text_structure.xml
236 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 10 min. 35.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przewodniczący Marszałek Senatu Aleksander Prystor.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Jako sekretarzy zapraszam ss. Jaroszewiczową i Masłowa. Protokół i listę mówców prowadzi s. Jaroszewiczowa.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Protokół 16 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 17 posiedzenia jest do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Od p. Prezesa Najwyższej Izby Kontroli otrzymałem dnia 4 grudnia r. b. „Uwagi Kontroli Państwowej o zamknięciach rachunków Państwa i wykonaniu budżetu za 1934/35 r.”. Uwagi te są do przejrzenia w Biurze Senatu.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Komisje wybrały w dniu 4 grudnia r. b. prezydia w składzie, uwidocznionym w rozdanym Panom druku.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#Marszałek">P. Prezes Rady Ministrów przesłał mi odpis pisma swego do p. Marszałka Sejmu, w którym wnosi o podjęcie prac nad projektem ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym w samorządzie terytorialnym.</u>
<u xml:id="u-2.6" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopu ss. Beczkowiczowi, Bnińskiemu i Galicy na jeden dzień oraz Michałowiczowi na dwa dni.</u>
<u xml:id="u-2.7" who="#Marszałek">Proszą Izbę o udzielenie urlopu z powodu choroby s. Łakiński na 2 tygodnie i s. Popowicz do dnia 7 stycznia 1937 r.</u>
<u xml:id="u-2.8" who="#Marszałek">Ponieważ nie słyszę sprzeciwu, uważam, że Izba zgodziła się na udzielenie tych urlopów.</u>
<u xml:id="u-2.9" who="#Marszałek">Na porządku dziennym dzisiejszego posiedzenia mamy dyskusję nad oświadczeniami Rządu, wygłoszonymi w Sejmie, na które powołał się p. Premier w swym powitaniu, wypowiedzianym do Senatu na naszym ostatnim posiedzeniu.</u>
<u xml:id="u-2.10" who="#Marszałek">Uważam za odpowiadające spełnianiu przez Senat Rzeczypospolitej swych zadań i obowiązków, by Panowie Senatorowie po długiej przerwie w obradach, mając jako podstawę oświadczenia Rządu, dali wyraz swym poglądom na najistotniejsze zagadnienia naszego życia.</u>
<u xml:id="u-2.11" who="#Marszałek">Oświadczenia Rządu stały się przedmiotem zainteresowania nie tylko Sejmu, ale i opinii publicznej całego kraju i dlatego Senat, jako Izba ustawodawcza, współdziałająca w kontroli Rządu, ma pełny tytuł do ich rozważenia.</u>
<u xml:id="u-2.12" who="#Marszałek">Charakter tego rodzaju rozprawy jest siłą rzeczy ogólny, nie chodzi o poruszanie poszczególnych drobnych epizodów, ale o zwrócenie uwagi na zasadnicze zjawiska naszego życia.</u>
<u xml:id="u-2.13" who="#Marszałek">Z zasady jawności obrad i z faktu ich rozpowszechniania wypływać musi wniosek, że Senat Rzeczypospolitej powołany jest także do takiego obradowania, które oddziaływałoby na szeroką opinię publiczną, pogłębiając kulturę polityczną i rozbudzając tak potrzebne zainteresowanie całego społeczeństwa najważniejszymi zagadnieniami państwowymi. Istotną w tym zakresie sprawą jest właściwe wartościowanie i szeregowanie zjawisk tak, by w świadomości obywateli powstawało wyróżnienie zjawisk i celów wielkich wśród innych, które giną wraz z gwarem i szumem każdego dnia codziennego.</u>
<u xml:id="u-2.14" who="#Marszałek">Współżycie reprezentacji narodu i opinii publicznej musi być żywe i polegać na ciągłym wzajemnym uzupełnianiu i szukaniu w tej wzajemności sprawdzianu swych poglądów.</u>
<u xml:id="u-2.15" who="#Marszałek">Tak postawiona rozprawa wnieść może na pewno dużo cennych czynników zarówno dla Rządu, jak dla opinii publicznej, jak wreszcie dla dalszego toku prac parlamentarnych.</u>
<u xml:id="u-2.16" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego. Głosu udzielam p. s. Makowskiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#SMakowski">Wysoki Senacie 1 Jest truizmem powoływanie się na powagę położenia, przeżywanego przez nas obecnie. Nie byłbym tego uczynił, gdyby nie jedno zjawisko, które napewno obserwujemy wszyscy od dłuższego czasu, które wszystkim nam jest jasne, z którym wszyscy walczymy i może niedostatecznie jeszcześmy je przezwyciężyć mogli. Jest nim brak poczucia odpowiedzialności obywatelskiej w Polsce, brak świadomości, że za każdy swój czyn, za każde zjawisko w Państwie odpowiada każdy poszczególny obywatel. Powstało to stąd, że wtedy, kiedy poczucie odpowiedzialności obywatelskiej kształtowało się na całym świecie, kiedy związek obywatela z rzecząpospolitą kształtował się w walkach i rewolucjach, myśmy byli pozbawieni własnego państwa, związek pomiędzy nami a państwem nie istniał. Poczucie odpowiedzialności zerwało się i trzeba było je od nowa wytworzyć. Był człowiek, który miał w niezwykłym stopniu sam i starał się wszczepić innym poczucie związku obywatel: z Państwem i odpowiedzialności obywateli za Państwo. Pierwszym zaraz aktem, który wydal jako Naczelnik Państwa, zapowiedział, że za zadanie swoje uważać będzie pomoc społeczeństwu w dziele organizowania się w Państwie, a ostatnim aktem, na którym położył swój podpis, było właśnie ostateczne zorganizowanie społeczeństwa w Państwie — akt konstytucyjny. Pomiędzy tymi dwoma aktami ileż razy zabierał głos po to, aby karcić, po to, aby chłostać, po to, aby podniecać, aby uczyć, aby właśnie budzić to poczucie odpowiedzialności obywateli za Państwo, którego brak odczuwał tak bardzo wyraźnie.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#SMakowski">A tymczasem u nas sprawa wyglądała inaczej. Wydawało się nam, że skoro przyjmiemy jakiekolwiek formy z zewnątrz, a w szczególności formy demokracji parlamentarnej, to jest tej organizacji, która wiązała obywateli z państwem, to już cała sprawa będzie załatwiona, a obywatel w tym państwie będzie wolny i szczęśliwy, państwo będzie bogate i potężne, wszystko samo się zrobi bez jakiegokolwiek czynu każdego poszczególnego obywatela. Tak też trwało przez pierwsze lat osiem. Była to epoka, kiedy forma organizacji demokratyczno-parlamentarnej została przeszczepiona do nas bez jednoczesnego przeszczepienia jej treści a nawet bez wypełnienia tych form naszą własną polską treścią. Były to tylko jakieś formy, pod którymi kryła się właściwie pustka. Tak wyglądał okres czasu między 1918–1926 r., te pierwsze lat 8 życia Polski, gdzie panowały różne kombinacje, zapożyczone z zewnątrz, gdzie panowały różne organizacje, nazywane partiami i różne tych organizacyj kombinacje; różne Centrolewy i Chieno-Piasty. Tylko Polski było coraz mniej.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#SMakowski">Przyszedł drugi okres, którego wyraźnym znakiem było znowu dążenie do ponowienia wysiłku obywateli, ażeby się zorganizować w państwo. A do tego wysiłku wezwał i wzywał nas w ciągu tego okresu niejednokrotnie Marszałek Piłsudski, wzywał nas zarówno słowem jak pismem, wykazywał zarówno słowem jak pismem, jak dalece obumarłe były formy ginącego świata. Ale jednocześnie wszyscy czuliśmy nad sobą Jego opiekę i w wysiłku, na jakiśmy się zdobywali, ażeby podnieść naszą organizację państwową, w całym tym wysiłku byliśmy jednak zawsze uspokojeni - - skoro popełnimy błąd, będzie ktoś, kto potrafi ten błąd naprawić. I tak trwało do roku 1935.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#SMakowski">W roku 1935 sytuacja się głęboko zmieniła — zrozumieliśmy, a przynajmniej zaczęliśmy odczuwać, że nie ma już na kogo powołać się, nie ma już na kogo złożyć odpowiedzialności za Państwo, że my sami tę odpowiedzialność ponieść musimy.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#SMakowski">Po raz drugi zbieramy się teraz w tej trzeciej epoce życia Państwa Polskiego, w epoce Polski po śmierci Piłsudskiego. Kiedyśmy się zebrali w przeszłym roku, byliśmy jeszcze oszołomieni wypadkami, jeszcze nie mogliśmy mieć w pełni poczucia tego, co się stało, nie mogliśmy w pełni zdawać sobie sprawy z tych obowiązków nowych, jakie na nas spadły. Dziś już rok minął. Minął ten rok, w ciągu którego powinniśmy byli przemyśleć głęboko wydarzenia, jakie zaszły, i sytuację, w jakiej się znajdujemy. To głębokie przemyślenie wkłada na nas pewien obowiązek. Wznowienie prac parlamentu jest to jak gdyby chwila, w której należy zrobić pewien rachunek sumienia. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, co było w poprzednim roku i z tego, co zamierzamy robić w roku przyszłym. I dla tego pomimo, że jest to niewątpliwie truizmem, pozwolę sobie powołać się na powagę położenia, w jakim się znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#SMakowski">Zacznę od strony zewnętrznej. Dlatego zaczynam od tej strony, że będzie ona miała niewątpliwie wpływ i na wnioski, dotyczące naszego wewnętrznego życia oraz że jest ona stosunkowo prosta. Mówimy, że cała Europa, ba, cały świat dzieli się jak gdyby na dwa zwalczające się obozy. Pomiędzy tymi dwoma obozami, pomiędzy tymi dwoma ogniskami, powinniśmy przeprowadzić swoje życie państwowe tak, żeby nie znaleźć się w żadnym z tych walczących ognisk. Otóż musze zaznaczyć, że stawianie sprawy w ten sposób, jakoby rzeczywiście cały świat dzielił się na dwa obozy i poza tymi dwoma obozami nic nie miało być, byłobv niesłychanym uproszczeniem, a nawet, powiedziałbym, naiwnością, gdyby nie to, że jest czymś innym, że jest światową propagandą ze strony tych, w których interesie leży, a przynajmniej zdaje się im, że w ich interesie leży wzniecenie pożaru w Europie.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#SMakowski">Bo popatrzmy: istnieją trzy państwa totalne, które hałasem swojej propagandy zagłuszają możność świadomego i spokojnego rozumowania. A więc już trzy, a nie dwa, a każde z nich ma swoje osobliwości odmienne. Jeżeli porównamy czy to państwo bolszewickie, czy to państwo narodowo-socjalistyczne Hitlera, czy korporacyjne Włochów, to zobaczymy, że pomimo pewnych podobieństw, które są mimo wszystko wspólne, jeżeli chodzi o stronę polityczną — bowiem wszystkie trzy oparte są na tym samym założeniu rządzenia za pomocą dyktatury — jeżeli chodzi o stronę społeczną, o stronę kulturalną, ideologiczną różnią się one pomiędzy sobą znacznie. A przecież oprócz tych trzech mamy jeszcze trzy, a może nawet więcej sposobów rozwiązania zagadnień życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#SMakowski">Zacznijmy po kolei, zacznijmy od naszego sąsiada zachodniego, który tworzy koncepcję państwa ponadterytorialnego, a jednocześnie mówi o tym, że granice jego terytorium są za ciasne, tworzy koncepcję państwa, która się opiera na idei rasowej, na tym, że każdy Niemiec, gdziekolwiek bądź byłby, jest członkiem państwa niemieckiego, a zatem przekreśla jak gdyby granice terytorialne, stwarza państwo, którego podstawą jest tylko naród, nie co innego. Jest to swoistego rodzaju dążenie do panowania nad światem za pomocą koncepcji rasowej.</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#SMakowski">Przejdźmy do innego państwa, do Włoch. Zobaczymy tam także swoistą koncepcie panowania nad światem, ale tu odrzuca się pojęcie rasy, organizacji nie opiera się na zasadzie rasowej, czyli na zasadach narodowo-socjalistycznych jak hitlerowcy, lecz na korporacjonalizmie, na koncepcji zgoła odmiennej, jeżeli chodzi o ustrój wewnętrzny. Nazewnątrz jednak dąży się do tego, ażeby objąć pod swoje skrzydła tak Słowian nad Adriatykiem, jak Niemców w Tyrolu lub Murzynów w Abisynii. Zasada rasy nie odgrywa żadnej roli. Te dwa państwa różnią się więc bardzo między sobą, a były nawet chwile, kiedy starcie między nimi było bardzo bliskie, jeżeli chodziło o Anschluss.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#SMakowski">Z drugiej strony mamy państwo, które jeżeli chodzi o strukturę polityczną, jest bardzo zbliżone do tamtych dwóch, jeżeli chodzi o strukturę wewnętrzną, jest bazowane na odmiennej koncepcji, zatem jest znowu czymś innym. Stawianie więc sprawy w ten sposób, że są tylko dwa obozy, jest niewątpliwie niesłuszne, bo przecież nie trzeba zapominać o tym, że istnieje stary liberalizm francuski, który przeżywa wprawdzie dziś ogromnie ciężkie chwile, ale który niewątpliwie istnieje: nie trzeba zapominać o imperializmie Wielkiej Brytanii, która potrafiła skupić pod swymi sztandarami cały szereg państw niezależnych, łączących się jednak w imperium brytyjskie; nie trzeba zapominać o olbrzymich reformach, które rozpoczął za oceanem Roosevelt, a które pomimo całej pesymistycznej oceny malkontentów doprowadziły jednak do niesłychanego wzrostu popularności Roosevelta w całej Ameryce.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#SMakowski">Słowem — widzimy, że jest tu i ówdzie kilka rozwiązań i że sprowadzanie wszystkiego do walki pomiędzy faszyzmem a komunizmem jest niesłychanym uproszczeniem. Byłoby uproszczeniem, gdyby nie było świadomą agitacją, która stwarza dwa ogniska w Europie, pomiędzy którymi mają przepływać państwa, chcące zachować swą niezależność polityczną, ale i dwa ogniska, które wprowadzają wewnątrz życia państwowego elementy walki wewnętrznej tak, jak się to dzieje w Hiszpanii. Musimy przepłynąć pomiędzy tymi dwoma niebezpieczeństwami, pomiędzy tą Scyllą i Charybdą, musimy przepłynąć własną linią.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#SMakowski">Nauczyła nas bowiem historia, że tylko ten czynnik, tylko ta działalność jest coś warta, która jest podjęta pod własnym sztandarem. Za wiele leliśmy krwi, za wiele składaliśmy ofiar pod sztandarami obcymi, abyśmy o tym nie pamiętali. I to jest właśnie ta świadomość wielkiej odpowiedzialności naszej, która mówi nam, że w tym zamęcie, w którym nie dwa, ale cały szereg czynników walczy ze sobą i stwarza pewien teren ciągłych starć, z rozmaitych źródeł wynikających — ten tylko się ostanie, tylko ten będzie mógł zwyciężyć, kto będzie miał swą własną ekspansję, kto będzie miał w walkach tych różnych imperializmów swój własny imperializm jako pobudkę swego działania. A my takich rzeczy nie mamy w swojej historii. My wiemy o tym, że Polska mogła się zdobyć nie raz i nie dwa na własny czyn, na wysuniecie własnego sztandaru, na coś, co jest samodzielne, co jest jej własne. My znamy tradycje polskiego imperializmu, który był bardzo daleki od jakiejkolwiek zaborczości i gwałtu, a przeciwnie szedł pokojem i kulturą, nie szablą. Potrafił jednoczyć zarówno dookoła siebie obce narody, jak i wewnątrz państwa wszystkich obywateli, potrafił ich skupić około własnego polskiego sztandaru. W tej chwili właśnie przechodzimy taką epokę, w której zwyciężyć będzie mógł ten tylko, kto potrafi mieć własny sztandar i dostateczną siłę do tego, aby swoje hasła na tym sztandarze wypisane w czyn wcielić.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#SMakowski">Jesteśmy dziś jak gdyby na wielkim stadionie. Gdyby to było dawniej, powiedziałbym, że zasiadamy do stołu gry. Dziś to już wyszło ze zwyczaju. Jest to wielki stadion współzawodnictwa europejskiego. Na tym stadionie przed oczyma sędziów historii, która ma wielką mądrość i wielkie doświadczenie, której oczy widziały bardzo wiele i której byle czym zaimponować nie można, przed oczyma tej historii rozgrywają się rozmaite konkurencje. Do tych konkurencyj mamy szczęście stawać, a mamy dlaczego? Dlatego, że jesteśmy państwem. Przez sto lat nie byliśmy państwem, przez sto lat byliśmy narodem, a jako naród stawaliśmy za obrębem tych wielkich zapasów świata, odpędzani byliśmy przez lekceważenie zapaśników europejskich. Dziś dopiero, właśnie dlatego, że staliśmy się państwem, możemy wziąć udział w tych zapasach. Dziś właśnie dlatego nie wolno nam ograniczyć w niczem naszych ambicyj, nie wolno nam wysuwać haseł narodowych ponad państwowe, bo byśmy znowu zeszli do szeregu tych, którzy muszą stać za parkanem.</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#SMakowski">Stajemy do tych zapasów i wszystko, cokolwiek się u nas dzieje, wszystko, co zrobiliśmy, musi być skrzętnie zanotowane, musi być ocenione przez rejestry tego sędziego najwyższego — przez historię. Jakże wypada ta ocena?</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#SMakowski">Wielkie bitwy w dziejach świata — maksimum punktów. Stworzenie z trzech dzielnic państwa jednolitego — maksimum punktów. A potem idą inne rzeczy: walka z kryzysem, dążenie do równowagi budżetowej, inwestycje, dążenie do poprawy ekonomicznej. Na to wszystko nie mamy jeszcze osądu — osąd odłożony do chwili zakończenia konkurencji. A w tej chwili idzie najważniejsza bodaj konkurencja, która polega na wykazaniu właśnie odpowiedzialności obywateli za państwo, właśnie umiejętności zjednoczenia obywateli z państwem, właśnie tej konsolidacji wewnętrznej, tego przeniesienia państwa z zewnątrz, z formuł, z tekstów, z takich czy innych kształtów zewnętrznych do życia, nie tylko do uczuć, ale i do czynów. I to jest ta największa konkurencja, przed którą stajemy.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#SMakowski">Widzimy obok siebie dwa typy współzawodników, z którymi kolejno walczyć będziemy musieli Z jednej strony nowego, młodego współzawodnika, którym jest państwo totalne, które potrafiło skupić, zglajchszaltować, złączyć w szeregi dobrze wyćwiczonych żołnierzy wszystkich swoich obywateli, zrobić z nich jedną masę, zamazać, powiedziałbym, wszelkie szczerby cementem, nie wiem czy trwałym, ale bądź co bądź takim, który pozwala nie widzieć żadnych rysów w bloku państwa. To jest jeden współzawodnik, z którym musimy toczyć walkę na tym stadionie.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#SMakowski">Z drugiej strony jest liberalizm francuski, który do dziś dnia mówi: wolność Tomku w swoim domku, a całość sama się złoży, każdy niech robi, co mu się żywnie podoba, a jakieś siły poza nami postarają się o to, ażeby z tego coś wyszło.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#SMakowski">Mając tych dwóch współzawodników, będziemy musieli z nimi rozegrać walkę. Już wytknęliśmy sobie zasadnicze linie tez walki, wytknęliśmy je pod auspicjami i błogosławieństwem ręki Marszałka Piłsudskiego, wytknęliśmy sobie w zasadach Konstytucji 1935 r., gdzie postawiliśmy jako wskazówkę, że nie chcemy być ani państwem totalnym, ani państwem liberalnym, że chcemy stworzyć własną koncepcję państwa, państwa społecznego, opartego na współdziałaniu i zjednoczeniu obywateli z państwem. To zjednoczenie obywateli z państwem, to zorganizowanie się obywateli, to poczucie odpowiedzialności obywatelskiej za państwo w każdym czynie i działaniu nie może polegać tylko na tym, aby każdy robił w sposób jak najlepszy to, co mu życie wskaże. Trzeba jeszcze. żeby on to robił zawsze z myślą o całości, z dążeniem do tego, żeby ta całość była jak najlepsza. I tego właśnie musimy się od siebie samych domagać, tego właśnie musimy dokoła siebie szukać.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#SMakowski">Jeżeli spojrzymy wstecz na nasze życie w okresie rozbiorów, jeżeli zaczniemy się przyglądać naszemu życiu, jako życiu społeczeństwa, nie państwa, to napawa nas to otuchą. Życie bowiem społeczeństwa polskiego, życie Polski podzielone było przecież pełne inicjatywy i działania, lak dalece, że w tych najgorszych warunkach, kiedy nas nie było, kiedy nas nie dopuszczano do żadnej konkurencji światowej, kiedyśmy niejako stali za parkanem, potrafiliśmy zrobić wiele w dziedzinie życia społecznego, potrafiliśmy tworzyć pewne instytucje społeczne, które przetrwały do dziś, słowem potrafiliśmy tworzyć surogat życia państwowego. Nawet elementy siły zbrojnej powstawały tylko wysiłkiem społeczeństwa. A nie mówię już o tym, cośmy stworzyli w dziedzinie ekonomicznej, żeśmy potrafili się zdobywać nawet na pewną specyficzną ekspansję, na pewien imperializm narodu nie mającego państwa. Przecież polski osadnik, polski technik, polski inżynier, polski uczony, polski pisarz i polski przedsiębiorca w tym okresie czasu, kiedy nie było Państwa Polskiego, umiał znaleźć pole do pracy nie tylko na terenie Polski dawnej i przyszłej, ale na całym świecie imię polskiego osadnika, inżyniera, uczonego i przedsiębiorcy zawsze, a przynajmniej prawie zawsze było związane z jakąś zdobyczą, dorobkiem i pozytywnym wkładem w życie społeczeństw europejskich. Mieliśmy tę prężność, która zarówno pozwalała nam przetrwać najcięższe represje wewnętrzne, jak i wykazać pewną ekspansję na zewnątrz.</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#SMakowski">Z chwilą, gdy powstało Państwo Polskie, nastąpiło coś w rodzaju zleniwienia tej właśnie energii społecznej...</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-3.21" who="#SMakowski">... nastąpiło jej osłabienie, jak gdyby po wielkim okresie wysiłku naród się zmęczył i zmęczony starał się przerzucić z siebie jak najprędzej te ciężary, które na siebie wziął, na nowe młode państwo: niechże ono zrobi to wszystko, cośmy dotychczas robili z wysiłkiem, niech podejmie za nas te starania, niech ono za nas pracuje; myśmy się dość napracowali, kiedyśmy nie mieli własnego państwa, a teraz odpocznijmy. I powstał dziwny okres, kiedy z jednej strony nie mieliśmy poczucia odpowiedzialności za państwo, bośmy nie mieli się tego gdzie nauczyć, a z drugiej strony domagaliśmy się poczucia odpowiedzialności państwa za nas, bo tak nam było wygodnie. Powstał z jednej strony zarzut, że państwo bierze wszystko w swoje ręce, a z drugiej strony dążenie do tego, żeby wszystko zwalić na państwo i uczynić z niego głównego, nie powiedziałbym przedsiębiorcę, ale głównego chlebodawcę wszystkich. Liczby ludzi utrzymywanych przez państwo są po prostu niewiarygodne. Chłop na 5 ha marzy o tym, żeby zostać woźnym w jakimś urzędzie, ziemianin na 500 ha stara się o stanowisko starosty lub dyrektora banku, bo taka jest moda; przemysłowiec myśli o tym, żeby sprzedać fabrykę państwu, a samemu zostać płatnym dyrektorem, a przynajmniej żeby robić dla państwa obstalunki.</u>
<u xml:id="u-3.22" who="#SMakowski">Tak to wszystko mniej więcej się układa. Wszystko się zaczepia o państwo. Mam wrażenie, że ta epoka powinna się skończyć, że ona się nawet kończy, bo to nie jest zespolenie obywatela z państwem, lecz pomieszanie pojęć.</u>
<u xml:id="u-3.23" who="#SMakowski">Zespolenie obywatela z państwem byłoby wtedy, gdybyśmy postępowali tak, jak wówczas, gdyśmy jeszcze państwa nie mieli, gdybyśmy potrafili wydobyć z naszych sił społecznych maksimum wydajności i gdybyśmy tę właśnie wydajność oddali do dyspozycji własnego Państwa. Wtedy dopiero te dwie rzeczy ze sobą połączone, kierowane wspólną świadomością obywatelską doprowadziłyby do tego celu, do którego powinni byliśmy dojść, do tego zespolenia obywatelskiego, które pozwoli wygrać nam obydwie konkurencje, zarówno tę z państwem totalnym, jak z państwem liberalnym i pod własnym sztandarem dojść do rozgrywki ostatecznej. Jeżeli tego nie potrafimy, to, kto wie, możemy być od dalszej rozgrywki wyeliminowani.</u>
<u xml:id="u-3.24" who="#SMakowski">Gdy się otwiera jesienna sesja budżetowa, to jest to, jak powiedziałem, pewnego rodzaju rachunek sumienia dla tych, którzy się na sesję budżetową zbierają, a więc przede wszystkim dla Rządu. Rząd przedstawił nam, parlamentowi, swoje zamierzenia i swoje prace. Będziemy rozważaniem tych zagadnień szczegółowych zajmowali się przy szczegółowym rozważaniu budżetu, będziemy się zastanawiali nad każdą rzeczą, będziemy ją wszechstronnie oświetlali i będziemy się starali w miarę naszych możności dać tyle doświadczenia, ile mieć możemy, i tyle przenikliwości, na ile nas stać. To jest nasze konstytucyjne zadanie.</u>
<u xml:id="u-3.25" who="#SMakowski">Ale na tym nasze konstytucyjne zadanie się nie kończy. Jest jeszcze druga nasza rola ustawodawcza — mamy się zająć całym szeregiem ustaw. Ustaw tych jest dość dużo. Będziemy je musieli przejrzeć w sposób jak najbardziej dokładny, będziemy musieli się starać, ażeby ustawodawstwo polskie, które dotąd nie stało na odpowiedniej wysokości, podnieść na ten najwyższy poziom, będziemy musieli włożyć w tym kierunku wszystko to, na co nas będzie stać. To jest także naszym obowiązkiem. Będziemy musieli to zrobić w ten sposób, że kiedy nas spotka jakikolwiek bądź obywatel i powie, dlaczego uchwaliliśmy taką ustawę, która jest niedoskonała, nie powiemy, że dlatego, iż Rząd nas naglił, albo dlatego, że mało czasu było, albo dlatego, że nie jesteśmy kompetentni. Nie! Tego nie będziemy mieli prawa powiedzieć. Z tym, czego, niestety, mieliśmy przykłady poprzednio, musimy raz na zawsze zerwać. Nasze prace ustawodawcze powinny stać na najwyższym poziomie, na jaki nas stać będzie.</u>
<u xml:id="u-3.26" who="#SMakowski">Ale to jeszcze nie wszystko. Jesteśmy, jak mówi Konstytucja, w parlamencie — w Sejmie i w Senacie — organami Państwa. Jesteśmy organami Państwa, które przecież nie jest niczym innym, jak tylko organizacją powszechności obywatelskiej. Jesteśmy zatem organami tej powszechności powołanymi do czego? Do tego, aby właśnie w tej chwili, którą starałem się scharakteryzować, w tej chwili, której istotą jest dążenie do jak największego zespolenia obywateli z Państwem, to zadanie spełnić. Nie tylko kwestia kontroli, nie tylko kwestia ustawodawstwa, ta zwyczajna, formalna, codzienna nasza praca, ale ta po stokroć większa, ta wyjątkowo odpowiadająca naszej wyjątkowej chwili praca, polegająca na tym, że musimy związać społeczeństwo z Państwem, musimy stworzyć jak największą łączność między tym organem, który ma być sprzęgłem między ruchem społeczeństwa a Państwem, tym organem, który ma przekształcić żywy ruch społeczeństwa na mechaniczne formy życiowe Państwa i odwrotnie, ażeby on spełnił swoje zadanie jak najdoskonalej, ażeby związek pomiędzy Państwem a społeczeństwem stał się takim zazębieniem, aby w tym ruchu i współdziałaniu nawet najmniejszych nie było zgrzytów — to jest naszym wielkim zadaniem.</u>
<u xml:id="u-3.27" who="#SMakowski">I dlatego, proszę Panów, nie tylko musimy wykonać jak najlepiej naszą kontrolę nad budżetem, czy wogóle nad działalnością innych organów Państwa, nie tylko musimy uchwalać doskonałe ustawy, ale musimy wniknąć jak najgłębiej w rzeczywiste potrzeby Państwa i społeczeństwa i musimy to zrobić w ten sposób, ażeby te dwie siły jak najlepiej czuły ten związek, klasy w nas jest, ażeby nasza rola była rolą bez zgrzytów, żeby była rolą rzeczywistego związania całości Państwa w jedną niespożytą siłę.</u>
<u xml:id="u-3.28" who="#SMakowski">Oto jest nasze zadanie. Jeżeli potrafimy je spełnić, to w konkurencjach, o których przed chwilą mówiłem, w tych największych konkurencjach, od których przyszłość państw i narodów zależy, w których istotą jest konsolidacja wewnętrzna państw, zwycięży Polska, a rola Senatu w tym zwycięstwie będzie rolą historyczną.</u>
