text_structure.xml
319 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
337
338
339
340
341
342
343
344
345
346
347
348
349
350
351
352
353
354
355
356
357
358
359
360
361
362
363
364
365
366
367
368
369
370
371
372
373
374
375
376
377
378
379
380
381
382
383
384
385
386
387
388
389
390
391
392
393
394
395
396
397
398
399
400
401
402
403
404
405
406
407
408
409
410
411
412
413
414
415
416
417
418
419
420
421
422
423
424
425
426
427
428
429
430
431
432
433
434
435
436
437
438
439
440
441
442
443
444
445
446
447
448
449
450
451
452
453
454
455
456
457
458
459
460
461
462
463
464
465
466
467
468
469
470
471
472
473
474
475
476
477
478
479
480
481
482
483
484
485
486
487
488
489
490
491
492
493
494
495
496
497
498
499
500
501
502
503
504
505
506
507
508
509
510
511
512
513
514
515
516
517
518
519
520
521
522
523
524
525
526
527
528
529
530
531
532
533
534
535
536
537
538
539
540
541
542
543
544
545
546
547
548
549
550
551
552
553
554
555
556
557
558
559
560
561
562
563
564
565
566
567
568
569
570
571
572
573
574
575
576
577
578
579
580
581
582
583
584
585
586
587
588
589
590
591
592
593
594
595
596
597
598
599
600
601
602
603
604
605
606
607
608
609
610
611
612
613
614
615
616
617
618
619
620
621
622
623
624
625
626
627
628
629
630
631
632
633
634
635
636
637
638
639
640
641
642
643
644
645
646
647
648
649
650
651
652
653
654
655
656
657
658
659
660
661
662
663
664
665
666
667
668
669
670
671
672
673
674
675
676
677
678
679
680
681
682
683
684
685
686
687
688
689
690
691
692
693
694
695
696
697
698
699
700
701
702
703
704
705
706
707
708
709
710
711
712
713
714
715
716
717
718
719
720
721
722
723
724
725
726
727
728
729
730
731
732
733
734
735
736
737
738
739
740
741
742
743
744
745
746
747
748
749
750
751
752
753
<?xml version="1.0" encoding="UTF-8"?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml"/>
<TEI>
<xi:include href="header.xml"/>
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#komentarz">(Początek posiedzenia o godz. 11 min. 20.)</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#komentarz">(Przedstawiciele Rządu: Prezes Rady Ministrów Walery Sławek, Minister Bronisław Pieracki, Minister Spraw Zagranicznych August Zaleski, Kierownik Ministerstwa Spraw Wojskowych gen. Daniel Konarzewski, Minister Spraw Wewnętrznych Felicjan Sławoj-Składkowski, Kierownik Ministerstwa Skarbu Ignacy Matuszewski, Minister Przemysłu i Handlu Aleksander Prystor, Minister Komunikacji Alfons Kühn, Minister Rolnictwa Leon Janta-Połczyński, Minister Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Sławomir Czerwiński, Minister Robót Publicznych Mieczysław Norwid-Neugebauer, Minister Pracy i Opieki Społecznej Stefan Hubicki, Minister Reform Rolnych Leon Kozłowski, Minister Poczt i Telegrafów Ignacy Boerner.)</u>
<u xml:id="u-1.2" who="#komentarz">(Podsekretarze Stanu: w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Władysław Korsak i Kazimierz Stamirowski, w Ministerstwie Skarbu Adam Koc, w Ministerstwie Sprawiedliwości Stefan Sieczkowski i Mieczysław Świątkowski, w Ministerstwie Komunikacji Witold Czapski, w Ministerstwie Rolnictwa Wiktor Leśniewski, w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Kazimierz Pieracki i ks. Bronisław Żongołłowicz, w Ministerstwie Pracy i Opieki Społecznej Tadeusz Szubartowicz.)</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#Marszałek">Otwieram posiedzenie. Protokół 16 posiedzenia uważam za przyjęty, gdyż nie wniesiono przeciw niemu zarzutów. Protokół 17 posiedzenia znajduje się do przejrzenia w biurze Sejmu. Jako sekretarze zasiadają pp. Borecki i Michałkiewicz. Listę mówców prowadzi p. Borecki.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#Marszałek">Udzieliłem urlopu posłowi Maksymilanowi Malinowskiemu na 1 tydzień.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#Marszałek">Proszą Izbę o udzielenie urlopów zdrowotnych posłowie: Saenger na 3 tygodnie, Trąmpczyński na 1 miesiąc. Nie słyszę protestu, uważam zatem, że Izba zgadza się na udzielenie tych urlopów.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#Marszałek">Przystępujemy do porządku dziennego: pierwsze czytanie wniosku posłów klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem w sprawie zmiany Konstytucji (druk nr 111).</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#Marszałek">Głos ma p. Jędrzejewicz.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#PJędrzejewicz">Wysoka Izbo! W imieniu klubu, któremu przewodniczę, mam zaszczyt zadeklarować co następuje:</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#PJędrzejewicz">Państwo Polskie, powstałe do nowego życia w wyniku wielkiej wojny światowej oraz własnych krwawych wysiłków walczącego na wszystkich frontach żołnierza polskiego, geniuszem swego Wodza do zwycięstwa prowadzonego, od pierwszej chwili swego istnienia stanęło wobec konieczności ustalenia takich form ustrojowych, któreby mu gwarantowały spoistość, siłę i potęgę, odpowiadającą jego mocarstwowemu stanowisku oraz koniecznościom geograficzno-politycznym.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#PJędrzejewicz">Wydawałoby się, że droga, prowadząca do tych celów, polegać musi na takiem unormowaniu naczelnych organów woli państwowej, któreby zapewniało jednolitość i skuteczność decyzyj, niezależność administracji od wszelkich czynników prywatnego czy grupowego interesu, a przedewszystkiem wysunięcie na plan pierwszy władzy naczelnej, której wielki autorytet moralny w oparciu o należyte podstawy prawne stanowi w każdem społeczeństwie olbrzymi kapitał zaufania, łączności i posłuchu.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#PJędrzejewicz">Wydawałoby się, że polski organizm państwowy, którego budowa na gruncie najistotniej zrozumianej demokracji nie ulegała wówczas, a i teraz nie ulega żadnej wątpliwości, winien zatroszczyć się przedewszystkiem o znalezienie sposobów stworzenia tak pomyślanych instytucyj władzy, aby wola narodowa znajdowała w nich prosty, żywy i jasny wyraz, aby władza ta, na najszerszych masach oparta i z jej wielkich walorów moralnych siłę czerpiąca, posiadała uprawnienia, niezbędne do rządzenia Państwem w trudnych warunkach współczesnego życia i wyposażoną została w należyte środki, któreby jej pozwalały dobrą wolę i uczciwą pracę organizować, warcholstwo, szkodnictwo i zdradę wykorzeniać, na czynnikach państwowości wrogich posłuch przemocą wymuszać. Tylko na tych podstawach oparty ustrój naszego Państwa zapewnić mu może trwałą i solidną budowę wewnętrzną, niezbędną zwartość polityczną i bezpieczeństwo zewnętrzne, najściślej związane z tym stopniem siły, który Naród przez rozumną organizację swych władz naczelnych uzyskać potrafi. Ta siła jest niezbędną, jeśli uwzględnić, że tylko potężny organizm państwowy ostać się może w naszych warunkach.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#PJędrzejewicz">Rzeczywistość wykazała w sposób jaskrawy, że te jedynie słuszne i powszechnie zrozumiałe postulaty przez Sejm Ustawodawczy w sposób zadowalający wypełnione nie zostały. Nie wchodząc w jasne dla każdego przyczyny tego faktu historycznego, stwierdzić należy, że Konstytucja marcowa doprowadziła do zupełnego rozprężenia w organach władzy, zupełnej bezsiły rządu, zupełnego zaniku autorytetu głowy państwa.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#PJędrzejewicz">Dała ona pole niesłychanym nadużyciom ludzi i grup o najniższym poziomie moralności państwowej, wysunęła skrajną i nieodpowiedzialną demagogię do roli decydującego w Państwie czynnika, rozbiła społeczeństwo na niezmierną ilość zwalczających się wzajemnie partyj, demoralizując w ten sposób wszelką myśl państwową oraz deprawując politycznie opinię publiczną.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#PJędrzejewicz">Obca istotnej woli społeczeństwa, nie szanowana przez ogół obywateli w jej instytucjach naczelnych, splamiona męczeńską krwią pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej, Konstytucja marcowa padła w wielkich dniach wypadków majowych, padła dlatego, że przyszła inna mocniejsza, bardziej z życiem związana siła, która te same niemal ramy formalne wypełniła nową treścią, żłobiąc wśród walk i zmagań nowe drogi dla pracy państwowej.</u>
<u xml:id="u-3.7" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-3.8" who="#PJędrzejewicz">Stan ten jednak nie może być stanem normalnym i musi nadejść czas, w którym nowa treść odnajdzie i nową również formę, czas pracy nad tworzeniem nowej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-3.9" who="#PJędrzejewicz">Już Sejm poprzedni wybierany był pod hasłem naprawy ustroju. Nie było w nim jednak potrzebnej w tym celu większości.</u>
<u xml:id="u-3.10" who="#PJędrzejewicz">Wówczas to w Sejmie poprzednim Blok Bezpartyjny wniósł projekt rewizji Konstytucji. Aczkolwiek spotkał się on wtedy ze sprzeciwami tych, którzy w nim widzieli niebezpieczeństwo dla swych, na gruncie żerowania politycznego uzyskanych, przywilejów, tem niemniej stwierdzam, że był on dziełem troskliwej o dobro Państwa myśli politycznej, która dziś, jak i przed dwu laty, jest również aktualna, do której wracamy z głębokiem przeświadczeniem, że zasadnicze wytyczne projektu w sposób właściwy i słuszny ujmują zagadnienie poprawy naszego ustroju.</u>
<u xml:id="u-3.11" who="#PJędrzejewicz">Zgodnie z tym naszym poglądem, zgodnie z wielokrotnemi enuncjacjami Marszałka Piłsudskiego, w których Marszałek za najważniejsze zagadnienie obecnych czasów uważa reformę Konstytucji, zgodnie wreszcie z ostatniemi orędziami Pana Prezydenta Rzeczypospolitej, przeprowadziliśmy kampanię wyborczą pod hasłem zmiany Konstytucji w myśl zasadniczych założeń naszego projektu. Potrafiliśmy te hasła spopularyzować, potrafiliśmy rozbudzić w naszem społeczeństwie myśl państwową i uczynić rozważania ustrojowe tematem szerokiej dyskusji publicznej, bynajmniej zresztą dotychczas nie zakończonej, potrafiliśmy wreszcie osiągnąć w tej dziedzinie tak daleko idącą jednomyślność, że poraz pierwszy od czasów wskrzeszenia Polski oraz jako jedyny parlament wśród współczesnych parlamentów Europy posiadamy zwartą, na gruncie wielkiego programu ustrojowego opartą, większość w Izbach Ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-3.12" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-3.13" who="#PJędrzejewicz">Oparci więc o zaufanie większości społeczeństwa, reprezentując pod tym względem niewątpliwą wolę naszych wyborców, wywiązujemy się dziś z naszych w stosunku do nich zobowiązań, składając do laski marszałkowskiej projekt zmiany Konstytucji, stanowiący przedmiot obecnej debaty.</u>
<u xml:id="u-3.14" who="#PJędrzejewicz">Odrazu uważam za właściwe podkreślić, że projektu tego nie uważamy za dzieło doskonałe, zupełnie wykończone w treści i formie. Od czasu jego pierwszego zgłoszenia w ubiegłym Sejmie upłynęło sporo czasu, w ciągu którego życie szło naprzód i okoliczność ta wpłynąć może na te czy inne zmiany i poprawki w naszym projekcie.</u>
<u xml:id="u-3.15" who="#PJędrzejewicz">Przedewszystkiem uwzględnić tu wypadnie przemyślenia Pana Marszałka Piłsudskiego, dotyczące najbardziej zasadniczych ma tery j konstytucyjnych, a dające ważkie momenty dla naszej dalszej pracy.</u>
<u xml:id="u-3.16" who="#PJędrzejewicz">Jeśli mimo to zdecydowaliśmy się na wniesienie tego projektu bez zmian, to uczyniliśmy to dlatego, że nie chcieliśmy odwlekać dzieła reformy Konstytucji, jak również i dlatego, że, jak sądzimy, projekt nasz nadają się w zupełności do rozpoczęcia nad nim dyskusji w tej Wysokiej Izbie, przy jednoczesnym najszerszym współudziale tych wszystkich, którzy zechcą w niej głos zabierać w imię najlepiej pomyślanych interesów Państwa.</u>
<u xml:id="u-3.17" who="#PJędrzejewicz">I mogę zapewnić Wysoką Izbę, że każdy głos taki, każda myśl słuszna i rozumna, każda rzeczowa krytyka naszych poglądów będzie przyjęta przez nas z całą dobrą wolą, o ile widzieć w niej będziemy dbałość o wielki interes państwowy, który zarówno łączyć winien wszystkie odłamy myśli politycznej.</u>
<u xml:id="u-3.18" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B.: Brawo.)</u>
<u xml:id="u-3.19" who="#PJędrzejewicz">Sądzimy, że wielkie dzieło, do którego dziś przystępujemy, nie może być wynikiem jednostronnych rozważań, że przeciwnie, winno być ono dziełem zbiorowej pracy, współodpowiedzialności i wysiłku.</u>
<u xml:id="u-3.20" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Makowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#PMakowski">Wysoka Izbo! Prezes naszego klubu powiedział już jakie były pobudki, które skłoniły nas do złożenia tutaj po raz drugi tego samego projektu. Do tych pobudek obciąłbym dodać kilka uwag o charakterze dyskusji, jaką ten projekt ma wywołać.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#PMakowski">Nasze prace dotychczasowe w poprzednim Sejmie nie mogły osiągnąć pozytywnego rezultatu na gruncie tego projektu, były niejako próbą, która o tyle z góry pozwalała przewidywać wynik ujemny, że liczebność nasza w poprzednim Sejmie była zbyt mała, żebyśmy mogli własnemi siłami projekt przeprowadzić, a opozycja, z jaką się spotkaliśmy, była bezwzględna. Bezwzględność jej opierała się na rozmaitych przesłankach. Jedni rozumieli istotę projektu, uważali te reformy, któreśmy chcieli zaproponować, za złe i przeciwstawiali się im zasadniczo. Inni brali projekt nasz za punkt wyjścia do ataków, uważali, że jest to okazja do przeciwstawienia się, bez względu na to, co projekt zawiera, i nie chcąc, nie próbując zdać sobie sprawy z tego, do czego nasz projekt dąży, krytykowali go dlatego, że wychodził od naszego ugrupowania. Z tego powodu projekt ten ściągnął na siebie wszelkie możliwe zarzuty. Można powiedzieć, że powiedziano o nim wszystko złe, jakie można było wogóle powiedzieć, że już więcej nic złego niema o nim do powiedzenia, w tym stanie rzeczy odpada jeden wielki szkopuł, odpada możność rozpoczęcia na nowo demagogicznych ataków przeciwko projektowi. Przecież wszystko złe już powiedziano. Jeżeli wszystko złe było powiedziane, to można teraz zacząć mówić o tem, co tam jest dobrego. I dlatego wnieśliśmy ten projekt ponownie, dlatego właśnie, że nie lękamy się znowu ataków, znowu nagromadzenia całej masy zarzutów, które tylko dlatego się stawia, że spotkano się z projektem, który wychodzi z niesympatycznego źródła.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#PMakowski">Jak dalece słuszną była ta metoda, świadczy o tem stosunek prasy do naszego projektu. Tego samego dnia, kiedy projekt nasz został złożony, ukazały się dwa artykuły w dwóch dziennikach opozycyjnych. Te dzienniki, jakkolwiek jeden stoi na stanowisku walki klas przeciw burżuazji, a drugi na stanowisku burżuazji przeciw proletariatowi, jeden nosi nagłówek: niech żyje rząd robotniczy i włościański, niech żyje socjalizm! a drugi w każdym swoim numerze mówi: precz z socjalizmem! — to jednak obydwa drukowane są w tym samym zakładzie drukarskim, składane prawdopodobnie nie przez tego samego zecera, bo jeden w nocy pracuje, drugi w dzień, drukowane może nie na tej samej rotacyjnej maszynie, ale napewno to samo przedsiębiorstwo inkasuje pieniądze za wypuszczanie jednego i drugiego organu. Otóż te dwa solidarne w istocie swojej organy wystąpiły z atakiem na nasz projekt konstytucji. A jakże brzmi ten atak? Organ popołudniowy pisze, że projekt nasz jest podobny do fałszywej tysiąckoronówki przedwojennej, za której pomocą chcemy zdobyć w społeczeństwie kredyt. Nie jest prawdą to, czego my rzekomo chcemy; my nie chcemy wcale zmiany ustroju politycznego, nie chcemy wcale udoskonalać form życia, chcemy tylko fałszywą tysiąckoronówką zaskarbić sobie kredyt społeczeństwa. Więcej ponadto nie umiano powiedzieć nic, bo wszystko było już powiedziane. A znów organ poranny stanął na innem stanowisku, powiedział poprostu, że cała nasza praca, to jest tylko strzał w próżnię, wybieg stracony, albowiem społeczeństwo polskie nie interesuje się w tej chwili sprawą zmiany Konstytucji, „sprawą zmiany Konstytucji interesuje się dziś społeczeństwo tyle, co zeszłorocznym śniegiem”. Zatem nie uda się nam zdobyć kredytu społecznego zapomocą tego fałszywego 1000-koronowego banknotu, ponieważ społeczeństwo polskie interesuje się sprawą reformy Konstytucji tyle, co zeszłorocznym śniegiem.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#PMakowski">Nie dziwię się, że te dwa organy były odmiennego zdania. Zasadniczo są one zawsze odmiennego zdania, ale mam wrażenie, że kwestia zainteresowania społeczeństwa zagadnieniem reformy Konstytucji nie została właściwie ocenioną ani przez jeden, ani przez drugi.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#PMakowski">To, co się dzieje obecnie na świecie, nie jest przecież wymysłem Bloku Bezpartyjnego, to, co się dzieje obecnie na świecie, nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie, jest skutkiem wielkich wstrząsów wojennych i bodaj jeszcze większych wstrząsów rewolucyjnych, a było przygotowane przez całą długą historię XIX wieku, przez całą długą historię przetwarzania się życia państwowego, nabierania przez to życie państwowe innej treści. Formy, które były tworzone dla pewnej koncepcji, dość zresztą sztucznej i metafizycznej życia państwowego w początku XIX wieku, formy te, stykając się z życiem, nabierały innej treści, ugięły się pod ciężarem życia, życie je rozpierało. I oto wreszcie, w wyniku tego rozpierania form przez treść życia, przyszła wielka wojna i wielkie rewolucje. Jedne państwa załamały się całkowicie, zginęły, inne wytworzyły nowy kształt swego życia, przetworzyły się, poszukały innych form i to form, często bardzo jaskrawo odbiegających od tego, co było przyjęte za podstawę ich organizacji w indywidualistycznych, liberalnych republikach burżuazyjnych. Te wszystkie rzeczy stały się przedmiotem nie tylko zainteresowań teoretycznych, stały się też przedmiotem wielkich, krwawych wstrząsów europejskich. I tylko „polskie społeczeństwo obchodzi ta sprawa tyle, co przeszłoroczny śnieg”.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#PMakowski">Cały świat szuka nowych form życia publicznego, takich form, któreby odpowiadały rzeczywistym interesom nowoutworzonych ustrojów społecznych. Przecież nikt, kto ma trzeźwy sąd o rzeczach, nie będzie mógł zaprzeczyć, że ten ustrój społeczny, w którym żyjemy dzisiaj, nie jest tym samym ustrojem, w którym żyliśmy przed wojną. Przecież nikt, kto umie patrzeć, nie będzie mógł powiedzieć, że formuły, które były dobre w początku XIX wieku, albo nawet w połowie XIX wieku, odpowiadają tej treści, którą mamy dzisiaj. I dlatego nie tylko w tych wypadkach, kiedy wielki wstrząs rewolucji bolszewickiej, albo zamach stanu, dokonany przez faszyzm włoski, wywołały przewrót, ale i tam, gdzie jak w Niemczech lub Francji, nawet i tam, gdzie jak w Anglii, ojczyźnie parlamentaryzmu, utrzymano ten parlamentaryzm na najwyższym poziomie, nawet i tam zagadnienie reformy ustosunkowania się organów władzy, zagadnienie oparcia tego ustosunkowania na nowych podstawach, zagadnienie dostosowania form życia państwowego do nowych jego celów i zadań jest zagadnieniem pierwszorzędnem. Unia Międzyparlamentarna zajmuje się tem zagadnieniem i w sposób bardzo rzeczowy i poważny zastanawia się nad niem, reprezentując myśl wszystkich parlamentów świata w stosunku do tych bardzo głębokich przeobrażeń, jakie parlamentaryzm przeżywa. I tylko: „polskie społeczeństwo obchodzi ta sprawa tyle co przeszłoroczny śnieg”?</u>
<u xml:id="u-5.6" who="#PMakowski">Otóż zdaje mi się, że to jest nieprawda. Zdaje mi się, że to, żeśmy złożyli ten projekt, jest tylko odbiciem konieczności dziejowej, obejmującej cały świat, jest tylko odzwierciadleniem dążenia, będącego obowiązkiem każdego człowieka, który w jakimkolwiek stopniu chce brać udział w życiu publicznem, dążenia do pogodzenia treści życia społecznego z formami życia państwowego,...</u>
<u xml:id="u-5.7" who="#komentarz">(Żywe oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-5.8" who="#PMakowski">...do pogodzenia tych wymogów, które samorzutnie wyrosły w życiu, z temi formami, które dostosowywać należy do nich, z temi formami, które tworzy myśl człowieka.</u>
<u xml:id="u-5.9" who="#PMakowski">Złożyliśmy dawny projekt, złożyliśmy, jak powiedziałem, dlatego, że chcemy odrazu przystąpić do rzeczowej dyskusji, że nie chcemy już zajmować się całą masą tych frazesów, których nauczyliśmy się na pamięć w ciągu dwóch lat, że już nie chcemy przypominać wszystkich zarzutów z punktu widzenia czy to liberalizmu, czy to demokratyzmu ogólnego, przeciw naszemu projektowi. Chcemy nareszcie rzeczowo jedne po drugich rozpatrzyć zagadnienia rzeczowe. I dlatego przystępujemy do tego projektu odrazu.</u>
<u xml:id="u-5.10" who="#PMakowski">Olbrzymia już powstała literatura współczesna, zajmująca się koniecznościami reformy, wynikającej z wad, jakie wykazał ustrój dotychczasowy w stosunku do wymogów życia. Tej całej literatury nie będę tu cytował wcale, nie będę jej cytował dlatego, że cokolwiekbym przytoczył, byłoby to okazją do twierdzenia, że wybieram takiego lub innego pisarza, nastawionego na taki lub inny polityczny kierunek i wskutek tego przeciwko mnie możnaby szereg argumentów partyjnych wysunąć. Ale chcę sięgnąć dalej wstecz do tych czasów, kiedy tworzyły się podstawy dzisiejszego ustroju parlamentarnego. Chcę sięgnąć do tych czasów, kiedy się tworzyły podstawy dzisiejszego konstytucjonalizmu, tego konstytucjonalizmu, którego rzekomo jesteśmy wrogami, a którego rzekomo obrońcami są nasi przeciwnicy. I poszukując tych właśnie źródeł, na których się zasady ustrojowe opierały, sięgnąłem do ich ojca, do Jana Jakuba Rousseau, który napisał swego czasu wysoce interesujące „Uwagi nad rządem polskim”. Może to będzie posiadało pewien aktualny smak. Prawda, rząd polski jest wprawdzie inny w początkach XX wieku niż w końcu XVIII wieku, ale bądź co bądź jest zawsze rządem polskim i z tego powodu interesować on będzie nas bardziej niż jakikolwiek rząd inny.</u>
<u xml:id="u-5.11" who="#PMakowski">Rousseau niewątpliwie nie należy do ludzi, których moglibyśmy zaliczać do naszego obozu, Rousseau należy do tych, którzy twierdzą, że wolność indywidualna powinna być postawiona wyżej, aniżeli interes państwa, że państwo jest zrzeszeniem ludzi poszczególnych, że ma ono służyć tylko interesowi jednostek, nie przeszkadzać ich interesowi — a my przecież jesteśmy pomawiani o to, że zabijamy jednostkę dla interesu Państwa, że podporządkowujemy całkowicie wszelkie interesy jednostek interesom państwowym — a zatem Rousseau jest to raczej człowiek stojący na przeciwległym krańcu. Wprawdzie i on w tych uwagach o rządzie polskim, które był pisał po to, ażeby dawny rząd polski nakierować na drogę prawdy, tak, jak on ją rozumiał, uważał, że jedną z najważniejszych rzeczy jest to, co i my za cel pierwszy uważamy, mianowicie rozgraniczenie kompetencji pomiędzy sejmem a rządem i on wskazywał na to, że zbyt daleko sięgająca ingerencja sejmu do spraw administracji jest rzeczą szkodliwą i twierdził, że tylko dzięki temu, że istnieją pewne wartości moralne w Polakach, przeciwstawiające się nawet złej organizacji, tylko dzięki temu ten stan mieszania się Sejmu do administracji nie doprowadza dalej, jak do anarchii. Otóż — nawet nie wiem, gdzie on miał dalej doprowadzić, — ale bądź co bądź do anarchii, nawet przy najlepszych warunkach, doprowadzał, zdaniem Rousseau, już wówczas. Jeżeli zatem podnosimy ideję ścisłego rozgraniczenia z jednej strony władzy Sejmu, a z drugiej strony władzy rządu, to znajdujemy niespodziewanego sprzymierzeńca nawet w człowieku tak dalekim od nas jak Rousseau.</u>
<u xml:id="u-5.12" who="#PMakowski">Przyznam zresztą odrazu, jest to jeden z bardzo niewielu punktów, na których się zgadzamy, pozatem będzie między nami bardzo wiele zasadniczych różnic. Ale ten sprzymierzeniec, który staje w szeregach naszych przeciwników, nie wiem, czy będzie dla nich sprzemierzeńcem bardzo dobrym. Bo oto jakie jest według Rousseau największe zło, jaka jest zasadnicza wada (vice radical), na której opiera się cała anarchia polska, całe zło ustroju polskiego. Rousseau pisze: „Pierwszą reformą, której potrzebowalibyście, byłaby reforma rozległości waszego kraju. Zacznijcie od zacieśnienia waszych granic. Może wasi sąsiedzi myślą o oddaniu wam tej przysługi. Byłoby to bez wątpienia wielkiem złem dla części odłączonych, ale byłoby wielkiem dobrem dla całości”. Tylko pod tym warunkiem, tylko pod warunkiem zacieśnienia naszych granic, a w ostateczności tylko pod warunkiem podziału nas na samodzielne trzy państwa, a jeszcze dalej...</u>
<u xml:id="u-5.13" who="#komentarz">(Głos: Federalista!)</u>
<u xml:id="u-5.14" who="#PMakowski">Tak jest — tylko pod warunkiem, że nasz patriotyzm, nasze poczucie polskości, nasze poczucie niezależności, sprowadzimy do tego jedynego prawdziwego sanktuarium, w którem zachowa się naszą wolność, to jest do serca Polaka — chociażby sąsiedzi nas ujarzmili, będziemy wolni w sercach naszych — wtedy dopiero odpowiemy ideałowi Rousseau. Zdaniem jego, konsekwentnie wyprowadzonem ze szwajcarskiej republiki — z Genewy, zdaniem jego tylko małe państwo nadaje się do tego, ażeby praktykować w niem zasady wolności, tylko małe państwo nadaje się do tego, ażeby niem rządził sejm, ażeby sejm miał szerokie prawa, ażeby kultywowana tam była wolność jednostki, o której była mowa. Z chwilą, gdy państwo przestaje być małem, to co? „Jeśli chcecie — pisze Rousseau — stać się głośnymi, świetnymi, strach budzącymi i wpływać na inne narody Europy, pielęgnujcie nauki, sztuki, handel, przemysł, miejcie wojska regularne, fortece, akademie, a nadewszystko dobry system finansowy”, ale jeżeli chcecie tego wszystkiego, to przestańcie już tutaj mnie czytać. Oto jest proszę Panów to, co nam powiedział już przed 100 zgórą laty Rousseau. Mamy do wyboru — ja myślę, że próbę mamy już taką, która nam pozwoli wybrać bez ochyby — myślę, że przestaniemy w tem miejscu już czytać, bo mamy już za sobą i doświadczenie zmniejszenia Państwa i podziału Państwa na 3 terytoria i skupienia całej wolności Polski w sercu Polaków. Mamy już za sobą to doświadczenie — otóż nie wiem, czy mielibyśmy ochotę drugi raz to doświadczenie powtarzać.</u>
<u xml:id="u-5.15" who="#komentarz">(Głos: I odwagę.)</u>
<u xml:id="u-5.16" who="#PMakowski">Myślę, że nie.</u>
<u xml:id="u-5.17" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-5.18" who="#PMakowski">I dlatego chyba przestaniemy już w tem miejscu czytać Rousseau.</u>
<u xml:id="u-5.19" who="#PMakowski">Poszukajmy jakiegokolwiek innego źródła, tym razem już z pośród współczesnych pisarzy, którzy także interesują się głęboko zagadnieniem życia państwowego i którzy także są bezwzględnymi zwolennikami parlamentaryzmu. Sięgnę do znakomitego profesora wiedeńskiego Hansa Kelsena. Kelsen jest obrońcą demokratyzmu parlamentarnego w całej rozciągłości. Kelsen powiada jednak: „istota parlamentaryzmu jest to kształtowanie miarodajnej woli państwowej według zasady większości przez organ kolegialny, który jest wybierany przez naród na podstawie powszechnego i równego prawa wyborczego”, ale to jest — mówi — istota prawdziwa i obiektywna. Nic więcej. „Natomiast nie należy mieszać tego z subjektywnem tłumaczeniem, jakie z pobudek świadomych lub nieświadomych nadają tej instytucji ci, którzy w niej uczestniczą lub są zainteresowani”.</u>
<u xml:id="u-5.20" who="#PMakowski">Oto, proszę Panów, człowiek, który niewątpliwie z całą namiętnością, o ile profesor może być namiętny...</u>
<u xml:id="u-5.21" who="#komentarz">(Wesołość)</u>
<u xml:id="u-5.22" who="#PMakowski">...broni zasad parlamentaryzmu.</u>
<u xml:id="u-5.23" who="#komentarz">(P. Radziwiłł: Może być! Głos z ław B. B.: Stroński. P. St. Stroński: Nawet archeolog. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-5.24" who="#PMakowski">Więc Kelsen także może być namiętnym i broni parlamentaryzmu z całym zapałem. Ale broni jakiego parlamentaryzmu? Nie tego, któremu z subjektywnych pobudek, świadomie lub nieświadomie nadają specyficzne znaczenie jego uczestnicy, ale tego, który w obiektywnym sądzie Kelsena nie wygląda inaczej, jak tylko jako wytworzenie pewnych form woli społecznej przez ciało, wybierane przez naród.</u>
<u xml:id="u-5.25" who="#PMakowski">Otóż jeżeli chodzi o tak rozumianą istotę parlamentaryzmu, to Kelsen staje w jednym szeregu z nami. My pod tym względem żadnych zastrzeżeń nie mamy. Nasze stanowisko, że musi istnieć ciało, pochodzące z wyborów powszechnych, które reprezentuje wolę społeczną, pokrywa się całkowicie z poglądem Kelsena. Tylko nawet Kelsen zastrzega,...</u>
<u xml:id="u-5.26" who="#komentarz">(P. Stroński: Żeby nie pomagać wyborom.)</u>
<u xml:id="u-5.27" who="#PMakowski">...nie, o tem nie mówi, mówi o czem innem, mianowicie o tem, że warunkiem, ażeby to ciało mogło reprezentować wolę społeczną, jest zniesienie immunitetu poselskiego.</u>
<u xml:id="u-5.28" who="#komentarz">(Wesołość, oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-5.29" who="#PMakowski">Otóż pomiędzy najbardziej gorącym, czy jak myśmy tutaj zbiorowo uchwalili, namiętnym zwolennikiem parlamentaryzmu a nami i pod tym względem niema różnicy. Owszem, ocena obiektywna parlamentaryzmu jest ta sama, zagadnienie ograniczenia immunitetu poselskiego jest przynajmniej bardzo zbliżone, bo jeśli on żąda całkowitego zniesienia, godzi się na to, czego my żądamy, t. j. na znaczne ograniczenie immunitetu.</u>
<u xml:id="u-5.30" who="#komentarz">(P. Jeremicz: I dziś niema immunitetu.)</u>
<u xml:id="u-5.31" who="#PMakowski">O ile ja wiem, to jest.</u>
<u xml:id="u-5.32" who="#komentarz">(P. Jeremicz: Niema.)</u>
<u xml:id="u-5.33" who="#PMakowski">To jest jednak Pańskie twierdzenie.</u>
<u xml:id="u-5.34" who="#komentarz">(Głos: Najlepszym dowodem, że jest, skoro Pan siedzi na ławach poselskich.)</u>
<u xml:id="u-5.35" who="#PMakowski">To nie jest kwestia, jeżeli niema, to wtedy to, co zrobimy, będzie tylko stwierdzeniem faktu istniejącego, w takim razie znowu niema nic nowego.</u>
<u xml:id="u-5.36" who="#PMakowski">Jeżeli dalej będziemy szli za myślą Kelsena, to będziemy musieli natrafić na następujący szkopuł, na którym okaże się, że istnieje jednak między nami sporo różnic, mianowicie Kelsen stoi na stanowisku t. zw. neokantyzmu, stoi na stanowisku traktowania państwa w sposób nawskroś abstrakcyjny jako formy porządku prawnego. Państwo to jest dla niego tylko porządek prawny. Ale nawet traktując zagadnienie tylko z tego punktu widzenia, tylko z punktu widzenia ustanawiania norm prawnych, Kelsen dochodzi do wniosków, o których przed chwilą mówiłem. A jeżeli przejdziemy od tej teoretycznej koncepcji do życia i zaczniemy zastanawiać się, czem w rzeczywistości stało się dzisiejsze państwo, to zobaczymy, że będziemy musieli rozszerzyć koncepcję Kelsena, jeszcze do niej koniecznie coś dodać.</u>
<u xml:id="u-5.37" who="#PMakowski">Czem się stało państwo? Otóż formuła pierwotna państwa opierała się, jak to już tylekrotnie mówiłem, na liberalizmie indywidualnym. Koncepcją zasadniczą było, że każdy głosuje osobno, a z głosowania drogą wolnej gry rozbieżnych głosów wychodzi jakaś grupa, która reprezentuje wolę społeczną. Tymczasem, jak to jest powszechnie stwierdzone, niema już dziś mowy o głosowaniu jednostek.</u>
<u xml:id="u-5.38" who="#PMakowski">Solidarność klasowa, solidarność narodowa, wogóle wszelkiego rodzaju solidarność grupowa przekreśliła całkowicie kwestię samoistnego głosowania poszczególnych jednostek. I w ten sposób państwo jednostek przekształca się samorzutnie w państwo klas, narodów, grup, zrzeszeń wszelkiego rodzaju, rozczłonkowuje się na szereg ognisk, które dopiero w swojej sumie stwarzają organizację państwową. Te ogniska szukają dla siebie nowych form życia. I ustrój parlamentarny, z tą chwilą, z którą dopuścił tak zasadniczo sprzeczny z całą swoją koncepcją podstawową wpływ walki klas na przebieg życia publicznego, z tą chwilą stworzył podstawy do nowej formy życia publicznego, nowej formy, która ma ten pierwotny indywidualizm zastąpić. Trzebaż więc widzieć to, co się dzieje i trzeba temu, co się dzieje dać odpowiednie formy prawne.</u>
<u xml:id="u-5.39" who="#PMakowski">Punktem wyjścia politycznego parlamentaryzmu było to, że społeczeństwo jest kupą piasku, a dzisiaj to państwo samo osiada na piasku; zagadnienie stosunku jednostki do państwa, zagadnienie stworzenia z tego piasku scementowanej bryły państwowej, zagadnienie oparcia ustroju państwowego na zasadzie solidarności państwowej, to zagadnienie staje się zagadnieniem pryncypalnem. Uchwalanie ustaw nie wyczerpuje pracy państwowej; rola uchwalającego parlamentu, niezaprzeczona rola organu prawotwórczej woli państwowej nie obejmuje całokształtu zagadnień skomplikowanego życia państwowego. I oto nad tem, w jaki sposób doprowadzić do tego, ażeby całokształt skomplikowanych zagadnień życia społecznego znalazł dla siebie odpowiedni wyraz w życiu i w formach państwowych, nad tem głowi się cały świat. I tylko „społeczeństwo polskie nie interesuje się tem więcej, jak zeszłorocznym śniegiem”.</u>
<u xml:id="u-5.40" who="#PMakowski">Otóż, proszę Panów, państwo dzisiejsze staje się organizacyjnem ogniwem pomiędzy grupami, które to państwo składają, a interesem zbiorowym państwa i dalej zbiorowym interesem ludzkości i tym zadaniom państwo współczesne musi odpowiedzieć. Parlament może tu dawać tylko dyrektywy, może dawać wskazania ogólne, może aprobować wytyczne, ale musi jednocześnie pozostawić możność odpowiedniej inicjatywy, możność pewnej stałości działaniom rządowym, działaniom, skierowanym do realizacji tych zadań, które w formie ustawowej ująć się nie dadzą.</u>
<u xml:id="u-5.41" who="#PMakowski">Mógłbym przytoczyć szereg przykładów. Chociażby zagadnienie bezrobocia. Czy zagadnienie bezrobocia rozstrzygniemy ustawą? Czy zagadnienie bezrobocia rozstrzygniemy normą prawną? Tak się zdawało ludziom z początku XIX wieku: skoro się stworzy dla każdego wolność pracy, wolność zajęcia, wolność wyboru zawodu, wolność kontraktu najmu, to sprawa będzie skończona. Nie, przyszedł koniec XIX wieku,...</u>
<u xml:id="u-5.42" who="#komentarz">(P. Stroński: A początek 1919 roku i rząd Moraczewskiego?)</u>
<u xml:id="u-5.43" who="#PMakowski">...do tych wszystkich wolności dodało się jeszcze wolność koalicji, ale i to nie wystarczyło, bo nawet wolność koalicji, wolność zrzeszania się nie wystarczyła sama przez się, musiano sięgnąć do czegoś innego, musiano sięgnąć do pomocy organizacji państwowej. Wolność zrzeszania się klasowego stała się podstawą organizacji zrzeszonego państwa. I oto powstaje z naturalnego biegu rzeczy nowe państwo, które jest państwem zrzeszonem i którego zadanie podstawowe, polega na stworzeniu łączności między poszczególnemi zrzeszeniami.</u>
<u xml:id="u-5.44" who="#PMakowski">W ten sposób nowe zadanie państwa zarysowuje się nie w dziedzinie ustawodawstwa, ale w dziedzinie specjalnej pracy organizacyjnej. Ta praca organizacyjna może znaleźć rozmaite drogi, może ona iść drogą przekształcania dawnych, albo tworzenia nowych instytucyj, drogą przekształcenia, powiedzmy, Senatu na instytucję gospodarczą, albo drogą tworzenia Izby Gospodarczej i rozbudowania jej, nadawania jej inicjatywy ustawodawczej, co zresztą, zwracam uwagę, istnieje także i w naszym projekcie, musi iść także tą drogą, która już była jasna oddawna, drogą rozgraniczenia wpływu ciała ustawodawczego od wpływu ciała wykonawczego. To rozgraniczenie, ta swoboda działania rządu jest warunkiem wypełnienia przez państwo swoich zadań i w tym kierunku idą także propozycje naszego projektu. Dostosowanie organów państwa do jego zadań, wyraźne określenie ich kompetencji, ustalenie zasad pozytywnej koordynacji tych organów, umożliwią administrowanie i praktyczne urządzanie szeregu spraw o znaczeniu gospodarczem, bez przeprowadzania ich przez forum polityczne. Rozbudowanie odpowiedniego samorządu, ustosunkowanie należyte inicjatywy, która obejmować musi nie tylko cele polityczne, ale i sprawy organizacji społecznej w szerokim zakresie, organizacja należyta aprobaty w formie parlamentarnej, realizacja, która musi być włożona na Rząd, odpowiednio do tego przystosowany i koordynacja tych wszystkich czynników w ręku Prezydenta Rzeczypospolitej — oto są podstawowe zasady tego projektu, który złożyliśmy.</u>
<u xml:id="u-5.45" who="#PMakowski">Wyrasta on zarówno ponad wskazania formalistyczne Kelsena, jak jeszcze bardziej ponad wskazania ograniczające, które mogliśmy znaleźć w źródle takiem, jak „Uwagi nad rządem polskim” Rousseau. I wyrasta on niewątpliwie ponad wszystkie małości tych zarzutów, z jakimi się spotkał, wyrasta niewątpliwie ponad możność traktowania zarówno z punktu widzenia jakiegokolwiek manewru politycznego, jak też z punktu widzenia rzekomej obojętności społecznej.</u>
<u xml:id="u-5.46" who="#PMakowski">To, co robimy, nie jest manewrem politycznym — to jest jeszcze raz podniesionem, szczerem wezwaniem zarówno do tej Izby, jak i do całego narodu polskiego, ażeby wreszcie wszelkie swoje poczynania solidarnie zestrzelił na reformie, takiej reformie ustroju państwowego, któraby już raz na zawsze pozwoliła zapomnieć o radach, zmierzających do ograniczenia pod jakimkolwiek względem naszego Państwa. Mam wrażenie, że to wezwanie spotka się z oceną pozytywną całego narodu, polegającą na pozytywnej z nami współpracy.</u>
