text_structure.xml 127 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godzinie 11 min, 20 po poł.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Otwieram 12 posiedzenie Senatu. Protokół 10 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 11 posiedzenia leży w biurze senackiem do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Glogier i Kruk. Listę mówców prowadzi senator Kruk.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#WicemarszałekWoźnicki">S. ks. Albrecht wnosi o urlop na dalsze dwa tygodnie z powodu choroby. Nie słyszę sprzeciwu, uważam urlop za udzielony.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#WicemarszałekWoźnicki">Proszę s. Sekretarza o odczytanie interpelacji.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#komentarz">(Sekretarz s. Kruk czyta:)</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#WicemarszałekWoźnicki">Interpelacja senatorów z klubu Chrześcijańskiej Demokracji do pana Prezesa Rady Ministrów i p. Ministra Skarbu w sprawie nieuwzględniania przez Rząd stosunków drożyźnianych przy określaniu uposażeń funkcjonariuszy państwowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Interpelację tę prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów na drodze regulaminem przepisanej.</u>
          <u xml:id="u-3.1" who="#WicemarszałekWoźnicki">Proponuję przystąpić najpierw do. sprawozdania Komisji Regulaminowej o zmianie regulaminu obrad Senatu. Rzecz jest bardzo krótka. Nie słyszę sprzeciwu, udzielam głosu s. ref. Braudemu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#SBraude">Wysoki Senacie! W imieniu Komisji Regulaminowej mam zaszczyt zaproponować Panom zmianę art. 71 regulaminu Senatu, aby ustęp 3, rozpoczynający się od słów: „Marszałek otrzymuje sześciokrotne djety” zmienić tak, żeby zamiast sześciokrotnych djet marszałek pobierał czterokrotne djety. Wniosek ten wyszedł z inicjatywy p. Marszałka, który już przy uchwalaniu dotyczącego ustępu regulaminu Senatu porozumiewał się z p. Marszałkiem Ratajem, aby i tam wprowadzić czterokrotne djety zamiast sześciokrotnych. P. Marszałek Senatu, jak również Marszałek Sejmu powodowali się tem, że przy przyjmowaniu pierwotnych sześciokrotnych djet wzięto w rachubę ówczesną podstawową sumę djet, ustaloną na 700–000 mkp. Wobec tego jednak, że później Sejm podwyższył djety posłów i za podstawową normę przyjęto 1.000.000, pp. Marszałkowie, a także Sejm, byli zdania, że czterokrotne djety wystarczą. Komisja Regulaminowa uważała zdanie p. Marszałka za miarodajne i występuje do Senatu z propozycją o uchwalenie tej zmiany. Dodaję, że zmiana ta oczywiście powinna się liczyć od 1 lutego t. j. od terminu kiedy wypłata została uskuteczniona na podstawie naszego regulaminu.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#SBraude">Równocześnie mam zaszczyt zawiadomić Panów, że Komisja Regulaminowa biorąc asumpt z tego wystąpienia p. Marszałka Senatu, postanowiła wogóle przejrzeć cały regulamin co do tych punktów, w których różni się od uchwalonego regulaminu Sejmu. Oczywiście zasadniczo nie może być mowy, żeby Senat mógł być skrępowany co do wewnętrznej strony swego regulaminu, ale mogą być wypadki, że takie uzgodnienie regulaminu Senatu z regulaminem Sejmu może się nam samym wydawać uzasadnionem, słusznem i pożądanem. Dlatego na jednem z najbliższych posiedzeń Komisja Regulaminowa będzie miała zaszczyt przedłożyć swoje wnioski, dotyczące uzgodnienia uchwalonego przez nas regulaminu z regulaminem uchwalonym przez Sejm. Na razie Komisja Regulaminowa zadowala się zaproponowaniem Panom zmiany art. 71 regulaminu Senatu, aby było powiedziane, że Marszałek pobiera djety czterokrotne zamiast sześciokrotnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Głosu nikt więcej nie żąda, jeżeli nie usłyszę protestu uważać będę, że Izba propozycję Komisji Regulaminowej o zmianie regulaminu obrad Senatu przyjęła. Stwierdzam to.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#WicemarszałekWoźnicki">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Prawniczej o Trybunale Stanu. Głos ma sprawozdawca s. Baliński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#SBaliński">Wysoki Senacie! Ustawa, której projekt Sejm uchwalił i przekazał Senatowi, ustawa, która w projekcie nosi tytuł: Ustawa o Trybunale Stanu, odpowiada stanowczym wymaganiom Konstytucji, która w art. 51, 59 ustęp 1 i w art. 64 przewiduje utworzenie Trybunału Stanu oraz konstytucyjną odpowiedzialność Ministrów. Wobec tego, niezależnie od innych merytorycznych powodów, z tych samych formalnych przyczyn koniecznem jest, żeby taka ustawa była przez Izby prawodawcze uchwalona.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#SBaliński">Kiedy Komisja Prawnicza Senatu otrzymała projekt tej ustawy najpierw musiała się zastanowić na pierwszem posiedzeniu zgodnie z art. 35 Konstytucji, jak ma postępować z tak ważną ustawą. Mieliśmy na względzie dwie okoliczności: 1) że aczkolwiek ustawa o odpowiedzialności ministrów i Trybunale Stanu może ma znaczenie przeważnie teoretyczne, albowiem w praktyce parlamentarnej państw Europy i Ameryki w ostatniem stuleciu dość rzadkie były zdarzenia, aby ministrowie i prezydenci państw byli pociągani do odpowiedzialności, jednak były takie wypadki sporadyczne, a ostatnio, już nie mówiąc o Grecji, ale i w Danii w normalnych warunkach minister był pociągnięty do odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunał Stanu. Mówiąc nawiasem w Danii jest ustrój mniej więcej taki, jak u nas, i Trybunał Stanu jest wybierany przez parlament, ale połowę członków jego stanowią sędziowie sądu kasacyjnego. Z tego powodu należy tę ustawę z wielkim pjetyzmem i starannością rozpatrzyć i uchwalić, gdyż ona jest jedną z tych ustaw, które wchodzą w zakres zasadniczych praw konstytucyjnych, które są wydane na długi okres czasu, więc musimy się nad nią zastanowić z wielką starannością i gorliwością, może nawet przesadzoną, ażeby ustawa była należycie zredagowana, nie tylko pod względem merytorycznym, lecz także pod względem stylu i konstrukcji, ażeby żadnych wątpliwości nie było. Otóż Komisja po rozpatrzeniu tego projektu na paru posiedzeniach uznała, że jednak nie może przedłożyć Senatowi tej ustawy do uchwalenia w dosłownem i ścisłem brzmieniu, jakie zostało przyjęte przez Sejm, gdyż nasuwa się konieczność wprowadzenia do niej rozmaitych zmian.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#SBaliński">Wypłynęły dwa projekty: czy na razie ograniczyć się do przedstawienia Wysokiemu Senatowi tylko samej zasadniczej formy, że Senat zapowiada Sejmowi przeprowadzenie zmian, czy też jednocześnie Wysokiemu Senatowi przedstawić do decyzji te zmiany konkretnie opracowane i sprecyzowane.</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#SBaliński">Komisja uznała, że trzeba zrobić, że tak powiem, i jedno i drugie; niezależnie od tego, że dziś przypuśćmy, z powodów, które wyłuszczyłem i wyłuszczę, zapowie się zmiany, jednocześnie już trzeba zająć się w Komisji szczegółowo opracowaniem każdego poszczególnego punktu. Dlatego też Komisja Prawnicza wybrała specjalną podkomisję z 4 prawników, która z udziałem Rządu na kilku posiedzeniach z całą możliwą starannością starała się te wszystkie zmiany opracować i następnie przedstawiła je Komisji Prawniczej.</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#SBaliński">Zmiany te dotyczą kilku punktów. Naprzód sam układ materiału prawnego, zawartego w tej ustawie, jak i sam tytuł wzbudzały pewne wątpliwości i Komisja Prawnicza uznała, że układ ten trzeba zmienić w ten sposób, ażeby rozkład materiału bardziej odpowiadał treści ustawy. Z tego powodu zaproponowaliśmy Senatowi w projekcie Komisji Prawniczej, aby układ był taki, żeby pierwsze cztery działy dotyczyły materialnego prawa, t. j. określenia istoty przestępstwa, następnie osób, które są pociągane do odpowiedzialności, potem kar i przedawnienia. To był pierwszy dział. Drugi — to procedura postawienia w stan oskarżenia przed Sejmem (art. 5 do 8), potem skład Trybunału Stanu, jego prawa, jako sądu. Tu właśnie umieszczone są kwalifikacje członków Trybunatu Stanu; następnie prawa i obowiązki Trybunału Stanu, dalej procedura Trybunału Stanu, wreszcie odpowiedzialność Prezydenta Rzeczypospolitej i ewentualnie jego zastępcy, Marszałka Sejmu, w pewnych okolicznościach, przewidzianych przez Konstytucję, wreszcie końcowe przepisy. Te przestawienia i złączenia, naszem zdaniem, są właściwsze.</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#SBaliński">Co zaś do samych zmian, to najważniejszy szkopuł i największe trudności Komisja miała w art. 1 i 2, gdzie zarówno Rząd, jak następnie Komisja Konstytucyjna Sejmu i wreszcie Sejm, w określeniu istoty odpowiedzialności konstytucyjnej miał rozmaite trudności. Te same trudności my mieliśmy także, i często zmienialiśmy tekst, zanim ustaliliśmy go zgodnie zresztą z uchwałą sejmową, z drobnemi tylko zmianami.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#SBaliński">Następnie było kwestią sporną, czy zachować dla Sejmu możność pociągania do odpowiedzialności konstytucyjnej ministrów, nie tylko za ścisłe przekroczenia konstytucyjne, ale również i za przestępstwa karne, zwykłe, ale związane ze sprawowaniem urzędu, albowiem Sejm bardzo słusznie rozdzielił te rzeczy, przewidując odpowiedzialność konstytucyjną i odpowiedzialność, związaną z urzędowaniem i zwykłą odpowiedzialność karną, którą odseparował, przekazując ją sądom zwyczajnym. Natomiast za przestępstwa, które mają pewien związek z urzędowaniem ministrów, Sejm w art. 2 przewidział możliwość pociągania ministrów również i przed Trybunał Stanu.</u>
          <u xml:id="u-6.7" who="#SBaliński">Komisja Prawnicza podzieliła ten punkt widzenia, jednak ten wzgląd musi bardzo wpłynąć przy określaniu składu członków Trybunału Stanu, albowiem trzeba pamiętać i o tem, że wtedy ministrowie będą karani za przestępstwa zwykle przez sądy specjalne ostatecznie, bez żadnej gwarancji apelacji, kasacji, rewizji itd.</u>
          <u xml:id="u-6.8" who="#SBaliński">Co do osób Komisja Prawnicza uznała, wbrew uchwale Sejmu, że Prezes Najwyższej Izby Kontroli Państwa, w myśl Konstytucji, nie może podlegać odpowiedzialności konstytucyjnej przed Trybunałem Stanu, tak jak ministrowie, gdyż jego stanowisko na czele kolegialnego urzędu zależy od Sejmu bezpośrednio, jednakże nie daje mu takich samych praw i obowiązków, w ten sam sposób orzeczonych, jak względem ministrów. Dlatego też Prezes Najwyższej Izby Kontroli Państwa w naszym projekcie został usunięty. Natomiast Komisja uznała za konieczne, aby przy artykule o odpowiedzialności Prezydenta Rzeczypospolitej było dodane, że Marszałek Sejmu, o ile w myśl Konstytucji, w wypadkach przez nią przewidzianych, zastępuje Prezydenta Rzeczypospolitej, podlegał takiej samej odpowiedzialności przed tym samym Trybunałem Stanu, jak i Prezydent Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-6.9" who="#SBaliński">Dalej w drugim dziale przy artykułach o postępowaniu przed Sejmem, żadnych zmian ani nawet co do liczby posłów, którzy mają prawo stawiać ten wniosek, nie wprowadziliśmy. To jest zupełnie, zdaniem Komisji, słuszne. Jednak, aby zagwarantować dość szybkie rozstrzygnięcie tych spraw i nie przeciągać ich na bardzo długi okres czasu, co oczywiście byłoby z krzywdą zarówno porządku prawnego Państwa, jak i nawet samych osób, pociągniętych do odpowiedzialności, skoro Sejm uchwalił, że Marszałek Sejmu musi postawić na porządku obrad wniosek o pociągnięcie ministra do odpowiedzialności w ciągu dni 8, to słusznem jest także, aby i komisji sejmowej, która ma przeprowadzić przedwstępne przygotowania, wyznaczyć pewien termin. Termin ten był proponowany miesięczny, jednakże z prawem przedłużenia go przez Sejm. Gdy Komisja ten wniosek opracuje i wniesie, Marszałek Sejmu jest obowiązany także w ciągu dni ośmiu, tak jak i pierwszy wniosek, wnieść na porządek obrad Sejmu.</u>
          <u xml:id="u-6.10" who="#SBaliński">Uważano również za konieczne dodać, że siedzibą a zarazem i miejscem urzędowania Trybunału Stanu jest Sąd Najwyższy w Warszawie, przez co odrazu już rozstrzyga się sprawę kancelarii, wydziałów, posyłania wezwań, i nawet lokalu, a i ten argument jest także potrzebny. Ale najważniejsza rzecz dotyczyła składu, czyli wyboru przez Sejm i Senat członków do Trybunału Stanu. Komisja Prawnicza w znacznej swojej większości stanęła na tem samem stanowisku, co i Komisja Konstytucyjna Sejmu, a na którem nie stanęło plenum Sejmu. Mianowicie, Komisja Prawnicza uznała, że art. 64, który określa skład Trybunału Stanu, nie stawia żadnych nakazów, tylko w swojem określeniu daje negatywne wskazówki, kto nie może być — oczywiście nic może być nie obywatel polski, nie może być i ten, który nie ma pełni praw obywatelskich. Natomiast Komisja uchwaliła i inne ograniczenia, zgodnie z Konstytucją, w sprawie ustawy o Trybunale Stanu. Większość Komisji uznała, że tam, gdzie chodzi o tak subtelną kwestię, jak odpowiedzialność konstytucyjna, jak kwest ja będąca natury prawa i kar za przestępstwa karne, połączone z urzędem, że tutaj pewna gwarancja z cenzusem kwalifikacji tego składu być powinna.</u>
          <u xml:id="u-6.11" who="#SBaliński">Konstytucja, niestety, wyznaczyła tylko 12 członków Trybunału Stanu. W innych krajach jest większa liczba członków, u nas jest tylko 12, co ogromnie utrudnia sprawę. Jednak skoro jest w Konstytucji powiedziane: „prawa obywatelskie w pełni”, zdawało się większości Komisji, że stawianie takiej teorii, że członkami Trybunału Stanu mogą być osoby, które nawet nie mogą być posłami do Sejmu, byłoby niezgodne z duchem Konstytucji, a pełnię praw obywatelskich posiadają ci obywatele Państwa, którzy mogą być senatorami. Dlatego też Komisja zatrzymała cenzus wieku — lat 40, oraz uznała za słuszny wniosek Komisji Konstytucyjnej Sejmu, żeby zachować także pewien cenzus prawniczego wykształcenia przynajmniej dla połowy członków Trybunału, t. j. żeby połowa członków wybieranych przez Sejm, a więc na czterech dwóch, miało wyższe prawnicze kwalifikacje.</u>
          <u xml:id="u-6.12" who="#SBaliński">W dalszym ciągu w dziale o procedurze przed Sądem Najwyższym także zostały wprowadzone pewne zmiany, dotyczące tego, jaka procedura karna ma obowiązywać. Więc w przepisach nie jest przewidziana procedura karna bez udziału przysięgłych, bo wyrokowanie musi nastąpić z motywacją. Sędziowie muszą zarazem orzec w sprawach win i kar, które motywują, czy muszą być stosowane te przepisy, które stosują do t. zw. sądów karnych. Pozatem ostatni jeszcze artykuł dotyczy wprowadzenia specjalnego dodatku co do odpowiedzialności Marszałka Sejmu jako zastępcy Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
          <u xml:id="u-6.13" who="#SBaliński">Nie będę Sz. Panom motywował szczegółowo tych rzeczy dlatego, że Komisja Prawnicza, niezależnie od tego, że przygotowała dla Senatu materiał ścisły, sformułowała projekty zmian do każdego artykułu, jednak spodziewa się, że Senat dziś nie wejdzie w rozpatrywanie tych zmian konkretnych, lecz zgodnie z wnioskiem Komisji Prawniczej uchwali tylko zapowiedzenie Sejmowi zmian, skutki zaś takiej uchwały będą następujące: Przedewszystkiem Senat będzie oczywiście zmuszony w myśl Konstytucji w ciągu miesiąca, to znaczy przed 1 kwietnia te zmiany konkretnie tak lub inaczej uchwalić. Ale wobec tego, że w regulaminie Sejmu niedawno uchwalonym, w art. 73, odpowiednio do naszego regulaminu w art. 61, przewidziane jest porozumienie się właściwej komisji sejmowej z właściwemi komisjami senatu, bardzo być może, że kiedy Sejm otrzyma od Senatu zapowiedź tych zmian i, kiedy te zmiany będą mu wiadome z druków senackich, to zechce wydelegować posłów z Komisji Konstytucyjnej, którzy wraz z naszą Komisją mogą jeszcze raz te zmiany rozpatrzyć i dojść do takich postulatów, które przez Senat, i następnie przez Sejm już zostaną przyjęte. To byłoby bardzo pożądane z punktu widzenia techniki prawodawczej.</u>
