text_structure.xml
129 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
158
159
160
161
162
163
164
165
166
167
168
169
170
171
172
173
174
175
176
177
178
179
180
181
182
183
184
185
186
187
188
189
190
191
192
193
194
195
196
197
198
199
200
201
202
203
204
205
206
207
208
209
210
211
212
213
214
215
216
217
218
219
220
221
222
223
224
225
226
227
228
229
230
231
232
233
234
235
236
237
238
239
240
241
242
243
244
245
246
247
248
249
250
251
252
253
254
255
256
257
258
259
260
261
262
263
264
265
266
267
268
269
270
271
272
273
274
275
276
277
278
279
280
281
282
283
284
285
286
287
288
289
290
291
292
293
294
295
296
297
298
299
300
301
302
303
304
305
306
307
308
309
310
311
312
313
314
315
316
317
318
319
320
321
322
323
324
325
326
327
328
329
330
331
332
333
334
335
336
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#LeszekKorzeniowski">Otwieram posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Witam wszystkich po wakacjach. Stwierdzam kworum. W porządku obrad dzisiejszego posiedzenia są przewidziane dwa punkty. Pierwszym jest informacja o skutkach zakazu stosowania pasz genetycznie zmodyfikowanych dla gospodarstw rolnych. Zdaję sobie sprawę, że będą państwo mieć w tym miejscu uwagi, ponieważ ustawa o paszach genetycznie zmodyfikowanych została już uchwalona przez parlament, ale posiedzenie na ten temat zostało zaplanowane w lipcu. Dlatego dzisiaj wysłuchamy, co Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi ma do powiedzenia na temat programu dotyczącego roślin motylkowych i związanych z tym spraw. Drugim punktem porządku obrad będzie informacja o sytuacji na rynku środków ochrony roślin. Ten temat co roku pojawia się na naszych posiedzeniach. Otrzymali państwo materiały dotyczące poszczególnych punktów porządku obrad. Czy są uwagi do porządku obrad? Nie słyszę uwag. Stwierdzam, że Komisja przyjęła porządek obrad.</u>
<u xml:id="u-1.1" who="#LeszekKorzeniowski">Przystępujemy do realizacji pierwszego punktu. Proszę o zabranie głosu przedstawiciela Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, pana ministra Kazimierza Plockego.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#KazimierzPlocke">Rzeczywiście, informacja dotycząca skutków zakazu stosowania pasz genetycznie zmodyfikowanych dla gospodarstw rolnych jest nieco opóźniona, ponieważ parlament już uchwalił, a pan prezydent podpisał, nowelizację ustawy o paszach zmodyfikowanych genetycznie. Przypominam, że weszła ona w życie 12 sierpnia 2008 r., a informacja dotycząca zagadnień zgłoszonych przez Komisję została przygotowana 15 lipca. W związku z wnioskami zgłoszonymi przez posłów i senatorów dotyczącymi przyjętej ustawy, kierownictwo Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi przystąpiło do przygotowania i realizacji w przyszłości kilku ważnych programów dotyczących przede wszystkim poszukiwania źródeł białka w oparciu o źródła krajowe. To jest najbardziej istotne z całej naszej dyskusji, która odbywała się w parlamencie nad ustawą o paszach GMO.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#KazimierzPlocke">Chcemy przygotować wieloletni program badawczy w oparciu o nasze jednostki badawczo-rozwojowe, które zajmą się właśnie kwestiami związanymi ze źródłami białka roślinnego, produkcji, obrotu i wykorzystania go do produkcji pasz.</u>
<u xml:id="u-2.2" who="#KazimierzPlocke">Poinformujemy również, na jakim etapie znajdują się prace dotyczące organizmów zmodyfikowanych genetycznie. Odpowiedni projekt jest uzgadniany między Ministrem Rolnictwa i Rozwoju Wsi i Ministrem Środowiska. Chciałbym, żeby za zgodą pana przewodniczącego krótką informację na ten temat przedstawiła pani naczelnik Małgorzata Woźniak.</u>