<u xml:id="u-5.47" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Róg.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#PRóg">Wysoka Izbo! Klub Parlamentarny Posłów Chłopskich przypomina, że poprzedniemu Sejmowi, który szczególnie był uprawniony do rewizji Konstytucji, nie pozwolono wykonać tego zadania. Sejm rozwiązano, a przy ostatnich wyborach znanemi sposobami, opisanemi we wniosku, niedawno zgłoszonym, zredukowano bezprawiem i przemocą przedstawicielstwo stronnictw lewicy i środka tak, że obecnie stronnictwa te nie mają nawet możności ustawowej inicjatywy w sprawie zmiany Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#PRóg">W tym stanie rzeczy mamy do czynienia tylko z jednym jedynym projektem, t. j. projektem Bloku Bezpartyjnego. Projekt ten, w którym powtórzono przeważną część artykułów z tak zohydzanej obecnie Konstytucji, w postanowieniach, wprowadzających zmiany w tejże Konsytucji, jest powtórzeniem projektu B. B. z poprzedniego Sejmu.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#PRóg">Stanowisko nasze, wszystkich trzech stronnictw ludowych, reprezentowanych obecnie przez nasz Klub, zostało jasno określone w poprzednim Sejmie. Z oświadczeń przedstawicieli naszych, tak na plenum, jak i w komisji, niewątpliwie wynika, że cały niezależny obóz chłopski uważał i uważa projekt B. B. za niemożliwy do przyjęcia, jako dążący do wprowadzenia w Państwie jedynowładztwa w najgorszem, przedwojennem znaczeniu tego wyrazu i spychający przedstawicielstwo narodowe do roli powolnego narzędzia władzy wykonawczej, pozbawionego istotnej, parlamentowi wyłącznie właściwej, kompetencji ustawodawczej i prawa kontroli rządu.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#PRóg">Masy ludowe rozumieją, że przyczyną złego w Państwie nie jest obowiązująca dotąd formalnie Konstytucja, lecz to, że obóz, mający władzę w rękach, nawet mimo jej zmian, dokonanych przy naszej pomocy na żądanie pierwszego rządu pomajowego w r. 1926, Konstytucji tej nie szanował, a nawet zastosował represje i gwałty wobec tych stronnictw i ich przedstawicieli, które protestowały przeciwko ciągłym zapowiedziom zamachu na Konstytucję i nawoływały do jej przestrzegania.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#PRóg">Klub nasz i masy ludowe, przez nas reprezentowane, uważają w obecnej chwili za najważniejszą sprawę walkę z katastrofą gospodarczą, która zwłaszcza małemu rolnictwu zagraża zupełnem bankructwem. Społeczeństwo całe domaga się od Rządu i Sejmu przedewszystkiem obmyślenia i wprowadzenia w życie środków ratunku w obliczu powyższej katastrofy.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#PRóg">Naród wielkim głosem woła o pomoc i ratunek, którego nie zastąpi taka lub inna zmiana Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#PRóg">Oświadczamy, że będziemy głosować przeciw przedłożonemu projektowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Car:</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#PCar">Wysoka Izbo! Za datę powstania odrodzonego Państwa Polskiego poczytujemy dzień 14 listopada 1918 r. W tym dniu pamiętnym skruszyły się okowy, narzucone nam przez zaborców i Józef Piłsudski, wczorajszy więzień z twierdzy magdeburskiej, ujął w swe dłonie władzę naczelną w Państwie.</u>
<u xml:id="u-9.1" who="#PCar">Ale Państwo to było wówczas zaledwie treścią myślową, pozbawioną tych wszystkich cech realnych, które się składają na pojęcie państwa rzeczywistego: nie mieliśmy bowiem ani ustalonych granic, ani zorganizowanych władz państwowych, ani skarbu narodowego, ani wreszcie należycie wyszkolonego żołnierza. Józef Piłsudski wraz z władzą, która leżała na ulicy, a po którą wówczas nikt się nie kwapił, wziął odpowiedzialność za losy historyczne Polski. W orędziu, wydanem pod datą 14 listopada 1918 r., Józef Piłsudski zapowiada rychłe zebranie się Sejmu i zapowiedź tę urzeczywistnia, zwołując na dzień 9 lutego 1919 r. do m. st. Warszawy Sejm Ustawodawczy, wybrany na szerokiej podstawie demokratycznego prawa wyborczego.</u>
<u xml:id="u-9.2" who="#PCar">Sejm Ustawodawczy, który — według słów orędzia — miał być „twórcą praw Narodu, stał się jednak w rzeczywistości areną walk partyjnych, targowiskiem osobistych ambicyj i roszczeń, kuźnią intryg przeciwko wskrzesicielowi i pierwszemu budowniczemu Państwa Polskiego. W takiej atmosferze rozwijały się prace nad Konstytucją i już wówczas można było żywić wątpliwości, czy Konstytucja, uchwalona w tym Sejmie, odpowie potrzebom kraju, czy zapewni Państwu trwały byt i niezbędne warunki dalszego rozwoju. Po dwu latach przewlekłych debat, Sejm Ustawodawczy, pod naciskiem zniecierpliwionej opinii publicznej, uchwalił wreszcie dnia 17 marca 1921 roku ustawę konstytucyjną, pierwszy od czasów Konstytucji 3-go maja akt prawny, zawierający zręby ustrojowe Polski odrodzonej, wydany bez nacisku czynników zewnętrznych.</u>
<u xml:id="u-9.3" who="#PCar">Ale Konstytucja 17 marca nie ziściła pokładanych w niej nadziei. Już przy jej uchwalaniu podnosiły się głosy krytyki. Nie zadowoliła ona nawet własnych twórców. Krytycznemu stosunkowi do uchwalić się mającej Konstytucji dali dosadny wyraz w oświadczeniach, złożonych przed ostatecznem głosowaniem, posłowie: Niedziałkowski, imieniem P. P. S. i Woźnicki, imieniem „Wyzwolenia”, które zapowiedziało nawet, iż głosować będzie przeciwko projektowi ustawy.</u>
<u xml:id="u-9.4" who="#PCar">Jeśli do tej ujemnej oceny projektu ze strony lewicowych członków Izby dodać opinię krytyczną ks. posła Lutosławskiego, reprezentanta jej prawego skrzydła, który twierdził, że uchwalić się mająca Konstytucja zaprowadzi Polskę do sowieckiego eldorado, jeśli dodać również niezadowolenie z własnego dzieła prof. Dubanowicza, referenta generalnego Komisji Konstytucyjnej, który w swem przemówieniu na plenum Sejmu w dniu 15 marca 1921 r. ubolewał, że „dzień uchwalenia naszej Konstytucji wedle przedstawionego projektu, nie będzie dniem święta, ale dniem smutku i rozczarowania dla naszego ogółu” — cytuję dosłownie według stenogramu — i jeśli do tych uwag krytycznych dorzucić cierpkie słowa Marszałka Sejmu Ustawodawczego Trąmpczyńskiego, wypowiedziane podczas uroczystego posiedzenia, tuż po uchwaleniu Konstytucji, o błędach, które się wkradły w atmosferze walk, w jakich się rodziła — to będziemy mieli pełny, ale niezbyt pochlebny obraz wartości Konstytucji 17 marca w świetle opinii jej twórców.</u>
<u xml:id="u-9.5" who="#PCar">Po uchwaleniu Konstytucji krytyka posypała się jak z rogu obfitości. Podjęli ją przedstawiciele publiczności, dziennikarze, politycy, działacze społeczni — słowem — elita umysłową Polski. Te głosy krytyczne stanowią już dzisiaj bogatą literaturę. Ale nad tą literaturą unosi się ciężki opar niezadowolenia z wytworzonego przez Konstytucję 17 marca stanu rzeczy, który — według zgodnej opinii krytyków — nadal bez szkody dla istotnych interesów Państwa utrzymany być nie może.</u>
<u xml:id="u-9.6" who="#PCar">Wreszcie i Sejm poprzedni uznał Konstytucję marcową za nie odpowiadającą potrzebom kraju, czemu dał wyraz w uchwale swej z dnia 22 stycznia 1929 roku, stwierdzającej potrzebę przystąpienia do rewizji.</u>
<u xml:id="u-9.7" who="#PCar">Uznając potrzebę rewizji, musimy przedewszystkiem stwierdzić, jakie są wady Konstytucji obecnej, aby je skutecznie leczyć.</u>
<u xml:id="u-9.8" who="#PCar">Otóż wadą kardynalną Konstytucji 17 marca jest to, że, naśladując bezkrytycznie wzór francuski, nadaje Polsce ustrój pełen wewnętrznych sprzeczności, uniemożliwiających krystalizowanie się woli państwowej.</u>
<u xml:id="u-9.9" who="#PCar">Parlamentaryzm francuski, na którym się nasza Konstytucja wzorowała, jest swoiście przemodelowanym wzorem parlamentaryzmu angielskiego, zbudowanego na istnieniu dwóch stronnictw, z których jedno osiąga zdecydowaną większość.</u>
<u xml:id="u-9.10" who="#PCar">Gdy jednak na horyzoncie życia politycznego Anglii ukazało się trzecie stronnictwo — Partia Pracy — nastąpiło wśród konstytucjonalistów angielskich wielkie zaniepokojenie o cały system, pozbawiony jednego z najbardziej zasadniczych elementów swego istnienia, to jest większości, dającej oparcie rządowi.</u>
<u xml:id="u-9.11" who="#PCar">I oto widzimy, że wyłoniony z Partii Pracy rząd Mac Donalda, mimo swego radykalnego charakteru, musi się zadowalać w najważniejszych dla imperium brytyjskiego sprawach rozstrzygnięciami połowicznemi i niezdecydowanemi, bo ten rząd nie ma dla swych poczynań zapewnionej większości w izbie gmin, a chcąc ją pozyskać, musi socjalistyczny rząd Mac Donalda uciekać się do kompromisu na rzecz ugrupowań burżuazyjnych, jak to miało ostatnio miejsce przy szukaniu porozumienia ze stronnictwem liberałów w sprawie ordynacji wyborczej i walki z bezrobociem.</u>
<u xml:id="u-9.12" who="#PCar">Jeśli powstają tak wielkie trudności przy istnieniu trzech stronnictw politycznych, to cóż dopiero mówić o państwach, w których zróżnicowanie opinii politycznej jest daleko bardziej posunięte.</u>
<u xml:id="u-9.13" who="#PCar">Według danych, opartych na podziale parlamentów na frakcje, opinia polityczna we Francji dzieli się na 15 odłamów, w Czechosłowacji na 17 i na Łotwie przy 100 posłach na 16 odłamów. W Polsce w Sejmie poprzednim mieliśmy 21 frakcyj, a do wyborów zgłoszono nawet 35 list.</u>
<u xml:id="u-9.14" who="#PCar">W tych warunkach utworzenie większości parlamentarnej jest niezmiernie trudne, a rządy musza szukać dla swej pracy oparcia w przygodnej, od wypadku do wypadku tworzonej większości, są słabe i chwiejne i do energicznego działania niezdolne Już to nieraz podnosiłem w moich publikacjach, że we Francji, poczynając od Tiers'a, przeciętne trwałość rządu wynosi 8 miesięcy, podczas gdy w Polsce od wypadków majowych — tylko nawet 5 1/2 miesiąca.</u>
<u xml:id="u-9.15" who="#PCar">A oto we Francji obecny rząd Laval'a jest 14-tym z kolei rządem w okresie jednej tylko 7-letniej kadencji Prezydenta Doumergue'a.</u>
<u xml:id="u-9.16" who="#PCar">Komentarze chyba zbyteczne.</u>
<u xml:id="u-9.17" who="#PCar">Takie rządy robią wrażenie piłki, rzucanej po przez siatkę przypadkowej większości przez graczy, siedzących na przeciwległych skrzydłach Izby.</u>
<u xml:id="u-9.18" who="#PCar">Cała Europa kontynentalna jest wstrząsana nieustannemi, przewlekłemi kryzysami gabinetowemi, które z kolei wstrząsają posadami państw. Grzęźnie ona w zmurszałych formach schorzałego parlamentaryzmu.</u>
<u xml:id="u-9.19" who="#PCar">To też jeden z nowszych badaczy francuskiego prawa konstytucyjnego, profesor uniwersytetu strassburskiego, Robert Redslob w swej pracy p. t.</u>
<u xml:id="u-9.20" who="#PCar">„Le regime parlementaire” takie czyni uwagi o parlamentaryzmie francuskim: „Mówiąc krótko mamy do czynienia z systemem ułomnym (tronquè). Zaledwie dalekie reminiscencje systemu parlamentarnego znajdujemy w republice francuskiej. Nie możemy nawet mówić, że system ten jest zniekształcony. Przeciwnie, on nie istnieje. Jego dusza jest martwa. (Son âme est morte)”.</u>
<u xml:id="u-9.21" who="#PCar">A prof. Roztworowski w swojej pracy p. t. „Budowa władzy rządowej i wykonawczej” charakteryzuje system francuski w sposób następujący: „System francuski ze swym zależnym od parlamentu prezydentem i ze swoim rządem, podlegającym częstym zmianom, zdradza zbytnie zaufanie do legislatywy, której wpływ przemożny niewzruszenie uświęca... Ustrój ten był zbytnio przedmiotem krytyki i dążeń reformatorskich we Francji i aż nadto wyraźnie wskazywał na brak należytej równowagi, by myśleć było wolno o skopjowaniu tego wadliwego i za wadliwy poczytywanego ustroju w jego własnej ojczyźnie i o przeniesieniu go do Polski, gdzie postulat silnej egzekutywy twórczej, energicznej, wyrywa się, jak jeden gromki okrzyk całego społeczeństwa i taki właśnie system, który w swej ojczyźnie uważany jest za martwy, uznali autorowie Konstytucji marcowej za wzór „godny naśladowania”.</u>
<u xml:id="u-9.22" who="#PCar">Ale, aby należycie ocenić wartość danej Konstytucji,. nie wystarczy poddać treść jej przepisów analizie teoretycznej. Należy również zbadać poszczególne instytucje w ich działaniu dynamicznem, to jest rozważyć, jaki one dają efekt rzeczywisty w praktycznem zastosowaniu.</u>
<u xml:id="u-9.23" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.24" who="#PCar">Profesor Redslob, na którego się już raz powoływałem, powiada: „L'anatomie doit être kompletee par une physiologie de l'etat”.</u>
<u xml:id="u-9.25" who="#PCar">I proszę Panów, w tem miejscu podchodzimy do niezmiernie delikatnego zagadnienia, które naogół nie jest dostatecznie doceniane. Idzie mianowicie o to, czem jest w rzeczywistości norma prawa konstytucyjnego, jaka jest jej moc i znaczenie, jaki wyraz znajduje ona w praktyce życia konstytucyjnego.</u>
<u xml:id="u-9.26" who="#PCar">Temu zagadnieniu poświęcił szereg interesujących uwag słynny profesor uniwersytetu heidelberskiego, dr. Jerzy Jellinek, w swem znanem dziele p. t. „Ogólna nauka o państwie”. Zastanawiając się nad istotnem znaczeniem normy prawnej, mówi on między innemi: „Ustalenie treści wszystkich norm prawnych jest zapomocą czystej logiki niemożliwe. Właśnie zasadnicze pojęcia prawa państwowego, na których wszystkie inne się opierają, drwią z czysto logicznego traktowania... Norma prawa państwowego może formalnie pozostać niezmienioną, a jednak uzyskać treść całkiem odmienną, skutkiem wpływu sił politycznych... Zapomocą tylko logiki formalnej dochodzimy przeto do rysowania obrazów prawno-państwowych, którym w rzeczywistości nic nie odpowiada”.</u>
<u xml:id="u-9.27" who="#PCar">A więc, zdaniem tego wybitnego znawcy prawa państwowego, norma prawa pozytywnego może posiadać w praktyce życia państwowego znaczenie, nieraz zgoła odmienne od tej treści, którą zawiera w sobie dany przepis, rozważany zapomocą metod formalno-logicznych.</u>
<u xml:id="u-9.28" who="#PCar">Jest to twierdzenie, którego prawdziwości zaprzeczyć niepodobna: litera lub tekst tego czy innego przepisu w Konstytucji, podobnie, jak w każdej innej ustawie, nie jest rzeczą najważniejszą; dopiero życie wleje treść właściwą w niewypełnione ramy przepisu konstytucyjnego.</u>
<u xml:id="u-9.29" who="#PCar">To też nie bez znaczenia dla trafnej diagnozy stosunków będzie ustalenie, czem wypełnili ramy Konstytucji marcowej, jaką rzeczywistą treść w nią wlali ci, którzy ją po uchwaleniu w okresie czasu od marca 1921 r. do maja 1926 r. stosowali.</u>
<u xml:id="u-9.30" who="#PCar">Praktyka konstytucyjna Sejmu z okresu przedmajowego pozostawała często w jaskrawej sprzeczności z założeniami Konstytucji, a ci, którzy ją tworzyli, korzystali z precedensów i ususów konstytucyjnych w szerokim zakresie, bez żadnych skrupułów.</u>
<u xml:id="u-9.31" who="#PCar">Oto kilka przykładów. Rzeczy te są znane, ale dla całokształtu obrazu nie mogę ich pominąć. Zatrzymajmy się np. nad stosunkiem sejmów do Prezydenta Rzeczypospolitej w materii tworzenia Rządu.</u>
<u xml:id="u-9.32" who="#PCar">Konstytucja marcowa opiera się na systemie parlamentarnym, który wymaga, aby w skład rządu powoływani byli członkowie parlamentu. Praktyka jednak nie poszła po tej linii. Wiemy z doświadczenia, że w rzeczywistości w okresie przedmajowym, rządów złożonych z parlamentarzystów nić było.</u>
<u xml:id="u-9.33" who="#PCar">Ale nie była to w materii tworzenia rządu jedyna rozbieżność pomiędzy treścią ustawy a wykonywaną praktyką.</u>
<u xml:id="u-9.34" who="#PCar">Art. 45 Konstytucji czyni z prawa powoływania i odwoływania rządu wyłączną prerogatywę Głowy Państwa. Cóż z tego postanowienia ustawy uczyniła sejmokratyczna praktyka? Oto sejmy z doby przedmajowej uczyniły z tego uprawnienia Prezydenta domenę swoich wyłącznych wpływów, strzeżoną zazdrośnie. Przesilenia gabinetowe wywoływano po to tylko, aby rozdzielać beneficja partyjne przy tworzeniu nowego rządu. Intryga polityczna górowała nad interesem publicznym. O składzie nowego rządu decydowali bezapelacyjnie na tajnych naradach, wymykających się z pod kontroli publicznej, przywódcy sejmowi. Ich decyzje komunikowane były Prezydentowi Rzeczypospolitej, jak rozkazy. Prezydent zaś, bez próby oporu, nadawał im formę aktu legalnego, kładąc swój podpis i pieczęć pod gotową listę członków nowego rządu.</u>
<u xml:id="u-9.35" who="#PCar">W ten sposób sprowadzono tę najistotniejszą prerogatywę Prezydenta do zera.</u>
<u xml:id="u-9.36" who="#PCar">A teraz inny przykład, przykład z cyklu....</u>
<u xml:id="u-9.37" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Myślałem, że Pan powie, jak jest teraz.)</u>
<u xml:id="u-9.38" who="#PCar">Panie Profesorze, niech Pan trochę cierpliwości okaże, to się Pan dowie, bo do tego zagadnienia wracam w dalszym ciągu. Więc oto przykład z cyklu niezgodnych z Konstytucją praktyk. Konstytucja marcowa, zatrzymując się na parlamentarnej formie rządów, opiera je na szerokiej podstawie demokratycznej. Głośne, grzmiące frazesy o demokracji, stały się wnet wytartemi liczmanami w ustach przedstawicieli niektórych ugrupowań tej Izby. Ale czy heroldowie demokracji urzeczywistnili jej zasady w praktyce życia parlamentarnego? Bynajmniej! Jeśli demokracja ma polegać na zapewnieniu istotnego udziału w pracach państwowych szerokim warstwom społeczeństwa i jeśli reprezentantami społeczeństwa w Sejmie są posłowie, którzy, posiadając mandat, powinni uczestniczyć w debatach i głosowaniu, to praktyka życia parlamentarnego w okresie przedmajowym była nawskroś antydemokratyczna.</u>
<u xml:id="u-9.39" who="#PCar">Zamiast bowiem dążyć do tego, aby sprawy państwowe decydowane były w pełnem świetle i kontroli opinii publicznej na jawnych posiedzeniach plenarnych Sejmu, w rzeczywistości uczyniono z tych posiedzeń pozbawioną wszelkiej głębszej treści ostentację, natomiast decydowanie o najważniejszych sprawach przeniesiono poza Sejm, na tak zwany Konwent Seniorów, złożony z nielicznej arystokracji partyjnej. Konwent Seniorów, choć nie był instytucją przewidzianą przez Konstytucję, stał się w rzeczywistości drugim istotnym Sejmem w miniaturze, uchwalającym wbrew elementarnym zasadom demokracji, niejawnie, z wyłączeniem publiczności, prasy i sprawozdań stenograficznych. Przerzucenie punktu ciężkości prac Sejmu z jawnych obrad plenarnych na tajne posiedzenia Konwentu Seniorów było nie tylko szkodliwym ususem parlamentarnym, sprzecznym z zasadami Konstytucji, ale było zarazem metodą, godzącą w istotę i ducha demokratyzmu. To faktyczne skupienie władzy w rękach nielicznej grupy przywódców partyjnych posiadało wszelkie znamiona ustroju oligarchicznego, zaliczonego do najszkodliwszych już nawet przez Arystotelesa w jego „Polityce”.</u>
<u xml:id="u-9.40" who="#PCar">A oto przykład nowy.</u>
<u xml:id="u-9.41" who="#PCar">Art. 25 Konstytucji wprowadza dwa pojęcia: sesji zwyczajnej i nadzwyczajnej, nie wyjaśniając zresztą, na czem polega różnica pomiędzy obu temi pojęciami. To niedomówienie Konstytucji, w związku z uprawnieniem 1/3 części ogółu posłów do domagania się zwołania sesji nadzwyczajnej oraz w związku z prawem Prezydenta odraczania i zamykania sesji nadzwyczajnej, stało się źródłem przykrych konfliktów pomiędzy Sejmem a Rządem.</u>
<u xml:id="u-9.42" who="#PCar">Już choćby ze względów terminologicznych nie może ulegać wątpliwości, że ustawodawca upatrywał różnicę pomiędzy sesjami: zwyczajną a nadzwyczajną, skoro je terminologicznie określił. Ale stwarzając przepis ramowy, ustawodawca nie wymienił znamion odróżniających te pojęcia. Lukę tę powinna była wypełnić wykładnia.</u>
<u xml:id="u-9.43" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Po maju wyłożono, że nadzwyczajna sesja to jest ta, której nigdy niema.)</u>
<u xml:id="u-9.44" who="#PCar">W jakim kierunku poszła wykładnia czynników sejmowych? Czy poszła po linii, którą wskazuje ratio legis? Czy starała się wniknąć w myśl i intencje ustawodawcy? Czy może podążyła za głosem zdrowego rozsądku? Bynajmniej. Poszła po linii najbardziej absurdalnych rozstrzygnięć, pozbawionych nawet owej szczypty rozsądku, która ponoć nigdy nie zawadzi.</u>
<u xml:id="u-9.45" who="#PCar">Zamiast bliżej określić pojęcie sesji zwyczajnej i nadzwyczajnej, urządzono jedną sesję ciągłą, trwającą bez przerwy od grudnia 1922 r. do maja 1926 r., a prawo Prezydenta do otwierania, odraczania i zamykania sesyj zeskamotowano w ten sposób, jak zeskamotowano jego prawo do tworzenia Rządu.</u>
<u xml:id="u-9.46" who="#komentarz">(P. Jędrzejewicz: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-9.47" who="#PCar">Ta permanencja sesji sejmowej — to już nie precedens konstytucyjny, ale zwyczajne nadużycie prawne, pozostające w jawnej sprzeczności z literą i duchem ustawy.</u>
<u xml:id="u-9.48" who="#PCar">Praktyka, która doprowadziła do permanencji Sejmu, była niezmiernie szkodliwa ze stanowiska ogólno-państwowego, gdyż odbijała się hamująco na biegu spraw, załatwianych w dykasteriach rządowych. Rządy pomajowe przerwały permanencję Sejmu i przeciwstawiały się żądaniom Sejmu zwoływania bez istotnej potrzeby sesyj nadzwyczajnych. A gdy Sejm nadużywał tego swego uprawnienia w wyłącznym celu płatania figlów Rządowi — Prezydent Rzeczypospolitej zmuszony był robić użytek ze swego prawa odraczania i zamykania sesyj.</u>
<u xml:id="u-9.49" who="#komentarz">(P. Stroński: Pan Minister mówi teraz pro domo mea.)</u>
<u xml:id="u-9.50" who="#PCar">I jeszcze jeden ostatni przykład z dziedziny działalności ustawodawczej Sejmu.</u>
<u xml:id="u-9.51" who="#PCar">Konstytucja wart. 3 ustępie 2 zawiera zasadę:</u>
<u xml:id="u-9.52" who="#PCar">„Niema ustawy bez zgody Sejmu”.</u>
<u xml:id="u-9.53" who="#PCar">Ileż to napuszonej przesady mieści się w tym przepisie!</u>
<u xml:id="u-9.54" who="#PCar">Pod względem redakcyjnym frazes ten przypomina mi doskonałą polszczyznę z czasów Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego, kiedy to myśl prawnicza polska święciła najlepsze triumfy. Brzmi w niem coś większego, coś stanowczego, coś rozkazującego, coś co znamionowało krótkie, zwięzłe i lapidarne akty Napoleona I-go, gdy pomiędzy jedną a drugą kampanią zwycięską, dyktował swoją wolę zwyciężonym i zaprzyjaźnionym narodom. Taki niedościgły w swej prostocie, ale zarazem kategoryczny w swej imperatywności, jest np. przepis konstytucyj napoleońskich: „Rząd jest w osobie króla”, zawarty również i w naszej konstytucji Księstwa Warszawskiego z 1807 r.</u>
<u xml:id="u-9.55" who="#PCar">Ale w aktach napoleońskich poza formą kryła się treść, aż nazbyt nieraz rzeczywista.</u>
<u xml:id="u-9.56" who="#PCar">Tymczasem nasz ustawodawca konstytucyjny, dając się porwać formie, zapomniał o treści. Bo, proszę panów: czy istotnie Sejm i tylko Sejm stał się kuźnicą praw w Polsce?</u>
<u xml:id="u-9.57" who="#PCar">W świetle faktów wcale tak nie jest. Pomijając już tę wielką, porządkującą pracę ustawodawczą, jaka została dokonana w okresie, poprzedzającym zwołanie Sejmu Ustawodawczego, przez wydanie szeregu dekretów Naczelnika Państwa, stanowiących kamień węgielny, na którym wznosi się i buduje do dziś dnia państwowość polska — Sejmy nigdy nie były wyłącznym twórcą praw w Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.58" who="#PCar">Już ustawą z dnia 3 czerwca 1919 r. Sejm powołał do życia Komisję Kodyfikacyjną jako organ pomocniczy i na nią przelał część zadań ustawodawczych, polegających na przygotowaniu wielkich kodeksów i unifikacji ustawodawstwa zaborczego.</u>
<u xml:id="u-9.59" who="#PCar">I rzeczą jest znamienną, że Komisja Kodyfikacyjna, żywiąc obawy, aby prace jej nie zostały zniekształcone w toku postępowania sejmowego, domaga się stosowania przy uchwalaniu opracowanych przez nią projektów odrębnego regulaminu, któryby zabraniał posłom zgłaszania poprawek i zmieniania projektu. Sejm zaś głosowałby nad całością, za przyjęciem lub odrzuceniem projektu en bloc. Te obawy, świadczące o tem, że Sejm jako wielkie i liczne ciało zbiorowe nie nadaje się do prac ustawodawczych, zakrojonych na szerszą skalę, znalazły wyraz w uchwałach drugiego Zjazdu Prawników Polskich, odbytego w Warszawie w r. 1929. Nad temi uwagami musi się zastanowić ustawodawca konstytucyjny, gdy będzie rozważał, czy funkcje ustawodawcze poruczyć w całości i wyłącznie Sejmowi, czy też szukać jeszcze jakichś innych rozwiązań.</u>
<u xml:id="u-9.60" who="#PCar">Ale pozatem Sejm, zastrzegłszy sobie monopol ustawodawczy, sam dobrowolnie abdykował ze swoich w tym względzie uprawnień. Uczynił to Sejm dwukrotnie: raz, gdy ustawą ramową z dnia 2 marca 1923 r. przelał swe uprawnienia na Ministra Grabskiego, a po raz drugi, gdy ustawą z dnia 2 sierpnia 1926 r. udzielił Prezydentowi Rzeczypospolitej szerokich pełnomocnictw ustawodawczych.</u>
<u xml:id="u-9.61" who="#PCar">I stwierdzić należy, że ta abdykacja Sejmu na rzecz czynnika rządowego krajowi na złe nie wyszła. Zarówno bowiem Minister Grabski dokonał na podstawie otrzymanych pełnomocnictw reformy walutowej, powstrzymując przynajmniej na pewien czas inflację, jak i rządy pomajowe uczyniły z udzielonych im pełnomocnictw właściwy użytek, wydając w ciągu półtorarocznego okresu czasu szereg aktów ustawodawczych, wyrównywających zaniedbania Sejmu.</u>
<u xml:id="u-9.62" who="#PCar">Aby uprzytomnić Panom, jak wielkiej wówczas dokonano pracy, przypomnę niektóre dekrety, wydane na podstawie pełnomocnictw. Są wśród nich akty o dużej doniosłości konstrukcyjnej dla Państwa, dotyczące dziedzin, które nie mogły się doczekać unormowania w drodze zwykłej procedury sejmowej. Wydano wówczas między innemi dekrety: o stabilizacji złotego, o granicach państwa, o rozbudowie miast, o popieraniu rozbudowy i rozwoju gospodarczego miasta i portu Gdynia, o prawie przemysłowem, o izbach przemysłowo-handlowych, o izbach rolniczych, o rejestrowym zastawie rolniczym, o utworzeniu biura projektu melioracji Polesia, o umowie o pracę pracowników umysłowych, o umowie o pracę robotników, o sądach pracy, o spółkach akcyjnych, o zapowiedzeniu upadłości, o organizacji w zakresie działania władz administracji ogólnej, o postępowaniu administracyjnem, o postępowaniu karno-administracyjnem, o wpisywaniu do ksiąg hipotecznych praw własności polskich osób prawnych, kościelnych i zakonnych (w wykonywaniu Konkordatu), o prawie budowlanem, o prawie lotniczem, o Bibliotece Narodowej, o ustroju sądów powszechnych, wreszcie Kodeks postępowania karnego, a niedawno również w drodze dekretu Kodeks postępowania cywilnego i wiele, wiele innych.</u>
<u xml:id="u-9.63" who="#PCar">Są to jak widzimy prace fundamentalne, przyczyniające się znakomicie do uporządkowania i unifikacji stanu prawnego w Polsce.</u>
<u xml:id="u-9.64" who="#PCar">Oglądając retrospektywnym rzutem oka ogrom pracy dokonanej przez Rząd w dziedzinie ustawodawstwa w krótkim stosunkowo, bo półtorarocznym okresie czasu, nie możemy nie wyciągnąć stąd właściwych wniosków przy rozważaniu, w toku prac nad rewizją Konstytucji, zagadnienia dekretowania ustaw przez Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.65" who="#PCar">Mówiąc o ustawodawstwie, nie możemy pominąć milczeniem szkodliwości pewnych metod, które przez Sejmy ubiegłe były stosowane. Mam tu na myśli to głęboko zakorzenione przyzwyczajenie Sejmu, że do prac ustawodawczych, wymagających spokojnego, obiektywnego i rzeczowego traktowania, stosuje się kryteria i metody wyłącznie niemal polityczne, a co gorsza — metody politycznej rozgrywki z Rządem.</u>
<u xml:id="u-9.66" who="#PCar">Jaskrawym przykładem takiego postępowania Sejmu była jego taktyka w sprawie dekretu prasowego.</u>
<u xml:id="u-9.67" who="#PCar">Dekret ten, mimo ostrej krytyki, z jaką się spotkał, posuwał o znaczny krok naprzód kodyfikację przepisów prasowych, gdyż zamiast trzech rozbieżnych ustaw, pochodzących z czasów zaborczych, stwarzał jednolite dla całego państwa normy prawa prasowego. Nie miejsce tu, ani pora, aby wszczynać na temat wartości dekretu dyskusję merytoryczną. Gdyby jednak stanąć nawet na stanowisku, że dekret był zły, to przecież można go było poprawić, uzupełnić lub zmienić w drodze nowelizacji. Tymczasem Sejm nie poszedł tą jedynie racjonalną drogą. Traktując zagadnienie ze stanowiska wyłącznie politycznego, Sejm dał się unieść namiętnościom ł korzystając z łatwej, ustalonej przez siebie w drodze jednostronnej interpretacji, drogi uchylania rozporządzeń Prezydenta zwykłą uchwałą, uchylił dekret w całości. Był to krok wielce nieopatrzny, gdyż uchylając dekret, Sejm nawrócił znowu do trójdzielnicowego ustawodawstwa zaborczego, pomnażając chaos prawny, mający źródło w rozbieżności zasad tego ustawodawstwa. W dodatku Sejm, walcząc rzekomo w obronie praw i interesów prasy, narzucił jej z powrotem prawa zaborcze, które — co nie jest spornem — są znacznie mniej dogodne i liberalne dla prasy, niż prawo prasowe polskie.</u>
<u xml:id="u-9.68" who="#PCar">To też nie możemy zamykać oczu na fakty, które mają dobitną wymowę i z faktów tych również wyciągniemy stosowne wnioski, gdy przy rewizji Konstytucji będziemy się zastanawiać nad charakterem, mocą i sposobami uchylania dekretów Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.69" who="#PCar">Nie będę mnożył przykładów, bo i te, które przytoczyłem, wystarczają, aby scharakteryzować zarówno Konstytucję samą, jak i praktykę, która się na gruncie stosowania zasad ustawy konstytucyjnej wytworzyła.</u>
<u xml:id="u-9.70" who="#PCar">Krytykując ostro, a miejscami bezwzględnie, Konstytucję obecną, nie powodowałem się zamiarem obciążania winą tych czy innych osób lub grup politycznych. To zadanie pozostawiam przyszłemu historykowi.</u>
<u xml:id="u-9.71" who="#PCar">Cel mój był najzupełniej pozytywny. Naprawa ustroju Rzeczypospolitej jest sama zagadnieniem zbyt doniosłem, aby załatwiać przy tej okazji doraźne porachunki polityczne.</u>
<u xml:id="u-9.72" who="#PCar">Analizę, prowadzącą do wykazania błędów, uważałem za przesłankę metodologiczną, konieczną, bo chcąc przystąpić do naprawy istniejącego ustroju, trzeba uprzednio dokładnie poznać jego wady, trzeba, jeśli się tak wyrazić można, postawić diagnozę, aby następnie zastosować skutecznie środki lecznicze.</u>
<u xml:id="u-9.73" who="#PCar">Ta metoda wydaje mi się tem konieczniejszą, że projekt nowej Konstytucji, wniesiony przez klub B. B. W. z R., nie stoi na stanowisku burzenia wszystkiego do podstaw i dźwigania dopiero na gruzach nowych form, nie związanych niczem z dotychczasowemi.</u>
<u xml:id="u-9.74" who="#PCar">Nie chcieliśmy eksperymentować na żywem ciele Polski i dlatego nie poszliśmy śladami narodów, które zmieniły swój ustrój w sposób radykalny, zapomocą metod rewolucyjnych. Skok w ciemnię nie leżał na linii naszych zamiarów. Chcemy dokonać zmian w drodze ewolucyjnej, przy udziale wszystkich twórczych sił Narodu, opierając się przedewszystkiem na doświadczeniu, zdobytem w naszem własnem państwie, w naszem własnem zmaganiu się wewnętrznem.</u>
<u xml:id="u-9.75" who="#PCar">Gdyśmy stwierdzili, że ustrój, oparty na Konstytucji 17 marca, nie jest w stanie zapewnić Polsce niezbędnych warunków pomyślnego rozwoju, rozpoczęliśmy walkę o nowe formy, mogące zapewnić Polsce lepsze jutro. Walka ta, podjęta przez Wodza Narodu Józefa Piłsudskiego, który wziął na siebie odpowiedzialność za losy Polski, doprowadziła do zwycięstwa jego wielkiej idei.</u>
<u xml:id="u-9.76" who="#PCar">Od maja 1926 r. nad warcholstwem i szkodnictwem państwowem zapanowała zdrowa racja stanu. Wiele szkodliwych form z poprzedniego okresu rządów sejmokracji zostało zniszczonych: wymiecione zostały z życia parlamentarnego bezpowrotnie konwenty seniorów, zmniejszona została permanencja Sejmu i unormowany zgodnie z Konstytucją czas trwania sesyj; przywrócona została moc przepisom, zapewniającym Prezydentowi Rzeczypospolitej wyłączne prawo mianowania i odwoływania Rządu; sprowadzone zostało do właściwych ram konstytucyjnych prawo nietykalności poselskiej, którego nie można uważać za przywilej bezkarności osobistej posła, lecz za publiczno-prawną rękojmię wykonywania mandatu poselskiego; wreszcie na podstawie noweli konstytucyjnej z dnia 2 sierpnia 1926 r. uporządkowana została procedura uchwalania budżetu, przyznano prawo Prezydentowi rozwiązywania Sejmu oraz wydawania rozporządzeń z mocą ustawy.</u>
<u xml:id="u-9.77" who="#PCar">Jest to dorobek dość znaczny, ale bynajmniej nie wystarczający. Wiele z tych zdobyczy, osiągniętych dzięki konstytucyjnej pracy obozu, urzeczywistniającego ideę państwową Józefa Piłsudskiego oraz dzięki autorytetowi osobistemu Marszałka, wymaga utrwalenia w postaci nowych norm prawnych lub zmiany norm istniejących. Wiele wreszcie kwestyj, stanowiących nasze postulaty programowe, nie mogło się dotąd urzeczywistnić w żadnej formie, gdyż wymagałoby to uprzedniej zmiany Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-9.78" who="#PCar">Dlatego też, mimo stwierdzenia niemożności przeprowadzenia rewizji Konstytucji w poprzednim Sejmie, chcemy podjąć tę pracę w Sejmie obecnym, posłuszni wezwaniu Prezydenta Rzeczypospolitej, wyrażonemu w orędziu, otwierającem Sejm obecny.</u>
<u xml:id="u-9.79" who="#PCar">B. B. W. z R., składając na sesję obecną projekt nowej ustawy konstytucyjnej, wymienia w, motywach swego wniosku jako główne zagadnienia, wymagające rozwiązania, konieczność unormowania zakresu uprawnień władzy wykonawczej i jej stosunku do władzy ustawodawczej, tudzież potrzebę wzmocnienia władzy Prezydenta Rzeczypospolitej, aby zapewnić Państwu trwałą i silną władzę wykonawczą, zdolną do twórczej pracy oraz wolną od zmiennych wpływów ugrupowań partyjnych.</u>
<u xml:id="u-9.80" who="#PCar">W tych syntetycznych motywach zawarty jest cały wielki program rewizji naszej Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-9.81" who="#PCar">Wzmocnienie władzy wykonawczej — oto naczelny postulat programu konstytucyjnego B. B. W. z R.</u>
<u xml:id="u-9.82" who="#PCar">Ten postulat wyrasta nie tylko z analizy stosunków państwowych Polski Odrodzonej i z ducha naszych dziejów, ale wypływa również z obserwacji stosunków w innych państwach, które żyjąc w podobnych, jak my, warunkach, walczą z podobnemi, jak my, trudnościami ustrojowemi.</u>
<u xml:id="u-9.83" who="#PCar">Ale mówiąc o mocnej, jak się wyraża Konstytucja 3-go maja, „dzielnej” władzy wykonawczej, nie mamy na względzie ani dyktatury, ani cezaryzmu, czerpiącego swą moc z woli arbitralnej. Nie dążymy do tego, coby nazwać było można, wyrażając się dawnym językiem, absolutum dominium. Władza w Polsce chce się oprzeć i oprze się na prawie, jednakowo obowiązującem zarówno władzę wykonawczą, jak i ustawodawczą. Tak jest, z jednej strony — projekt zmierza do zaprowadzenia dyktatury, jak znowu — z drugiej strony — nie jest intencją autorów projektu zniszczyć lub poniżyć parlamentaryzm, walka bowiem toczy się o wykorzenienie z ustroju Polski dyktatury parlamentaryzmu. Projekt nie schodzi również z gruntu demokracji, rozumiejąc przez to pojęcie wciągnięcie w sferę zainteresowań życiem publicznem najszerszych mas społeczeństwa oraz zapewnienie im udziału w pracy państwowej, w granicach, zakreślonych ustawami.</u>
<u xml:id="u-9.84" who="#PCar">W urzeczywistnieniu tych zasad naczelnych, będziemy musieli poddać analizie szczegółowej szereg poszczególnych instytucyj naszego prawa konstytucyjnego.</u>
<u xml:id="u-9.85" who="#PCar">Będziemy musieli przedewszystkiem rozważyć stanowisko i zakres Głowy Państwa. I tu się wysuwa na pierwszy plan zagadnienie wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.86" who="#PCar">System obecny, wzorowany na urządzeniach konstytucyjnych francuskich, opartych na prawie z dnia 25 lutego 1875 r. polega na wyborze Prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe, złożone z posłów i senatorów. Ten system wywołuje w samej Francji uzasadnioną krytykę. Podnoszone są zarzuty, że system ten stwarza zbyt wielką zależność Prezydenta od ciał ustawodawczych, co się przyczynia do obniżenia powagi Głowy państwa i odbiera jej znaczenie czynnika samoistnego.</u>
<u xml:id="u-9.87" who="#PCar">Ale obok tego systemu istnieją jeszcze dwa inne, a mianowicie: system wyborów powszechnych, bezpośrednich, przez wszystkich posiadających prawa polityczne obywateli, co znalazło zastosowanie w Niemczech, na podstawie konstytucji wejmarskiej z 11 sierpnia 1919 r. oraz system wyborów powszechnych, ale nie bezpośrednich, lecz za pośrednictwem specjalnego ciała wyborczego, złożonego z elektorów. Ten ostatni system znalazł zastosowanie w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej na podstawie Konstytucji z dn. 17 września 1787 r. skąd został rozpowszechniony na wszystkie prawie republiki środkowo-i południowo-amerykańskie.</u>
<u xml:id="u-9.88" who="#PCar">Z państw europejskich, powstałych po wojnie, system amerykański przyjęła Finlandia w swej Konstytucji z dn. 17 lipca 1919 r.</u>
<u xml:id="u-9.89" who="#PCar">Znamienną jest rzeczą, że Litwa, która w swej pierwotnej Konstytucji z dn. 1 sierpnia 1922 r. zatrzymała się na wyborze Prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe, według wzoru francuskiego, w nowej swej Konstytucji z dn. 15 maja 1928 r. przeszła do systemu amerykańskiego, do wyboru za pośrednictwem elektorów.</u>
<u xml:id="u-9.90" who="#PCar">W naszym projekcie zatrzymaliśmy się na systemie wyborów powszechnych bezpośrednich, to jest przez ogół obywateli, z tem atoli odchyleniem od czystego typu, że głosowanie plebiscytowe miałoby się odbywać nad dwoma kandydatami, z których jednego wskazywałoby Zgromadzenie Narodowe, a drugiego — ustępujący Prezydent.</u>
<u xml:id="u-9.91" who="#PCar">Nie będę wdawał się w ocenę krytyczną poszczególnych systemów. Pragnąłem jednak zaznaczyć, że zagadnienie źródła władzy Prezydenta Rzeczypospolitej uważamy za bardzo istotne, a to ze względu na stanowisko nadrzędne, jakie, naszem zdaniem, winien posiadać Prezydent w hierarchii władz państwowych.</u>
<u xml:id="u-9.92" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
<u xml:id="u-9.93" who="#PCar">Nie chcemy bowiem, aby urząd Prezydenta Rzeczypospolitej w Polsce zszedł do tej roli podrzędnej, jaką ma we Francji, a o której wyraził się Casimir Perier w słowach pełnych goryczy: „Le President de la Republique n'est qu'un maitre des ceremonies”.</u>
<u xml:id="u-9.94" who="#PCar">Z tych samych wychodząc założeń, będziemy musieli rozważyć kwestię zastępstwa Prezydenta Rzeczypospolitej w razie czasowej niemożności sprawowania urzędu, lub w razie opróżnienia urzędu przed upływem 7-letniej kadencji.</u>
<u xml:id="u-9.95" who="#PCar">Z wielu możliwych rozstrzygnięć Konstytucja dotychczasowa zatrzymała się na rozwiązaniu problematu w duchu zależności Prezydenta od Sejmu, postanawiając w art. 40, że zastępcą jest Marszałek Sejmu.</u>
<u xml:id="u-9.96" who="#PCar">Wiele konstytucyj rozwiązuje to zagadnienie w sposób odmienny. W Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej Wybierany jest na cały okres urzędowania Prezydenta wiceprezydent, w takim samym trybie, w jakim dokonywa się wyboru prezydenta. W Niemczech zastępcą jest kanclerz, we Francji Rada Ministrów.</u>
<u xml:id="u-9.97" who="#PCar">W naszym projekcie Prezydenta ma zastępować Prezes Rady Ministrów, który wówczas porucza przewodnictwo w Radzie Ministrów innemu ministrowi.</u>
<u xml:id="u-9.98" who="#PCar">Zakres uprawnień Prezydenta w stosunku do Rządu oraz do Sejmu i Senatu, również będzie musiał ulec rewizji.</u>
<u xml:id="u-9.99" who="#PCar">W stosunku do Rządu — Prezydent musi mieć zagwarantowane bezwzględne prawo wyłącznej decyzji co do wyboru członków Rządu. Prawo to nie może być uzależnione od wpływu jakiegokolwiek innego czynnika państwowego, a w szczególności — od woli, a choćby tylko od ubocznego wpływu Sejmu.</u>