          <u xml:id="u-6.14" who="#SBaliński">Po raz pierwszy taka sprawa zachodzi w tem naszem młodem, że się tak wyrażę, małżeństwie ustawodawczem Sejmu z Senatem, gdzie starszy Senat gra raczej rolę małżonki, bo jest bardziej ograniczony, teraz więc, gdy ta małżonka po raz pierwszy występuje ze swojem zdaniem odrębnem — niech nastąpi uprzednie porozumienie.</u>
          <u xml:id="u-6.15" who="#SBaliński">Pozatem muszę powiedzieć, że dziś wieczorem bardzo poważne grono, nawet półoficjalne, t. j. delegacja zrzeszeń prawniczych i sądowniczych, do których należą sędziowie, adwokaci, profesorowie uniwersytetu, publicyści prawnicy, ma obradować nad Trybunałem Stanu. Ja jestem członkiem tego zrzeszenia, oczywiście będę obecny, i być może, że to grono będzie mogło nam dać pewne wskazówki naukowe i praktyczne, które potem Komisje nasze wspólne, a potem Senat i Sejm mogą uwzględnić. Chodzi zaś o to, aby ta ustawa była zgodna z Konstytucją a możliwie doskonała. Dlatego w imieniu Komisji Prawniczej stawiam ten pierwszy wniosek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Do głosu nikt więcej się nie zapisał. W związku z tym punktem porządku dziennego zawiadamiam Izbę, że został zgłoszony przez senatora dr. Juliusza Wurzla wniosek o skreślenie w ust. 1 art. 1 słów: „wynikłe z winy umyślnej lub nieumyślnej”, natomiast o dodanie po słowach „działalności Rządu” słów „rozmyślnie lub z grubego niedbalstwa”.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#WicemarszałekWoźnicki">Dalej, aby skreślić w drugim ustępie art. 1 słowa: „jeśli swych działań lub zaniechań stał się bezpośrednio winny lub dopuścił do nich z winy umyślnej lub nieumyślnej” i umieszczenie w ich miejsce słów: „jeśli rozmyślnie lub z grubego niedbalstwa sam lub wespół z innemi osobami działania lub zaniechania te spowodował łub też zapobiec im omieszkał”.</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#WicemarszałekWoźnicki">Ten wniosek będzie przekazany Komisji Prawniczej do dalszych obrad. Nikt więcej głosu nie żąda, jeżeli nie usłyszę protestu, uważam, że Panowie senatorowie propozycję Komisji Prawniczej przyjmują. Protestu nie słyszę, stwierdzam, że propozycja została przyjęta.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#WicemarszałekWoźnicki">Przechodzimy do następnego punktu porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Regulaminowej w sprawie wydania senatora Stanisława Nowaka.</u>
          <u xml:id="u-7.4" who="#WicemarszałekWoźnicki">Głos ma s. Kasznica.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#SKasznica">Jeszcze przed wybraniem senatora Stanisława Nowaka na senatora był on redaktorem odpowiedzialnym wychodzącego w Krakowie czasopisma „Głos Nauczycielski”. Wówczas „Głos Nauczycielski” dwukrotnie umieścił w kronice krytykę moralnej działalności inspektora szkolnego w Limanowej. Rzecz polegała na tem, że skierowano szereg zarzutów natury moralnej, przeciw inspektorowi okręgowemu w Limanowej, p. Soleckiemu, który czując się...</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#SKasznica">...dotkniętym, wytoczył sprawę między innemi przewodniczącemu Rady Szkolnej w Tymbarku o oszczerstwo i „Głos Nauczycielski” zamieścił w kronice notatkę, że jednak sąd uwolnił owego księdza od zarzutu oszczerstwa a tem samem uznał, że ów ksiądz przeprowadził „dowód prawdy”. Drugim razem notatka „Głosu Nauczycielskiego” dotyczyła tego, że w Sejmie wniesiono interpelację, domagającą się przywrócenia poborów i uchylenia zawieszenia w urzędowaniu owego inspektora p. Sołeckiego. Wówczas w „Głosie Nauczycielskim” napisano, że ci posłowie niepotrzebnie wnieśli interpelację, gdyż osobistość moralnie nie zasługiwała na to. Tym razem p. inspektor Solecki uczuł się dotknięty w swojej czci i zażądał na podstawie art. 19 austriackiej ustawy prasowej, aby zamieszczono sprostowanie, że wyrok sądowy, uwalniający księdza od odpowiedzialności, jeszcze nie został uprawomocniony, że zatem sprawa nie jest jeszcze definitywnie załatwiona i jako o fakcie uwłaczającym czci nie należało „Głosowi Nauczycielskiemu” pisać. „Głos Nauczycielski” tych dwóch sprostowań nie umieścił. Wówczas inspektor Solecki zaskarżył redaktora odpowiedzialnego p. Stanisława Nowaka o niezamieszczenie sprostowania.</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#SKasznica">A oskarżył go dlatego, że owa notatka w „Głosie Nauczycielskim” nie była podpisana, autora nie mógł skarżyć, tylko redaktora odpowiedzialnego. Sąd karny w Krakowie uchylił skargę, ale nie ze względów merytorycznych, tylko formalnych dlatego, ponieważ uznał się za niewłaściwym terytorialnie. Na „Głosie Nauczycielskim” jest napisane „Warszawa-Kraków” jako miejsce wydania, ale administracja „Głosu Nauczycielskiego” znajduje się w Warszawie przy ul. Marszałkowskiej. Sąd karny krakowski uznał się za terytorialnie niewłaściwy. Przeciwko temu wyrokowi wniósł p. Solecki odwołanie do sądu karnego w Krakowie, i w trakcie, kiedy sprawa miała przejść do II instancji, p. Nowak został wybrany na senatora, i z tego powodu dalsze prowadzenie tej sprawy było uniemożliwione, gdyż nabył on nietykalność poselską. Wobec tego sąd karny okr. zwrócił się da Senatu o wydanie s. Stanisława Nowaka, i właśnie tą sprawą zajmowała się Komisja Regulaminowa. W Komisji Regulaminowej zdania podzieliły się. Jedna grupa członków wychodziła z tego zasadniczego założenia, że niewydanie jest regułą, a wydanie w wyjątkowych tylko wypadkach może nastąpić, jeżeli chodzi o jakieś bardzo poważne przestępstwo, uwłaczające czci posła czy senatora. Otóż ta grupa członków Komisji Regulaminowej uważa, że tu taki wypadek nie zachodzi, że chodzi tylko o przestępstwo błahe — nieumieszczenia sprostowania. Dalej, że ostatecznie autorem tej notatki nie był p. Nowak, lecz kto inny, i kto inny właściwie prowadzi „Głos Nauczycielski”. Jest to więc odpowiedzialność czysto formalna i nie on ponosi moralną odpowiedzialność za tę notatkę. Dalej, że wogóle osobistość p. Sołeckiego, nie jest taką, abyśmy go mieli szczególnie brać w obronę. Nawet domagano się, ażeby zasięgnąć u władz szkolnych o nim opinii, któraby podobno stwierdziła, że on już dziś jest zawieszony w urzędowaniu. Skutkiem tych motywów ta grupa członków Komisji Regulaminowej uważała, że s. Nowaka nie należy wydawać.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#SKasznica">Druga grupa członków Komisji wychodzi z innego założenia, mianowicie: że może to jest wbrew dotychczasowej praktyce naszego Sejmu, ale kto wie, czy nie należałoby wdrożyć innej praktyki, to jest, że regułą powinno być wydanie, a niewydanie powinno następować tylko w tym wypadku, jeśli wydanie utrudnia czy uniemożliwia posłowi czy senatorowi wykonywania obowiązków związanych z mandatem. I nawet jest wprost rzeczą samych posłów i senatorów, ażeby nie żądali wytwarzania dla siebie przywilejów, tylko żeby wymiar sprawiedliwości, tak jak do ogółu obywateli i co do nich nie był tamowany. Chyba tylko w tym jednym wypadku, że wdrożenie postępowania utrudniłoby czy uniemożliwiło senatorowi czy posłowi wykonywanie obowiązków z mandatem związanych.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#SKasznica">Nadto ci członkowie Komisji Regulaminowej stanęli na stanowisku, że tutaj chodzi istotnie o przestępstwo poważne, że bynajmniej nie jest ono błahe, bo tu jest zaangażowana cześć człowieka i nie jest naszą rzeczą wchodzić w ocenę moralnej wartości p. Sołeckiego, to na leży do sądu, ale faktem jest, że człowiek ten czuł się dotknięty pewną notatką prasową. We wszystkich ustawodawstwach daje się możność człowiekowi stanięcia w obronie swojej czci w ten sposób, iż ma prawo żądać zamieszczenia sprostowania, a w danym wypadku pismo tego sprostowania mu odmawia. Nie można dopuścić do tego, żeby przez zasłanianie się nietykalnością uniemożliwiać obywatelowi — może to być precedensem na przyszłość, aby stanął w obronie swojej czci. Według zdania jednego z członków Komisji, tutaj jest jakgdyby kolizja prawa Konstytucją zastrzeżonego do nietykalności poselskiej, z drugiem prawem obywatela do obrony swojej czci. Przy tej kolizji, zdaniem owego członka, powinien zwyciężyć silniejszy interes: prawo obywatela do obrony czci.</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#SKasznica">To były argumenty zasadnicze. Również członkowie Komisji stanęli na tem stanowisku, że wobec tego, iż notatka nie była podpisana, ktoś musi za nią odpowiadać, a prawo przewiduje jedynie odpowiedzialność redaktora odpowiedzialnego. Wreszcie, że postępowanie sądowe już było wdrożone, tylko ze względów formalnych było wstrzymane, jest więc rzeczą słuszną, żeby było dokończone w drugiej instancji. A nadto, ci członkowie Komisji Regulaminowej byli tego zdania, że przez wydanie s. Nowaka, nie nastąpi utrudnienie wykonanie obowiązków, związanych z mandatem.</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#SKasznica">Z tych względów, które przytoczyłem, większość Komisji Regulaminowej uchwaliła, ażeby s. Nowaka sądom wydać i ten wniosek mam zaszczyt Wysokiemu Senatowi w imieniu większości Komisji przedstawić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#Marszałek">Otwieram dyskusję. Głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#SWoźnicki">Wysoka Izbo!. Jest niewątpliwie słusznem, ażeby każdemu obywatelowi zniesławionemu, przypuśćmy przez senatora, albo takiemu, który się za zniesławionego uważa, dać możność dochodzenia swej krzywdy i zrehabilitowania się, jeżeli krzywdzącym jest senator chroniony przez nietykalność poselską. Ale ta zasada o tyle będzie mogła być stosowaną, jeżeli rzeczywiście krzywda była i jeżeli ta krzywda nie została powiększona, przez inną krzywdę. Tu rzecz się ma tak, że notatka „Głosu Nauczycielskiego” o p. inspektorze Sołeckim, jest dużo słabsza, niż działanie Rządu, jego władz przełożonych, albowiem przez decyzję władz przełożonych p. inspektor Solecki został zawieszony w czynnościach i poddany dochodzeniu dyscyplinarnemu za nadużycie władzy, a następnie jest pod dochodzeniem zwykłego sądu za działanie na szkodę Skarbu Państwa.</u>
          <u xml:id="u-10.1" who="#SWoźnicki">Tutaj więc, zdaje się, szkoda jest znacznie większa. O ile więc chodzi o zakwestionowanie jego czci, to ta cześć przez władze sądowe i władze bezpośrednio przełożone jest bardziej zakwestionowana, niż przez artykuł, umieszczony w „Głosie Nauczycielskim”. Więc obrona czci przez p. Soleckiego, powinna być skierowana gdzieindziej.</u>
          <u xml:id="u-10.2" who="#SWoźnicki">Następnie chodzi o przestępstwo s. Nowaka.</u>
          <u xml:id="u-10.3" who="#SWoźnicki">O co mianowicie jest pociągnięty do odpowiedzialności? O to, że będąc redaktorem odpowiedzialnym pisma „Głos Nauczycielski”, nie umieścił sprostowania, które p. inspektor Solecki chciał umieścić. Obecnie s. Nowak redaktorem odpowiedzialnym „Głosu Nauczycielskiego” nie jest. Jest nim kto inny i w takim wypadku kto inny powinien przed sądem odpowiadać, czy to sprostowanie może być umieszczone, czy nie. Właściwie to żądanie powinno być stosowane do tego, który obecnie jest redaktorem. P. Nowak nie jest już obecnie redaktorem, jest na jego miejscu kto inny i za cóż więc skarżyć p. Nowaka? Za to, że nie umieścił sprostowania? Ale przecież on już teraz nie jest redaktorem? Jeżeli p. Soleckiemu chodzi o umieszczenie sprostowania, niech pociągnie do odpowiedzialności tego, kto obecnie może umieścić to sprostowanie. Pan s. Nowak obecnie umieścić tego sprostowania nie może, bo choćby może nakazał to redakcji, to redakcja na to może się zgodzić, ale może się i nie zgodzić, bo tam jest teraz inny redaktor odpowiedzialny i ktoś inny za redakcję odpowiada.</u>
          <u xml:id="u-10.4" who="#SWoźnicki">Więc tym wypadku chodzi widocznie o co innego. Nie o umieszczenie sprostowania, ale o to, żeby senatora pociągnąć do odpowiedzialności, stanąć z nim przed kratkami sądu i w ten sposób postawić się niejako narówni z senatorem Rzeczypospolitej i podnieść się w opinii mocno zakwestionowanej przez władze przełożone i sądowe.</u>
          <u xml:id="u-10.5" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Ale to sąd prosi)</u>
          <u xml:id="u-10.6" who="#SWoźnicki">Sąd prosi, ale na podstawie jego skargi. On się od sądu tego domagał i sąd przychylił się i prosi o wydanie.</u>
          <u xml:id="u-10.7" who="#SWoźnicki">Jeżeli teraz zaczniemy kwestię rozpatrywać zasadniczo, tak, jakeśmy to robili w Komisji Regulaminowej, to różnica zdań polega na tem, że myśmy twierdzili, że nie powinno być regułą wydawanie senatorów wtedy, kiedy komukolwiek zechce się zaskarżyć senatora do sądu i jeżeliby to było regułą, to każdy senator, każdy poseł przez swoich przeciwników politycznych piętnaście razy na dzień byłby skarżony do sądu, wytaczanoby mu 15 procesów dziennie, sąd 15 razy na dzień prosiłby o wydanie tego senatora. Senatorowie i posłowie nic by innego nie robili, tylko chodzili do sądu i udowadniali swoją niewinność, bo przecież zaskarżenie kogoś do sądu nie dowodzi jego winy. I to byłoby bardzo poważną przeszkodą w spełnianiu obowiązków poselskich i senatorskich. I dlatego, regułą powinno być wydawanie senatorów i posłów sądowi, tylko w tym wypadku, kiedy chodzi o pospolitą zbrodnię, albo o zbyt jaskrawe nadużycie, uwłaczające czci senatora i niedozwalające pozostałym senatorom, czy posłom siedzieć z nimi na jednej ławie w izbie senatorskiej, czy poselskiej.</u>
