example.txt 12.3 KB
Z warszawskiego parkietu odeszło dotychczas w różny sposób osiemnaście spółek

Pożegnania

Z tabeli notowań Warszawskiej Giełdy Papierów wartościowych zniknęło dotychczas  18 spółek. W dziesięciu przypadkach to zniknięcie było skutkiem fuzji z inną firmą z tej samej branży, w sześciu - całkowitego wycofania akcji spółki z obrotu publicznego. Jedną spółkę z giełdy usunięto za karę, jedna zaś zbankrutowała.

Przy fuzjach akcjonariusze przejmowanej firmy dostali w zamian akcje spółki przejmującej i choć czasem mogli mieć zastrzeżenia co do parytetu wymiany, takie pożegnania nie budziły tylu emocji co ostateczne wycofanie akcji spółek z obrotu publicznego. Na całkowite odejście z parkietu decydują się coraz częściej inwestorzy strategiczni, którzy po przejęciu kontroli nad spółką nie chcą ponosić kosztów utrzymania jej na giełdzie ani ułatwiać konkurencji dostępu do informacji o firmie. Dotychczas w ten sposób z GPW pożegnało się 6 spółek. W tym roku ich liczba może się zwiększyć zważywszy, że już w prawie dwudziestu spółkach inwestorzy strategiczni kontrolują ponad 90 proc. głosów na WZA, a dzięki bessie pozostałe akcje będą mogli odkupić taniej. 

- Bardzo szkoda, że spółka o tak dużej wartości rynkowej opuszcza rynek - komentowali analitycy w lutym 1998 r., gdy amerykański koncern PepsiCo kontrolujący 98,9 proc. akcji Wedla przegłosował na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy wycofanie spółki z publicznego obrotu. O swych planach Amerykanie poinformowali co prawda kilka miesięcy wcześniej, ogłaszając w listopadzie 1997 r. publiczne wezwanie do sprzedaży akcji Wedla. 

Nie obyło się przy tym bez skandalu, bo tuż przed ogłoszeniem wezwania z ceną znacznie wyższą od rynkowej, kurs akcji spółki gwałtownie wzrósł. Skłoniło to Komisję Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG), a potem prokuraturę do wszczęcia postępowania w sprawie wykorzystania poufnych informacji. Sprawa toczy się do dziś, ale na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów. Mimo sprzeciwu kilku drobnych inwestorów, KPWiG w kwietniu zgodziła się na wycofanie akcji Wedla z obrotu. Na pożegnanie z giełdą spółka musiała jeszcze zapłacić 90 tys. zł kary za niedopełnienie obowiązków informacyjnych (przez kilka miesięcy zarząd z opóźnieniem przekazywał komentarze do raportów finansowych). 

Gorycz rozstania  ze słodyczami

W kwietniu 1998 r. akcje Wedla, które debiutowały w listopadzie 1991 r. (już z PepsiCo jako inwestorem strategicznym), były notowane po GPW po razy ostatni. Wycofanie Wedla z obrotu publicznego zrobiło duże wrażenie na rynku. Nie tylko dlatego, że była to jedna z nielicznych polskich firm z marką znaną także za granicą, a jednocześnie - jedno z pierwszych przedsiębiorstw państwowych wyznaczonych do prywatyzacji (w kwietniu 1990 r.). 

Przede wszystkim było to pierwsze w historii GPW "prawdziwe" pożegnanie spółki z giełdą. Wprawdzie jesienią 1997 r. przestały być notowane akcje Banku Gdańskiego i Polifarbu Wrocław, a latem 1998 r. z tabeli zniknęły akcje Polskiego Banku Rozwoju (PBR), ale te firmy w wyniku przejęć stały się częścią innych giełdowych spółek z tej samej branży. Bank Gdański został przejęty przez BIG, Polifarb Wrocław połączył się z Polifarbem Cieszyn, a PBR został wchłonięty przez BRE Bank, który przedtem stoczył walkę o jego przejęcie. Przeszła ona do historii GPW jako pierwsza tak zacięta międzynarodowa rywalizacja i to o niewielki i nie mający nawet sieci oddziałów bank. Ofertami kupna przebijały się trzy duże instytucje finansowe: krajowy BRE Bank, szwedzki Skandinavska Enskilda Banken i niemiecki Bayerische Landesbank, tocząc wojnę podjazdową na wezwania do sprzedaży akcji PBR. 

W 1998 r. przewidywano, że po wyciągnięciu Wedla z giełdy, PepsiCo będzie mógł bez rozgłosu wyprzedać po kawałku produkcję wedlowskich słodyczy - co zresztą koncern zrobił. Sprawdziły się też prognozy, że wycofanie Wedla z obrotu publicznego zachęci do podobnej taktyki inne spółki, zwłaszcza kontrolowane przez zagranicznych inwestorów, którzy nie potrzebowali pieniędzy z giełdy, a nie mieli ochoty na odkrywanie kart przed konkurencją. Na następne odejście nie trzeba było długo czekać. 