<u xml:id="u-9.100" who="#PCar">Prezes Rady Ministrów i ministrowie każdy z osobna są odpowiedzialni przed Prezydentem, który ich może każdej chwili odwołać.</u>
<u xml:id="u-9.101" who="#PCar">Zakres działania i wzajemny stosunek ministrów, jak również kompetencję Rady Ministrów, określi rozporządzeniem Prezydent według własnego uznania. Z temi zagadnieniami łączy się również ograniczenie kontrasygnaty do aktów ściśle rządowych, z wyłączeniem orędzi oraz aktów o charakterze zarządzeń, mających piętno władzy osobistej.</u>
<u xml:id="u-9.102" who="#PCar">W stosunku do Sejmu i Senatu — prerogatywą najważniejszą Prezydenta jest prawo zwoływania, otwierania, odraczania i zamykania sesji, a także prawo rozwiązywania Sejmu i Senatu. Zwołując Sejm i Senat na sesję nadzwyczajną, Prezydent oznaczy w orędziu sprawy, które mają być przedmiotem obrad, i ustali program prac.</u>
<u xml:id="u-9.103" who="#PCar">Prezydentowi winno służyć prawo ustawodawczego veta, zawieszającego, jak to ma miejsce w większości państw republikańskich, że wymienię:</u>
<u xml:id="u-9.104" who="#PCar">Francję, Stany Zjednoczone, nie mówiąc o Anglii, w której wymagana jest sankcja, a z państw posiadających konstytucje powojenne: Niemcy, Finlandię, Czechosłowację, Gdańsk, Łotwę, Litwę.</u>
<u xml:id="u-9.105" who="#PCar">Wreszcie uprawnieniem szczególnem Prezydenta jest prawo wydawania rozporządzeń z mocą ustawy, zwanych dekretami (les dekrets-lois). Prawo to, znane zresztą ustawodawstwom obcym pod formą rozporządzeń koniecznych (reglements de necessite-Notverordnungen), zostało wprowadzone do systemu polskiego prawa konstytucyjnego nowelą z dnia 2 sierpnia 1926 roku, jako sui generis uprawnienie Prezydenta w dziedzinie ustawodawczej.</u>
<u xml:id="u-9.106" who="#PCar">Ta instytucja wywołała długi spór prestiżowy pomiędzy rządami a poprzednim sejmem, zakończony w okresie trwania gabinetu prof. Bartla na niekorzyść tezy rządowej. Sejm mianowicie uznał, że rozporządzenia Prezydenta z mocą ustawy mogą być uchylane zwykłą uchwałą sejmową, a niekoniecznie ustawą, przez co odebrano tym aktom charakter i moc trwałej i stabilizującej normy prawnej.</u>
<u xml:id="u-9.107" who="#PCar">Ale, jak to już uprzednio wskazałem, rozporządzenia Prezydenta z mocą ustawy przyczyniły się w sposób niezmiernie dodatni nie tylko do uporządkowania stanu prawnego, ale też i do rozwoju ustawodawstwa w Polsce.</u>
<u xml:id="u-9.108" who="#PCar">To też zaleca się de lege ferenda potrzeba rozbudowy tej celowej i pożytecznej instytucji.</u>
<u xml:id="u-9.109" who="#PCar">Innych prerogatyw Prezydenta, jak prawa łaski, zwierzchnictwa sił zbrojnych, reprezentacji Państwa na zewnątrz, zawierania i ratyfikowania umów międzynarodowych — omawiać nie będę, pozostawiając te tematy do dyskusji szczegółowej na Komisji Konstytucyjnej.</u>
<u xml:id="u-9.110" who="#PCar">Co się tyczy Rządu, to projekt B. B. W. z R., stając zasadniczo na stanowisku odpowiedzialności politycznej ministrów wobec Prezydenta, zachowuje również ich odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu oraz odpowiedzialność parlamentarną wobec Sejmu.</u>
<u xml:id="u-9.111" who="#PCar">Odpowiedzialność polityczna Rządu wobec parlamentu jest właśnie tem najczulszem, a zarazem najważniejszem zagadnieniem, które doprowadziło parlamentaryzm współczesny do kryzysu. Charakteryzując wady naszego ustroju, szczegółowiej zatrzymałem się na tem zagadnieniu, wykazując, jak wielką skłonność ujawniają parlamenty do nadużywania swego prawa obalania rządów, jak chwiejne i efemeryczne są wskutek tego rządy i jakie stąd wypływają konsekwencje dla państw, pozbawionych mocnej i zdecydowanej egzekutywy.</u>
<u xml:id="u-9.112" who="#PCar">To też niektóre nowsze ustawodawstwa starają się zabezpieczać przed skutkami zgubnemi lekkomyślnie wywoływanych przez parlamenty kryzysów gabinetowych zapomocą środków prawnych, utrudniających wyrażanie votum nieufności, a mianowicie dla uchwalenia wniosku wymagają znacznego quorum, kwalifikowanej większości głosów i t. p. Takie normy ograniczające znajdujemy w konstytucji czechosłowackiej (art. 75–77), nowej austriackiej (art. 74) oraz pruskiej (art. 57). Ale środki te o charakterze mechanicznych kautel okazały się niedość skutecznemi. To też w literaturze politycznej coraz częściej odzywają się głosy za zupełnem zniesieniem odpowiedzialności politycznej rządu.</u>
<u xml:id="u-9.113" who="#PCar">Ciekawą i znamienną jest próba rozwiązania na drodze ustawodawczej tego zagadnienia, podjęta i przeprowadzona w najnowszej konstytucji greckiej z czerwca 1927 r. Poza restrykcjami natury formalnej na podobieństwo konstytucji czechosłowackiej i austriackiej, konstytucja grecka zawiera doniosłej wagi ograniczenie materialne, gwarantujące rządowi pewną trwałość legalną, z mocy samego przepisu ustawy. Prócz żądania dla wniosku o wyrażenie rządowi votum nieufności określonej liczby podpisów i głosów, oraz wskazania sprawy, która wywołała wniesienie wniosku — ustanawia konstytucja grecka w art. 88 dwumiesięczny termin obowiązkowy, który upłynąć musi między odrzuceniem wniosku o votum nieufności a podjęciem tego wniosku na nowo. Ta nowa konstrukcja stanowi znaczny krok naprzód, ponieważ ochronę trwałości rządu opiera nie tylko na restrykcjach natury formalno-proceduralnej, lecz na przepisie o charakterze materialno-prawnym. Rozwiązanie to jest czemś pośredniem pomiędzy zwykłą odpowiedzialnością parlamentarną rządu, stosowaną doraźnie, a odpowiedzialnością periodyczną (np. według systemu amerykańskiego, czy szwajcarskiego).</u>
<u xml:id="u-9.114" who="#PCar">W naszym projekcie poszliśmy raczej śladem konstytucyj: czechosłowackiej, austriackiej i pruskiej, żądając, aby wniosek o votum nieufności był zgłoszony conajmniej przez 1/4 część ustawowej liczby posłów i wymagając dla jego uchwalenia absolutnej większości ustawowej liczby posłów, t. j. jak obecnie przynajmniej 223 głosów przy ogólnej liczbie 444 posłów.</u>
<u xml:id="u-9.115" who="#PCar">Chociaż w naszym projekcie daliśmy pozytywne rozwiązanie tego problematu, to jednak w debacie konstytucyjnej wysłuchamy głosów dyskusyjnych i wystąpimy być może z wnioskami uzupełniającemi.</u>
<u xml:id="u-9.116" who="#PCar">Co się tyczy Sejmu, to na naczelne miejsce wysuwają się następujące postulaty: skład Sejmu, albo inaczej zagadnienie ordynacji wyborczej oraz zakres uprawnień Sejmu.</u>
<u xml:id="u-9.117" who="#PCar">Zagadnienie składu Sejmu wywołuje w dyskusji publicznej wiele zainteresowania. Postulat zmiany systemu wyborczego uważają niektóre ugrupowania sejmowe za punkt wyjścia reformy Konstytucji. W naszym projekcie nie zmieniamy zasadniczych podstaw obecnego systemu wyborczego, opierając go na głosowaniu powszechnem, tajnem, bezpośredniem, równem i proporcjonalnem. Podnosimy natomiast nieznacznie cenzus wieku: z lat 21 na 24 przy czynnem prawie wyborczem oraz z 25 na 30 lat przy prawie wyborczem biernem.</u>
<u xml:id="u-9.118" who="#PCar">Mimo lak niewielkich zmian proponowanych, gotowi jesteśmy w toku debaty konstytucyjnej omówić zasady ordynacji wyborczej pod względem udoskonalenia techniki wyborów, mając na względzie skrócenie okresu przygotowawczego przez zaprowadzenie stałych gotowych spisów. To skróciłoby postępowanie wyborcze o kilka tygodni, a co zatem idzie przyczyniłoby się do osłabienia napięcia walki wyborczej, wzrastającego geometrycznie w miarę przedłużania się okresu przedwyborczego.</u>
<u xml:id="u-9.119" who="#PCar">Zresztą nie zamierzamy się uchylać od dyskusji, głębiej sięgającej w istotę rzeczy, nie schodząc jednak z gruntu demokratycznego.</u>
<u xml:id="u-9.120" who="#PCar">Co do zakresu uprawnień Sejmu, to tutaj nasuwa się trudność precyzyjnego prawniczego określenia kompetencyj Sejmu. Jest to trudność nie rozwiązana dotąd w żadnem z ustawodawstw świata. A jednak Poincare w jednej ze swych mów powiada, że machina parlamentarna obraca się w próżni, a jej mechanizm sprawia w swem rozprężeniu więcej hałasu, niż wytwarza pracy. Nie rozwiązaliśmy i my tego zagadnienia w sposób zadowalający. Ale to pewne, że Sejm powinien mieć kompetencje określone w sposób ściślejszy, gdyż omnipotencja jest synonimem niekompetencji.</u>
<u xml:id="u-9.121" who="#PCar">Gdyby parlamenty ograniczyły zakres swej kompetencji do ustawodawstwa i rozumnej kontroli nad Rządem, niewątpliwie stałyby się twórczym czynnikiem w życiu państwowem i nie zasłużyłyby sobie na złośliwe i sarkastyczne uwagi w rodzaju krytyki błyskotliwego pisarza francuskiego Charles Benoist, w znanej publikacji „Les maladies de la democratie”, ani na uwłaczające powadze parlamentu uwagi innego pisarza francuskiego Faguet'a, który pracę parlamentarną określa mianem — „culte de l'incompêtence”.</u>
<u xml:id="u-9.122" who="#komentarz">(P. Stroński: Nie tylko parlamentarną.)</u>
<u xml:id="u-9.123" who="#PCar">Nas te trudności w jurydycznem określeniu kompetencji Sejmu nie zrażają. Będziemy czynić w toku dalszej debaty wspólne wysiłki, aby te trudności przezwyciężyć. Za punkt wyjścia uważamy potrzebę ograniczenia wniosków poselskich do materyj ustawodawczych i do wykonywania kontroli nad Rządem, ale muszą się znaleźć środki umożliwiające zgłaszanie wniosków, któreby wychodziły poza te ramy, z wyraźną tendencją do wdzierania się w sferę kompetencji innych organów władzy państwowej.</u>
<u xml:id="u-9.124" who="#PCar">Wreszcie kilka uwag poświęcimy Senatowi.</u>
<u xml:id="u-9.125" who="#PCar">W projekcie B. B. W. R. Senat zachowuje ten sam zakres uprawnień, jaki posiada według Konstytucji obecnej, stanowiąc drugą Izbę ustawodawczą.</u>
<u xml:id="u-9.126" who="#komentarz">(Głos na prawicy: To znaczy żaden.)</u>
<u xml:id="u-9.127" who="#PCar">Ale skład Senatu ma ulec zmianie, mianowicie 2/3 senatorów wyjdzie z wyboru, zaś jedna trzecia — z powołania na jedną kadencję przez Prezydenta Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-9.128" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Prawdziwa demokracja!)</u>
<u xml:id="u-9.129" who="#PCar">Ten układ opiera się na uzasadnieniu, że należy zapewnić głos w sprawach publicznych czynnikom, posiadającym znajomość życia i spraw państwowych, które nie należą do żadnej partii, nie mają szans w drodze wyborów wejść do ciał ustawodawczych, a jednak ich udział w pracy państwowej i ich doświadczenie ze względu na rację stanu, może być wysoce pożądany. Szafarzem tych mandatów ma być Prezydent Rzeczypospolitej, a więc czynnik najwyższego zaufania w Państwie.</u>
<u xml:id="u-9.130" who="#PCar">Na tych uwagach, które zresztą nie mają pretensji do wyczerpania materii — zamykam charakterystykę ogólną projektu, zgłoszonego przez B. B. W. R.</u>
<u xml:id="u-9.131" who="#PCar">Wysoka Izbo! Wnieśliśmy projekt nowej Konstytucji, który ma uczynić zadość nieodzownej konieczności naprawienia naszego ustroju.</u>
<u xml:id="u-9.132" who="#PCar">Stronnictwa opozycyjne starają się przedstawić nasze najistotniejsze i głęboko przemyślane zamierzania jako manewr taktyczny, zmierzający do utrwalenia władzy naszego obozu. Ale proszę Panów, takie wprowadzanie w błąd opinii nie osłabi naszej energii w wytrwałem dążeniu do osiągnięcia zamierzonego celu i jest raczej manewrem taktycznym ze strony tych, którzy sami postawili się poza nawiasem twórczej pracy dla państwa.</u>
<u xml:id="u-9.133" who="#PCar">Państwa współczesne przeżywają głęboki kryzys.</u>
<u xml:id="u-9.134" who="#PCar">Dowodem światowego charakteru tego kryzysu jest fakt, że tem zjawiskiem zajęła się Unia Międzyparlamentarna, ów parlament parlamentów świata, — która już w r. 1924 na swym XXIV zjeździe w Bernie i Genewie ustaliła, że „kryzys parlamentaryzmu przenika w chwili obecnej niemal wszystkie państwa”.</u>
<u xml:id="u-9.135" who="#PCar">W dyskusji, która się rozwinęła na następnym zjeździe Unii w roku 1928 na tle referatu b. kanclerza Rzeszy Wirta, zabierali głos najwybitniejsi parlamentarzyści świata. Różniąc się co do szczegółów, wszyscy mówcy zgadzali się na jedno, że kryzys parlamentaryzmu ma przyczynę przedewszystkiem w niestałości i słabości władzy rządzącej, zależnej w swej egzystencji i działaniu od zwalczających się nawzajem stronnictw.</u>
<u xml:id="u-9.136" who="#PCar">W tej dyskusji wziął udział i przedstawiciel Polski, wybitny obrońca pro foro interno skrajnych zasad parlamentaryzmu, który jednak na forum międzynarodowem znacznie stuszował jaskrawość swoich poglądów. Tym przedstawicielem był p. Stanisław Tugutt. Mówił on:</u>
<u xml:id="u-9.137" who="#PCar">„Jeżeli parlament chce żyć i rozwijać się, to przedewszystkiem musi zachować wobec społeczeństwa swój autorytet moralny”.</u>
<u xml:id="u-9.138" who="#PCar">A dalej mówił p. Tugutt:</u>
<u xml:id="u-9.139" who="#PCar">„Zachodzi konieczność zwiększenia odpowiedzialności moralnej stronnictw, które nie powinne obalać rządu, jeżeli nie mają możności zastąpić go bezzwłocznie nowym rządem”.</u>
<u xml:id="u-9.140" who="#PCar">Wreszcie, zarzucając parlamentom brak woli, wskutek nadmiernego podziału na frakcje, co przypomina włos, rozszczepiony na 20 części, czyni p. Tugutt następującą uwagę: „A jeżeli przez słabość swą nie może się powziąć decyzji, to nie należy przeszkadzać innym w powzięciu tego aktu woli, który jest niezbędny do życia wszelkiej instytucji”.</u>
<u xml:id="u-9.141" who="#PCar">Proszę Panów, to nie są słowa stronnika dyktatury, to mówi wybitny i przekonany zwolennik parlamentaryzmu.</u>
<u xml:id="u-9.142" who="#PCar">My do tych słów końcowych nie mielibyśmy nic do dodania.</u>
<u xml:id="u-9.143" who="#PCar">Pójdziemy śmiało i odważnie wytkniętym szlakiem.</u>
<u xml:id="u-9.144" who="#PCar">Hasłem nam będzie wielkość Ojczyzny.</u>
<u xml:id="u-9.145" who="#PCar">Programem — idea państwowa Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego.</u>
<u xml:id="u-9.146" who="#PCar">Rękojmią powodzenia — wiara w rozpoczęty czyn i niezłomna wola dopięcia celu.</u>
<u xml:id="u-9.147" who="#PCar">Do tej pracy zapraszamy wszystkich współobywateli dobrej woli.</u>
<u xml:id="u-9.148" who="#PCar">A tym, którzy z nami pójść nie będą chcieli, powiemy, idąc śladami myśli p. Tugutta: Jeżeli przez słabość waszą nie możecie powziąć decyzji, nie przeszkadzajcie nam w powzięciu tego aktu woli.</u>
<u xml:id="u-9.149" who="#PCar">Wierzymy, że nasza nieugięta wola — jak zawsze dotąd — i tym razem doprowadzi nas do zwycięstwa.</u>
<u xml:id="u-9.150" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Winiarski.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#PWiniarski">A więc znowu, Wysoka Izbo, stoimy wobec tego samego, co przed dwoma laty, projektu konstytucyjnego stronnictwa rządowego. Jest to już dziś jedyny projekt. W poprzednim Sejmie obok niego był także projekt stronnictw lewicy, był projekt stronnictw środka, był wreszcie także, nieoficjalnie zgłoszony, ale wzięty przez Komisję pod uwagę, projekt Stronnictwa Narodowego. Dziś mamy do czynienia tylko z jednym wnioskiem o zmianę Konstytucji. To jest ten sam wniosek, co przed dwoma laty, mimo że dyskusja na plenum Sejmu i w Komisji Konstytucyjnej i fachowe głosy oceny kół prawniczych, nie zainteresowanych w walkach politycznych tego Sejmu, wykazały, że jest on poprostu niemożliwy do przyjęcia. Nawet w stronnictwie rządowem, wiemy to dobrze, budzi on bardzo poważne zastrzeżenia. Wprawdzie dziś mówi się, że to jest tylko punkt wyjścia; więc nie zapowiada się, że nie będzie w nim można ruszyć ani przecinka; ale czy możemy przystąpić do tej dyskusji z wiarą, że do czegoś pożytecznego wogóle doprowadzi?</u>
<u xml:id="u-11.1" who="#PWiniarski">Już przed dwoma laty wskazywaliśmy na niedowierzanie, z jakim społeczeństwo traktowało pomysły zmiany Konstytucji. Wykazywaliśmy, że została zmarnowana najlepsza może sposobność, która byłaby jedyną legitymacją przewrotu majowego, mianowicie: nie naprawiono ustroju państwowego bezpośrednio po przewrocie w r. 1926, ograniczono się do niewielkiej stosunkowo rzeczy, do częściowej naprawy, nie wzięto pod uwagę wniosków, które były składane i przed wypadkami majowemi i potem przez różne stronnictwa w Sejmie; wreszcie w czasie wyborów do poprzedniego, to jest drugiego zwyczajnego Sejmu, Rząd nie uczynił z zagadnienia naprawy ustroju platformy wyborczej. I teraz nam się mówi, że w ostatnich wyborach hasłem było zagadnienie naprawy ustroju. Znaczna część tej Izby prawdopodobnie zdziwiła się, słysząc to twierdzenie; bo nie wystarczy mówić, że ustrój jest niedobry; nie wystarczy krytykować Konstytucję, aby później twierdzić, że naprawa ustroju była hasłem wyborczem. Myśmy nie widzieli rzeczy najważniejszej: ażeby Rząd wystąpił z konkretnym projektem naprawy ustroju i ten projekt uczynił przedmiotem dyskusji w czasie wyborów do izb sejmowych.</u>
<u xml:id="u-11.2" who="#PWiniarski">A jaka była historia tego zagadnienia w poprzednim Sejmie? Mimo, że orędzie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej wspominało o zmianie Konstytucji, jako o najważniejszem zadaniu ubiegłego Sejmu, trzeba było czekać 10 długich miesięcy, zanim stronnictwo rządowe wystąpiło nareszcie z projektem, potem trzeba było czekać jeszcze cały rok, ażeby Komisja Konstytucyjna rozpoczęła dyskusję, tej dyskusji Komisja Konstytucyjna skończyć nie mogła, bo zaledwie skończyła się dyskusja ogólna, już w pośpiechu została zamknięta sesja sejmowa, a sesja nadzwyczajna, na której można było tę sprawę omawiać, wogóle się nie odbyła. Tym sposobem została zmarnowana sposobność, w której mniejszą niż zwykle ilością głosów można było przeprowadzić rewizję Konstytucji. A dziś musimy dyskutować nad temi rzeczami, mając to w pamięci, że projekt musi być przyjęty większością 2/3 głosów w tej Izbie, musi być przyjęty większością 2/3 głosów w Senacie i ewentualne poprawki Senatu muszą być znowu przyjęte większością 2/3 głosów w tej Izbie. Trzeba ustalić te fakty, bo jeżeli z zagadnienia zmiany Konstytucji dziś chce się robić wielkie zagadnienie doby obecnej to ubiegłe 2 lata dorzuciły do jego historii nowy rozdział, zatytułowany: „Historia zmarnowanych sposobności”.</u>
<u xml:id="u-11.3" who="#PWiniarski">Przy tej sposobności chciałbym powiedzieć, że deklaracja stronnictwa rządowego, odczytana tu przez p. Jędrzejewicza, zawiera w sobie dziwną sprzeczność; nawoływał on tak samo jak poprzedni mówcy do współpracy wszystkich ludzi dobrej woli, a jednocześnie czytamy w jego deklaracji, że „projekt spotkał się w poprzednim Sejmie ze sprzeciwami tych, którzy w nim widzieli niebezpieczeństwo dla ich na gruncie żerowania politycznego uzyskanych przywilejów”. Czy Panowie uważacie, że to jest skuteczna zachęta, że to jest umożliwienie współpracy?</u>
<u xml:id="u-11.4" who="#komentarz">(Głos: To jest przeszkoda.)</u>
<u xml:id="u-11.5" who="#PWiniarski">Ale rzecz najważniejsza jest jeszcze nie ta. Rzeczą najważniejszą jest stanowisko Rządu w tej całej sprawie. Wobec orędzia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej przy otwarciu poprzedniego Sejmu można było oczekiwać, że Rząd sam wystąpi z projektem zmiany Konstytucji. To się nie stało. Rząd milczał. Milczał przez cały czas, bo przecież nie można nazwać przerwaniem milczenia odczytów, które wygłaszali ministrowie w różnych miastach Rzeczypospolitej.</u>
<u xml:id="u-11.6" who="#PWiniarski">Dokładnie rok temu w pierwszych dniach marca Komisja Konstytucyjna zwróciła się do Rządu z wezwaniem, ażeby oświadczył się w tej sprawie, żeby nam powiedział, czy uważa projekt stronnictwa rządowego za swój własny, czy wiąże swoje stanowisko z tym projektem, czy będzie tego projektu bronił. Wiecie Panowie, że na to nie dostaliśmy także żadnej odpowiedzi. W orędziu Pana Prezydenta rozwiązującem poprzedni Sejm, czytaliśmy, że zostaje on rozwiązany dlatego, iż niema nadziei, ażeby w nim zmiana ustroju mogła być przeprowadzona. Przy otwarciu obecnej Izby sejmowej słyszeliśmy orędzie, w którym jest zdanie następujące: „Kiedy przyszedłem do wniosku, że nie potrafię za pomocą poprzedniego Sejmu potrzebnej dla Państwa naprawy dokonać, zdecydowałem się rozwiązać Sejm i Senat i odwołać się do opinii Narodu”. Otóż muszę tutaj powiedzieć, że wszystkie możliwości w poprzednim Sejmie nie zostały wyczerpane. I jeżeli Pan Prezydent Rzeczypospolitej przyszedł do wniosku, że nie mógł w poprzednim Sejmie przeprowadzić zmiany Konstytucji, to zarzut ten przedewszystkiem zwraca się w stronę Rządu. Obecny Premier p. Sławek w dniu 22 lutego 1929 r., występując w imieniu stronnictwa rządowego, złożył nam w tej mierze pewne oświadczenie. Dziś, gdy siedzi na wysokiej ławie rządowej, prawdopodobnie nic nam nie powie. Chciałbym się mylić...</u>
<u xml:id="u-11.7" who="#PWiniarski">Wspomniano tu o wielkiem znaczeniu pracy p. Ministra Spraw Wojskowych Piłsudskiego dla zagadnienia naprawy ustroju. Słyszeliśmy niejednokrotnie, że rządy wprawdzie się zmieniały po maju, 1926 r., ale to jest wciąż ten sam rząd. Poszukajmy, czy tam moglibyśmy znaleźć choćby najmniejszą wskazówkę, że Rząd solidaryzuje się z projektem obecnie wniesionym.</u>
<u xml:id="u-11.8" who="#PWiniarski">W przemówieniu z 4 grudnia 1922 r. p. Minister Spraw wojskowych oświadczył, iż krótka Konstytucja była dla niego takim nonsensem, że nie chciał nawet jej studiować. W wywiadzie z 27 sierpnia 1930 roku stosunek p. Ministra Spraw Wojskowych i Premiera do zagadnień konstytucyjnych prawdopodobnie nie bardzo się zmienił, skoro krytyka mogła wytknąć w nim kilka błędów faktycznych i to bardzo poważnych. Przy najlepszej chęci ze wszystkich wywiadów, udzielonych w okresie przedwyborczym i powyborczym, nie można wyprowadzić wniosku, żeby stanowisko Rządu było zgodne z zasadami projektu, który tu został złożony.</u>
<u xml:id="u-11.9" who="#PWiniarski">Wysoka Izbo! Rząd nie wiąże się z projektem; stronnictwo rządowe ma zastrzeżenia, sytuacja jest istotnie niezwykła!</u>
<u xml:id="u-11.10" who="#PWiniarski">W pierwszej zaraz wymianie zdań w sprawie zmiany Konstytucji, dnia 15 stycznia 1929 roku, przemawiając imieniem Stronnictwa Narodowego w tym Sejmie, oświadczyłem: „Stwierdzamy, że ze swej strony uczynimy wszystko, co będzie można dla ułatwienia, dla umożliwienia naprawy ustroju. Będziemy popierali wszelką inicjatywę z jakiejkolwiek strony ona będzie pochodziła, byleby zmierzała prostą drogą do tego celu”. Ale, Wysoka Izbo, od tego czasu upłynęły dwa długie lata, brzemienne w wydarzenia, które wykazały, jak dalece uzasadnione było niedowierzanie względem szczególnego powołania Bezpartyjnego Bloku do naprawy ustroju i do rozwoju nauki prawa konstytucyjnego.</u>
<u xml:id="u-11.11" who="#PWiniarski">Naprawa musi być całkowita i rzetelna, musi wypływać z jednej myśli przewodniej. Ustrój konstytucyjny stanowi jedną całość, musi być pozbawiony wewnętrznych sprzeczności, musi posiadać wewnętrzną logikę, i gdy nas tutaj zachęcają do wzięcia udziału w naprawianiu projektu B. B., to trzebaby zapytać, czy można tak sztukować kawałkami, czy nie będzie to wkładaniem przysłowiowej łyżki miodu do beczki dziegciu. To byłoby naprawianiem Konstytucji przez naprawienie projektu stronnictwa rządowego.</u>
<u xml:id="u-11.12" who="#PWiniarski">A potem musimy zapytać, czy położenie kraju dzisiaj sprzyja tej pracy, czy ją będzie ułatwiało? Pan Prezydent Rzeczypospolitej w swojem orędziu powiada, że Konstytucja dotąd w Polsce obowiązująca, — dlatego właśnie uważa ją za złą „opracowana była w zgiełku wojny zewnętrznej i wśród zgiełku wewnętrznych rozbieżności”. Dziś nie mamy wojny zewnętrznej, ale czy mniejsze dziś są rozbieżności? Czy niema walki wszystkich ze wszystkimi? Czy społeczeństwo nie jest rozbite, skłócone do samego dna, czy tego rozbicia społeczeństwa nie utrzymują dzisiejsze metody rządzenia?</u>
<u xml:id="u-11.13" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: To Wy utrzymujecie.)</u>
<u xml:id="u-11.14" who="#PWiniarski">Czy kraj może dziś myśleć spokojnie o naprawie naszego ustroju, gdy położenie gospodarcze jest straszne, gdy bieda ludzi gniecie, gdy zagraniczne stosunki Polski są takie, że ciągle porównywa się je z groźnemi nadciągającemi chmurami? Doprawdy wymagać od kraju, żeby zapomniał o tamtych sprawach i oddał się wyłącznie zagadnieniu zmiany Konstytucji, jest to żądać, aby ludzie zastanawiali się na tem, jak kto będzie mieszkał, gdzie będzie meble ustawiał wtedy, kiedy się pali dach nad głową narodowego domu.</u>
<u xml:id="u-11.15" who="#PWiniarski">Ale oprócz tego przybyły jeszcze inne względy, które utrudniają tę pracę dzisiaj: jest to stwarzanie faktów dokonanych — to, co Panowie nazywają eufemicznie tworzeniem życia, które ma dopiero modelować prawo, — my to nazywamy poprostu łamaniem ustaw. Rozumiemy, do czego to łamanie ustaw dąży. Chodzi o stworzenie takiego stanu, skąd nie byłoby powrotu do tego, co było poprzednio. P. Lechnicki, jeden z twórców projektu Bezpartyjnego Bloku, w Komisji Konstytucyjnej powiedział wyraźnie: „Zupełna zgodność tego, co się w Państwie dzieje, z prawem może nastąpić dopiero wtedy, gdy reforma Konstytucji będzie uchwalona”. I znowu muszę powiedzieć, że to jest zła wróżba dla tych prac, które dzisiaj rozpoczynamy. Mimo tych wszystkich zastrzeżeń jesteśmy przekonani, że kraj zrozumie — i możemy liczyć pod tym względem na jego zaufanie, — iż zrobimy wszystko, co będzie możliwe, ażeby ustrój naprawić, a co ważniejsze: zrobimy wszystko, co będzie w naszej mocy, ażeby nie dopuścić do pogorszenia tego ustroju.</u>
<u xml:id="u-11.16" who="#PWiniarski">Przechodzę teraz do krótkich z natury rzeczy uwag nad treścią projektu stronnictwa rządowego. Ustrój konstytucyjny jest samorządem narodowym, jest udziałem narodu w rządach państwem; i tu projekt B. B. opiera się na wewnętrznej nieprawdzie. Pozory są bardzo demokratyczne. Jeden z twórców tego projektu, poza Sejmem stojący, p. Bukowiecki, w swojej broszurze napisał: „musi być głosowanie powszechne ze wszystkiemi przymiotnikami”. P. Zdzisław Lechnicki na Komisji Konstytucyjnej kategorycznie odrzucał wszelkie pomysły zorganizowania prawa wyborczego na innej podstawie. Ale jednocześnie mówi się, że Izby są nic nie warte, że nigdy w nich nie będzie większości, że Izby są rozbite, że panuje w nich duch partyjny, że są niezdolne do pracy, i wysuwa się ten śmieszny straszak, o którym mówił p. Car: konwent seniorów. A cóż w takim razie zrobić, aby Izby były sprawne, aby były do pracy uzdolnione? W projekcie B. B. nie znajdujemy nic, dokładnie nic.</u>
<u xml:id="u-11.17" who="#PWiniarski">Pan Prezydent Rzeczypospolitej w sprawie ustroju odwołuje się do opinii Narodu. A jak wygląda to fabrykowanie opinii narodu? Przecież to nie kto inny, tylko wysoki dostojnik kościelny, ksiądz biskup Łoziński, użył tutaj słów: nędzna komedia! Mówi się: głos ludu. Pozory demokracji! Jak wyglądają metody wyborcze.</u>
<u xml:id="u-11.18" who="#komentarz">(P. Kleszczyński: Do kościoła to jest dobry, ale do polityki nie powinien się mieszać.)</u>
<u xml:id="u-11.19" who="#PWiniarski">P. Lechnicki powiedział, że stronnictwo rządowe dostało najwięcej głosów na wschodzie i że to jest dowód, że tam na wschodzie, a nie na zachodzie i w środku Polski, lud rozumie potrzebę silnej władzy. Jesteśmy przyzwyczajeni do tych pochwał, według których ten właśnie wschód jest wzorem cnót obywatelskich i uświadomienia, a środkowe i zachodnie prowincje Polski są antypaństwowo usposobione. A gdyby tak pomyśleć o tem, czyby nie zacząć podnosić poziomu uświadomienia obywatelskiego? I znowu w projekcie Bloku Bezpartyjnego nie znajdujemy dokładnie nic.</u>
<u xml:id="u-11.20" who="#PWiniarski">Dla naprawy sejmowania cóż uczyniono w projekcie B. B.? Rzeczy bardzo proste. Prezydent unieważnia zakwestionowane wybory poselskie, posłowie mogą być oskarżeni przed Trybunałem Stanu, posłowie nie są nietykalni. Ale proszę Panów, czy u Was poza Sejmem niema kategorii osób nietykalnych, żeby wymienić choćby nazwisko słynnego p. Stpiczyńskiego, którego nie chroni nawet mandat poselski?</u>
<u xml:id="u-11.21" who="#PWiniarski">Jedną z najważniejszych rzeczy w ustroju Państwa jest dwuizbowość. W oświadczeniach ministrów rządów pomajowych, czytaliśmy nieraz pomysły, jak należy przeprowadzić rzeczywistą dwuizbowość, jak należy zmienić skład Senatu. Słyszeliśmy przed chwilą, wiemy to dobrze, że w projekcie stronnictwa rządowego Senat zachowuje tę samą władzę, którą ma obecnie, to znaczy żadną; natomiast wprowadza się 50 nominatów i to nie dożywotnich, co byłoby logicznem, ale sezonowych, to znaczy dopóki się będą dobrze sprawowali.</u>
<u xml:id="u-11.22" who="#PWiniarski">Pozostają więc izby, pozostaje fasada,...</u>
<u xml:id="u-11.23" who="#komentarz">(P. Stroński: Dwa przedpokoje.)</u>
<u xml:id="u-11.24" who="#PWiniarski">...będzie przedstawicielstwo narodowe, tylko Naród gdzieś się zgubi w tej operacji.</u>
<u xml:id="u-11.25" who="#PWiniarski">P. Premier Sławek powiedział 22 lutego 1929 r.:</u>
<u xml:id="u-11.26" who="#PWiniarski">„gdy sejm stanie się w przyszłości bardziej zdolnym do odpowiedzialności za Państwo, to z łatwością rozszerzy swoje uprawnienia”. A któż Wy jesteście, co tak protekcjonalnie poklepujecie naród po ramieniu i obiecujecie, że uprawnienia jego się powiększą, jeżeli będzie się właściwie zachowywał? A czemże Wy legitymujecie się wobec tysiącletniej historii narodu naszego? Spojrzyjcie na dzieło pięcioletniego Waszego rządzenia: Konstytucja w strzępach, życie gospodarcze w ruinie, samorząd zburzony, w administracji chaos, wymiar sprawiedliwości podkopany, pozycja Polski za granicą upada. W tych warunkach możnaż mówić o tem, że przedstawicielstwo narodowe uzyska dalsze uprawnienia, jeśli społeczeństwo będzie się dobrze zachowywać?</u>
<u xml:id="u-11.27" who="#PWiniarski">Ale w tem wszystkiem jest i gruba sprzeczność wewnętrzna. Mówi się: gdy się społeczeństwo zmieni, to i uprawnienia Izb zostaną rozszerzone. Wysoka Izbo, przy tych metodach rządzenia naród nie stanie się nigdy zdolnym do rządzenia samym sobą. Ta walka ze stronnictwami, to stosowanie teroru, ten nacisk na obywateli, korzystanie z donosicielstwa, kłamstwa i obłudy, to demoralizowanie ludzi, które jest na porządku dziennym, z pewnością nie polepsza sytuacji pod tym względem, ale z każdym dniem pogarsza.</u>
<u xml:id="u-11.28" who="#PWiniarski">A teraz weźmy władzę rządową i wykonawczą. Tutaj punktem centralnym jest instytucja Prezydenta Rzeczypospolitej. Nie będę przypominał tego wszystkiego, co Prezydent Rzeczypospolitej może robić, co mógłby robić, gdyby projekt Bloku Bezpartyjnego wszedł w życie. Dokładnie mógłby robić wszystko. I ten Prezydent, któremu się daje całą władzę w ręce, który będzie czynnikiem politycznym, czynnikiem bojowym, ma być wybierany przez głosowanie powszechne! Izbom, które wyszły z głosowania powszechnego, odmawia się zaufania, odmawia się zdolności do pracy, chce się ograniczyć ich kompetencje, bo źródło, z którego pochodzą, jest zatrute: głosowanie powszechne! A z tego samego głosowania powszechnego wyjdzie Prezydent, który, jak z projektu Bezpartyjnego Bloku wynika, będzie nadczłowiekiem. My w naszej historii mamy już doświadczenie z głosowaniem viritim, a jednolitej opinii historyków w tej sprawie nic nie zmieni. Wprawdzie według projektu B. B. Prezydent byłby wybierany z pośród dwóch kandydatów, ale to będzie najczęściej nowa komedia wyborcza. Czy można sobie wyobrazić, ażeby przeciwko Prezydentowi, który wyznaczy swego następcę, tak spreparowane Izby mogły wyznaczać kontrkandydata? Jeżeli będą, dwaj kandydaci, to przy dzisiejszych metodach wyborczych łatwo sobie wyobrazić, jak ta „wola ludu” będzie wyglądała.</u>
<u xml:id="u-11.29" who="#PWiniarski">Wysoka Izbo! To, co jest w projekcie Bloku Bezpartyjnego, byłoby zrozumiałe, gdyby z takim projektem wystąpił monarcha absolutny, który społeczeństwu chce dać niejakie koncesje. Ale powiem otwarcie, że wolę rządy samowładztwa aniżeli rządy samowoli. Rządy samowładztwa mają przynajmniej podstawę historyczną i psychologiczną bardzo głęboką, mogą się powoływać na łaskę Bożą; a rządy samowoli muszą zasłaniać się kłamliwemi pozorami konstytucyjnemu W rządach absolutnych od społeczeństwa wymaga się tego, ażeby milczało. W rządach samowoli to nie wystarcza; wymaga się, żeby to społeczeństwo mówiło, żeby głosiło panegiryki, żeby kadziło, żeby manifestowało swoją zgodę z istniejącym systemem rządzenia. Przy rządach absolutnych panuje zasada: Kto nie przeciw mnie — ten ze mną. Przy rządach samowoli: Kto nie ze mną — ten przeciw mnie, ten wróg.</u>
<u xml:id="u-11.30" who="#PWiniarski">A istotą tego wszystkiego są luzy: luzy budżetowe, luzy konstytucyjne, luzy administracyjne, luzy w każdej dziedzinie. Ostatnie oświadczenie N. I. K. jest tutaj wystarczającą dla nas ilustracją.</u>
<u xml:id="u-11.31" who="#PWiniarski">Jeden z ministrów i premier rządów pomajowych oświadczył, że wprawdzie jest zwolennikiem kontroli parlamentarnej nad rządem, bo, jak powiedział, „jeżeli rząd nie ma się stać grupą oligarchów, dysponujących samowolnie mieniem, a nawet i honorem obywateli”, to ta kontrola być musi, a jednocześnie oświadczył, że to jest nonsens: bo „ta sama grupa, która, stanowiąc większość parlamentarną, powołuje rząd i bierze zań odpowiedzialność, ma ten rząd skutecznie i bezstronnie kontrolować; tkwi w tem oczywisty nonsens!” Nie, proszę Panów, to nie jest nonsens. Idea większości parlamentarnej nie jest nonsensem. Przeciwnie, trzeba stać na stano-wisku, że idea większości parlamentarnej to jest właśnie normalny stosunek parlamentu do rządu. Właśnie ta większość rządowa ma prawo i ma obowiązek kontrolować swój własny rząd i gdzieindziej skutecznie to robi; wszędzie, gdzie istnieje poszanowanie dla prawa, gdzie istnieje poczucie przyzwoitości, większość swój własny rząd chce i potrafi kontrolować skutecznie. Pod tym względem tylko w naszym Sejmie, odkąd powstała większość rządowa, praktyka nie jest zbyt zachęcająca. Większość ta zgóry zrzekła się wszelkiej skutecznej kontroli nad rządem, tem samem podkopuje ideę większości parlamentarnej.</u>
<u xml:id="u-11.32" who="#PWiniarski">A teraz przejdźmy do wymiaru sprawiedliwości. Wymiar sprawiedliwości, według projektu stronnictwa rządowego, jest całkowicie uzależniony od Prezydenta Rzeczypospolitej. P. Prezydent może nawet umarzać wszczęte już sprawy. Tak jest: Wymiar sprawiedliwości ma poprostu służyć grupie rządowej. Czemże jest naprzykład reforma p. Cara? Czem nacisk administracji na nasze sądownictwo — żeby przypomnieć rzeczy, które z praktyki toruńskiej p. senator Ossowski w poprzednim Senacie z całą jasnością wyłożył? Czy mam przypominać specjalne komplety sędziowskie i to, że nazwiska niektórych sędziów stały się głośne w całej Polsce?</u>
<u xml:id="u-11.33" who="#PWiniarski">Na tej drodze po której dziś kroczymy, czekają nas bardzo poważne niebezpieczeństwa. W każdym kraju zdrowa opinia społeczna uważałaby to za objaw bardzo niebezpieczny, gdyby ludzie musieli dopytywać się, kto jest sędzią, z którym mają mieć do czynienia, i który sędzia jest sługą sprawiedliwości, a który sługą Ministra Sprawiedliwości?</u>
<u xml:id="u-11.34" who="#PWiniarski">Tutaj znowu przypomnę sprawę Czechowicza. Pan Minister Spraw Wojskowych w wywiadzie z 7 kwietnia 1929 roku, przypuszczając, że Trybunał Stanu mógłby sprawę załatwić inaczej, niż to z jego poglądu wynikało, powiedział tak: „Otrzymałby nazwę nikczemnego sądu i gdyby w ucieczce od skutków tej nikczemności schował się w mysią dziurę, tam nadeptać go nogą trzeba, żeby znikł i zdechł, jako próba wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli miałbym być prezesem gabinetu, oświadczam publicznie, że Trybunał Stanu nie ośmieli mi się zebrać ani razu”. To się nazywa wykuwaniem nowych form życia, na którem mają się modelować przyszłe formy prawne.</u>
<u xml:id="u-11.35" who="#PWiniarski">A to i w społeczeństwie ma swój zgubny oddźwięk. Organ konserwatystów, a więc ludzi, dla których wymiar sprawiedliwości nie powinien być czczym dźwiękiem, tak pisze: „Autonomia władzy sądowej z chwilą dokonania przewrotu majowego została podważona, ponieważ źródłem jej była Konstytucja, której przepisy w rezultacie zwycięskiego przewrotu przestały krępować nowe władze państwowe. Obowiązkiem reprezentanta władzy sądowej było, aby niezwłocznie uczynił wszystko, by politykę władzy sądowej uzgodnić z tendencjami nowej władzy politycznej”.</u>
<u xml:id="u-11.36" who="#PWiniarski">To wszystko, Wysoka Izbo, jest jak najdalsze od naszych zasad, podstawą bowiem naszego poglądu na świat jest wiara w naród. Od początku istnienia ruchu wszechpolskiego byliśmy i zawsze będziemy wyznawcami tej zasady. Wierzymy, że w narodzie kry ją się niezmożone, nieprzebrane siły, które tylko wydobyć i zorganizować trzeba. I dlatego z szacunkiem trzeba mówić o tych rzeczach, a jeżeli nawet stoi się na stanowisku, że decyzje społeczeństwa powinne być mniej bezpośrednie w pewnych sprawach, to niech te rzeczy będą wyraźnie określone i ściśle przestrzegane.</u>
<u xml:id="u-11.37" who="#PWiniarski">Konstytucja 3 Maja powiedziała: „Aby całość Państwa, wolność obywatelska i porządek społeczności w równej wadze nazawsze zostawały, trzy władze rząd Narodu Polskiego składać powinne i z woli prawa niniejszego nazawsze składać będą”. I my dziś także stoimy na tem stanowisku, że powinniśmy w naszym ustroju zapewnić przedstawicielstwo narodowe, zdolne do pełnienia swych zadań, rząd silny, obracający się w ramach prawa, podlegający kontroli przedstawicielstwa narodowego, i niezależne sądownictwo.</u>
<u xml:id="u-11.38" who="#PWiniarski">Ta zasada równowagi władz jest podstawową, na doświadczeniu opartą zasadą każdego prawnego ustroju państwowego. Tej zasady nie widać w projekcie B. B.!</u>
<u xml:id="u-11.39" who="#PWiniarski">A po tem wszystkiem przychodzi zagadnienie praworządności, po tem wszystkiem, aczkolwiek nie jest to zagadnienie najbardziej błahe. Poszanowania prawa nie da się pomyśleć bez zapewnienia równowagi władz. Ale zapewniam Panów, że nie można sprawy stawiać w ten sposób, że poszanowanie prawa da się zaprowadzić — tak „od pierwszego”, jak to nam obiecywał przed chwilą p. poseł Car. Jeżeli się przez 5 lat łamało ustawy, to jest rzeczą bardzo wątpliwą, czy tak szybko da się przywrócić poszanowanie dla prawa w masach społecznych.</u>
<u xml:id="u-11.40" who="#PWiniarski">Kilka przykładów.</u>