<u xml:id="u-3.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Rostworowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#SRostworowski">P. Wicemarszałek Makowski zwrócił się w swym pięknym przemówieniu do naszej ambicji, mówiąc o roli historycznej którą w pewnych warunkach możemy jako Senat Rzeczypospolitej wypełnić.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#SRostworowski">Chcę dziś zająć się sprawą dużo skromniejszą, od której jednak wyjaśnienia i załatwienia, w moim przekonaniu, zależy to, czy ten Senat w ogóle jakąkolwiek rolę będzie zdolny wykonać i czy odpowie temu zadaniu, które na niego wkłada Konstytucja. Będę mówił o odcinku, który p. Premier w swoim expose sejmowym potraktował raczej w sposób żartobliwy. Jest to bowiem odcinek, który w moim przekonaniu wymaga głębokiego prześwietlenia i analizy; będę mówił o jednym z podstawowych zagadnień konstytucyjnych, o wzajemnym stosunku Rządu i Izb — nie dla teoretycznych dociekań, i nie dla doktrynerskich sporów, Panie Premierze.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#SRostworowski">Polska przeszła przez głęboką reformę ustrojową, która po myśli jej Twórcy ma być kamieniem węgielnym jej dalszej budowy i siły. Naszym obowiązkiem, zarówno Rządu jak i Izb, jest wprowadzenie nowej Konstytucji w życie. Co to znaczy? To znaczy, że mamy dokonać tego, by jej normy, jej ideologia, wszystko, co jest w niej zawarte, i wszystko, co z niej logicznie wypływa, wprowadzić w obyczaje dnia codziennego, w mózgi rządzących i rządzonych, w krew narodu, wprowadzić tak, by każda uchwała Izby, każdy krok Rządu, każde jego rozporządzenie i każdy nawet okólnik był z nią zgodny, płynął z jej ducha, był jej naturalnym rozwinięciem.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#SRostworowski">To nie jest rzeczą łatwą, bo reforma, którą przeżyliśmy, jest reformą sięgającą głęboko, wymagającą zmiany w samej psychice społeczeństwa. Trzeba na to czasu i wielkiej czujności ze strony najwyższych czynników w Państwie, czujności tym większej, że zmuszeni jesteśmy wprowadzać Konstytucję w życie, gdy jej Twórcy nie ma już wpośród nas.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#SRostworowski">Sądzę, Panie Premierze, że Pan z łatwością odstąpi od zawartego w expose sejmowym twierdzenia, że tylko politykierzy kawiarniani interesują się zagadnieniami konstytucyjnymi, i sądzę, że nie będzie bez pożytku, jeżeli my tu dziś wspólnie, w sposób tej Izbie właściwy, omówimy stosunek Rządu i Izb, bo nie ulega dla mnie wątpliwości, że te stosunki wymagają nie tylko wyjaśnienia, ale i gruntownego naprostowania i przebudowy. Trzeba tylko na to dobrej woli obu stron, głębszego przemyślenia zagadnienia i gotowości stanięcia na twardym gruncie obowiązującej Konstytucji, Walka z sejmowładztwem została w dniu 23 kwietnia 1935 r. skończona. Daje temu wyraz art. 31 Konstytucji, który mówi: „Funkcje rządzenia Państwem nie należą do Sejmu”. Nie mamy w Polsce podziału władz. Władza w Polsce jest jednolita i niepodzielna i skupia się w osobie Głowy Państwa, ale funkcje najwyższych organów Państwa są możliwie ściśle rozgraniczone. To rozgraniczenie, pragnę to przypomnieć, było jedną z najgłębszych trosk Marszałka. W wywiadzie z dnia 14 grudnia 1930 r. powiedział: „Mówiłem o trzech sprężynach, jakie istnieją w głównej centrali każdego z państw. Pierwszą sprężyną jest Pan Prezydent, drugą Rząd, a trzecią są ciała wybrane i stanowiące część centrali Jeśli chodzi o naprawę Konstytucji, to uderzyć należy nie gdzie indziej, jak w wyszukanie klucza podziału pracy tak, aby ustawiczne wzajemne następowanie sobie na nogi nie miało miejsca, tak, aby każda z tych sprężyn mogła swobodnie działać w przeznaczonej jej dziedzinie”. Wiemy wszyscy, co stanowi zasadniczą funkcję parlamentu: praca ustawodawcza, kontrola polityczna i konstytucyjna nad rządem, nakładanie ciężarów na obywateli. Wszystkie te zasadnicze uprawnienia zostały w Konstytucji zachowane pomimo, że uległy innemu ujęciu albo w pewnych dziedzinach zostały ograniczone.</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#SRostworowski">Chciałbym tutaj zrobić krótki nawias. Pan Premier w swoim powitaniu zwrócił się do nas, prosząc o „przebiczowanie” 60 aktów ustawodawczych. Otóż wyznaję otwarcie, że ten termin użyty w stosunku do pracy ustawodawczej niezupełnie nr odpowiada. Wydaje mi się, jak o tem wspomniał p. Wicemarszałek Makowski, że musimy nareszcie dojść do tego, żeby zagadnienie wartości i jakości naszej pracy było postawione wyżej od samego tempa.</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#SRostworowski">I pod tym względem chciałbym tu przypomnieć, iż Konstytucja kwietniowa zmieniła w bardzo poważnym stopniu uprawnienia Senatu, skasowała bowiem te wszystkie terminy, które go krępowały i które wymagały przeprowadzenia, „przebiczowania” projektów ustawodawczych w pewnym czasie. Tego już dziś nie mamy. To jest bodajże zmiana, która najgłębiej i najsilniej wzmocniła znaczenie Senatu jaka czynnika ustawodawczego, bo uczyniła go niezależnym od Sejmu czynnikiem ustawodawczym.</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#SRostworowski">I dlatego nie myślę, Panie Premierze, żeby jakikolwiek rząd Rzeczypospolitej mógł się obyć bez tego, co daje art. 36 Konstytucji, to znaczy bez używania sesji nadzwyczajnej dla pracy ustawodawczej. Kompetencje, które daje Izbom ustawodawczym art. 36 Konstytucji podczas sesji nadzwyczajnej, są tak ograniczone, że nie mogą grozić nawrotem do permanencji pracy parlamentarnej, którą obserwowaliśmy uprzednio. One w niczym nie przerywają tego spokoju pracy politycznej, z którego rząd dzięki Konstytucji kwietniowej korzysta w ciągu 8 miesięcy w roku, kiedy żaden konflikt polityczny wywołany przez Izby być nie może — rzecz, której napewno niejeden szef rządu p. Premierowi jako szefowi Rządu polskiego zazdrości.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#SRostworowski">Konstytucja opancerzyła w stosunku do Izb najwyższy interes Państwa, wprowadzając w art. 60 zasadę, że Państwo nic może pozostawać bez budżetu i upoważniając z samego prawa w art. 55 ust. 2 Prezydenta Rzeczypospolitej do wydawania dekretów w bardzo szerokim zakresie wtedy, gdy Sejm jest rozwiązany. Pod jednym tylko warunkiem wiążącym — że tego wymaga konieczność państwowa.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#SRostworowski">Że uprawnienia Rządu, płynące z Konstytucji, są bardzo szerokie, to doskonale wyczuł p. Premier i dał temu wyraz w swoim przemówieniu w dniu 4 czerwca r. b. w Sejmie, kiedy powiedział, że ma pełnię władzy, że ma władzy więcej niż potrzebuje, że pełnomocnictwa wykorzystywać będzie niechętnie i tylko w wypadkach, kiedy to mu będzie koniecznie potrzebne. O tym jednym kryterium, to jest o kryterium konieczności państwowej, słyszeliśmy, Panie Premierze, przy uchwalaniu pełnomocnictw. I przykro mi stwierdzić po przestudiowaniu stenogramów zarówno sejmowych jak i senackich i po rozejrzeniu się w działalności dekretowej Rządu, że to zobowiązanie używania dekretów wyłącznie w razach konieczności państwowej nie zostało przez Rząd dotrzymane.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#komentarz">(Głos: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#SRostworowski">Chcę odświeżyć w pamięci Panów stenogramy te, aby przypomnieć Panom atmosferę w jakiej ustawa o pełnomocnictwach przeszła przez Sejm i przez Senat.</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#SRostworowski">P. Premier powiedział w swoim przemówieniu: „Aby Wam pokazać moją lojalność, powiem. że nie wykorzystałem ani jednego dekretu dotychczas, dlatego, że uważałem, że dekrety daliście Rządowi Premiera Kościałkowskiego. Na przyszłość, także to tylko będę wykorzystywał, co będzie mi konieczne. Proszę bardzo, abyście sądzili mój Rząd według rzeczy obiektywnych”. Do tej prośby p. Premiera chcę się z całą ścisłością zastosować. Referent sejmowy p. poseł Sikorski mówił: „Biorąc pod uwagę całość naszych przepisów konstytucyjnych, należy wywnioskować, że z omawianych na wstępie rodzajów pełnomocnictw należy w Polsce stosować dekrety: a) w wypadkach konieczności, b) względnie dla załatwienia zagadnień, określonych ściśle przez Sejm w czasie i zakresie. Dedukcja ta pokrywa się z twierdzeniem p. Premiera Składkowskiego, że pełnomocnictwa będzie tylko wykorzystywał dla spraw koniecznych”. To mówił referent, a zatem to nie był głos indywidualny posła, ale już opinia większości Izby. Nasz referent p. senator Gołuchowski mówił w sposób następujący: „Interpretacja zasięgu pełnomocnictw, może być tak szeroka, że prawie wszystkie dziedziny życia publicznego i prywatnego dadzą się pod to pojęcie podciągnąć. Podobnie jest i ze sprawami finansowymi i dlatego podkreślam, że należy tu rozumieć wypadki rzeczywistej konieczności państwowej, zaś regulowanie ustawodawcze spraw luźniej związanych i nie będących pilnymi zostawić należy legislatywnej czynności Izb. Ustawa, udzielająca pełnomocnictw do wydawania dekretów, jest ustawą wyjątkową i nie wątpię, że Rząd p. Premiera Składkowskiego, do którego osoby mamy najpełniejsze i najgłębsze zaufanie, w interpretacji swoich uprawnień odnosić się będzie do Izb ustawodawczych z tą samą żołnierską lojalnością, z jaką te Wysokie Izby Rządowi pełnomocnictwa uchwaliły”. I wreszcie chcę zacytować jeden głos poselski, to jest głos indywidualny, ale myślę, że odpowiadający wówczas i dziś opinji bodaj że całej Izby — głos posła Mirskiego: „Musimy wierzyć, że Rząd nie wyda takich ustaw, co do których mogłyby istnieć najmniejsze wątpliwości, że Sejm by ich nie uchwalił. W tym względzie mam całkowitą pewność, że taka ewentualność nie zachodzi”.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#komentarz">(S. Radziwiłł: Słuchajcie.)</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#SRostworowski">Postawiłem zarzut, że Rząd w działalności dekretowej poszedł dalej, niż pozwalały uchwały Izb i wyraźnie poczynione przez nie zastrzeżenia. Rozumiem, że to jest zarzut poważny, który stawiam z przykrością i który mam obowiązek uzasadnić. Przejdę więc do omówienia samej materii dekretowej, a więc do istoty stawianego zarzutu.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#SRostworowski">Jest wśród dekretów cały szereg takich, które żadnych nie budzą wątpliwości. Były one wywołane koniecznością państwową, mieściły się one całkowicie w ramach posiadanych przez Rząd pełnomocnictw. Przykładowo wymienię tutaj szereg dekretów.</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#SRostworowski">A więc dekret z 29 lipca r. b. regulujący sprawy związane z oddziaływaniem na Gdańsk polskiej gospodarki dewizowej; dekret z tej samej daty o obniżeniu podatku od olejów mineralnych. będący w ścisłym związku z kwestią dla nikogo nie ulegającą wątpliwości motoryzacji kraju; dekret z 29 września r. b. o odroczeniu eksmisji z lokali handlowych i przemysłowych; dekret z 30 września r. b. w sprawie deponowania w Banku Polskim sum, przeznaczonych na wypłatę odsetek i kapitałów z tytułu zagranicznych zobowiązań Skarbu Państwa. — Nie można mieć co do nich żadnych wątpliwości.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#SRostworowski">Jest następnie inna kategoria dekretów; te już z trudnością dadzą się pomieścić w ramach otrzymanych przez Rząd pełnomocnictw, ale ponieważ materie, które obejmują, są zupełnie drugorzędne, trudno jest z tego powodu stawiać zasadniczy zarzut Rządowi. Jest tu pewien prawno-formalny, w moim przekonaniu nieporządek, nie ma poważniejszych przekroczeń. Więc np. myślę, że p. Minister Skarbu mógł doskonale poczekać z dekretem z dn. 13 września r. b. o ograniczeniu urzędników i żołnierzy w obejmowaniu stanowisk w niektórych przedsiębiorstwach i instytucjach finansowych, chociaż myśl tego dekretu jest zupełnie słuszna. Sądzę, że dekret z 29 września r. b. ograniczający prawa emerytalne notariuszy i pisarzy hipotecznych, nie mieszczący się w ramach nagłej konieczności, mógł doskonale zjawić się u laski marszałkowskiej na obecnej sesji.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#SRostworowski">Mamy jeszcze inną kategorię i do niej przywiązuję dużo poważniejszą wagę. Są to dwa dekrety: jeden z 22 września r. b. o służbie pracy młodzieży, drugi z 9 listopada r. b. w sprawie zmiany ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej. Z punktu widzenia formalnoprawnego nie mogę mieć w stosunku do tych dekretów żadnych zastrzeżeń. Rząd otrzymał pełnomocnictwa w sprawach dotyczących obronności Państwa i oba te dekrety są najściślej z nią związane. Ale, proszę Panów, nie mogę nie wyrazić ubolewania, że służba pracy młodzieży została bez udziału Izb wprowadzona,...</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#komentarz">(S. Radziwiłł: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#SRostworowski">... bo to wielkie i piękne zagadnienie zostało w szeregu państw rozwiązane w drodze przymusu a nie zaciągu ochotniczego i dało, jak się zdaje, olbrzymie dla obronności krajów rezultaty. Czy ten problem, Panie Premierze, tak pod względem gospodarczym, społecznym i wychowawczym niesłychanie ważny a trudny, straciłby coś na tym, gdyby był przez Izby rozpatrzony, a przez to poddany opinii publicznej do gruntownej oceny? To musiałoby wywołać jakiś ruch umysłowy, jakiś ruch ideologiczny, którego nie mamy za dużo. Gdyby Rząd nie załatwił tej sprawy kameralnie, to mógłby wyczuć, jak się do tej sprawy ustosunkowuje społeczeństwo i może by poszedł śmielej w tym kierunku. Jest to z pewnością jedno z palących zagadnień dnia dzisiejszego i jak powtarzam, nie mogę odżałować, że my jako Izba ustawodawcza nie zostaliśmy pociągnięci do rozpatrzenia tej sprawy.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#SRostworowski">Mam przekonanie, że dekret z dn. 3 listopada r. b. o prawie karno-skarbowym jest przekroczeniem pełnomocnictw rządowych. Nie wchodzę w jego meritum, nie mam wątpliwości, że jego wydanie było z punktu widzenia skarbowego potrzebne i pożyteczne, nie mogę jednak uznać, ażeby ten dekret był objęty pełnomocnictwami, udzielonymi Rządowi. Rząd byłby upoważniony do jego wydania tylko w tym wypadku, gdyby w ustawie o pełnomocnictwach była ta sprawa expressis verbis uwidoczniona, jak to uczyniły Izby w stosunku do ustawy o organizacji wyznania ewangelickiego. Dekret karno-skarbowy wprowadza przecież ciężkie kary na obywateli, a nakładanie ciężarów jest najistotniejszą, najbardziej podstawową, historycznie najpierwszą funkcją parlamentu.</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#SRostworowski">To samo da się powiedzieć o dekrecie z dnia 22 września o ustaleniu nadzwyczajnego wykazu nieruchomości, podlegających wykupowi przymusowemu. Postawiłem sobie jako zadanie ograniczenie się w swoim przemówieniu do strony prawnej zagadnienia dekretowego. Pilnie nad sobą czuwam, by zakreślonych dobrowolnie granic nie przekroczyć. Ale nikt mi nie wytłumaczy, że p. Minister Rolnictwa był zmuszony koniecznością państwową do zainicjowania i przeprowadzenia przez Radę Ministrów tego dekretu.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#SRostworowski">Jest wreszcie wśród bogatej flory dekretowej jeden, który pozostawiłem na zakończenie. Zostawiłem go na zakończenie, bo ma on posmak specjalny, którego poprzednio omówione dekrety nie posiadają. Sądzę, że Panowie Senatorowie domyślają się, że chodzi mi o dekret z dnia 30 września o państwowym gospodarstwie leśnym.</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#SRostworowski">I tu również nie wchodzę w meritum zagadnienia, konstatuję tylko fakt, że podczas sesji ubiegłej powzięte zostały przez obie Izby pewne rezolucje, dotyczące przedsiębiorstwa Lasów Państwowych, które w wydanym dekrecie nie tylko zostały zlekceważone i nie wzięte pod uwagę, ale przeciwnie dekret jest wyraźnym chcianym przeciwstawieniem się tym rezolucjom.</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#SRostworowski">I zapytuję Panów, czy jest lojalnym w stosunku do Izb, od których otrzymuje się pełnomocnictwa — a otrzymuje się je tylko dzięki zapewnieniom, że Rząd będzie z nich korzystał niechętnie, wyłącznie w wypadkach koniecznej potrzeby — używać tych pełnomocnictw już u progu nowej sesji, nie tylko bez koniecznej potrzeby, ale wbrew wyraźnej woli mocodawców.</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#SRostworowski">To już nie jest lekceważenie Izb ustawodawczych, to już jest lekceważenie samej ustawy konstytucyjnej. I dlatego sądzę, proszę Panów, że Wysoka Izba podzieli mój pogląd, że tej sprawy pominąć milczeniem nie było można. Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek zażądać ze strony Rządu wyjaśnienia. Nie dlatego, żebyśmy szukali konfliktu, albo na tle prestiżowym dążyli do jakiejś rozgrywki, do „przymierzenia, kto będzie wyżej — Rząd czy Sejm”, jak powiedział p. Premier w Sejmie.</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#SRostworowski">Chodzi o coś zupełnie innego. Mamy jako Senat Rzeczypospolitej stać na straży naszych uprawnień jako instytucji. Mamy stać na straży tej nowej równowagi, którą pomiędzy Rządem a Izbami wprowadziła Konstytucja, i nie dopuścić, by wahadło ustrojowe z pozycji pionowej przechyliło się w kierunku, który by wskazywał na przerosty władzy Rządu. Gdybyśmy to zaniedbali, zaprzeczylibyśmy tym samym naszemu obowiązkowi wprowadzenia Konstytucji w życie.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#SRostworowski">Ja nie sądzę, Panie Premierze, by te uwagi, które z największą przykrością skierowałem pod adresem Rządu, były uwagami politykiera i doktrynera, Pan jest autorem ślicznej książki, która się nazywa „Strzępy Meldunków”. Nazwałem ją śliczną dlatego, że jest dokumentem wierności żołnierskiej, doprowadzonej do najwyższego samozaparcia. Z kart tej książki bije wielka miłość do tego Człowieka, któremu Pan Generał poświęcił ofiarnie służbę całego swojego życia. Niech Pan zechce zrozumieć, Panie Generale, i niech Pan pamięta, że są ludzie w Polsce, którzy swoje przywiązanie i wierność dla pamięci Marszałka rozumieją jako obowiązek bronienia Jego dzieła, jako stanie na baczność wobec tego, co jest Jego testamentem najautentyczniejszym, wobec Konstytucji kwietniowej.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Śliwiński.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#SŚliwiński">Wysoka Izbo! Otwarcie sesji parlamentarnej zwróciło uwagę opinii publicznej na nasze Izby ustawodawcze i, w związku z ich zadaniami oraz ich działalnością, spowodowało szerszą dyskusję na temat ogólnej sytuacji kraju. Organy kierunków politycznych, które w swoim czasie dla względów natury pryncypialnej wstrzymały się od wyborów i zrezygnowały, z udziału w pracach nowego parlamentu, skorzystały z okazji, aby wypowiedzieć pod naszym adresem wiele krytycznych uwag i zarzutów, a jednocześnie stan rzeczy w Państwie przedstawić w możliwie najciemniejszych barwach. Zarówno ta krytyka, jak jej ton i styl, jak wreszcie jej intencje są zjawiskiem tak zrozumiałym, że nie zasługiwałoby ono na baczniejszą uwagę, gdyby nie to, że krytyce tej towarzyszyły różnorodne pogłoski i wersje, niezgodne z rzeczywistością, a wprowadzające w błąd społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#SŚliwiński">Nie mam najmniejszego zamiaru prostować tych fałszywych wieści! Poprzestanę na zaznaczeniu, że cała ta dyskusja, nieraz spowita w gryzące dymy jadowitych domysłów i plotek, kończyła się z reguły jedną i tą samą konkluzją. Jest to konkluzja, idąca bardzo daleko. Streszczę ją w paru zdaniach: Izby ustawodawcze, powołane w ubiegłym roku, nie odpowiedziały swemu przeznaczeniu, a wszelkie nadzieje z nimi związane, jeżeli w ogóle ktokolwiek nadzieje te żywił, zawiodły na całej linii. Wobec tego posłowie i senatorowie powinni czym prędzej złożyć swoje mandaty i tym aktem samounicestwienia przekreślić swoją egzystencję polityczną, a zarazem zakończyć nikomu niepotrzebny żywot Sejmu i Senatu.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#SŚliwiński">Sądzę, że skoro sprawa ta stała się przedmiotem dyskusji publicznej, słuszną jest rzeczą, aby również z trybuny parlamentarnej temat ten podnieść i oświetlić.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#SŚliwiński">Krytycy naszego parlamentu zarzucają mu przede wszystkim, że nie odzwierciedla on różnych prądów i kierunków, nurtujących Polskę, że szerokie masy nie są w nim reprezentowane, że w przeciwstawieniu do wszystkich poprzednich parlamentów jest tak jednostronny, iż nie może odpowiedzieć zadaniu, do jakiego każdy parlament z natury rzeczy jest powołany. Jeżeli zaś pomimo tej jawnej oczywistości posłowie i senatorowie trwają na swoich stanowiskach, to trwają bądź dlatego, że są ślepi i głusi, że nie słyszą i nie widzą tego, co się dookoła dzieje, bądź też dlatego, że dogadzają im prerogatywy, z jakich korzystają, no — i oczywiście pobierane diety. Ostatni zarzut, nawiasem mówiąc, jest tak stary, jak starym jest parlamentaryzm w odrodzonej Polsce. Czyniono go członkom wszystkich Izb naszych, zaczynając od pierwszego Sejmu. Nic dziwnego, że powtarzany jest dzisiaj. Ale zarzut ten sam przez się tak charakteryzuje mentalność ludzi, którzy każdą sprawę jedynie pod kątem widzenia osobistych korzyści rozpatrywać są zdolni, że nie zasługuje na to, aby go z tej trybuny odpierać.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#SŚliwiński">Przechodzę do innych zarzutów i wątpliwości, jakie parlament nasz budzi. Wśród prądów i kierunków, które w Izbach naszych nic mają swych przedstawicieli, dwa najjaskrawiej manifestują swoje aspiracje. Są to dwa krańce przeciwległe, bezwzględnie wrogo względem siebie usposobione i dlatego najpierw nad nimi się zatrzymam. Na jednym z tych krańców rozwija swoją działalność komunizm, na drugim — skrajny nacjonalizm. Oba te kierunki, z których każdy zapowiada inną rewolucję, mają stoczyć z sobą walkę na śmierć i życie, która rzekomo zadecyduje o losach i przyszłości Polski. W tym, jak na nasze stosunki, dość prostackim postawieniu sprawy, komunizm traktowany jest bardzo szeroko, gdyż niemal to wszystko co się nie da wtłoczyć w ramy nacjonalizmu, podciągane jest pod pojęcie komuny.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#SŚliwiński">Rzecz ta wymaga omówienia. Oczywiście nie należy lekceważyć komunizmu. Jeżeli z jego rozkładowych właściwości wszędzie zdają sobie sprawę, to właściwości te w Polsce mają swą szczególną, specyficzną barwę. Toteż my, Polacy, mamy swoje powody lokalne, aby wobec tego kierunku zachowywać się ze zdwojoną czujnością. Ale w masach robotniczych polskich zbyt świeże są tradycje walk o niepodległość, zbyt wielki jest wpływ, jaki dzięki Piłsudskiemu zaciążył na polskim ruchu robotniczym, aby się obawiać, że masy te dadzą się zapędzić w sieć komunistyczną. Toteż możemy mieć pewność, że sama postawa społeczeństwa sparaliżuje wszelkie próby rewolucji komunistycznej, gdyby kiedykolwiek tę próbę odważono się zaryzykować.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#SŚliwiński">Niestety, w ostatnich czasach coraz częściej słyszy się o innej rewolucji. Ma to być rewolucja w skróceniu: narodowa, w pełnym brzmieniu: rewolucja narodowo-radykalna. Jak wynika z różnych tajnych pisemek, ulotek, odezw, a przede wszystkim z broszurki „Cele rewolucji narodowo-radykalnej”, głosiciele tej rewolucji są przekonani, że mają do spełnienia wielką misję dziejową, misję niemal tak wielką, jaką spełnił w historji naszej Bolesław Chrobry. Ci szczególni misjonarze, grożąc społeczeństwu przewrotem i wojną domową, powołują się na takie postacie, jak Żółkiewski, Czarniecki, Sobieski. Swoje krańcowe poglądy rewolucyjne umieją oni godzić z zasadami chrześcijańskimi, a zasady chrześcijańskie z nienawiścią do wszystkich bliźnich, którzy ich celom stają na przeszkodzie.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#SŚliwiński">Jest rzeczą ubolewania godną, że część młodzieży naszej podlega tego rodzaju wpływom. Sądzę, że nie młodzież o to winić należy, ale przede wszystkim starsze społeczeństwo, które najwidoczniej nie umie się do tej młodzieży zbliżyć i nie rozumiejąc tego, że młodość musi być młodością, nie potrafi wpłynąć na jej umysłowe nastawienie.</u>
<u xml:id="u-7.8" who="#SŚliwiński">Tym niemniej w dzisiejszych czasach, gdy wszystkie krańcowe hasła znajdują chętnych wyznawców, nie podobna się z tym kierunkiem nie liczyć. Rzecz szczególna: ów skrajny nacjonalizm, śmiertelny wróg komunizmu, ma ze swym wrogiem jedną cechę wspólną. Obie rewolucje nie są polskiego pochodzenia. Ich idee, przeniesione z obcego gruntu, na obcych kształtują się wzorach. Jeśli pomimo to znajdują tu i owdzie posłuch, a nawet pochwalić się mogą pewnymi sukcesami, zawdzięczają to przede wszystkim biedzie, panującej w kraju, oraz demagogii, tej truciźnie, która we wszystkich czasach była zaszczepiana masom, a która zawsze i wszędzie wydawała zatrute owoce. Na szczęście klimat polski i ziemia polska mają swe odrębne właściwości. Na ziemi naszej i w klimacie naszym napewno nie rozplenią się zbytnio chwasty komunistyczne i nie rozrośnie się drzewo faszyzmu! Ani komunizm, ani importowany nacjonalizm nie mają u nas widoków powodzenia. Mogą przynieść niejedną szkodę, nie mogą odnieść zwycięstwa!</u>
<u xml:id="u-7.9" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-7.10" who="#SŚliwiński">Nie należy jednak kierunków tych lekceważyć. Wiemy, jakimi metodami walczy komunizm. a przedsmak rewolucji narodowej mieliśmy już przed laty, kiedy rozgrzane i podekscytowane agitacją demagogiczną masy wyległy na ulicę, a młodzież objęła nad tłumem komendę. Cóż to okazało się wówczas? Oto wytworzono najstraszliwszą, w najwyższym stopniu niebezpieczną atmosferę, jedynie bowiem w takiej atmosferze mógł paść ów morderczy strzał, co położył trupem pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej! Ponawianym próbom wytworzenia znowu takiej atmosfery w kraju, ogół dojrzały najenergiczniej musi przeciwdziałać.</u>
<u xml:id="u-7.11" who="#SŚliwiński">Żyjemy w czasach tak niepewnych, że nikt przewidzieć nie może, co przyniesie jutro i jakie zadania postawi ono przed narodem. Trzeba wyraźnie powiedzieć: kto w takich czasach wywołuje ekscesy, burdy, zaburzenia, sieje nienawiść, głosi rewolucję — podkłada ogień pod ściany ojczystego domu.</u>
<u xml:id="u-7.12" who="#SŚliwiński">Polska nie może sobie pozwolić na żadną rewolucję: ani na rewolucję z prawa, ani na rewolucję z lewa.</u>
<u xml:id="u-7.13" who="#SŚliwiński">Nasze położenie geograficzne, tak ściśle na przestrzeni całych stuleci związane z naszymi losami, to groźne memento, o którym nikomu nie wolno zapominać. Tym zaś, co odpowiadają na to, że nie kto inny, jak Piłsudski dokonał zbrojną ręką przewrotu, należy przypomnieć sytuację, w jakiej podówczas znajdowała się Polska, i tych, co tej sytuacji byli sprawcami. Należałoby ich zarazem zapytać: gdzież człowiek tego autorytetu i tej miary, tej siły i tej woli, gdzież drugi człowiek, który, jak Piłsudski, dawałby rękojmię, że w parę dni po dokonanym przewrocie utrwali ład prawny i porządek w kraju?</u>
<u xml:id="u-7.14" who="#SŚliwiński">Wojna domowa, którą w dawnej Polsce karą Bożą nazywano, w dzisiejszych stosunkach mogłaby stać się ciosem, wymierzonym w najżywotniejsze interesy narodu. Wojna domowa, która obecnie toczy się w Hiszpanii, gdzie dosłownie „w dymach pożarów” i w „kurzu krwi bratniej” wykuwa się niewiadoma przyszłość nieszczęśliwego narodu, to przecież wstrząsający obraz, na który cały świat patrzy z uczuciem grozy. Tego obrazu nie widzą, czy też nie chcą widzieć nasi rewolucjoniści! A przecież Polska znajduje się w sytuacji bez porównania gorszej, aniżeli Hiszpania. Z tym przecież nie liczą się nasi rewolucjoniści!</u>
<u xml:id="u-7.15" who="#SŚliwiński">Oto jak wyglądają w świetle rzeczywistości owe dwa najskrajniejsze kierunki, nie mające w naszym parlamencie swoich przedstawicieli.</u>
<u xml:id="u-7.16" who="#SŚliwiński">Inaczej rzecz się przedstawia, jeśli chodzi o owe liczne związki, zrzeszenia, partie, stronnictwa, które wysyłały swoich reprezentantów do wszystkich Izb poprzednich. Nie będę charakteryzował tych stronnictw. Pójdę inną drogą. Wyobraźmy sobie na chwilę, żeśmy spełnili ich najgorętsze życzenie, żeśmy przekreślili swoją egzystencję, wycofali się z życia i że do Izb ustawodawczych wracają ich dawni członkowie. Jakaż rękojmia, jakież dane, jakież choćby widoki, że ci następcy nasi wraz z nowymi rządami polepszą sytuację gospodarczą w kraju, że z ich ukazaniem się zniknie z powierzchni naszego życia klęska bezrobocia, że wzrosną zasoby Skarbu i wzmocnią się siły Państwa. Obiektywnie rzeczy biorąc, nie ma żadnych po temu danych.</u>
<u xml:id="u-7.17" who="#SŚliwiński">Natomiast istnieje duże prawdopodobieństwo, że wraz z dawnymi posłami i dawnymi senatorami wrócą do tego gmachu dawne metody pracy i dawne obyczaje. Nie jest to perspektywa zbyt pociągająca! Dość przypomnieć sobie harce, jakie wyprawiały tutaj wspomniane już dzisiaj z tej trybuny owe „centrolewy” i „centroprawy”, owe „chieny” i „chienopiasty”, owe coraz to inne konfiguracje różnych grup i klubów! Dość przypomnieć, jak te kluby brały się za łby na komendę swoich wodzirejów, jak w niesamowitych figurach jakiegoś makabrycznego kontredansa zmieniały. konstelację polityczną w kraju! A cóż dopiero mówić o owych intrygach, jakie knuto przeciwko każdemu bez wyjątku rządowi, o zakulisowych konszachtach, o owych targach i przetargach, których rezultatem był coraz większy rozkład i coraz większa anarchia życia publicznego w Polsce! Zbyt niedawne to czasy, aby je trzeba było szczegółowiej charakteryzować. Nie chcę nużyć uwagi moich słuchaczy, pozwolę sobie jednak przeczytać parę krótkich zdań z pracy jednego z najwybitniejszych parlamentarzystów polskich, który w roku 1926 tak pisał o większości ówczesnych stronnictw: „Te stronnictwa w sposób bezczelny uważają państwo poprostu za dojną krowę… Państwo powinno tym partiom, względnie ich mocodawcom pożyczać pieniądze i nie żądać ich zwrotu, zgadzać się na ich lichwę i dbać o ich potrzeby, bez względu na to, czy oni są państwu potrzebni… Nie od rzeczy będzie również wspomnieć o spółkach stronnictw, które poprostu wychodzą na zdobycie łupu, aby ograbić państwo dla swoich interesów”. Są to słowa, które wypowiedział nie kto inny, jak były marszałek Sejmu, zmarły niedawno Ignacy Daszyński.</u>
