text_structure.xml 64.5 KB
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Marszałek">Jako sekretarze zasiadają pp. Żenczykowski i Żyborski. Protokół i listę mówców prowadzi p. Żyborski.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#Marszałek">Proszę Panów Sekretarzy o zajęcie miejsc przy stole prezydialnym.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#Marszałek">Protokół 14 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciwko niemu sprzeciwu.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#Marszałek">Usprawiedliwiają nieobecność w Sejmie posłowie: Czerwiński, Gdula, Klimczuk, Ostrowski, Rostek i Sikorski.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopu posłom: Schwarzbartowi, Tylmanowi i Wagnerowi na 1 dzień, Bartschowi, Krawczyńskiemu, Skotnickiemu i Szwedowi na 2 dni, Kosidle i Mincbergowi na 3 dni, Czarneckiemu i Rostkowi na 4 dni.</u>
          <u xml:id="u-1.6" who="#Marszałek">Proszą Izbę o udzielenie urlopów zdrowotnych na 2 tygodnie posłowie Lipski i Stoch.</u>
          <u xml:id="u-1.7" who="#Marszałek">Jeżeli nie usłyszę sprzeciwu, będę uważał, że Izba tych urlopów udzieliła. Sprzeciwu nie słyszę.</u>
          <u xml:id="u-1.8" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu 1 porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Budżetowej o projekcie ustawy skarbowej wraz z preliminarzem budżetowym na rok 1939/40 (druk nr 100) — rozprawa szczegółowa nad częścią 10 — Ministerstwo Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-1.9" who="#Marszałek">Głos ma sprawozdawca p. Lechnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#PLechnicki">Wysoki Sejmie! Zanim przystąpię do krótkiego odzwierciedlenia przebiegu dyskusji w Komisji Budżetowej nad kapitalnym zagadnieniem, jakim jest zagadnienie naszej pozycji przemysłowej i handlowej, pragnę stwierdzić, że pewne ogólne założenia mojego referatu znalazły zgodną zasadniczo ocenę ze strony całości Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#PLechnicki">Jest to fakt wielkiej wagi, gdyż wydaje mi się, że właśnie odnalezienie jednolitości ocen wyjściowych zasadniczych, jeśli chodzi o nasze bieżące zagadnienia w polityce społecznej gospodarczej, jest tym elementem i tą podstawą, która daje powód do optymizmu, że i w szczegółach, w praktycznym planie działania później pewne różnice, które się jeszcze zarysowują, zostaną usunięte.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#PLechnicki">I dlatego nie od rzeczy będzie jeszcze raz w dwóch słowach przypomnieć te założenia generalne, które zresztą znajdują wyraz we wszystkich naszych ocenach, w całym przebiegu naszej wielkiej debaty budżetowej, to, że Państwo Polskie, naród polski został w przyśpieszonym tempie postawiony wobec nowych zadań dziejowych wymagających od niego i siły, i woli, i natężenia jego twórczości gospodarczej, ale jednocześnie w tym samym okresie musi z mozołem naprawiać wielkie niedociągnięcia strukturalne, które okres niewoli pozostawił w gospodarstwie polskim. Słowem, że przed całym naszym życiem gospodarczym, przy każdej jego ocenie, przy każdym szczególe i przy całości musi być nieodłączną ta świadomość większego wysiłku, skuteczniejszego poszukiwania dróg, aby nie tylko odrobić zaległości, ale dążyć do utrzymania tego tempa, które widzimy u sąsiadów i w nowoczesnym rozwoju gospodarczym całego świata. W debatach budżetowych znalazła wyraz ta prawda nadrzędna, że właśnie nasze pokolenie będzie musiało z wyjątkową surowością umieć odrzucać rzeczy potrzebne dla rzeczy niezbędnych. Wobec nawału zaniedbań dla ustalenia hierarchii celów rzeczy bardzo potrzebnych, rzeczy, które posiadają w pełni narody bogatsze, będzie musiała działać jednolita cenzura niejako całego społeczeństwa, zgodna cenzura, która będzie z hierarchii tych miliardowych potrzeb Polski odnajdywała, instynktem prawnym wiedziona, rzeczy najniezbędniejsze, rzeczy nieodzowne.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#PLechnicki">A drugą taką prostą prawdą, która znalazła wyraz w debacie nad budżetem Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jest poszukiwanie dróg, żeby znaleźć metody, żeby w Polsce narodowi polskiemu danym było coraz mocniej, coraz opłacalniej, coraz intensywniej, coraz skuteczniej pracować. Na tym tle ujawniony został trzeci postulat, że muszą być zgodnie usunięte te hamulce, które w naszej może niedostatecznej jeszcze świadomości gospodarczej tamują prace gospodarcze, utrudniając zdrowy dynamizm, dynamizm zdobywczy, dynamizm narodu młodego.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#PLechnicki">Na tym tle wynika konstatacja, że musimy szukać dróg do twórczości człowieka gospodarczego w Polsce, człowieka gospodarującego na własne ryzyko i na własny rachunek, jak jest np. w rolnictwie, i który nie może przez te czy inne zmowy, te czy inne porozumienia lub doświadczenia, robione na cudzy rachunek, przerzucać swoich pomyłek w formie dodatkowego podatku na całe społeczeństwo.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#PLechnicki">I wreszcie mówiliśmy o dysproporcjach, jakie istnieją w chwili obecnej, że to jest jedno z zagadnień bieżących konkretnych i że musi być troską Rządu znalezienie sposobu usunięcia tych dysproporcyj we wszystkich elementach naszego układu produkcyjnego, i że społeczeństwo musi tak samo zająć zgodną postawę co do tego, że te dysproporcje są hamującym czynnikiem w naszym rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#PLechnicki">Pierwszą wspólną konstatacją — zresztą nie budzącą wątpliwości — jest, że polityka uprzemysłowienia, urbanizacji, polityka głębokich strukturalnych przemian, koniecznych przemian, musi dziś znaleźć całkowite zrozumienie w całym społeczeństwie, to że każda nowa obrabiarka, każdy nowy komin fabryczny jest naszym wspólnym dobrem i nadrzędną koniecznością.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#PLechnicki">Jeśli chodzi o metody i drogi do przyśpieszenia tych koniecznych procesów, to uwydatnione zostało w dyskusji, że te zagadnienia mogą być rozwiązane strukturalnie, trwale i głęboko tylko poprzez procesy planu gospodarczego, harmonijnie ujmującego całość życia gospodarczego. Również od rolników padły słowa przestrogi, że nie wydaje im się, żeby stan obecny odpowiadał właśnie tym zasadom harmonii, natomiast w rozdziale dochodu społecznego zagadnienia aktywizacji produkcji rolnictwa może nie są jeszcze dostatecznie uwzględniane, a jest rzeczą nadrzędnej doniosłości, by równomiernie z nowym towarem przemysłowym, z nowym dorobkiem naszym produkcyjnym pogłębiał się rynek zbytu, pogłębiała się chłonność rynku, zwłaszcza wiejskiego, który stanowi w naszym układzie czynnik o dużych, dynamicznych możliwościach i dużej sile rozwojowej. Czynnik ten jednak jest zaniedbany w dziedzinie wielu spraw, które łatwo i skutecznie niewielkim nakładem mogłyby zaktywizować te wielkie drzemiące potencjalne siły niezużytkowanej dotychczas pracy na wsi. Ta pierwsza konstatacja dotyczyła więc harmonii w planie, harmonii w dokonaniu i harmonii w intensyfikacji pracy we wszystkich działach pracy gospodarstwa społecznego.</u>