<u xml:id="u-11.41" who="#PWiniarski">Sesje nadzwyczajne. Przecież już w roku 1927 marszałkowie Sejmu i Senatu zwrócili się do Prezydenta Rzeczypospolitej, wykazując, że termin zwołania sesji nadzwyczajnej nie jest zgodny z Konstytucją. A w jakiś czas potem pan Marszałek Trąmpczyński musiał wystosować do Prezydenta Rzeczypospolitej pismo, w którem wyraźnie mówi: „Imieniem Senatu, na mocy art. 12 regulaminu tegoż zakładam przeciw temu oczywistemu pogwałceniu art. art. 25 i 27 Konstytucji uroczysty protest”. W poprzednim okresie sejmowym nie doszła ani jedna sesja nadzwyczajna do skutku. Wprawdzie ostrzył subtelność swoją na tej materii p. poseł Car, który nie mógł się tutaj powstrzymać od pokazania nam jeszcze raz swych zdolności interpretatorskich, sądzę jednak, że poza swojem stronnictwem nikogo nie przekonał.</u>
<u xml:id="u-11.42" who="#PWiniarski">A mianowanie p. Cara Generalnym Komisarzem Wyborczym? A fakt, że p. Prystor pomimo wyraźnego votum nieufności pozostał w Rządzie? A potem te dekrety prasowe, których p. Car próbował tu przed chwilą bronić, a potem praktyka konfiskat prasowych, zupełnie niezgodna z prawem? A stan eks leks w całej olbrzymiej dziedzinie samorządu? A ten fakt, że sejm śląski został rozwiązany i zamiast być zwołany w 75 dni, został zwołany w 450 dni, akurat 6 razy tyle, ile wymaga statut organiczny województwa śląskiego? A fakt aresztowania posła Korfantego przed rozwiązaniem sejmu śląskiego? A cała historia Brześcia, której nie chcę wspominać... I pan poseł Lechnicki powiada, że gdy będzie nowe prawo, to będzie zgodność z prawem? A przecież dekret P. Prezydenta Rzeczypospolitej w sprawie czystości wyborów to jest już nowe prawo, które nie wyszło z zatrutego źródła jakim jest Sejm, to jest prawo, które wyszło od Prezydenta Rzeczypospolitej, co Panowie zrobiliście z tem prawem?</u>
<u xml:id="u-11.43" who="#PWiniarski">Za przykładem bogów idą wszyscy inni: naruszają prawo wojewodowie, starostowie i zwykli policjanci, naruszają prawo wszystkie władze administracyjne, a za władzami naruszają prawo i obywatele. Walą się fundamenty wszelkiego ustroju; nie tylko tego ustroju, który jest sformułowany w Konstytucji z dnia 17 marca 1921 r., ale każdego ustroju. To, co się zepsuło w ciągu kilku lat, te spustoszenia, które w poczuciu prawnem w ciągu kilku lat zrobiono, będą musiały być dziesiątkami lat naprawiane w świadomości społecznej.</u>
<u xml:id="u-11.44" who="#komentarz">(Głosy na ławach B. B,.: Kasandra! Gorzkie żale!)</u>
<u xml:id="u-11.45" who="#PWiniarski">I odwrotnie, projekt stronnictwa rządowego wychodzi z tej koncepcji, zdaniem naszem zupełnie fałszywej, że rząd wszystko może, bo ma siłę. Cokolwiek formalnie jest w porządku, to jest prawne. A gdzież się podziało kapitalne we wszystkich państwach pojęcie nadużycia władzy? O tem się nie mówi zupełnie!</u>
<u xml:id="u-11.46" who="#PWiniarski">Gdy mówiłem o spustoszeniach, jakie rządy obecne szerzą w świadomości prawnej społeczeństwa, mógłbym był powołać się tylko na znaną maksymę: quid leges sine moribus? I tu przychodzimy do rzeczy bardzo niebezpiecznej. U podstaw obecnego systemu rządzenia znajduje się podział moralności na moralność prywatną i moralność publiczną, moralność polityczną. To jest zasada podwójnej moralności, zasada brudnych dróg, które sukces dopiero może uczynić czystemi, zasada, że polityka jest fałszywą grą.</u>
<u xml:id="u-11.47" who="#PWiniarski">Ale, Wysoka Izbo, naród jest organizmem psychicznym, państwo ostatecznie opiera się także na czynnikach psychicznych, a wśród tych czynników psychicznych moralność jest najistotniejszym fundamentem. Kto burzy to poczucie moralności i powiada, że wolno robić w życiu politycznem, co jest zakazane w życiu prywatnem, ten wyrządza najstraszliwszą krzywdę swemu społeczeństwu i obniża jego zdolność w walce z innemi narodami. Źle jest, jeżeli jednostka idzie brudnemi drogami do swego celu; gorzej — jeżeli stronnictwo uważa, że wolno mu robić rzeczy brzydkie, byle cel był dobry, najgorzej, jeżeli niezgodnych z etyką środków używa się do rządzenia państwem.</u>
<u xml:id="u-11.48" who="#PWiniarski">I gdy się tak patrzy na to, co się obecnie w kraju dzieje, to wydaje się nieraz, że te czynniki duchowe, które w każdem innem państwie były uważane za najcenniejszą podstawę rządzenia, u nas nie mają zgoła wartości. Osobista niezależność wobec władzy, odwaga cywilna, zdolność oparcia się bezprawnym rozkazom, pojęcie honoru — pamiętamy jak to Rosjanie, którzy nie mieli tego pojęcia nieraz ze śmiechem mówili o „gonorze” polskim — duma wolnego Polaka, to wszystko są dobre, pewne fundamenty ustroju państwowego, lecz dzisiaj są bardzo źle widziane. Bo dzisiaj wyżej się ceni ludzi, których można sobie zdobyć korzyściami materialnemi czy innemi; poprostu kupuje się ludzi, jeżeli się ich w inny sposób mieć nie może. I znów chciałbym się tu powołać na słowa p. Ministra Spraw Wojskowych Piłsudskiego: „Złoto płynęło pod różnemi pozorami; czy w postaci wynagrodzenia za straty dawanego hojniej pokornym, a odmawianego lub dawanego w małych kwotach obojętnym lub niepokornym; czy w postaci najrozmaitszych subsydjów pismom, instytucjom i towarzystwom, czy w tej najgorszej i najbrzydszej postaci kupowania sobie ludzi jako szpiegów i informatorów w najrozmaitszych kwestiach i dla najrozmaitszych celów”. W odczycie na dziesięcioletnią rocznicę powstania legionów, w 1924 roku mówił to P. Minister Piłsudski. Ale to było czasu wojny, to rządy zaborcze w obcym kraju stosowały takie metody rządzenia. Dziś nie jesteśmy w stanie wojny, jesteśmy w stanie pokoju, i dzięki Bogu, jesteśmy między sobą, a metody trwają...</u>
<u xml:id="u-11.49" who="#komentarz">(P. Sanojca: Nie stosujcie tych metod.)</u>
<u xml:id="u-11.50" who="#PWiniarski">Proszę Panów, mówi się tutaj nieraz o dawnej anarchii, przypomina się ducha Sicińskiego. Ale wyhodowany tysiącletnią naszą historią wstręt Polaków do absolutum dominium nie jest rzeczą złą, tylko trzeba tego dobrego czynnika odpowiednio używać. Poczucie naturalnej wolności ludzkiej nie jest rzeczą złą, tylko trzeba ująć ją w odpowiednie ramy prawnie. Jakże to powiada Konstytucja 3 Maja: „Każdego szlachcica cnocie, obywatelstwu i honorowi jej — to znaczy Konstytucji — świętość do szanowania, jej trwałość do strzeżenia poruczamy, jako jedyną twierdzę Ojczyzny i swobód naszych”. — Cnota, poczucie obywatelstwa, honor... A na czem dziś chcielibyśmy budować gmach naszego ustroju? Wysoka Izbo! Gdyby tak dalej iść miało, to musielibyśmy obawiać się, że niedługo nie będzie na czem go wznosić.</u>
<u xml:id="u-11.51" who="#PWiniarski">Ostatnia rzecz, którą chciałbym tutaj poruszyć — z poczuciem całej odpowiedzialności — i chciałbym prosić Wysoką Izbę, aby z uwagą tych słów wysłuchała — dotyczy wojska. Wojsko to jest „siła porządna i zorganizowana”, jak mówi Konstytucja 3 Maja „dla obrony całego narodu”. To jest rzecz bezcenna, bo na niej opiera się byt całego państwa. I dla niej także trzeba mieć szacunek, a nie ma szacunku dla wojska ten, który używa go do celów niezgodnych z istotą armii narodowej.</u>
<u xml:id="u-11.52" who="#komentarz">(Oklaski na lewicy i na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-11.53" who="#PWiniarski">I oto w projekcie Bezpartyjnego Bloku znajdujemy ten sławny pomysł, ażeby prawo głosu dać oficerom i podoficerom armii czynnej. Dla miski soczewicy, dla kilkudziesięciu tysięcy głosów wojskowych, — bo tych wojsk owych prawdopodobnie takby się prowadziło do urny wyborczej, jak w niektórych miejscach prowadziło się urzędników z kartami otwartemi, aby można było wiedzieć, że nie głosują opozycyjnie — dla tej miski soczewicy, dla tej nikłej korzyści, chce się wprowadzić rzecz, która będzie rozkładała armię narodową. Chciałbym jeszcze raz przypomnieć, jak dziwnie zbiegają się drogi Bezpartyjnego Bloku z drogami międzynarodówki komunistycznej w tym zakresie.</u>
<u xml:id="u-11.54" who="#komentarz">(Przerywania na ławach B. B. Wesołość.)</u>
<u xml:id="u-11.55" who="#PWiniarski">Będziecie Panowie śmieli się za chwilę, gdy to przeczytacie.</u>
<u xml:id="u-11.56" who="#PWiniarski">„W dniach od 18 do 30 maja 1927 roku w Moskwie na kolejnej sesji plenum komitetu wykonawczego międzynarodówki komunistycznej uchwalono instrukcję o organizowaniu wojny domowej w państwach cywilizowanych. W instrukcji tej wskazano szereg dróg, jakimi komuniści mają rozkładać armię tych państw. Jako jedną z takich dróg wskazano doprowadzenie do nadania wojsku prawa głosu czynnego przy wyborach do parlamentów.</u>
<u xml:id="u-11.57" who="#PWiniarski">„Powtóre w dniu 29 sierpnia 1928 roku w Moskwie na 45 posiedzeniu 6-go kongresu międzynarodówki komunistycznej (Kominternu), na wniosek komunisty Bella uchwalono, między innemi, tezy o akcji komunistów w armiach państw niekomunistycznych; w paragr. 46 na stronie 67 tych tez znajdujemy wskazówkę, aby komuniści dążyli do uzyskania praw wyborczych dla wojskowych i prawa uczęszczania na zebrania polityczne”.</u>
<u xml:id="u-11.58" who="#PWiniarski">Powyższe tezy zostały wydane drukiem w języku rosyjskim, jako sowiecki druk państwowy (Gosudarstwiennoje Izdatielstwo) pod tytułem: „Tiezisy i rezolucji VI kongresa Kominterna — protiw impierialisticzeskich wojn”. Te rzeczy ogłoszone zostały także po polsku i po francusku. Panowie pytają się: co z tego? Jabym Panom radził tylko zastanowić się nad temi uchwałami międzynarodówki komunistycznej i później raz jeszcze ze świeżą głową przeczytać odpowiedni ustęp projektu Konstytucji B. B Żeby zamknąć to przemówienie, chcę krótko zrekapitulować z czem idzie większość sejmowa do pracy nad zmianą Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-11.59" who="#PWiniarski">Idea naprawy ustroju od 5 prawie lat została bardzo poważnie podważona, podważona została idea silnego rządu, bo Panowie robicie wszystko, żeby wzbudzić to przekonanie, że silny rząd, to jest rząd, który się nie liczy z prawem; na taki silny rząd społeczeństwo nigdy się nie zgodzi. Podważona została idea większości rządowej, bo Panowie wszystko czynią, żeby wzbudzić w społeczeństwie przekonanie, że większość rządowa to jest taka, która kiwa głową na wszystko, co rząd robi, i nie ośmiela się podnieść głosu krytyki.</u>
<u xml:id="u-11.60" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-11.61" who="#PWiniarski">Podkopana została powaga dekretów Prezydenta Rzeczypospolitej. Poderwana wiara w niezawisłość sądów. A dzisiaj jeszcze chce się zniszczyć istotę armii narodowej. Cóż dziwnego, że ani w kraju, ani w tej Izbie, ani pewno w Bloku Bezpartyjnym niema gorącej wiary, żeby w takich warunkach można było do zmiany Konstytucji doprowadzić. Nawet możnaby zadać sobie pytanie, czy rządy obecne są wogóle zdolne psychologicznie do naprawy ustroju. Nie zapominajmy, że Konstytucja nie tylko ustala uprawnienia, służące rządowi, ustala ona także szranki, które się stawia rządowi, granicę, których rządowi nie wolno przekroczyć. Pięć lat rządów pomajowych dowiodło nam, że zbyt silne są pokusy i że rządy samowoli ramy przepisów prawnych, nawet przez siebie ustanowionych, przekraczają. I trzeba zapytać, czy rządy obecne są zdolne do stabilizacji stosunków? Czy istotą sytuacji w Polsce nie jest raczej ten zamęt, który jest przeciwieństwem stabilizacji?</u>
<u xml:id="u-11.62" who="#PWiniarski">Wysoka Izbo, sprawa ustroju jest rzeczą bardzo ważną, nikt od nas lepiej nie odczuwa całej wagi tego zagadnienia. Naprawa ustroju przyjdzie, bo przyjść musi, ale ona przyjdzie nie jako przedłużenie tego, co się obecnie dzieje, jako usankcjonowanie i sformalizowanie obecnych rządów, przyjdzie jako antyteza tego, co jest obecnie, jako reakcja na dzisiejszy system rządzenia.</u>
<u xml:id="u-11.63" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-11.64" who="#PWiniarski">Obóz narodowy w tej sprawie nie opuści swoich zasad, a młode pokolenie, które weszło w życie polityczne, najmniej jest do tego skłonne.</u>
<u xml:id="u-11.65" who="#komentarz">(Oklaski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#Marszałek">Zarządzam przerwę do godz. 4 min. 30.</u>
<u xml:id="u-12.1" who="#komentarz">(Po przerwie.)</u>
<u xml:id="u-12.2" who="#Marszałek">Wznawiam posiedzenie. Głos ma p. Niedziałkowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#PNiedziałkowski">Pogląd nasz na główne podstawy projektu konstytucyjnego B. B. mieliśmy możność wypowiedzieć szczegółowo w trzecim Sejmie zarówno podczas jego debaty ogólnej, jak i w Komisji Konstytucyjnej. Dlatego mogę się ograniczyć tylko do paru uwag ogólnych, dotyczących głównych podstaw koncepcji konstytucyjnej B. B i do paru przykładów, wedle mnie dość charakterystycznych, a dotyczących tych punktów Panów projektu, które stanowią niejako samodzielną Panów twórczość konstytucyjną.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#PNiedziałkowski">Projekt Panów zawiera, jak wiadomo, 79 artykułów, wziętych dosłownie z poprzedniej Konstytucji, która więc widocznie nie była ani tak „haniebną”, ani tak „niecną”, skoro tak wiele jej artykułów mogło się dostać do Panów projektu.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#PNiedziałkowski">Poza tem zawiera on dwie kategorie poprawek. Kategoria pierwsza — to są propozycje, nie stanowiące żadnej specjalnej samoistnej twórczości, będące raczej przetłumaczeniem na język kwasi-republikański założeń ideowych, t. zw. monarchii konstytucyjnej. Druga część tej propozycji jest niewątpliwie dość swoista, jest twórczością dość oryginalną, i parę przykładów z drugiej części chciałbym Panom przytoczyć.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#PNiedziałkowski">Więc twórczością oryginalną jest koncepcja, że naród ma wybierać pomiędzy dwoma kandydatami na Prezydenta Rzeczypospolitej, przyczem jeden kandydat jest wysunięty przez Prezydenta ustępującego, a drugi jest kandydatem przymusowym Zgromadzenia Narodowego. Bo o ile dawny Prezydent może w pewnych warunkach zrezygnować ze stawiania czyjejś kandydatury, o tyle Zgromadzenie Narodowe — według Panów projektu — jest obowiązane przedkładać swego kandydata. Wydaje mi się, że logiczną konsekwencją tego stanu rzeczy byłaby z reguły taka sytuacja, przy której każde wybory Prezydenta będą rozgrywką pomiędzy Prezydentem ustępującym, a Zgromadzeniem Narodowem, które wystawia odrębnego kandydata. Panowie w ten sposób, z motywów niebardzo zrozumiałych, chcą stabilizować stan walki pomiędzy każdym Prezydentem, a każdem Zgromadzeniem Narodowem, z wyjątkiem tej okolicznością kiedy Prezydent nie będzie żadnego kandydata zgłaszał.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#PNiedziałkowski">Drugim punktem swoistym Panów projektu, jest koncepcja, że Naczelny Wódz podczas wojny wchodzi w skład Rządu, przyczem Panowie nie zrobili żadnego zastrzeżenia ani co do jego kompetencji, ani co do praw parlamentu w stosunku do niego. Innemi słowy w razie wojny Naczelny Wódz, będąc członkiem Rządu, tak samo odpowiada parlamentarnie, jak i inny minister, ma te same przywileje, te same kompetencje i te same prawa, i te same obowiązki, co każdy inny minister, i raptem ni stąd ni zowąd w tej swoistej dziedzinie następuje z Panów strony tak gwałtowny nawrót, już nie powiem do sejmowładztwa, ale do bezpośredniego udziału parlamentu w kierownictwie wojną, jakiego nie było dotąd w żadnem państwie, nawet w najbardziej demokratycznem i parlamentarnem.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#PNiedziałkowski">Trzecią cechą charakterystyczną Panów projektu w zakresie twórczości oryginalnej, jest pozbawienie ministra spraw wojskowych wszelkich normalnych kompetencji każdego innego ministra. Minister spraw wojskowych, według Panów projektu, nie ma mieć żadnego wpływu na skład osobisty korpusu oficerskiego, ponieważ wszystkie nominacje i zwolnienia oficerów wszelkich stopni mają być dokonywane bez jego kontrasygnaty. Innemi słowy minister spraw wojskowych, o ile brać dosłownie Panów projekt, nie będzie miał możności nawet mianować albo usunąć własnego swego adiutanta — wszystkie te kompetencje, które posiada normalny minister w stosunku do podległych sobie urzędników cywilnych, ministrowi spraw wojskowych specjalnie Panowie łaskawie odebrali.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#PNiedziałkowski">To są drobne stosunkowo przykłady samodzielnej twórczości, którą Klub B. B. wniósł do swego projektu konstytucyjnego, to zaś, co stanowi jego istotę główną, to są, jak powiedziałem, rzeczy, wzięte z założeń ideowych dosyć dawnych czasów, bo z założeń ideowych monarchii konstytucyjnej. Nie sądzę, ażeby można było w projekcie Klubu Bezpartyjnego Bloku znaleźć głębszą, bardziej samodzielną myśl twórczą w jakiejkolwiek dziedzinie myśli, w jakimkolwiek bądź zakresie.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#PNiedziałkowski">P. Minister Makowski w swojem pierwszem przemówieniu powołał się na autorytet dość przestarzały, ale w każdym razie dla wielu kół, zwłaszcza studenckich, miarodajny — na autorytet Jana Jakuba Rousseau. Jabym się powołał na autorytet daleko nam bliższy pod względem czasu, a wyrażający bardzo dokładnie te poglądy konstytucyjne, które są zawarte w głównej treści projektu Bezpartyjnego Bloku. Myślę o trzecim tomie pamiętników ks. Bülowa, kanclerza Rzeszy Niemieckiej z r. 1909. Jak Panowie wiedzą ks. Bülów uważał za fundament swojej doktryny prawno-państwowej odrzucenie kontroli parlamentarnej nad członkami rządu. I w trzecim tomie swoich pamiętników określił w sposób lapidarny, a bardzo krótki, tych kierowników państwa niemieckiego, którzy byli powołani podczas wojny samodzielną wolą cesarza Wilhelma II bez żadnej kontroli parlamentu, bez żadnych konwentów sen jorów, bez żadnej presji, bez żadnego nacisku tych czy innych kół politycznych. Określenia ks. kanclerza Bülowa są bardzo krótkie i bardzo zwięzłe:</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#PNiedziałkowski">Betman-Holweg — człowiek, który umie tylko robić głupstwa i nic innego poza głupstwami zrobić nie potrafi; Michaelis - urzędniczyna, który mógłby być referentem w jakimś małem starostwie, ale niczem więcej; hr. Hertling człowiek, który potrafiłby być może pracować, gdyby był o 40 lat młodszy; ks. Maksymilian Badeński — może doskonały pracownik Czerwonego Krzyża, ale żaden mąż stanu. To są czterej kierownicy państwa niemieckiego w toku wojny, powołani bez konwentu seniorów i bez odpowiedzialności parlamentarnej przez głowę państwa, mający kierować państwowością niemiecką w najcięższym okresie życia tej państwowości. A jest to ocena nie żadnej komisji, nie żadnych zwolenników parlamentaryzmu, ale ks. Bülowa, człowieka tej samej sfery i tych samych kół, które wyłoniły i tamtych kierowników państwowości niemieckiej.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#PNiedziałkowski">Jak Panowie widzą, jeżeli można przytoczyć z tej trybuny bardzo wiele przykładów krytyki demokracji parlamentarnej, nawet pióra przedstawicieli demokracji parlamentarnej, to można również przytoczyć daleko bardziej jaskrawą, daleko bardziej, powiedziałbym, ostrą ocenę każdego innego systemu rządzenia, wygłoszoną przez przedstawicieli tych samych lub innych systemów rządzenia. I tych przykładów, których drobniutką część przytoczyłem przed chwilą, można przytoczyć o wiele więcej. W zeszłym Sejmie, w Komisji Konstytucyjnej, pozwoliłem sobie przedstawić ówczesnym moim kolegom z tej Komisji szereg przykładów, zaczerpniętych z historji cesarstwa rosyjskiego w ostatnich latach jego istnienia, i znowu na podstawie oceny nie socjalistów, nie demokratów, nie ludowców i t. d. i t. d., ale bardzo wybitnych przedstawicieli tego samego systemu, który wtedy umierał. Więc, jak Panowie widzą, system argumentacji polegający na przytaczaniu przykładów, czy to z poszczególnych książek, czy z poszczególnych faktów, świadczących ujemnie o sposobie powoływania rządów przez demokrację parlamentarną może być w każdej chwili, nie powiem odparty, ale można mu w każdej chwili przeciwstawić równie ogromną ilość przykładów zupełnie odwrotnych, opierających się o doświadczenia, o książki, o poglądy przedstawicieli tych myśli i tych koncepcyj, które reprezentują myśli i koncepcje, częściowo zawarte w Panów projekcie, dalszej budowy Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#PNiedziałkowski">I dlatego, nie sądzę, żeby ten sposób argumentacji mógł być istotnie przekonywujący, a nie jest on i dlatego przekonywujący, że Panowie biorą od szeregu lat za punkt wyjścia swego poglądu na zmianę ustrojową Państwa Polskiego to przeświadczenie, że głęboki kryzys, który istnieje dziś na całym świecie, w całej Europie, a między innemi i w Polsce, jest kryzysem konstytucyjnym, wówczas, gdy w istocie rzeczy ten kryzys sięga daleko głębiej, jest kryzysem ustrojowym w najbardziej zasadniczem tego słowa znaczeniu, wskutek tego próba walki z tym kryzysem ustrojowym zapomocą projektów zmiany prawa konstytucyjnego jest najzupełniej beznadziejną, nawet gdyby była nadzwyczaj mądrze, niesłychanie głęboko, niesłychanie ściśle ujęta i pomyślana.</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#PNiedziałkowski">Różnica istotna i zasadnicza pomiędzy Panów poglądem na to, jak wygląda dzisiaj Konstytucja polska, i poglądem naszym, sprowadza się do tego, że według nas Polska po odzyskaniu swojego bytu niepodległego ma możność utrwalenia tego bytu i utrzymania się na powierzchni europejskiego życia tylko o tyle, o ile będzie i pozostanie demokracją, to znaczy tylko o tyle, o ile potrafi stworzyć takie warunki swojego wewnętrznego rozwoju, przy których klasa robotnicza i masy włościańskie będą się czuły bezpośrednio odpowiedzialne za los Państwa i jego byt niepodległy; Panowie zaś sobie wyobrażają, że wystarczy zorganizować t. zw. silną władzę wykonawczą, ażeby byt Państwa i jego dalsze drogi rozwojowe najzupełniej zapewnić, i Panom się zdaje, że silna władza wykonawcza to jest to samo, co t. zw. państwo policyjne. Jeżeli Panowie zechcą przejrzeć uważnie swój własny projekt Konsytucji, to Panowie łatwo dojdą do wniosku, że opiera się on o zasadę, że Polska ma być zbudowana na fundamencie prawie zupełnego monopolu biurokracji i wyższej władzy administracyjnej na odpowiedzialność za Państwo i za kierowanie Państwem, nam zaś się zdaje — nie tylko się zdaje — jesteśmy głęboko przekonani, że tą drogą rozwojową Polska będzie szła bardzo szybko ku katastrofie.</u>
<u xml:id="u-13.12" who="#PNiedziałkowski">Sformułowania konstytucyjne Panów mają jeszcze jedną cechę swoistą; nie wiem czy świadomie, czy przypadkowo otwierają Panowie drogę dla tego wszystkiego, co się nazywa „pouvoir okulte”, dla postronnych tajemniczych wpływów na kierownictwo państwa. Proszę wziąć takie zagadnienie, które rozstrzygają Panowie w sposób niewątpliwie niezmiernie oryginalny, jak zagadnienie sprawdzania ważności wyborów zaprotestowanych. Według projektu Panów ważność wyborów zaprotestowanych ma sprawdzać Prezydent Rzeczypospolitej. Można sobie wyobrazić dwie drogi wykonywania tego swoistego przepisu. Albo Głowa Państwa staje się raptem rodzajem instancji sądowej, przed którą osobiście stają strony, dowody i świadkowie, przytaczają dokumenty i powołują się na zeznania i informacje i t. d., albo też całą tę olbrzymią funkcję Głowy Państwa bierze na siebie przed nikim nie odpowiedzialna według projektu Panów kancelaria cywilna Prezydenta Rzeczypospolitej, która staje się raptem rodzajem instancji sądowej, decydującej o sporze pomiędzy stronami. W pierwszym wypadku trudno sobie wyobrazić, aby Głowa Państwa, choćby najbardziej genialny człowiek, mógł istotnie zajmować się przeprowadzeniem sporu o prawo ważności tych czy innych wyborów zaprotestowanych. Więc jakieś inne wpływy będą musiały tutaj grać rolę decydującą.</u>
<u xml:id="u-13.13" who="#PNiedziałkowski">W drugim wypadku pewne grono urzędników, wedle Panów projektu przed żadnym ministrem nieodpowiedzialnych, przez żadnego ministra nie mianowanych, będzie tem gronem osób, które będą rozstrzygać o takiej rzeczy, jak ważność wyborów.</u>
<u xml:id="u-13.14" who="#PNiedziałkowski">Jeżeli następnie według Panów projektu minister spraw wojskowych nie ma żadnego głosu w nominacji i zwalnianiu oficerów wszelkich stopni, więc w praktyce z chwilą, gdy Prezydent nie będzie fachową osobą wojskową, znowu wpływać na te rzeczy musi jakaś osoba wojskowa z jego najbliższego otoczenia, prawdopodobnie szef kancelarii wojskowej, albo adiutant osobisty; ci po za plecami odpowiedzialnego ministra spraw wojskowych będą rozstrzygać o tej kolosalnie ważnej rzeczy dla armii, jaką jest nominowanie albo zwalnianie oficerów wszelkich stopni.</u>
<u xml:id="u-13.15" who="#PNiedziałkowski">Innemi słowy, każda z tych form, którą Panowie nam proponują, otwiera drogę dla rzeczy, którą Tiers uważa za niebezpieczną dla każdego państwa, — dla „wpływów postronnych”, a nieodpowiedzialnych za kierownictwo prac państwowych.</u>
<u xml:id="u-13.16" who="#PNiedziałkowski">I to jest wszystko, co Panowie wnoszą w swoim projekcie, jako coś rzekomo nowego do konstrukcji ustrojowej państwowej polskiej, to wszystko, co nazywam reminiscencją dawnych założeń ideowych monarchii konstytucyjnej, w praktyce to do tego doprowadzi, że otwierają Panowie na oścież drzwi wszelkiego rodzaju wpływom postronnym i nieodpowiedzialnym za kierownictwo spraw państwowych. Nie robią Panowie żadnego kroku naprzód w życiu państwa, odwrotnie — jeżeliby Panów projekt stał się prawdą polskiego prawa, mielibyśmy cofnięcie się o całe dziesiątki lat wstecz, nawet dalej wstecz, aniżeli Rzesza Niemiecka przedwojenna, aniżeli przedwojenne Austro-Węgry, mielibyśmy cofnięcie się wstecz do tego okresu dziejowego Europy, kiedy to wpływy postronne a nieodpowiedzialne były faktycznie głównemi czynnikami, kierującemi polityką europejską, Jak Panowie wiedzą, konsekwencją tego dziejowego okresu europejskiego była wojna światowa i ta straszna katastrofa, do której, jak z pamiętników i dokumentów wiemy, wprost z nieopisaną lekkomyślnością doprowadziły nieodpowiedzialne koła kierownicze dawnej Rosji, Austrii i Niemiec.</u>
<u xml:id="u-13.17" who="#PNiedziałkowski">Ten argument, który wniósł, o ile się nie mylę, p. Minister Car, mówiąc o niesłychanie dwuznacznej i mało znacznej roli prezydenta Republiki francuskiej, którą myśmy w dawnym Sejmie żywcem rzekomo przenieśli do Konstytucji polskiej, ten argument ma swoje bardzo jaskrawe i słabe strony. Jeżeli Panowie sobie przypomną, był taki okres w historii Francji przez pierwsze dwa lata wojny światowej, kiedy p. Jerzy Clemenceau codzień w swoim dzienniku zwanym wtedy: „L'homme enchaine” atakował Prezydenta Poincare'go nie dlatego, że ten miał zbyt małe kompetencje wojenne, ale dlatego, że prezydent Poincare jest rzekomo dyktatorem wojennym, kiedy p. Clemenceau zarzucał dzień w dzień Poincaremu, że stał się on wyższą władzą wojskową aniżeli marszałek Jofre, że Poincare stał się faktycznym kierownikiem całego państwa francuskiego, aczkolwiek jego kompetencje były bardzo skromnie określone przez konstytucję obowiązującą we Francji. I tu dochodzimy do sedna rzeczy. Mnie się zdaje, że całe zagadnienie władzy Prezydenta, władzy premiera i władzy poszczególnych ministrów jest daleko więcej zagadnieniem ludzi, aniżeli zagadnieniem przepisów prawnych i że może być najbardziej genialny człowiek, który będzie miał minimalne formalne kompetencje, ale będzie miał wpływ na państwo tysiąc razy większy, aniżeli człowiek słaby o olbrzymich kompetencjach formalnych, ale nie mający ani sił umysłowych, ani sił moralnych na to, ażeby istotnie państwem kierować. I że właśnie wskutek tego, to, co Panowie uważają za rzecz istotną w swojej pracy konstytucyjnej, w gruncie rzeczy ma bez porównania mniejsze znaczenie, aniżeli wynikałoby z tej całej — powiedziałbym — demagogii agitacyjnej i z tego całego hałasu, który Panowie od szeregu lat dokoła kwestii konstytucyjnej robicie.</u>
<u xml:id="u-13.18" who="#PNiedziałkowski">Ale to są uwagi raczej nawiasowe.</u>
<u xml:id="u-13.19" who="#PNiedziałkowski">Powtarzam, różnica istotna pomiędzy Panów poglądem na całą tę rzecz, a poglądem naszym do tego się sprowadza, że Panom się zdaje, że można Państwo Polskie oprzeć o ten system rządzenia, który Panowie od szeregu lat reprezentujecie i który chcielibyście stabilizować w formie oddania olbrzymiej części władzy państwowej w ręce biurokracji lub wszystkich wpływów postronnych i nieodpowiedzialnych. Nam się zdaje, że ten zasadniczy pogląd na polską historię, który miała przed wojną polska demokracja i z którego myśmy wszyscy wyrośli, że Polska może się utrzymać na powierzchni życia tylko pod tym warunkiem, jeżeli wciągnie najszersze warstwy ludu do odpowiedzialności za siebie — jest słuszny, głęboko słuszny, i że innej drogi dla realizacji tego poglądu niema, aniżeli demokracja parlamentarna. I walczenie z kryzysem ustrojowym zapomocą przekazywania Prezydentowi Rzeczypospolitej prawa weryfikacji wyborów zaprotestowanych nie da żadnego rezultatu, a stwarza tylko jeszcze jedną formę samowoli biurokratycznej, przed nikim faktycznie już nieodpowiedzialnej.</u>
<u xml:id="u-13.20" who="#PNiedziałkowski">P. Minister Car powoływał się na to, że w pierwszym Sejmie w chwili, kiedy Konstytucja obowiązująca była uchwalana, myśmy zajęli względem niej stanowisko krytyczne. Jest to najzupełniej słuszne, ale proszę pamiętać, że nasze stanowisko krytyczne wychodziło z zupełnie innych założeń, aniżeli ta krytyka, którą Panowie dziś wypowiadają. I jeżeli Panowie dziś z lekkiem sercem poddają tak niesłychanie surowej ocenie Konstytucję marcową, to proszę sobie przypomnieć, że w r. 1918 i 1919 nie było w Polsce nie tylko ani jednego stronnictwa, ale zda je mi się z wyjątkiem p. Studnickiego i p. Nowaczyńskiego, ani jednego człowieka, któryby stał na innem stanowisku, aniżeli demokracja parlamentarna. Proszę sobie przypomnieć projekt Konstytucji, t. zw. ankietę konstytucyjną pod kierunkiem p. Premiera Paderewskiego, proszę sobie przypomnieć t. zw. deklarację konstytucyjną, którą zgłaszał ówczesny Minister Spraw Wewnętrznych Wojciechowski, z pewnością nie przeciw ówczesnemu Naczelnikowi Państwa. Proszę sobie przypomnieć ówczesne głosy prasy i ówczesną literaturę publicystyczną i proszę wskazać chociaż jeden wtedy obóz polityczny, chociaż jednego wybitnego człowieka, z wyjątkiem tych dwóch, o których mówiłem, któryby zajmował inne stanowisko, aniżeli stanowisko demokracji parlamentarnej. Tylko dziś bardzo łatwo zapomina się tak o tem, jak to wtedy wyglądało, jak i o tem, co Polsce dał rząd lubelski. Bardzo łatwo zapomina się, że w listopadzie r. 1918 to nie były rzeczy tak łatwe, jak Panom się zda je, by nie zwołać Sejmu, albo nie ogłaszać powszechnego prawa wyborczego i aby móc ocenić bardzo ciężką pracę, dokonaną od 1919 do 1921 r., pracę nad stworzeniem zrębów Konstytucji Państwa Polskiego, trzeba sobie przypomnieć również i to, jak żyła wtedy Polska i Europa, trzeba przypomnieć sobie wszystkie ówczesne trudności i komplikacje i wszystkie fale, które wtedy wyrastały i zamierały z piorunującą szybkością.</u>
<u xml:id="u-13.21" who="#PNiedziałkowski">Niema więc takiej krytyki tego, co było, któraby dawała dostateczne podstawy do cofnięcia wstecz życia Państwa Polskiego poza ten okres dziejów środkowej i wschodniej Europy, który skończył się śmiercią niesławną dla Rosji w r. 1917, dla Niemiec i Austrii w r. 1918. Doświadczenia historyczne są w tym wypadku tak jednolite, tak dobitne, tak jaskrawe, że szukać ratunku w próbie tworzenia wszechwładzy wpływów postronnych, biurokracji dla młodego państwa, znajdującego się w położeniu Polski, wydaje się dziś dla nas czemś niezrozumiałem, i sądzę, że przyjdzie prędko taki czas, kiedy stanie się czemś niezrozumiałem dla całego następnego pokolenia polskiego.</u>
<u xml:id="u-13.22" who="#PNiedziałkowski">Nasz punkt widzenia na zmianę ustroju Rzeczypospolitej Polskiej jest dziś nieco inny, niż przed rokiem. Przed rokiem zgłosiliśmy w trzecim Sejmie do tego konstytucyjnie powołanym, nasze propozycje co do zmiany niektórych artykułów Konstytucji obowiązującej, nasze propozycje, wynikające logicznie z naszej krytyki Konstytucji uchwalonej w r. 1921.</u>
<u xml:id="u-13.23" who="#PNiedziałkowski">Ale ta praca nie została przeprowadzona, i Panowie, jako obóz rządowy i Rząd, któremu Panowie odpowiadacie, bo trudno powiedzieć, że Panowie go wyłonili, zajął wtedy stanowisko zupełnie odrębne wołał przerzucić cały problem na Sejm obecny po tych metodach wyborczych, które Panowie wszyscy tak samo dobrze, jak ja, znają. Dzisiaj położenie wygląda pod wielu względami zupełnie inaczej. Pomijam już kwestię katastrofy gospodarczej, która z natury rzeczy musiała stać się i stała się w życiu polskiem kwestią najzupełniej dominującą. Pomijam już to, że w chwili, kiedy położenie gospodarcze kraju, a przedewszystkiem mas ludowych wymaga największego wysiłku wszystkich tych sił społecznych, które są z temi klasami pracującemi naprawdę bezpośrednio związane, debata nad kwestią Konstytucji robi jednak wrażenie pewnego manewru politycznego dla odwrócenia uwagi mas od tego, co je boli bezpośrednio, ale jest jeszcze rzecz druga również niezmiernie ważna.</u>
<u xml:id="u-13.24" who="#PNiedziałkowski">Zdaje mi się, że Polska od chwili, kiedy powstała do swego bytu niepodległego, nie miała w sobie okresu tak zaostrzonych walk wewnętrznych, nie miała w sobie tyle wzajemnej nienawiści, ile może ma w chwili obecnej, i jeżeli to jest moment najbardziej odpowiedni dla wykonywania jakiejkolwiek bądź pracy, czy to nad zmianą ustroju państwowego, czy też nad naprawą błędów, w takim razie wszelkie pojęcia zostały najzupełniej wywrócone.</u>
<u xml:id="u-13.25" who="#PNiedziałkowski">P. Prezes Jędrzejewicz i p. Minister Car zwracali się do nas z rodzajem wezwania o współpracę nad zmianą ustroju państwowego. Myśmy te ostatnie miesiące przeżyli zupełnie inaczej, niż Panowie. Po Brześciu, po sposobie przeprowadzenia wyborów, po tych wszystkich rzeczach, które zostały ujawnione podczas ostatnich wielkich procesów politycznych, skierowanych przeciw P. P. S., kiedy Purzyccy byli głównymi świadkami oskarżenia, po tem wszystkiem zwracać się do nas o współpracę, nie wydaje mi się być szczerem, bo nie mogę podejrzewać Panów o naiwność. Ale proszę Panów, miesiące, które minęły dla Panów inaczej, a dla nas inaczej, nie mogą być ani zamazane, ani przekreślone żadną mową, żadnem oświadczeniem zwracającem się o wspólną pracę w jakiej bądź dziedzinie. Tu już nie może być żadnej wspólnej pracy. Nasza odpowiedź na propozycje konstytucyjne Panów jest bardzo prosta, polega ona na tem, że według nas walka toczy się o to, czy Polska pozostanie, jako demokracja. Według nas Polska, o ile nie pozostanie jako demokracja, nie będzie mogła istnieć, a niema innej drogi do socjalizmu, aniżeli droga przez demokrację. I nie sądzimy, ażeby Sejm powstały z tych sposobów wyborczych, które stosowano w listopadzie r. ub., miał prawo moralne do dokonywania zmiany zasadniczej w ustroju Państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Bitner.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#PBitner">Wysoka Izbo! Jużo po raz trzeci Blok Bezpartyjny stara się zwrócić uwagę kraju na zagadnienia konstytucyjne i podkreślić, że to są najważniejsze zagadnienia współczesnej Polski.</u>
<u xml:id="u-15.1" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Polakiewicz.)</u>
<u xml:id="u-15.2" who="#PBitner">Już trzeci Sejm z kolei ma przed sobą wnioski Bezpartyjnego Bloku, zmierzające do realizacji tego wielkiego dzieła naprawy Konstytucji naszej. A jednocześnie już 5 lat mija od tego czasu, jak twórca Bloku za pomocą gwałtownych działań uzbrojoną ręką na ulicach Warszawy porwał w strzępy obowiązującą Konstytucję marcową. I oto 5 lat, długi okres czasu w tych warunkach, w jakich Polska żyje, zostało zmarnowanych dla konsolidacji Państwa, dla wytworzenia jego potęgi, zostało utraconych na dotychczasowe bezpłodne spory. A jednocześnie od lat 5 najstraszniejsze zjawiska w życiu narodowem są usprawiedliwione tą rzekomo nieustannie zbliżającą się naprawą Państwa. W imię tej naprawy Państwa usprawiedliwiano te tysiąc trupów, które padły na ulicach stolicy w roku 1926, w imię tej naprawy usprawiedliwiano szereg zupełnie wyraźnych, niedwuznacznych przekroczeń i złamań ustaw, dokonywanych nie przez jakichś różnych funkcjonariuszy, ale przez najwybitniejszych przedstawicieli Rządu. I wreszcie w imię tej właśnie naprawy Państwa przekreślono zasady moralnego współżycia, skazując na niczem nieuzasadnioną mękę i fizyczną i moralną wielu ludzi, którzy położyli niezapomniane zasługi dla Polski.</u>
<u xml:id="u-15.3" who="#PBitner">W tym czasie powstaje nadzwyczajna teoria prawna, którą czytamy na łamach prasy, którą również słyszymy tu, w Sejmie, w deklaracjach, teoria prawna, która istotnie — że użyję wyrażenia prof. Makowskiego — przechodzi wszystko i jest ponad wszelką mierność przynajmniej zasadniczych i niezłomnych dotąd w życiu narodów pewników prawa. Dlatego też, zanim przejdę do zanalizowania samego projektu Bezpartyjnego Bloku, muszę zwrócić uwagę na tę teorię i na przesłanki zarówno psychologiczne, jak i moralne, jakie Bezpartyjny Blok — chcę wierzyć — w dobrej wierze szerzy w narodzie, a jakie żłobią bardzo poważne szczerby w życiu polskiem na najbliższe lata, a nawet zagrażają idei prawnej i idei konsolidacji Polski.</u>
<u xml:id="u-15.4" who="#PBitner">Cóż więc, wysoka Izbo, jest tą teorią Bloku? Słyszeliśmy tutaj nawiązywanie jej przez p. prof. Makowskiego do wielkich tradycji XVIII wieku. Cytowano nam Rousseau'a, a jednocześnie w pismach i enuncjacjach Bloku stwierdzano: przecież my jesteśmy reformatorzy, którzy pragniemy przez stworzenie silnej władzy państwowej uratować Państwo od tych klęsk, od tego nieszczęścia, jakie nam zagrażać może w związku z siłą i zamiarami naszych sąsiadów. A o wszystkich członkach opozycji bez wyjątku Blok Bezpartyjny w prasie swojej, w naczelnym sowim organie, zresztą wszędzie, szerzy pogląd: przecież to są obrońcy nierządnej wolności, przecież ci ludzie nie rozumieją wcale istoty państwa, a przeto żadne prawa im nie przysługują, i z opozycją można i należy postępować tak, jak postępowano przy pomocy metod brzeskich.</u>