<u xml:id="u-7.18" who="#SŚliwiński">Dużo na ten temat możnaby powiedzieć. Wystarczy przecież przypomnieć, że w r. 1926, przed wypadkami majowymi, nie było w obu Izbach ani jednego odpowiedzialnego polityka, ani jednego poważnego posła i senatora, który nie zdawałby sobie sprawy, że sytuacja jest rozpaczliwa, że Polska stoi nad przepaścią anarchii, który by nie rozumiał później, że nad tą przepaścią zatrzymała kraj ręka Piłsudskiego! I oto dla tego rodzaju prawdopodobieństwa, dla perspektywy cofnięcia Polski w sytuację sprzed maja 1926 r. mamy składać swe mandaty?</u>
<u xml:id="u-7.19" who="#SŚliwiński">Wysoki Senacie! Jestem daleki od tego, aby optymistycznie oceniać sytuację obecną, ale mam głębokie przekonanie, że gdybyśmy spełnili to pobożne życzenie, tak często w ostatnich czasach nam podszeptywane, popełnilibyśmy nie tylko błąd, uczynilibyśmy coś więcej: palnęlibyśmy głupstwo, za które drogo zapłacić by mogło społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-7.20" who="#SŚliwiński">Odnosząc się krytycznie do pomysłów naszych krytyków, nie chcę przez to powiedzieć, że utrzymując obecny stan rzeczy, mamy łatwą sytuację. Bynajmniej. Sytuacja nasza jest trudna i na te trudności nie należy zamykać oczu. Prawdopodobnie nie będę w swoich poglądach odosobniony, jeśli powiem, że na obozie, który od maja 1926 r. współpracował czynnie w polityce z Marszałkiem Piłsudskim, ciążą wielkie zadania i wielka spoczywa odpowiedzialność. Od tego, jak te zadania zostaną spełnione, od tego, czy będzie restytuowana siła, jaką w swoim czasie stworzył Piłsudski, wiele zależy w przyszłości. Jeżeli ten obóz wykorzystując zdobyte doświadczenie, potrafi w należyty sposób zmontować szeregi, jeżeli potrafi stworzyć podstawę, która liczne rzesze działaczy o odmiennych, a nieraz nawet odległych od siebie przekonaniach dla wyższego celu złączy i zjednoczy. jeżeli na gruncie Konstytucji i prawa, w ścisłej łączności z szerokimi warstwami społeczeństwa, w wytężonej, rzetelnej pracy znajdzie owe moralne wiązadła, które siłę dają i siłę tworzą, wtedy dopiero spełni zadanie, do jakiego powołują go okoliczności.</u>
<u xml:id="u-7.21" who="#SŚliwiński">Tymczasem możemy powiedzieć, że nieprawdą jest, jakobyśmy zamykali oczy na kierunki i prądy, które w naszych Izbach nie są reprezentowane!</u>
<u xml:id="u-7.22" who="#SŚliwiński">Niestety, gra tych prądów bez siły, jaką stworzył Piłsudski, grozi powrotem anarchii. Dziś bez nowej siły, którą trzeba powołać do życia, mamy w perspektywie powrotną falę, która zapowiada znowu walkę wszystkich ze wszystkimi, walkę bezsilności z bezsilnościami, walkę bez szerszych horyzontów i jasnej myśli przewodniej, walkę bez nadziei czyjegokolwiek zwycięstwa.</u>
<u xml:id="u-7.23" who="#SŚliwiński">Polsce prócz chleba powszedniego potrzeba dziś wielkich ambicyj, wielkich haseł, wielkich idei!</u>
<u xml:id="u-7.24" who="#SŚliwiński">Przyszłość należy do tych, co ideami twórczymi zapłodnią społeczeństwo, co pchną naród nie do rewolucji, gwałtów, wojny domowej, lecz poprowadzą go prostą, drogą uczciwej ofiarnej pracy dla mocy i wielkości Polski!</u>
<u xml:id="u-7.25" who="#SŚliwiński">Wysoki Senacie! Korzystam z tego, że jestem przy głosie, żeby poruszyć jeszcze dwie wielkiej wagi sprawy. Pierwsza sprawa, to sprawa Gdańska. Nie charakteryzując wypadków, które na terenie tego miasta niedawno się rozgrywały, przypuszczam, że będę wyrazicielem tej Wysokiej Izby, jeżeli powiem, że w sprawie tej oczekujemy stanowczego oświadczenia ze strony Rządu.</u>
<u xml:id="u-7.26" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-7.27" who="#SŚliwiński">Druga sprawa, którą chcę poruszyć, to sprawa naszych sił obronnych. Dziewięć miesięcy minęło od czasu, gdyśmy ten temat omawiali w tej Wysokiej Izbie. Cały ten okres był dalszym wyścigiem zbrojeń. Widocznie nie ma już takiej siły, która by temu wyścigowi położyła tamę, skoro nie dokonała tego nawet coraz bliższa kolaboracja dwóch wielkich wybitnie pokojowych mocarstw Zachodu, nawiasem mówiąc, zawsze budząca żywy oddźwięk w Polsce, kolaboracja Francji i Anglii. Widocznie nie ma już potęgi, która by tym zbrojeniom kres położyła. Dzienniki niemal codziennie przynoszą wiadomości i cyfry, z których widzimy, na jak wielką skalę zakrojone są dzisiejsze zbrojenia.</u>
<u xml:id="u-7.28" who="#SŚliwiński">P. Wicepremier Kwiatkowski, przemawiając w Sejmie, powiedział, że jeśli chodzi o mobilizację naszej obrony w kończącym się roku 1936, to roku tego nie potrzebujemy się wstydzić. Jest to pocieszające! Ale sądzę, że w dzisiejszych czasach chodzi o coś więcej, chodzi o tempo bardziej przyśpieszone, chodzi o to, ażeby Polska, zgodnie ze swoją pozycją w świecie, podążała krok w krok za tym wyścigiem. Oczywiście wszyscy zdajemy sobie doskonale sprawę z tego, jak różnorodne i jak wszechstronne są dzisiejsze narzędzia obrony. Wiemy również doskonale, jak olbrzymich wymagają nakładów. Ale wiemy także, że olbrzymia większość państw, które się zbroja, nie ma płynnych zasobów pieniężnych. A jednak jest faktem, że zbroi się i nieustannie powiększa swe siły. W tego rodzaju warunkach nie powinniśmy się obawiać t. zw. za granicą „koniunktury zbrojeniowej”, jeżeli tylko ta koniunktura prowadzi do celu.</u>
<u xml:id="u-7.29" who="#SŚliwiński">Żyjemy w atmosferze, którą niejednokrotnie porównuje się z atmosferą, jaka panowała w letnich miesiącach 1914 r. przed wybuchem wojny światowej.</u>
<u xml:id="u-7.30" who="#SŚliwiński">Porównania te nie robią już dziś najmniejszego wrażenia. Stępiała wrażliwość społeczeństw na nieustanne alarmy wojenne. Tym niemniej te alarmy, to groźne ostrzeżenia, z którymi się liczą wszystkie parlamenty świata! I my również liczyć się z nimi musimy.</u>
<u xml:id="u-7.31" who="#SŚliwiński">Józef Piłsudski, wspominając o ruchu strzeleckim w r. 1914, wypowiedział te znamienne słowa: „Jedynie miecz waży dziś coś na szali narodów. Naród, który chciałby przymknąć oczy na tę oczywistość, przekreśliłby bezpowrotnie swą przyszłość. Nie wolno nam być takim właśnie narodem”. W dzisiejszych tak niepewnych i niespokojnych czasach, te słowa warto jak najczęściej przypominać sobie!</u>
<u xml:id="u-7.32" who="#komentarz">(Oklasku)</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Evert.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#SEvert">Wysoka Izbo! Dobrze postąpiło biuro Senatu, rozsyłając nam numery Monitora, z których mogliśmy się zapoznać z przemówieniami w Sejmie p. Premiera i p. Ministra Skarbu.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#SEvert">Na progu naszej pracy ustawodawczej w obecnej sesji było nam bardzo miło usłyszeć życzliwe powitanie Senatu przez p. Premiera, przy czym zgadzamy się całkowicie z wypowiedzianą przez niego w Sejmie tezą, że trudno jest długo rządzić bez ciał ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#SEvert">Jeśli chodzi o przemówienie w Sejmie p. Ministra Skarbu, ściśle mówiąc o expose gospodarcze, to możemy się różnić w niektórych szczegółach, jak w ujęciu tempa poprawy gospodarczej u nas i w skali takiejże poprawy na Zachodzie, lub w innych szczegółach. Expose było jednak wyczerpujące i będziemy mieli sposobność do wielu zagadnień w nim poruszonych ustosunkować się i wymienić poglądy w szczegółowej dyskusji nad poszczególnymi budżetami resortów ministerialnych, bowiem w tych budżetach znajdują swe odbicie nie tylko plany i zamiary, ale i system pracy naszych urzędów, ich ustosunkowanie się do obywateli — do szarego obywatela, ujmowanie i zrozumienie nie tylko obowiązków, ale i praw tego obywatela w Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#SEvert">Sądzę, że nie będę w błędzie, jeżeli powiem, że Wysoką Izbę w chwili bieżącej napawają nie pokojem inne jeszcze objawy naszego społecznego i państwowego życia. Proszę Wysokiej Izby, nie samym chlebem tylko człowiek żyje, Sprawy ekonomiczne pociągają za sobą nie tylko skutki materialne, lecz jednocześnie w wybitnym nawet stopniu oddziaływują na psychikę obywateli. Wszak nikt z nas nie wątpi, że fermenty socjalne czy konflikty narodowe czasów obecnych wynikają z szerzonych ze Wschodu i Zachodu jaskrawych i kardynalnie z sobą sprzecznych haseł ideologicznych, które w gruncie rzeczy, a już co najmniej w znacznym stopniu, wynikają z przesłanek ekonomicznych. Chodzi więc o to, aby zwiastowana nam poprawa gospodarcza dzięki śmiałym, a powiem nawet, celowym w wielu wypadkach posunięciom naszego Rządu przybrała takie tempo, aby słońce wzeszło, nim rosa oczy wyje. Bowiem i dziś jest prawdą, że syty brzuch jest za porządkiem, głodny brzuch jest za postępem.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#SEvert">Postęp owszem i zawsze, żeby tylko ten postęp nie doprowadzał do niszczenia wszystkich pierwiastków wiekowej naszej kultury. I w tym jest, sądzę, sedno niepokoju wielu członków tej Wysokiej Izby, tych senatorów, którzy jak ja, mają możność, sposobność i chęć obserwowania i wnikania w siłę i rozrost agitacji wywrotowej, jaka panoszy się dziś na ziemiach Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#SEvert">Wysoka Izbo! Psychika ludu polskiego czyni nowe wrażenie, tak elastyczne, jak gdyby nie było granicy dla jego minimum egzystencji, ale mnożą się objawy, że bezrobocia, głodna psyche polska, wystawiona na wspomnianą przeze mnie agitację i propagandę wywrotową, poczyna w szybkim tempie tracić dotychczasową odporność. A czy wystarczy w takich wypadkach walka środkami policyjnymi i represjami policyjnymi? Gdyby tak mogło być i gdyby to wystarczyło, gdyby pięść zdolna była pokonać ducha, jakim by on nie był, śmiem twierdzić, że po 125 latach usilnej i bezwzględnej pracy zaborców, a przynajmniej dwóch z nich, nie siedzielibyśmy w tej Wysokiej Izbie w wolnej i niezależnej Rzeczypospolitej. A ja osobiście nie miałbym szczęścia przemawiać z tej katedry, gdyż przodkowie moi byliby spaleni na stosach inkwizycji.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#SEvert">Gdyby na walkę z ideą pomogły środki represji policyjnej, to trzeba by wielu, bardzo wielu a nie jednej Berezy Kartuskiej, trzeba by rozszerzyć przepełnione, niestety, i tak dziś mury więzień. Idei trzeba przeciwstawić ideę drugą,...</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#komentarz">(Głos: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#SEvert">... własną, z najlepszych cech i wartości ducha narodowego wysnutą. Toteż witam z uznaniem końcowe ustępy mowy p. Ministra Skarbu w dniu 1 grudnia w Sejmie wypowiedziane.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#SEvert">Panie Premierze i Panie Ministrze Skarbu! Stała waluta, zrównoważony budżet to są wielkie zagadnienia, wielkie rzeczy, które są warte wszelkich i wielkich ofiar, ale większą wartość ma zdrowie duszy naszego ludu, oświecenie jego umysłu i kształcenie jego charakteru, bo tu wchodzi w grę przyszłość, a nawet byt wolnej i narodowej Polski. Wszystko, czego jesteśmy świadkami, całe życie społeczne wymaga śmiałej inicjatywy ideologicznej oraz radykalnych, racjonalnych posunięć, ażeby tego najdroższego skarbu, zdrowia duszy narodu nie uronić. Sądzę, że nie będzie z mojej strony czczą ciekawością, jeżeli będę chciał, ażeby Wysoki Rząd przy innej sposobności podzielił się z Izbami swoimi planami w tych przeze mnie pobieżnie poruszonych zagadnieniach.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#SEvert">Chcę się tylko zastrzec przed ewentualnym zarzutem, że w sposób nieodpowiedzialny propaguję wiarę w możliwości cudu nalewania z pustego w próżne, aczkolwiek mam wrażenie, że w naszych czasach dzieją się nawet takie cuda ekonomiczne. Ale daleki jestem od zalecania tej metody, która u nas, na szczęście, nie jest potrzebna. Mamy morze prymitywnych surowców, mamy dostatek żywności, mamy skrzętnych i pracowitych włościan - rolników i w przeważnej części takiegoż robotnika obu kategoryj, ale nie mamy dróg, nie mamy dostatecznych środków komunikacyjnych ani szkół — i najważniejsze — szkół powszechnych i zawodowych, ani szeregu urządzeń, szerzących kulturę i służących kulturze i zdrowiu ludności. Idzie więc tylko o wynalezienie naczynia, o silną rękę, która by czerpała z obfitości tych zasobów i w postaci pracy przelewała je do pustych żołądków polskiego obywatela, robotnika, rzemieślnika, technika. Dopiero na tym tle można i należy rozwinąć skuteczną akcję wychowania narodu od najmłodszego pokolenia, dla jasnej i wielkiej przyszłości Rzeczypospolitej Polskiej, bowiem trudno rozpoczynać wychowywanie młodzieży, gdy już wstąpiła do wyższych zakładów naukowych.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Fleszarowa.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#SFleszarowa">P. senator Makowski nazwał dzisiejsze nasze zebranie rachunkiem sumienia dla Rządu i nas tu wszystkich zebranych. Toteż chcę mówić tu o całym kompleksie spraw jako świadomy swoich praw i obowiązków obywatel, licząc się z tym, że może wiele z tych spraw nie dochodzi w całości do wiadomości Rządu, jak również, że może Rząd za mało zdaje sobie sprawę z tego, że na pewne zjawiska reagowanie w społeczeństwie jest bardzo różnorodne. Są to sprawy z dziedziny zagadnień moralnych, decydujące o atmosferze życia społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#SFleszarowa">Chcę mówić o tym najwyższym dobru, do jakiego ma prawo każdy człowiek, chcę mówić o wolności sumienia i myśli, o wolności wypowiadania się. Wolność tę gwarantuje nam Konstytucja, ale wolności tej nie ma, bo i przedstawiciele władz państwowych i społeczeństwa ulegają hypnozie pewnych haseł, wysuwanych nieraz być może zupełnie spontanicznie, ale napewno częściej umyślnie przez czynniki świadome swego celu.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#SFleszarowa">Przytoczę szereg przykładów, bo chcę być jasno zrozumiana. Wolność sumienia dla obywatela Rzeczypospolitej, który w metryce ma zaznaczone, że należy do wyznania rzymskokatolickiego, polega w tej chwili na bezwzględnym posłuszeństwie nie tylko w rzeczach wyznania, co jest rzeczą zupełnie zrozumiałą, ale również w sprawach społecznych, politycznych, a nawet całkiem prywatnych. „Dziwka” — przepraszam za to słowo, ale je tylko cytuję — woła ksiądz proboszcz o nauczycielce, która po wzięciu ślubu w mieście wojewódzkim powróciła do szkoły do swej wsi, ale nie pośpieszyła na plebanię, aby przedstawić metrykę ślubu. „Wyrzućcie ją z kościoła” dysponuje inny duszpasterz w odniesieniu do osoby religijnej, praktykującej, która jednak nie chciała oddać na użytek prywatny księdza mebli, będących własnością organizacji społecznej. „Bolszewicy, komuniści” rozlega się z ambon pod adresem nauczyli, którzy ośmielili się zaśpiewać „Czerwony Sztandar” czy posłuchać przez radio audycji z Z. S. R. R. I co dzień ze wszystkich stron kraju napływają wieści o takim bezapelacyjnym ferowaniu wyroków, odsądzających obywateli Rzeczypospolitej od czci i wiary przez czynniki wcale do tego nie upoważnione. Ba — nawet przez Polskie Radio słyszymy kazania, głoszące o bezbożności dzisiejszej polskiej szkoły i wołające o przeciwstawienie się temu. Czyż nie jest to podkopywaniem autorytetu państwowej organizacji, jaką bezwzględnie jest szkolnictwo? Czyż nie jest to sianie zamętu w duszach maluczkich i, co za tym idzie, anarchizowanie społeczeństwa — i to właśnie przez czynnik, który z racji swego powołania powinien raczej wytwarzać harmonię?</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#SFleszarowa">Takie uzurpowanie sobie prawa osądu i prawa autorytatywnego wypowiadania się w sprawach społecznych, a nawet politycznych, widzimy i w innych wypadkach. Oto jeden z wielu przykładów. Na skutek krwawych zajść w Głównej Szkole Handlowej do gmachu uczelni wkroczyła policja. Otóż wkrótce po usunięciu przez policję całego personelu administracyjnego szkoły oraz grona nauczycielskiego, zjawił się w szkole ksiądz, dr. św. teologii, profesor uniwersytetu. Przez kogo zawezwany — nie wiem. Prawdopodobnie zaproszono go dla uspokojenia wzburzonych umysłów młodzieży. I oto ten ksiądz nie znalazł innych słów, jak tylko podzielenie młodzieży na narodową i na żydo-komunę. W rezultacie został wygwizdany i korzyści z tego dla nikogo żadnej, a straty moralne duże.</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#SFleszarowa">Przykład drugi — w ostatnich dniach podały pisma wiadomość o wywiadzie, udzielonym przez najwyższego dostojnika kościoła o Polsce, na temat naszej państwowej polityki zagranicznej. Na podstawie jakich pełnomocnictw wywiad ten był udzielony? Ministerstwo Spraw Zagranicznych o tym milczy, wolno więc nam przypuszczać, że upoważnienia żadnego nie było.</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#SFleszarowa">Przenoszenie autorytetu, jaki duchowieństwu słusznie należy się w obrębie kościoła, na teren życia społecznego i prywatnego obywateli staje się co raz częstsze. Ofensywa kleru na wolność obywatelską idzie na całej linii, sekundują jej dzielnie czynniki t. zw. narodowe i konserwatywne. Zdarza się to nie po raz pierwszy i prawdopodobnie nie po raz ostatni. Dla ułatwienia sobie walki rzuca się pierwsze lepsze hasło i powtarza się je z uporem stale i wszędzie, aż się nim zahypnotyzuje — takim hasłem na dziś jest walka z żydo-komuną. Pstrzą się tymi wyrazami szpalty pism, ściany domów, deski parkanów, ba, nawet gładkie jezdnie naszych nowych autostrad. Każdy, kto ośmieli się wypowiedzieć sąd niezależny, ba — przeczytać książkę nie zaaprobowaną przez kościół czy przez t. zw. warstwy narodowe — to Żyd albo komunista, a co za tym idzie, człowiek postawiony poza nawias społeczeństwa i moralnie pozbawiony wszelkich praw. W takiej atmosferze staje się zrozumiałą, ale niewybaczalną odezwa młodzieży z Obozu Wielkiej Polski, w której jest powiedziane: „Bij, bij — kto sam nie bije, ten jest bity, nie przejmuj się widokiem krwi, żołnierzowi w pierwszej potyczce też jakoś niewyraźnie, ale potem… Bij zawsze i wszędzie, bij tych, co ci pod rękę wpadną, bij czym najlepiej się bije”. Czyż nie z tego samego ducha wyrosła tęsknota dwutygodnika „Myśl Polska” do powrotu Torquemady? „Czas najwyższy… by stanął pośród nas wielki i straszny Torquemada — inkwizytor”. Czyż nie jest potworne takie życzenie? Czyż nie mówi ono o niesłychanym obniżeniu ideałów? A przede wszystkim i jedno i drugie wypowiedzenie się jest niezgodne z odwiecznym duchem Polski. Polska miała Orzechowskich, miała Skargów, ale nie miała Torquemadów. Polskiej naturze obcy był system inkwizycji, system znęcania się, naigrawania z cudzego poniżenia i bólu. Jeżeli w przeszłości były takie wypadki, to sporadycznie, a jeżeli dzieją się dzisiaj, to są dowodem, jak głęboko odbiła się na nas niewola i jak daleko sięgają dzisiejsze idee Zachodu i Wschodu.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#SFleszarowa">Takim tworem również przeciwnym najgłębszej istocie ducha polskiego jest obóz odosobnienia w Berezie. Rząd, który go stworzył, twierdził, że musi taki obóz istnieć i muszą być ludzie odosobniani bez ingerencji sądu. Miało to być jakby odosobnienie wychowawcze na 3 miesiące najdłużej. A tymczasem siedzą tam ludzie po dwadzieścia kilka miesięcy, tygodniami całymi trzymani w mokrym karcerze, bici, poniżani, ludzie ci tracą zmysły, zdrowie, życie. Personel zaś, który dopuszcza się tych znęcań, deprawuje się jednocześnie i wykoleja.</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#SFleszarowa">Ból, straszny ból chwyta za serce za takie załamanie całej ideologii ducha polskiego: równi z równymi, wolni z wolnymi.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#SFleszarowa">Trzeba z tym skończyć, trzeba to odrzucić, trzeba puścić prąd świeżego powietrza i dać możność odprężenia się moralnym siłom naszego narodu. Bo oto ze wszystkich stron wysuwają się straszne macki obskurantyzmu. Oto jeden z przykładów. Jedna z organizacyj społecznych żąda od władz państwowych ni mniej ni więcej jak tylko zaprzestania prowadzenia akcji oświaty pozaszkolnej, ściśle mówiąc bibliotek. Takie żądanie śmie stawiać' organizacja, która w ciągu swego półwiekowego istnienia ogarnęła ledwo około 5% ludności jednej dzielnicy. Przykład drugi. Organ podobno młodzieży „Bunt młodych” — głosi, że na wieś należy dać tylko literaturę państwową, religijną, tradycyjną i militarystyczną, o innej, a więc społecznej, zawodowej nie może być mowy. Nie wiem, czy to pod wpływem tej sugestii, czy też jakiej innej Ministerstwo W. R. i O. P. specjalnym okólnikiem wprowadziło do obowiązkowej szkolnej lektury „Potop” Sienkiewicza z równoczesnym skreśleniem dwóch utworów tegoż autora: „Janko Muzykant” i „Bartek Zwycięsca”. Czyżby to były utwory o zanadto mocnych tendencjach społecznych?</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#SFleszarowa">Jakoś w tym samym czasie dowiedzieliśmy się o skasowaniu katedry doktryn socjalnych, a o stworzeniu nowej katedry teologii...</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#komentarz">(Głos: Właśnie.)</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#SFleszarowa">... i to właśnie na uniwersytecie, noszącym imię Józefa Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#SFleszarowa">Poprostu zaczyna pachnieć średniowieczem, bo czyż nie do rzędu średniowiecznych idei należy zaliczyć fakt stworzenia stanowej jednostki wojskowej. Jeżeli ma to przypominać Złoty Wiek Polski, to w niemniejszym stopniu przypomina też i czasy saskie.</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#SFleszarowa">Niemniej średniowieczem pachnie powoływanie się w wyroku sądowym na przynależność stron do niższych warstw społecznych i obostrzanie wyroku, gdyż dotkniętym został członek warstwy wyższej przez członka warstwy niższej. Na jakiej podstawie sędzia mógł przeprowadzić taki podział? Gdzie w naszym ustawodawstwie jest wprowadzone pojęcie warstw i są określone ich przywileje? Czyż nie jest to złamanie podstawowej zasady wymiaru sprawiedliwości?</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#SFleszarowa">Otumanione, ogłuszone krzykiem i w bierności utrwalone społeczeństwo w znacznej swej części milczy, ale to nie znaczy, że godzi się ze wszystkim, co się dzieje. Tylko ono prawie nie posiada możliwości wypowiedzenia swych myśli. Konfiskaty słowa drukowanego oraz częste zakazy odbycia zapowiedzianych zebrań stają temu na przeszkodzie.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#SFleszarowa">Nie, nie widzę stwierdzonego przez p. Premiera ani uspokojenia nerwów, ani większego spokoju. Przeciwnie, widzę próby terroru moralnego pewnej grupy ludności w stosunku do innych, widzę dławienie wszelkich objawów niezależnej myśli, wreszcie strach przed komuną szerzony tak namiętnie, że aż budzi się podejrzenie, że jest to robione celowo przez czynniki, które chcą odwrócić uwagę naszą od zarazy, idącej ku nam od zachodu, a która wysoce przemyślnie i sprawnie kieruje swoją propagandą, zarazy, która nie mniej od komuny jest obca duchowi polskiemu. Wreszcie widzę również na każdym kroku podejrzliwość i brak zaufania, o tyle usprawiedliwiony, że wiele obietnic nie zostało wypełnionych.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#SFleszarowa">Co postawić jako przeciwwagę tym w istocie swej destrukcyjnym pod względem państwowym nastrojom? Czym można je zwalczyć? Odpowiedzialność za Polskę ponosi nie tylko Rząd, ale i my wszyscy, za to jaką ona jest, za to co i jak się w niej dzieje, jak i za to co się nie dzieje. Odpowiadamy zarówno za naszą bierność jak i za nasze działanie. A do działania właśnie wezwał Marszałek Rydz-Śmigły wszystkich obywateli Rzeczypospolitej. Wszystkich — a więc muszą być stworzone podstawy faktycznej współpracy najszerszych warstw społeczeństwa. Żeby do tego doprowadzić, przede wszystkim trzeba dać możność swobodnego wypowiedzenia się opinii publicznej przynajmniej co do głównych wytycznych programu i warunków współpracy.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#SFleszarowa">P. Premier powołał się na fakt, że „Polska istnieje po wskrzeszeniu jej dopiero 18 lat”. Jest to rzeczywiście czas krótki w dziejach narodu, ale jednak okres ten dał nam już duże doświadczenie i doświadczenia tego eliminować nie wolno. Doświadczenie to mówi, że skutecznie pracować dla Polski nie można bez udziału głównych wytwórców dóbr materialnych i duchowych a zarazem głównej ostoi niepodległego bytu Polski — chłopa, robotnika i pracownika umysłowego. Na ich to barkach dźwigała się Polska po latach niewoli ku lepszemu jutru. Państwo to nie jest idea abstrakcyjna, to żywa treść, to zbiorowość ludzka zespolona ideą wspólnego dobra i rzeczywistej, a nie frazeologicznej sprawiedliwości społecznej, realizowanej zgodnie z faktycznym układem sił społecznych.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Serożyński.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#SSerożyński">Wysoki Senacie! Korzystam z pierwszej nadarzającej się sposobności, aby zwrócić uwagę Wysokiej Izby oraz Rządu na niektóre przejawy naszego życia, budzące głęboką troskę.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#SSerożyński">Wyznaję pogląd, że nowe pokolenia, które przyjdą po nas, pokolenia, zrodzone w wolnej Ojczyźnie, będą lepsze, bardziej twórcze, zdolniejsze od pokolenia, które wyszło z niewoli. Pogląd ten jest ugruntowany we mnie tak silnie, że patrzę w przyszłość z pełną ufnością i wiarą. Dlatego też ze szczególnym zainteresowaniem obserwuję wszelkie prace na terenie młodzieżowym, żywiąc gorące pragnienie, aby ten element dzieci chłopskich wniósł jak najrychlej do naszego życia publicznego wszystkie walory, które kryją się w chatach wiejskich. Stwierdzam, że p. Premier widocznie podziela ten pogląd, jeśli uznał za właściwe udzielić Sejmowi informacji o stypendiach dla tysiąca dzieci chłopskich na naukę w szkołach średnich. Sam ten fakt nie jest na tyle wielki, aby mógł służyć za miarę działalności Rządu, jest on wszakże dodatnim przejawem zapatrywań czynników miarodajnych na ważną kwestię kształcenia młodzieży wiejskiej. Oczywiście sama nauka szkolna nie wystarczy dla wyrobienia charakteru, wykształcenia woli, wytworzenia zdolności zbiorowego działania, uspołecznienia, jednym słowem do wyrobienia tych cech, które gwarantują, że przyjdzie pokolenie silne, sprawne, umiejące pracować nie tylko dla siebie, ale i dla ogółu, posiadające nie tylko rozum, ale i rozsądek, nie tylko wiedzę, ale również entuzjazm i wiarę. Szkolne wychowanie musi być uzupełnione przez dom, oświatę pozaszkolną, życie organizacyjne. Wiem dobrze, że Rząd przykłada dużą wagę również do pozaszkolnego wychowania młodzieży, czego dowodem jest istnienie i, zdaniem moim, dobre funkcjonowanie choćby Przysposobienia Rolniczego i Centralnego Związku Młodej Wsi. Natomiast chcę wierzyć, że Rząd jako całość nie jest poinformowany o szkodliwym kierunku wychowawczym, jaki zapanował w tej ostatniej organizacji.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#SSerożyński">Charakterystyczny przejaw tego kierunku znajdujemy w.Przodowniku Wiejskim” z października 1936 r., organie Centralnego Związku Młodej Wsi. Na stronicy 29 czytamy tam następujące ustępy: „Czarna międzynarodówka w walce, nie tylko z czerwoną międzynarodówką bolszewicką, ale w ogóle z demokracją, stojącą zdecydowanie na gruncie państwowości polskiej, używa tych samych chwytów i argumentów co komuniści”. „Endecy i księża dowodzą, że wszyscy ich przeciwnicy — to zdeklarowani komuniści”. A dalej czytamy: „Komuniści zawsze określali swych przeciwników mianem faszystów, propaganda ich określeń nie jest więc żadną rewelacją — zastanawia natomiast stanowisko kleru i endecji, jakie to grupki w dobrze wyreżyserowanym i zgranym chórze wymyślają od komunistów wszystkim polskim patriotom, którzy w imię wielkości i niezależności Państwa Polskiego zwalczają na terenie Polski zarówno czerwoną międzynarodówkę moskiewską, jak i czarną rzymską”. „Chcemy zapewnić przedstawicieli międzynarodówek, że w Polsce istnieją jeszcze Polacy, którzy interes swego Państwa przenoszą ponad interes Rzymu i Kremla”. Podobne frazesy znajdują się w organie młodzieży wiejskiej w kraju, gdzie do niedawna religia i narodowość znaczyły to samo, w kraju, gdzie dotąd jeszcze kościół dla wsi jest niemal jedynym miejscem, w którym człowiek znajduje zaspokojenie swych potrzeb duchowych, religijnych, moralnych i estetycznych. Sieje się słowa nieprawdy, sprzeczne z encyklikami, dotyczącymi sprawiedliwości społecznej, sprzeczne z działalnością Prymasa Polski, sprzeczne z tradycją pracy niepodległościowej wielkiej liczby kapłanów katolickich. Jedynym możliwym skutkiem takiego działania jest destrukcja prowadzona właśnie w czasie, który wymaga zespalania wysiłków do pracy konstrukcyjnej.