          <u xml:id="u-2.8" who="#PLechnicki">Dlatego tym silniej właśnie w tej dziedzinie zarysowała się konieczność dodatkowej walki o międzynarodowy przydział pracy. Wydaje nam się, że tutaj tak jest, jak to wczoraj w debacie nad budżetem Ministerstwa Rolnictwa jaskrawo nieomal ze wszystkich przemówień wynikło, że jest w Polsce dodatkowy rezerwuar pracy, który dla uruchomienia nie potrzebuje od razu wielkiego nakładu kapitałowego ani wielkich hal fabrycznych, kominów, obrabiarek, wymaga tylko troskliwej opieki Rządu. I gdybyśmy się spytali, dlaczego do tej rzeczy przywiązujemy tak wyjątkową wagę, to znowu skonstatowalibyśmy, że chodzi o dostosowanie warunków procesu produkcyjnego do przeciętnych warunków pracy konkurentów naszych na rynku światowym. Ten fakt, że chłop polski ma na własnym warsztacie 56 gr zarobku dziennie za całodzienną pracę i harówkę, świadczy, że walka o dodatkowy przydział na rynku międzynarodowym dla chłopa polskiego, dla wsi polskiej, dla warsztatów, dla rolnictwa polskiego jest zagadnieniem nadrzędnym i koniecznym. Te zaś rzeczy przecież tak bezpośrednio, codziennie w oczach naszych się łączą właśnie z zagadnieniem uprzemysłowienia. Ci z kolegów, którzy oglądaliby. wielkie i cudowne rzeczy zrobione w Centralnym Okręgu Przemysłowym i spytaliby się wówczas, skąd przyszły te maszyny i te obrabiarki, czy z Angli, czy z Ameryki, to dostaliby odpowiedź, że to chłop polski swoją pracą Państwu zafundował. Czy ostatnia umowa z Niemcami na 120 milionów za artykuły rolnicze polskie w zamian za maszyny dla rzemiosła, dla warsztatów polskich nie jest właśnie najwłaściwszą drogą solidarnego marszu wszystkich ludzi w Polsce ku uprzemysłowieniu i organizacji? I dlatego rozszerzenie tych możliwości, pogłębienie tych procesów jest koniecznością, że ten chłop polski, który wnosi w aporcie najtańszą pracę ze wszystkich prac w Europie, opłacanych na dniówkę, ma jednocześnie w innych elementach najwyższe koszty produkcji. I dlatego w rozszerzeniu przydziału i w walce o przydział międzynarodowej pracy dla narodu polskiego, dla wsi polskiej widzimy w tej chwili naczelne zadanie resortu, którego budżet mam zaszczyt referować. I tam tak samo ujawniły się znowu pewne dysproporcje cen, o których mówiłem, że niestety w dziedzinie naszej produkcji przemysłowej, mającej naturalnie inne trochę koszty produkcji w tych działach, gdzie ona dopiero powstaje, hamują one możliwości naszej konkurencji w handlu zagranicznym artykułami przemysłowymi. Jakżeż krzepiącym był podczas naszej wycieczki widok tych wielkich pak, w których konkurencyjnie wysyłaliśmy towary do Anglii z warsztatów, powstałych dopiero przed dwoma laty. I wydaje mi się, że to jest to drugie zagadnienie, dotyczące metod produkcji, procesów normalizacji i uporządkowania produkcji w Polsce, standaryzowania tej produkcji, gdyż są wielkie zaległości, i na tym odcinku musi być skoncentrowana uwaga zarówno Rządu jak i całego społeczeństwa.</u>
          <u xml:id="u-2.9" who="#PLechnicki">Na marginesie tego zagadnienia trzeba stwierdzić, że dosyć powszechne są krytyczne uwagi co do metod administracji naszym handlem zagranicznym. Nie będę w te rzeczy wchodził szczegółowo, czy to jest rezultat zewnętrznego biegu wypadków, a mianowicie tych kontyngentów, kompensat, lasu przepisów, który z kupca-eksportera robi urzędnika administracyjnego, wydaje mi się jednak, że i w administracji handlu zagranicznego istnieje świadomość, że wystarczy przejrzeć metodę administracji, aby dostrzec te same błędy, co znalazło zresztą swój wyraz w powołaniu specjalnej komisji. W tej dziedzinie wysunęło się zagadnienie pewnych pomocy dla eksportu przemysłowego, wydaje mi się jednak, że i tam należy wyszukać jakieś bardziej nowoczesne formy, bo handel wymaga szybkiej decyzji i ustalenia warunków lepszych czy gorszych na długie miesiące naprzód, bo handel nie znosi ryzyka, które wynika z faktu, że musi akceptować tę czy inną ofertę w przeciągu 24 godzin, i nie znosi niepewności, czy dostanie decyzję ministerstwa akurat na tę partię oraz kiedy i w jakiej formie. Wydaje mi się, że handel polski traci w tej dziedzinie dużo doskonałych możliwości wskutek tego, że nie ma jeszcze doskonałych metod dostosowanych do nowych trudności znanych nam doskonale.</u>
          <u xml:id="u-2.10" who="#PLechnicki">Trzecim punktem są dysproporcje ujawnione w dziedzinie cen, które winny być regulowane przez wyzyskanie wszystkich pozytywnych możliwości Państwa. Jeśli Państwo w tej chwili — czy to w związku z wielkimi zagadnieniami i wielkim wysiłkiem dozbrojenia, czy jakimkolwiek zabiegiem inwestycyjnym publicznym — ma możliwość planowania na parę lat, jakeśmy to już w formie trzyletniej ustawy inwestycyjnej uchwalili, to Państwo musi te możliwości wyzyskać w kierunku usunięcia dysproporcji w cenach. Musi dać plan zamówień, który pozwoli warsztatowi przez dwa czy trzy lata spokojnie pracować i pozwoli mu na pewne zabiegi reorganizacyjne, ale jednocześnie Państwo bardzo silnie musi stawiać właśnie problemat cen, problemat procesów dostosowawczych, które — chociażby przy zajęciu Zaolzia — wykazały, że nasze ceny podstawowe elementów inwestycyjnych są niepomiernie wyższe od cen w szeregu innych państw.</u>
          <u xml:id="u-2.11" who="#PLechnicki">I to była ta trzecia konstatacja.</u>
          <u xml:id="u-2.12" who="#PLechnicki">Czwarta konstatacja wyłoniła się z dyskusji nad zagadnieniem polityki inwestycyjnej, nad zagadnieniem podziału zadań inwestycyjnych między Państwem a prywatnym człowiekiem. W dyskusji, poza bardzo drobnymi odchyleniami, zgodzono się na podstawowe założenia, że Państwo powinno koncentrować swoje zadania inwestycyjne na ułatwieniu głębokich przemian strukturalnych, więc przede wszystkim na zagadnieniu komunikacji, najszerzej pojętej, elektryfikacji, gazyfikacji itd. Ale w Polsce o niedoinwestowanych warsztatach produkcji, w Polsce, która ma olbrzymie zaległości i gdzie prywatna siła gospodarcza, twórczy element ma olbrzymie trudności w znalezieniu środków na nowoczesne inwestowanie swego warsztatu, te zabiegi inwestycyjne Państwa powinny unikać lokat, które by prowadziły do bezpośredniej produkcji przez Państwo. Naturalnie, nie dotyczy to naszych zagadnień dozbrojeniowych. W tym najcięższym zadaniu każdego rządu, gdy ma do dyspozycji 100 zł wtedy, kiedy trzeba 1.000, i w rozdziale tych pieniędzy, wydaje nam się, że najtrudniejszym jest uchwycenie proporcji między dyspozycją inwestycyjną na potrzeby inwestowania strukturalnego a potrzebami alimentowania sił wytwórczych prywatnego warsztatu; chodzi o to, aby zawsze znaleźć bardzo czułą i bezpośrednią równowagę, zwłaszcza jeśli chodzi o średni warsztat przemysłowy, o rzemiosło. Nawiasem mówiąc, zagadnienie rzemiosła znalazło bardzo silne uwzględnienie w toku naszej dyskusji, jak również i w wielkiej mowie p. Ministra w Senacie.</u>
          <u xml:id="u-2.13" who="#PLechnicki">I to jest zagadnienie czwarte.</u>
          <u xml:id="u-2.14" who="#PLechnicki">Piąty problem, problem, który z żywiołową siłą znajduje obecnie swój wyraz w twórczych dążeniach narodu polskiego to jest zagadnienie unarodowienia dyspozycji gospodarczej w kraju. O ile w rolnictwie naród polski jest gospodarzem swoich dyspozycyj produkcyjnych, o tyle w bardzo wielu, niestety, w przeważnej ilości innych warsztatów pracy w Polsce ta dyspozycja — podstawowy warunek niezależności narodu — znalazła się przez bieg czy to pomyłek ojców naszych, czy przez bieg niezależnych od nas wypadków w rękach niepolskich. Zdajemy sobie jednocześnie sprawę, że tylko przez wielki hart, przez wielkie wyrzeczenie, przez wielkie skoncentrowanie wysiłków społeczeństwa to zagadnienie może być szczęśliwie rozwiązane i dlatego we wszystkich debatach wybił się problem typu człowieka w Polsce, człowieka, którego trzeba wychować nie w atmosferze cieplarnianej, nie w atmosferze gwarantującej mu z góry jakiś przydział pracy, ale jedynie w atmosferze, która doprowadzić potrafi do wielkich dokonań, w atmosferze walki i ryzyka gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-2.15" who="#PLechnicki">I dlatego zarówno przy budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, jak i Oświecenia Publicznego to zagadnienie fachowej siły polskiej w handlu, przemyśle, rzemiośle było tak bardzo mocno podkreślane. Zagadnienie niedoinwestowania człowieka w Polsce znalazło specjalnie bardzo silny wyraz w przemówieniach przedstawicieli rzemiosła, którzy twierdzili, że szereg możliwości dokształcenia, opartych o żywy warsztat, o żywego człowieka bywa niewyzyskany wskutek utrudnień, które są — powiedzmy — jako założenie słuszne, ale życiowo niepraktyczne.</u>
          <u xml:id="u-2.16" who="#PLechnicki">W sprawie walki o człowieka, o spieszne doinwestowanie gospodarcze człowieka w Polsce opinia wszystkich przedstawicieli Komisji Budżetowej była jednolita.</u>