          <u xml:id="u-10.8" who="#SWoźnicki">Wysoka Izba będzie łaskawa rozstrzygnąć, czy to przestępstwo, które jest inkryminowane senatorowi Nowakowi, jest takiem? S. Nowak był redaktorem odpowiedzialnym „Głosu Nauczycielskiego”, ale sprawa tak się faktycznie przedstawiała: „Głos Nauczycielski” jest organem wielkiej organizacji nauczycielskiej, liczącej 30.000 osób, której siedziba znajduje się w Warszawie. Ze względów technicznych, ze względu na lokal i taniość papieru, pismo było wydawane w Warszawie. Redaktor faktyczny mieszkał w Warszawie i redagował to pismo w Warszawie, a ponieważ są pewne drobiazgi z władzami, więc prezes tej organizacji, wówczas jeszcze nie senator, a nauczyciel szkoły powszechnej p. Nowak, był redaktorem odpowiedzialnym i dlatego też został pociągnięty do odpowiedzialności. To jest jego całe przestępstwo. Zdaje mi się, że to nie jest przestępstwem takiem, którebyśmy uważali za taki kryminał, że nie możemy zasiadać na jednej ławie z s. Nowakiem. Tembardziej, że jeżeliby sąd uznał, że sprostowanie p. inspektora Sołeckiego jest tak wielkiej wagi, że musi być umieszczone, to sąd może zmusić obecną redakcję, a nie dawną, do umieszczenia sprostowania. Sprawa jest więc błaha. P. inspektor Solecki, który chodzi doskonale koło swoich spraw i ma jednocześnie po kilkadziesiąt procesów, chce mieć jeszcze jeden proces z senatorem. Jeden z naszych kolegów sejmowych, w poprzednim Sejmie, miał możność stwierdzić, że ks. Lubelski otrzymał list z nagłówkiem: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”, w którym p. inspektor Solecki prosi o obronę przed radykałami, którzy go zwalczają, a jednocześnie p. Stapiński otrzymał list z prośbą o obronę przed klechami, którzy chcą go pozbawić kawałka chleba. Dla człowieka, który tak koło swoich interesów umie chodzić, byłoby wielki zaszczytem, gdyby stanął przed sądem z senatorem, a dla senatora Nowaka nie byłoby to ujmą, gdyż jego praca 40-letnia i przewodniczenie w tak poważnej organizacji nauczycielskiej już go dostatecznie kwalifikuje w opinii społecznej. Jeżeli Wysoki Senat uzna za konieczne i możliwe wydanie senatora Nowaka, to ja uważam za wskazane i konieczne te kilka słów powiedzieć, żeby w opinii publicznej nie ustaliło się przekonanie, że sen. Nowak popełnił jakieś przestępstwo, za które go stawiają przed sądem, i ażeby opinia publiczna nie przypuszczała, że w Senacie, w tak nielicznem gronie osób, po 2, czy 3 miesiącach jego istnienia, znalazł się taki zbrodniarz, którego należy wydać sądowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Szczeponik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#SSzczeponik">Wysoki Senacie! Sprawa omawiana sama przez się nie ma zbyt wielkiego znaczenia. W prasie jest ktoś zaczepiony, i na to przesyła do redakcji sprostowanie, które nie zostało umieszczone. Jaka jest treść zaczepki i sprostowania — nie wiemy wcale, lub bardzo mało. To też nie jest najważniejszem. Tem samem nie chcę naturalnie powiedzieć, że honor każdego człowieka nie jest czemś wielkiem i świętem; lecz nie mamy też wcale decydować, czy istotnie zaszło zakwestionowanie czci i jak wielkiem jest ubliżenie honorowi. Po pierwsze nie mamy do tego podstaw i gdybyśmy je posiadali, tobyśmy też sprawy tej rozstrzygać nie mieli prawa. Nam chodzi wyłącznie o to, że jeden z senatorów ma stracić prawo nietykalności, ponieważ, jako redaktor odpowiedzialny nie umieścił sprostowania. To jest dla nas decydującem. Sam przedmiot sporny między obiema stronami nas nie obchodzi. Senat powinien rozstrzygnąć, czy uważa odmowę umieszczenia sprostowania za tak ciężkie osobiste przewinienie p. s. Nowaka, żeby go wydać sądowi. Rozstrzygnięcie Senatu w tej sprawie dla s. Nowaka i dla oskarżyciela ma małe znaczenie, lecz dla Senatu, jako takiego, decyzja ta ma znaczenie olbrzymie. Możnaby nawet powiedzieć, że Senat w tym wypadku wykaże swoją zdolność i prawo istnienia. Dla wydania p. s. Nowaka przytoczone są różne powody, które również mają swoje znaczenie. A Senat jest także pewnego rodzaju instancją rewizyjną. To wszystko jest słuszne. Z innej zaś strony bywają też decyzje, które polegają na doświadczeniu, a nie na teorii. W tym wypadku Senat własnego doświadczenia nie posiada, a wydać opinię na zasadzie doświadczenia, które dopiero chce zdobyć, więc opinię zbudowaną na eksperymentach, wydaje mi się niepotrzebnem ryzykiem. Kto korzysta z cudzych doświadczeń jest mądry, a nie uchyla się od własnej decyzji. We wszystkich krajach wprowadzony jest taki zwyczaj, że poseł wydany zostanie tylko za bardzo ciężkie przewinienie. Wyjątek robi się tylko wtedy, gdy poseł sam stawia wniosek o jego wydanie. W tym wypadku parlament może być przychylniejszy przy głosowaniu za wydaniem posła, ale i wtenczas winno się też przeciw woli dotyczącego posła głosować za tym wnioskiem, tylko w osobliwych wypadkach, gdyż w innym razie mógłby łatwo z tego wyniknąć przymus. Albowiem może się wytworzyć mniemanie, że ów poseł, który nie stawi wniosku o zniesienie jego nietykalności szkodzi własnej czci. To trzeba bezwzględnie uniemożliwić. Jest to ogólna praktyka, wytworzona z doświadczenia, i nie mogę zrozumieć, dlaczego Wysoki Senat nie ma skorzystać z tej właśnie praktyki.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#SSzczeponik">Nieuczynienie tego nie byłoby dowodem mądrości, lecz przeciwnie; wydacie Panowie kolegę p. Nowaka, to musicie w podobnych, małoznacznych wypadkach tak samo postępować, a ponieważ są na świecie ludzie więcej i mniej dobrzy, więc może wreszcie przez różnego rodzaju oskarżenia całe stronnictwo być wykluczone ze współpracy.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#SSzczeponik">Tego i Wy, Panowie, przecież nie chcecie.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#SSzczeponik">Jesteśmy zatem w interesie powagi i możności pracy Senatu przeciwko wydaniu senatora p. Nowaka i prosimy o przychylenie się do naszego stanowiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#Marszałek">Dyskusja wyczerpana. Głos ma jeszcze P. senator referent.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#SKasznica">Proszę szanownych Panów! Z przemówienia p. sen. Woźnickiego wynikła nowa teoria. A mianowicie, wobec tego, że p. sen. Nowak nie jest już redaktorem odpowiedzialnym, za jego przewinienie, ma odpowiadać obecny redaktor. Jest to zatem nowa teoria pewnego rodzaju spadkowego prawa odpowiedzialności. Wyobraźmy sobie, że ta teoria przeniesiona jest na inny teren, naprzykład na teren odpowiedzialności ministrów, jakiby to wywarło skutek?</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#SKasznica">Sprawa się toczy i s. Nowak, tylko on jeden musi odpowiadać, a niema potrzeby osoba skarżąca zwracać się przeciw dzisiejszej redakcji. To jest chyba rzeczą jasną.</u>
          <u xml:id="u-14.2" who="#SKasznica">Dalej, p. senator Woźnicki podniósł obawę, ażeby przez takie postępowanie nie narazić posłów i senatorów na szykany. Szykany oczywiście są możliwe i dlatego ze szczególną ostrożnością należy badać te wszystkie wypadki, kiedy wydania domaga się strona prywatna. W tym wypadku mamy jednak do czynienia z żądaniem sądu okręgowego i takie żądanie ma inne znaczenie, niż gdy chodzi o stronę prywatną. Wtedy z ogromną ostrożnością trzeba badać podobne sprawy.</u>
          <u xml:id="u-14.3" who="#komentarz">(Głos: Zawsze sąd żąda)</u>
          <u xml:id="u-14.4" who="#SKasznica">Ale w każdym razie to jest przekroczenie, ścigane nie przez stronę prywatną wyłącznie.</u>
          <u xml:id="u-14.5" who="#SKasznica">Następnie p. s.Woźnicki podał trzeci powód, że bądźcobądź rola s. Nowaka była tylko fikcyjna, że w gruncie rzeczy dawał on tylko swoje nazwisko, ale naprawdę, kto inny był redaktorem, kto inny był odpowiedzialny, a nie s. Nowak. Jednak my nie możemy inaczej się na to zapatrywać, tylko uważać za odpowiedzialnego, tego, kto jest podpisany. Z chwilą, kiedy on swój podpis kładzie na piśmie i kiedy artykuł nie jest podpisany, nikt inny nie może być odpowiedzialnym, jak tylko redaktor, który podpisuje czasopismo.</u>
          <u xml:id="u-14.6" who="#SKasznica">Wreszcie był jeszcze jeden argument użyty w przemówieniu p. s. Woźnickiego, mianowicie, że to nie jest żaden kryminał, że p. Nowak może zasiadać z nami na jednej ławie, że p. Nowak czci nie utracił. Ale przecież, jeśli człowiek staje przed sądem, to niema w tem żadnego wstydu, ja nie widzę w tem żadnej ujmy dla człowieka i on może z takim samym spokojem z nami zasiadać, jeśli stanął przed sądem i wytłumaczył się z zarzutów. Prosiłbym więc, żeby tego uczuciowego apelu nie używać, bo on tutaj nie powinien być stosowany.</u>
          <u xml:id="u-14.7" who="#SKasznica">Z tych wszystkich powodów uważam argumenty p. s. Woźnickiego za nieprzekonywujące i mimo, że p. s. Szczeponik dość ujemnie wyraził się o kwalifikacjach intelektualnych, tych, którzy mogliby głosować za takim wnioskiem, pozwolę sobie prosić o uchwalenie wniosku większości Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Proszę Senatorów, którzy są za wnioskiem Komisji Regulaminowej, żeby s. Nowaka wydać, żeby wstali. Mniejszość — wniosek odrzucony. Zatem s. Nowak nie zostanie wydany.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do nr. 4 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej i Prawniczej, w przedmiocie udzielenia Ministrowi Skarbu upoważnienia do regulowania w drodze rozporządzeń obrotu pieniężnego z krajami zagranicznemu oraz obrotu obcemi walutami.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca s. Karpiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#SKarpiński">Ustawa, którą mam zaszczyt przedstawić Wysokiemu Senatowi w imieniu Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu, jest właściwie tylko prolongowaniem ustawy, której termin już minął w końcu ubiegłego roku. Dwa miesiące już właściwie Minister Skarbu nie ma prawa do wydawania rozporządzeń w dziedzinie walutowej, gdyż termin ważności ostatniej ustawy upłynął z końcem ub. r. Wobec tego ta sprawa powinna być jak najszybciej zdecydowana, jeśli ciała ustawodawcze uznają, że takie uprawnienia dla Ministra są potrzebne i konieczne.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#SKarpiński">Pierwszy raz podobną ustawę ramową otrzymał Minister Skarbu już w lipcu 1920 r. na jeden rok. Następna ustawa była wydana w lipcu 1921 r., wreszcie trzecia w grudniu 1921 r. i, jak powiedziałem, ważność jej skończyła się w końcu r. ub.</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#SKarpiński">Sejm w ustawie wniesionej obecnie, identycznej z poprzedniemi ustawami a drobnemi bardzo tylko wyjątkami, wprowadził kilka zupełnie słusznych poprawek redakcyjnych i dwie poprawki rzeczowe. Mianowicie w art. 4, w którym mowa, że za przekroczenia przepisów dewizowych może być wymierzana kara do lat 5 więzienia i grzywna do 10.000.000 mk., Sejm podniósł grzywnę do 100.000.000 mk. Otóż Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu uznała te poprawki ze celowe i wnosi: aby cały projekt w redakcji, w jakiej pp. senatorom został złożony, został zatwierdzony bez zmian.</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#SKarpiński">Żeby przekonać się do czego ta ustawa zmierza, trzeba wiedzieć jakie rozporządzenia na mocy tej ustawy zostały przez p. Ministra Skarbu wydane. Te rozporządzenia dość liczne, zamieszczone w „Dzienniku Ustaw”, zmierzają jednakże do kilku głównych punktów. Pierwszy punkt ogranicza kategorię ludzi, którzy mogą najmować się kupnem i sprzedażą pieniędzy zagranicznych. Mianowicie tylko instytucje finansowe, działające na mocy ustawy, lub na mocy specjalnego pozwolenia Ministerstwa Skarbu, mogą zajmować się kupnem i sprzedażą walut zagranicznych. Przytem te instytucje dzielą się na dwie kategorie: pierwszą kategorię stanowią banki akcyjne, które w przepisach dewizowych nazywają się bankami dewizowemu. Mają one prawo zarówno kupowania walut zagranicznych, jak i sprzedawania ich publiczności.</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#SKarpiński">Druga kategoria, to są komisjonerzy dewizowi, którzy mają prawo kupowania walut zagranicznych od publiczności, jednakże sprzedawania tych walut publiczności nie mają prawa, jeżeli zaś [tekst nieczytelny w pliku PDF] sprzedać, to mogą to zrobić przez bank dewizowy, mogą też sobie odstępować wzajemnie.</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#SKarpiński">Ważnym też jest punkt: komu banki dewizowe mogą sprzedawać waluty zagraniczne? Mogą sprzedawać każdemu, lecz tylko na potrzeby gospodarczo uzasadnione. Więc jeżeli ktoś chce kupić przekaz i wysłać go do jakiegoś banku zagranicznego, ażeby tam umieścić te pieniądze na rachunek swój w banku zagranicznym, i czerpać dochody z tych pieniędzy, to nie jest to potrzeba gospodarcza i na taką potrzebę żaden bank sprzedać ani czeku, ani bankrutów zagranicznych nie może. Jeżeliby ktoś chciał kupić przekaz na sprowadzenie powiedzmy kosztownego futra czy fortepianu, na swój własny użytek, to to również nie jest potrzeba gospodarcza i bank powinien odmówić sprzedaży obcej waluty. Natomiast na potrzeby gospodarczo uzasadnione, a więc, jeżeli przemysłowiec chce sprowadzić surowiec, jeśli kupiec chce sprowadzić jakiś towar, to na te potrzeby banki mogą sprzedawać dewizy. Następnie nie wolno jest lombardować walut zagranicznych, czyli bankom nie wolno udzielać żadnych pożyczek na nie. Zastawianie pieniędzy zagranicznych i przekazów zagranicznych w bankach jest zakazane. Następnie nie wolno wywozić bez specjalnego na to pozwolenia ani walut zagranicznych, ani papierów procentowych, ani papierów dywidendowych. Jak Panowie widzą, są to wszystko rozporządzenia natury policyjnej, które dla podniesienia naszej waluty mają niezmiernie małe znaczenie; tak dalece małe, że już przed rokiem, w ostatnich miesiącach urzędowania p. Michalskiego, było zdecydowane znieść te wszystkie rozporządzenia, jako nie prowadzące do żadnego rezultatu, a pozostawić jedynie tylko punkt słuszny, mianowicie punkt, zabraniający zastawu walut zagranicznych, ponieważ jest to zupełnie jasne, że przez zastaw ułatwia się spekulowanie na kursie waluty zagranicznej i prowadzi do obniżenia kursu naszej marki. Jednakże pomimo, że takie ustawy, tak samo, jak w dziedzinie administracyjnej ustawy, paszportowe, czy meldunkowe uważane są przez społeczeństwo za zupełnie bezcelowe, rządy bardzo sobie z tego dużo robią i widzimy, że we wszystkich nieomal krajach, po wojnie, podobne przepisy dewizowe istnieją i żaden minister skarbu nie chce się tych rzeczy wyzbyć. Powiedziałem, że rozporządzenia o policyjnym charakterze nie mają żadnego znaczenia dla podniesienia i utrzymania kursu waluty danego kraju; to widać nawet z doświadczenia, z przykładów historii co do wszelkich wielkich reform walutowych, że ministrowie dawniej, przed wojną, do takich policyjnych, administracyjnych czysto rozporządzeń nie uciekali się, tylko zawsze starali się oddziaływać na walutę czynnikami par excellence gospodarczemi, skarbowemu. A więc, jeżeli stan waluty jest ściśle związany ze stanem budżetu i bilansu, to przedewszystkiem starali się oddziaływać na ten budżet. Dopiero, jeśli przy istnieniu zupełnie odpowiednich momentów gospodarczej natury są jakieś objawy szkodliwej spekulacji, wówczas uznawali zawsze, że najlepszy środek to jest kontrmina. Cały świat finansowy w Europie pamięta znakomitą taką kontrminę, jaką minister skarbu rosyjski Wyszniegradski zarządził, ażeby przerwać bardzo szkodliwą spekulację na rubla rosyjskiego, jaka się odbywała w Berlinie. Kiedy berlińscy spekulanci zaczęli sprzedawać olbrzymie sumy rublowe na termin, nie mając tych rubli u siebie, czyli sprzedawać in blanco, wówczas minister rosyjski za pośrednictwem swoich ajentów skupował te wszystkie sprzedawane sumy, a kiedy termin przyszedł, zażądał spłaty gotówką, nie chcąc przedłużyć terminu i doczekał się momentu, kiedy ci wszyscy spekulanci, wielcy bankierzy berlińscy, musieli przyjść do niego i rozmawiać z nim w takim języku i w takim tonie, w jakim on chciał. Ten jednak środek okazał się najzupełniej skuteczny i przeszkodził obniżaniu się rubla. Ale powiadam, był moment już odpowiednio dojrzały, moment natury skarbowej, moment gospodarczy i budżetowy. Nie chciałbym być fałszywie zrozumiany, i nie znaczy to wcale, ażeby teraz droga interwencji Ministerstwa Skarbu w dziedzinie walutowej, droga kupowania lub sprzedawania walut miała być skuteczna. Przeciwnie, jestem zdania, że obecnie polityka interwencyjna Ministerstwa Skarbu jest w wysokim stopniu bezcelowa, jest to polityka, która prowadzi do zaprzepaszczenia wielkich sum pieniędzy bez najmniejszego rezultatu dla waluty, że tego momentu właściwego jeszcze niema, przy którym dopiero interwencja giełdowa może okazać się skuteczną.