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#SSerożyński">Możliwość ukazania się podobnej enuncjacji dowodzi, że Centralny Związek Młodej Wsi jest na złej drodze. Nie wiem, czy i jakie kroki, zmierzające do zmiany tej drogi, zostały już przedsięwzięte. Uważam jednak za konieczne zwrócić się do p. Premiera z prośbą o zharmonizowanie działalności w zakresie wychowania polskiej młodzieży włościańskiej. Proszę o to z głębokim przekonaniem, że kierunek, jaki w całej jaskrawości wystąpił w przytoczonych cytatach, nie może znaleźć aprobaty Rządu, jako całości.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#SSerożyński">Równocześnie pragnę zwrócić uwagę Wysokiej Izby na wnioski, uchwalone przez Zjazd Centralnego Związku Młodej Wsi. Znajdują się wśród nich takie, które dotyczą reformy ustroju rolnego i gospodarki uspołecznionej, a więc zagadnień wybitnie trudnych, wymagających wielkiego przygotowania. Jasną jest rzeczą, że młodzież tego przygotowania zdobyć nie mogła, że musi te zagadnienia traktować powierzchownie. Nie przypuszczam, żeby te tematy stanowiły przedmiot obrad poszczególnych kółek po wsiach, gdzie działa sama młodzież. Na wspomnianym zjeździe bowiem młodzież stanowiła raczej dekorację, a wśród jej przywódców wielu było w wieku, który pozwoliłby im zasiadać w tej Wysokiej Izbie. Jeżeli zaś tak jest, to podobnego typu uchwały nie są niczym innym, jak pewną akcją niektórych odłamów starszego społeczeństwa, używających organizacji wychowawczej dla swoich aktualnych celów.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#SSerożyński">Ograniczyłem swe przemówienie do jednego: zasadniczych kwestyj, dotyczących wsi. Nie chciałbym jednak, aby Wysoka Izba wnioskowała na tej podstawie, iż drobny rolnik nie wychodzi poza wiejskie opłotki. Zapewnić mogę, że tak nie jest. Niewiele z pewnością znalazłoby się spraw, wchodzących pod obrady parlamentu, które nie łączyłyby się choćby pośrednio z interesami wsi. Toteż cieszy nas, że ilość dekretów nie była duża, a ilość projektowanych ustaw pokaźna. Również jako cenne traktuję oświadczenie p. Premiera, że w sprawie skrócenia dnia pracy dla górników zostanie wniesiona ustawa, bo taka właśnie obietnica była dana przedstawicielom związków zawodowych. Regulowanie tego typu ważnych zagadnień w trybie dekretów byłoby — zdaniem moim — równoznaczne z pozbawieniem Państwa w praktyce dodatnich skutków, jakie przynosi instytucja Sejmu i Senatu.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#SSerożyński">Starałem się unikać odwoływania się do przemówień, wygłoszonych przez p. Premiera i Wicepremiera w Sejmie, ponieważ nie orientuję się, do jakiego stopnia mowy te były skierowane wyłącznie do Sejmu, a do jakiego — również poza okna Sejmu. Skoro jednak każdy obywatel mógł się zapoznać z tekstami tych przemówień, korzystając z dzienników, sądzę, że nie będzie uznane za złe, że przeczytał je również senator, ani też nie będzie uznane za uchybienie ze strony senatorów — podkreślenie niektórych momentów z tych przemówień. Według mego przekonania, jest to nawet konieczne, gdyż mowa p. Premiera, wygłoszona w Senacie, nie nastręcza argumentów do dyskusji, które by się przyczyniły do wyświetlenia poglądów na ważniejsze zagadnienia państwowe. Wyświetlenie takie jest z pewnością pożyteczne dla wszystkich grup ludności i Rządu.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Zbierski.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#SZbierski">Wysoki Senacie! P. Premier w przemówieniu na plenum Sejmu wyraźnie powiedział o tej dwojakiej atmosferze, jaka panuje dziś w Polsce. Mówił o atmosferze wzniosłej, o atmosferze ludzi pracujących twórczo i o tej atmosferze politykierów i doktrynerów, którzy widzą w Polsce wszystko złe. Gdy przypatrzymy się dokładnie obecnej polskiej rzeczywistości, to zauważymy coś więcej, zauważymy planowo prowadzoną akcję szkodliwą, akcję szerzącą zamęt, chaos, spostrzeżemy wyraźnie akcję destrukcyjną, taką akcję, która podkopuje wiązania naszej państwowości. Pewne ugrupowanie polityczne szerzy demoralizację wśród szerokich sfer społeczeństwa i wśród młodego pokolenia przez to, że pcha młodzież do wystąpień anarchistyczno - rewolucyjnych i przez to, że zatruwa duszę młodzieży nawoływaniem do czynu zbrojnego, do rewolucji narodowej i szerzy kult haseł powstańczych. Robi to właśnie to ugrupowanie, które w swoim czasie zwalczało wszelkie przejawy naszej walki o wolność. Równocześnie to ugrupowanie szerzy demoralizację i przez to, że z działalności społeczno-wychowawczej usuwa całkowicie, potępia i zohydza pierwiastek bohaterski i rycerski w dziejach i życiu naszego narodu.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#SZbierski">Wytworzono bezdennie niemądrą teorię, że w Polsce państwo i naród to są dwie rzeczy sprzeczne i że wobec tego należy ciągle i bezustannie pilnować, żeby moloch państwowy nie pożarł narodu polskiego. Teoria przeciwstawiania państwa narodowi jest jedną z najhaniebniejszych pozostałości z okresu niewoli, której nie wolno nam kontynuować, ponieważ nie licuje to z powagą naszego prestiżu narodowego i państwowego. Wszak jasnym jest dla wszystkich obywateli, że Państwo Polskie jest własnością i organizacją Narodu Polskiego i nikt tego faktu nie kwestionuje. Nie można przeciwstawiać państwa narodowi, bo robimy pożałowania godne i śmieszne widowisko. Stwarzanie problemu w Polsce: państwo, czy naród jest czystym nonsensem. Ten kto go wytworzył, jako stałą strawę dla życia polskiego, zrobił mu złą przysługę. Warunki, które usprawiedliwiały w swoim czasie istnienie i propagowanie hasła „państwo narodowe”, dziś przestały działać. Nie ma do tego i powodów politycznych, mniejszości bowiem niepolskie nie tylko uznały państwowość polską, ale pogodziły się z charakterem naszego Państwa, w którym olbrzymią większość posiadają Polacy. Czy wobec tego istnieje jakikolwiek sens, aby w Państwie Polskim, w którym przygniatającą, bezsporną większość stanowią Polacy, w którym my jako naród polski niewątpliwie sprawujemy rządy, stwarzać i kontynuować problem: państwo, czy naród? W jakim celu? Ten problem mógł istnieć w dawnej Austrii, tam miał pełne uzasadnienie. Może i dziś rozwijać się wśród dzisiejszych mniejszości w Polsce, w jej skrajnych nacjonalistycznych odłamach, ale na jakiej podstawie, po co przeciwstawiać narodowi polskiemu Państwo Polskie, które przez ten naród zostało zdobyte i jest przez niego organizowane i rządzone, posiada własną armię polską, prowadzi polską politykę zagraniczną itd.? W żadnym szanującym się narodzie zachodnio - europejskim problem przeciwstawiania państwa narodowi nie istnieje.</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#SZbierski">Polska posiada 30% mniejszości narodowych. Tego faktu nikt i nic nie wymaże z polskiej rzeczywistości. 30% niepolskiego elementu w Polsce jest faktem, którego w odpowiedzialnej polityce polskiej nie można wykreślić.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#SZbierski">Co nam ten fakt mówi? Z jednej strony wkłada na przygniatającą większość polską ludności Państwa większe obowiązki dbania o jego rozwój i przyszłość, z drugiej zaś strony stworzenia takich warunków w Państwie, które by pomniejszały odsetek niepolskiego elementu, a jego moralny stosunek do Polski możliwie polepszały. W Polsce hasło państwa narodowego, dosłownie tak samo powtarzane i zastosowane jak w Niemczech czy Włoszech, mobilizuje przeciw niemu aktywność owych 30% mniejszości, których nie posiadają ani Niemcy, ani Włochy.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#SZbierski">Hasło i program państwa narodowego muszą w Polsce wyglądać i brzmieć zupełnie inaczej niż gdzie indziej, muszą być dostosowane do warunków rzeczywistości Polski i psychiki narodu polskiego. Przede wszystkim zaś muszą przestać być tematem podjazdów taktycznych i demagogii partyjnej. Nowa Konstytucja z kwietnia 1935 r. zabezpiecza całkowicie to, że Polska jest państwem narodowym, że naród polski uważa je za formę swego życia narodowego.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#SZbierski">Powiadają tak: Państwo Polskie musi wykluczyć Żydów z życia państwowego. Jedni twierdzą, że ma to być tylko odebranie praw politycznych Żydom, inni — że wogóle mechaniczne usunięcie ich z Polski. Projekt, muszę przyznać, bardzo ponętny, szczególnie gdy się ma miliony własnych polskich bezrobotnych i gdyby była możliwość mechanicznego zredukowania ludności o przeszło 3 miliony i teoretycznego umożliwienia zajęcia ich miejsca przez własnych biedaków. W tej chwili nie chcę wchodzić w organizacyjno - gospodarczą stronę tego zagadnienia, idzie o co innego. Każdy odpowiedzialny program życiowy musi mieć głowę i nogi, musi być realny. Problem żydowski w Polsce nie może być przedmiotem nieodpowiedzialnych harców partyjnych i nie może przede wszystkim streszczać się tylko w negacji. Żydzi stanowią w Polsce, niestety, 11% ludności i tworzą przeszło 3-milionową jej grupę; są za małą siłą, aby decydowali, a za wielką, żeby ich jednym pociągnięciem pióra zlikwidować. Ci, którzy obiecują to zrobić w ciągu jednego dnia, działają niesumiennie, bo okłamują zarówno siebie, jak i tych, do których o tym mówią. I to trzeba wyraźnie powiedzieć. Aby Żydów z Polski usunąć, aby zlikwidować ich nadmierne w Polsce wpływy, trzeba dłuższego, konsekwentnego i jednolitego wysiłku całego narodu polskiego na różnych polach jego życia. Żydów można i trzeba usuwać z życia polskiego pozytywną, codzienną pracą na polu gospodarczym, politycznym i kulturalnym.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(S. Schorr: Żydzi mieszkają w Polsce od ośmiu wieków.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Proszę nie przerywać mówcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#SZbierski">I żadna mechaniczna metoda nic tu nie poradzi.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#SZbierski">Jeżeli zaś nowa Konstytucja, którą realizujemy, gwarantuje Państwu Polskiemu ustrój nowoczesny, to daje równocześnie podstawy do pozytywnego i konsekwentnego rozwiązania kwestii żydowskiej w Polsce. Realizacja tego problemu zależy od wysiłku narodu polskiego.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#SZbierski">W niektórych sferach naszego społeczeństwa powstają głosy i dążenia, które świadczą, że dla sfer tych poza paragrafami konstytucyjnymi nic się w naszym ustroju nie zmieniło. Przeciwnie, odżywają nawroty do mdłego liberalizmu politycznego, odżywają aspiracje partyjne i klasowe, wracają stare pojęcia, poglądy, przesądy. Pewne żywioły mówią już wprost o likwidacji tego, co zrobiono w ciągu lat ostatnich i o powrocie do dawnych czasów z roku 1919. Wstają ponownie pogrzebane upiory „gasnącego świata”, a nowa Konstytucja ma być realizowana w duchu starej z roku 1921. Tak silne są nawyki różnych kół politycznych, które nie wyobrażają sobie życia politycznego narodu bez partyj, bez klas, bez demagogii i wewnętrznego rozbicia. Tymczasem rzeczywistość jest taka, że społeczeństwo nasze coraz wyraźniej odczuwa potrzebę konsolidacji wewnętrznej, przywrócenia autorytetów moralnych i świadomości, ku czemu się idzie. Społeczeństwo nie czeka na gromkie hasła i puste frazesy, na tromtadrację narodową, ale na gwarancję wewnętrznego ideowego bezpieczeństwa i pokoju, społeczeństwo czeka na nową organizację polityczną, Wzmożonej akcji rozkładowo-liberalnej i komunizującej należy przeciwstawić ideę wielkości i siły Państwa, a do pozytywnej pracy nad realizacją tej idei winny być powołane wszystkie zdrowe siły narodu. Te koła w Polsce, które wiążą nacjonalizm z wystąpieniami anarchiczno - rewolucyjnymi, działają destrukcyjnie na wiązania naszej budowy państwowej. Karykatura nacjonalizmu z nadmiarem frazeologii i demagogii psuje pracę tych, którzy wzmagają siły narodu i Państwa, i przez to ta destrukcyjna praca idzie na rękę czynnikom, osłabiającym nasz kraj, czynnikom obcym. Przecież trudno powiedzieć, aby to wyładowywanie na wiecach akademickich energii patriotycznej młodzieży lepiej wzmagało siłę Państwa, niż konkretna praca młodych nad wzmaganiem obronności kraju, np. przez Związek Strzelecki.</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#SZbierski">Nie należy sobie upraszczać sytuacji przez dzielenie Polski na nacjonalizm i komunizm, na lewicę i prawicę, jak to czyni Stronnictwo Narodowe. Przecież wszyscy świadomi obywatele i patrioci zdają sobie sprawę, że my w Polsce nie dopuścimy do tego, co się dzieje w Hiszpanii. W Polsce, jak i w każdym żywotnym narodzie, toczyć się będzie walka między tymi, którzy chcą wzmagać siły narodu i Państwa, stawiając te dwie wartości ponad wszystko na ziemi, a tymi, którzy, wysuwając ponad dobro i honor Polski interesy różnych międzynarodówek, klas, doktryn i grup, świadomie czy nieświadomie będą siły te umniejszali.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#SZbierski">To jest logiczna i trwała linia podziału. Kto stanie po jednej stronie barykady, a kto po drugiej — trudno w tej chwili przesądzać personalnie. Że wszystkie dotychczasowe formacje polityczne temu podziałowi nie odpowiadają, to na pewno. Toteż pierwszym warunkiem uzdrowienia stosunków i atmosfery w kraju, o której tak słusznie mówił p. Premier gen. Składkowski, jest likwidacja wszystkich dotychczasowych partyj politycznych, bez względu na ich dzisiejszy prorządowy czy antypaństwowy charakter. Wszystkie bowiem noszą w sobie zarazki tej samej demoralizacji, wszystkie są do siebie podobne i wszystkie są chore. Życie polityczne nic nie straci, nikt nie uroni ani jednej łzy, jeżeli pewnego poranku znikną dzisiejsze formacje płytkiej demagogii i ogłupiania ludzi, formacje, ubrane w wyświechtaną nazwę t. zw. stronnictw politycznych. W miejsce dzisiejszych partyj powinny powstać nowe organizacje polityczne. Organizacje te winny skupić wszystkich Polaków i tych którzy w Państwie Polskim chcą bez żadnych zastrzeżeń współdziałać z nami w ustalonym przez nas kierunku. Musi nastąpić nowy proces krystalizacyjny, któremu nie zdoła się oprzeć nikt żywy i z poczuciem odpowiedzialności. Ośrodkiem tej walki staje się nowa Konstytucja oraz sposób jej realizacji. Chodzi o to, by wcielając Konstytucję w życie, zdążać ku coraz doskonalszym formom organizacji sił narodu i Państwa, a nie wracać do dawnych pojęć i stosunków. Wszystkie kierunki i tendencje za podstawę swojej działalności muszą przyjąć zrealizowane, konkretne zasady i urządzenia nowego ustroju Polski. Stąd z góry należy wykluczyć w organizacji społeczeństwa wszelkie anarchiczno - rewolucyjne prądy, obojętne czy idące z prawej strony, czy z lewej. Okres destrukcyjnej działalności, podejmowanej choćby pod auspicjami najszczytniejszych, ale pustych haseł, jest definitywnie zakończony.</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#SZbierski">Wysoki Senacie! Jeżeli spojrzymy na tle tych stosunków w społeczeństwie na działalność obecnego Rządu, to z całą uczciwością trzeba stwierdzić, że działalność ta idzie planowo w kierunku wytworzenia takich warunków w Państwie, które pozwolą na zorganizowanie społeczeństwa i wytworzenie z niego jednolitej siły. P. Premier, gen. Składkowski, dokonał tego, co jest najważniejsze i konieczne, zapewnił i zabezpieczył w Państwie spokój, warunek podstawowy dla bytu i rozwoju życia gospodarczego, kulturalnego i politycznego. P. Wicepremier Kwiatkowski zdecydowanie i planowo kroczy po drodze utrzymania stałości waluty i równowagi budżetu i wielkim wysiłkiem uzdrawia i rozwija życie gospodarcze i finansowe oraz planuje konieczne dla naszego rozwoju inwestycje. P. Minister Rolnictwa Poniatowski urządza życie wsi polskiej zgodnie z najwyższym dobrem narodu i przyszłością Państwa. W szerokich sferach ludności wiejskiej, jeżeli jaka nurtuje obawa, to jedynie ta, aby p. Minister Rolnictwa mógł spokojnie w dalszym ciągu realizować swój głęboko przemyślany plan agrarny. Dzisiaj brakuje jedynie w społeczeństwie organizacji politycznej. To jest pilna potrzeba. Należy bowiem pamiętać, że ideał silnego państwa nie może być urzeczywistniony tak długo, jak długo motoru silnej władzy nie wstawi się do zorganizowanego społeczeństwa, a nie do piasku, choćby się ten piasek spoiło najgrubszym przymusem państwowym. Silna władza w państwie może być oparta tylko na podmurowaniu ze zorganizowanego narodu. Z koncentracją władzy u góry musi iść w parze koncentracja społeczeństwa u dołu, z silnym rządem musi iść skonsolidowane, zjednoczone i zorganizowane w sposób zwarty społeczeństwo i gospodarstwo narodowe.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Udzielam głosu s. Wierzbickiemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#SWierzbicki">Wysoka Izbo! Jeden z najwybitniejszych publicystów politycznych francuskich Henryk Jouvenel twierdzi, że członkowie parlamentu po pewnym czasie stają się jedną brygadą, atakowaną przez rząd, prasę i wyborców. Wspólne niebezpieczeństwo zbliża. To też silniejsza nić wspólnego interesu łączy posła-radykała z posłem-konserwatystą, aniżeli każdego z nich z własnymi wyborcami. Nie zdołałem dotąd stwierdzić, ile prawdy tkwi w tej złośliwej satyrze. Lękam się jednak, że parlament, jak każde środowisko, posiada swój specyficzny charakter, który wpływa na stan psychiczny posłów i senatorów. Toteż zdecydowałem się na dzisiejsze przemówienie tylko dlatego, że chcę przynieść Wysokiej Izbie głos z terenu, głos człowieka, który dopiero pierwsze tygodnie ma zaszczyt zasiadać w tej sali i nie może być jeszcze posądzony o „patriotyzm lokalny”.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#SWierzbicki">Pragnę wyrazić wdzięczność p.p. Premierowi i Wicepremierowi, że w swych przemówieniach, wygłoszonych ostatnio w Sejmie, zechcieli poświęcić sporo uwagi wysoce egzotycznemu tematowi, mianowicie wsi polskiej. W jednym z przemówień wzmiankowano o 1000 stypendiów dla dzieci chłopskich i o radości, z jaką p. Premier wita „najzdolniejsze jednostki chłopów, które z przeludnionej wsi idą do miasta, aby szukać uczciwego zarobku w handlu i przemyśle”. W drugim przemówieniu znalazło się stwierdzenie faktu, że chłop pojawił się znowu na rynku jako konsument i że jest to zjawisko, które należy mnożyć i wzmacniać, następnie — wyliczenie niektórych rezultatów akcji oddłużeniowej oraz wskazanie na udział rolnictwa w akcji inwestycyjnej Rządu, niestety, cyfrowo bardzo skromny, a wreszcie — podkreślenie znaczenia zagadnienia reformy rolnej.</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#SWierzbicki">Obydwa przemówienia stanowią ważny dowód, że o wsi polskiej nie zapomniano i że ta wieś nie tylko ma duże potrzeby, ale że również wnosi istotne wartości, czy to jako konsument, czy też jako element, przekształcający strukturę gospodarczą i narodową naszych miast.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#SWierzbicki">Obcokrajowiec, który by przed wysłuchaniem wspomnianych przemówień dowiedział się, że ludność wsi stanowi 70% całej naszej ludności, doszedłby pewno do wniosku, że jakoś brak jest odpowiedniej proporcji zainteresowań u przedstawicieli Rządu. Ja do tego wniosku nie doszedłem, rozumiejąc, że trudno jest mówić o temacie odległym, rozległym i mało znanym. Przecież opinię o wsi urabia prasa miejska, działająca pod wpływem swego środowiska i dla niego. Nawet prasa rolnicza w dużej części redagowana jest przez inteligencję, która żywi pewną sympatię i sentyment dla chłopów czy rolników wogóle, ale albo ze wsi nie wyszła, albo też wrócić do niej nie chciała. Życie codzienne wsi uchodzi uwadze, nie narzuca się, tylko wyjątkowe wypadki znajdują odgłos bądź w kronice zdarzeń, bądź w sprawozdaniach z sali sądowej. Toteż uważam za właściwe podkreślić z uznaniem wysiłek p.p. Ministrów, jaki zechcieli podjąć, wprowadzając w swe przemówienia trochę momentów rolniczych.</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#SWierzbicki">Natomiast sądzę, że zbyt mało przywiązuje Rząd wagi do uzyskania wiadomości o poglądach rolnictwa na aktualne tematy. Jak wiadomo, izby rolnicze mają być zapytywane o opinię m. in. w zakresie projektowanych ustaw czy dekretów. Izby te przyjęły bardzo właściwą metodę działania, bowiem spraszają swych radców, stosownie do ich przygotowania i zainteresowań, starając się zebrać w miarę możności dokładne opinie ludzi z terenu i skonfrontować je z ogólniejszymi przesłankami politycznymi, gospodarczymi i społecznymi. W ważniejszych sprawach Związek Izb i Organizacyj Rolniczych stara się usunąć wpływy ściśle lokalnych interesów, organizując wymianę poglądów między poszczególnymi izbami, organizacjami branżowymi i ogólnymi. Ta słuszna metoda pracy jest zakłócana przez wyznaczanie tak krótkich terminów na złożenie opinii, że w imieniu samorządu rolniczego musi działać dyrektor i referent izby. Oczywiście w tych warunkach nie jest to opinia właściwego samorządu rolniczego. Jest to tylko cenne uzupełnienie pracy urzędników administracji państwowej, pracą urzędników samorządu rolniczego.</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#SWierzbicki">Ażeby nie być gołosłownym, dam pierwszy z brzegu przykład. Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych rozesłało z datą 6 listopada r.b. do izb rolniczych projekt ustawy o organizowaniu obrotu działkami, nabytymi z parcelacji, wyznaczając termin odpowiedzi na 26 listopada r. b; W międzyczasie skrócono ten termin o 6 dni, przy czym Związek Izb i Organizacyj Rolniczych otrzymał projekt do zaopiniowania dopiero w dniu 14 listopada r. b., czyli na pracę w trudnych warunkach ściągania radców ze wsi pozostało 6 dni. Tego rodzaju postępowanie jest oczywiście tylko formalnym wykonywaniem odpowiedniego przepisu ustawy o izbach rolniczych. Odnosi się wrażenie, że Rząd rozmyślnie rezygnuje z zaznajamiania się z prawdziwą opinią wsi, a szkoda, bo nie wszyscy obywatele uznają, że prawdziwą jest teza, która głosi, że „władza wie lepiej”.</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#SWierzbicki">Pozwoliłem sobie zatrzymać uwagę Wysokiego Senatu na tym szczególe, charakteryzującym do pewnego stopnia stosunek resortowego Ministerstwa do samorządu rolniczego. Przyznaję jednak, że poszkodowanym bezpośrednio w tym wypadku jest Rząd, który nie może usłyszeć w takich warunkach głosu wsi, a dopiero pośrednio wieś, o ile zostanie obdarowana nie dość przygotowanymi przepisami prawa.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#SWierzbicki">Nie przyczynia się to jednak — przyznaję — do wywołania ujemnych nastrojów na wsi, ponieważ sprawa zamyka się w dość ścisłym kółku. Ale ujemny nastrój wytwarza już np. sposób wykonywania wyborów czy to do samorządu gospodarczego, czy też terytorialnego. Rolnicy dość łatwo oswajają się z nadmierną nawet liczbą nominałów, natomiast niezwykle są wrażliwi na wszelki nacisk administracji w zakresie wyborów. Na ten temat kursują niesamowite plotki. Nie czyni się jednak nic, aby nie stwarzać szkodliwych pozorów i dlatego ludność rolnicza ani nie entuzjazmuje się samorządem, ani się do niego nie garnie.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#SWierzbicki">Pragnę wyjaśnić istotną przyczynę tego zjawiska. Organizacja wsi jest rzeczą trudną z powodu małych skupień. Akcje masowe, do których z łatwością może uciekać się miasto, ponieważ nie wymagają zbyt długich przygotowań i szybko przemijają bez większych następstw natury psychicznej, są dla wsi niedostępne, albo też bardzo niebezpieczne. Toteż karta wyborcza, toteż właściwi reprezentanci są dla wsi synonimem słusznej obrony jej interesów. Ktokolwiek zapoznaje tę prawdę — ten wsi nie zna.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#SWierzbicki">Niezwykle ciekawie ukształtowała się opinia niektórych działaczy na temat, kto jest właściwym reprezentantem wsi. Są ludzie, którzy zagarnęli dla siebie prawo wydawania bezapelacyjnych sądów w tym zakresie. Przeważnie rolnik, posiadający ponad 50 ha, nie jest uznawany za właściwego reprezentanta, bardzo często chłopu odmawia się takiego naturalnego prawa, natomiast zawsze otrzymuje je bezrolny inteligent, zajmujący się zagadnieniami rolniczymi, byleby przedtem osiągnął opinię radykała. Agresywność tych ludzi jest rzeczywiście radykalna, a tymczasem wieś jest jeszcze ciągle na tyle bierna, a może tak pewna siebie, że nawet pozwala na zagarnianie dobrowolnych organizacyj rolniczych pod wpływ elementów, różniących się obliczem od prawdziwego oblicza wsi. W skutkach jednak wieś, która tak bardzo pragnie spokoju, stroni od tych organizacyj i tam, gdzie wspomniane przejawy istnieją, niewiele ponad 5% ludności weszło w ramy organizacyjne. Ponieważ inne rezultaty osiąga się w zachodnich dzielnicach, a także w Małopolsce, koniecznym jest zwrócenie uwagi p. Ministra Rolnictwa i Reform Rolnych na nikłe rezultaty organizacyjne na pozostałym terenie.</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#SWierzbicki">Chciałbym jeszcze choć w paru słowach dotknąć zagadnienia, koło którego wytwarza się opinia, że jest ono drażliwe, a które ja uważam za normalne i konieczne. Chodzi mi o zagadnienie reformy rolnej. Oczywiście, nie mam zamiaru poruszać całego splotu spraw, które się z nim łączą, ale tylko jeden z bardzo istotnych momentów. W coraz szerszych kołach rolników urabia się przekonanie, że szczególnie ważną sprawą dla naszej struktury agrarnej jest rozdrabnianie małych gospodarstw wiejskich. Wytwarza się pogląd, że należy temu przeciwdziałać, bo po nadmiernym rozproszkowaniu mogą nastąpić jedynie w tej czy innej formie „sowchozy”.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#SWierzbicki">Równocześnie z kształtowaniem się poglądów rolników w tej dziedzinie w prasie miejskiej pojawiły się artykuły, idące we wręcz przeciwnym kierunku, a usiłujące wykazać szczególne znaczenie najmniejszych gospodarstw. Co o tych wywodach myślą włościanie, wystarczyłoby zapytać choćby drobnych rolników, zasiadających w Sejmie i Senacie. Wpływ tych elaboratów na wieś będzie minimalny, ale może być duży na urzędników, na inteligencję działającą dla wsi — zdaleka od wsi, a istotnie życia i dążeń wsi nie znającej. Nie skorzystano dotąd z licznych okazyj, aby autorytatywnie poprzeć tendencję rolników do utrzymania maksimum zdrowych gospodarstw, nie przeciwstawiono się nawet nierealnemu hasłu, rzuconemu w „Przewodniku Gospodarskim”, które brzmi: „trzeba stworzyć milion drobnych gospodarstw”. Zapytać się godzi: jakich i z czego, jeżeli ilość gospodarstw poniżej 5 ha wynosi ponad 64% ogółu gospodarstw i jeżeli wymagają one w ogromnej ilości upełnorolnienia.</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#SWierzbicki">Wkroczenie w taką dyskusję byłoby czynem, który zapobiega niebezpiecznym złudom; współpraca nad wytworzeniem opinii o nierozdrabnianiu poniżej samowystarczalności gospodarczej byłaby cementowaniem opinii wsi i Rządu w bardzo ważnej sprawie natury państwowej, większym aniżeli wypowiadanie się przeciwko „gburskim gospodarstwom”, a za nieokreślonymi bliżej samowystarczalnymi „zespołami” gospodarstw.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#SWierzbicki">Kończąc swe przemówienie, pragnę podkreślić, że zupełnie podzielani radość p. Wicepremiera z powrotu chłopa na rynek. Sprawiła to pewna odbudowa cen artykułów rolniczych. Muszę jednak zanotować, że nie uszedł uwagi wsi fakt, że ten wzrost cen wywołał aż nazbyt widoczne obawy czynników miarodajnych. Wobec tego uważam za konieczne zwrócić uwagę na rozpiętość cen, jakie otrzymuje rolnik, a jakie płaci konsument. Nie mogę znaleźć rozumnego wyjaśnienia, dlaczego w pewnym okresie wystarcza 116 punktów rozpiętości między ceną detaliczną mąki a ceną, jaką otrzymuje za pszenicę producent, a w innym potrzebna jest rozpiętość wynosząca 179 punktów; jeżeli idzie o chleb — raz wystarcza rozpiętość 141 punktów, a drugi raz dopiero 216. Również godnym zastanowienia jest fakt, że różnica między ceną hurtową żywca a ceną mięsa w detalu wynosiła w okresie 1927–1931 r. — 54 punkty, a w ciągu pierwszych 9 miesięcy bieżącego roku — 75 punktów. To są cyfry, które moim zdaniem powinny wywołać stały niepokój władz.</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#SWierzbicki">Wszystko, co wyżej powiedziałem, czy to z życia organizacji, czy też na temat wahania się cen, czy o wprowadzaniu demagogii do pracy społecznej, stwarza elementy niepokoju, przeszkadzające rolnikowi w pracy. Stabilizacji i spokoju domaga się całe rolnictwo.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Hasbach.