki dostępnej dla ludności wiejskiej jest zbyt szczupły, dzieci robotników rolnych i małorolnych w 1 i 2 klasie szkoły powszechnej wynosi 60%, dzieci ludności z gospodarstw karłowatych — 70%. Są to warstwy wiejskie, wśród których odsetek tych, którzy napierają na rynek pracy, jest największy; widzimy natomiast, że właśnie ta młodzież otrzymuje najniższy stopień wykształcenia (powtórny analfabetyzm).</u>
          <u xml:id="u-39.23" who="#SJaroszewiczowa">Gdy jest mowa o polityce populacyjnej nie podobna pominąć milczeniem spraw rodziny. Wiele państw jak Francja, Niemcy, Włochy, w których spadek przyrostu naturalnego przybrał katastrofalne rozmiary, wprowadziło szereg reform prawnych dla ochrony rodziny. Zaliczyć do nich należy: wprowadzenie dodatków rodzinnych do uposażeń, zapomóg dla dzieci w rodzinach niezamożnych, stosowanie ulg w zakresie podatku spadkowego, majątkowego, mieszkaniowego, dochodowego, stosowanie ulg na kolejach itp. We Francji istnieje specjalny urząd opieki nad licznymi rodzinami; w Niemczech udzielane są pożyczki małżeńskie, które są stopniowo umarzane po urodzeniu każdego dziecka. We Włoszech, w których Mussolini postawił za zadanie powiększenie liczby ludności w ciągu kilkunastu lat do 60 miln., istnieje specjalny podatek od kawalerów.</u>
          <u xml:id="u-39.24" who="#SJaroszewiczowa">W Polsce należało by przeprowadzić szereg reform prawnych dla obrony rodziny w zakresie prawa spadkowego, podatkowego i małżeńskiego. Należało by również zastanowić się nad tym, czy nie było by słuszne przywrócenie dodatku rodzinnego, który dla grup gorzej uposażonych, a obarczonych licznym potomstwem, może odgrywać bardzo ważną rolę.</u>
          <u xml:id="u-39.25" who="#SJaroszewiczowa">Jeśli już mówię o rodzinie, to pragnę zwrócić uwagę na niepokojące zjawisko rozkładu w Polsce życia rodzinnego naszych, jak to się mówi, górnych sfer. Nagminnie częste rozwody, t. zw. dzika separacja, unikanie przez naszą inteligencję potomstwa, niekłopotliwe przerzucanie troski o przyrost ludności na warstwy niezamożne i stojące na niższym poziomie cywilizacji — wszystkie te objawy, świadczące o wielkim rozkładzie rodzin inteligenckich, niepokoją bardzo opinię. Należy pamiętać, że złe obyczaje rozprzestrzeniają się w sposób bardzo zaraźliwy i na inne warstwy, co w konsekwencji może się odbić ujemnie na ogólnej obyczajowości, również ujemnie na przyroście naturalnym.</u>
          <u xml:id="u-39.26" who="#SJaroszewiczowa">Kończąc, muszę wyrazić obawę, że moje wywody może obudziły w kimś refleksję — poco się przejmować tymi sprawami, są wszak pilniejsze do załatwienia, a przyrost naturalny w Polsce w porównaniu z innymi państwami przedstawia się bardzo dodatnio. Istotnie, Polska pod względem przyrostu naturalnego zajmuje jedno z naczelnych miejsc w Europie, ale nie należy zapominać, że najbliżsi sąsiedzi nasi przewyższają nas znacznie pod względem liczebności ludności. Nasza silna rozrodczość, której tak bardzo zazdroszczą nam inne narody, jest na pewno najlepszą gwarancją naszej siły i narodowej prężności i dlatego z przejawiającą się ostatnio tendencją w kierunku spadku przyrostu naturalnego trzeba jak najenergiczniej walczyć.</u>
          <u xml:id="u-39.27" who="#SJaroszewiczowa">Z tych względów polityka populacyjna winna być postawiona w Polsce na właściwym miejscu w całokształcie polityki państwowej. Rząd, który za tę politykę odpowiada winien ująć ją w ramy jednolitego planu, harmonizującego postulat utrzymania na właściwym poziomie przyrostu naturalnego z postępem ekonomicznym i społecznym. Bowiem troska o człowieka nie może ograniczać się jedynie do wysiłków ilościowych; nie tylko o ilość, ale i o jakość obywateli chodzi.</u>
          <u xml:id="u-39.28" who="#SJaroszewiczowa">Chodzi o taką organizację życia zbiorowego, która daje każdej jednostce warunki rozwoju i zapewnia każdemu możliwości wypełnienia obywatelskich obowiązków.</u>
          <u xml:id="u-39.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Łucki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#SŁucki">Wysoka Izbo! Muszę i w obecnej dyskusji generalnej nad budżetem Państwa powiedzieć kilka słów od nas, Ukraińców.</u>
          <u xml:id="u-41.1" who="#SŁucki">My, Ukraińcy związani jesteśmy od samego początku naszego życia historycznego z kulturą helleńską i zachodnio-europejską. I broniliśmy skarbów tej kultury i krzewiliśmy je na odwiecznym i ciężkim rozdrożu wschodu i zachodu jako Ruś Kijowska, Ruś Halicko-Włodzimierska i jako Hetmańszczyzna. Na tym ciężkim bardzo i odpowiedzialnym posterunku nieraz ulegaliśmy dzikiej przemocy. Zawsze jednak umieliśmy odbudować naszą narodową dynamikę psychiczną. Toteż i ostatnia wojna światowa zakończyła się u nas rewolucją narodową, z Psyche ukraińską znowu się spotkał Eros ukraiński i pokazał nam jeszcze raz żywą państwowość ukraińską. W pierwszych chwilach odrodzenia państwa ukraińskiego byliśmy pierwszym narodem europejskim, który musiał stawić czoło bezwzględnej, dzikiej, a ponętnej i słabo albo prawie wcale nieznanej dotychczas praktycznie bolszewickiej koncepcji państwa komunistycznego, i dlatego nie dziw, że po długich i ciężkich bojach straciliśmy nasze odrodzone państwo. Ten ciężki w swym finale epizod nie zabił jednak żywotnych sił naszego narodu. Proces uświadomienia narodowo-państwowego zakończył się dla nas w tym czasie szczęśliwie nie tylko w dawnej Galicji, ale i na Wołyniu. Nauczyliśmy się natomiast jeszcze lepiej liczyć się z rzeczywistością, wzmocniliśmy w sobie odpowiedzialność za każdy nowy dzień naszego życia.</u>
          <u xml:id="u-41.2" who="#SŁucki">Dobrze zbadawszy i gruntownie zastanowiwszy się nad wszystkim, co się działo wówczas i dzieje się obecnie na świecie, a przede wszystkim, co się dzieje z macierzą ziem naszych i narodu naszego w sowieckiej Ukrainie, przyszliśmy w 1935 r. my, przywódcy życia politycznego ukraińskiego, do przekonania, że nie wolno odstępować nam od historycznej linii rozwoju naszego narodu, że Zbrucz i linia ryska nie muszą być tragedią narodu ukraińskiego, gdyż miejscem decydującym o całej przyszłości narodu ukraińskiego jest nasz front z Rosją, że tam rozegra się ostateczny los naszego narodu, że całe zagadnienie naszego dalszego bytu zależy od tego, czy zdołamy się oderwać od Rosji, nie tylko od Rosji komunistycznej, ale od każdej Rosji.</u>
          <u xml:id="u-41.3" who="#komentarz">(Głosy: Brawo.)</u>
          <u xml:id="u-41.4" who="#SŁucki">Dobrze przemyślawszy sobie tę sprawę, zdecydowaliśmy się w imię racji politycznej ukraińskiej zwinąć front naszej walki z Polską, zaprzestać walki na froncie polskim. Oświadczyliśmy też wówczas Rządowi polskiemu, jako kierownikowi narodu i Państwa Polskiego, że według naszego najgłębszego przekonania można uzgodnić naszą polityczną rację ukraińską z polityczną racją Państwa Polskiego, jeśli uda się w Polsce wytworzyć warunki, które wzmacniałyby nas w Polsce jako organiczną jednostkę narodową ukraińską, a które przez to samo konsolidowałyby i wzmacniały także Państwo Polskie. Byliśmy świadomi wszystkich konsekwencyj takiego naszego postanowienia i tak zaczął się okres t. zw. normalizacji stosunków polsko - ukraińskich w Polsce. Czego żądaliśmy wówczas od Rządu Rzeczypospolitej? Czy może interwencji wojskowej, jak to się popularnie mówi, która by nam miała przynieść państwo ukraińskie? Nie. Wiedzieliśmy i wiemy, że czy państwo ukraińskie będzie, czy nie będzie, zależy to tylko od tego, co warci są i co w danym momencie warci będą sami Ukraińcy. Od Rządu polskiego żądaliśmy tylko jednego: aby nas w granicach Państwa Polskiego traktował jako jedność narodową w ten sposób, abyśmy na gruncie Konstytucji obowiązującej mogli żyć w prawie i wolności, abyśmy mogli rozbudowywać moralne i materialne wartości ukraińskie, które są potrzebne dla narodu ukraińskiego. Byliśmy i jesteśmy przekonani, że fakt, iż w granicach Państwa Polskiego znalazła się poważna część terytorium ukraińskiego i poważna, wielomilionowa część narodu ukraińskiego nie musi być kłodą dla Państwa Polskiego, że może to być także dla Polski wielką szansą, tak samo jak i linia ryska nie musi być dla nas Ukraińców tragedią, ale może być naszą poważną szansą. Szansą, gdyż po tej stronie linii ryskiej, a więc w Europie, znalazła się duża część świadomego narodu ukraińskiego, która może w całej sprawie ukraińskiej jeszcze raz zaważyć.</u>
          <u xml:id="u-41.5" who="#SŁucki">Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dla przeprowadzenia takiej polityki, obliczonej nie tylko na dzień dzisiejszy, ale i na dalszą przyszłość, niezbędny jest wielki kapitał zaufania przede wszystkim ze strony społeczeństwa polskiego. I poszliśmy dlatego i nasz naród poprowadziliśmy właśnie dlatego taką niepopularną i ciężką drogą, jak wspólne listy przy ostatnich wyborach do ciał ustawodawczych w Polsce. W ciałach ustawodawczych zgłosiliśmy nasze znane Panom oświadczenie w sprawie armii jako siły obronnej Państwa. Powiedzieliśmy to wszystko jasno i dobitnie, tak że nie mogły tego nie słyszeć szerokie warstwy narodu ukraińskiego, a spodziewaliśmy się, że także polskiego. Od nas Ukraińców popłynęły wówczas pierwsze społeczne datki na Fundusz Obrony Narodowej. Głosowaliśmy za budżetem Państwa. Staraliśmy się załatwić w kraju wszystkie konflikty z administracją. Zdawaliśmy sobie także sprawę z tego, że to stanowisko nasze wzmacnia w pewnej mierze także poczynania Państwa Polskiego na odcinku polityki zagranicznej. W kraju w instytucji takiej, jak lwowska izba rolnicza, ale także wszędzie, gdzie respektowano naszą pracę i nasz honor, stworzyliśmy warunki jak najlepszej współpracy.</u>
          <u xml:id="u-41.6" who="#SŁucki">Ale cóż się stało po przeciwnej stronie? Przede wszystkim jak odpowiedział nam sam Rząd? Puszczono w obieg bajkę, że z początku 60, potem 70, obecnie już 80% całej rozparcelowanej ziemi w trzech południowo-wschodnich województwach przeszło z rąk przeważnie polskiej większej posiadłości w ręce chłopów ukraińskich. Ta bajka zelektryzowała społeczeństwo polskie i zdenerwowała do takiego stopnia, że odpowiedzią społeczeństwa, a później Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych było: „ani piędzi ziemi rolnikowi ukraińskiemu”, na tym terytorium najbardziej przeludnionym w Polsce. I tę politykę przeprowadza się. Już zawisł nad nami nowy projekt Ministerstwa Rolnictwa, że wspólnoty pastwiskowe, które umożliwiają jeszcze najbiedniejszym naszym rolnikom drobnym utrzymanie krowy-żywicielki, mają być rozparcelowane, nie lepiej zagospodarowane, ale przede wszystkim rozparcelowane, co absolutnie nie może polepszyć sytuacji w indywidualnych drobnych gospodarstwach, ale zniszczy nam do reszty wszelką hodowlę bydła.</u>
          <u xml:id="u-41.7" who="#SŁucki">W pasie granicznym według nowej ustawy ustały wszystkie możliwości organizowania jakiegokolwiek życia kulturalnego i gospodarczego. Tam już nie tylko od wielkiej własności nie możemy niczego zdobyć dla naszego drobnego rolnika, którego trapi głód ziemi; od Ukraińca Ukrainiec nabyć ziemi tam też już nie może. Nabycie skrawka ziemi w takiej np. Worochcie pod budowę dla Ukraińca jest wykluczone. Kiedy staraliśmy się w Dorze dostać małą parcelkę pod budowę domu spółdzielczego, okazało się to niemożliwe.</u>
          <u xml:id="u-41.8" who="#SŁucki">Szkoła! Szkoły dalej zostały u nas takie, że zasada, aby nasze dzieci mogły chociażby w szkole powszechnej uczyć się w swoim języku ojczystym przeszła do krainy marzeń. A o uniwersytetach, o których mówią ustawy językowe z roku 1922, to już nawet myśleć nie ma co. Staraliśmy się przynajmniej utworzenie jednej katedry języka ukraińskiego przeprowadzić w międzyczasie na uniwersytecie lwowskim, ale do dziś nie może to być przeprowadzone.</u>
          <u xml:id="u-41.9" who="#SŁucki">Co nas najbardziej zabolało, to stosunek sfer wojskowych do nas, do sprawy naszej. Właśnie z tamtej strony słyszymy coraz częściej, że obrona Państwa może być przeprowadzona z pewnością tylko siłami społeczeństwa polskiego, że gwarantem obrony Państwa może być tylko społeczeństwo polskie. I dlatego słyszymy z tej strony, iż tak wielki interes, jak obrona Państwa, musi być przeprowadzony za wszelką cenę, że więc stosowanie wszystkich takich haseł jak „żadnej szkoły, żadnej piędzi ziemi!” itp. jest jedyną dobrą polityką polską wobec nas. Nie chcę przytaczać przy tym przykrych detali, jak na przykład o ulotkach, którymi nas potraktowano w sierpniu b.r. z aeroplanów wojskowych.</u>
          <u xml:id="u-41.10" who="#SŁucki">Całe nasze życie gospodarcze hamuje administracja państwowa na każdym kroku. Na Wołyniu zamyka się najlepsze eksportowe mleczarnie tylko dlatego, że są ukraińskie. A Ministerstwo Rolnictwa milczy — zgadza się oczywiście z tą polityką! Nabyliśmy obiekt fabryczny we Lwowie, ale już bardzo wiele miesięcy musimy czekać na zezwolenie uruchomienia tam naszego — zresztą w innym domu dawno istniejącego już — przedsiębiorstwa; jest to bowiem we Lwowie rzecz niemożliwa. Szalona rzeczywistość doszła ostatecznie do tego, że na Wołyniu odprawia się nam nabożeństwo w języku polskim, że wreszcie możliwy był fakt w Hryńkach. Ostatecznie rzucono przeciwko nam w Sejmie wielką bombę, że wrogiem nr 1 Państwa i Narodu Polskiego jest Metropolita naszej cerkwi ks. Szeptycki, mało tego — wyraźnie podsunięto przy tym sugestię, że on jest również patronem komunizmu w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-41.11" who="#SŁucki">Nie ma fikcji, której by nie poruszono w społeczeństwie, w prasie, czy na zebraniach rozmaitych związków i w ich rezolucjach, przeciwko nam. Nie ma antyukraińskiej bujdy ani huculskiej, ani szlacheckiej, ani jakiejkolwiek, innej, z której by zrezygnowano.</u>