</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#SKarpiński">Powtarzam jednak, że Ministerstwo Skarbu życzy sobie, aby mieć w ręku te upoważnienia, dlatego Komisja Skarbowo-Budżetowa jednogłośnie postanowiła przedstawić Wysokiemu Senatowi do przyjęcia projekt tej ustawy w redakcji, przedstawionej przez Sejm, jednakże zwraca uwagę Ministrowi Skarbu na to, że rozporządzenia te nie są dotychczas należycie wykonywane, a zatem rozporządzenia nowe, które wyjdą na podstawie tej ustawy, którą dziś zatwierdzimy, winny być zredagowane tak, ażeby nie dawały pola do nieporozumień, zwłaszcza takich, o jakich w ostatnich czasach słyszeliśmy, które sprowadziły najzupełniej nieprawne rewizje, aresztowania, zabieranie nawet nie walut zagranicznych, lecz złota i srebra, które zupełnie temi przepisami nie są objęte, słowem, które doprowadziły do aresztowania na Pomorzu dyrektorów banków ludowych i naturalnie, po paru dniach, do wypuszczenia ich z przeproszeniem, że stało się to dzięki nieporozumieniu. Żeby natomiast p. Minister Skarbu istotnie, dzięki tym rozporządzeniom, mógł przeciwdziałać wielkiej spekulacji na zniżkę naszej marki, żeby mógł przeciwdziałać przemytnictwu, które się odbywa na wielką skalę, jednakże nie utrudniając życia ludziom spokojnym, którzy nic z tem wspólnego nie mają. Więc winny ustać wszelkie masowe rewizje, odbywane na pograniczu gdańskiem wśród publiczności, dążącej do wybrzeża morza polskiego, gdyż wiemy, na jakie przykrości narażeni są tam wszyscy pasażerowie przez masowe rewizje, wysiadanie nocą z wagonów i t. p., to postępowanie winno być przerwane, natomiast winna być skierowana uwaga na właściwą działalność zawodową przy przemytnictwie i stałem przeciwdziałaniu rozporządzeniom Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#SKarpiński">Rozumiemy to doskonale i Komisja Skarbowo-Budżetowa zdawała sobie sprawę, że wobec konwencji polsko-niemieckiej z maja 1922 r., zawartej w Genewie, nie da się zupełnie przerwać przywozu naszych papierów wartościowych, walut zagranicznych i marek polskich przez Katowice. W myśl tej konwencji oddziały banków niemieckich, mieszczące się w polskim Śląsku, mają prawo bez najmniejszej trudności porozumiewania się ze swojemi siedzibami w Berlinie i odwrotnie.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#SKarpiński">Ten punkt konwencji musiał być postawiony, ponieważ w interesie naszym leżało, żeby przedsiębiorstwa przemysłowe na Górnym Śląsku, dotychczas finansowane przez banki niemieckie, nadal tej opieki finansowej pozbawione były, i oczywiście, w tym celu musiały mieć możność porozumiewania się, komunikowania się bez żadnych trudności ze swojemi głównemi siedzibami w Berlinie. Więc rozumie się, że dzięki tej konwencji powstała wielka furtka, przez którą mogą być przemycane olbrzymie sumy. Jednak zwracani na to uwagę, że Ministerstwo Skarbu, na skutek upoważnień dewizowych, zorganizowało liczne organy kontroli nad wykonaniem tych przepisów dewizowych, mianowicie, są specjalne delegatury dewizowe, rozmieszczone w 9 punktach kraju i te właśnie organy powinny wysilić swą działalność, aby przeciwdziałać nadużyciom; powinny wysilić swą działalność przedewszystkiem w tym kierunku, żeby wiedzieć, kto się zawodowo temi rzeczami trudni. Tak znowu wielu zawodowych przemytników niema, żeby specjalne organy ministerialne, powołane w tym celu, nie miały poznać gruntownie ich charakteru działalności, szkodliwej dla Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#SKarpiński">Ściśle wskazać Komisja Skarbowo-Budżetowa nic może jakiego rodzaju zarządzenia mają być dane a to dlatego, że mimo dwuletniej działalności tych organów, powołanych do przestrzegania przepisów dewizowych, działalność ich jest nam zupełnie nieznana. Dlatego Komisja Skarbowo-Budżetowa, uchwalając w całości projekt nowej ustawy, prosi jednocześnie Senat, aby zechciał przyjąć rezolucję następującej treści: „Senat zwraca się do p. Ministra Skarbu o złożenie szczegółowego sprawozdania z działalności organów Ministerstwa, powołanych do przestrzegania, aby przepisy dewizowe były wykonywane”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#Marszałek">Głos ma P. s. dr. Adam.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#SAdam">Wysoki Senacie! W imieniu Komisji Prawniczej, która również niniejszy projekt ustawy rozpatrywała, mam zaszczyt i obowiązek powiedzieć parę słów, które odnoszą się nie tylko do celowości tego projektu ustawy, ale także mają charakter, powiedziałbym, natury formalno-prawnej.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#SAdam">Celowość tej ustawy, która jest niczem nowem, jak już wspomniał sprawozdawca Komisji Skarbowo-Budżetowej, albowiem już po raz czwarty przychodzi przed ciało ustawodawcze, w brzmieniu mniej więcej identycznem, celowość tej ustawy jednakże spotkała się z krytyką ludzi fachowych, którzy z praktycznem jej wykonaniem mają do czynienia. Nie będę wchodził w szczegóły, pozwolę sobie jednakże nadmienić, że ustawa ta, zawierająca bardzo wielkie upoważnienia dla Ministra Skarbu, wprowadza pewne rzeczy nowe, które wprawdzie także były w niektórych z poprzednich ustaw tego rodzaju zawarte, lecz nie wykonywane. Mianowicie, ustawa daje upoważnienie Ministrowi Skarbu do regulowania rozporządzeniami wykonawczemu nie tylko obrotu dewizami i walutami obcemi, nie tylko handlu niemi, tranzakcjami, ale także samego posiadania walut obcych. Wolno więc będzie Ministrowi Skarbu pewnego dnia zabronić posiadania wogóle walut obcych każdemu obywatelowi Państwa pod bardzo srogiemi karami; sankcje karne są tu bardzo poważne. Jest tylko pewien drobny ustęp w art. 2, mianowicie, drugi ustęp, który osłabia nieco ostrze tego przepisu, a który powiada, że: „Przepis powyższy nie stosuje się do posiadania walut zagranicznych i dewiz, co do których posiadacz udowodnił, że otrzymał je bezpośrednio z zagranicy w sposób legalny”.</u>
          <u xml:id="u-18.2" who="#SAdam">Jednak wobec tego faktu, że u nas waluty zagraniczne — mówię specjalnie o dolarach — są bardzo rozpowszechnione, są w posiadaniu licznych rzesz obywateli, mas włościańskich, tego rodzaju określenie w ustawie i połączenie, jak powiedziałem, z poważnemi sankcjami karnemi, może narazić najniewinniejszych ludzi na bardzo przykre konsekwencje już z tytułu tenoru tej ustawy. Bo każdy, kto będzie posiadał chociażby drobną ilość waluty obcej, będzie musiał wykazać się w danym wypadku, że w sposób legalny otrzymał ją z zagranicy; będzie to musiał uczynić na wypadek zadenuncjowania, które w tym wypadku na podstawie niniejszej ustawy ma być specjalnie premiowane. Ta rzecz była rozpatrywana na komisji skarbowej i prawniczej i zwracano uwagę, mojem zdaniem słusznie, że tego rodzaju brzmienie ogólne, które, gdyby było ściśle ad literam stosowane, mogłoby doprowadzić do najrozmaitszych porachunków osobistych, bardzo przykrych materialnie dla osób interesowanych, które zresztą na tę nieprzyjemność — skądinąd uzasadnioną — nie zasługują. O ile chodzi o premiowanie osób, denuncjujących posiadaczy obcych walut, czy też innego człowieka, który się dopuścił przestępstwa przeciw niniejszej ustawie, to rozumielibyśmy to bardzo dobrze, gdyby tu chodziło o premiowanie tych, którzy denuncjują, którzy wskazują rządowi przemytników walutowych, t. j. tych, którzy popełniają największą zbrodnię pod tym względem. A dzieje się to notorycznie, w biały dzień, mimo ustaw, które dotychczas obowiązują.</u>
          <u xml:id="u-18.3" who="#SAdam">Zwracam uwagę, że brzmienie ustawy w art. 3 jest tak ogólne, że poza samemi denuncjacjami przemytnictwa walutowego, może mieć zastosowanie w najrozmaitszych innych kwestiach, a szczególnie może być niebezpieczne, gdyby było stosowane do posiadania walut obcych. Wprawdzie zastępca Ministra Skarbu oświadczył wczoraj w Komisji Skarbowej, że to premiowanie będzie stosowane specjalnie i szczególnie do przemytnictwa walutowego, jednakże, biorąc rzecz zasadniczo, trzeba stwierdzić, że ustawa więcej znaczy, aniżeli oświadczenia jednostki, chociażby nie wiedzieć jak poważnej, bo jednostki mogą się zmieniać, ustawa zaś statuuje rzeczy na pewien czas; niebezpieczeństwa te, mimo oświadczenia przedstawicieli Rządu, nie znikały.</u>
          <u xml:id="u-18.4" who="#SAdam">Ale jeśli wspominam wątpliwości, które się pod względem celowości i merytorycznych postanowień tej ustawy nasuwają, to nie to jest głównym powodem mego przemówienia.</u>
          <u xml:id="u-18.5" who="#SAdam">W Komisji Prawniczej zastanawialiśmy się nad tem, że jest to poraź czwarty wniesienie ustawy ramowej, która z jednej strony daje bardzo wielkie upoważnienia Ministrowi Skarbu, upoważnienia nawet nieokreślone ściśle w tej ustawie, która nie wylicza wyczerpująco tych deliktów, które są przewinieniami w rozumieniu tej ustawy.</u>
          <u xml:id="u-18.6" who="#SAdam">Ustawa ta daje możność stwarzania nowych pojęć prawnych w rozporządzeniu wykonawczem Ministerstwa Skarbu, więc z jednej strony daje bardzo wielkie upoważnienie Ministrowi Skarbu, jako władzy wykonawczej, z drugiej zaś przedłuża właściwie ten stan prowizoryczny, jaki istnieje od lat 3, to jest od chwili wydania pierwszej ustawy ramowej z lipca 1920 r.</u>
          <u xml:id="u-18.7" who="#SAdam">Nie chcę poruszać teraz kwestii zasadniczej, czy wogóle jest pożądane, żeby drogą delegacji ciała ustawodawcze zrzekały się swych praw na rzecz władzy wykonawczej. Nie chcę poruszać tej sprawy, żeby nie być posądzanym, że z punktu widzenia politycznego niniejsze uwagi swoje przytaczam.</u>
          <u xml:id="u-18.8" who="#SAdam">W Komisji Prawniczej, mimo wszelkich zastrzeżeń i mimo wszelkich krytyk, postanowiliśmy głosować za tą ustawą, ponieważ chodzi nam o to, żeby nie utrudniać Ministerstwu Skarbu walki ze złem, z przemytnictwem i z nielegalnym handlem walutami i dewizami. Skoro Minister Skarbu tak wielką wagę przykłada do tego, uważaliśmy, że nie należy utrudniać tej walki, przeciwnie — ułatwiać; uwagi moje wypowiedziałem tylko z obowiązku, jako członek ciała ustawodawczego.</u>
          <u xml:id="u-18.9" who="#SAdam">Natomiast chcę zwrócić uwagę na pewne rzeczy natury więcej formalno-prawnej, pewne zastrzeżenia i uwagi z punktu widzenia racjonalności systemu ustawodawstwa. Jak wspomniałem, jest to już czwarta ustawa ramowa, która nadaje ministrowi prawo drogą rozporządzeń, regulować cały obrót handlu dewizami. Przez lat trzy już tego rodzaju ramowe ustawy istnieją i na podstawie ich pojawił się szereg rozporządzeń wykonawczych niezupełnie jasnych, czasem ze sobą sprzecznych, bo ta sprzeczność musiała powstać stąd, że ministrowie skarbu zmieniali się, a nie zawsze poglądy wszystkich ministrów skarbu na daną kwestię były jednakowe, więc każdy oczywiście w rozporządzeniu swoim poglądom chciał dać wyraz. Ten stan prowizoryczny stał się poprostu nieznośny nie tylko dla ogółu publiczności, którą bądź co bądź przepisy tego rodzaju dotykały, ale wogóle stał się nieznośny dla tych, którzy z prawem, jako takiem, mają kontakt bezpośredni, a mianowicie dla świata prawniczego: adwokatów i sędziów, którzy czasami istotnie wśród tej powodzi najrozmaitszych rozporządzeń orientować się nie potrafili. To jest stan niezdrowy, który może doprowadzić do chaosu, który nigdy nie jest zdrowy, a z którego skorzystają zwykle żywioły niekoniecznie uczciwe.</u>
          <u xml:id="u-18.10" who="#SAdam">To jest jedna rzecz. Druga uwaga nasuwa się z samej treści tych przepisów, które ustawa niniejsza zawiera. Wspomniałem już poprzednio, że ustawa daje Ministrowi Skarbu szereg uprawnień, ale w samej treści swojej nie wylicza tych uprawnień, tylko daje mu możność stwarzania dla siebie nowych uprawnień. W art. 2 czytamy: „Rozporządzenia, wymienione w art. 1, dotyczyć mogą w szczególności warunków posiadania, nabywania i gromadzenia walut zagranicznych” i t. d. „W szczególności”, a wiec poza temi szczególnemi wyliczeniami uprawnień Minister Skarbu może uznać za potrzebne nowe rozporządzenia, dotyczące nowej materii, oczywiście objętej tą ustawą ramową. W dalszym ciągu znowu zwrot, który potwierdza tę wątpliwość, iż p. Minister Skarbu ma prawo wydawania innych rozporządzeń: „...dotyczących warunków posiadania, nabywania i gromadzenia walut zagranicznych i dewiz, dysponowania, lombardowania i innych obrotów niemi”. Inne obroty niesformułowane, nieokreślone należycie. To określenie znowu oddaje się w ręce Ministra Skarbu, dając mu możność tworzenia nowych pojęć prawnych. To nie jest rzeczą obojętną wobec bardzo poważnych, sankcji karnych, jakim są połączone przewidziane przez tę ustawę przestępstwa, polegające na przekroczeniu rozporządzeń ministerialnych. Sankcje karne są wysokie, są połączone z pięcioletniem więzieniem, z bardzo wysoką, zresztą słusznie przez Sejm podniesioną, grzywną, wreszcie z konfiskatą części majątku. Niebezpieczeństwo zasadnicze leży w tem, że sankcje karne są połączone z przestępstwami, których wyczerpująco ustawa nie wymienia, a które mogą być, jako nowe pojęcia prawne, stwarzane przez Ministra Skarbu.</u>
          <u xml:id="u-18.11" who="#SAdam">Otóż taki stan rzeczy jest właściwie zasadniczo niedopuszczalny w państwie praworządnem, albowiem do stwarzania pojęć prawnych jest powołany przedewszystkiem minister sprawiedliwości, a nie minister skarbu.</u>
          <u xml:id="u-18.12" who="#SAdam">Jeżeli te uwagi uczyniłem w imieniu Komisji Prawniczej, to zastrzegam się poraz wtóry nie z tego powodu, jakobyśmy byli przeciwni uchwaleniu tej ustawy. Komisja Prawnicza, przedyskutowawszy bardzo krytycznie postanowienia tej ustawy, postanowiła jednak głosować za nią z tych powodów, o których wspomniałem, mianowicie, aby nie utrudniać Ministerstwu Skarbu wprowadzenia w życie tych postanowień i przepisów, które uzna za właściwe dla walki z niezdrową spekulacją walutową, a w szczególności dla walki z przemytnictwem walut, które jest, jak wspomniałem, poprostu rakiem, toczącym nasz organizm gospodarczy i finansowy.</u>
          <u xml:id="u-18.13" who="#SAdam">Jeżeli te zastrzeżenia uczyniłem, to nie dlatego, ażeby w imieniu Komisji Prawniczej wnosić rezolucję, ale by wyrazić nadzieję, że ta ustawa ramowa, którą mamy w tej chwili uchwalić, będzie ostatnią ustawą ramową...</u>
          <u xml:id="u-18.14" who="#komentarz">(Na prawicy: Słusznie!)</u>
          <u xml:id="u-18.15" who="#SAdam">...że posłuży Ministerstwu Skarbu między innemi do tego, aby zebrać doświadczenia — które oczywiście Rząd już ma z okresu trzechletniego obowiązywania tego rodzaju ustaw ramowych — i użyć ich, jako materiału do przedłożenia ciałom ustawodawczym przed upływem terminu niniejszej ustawy ramowej, nie jako projektu nowej ustawy ramowej, ale jako projektu ustawy normalnej, któraby w sposób wyczerpujący i definitywny zawierała cały materiał prawny, objęty temi ustawami.</u>
          <u xml:id="u-18.16" who="#SAdam">W imieniu Komisji Prawniczej wyrażam tę nadzieję i w tej nadziei oświadczam, że będziemy głosowali za projektem, uchwalonym przez Komisję bez zmian.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Banaszak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#SBanaszak">Proszę Panów, do cennych uwag p. dr. Adama pozwalam sobie, jako członek Komisji Prawniczej, przedstawić Wysokiemu Senatowi jeszcze kilka punktów. Zwracam się przytem do Rządu, że nasze ustawodawstwo.</u>
          <u xml:id="u-20.1" who="#komentarz">(Głos: Rząd się nie dowie, bo jest nieobecny).</u>
          <u xml:id="u-20.2" who="#SBanaszak">Rząd się o tem dowie, bo przypuszczam, że Rząd czyta gazety.</u>