          <u xml:id="u-2.17" who="#PLechnicki">Siódme zagadnienie to zagadnienie surowców. Z wielką uwagą komisja wysłuchała bardzo szczegółowego sprawozdania p. Ministra Przemysłu i Handlu na ten temat. Mówił on między innymi o naszych trudnościach, o skoncentrowanej woli właśnie w dziedzinie znalezienia pewnych dodatkowych baz surowcowych w naszym własnym gospodarstwie. Sygnalizował też trudności w dziedzinie wiertnictwa naftowego, a jednocześnie dał przegląd bardzo owocnych i skutecznych prac, które już zostały dokonane.</u>
          <u xml:id="u-2.18" who="#PLechnicki">Zagadnienie surowców, zagadnienie uniezależnienia się w tej dziedzinie, uzupełnienia naszych możliwości twórczych, opartych na własnej naszej pracy, własnym geniuszu, zagadnienie ochrony wynalazcy polskiego i pomocy dla niego, które znalazło już wyraz w zapowiedzianej przez p. Ministra nowelizacji naszych norm, chroniących i ułatwiających twórczą myśl wynalazczą w Polsce, wydaje mi się, że są właściwie postawione i trafnie w hierarchii potrzeb zarysowują się zwiększenia budżetu właśnie w tym dziale.</u>
          <u xml:id="u-2.19" who="#PLechnicki">Sprawie ósmej, sprawie wspólnej nam wszystkim, mianowicie sprawie naszego dozbrojenia gospodarczego na morzu poświęcę słów parę tylko, gdyż w tej dziedzinie 20-letnią konsekwentna praca całego społeczeństwa związała nas z każdym nowym statkiem, idącym pod banderą polską na wielkie morza, związała nas z każdym nowym dźwigiem w Gdyni czy w Gdańsku, związała nas z każdym nowym dokonaniem, o czym zresztą społeczeństwo dobrze wie, gdyż te sprawy zna i odczuwa do głębi.</u>
          <u xml:id="u-2.20" who="#PLechnicki">Chciałem tylko z tej dziedziny sygnalizować dwa pomyślne zjawiska, mianowicie że plan ustalony przez p. Ministra Przemysłu i Handlu, który ujmuje ten nasz plan dozbrojenia gospodarczego na morzu w 10-letnie ramy, jest zrealizowany z całą konsekwencją, z całą energią i że zjawiają się w roku ostatnim pierwsze jaskółki bardzo pomyślne i szczęśliwe, że i prywatna inicjatywa pionierska zaczyna się w tym kierunku przejawiać.</u>
          <u xml:id="u-2.21" who="#PLechnicki">Wreszcie dziewiąte zagadnienie, które może jeszcze nie zostało całkowicie zgłębione, ale w każdym razie doprowadziło w komisji do dosyć zgodnych ustaleń, to zagadnienie konieczności dostosowania ram organizacyjnych naszej twórczości przemysłowej do nowych zadań, do nowych warunków działania. I tutaj muszą być podjęte bardzo głębokie i zgodne prace między czynnikami samorządowymi społeczeństwa a czynnikami zainteresowanymi, które muszą znaleźć jakąś praktyczną życiową formułę, aby naginała trud każdego obywatela do potrzeb w dziedzinie przemysłu i handlu, a z drugiej strony pozostawiała mu wielkie i samodzielne zadania, twórczość niekrępowaną, która jest motorem każdej działalności gospodarczej. Nie będę tutaj mówił o szczegółach, bo na pewno i Wysokie Izby i opinia kraju będą przez Rząd postawione przed tym zagadnieniem, które życie narzuca. Nie oddałbym w pełni przebiegu dyskusji w Komisji Budżetowej, gdybym już tylko w paru słowach nie podkreślił pozytywności tych ocen, optymizmu opartego na uznaniu wielkich osiągnięć politycznych ostatniego okresu, pomimo świadomości olbrzymich trudności. Wszyscyśmy zdawali sobie sprawę, że w okresie niepokoju, w okresie fermentu, strajków okupacyjnych czy demonstracyj politycznych nie mogło by być zorganizowanej woli narodu, przeciwstawiającej się szkodnictwu. Dlatego wydaje mi się, że i ten akcent musi być w moim sprawozdaniu położony, że właśnie w życiu gospodarczym polskim zwarta wola narodu zabezpieczenia ładu i porządku, stabilizacja, spokój, który znalazły swój wyraz w spadku zatargów i strajków, to jest element, który panował u nas, i że mimo trudności jemu właśnie zawdzięczamy pomyślny przebieg procesów uprzemysłowienia w ostatnich latach i że to musi być postawione społeczeństwu jako warunek wszelkiej pomyślności gospodarczej. Dlatego należy podkreślić, że skoncentrowana wola polityczna narodu musi znaleźć te formy, które zostały pogłębione, swobodne ale karne, w ramach Obozu Zjednoczenia Narodowego.</u>
          <u xml:id="u-2.22" who="#PLechnicki">Proszę Panów, chcę jeszcze jednym akcentem optymistycznym zakończyć moje sprawozdanie. Chcę powiedzieć, że tylko naród u schyłku jest zadowolony z tego, co jest, i tylko naród, który nie widzi swoich wielkich zadań w przyszłości, może bez zastrzeżeń chwalić rzeczywistość, w której żyje. Dlatego w dyskusji budżetowej była ta troska obywatelska, która objęła dążność do uchwycenia hamulców i trudności naszego życia, i chociaż znalazła ona swój wyraz w tych wszystkich budżetach, wyraz, zwłaszcza wczoraj, mocny, zdecydowany i zdaje się prawdzie odpowiadający w dziedzinie potrzeb rolnictwa, to jednocześnie ujawniły się i akcenty optymistyczne. Jeśli w ciągu 20 lat naszego gospodarowania na własny rachunek i na własną odpowiedzialność porównamy nasze dyspozycje, nasze założenia, nasze oceny w okresie poprzedniej lepszej koniunktury z lat 1928–29 ze stanem dzisiejszym, to narzuci nam się zupełnie bezstronna, obiektywna świadomość, żeśmy się bardzo dużo nauczyli, że to, co dysponujemy w dziedzinie grosza publicznego, w dziedzinie dyspozycji prywatnego człowieka w Polsce, to jest dzisiaj realne, przemyślane i odpowiada warunkom, w których żyjemy. Jeśli się spojrzy czy to w dziedzinie zadań elektryfikacyjnych na nieskoordynowane projekty sprzed 10 lat, czy na zbyt, jak na nasze warunki, luksusowe gmachy, gdy się zobaczy te czy inne dyspozycje prywatnego człowieka wówczas a dziś, to widzi się, że okres tego 20-lecia nie został zmarnowany. Okres tego 20-lecia zapewnia nas, że w tej dziedzinie przeszliśmy może najtrudniejszą, najkosztowniejszą drogę — drogę nauki na własnych błędach.</u>
          <u xml:id="u-2.23" who="#PLechnicki">Niech mi będzie wolno dać wyraz tej szczęśliwej prawdzie, dojrzałości narodu polskiego do właściwych ocen gospodarczych. Niech mi wolno będzie na to zagadnienie położyć specjalny akcent, akcent zdrowego optymizmu.</u>
          <u xml:id="u-2.24" who="#PLechnicki">Przechodzę teraz do słów paru o samym budżecie. W drukowanym sprawozdaniu Panowie znajdą szczegółowe dane. Wydaje mi się, że będę zgodny z opinią całej komisji, jeśli powiem, że stwierdziła ona całkowitą słuszność projektowanych dyspozycyj wydatkowych, zwłaszcza zwiększenia dyspozycji na surowce, na badania w dziedzinie probierstwa, na zagadnienia nadzoru patentowego.</u>
          <u xml:id="u-2.25" who="#PLechnicki">W dziale przedsiębiorstw i zakładów stwierdzamy znaczną poprawę gospodarki, która się uwydatniła w zamknięciach za przeszły rok i trwała dalej.</u>
          <u xml:id="u-2.26" who="#PLechnicki">Tutaj wysuwa się zagadnienie, poruszane we wszystkich sprawozdaniach, polityki naszej w dziedzinie cen i zużycia nawozów sztucznych. Ujmuję to w formie krótkiej rezolucji:</u>
          <u xml:id="u-2.27" who="#PLechnicki">„Sejm wzywa Rząd do śpiesznego przedłożenia planu wydatnego zwiększenia zużycia nawozów sztucznych przez rolnictwo, a zwłaszcza drobne, z uwzględnieniem znacznej obniżki ich cen”.</u>
          <u xml:id="u-2.28" who="#PLechnicki">Dalej, jeśli chodzi o formalne dwie uwagi, to w sprawozdaniu drukowanym należy w punkcie 1 w ustępie 1 dodać „przedsiębiorstwa skomercjalizowane, wydzielane z administracji państwowej Wreszcie za zgodą Rządu komisja przyjęła poprawkę o przesunięciu 100.000 zł z działu 1 budżetu do działu 3.</u>
          <u xml:id="u-2.29" who="#PLechnicki">Niech mi wolno będzie jeszcze — jeśli Pan Marszałek pozwoli — poza tym budżetem poruszyć pewną sprawę, która z mojej strony wymaga wyjaśnienia.</u>