          <u xml:id="u-41.12" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Barański.)</u>
          <u xml:id="u-41.13" who="#SŁucki">Tak tworzy się na naszym terenie klimat, którym żaden Europejczyk oddychać nie może. Konsolidacja społeczeństwa polskiego w trzech południowo-wschodnich województwach zaczyna być przeprowadzana pod hasłem nie konstruktywnym polskim, lecz raczej pod hasłem spychania w dół wszystkiego, co ukraińskie. Siła bierze na wielu odcinkach prymat nad prawem. Konstytucja stała się zadrukowanym papierem.</u>
          <u xml:id="u-41.14" who="#SŁucki">Wiemy, co powiedział p. Premier o polityce narodowościowej, i godzimy się z tym, co powiedział. Wiemy też, że są w społeczeństwie i narodzie polskim bardziej roztropne głowy, które zdają sobie sprawę z rzeczywistości i mają poczucie odpowiedzialności za przyszłość Państwa. Ale wiemy również, że niestety ani przemówienie p. Premiera, ani te roztropne głowy nie decydują o zmianie klimatu w dziedzinie stosunków polsko-ukraińskich. Niestety taka jest rzeczywistość.</u>
          <u xml:id="u-41.15" who="#SŁucki">Cóż my na to? My wiemy, że nie ma takiego kija polskiego przeciwko nam zwróconego, który by równocześnie bijąc nas, nie bił racji politycznej Państwa Polskiego.</u>
          <u xml:id="u-41.16" who="#SŁucki">Wiemy, że niestety nie tylko będziemy musieli, ale będziemy mogli wytrzymać w najbliższych latach silny napór na wszystko, co jest ukraińskie. Mimo to albo raczej właśnie dlatego nie zmieniamy naszej racji politycznej. Nasza racja pozostaje zawsze jedna i ta sama i nasza orientacja polityczna — nazwijmy ją normalizacyjną, bo już się w życiu codziennym ta nazwa utarła — pozostaje dla nas żywa i prawdziwa na dalsze lata. Ale nie możemy nie widzieć faktów i z nimi się nie liczyć. Dlatego, mając na względzie przede wszystkim resort Ministerstwa Rolnictwa i Ministerstwa Oświaty, my, senatorzy ukraińscy, jak i koledzy nasi w Sejmie, wprawdzie nie będziemy głosować przeciwko budżetowi Państwa, ale niestety nie możemy głosować i nie będziemy głosować za budżetem. Jest to nasza odpowiedź Rządowi, nasza rozmowa polityczna z Rządem. Ale zawsze mieliśmy na względzie nie tylko Rząd, ale i naród polski. Nie tylko nasz interes, w równej mierze, wydaje się nam, także polski interes wymaga, ażeby opinia społeczeństwa polskiego w sprawie ukraińskiej zasadniczo się zmieniła. Już nieraz w dziejach przeżywaliśmy straszne czasy, i to obydwa narody, tylko dlatego, że się wzajemnie nie rozumieliśmy. Groźny, brzemienny jest także ten czas, który obecnie przeżywamy. Nikt z nas nie wie, czy nawet bliska jakaś przyszłość nie kryje dla naszych narodów zagadek o epokowym znaczeniu. Chcielibyśmy, aby jak najwięcej głów w Polsce, w narodzie polskim zrozumiało, że materialne składniki obronności Państwa Polskiego wobec Niemiec i Rosji są i muszą być niewystarczające, gdy nie uzupełni się ich w jak największej mierze siłą polityczną, przyciągającą w razie wojny do Państwa nie tylko własnych obywateli nie Polaków, ale i ich ziomków spoza granic Państwa. Chcielibyśmy, aby jak najwięcej Polaków zrozumiało słowa ś. p. Marszałka Piłsudskiego, który powiedział: „Idzie o to, aby kraj nasz zrozumiał, że wolność to nie jest kaprys, że wolność to nie jest: mnie wszystko wolno, a drugiemu nic nie wolno, że wolność, jeżeli ma dać siłę, musi rękę sąsiadom i przeciwnikom podawać, a nie tylko przy swoim się upierać”. Prawo i honor muszą być warunkiem naszego wspólnego życia. Tylko w tej atmosferze, w porozumieniu obu naszych narodów, może rosnąć mocarstwowa potęga Państwa Polskiego i tylko w tej atmosferze mogą być zrealizowane wielkie konstrukcje polityczne na wschodzie Europy.</u>
          <u xml:id="u-41.17" who="#SŁucki">Jeszcze raz w imieniu moich kolegów, reprezentantów całego uświadomionego społeczeństwa ukraińskiego, poddaję myśl: Nie dopuśćmy, aby mali ludzie zniszczyli wielkie myśli i wielkie nasze decyzje.</u>
          <u xml:id="u-41.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Maciejewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#SMaciejewski">Wysoki Senacie! Sfery pracownicze, które od zarania naszej niepodległości państwowej złożyły niejednokrotnie dowody dobrego zrozumienia dla interesów państwowych i wielkiej ofiarności dla Państwa, stając na każdorazowy apel Rządu w pierwszych szeregach, i które w licznych wypadkach przyczyniły się do poprawy budżetu Rzeczypospolitej, a ostatnio w dużym stopniu do jego zupełnego zrównoważenia — znajdują się w trudnej sytuacji materialnej.</u>
          <u xml:id="u-43.1" who="#SMaciejewski">Nie ulega żadnej wątpliwości, że właśnie w okresie polepszającej się koniunktury gospodarczej kwestia poprawy bytu sfer pracowniczych staje się niezmiernie aktualna chociażby dlatego, że na dalszy rozwój naszego życia gospodarczego wpłynąć może przede wszystkim korzystnie wzmożenie siły nabywczej szerokich rzesz pracowniczych. Przyznane ostatnio awanse dla pewnej części pracowników państwowych uważam za akcję wstępną dla poprawy ich bytu. Dalsza akcja w tym kierunku powinna nastąpić przede wszystkim przez całkowite zniesienie podatku specjalnego od uposażeń. Ustawodawcy dekretu z dnia 14 listopada 1935 r. o specjalnym podatku od wynagrodzeń, wypłacanych z funduszów publicznych, przyświecała myśl, by przez nałożenie tegoż podatku na urzędników państwowych oraz pracowników instytucyj samorządowych i publiczno — prawnych osiągnąć zrównoważenie budżetu państwowego. Podatek ten, jako obciążenie nadzwyczajne, obowiązywać miał na czas przejściowy, ściśle określony na 2 lata.</u>
          <u xml:id="u-43.2" who="#SMaciejewski">Cel swój podatek specjalny osiągnął, czego dowodem jest m. in. ustawa z 30 marca 1936 r. o zmianie dekretu z 30 listopada 1935 r. o specjalnym podatku od wynagrodzeń, mocą której Rząd przekazał część wpływów z tego podatku związkom samorządowym, przyczyniając się tym samym do sanowania budżetów gminnych kosztem upośledzonej warstwy pracowników państwowych i samorządowych. Rząd wyszedł więc poza ramy intencji ustawodawcy i zdaniem moim podatek specjalny powinien był zostać zniesiony już dawniej, a co najmniej po upływie 2 lat, na który to okres czasu został pierwotnie ustalony.</u>
          <u xml:id="u-43.3" who="#SMaciejewski">Szczególnie dotkliwie daje się we znaki podatek specjalny rentobiorcom Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, którzy muszą go opłacać obok podatku dochodowego. Emerytury wypłacane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych nie przekraczają w przeważającej części 250 zł miesięcznie. Biorąc pod uwagę, że emeryt, zanim uzyskał emeryturę, musiał płacić składki przez długie lata na fundusz emerytalny, oraz uwzględniając skromne rozmiary tych emerytur, powinien Rząd jak najwcześniej zrezygnować z pobierania podatku specjalnego od emerytur społecznych.</u>
          <u xml:id="u-43.4" who="#SMaciejewski">Dekret, nakładający podatek specjalny tylko na sfery pracownicze, powinien być zastąpiony reformą ustawy o powszechnym podatku dochodowym, obejmującym wszystkie warstwy społeczne, gdyż w akcji zmierzającej do zapewnienia równowagi budżetowej Państwa powinny wziąć bezwzględnie udział wszystkie warstwy społeczne bez wyjątku, a nie tylko sfery pracownicze, z których przeważająca część znajduje się w niedostatecznej sytuacji materialnej.</u>
          <u xml:id="u-43.5" who="#SMaciejewski">Przy tej okazji powinno być przeprowadzone odpowiednie ustopniowanie progresji podatkowej, a ponadto powinna przyszła reforma w skali ogólnego podatku dochodowego uwzględnić ulgi w formie odpowiednich degresyj dla obywateli obarczonych liczną rodziną.</u>
          <u xml:id="u-43.6" who="#SMaciejewski">Równocześnie powinien Rząd Wnieść do Izb ustawodawczych zapowiedzianą swego czasu nową ustawę uposażeniową dla urzędników państwowych, która by zniwelowała obecną wysoką nieuzasadnioną rozpiętość w płacach poszczególnych kategoryj urzędników wyższych na korzyść urzędników kategoryj średnich i niższych. Z okazji wniesienia do Izb ustawodawczych nowej ustawy uposażeniowej należało by poddać gruntownej rewizji i zlikwidować w zupełności, a co najmniej w znacznym stopniu zmniejszyć nadmiernie wysokie dodatki funkcyjne, pobierane przez urzędników kategoryj wyższych.</u>
          <u xml:id="u-43.7" who="#SMaciejewski">Poza tym powinien Rząd przystąpić nareszcie do wstrzymania wypłacania ze Skarbu Państwa zaopatrzeń emerytalnych wszystkim tym emerytom państwowym, którzy pobierając wystarczające emerytury, zajmują dobrze płatne posady w przedsiębiorstwach prywatnych, państwowych, samorządowych i publiczno-prawnych. Te posunięcia umożliwią Rządowi przeprowadzenie koniecznej reformy ustawy uposażeniowej urzędników państwowych bez zbytniego obciążenia Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-43.8" who="#SMaciejewski">Nowa ustawa uposażeniowa powinna pracownikom państwowym zagwarantować przede wszystkim minimum egzystencji. Pobory pracowników państwowych powinny opierać się na uposażeniu zasadniczym, a nie na różnych dodatkach. Urzędnicy na stanowiskach kierowniczych powinni zamiast dodatku funkcyjnego otrzymywać pobory wyższej grupy uposażeniowej.</u>
          <u xml:id="u-43.9" who="#SMaciejewski">Równocześnie ze zmianą ustawy uposażeniowej i poprawą bytu pracowników państwowych powinna nastąpić poprawa bytu pracowników samorządowych, a przede wszystkim kontraktowych, których możliwości bytowania są aż nadto skromne.</u>
          <u xml:id="u-43.10" who="#SMaciejewski">Przechodząc do omówienia sytuacji pracowników prywatnych, pragnę podkreślić, że ich położenie materialne jest nie mniej niekorzystne. Zdaniem moim zachodzi konieczna potrzeba jak najrychlejszego przedstawienia ze strony Rządu Izbom ustawodawczym projektu ustawy, powołującej działalność stałych komisyj pojednawczo-rozjemczych, o czym już miałem zaszczyt mówić podczas obrad Komisji Budżetowej Senatu nad budżetem Ministerstwa Opieki Społecznej.</u>
          <u xml:id="u-43.11" who="#SMaciejewski">Złożenie Izbom ustawodawczym projektu ustawy, powołującej w kraju działalność stałych komisyj pojednawczo-rozjemczych, stanowić będzie poważny krok naprzód ku unifikacji naszego obecnego niedostatecznego i zbyt rozproszkowanego ustawodawstwa o postępowaniu rozjemczym, a ponadto umożliwi Rządowi koordynowanie właściwych posunięć gospodarczych, jak również należytą kontrolę polityki pracodawców, stojącej w sprzeczności z interesami państwowymi, gospodarczymi i społecznymi.</u>
          <u xml:id="u-43.12" who="#SMaciejewski">Niemniej aktualną pod względem unifikacji ustawodawstwa jest sprawa nowelizacji ustawy o umowie o pracę pracowników umysłowych z 16 marca 1928 r. a następnie rozciągnięcia jej mocy również na górnośląską część województwa śląskiego.</u>
          <u xml:id="u-43.13" who="#SMaciejewski">Ustawa o umowie o pracę pracowników umysłowych przewiduje trzymiesięczny termin wypowiedzenia na koniec miesiąca. Tym sposobem widmo utraty pracy wisi nad pracownikiem umysłowym 12 razy w roku. W stosunku do kodeksu zobowiązań, który odnośnie istniejących umów o pracę wszedł w życie z dniem 1 lipca 1935 r., dwunastokrotna możliwość wypowiedzenia stosunku pracy pracownikom umysłowym w ciągu roku stanowi niepożądane w naszym życiu społecznym zjawisko. Kodeks zobowiązań przewiduje tylko czterokrotne terminy wypowiedzenia umowy o pracę w ciągu roku, a mianowicie 6-miesięczny termin wypowiedzenia na koniec kwartału kalendarzowego, gdy stosunek pracy u tego samego pracodawcy trwał już 10 lat, oraz 6-tygodniowy termin wypowiedzenia na koniec kwartału kalendarzowego, gdy stosunek pracy trwał u tego samego pracodawcy mniej niż 10 lat.</u>
          <u xml:id="u-43.14" who="#SMaciejewski">Wobec niewyrażenia dotychczas zgody Sejmu śląskiego na rozciągnięcie mocy ustawy o umowie o pracę pracowników umysłowych z 16 marca 1928 r. na obszar woj. śląskiego, co stało się na skutek słusznego i stanowczego sprzeciwu związków zawodowych pracowników umysłowych, działających w woj. śląskim, kodeks zobowiązań obowiązuje w tym województwie bez zastrzeżeń. Pracownicy umysłowi zatrudnieni w woj. śląskim korzystają więc bezsprzecznie z dogodniejszych terminów wypowiedzenia na mocy przepisów kodeksu zobowiązań, a ponadto pracownicy zatrudnieni w górnośląskim przemyśle górniczo-hutniczym mają prawo do trzymiesięcznego terminu wypowiedzenia stosunku pracy na koniec kwartału kalendarzowego po ukończeniu 30 lat życia i po jednorocznej służbie u tego samego pracodawcy.</u>
