text_structure.xml 259 KB
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172 173 174 175 176 177 178 179 180 181 182 183 184 185 186 187 188 189 190 191 192 193 194 195 196 197 198 199 200 201 202 203 204 205 206 207 208 209 210 211 212 213 214 215 216 217 218 219 220 221 222 223 224 225 226 227 228 229 230 231 232 233 234 235 236 237 238 239 240 241 242 243 244 245 246 247 248 249 250 251 252 253 254 255 256 257 258 259 260 261 262 263 264 265 266 267 268 269 270 271 272 273 274 275 276 277 278 279 280 281 282 283 284 285 286 287 288 289 290 291 292 293 294 295 296 297 298 299 300 301 302 303 304 305 306 307 308 309 310 311 312 313 314 315 316 317 318 319 320 321 322 323 324 325 326 327 328 329 330 331 332 333 334 335 336 337 338 339 340 341 342 343 344 345 346 347 348 349 350 351 352 353 354 355 356 357 358 359 360 361 362 363 364 365 366 367 368 369 370 371 372 373 374 375 376 377 378 379 380 381 382 383 384 385 386 387 388 389 390 391 392 393 394 395 396 397 398 399 400 401 402 403 404 405 406 407 408 409 410 411 412 413 414 415 416 417 418 419 420 421 422 423 424 425 426 427 428 429 430 431 432 433 434 435 436 437 438 439 440 441 442 443 444 445 446 447 448 449 450 451 452 453 454 455 456 457 458 459 460 461 462 463 464 465 466 467 468 469 470 471 472 473 474 475 476 477 478 479 480 481 482 483 484 485 486 487 488 489 490 491 492 493 494 495 496 497 498 499 500 501 502 503 504 505 506 507 508 509 510 511 512 513 514 515 516 517 518 519 520 521 522 523
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml"/>
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml"/>
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 143 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 144 posiedzenia leży w biurze Senatu do przejrzenia. Jako sekretarze zasiadają senatorowie Kaniowski i Kopciński. Listę mówców prowadzi s. Kopciński.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego Punkt 1: Sprawozdanie Komisji Oświaty i Kultury o projekcie ustawy, zmieniającej art. 1 ustawy z dnia 23 Iipca 1926 r. o szkołach akademickich (odbitka nr 464). Jako sprawozdawca głos ma s. Godlewski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#SGodlewski">Wysoki Senacie! W imieniu Komisji Oświaty mam umotywować poprawkę do ustawy, a raczej do nowelizacji ustawy, którą Sejm uchwalił co do Studjów lekarskich. Mianowicie studja lekarskie odbywały się w Polsce początkowo według dawnej ustawy, opartej głównie na przepisach austrjackich, a ustawa ta przewidywała ukończenie Studjów z tytułem doktora wszech nauk lekarskich. W r. 1920 została wydana ustawa już przez Sejm polski zatwierdzona, która wprowadziła szereg inowacji. Różnica główna pomiędzy tem, co jest obecnie, a tem co było dawniej w ustawie austrjackiej, polega przedewszystkiem na pewnem zgrupowaniu przedmiotów tak, że egzaminy zdaje się łącznie, kilka, kilkanaście egzaminów równocześnie na jednem posiedzeniu. Ta ustawa miała na celu podniesienie wymogów co do objęcia całokształtu nauki, całokształtu przynajmniej pewnych działów.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#SGodlewski">Przy dawnym porządku Studjów egzamina odbywały się kolejno po jednym przedmiocie dziś po zgrupowaniu tych egzaminów wprowadzono egzaminy z grup przedmiotów w ciągu studjów, a nie na ich końcu.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#SGodlewski">W myśl nowej ustawy po odbyciu całych Studjów i zdaniu wszystkich egzaminów, dostaje kandydat stopień lekarza, a dopiero wtenczas, jeżeli przedłoży dysertację naukową, jeżeli ta dysertacja naukowa poparta będzie jeszcze kilku egzaminami otrzymuje stopień doktora medycyny.</u>
          <u xml:id="u-2.3" who="#SGodlewski">Otóż słuchacze, którzy w r. 1921 rozpoczęli studja i którzy prawidłowo te studja odbywali lat 5 i 1 kwartał t. zn. do końca r. 1926, powinni studja te ukończyć ze stopniem lekarza, a po napisaniu dysertacji mogą się ubiegać o uzyskanie stopnia doktora medycyny. Tymczasem, ci słuchacze medycyny, którzy rzeczywiście w 1921 r. studja według nowej ustawy rozpoczęli, żądają, ażeby ich zwolnić od pisania tej dysertacji i od końcowego egzaminu z jednego względnie dwóch przedmiotów, tak ażeby odrazu mogli uzyskać stopień doktora bez dysertacji i ażeby taka procedura przeciągała się aż do r. 1928. Popierają swoje żądanie tem, że ci, którzy według dawnej ustawy jeszcze studjują, mogą do roku 1928, według danych przepisów uzyskać stopień doktora wszech nauk lekarskich bez dysertacji.</u>
          <u xml:id="u-2.4" who="#SGodlewski">Otóż komisja Senatu na podstawie gruntownego rozważenia tej sprawy doszła do przekonania, że należy wprowadzić poprawkę w tym kierunku, ażeby dla tych, którzy w r. 1921 zaczęli studja, nie do końca 1928, ale do końca r. 1927 to uzyskanie stopnia doktora wszech nauk lekarskich bez dysertacji było możliwe. Motywujemy tę rzecz w sposób następujący: Studja na wydziale lekarskim trwają lat 5 i jeden kwartał, a słuchacze, którzy, rozpoczęli je w jesieni 1921 roku, do końca roku 1926 powinni je ukończyć. Licząc na podstawie doświadczeń lat poprzednich, że gdy dziś większość egzaminów składa się w biegu Studjów, to nawet średnio pilny student medycyny jest w stanie w ciągu trzech kwartałów wszystko załatwić. Uważamy, że przedłużenie do końca 1927 roku najzupełniej wystarcza, a do robienia premji tym, którzy się pilnością nie odznaczają, absolutnie niema powodu.</u>
          <u xml:id="u-2.5" who="#SGodlewski">Stwierdzam dalej, że nie znajduję argumentów przemawiających za zwolnieniem studentów zdających w r. 1928 egzamina od dysertacji lekarskiej. Jeżeli tę ulgę stosowano do tych, którzy według dawnej ustawy austrjackiej studja zaczęli, to opierano się w tem na dwóch zasadach: po pierwsze, że dawna organizacja studjów dysertacji wogóle nie przewidywała, więc trudno narzucić ją tym, którzy od początku mieli studja inaczej zorganizowane; a po drugie, że medycy, którzy odbywali te studja według dawnej ustawy, są to już po większej części starsi medycy, którzy dawniej te studja zaczęli, którzy w czasie wojny w wojsku byli długo zajęci, których wojna zastała na wyższych latach Studjów. Zostali oni przez wojsko zaangażowani, jako t. zw. podlega karze i niejednokrotnie przez kilka lat zatrzymywani byli w wojsku, rzuceni nieraz gdzieś na daleką prowincję, tam gdzie rzeczywiście kontaktu żadnego z uniwersytetem mieć nie mogli. Tymczasem ci młodzieńcy, którzy w 1921 roku do uniwersytetu weszli, zaczęli je po ukończeniu wojny. Nie byli oni zatrzymywani dłużej w wojsku, gdyż by to było bezcelowe wobec tego, że niczego nie umieli z medycyny. To też argumentów, które były podstawą dla ulg studiującym według dawnej ustawy — tu niema.</u>
          <u xml:id="u-2.6" who="#SGodlewski">Chcę zwrócić na to uwagę, że jeżeliby się dziś wprowadziło to przedłużenie dla tych, którzy w roku 1921 zaczęli studja, to w takim razie wytworzyłby się pewien precedens i potem wszystkie następne pokolenia medyków będą się powoływały na to, że jeżeli się tamtym zrobiło ustępstwo, dlaczego nie ma się go dać nowym pokoleniom. I już dziś od tych, co są na najniższych latach medycyny, wpływają podania do Ministerstwa — oczywiście z pominięciem władz uniwersyteckich, które są temu przeciwne — petycje, żądające, ażeby i od nich także nie wymagać zdawania dodatkowego egzaminu i dysertacji. Prócz tego grupy delegacji studentów nachodzą reprezentantów ciał ustawodawczych, ażeby ich do takiej nowelizacji skłonić. To jest naogół rzecz niezdrowa i takiego precedensu wprowadzać się nie powinno.</u>
          <u xml:id="u-2.7" who="#SGodlewski">Wreszcie ostatni argument: zdaje mi się, że należy od samego początku przyzwyczajać młodzież do tego, że wchodząc do uniwersytetu, rozpoczynając studja na podstawie pewnych przepisów, robi pewnego rodzaju kontrakt, t. zn. że akademicy tacy wiedzieć powinni, że po ukończeniu Studjów według takich a takich wymagań otrzymują określony w przepisach tytuł. Tymczasem dzisiaj, jeżeli się tę rzecz zmienia, i jeżeli się uwalnia pewne grupy od wymogów, na które się początkowo zgodziły, wprowadza się czynnik niewłaściwy, który nawet ze względów pedagogicznych jest niestosowany. Dlatego do artykułu przez Sejm uchwalonego 14 lutego, który brzmi: „Studenci wydziałów lekarskich, którzy odbywają swe studja według ustawy z dnia 13 Iipca 1920 r., a kończą je w r. 1927, względnie 1928, uzyskają po złożonych przepisanych egzaminów stopień doktora wszech nauk lekarskich według dawnych przepisów, lecz tylko do 31 grudnia 1928 r.” — proponuję poprawkę, aby wykreślić słowa: „względnie 1928” i zmienić ostatnie wyrazy „1928” na „1927 r.”. Resztę artykułów proponuję przyjąć bez zmiany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Koerner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#SKoerner">Wysoki Senacie! Wszystkie argumenty, jakie przytoczył szanowny p. referent, można byłoby uznać za słuszne, gdyby nie było już precedensu. Jest jednak precedens, że uznano to prawo dla słuchaczy wydziału filozoficznego i prawnego. Mają oni prawo korzystać z tych wyjątkowych warunków, może lepszych niż dotychczas, do końca r. 1928. I z takiem stanowiskiem zgodził się w swoim czasie również Senat. Nie wiem, dlaczego studenci medycyny mieliby być traktowani gorzej, niż słuchacze filozofji i prawa. Sądzę, że wszystkim jest wiadome, że studjowanie medycyny jest trudniejsze niż studjowanie prawa. Sam fakt, że przyznaje się słuchaczom medycyny prawo do Studjów przez okres 5 lat i jednego kwartału, wówczas, kiedy na prawie istnieje kurs 4-letni, świadczy już o tem, że słuchanie medycyny jest zadaniem nieco trudniejszem. To jest jedna sprawa, a następnie druga sprawa.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#SKoerner">Proszę Panów, w czasie wojny młodzież została w dużym stopniu wyczerpana, i nie można na nią nakładać takich warunków, jakie nakładano w normalnych czasach na młodzież nie wyczerpaną i nie nadwyrężona, która mogła studjować normalnie. A następnie długie lata, które przeżyliśmy obecnie, lata kryzysu ekonomicznego, kiedy młodzież musiała walczyć o możność studjowania i zarobkować w bardzo ciężkich warunkach, to jest wzgląd, z którym niezawodnie liczyć się należy. I dlatego uważam, że argumenty, które wysunął p. prof. Godlewski, byłyby w normalnych warunkach słuszne, ale w tym wypadku, kiedy przeżyliśmy lata wyjątkowe, należy stosować wyjątki.</u>
          <u xml:id="u-4.2" who="#SKoerner">Co się tyczy delegacji młodzieży, to zgadzam się z p. prof. Godlewskim, że zasadniczo nie są one wskazane, ale z drugiej strony, jeżeli wziąć pod uwagę, że w ostatnich czasach młodzież przyzwyczaiła się do takich występów delegacyjnych w wielu sprawach nietylko swoich własnych, ale nawet politycznych i że tego nie karcono, to nie wiem, dlaczego wysuwa się obecnie jako argument to, że młodzież pozwoliła sobie w delegacjach zwracać się do tych, czy innych przedstawicieli ugrupowań. Jak powiedziałem, w zasadzie jestem takim występom przeciwny, ale skoro nie karcono tego wówczas, to nie uważam za sprawiedliwe, żeby korzystać z tego argumentu w chwili, gdy wchodzą w grę bezpośrednio interesy młodzieży całkowicie dla niej żywotne i bardzo gorąco ją obchodzące.</u>
          <u xml:id="u-4.3" who="#SKoerner">Wobec tego wnoszę, żeby przyjąć ustawę w brzmieniu, w jakiem przysłał nam ją Sejm.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#Marszałek">Głos ma jeszcze p. sprawozdawca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#SGodlewski">Chcę zwrócić uwagę, że to, co przed chwileczką s. Koerner powiedział, polega na pewnego rodzaju nieporozumieniu. P. s. Koerner, stojąc może trochę dalej od uniwersytetów, nie jest co do niektórych punktów dobrze poinformowany. Jeżeli wspomniane ulgi zostały wprowadzone dla wydziału filozoficznego, to dlatego, że przepisy, zmieniające studja filozoficzne, zostały wprowadzone dopiero w zeszłym roku, a studja lekarskie są uregulowane już od roku 1921. To jest zasadnicza różnica, Panie Senatorze.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#SGodlewski">Druga rzecz: co do wydziału prawnego, to tam wchodzi w grę zupełnie inny moment, mianowicie zwłaszcza w obrębie Małopolski był wymagany dla karjery adwokackiej stopień doktora praw. Uregulowanie doktoratu i przesunięcie ulgowe tego tytułu pozostaje w związku właśnie z odmiennemi wymaganiami do karjery sądowej i adwokackiej. A to co s. Koerner powiedział tu przed chwilą, żeby nie było precedensu, to jest argument, przemawiający właśnie za tem, o czem powiedziałem poprzednio — nie należy tworzyć jeszcze jednego precedensu.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#komentarz">(S. Koerner: To się skończy.)</u>
          <u xml:id="u-6.3" who="#SGodlewski">P. Senator powiada, że się ta rzecz skończy, ale przypuśćmy, że przychodzi delegacja żądająca, ażeby tę ulgę przedłużyć do r. 1930, czy wtenczas znów wystąpią Panowie z tem, że jest precedens, a jaką wtedy podacie Panowie różnicę dla tych dwóch przypadków?</u>
          <u xml:id="u-6.4" who="#komentarz">(S. Koerner: Dla wszystkich jednakowo.)</u>
          <u xml:id="u-6.5" who="#SGodlewski">A co do poruszonej tu sprawy ciężkich warunków życia, to ja także na nie patrzę i wiem, że tak jest, jednakowoż zdaje mi się, że te warunki pozostaną i dalej i za rok się nie zmienią. Dlatego nie sądzę, żeby to było momentem, któryby przemawiał przeciw przyjęciu tej poprawki Senatu.</u>
          <u xml:id="u-6.6" who="#SGodlewski">Utrzymuję poprzednią motywację.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#Marszałek">Przystępujemy do głosowania. Komisja wnosi poprawkę. Proszę Senatorów, którzy są za poprawką komisji, żeby wstali. Jest wątpliwość. Proszę Senatorów, którzy są za poprawką, żeby przeszli przez drzwi z napisem „tak”.</u>
          <u xml:id="u-7.1" who="#komentarz">(Po głosowaniu.)</u>
          <u xml:id="u-7.2" who="#Marszałek">Wynik głosowania następujący: za poprawką głosowało 29 senatorów, przeciwko 30. Poprawka upadła. Tem samem ustawa przyjęta bez zmiany.</u>
          <u xml:id="u-7.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do punktu drugiego porządku dziennego: Sprawozdanie Komisji Skarbowo-Budżetowej o preliminarzu budżetowym na r. 1927/28 (druk Senatu nr. 28). Jako sprawozdawca generalny głos ma s. Buzek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#SBuzek">Wysoki Senacie! Uchwalony przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu projekt budżetu na rok 1927/28 nie wiele tylko różni się od projektu przez Sejm w trzeciem czytaniu uchwalonego. Wszystkie ważniejsze zmiany uchwalone przez Komisję Skarbowo-Budżetową wyszczególniłem w drukowanem sprawozdaniu, któreście Panowie otrzymali. O nich więc tutaj szczegółowo mówić nie będę i ograniczam się tylko do porównania ostatecznej cyfry dochodów i wydatków państwowych.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#SBuzek">Wydatki państwowe mają wynosić:</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#SBuzek">- według uchwał Sejmu 1.982.100.000 zł.,</u>
          <u xml:id="u-8.3" who="#SBuzek">- według uchwał Komisji Skarbowo- Budżetowej 1.984.900.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.4" who="#SBuzek">Uchwały Komisji Skarbowo-Budżetowej powodują więc zwiększenie wydatków państwowych okrągło o kwotę 2.800.000 zł., co stanowi tylko 0,14% wydatków przez Sejm uchwalonych.</u>
          <u xml:id="u-8.5" who="#SBuzek">Większe trochę zmiany poczyniła Komisja Skarbowo-Budżetowa w preliminarzu dochodów państwowych, Dochody te mają wynosić:</u>
          <u xml:id="u-8.6" who="#SBuzek">- według uchwał Sejmu 1.986.000.000 zł.,</u>
          <u xml:id="u-8.7" who="#SBuzek">- według uchwał Komisji Skarbowo- Budżetowej 1.990.400.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.8" who="#SBuzek">Komisja Skarbowo-Budżetowa preliminuje więc dochody państwowe wyżej o okrągło 4.000.000 zł., co czyni 0,22% preliminarza dochodów przez Sejm uchwalonego. W szczegółach zaznaczamy, iż dochód z danin państwowych preliminuje Komisja Skarbowo-Budżetowa w tej samej wysokości co Sejm, natomiast preliminuje Komisja Skarbowo-Budżetowa wyżej:</u>
          <u xml:id="u-8.9" who="#SBuzek">- dochód czysty z monopolu spirytusowego o 719.000 zł.,</u>
          <u xml:id="u-8.10" who="#SBuzek">- dochód czysty z przedsiębiorstw państwowych o 1.584.000 zł.,</u>
          <u xml:id="u-8.11" who="#SBuzek">- dochody administracyjne w ścisłem znaczeniu o 2.105.000 zł.,</u>
          <u xml:id="u-8.12" who="#SBuzek">- czyli razem o 4.372.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.13" who="#SBuzek">Z cyfr przytoczonych wynika, iż uchwały Komisji Skarbowo-Budżetowej powiększają preliminarz dochodów znacznie więcej, niż preliminarz wydatków państwowych. Wskutek tego wykazuje preliminarz uchwalony przez Komisję Skarbowo-Budżetową większą nadwyżkę dochodów aniżeli preliminarz przez Sejm uchwalony. Nadwyżka dochodów nad wydatkami państwowemi wynosi mianowicie:</u>
          <u xml:id="u-8.14" who="#SBuzek">- według uchwał Sejmu 3.900.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.15" who="#SBuzek">- według uchwał Komisji Skarbowo-Budżetowej 5.500.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.16" who="#SBuzek">- a więc więcej o 1.600.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.17" who="#SBuzek">Zachodzi teraz pytanie, czy Sejm miał rację, preliminując dochody państwowe wyżej od wydatków o 3.900.000 zł. i czy Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu miała rację, podwyższając tę nadwyżkę jeszcze o 1.600.000 zł.? Pytanie to jest równoznaczne z pytaniem, czy równowaga budżetowa, wynikająca z uchwał Sejmu i z uchwał Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu nie jest tylko równowagą papierową, ale równowagą realną. Nie ulega wątpliwości, iż utrzymanie równowagi budżetowej w roku przyszłym budżetowym 1927/28 zależy przedewszystkiem od tego, czy dochody państwowe wpłyną rzeczywiście w wysokości preliminowanej, czy więc dochody nie są preliminowane zbyt wysoko.</u>
          <u xml:id="u-8.18" who="#SBuzek">Kwestja, jak należy preliminować dochody państwowe, należy do najważniejszych kwestji praktycznej polityki państwowej. W krajach o stałej walucie nie przedstawia rozwiązanie tej kwestji zbyt wielkich trudności. To też w krajach o walucie tak ustalonej, jaką była waluta niemal wszystkich państw europejskich przed wojną, wyrobiły się stałe reguły preliminowania dochodów. Najwięcej stosowaną była francuska reguła, należąca do najważniejszych zasad francuskiego prawa budżetowego, w myśl której dochody z każdego podatku i z każdego innego tytułu należało preliminować z zasady w wysokości, odpowiadającej przeciętnym wpływom z odnośnego źródła w ciągu ostatnich trzech lat, za które posiadano dane o faktycznych dochodach państwowych. Jeżeli więc np. podatek dochodowy dał faktycznie w r. 1910 dochód 100.000.000, w roku 1911–110.000.000, a w r. 1912–120.000.000, to przedłożony w r. 1913 parlamentowi projekt budżetu na rok 1914 preliminował dochód z podatku dochodowego w kwocie 110.000.000, jako odpowiadającej przeciętnemu dochodowi z tego podatku w ciągu ostatnich trzech lat. Od tej reguły przeciętnie z ostatniego trzechlecia odstępywano tylko wtenczas, jeżeli nastąpiły zmiany w ustawodawstwie podatkowem, albo jeżeli z innych powodów stosowanie tej reguły było niemożliwem. Wtenczas nie pozostało nic innego jak preliminować dochód bezpośrednio na mocy osobnego szacunku.</u>
          <u xml:id="u-8.19" who="#SBuzek">Zasada preliminowania dochodów państwowych według przecięcia z ostatniego trzechlecia miała przed wojną głębokie uzasadnienie, wynikające z niemal stale obserwowanego zjawiska automatycznego wzrostu dochodów państwowych. Naogół przed wojną w największej części Europy bogactwo i dobrobyt narodów stale wzrastały. Wskutek tego musiały dochody państwowe wzrastać automatycznie z roku na rok, przy tych samych stawkach podatkowych bowiem wzrastał dochód z podatków pośrednich, z podatku dochodowego, majątkowego, ze stempli i taks i t. d. Jeżeli więc dochody państwowe preliminowano z reguły według przecięcia z ostatniego trzechlecia, to było rzeczą zgóry jasną, iż pomijając wypadek bardzo złych żniw, albo wypadek wyjątkowo silnego kryzysu przemysłowego, dochód faktyczny będzie wyższy od dochodu preliminowanego. Ponieważ zaś wydatków nie mających pokrycia nie uchwalano, dawał niemal każdy rok nadwyżkę dochodów nad wydatkami, co wzmacniało zapasy kasowe tak, iż wystarczyły na pokrycie niedoboru tych lat wyjątkowych, w których dochód faktyczny nie wpłynął w preliminowanej wysokości.</u>
          <u xml:id="u-8.20" who="#SBuzek">Preliminowanie dochodów państwowych według zasady przecięcia z ostatniego trzechlecia będzie u nas możliwem dopiero wtenczas, gdy kurs dolara utrzyma się na tym samym poziomie przez conajmniej trzy do czterech lat. Dopóki to nie nastąpi nie pozostaje nam nic innego, jak preliminować dochody na rok przyszły według faktycznego dochodu roku ubiegającego, o ile tylko wolno przypuszczać, iż podstawowe warunki gospodarcze w r. przyszłym będą te same, co w roku ubiegającym. Do tych warunków podstawowych należy przedewszystkiem kurs dolara i zależny od tegoż kursu rozwój cen. Z tego powodu, jeżeli chcemy dochody roku budżetowego 1927/28 preliminować na podstawie dochodów roku 1926/27, t. j. roku rozpoczynającego się dnia 1-go kwietnia 1926 roku, a kończącego się dnia 31 marca 1927 r., to musimy przedewszystkiem rozważyć, czy kurs dolara będzie w roku 1927/28 choćby w przybliżeniu ten sam, jaki był w roku 1926/27.</u>
          <u xml:id="u-8.21" who="#SBuzek">Za dewizę dolara płacono w kwietniu 1926 r. na giełdzie warszawskiej przeciętnie 9.01 zł., w maju wzrósł kurs ten przeciętnie do 10.55 zł. następnie jednak spadł i wynosił w czerwcu 10.09 zł, w lipcu zaś 9.20 zł. w sierpniu — 9.06 zł, poczem aż do grudnia wynosił równe 9.00 zł. Od stycznia b. r. nastąpiła dalsza lekka zniżka kursu, kurs dewizy dolara wynosił w styczniu przeciętnie 8.99 zł, z końcem lutego zaś 8.95. Licząc iż kurs w marcu będzie wynosił tyle co z końcem lutego, łatwo obliczyć, iż przeciętny kurs dewizy dolara w ciągu roku 1926/27 będzie wynosił 9.26. Zachodzi teraz pytanie, jaki będzie kurs dolara w r. budżetowym 1927/28. Na pytanie to nie może oczywiście nikt dać odpowiedzi zupełnie pewnej, zależy bowiem od rozwoju naszego bilansu płatniczego w r. 1927/28.</u>
          <u xml:id="u-8.22" who="#SBuzek">Przedewszystkiem byłoby błędem, gdybyśmy z faktu obniżenia się aktywum w naszym bilansie handlowym wyciągali wniosek, iż nasz bilans płatniczy jest zagrożony. Aktywność bilansu płatniczego bowiem w daleko wyższym stopniu, niż od aktywności bilansu handlowego zależy od zaufania zagranicy do całokształtu stosunków gospodarczych i politycznych Państwa i do ogólnego kierunku polityki państwowej. W naszej historji gospodarczej od roku 1924 obserwujemy już po raz trzeci zjawisko, iż bilans płatniczy się poprawia pomimo, iż bilans handlowy się pogarsza. Najczulszym barometrem, wykazującym rozwój naszego bilansu płatniczego, jest stan zapasu dewiz Banku Polskiego. Otóż na podstawie odnośnych cyfr statystyki handlu zagranicznego i zapasu dewiz netto w Banku Polskim nie trudno stwierdzić co następuje.</u>
          <u xml:id="u-8.23" who="#SBuzek">1) Począwszy od II kwartału 1924 r. był nasz bilans handlowy bierny, a to w III kwartale 1924 r. na kwotę 51.000.000 zł., w IV kwartale 1924 r. na kwotę 107.000.000 zł., w I kw. 1925 r. zaś na kwotę 179.000.000 zł. Razem w ciągu 9 miesięcy od 1-go Iipca 1924 r. do 31 marca 1925 r. był więc nasz bilans handlowy bierny na ogromną kwotę 337.000.000 zł. Mimo to zwiększył się w tym samym czasie zapas walut i dewiz netto w Banku Polskim o kwotę 56.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.24" who="#SBuzek">2) Od IV kwartału 1925 r. posiadamy bilans handlowy czynny, przewyżka naszego wywozu nad naszym przywozem wynosiła bowiem w IV kwartale 1925 r. ogromną kwotę 225.000.000 zł., w I kw. 1926 r. zaś kwotę 120000.000 zł. Razem więc w ciągu wymienionych 6 miesięcy mieliśmy bilans handlowy czynny na kwotę 345.000.000 zł. Pomimo to mieliśmy bilans płatniczy mocno nieczynny, zapas walut i dewiz w Banku Polskim zmniejszył się bowiem w ciągu tych samych 6 miesięcy o 60.000.000 zł. i wynosił z końcem marca 1926 r. tylko 4.600.000 złotych w złocie.</u>
          <u xml:id="u-8.25" who="#SBuzek">3) Od kwietnia 1926 r. staje się aktywum naszego bilansu handlowego coraz to mniejszem, natomiast aktywum naszego bilansu płatniczego coraz to większem. I tak wynosiła przewyżka naszego wywozu nad przywozem:</u>
          <u xml:id="u-8.26" who="#SBuzek">- w II kwartale 1926 r. 102.000.000 zł. w złocie w III kwartale 1926 r. 121.000.000 zł. w złocie w IV kwartale 1926 r. 67.000.000 zł. w złocie w styczniu 1927 r. 7.000.000 zł. w złocie.</u>
          <u xml:id="u-8.27" who="#SBuzek">Natomiast zwiększył się zapas walut i dewiz netto Banku Polskiego:</u>
          <u xml:id="u-8.28" who="#SBuzek">- w II kwartale 1926 r. o 25.000.000 zł. w złocie w III kwartale 1926 r. o 70.000.000 zł. w złocie w IV kwartale 1926 r. o 48.000.000 zł. w złocie w styczniu 1927 r. o 26.000.000 zł. w złocie.</u>
          <u xml:id="u-8.29" who="#SBuzek">Z przykładów tych wynika niezbicie, iż przypływ i odpływ walut i dewiz zagranicznych do Banku Narodowego nie zależy bynajmniej od aktywności, czy bierności naszego bilansu handlowego, ale od aktywności tak zwanej niewidzialnej części bilansu płatniczego, ta zaś, zależy od stopnia zaufania, z jakim zagranica odnosi się do całokształtu stosunków gospodarczych i politycznych Państwa, a zwłaszcza do jego sytuacji finansowej i do ogólnej polityki Rządu. Jak długo więc zaufanie to będzie chociażby tylko to samo, jakie było w ciągu ostatnich kilku miesięcy, to bilans nasz płatniczy będzie czynnym, chociażby nawet nasz bilans handlowy stał się na znaczne kwoty biernym. Z tego powodu — pod warunkiem dalszej odpowiedniej polityki Rządu — nie mamy najmniejszego powodu obawiać się załamania się naszego bilansu płatniczego a tem samem naszej waluty, nie należy więc też oczekiwać zwyżki kursu dolara. Absolutną pewność pod tym względem dałoby nam zaciągnięcie pożyczki zagranicznej, specjalnie celem zagwarantowania stałości naszej waluty. Pożyczki zagraniczne na ten specjalny cel zaciągnęły niektóre państwa o walucie ostatecznie nieustalonej. Wynikające stad obciążenie skarbu państwa jest stosunkowo nieduże, w każdym zaś razie ofiara skarbu państwa dla utrzymania stałości waluty opłaca się tysiąckrotnie wskutek korzyści, jakie stałość waluty gwarantuje dla całego życia gospodarczego, społecznego i politycznego. Niestała waluta jest największym w świecie rewolucjonistą, w stosunkach gospodarczych, społecznych i politycznych, czyni ona niemożliwemi wszelkie przewidywania i wszelką planową gospodarkę, prywatną czy publiczną, jest więc złem największem, którego żadne domniemane korzyści złej waluty zrównoważyć nie mogą.</u>
          <u xml:id="u-8.30" who="#SBuzek">Wychodząc z założenia, iż dla gospodarstwa narodowego i dla Skarbu Państwa jest rzeczą najważniejszą nie kwestja, przy jakim kursie będzie waluta ustabilizowana, ale sam fakt ustabilizowania jak najwcześniejszego waluty, nie uważamy za rzecz pożądaną, by kurs dolara w przyszłości znacznie się obniżył. Życie nasze gospodarcze i społeczne, a także gospodarka nasza skarbowa przystosowała się w ciągu ubiegłych miesięcy do kursu obecnego. Każda jego znaczniejsza zmiana czy in plus, czy in minus musi wywołać nowe perturbacje w naszem życiu gospodarczem, społecznem i politycznem i musi nas oddalić od tej tak pożądanej dla Państwa chwili ostatecznej stabilizacji naszych stosunków gospodarczych, społecznych i skarbowych.</u>
          <u xml:id="u-8.31" who="#SBuzek">Przypuszczając wypadek najwięcej pożądany i prawdopodobny, iż kurs dolara w ciągu roku budżetowego 1927/28 będzie wynosił około 8.90 zł., nie byłaby różnica między kursem tem roku a kursem roku 1926/27 wyższą aniżeli 36 groszy, czyli 4%. Różnica ta nie jest więc tak znaczną, iżby ten podstawowy warunek rozwoju finansowego i gospodarczego był w obu latach zbyt różnym.</u>
          <u xml:id="u-8.32" who="#SBuzek">Kurs dolara wpływa na dochody i wydatki państwowe z reguły tylko pośrednio za pośrednictwem cen towarów, które w bardzo wybitnym stopniu są zależne od kursu waluty. Należy nam się więc z kolei zastanowić nad prawdopodobnym rozwojem cen w roku budżetowym 1927/28 w porównaniu z rokiem 1926/27.</u>
          <u xml:id="u-8.33" who="#SBuzek">Jeżeli przyjmiemy ceny przeciętne z I półrocza 1925 r. za 100, to okaże się, iż wskaźnik cen hurtowych, obliczony według 73 pozycyj towarów, wynosił w kwietniu 1926 r. 130,4, w maju zaś już 143,9. Wskaźnik ten obniżył się potem do Iipca do 132,6, odtąd zaś wskaźnik ten stale wzrasta i wynosił w styczniu 1927 roku 142,7. Wzrost cen hurtowych w ciągu ostatnich kilku miesięcy był już bardzo nieznaczny, tak iż można przypuszczać, że wskaźnik za luty i marzec b. r. nie będzie wiele wyższy niż wskaźnik za styczeń. Pod tym warunkiem wynosiłby wskaźnik cen hurtowych za 12 miesięcy roku 1926/27 przeciętnie 139,5, a więc niespełna 140. Zachodzi teraz pytanie, jakim będzie wskaźnik cen hurtowych w ciągu roku budżetowego 1927/28?</u>
          <u xml:id="u-8.34" who="#SBuzek">Rozwój wskaźnika cen hurtowych zależy z jednej strony od rozwoju cen artykułów rolnych, z drugiej zaś strony od rozwoju cen artykułów przemysłowych.</u>
          <u xml:id="u-8.35" who="#SBuzek">Wskaźnik cen artykułów rolnych wynosił w styczniu b. r. 141,8, wskaźnik cen artykułów przemysłowych wynosił w tym samym czasie 142,6. Jakim będzie w ciągu roku 1927/28 rozwój obu tych wskaźników?</u>
          <u xml:id="u-8.36" who="#SBuzek">Ceny artykułów rolnych zależą przedewszystkiem od wyniku żniw i od wolności eksportu płodów rolniczych. Żniwo z r. 1926 było żniwem przeciętnem, zbiór z hektara wynosił bowiem w r. 1926 przeciętnie tyle, ile w przeciągu pięciu lat 1921 do 1925. Większe różnice spostrzegamy tylko przy życie, którego to plonu zbierano przeciętnie z hektara w przecięciu lat 1921 do 1925–11,5 centnara, podczas gdy w roku 1926 tylko 10,4, a więc blisko o 10% mniej. Jeżeliby żniwo z r. 1927 było znów przeciętnem i to zarówno w Polsce jak i zagranicą, należałoby oczekiwać iż ceny płodów rolniczych utrzymają się mniej więcej na poziomie obecnym także w r. budżetowym 1927/28. Gdyby natomiast żniwo było równie dobre, jak w r. 1925, nastąpiłoby znaczne obniżenie cen artykułów rolnych. Rozumie się samo przez się, iż w razie klęski nieurodzaju musiałyby ceny artykułów rolnych znacznie wzrosnąć, wtenczas bowiem cena bardzo wielu artykułów rolniczych wzrosłaby ponad poziom światowy, podczas gdy przy żniwie średniem lub dobrem ceny płodów rolniczych są u nas znacznie niższe aniżeli na targu światowym. Nie mamy najmniejszego powodu, by oczekiwać w roku przyszłym czy to klęski nieurodzaju, czy też urodzaju znacznie lepszego aniżeli przeciętny. To też liczymy tutaj tylko na żniwo przeciętne, w którym to wypadku ceny płodów rolniczych w roku przyszłym utrzymałyby się na obecnym poziomie. Przypuszczamy przytem, iż Rząd, pomny podstawowego znaczenia rolnictwa dla rozwoju gospodarczego Państwa całego, nie będzie uprawiał polityki wrogiej rolnictwu i nie będzie dążył do sztucznego obniżenia cen płodów rolniczych przez wydawanie zakazów wywozu tychże płodów rolniczych.</u>
