text_structure.xml 31.6 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#PiotrGłowski">Witam państwa posłów. Witam przedstawicieli Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi z sekretarzem stanu panem Michałem Kołodziejczakiem na czele. Dzień dobry. Witam zastępcę głównego lekarza weterynarii pan Pawła Meyera. Dzień dobry. Witam wszystkich przedstawicieli organizacji, przybyłych gości.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#PiotrGłowski">Na podstawie listy obecności stwierdzam kworum.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#PiotrGłowski">Dzisiaj temat okołoświąteczny, wielkanocny. Porządek dzienny dzisiejszego posiedzenia został państwu dostarczony i obejmuje rozpatrzenie informacji ministra rolnictwa i rozwoju wsi na temat wyzwań i szans dla producentów jaj w związku ze zmianami na rynku jaj konsumenckich w Polsce i w Europie.</u>
          <u xml:id="u-1.3" who="#PiotrGłowski">Przystępujemy zatem do realizacji pkt 1 porządku dziennego. Bardzo proszę pana ministra Michała Kołodziejczaka o zabranie głosu. O, jeszcze tylko sekundkę. Państwa posłów i przedstawicieli strony społecznej informuję, że jeżeli ktoś będzie chciał zabrać głos w dyskusji, będzie mnie dzisiaj wspomagał sekretariat – proszę się zapisywać do głosu. Panie ministrze, bardzo proszę.</u>
          <u xml:id="u-1.4" who="#MichałKołodziejczak">Co ciekawe, żeby dodać, bo w Polsce bardzo dużo mówimy o hodowli kur w klatkach na wolnym wybiegu czy na ściółce. Łącznie wszystkich jaj produkujemy prawie 10 mld sztuk,  a na ściółce łącznie z wolnym wybiegiem to jest około 2,5 mld sztuk, czyli około 25%. Reszta to jest chów klatkowy. Tutaj mamy również odwieczne pytanie, dlaczego chów klatkowy i dlaczego nieklatkowy. Odpowiedź znajdujemy chociażby w Stanach Zjednoczonych. Niektóre stany w Stanach Zjednoczonych zakazały w ogóle chowu w klatkach, tylko skupiły się na wolnym wybiegu. Co jest w konsekwencji tego wszystkiego? W sytuacji epidemii grypy ptaków, która miała miejsce w Stanach Zjednoczonych, nie było możliwe obronienie niektórych stanów w dużej części od tego, aby nad tą grypą zapanować. Stąd w dużej części brak jaj w Stanach Zjednoczonych, bo jest bardzo duża część na wolnym wybiegu, gdzie te ograniczenia epidemiologiczne są dużo bardziej zliberalizowane. My w Polsce i w Unii Europejskiej również mamy problem z grypą ptaków, ale można powiedzieć dość absurdalnie, że dzięki temu, że jest jeszcze dość duży chów klatkowy, który jest często wykorzystywany w tych celach przemysłowych, a nie sprzedaży detalicznej… powoduje, że jeszcze tych jajek mamy pod dostatkiem i możemy się cieszyć również w miarę ustabilizowaną ceną, bo cena hurtowa jaj z klatek, można powiedzieć, że od 3 tygodni już została ustabilizowana i plasuje się ona na poziomie 70-75 gr za jedną sztukę, co jest ceną bardzo wysoką, można powiedzieć wręcz historyczną. Mówiąc o rynku jaj, mówimy chociażby o bardzo dużo wpływie supermarketów – firm, które mają bardzo duży wpływ na ceny jaj dla pośredników, producentów i konsumentów, bo co ciekawe, ceny jaj w sklepach nie zmieniły się tak mocno, jak ceny jaj w hurcie. Ceny jaj w sklepach są na niedużo zmienionym poziomie niż przed tą zwyżką. Spowodowane jest to umowami długoterminowymi z dostawcami, którzy również niejednokrotnie kupowali jaja drożej, niż sprzedawali je do supermarketów. Jest to absurd, ale miał on miejsce w tym roku na polskim rynku.</u>