          <u xml:id="u-43.15" who="#SMaciejewski">Rząd niejednokrotnie zamierzał rozciągnąć moc ustawy o umowie o pracę pracowników umysłowych na województwo śląskie, zasięgając w tym celu opinii zainteresowanych związków zawodowych pracowników umysłowych, napotykał jednak zawsze na negatywne stanowisko związków zawodowych z uwagi na mniej korzystne terminy wypowiedzenia stosunków pracy, zawarte w ustawie o umowie o pracę pracowników umysłowych.</u>
          <u xml:id="u-43.16" who="#SMaciejewski">Zdaniem moim unifikacja ustawodawstwa o ochronie pracy jest konieczna, jednak nie może ona pogarszać stanu prawnego szerokich rzesz pracowniczych województwa śląskiego. Wiadomym jest, że kodeks zobowiązań jest tylko ustawą ramową, gdyż zastrzega, iż postanowienia jego nie obowiązują w tych wypadkach, w których warunki pracy i płacy uregulowane są odmiennie ustawą szczególną. Taką ustawą szczególną jest ustawa o umowie o pracę pracowników umysłowych, na mocy której prawie że wszyscy pracownicy umysłowi, z wyjątkiem pracowników umysłowych województwa śląskiego, wyłączeni zostali z korzystania z dogodniejszych terminów wypowiedzenia umowy o pracę, przewidzianych w kodeksie zobowiązań.</u>
          <u xml:id="u-43.17" who="#SMaciejewski">Jeśli wspomniałem o tym, że unifikacja ustawodawstwa o ochronie pracy nie powinna pod żadnym względem pogarszać dla świata pracy umysłowej województwa śląskiego terminów wypowiedzenia umowy o pracę, to tym niemniej unifikacja ustawodawstwa o ochronie pracy powinna pociągnąć za sobą poprawę terminów wypowiedzenia stosunku pracy dla pracowników, zatrudnionych na wszystkich innych obszarach Rzeczypospolitej. W tym celu powinna najpierw nastąpić nowelizacja ustawy o umowie o pracę pracowników umysłowych w kierunku ustalenia jednolicie dla wszystkich pracowników umysłowych na całym obszarze Rzeczypospolitej 6-miesięcznego terminu wypowiedzenia na koniec kwartału kalendarzowego w wypadku, gdy stosunek pracy u tego samego pracodawcy trwał już 10 lat, oraz 3-miesięcznego terminu wypowiedzenia na koniec kwartału kalendarzowego we wszystkich innych wypadkach bez wyjątku.</u>
          <u xml:id="u-43.18" who="#SMaciejewski">Dopiero po dokonaniu nowelizacji ustawy o umowie o pracę pracowników umysłowych w podanych kierunkach powinno nastąpić rozciągnięcie mocy obowiązującej tejże ustawy na obszar województwa śląskiego w drodze wyrażenia na to zgody przez Sejm śląski. Takie załatwienie sprawy położy kres nierównomiernemu traktowaniu pracowników umysłowych pod względem terminów wypowiedzenia umowy o pracę, spowodowanemu przez obecne zróżniczkowane ustawodawstwo.</u>
          <u xml:id="u-43.19" who="#SMaciejewski">Omówionym zagadnieniem ogół świata pracy umysłowej w Polsce zainteresowany jest w wysokim stopniu i przeto Rząd powinien przystąpić jak najprędzej do zrealizowania wspomnianych postulatów pracowniczych przez jak najrychlejsze przedłożenie Izbom ustawodawczym odpowiedniego projektu nowelizacji wspomnianej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-43.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Kornke.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#SKornke">Wysoka Izbo! Z prawdziwą satysfakcją wgłębiałem się w enuncjacje p. Wicepremiera Kwiatkowskiego, które zawierały w sobie nową melodię pracy, zakreśloną na wielką skalę potrzeb polskich.</u>
          <u xml:id="u-45.1" who="#SKornke">Nawiązując do tych właśnie wypowiedzeń oraz toczących się koło nich dyskusyj, nasunęły mi się następujące uwagi.</u>
          <u xml:id="u-45.2" who="#SKornke">Z dużym oddźwiękiem w polskim społeczeństwie spotkały się wysunięte postulaty uzyskania kolonij, które by nam dać mogły dopływ surowców oraz tereny kolonizacyjne. Jest to jednak muzyka dalszej przyszłości. Bardziej realnie w tej chwili przedstawia się zagadnienie emigracji, która w ciasnych wprawdzie granicach, ale jednak rokrocznie się dokonuje Otóż tu chcę podkreślić bardzo charakterystyczny moment. Może żadne z zagadnień w Polsce nie wywołało w ostatnim czasie tyle zainteresowania, co sprawa żydowska, którą praktycznie można załatwić tylko w drodze racjonalnie podjętej i przeprowadzonej emigracji elementu żydowskiego. Tymczasem nawet te możliwości emigracyjne, które w tej chwili istnieją, wyzyskiwane są po to, aby wyprowadzić z Polski przede wszystkim element rodzimy. Tymczasem zasadą, od której nie powinniśmy odstępować, jest, że poza granice Polski nie powinien wychodzić element polski, dopóki mamy element obcy u siebie, któremu ze względu na jednostronność zajęć w Polsce grozi zagłada ekonomiczna. Dzisiaj sytuacja w dziedzinie emigracyjnej pomimo prowadzonej od dłuższego czasu kampanii antyżydowskiej w społeczeństwie przedstawia się dla elementu polskiego niekorzystnie, stosunek procentowy przynależności narodowej emigrantów Polaków do emigrantów Żydów jest nie do porównania i przemawia na korzyść przyrostu elementu żydowskiego, zasilanego jeszcze napływem Żydów z Niemiec.</u>
          <u xml:id="u-45.3" who="#SKornke">Przy poruszaniu zagadnienia żydowskiego w Polsce nie mogę przejść do porządku dziennego nad pewnymi zaobserwowanymi charakterystycznymi zjawiskami, łączącymi się ściśle z wytworzoną kwestią żydowską.</u>
          <u xml:id="u-45.4" who="#SKornke">Nie ma w Polsce narodowo uświadomionego Polaka, który by nie stał na stanowisku, że trzeba wspólnymi siłami odrobić nasze zaległości z ubiegłych wieków i stworzyć stan taki, który by z jednej strony najbardziej odpowiadał naszej gospodarce narodowej i w niedalekiej przyszłości zrewindykował utracony na korzyść skorumpowanego i niebezpiecznego dla naszej niepodległości — ze względu na swój internacjonalizm — elementu, majątek narodowy, a z drugiej strony stworzyłby warunki, które by chroniły naród przed wypaczeniem jego polskiej psychiki, przed pozbawieniem go dodatnich właściwości charakteru oraz wzmocniły nasze pojęcie odrębności narodowej, zamiast je zatracać dla interesu i wpływów obcych, wrogich dla naszego bytu niepodległego.</u>
          <u xml:id="u-45.5" who="#SKornke">Niestety, pojęcie o naszej odrębności narodowej jest w niektórych naszych sferach, grupach i odłamach społecznych dość mętne lub w ogóle nie istnieje i dlatego w naszej hierarchii społecznej mamy bardzo wiele czynników decydujących i ludzi na różnych wpływowych stanowiskach, którzy zdołali się wyzbyć wszelkich skrupułów narodowych, co oczywiście nie pozostaje bez znaczenia przy rozwiązywaniu kwestyj państwowych, do których podchodzi się u nich bez wyraźnej orientacji polskiej.</u>
          <u xml:id="u-45.6" who="#SKornke">My, Polacy, lubimy często słabość naszą uważać jako cnotę. Tak zwana nasza staropolska tolerancja w zastosowaniu do naszych mniejszości narodowych jest niczym innym, jak tylko naszą słabością i właśnie dzięki niej staliśmy się biernymi świadkami procesu kurczenia się polskiego stanu posiadania na kresach wschodnich, dzięki tej samej tolerancji nie zdobyliśmy się na zdecydowaną politykę w Gdańsku i na kresach zachodnich. Nie zdobyliśmy się na ustalenie programowego kierunku polityki mniejszościowej, która by nie podlegała głębszym wahaniom i stanowiła wytyczne działania dla organów administracji państwowej kresowych województw i powiatów. Dzisiaj zależy to wszystko od indywidualnych pojęć naszych kierowników administracji państwowej na kresach, którzy zazwyczaj na wschodzie ułatwiają sobie swoje czynności zawieraniem rozmaitych kompromisów i paktów, godzących w interesy elementu polskiego, gdy tymczasem polska racja stanu nie może opierać się na kompromisach i paktach, lecz tylko na sprawiedliwej, ale silnej i zdecydowanej polityce mniejszościowej, która powinna zawarować na kresach wpływy i znaczenie narodu polskiego i stworzyć dla nich takie warunki, które by raz na zawsze położyły kres wszelkim antypolskim i antypaństwowym wichrzeniom. Ta sama tolerancja nasza w wiekach ubiegłych doprowadziła do tego, że na zachodzie ogromne połacie ziemi polskiej przeszły w ręce obce. Dziś dzieje się nie inaczej. Kilkadziesiąt tysięcy Niemców, przybyszów, zamieszkałych na polskich ziemiach — tak samo jak za przybyszów uważani są Polacy w Westfalii, w Nadrenii — posiada swoich przedstawicieli w polskich Izbach ustawodawczych, ale w Rzeszy Niemieckiej ponad milion Polaków, zamieszkałych na rdzennie polskiej ziemi, nie posiada ani jednego przedstawiciela swojego w niemieckich izbach uchwalających. Stosunek ten jest po prostu paradoksalny i bynajmniej nie wpływa na podniesienie naszej dumy narodowej, jeśli w tej Wysokiej Izbie musimy mimo woli być świadkami ciągłego zgłaszania rozmaitego rodzaju interpelacyj, w zasadzie sprzecznych z interesem Państwa, przez przedstawicieli mniejszości niemieckiej. Jest u nas znanym i powszechnym zjawiskiem, że o ile nie zdołaliśmy sobie sprecyzować i wytknąć wyraźnego i zdecydowanego stanowiska w stosunku do naszej mniejszości, o tyle więcej energii, uwagi i czasu poświęcamy naszym wzajemnym stosunkom politycznym i wewnętrznym, naturalnie w sensie negatywnym. W walkach o doktryny, programy i cele osobiste jesteśmy nieugięci, bezkompromisowi, silni i zdecydowani, toteż konsolidację narodu traktujemy każdy na swój sposób. Owszem, wszyscy wyznajemy potrzebę skonsolidowania narodu polskiego, lecz nie możemy się pogodzić co do sposobu, form, ludzi i kierunków; pojęcia jak: obce wzory, swoiste wzory, totalizm, demokratyzm, lewica, prawica, stanowią główne punkty tarć, dyskusyj i walk, które się przyczyniają do jeszcze większego rozproszkowania.</u>
          <u xml:id="u-45.7" who="#SKornke">Wielkie plany zorganizowania Centralnego Okręgu Przemysłowego spotkały się z ogólnym uznaniem społeczeństwa, są one bowiem pierwszym wielkim programowym posunięciem w dziedzinie ustroju społeczno - gospodarczego. Jest jednak rzeczą niezmiernie ważną, aby plan ten nie był potraktowany jednostronnie i by czystej teorii nie poświęcano życia. Jeżeli plan rekonstrukcji naszego życia gospodarczego ma być w pełni osiągnięty, to trzeba zdać sobie sprawę z dwóch momentów, a mianowicie: 1) że Polska tworzy jednolity kompleks warunków gospodarczych, który jako całość musi być przebudowany i rozbudowany przy zastosowaniu nowych zdobyczy technicznych i organizacyjnych; 2) że przy rozbudowywaniu przemysłu należy pamiętać o jego warunkach naturalnych, złączonych z bogactwem kraju, z bogactwem noszącym różny charakter w różnych częściach Państwa. Koncentracja energii tylko na jednym odcinku mogłaby z biegiem czasu doprowadzić do wynaturzenia całego programu i opóźnić programowy rozwój naszych sił gospodarczych, które mają usunąć nędzę wśród szerokich warstw społecznych, stworzyć trwałe podstawy dobrobytu i ugruntować naszą siłę wojskową. Dlatego też rozszerzenie projektów rozbudowy przemysłu na kresy północne i wschodnie przyjęliśmy z wielkim zadowoleniem.</u>
          <u xml:id="u-45.8" who="#SKornke">Należy przy tym nie zapomnieć jednak o jednym, a mianowicie: nad warunkami naturalnymi nie można przechodzić do porządku dziennego i dla programu przebudowy nie powinno się zmarnować najmniejszej wartości. Przemawiam tu jako przedstawiciel najbardziej uprzemysłowionej części Rzeczypospolitej Polskiej, a mianowicie Górnego Śląska. Rzeczą niezmiernie doniosłą jest nie tylko całkowite wyzyskanie istniejących na Śląsku bogactw naturalnych i przemysłu dla rozbudowy życia gospodarczego w Polsce, ale także i stała troska o to, by nasze przedsiębiorstwa nie tylko w niczym nie doznały uszczuplenia, ale przeciwnie rozrastały się harmonijnie z przyrostem gospodarczym sił polskich. Jeżeli na Śląsku znajdują się źródła najtańszej energii elektrycznej, jeżeli tam właśnie mieszczą się nieprzebrane skarby węgla koksującego, a huty żelaza i cynku mają najlepsze warunki rozwoju, to było by błędem nie do odrobienia, gdybyśmy próbowali w sposób sztuczny przekładać punkt ciężkości rozwoju tych samych działów przemysłowych. Można stwarzać rezerwy na wypadek konfliktów wojennych, natomiast w życiu pokojowym gospodarcze źródło śląskie powinno jak najsprawniej funkcjonować i zasilać w najwyższym stopniu nasze prace nad rozwinięciem polskich sił gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-45.9" who="#SKornke">Jeżeli o tym mówię, to dlatego, że na śląskim odcinku rodzą się pewne obawy. Należało by za wszelką cenę unikać zbyt daleko idących przywilejów dla budującego się przemysłu w Centralnym Okręgu, by nie zabiły one całkowicie inicjatywy przemysłowej rodzącej się gdzie indziej.</u>
          <u xml:id="u-45.10" who="#SKornke">Przy formułowaniu programów gospodarczych nie można zapominać o zagadnieniu socjalnym. W takich ośrodkach przeludnionych, jakim jest Górny Śląsk, nie można dla nowych, choćby najkonieczniejszych realnych koncepcyj niszczyć warsztatów pracy lub utrudniać im ich techniczny rozwój, co jest równoznaczne z niszczeniem. Nie można też utwierdzać wrażenia, że Państwo Polskie na tej ziemi przeprowadza demontaż swoich przedsiębiorstw przemysłowych i gospodarczych. Byłaby to polityka pod wszelkim względem szkodliwa i niecelowa.</u>
