text_structure.xml 52.4 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 min. 50.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 107 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 108 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w Biurze Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Proszę o głos w sprawie zarzutu do protokółu z 108 posiedzenia.)</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Niech Pan zgłosi zarzuty w Biurze Sejmu, potem będziemy to rozważali. Jako sekretarze zasiadają pp. Wawrzynowski i Borecki. Listę mówców prowadzi p. Wawrzynowski.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Od p. Stanisława Świeżawskiego otrzymałem pismo z dnia 31 stycznia r. b. z zawiadomieniem o zrzeczeniu się mandatu poselskiego. Wobec tego na podstawie art. II i w związku z art. 113 ordynacji wyborczej do Sejmu, oraz na podstawie art. 2 regulaminu obrad proszę Sejm o stwierdzenie wygaśnięcia mandatu p. Świeżawskiego.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#komentarz">(P. Tempka: Proszę o głos w sprawie formalnej, mianowicie w sprawie uzupełnienia porządku dziennego dzisiejszego posiedzenia.)</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">Nie skończyłem jeszcze komunikatu. Proszę na piśmie zgłosić wniosek. Nie słyszę sprzeciwu, stwierdzam zatem, że Sejm uznał mandat p. Świeżawskiego za wygasły, o czem zawiadomię Państwową Komisję Wyborczą.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Ponadto pismem z dnia 31 stycznia r. b. p. Kulczycki zawiadomił mię o zrzeczeniu się mandatu poselskiego.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#komentarz">(Okrzyki na ławach Klubu B.B.).</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#Marszałek">Wobec tego na podstawie art. II i w związku z art. 113 ordynacji wyborczej do Sejmu, oraz na podstawie art. 2 regulaminu obrad proszę Sejm o stwierdzenie wygaśnięcia mandatu p. Kulczyckiego.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#Marszałek">Nie słyszę sprzeciwu, stwierdzam zatem, że sejm uznał mandat p. Kulczyckiego za wygasły, o czem zawiadomię Państwową Komisję Wyborczą. Do ślubowania zgłosił się p. Roman Jan Janowski.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#Marszałek">Proszę p. Sekretarza o odczytanie roty ślubowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#komentarz">(czyta)</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#Sekretarz">„Ślubuję uroczyście, jako poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, wedle najlepszego mego rozumienia i zgodnie z sumieniem, rzetelnie pracować wyłącznie dla dobra Państwa Polskiego, jako całości”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#PJanowski">Ślubuję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#Marszałek">Ślubowanie dokonane.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#Marszałek">Usprawiedliwiają nieobecność posłowie: Brodacki, Bryła, Władysław Fiołkowski, Bernard Jankowski, Lewin, Mikołajczyk, Pużak, Reder, Saenger, Starzyk, Wojtasik, Tadeusz Wróbel, Ignacy Ziętek i Żuławski.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#Marszałek">Udzielam głosu p. Tempce w sprawie formalnej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#PTempka">Wysoki Sejmie! Po myśli art. 20 i 18-a obowiązującego regulaminu wnoszę o uzupełnienie dzisiejszego porządku dziennego przez wstawienie na 1 punkt porządku obrad wniosku, zgłoszonego dzisiaj jako nagły do laski marszałkowskiej, podpisanego przez posłów z Klubu Ludowego, Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów, Klubu Narodowej Partii Robotniczej i Chrześcijańskiej Demokracji.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#PTempka">Chodzi o to. Na posiedzeniu Sejmu w dn. 26 stycznia roku bieżącego było rozpatrywane sprawozdanie Komisji Konstytucyjnej z toku jej prac nad zmianą Konstytucji. Komisja nie stawiała żadnego wniosku o przyjęcie jakiegokolwiek projektu ustawy, obrady toczyły się wyłącznie nad tezami, wygłoszonemi przez p. posła Cara. Po wygłoszeniu tych tez p. poseł Car zgłosił wniosek o uzupełnienie porządku dziennego obrad Sejmu nowym punktem, mianowicie przez postawienie na porządku dziennym projektu zmiany Konstytucji, proponując jednocześnie, aby tezy były uważane za odpowiednie artykuły Konstytucji. Wniosek p. posła Cara o zmianę Konstytucji nie był zgłoszony we właściwym czasie i w trybie, nakazanym przez cz. 2 artykułu 125 Konstytucji, która powiada, że wniosek o zmianę Konstytucji powinien być podpisany conajmniej przez 1/4 ustawowej liczby posłów, a zapowiedziany conajmniej na 15 dni.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#PTempka">Pomimo to Sejm uchwalił uzupełnić porządek dzienny sprawą zmiany Konstytucji i następnie uchwalił jej zmiany, nadając tezom znaczenie artykułów ustawy. Jak stwierdza stenogram z posiedzenia Sejmu, Marszałek, nie dokonując obliczenia ilości posłów, obecnych na sali, oraz ilości oddanych głosów stwierdził na oko, że 2/3 posłów, obecnych na sali, powstało za zmianą Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#PTempka">W ten sposób warunki, przewidziane jako konieczne w art. 125 Konstytucji, aby zmiana Konstytucji mogła być prawnie dokonana, nie zostały spełnione, a to ponieważ:</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#PTempka">1) w niosek p. Cara nie był ani zgłoszony na 15 dni przed jego rozpoznaniem,...</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#PTempka">...ani też, jak wynika ze sprawozdania Komisji Konstytucyjnej, nie był wnioskiem tej Komisji, przyczem podkreślić należy, że regulamin obrad Sejmu zabrania referentowi stawiania we własnem imieniu wniosków, nieprzyjętych przez komisję (art. 47 regulaminu obrad Sejmu);</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#PTempka">2) nie została wogóle obliczona ilość posłów obecnych na sali, a więc brak prawnego ustalenia potrzebnego konstytucyjnie quorum dla zmiany Konstytucji;</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#PTempka">3) p. Marszałek stwierdził jedynie, że podczas głosowania nad zmianą Konstytucji powstało 2/3 obecnych na sali posłów,...</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#komentarz">(Wrzawa na ławach B. B.)</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#PTempka">...lecz nie dokonał obliczenia ilości głosów, oddanych za i przeciw zmianie Konstytucji, a w tym wypadku zwykłe głosowanie przez powstanie z miejsc jest niedopuszczalne...