Zakryć karty  przed konkurencją

W 1999 r. z giełdy wycofano pierwszą "od zawsze" prywatną spółkę - słupski DomPlast. To największy w Polsce producent wyrobów z plastiku, którego emisja publiczna w 1994 r., niedługo przed pierwszym załamaniem na warszawskiej giełdzie, cieszyła się ogromnym powodzeniem. W 1995 r. spółka zyskała silnego strategicznego inwestora z zagranicy - był nim największy producent wyrobów plastikowych w USA - Rubbermaid. Już w listopadzie 1995 r. ogłosił on publiczne wezwanie do sprzedaży wszystkich akcji DomPlastu, nie kryjąc od początku, że planuje z czasem wycofać spółkę z giełdy. Wówczas w wezwaniu Rubbermaid kupił 89 proc. akcji DomPlastu. Kolejne 7 proc. odkupił w 1999 r. - i wtedy też zrealizował swój plan. 

Trzecim zagranicznym inwestorem, który zdecydował się na takie postępowanie, był belgijski CBR, kontrolujący cementownię Górażdże. Uchwałę o wycofaniu akcji tej spółki z giełdy przegłosował na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu akcjonariuszy pod koniec września 1999 r. Nie było to zaskoczeniem - już rok wcześniej, ogłaszając pierwsze wezwanie do sprzedaży akcji Górażdży przedstawiciele CBR zapowiadali, że jeśli to będzie możliwe, wycofają spółkę z giełdy. Zarząd wyjaśniał tę decyzję "niedogodnościami wynikającymi z obowiązków informacyjnych, jakim podlegają spółki publiczne" zwłaszcza w sytuacji, gdy Górażdże jako jedyna cementownia na polskiej giełdzie nie mogły utrzymać w tajemnicy przed konkurencją planów strategicznych. 

Dawid i Goliat

Planami strategicznymi nie chciał się też dzielić Polifarb Dębica przejęty przez szwedzki koncern Alcro Beckers, który uznał, że dębicki producent farb nie ma żadnych korzyści ze statusu spółki publicznej. W tym przypadku jednak okazało się, że nie zawsze pożegnanie z giełdą przebiega w takt wyznaczony przez inwestora strategicznego. 

Na przeszkodzie planom Alcro Beckers stanął Raimondo Eggink, doradca inwestycyjny z ABN Amro Asset Management. Występując jako osoba prywatna i drobny akcjonariusz (bo posiadacz zaledwie 165 akcji Polifarbu) sprzeciwił się podjętej w listopadzie 1999 r. decyzji NWZA dębickiej spółki, zaskarżając w sądzie uchwałę o wycofaniu spółki z obrotu publicznego. Eggink argumentował, że i on, i pozostali drobni akcjonariusze zostali pokrzywdzeni, gdyż w wezwaniu "ostatniej szansy" przed wycofaniem spółki z giełdy Alcro Beckers wyznaczył cenę akcji Polifarbu na 57 zł, a więc o 15 zł mniej niż płacił, kupując niedługo przedtem pakiety akcji spółki od skarbu państwa i NFI (po 72 zł). 

Choć sąd oddalił pozew Egginka ze względów formalnych (Holender nie miał wymaganego do zaskarżenia uchwały 1 proc. głosów na WZA) to i tak Polifarb Dębica mogł przejść do historii giełdy jako pierwsza spółka, której akcjonariusz zaskarżył w sądzie uchwałę WZA o wycofaniu z obrotu publicznego i jako pierwsza firma, która pożegnała się z giełdą dopiero ponad 10 miesięcy po podjęciu takiej uchwały. 

Polifarb Dębica zniknął z tabeli giełdowej we wrześniu 2000 roku, ale Raimondo Eggink nie daje za wygraną - odwołał się do Trybunału Konstytucyjnego i liczy, że ten unieważni uchwałę z listopada 1999 r. Natomiast bez większych problemów jesienią 2000 r. z obrotu publicznego zostały wycofane Koszalińskie Zakłady Piwowarskie Brok, przejęte przez niemiecki koncern piwowarski, Holsten, który od czasu wejścia do spółki systematycznie zwiększał nad nią kontrolę. 

Pechowe inwestycje

Drobni akcjonariusze, których często oburzają zaniżone ceny, jakie w wezwaniach do sprzedaży akcji oferują strategiczni inwestorzy, mogli się czuć pokrzywdzeni podczas sfinalizowanego wiosną 2000 r. wycofania z giełdy spółki Zasada. Jako powód tej decyzji podano wysokie koszty i brak korzyści z funkcjonowania Zasady jako spółki publicznej. Jej akcje, wiosną 1995 r. sprzedawane w ofercie publicznej po 10 zł, w ogłoszonej jesienią 1999 r. ofercie odsprzedaży założyciel spółki, Sobiesław Zasada skupował po 2,83 zł. 