          <u xml:id="u-2.30" who="#PLechnicki">Mam wrażenie, że zaszło pewne nieporozumienie. W odpowiedzi na moje dosyć generalne przemówienie z ust p. Ministra Rolnictwa — niestety nie mam oryginalnego stenogramu — padło oświadczenie, że znajduje pewną rozbieżność między ocenami, które referowałem przy budżecie Ministerstwa Przemysłu i Handlu, a moim przemówieniem przy budżecie Ministerstwa Rolnictwa. Niestety, ja tych różnic nie widzę. Stwierdzam, że te wszystkie zagadnienia, które w związku z tematem wsi polskiej zostały w przemówieniu moim — politycznym raczej — podkreślone, znajdują swój wyraz tak samo i w tym sprawozdaniu, które uwydatnia je tylko może w innym ujęciu, bo rozumiem, że timbre sprawozdawcy budżetowego musi być inny niż timbre przemówienia politycznego przy budżecie. Konstatuję jeszcze te zasadnicze niedomagania, które według nas są hamulcem rozwoju wsi polskiej.</u>
          <u xml:id="u-2.31" who="#PLechnicki">W związku z tym wydaje mi się, że nie będzie przesadą, gdy się powołam na przemówienie ks. Sandeckiego, który mówił, że od lat jest prefektem w szkole i stwierdza, że na 60 dzieci w jego szkole tylko 6, wychodząc do szkoły często w połatanych butach, dostaje szklankę mleka na śniadanie — często jako całodzienne utrzymanie. Wydaje mi się, że postulaty rolników, żeby temu zagadnieniu była poświęcona specjalna uwaga, nie są wymaganiem cudu od kogokolwiek.</u>
          <u xml:id="u-2.32" who="#PLechnicki">Śmiem twierdzić, że w tej dziedzinie — a mógłbym to udowodnić — są duże zaniedbania i że rolnictwo polskie może i ma prawo domagać się, żeby Rząd wynalazł drogi do tego, by dziecko w gminie ks. Sandeckiego w 20-tą rocznicę Niepodległości mogło dostać tę ćwiartkę litra mleka na śniadanie.</u>
          <u xml:id="u-2.33" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Minister Przemysłu i Handlu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Kierując się dotychczasowym zwyczajem oraz zgodnie z zapowiedzią, uczynioną na Komisji Budżetowej Wysokiej Izby, pragnę przedstawić w mym dzisiejszym przemówieniu przesłanki ogólne, które kierują pracami Ministerstwa Przemysłu i Handlu, innymi słowy, będę się starał syntetycznie ująć działalność tego resortu.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Zdawać by się mogło, że coroczne wygłaszanie takiej syntezy przez tego samego kierownika resortu, zwłaszcza mającego zaszczyt reprezentować dany odcinek działalności państwowej w tym samym Rządzie, jest rzeczą zbędną, gdyż z natury rzeczy ogólny kierunek postępowania, wyznawane doktryny i zasady, jak i sposób prowadzenia prac winny pozostawać te same.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Tak jest istotnie. Jeżeli więc ponownie zabieram głos z tej Wysokiej Trybuny, starając się ująć temat, który już dwukrotnie omawiałem, to nie dlatego, że chciałbym wprowadzić zmiany do dawniej głoszonych zasad, lecz głównie dlatego, że precyzowanie kierunków metod naszych prac przemysłowo - handlowych winno ulegać ciągłemu uzupełnianiu i pogłębianiu.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Zresztą dynamizm zjawisk ogólnych i gospodarczych oraz rozwijająca się na tym tle wymiana poglądów w opinii publicznej dają corocznie wyjątkowo obfity materiał do rozwinięcia i uzupełnienia wyznawanych zasad i do skontrolowania dotychczasowego postępowania. Wreszcie, mając zaszczyt po raz pierwszy przemawiać na plenum tej Wysokiej Izby, sądzę, że właściwym będzie, abym przedstawił dziś ogólniejsze problemy, nie wyłączając tych, które stanowiły — choć może w innej formie — temat moich dawnych przemówień; natomiast do szczegółów, dotyczących działalności mego resortu, nie będę powracał, gdyż przedstawiłem je już w obecnej sesji na Komisji Budżetowej.</u>
          <u xml:id="u-4.4" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Jestem przekonany, że przytłaczająca większość tej Wysokiej Izby zgodzi się ze mną, gdy stwierdzę, że polityka gospodarcza, którą winniśmy prowadzić, musi być określana jako narodowa polityka gospodarcza.</u>
          <u xml:id="u-4.5" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Nie jest moim zadaniem kuszenie się o ścisłe naukowo zdefiniowanie tego pojęcia w ramach dzisiejszej naszej rzeczywistości; gdy jednak chodzi o praktyczne stosowanie wspomnianego systemu polityki gospodarczej, to możemy stwierdzić, iż ma ono w naszych warunkach dwa zasadnicze oblicza.</u>
          <u xml:id="u-4.6" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Przede wszystkim więc Państwo nasze, jak to nieraz stwierdziliśmy, posiada specjalne zadania, wyznaczone przez warunki strukturalne, a zwłaszcza ludnościowe, geopolityczne położenie, wreszcie przez lekcję własnej historii. Czynniki te dyktują nam niezbicie, że musimy prowadzić politykę gospodarczą, służącą własnym specyficznym celom, odrzucając obce doktryny, choćby były gdzie indziej najzupełniej uzasadnione i pożyteczne.</u>
          <u xml:id="u-4.7" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Drugie oblicze narodowej polityki gospodarczej wyrazić się musi w dążeniu do wciągnięcia jak najszerszych rzesz polskiego narodu do procesów gospodarczych, które naród nasz zaniedbał niegdyś, nie mogąc złamać tradycyjnych przesądów w przedrozbiorowej Polsce, bądź też których nie mógł urzeczywistnić w okresie późniejszym skutkiem przemocy i braku niezależnego bytu.</u>
          <u xml:id="u-4.8" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Jakież wnioski winniśmy wyciągnąć z powyższych założeń?</u>
          <u xml:id="u-4.9" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Powiedziałem, że mamy własne specyficzne cele. Któż może zaprzeczyć, że jednym z najważniejszych takich celów, a więc jednym z najdonioślejszych problemów społeczno-gospodarczych, jaki wyłania się przed nami, to kwestia zatrudnienia w pracy twórczej nie tylko dzisiejszych bezrobotnych, lecz również corocznego przyrostu ludności. W mym końcowym przemówieniu na Komisji Budżetowej Sejmu zaznaczyłem pomiędzy innymi, że zagadnienie to przywykliśmy zazwyczaj traktować ze społecznego punktu widzenia. Nie docenialiśmy jednak tego postulatu od strony gospodarczej i to — jak sądzę — głównie z winy dotychczasowych pojęć ekonomicznych, którym trudno rozstać się z traktowaniem pracy jako towaru, i które w razie niemożności wykorzystania we własnym Państwie pracy własnych rąk roboczych doradzają wywiezienie ich w drodze emigracji.</u>
          <u xml:id="u-4.10" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">W naszym natomiast zrozumieniu unieruchomiona lub nie wykorzystana odpowiednio praca rąk polskich stanowi poza złem społecznym zwykłą stratę ekonomiczną dla potęgi narodu i Państwa. Przyzwyczailiśmy się gorszyć, a nawet głośno potępiać marnowanie dla celów gospodarczych wszelkich czynników materialnych — urządzeń, przedmiotów, surowców, pieniędzy, ba, nawet odpadków, musimy więc tym bardziej wypowiedzieć stanowczą wojnę najgorszemu i najgroźniejszemu trwonieniu możliwości gospodarczych naszego narodu, jakim jest niewykorzystanie ludzkiej pracy.</u>
          <u xml:id="u-4.11" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Praca więc całego narodu Stanowić winna najważniejszy czynnik naszej twórczości gospodarczej, człowiek zaś w systemie gospodarki narodowej musi być uważany za cel gospodarczej działalności, a nie tylko jako dostawca rąk roboczych.</u>
          <u xml:id="u-4.12" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Analizując wszelkie możliwości właściwego rozwiązania tego problemu, spoglądając głębiej w panujące u nas stosunki, biorąc pod uwagę przeludnienie wsi i niedorozwój miast, zastanawiając się nad znikomą, w porównaniu do zagranicy, konsumcją wszystkich prawie artykułów na głowę mieszkańca w Polsce, musimy przyjść niezbicie do przekonania, że szeroko pojęty proces uprzemysłowienia — to najistotniejsze zagadnienie gospodarcze w systemie narodowej polityki gospodarczej. Jedynie uprzemysłowienie może trwale, stale i racjonalnie wprzęgać do pracy twórczej cały naród. Jedynie uprzemysłowienie pojęte jak najogólniej, a więc obejmujące tak handel, jak i rzemiosło i inne produkcyjne zajęcia, stanowi właściwy instrument dla poprawy struktury ludnościowej miasta, wsi zaś zapewnia naturalny, trwały i opłacalny zbyt dla produktów rolnych; nadto ono tylko rozwiązać może kapitalne zagadnienie opłacalności rolnictwa, pozwalając mu na naturalny proces intensyfikacji oraz w rezultacie uniezależniając go od zmienności kapryśnej koniunktury rynków zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-4.13" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">W ten sposób sprawa uprzemysłowienia winna stanowić punkt wyjścia dla zaspokojenia najistotniejszych potrzeb narodu i każdej jego jednostki.</u>