          <u xml:id="u-45.11" who="#SKornke">Mamy w Polsce do czynienia z trzema kategoriami zjawisk, które komplikują sytuację. Z jednej strony przybywa nam rok rocznie blisko ½ miliona przyrostu naturalnego, z drugiej strony na wsi jest o kilka milionów za dużo sił roboczych, a okręgi przemysłowe przytłoczone są poprostu wielką armią bezrobotnych. Wystarczy powiedzieć, że w województwie śląskim mimo odradzającej się koniunktury gospodarczej ilość bezrobotnych wynosi z górą 90.000 ludzi. Wśród tych bezrobotnych jest sporo elementu o dobrych kwalifikacjach. Jestem przekonany, że znaczna część tej armii bezrobotnej wsiąknie w produkcyjne procesy życia gospodarczego na Śląsku w miarę dalszego polepszenia się sytuacji gospodarczej, zostanie jednak jeszcze bardzo duża ilość dobrze wykwalifikowanych sił, które winny być w sposób programowy zużyte gdzie indziej w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-45.12" who="#SKornke">Zdaję sobie z tego sprawę, że nie jest to rzeczą łatwą. Na miejscu bowiem, gdzie się tworzy nowy przemysł, jest dużo proletariatu wiejskiego, który zgłasza się do pracy ochotnie i ma niższą skalę potrzeb. Ten fakt jednak, że na pograniczu zachodnim od tylu lat szaleje bezrobocie, jest politycznie bardzo niekorzystny, a praktycznie przynosi Polsce olbrzymie szkody przez niewyzyskanie wykwalifikowanego elementu robotniczego. Planowe ujęcie tego zagadnienia przez władze centralne jest rzeczą konieczną, władze bowiem lokalne odnośnych okręgów będą się bronić przed przypływem robotnika z innych dzielnic.</u>
          <u xml:id="u-45.13" who="#SKornke">Zagadnienie przebudowy łączy się nie tylko ze stworzeniem nowych ośrodków życia przemysłowego, ale także i z racjonalnie postawioną przebudową ustroju rolnego. Zagadnienie melioracyj rolnych, dobrze przemyślanej parcelacji, która by nie tworzyła gospodarstw karłowatych, ale stworzyła dla chłopa warunki solidnego zagospodarowania się, dokończenia prac komasacyjnych, rozbudowy spółdzielczości rolniczej i podniesienia kultury ogólnej i zawodowej rolników, jest sprawą niezmiernie ważną i nie mniej palącą, jak sprawy przemysłowe. W Polsce zawsze wyszukiwano argumenty po to, aby uzasadnić bierność w zagadnieniach chłopskich i wiejskich. Nie rozwiązaliśmy tych spraw ani w okresie konstytucji 3-go maja, ani nie wyzyskaliśmy sposobności, jakie nastręczały się w powstaniu listopadowym i styczniowym. Dzisiaj również szuka się argumentów, by udowodnić, że chłop nie potrzebuje ziemi, że wielkie folwarki są niezbędnie potrzebne dla utrzymania kultury rolnej i wyżywienia wojska w czasie wojny. Wszystko to słyszymy już od kilku lat, ale nas to wcale nie przekonuje.</u>
          <u xml:id="u-45.14" who="#SKornke">Największa siła Rzeczypospolitej Polskiej będzie tkwić w uświadomionym i dobrze zagospodarowanym polskim chłopie, który powinien potrafić jak najlepiej wykorzystać swoją rolę i czynnie i świadomie współdziałać w kształtowaniu losów narodu i Państwa. Sprawa wsi polskiej to wielki problem. Bierność mas chłopskich byłaby największym osłabieniem naszego Państwa i dlatego w tym zakresie stoją przed nami olbrzymie zadania tak w dziedzinie gospodarczego, narodowego i kulturalnego, jak i politycznego rozwoju warstwy włościańskiej. Chłop musi w to uwierzyć, że tylko Państwo Polskie może mu stworzyć lepsze warunki bytowania, a nie żadne doktryny czy hasła, za którymi czai się obca siła, zdążająca do zanarchizowania wsi polskiej i do podważenia egzystencji chłopa polskiego. Ostatnie strajki rolne w Małopolsce są wielkim memento w tym zakresie, mogą one być rozmaicie oceniane, jeżeli chodzi o tło, na którym przyszły do skutku i jeżeli chodzi o metody, które temu strajkowi przywódcy narzucili, są one jednak niewątpliwie objawem toczącej się wewnątrz choroby, nad którą nie można przejść do porządku dziennego i którą trzeba jak najrychlej zaleczyć. Rozbudzenie świadomości pełnego obywatelstwa, twórczego i świadomego udziału chłopów w życiu narodowym i państwowym, ochrona wsi polskiej przed agitacją rozmaitych legalnych i nielegalnych związków, które chłopu nigdy nie dały żadnych korzyści, a przyczyniły się tylko do jego rozbicia i poderwały wiarę w Naród i Państwo, jest rzeczą palącą, niecierpiącą zwłoki.</u>
          <u xml:id="u-45.15" who="#SKornke">Widzę ten problem w całej jego powadze, mimo że jestem z pochodzenia robotnikiem i że całe życie moje związało mnie z okręgiem przemysłowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Serożyński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#SSerożyński">Wysoka Izbo! Od dość dawna jest rzeczą niemal powszechnie wiadomą i uznaną, że sprawa wychowania dzieci i młodzieży oraz przygotowania tej ostatniej do przejmowania obowiązków obywatelskich po starszym pokoleniu nie jest wyłącznie sferą zainteresowania rodzicielskiego. Przeciwnie, w tej ważnej sprawie zainteresowany jest cały naród i Państwo. Pogląd ten dotyczy nie tylko dzieci i młodzieży w miastach, ale może jeszcze w większym stopniu na wsi tak ze względu na liczebność młodego pokolenia, jak i niedostateczność przygotowania środowiska domowego tak w zakresie ogólno-kulturalnym, jak w szczególności wychowawczym. Tymczasem muszę stwierdzić, że w tym zakresie na wsi jest jeszcze bardzo źle i trzeba wielkiego, rozumnego i zharmonizowanego wysiłku, aby doprowadzić do niezbędnej poprawy, bez której prawie nie można myśleć o dźwignięciu Polski wzwyż.</u>
          <u xml:id="u-47.1" who="#SSerożyński">Jak wygląda akcja wychowawcza na wsi? W okresie życia do czasu wstąpienia do szkoły powszechnej dziecko na wsi pozostaje niemal wyłącznie pod opieką i wpływem środowiska domowego. Ilość przedszkoli nie jest w żadnym stosunku do liczby dzieci na wsiach i dlatego w tych moich bardzo ogólnych rozważaniach nie będę mówił o ich dotychczasowym dorobku. Muszę jednak zwrócić uwagę, że im poziom kultury ogólnej w danej okolicy jest niższy, tym większa jest potrzeba jak najwcześniejszego wprowadzenia zewnętrznego czynnika wychowawczego. Im środowisko domowe jest mniej przygotowane do zrozumienia obowiązków obywatelskich, tym większą jest rola wychowawcza przedszkoli. Zdajemy sobie bowiem sprawę z tego, że na wsi rzadko zdarzają się rodziny, w których rodzice mają pojęcie o zasadach higieny, o szczególnych potrzebach niemowlęcia, o znaczeniu wychowawczym przykładu starszych itp. Jest w tym zakresie bardzo wiele do zrobienia, ażeby można było uznać, iż środowisko domowe na wsi spełnia wystarczająco swą misję wychowywania młodego pokolenia. Pomimo jednak wszystkich ujemnych okoliczności dla dzieci w wieku przedszkolnym w środowiskach rodzinnych istnieją wystarczające autorytety, które mniej lub więcej organizują życie dzieci.</u>
          <u xml:id="u-47.2" who="#SSerożyński">I zanim powstanie dostateczna sieć przedszkoli, rodzina zostanie wyłącznym wychowawcą dzieci. Pouczanie ojców i matek o zadaniach w stosunku do dzieci w znacznym stopniu przypomina przysłowiową musztardę po obiedzie. Dzieci przychodzą na świat, a równocześnie rosną kłopoty oraz potrzeby gospodarstwa i bardzo szybko te potrzeby i kłopoty zajmują plan pierwszy w myślach młodego małżeństwa. Bóg dzieci da i albo je zachowa, albo je zabierze — takie jest nastawienie w licznych rodzinach. Ale chociaż mówi się o Bogu, nie jest to nastawienie chrześcijańskie.</u>
          <u xml:id="u-47.3" who="#SSerożyński">Jestem przekonany, że musimy pomyśleć o przysposobieniu rodzinnym, przez które powinni przechodzić chłopcy i dziewczęta, pragnący wstąpić w związki małżeńskie. Przywiązuję największą wagę do rodziny jako do komórki podstawowej, na której opiera się nasze społeczeństwo. W kierunku przygotowania do wypełnienia obowiązków rodzinnych — poza wysiłkami duszpasterzy, nie wspomaganymi żadną pomocą — nic się na wsi nie dzieje. A obowiązki to wielkie i trudne. Nie czuję się na siłach do przedstawienia programu w tym zakresie, ale odczuwam wielką potrzebę realnej, na dużą skalę prowadzonej akcji w tej dziedzinie. Będę uważać za duży sukces, jeśli znawcy zagadnień z tym problemem związanych podejmą tę myśl i przystąpią do jej opracowania.</u>
          <u xml:id="u-47.4" who="#SSerożyński">W chwili obecnej zależy mi przede wszystkim na przedstawieniu propozycyj, które wydają mi się realne. Ażeby do nich dojść, zatrzymam przez chwilę uwagę Wysokiej Izby na dalszych etapach kształtowania umysłów i charakterów nowego pokolenia na wsi.</u>
          <u xml:id="u-47.5" who="#SSerożyński">Formalnie biorąc najlepiej pod względem organizacyjnym przedstawia się okres dziecka w wieku szkolnym. Szkoła, a w ramach jej i Kościół wypełniają wielką misję wychowawczą. Naturalnie, można podnieść wiele krytycznych uwag w stosunku do naszego szkolnictwa powszechnego, można przytoczyć sporo ujemnych przykładów, ale pomimo to musimy uznać, iż szkoła powszechna, kierowana przez Państwo, ujmuje teoretycznie całą młodzież w karby obowiązku i przez szereg lat kształci ją i rozwija. Bardzo być może, iż było by rzeczą dodatnią, aby w obrębie szkoły działały organizacje wychowawcze, które wyrabiałyby ducha karności, solidarności, patriotyzmu. Np. wydaje mi się, że tę rolę mogło by z powodzeniem wypełniać harcerstwo prawie nieznane na wsi, a przedstawiające doskonały typ organizacji młodzieżowej. Wtrącam tę uwagę jedynie nawiasem, podnosząc jeszcze potrzebę jak największej harmonii między nauczycielstwem a rodzicami uczącej się młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-47.6" who="#SSerożyński">Oczywiście harmonia ta będzie musiała ulegać zakłóceniu, jeżeli sfery nauczycielskie dadzą się używać do czynności ubocznych, nie mających nic wspólnego z ich wielkimi obowiązkami. Mam tu na myśli prądy, które przenikają do nauczycielstwa, a które są obce katolickiej i narodowo usposobionej wsi. Ponadto myślę o politycznej działalności nauczycielstwa na rzecz takiej czy innej osoby, zajmującej czasowo wysokie stanowisko, a więc stanowisko eksponowane. Tymczasem jedynie autorytet osób, stojących ponad politycznymi i koniunkturalnymi zagadnieniami, może być słusznie i celowo używany dla celów wychowawczych. O tych prymitywnych prawdach pedagogicznych zapominają ci, którzy starają się wykorzystać element nauczycielski dla osiągnięcia bardzo bieżących i przemijających rezultatów.</u>
          <u xml:id="u-47.7" who="#SSerożyński">Najgorzej przedstawia się ten okres życia młodzieży, który następuje po ukończeniu szkoły powszechnej. Stosunkowo nieliczne jednostki mają możność podjęcia dalszej nauki, natomiast główna masa młodzieży pozostaje na wsi i chodzi do pewnego stopnia „luzem” aż do czasu, gdy zakłada własne rodziny, wchodząc automatycznie do starszego społeczeństwa, względnie — gdy idzie o chłopców — aż do czasu powołania ich do służby wojskowej.</u>
          <u xml:id="u-47.8" who="#SSerożyński">W tym okresie młodzież jest przedmiotem eksploatacji ze strony różnych grup politycznych, a ponadto łączy się ona w organizacjach młodzieżowych, znajdujących się pod wpływem pewnych kierunków myślowych. Żadna jednak z tych organizacyj nie może poszczycić się tak znaczną liczbą członków, aby mogła stwierdzić, iż potrafiła zjednoczyć poważny odsetek młodzieży wiejskiej. Ponadto należy stwierdzić, że więź organizacyjna we wszystkich tych organizacjach jest dość słaba.</u>
          <u xml:id="u-47.9" who="#SSerożyński">Dwie organizacje młodzieżowe na wsi powinny pretendować do powszechności, a mianowicie: przysposobienie rolnicze i przysposobienie wojskowe. Nietrudno udowodnić słuszność takiego stanowiska. Przecież ogromna większość młodzieży wiejskiej pozostanie na wsi, stając się czynnymi rolnikami. Stopień kultury rolniczej w Polsce jest przeważnie jeszcze tak niski, że wymaga wielkich wysiłków w kierunku dźwignięcia go na wyższy poziom. Niejednokrotnie w tym właśnie celu trzeba zerwać ze złymi przyzwyczajeniami, przeciwstawić się nałogom panującym w danym środowisku. Przysposobienie rolnicze ma za zadanie przyuczenie do nowoczesnych metod, do prowadzenia każdej pracy w gospodarstwie z ołówkiem w ręku.</u>
          <u xml:id="u-47.10" who="#SSerożyński">Im więcej młodzieży przejdzie przez to przysposobienie, tym większe mamy szanse przestawienia techniki produkcji rolnej na właściwy tor. Ale nie tylko o to idzie. Zależy również na tym, aby wzbudzić w młodzieży wiejskiej chęć poznawania rzeczy nowych, umiejętność realizacji zamierzonych celów oraz ducha lojalnego współzawodnictwa.</u>
          <u xml:id="u-47.11" who="#SSerożyński">Podkreślając te niektóre cele przysposobienia rolniczego, uważam za swój obowiązek zaznaczyć, iż według mego rozumienia organizacja ta jest prowadzona zasadniczo dobrze i przynosi znaczny pożytek. Istnieje tylko jedno ale, a mianowicie, że organizacja ta jest zbyt mało rozpowszechniona. Wiele przyczyn wpływa hamująco na rozrost liczebny zespołów przysposobienia rolniczego oraz liczby członków, pracujących w zespołach. Jedną z ważniejszych jest sceptyczne nastawienie starszych rolników i lenistwo młodzieży.</u>
          <u xml:id="u-47.12" who="#SSerożyński">Szczupłość liczebna przysposobienia rolniczego pociąga za sobą nie tylko ten skutek, że zasięg jego dodatnich wpływów jest ograniczony, ale również ten, że członkowie przysposobienia rolniczego, stanowiąc mniejszość, są narażeni na szyderstwa i drwiny, co niemal wszędzie jest czynnikiem zmniejszającym napływ kandydatów do tej organizacji.</u>