          <u xml:id="u-8.37" who="#SBuzek">Co się tyczy rozwoju cen artykułów przemysłowych, to rozwój ten zależy od szeregu czynników, jak rozwój ustawodawstwa celnego i stosunków handlowych z zagranicą, rozwój kosztów produkcji w przemyśle, a zwłaszcza stopy procentowej opłacanej od pożyczek, rozwój pojemności rynku wewnętrznego i t. p. Ze wszystkich tych czynników największe znaczenie posiada ustawodawstwo celne i rozwój stosunków handlowych z zagranicą. Nie ulega wątpliwości, iż cła przywozowe podnoszą ceny towarów na rynku wewnętrznym i t. d. z reguły o całą wysokość cła przywozowego, pobieranego od danego towaru, przywożonego z zagranicy. W r. 1925 importowano do Polski zagranicznych towarów przemysłowych za kwotę 728.000.000 zł obiegowych. Od tych towarów pobrano na granicy cła przywozowego 198.000.000 zł., czyli 28% wartości całego importu przemysłowego. Na tej podstawie można twierdzić, iż pobieranie ceł przemysłowych podniosło w kraju w roku 1925 poziom cen wyrobów przemysłowych o przeciętnie 28%.</u>
          <u xml:id="u-8.38" who="#SBuzek">W roku 1926, zwłaszcza w drugiej jego części, wzrosły wskutek dokonanej dewaluacji złotego ceny wszystkich produktów w kraju, a także za towary sprowadzane z zagranicy trzeba było płacić złotych obiegowych znacznie więcej aniżeli w r. 1925. Jeżeli towar zagraniczny kosztował w czerwcu 1925 r. 1000 zł., a cena jego zagraniczna pozostała zupełnie ta sama, trzeba obecnie zań płacić nie 1000 zł., ale 1725. Ponieważ jednak cło się zwykle nie zmieniło należy przy imporcie od tego towaru płacić zwykle taką samą kwotę tytułem cła, jaką płacono w czerwcu 1925 r. Jeżeli więc wówczas płacono tytułem cła 280 zł., to i obecnie cło wynosi zwykle 280 zł., rezultat więc jest ten, iż cło pobierane od przywozu stanowiło w czerwcu 1925 r. 28% wartości towaru, obecnie zaś stanowi, o ile nie nastąpiła podwyżka ceł, tylko 16% wartości towarów, czyli o 12% mniej. Zmniejszenie ceł o 12% musiało jednak samo przez się spowodować obniżenie się cen o 12%. Rzeczywiście też, licząc ceny w złotych w złocie, obniżyły się u nas ceny artykułów przemysłowych bardzo znacznie. Jeżeli ceny z I półrocza 1925 r. określimy liczbą 100, to ceny artykułów przemysłowych w II półroczu 1926 r. wynosiły przeciętnie w złotych obiegowych 142,6, w złotych w złocie natomiast tylko 81,9. Poziom cen artykułów przemysłowych w złocie był więc przeciętnie w II półroczu 1926 r. o 18% niższy niż w I półroczu 1925 r. Nie ulega wątpliwości, iż do tak znacznego obniżenia poziomu cen przyczyniło się przedewszystkiem obniżenie ochrony celnej, wynikające ze spadku naszej waluty, a wymuszające samo przez się obniżenie się cen o okrągłe 12%.</u>
          <u xml:id="u-8.39" who="#SBuzek">W świetle przytoczonych cyfr bardzo łatwo zorjentować się, jakie byłyby skutki waloryzacji ceł, której tak się niektóre sfery domagają. Nawet, gdyby cofnięto podwyżki ceł przemysłowych, wprowadzone w II połowie 1925 r. i w r. 1926 i pobierano w złocie cła mniej więcej obowiązujące w dniu 1-go Iipca r. 1925, to wskaźnik cen hurtowych podniósłby się o okrągłe 12%, to znaczy nie wynosiłby 142,6, jak w styczniu 1925 r., ale około 160, wskaźnik złoty zaś wynosiłby nie 82,4 jak w styczniu b. r., ale około 92. Tak znaczne podwyższenie wskaźnika cen hurtowych nie pozostałoby oczywiście bez bardzo ujemnych skutków dla naszych stosunków gospodarczych i finansowych. Z tego powodu przypuszczamy, iż Rząd nasz będzie się nadal sprzeciwiał waloryzacji ceł przemysłowych i nie będzie skorym do koncedowania nowych podwyżek tych ceł w ogólności.</u>
          <u xml:id="u-8.40" who="#SBuzek">Pod omówionemi warunkami nie przypuszczamy, iżby wskaźnik cen hurtowych, a wraz z nim i cen detalicznych w ciągu r. 1927/28 doznał zbyt znacznych zmian w stosunku do r. 1926/27. Na podstawie wszystkich powyższych rozważań wolno nam preliminować dochody państwowe roku 1927/28 w ten sposób, iż obliczymy dochody te w r. 1926/27, to jest w ciągu 12 miesięcy od 1 kwietnia 1926 r. do 31 marca 1927 r. Przypuszczamy przytem, iż także wszelkie inne warunki, od których zależy wysokość dochodów państwowych, będą w r. 1927/28 mniej więcej te same co w ciągu r. 1926/27.</u>
          <u xml:id="u-8.41" who="#SBuzek">Przystępując do obliczenia dochodów państwowych w ciągu 12 miesięcy od 1 kwietnia 1926 r. do 31 marca 1927 r., musimy pamiętać, iż najcharakterystyczniejszą cechą rozwoju naszych finansów państwowych w ciągu roku 1926/27 był nadzwyczajnie szybki wzrost dochodów państwowych. Z wyjątkiem dochodów celnych, które rozwijają się według zupełnie odrębnych prawideł, były w r. 1926/27 wszystkie inne dochody państwowe znacznie wyższe niż w r. 1925/26.</u>
          <u xml:id="u-8.42" who="#SBuzek">Ten dla wielu nie oczekiwany wzrost dochodów państwowych rozpoczął się już w I kwartale 1926 roku.</u>
          <u xml:id="u-8.43" who="#SBuzek">W ciągu r. 1926 potęgowało się jednak tempo tego wzrostu z każdym kwartałem. Gdy usuniemy z rachunku dochód z ceł, zobaczymy, że dochody państwowe wynosiły:</u>
          <u xml:id="u-8.44" who="#SBuzek">- w II kwartale 1925 roku 337.000.000 zł.,</u>
          <u xml:id="u-8.45" who="#SBuzek">- w II kwartale 1926 roku 379.000.000 zł. Wzrost dochodów wynosi więc 42.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.46" who="#SBuzek">- czyli 12%.</u>
          <u xml:id="u-8.47" who="#SBuzek">Znacznie większym był wzrost dochodów w III kwartale 1926 r. jak to wynika z cyfr następujących:</u>
          <u xml:id="u-8.48" who="#SBuzek">Dochody państwowe bez ceł wynosiły:</u>
          <u xml:id="u-8.49" who="#SBuzek">- w III kwartale 1925 roku 327.000.000 zł.,</u>
          <u xml:id="u-8.50" who="#SBuzek">- w III kwartale 1926 roku 438.000.000 zł. Wzrost dochodów wynosi więc 111.000.000 zł. czyli 34%, Wprost fenomenalnym był wzrost w IV kwartale, dochody tego kwartału wynosiły bowiem bez ceł:</u>
          <u xml:id="u-8.51" who="#SBuzek">- w 1925 roku 363.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.52" who="#SBuzek">- w 1926 roku aż 567.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.53" who="#SBuzek">Wzrost dochodów wyraża się więc ogromną kwotą 204.000.000 zł. czyli 56%.</u>
          <u xml:id="u-8.54" who="#SBuzek">Ten uderzający wzrost dochodów obserwujemy także w styczniu b. r. Bez ceł wynosił dochód w styczniu 1926 r. 120.000.000 zł. natomiast w styczniu 1927 r. aż 172.000.000 zł, wzrost dochodów w tym miesiącu wynosił więc 52.000.000 zł. czyli 43%! Nie ulega wątpliwości, iż wzrost ten dochodów będzie trwał także jeszcze w lutym i w marcu. Co do intensywności tego wzrostu w tych dwóch miesiącach trudno zgóry coś przepowiadać, tyle jednak wolno przypuszczać, iż wzrost dochodów w obu miesiącach razem będzie się równał conajmniej wzrostowi dochodów w samym styczniu, t. j. będzie wynosił conajmniej 52.000.000 zł. Ponieważ dochód bez ceł w lutym i w marcu 1925 r. wynosił 213.000.000 zł., przypuszczamy, iż dochód w lutym i marcu 1927 r. będzie wynosił conajmniej 265.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.55" who="#SBuzek">Na podstawie tych cyfr nie trudno obliczyć, iż dochody państwowe bez ceł w r. 1926/27 będą wynosiły około 1.821.000.000 zł. podczas gdy w r. 1925/26 wynosiły tylko 1.360.000.000 zł. czyli o 461.000.000 mniej.</u>
          <u xml:id="u-8.56" who="#SBuzek">Do wymienionych dochodów państwowych należy teraz doliczyć dochody z ceł. Dochody te wynosiły w r. 1925/26–240.000.000 zł., w ciągu 10-ciu miesięcy 1926/27 r. zaś 170.000.000 zł. Dochody z ceł za luty i marzec 1927 obliczamy na 34.000.000 zł. co odpowiada przecięciu pierwszych 10-ciu miesięcy r. 1926/27. Pod tym warunkiem wynosiłyby dochody z ceł w roku 1926/27–204.000.000 zł. Razem z temi dochodami obliczamy więc ogólne dochody państwowe w r. 1926/27 na kwotę 2.025.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.57" who="#SBuzek">W odróżnieniu od r. 1926/27 będzie w r. 1927/28 pobierany nadzwyczajny 10% dodatek do podatków państwowych nie przez 7 miesięcy, ale przez rok cały. By móc porównywać dochody z r. 1926/27: z dochodami r. 1927/28, należy do powyższej kwoty 2.025.000.000 zł. doliczyć przypuszczalny dochód z 10% dodatku do podatków przez 5 miesięcy. Ponieważ dochód z tego 10% dodatku wynosi miesięcznie przeciętnie 6.000.000 zł., należy w całości doliczyć 30.000.000 zł., a otrzymujemy w ten sposób kwotę 2.055.000.000 zł., jako przypuszczalną kwotę dochodów państwowych w ciągu roku 1927/28 pod warunkiem, iż miarodajne dla wysokości dochodów państwowych warunki pozostaną w ciągu roku 1927/288 te same co były w ciągu roku 1926/27. Ponieważ Sejm preliminuje dochody państwowe na r. 1927/28 w kwocie 1.986.000.000, a Komisja Skarbowo-Budżetowa Senatu preliminuje je w kwocie 1.990.000.000, należy uznać, iż zarówno preliminarz sejmowy jak i preliminarz Komisji są ostrożne i niewygórowane, wszystko to oczywiście pod warunkiem, iż warunki gospodarcze i inne warunki miarodajne dla wysokości dochodów państwowych pozostaną w ciągu roku 1927/28 te same, jakie były w r. 1926/27. Otóż zachodzi teraz pytanie, o ile można na to liczyć, iż warunki te pozostaną te same.</u>
          <u xml:id="u-8.58" who="#SBuzek">O warunkach podstawowych t. j. o stałości naszej waluty i o względnej stałości cen, mówiliśmy już wyżej, inne natomiast warunki należy nam omówić obecnie. By poznać te warunki, należy nam przedewszystkiem zdać sobie sprawę z właściwych przyczyn nadzwyczajnie silnego wzrostu dochodów państwowych w ciągu roku 1926/27. Przyczynami temi mogą być: 1) większe usprawnienie administracji skarbowej w ogólności, a administracji monopolowej w szczególności, 2) korzystniejsze w r. 1926/27 warunki gospodarcze, a 3) zwiększenie się siły podatkowej ludności, wynikające ze stosunkowego zmniejszenia się zarówno ciężaru podatkowego jak i obciążenia ludności, wynikającego z ceł ochronnych przemysłowych. Dwie ostatnie przyczyny należy nam tutaj omówić szczegółowo.</u>
          <u xml:id="u-8.59" who="#SBuzek">Przedewszystkiem zachodzi pytanie, o ile stosunki gospodarcze były w roku 1926/27 lepsze, aniżeli w r. 1925/26.</u>
          <u xml:id="u-8.60" who="#SBuzek">Przedewszystkiem należy pamiętać, iż dla całokształtu naszych stosunków gospodarczych są miarodajne stosunki w rolnictwie, przedewszystkiem zaś wynik żniw. Rok gospodarczy w rolnictwie liczy się od 1 sierpnia, wpływ nowych żniw daje się bowiem odczuwać począwszy od sierpnia. Uwzględniając to, możemy stwierdzić, że r. 1925/26 pozostawał w ciągu pierwszych 4–5 miesięcy (tj. od 1 kwietnia do sierpnia) pod wpływem bardzo złych żniw, ba, wprost nieurodzaju z r. 1924, dopiero reszta roku, a więc 7–8 miesięcy (od sierpnia do kwietnia) stała pod wpływem dobrych żniw z r. 1925. Natomiast pozostawał rok 1926/27, w ciągu 4 do 5 miesięcy (od i kwietnia do sierpnia) pod wpływem dobrego żniwa z r. 1925, reszta zaś roku t. j. 7 do 8 miesięcy pozostawała pod wpływem średniego żniwa z r. 1926. Uwzględniając więc sam tylko wynik żniw, nie można twierdzić, iżby rok 1926/27 był naogół korzystniejszy od r. 1925/26! Natomiast były w r. 1926/27 stanowczo korzystniejsze ceny, po których rolnicy mogli swe płody spieniężyć. Rolnik zebrał wprawdzie w r. 1926 z hektara o okrągło 3 centnary żyta i pszenicy mniej, jęczmienia zaś i owsa o 1 centnar mniej niż w r. 1925, natomiast mógł spieniężyć nadmiar swojej produkcji po cenach, które były w 4 ostatnich miesiącach r. 1926 blisko dwa razy wyższe, niż w ostatnich miesiącach r. 1925! Jeszcze w styczniu 1926 r. płacono rolnikom za 100 kg żyta 21,10 zł., natomiast w styczniu 1927 r. 38,55 zł. Za 100 kg ziemniaków jadalnych płacono rolnikom w styczniu 1926 r. 4,91 zł, w styczniu 1927 r. 8,56 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.61" who="#SBuzek">W ten sposób była siła kupna i siła podatkowa ludności rolniczej w r. 1926/27 naogół wyższa aniżeli w r. 1925/26.</u>
          <u xml:id="u-8.62" who="#SBuzek">Oprócz wyników żniw i rozwoju cen płodów rolniczych był dla naszego rozwoju gospodarczego w r. 1926/27 dość miarodajny strajk górników angielskich. Szczególnie rozwój produkcji w niektórych bardzo ważnych gałęziach naszego górnictwa i hutnictwa pozostawał od maja 1926 r. pod decydującym wpływem strajku angielskiego. Dotyczy to przedewszystkiem produkcji węgla i produkcji żelaza i stali. Jeszcze w maju 1926 r. wydobyto tylko 2.235.000 tonn węgla, natomiast we wrześniu 3.781.000 tonn, a w grudniu 3.599.000 tonn. Produkcja surowca żelaza wynosiła w maju tylko 23.000 tonn, we wrześniu 28.600 tonn, a w grudniu 40.000 tonn, stali wyrobiono w maju 50.300 tonn, we wrześniu 76.100 tonn, a w grudniu 87.400 tonn. Wyrobów walcowanych wyprodukowano nareszcie w maju 35.800 tonn, natomiast we wrześniu 56.300 tonn, a w grudniu 67.900 tonn. Rud żelaznych nareszcie wydobyto w maju 22.300 tonn, we wrześniu 32.100 tonn, a w grudniu 32.200 tonn. Dobra konjunktura w kopalniach węgla i w hutach żelaza trwa jeszcze obecnie, aczkolwiek daje się odczuć znaczne jej osłabienie. Należy dodać, iż w kopalniach ropy i w rafinerjach nafty, tudzież przy produkcji ołowiu i cynku skutki strajku angielskiego zupełnie się odczuwać nie dały, produkcja ropy naftowej miała nawet od maja 1926 r. tendencję zlekka zniżkową.</u>
          <u xml:id="u-8.63" who="#SBuzek">Z naszego przemysłu przetwórczego najważniejszym jest przemysł włókienniczy. W przemyśle tym nastąpiła w r. 1926 naogół dość znaczna poprawa stosunków. Można to wnioskować przedewszystkiem z ilości przerobionych bawełny i wełny. Import bawełny był w r. 1926 o 20% większy niż w r. 1925, na przerobienie w kraju pozostało w r. 1926 65.000 tonn bawełny t. j. więcej niż w jakimkolwiek z trzech lat poprzednich a tyle co w r. 1922.</u>
          <u xml:id="u-8.64" who="#SBuzek">Gorzej przedstawia się rozwój przemysłu wełnianego, ale i tu zaznaczyła się w r. 1926 pewna poprawa. Na tym samym mniej więcej poziomie utrzymał się w r. 1926 przemysł przerabiający jutę, tak przynajmniej wypada sądzić z importu juty, który w r. 1925 wynosił 12.700 tonn, w r. 1926 zaś 12.600 tonn.</u>
          <u xml:id="u-8.65" who="#SBuzek">Rozwój gospodarczy Polski w dziedzinie górnictwa, hutnictwa i przemysłu począwszy od 1 kwietnia 1926 r. znajduje swój wyraz najwięcej wymowny w rozwoju ilości bezrobotnych. Dnia 28 marca 1925 r. wynosiła przybliżona liczba bezrobotnych 185.400. Liczba ta wynosiła w trzy miesiące później t. j. dnia 27 czerwca 171.300, wzrosła w ciągu następnych trzech miesięcy do 26 września do 195.000 i zwiększała się następnie bardzo szybko, wynosząc dnia 26 grudnia 1925 r. 302.300, a dnia 27 marca 1926 r. 346.000, Naogół można więc twierdzić, iż liczba bezrobotnych w pierwszej połowie r. 1925/26 nie wiele się zmieniła, natomiast w drugiej połowie tego roku wzrosła do liczby nadzwyczajnie wysokiej. Znacznie korzystniejszym był rozwój w r. 1926/27. Dnia 1 kwietnia r. 1926 była cyfra bezrobotnych jeszcze nadzwyczajnie wysoką, wynosiła bowiem 345.000, następnie jednak obniżała się dość szybko aż do początku listopada, gdzie wynosiła 196.600. od listopada, a zwłaszcza od grudnia 1926 daje się odczuwać dość znaczny wzrost liczby bezrobotnych, która dnia 1 stycznia 1927 r. wynosiła 236.000 a z końcem stycznia 1927 r. 252.000. Pomimo to w wyniku tego rozwoju była liczba bezrobotnych dnia 1 stycznia 1927 roku o 75.000 niższa niż 1 stycznia 1926 r., w porównaniu z dniem 1 kwietnia 1926 r. była liczba bezrobotnych w dniu 1 stycznia 1927 r. nawet o 109.000 mniejszą. Zmniejszenie to nie obejmuje pracowników umysłowych, których liczba powiększyła się o 1.000, natomiast obejmuje wszystkie inne kategorje pracowników, a mianowicie zmniejszyła się w ciągu tych 9 miesięcy liczba bezrobotnych górników o 26.600.</u>
          <u xml:id="u-8.66" who="#SBuzek">Liczba bezrobotnych metalowców o 16.900.</u>
          <u xml:id="u-8.67" who="#SBuzek">Liczba bezrobotnych włókienników o 26.600.</u>
          <u xml:id="u-8.68" who="#SBuzek">Liczba bezrobotnych budowlanych zawodowców o 7.000.</u>
          <u xml:id="u-8.69" who="#SBuzek">Liczba bezrobotnych innych zawodów o11.000.</u>
          <u xml:id="u-8.70" who="#SBuzek">Liczba bezrobotnych robotników niewykwalifikowanych o 16.800 Liczba bezrobotnych robotników rolnych o 3.900.</u>
          <u xml:id="u-8.71" who="#SBuzek">Z cyfr tych wynika, iż liczba bezrobotnych cofnęła się niemal we wszystkich zawodach. Rzeczą bardzo pocieszającą jest, iż równocześnie cofnęła się także bardzo znaczna liczba częściowo bezrobotnych, t. j. pracujących w tygodniu najwyżej 5 dni. Z robotników pracujących w zakładach przemysłowych, zatrudniających 20 lub więcej robotników, było częściowo bezrobotnych w kwietniu 33,5%, cyfra ta cofnęła się do października do 7,3% i wynosiła w grudniu 11,2%!! Bezrobocie częściowe było więc w kwietniu 1926 r. trzy razy większe niż w grudniu!</u>
          <u xml:id="u-8.72" who="#SBuzek">Z powyższego przeglądu wynika, iż rozwój naszego górnictwa, hutnictwa i przemysłu był w r. 1926/27 korzystniejszy aniżeli w r. 1925/26. Mimo to należy stwierdzić, iż więcej, niż owo polepszenie się konjunktury gospodarczej w dziedzinie górnictwa, hutnictwa i przemysłu, przyczyniło się do owego zadziwiającego zwiększenia dochodów państwowych w r. 1926/27 zwiększenie się siły podatkowej ludności, wynikające ze stosunkowego zmniejszenia się zarówno ciężaru podatkowego, jak i obciążenia ludności, wynikającego z ceł ochronnych przemysłowych. Na uzasadnienie tego twierdzenia przytaczam co następuje:</u>
          <u xml:id="u-8.73" who="#SBuzek">Dochód państwa z danin i monopoli wynosił w roku 1924–1.183.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.74" who="#SBuzek">W roku 1925–1.389.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.75" who="#SBuzek">W roku 1926–1.582.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.76" who="#SBuzek">Porównując wykazane dochody państwa z ludnością Rzeczypospolitej, okazuje się, iż obciążenie podatkami państwowemi na głowę ludności wynosiło w roku 1924 41zł.</u>
          <u xml:id="u-8.77" who="#SBuzek">W roku 1925–46 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.78" who="#SBuzek">W roku 1926–54 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.79" who="#SBuzek">Z cyfr tych zdawałoby się wynikać, iż obciążenie ludności podatkami wzrosło od r. 1924 o 13 zł. a więc o 30%, to znaczy bardzo znacznie. Nie trzeba jednak zapominać, iż równocześnie wskutek dewaluacji naszej waluty i ogólnego wzrostu wartości naszego pieniądza bardzo znacznie zmalała. Wskutek tego potrzeba było w r. 1926 znacznie mniejszej ilości dóbr materjalnych, by zapłacić zwiększone nominalnie podatki. Faktycznie więc ciężar podatkowy się obniżył. Miarę tego obniżenia znajdziemy, obliczając ile wynosi obciążenie podatkowe na głowę ludności w złotych o przedwojennej sile kupna. Ponieważ w porównaniu z cenami przedwojennemi wskaźnik cen hurtowych wynosił w roku 1924 przeciętnie 121,5 w roku 1924 przeciętnie 134,9 w roku 1926 przeciętnie 181,3.</u>
          <u xml:id="u-8.80" who="#SBuzek">Nietrudno obliczyć, iż ciężar podatkowy na głowę ludności wynosił w r. 1924 i 1925 34 złote o przedwojennej sile kupna, w r. 1926 natomiast tylko 30 złotych, a więc o przeszło 10% mniej. Na tej podstawie stwierdzamy, iż faktyczne obciążenie ludności podatkami państwowemi było w r. 1926 przeciętnie o przeszło 10% mniejsze niż w obu latach poprzednich.</u>
          <u xml:id="u-8.81" who="#SBuzek">W jeszcze silniejszym stopniu zmalało obciążenie ludności, spowodowane istnieniem ceł ochronnych przemysłowych. Z cyfr przytoczonych na wstępie niniejszego przemówienia wynika, iż w r. 1925 cło przywozowe, pobierane u nas od przywozu przemysłowego, stanowiło przeciętnie 28% wartości całego importu przemysłowego, podrażało więc ceny wyrobów przemysłu krajowego także przeciętnie około 28%. Ponieważ wartość całej produkcji przemysłowej wynosiła w tym roku co najmniej 3.000.000.000 złotych, obciążało cło przywozowe ludność kraju o kwotę co najmniej 840.000.000 złotych. Wskutek dewaluacji złotego obniżyła się ochrona celna przemysłu krajowego, jak powyżej obliczyłem, w porównaniu z rokiem 1925 o okrągło 12% wartości towaru, oczywiście o ile cło przywozowe nie zostało w międzyczasie podwyższone. Owo obciążenie ludności cłami przemysłowemi zmniejszyło się więc ceteris partibus z kwoty 840.000.000 złotych do kwoty 480.000 000 złotych, a więc o ogromną kwotę 360.000.000 zł. To obciążenie ludności o kwotę wynoszącą na głowę ludności okrągło 13 złotych musiało oczywiście podnieść znacznie siłę płatniczą i siłę podatkową ludności.</u>
          <u xml:id="u-8.82" who="#SBuzek">Z naszego badania wynika, iż najważniejszą przyczyną nadzwyczajnie silnego wzrostu dochodów państwowych w ciągu roku 1926/27 jest przedewszystkiem spowodowane skutkami dewaluacji złotego zmniejszenie się ciężarów publicznych na głowę ludności, tudzież bardzo znaczne zmniejszenie obciążenia ludności, spowodowanego cłami przywozowemi. Natomiast wywołana strajkiem angielskim poprawa stosunków w niektórych gałęziach naszego górnictwa i hutnictwa ma znaczenie raczej drugorzędne. Za ważniejsze od strajku angielskiego należy uważać podniesienie się siły podatkowej i siły kupna ludności rolniczej, wywołane głównie wzrostem cen płodów rolniczych. Jest rzeczą jasną, iż jeżeli wyszczególnione tutaj przyczyny nadzwyczaj silnego wzrostu dochodów państwowych w ciągu r. 1926/27 będą działały z tą samą intensywnością także w roku 1927/28, to dochody państwowe w roku tym nie będę niższe, aniżeli w roku 1926/27! Otóż zbadajmy, jakie są co do tego widoki.</u>
          <u xml:id="u-8.83" who="#SBuzek">Przedewszystkiem należy pamiętać, iż 4 do 5 pierwszych miesięcy roku budżetowego 1927/28 będzie pozostawało pod wpływem średnich żniw w roku 1926 i wysokich cen płodów rolniczych, 7 do 8 miesięcy tegoż roku zaś będzie pozostawało pod wpływem żniwa tegorocznego. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jakiem to żniwo będzie i jak się ukształtują ceny płodów rolniczych. Można powiedzieć tylko tyle, iż jeżeliby żniwo z r. 1927 było znacznie gorsze aniżeli żniwo z r. 1926, to musiałoby to oczywiście wpłynąć na dochody Skarbu Państwa ujemnie, przyczem stopień tego ujemnego wpływu zależałby od stopnia nieurodzaju. Odwrotnie oczywiście wpływałby urodzaj dobry dodatnio.</u>
          <u xml:id="u-8.84" who="#SBuzek">Wynik żniw tegorocznych posiada tem większe znaczenie, iż nie da się zaprzeczyć, że nadzwyczajnie korzystna konjunktura, wytworzona przez strajk angielski w niektórych gałęziach naszego górnictwa i hutnictwa, — mija. Jak się ukształtuje konjunktura dla naszego przemysłu, to zależeć będzie głównie od pojemności naszego rynku wewnętrznego dla naszej produkcji przemysłowej. Pojemność ta zaś będzie zależała w największej części roku budżetowego 1927/28 od wyniku żniw tegorocznych i od ceny, po jakiej będzie mógł spieniężyć swoje produkty.</u>
          <u xml:id="u-8.85" who="#SBuzek">Bardzo wielkie znaczenie dla rozwoju naszych dochodów państwowych ma także kwestja waloryzacji ceł. Zwaloryzować cło to znaczy podnieść je o okrągło 73%, co zbliżyłoby ceny produktów przemysłowych w złocie znów do poziomu, na jakim były wtenczas, kiedy cła pobierano w złocie, t. j. w pierwszej połowie 1925 roku, — wszystko to oczywiście pod warunkiem, iż zwaloryzowane cło wskutek zaszłych w tym czasie podwyżek cła nie byłoby w złocie wyższe, aniżeli cło pobierane w pierwszej połowie 1925 r. Przypominamy, iż w porównaniu z pierwszą połową 1925 r. wynosił wskaźnik złoty cen hurtowych towarów przemysłowych w styczniu 1927 r. tylko 82,4, to znaczy, że ceny tych towarów w złocie spadły w porównaniu z pierwszą połową 1925 r. o blisko 18%. Różnica ta daje wyobrażenie, jaką rewolucję w cenach artykułów przemysłowych wywołałaby waloryzacja ceł, jak wielkie obciążenie konsumentów byłoby jej skutkiem i w jakiej mierze zmalałaby siła podatkowa ogółu ludności. Wpływ waloryzacji ceł na rozwój dochodów państwowych byłby więc bardzo ujemny.</u>
          <u xml:id="u-8.86" who="#SBuzek">To, cośmy powyżej powiedzieli, uzasadnia dostatecznie, iż podwyżki dochodów, uchwalone przez Komisję Skarbowo-Budżetową Senatu w kwocie 4.400.000, w stosunkach normalnych, t. j. głównie pod warunkiem, iż żniwo z r. 1927 będzie mniej więcej przeciętnem, nie budzą żadnych wątpliwości, nie czynią budżetu dochodów nierealnym i nie zagrażają równowadze budżetu. Gdyby na wypadek nieurodzaju, którego oczekiwać nie mamy powodu, dochody państwowe miały się obniżyć poniżej preliminarza, na ten wypadek zawiera art. 5 ustawy skarbowej w ustępie 2 skuteczny środek zaradczy, a mianowicie miesięczne otwieranie kredytów przez Ministra Skarbu. Aczkolwiek system miesięcznych budżetów, stosowany na podstawie tego przepisu, ma bardzo wiele stron ujemnych, to przecież wynika z powyższych wywodów, iż system ten musi się stosować jeszcze w r 1927/28 jako środek niezbędnej ostrożności, jest on na wypadek nieprzewidzianej klęski nieurodzaju ostateczną gwarancją utrzymania równowagi budżetowej także w ciągu roku 1927/28, tak jak przyczynił się do uzyskania równowagi budżetowej w roku ubiegłym 1926. Musimy pamiętać, iż ostateczna sanacja naszych finansów państwowych nie jest jeszcze przeprowadzona. Zewnętrznym znakiem, iż Rząd nasz uważa sanację tę za ostatecznie ukończoną, będzie zniesienie miesięcznych budżetów i powrót do systemu czynienia wydatków państwowych na podstawie budżetów rocznych. Im wcześniej zmiana ta może być dokonana, tem prędzej wrócą stosunki normalne, tem prędzej stanie się także możliwą planowa działalność każdego ministra w zakresie spraw, jego pieczy powierzonych. Taka planowa działalność Rządu naszego jest nagłą koniecznością, przedewszystkiem celem poprawy naszych stosunków gospodarczych.</u>
          <u xml:id="u-8.87" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Woźnicki)</u>
          <u xml:id="u-8.88" who="#SBuzek">Polska należy w Europie do krajów o najwyższym przyroście ludności. Ludność Rzeczypospolitej wzrasta corocznie o okrągło 400.000 osób, czyli o blisko 1 1/2%. W ciągu 10 lat wzrost ludności wyniesie około 4.000.000 dusz, czyli blisko 15%. Jeżeli w ciągu tych dziesięciu lat produkcja nasza narodowa i dochód nasz narodowy nie wzrosną o conajmniej wtenczas nastąpi pogorszenie się naszych stosunków gospodarczych i społecznych, wtenczas Polska stanie się łupem postępującej pauperyzacji, wzrastającej nędzy! By wzrastał dobrobyt naszej ludności, byśmy mogli czynić postępy w rozwoju naszej kultury materjalnej i duchowej, by Państwo nasze mogło mieć coraz to większe dochody i by rosła jego potęga, musi nasza produkcja wzrastać w tempie szybszem niż ilość naszej ludności. Dotyczy to przedewszystkiem naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-8.89" who="#SBuzek">Rolnictwo nasze może w chwili obecnej jeszcze wyżywić ludność naszą nawet po złem żniwie, nawet po takiem żniwie, jakie mieliśmy w roku 1924. Wiemy wszyscy, iż po nieurodzaju z roku 1924 mieliśmy w roku rolniczym 1924/25 ogromny przywóz środków żywności, zwłaszcza pszenicy i mąki, mało kto jednak pamięta, iż równocześnie mieliśmy także ogromny wywóz płodów rolniczych, a zwłaszcza płodów zwierzęcych. W całości wynosił przywóz rolniczy do Polski wraz z wełną w roku gospodarczym 1924/25–473 miljony złotych, równocześnie zaś wynosił nasz wywóz rolniczy — 455 miljonów złotych. Po wyeliminowaniu z rachunku wełny mieliśmy nawet po klęsce nieurodzaju z roku 1924 większy wywóz rolniczy aniżeli przywóz. Po dobrym urodzaju jest z natury rzeczy przewyżka naszego wywozu rolniczego bardzo znaczna. I tak, wynosił nasz wywóz rolniczy w roku rolniczym 1925/1926, a więc po dobrem żniwie z roku 1925 — kwotę 553 miljony złotych w złocie, przywóz rolniczy do Polski zaś wynosił równocześnie 101 miljonów złotych, z czego blisko 3/4 przypada na wełnę. Przewyżka wywozu wynosiła więc 452 miljony złotych w złocie, czyli 87 miljonów dolarów, a przewyżka ta byłaby jeszcze większą, gdybyśmy wyeliminowali z rachunku wełnę.</u>
          <u xml:id="u-8.90" who="#SBuzek">Przypuśćmy teraz, iż produkcyjność naszego rolnictwa nie zrobiłaby w ciągu następnych 10 lat żadnego postępu, więc że byłaby za lat 10 tą samą co dzisiaj. Jakieby były tego zastoju skutki?</u>
          <u xml:id="u-8.91" who="#SBuzek">Wyżywienie jednej osoby kosztuje w Polsce przeciętnie według cen z roku 1925/26 — około 40 dolarów. Dla wyżywienia przyrostu ludności za lat 10 potrzeba więc żywności w wartości około 160 miljonów dolarów. Z tego wynika, iż gdyby nieurodzaj z roku 1924 powtórzył się w r. 1934, to musielibyśmy sprowadzać z zagranicy żywności o 160 miljonów dolarów więcej, aniżeliśmy faktycznie w roku rolniczym 1924/25 sprowadzili. Po dobrem żniwie wynosiłaby w r. 1935/36 nadwyżka koniecznego przywozu rolniczego ponad nasz wywóz rolniczy okrągło 60 miljonów dolarów! Z tego wynika, iż nasz bilans handlowy stałby się w dziedzinie płodów rolniczych przed upływem lat 10 stale biernym, a passywum to wynosiłoby po złych żniwach — 160 miljonów dolarów, po żniwie dobrem około 60 miljonów dolarów.</u>
          <u xml:id="u-8.92" who="#SBuzek">Takie ukształtowania się naszego bilansu handlowego w grupie płodów rolniczych musiałyby mieć jak najfatalniejsze skutki dla naszego bilansu handlowego i dla naszego bilansu płatniczego. O tem, by zastąpić nasz wywóz rolniczy wywozem przemysłowym, nie może być mowy. Już obecnie nie może nasz przemysł wytrzymać konkurencji z przemysłem zagranicznym, wywóz naszych artykułów przemysłowych wciąż się cofa i był w roku 1926 mniejszy aniżeli w 1925 r. Do tego należy dodać, iż w razie gdyby Polska stała się krajem importującym płody rolnicze, byłyby u nas ceny płodów rolniczych trwale wyższe aniżeli na rynku światowym, coby zmusiło przemysł do podniesienia zarobków robotników i zmniejszyłoby jeszcze dalej zdolność konkurencyjną naszego przemysłu na targu światowym. Nie pozostaje nam żadna inna alternatywa jak tylko albo nadać rozwojowi produkcyjności naszego rolnictwa tempo szybsze, aniżeli je ma wzrost ludności, albo też być przygotowanym na emigrację głodową kilkuset tysięcy osób corocznie z kraju, lub też na wzrastającą nędzę i zubożenie kraju, na wzrastającą groźbę klęski głodowej.</u>
          <u xml:id="u-8.93" who="#SBuzek">Ale na tem nie wyczerpuje się bynajmniej znaczenie gospodarcze wzrostu produkcyjności naszego rolnictwa. By je należycie ocenić, musimy przedewszystkiem zbadać obecny stan naszej produkcji rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-8.94" who="#SBuzek">Stan naszej produkcji rolniczej przedstawi się nam najwyraźniej, jeżeli porównamy produkcyjność naszego rolnictwa z produkcyjnością rolnictwa w krajach nam najbliższych, a więc zwłaszcza w Czechach, Austrji, Niemczech i Danji. Pod tym względem wystarczy przypomnieć, iż w ciągu ostatnich 5 lat zbierano przeciętnie z hektara roli pszenicy u nas 11 centnarów, w Austrji — 12 centnarów, w Czechach — 13 centnarów, w Niemczech — 18, a w Danji aż 29! Żyta zbierano z hektara u nas — 11 centnarów, w Austrji — 4akże 11 centnarów, w Czechach i Niemczech — 15 centnarów, w Danji zaś 16 centnarów.</u>
          <u xml:id="u-8.95" who="#SBuzek">Zbiory jęczmienia wynosiły z hektara przeciętnie w Polsce 12 centnarów, w Austrji 11 centnarów, w Czechach i w Niemczech — 16 centnarów, a w Danji aż 25 centnarów. Owsa wreszcie zbierano z hektara przeciętnie u nas i w Austrji — 11 centnarów, w Czechach — 14, w Niemczech — 16, a w Danji 19 centnarów. Na ogół można więc twierdzić, że produkcyjność rolnictwa jest w Austrji niemal ta sama co u nas, w Czechach jest ona natomiast wyższą o 34%, w Niemczech wyższą o 46%, w Danji zaś wyższą o 100%. Otóż zachodzi pytanie, jakie by to miało dla naszego kraju skutki, gdyby się nam udało podnieść produkcyjność naszego rolnictwa np. na poziom czeski, t. j. o 34%.</u>