<u xml:id="u-2.3" who="#KazimierzPlocke">Natomiast w zakresie prac programowych chciałbym się odnieść do kwestii związanych z ustanowieniem krajowego systemu jakości żywnościowych produktów zwierzęcych wyprodukowanych bez udziału pasz GMO. Chcemy, żeby ten program został przygotowany zgodnie z rozporządzeniem Komisji Europejskiej nr 1974/2006, które reguluje zasady stosowania pasz non GMO oraz rozporządzeniem nr 1698 w sprawie wsparcia rozwoju obszarów wiejskich z Europejskiego Funduszu Rolnego na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich. Ten krajowy system jakości żywnościowych produktów zwierzęcych wyprodukowanych bez udziału pasz GMO miałby charakter dobrowolny. Chcielibyśmy, żeby zastosować tutaj mechanizm powodujący, że decyzja należałaby do samych producentów, ponieważ w warunkach gospodarki wolnorynkowej należy podmiotom dać możliwość wyboru. Ten program będzie zawierać zasady dotyczące przygotowania, przetwarzania, obróbki i mieszania pasz. Podmiot wprowadzający do obrotu paszę non GMO, miałby obowiązek prowadzenia dokumentacji dotyczącej przygotowania, przetwarzania, obróbki i mieszania pasz, bądź karmienia zwierząt, potwierdzającej przestrzeganie wymogów nałożonych przepisami. System miałby na celu zwiększenie wartości produktów rolnych oraz dostosowanie całego sektora do istniejącego popytu konsumpcyjnego. Oczywiście jest również ważna różnica w cenach produktów i pasz non GMO. Kierownictwo Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi obecnie pracuje nad tym programem. Chcemy, żeby ten projekt został przygotowany w najbliższych miesiącach. Musi on być uzgodniony z Radą Ministrów, ponieważ wymaga odpowiedniego zabezpieczenia finansowego. Wtedy można będzie powiedzieć, że będziemy mogli zastosować alternatywnie taki program.</u>
<u xml:id="u-2.4" who="#KazimierzPlocke">Jest jeszcze jeden ważny aspekt dotyczący omawianych kwestii, a mianowicie program badawczy mający na celu ulepszenie krajowych źródeł białka roślinnego w produkcji, obrocie i wykorzystania w paszach non GMO. Ten program chcemy realizować w oparciu o nasze jednostki badawczo-rozwojowe, przede wszystkim Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej – Państwowy Instytut Badawczy, którego zadaniem będzie przeprowadzenie rzetelnej analizy dotyczącej zastosowania proponowanych rozwiązań i konsultacji z innymi jednostkami. Chcemy żeby w realizacji tego programu wzięły również udział inne jednostki podlegające Ministrowi Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
<u xml:id="u-2.5" who="#KazimierzPlocke">To tyle, jeśli chodzi o przedstawienie przygotowywanych programów. Natomiast, jeśli można, założenia ustawy o organizmach zmodyfikowanych genetycznie przedstawiłaby pani naczelnik Woźniak.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#MałgorzataWoźniak">Przedstawię państwu krótką informację na temat ustawy – Prawo o organizmach zmodyfikowanych genetycznie. Ta ustawa jest opracowywana w Ministerstwie Środowiska i będzie regulować kilka bardzo dużych bloków zagadnień.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#MałgorzataWoźniak">Pierwszy, to zamknięte użycie organizmów zmodyfikowanych genetycznie. To oznacza, że te przepisy będą dotyczyć wszystkich kwestii związanych z wytwarzaniem w systemach zamkniętych – laboratoriach, szklarniach, zwierzętarniach, zarówno mikroorganizmów, jak i organizmów zmodyfikowanych genetycznie. Kompetencje w tym zakresie, zgodnie z projektem ustawy, będzie miał Minister Środowiska.