          <u xml:id="u-20.3" who="#SBanaszak">Nasze ustawodawstwo, jak słusznie zaznaczył Marszałek Senatu, cierpi na jeden kardynalny błąd: Jest za płodne. Mamy za dużo ustaw. Gdy przejrzymy „Dziennik Ustaw”, to niema poprostu miesiąca, żeby nie przyszła jakaś nowela, jakaś zmiana. Ciągle się czyta o jakiejś ustawie o drożdżach, o akcyzach na alkohole, o kotłach parowych, co chwilę wnosi się nowe ustawy aptekarskie, inne taksy itp. Szkoda, doprawdy, tego papieru, tyle pracy, tego wysiłku, tej całej roboty. Powinniśmy raz skończyć z tym systemem: nie robić za dużo ustaw, za dużo nowel, bo wszelka pod tym względem za wielka płodność jest demoralizująca. Ustaw nie powinno być dużo. Ustaw musi być mało, ustawy muszą być spiżowe, muszą być czemś świętem, że tak powiem, bo jak jest za dużo ustaw, to nawet prawnik ich nie może szanować, a lekceważy je publiczność. Widzieliśmy to z tych setek ustaw podczas wojny np. w państwie niemieckiem. Takich ustaw nie respektuje obywatel, jeśli dziś ustawa brzmi tak, a za dwa miesiące inaczej. To jest demoralizacja. Z tem trzeba nareszcie skończyć.</u>
          <u xml:id="u-20.4" who="#SBanaszak">Dzisiaj widzimy starą znajomą ustawę walutową już po raz czwarty. Zupełnie te same zwroty, te same paragrafy. A znowu zniewala nas ów już prawie że za często powtarzający się zwrot o „koniecznościach państwowych”. W Komisji Prawniczej Senatu musieliśmy znów wobec „konieczności państwowej” powiedzieć: będziemy głosowali za tą ustawą. Ale mamy bardzo poważne zastrzeżenia. Oby nareszcie Rząd jeżeli projektuje ustawę, namyślił się dobrze, oby ją tak opracował, żeby jej nie trzeba za dwa lub trzy miesiące zmieniać.</u>
          <u xml:id="u-20.5" who="#komentarz">(Głosy: Brawo)</u>
          <u xml:id="u-20.6" who="#SBanaszak">Niestety, trzeba ustawy także dlatego zmieniać, że pieniądz spada. Dlatego radziłbym ustawodawcy, żeby, kiedy się rozchodzi o sankcje karne, powiedział: grzywna będzie wynosiła tyle znaków polskich, ile to uczyni franków szwajcarskich. Wtedy raz na zawsze sankcja będzie stała i nie będzie trzeba robić noweli.</u>
          <u xml:id="u-20.7" who="#SBanaszak">Słusznie powiedział kolega dr. Adam, że nawet świat prawniczy nie może się w takich ustawach orientować. Faktycznie. Prawnik musi mieć specjalnego-sekretarza, który prowadzi szczegółową kartotekę, aby we wszystkich pytaniach z dziedziny gospodarczej, społecznej, prawnej można wogóle poszukać odpowiedniej ustawy. Wytwarza się niechęć u sędziów, adwokatów, niechęć u prokuratorów. Prokurator na taką ustawę nie patrzy już z tym respektem, z jakim powinien każdy prawnik patrzeć na ustawę, lecz lekceważy ją, akty odkłada, bo on nie ma czasu, on musi się zająć sprawami aresztanckiemi. Skutek jest ten, że ustawa jest na papierze, a kilkadziesiąt tysięcy spraw leży niezałatwionych rok, dwa lata, trzy lata.</u>
          <u xml:id="u-20.8" who="#komentarz">(Głos: Ad calendas grecas)</u>
          <u xml:id="u-20.9" who="#SBanaszak">Słusznie!... Pieniądze skonfiskował urząd walki z lichwą na podstawie ustawy o przemytnictwie. Tych pieniędzy odnaleźć nie można, i przychodzą procesy o odszkodowanie na Generalną Prokuratorię. Są to stosunki nieznośne. Demoralizuje się stróża prawa, a demoralizuje się w wyższym stopniu społeczeństwo. Wszelkie ustawy o przemytnictwie środków spożywczych, czy o przemytnictwie walut będą i zostaną ustawami na papierze, jeżeli nie będzie egzekutywy. Ja sobie po ustawie przedłożonej Senatowi nic dla naprawy skarbu nie obiecuję. Niestety! ona zostanie ustawą na papierze. Z kilkoletniej praktyki, jako adwokat, nie mogę przytoczyć wypadków, gdzieby sądy zasądziły grubych wagonowych przemytników. Ale znam przypadki, które tylko ludność niepotrzebnie drażnią, gdzie się chwyta małych przestępców, którzy zanoszą znajomym, a nawet krewnym za granicę parę funtów masła lub mendel jajek. To niepotrzebne wywoływanie zniechęcenia u ludności biedniejszej także nie przyczynia się do poszanowania ustaw i władz. Małych się wiesza, grubych się puszcza.</u>
          <u xml:id="u-20.10" who="#SBanaszak">Ponadto ustawa wprowadza banki dewizowe. To są przywileje dla banków. Właśnie te banki dewizowe robią specjalne interesy. Bo wiemy jak jest, gdy ktoś potrzebuje waluty zagranicznej. On jej odrazu nie dostaje, on musi poczekać co będzie i jak będzie wpierw na giełdzie, kiedy bank mu te pieniądze da. Bank dewizowy spekuluje, robi na mocy swego przywileju, jako bank dewizowy, specjalne zarobki, nieraz ze szkodą dla interesentów. Banki dewizowe i specjalni komisarze dewizowi nie uratują Skarbu. Mnie chodzi przedewszystkiem o to, że tu pod okiem wszystkich władz, pod okiem Ministra Sprawiedliwości, Ministra Spraw Wewnętrznych, że pod okiem Ministra Skarbu i policji w niektórych miastach dokonują się rzeczy horrendalne. Co nam pomoże piękna ustawa o bankach dewizowych na papierze, jeżeli nie mamy egzekutywy — a przedewszystkiem — jeżeli nie znajdzie się ani minister, ani policja, którzy położą rękę na wszystkie pokątne banki, spelunki, na tę czarną giełdę, gdzie każdy — co nie jest tajemnicą — może za polskie marki kupić tyle dolarów, ile mu się podoba?!</u>
          <u xml:id="u-20.11" who="#SBanaszak">Co nam pomoże cała ustawa, jeżeli Rząd patrzy, jakby niewidomy na tę okoliczność, że każdy za markę polską może tam kupić tyle dolarów, ile mu się podoba? I to właśnie deprecjonuje naszą walutę. Tu leży ta gangrena, tu nas toczy rak! Zwracam się do Rządu, aby energicznie wystąpił przeciw tym manipulacjom, które gubią Skarb.</u>
          <u xml:id="u-20.12" who="#SBanaszak">Senat proponuje uchwalenie rezolucji — dobrze. — Ale ta rezolucja nie zbawi nas. Będzie znów dużo pisaniny, wielkie statystyczne zestawienia. Urzędnicy zajmuj się wtedy pracą teoretycznej wartości — a skutek będzie nierealny. Statystyką nie naprawimy Skarbu. Ściągać trzeba podatki dochodowe. Statystyka, to praca nieprodukcyjna, a inne sprawy ważniejsze będą leżały niezałatwione. Przypuszczam wreszcie, że ustawa będzie ostatnią ustawą ramową. Niech Rząd przyjdzie nareszcie z ustawą ramową we wszystkich detalach przemyślaną, z dobrą konstrukcją prawniczą, z ustawą, która będzie odpowiadała wymogom prawniczym, ale także wymogom gospodarczym i społecznym — a przedewszystkiem z ustawą w praktyce przeprowadzalną, bo wszelkie ustawy które są na papierze, to są ustawy, które wprowadzają nieład, nieposzanowanie i nierząd.</u>
          <u xml:id="u-20.13" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#Marszałek">Głosu nikt więcej nie żąda. Panowie referenci rezygnują z głosu. W takim razie stawiam pod głosowanie wniosek Komisji. Proszę Panów Senatorów, którzy są za przyjęciem ustawy bez zmiany, aby wstali. Stoi większość, ustawa została przyjęta bez zmiany. O ile nie usłyszę protestu przypuszczam, że także i rezolucja p. referenta jest przyjęta. Nikt nie protestuje. Ten punkt porządku dziennego jest załatwiony.</u>
          <u xml:id="u-21.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do 5 punktu porządku dziennego. Dyskusja nad interpelacją s. Adama i tow. w sprawie zarządzeń p. Ministra Skarbu w dziedzinie monetarnej. Głos ma s. Szarski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SSzarski">Wysoki Senacie! Wniesiona interpelacja miała na celu wyjaśnienie i uspokojenie kół zaniepokojonych niewyraźnemi doniesieniami o niewyraźnych również zamierzeniach p. Ministra Skarbu. Dziedzina monetarna nie znosi niepokoju wogóle, cóż dopiero wtedy, kiedy w niej, jak dziś, panuje prawie delirium. Otwarcie debaty nad odpowiedzią jest nawet dzisiaj po upływie dłuższego czasu zupełnie usprawiedliwione, gdyż sprawa walutowa jest pierwszorzędną i dobrze jest, gdy czysto rzeczową przeprowadzi się o niej dyskusję, szczególnie w tej Izbie, która powołana jest przedewszystkiem do głębszego obejmowania zagadnień.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#SSzarski">Przedmiot należy według mego mniemania do zagadnień kardynalnych i jestem przekonany, że gdyby nasz ustrój pieniężny był zdrowym, wiele, a może wszystko stałoby u nas lepiej. Kwestia monetarna jest u nas dzisiaj już nie tylko pierwszym, ale śmiem powiedzieć — na razie jedynym problemem, po którego rozwiązaniu możemy dopiero kusić się o załatwienie innych. Dlaczego? Dlatego, ponieważ cała nasza ciężka bieda, a to prawie że na wszystkich polach, jest wynikiem niezdrowego pieniądza. Upadek moralności, upadek autorytetu, zanik poczucia obowiązku, pęd spekulacyjny, upadek oszczędności, wszystkie przewinienia od najlżejszych do najcięższych, oto skutki choroby pieniądza, który wyklucza wszelką uczciwą gospodarczą kalkulację i zmusza każdego do niezdrowej spekulacji. Jak można dzisiaj produkować i prowadzić handel, gdy cena uzyskana za produkt lub za towar sprzedany, już na drugi dzień, a nawet w godzinę po akcie dokonanym nie starczy na reprodukcję produktu, względnie na uzupełnienie składu?</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#SSzarski">Producent, jeśli chce produkować, musi z góry przy sprzedaży produktu liczyć się z zwyżką cen i surowców i płac i antycypować niejako przyszłą zwyżkę przy oznaczeniu ceny produktu. Przecież producent i kupiec żyć z czegoś muszą, co oczywiście wymaga dobitku zarobku. W takiej sytuacji handel i przemysł stają się hazardem i grą, która prowadzi do nadużyć, a nawet gdy jest uczciwą, demoralizuje producentów. Konsumpcja też z producentem prowadzi walkę i powołuje się na kolosalne zyski w handlu i przemyśle. Cyfra tych zysków kłuje istotnie w oczy, ale nie podobna uważać krytyk opartych na pozorach za słuszne. Gdy się bliżej tym kolosalnym cyfrom przypatrzymy, to przekonamy się, że wartość tych zysków t. j. ich siła nabywcza w cyfrach wyrażona, bardzo często niższą jest, niż siła nabywcza zysków przedwojennych.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#SSzarski">Któż przed wojną troszczył się o przedsiębiorstwo, czy to spółkę, czy też osobę fizyczną, która wykazywała zysk czysty 50 a nawet 100.000 koron lub marek! Ale dzisiaj tenże sam zysk wyraża się w cyfrze 400 milionów lub też w miliardzie, i zysk taki uważa się za podejrzane paskarstwo. A przecież zysk ten jest co do swojej siły nabywczej, t. j. wartości swojej taki sam, jak zysk 50 lub 100.000 marek przed wojną. Dobrze jest, gdy zyski te są takie same. Ale najczęściej tylko brzmią one wysoko, są zaś realnie niższe niż przed wojną, a mimo to są przedmiotem krytyki. Przedsiębiorstwa porządnie prowadzone nie są w stanie nawet przy tych napęcznieniach cyfr zysków pokryć amortyzacji, a więc zrobić to, co uczciwy kupiec robić musi. Wszyscy produkują i sprzedają po cenach odpowiadających wyższej wartości pieniądza, aniżeli wartość obowiązująca w chwili reprodukcji sprzedanych towarów, więc właściwie kalkulują i sprzedają za nisko — gorzka ironia wobec dzisiejszych cen. Gdyby zaś chciano kalkulować logicznie, t. j. po przyszłych cenach, to by się weszło w kolizję z ustawą. Uczciwy producent kalkuluje więc po cenach teraźniejszych i widzi jak kapitał jego topnieje. Takie to nonsensa rodzi dzisiejsza sytuacja.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#SSzarski">Przytoczę przykład cytowany dziś w wielu dziełach naukowych, oparty na stosunkach sowietów: Jest fabrykant gwoździ, który produkuje miesięcznie 4 skrzynki gwoździ, sprzedaje je według kalkulacji obecnej, a za cenę otrzymaną w następnym miesiącu potrafi wyprodukować tylko dwie skrzynki gwoździ. W trzecim miesiącu sprzedaje to dalej, ale już wyprodukuje 1 skrzynkę, w piątym miesiącu potrafi wyprodukować za uzyskaną bardzo wysoką cenę tylko parę tuzinów gwoździ, a w szóstym miesiącu, proszę Panów, za cenę uzyskaną potrafi wyprodukować tylko jeden gwóźdź, ten gwóźdź bierze, wbija do ściany i wiesza się na nim. To jest proszę Panów dzisiaj opowiastką, która w Rosji sowieckiej zdobyła sobie obywatelstwo, bo choć jest smutną, ale bardzo prawdziwą.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#SSzarski">Wszyscy oszałamiając się miliardami, w istocie ubożejemy, a nie mówię już o realności miejskiej, której właściciele nawet mimo oddłużenia stracili conajmniej połowę swego majątku, ale także wszyscy inni postradali często swoje mienie. Przemieniwszy bowiem swoje dobra na walutę krajową, a tę walutę na walutę obcą, gdyby chcieli zamienić swoje dobra na targu światowym na inne dobra, przekonaliby się, że za wynik tych transakcji otrzymaliby o wiele mniej, niż przed wojną. Przecież pierwszy lepszy Amerykanin, rozporządzający większym majątkiem, mógłby wykupić znaczną część naszego przemysłu, co przed wojną było wykluczone, t. zn. że, mierząc nasz dobytek jedynym miernikiem t. j. złotem, zubożeliśmy bezsprzecznie.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#SSzarski">Ale nie tylko pieniądz tracący na wartości jest niezdrowym. Przypatrzmy się innym krajom, gdzie istnieje t. zw. dobry pieniądz. Weźmy np. Czechy, gdzie kursuje tak wysoko ceniona korona czeska. Jest tam wprawdzie lepiej, ale nie jest dobrze, gdyż oddawna utyskują wszyscy na kryzys ekonomiczny. Istotnie i korona czeska, t. z w. dobra waluta jest pieniądzem chorym, gdyż ani niska wartość, ani wysoka wartość pieniądza nie jest dowodem zdrowia monety ale jej wartość stała. Dobry pieniądz, to nie pieniądz rosnący w wartości, a zły, to nie bezwzględnie tracący wartość. Zdrowy pieniądz, to pieniądz o stałej wartości. Tu tkwi sedno całego problemu, gdyż nie rozchodzi się o to, by pieniądz nabierał coraz większej wartości, tylko o to, by miał wartość stałą; gdy pieniądz traci wartość, wzbogaca się dłużnik, a ubożeje wierzyciel, gdy pieniądz rośnie w wartości, traci dłużnik, a wzbogaca się wierzyciel. I tu i tam niema żadnej kalkulacji; przy spadku wartości pieniądza producent nie wie, co liczyć, by się uchronić od straty, przy rosnącej wartości producent nie może sprzedawać, bo konsument chronić się chce od straty i wstrzymuje się od kupna. I tu i tam produkcja chroma, a nawet ustaje. Przy spadku pieniądza eksport ułatwiony, import utrudniony. Przy zwyżce pieniądza jest przeciwnie. Wszędzie jest nierównowaga i wewnątrz kraju i w stosunku do zagranicy. Dlatego to jedynymi ratunkiem jest stałość stabilizacja, która istniała przed wojną i była powodem zdrowego rozwoju. Stabilizacja, czyli jak wyraża się dzisiaj nauka, osadzenie wartości pieniądza krajowego na kotwicy, jest dzisiaj problemem wszechświatowym, którego trudność rośnie w miarę intenzywności zmian wartości pieniądza. Ponieważ zaś zwyżka wartości nigdy nie biegnie tak szybko, jak zniżka, zatem problem ten staje się najtrudniejszym w krajach o szybkiej dewaluacji, jak u nas. Jakim sposobem można doprowadzić do stabilizacji wartości pieniądza?</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#SSzarski">Na pytanie to odpowiedzieć można tylko po zbadaniu przyczyn zmienności wartości. Skąd to pochodzi, że pieniądz u nas ciągle traci wartość? Czy jest usprawiedliwiony taki spadek? Bilans płatniczy nic zdaje się tego usprawiedliwiać — zdaje się, że nowa teoria ma słuszność, że nie zły bilans jest powodem złego pieniądza, lecz zły pieniądz wywołuje zły bilans. Waluta eksportowa nie działa już kompensująca, dlatego, że wiara w usunięcie przyczyny gangrenizującej walutę, znikła. Nastało zupełne zwątpienie. Dziś wszyscy wiemy, co jest tego przyczyną, ale jeszcze przed trzema laty nie wszyscy ją znali.</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#SSzarski">Pieniądz rodzi się z obrotu gospodarczego. Jeśli go nie tworzy ten obrót, to pieniądz jest tylko pseudo-pieniądzem.