          <u xml:id="u-8.96" who="#SBuzek">Wartość naszej produkcji rolniczej można przeciętnie obliczyć na okrągło 1.200 miljonów dolarów. Z tego idzie na wywóz po żniwie średniem około 40 miljonów dolarów, a to po potrąceniu wartości przywozu rolniczego. Dla wyżywienia ludności pozostaje reszta, t. j. 1.160 miljonów dolarów. Ponieważ ludność nasza wynosi okrągłe 29 miljonów dusz, nietrudno obliczyć, iż konsumpcja płodów rolniczych wynosi przeciętnie na głowę ludności 40 dolarów. Ponieważ ludność nierolnicza Polski wynosi okrągło 10.500.000 głów — równa się konsumcja płodów rolniczych tej ludności kwocie 420 miljonów dolarów. Natomiast konsumuje sama ludność rolnicza, wynosząca 18.500.000 dusz — płodów rolniczych za kwotę około 740 miljonów dolarów.</u>
          <u xml:id="u-8.97" who="#SBuzek">Otóż jeżelibyśmy podnieśli produkcję rolniczą naszą o 34%, t. j. na stopień czesko-słowacki, to — ceteris partibus — wartość naszej produkcji rolniczej wzrosłaby o 408 miljonów dolarów. Jakiby był skutek tak ogromnego wzrostu?</u>
          <u xml:id="u-8.98" who="#SBuzek">Wskutek wzrostu produkcji rolniczej nie wzrosłaby u nas naogół konsumcja płodów rolniczych przez ludność rolniczą, ani też konsumcja tychże płodów przez ludność nierolniczą. Wynika to stąd, iż już obecnie jest naogół konsumcja płodów rolniczych u nas taka sama, jak w Niemczech, Czechach i w Austrji, a ponieważ tamta konsumcja jest wystarczającą, należy uznać i naszą obecną konsumcję za wystarczającą. Wprawdzie twierdzi się, że ludność u nas w wielu okolicach niedojada, z drugiej jednak strony nie brak u nas okolic, w których produkcja rolnicza wskutek braku środków komunikacyjnych marnieje. Że zaś rzeczywiście poziom konsumcji płodów nie jest u nas niższy, aniżeli w Niemczech, Czechach i w Austrji, wynika z następujących danych.</u>
          <u xml:id="u-8.99" who="#SBuzek">W roku 1925/26 obliczano wartość przeciętnej konsumcji płodów rolniczych na głowę ludności w Niemczech, Czechach i w Austrji na 55 dolarów. Jeżeli zważymy, iż ceny płodów rolniczych były w krajach tych o okrągło 40% wyższe niż u nas, to nietrudno nam obliczyć, iż owym 55 dolarom w Niemczech, Czechach i w Austrji odpowiada u nas kwota 40 dolarów.</u>
          <u xml:id="u-8.100" who="#SBuzek">Ale dowód na okoliczność, iż konsumcja płodów rolniczych nie znajduje się u nas na poziomie niższym, niż u naszych sąsiadów, można przeprowadzić jeszcze w inny sposób.</u>
          <u xml:id="u-8.101" who="#SBuzek">Z rozwoju naszego handlu zagranicznego wynika, iż przy naszej obecnej produkcyjności, nasza produkcja rolnicza wystarcza, by wyżywić ludność Polski nawet po nieurodzaju. Cały obszar rolniczy wynosi 18.300.000 hektarów roli i 6.400.000 hektarów łąk i pastwisk, a więc okrągło 24.700.000 hektarów. Z tego wynika, iż 100 hektarów obszaru rolniczego zdolne jest wyżywić przy naszej obecnej produkcyjności 110 mieszkańców. Ponieważ w Austrji produkcyjność rolnictwa jest ta sama co w Polsce, a konsumcja płodów rolniczych na głowę ludności także taka sama, może więc i w Austrji 100 hektarów obszaru rolniczego wyżywić tylko 110 mieszkańców. W Austrji wypada jednak na 100 hektarów obszaru rolniczego aż 155 mieszkańców. Z tego wynika, iż w Austrji brak środków żywności dla 45 osób na 100 hektarów obszaru rolniczego, w całości więc dla 1.900.000 dusz. Dla każdej z tych osób trzeba sprowadzić środków żywności okrągło za 55 dolarów. Niezbędny import rolniczy do Austrji powinien więc wynosić okrągło 105 miljonów dolarów. Rzeczywiście też importowano do Austrji płodów rolniczych, po potrąceniu wartości wywozu w roku 1925, za kwotę 105 miljonów dolarów, a więc za tę samą kwotę, którą obliczyliśmy jako niezbędny import rolniczy. Uderzająca ta zgodność nie byłaby możliwą, gdyby zasadnicze hipotezy tego rachunku, iż konsumcja płodów rolniczych jest w Austrji na głowę ludności ta sama co u nas, i produkcyjność rolnictwa także ta sama, były mylne.</u>
          <u xml:id="u-8.102" who="#SBuzek">Ale spróbujmy stwierdzić słuszność twierdzenia, iż konsumcja płodów rolniczych jest u nas na głowę ludności ta sama co w Niemczech. W Niemczech przypada na 100 hektarów obszaru rolniczego 213 mieszkańców. Ponieważ produkcyjność rolnictwa niemieckiego jest o 46% wyższą aniżeli u nas, może w Niemczech 100 hektarów obszaru rolniczego wyżywić nie 110 mieszkańców, ale o 46% więcej, t. j. osób 161. Niemcy muszą więc sprowadzać środki żywności dla 52 osób na 100 hektarów obszaru rolniczego, w całości więc dla 15.200.000 dusz. Licząc znów na osobę 55 dolarów, bardzo łatwo obliczyć, iż konieczny import rolniczy do Niemiec powinienby wynosić w r. 1925 po potrąceniu wartości wywozu rolniczego okrągło kwotę 836 miljonów dolarów. W rzeczywistości wynosił import rolniczy Niemiec w roku tym po potrąceniu wartości wywozu tylko 653 miljony dolarów. Tutaj więc zgodność faktycznego wyniku z naszem obliczeniem nie jest tak wielka, prawdopodobnie z tego powodu, iż produkcyjność rolnictwa niemieckiego jest więcej niż o 46% wyższą od produkcyjności naszego rolnictwa. Nie chcemy bowiem przypuszczać, iż konsumcja płodów rolniczych na głowę ludności jest w Niemczech mniejsza aniżeli u nas.</u>
          <u xml:id="u-8.103" who="#SBuzek">Obliczając tą samą metodą, co dla Austrji i Niemiec, import konieczny płodów rolniczych do Czechosłowacji, okazuje się, iż rolnictwo czesko-słowackie nie jest w stanie wyżywić okrągło 1.100.000 dusz ludności czeskosłowackiej. Licząc znów po 55 dolarów na jedną osobę, okazuje się, iż Czechosłowacja powinna była sprowadzić płodów rolniczych w roku 1925 za kwotę okrągło 60 miljonów dolarów. Faktycznie sprowadziła Czechosłowacja płodów rolniczych w roku 1925 za 115 miljonów dolarów. Ponieważ jednak wywóz płodów rolniczych z Czechosłowacji miał równocześnie wartość 49 miljonów dolarów, więc przewyżka przywozu nad wywozem wynosiła kwotę 66 miljonów dolarów, t. j. tylko o 6 miljonów dolarów więcej, aniżeli obliczyliśmy.</u>
          <u xml:id="u-8.104" who="#SBuzek">Z tego wynika, iż także w Czechosłowacji jest konsumcja płodów rolniczych na głowę ludności mniej więcej ta sama co u nas w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-8.105" who="#SBuzek">Na tej podstawie nietrudno obliczyć, iż w razie podniesienia się produkcyjności naszego rolnictwa na stopień Czeskosłowacki czyli o okrągło 400 miljonów dolarów, wzrosłaby wartość produktów rolniczych, sprzedawanych nierolnikom przez naszą ludność rolniczą, z kwoty obecnej 460 miljonów dolarów do kwoty 860 miljonów dolarów. W ten sposób wzrosłaby ogólna suma pieniężna, którą dysponuje corocznie ludność rolnicza, ogromną kwotę 400 miljonów dolarów, czyli o blisko 100%. Nie ulega wątpliwości, iż znaczną część tej kwoty musiałaby użyć ludność rolnicza na pokrycie zwiększonych kosztów swej produkcji, a zwłaszcza na zakupno ulepszonych narzędzi, nasion i nawozów sztucznych, resztę tej kwoty użyłaby bądź na zakupno wyrobów przemysłowych i innych dóbr kulturalnych, bądź też użyłaby jej na oszczędności, lokowane czy to w instytucjach kredytowych, czy też wypożyczane sąsiadom, czy też ukrywane w sposób domowy. Wzrost kapitału ruchomego krajowego z jednej strony, wzrost konsumcji płodów przemysłowych z drugiej strony byłby więc bezpośrednim skutkiem podniesienia się produkcyjności naszego rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-8.106" who="#SBuzek">Wzrost produkcyjności naszego rolnictwa miałby jednak skutki jak najpoważniejsze także dla naszego bilansu handlowego. Jeżeli na chwilę przypuścimy, że wzrost ludności Polski by się zatrzymał, to cała zwyżka produkcji naszej rolniczej poszłaby na wywóz. W razie wzrostu produkcyjności naszego rolnictwa na stopień czeskosłowacki, wzrósłby więc nasz wywóz o ogromną kwotę 400 miljonów dolarów rocznie. Gdybyśmy przypuścili, iż podniesienie produkcyjności naszego rolnictwa na stopień czeskosłowacki wymaga lat piętnastu — co należy uważać za rzecz zupełnie możliwą, — to poszłoby z kwoty 400 miljonów dolarów około 240 miljonów dolarów na wyżywienie przyrostu ludności krajowej. Na wywóz pozostałaby z tej nadwyżki kwota 160 miljonów dolarów, czyli 800.000.000 złotych w złocie. Tak niesłychany wzrost naszego wywozu rolniczego zagwarantowałby aktywność naszego bilansu handlowego, i umożliwiłby bardzo znaczny wzrost naszego importu, a równocześnie zagwarantowałby możliwość oprocentowania i amortyzacji pożyczek, zaciągniętych za granicą, czy to przez Państwo i inne korporacje publiczne, czy też przez osoby prywatne.</u>
          <u xml:id="u-8.107" who="#SBuzek">Zachodzi teraz pytanie, coby nam czynić należało, by podnieść w możliwie krótkim czasie produkcyjność naszego rolnictwa jak najwięcej? Nie możemy oczywiście tutaj rozwijać wyczerpująco zasad i środków naszej polityki agrarnej, musimy się ograniczyć do skonstatowania, iż podniesienie produkcyjności rolnictwa wymaga przedewszystkiem czterech rzeczy, a to:</u>
          <u xml:id="u-8.108" who="#SBuzek">1) podniesienia stopnia oświaty ogólnej i rolniczej na wsi,</u>
          <u xml:id="u-8.109" who="#SBuzek">2) poprawy stosunków komunikacyjnych, a zwłaszcza budowy dróg bitych tam, gdzie ich dotychczas niema w dostatecznej ilości lub jakości,</u>
          <u xml:id="u-8.110" who="#SBuzek">3) przeprowadzenia meljoracji rolniczych, zwłaszcza drenowań i komasacji,</u>
          <u xml:id="u-8.111" who="#komentarz">(S. Kędzior: W Czechach już jest wszystko zmeljorowane.)</u>
          <u xml:id="u-8.112" who="#SBuzek">4) jak najobfitszego używania nawozów sztucznych.</u>
          <u xml:id="u-8.113" who="#SBuzek">Wszystko to wymaga dużych kosztów, które powinno ponieść w części Państwo i samorządy, w przeważnej zaś części sami rolnicy. By uzyskać odpowiedź o jak wielkie kwoty tutaj chodzi, przytaczamy przykład Czechosłowacji.</u>
          <u xml:id="u-8.114" who="#SBuzek">Zapytajmy się przedewszystkiem, jak wysokim jest budżet rolniczy państwa czeskosłowackiego? Według preliminarza na rok 1927 wynoszą wydatki czeskosłowackiego ministerstwa rolnictwa 204.600.000 koron czeskich, co odpowiada kwocie 54.500.000 złotych. Wydatki naszego Rolnictwa preliminuje Sejm na kwotę 36.200.000 złotych. By uczynić tę kwotę porównalną z preliminarzem czeskosłowackiego ministerstwa rolnictwa, należy od niej odjąć wydatki na majątki państwowe w kwocie 1.500.000 złotych, a dodać do niej preliminowany u nas w budżecie Ministerstwa Robót Publicznych wydatek na wzmocnienie państwowego funduszu melioracyjnego w kwocie 4.700.000 złotych. W ten sposób obliczamy wydatki nasze na cele rolnicze na kwotę 39.400 000 złotych. Z tego wynika, iż Czechosłowacja wydaje na cele rolnicze o 15.100.000 złotych więcej aniżeli Polska. Porównując te liczby, należy zważyć, iż nasz obszar rolniczy wynosi 24.700 000 hektarów, natomiast obszar rolniczy Czechosłowacji tylko 8.500.000 hektarów. Na hektar obszaru rolniczego wynoszą wydatki na cele rolnicze w Czechach 6,4 złotych, w Polsce 1,6 złotego. W stosunku do naszego obszaru rolniczego są więc wydatki naszego budżetu państwowego na cele rolnicze w Polsce cztery razy niższe, aniżeli wydatki państwa czechosłowackiego. Gdybyśmy chcieli podnieść wydatki państwowego budżetu rolniczego na poziom czesko-słowacki, Winienby budżet ten wynosić nie 39.400.000 złotych, ale 157.900.000 złotych. Przytem nie należy nam zapominać, że w Czechosłowacji także samorządy krajowe (czeski, morawski i śląski) łożą znaczne kwoty na cele rolnicze, podczas gdy u nas tego z reguły brak, nie mamy bowiem w największej części państwa zupełnie samorządu wojewódzkiego.</u>
          <u xml:id="u-8.115" who="#SBuzek">Zbadajmy teraz bliżej najważniejsze pozycje polskiego i czechosłowackiego budżetu rolniczego. Przedewszystkiem zaznaczamy, iż wydatki zarządu centralnego wynoszą w Polsce 2.200.000 złotych, w Czechach natomiast 3.800.000! Na organy administracji rolniczej preliminuje Polska 1.300.000 złotych, Czechosłowacja natomiast 3.200.000!</u>
          <u xml:id="u-8.116" who="#SBuzek">Więcej niż Czechosłowacja preliminuje Polska tylko na służbę weterynaryjną, wydatki nasze w tej dziedzinie wynoszą bowiem 5.200.000, wydatki czechosłowackie zaś 3.800.000 złotych. Na drenowania i na inne cele funduszu meljoracyjnego preliminuje Polska 11.800.000 złotych, Czechosłowacja 11.200.000. Należy jednak pamiętać, iż w Czechosłowacji najważniejsze roboty meljoracyjne są na ukończeniu, podczas gdy u nas w bardzo znacznych częściach Państwa jeszcze nie są rozpoczęte. Bardzo nikłemi są w porównaniu z czeskiemi nasze wydatki na naukę rolniczą i zakłady doświadczalne, na ten cel preliminuje bowiem Polska kwotę 5.700.000 zł., Czechosłowacja natomiast kwotę 13.700.000. Bardzo duże kwoty poświęca Czechosłowacja na chów koni, nasz preliminarz przewiduje na ten cel 3.600.000 złotych, Czechosłowacja natomiast 6.400.000. Po wydatku na naukę rolniczą i zakłady doświadczalne, łoży Czechosłowacja najwięcej, bo 12.400.000 zł., na popieranie gospodarstwa rolnego, na popieranie hodowli, na popieranie towarzystw rolniczych i t. p. Nasz budżet państwowy przewiduje na te cele tylko kwotę 9.500.000 zł. Do tego wszystkiego należy dodać, iż w Czechosłowacji może minister rolnictwa wydać tyle, na ile uchwalony przez ciała ustawodawcze budżet pozwala, polski Minister Rolnictwa zaś nie ma tego prawa, gdyż, jak wszystkim innym ministrom, wolno i jemu wydać tylko tyle, na ile mu Minister Skarbu w budżetach miesięcznych zezwoli. Skutek budżetowania miesięcznego był dotychczas ten, iż ministrowie Skarbu w żadnym niemal resorcie nie robili tak wielkich redukcji budżetu, jak właśnie w re sorcie Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-8.117" who="#SBuzek">Jak wielkie były te redukcje, wynika z cyfr następujących: W roku 1924 przewidywała ustawa skarbowa wydatki Ministerstwa Rolnictwa w kwocie 25.300.000 złotych, faktycznie wydano 17.300.000 złotych, redukcja wynosi więc 8.000.000 złotych. Ustawa skarbowa na rok 1925 preliminowała wydatki Ministerstwa Rolnictwa łącznie z wydatkami na majątki państwowe w kwocie 36.900.000 złotych, faktycznie wydano tylko 26.800.000 złotych, to znaczy skreślono z wydatków przyzwolonych ustawą skarbową kwotę 10.100.000 złotych! Prowizorja budżetowe, uchwalane na rok 1926, preliminowały wydatki Ministerstwa Rolnictwa na kwotę 32.400.000 złotych, faktycznie wydano w roku 1926 niemal dokładnie tyle co w roku 1925, mianowicie 27.200.000 złotych. Skreślenia wynosiły więc 5.800.000 złotych. Oprócz Ministerstwa Reform Rolnych niema w budżecie państwowym żadnego innego resortu, którego wydatki byłyby tak znacznie w miesięcznych budżetach redukowane w stosunku procentowym, co wydatki Ministerstwa Rolnictwa i Dóbr Państwowych. A przecież względy na kulturę krajową wymagałyby zupełnie innego traktowania preliminarza Ministerstwa Rolnictwa.</u>
          <u xml:id="u-8.118" who="#SBuzek">Postęp produkcyjności rolnictwa wymaga jednak oprócz dużych wydatków z funduszy publicznych jeszcze znaczniejszych kredytów dla ludności rolniczej.</u>
          <u xml:id="u-8.119" who="#SBuzek">Rzadko kto zdaje sobie u nas sprawę z tego, jak wielkich potrzeba kapitałów na szybkie podniesienie naszej produkcji rolniczej. By uzyskać w przybliżeniu podstawę do rozstrzygnięcia tej kwestji, podajemy tutaj sumę kapitałów, inwestowanych na wsi czeskosłowackiej w ciągu trzech lat 1922, 1923 i 1924. W ciągu tych trzech lat wynosiły pożyczki hipoteczne, udzielone na nieruchomości wiejskie w Czechach, na Morawach i na Śląsku kwotę 126.000.000 dolarów, a więc przeciętnie rocznie 42 miljony dolarów. W ciągu tych samych trzech lat udzieliły spółki raiffeisenowskie i powiatowe kasy kredytu rolniczego pożyczek w kwocie 162. 000.000 dolarów, a więc przeciętnie rocznie po 54.000.000 dolarów. Nie ulega wątpliwości, iż spółki raiffeisenowskie i powiatowe kasy kredytu rolniczego udzielają pożyczek także i nie rolnikom, z drugiej jednak strony udzielają rolnikom pożyczek także instytucje powyżej niewyszczególnione, jak miejskie kasy oszczędności, spółdzielnie kredytowe miejskie i t. p.</u>
          <u xml:id="u-8.120" who="#SBuzek">Ponieważ obszar rolniczy Czech, Moraw i Śląska wynosi 50.900 km2, wynosiło zapotrzebowanie roczne kredytu rolniczego w Czechach, Morawach i na Śląsku na 1 km2 obszaru rolniczego przeszło 1.900 dolarów, z czego przypada 830 dolarów na kredyt hipoteczny. Ponieważ obszar rolniczy Polski wynosi 246.750 km2, nietrudno obliczyć, iż rolnictwo nasze potrzebowałoby, gdyby chciało przeprowadzić tak energiczne inwestycje, jakie czynili czescy rolnicy w latach 1922–1924, rocznego kredytu w kwocie conajmniej 469.000.000 dolarów, co czyni 2.400 miljonów zł. w złocie, przytem pomijamy już zupełnie okoliczność, iż w kraju tak wyniszczonym przez inflację, a posiadającym tak ogromne obszary pod względem rolniczym zacofane, jak Polska, zapotrzebowanie kredytu, zwłaszcza na początku, winnoby być większe aniżeli w Czechosłowacji.</u>
          <u xml:id="u-8.121" who="#SBuzek">Obliczenie powyższe będzie się wydawało niejednemu wygórowane, dlatego przytoczymy dwa przykłady. ilustrujące zapotrzebowanie kredytu rolniczego w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-8.122" who="#SBuzek">1) Postęp rolnictwa wymaga coraz to większego używania nawozów sztucznych. Dla przykładu przytaczamy tylko, iż w r. 1925 spotrzebowało rolnictwo niemieckie:</u>
          <u xml:id="u-8.123" who="#SBuzek">- nawozów azotowych 13.920.000 cent.</u>
          <u xml:id="u-8.124" who="#SBuzek">- nawozów fosforowych 27.720.000 cent.</u>
          <u xml:id="u-8.125" who="#SBuzek">- nawozów potasowych 27.036.000 cent.</u>
          <u xml:id="u-8.126" who="#SBuzek">- wapna jako nawozu 13.065.000 cent.</u>
          <u xml:id="u-8.127" who="#SBuzek">- razem nawozów sztucznych 81.741.000 cent.</u>
          <u xml:id="u-8.128" who="#SBuzek">Ponieważ obszar ról w Niemczech wynosi obecnie 21.578.000 hektarów, nie trudno obliczyć, iż na 1 hektar roli spotrzebowali rolnicy niemieccy 379 kg nawozów sztucznych. Odpowiada to mniej więcej przedwojennej konsumcji nawozów sztucznych w Wielkopolsce. Konsumcja ta wynosiła przeciętnie na hektar roli 360 kg, z czego 100 kg azotniaku, 130 kg nawozów fosforowych, a 130 kg soli potasowych. Gdybyśmy pragnęli, by rolnicy całej Polski używali conajmniej tyleż nawozów sztucznych na hektar co rolnicy wielkopolscy przed wojną, powinnaby roczna konsumcja nawozów sztucznych wynosić conajmniej 66.000.000 centnarów, t. j. 11 razy więcej, niż wynosiła konsumcja polska nawozów sztucznych w r.1925. Potrzebne na ten cel kwoty pieniężne można obliczyć w sposób następujący:</u>
          <u xml:id="u-8.129" who="#SBuzek">18.300.000 cent. azotniaku po 32 zł = 586.000.000 zł 23.850.000 cent. nawozów fosforowych po 14 zł = 334.000.000 zł 23.850.000 cent. soli potasowych po 7 zł = 167.000.000 zł razem nawozów sztucznych za 1.087.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.130" who="#SBuzek">Tylko małą część powyższej sumy mogliby rolnicy nasi zapłacić gotówką. Przyjmując nawet, iż fabryki nawozów sztucznych i hurtownicy mogliby dać rolnikom część nawozów sztucznych na kredyt, to zostaje przecież jeszcze kolosalna suma, którą by rolnicy powinni zapłacić gotówką, lecz nie posiadając jej, mogą ją uzyskać tylko w drodze pożyczki krótkoterminowej.</u>
          <u xml:id="u-8.131" who="#SBuzek">2) Jako przykład kredytu rolniczego długoterminowego przytaczamy tylko kredyt potrzebny rolnikom na spłacenie sched spadkowych. Kredyt ten jest rolnikom potrzebny, by zapobiec tak szkodliwemu u nas dzieleniu gospodarstw rolniczych, w razie, jeżeli zmarły rolnik pozostawił dwoje lub więcej dzieci. By gospodarstwo mogło przejść niepodzielnie na jednego syna, któryby resztę rodzeństwa spłacił, musiałby bardzo często syn ten mieć możliwość zaciągnięcia pożyczki długoterminowej. Zmianie własności w drodze spadkobrania ulega w Polsce corocznie około 600.000 hektarów roli, wartość spadków rolniczych wynosi więc rocznie przeszło półmiljarda złotych. Kwota ta daje przybliżone wyobrażenie jakich sum potrzebaby naszym rolnikom na spłacenie sched spadkowych.</u>
          <u xml:id="u-8.132" who="#SBuzek">Szanowni Panowie zapytają teraz, skąd otrzymać tak ogromne kapitały potrzebne na podniesienie naszego rolnictwa. Przedewszystkiem zaznaczmy, iż przed wojną miało rolnictwo zwłaszcza w naszych województwach zachodnich i południowych do dyspozycji bardzo wielkie kapitały. Zwłaszcza wielcy rolnicy korzystali wówczas z obfitego kredytu hipotecznego, udzielanego przez banki hipoteczne w formie listów zastawnych, kupowanych zarówno w kraju jak i za granicą. Kredytu nie hipotecznego udzielały zwłaszcza rolnikom drobnym kasy raiffeisenowskie i inne spółdzielnie kredytowe, często zaś także powiatowe kasy oszczędności. Inflacja zniszczyła kapitały tych wszystkich instytucyj kredytowych i zabiła niemal zupełnie kredyt hipoteczny i upłynie dużo czasu, zanim z oszczędności ludności naszej odtworzą się powoli znowu kapitały naszych spółdzielni i innych instytucyj kredytowych.</u>
          <u xml:id="u-8.133" who="#SBuzek">Według niezupełnego zestawienia miały przed wojną instytucje kredytowe, istniejące na obszarze Rzeczypospolitej, wkładów na przeszło 3.100.000.000 złotych, natomiast dnia 31 grudnia 1925 roku tylko około 425.000.000. W ciągu roku 1926 wzrosły te wkłady wprawdzie o sumę przeszło 100.000.000 złotych, ale mimo to stanowi obecny stan wkładek nominalnie mniej niż 1/5 stanu przedwojennego. Jeżeli uwzględnimy, iż wartość wewnętrzna naszego złotego wynosi obecnie tylko połowę wartości przedwojennej, to okaże się, iż nasze instytucje kredytowe mają tylko 1/10 kapitału, jaki przed wojną z wkładek posiadały.</u>
          <u xml:id="u-8.134" who="#SBuzek">Jeszcze gorzej przedstawia się rzecz, jeżeli uwzględnimy tylko instytucje dostępne dla średnich i drobnych rolników. Stan wkładów w komunalnych kasach oszczędności i w spółkach kredytowych wynosił w r. 1913 w Małopolsce 700.000.000 złotych, na polskiej części Śląska Cieszyńskiego 51.000.000 złotych, w b. dzielnicy pruskiej 980.000.000 zł., co razem daje kwotę 1.731.000.000 zł. Sile kupna tych 1.731.000.000 zł. odpowiada obecnie kwota, równająca się mniej więcej 3.400.000.000 zł.</u>
          <u xml:id="u-8.135" who="#SBuzek">Tymczasem dnia 31 grudnia 1925 r. miały komunalne kasy oszczędności i spółdzielnie kredytowe na całym obszarze Rzeczypospolitej wkładów tylko około 65.000.000 zł., t. j., uwzględniając siłę wymienną pieniądza, tylko 2% wkładów przedwojennych w naszych województwach południowych i zachodnich.</u>
          <u xml:id="u-8.136" who="#SBuzek">Nic tak nie charakteryzuje obecnego naszego ubóstwa, jak fakt, iż wszystkie nasze komunalne kasy oszczędności i spółdzielnie kredytowe mają obecnie, przy uwzględnieniu mniejsze siły wymiennej złotego, mniej wkładów aniżeli miała przed wojną sama tylko polska część Śląska Cieszyńskiego. Upłynie bardzo dużo czasu, zanim z oszczędności ludności, nasze spółdzielnie kredytowe i komunalne kasy oszczędności odbudują sobie te kapitały, jakiemi przed wojną rozporządzały.</u>
          <u xml:id="u-8.137" who="#SBuzek">Wobec powyższego może nam dostarczyć potrzebnego kapitału w szybkim czasie tylko zagranica. Zwłaszcza Stany Zjednoczone posiadają ogromne kapitały, któreby chętnie na procent za granicę pożyczyły. W samych odsetkach od kapitałów wypożyczonych za granicę względnie inwestowanych za granicą, otrzymują Stany Zjednoczone obecnie wraz z ratami amortyzacyjnemi przeszło 800.000.000 dolarów rocznie. Co najmniej tę kwotę muszą Stany Zjednoczone corocznie znów zagranicy wypożyczyć. albowiem wobec aktywności bilansu handlu zagranicznego Stanów Zjednoczonych niema żadnej wątpliwości, by ogromna ta kwota 800.000.000 dolarów do Stanów Zjednoczonych mogła być wpłaconą. Wobec tego nie pozostaje nic innego jak tylko kwotę tę corocznie zagranicy znów wypożyczyć. To też wypożyczyły Stany Zjednoczone np. Niemcom w ciągu 1924 r. i 1925 r. kwotę około 4.000.000.000 marek, co nietylko obniżyło bardzo znacznie stopę procentową pobieraną w Niemczech od pożyczek, ale przyczyniło się także do odbudowania kredytu hipotecznego.</u>
          <u xml:id="u-8.138" who="#SBuzek">Wystarczy zaznaczyć, iż 37 banków hipotecznych niemieckich udzieliło w ciągu półtora roku od 1 stycznia 1925 r. do 30 czerwca 1926 r. pożyczek hipotecznych w listach zastawnych na sumę 750.000.000 marek. Nic ulega wątpliwości, iż ściągnięcie masowych kapitałów zagranicznych do Polski bardzo znacznie poprawiłoby takie u nas opłakane nasze stosunki kredytowe.</u>
          <u xml:id="u-8.139" who="#SBuzek">Szanowni Panowie zapytają teraz, dlaczego kapitał zagraniczny w tak ogromnych masach napłynął do Niemiec, podczas gdy ten strumień złota dotychczas Polskę ominął. Odpowiedź jest dość prosta. Kapitaliści zagraniczni mieli zaufanie, iż dłużnicy niemieccy będą im płacili odsetki punktualnie i kapitał wypożyczony zwrócą we właściwym czasie w całości, podczas gdy co do pożyczek lokowanych w Polsce zaufania tego nie mieli. Brak zaufania do dłużników polskich wynikał wyłącznie z braku zaufania do waluty polskiej i do Państwa Polskiego. Kapitaliści zagraniczni obawiali się bowiem, iż zła polityka rządu, a względnie Sejmu, doprowadzi znowu do spadku polskiej waluty, wskutek czego nawet najsolidniejszy dłużnik polski nie mógłby spłacić swoich zobowiązań wobec zagranicy.</u>
          <u xml:id="u-8.140" who="#SBuzek">By uzyskać masowe kredyty zagraniczne, trzeba wiec wzmocnić zaufanie zagranicy do naszej waluty i do naszego państwa wogóle. Nic tak nie podkopuje zaufania do naszej waluty, jak obawa przed ponowna inflacja, wywołana czy to nieoszczędna gospodarka państwowa czy też zawikłaniami wojennemi. Utrzymanie równowagi budżetowej i prowadzenie rzeczywistej Polityki pokojowej są wiec niezbędnym warunkiem napływu obcych kapitałów do Polski, tak jak są niezbędnym warunkiem lokowania przez ludność naszą swych oszczędności w instytucjach krajowych.</u>
          <u xml:id="u-8.141" who="#SBuzek">Konsekwentne prowadzenie polityki pokojowej przez naszych ministrów spraw zagranicznych, począwszy od r. 1924, przekonało świat o pokojowości naszej polityki zagranicznej, utrzymanie zaś równowagi budżetowej w r. 1926 przekonało zagranicę, iż nauczyliśmy się oszczędnie gospodarować. To też wzrosło zagranicą zaufanie do Państwa Polskiego bardzo znacznie. Miarą jego jest przypływ walut i dewiz zagranicznych do skarbca Banku Polskiego, miarą może jeszcze dokładniejszą jest wzrost kursu polskich pożyczek państwowych na giełdzie w Nowym Yorku. Przypominamy, że jeszcze w czerwcu 1926 r. wynosił kurs naszej 8% pożyczki dolarowej z r. 1925, czyli t. zw. pożyczki Dillona na giełdzie nowojorskiej przeciętnie tylko 84, natomiast w pierwszej połowie lutego 1927 r. przeciętnie blisko 96. Jeszcze znaczniej poprawił się kurs polskiej pożyczki dolarowej 6% z r. 1920, kurs ten wynosił przeciętnie w czerwcu 1926 r. tylko 63, natomiast w pierwszej połowie lutego 1927–83.</u>
          <u xml:id="u-8.142" who="#SBuzek">Nie ulega wątpliwości, iż zatarg nasz gospodarczy z Niemcami, a jeszcze więcej może zaborcze apetyty niemieckie na nasz korytarz, nie ułatwiają przypływu obcych kapitałów do Polski. Mimo to nie mylimy się chyba, przypuszczając, iż dodatnie skutki konsekwentnych usiłowań poprzedniego i obecnego Rządu dla utrzymania równowagi budżetowej niebawem dojrzeją, iż kredyt nasz za granicą będzie wciąż wzrastał, i że rezultatem jego będzie uzyskanie pożyczek wielkich i na warunkach dogodnych, zdolnych więc podnieść intensywność naszej produkcji rolniczej i przemysłowej. Obowiązkiem ciał ustawodawczych, a także Wysokiego Senatu, jest, żeby we wszystkich swoich poczynaniach, a zwłaszcza przy uchwalaniu budżetu pamiętać, iż utrzymanie równowagi budżetowej jest pierwszym warunkiem wydatnej poprawy naszych stosunków gospodarczych. Koncentrując wszystkie nasze wysiłki około utrzymania tej. równowagi, możemy być pewni, iż wysiłki te nasze prędzej czy później muszą zapewnić pełny sukces naszej pracy nad gospodarczą odbudową Polski, nad wzmocnieniem podstaw gospodarczych naszej Rzeczypospolitej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Rozprawa nad sprawozdaniem generalnem o preliminarzu budżetowym rozpocznie się o godz. 4 pp., po przerwie.</u>
          <u xml:id="u-9.1" who="#WicemarszałekWoźnicki">Zarządzam przerwę do godz. 4 po poł.</u>
          <u xml:id="u-9.2" who="#komentarz">(Pa przerwie)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Głos ma s. Bielawski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#SBielawski">Wysoka Izbo Senatorska! Po raz pierwszy od 4 lat istnienia tego Senatu pozwalam sobie zaprzątać uwagę Panów przy ogólnej debacie budżetowej. Muszę powiedzieć, że robię to i tym razem nie tyle z potrzeby serca, ile z obowiązku zastępcy prezesa klubu. Nie mam wielkiego przekonania do ogólnej debaty budżetowej, gdyż przy tej debacie obowiązek mówcy polega nietyle na sprecyzowaniu konkretnych kwestji, ile na ustaleniu stosunku jego klubu do ogólnego programu i ogólnej linji politycznej rządu. Z konieczności więc debata taka sprowadza się do dyskutowania zasad ogólnych, a jest rzeczą bardzo łatwą przy precyzowaniu zasad ogólnych wpadać w ogólniki i trudno bardzo utrzymać granicę pomiędzy temi dwoma pojęciami, a ogólniki nie należą do tego zakresu, w którym mógłbym się uważać za specjalistę. Postaram się jednak utrzymać na granicy pomiędzy temi dwoma pojęciami.</u>
          <u xml:id="u-11.1" who="#SBielawski">Więc, jak powiedziałem, obowiązkiem mówcy w ogólnej debacie budżetowej jest określenie stosunku jego klubu do ogólnego programu rządu. W momencie, który przeżywamy, jest to o tyle jeszcze trudniejsze, że jak Panom wiadomo, przedstawiciel tego Rządu p. Wicepremjer Bartel — nie w naszej Izbie, bo nas, zdaje się, raz tylko zaszczycał swojem przemówieniem, ale w Izbie poselskiej — niejednokrotnie stwierdzał, że nie nadaje znaczenia ogólnym programom politycznym; że tak zwany program maksymalny, który wytyka ostateczne cele, do których się idzie, jest rzeczą akademicką, którą poważny rząd nie powinien się zajmować. Zadaniem rządu, zdaniem p. Wicepremjera, jest odrabianie tych codziennych kawałków i ocena rządu powinna polegać na tem, żeby stwierdzić, czy rząd te codzienne kawałki, te codzienne zadania, które życie nasuwa, należycie rozwiązuje. Nie mamy więc ogólnego programu Rządu.</u>
          <u xml:id="u-11.2" who="#SBielawski">Tedy należy stwierdzić, jaka jest przynajmniej ogólna linja polityczna Rządu? I tu mamy mało wskazówek w enuncjacjach jego przedstawicieli. Należy sięgnąć raczej do scharakteryzowania tej ogólnej umysłowości politycznej przedstawicieli, którzy w Radzie Ministrów zasiadają. Postaram się to zrobić, czyniąc zgóry dwa zastrzeżenia. Eliminuję zupełnie z dyskusji osobowość p. Premjera Rządu. Czynię to z dwóch powodów: pierwszym jest to, że bardzo mało nowego mógłbym w tej dziedzinie Szanownym Panom Senatorom powiedzieć. Kim, jako jednostka polityczna, był p. Premjer, o tem wie w Polsce każde dziecko; kim, jako jednostka polityczna, jest p. Premjer, o tem wie bardzo ograniczona ilość mężów stanu w Polsce i ja nie mam szczęścia należeć do wtajemniczonych; na pytanie zaś najważniejsze, od którego może bardzo wiele zależeć w życiu Polski, a może i nietylko Polski, na pytanie — kim będzie obecny p. Premjer, jako jednostka polityczna, sądzę, że nietylko najwytrawniejsi mężowie stanu, ale nawet najbardziej utalentowana okultystka warszawska p. Wleklińska odpowiedzieć nie potrafi. To jest powód pierwszy. Powód drugi polega na tem, że aczkolwiek wszyscy jesteśmy świadomi, że nic nie dzieje się obecnie w Polsce i Rządzie bez woli p. Premjera, jednak sama ta wola p. Premjera w chwili obecnej jest terenem, na którym się zmagają wpływy rozbieżnych i odmiennych umysłowości politycznych, w Radzie Ministrów zgrupowanych. To też zamiast zajmować się precyzowaniem rzeczy nieuchwytnych, lepiej zatrzymać się na tych uchwytnych i łatwiej poddających się określeniu czynnikach, które na tym terenie oddziaływują. Do tego też zadania pozwalam sobie przystąpić.</u>