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#MałgorzataWoźniak">Kolejny dział projektowanej ustawy będzie dotyczyć eksperymentalnego uwolnienia organizmów zmodyfikowanych genetycznie do środowiska. Jest to implementacja dyrektywy nr 2001/18 Parlamentu Europejskiego i Rady. Również te kwestie znajdą się w kompetencjach Ministra Środowiska. Przepisy tego działu będą regulować zwłaszcza przeprowadzanie eksperymentów polowych dla tych wszystkich organizmów, które nie zostały jeszcze dopuszczone do obrotu. Czyli jest to kwestia przeprowadzenia badań i uzyskania wyników naukowych, żeby stwierdzić, czy dany organizm kwalifikuje się do dalszego wykorzystania.</u>
<u xml:id="u-3.3" who="#MałgorzataWoźniak">Kolejnym bardzo dużym działem jest wprowadzanie do obrotu produktów GMO z wyłączeniem żywności i pasz, ponieważ żywność zgodnie z przepisami rozporządzenia nr 1829 należy do kompetencji Głównego Inspektora Sanitarnego, a pasze, również zgodnie z przepisami rozporządzenia unijnego należą do kompetencji Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Natomiast sprawa wprowadzania do obrotu produktów, o których mówię w tej chwili, a więc objętych dyrektywą nr 2001/18, dotyczy wszystkich produktów z wyjątkiem żywności i pasz. Właśnie te kwestie będą regulować przepisy omawianej ustawy poprzez wdrożenie przepisów części C dyrektywy nr 2001/18. W Polsce organem właściwym w sprawach wprowadzenia do obrotu produktów GMO jest Minister Środowiska. Natomiast „na styku” kompetencji Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi i Ministra Środowiska w tej ustawie będzie się znajdować również dział, który z naszego punktu widzenia budzi największe zainteresowanie, a mianowicie dotyczący uprawy roślin GMO. Obecnie te kwestie nie są uregulowane przepisami prawa, a budzą ogromne kontrowersje i emocje. Nie są również uregulowane prawem europejskim. Jedynie w zaleceniach KE jest określone, w jaki sposób państwa członkowskie powinny podejść do kwestii upraw roślin GMO. Przepisy tego działu zostały zaproponowane przez Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi i przekazane do MŚ jako wkład do tego projektu. Natomiast Ministerstwo Środowiska ma nieco inną koncepcję, ale nie w zakresie samych upraw, tylko przekazywania kompetencji dotyczących stref wolnych, wyłączania pewnych obszarów spod upraw i tworzenia stref wolnych od upraw roślin GMO.</u>
<u xml:id="u-3.4" who="#MałgorzataWoźniak">Obecnie ustawa jest na etapie uzgodnień międzyresortowych, a właściwie kilka dni temu zakończyły się te uzgodnienia i oczekujemy na informację z Ministerstwa Środowiska w sprawie konferencji uzgodnieniowej.</u>
<u xml:id="u-3.5" who="#MałgorzataWoźniak">Istotną kwestią, która również zostanie uregulowana w tej ustawie jest istotne poszerzenia kompetencji Państwowej Inspekcji Ochrony Roślin i Nasiennictwa właśnie w zakresie nadzoru nad uprawami oraz nad eksperymentami polowymi z roślinami GMO.</u>
<u xml:id="u-3.6" who="#MałgorzataWoźniak">Tak z grubsza wygląda projekt. Istotne jest, że ten projekt właśnie z uwagi na przepisy dotyczące koegzystencji, czyli uprawy roślin GMO w środowisku, w którym są również uprawiane rośliny tradycyjne i ekologiczne, musi być notyfikowany przez KE. Zatem należy się spodziewać, że w momencie przyjęcia tego projektu przez Radę Ministrów, Minister Środowiska wyśle go do oceny do KE.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#LeszekKorzeniowski">Otwieram dyskusję.