</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#SSzarski">Ten sztucznie stworzony pieniądz przychodzi na targ, wykonywa swoje prawo, t. j. kupuje i robi konkurencję pieniądzom prawdziwym. Niszczy zatem ich wartość. Dziś siła kupna rozwadnia się i rozdrabnia na miliony, miliardy i biliony. Wskutek tego na każdy pojedyńczy pieniądz przypada coraz mniejsza ilość dóbr tak, że dziś pieniądz u nas posiada ledwo 1/9000 część swojej wartości. Winowajcą jest tutaj Państwo, które dzień w dzień wpuszcza do cyrkulacji miliardy nowych pieniędzy, one zaś niszczą wartość pieniędzy już istniejących. Jest to znana inflacja.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#SSzarski">Ale także i deflacja, to jest sztuczne zmniejszenie ilości pieniędzy, wskutek czego na każdy pieniądz wypada większa ilość dóbr, jest szkodliwa i niezdrowa, gdyż wywołuje zamieszanie i niepokój w gospodarstwie. W obu wypadkach widzimy, że ilość pieniędzy wpływa na ich wartość, i że ilość ta nie może być regulowaną sztucznie przez Państwo, ani przez nikogo, tylko przez naturalny obrót gospodarczy. Utrwalenie wartości pieniądza, to zerwanie wszelkiej łączności pomiędzy ilością pieniędzy a Państwem. Państwo podczas wojny musiało powiększyć ilość pieniędzy. Po wojnie nie powinno było tego czynić, a jeśli to robi i dzisiaj, to właściwie w sposób brutalny wywłaszcza społeczeństwo z dóbr.</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#SSzarski">Za to ponoszą nie tylko rządy ale i ciała prawodawcze odpowiedzialność, i dlatego problem walutowy, t. j. usunięcie Państwa od wszelkiej produkcji pieniędzy, to kategoryczny imperatyw, którego spełnienie jest pierwszym obowiązkiem rządu i ustawodawstwa. Zaprzestanie druku biletów pieniężnych nie jest rzeczą łatwą; wiemy, że rząd wydaje je z konieczności, ale niema żadnej kwestii, że można już było dawno strzaskać prasę drukarską, gdyby całą grozę inflacji było się pojmowało już przed laty i wtedy byłoby o wiele łatwiej naprawić sytuację niż dzisiaj, gdy inflacja zaraziła życie gospodarcze w zupełności. Niestety, zamiast do usunięcia inflacji wzięto się do innych problemów, które, chociaż w zasadzie słuszne i ważne, mogły były czekać na później, a przy zdrowym wtedy pieniądzu łatwiej byłyby załatwione. Dzisiaj usunięcie inflacji, t. j. zamknięcie emisji biletów jest problemem o wiele trudniejszym, środki zmierzające do usunięcia inflacji są identycznemu ze środkami usunięcia deficytu budżetowego, a więc znana recepta zwiększenia dochodów — zmniejszenia rozchodów. Ponieważ nie jesteśmy czarodziejami, więc i tę starą receptę przyjąć musimy.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#SSzarski">Zwiększenie dochodów jest rzeczą ważną, ale i tu jest miara. Wszelkie podwyższenia podatków prowadzą wówczas do celu, gdy nie przewyższają możności płatnika, inaczej wywołują niemoralność podatników i silne zapotrzebowanie kredytowe celem umożliwienia płacenia, a więc prowadzą do nowej inflacji, czyli nie prowadzą do celu. Podwyżka dochodów nie jest przedewszystkiem kwestią podwyżki stawki, ale raczej sprawiedliwego rozłożenia podatku na wszystkie warstwy; dalej wynalezienia nowych źródeł, przedewszystkiem energicznej percepcji istniejących danin i podatków. To łączy się z kwestią administracji, której chromanie jest także i przyczyną i skutkiem choroby pieniądza. Podatki powinny być takie, by je można stale percepować bez weksacji, a więc uchwytujące z łatwością obiekt, gdyż wtedy i — „fraus” jest mniejszą. Wielkiem źródłem to podatek pośredni. Również ważnym, a może nawet ważniejszym środkiem sanacji jest restrykcja wydatków. Państwo wmieszało się w nieswoje agendy podczas wojny, a w czasie pokoju jest zupełnie nieporadne. U nas nawet podczas pokoju rozszerzano agendy państwowe, szczególnie ingerencja Państwa w przemyśle i handlu jest zupełnie szkodliwa i obciąża budżet niepotrzebnie. Oszczędność, to nie tylko restrykcja wydatków, ale energiczna obrona przed nowemi wydatkami. Pod tym względem większa odpowiedzialność ciąży na ciałach ustawodawczych niż na rządzie. Drakońska djeta jest tu konieczna.</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#SSzarski">Ale mimo wszystkie te środki, w czasach tak silnej dewaluacji drożyzna oddziaływa natychmiast na kasę państwową. Dochody wpływają później, a gdyby je nawet miernie zwaloryzowano, usunięcie deficytu nie jest prawie możliwem. Mimo wszystkie starania Państwo będzie musiało uciekać się do prasy drukarskiej i choć w mniejszym stopniu pieniądz nie będzie miał stałej wartości.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#SSzarski">Pozostaje kredyt. Dopóki pieniądz nie ma stałej wartości, kredyt wewnętrzny jest wykluczony. Pozostaje jeszcze kredyt zagraniczny. Wprawdzie i ten kredyt, jak każdy inny, szuka stałej wartości pieniądza, to przecież interesy ekonomiczne zagranicy pozbawionej wskutek dewaluacji możności obrotu z krajami o złej walucie, przeważają tak dalece, że zagranica jest skłonna ponieść pewne ryzyko, jeżeli przypuszcza, że przez pomoc kapitałową potrafi uzdrowić dane rynki i przez to ożywić swój własny przemysł i handel. Tem się tłumaczą wypadki pożyczek zagranicznych, warunkiem jednakowoż takiej pomocy jest dokładne opracowanie planu samodzielnej sanacji budżetu i pewien wzgląd wierzyciela. Po spełnieniu tych warunków uważam pożyczkę zagraniczną za możliwą i bezwzględnie za konieczną, a jej wpływ miałby na celu umożliwienie prowadzenia gospodarstwa jeszcze wśród deficytu, a bez konieczności uciekania się do prasy drukarskiej. Wśród tego prowizorium wartość pieniądza musiałaby się ustalić, a po ustaleniu można wykonać plan sanacyjny. Ponieważ równowagi nie osiągnie się i przy najintenzywniejszej reformie, więc trzeba znaleźć środek, by już wśród realizacji planu finansowego móc zamknąć emisje. Wchodzą w rachubę albo pożyczka, albo realizacja aktywów Państwa.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#SSzarski">Gdy już podczas realizacji planu finansowego zamknie się emisje, to wtedy dopiero będzie można osiągnąć cel, bo pieniądz już się psuć nie będzie. Przy biegnącej inflacji jest to znany circulus. Plan finansowy ma właściwie na celu wytworzenie warunków pomocy. Dziś ich niema. Z chwilą, kiedy przy użyciu tych wszystkich środków zamknie się druk znaków pieniężnych, nie będzie na wartość pieniędzy wpływać już więcej inflacja. Wartość jego zacznie krzepnąć, a po zrównoważeniu budżetu i uzyskaniu gwarancji, że okres inflacji zakończył się stanowczo, wartość pieniądza prawdopodobnie się nawet miernie podniesie z powodu wzbudzonego zaufania i stanie wtedy na pewnym punkcie. Wówczas dopiero nadejdzie ważna chwila utrwalenia tej wartości. Będzie to akt ważny, ale nie tajemniczy. Utrwalenie wartości, tak jak każda reforma pieniężna, nie może się obejść bez wstrząsu, ale ten wstrząs powinien być jak najsłabszym, a stanie się to wtedy, gdy wartość utrwalać się mająca, t. j. relacja do złota (innej dzisiaj nie mamy) przystosuje się, o ile możności najbardziej do faktycznej wartości pieniądza w chwili ustalenia relacji. Będzie to kombinacja wartości krajowej pieniądza, t. j. jego wewnętrznej siły nabywczej, z jego wartością zagraniczną, t. j. kursem na rynkach zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#SSzarski">Po ustaleniu relacji, t. j. po ustaleniu wartości marki polskiej w złocie, mając już zgóry przyjętą jednostkę monetarną polską, t. j. franka złotego, czyli złotego polskiego, łatwo będzie rachunkowo wyliczyć relację marki do złotego polskiego. I tak przyjdziemy do waluty złotej, której istota nie polega na tem, by każdy miał złoto w kieszeni, lub by ono było w cyrkulacji, lecz tylko na tem by pieniądz miał zawsze stałą wartość, odpowiadającą ustalonej relacji do złota, i by złoto w każdej chwili mogło odpływać i przypływać do kraju, w miarę potrzeby bilansu płatniczego. Innemi słowy, by polski złoty frank t. j. złoty polski zawsze był wart 0.29 grama czystego złota, t. j., by za złotego polskiego można było zawsze uzyskać 1 zł. p., t. j. t zw. utrzymanie parytetu, a znajduje ono wyraz w tem, że kurs weksli na kraje złote będzie stały i że będzie można dostać walutę złotą w kraju zawsze po mniej więcej równej cenie. Ażeby ten parytet utrzymać, trzeba, by siła nabywcza waluty krajowej była utrzymana na równym poziomie przy pomocy odpowiedniej polityki bankowej w stosunku do siły nabywczej złota. Ponieważ jednak małe zmiany wartości waluty krajowej, w stosunku do złota nie są nigdy wykluczone, więc konieczną jest rezerwa złota, która w danym razie zapewniałaby natychmiastową konwersję pieniądza krajowego na złoto.</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#SSzarski">Ale rezerwa złota, to nie pierwszy i kardynalny warunek powrotu do waluty kruszcowej; pierwszym i kardynalnym warunkiem jest, by siła nabywcza waluty krajowej utrzymana była na stałym poziomie w stosunku do towarów, a to znowu jest możliwe tylko wtedy, gdy wysokość cyrkulacji przy pomocy roztropnej polityki pieniężnej utrzymana jest w pewnych granicach. Żadna rezerwa złota w świecie nie utrzyma parytetu waluty, jeżeli ta waluta nie opiera się na własnej wewnętrznej sile nabywczej. Niemcy posiadają przeszło miliard złota, a parytet marki dawno już się zwichnął. Francja posiada kilka miliardów, a parytet franka nie istnieje, dlatego, gdyż siła nabywcza waluty krajowej, wskutek braku limitacji ilości pieniędzy została silnie zmniejszona.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#SSzarski">Tak wyobrażam sobie zmianę i sanację naszego ustroju pieniężnego. Nie wchodzę oczywiście w bliższe szczegóły. Sądzę, że wszystkie kroki, podjęte w chwili, gdy inflacja rozwija się najbujniej, nie prowadzą do żadnego celu. Przedewszystkiem trzeba usunąć przyczyny niszczące wartość pieniędzy, a dopiero potem można utrwalić jego wartość. Wszystkie kroki, dążące w jakikolwiek sposób do ustalenia wartości przy inflacji, są zupełnie bezskuteczne. Do takich projektów należy też mojem zdaniem natychmiastowe założenie banku, mającego wypuszczać złote polskie, przy podkładzie złotym. Przedewszystkiem kraj, w którym kwitnie inflacja nie może liczyć na żadne zaufanie do drugiego znaku pieniężnego, choćby stworzonego pod względem teoretycznym poprawnie. Mielibyśmy wtedy dwa środki obiegowe. Jeden by się psuł dalej, t. j. marka, a złoty polski nie mógłby się utrzymać na parytecie i to absolutnie nie, gdyż warunkiem tego jest wolny obrót złota, któryby tu był wykluczony. Przykład Austrii nie jest miarodajny, a to z tego powodu, że w Austrii nie było inflacji, a korona utrzymywała swą wartość prawie niezmiennie, gdyż nie niszczono wartości jej emisjami na rzecz Państwa. Wskutek tego wartość jej złota była szczególnie w ostatnich latach niezmienna, a choć ustawowego przymusu nie było, złoto organicznie odpływało i przypływało.</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#SSzarski">Te uwagi pozwalają też na rzeczowy i bezstronny sąd o planach wprowadzenia wskaźnika złotego. Tęsknota za stałym miernikiem wartości jest zrozumiała. Wszyscy dziś liczą w markach wprawdzie, ale myślą w złocie, t. j. w dolarach lub frankach. Zrozumiałą też jest tęsknota Ministra Skarbu do tego miernika. Ale oficjalnie wszystko mierzyć złotem, a równocześnie codzień niszczyć wartość pieniądza nie wydaje mi się słuszne. Przedewszystkiem ratujmy wartość pieniądza krajowego, a wtedy wskaźnik złoty nie dekretem zmuszony, ale z własnej siły opanuje wszystko.</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#SSzarski">P. Minister Skarbu, między, innemi, w odpowiedzi na interpelację, której niestety nie posiadam, bo stenograficzny protokół jeszcze nie wyszedł, wspomniał, że chce ratować Państwo przed dewaluacją, przed którą się wszyscy uratowali. Tu bym śmiał powiedzieć, że odpowiedź p. Ministra nie jest ścisła, bo nie wszyscy uratowali się przed dewaluacją, przedewszystkiem nie uratowali się wierzyciele i stracili wszystko, co posiadali. Przed dewaluacją nie uratowali się wierzyciele Państwa, którzy kupując Pożyczkę Odrodzenia, płacili dobrami pieniędzmi, a Państwo dziś będzie zwracało i płaciło kupony w pieniądzach złych. Więc tak nie jest. Ostatecznie ratują się wszyscy, ale nie wszyscy potrafią się uratować. I przemysł i producent, jak na początku powiedziałem, nie jest w stanie uratować się przed upadkiem i zanikiem swej produkcji.</u>
          <u xml:id="u-22.21" who="#SSzarski">Wskaźnik złoty nie ma, mojem zdaniem, praktycznego wielkiego znaczenia. Nie widzę może w nim wielkiego niebezpieczeństwa, ale nie widzę, żeby był jakimś ratunkiem, albo jakimś panaceum.</u>
          <u xml:id="u-22.22" who="#SSzarski">P. Minister Skarbu chce bronić wszystkich za pomocą wskaźnika złotego, zapominając, że obrona przed utratą wartości pieniądza nie polega na tem, ale polega na zahamowaniu emisji, na usunięciu inflacji, a zatem na zastosowaniu środków, o których poprzednio mówiłem. Wiele zależy także od tego, jaki wskaźnik wchodzi w rachubę, czy wskaźnik złoty, czy wskaźnik wewnętrzny. Bo marka polska, jak Panom powszechnie wiadomo, i jak jest we wszystkich państwach o zdewaluowanej monecie, ma dwojaką wartość: jedną wartość zagraniczną, to jest wartość subjektywną, którą nadaje świat cały poza Polską marce polskiej, i następnie wartość wewnętrzną, to jest wartość, którą obywatele sami nadają marce polskiej, to jest jej siła nabywcza. Między temi dwiema wartościami zachodzi jeszcze u nas różnica. I możemy się cieszyć, że ta różnica jeszcze zachodzi, ponieważ ilość towarów, która wypada na markę polską, jest większa, niż ta która wypada na ekwiwalent tej marki polskiej w złocie. Zastosowanie czystego wskaźnika złotego, proszę Panów, to nie ulega najmniejszej wątpliwości, doprowadzi do zrównoważenia się obu tych wartości, t. zn. doprowadzi do dociągnięcia cen krajowych do wysokości parytetu złota, czyli mówiąc według zdrowego rozumu, do zniżenia jeszcze siły nabywczej marki. Ten proces nastąpi bez wskaźnika, empiria jest tu najlepszym nauczycielem. Bo przekonaliśmy się, że w państwach o zdewaluowanej walucie, jak np. w Austrii, to zrównanie nie tylko już nastąpiło, ale są już dowody, że ceny wewnętrzne przy złej, podłej walucie wyskoczyły ponad parytet złota. Ale czy jest naszem zadaniem ten proces przyśpieszać? Naszem zadaniem byłoby, żeby ten proces jak najwięcej opóźnić, a przez wskaźnik złoty przyśpieszamy go.</u>
          <u xml:id="u-22.23" who="#SSzarski">Pozostaje jeszcze jeden ważny punkt, który ma pewne istotne praktyczne znaczenie, a mianowicie, że gdy pieniądz krajowy zatraca wartość — oszczędność zamiera i tej oszczędności niema. Należy więc zachęcać kapitał różnemi środkami, by przecież oszczędzał. Do tych najważniejszych środków należy zapewnienie mu obrony przed dewaluacją. Ale, proszę Panów, Państwo Polskie już za rządów poprzednich zrobiło tę próbę. Czy pożyczka złota, wydana za rządów p. Ministra Jastrzębskiego, nie polegała na tej samej idei, a zrobiła, jak Panowie wiecie, fiasco.</u>