          <u xml:id="u-47.13" who="#SSerożyński">Oczywiście młodzież podrastająca, na którą przestała oddziaływać szkoła i na którą wpływ rodziców maleje w miarę jej podrastania, o ile nie znajdzie się w obliczu konkretnych obowiązków, jakie nakłada przysposobienie rolnicze, wyładowuje nadmiar swej energii w sposób niewłaściwy, tracąc nawet te plusy, jakie wyniosła z lat dziecinnych z domu i z pierwszych lat młodzieńczych ze szkoły.</u>
          <u xml:id="u-47.14" who="#SSerożyński">Ze względu na powyższe motywy wydaje mi się, że należało by przekształcić przysposobienie rolnicze na organizację powszechną i przymusową. Poprostu niesłusznym jest, aby pozostawiać olbrzymie rzesze przyszłych rolników bez żadnego przygotowania fachowego poza nieraz bardzo skromną praktyką w źle najczęściej prowadzonym gospodarstwie ojcowskim.</u>
          <u xml:id="u-47.15" who="#SSerożyński">Również wydaje mi się szkodliwym, aby młodzież w wieku dojrzewania była pozostawiona samopas, właśnie wtedy, gdy kształtuje się umysł i charakter człowieka.</u>
          <u xml:id="u-47.16" who="#SSerożyński">Przypuszczam, że nie trudno było by pozyskać zwolenników idei powszechności przysposobienia rolniczego. Znajdą się jednak sceptycy, którzy postawią zagadnienie kosztów, związanych z takim przekształceniem instytucji, o której mowa. Najprawdopodobniej koszty w porównaniu do dotychczasowych nieco wzrosną i należało by ten problemat gruntownie przestudiować i przedyskutować. Odrazu jednak można oświadczyć, że ów wzrost będzie stosunkowo mały, a to tym bardziej, że i system pracy mógłby ulec pewnej modyfikacji, wymaganej dla oddziaływania na szerokie masy. Wiemy przecież dobrze, że przyjazdy instruktorów i lustratorów, wizytujących nieliczne zespoły przysposobienia rolniczego, są nieproporcjonalnie kosztowne. Otóż przejazdy te będą tym lepiej wyzyskane, im silniejsze będą lokalne ogniwa przysposobienia rolniczego.</u>
          <u xml:id="u-47.17" who="#SSerożyński">Przywiązuję wielką wagę do należytego zaznajomienia młodzieży wiejskiej z techniką produkcji rolnej, ale jestem przeciwny kierowaniu całego wysiłku i całego zainteresowania młodzieży wiejskiej wyłącznie w kierunku fachowym. Byłoby to działaniem wpływającym na rozwój egoizmu klasowego i osobistego, byłoby to szczepieniem wyłącznie materializmu. Wiemy dobrze wszyscy, że i tak szerokie masy rolników przepojone są materialistycznym sposobem myślenia i ujmowania zjawisk, a wiemy również, że nie wystarcza to do rozbudzenia należytej łączności z najbliższym środowiskiem, a tym bardziej do rozbudzenia poczucia obowiązków obywatelskich. Dlatego też niezbędny jest czynnik wychowawczy odmiennego typu, który działałby równie silnie, ale w odmiennym kierunku.</u>
          <u xml:id="u-47.18" who="#SSerożyński">Jest rzeczą niezbędną, aby w okresie dojrzewania dla młodzieży wiejskiej wyraz „Ojczyzna” posiadał głęboką, bezpośrednio odczuwaną treść i żeby wyrabiał się w młodych duszach pozytywny stosunek do własnego Narodu i Państwa, nie tylko we frazesach okolicznościowych z racji jakiegoś obchodu, ale w praktycznym czynie.</u>
          <u xml:id="u-47.19" who="#SSerożyński">Toteż drugą organizacją, która powinna skupić całą podrastającą młodzież wiejską w swych szeregach, jest przysposobienie wojskowe.</u>
          <u xml:id="u-47.20" who="#SSerożyński">Dobrze przeprowadzone przysposobienie wojskowe, o planowo przygotowanym programie, zharmonizowane z pozostałymi częściami akcji wychowania młodzieży i budzące współzawodnictwo sportowe, ma przed sobą wielkie możliwości. Przede wszystkim zdoła ono zapewnić młodzieży ekspansję fizyczną, nie tylko w formach związanych z życiem armii, ale i w formach harmonijnych cielesnych, w zdrowych konkurencjach sportowych. Ponadto przysposobienie wojskowe jest w stanie dać potrzebne podniety uczuciowe, rozbudzić przywiązanie do symbolu honoru, jakim są sztandary, zająć umysły przygotowaniem do różnych szlachetnych, zbiorowym wysiłkiem podejmowanych, imprez.</u>
          <u xml:id="u-47.21" who="#SSerożyński">Wszystko to jest ważnym momentem wychowawczym, ale szczególnie ważnym jest, aby młodzież wzrastała od bardzo wczesnych lat w przekonaniu, że stale sposobi się do obrony Ojczyzny, że gotowość do tej obrony jest tak naturalną, jak życie i śmierć organizmu ludzkiego, że są obowiązki, których spełnienie stanowi radość i szczęście.</u>
          <u xml:id="u-47.22" who="#SSerożyński">Ażeby przysposobienie wojskowe mogło przynieść choć w części te rezultaty, do których osiągnięcia jest powołane, musi być powszechne. Powszechność przysposobienia wojskowego może być osiągnięta jedynie w drodze zaprowadzenia przymusu. Jestem głęboko przekonany, że w krótkim czasie — o ile praca będzie prowadzona właściwie — przymus ten nie będzie odczuwany przez nikogo. Poprostu uczestnictwo młodzieży w przysposobieniu wojskowym stanie się przyzwyczajeniem, jak wiele innych na wsi, i ludność sama będzie pilnowała dalszego kultywowania już nie przymusu, lecz zwyczaju.</u>
          <u xml:id="u-47.23" who="#SSerożyński">Przyglądając się dotychczasowej pracy przysposobienia wojskowego, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest ono niewystarczające, a przy tym stosunkowo bardzo kosztowne.</u>
          <u xml:id="u-47.24" who="#SSerożyński">Przytoczę kilka cyfr, biorąc za podstawę jeden powiat bliżej mi znany. W powiecie tym przysposobienie wojskowe liczyło 211 członków w większych zespołach i 188 — w mniejszych, czyli razem 399 członków. W drugim roku ćwiczenia rozpoczęło 61 członków, a ukończyło 21. Liczba młodzieży w tymże powiecie, która ukończyła w zeszłym roku szkoły powszechne, wynosiła 1.308. Pomnożywszy tę cyfrę przez 7 roczników, tj. roczników obejmujących młodzież od 14 do 20 roku życia, otrzymamy 9.156 młodzieży. W świetle przytoczonych cyfr okazuje się, że na przeszło 9.000 młodzieży zaledwie 400 rozpoczyna przysposobienie wojskowe, a kończy 21.</u>
          <u xml:id="u-47.25" who="#SSerożyński">Taki rezultat znacznych wysiłków związanych z prowadzeniem przysposobienia wojskowego jest zupełnie nikły z punktu widzenia potęgowania obronności kraju i prawie równy zeru, jeżeli idzie o wpływ wychowawczy tego przysposobienia na młodzież wiejską. Trzeba sobie zatem wyraźnie powiedzieć, że rezultaty osiągane obecnie przez przysposobienie wojskowe są nieproporcjonalnie małe w stosunku do zadań tego przysposobienia, do pracy w tym zakresie i do kosztów. Jeżeli tak jest, to mamy dwie drogi do wyboru — albo zlikwidować tę działalność, albo stworzyć dla niej podstawy lepsze od dotychczasowych. Ponieważ uznaję wielkie walory przysposobienia wojskowego i uważam je za konieczne dla młodzieży wiejskiej, wypowiadam się za drugą alternatywą.</u>
          <u xml:id="u-47.26" who="#SSerożyński">Z chwilą, gdy zajmiemy takie stanowisko, powstają dwa zapytania, a mianowicie: 1) przy pomocy jakich sił można przeprowadzić powszechne przysposobienie wojskowe i 2) za jakie pieniądze. Odpowiadając na pytanie pierwsze, wyrażam pogląd, że zadania instruktorskie powinien wykonać korpus oficerów rezerwy, zaś dzisiejszemu personelowi przysposobienia wojskowego powinny przypaść w udziale zadania kontrolerskie. Naturalnie trzeba zbadać, czy korpus oficerów rezerwy jest wystarczający liczebnie dla podjęcia się zadań instruktorskich w przysposobieniu wojskowym. Biorę ponownie przykład z powiatu, o którym wspominałem. W powiecie tym znajduje się zorganizowanych 39 oficerów i 20 chorążych rezerwy; oprócz nich jest kilku oficerów niezorganizowanych oraz pewna liczba podoficerów emerytów. Ponieważ powiat liczy 11 gmin, więc na każdą z nich przypada 5 względnie 6 oficerów zorganizowanych. Jest to naturalnie liczba sił instruktorskich zupełnie wystarczająca. Podobne stosunki panują prawdopodobnie niemal w każdym powiecie Rzeczypospolitej i dlatego można przypuszczać, iż sprawa korpusu instruktorów dla powszechnego przysposobienia wojskowego może być rozwiązana bez większych trudności.</u>
          <u xml:id="u-47.27" who="#SSerożyński">Nawiasem dodać trzeba, że pewną wartość posiada również utrzymanie oficerów rezerwy w stałej pracy wojskowej, a także ważnym jest nawiązanie przez nich osobistego kontaktu z przyszłym żołnierzem.</u>
          <u xml:id="u-47.28" who="#SSerożyński">Zagadnienie wynagrodzenia instruktorów powszechnego i przymusowego przysposobienia wojskowego może być rozwiązane w rozmaity sposób. A więc przede wszystkim bezgotówkowo i bez obciążeń dla Skarbu Państwa: 1) bądź w drodze zaliczenia czasu poświęconego przy pracy instruktorskiej w P. W. do czasu ćwiczeń oficerskich (w ramach dopuszczalnych z punktu widzenia przeszkolenia oficerskiego), co wpływałoby na skrócenie tego czasu, 2) bądź w drodze zaliczenia pracy w przysposobieniu wojskowym przy późniejszych awansach.</u>
          <u xml:id="u-47.29" who="#SSerożyński">Ponieważ większość oficerów rezerwy grupuje się spośród nauczycieli szkół powszechnych, można by dla nich zmniejszyć każdą godzinę lekcji o 5 minut i w ten sposób uzyskać dwie godziny na tydzień dla celów przysposobienia wojskowego.</u>
          <u xml:id="u-47.30" who="#SSerożyński">Wreszcie należy liczyć się z tym, że w pewnych przypadkach trzeba będzie opłacić instruktorów z budżetów gminnych. Wysokość tych wydatków nie będzie duża. Kierownik gminny przysposobienia wojskowego pobierałby za każdą sobotę około 5 zł, co w ciągu 9 miesięcy (odpada 3 miesiące wakacji) da kwotę około 200 zł, a więc naprawdę nie duży wydatek.</u>
          <u xml:id="u-47.31" who="#SSerożyński">Wszystkie powyższe propozycje mogą być kombinowane i stosowane w zależności od miejscowych warunków. Być może znajdą się jeszcze inne, nie pretenduję bowiem do wyczerpania wszystkich praktycznych możliwości. Pragnę tylko udowodnić, że na drodze do zaprowadzenia powszechnego i przymusowego przysposobienia wojskowego nie ma takich trudności, których nie można pokonać.</u>
          <u xml:id="u-47.32" who="#SSerożyński">Te dwie organizacje ujęłyby całą młodzież wiejską w okresie po ukończeniu szkoły powszechnej i poddały niezbędnemu kierownictwu wychowawczemu.</u>
          <u xml:id="u-47.33" who="#SSerożyński">Wypowiadając się za takim ujęciem przysposobienia wojskowego i rolniczego nie przeciwstawiam się w najmniejszym stopniu organizacjom innego typu. Przeciwnie, niech wchodzą one na wieś, niech stanowią ujście dla temperamentu i energii tych jednostek, dla których nie wystarczą te dwie przymusowe i powszechne organizacje. Tylko niech harmonizują swą pracę w kierunku kształcenia charakterów i umysłów, niech nie używają młodzieży do bieżących robót politycznych. Wykorzystywanie młodzieży w zakresie polityki to wbijanie gwoździa zegarkiem. Zegarek popsuje się, a gwóźdź nie będzie wbity.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#WicemarszałekBarański">Głos ma s. Domaszewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#SDomaszewicz">Wysoka Izbo! Jako członkowie Izb ustawodawczych jesteśmy świadkami, a zarazem uczestnikami paradoksalnego procesu historycznego.</u>
          <u xml:id="u-49.1" who="#SDomaszewicz">Zostaliśmy wybrani w oparciu o nową Konstytucję i na podstawie nowej ordynacji wyborczej. Weszliśmy więc do parlamentu, aby w nim stanowić obóz rzeczowej i ideowej pomocy dla Rządu, aby tworzyć łącznik między Rządem a społeczeństwem i dać Rządowi oparcie w społeczeństwie.</u>
          <u xml:id="u-49.2" who="#SDomaszewicz">Porównajmy teraz te zasadnicze założenia nowego parlamentu z rzeczywistością i zapytajmy, jak one wyglądają po trzech latach nowej praktyki. Z tej właśnie praktyki wyłania się niezmiernie charakterystyczny, a nawet można by powiedzieć zabawny paradoks, gdyby nie wchodziły tu w grę sprawy wielkiej doniosłości państwowo-społecznej.</u>
          <u xml:id="u-49.3" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek.)</u>
          <u xml:id="u-49.4" who="#SDomaszewicz">Jeśli mamy być w zgodzie z prawdą, to musimy powiedzieć: z każdym rokiem coraz silniej, a w roku obecnym najbardziej uderzająco występuje w debatach budżetowych fakt, który przeczy tym zasadniczym założeniom, w imię których przyjęliśmy mandaty. Nasza współpraca z Rządem coraz bardziej się zwęża, oparcia dla Rządu w społeczeństwie nie stworzyliśmy, a parlament staje się coraz bardziej zespołem parlamentarzystów o cechach opozycyjnych i negacyjnych, nie przejawiając równocześnie żadnych wyraźnych ideowych prądów i myśli.</u>
          <u xml:id="u-49.5" who="#SDomaszewicz">Niestety rola i charakter krytycznej postawy parlamentarnej wobec Rządu w istocie swej niczym się nie różni od opozycji partyjnej starego, zdawałoby się przezwyciężonego stylu. Zachodzi tylko różnica formalna między postawą krytyczną wystąpień dzisiejszego parlamentu a postawą opozycyjną endecji, P.P.S., Piasta, czy Chadecji. Panowie Rybarski, Niedziałkowski, Rataj i tow. są właściwie reprezentowani w obecnym parlamencie i niewątpliwie nie mogliby merytorycznie nic ciekawszego powiedzieć jako opozycjoniści partyjni, aniżeli mówią pod adresem Rządu obecni członkowie Izb ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-49.6" who="#SDomaszewicz">Jeśli obserwujemy wachlarz wystąpień przeciwko poszczególnym ministrom w naszych Izbach, to czyż nie znajdujemy fascynujących analogij z poprzednimi sejmami partyjnymi? Obawiam się, że nie jesteśmy parlamentem pracy twórczej, parlamentem organizującym społeczeństwo, a przeciwnie, odzwierciadlamy raczej nastroje niezadowolenia, które i tak na innej drodze zbyt pesymistycznie malują sytuację w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-49.7" who="#SDomaszewicz">Może ktoś powiedzieć: nie jest zadaniem parlamentu tworzenie opinii pozytywnej dla Rządu w społeczeństwie. Może ktoś powiedzieć: zadaniem parlamentu jest właśnie krytyka Rządu. Ale jeśliby takim miało być ideowe założenie obowiązującej ordynacji wyborczej i obecnego parlamentu, to pocóż obalaliśmy partyjnictwo i demokratyczny system parlamentarny, który przecież takie założenia ideowe posiadał i te zadania swoje spełniał napewno lepiej i skuteczniej od nas.</u>