          <u xml:id="u-4.14" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Przechodząc teraz na ogólny grunt najważniejszych potrzeb Państwa, wypada przypomnieć, iż każdy z nas stwierdza z całą stanowczością, że zapewnienie odpowiedniego stopnia obronności naszego Państwa — to najważniejszy nasz postulat ogólny, konieczny wymóg naszej racji stanu.</u>
          <u xml:id="u-4.15" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">„Rozwiązujemy zagadnienie gospodarcze i społeczne — mówi deklaracja ideowo-polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego — wychodząc z naszej naczelnej idei, którą jest obronna siła i potęga Państwa”. Zadania tego nie wykonamy bez szybkiego, celowego uprzemysłowienia kraju oraz bez dostosowania istniejącego przemysłu do potrzeb obrony. Postulat ten jest obecnie tak oczywisty i tak — na szczęście — zrozumiały dla wszystkich, iż nie wymaga specjalnego uzasadnienia.</u>
          <u xml:id="u-4.16" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Jeżeli więc zagadnienie to poruszyłem, to jedynie, by w konkluzji móc stwierdzić, że uprzemysłowienie — to nie tylko najniezbędniejszy czynnik dla uzyskania właściwego dynamizmu gospodarczego w naszym kraju oraz punkt wyjścia dla racjonalnego wykorzystania leżącej odłogiem i wciąż narastającej pracy rąk polskich, lecz również jedno z najważniejszych źródeł potęgi i siły Państwa.</u>
          <u xml:id="u-4.17" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Omówione ogólne postulaty wkładają na reprezentowane przeze mnie Ministerstwo obowiązek przestrzegania pewnych zasadniczych wytycznych przy wykonywaniu powierzonych mu zadań, w ramach posiadanych kompetencyj i istniejących warunków.</u>
          <u xml:id="u-4.18" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">O ile bowiem pewne naczelne idee — jak chwiałby postulat uprzemysłowienia Polski zyskują powszechne zrozumienie, to jednak na drodze do ich realizacji spotykamy najróżnorodniejsze i sprzeczne ze sobą rady i recepty.</u>
          <u xml:id="u-4.19" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Oto słyszymy niekiedy: „Tak postępować mogą jedynie socjaliści”, „tego można oczekiwać jedynie od wyznawców doktryny wolnego handlu”, „prowadzi to nas do fatalnych skutków gospodarki etatystycznej”, „zbiurokratyzujemy w ten sposób życie gospodarcze, stworzymy totalizm”, „plany uprzemysłowienia to powiew najróżnorodniejszych obcych doktryn”... — oto epitety, rzucane nam niejednokrotnie, gdy podchodzimy do niektórych zagadnień, chcąc je rozwiązać w sposób dyktowany bezpośrednio lub pośrednio przez przytoczone ogólne założenia naszej polityki narodowej.</u>
          <u xml:id="u-4.20" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Oczywiście, przytoczone określenia nie mają głębszego uzasadnienia. Działanie nasze osądzam ze spokojem, jako zupełnie zgodne z cytowaną poprzednio deklaracją ideową Obozu Zjednoczenia Narodowego, która zawiera wyraźne, choć tylko ogólnie ujęte wytyczne, dotyczące ideologii gospodarczej. W szczególności należy przypomnieć i zacytować w związku z poruszoną sprawą następujące słowa tej deklaracji:</u>
          <u xml:id="u-4.21" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">„Żyjemy w okresie przemian gospodarczych i społecznych. Jesteśmy w tej dobrej sytuacji, że nie przechodząc we własnym kraju doświadczeń, okupywanych tak często strumieniami krwi i ruiną kultury, możemy je osądzić na podstawie cudzych wyników.</u>
          <u xml:id="u-4.22" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Jakakolwiek oderwana od życia lub też jednej grupie a nie całości społeczeństwa służąca doktryna gospodarcza czy społeczna nie może być dla nas ani odpowiednia, ani pożyteczna”. W tym stanie rzeczy mogło by się wydawać, że nie warto się zajmować fałszywymi sądami o pewnych poczynaniach i ich rzekomo ukrytych celach, uważam jednak, że sprawa wymaga głębszego wyjaśnienia, zwłaszcza dlatego, iż przychylna atmosfera, która powinna panować dokoła idei uprzemysłowienia, atmosfera, którą nazwałem w jednym z dawnych mych przemówień wobec Wysokiej Izby moralną przesłanką, niezbędną dla uprzemysłowienia, może ucierpieć, gdy niejasności i wątpliwości krążą dookoła pewnych poczynań i wywołują nastrój niepewności.</u>
          <u xml:id="u-4.23" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Podstawowa myśl moja stanie się bardziej plastyczna, gdy przejdziemy do konkretniejszych spraw, związanych z działalnością Ministerstwa Przemysłu i Handlu.</u>
          <u xml:id="u-4.24" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Pośród zasad, które budzą stosunkowo wiele nieporozumień a nawet cierpkich uwag, znajduje się w chwili obecnej zasada planowania, która wiąże się z pojęciem tzw. gospodarki planowej. Przeciwnicy tej zasady twierdzą, że nie można wszystkiego przewidzieć w planie, że metoda taka prowadzić musi do zaniku przedsiębiorczości, która pozostawiona jedynie swobodnej grze sił gospodarczych, może wykazać właściwy dynamizm rozwojowy.</u>
          <u xml:id="u-4.25" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Innymi słowy, przeciwstawia się zazwyczaj zasadzie planowania starą, zasłużoną ekonomiczny doktryną liberalną, pod wpływem której powstał szereg wielkich gospodarczych potęg świata na przestrzeni XIX wieku.</u>
          <u xml:id="u-4.26" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Podkreślam, iż odnoszę się z całym należnym szacunkiem do tej czcigodnej doktryny, wyznaczając jej nie tylko honorowe miejsce w historii, lecz również posługując się nią w tych wypadkach i w tych granicach, w których może być ona dla nas pożyteczna.</u>
          <u xml:id="u-4.27" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">W ramach ustrojów, znajdujących się całkowicie pod wpływem omawianej doktryny, planowanie również istniało względnie istnieje, ale było ono domeną indywidualnego działania, indywidualnej przedsiębiorczości.</u>
          <u xml:id="u-4.28" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Jeżeli jednak chcemy, by naród nasz i Państwo, mające do odrobienia olbrzymie braki i zaniedbania, a dysponujące szczupłymi środkami, osiągnęły, i to możliwie najszybciej, te specyficzne cele, które — zdaje się — dostatecznie jasno sprecyzowałem na wstępie, to czy jest do pomyślenia, abyśmy mogli zrealizować tak kolosalne zadanie tylko w drodze automatyzmu gospodarczego, a więc bez planowania, bez ułożenia hierarchii zadań, bez skoncentrowania wysiłków na zadania najważniejsze i wreszcie bez zharmonizowania tak publicznych, jak prywatnych poczynań gospodarczych?</u>
          <u xml:id="u-4.29" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Konieczność zatem planowego rozwiązywania naszych olbrzymich zadań gospodarczych wynika nie tylko z wielkiej odpowiedzialności Państwa z racji jego woli w kształtowaniu gospodarstwa narodowego, ale wypływa także z potrzeb samego życia gospodarczego, samej przedsiębiorczości prywatnej, dla której brak wyraźnie wytkniętych kierunków i zadań, w jakich ma się rozwijać działalność gospodarcza, a więc dezorientacja i obawa przed niespodziankami są wielkim hamulcem na drodze aktywizacji inicjatywy prywatnej.</u>