          <u xml:id="u-11.3" who="#SBielawski">Przedewszystkiem pozwolę sobie Panom przypomnieć ustęp z pewnego dokumentu politycznego, który wszyscy Panowie mieli w swoim czasie w ręku, ale który nie wielu Panów czytało, nie przewidując, jakie znaczenie może odgrywać w przyszłości. Ustęp ten brzmi w sposób następujący:</u>
          <u xml:id="u-11.4" who="#SBielawski">„Niema dziś w Polsce warunków na zwycięstwo takiej rewolucji, któraby mogła usunąć wszystko, co jest spróchniałe, tworząc nowe formy, zapładniając życie. Rewolucję zaś dokonaną przy obcej pomocy uważalibyśmy poprostu za zdradę, która musiałaby doprowadzić do nowych rozbiorów. Dlatego zwalczać będziemy bezwzględnie komunizm, nietylko jako zaprzeczenie demokracji, ale jako narzędzie obcego mocarstwa. Wolimy Polskę narazie niedoskonałą, aniżeli Polskę w niewoli.</u>
          <u xml:id="u-11.5" who="#SBielawski">Z równą zresztą siłą zwalczać będziemy to, co jest do komunizmu duchowo najbardziej zbliżone, choć jest w istocie swej zwykłem tylko warcholstwem: wszelkiego rodzaju faszyzmy, konspiracje, zamachy, dążenia do dyktatury, usiłowania rozstrzygania sporów siłą.</u>
          <u xml:id="u-11.6" who="#SBielawski">Polsce w tej chwili nadewszystko potrzebny jest spokój i wytężona, konsekwentna praca, któraby jej zjednała szacunek i zaufanie świata. Ten spokój może dać jej tylko praworządność, w której obronie gotowi jesteśmy zawsze stanąć całą siłą, z całem przekonaniem. A spokój ten, jaki daje poszanowanie prawa, potrzebny jest przedewszystkiem ludziom małym i biednym, ludziom bezbronnym.</u>
          <u xml:id="u-11.7" who="#SBielawski">W ramach praworządności musi rozwijać się wszelka reformatorska działalność. Warszawa, dnia 13 maja 1925 r.”. Podpisano: Prof. dr. Kazimierz Bartel, poseł. Enuncjacja programowa Klubu Pracy. Rzecz się działa 13 maja roku 1925, a 15 maja roku 1926 pan prof. dr. Kazimierz Bartel, poseł, został Premjerem Rządu, który powstał na skutek rozstrzygnięcia sporu siłą. Taki był początek, taka była pierwsza wskazówka, jaką społeczeństwo polskie i koła polityczne mogły otrzymać co do linji politycznej pana Wicepremjera Bartla i ludzi do niego zbliżonych, a znajdujących się w Radzie Ministrów. I to była ta pierwsza przesłanka, na której powinniśmy byli zbudować swoją ocenę.</u>
          <u xml:id="u-11.8" who="#SBielawski">Chcę być bezstronny, chcę przez chwilę przypuszczać, że p. Wicepremjer Bartel dlatego uczynił tę koncesję ze swego programu zasadniczego, że popełnił ofiarę, że jemu zawdzięczamy przed 10 miesiącami nawrót do stosunków praworządnych w Polsce. Zobaczmy więc, jak się dalsza działalność p. Wicepremjera Bartla rozwijała. Otóż w ciągu tych krótkich 10 miesięcy, podczas których w ten czy inny sposób p. Premjer Bartel był jedną z kierowniczych jednostek w Rządzie, byliśmy świadkami, jak przepisy Konstytucji i wymagania praworządności były jeżeli nie złamane to zlekceważone, przez spóźnione zwołanie izb prawodawczych, byliśmy świadkami, jak duch Konstytucji był pogwałcony przy powtórnem przedstawieniu do nominacji ministrów, którzy otrzymali votum nieufności w Sejmie, byliśmy świadkami, jak zlekceważono przepisy Konstytucji, uchylając się, wbrew jej wyraźnemu wymaganiu, od odpowiedzi na interpelacje poselskie; byliśmy świadkami jak p. Premjer Bartel zasiadał w gabinecie, który nie mógł zdobyć się na wyraźne postawienie przed sądem i społeczeństwem zarzutów więzionemu, bez dostatecznych może podstaw, generałowi, byliśmy świadkami, że p. Premjer Bartel zasiadał w gabinecie, który nie może zdobyć się na zmuszenie władz śledczych do wykrycia sprawców znanego Szanownym Panom zamachu.</u>
          <u xml:id="u-11.9" who="#SBielawski">Proszę Panów! To wszystko nie jest zdaje się tem, co p. Wicepremjer w swojej programowej enuncjacji nazywał „obroną z całą siłą i z całem przekonaniem zasad praworządności”. A szkoda, bo to byłaby ta platforma, na której moglibyśmy się może z p. Premjerem Bartlem spotkać. Pierwotna deklaracja p. Premjera Bartla zawierała jeszcze jedną cenną obietnicę, a mianowicie obietnicę bezwzględnej i stanowczej walki z komunizmem. Było to dla nas również bardzo zachęcające i tu również moglibyśmy się spotkać. Ale, proszę Panów, wynikiem rządów p. Wicepremjera Bartla, a raczej powiedzmy jego udziału w rządach jest wielki wzrost propagandy komunistycznej w Polsce w ciągu ostatnich 10 miesięcy; jest dalej świeżo zlikwidowana historja z Białoruską Hromadą, zlikwidowana, ale czyż większość z Panów ma to przeświadczenie, że zasługa tej likwidacji leży po stronie p. Wicepremjera Bartla i jego ludzi w Radzie Ministrów? Likwidacja ta nastąpiła ze znacznem spóźnieniem. W Izbie poselskiej udzielono wyjaśnienia posłom, że statut Hromady Białoruskiej nigdy nie był przez Rząd zatwierdzony, że był tylko zgłoszony, a więc, że odpowiedzialność Rządu upada. Otóż zarówno według przepisów obowiązujących tu u nas, jak według przepisów obowiązujących w Wilnie i przed powstaniem stowarzyszenia na drodze zgłoszenia zawsze władzy administracyjnej przysługuje prawo kontroli podstawowych zasad i celów stowarzyszenia i zawsze przysługuje prawo postawienia veto przeciwko organizacji takiego stowarzyszenia. Likwidacja więc przyszła, ale przedtem nastąpiło lekkomyślne dopuszczenie powstania działalności stowarzyszenia, nastąpiło długie, bo kilkumiesięczne, lekceważenie ostrzeżeń wszystkich czynników praworządnych; likwidacja przyszła wtedy, kiedy stowarzyszenie to zdołało już zorganizować liczne kadry ludzi, którzy w innych organizacjach będą trwale na szkodę Polski pracować.</u>
          <u xml:id="u-11.10" who="#SBielawski">Pozatem dotychczas nie widzimy programowego ujęcia przez Rząd walki z komunizmem, która miała być podstawowem zadaniem p. Wicepremjera Bartla.</u>
          <u xml:id="u-11.11" who="#SBielawski">Dotychczas nic mamy żadnych pod tym względem ustaw, a wnioski poselskie nie otrzymały należytej odpowiedzi od Rządu. Więc i ta druga płaszczyzna, na której moglibyśmy się spotkać i na której powinniśmy niewątpliwie życzliwie z p. Wicepremjerem Bartlem i jego grupą współdziałać — i ta druga płaszczyzna została przez p. Wicepremjera Bartla poniechana.</u>
          <u xml:id="u-11.12" who="#SBielawski">Ale są rzeczy, które nas teraz dopiero dzielą, które dawniej były dla nas wspólnem zadaniem, są jednak i takie programowe zasady, które już w chwili tej pierwszej enuncjacji p. Wicepremjera Bartla kładły pomiędzy nami trwałą tamę. Jeżeli Panowie zechcą ten pierwszy biuletyn Klubu Pracy z r. 1925 przejrzeć, to zobaczą Panowie, że zaraz na wstępie — dwukrotnie się mówi o mniejszościach narodowych w Polsce i tych prawach, które one w Polsce powinny otrzymać. Ale w całem brzmieniu tego elaboratu Panowie nigdzie nie znajdą dwóch wyrazów: „naród polski”; tam jest tylko mowa o Państwie Polskiem i o mniejszościach narodowych, które są w tem Państwie równouprawnionymi gospodarzami. Nie znajdą tam też Panowie żadnej wzmianki o stosunku tych ludzi do kwestji wyznaniowej i do religji. I otóż poniechanie tych dwóch czynników, poniechanie należytej oceny znaczenia narodu polskiego w polskiem państwie i lekceważenie tego najpotężniejszego bodźca, jakim jest uczucie religijne w przetwarzaniu mas — są to te dwie rzeczy, które nas odrazu z ludźmi tego typu dzielą i które, zdaje się, będą nas dzieliły zawsze.</u>
          <u xml:id="u-11.13" who="#SBielawski">Niestety tym dwóm cechom programowym p. Wicepremjer Bartel i jego ludzie pozostali wierni. Jeżeli chodzi o stosunek do zagadnień narodowościowych, to chciałbym bardzo, żebym miał sposobność z tej trybuny usłyszeć sprostowanie podanych mi z kresów informacji. Chciałbym wierzyć, że informacje te nie są ścisłe. Informowano mnie jednak, że za czasów, kiedy p. Minister Bartel był Ministrem Oświaty, nauczyciele w szkołach polskich na kresach otrzymali okólnik nakazujący im powstrzymywanie się od propagowania kultury polskiej. Jeżeli to jest prawda, to w tem jest linja polityczna, ale na tę linję polityczną my byśmy się zgodzić nie mogli. Zastrzegam się, że nie miałem tego okólnika w ręku, jako dokumentu, a informacje udzielane teraz przez urzędników Rzeczypospolitej są tak ostrożne, że nigdy nie można być pewnym ich ścisłości. W każdym razie gdyby się nawet okazało, że ta moja informacja nie była słuszna, z czego byłbym niezmiernie zadowolony, to zdaje mi się jednak, że szereg innych posunięć, powiedzmy ostatnie zarządzenie Ministerstwa, które poraz pierwszy wprowadziło żargon na posiedzenia publiczne, stwierdza, że linja polityki narodowościowej p. Wicepremjera Bartla pozostała niezmienną.</u>
          <u xml:id="u-11.14" who="#komentarz">(S. Rotenstreich: Nawet Wasz Grabski na to się zgodził.)</u>
          <u xml:id="u-11.15" who="#SBielawski">Nigdy nie byliśmy zwolennikami ciemiężenia mniejszości narodowych i ograniczenia praw słusznie im należnych, ale zdaje nam się jednak, że nie po drodze jest nam w kwestjach narodowościowych z p. Wicepremjerem Bartlem.</u>
          <u xml:id="u-11.16" who="#SBielawski">Druga z poruszonych przezemnie kwestji, kwestja wyznaniowa nie przedstawia się w działalności p. Wicepremjera Bartla w tej samej mierze wyraźnie. Mamy niedawny okólnik o wykonywaniu obowiązków religijnych przez młodzież szkolną, przez p. Bartla wydany, okólnik, któryby zupełnie zadowolnił nawet przedstawicieli Chrześcijańskiej Demokracji, więc tu jest jak gdyby wszystko w porządku. Cóż, kiedy jednocześnie widzimy tolerowanie i propagowanie sekciarstwa, a jednocześnie prasa, która, jak teraz wiemy, nic nie ma wspólnego z Rządem, to znaczy Głos Prawdy i Epoka, bardzo ostro skarciła p. Wicepremjera Bartla za wydanie tego okólnika. Aczkolwiek, naturalnie, zupełnie poważnie liczymy się z oświadczeniami Rządu, że z tą prasą jako Rząd nie ma nic wspólnego, jednak społeczeństwo polskie nie może sobie dokładnie zdać sprawy, w jaki sposób ta sześciostronicowa płachta, jaką jest Głos Prawdy, o tym poziomie literackim i o tym tak popularnym w Polsce kierunku, który reprezentuje, w jaki sposób gazeta ta, bez żadnej pomocy i subsydjum tak szczęśliwie prosperuje. Trudno jest więc społeczeństwu uwierzyć w brak wszelkich koneksji pomiędzy tą prasą a Rządem. Urzędowe zaprzeczenie nastąpiło po szeregu artykułów z atakami na Kościół Polski, a zwłaszcza po artykule p. Stpiczyńskiego z dnia 25 lutego 1927 r. pod t. „Dlaczego Ukraina”. W artykule tym p. Stpiczyński twierdzi, że odbudowanie Ukrainy na Wschodzie jest warunkiem pokoju tego Wschodu, warunkiem jego pokojowego rozwoju, i twierdzi, że nie można składać wszystkich nieuniknionych konfliktów na barki przyszłych pokoleń. Chwała Bogu, że w tej chwili przyszło zaprzeczenie rządowe. W tym samym numerze widzimy jednak fotografję Ministra Miedzińskiego razem z p. Stpiczyńskim. I ten niedowiarek — społeczeństwo polskie jednak ciągle wątpi, czy też zupełnie nic wspólnego pismo to z Rządem nie ma.</u>
          <u xml:id="u-11.17" who="#SBielawski">Gdybyśmy zechcieli scharakteryzować tę umysłowość polityczną, którą reprezentuje p. Wicepremjer Bartel i jego ludzie w Radzie Ministrów, to musielibyśmy powiedzieć, że to są t. zw. wolnomyśliciele.</u>
          <u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(S. Posner: Wolno myślą.)</u>
          <u xml:id="u-11.19" who="#SBielawski">Mówię to nie w tym sensie, w jakim używa tego wyrazu p. Marszałek Woźnicki, tylko w znaczeniu zachodnio-europejskiem. Kiedy po zamachu ci ludzie przyszli do rządu, politycy zawodowi, ci biegli w piśmie politycznem, poprostu powiedzieli: przyszła do władzy „loża”. Ja nie jestem biegły w piśmie politycznem, ani nie jestem zawodowym politykiem i nie wiem czy to jest „loża”, ale to są z całą pewnością „wolnomyśliciele”. Otóż dla nas, dla obozu narodowego, jest rzeczą zupełnie jasną, że my nigdy nie zgodzimy się na negowanie w życiu politycznem wartości czynnika narodowego i wartości wychowawczej czynnika religijnego, nigdy nie zgodzimy się z p. Wicepremjerem Bartlem, że jedyna droga do przekształcenia człowieka idzie przez oświatę z zupełnem poniechaniem rozwoju uczuć religijnych. To są główne podstawy, które nas zasadniczo z tym obozem różnią.</u>
          <u xml:id="u-11.20" who="#SBielawski">Poza tą pierwszą grupą w Rządzie jest jeszcze grupa ludzi, których całym programem politycznym jest bezwzględne zaufanie do osoby p. Marszałka Piłsudskiego. Już dla tego samego, proszę Panów, o tej grupie ludzi należy powiedzieć, że ona samodzielnego wpływu na bieg rzeczy w Radzie Ministrów odgrywać nie może. Grupa ta jest w zwykłej sytuacji uczniów wielkich mistrzów; obowiązkiem ich jest iurari in verba magistri, a ich kłopotem jest to, że nigdy za mistrzem nadążyć nie mogą. Kiedy on zrobił już parę kroków naprzód, oni jeszcze ciągle trwają o parę stopni wstecz i ciągle sprawiają mistrzowi kłopot, przypominając mu te zasady, które dla niego już stały się przeszłością i irytującym komunałem.</u>
          <u xml:id="u-11.21" who="#SBielawski">Trzecia grupa — także jest bardzo trudno uchwytna — to są ludzie, którzy trafili do Rządu, może przez...</u>
          <u xml:id="u-11.22" who="#komentarz">(S. Woźnicki: Przez Nieśwież.)</u>
          <u xml:id="u-11.23" who="#SBielawski">... ofiarną chęć pracy, może przez jakieś osobiste koneksy i przyjaźnie, może jako fachowcy. Wśród tych ludzi jest sporo ludzi dobrej woli, sporo ludzi wielkiej pracy. Są ludzie, którzy niewątpliwie w ciągu tych ubiegłych kilku miesięcy pewne zasługi położyli w budowie państwowości polskiej, ale to są ludzie politycznie Polsce nieznani i nieokreśleni; Polska nie wie, czego się może po nich spodziewać, aczkolwiek wie, że są wśród nich ludzie tak dalece konserwatywnie usposobieni, że nietylko mój klub i ja, ale nawet nieobecny p. senator Stecki w porównaniu z nimi jest czerwonym radykałem.</u>
          <u xml:id="u-11.24" who="#SBielawski">Między temi trzema czynnikami, z których tylko może pierwszy jest uchwytny i poddający się sprecyzowaniu, a dwa drugie są nieuchwytne i dla Polski niejasne, ale które wszystkie są rozbieżne w swojej umysłowości, trwa zmaganie się — terenem tego zmagania jest wola p. Premjera.</u>
          <u xml:id="u-11.25" who="#SBielawski">To zmaganie się nietylko nie wchodzi w okres łagodniejszy i spokojniejszy, ale przeciwnie jak gdyby zbliża się do rozgrywki. Byliśmy świadkami przed paru dniami skonfiskowania odezwy Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela, odezwy, na której widzimy podpisy p. posła Thugutta, p. posła Śmiarowskiego — tych samych ludzi, którzy są podpisani wspólnie z p. Bartlem pod deklaracją Klubu Pracy z roku 1925. Było ich tam tylko 10, ale za to tych 10 miało być zgranych bez zarzutu. — Mówili o sobie w ten sposób: „Jest nas dziś szczupła garstka w stosunku do ogromu pracy, ale nam narazie mniej chodzi o liczbę, aniżeli o jednolitość poglądów, o dobór ludzi, mających do siebie bezwzględne zaufanie”.</u>
          <u xml:id="u-11.26" who="#SBielawski">To też kiedy czytałem tę odezwę skonfiskowaną przez Rząd, w którym p. Bartel jest Wicepremjerem, to byłem przekonany, że ofiarność jest tu posunięta tak daleko, że na liście znajdę podpis profesora dr. Kazimierza Bartla, posła. Nie znalazłem. To świadczy, jak mówię, że pewne tarcia i nieporozumienia w Rządzie nie idą w kierunku złagodzenia, ale może raczej zdążają do jakiejś rozgrywki. I wskutek tego trzeba z całą szczerością powiedzieć, że linji politycznej jednolitej i określonej Rząd obecny niema.</u>
          <u xml:id="u-11.27" who="#SBielawski">Ustalić swego stosunku do takiej linji, ludzie, którzy chcą operować ścisłemi zupełnie kategorjami, nie mogą, bo nie wiadomo do czego należy ustalić stosunek. To pociąga za sobą nie tylko trudności dla przedstawicieli stronnictw politycznych, to pociąga za sobą bardzo poważne skutki, niepomyślne skutki dla Polski.</u>
          <u xml:id="u-11.28" who="#SBielawski">19 Iipca 1926 r. p. Wicepremjer Bartel wygłosił pierwsze expose przed Izbą poselską. W tem expose stanął na stanowisku, że jednem z najważniejszych zadań najbliższej pracy jest reorganizacja i rekonstrukcja samorządów w Polsce. Nie powiedział ani słowa o drugiem zagadnieniu, które jest równie ważne, a może jeszcze ważniejsze, nie powiedział ani słowa o reformie ordynacji wyborczej.</u>
          <u xml:id="u-11.29" who="#komentarz">(S. Posner: To przyjdzie jeszcze.)</u>
          <u xml:id="u-11.30" who="#SBielawski">Miejmy nadzieję. Jeżeli ten ustęp mojego przemówienia wygłaszam, to robię to w nadziei, że konieczności życia zmuszą Rząd do zajęcia stanowiska wyraźnego w tej najważniejszej dla Państwa kwestji.</u>
          <u xml:id="u-11.31" who="#komentarz">(S. Posner: Widzę, że Pan wierzy w Rząd.)</u>
          <u xml:id="u-11.32" who="#SBielawski">Jestem optymistą niepoprawnym. To zagadnienie nie było, jak dotąd, należycie przez Rząd traktowane. W lipcu 1926 r. Rząd nie zdobył się na żadną decyzję, nie poruszył wcale kwestji ordynacji wyborczej i nie poparł usiłowania większości Sejmu, by przeprowadzić w niej zmiany. Brak tej decyzji trwa do dziś dnia.</u>
          <u xml:id="u-11.33" who="#SBielawski">Obawiam się, jednak, proszę Panów, że część Rady Ministrów może mieć poważne psychologiczne trudności z podołaniem temu zadaniu. Jeżeli Panowie zechcą wziąć do ręki „Głos Prawdy” z 23 lutego i przeczytać artykuł p. Uziembły: „Bez złudzeń Panowie”, skierowany do Sejmu, to Panowie przekonają się, że p. Uziembło, który nic nie ma wspólnego z Rządem, zapatruje się bardzo pesymistycznie na prace Sejmu nad reformą ordynacji wyborczej. Zapatruje się dlatego pesymistycznie, że przedewszystkiem wogóle nie wierzy w Sejm, nie wierzy w możność uzgodnienia większości sejmowej, a po drugie, dlatego, że ta linja, na której uzgodnienie jest możliwe, wydaje się p. Uziemble bardzo dla Polski niepożądaną. A na jakiej to linji Sejm, zdaniem p. Uziembły, może się uzgodnić? Może się uzgodnić na linji zabezpieczenia panowania w przyszłym Sejmie większych stronnictw, na linji skomasowania tych stronnictw w Sejmie, na linji wykluczenia z Sejmu stronnictw drobnych, które przecież wysyłają do Sejmu najcenniejsze jednostki. Jeżeli sobie przypomnimy, że to właśnie p. Wicepremjer reprezentuje klub, który wysyła do parlamentu bardzo cenne jednostki, ale jest najmniej liczny, to należy zdać sobie sprawę, że potrzeba dużo wysiłków woli, aby ktoś na sobie samym i na ludziach swego typu w imię interesu państwa wykonał harakiri. Zgodzenie się na taką ordynację wyborczą, która jest Polsce niewątpliwie potrzebna, która przecież jest sanacją tego, co było największym zarzutem stawianym naszemu Sejmowi: że to jest Sejm rozproszkowany i niezdolny zdobyć się na wytworzenie prawdziwej trwałej większości — to równoznaczne będzie dla p. Wicepremjera z przekreśleniem siebie i swoich ludzi. Oto ta wielka trudność psychologiczna, która, pomimo całego mojego optymizmu, nie daje mi jednak pewności, czy Rząd potrafi zdobyć się na wyraźne stanowisko w sprawie ordynacji wyborczej.</u>
          <u xml:id="u-11.34" who="#SBielawski">Podobna jest sytuacja i reformy samorządowej. W expose z dnia 19 Iipca 1926 r. p. Wicepremjer Bartel powiedział w sprawie samorządowej:</u>
          <u xml:id="u-11.35" who="#SBielawski">„Rząd widzi dwa wyjścia z tej sytuacji: albo naprawić zaraz, bez zwłoki, w obecnym ustroju samorządu w Państwie tylko to, co nieodzownie i pilnie naprawy tej potrzebuje, podejmując równocześnie przygotowania gruntownej reformy, która zakresem swoim wybiegać musi poza sprawę samorządu, albo uzyskać nowe ustawy samorządowe, bardziej przystosowane do potrzeb życia niż pierwotne projekty rządowe.</u>
          <u xml:id="u-11.36" who="#SBielawski">Sejm wszedł na tę ostatnią drogę załatwienia sprawy, podejmując dawne projekty rządowe z pewnemi zmianami, jako własne, Rezultaty prac Komisji Administracyjnej Sejmu, szczególnie w odniesieniu do ustawy o ustroju miejskim, są zadawalające”.</u>
          <u xml:id="u-11.37" who="#SBielawski">Jeżeli zaś Panowie zechcą łaskawie wziąć do ręki stenogram przemówienia p. Wicepremjera Bartla z dnia 11 lutego 1927 r., to Panowie zobaczą, że p. Wicepremjer Bartel uważa, iż wyniki pracy tej samej Komisji Administracyjnej nie mogą być już uznane za dostateczne, że między poglądami Rządu a poglądami Sejmu, jak mówi p. Bartel, jest jeszcze różnica zasadnicza przekonań i że te projekty, które Komisja Administracyjna opracowała, a które są ulepszonemi projektami, przyjętemi zasadniczo przez p. Wicepremjera Bartla w lipcu zeszłego roku, nie mogą stanowić podstawy dla współpracy Rządu i Sejmu. I znowu cała praca utkwiła. P. Wicepremjer Bartel przytem tłomaczył się przed Sejmem, że dla opracowania ustaw samorządowych, trzeba więcej niż paru miesięcy; ale od Iipca 8 miesięcy upłynęło, a doprowadzono tylko do tego, że to, co było uznane za zadawalające, stało się zupełnie niewystarczające.</u>
          <u xml:id="u-11.38" who="#SBielawski">Wiem, że na te zarzuty, jeżeli wogóle przyjdzie odpowiedź, bo tak chętnie z Senatem się nie rozmawia, — jeżeli przyjdzie odpowiedź, to wypadnie ona tak, jak to było w Sejmie, — że od Rządu nie można wymagać rzeczy nadzwyczajnych, że przecież ta walka, która była w lipcu z powodu drobnych zmian Konstytucji, wykazuje, że Rząd musi się liczyć z nastrojami Sejmu, że Rząd nie może przeprowadzać zmian, które nie mają za sobą większości opinji Sejmu, że Rząd może realnie przeprowadzić tylko to, co ma szanse przejścia w Sejmie. To byłoby bardzo słuszne, gdyby to mówił każdy inny Rząd, ale zdaje się, że to nie jest dostatecznem usprawiedliwieniem dla Rządu obecnego. Proszę Panów, kiedy p. Wicepremier Bartel po raz pierwszy stanął przed Izbą poselską, powiedział: „Rząd, który mam zaszczyt reprezentować, wziął na siebie brzemię naprawy istniejących w Państwie stosunków i usunięcia w miarę swych sił i swych możności, zła w życiu publicznem i życiu państwowem”. Takie słowa obowiązują. I inna jest miara dla rządu, który powstał drogą normalną a inna dla rządu, który powstał, że użyję wyrażenia jednego z naszych parlamentarzystów, dzięki cięciu chirurgicznemu. Co by Panowie powiedzieli o chirurgu, któryby po postawieniu djagnozy, że pacjent ma zmiany ustrojowe chorobliwe, wymagające operacji chirurgicznej, otworzył mu jamę brzuszną, potem zapaliwszy papierosa, zaczął się zastanawiać nad tem, czy wogóle operację należy uskutecznić; w końcu zaszył wszystko z powrotem i powiedział: „Proszę pana, pan rzeczywiście ma zrosty kiszek, ale stan pańskiego zdrowia jest taki, że ryzykować operacji na razie nie można: dużo światła, dobre odżywianie i homeopatja — będzie pan zdrów!” Skutek niezałatwienia tych dwóch podstawowych rzeczy, to znaczy ordynacji wyborczej i odbudowy samorządów jest taki, że sytuacja wewnętrzna Polski staje się z dnia na dzień coraz bardziej niewyraźna. Ten silny Rząd, ten najsilniejszy z Rządów musi, jak to już widzieliśmy parę razy, kapitulować przed parlamentem i dlaczego? Czy dlatego, że parlament go przekonał? Nie, Musimy sobie szczerze powiedzieć, że wszyscy w Polsce zdajemy sobie sprawę, że kapitulacja następowała dlatego, że Rząd nie mógł dopuścić do nowych wyborów.</u>
          <u xml:id="u-11.39" who="#SBielawski">Na zasadzie teraźniejszej ordynacji wyborczej wynik wyborów może dla ugrupowali umiarkowanych być dobry, albo klęskowy, ale dla Rządu nigdy nie będzie dobry, a na zmianę ordynacji Rząd się nie waży, czas ucieka i sytuacja polityczna z dnia na dzień staje się coraz bardziej sytuacją bez wyjścia.</u>
          <u xml:id="u-11.40" who="#SBielawski">Czy to wszystko, o czem mówiłem tutaj, może dać tę pewność i spokój, o których potrzebie tyle pisał p. Bartel w r. 1925? Czy to wszystko daje jakieś pojęcie o wyraźnej linji politycznej, czy też raczej jest uosobieniem chaosu politycznego? Sądzę, że raczej to drugie, proszę Panów, i sądzę, że w tym stanie rzeczy zaufanie do Rządu nie może być wynikiem rozumowania, a może tylko być aktem wiary; jak Panom wiadomo, wiara jest z łaski, a ponieważ klub mój jakoś dotychczas łaski — zastrzegam się Boskiej nie pańskiej — dostąpić nie może, więc wiary nie posiadając, nie będziemy mogli oddać głosu za budżetem przedłożonym ciałom ustawodawczym.</u>
          <u xml:id="u-11.41" who="#SBielawski">Na tem właściwie mógłbym skończyć, bo najcięższego obowiązku już dokonałem. Chcę tylko jeszcze powiedzieć parę słów o tem, jak p. Wicepremjer Bartel potraktował debatę budżetową w Izbie poselskiej i jak sprecyzował sam przeciwko sobie trzy najgłówniejsze zarzuty, Po wysłuchaniu całej debaty w dniu 11 lutego p. Wicepremjer Bartel powiada: zarzuca się Rządowi teraźniejszemu trzy główne rzeczy: niewłaściwy stosunek do parlamentu, rozbijanie społeczeństwa i wywoływanie zaniku woli narodu i niewłaściwe obsadzanie aparatu państwowego. Dixistif Jednak muszę powiedzieć, że z tych trzech rzeczy dwa pierwsze zarzuty, aczkolwiek słuszne, nie są tak bardzo istotne. Proszę Panów, stosunek Rządu do parlamentu nie jest właściwy i żadna dialektyka p. Wicepremjera Bartla tu nie pomoże. Ale ten stosunek nie wychodzi na szkodę parlamentu. Mam to przekonanie i zdaje się większość z Panów to przekonanie podziela, że powaga parlamentu w Polsce w ciągu ostatnich 10 miesięcy, pomimo tego niewłaściwego stosunku Rządu, a może właśnie dzięki temu niewłaściwemu stosunkowi, w znacznej mierze wzrosła.</u>
          <u xml:id="u-11.42" who="#komentarz">(Głos: Tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-11.43" who="#SBielawski">Gdyby Rząd ten stosunek chciał ustalić w ten sposób, jak to określił jeden z jego przedstawicieli na komisji senackiej, że „Rząd rządzi, a Sejm sądzi”, to proszę Panów, tej definicji nicbyśmy nie mieli do zarzucenia. Ale jako stary i sterany przed kratkami adwokat muszę stwierdzić, że takim tonem, jakim Wicepremjer Bartel przemawia do Izby poselskiej, jeszcze żaden sądzony do żadnego sądu nie przemawiał. Że zaś ten stosunek wynika nie tyle z chęci, jak to nam tłómaczy p. Wicepremjer Bartel, poprawienia wadliwych stron parlamentu, edukacji parlamentu, więc nie z zabiegów pedagogicznych, ile raczej z niechętnego stosunku do samego parlamentu, najlepiej się daje odczuć, kiedy się porówna stosunek Rządu do Sejmu i stosunek Rządu do Izby senatorskiej.</u>
          <u xml:id="u-11.44" who="#SBielawski">Przypomnijmy sobie pokrótce te zarzuty, które przed kilku miesiącami wysłuchaliśmy w prasie, w opinji, społeczeństwie, w przemówieniach Rządu, te zarzuty, które się stawiało parlamentaryzmowi polskiemu, a które jakoby spowodowały znane Panom przejścia państwowe. I zechciejmy raz w swoim sumieniu w tem gronie zapytać się, czy jako Senat jesteśmy w jakiej mierze odpowiedzialni za te winy, czyśmy się do powstania ich przyczynili.</u>
          <u xml:id="u-11.45" who="#SBielawski">Był zarzut przedewszystkiem niskiego poziomu wykształceniowego. Wziąłem przez ciekawość listę senatorów i przeprowadziłem krótką i bardzo łatwą statystykę, jak to jest z tym poziomem wykształcenia. Otóż, jak Panom wiadomo, analfabetów Senat nie posiada wcale. Ludzi z wyższem wykształceniem ma przeszło 50%, profesorów wyższych zakładów — jak Panowie wiedzą, panowie profesorowie są teraz przedewszystkiem powoływani do odbudowywania życia Polski, — profesorów mamy 6%, Stawiano zarzut, że mało jest prawników w parlamencie. Prawników senat polski posiada 18%. To dość. Jestem sam prawnikiem, ale to starczy.</u>
          <u xml:id="u-11.46" who="#komentarz">(S. Posner: Uważają że zadużo.)</u>
          <u xml:id="u-11.47" who="#SBielawski">Drugi zarzut — bardzo ciężki, przykry zarzut, to niski poziom etyczny i tolerowanie wykroczeń. Proszę Panów, polski Senat istnieje rok 5-ty i nie przypominam sobie, za wyjątkiem jednego wypadku, ażeby na jakimkolwiek senatorze ciążyły jakieś poważniejsze zarzuty natury moralnej, a wszystkie drobne zarzuty, które powstawały, były szybko i bezstronnie przy udziale oskarżyciela z grona przedstawicieli innych stronnictw przez Sąd Marszałkowski likwidowane.</u>
          <u xml:id="u-11.48" who="#SBielawski">Dalszy zarzut — to rozkwit walk partyjnych, partyjnictwo i niepoważny charakter obrad. Proszę Panów, tak wersalskich stosunków między stronnictwami, jakie panują w naszej Izbie senatorskiej, doprawdy nie wiem, czy można gdzie znaleźć.</u>
          <u xml:id="u-11.49" who="#komentarz">(S. Posner: Nigdzie niema na świecie.)</u>
          <u xml:id="u-11.50" who="#SBielawski">Proszę Panów, nie chcę już mówić o poziomie opracowywanych ustaw, a to dlatego, że mam to spokojne przeświadczenie, że w ramach tych skromnych uprawnień, jakie polski senat posiada, dokonał jednak bardzo poważnej pracy w ciągu lat 4.</u>
          <u xml:id="u-11.51" who="#SBielawski">Wreszcie ostatni zarzut: wtrącanie się do czynników wykonawczych, protekcjonizm i t. d. Ten zarzut humorystycznie wygląda, gdy się go stawia Senatowi, z którego prócz Ministra Dobruckiego — wogóle tylko dwóch jeszcze przedstawicieli było ministrami, a większość członków senatorów przez 5 lat nie można było w żadnem ministerstwie spotkać, inaczej jak na zaproszenie Rządu, Zdawałoby się, że przy tego rodzaju stosunkach w tej izbie, że przy tego rodzaju jej roli w życiu Państwa ten Rząd, który przyszedł pod hasłem sanacji stosunków parlamentarnych i podjął się pedagogicznych zadań w stosunku do parlamentaryzmu polskiego, powinien był zrobić pewną różnicę i powiedzieć: tej izbie nie mamy nic do zarzucenia i traktujemy ją z należytym respektem. Wydaje mi się, że nie potrzebuję odpowiadać na pytanie, czy stosunek Rządu do Senatu jest poważniejszy, niż do Izby poselskiej. Za mnie odpowie ten tłok, który panuje dziś przy debacie budżetowej na ławach ministerjalnych.</u>
          <u xml:id="u-11.52" who="#SBielawski">Drugi zarzut stawiany Rządowi: rozbijania społeczeństwa, doprowadzania do zaniku jego woli twórczej, również nie jest istotny. Jest on prawdziwy, ale nie jest istotny, a to z tych samych powodów, co zarzut pierwszy. Te próby i usiłowania Rządu, które niewątpliwie istnieją, tak samo jak w pierwszym wypadku dają efekt zupełnie odwrotny. Działalność Rządu w tym kierunku już doprowadziła w znacznej mierze do scementowania czynników umiarkowanych i praworządnych w Państwie i mam nadzieję, że proces cementowania i utrwalania tych czynników, dzięki akcji Rządu, będzie w dalszym ciągu trwał i rozwijał się.</u>
          <u xml:id="u-11.53" who="#SBielawski">Poważniej wygląda zarzut niewłaściwego obsadzania aparatu państwowego. P. Wicepremjer Bartel, broniąc się od tego zarzutu w izbie poselskiej, powiedział z wielką dumą, że może dać do przejrzenia listę nowomianowanych pracowników i jest pewny, że nie znajdzie się tam większego procentu ludzi należących do jakiejkolwiek partji. Zdaje się, że moglibyśmy się bardzo łatwo w tej dziedzinie dogadać, gdybyśmy naprzód ustalili terminologję, bo najpierw trzeba zawsze z tą terminologją dojść do porozumienia.</u>
          <u xml:id="u-11.54" who="#komentarz">(S. Posner: Szczególnie, gdy się ma do czynienia z profesorami.)</u>