          <u xml:id="u-49.8" who="#SDomaszewicz">Mam wrażenie, że wskutek naszej metody chaotycznej, bezplanowej i właściwie bezideowej krytyki — wracamy do metod starego parlamentu, wskutek czego Rząd nie może w nas znaleźć twardego oparcia. Ale znajduje je w zdrowym jeszcze na szczęście instynkcie mas społeczeństwa, w kraju, który w gruncie rzeczy jest bardziej prorządowym, aniżeli my, który wyczuwa trafnie, że ten Rząd w danych warunkach jest Rządem z możliwych najlepszym. Bo czemże jest obecny Rząd? Jest par excellence rządem koalicyjnym, rządem uzgadniającym wewnętrzne sprzeczności, jakich obrazem jest dzisiejsza Polska, nie wyzwolona jeszcze z form wczorajszych i nie znająca jeszcze swojej przyszłości. W tym Rządzie są przedstawiciele — podobnie jak w parlamencie — całego wczorajszego wachlarza poglądów i doktryn i każda z dawnych partyj widzi w pewnych członkach Rządu przedstawicieli bliskich swoim poglądom socjalnym, gospodarczym i kulturalnym. I na pewno, gdyby dziś którakolwiek z partyj doszła do władzy, to jeśliby chciała panować nad sytuacją w Polsce, nie mogłaby innej zasadniczo polityki prowadzić i innego oblicza zasadniczo posiadać, aniżeli obecny Rząd. Bo można być hojnym i zuchwałym w krytyce, gdy się odpowiedzialności za Państwo nie ponosi, całkiem inaczej sprawa wygląda, gdy tą odpowiedzialnością jest się obciążonym.</u>
          <u xml:id="u-49.9" who="#SDomaszewicz">W czym leży przyczyna takiego wewnętrznego stanu rzeczy w Polsce, zapewne nie usposabiającego do optymizmu? Mówi się dziś ze strony Rządu o konieczności wytworzenia zdrowego klimatu politycznego jako niezbędnego warunku dla prawidłowego, zdrowego rozwoju gospodarczego i społecznego Polski.</u>
          <u xml:id="u-49.10" who="#SDomaszewicz">Kto, jakie siły mają ten klimat tworzyć, tę kompozycję układać? Nie wierzę, aby zadanie to spełnić mogły partie polityczne starego stylu. Nie mogą ich spełnić poprostu dlatego, że są w stanie wewnętrznego, ideowego rozkładu i impasu, bo poza wytartymi hasłami partyjnymi, nie są zdolne podnieść wysoko sztandaru nowej prawdy narodowej i społecznej, nurtującej w masach społeczeństwa. Jeśli dla endecji negatywny antysemityzm jest panaceum na wszelkie dolegliwości Rzeczypospolitej, jeśli P. P. S. pępek Polski upatruje w zmianie ordynacji wyborczej — to naprawdę z tej strony trudno oczekiwać świeżego powietrza w klimacie polskim i kompozycji, która by komponowała, a nie rozstrajała jeszcze bardziej życia Polski.</u>
          <u xml:id="u-49.11" who="#SDomaszewicz">Czy do twórczości, mającej nas wyprowadzić ze ślepej ulicy i bezwładu, jest powołany Obóz Zjednoczenia Narodowego? Niewątpliwie tak. Musimy jednak mówić szczerze, najwyższa pora mówić prawdę. Naczelną przyczyną toczącej nas dekompozycji, od chwili zgonu Wielkiego Wodza, przyczyną ślepego zaułka, w którym kwasimy się i depczemy na miejscu — upatrywać należy w fakcie, że wszelkie inicjatywy podejmowane w kierunku organizacji społeczeństwa są zasadniczo zwrócone ideową twarzą ku przeszłości, że pragną jednoczyć społeczeństwo wedle form i haseł nie znajdujących zrozumienia w narastającym pokoleniu, które przede wszystkim pragnie rządnej i gospodarnej Polski, Polski mocnej narodowo, ale sprawiedliwej społecznie, mogącej zapewnić pracę dla przyrastającej ludności i energii. Konsolidacja jest konieczna, tego wymaga fundamentalny nakaz obronności Państwa i rozwijająca się coraz niebezpieczniej sytuacja międzynarodowa, coraz uchwytniejsze widmo próby sił, do jakiej Rzeczpospolita każdej chwili może być powołaną.</u>
          <u xml:id="u-49.12" who="#SDomaszewicz">Ale konsolidacja będzie zawsze tylko formalną, jeśli odbywać się będzie w imię ogólników, niezdolnych jednak zapalić wyobraźni, zorganizować woli i porwać do czynu, do codziennego wysiłku, codziennej pracy. Musimy wychować nowego człowieka w Polsce, który by urzeczywistnił i pojednał w Polsce zasadę siły z zasadą wolności, zasadę zespołu z zasadą indywidualności.</u>
          <u xml:id="u-49.13" who="#SDomaszewicz">Konsolidacja organiczna prawdziwa nie może być klajstrem, musi być prawdą, która jednych będzie organizować przeciw sobie na froncie nienawiści, drugich jednak zapali ogniem miłości i wiary tak, że w imię tej prawdy gotowi będą rzucić znowu „swój życia los na stos”.</u>
          <u xml:id="u-49.14" who="#SDomaszewicz">Ale w takich warunkach nie będzie miejsca dla zwolenników powrotu do demokratycznych form parlamentu, do czysto kapitalistycznej organizacji życia gospodarczego. Czas nagli, nowe formy życia powstające w otaczających nas państwach nie sprzyjają kunktatorstwu i rozkładaniu na długie etapy celowej i najbardziej właściwej organizacji życia społecznego, politycznego i gospodarczego w odrodzonej Polsce.</u>
          <u xml:id="u-49.15" who="#SDomaszewicz">Konsolidacja zatem czy nowy klimat musi jednoczyć wszystkich Polaków, po której stronie bariery by się znajdowali, musi jednoczyć tych, którzy mają niezłomną wolę tworzenia przyszłości, tworzenia Polski nowoczesnej, która by dzięki swojej sile gospodarczej i militarnej mogła odegrać rolę, jaka jej niewątpliwie przypada w nowoczesnych dziejach. Jeśli takie siły obudzą się w Polsce i będą przodować w jej wysiłkach, wówczas Rząd polski będzie mógł niewątpliwie reprezentować w całej pełni zharmonizowaną żywiołowo i politycznie większość społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-49.16" who="#SDomaszewicz">W końcu swego przemówienia, jako senator piastujący mandat z Małopolski wschodniej, chciałem poruszyć również sprawę tzw. normalizacji polsko — ukraińskiej. Ze względu jednak na pewne trudności w tej sprawie, jak to wynika z przemówienia p. senatora Łuckiego, i wstrzymanie się senatorów ukraińskich od głosowania nad budżetem odkładam omówienie tej sprawy do dyskusji nad budżetem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Dzieduszycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#SDzieduszycki">Wysoki Senacie! Zanim przystąpię do swego przemówienia muszę odpowiedzieć p. s. Schorrowi i p. s. Łuckiemu.</u>
          <u xml:id="u-51.1" who="#SDzieduszycki">Nie chcę tutaj prowadzić dyskusji religijnej, ale niedobrze jest, żeby pan senator Schorr pouczał nas prawd chrześcijańskich. Przytem muszę zaznaczyć, że jednak pewna część ksiąg żydowskich, a szczególniej Talmud nie uznaje zasady miłości bliźniego i właśnie twierdzi, że tylko naród żydowski jest narodem wybranym. Więc jeżeli s. Schorr chce tę zasadę zastosować, to niech zastosuje także do Żydów, a nie tylko do nas.</u>
          <u xml:id="u-51.2" who="#komentarz">(S. Schorr: Skąd Pan Senator ma takie wiadomości o Talmudzie?)</u>
          <u xml:id="u-51.3" who="#SDzieduszycki">Ja mam tłumaczenie Talmudu, które jest bardzo ścisłe, ale nie chcę rozpoczynać dyskusji, która by wywołała burzę, bo nawet najwięksi wasi wrogowie pewnego ustępu nie przytaczali. Ja go przytaczać nie będę, bo nie chcę rzeczy nieznanych i nie propagowanych dawać na rynek agitacji.</u>
          <u xml:id="u-51.4" who="#SDzieduszycki">Chcę odpowiedzieć także w krótkich słowach s. Łuckiemu. Otóż ta zasada, którą Pan Senator głosi, jest szczerą zasadą i to jest jej zaletą, ale ona jest wadliwa, wadliwa dlatego, że ma się to uczynić nie tylko dlatego, że naród ukraiński, względnie ruski znajduje się w sytuacji ciężkiej, tylko dlatego, że to jest historyczna racja stanu polska i ukraińska równocześnie. I źle jest, że poseł Kuźmowycz w sierpniu 1937 r. ogłosił w „Dile”, że dotąd stali Ukraińcy na punkcie widzenia zupełnej negacji Państwa Polskiego. Źle jest również, że normalizacja panuje tylko teoretycznie, a na dole nie wszędzie jest przeprowadzana. Nie wiem dlaczego p. sen. Łucki przeczy, że ziemia przeważnie nie przeszła w ręce ukraińskie, gdy rzeczywiście przeszła, po pierwsze dlatego, że nie było parcelantów Polaków, a po drugie dlatego, że nie popierani osadnicy polscy wyprzedawali ziemię Ukraińcom. Temu p. sen. Łucki nie jest winien, ale nie trzeba zaprzeczać, że jednak taki jest stan rzeczy.</u>
          <u xml:id="u-51.5" who="#SDzieduszycki">Również niedobrze jest, że s. Łucki twierdzi, iż poseł Wojciechowski, mówiąc o metropolicie Szeptyckim, wobec którego zachowuję się z całą czcią należną dla wysokiej szarży kościoła, do którego także należę, tylko jestem innego obrządku, stwierdził jakoby metropolita Szeptycki był pewnego rodzaju patronem komunizmu. Nie, takie słowa nie padły w Sejmie, a słyszałem całe przemówienie. Przedstawienie było tego rodzaju, że jeden z kanoników witał posła sowieckiego. O tym, że „Jur” jest jakąś ekspozyturą albo patrolem komunizmu — te słowa nigdy w Sejmie polskim nie były wypowiedziane.</u>
          <u xml:id="u-51.6" who="#SDzieduszycki">Teraz, jeżeli normalizacja ma być przeprowadzana, to musi być też i tam zastosowana. Ja Wam nie ujmuję, że tej rozkołysanej agitacji dzisiaj w całości opanować nie możecie. Ale tę sprawę trzeba postawić jasno. Bo my się nie odnosimy do Ukraińców względnie do Rusinów jak do wrogów i ja sam miałem zaszczyt — kiedy Wam się działa krzywda — bronić Waszej sprawy i bardzo mnie bolało to, że Wam się krzywda działa. Tak samo nie należy tych, którzy są innych zapatrywań politycznych — tzw. starorusinów, czy jak ich nazywać zechcecie, a którzy są bardzo nieliczni — wytępiać. To też należy do normalizacji, aby oni mieli wolność swoich przekonań i wolność bytowania. I ta walka musi też zupełnie ustać.</u>
          <u xml:id="u-51.7" who="#SDzieduszycki">Wreszcie nie wspomniał s. Łucki o jednej rzeczy, że przecież Ukrainę wywalczył Józef Piłsudski i krew polskiego żołnierza lała się o Ukrainę i gdybyśmy byli tej wojny nie przegrali, to dzisiaj Ukraina byłaby dzięki Józefowi Piłsudskiemu, dzięki żołnierzowi polskiemu.</u>
          <u xml:id="u-51.8" who="#SDzieduszycki">Zresztą ja nie mówię tego, Panie Senatorze, w sposób agresywny, chciałbym tylko jedną rzecz wyczuć i na jedną rzecz wskazać. To nie jest dobra doktryna, jak ją p. senator przedstawił i jestem przekonany, że to nie jest jego własna doktryna. Ale właśnie my się boimy takiej doktryny, tego stwarzania Piemontu, który będziemy popierali, a ten Piemont w danej chwili obróci się, aby zgubić siebie i ewentualnie nawet nas. Tego się boimy. Doktryna musi być tego rodzaju, że jeżeli dziś nie odpowiada zupełnie sercu, to musi odpowiadać głębokiemu zrozumieniu celów i prawd historycznych, leżących w obydwu narodach. Znajdziemy kiedyś wspólny język i będziemy musieli się jeszcze nieraz ratować i z pewnością znajdziecie Panowie u nas to samo serce, co dziś znajdujemy u Was.</u>
          <u xml:id="u-51.9" who="#SDzieduszycki">Jedną tylko rzecz wyraźnie popieram, o której p. sen. Łucki wspomniał, i zwracam się do p. Ministra Oświaty, ażeby katedrę języka ukraińskiego we Lwowie jak najprędzej wskrzesił; jest to żądanie słuszne i słusznym jest, ażeby kultura narodu ukraińskiego była pielęgnowana. Tak samo w izbach rolniczych wprowadziliśmy dobrowolnie i jednogłośnie język ukraiński obok języka polskiego.</u>
          <u xml:id="u-51.10" who="#SDzieduszycki">Prosiłbym, ażeby Panowie w swoich szeregach szukali tej doktryny, która by doprowadziła nas do wspólnego celu, bo może kiedyś od nas zażądać historia ofiary, do której nie będziemy zdolni, jeżeli nie będzie z naszej strony zrozumienia i serca.</u>
          <u xml:id="u-51.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
          <u xml:id="u-51.12" who="#SDzieduszycki">Przystępuję teraz do właściwego mego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-51.13" who="#SDzieduszycki">„Dokonaliśmy rzeczy pierwszorzędnych, załamujemy się na trzeciorzędnych”. Te słowa wypowiedział Marszałek Józef Piłsudski na skromnej kolacji w kasynie oficerskim we Lwowie w zimie 1920 r. Poprzedził to swoje zdanie krótkim wywodem ekonomicznym, w którym wykazał, że modne wówczas w Polsce oderwanie się od marki niemieckiej i handlu z Niemcami jest nonsensem zarówno dla Polski jak i Niemiec. „Zresztą — mówił dalej, z właściwą sobie czarującą prostotą — ja się na tym zupełnie nie rozumiem. Chodzi mi tylko o to, że potrafiliśmy wywalczyć niepodległość i Państwo własne w najtrudniejszych warunkach — załatwić spraw łatwiejszych, życia w Państwie nic umiemy”. W czternaście lat później doszły Polska i Niemcy do tego samego przekonania bezpłodności sąsiedzkiej walki handlowej. Tragedia jednak załamywania się na rzeczach łatwiejszych niż zdobycie niepodległości trwa u nas dzisiaj tak samo jak wówczas.</u>