</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#komentarz">(Wrzawa. P. Piotrowski: Jest zamachem stanu.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#Marszałek">Przywołuję p. Piotrowskiego do porządku z zapisaniem do protokółu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#PTempka">...ponieważ jest sprzeczne z częścią 3 art. 53. regulaminu obrad Sejmu, która głosi: „Obliczenie głosów musi nastąpić prócz tego wtenczas, gdy wniosek wymaga większości kwalifikowanej”. Wobec złamania w ten sposób wszystkich klauzul art. 125 Konstytucji, jak również powzięcia uchwały w sprawie jej zmiany z pogwałceniem art. 47 i 53 regulaminu obrad Sejmu, uchwała Sejmu z dnia 26 stycznia roku bieżącego w sprawie zmiany Konstytucji, będąca zamachem na konstytucyjnie zagwarantowane prawa narodu polskiego, jest w myśl postanowienia art. 3 Konstytucji nieważna z mocy samego prawa.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#PTempka">Wniosek, o którego wstawienie na punkt 1 porządku dziennego niniejszem wnoszę, brzmi, jak następuje:</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#PTempka">Wysoki Sejm uchwalić raczy następującą rezolucję:</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#PTempka">Sejm stwierdza, że głosowanie na plenum Izby w sprawie zmiany Konstytucji w dniu 26 stycznia 1934 r. odbyło się z pogwałceniem art. 125 i 3 Konstytucji, oraz art. 47 i 53 regulaminu obrad Sejmu, wobec czego uchwała w sprawie zmiany Konstytucji, powzięta na posiedzeniu Sejmu dnia 26 stycznia 1934 r. jest nieważna z samego prawa.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Gdybyśmy teraz wyszli z sali, toby ten wniosek został przez Was uchwalony.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania wniosku o uzupełnienie porządku dziennego. Kto jest za wnioskiem w sprawie uzupełnienia porządku dziennego, zechce wstać. Stoi mniejszość. Wniosek upadł.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#Marszałek">Przechodzimy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji budżetowej o preliminarzu budżetowym na rok 1934/35 (druk nr 800).</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#Marszałek">Jako sprawozdawca głos ma p. Miedziński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#PMiedziński">Wysoka Izbo! Tekst ustawy skarbowej oraz sprawozdanie z przebiegu obrad w Komisji Budżetowej ma Wysoka Izba w druku, dlatego nie będę nużył szanownych Kolegów powtarzaniem tych rzeczy. Chciałbym tylko na niektóre zasadnicze momenty z przebiegu prac budżetowych w tym roku zwrócić uwagę.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#PMiedziński">Preliminarz budżetowy, do którego uchwała ostateczna Komisji Budżetowej wprowadziła tylko niewielkie odchylenie w ostatecznej cyfrze, jest w wydatkach o 280 milj., okrągło biorąc, niższy od preliminarza roku zeszłego. Znalazło tu swój wyraz już w preliminarzu budżetowym znane nam od lat kilku i zalecane przez Wysoką Izbę dążenie Rządu do oszczędności i zmniejszenia wydatków Państwa. Dążenie to przez kilka lat miało daleko wyraźniejszy swój wyraz w wykonaniu budżetu, niż w preliminarzu. Niejednokrotnie zwracano uwagę w tej Wysokiej Izbie na to, że preliminarz budżetowy odbiega od wykonania, i zgóry przewidywać było można co roku na początku debaty, iż będzie on musiał być w wykonaniu niższy. Odbywały się tu wielokrotnie dyskusje na temat trafności przewidywań i prawidłowości układania budżetu z tego właśnie punktu widzenia. Stanowisko nasze w tej sprawie było zwykle jednakowe, mianowicie stwierdzaliśmy, że życie jednak ma ostatni głos w tych sprawach; stwierdzaliśmy i wyrażaliśmy opinię wiążącą w tej Izbie, że rzeczą najważniejszą będzie dostosowanie się przez Rząd w wykonaniu budżetu nie tylko do jego ram, ale również do tej starej zasady, że tak krawiec kraje, jak mu materiału staje, to jest przedewszystkiem do wysokości wpływów. Istotnie, co się tyczy praktycznego wykonania budżetu od lat kilku, dziś już jest rzeczą znaną i jasną, że Rząd trzymał się tej wytycznej i zachowywał należytą ostrożność w regulowaniu wydatków budżetowych, orientując się nie tylko według cyfr i pozycyj budżetu uchwalonego, ale przedewszystkiem według napływu dochodów skarbowych. Różniliśmy się niejednokrotnie w przewidywaniach, wyrażanych co roku w tej Izbie przed uchwaleniem budżetu. Nasze przewidywania szły zwykle w kierunku bliskości, realności budżetu z tą poprawką życiową, o której mówiłem. Przewidywania opozycji zwykle stawiały budżet i preliminarz pod znakiem nieuniknionych i bardzo wysokich deficytów, pod znakiem nieuniknionych i bardzo wysokich różnic między wpływami przewidywanemi a wpływami istotnemi, które przyniesie życie. Ani razu życie nie okazało się tak groźnem i tak ciężkiem do tej miary, do tego stopnia, jak sięgał pesymizm opozycji. Faktem jest jednak, że wpływy Skarbu Państwa aż do przedostatniego roku były znacznie mniejsze, aniżeli preliminowano, z tendencją do niedawna do zmniejszania się z roku na rok.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#PMiedziński">Bieżący okres budżetowy jest pierwszym, w którym wpływy skarbowe różnią się minimalnie, prawie zupełnie się nie różnią od preliminowanych na początku ubiegłego okresu budżetowego. Jest to objaw bardzo pocieszający, jest to jeden z poważniejszych objawów, który doprowadza zarówno u nas, jak i na świecie ludzi myślących gospodarczo i ludzi, szukających określenia rozwoju wypadków w przyszłości, do optymistyczniejszych niż poprzednio, chociaż bardzo ostrożnych przewidywań na przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#PMiedziński">Budżet tegoroczny, preliminarz, który mamy uchwalić z poprawkami Komisji Budżetowej, jest bardziej niż dotychczas, zbliżony do bieżącej sytuacji, jest bardziej zbliżony w wydatkach swoich do tych ram, które były istotnie możliwe w zestawieniu z cyframi bieżącego okresu według obserwacji tych 10 miesięcy, jakie mamy za sobą.