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#ZbigniewDolata">Panie ministrze, u uwagą przeczytałem informację, którą pan nam dostarczył. Z uwagą wysłuchałem również pańskiej dzisiejszej wypowiedzi. I powiem szczerze, że posiłkując się jeszcze informacjami medialnymi dotyczącymi działań Ministerstwa Środowiska, mam pewien kłopot (i myślę, że wszyscy go mają) z ustaleniem stanowiska rządu. Bo co innego mówi MŚ, a co innego mówi MRiRW. Zresztą myślę, że również MRiRW nie ma jasnego stanowiska w tej sprawie i od czasu do czasu do czasu słyszymy komunikaty, które są ze sobą sprzeczne. A jest to temat tak poważny, że najpierw rząd powinien uzgodnić swoje stanowisko wewnętrzne, a dopiero potem wychodzić z nim na zewnątrz. Tymczasem to, co dzieje się obecnie, to jest być może zamierzona kakofonia, tworzenie szumu medialnego, bo jednoznaczne zajęcie stanowiska pewnie narażałoby rząd na krytykę ze strony szeroko pojętych środowisk ekologicznych lub środowisk, a zwłaszcza firm i producentów korzystających z pasz GMO. To jest pierwsza uwaga, która mi się nasuwa, że po prostu rząd prowadzi w tym zakresie jakąś dziwną grę.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#ZbigniewDolata">Odnosząc się do dostarczonego nam materiału i do wystąpienia pana ministra mam również drugą uwagę. Wydaje mi się mianowicie, że rząd i MRiRW próbują sprawę zagadać. Pan minister powiedział, że sprawą powinny się zając stosowne instytuty, powinny się odbyć badania itd. To oczywiście jest trudne do zakwestionowania, choć chciałbym panu ministrowi powiedzieć, że w czasach bardzo odległych, kiedy krótko byłem przewodniczącym Komisji Rolnictwa, miałem bardzo bliskie stosunki z Hodowlą Roślin Szelejewo, z licznymi naukowcami z Akademii Rolniczej w Poznaniu i z innych ośrodków akademickich. Odbywały się wówczas sympozja, na których polscy naukowcy przedstawili alternatywę dla pasz GMO. Stosowne receptury są znane od dawna. A więc akurat w tym zakresie należy kontynuować badania, niemniej jednak znane już obecnie wyniki badań wskazują jednoznacznie, że soję GMO można zastąpić śrutą rzepakową i śrutami pochodzącymi z roślin strączkowych. Te receptury są opracowane, a takie pasze mają wartość odżywczą porównywalną ze śrutą sojową opartą na soi GMO. Również koszty są porównywalne. Jest tylko jeden problem i podstawowy zarzut pod adresem Ministerstwa Rolnictwa, że nic nie robi, żeby zwiększyć areał upraw rośli strączkowych. W przypadku śruty rzepakowej dość trudno zgodzić się z opinią zapisaną w podsumowaniu materiału ministerstwa, że tak jest ze względu na niską podaż krajowych surowców wysokobiałkowych, głównie śruty rzepakowej. W przypadku śruty rzepakowej naprawdę nie ma niskiej podaży, areał uprawy rzepaku systematycznie w Polsce rośnie po uchwaleniu w poprzedniej kadencji ustawy o biopaliwach. Więc akurat z tym nie ma żadnego problemu. Natomiast rzeczywiście jest problem z roślinami strączkowymi. Rząd Prawa i Sprawiedliwości i parlament w poprzedniej kadencji wprowadziły kilka działań, które miały zwiększyć areał upraw tych roślin, np. dopłaty do materiału siewnego, dopłaty do ubezpieczenia tych upraw. Oczywiście należy wprowadzić kolejne działania wspierające, a na ten temat nic nie słyszymy. Do tego naprawdę nie trzeba wielkich badań, tylko po prostu decyzji. Już mija rok funkcjonowania tego rządu i nie ma żadnych decyzji w tym zakresie. Można oczywiście zlecać kolejnym instytutom kolejne badania, ale to nie posunie sprawy naprzód.