<u xml:id="u-15.5" who="#PBitner">Wysoki Sejmie! Muszę zwrócić jednocześnie uwagę, że wobec tego, iż już 5 lat mija, a sprawa naprawy Konstytucji stoi w miejscu, bardzo znaczny odłam opozycji sądzi, że istotnie są to jedynie manewry, mające na celu odwrócenie uwagi od coraz bardziej postępującej katastrofy gospodarczej kraju, od coraz cięższego jego położenia międzynarodowego, od upadku wpływów Polski w Europie.</u>
<u xml:id="u-15.6" who="#PBitner">Nie będę się wszakże nad tem zastanawiał, ale te wzajemne opinie — ta opinia Bloku, że wszystkie stronnictwa opozycyjne są obrońcami nierządnej wolności, i ta opinia znacznej części opozycji, że Blok niema na celu reformy, lecz trwanie za wszelka cenę przy władzy, choćby przez przekreślenie wszystkich praw moralnych i wszystkich praw życia zbiorowego, — te opinie prowadzą również do coraz zwiększającej się nienawiści w narodzie, do coraz silniejszej wzajemnej pogardy, do coraz większego rozdwojenia — i coraz głębszą przepaść kopią w narodzie i społeczeństwie polskiem, które powinno być jednolite, ażeby się ostać w tej sytuacji, w jakiej Polska jest położona geograficznie.</u>
<u xml:id="u-15.7" who="#PBitner">I dlatego, szanowni Panowie, skoro już jest to dążenie do nawiązania tradycji z wiekiem XVIII i wielkiemi reformami tego wieku, to pozwolę sobie zwrócić uwagę, że istotnie było tam dużo reform, że istotnie przez lat 30 o niczem w Polsce nie mówiono, jak o reformach, gdyż od 1764 r. do 1793 roku każdy Sejm po kolei wprowadzał te czy inne reformy. Ale jaki był ich skutek? Przyszedł — mimo uchwalenia Konstytucji 3 Maja — rok 1795, przyszedł rok utraty niepodległości Państwa. A więc reformy same przez się nawet przeprowadzone, nawet uchwalone, jeżeli nie idą w łączności z odpowiednią atmosferą wytworzoną w narodzie, z odpowiednim stosunkiem wzajemnym, z szacunkiem wzajemnym, ze stworzeniem pewnej zgody wspólnej przynajmniej w fundamentalnych zagadnieniach, najbardziej poważne reformy nie powiodą się i nie stworzą siły i potęgi państwa. I jeżeli Wysoki Sejm zechce zwrócić uwagę na to, jakie były przyczyny nieudania się wielu reform, to spójrzmy na te pożółkłe karty historii, nie sięgajmy narazie do doświadczeń narodów zachodnich, spójrzmy, co o naszym narodzie mówi Lelewel, co mówi twórca tych reform Kołłątaj i co mówi szereg wybitnych historyków, jak Kalinka, co mówią wreszcie pamiętnikarze tych czasów.</u>
<u xml:id="u-15.8" who="#PBitner">Zacznijmy od pierwszego, od Lelewela. Cóż twierdzi Lelewel w 1830 i 1831 roku, zastanawiając się nad tym okresem reform, gdzie widzi przyczynę, że one się nie udały i że Państwa nie wybawiły. Rozważając działalność Sejmu z 1766 roku, mówi on tak: „Skończył się Sejm powszechnem nieukontentowaniem, nieporozumieniami, niechęciami i podrażnieniem umysłów. Niezgoda wszystkie kąty Polski zatrząsła; posądzano ludzi o związki z nieprzyjacielem, krzewiła się nieufność, słabły i jątrzyły się serca, a jednocześnie do spraw publicznych wmieszała się chęć osobistego przed innymi w usłudze ojczyzny figurowania i przodkowania”. Oto chęć figurowania i przodkowania, oto jątrzenie, oto szerzenie niechęci w narodzie, oto była jedna z głównych przyczyn, o których mówi historia. A zapytam panów z B. B., którzy wierzą, że reforma jest konieczna, — czy Brześć, czy pacyfikacja, czy łamanie ustaw prowadziło do harmonii w narodzie, do zgody, czy wzmocniło konsolidację narodu, umocniło nasze wewnętrzne stosunki, czy też przeciwnie, wywołało niechęci, podrażnienia, osłabienie wzajemnej ufności, jątrzenie serc i umysłów, na jakie się skarży Lelewel.</u>
<u xml:id="u-15.9" who="#PBitner">A co mówi Kołłątaj, twórca tych wielkich reform? Oto Kołłątaj mówi w ten sposób: „Prawa na moment piszemy, a tymi posłusznymi być nie chcemy. Są tacy, którzy się sądzą wolnymi od praw, samym pasjom jedynie podlegają”.</u>
<u xml:id="u-15.10" who="#PBitner">A co na komisjach mówił tu obecny p. Minister Składkowski? „Prawa, ustawy, tylko o tyle obowiązują, o ile są zgodne z interesem Państwa”. Jeżeli ustawa jest niezgodna z interesem Państwa — deklarował nam p. Minister Składkowski — to oczywista przeprowadzać jej nie należy.</u>
<u xml:id="u-15.11" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
<u xml:id="u-15.12" who="#PBitner">A ostatnia ustawa, już nie sejmowa, lecz dekret Prezydenta Państwa o czystości wyborów, jakiego oświetlenia doznał z ust tego przedstawiciela Rządu? Oto mówił on na komisji, zwracając się do jednego z posłów: „Pan protestuje, ale niech Pan nie zapomina, że jeżeli Pan jest posłem, to tylko dlatego, że ja dopuściłem do tego”.</u>
<u xml:id="u-15.13" who="#komentarz">(Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Panie Pośle, Pan tam nie był i Pan źle powtarza. Głos na ławach P. P. S.: Może Pan tak nie mówił? Minister Spraw Wewnętrznych p. Składkowski: Ja tak nie mówiłem, Panie Pośle, stwierdzam to Panu w żywe oczy.)</u>
<u xml:id="u-15.14" who="#PBitner">Otóż Wysoki Sejmie, ja zapytuję, czy nie jest powtarzaniem błędów przeszłości, będących drugą przyczyną naszych klęsk historycznych, ta działalność najwybitniejszych przedstawicieli i mężów stanu Panów z B. B., czy nie jest to powtarzanie tych błędów, które Kołłątaj wyrzucał nam, mówiąc o reformie ówczesnej?</u>
<u xml:id="u-15.15" who="#PBitner">Ale idźmy dalej. Co mówił inny historyk, rozważając tę wszystkie wypadki i tłómacząc niepowodzenie reform? Powiada on, że to smutne zjawisko, powodujące naszą niemoc polityczną, było skutkiem wad narodowych, a przedewszystkiem niesłychanej pychy i ambitnej zarozumiałości, które się ucieleśniały w typie rozgłośnych pyszałków, mających tylko siebie za zbawców Ojczyzny, a wszystkich innych za nikczemników. Chcieli naród ocalić, powiada ten historyk, choćby gwałtem, chociaż reformy, nie mające poparcia w narodzie, nie mogą się utrwalić, chociaż nie można uratować narodu wbrew jego woli i chociaż, jak twierdzą wszyscy historycy, jedynie przejednanie własnych rodaków, ich rozbrojenie moralne, zdobycie ich serc dla reformy, stworzenie w narodzie jedności w zagadnieniach fundamentalnych może być podstawą siły Państwa. Pyszałkowaci reformatorzy, lekceważący ustawy, rządzący się nie prawem lecz pasjami, gardzący przeciwnikami, lekceważący każde samodzielne zdanie, twardzi i nieludzcy — oto jak ciężkie słowa na marginesie historii Polski są zapisane. A gdy często słyszę niektóre przez Panów wygłaszane tu przemówienia i deklaracje, zwłaszcza gdy czytam Wasze uzasadnienia ideologiczne, to wyda je mi się, że te słowa z pożółkłych kart historii ożywają i krwawemi zgłoskami występują na murach tego Sejmu.</u>
<u xml:id="u-15.16" who="#PBitner">A jednocześnie chciałbym zwrócić uwagę Wysokiego Sejmu na to, że przecież jest absolutnie niesłuszne, nieuzasadnione, bezpodstawne twierdzenie, że stronnictwa opozycji nie szukają wyjścia dla Państwa z obecnej sytuacji ustrojowej. Argument ten klarował nam niedawno na Komisji Spraw Zagranicznych p. Hołówko, pragnący zrobić z opozycji spadkobierców Rzewuskiego. Jest to wielka krzywda moralna zadawana swoim przeciwnikom politycznym. Przecież niech Panowie wezmą choćby sprawozdania z tego Sejmu i sejmów poprzednich, a Panowie zauważą, że jeszcze przed zamachem majowym z inicjatywy właśnie naszego stronnictwa Ch.</u>
<u xml:id="u-15.17" who="#PBitner">D., był zgłoszony pierwszy wniosek dotyczący reformy Konstytucji. Dalej zgłoszony został wniosek Stronnictwa Narodowego. W poprzednim Sejmie został zgłoszony wniosek stronnictw centrowych. Nawet Panowie przedstawiciele z lewicy, broniąc zasad demokratycznych, uważali za wskazane poprzeć nasze usiłowania reformistyczne, które były w zgodzie z zasadniczemi postulatami, z pewnikami prawa. Ale z czem się spotkali? Kiedy poseł Niedziałkowski, chcąc dać dowód dobrej woli i rozumienia tego zagadnienia przez lewicę, podpisał nam, stronnictwom centrowym, projekt reformy Konstytucji, to na łamach prasy Panów fakt ten przyjęto ironią.</u>
<u xml:id="u-15.18" who="#PBitner">Panowie odtrącili wszystkich, siebie jedynie uważając za jedynych zbawców Ojczyzny. Panowie rozwiązali Sejm poprzedni, aczkolwiek w myśl Konstytucji był on powołany do dokonania rewizji Konstytucji. I jakżeż Panowie dziś mogą przychodzić i nawoływać do pracy nad reformą Konstytucji, gdy, jak widzimy wszyscy, niema tych warunków zasadniczych, niema tych warunków koniecznych w narodzie, któreby gwarantowały, że reforma utrwali się, że reforma stworzy silne i potężne państwo!</u>
<u xml:id="u-15.19" who="#PBitner">Jednocześnie chciałbym w związku z tem, co mówiłem, sprostować pewne błędne przekonania, które — wierzę — odpowiadają również zupełnie szczerym poglądom Panów, Proszę Panów, Panowie nieustannie twierdzicie, że po to, ażeby stworzyć potężną i silną Polskę, trzeba jej dać kościec w formie nowej Konstytucji i że Konstytucja marcowa jest fatalna. Niewątpliwie ma ona pewne braki. Ale muszę ponownie zwrócić uwagę, że jak widać z naszego doświadczenia historycznego, najidealniej sza konstytucja nie uratuje państwa sama przez się. Panowie, jak i p. Minister Car, krytykują fatalną konstytucję rzeczypospolitej francuskiej. Ale jednak przy tej fatalnej konstytucji rzeczpospolita francuska, oparta na najpoważniejszych wpływach czynnika biurokratycznego, o silną władzę administracyjną rządu, potrafiła złamać potęgę uzbrojonych od stóp do głów cesarskich Niemiec. A równocześnie nie tylko Niemcy, ale i Rosja, która miała samowładztwo posunięte bardzo daleko, nie zdały egzaminu w okresie tragicznych walki w wojnie wszechświatowej. Czyż te dowody historyczne, że przy słabej konstytucji można zwyciężyć i budować siłę państwa, a przy najsilniejszej akcji i przy najsilniejszych agendach władzy administracyjnej można prowadzić państwo do katastrofy, jak w Niemczech, a nawet naród do katastrofy, jak w Rosji, nie pouczają, że nie konstytucja, szanowni Panowie, ale te zwyczaje, te stosunki, które się wytwarzają w narodzie, ten wzajemny kontakt pomiędzy obywatelami, te więzy moralne w narodzie, decydują przedewszystkiem o jego przyszłości, o jego potędze.</u>
<u xml:id="u-15.20" who="#PBitner">I proszę Panów, dlatego też w wieku XVIII, gdy te zagadnienia przed nami stały, jeden z posłów cudzoziemskich życzliwych nam, badając i rozważając sytuację w Polsce, powiedział: „by rząd odmienić wprzód należy poprawić obyczaje mieszkańców”. Ta prawda, choć powiedziana przez usta cudzoziemca w XVII wieku, jakże niestety wielką prawdą pozostaje i dla wieku XX!</u>
<u xml:id="u-15.21" who="#PBitner">A teraz, od skrytykowania tych metod, jakimi Panowie przeprowadzić reformę usiłują, od wskazania, że na tej drodze Panowie nie znajdziecie siły Państwa, od przestrzeżenia, bez żadnej złości, czy gniewu, czy urazy, bez tych uczuć ujemnych, przestrzeżenia na własnych naszych przykładach, że ta droga jest fałszywa, chciałbym przejść do oceny samego projektu Panów.</u>
<u xml:id="u-15.22" who="#PBitner">Pan profesor Makowski, powiedział, że projekt ten wyrasta ponad wszelką małość, że krytyka tego projektu przez to była mała, że to jest właśnie projekt, który rozwiązuje obecne zagadnienia nie tylko polskiego, ale niemal wszechświatowego kryzysu parlamentarnego. Ale mnie się wydaje i będę miał zaszczyt to Wysokiej Izbie udowodnić, że ten projekt przerasta nietyle małość, ile wszelkie uznane aksjomaty prawne, przerasta wszystko to, co ludzkości przyniósł rozwój idei prawnej w życiu narodu i społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-15.23" who="#PBitner">Nie będę wchodził w szczegóły. Zastanowię się nad tem, co jest jego esencjonalną istotą, co jest duchem tego projektu. Niewątpliwie jest nim to postanowienie, które powiada, że „dobro Państwa jest naczelnem prawem”. A więc nie konstytucja jako taka jest naczelnem prawem, nie jakieś przepisy uchwalone przez ciała zbiorowe, lecz dobro Państwa jest naczelnem prawem. Ale ponieważ dobro Państwa oczywiście ustawowo nie jest określone, więc w imię tego dobra Państwa będzie można uchylać, jak dotychczas, poszczególne ustawy przez odpowiednie ich komentowanie mniej lub więcej elastyczne, lub wyraźne ich łamanie, jako niezgodnych z dobrem Państwa. I ta metoda, ten duch, który ożywiał działalność Panów, może nieświadomie dla Panów, przez lat pięć, który doprowadził Panów do tego, że Minister Sprawiedliwości mógł przekreślić ustawę wyborczą i zająć stanowisko generalnego komisarza wyborczego, że można było przekreślić ustawę o autonomii Górnego Śląska, że można było przekreślić szereg innych ustaw i dekretów Prezydenta, że można było używać sobie w sposób żartobliwy na ustawach, jak to czynili niektórzy ministrowie na komisjach, — ten sposób właśnie wskazuje, że dla Panów nie ustawa, nie ogólna norma, nie ogólna zasada, obowiązująca zarówno władzę jak i podwładnych, ma znaczenie, lecz dla Panów ma znaczenie rozkaz. Panowie przekreślacie zasadę prawną, a na to miejsce postawiliście zasadę, która może jest słuszna w okresie wojny, ale nigdy w okresie pokoju, mianowicie zasadę rozkazów. W Polsce nie ma być ustaw, tylko w Polsce ma wszystko rozwiązywać rozkaz.</u>
<u xml:id="u-15.24" who="#PBitner">Lecz tego rodzaju nie ulegająca dla Was wątpliwości tendencja przekreśla rozwój idei prawnej ludzkości. Na czem bowiem rozwój prawa polega? Polega na tem, że od rozkazu ojca w stosunku do dzieci, od rozkazu naczelnika plemienia w stosunku do współplemieńców, czy nawet od rozkazu księcia, monarchy, który był wolny od prawa, chociaż jego rozkazy stawały się prawami ludzkości, przeszliśmy do innych form współżycia, do tego, że władza administracyjna nie jest źródłem prawa, że władza jest sługą społeczności, że społeczność musi regulować swoje współżycie na zasadzie ogólnych norm postępowania, zawartych w ustawie. I Panowie to przekreślacie i Panowie w ten sposób cofacie się dalej niż do średniowiecza. Jeżeli bowiem monarcha w średniowieczu był wolny od prawa, to dlatego, że ten monarcha był źródłem prawa, — ale czy u nas źródłem prawa ma być tylko Prezydent — nie, w tej formie rozkazów źródłem prawa mają stać się ministrowie, co więcej — każdy funkcjonariusz policyjny, który rządzi się już dziś samowolą w swej akcji, każdy funkcjonariusz więzienny, który przekreśla wszelkie prawidła regulaminów więziennych. Już dziś rządzą się oni tylko rozkazem i są wolni od prawa, zasłonięci autorytetem władz wyższych.</u>
<u xml:id="u-15.25" who="#PBitner">Oto ta idea, ten duch, który wyraża się w bardzo ładnej formule — dobro Państwa ma być jego naczelnem prawem. Ten duch jest czemś, co cofa wstecz rozwój idei prawnej w Polsce, i przeciwko temu musimy protestować, nie dlatego, że jesteśmy opozycją, czy że chcielibyśmy dokonać nieprzyjemnej krytyki, tylko dlatego, że tego rodzaju dążenie jest sprzeczne z tem, co — głęboko wierzymy — musi być i jest podwaliną zarówno rozwoju Państwa, jak i jego siły i potęgi.</u>
<u xml:id="u-15.26" who="#PBitner">A dalej Panowie twierdzą, że należy Prezydenta wyposażyć w szereg uprawnień. Panowie łączą w ręku Prezydenta i władzę ustawodawczą i władzę wykonawczą i władzę sądową, między innemi będzie sądził o zaprotestowanych wyborach, będzie miał prawo umarzać śledztwo bez sądów i t. d., czyli że Panowie, wychodząc z tego założenia cytowanego tutaj przez p. Makowskiego, że cała Europa przeżywa kryzys parlamentaryzmu, chcecie uzdrowić ten kryzys przez połączenie władz w jednym ręku Prezydenta Państwa. Lecz przez to Panowie przekreślają zasadę równowagi władz i nie tylko nie leczycie tej choroby, o której mówił p. Minister Car, powołując się na Benoista, lecz jeszcze bardziej tę chorobę wzmacniacie. Mam wrażenie, że P. Minister Car niezbyt dokładnie — nie śmiem wątpić, że zrozumiał, ale przedstawiał nam ideę Benoista. Cóż ten krytyk ustroju parlamentarnego twierdzi? On twierdzi, że rozwój parlamentaryzmu przekreśla zasadę podziału władz, twierdzi, że w rękach parlamentu skupia się nie tylko władza ustawodawcza, ale i władza wykonawcza, ponieważ premier, będąc jednocześnie szefem najsilniejszego stronnictwa w parlamencie, skupia tę władzę, przez to kontrola władzy ustawodawczej nad wykonawczą staje się fikcją, i w ten sposób tworzy się tyran ja parlamentu. Panowie chcą tę chorobę uzdrowić w ten sposób, że Panowie nie na tym odcinku, lecz na innym odcinku skupiają te wszystkie funkcje i Panowie tak samo tę zasadę podziału władz kasujecie i łączycie wszystko w ręku Prezydenta. To nie jest żadnem uzdrowieniem, tylko wzmożeniem choroby.</u>
<u xml:id="u-15.27" who="#PBitner">Jeżeli chodzi o istotną reformę parlamentaryzmu, to należałoby jej szukać w końcu XVIII i początkach XIX wieku, gdy te zasady były nowe i zdrowe, a jednocześnie w tych ustrojach, które dotychczas ją przechowały, to jest w Szwajcarii i w Stanach Zjednoczonych. Na czem te zasady polegają? Na tem, że nie należy łączyć władz w jednym ręku. Idzie to tak daleko, że francuski konwent rewolucyjny nie pozwalał przychodzić ministrom do parlamentu bez zgody parlamentu, a tembardziej być wybranym na posła i odwrotnie, poseł nie mógł zajmować stanowisk ministerialnych, nie mógł przechodzić na ławy rządowe. I oto tego rodzaju podział, tego rodzaju incompatibilitas, niepołączalność władzy wykonawczej i władzy ustawodawczej w jednym ręku, a przez to samo możność bezinteresownego powstrzymania przez jedną władzę ujemnych poczynań drugiej — oto jest tendencja, po której należałoby kroczyć, oto są wzory w imię których należałoby ewentualnie reformować Konstytucję.</u>
<u xml:id="u-15.28" who="#PBitner">I jeszcze jedno: Panowie niewątpliwie macie słuszność, jeżeli chodzi o to, że musi być czynnik w Państwie, któryby zastąpił głowę Państwa w zakresie tych atrybucyj, jakie ona posiadała, w wiekach średnich i w końcu 18 wieku, że w razie zbyt wielkiego konfliktu we władzach wobec możliwości powstrzymania życia państwowego i rozwoju Państwa na skutek konfliktu władz, jaki i my przeżywamy od lat 5, trzeba, aby był ten czynnik decydujący, któryby mógł osądzać wszystkie władze w Państwie i swoim autorytetem w razie wstrzymania rozwoju w pochodzie państwowym pchnąć Państwo na nowe drogi. Takim czynnikiem powinna być Głowa Państwa, on powinien być sędzią zarówno parlamentu, jak i rządu. Ale Panowie zamiast tego, aby Prezydenta Rzeczypospolitej zrobić istotnie głową Państwa, w swoim projekcie robicie go raczej jakimś nadpremierem, dajecie mu szereg funkcyj rządowych, każecie mu mieszać się do walk i sporów politycznych i każecie mu być czynnikiem konfliktów, zamiast żeby był sędzią konfliktów. I to jest ten drugi błąd. Tego rodzaju teoriami Państwa naprawić nie będzie można. I właśnie w imię zachowania autorytetu Prezydenta Rzeczypospolitej jako głowy Państwa, należy iść w tym kierunku, ażeby z niego uczynić sędziego konfliktów, a nie uczestnika konfliktów w życiu państwowym.</u>
<u xml:id="u-15.29" who="#PBitner">Nie będą, Wysoka Izbo, zastanawiał się nad innemi szczegółami, nad kwestią wyboru Prezydenta i powrotem do potępionej dawno zasady viritim, nie będę badał innych rzeczy i wskazywał, że powinno się zreformować władzę ustawodawczą przez odpowiednią reformę Senatu, nie będę argumentował i powoływał się na konieczność powołania Trybunału Konstytucyjnego, nie będę rozwijał innych koniecznych zasad; dotknąłem tylko tych idei fundamentalnych, na których zbudowany jest projekt Panów, ażeby wykazać, że ten projekt jest sprzeczny i z naszem polskiem doświadczeniem i nie leczy choroby, że cofa rozwój prawny, jak powiedziałem, nie na wieki, ale może o tysiące lat.</u>
<u xml:id="u-15.30" who="#PBitner">Reasumując to, co miałem zaszczyt powiedzieć, pragnę raz jeszcze przypomnieć słowa wypowiedziane w jednej z mów przez ówczesnego zwierzchnika Państwa naszego, króla Stanisława Augusta: „Nie skutki, ale przyczynę trzeba usunąć, a tą jest nienawiść, która nas rozrywa” — i wołał o duchu zgody, o duchu wzajemnego wyrozumienia. Jestem przekonany, że bez tych zasad, na których opierają się państwa zachodnie, bez wzajemnego szacunku i bez szukania u każdego, nawet u przeciwnika, dobrych i szlachetnych pobudek, bez tego, proszę Panów, nie przeprowadzimy należytej reformy Państwa. Jeżeli teren naszego Państwa będzie dalej zasiewany tą akcją i temi słowami, szerzącemi rozjątrzenie umysłów i nienawiść, jeżeli hasłem naszych rządów będzie łamanie kości, jestem przekonany, że niestety reforma Państwa nie nastąpi. Reforma Konstytucji wymaga reformy stosunków moralnych w Państwie.</u>
<u xml:id="u-15.31" who="#komentarz">(Huczne oklaski na ławach prawicy i lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Hołówko.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#PHołówko">Wysoki Sejmie! Przemówienia przedmówców zmuszają i mnie do wprowadzenia do naszej debaty konstytucyjnej niektórych momentów politycznych. Proszę szanownych Posłów, sądzę, że każda walka polityczna bynajmniej nie jest zjawiskiem ujemnem, nie należy nad nią rozpaczać, przeciwnie sądzę, że tam, gdzie niema walki politycznej, tam jest marazm, tam jest zastój, mający bardzo złe konsekwencje dla tego państwa, gdzie się ten marazm objawia. Ale chodzi o to, że jeśli prowadzi się walkę polityczną, to trzeba, żeby ona odbywała się na gruncie realnym, żeby przeciwnicy nie walczyli przy pomocy fikcyjnych postulatów.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#PHołówko">Słuchając mów przedmówców z opozycji, miałem wrażenie, że w niektórych dziedzinach operują fikcjami, że puszczają w ruch wiatraki, które sami stworzyli, a które nie odpowiadają rzeczywistości. I to, zdaje mi się, utrudnia naszą walkę polityczną i przesuwa ją nie na ten grunt, na którym ona powinna się odbywać, w szczególności w tej dziedzinie, która dotyczy spraw Konstytucji. Przedewszystkiem zdaje mi się, że opozycja w stosunku do nas, do Bezpartyjnego Bloku, robi jeden wielki błąd. My jesteśmy obozem, który stoi na stanowisku demokracji i parlamentaryzmu.</u>
<u xml:id="u-17.2" who="#komentarz">(Wesołość na ławach lewicy.)</u>
<u xml:id="u-17.3" who="#PHołówko">Właśnie te Wasze śmiechy bardzo mię niepokoją, bo one mi pozwalają przypuszczać, że o Was historia może powiedzieć, że Wy jesteście Don Kichotami liberalizmu i walcząc z Waszemi własnemi wiatrakami, nie zwracacie uwagi na to, jak Wasz Sancho Pancha ciągnie realne z tego korzyści.</u>
<u xml:id="u-17.4" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B. P. St. Stroński: A kto jest osłem?)</u>
<u xml:id="u-17.5" who="#PHołówko">Wasz Sancho Pancha Was, Don Kichotów, błogosławił na drogę, kiedy jechaliście do Krakowa, ale sam z Wami nie pojechał. Osłem jest ten, na którym wy jeździcie, — to obałamucona przez Was opinia jest tym osłem.</u>
<u xml:id="u-17.6" who="#PHołówko">Proszę Szanownego Zgromadzenia, jest drugi moment, który wyraźnie zaznaczył się w mowie posła Bitnera, — to ten, że my przy pomocy Konstytucji chcemy uciekać od rzeczywistości, że my chcemy, tak, jak pisało jedno z pism, przy pomocy tych fałszywych 1000-koronówek bałamucić opinię publiczną. I znowu, Szanowni Panowie, jeżeli chcecie prowadzić z nami walkę, to prowadźcie ją na gruncie realnym, a tym gruntem realnym jest ta niezbita prawda i pewność, że przyszliśmy tu z hasłem zmiany Konstytucji i mogę Was zapewnić, że my tej zmiany dokonamy.</u>
<u xml:id="u-17.7" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-17.8" who="#PHołówko">Jeżeli Wy widzicie ten nasz obóz tu tak liczny i mimo wszystkich Waszych oczekiwań, tak solidarny, to wiedzcie, że jednym z najważniejszych cementów, który go spaja, jest właśnie głębokie przeświadczenie u nas wszystkich, że zmiana Konstytucji musi nastąpić i że to jest naszym pierwszym obowiązkiem wobec kraju, wobec społeczeństwa, wobec Państwa i wobec historii — tej wielkiej pracy dokonać.</u>
<u xml:id="u-17.9" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-17.10" who="#PHołówko">Proszę Panów, moi przedmówcy, nie chcę należeć do tych, jak mówi Marszałek Piłsudski, — oberkonduktorów i oberkontrolerów, którzy na wszystkich sprawach się znają, — moi przedmówcy, bardziej odemnie kompetentni, mówili o stronie prawniczej tego projektu i zagadnienia Konstytucji. Ja chcę mówić jako zwykły obywatel, który odbył pewną ewolucję i jest dziś zwolennikiem zmiany Konstytucji, — a ja mam prawo mówić o tej Konstytucji, wiecie Panowie dobrze, dlaczego, bo nie raz i nie dwa broniłem jej, — i tu chcę powiedzieć, gdzie leżą przyczyny tego, że dziś Konstytucja z 17 marca w szerokich kołach, w szerokich masach zbankrutowała. Nie jest to ta dobra Konstytucja, która jest poważana w psychice narodu, to jest ta Konstytucja, której naród nie kocha i nie szanuje.</u>
<u xml:id="u-17.11" who="#PHołówko">Proszę szanownych Panów, my jesteśmy naprawdę dziwnem pokoleniem: jesteśmy pokoleniem, któremu zostało dane zrealizować największe tęsknoty tulu minionych pokoleń. Jesteśmy pokoleniem, które zdobyło niepodległość i dziś ma to wielkie szczęście żyć w tej wolnej niepodległej Polsce, w tym słonecznym jasnym dniu wolności, a jednak my w tej niepodległej Polsce mamy jeszcze wszystkie psychozy, wszystkie zadrażnienia, które mają ludzie siedzący w więzieniu. Kto siedział w więzieniu, wie, że jeśli w jednej celi zamknąć najserdeczniejszych przyjaciół, to oni po pewnym czasie zaczną się śmiertelnie nienawidzieć. Mam wrażenie, że dziś naród polski, kiedy wyszedł na ten dzień słoneczny, ciągle mruży oczy, bo nie może znieść tego słońca wolności, że wnieśliśmy do naszego życia tę nienawiść wzajemną, że ten jad nienawiści wzajemnej i przekleństwa i odsądzania się wzajemnego od czci i wiary ciągle w nas tkwi.</u>
<u xml:id="u-17.12" who="#PHołówko">Ta Konstytucja 17 marca — to będzie tematem mego przemówienia — zrodziła się z tej nienawiści, z tego jadu wzajemnej nienawiści.</u>
<u xml:id="u-17.13" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-17.14" who="#PHołówko">Będą mówił tylko faktami, a jeśli będę podawał fakty nieprawdziwe, to proszę sprostować.</u>
<u xml:id="u-17.15" who="#PHołówko">Otóż zbiera się Sejm Ustawodawczy i staje przed tym Sejmem — ja byłem wtedy na tem posiedzeniu, jako widz — staje tymczasowy Naczelnik Państwa na baczność i składa w jego ręce swoją władzę. Wtedy Sejm Ustawodawczy jednomyślnie powierza mu dalsze sprawowanie tego wysokiego stanowiska. Jednomyślnie, nie pod żadnym przymusem, bo żadna artyleria i żadne tłumy nie stały, z dobrej i nieprzymuszonej woli Sejm Ustawodawczy jednomyślnie uchwalił, że powierza mu dalsze sprawowanie tego stanowiska. Więc widocznie coś ten człowiek zrobił, widocznie w tym chaosie, o którym mówił p. Niedziałkowski, ten człowiek był ostoją. Ten wódz i jednocześnie Naczelnik Państwa krwawi się z nieliczną armią na wszystkich niemal frontach, bo wszędzie pożoga wojenna. Sejm zaczyna pracować nad Konstytucją i pracuje w ciszy, nikt mu nie przeszkadza i oto pracuje Komisja Konstytucyjna, generalnym referentem jest prof. Dubanowicz, którego obecnie niema w Sejmie, Sejm uchwalił Konstytucję i w parę lat później prof. Dubanowicz pisze swoją książkę o rewizji konstytucji i co tam pisze? Konstytucja jest zła, bośmy musieli ograniczyć władzę prezydenta, bo sądziliśmy, że nim będzie Józef Piłsudski. Więc Konstytucja już w swojem zaraniu była tworzona z myślą, że Prezydentem będzie ten straszny Piłsudski, że więc trzeba Konstytucję tak ułożyć, aby dla tego człowieka Belweder stał się więzieniem. Czy to jest tworzenie Konstytucji naprawdę w tej dobrej wierze, czy naprawdę naród, kochający swoją wolność, wybiera swym naczelnikiem człowieka nie najlepszego? Jakaż jest ta Konstytucja, która nie chce wierzyć, że prezydent będzie najlepszy w narodzili Wolny naród szanuje swoją wolność, swoje państwo i swoją godność i musi także szanować głowę swego państwa, jeżeli chce, ażeby ją szanowali obcy.</u>
<u xml:id="u-17.16" who="#PHołówko">Szanowni Panowie, została ta Konstytucja uchwalona. Zbiera się Zgromadzenie Narodowe, — i tu p. Winiarski zmusza mnie, ażeby te rzeczy podnieść. Nie chciałem tych akcentów wnosić, ale Panowie mnie zmuszają. Zbiera się Zgromadzenie Narodowe i odbywa się wybór pierwszego Prezydenta w zupełnej zgodzie z Konstytucją. Nie było ani jednej usterki w wyborze pierwszego Prezydenta. Co robicie wtedy? Otaczacie ten gmach tysiącami młodzieży wzburzonej, której mówicie, że został zdeptany honor narodu i że Państwo jest w niebezpieczeństwie. Wówczas w obronie Konstytucji z 17 marca poległ prosty, zwyczajny robotnik z P. P. S., Kałużyński, który jej bronił. A dziś p. Winiarski staje na tej trybunie i oskarża nas, że jesteśmy przeciwni tej Konstytucji. Kto zaczął? Tak nie wolno. Widzę dużo młodych twarzy na ławach prawicy i może ci, którzy dzisiaj tu siedzą i występują jako obrońcy Konstytucji 17 marca, może to ich wtedy widziałem, nie wiem, daj Boże, abym się mylił, widziałem w tych czwórkach, które wymaszerowały z domów na Nowym Święcie z brauningami w ręku i strzelały do tego samego robotnika Kałużyńskiego i innych, którzy bronili tej Konstytucji. Wy pierwsi pogrzebaliście wtedy w opinii, w psychologii tych wielkich mas, które za Wami szły, ideę Zgromadzenia Narodowego, ten sposób wyboru Prezydenta, — bo mogliście mówić o kulisach tych wyborów, mogliście mówić, kto za kim głosował, chociaż wybory były tajne, ale Wy pogrzebaliście samą zasadę. I trzeba dziś szukać innej zasady, bo te zasady, które są może dobre w innych państwach, u nas zostały zmarnowane. Wtedy to wskutek tej zarazy, z racji tych artykułów, których autorzy dużoby dali, żeby nie były napisane, padł trupem pierwszy Prezydent Rzeczypospolitej, wybrany tak legalnie. W ten sposób pierwsze stronice Konstytucji z 17 marca zostały zlane krwią robotnika, który całe życie walczył o niepodległość, i krwią wielkiego uczonego patrioty, pierwszego Prezydenta Rzeczypospolitej. Panowie, w tragicznych dniach zaczęła życie Konstytucja z 17 marca, bo z nienawiści została ona zrodzona!</u>
<u xml:id="u-17.17" who="#PHołówko">A później, kiedy pod wpływem oburzonej opinii publicznej, sąd przyszedł do Was, do Sejmu, i zażądał wydania sprawców zamachu na Zgromadzenie Narodowe, zdaje się księdza Wyrębowskigeo, p. Ilskiego i p. Dymowskiego, Sejm nie wydał tych ludzi, bo nastąpiły już wtedy jakieś tajemnicze układy, które powiedziały: nie, tych ludzi nie będziemy wydawali. Proszę Panów, w tym dniu Wy pogrzebaliście nietykalność poselską, bo Wy nadużyliście tego prawa i z prawa zrobiliście bezprawie.</u>
<u xml:id="u-17.18" who="#komentarz">(Huczne i długotrwałe oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-17.19" who="#PHołówko">Proszę Panów, Wy mówicie o cofaniu się wstecz, lecz postępujecie w 20 wieku w Państwie Polskiem tak, jak jest w Persji, że gdy kto wpadnie do meczetu, jest nietykalnym, póki w nim siedzi, chociażby był ojcobójcą. Tak nie wolno. Dlatego Szanowni Panowie, druga zasada Konstytucji z 17 marca również została podważona przez życie.</u>
<u xml:id="u-17.20" who="#PHołówko">Później marnujecie trzecią zasadę Konstytucji 17 marca, to znaczy prawo większości w Sejmie. Ta Konstytucja oddała władzę w Państwie większości sejmowej, i po krótkim okresie rządu generała Sikorskiego przychodzi t. zw. rząd większości. Kto był twórcą, jakim mianem dziś jest zwana ta większość? Paktem lanckorońskim. Twórcą jego, który przypieczętował tę ugodę, był jakiś oszust międzynarodowy, Hamerling, który niewiadomo, gdzie nawet się teraz tuła, albo i w więzieniu siedzi, on wtedy był senatorem, Wy byliście u niego w Lanckoronie,...</u>
<u xml:id="u-17.21" who="#komentarz">(Protesty na ławach Klubu Narodowego.)</u>
<u xml:id="u-17.22" who="#PHołówko">...lecz i ta większość upadła. Przypomnijcie sobie Szanowni Panowie, jak ta większość uciekała od władzy, nie opozycja obaliła ją, ale sami ludzie z tej większości uciekali przerażeni tem, co się stało, a nawet musiał salwować się Marszałek Sejmu, p. Rataj, składać swój mandat marszałkowski i prosić o nowe wybory, bo nie chciał, żeby historia go posądziła, że był marszałkiem z ramienia większości skompromitowanej.</u>
<u xml:id="u-17.23" who="#PHołówko">Tak wyglądała zasada większości, a potem kiedy doprowadzono do tej istotnej katastrofy, o której nie potrzebuję mówić, bo wszyscy pamiętamy, jak wyglądały ostatnie dni rządu koalicyjnego, rządu Witosa, i wtedy w panice Sejm....</u>
<u xml:id="u-17.24" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#Marszałek">Proszę Panów nie przeszkadzać mówcy.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#PHołówko">Proszę Panów, ta większość uciekła wtedy i wtedy przychodzi nowa tragifarsa, Sejm w niesłychanym popłochu wyrzeka się wszystkich swoich najistotniejszych praw, jak np. prawa nakładania podatków, prawa urządzania stosunków ekonomicznych, wszystko, co jest podstawą dzisiejszego nowoczesnego parlamentu, wszystko to oddaje w popłochu premierowi Władysławowi Grabskiemu. Proszę Panów, czy to nazywa się parlamentarny ustrój, czy to nazywa się większość Sejmowa, czy to nazywa się prawem ludu w Sejmie, kiedy ten parlament to, co było istotne, mianowicie tworzenie całego systemu ekonomicznego, nakładanie podatków, tworzenie banku, systemu monetarnego, wszystko to oddaj w ręce jednego człowieka — i dziś powiem otwarcie, że dobrze zrobił, że o tyle Sejm miał jeszcze przytomności umysłu. Ale proszę Panów, co się wówczas działo? Działo się to, o czem napisał jeden z najwybitniejszych parlamentarzystów polskich i jeden z najwybitniejszych umysłów, Ignacy Daszyński, że w tym czasie, kiedy Władysław Grabski rządził Polską, całe partie wychodziły na łup, aby grabić Państwo. Teraz Wy dochodzicie, kto jest z tych, którzy łupili to Państwo i którzy są dziś tak samo w opozycji.</u>
<u xml:id="u-19.1" who="#komentarz">(Głosy: Poszli do B. B.)</u>
<u xml:id="u-19.2" who="#PHołówko">Nie, zaraz Wam powiem, gdzie są.</u>
<u xml:id="u-19.3" who="#komentarz">(Różne głosy.)</u>
<u xml:id="u-19.4" who="#PHołówko">W ten sposób przychodzi ten moment, że Władysław Grabski — kiedyś prawdziwe pamiętniki jego i jego prawej ręki, dyrektora Kauzika, ujrzą światło dzienne, i dowiemy się, jakimi ofiarami musiał okupywać prawo do egzystencji i do realizowania swego programu. Wreszcie i on nie może wytrzymać i ucieka. Przychodzi koalicyjny rząd p. Skrzyńskiego. Rząd koalicyjny od P. P. S. do prawicy był zaprzeczeniem samego pojęcia większości. Większość wymaga jakiegoś programu, wymaga jedności,...</u>
<u xml:id="u-19.5" who="#komentarz">(Przerywania)</u>
<u xml:id="u-19.6" who="#PHołówko">...ale tam działy się dzikie rzeczy. Została Polska rozparcelowana na folwarki, każde ministerstwo było oddane w pacht tej czy innej partii, i ta sama P. P. S., która brała sobie Ministerstwo Pracy, jednocześnie spokojnie patrzyła, jak dzieci robotników miał uczyć i wychowywać na obywateli p. prof. Stanisław Grabski. To są rzeczy wzajemnie siebie wykluczające.</u>
<u xml:id="u-19.7" who="#PHołówko">Pamiętamy wszyscy ówczesne poselskie rządy, dla nikogo nie było sekretem, że w najbardziej dramatycznych momentach p. premier Skrzyński musiał zawieszać posiedzenia rady ministrów. Dlaczego? Dlatego, że inni ministrowie mówili, że muszą odwołać się do swych przywódców partyjnych, i rada ministrów zawieszała swe posiedzenia. Zaczęły auta kursować i szukać leaderów partyjnych, w różnych pokojach gmachu Prezydjum odbywały się konwentykle, a pan premier patrzył, jak kwoka na kaczęta, pływające w tych bajorach partyjnych.</u>
<u xml:id="u-19.8" who="#PHołówko">Taki to miał być rząd, taki to miał być rząd parlamentarny, rząd, realizujący jakiś program. I nie dziwmy się, że przyszły straszne dni końca 1925 r. i początku 1926 r., kiedy konał parlamentaryzm w Polsce, konał w hańbie, wstydzie i błocie tego wszystkiego, co się działo w Sejmie. I przychodzą tragiczne dni majowe, i chciałbym chociaż w imię tych 1000 ludzi poległych, o których mówił p. Bitner, prosić Sejm, by w tej chwili zachował powagę. Wtedy w 1926 r. przyszedł do władzy Marszałek Piłsudski, w drodze formalnego zgwałcenia prawa, ale śmiem twierdzić — i wierze, że historia potwierdzi słuszność tego, co mówię, — że wówczas na tej drodze uratował w Polsce demokrację i parlamentarny ustrój.</u>
<u xml:id="u-19.9" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-19.10" who="#PHołówko">Proszę Panów, tutaj p. Żuławski w swojem przemówieniu — ja niestety nie umiem mówić tak głośno i przekonywająco jak on — p. Żuławski w swojem przemówieniu, zdaje się, o budżecie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, między innemi mówił o tem, że Marszałek Piłsudski uciekł od odpowiedzialności, — bo jakto? — zaraz odwołał się do Sejmu, odrazu wprowadził w życie z powrotem tę Konstytucję, którą podeptał. I dziś, kiedy u Was rozlegają się głosy: A dlaczego, gdy krytykujecie kongres krakowski, zapominacie o przewrocie majowym? — my o nim pamiętamy, ale bądźmy obiektywni, wobec samych siebie i wobec historii, że współodpowiedzialność za przewrót majowy ponosimy wszyscy.</u>
<u xml:id="u-19.11" who="#komentarz">(Głos na prawicy: My nie.)</u>
<u xml:id="u-19.12" who="#PHołówko">Wy również, bo jeżeli Marszałek Piłsudski wówczas ku ogólnemu zdumieniu całej Polski nie ogłosił się dyktatorem, nie zrobił tego, czego się wtedy spodziewał jeden z wybitnych przywódców lewicy, który mi mówił, że idąc wtedy do Sejmu, był przygotowany na to, że znajdzie Sejm po przewrocie majowym zamknięty na kłódkę, a przy niej żandarma, jeżeli Sejm został zwołany i jeżeli zostało zwołane Zgromadzenie Narodowe, to ci, którzy głosowali za Marszałkiem Piłsudskim jako Prezydentem, temsamem stwierdzili, że on miał rację, że ta operacja, którą przeprowadził, była konieczna dla Państwa i Sejm tę operację zaaprobował.</u>
<u xml:id="u-19.13" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-19.14" who="#PHołówko">Proszę Panów z prawicy, Wy, którzy macie praktykę i doświadczenie, jak można przeszkadzać odbywaniu się Zgromadzeniu Narodowego, Wy wzięliście udział w tem Zgromadzeniu Narodowem, a biorąc udział, tem samem zaaprobowaliście ten nawrót Marszałka Piłsudskiego do Konstytucji 17 marca, nikt z Was nie złożył mandatu i dlatego również pośrednio stwierdziliście, że ta rzecz była konieczna,</u>
<u xml:id="u-19.15" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-19.16" who="#PHołówko">Proszę Panów, to jest tedy prawda historyczna, że aby ratować tę Konstytucję, która została zlana krwią niewinnych ludzi, ratować ją przed tem, ażeby nie stała się pośmiewiskiem, ażeby nie szerzyły się jakieś faszyzmy czy komunizmy, trzeba ją było przez krew oczyścić i podnieść do nowego życia, to zaś dowodzi, że w tej Konstytucji marcowej nie wszystko jest tak dobre, jak się mówi. Dzisiaj Wy robicie nam zarzut, że przez 4 lata nie ruszyła się z miejsca sprawa Konstytucji, ale na miły Bóg, w tamtym Sejmie mieliście większość a i dzisiaj, choć jesteście w mniejszości w tym Sejmie, gdy bardzo uważnie słuchałem Waszych mów, widziałem w nich dużo krytyki, ale nie mogłem zrozumieć, czy Wy uważacie, że Konstytucja 17 marca jest dobra czy zła, a jeżeli jest zła, to co trzeba w niej zmienić, ażeby była dobra.</u>