          <u xml:id="u-1.5" who="#MichałKołodziejczak">Myślę, że największym zagrożeniem dzisiaj dla naszego rynku jaj jest grypa ptaków oraz pomór drobiu, o czym wiedzą producenci. To nie jest tylko i wyłącznie problem, jeżeli chodzi o to, że są wymogi… muszą zostać spełnione wymogi weterynaryjne, czyli takie stada, które są zarażone grypą ptaków, są wybijane, są robione odpowiednie strefy, ale co za tym idzie? To za tym idzie, że chociażby misje handlowe, które realizowane są przez polskie ministerstwo rolnictwa czy KOWR czy też inne instytucje głównie skupiają się w rozmowach na tym, żeby uznana została regionalizacja, tak zwana regionalizacja, która powoduje, że jeżeli występuje grypa ptaków, to żeby jak najmniejszy teren został wyłączony z możliwości eksportowych, żeby państwa całego świata jednak chciały kupować z tych terenów wolnych, bo również są takie państwa, które na przykład regionalizacji mogą nie uznać albo uznają tylko i wyłącznie duże regiony. Na tym skupiają się rozmowy, które prowadzone są na międzynarodowym szczeblu od wielu lat, kiedy te epidemie mają miejsce i też w eksporcie nam przeszkadzają.</u>
          <u xml:id="u-1.6" who="#MichałKołodziejczak">Sam dochód z eksportu polskich jaj jest również dość duży, bo to jest 0,5 mld euro, więc hodowcy kur na jaja odpowiadają za dość duże ściąganie pieniędzy do Polski. 40% naszej krajowej produkcji jest eksportowane za granicę naszego kraju. Ja nie powiem, że to jest nadwyżka, ale jesteśmy znani z tego, że mamy dobre jaja i nie jest ich za dużo, bo nikt nie powiedział, że na przykład w Japonii jest za dużo samochodów. Oni produkują na cały świat tak samo, jak my żywność. Mówienie więc, że robimy czegoś za dużo, że eksportujemy? Nie, mamy dobre firmy. W Polsce 26 firm (spółek) odpowiada za 30% produkcji jaj w Polsce, w naszym kraju. Łącznie gospodarstw wyspecjalizowanych w produkcji jaj mamy około tysiąca, czyli jest to taka produkcja dość dobrze skoncentrowana w dobrych rękach i dobrze się rozwija. Myślę, że to są podstawowe informacje i podstawowe wyzwania, ale również to, co powiedziałem o tej produkcji jaj w Stanach Zjednoczonych, pokazuje, że najmniej – tak wynika z moich rozmów z producentami jaj – tego chowu wolnowybiegowego boją się sami producenci.  Oni mówią „możemy produkować, jak trzeba będzie, ale niech każdy się liczy z tym, że cena jaj będzie wysoka, choć to będzie również wymagało kolejnych inwestycji, ale również inwestycji z kieszeni każdego Polaka czy człowieka, bo jaja po prostu będą droższe.</u>
          <u xml:id="u-1.7" who="#MichałKołodziejczak">Ode mnie to tyle. Jeżeli pytania będą, to odpowiem. Cena jaj tak naprawdę o tej porze roku była na nieco niższym poziomie 2 lata temu. To były takie dwa historyczne momenty, kiedy ta cena jaj była na aż tak wysokim poziomie, jak jest obecnie. Dziękuję bardzo.</u>
          <u xml:id="u-1.8" who="#ZdzisławŁuba">Ale wrócę do następnej kwestii. Wiecie państwo, że to, co pan minister Kołodziejczak mówi,… Amerykanie już tego doświadczyli. U nich był już taki moment, że jajko dochodziło do takiej sumy, że aż zawrotnej. Nie chciałbym więc… Daleko nam do Amerykanów, oczywiście nie ubliżając niektórym, bo na takim samym standardzie żyją, ale w większości żyjemy tak, jak żyjemy, i nas nie stać będzie, proszę państwa, na tak zawrotne ceny. Ale do czego doszło? Koledzy, co prowadzą produkcję właśnie jaj, czyli mają nioski, mówią mi, że 20% niosek z racji tej grypy zostało zutylizowane, więc jajko powinno być… ja jako konsument nie mówię, że powinno być drogie, ale z ich wyliczeń wychodziło, że to jajko powinno być drogie. A co się stało? Jajo z Kazachstanu. Nie wiadomo skąd, ale przyszło z Kazachstanu, przyszło z Gruzji i cicho. Ta umowa z Mercosurem została już zawarta, ale cicho. Okazuje się, że jajka stamtąd również idą. Moja więc taka… Mówię w imieniu tych, którzy mają produkcję jajek, czyli niosek, że taka refleksja, że póki jeszcze nas nie stać na coś takiego, to wstrzymajmy się z tym chowem klatkowym na tym poziomie, na jakim jest. To, co pan minister powiedział, ptasia grypa może zdziesiątkować, a jesteśmy naprawdę poważnym producentem jajek i drobiu oczywiście. To więc tyle i aż tyle. Dziękuję. Karol powie więcej.</u>