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#ZbigniewDolata">To, co otrzymaliśmy, plus wypowiedź pana ministra, niestety mogą być określone jako jedna wielka kapitulacja przed lobby, które naciska na Polskę, żeby szeroko otworzyć bramy do stosowania roślin GMO. Nie możemy skapitulować. W informacji MRiRW jest podane jako argument, że ceny pasz GMO są znacznie niższe niż ceny pasz opartych na roślinach non GMO. To jest oczywiście rezultat działania tych koncernów, które próbują całkowicie opanować nasz rynek. Jeśli będą mieć całkowity monopol na rynku paszowym, to ceny wzrosną. Jesteśmy na takiej jednokierunkowej drodze. Mamy jeszcze z niej kilka wyjazdów, ale niedługo już nie będzie odwrotu. I wtedy rzeczywiście już będzie można powiedzieć, że rynek soi non GMO jest bardzo ograniczony, trochę w Brazylii, trochę gdzieś tam, więc nie za bardzo możemy się na tym opierać. Właśnie, dlatego że nie wykorzystuje się soi non GMO, po prostu jest ona wypierana przez soję GMO z powodu sztucznie zaniżanych cen. Jeśli nie staniemy się odbiorcą soi non GMO, a przede wszystkim – nie zaczniemy produkować pasz opartych na krajowych surowcach, na śrucie rzepakowej na roślinach strączkowych, to rzeczywiście przegramy. To, co MRiRW zaproponowało w tym stanowisku, to jest taka samospełniająca się przepowiednia. Że właściwie w tym momencie nie mamy żadnych możliwości, żeby się przed tym obronić. Polscy producenci straciliby, bo nie byliby w stanie konkurować, dlatego musimy się na to zgodzić. Ale – i tutaj znów sprzeczność – kiedy nowelizowaliśmy tę ustawę, o której wspomniał pan minister, to MRiRW zapewniało, że okres moratorium zostanie wykorzystany, żeby znaleźć możliwość zastąpienia soi GMO naszymi krajowymi surowcami. I co się dzieje? W tym stanowisku właściwie nie ma żadnych informacji, a na to byśmy czekali, co rząd konkretnie zrobi, żeby zdecydowanie zwiększył się areał upraw roślin strączkowych. Bo obecnie to jest ok. 100 tys. ha, a potrzebne jest pewnie 10 razy więcej. Jakie rząd ma propozycje w tym zakresie?</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#ZbigniewDolata">Nie ma tam również informacji, a trzeba o tym informować opinię publiczną, o zagrożeniach związanych ze stosowaniem pasz GMO. Bo nie jest tak, że nie ma żadnych badań. Lobby producentów pasz GMO cały czas posługuje się tym argumentem, że właściwie nie wiadomo, czy to jest szkodliwe. To ja, proszę państwa, proponuję, żebyśmy to może sprawdzili. Gdybym teraz do tej szklanki nalał jakiegoś płynu i powiedział: proszę państwa, nie gwarantuję, że ten płyn, który nalewam do tej szklanki jest niegroźny dla życia, ale niech państwo spróbują. Ciekawe, kto z państwa by ten płyn wypił? Dokładnie taka sama sytuacja jest z roślinami GMO. Co więcej, Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości zorganizował konferencję tutaj, w Sejmie, w ub.r. na temat pasz GMO i wtedy polscy naukowcy przedstawili wiele badań własnych i zagranicznych, wskazujących na ogromne zagrożenie dla bezpieczeństwa zwierząt i ludzi. Jeśli tego argumentu nie uwzględnimy w naszych kalkulacjach i przy opracowaniu stanowiska, to tak naprawdę będziemy szkodzić całemu społeczeństwu. Jakiś kraj musi w końcu postawić tę sprawę jasno i otwarcie. Chociaż tak naprawdę nie jesteśmy pierwsi. Austria wypracowała w tym zakresie bardzo jasne stanowisko. Także wiele innych krajów. Zwracam uwagę na to, że właściwie wszystkie sejmiki wojewódzkie wydały uchwały, w których sprzeciwiają się stosowaniu na swoim terytorium roślin GMO. W większości tych sejmików rządzi PO z PSL, a więc to nie jest kwestia polityczna, że akurat w tej sprawie PiS ma inne stanowisko, niż PO.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#ZbigniewDolata">Dziwię się rządowi, że minęło tyle czasu, a nie potrafił wypracować jasnego stanowiska i właściwie próbuje schować głowę w piasek.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#KrzysztofJurgiel">Odniosę się do dwóch kwestii. Pierwsza, to stanowisko obecnego rządu w sprawie organizmów GMO, a druga jest związana z informacją dotycząca skutków zakazu sprowadzania soi GMO.</u>