<u xml:id="u-19.17" who="#PHołówko">Otóż proszę Panów — to, czego Wy jeszcze dzisiaj niebardzo rozumiecie w Konstytucji, to, czego opozycja niebardzo rozumie, niestety niebardzo, do niedawna nie rozumiało i społeczeństwo, I jeśli trzeba uchwalić nową Konstytucję, przedtem trzeba było odbyć tę wielką pracę uświadamiającą w szerokich masach społeczeństwa i mam wrażenie, że ta praca została dziś dokonana. Jeżeliby dziś zrobić plebiscyt i spytać, czy naród chce nowej Konstytucji, czy ma pozostać obecna, to jestem przekonany, że olbrzymia większość powie, że ta Konstytucja, która jest, zbankrutowała i na jej miejsce powinna przyjść nowa.</u>
<u xml:id="u-19.18" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-19.19" who="#PHołówko">Proszę Wysokiej Izby, ze zdumieniem słuchałem przemówień opozycji, ale może najwięcej mnie zabolało przemówienie p. prezesa Róga. Jakto — przedstawiciel włościan przychodzi i mówi, że chłopu w gruncie rzeczy jest obojętne, jaka będzie Konstytucja, bo on ma dziś zmartwienie, że ceny na krowy czy na zboże są małe?</u>
<u xml:id="u-19.20" who="#komentarz">(Przerywania na lewicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#Marszałek">Proszę Panów o spokój. Proszę o spokój jeszcze raz, jeżeli Panowie się nie zastosują do moich poleceń, będę stosował kary dyscyplinarne,</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#PHołówko">I mnie się przypomniały te czasy, kiedy mówiliśmy o niepodległości i kiedy mówiliśmy, że trzeba walczyć o niepodległość, wtedy nam również odpowiadano, że trzeba sadzić kartofle i pilnować dobytku, a okazało się przecież, że nie ci, co sadzili kartofle i pilnowali dobytku mieli rację, tylko my. Dlatego proszę Panów dzisiaj: nie upraszczajcie sobie zadania. Tak jak jest dziś szeroka i długa cała Europa, niema państwa, o którem możnaby było powiedzieć, że nie przeżywa kryzysu parlamentarnego. Nie sprowadzajcie, na miłość Boga, właśnie w imię tej realnej walki politycznej, tego zagadnienia do tego, że to jest jakaś fantazja Marszałka Piłsudskiego, że to jest fantazja B. B., że to jest tylko kurczowa chęć chwytania się władzy. Nie upraszczajcie sobie tak zadania, bo faktycznie dzisiaj w całej Europie, jak ona długa i szeroka, odbywa się kryzys parlamentarny.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#PHołówko">Proszę Panów, może drobny fakt, ale zmusi Was być nieco ostrożniejszymi i bardziej szanować samych siebie. Ile Wy nam tu gorzkich słów mówiliście na temat łamania Konstytucji, np. pan profesor Stroński, na temat ograniczenia wolności, z powodu zmiany regulaminu, z powodu tego wyjaśnienia, tak jak my rozumiemy co do prawa składania interpelacji o skonfiskowanych artykułach; wszak odsądzaliście nas od tego, że jesteśmy demokratami i zwolennikami ustroju parlamentarnego. Nie minęło dwóch tygodni, jak w tak demokratycznych, republikańskich Niemczech większość złożona z socjalistów, liberałów, demokratów i katolików uchwaliła regulamin znacznie ostrzejszy, niż nasz.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#PHołówko">Wszędzie sejm jest sejmem, regulamin jest regulaminem. Więc widzicie, widocznie coś idzie w tej Europie, idą jakieś nowe prądy i cała głęboka różnica między nami i Wami jest ta, że Wy chcecie przenieść na grunt polski to, co już stało się w zachodniej Europy ugruntowane i miarodajne, a my mamy tę ambicję, żeby nie my na Europie, lecz żeby Europa na nas się wzorowała.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.5" who="#PHołówko">My terenów do walk politycznych mamy bardzo wiele, aż zawiele, spróbujmy może w imię tej odpowiedzialności przed Państwem, przed tym wielkim skarbem, jakim jest niepodległość, spróbujmy od tych walk wyłączyć sprawę Konstytucji i rozpatrzeć ją nie pod kątem widzenia dnia dzisiejszego. Moi Panowie, chyba nie posądzicie nas o pośpiech, wszak nasze stronnictwo ma przed sobą 5 lat spokojnego rządzenia krajem, ale wyłączmy te rzeczy, spróbujmy na nie spojrzeć, mając na myśli te prądy, które idą przez Europę, tę krytykę, którą ja dałem, a którą mam wrażenie, trudnoby było obalić. Spróbujcie Panowie stanąć na tem stanowisku, na którem my stoimy, że trzeba dzisiaj tworzyć to wielkie dzieło, trzeba tworzyć Konstytucję, na miłość Boga, nie na 5 czy 10 lat, lecz na dziesiątki lat. Mamy ambicję stworzyć taką Konstytucję, że, kiedy zejdziemy ze sceny życiowej, kiedy zaginie pamięć o nas jako o ludziach, pozostanie jako nasze trwałe dzieło ta Konstytucja. My nie stoimy na tem stanowisku, że znaleźliśmy sekret, że posiedliśmy wszystkie tajemnice, że ten nasz projekt jest talizmanem, który wszystkie bolączki uzdrowi. My szukamy, tak jak dzisiaj szuka cała uczciwa Europa, patrząca w przyszłość. I my Was wzywamy do tej pracy — nie jak p. Róg czy p. Bitner mówił, że my tylko mydlimy oczy, ale chcemy tę Konstytucję załatwić — przyłóżcie i Wy rękę do tej pracy!</u>
<u xml:id="u-21.6" who="#PHołówko">Proszę Panów, nawet krytyka, jeśli jest rzeczowa, jeśli płynie istotnie z troski o los państwa, może być krytyką pozytywną. Nowator zawsze może iść za daleko, zawsze ta krytyka może go powściągnąć. Ale na miłość Boską, niech ta krytyka będzie na odpowiednim poziomie, niech będzie dyktowana wspólną troską. Powtórzę na zakończenie, naszem istotnem, jednem z najważniejszych zadań, z którem tutaj przyszliśmy, jest zmiana Konstytucji. Dlatego, źle ozy dobrze, podoba się Wam czy nie podoba, ale to jest fakt, że Marszałek Piłsudski i jego obóz, dotychczas zawsze to, co mocno sobie postanowił, zrealizował, i tę sprawę również zrealizujemy.</u>
<u xml:id="u-21.7" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-21.8" who="#PHołówko">Proszę Panów, nie spekulujcie na tem, że my w tej sprawie nie mamy większości. Bo nie o to chodzi. My w społeczeństwie wytworzymy taki nastrój, że ono zrozumie, że obok tego kryzysu ekonomicznego, który jest przejściowy, jest jego troską myśleć i o dniu jutrzejszym, o przyszłości, i my potrafimy w społeczeństwie, w szerokich masach wytworzyć taki nastrój, że biada będzie temu, kto zechce iść śladem Sicińskiego i uprawiać liberum veto i hamować swojemi kilkunastoma głosami. Bo to nie jest rzecz, w której by można przeciwstawić się wielkiej fali narodu i społeczeństwu, a ja Panów upewniam, że my wytworzymy taki nastrój w kraju, że w ten dzień, w którym będzie uchwalona Konstytucja, miliony ludzi w Polsce będzie siedzieć przy radjo i słuchać naszych rozpraw, tysiączne tłumy na ulicach będą w radosnym świątecznym nastroju czekały na rezultat.</u>
<u xml:id="u-21.9" who="#komentarz">(Wesołość na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-21.10" who="#PHołówko">Ten śmieje się dobrze, kto śmieje się ostatni.</u>
<u xml:id="u-21.11" who="#PHołówko">Proszę Panów, chciałbym na zakończenie zrobić jedno porównanie. Każdy człowiek chce pozostawić po sobie tę czy inną pamięć. Wielki malarz chce dalej po swojej śmierci żyć w swojem płótnie, wielki rzeźbiarz chce dalej żyć w swej skulpturze, architekt chce dalej żyć w budowie przez siebie wzniesionej, a i narody, pokolenia chcą żyć w czemś trwałem. Na przykład, chociażby i u nas w Polsce jest katedra Mariacka, albo cudowne katedry gotyckie we Francji, chociażby Nôtre Dame w Paryżu, i dziś zachwycamy się temi dziełami, nie wiedząc nawet, kto był architektem tej cudownej katedry, bo ona była budowana przez zgórą 200 czy 300 lat, ci, którzy kładli fundamenty pod nią, wiedzieli zgóry, że w tej katedrze sami modlić się nie będą, a jednak z modlitwą na ustach i wiarą szli i kładli te fundamenty. Sądzę, że dla każdego narodu, dla narodu naprawdę wielkiego, dla narodu o wielkich ambicjach historycznych takiem dziełem, taką katedrą duchową jest jego Konstytucja. Chcę i pragnę wierzyć, że stworzymy taką Konstytucję, w której ramach przyszłe pokolenia będą się coraz lepiej czuły. Minie nasza bieda i nędza, bo minąć musi, bo musimy pracować nad tem wszyscy, ale musi być dana temu pokoleniu możność dokonania tej pracy, o której będzie wiedziało, że ona przetrwa dziesiątki lat i że przyszłe pokolenia nawet zapominając o nas, o tych, którzy ją tworzyli, będą błogosławili to pokolenie, które te fundamenty podłożyło. I oto do tej wspólnej pracy, do tej wielkiej pracy, w której dla każdego jest miejsce, my Was wzywamy i z tej trybuny mówimy do całego narodu: Niech społeczeństwo i szerokie masy wierzą, że to zadanie, które dziś uważamy za jedno z najbardziej pilnych i podstawowych, my w życie wcielimy. Jeśli w tej sprawie zdołamy wyjść po za codzienne walki i spory, które — rozumiem, że muszą być — i jeśli potrafimy patrzeć oczyma przyszłości na te zagadnienia, to jestem przekonany, że Bóg naszej pracy pobłogosławi,...</u>
<u xml:id="u-21.12" who="#komentarz">(Wesołość na lewicy.)</u>
<u xml:id="u-21.13" who="#PHołówko">...bo ona będzie płynęła z najlepszej troski o Państwo, będzie płynęła z tego umiłowania przyszłości, ona będzie płynęła z wiary w potężną i mocarstwową Polską, w której będzie istotna kultura, oświata, harmonia i radość życia, do której wszyscy dziś tak tęsknimy, a której, niestety, jest dziś tak mało wśród nas.</u>
<u xml:id="u-21.14" who="#komentarz">(Huczne oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Jan Jankowski.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#PJankowski">Wysoka Izbo! Blok Bezpartyjny Współpracy z Rządem urządził dziś wielką uroczystość, zamówił wielkie nabożeństwo z całą paradą w Sejmie. Na porządku dziennym został umieszczony jeden jedyny punkt — sprawa pierwszego czytania projektu o zmianie Konstytucji. Zjawił się Rząd niemal in corpore, zjawili się niezwykle licznie posłowie, jednem słowem mamy wielkie święto. Jakże to święto de facto wygląda, jaki to projekt został zgłoszony, co jest w tym projekcie nowego?</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#PJankowski">Jest to pierwsze czytanie projektu, ale projektu, który już był dawniej złożony. W tym projekcie nie zmieniono nic, złożono go ponownie. Mało tego....</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#komentarz">(Głos: To Pana martwi?)</u>
<u xml:id="u-23.3" who="#PJankowski">Co mnie martwi, to moja rzecz, niech się Pan za mnie nie martwi! W tym projekcie nie zmieniono nic, mało tego, powiada się w uzasadnieniu, że — aby jak najprędzej ta robota mogła być przeprowadzona, podaje się bez zmian poprzedni projekt jako substrat, jako materiał do dyskusji nad zmianą Konstytucji. A więc ten projekt, który poprzednio był traktowany jako absolutnie wykończony, w którym nie miał być zmieniony ani przecinek, obecnie traktuje się tylko jako materiał do dyskusji! To jednak nie przeszkodziło Panom urządzić to całe święto z wielką paradą, z galową paradą! A my jesteśmy z konieczności i obowiązku poselskiego asystentami tej parady.</u>
<u xml:id="u-23.4" who="#komentarz">(Głos: To mówi były minister, wstyd!)</u>
<u xml:id="u-23.5" who="#PJankowski">Pan się wstydź swojego zachowania się w Sejmie, to nie jest karczma!</u>
<u xml:id="u-23.6" who="#PJankowski">Jeżeli chodzi o udział w dyskusji merytorycznej, to poco powtarzać to wszystko, cośmy już w poprzednim Sejmie przez trzy dni mówili? Dlatego też od dyskusji merytorycznej my się uchylamy. W razie potrzeby będziemy to robili później w komisji, w każdym razie oświadczamy, że stronę merytoryczną zgłoszonego projektu dostatecznie oświetliliśmy już w zeszłym roku w dyskusji w ciągu trzech dni na plenum Sejmu i w ciągu zgórą miesiąca na terenie Komisji Konstytucyjnej poprzedniego Sejmu.</u>
<u xml:id="u-23.7" who="#PJankowski">P. minister Makowski, a ostatnio p. poseł Hołówko, zwracają się z apelem do nas o współpracę nad zmianą Konstytucji. Jak ta rzecz się przedstawia istotnie? Dnia 22 stycznia 1929 r. poprzedni Sejm powziął uchwałę o przystąpieniu do rewizji Konstytucji. Zjawiły się projekty zgłoszone najpierw przez B. B., bodajże w lutym 1929 r., dokładnej daty podać nie mogę, dlatego, że tak pośpiesznie to robiono, że na wniosku ówczesnym p. Walerego Sławka i jego kolegów w sprawie rewizji Konstytucji nawet data nie figuruje. Następnie projekt lewicy, projekt Narodowej Demokracji (nie zgłoszony zresztą formalnie ze 111 podpisami) i wreszcie projekt Centrum.</u>
<u xml:id="u-23.8" who="#komentarz">(Przewodnictwo obejmuje Wicemarszałek Car.)</u>
<u xml:id="u-23.9" who="#PJankowski">Komisja Konstytucyjna na 11 posiedzeniach, jak wskazuje wydrukowane sprawozdanie stenograficzne, w czasie od 11 stycznia do 18 lutego 1930 r. przeprowadziła dyskusję ogólną nad temi wszystkiemi projektami. Rząd milczał. Stanowiska Rząd w tej sprawie nie zajmował żadnego. Następnie komisja przystąpiła do dyskusji szczegółowej i do głosowania nad t. zw. propozycjami co do poszczególnych zagadnień konstytucyjnych. Gdy Rząd i wtedy nie zajął żadnego stanowiska, komisja uchwaliła zwrócić się do Rządu z wezwaniem, ażeby zajął stanowisko, ażeby praca komisji nie była daremna w tem znaczeniu, że a nuż Rząd zajmie stanowisko po kilku tygodniach ozy miesiącach, i wtedy komisja musiałaby wracać do załatwionych już zagadnień. I cóż się okazało? Otóż 6 marca 1930 r. Rząd przez swojego przedstawiciela dał na komisji odpowiedź, że Rząd w tej fazie prac, w jakich się one znajdują, jeszcze zająć stanowiska nie może. Więc wtedy, gdy na plenum Sejmu odbyła się już debata ogólna, gdy na komisji przez miesiąc znowu ta debata trwała, gdy przystąpiono do dyskusji szczegółowej i głosowania. Rząd jeszcze wtedy stanowiska nie miał! Mało tego, gdy wynikło przesilenie, gdy naznaczone już posiedzenie Komisji Konstytucyjnej zostało przez jej przewodniczącego odwołane, wtedy grupa, złożona z 14 członków komisji, pisemnie zwróciła się do przewodniczącego komisji z protestem przeciwko nieodbywaniu komisji wtedy, gdy kryzys rządowy trwał, z tego przedewszystkiem względu, że Rząd oświadczył swoje desinteresement w tej sprawie.</u>
<u xml:id="u-23.10" who="#PJankowski">Więc jeżeli chodzi o udział opozycji, o stanowisko stronnictw opozycyjnych w sprawie rewizji Konstytucji, to przytoczone fakty wykazują chyba aż nadto dobitnie, że nie tylko dobrej woli było bardzo dużo, ale także konkretnej i realnej pracy.</u>
<u xml:id="u-23.11" who="#PJankowski">Jednakże dalszy rozwój wypadków szedł w tym kierunku, że ta praca została nam uniemożliwiona. Mianowicie, przedwczesne zamknięcie normalnej sesji w marcu ub. roku, niedopuszczenie do sesji nadzwyczajnej i następnie rozwiązanie Sejmu — to były fakty narzucone nam bez naszej winy. Rzecz prosta, że one uniemożliwiły przeprowadzenie wielkiego dzieła — rewizji Konstytucji w Sejmie poprzednim, który przedewszystkiem do tego był powołany i wówczas wystarczyłaby mniejsza niż obecnie ilość głosów do załatwienia tej tak poważnej sprawy i to tylko w jednej Izbie.</u>
<u xml:id="u-23.12" who="#PJankowski">Jeżeli weźmiemy pod uwagę z drugiej strony ten niesłychany chaos poglądów, jaki co do zagadnienia konstytucyjnego panował w szeregach obozu rządowego, który to chaos został przecież aż nadto dostatecznie uwidoczniony w wydrukowanem sprawozdaniu z ankiety, jakąście Panowie u siebie urządzili w lipcu i początkach sierpnia 1928 r., jeżeli dalej weźmiemy pod uwagę sławną odpowiedź Marszałka Piłsudskiego, udzieloną Marszałkowi Senatu Szymańskiemu w okresie, kiedy on próbował tworzyć rząd, a znaną pod nazwą „czterech punktów Piłsudskiego”, gdzie również uzewnętrznił się stosunek jego do Sejmu jako instytucji i jej zadań, jeżeli nareszcie — poza innemi wywiadami — weźmiemy bodaj ostatni wywiad, przed wyjazdem na Maderę, gdzie p. Marszałek Piłsudski znowu publicznie określił swój stosunek do prac podjętych przez p. Jana Piłsudskiego nad rewizją Konstytucji, — to przecież nie możecie Panowie od nas domagać się, ażebyśmy traktowali na serio dziś ponownie zgłoszony przez Panów ten sam wniosek o zmianę Konstytucji. W swoim czasie zajęliśmy zresztą wobec niego stanowisko zdecydowane — uznaliśmy, że ten Wasz projekt ma na celu przedewszystkiem zalegalizowanie istniejącego stanu rzeczy, istniejącej zamaskowanej dyktatury, uznaliśmy, że on jest niewątpliwie szkodliwy dla rozwoju Państwa Polskiego.</u>
<u xml:id="u-23.13" who="#PJankowski">Mało tego, zdając sobie sprawę, że żaden z poprzednio zgłoszonych projektów, ani projekt stronnictwa rządowego, ani projekt lewicy, ani projekt Narodowej Demokracji — nie miał szans przejścia w Sejmie, grupy centrowe złożyły swój projekt kompromisowy, licząc się z tem, że może będzie on miał szanse największe. Jednak nie z winy naszej, lecz z powodów od nas niezależnych prace Sejmu zostały przerwane i zrealizowanie tego projektu centrowego zostało uniemożliwione. Dlatego słusznie bardzo wielu przedmówców wskazywało, że wniesienie przez Panów dzisiaj tego samego projektu należy uważać za manewr. Cóż ten manewr może mieć na celu? Do tej pory uchwaliliście Panowie swoją większością w obecnej sesji budżet, który my uważamy za nierealny; następnie uchwaliliście Panowie szereg podatków i podateczków, zawarliście, względnie zawieracie dalej szereg pożyczek, których my — ani za korzystne dla Państwa, ani za honorowe — uważać nie możemy. W ten sposób nękanemu straszliwą katastrofą gospodarczą społeczeństwu zaaplikowaliście wymienione przed chwilą środki, ku jego przerażeniu i osłupieniu. Dziś chcielibyście uniknąć tego wrażenia, jakie na całem społeczeństwie ostatnio uchwalone ustawy wywarły, a to tem bardziej, że mając całkowitą władzę od A do Z — musicie Panowie, chcąc nie chcąc, ponosić i całkowitą odpowiedzialność i od tej odpowiedzialności uchylić się nie możecie. I dlatego staracie się odwrócić uwagę społeczeństwa i dlatego wnieśliście to zagadnienie ustrojowe na porządek dzienny, tak jakby ono było istotnie najbardziej pilne, najbardziej palące P. minister Makowski przytaczał cytaty z paru pism, gdzie mówiono, że społeczeństwo odnosi się dziś do zagadnienia ustrojowego tak, jak do śniegu zeszłorocznego. Niestety tak jest. Jeżeli kto styka się z chłopem, jeżeli kto styka się z robotnikiem, to przecież niewątpliwie przyznać musi, że dla 99% czy wieśniaków, czy robotników nękanych kryzysem rolniczym, nękanych w miastach bezrobociem i redukcjami w przemyśle, zagadnienie zmiany Konstytucji nie ma dziś żadnego znaczenia; oni nie mają żadnego zainteresowania w tem zagadnieniu ustrojowem i dlatego trzeba to wziąć pod uwagę. Nie można traktować tej sprawy po profesorsku, po akademicku, ale skoro jesteśmy posłami, skoro jesteśmy politykami, to musimy rzecz traktować z punktu widzenia realnego; jeżeli w danej sytuacji to zagadnienie realnem nie jest, to w takim razie trzeba wytworzyć dopiero warunki, aby ono było realne, trzeba zająć się najpierw kryzysem, o którym była mowa, jako zagadnieniem niewątpliwie najpilniejszem. Nikt z nas nie próbował stawiać sprawy tak, że jedno zastąpi drugie. Nie — jedno musi iść obok drugiego, ale chodzi o kolejność — a niewątpliwie pilniejszą sprawą jest tamto zagadnienie.</u>
<u xml:id="u-23.14" who="#PJankowski">Dalej, tak samo, jak każde wielkie zagadnienie musi mieć swoje odpowiednie warunki, musi mieć swoją dobrą koniunkturę, tak samo i to zagadnienie Konstytucji. Panowie żeście zmarnowali dobrą koniunkturę gospodarczą — już była o tem mowa — z końca roku 1926 i roku 1927, śmiem twierdzić, żeście Panowie w ostatnim roku zmarnowali również dobrą koniunkturę psychiczną dla zmiany Konstytucji. Mianowicie pierwszym warunkiem do tego rodzaju reform, do tego rodzaju zmian, musi być uznanie zasady, że dopóty, dopóki stara Konstytucja nie jest zmieniona na nową, to stara Konstytucja musi obowiązywać. Ta zasada została złamana całkowicie. Dalej, musi być w całości przestrzegana zasada poszanowania prawa. Niestety, wszyscy mówcy opozycyjni zgodnie stwierdzają, że ta druga zasada kardynalna jest stale deptana. Musi wreszcie obowiązywać moralność publiczna. Panowie przez zohydzanie Sejmu poprzedniego, gdzie Panowie nie mieliście większości zdecydowanej, przez uniemożliwienie temu Sejmowi poprzedniemu wypełnienia kardynalnego zadania, jakim jest kontrola gospodarki rządowej, przez Brześć, przez wybory, przez pozbawienie obywateli prawa swobodnego wypowiadania się w prasie, prawa wolności osobistej, złamaliście te wszystkie warunki kardynalne, te podstawy każdego ustroju konstytucyjnego.</u>
<u xml:id="u-23.15" who="#PJankowski">I dlatego nie dziwcie się, że dużo się zmieniło od roku ubiegłego. Pozwolę sobie zilustrować Wam taką małą próbkę tej zmiany. W sprawozdaniu stenograficznem znajdujemy w przemówieniu p. Jana Piłsudskiego ustęp dotyczący redaktora „Tygodnia”, p. Tugutta, treści następującej:</u>
<u xml:id="u-23.16" who="#PJankowski">„Lecz ja powtórzę dosłownie to, co w swoich rozważaniach szanowny ten i poważny krytyk dalej pisze: „Na to, aby z Narodu Polskiego uczynić dzicz i pogrążyć w barbarzyństwo, zbytecznem jest szukanie form prawnych, wystarczy znieść instytucje publiczne i pozabijać, a przynajmniej uwięzić wszystkich swoich przeciwników”.</u>
<u xml:id="u-23.17" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Słusznie.)</u>
<u xml:id="u-23.18" who="#PJankowski">To jest cytata z „Tygodnia”. W stosunku do tej cytaty zajął p. Jan Piłsudski takie stanowisko:</u>
<u xml:id="u-23.19" who="#PJankowski">„Jeżeli w krytyce dochodzimy do takich argumentów, to mogę powiedzieć, że to jest rzecz smutna, świadcząca o niewielkiej głębokości krytyki naszych oponentów, ale ta rzecz dla nas ma bardzo pocieszającą stronę; bo jeżeli krytycy nasi uciekają się do tego rodzaju argumentów, to ta okoliczność dowodzi, że brakuje im argumentów rzeczowych, a brak argumentów wskazuje, że słuszność jest po naszej stronie”.</u>
<u xml:id="u-23.20" who="#PJankowski">Szkoda, że niema pana Marszałka Jana Piłsudskiego, bo bym go zapytał teraz, czy po Brześciu zaryzykowałby tego rodzaju twierdzenie, że słuszność — po tych aresztowaniach przeciwników politycznych — jest po stronie Panów. Mam wrażenie, żeby tego twierdzenia już obecnie nie zaryzykował.</u>
<u xml:id="u-23.21" who="#PJankowski">I dlatego, proszę Panów, trzeba sobie zdać sprawę, że wiele się zmieniło, że trzeba przedewszystkiem wytworzyć odpowiednie warunki do tak wielkiego dzieła, że trzeba naprawić wszystko, co się popsuło, trzeba wejść na drogę praworządności i moralności publicznej. Póki tego Panowie nie zrobicie, nie możemy uwierzyć w szczerość waszych poczynań.</u>
<u xml:id="u-23.22" who="#PJankowski">A teraz, jeżeli chodzi o apele, o ten ostatni apel p. posła Hołówki, to odnoszę się do niego poważnie, nie będę go wykpiwał, potrafię ton jego uszanować, ale muszę powiedzieć, że przy tego rodzaju apelach pierwszym warunkiem musi być wspólny język między nami. Czy może być mowa o wspólnym języku między nami, o jakimś zaufaniu, czy szacunku po Brześciu? Przecież Panowie, aresztowano naszych kolegów, czy z jednego, drugiego, czy trzeciego stronnictwa. Jak się z nimi obchodzono — te rzeczy są dziś już znane, nikt nawet nie próbuje im przeczyć. A jaki jest odruch Wasz wobec tych nadużyć władzy? Trzech posłów na 240 kilku złożyło mandaty! To ma być odruch? Ta ma być koniec? A Wy, jako klub, jakie zajęliście stanowisko? Póki ta rzecz nie ulegnie zmianie, mowy o wspólnym języku niema. Dlatego zrozumcie, że my w szczerość Waszych apelów, nawet przy tak poważnem zagadnieniu, wierzyć nie możemy! Oświadczam, że będziemy głosować przeciwko zgłoszonemu projektowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#WicemarszałekCar">Głos ma p. Oleśnicki.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#POleśnicki">Wysoki Sejmie! Nie jest zadaniem naszem, zadaniem posłów ukraińskich, bronić obecnej Konstytucji, gdyż ani nie braliśmy udziału w jej uchwalaniu, ani też nawet nie byliśmy wcale reprezentowani w t. zw. Sejmie Ustawodawczym, który uchwalił tę Konstytucję. Jednak zaznaczyć muszę, że obowiązująca Konstytucja wzorowana na licznych nowoczesnych demokratycznych Konstytucjach odpowiada w głównych zasadach rzeczywistemu pojęciu nowoczesnego demokratycznego państwa. Powtarzam, że w zasadzie odpowiada, jednak przy ocenianiu każdej ustawy należy oceniać nie tylko pierwszy moment, czy ustawa jest dobrą, czy złą, ale także i drugi bardzo ważny moment, a mianowicie, jak ustawa ta była wykonywana.</u>
<u xml:id="u-25.1" who="#POleśnicki">Otóż stwierdzić musimy, że co do narodu ukraińskiego Konstytucja obecna nie była wykonywana, nie tylko w duchu ustawy, ale nawet sprzecznie z istotnem jej brzmieniem i z jej treścią. Odnosi się to nie tylko do tych przepisów konstytucji, które mają za zadanie ochronę praw mniejszości, a które zostały wcielone do Konstytucji na podstawie traktatu międzynarodowego, odnosi się to nie tylko do art. 65 i następnych Konstytucji obecnej, które traktują o samorządzie terytorialnym i udziale w administracji obywateli, powołanych drogą wyborów. Nie tylko nie rozwinięto tej idei samorządowej, ale przeciwnie, u nas w Galicji, w części byłej Austrii zlikwidowano ten samorząd, jaki tam powstał i jaki istniał właśnie za czasów byłej Austrii. Zlikwidowano rady powiatowe, autonomiczne przedtem, obecnie powołuje się do nich i mianuje członków, a zarząd ich sprawują starostowie; zlikwidowano szczególnie w naszej połaci kraju wielką część samorządów gminnych, ustanawiając komisarzy i nie dopuszczając do normalnego funkcjonowania rad gminnych.</u>
<u xml:id="u-25.2" who="#POleśnicki">Ale i co do innych kardynalnych praw konstytucyjnych, praw obywatelskich, poręczonych Konstytucją, musimy niestety to samo stwierdzić. I tak, co do art. 95, który ma na celu ochronę życia, wolności i mienia, czy artykuł ten, szczególnie podczas ostatnich smutnych wypadków dla nas, wypadków pacyfikacyjnych, czy on istotnie chronił obywateli naszej narodowości? I następnie art. 96, który poręcza równość wobec prawa, — czy ta równość rzeczywiście do nas się stosuje? My możemy wyrazić nasze przekonanie, że w tem Państwie są obywatele pierwszej, drugiej, a kto wie, czy nawet i nie trzeciej klasy. I do tej ostatniej trzeciej klasy możnaby nas według traktowania zaliczyć. Ten art. 96 mówi też, że urzędy publiczne będą dostępne dla wszystkich bez różnicy. Niestety, nie stosuje się tego do nas, bo młodzież nasza ma wogóle zamknięty dostęp do urzędów publicznych.</u>
<u xml:id="u-25.3" who="#POleśnicki">Nie czas uzasadniać tu faktami, Wysoki Sejmie, wszystkiego tego, co wymieniłem. Fakty te my już nawet w obecnym Sejmie tylekroć podnosiliśmy i wyliczaliśmy, że faktycznie wystarczy nam na nie się tylko powołać.</u>
<u xml:id="u-25.4" who="#POleśnicki">A teraz co do projektowanej zmiany obecnej Konstytucji i co do projektu wniesionego. Oczywiście, że w dyskusji, jaka jest obecnie, nie można poruszać szczegółów, tylko przy pierwszem czytaniu, według regulaminu, należy zajmować się samą zasadą ustawy. To też ja krótko tylko dotknę tych niektórych postanowień, które właśnie krystalizują tę zasadę, jaka charakteryzuje ten nowy projekt konstytucyjny.</u>
<u xml:id="u-25.5" who="#POleśnicki">Otóż, Wysoki Sejmie, muszę omówić art. 34 projektu, który mówi: „Za wystąpienia sprzeczne z treścią ślubowania poselskiego, albo naruszające autorytet i powagę Sejmu, poseł może być postawiony przed Trybunał Stanu i orzeczeniem tego Trybunału pozbawiony mandatu poselskiego”. Wysoki Sejmie! Mnie się zdaje, że to postanowienie faktycznie będzie kneblować prawie zupełnie usta opozycji. Bo jakże łatwą jest elastyczna interpretacja takiego postanowienia, co jest sprzeczne z treścią ślubowania poselskiego! Co zaś proszę Wysokiej Izby, może być „naruszającem autorytet i powagę Sejmu”, to faktycznie jest bardzo szerokie i elastyczne pojęcie, i może być w miarę tego, w czyim ręku będzie interpretacja, rozmaicie rozumiane. Nawet powiedzenie np. takie: ten Sejm niczego nie zrobił, — może być w miarę okoliczności wzięte jako naruszające autorytet i powagę Sejmu. A nawet taki mimowolny okrzyk, jaki niedawno słyszeliśmy z tej strony Izby,...</u>
<u xml:id="u-25.6" who="#komentarz">(wskazując na Klub Narodowy)</u>
<u xml:id="u-25.7" who="#POleśnicki">...że niema już Konstytucji, można też wziąć jako zdanie, które narusza autorytet i powagę Sejmu, i w takim razie decyzją Trybunału Stanu, którego 1/3 część ma być mianowana przez Prezydenta i t. d., każdy poseł może być pozbawiony mandatu.</u>
<u xml:id="u-25.8" who="#POleśnicki">Wysoki Sejmie, na uchybienia są inne środki. I we wszystkich konstytucjach, a znam je prawie wszystkie, niema postanowienia podobnego, żeby był rygor utraty mandatu. Są postanowienia regulaminowe. I my mamy już, niestety, nadzwyczaj rygorystyczny regulamin, — niestety, czy Bogu dzięki, pozostawiam to ocenie każdego, — i zdaje mi się, że to zupełnie, wystarcza, ale nie można takiemi środkami kneblować, a przynajmniej grozić kneblowaniem ust wszelkiej opozycji. Tego rygoru utraty mandatu nie zna nawet cytowany przez prof. Makowskiego, prof. Kelsen, który ma być za zniesieniem immunitetu poselskiego.</u>
<u xml:id="u-25.9" who="#POleśnicki">Drugie podobne postanowienie zawiera art. 31, który już poruszał jeden z moich przedmówców, zdaje mi się, że p. Niedziałkowski, postanowienie, że Sejm sprawdza ważność wyborów niezaprotestowanych, i że o ważności wyborów zaprotestowanych rozstrzyga Prezydent Rzeczypospolitej. Wysoki Sejmie! Także w żadnej z konstytucji, nawet w żadnej konstytucji monarchistycznej, a mamy takie konstytucje na zachodzie Europy, w Anglii, Serbii, w Rumunii, takiego postanowienia niema, a nawet car, kiedy przymuszony musiał nadać konstytucję i wprowadzić Dumę, podobnego przywileju dla siebie nie zastrzegł i ja sądzę, że podobne postanowienie jest absolutnie prawniczem curiosum.</u>
<u xml:id="u-25.10" who="#POleśnicki">Nie czas tu i miejsce, jak już zaznaczyłem, szczegółowo wdawać się w dalsze szczegóły tej ustawy, w jej braki, szczególnie prawniczego charakteru. Nie wiem dlaczego, może to jest uprzedzenie wogóle do stanu prawniczego, że tu nie używa się prawników, że na stan prawniczy, tak jednak ważny, tu bardzo mało uwagi się zwraca. Jednakowoż takich braków, które dają pole do krytyki, jest jeszcze bardzo dużo w tej ustawie.</u>
<u xml:id="u-25.11" who="#POleśnicki">Ja kończę moje przemówienie tem, że wyrażam przekonanie, że gdyby niniejszy projekt stał się ustawą, to Polska zeszłaby z drogi demokratyzmu, który jest jeszcze do teraz, dzięki Bogu, podstawą ustroju państw zachodniej Europy, może z jednym tylko wyjątkiem, i który jest również podstawą ustroju, i to jeszcze od roku 1787, także Stanów Zjednoczonych Ameryki. I ten ustrój demokratyczny jest faktycznie jedyną ostoją, tak przeciw grożącej dyktaturze bolszewickiej, jak też przeciw wszelkim zakusom dyktatorskim i faszystowskim różnego rodzaju.</u>
<u xml:id="u-25.12" who="#POleśnicki">Z tych wszystkich przyczyn my musimy ustosunkować się negatywnie do wniesionego projektu zmiany Konstytucji.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#WicemarszałekCar">Głosu udzielam p. Sommersteinowi.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#PSommerstein">Wysoka Izbo! Imieniem Koła Żydowskiego mam zaszczyt złożyć Wysokiej Izbie następującą deklarację.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#PSommerstein">Przedłożony projekt w sprawie zmiany Konstytucji ogranicza ciała ustawodawcze w ich zasadniczych funkcjach: w dziedzinie ustawodawstwa i kontroli, degradując je do roli powolnego narzędzia władzy wykonawczej.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#PSommerstein">Wynika to jasno z postanowień, przyznających Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej prawo wydawania dekretów, nawet w okresie istnienia Sejmu i Senatu, prawo mianowania w 1/3 części członków Senatu, — prawo mianowania prezesa i czterech członków Trybunału Stanu, przed którym ma się przecież realizować konstytucyjna odpowiedzialność rządu i Prezydenta, a który ponadto według projektu zmiany Konstytucji może członka ciała ustawodawczego pozbawić mandatu poselskiego. Wynika to w końcu z przepisu, że Prezydent decyduje o protestach wyborczych.</u>
<u xml:id="u-27.3" who="#PSommerstein">To nadmierne rozszerzenie prerogatyw Prezydenta uzasadnia się wyborem Prezydenta bezpośrednio przez całą ludność, tymczasem ta ludność zostaje pozbawiona możności swobodnego wyłonienia kandydatów.</u>
<u xml:id="u-27.4" who="#PSommerstein">W ślad za ograniczeniem parlamentu, jako całości idzie ograniczenie grup względnie stronnictw w ich prawie zasadniczem obrony praw narodowych, politycznych, gospodarczych czy społecznych. Do wniesienia zwykłej interpelacji do rządu jako całości, czy do poszczególnych ministrów wymagane jest współdziałanie 1/6 części ustawowej liczby posłów czy senatorów, co grupom mniejszym, jakkolwiek one reprezentują bardzo doniosłe interesy ogólne, odbiera możność korzystania z tego prymitywnego, ale przecież istotnego środka parlamentarnej kontroli nad działalnością organów władzy wykonawczej. Inicjatywa ustawodawcza tychże ugrupowań zostaje skasowana według analogicznego postanowienia, dotyczącego ustawodawczych wniosków poselskich.</u>
<u xml:id="u-27.5" who="#PSommerstein">Dalszem ogniwem w łańcuchu deklasacji parlamentu są przepisy, redukujące do minimum nietykalność posła w związku z jego działalnością parlamentarną.</u>
<u xml:id="u-27.6" who="#PSommerstein">Na takie ograniczenie parlamentu pójść nie może ludność żydowska, która od lat walczy o prawo do życia, o swe postulaty narodowe, kulturalne, polityczne, o możność rozwoju społecznego, możność egzystencji gospodarczej. Czynimy to w pełnej świadomości, że dotychczasowe Sejmy zachowywały się odpornie, a często wrogo wobec naszych najsłuszniejszych postulatów, bo zdajemy sobie sprawę, że tylko swobodnie wybrani reprezentanci ludności żydowskiej mogą w parlamencie, niepozbawionym istotnych swoich funkcji, skutecznie stawać w obronie naszych praw i żywotnych interesów i dążyć do ich realizacji.</u>
<u xml:id="u-27.7" who="#PSommerstein">Ograniczenie inicjatywy ustawodawczej oraz możności kontroli drogą wniosków i interpelacji uniemożliwia nam, jako mniejszości narodowej, walkę o istotne postulaty tak narodowe, polityczne, kulturalne, jak i gospodarcze, a uzależnia los naszej ludności od każdorazowej władzy wykonawczej, zdając ją w zupełności na łaskę i niełaskę czynników rządowych, co prowadzić musi do demoralizacji życia publicznego naszej ludności.</u>
<u xml:id="u-27.8" who="#PSommerstein">W dyskusji szczegółowej przeciwstawimy się tym punktom projektu, które z parlamentu czynią instytucję opiniodawczą.</u>
<u xml:id="u-27.9" who="#PSommerstein">Ze względu na to, że dotychczasowa Konstytucja, przeciw której w swoim czasie mieliśmy poważne zastrzeżenia, nie dała nam pełnego równouprawnienia, a ponadto w praktyce nie była do nas stosowana, przedłożymy wnioski, zabezpieczające istotną realizację naszego równouprawnienia obywatelskiego i pełni naszych praw narodowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#WicemarszałekCar">Głos ma p. Burzyński:</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#PBurzyński">Proszę Panów, przedłożono nam projekt zmiany Konstytucji, dotąd obowiązującej, na inną. Panowie wszyscy z obozu rządowego i t. zw. opozycji, reprezentujący tu różne odłamy faszyzmu, zachwalacie te czy inne przepisy konstytucyjne, stare i nowe, jako rękojmię wolności i sprawiedliwości, szczęścia i dobrobytu ludności całego Państwa.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#komentarz">(Marszałek obejmuje przewodnictwo.)</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#PBurzyński">Świadomi, robotnicy i chłopi wiedzą jednak, że istotą każdej konstytucji — a w równej mierze i konstytucji polskiej — nie są sformułowania prawne, lecz układ sił klasowych w społeczeństwie, że nie paragrafy rządzą społeczeństwem klasowem, lecz klasy panujące posługują się prawem i konstytucją jako narzędziami. Państwo faszystowskie jest dyktaturą burżuazji i obszarnictwa nad milionami ludu pracującego. Podstawą konstytucji burżuazyjnej jest skupienie bogactw i władzy w ręku nielicznej garstki, pozostawienie milionom „prawa” do katorżniczej, zracjonalizowanej pracy na rzecz wyzyskiwacza i „prawa” do konania z głodu, gdy pracy zabraknie.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#PBurzyński">W Polsce faszystowskiej konstytucję tę wprowadzają w życie kule i bagnety policji jak ostatnio w Markach, w Rawie Ruskiej i Rawie Mazowieckiej. Konstytucję tę wypisują ekspedycje karne batogiem na skórze zachodnio-ukraińskiego i zachodnio-białoruskiego chłopa.</u>
<u xml:id="u-29.4" who="#PBurzyński">Zadaniem Waszych papierowych konstytucyj jest zamazać, zakłamać to, co się za niemi kryje, i system tych kłamstw dostosować do potrzeb zagrożonego panowania klasowego burżuazji, do potrzeb działania jej aparatu państwowego, aparatu wyzysku i ucisku mas.</u>
<u xml:id="u-29.5" who="#PBurzyński">Jedna jest tylko konstytucja na świecie, która w niczem nie maskuje swego oblicza klasowego. Jest to konstytucja Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Jest ona wyrazem dyktatury proletariatu, dyktatury setek milionów ludności pracującej nad garstką wyzyskiwaczy. Jest to konstytucja państwa proletariackiego, które, jak głosi radziecka „Deklaracja Praw Ludu Pracującego”, ma za główne swe zadanie „unicestwienie wyzysku jednego człowieka przez drugiego, całkowite zniesienie podziału społeczeństwa na klasy, bezlitosne zgniecenie wyzyskiwaczy, wprowadzenie socjalistycznej organizacji społeczeństwa”. Jest to konstytucja, która w swym art. 18 uznaje pracę za obowiązek wszystkich obywateli i proklamuje hasło: „nie pracujący niech nie je”.</u>
<u xml:id="u-29.6" who="#PBurzyński">Konstytucja Z. S. R. R. oparta jest na zasadzie, że wszelka władza w granicach Związku Radzieckiego należy do całej ludności pracującej, zjednoczonej w miejskich i wiejskich sowietach. Czynne i bierne prawo wyborcze — na podstawie tej jedynej w świecie konstytucji robotniczo-chłopskiej — przysługuje „wszystkim zarabiającym na życie pracą produktywną i ogólnie pożyteczną, jak również osobom zajętym gospodarstwem domowem, zabezpieczającem pierwszym możność pracy produktywnej (matki, żony i t. d.)”. Czynnego i biernego prawa wyborczego pozbawieni są w Z. S. R. R. całkowicie wszyscy korzystający z pracy najemnika celem ciągnięcia zysku, żyjący z dochodów, osiąganych bez pracy (procenty od kapitałów i t. p.), kupcy prywatni, kler i zakonnicy wszystkich wyznań i t. d.</u>