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#PMiedziński">Musimy zatem stwierdzić fakt, że pomimo poprawy wpływów skarbowych, a szczególnie tendencji do ich poprawy, pomimo przybliżenia się ich do przewidywań preliminarza zeszłorocznego, Rząd poszedł w kierunku zmniejszenia budżetu Państwa na rok przyszły. W zestawieniu i w połączeniu z przewidywaniami ogólnemi, jakie były wyrażone w komisji i poza komisją co do przyszłości najbliższe w życiu gospodarczem, a które są raczej optymistyczne, z całą ostrożnością, jakiej ludzie przez ostatnie lata kryzysu się nauczyli, i u nas te przewidywania są optymistyczne, a jednak budżet schodzi w dół. Uważam to za wyraz nie tylko ostrożności, któraby nie była niczem nowem, albowiem Rząd ostatniemi laty ostrożność tę w praktyce wykazał, pozwolę uważać sobie to za wyraz pewnej świadomej tendencji, która pozostanie w mocy nawet, jeżeliby się sprawdziły optymistyczne przewidywania, nawet jeżeli już w okresie, który mamy przed sobą, sytuacja gospodarcza, a z nią razem i sytuacja gospodarcza Państwa zacznie się poprawiać. Uważalibyśmy za rzecz wskazaną, ażeby nawet w takim razie świadczenia, które na rzecz Państw a ściąga się z obywateli, nie były wypompowywaniem, wysysaniem tych zasobów do dna. Jeżeliby te zasoby nieco się poprawiły, jesteśmy za tem, żeby zostały w społeczeństwie i aby poszły na ożywienie życia gospodarczego, które to ożywienie w wyniku pośrednim da również reperkursje na sprawach Skarbu Państwa i kto wie, czy nie wielokrotnie większe da reperkursje niż bezpośrednie ściąganie ich, choćby dlatego, że jedną z bolączek naszego życia gospodarczego, datującą się nie od czasu kryzysu, ale od warunków, w jakich Polska powstała do życia, jest to brak kredytu i kapitałów obrotowych.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#PMiedziński">Widząc tedy nie tylko ostrożność, ale i pewną myśl planową w dążeniu Rządu do zmniejszania budżetu Państwa na przyszłość przy jednoczesnem przewidywaniu poprawy tejże przyszłości, widzimy w tem, jak powiadam, nie tylko ostrożność, lecz pewną tendencję zasadniczą, która chętnie akceptujemy i przyjmujemy do wiadomości.</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#PMiedziński">Wysoka Izbo! W toku debat, których szczegóły Panowie znajdą w bardzo wyczerpujących i wnikliwych sprawozdaniach moich kolegów-referentów poszczególnych resortów, pozatem jako zagadnienia natury ogólnej zarysowało się, jak zawsze zarysowuje się, omówienie dwóch bolączek, z któremi kraj walczy, narówni zresztą z wszystkiemi innemi państwami i narodami, to jest kryzys rolny z jednej strony, a z drugiej bezrobocie, będące zmorą trapiącą wszystkie państwa dzisiaj i wszystkie narody; pozatem, jak zawsze, zarysowała się dyskusja zasadnicza, dotycząca charakteru polityki gospodarczej Rządu w jej całokształcie.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#PMiedziński">Jesteśmy tego zdania, że ostrożność, która cechuje również i w tej dziedzinie politykę Rządu, jest rzeczą wskazaną, jeśli chodzi o sposoby walki z bezrobociem. Sposoby te były wypróbowane i są wypróbowywane w innych potężnych państwach. Jednakże bezrobocie istnieje nadal wszędzie, względnie ulega fluktuacjom i wahaniom, niedającym się wykreślić jako stała linia spadku, czy stała linia poprawy.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#PMiedziński">Właściwie biorąc, jedynym objawem stalszym, który się odbija trwalej na sytuacji bezrobocia, jest i nie może być nie co innego, jak tylko poprawa ogólna i ożywienie życia gospodarczego, jak podniesienie się wskaźnika produkcji, ożywienie się produkcji, które dopiero w sposób naturalny a zatem trwały wciąga szeregi bezrobotnych w szeregi zatrudnionych. Inne sposoby, zarówno płacenie zapomóg, jak i tworzenie pewnych sztucznych zajęć dla bezrobotnych są to rzeczy dość zawodne. Nawet w państwach, które posiadały dostateczną ilość kapitałów, względnie które stać było na zapożyczenie się odpowiednio wysokie na te rzeczy, zaczynają coraz krytyczniej patrzeć na formę likwidacji bezrobocia przez organizowanie prac specjalnych w wielkim zakresie. Wprawdzie u nas ta sprawa nieco inaczej wygląda, gdyż czem innem są wielkie roboty publiczne w krajach przeinwestowanych, w których każde tego rodzaju przedsięwzięcie ma do pewnego stopnia charakter pracy na wyrost, która nie jest wskazana nigdy w okresie kryzysu; wprawdzie jesteśmy krajem, który jest daleki od przeinwestowania, który, przeciwnie, olbrzymich inwestycyj jeszcze wymaga, mamy natomiast inną sytuację i z tego punktu widzenia trzeba poprawkę brać do tego rodzaju projektu, mianowicie mamy ciasnotę na rynku kapitałów; mamy brak kapitału obrotowego, mamy niemożliwość własnego kapitału inwestycyjnego i ze względu na to organizowanie tych rzeczy na zbyt wielką skalę i na wyrost zawsze miałoby taki charakter, że dając pewne pożyteczne reperkursje w jednym momencie, dałoby szereg szkodliwych reperkursyj w innych momentach, któreby prędzej czy później na sytuacji kraju, a szczególnie na sytuacji finansowej i gospodarczej Państwa musiały się odbić.</u>
          <u xml:id="u-10.9" who="#PMiedziński">Jeśli chodzi o drugą sprawę, to jest o sytuację w rolnictwie, z natury rzeczy u nas zawsze wszystkich, nie tylko ludność wsi, ale i ludność miast obchodzącą, albowiem ten związek interesów jest oddawna praktycznie ustalony na podstawie obserwacyj, które nam dają ostatnie lata, to w tej sprawie odzywały się głosy, których pesymizm kiedy jak kiedy, ale obecnie wydaje się nam nieuzasadnionym. Były rzeczywiście lata i okresy, gdzie poprawę w rolnictwie upatrywano tylko w pewnych możliwościach organizowania pomocy natychmiast dającej w tym samym sezonie skutki. Te rzeczy nigdy wielkiego efektu nie dawały same przez się i dać nie mogły. Natomiast zdaje nam się, że ta długofalowa, że tak powiem, polityka, na którą w dziedzinie pomocy dla rolnictwa wkroczył Rząd w roku 1932, jest właściwą taktyką, właściwą metodą postępowania i dlatego przyniosła ona niewątpliwe skutki i rezultaty. Uważam za taką właściwą metodę to, co na początku budziło wątpliwości, ponieważ było wiadome, że nie da to zaraz, jutro albo pojutrze rezultatów, tylko nieco później, t. j. akcję oddłużenia rolnictwa. Celowość tej akcji wydaje się niewątpliwą przy olbrzymiem zadłużeniu naszych warsztatów rolnych, wynoszącem 4.600, o ile się nie mylę, milionów, nie licząc zadłużeń krótkoterminowych, nie dających się ująć w cyfry. Przy tak wielkiem zadłużeniu, przy wysokości procentów i kosztów kredytu u nas, które obciążały znowu rolnictwo kwotą mniej więcej 480 milionów rocznie na obsługę długów, przy ustalonym oddawna pewniku, że ziemia, która daje