          <u xml:id="u-11.55" who="#SBielawski">Rząd stoi na stanowisku, że partja polityczna jest to obóz, który ma swoją reprezentację w tym Sejmie, a natomiast ani Związek Naprawy Rzeczypospolitej, ani to ugrupowanie ludzi, którzy przygotowali i przeprowadzili zmianę istniejących stosunków przed 10 miesiącami, nie są partją polityczną, są to poprostu ludzie, powołani do odbudowania i uratowania Polski, ludzie którzy nie stanowią ugrupowania politycznego których dlatego jako przedstawicieli partji traktować nie można. Jeżeli na taki podział definicji się zgodzimy, to naturalnie, że wśród nowomianowanych dużo przedstawicieli, „partji” nie znajdziemy. Gdybyśmy jednak powiedzieli, że są to także ugrupowania partyjne i gdybyśmy pod tym kątem widzenia zechcieli skontrolować listę mianowanych, to myślę, wynik dla Rządu nie byłby zupełnie po jego myśli.</u>
          <u xml:id="u-11.56" who="#SBielawski">W wielu zagadnieniach drugorzędnych spotykamy się z niekonsekwencją. Więc już 19 Iipca 1926 r. otrzymaliśmy urzędową zapowiedź zniesienia Ministerstwa Robót Publicznych. Na komisjach obu Izb słyszeliśmy oświadczenia p. Ministra Reform Rolnych, że i on uważa swój resort za zbędny. Tymczasem Ministerstwo Robót Publicznych trwa i jak najlepiej się rozwija, Rząd stworzył bez uchwały Sejmu nowe Ministerstwo Poczt i Telegrafów, a w kuluarach krążą pogłoski, że się obmyśla projekt stworzenia Ministerstwa Zdrowia Publicznego. To już nie jest program, z którym się do nas przyszło w zeszłym roku. To nie jest program szukania właściwych ludzi dla obsadzenia niezbędnych ministerstw, to jest program tworzenia ministerstw dla ludzi potrzebnych.</u>
          <u xml:id="u-11.57" who="#SBielawski">To zdaje się, jest wszystko, co uważałem za swój obowiązek Panom powiedzieć. Chciałbym tylko jeszcze odpowiedzieć na jedną z końcowych uwag p. Wicepremjera Bartla, która polegała na tem, że właściwie mówiąc, cała dyskusja nad budżetem w Izbie poselskiej była prowadzona nieszczerze, że mówcy z opozycji udawali troskę i sztuczny smutek, martwili się wtedy, kiedy wszystko naokoło było zupełnie dobrze.</u>
          <u xml:id="u-11.58" who="#komentarz">(S. Posner: Kiedy naokoło był karnawał.)</u>
          <u xml:id="u-11.59" who="#SBielawski">Starałem się tej sztucznej troski, tego fałszywego smutku nie robić, jak Panowie uważają, ale troski się nie wyrzekam. Troska jest nieodłączną towarzyszką każdego z działaczy politycznych, który w tej, czy innej mierze bierze udział w odpowiedzialności za losy Państwa, czy to w Rządzie, czy we władzach ustawodawczych. Wolni od troski są tylko tacy politycy, którzy są zupełnie pewni swej nieomylności, albo tacy politycy, którzy w najważniejszych chwilach historycznych przedewszystkiem obserwują siebie w lustrze: jak też ja na tle tych wypadków dziejowych wyglądam. Więc troskę wszyscy mamy i troskę wszyscy podzielamy. I nie jest to troska fałszywa, jest to troska, która jest obowiązkiem przedstawicieli narodu w parlamencie. Ale inaczej ze smutkiem. Smutku niema, ani prawdziwego, ani sztucznego. Smutek to jest nastrój i pojęcie, które nie wiąże się z życiem politycznem, Smutek przychodzi w życiu prywatnem, kiedy się coś albo kogoś, niepowrotnie traci; smutek przychodzi, kiedy człowiek staje się senatorem i czuje, jak od niego niepowrotnie odchodzi młodość.</u>
          <u xml:id="u-11.60" who="#komentarz">(S. Posner: Tak wcześnie my się nie starzejemy.)</u>
          <u xml:id="u-11.61" who="#SBielawski">Daj Boże!</u>
          <u xml:id="u-11.62" who="#komentarz">(Głos: My jeszcze jesteśmy młodzi.)</u>
          <u xml:id="u-11.63" who="#SBielawski">Tem lepiej, nie uważam bynajmniej Panów za ludzi skończonych. Tylko rzeczy niepowrotne wywołują smutek. W polityce rzeczy niepowrotnych niema, w polityce są tylko odpływy i przypływy. Czasem fala odrzuca ludzi od steru, inna fala przyniesie ich do steru; dla smutku niema miejsca w polityce. Niema także podstaw i możności smutku w obozie narodowym, którego główną podwaliną wiary jest przeświadczenie o niespożytych siłach narodu polskiego, o jego siłach rozwojowych; przeświadczenie o tem, że na nieskończonej linji rozwoju narodu przeżycia r. 1926 są może bolesnym i przykrym, ale, jednak, doprawdy drugorzędnym incydentem.</u>
          <u xml:id="u-11.64" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Głos ma s. Woźnicki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#WysokaIzbo">W imieniu klubu P. S. L. „Wyzwolenie” mam zaszczyt oświadczyć, że wobec stałego lekceważenia przez Rząd wielokrotnych i kategorycznych żądań naszych co do zmiany tych ministrów, którzy sprawują rządy z wyraźną szkodą i krzywdą dla interesów szerokich warstw ludowych, a tem samem i dla interesów Państwa, jak również wobec lego, że całokształt polityki rządowej coraz bardziej się różni od ustalonych przez Konstytucję demokratycznych zasad rządzenia Państwem — stronnictwo będzie zmuszone w najbliższej przyszłości poddać zasadniczej rewizji stosunek swój do obecnego Rządu.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Bojko)</u>
          <u xml:id="u-13.2" who="#WysokaIzbo">Nie przesądzając przyszłych decyzji, którym damy wyraz we właściwym czasie i na właściwem miejscu, w chwili obecnej, przy dyskusji i głosowaniu nad budżetem w Senacie w sprawie poprawek, zgłoszonych do poszczególnych części budżetu, ograniczymy się do zajęcia ściśle rzeczowego stanowiska.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#WicemarszałekBojko">Głos ma s. Koerner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#SKoerner">Wysoki Senacie! Nie ograniczę się w swojem przemówieniu jedynie do strony politycznej chciałbym bowiem kilka słów powiedzieć i o samym budżecie. Jest rzeczą bardzo ciekawą, że aczkolwiek zarówno sprawozdawca generalny budżetu w Sejmie, jak i sprawozdawca generalny w Senacie dochodzi do wniosku, że budżet na rok 1927/28 jest realny, to jednak w rezultacie swoich wywodów sprawozdawca sejmowy nie jest tak optymistycznie nastrojony, jak szanowny p. s. prof. Buzek. P. poseł Byrka, nie odmawiając realności budżetowi, wskazując na to, że i radzi zachować dużą rezerwę wskazując na to, że wpływy budżetowe składają się w 86,8% z wpływów fiskalnych, a w tem przeszło 54% z podatków i ceł. P. pos. Byrka dodaje, że jest to maximum dopuszczalnego natężenia, że jest to granica, której przekroczyć nie wolno, albowiem przekroczenie tej granicy może doprowadzić do tego, że aparat państwowy przestanie prawidłowo funkcjonować w sensie możności ściągania tych wszystkich podatków w takiej wysokości, jak budżet przewiduje. Natomiast sprawozdawca generalny Senatu p. prof. Buzek posuwa się aż tak daleko, że powiada: równowaga budżetu będzie zachowana nawet w warunkach mniej korzystnych niż w roku 1926 i stanowczo takie mniej korzystne warunki wytrzyma — próba co do tego, wypadnie zupełnie dobrze.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#SKoerner">Mojem zdaniem, nawet sąd sprawozdawcy sejmowego jest zbyt optymistyczny. Mamy obecnie budżet przewidujący w dochodach blisko 2 miliardy. Sejm przyssał nam projekt na 1.986.000.000. a Senat powiększył jeszcze te sumę o 4 miljony, dochodząc do 1.990.000.000 z górą. Faktyczne dochody w roku 1926 wynosiły 1.906.000.000, a więc o blisko 90 miljonów mniejsze, niż przewidujemy na rok 1927/28.</u>
          <u xml:id="u-15.2" who="#SKoerner">A przecież wszyscy zgadzamy się na to, że rok 1926 był rokiem wyjątkowej konjunktury. Jeżeli tak jest, jeżeli roku 1927/28 nie możemy uważać za rok wyjątkowej konjunktury, to nie wiem, skąd się bierze ten optymizm p. prof. Buzka. Wiemy przecież, że w czynnem saldzie bilansu handlowego w r. 1926 które wynosiło 410 miljonów, bardzo poważną część stanowi nadwyżka z eksportu węgla. Ta nadwyżka wynosi wcale niemałą sumę, bo przeszło 130 miljonów złotych. Tych 130 miljonów złotych — zdaje się, że co do tego niema sporu — w r. 1927/28 nie uzyskamy. Z drugiej strony zamożność ludności nie wzrosła, raczej stwierdzić można, że zamożność obniżyła się. Obciążenie podatkowe, jak to już stwierdził i p. sen. Buzek, w absolutnych liczbach wzrosło, bo w r. 1924 wynosiło 41 zł. na głowę, w 1925 r. 46, zaś w 1926 r mamy już 54 zł. Do tego dochodzą jeszcze podatki komunalne, które tu zaliczone nie zostały. A, proszę Panów, rozumowanie, że mamy teraz inną wartość naszej waluty, że wówczas, w r. 1924 dolar niósł 5,18 a obecnie jest bliski 9 i że wobec tego obciążenie jest procentowo jeszcze niższe, niż było wówczas, bo jak to prof. Buzek wyprowadza; wówczas wynosiło 34, a obecnie tylko 30 złotych w złocie — to rozumowanie nie jest trafne, bo ludność nie zarabia w dolarach, ale w złotych obiegowych i nie można takich porównań robić z rzeczami, które nie są współmierne.</u>
          <u xml:id="u-15.3" who="#SKoerner">Najlepszym dowodem tego w jakich warunkach finansowych i gospodarczych ludność obecnie żyje, mogą być zaległości podatkowe w roku 1926. Te zaległości w podatkach bezpośrednich w roku 1926 wynoszą bez mała ćwierć miljarda złotych, kary za zwłokę wzrosły w 1926 roku o 7 miljonów złotych, dochodząc do 27 miljonów. Egzekucji w 1926 roku dokonano blisko 3/4 miljona, około 750.000. Czy to jest małem świadectwem tego, jak ludność ubożeje i że ludność nie może znieść tego obciążenia podatkowego, jakie mamy Czy to uprawnia do nastroju optymistycznego — śmiemy bardzo wątpić. A, proszę Panów, egzekucje, które nasz Skarb obecnie przeprowadza, stają się zupełnie bezlitosne w miastach, doprowadza się łudzi do zupełnej nędzy, odbiera się im ostatnie meble i pozostawia się ich w gołych czterech ścianach, że pominę to, że zabiera się im często warsztat pracy. Te egzekucje działają głównie niestety w miastach, — na wsi albo się je mniej stosuje, albo nie tak ostro. Najlepszym dowodem, że tak jest niech będzie, że gdy p. prof. Buzek w swojem sprawozdaniu generalnem przytacza dochód za styczeń 1927 r. to sam stwierdza, że dochody te wzrosły w dziale wszystkich podatków z miasta ściąganych, natomiast zmniejszyły się w podatku gruntowym. Zdaje się, że to jest wystarczający zupełnie dowód na to, że egzekucje są w miastach daleko energicznej stosowane.</u>
          <u xml:id="u-15.4" who="#komentarz">(S. Buzek: W lutym niema terminu płatności.)</u>
          <u xml:id="u-15.5" who="#SKoerner">Mówię o styczniu, a nie o lutym, to są cyfry przez Pana podane.</u>
          <u xml:id="u-15.6" who="#komentarz">(S. Buzek? Rozumiem, ale w styczniu niema terminów płatności.)</u>
          <u xml:id="u-15.7" who="#SKoerner">To jest najlepszy dowód, jak te egzekucje działają i gdzie one działają.</u>
          <u xml:id="u-15.8" who="#SKoerner">Podatek dochodowy, który jest tak energicznie i tak rzeczywiście bez żadnej żenady ściągany, wiadomo, że jest płacony przeważnie przez miasta — bo one płacą go 80%. Niektóre izby skarbowe wykazują szczególną surowość, zwłaszcza lwowska izba skarbowa. Należy dodać, że w wielu komisjach szacunkowych przedstawiciele ludności żydowskiej, która stanowi par excellence ludność miejską, albo wcale nie są dopuszczani, albo jeśli się ich dopuszcza, to ludzi o specjalnem zabarwieniu politycznem, którzy korzystają z tego, żeby teroryzować ludność i działają często w swoim interesie prywatnym, osobistym. Takie wypadki miały miejsce w Stanisławowie i Kołomyji, — nie chcę być gołosłownym.</u>
          <u xml:id="u-15.9" who="#SKoerner">Natomiast podatki, które są ściągane nie w miastach, danina lasowa — nie powie Pan, Panie Senatorze, że to jest podatek, który dotyczy miast — znajdują specjalną obronę u obecnego Rządu. Ustawa o daninie lasowej nie przewiduje żadnych zwolnień. Tymczasem okazuje się, że Rząd zaczyna zwalniać od daniny lasowej szereg właścicieli a w tem i niektóre spółki akcyjne. Jest to ciekawe, jak Rząd tego broni i interpretuje. Rząd się tłómaczy tem, że w ustawie jest powiedziane na początku: Upoważnia się Rząd do ściągania daniny. Rząd oświadcza, że ponieważ tam jest powiedziane, „upoważnia się”, więc Rządowi wolno nie korzystać z tego upoważnienia i w ten sposób ma prawo do zwalniania. To jest bardzo ciekawa interpretacja, nad którą powinni się nasi prawnicy zastanowić.</u>
          <u xml:id="u-15.10" who="#komentarz">(S. Posner: Trzeba znowelizować tę ustawę.)</u>
          <u xml:id="u-15.11" who="#SKoerner">Najgorszą stroną sprawy ściągania podatków jest to, że nasz system podatkowy jest oparty w dużej mierze na demagogji, a nie wyłącznie na interesach gospodarczych. Nic dziwnego, że wskutek takiego systemu następuje ruina i zubożenie szczególnie w miastach, a szczególniej, powiadam, skoro to jest system oparty na demagogji i ma podłoże częstokroć polityczne, cierpi ludność żydowska, z której bezlitośnie się te podatki ściąga. Dla ilustracji przytoczę niektóre cyfry, które doskonale uświadomią, w jakim stopniu ta ludność, która przeważnie zajmuje się handlem i przemysłem, została zrujnowana i w jakim stopniu zubożała. Jeżeli przyjmiemy ilość patentów pierwszej kategorji wykupionych w roku 1923 za 100, to w roku 1926 mamy 16, czyli że kupców pierwszej kategorji w roku 1926 zostało tylko 16%. W drugiej kategorji, jeżeli w roku 1923 przyjmiemy 100, to mamy w roku 1926 już tylko 44. W trzeciej kategorji ze 100 dochodzą do 77. Natomiast patenty, świadectwa na handel wędrowny, obnośny, wzrosły o jakie 16%. Świadczy to o tem, że bogatsi zubożeli a natomiast powiększyła się ilość handlarzy drobniejszych, najbiedniejszych, najuboższych.</u>
          <u xml:id="u-15.12" who="#SKoerner">Przykręcanie śruby podatkowej do nieskończoności nie jest rzeczą zdrową. Jest wiadoma zasada zresztą, którą Kemmerer w swoich radach powtarzał rządowi polskiemu, że wysokie podatki wpierw rujnują podatnika, a potem Skarb Państwa. Otóż należy to mieć na uwadze. Nie wolno śruby podatkowej do tego stopnia przykręcać, aby tych podatników zrujnować doszczętnie i żeby potem rozpoczął się okres ruiny Państwa. Taką ruiną w systemie podatkowym, zdaje się niemal przez wszystkich już uznaną, a zresztą i przez Kemmerera podkreśloną, jest podatek obrotowy, ten podatek, który stwarza nam najgroźniejszego wroga równowagi naszego budżetu, bo prowadzi bezpośrednio do drożyzny, a jeżeli my mamy jakie obawy co do równowagi budżetu, to przedewszystkiem dotyczą one drożyzny. I nic dziwnego, bo w budżecie Państwa naszego wydatki osobowe wynoszą 42%. Proszę pamiętać, że drożyzna będzie musiała odbić się najpierw na tych wydatkach osobowych, które stanowią 42% wydatków budżetu. To jest rzecz bardzo poważna i dlatego byłoby bardzo wskazane, żeby Rząd nasz jak najprędzej z tym podatkiem obrotowym skończył, jak to uczyniły już niektóre państwa zachodnie.</u>
          <u xml:id="u-15.13" who="#SKoerner">Proszę Panów, walki z drożyzną za pomocą środków policyjnych się nie wygra, są konieczne środki inne, które zresztą nam wszystkim są znane, a przedewszystkiem wzmożenie i potanienie naszej wytwórczości. Ale cóż z tego, kiedy u nas zamiast wzmożenia wytwórczości dotychczas jeszcze Rząd i część społeczeństwa trzyma się tego, że można szerzyć czy podtrzymywać nieróbstwo i zmuszać część ludności do tego, by mogła pracować jedynie pięć dni w tygodniu. Miljon ludzi pracy, którzy tylko 5 dni pracują w tygodniu zamiast 6 i tracą po jednym dniu! Ja o tem zresztą będę mówił jeszcze później. Ale, proszę Panów, to bezrobocie, które się obecnie potęguje i które również jest wielką groźbą dla naszego budżetu i dla spokoju Państwa, w budżecie znalazło też ciekawe odzwierciedlenie. W roku ubiegłym wydaliśmy na bezrobocie 84 miljony, w tym roku na bezrobocie przewiduje się w budżecie wszystkiego 34 miljony. Sądzę, że nikt się co do tego spierać nie będzie, że jest to suma zupełnie nierealna, i sądzić podług takich liczb o równowadze budżetu chyba niebardzo można; to bezrobocie zaś nie tak łatwo i szybko zniknie.</u>
          <u xml:id="u-15.14" who="#SKoerner">Jeżeli znów zajrzymy do budżetu, to okazuje się, że na wydatki inwestycyjne przewidziano wszystkiego 5 procent. To są wydatki, któreby w dużej mierze mogły zmniejszyć bezrobocie. Jeżeli w budżecie tylko 5% na to się przewiduje, to Panowie widzicie, Rząd wcale nie szedł po tej drodze, by jak najmocniej walczyć z tem bezrobociem. Jedyny sposób, któryby mógł osłabić to bezrobocie, a może nawet całkowicie je zlikwidować, to jest ruch budowlany. Już tylokrotnie o tem tutaj mówiliśmy, lecz nie widać żadnych realnych i poważniejszych poczynań Rządu w tym kierunku. Nie dalej jak w tygodniu, poprzedzającym tydzień ubiegły, miałem zaszczyt brać udział w delegacji z ramienia stolicy. Byliśmy u pp. Ministrów Skarbu, Robót Publicznych, Pracy i Opieki Społecznej, byliśmy u p. Prezydenta Rzeczypospolitej, wskazywaliśmy na to, że to jest jedyny sposób, którym można teraz skutecznie walczyć z bezrobociem, który może nie tylko to bezrobocie zwalczyć, ale także doprowadzić i to w szybkim czasie, do poprawy naszej sytuacji gospodarczej. Niestety, ani jednej konkretnej, realnej, pewnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Widocznie wysiłki, czynione przez Rząd w tym kierunku, nie są zbyt wielkie i zamiary Rządu również daleko nie idą.</u>
          <u xml:id="u-15.15" who="#SKoerner">Jedyne remedjum, o jakiem się mówi i jedyny środek, o jakim się myśli, to jest pożyczka zagraniczna, ale i pod tym względem, jak się okazuje mamy teraz jakąś nieustaloną politykę. Rząd stoi na stanowisku, że uprzywilejowana musi być jedna wielka pożyczka dla Państwa, gdy tymczasem sfery gospodarcze stoją na stanowisku, że nie można czekać na tę jedną wielką pożyczkę państwową i że należy dopuścić do tego, by te sfery gospodarcze mogły otrzymać kilka bodaj mniejszych pożyczek zagranicznych, Rząd jednak stoi na przeszkodzie. Ale, proszę Panów, jeżeli ze względu na politykę skarbową całego państwa jeszcze zrozumiałe jest, że Rząd prowadzi tego rodzaju politykę, że nie dopuszcza do tego, by sfery gospodarcze mogły uzyskiwać także mniejsze pożyczki, to zupełnie niezrozumiałe się staje, dlaczego Rząd hamuje, a przynajmniej w bardzo dużym stopniu wstrzymuje załatwianie pożyczek wewnętrznych, o które się niektóre miasta starają. Wskażę tylko, że Warszawa wystąpiła o pozwolenie na pożyczkę wewnętrzną, na budowę gmachów szkolnych. Leży to podanie w Ministerstwie Skarbu od szeregu tygodni i dotychczas nie znajduje załatwienia. Jest to sprawa, której się w obecnym momencie nie powinno wstrzymywać, jesteśmy w marcu, w najbliższych tygodniach rozpocznie się ruch budowlany i na później odkładać budowy gmachów szkolnych nie można.</u>
          <u xml:id="u-15.16" who="#SKoerner">Natomiast w innych dziedzinach Rząd co najmniej lekkomyślnie sprawy pożyczek załatwia. Mam tu na myśli sprawę pożyczki na roboty prowadzone przez amerykańską firmę Ulen i S-ka. W październiku brałem udział w wycieczce, zorganizowanej przez zarząd Związku Miast do tych miast, gdzie ta firma amerykańska prowadzi roboty, do Radomia, Częstochowy, Lublina i Piotrkowa. Nie będę tu dotykał strony technicznej, ale chciałbym powiedzieć kilka słów o stronie finansowej tej pożyczki. Otóż te 4 miasta mają otrzymać w ogólnej sumie 9.714.000 dolarów. To jest nominalnie; faktycznie otrzymają tylko 5.731.140 dolarów. Zapłacą faktycznie w ciągu 20 lat 20.500.000 dolarów, t. j. blisko cztery razy więcej niż otrzymały. Honorarjum za projekty wynosi 1.451.100 dolarów dla tej firmy. Notabene, dodać muszę, że wiele tych projektów już dziś się przerabia za co miasta muszą płacić osobno. Jak ta pożyczka została w niektórych miastach wykorzystana, też muszę nadmienić — nie wiem, dlaczego Skarb Państwa nie uważał, że to wychodzi na szkodę dla ogólnej polityki finansowej. Pożyczki te miały być przeznaczone wyłącznie na roboty dochodowe i z dochodów miano spłacić procenty i amortyzować. Tymczasem takie miasto jak Radom buduje z nadwyżki szkołę, — to nie jest dochodowe, Częstochowa — dom administracyjny — to, proszę Panów również nie jest dochodowe przedsiębiorstwo. — Piotrków buduje baraki mieszkalne i bruki uliczne. Przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, który brał między innymi udział w tej wycieczce, obliczył, że teoretycznie cena wody z tych wodociągów które tam się buduje, ma wynosić 1 zł. 20 gr. za 1 m3. Dla ilustracji podam, że w Warszawie cena wody wraz z dopłatą za kanały wynosi w tej chwili tylko 36 groszy. Ale to jest cena teoretyczna, to byłoby tylko w tym wypadku, gdyby wszystkie domy zostały odrazu przyłączone do tej sieci wodociągowej. To oczywiście nie nastąpi odrazu i ten sam przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych obliczył, że w pierwszych latach cena wody w miastach wyniesie około 2,5 zł. za metr sześcienny. Panowie rozumieją, w jakim stopniu opłaty za procenty i ewentualnie tak wysoka cena wody musi obciążać mieszkańców miasta i w jaki sposób te opłaty będą obciążały budżet. Obliczono, że procenty i amortyzacje tej pożyczki równają się całemu budżetowi miasta.</u>
          <u xml:id="u-15.17" who="#SKoerner">Oczywiście, że wykonanie podobnego budżetu staje się zupełnie nierealne w tych miastach i jest niemożliwem. W rezultacie sprawa się sprowadza do tego, że płacić za to wszystko będzie Skarb Państwa, bo Skarb Państwa jest odpowiedzialny, podpis jego na tych zobowiązaniach figuruje. Cały ciężar spłaty długu spadnie na Skarb Państwa i mamy już pierwszego zwiastuna, że w r. 1927 Skarb zapłaci półtora miljona w postaci zwolnienia tych miast od podatku od nieruchomości za 1926 r. całkowicie a w r. 1927/28 w połowie.</u>
          <u xml:id="u-15.18" who="#SKoerner">P. Minister Czechowicz powiedział w Sejmie, że zamiast szukania pożyczki Rząd stwarza warunki dla pożyczki. Ja w tej chwili nie będę mówił o tem, czy ta delegacja, która pojechała do Ameryki, ma szukać pożyczki, czy stwarzać warunki, zresztą czytałem dziś złośliwą notatkę w „Gazecie Warszawskiej Porannej”, że ta delegacja pojechała do Ameryki po to, aby tam porozumieć się z p. Kemmererem w celu uzgodnienia polityki finansowej Skarbu Państwa Polskiego z jego zamierzeniami, — ale okazuje się. że Kemmerera wcale w Ameryce niema, że on jest gdzieś w Equadorze. Pocóż więc oficjalnie w ten sposób cel delegacji tłomaczyć, skoro publicznie jest wiadome, że Kemmerera teraz w Ameryce niema. Pomijam tę rzecz. Ale już p. sen. Buzek zarówno na Komisji Skarbowo-Budżetowej, jak i tu z tej wysokiej trybuny dziś nam oświadczył, że na to, aby uzyskać pożyczkę zagraniczną, żeby utrzymać w należytym stanie bilans płatniczy, potrzebne jest zaufanie zagranicy. To jest ten klucz, który nam otworzy zamek do pożyczki. I tak jest, to jest słuszne, ale to zaufanie zdobędziemy i kapitał zagraniczny do nas płynąć zacznie pod trzema warunkami.</u>
          <u xml:id="u-15.19" who="#SKoerner">Przedewszystkiem, jeżeli będziemy mieli trwałą równowagę budżetową — trwałą podkreślam. Następnie, jeżeli będziemy mieli istotnie aktywny bilans handlowy, i jeżeli to jest bardzo ważne — będziemy mieli praworządność wewnątrz w Państwie, kiedy wszyscy obywatele bez różnicy wyznania i narodowości będą zadowoleni i będą się poczuwali do obowiązku współdziałania, współpracy i wspólnego wysiłku dla zdobycia tych właśnie lepszych warunków gospodarczych, niż te, w jakich się obecnie znajdujemy.</u>
          <u xml:id="u-15.20" who="#SKoerner">Aktywny bilans handlowy jest zależny nie we wszystkiem od nas samych. Widzieliśmy to w zeszłym roku, że był on zależny od warunków, które panowały poza granicami naszego Państwa. Wzmożony eksport węgla zależny był od strajku angielskiego.</u>
          <u xml:id="u-15.21" who="#SKoerner">Dalej, urodzaj to jest rzecz, która nie jest zależna od Rządu, ani od nas, i tem również kierować nie możemy. Ale są rzeczy, które od nas są zależne i które mogą wpływać na aktywny bilans handlowy i pod tym względem nie widzimy, żeby Rząd istotnie wszelkie wysiłki jakie są potrzebne podejmował. Jednym z warunków aktywności bilansu handlowego są taryfy kolejowe i celne. I cóż się okazuje? Nie dawniej jak wczoraj zdarzył się u nas wypadek następujący: znienacka, bez uprzedzenia, Rząd podniósł taryfy kolejowe od wywozu niektórych gatunków drzewa, a mianowicie papierówki i kopalniaków, nie uprzedzając o tem wcale właściwych sfer przemysłowych i handlowych, i podniósł dość znacznie bo o przeszło 25%. Już dziś w prasie czytamy protesty tych zainteresowanych sfer, bo okazuje się, że nasi eksporterzy przy tem podniesieniu taryf kolejowych nie będą w stanie wywiązać się ze swoich zobowiązań, a mają umowy jeszcze z przed 1 marca. Z drugiej strony p. Minister Kolei zapewniał przedstawicieli Zjazdu, który się niedawno odbył, że bez porozumienia się z temi sferami żadnych zmian w taryfach kolejowych nie wprowadzi. Jeszcze w tygodniu ubiegłym, przyjmując delegację Związku Przemysłowców Drzewnych, zapewniał ich, że w każdej sprawie dotyczącej eksportu drzewa będzie się z nimi porozumiewał, tymczasem ni stąd ni zowąd dn. 28 lutego wieczorem dowiadują się ci eksporterzy, że od 1 marca taryfa kolejowa zostanie zmieniona. Nie powiem żeby to było przyczynianie się do poprawy naszego bilansu handlowego.</u>
          <u xml:id="u-15.22" who="#SKoerner">Drugą sprawą, która jest od nas zależna i o której od szeregu lat się mówi, to są traktaty handlowe. Wszyscy chyba wiemy o tem, że największą możność dla ekspansji naszego przemysłu i handlu przedstawia rynek wschodni, t. j. rynek rosyjski. Dotychczas pod tym względem nic nie zrobiono, — nawet nie potrafiono wykorzystać momentu, który, zdawałoby się, był najodpowiedniejszy i, zdawałoby się, zbliżał nas do tego, żeby rozmowy o traktacie handlowym z Rosją sowiecką toczyły się w kierunku szybkiego zrealizowania. To był moment, kiedy w Warszawie był Cziczerin, ale i to minęło i zapomniało się.</u>
          <u xml:id="u-15.23" who="#SKoerner">Drugim traktatem dla nas bardzo ważnym jest traktat z Niemcami. Niemcy w ostatnich czasach okazały, że stawiają sprawy polityczne ponad ten traktat. Nie chcę w tej chwili o tej sprawie mówić, wskażę tylko, że ta nieszczęśliwa polityka ekonomiczna, finansowa i gospodarcza, którą prowadził p. premjer i Minister Skarbu p. Władysław Grabski, zdaje się bardzo poważnie przyczyniła się do rozpoczęcia tej wojny celnej. Teraz oczywiście trudniej ją zlikwidować niż poprzednio i dlatego p. prof. Buzek na Komisji Skarbowo-Budżetowej wskazywał i bardzo to podkreślał, że aczkolwiek musimy bronić i bronić bardzo energicznie naszych interesów przy obecnym konflikcie z Niemcami, to jednakowoż powinniśmy zaniechać tonu napastliwego.</u>
          <u xml:id="u-15.24" who="#SKoerner">A, proszę Panów, te traktaty oczywiście stoją w bezpośrednim związku, szczególnie traktat z Niemcami, z naszą polityką zagraniczną jako całością. Ta polityka jest w tej chwili jakby zapędzona w ślepą ulicę, jakaś martwota panuje, chociaż tuż koło niej na sąsiednich ulicach wre i kipi życie. Jeżeli ta cmentarna cisza symbolizuje pokój, to piszemy się na to obiema rękami. Jeżeli w sprawie polityki zagranicznej zabieram w tej chwili głos, to muszę tu podkreślić fakt, który miał miejsce w Sejmie. Wbrew zdaniu pewnego posła w Sejmie, któremu tytuł księcia przed wojną nie przeszkadzał wspólnie z Żydem mechesem eksploatować bardzo zyskowne przedsiębiorstwo tramwajów w Warszawie, uważam, że mamy to samo prawo jako równouprawnieni obywatele do zabierania w tej sprawie głosu. Coprawda wówczas przed wojną w warszawskich tramwajach byli pasażerowie I i II klasy i może dzięki temu to przedsiębiorstwo dawało większe zyski niż w tej chwili, ale teraz są inne czasy, mamy Konstytucję marcową, i według tej Konstytucji każdy poseł, a więc i poseł Żyd, reprezentuje całą ludność Państwa i nawet byłych książąt. I ta Konstytucja nie dopuszcza do klasyfikacji obywateli na pierwszą i drugą klasę. Nie dopuszcza! Chciałbym, ażeby ci wszyscy, którzy myślą tak samo, jak ów pan poseł, jednak sobie to przypomnieli.</u>
          <u xml:id="u-15.25" who="#SKoerner">Tembardziej zaś milczeć w sprawie polityki zagranicznej nie możemy, że utrwalenie nastrojów pokojowych dla ludności żydowskiej jest sprawą pierwszorzędnego znaczenia. Ludność która się trudni przeważnie handlem i przemysłem, tylko w warunkach zapewnionego pokoju może liczyć na to, że będzie miała mniej czy więcej zapewniony i spokojny byt. I dlatego wszelkie wysiłki Rządu, które będą zmierzały do utrwalenia tych nastrojów, do pokoju, klub mój będzie zdecydowanie popierał. Mając na względzie obronę granic Państwa i utrwalenie właśnie tego nastroju pokoju, nie przeciwstawialiśmy się zawarciu sojuszu nawet z Rumunją. Rumunją jest też sojuszniczką naszego sprzymierzeńca Francji, a tam obecnie rozlegają się głosy bardzo wybitnych obywateli, którzy w związku z barbarzyńskiemi pogromami żydów, jakie miały miejsce niedawno w Rumunji, nazwali ten sojusz hańbą.</u>
          <u xml:id="u-15.26" who="#SKoerner">Ale, proszę Panów, Rumunja wcale nie odwdzięcza się nam wielką życzliwością. Ostatnio nawet wystąpiła dość agresywnie względem nas w dziedzinie taryf kolejowych. Nie wiem, czy Panom jest wiadome, przypuszczam, że niektórzy Panowie wiedzą o tem, że Rumunja zażądała od nas zmiany taryfy celnej, na którą Rząd się nie zgodził, natomiast u siebie stosuje taryfy kolejowe tak wysokie, że uniemożliwia tem prawie zupełnie eksport naszych towarów, które idą tranzytem przez Rumunję. Nie jest też nowością sprawa fundacji Rudkowskiej, którą to sprawę p. senator Biały poruszył. Dotychczas nie myśli się o tem, ażeby zwrócić przynależną Polsce połowę, nie myśli się też o tem, ażeby uregulować definitywnie sprawę pogranicza, gdzie według Traktatu Wersalskiego jeszcze 5 gmin powinno być oddane Polsce, a dotychczas oddane nie są.</u>
          <u xml:id="u-15.27" who="#komentarz">(S. Kędzior: 5 wsi, nie 5 gmin.)</u>
          <u xml:id="u-15.28" who="#SKoerner">Napięte stosunki między Anglją a Sowietami, o których coraz częściej słyszymy, dały powód zagranicy do bardzo żywego kolportowania pogłosek o zbliżeniu się angielsko-polskiem. Klub mój, przyznam to szczerze, odnosi się bardzo życzliwie do takiego zbliżenia, i niejednokrotnie z tej wysokiej trybuny nawoływał Rząd, by zmierzał właśnie do tego zbliżenia się angielsko-polskiego. Muszę jednak stwierdzić, że są pewne objawy, że tak powiem, analizowania się naszego Rządu. Anglja ma teraz swoje ciężkie chińskie sprawy i my idziemy w ślad za nią i stwarzamy równie ciężkie sprawy. Anglja ma sprawę koncesyj, wskutek której tysiące obywateli bardzo ciężkie cierpienia w tej chwili znoszą. Otóż i nasz Rząd ma swoją sprawę koncesyj i również w tej dziedzinie naraża na ciężkie krzywdy tysiące obywateli, dla których te koncesje były jedynym warsztatem pracy, który ich żywił od dziesiątek lat. Ludziom, którzy nie zdolni są teraz do żadnej innej pracy, odbiera się koncesję i do domostw ich zaczyna zaglądać nędza, głód i chłód.</u>
          <u xml:id="u-15.29" who="#komentarz">(S. Kędzior: Jeszcze nie odebrali.)</u>
          <u xml:id="u-15.30" who="#SKoerner">Jeżeli mówi p. Minister, że tak nie jest, to przytoczę wypadek niedawny: w Siedlcach człowiekowi 77-letniemu, który od roku 1871 miał koncesję tytuniową, a więc 56 lat, tamtejszy urząd skarbowy odebrał tę koncesję. I dopiero na skutek interwencji klubu mojego izba skarbowa w Lublinie odwołała uchwałę siedleckiego urzędu. To jest tylko przykład, że to się robi i jak daleko idzie się w tych sprawach.</u>
          <u xml:id="u-15.31" who="#SKoerner">Otóż muszę jednak stwierdzić, że to odbieranie koncesyj dzieje się nietylko z krzywdą dla tych jednostek, które cierpią nędzę, ale i z wielką krzywdą Państwa, albowiem oddaje się te koncesje w ręce zupełnie niepowołane. Bardzo ciekawym jest mianowicie wypadek, do którego się Rząd przyznał w osobie p. dyrektora Monopoli, że koncesja została udzielona uczniowi 7-mej klasy gimnazjalnej. Dyrektor Monopoli tłomaczył się tem, że tu działała bardzo wysoka protekcja i że nie można było odmówić, albowiem ta koncesja miała umożliwić temu uczniowi ukończenie szkoły.</u>