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#SHasbach">Wysoki Senacie! Między sprawami, załatwionymi w drodze dekretu na podstawie udzielonych P. Prezydentowi ustawą z dnia 2 lipca r. b. pełnomocnictw, p. Prezes Rady Ministrów wymienił w Sejmie sprawę unormowania stosunku Państwa do kościoła ewangelicko-augsburskiego w Rzeczypospolitej Polskiej. Już przy omawianiu wspomnianych pełnomocnictw wyrażone było zdanie, iż lepiej by było sprawę tę załatwić w drodze normalnej ustawy, gdyż ma ona doniosłe znaczenie zarówno dla kościoła jak i dla Państwa.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#SHasbach">Obawy nasze, iż dekret może być wydany bez wszechstronnego rozpatrzenia projektów ustaw i uzgodnienia poglądów zainteresowanych sfer, niestety, ziściły się. Projekty te nie tylko, iż nie zostały poddane dyskusji w parlamencie, ale z niezrozumiałych przyczyn czynniki rządowe nie dopuściły do oświetlenia i omówienia zamierzeń Rządu w tej sprawie nawet w prasie. Wszystkie artykuły prasy niemieckiej, poświęcone rządowemu projektowi, były bez wyjątku konfiskowane. Między innymi uległ konfiskacie przedruk z jednego z tygodników warszawskich artykułu p. senatora Everta. Nawet oświadczenie członków komisji synodalnej, ich depesza do P. Prezydenta R. P. i memoriały do członków Rządu uległy konfiskacie.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#SHasbach">Z przyczyn powyższych w społeczeństwie ewangelickim w Polsce zapanowało wielkie zaniepokojenie. Nawet tak poważne ewangelickie organizacje zagraniczne jak wszechświatowy konwent luterski i inne, w tym 32 kościoły ewangelickie luterskie z całego świata, wyraziły poważne obawy o los kościoła ewangelickiego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#SHasbach">P. Premier mówił o tym, że ustawa państwowa o kościele ewangelicko-augsburskim ma charakter szczególny. I to jest słuszne. Zaraz Panom pokażę, na czym polega doniosłość tej ustawy. Proszę Panów! Cały szereg państw zawarło z kościołem katolickim konkordaty, aby w ten sposób położenie swych obywateli katolickich unormować, zabezpieczyć i poprzeć lub też nie poprzeć. W odpowiedni sposób szereg państw położenie swych obywateli ewangelickich unormowało, zabezpieczyło i poparło lub też nie poparło, tylko nie na podstawie konkordatu ze Stolicą Apostolską, a na podstawie układów z kierownictwem kościołów ewangelickich. Z każdego konkordatu wynika, czy stosunek państwa jest przychylny względem kościoła katolickiego, czy też nie. Każdy akt ustawodawczy odnośnie kościoła ewangelickiego dowodzi, czy mamy do czynienia z aktem przychylnym temu kościołowi, czy też z aktem niedowierzania. A tu mamy do czynienia z aktem największego niedowierzania.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#SHasbach">Konstytucja z 17 marca 1921 r. wskazała właściwą drogę. Ustanawia ona dwie zasady: a) zasadę równouprawnienia kościołów, b) zasadę wewnętrznej swobody kościołów.</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#SHasbach">Porządek ten został zachowany w roku 1935, a teraz dekret z 27 listopada r. b. zmienił go na wręcz przeciwny.</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#SHasbach">Stwierdzam 1) że zasada równouprawnienia nie została zachowana. Np. w kościele rzymsko-katolickim odbywa się swobodne obsadzanie biskupstw przez kościół. P. Prezydent Rzeczypospolitej może wyrażać jedynie swe zastrzeżenia natury politycznej. A w kościele ewangelickim? Wyliczam tylko: Zatwierdzenie po wyborze, porozumienie się co do osoby biskupa przed wyborem, a wybór sam przez kolegium, składające się w przeważającej części z osób, uznanych przez Państwo. Tego w ogóle już nie można uważać za wybór kościelny. A dlaczego to ograniczenie? Powiem zupełnie otwarcie: aby uniemożliwić wszelki wpływ z naszej strony.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#SHasbach">2) zasada niezależności w kościołach w życiu wewnętrznym nie jest zachowaną. Panowie zechcą spojrzeć na art. 37 dekretu, mówiący: „Językiem urzędowania władz i urzędów kościelnych jest język państwowy. W stosunku do osób i instytucyj, zwracających się do władz i urzędów kościelnych w języku niepaństwowym, władze te i urzędy posługiwać się mogą językiem petenta”. Ponadto art. 110 opiewa, że nawet w zakładach religijnych i społecznych obywatele mają prawo swobodnego używania mowy ojczystej.</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#SHasbach">Jako lojalni obywatele Państwa respektujemy we wszystkich wypadkach język państwowy, urzędowy, ale mamy również prawo używania naszego języka wszędzie tam, gdzie w kościele naszym, w wewnętrznym jego życiu zbieramy się do pracy nad rozwojem i rozbudową naszego kościoła. Tu Państwo nie powinno było dekretem swoim ograniczać naszych praw.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#SHasbach">A w jaki sposób doszedł dekret ten do skutku? Wysoka Izbo, nie z woli kościoła. Konstytucja w art. 115, ustęp 2, wymaga, ażeby Państwo porozumiewało się z prawną reprezentacją kościoła. Czy Rząd to uczynił? Stwierdzam, że nie, gdyż czterej panowie, którzy w imieniu kościoła wyrazili swoją zgodę jako t. zw. komisja synodalna, z ramienia kościoła nie byli do tego uprawnieni, a na protesty tych, którzy reprezentują przeważającą większość kościoła, nie zwrócono uwagi, nie zwrócono uwagi na głos czterech niemieckich członków tej komisji, ani na protest pastorów, ani na protest gmin kościelnych.</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#SHasbach">Mam zaszczyt zapytać: co spowodowało Rząd do pominięcia tych protestów, a jednocześnie do twierdzenia, że nastąpiło porozumienie w sensie art. 115, ustęp 2 Konstytucji? Proszę Panów, mogę tylko stwierdzić, że Rząd dopomógł politycznym dążeniom mniejszości kościoła ewangelickiego do wątpliwego zwycięstwa.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#SHasbach">Jest jeszcze rzeczą charakterystyczną, iż w ostatniej chwili w projekcie dekretu bez jakiegokolwiek porozumienia się, a nawet bez zawiadomienia o mającym się odbyć posiedzeniu członków komisji synodalnej, którzy wnieśli wspomniany przed chwilą memoriał do p. Prezesa Rady Ministrów, w art. 42 został dodany ustęp czwarty, uznający komisję synodalną za prawną reprezentację kościoła, upoważnioną do ustalenia zasadniczego prawa wewnętrznego tegoż kościoła. Prawo takie już uchwalił synod konstytucyjny w roku 1923 i nie nadał komisji żadnych uprawnień do jego zmian. O ile by jakiekolwiek zmiany okazały się konieczne, to uchwalić je może jedynie synod, zwołany na podstawie uchwalonego już prawa wewnętrznego. Dlatego też w postanowieniu tym społeczeństwo ewangelickie dopatruje się dążenia do nadania kościołowi prawa wewnętrznego przez grupę członków komisji synodalnej, których poglądy i projekty przez synod konstytucyjny zostały w swoim czasie znaczną większością głosów uchylone.</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#SHasbach">Jako senator Rzeczypospolitej Polskiej i jednocześnie jako prezes Niemieckiej Rady Narodowej w Polsce, która zastępuje interesy przeważającej większości niemieckich protestantów w Polsce i wreszcie jako członek kościoła ewangelicko-luterskiego uważałem za swój obowiązek sprecyzować moje ustosunkowanie się do tego dekretu.</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#SHasbach">Z tych względów pozwolę sobie zwrócić się do Rządu z prośbą, aby nie uważał sprawy tej za załatwioną ostatecznie, lecz w porozumieniu z całością komisji synodalnej wniósł do ciał ustawodawczych odnośną nowelę do omawianego dekretu i aby w dalszych swych poczynaniach nie opierał się jedynie na opinii i wnioskach części komisji nie reprezentującej większości wiernych kościoła. Nie mniej konieczne jest niezwłoczne zaprzestanie bezzasadnych konfiskat prasy niemieckiej, omawiającej rzeczowo ustawy i zarządzenia kościoła, gdyż konfiskaty te w daleko większym stopniu przyczyniają się do za niepokojenia i rozgoryczenia społeczeństwa ewangelickiego, niż to uczynić mogły skonfiskowane artykuły i memoriały.</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#SHasbach">Składam do rąk p. Marszałka interpelację do Rządu w tej sprawie.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Trockenheim.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#STrockenheim">Wysoki Senacie! Expose p. Premiera i Wicepremiera, wygłoszone przy wniesieniu budżetu na r. 1937/38, poruszają cały szereg zagadnień politycznych i gospodarczych, które dają dużo materiału do rozważań członkom obudwu Izb.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#STrockenheim">Ja osobiście chciałbym również zabrać głos i podzielić się moimi uwagami na tematy ogólne, poruszone w tych expose, a zahaczające o najżywotniejsze sprawy naszego Państwa. Niestety, będąc regulaminem ograniczony w czasie przemówienia, muszę przede wszystkim jako przedstawiciel społeczeństwa żydowskiego poruszyć te zagadnienia, które obchodzą w pierwszym rzędzie ludność żydowską, obracając się dokoła położenia Żydów i wymagając szerszego omówienia z tej Wysokiej Trybuny.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#STrockenheim">Obydwaj mężowie stanu w swych przemówieniach podkreślili, że sytuacja w kraju się polepszyła, że są wszelkie widoki na dalszą poprawę i że troska Rządu idzie w kierunku zapewnienia obywatelom sprawiedliwości społecznej. Te optymistyczne twierdzenia i przewidywania, zawarte w przemówieniach pp. Premiera i Wicepremiera napełniły mnie jako obywatela Państwa radością. Jako zaś przedstawiciel społeczeństwa żydowskiego z ubolewaniem stwierdzić muszę, iż tak poprawa ekonomiczna, wykazana w powyższych przemówieniach, jako też dążenie do „sprawiedliwości społecznej” tyczą się jedynie 90% ludności Państwa, nie odnoszą się jednak do dziesięcioprocentowej ludności żydowskiej.</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#STrockenheim">Nie da się bowiem zaprzeczyć, że sytuacja Żydów w Polsce w ostatnich czasach, tak polityczna jak i gospodarcza, nie uległa poprawie, a na wielu odcinkach życia uległa stanowczemu pogorszeniu.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#STrockenheim">Akcja antysemicka, rozpętana przez endecję, szaleje coraz silniej. T. zw. „rozruchy sezonowe” na wyższych uczelniach nabrały w tym roku specjalnie ostrego charakteru. W niektórych miastach uniwersyteckich, jak np. w Wilnie, zamieniły się one w ekscesy przeciwko ludności żydowskiej w całym mieście, połączone z wybijaniem szyb w sklepach i mieszkaniach żydowskich i napadaniem na spokojnych przechodniów żydowskich na ulicach miasta. Co więcej „ghetto” akademików żydowskich na uniwersytecie w Wilnie jest narazie faktem dokonanym. Wystąpienia przeciw Żydom i akcja bojkotowa obejmują coraz nowe dzielnice kraju. Najgorętszym bodaj punktem tej agitacji wraz z nieodłącznym w tym wypadku biciem i rozgramianiem sklepów była ostatnio ziemia łomżyńska. Wypadki w Czyżewie, Zambrowie, Wysokiem Mazowieckiem są prawdopodobnie wszystkim dobrze znane. Sytuacja kupiectwa żydowskiego na Pomorzu jest wprost rozpaczliwa. Ostra akcja bojkotowa, poparta takimi argumentami, jak teror i bojówki, jest tam zjawiskiem codziennym i w dodatku bardzo rozpowszechnionym. Sytuacja gospodarcza Żydów i możliwości zarobkowania są coraz gorsze. Wszelkimi środkami wypycha się ich z zajętych przez nich dotychczas placówek, nie dopuszczając ich do jakiegokolwiek nowego zatrudnienia.</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#STrockenheim">Widoki dalszej poprawy ekonomicznej w kraju, omówione w expose, nie odnoszą się niestety do Żydów. Zapowiedziane przez p. Premiera zaprowadzenie 6-godzinnego dnia pracy w górnictwie, mające na celu złagodzenie klęski bezrobocia przez powiększenie liczby zatrudnionych w tymże przemyśle, nie tyczy się Żydów z tej prostej przyczyny, że Żydzi nie są dopuszczani jako robotnicy do górnictwa.</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#STrockenheim">Ustawa o uboju rytualnym, która z całą bezwzględnością zostaje wprowadzona już 1 stycznia 1937 r., pozbawia dziesiątki tysięcy żydowskich rodzin możliwości egzystencji. W ten sposób zamiast walczyć z nędzą wśród społeczeństwa żydowskiego, powiększa się ją, nie dając żadnej możliwości szukania pracy i egzystencji.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#STrockenheim">P. Premier wspomniał, że dążeniem Rządu jest wprowadzenie sprawiedliwości społecznej wobec wszystkich obywateli naszej ojczyzny. Czy można powiedzieć, że Żydzi korzystają z tej sprawiedliwości społecznej po tych nielicznych faktach, które pozwoliłem sobie tu przytoczy? Sądzę, że dla każdego odpowiedź wypadnie negatywnie.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#STrockenheim">P. Premier między innymi zaznaczył, że dla utrzymania jednakowych praw dla wszystkich obywateli, Rząd baczy pilnie, aby nie było ekscesów antyżydowskich. Nie pozwalać bić, to jeszcze nie znaczy „utrzymanie równych praw obywatelskich”. Każdy obywatel, a więc i Żyd musi mieć równe prawa gospodarcze i równe prawa do pracy. Tolerowanie zaś akcji bojkotowej i terorystycznej przeciwko kupiectwu żydowskiemu jest wyraźnym zaprzeczeniem równych praw obywatelskich. Wyraźnym zaprzeczeniem równych praw politycznych i obywatelskich jest również tolerowanie „ghetta” na uniwersytecie wileńskim.</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#STrockenheim">Pomiędzy pierwszą a drugą godziną po północy przy pomocy strumieni zimnej wody, puszczonej z sikawek straży ogniowej, zakończył p. wojewoda warszawski słynną blokadę i burdy studenckie na Uniwersytecie im. Józefa Piłsudskiego. Czy zabrakło w Polsce zimnej wody dla terorystów i bojówkarzy, tworzących pikiety przed sklepami żydowskimi i lepiących żółte łaty na plecach chrześcijan, kupujących u Żydów? Widzimy więc, że częstokroć łagodnymi środkami można stłumić wystąpienia antyżydowskie. Jeśli Rząd tego nie robi, to czyż można to nazwać sprawiedliwością społeczną?</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#STrockenheim">Zostają przez Rząd rzucane hasła, które są przez ludność i poniekąd przez niższą administrację interpretowane na niekorzyść Żydów. Poprzednie hasło p. Premiera o „walce ekonomicznej” oraz ostatnio wyrażone zadowolenie z powodu zajmowania przez wieś placówek handlowych w mieście, zostają interpretowane przez ludność, że czynić to należy za pomocą wszelkich możliwych środków, a więc i za pomocą bojkotu i teroru. Czy w imię sprawiedliwości społecznej nie powinienby Rząd wyjaśnić ludności, co mają w rzeczywistości oznaczać te hasła?</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#STrockenheim">Bojkot, teror i pikiety przed sklepami żydowskimi są sprzeczne z równością obywatelską, godzą w egzystencję Żydów i zagrażają ich życiu i mieniu. Są w niejednym więc punkcie sprzeczne z Konstytucją i kodeksem karnym. Są także sprzeczne z kodeksem karnym i w tym punkcie, który mówi o nieuczciwej konkurencji, gdyż niedopuszczanie bezprawnie klienteli do sklepów żydowskich, oferując tej samej klienteli towar po cenach wyższych nielepszy gatunkowo i co więcej, pochodzący z tych samych źródeł produkcji, jest nieuczciwą konkurencją korzystających z tych metod. Tego rodzaju konkurencja jest prowadzona, a prokurator nie wkracza i Rząd to toleruje.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#STrockenheim">Ostatnio zostało również przez Rząd rzucone hasło wzmożonej emigracji żydowskiej. Jeżeli się mówi tylko o emigracji żydowskiej, a nie wspomina się o emigracji przyrostu ludności nieżydowskiej, to takie postawienie sprawy jest przez ludność nieżydowską w kraju komentowane w ten sposób, że można i wprost należy tak Żydom dopiec, by ich zmusić do emigracji. Jeżeli się mówi o sprawiedliwości społecznej, to w imię tej sprawiedliwości takich haseł rzucać nie należy.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#STrockenheim">Te wszystkie przytoczone fakty są nietylko niebezpieczne dla Żydów, lecz zagrażają bezpieczeństwu całego kraju. Kiedy udałem się przed kilku tygodniami na audiencję do p. Premiera natknąłem się na pochód studentów endeckich, wznoszących okrzyki: „Niech żyje rewolucja narodowa”. Otóż to jest celem wszystkiego — „rewolucja narodowa”. Zresztą wspomniał o tem już p. sen. Śliwiński. Nie chodzi im bowiem o Żydów. Moment antysemicki jest jedynie środkiem i metodą ściągania zwolenników. Chodzi im głównie o akcję wywrotową, mającą na celu zmianę ustroju Państwa. I że ruch tego rodzaju jest niebezpieczny i że należy go tłumić w zarodku, to nie ulega żadnej wątpliwości, na co nam wskazują przykłady już dziś licznych państw europejskich.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#STrockenheim">Oto jest garść myśli i uwag, narzucających się w obecnej chwili przy omawianiu ogólnej sytuacji państwowej i poszczególnych części ludności. Mam nadzieję, że Rząd weźmie pod uwagę zobrazowaną przeze mnie sytuację ludności żydowskiej i będzie stosował w równej mierze sprawiedliwość społeczną wobec trzy i pół milionowej ludności żydowskiej, tak jak usiłuje to czynić wobec całej ludności Państwa Polskiego.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#Marszałek">Po przerwie pierwszemu udzielę głosu s. Schorrowi.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godz. 16 min. 30.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#komentarz">(Przerwa od godz. 13 min. 50 do godz. 16 min. 33.)</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Wiesner.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#SWiesner">Wysoka Izbo! Jeżeli dziś ciała ustawodawcze wobec zasadniczej mowy p. Premiera i p. Wicepremiera swoje stanowiska ustalają, musimy również, jako przedstawiciele niemieckiej grupy narodowej w Polsce, podnieść głos w sprawie naszego zasadniczego stanowiska do obecnie panujących stosunków i wskazać drogę, którą niemiecka grupa narodowa zamierza pójść, aby utrzymać swój stan posiadania, zabezpieczyć swoją przyszłość i by przy spokojnej współpracy z narodem polskim i innymi grupami narodowymi w miarę swych sił przyczynić się do rozbudowy Państwa.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#SWiesner">P. Premier podkreślił w swej mowie zasadę równomiernej sprawiedliwości wobec wszystkich obywateli Państwa i zażądał, aby wszyscy wzięli udział w rozbudowie Państwa. W tych słowach wyraził przekonanie, że Państwo życzy sobie współpracy wszystkich obywateli bez wyjątku, że Państwo nie rezygnuje ze współpracy chociażby jednego obywatela.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#SWiesner">To stanowisko p. Premiera akceptujemy w całej rozciągłości. Od samego początku swego istnienia starała się niemiecka grupa narodowa zawsze w sposób uczciwy i otwarty urzeczywistniać powyższe zasady i wprowadzać w życie.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#SWiesner">Musimy jednak stwierdzić, że na tej dotychczasowej drodze nie osiągnęliśmy celu. Byłoby to równoznaczne z zamykaniem oczu przed prawdą i przed rzeczywistością, gdybyśmy chcieli oświadczyć, że jesteśmy zadowoleni z obecnie panujących stosunków, z obecnego położenia niemieckiej grupy narodowej i że przyszłość naszą uważamy za zabezpieczoną. Uważamy więc za nasz obowiązek wskazać otwarcie wszystko to, co by uniemożliwiło niemieckiej grupie narodowej osiągnięcie obranego przez nią celu.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#SWiesner">Miejsce i czas nie pozwalają mi na ponowne wskazanie i opisywanie tych stosunków, błędów i braków. Zostały one miarodajnym czynnikom państwowym już często i w wyczerpujący sposób podane do wiadomości. Niech mi wolno będzie wskazać w związku z tym raz jeszcze na bezrobocie w szeregach ludności niemieckiej, na rozpaczliwe położenie młodzieży niemieckiej, na opłakany stan szkolnictwa niemieckiego, a brak ziemi dla ludności wiejskiej i na ciężką sytuację, jaka się wytworzyła dla kościoła ewangelickiego przez nowy dekret kościelny. Jedno zdołaliśmy poznać, że droga, którą dotychczas kroczyliśmy, nie doprowadziła do celu, że wobec tego musimy obrać nową.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#SWiesner">W imieniu niemieckiej grupy narodowej zapoznaliśmy najwyższe czynniki rządowe z naszymi dążeniami i okazaliśmy chęć uregulowania stosunku do Państwa, by w ten sposób uzyskać rękojmie, by móc pracować dla dobra Państwa i naszej grupy narodowej.</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#SWiesner">W memoriale z dnia 12 sierpnia b. r., skierowanym do p. Premiera, wskazałem możliwości, pozwalające na uregulowanie tego stosunku, jak również konieczność, która nas do podjęcia tego kroku zniewoliła. W memoriale tym wskazaliśmy na konieczność generalnego i zasadniczego uregulowania stosunku naszej grupy narodowej do Państwa i narodu państwowego. Podkreśliliśmy, że uregulowanie to nie może być załatwione jednostronnie, lecz jedynie przy współpracy z niemiecką grupą narodową. Podkreśliliśmy również wypływającą z tego konsekwencję: prawo niemieckiej grupy narodowej do współpracy w rozbudowie Państwa. Stosunek niemieckiej grupy narodowej do Państwa i narodu polskiego może być oparty tylko na podstawach wzajemnego szacunku narodowego i przyznania nam prawa bytu i wolnego rozwoju. Stosunek ten musi być niezależny od politycznych zmian i może kierować się tylko tą jedyną zasadą: zapewnić życie niemieckiej grupie narodowej i dopuścić ją do współpracy dla dobra Państwa. Uregulowanie nie może nastąpić z krzywdą dla naszej grupy narodowej i musi brać pod uwagę, że niemiecka grupa narodowa stanowi narodową całość w Państwie Polskim. Panujące dziś napięcia i niepożądane stosunki są bez wątpienia następstwem braku tego uregulowania. Jesteśmy przekonani, że wnioskiem generalnego rozwiązania problemu niemieckiej grupy narodowej w Polsce wkroczyliśmy na nową drogę i że tą drogą dojdziemy do uspokojenia ludności niemieckiej w Polsce i usunięcia panujących napięć.</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#SWiesner">Konstytucja daje nam możliwość przeprowadzenia podobnego rozwiązania. Rozwiązanie tego problemu nie leży w granicach naszych możliwości. Możemy tylko przekonywać stale Rząd o naszej uczciwej woli i walczyć o uznanie tych zasad. Jesteśmy głęboko przekonani, że służymy w ten sposób nie tylko naszej grupie narodowej, lecz i Państwu, w którym żyjemy i że walką o urzeczywistnienie tych tez przyczyniamy się do osiągnięcia owocnej i harmonijnej współpracy wszystkich obywateli Państwa.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#SWiesner">Nasz apel zwraca się do wszystkich, którzy są dobrej woli i walczą o szczęśliwszą przyszłość. Dajcie nam możliwość uregulowania stosunku niemieckiej grupy narodowej do Państwa i do narodu polskiego, zezwólcie nam współpracować dla dobra Państwa, dajcie nam pracę i chleb i zezwólcie nam zachować swoją odrębność narodową. Los i godzina przemawiają, należy zrozumieć treść tych słów.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#SWiesner">Czujemy się na siłach i żywimy niezachwianą wiarę, że stworzymy Państwu nowe wartości, które wszystkim będą służyły.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Schorr.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#SSchorr">Wysoka Izbo! Nad przemówieniem programowym p. Premiera unosiły się trzy wzniosłe hasła: dążenie do sprawiedliwości społecznej wobec wszystkich obywateli Państwa, służba Rządu dla dobra ogólnego, a nie dla jednostek, czy warstw poszczególnych i wreszcie dążenie do wzmocnienia, scementowania Polski pod hasłem obrony Państwa.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#SSchorr">W istocie są to niewątpliwie trzy naczelne wskaźniki dla każdego rządu, który realizowanie swojego programu chce i winien opierać na zasadach Konstytucji, bo tymi fundamentalnymi jej zasadami są właśnie: sprawiedliwość społeczna, dobro powszechne ogółu obywateli i harmonijna, twórcza współpraca wszystkich warstw dla obrony Państwa i wzmocnienia jego potęgi.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#SSchorr">Żałuję niezmiernie, że uwagi moje nie będą mogły być najlepszą ilustracją przestrzegania tych zasad w życiu, ich równomiernego stosowania wobec wszystkich obywateli Państwa. Za to posłuszny swemu obowiązkowi, będę się starał uczynić zadość słusznemu wezwaniu p. Premiera o prawdę życia, o wierny wyraz tego odcinka rzeczywistości naszej, który każdemu z nas jest znany i bliski. Taka konfrontacja rzeczywistości życia z zapowiedziami władz kierowniczych w Państwie jest przecież najistotniejszym naszym obowiązkiem i właściwym zadaniem tej Wysokiej Izby.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#SSchorr">Tę istotną prawdę życia chciałbym tutaj na jednym odcinku w kilku ogólnych rzutach nakreślić, aby wykazać, jak daleką jest piękna teoria p. Premiera od naszego życia, od rzeczywistości, w której żyjemy. Mam na myśli bolesne zagadnienie życia 3-milionowej ludności żydowskiej, której byt i działanie stanowi wszak nieodłączny i organiczny składnik życia ogółu obywateli Państwa.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#SSchorr">Otóż istnieją u nas dwie rzeczywistości: jedna ogólna, obejmująca wszystkich obywateli Rzeczypospolitej; druga szczególna, ciężarem spadająca wyłącznie na ludność żydowską, przytłaczająca ją moralnie i materialnie we wszystkich prawie dziedzinach życia. Już ten jeden nagi fakt wskazuje na istnienie dwuch miar, dowodzi przedziału między tym, co być powinno według prawa, a tym, co jest w świetle faktów. Z dziedziny praw politycznych, w których przedział ten istnieje właściwie bez przerwy, poczyna się ta linia podziału przedzierać do innych dziedzin, do gospodarczej przede wszystkim, do zawodowej, do kulturalnej, a wreszcie nawet już do naszego czysto ludzkiego współżycia. Wszędzie pogłębia się i poszerza ten przedział z tendencją do dyskryminacji, eksterminacji, wreszcie ewakuacji ludności żydowskiej. A wszystko to się dzieje w blasku prawa, które darzy nas wolnością, równością i opieką sprawiedliwości. Tragicznie zaiste wygląda sprawiedliwość społeczna w zwierciadle prawdy życia żydowskiego. Gdy mam dać wyraz tej prawdzie, nie znajduję dla niej innego wierniejszego określenia, jak stopniowa eksterminacja Żydów, której z daleka przyświeca zamiar ewakuacji pod upiększoną nazwą wzmożenia emigracji żydowskiej z Polski. Dziś dopiero p. senator Zbierski rzecz tę ujął w lapidarną formułkę: trzeba usunąć Żydów z Polski, trzeba to tylko czynić stopniowo, konsekwentnie. A więc o tempo tylko chodzi. Ciekaw tylko jestem, czy p. senator natchnienie do tego kategorycznego imperatywu zaczerpnął z ducha Konstytucji, której zresztą jest tak gorącym wyznawcą, czy też może z etyki Kanta, której walory wychowawcze jemu jako wytrawnemu pedagogowi nie są obce.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#SSchorr">Jeśli chodzi o odcinek pracy, znajdujący się w rękach państwowych i samorządowych oraz licznych instytucyj i przedsiębiorstw od tych władz zależnych, to hasła eksterminacyjne przeprowadzone są prawie w pełnych 100%. Proces ten zresztą trwa przez cały czas istnienia naszej państwowości i polegał właściwie na likwidowaniu tej nielicznej zresztą grupy urzędniczej, którą przejęliśmy głównie z dawnej dzielnicy austriackiej. Drzwi do stanowisk publicznych są więc dla nas, Żydów, szczelnie zamknięte.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#SSchorr">Naturalną konsekwencją było, oczywiście, przechodzenie żydowskiej inteligencji do wolnych zawodów. Wiedzą, pracą i dzielnością pozyskaliśmy sobie w tych zawodach zaufanie i uznanie społeczne. Ostatnimi czasy prąd eksterminacyjny i tu także zaczyna przenikać. Powiada się, że zbyt wielu nas jest w wolnych zawodach. Więc gdzież mamy być? Gdzież może być prawnik, którego nie przyjmują do sądownictwa i administracji, jeżeli nie w adwokaturze? Co ma robić lekarz, dla którego nigdzie nie ma miejsca, jeżeli nie uprawia prywatnej praktyki? Co mają ze sobą począć liczni technicy, dla których wszelkie stanowiska państwowe są zamknięte? Z trwogą i przerażeniem patrzymy na tragedię naszej młodzieży, której odmawia się prawa do studiów i prawa do pracy. Powiewy eksterminacyjne przenikają już i do korporacyj adwokackich, jawnie stawia się już wnioski, zmierzające do zamknięcia nam dostępu do adwokatury. Nie widać, by Rząd przeciwstawił się tym akcjom, nie słychać, by projektom eksterminacyjnym Rząd przeciwstawił konstytucyjne gwarancje równości wobec prawa.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#SSchorr">Oddawaliśmy się, zewsząd rugowani, pracy w przemyśle i handlu z wielkim dla kraju pożytkiem. Ci, którzy tej zasługi nam zaprzeczają, nie chcą widzieć i wiedzieć, że handel i przemysł w Polsce jest w znacznej mierze naszym dziełem, że myśmy go poprostu w dużej części stworzyli. Ale i tu nie możemy zaznać spokoju. I stąd chce się nas wyprzeć. Piętruje się jako zło, jako naszą winę, że pracujemy, że uczestniczymy w rozwoju gospodarczym kraju. Mówi się jak o klęsce, że handel jest „zażydzony”, że przemysł jest w „rękach obcych”. Prąd eksterminacyjny rozlewa się szeroką falą na pozycje Żydów w życiu gospodarczym kraju, przenikać poczyna do warsztatów drobnych rzemieślników żydowskich, ba, zawisa już groźbą nad nędzą straganu żydowskiego.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#SSchorr">Proszę Panów, to już nie tylko niesprawiedliwość społeczna, to już niweczy zasady wszelkiej moralności, to poprostu urąga nawet zdrowemu rozsądkowi. Bo czymże innym jest dążenie do pozbawienia kilku milionów obywateli nie tylko warsztatów pracy, lecz wogóle prawa do pracy? Jak można nazwać rozsądnym postępowanie, które za cel stawia sobie zniszczenie bytu dziesiątej części obywateli, uczynienie z nich pariasów i nędzarzy? Bardzo wątpię, czy jest to dobry horoskop nawet dla tych, którzy szukają rozwiązania w t. zw. emigracji, bo napływ żebraków dla nikogo na świecie nie może być chyba siłą atrakcyjną.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#SSchorr">Polityka eksterminacyjna sama siebie uśmierca absurdalnymi rezultatami, do których prowadzi. Niszczenie swoich obywateli jest niszczeniem najważniejszego, bo żywego elementu Państwa.</u>