obrót raz na rok, nie tak jak handel, powiedzmy, nie znosi oprocentowania ponad pewną niewysoką stosunkowo, kwotę procentową, że niezależnie od nieurodzaju czy urodzaju, niezależnie nawet od cen produkcji rolnej, szczególniej w przewidywaniu, że te ceny nie będą mogły pewnie wrócić do tego poziomu, na którym nasi rolnicy chcieliby je widzieć znowu, a który był niewątpliwie poziomem wyjątkowo wysokim, przy wzięciu pod uwagę wszystkich tych przesłanek staje się jasnem, że nie tylko najpewniejszą, nie tylko najkonieczniejszą, ale i najwalniejszą w kolejności sprawą jest oddłużenie rolnictwa. Z własnych obserwacyj wszyscy wiemy, że jeżeli niektóre warsztaty rolnicze dają sobie jeszcze radę, są, że tak powiem, ponad bilansem, nie są pod grozą licytacji i wywłaszczenia, to są to właśnie te majątki, które nie były obdłużone. Ludzie, którzy nie mają długów, nawet na podstawie dzisiejszej sytuacji w rolnictwie dają sobie radę i pozostają na swoim warsztacie. I dlatego szereg ustaw, szereg pociągnięć planowych Rządu, które były zrobione w tej dziedzinie, daje rezultaty, które już dzisiaj dają się ująć w cyfry i ocenić.</u>
          <u xml:id="u-10.10" who="#PMiedziński">Stwierdzam tedy, że celowość wejścia na tę drogę była niewątpliwa i dziś jest sprawdzona już w swoich rezultatach.</u>
          <u xml:id="u-10.11" who="#PMiedziński">Jeżeli chodzi o skutki ustawy konwersyjnej, dotyczącej długoterminowego kredytu emisyjnego dla rolnictwa, jak ulgi w oprocentowaniu i terminie spłat wierzytelności hipotecznych, to w tych dwóch zakresach mamy już zakończoną pracę, która daje zmniejszenie kosztów długów dla rolnictwa, w pierwszym około 70 milionów zł, w drugim 40 milionów zł. To są wyniki pewne przeprowadzonej już akcji.</u>
          <u xml:id="u-10.12" who="#PMiedziński">Następnie ustawa o ułatwieniach dla instytucyj kredytowych, przyznająca rolnikom ulgi w zakresie wierzytelności rolniczych, t. j. ustawa o Banku Akceptacyjnym, daje rezultaty, które są częściowo już dokonane, częściowo wdrożone i które można z zupełną bliskością prawdy ocenić, podsumowując je na koniec roku bieżącego na 15 milionów zł.</u>
          <u xml:id="u-10.13" who="#PMiedziński">Następnie przychodzi ustawa o urzędach rozjemczych, która była bardzo ważna dla gospodarstw o krótkoterminowem lichwiarskiem zadłużeniu, szczególnie dla gospodarstw drobnych, dla wsi. Ta ustawa stwarza znowu możliwości, których rezultaty, biorąc pod uwagę datę końcową tego roku, bo wiele rzeczy jest teraz przeprowadzanych, można śmiało, bez najmniejszej przesady ocenić na 80 milionów.</u>
          <u xml:id="u-10.14" who="#PMiedziński">Panowie rozumieją, że są to cyfry, które mają bezwarunkowo nie dającą się zaprzeczyć swoją wagę. Jeżeli z 480 milionów obciążenia rocznego rolnictwa na obsługę długów odliczyć, tak, jak będziemy mogli odliczyć na końcu roku bieżącego 205 milionów zł, to to napewno musi dać ulgę i to znaczną ulgę, ulgę mniej więcej 40-procentową.</u>
          <u xml:id="u-10.15" who="#PMiedziński">Następnie postępowanie rozjemcze wywołało jeszcze drugi skutek na wsi, dający się obserwować bardzo często, mianowicie pod presją samego istnienia tego postanowienia i tej ustawy szereg wierzycieli poszedł dobrowolnie na bardzo daleko idące ulgi dla swych dłużników, szczególnie w razie, kiedy mogło to wywołać oskarżenie o lichwę, a tej lichwy na wsi dziś Panowie wiedzą, jak jest dużo i jak jest ona straszliwa. Następnie i ten wzgląd obawy przed fiskusem, obawy przed ujawnieniem kapitałową które posiada dany wierzyciel i któremi operuje, wywołał to, że wolał on iść z dłużnikiem na układy, byleby w postępowaniu akceptacyjnem, czy w postępowaniu rozjemczem nie ujawnić swego kapitału, z czego władze skarbowe napewnoby skorzystały.</u>
          <u xml:id="u-10.16" who="#PMiedziński">Więc, zresztą według mojego zdania i według obserwacyj naocznych już, daje się, że tak powiem, gołem okiem widzieć w kraju, że w tej dziedzinie, dziedzinie oddłużenia, ulżenia tej zmorze, która leży na naszem rolnictwie, nadmiernego obdłużenia i nadmiernych kosztów obsługi długów, jest to rezultat, który nie da się zaprzeczyć, który jest widoczny. Jeżeli po tem wszystkiem mówi się, że Rząd o rolnictwo nie dba, czy też nic dla niego nie robi, że większość parlamentarna na tę rzecz jest niewrażliwa, czy nieczuła, to muszę stwierdzić, niezależnie od wymowy tych cyfr, jako konkretny rezultat, że po raz pierwszy w praktyce wkroczono na drogę, wróżącą trwałe rezultaty, na drogę istotną, na drogę, która musi dać ulgę największej bolączce naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-10.17" who="#PMiedziński">Proszę Panów, jeżeli chodzi o zobrazowanie przebiegu dyskusji w Komisji Budżetowej w ogólnych rysach, o generalne zagadnienia, tam poruszane, oczywiście wołałbym o tem nie mówić i będę o tem mówił tylko króciutko, bo jest to ta sama rozmowa, która powtarza się zawsze, ta sama rozmowa, która powtarza się co rok, ta sama, rozmowa ze strony opozycji, która twierdzi, że idziemy w kierunku niezdrowej ingerencji Rządu w życie gospodarcze, przyczem, co jest dopiero na tem ale niesłychanie ciężkim zarzutem, ten Rząd, nadmiernie skłonny do ingerencji i wkraczania do wszystkiego, nie ma własnej linii zdecydowanej gospodarczej, na co my odpowiadamy zawsze nie gołosłownem zaprzeczeniem, ale w miarę, jak lata płyną, w miarę, jak ta rozmowa się powtarza, odpowiadamy zaprzeczeniem, popartem przykładami, mając coraz więcej faktycznych dowodów, że ta linia, ta ingerencja Państwa jest nie tylko konieczna, ale planowa i wskazana. Ta rozmowa powtórzyła się i tym razem.</u>
          <u xml:id="u-10.18" who="#PMiedziński">Proszę Panów, stawiano nam w toku dyskusji dylemat, stawiano sprawę albo, albo: albo Rząd ma iść konsekwentnie, a nawet w ramach ustawowych i prawnych w kierunku t. zw. etatyzmu radykalnego, w kierunku brania wszystkiego pod siebie, albo też ma zostawać pole wolnej inicjatywie.</u>
          <u xml:id="u-10.19" who="#PMiedziński">Otóż według naszych obserwacyj i naszego stwierdzenia po pierwsze formalnie, ani logicznie taki dylemat nie jest żadną koniecznością, nie istnieje jako potrzeba, nie nasuwa się jako konieczność do rozstrzygnięcia. Jest to tak, jak gdyby ktoś nam mówił, że trzeba koniecznie uznawać kolor biały lub czarny, że trzeba iść albo ostro na lewo, albo na prawo, gdy doskonale wiemy, że między czarnym a białem jest szereg barw niejednokrotnie milszych dla oka, niż kontrasty, i że nie trzeba koniecznie iść na prawo lub na lewo, że można iść po środeczku.</u>