<u xml:id="u-6.1" who="#KrzysztofJurgiel">Przypominam, że polski rząd w kwietniu 2006 r. przyjął ramowe stanowisko dotyczące organizmów GMO. Nasza dzisiejsza debata jest bardzo ważna i dobrze się stało, że ta informacja jest rozpatrywana na posiedzeniu Komisji, bo możemy te sprawy sobie przypomnieć. Dlatego pozwolę sobie zgłosić wniosek, żeby Komisja, jako jeden z konstytucyjnych organów kontroli władzy wykonawczej poprosiła rząd o przygotowanie pewnych informacji lub ich uzupełnienie. Przypomnę kilka punktów z tego kwietniowego stanowiska rządu, które nadal jest aktualne, bo nie przypominam sobie, żeby obecny rząd PO i PSL to stanowisko zmieniał. „Rząd polski dopuszcza prace dotyczących zamkniętego użycia GMO zgodnie z warunkami określonymi w przepisach prawa. Rząd polski opowiada się przeciwko wprowadzeniu zamierzonego uwolnienia GMO do środowiska w celach doświadczalnych na terytorium RP. Rząd polski opowiada się przeciwko wprowadzeniu do obrotu produktów GMO dopuszczanych na podstawie dyrektywy nr 2001/18. Rząd polski dopuszcza możliwość importu żywności GMO spoza UE oraz sprowadzania jej z krajów członkowskich UE pod warunkiem wyraźnego jej oznakowania i bez dalszej możliwości jej przetwarzania w Polsce. Rząd polski opowiada się przeciwko wprowadzeniu do obrotu pasz GMO. Rząd polski opowiada się przeciwko wprowadzeniu do obrotu genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy, rzepaku, buraka cukrowego, ziemniaka i soi.”. To jest oficjalne stanowisko polskiego rządu. Jeśli chodzi o obecny rząd i ministra właściwego do spraw organizmów GMO, czyli Ministra Środowiska, to pozwolę sobie przytoczyć jego jedną wypowiedź wygłoszoną na drugim posiedzeniu senackiej Komisji Rolnictwa i Ochrony Środowiska, bo to jest formalny dokument, jak najbardziej wiarygodny: „Kwestia GMO. Osobiście jestem przeciwny polowym uprawom roślin zmodyfikowanych genetycznie. Dopuszczenie do środowiska organizmów zmodyfikowanych genetycznie jest nieprawdopodobnie niebezpiecznym eksperymentem na skalę światową. Co się stanie dalej? Nie jesteśmy w stanie tego opanować. Do tej pory mieliśmy do czynienia z fizycznymi zanieczyszczeniami środowiska, a w tym wypadku chodzi o zanieczyszczenie biologiczne, o żywe organizmy, które mogą się krzyżować i mogą powodować takie spustoszenia, takie zmiany, takie zmiany w środowisku, że ludzkość nie będzie w stanie tego opanować. Jakie to spowoduje skutki dla żywności, którą spożywamy, dla organizmów, począwszy od organizmów najmniejszych, a kończąc na człowieku, też nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Bo skutki, jeżeli będą, będą odłożone w czasie. Pytanie pierwsze brzmi: czy będą skutki? A pytanie drugie: jakie one będą? Jeśli chodzi o ludzkość, skutki na pewno będą odłożone w czasie, a więc ze względów bezpieczeństwa jestem przeciwny wprowadzaniu organizmów GMO. Mam przy tym jeszcze jeden argument dotyczący takich krajów, jak Polska, jak kraje Europy. Czy w Polsce jest głód? Po co mamy jeść tę żabę? Po co? Rozumiem kraje, które są na skraju zapaści głodowej i szukają wszelkich środków, żeby utrzymać się przy życiu. Ale my, w Europie, w UE mamy raczej nadmiar żywności. Nie rozumiem tego, poza tym aspektem, że to jest interes dla wielkich koncernów.”. I to jest, można powiedzieć, oficjalne stanowisko rządu przedstawione przez właściwego ministra. Dlatego zgłaszam wniosek, żebyśmy na którymś posiedzeniu naszej Komisji poprosili rząd o informację na temat aktualnego stanowiska polskiego rządu dotyczącego organizmów GMO.</u>