<u xml:id="u-27.10" who="#SSchorr">Przemówienie p. Wicepremiera, przetkane obficie cyframi z różnych dziedzin życia gospodarczego, miało wykazać polepszenie się sytuacji gospodarczej. Ale, Wysoki Senacie, najdroższy kapitał w państwie to sam obywatel, a tu bilans choćby z ostatniego półrocza z cyframi zniszczonych placówek gospodarczych, zdemolowanych sklepów i wybitych szyb, rozbitych głów, a przede wszystkim zranionych dusz ludzkich, nie przedstawiałby się tak różowo i nie uprawniałby do tak optymistycznego horoskopu, jaki najbliższemu rozwojowi gospodarczemu stawia p. Wicepremier.</u>
<u xml:id="u-27.11" who="#SSchorr">Tak wygląda sprawiedliwość społeczna, którą p. Premier wyniósł na czoło swego programu, na tym jednym odcinku naszego życia. O, jakże daleką jest droga od ideału tej sprawiedliwości do jej prawdziwego oblicza ziemskiego!</u>
<u xml:id="u-27.12" who="#SSchorr">Nie znaleźliśmy też w prawie stosowanym obrony przed krzywdą, lecz raczej krzywdę za to, że usiłowaliśmy się bronić. Nie będę przytaczał na to przykładów, by nie ściągnąć na siebie zarzutu niedopuszczalnej krytyki wyroków sądowych. Zresztą przykłady są konieczne tylko wobec wypadków rzadkich i odosobnionych. Chwila dzisiejsza jest pod tym względem;byt hojna. Rzeczy, o których napomykam, są zbyt rozgłośne i rozgłoszone, aby zachodziła potrzeba szukania przykładów, czy też ich ujawnienia. Każdy może dowolną ilość przykładów zaczerpnąć z obfitej kroniki sądowej, choćby tylko ograniczonej do głośniejszych wydarzeń ekscesowych lub wspaniale prosperujących przypadków obrazy narodu.</u>
<u xml:id="u-27.13" who="#SSchorr">Ale, Panowie Senatorowie, może jestem niesprawiedliwy w ocenie realizacji programu Rządu. P. Premier wskazał przecież na jeden ważki odcinek życia społecznego, nad którym Rząd czuwa bacznie, nad naszym faktycznym równouprawnieniem. Powiedział p. Premier:</u>
<u xml:id="u-27.14" who="#SSchorr">„Zgodnie z moimi zapowiedziami i zgodnie z chęcią utrzymania w jednakowych prawach wszystkich obywateli, baczymy pilnie, aby nie było ekscesów antyżydowskich. Wszelkie wypadki ekscesów są surowo karane i wszystkie wypadki ekscesów posiadają swoje konsekwencje”.</u>
<u xml:id="u-27.15" who="#SSchorr">Nie pomniejszając w niczym wagi i znaczenia tego oświadczenia sternika Rządu z trybuny parlamentarnej, że wszelkie ekscesy przeciw Żydom spotkają się z surową karą, trudno jednak pogodzić się z tym, że Rząd ma wobec ludności żydowskiej jeden tylko obowiązek, elementarny obowiązek policyjnej ochrony. Niejedno zresztą dałoby się powiedzieć o minionym półroczu, co nawet tej wąskiej zapowiedzi nie wypełnia, że rzucę tu tylko nazwy-symbole: Mińsk Mazowiecki, Wysokie Mazowieckie, Zambrów, Śniadowo i wreszcie Wilno.</u>
<u xml:id="u-27.16" who="#SSchorr">Ale poza tym karanie ekscesów to nie żaden program, to zwykła i normalna walka z przestępstwem. Państwo współczesne jest czymś więcej niż policjantem na rogu ulicy. W szczególności Wydaje mi się, że Państwo ma nie tylko występować przeciwko ekscesom, lecz, co ważniejsze, nie powinno dopuszczać do nich. Ważniejsza od represji jest prewencja, ważniejsze od tłumienia ekscesów jest zapobieganie im. Brak przewidujących i przeciwdziałających środków jest przygotowywaniem gruntu, na którym rodzi się przestępstwo, a w ślad za tym konieczność represyj karnych. A ten grunt podatny, ten klimat moralny dla zbrodni stwarza dzień w dzień prasa antysemicka.</u>
<u xml:id="u-27.17" who="#SSchorr">Zwracam szczególną uwagę p. Premiera na antysemicką akcję prasową, która nosi wszelkie znamiona podżegania do wystąpień, zniewagi naszych wierzeń religijnych, szydzenia z naszych uczuć narodowych, deptania naszej godności ludzkiej. Wszystko to jest tolerowane, gdy jest zwrócone przeciwko Żydom, natomiast stanowi bezprawie i przestępstwo, gdy jest skierowane przeciwko innym, choćby to były grupy obce z poza granic kraju. Jeżeli istnieje u nas wolność prasy, to tylko wolność prasy antyżydowskiej, i to wolność bezgraniczna. W tej dziedzinie brak nie tylko zapór ustawowych, lecz nie istnieje nawet pojęcie dobrych obyczajów, ustaje elementarna choćby przyzwoitość. Jasnym jest, że ten posiew Wydaje plon, że systematyczne podżeganie wywołuje w rezultacie wystąpienia czynne, że szerzenie nastrojów antyżydowskich pociąga za sobą ekscesy przeciwko ludności żydowskiej. Rząd toleruje akcję przygotowawczą, występuje zaś z represjami dopiero wówczas, gdy akcja ta przerodziła się już w czyn dokonany. Oczywiście, że represja często chybia, a zawsze jest spóźniona. Taka ochrona — każdy to chyba rozumie — jest niewystarczającą, nieskuteczną, krzywdzącą. Jeżeli Rząd naprawdę chce przeciwdziałać ekscesom i bronić niewinnych obywateli przed krzywda, to musi swe karzące ramię kierować ku tym zatruwaczom duszy Judu i młodzieży; musi hamować akcję podżegawczą i sięgnąć ku tym, którzy dzień w dzień wsączają jad nienawiści jednej grupie obywateli przeciwko drugiej.</u>
<u xml:id="u-27.18" who="#SSchorr">Sprawiedliwość społeczna to wielka rzecz. To dźwignia moralna państwa, to wielka siła moralna. Ale tę siłę można wykrzesać z narodu tylko drogą należytego wychowania. Praca wychowawcza musi się rozpocząć od tępienia wszelkich instynktów niesprawiedliwości i bezprawia w szerokich warstwach ludu. Ihering, jeden z największych prawników XIX wieku, wypowiedział te słowa, o których warto, by je mieli w pamięci także i politycy: „Podobnie jak poszczególne jednostki czują, myślą i postępują, tak czuje, myśli i postępuje naród. Jeżeli poczucie prawne jednostki w jej stosunkach prywatnych jest osłabłe i przytępione, któż uwierzy, że owo zanikające i osłabłe poczucie prawa nagle rozwinie się i zareaguje żywo, gdy będzie chodziło o niesprawiedliwość, wyrządzoną nie jednostce, a całemu narodowi? W nizinach prawa musi się powoli zbierać ta siła, która potrzebna jest społeczeństwu, aby jej użyć dla celów doniosłych”.</u>
<u xml:id="u-27.19" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Makowski.)</u>
<u xml:id="u-27.20" who="#SSchorr">I dlatego szerzenie antysemityzmu to rak społeczny, który toczy organizm narodu i większym grozi niebezpieczeństwem moralnym tym, co nienawidzą, niż tym, którzy są ofiarami nienawiści. Tego niebezpieczeństwa świadomi są sternicy rządów w innych krajach, do których fala nienawiści rasowej ze znanego ogniska centralnego przedzierać się zaczyna.</u>
<u xml:id="u-27.21" who="#SSchorr">Niedawno minister sprawiedliwości Danii oświadczył, że po zapoznaniu się z prasą antysemicką, rząd postanowił wszcząć skuteczną akcję przeciw redaktorom tej prasy. „Wolności prasy nie wolno nadużywać, gdy zagraża ona bezpieczeństwu publicznemu”. I dlatego walka z tymi złymi, ciemnymi mocami ducha, które podważają podstawy praworządności, które zagłuszają w sumieniu mas poczucie sprawiedliwości, jest pierwszym zadaniem rządu, który „dążenie do sprawiedliwości społecznej” postawił sobie za cel. Spełniając to zadanie, pójdzie też Rząd, tak wierny zasadom Pierwszego Marszałka, po linii Jego wskazań zawartych w zdaniu: „Państwa i narody, które na podstawie kłamstwa, na podstawie negowania prawdy budują myśl polityczną, dążą do zguby”.</u>
<u xml:id="u-27.22" who="#SSchorr">Nie będę tu mówił o najsmutniejszej ilustracji z prawdy życia Polski, o ekscesach na wyższych uczelniach, zmierzających gwałtem do tego, by zamknąć przed młodzieżą żydowską wrota do świątyni prawdy — do uniwersytetów — o ekscesach, obniżających poziom życia kulturalnego Polski. Mówiłem o nich na innym miejscu, na dorocznym zebraniu Państwowej Rady Oświecenia. Z satysfakcją stwierdzam, że te ekscesy napotkały w międzyczasie na wyrazy surowego potępienia ze strony poważnych instytucyj kulturalnych i społecznych, ze strony postępowej części młodzieży, a przede wszystkim ze strony dwóch szlachetnych kobiet-Polek, które swoją odwagą cywilną w ocenie tych ekscesów zasłużyły się dobrze dla najwyższego dobra narodu: jego kultury moralnej.</u>
<u xml:id="u-27.23" who="#SSchorr">Wysoka Izbo! Nie mogę uwierzyć w to, ażeby podważenie w stosunku do 1/10 ogółu obywateli wszelkich czynników, na których byt każdej organizacji państwowej się opiera, jak prawo, sprawiedliwość, etyka — mogły być dla Państwa zbawienne. Nie mogę uwierzyć w to, żeby krzywda ludności żydowskiej mogła dać coś pozytywnego reszcie ludności. Nie mogę uwierzyć w to, ażeby Państwo stało się mocniejsze przez doprowadzenie do upadku 3 milionów swoich obywateli. Nie mogę uwierzyć w to, żeby sianie nienawiści i kopanie rowów między różnymi warstwami ludności mogło spotęgować siłę obronną Państwa. Natomiast mam głęboką wiarę w taką prawdę życia Polski, o jakiej marzyli najlepsi jej synowie w chwilach, kiedy wyzwolenie w wizjach natchnienia ich oczom się ukazywało. Mam głęboką wiarę w siłę moralną Polski, która opierać się może tylko na faktycznym równouprawnieniu wszystkich jej obywateli i na organicznej łączności i solidarności we wspólnej pracy twórczej dla wspólnego dobra. Wtedy każdy obywatel, niezależnie od wyznania i narodowości, by użyć słów wypowiedzianych rok temu przez ówczesnego premiera p. Ministra Kościałkowskiego, będzie „zdolny walczyć o wspólną naszą przyszłość z wiarą i przeświadczeniem, że walczy o własny stan posiadania, moralny i materialny”. Wtedy siłą faktu dokona się owo scementowanie wszystkich warstw dla obrony Państwa i wzmocnienia jego potęgi, o którym p. Premier mówił. Wtedy też art. 1 Konstytucji, który głosi: „Rzeczpospolita Polska jest wspólnym dobrem wszystkich obywateli”, będzie nie tylko pięknym hasłem, lecz będzie też opromieniony blaskiem prawdy życia Polski.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Łucki.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#SŁucki">W listopadzie 1918 r. zgłosiły do starej, dawnej Rusi Halickiej swe prawa i pretensje obydwie racje narodowo-państwowe — ukraińska i polska. Przez długie miesiące prowadzono boje, dla nas Ukraińców tem cięższe, że za naszymi plecami nasi bracia z Ukrainy nad Dnieprem prowadzili równocześnie już długie lata ciężkie walki o swoje istnienie z nawałą bolszewicką, istotnie osłaniając tą wojną spokój zachodniej Europy. Uległa w tej wojnie armia i racja polityczna ukraińska nad Dnieprem, ulec musiała racja polityczna ukraińska na froncie polsko-ukraińskim.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#SŁucki">Zaczęły się ciężkie lata, normalne dla zwyciężonych. W przeciągu kilkunastu lat straciliśmy ogromną część dorobku politycznego naszych ojców i dziadów, staliśmy się przedmiotem politycznym. W kraju naszym byliśmy świadkami ogromnego zaognienia stosunków z jednej i z drugiej strony. Z jednej strony doszło do pacyfikacji, a z drugiej strony do rewolucyjnego nacjonalizmu. Ale udało się nam — Ukraińcom — równocześnie wśród tych ciężkich warunków uchronić nasz naród przed depresją moralną, zebrać w jedno ognisko twórczy zmysł naszego narodu i pracą organiczną doprowadzić do tego, że naród zajął się poważnie konstruktywnym, pozytywnym budowaniem na nowo, od podstaw lepszych warunków swego życia.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#SŁucki">Po 15 latach wzajemnych walk wydało się nam celowym, ażeby obie strony przystąpiły do tak ważnego problematu polsko-ukraińskiego z całym spokojem i rozsądkiem, ażeby zastanowiły się nad faktami, utworzonymi po jednej i po drugiej stronie. Kiedy Izby ustawodawcze uchwalały nową Konstytucję Państwa, parlamentarna reprezentacja ukraińska nie brała udziału w tej rozgrywce i była przekonana, że już tym samym wywoła pewne odprężenie wzajemnych stosunków. A potem umarł odnowiciel Państwa Polskiego Józef Piłsudski. Byliśmy przekonani, że ten ogromny autorytet moralny, jaki reprezentował Marszałek, może w Państwie Polskim zastąpić jedyna tylko wielka siła — prawo. To było dalszą podstawą, która pchnęła nas do zrewidowania wzajemnych stosunków. A następnie wielką rolę w tej sprawie grała ogólna rzeczywistość polityczna narodu ukraińskiego. Ta rzeczywistość w Ukrainie sowieckiej poszła wbrew naszym interesom narodowym bardzo daleko. Jako ludzie wychowani w kulturze zachodnio europejskiej, jako tacy, którzy głęboko są zrośnięci z elementami tej kultury na całej drodze życia politycznego naszego narodu, uczuliśmy my, przywódcy, tej sześciomilionowej ludności ukraińskiej, jaka się znalazła w granicach Państwa Polskiego, historyczną odpowiedzialność już nie tylko za położenie nasze w Państwie Polskim, ale odpowiedzialność naszą za cały naród ukraiński. Przyznajemy otwarcie, że w Państwie tym mimo bardzo ciężkich warunków mamy większe możliwości życia i narodowego dysponowania naszą wolą twórczą, niż na Ukrainie sowieckiej. Wreszcie ogrom niepewności, ogrom skomplikowanych i groźnych stosunków politycznych w cały świecie — to, co się objawia dziś w komunistycznym podpalaniu świata na obydwu jego krańcach, w Hiszpanii i Chinach, ta zupełnie jasna i jaskrawo wyraźna światowa sytuacja polityczna ogólna skłoniła nas do tego, że latem roku zeszłego zwróciliśmy się do Rządu z zapewnieniem, że gotowi jesteśmy zastanowić się poważnie nad tym, by uzgodnić rację polityczną, interes i godność reprezentowanej przez nas sprawy politycznej Ukrainy z interesem i godnością Państwa Polskiego. Braliśmy w rachubę i to, że wobec powyższych względów może być pożądana także dla narodu ukraińskiego silna mocarstwowa Polska, gdy w jej granicach naród ukraiński będzie mógł być, jeśli nie szczęśliwy, to w każdym razie spokojny o swoją przyszłość, jeśli będzie mógł na tej ziemi pradziadów swoich tworzyć wartości moralne i materialne potrzebne dla całego naszego narodu.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#SŁucki">Kiedy otrzymaliśmy zapewnienie, że Rząd może ważyć się na taki eksperyment i wziąć pod uwagę taką wielką próbę, poszliśmy odważnie tą drogą. Liczyliśmy się przytym z faktem, że ktokolwiek by rządził w Państwie Polskim i jakikolwiek ustrój polityczny miałoby Państwo Polskie, to żaden rząd ani też naród polski nie będą mogły nie liczyć się z faktem, że w granicach Państwa Polskiego znajduje się sześciomilionowa społeczność ukraińska. Liczyliśmy się z tym, że polityka polska musi wysunąć na czoło interes Państwa Polskiego i równocześnie zaktywizować wszystkie siły każdego społeczeństwa w myśl naczelnych zasad nowej Konstytucji, że Państwo Polskie jest dobrem powszechnym wszystkich obywateli. Jako ludzie realni liczyliśmy się z tym, że Polska społeczność narodowa chce być politycznie kierującą w swoim państwie, które jest dla niej ojczyzną i że polityka Rządu i narodu polskiego może zechce być i narodową, że jednak pierwsza i druga sprawa może być tym łatwiej zrealizowana, im większy zakres będzie miał samorząd terytorialno-polityczny narodu ukraińskiego w Państwie Polskim. Liczyliśmy się z tym, że każdy obiektywny obserwator, a tym bardziej odpowiedzialny kierownik polityki w Państwie musi pamiętać, że jesteśmy starym narodem, że w granicach Państwa Polskiego znalazła się cała Ruś Halicko — Włodzimierska, że jesteśmy tu narodem autochtonów z własną kulturą, z własnym poważnym udziałem w nauce i sztuce, z własnymi aspiracjami politycznymi. Wiedzieliśmy przytem, że polityki nie zmienia się z dnia na dzień, że każda zasadnicza i wielka zmiana, a o taką nam szło, wyrasta z pewnego wzajemnego zaufania. Z całym więc poczuciem realizmu wysunęliśmy program minimalny — taki, żeby mógł być rychło realizowany bez trudności i który mógłby stworzyć podstawę do pogłębienia wzajemnego zaufania i do dalszej pozytywnej pracy.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#SŁucki">Sam osobiście wysunąłem w Komisji Budżetowej zeszłego roku następujące nasze postulaty. Przede wszystkim, aby nareszcie skończono z gmatwaniną nomenklatury naszego narodu w praktyce urzędowej, ażeby nie tworzono fikcji nikomu niepotrzebnej, fikcji szkodliwej, że są w Państwie dwa narody: Rusini i Ukraińcy. Wysunąłem drugi postulat minimalny, jeżeli się zważy szczebel kultury i dojrzałości politycznej, na którym już się znajdujemy, mianowicie, żeby rewindykowano napowrót nasz stan posiadania w szkolnictwie ludowym, żeby przynajmniej na tej podstawowej płaszczyźnie życia przywrócono nam dawne prawo nauczania dzieci naszych w języku macierzystym. A następnie, żeby zwrócono nam przynajmniej jedną szkołę średnią, utraconą w smutnych dniach pacyfikacji. Wysunąłem trzecie żądanie, aby z wielu katedr, utraconych w międzyczasie na uniwersytecie lwowskim, reaktywowano na początek przynajmniej jedną katedrę języka i literatury ukraińskiej i żeby w ten sposób przygotowano zapowiedziany już w ustawach uniwersytet ukraiński. Następny postulat dotyczył zapewnienia nam spokojnej pracy w naszych odrębnych organizacjach oświatowych, naukowych, społeczno-humanitarnych i gospodarczych, gdyż za podstawę normalizacji naszych stosunków wzajemnych uważaliśmy zawsze jedno, a mianowicie, że my Ukraińcy tworzymy w Państwie odrębną jedność narodową i że ten nasz organizm narodowy musi mieć prawo normalnego życia we wszystkich dziedzinach, które stały się naszą istotną potrzebą. Żądaliśmy odpowiedniej reprezentacji w samorządzie terytorjalnym i gospodarczym. Wysunęliśmy ponadto zasadniczy postulat, iż ogromnie przeludniony nasz kraj, specjalnie przeludniona wieś ukraińska nie może być terenem dalszej kolonizacji. Żądaliśmy uwzględnienia naszych minimalnych potrzeb kulturalnych i gospodarczych w budżecie Państwa. Domagaliśmy się realizowania zasady, że jako równi obywatele w Państwie Polskim musimy mieć dostęp i do samorządu i do instytucyj rządowych.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#SŁucki">I ostatecznie wysunąłem na Komisji Budżetowej Senatu postulat, ażeby nad przeprowadzeniem tego minimalnego programu czuwał przy Radzie Ministrów osobny podsekretarz stanu, któryby uzgadniał politykę różnych resortów i stał na straży jednolitej, celowej, rozumnej polityki na odcinku ukraińskim w całym Państwie.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#SŁucki">Uzgodniliśmy, że pierwszą wielką próbą, świadczącą o zmianie sytuacji, mają być wybory do Sejmu. W myśl tego porozumienia wydaliśmy naszemu narodowi polecenie głosowania na wspólne listy, na jednego kandydata Ukraińca i jednego Polaka. Każdy, kto zna rzeczywistość polityczną w naszym kraju rozumie, że mimo wszystko nie można było dać w owym czasie hasła mniej popularnego. Jeszcze zanadto dusza narodu naszego była wstrząśnięta tymi ciężkimi latami życia w Polsce, w których traciliśmy jedną część naszego starego dorobku za drugą. A jednak bez zapału, ale z wielką dyscypliną wyborcy nasi to polecenie nasze spełnili. Całe społeczeństwo nasze, wierzące — jedni więcej, drudzy mniej — w naszą inicjatywę, w celowość tej inicjatywy, poszło jednakowoż całym frontem za tym hasłem. W społeczeństwie ukraińskim dano nam wszelką możliwość realizacji tej nowej polityki.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#SŁucki">W nowowybranym Sejmie oświadczyliśmy się za udzieleniem Rządowi pełnomocnictw in blanco, a kiedy przyszła dyskusja budżetowa, oświadczyliśmy, że sprawę wojska, a więc obrony Państwa ze względu na groźną sytuację polityczną, w jakiej znalazło się i Państwo Polskie i my jako naród ukraiński, stawiamy poza dyskusją i rozgrywkami politycznymi. Następnie głosowaliśmy, po wielu latach po raz pierwszy, za budżetem państwowym.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#SŁucki">Wszystkie te nasze kroki przyjęło spokojnie do wiadomości całe nasze społeczeństwo w wielkim zaufaniu, że tą drogą trzeba iść i trzeba ją poważnie i uczciwie wypróbować. Kiedy padło hasło zbiórki na Fundusz Obrony Narodowej, to do tej zbiórki przystąpiono u nas nie dlatego, a przynajmniej nie tylko dlatego, że na straży jej stoi administracja państwowa, lecz dlatego i może przede wszystkim dlatego, że za przeprowadzeniem tego hasła oświadczyliśmy się my, jawni i odpowiedzialni przywódcy naszego narodu. W całym kraju zapanował spokój, spokój większy niż w wielu innych rejonach Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#SŁucki">Minął rok. Nie przeczę, że nastąpiło pewne odprężenie, odczuliśmy to w większej ilości starostw. Nawet policja państwowa zorjentowała się, że prawdopodobnie nie wszystko, co jest ukraińskie, już jest antypaństwowe, że nie wszystko, co ma na sobie markę ukraińską, należy bezwzględnie niszczyć. W społeczeństwie polskim odezwały się niektóre głosy zrozumienia.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#SŁucki">Ale trwało to dość krótko. Bardzo prędko wysunięto przeciw tej polityce w naszą stronę bardzo wiele zastrzeżeń. Pytano się nas i nie oczekując odpowiedzi, opowiadano narodowi polskiemu, że to jest tylko chytre podejście, że Ukraińcy chcą całe Państwo Polskie wprząc w wielką akcję interwencyjną przeciw Sowietom, aby zdobyć państwo ukraińskie. Oświadczamy, że nigdy nie żądaliśmy i nie żądamy od Państwa Polskiego w tym kierunku niczego, co będąc zgodne z interesem racji politycznej ukraińskiej, nie byłoby zgodne z racją polityczną polską. Państwo ukraińskie — bo myślimy tymi kategoriami — musi stworzyć naród ukraiński. Następnie mówiono powszechnie: „To jest jedna z intryg niemieckich, poprawiły się stosunki polsko-niemieckie, a więc dano Ukraińcom takie niemieckie pouczenie: troszkę bądźcie grzeczniejsi wobec Państwa Polskiego”. Takie myślenie obraża nas. Nie byliśmy, nie jesteśmy i nie będziemy niczyim pachołkiem, ani Niemców, ani nie Niemców. Jesteśmy dojrzałym narodem, myślimy tylko naszymi kategoriami i tylko interes i godność narodu ukraińskiego jest jedynym naszym imperatywem. Wreszcie żądano od nas, abyśmy oświadczyli, jak długo zamierzamy zostać w granicach Państwa Polskiego, tak jak by to było rzeczywiście poważne pytanie realnej polityki. Wreszcie przeszło się do figlów i żartów, np. że nastąpiła taka poprawa stosunków, iż Polacy na naszym terytorium, jeśli chcą coś osiągnąć w starostwie, muszą udawać Ukraińców. Z żalem stwierdzam, że poza nielicznymi osobistościami, u których znaleźliśmy zrozumienie dla naszej inicjatywy, nie obliczonej na wybory, nie obliczonej na miesiące, obliczonej na długie lata, może wieki, ogólnego zrozumienia naszej inicjatywy nie znaleźliśmy w społeczeństwie polskim.</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#SŁucki">A po stronie Rządu? Nie przeczymy, jak zaznaczyłem, że specjalnie na początku pewne odprężenie nastąpiło, że małe sprawy tu i tam załatwiono. Ale niestety stara podwójna nomenklatura naszego narodu i wszystkie fikcje z tym związane dalej istnieją.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#SŁucki">„Lex Grabski”, które stwarza wobec nas wyjątkowe prawo, że dzieci nasze nie mogą pobierać nauki w szkole macierzystej, że ich nauczycielem nie może być Ukrainiec — to prawo pozostało nietknięte. Znając rzeczywistość, nie widzimy podstawy do nadziei na lepszą przyszłość w tym względzie i w niedalekim czasie.</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#SŁucki">Jedynej straconej szkoły średniej w Tarnopolu również nie odzyskaliśmy. Dawano nam ukraińskie paralelki ze wspólnym polskim dyrektorem. Wogóle wybiera się taką formę spełniania naszych postulatów i tak się je zawsze okroi, że gdyby to nawet zrealizować, nie byliby zadowoleni na naszym terytorium ani Polacy ani Ukraińcy. A więc i ta rzecz przepadła.</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#SŁucki">Jedną katedrę uniwersytecką postanowiono odrestaurować z wielu utraconych, ale i ta do dziś jest nie obsadzona.</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#SŁucki">Organizacje nasze dobrowolne. Tak, na terenie trzech województw południowo - wschodnich jeszcze ta rzecz wygląda dość normalnie, ale taki dziwoląg, jak mur chiński stworzony między b. Galicją a Wołyniem, dalej istnieje. Żadnej odpowiedzialnej sile politycznej nie przemawia to do przekonania, że ten eksperyment muru chińskiego nie tylko się nie udał, ale że on jest już śmieszny. Tam, na Wołyniu, nie możemy mieć żadnej inicjatywy tworzenia naszych instytucyj gospodarczych. Tam odebrano nam nie tylko prawo, centralnej organizacji dla spółdzielczości narodu ukraińskiego, ale nawet, jeżeli chłopi nasi chcą tam zorganizować spółdzielnię konkretną, np. spółdzielnie przeróbki owoców i zgłaszają się z tym planem do wyznaczonego im polskiego związku, otrzymują odpowiedź: nas Polaków jest tutaj na Wołyniu 15%, ale inicjatywa gospodarcza należy tylko do nas, wy możecie przystąpić lub nie, ale inicjatywa i kierownictwo może być tylko nasze, polskie.</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#SŁucki">A na Polesiu znikł już cały nasz dorobek gospodarczy, zniknęła cała odebrana nam organizacja spółdzielcza tak potrzebna temu krajowi i tak ściśle związana z ziemią i ludem tej ziemi. Wszystko nasze tam przepadło. I w naszych trzech południowo - wschodnich województwach wygładzono naprzykład w ustawie mleczarskiej najprzykrzejsze kanty, ale cała przyszłość naszej spółdzielczości mleczarskiej wciąż jeszcze zależy od dobrej woli ciał opiniodawczych i drobny nasz rolnik jeszcze wiecznie jest w niepokoju, czy uda się wyratować jego inicjatywę i jego ofiarną pracę w dziedzinie tak niewinnej chyba, jak mleczarstwo. A jeżeli Rząd, organizując właśnie to życie gospodarcze, przeznaczył dla terytorium trzech województw: lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego fundusz inwestycyjny dla mleczarstwa w kwocie mniej więcej 1.500.000 zł, to mam pozytywne i autorytatywne wiadomości, że dla nas w najlepszym razie przypadnie okrągła kwota 300.000 zł. Jesteśmy gospodarczo i moralnie organizacją gospodarczą na odcinku mleczarskim równą bratniej nam organizacji spółdzielczej polskiej, ale jakże nierówną jest miarka rozdziału funduszów publicznych między te organizacje. Nie idzie nam o tę kwotę kilkuset tysięcy, my wystawiliśmy i urządziliśmy nasze mleczarnie bez żadnej pomocy, ale to wywołuje zniechęcenie, które więcej szkodzi i gorszą rolę odgrywa, niż wszystkie tysiące złotych.</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#SŁucki">A poza tym i w budżecie Państwa wciąż nie widzimy dotacyj na nasze cele. Widzimy jednak groźne nowe rzeczy. Ustawa o możliwości wysiedlenia ludzi na ogromnej przestrzeni naszych ziem chyba musiała wywołać nowe zdenerwowanie, i na tem nie koniec. Dziś przeżywamy niespodzianki, których nawet przed normalizacją nie doświadczaliśmy. Do wszystkich starych eksperymentów Rządu z elementarzami łemkowskimi, do wszystkich eksperymentów dotyczących huculszczyzny przyłącza się nowy eksperyment, zmierzający do rozbijania naszej jedności narodowej. Mam tutaj na myśli znaną historię ze szlachtą ukraińską, agitację, by odstąpiła od wiary i narodu naszego, łączenie w osobne formacje wojskowe jej synów i granie na ich ambicjach szlacheckich. Oświadczam Panom, że szlachta nasza, jak każda zresztą zdrowa szlachta, uważa, że ją obowiązuje przede wszystkim szlachetność, a odstępstwo od wiary i narodu nigdy i nigdzie nie jest uważane za coś szlachetnego.</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#SŁucki">Mała i zła gra w ten sposób prowadzona ogromnie rozjątrza życie w naszym kraju. Ale najstraszniejsze jest już to, co prowadzi obecnie Ministerstwo Rolnictwa. Wszystkim jest znane przeludnienie naszej wsi. To hasło, które teraz słyszy nasz rolnik od starosty i wyczytuje w prasie, że ani piędzi ziemi nie śmie się oddać przy parcelacji w ręce chłopa naszego, który od wieków na tej ziemi pracuje, to przecież jest stwarzanie warunków, które zagrażają temu wszystkiemu, cośmy już w kierunku normalizacji stosunków wzajemnych uzyskali.