          <u xml:id="u-1.9" who="#PawełRawicki">Opracowanie przygotowane przez Instytut Ekonomiki Rolnictwa podaje bardzo dużo wartościowych danych. Pozwolę sobie odnieść się do kilku fragmentów. Wskazuje się tam na presję konsumentów i organizacji prozwierzęcych czy społeczną presję aktywistów. Dla mnie jest to takie zaskakujące, że podmioty biznesowe, sieci handlowe czy producenci żywności w tym opracowaniu są potraktowani trochę tak, jakby nie miały własnej decyzyjności. Ja od lat spotykam się z przedstawicielami wielu firm w Polsce, które zajmują się czy to sprzedażą jajek, czy to produkcją żywności i mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że odchodzenie od chowu klatkowego nie odbyłoby się, gdyby nie również ich chęć i otwartość na takie zmiany. Wiele firm w Polsce pokazało o wiele większe zaangażowanie i kreatywność, niż mogliśmy się tego spodziewać. Przykładem jest chociażby duża sieć Biedronka, gdzie jaja klatkowe zostały wycofane 4 lata temu, choć pierwotnie zakładano termin 2025. Opracowanie wspomina również zmiany, jakie zachodziły w Polsce około roku 2012, kiedy wycofano klatki starego typu.  To, co warto dodać, to jest to, że wtedy po chwilowym wzroście cen sytuacja wróciła do normy. Nastąpił chwilowy spadek produkcji, ale szybko liczba kur zrobiła się jeszcze większa niż przed 2012 rokiem. Patrząc na to, również można wysnuć taki wniosek, że część problemów wynika z tego, że zbyt późno zdecydowano się na zmianę systemu hodowli, przeciągając ją, na ile to było możliwe. Mimo trudnych okoliczności rynek jajeczny szybko się wtedy ustabilizował. W opracowaniu jest również taki fragment o kosztach produkcji w systemach proaktywnych, o tym że mogą być wyższe ze względu na niższą produktywność. Pozwolę sobie zacytować opracowanie banku Credit Agricole „Agromapa” z 2023 r., gdzie czytamy, że mimo perspektywy wzrostu produkcji po przejściu z systemu klatkowego na system ściółkowy, można oczekiwać, że nie zmieni to konkurencyjności cenowej, która obok Holandii, czyli największego unijnego eksportera jaj, charakteryzuje się jednymi z najniższych kosztów produkcji w systemie ściółkowym. W przypadku Polski konkurencyjność ta wynika głównie z niższych kosztów pracy, podczas gdy w Holandii bazuje ona na wyższej wydajności. Wskazuje to, że istnieje w Polsce spora przestrzeń do poprawy konkurencyjności. Koniec cytatu.  Dużo również było przywołanych sytuacji ze Stanów Zjednoczonych. To, co wydaje mi się, że jest istotne, żeby przywołać to, że sama organizacja branżowa American Egg Board i jej prezydentka Emily Metz wskazuje, że ptasia grypa nie zważa na system chowu i że zarówno chów klatkowy, jak i chów bezklatkowy są narażone. W Polsce również widać, że fermy klatkowe są bardzo mocno dotknięte. To, na co również wskazuje Europejska Agencja do spraw Żywności, to jest to, że liczne przypadki ptasiej grypy w Europie występują również na fermach z kurnikami w pełni zamkniętymi z wysoką bioasekuracją. Fermy klatkowe w Polsce są fermami najbardziej intensywnymi. To znaczy, że skutki ptasiej grypy są tam zawsze największe, a dodatkowo mamy duży problem koncentracji hodowli, co bardzo zwiększa ryzyko.</u>
          <u xml:id="u-1.10" who="#PawełRawicki">Na zakończenie chciałbym zaprosić do zapoznania się z raportem „Wycofanie jaj z chowu klatkowego”, który dosłownie wczoraj opublikowaliśmy jako stowarzyszenie Otwarte Klatki. Taka najciekawsza wydaje mi się informacja z raportu jest taka, że już 47% firm z tych firm, które w Polsce zadeklarowały odejście od jaj z chowu klatkowego, już tę deklarację spełniło i wiele kolejnych jest na drodze, żeby to spełnić. Myślę, że ten raport to świetne podsumowanie tego, jak transformacja do systemów bezklatkowych w Polsce wygląda od tej strony odpowiedzialnego biznesu. Tak jak mówiłem wcześniej, myślę, że musimy docenić rolę odpowiedzialnego biznesu i wspierać te zmiany, a nie próbować na siłę z nimi walczyć.</u>