          <u xml:id="u-10.20" who="#PMiedziński">Według naszej oceny zjawisk i konieczności, stworzonych przez życie dzisiejsze, linia postępowania, obrana przez Rząd jest właściwą, wytrzymującą krytykę, nie z punktu widzenia doktryn, lecz z punktu wodzenia życia praktycznego.</u>
          <u xml:id="u-10.21" who="#PMiedziński">My nigdyśmy nie byli filozofami w polityce, ani w gospodarce, byliśmy zawsze ludzie prości, szukaliśmy rzeczy życiowo, praktycznie ważnych. I teraz z tego stanowiska ludzi prostych też patrzymy na te rzeczy. Czystość doktrynerska byłaby szczególnie trudna do zachowania w tej chwili, w której nikt nie zaprzeczy, że cały świat absolutnie przechodzi fazę wielkiego wstrząsu, wielkiego rzucania się od jednych rzeczy do innych, fazę szukania nowej prawdy w życiu gospodarczem i szukania wyjścia z tego ślepego zaułka, w który się sam zapędził. W tej sytuacji, sytuacji kryzysowej, sytuacji współzależności gospodarczej państw i narodów jednych od drugich, stosowanie się do pewnej ścisłej doktryny, pochodzącej z przed okresu tych zjawisk, które przyzywamy, byłoby może ciekawem doświadczeniem laboratoryjnem, ale nic nie byłoby warte w życiu. Jakakolwiek doktryna, zastosowana w którymkolwiek z państw, dałaby ten rezultat, że narażałaby je na ciągłe konflikty, względnie na ciągłe straty ze względu na to, co się dzieje w świecie zewnętrznym. Jesteśmy dziś w sytuacji gospodarczej w takiej wielkiej współzależności, do tego stopnia nie jesteśmy w próżni, nie tylko my, ale i najpotężniejsze państwa, że we własnym interesie wciąż musimy patrzeć na to, co się dzieje gdzieindziej, i czy inni postępują mądrze czy nie mądrze, musimy to brać pod uwagę, bo stąd spadają na nas bezpośrednio konsekwencje. Przykład, który w tej chwili biorę nie jest może tak bardzo teoretyczny: jeżeli Japonia rzuci na świat olbrzymie ilości szczególnie tanich towarów, to będziemy mieli u nas skutki tego w Łodzi, w Bielsku, w Katowicach, w Warszawie. Jeśli, jak widzimy, rząd angielski z własnych powodów obniżył kurs swojej waluty, to w każdej Wólce polskiej będzie tego skutek, bo będzie tańszy wieprzek i będzie tańsze jajko. Nic nam z tego nie przyjdzie, czy to odpowiada jakiejś doktrynie, czy to jest słuszne, czy niesłuszne, to jest fakt, który nastąpił poza obrębem naszej decyzji, na który Rząd nasz musi patrzeć i do którego musi się dostosować. Jeśli zapadnie taka czy inna decyzja co do polityki celnej Stanów Zjednoczonych w Waszyngtonie, to się to odbije w Katowicach, Łodzi, Siedlcach i Pińsku. Na to niema żadnej rady i dziś, przy niezaprzeczalnej chwiejności tej polityki wszędzie, niema innej rady, na nic nie przydałoby się laboratoryjne przygotowanie ścisłej doktryny gospodarczej polskiej, bo może ona być rozbita, albo jej wykonanie może być uniemożliwione przez to, że gdzieindziej nastąpił fakt jakiejś decyzji, na który nie mamy wpływu, i chociażby ta decyzja była błędna dla samego państwa, które ją powzięło, ona na nas się odbije. Ten wzgląd ciągłego patrzenia na rzeczy, które się odbywają na świecie, ścisłego i bacznego badania, jaka będzie ich reperkusja na stosunki nasze, to najważniejsze wskazania dla polityki gospodarczej naszego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-10.22" who="#PMiedziński">Niech nikt nie myśli, że te rzeczy dotyczą tylko nas, że to Polska jest małym, słabym organizmem, który się musi liczyć ze wszystkimi, który jest na cudzej łasce, którego nie stać na samodzielność. Nic podobnego. Jeśli Panowie weźmiecie najpoważniejszą publicystykę angielską, kraju, który był gospodarczo i politycznie niesłychanie dumnym krajem, który miał 12% całego obrotu handlowego świata, który jako najważniejszy odbiorca do niedawna dyktował ceny według swego uznania i nie miał nigdy ani ochoty, ani tendencji dostosowywania się do innych, to w wypowiedzeniach się najwybitniejszych mężów stanu Anglii Panowie znajdą coraz bardziej i coraz silniej podkreślaną prawdę, że niema dla żadnego kraju poprawy bez poprawienia dobrobytu w innych państwach, że ta współzależność jest i musi być i niepodobna o niej zapomnieć.</u>
          <u xml:id="u-10.23" who="#PMiedziński">Proszę Panów, jak powiedziałem, wobec tego doktryny w tej chwili są mniejszą rzeczą, i dążenie do czystości doktryny w tej sytuacji światowej nicby nie przyniosło. Możemy sobie te rzeczy wypracowywać na przyszłość, o czem zresztą będziemy jeszcze mówili, natomiast niezależnie, czy jest się zwolennikiem etatyzmu, interwencji państwa, czy zwolennikiem wolnej inicjatywy, zachodzą w świecie pewne wypadki, które, czy chcemy, czy nie chcemy, czy będziemy uchwalali tak czy inaczej, potęgują rolę państwa, czy jako jego wyraziciela rządu, w życiu gospodarczem każdego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-10.24" who="#PMiedziński">Mówiliśmy tu już niejednokrotnie, iż zasadą, którą podzielamy, jest konieczność odgrywania przez Rząd roli ostrożnego regulatora stosunków w życiu wewnętrznem, regulatora, który nie dopuści do nadmiernych egoizmów w poszczególnych działach produkcji, szczególnie w dobrze, mocno i monopolistycznie zorganizowanych, który będzie naginał te rzeczy, ile możności nie łamiąc do ram wspólnego interesu, do ram pewnej racji gospodarczej Państwa, którą wypracowuje narówni z racją stanu polityczną.</u>
          <u xml:id="u-10.25" who="#PMiedziński">Oprócz tej roli regulatora zaszła w ostatnich czasach inna rzecz, która się narzuca jako konieczność nie komu innemu, tylko Rządowi. Mianowicie jest to ten powrót świata do dawno zamierzchłych czasów, do handlu wymiennego. Jeżeli dzisiaj dominującą zasadą i najpraktyczniejszemi ramami, w których zaczyna się odbywać wymiana towarów między poszczególnemi narodami, są tak zwane kontyngenty, to jest to przecież nic innego, jak handel wymienny.</u>