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WicemarszałekMakowski">Ja już od 3 minut daję znak, ażeby Pan skończył swoje przemówienie, a Pan nie zwraca na to uwagi. Trzeba mieć tyle szacunku dla Marszałka Senatu, aby przynajmniej reagować na jego przypomnienie o przekroczeniu czasu. Proszę kończyć.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#SŁucki">Jeszcze straszniejszą rzeczą jest wypracowany przez Ministerstwo Rolnictwa projekt ustawy, który pod hasłem wprowadzenia niepodzielności drobnych gospodarstw chce stworzyć u nas taką rzeczywistość, że wszystkie gospodarstwa nabyte chociażby częściowo z parcelacji, już nie na przyszłość, ale od września 1919 r. mają być bezapelacyjnie przez starostę zrewidowane; ma być zrewidowany każdy ich podział, czy sprzedaż, z woli starosty ma być wszystko odwołane, zniszczone i wywłaszczone, aby rzekomo przeprowadzić niepodzielność, która nie jest ugruntowana w polityce gospodarczej, której się nie da przeprowadzić ani żadnym papierem, ani funduszem na spłaty roczne, bo w teraźniejszych stosunkach dziecko naszego chłopa pozbawione ziemi nie będzie miało gdzie pójść. Jesteśmy w tym gorszym położeniu, że dla dzieci chłopa ukraińskiego są zamknięte wszystkie drzwi samorządu i rządu. To wszystko wywołuje u nas ogromne rozgoryczenie.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#SŁucki">Nie mamy zamiaru zmieniać linii naszej polityki. Racja polityczna przez nas głoszona nie może zmieniać się z dnia na dzień, ale z goryczą stwierdzamy, że to, co się dzieje, zupełnie przeczy temu, cośmy chcieli stworzyć.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#SŁucki">Wobec tego będziemy głosowali za takimi budżetami, jak budżet Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ministerstwa Spraw Wojskowych, ustosunkujemy się objektywnie do wszelkich innych budżetów. Ale jeżeli w ostatniej chwili nie stanie się jakaś istotna zmiana w projektach i zapowiedziach, związanych z Ministerstwem Rolnictwa, a dotyczących kolonizacji i wywłaszczenia naszego ludu z ziemi, z tej ziemi, która jest podstawą naszego dorobku moralnego i kulturalnego, to z goryczą już dziś mogę stwierdzić, że będziemy musieli głosować przeciwko budżetowi Ministerstwa Rolnictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#WicemarszałekMakowski">Głos ma s. Masłow.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#SMasłow">Wysoki Senacie! Przemawiam tu jako senator z Wołynia. Przemawiam, aby tu nie było zapomniane o Wołyniu jako osobnej dzielnicy Rzeczypospolitej Polskiej, posiadającej własną kulturę, własny charakter gospodarczy, historyczną przeszłość; żeby nie było zapomniane o jego bolączkach, o jego potrzebach. Mówiąc o tym, przede wszystkim muszę oświadczyć, że kwestia wołyńska to jest kwestia ukraińska, a tej kwestii — muszę stwierdzić — szersze społeczeństwo polskie należycie nie -docenia. Tymczasem jednak sprawa ta, sprawa współżycia i współpracy narodów polskiego i ukraińskiego jest sprawą tak społeczeństwa ukraińskiego jak i społeczeństwa polskiego; jest to sprawa, której odpowiednie rozwiązanie wpłynie na bieg spraw w całej Rzeczypospolitej Polskiej. Sprawa ta nie może być rozwiązana jednostronnie tylko przez społeczeństwo ukraińskie, wymaga ona skoordynowanej pracy obydwu czynników, obydwu społeczeństw, polskiego i ukraińskiego, dla dobra tak ukraińskiej ludności, jak i całego Państwa.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#SMasłow">Polskie społeczeństwo Wołynia już zrozumiało tę prawdę i silnie akcentuje znaczenie problemu ukraińskiego. Ale obecnie nie chodzi tylko o społeczeństwo polskie Wołynia, lecz bardziej tu chodzi o stanowisko całego społeczeństwa polskiego. O tym uważam za swój obowiązek poinformować Wysoki Senat.</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#SMasłow">Mówię tu również, by przypomnieć, że Wołyń do niedawna znajdował się pod obstrzałem kominternu i jego licznych ruchliwych agentów, Wołyń, najdalej na wschód wysunięta ziemia Rzeczypospolitej, do ostatnich czasów był i jest przedmiotem skoncentrowanej uwagi czynników destrukcyjnych. Faktem jest, że kresy wschodnie, a w tej liczbie i Wołyń były zawsze terenem ofensywy wroga ze wschodu; ofensywa ta, coprawda, z biegiem czasu słabnie i coprawda wielką odporność wykazuje właśnie Wołyń i ich ludność ukraińska; ale ofensywa ta trwa i będzie trwała i nadal i to jest fakt, z którym należy się liczyć. Albowiem nie można nie widzieć faktów takich jak uruchomienie w Kijowie nowej stacji radiowej, która głuszy wszystkie polskie stacje nadawcze, z której w świat idą przemówienia agitacyjne w ukraińskim języku, który nietylko jest zrozumiałym dla ukraińskiej ludności Wołynia, ale jest także dla niej i bliskim. Dużo jeszcze można byłoby podać podobnych faktów; ale szanując czas, tego nie robię.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#SMasłow">Stanowisko ukraińskiej ludności Wołynia. O tym mówiliśmy nie jeden raz. Wyjaśniliśmy nie jeden raz stosunek ludności tej do Państwa Polskiego, jej stosunek do kwestii współżycia i współpracy z narodem polskim; stanowiska swego w tych kwestiach nie zmieniamy, i to stanowisko nasze podziela również cała ukraińska ludność Wołynia. Nie mogę jednak tu nie wspomnieć, iż ludność ta wciąż jeszcze znajduje się w ciężkich warunkach materialnych; kulturalny i gospodarczy silan tej ludności nie odpowiada interesowi Państwa; dlatego też twierdzimy, iż na Rządzie ciąży obowiązek starania się o zaspokojenie palących potrzeb tej ludności. A Wołyń posiada ich aż nadto wiele. I to jest niebezpieczne nie tylko dla Wołynia, lecz również i dla całości Państwa Polskiego, bo bolączki Wołynia stają się słabym punktem obronności Polski na wschodzie. Dlatego właśnie muszę przypomnieć tu o tych bolączkach i potrzebach Wołynia, które wymagają szczególnej uwagi.</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#SMasłow">Kwestie cerkiewne i ich uporządkowanie stanowią nadzwyczaj poważne zagadnienie o charakterze ogólnopaństwowym. Należy pamiętać, że ludności prawosławnej w Polsce jest około 5 milionów. W tej dziedzinie koniecznym jest zwołanie powszechnego soboru cerkwi prawosławnej w Polsce, które było obiecane już w orędziu Pana Prezydenta Rzeczypospolitej w roku 1930, i który to sobór miałby uporządkować nieuregulowane obecnie cerkiewne życie prawosławnej ludności.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#SMasłow">Czas zwołania soboru zbliża się; lecz w budżecie Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego nie widzimy sum, preliminowanych na zwołanie tego soboru.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#SMasłow">Kwestia szkolnictwa wołyńskiego wymaga również swego załatwienia. Kwestia ta na Wołyniu jest nadzwyczaj poważną tak pod względem naukowo-pedagogicznym, jak i pod względem politycznym, bo faktem jest, że wszelkie hasła wywrotowe i idee antypaństwowe znajdują tym poważniejszy grunt, im niższy jest rozwój kulturalny ludności.</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#SMasłow">Tymczasem na Wołyniu odczuwa się brak ukraińskiej książki dla wsi i z tego korzystają bolszewicy, zasypując wieś wołyńską swoimi książkami, zasypując w sposób, z którym walczyć jedynie możliwościami administracyjnymi jest za trudno.</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#SMasłow">I wogóle na Wołyniu wymaga reform cała sprawa szkolnictwa, zarówno początkowego, jak i średniego.</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Marszałek,)</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#SMasłow">O sprawie tej moi koledzy z grupy parlamentarnej złożyli na ręce p. Premiera i p. Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego odpowiedni i dokładny memoriał. Jednakże odpowiedzi dotychczas nie otrzymali.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#SMasłow">Obecnie wymienię tylko najgłówniejsze nasze bolączki w dziedzinie szkolnictwa średniego. Jest ono na Wołyniu niedostateczne. Dużo młodzieży pozostaje poza szkołą. W gimnazjach państwowych nadzwyczaj słabą uwagę zwraca się na ukrainistykę. Co zaś dotyczy gimnazjów ukraińskich, to na Wołyniu jest ich stanowczo zamało. Trzy na jedenaście powiatów — do tego wszystkie prywatne, a to znaczy i ubogie. Cała ogromna część Wołynia, jak powiaty kowelski, włodzimierski i lubomelski nie mają szkoły średniej z ukraińskim językiem wykładowym. Są to powiaty bardzo zacofane i dlatego też łatwiej poddające się wszelkiego rodzaju wpływom, a same zbyt biedne na to, aby o własnych siłach utrzymywać własną szkołę.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#SMasłow">Samorząd rówieński rozpoczął budowę gmachu dla ukraińskiego gimnazjum. Doprowadzono go już pod dach. I w tym nieukończonym stanie, bez jakiegokolwiek użytku, budynek ten stoi już 6 lat. Pragnieniem naszym jest, aby rówieńskie gimnazjum ukraińskie zostało upaństwowione i umieszczone w owym wspomnianym gmachu.</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#SMasłow">Koniecznem jest również na Wołyniu liceum teologiczne, w którym kształciliby się kandydaci do stanu duchownego, żeby iść później do pracy na wieś wołyńską, pomiędzy ukraińską ludność Wołynia. Również konieczną sprawą dziś jest zwrócenie większej uwagi na oświatę pozaszkolną, która tu ma takie ogromne znaczenie.</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#SMasłow">Nie mniej ważne znaczenie na Wołyniu mają również sprawy gospodarcze. Bo trzeba pamiętać, że wojna i rewolucja zniszczyły Wołyń materialnie. I obecnie może nigdzie w Polsce nie jest tak aktualną sprawa podniesienia gospodarczego stanu kraju, jak aktualnym to jest na Wołyniu. Jest to sprawa zarówno ważna dla Wołynia, jak i dla całego Państwa. Na Wołyniu daleko jeszcze do końca pewnym reformom rolnym, jak naprzykład komasacji, która w warunkach wołyńskiego życia jest konieczną, a tymczasem wykonana ona została jedynie w połowie swego planu. Aby nie paraliżować znaczenia tej reformy, trzeba prowadzić i nadal prace komasacyjne. Lecz komasacja nie jest jedynym lekiem od wszelkich chorób. Małorolnym potrzebna jest ziemia — i dlatego też równolegle z komasacją trzeba prowadzić pracę parcelacyjną, która musi być przeprowadzona z uwzględnieniem interesów ludności miejscowej.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#SMasłow">Sprawa kolonizacji. Warunki życia wołyńskiego nie sprzyjają jej. Nie jest ona tu konieczną ani ze względów politycznych, ani ze względów gospodarczych. A raczej naodwrót — w tych ciężkich warunkach, w jakich znajduje się teraz Wołyń, kolonizacja byłaby przyczyną zaognienia stosunków i jako taka pożądana tu być nie może.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#SMasłow">Należy również zwrócić uwagę na uprzemysłowienie Wołynia jako na jeden ze sposobów podniesienia jego dobrobytu materialnego i nie można go pominąć w inwestycyjnym planie Państwa. Przede wszystkim należy postarać się o ukończenie kolei, która ma wiązać Wołyń ze Śląskiem. Kolej ta miałaby nadzwyczaj duże znaczenie gospodarcze i to zarówno dla Wołynia, jak i dla Śląska. Kolei tej w granicach Wołynia trzeba zbudować jeszcze tylko czterdzieści kilometrów. Wydatki stosunkowo niezbyt wielkie, a rzecz jest tak konieczna.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#SMasłow">Tak samo musimy zwrócić uwagę na to, iż w życiu Wołynia ogromnie ważkim czynnikiem jest kooperacja. Mogłaby ona tu w bardzo znacznym stopniu dopomóc rozwojowi przemysłu i handlu. Lecz niestety dziś kooperacja na Wołyniu znajduje się w stanie nienormalnym. Posiada Wołyń trzy centralne kooperatywne związki, które prowadzą tu rozmaitą nieuzgodnioną politykę kooperatywną. W celu unormowania tej sprawy nieodzownym jest, aby istniało na Wołyniu jedno ideowe, kooperatywne centrum.</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#SMasłow">I wreszcie piekącą bolączką Wołynia jest bezrobocie ukraińskiej inteligencji. Znaczny procent jej, pomimo dość wysokich swych kwalifikacyj, pozbawiony jest możliwości wykazania swych sił i wiadomości i znajduje się w szeregach bezrobotnych. Zaspokojenie potrzeby zatrudnienia bodaj części tej inteligencji jest na Wołyniu sprawą konieczną. Rozumiemy, iż zaspokojenie wszystkich tych potrzeb naraz nie jest łatwym dla Państwa. Rozumiemy, że muszą tu być pewne wysiłki. Ale wszak chodzi o sprawy nadzwyczaj poważne, które trzeba jak najszybciej załatwić.</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#SMasłow">Z ogromnym zadowoleniem wysłuchaliśmy oświadczenia p. Premiera, że nie myśli on o pracy Rządu bez Izb ustawodawczych, jak również i to, że stałym dążeniem Rządu obecnego jest chęć osiągnięcia sprawiedliwości społecznej wobec wszystkich obywateli naszej Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#SMasłow">Witając to oświadczenie, uważam, iż dobro Wołynia i dobro całego Państwa wymaga jak najszybszego zrealizowania oraz wprowadzenia w życie naszych postulatów.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Malski.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#SMalski">Wysoki Senacie! W zeszłym roku podczas debaty budżetowej miałem zaszczyt oświadczyć, że dla nas preliminarz budżetowy to nie książka z kolumnami cyfr tylko, ale to jest książka życia naszego; rachunek sumienia — być może, ale przedewszystkim egzamin, egzamin ze zdolności naszych przewidywań, stawiania celów i realizacji tych celów.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#SMalski">Dziś pp. senatorowie dali niejednokrotnie bardzo wnikliwą ocenę naszej przeszłości, naszej teraźniejszości; zakładam, że wszystkim nam sytuacja nasza obecna i życie nasze jest dokładnie znane. Gdy szukamy programu, gdy szukamy linij wytycznych — mowa o nacjonalizmie. Czy nacjonalizm to program? Uświadomienie narodowe jest jednym z elementów działania narodu, stawianie sobie celów szczytnych i ich realizacja — to nie może być program. Staje przed nami pytanie, co dziś czynić mamy; składając ten egzamin, powiedzmy jednak sobie, jaki jest cel przed nami. Zdaje mi się, że trzeba tu bez doktryn i formułek, jasno i twardo powiedzieć: przez wielki wysiłek zbrojny, przez wieki wysiłek wychowawczy, ideowy osiągnęliśmy koronę, jaką naród zdobyć może - koronę bytu niepodległego politycznego. To jednak nic wszystko, ta korona będzie w pełni blasków, w pełni swojej chwały, jeśli osiągniemy w tym etapie, w którym obecnie żyjemy i najbliższym, koronę drugą — koronę bytu niepodległego gospodarczego. Zdaje mi się, że ten cel jest jasny i wyraźny. Jeśli wiec oceniamy linię naszego działania i zdajemy egzamin, to przede wszystkim odpowiedzmy sobie, czy zbliża nas nasza gospodarka i nasze działanie do tego celu?</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#SMalski">Państwo ma wielkie zadanie dzisiaj, bo musi w imię swojej suwerenności, w imię stanowiska mocarstwowego mieć w pełni siłę strukturalną swoją tak obliczoną, żeby wszelkie ciśnienie, jakie by ono nie było na nasze Państwo, ta nasza struktura mogła wytrzymać. I musi być zwarty etycznie, solidarny naród, który przecież odpowiada za tę swoją koronę, za swój byt niepodległy, i musimy mieć Polaków, którzyby wszędzie, gdzie się znajdą, instynktownie jak igła magnetyczna umieli przyjąć postawę właściwą, dla interesu narodu i Państwa. Muszą być możliwości zdobycia i ujawnienia największego potencjału militarnego, jaki można wydobyć, gdy zajdzie potrzeba obrony. Zdaje mi się, że to jest to wielkie zadanie, które równocześnie rozpatrując budżet, rozpatrując naszą gospodarkę, stawiać również musimy. Czy zbliża nas nasze działanie do spełnienia tych zadań? Zdaję sobie sprawę z tego, że w poszukiwaniu tych czy innych form działania, w poszukiwaniu należytych horyzontów, gdy chodzimy po ziemi czy jako spieszeni ułani, czy jako piechota, nieraz trzeba wleźć na drzewo wysokie, żeby zobaczyć szersze perspektywy. I tym wielkim drzewem jest niepodległość, jest wolność Polski. Na to drzewo prowadzi wiele dróg. Jedna droga — po przez wszystkie nasze upadki, przekleństwa losu, nieudolność, warcholstwo, prywatę i druga droga, po której z innej strony można wejść, droga poprzez szlachetne porywy narodu, poprzez jego wielkie wzloty, poprzez jego tolerancję, poprzez jego życie publiczne, moralne, głębokie. Jesteśmy z tej szkoły wychowawczej, gdzie uczyliśmy się włazić na to drzewo tylko tą drugą drogą. Widzieliśmy wyraźnie, że dla materialnego przeciwstawienia się wrogom, dla dysponowania tak ciężkim instrumentem, jakim jest własne ciało, dla chwycenia karabinu przejść musimy wielką szkołę wychowawczo-ideową, musimy zdobyć postawę, któraby pozwalała dysponować swym ciałem wówczas, gdy Ojczyzna tego potrzebuje. Jeśli stawiamy dziś cel niepodległości gospodarczej Państwa, to stokroć więcej potrzeba nam wysiłku, żeby ten cel osiągnąć, bo już dawno powiedziano, że każdy Polak dla Ojczyzny potrafi zginąć, tylko żyć dla niej nie potrafi. Zdaje mi się, że osądzając dzisiaj gospodarkę naszą na podstawie t. zw. preliminarza budżetowego, zdając ten egzamin naszej umiejętności w rozwiązywaniu zagadnień, przede wszystkim to musimy mieć na oku: czy ten cel jest wspólnym celem narodu? A jeśli jest wspólnym celem całego narodu, to zdaje mi się, że należałoby działać we wszystkich kolumnach; chociaż jestem zdania, że my wszystkich do jednej kolumny, do jednego worka nie możemy zepchnąć, a każdy według swego zawodu, umiłowania musi maszerować do tej Polski, wielkiej i potężnej. Niech maszeruje jak potrafi. Zadaniem tych, którzy przewodzą, jest umieć wydobyć ze wszystkich kolumn należyty cel, który powinien być osiągnięty. Każda kolumna ma co innego do spełnienia; niech pracuje, niech miłuje swoje przekonania, ale niech wie, że jest częścią wielkiej armii narodu, maszerującej do jednego celu.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#SMalski">Zdajemy sobie sprawę z tego, że przez takie czy inne szczegóły życia zaciemniamy sobie tę drogę. Dla mnie, dla kolegów moich ze Związku Działaczy Społecznych jest jasne, że źródłem naszej mocy, skarbem naszym jest nie złoto, nie żadne dewizy, a ziemia i praca. I wiemy doskonale, że człowiek tymi skarbami rozporządza. Stąd też, rozpatrując naszą gospodarkę publiczną, pamiętać zawsze powinniśmy, czy idzie ona ku wydobyciu sił istotnych i bogactw naszego narodu, czy idzie w kierunku zapewnienia bezpieczeństwa, gdzie ważną rolę odgrywa nasza polityka zagraniczna.</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#SMalski">A dalej, nasza polityka gospodarcza wszystkich resortów gospodarczych, nasza polityka wychowawcza mająca na celu osiągnięcie należytej postawy człowieka. Mnie się zdaję, że dziś, kiedy nam chodzi o wydobycie maksimum energii narodowej dla wprzągnięcia wszystkich rąk ludzkich, i tych młodych, którzy ze szkoły wychodzą, i tych starych, którzy siedzą na swoich warsztatach rolnych, i tych, którzy jeszcze szukają zajęcia, to wszystko musi być skupione razem i musi być dyrygowane w ramach tego wielkiego marszu do etapu, który zdobyć musimy, etapu niepodległości gospodarczej.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#SMalski">I zdaje mi się, że oceniając w ten sposób nasze stanowisko wobec sytuacji, winniśmy też spełnić uczciwie nasze istotne uprawnienie, jakim jest kontrola naszej gospodarki państwowej.</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#SMalski">Równocześnie muszę stwierdzić, że ja i moi koledzy nigdy nie pójdziemy na to, by prestiż tej Izby był restaurowany, jeżeli nie może być restaurowany w społeczeństwie, w drodze szukania sposobów wyjścia przez Rząd i odgrywania się na nim. Przed nami stoi Rząd. Oceniać będziemy uczciwie każdy jego dorobek, jaki wniesie w ramach tych celów, które wymieniłem, uczciwie będziemy podkreślać wszelkie te dobre osiągnięcia, które już są, a jeżeli zwracać będziemy krytyczne uwagi, to ilustracyjnie na te rzeczy, które się dzieją w naszym życiu państwowym, a które powinny i mogą być usunięte. Twierdzę, że opierając się na najwyższym czynniku, na morale całego narodu, szukać będziemy istotnych elementów, które złączą naród w tym wielkim marszu i osiągniemy napewno cel, do którego dążymy. Panie Premierze, mogę powiedzieć, że wyszliśmy z tej samej szkoły i że żadne formuły ani słowa nie powinny nas wstrzymać w marszu ku wielkiej, potężnej i sprawiedliwej Polsce.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Róg.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#SRóg">Wysoka Izbo! Można tak czy inaczej ocenić całokształt działalności obecnego Rządu, ale wydaje mi się, że niepodobna nie przyznać, że wysiłki Rządu, mające na celu polepszenie sytuacji finansowej i gospodarczej Państwa, dały dobre wyniki. Czy nie mogły dać lepszych? Sam p. Wicepremier Kwiatkowski, przemawiając w Sejmie, powiedział, że takie pytanie postawić można i można toczyć spór o to i można zarzucić Rządowi, że rezultatów pracy jest za mało; ale taki zarzut można zrobić każdemu rządowi zawsze i w każdym państwie na świecie. U nas, jeżeli się objektywnie porówna to, co jest obecnie, z tym, co było jeszcze nie tak dawno, to bez przesady trzeba powiedzieć, że naprawdę weszliśmy na drogę wiodącą ku lepszej przyszłości. Jest szereg objawów, świadczących, że kryzys gospodarczy został przełamany, że staczanie się w dół zostało zahamowane, że weszliśmy w okres ożywienia gospodarczego. Stwierdziła to niedawno Krakowska Izba Przemysłowo-Handlowa.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#SRóg">Przez dostosowanie wydatków państwowych do dochodów państwowych, przez przywrócenie równowagi bilansu płatniczego, przez utrzymanie stałości waluty stworzone zostały warunki, pozwalające na realizowanie hasła o podciąganiu Polski w zwyż pod względem gospodarczym i kulturalnym. P. Wicepremier Kwiatkowski w swoim przemówieniu w Sejmie powiedział, że zdaje sobie sprawę z tego, iż można poza tym, co on przedstawił, sformułować szereg postulatów i z poczuciem słuszności domagać się od Rządu realizacji tych postulatów.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#SRóg">Ponieważ nie należę ani do Komisji Budżetowej, ani do Komisji Rolnej, tutaj, na plenum zatrzymam się przy trzech sprawach, przy trzech postulatach, a mianowicie przy kartelach, przy sprawie nożyc cen i przy sprawie ściągania podatków.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#SRóg">Co do karteli, to nie mówiąc już o tym, żeby miały być wszystkie zamknięte i rozwiązane, co masy ludowe przyjęłyby z wielkim zadowoleniem, Wydaje mi się, że kontrola nad nimi w dalszym ciągu nie jest dostateczna. Gromadziły się nad kartelami niedawno groźne chmury. Słyszeliśmy grzmoty, widzieliśmy błyskawice, zapowiadające burzę i oczyszczenie powietrza, ale, niestety, z tych wielkich chmur spadł bardzo mały, łagodny deszczyk, który kartelom nie wyrządził większej krzywdy.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#SRóg">Co do nożyc cen produktów rolnych i wyrobów przemysłowych — niewątpliwie nie podobna domagać się od Rządu, żeby zamknął całkowicie te nożyce, bo to jest dziś niewykonalne. Ale czy by nie można trochę tych nożyc więcej przymknąć, niż to zostało zrobione dotychczas? Zaznaczam, że całkowicie doceniam wysiłki Rządu w tym kierunku. I niejednokrotnie Rząd dał dowód, że ta sprawa leży mu na sercu i uważa ją za bardzo ważną.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#SRóg">Jak się obecnie przedstawiają różnice pomiędzy cenami płodów rolnych a wyrobów przemysłowych? Dla porównania wezmę wskaźnik cen według „Wiadomości Statystycznych” z października ub. r. i z października r. b. Jeżeli określimy ceny z roku dobrej koniunktury, to jest z roku 1928, cyfrą 100, to wskaźnik cen, osiągnięty przez rolnika za wszelkie produkty (a więc za ziemiopłody, zwierzęta rzeźne i nabiał) w październiku r. ub., wynosił 38,1, a w październiku r. b. — 41,4, czyli o 3,3 punkta więcej. Wskaźnik cen wszystkich wyrobów przemysłowych nabywanych przez rolnika wynosił w październiku ub. r. 66,7, a w październiku r. b. obniżył się do 65,3, czyli zniżka cen wyrobów przemysłowych okazała się bardzo mała. W każdym razie jednak ruszyliśmy z miejsca i ceny wyrobów przemysłowych drgnęły, ale nożyce są wciąż bardzo rozwarte.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#SRóg">Trzecia sprawa, którą chciałem poruszyć, to jest sprawa ściągania podatków. P. Premier Składkowski w Sejmie oświadczył, że Rząd zaczął naciskać zbieraniem podatków nie tylko maluczkich, ale i możnych tego świata, że z tego powodu podniósł się wielki krzyk i zarzucono Rządowi stronniczość właśnie w momencie, kiedy ta stronniczość została usunięta. P. Premier Składkowski powiedział, że pomimo tego krzyku z zardzewiałych, zapomnianych, jak się wyraził p. Premier, źródeł wpływają fundusze do Skarbu Państwa i oświadczył, że cofnięte zostały wszelkie niemoralne ulgi, które słusznie wywoływały oburzenie biedniejszej ludności i które były nie tylko niepotrzebne, ale nawet szkodliwe.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#SRóg">Proszę Panów, sprawa ściągania podatków jest w Polsce sprawą bardzo drażliwą. Wiemy, że w dawnej Polsce przez parę wieków stan rycerski, czyli krócej mówiąc — szlachta, nie zniżał się do tak prozaicznych czynności, jak płacenie stałych podatków; pozostawiano to chłopom, mieszczanom i żydom; szlachta płaciła tylko za stempel do Skarbu przy sprzedaży majątków i przy zmianie właścicieli. Sam wyraz „podatek” był tak znienawidzony, że jak wiemy, gdy na Sejmie Czteroletnim przyszło uchwalać podatek na stutysięczną armię, co Sejm postanowił, to nie można było użyć słowa podatek, a tylko zamieniono to słowo słowami: „dobrowolna ofiara”. Jak ta dobrowolna ofiara wyglądała, to także wiemy. Niepłacenie, nierzetelność w najwyższym stopniu spowodowała to, iż nie można było zebrać podatku na 100 tysięcy wojska, a zaledwie na 56 tysięcy. Poseł ówczesny Wawrzecki, późniejszy naczelnik po Kościuszce, wołał na Sejmie Czteroletnim: Wszyscy deklarujemy, że gotowi jesteśmy dla miłej ojczyzny hazardować życie i przelewać krew, ale pieniędzy dla niej nikt dać nie chce.</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#SRóg">Dziś to się zmieniło. Dziś nie jest tak źle. Ale nie zmieniło się jedno a mianowicie to, że wśród możnych tego świata jest bez porównania większy procent uchylających się od płacenia podatku, jak wśród maluczkich. Jakże wymownie mówił o tym w Sejmie p. Wicepremier Kwiatkowski!</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#SRóg">P. Premier Składkowski powiedział nawet, że zdaje sobie sprawę z tego, iż z powodu dążenia Rządu do postawienia wszystkich obywateli wobec prawa na jednakowym poziomie, wobec dążenia do sprawiedliwości społecznej znajduje się Rząd pod obstrzałem, oczywiście pod obstrzałem możnych tego świata, których stać na artylerię. Sądzę, że p. Premier Składkowski nie przejmuje się zbytnio tym obstrzałem. W tej strzelaninie jest więcej swędu i dymu jak ognia. Masy ludowe zadowolone są z pociągnięcia ociągających się ludzi bogatych do płacenia podatków. Jeżeli kilkuset, czy parę tysięcy możnych jest niezadowolonych, to miliony obywateli mówią, że Rząd dobrze robi. Zadowolone też są masy ludowe z tego, że wykonywana jest ustawa o reformie rolnej, zadowolone są z zarządzenia Premiera Składkowskiego, że już w tym roku szkolnym przeszło tysiąc dzieci chłopskich kształci się w gimnazjach państwowych jako stypendyści gmin wiejskich. Następnie nie można nie wspomnieć bez uznania o okólniku do władz nakazującym, ażeby życzliwie traktowano wszystkich interesantów w naszych urzędach i o drugim okólniku, zakazującym szykanowania ludności wiejskiej niepotrzebnymi karami administracyjnymi oraz bardzo ważnym zakazie wydanym urzędnikom, ażeby nie przyjmowali zaproszeń na polowania i przyjęcia, których odwzajemnić nie mogą. Proszę Panów, z tego powodu czytałem w jakiejś gazecie konserwatywnej narzekanie, że to jest wyjmowanie obywateli z pod prawa. Zdaje mi się, że to jest zarzut śmieszny. Kto zna nasze życie, kto zna stosunki, ten wie, że taki zakaz jest nie wyjmowaniem obywateli z pod prawa, ale osłanianiem obywateli krzywdzonych i że taki zakaz był potrzebny.</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#SRóg">Mówiąc o sprawach ogólnych politycznych, powiem, że zgodny jestem z wszystkimi tymi, którzy uważają, że sytuacja międzynarodowa zmusza cały naród nasz do największej czujności i gotowości obronnej, aby w razie potrzeby móc skutecznie bronić żywotnych interesów Państwa. Nie czas na walki wewnętrzne, na rozgrywki, na porachunki. Wszystkie wysiłki winny być skierowane ku wzmacnianiu wydajności, natężenia i twórczości pracy we wszystkich dziedzinach.</u>