          <u xml:id="u-15.32" who="#SKoerner">Nie przeczę temu, że opieka nad inwalidami jest obowiązkiem Państwa, ale jak powiedziałem, nie może być wykonywana kosztem łez i nędzy tysięcy obywateli. Inwalidzi mają prawo do pomocy od Państwa, ale w inny sposób, w sposób sprawiedliwy.</u>
          <u xml:id="u-15.33" who="#SKoerner">Druga sprawa chińska, którą mamy, to jest mur w postaci wysokich opłat za paszporty zagraniczne. Tam w Chinach mur ten pozostał tylko jako zabytek, a u nas ten mur zachowuje się jako jakiś talizman finansowy, który notabene nie daje żadnych korzyści, a raczej wyrządza wielkie szkody, uniemożliwia bowiem wyjazd ludziom, którzyby mogli przez swoje wyjazdy wzmóc nasz eksport w dużym stopniu, którzy jadą tam, by pogłębić wiedzę, lub którzy muszą tam jechać, by szukać ratunku dla swego zdrowia.</u>
          <u xml:id="u-15.34" who="#SKoerner">I jeszcze pod jednym względem Rząd analizuje się. Okazuje się, że Rząd jest posłuszny angielskiej zwrotce: Words pay no debts, to znaczy: słowa nie płacą długów. P. Wicepremjer Bartel 19 Iipca 1926 r. w swojem expose wypowiedział istotnie piękne słowa:</u>
          <u xml:id="u-15.35" who="#SKoerner">„Lojalne stosowanie postanowień Konstytucji oraz zawartych przez Państwo traktatów, najrychlejsze doprowadzenie do skutku uregulowania prawa przynależności państwowej i t. d., oto szereg zadań, które Rząd pragnie podjąć w interesie mniejszości narodowych”. Jak Rząd wywiązał się z tych swoich wielkich słów?</u>
          <u xml:id="u-15.36" who="#SKoerner">Sprawa obywatelstwa, która jest bolączką dla dziesiątków tysięcy obywateli, ludzi, którzy od dawien dawna z ojca i dziada w Polsce mieszkają, ta sprawa dotychczas rozwiązana należycie nie została, wprawdzie został wydany okólnik jeszcze byłego Ministra Spraw Wewnętrznych Młodzianowskiego, który nakazywał zlikwidowanie jej do 31 grudnia 1926 r., albowiem ustawa o cudzoziemcach miała wejść w życie od 1 stycznia 1927 r. Tymczasem cała kategorja spraw a mianowicie sprawa wszystkich tych, którzy są urodzeni w granicach obecnego Państwa Polskiego, jest tak wykrętnie interpretowana, że dotychczas leżą stosy podań niezałatwionych. A za granicą daje się odpowiedzi inne. Za granicą nasz Minister Spraw Zagranicznych p. Lucienowi Wolfowi odpowiedział, że sprawa obywatelstwa została w Polsce całkowicie uregulowana. No, przypuszczam, że p. Minister Spraw Zagranicznych winien był wiedzieć, że ten Lucien Wolff, mieszkając w Anglji, zna ten zwrot angielski i nie wiem, czy onby chciał go zastosować do słów p. Ministra Spraw Zagranicznych.</u>
          <u xml:id="u-15.37" who="#SKoerner">Drugą sprawę, również poruszył p. Wicepremjer Bartel w swojem expose, w słowach następujących: „Rząd przeprowadzi we właściwej drodze zniesienie pozostałości ograniczeń prawnych charakteru narodowościowego czy wyznaniowego z czasów zaborczych. Rząd stwierdzi w drodze właściwej, że wszystkie ograniczenia prawne Żydów, wydane przez dawne władze zaborcze są zniesione i do ludności żydowskiej stosowane nie będą”. Ale dotychczas pomimo upływu 7 miesięcy jeszcze takiego oficjalnego stwierdzenia niema, a zdaje się, że dość jest 7 miesięcy, żeby podobne stwierdzenie zostało wreszcie ujawnione i opublikowane tembardziej, że tego wymaga Konstytucja.</u>
          <u xml:id="u-15.38" who="#SKoerner">Trzecia sprawa, poruszona przez p. Wicepremjera Bartla brzmi jak następuje: „Wychodząc z założenia, że antysemityzm gospodarczy, jest szkodliwy dla Państwa, Rząd uważa za konieczne przestrzeganie w zakresie swojego działania zasady bezstronności i słuszności, bacząc, aby kierowano się wyłącznie względami rzeczowemi, a nie względami narodowościowemu i wyznaniowemi”!!</u>
          <u xml:id="u-15.39" who="#SKoerner">Jak się ta sprawa przedstawia? Wspominałem już o sprawie bezrobocia i o nieróbstwie szerzonem skutek tego, że mamy dotychczas obowiązujący, przymusowy odpoczynek niedzielny. Przymusowy odpoczynek niedzielny jest mojem zdaniem klęską, nietylko dla żydów, ale i klęską dla całego Państwa. Nie można przecież mówić spokojnie z punktu widzenia potrzeb Skarbu naszego o tem, że osłabia się siłę podatkową miljonowej rzeszy ludzkiej, nie można mówić spokojnie z punktu widzenia Konstytucji o gwałceniu sumienia, jakie wypływa z tego przymusowego odpoczynku niedzielnego. Bo jeżeli się stoi na stanowisku, na jakiem stoi szanowny mój przedmówca, p. s. Bielawski, iż powinno się opierać na uczuciu religijności, to powinno się też popierać to uczucie u wszystkich warstw. A przecież ten przymusowy odpoczynek albo prowadzi do zubożenia, albo prowadzi do łamania przepisów religijnych, jeżeli ktoś jest taki, że dla pieniędzy, dla zarobku gotów jest to uczynić. Nie leży to w interesie moralności Państwa, jak to przedstawił mój przedmówca s. Bielawski. Trzeci wzgląd, bardzo ważny, to jest wzgląd czysto administracyjny. Proszę Panów, nie jest tajemnicą chyba, że ta ustawa jest często obchodzona nietylko przez żydów, ale i przez chrześcijan. Panowie mogą znaleźć sporo sklepów otwartych w niedzielę, wprawdzie nie od frontu, ale od innego wejścia. W jaki sposób to się czyni — jest wiadome. Odpowiedni funkcjonarjusz musi zamknąć oczy, a nie czyni tego dla pięknych oczu kupca, więc wchodzi tu w grę co innego. Oczywista, że to prowadzi do korupcji, a to nie jest wskazane z punktu widzenia administracji Państwa. Jest dobry dowcip, że w Rosji za czasów carskich, jeżeli ktoś coś przeskrobał, to mógł znaleźć obronę w prawie wydanem przez Aleksandra III, a jeżeli to prawo nie skutkowało, to należało się odwołać do prawa Katarzyny II. Proszę Panów, to jest dość przejrzyste, bo Aleksander III figurował na 25-rublówce, a Katarzyna II na 100-rublówce, więc jeżeli to prawo nie skutkowało, to miało skutkować tamto drugie. Nie wiem, czy w Polsce jest ktokolwiek, ktoby chciał, aby u nas odzywały się reminiscencje o Katarzynie II, bo chyba od tych reminiscencyj wszyscy bez wyjątku obywatele Państwa Polskiego z odrazą się odwracają.</u>
          <u xml:id="u-15.40" who="#SKoerner">Dalej, proszę Panów, wracając do słów p. Wicepremiera Bartla, czytamy w jego expose następujący ustęp:</u>
          <u xml:id="u-15.41" who="#SKoerner">„Rząd nie pozwoli, aby słuszne prawa obywateli narodowości niepolskiej na szwank były narażane, gdyż zwalczanie jakiejkolwiek kategorji obywateli za ich język, czy wiarę sprzeczne jest z duchem Polski”.</u>
          <u xml:id="u-15.42" who="#SKoerner">Jak się to przedstawia proszę spojrzeć i zajrzeć do budżetu. W budżecie Ministerstwa Oświaty mamy pozycję na wyznania w wysokości 231,2 miljn. zł., a w tem na wyznanie żydowskie jest 185.000 zł. Na 23 12 miljona jest 185.000 zł.! Należy tu podnieść, że właściwie na wyznanie jest 100.000 zł., albowiem 85.000 zł. jest przeznaczone na państwowe seminarjum nauczycielskie i to nie wchodzi do rubryki wyznań. Czy Panowie uważają, że to nie jest, jak to powiedział p. Wicepremjer Bartel, zwalczaniem jakiejkolwiek kategorji obywateli ze względu na ich wyznanie? Sądzę, że to nie jest równouprawnieniem?</u>
          <u xml:id="u-15.43" who="#SKoerner">Dalej, podział sum, które zostają przyznane akademikom. Panowie wiedzą, że wyższe zakłady naukowe przeznaczają dla studentów pewne sumy. Ten podział jest dokonywany w ten sposób, że Żydzi studenci do zeszłego roku nic nie otrzymywali, a zeszłego roku otrzymali część zupełnie niewspółmierna z tą ilością studentów, jaka uczęszcza do danego zakładu. Jeżeli weźmiemy np. uniwersytet warszawski, w którym, jak mówiono jest 25 do 30% żydów, to w zeszłym roku przyznano żydom tylko 10%, a w tym roku 15%, przyczem wprowadza się pewne przywileje dla pewnych grup, to znaczy, że dla tej grupy młodzieży żydowskiej, która specjalnie jest umiłowana przez władze akademickie, a stanowi bardzo drobną część ogółu akademików, ale za to stoi na stanowisku asymilacyjnym, przyznaje się tyle ile tej, daleko więcej członków liczącej grupie, która stoi na gruncie narodowym żydowskim. Ta jedna grupka, stanowiąca 10% ogółu, dostaje 50% z tych sum, które zostały przyznane akademikom-Żydom.</u>
          <u xml:id="u-15.44" who="#SKoerner">Jeszcze jedna sprawa, która również z powołaniem się na przemówienie p. Wicepremjera Bartla musi być poruszoną. P. Wicepremjer Bartel oświadczył, że „Rząd zmierzać będzie do łagodzenia tarć na gruncie narodowościowym i wyznaniowym i do wytwarzania harmonijnych warunków współżycia ludności różnych narodowości i kultury”. Smutna sprawa, która naprawdę okrywa smutną sławą władze naczelne naszych wyższych uczelni, — sprawa trupów żydowskich. Proszę Panów, ta sprawa doprowadziła do wielkiego zaognienia stosunków zarówno wśród młodzieży, jak między młodzieżą a profesorami wyższych szkół. W Wilnie ostatnio miał miejsce wypadek, do którego nigdy i nigdzie nauczycielstwo wyższych szkół nie powinno było dopuścić. Nie powinno się z punktu widzenia pedagogicznego doprowadzać do tego, żeby młodzież upokarzać i poniżać. Tak się jednak stało. Gdy parę miesięcy temu, młodzież zaprotestowała przeciwko niesprawiedliwemu traktowani u jej w związku ze sprawą trupów, dwóch studentów relegowano i następnie przyjęto ich pod tym warunkiem, że podpiszą upokarzające oświadczenie, które ma być ogłoszone w prasie. Rzecz charakterystyczna, że niektóre organy prasy polskiej nie chciały tego wydrukować, uważając, że to jest niesłychane z punktu widzenia pedagogicznego. Nie jest to łagodzeniem tarć niezależnie od wyznania i narodowości.</u>
          <u xml:id="u-15.45" who="#SKoerner">Spraw szkół naszych. Prawo publiczności dla naszych szkół średnich dotychczas nie może być uzyskane. Dotychczas ani jedna żydowska średnia szkoła nie otrzymała prawa publiczności, a zaznaczam, że są takie szkoły, które całkowicie zasługują na to, stoją bowiem na dość wysokim poziomie pedagogicznym. Przyznać muszę, że obecny Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego — przynajmniej, o ile sądzić z jego oświadczeń, — ma najlepsze zamiary i być może, że już wprowadza w czyn szereg rzeczy, które zaczynają wywoływać protesty i oburzenie niektórych sfer tu zasiadających. Dziś już s. Bielawski dał temu wyraz, jeżeli bowiem został wydany,</u>
          <u xml:id="u-15.46" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
          <u xml:id="u-15.47" who="#SKoerner">... jeżeli bowiem został wydany okólnik równouprawniający język żydowski i hebrajski z innemi językami w Państwie, co jest zgodne z Konstytucją i czego Konstytucja od Rządu wymaga, to s. Bielawski w imieniu swojego klubu uważał za możliwe przeciw temu protestować, uważając, że Rząd popełnił grzech.</u>
          <u xml:id="u-15.48" who="#komentarz">(S. ks. Maciejewicza To jest przywilej.)</u>
          <u xml:id="u-15.49" who="#SKoerner">Ja chciałbym wiedzieć, czy Pan uważa że jest przywilejem przemawianie po polsku na Litwie, albo w Prusiech. Ja zaraz wrócę do tego. Ja tylko wskazałem szereg spraw, które potwierdzają to, że nasz Rząd w pewnej mierze anglizuje się, będąc posłuszny przytoczonej angielskiej zwrotce, bo nie spełnia tych przyrzeczeń, które publicznie dał z tej trybuny. Ale do zupełnego zanglizowania się jest jeszcze daleko. Świadectwem tego może być stosunek Rządu do parlamentu, o czem mówił dziś s. Bielawski.</u>
          <u xml:id="u-15.50" who="#SKoerner">Klub nasz stoi na stanowisku, że tej trybuny, z której rozlega się głos przedstawicieli narodu, należy bronić wszelkiemi dostępnemi środkami i będziemy też jej bronili tak długo, dopóki będziemy w stanie, i środkami, które będą dla nas dostępne. Parlamentaryzm jest zdobyczą wieku ostatniego i zdobyczą narodu nie po to, aby nim poniewierać, ale, aby w ten sposób mogły się ujawnić wszystkie życzenia ludności. Wychodząc z tego założenia, oczywiście będziemy tej trybuny bronili.</u>
          <u xml:id="u-15.51" who="#SKoerner">P. Bartel poruszył sprawę ustaw samorządowych. Proszę Panów, przyznam się, że sądziłem, iż przynajmniej tej sprawy, Panowie reprezentujący prawą stronę naszego parlamentu z trybuny nie poruszą. Ta sprawa jest przecież załatwiana po cichu, potajemnie, w jakiejś zakapturzonej komisji, do której nie mają dostępu zupełnie mniejszości narodowe. Nie wiem tedy, dlaczego się o niej obecnie mówi z tej trybuny. Nie wiem, czy to jest bardzo demokratyczne i czy można znaleźć usprawiedliwienie dla niektórych czynników, które reprezentują demokrację a jednak w takiej zakapturzonej komisji udział biorą. Ale faktem jest, że taka komisja istnieje.</u>
          <u xml:id="u-15.52" who="#SKoerner">Nas zaniepokoiło jedno zdanie w ostatniem przemówieniu p. Bartla w Sejmie, mianowicie ustęp o niejednolitej ustawie dla całego terytorjum Państwa Polskiego. To jest objaw niepokojący, objaw nierównomiernego traktowania wszystkich warstw ludności Państwa, a przedewszystkiem nierównomiernego traktowania mniejszości narodowych. Że tak jest, że Rząd dotychczas jeszcze nie traktuje tak liberalnie tej sprawy, jak to sądził p. s. Bielawski, o tem świadczy konfiskata pierwszego numeru pisma „Natio”, wydawanego przez mniejszości narodowe w Polsce. Jest to pismo, które ma być trybuną dla teoretycznego rozważania spraw mniejszości narodowych; ma tam być przeprowadzona dyskusja raczej akademicka i zdawałoby się, że nawet Rządowi polskiemu powinno to być bardzo na rękę, żeby dać możność wypowiadania się w sprawach, które teraz we wszystkich państwach, gdzie istnieją mniejszości, są bardzo głęboko studjowane i są troską wszystkich rządów i wszystkich narodów. A jednak Rząd uważał za stosowne pierwszy numer jeszcze przed wydaniem go skonfiskować. Osiągnął rezultat nawet z tego punktu widzenia niepożądany, bo nadał rozgłos temu pismu, przysłużył się do rozreklamowania go.</u>
          <u xml:id="u-15.53" who="#SKoerner">Nadmienić muszę, że pierwszymi inicjatorami do wydawania pisma mniejszości narodowych byli Polacy. W Niemczech mniejszość narodowa polska była pierwszą, która wydała pismo pod tytułem: „Kulturwille”. Mam tu jeden z numerów tego pisma. Wydawca tego pisma „Kulturwille” jest hr. Sierakowski, b. poseł. Opłatę, prenumeratę należy przesyłać do p. Kaczmarka. Jedyne ogłoszenie, jakie w tem piśmie figuruje, to jest ogłoszenie „Przeglądu Warszawskiego” w języku polskim, innego niema. Pismo jest wydawane w języku niemieckim i w tym numerze, który mam przed sobą, przytoczono memorjał polskiej mniejszości na Górnym Śląsku do Ligi Narodów, są przytoczone wszystkie interpelacje, które zgłosił w sejmie pruskim poseł Baczewski, a potem przytoczono i odpowiedź rządu. A więc, proszę Panów, chyba nie można uważać, że to jest jakieś pismo dla zniemczania albo niesłużące mniejszości polskiej. Proszę Panów, wydawcami tego pisma są Polacy i łączą oni w tem piśmie właśnie mniejszości narodowe w Niemczech. Nie wiem więc, dlaczego Rząd nasz tutaj uważał za grzech, żeby mniejszości narodowe w Polsce również przystąpiły do wydawania podobnego pisma.</u>
          <u xml:id="u-15.54" who="#SKoerner">Proszę Panów, mamy przed sobą jeszcze jedną sprawę, nad którą będą się musieli zastanowić przynajmniej ci Panowie, którzy występują tak agresywnie przeciwko mniejszościom narodowym, jak to uczynił dzisiaj p. senator Bielawski, odmawiając równorzędności i równouprawnienia tym mniejszościom, uważając, że to nie są równouprawnieni gospodarze, czy współgospodarze Państwa, lecz jacyś obywatele II kategorji. Proszę Panów, w maju ma się odbyć w Warszawie zjazd Polaków zagranicznych. Tu przyjadą Polacy z innych państw i chciałbym wiedzieć, czy Panowie się zgodzą też na to, by na tym zjeździe Polacy traktowali sprawę mniejszości w ten sam sposób, jak tego przykład dał tu dzisiaj z tej trybuny p. s. Bielawski, mianowicie, czy Panowie przyklasną temu, by Polacy tam na Litwie, czy w Prusiech, czy w Czechosłowacji zgodzili się na to, żeby ich uznawano za obywateli drugiej kategorji. Śmiem bardzo wątpić. A trzeba pamiętać o tem, że los państw, w których mieszkają mniejszości narodowe, w dużym stopniu zależy na przyszłość od tego, w jaki sposób te państwa się z tą sprawą uporają, w jaki sposób te państwa ten trudny problem rozwiążą. Jest niezmiernie ważną rzeczą, ażeby ta sprawa została rozwiązana w duchu jak najprzychylniejszym, żeby organizacje mniejszości narodowych, a szczególnie organizacje narodowo-kulturalne mogły jak najlepiej rozwijać się, oczywiście pod warunkiem, co w zupełności przyznaję, całkowitej lojalności względem Państwa. Ale niestety mamy do zanotowania, że pod tym względem Rząd nasz nie jest przewidujący. Dotychczas nie mamy zorganizowanych gmin żydowskich na Kresach, gdzie życie kulturalno-społeczne tej ludności jest całkiem rozwalone, a żadne rozwalone życie nie może dać nic dobrego dla Państwa. To jest dobre podłoże dla wszelkich anarchizujących prądów, a nie dla zorganizowanej współpracy dla dobra i rozwoju Państwa.</u>
          <u xml:id="u-15.55" who="#SKoerner">Rządowi, który p. Wicepremjer nazwał rządem pracy i czynów, a nie cudów, jak się wyraził w Sejmie, oświadczamy: my żadnych cudów nie oczekujemy i nie chcemy, domagamy się jedynie spełnienia i lojalnego spełnienia słusznych naszych postulatów, wypływających z Konstytucji. Bez spełnienia tych słusznych postulatów, przynajmniej bez ujawnienia tych czynów, o których p. Wicepremjer w Sejmie mówił, za budżetem głosować nie możemy.</u>
          <u xml:id="u-15.56" who="#SKoerner">Wicemarszałek Bojko.</u>
          <u xml:id="u-15.57" who="#SKoerner">Głos ma s. Posner.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#SPosner">Wysoka Izbo Senatorska! Panowie pozwolą, że zacznę od pewnej reminiscencji historyczno-bibljograficznej. W pamiętnikach wielkiego angielskiego męża stanu lorda Russel czytamy takie wspomnienie jego początków dyplomatycznej karjery. Kiedy lord Russel, podówczas jeszcze zwyczajny sir Russel, był po raz pierwszy attache przy ambasadorze Fitzgerald'zie, pracował przy starszym już wiekiem radcy legacyjnym, który odznaczał się nadzwyczajnym pesymizmem, i kiedy lord Fitzgerald codzień o wczesnej godzinie porannej zbierał swoich panów z legacji, aby z nimi razem rozpatrywać depesze, które w ciągu ubiegłego dnia i nocy przychodziły z różnych zakątków świata, ten oto radca legacyjny zawsze prorokował na złe. Raz jednak lord Fitzgerald, który był już starym ambasadorem, powiedział: ja ci tyle razy mówiłem, zapisuj swoje przepowiednie, a przekonasz się, że zawsze się omylisz.</u>
          <u xml:id="u-16.1" who="#SPosner">Jeżeli pozwoliłem sobie zacytować tę notatkę historyczno-bibljograficzną, to dlatego,</u>
          <u xml:id="u-16.2" who="#komentarz">(S. Banaszak: Że się też mylę?)</u>
          <u xml:id="u-16.3" who="#SPosner">... że niestety, proszę Panów, sam jestem przykładem, że zasada lorda Fitzgerald'a niezawsze jest prawdziwa. Państwo wybaczą, że sam siebie zacytuję. W przemówieniu, które wygłosiłem z tej trybuny 31 Iipca zeszłego roku, zwracając się do ministrów, którzy nie wiem dlaczego, ale wtedy tytułem wyjątku zaszczycili nas swoją obecnością,</u>
          <u xml:id="u-16.4" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-16.5" who="#SPosner">... a mianowicie do p. Ministra Bartla i do p. Makowskiego, powiedziałem im w zakończeniu tego przemówienia, które już dawno zostało zapomniane:</u>
          <u xml:id="u-16.6" who="#SPosner">„Wy zmieniacie Konstytucję, która jest ustawą nie na dziś tylko i nie na jutro tylko, ale która jest, jak każda ustawa konstytucyjna pisana na zawsze; Wyście ją zmienili, Wyście ją podziurawili, Wy w tej Konstytucji, w której jasno były rozgraniczone prawa i kompetencje trzech władz, na których opierał się gmach Państwa, Wyście te granice zamazali. Bierzecie na siebie straszną odpowiedzialność, pozwólcie, że Was ostrzegę, abyście w przyszłości nie potrzebowali odczytywać z pism zbiorowych Adama Mickiewicza: „Znasz li ten gmach, gdzie wielkich sto podwoi, gdzie kolumn rząd i tłum posągów stoi, a wszystkie cię witają twarzą białą: pielgrzymie nasz, ach co się z tobą stało?” Cytuję tę mowę, proszę Panów, gdyż nie została dotychczas skonfiskowana ani zimunizowana. Cytuję ją dlatego, ażeby powiedzieć, że jednak tak mądry człowiek, jak angielski dyplomata lord Fitzgerald, który kiedyś ostrzegał swojego pomocnika przed zbyt daleko idącym pesymizmem, mylił się. Te jednak przepowiednie, które wtedy ja wypowiedziałem, ja, skromny tylko polski senator, który ma za sobą zaledwie 4-letnią działalność senatorską, — a muszę dodać, że pomimo tych przepowiedni zasłużyłem wówczas na bardzo gorącą pochwałę p. Ministra Bartla, co jednak świadczy bardzo pięknie o jego skromności, otóż to wszystko się sprawdziło. Wtedy spełniałem swój obowiązek senatorski, tak, jak to dziś uczynił szanowny mój przedmówca p. Bielawski, który jest tym starym żórawiem, z obowiązku swojego czuwającym nad stadem w nocne godziny, ażeby się stadu — Narodowi Polskiemu — nie stała krzywda. Muszę dodać, że tego wyrazu „stary” tak bardzo nie podkreślam, a jeżeli p. sen. Bielawski chce, ażeby tu publicznie dać świadectwo, że jesteśmy sterani w pracy zawodowej, że jesteśmy starcy, to ja jednak pozwolę sobie zacytować słowa wielkiego starca europejskiego Jerzego Clemenceau. Raz do niego przyszedł znany lekarz paryski dr. Woronow, o którym Panowie wiedzą, czem się zajmuje. P. Clemenceau, który jest lekarzem z zawodu, powiedział, że nadzwyczajnie się zainteresował jego wynalazkiem, ale kiedy Woronow myślał, że uda mu się p. Clemenceau namówić do poddania się tej odmładzającej operacji, Clemenceau odpowiedział: to jest cudowna myśl, ale niech pan przyjdzie do mnie wtedy, kiedy się postarzeję. A kiedy to Clemenceau mówił, miał 85 lat. Z wyjątkiem mojego ukochanego nauczyciela Bolesława Limanowskiego niema tu takiego człowieka, któryby się przybliżał zaledwie do tego błogosławionego wieku. My nie jesteśmy starzy, przeciwnie, mowa s. Bielawskiego świadczyła bardzo wymownie, że jest mową człowieka młodego, wierzącego, pełnego nadziei co do przyszłości swojego narodu i swojej własnej.</u>
          <u xml:id="u-16.7" who="#SPosner">Ale, proszę Panów, my też jesteśmy żórawiami z tytułu Konstytucji, z obowiązku konstytucyjnego jest naszym obowiązkiem czuwać nad narodem, ostrzegać naród przed niebezpieczeństwem, przed drogą, na którą wchodzi. Jest naszym obowiązkiem ostrzegać nawet wysoki Rząd i mówić temu Rządowi, że się myli. Wszyscy przedmówcy moi, którzy o tych sprawach mówili, zgodnie stwierdzają, czy p. s. Bielawski, czy mój przyjaciel s. Woźnicki, czy s. Koerner, że Rząd wszedł na złą drogę i niewiadomo dokąd prowadzi nawę państwową. Tu się przypominają słowa Goethego, który także był wielkim filozofem i o którym Panowie wiedzą, że był nawet ministrem, wprawdzie ministrem nie tak wielkiego państwa jakiem jest Polska, ale państwa małego, księstwa wejmarskiego. ale także był ministrem, także prawdopodobnie nigdy się nie mylił i miał zawsze rację jako minister, ale nie jako filozof. I ten wielki filozof i poeta Goethe powiedział w „Fauście” — Panowie sobie przypominają tę cudowną scenę, gdzie Walenty ostrzega siostrę Małgorzatę: „Und wenn dich nur der eine hat, dann hat dich schon die ganze Stadt”. Rzeczą najważniejszą jest ten początek.</u>
          <u xml:id="u-16.8" who="#SPosner">W czerwcu ubiegłego roku Rząd wszedł, jeżeli chodzi o stosunek do Konstytucji, na równię pochyłą.</u>
          <u xml:id="u-16.9" who="#komentarz">(S. Zdanowski: W maju)</u>
          <u xml:id="u-16.10" who="#SPosner">Przepraszam Panie Senatorze, pozwólcie mi mieć swój własny pogląd na tę sprawę. Faktem jest, że ja 31 Iipca ostrzegałem Rząd — jestem prawnikiem, nie należę jednak do takich prawników, dla których data na dokumencie nie ma znaczenia — 31 Iipca powiedziałem Rządowi: Pielgrzymie nasz, ach co się z tobą stało? Ale to był początek. A dziś widzę, że z koniecznością jakiegoś zjawiska fizycznego ten stosunek do Konstytucji rozwija się stale w jednym kierunku: dziurawienia, niszczenia, pogardliwego stosunku do tego, co jest legitymacją, co jest metryką urodzenia Państwa Polskiego — do Konstytucji naszej. Na każdym kroku spotykamy dowody, że tak jest a nie inaczej i że Rząd niestety ma złych doradców w zakresie obowiązującego u nas prawa konstytucyjnego. I to na każdym kroku trzeba stwierdzać, jest naszym obowiązkiem wprost to stwierdzać w interesie narodu i przyszłości naszej. Bo bez prawa naród żyć nie może, bez praworządności państwo żyć nie może. Muszę powiedzieć że Rząd nasz prawie codziennie piszę w tym, czy innym organie: prawo, praworządność, walka z nieuczciwością, z nieprawością. My to codziennie słyszymy, ale „czyny przeczą słowom jego”, jak mówi Pismo Święte. Co mówią czyny?</u>
          <u xml:id="u-16.11" who="#SPosner">Przechodzę teraz do kwestji, o której tu wspominał s. Bielawski i co do której różnimy się w zapatrywaniach. P. s. Bielawski atakował bardzo mocno Rząd — suaviter in modo ale fortiter in re, sposobem bardzo łagodnym, jeżeli chodzi o formę, sposobem bardzo mocnym, jeżeli chodzi o istotę rzeczy, — za to, że jeszcze nie przystąpił do reformy ordynacji wyborczej, że jeszcze nie załatwił sprawy samorządów polskich. Ja z tego tytułu mam także do Rządu bardzo głębokie pretensje, lecz najzupełniej różne od tych, z któremi wystąpił p. s. Bielawski. Konstytucja nasza mówi o samorządzie naszym w pewien ściśle określony sposób. Konstytucja nasza mówi także o podstawach naszej ordynacji wyborczej w bardzo określony sposób. Każdy atak na obowiązującą u nas ordynację wyborczą jest jednocześnie atakiem na Konstytucję. O tem nie wolno zapominać temu, kto przywołuje Rząd do porządku z tego tytułu, że on gwałci, że on poniewiera, że on dziurawi Konstytucję naszą.</u>
          <u xml:id="u-16.12" who="#komentarz">(Głos: O ordynacji i samorządach niema mowy w Konstytucji)</u>
          <u xml:id="u-16.13" who="#SPosner">Przepraszam bardzo Pana Senatora, ja to wszystko powiem.</u>
          <u xml:id="u-16.14" who="#komentarz">(Głos: Wybiegam naprzód!)</u>
          <u xml:id="u-16.15" who="#SPosner">Bardzo mnie to cieszy, bo to dowodzi, z jaką ciekawością Pan się moim wywodom przysłuchuje.</u>
          <u xml:id="u-16.16" who="#komentarz">(Głosy: Wszyscy.)</u>
          <u xml:id="u-16.17" who="#SPosner">Otóż słyszałem, że Rząd przystępuje do reformy ordynacji wyborczej. Skarżyli się panowie w Sejmie na Komisji Konstytucyjnej, że Rząd milczy. Są jednak pewne znaki na niebie i ziemi, które wskazują, że Rząd może nie mówi, ale myśli, a co więcej, czyni. Opowiadają ludzie, bo u nas w Polsce wszyscy wszystko wiedzą, nawet tajemnice ministrów są wiadome, że Rząd pracuje nad reformą ordynacji wyborczej w tym kierunku, aby ją zmienić w stosunku do tej, która dziś obowiązuje i przypuszczam, że sprawi tem, nie wiem, czy radość, ale może wywoła pewne zadowolenie na tych ławach, które dziś tak ostro się Rządowi przeciwstawiały.</u>
          <u xml:id="u-16.18" who="#SPosner">Proszę Panów, sprawa samorządów. Ja również tak samo, jak p. s. Bielawski czytałem mowę p. Wicepremjera — przepraszam pana Wiceprezesa — Bartla.</u>
          <u xml:id="u-16.19" who="#SPosner">Stało się już u nas zwyczajem takim brzydkim zwyczajem, obrażać język polski przez wprowadzanie dziwnego wyrazu „premjer” do naszego słownika politycznego. Takiego wyrazu niema wcale w polskiem słownictwie, takiego wyrazu niema wcale w słownictwie zachodu i pozwolę sobie zwrócić uwagę naszych turystów językowych, których w tej Wysokiej Izbie nie brak, że to jest wyraz, który przyszedł do nas z Petersburga. Tego wyrazu nigdzie niema. Istnieje w konstytucji angielskiej wyraz „prime-minister”, to znaczy pierwszy minister — jest wyraz „premier ministre”, kiedy mówi się o angielskich ministrach w języku parlamentarnym francuskim, „premier ministre” to jest dosłowne tłomaczenie „prime minister” i więcej nic. A proszę Panów, my mówimy „premjer”. bośmy się tak przyzwyczaili, będąc posłami w Petersburgu, w Dumie carskiej i czytając rosyjskie dzienniki przedwojenne. Ten wyraz powinien zniknąć — i premjer i wicepremier.</u>
          <u xml:id="u-16.20" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-16.21" who="#SPosner">Konstytucja nasza zna tylko Prezesa Rady Ministrów. Konstytucja nawet nie zna Wiceprezesa Rady Ministrów, jest to urząd zupełnie nowy, stworzony wbrew Konstytucji. Nie powstaję na to, wszystko się rozwija, urzędy się rozwijają, nowe potrzeby rodzą nowe organy, ale w każdym razie to nie jest wicepremjer, to jest wiceprezes.</u>
          <u xml:id="u-16.22" who="#komentarz">(Głos: Ale pierwszy raz przy pomocy Panów.)</u>
          <u xml:id="u-16.23" who="#SPosner">Przecież to nie z naszej woli, przecież to było z woli Wysokiego Sejmu konstytucyjnego, z woli polskiej konstytuanty. Dlaczego Panowie z tego robią zarzut jednemu stronnictwu? Zróbcie zarzut wszystkim stronnictwom; to był jednomyślny wybór w obliczu wroga.</u>
          <u xml:id="u-16.24" who="#komentarz">(Głosy: Słusznie.)</u>
          <u xml:id="u-16.25" who="#SPosner">Proszę Panów, czytałem i ja mowę p. Wiceprezesa Bartla, wygłoszoną na temat reformy samorządu w Państwie Polskiem. Wyznam szczerze, że kiedy ją przeczytałem, a słyszałem ją najprzód z tej oto loży, gdyż i tutaj są loże, Panie Senatorze Bielawski,</u>
          <u xml:id="u-16.26" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-16.27" who="#SPosner">... i otóż z tej oto loży senatorskiej, kiedy słyszałem tę mowę, kiedy była mówiona w Sejmie, nie chciałem uszom swoim wierzyć, a kiedym ja nazajutrz. troszkę zmienioną, przeczytał w gazetach — nie chciałem oczom swoim wierzyć. Co się też dzieje z tym samorządem, o którym pan Wiceprezes Bartel, mówiąc o pracach komisji sejmowej, wyrażał się w tak dodatni sposób przed kilku zaledwie miesiącami? Proszę Panów, jest to jeszcze jeden cios w serce Konstytucji naszej.</u>
          <u xml:id="u-16.28" who="#SPosner">Proszę Panów, Rada Prawnicza. O tej Radzie Prawniczem my jutro będziemy prawdopodobnie mówić, dzięki znakomitemu referatowi przygotowanemu przez o. prof. Makarewicza, ale ja dziś dotknę tylko politycznej strony tej kwestji. P. prof. Makarewicza interesuje w zakresie budżetu Ministerstwa Sprawiedliwości strona techniczna i ustawodawcza tej sprawy, ale ja dziś będę mówił tylko o politycznej stronie, rezerwując sobie prawo powrócenia jeszcze raz do tej kwestji, jednej z najważniejszych kwestji, jakie zaistniały w naszem życiu publicznem od czasu, kiedy o. Bartel stanął na czele Rządu. Proszę Panów, ta Rada Prawnicza, o którą myśmy z p. prof. Makowskim na Komisji Konstytucyjnej Senatu kilkakrotnie staczali pojedynek, miała początkowo spełniać funkcje instytucji doradczej, opinjodawczej przy Ministerstwie Sprawiedliwości w celu przyspieszenia i uporządkowania naszej pracy ustawodawczej i dlatego też wielu z Panów za nią głosowało. Przepraszam, że o sobie tutaj dwa słowa nowiem, ale jestem inicjatorem tej instytucji w Komisji Prawniczej Senatu.</u>
          <u xml:id="u-16.29" who="#SPosner">Jeszcze przed dwoma laty, przyglądając się temu dzikiemu obrazowi naszej pracy ustawodawczej, kiedy Senat staje w obliczu ustaw, o których wie, że albo są nic nie warte, albo mało warte, a których poprawić już nie jest w stanie, wpadłem na pomysł, że trzeba stworzyć przy Ministerstwie Sprawiedliwości instytucję, któraby przygotowywała pierwowzory ustaw w takim stanie, ażeby potem Sejm i Senat pod względem techniki ustawodawczej nie miał nic do roboty, a przynajmniej mało co do roboty. I oto ułożyłem projekt rady przy Ministerstwie Sprawiedliwości. Projekt ten został wydrukowany w czasopiśmie prawniczem uniwersytetu poznańskiego, był dostępny dla wszystkich i p. Makowski znał ten projekt, gdyż czytał go przy mnie na Komisji Prawniczej. Myśmy uważali, że tu o taką właśnie radę chodzi. Lecz Rząd stworzył zupełnie co innego. Rząd stworzył instytucję polityczną, która miała być surogatem Komisji Prawniczych Sejmu i Senatu.</u>