<u xml:id="u-29.7" who="#PBurzyński">Zwycięski pochód pięciolatki — z jednej strony, a coraz bardziej pogłębiający się kryzys gospodarczy całego świata kapitalistycznego — z drugiej doprowadzają do wściekłości bankrutującą burżuazję, która jedyne wyjście widzi w wojnie przeciwko Z. S. R. R. Tempo przygotowań wojennych stało się dzisiaj wprost gorączkowem. Pośpiesznie klecone są, nietrwałe zresztą, porozumienia między państwami imperialistycznemi, z gorączkowem pośpiechem buduje się coraz to nowe fabryki amunicji i przygotowuje się nieznane dotychczas w dziejach ilości materiałów i sprzętu wojennego. Niemniej pośpiesznie przebudowywany jest ustrój państw kapitalistycznych w taki sposób, aby jaknajlepiej przystosować go do potrzeb wojny. Idzie o to, ażeby nie tylko można było jak najsprawniej działać nazewnątrz, ale przedewszystkiem o to, aby najskuteczniej dławić wewnątrz kraju opór mas pracujących.</u>
<u xml:id="u-29.8" who="#PBurzyński">Konstytucja 17 marca 1921 r. pełna jest powiedzeń i całych artykułów, obliczonych na rozmyślne wprowadzenie w błąd, na oszukanie mas pracujących. Rodziła się ona przecie w czasach wielkiego wezbrania fali rewolucyjnej, w czasach, gdy burżuazja, drżąc o swe panowanie, chciała za wszelką cenę sparaliżować ruch rewolucyjny. Szło o to, aby wywołać wrażenie demokratyczności, niby to panującej w Konstytucji, aby wywołać wrażenie, że Konstytucja ta zapewnia masom pracującym szerokie możliwości skutecznej walki przeciwko wyzyskowi kapitalistycznemu.</u>
<u xml:id="u-29.9" who="#PBurzyński">Nieocenionym pomocnikiem burżuazji w tem oszukiwaniu mas była P. P. S. i jej sojusznicy chłopscy. Oni to właśnie, grając rolę t. zw. lewicy sejmowej, ze wszystkich sił pracowali nad tem, aby w Konstytucji było jak najwięcej gadaniny o różnych wolnościach, które w życiu nie istniały nigdy.</u>
<u xml:id="u-29.10" who="#PBurzyński">Wolność prasy, zebrań i organizacji robotniczych i chłopskich — choć nibyto zawarowana konstytucyjnie — ani jednego dnia nie istniała w Polsce. Bo przecież od samych narodzin nowoczesnego państwa polskiego prasa i organizacje mas pracujących były prześladowane, od samego początku walka klasowa przeciw burżuazji napiętnowana została mianem zbrodni przeciwko Państwu Polskiemu.</u>
<u xml:id="u-29.11" who="#PBurzyński">Nie istniała nigdy nietykalność poselska — choć nibyto tak mocno zawarowana w Konstytucji, która teraz ulega zmianie. Oburzacie się Panowie i krzyczycie, że nietykalność ta istniała, a przecież już z pierwszego Sejmu poszedł do więzienia. Tomasz Dąbal za to, że ośmielił się występować w obronie mas pracujących. Potem Łańcucki i długi szereg innych posłów robotniczych i chłopskich, aż do Tadeusza Żarskiego i innych towarzyszy moich z poprzedniego Sejmu, którzy wszyscy bądź gniją w więzieniach, bądź zmuszeni zostali do emigracji, aż do posła chłopskiego tow. Ferdynanda Tkaczowa, którego dopiero wczoraj wydaliście sądom faszystowskim za nieugiętą walkę rewolucyjną w obronię mas chłopskich.</u>
<u xml:id="u-29.12" who="#PBurzyński">Ani jednego dnia nie istniała wolność przekonań politycznych i wolność wyborów. Komunistyczna Partia Polski jest nielegalna niemal od pierwszych chwil istnienia Państwa Polskiego. Potem przyszła kolej na N. P. Ch. Hromadę, „Zmaganie”, ostatnio zaś na P. P. S.-Lewicę i wciąż jeszcze szykujecie nowe zamachy na antyfaszystowskie organizacje robotniczo-chłopskie. Podczas wyborów listy, o których władze dowiedziały się, że są listami robotniczo-chłopskiemi, były unieważniane, kandydaci zaś i pełnomocnicy ulegali aresztom i wszelkim prześladowaniom.</u>
<u xml:id="u-29.13" who="#PBurzyński">T. zw. podstawowe prawa obywatelskie, jak nietykalność mieszkania prywatnego, tajemnica korespondencji listowej i zakaz stosowania tortur podczas badań sądowych, nie obowiązywały ani na chwilę w stosunku do mas robotniczych i chłopskich. Począwszy od pierwszych dni istnienia nowoczesnego Państwa Polskiego, kiedy w sposób ohydny i wbrew wszelkim zwyczajom międzynarodowym zamordowano sowiecką misję Czerwonego Krzyża, poprzez zamordowanie Botwina, Engla, Hibnera, Kniewskiego, Rutkowskiego i wielu innych, aż do tych potwornych, inkwizycyjnych tortur, które zadawano więźniom politycznym w Łucku, — ciągnie się nieprzerwany sznur jaskrawych gwałtów, których nibyto ma zakazywać Konstytucja.</u>
<u xml:id="u-29.14" who="#PBurzyński">Przeciwko tym gwałtom jednak nikt, prócz nas, komunistów, w sejmach polskich nie protestował. Nikt nie protestował, bo wszyscy — zarówno endecja i sanacja, jak P. P. S., Wyzwolenie i burżuazyjne przedstawicielstwa narodów podbitych i uciskanych nie uważały tego wszystkiego za pogwałcenie Konstytucji. Przeciwnie — ich zdaniem, Waszem zdaniem, Panowie, — wszystko to było normalne, słuszne i uzasadnione, ponieważ zwrócone było przeciwko masom pracującym w obronie przywilejów burżuazyjnych. Aby osłonić to łgarstwo konstytucyjne, dziś jeszcze w hecy brzeskiej udajecie zdziwionych, że świętość Konstytucji została naruszona.</u>
<u xml:id="u-29.15" who="#PBurzyński">Jasno dowodzi to, czem jest właściwie konstytucja państwa burżuazyjnego. Jasno dowodzi to, że wbrew wszystkim kłamstwom socjalfaszystów i ludowofaszystów, konstytucja ta nie tylko w najmniejszym nawet stopniu nie broni mas pracujących, lecz wprost odwrotnie — całkowicie przeciwko nim jest zwrócona.</u>
<u xml:id="u-29.16" who="#PBurzyński">Majowy zamach stanu, choć był pod względem formalnym jaskrawem pogwałceniem przepisów Konstytucji, został zaakceptowany przez burżuazję ponieważ dokonany był w jej interesie, a przeciwko masom pracującym.</u>
<u xml:id="u-29.17" who="#PBurzyński">I tu znowu, jak już tylokrotnie zaznaczałem, rola najhaniebniejsza przypadła w udziale P. P. S, i jej chłopskim pomocnikom. Przecież to właśnie P. P. S. przez czas długi — aż do chwili ostatniej — usilnie broniła zamachowców majowych przed zarzutem wprowadzenia faszyzmu. Kilka tygodni temu słyszeliśmy z tej trybuny z ust p. Arcyszewskiego, że uchwały kongresu krakowskiego Centrolewu były zwrócone nie przeciwko temu Rządowi, lecz przeciwko takiemu, któryby się wyłonił z nowego „zamachu stanu”. W ten sposób Centrolew wystawia dyktaturze Piłsudskiego patent na praworządność demokratyczną.</u>
<u xml:id="u-29.18" who="#PBurzyński">Zmiany, wobec których stajemy dzisiaj, to tylko zalegalizowanie tego stanu rzeczy, który już utrwalił się w Polsce od przewrotu majowego. Na czoło wysuwa się tu zagadnienie t. zw. odpowiedzialności rządu przed sejmem. Nowa konstytucja znosi całkowicie nawet tę fikcję odpowiedzialności, która istniała przed rokiem 1926. Bynajmniej nie jest to dowód siły faszyzmu. Odwrotnie — to dowód jego słabości. Nowa konstytucja wprowadza rządy jawnej, nieosłoniętej dyktatury, która ma podtrzymywać dyscyplinę w obozie skłóconej pod wpływem kryzysu politycznego burżuazji, zapewnić ciągłość i jednolitość metod w walce z ruchem rewolucyjnym.</u>
<u xml:id="u-29.19" who="#PBurzyński">Obok tego nowa konstytucja zachowuje sejm, który za pomocą metod fałszowania i teroru ma nadać tej dyktaturze zewnętrzne pozory woli ludu. W tem znowu Panowie z opozycji jesteście najlepszą pomocą faszyzmowi.</u>
<u xml:id="u-29.20" who="#PBurzyński">Ale nie to jest celem głównym nowej konstytucji. Inicjatorom jej idzie przedewszystkiem o to, aby wymierzyć nowy cios w piersi mas pracujących. Nowa konstytucja — to jeszcze jeden atak na masy pracujące, to jeszcze jedna próba zupełnego obezwładnienia ich. Narzędziem obezwładnienia, organem „pacyfikacji” ruchu robotniczego mają być m. in. Izby Pracy, do których zostali odkomenderowani przedewszystkiem panowie z t. zw. „robotniczej” grupy B. B. Robotnik ma powrócić do stanu niewolnictwa, nie wolno mu będzie strajkować, nie wolno odmawiać wykonywania pracy na rzecz wyzyskiwacza — na rozkaz państwa faszystowskiego, narzucającego mu arbitraż, pracować ma, przymierając głodem do śmiertelnego potu.</u>
<u xml:id="u-29.21" who="#PBurzyński">Panowie tak panicznie boicie się głosu robotniczego, że nie wystarcza Wam już unieważnianie list wyborczych, nie wystarcza Wam usuwanie nas jednego po drugim z tej trybuny, chcecie konstytucyjnie uniemożliwić wstęp do sejmu rzeczywistym przedstawicielom robotniczym i chłopskim. Dlatego właśnie nowy projekt konstytucji znosi nawet tę dotychczas tylko formalnie istniejącą nietykalność poselską i daje sądom burżuazyjnym prawo „legalnego” zamknięcia ust każdemu przedstawicielowi robotników i chłopów, którego jedna czwarta tego sejmu odda w ręce sądu.</u>
<u xml:id="u-29.22" who="#PBurzyński">Ta zmiana Konstytucji — ten nowy atak na masy pracujące — to jeszcze jeden dowód Waszej słabości, Waszej zgnilizny, toczącego Was rozkładu. Głosować będziemy przeciwko temu projektowi nie dlatego, jakobyśmy — jak P. P. S. i jej chłopscy pomocnicy — uważali Konstytucję z 17 marca 1921 r. za konstytucję wolnościową i demokratyczną, lecz dlatego — jakem już powiedział — że ta nowa konstytucja, to nowy atak na masy pracujące.</u>
<u xml:id="u-29.23" who="#PBurzyński">Ale wszystkie te próby skrępowania i obezwładnienia mas nie są już w stanie powstrzymać postępującej zgnilizny ustroju kapitalistycznego, ani sparaliżować pochodu mas przeciwko temu ustrojowi. Ani tortury stosowane do więźniów politycznych, ani zgraje prowokatorów, ani oszustwa P.P.S., ani ten Wasz nowy projekt Konstytucji nie zdołają powstrzymać narastającej walki rewolucyjnej mas przeciwko dyktaturze faszystowskiej.</u>
<u xml:id="u-29.24" who="#PBurzyński">Na gruzach Waszego ustroju i jego nadbudówek prawnych masy robotnicze Polski zaprowadzą swą konstytucję — nie taką, co chroni bogactwa wyzyskiwaczy i nędzę mas, lecz taką, co odda fabryki, ziemię, transport — w ręce ludu pracującego. Nie taką, co przykuwa do Polski podbite ziemie Ukrainy i Białorusi Zachodniej, lecz taką, która da tym ziemiom wolność stanowienia o sobie.</u>
<u xml:id="u-29.25" who="#komentarz">(Marszałek dzwoni.)</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#Marszałek">Odbieram Panu głos. Głos ma p. Franz.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#PFranz">Wysoki Sejmie! Jeżeli Niemiecki Klub Parlamentarny zajmuje jakiekolwiek stanowisko w sprawie projektowanej zmiany Konstytucji, to czyni to dlatego, że stoimy na gruncie konstytucji i że wobec tego nie może nam być obojętnem i nie jest nam obojętnem, czy konstytucja jest taką czy inną.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#PFranz">Konstytucja jest prawem zasadniczem (podstawowem) państwa. Jest ona ustawą ramową, która określa ustrój państwa. Jest ona również niby duszą wszystkich innych ustaw i duchem, jakim one powinne być przeniknięte. Zasady moralne i religijne powinne być podporami konstytucji, fundamentem tego prawa podstawowego (zasadniczego). Gdzie tych zasad niema, tam i pojęcie prawa nigdy nie może być moralne. Już od konstytucji zależy dobro państwa i wszystkich jego obywateli tak pod względem moralnym, jak i gospodarczym.</u>
<u xml:id="u-31.2" who="#PFranz">Sejm Ustawodawczy może się szczycić tem, że w dniu 17 marca 1921 r. dał wszystkim obywatelom Polski bez różnicy narodowości Konstytucję, którą przenika duch demokratyczny, zasady moralne i chrześcijańskie. Dla mniejszości tego kraju niestety tylko na papierze. Ale nie jest to winą ówczesnego Sejmu, winni temu są inni, mianowicie ci, którzy nie dopuszczali do tego, aby duch Konstytucji z 17 marca 1921 r. mógł przeniknąć do naszego życia społecznego.</u>
<u xml:id="u-31.3" who="#PFranz">Chętnie przyznajemy, że i my, jak i ludność polska, nie mamy powodu do niezadowolenia z obecnie obowiązującej Konstytucji. Jest to konstytucja nie nadana przez monarchę, nie podyktowana przez jakąś władzę, ale ustalona w drodze wolnego porozumienia się. Obowiązuje ona w równej mierze Państwo, jak i obywateli.</u>
<u xml:id="u-31.4" who="#PFranz">Naród polski i my obywatele polscy narodowości niemieckiej dawniej braliśmy udział w tem święcie narodowem. Tak naprzykład, gdy na Górnym Śląsku w dniu 3 maja 1923 r. po raz pierwszy obchodziliśmy w Państwie Polskiem to święto narodowe, to nikt z nas się nie uchylał od wzięcia udziału we wszystkich uroczystościach, i to pomimo, że tego samego dnia obchodzono rocznicę trzeciego powstania śląskiego. Związki niemieckie, niemieccy przedstawiciele gminni, radni niemieccy i niemieccy posłowie śląskiego i warszawskiego Sejmu wszyscy brali udział w pochodzie i nabożeństwach, które się wtedy odbywały. Co chcieliśmy przez to wyrazić? Właśnie to, że chcieliśmy zapomnieć te najciemniejsze dni naszego życia, któreśmy wtedy dopiero co przeżyli, i że chcemy stanąć w szeregu obywateli Państwa Polskiego, sumiennie wypełniających swe obowiązki względem nowego państwa. Takiem naszem postępowaniem przyznaliśmy się do Państwa Polskiego. Czy znaleźliśmy za to jakiekolwiek uznanie, czy wogóle wzięto to do wiadomości? Nie. Wytykano i traktowano nas pomimo, to jak wrogów Państwa. Już w kilka miesięcy później złożono do Sejmu Śląskiego wniosek, w którym żądano, aby wszystkich Niemców nie tylko z ciał samorządowych, ale i z przemysłu prywatnego wydalić natychmiast i wyrzucić na bruk. Do dziś dnia jeszcze niema bliższego stosunku między Państwem a ludnością niemiecką.</u>
<u xml:id="u-31.5" who="#PFranz">Jako potwierdzenie tego służyć może fakt, że dnia 24 lutego r. b. Sąd Najwyższy potwierdził wyrok przeciwko radcy szkolnemu Dudekowi z Katowic. Został on skazany na półtora roku więzienia i pozbawiony praw na przeciąg 5 lat. Prokurator oskarża go, że Dudek informował konsulat niemiecki w sprawach dotyczących wojska polskiego. Oskarżenie to opiera się jedynie na świadku papierowym, mianowicie na fotografii jednej litery „D”, którą miał napisać Dudek. Twierdzi to karany już człowiek, który dawniej nazywał się Moritz Perlstein, a dziś jest panem Pielawskim. Został on swego czasu wydalony z korpusu oficerów polskich za to, że na zasadzie sfałszowanych przez niego dokumentów został oficerem. Ten Pielawski zeznał pod przysięgą, że fotografia jest zrobiona z kartki skradzionej wraz z innemi aktami w konsulacie niemieckim w Katowicach, którą on widział na własne oczy. Kartka taka jednak nigdy nie istniała i żaden inny świadek jej nie widział.</u>
<u xml:id="u-31.6" who="#komentarz">(P. Kleszczyński: Ale co to ma wspólnego z Konstytucją?)</u>
<u xml:id="u-31.7" who="#PFranz">Pielawski jest tym samym świadkiem, który w procesie Ulitza występował również obciążająco i któremu sąd jednak dowiódł, że przedłożona przez niego fotografia rzekomego podpisu Ulitza, również jedyny dokument obciążający, była sfałszowana, wobec czego Ulitz został uniewinniony. Pomimo, że przeciwko Dudekowi nie było innych świadków, ani też innych dokumentów obciążających, został on jednak skazany.</u>
<u xml:id="u-31.8" who="#PFranz">Wyrok skazujący Dudeka nie zaszkodził mu absolutnie w oczach całej mniejszości niemieckiej, przeciwnie, widzimy w nim męczennika, gdyż jesteśmy o jego niewinności przekonani.</u>
<u xml:id="u-31.9" who="#PFranz">Uważa i traktuje się nas w dalszym ciągu jako wrogów Państwa, pomimo, że stale dajemy dowody naszej lojalności.</u>
<u xml:id="u-31.10" who="#komentarz">(Głos na ławach B. B.: Przesada!)</u>
<u xml:id="u-31.11" who="#PFranz">Traktowanie Niemców od pierwszego dnia przynależności ich do Polski po dzień dzisiejszy nie mogło wzbudzić wśród ludności niemieckiej tego zaufania i tej miłości, które mogłyby istnieć, gdyby nas traktowano inaczej. Zasłużylibyśmy na zarzut kłamstwa i obłudy, gdybyśmy chcieli udawać zaufanie i miłość.</u>
<u xml:id="u-31.12" who="#PFranz">W obradach Sejmu Ustawodawczego nad Konstytucją z dnia 17 marca 1921 r. i Niemcy brali udział. Mamy więc prawo zapytać się, czy Konstytucja o duchu takim, jakim go scharakteryzowałem na wstępie, powinna być zmieniona na gorsze? Niemiecki Klub Parlamentarny jest tego zdania, że obecna Konstytucja nie jest całkowitą doskonałością i pod różnemi względami mogłaby być zreformowaną. I o ile interes Państwa tego wymaga, to i my nie będziemy przeciwni poprawkom. I my jesteśmy za tem, aby Prezydentowi Państwa nadać pewne prawa. Ale uważamy, że Konstytucja nie powinna być przystosowana do jednej tylko osoby. Znamy z historii rozsądnych i nierozsądnych monarchów i takichże prezydentów. Konstytucja, która prawie całkowitą władzę oddaje w ręce jednego człowieka, mogłaby kiedyś stać się strasznem nieszczęściem dla kraju i jego obywateli. Będziemy pomagali, aby Państwo Polskie i jego obywateli uchronić od takiego nieszczęścia. Mamy prawo żądać, aby Konstytucja gwarantowała jednostkom wolność i obronę, narodowościom wszelkie możliwości rozwoju i równouprawnienia wszystkich obywateli bez różnicy narodowości. Przyłączymy się do tych, którzy zechcą Konstytucję uzdrowić dla dobra Państwa i wszystkich obywateli bez różnicy narodowości.</u>
<u xml:id="u-31.13" who="#PFranz">Do poszczególnych postanowień nie będziemy dziś zabierali głosu, uczynimy to przy obradach nad złożonym projektem.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Stanisław Stroński.</u>
<u xml:id="u-32.1" who="#komentarz">(P. St. Stroński: To pomyłka, Panie Marszałku, ja byłem zapisany po pośle Radziwille.)</u>
<u xml:id="u-32.2" who="#Marszałek">Pierwszy raz kwestionuje Pan prawo ustalenia przezemnie kolejki mówców.</u>
<u xml:id="u-32.3" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Więc Pan Marszałek daje mi głos?)</u>
<u xml:id="u-32.4" who="#Marszałek">Tak.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#PStStroński">Wysoki Sejmie! Pod koniec tej rozprawy pragnąłbym tylko bardzo krótko wyjaśnić niektóre zasadnicze sprawy, które wynurzyły się z przemówień pp. posłów, w szczególności przedstawicieli klubu B. B.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#PStStroński">P. poseł Hołówko rzucił nie tylko w lewą stronę, ale także i w prawą stronę tej Wysokiej Izby pytanie: czy Panowie właściwie jesteście obrońcami Konstytucji 17 marca 1921 roku?</u>
<u xml:id="u-33.2" who="#PStStroński">Na to pytanie dał odpowiedź już p. poseł Car, kiedy przytaczał oświadczenia w chwili uchwalenia Konstytucji 17 marca, złożone przez Marszałka Sejmu ówczesnego, p. Trąmpczyńskiego, przez ś. p. księdza Lutosławskiego, przez posła Dubanowicza, wszystkie zgodne w tem, że odrazu mówiły, iż Konstytucja 17 marca nie jest dziełem, któreby nas zadowalało, a mówiły o tem nawet w sposób bardzo stanowczy. I tak jest istotnie. Od pierwszej chwili obóz nasz z dzieła 17 marca 1921 roku nie był zadowolony.</u>
<u xml:id="u-33.3" who="#PStStroński">Więc dlaczego myśmy głosowali wówczas za tą Konstytucją 17 marca?</u>
<u xml:id="u-33.4" who="#PStStroński">Nikt nam nie zarzuci, że chcieliśmy wówczas wprowadzić w kraju jakiś stan dla nas dogodniejszy, jako dla obrońców parlamentaryzmu, zamiast stanu, jaki istniał wówczas. Wysoka Izba pamięta, że prawem obowiązującem wówczas, przed 17 marca 1921 r., była t. zw. mała konstytucja, mocą której najwyższą władzą w Państwie był Sejm Ustawodawczy, mocą której każda ustawa musiała być podpisana przez Marszałka Sejmu Ustawodawczego, mocą której Naczelnik Państwa nie mógł mianować rządu inaczej, jak po zasięgnięciu zdania Sejmu Ustawodawczego. Jeżeliśmy dążyli wówczas do uchwalenia Konstytucji z 17 marca, to napewno nie na to, żeby uzyskać większą władzę parlamentaryzmu, niż istniała w t. zw. małej konstytucji.</u>
<u xml:id="u-33.5" who="#PStStroński">Nami kierowały inne powody. Wspomniał nam tutaj p. Hołówko, że w lutym 1919 r. głosowaliśmy, jako obóz, na p. Piłsudskiego jako Naczelnika Państwa. I taksamo dziś oświadczamy, żeśmy to zrobili świadomie, ponieważ uważaliśmy, że w chwili kiedy zaczyna się konferencja pokojowa w Paryżu, wszystko należy zrobić, żeby ten kraj nie był obrazem walki wewnętrznej, ale żeby dał na zagranicę obraz jednolitości. Tego rodzaju był też powód, który nas skłonił do głosowania za Konstytucją z 17 marca 1921 r., mimo jej niedoskonałości. Wysoka Izba pamięta, że w trzy dni po 17 marca 1921 r., dnia 20 marca 1921 r., odbyło się głosowanie ludności na Górnym Śląsku. Ta ludność musiała wiedzieć, że idzie do państwa, które ma swój ustrój i swoją konstytucję. I to był ten wzgląd, który sprawił, że trzeba było się śpieszyć i że trzeba było Konstytucję uchwalić, nawet z jej wszystkiemi niedoskonałościami. My mamy zatem w tamtym okresie działania, które nam dziś się wyrzuca, ale do których się mimo to przyznajemy.</u>
<u xml:id="u-33.6" who="#PStStroński">Drugiem pytaniem, które nam Panowie stawiacie, jest: więc skoro nie jesteście za Konstytucją 17-go marca, dlaczego Panowie nie przykładacie ręki do tego wniosku, który przedstawia Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem?</u>
<u xml:id="u-33.7" who="#PStStroński">Wysoki Sejmie, te rzeczy trzeba postawić całkiem otwarcie. Nasze zasady w sprawie naprawy ustroju są jasne. My dążymy:</u>
<u xml:id="u-33.8" who="#PStStroński">1) do równowagi władz,</u>
<u xml:id="u-33.9" who="#PStStroński">2) do poprawienia działalności wszystkich czynników państwowych,</u>
<u xml:id="u-33.10" who="#PStStroński">3) do ustalenia stosunków w Państwie.</u>
<u xml:id="u-33.11" who="#PStStroński">Jeżeli mówimy, że dążymy do równowagi władz, nie jest to czcze słowo, skoro we wnioskach, które złożyliśmy w Wysokim Sejmie, mieszczą się postanowienia takie, jak prawo veta dla Prezydenta Rzeczypospolitej, jak utrudnienie wyrażania nieufności rządowi, jak ograniczenie nietykalności poselskiej. To są niewątpliwe dowody, że zasada równowagi władzy jest przewodnią zasadą naszych przekonań konstytucyjnych. Otóż my urzeczywistnienia tej zasady równowagi władz nie widzimy we wniosku B. B., w którym Prezydent Rzeczypospolitej ma nieograniczone prawo unieważnienia wszystkich wyborów poselskich, przeciwko którym zgłoszony będzie protest, a protest może zgłosić jeden wyborca, oraz w którym Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej ma prawo wkraczania w wymiar sprawiedliwości przez umarzanie spraw lub znoszenie wyroków w każdej poszczególnej sprawie, w każdej chwili postępowania.</u>
<u xml:id="u-33.12" who="#PStStroński">Drugą zasadą, którą wymieniłem, jest zasada poprawienia działalności wszystkich czynników ustroju państwowego. I znowu powołam się na to, że, wedle naszych wniosków, my mamy dowód na to, że do tego dążymy. Bo przecież chcemy zmiany prawa wyborczego, o którem, jak wynika z oświadczeń panów posłów z B. B., sami Panowie jesteście przekonani, że tam tkwi źródło wielu współczesnych trudności. My jesteśmy zwolennikami poprawienia działalności ciał ga, a Panowie jesteście zwolennikami poprawiania wyników wyborczych...</u>
<u xml:id="u-33.13" who="#komentarz">(Wesołość i oklaski.)</u>
<u xml:id="u-33.14" who="#PStStroński">...w sposób taki, jaki widzieliśmy w ostatnich wyborach. A dalej, widząc niedoskonałość prac ciał ustawodawczych od początku istnienia u nas, my jesteśmy zwolennikami poprawienia tej działalności w taki sposób, aby utworzyć Radę Stanu jako ciało prawnicze, któreby przygotowywało prace dla ciał ustawodawczych. Natomiast Panowie widzicie jako sposób zaradzenia takie ułożenie konstytucji, aby Sejm i Senat nigdy nie zdołały niczego uchwalić przeciw woli rządu. Wreszcie jesteśmy zwolennikami poprawienia prawa wyborczego - ustawodawczych, jeżeli zamiast dzisiejszego Senatu, który nic zrobić nie może, którego zakres działania jest tak mały, że nieraz się mówi, iż właściwie nie wiadomo po co ten Senat istnieje, chcemy zrównania Senatu z Sejmem w działalności ustawodawczej. A Panowie poprawiacie ten Senat przez wprowadzenie doń 50 mianowanych z odwołaniem.</u>
<u xml:id="u-33.15" who="#PStStroński">I wreszcie trzecią naszą zasadą jest ustalenie stosunków. Otóż Wysoki Sejmie, nie będzie ustalenia stosunków w Polsce z powszechnych wyborów Prezydenta Rzeczypospolitej. To nam mówi cała nasza przeszłość od 16 wieku, czyli od okresu elekcji viritim. Nikt nie może — i to trzeba, czy jest nam miłe, czy niemiłe, abyśmy sobie otwarcie powiedzieli — w naszem Państwie, w którem jest około 30% mniejszości, które może tylko narazie, ale w każdym razie dziś i jeszcze przez długie jutro, są usposobione wobec Państwa Polskiego nie tak, jak powinne być usposobione, iść na oddawanie najwyższej władzy w państwie w ręce wyborów powszechnych. Mogą iść na to tylko ci, którzy sądzą, że z wyborami powszechnemi można zrobić wszystko, co się chce zrobić z niemi. Ale to nie jest ustaleniem stosunków w Państwie.</u>
<u xml:id="u-33.16" who="#PStStroński">I, Wysoki Sejmie, gdy przeciwstawiłem te pojęcia trzech zasad, jako różnicę pomiędzy poglądami naszemi a poglądami Bezpartyjnego Bloku, to zrozumieją Panowie, dlaczego nie trzeba się do nas zwracać jako do stronnictwa prawicowego, w którem muszą być pierwiastki zachowawcze, z tem, żeby utrwalać ustrój na podstawach, które Panowie przedstawiliście. My mamy w sobie pierwiastki zachowawcze, my, swój urok, dobry czy zły, ale to, co się nazywa żubra w Polsce, ale nie chcemy głosować za projektem konstytucji, który jest utrwaleniem B. B. w Polsce.</u>
<u xml:id="u-33.17" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
<u xml:id="u-33.18" who="#PStStroński">A wreszcie trzecie pytanie, jakie do nas skierowano: skąd ta nieufność, skąd to widzenie tylko wszystkiego złego w naszym wniosku, a dlaczego nie widzi się tego, co jest w nim dobrego?</u>
<u xml:id="u-33.19" who="#PStStroński">Powiadano tutaj, że istnieje zdanie w kraju, jakoby zagadnienia naprawy ustroju było zeszłorocznym śniegiem. Takie zdanie nie istnieje. Ale, jeżeli kto powie, że wniosek B. B. jest zeszłorocznym śniegiem, to jest to ścisła prawda I jeżeliby się dodało. że to nie jest ta płaszczyzna śniegu jasna, żadną stopą ludzką nietknięta, to także i to nie byłoby nieprawdą, bo Panowie sami potratowaliście ten śnieg, skoro z różnych odłamów obozu Bezpartyjnego Bloku o różnych postanowieniach tego wniosku odezwały się bardzo ujemne oceny.</u>
<u xml:id="u-33.20" who="#komentarz">(Głos: Świadczy to, że jesteśmy krytyczni.)</u>
<u xml:id="u-33.21" who="#PStStroński">Po drugie, nieufnie odnosimy się dlatego, że i chwila nam się wydaje niebardzo zachęcająca. W tym samym dniu, w którym my tutaj mówimy o naprawie ustroju, dowiadujemy się, że sprawa sądowa, która miała być rozstrzygnięta w Bydgoszczy, a która dotyczyła Brześcia, została przeniesiona do Torunia. Na jakiej podstawie? Na podstawie art. 38 K. P. K., który mówi, że może się to stać dla zabezpieczenia wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli chwila w kraju jest taka, że w Bydgoszczy wymiar sprawiedliwości nie jest zabezpieczony, jeżeli są dziś takie w tym kraju nastroje, jeżeli takie jest pojmowanie i takie stosowanie art. 38, to trudno żądać, żebyśmy mieli wiarę, że to jest powietrze dobre dla naprawy ustroju.</u>
<u xml:id="u-33.22" who="#PStStroński">A wreszcie, Wysoka Izbo, jeżeli jest nieufność, to dlatego, że trzeba sobie powiedzieć, iż każde zjawisko ma swoje oblicze, swoje właściwości, powiedzmy chcemy nawet przygotować wniosek o ochronie urokiem. Urok Panów, jako zjawiska w Polsce, i to urok, któryście sami sobie, Panowie, nadali, to jest wiara w siłę i bardzo lekkie mówienie o prawie. To jest Panów urok i Panowie jesteście znani, jako takie właśnie zjawisko w Polsce. I dlatego istnieje pewne powątpiewanie, czy Panowie ten urok na inny urok chcecie zamienić. Ten urok siły, to jest urok dni majowych z 1926 roku, pochodzący „Z Minionych Dni” Panów; ten urok siły to jest także dzisiejsza „Uroda Życia” Panów, chwila obecna z 250 posłami w tym Wysokim Sejmie i z Rządem na tych ławach, ale w tym uroku siły ponad prawem tkwi też Panów „morituri te salutant”, a dla innych tkwi „resurrecturis”, bo tylko prawo może się na stałe utrwalić.</u>
<u xml:id="u-33.23" who="#komentarz">(Oklaski na prawicy.)</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Radziwiłł.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#PRadziwiłł">Wysoka Izbo! Przemawiając w tej dyskusji konstytucyjnej, jako czwarty mówca z ramienia Klubu, do którego mam zaszczyt należeć, poczuwam się przedewszystkiem do jednego obowiązku względem tej Wysokiej Izby, mianowicie do obowiązku niepowtarzania tego, co już było parokrotnie powiedziane. Nie będę zatem zajmował się projektem, który leży na stole naszych obrad, który został bardzo szczegółowo zanalizowany przez jednego z moich przedmówców, p. Ministra Cara, i był przez Panów już niejednokrotnie, jak to tu było podkreślone, krytykowany, nawet w sposób złośliwy.</u>
<u xml:id="u-35.1" who="#PRadziwiłł">Chciałbym się więc zająć tylko dwoma zupełnie zasadniczemi dla mnie dzisiaj zagadnieniami, pozostawiając omówienie samego projektu dyskusjom, które się toczyć będą w komisji: Dla mnie dziś zupełnie zasadniczą i miarodajną sprawą jest zagadnienie, czy naprawa Konstytucji jest potrzebna i czy chwila do tego jest odpowiednia. Otóż w szeregu przemówień, któreśmy tutaj usłyszeli z ust przedstawiciela opozycji, te dwie, zasadnicze dla mnie, sprawy były podane w wątpliwość. Odpowiadając na pierwszą z tych wątpliwości, czy wogóle naprawa Konstytucji w Polsce jest potrzebna czy nie, chciałbym się powołać na sąd, który właśnie dla panów z opozycji będzie miarodajny, bo wygłosił go jeden z najwybitniejszych przedstawicieli klubu P. P. S., w dniu 11 stycznia 1930 roku, na pierwszem posiedzeniu Komisji Konstytucyjnej, p. pos. Czapiński, który wówczas pod nieobecność posła Makowskiego, jako wice-przewodniczący zagajał obrady tej komisji. Otóż p. pos. Czapiński — mam tutaj przed sobą sprawozdanie stenograficzne z tych obrad — powiedział: „Sejm obecny prawie że jednomyślnie, stanął na stanowisku konieczności przystąpienia do postępowania rewizyjnego w sprawie Konstytucji”. I potem powołał się na autorytet, dla niego jeszcze wyższy, bo na autorytet ówczesnego Marszałka Sejmu, p. posła Daszyńskiego, cytując jego słowa, mianowicie: „P. Marszałek Sejmu w swojem przemówieniu dnia 5 grudnia 1929 r. mówił, że rewizja Konstytucji i że uporządkowanie gospodarki finansowej Państwa, są jedna i druga sprawami pilnemi i ważnemi”.</u>
<u xml:id="u-35.2" who="#PRadziwiłł">Otóż, proszę Państwa, to, co dla pana Marszałka Sejmu było pilne i ważne dnia 5 grudnia 1929 r., to, co dla p. Czapińskiego było pierwszorzędnem zadaniem w miesiąc później, bo dnia 11 stycznia 1930 r., to i dla nas, członków B. B. jest pilne i ważne. Panowie mówicie i stawiacie nam zarzut: Zmarnowaliście parę lat czasu. Wtedy była chwila odpowiednia, dziś ta chwila, zdaniem Panów, jest nieodpowiednia. Powiedział to tutaj także szereg mówców, ale nikt z Panów nie powiedział, dlaczego zachodzi taka duża różnica między ówczesnym poglądem Panów a dzisiejszem ich stanowiskiem. Ja pozwolę sobie Panów pod tym względem wyręczyć. Jest jedna, zasadnicza zupełnie i praktyczna, różnica między stanem rzeczy w dniu 11 stycznia 1930 r. i w dniu dzisiejszym. Wtenczas Blok Bezpartyjny stanowił tylko tej Wysokiej Izby i Wyście, Panowie, w tej Izbie mieli większość, a zatem możność utrącenia wszelkiej naszej pracy nad naprawą ustroju. A dzisiaj my stanowimy większość i mamy daleko większe szanse przeprowadzenia tego, co w naszem sumieniu i przed sądem historii uważamy za konieczne i za potrzebne.</u>
<u xml:id="u-35.3" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-35.4" who="#PRadziwiłł">I jeszcze jeden argument był w dzisiejszej dyskusji użyty, mianowicie, że chwila dzisiejsza nie jest odpowiednia, ponieważ społeczeństwo polskie jest tak pokłócone i coraz wyżej biją w tem społeczeństwie fale wzajemnej nienawiści. Otóż pod tym względem pozwolę sobie na wyrażenie następującego zdania i na postawienie następującego pytania. Kiedyż od roku 1918, to jest od daty powstania naszego teraźniejszego Państwa Polskiego, społeczeństwo polskie było zgodne i nie skłócone nienawiścią? My, którzy reprezentujemy obóz współpracy z rządem, moglibyśmy coś o tem powiedzieć i moglibyśmy nawet dużo powiedzieć, gdyż byliśmy w ten lub inny sposób przedmiotem tej nienawiści, ale powiem jeszcze jedno: gdzie jest źródło i gdzie jest główna ostoja tej nienawiści? Nie obawiam się, stojąc tutaj, na tej trybunie, powiedzieć śmiałe może zdanie, że główną ostoją nienawiści jest właśnie ta sala sejmowa: mniejsza już panuje nienawiść w kuluarach tej Wysokiej Izby, a już mało znać tej nienawiści tam, w kraju i wśród społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-35.5" who="#komentarz">(Huczne oklaski.)</u>
<u xml:id="u-35.6" who="#PRadziwiłł">Nie chcę tutaj, Szanowni Panowie, nikogo obrażać i poważnie mówię, że w danej chwili nikogo nawet nie mam na myśli, ale są tacy ludzie w Polsce, którzy sobie z żerowania na tej nienawiści robią proceder i uważają to za cel swego życia.</u>
<u xml:id="u-35.7" who="#PRadziwiłł">Otóż, proszę Panów, chcę powiedzieć to, że w znacznym stopniu uspokojenie fali tej nienawiści zależy od Panów i mógłbym dodać: od nas wszystkich. Jeżeli Wy, Panowie z opozycji, gotowi jesteście dziś razem z nami przyczynić się do tego, aby fale tej nienawiści uspokoić, aby wylać beczkę oliwy na te wzburzone fale, to znajdziecie wśród członków B. B. wielu, powiem nawet że wszyscy członkowie B. B. będą gotowi z Wami wspólnie nad uspokojeniem tych namiętności pracować.</u>
<u xml:id="u-35.8" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Szkoda, że oklasków nie biją.)</u>
<u xml:id="u-35.9" who="#PRadziwiłł">Ze strony Panów też oklasków nie słyszę.</u>
<u xml:id="u-35.10" who="#komentarz">(P. St. Sfroński: A to rzeczywistość skrzeczy.)</u>
<u xml:id="u-35.11" who="#PRadziwiłł">Więc proszę Panów, chciałbym teraz przejść do drugiego zagadnienia, które dla mnie jest zagadnieniem kapitalnem i zasadniczem, mianowicie do tego dlaczego naprawa tej Konstytucji jest sprawą pilną i sprawą ważną dziś jeszcze i będzie nią aż do chwili, gdy zostanie przeprowadzona. I chciałbym tutaj, nie wdając się w polemikę z żadnym z mówców, którzy tutaj przemawiali, wskazać tylko na dwie okoliczności, okoliczności, o których zresztą również już dzisiaj była mowa, mianowicie, na naszą sytuację międzynarodową i na tę, zupełnie dla mnie pierwszorzędną i zasadniczą sprawę, to jest tę wielką walkę idei, która dzisiaj na całym świecie się odbywa.</u>
<u xml:id="u-35.12" who="#PRadziwiłł">Te dwa momenty, jak mówię, były także w tej dyskusji przytoczone i rzecz ciekawa, że w tem, co mówili tutaj posłowie z opozycji, było skonstatowanie pewnych faktów, na które i mybyśmy się mogli zgodzić w wielu wypadkach. Różnica, która między nami istnieje, nie tkwi w konstatowaniu faktów, ale w różnych wnioskach, które Panowie i my z tych faktów wyciągamy. Zdaje się, iż to p. prof. Winiarski w swojem przemówieniu mówił, że chwila nie jest odpowiednia do rewizji Konstytucji, ponieważ sytuacja międzynarodowa jest tak poważna i tak groźna, że musimy się innemi sprawami zajmować, a p. pos. Róg i wielu innych Panów powiedziało znowu, że nie jest chwila odpowiednia dla rewizji Konstytucji, ponieważ sytuacja gospodarcza jest katastrofalna i my właściwie chcemy mówić o rewizji Konstytucji tylko, po to, żeby odciągnąć uwagę raz od groźnej, zdaniem Panów, sytuacji międzynarodowej, albo znowu od groźnej sytuacji gospodarczej, w której się znajdujemy.</u>
<u xml:id="u-35.13" who="#PRadziwiłł">Otóż proszę Panów, bynajmniej nie chcę negować, że sytuacja międzynarodowa nastręcza, że może nastręczać duże obawy i że w każdym razie zmusza nas do zwrócenia bardzo bacznej na nią uwagi. I bynajmniej nie myślę negować, że sytuacja gospodarcza wymaga całego wysiłku, już nie tylko Rządu, ale całego społeczeństwa i uwagi wszystkich nas, żeby zabezpieczyć się przed jej ujemnemi i grożącemi skutkami, ale wnioski, które my z tych dwóch przesłanek wyprowadzamy, są zupełnie różne.</u>
<u xml:id="u-35.14" who="#PRadziwiłł">Przedewszystkiem co do sytuacji międzynarodowej. Otóż zwykliśmy w Polsce twierdzić i nie bez słuszności, że sytuacja międzynarodowa jest poważna, że wiele rzeczy nam grozi, ale z drugiej strony śmiem twierdzić, że przez cały przebieg historii naszej parusetletniej nigdyśmy nie mieli tak wielkich możliwości właśnie w sytuacji międzynarodowej i nigdy nie byliśmy tak silni jak teraz.</u>
<u xml:id="u-35.15" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-35.16" who="#PRadziwiłł">Panowie wiedzą chociażby z tego, co parę dni temu miałem zaszczyt mówić na Komisji Spraw Zagranicznych, że bynajmniej ani różowo, ani lekkomyślnie na naszą sytuację międzynarodową się nie zapatruję, ale dla mnie z całej tej sytuacji jest jeden tylko wniosek, ten, o którym zresztą także parę dni temu na Komisji mówiłem, to jest wniosek i obowiązek dla nas wszystkich, żeby być wewnątrz silni, żeby przed wszystkiemi niebezpieczeństwami się zabezpieczyć i żeby wszystkie możliwości, o których tu przed chwilą mówiłem, wyzyskać. Dlatego uważamy, że chwila nie tylko nie jest nieodpowiednia dla rewizji naszej Konstytucji, ale uważamy wprost przeciwnie, i to jest wniosek, który wyprowadzamy z tej samej przesłanki, że chwila nakłada na nas obowiązek rewizji teraz Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-35.17" who="#PRadziwiłł">A jeżeli mówiłem o tej wielkiej walce idei, która się dziś odbywa, to chciałbym zwrócić Panów uwagę na to, na czem ta walka — mojem zdaniem — polega. Jest to walka, o której mówi się często, że jest walką kapitalizmu z komunizmem. Rozumiem, że p. Niedziałkowski jest w trudnej sytuacji, jeżeli ma mówić o rewizji Konstytucji. Pozwolę sobie przytoczyć słowa, które powiedział nie dzisiaj. Coprawda to, co dzisiaj powiedział, było właściwie powtórzeniem jego, zresztą bardzo ciekawej, mowy, wygłoszonej tegoż 11 stycznia 1930 roku, z której chciałbym tutaj przytoczyć jeden ustęp. Myśl ustępu tego dzisiaj nie została przez niego powtórzona, a brzmiał on następująco: „Jako socjalista — stoję na stanowisku, że wogóle dopóki istnieje kapitalizm niema idealnej formy ustrojowej, ale — dodaje ostrożnie — jako człowiek sceptyczny, muszę twierdzić, że wogóle nie można znaleźć idealnej formy ustrojowej”. Otóż sytuacja p. kolegi Niedziałkowskiego jest rzeczywiście niewesoła. Raz musi podkreślać, że jako socjalista wogóle zwalcza ustrój kapitalistyczny, ale zapewne myśląc o tym skutku, do którego idea Marksa doprowadziła w Moskwie, dodaje — i to jest zapewne źródło jego sceptycyzmu — że wogóle nie można znaleźć idealnej formy ustrojowej.</u>