          <u xml:id="u-4.30" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Toteż w jednym z mych przemówień wyraziłem myśl na pozór paradoksalną, że dla życia gospodarczego, wymagającego stałości warunków, lepsza jest nawet mierna polityka przemysłowa, posiadająca jednak cechy stałości, niż zasadniczo dążące do udoskonalenia, lecz wciąż zmieniające istotne podstawy gospodarowania posunięcia organów polityki gospodarczej.</u>
          <u xml:id="u-4.31" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Dziś myśl tę powtarzam stwierdzając, że w zrozumieniu celów naszej polityki przemysłowo-handlowej i w pełnej świadomości warunków zewnętrznych, w jakich się znajdujemy, polityka, mająca posiadać cechy stałości, musi być oparta na odpowiednim planowaniu. Sądzę więc, że istota sporu pomiędzy obrońcami i przeciwnikami idei planowania sprowadza się w gruncie rzeczy do definicji omawianego pojęcia. Porozumienie się co do istoty zjawiska powinno doprowadzić do uzgodnienia stanowisk, oczywiście o ile nie używa się haseł walki z pewnymi przejawami planowania jedynie jako pretekstu dla zwalczania niektórych ogólnych założeń gospodarki narodowej.</u>
          <u xml:id="u-4.32" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Sądzę, że kilka przykładów, wziętych z praktycznego życia, tezę moją najlepiej uzasadni.</u>
          <u xml:id="u-4.33" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Zapytuję więc przede wszystkim, czy planowanie i to bardzo skrupulatne, posunięte w planach na najbliższe okresy możliwie do najdrobniejszych detali, a jednocześnie w liniach generalnych ustalone na możliwie dłuższe okresy, czy takie planowanie nie jest konieczne dla wszelkich inwestycyj państwowych?</u>
          <u xml:id="u-4.34" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Postulat ten jest tak jasny i oczywisty, że nie wymaga głębszego uzasadnienia, szczególnie w naszym kraju tak słabo uzbrojonym w urządzenia niezbędne dla uprzemysłowienia, a zwłaszcza w urządzenia energetyczne i komunikacyjne. Dokonywanie tych inwestycyj według z góry przewidzianego planu zachęca i umożliwia projekty, chroni ich inicjatorów przed niespodziankami i pozwala im dostosować swe indywidualne plany do planów ogólnych. Im dalej przy tym posuwamy się naprzód, tym bardziej potrzebne stają się coraz szczegółowsze plany, posiadające coraz większy zasięg.</u>
          <u xml:id="u-4.35" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Każdy z nas, słusznie entuzjazmując się powstaniem C. O. P., musi zdać sobie sprawę z tego, jak wielkim nakładem planowej roboty poprzedzono to ogromne dzieło. Mam na myśli nie tylko to, co już zrobiono, lecz również dalszy rozwój gospodarczy tego okręgu, który winien się dokonać, jak sądzę, w dużej mierze siłami naszej prywatnej przedsiębiorczości. Wymaga to planowego postępowania, głównie dla usunięcia tak możliwych przy szybkim rozwoju przerostów lub niedociągnięć w różnych rodzajach i gałęziach powstającej wytwórczości.</u>
          <u xml:id="u-4.36" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Sądzę, że ci z pp. członków tej Wysokiej Izby, którzy zaznajomili się ze sprawozdaniem z działalności Ministerstwa Przemysłu i Handlu, które miałem zaszczyt wygłosić przed paru tygodniami na Komisji Budżetowej Sejmu, zgodzą się ze mną, że zasada planowania przewija się czerwoną nicią przez wszystkie, jakże różnorodne dziedziny działalności reprezentowanego przez mnie resortu, i myślę, że im bardziej zasada ta będzie pogłębiona, tym lepsze dawać będzie rezultaty.</u>
          <u xml:id="u-4.37" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Dla przykładu pozwolę sobie przypomnieć odcinek morski, który ujęty w ścisły plan, przy skromnych, jak na tak ważny cel, środkach finansowych, daje wyraźnie pozytywne rezultaty, a lepsze niż w innych państwach zagranicznych, nie stosujących zasady planowania.</u>
          <u xml:id="u-4.38" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Zdecydowany zatem plan, połączony z jasną i konsekwentną a jednocześnie czujną i realną polityką na danym odcinku, daje niezaprzeczenie pozytywne osiągnięcia i w konsekwencji wciąga do współpracy na morzu świeże siły w postaci inicjatywy prywatnej, o pojawieniu się której mówiłem w mym sprawozdaniu na Komisji Budżetowej Wysokiej Izby.</u>
          <u xml:id="u-4.39" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Podobne spostrzeżenia możemy uczynić również na odcinku energetycznym, tj. elektryfikacyjnym i gazyfikacyjnym.</u>
          <u xml:id="u-4.40" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Ale nie tylko prace Ministerstwa Przemysłu i Handlu związane z inwestycjami wymagają planowania. Wystarczy przypomnieć taki problem, jak surowcowy, któremu poświęciłem dosyć dużo miejsca we wspomnianym wyżej sprawozdaniu. Zapytuję w związku z tym, jak wyglądałoby życie gospodarcze, gdyby sprawa ta, prowadzona w myśl najżywotniejszych interesów Państwa, była załatwiana bez planu, a więc od wypadku do wypadku? Spowodowałoby to niewątpliwie chaos i zamieszanie, prowadzące na pewno do zaniku wszelkiego dynamizmu, a nawet do zastoju.</u>
          <u xml:id="u-4.41" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Podobnie przedstawia się sprawa z szeregiem przemysłów, które muszą posiadać dla swego rozwoju określony kierunek i zadanie, a więc plan pracy w ramach ogólnych zamierzeń.</u>
          <u xml:id="u-4.42" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Niezaprzeczalnym przy tym jest dla mnie pewnikiem, że takie plany działania nie mogą być narzucane jednostronnie od „zielonego biurka”, czyli wyłącznie od strony czynnika urzędowego, choćby najbardziej kompetentnego. Życie gospodarcze jest bowiem zbyt skomplikowane, żeby na tej drodze można było spodziewać się pozytywnych osiągnięć. Plany rozwojowe w odniesieniu do pewnych grup działalności gospodarczej muszą zatem być układane w ścisłej kolaboracji z czynnikami gospodarczymi, związanymi z daną działalnością i świadomymi tak ogólnego znaczenia rozwoju danej dziedziny dla całokształtu gospodarstwa, jak i zamierzeń Państwa w tym zakresie.</u>
          <u xml:id="u-4.43" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Poza tym zadaniem czynnika urzędowego winno być udzielanie ogólnych wskazówek wraz z pośrednim oddziaływaniem na rozwój stosunków, np. w postaci udzielania ulg podatkowych i innych, co zresztą ma już obecnie miejsce.</u>
          <u xml:id="u-4.44" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Tak uzasadniając potrzebę planowania gospodarczego, muszę się jednak zastrzec, iż w odniesieniu do prywatnej działalności gospodarczej bynajmniej nie rozumiem pod tą zasadą jakiejś dokładnej instrukcji dla poszczególnego przedsiębiorcy, jakichś szczegółowych wskazówek czy pouczeń itd., gdzie i kiedy np. ma zainstalować taką czy inną maszynę.</u>
          <u xml:id="u-4.45" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Planowanie dziś jest tak potrzebne, że musi objąć również handel zagraniczny, który według dotychczasowych pojęć raczej powinienby pozostać domeną swobodnej gry sił gospodarczych, chociażby ujętych w pewne ramy celowej reglamentacji. Tymczasem tak nie jest. Właśnie dynamizm gospodarczy wymaga przewidywania, a więc planów importowo-eksportowych. Powołane na zasadzie szeregu umów polsko-zagranicznych, jak z Niemcami, Francją, Italią, Rumunią i innymi państwami, tzw. komisje rządowe mają za zadanie periodyczne układanie wspomnianych planów obrotu handlowego. Również wewnętrznie musimy sobie układać program importowy lub eksportowy na pewien ustalony okres czasu. Może przeciwnicy zasady planowania powiedzą, że są to zwykłe i znane z dawien dawna projekty zastosowania pewnych metod polityki handlowej w oparciu o przewidywania na przyszłość. Tak jednak nie jest, gdyż układanie szczegółów wymiany towarowej to nie tylko projekt użycia tej lub innej metody polityczno-handlowej, lecz zwykły plan gospodarczy.</u>