          <u xml:id="u-16.30" who="#SPosner">Państwo zauważyli, że Rząd nie zgłasza już więcej żadnych projektów ustaw do Komisji Prawniczej Sejmu. Komisja Prawnicza Sejmu od maja nie zbiera się więcej, a ponieważ ona żadnych prac ustawodawczych nie prowadzi, więc i Senat nic z tego wiatraka sejmowego nie otrzymuje. I nasza Komisja Prawnicza również się nie zbiera, bo nie ma nic do roboty. I zamiast tego działa Rada Prawnicza, złożona z mianowanych radców i ich zastępców, prawników, urzędników, sędziów, prokuratorów, członków Prokuratorji Generalnej, profesorów uniwersytetu, z wyłączeniem posłów i senatorów, bez względu na to, czy ci posłowie i senatorowie są prawnikami i czy są powołani do pracy w dziedzinie ustawodawczej, czy nie. To, proszę Panów, jest instytucja polityczna.</u>
          <u xml:id="u-16.31" who="#komentarz">(Głos: Ale z bezpartyjnych ludzi złożona.)</u>
          <u xml:id="u-16.32" who="#SPosner">Pan zna bezpartyjnych ludzi na świecie?</u>
          <u xml:id="u-16.33" who="#komentarz">(Głos: Tak było tam ogłoszone.)</u>
          <u xml:id="u-16.34" who="#SPosner">Ach, więc Pan nie zna, a ja myślałem, że Pan na serjo mówi i tak się zdziwiłem, ale teraz na szczęście widzę, że Pan żartuje — nie ze mnie, ale z tego tekstu ustawodawczego, który Panom cytuję.</u>
          <u xml:id="u-16.35" who="#SPosner">Kiedy tę sprawę p. prof. Makarewicz referował na Komisji Budżetowej Senatu, zabrałem głos i powiedziałem: Proszę Panów! Ja właściwie nie rozumiem wcale istnienia tej Rady Prawniczej, bo dominującym czynnikiem w tej Radzie są urzędnicy Ministerstwa Sprawiedliwości. Myśmy rozumieli, że trzeba Radę Prawniczą powołać do życia po to, aby ona kontrolowała urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości, którzy w ciągu 7 lat istnienia Państwa Polskiego wykazali tak małą udolność w kierunku ustawodawstwa. Tymczasem na posiedzeniach Rady Prawniczej bywają takie wypadki, że tam jest 10 urzędników tego Ministerstwa i dwóch radców i ci radcowie są przegłosowywani, tak, że ta opinją, która miała być tym czynnikiem ożywiającym, tym czynnikiem uzdrawiającym, nie istnieje wcale. Sejm jednomyślną uchwałą skasował budżet Rady Prawniczej. Nasza Komisja Budżetowa, idąc za radą referenta prof. Makarewicza, poszła za tym przykładem. Dla nas budżet Rady Prawniczej nie istnieje już dzisiaj wcale. A więc tem samem i Rada Prawnicza nie istnieje jako instytucja. Tem samem Sejm w dyskusji budżetowej oświadczył głośno z tej trybuny na cały kraj, że nie życzy sobie tej instytucji. Kilka dni temu czytałem w gazetach, że zostali zamianowani trzej nowi radcy Rady Prawniczej!</u>
          <u xml:id="u-16.36" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
          <u xml:id="u-16.37" who="#SPosner">Sprawa samorządu, sprawa ordynacji wyborczej, sprawa Rady Prawniczej — to trzy uderzenia w samo serce Konstytucji.</u>
          <u xml:id="u-16.38" who="#SPosner">A teraz czwarte. Panowie wiedzą, bo to już dziś było cytowane i p. sen. Bielawski zrobił mi ten zaszczyt, że o mnie przy tej okazji umyślnie nie mówił...</u>
          <u xml:id="u-16.39" who="#komentarz">(Wesołość.)</u>
          <u xml:id="u-16.40" who="#SPosner">... przed kilku dniami została, jak Panom wiadomo, skonfiskowana odezwa Polskiej Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela, która nawoływała Rząd, żeby z większą bacznością niż dotąd zajął się sprawą uregulowania i uzdrowienia stosunków, panujących w więziennictwie polskiem. Liga Obrony Praw Człowieka, wystraszona i przerażona tem, co o tej sprawie wypisują w zagranicznych wydawnictwach bolszewicy i komuniści, wystraszona temi ciągłemi wizytami różnych dostojnych cudzoziemców, którzy tutaj przyjeżdżają dla badania t. zw. białego terroru w Polsce i potem wydają broszury, referaty, opinje o tem, co się dzieje w Polsce — Liga powiedziała: Proszę Panów, trzeba z tem skończyć. To jest nasza wewnętrzna sprawa i Rząd jest powołany do tego, żeby to, co jest złego w tej sprawie, usunąć, a nie dawać powodu uczciwym ludziom, ludziom dobrej wiary, ażeby ich wprowadzali w błąd różni obieżysasi, którzy tutaj przyjeżdżają, ażeby na żywem ciele Rzeczypospolitej Polskiej żerować w interesie tej czy innej propagandy wschodniej, czy zachodniej. Byłem podpisany pod tą odezwą, ja się z nią solidaryzuję. Pod tą odezwą podpisany był szereg prawników polskich, którzy wszyscy są obrońcami Państwa i państwowości polskiej, a są między nimi tacy, którzy długie lata cierpieli dla sprawy niepodległości Państwa Polskiego. Dowiedzieliśmy się z przerażeniem, że popełniliśmy czyn występny, że popełniliśmy zamach na państwowość polską i że Wysoki Rząd, chociaż pod tą odezwą podpisani byli posłowie i nawet jeden senator, tę odezwę skonfiskował i uczynił to z całą świadomością, nie jakimś przypadkiem, który się zdarza czasami u ludzi tak bardzo obarczonych pracą jak ministrowie nasi, ale z całą świadomością sprawa ta została przez Rząd w taki sposób zdecydowana.</u>
          <u xml:id="u-16.41" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Woźnicki.)</u>
          <u xml:id="u-16.42" who="#SPosner">My w tej odezwie domagaliśmy się prawa, domagaliśmy się praworządności dla wszystkich, bo Konstytucja nasza nie czyni żadnego wyjątku pod tym względem. Konstytucja nasza domaga się praworządności i prawa w stosunku do wszystkich obywateli tego kraju, i tych, którzy są na wolności, i tych, którzy są poza wolnością. Proszę Panów, prawo jest wolnością. Jeżeli mówi się o prawie, to się mówi o wolności. Pod tym względem tradycja Konstytucji polskiej, tradycja polskiego prawa publicznego nie pozostawia żadnych wątpliwości. Prawo zawsze było wolnością, prawo było po to, ażeby ufundować wolność człowieka w wolnem państwie i ażeby nie dopuścić do tego, aby się panoszyła nieprawość, aby się panoszyła swawola. Myśmy domagali się od sądów, ażeby prawo było jedno dla wszystkich, i dla tych. którzy się sędziom podobają, i dla tych, którzy się sędziom nie podobają. Miałem w ręku wyroki ferowane przez niektórych polskich sędziów — to napewno są wyjątki — w których stworzona została teorja t. zw. dolus eventualis. Sędzia piszę w swoim wyroku: prawda, że ten chłop nie popełnił żadnej zbrodni, bo jemu nie można było dowieść ani tego, że należał do partji komunistycznej — chodziło o białoruskich chłopów — ani tego, że się zajmował propagandą. To był prosty chłop, który czytać nie umiał. Ale sędzia mówi; on mógłby popełnić tę zbrodnię, I to już dla tego sędziego było wystarczające, ażeby go skazać na cztery lata ciężkiego więzienia.</u>
          <u xml:id="u-16.43" who="#SPosner">Proszę Panów, ja znam jeszcze inny wyrok, za który sędzia otrzymał naganę od instancji dyscyplinarnej, wyrok, który dowodził: prawda, że to jest przestępca, ale tu są okoliczności łagodzące, albowiem ten człowiek codziennie czytywał „Robotnika”, do czego się przyznał przed sądem; to jest okoliczność łagodząca, bo jeżeli on czytuje pismo tak okropne, tak okrutnie godzące w najżywotniejsze interesy Państwa Polskiego, jak „Robotnik” — Panowie widzą, jaką reklamę czasem się robi organowi centralnemu Polskiej Partji Socjalistycznej — to to jest okoliczność łagodząca, a więc my nie dajemy mu 6 lat, tylko 4 ciężkiego więzienia. Z powodu tego wyroku ten sędzia został postawiony przed Komisją Dyscyplinarną i wymierzono mu najwyższą karę jaką rozporządzała komisja, a mianowicie naganę.</u>
          <u xml:id="u-16.44" who="#komentarz">(Głosy; Jakto, za wyrok? Za uznanie okoliczności łagodzących? Nic nie rozumiem, S. Banaszak: Co to za sprawiedliwość, żeby sędziego brać na sąd za ferowanie wyroku w imieniu Rzeczypospolitej, przed Trybunał? Ja nie znam tego)</u>
          <u xml:id="u-16.45" who="#SPosner">Nie rozumiem, o co Panu chodzi.</u>
          <u xml:id="u-16.46" who="#komentarz">(S. Banaszak: Jak może istnieć w Polsce sąd…)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Może jednak p. senator Banaszak później to wyjaśni.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#SPosner">Panie Marszałku, ja się zgadzam na to, żeby to zaraz wyjaśnić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Ja jednak nie mogę się zgodzić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#SPosner">To jest przyjęte w parlamentaryzmie zachodnim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Ale ja pilnuję porządku obrad.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#SPosner">Panie Senatorze Banaszak, nie pozwala mi p- Marszałek wdawać się z Panem w dysputy.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#komentarz">(Głos: W Paryżu tak jest.)</u>
          <u xml:id="u-22.2" who="#SPosner">Tak jest, w Londynie i w Paryżu tak jest, proszę Pana, ale my poczekamy jeszcze na to, gdy i u nas także tak będzie.</u>
          <u xml:id="u-22.3" who="#SPosner">Otóż, proszę Panów, czego domagaliśmy się w tej odezwie? Aby było szanowane prawo, aby była szanowana praworządność i ta odezwa została skonfiskowana, Panowie mogą ją przeczytać, została wczoraj w Sejmie zimmunizowana. Wyznaję szczerze że nie rozumiem dobrze postępowania Rządu.</u>
          <u xml:id="u-22.4" who="#SPosner">Panowie wiedzą, że obecnie bawi we Francji delegacja parlamentu polskiego. Ta delegacja parlamentu polskiego styka się i zetknie się we Francji z różnymi przedstawicielami opinji politycznej francuskiej. Zanim jeszcze pojechała, otrzymała najrozmaitsze zaproszenia, aby odbyła w Paryżu narady z przedstawicielami różnych organizacji politycznych i społecznych francuskich w celu wyjaśnienia tych zarzutów, któremi się Polskę obciąża. W Paryżu odbywają się liczne wiece, na których czasem i bardzo poważni mówcy zabierają głos w sprawie t. zw. polskiego terroru. I między innemi, proszę Panów, ta odezwa miała na celu przygotowanie opinji francuskiej, że tutaj ludzie we wszystkich kierunkach pracują nad umocnieniem prawa i praworządności, bo ci panowie, którzy we francuskiej Lidze Obrony Praw Człowieka zajmują się sytuacją więźniów w więzieniach polskich, to nie są wrogowie Polski, ani wrogowie Państwa Polskiego, to są nasi przyjaciele i jacy przyjaciele! Ale oni chcą mieć broń, ażeby bronić Polski, ażeby powiedzieć, że to jest republika, że to jest rzeczpospolita, że tu konstytucja obowiązuje i że tu konstytucja jest oparta na tych samych zasadach, na których oparta jest konstytucja francuska i konstytucja każdego wolnego kraju dzisiejszego nowoczesnego.</u>
          <u xml:id="u-22.5" who="#SPosner">Proszę Panów, Konstytucja i w tem miejscu została poraniona, i ja uważam, że to nie Liga Obrony Praw Człowieka została dotknięta przez skonfiskowanie tej odezwy, ale że została dotknięta Konstytucja polska.</u>
          <u xml:id="u-22.6" who="#SPosner">Zajmowałem się tu tylko kilkoma kwestjami i Panowie widzą, jak w ciągu tych 6 miesięcy Konstytucja nasza została zmieniona. To już nie jest Konstytucja z 17 marca 1921 r., to jest zupełnie co innego i przypomina się owa anegdota z historji konstytucjonalizmu francuskiego, gdy za czasów drugiego cesarstwa ktoś wszedł do księgarni i poprosił o obowiązującą konstytucję francuską, a księgarz odpowiedział: „Proszę Pana, księgarnia nasza nie ma na składzie wydawnictw perjodycznych”. Proszę Panów, Konstytucja, jak powiedziałem jeszcze w lipcu zeszłego roku, nie jest taką ustawą jak wszystkie inne, jest ustawą na zawsze, eis aei, jak mówili starożytni Grecy, bo życia państwa nie mierzy się życiem ustawy, która może być w ciągu kilku miesięcy znowelizowana. I Panowie wiecie dobrze, ile nowelizacji ustaw naszych przeżywaliśmy w ciągu tych kilku lat, odkąd istnieje Senat polski. Państwo żyć może tylko ustawą taką, która może być rewidowana po upływie kilkunastu czy kilkudziesięciu lat. Panowie wiedzą, że we wszystkich konstytucyjnych ustawach mieści się zawsze paragraf, że konstytucja ta ulegnie rewizji po upływie 25 lat, po upływie 20 lat, ale nie po upływie 6 miesięcy. Dlaczego? Dlatego, że inaczej życie państwowe nie jest życiem, to jest cygański obóz, to nie jest państwo nowoczesne.</u>
          <u xml:id="u-22.7" who="#SPosner">To jest intra muros. A teraz, aby Panowie na chwileczkę wypoczęli od tych ciemnych obrazów, które niestety musiałem narysować, to przejdę do extra muros. Należy powiedzieć parę słów o polityce zagranicznej. Dziś, w chwili, kiedy nasze negocjacje handlowe z Niemcami zostały przerwane — nie zerwane, tylko przerwane — nie wątpię ani na chwilę, że te negocjacje będą w bardzo krótkim czasie nawiązane w interesie i Niemiec i Polski, przedewszystkiem Polski, a jeszcze przedewszystkiem w interesie pokoju świata, bo wiemy doskonale, że jeżeli pragniemy Państwo Polskie umocnić, jeżeli pragniemy dobrobyt dla Polski stworzyć, jeżeli pragniemy naprawdę zapewnić chłopu i robotnikowi lepsze jutro, musimy pracować nad pokojem świata, bo bez pokoju świata nie może być żadnej stabilizacji gospodarczej, a bez stabilizacji gospodarczej na całem przestworzu europejskiego świata nie może być lepszej przyszłości dla Polski. I wszystkie te rzeczy tak się wiążą ze sobą, stanowiąc jedną nierozerwalną całość, że nie sposób jest na chwilę przypuszczać, by świat był tak obłąkany, żeby kopał dla siebie mogiłę, żeby nie pracował ze wszystkich sił i w najlepszej wierze dla pokoju. Czytuję codziennie gazety nasze i czytam w nich mnóstwo różnych wzmianek i uwag o złej woli Niemiec, o niechęci Niemiec do pokoju, o ich nienawiści do Polski. I zdumiewam się zawsze, że autorzy tych artykułów widzą tylko jedną rzecz, a nie chcą widzieć innych rzeczy. Nie ulega żadnej wątpliwości, że i w Niemczech są przyjaciele pokoju. Niedawno, miesiąc temu był w Warszawie marszałek parlamentu niemieckiego, nie byle kto, marszałek parlamentu niemieckiego, który złożył wizytę p. Marszałkowi Senatu i p. Marszałkowi Sejmu i był gościem mojego stronnictwa, bo w Niemczech socjalista jest marszałkiem parlamentu niemieckiego. Rozmawialiśmy tylko o pokoju i p. marszałek Loebe mówił: „Czy Panowie naprawdę myślą, że w Niemczech niema innych ludzi, jak tylko tacy, którzy chcą wojny, że Niemcy są nastawione na militaryzm?”</u>
          <u xml:id="u-22.8" who="#komentarz">(S. Zdanowski: Ale p. Loebego w Berlinie dużo mniej słychać niż w Warszawie.)</u>
          <u xml:id="u-22.9" who="#SPosner">Ja mam wrażenie, że Pan dziś po raz pierwszy słyszy p. Loebego w Warszawie, przemawiającego przez moje usta. Jego tu wcale nie było słychać, bo on był incognito, nawet żadnego interviewu w gazetach nie było.</u>
          <u xml:id="u-22.10" who="#komentarz">(S. Zdanowski: Był.)</u>
          <u xml:id="u-22.11" who="#SPosner">Był mój artykuł w „Robotniku” i na tem się wszystko skończyło, ale Panowie przecież nie czytają „Robotnika”.</u>
          <u xml:id="u-22.12" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
          <u xml:id="u-22.13" who="#SPosner">Ja sam go zaprowadziłem do Pana Marszałka Senatu.</u>
          <u xml:id="u-22.14" who="#SPosner">Otóż p. Loebe mówił: „Dlaczego Panowie nie chcą wiedzieć o tem, że w Niemczech są pacyfiści, dlaczego Panowie nie chcą wiedzieć tego, że tych pacyfistów jest bardzo dużo i że niema robotników niemieckich, którzy dadzą się dziś poprowadzić na nową wojnę”. I kiedy jeden z wysokich dygnitarzy powiedział do p. Loebego; „Ja to samo słyszałem w Berlinie w 1914 r.” — p. Loebe powiedział: „Tak jest, lecz wtedy nie było doświadczenia tych czterech strasznych lat. Robotnik nie da się poprowadzić na nową rzeź”. Ale wyobraźmy sobie, że robotnik da się poprowadzić na nową rzeź, to czegóż to byłoby dowodem? Niczego. Jedynie tego, że władza dostała się w Niemczech przypadkiem w ręce takich ludzi, którzy chcą wojny, to są właśnie ci panowie Westarpowie i temu podobni Wirthowie, którzy są zupełnie równi militarystom, szowinistom i nacjonalistom wszystkich innych krajów. Mówmy sobie prawdę, przecież pacyfiści są w Polsce, jest bardzo dużo pacyfistów w Polsce, a jednak czytamy artykuły, które wcale nie są pacyfistyczne, i ja wcale z tego nie wyprowadzam wniosku, że Polska jest krajem militarystycznie nastrojonym i że my jutro wypowiemy wojnę sąsiadowi wschodniemu, a pojutrze zachodniemu. Jestem głęboko przekonany o pacyfizmie narodu polskiego, dlatego muszę otwartemi oczyma patrzeć na te rzeczy wszędzie.</u>
          <u xml:id="u-22.15" who="#SPosner">Że dziś konfiguracja stronnictw w parlamencie niemieckim jest taka, że tam została utworzona koalicja stronnictw z Westarpem na czele, to jest nieszczęśliwy przypadek, który może grozić każdemu innemu krajowi. Proszę Panów, przecież i myśmy mieli koalicję tego samego gatunku; ona szczęścia krajowi nie przyniosła, ale do wojny żadnej nie doprowadziła.</u>
          <u xml:id="u-22.16" who="#komentarz">(S. Zdanowski przerywaj Tak jest. Gdyby Pan zapytał się Westarpa — bo ja do niego nie mam żadnego dostępu, dzieli nas z p. Westarpem kilka wieków kultury ludzkiej i ja nie mam do niego żadnego dostępu, ale jestem przekonany, że gdyby Pan z nim gdziekolwiek się spotkał — czasem bywają takie nieszczęśliwe wypadki, w kuracyjnem miejscu, powiedzmy, w Monte Carlo spotykamy się przecież często z najstraszniejszymi wrogami — i gdyby Pan spytał p. Westarpa: co, to Pan naprawdę chce Polsce wypowiedzieć wojnę? to onby powiedział: Gott bewahre, ja jestem największym pacyfistą nietylko Niemiec, ale całego świata! P. Westarp mówi u siebie w parlamencie co innego, a co innego robi. (Głos: Inni też.)</u>
          <u xml:id="u-22.17" who="#SPosner">Tak jest, ale niech Panowie będą łaskawi czytać inne niemieckie dzienniki. Loebe, kiedyśmy go pytali i mówili, co wypisują takie dzienniki jak „Tӓgliche Rundschau” i „Deutsche Allgemeine Zeitung” mówił: czy Panowie naprawdę myślą, że Niemcy całe czytają tylko te dzienniki. Czytajcie inne dzienniki. Dziś nasze stosunki negocjacyjne są przerwane, ale proszę wziąć do ręki „Vossische Zeitung” i „Vorwӓrts”, organ centralny niemieckiej partji socjalnodemokratycznej, i proszę czytać, w jaki sposób traktuje się ten rząd niemiecki, jak mówi się tam o tych, którzy stoją na czele parlamentarnej opinji niemieckiej. Każdy z Panów wie, że „Vossische Zeitung” jest organem liberalnej opinji a „Vorwӓrts” jest organem socjalistów. Otóż każde z tych pism mówi, że przecież stosunki handlowe z Polską muszą być jak najprędzej nawiązane, że to był straszny błąd, nie będziemy mówili, kto jest winien, bo wina jest napewno po naszej stronie większa niż po stronie Polaków.</u>
          <u xml:id="u-22.18" who="#SPosner">Proszę Panów, uważam, że te rokowania zostaną w bardzo prędkim czasie nawiązane i one muszą być nawiązane w interesie Polski i w interesie pokoju świata.</u>
          <u xml:id="u-22.19" who="#SPosner">A kiedy już mówię o pokoju świata, to pragnę dwa słowa powiedzieć o Lidze Narodów. Panowie wiecie, że od września zeszłego roku Polska zasiada w Radzie Ligi Narodów. Należę do tych, którzy mieli zaszczyt pracować w interesie Państwa Polskiego nad tem, ażeby Polska owo miejsce w Radzie Ligi Narodów otrzymała. I nie bez dumy wspominam ten miesiąc ciężkiej pracy, kiedy udało się zdobyć to, co ja nazywam wielkiem zwycięstwem pokoju i cywilizacji. U nas byli ludzie, którzy uważali, że nie warto wcale się o to starać, że ponieważ nie otrzymamy miejsca stałego, jakie posiadają tylko mocarstwa, to nie warto wcale się starać o co innego. A mnie się zdawało i tym Panom, którzy ze mną razem pracowali w Genewie nad tą sprawą, zdawało się, że jest najważniejszą rzeczą, ażebyśmy tam byli w tej Radzie Ligi Narodów. Czy będziemy mieli bilety czerwone, czy zielone, to, zdaje się, jest rzecz zupełnie drugorzędna. Chodzi o to, ażebyśmy tam byli, a przedewszystkiem dlatego, że tam są Niemcy. Dopóki Niemców i Niemiec nie było w Radzie Ligi Narodów, to jeszcze ta kwestja mogła podlegać wątpliwości, można ją było załatwić zapomocą dialektyki, można było mówić, zobaczymy czy to warto, czy nie warto. Ale dzisiaj, kiedy Niemcy siedzą w Radzie Ligi Narodów i pracują przeciwko Polsce, to jest przedewszystkiem rzeczą Polski tam wejść, żeby wiedzieć co się tam przeciw Polsce szykuje.</u>
          <u xml:id="u-22.20" who="#SPosner">I dlatego dla mnie nie było żadnej kwestji, że naszym obowiązkiem jest tam być, natomiast nie było dla mnie żadną kwestją, czy warto, żeby tam była delegacja polska przy Lidze Narodów, czy nie, czy powinien tam być delegat, czy nie. W Sejmie niektórzy posłowie zastanawiali się nad tem tak długo, aż wykreślili kredyt na delegata polskiego przy Lidze Narodów. Uważam to ze stanowiska naszej propagandy antyniemieckiej za wielki błąd i mam nadzieję, że Senat nie pójdzie za przykładem Sejmu, że Senat będzie tym żórawiem, który czuwa nad bezpieczeństwem Państwa Polskiego i nad bezpieczeństwem polskiego jutra politycznego. Nam dziś nie wolno nietylko wychodzić z Genewy, ale nam nie wolno nawet niczego ruszyć, co jest dziś w Genewie, bo Panowie muszą wiedzieć, że to wcale nie jest tak łatwe być delegatem Rzeczypospolitej Polskiej w Radzie Ligi Narodów i że trzeba bardzo długiego czasu, ażeby się stać takim delegatem, który naprawdę pracuje dla pożytku Rzeczypospolitej. Bo jeżeli tyle lat potrzeba, jak nam dziś tłomaczył senator Godlewski, żeby zostać doktorem medycyny, to doprawdy, że przynajmniej tyleż lat potrzeba, żeby zrozumieć, jakie są funkcje, jakie są obowiązki, jakie są sposoby pracy dla pożytku Rzeczypospolitej Polskiej w Radzie Ligi Narodów. I ja wierzę w to, że Senat, który zawsze w swojem postępowaniu odznaczał się przezornością i rozumem bez względu na to, z której strony wychodziła inicjatywa do rozumnego i przezornego postępowania, nie pójdzie za przykładem Sejmu, lecz pójdzie za przykładem Komisji Skarbowo-Budżetowej Senatu i nie pozwoli na to, ażeby Rzeczypospolitej Polskiej stała się krzywda.</u>
          <u xml:id="u-22.21" who="#SPosner">Kończę. Drożyzna wzrasta z miesiąca na miesiąc i to jest tak oczywiste, że mówić o tem, to jest tak, jak to się w Anglji mówi: chodzić po węgiel do Newcastle, to jest tam, gdzie się węgiel rodzi. Drożyzna rośnie z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, i drożyzna będzie rosła coraz szybciej już nie w arytmetycznym stosunku, lecz w miarę tego, jak się będą wyczerpywały zapasy żywności. Bezrobocie rośnie z miesiąca na miesiąc i wbrew temu, co mówił p. Wiceprezes Rady Ministrów w Sejmie, jest już dzisiaj znacznie większe niżby wynikało z tej statystyki, którą nam tu cytowano. Bo Panowie wiedzą, że są trzy rodzaje nieprawdy — objektywną, subjektywna i statystyka. Otóż zaraz nazajutrz po tem przemówieniu p. Wiceprezesa Rady Ministrów dzienniki sprostowały jego cyfry i powiedziały: Panie Wiceprezesie, tam jest o 50.000 więcej, niż Pan cytował. I dziś znowu jest o kilka tysięcy więcej. A co będzie dopiero 1 kwietnia?</u>
          <u xml:id="u-22.22" who="#SPosner">Drożyzna wzrasta, bezrobocie rośnie, Rząd nic nie robi, aby przeciwdziałać tym klęskom elementarnym, chociaż wciąż karmi nas obietnicami, że będzie lepiej i że chwyci za łeb tych, którzy sztucznie stwarzają drożyznę. Panowie przypominają sobie mowę p. Bartla, wygłoszoną na owem posiedzeniu 31 Iipca w Senacie polskim. Z radością pochwyciłem te słowa i mówiłem: oto nareszcie mamy rząd, który nareszcie chce wziąć się do paskarzy i chce pokazać, że jest sposób walki z drożyzną. Nic dotychczas nie zostało zrobione. To wszystko tylko zostało pięknem słowem powiedzianem wobec ludzi wierzących, wobec ludzi, odnoszących się z najzupełniejszem zaufaniem do tego, co mówi przedstawiciel Rządu.</u>
          <u xml:id="u-22.23" who="#SPosner">Mówię, drożyzna rośnie z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, bezrobocie rośnie. Konstytucja jest poraniona, podeptana i powalona. Stronnictwo moje będzie głosowało przeciw budżetowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Głos ma s. Thullie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#SThullie">Wysoki Senacie! Jest zwyczajem parlamentarnym, że przy uchwalaniu budżetu omawia się ogólną politykę rządową. Obecnie jest to dla nas tem potrzebniejsze, że Rząd ani p. Piłsudskiego, ani p. Bartla nie wystąpił przed Senatem ze swoim programem, pomimo, że te rządy trwają już 9 miesięcy. Ogólną cechą obecnego i poprzedniego Rządu p. Bartla który był właściwie tym samym Rządem, tylko pod inną firmą, jest brak programu, a przynajmniej niepewność co do programu. Najjaskrawiej ujawnił, się to w sprawie ustaw samorządowych, których rychłe załatwienie jest koniecznością wobec tego, że w b. zaborze austrjackim, w przeważnej części gmin rządzą komisarze rządowi, a te rady, które jeszcze nie zostały rozwiązane, funkcjonują już od lat 15. Rząd wycofał projekt rządowy i dotąd nie przedłożył nowego, a nawet nie zajął stanowiska co do projektu zainicjowanego przez Sejm i milcząco przysłuchiwał się obradom komisji. Nareszcie, gdy sejmowa komisja ukończyła drugie czytanie ustaw samorządowych, zabrał głos p. Wicepremjer Bartel, który wyraził się ujemnie o pracach komisji i żądał zmiany, zwłaszcza dla Małopolski Wschodniej, ale już po dwóch dniach p. Wiceminister Jaroszyński żądał uchwalenia wniosku p. Ledwocha, a wreszcie po dalszych dwóch dniach reprezentant Rządu oświadczył, że Rząd zgadza się na wszystko, co Sejm uchwali; jeszcze później Rząd oświadczył, że jest za kurją uzupełniającą powszechną w Małopolsce. Wobec takiej ciągłej zmiany stanowiska Rządu stwierdzić należy, że albo Rząd sam nie wie, co robić z ustawami samorządowemi, albo w łonie Rządu panuje niezgodność zapatrywań, która się przedostaje na zewnątrz.</u>
          <u xml:id="u-24.1" who="#SThullie">Podobnie niejasne stanowisko zajmował Rząd także co się tyczy ordynacji wyborczej do Sejmu. Wprawdzie s. Posner twierdził, że zmieniać ordynacji nie można, bo wtedy Konstytucja byłaby zgwałcona, jednak my żądamy zmiany ordynacji w ramach Konstytucji. Z obszernych pełnomocnictw, jakie uchwalił Sejm i Senat Rządowi, aby już raz nareszcie wydano wszystkie ustawy, które są zapowiedziane w Konstytucji, Rząd bardzo mało skorzystał, a niektóre rozporządzenia Prezydenta spotykały się albo z jednomyślnem potępieniem, jak ustawa prasowa, albo przynajmniej z nieaprobowaniem przez większość Sejmu, jak rozporządzenie o utworzeniu Ministerstwa Poczt. Rządy pomajowe, które wystąpiły z hasłem: „przecz z partyjnictwem” okazały się w praktyce najwięcej partyjne ze wszystkich dotychczasowych rządów. Takich rugów z powodów partyjnych jakich jesteśmy świadkami, dotychczas nie widziała jeszcze Polska, a ostatnie przeniesienie za jednym zamachem pióra 30 generałów i 553 oficerów w stan spoczynku jest koroną dotychczasowej bezwzględnej partyjności Rządu, której tylko chyba dorównywa trzymanie prawie od 10 miesięcy gen. Rozwadowskiego w więzieniu śledczem wbrew wyraźnym przepisom ustawy. Pomijam już tę okoliczność, że takie masowe przenoszenie urzędników i oficerów w stan spoczynku obciąża nadmiernie Skarb Państwa w dziale emerytur, ale widzimy też z niepokojem, że miejsce doświadczonych w ciągu długoletniej służby urzędników i oficerów zajmują często ludzie młodzi, wprawdzie z radością tworzenia, ale bez doświadczenia, a nieraz i bez Studjów.</u>
          <u xml:id="u-24.2" who="#SThullie">Niejasny jest też stosunek Rządu do religji katolickiej, która według Konstytucji zajmuje w Państwie naczelne stanowisko wśród równouprawnionych wyznań. Rząd uznaje konkordat, nie wykonywa jednak obowiązków, które konkordat ten na niego nakłada. Toczą się rokowania między komisją papieską a Rządem o wykonywaniu konkordatu i Rząd wydaje rozporządzenie co do praktyk religijnych w szkołach, które zadowala w zupełności ludność katolicką polską. Jednocześnie prasa, „Głos Prawdy” i „Epoka” — „Epoki” Rząd się nie wypiera, ale co do „Głosu Prawdy” Rząd zaprzecza, jakoby pismo to wyrażało zapatrywania Rządu, ale podobno jest także subwencjonowane — napadają na kościół katolicki, a ludność katolicka, widząc taki brak linji przewodniej Rządu jest silnie zaniepokojona, zwłaszcza w dziedzinie wychowania religijnego młodzieży katolickiej. Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, nie chcąc słusznie wprowadzać monopolu podręczników, poleca wielką ich ilość i zostawia wybór nauczycielom. Pomijam tę okoliczność, że wskutek tego widzimy co rok inne podręczniki, a nawet rozmaite podręczniki w tej samej szkole, tylko w innym oddziale, co wywołuje niepotrzebne wydatki i koszt dla rodziców, ale pomiędzy poleconemi podręcznikami znajdują się i takie, które albo podkopują wiarę wogóle, albo przedstawiają mylnie rolę kościoła, wyśmiewają się z filozofji chrześcijańskiej. Przeciw takim podręcznikom musimy zaprotestować i żądamy, żeby Ministerstwo nie polecało dla szkół przeznaczonych dla młodzieży katolickiej podręczników, sprzeciwiających się celowi szkoły — religijnemu wychowaniu. A ciekawą jest rzeczą, że do takich podręczników zaliczyć należy podręczniki geografji: Nałkowskiego: Zarys Gieografji i Romera i Polaczkówny Gieografja dla II-ej klasy szkół średnich. Za naszych czasów geografja uczyła o krajach, miastach, rzekach, górach, o przemyśle, o statystyce, teraz w podręcznikach geografji np. Nałkowskiego znajdujemy zdanie, że „wierzenia uważane za święte są przeżytkiem, zasługującym na zniszczenie”. A Polaczkówna daje znów definicję chrystianizmu, mahometanizmu i to błędną, albo niezupełną. Świetny Senacie! Jeżeli podręcznik geografji zajmuje się określeniami i krytyką religji, to nie nauczy się uczniów ani religji, ani geografji, czego zresztą świadkami są profesorowe uniwersytetu, którzy stwierdzają niski poziom naukowy maturzystów. Tak samo z historją. Zamiast dać młodzieży zwięzłą historję, daje się teksty źródłowe do nauki historji w szkołach średnich — wydane przez Tow. Wydawnicze w Krakowie — a jasnem jest, że studjowanie na podstawie tekstu należą do uniwersytetów, a nie do szkoły średniej. Ta metoda doprowadziła do tego, że młodzież nie jest i nie może być przygotowana do studjowania źródłowego i do oceny krytycznej źródeł. I tak ocena np. bezkrytyczna ustępu z kroniki Galla może zohydzić w oczach młodzieży katolickiej postać patrona Polski Św. Stanisława.</u>
          <u xml:id="u-24.3" who="#SThullie">Podobna niejasność panuje co do polityki zagranicznej. Dotąd nasi ministrowie spraw zagranicznych łudzili się i starali się nas przekonać o pokojowych nastrojach Niemiec. Minister Zaleski pierwszy dopiero wypowiedział męskie słowa, że ani piędzi polskiej ziemi Niemcom nie oddamy. Temu przyklasnęła cała Polska i w tym względzie Rząd ma całe społeczeństwo polskie za sobą. Ale co znów znaczą elukubracje organu podobno subwencjonowanego „Głosu Prawdy”, który oświadcza się za niepodległością Ukrainy? Zupełnie niepotrzebnie pogarsza on nasz stosunek do Rosji, co do którego racja stanu żąda, aby był jak najlepszy, i zarazem popełnia właściwie zdradę stanu, gdyż chodzi tu o oderwanie kresów od Polski. Dziwić się należy, że Rząd takiego artykułu nie polecił skonfiskować, kiedy daleko niewinniejsze artykuły były często konfiskowane.</u>
          <u xml:id="u-24.4" who="#SThullie">Wprawdzie Rząd ogłosił oświadczenie, że nie solidaryzuje się z artykułami „Głosu Prawdy”, ale my żądamy, aby wpłynął na bliskie sobie organa, aby nie zalecały polityki zagranicznej, szkodliwej dla Polski i nie solidaryzowały się z tymi, którzy dążą do oderwania kresów od Rzeczypospolitej Polskiej.</u>
          <u xml:id="u-24.5" who="#SThullie">A walka z niemoralnością, która jest obowiązkiem każdego rządu, jak się u nas przedstawia? Niedawno Sejm i Senat ratyfikował traktat międzynarodowy o zwalczaniu pornografji, a tymczasem pornografja, niemoralne i gorszące wydawnictwa, książki, przedstawienia w kinach, teatrach, ubiory bezwstydne, zalewają nasze miasta i paczą duszę naszej młodzieży i narażają na szwank przyszłość Narodu i Państwa, bo tylko naród zdrowy i moralny ma zapewnioną przyszłość, naród zaś zgniły moralnie nie znajdzie siły do obrony niepodległości i skazany jest na niewolę.</u>