          <u xml:id="u-51.14" who="#SDzieduszycki">Sprawy ekonomiczne nie były nigdy naszą mocną stroną ani w dawnej Rzeczypospolitej ani w dzisiejszej. Jest to tym bardziej ubolewania godnym, że właśnie one rozstrzygają o tym, czy państwo jest potężnym mocarstwem i czy społeczeństwo jest szczęśliwe. Nie ulega wątpliwości, że mamy dzisiaj, dzięki Ministrowi Skarbu, system państwowego życia ekonomicznego. Jest to wielki postęp. Gdyby nas pozostawiono w spokoju lat kilkadziesiąt, system ten doprowadziłby nas powoli do równowagi i do rozkwitu. Nasuwają się jednak pytania:</u>
          <u xml:id="u-51.15" who="#SDzieduszycki">1) Co będzie, jeżeli nas nie pozostawią w spokoju? — Co stanie się, jeżeli wybuchnie kataklizm, podobny do kataklizmu z r. 1914 i nie będziemy jeszcze dość silni ekonomicznie?</u>
          <u xml:id="u-51.16" who="#SDzieduszycki">2) Czy inne systemy, systemy prędszego rozwoju, jak to widzimy w innych państwach, nie są słuszniejsze? Czy me sprowadziłyby one szybszego i potężniejszego rozwoju ekonomicznej i obronnej gotowości?</u>
          <u xml:id="u-51.17" who="#SDzieduszycki">3) Czy nie mamy za mało środków obiegowych i czy to właśnie nie jest powodem dalej trwającego u nas kryzysu? Czy nie jest wymogiem ekonomii t.zw. „klasycznej” — śmiem twierdzić, że nie ma ekonomii klasycznej i nie klasycznej, a jest tylko jedna ekonomia społeczna — aby ilość obiegowych środków pieniężnych równała się sumie globalnej budżetu państwa, gdyż w przeciwnym razie musi zabraknąć środków wymiany?</u>
          <u xml:id="u-51.18" who="#SDzieduszycki">4) Czy nieprawdą jest twierdzenie licznych ekonomistów, że pieniądz jest obecnie wszędzie pieniądzem kredytowym i że tak długo nie ma ani inflacji, ani dewaluacji, dopóki emisja banknotów nie przekracza prawdziwej potrzeby, a potrzebę tę reguluje realny i oszczędny budżet?</u>
          <u xml:id="u-51.19" who="#SDzieduszycki">Jest szereg ekonomistów, którzy wyraźnie na to wskazują, a szczególnie jeden z nich żąda planowania gospodarki społecznej i państwowej na dłuższy okres czasu, naprzód żądając dostatecznej ilości środków wymiennych, pokrytych w całości posiadanym złotem i hipotekami dóbr państwowych. Podobne stanowisko zajmuje również publikacja, która ukazała się przed dwoma laty pod tytułem „Błędy polskiej gospodarki”, napisana rzekomo przez Niemca. Stanowczo za mało zajęto się tą książką. Zawiera ona bardzo daleko idące zarzuty we wszystkich dziedzinach naszego życia, poparte rzeczowymi dowodami. Winna ona była wywołać reakcję dążności do poprawy bardzo wielu spraw, słusznie i boleśnie skrytykowanych.</u>
          <u xml:id="u-51.20" who="#SDzieduszycki">Mógłbym udowadniać słuszność wymienionych zasad na podstawie przemówień p. Ministra Skarbu. Nie pozwala na to ograniczenie czasu przemówień. Wspomnę tylko stwierdzenie p. Ministra Skarbu, że w Rzeszowie podatek osobisty obywateli wzrósł w roku ubiegłym o 100. Jest to przykład słuszności zasady, że dobrobyt obywateli zależy od dostateczności środków obiegowych. Wiem, że sprawa nie jest prosta i można wiele przeciw tym twierdzeniom powiedzieć. Nie mogę tu jednak wygłaszać wykładu ekonomicznego, szczególnie gdy jest tylu bardziej powołanych. Wyciągnę tylko wnioski z tych zasad, których przeprowadzenie wymaga pewnego uporządkowania środków i działań. Wynika ze wspomnianych zasad:</u>
          <u xml:id="u-51.21" who="#SDzieduszycki">1) Postulat niezależności i to uregulowanej niezależności Ministra Skarbu od Izb ustawodawczych. Mówię uregulowanej, a więc nie samowoli. Czynnik społeczny musiałby być reprezentowany przez specjalistów i to najlepszych ekonomistów w ograniczonej liczbie np. pięciu.</u>
          <u xml:id="u-51.22" who="#SDzieduszycki">2) Ta rada ekonomiczna ustaliłaby projekt gospodarki na czas dłuższy, np. 25 lat i uzgodniłaby go z Ministerstwem Skarbu, Rządem i Izbami.</u>
          <u xml:id="u-51.23" who="#SDzieduszycki">3) Budżet państwowy nie mógłby być — jak i dzisiaj — przez nikogo zwiększany.</u>
          <u xml:id="u-51.24" who="#SDzieduszycki">4) Postulat pokoju politycznego. O nim mówić będę w drugiej części swego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-51.25" who="#SDzieduszycki">Odnośnie do spraw ekonomicznych powtórzę już tylko za p. Ministrem Skarbu potrzebę rozebrania jednej ogromnej budowli, zatruwającej nasze życie ekonomiczne i społeczne — gmachu etatyzmu państwowego. Oczywiście może to nastąpić tylko stopniowo, aby ludzie zajęci bez swej winy w tej pracy nie stali się bezrobotnymi. Obawa ta powoduje opór i dalszą rozbudowę etatyzmu zamiast stopniowego, ale stałego rozbierania tego gmachu, którego pracownicy znaleźliby łatwo pracę w innym przemyśle, przy wzroście dobrobytu. Koniecznym jest wreszcie zakaz ustawowy dla urzędników należenia do rad nadzorczych w przemyśle, gdyż kontrolujący nie może być równocześnie kontrolowanym.</u>
          <u xml:id="u-51.26" who="#SDzieduszycki">O stosunku rolnictwa do spraw ekonomicznych mówić będę przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-51.27" who="#SDzieduszycki">Pokoju politycznego żądał p. Minister Skarbu w jednym ze swych przemówień jako warunku koniecznego dla przeprowadzenia racjonalnego planu gospodarczego. Nie będzie jednak nigdy pokoju politycznego o ile życie polityczne będzie tylko systemem rozgrywek o władzę, a nie uzgadnianiem dążności całego społeczeństwa, władz państwowych i Izb ustawodawczych, które mają być reprezentantami, względnie wykonawcami tych dążności społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-51.28" who="#SDzieduszycki">O tych dążnościach społeczeństwa mówić będę jak najoględniej. Zdania tu wyrażone proszę traktować jako zdania, jako rzecz samą dla siebie, jako głos nieznanego legionisty, który do niczego nie dąży i do żadnej gry politycznej nie zasiada, który nikogo nie myśli atakować i któremu świętym jest związek, który powstał na polach walki o niepodległość, niezależnie od tego czy jego towarzysze broni siedzą na tych, czy na tamtych ławach, czy też przeważnie na żadnych ławach nie siedzą, ho na nich wszystkich leży ten charakter indelebis, który jest również moim skromnym udziałem.</u>
          <u xml:id="u-51.29" who="#SDzieduszycki">Muszę tu jednak stwierdzić z całą powagą i z całym naciskiem, że powstał ogromny i nieprawdopodobny zator, coś jakby zator lodowy na rzece życia społeczeństwa naszego. Zator ten jest bardzo stary. Skarżył się już na niego jedyny człowiek o monarszej idei, Józef Piłsudski, ukoronowany, ale tylko cierniową koroną. Zator ten powstawał już w r. 1919. Mógłbym to udowodnić na podstawie wielu pamiętników i własnych przeżyć, ale byłoby to zbyt długie. I trzeba wierzyć okrzykowi p. Premiera: „Czy chcecie, bym odpowiadał za wszystko od chwili powstania państwowości?”.</u>
          <u xml:id="u-51.30" who="#SDzieduszycki">Ale zator ten jest. Nie ulega żadnej wątpliwości. Objawia się on różnolicie i w każdej dziedzinie. Objawia się on we wszystkich ruchach społecznych, które najłagodniej można określić jako ruchy nielegalne, ale spowodowane głębokim odczuciem krzywdy. Objawia się on — trzeba to z całym spokojem stwierdzić — jako wyraźnie negatywne ustosunkowanie się społeczeństwa do Rządu i do Izb ustawodawczych. Do marszu z melonikiem, o czym tak obrazowo wspomniał p. Premier, winny, wedle ogólnego zdania społeczeństwa, dołączyć się cały Rząd i obie Izby ustawodawcze.</u>
          <u xml:id="u-51.31" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-51.32" who="#SDzieduszycki">Dlaczego? Co jest powodem? Żadne animozje osobiste. Nie. Społeczeństwo czuje się nieszczęśliwym. Wytworzył się już od dawna system jak gdyby taśmowego prześladowania wszystkich przez wszystkich. Nieszczęśliwe są warstwy ubogie i warstwy posiadające, nieszczęśliwi są ludzie prywatni i urzędnicy. Niezałatwianie rekursów, nieobowiązywanie ulg przyznanych przez Ministerstwo Skarbu, ściąganie już zapłaconych podatków, odbieranie przez czynniki administracji emerytur bez wyroku sądowego, nieuzasadnione mandaty karne, których tekst drukowany brzmi: „przyjmuje się za udowodnione że X uczynił to a to i nakłada się karę taką a taką”, nagłe zwalnianie urzędników, nieokreślenie, kto ma daną rzecz załatwić i nieokreślenie odpowiedzialności, krępowanie samorządów rolniczych przez starostów, którzy są absolutnymi rządcami powiatu itd.</u>
          <u xml:id="u-51.33" who="#SDzieduszycki">Czy ustąpienie Rządu i rozwiązanie Izb ustawodawczych jest załatwieniem tych spraw? I tak i nie. Ale z pewnością słuszną jest odpowiedź: obowiązkiem każdego Rządu i każdej Izby ustawodawczej jest mieć zrozumienie, wolę i siłę, aby taki zator usunąć i umożliwić normalny bieg życia. Rząd, który ma przekonanie o swej sile i swym powołaniu, może zawsze zasiąść ze społeczeństwem do „okrągłego stołu” i usunąć zatoi. Szczególnie dziś, gdy słowa sprzeciwu, jakie słyszeliśmy w Sejmie, nie budzą już niesłusznego gniewu na ławach rządowych, gdy Rząd ma nareszcie opozycję, bez której rządzić trudno, gdy nieunikniony wprawdzie sprzeciw układa się jakgdyby w klub rzeczowej opozycji, jak gdyby „klub opozycji Najjaśniejszej Rzeczypospolitej”.</u>
          <u xml:id="u-51.34" who="#SDzieduszycki">I tu jak w poprzedniej części ekonomicznej nasuwa się wniosek uporządkowania środków i działań:</u>
          <u xml:id="u-51.35" who="#SDzieduszycki">1) Stworzenie Obozu Zjednoczenia Narodowego poprzedzić musi krótki okres stworzenia zgody narodowej.</u>
          <u xml:id="u-51.36" who="#SDzieduszycki">2) Całe społeczeństwo, Rząd i Izby ustawodawcze musiałyby zgodzić się na okres trzech miesięcy na rodzaj Treuga Dei, podczas której ustałyby wszelkie rozgrywki i wszelka walka. Po upływie tego okresu każdy miałby swoją starą wolność do dalszego rozgrywania swoich dążeń wedle swego przekonania.</u>
          <u xml:id="u-51.37" who="#SDzieduszycki">3) I społeczeństwo i Rząd oraz Izby winny zgodzić się na pewnego rodzaju arbitraż. Arbitrażu tego dokonałaby specjalna komisja, którą wybrałyby na okres trzech miesięcy Izby ustawodawcze. Komisję tę, którą nazwę „komisją zgody narodowej” wybrałby Sejm i Senat po 6 z każdej Izby, ale oczywiście tylko spośród tych posłów i senatorów, którzy stanu obecnego nie uważają za zadowalający, a więc z tych, których tu sumarycznie wymieniłem, jako należących do „opozycji Rzeczypospolitej”.</u>
          <u xml:id="u-51.38" who="#SDzieduszycki">4) Komisja ta uchwaliłaby, w formie projektów, aby nie wpaść w sprzeczność z Konstytucją a projekt amnestii dla wygnańców politycznych, b) projekt zasad i wytycznych zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu, c) projekt zniesienia Berezy Kartuskiej, względnie projekt uregulowania zsyłki do Berezy Kartuskiej na podstawie skróconego postępowania sądowego, d) projekt ustawy gwarantującej wolność prasy e) projekt stałej Rady Ekonomicznej, złożonej z 5 wybitnych ekonomistów, którzy mają przedłożyć możliwie stały program ekonomiczny dla Państwa i społeczeństwa, f) projekt stałej Rady, reprezentującej społeczeństwo, podobnie jak Rada Koronna w dawnej Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-51.39" who="#SDzieduszycki">Nie będę uzasadniał pojedyńczych postulatów. Podnoszone one są spośród wszystkich sfer społeczeństwa. Nadmienię tylko, że postulat amnestii dla wygnańców jest dziś, gdy popełniono dużo większe grzechy tego samego rodzaju, zrozumiałym, szczególnie gdy chodzi o Witosa — o chłopa, który odznaczony jest wielką wstęga Białego Orła, którego nie można na stałe oddzielić od zagonu rodzinnego. Amnestia jest tylko wybaczeniem kary i może być dokonana z łaski czynnika najwyższego z całym zachowaniem prestiżu państwa.</u>
          <u xml:id="u-51.40" who="#SDzieduszycki">Zdaję sobie jasno sprawę z trudności technicznych i ustawowych, które można zarzucić temu projektowi. Nie twierdzę też, aby takie załatwienie było najlepszym. Rozwiązań każdego problemu jest wiele. Ale lepszym jest rozwiązanie przeciętnie odpowiadające, niż żadne. Dlatego przedłożę Wysokiej Izbie rezolucję w tym samym zasadniczo brzmieniu. Fakultatywność tej rezolucji nic jest tu wadą, gdyż nie forma, ale zgodna wola wykonania treści jest tu czynnikiem rozstrzygającym. Wzór tego rozwiązania nie jest nowym. Takie rozwiązanie znalazła Polska odradzająca się w Konstytucji 3-Maja. Inicjatorami byli wtedy ostatecznie: Król, Rząd i Sejm, a zatem najwyższe czynniki w Państwie i reprezentacja społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-51.41" who="#SDzieduszycki">Panie Premierze, Wysoki Rządzie i Wysoka Izbo! Powodem mego przemówienia jest rzeczywiście tylko wola „niezałamywania się na trudnościach trzeciorzędnych”. Szczególnie, gdy niezależnie od sposobu załatwienia uznajemy wszyscy postulat uczynienia Polski potężną. Szczególnie, że jasno sobie zdajemy sprawę z głębokiego przygnębienia społeczeństwa. Szczególnie, gdy na podwojach większości państw europejskich i na podwojach naszego Państwa nieledwie widzialną jest ręka pisząca biblijną groźbę zagłady. Już więcej niż rok temu czytałem w jednym tygodniku słusznie nieskonfiskowane słowa, które w przybliżeniu tak opiewały: Jeżeli historia się powtórzy i wolność nasza będzie zagrożona, to winni będą ci, którzy zajmują się jedynie swoimi sprawami, winni będą ci, którzy rządzili i rządzą. Szczególnie, że my żołnierze Piłsudskiego nie możemy wyjść z tego świata rozproszeni i słabi, jak żołnierze innych wielkich wodzów, jak Aleksandra Wielkiego, Napoleona i innych, bo innym było założenie naszego powstania i innym założenie Józefa Piłsudskiego, niż tamtych zdobywców. Szczególnie, że inną jest doktryna mocarstwowa Polski niż tamtych państw i prowadzi ona nie do zdobyczy imperialistycznych, ale do mocarstwowej potęgi naszej i naszych najbliższych słowiańskich pobratymców.</u>