          <u xml:id="u-4.46" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Powracając obecnie do wspomnianego mego sprawozdania w Komisji Budżetowej, pragnę stwierdzić, że jeżeli można zrobić zarzut działalności Ministerstwa Przemysłu i Handlu pod kątem widzenia zasady planowości, to — zdaniem moim — tylko ten, że zasada ta jeszcze niedostatecznie wyraźnie występuje na niektórych odcinkach. Na zarzut taki odpowiedziałbym, że uważając zasadę planowania za konieczną jestem jednak jak najgłębiej przekonany, że trzeba ją przeprowadzać stopniowo i z wielką rozwagą, nie szczędząc przy tym sił dla głębokiego przestudiowania poszczególnych problemów, licząc się ze stanem faktycznym oraz działając w oparciu o właściwe ośrodki gospodarcze. Każdy bowiem plan zbyt pochopnie wprowadzony, choćby teoretycznie słuszny, ale nie liczący się z istotnym stanem rzeczy, może przynieść niepowetowane szkody życiu gospodarczemu.</u>
          <u xml:id="u-4.47" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Rozważanie, które przed chwilą przedstawiłem, względnie szczegóły gospodarczej działalności Ministerstwa Przemysłu i Handlu, zawarte w mym sprawozdaniu w Komisji Budżetowej, wskazują, że planowanie gospodarcze na różnych odcinkach gospodarczych posiadać winno różnorodny zasięg i charakter. Nie jest ono jednolite i nie przewiduje, jak wyobrażają sobie niektórzy jego przeciwnicy, dokonywania wszystkiego na polecenie z góry, wedle jednolitego, nie ulegającego zmianie, mimo zmiany warunków, bardzo szczegółowego planu, opracowanego gdzieś w zaciszu biurokratycznych instytucyj.</u>
          <u xml:id="u-4.48" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Dlatego też wydaje mi się wskazanym gospodarkę wynikającą z proponowanego tu systemu lepiej nazwać nie gospodarką planową, lecz np. gospodarką określonych kierunków, której istota polega na uzyskaniu właściwego kierunku rozwojowego w gospodarstwie narodowym w oparciu o szereg opracowanych planów.</u>
          <u xml:id="u-4.49" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Sądzę jednak, że zupełnie zbędne byłoby spieranie się obecnie o terminy i jakąkolwiek nazwę wybierzemy — nie zmieni to w niczym faktu, że planowanie gospodarcze musi istnieć i rozwijać się w naszym systemie jako metoda konieczna dla osiągnięcia wytkniętych celów. Wszelkie próby podważania tej zasady uważam za niesłuszne, a nawet szkodliwe.</u>
          <u xml:id="u-4.50" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Przechodzę teraz do innej kwestii, powodującej niezliczone nieporozumienia i spory. Jest nią różnorodne pojmowanie tzw. autarkii.</u>
          <u xml:id="u-4.51" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">P. poseł Lechnicki, referent budżetu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, słusznie podkreślił w swym doskonałym i wszechstronnym referacie na Komisji Budżetowej znaczenie handlu zagranicznego i konieczność jego rozwoju dla całokształtu stanu gospodarczego Państwa. Wskazał on przy tym przykładowo na szereg państw, w których widzimy znacznie wyższy postęp w tym względzie, niż u nas na przestrzeni ostatnich lat 10.</u>
          <u xml:id="u-4.52" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Dla mnie również niezaprzeczonym jest dogmatem, czemu już niejednokrotnie dałem wyraz, że rozwój gospodarczy, a w szczególności proces uprzemysłowienia wymaga równoległego rozwoju obrotów zagranicznych i na odwrót, że rozwój obrotów zagranicznych jest nieomylnym barometrem wzrostu produkcji wewnętrznej. Rezygnacja lub lekceważenie handlu zagranicznego byłoby niczym innym, jak rezygnacją lub lekceważeniem środków, które możemy uzyskać z kolaboracji z innymi państwami, środków niezbędnych dla ułatwienia i przysporzenia nowych wartości własnego rozwoju gospodarczego.</u>
          <u xml:id="u-4.53" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Państwo, rezygnujące z rozwoju swego handlu zagranicznego, stwarza warunki jakiejś dobrowolnej robinsonady, a pamiętajmy, że nawet słynny Robinson, któremu szereg lat samotnej pracy pozwolił osiągnąć najwyżej poziom życia ubogiego chłopa w jego ojczyźnie, musiał nieraz korzystać z pomocy, którą mu dawał świat zewnętrzny w postaci wyrzuconych na brzeg ładunków z rozbitych okrętów. Dla państwa nowoczesnego lekceważenie handlu zagranicznego oznacza lekceważenie własnych możliwości rozwoju i dobrobytu swych obywateli. I choć w odniesieniu do handlu całego świata zsumowanego razem nasze obroty polskie w ostatnim roku, tj. 1938, wyrażają się stosunkiem 1,08%, co jest prawie identyczne z rezultatem, osiągniętym w roku najlepszej koniunktury, tj. 1928, gdy stosunek ten wyniósł 1,09%, to tym niemniej nie mogę się nie zgodzić z p. referentem budżetu mego resortu, że lepsze wyniki, osiągnięte przez szereg państw europejskich, świadczą o istnieniu zasadniczej możliwości również w Polsce silniejszej dynamiki w tym względzie.</u>
          <u xml:id="u-4.54" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Reprezentując powyższy pogląd, spotykam się niejednokrotnie z uwagą, mającą pozory słuszności, a polegającą na twierdzeniu, że skoro uprzemysławiamy Polskę, skoro stosujemy coraz intensywniej w przemyśle krajowe surowce lub ich namiastki, to rezultatem tego musi być zmniejszenie importu na danych odcinkach, prowadzące w rezultacie do zmniejszenia całego importu oraz zaniku eksportu.</u>
          <u xml:id="u-4.55" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Mniemanie powyższe jest z gruntu błędne. Życie bowiem gospodarcze to skomplikowana machina, której działanie nigdy się nie da wyjaśnić zwykłą arytmetyką. Tak samo w danym wypadku zastąpienie przywozu niektórych maszyn lub surowców przez produkcję krajową nie może powodować ipso facto globalnego zmniejszenia importu o sumę, odpowiadającą wartości wymienionych artykułów. Mogłoby to co najwyżej zdarzyć się w społeczeństwie statycznym. Dynamizm jednak, do którego dążymy i który w pewnym stopniu osiągamy dzięki uprzemysłowieniu, w żadnym razie nie może znieść takiego stanu rzeczy. Pochodzi to po prostu stąd, że chociaż na pewnych odcinkach uzyskujemy lub możemy uzyskać zmniejszenie importu, to jednak impuls gospodarczy, osiągnięty przez stworzenie nowych ośrodków gospodarczych w kraju, oraz związane z tym podniesienie dochodu społecznego stwarza nowe, dotychczas nie istniejące lub nieznane potrzeby gospodarcze ogólne i indywidualne, powodujące konieczność odpowiedniego zwiększenia importu. Specjalnie u nas nacisk na import staje się tak znaczny w okresie pomyślnej koniunktury, czyli wówczas, gdy idziemy naprzód w rozwoju gospodarczym, że wytwarza to ujemne saldo bilansu handlowego.</u>
          <u xml:id="u-4.56" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">W świetle powyższych stwierdzeń nasza tzw. autarkia to jedynie dążenie do jak najbardziej wszechstronnego rozwoju i do rozbudzenia wszystkich sił twórczych naszej ziemi i naszego narodu, a nie jakaś doktrynerska, sprzeczna ze zdrowym rozsądkiem gospodarczym walka z obrotem zagranicznym. Nie jest ona robinsonadą, lecz oparciem współpracy międzynarodowej o mocną i zdrową strukturę własnego gospodarstwa narodowego.</u>
          <u xml:id="u-4.57" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Czyniąc powyższe spostrzeżenia, z całą stanowczością muszę podkreślić, że nie mogą one osłabić naszej dążności do takiego układania naszych możliwości gospodarczych, by w razie konieczności można było zastąpić w maksymalnym stopniu przywóz przez krajową produkcję; innymi słowy, dążeniem naszym jest osiąganie najwyższego stopnia potencjalnej samowystarczalności. W normalnych jednak czasach dążenie do zastąpienia wszystkiego całkowicie przez krajową wytwórczość, gdy ta z natury rzeczy nie może nie być wybitnie droższa i gorsza od zagranicznej, jest w zasadzie błędne i szkodliwe dla dynamizmu gospodarki narodowej; dodać przy tym należy, że polityka taka może zbytnio osłabić zapasy i podciąć eksport, działając w ten sposób ujemnie w pierwszej linii na żywotne interesy naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-4.58" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">W tych warunkach mógłby ktoś zapytać, dlaczego tak wyraźnie w poszczególnych częściach mego przemówienia w Komisji Budżetowej, jak też w innych enuncjacjach rządowych, reprezentowane jest dążenie do rozwoju i powoływania nowej wytwórczości krajowej w trosce o bilans handlowy? Wyjaśnienie powyższego nie jest trudne, chodzi bowiem w danym wypadku po prostu o wyzwolenie sił dla nowych, silnie narastających potrzeb importowych. Dlatego również musimy coraz bardziej racjonalizować import. W związku z tym pragnę przestrzec przed zbyt pochopnym doradzaniem mechanicznych obcinań importu, który wydaje się być zbędny, gdyż na ogół nie prowadzi to do rezultatu z uwagi na istniejące dziś w różnych formach powiązanie importu z eksportem.</u>