<u xml:id="u-6.2" who="#KrzysztofJurgiel">Druga sprawa dotyczy skutków. W otrzymanej przez nas informacji jest omówiony tylko aspekt ekonomiczny, a nie porusza się tych problemów, o których powiedział pan minister: przygotowania programów, dopłat lub innych programów zwiększających produkcję roślin non GMO, które mogłyby być np. stosowane jako pasze. Brak jest tam informacji o skutkach stosowania organizmów GMO dla środowiska i – co najważniejsze – dla zdrowia ludzi. Na ten temat nic w tej informacji nie ma. Dlatego zgłaszam drugi wniosek, żeby tę informację dotyczącą skutków rozszerzyć o dwa aspekty – środowiskowy i zdrowotny (przede wszystkim dla zdrowia ludzi).</u>
<u xml:id="u-6.3" who="#KrzysztofJurgiel">W związku z wypowiedzią pana ministra, że są przygotowane pewne rozwiązania i programy, Komisja potrzebuje informacji, jakie działania podejmie rząd w ciągu tych 3 lat i jakie są przewidywane skutki tych działań. Czy za 3 lata znowu będzie chciał przedłużać moratorium o następne 5 lat? Bo z tego stanowiska wynika, że Polska już nie może odstąpić od stosowania pasz z udziałem roślin GMO.</u>
<u xml:id="u-6.4" who="#KrzysztofJurgiel">I pytanie do pani dyrektor: czy były prowadzone konsultacje społeczne dotyczące tego projektu ustawy i czy pani zna wyniki tych konsultacji? Jakie środowiska się wypowiadały? Jakie jest stanowisko opinii publicznej w Polsce? Ustawa przewiduje uwolnienie do środowiska organizmów GMO za zgodą sejmików wojewódzkich. Takie są ograniczenia.</u>
<u xml:id="u-6.5" who="#KrzysztofJurgiel">Powtarzam moje wnioski. Proszę, żeby Komisja zwróciła się do rządu o przedstawienie aktualnego stanowiska w zakresie organizmów GMO. Następna sprawa, to uzupełnienie informacji o skutki dla środowiska i zdrowia ludzi oraz przygotowanie informacji dotyczącej działań, jakie podejmie rząd w czasie tego trzyletniego moratorium, z uwzględnieniem perspektyw finansowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#KazimierzPlocke">Chciałbym, żebyśmy trochę uporządkowali naszą dyskusję. Przypominam, że w punkcie pierwszym porządku dziennego mamy informację o skutkach zakazu stosowania pasz GMO dla gospodarstw rolnych. I taka informacja została przygotowana. Informacja, a nie stanowisko rządu. I powtarzam, że ta informacja jest już nieaktualna, ponieważ parlament uchwalił, a Prezydent RP podpisał ustawę o paszach zmodyfikowanych genetycznie. To po pierwsze, dla jasności sprawy.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#KazimierzPlocke">Po drugie – stanowisko rządu dotyczące ustawy o organizmach GMO jest przygotowywane. Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi miał swój udział w przygotowaniu tej ustawy. To stanowisko w najbliższym czasie będzie przedmiotem posiedzenia Komitetu Europejskiego Rady Ministrów i dopiero wtedy będziemy mogli mówić o jednolitym stanowisku rządu. W tej sprawie nie ma żadnej dziwnej gry rządu, tylko uczciwe przedstawianie faktów oraz informacji dotyczących tego rynku.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#KazimierzPlocke">Kolejna sprawa, to badania. Informuję, że obecnie nie ma wiarygodnych badań dotyczących wpływu i szkodliwości GMO dla organizmów zwierzęcych i dla zdrowia ludzi. W grudniu 2007 r. Rada Ministrów przyjęła uchwałę wydzielającą środki finansowe na przeprowadzenie takich badań w cyklu trzyletnim. Te badania będą prowadzone przez Instytut Zootechniki i Instytut Weterynarii w Puławach i już się rozpoczęły w tym roku. Po 3 latach będzie można opublikować ich wyniki i wysnuć z nich wnioski. Bo nie jest tak, że to się dzieje w ciągu miesiąca. Oczekujecie państwo od rządu działań i decyzji niemożliwych. Jak można 12 września przekazać stanowisko rządu? Jak można tak szybko wykonać cykl badań? Badania dotyczące oddziaływania GMO na zdrowie ludzi i badania dotyczące konsekwencji wprowadzania organizmów GMO do środowiska są kwestią przyszłości. To nie stanie się od razu.</u>