          <u xml:id="u-1.11" who="#PawełRawicki">Patrząc z tej perspektywy, mam dwa pytania do ministerstwa rolnictwa. Pierwsze, takie większe, to jakie są propozycje wsparcia przez ministerstwo dla tych podmiotów hodowlanych, które chcą odchodzić od chowu klatkowego? Myślę, że ekoschemat „Dobrostan zwierząt” ma marginalne znaczenie dla kur niosek, ponieważ to ograniczenie 150 DJP ogranicza zmiany w przypadku chowu kur niosek. Czy są jakieś inne propozycje wsparcia dla odchodzenia od chowu klatkowego? Drugie mniejsze pytanie dotyczy opracowania Instytutu Ekonomiki Rolnictwa. Jest tam wskazane, że większość eksportu z Polski to jaja klatkowe. Chciałem zapytać o źródło tej informacji. Czy dostępne są konkretne informacje o strukturze tego eksportu obecnie jak i w latach poprzednich? Dziękuję. Jeśli ktoś chciałby…</u>
          <u xml:id="u-1.12" who="#KarolRytel">Teraz przejdę do meritum mojej wypowiedzi. To nie jest postęp, a cofanie się. W tym momencie w USA nie są budowane systemy alternatywne. One były stawiane w roku 18 i jeszcze w 20. W tym momencie oni nie inwestują w ten system w ogóle. Oni wracają do klatek, bo to się po prostu nie sprawdza. To jest bardzo drogie w utrzymaniu. Jest to duży koszt inwestycyjny – wyższy o 30%, niż jeżeli chodzi o instalacje klatkowe o większej powierzchni, o większej możliwości obsady. To jest po prostu… nie ma efektywności ekonomicznej z tego tytułu, a także z innych, które wymienię później. Cena aktualnie na rynku spada bardzo mocno. Jest więc pytanie do ministerstwa, czy istnieją jakieś formy handlu bezcłowego z Turcją lub Uzbekistanem, bo podobno nawet stamtąd przyjeżdżają w tym momencie do nas jajka i to w dosyć dużych ilościach? Cena w tym momencie z tego, co pan minister mówił, spadła już o 20% prawie i spada dalej.</u>
          <u xml:id="u-1.13" who="#KarolRytel">Jeżeli tutaj są podnoszone tematy, że Polska produkuje głównie na eksport, to ja przypominam, że produkcja na eksport zapewnia bezpieczeństwo innym krajom Unii Europejskiej. To jest zapewnianie bezpieczeństwa żywnościowego innym krajom. My jesteśmy zobowiązani w całym systemie dostaw i zapewnienia jak gdyby funkcjonowania ich przemysłu spożywczego. To również należy brać pod uwagę, że funkcjonujemy nie tylko sami sobie jako pojedyncze państwo.</u>
          <u xml:id="u-1.14" who="#KarolRytel">Teraz chciałbym omówić… Sama zmiana wywołuje potężne problemy związane z produkcją i bezpieczeństwem na rynku, ale o tym fundacje i aktywiści nie chcą mówić, że zmiana na systemy alternatywne wywoła ogromne cierpienia zwierząt chociażby dlatego, że według statystyk jest znacząco (kilkadziesiąt procent) wyższy czy kilka razy wyższy stosunek zwichnąć i złamań skrzydeł oraz kości skokowych, co oznacza, że zwierzę, która dokona takiej… które będzie miało taką kontuzję, nie pobiera ani paszy, ani wody – ono samo poddaje się śmierci głodowej samo. To wywołują systemy alternatywne. Te kury, które funkcjonują sobie i pokazywane są na obrazkach, że ta kura jest szczęśliwa, to są inne gatunki. To znaczy, gatunek jest ten sam. To są inne zupełnie rasy, niż rasy hodowane w klatkach, charakteryzujące się zupełnie innym behawioryzmem, innym po prostu zapotrzebowaniem nawet na ruch. Ja więc mam dalej pytania, czy mamy zlikwidować postęp genetyczny mimo… nie wiem czego?</u>
          <u xml:id="u-1.15" who="#KarolRytel">Dwa. Te systemy prowadzą do tego, że koszt jest o 30% wyższy. To musimy być przerzucone na rynek. A teraz pytanie. Jeżeli my się zgodzimy na swobodny dopływ importu z innych krajów, które nie budują systemów alternatywnych, tylko inwestują w klatki, to jak ma to grać, jeżeli chodzi o finanse branży? Jak ona ma to przetrwać, kiedy już na starcie będzie o 30% mniej  efektywna w cenie produkcyjnej? Dziękuję.</u>