          <u xml:id="u-4.59" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Podobnie nie należy w czasach normalnych ubolewać nad wywiezieniem jakiegoś towaru, który w zasadzie może być zużytkowany w kraju; dotyczy to oczywiście korzystnych transakcyj eksportowych i takich towarów, w zakresie których przywóz nie przedstawia trudności.</u>
          <u xml:id="u-4.60" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Skoro poddałem ogólnej analizie pewne zasady handlu zagranicznego, to nie mogę pominąć milczeniem sprawy eksportu, stanowiącego, jak wiadomo, sposób zapłaty za import oraz posiadającego również samoistne znaczenie gospodarcze.</u>
          <u xml:id="u-4.61" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">W dzisiejszej, przekraczającej wynalazczość merkantylizmu z XVI do XVIII wieku, zreglamentowanej na wszystkie sposoby, wymianie towarowej bardzo wiele czynników może oddziałać na możliwości rozwojowe ekspansji eksportowej. Należą tu przede wszystkim różnorodne środki ogólnej polityki, gospodarczej Państwa, których natężenie i rodzaj związane są z warunkami gospodarki światowej.</u>
          <u xml:id="u-4.62" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Jesteśmy więc w tym wypadku związani z koniunkturą światową, której dodatnie lub ujemne działanie przenosi się na nasze gospodarstwo narodowe przez eksport.</u>
          <u xml:id="u-4.63" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Eksport jest więc tą nicią, łączącą naszą gospodarkę z zagraniczną.</u>
          <u xml:id="u-4.64" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Gdy pojemność rynków zagranicznych słabnie lub gdy polityka handlowa naszych poszczególnych partnerów wprowadza nowe przeszkody, stwarzające osłabienie tej pojemności specjalnie dla towarów zagranicznych — eksport nasz nie może napotkać dużych trudności, których przezwyciężenie nieraz przerasta siły zainteresowanych gałęzi naszej wytwórczości. Osłabienie prawie wszystkich rynków zagranicznych, zwłaszcza w pierwszej połowie r. 1938, spowodowało, rzecz prosta, takie trudności i odbiło się na wysokości naszego eksportu w roku ubiegłym. Sądzę, że minimalny spadek naszego eksportu, bo wyrażający się ½% w stosunku do 1937 r., jest bardzo nieznaczny w porównaniu ze spadkiem eksportu np. całej Europy, który za 10 miesięcy (cyfr rocznych jeszcze nie ma) spadł o przeszło 7%. Z chwilą, gdy od jesieni roku ubiegłego nasze rynki odbiorcze nieco się poprawiły, daje się zauważyć ponowne ożywienie naszej działalności eksportowej. Zdaje mi się, że mogę skonstatować, iż w obecnej chwili nie mamy objawów tzw. „zmęczenia eksportowego” i że o ile koniunktura na naszych rynkach odbiorczych nie zawiedzie, istnieją poważne możliwości dalszego rozwoju.</u>
          <u xml:id="u-4.65" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Musimy jednak pamiętać, że w stosunku do naszych potrzeb eksport polski wciąż jeszcze jest zbyt mało rozwinięty. Przecież wpływy z tego eksportu winny nam pokryć nie tylko wzrastające — jak wskazałem — potrzeby importowe, lecz i w dużej części inne nasze płatności za granicą. Dobrze jest, że nie ma obecnie „zmęczenia eksportowego”; lecz dla osiągnięcia tego poziomu handlu zagranicznego, który jest nam potrzebny, aby zabezpieczyć przywóz surowców i instalacji dla naszego rozwijającego się przemysłu i aby zapewnić w dalszym ciągu normalny przydział dewiz na potrzeby finansowe gospodarstwa narodowego — powinniśmy stworzyć atmosferę przychylną nowego rodzaju „entuzjazmu eksportowego”. Pragnę zapewnić polski świat gospodarczy, że resort mój wszystkimi środkami, które stoją do jego dyspozycji, planowo i konsekwentnie będzie dążył do ułatwienia mu działalności na odcinku eksportowym i że wymagam od wszystkich organów Ministerstwa, aby utrzymywały one w tej sprawie jak najściślejszy kontakt z zorganizowanymi sferami gospodarczymi.</u>
          <u xml:id="u-4.66" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">A teraz po tych suchych, teoretycznych rozważaniach o handlu zagranicznym pozwolę sobie poruszyć temat bardziej żywy, animujący nas wszystkich, sądzę więc, że nikt nie wątpi, iż przystępuję do problemu karteli.</u>
          <u xml:id="u-4.67" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Zagadnienie to jest zwłaszcza przedmiotem zainteresowań konsumentów wyrobów przemysłowych, dopatrujących się w kartelach przyczyny wszelkich trudności, połączonych z dostawą towaru, w szczególności z nadmiernie wysoką jego ceną. Również kupcy widzą w kartelach niepotrzebnego konkurenta, zagarniającego w swe ręce sprzedaż, która przy tym kurczy się z powodu wysokich cen, powodując zmniejszenie obrotów w detalu. Wreszcie ekonomiści, wykształceni na zasadach szkoły liberalnej, nie uznają karteli jako zjawiska, krępującego działanie najdostojniejszej i najkorzystniejszej, ich zdaniem, zasady wolnej, niczym nieskrępowanej konkurencji.</u>
          <u xml:id="u-4.68" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Te liczne, słuszne czy niesłuszne narzekania, skargi i żale, wreszcie cierpkie i pogardliwe odgłosy opinji publicznej na temat karteli powodują, że omawiany problem staje się prawdziwym utrapieniem Ministra Przemysłu i Handlu, jako organu nadzorującego te znienawidzone stwory. Przyznam się więc, że niejednokrotnie marzę o tym, by przyszedłszy jednego pięknego poranka do biura, nie zastać żadnej więcej sprawy kartelowej w związku ze zniknięciem z powierzchni naszej rzeczywistości wszelkich instytucyj tego rodzaju.</u>
          <u xml:id="u-4.69" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Snując takie marzenia, staje mi w pamięci opowieść, którą słyszałem z ust jednego z pierwszych mych szefów w polskiej służbie zagranicznej, który poprzednio pełnił obowiązki starosty w służbie austriackiej niedaleko Krakowa.</u>
          <u xml:id="u-4.70" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">„Panie Kolego — rzekł mój szef — będąc onego czasu starostą, marzyłem, by przyszedłszy któregoś rana do biura, nie zastać ani jednego kawałka, zwłaszcza z kategorii najbardziej dokuczliwych ekshibitów. I cóż — ziściło się moje marzenie. Był to dzień, w którym moskale podsunęli się najbliżej pod Kraków, okupując większą część terytorium mego powiatu. Zupełna więc martwota i strach, które zaistniały wśród stron, dały mi możność nietroszczenia się znienawidzonym rodzajem kawałków”. Pamiętam więc opowieść-przestrogę mego dawnego szefa i ze wstydem odganiam od siebie myśl o zupełnym zniknięciu względnie o doszczętnym wytępieniu wszystkich nieprzyjemnych lub uciążliwych spraw, a tym samym karteli, w przekonaniu, iż nastanie takiego momentu byłoby, zwłaszcza w ramach dzisiejszych możności organizacyjnych, połączone z zamarciem wielu pożytecznych poczynań gospodarczych, bądź z zaniechaniem ze strachu niektórych konstrukcyjnych zamierzeń.</u>
          <u xml:id="u-4.71" who="#MinisterPrzemysłuiHandluRoman">Cóż więc należy robić, aby stępić lub unicestwić wszystkie ujemne strony karteli, pozostawiając tylko te, które mogą przynosić korzyść dla gospodarki narodowej?</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>