          <u xml:id="u-22.24" who="#SSzarski">Jaka jest różnica między człowiekiem, który sobie kupuje pożyczkę złotą polską, a człowiekiem, który składa w markach polskich, zyskując wierzytelność w złotych polskich? Przecież niema żadnej różnicy. Jedyna różnica polega może na tem, że pożyczka złota jest 5-letnia, a to jest wkład krótkoterminowy. Dlatego, opierając się na doświadczeniu, zrobionem w pożyczce złotej, nie przypuszczam, żeby wkłady w złotych mogły osiągnąć znaczniejsze sumy. Jeżeli pożyczka złota zrobiła fiasco, to polegało ono na tem, że brak jest zaufania, ażeby zobowiązania złote zostały spełnione w całości. Zapytuję się Wysokiej Izby, czy zaufanie wzrośnie przy wkładach, jeżeli te wkłady będą przyjmowane w instytucjach państwowych? Przypuszczam, że nie, ho i tu i tam państwo będzie wierzycielem. Pozostają banki prywatne. Czy one się cieszą większem zaufaniem — nie wiem. Ale banki prywatne, przyjmując wkłady złote, muszą sobie powiedzieć: co ja z tem zobowiązaniem złotem zrobić mogę? Przecież zobowiązując się w złotych, t. j. faktycznie w walucie nieistniejącej, a mówiąc po prostu w złotych frankach, muszą mieć pewność, że na tej lokacie nie stracą. Bo dzisiaj przyjmując 100 milionów marek, t. j. mniej więcej 8.000 złotych polskich, czy franków, nie wiedzą, czy za trzy miesiące nie będą musiały zwrócić, jako ekwiwalent za 8.000 złotych 200 milionów marek. A zatem banki muszą wynaleźć interes czynny, który by je zabezpieczał. Na czem to ma polegać? Interes czynny nie może polegać na zakupywaniu dewiz. Więc muszą udzielać kredytów. Takie wypadki są mi znane. Z takim wypadkiem miałem do czynienia przed kilkoma dniami. Ale jednak i ten dłużnik zapytuje się, co on będzie winien w złotych. On otrzymuje nowy element, utrudniający mu obliczenie kosztów produkcji. Bo jeżeli wspomnę o tych elementach produkcji, zawsze niestałych, przy zniżce pieniędzy, jak płace robotników, surowce etc., to kredyt, przynajmniej na nieszczęście wierzycieli, był dotąd zawsze stałym elementem. Producent wie, że jest winien 100.000.000 — zawrze te same 100.000 000, jeżeli weźmie 8.000 złotych polskich, to już nie wie, czy za trzy miesiące nie wyniesie to 300.000.000. Powiśla je nowa przyczyna podrożenia kosztów produkcji. Wskutek tego koszty produkcji powiększyłyby się i byłby ten sam wynik nastąpiłaby drożyzna.</u>
          <u xml:id="u-22.25" who="#SSzarski">Pozostaje ostatni punkt, t. j. ewentualne użycie wskaźnika złotego, poprostu użycie złotego polskiego do kredytu długoterminowego. Kredyt obrotowy nie może się na nim opierać. Ale kredyt inwestycyjny jest długoterminowy, a wkłady rzadko dłuższe, niż półmiesięczne. Pozostają więc obligacje i te istotnie byłyby racjonalne — ale wielką jest kwestią, czy by znalazły dostateczną ilość nabywców?</u>
          <u xml:id="u-22.26" who="#SSzarski">Zresztą jeszcze jedno pytanie: dlaczegóż w państwach, w których waluta jeszcze niżej spadła, niż u nas, tego rodzaju eksperymentów nie robiono? Ani w Austrii nie widzieliśmy tego, ani w Niemczech, gdzie mimo wszystko są organa bardzo wysoko stojące pod względem wykształcenia ekonomicznego. Widzimy wprawdzie w Niemczech kilka instytucji, wypuszczających obligacje, brzmiące na żyto. To jest możliwe, to jest samopomoc, ale nie wiem, czy jest rzeczą korzystną, ażeby, gdy obowiązującą walutą krajową jest marka polska, Rząd zachęcał do abandonowania waluty krajowej i dążył do wprowadzenia waluty, która właściwie nie istnieje? Dla Państwa nie jest to ostatecznem panaceum, bo na wypadek zwyżki marki polskiej, małego poprawienia się jej, które prawdopodobnie przy spełnieniu się naszych zamierzeń co do reformy i naprawy Skarbu nastąpi, choć w niewielkim stopniu, ale nastąpi, pożyczki udzielone przypuśćmy, przez Polską Krajową Kasę Pożyczkową, zamiast przynieść korzyść Państwu przyniosą stratę, dlatego, że Kasa Pożyczkowa, pożyczająca dzisiaj 8.000 złotych polskich jako ekwiwalent 100 milionów marek, gdy marka się poprawi, otrzyma za 8.000 złotych polskich ekwiwalent nie 100 milionów, ale 50 milionów marek. A więc na wypadek zwyżki marki polskiej wskaźnik złoty będzie dla wierzyciela połączony ze stratą, a zatem także i dla instytucji udzielającej kredytu.</u>
          <u xml:id="u-22.27" who="#SSzarski">Cały ten plan ma więc właściwie znaczenie takie, że jest pewnego rodzaju rezygnacją z tego, jakoby była możliwa poprawa marki, i jest raczej liczeniem na to, że marka będzie spadała. W tym kierunku sądu wydawać nie mogę, ale sądzę, że Izba podzielać będzie moje zdanie, że przy przeprowadzonym poważnie i naprawdę planie reformy skarbowej z pewnością do jakiegoś rezultatu dojdziemy. A zakończę kilku słowami, wyjętemi z dzieła pisanego w roku 1528 przez Mikołaja Kopernika o sposobie urządzania monety:</u>
          <u xml:id="u-22.28" who="#SSzarski">„Lubo niezliczone upadku królestw, księstw i rzeczypospolitych możnaby oznaczyć przyczyny, to jednak cztery: niezgoda, śmiertelność, niepłodność ziemi i spodlenie monety są według mego zdania najgłówniejszemu Spodlenie monety niektórzy tylko i to głębiej się zastanawiający, uznają z powodu, że nie naraz, gwałtownie, lecz zwolna i ukrytemi drogami przyprowadzą państwo do upadku. Moneta traci szacunek, szczególnie przez wielkie jej pomnożenie”.</u>
          <u xml:id="u-22.29" who="#SSzarski">To jest zdanie Kopernika z XVI w. A drugie jego zdanie dotyczy wprost naszych stosunków, bo powiada, że moneta najwięcej traci szacunku wtedy, gdy się ją za bardzo pomnaża. Wtedy pomnażano monetę w ten sposób, nieznany był przecież środek płatniczy z papieru, że srebrne monety przetapiano i dodawano ołów lub inny metal nieszlachetny, tak, że była połowa srebra i połowa ołowiu. Potem przetapiano jeszcze raz i wreszcie były monety, które zawierały 0,1 srebra i 0,9 ołowiu; to było spodlenie monety. Dziś, kiedy państwo drukuje noc w noc, dzień w dzień, po kilka miliardów marek, nie czyni nic innego. Ponieważ ilość pieniędzy, która dziś obiega, dzień po dniu uszczupla się w wartości i każdy obywatel Państwa traci wskutek tego, że niestety, musimy powiedzieć, państwo obywateli dzień po dniu wywłaszcza. Dlatego, kończąc to przemówienie, sądzę, że będę wyrazicielem zdania wszystkich, że pierwszym i jedynym może dziś problemem państwowym jest usunięcie inflacji. Do tego dążyć powinni wszyscy bez wyjątku, gdyż ofiarność w tym kierunku będzie celową i realną i doprowadzi do poprawy bytu i zapewnienia istnienia naszej Ojczyźnie.</u>
          <u xml:id="u-22.30" who="#komentarz">(Brawa).</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#Marszałek">Głos ma przedstawiciel Ministerstwa Skarbu, p. Statkiewicz.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#DyrektorDepartamentuStatkiewicz">Wysoki Senacie! Na podstawie ustawy: pierwszej — z dn. 28 lutego 1919 r., uznającej złoty za jednostkę monetarną polską, i drugiej — z dn. 26 września 1922 r., określającej wartość złotego, tranzakcję w złotych są dopuszczalne i ważne. Opierając się na tem, pewne firmy handlowe wprowadzają złote do swych transakcji, co nie wymaga żadnego zarządzenia Ministra Skarbu i żadnem zarządzeniem nie zostało spowodowane. W jednym jednak wypadku p. Minister Skarbu oficjalnem swem rozporządzeniem dopuścił tranzakcję w złotych, mianowicie: w dniu 22 lutego został wystosowany list do dyrekcji P. K. K. P. tej treści: „Wobec życzenia, wyrażonego przez niektóre przedsiębiorstwa przemysłowe i finansowe o uzyskanie w P. K. K. P. kredytów w złotych polskich, upoważniam P. K. K. P. do udzielania tego rodzaju kredytów w formie pożyczek towarowych i rachunków otwartego kredytu, jednak za oddzielnem, w każdym wypadku, zezwoleniem Ministerstwa Skarbu”.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#DyrektorDepartamentuStatkiewicz">Wartość złotego narazić w P. K. K. P. określa się na podstawie kursu złotego w pożyczce złotej.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#DyrektorDepartamentuStatkiewicz">Na podstawie tego upoważnienia P. K. K. P. udzieliła w okresie od 23 do 28 lutego włącznie pożyczki w złotych polskich na sumę 3.485.000.000 mk. pod zastaw towarów i 100.000.000 mk. w formie otwartego kredytu. Pożyczki towarowe zostały udzielone na tej podstawie, że wartość zabezpieczenia towarowego wzrasta przy spadku marki, że więc zwrot odpowiednio zwiększonej ilości marek jest ze strony instytucji pożyczającej zupełnie usprawiedliwiony i pozbawia właściciela towaru premii, ze spadku marki wypływającej, przez co zmusza go do częściowej realizacji towaru.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#DyrektorDepartamentuStatkiewicz">Wypadek udzielenia w złotych pożyczki na sumę 100.000.000 mk. w formie otwartego kredytu dla gazowni jednego z miast małopolskich tłomaczy się tem, że równomiernie z podniesieniem się kursu dewiz podnoszą się i ceny gazu. Do stosowania złotego wskaźnika w operacjach dyskontowych P. K. K. P. nie jest upoważniona i nie stosuje go.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#DyrektorDepartamentuStatkiewicz">Co do banków, przyjmujących wkłady w złotych, to asekurują się one od strat przez udzielanie pożyczek w złotych. W miarę rozwoju tych operacji czynnych banki osłabiają rygory, pod jakimi przyjmują wkłady; dyrektorzy tych banków zapewniają, że gdyby przyjmowali wkłady bez ograniczeń, to sumy tych wkładów wyraziłyby się w kolosalnych cyfrach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#Marszałek">Głos ma s. ks. Adamski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#SksAdamski">Wysoki Senacie! Z wdzięcznością niewątpliwie przyjęliśmy wyjaśnienia, która nam co, dopiero podał przedstawiciel Rządu, ale uważam, że mamy prawo do wyrażenia żalu, że takie oświadczenie już poprzednio nie było nam dane, zanim interpelację wniesiono i że Rząd sprawę załatwia w cichości gabinetów ministerialnych tak, że społeczeństwo o jego zamierzeniach nawet się nie dowiedziało. Wskutek tego wprowadzono do społeczeństwa zaniepokojenie i zachwianie podstaw gospodarczych. Uważam, że jest niedopuszczalne, żeby rozpuszczano wiadomość, jak np. że P. K. O. będzie przyjmowała wkłady złote, że oznacza się termin, w którym te wkłady złote mają być przyjmowane, a potem okazuje się, że całą sprawę cofnięto, że niema przepisów wykonawczych, że wogóle całej sprawie brak fundamentów. Taka procedura jest niemożliwa i tam, gdzie chodzi o nasz przemysł i handel, o pieniądze prywatnego człowieka, trzeba, ażeby Ministerstwo Skarbu, przy wydawaniu zresztą jakiegokolwiek rozporządzenia, postarało się o to, by ludzie interesowani o tem się dowiedzieli, i ażeby wydawano przepisy wykonawcze opracowane tak dobrze i tak ściśle, żeby nie było najmniejszej wątpliwości, w jaki sposób należy je pojmować.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#SksAdamski">Z tego punktu widzenia wydaje mi się interpelacja bardzo pożyteczną i uzasadnioną, gdyż aczkolwiek dziedzina skarbowości w Polsce, w ciałach ustawodawczych cieszyła się zawsze ogromną swobodą, co było dowodem z jednej strony, jak bardzo Sejm Ustawodawczy pragnął, ażeby Ministerstwo mogło z jaknajwiększą swobodą plan sanacyjny gospodarczy przeprowadzić, z drugiej strony może było dowodem, że nie umiano znaleźć jakiegoś innego planu gospodarczej sanacji. Rozporządzenie Ministerstwa Skarbu, o którem mówimy, zaprowadza dwuwalutowy system w kraju. Zaprowadzenie dwuwalutowego systemu wymaga współdziałania ustawodawczej władzy, skoro o wiele mniej ważnemi rozporządzeniami i sprawami zajmowano nas nieraz przez czas długi. Rozporządzenie o takiej doniosłości wymaga skrupulatnego zbadania przez ciała ustawodawcze. Przytem uważam, że wprowadzenie dwuwalutowości, chociażby w ten sposób, o jakim poprzednio p. przedstawiciel Rządu mówił, za wyrywanie jednego szczególiku z całego kompleksu spraw i że to wprowadza łataninę do tej roboty sanacyjnej.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#SksAdamski">Nie chciałbym, aby ktoś przypuszczał, że upieram się przy teoretycznem załatwieniu tak skomplikowanej rzeczy — jednym wielkim systemem, bo obawiam się, że takiego systemu nie zdołamy skonstruować i że życie nas zmusi do innego sposobu załatwiania rzeczy. Chciałbym przypomnieć, że były czasy, w których inne społeczeństwa znajdowały się w podobnych warunkach, jak my. Rzesza Niemiecka, Stany Zjednoczone, po ciężkich klęskach wojennych były mniej więcej w tem położeniu, w jakim my się dziś znajdujemy. Błędem byłoby, gdybyśmy chcieli dziś nasze stosunki finansowe i gospodarcze uzdrawiać, starając się koniecznie wprowadzać do naszego społeczeństwa takie zarządzenia, jakie można wprowadzać bez szkody w społeczeństwie niezrujnowanem gospodarczo.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#SksAdamski">I dlatego rozumiem, że można do pewnego stopnia nawet łataniną sanować stosunki. Przecież znaną jest rzeczą, że w Rzeszy Niemieckiej, niedawno temu, istniał szereg t. zw. Zettelbanków, które miały prawo emitować banknoty na podstawie wartości, którą same przedstawiały. Znaną jest rzeczą, że dopiero przed niedawnemi czasy Stany Zjednoczone Północnej Ameryki złączyły liczne prywatne i stanowe banki, emitujące dolary, w jeden system federacyjny i stworzyły przez to dopiero jednolitą emisyjną działalność całego państwa. I tą drogą zatem pójść można i częściowo sanować nasze sprawy. Ale mimo to trzeba mieć jakiś program zatwierdzony i trzymać się tego programu.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#SksAdamski">Uważam, że wprowadzenie miernika złotego, jak to doskonale poprzednio wy łuszczył p. senator Szarski, jest materialnie rzeczą w wysokim stopniu pożądaną. Pracując od dawna we współdzielniach kredytowych, odczuwam dziś z niesłychaną intensywnością to pragnienie, bo dziś widzimy, że nie mamy prawa nakłaniać ludzi do oszczędzania. Nakłaniając kogoś, by złożył swoje oszczędności w banku kredytowym czy we współdzielni, my tego człowieka krzywdzimy, bo to, co on sobie zaoszczędził, ulega w tak wysokim stopniu dewaluacji, że to co mu się zwróci, nie odpowiada temu, co do banku włożył. I dlatego kwestia oszczędności jest dziś zupełnie pogrzebana, co prowadzi do tego, że np. młody robotnik, który zarabia stosunkowo dość dużo, a nie ma obowiązków takich, jak inny robotnik, który posiada rodzinę, bardzo łatwo przechodzi do marnotrawienia pieniędzy, a jeśli przyzwyczai się przez szereg lat do takiego sposobu życia, później będzie trudno naprowadzić go na inną drogę. I dlatego, ażeby krzewić w społeczeństwie potrzebę oszczędzania, wszelkie skuteczne ku temu sposoby należy powitać z calem uznaniem. Niewątpliwie, przyjmowanie przez banki wkładów złotych byłoby jednym z najskuteczniejszych sposobów forsowania oszczędności w szerokich warstwach naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#SksAdamski">Z tego punktu widzenia powitałbym tę nowość z całą satysfakcją.</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#SksAdamski">Równocześnie uważam, że to wpływa w wysokim stopniu także na kurs naszej marki, dlatego że osłabia tendencję kupowania dewiz zagranicznych. Dziś każdy, uciekając przed dewaluacją, kupuje albo zatrzymuje dewizy zagraniczne, dolary lub franki, i trzyma je u siebie, a gdybyśmy mieli w obiegu pieniądz o złotej wartości, to oczywiście popyt na te dewizy, znajdujące się w kieszeniach prywatnych ludzi i pozostające tam bezczynnie, ten popyt zmniejszyłby się w wysokim stopniu.</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#SksAdamski">My, proszę Panów, niestety w Państwie Polskiem, na tem tle popełniliśmy bardzo wiele błędów i to zarówno wskutek pewnego uporu, jak i wskutek dążności do biurokratyzowania życia. Pozwolę sobie przypomnieć walkę, jaka toczyła się w Komisji Skarbowo-Budżetowej dwa lata temu, w Sejmie Ustawodawczym, kiedy chodziło o skup złota, którego w Państwie Polskiem było bardzo wiele. Wtedy z przedstawicielem Ministerstwa Skarbu staczaliśmy walkę. Była mowa o tem, co płacić za złoto. My żądaliśmy, aby płacono cenę rynkową, oni natomiast upierali się, że będą normować ceny rynkowe i kupować po cenie przez Rząd ustalanej. I stało się tak, że w Polsce kupowali złoto po cenach dziennych Francuzi, Anglicy i Włosi i wywozili je zagranicę, a Skarb Polski nic nie kupił. Wtedy oszczędził kilka marek na kilogramie złota, a dziś tego złota, któreby mogło się stać podstawą dla sanacji naszych stosunków, i które nam jest tak bardzo potrzebne, nie mamy.