          <u xml:id="u-1.16" who="#JanKrzysztofArdanowski">Natomiast był apel do pana ministra, żeby wprowadzić jakieś systemy dopłaty do przechodzenia na system bezklatkowy. Absolutnie nie. Absolutnie nie. To jest zabieranie pieniędzy z innych działów rolnictwa na ideologię, za którą, jeżeli ktoś chce, to niech za nią zapłaci. Jeżeli ktoś chce przechodzić na chów bezklatkowy, jego wola, ale musi ponieść koszty adaptacji budynków, licząc na to, że wyższe ceny, istotnie wyższe ceny jajek pokryją to. To jest jego decyzja ekonomiczna. Natomiast to, że w tej chwili bardzo agresywna promocja, wręcz szantaż wywierany na konsumentach sprawia, że sieci handlowe, które będą handlowały tym, czego ludzie chcą… to jest oczywiste, bo przecież one żadnej własnej polityki nie mają, a mówienie o odpowiedzialnym biznesie… przychodzą ludzie, którzy się naczytali czy nasłuchali o szczęśliwych kurach, więc będą się domagali takich jajek i takimi jajkami będzie się handlowało. To nie ma nic wspólnego z przekonaniami tej sieci. Tak jak mówię, wszystkie działania, które w tej chwili ograniczają z powodów ideologicznych sprawy zwierząt i wymuszając nowe warunki… To dotyczy zresztą… Jeszcze jedno zdanie. To dotyczy nie tylko klatek dla kur. Przypomnę, że kilkanaście lat temu były wymienione wszystkie klatki w kurnikach jako te dobre ekologiczne, te, które Unia Europejska wtedy dopuściła. Drobiarze ponieśli ogromne koszty dostosowania. Teraz się już mówi, że te klatki są niedobre i trzeba całkowicie odejść od chowu klatkowego. Od 27 r. ma być nie tylko problem zlikwidowany, to znaczy, zlikwidowane klatki, ale to dotyczy również odchowu cieląt krów ras mlecznych, przypomnę, cieląt w indywidualnych kojcach. One mają być przy matce. Jak sobie wyobrazić w stadzie kilkudziesięciu krów to małe trzęsące się na nogach ciele, które nie przeżyje tam kilkudziesięciu godzin, bo zostanie stratowane? Również mają być wyeliminowane klatki porodowe dla loch. Z jednej strony chcemy jak największą produkcję prosiąt od loch i to jest jeden z elementów również ekonomicznych, żeby było jak najwięcej odchowanych żywych, a z drugiej strony odejdziemy – i decyzje zapadły – od kojców porodowych, które w niewielkim stopniu ograniczają możliwość ruchu lochy przez kilka dni po porodzie. Na pewno prosiąt więcej z tego nie będzie. Ja więc nie chcę z tym szaleństwem ekologicznym wojować, bo zrobiono z tego wręcz wojnę cywilizacyjną, uważając, że ktoś ma rację, natomiast przy otwieranych rynkach Unii Europejskiej, kolejnych umowach o wolnym handlu już tych podpisanych i tych, które są tam procedowane, jest absurdem ograniczanie produktywności w Europie, zmniejszanie produkcji przy otwarciu granic na import produktów, co do których jakości czy sposobu wytwarzania nie mamy żadnego… na to nie mamy żadnego wpływu. Jeżeli ktoś chce to realizować, niech za to płaci. To jest normalny element rynku. Jeżeli ktoś chce jajka z takiego chowu, to niech za nie płaci, ale nie zmuszajmy wszystkich innych do takich zachowań.</u>
          <u xml:id="u-1.17" who="#KatarzynaGawrońska">Druga sprawa. Apeluje więc do ministerstwa, do ekspertów, do przedstawicieli, że do oceny skutków regulacji nie należy podchodzić teoretycznie. Trzeba wziąć to, co rynek pokazuje. Nie będę już wchodzić w rynek amerykański, bo to również od kilku lat pokazujemy – zaangażowanie federalne na szczeblu federalnym w jakby ponowne przeanalizowanie przepisów stanowych i próba zawieszania przepisów dobrostanowych pokazuje, jak duże to jest zagrożenie dla konsumentów, jak duży to ma wpływ na presję inflacyjną, o czym również… przecież odczuliśmy skutki tak tych uwarunkowań gospodarczych w ostatnich latach.</u>