          <u xml:id="u-51.42" who="#SDzieduszycki">A zachowując się jak najbardziej krytycznie do moich słów, niech każdy określić raczy jasno: tak czy nie. I niech każdy stara się — proszę o to — wyczuć w tych słowach tchnienie tego ducha miłości Polski, którego wskrzesił w nas wszystkich Józef Piłsudski.</u>
          <u xml:id="u-51.43" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Petrażycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#SPetrażycki">Wysoka Izbo! Do zagadnienia żydowskiego podchodzę z całą powagą, zagadnienie to bowiem związane jest z żywymi ludźmi, a nie z martwymi przedmiotami. Dlatego też dla oceny tego zagadnienia, dla znalezienia dróg wyjścia z wytworzonej sytuacji należy szukać i należy znaleźć obiektywne kryterium. Najbardziej obiektywnym kryterium dla oceny zjawisk wszelkiego rodzaju, a w szczególności dla oceny zjawisk społecznych, gospodarczych, politycznych i narodowościowych, są nauki społeczne, kryterium bowiem uczuciowe może zaprowadzić na manowce, na błędne drogi.</u>
          <u xml:id="u-53.1" who="#SPetrażycki">Już przy innej okazji mówiłem z tej trybuny że istnieją dwa prawa socjologiczne, które mają rozstrzygające, decydujące znaczenie dla sprawy żydowskiej w Polsce. Przypomnę: pierwsze prawo głosi, iż jeśli naród tubylczy dojrzał do działalności ekonomicznej, naród napływowy, który pełni te funkcje, musi ustąpić. Dla uzasadnienia tej tezy naukowej przytoczyłem wówczas szereg faktów z dziedziny historii, poczynając od czasów starożytnych. Powtarzać ich nie będę, interesujących się tym ustępem mego przemówienia odsyłam do stenogramu.</u>
          <u xml:id="u-53.2" who="#SPetrażycki">Drugie prawo ustala tak niezmiernie ważną i doniosłą dla każdego polityka tezę, iż jeśli pewne zjawiska leżą na linii rozwojowej dziejów, to przeciwstawianie się tym koniecznościom dziejowym, przeciwstawianie się tym zjawiskom, nieuniknienie, z żelazną konsekwencją wywołuje procesy patologiczne, które przede wszystkim uderzają w tych, którzy im się przeciwstawiają.</u>
          <u xml:id="u-53.3" who="#SPetrażycki">Wysoka Izbo! Dokonał się duży przełom w psychice narodu polskiego. Polak żywiołowo dąży do handlu, do rzemiosła, do działalności ekonomicznej w ogóle. Z tą chwilą los Żydów w Polsce został przesądzony. Sytuacja ich będzie nieuniknienie pogarszać się z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, aż w końcu będą zmuszeni ustąpić swoich placówek Polakom, emigrując. Jest to konieczność wypływająca i wynikająca jako skutek z pierwszego prawa socjologicznego. Lecz Żydzi, niestety, poza nielicznymi wyjątkami, jak np. Grünbaum, w Anglii Melchett, nie zdają sobie sprawy z wytwarzającej się sytuacji, nie orientują się w dokonywujących się procesach ewolucyjnych, dziejowych i przeciwstawiają się im. I wówczas, zgodnie z tezą drugiego prawa socjologicznego, występują procesy patologiczne, niewątpliwie godne pożałowania, ale zrozumiałe w oświetleniu naukowym.</u>
          <u xml:id="u-53.4" who="#SPetrażycki">Stanowisko Żydów, iż z Polski nie ustąpią, iż jeżeli mają emigrować — to razem z Polakami, wywołuje coraz potęgujące się nastroje antyżydowskie, wywołuje coraz większe zadrażnienie i zaognienie stosunków. Wysoka Izbo! Wyobraźmy sobie, że istnieje państwo żydowskie i że w tym państwie żydowskim naród polski czy jakikolwiek inny naród grałby tę rolę, którą Żydzi grają w Polsce. Czyż naród żydowski pogodziłby się z taką sytuacją, jeżeliby był narodem młodym, narodem zdrowym, narodem o dużych ambicjach? Czyż naród żydowski nie dążyłby do tego, by wszystkie funkcje w jego państwie były wykonywane przez członków jego narodu? Czyż jeżeliby naród napływowy wołał pod adresem narodu żydowskiego....</u>
          <u xml:id="u-53.5" who="#komentarz">(S. Schorr przerywa)</u>
          <u xml:id="u-53.6" who="#SPetrażycki">...„ustąpimy razem z Wami”, nie wywołałoby to wśród Żydów słusznego i usprawiedliwionego oburzenia? Na oba te pytania, myślę, że należało by odpowiedzieć: tak.</u>
          <u xml:id="u-53.7" who="#komentarz">(S. Schorr: Owszem.)</u>
          <u xml:id="u-53.8" who="#SPetrażycki">Bardzo się cieszę, że p. Senator Schorr podziela mój pogląd...</u>
          <u xml:id="u-53.9" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-53.10" who="#SPetrażycki">...może prędzej dojdziemy do porozumienia. Nie tylko nauka, lecz słuszność i sprawiedliwość w rozgrywającej się walce są po stronie polskiej. Miliony światowego żydostwa płyną do Polski, by utrzymać dotychczasowy żydowski stan posiadania. Jakżeż niecelowo i szkodliwie używane są te pieniądze. Przecież, jak wynika z nieubłaganej logiki dziejowej, sprawa jest przegrana, a więc w konsekwencji pieniądze te tylko przyczynią się do podsycenia, zaognienia i coraz większego zadrażnienia stosunków. Czyż nie lepiej było by, ażeby pieniądze te były przeznaczone na studiowanie zagadnienia emigracyjnego i na zagospodarowanie emigrantów Żydów. Płyną te pieniądze, a sytuacja Żydów pogarszać się będzie, bo nie ma mocy, która by odwróciła kartę historii. Ponadto należy sobie uświadomić jeszcze jedno zagadnienie i zdać sobie sprawę z niego, z wagi jego i umieć wyciągnąć konsekwencje. My, starsze pokolenie, związani jesteśmy z Żydami wielorakimi węzłami natury moralnej, natury materialnej, często względami pokrewieństwa, lecz nie ma większego pewnika jak to, iż starsze pokolenie zejdzie do grobu, a zastąpią nas młodzi. A gdy ci młodzi nas zastąpią i wezmą ster nawy państwowej w swe ręce, walka ich o unarodowienie życia polskiego będzie prowadzona niewątpliwie z dużo większą i bardziej nieustępliwą konsekwencją. Żydzi stawiają na demokrację, świadczą o tym ich wystąpienia w Sejmie, świadczy o tym uchwała powzięta przez Klub Żydowski, a odczytana na plenum Sejmu. Myślę, że tu spotka ich zawód. Spokojnie analizujemy i to zagadnienie. Jeśli demokracja nie będzie przeciwstawiać się konieczności dziejowej unarodowienia handlu w Polsce, to jasne jest, że sytuacja Żydów nie ulegnie żadnej zmianie. Ale wyobraźmy sobie drugą ewentualność: demokracja polska przeciwstawi się prądom nurtującym społeczeństwo polskie. Jakież będą konsekwencje? Dla każdego, kto interesuje się socjologią, te konsekwencje nie ulegają najmniejszej wątpliwości. Zresztą, mówiłem już o drugim prawie socjologicznym, o tym, że nie wolno bezkarnie przeciwstawiać się koniecznościom dziejowym, albowiem nastąpią patologiczne procesy. Jeżeli demokracja polska przeciwstawi się tym koniecznościom dziejowym, wzmagać się będą patologiczne procesy aż do momentu, gdy demokracja zostanie zgnieciona, zmieciona, bo historia i socjologia uczą nas tego i pod tym względem nie pozostawiają żadnej wątpliwości, że jeżeli pewne zjawiska leżą na linii rozwoju dziejowego, to nie ma potęgi, która by mogła się im oprzeć.</u>
          <u xml:id="u-53.11" who="#komentarz">(S. Schorr: Kto może rozsądzić, co jest koniecznością dziejową?)</u>
          <u xml:id="u-53.12" who="#SPetrażycki">Panie Senatorze, życie odpowiada na to pytanie.</u>
          <u xml:id="u-53.13" who="#komentarz">(S. Schorr przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-53.14" who="#SPetrażycki">Niech Pan Senator tylko spokojnie to rozważy. Bardzo proszę wejść na tę trybunę.</u>
          <u xml:id="u-53.15" who="#komentarz">(S. Schorr przerywa.)</u>
          <u xml:id="u-53.16" who="#SPetrażycki">Pan Senator podchodził do zagadnienia żydowskiego z oceną bardzo nieprzekonywującą, bo bardzo upraszczającą skomplikowane zagadnienie. Gdy Pan Senator sprowadzał całe zagadnienie żydowskie w Polsce do wpływów Hitlera, do wpływu hitleryzmu i uczucia nienawiści, myślałem sobie: jakże głęboko myli się ten człowiek, jak nie sięga w głąb istoty rzeczy, ale Panu Senatorowi nie przeszkadzałem przemawiać, siedziałem spokojnie i słuchałem.</u>
          <u xml:id="u-53.17" who="#SPetrażycki">Mowa moja nie jest podyktowane nienawiścią do Żydów, bo jej nie mam. Przeciwnie, jest podyktowana głęboką troską o to. ażeby ten proces dziejowy, który się dokonywuje i który dokona się, choćby nie wiem jakie przeszkody mu na drodze stawały, dokonał się bezboleśnie, możliwie bezboleśnie. Leży to i w interesie narodu polskiego i narodu żydowskiego. Chciałbym, by społeczeństwo żydowskie, zwłaszcza reprezentacja parlamentarna żydowska, która przewodzi w tej błędnej polityce przeciwstawiania się konieczności dziejowej, zechciała rozważyć moje słowa w spokoju, a wówczas może nastąpi taki dzień, gdy zasiądziemy do wspólnego stołu, by omówić to zagadnienie na płaszczyźnie spokojnej, rzeczowej, może nastąpi wówczas taki dzień, gdy Żydzi oświadczą, że zdają sobie sprawę z dokonujących się przemian, a sam fakt stwierdzenia przez Żydów, że uświadamiają sobie konieczność tych przemian, a mianowicie, że uświadamiają sobie, iż koniecznością jest, aby handel i życie ekonomiczne w ogóle w Polsce były unarodowione — sam fakt takiego oświadczenia ze strony Żydów byłby czynnikiem, który wpłynąłby niezmiernie uspokajająco i wzburzone fale uspokoiłby.</u>
          <u xml:id="u-53.18" who="#SPetrażycki">Parę uwag chcę poświęcić przemówieniu p. senatora Domaszewicza, który poddał krytyce prace Senatu, mówił bowiem: Senat uprawia opozycję w stosunku do Rządu, a tymczasem Izby ustawodawcze powinny być obozem pomocy dla rządu Myślę, że u podstaw takiego światopoglądu leży nieznajomość Konstytucji. Izby ustawodawcze nie są po to, aby w stronę rządu składać ukłony pełne zachwytu. Izby ustawodawcze są po to, aby wykonywać kontrole. Jest to ich obowiązek konstytucyjny. W ciągu trzykrotnych dyskusyj nad budżetem ustosunkowanie się Izb ustawodawczych, w szczególności Senatu, charakteryzowało zawsze i w każdym wypadku głębokie uświadomienie sobie obowiązku, ciążącego na senatorze, a nałożonego przez Konstytucję.</u>
          <u xml:id="u-53.19" who="#SPetrażycki">Wykonywanie kontroli nie oznacza jeszcze uprawiania opozycji. Kontrola oznacza wykazywanie błędów, a Rząd nie składa się z łudzi nie omylnych, Rząd popełnia błędy p. Premier dawał wyraz temu, jak pragnie, by Rząd znalazł oparcie w psychice społecznej, a nie ma lepszej drogi do szukania tego oparcia, jak wysłuchanie krytycznych uwag Izb ustawodawczych.</u>
          <u xml:id="u-53.20" who="#SPetrażycki">Nie opozycję dla opozycji uprawiamy, wykonujemy nasz obowiązek kontroli i jeślibyśmy go nie wykonywali, to uważam, że najlepiej było by, żebyśmy opuścili tę Wysoką Izbę, żebyśmy zrezygnowali z naszej godności senatorów, nie spełnialibyśmy bowiem naszego elementarnego obowiązku. Krytyka rzeczowa jest rzeczą twórczą i pożyteczną i nie ma ani na chwilę wątpliwości, że członkowie Rządu znaleźli sporo elementów pozytywnych, pożytecznych w naszych przemówieniach.</u>
          <u xml:id="u-53.21" who="#SPetrażycki">Ostatnia kwestia, o której chciałem mówić, podyktowana jest gorącą miłością dla wojska, tego klejnotu, narodu, i podyktowaną jest moim obowiązkiem senatora. Mam na myśli niezmiernie smutne, bolesne wypadki wileńskie.</u>
          <u xml:id="u-53.22" who="#SPetrażycki">Osoba ś. p. Marszałka, zdaniem moim, nie może i nie powinna być broniona samosądem. Broni Jej autorytet Jego własnej osoby, broni Jej autorytet prawa Rzeczypospolitej. Samosąd, ta prymitywna forma wymiaru sprawiedliwości w XX stuleciu godzi w autorytet prawa, godzi w praworządność, sieje anarchię w Państwie, czyni nieobliczalne w skutkach krzywdy Państwu. Ci, którzy pozwolili sobie na ubliżenie pamięci Marszałka, siedzą na ławie podsądnych. Wyrażam pewność, że władze wojskowe wyciągną konsekwencje, wskazane w prawie, i podyktowane przez prawo, w stosunku do tych, którzy pozwolili sobie wkroczyć na drogę samosądu.</u>
          <u xml:id="u-53.23" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Zarzycki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#SZarzycki">Zrzekam się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#Marszałek">Lista mówców została wyczerpana. Zakończyliśmy dyskusję ogólną. Jutro o godzinie 10-ej rano przystąpimy do dyskusji szczegółowej.</u>
          <u xml:id="u-56.1" who="#Marszałek">Od senatora Bnińskiego wpłynęła interpelacja. Proszę Pana Sekretarza o odczytanie jej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#SekretarzsOlewiński">Interpelacja senatora Adolfa Bnińskiego do p. Prezesa Rady Ministrów w sprawie obrazy pamięci ś. p. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego i konsekwencyj, jakie z tego wynikły.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#Marszałek">Interpelację tę prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
          <u xml:id="u-58.1" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-58.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 19 min. 35.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>