Na jeszcze skromniejsze kwoty mogli liczyć akcjonariusze dwóch spółek, które zniknęły z giełdy wbrew własnej woli - Universalu, który jako jedyny na razie wycofany został z publicznego obrotu przez KPWiG oraz jedynego jak dotąd giełdowego bankruta - Polisy, której akcje w ostatnim dniu notowań potaniały do 3 groszy. W jeszcze gorszej sytuacji znaleźli się ci inwestorzy, którzy przegapili szanse na sprzedaż Polisy; majątek zadłużonej spółki wystarczył tylko na pokrycie roszczeń głównych wierzycieli. 

Niewiele zresztą brakowało, aby Universal, który zniknął z tabeli notowań w maju 1999 - z ceną 0,59 zł za akcję na ostatnim notowaniu - był pierwszym bankrutem na GPW. Uratowali go przed tym wierzyciele umarzając w grudniu 1998 r. 40 proc. długu firmy. Ostatecznie, ta ulubiona przez spekulantów spółka (jej akcje, które debiutowały w 1992 r. z ceną 1,05 zł, w szczytowym okresie hossy kosztowały nawet 67 zł) odeszła z giełdy po decyzji KPWiG. Komisja wycofała w 1999 r. Universal z publicznego obrotu karząc go w ten sposób za wielokrotne lekceważenie przepisów o obowiązkach informacyjnych spółek publicznych. 

Lepiej w silnej grupie

Od dwóch lat na warszawskiej giełdzie trwa też konsolidacja kilku branż, m. in. mięsnej i budowlanej, której liderzy po kolei połykali kolejnych konkurentów. 

Wiosną 1999 r. odbyło się ostatnie notowanie akcji Zakładów Mięsnych Koło, które weszły do grupy budowanej przez swojego wiodącego udziałowca - Zakłady Mięsne w Sokołowie i zniknęły z tabeli w 15 miesięcy od debiutu, co na razie jest najkrótszym stażem wśród giełdowych spółek. Dzięki tej uchwalonej jeszcze w 1998 r. (i początkowo oprotestowanej przez skarb państwa) fuzji Sokołów stał się drugą po Animeksie grupą w branży mięsnej. Kilka miesięcy później, jesienią 1999 r. Sokołów zapowiedział dalszą rozbudowę grupy przez fuzje, a w zasadzie przejęcia kolejnych firm swej branży, w tym notowanych na giełdzie Jarosławia i Farmfoodu oraz Mięstaru, który nie był spółką publiczną. Fuzje sfinalizowane w 2000 r. utworzyły z Sokołowa największą grupę przemysłu mięsnego w kraju. 

Podobnie było w branży budowlanej, gdzie całą serię przejęć przeprowadził w krótkim czasie Budimex. W 1999 r. przejął swoje trzy spółki zależne - nie notowany na giełdzie Budimex Warszawa oraz giełdowe Budimex Poznań i Unibud. Fuzje z Budimeksem Poznań i Warszawa udało się sfinalizować jeszcze w 1999 r., natomiast względy formalne opóźniły nieco zakończenie przejęcia Unibudu, którego akcje zniknęły z giełdy na początku 2000 r. Ostatnim z nabytków był przejęty jesienią 2000 r. giełdowy Mostostal Kraków, trzecia spółka, która zniknęła z giełdowej tabeli stając się częścią grupy Budimeksu. Konsolidacja nastąpiła też wśród Narodowych Funduszy Inwestycyjnych, gdzie XI NFI został przejęty przez III NFI (obecnie Jupiter). 

Nie najlepsza koniunktura na GPW i spadek kursów akcji spółek może teraz zachęcać do kolejnych działań konsolidacyjnych. Może też skłaniać inwestorów strategicznych do tańszego skupienia akcji i wycofania kontrolowanych przez siebie spółek z obrotu publicznego, zwłaszcza w tych przypadkach, gdy posiadane przez nich pakiety akcji dają prawie całkowitą kontrolę nad spółką i niemal do zera ograniczają płynność jej obrotu. 

Dla kilku firm wyjście z giełdy to kwestia dokończenia formalności. Takie decyzje podjęli już akcjonariusze WKSM, Bakomy i Nomi, której inwestor strategiczny - holenderska spółka Eijsvogel BV (należąca do brytyjskiej grupy handlowej Kingfisher) uważa, że wycofanie spółki z obrotu publicznego wzmocni jej zdolności konkurencyjne. Choć odejścia oznaczają dla GPW spadek kapitalizacji, to jak twierdzi Mirosław Kachniewski, rzecznik KPWiG, rynek publiczny jest nobilitacją spółek, a nie miejscem, gdzie przetrzymuje się je na siłę. 

Anita Błaszczak