          <u xml:id="u-1.18" who="#KatarzynaGawrońska">Trzecia rzecz, o której nikt nie powiedział. Proszę spojrzeć na Wielką Brytanię, jeżeli nie chcemy mówić teoretycznie, a mieć twarde fakty. Wielka Brytania przechodziła przez lata na chów wolnowybiegowy. Wszyscy mówili, jakie to brytyjskie jest fantastyczne – zapłaćcie nam za to więcej. My jednak ostrzegaliśmy, że jest sufit. Jest sufit, jest moment, w którym rynek nie chce już płacić więcej, który nie premiuje produktów, których podaż rośnie. Tak się stało w Wielkiej Brytanii. Tak się stało na rynku amerykańskim i jeszcze w innych krajach, między innymi w Australii. Brytyjczycy… To, co się stało w Wielkiej Brytanii, pokazuje najlepiej. Brytyjczycy więc, którzy tak bardzo bronili swojego rynku, mieli tak duży protekcjonizm i tyle chcieli płacić za fantastyczne brytyjskie jaja wolnowybiegowe, w tej chwili są trzecim największym odbiorcą jaj z Polski. Firmy spożywcze nie chcą jaj brytyjskich, nie chcą za nie płacić. Nawet duże sieci handlowe, które tak bardzo ulegając organizacjom pozarządowym, wprowadziły swoją odpowiedzialność społeczną biznesu, również wycofały się z tego, bo tak naprawdę liczy się biznes dla tych sieci handlowych, a nie społeczna odpowiedzialność.</u>
          <u xml:id="u-1.19" who="#KatarzynaGawrońska">Konkludując, bardzo spodobało mi się dzisiaj to, co powiedział przedstawiciel Otwartych Klatek. Dlaczego zmuszamy sieci handlowe do zakazu sprzedaży określonych produktów, w tym przypadku jaj klatkowych? Dlaczego? My tego nie zrobiliśmy jako producenci. To właśnie organizacje pozarządowe je do tego zmusiły. A jak zmusiły? Nie miały prawa wyboru. Wystarczyło zrobić pikiety i budować czarny wizerunek (PR) w opinii publicznej, protestując przed sieciami i tak dalej. Myślę, że osoby bliskie organizacjom pozarządowym najlepiej wiedzą, jakie narzędzia i mechanizmy stosowały, żeby wymusić na sieciach handlowych takie zachowanie. Dlatego apelujemy – to również pan Darek Goszczyński powiedział – i zawsze mówimy „rynek niech zdecyduje sam”. Jeżeli badania, które śledzimy, opinii publicznej cytowane przez „Otwarte klatki” są prawdziwe, pozwólmy sieciom handlowym i innym sprzedawcom na podstawie swoich wyników sprzedażowych, swoich słupków, ilości, które faktycznie schodzą z półek, pozwolić wprowadzać zmiany na rynku, a producenci, jeżeli będą premiowani, to będą to robić. Oni jakby widzą trendy. Klient, że tak powiem, dla nich jest najważniejszy i z pewnością będziemy to robić.</u>
          <u xml:id="u-1.20" who="#KatarzynaGawrońska">I oczywiście kwestia dofinansowania. Zgadzam się z panem ministrem Ardanowskim, że zakaz chowu klatkowego nie powinien mieć miejsca. Jeżeli natomiast będzie dalsza presja i będziemy do tego zmuszani, to finansowanie musi być, że tak powiem. Dziękuję serdecznie.</u>
          <u xml:id="u-1.21" who="#MałgorzataTracz">Również taka dobra wiadomość, która z tego raportu się wyłania, jest taka, że Europa jest bezpieczna pod tym względem, bo produkujemy więcej niż mamy na ten nasz… po prostu Europa jest samowystarczalna w produkcji jaj, a Polska tym bardziej – w dużej mierze eksportuje, jesteśmy drugim największym eksporterem w Unii Europejskiej. Natomiast rozmowa o wyzwaniach i zagrożeniach jest ważna. Te trendy konsumenckie, dążenie do dobrostanu, podnoszenia dobrostanu zwierząt mają również wyraz w inicjatywach europejskich. Wiemy, że Komisja Europejska pracuje nad rozwiązaniami związanymi z obywatelską inicjatywą europejską „End the cage age”. Między innymi dotyczy to właśnie chowu kur.</u>