          <u xml:id="u-10.26" who="#PMiedziński">To dla nas wprawdzie ma tę dobrą stronę, że może dla nas być pewnem oderwaniem się w niektórych dziedzinach od presji ceny światowej, ale jest to rzecz, która stwarza konieczność koordynacji i wspólnej organizacji tej wymiany. Nie jest możliwe z chwilą zaprowadzenia kontyngentów wymiennych, ustalanych między państwami, żeby bądź zorientowali się w tej sprawie poszczególni producenci, bądź, żeby można było im tu zostawić swobodę. To jest praktycznie, realnie niemożliwe. Z chwilą istnienia tej wymiany kontyngentowej między państwami, rola rządu jako regulatora, regulującego w świadomości interesów wewnętrznych swego kraju tę wymianę — bo przecież to się odbywa w ramach pewnej wymiany — ta rola rządu stała się koniecznością. To jest rola przymusowa. Więc jak się tę wymianę kontyngentową organizuje, Rząd musi regulować z punktu widzenia i rozmiarów i jakości produkcję w tych dziedzinach przemysłu i handlu, do których ta wymiana należy.</u>
          <u xml:id="u-10.27" who="#PMiedziński">I dlatego, jeżeliby ktoś widział w dążeniach Rządu u nas przerost tendencji do ingerowania w życie gospodarcze, przerost interwencjonizmu, to musimy odpowiedzieć, że w dzisiejszych czasach nie jest możliwe inaczej. To jest przymus, który niesie życie. To nie jest żadna doktryna, żadna ambicja fetyszyzmu państwa, ambicja, żeby państwo było wszędzie, gdzie go nie posieją. Ono musi być na różnych odcinkach, w różnych gałęziach produkcji i w różnych dziedzinach pracy ludzkiej.</u>
          <u xml:id="u-10.28" who="#PMiedziński">Z tego punktu widzenia patrząc na rzeczy, uważamy, że Rząd według dotychczasowej swojej linii postępuje z konieczności, a nie z jakiejś samowoli, czy zbyt wielkiej ambicji odgrywania pewnej roli, postępuje z konieczności tą drogą, która jest niezbędna, na którą się weszło we wszystkich państwach, drogą, nie krańcowego, ale ostrożnego, tyle ile życie wymaga, interwencjonizmu.</u>
          <u xml:id="u-10.29" who="#PMiedziński">Czy dzieje się to tylko u nas? Wiadomy jest wszystkim niezwykły wybuch, erupcja wulkaniczna skrajnego etatyzmu w Stanach Zjednoczonych, w kraju, który jeszcze parę lat temu stawiany był za przykład społecznej inicjatywy, wolności ruchu i obrotu kapitałów. Wszyscy Panowie te rzeczy znają, wszyscy Panowie wiedzą, w jaki sposób, jak brutalnie wkroczyło tam państwo i rząd w te rzeczy. W Europie mieliśmy też dość takich przykładów. Znajdziemy je w Niemczech w ciągu ostatnich lat, znajdziemy w Anglii, pomimo jej nie tylko praw ale i tradycyj, które wykluczały tego rodzaju rzeczy. Bo dzieją się teraz nowe rzeczy i przychodzą nowe konieczności.</u>
          <u xml:id="u-10.30" who="#PMiedziński">Teraz pytanie, które na tem tle nabiera istotnego znaczenia. Jeżeli Rząd musi ingerować, jeżeli jest taka sytuacja dziś na świecie, że rządy muszą wkraczać w życie gospodarcze, jako czynnik regulujący i organizujący, to czy te rządy mają planową linię wytyczną. Bo oczywiście, jeżeliby jej nie miały, to wkraczanie, które jest koniecznością, mogłoby się stać klęską, zamiast zbawieniem. Jeżeliby wkraczały nierozumnie, bezplanowo idąc raz w jedną stronę, drugi raz w inną, to oczywiście byłoby to wielkie, doniosłe niebezpieczeństwo. Tymczasem my już nie teoretycznie, zdając egzamin sami przed sobą, czy mamy program, czy go nie mamy wydrukowanego w broszurce, możemy się powołać, że w pracach ostatnich, lat szeregu rządów ta konsekwentna linia gospodarcza jest zachowana, wychodzi z pewnych koncepcyj, z pewnych przewidywań i jest dochowywana stale, konsekwentnie. Niema zatem tego niebezpieczeństwa, żeby to było rzucanie się od jednej ostateczności w drugą, żeby to były jakieś odchylenia, żeby to było bezplanowe interweniowanie w życie społeczne. Jeżeli Panowie zechcą przejrzeć chociażby sprawozdania z dyskusyj w tej Izbie od roku 1929, jeżeli Panowie zechcą przejrzeć przemówienia członków rządu z tego czasu, jeżeli Panowie zechcą przejrzeć stenogramy naszych dyskusyj, to jest rzeczą dla nas pocieszającą, że nie potrzebujemy nic cofać z tego, co było mówione, nie potrzebujemy się odchylać od tego, co było mówione, wszystko to można powtórzyć i dziś, można zpowrotem wydrukować, co nie zawsze daje się powiedzieć o przemówieniach i argumentach, a szczególniej o zarzutach opozycji, dlatego że na większość faktów samo życie odpowiedziało.</u>
          <u xml:id="u-10.31" who="#PMiedziński">Ta linia, która tutaj była zarysowana w r. 1929 i w r. 1930, gdy ministrem skarbu był Ignacy Matuszewski, ta linia, która zawierała w sobie pewną koncepcję, później, za czasów premierostwa p. premiera Prystora rozwiniętą, koncepcję, zawierającą w sobie ocenę sytuacji światowej, ocenę charakterystycznych cech kryzysu, diagnozę kryzysu światowego, która zawierała pewne przewidywania i która wykreślała pewną linię — to są rzeczy, które już są przeszłością i które można sprawdzić. Jeżeli Panowie spróbują sprawdzić tę koncepcję, to przekonają się, że życie dotychczas ją potwierdza, że przebieg kryzysu, że cały szereg rzeczy, dziejących się nie tylko u nas, ale naprzykład takich, jak konieczność załamania się dolara, etapy, któremi to będzie szło i poziom na którym to się ustabilizuje, to wszystko było koncepcją nie skądinąd tylko z ław rządowych reprezentowaną, a później z łamów reprezentowanej przez nasz obóz publicystyki; to wszystko sprawdza się lepiej, niż jakiekolwiek przewidywania i diagnozy kryzysu, stawiane na całym świecie przez najwybitniejsze nieraz umysłowości świata ekonomicznego — tak, że nasza teoria kryzysu, uznawana zresztą i omawiana w publicystyce gospodarczej świata, była najlepszą z postawionych. Rządy następne miały odwagę wyciągnąć konsekwencje z tej koncepcji.</u>
          <u xml:id="u-10.32" who="#PMiedziński">Kwestia dążenia do zamykania nożyc nie na najwyższym poziomie — co dziś jest próbowane jeszcze gdzieindziej na świecie i bez rezultatu — a na niższym, kwestia przewidywania, dociągnięcia do tego, jaki to ma być poziom, postawienie diagnozy tej wartości i nieustępliwe twarde dążenie do utrzymania stałej waluty, a nie szukanie eksperymentów, tak jak szukano na całym świecie, to nie są byle jakie taktyczne posunięcia, to były rzeczy ogromnej doniosłości, rzeczy bardzo trudne zasadnicze, które stanowią program bardzo bliski życia praktycznego, bo stanowią pewne konstatacje, pewną politykę w rzeczach, które co dnia są do rozstrzygnięcia, w tych ramach, które co dnia wymagają pewnej stałości w postępowaniu Rządu. Ta koncepcja i ta linia, rozpoczęta w r. 1929 i 1930, ośmielam się powiedzieć optymistycznie, w najtrudniejszych latach, które już minęły, za czasów premierostwa Aleksandra Prystora, pod wielkim naporem i naciskiem, wobec ogromnych wątpliwości, które muszą w umysłach ludzkich w takich rzeczach zawsze istnieć, została utrzymana i jest utrzymywana nadal z całą konsekwencją. A jednak Panowie przez ten czas, zależnie od szczupłego wycinka ram tej sali, mieli inne koncepcje gospodarcze, i każdy dawał inne rady — nie przeczę, że z najlepszą wolą i sumieniem w stosunku do Państwa, ale żadna z nich nie wytrzymała krytyki, żadna nie przeżyła dłuższego czasu.</u>