<u xml:id="u-37.11" who="#SRóg">Podług mojego rozumienia przed Polską stoją w tej chwili najważniejsze i najpilniejsze zadania do wykonania następujące: 1) wzmocnienie obronności, 2) danie pracy i zarobku bezrobotnym, 3) umożliwienie jak najszerszym masom ludowym dostępu do oświaty i 4) zmiana struktury rolnej.</u>
<u xml:id="u-37.12" who="#SRóg">Należę do tych, którzy nie chcą w Polsce ani faszyzmu, ani bolszewizmu i którzy gotowi są usłuchać wezwania Naczelnego Wodza Marszałka Rydza-Śmigłego do łączenia się dla podciągnięcia Polski wzwyż pod względem obronności i i pod względem kulturalnym i gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-37.13" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Petrażycki.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#SPetrażycki">Wysoka Izbo! Sytuacja na naszych uniwersytetach nakłada na nas obowiązek dokładnego przeanalizowania istotnych zjawisk, wniknięcia w ich podstawy. Psychologiczne podstawy stanowiska młodzieży tkwią w prądach, w kierunkach ideowych nowych czasów Jakie to są prądy, jakie to są kierunki? Silne poczucie narodowe i żywa wiara. Przeciwnikami silnych prądów narodowych, silnego poczucia nacjonalnego polskiego są druga i trzecia Międzynarodówki, są również Żydzi; w konsekwencji młodzież przeciwstawia się tym czynnikom. Wrogami wiary są marksiści, są zwolennicy materialistycznego poglądu na bieg dziejów, są t. zw. „fronty ludowe”, gorąco popierane przez Żydów, w konsekwencji młodzież przeciwstawia się tym czynnikom.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#SPetrażycki">Walka z tymi prądami ideowymi, płynącymi szerokim i głębokim nurtem w duszach młodzieży, jest skazana na przegraną, albowiem młodzież zdaje sobie sprawę, iż tylko silne poczucie narodowe i żywa wiara, są tymi czynnikami, od których zależy moc i siła Polski. Albowiem tylko te dwa uczucia mogą scementować naród w jeden organizm, mogą wzbudzić w każdym obywatelu skłonność i zdolność do najwyższego wysiłku i największego poświęcenia, albowiem tylko te dwa uczucia osłabiają jeśli nie przekreślają, niweczące siły narodu i państwa: walki klas, egoizmy klasowe, przesądy stanowe.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#SPetrażycki">Nie chcę nużyć Wysokiej Izby analizą historiozofii duszy polskiej. Streszczając się, wymienię tylko parę, jakże znaczących nazw: Kirchholm, Chocim, 1830 rok, 1863 rok, 1929 rok. Co było tym cementem, który zespolił naród, jakie siły kazały garstce 4 tysięcy rzucić się na 14 tysięcy znacznie lepiej uzbrojonego wojska i odnieść zwycięstwo, które wywołało zdziwienie świata ówczesnego, w szczególności Niemiec i Anglii?</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#SPetrażycki">Trzecim czynnikiem, leżącym u podstaw wzburzenia młodzieży, jest czynnik natury ekonomicznej. Żydzi powinniby zdać sobie sprawę, że traktowanie miast i miasteczek polskich jako swej domeny jest dużym błędem, powinniby zdać sobie sprawę, że przeciwdziałanie z ich strony wkraczaniu Polaków do miast i miasteczek, że ich przeciwdziałanie polszczeniu miast i miasteczek, jest wodą na młyn antysemityzmu. Żydzi muszą wreszcie zdać sobie sprawę, że dotychczasowe dominujące ich stanowisko w miastach i miasteczkach mocą wyroku prawa socjologicznego jest nie do utrzymania dla tej prostej przyczyny, że narosła tężyzna ekonomiczna polska, że narosła dzielność ekonomiczna polska, a prawem socjologicznym jest, niezłomnym, żelaznym jak prawo natury, że gdy narasta tężyzna ekonomiczna narodu tubylczego, naród napływowy, który reprezentował brakujące tubylczej ludność zdolności ekonomiczne, musi ustąpić.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#SPetrażycki">Wysoka Izbo! Jest to żelazne prawo rozwojowe. Nie pomoże rozmyślanie nad tym, czy prawo to jest dobre czy złe, stwierdzić bowiem trzeba, iż jest to nieunikniona konieczność, której nic zapobiec nie zdoła.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#SPetrażycki">Rola Żydów w Polsce nie jest bez przykładów w dziejach: już w czasach starożytnych można było obserwować analogiczne zjawiska, a więc rola Fenicjan, obdarzonych dzielnością ekonomiczną wśród Greków, pozbawionych tej prężności ekonomicznej, lecz gdy uczniowie doścignęli nauczycieli, Fenicjanie zmuszeni byli ustąpić; a więc z kolei rola Greków w życiu ekonomicznym Rzymian, lecz gdy Rzymianie osiągnęli zdolność i prężność ekonomiczną, Grecy musieli zrezygnować z dominującego stanowiska w życiu gospodarczym. To samo zjawisko, Wysoka Izbo, można było obserwować w dziejach średniowiecznych, to samo zjawisko obserwujemy w czasach nowożytnych. Jeśli chodzi o dzieje nowożytne, mam w szczególności na myśli bezradność ekonomiczną narodów tubylczych, kolonizowanych przez europejczyków i wypieranie europejczyków przez te narody tubylcze, które zdobyły prężność ekonomiczną.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#SPetrażycki">Gdy przemawiałem w czasie poprzedniej sesji na temat znaczenia i roli nacjonalizmu, cytowałem wielkiego uczonego, myśliciela bardzo dalekiego od faszyzmu, Gumplowicza („Ogólna nauka o państwie”). Dziś niech mi wolno będzie odesłać do innego dzieła tych, którzy się interesują zagadnieniem niezłomności tego prawa socjologicznego, o którym mówiłem, do dzieła prof. Leona Petrażyckiego „O dopełniających prądach kulturalnych i prawach rozwoju handlu”.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#SPetrażycki">Rozumiem, iż Żydów dotknęło żelazne prawo socjologiczne, które musi wywoływać w ich duszach uczucie krzywdy, ale niechże się zwrócą do historii, niech poszukają rozwiązania zagadnienia w księdze dziejów: u tej mistrzyni narodów, u tej mistrzyni prawidłowej polityki. Niech się zwrócą tam i niechże zrozumieją, że co się stać ma, musi się stać. A gdy to może zrozumieją, nastąpi moment, gdy zasiądziemy z nimi do wspólnego stołu, ażeby obmyśleć sposoby, aby ten proces przeszedł możliwie najmniej boleśnie. Niektórzy Żydzi zaczynają to rozumieć jak Żabotyński, Grünbaum, ale niestety są oni znikomą garstką, która spowodu swoich wystąpień zasłużyła ze strony ogółu żydowskiego na miano nieomal antysemitników.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#SPetrażycki">Pragnę gorąco zapewnić Wysoką Izbę, że kieruje mną nie uczucie nienawiści, a jedynie poczucie głębokiej troski.</u>
<u xml:id="u-39.9" who="#SPetrażycki">Co do ataków p. sen. Fleszarowej na duchowieństwo i obronę innych czynników, jako odpowiedź odsyłam p. senatorkę do motywów wyroku sądu, polskiego sądu, w sprawie „Płomyka”, a jeżeli wnikliwie przeczyta te motywy, przekona się, że się omyliła.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Domaszewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#SDomaszewicz">Wysoki Senacie! W przemówieniu pięknym tak pod względem treści jak i formy p. Wicemarszałek Makowski podkreślił mocno konieczność wewnętrznej konsolidacji w młodym Państwie Polskim, o ile chcemy oprzeć się tym siłom olbrzymim, naporowi imperializmu gospodarczego, narodowego i moralnego, który na nas naciska ze wszystkich stron. Parlament polski ma być tym ogniwem łączącym Rząd i społeczeństwo w pracy właśnie nad tą konsolidacją wewnętrzną. Parlament nie powinien się ograniczać wyłącznie do formalnego załatwiania budżetu i przedłożeń rządowych. Parlament winien sięgnąć głębiej w szereg zagadnień społecznych i politycznych, powinien głęboko sięgnąć w najszersze warstwy społeczeństwa. Sądzę, że parlament może i powinien te zadania spełnić. Nie powinny go bałamucić i zniechęcać te kalumnie i zarzuty, które są rzucane — nie powiem przez wrogów Państwa Polskiego, ale przez ludzi nieświadomych, przez ludzi obałamuconych, ludzi partyjnie zacieśnionych, przez ludzi, którzy przyszłą Polskę wyobrażają sobie według ciasnego partyjnego światopoglądu i dlatego wizja ta jest nierealna. Ludzie ci, nie wczuwają się w tajniki wielkich dziejów, które zmuszają nowe młode Państwo Polskie wytaczać swoją politykę i swoją drogę, dopasowywać do tej ciężkiej i niebywale trudnej sytuacji, w jakiej znajdujemy się w Europie wschodniej. Niewątpliwie nasza reprezentacja parlamentarna ma i swoje wady i braki, które utrudniają jej właściwe wypełnianie swoich zadań. Wady te nie wynikają z istniejącej ordynacji ani składu personalnego parlamentu, w którym przecież znalazło się tylu wybitnych społeczników i polityków, ale raczej z tego chaosu, który powstał po śmierci Marszałka Piłsudskiego. Chaos ten spowodował, że reprezentanci obu naszych Izb nie mają należytego kontaktu z szeroką powierzchnią życia społeczeństwa, nie odzwierciadlają, nie odczuwają tych prądów i potrzeb, przenikających szerokie warstwy społeczeństwa polskiego w niepodległej Polsce.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#SDomaszewicz">Braki te wynikają niewątpliwie z braku właściwej organizacji, odpowiadającej naszym potrzebom i ambicjom, organizacji obejmującej szerokie kręgi społeczeństwa, które jednak czuje w swojej większości potrzebę skupiania się, potrzebę pracy dla Polski i potrzebę oddziaływania na życie i na budowanie potężnego gmachu Państwa Polskiego, zapewniającego niepodległość i przyszłość. Zdrowy rdzeń tego społeczeństwa, a zwłaszcza jego masy ludowe i narastająca młodzież wysuwają tę drogę, którą musi obrać mocarstwo polskie, to jest drogę leżącą na linii przeznaczeń historycznych, na linii geniuszu narodu, który tak świetnie odczuwał i odzwierciadlał Marszałek Piłsudski, realizując Państwo Polskie i armię polską, opartą na zdrowym instynkcie narodu, domagającego się mocnego rządu, twardego rządu, ale opartą na sprawiedliwości społecznej, owianą duchem polskiej szlachetności i przezorności, ale i z zachowaniem tych wielkich ambicyj, przekazanych nam przez Polskę wieków minionych, przez Polskę w majestacie królów i kulcie bohaterów.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#SDomaszewicz">Wierzę, że ustanie u nas wkrótce śmieszna klubomania, obniżająca poziom naszego życia politycznego, a nawet ośmieszająca nasze życie zagranicą. Wierzę, że w najbliższym czasie, może w obecnej sesji parlamentarnej, będziemy mogli mówić i działać na podstawie przemyślanego programu, odpowiadającego naszym potrzebom, naszym wielkim ambicjom państwowym, programu, który musi rozbudować nasze życie nietylko od góry, ale i od dołu, programu, opartego o zdrowe masy społeczeństwa młodego, narastającego, rwącego się do życia społecznego i politycznego w Państwie i zdolnego — trzeba to stwierdzić i przyznać — do wysiłku i poświęcenia, o ile chodzi o dobro i całość Rzeczypospolitej. Wobec tej sytuacji wszelkie zgrzyty i nieporozumienia, jakich byliśmy świadkami tak w Sejmie jak i w Senacie w rozprawie nad działalnością Rządu, wszelkie zarzuty przekroczenia pełnomocnictw przez Rząd są naprawdę drobiazgiem wobec wielkich zagadnień, które przed nami stoją i które na nas czekają, które musimy bezwzględnie w najbliższym czasie rozwiązać. Te drobne konflikty powstały niewątpliwie z braku doświadczenia czy odpowiedniej techniki pracy między Rządem a parlamentem, a nie myślę, żeby ze złej woli ograniczenia ciał ustawodawczych w ich normalnej pracy parlamentarnej. Nie wątpię też, że praca nasza w obecnej sesji będzie owiana silną wolą służenia dobrej sprawie, właśnie tym ciężkim największym problemom, jakie przed nami stoją. Szczera i otwarta dyskusja w ciałach parlamentarnych wychodzi tylko na dobre tak Rządowi, jak i reprezentantom Izb ustawodawczych i tutaj nie może być mowy o jakichś obrazach czy kwasach z powodu szczerej i jasnej dyskusji. Szczere i jasne postawienie wszystkich zagadnień doprowadza najprędzej i najłatwiej do celu.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#SDomaszewicz">Po tych krótkich i ogólnych uwagach, które pozwoliłem sobie zrobić, chcę przejść do tematu lokalnego, do czego jestem obowiązany jako senator, wybrany z województwa lwowskiego, względnie z województw Małopolski wschodniej. Otóż to rozbicie organizacyjne, polityczne i społeczne specjalnie na naszym terenie, na kresach wschodnich, odbija się bardzo smutnym echem, przynosi nam wielkie szkody w naszym życiu społecznym, kulturalnym i gospodarczym. Ziemie południowo-wschodnie należą do Polski B, znajdują się na tak niskim poziomie gospodarczo - materialnym, że można je naprawdę przyrównywać w niektórych dziedzinach do Abisynii, lub innego egzotycznego kraju.</u>
<u xml:id="u-41.4" who="#SDomaszewicz">Niestety poprawa koniunktury gospodarczej, anonsowana nam w przemówieniach Rządu, nie przejawiła się prawie zupełnie na naszych ziemiach południowo - wschodnich.</u>
<u xml:id="u-41.5" who="#SDomaszewicz">My ciągle jeszcze właściwie jesteśmy w okresie spadku i nie idziemy wzwyż, to znaczy nie ma budowy większych fabryk i nie ma większych inwestycji gospodarczych. Trzymają nas jedynie słabo się rozwijające i wegetujące różne budowy i lekka poprawa cen rolniczych. Ale przemysł, handel i spółdzielczość — wszystko to jest jeszcze w stadium odwrotu i cofania się.</u>
<u xml:id="u-41.6" who="#SDomaszewicz">Jestem z zupełnym uznaniem dla prac i wysiłków Rządu, a zwłaszcza p. Wicepremiera, ale muszę zwrócić się z apelem, aby przy wielkim planie inwestycyjnym nie zapomniano o Lwowie, tym kopciuszku, który zdany jest na łaskę i niełaskę własnego losu.</u>
<u xml:id="u-41.7" who="#SDomaszewicz">Jeżeli rozpatrzymy stan miasteczek Małopolski wschodniej, to ten apel Wydaje mi się zupełnie słuszny i na miejscu, bo obok tego ciężkiego stanu dochodzą nas słuchy o przeniesieniu rozmaitych urzędów państwowych z ziem Małopolski wschodniej, o emigracji różnych instytucyj, jak np. o zwinięciu Dyrekcji Ceł.</u>
<u xml:id="u-41.8" who="#SDomaszewicz">Chcę zwrócić się do Wysokiego Rządu, by był łaskaw porozumieć się z nami, jeżeli decyduje o sprawie, dotyczącej nas i nie decydował bez nas. Chodzi o to, żebyśmy mogli służyć informacjami, które niewątpliwie Wysokiemu Rządowi się przydadzą.</u>
<u xml:id="u-41.9" who="#SDomaszewicz">I wreszcie, nie chcąc przedłużać swego przemówienia, chciałbym poświęcić kilka słów t. zw. normalizacji stosunków polsko - ukraińskich, które na naszych ziemiach są jednym z najważniejszych zagadnień i którym musimy poświęcać w tak ciężkich, trudnych warunkach dużo czasu i uwagi.</u>
<u xml:id="u-41.10" who="#SDomaszewicz">Społeczeństwo polskie przyjęło z radością i z uznaniem decyzję polityki ukraińskiej, uznającą konieczność normalizacji zaognionego życia tych dwóch wspólnie zamieszkałych Małopolskę wschodnią od odwiecznych czasów narodów, normalizację tych stosunków w ramach Państwa Polskiego na zasadach dobra i jedności Państwa Polskiego. W konsekwencji tego stanowiska ukraińskiego i tej radości i uznania społeczeństwa polskiego za to stanowisko, społeczeństwo polskie podchodzi do tego zagadnienia naprawdę szczerze i z najlepszą wolą wspólnej pracy na szeregu odcinków: gospodarczych, oświatowych i społecznych. Jednak musimy tutaj podkreślić i wykluczyć pewne nieporozumienie, że współpracę w tych rozmaitych dziedzinach, w których się oba społeczeństwa spotykają, wyobrażamy sobie nie na podstawie konkurencji narodowej, współzawodnictwa nacjonalistycznego, ale na podstawie wspólnych interesów, wspólnego dobra wszystkich obywateli ziem południowo wschodnich. Takie stanowisko naprawdę da dopiero prawdziwy rezultat normalizacji stosunków, bo konkurencja, podkreślanie różnic nacjonalnych przecież zawsze doprowadza do zatargów, do nieporozumień. Mimo tego stanowiska i podejścia społeczeństwa polskiego, które jednak pragnie spokojnego i zgodnego współżycia ze społeczeństwem ukraińskim, dochodzą nas ciągle głosy niezadowolenia i krytyki. I dzisiaj tutaj słyszeliśmy szereg zarzutów nie tylko pod adresem Rządu, ale i pod adresem społeczeństwa polskiego. Przypuszczam, że zarzuty te przede wszystkim wynikają z zagadnienia parcelacji i chciałbym również o tym zagadnieniu słów kilka powiedzieć. Wprawdzie nie mam tu żadnych dat, nie jestem do tego przygotowany, ale chciałbym tylko bardzo ogólnikowo tę sprawę poruszyć, ażeby odpowiedzieć na przemówienie p. sen. Łuckiego.</u>
<u xml:id="u-41.11" who="#SDomaszewicz">Otóż w sprawie parcelacji odbył się w jesieni bieżącego roku wielki wiec ukraiński we Lwowie, żądający, ażeby ziemie z parcelacji wszelkich majątków w Małopolsce wschodniej przede wszystkim przechodziły do rąk małorolnych, względnie bezrolnych Ukraińców. Społeczeństwo polskie stoi zupełnie słusznie na innym stanowisku. Społeczeństwo polskie, co jest zupełnie zrozumiałe, musi stanąć na stanowisku, że ziemie polskie z majątków polskich pochodzące muszą przede wszystkim przechodzić w ręce bezrolnych, względnie małorolnych Polaków i mają przede wszystkim nasycać bezrolnych rolników polskich. Jest to zdaje się argument zupełnie słuszny i jasno postawiony. Jednak w praktyce ta rzecz zupełnie inaczej wygląda, bo w praktyce olbrzymi procent ziem polskich, ziem sprzedanych z parcelacji polskich majątków przeszło właśnie do rąk małorolnych Ukraińców, tak że tu zupełnie niesłuszne są skargi kolegów Ukraińców, że rolnicy małorolni Ukraińcy zostali pokrzywdzeni. Odwrotnie w Małopolsce wschodniej podnoszą się głosy ze strony społeczeństwa polskiego, że element polski, że społeczeństwo polskie przy akcji parcelacyjnej zostało pokrzywdzone, i niestety tak jest. I dlatego też tym postulatom społeczeństwa polskiego nie możemy tu postawić żadnych zarzutów. Faktem jest, że wiele ziem polskich przeszło w ręce małorolnych ukraińskich rolników, że te ziemie są dalej sprzedawane, jednak społeczeństwo polskie żąda, by ziemie z majątków parcelowanych przez Państwo czy prywatnie przechodziły przede wszystkim w ręce polskie. Przypuszczam, że takie postawienie jasne i wyraźne sprawy nie może budzić żadnych konfliktów i tarć. Małopolska wschodnia jest przeludniona, jest w dużej nędzy gospodarczej, wiec słuszne i sprawiedliwe traktowanie parcelacji ziem musi być uznane przez społeczeństwo ukraińskie, które powinno zrozumieć, że ziemia z majątków polskich w swojej całości musi nasycać bezrolnych rolników polskich. Sadzę, że zagadnienie to nie zahamuje i nie utrudni normalnych stosunków polsko-ukraińskich, byle je tylko jasno i wyraźnie postawić.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Prezes Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-42.1" who="#Marszałek">Prezes Rady Ministrów gen. Sławoj Składkowski: Wysoka Izbo! Trudno będzie mi odpowiedzieć wszystkim szanownym mówcom i dlatego zadowolę się odpowiedzią p. prezesowi Rostworowskiemu. Po pierwsze dlatego, że mowa jego była jedną z najpiękniejszych, wygłoszonych tu dziś, powtóre dlatego, że mowa ta zaczepia o istotne rzeczy, bo poniekąd o dżentelmenerię Rządu wobec Wysokich Izb. wreszcie dlatego też. że p. senator Rostworowski z wielka przykrością krytykował Rząd, więc, jeżeli on miał przykrość przed południem, niechże ja mam przykrość do południu, niech dzielę z nim tę przykrość, żeby była sztama. Otóż proszę Wysokiej Izby, p. senator Rostworowski przykrość miał, jak mówił, ale przyznam się, że i ja miałem troszkę przykrości, gdy on mówił. Będę tak samo lojalnym, jak p. prezes, który cytował mnie dosłownie ze stenogramu. Ja też postaram się możliwie dokładnie zacytować, co p. prezes mówił. Był on łaskaw powiedzieć: „Przykro mi stwierdzić po przestudiowaniu stenogramów zarówno sejmowych, jak senackich i po rozejrzeniu się w działalności Rządu, że to zobowiązanie, zobowiązanie używania dekretu wyłącznie w razach konieczności państwowej, nie zostało przez Rząd dotrzymane”. Był po tym jeden głos, który powiedział brawo i były oklaski.</u>
<u xml:id="u-42.2" who="#Marszałek">P. prezes Rostworowski zdawał sobie sprawę, że to nie przelewki, że to jest zarzut poważny i dlatego był łaskaw dodać: „Rozumiem, że to jest zarzut poważny, który stawiam z przykrością i który mam obowiązek uzasadnić”.</u>
<u xml:id="u-42.3" who="#Marszałek">Otóż jeżeli p. senator Rostworowski miał obowiązek to uzasadnić, to ja oczywiście mam obowiązek wyjaśnić tę kwestię, tym bardziej, iż p. prezes Rostworowski powiedział, że należy wezwać Rząd, aby tę kwestię wyjaśnił. Otóż ja chcę użyć tej samej broni, której użył p. prezes Rostworowski, biorąc każdy dekret pod szkło i badając jego wartość. Kilka dekretów był łaskaw uznać jako odpowiadające. Co do wartości reszty wypowiedział swe zdanie, przypuszczam, subiektywne. Był więc łaskaw powiedzieć tak: „Pan Minister Skarbu mógł doskonale poczekać z dekretem wydanym 13 września o ograniczeniu urzędników i żołnierzy w obejmowaniu stanowisk w niektórych przedsiębiorstwach i instytucjach przemysłowych, chociaż myśl tego dekretu jest zupełnie słuszna”.</u>
<u xml:id="u-42.4" who="#Marszałek">Proszę Wysokiej Izby, o co chodzi? Jest mi przykro to powiedzieć, ale były wypadki, że wojskowi i cywilni, wychodząc ze służby, wyrabiali sobie jednocześnie posady w instytucjach, które nadzorowali. Zdarzało się niestety, że te instytucje w przeddzień ich wyjścia ze służby otrzymywały duże zamówienia. Rząd spostrzegł się, że może to grozić w dalszym ciągu. Od września do grudnia upłynęło kilka miesięcy. Zanim by to się załatwiło, znów by upłynęło kilka miesięcy. Zapytuję, czy Rząd postąpił źle i czy naruszył zaufanie Wysokiej Izby, skoro ukrócił to zło odrazu? To byłoby 6 miesięcy zwłoki, a Rząd nie ma prawa robić takiej zwłoki. kiedy ma pełnomocnictwa Wysokiej Izby...</u>
<u xml:id="u-42.5" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie, słusznie.)</u>
<u xml:id="u-42.6" who="#Marszałek">Drugi przykład: Mówi p. prezes Rostworowski: „Sądzę, że dekret z 29 września, ograniczający prawa emerytalne pisarzy hipotecznych, nie mieszcząc się w ramach nagłej konieczności, mógł doskonale zjawić się na obecnej sesji”.</u>
<u xml:id="u-42.7" who="#Marszałek">Wysoka Izbo! Rząd stwierdził, że notariusze i pisarze hipoteczni, mając doskonałe dochody, w wielu wypadkach biorą co miesiąc emerytury. Czy Rząd miał czekać znów kilka miesięcy i kilka miesięcy płacić emerytury, aż zbiorą się Wysokie Izby?</u>
<u xml:id="u-42.8" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-42.9" who="#Marszałek">Pytam szczerze Pana Prezesa, czy Pan naprawdę wierzy, że było naruszeniem zaufania Izb to, że się zło ukróciło odrazu i przerwało odpływ z kas pieniędzy, które były niesłusznie wydawane.</u>
<u xml:id="u-42.10" who="#komentarz">(S. Rostworowski: Przy tej kategorii nie stawiałem zarzutów, tylko z punktu widzenia prawno-formalnego.)</u>
<u xml:id="u-42.11" who="#Marszałek">To był jednak Pański zarzut.</u>
<u xml:id="u-42.12" who="#Marszałek">Dalej mówi p. prezes: „Mamy jeszcze inne kategorie, do których przywiązuję poważniejszą wagę, mianowicie dwa dekrety — jeden z dnia 22 września o służbie pracy młodzieży i z dnia 29 listopada w sprawie zmiany ustawy o powszechnym obowiązku służby wojskowej. Z punktu widzenia formalno-prawnego nie można mieć w stosunku do tych dekretów żadnych zastrzeżeń”.</u>
<u xml:id="u-42.13" who="#Marszałek">Wysoka Izbo, jesteśmy w specjalnym położeniu geograficznym, dobrze znanym Wysokiej Izbie. Zarówno o budżetach wojskowych, jak i o jakichkolwiek sprawach, tyczących się wojska na wschodzie i zachodzie od nas nic nie wiadomo. Dlaczego my tylko mamy pokazywać te rzeczy? Myśmy załatwili te rzeczy świadomie, jedynie dlatego, aby one odbyły się bez dyskusji, jako tyczące się wojska. Czy Pan Prezes przypuszcza, że Rząd może okazać zbyt duża ilość ostrożności, gdy idzie o wojsko?</u>
<u xml:id="u-42.14" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-42.15" who="#Marszałek">Jeśli Pan ma tylko takie zarzuty, to nie są to zarzuty przekonywujące.</u>
<u xml:id="u-42.16" who="#Marszałek">Dalej p. prezes był łaskaw powiedzieć: „To samo da się powiedzieć o dekrecie z dnia 22 września o ustaleniu nadzwyczajnego wykazu nieruchomości, podlegających przymusowemu wykupowi”.</u>
<u xml:id="u-42.17" who="#Marszałek">Proszę Wysokiej Izby! O cóż tu chodzi? Chodzi tu o to, że mamy 600 tys. ha zaległości w reformie rolnej, których Rząd nie wykonał, a Wysokie Izby mu to poleciły. Te 600 tys. ha zaległości reformy rolnej nie są wykonane pomimo, że Rząd jest zobowiązany rocznie 200 tys. ha reformy rolnej robić. Dotychczas tego nie zdołał wykonać.</u>
<u xml:id="u-42.18" who="#Marszałek">Otóż gdy Rząd spostrzegł się, że ma trochę pieniędzy, postanowił użyć je na to, żeby zaległości te choć częściowo wykonać. Z tych 600 tys. ha marne 27 tys. ha postanowił załatwić. Czy miał wykonać wole Wysokich Izb czy też miał czekać na zebranie się Wysokich Izb? Mało tego. Gdyby w terminie ustawowym był tego nie rozpisał, to o rok byłaby opóźniona cała akcja parcelacyjna.</u>
<u xml:id="u-42.19" who="#Marszałek">Rząd jest świadom trudności, które ma wobec przeludnienia wsi. Rząd przeszedł tego lata przez ciężkie rozruchy wiejskie i uważa, że wypełnił obowiązek wobec Wysokich Izb, gdy tę kwestię załatwił choć częściowo. Rząd raczej powinien się tłumaczyć przed Wysokimi Izbami, dlaczego tak mało załatwił, a nie dlaczego wogóle załatwił.</u>
<u xml:id="u-42.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-42.21" who="#Marszałek">Dlatego uważam, że i ten zarzut, stawiany przez p. prezesa, nie jest słuszny. Może być zarzut, czy Rząd uczciwie wyszedł wobec Wysokich Izb, czy nie. Widocznie p. prezes nie mógł zebrać lepszych dowodów niewrażliwości Rządu na uprawnienia Wysokich Izb.</u>
<u xml:id="u-42.22" who="#Marszałek">Dalej p. prezes był łaskaw powiedzieć: „Jest wreszcie wśród bogatej flory dekretowej 29 dekretów”. Te skromne 29 dekretów pan prezes był łaskaw nazwać bogatą florą.</u>
<u xml:id="u-42.23" who="#Marszałek">I nie byłoby dobrze, gdyby w Polsce wszystko było tak bogate, jak te 29 dekrecików. Panie Prezesie, dziękuję serdecznie za optymizm.</u>
<u xml:id="u-42.24" who="#Marszałek">Owszem, tu rzeczywiście jest flora, bo zbliżamy się do lasów państwowych. I ja tutaj, proszę Wysokiej Izby, wcale nie będę wywodził, czy to jest najszczęśliwszy dekret czy nie, ale jak gwałtownie p. prezes go krytykował! Był łaskaw powiedzieć, że nie jest to już lekceważenie Izb ustawodawczych, lecz jest lekceważenie samej ustawy konstytucyjnej.</u>
<u xml:id="u-42.25" who="#Marszałek">Proszę Panów, gdyby Rząd naruszył ustawę konstytucyjną, to jest to co innego, ale tu jest jedynie rezolucja Izb.</u>
<u xml:id="u-42.26" who="#Marszałek">Panie Prezesie, Konstytucja, jak Pan powiedział, to święta rzecz. Tu nie ma lekceważenia Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-42.27" who="#Marszałek">Jestem laikiem co się tyczy prawa, prawa nie znam, ale po chłopsku zawsze rozumuję. To, co powiem, będzie bez cienia ironii. Znam Pana Prezesa od lat kilku, jak Pan mnie zna, znam Pańską uczciwość i wielką obowiązkowość obywatelską, ale nie sądzę, żeby Pan Prezes naprawdę myślał, że Rząd zlekceważył wolę Izb ustawodawczych, bo wtedy by niewątpliwie spowodował Pan wniosek o udzielenie Rządowi votum nieufności.</u>
<u xml:id="u-42.28" who="#komentarz">(Głos: Nie mamy prawa.)</u>
<u xml:id="u-42.29" who="#Marszałek">Panowie wszystko możecie wyzyskać w obrębie Wysokich Izb.</u>
<u xml:id="u-42.30" who="#Marszałek">Dalej, gdyby Pan Prezes naprawdę przypuszczał lekceważenie Konstytucji, to by znalazł drogę do postawienia Rządu przed Trybunałem Stanu.</u>
<u xml:id="u-42.31" who="#Marszałek">Panie Prezesie, nie było więc ścisłe to, co Pan mówił. To była licentia poetica.</u>
<u xml:id="u-42.32" who="#Marszałek">Dlatego jest moim przekonaniem, że my zobowiązań swoich wobec Izb nie naruszyliśmy, ani Konstytucji nie lekceważymy.</u>
<u xml:id="u-42.33" who="#komentarz">(Brawa i oklaski.)</u>
<u xml:id="u-42.34" who="#Marszałek">(Po zejściu z trybuny do senatora Rostworowskiego: Broniłem się tylko, nie atakowałem. — P. Prezes Rady Ministrów i senator Rostworowski podają sobie ręce.) Marszałek: Rozprawa nad expose Rządu wyczerpana.</u>
<u xml:id="u-42.35" who="#Marszałek">Wpłynęła interpelacja s. Hasbacha w sprawie ustawodawstwa dla kościoła ewangelicko-augsburskiego w Rzeczypospolitej Polskiej. Interpelację tę odeśle do p. Prezesa Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-42.36" who="#Marszałek">O następnym posiedzeniu Panowie Senatorowie będą zawiadomieni na piśmie.</u>
<u xml:id="u-42.37" who="#Marszałek">Zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-42.38" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 18 min. 56.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>