          <u xml:id="u-1.22" who="#MałgorzataTracz">Mamy też bardzo duże wyzwania, czyli grypę ptaków. Częściowo mówiłam o tym wczoraj podczas informacji ministra rolnictwa o pryszczycy i o tym, jak w 2021 r. ciężko było sobie poradzić rządowi z grypą ptaków, ale chyba mamy świadomość, że problem dalej istnieje i mam wrażenie, że grypa ptaków zbiera żniwo w każdym systemie utrzymania kur niosek, zarówno w tym klatkowym, jak i wolnowybiegowym. Mamy tutaj trzy kluczowe problemy. Po pierwsze, sama choroba, po drugie, przemysłowa forma hodowli, a po trzecie, koncentracja również hodowli na małym obszarze. Obserwujemy to również szczególnie podczas tego kryzysu w Stanach Zjednoczonych, gdzie widzimy, że właśnie taki monopol i wielkie przemysłowe hodowle spowodowały załamanie na rynku jajek w momencie, kiedy grypa ptaków została wykryta na fermach. Są to bardzo często takie wielkie fermy nawet na 2 mln kur  i w momencie, kiedy mamy wirus grypy ptaków na takiej fermie, wszystkie inne zwierzęta muszą zostać również zlikwidowane. Myślę, że powinniśmy wyciągnąć z tego wnioski, patrząc na sytuacji w Europie i znowu w Stanach. Mieliśmy w marcu 2025 r. przypadek w Wielkiej Brytanii, gdzie grypa ptaków dotknęła już przeżuwaczy. Mamy również w Stanach, prawda? Czytałam ostatnio sprzed kilku dni artykuł w „Polityce”, a także inne opracowania.  Tam wynika, że grypa ptaków przenosi się na kolejne zwierzęta, również na bydło, i że naukowcy raczej dochodzą do wniosku, że tym wektorem przenoszenia może być człowiek, bo ludzie zarażeni wirusem grypy ptaków nawet nie są tego świadomi, bo nie mają objawów, i po prostu przechodzą do kolejnych zwierząt. Tam nawet była teza, że koty są przez ludzi właśnie tym wirusem zarażane, więc musimy tutaj, ale wiem również, że rząd ma na to baczenie, bardzo mocno tę sytuację monitorować, żeby nie mieć powtórki kolejnej z tragedii, z kolejnej pandemii, która dotknie nie tylko kur, ale również innych zwierząt hodowlanych, a może dotknąć i ludzi. Dziękuję bardzo.</u>
          <u xml:id="u-1.23" who="#PawełLuty">Natomiast chciałbym zwrócić jeszcze uwagę i zwrócić się z pytaniem pana doktora Meyera i do pana ministra Kołodziejczaka w związku z tym, że oprócz tego, że oczywiście utrudnienia są ogromne i ogromne problemy związane z sytuacją grypy ptaków mają ci producenci, którzy są niestety dotknięci ogniskiem choroby, ale mają również problem ci producenci, którzy znajdują się w strefach zapowietrzonych i w strefach zagrożonych. Przykład z ostatnich tygodni, dosłownie z ostatnich dni. Sytuacja wygląda następująco. Zgodnie z planem, został opróżniony jeden z kurników, który znajdował się w strefie zagrożenia, zatem nie pozwolono na wprowadzenie na teren tego kurnika nowych kur z odchowalni. Ponieważ była wprowadzona strefa, więc przez 30 dni nie można było tego zrobić. Po upływie tych 30 dni następnego dnia została znowu przewrócona strefa w tym samym miejscu, natomiast kury w odchowalni były już gotowe na to, żeby zgodnie ze wszystkimi procedurami w sposób bezpieczny, z zachowaniem wszystkich najwyższych standardów bioasekuracji, dokonać wsadu tych kur do kurnika, żeby można było wznowić produkcję w kurniku, który musiał przez miesiąc stać pusty ze względu na grypę ptaków. Przy czym, o ile wcześniej ognisko było w promieniu poniżej 10 km od tego kurnika, tak w obecnej sytuacji jest 13 km od kurnika i mimo to zostało objęte strefą. Pomimo więc tych zapisanych w przepisach rygorów lekarz powiatowy podjął taką decyzję i mamy problem w związku z tym taki, że produkcja nie może zostać wznowiona. Kury dorosłe już w wieku produkcyjnym, które powinny trafić na kurnik produkcyjny nie mogą tam trafić i muszą zostać na odchowalni, co zaburza ich dobrostan mówiąc wprost. W związku z tym zwracam się z pytaniem do pana doktora Meyera i do pana ministra Kołodziejczaka, czy zakładacie państwo, że można byłoby w związku z trudną sytuacją podażową na rynku jaj, o której organizacje od dłuższego czasu informują, zastanowić się nad tym, czy nie warto byłoby wprowadzić zasady, że kury mogą być… mogą być wykonywane wsady kur po wcześniejszym zbadaniu tych kur i pobraniu próbek, a jeżeli kury są zdrowe, to mogłyby trafić do zdezynfekowane kurnika, oczywiście z zachowaniem wszystkich innych norm bioasekuracji.</u>