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#komentarz">(S. Gaszyński: To jest niepowetowana strata)</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#SksAdamski">A można było wówczas za cenę niesłychanie niską zdobyć skarby olbrzymie i stworzyć fundament dla waluty, jednak biurokratyczna rutyna pewnych urzędów sprzeciwiła się temu, gdyż nie chciało się wprowadzić ruchomego miernika i obliczać z dnia na dzień ceny złota. Powiedziało się: za kilogram złota płaci się tyle a tyle i ani feninga więcej. To dla urzędów było daleko wygodniejsze, aniżeli zmiana i obliczanie ceny złota z dnia na dzień. Dla wygody rozmaitych urzędników Skarb Polski poniósł olbrzymią stratę, której dzisiaj rzeczywiście powetować nie można. Wprowadzenie obecnie wkładów oszczędnościowych w złotych polskich z tego punktu widzenia, dla moralności ogólnej naszego Państwa i dla wychowania w naszem społeczeństwie zmysłu oszczędności, jest niezmiernej doniosłości. Ale nie widzę jeszcze, kto ma ryzyko tej oszczędności ponosić, na co wskazał słusznie s. Szarski. Przyjąć oszczędności w złotej walucie jest bardzo łatwo, ale jak je umieścić? Państwo mogłoby je lokować w kolejach, w inwestycjach stałych i trwałych, posiadających wartość złota, ale Państwo musi przecież wypłacać wkłady. Przyjmowanie wartości złotej, lokowanej w stałych inwestycjach, zmusi znowu do drukowania nowych biletów, bo inaczej nie zdoła się wypłacić tego, co złożono. Państwo musi nadto przyjąć ryzyko walutowe za banki prywatne. Banki prywatne i współdzielnie nasze z całą przyjemnością będą przyjmowały złote wkłady, ale pod warunkiem, że od tych współdzielni ktoś przyjmie te złote wkłady i odpowiednio oprocentuje, to znaczy, że znowu to ryzyko spadnie i spaść musi na kieszeń Państwa. Z punktu widzenia współdzielczości rzecz tę przywitać można b. gorąco, ale z punktu widzenia państwowego mniej, Państwo może niekoniecznie dobrze na tem wyjść.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#SksAdamski">Przytem obawiam się, że przy zaprowadzeniu systemu dwuwalutowego, bo mniej czy więcej wyraźnie są to dwie waluty, to się zaprzeczyć nie da, stracimy z oczu losy marki polskiej, w której bądź co bądź dzisiaj jeszcze przeważająca część gotowizny narodu polskiego się znajduje. Przecież forytowaniem jednej waluty, daniem jej przywilejów, zepchniemy poprostu markę polską na łeb na szyję. Marka spadając nagle może zniweczyć wszelkie nasze usiłowania i może to doprowadzić do konsekwencji niesłychanej doniosłości, jeżeli Rząd równocześnie marką polską się nie zajmie skutecznie.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#SksAdamski">Gdyby marka polska miała tendencje zwyżkowe, wtedy zaprowadzenia złotych oszczędności nie lękałbym się, bo wierzyłbym, że w takim razie zaprowadzenie tego drugiego miernika nie uszkodzi i marki polskiej, nie zepchnie jeszcze więcej. Ale marka polska, niestety, dzisiaj stałej tendencji zwyżkowej jeszcze nie ma. Dlatego obawiam się, że zaprowadzenie dwóch walut mogłoby ją pogrążyć jeszcze więcej, i tę gotówkę, która w kieszeni biednego człowieka i tak już stopniała znacznie — zniszczyć do reszty. Wprowadzenie złotych wkładów trzeba uważać jako cząstkę ogólnych reform i żądać od Rządu, żeby tę cząstkę reformy w całym systemie reformy gospodarczej nam przedstawił.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#SksAdamski">Nie zupełnie zgadzam się z poprzednim mówcą w kwestii oceny emisji i inflacji. Ja emisji i inflacji nie uważam za początek zła, lecz raczej za skutek, niestety, zła, za skutek obniżenia się wartości marki polskiej. Jeżeli się zważy, że Państwo Polskie jest w tem okropnem położeniu, że ma pewne nieuniknione wydatki skarbowe, na które dochody nie wystarczają, rozchody, którym musi zadośćuczynić, bo swoich urzędników i swoje urzędy musi opłacić — to im mniejszą marka nasza będzie miała wartość, tem więcej marek zmuszeni jesteśmy drukować. Technicznie nie możemy tego poprostu powstrzymać, gdyż to jest koniecznością państwową.</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#SksAdamski">Dlaczego? Dlatego, że dewaluacja marki naszej nie zaczyna się w kraju, lecz za granicą. Od kursu marki polskiej zagranicą zależy wartość jej wewnątrz kraju, a chcąc się przekonać, jak okropnie wartość jej zmalała, wystarczy porównać jej kurs z czerwca z kursem dzisiejszym. Przecież dziś marka polska warta jest 11 część tego, co była warta w czerwcu. W czerwcu płacono 4.000 mk. za dolara, dziś płaci się 42 do 50.000 mk. za dolara, to znaczy, jedenaście razy więcej; gotowizna nasza stopniała na jedenastą część wartości.</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#SksAdamski">Jak to wygląda w cyfrach? W czerwcu, biorę okrągłe cyfry, mieliśmy około 400 miliardów emisji marki polskiej. Za te 400 miliardów można było w czerwcu kupić 100 milionów dolarów. Obecnie mamy przypuśćmy 1.000 miliardów emisji w obiegu, za te 1.000 miliardów obecnie można kupić 20 milionów dolarów, a więc 1/5 część tego, co można było kupić w czerwcu. Jest inflacja, papierków mnóstwo, ale za te wszystkie papierki możemy kupić tylko 1/5 część tego, co można było kupić w czerwcu.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#SksAdamski">I to, proszę Panów, prowadzi do innych zupełnie wniosków, do zrozumienia może bardzo przykrego, że dzisiaj stan gospodarczy Polski przestał zależeć w większej części od jej gospodarczych warunków, a stał się zależnym od warunków zgoła innych. Porównywując czerwiec ub. roku ze styczniem b. r., czy Panowie zdołają wyliczyć mi czynniki, któreby usprawiedliwiały wewnętrznem położeniem gospodarczem zniżkę marki polskiej do 1/11 części tego, co było w czerwcu? Nie. Czynników, które tę markę obecnie obniżają, trzeba szukać gdzieindziej, na innem polu. Kurs marki polskiej kształtuje się nie w kraju lecz zagranicą, przeto od opinii zagranicy, od zagranicy zależy kurs naszej marki, źródło drożyzny.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#SksAdamski">Drożyzna niestety musi jeszcze rosnąć. Wszelkie zwalczanie i wszelkie wysiłki nowego komisarza drożyźnianego będą tylko łataniną albo sypaniem piaskiem w oczy naszemu społeczeństwu, bo póki nic zapchamy źródła dewaluacji marki, tak długo drożyzna nie zostanie ukrócona.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#SksAdamski">Jeżeli marka polska w styczniu miała wartość jedenastej części tego co w czerwcu, a towary podrożały od czerwca dopiero trzy razy, to znaczy, że musimy się spodziewać, iż towary będą drożały tak długo, aż w porównaniu do czerwca cena ich nie będzie wynosiła jedenaście razy, tyle co w czerwcu ubiegłego roku. To jest prosta konieczność ekonomiczna i z niej musimy sobie zdać sprawę jeżeli nie zdołamy w najbliższym czasie podnieść kursu marki, to tak długo, pokąd naszych zobowiązań zagranicznych pokryć nie będziemy mogli po korzystniejszym kursie, musimy być przygotowani na dalszy wzrost drożyzny i to zupełnie niezależnie od stanu ekonomicznego Polski. To jest konieczność, z którą się liczyć musimy.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#SksAdamski">Prowadzę do tego: dziś już marka polska i jej kurs nie zależy od gospodarczego położenia Polski, lecz od politycznych spraw. Od czerwca marka zaczęła spadać i spada do dnia dzisiejszego nie z powodów gospodarczych, tylko ze względów politycznych. Marka podniesie się, jeżeli zagranica do politycznych warunków naszego społeczeństwa będzie miała zaufanie, jeżeli będzie wiedziała, że Rząd, z jakimkolwiek bądź wystąpi programem, będzie miał takie oparcie, w ciałach ustawodawczych, że zdoła ten program przeprowadzić i to zdrowy, rozumny i dobry program, taki, który zagranicę przekona, że Polska jest na dobrej drodze. Dzisiaj usunięcie drożyzny i sanacja naszej waluty jest kwestią nie gospodarczą, ale polityczną i niemal wyłącznie polityczną.</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#komentarz">(Głosy: Tak jest)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Karpiński.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#SKarpiński">Nie będę długo zatrzymywał uwagi Wysokiego Senatu, chcę tylko zaznaczyć, że skoro jest pewnikiem stwierdzonym przez Ministerstwo Skarbu i przez wszystkie konferencje, że budżet tegoroczny będzie wymagał pokrycia koniecznie markami polskiemi, będzie musiał być pokryty emisją banknotów, a zatem nie możemy liczyć na to, aby w najbliższym czasie emisja marek polskich mogła być przerwana — to wobec tego faktu, zupełnie pewnego, wymyślanie jakichkolwiek środków, które pośrednio lub bezpośrednio obniżają markę polską, jest rzeczą niezrozumiałą. Przy stosowaniu takich środków Ministerstwo Skarbu, dążąc do tego, żeby swój budżet pokryć marką przecież przez samo wprowadzenie złotego wskaźnika obniża markę i utrudnia sobie zadanie. To jest faktem dla mnie zupełnie pewnym, że póki Ministerstwo Skarbu nie powie, jaką drogą pokryje budżet tegoroczny, nie wolno skazywać marki na śmierć, gdyż marka jest tym jedynym środkiem, którym ten budżet może być pokryty.</u>
          <u xml:id="u-28.1" who="#SKarpiński">Chcę tu jeszcze zwrócić uwagę Panów, na odpowiedź przedstawiciela Ministerstwa Skarbu...</u>
          <u xml:id="u-28.2" who="#komentarz">(S. Grabski: Niema przedstawiciela Skarbu)</u>
          <u xml:id="u-28.3" who="#SKarpiński">...który z całą pewnością stwierdził niezmiernie ważną rzecz: mamy od 1919 r. nazwę złoty polski, zaś przed paru miesiącami powiedzieliśmy, co ten złoty polski ma znaczyć, jaki jest jego stosunek do złota — 3100 część jednego kg. złota. Z tego wyprowadzono wniosek: znaczy się, że już można przeprowadzać tranzakcję złotym. Ale gdzie ustawa monetarna? Projekt monetarnej ustawy był wniesiony w 1919 r. do Sejmu, był rozpatrywany i przyjęty przez Komisję Budżetową ówczesnego Sejmu, jednak został potem wstrzymany i dotychczas ustawy monetarnej nie mamy. Póki ustawy monetarnej ciała ustawodawcze nie uchwalą, dopóty złotego, jako środka transakcji nie mamy. Powiedzą Panowie, że mamy złoty polski równy 1/3100 części kg. złota. Ale w jakich tranzakcjach i po jakim kursie on ma być stosowany? Przecież sam Minister Skarbu nie wie, jaki kurs stosować: czy w stosunku do złota, czy do franka szwajcarskiego? Jeżeli ktoś zaproponuje przy wywiązywaniu się z transakcji złotowej franki szwajcarskie, to mu powiedzą: nie, bo 1 złoty polski równa się nie frankowi szwajcarskiemu, lecz 1/3100 części kg. złota. Ustawa p. Jastrzębskiego, przeprowadzona przez Sejm, nic o frankach szwajcarskich nie mówi, ona tylko mówi o stosunku do złota. A kto ma określić kurs złotego? Czy giełda? Czy dla transakcji pieniężnych, zawieranych w całym kraju przypadkowy kurs giełdy ma obowiązywać? Jako prezes rady giełdowej w Warszawie byłbym bardzo dumny, gdyby nam powierzono tę funkcję, jednakże nie radziłbym tego czynić, aby wszystkie tranzakcje w Polsce zawierane były na zasadzie kursu giełdy w ciągu paru dni. To jest zupełnie rzeczą nie do pomyślenia, jak mogło być coś podobnego zdecydowane. Nikt nie wie, co to jest ten złoty polski, samo nawet Ministerstwo Skarbu nie wie, jaki kurs będzie stosowany. Mam tu dokument, że kiedy Ministerstwo Przemysłu i Handlu zapytywało się Ministerstwa Skarbu, jakie stanowisko zająć wobec złotego polskiego przy tranzakcjach, to Ministerstwo Skarbu na list ten z dn. 23 lutego odpowiedziało, że tranzakcje w złotych polskich są zasadniczo dopuszczalne, jednak sprawa stosowania kursu dla tego rodzaju transakcji nie została dotychczas przez Ministerstwo Skarbu definitywnie wyjaśniona. Jakto? Więc Ministerstwo definitywnie tej sprawy sobie jeszcze nie wyjaśniło i śmiało rzucić hasło, że można zawierać tranzakcje w złotych? To jest zaprzeczeniem prostej linii postępowania, jest rzeczą absolutnie niemożliwą, ażeby w ten sposób można było iść. I dlatego uważam, że sprawa wszelkich złotych wskaźników — i tu najzupełniej podzielam to, co powiedział poprzedni mówca, że to jest wprowadzeniem dwuwalutowości — musi być rozpatrzona łącznie z programem Ministerstwa Skarbu o naprawie Skarbu, i jako taka podlega kompetencji ciał ustawodawczych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#Marszałek">Zgłosiło się jeszcze 4 mówców.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(S. Krzyżanowski: Stawiam wniosek o odroczenie dyskusji)</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#Marszałek">Nikt nie protestuje przeciw odroczeniu dyskusji, w takim razie dyskusja będzie kontynuowana na następnem posiedzeniu. Tem samem porządek dzienny został wyczerpany. Proponuję odbyć najbliższe posiedzenie od dziś za tydzień, t. j. w piątek dn. 9 marca o godz. 4 po poł., chwilowo z następującym porządkiem dziennym:</u>
          <u xml:id="u-29.3" who="#komentarz">(czyta:)</u>
          <u xml:id="u-29.4" who="#Marszałek">— Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o ustawie zmieniającej przepisy o podatku dochodowym.</u>
          <u xml:id="u-29.5" who="#Marszałek">— Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o ustawie w przedmiocie kar za zwłokę oraz kosztów egzekucyjnych.</u>
          <u xml:id="u-29.6" who="#Marszałek">— Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o ustawie zmieniającej przepisy o opłatach stemplowych i podatku spadkowego i od darowizn.</u>
          <u xml:id="u-29.7" who="#Marszałek">— Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o ustawie w sprawie podatków konsumpcyjnych.</u>
          <u xml:id="u-29.8" who="#Marszałek">— Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o ustawie w przedmiocie kar za przekroczenie przepisów Konwencji Górnośląskiej.</u>
          <u xml:id="u-29.9" who="#Marszałek">— Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o ustawie zezwalającej miastu Lwowu na zaciągnięcie pożyczki za poręką Państwa 120 milj. mk.</u>
          <u xml:id="u-29.10" who="#Marszałek">Poza tem zastrzegam sobie prawo postawienia na porządku dziennym i innych rzeczy; zarazem dziś anonsuję, iż prawdopodobnie drugie posiedzenie odbędzie się w sobotę rano.</u>
          <u xml:id="u-29.11" who="#Marszałek">Prosiłbym członków Komisji Budżetowej, aby od jutrzejszego dnia począwszy pracowali przez cały tydzień. Komisja Prawnicza także powinna się zjechać najpóźniej we czwartek rano. Komisja Regulaminowa powinna mieć posiedzenie we czwartek rano i w piątek.</u>
          <u xml:id="u-29.12" who="#Marszałek">Wszystko to anonsuję z tego powodu, że bardzo trudno członków Senatu, mieszkających na prowincji, zawiadamiać o posiedzeniach Komisji, zwłaszcza, że posiedzenie komisji wobec zaabsorbowania członków Rządu, wyznacza się często w ostatniej chwili.</u>
          <u xml:id="u-29.13" who="#Marszałek">Członkowie Komisji Prawniczej powinni się zebrać dziś na posiedzenie, ażeby wybrać komisję porozumiewawczą.</u>
          <u xml:id="u-29.14" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-29.15" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 2 min. 10 po poł.).</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>