          <u xml:id="u-10.33" who="#PMiedziński">Przeżyła tylko jedna, która jeszcze raz w Komisji Budżetowej znalazła swój wyraz przez usta bodaj tylko jednego z panów posłów, mianowicie jeszcze żyje i jeszcze się błąka myśl szukania poprawy w dewaluacji, w eksperymentach walutowych. Uważam te rzeczy za tak ważne, że niezależnie od tego, czy i jakie głosy w głosowaniu się za tem wypowiedziały, niezależnie od tego, że i autor tych uwag był odosobniony w komisji, uważam, że to są rzeczy zbyt ważne, ażeby można było na nie nie odpowiedzieć i to w sposób zupełnie stanowczy. Albowiem jedną z najważniejszych zalet dotychczasowej polityki rządowej w dziedzinie walutowej było to, że daje ona życiu gospodarczemu, a nawet życiu jednostek w społeczeństwie pewne poczucie stałości i trwałości i jakakolwiek świadomość choćby fałszywa, bezpodstawna, jakiekolwiek wahania w tej dziedzinie byłyby przez to samo szkodliwe. Dlatego chcę wypowiedzieć się raz jeszcze tutaj w sposób zdecydowany, że politykę rządową w dziedzinie walutowej, przeprowadzaną dotychczas konsekwentnie, choć z wielką ofiarnością, uważamy za właściwą i za taką, która musi być utrzymana nadal.</u>
          <u xml:id="u-10.34" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B.)</u>
          <u xml:id="u-10.35" who="#PMiedziński">Ofiarność całego społeczeństwa w tej dziedzinie miała już miejsce, albowiem wszystkie ofiary, które szły na budżet Państwa, wszystko, co było w tej dziedzinie robione, chociażby tak ciężkie rzeczy, jak mocne obcięcie uposażeń urzędniczych, jak to wyciąganie ze społeczeństwa które aż jęczy z tego powodu — może nadmiernej ilości zasobów na pokrycie deficytów budżetowych to wszystko było nie tylko na to, aby Państwo z roku na rok przejadało, ale to nam również umożliwiło stabilizację waluty, która daje znaczne korzyści wszystkim, chociażby posiadaczom oszczędności, i wszystkim tym, którzy są dalecy od spekulacji i dla których tylko trwałość w życiu gospodarczem, trwałość waluty jest zbawienna. Równowaga budżetowa jest rzeczą, która była najgroźniejsza, najważniejsza w związku z walutą. Sprawy naszego Banku Emisyjnego ze wszystkich innych stron i punktów widzenia stoją dobrze i pomyślnie. Przeszliśmy ciężkie rzeczy pod tym względem, przeszliśmy momenty, które w przeciągu ostatnich lat napawały nas wszystkich troską, czy aby wytrzymamy; były momenty jak. zawsze - paniki w społeczeństwie na podstawie takich czy innych pogłosek, na podstawie takiej czy innej sytuacji. Czas jednak zrobił swoje, utrwalił wiarę w stałość polityki Rządu w tej dziedzinie. Następnie rzeczy, które stały się oczywiście poza zasługą Rządu polskiego czy kogokolwiek innego na świecie, jak wahania wszystkich innych walut, załamanie się największych walut świata, wywołały ten moment zaufania do pieniądza polskiego, wywołały moment ucieczki od tezauryzacji w walutach obcych. Wszystko to razem złożyło się na to, że sytuacja naszej waluty z tego punktu widzenia, z punktu widzenia dewiz i ruchu kruszców jest pomyślna i dobra. Jedyną rzeczą, któraby mogła jej zagrażać, byłoby złamanie równowagi budżetowej bez możności jej pokrycia innemi drogami niż te, na które inne państwa idą, to jest drukiem banknotów.</u>
          <u xml:id="u-10.36" who="#PMiedziński">Nie potrzebowaliśmy tego i uniknęliśmy tej ewentualności ostatnio przez decyzję, która znowu niewątpliwie obciążyła pewnemi ofiarami społeczeństwo, przez Pożyczkę Narodową. Ta Pożyczka, która zabezpieczyła równowagę i pokryła deficyt budżetowy roku bieżącego i która w ogromnej większości, z niewielkim stosunkowo brakiem pokryje deficyt roku przyszłego, ta Pożyczka Narodowa, która stanowi niewątpliwie duży wysiłek, ale wysiłek kredytowy, a nie ofiarność ze strony społeczeństwa, umożliwiła utrzymanie tego samego kursu w dziedzinie walutowej. Deficyt budżetowy roku następnego nie jest groźny.</u>
          <u xml:id="u-10.37" who="#PMiedziński">Kwestia 48 milionów złotych, przy znanej ostrożności w wydatkach ze strony Rządu, przy możności i pojemności rynku, jak to się okazało dowodnie na pewnej operacji kredytowej, takiej, jak bony skarbowe, jest to deficyt, o którym bez żadnej wątpliwości i z najczystszym sumieniem możemy w tej chwili powiedzieć tak, jak mówiliśmy w roku zeszłym, gdy chodziło o daleko większą sumę, że będzie napewno pokryty, mamy zaufanie i wiarę w realność oświadczeń Rządu w tej dziedzinie, że deficyt znajdzie swoje pokrycie.</u>
          <u xml:id="u-10.38" who="#PMiedziński">W ten sposób, jeżeli chodzi o sprawę waluty, nie grozi nam, żeby te rzeczy potoczyły się nad naszemi głowami, żeby, pomimo naszych decyzyj waluta zaczęła się chwiać i spadać. To niebezpieczeństwo nie istnieje. Istnieje tylko zagadnienie, czy nie należałoby powziąć świadomej decyzji w tym kierunku? Na to jest jedyna odpowiedź z naszej strony, po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw”, że ilość minusów i szkód, któreby jakikolwiek eksperyment walutowy w tej dziedzinie społeczeństwu przyniósł, jest tak niepomiernie wielka w porównaniu ze spodziewanemi plusami, iż niema mowy, żeby taka świadoma decyzja mogła być wskazana i potrzebna.</u>