<u xml:id="u-35.18" who="#PRadziwiłł">Proszę Panów, mojem zdaniem jednakowoż ta walka idei, która się dzisiaj na całym świecie odbywa, i która się odbywa bardzo blisko nas, w której musimy wziąć udział, zmusza nas wprost do przebudowy naszego ustroju. Ta walka jest walką głębszą, jest walką dwóch zasadniczo przeciwnych sobie kultur, jest walką kultury zachodniej, kultury europejskiej z kulturą, albo powiedzmy, z brakiem kultury wschodnim. Na czem, Szanowni Panowie, ta kultura europejska się zasadza? Zasadza się na trzech zasadniczych przesłankach. Przedewszystkiem na wzorach greckich, jeżeli chodzi o sztukę i o filozofię, na tej kulturze greckiej, o której łacińskie przysłowie mówi, że dniem i nocą przykład grecki powinien nam przyświecać: „vos, egzemplaria greca, nocturna versate manu, versate diurna”. Ale zasadza się jeszcze dla nas na czemś ważniejszem, w dziedzinie ducha i w dziedzinie wiary, na objawieniu i nauce chrześcijańskiej. A trzecią podwaliną tej kultury jest prawo rzymskie. Otóż te trzy pierwiastki dziś są przez komunizm zagrożone i zatem nie walka tylko kapitalizmu z komunizmem, ale walka nowego pogaństwa z trzema pierwiastkami naszej zachodniej kultury.</u>
<u xml:id="u-35.19" who="#komentarz">(Głos: Bardzo słusznie.)</u>
<u xml:id="u-35.20" who="#PRadziwiłł">I zapytam się Panów, czy Panowie rzeczywiście uważają, że chwila dziś jest nieodpowiednia dla rewizji naszej Konstytucji, właśnie na podstawie tych trzech przesłanek i tych trzech ideologii. Śmiem więc twierdzić, że jest nie tylko odpowiednia, ale że może jest to już ostatnia chwila, ażeby do tego wielkiego dzieła naprawy naszej Konstytucji w tej myśli i na tych zasadach przystąpić.</u>
<u xml:id="u-35.21" who="#PRadziwiłł">Panowie mówiliście w dzisiejszej dyskusji jeszcze coś innego i przed chwilą p. Stroński o tem wspomniał, mówiąc — nie pamiętam dokładnie słów, ale to było ideą przewodnią: „Wy chcecie stabilizować siłę i bezprawie, a my chcemy powrócić do norm prawnych”. Otóż, proszę Panów, pozwolę sobie p. Profesorowi przypomnieć to, co w dzisiejszej rannej naszej dyskusji powiedział p. poseł Niedziałkowski, a więc obecny Pański sprzymierzeniec. Mówił: Normy są właściwie zupełnie obojętne, zasadniczą sprawą jest człowiek. I przytoczył na uzasadnienie tego zdania szereg przykładów. Ja, słuchając go, myślałem o dwóch innych jeszcze przykładach bardzo nam bliskich, o przykładzie króla Edwarda VII, który właśnie przez walory swojej osoby odegrał przecie w ostatnim lat dziesiątku przed wojną tak wybitną i znaną nam wszystkim rolę w polityce europejskiej, i jeszcze bliższym nam przykładzie, o przykładzie Marszałka Piłsudskiego. Moglibyśmy więc powiedzieć, dlaczego nam, członkom Bloku rewizji Konstytucji jest potrzebna, kiedy właśnie jesteśmy przy władzy i zupełnie dobrze nam się dzieje. Chcemy rewizji Konstytucji właśnie dlatego, iż wiemy, że tylko w wyjątkowych wypadkach są szczęśliwe zbiegi okoliczności, że rodzą się ludzie, którzy przez wpływ swój osobisty opanowują nawet sytuacje groźne i nawet sytuacje złe.</u>
<u xml:id="u-35.22" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-35.23" who="#PRadziwiłł">Myśmy to szczęście mieli. A dążymy do rewizji Konstytucji, nie żeby stabilizować jedynowładztwo, nie żeby stabilizować stan bezprawia, ale dlatego, że my — i mogę w tym względzie powołać się na swoje przemówienie z tej samej trybuny przy dyskusji budżetowej w roku 1929, — że my uważamy stan dzisiejszy za przejściowy i chcemy jak najprędzej i drogą normalną znowu dojść do norm ściśle prawnych.</u>
<u xml:id="u-35.24" who="#PRadziwiłł">Jeżeli Panowie mówicie, że prawo było łamane, nie mam zamiaru kłócić się o słowa, ale muszę powiedzieć jedno, że życie jest silniejsze, i że powód stosowania nieścisłego norm prawnych tkwi w złem i niewyraźnem prawie. Konstytucja niewyraźna w swoich normach, nieściśle napisana, doprowadziła do tego, że komentowana była w różny sposób, i w rezultacie doszliśmy do różnych posunięć, które jedni na zasadzie tekstu ścisłego Konstytucji uważali za usprawiedliwione, a drudzy uważali za nieprawne. Oto wielkiem zagadnieniem, które przed nami stoi, i do którego Was zapraszamy, jest unormowanie tak ściśle Konstytucji, żeby na przyszłość tego stanu być nie mogło. Bo wiemy dobrze, że Józef Piłsudski rodził się w historii Polski raz na setki lat, i wiemy, że może tak prędko drugi taki człowiek wśród nas nie powstanie. I dlatego uważamy, że przeprowadzenie rewizji Konstytucji i stabilizowanie jej na tych normach ściśle prawnych jest zadaniem i pilnem i ważnem i dlatego też chcemy jak najprędzej do tej pracy konstytucyjnej, do której jesteśmy powołani, przystąpić.</u>
<u xml:id="u-35.25" who="#PRadziwiłł">Na zakończenie jeszcze jedna tylko uwaga. Panowie mówiliście, że dużo czasu zmarnowano, że przeszły lata i naprawa Konstytucji jakoby z naszej winy nie dokonała się. Otóż nie dokonała się dlatego, że wiedzieliśmy, że nie mogła w danych warunkach być tak przeprowadzona, jak chcemy i jak czujemy się w obowiązku ją przeprowadzić. To zdaje się nam wolno. To jest jasne i to jest nasze prawo, z którego mamy zamiar korzystać. Nie ukrywamy tego bynajmniej. Panowie nie mogą zaprzeczyć, że właśnie dziś jest pomiędzy naszem stanowiskiem, któreśmy zajmowali w 1930 roku, a tem, które zajmujemy dziś, bardzo zasadnicza różnica, która na ustach Waszych wywołuje uśmiech, i która przez Was była ostro krytykowana. Wtenczas, gdy tworzyliśmy nieznaczną nawet mniejszość w tej Izbie, staliśmy twardo za dawnym projektem i mówiliśmy — nawet zdaje się, że te słowa padły z ust obecnego p. Premiera, że ani przecinka nie pozwolimy zmienić. Dziś, mając większość w tej Wysokiej Izbie, mówimy inaczej. Uważamy nasz projekt tylko za substrat do dyskusji i, jak to wszyscy pp. mówcy naszego Bloku zaznaczali, gotowi jesteśmy dyskutować i rozważać wszystkie propozycje, które i z Waszej strony będą nam przedstawione.</u>
<u xml:id="u-35.26" who="#PRadziwiłł">Otóż w tej gotowości współpracy, do której Was zapraszamy, możecie Panowie upatrywać jeszcze jeden dowód tego, jak poważnie i jak uczciwie chcemy zabrać się do tej rewizji Konstytucji, wspólnie z Wami.</u>
<u xml:id="u-35.27" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#Marszałek">Głos ma p. Miedziński.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#PMiedziński">Wysoka Izbo! Jedną z największych niespodzianek, jaka nas spotkała w tej dzisiejszej debacie był zarzut przewijający się z jednej i drugiej strony, że my, wnioskodawcy, nie chcemy naprawdę zmiany Konstytucji, że to jest jakiś niesłychanie wyrafinowany macchiawelski wybieg z naszej strony, aby tą sprawą przesłonić inne i odwrócić od nich uwagę społeczeństwa.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#PMiedziński">Pozwolę sobie zwrócić uwagę, bynajmniej bez pretensji do Panów z opozycji, że dotychczas w ostatnich czasach było z tem nieco inaczej. Zarówno przed wyborami, jak w czasie wyborów, jak i w czasie ostatnim to Panowie raczej, mniemając, że to będzie dla Rządu i obozu rządowego niewygodne, odwracali mozolnie uwagę społeczeństwa od sytuacji gospodarczej, którą wymieniano jako moment główny, od wszystkich istotnych kłopotów Państwa na sprawy uboczne, na sprawy polityczne par ekscellence, przedewszystkiem na sprawę Brześcia. To Panowie robili to stale...</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#komentarz">(Głos na lewicy: Skandal!)</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#PMiedziński">...i Panowie robicie to w dalszym ciągu. Więc skąd zarzut do nas, że my nagle chcemy odwrócić uwagę od sytuacji gospodarczej, od kłopotów państwowych na rzeczy uboczne, przyczem tą rzeczą uboczną ma być projekt zmiany Konstytucji.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#PMiedziński">Ja nie dziwię się, że Panowie bolejecie nad pewnemi sprawami, które wyciągacie przy każdym temacie i przy każdej sprawie. Kiedyś przed wojną opowiadano taką historyjkę, stwierdzającą monomanię pewnych ludzi, nastawienie specyficzne pewnych ludzi. W tej historyjce opowiadano o tym Polaku, który, gdy kazano mu napisać rozprawę o słoniu, napisał rozprawę pod tytułem: „Słoń a sprawa polska”. Panowie przypominają obecnie ten typ. I Panowie na każdy temat mówią wciąż o tem samem, Panów stałym tematem jest: Brześć — a budżet, Brześć — a polityka zagraniczna, obecnie: Brześć — a Konstytucja.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#PMiedziński">P. poseł Stroński, który ma żywy umysł, uważał widocznie, że to istotnie stało się monotonne, i dlatego dodał dziś pewne novum, dodał do Brześcia jeszcze i Bydgoszcz.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Jeszcze jedno B.)</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#PMiedziński">Przed chwilą oświadczył nam, że są dwa punkty orientacyjne na wschodzie i zachodzie Polski: Brześć na wschodzie, a Bydgoszcz na zachodzie. My, rozważając sytuację Państwa, uważamy, że jest nieco inaczej, że jest Moskwa na wschodzie i Berlin na zachodzie,...</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#komentarz">(Oklaski)</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#PMiedziński">...i dlatego nie nadto jesteśmy skłonili do żartów, gdy mówimy o zmianie ustroju Państwa i o takim jego statucie organizacyjnym, któryby mu zapewnił odpowiednią siłę i sprawność w jego aparacie, który jest potrzebnem właśnie w tej sytuacji uwarunkowaniem tych dwóch punktów na wschodzie i zachodzie.</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#PMiedziński">Z tą Bydgoszczą zresztą to p. poseł Stroński, wydaje mi się, wystąpił z trybuny tylko po to, aby potwierdzić znane powiedzenie o tych posłach, którzy chcą być nadkonduktorami i nadinżynierami. P. poseł Stroński chce być nadsędzią, bo jednak to, co uważa za tak straszny i niepokojący objaw, to, o ile mi wiadomo, jest nie czem innem, jak postanowieniem Sądu Najwyższego, a Pan chce być nadsędzią. Ale my się tem przejmować nie będziemy.</u>
<u xml:id="u-37.11" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-37.12" who="#PMiedziński">Dlaczego Pana niepokoi taki a nie 'inny wyrok czy postanowienie Sądu Najwyższego?</u>
<u xml:id="u-37.13" who="#PMiedziński">Pan poseł Winiarski także był tutaj tym nadsędzią i w dziwny sposób usiłował przerzucić na nas pewne grzechy własnego obozu. Mówił pod naszym adresem o tem, jako znowu o momencie niepokojącym, że w Polsce się dzieli sędziów na sędziów, którzy służą sprawiedliwości i ministrowi sprawiedliwości, na sędziów takich i owych, Pan poseł Winiarski opowiadał to tak, jakgdyby to społeczeństwo mówiło, a on tylko usłyszał. Każde dziecko wie, że jest naodwrót, że to Panowie mówią o tem ciągle, że Panowie dzielą ciągle sędziów i sądy w zależności od tego, czy wydali wyrok, który się Panom podoba, czy nie,...</u>
<u xml:id="u-37.14" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-37.15" who="#PMiedziński">...a potem Wy, którzy tę demoralizację do społeczeństwa wprowadzacie, opowiadacie nam tutaj jako o rzeczach zasłyszanych, które Wy tylko, gołąbeczki niewinne, tutaj opowiadacie ze smutkiem. Ale doprawdy nie bądźcie dziećmi.</u>
<u xml:id="u-37.16" who="#PMiedziński">A dziećmi Panowie są ciągle. Pan poseł Winiarski opowiada tutaj z takiem namaszczeniem, jak to jest niedobrze: stronnictwo rządowe, większość, pocóż ona jest.... żeby kiwać głowami, gdy Rząd coś mówi i postanawia. Moi drodzy Panowie, byli tutaj w tej, czy w tamtej sali niejednokrotnie ministrowie ze stronnictwa Panów i rządy przez Was popierane — czy Panowie protestowali przeciwko temu, co Wasi ministrowie mówili, czy Panowie nie kiwali głowami, czy Panowie nie bili brawa, czy Panowie Kucharskiego, który popełnił niebywałe, mszczące się dotychczas błędy, nie nazywali tytanem? O tem przecież każdy wie, kto ma pretensję do polityki, i na całym świecie tak jest i tak być musi. Stronnictwo rządowe popiera w każdym sejmie i w każdym parlamencie rząd, za który odpowiada.</u>
<u xml:id="u-37.17" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-37.18" who="#PMiedziński">Zdaje się, że to jest elementarna rzecz i Panowie to robili tak samo jak my, a teraz Panowie przedstawiają to narodowi jako jakiś niesłychany pomysł, jako jakąś groteskę, którą wynalazł B. B. To rzeczywiście jest tylko doprawdy dziecinada i liczenie na echo w ludziach, nie mających pojęcia o tem, co to jest pewien układ polityczny, co to jest stosunek parlamentu do rządu i t. d.</u>
<u xml:id="u-37.19" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Co to są wybory!)</u>
<u xml:id="u-37.20" who="#PMiedziński">Co to są wybory, to Panowie doskonale wiecie i skarżyliście się na to niejednokrotnie.</u>
<u xml:id="u-37.21" who="#PMiedziński">Panowie opowiadali tutaj o jednej rzeczy jako o fakcie dokonanym, stwierdzonym obiektywnie, Panowie wygłaszali wyroki jak sędziowie, myśmy słuchali w ciszy. Nie znaczy to jednak bynajmniej, żebyśmy bez protestu pomijali twierdzenia Panów, tylko chcemy, żeby ta dyskusja miała przebieg poważny i dlatego to, co mamy do powiedzenia, mówimy stąd. Otóż Panowie wszyscy mówią, jako o fakcie stwierdzonym obiektywnie i powszechnie uznanym — o łamaniu ustaw w Polsce. Lecz przepraszam bardzo — to są tylko twierdzenia Panów. Fakt łamania ustaw nie został nigdy i nigdzie w żadnej drodze normalnej i rzecz przesądzającej, stwierdzony.</u>
<u xml:id="u-37.22" who="#komentarz">(Głos na prawicy: Tak samo jak Brześć.)</u>
<u xml:id="u-37.23" who="#PMiedziński">Kiedy p. Winiarski powoływał się na łamanie ustaw i chciał szukać autorytetu obiektywnego, który to stwierdza, to powołał się na p. posła Trąmpczyńskiego. Świadczył się cygan żoną i dziećmi. To jest nadzwyczajna rzecz. Jeżeli któryś z przywódców opozycji opowiada, że Rząd łamie ustawy, to jest to wyrok, to jest to fakt obiektywnie stwierdzony i to Panowie biorą potem jako przesłankę do twierdzenia, że ustawy były łamane. Przepraszam, to nie jest żadna przesłanka, to jest jednostronne twierdzenie Panów, którego nigdy nie potraficie udowodnić i przeciwko któremu zawsze wykazane były odpowiednie argumenty.</u>
<u xml:id="u-37.24" who="#komentarz">(P. St. Stroński przerywa.)</u>
<u xml:id="u-37.25" who="#PMiedziński">Ale Panie Pośle, skąd Pan wie, czy my nie przyjmiemy chętnie rozmowy na Komisji o Trybunale Konstytucyjnym? Jest wiele rzeczy, o których chętnie pomówimy z Wami i z lewą stroną Izby.</u>
<u xml:id="u-37.26" who="#PMiedziński">Nie krępuję się powiedzieć, że padły podczas tej debaty w Wysokiej Izbie uwagi, którym przyznaje słuszność, mimo że są sprzeczne z projektem Bezpartyjnego Bloku i o których bardzo chętnie pomówimy. Tworzenie Konstytucji, kodyfikacja są to rzeczy niewątpliwie tak doniosłe, że my szczerze liczymy na współpracę, na pomoc i współdziałanie z Wami. Panowie ustosunkowują się do naszego projektu z tej trybuny nieżyczliwie i niechętnie. Panowie powiadają, że nie zamierzają dokładać łyżki miodu do beczki dziegciu — według przysłowia. Zdaje się, że p. Winiarski to przysłowie nieściśle zacytował. O ile pamiętam, to tam się mówi o beczce miodu i o łyżce dziegciu.</u>
<u xml:id="u-37.27" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-37.28" who="#PMiedziński">Jeżeli Panowie mają zamiar wystąpić na Komisji z łyżką dziegciu do naszej beczki miodu, to dziękujemy uprzejmie, ale jeżeli Panowie zechcą zanalizować z nami wartość miodu i powiedzieć, że jest niedoskonały, to my się zgodzimy i chętnie popracujemy razem nad poprawieniem jego jakości.</u>
<u xml:id="u-37.29" who="#komentarz">(P. Winiarski: Niewiadomo, czy to będzie miód czy madera.)</u>
<u xml:id="u-37.30" who="#PMiedziński">Panie Pośle, z chwilą, kiedy skończymy w Komisji Konstytucyjnej pracę nad projektem, i jeżeli choć jedna poprawka Pana Posła będzie racjonalna, to ją chętnie przyjmiemy i wtedy stawiam Panu Posłowi butelkę madery.</u>
<u xml:id="u-37.31" who="#komentarz">(Wesołość. Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-37.32" who="#PMiedziński">Otóż stwierdzam, że to łamanie ustaw jest przesłanką wziętą z powietrza.</u>
<u xml:id="u-37.33" who="#PMiedziński">Pan poseł Winiarski pozatem w dziwny sposób scharakteryzował całą sytuację w Polsce. Powiedział, że wogóle nic, ale to zupełnie nic już tu nie istnieje: i Konstytucja jest w strzępach, i życie gospodarcze w ruinie, i samorząd zburzony, i w administracji chaos, i wymiar sprawiedliwości podkopany, i wpływy zagraniczne upadły — jednem słowem: Finis Polonie. Straszne! Straszne — gdyby kto w to uwierzył, ale dopóki nikt w to nie wierzy, to takie straszne bynajmniej nie jest.</u>
<u xml:id="u-37.34" who="#PMiedziński">Panowie twierdzili, że w momencie takim, jak obecny, trudno jest przystępować do naprawy Konstytucji, że to jest moment nieodpowiedni, podczas gdy kraj się spodziewa i oczekuje czegoś innego. Nie są to tak dawne czasy, kiedy niesłychanie głęboko sięgająca, niesłychanie ostra i radykalna reforma ustroju odbywała się w Italii; a jednak, chociaż działo się to w czasie, a może w dużej mierze z powodu niesłychanie ciężkiej ówczesnej tam sytuacji gospodarczej i ekonomicznej, Panowie byli wówczas niesłychanie zachwyceni tem, co się tam dzieje, i stawiali nam to za przykład, z tą tylko różnicą, że Panowie myśleli, że to Wy potraficie ten przykład naśladować.</u>
<u xml:id="u-37.35" who="#komentarz">(Oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-37.36" who="#PMiedziński">Ale wtedy, patrząc na tamtejsze doświadczenia, Panowie nie uważali, że Mussolini robi błąd, przeprowadzając reformę ustroju w czasie kryzysu gospodarczego. A zatem mamy i tutaj wciąż to samo dorabianie teorii do osobistej czy partyjnej sytuacji, a takie dorabianie teorii do powziętego zgóry wniosku musi być zawsze białemi nićmi szyte i to zawsze wylezie.</u>
<u xml:id="u-37.37" who="#PMiedziński">Panowie mówili dość ciężkie rzeczy o wojsku, rzeczy, o których parę słów powiem, tembardziej, że muszę nawiązać również do przemówienia p. pos. Bitnera. P. pos. Bitner zrobił na mnie wrażenie tej nabożnej niewiasty, która strasznie lubi się spowiadać z grzechów cudzych, ale o własnych nie rada jest mówić. P. pos. Bitner bardzo pięknie i bardzo słusznie rozwodził się nad tem, jak to nie należy u przeciwników doszukiwać się tylko złych intencyj, powoływał się i cytował niesłychane powagi, jak np. Stanisława Augusta, który to powiedział, i zaraz potem przeszedł do Targowicy. A p. Bitner powoływał się na ludzi, którzy w jego ustach dziwnie wyglądali, powoływał się na tak niesłychanych farmazonów, wyklętych przez Kościół, jak Hugo Kołłątaj i Lelewel. Ale jeżeli p. pos. Bitner nie boi się potępienia z tego powodu, to my tembardziej cytat się nie ulękniemy i gotowi jesteśmy przytoczyć własne, również bardzo ciekawe. Natomiast tę naukę o konieczności upatrywania dobrej woli nawet u swoich przeciwników, p. poseł Bitner powinien powtarzać przed lustrem sobie i swoim przyjaciołom po obu stronach Izby, bo sam twierdził i wmawiał w nas, że my wysuwamy reformę Konstytucji, żeby jakieś inne zagadnienia przysłonić i odwrócić uwagę od spraw innych.</u>
<u xml:id="u-37.38" who="#PMiedziński">A jako przykład tej metody doszukiwania się najgorszych metod w postępowaniu przeciwników, pozwolę sobie przytoczyć słowa p. posła Winiarskiego o postanowieniach projektu B. B., dotyczących wojska, dążących do przyznania wojskowym zawodowym, oficerom i podoficerom prawa głosowania. Otóż, Panie Pośle, ja jestem przeciwny temu postanowieniu...</u>
<u xml:id="u-37.39" who="#komentarz">(P. Winiarski: Brawo!)</u>
<u xml:id="u-37.40" who="#PMiedziński">...i sam spierałem się ze swymi kolegami i przyjaciółmi, ażeby tego postanowienia nie wprowadzać. Niemniej przeto, lub właśnie dlatego bardzo dobrze wiem, jakie intencje kierowały mymi przyjaciółmi. P. pos. Winiarski insynuował cele inne, najbardziej nieuzasadnione, że chodzi nam o 50.000 głosów i sam sobie potem odpowiadał, że przecież to nie ma znaczenia. Oczywiście, że to jest drobnostka, że to nie ma żadnego znaczenia. Ale zupełnie nie ten powód kierował mymi przyjaciółmi, z którymi się nie zgadzam, gdy ten projekt redagowali. Powody były całkiem inne, znam je doskonale z dyskusji, te mianowicie, że szereg obywateli Rzeczypospolitej, którzy pełnią ciężką służbę, od wielu innych praw w porównaniu z obywatelami cywilnymi jest usunięty i wydziedziczony, nie stosuje się do nich wszystkich postanowień o wolności osobistej i t. d., każdy zwierzchnik bez żadnego sądu może wpakować ich na miesiąc do aresztu, ożenić się takiemu panu nie wolno, jak za zezwoleniem jego korpusu. To są ludzie, którzy nie korzystają ze wszystkich swobód obywatelskich, które my, jak źrenicę oka, szanujemy. Chodzi o zagadnienie, czy sprawiedliwą jest rzeczą, żeby ci ludzie, którzy na całe życie weszli do tej pracy — bo to nie są żołnierze, którzy idą na kilka lat do wojska, — byli na zawsze pozbawieni tego podstawowego prawa obywatelskiego, żeby przez oddanie swojego głosu co parę lat mieć wpływ na sprawy rządzenia Państwem, na wybór naczelnych władz. Tą intencja płynąca z poczucia sprawiedliwości kierowała moimi przyjaciółmi. Więc nie są to pobudki tak brudnego i brzydkiego charakteru, jak Panowie chcecie koniecznie podejrzewać wbrew prośbom i zaleceniom miłego kolegi Bitnera. Ja jestem przeciw temu nie dlatego, żeby to samemu wojsku specjalnie zaszkodziło, żeby wojskowi mieli przy tej sposobności się rozpolitykować, tylko ponieważ wiem, że gdyby oficerowie i podoficerowie zawodowi należeli do kategorii ludzi, którzy się nazywają wyborcami, to przy naszych stosunkach zrobi się na nich jak najstraszniejszą nagankę ze wszystkich stronnictw, a to rzeczywiście byłoby rzeczą nieprzyjemną, niebezpieczną i niewskazaną.</u>
<u xml:id="u-37.41" who="#PMiedziński">Ale sądzę, że nie jest to znowu rzeczą tak straszną, żeby aż trzeba było cytować postanowienia i instrukcje międzynarodówki komunistycznej rzekomo podobne. Inne państwa, bliscy sąsiedzi, wprowadzili u siebie tę rzecz. W Czechosłowacji oficerowie i podoficerowie zawodowi, wogóle wojsko głosowało, i czy to jest wskazane, czy nie wskazane, jako żywo żadnej zdrady interesów państwa ani przestępstwa kryminalnego w tem niema. To są rzeczy, o których chętnie na tej komisji pomówimy i ja gotów jestem zajmować takie stanowisko, jakie zajął pan poseł Winiarski i inni, a wtenczas zobaczymy, ale nie ma powodu doszukiwać się fatalnej i zgubnej intencji w tych rzeczach.</u>
<u xml:id="u-37.42" who="#PMiedziński">Pan poseł Bitner oskarżył nas o cofanie prawa wstecz. Gdyby był sięgnął do naszego wniosku i gdyby był zacytował szereg postanowień, które zdaniem jego są właśnie tem bezprawiem, cofaniem rozwoju prawa o tysiąc lat wstecz, — zdaje się tak powiedział — możebym się nad jego zarzutem zastanowił poważnie, ale jak Panowie koledzy sobie przypominają, p. poseł Bitner nawiązał ten okropny wyrok do jednego zdania z pierwszych punktów projektu Konstytucji, do zdania, które brzmi: „dobro państwa naczelnem prawem”. Jako żywo, nie wiem, czy myśmy złamali prawo, ale wiem, że p. poseł Bitner złamał logikę, wyciągając z tego jednego zdania tak straszliwe wnioski, mianowicie skoczył wprost do twierdzenia, że w tem zdaniu jest zawarte nie prawo lecz rozkaz, i że z tego wynika właśnie to przełamanie całej kultury i cofnięcie o tysiąc lat wstecz. Do którego momentu? Sądzę, że do tego właśnie, kiedy to zdanie weszło w życie jako jedna z pięknych maksym prawnych. Muszę zaprzeczyć, jakobyśmy my wynaleźli to powiedzenie: dobro państwa naczelnym prawem, które się po łacinie tłumaczy: salus rei publice suprema leks. Jako żywo nie B.B., nie sanacja i nie Pierwsza Brygada, myśmy tego nie wynaleźli, wynalezione to zostało, obawiam się, około 1000 lat temu, a że nie było tak niepopularne i tak groźne dla Rzeczypospolitej, na to jest dowód w sąsiedniej sali Senatu, która dawniej była salą sejmową, gdzie konstytucję marcową uchwalono właśnie pod tym napisem na ścianie: salus rei publice suprema leks, co myśmy na polski przetłumaczyli: dobro państwa naczelnem prawem. A więc z tego powodu, na tej podstawie, wojując tem zdaniem, p. poseł Bitner odsądził nas od wszelkiej praworządności. Myślałem, że znajdzie sobie inny argument, ale napróżno czekałem, niestety na początku i na końcu był ten sam argument.</u>
<u xml:id="u-37.43" who="#PMiedziński">Proszę Panów! Wielkie chmury i burze spotkały nas również ze strony dość niespodziewanej, mianowicie ze strony p. posła Róga, przedstawiciela Stronnictwa Chłopskiego, dlatego niespodziewanej, że główne uderzenie i główny cios z jego oświadczenia wydawał się nam niemożliwy po pewnych oświadczeniach Centrolewu, do którego wówczas to stronnictwo należało, z przed pół roku nieledwie. Mianowicie p. Róg, co zresztą podtrzymali inni panowie, oświadczył, że projekt B. B. dąży do rzeczy niesłychanej, mianowicie dąży do wprowadzenia jedynowładztwa. Ale już myśli sobie p. Róg: jak hulać to hulać, to chociaż niech będzie z naddatkiem, powiedział tedy: „jedynowładztwa w najgorszem przedwojennem znaczeniu”. Z jakiego powodu i dlaczego „w najgorszem przedwojennem znaczeniu?” Chętnie poszedłbym na kawę z p. posłem Rogiem, żeby mnie to wytłomaczył. My dążymy istotnie w tym projekcie, i to jest zasada, o której była nieraz mowa, do uczynienia Prezydenta Rzeczypospolitej czynnikiem nadrzędnym. Tego się bynajmniej nie wypieramy i o tem jest tutaj wyraźnie mowa.</u>
<u xml:id="u-37.44" who="#PMiedziński">Wydaje mi się, że Panowie, zorganizowana demokracja, to dążenie popierali. Panowie są zwolennikami uczynienia z Prezydenta Rzeczypospolitej instancji nadrzędnej, więc skoro my da jemy temu wyraz, dlaczego Panowie się oburzają? Byliśmy pewni, że dogodzimy Panom, albowiem po kongresie Centrolewu w zeszłym roku ukazał się w „Robotniku” artykuł, który komentuje znaczenie kongresu krakowskiego. Czytamy w nim: „Demokracja polska nie grozi głowie państwa. Domaga się, żeby Prezydent Rzeczypospolitej był istotnie czynnikiem nadrzędnym”. Więc proszę Panów, myśmy tu wykonali Wasze życzenie, Wasze domaganie się, stawiamy Prezydenta Rzeczypospolitej jako czynnik nadrzędny, a Panowie powiadają: „jedynowładztwo i to w najgorszej przedwojennej formie”. Okropne! Tylko pomówmy o tej właśnie różnicy, która jest między temi postanowieniami i kwest ją wzmocnienia i nadrzędności władzy Prezydenta a przedwojennem jedyno władztwem. Jest tylko ta drobna różnica, że ten przedwojenny jedynowładca był spadkobiercą dynastycznych praw, oddziedziczonych po swoim poprzedniku, był monarchą, przedstawicielem dynastii, nic z przedstawicielstwem interesów ludności nie mający wspólnego.</u>
<u xml:id="u-37.45" who="#komentarz">(P. Duro: Z woli Boga.)</u>
<u xml:id="u-37.46" who="#PMiedziński">P. Duro mówi, że z woli Boga, ale ponieważ bez woli Boga nic na świecie się nie dzieje, więc Pan Kolega pozwoli, że każdorazowo z woli ludu wybrany Prezydent Rzeczypospolitej nie powinien mieć mniej prerogatyw, niż ten, który z woli Boga, ale bez woli ludu przychodzi.</u>
<u xml:id="u-37.47" who="#PMiedziński">Więc nie sądzę, ażeby w tych postanowieniach był jakiś zamach, tembardziej, że wyraźnie stawiamy tę zasadę — o której sposobie przeprowadzenia będziemy szeroko dysputowali — że ten Prezydent Rzeczypospolitej, jako nadrzędny czynnik w Państwie, ma być przez naród wybierany. Żeby z tego powodu, gdy jesteśmy Wam najposłuszniejsi, narażać się na tak druzgoczące gromy z ust p. Róga, tego nie spodziewaliśmy się.</u>
<u xml:id="u-37.48" who="#PMiedziński">Następnie jest jeszcze druga rzecz, na którą zwróciliśmy uwagę z tego względu, że taktycznie jest dość ważna. Panowie twierdzą, i wytykają jako rzecz, która udaremnia Wam pracę, że stronnictwa lewicy i środka nie mają możności ustawowej inicjatywy w sprawie zmiany Konstytucji. Czy doprawdy praktycznie z tego cokolwiek wynika? Panowie w poprzednim Sejmie chodziliście nawzajem od jednego skrzydła do drugiego z prośbą o podpisy uprzejmościowe. Tym razem Panowie tego nie spróbowaliście.</u>
<u xml:id="u-37.49" who="#komentarz">(Przerywania.)</u>
<u xml:id="u-37.50" who="#PMiedziński">Skąd wiecie, żeby odmówiono? Obecnie jest to zbyteczne, gdyż projekt naszego klubu obejmuje całokształt Konstytucji i tem samem przy wszystkich jej postanowieniach, przy każdym punkcie i przy każdem zagadnieniu macie Panowie pełne prawo stawiania swoich poprawek. Nie będziemy Panom robili najmniejszych trudności...</u>
<u xml:id="u-37.51" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Aż do głosowania.)</u>
<u xml:id="u-37.52" who="#PMiedziński">... i nie będziemy stawiali przeszkód, lecz przeciwnie będziemy temu radzi. Panie pośle Stroński, jestem przekonany, że znajdzie się tego praktyczny wyraz — i dlatego moja butelka madery wisi w powietrzu — że napewno będziemy mieli szereg poprawek z Panów strony. O ile zechcecie z dobrej woli i z właściwą Wam bystrością umysłu z nami współdziałać, to szereg sformułowań ulegnie zmianie. Sprawa jest najzupełniej otwarta i twierdzę, że zwłoka, którą Panowie nam zarzucają w tej sprawie, bynajmniej na niekorzyść nie wyszła.</u>
<u xml:id="u-37.53" who="#PMiedziński">Jeżeli chodzi o oskarżenie o zwłokę, to nie jest ono tak bardzo umotywowane. Proszę pamiętać, że po wniesieniu tego projektu w poprzednim Sejmie była ze strony klubu B. B. propozycja, przy opracowaniu regulaminu, któraby pozwoliła na pracę dalszą i stałą nad tym projektem. Ta propozycja brzmiała, ażeby wobec specjalnego charakteru sesji poprzedniej, która miała kompetencję do zrewidowania Konstytucji w odmiennej i ułatwionej formie, mogła pracować Komisja Konstytucyjna w czasie, kiedy Sejm jako całość się nie zbiera, i w czasie feryj sejmowych.</u>
<u xml:id="u-37.54" who="#komentarz">(P. St. Stroński: Po zamknięciu przez Prezydenta Rzeczypospolitej — nie wolno.)</u>
<u xml:id="u-37.55" who="#PMiedziński">Panie Pośle, gdybyśmy to byli przeprowadzili w regulaminie, gwarantuję Panu, że Pan Prezydent nie widziałby w tem uchybienia swojej kompetencji i wyraziłby na to swoją zgodę. Klub nasz, zanim zaproponował to sformułowanie, zabezpieczył to sobie tak, jak każda instytucja zawsze postępuje. Panowie nie chcieli tego, bo Panowie nawet przy zagadnieniu reformy ustroju chcieli wygrać sprawę permanencji obrad Sejmu i dlatego Panowie powiedzieli: Cały Sejm niech pracuje — to wtedy będziemy robili Konstytucję, a jak nie, to nie będziemy robili. Sprawa ta zaś była wniesiona przy ówczesnych obyczajach politycznych, żadna sesja nie kończyła się inaczej, jak wyścigiem między poszczególnemi stronnictwami, kto wcześniej zgłosi wniosek nieufności dla rządu. A zatem jeżeli praca wówczas zamierzona przez nas nie była kontynuowana, to nie było w tem żadnej gry taktycznej z naszej strony, ta gra taktyczna była ze strony Waszej.</u>
<u xml:id="u-37.56" who="#PMiedziński">Czas robi swoje, ale robi swoje nie tylko na złe — ale i na dobre. Przez ten czas, kiedy ten wniosek leżał, mieliście Panowie i całe społeczeństwo czas myśleć nad nim, mieliśmy czas myśleć i my i nie pójdziemy nigdy na tę taktykę, na którą Panowie nas popychają.</u>
<u xml:id="u-37.57" who="#PMiedziński">Panowie stają na tej trybunie jako ci, którzy zawsze mają rację we wszystkiem, a niech sobie ten biedny obywatel sądzi o tem, co chce. My zostawiamy to Wam, że Wy jesteście nieomylni, z tym warunkiem, że będziemy udowadniali, że tak nie jest. Natomiast my niejednokrotnie i bardzo chętnie godzimy się na to, że w niektórych sprawach możemy się mylić, i bynajmniej sobie nieomylności nie przypisujemy, to też po roku czy po dwóch latach ewentualnie nie wykluczamy lepszego sformułowania tej sprawy i lepszej konstrukcji. Tego się nie wstydzimy i damy temu wyraz. To też nie widzimy podstawy do potraktowania naszego wniosku z tak wielkiem oburzeniem, jakie tu było wypowiadane. To oburzenie, to wypominanie rzekomo 5 lat trwających krzywd narodu, na tle których nasz wniosek wygląda jak jakaś pułapka, jak odwrócenie uwagi społeczeństwa od innych spraw, jak zakłócenie równowagi władz, przy której Panowie obstają, — to są zarzuty zupełnie nieusprawiedliwione. Nie wiem skąd się to wzięło.</u>
<u xml:id="u-37.58" who="#PMiedziński">Natomiast, gdyśmy przedtem nie szczędzili nawzajem cytat, to pozwolę sobie z tak odległych czasów, jak kolega Bitner, zacytować rzecz bardzo przypominającą gromy ciskane na reformatorów ustroju państwowego, konstytucji państwa, w swoim czasie.</u>
<u xml:id="u-37.59" who="#PMiedziński">Więc naprzykład mam z tych czasów pewien dokument, w którym się oświadcza światu i Rzeczypospolitej :</u>
<u xml:id="u-37.60" who="#PMiedziński">„Iż naród sprzykrzywszy sobie dźwigać te więzy, którymi Herszty Spisku Warszawskiego, przeciwko wolności odwiecznej narodowej i na zgubę Rzeczypospolitej czyniący, coraz silniej, a zawsze podstępnie i zdradziecko go obarczają — wziął się do jedynych środków od przodków naszych, co nam Rzeczypospolitę zostawili, używanych ku obronie całości państwa, wolności i independencji Rzeczypospolitej, ku skruszeniu nowej Monarchii prawem niewoli ustanowionej, ku przywróceniu Rzeczypospolitej wolnej i rządnej, ku zachowaniu stałego i trwałego pokoju z sąsiadami naszymi”. Tak pięknie pisano pod adresem hersztów spisku, którzy monarchię chcieli jedynowładną zaprowadzić i którzy wolności szlacheckie „oprymowali”. I pisano tam dalej o tem, jak to został przez spisek i sejm oprymowany. „Gdyby wtenczas podług żądania Narodu rzeczy krajowe do skutku przyszły, prawa by tylko same w Rzeczypospolitej panowały, a moc prawa, podzielona między Magistratury, równowagą utrzymywałaby siłę krajową z wolnością Narodu”. Dalej: „Lecz nie tego ci, co Naród zwodzić chcieli, żądali: trzeba było odwrócić atencje Narodu od prawdziwych widoków, trzeba było cnotliwym obywatelom, którzyby ostrzegać mogli, wydrzeć ufność współziomków, trzeba było wmówić w Naród chęć odmiany, użyć rąk zwiedzionych do wywrócenia wszystkiego aby na tych ruinach znagła gmach niewoli i twierdzę niezmierzonym owym wystawić projektom”. Proszę Panów, mówi się dalej i straszy się tem, jak te „Regimenta pod bronią stanęły, Armaty z zbrojowni bez wiedzy Komisji wytoczone zostały,” jak to: „projekt Rzeczpospolitą niszczący, monarchię stanowiący, przeczytany choć niesłyszany prawie, choć niezrozumiany, bez deliberacji, której się dopraszano, bez doświadczenia większości zdań przez turnum, bezprawnie i gwałtownie okrzykniętym został”. Oskarżano wówczas ludzi w sposób tak samo bardzo ciekawy i też pewną analogię budzący, o to, że „z najlepszą i najdawniejszą naszą sąsiadką wschodnią w wojnę naród wciągnąć pragnęli;” mówi się tu o zachwianiu równowagi władz i o chęci odwrócenia uwagi narodu od innych rzeczy i zarzuca się gwałt i spisek i ciągłe prawa łamanie, — wszystko to tutaj, w tym dokumencie znajdziemy. A jest to uniwersał generalny konfederacji koronnej targowickiej!</u>
<u xml:id="u-37.61" who="#komentarz">(Huczne, długo niemilknące oklaski na ławach B. B.)</u>
<u xml:id="u-37.62" who="#komentarz">(P. St. Stroński: To nie dowód, że Pan jest Ignacym Potockim. Głos z ław B. B.: Dzisiejszy Suchorzewski Winiarski.)</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#Marszałek">Nikt nie jest już do głosu zapisany, wobec tego odsyłam wniosek Klubu Bloku Bezpartyjnego w sprawie zmiany Konstytucji do Komisji Konstytucyjnej.</u>
<u xml:id="u-38.1" who="#Marszałek">W ten sposób porządek dzienny został wyczerpany.</u>
<u xml:id="u-38.2" who="#Marszałek">Proszę p. Sekretarza o odczytanie wniosków z mojemi adnotacjami i interpelacyj.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek członków Klubu Parlamentarnego Posłów Chłopskich w sprawie 50% zniżki kolejowej dla obywateli gmin wiejskich, udających się i powracających ze szpitali, a posiadających zaświadczenia ubóstwa — do Komisji Komunikacyjnej.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek posłów z Klubu Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem o zaliczeniu gminy Trzebinia w pow. chrzanowskim, w woj. krakowskiem, do gmin, podlegających galicyjskiej ustawie gminnej z 3 lipca 1896 roku — do Komisji Administracyjnej.</u>
<u xml:id="u-39.2" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek p. Bryły i kol. z Klubu Chrześcijańskiej Demokracji w sprawie odszkodowań wojennych — do Komisji Skarbowej.</u>
<u xml:id="u-39.3" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek p. Bryły i kol. z Klubu Chrześcijańskiej Demokracji w sprawie ustawy o obniżeniu kar za zwłokę i odsetek za odroczenie podatków — do Komisji Skarbowej.</u>
<u xml:id="u-39.4" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek Klubu Chrześcijańskiej Demokracji w sprawie ustawy o certyfikatach gruntowych — do Komisji Prawniczej.</u>
<u xml:id="u-39.5" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów w przedmiocie ochrony zdrowia i życia ludności ośrodków przemysłowych i górniczych — do Komisji Przemysłowo-Handlowej.</u>
<u xml:id="u-39.6" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów w sprawie ustawy o stosunku służbowym pracowników przedsiębiorstwa „Polskie Koleje Państwowe” — do Komisji Komunikacyjnej.</u>
<u xml:id="u-39.7" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Wniosek Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów w sprawie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnem stałych (etatowych i nieetatowych) pracowników przedsiębiorstwa „Polskie Koleje Państwowe” i o zaopatrzeniu pozostałych po nich wdów i sierot oraz o odszkodowaniu za nieszczęśliwe wypadki — do Komisji Budżetowej.</u>
<u xml:id="u-39.8" who="#SekretarzpMichałkiewicz">Interpelacja Związku Parlamentarnego Polskich Socjalistów do p. Ministra Skarbu w sprawie ciągnienia nowej emisji dolarówki.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#Marszałek">Interpelację tę prześlę p. Prezesowi Rady Ministrów.</u>
<u xml:id="u-40.1" who="#Marszałek">Proszę Izbę o upoważnienie do ułożenia porządku dziennego następnego posiedzenia, o którem zawiadomię pisemnie.</u>
<u xml:id="u-40.2" who="#komentarz">(Głos: A kiedy mniej więcej odbędzie się?)</u>
<u xml:id="u-40.3" who="#Marszałek">Po 10-tym, przypuszczalnie 11-go, ale nie jestem w stanie w tej chwili tego ściśle określić.</u>
<u xml:id="u-40.4" who="#Marszałek">Nie słyszę sprzeciwu, zamykam posiedzenie.</u>
<u xml:id="u-40.5" who="#komentarz">(Koniec posiedzenia o godz. 21 min. 15.)</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>