          <u xml:id="u-24.6" who="#SThullie">Wnosiliśmy swego czasu pod adresem Rządu interpelacje, które jednak nie odniosły żadnego skutku. Dalej Bocian, Perskie Oko, Rakieta, Le Sourire zatruwają duszę narodu, a Komisarz Rządu w dniu 11 października 1924 mylnie interpretuje ustawę, że tylko wystawianie na widok publiczny, a nie sprzedawanie bezwstydnych utworów jest zakazane. Ale w praktyce i tego się nie wykonywa. Czyż Rząd nie czuje odpowiedzialności za zdrowie narodu?</u>
          <u xml:id="u-24.7" who="#SThullie">Wreszcie stosunek Rządu do mniejszości narodowych polega na doktrynie: równe prawa dla wszystkich narodowości, zamieszkujących Polskę. Z tem stanowiskiem Rządu zasadniczo zgodzić się nie możemy, Nietylko Konstytucja, ale i traktat o mniejszościach narodowych nie traktuje jednakowo wszystkich narodowości. O prawach narodowych Polaków w Polsce nie mówi ani Konstytucja, ani traktat o mniejszościach narodowych, ale mówi się o prawach narodowych mniejszości narodowych i jest to zupełnie zrozumiałe, bo przecież w Polsce jest język polski urzędowy, a tak samo w państwowej szkole w Polsce język polski powinien być wykładowym, Traktat omawia tylko wyjątki od tych reguł, mianowicie określa on je osobno dla wszystkich narodowości, a osobno dla Żydów. Otóż my jako Chrześcijańscy Demokraci, jesteśmy zdania, że to wszystko, co traktat i Konstytucja tym mniejszościom narodowym daje, należy im przyznać, więc przedewszystkiem prywatne szkoły z językiem wykładowym danej narodowości. Ustawy językowe zresztą określają już prawa różnych narodowości w urzędzie i sądzie. O ile tych ustaw jeszcze niema, to powinne być wydane.</u>
          <u xml:id="u-24.8" who="#komentarz">(Głos: Przepisy wykonawcze.)</u>
          <u xml:id="u-24.9" who="#SThullie">Przepisy wykonawcze są wydane. Otóż dozwolić mniejszościom należy na pogłębianie kultury narodowej, a przedewszystkiem postępować z mniejszościami według ogólnego prawa państwowego i według zasad sprawiedliwości. My żądamy praworządności nietylko dla społeczeństwa polskiego, ale i dla wszystkich innych narodowości. Bylibyśmy bardzo zadowoleni, gdyby wśród mniejszości narodowych powstało stronnictwo o ideologji identycznej z naszą, któraby umożliwiła nam współdziałanie z niem na podstawie braterskiej życzliwości i sprawiedliwości. Ale Rząd idzie znacznie dalej. Rząd mówi o upaństwowieniu prywatnych szkół niepolskich. Pytam się na jakim artykule Konstytucji i traktacie o mniejszościach to opiera? Rząd wydaje okólniki o równouprawnieniu języka hebrajskiego i żargonu z polskim na wiecach i zebraniach, Konsekwentnie byłoby żądać od każdego urzędnika znajomości języka hebrajskiego i żargonu. Prosimy Rząd, ażeby nam wskazał, w którem państwie w ten sposób się postępuje z Żydami.</u>
          <u xml:id="u-24.10" who="#komentarz">(Głos: W kulturalnem.)</u>
          <u xml:id="u-24.11" who="#SThullie">Proszę powiedzieć gdzie?</u>
          <u xml:id="u-24.12" who="#komentarz">(Głos: Może w Niemczech?)</u>
          <u xml:id="u-24.13" who="#SThullie">Ale my jesteśmy odmiennego zdania, niż s. Koerner, który skarżył się na Rząd na odbieranie Żydom koncesji, a ja twierdzę, że Rząd proteguje Żydów w sprawach koncesji monopolowych i dozwala nawet, żeby zagraniczni mężowie stanu interweniowali na rzecz Żydów przy nadawaniu koncesji. Taką politykę Rządu musimy zwalczać jak najbardziej stanowczo i mamy pod tym względem prawie całe społeczeństwo polskie za sobą.</u>
          <u xml:id="u-24.14" who="#SThullie">Jeżeli pomimo to, że do Rządu obecnego nie mamy zaufania, głosować będziemy za budżetem, to czynimy to dlatego, że konieczności państwowych nawet temu Rządowi nie możemy odmówić, bo najwyższym celem naszej polityki są nie postulaty stronnictwa, ale dobro Polski.</u>
          <u xml:id="u-24.15" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Głos ma senator Czerkawski.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#SCzerkawski">Wysoki Senacie! W dzisiejszych stosunkach dyskusja budżetowa daje nam, Ukraińcom i Białorusinom, prawie jedyną sposobność przedstawienia, chociażby w najogólniejszym zarysie naszego ciężkiego położenia pod rządami polskiemi.</u>
          <u xml:id="u-26.1" who="#SCzerkawski">Dzisiejsza dyskusja budżetowa, która powinna być ostatnią dyskusją nad budżetem w Senacie w obecnym jego składzie, nakłada na mnie obowiązek zrobienia całego bilansu polityki polskiej względem narodu ukraińskiego za te przeszłe lata życia naszego pod rządami Polski.</u>
          <u xml:id="u-26.2" who="#SCzerkawski">Społeczeństwo ukraińskie w swej myśli zbiorowej obchodzi ośmiolecie okupacji Zachodniej Ukrainy. Smutne myśli i ciężkie uczucia przejmują każdego Ukraińca, gdy sięgnie okiem wstecz, gdy zechce przystąpić do bilansu strat za ten czas w swem życiu narodowem.</u>
          <u xml:id="u-26.3" who="#SCzerkawski">Zaledwie 8 lat mija od chwili, gdy Polska zmartwychwstała z grobu niewoli, rzuciła swe wojska na podbój narodu ukraińskiego pod płaszczykiem „wyzwolenia z niewoli bolszewickiej”, niosąc faktycznie zagładę wyzwoleńczym dążeniom naszego narodu.</u>
          <u xml:id="u-26.4" who="#SCzerkawski">8 lat nie jest chyba dużym okresem w życiu państw i narodów, a przecież tych 8 lat zastępuje u nas całe stulecia, t. zn., że inne państwa i inne narody potrzebowałyby całych stuleci, a conajmniej lat dziesiątków, ażeby dokonać tylu gwałtów w drodze ustawowej i bezustawowej na „bratnim” narodzie.</u>
          <u xml:id="u-26.5" who="#komentarz">(Głos: Panie, nie narzekaj Pan, nie obrażaj Pan Pana Boga.)</u>
          <u xml:id="u-26.6" who="#SCzerkawski">Panie Senatorze, doskonale wiemy, że w Rumunji jeszcze gorzej, ale my traktujemy Rumunję jako państwo cygańskie, barbarzyńskie….</u>
          <u xml:id="u-26.7" who="#SCzerkawski">Nasz bilans w Polsce po stronie zysków wykazuje tylko jedną jedyną pozycję, której na imię: gorzkie doświadczenie. Przekonaliśmy się dobitnie, że szczytne hasła o wolności, równości i braterstwie, o sprawiedliwości i uszanowaniu indywidualności niepolskich narodów są tylko dźwięcznemi frazesami, bajkami i opowieściami dla naiwnych dzieci, że to są tylko puste słowa dla ukrycia innych myśli i zamiarów, których treścią jedyną jest niszczenie naszego dorobku duchowego i zabieranie mienia materjalnego, niszczenie naszej kultury, nawet zabijanie nadziei na lepszą przyszłość.</u>
          <u xml:id="u-26.8" who="#SCzerkawski">Jedynym celem, jedynym programem Polski, rządów polskich było — zlikwidować kwestję ukraińską, usunąć ją z szeregu zagadnień aktualnych. Do tego głównego celu zgodnie i Konsekwentnie dążyły wszystkie dotychczasowe rządy Polski, wszystkie partje polskie w najróżnorodniejszych kombinacjach rządzących.</u>
          <u xml:id="u-26.9" who="#SCzerkawski">W tem Szczytnem dążeniu Polska odrodzona republikańsko-demokratyczna wstąpiła w ślady swej pogrzebanej przez Nemezis dziejową poprzedniczki: Polski szlacheckiej. Wolność Polski przyniosła nam wrzynające się w nasz organizm narodowy pęta niewoli. Wszystko, czem do nas przemawiała zamierzchła przeszłość z kart historji, zobaczyliśmy i przeżyliśmy w rzeczywistości. Skondensowane postacie Wiśniowieckich i Czarneckich zostały rozłożone na więcej osób, działających zgodnie z zasadą demokratyczną, która w Polsce do aktów ciemiężenia dopuściła nie jedną klasę społeczną, nie jedną warstwę polityczną, lecz naród cały, reprezentowany przez kilka klik i kliczek prowadzących walkę o władzę. Niewola polityczna, ucisk kulturalny, eksproprjacja ekonomiczna nawet eksterminacja fizyczna — wszystkie te składowe części rządów szlacheckich automatycznie zmartwychwstały w Polsce odrodzonej, demokratycznej.</u>
          <u xml:id="u-26.10" who="#SCzerkawski">Ośm lat, przeżytych przez nas w najcięższych warunkach egzystencji zbiorowej i indywidualnej — to nieprzerwany łańcuch znęcań, to jakaś dzika i pierwotna zemsta na „bratnim” narodzie, na mniejszościach słowiańskich. Za co, z jakiego powodu? Za to, że Ukraińcy i Białorusini dążą do tego samego, do czego dążyli Polacy: do wolności, do niepodległości, do rozporządzania się swem życiem i mieniem, do kulturalnego i ekonomicznego podźwignięcia, się, do tworzenia wartości duchowych i materjalnych. Mszczą się rządy polskie, ich agenci administracyjni, przedstawiciele narodu polskiego na nas za to, że nie chcemy być bydłem pociągowem w ich zaprzęgach, że nie chcemy zostać materjałem surowym dla budowy polskiego pałacu narodowego i państwowego. Mszczą się na nas, którzyśmy bynajmniej Polaków nie ciemiężyli, tylko swą sympatją towarzyszyli polskim walkom i dążeniom wyzwoleńczym.</u>
          <u xml:id="u-26.11" who="#SCzerkawski">Ośm lat — niewielki okres czasu, lecz te ośm lat wystarczyło, ażeby narodowe terytorjum ukraińskie: Galicję Wschodnią, Wołyń i Polesie, nie mówiąc już o męczeńskiej Chełmszczyźnie i Podlasiu, przy pomocy sfałszowanej statystyki z r. 1921 przemienić w „teren mieszany”, w condominium narodowościowe. I o dziwy! „Bezpardonowi” Prusacy w przeciągu setki lat nie przemienili Poznańskiego i Pomorza w teren mieszany, a szlachetni Polacy taką zadziwiającą transformację dokonali w przeciągu lat 8.</u>
          <u xml:id="u-26.12" who="#SCzerkawski">I na tym już rzekomo mieszanym terenie odbywa się taniec „czynowników” polskich pod skrzydłami „najdemokratyczniejszej” Konstytucji i pod ochroną zupełnej bezkarności. „Innoplemieńców”, naród ukraiński i białoruski, zepchnięto na stanowisko drugo i trzeciorzędne, stanowisko objektu eksperymentacji. W stosunku do Ukraińców i Białorusinów obowiązuje jedyny zbiór ustaw pisanych i niepisanych, otrzymanych w spadku po praojcach i będących wyrazem osobistych zachcianek, zbiór pod tytułem:</u>
          <u xml:id="u-26.13" who="#SCzerkawski">„Widzimisię”!</u>
          <u xml:id="u-26.14" who="#SCzerkawski">To nieśmiertelne „widzimisię” jest jedyną kierownicą zamierzeń, planów i działań Sejmu i Senatu, Rządu i jego ministrów, administracji państwowej i polskich organizacji politycznych.</u>
          <u xml:id="u-26.15" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to osadnictwo wojskowe i cywilne, to zabieranie miljonowym rzeszom bezrolnych i małorolnych włościan ukraińskich i białoruskich ziemi na wschodzie, tego odwiecznego warsztatu pracy narodu naszego.</u>
          <u xml:id="u-26.16" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to odmówienie Ukraińcom i Białorusinom pomocy w odbudowie najciężej dotkniętych zniszczeniem wojennem połaci Galicji Wschodniej i Wołynia, gdy równocześnie używa się pieniędzy podatkowych ludu ukraińskiego i białoruskiego na budowę osad polskich kolonistów, kościołów i kaplic rzymsko-katolickich i domów ludowych polskich na naszych ziemiach.</u>
          <u xml:id="u-26.17" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to rabunkowa eksploatacja lasów, zaprzepaszczenie dróg i sanitarne zaniedbanie terytorjów ukraińskiego i białoruskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.18" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to słynna rewindykacja cerkwi prawosławnych, grabież świątyń narodu naszego, samowolne rozporządzanie się majątkiem cerkiewnym…</u>
          <u xml:id="u-26.19" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Kto zrabował te cerkwie?)</u>
          <u xml:id="u-26.20" who="#SCzerkawski">Kiedyś to zrobili Moskale, jednak nie na ludności rzymsko-katolickiej, lecz grecko-katolickiej, od tego narodu ukraińskiego, który nie był nigdy rzymsko-katolickim… to — pogłębienie anarchji w tej cerkwi, zepchnięcie jej na stanowisko pełnej zależności od władz administracyjnych i upośledzenia, to — w końcu protegowanie w niej wpływów rosyjskich na niekorzyść przeważającej części wyznawców prawosławia w Polsce, Ukraińców i Bałorusinów.</u>
          <u xml:id="u-26.21" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to bezprzykładne zniszczenie szkolnictwa ukraińskiego powszechnego drogą przemiany szkół ukraińskich powszechnych i częściowo średnich na polskie lub t. zw. Utrakwistyczne, w rzeczywistości też polskie.</u>
          <u xml:id="u-26.22" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to złamanie swych zobowiązań międzynarodowych i podeptanie swego własnego honoru, złamanie swego słowa danego w ustawie z dnia 26 września 1922 r. co do założenia uniwersytetu ukraińskiego, „Widzimisię” — to zupełne zniszczenie samorządu gminnego, powiatowego, miejskiego, w Galicji także krajowego, rozsadzenie wszystkich jego komórek — na to, ażeby na miejsce zaufanych przedstawicieli ludności ukraińskiej wprowadzić pod firmą „komisarzy” naganiaczy, agitatorów i mężów zaufania piastowców, endeków, organizacji narodowych i różnych straży, lub różne typy z galerji „lojalnych” mętów społecznych z pośród ludności miejscowej.</u>
          <u xml:id="u-26.23" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to rozgałęziony i w polskiem społeczeństwie „kresowem” głęboko zakorzeniony system policyjno-prowokacyjny, to bezustanne represje względem ukraińskich organizacji politycznych, kulturalnych, a nawet ekonomicznych, to ciągłe rewizje, aresztowania, monstrualne procesy polityczne skonstruowane przez policję polityczną, to tysiące lat więzienia dla aktywniejszych działaczy politycznych, uświadomionych chłopów i robotników, którzy wierzą w piękniejsze jutro swego narodu.</u>
          <u xml:id="u-26.24" who="#SCzerkawski">„Widzimisię” — to cenzura i konfiskowanie prasy ukraińskiej, to prześladowanie ruchu politycznego, to rozciągnięcie ukazów stołypinowskich na „Kresy”, to utrzymywanie kosztem Skarbu Państwa, kosztem pieniędzy podatkowych z funduszów gadzinowych różnych ad hoc stworzonych „partyj”, rzekomo ukraińskich pod wodzą sprzedawczyków sumienia narodowego i zdrajców narodowych w celu wstrzymania konsolidacji sił politycznych narodu ukraińskiego, „Widzimisię” — to w końcu urzędowe odebranie narodowi ukraińskiemu jego miana narodowego.</u>
          <u xml:id="u-26.25" who="#SCzerkawski">Tak w najogólniejszym zarysie przedstawiają się nasze straty, a wasze wątpliwe zyski.</u>
          <u xml:id="u-26.26" who="#SCzerkawski">W następstwie tego grożą przejmującego bilansu mamy na ziemiach ukraińskich pod rządami polskiemi nędzę, upadek kultury duchowej i materjalnej, celowe zaniedbanie w każdej dziedzinie życia publicznego, rozpowszechnianie się ciemnoty i demoralizacji. Tylko wrodzonemu poczuciu ogólnej praworządności zawdzięczamy, że bandytyzm, panujący na ziemiach etnicznie polskich, nie rozpanoszył się w takiej mierze i na naszych ziemiach ukraińskich.</u>
          <u xml:id="u-26.27" who="#komentarz">(Głos: Pan obraża naród polski.)</u>
          <u xml:id="u-26.28" who="#SCzerkawski">Nie. Przez bandytyzm rozumiem istotny bandytyzm, a nie to, co się teraz zwykle bandytyzmem nazywa, a nie „bandytyzm” polityczny. Ale Panowie mogą powiedzieć: a sanacja moralna? A rządy pomajowe Marszałka Piłsudskiego i piłsudczyków? Zrobię p. s. Thulliemu przyjemność i o tem pomówię… Powiecie: przecież, wszechwładne rządy Marszałka Piłsudskiego, rządy, które przy każdej sposobności zapowiadały realne zastosowanie Konstytucji i przeprowadzenie równouprawnienia poniżonych, gnębionych i szczutych narodów, Rząd, który głosi uobywatelenie Ukraińców i Białorusinów, Rząd, którego centroprawica podejrzewa o sprzyjanie i faworyzowanie kwestji ukraińskiej, o to, że ma zamiar tworzenia niepodległej Ukrainy, przyłączenia nawet do tej niepodległej Ukrainy Kresów Wschodnich, które teraz należą do Polski — czy ten Rząd nie zmienił nic w ogólnym systemie rozbudowanym przez Chjenopiasta na ziemiach ukraińskich? Daję odpowiedź na to pytanie i szczerze powiem: zmienił, zmienił kilku ludzi na stanowiskach administracyjnych, którzy szukają wśród naszej ludności „porządnych” Rusinów, tym porządnym Rusinom coś obiecują dać, ale nic nie dają — nawet i tym „porządnym”. Ponadto nic się nie zmieniło.</u>
          <u xml:id="u-26.29" who="#SCzerkawski">Cenzura sroży się dalej, w sposób zastraszający. P. senator Posner dzisiaj w swojem przemówieniu skarżył się na to, że skonfiskowano niedawno odezwę Polskiej Ligi Obrony Praw Człowieka i Obywatela, a ja pokażę Panom, co u nas konfiskuje cenzura Naprzykład skonfiskowany został ze statutu narodowego ugrupowania t. zw. „UNDO” taki artykuł: „III. Ukraińskie Narodowo-Demokratyczne Zjednoczenie walczy o suwerenne prawa ukraińskiego narodu”, i tu statut opowiada się za konstytucyjno-parlamentarnym ustrojem, tudzież powszechnem, równem, bezpośredniem, tajnem i proporcjonalnem prawem wyborczem dla wszystkich ustawodawczych i samorządowych instytucji. „IV. Ukraińskie Narodowo-Demokratyczne zjednoczenie stoi na stanowisku równouprawnienia wszystkich obywateli bez różnicy płci, narodowości i wyznania, swobody osiedlania się i zatrudnienia, słowa i druku, zebrań i towarzystw, organizacji i strajków, zabezpieczenia ochrony prawnej osobistej wolności, nietykalności mieszkania, prawa na własność prywatną, na tajemnicę korespondencji prywatnej, niezawisłość sędziowską i warunkowość wyroków” i t. d., i t. d….</u>
          <u xml:id="u-26.30" who="#SCzerkawski">I to właśnie konfiskuje się w tym czasie, kiedy „Głos Prawdy” pisze o niepodległości Ukrainy.</u>
          <u xml:id="u-26.31" who="#SCzerkawski">Wszystkiego, co było skonfiskowane, czytać nie będę, żeby Panowie nie posądzali mnie, że w taki sposób chcę to immunizować, bo wszystko jedno, wszak i to co zostanie tu zanotowane w stenogramach i immunizowane, będzie w naszych gazetach skonfiskowane, jak to już nieraz było.</u>
          <u xml:id="u-26.32" who="#SCzerkawski">Wprowadzony w końcu zeszłego roku dekret prasowy nic nie zaszkodził opozycyjnej prasie polskiej, a np. na Wołyniu tym dekretem odrazu została ubita gazeta ukraińska „Hromada” o kierunku narodowym.</u>
          <u xml:id="u-26.33" who="#SCzerkawski">Policja po dawnemu znęca się nad aresztowanymi, jak świadczy o tem zmasakrowanie Michała Werbyckiego aresztowanego pod zarzutem udziału w zabójstwie kuratora Sobińskiego. Rząd pomajowy w dziedzinie szkolnictwa w początkach zaakceptował stan stworzony przez faraona szkolnictwa ukraińskiego Stanisława Grabskiego, a teraz idzie dalej po linji wytkniętej przez tego pogromcę narodowego życia ukraińskiego i ideowego, propagatora porozumienia polsko-rosyjskiego, faktycznie polsko-bolszewickiego, na zgubę i zniszczenie ukraińskiego ruchu narodowego. Oto w pierwszych dniach lutego b. r. odbył się we Lwowie zjazd prezydiów „organizacji narodowych”, który zupełnie słusznie i zgodnie z rzeczywistością prasa ukraińska nazwała „senatem małopolskim”. Między innemi rezolucjami zjazd lwowski uchwalił wykończenie widocznie jeszcze niedokończonego dzieła zniszczenia resztek szkolnictwa ukraińskiego. I co się dzieje? Oto nowy kurator lwowski p. Riemer dostraja się do wymagań organizacji narodowych; w następstwie tej harmonji między nim i „organizacjami narodowemi przychodzi do utrakwizacji, t. j. do spolszczenia jedynej szkoły powszechnej ukraińskiej w Przemyślu. Miecz Damoklesa zawisł także nad jedyną ukraińską szkołą powszechną we Lwowie im. Szaszkiewicza, szkołą, która w roku 1926 obchodziła 40-lecie swego istnienia.</u>
          <u xml:id="u-26.34" who="#SCzerkawski">P. Wiceprezydent Bartel swojego czasu w Komisji Budżetowej sejmowej, odpowiadając na zarzuty p. Pawła Wasyńczuka, stwierdził, że od czasu majowych wypadków nie zmieniono na utrakwistyczną ani jednej szkoły ukraińskiej. To są jego słowa. Podane przezemnie fakty prostują jego twierdzenie, wypowiedziane z takim autorytetem. Więcej faktów prostujących, faktów twierdzących, że po maju w polityce szkolnej na ziemiach naszych na lepsze nic się nie zmieniło, będę miał sposobność przytoczyć później, przy omówieniu Ministerstwa Oświaty.</u>
          <u xml:id="u-26.35" who="#SCzerkawski">A reforma rolna? Niewątpliwie gdzieś ona przeprowadza się, bo przecież rządy polskie skrupulatnie wykonywują każdą ustawę, a więc i ustawę o reformie rolnej. Lecz nie u nas, nie na ziemiach zachodniej Ukrainy. U nas odbywają się na rozkaz Związku naprawy Rzeczypospolitej zebrania osadników, które nie tylko żądają nowych kredytów, subwencyj i zasiłków ze Skarbu, ale z odpowiednią pompą wzywają większość ukraińską do… zgodnego współżycia z narodem polskim.</u>
          <u xml:id="u-26.36" who="#komentarz">(Głos: Czy to źle?)</u>
          <u xml:id="u-26.37" who="#SCzerkawski">Czyny powinny być, a nie słowa tylko i propozycje… .</u>
          <u xml:id="u-26.38" who="#SCzerkawski">U nas kwestję rolną, kwestję głodu ziemi, rozwiązuje się jeszcze w inny oryginalny sposób, mianowicie oficjalną propagandą konieczności meljoracji i komasacji. W czasie gdy w Galicji Wschodniej mamy na ogólną ilość 1.457.500 gospodarstw chłopskich aż 585.700 gospodarstw minjaturowych (do 2 hekt.), a 485.900 karłowatych (od 2–5 hekt.), a na Wołyniu 37.200 minjaturowych i 85.000 karłowatych; w czasie gdy na całej przestrzeni ziem wschodnich na jedno gospodarstwo chłopskie przypada przeciętnie 1,8 hekt. a w Galicji Wschodniej jeszcze mniej, u nas prowadzi się tylko propagandę w sprawie meljoracji i scalania gruntów. Co ten nędzarz będzie meljorował, czy scalał? Gdzie i na czem będzie on podnosił kulturę rolną? Tak u nas rozwiązuje się najbardziej piekącą kwestję dla najszerszych mas ludowych. Czy prawidłowo? — trudno się spierać z dzisiejszymi panami sytuacji. Niepomni tej krwawej nauki, którą światu całemu dała Rosja i Ukraina, oni nakładają na oczy szkła różnokolorowe, ażeby nie patrzeć na rzeczywistość i zatykają uszy, ażeby nie słyszeć rozpaczliwego krzyku mas, głodnych ziemi. W swem zaślepieniu, w dążeniu do zachowania „stanu posiadania” polskiego za wszelką cenę, wbrew zdrowemu rozsądkowi, oni nadużywają cierpliwości wynędzniałych i głodujących mas, dopóki huragan rewolucji socjalnej nie zwali gmachu także dzisiejszego ustroju rolnego i nie da masom warsztatu pracy. Widocznie do tego dążą dzisiejsi włodarze.</u>
          <u xml:id="u-26.39" who="#SCzerkawski">A dowodzi tego nietylko polityka ekonomiczna, socjalna, podatkowa, oświatowo-kulturalna, administracyjno-polityczna, lecz może w jeszcze większym stopniu polityka narodowościowa w najszerszem pojęciu tego słowa. Panowie z rządu „sanacyjnego” dużo prawią o Konstytucji, równouprawnieniu, sprawiedliwości, jednak to wcale nie przeszkadza p. Wiceprezydentowi Bartlowi z naciskiem podkreślić zastosowanie nie ogólnej, nie obowiązującej w b. Kongresówce, tylko specjalnej ordynacji wyborczej przy ewentualnych wyborach do samorządów gminnych na terytorjum Galicji Wschodniej. Do Kongresówki, która faktycznie od kilku lat żyje życiem samorządowem, przystosowuje się pięcioprzymiotnikowe wyborcze prawo dla samorządów, a do Galicji, która 70 lat żyła intensywnem życiem samorządowem, naturalnie dopóki nie zniszczyły go liberalne rządy demokratyczno-republikańskiej Polski, ma być przystosowany kurjalny system wyborczy.</u>
          <u xml:id="u-26.40" who="#SCzerkawski">A równocześnie sejmowa Komisja Administracyjna gwałtownie spieszy się ze swemi kombinacjami samorządowi, tak pomyślanemi, ażeby wilk był syty i koza cała,</u>
          <u xml:id="u-26.41" who="#komentarz">(Głos: Jeszcze wam źle.)</u>
          <u xml:id="u-26.42" who="#SCzerkawski">... ażeby samorząd istniał na możliwie szerokiej podstawie demokratycznej i ażeby on nie miał żadnego istotnego znaczenia dla ludności ukraińskiej i białoruskiej. Do tego dążenia służy postanowienie o wyborze wójta i ławników, jako organu egzekutywnego, nie z grona wybranej rady gminnej, lecz z poza jej obrębu, a szczególnie zupełna zależność tego wyboru od zatwierdzenia władzy administracyjnej, jak również wójtowskie prawo veta co do uchwał rady gminnej. Dla nas nie ulega żadnej wątpliwości, że tę wszechmocność wójta z prawem veta wymyślone specjalnie dla nas. Lecz poco w takim razie wybierać radę, gdy jej wpływ i znaczenie równa się zeru?</u>
          <u xml:id="u-26.43" who="#SCzerkawski">Analogiczne zjawisko w tych arcychytrych projektach obserwujemy także co do samorządu miejskiego, a zwłaszcza powiatowego, który ma być całkowicie uzależniony od władzy administracyjnej. A wszystkie te projekty „zniszczenia Rusi”, projekty zupełnej kurateli i spętania narodu ukraińskiego, projekty, które są zaprzeczeniem prawdziwego samorządu, są przecież niczem innem, jak tylko wyrazem kompromisu między polską prawicą i lewicą do P. P. S. włącznie, jak nim były i słynne ustawy językowe z 31 Iipca 1924 r.</u>
          <u xml:id="u-26.44" who="#SCzerkawski">Lecz nietylko o samorząd troszczy się umierający sejm i centro-prawica, względnie cała większość polska. Nie mniejszą troską jest dla niego także ordynacja wyborcza do Sejmu i Senatu. Przecież w najbliższych wyborach do Sejmu i Senatu mogą wziąć udział także Ukraińcy galicyjscy. Już to jedno wystarcza, ażeby zmienić ordynację wyborczą, tak, ażeby przedstawicielstwo narodów niepolskich, przedstawicielstwo parlamentarne „mniejszości narodowych” zrobić zupełnie iluzorycznem. To jest główną pobudką do aktywności stronnictw polskich. Nie wchodzę w szczegóły, lecz uważam za obowiązek oświadczyć z tej trybuny: już dotychczasową ordynacją wyborczą do Sejmu i Senatu jesteśmy pokrzywdzeni. Gdy na polskiem terytorjum etnicznem jeden poseł przypada na 60–70.000 mieszkańców, to jeden poseł na terytorjum etnicznie ukraińskiem, czy białoruskiem, przypada na 80–90.000 mieszkańców. Dalsze pokrzywdzenie nas w jakimkolwiek kierunku czy to przez zmniejszenie liczby mandatów, czy przez zmianę okręgów wyborczych na naszą niekorzyść, czy dalsze upośledzenie nas w inny sposób, z równoczesnem uprzywilejowaniem mniejszości polskiej na naszem terytorjum narodowem, musiałoby niechybnie wywołać u nas pytanie: Czego mamy szukać w polskim Sejmie i to w zmniejszonej ilości? Czy mamy i nadal być tylko świadkami tego, jak kują kajdany na nasz naród, jak było dotąd?</u>
          <u xml:id="u-26.45" who="#SCzerkawski">Oczywiście, że chcecie nas postawić w taką tragiczną pozycję, zadając tortury moralne przedstawicielom narodu ukraińskiego.</u>
          <u xml:id="u-26.46" who="#SCzerkawski">A te symptomatyczne projekty ostatecznego pogwałcenia i bezprzykładnego pognębienia narodu ukraińskiego wypływają na powierzchnię w czasie, gdy w prasie polskiej, szczególnie związanej z Rządem, gra tęskna muzyka o Ukrainie! Przemilczając i wstydliwie kryjąc straszne stosunki na Zachodniej Ukrainie, wprowadzając tam tylko pozorne odprężenie stosunków politycznych, w rzeczywistości zaś przygotowując nowe pęta dla 7 miljonów Ukraińców, spowinowacone z Rządem czynniki polskie nucą pieśń o Ukrainie „od granic Polski i Rumunji do gór Kaukazu, marząc o bogactwach Ukrainy, o jej zbożu, węglu, o brzegu morskim i nawet nie odczuwają tego, że ta pieśń w ich ustach jest bluźnierstwem — conajmniej tak długo, póki Zachodnia Ukraina męczy się w tak ciężkiej niewoli, w jakiej jest obecnie.</u>
          <u xml:id="u-26.47" who="#komentarz">(Głos: Wstydźcie się Panowie, tak mówić!)</u>
          <u xml:id="u-26.48" who="#SCzerkawski">Panowie, po co troszczycie się o tę Ukrainę, która i bez Was daje Sobie radę, raźniej postępując w swej emancypacji politycznej i ekonomicznej?</u>
          <u xml:id="u-26.49" who="#komentarz">(Głos: Skupcie się tam i róbcie Ukrainę.)</u>
          <u xml:id="u-26.50" who="#SCzerkawski">Zostawcie ją w spokoju. Już dzisiaj Ukraina naddnieprzańska i to twierdzimy. my ukraińscy niepodległościowcy — jest państwem półsuwerennem, nie mówię, że suwerennem, posiada pewne atrybuty władzy państwowej i choć w znacznej mierze jeszcze zależna od Moskwy, tworzy własną kulturę, wykazuje niespożyte siły. Proszę Panów, jest to przecież fakt, który został niedawno stwierdzony nawet przez byłego posła polskiego w Moskwie, p. Kętrzyńskiego, co Panowie mieliście sposobność przeczytać w „Czasie” z 19 lutego bieżącego roku. A przecież p. Kętrzyński powinien być dla Panów autorytetem. Prawda, jest tam inny ustrój państwowy i społeczny, lecz i z nim Ukraina da sobie sama radę. Gdy chcecie się troszczyć o Ukrainę, gdy Was rozpiera czułostkowość z powodu ciężkiego losu sąsiada, gdy faktycznie odczuwacie wewnętrzną potrzebę „wyzwalania”, dokonywania czynów bohaterskich w imię kultury i cywilizacji zachodnio-europejskiej, to wyzwólcie tę Ukrainę, która leży spętana pod waszym butem. To będzie bezsprzecznie czyn wielki i szlachetny, godny ludzi honoru i etyki, godny rycerzy wolności, równości i braterstwa.</u>
          <u xml:id="u-26.51" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Mowa agitacyjna.)</u>
          <u xml:id="u-26.52" who="#SCzerkawski">Bo mówienie o Ukrainie naddnieprzańskiej, rozdzieranie szat nad jej niedolą w czasie, gdy macie sposobność zaświadczyć czynami nietylko swe uczucia altruistyczne, lecz swą mądrość i szeroki horyzont polityczny tutaj, na miejscu — jest conajmniej niedorzecznością i śmiesznością. Ukraina nie zaczyna się od teraźniejszych granic Polski i Rumunji, tylko od Sanu i zachodnich granic Chełmszczyzny i Podlasia.</u>
          <u xml:id="u-26.53" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Protestuję przeciwko temu)</u>
          <u xml:id="u-26.54" who="#SCzerkawski">Mówię o Ukrainie etnograficznej. Taka sama Ukraina, jak tam, jest także i tutaj.</u>
          <u xml:id="u-26.55" who="#komentarz">(S. Błyskosz: Pan wchodzi w ślady Eulogjusza.)</u>
          <u xml:id="u-26.56" who="#SCzerkawski">Tylko tutejsza Ukraina w porównaniu z tamtą jest więcej pognębiona i odarta ze swego mienia duchowego. Ukraina jest tylko jedna na całej przestrzeni ziem ukraińskich, pod wszystkiemi zaborami, pod wszystkiemi rządami. I tylko za taką Ukrainę. Ukrainę zjednoczoną z jej przyrodzonem prawem do niezależności, do życia samoistnego, do jej rozkwitu duchowego i materjalnego będą walczyć wszyscy synowie ziemi ukraińskiej. Tę Ukrainę nietylko nosimy w swych sercach, lecz pracujemy dla niej, przygotowując chwilę jej światłości i okazania swych sił młodych, jędrnych i niespożytych. I niezłomnie wierzymy, że niedaleki ten dzień, gdy i my, wolni i zjednoczeni, „zasiądziemy w narodów wolnych kole”. A wtedy nie będziemy się ociągać z podaniem ręki do porozumienia i zgody nawet największym naszym wrogom i gnębicielom.</u>
          <u xml:id="u-26.57" who="#komentarz">(Głos: Polakom? S. Banaszak: Nie, przecież on o Moskalach mówi.)</u>
          <u xml:id="u-26.58" who="#SCzerkawski">W dzisiejszych warunkach oczywiście nie mamy zaufania ani do Rządu, ani do jego polityki. Będziemy więc głosować przeciwko budżetowi i jego poszczególnym częściom składowym, ażeby w ten sposób zaprotestować przeciwko polityce gnębienia, eksproprjacji i eksterminacji, dokonywanej na naszym narodzie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#WicemarszałekWoźnicki">Wobec spóźnionej pory dalszy ciąg dyskusji nad sprawozdaniem generalnem zostaje odroczony do dnia jutrzejszego. Porządek dzienny jutrzejszego posiedzenia proponuję następujący: dokończenie rozprawy ogólnej i przystąpienie do szczegółowej, mianowicie do budżetu Prezydenta, Sejmu i Senatu, Prezydjum Rady Ministrów i Ministerstwa Sprawiedliwości.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#WicemarszałekWoźnicki">Jutrzejsze posiedzenie rozpocznie się o godz. 10 min. 30 punktualnie.</u>
          <u xml:id="u-27.2" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 8 min. 15 wiecz.)</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>