          <u xml:id="u-1.24" who="#PawełLuty">I drugie pytanie, bo również nie padło to jeszcze dzisiaj na naszym spotkaniu…</u>
          <u xml:id="u-1.25" who="#PawełStefanPodstawka">Jeżeli chodzi o sam dobrostan. Szybciutko się do niego odniosę. Czym jest dobrostan w systemie alternatywnym? To jest, po pierwsze, dostęp do odchodów, w tym pasożytów i bakterii, po drugie, złamania skrzydeł, wyższa ilość odpadów z jaj, ponieważ te, które są na ściółce, nadają się tylko do wyrzucenia, wyższe zużycie paszy, czyli wzrost produkcji CO2 i większa ilość upadków wśród kur. Trzy czwarte świata żąda od nas taniego białka, a nie tylko systemu szczęścia kur. Przepraszam, że to powiedziałem, ale tak jest. GMO przy zamiennikach roślin udających białko zwierzęce to jest ekologia. Uświadomcie to sobie, co jest robione w tych probówkach.</u>
          <u xml:id="u-1.26" who="#MichałKołodziejczak">Jeszcze ad personam do mojej koleżanki z klubu. Pani poseł, 2 mln kur w jednej fermie? Jest sporo takich ferm w Polsce, a nie tylko w Stanach Zjednoczonych. I to jest… Tak, ja tylko chociażby podam: powiat Środa Wielkopolska – 2 mln kur. Tak, jest to jedna spółka, która działa. Nie w jednym kurniku, tylko jedna ferma. Nie, pani poseł. Proszę więc doprecyzować. To nie jest kurnik, tylko ferma. Ferma składa się z wielu kurników. Żebyśmy tutaj… Prawda panowie, mamy takich ferm w Polsce dość sporo? Tak. Żebyśmy więc wiedzieli, o czym mówimy, bo mam wrażenie, że czasem nawet liczby i ilości nie są takie gotowe do tego, żebyśmy je mogli łatwo przyjąć. To nie jest żaden przytyk do nikogo, tylko myślę, że to taki zdrowy rozsądek i znanie się na tematach.</u>
          <u xml:id="u-1.27" who="#MichałKołodziejczak">Również do wszystkich. Podejrzewam, że w ciągu tygodnia każdy, nawet zwolennik chowu wolnowybiegowego, ściółkowego i ekologicznego jadł produkty z jaj klatkowych. Jest nasza wspólna odpowiedzialność – o czym mówili również niektórzy – za dostęp do jaj i produktów, które są za pomocą jaj robione dla całego społeczeństwa – makaron, ciasta, pączki, ciasta i inne produkty, które w dużej mierze są robione z jaj klatkowych. Te zapewnia, że te produkty są w przystępnych cenach. Gdybyśmy dzisiaj wprowadzili jaja tylko z tego zamkniętego wybiegu… z wybiegu, musielibyśmy liczyć się z dużym wzrostem cen między innymi w cukierniach, w piekarnia i w innych miejscach. To jest logika, którą każdy z nas powinien się kierować. To jest logika, którą powinniśmy się kierować. Jeżeli ktoś chce wziąć na swoje barki odpowiedzialność za to, to jak najbardziej. Ja nie znam takiego czegoś, żeby dopłacać do czegoś takiego, bo ktoś ma zmienić fermę na inną i z tego, co wiem, nie ma w ministerstwie rolnictwa dzisiaj takich planów, żeby dopłacać do zmiany ferm zamkniętych na wolnowybiegowe czy ściółkowe. Dodam tylko, że warto również obalić kilka mitów. W jajkach ekologicznych… Jest wiele raportów, które zwracają, że chociażby w ekologicznych i wolnowybiegowy jajkach jest wyższy poziom bakterii, na przykład typu listeria. Tym plusem, który jest z wolnowybiegowe go i z ekologicznego chowu jaj, jest to, że one mają na przykład niższą zawartość cholesterolu i warto mówić o faktach. Tak jest. To zostało zbadane.</u>
          <u xml:id="u-1.28" who="#PiotrGłowski">Na tym wyczerpaliśmy porządek dzienny posiedzenia. Protokół dzisiejszego posiedzenia będzie wyłożony do przejrzenia w sekretariacie Komisji w Kancelarii Sejmu. zamykam posiedzenie Komisji. Dziękuję bardzo.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>