          <u xml:id="u-10.39" who="#PMiedziński">Przedewszystkiem konsekwencja jest rzeczą bardzo ważną nie tylko z punktu widzenia ambicji, ale z punktu widzenia realnych wartości. Jeżeli się daną linią postępowania szło przez szereg lat, to schodzenie z niej dałoby ten wynik, że wszystkie złe strony — a każda rzecz ma swoje złe strony — i wszystkie ciężary byłyby w swojej mocy, natomiast plusy, oczekiwane z nowej linii, mogłyby nie dać żadnego rezultatu, Te plusy nasze z linji dotychczasowej są niezmiernie ważne i sięgają przedewszystkiem w przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-10.40" who="#PMiedziński">Nie mówię już o tem w tej chwili, że stałość naszej waluty i w dodatku metoda utrzymywania tej stałości, inna, niż te łatwiejsze metody, idące po linii najmniejszego oporu, stosowane w innych państwach, te ograniczenia dewizowe, zahamowanie swobodnego ruchu kapitałów, te rzeczy, których u nas nie zastosowano, dały nam dobre imię nazewnątrz, dały nam dobre imię handlowca, jako klijenta, z którym się opłaci handlować, czy kontrahenta, z którym można handlować, bo się dostaje pieniądze bez trudności; stałość naszej waluty uczyniła nas krajem obliczalnym — jeżeli się myśli o jakichkolwiek operacjach na jego rynku. Ale są tu wewnętrzne rzeczy, które nie są brane pod uwagę w dostatecznym stopniu. Ci panowie, którzy sobie wyobrażają korzyści ewentualnej dewaluacji i inflacji, myślą o tem, jakby to nisko spadły ich wierzytelności czy obdłużenia, jakby to się je załatwiło tak, jak bywało w przeszłości. Po pierwsze, to są załatwienia, które idą zawsze z czyjąś krzywdą, a po drugie to są załatwienia mechaniczne. Następnie każda inflacja, która jest po raz pierwszy w danym kraju, ma ten charakter, że jej złe skutki opóźniają się i ruch cen nieraz opóźnia się w stosunku do obrotów walutowych, do emisji banknotów. Ale to jest tylko wtedy, gdy to jest po raz pierwszy. Gdy to jest w danym kraju po raz drugi, od pierwszej chwili zaczynają działać, i to z przesadą, te wszystkie złe skutki inflacji, zaczyna się ten gorączkowy i przyśpieszony obrót dla niektórych dostępny, dla niektórych niedostępny, zaczyna się wyścig cen z emisją banknotów, który za pierwszym razem może się opóźnić, ale po tych doświadczeniach jakie były, napewno wyprzedzi ruch banknotów. Następnie zawsze daje to ten rezultat, że ludzie stojący bliżej giełdy i mający stale telefon przy uchu mogą coś sprzedać i coś kupić, zawsze wyjdą ręką obronną z dewaluacji. Spekulanci oczywiście nawet robią wielkie fortuny w krótkim czasie. Ale człowiek pracy, daleki od giełdy, od telefonów i transakcji kupna i sprzedaży, człowiek, żyjący ze stałych poborów, chłop, robotnik, inteligent, nie może od dewaluacji otrzymać co innego, niż w skórę. To nie są rzeczy, któreby z tego punktu widzenia dawały jakiekolwiek zdrowe pomyślne rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-10.41" who="#PMiedziński">To, co się wydaje pomyślnym rezultatem w dziedzinie eksportowej np., to są rzeczy nie trwałe i nie wielką mające wartość. Nie mówię już o wpływie. Ten wpływ z eksportu podlega całkowicie innemu podziałowi, z punktu widzenia normalnego podziału dochodu narodowego, znowu jest zyskiem raczej dla pośrednictwa i dla spekulacji, niż dla producenta. Następnie, jak wykazało się w ostatnich czasach, właśnie doświadczenia w polityce gospodarczej świata, w tej dziedzinie istniejącej, czynią tę iluzję, ten zysk eksportowy nietrwałym. Bo, tak, jak mieliśmy wyścig dewaluacji między Stanami Zjednoczonemi i Anglią, to samo można przewidzieć wszędzie, każdy, któremu dewaluacja cudzej waluty zacznie psuć rynek eksportowy, oczywiście odpowie tem samem. To są rzeczy krótkotrwałe. I znowu, jeżeli chodzi o Anglię, która przedstawia się, jako kraj, który osiągnął z eksportu bardzo duże zyski, to tam wyraźnie się mówi ze stron najbardziej miarodajnych, że: proszę pamiętać, że wszelkie eksperymenty walutowe, zniżki i kursy w dalszych skutkach mogą dać jedynie bardzo krótkotrwałe korzyści.</u>
          <u xml:id="u-10.42" who="#PMiedziński">Najważniejsza rzecz, proszę Panów, jaka powoduje konieczność i nieomylność, zdaniem mojem, decyzji co do dalszego trwania przy stałej walucie, to jest los oszczędności ludzkich jako takich i los kapitalizacji wewnętrznej. Przechodziła ona już ciężkie rzeczy w Państwie naszem. Dotychczas dają się odczuwać skutki tego, co Państwo, jako dłużnik, zrobiło ze swoimi wierzycielami wobec pierwszych swoich państwowych pożyczek, ta krzywda, której doznali ludzie z powodu ruchomej waluty, z powodu tego, że lokowali w papierach swoje oszczędności, które potem zostały zniwelowane do grosza. Te rzeczy, z których wyszedł ten niesłychany trud po pierwszej inflacji, który doprowadził ludzi do tego, że mogą swoje oszczędności składać, że mogą nie szukać złota, czy kruszców, czy wielkich walut, ale składać je normalnie na rachunek bankowy, na rachunek w kasach oszczędności, puszczać je w życie gospodarcze, to wszystko, czem jest gromadzenie pieniądza i potem puszczanie go w ruch, to wszystko, czem jest kapitalizacja wewnętrzna dla ożywienia ruchu gospodarczego, co może doprowadzić do zniknięcia zmory bezrobocia i dobrobytu w miastach, a przez powiększenie pojemności rynku wewnętrznego do poprawy sytuacji na wsi, to jest ten całokształt spraw, któremu zadałoby się cios, gdybyśmy kapitalizację wewnętrzną jakimkolwiek niepotrzebnym mchem powstrzymali.</u>
          <u xml:id="u-10.43" who="#PMiedziński">Niewspółmiernie szczegółowo odpowiedziałem na ten zarzut, na tę myśl, która była wypowiedziana, na komisji dlatego, ażeby mieć wyraźne poczucie pewności pod tym względem.</u>
          <u xml:id="u-10.44" who="#PMiedziński">Proszę Wysokiej Izby, ta kontrola, jak zawsze, ta debata, ten egzamin, który został przeprowadzony na Komisji Budżetowej, przy pomocy oczywiście kolegów z opozycji, co do polityki i postępowania Rządu, zdaniem naszem, zdaniem większości komisji, przyniósł rezultat dodatni. Stwierdzamy konsekwencję Rządu w porównaniu z latami poprzedniemi, gdy oceniamy linię postępowania Rządu, jako prawidłową. Stwierdzamy, że jest ona prawidłowa i konsekwentna i nadal, tem samem mamy do niej zaufanie i będziemy ją popierali. Tem bardziej z pełnem poczuciem odpowiedzialności przed społeczeństwem stawiamy wobec Wysokiej Izby wniosek o przyjęcie ustawy skarbowej i preliminarza budżetowego wraz z rezolucjami, przedstawionemi przez Komisję Budżetową.</u>
          <u xml:id="u-10.45" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B.B.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#Marszałek">Mam zamiar zamknąć posiedzenie. Następne posiedzenie odbędzie się dziś o godz. 5 po poł. z następującym porządkiem dziennym: głosowanie nad wnioskiem Klubów Narodowego, Ludowego i t. d. w sprawie wyrażenia votum nieufności Marszałkowi Sejmu. Następnie dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem budżetowem i pierwsze czytania. Sprzeciwu nie słyszę, uważam propozycję moją za przyjętą.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 13.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>