<u xml:id="u-7.3" who="#KazimierzPlocke">Po trzecie, chciałbym się dowiedzieć, czy mamy rozmawiać, a właściwie ponownie prowadzić od początku dyskusję na temat skutków zakazu stosowania GMO, która już na posiedzeniu tej Komisji się odbyła, czy też nie. Jeśli tak, to oczywiście możemy tę dyskusję ponownie rozpocząć, jesteśmy na to przygotowani. Tylko zwracam uwagę na to, co wielokrotnie w czasie tej debaty powtarzałem – nie jest możliwe, żeby Polska w ciągu 3 lat praktycznie zastąpiła soję modyfikowaną genetycznie źródłem białka z własnych zasobów. To nie jest możliwe z wielu powodów. Mówiłem o tym wielokrotnie. Jeśli obecnie 90% soi GMO pochodzi z importu, a 10% stanowią krajowe źródła białka, to trzeba sobie uświadomić, że aby to zmienić w ciągu 3 lat, trzeba zmienić całe zmianowanie. Zamiast 100 tys. ha przeznaczanych obecnie pod uprawę rośli strączkowych musi być 1 mln ha. To jest ten problem.</u>
<u xml:id="u-7.4" who="#KazimierzPlocke">A program dopłat do materiału siewnego będzie kontynuowany. Został on rozpoczęty przez poprzedni rząd, przez pana ministra Jurgiela i będzie kontynuowany.</u>
<u xml:id="u-7.5" who="#KazimierzPlocke">Ale zwracam uwagę na to, że to ładnie brzmi, iż w oparciu o własne źródła można te kwestie rozstrzygać. Chciałbym, żeby Komisja miała informację oraz wyobrażenie o skali tego programu, jeśli mówimy o produkcji roślin strączkowych na potrzeby polskiego przemysłu paszowego. Według wstępnych obliczeń IERiGŻ-PIB tym programem musiałoby być objętych ok. 100 tys. gospodarstw. A na podstawie rozporządzania Rady nr 1698 z 2006 r. dofinansowania do jednego gospodarstwa wynosi 3 tys. euro, więc można łatwo obliczyć wielkość środków finansowych niezbędnych na realizację tego programu. To jest ponad 540 mln euro. Oczywiście Polska prezentuje stanowisko, według którego należy optymalnie zwiększać produkcje pasz non GMO. Ale równocześnie trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że Polska zwraca na to uwagę i to jest nasz wkład do europejskiej dyskusji na ten temat, ale w UE decyzje podejmuje 27 krajów. Dlatego tego problemu się nie rozstrzygnie w dyskusji, która się toczy w jednym kraju. Możemy proponować najlepsze i najbardziej słuszne rozwiązania, ale musimy mieć świadomość, że decyzja wymaga uzgodnienia i przyjęcia przez wszystkie kraje UE. Będziemy nad tym pracować. Natomiast, jeśli Komisja będzie miała oczekiwania dotyczące przygotowania przez nas dodatkowych projektów, to będziemy o nich rozmawiać, ale proszę o precyzyjne określenie, o jakie materiały chodzi i o danie nam czasu na ich przygotowanie.</u>
<u xml:id="u-7.6" who="#KazimierzPlocke">Programy muszą być uzgodnione i musi być dla nich odpowiednie zabezpieczenie finansowe. Jeśli chodzi o finansowanie, to rok 2008 jest już zamknięty, ale budżet na 2009 r. będziemy wspólnie tworzyć i myślę, że Komisja będzie wspierać nasze ministerstwo w przypadku wszystkich tych programów, które mamy realizować. Przypomnę tylko jeden program – zwalczania chorób zakaźnych. Jest to olbrzymi program, który mamy obowiązek realizować, a który wymaga ogromnych środków finansowych.</u>
<u xml:id="u-7.7" who="#KazimierzPlocke">Tyle refleksji na gorąco po wystąpieniach panów posłów Dolaty i Jurgiela.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#LeszekKorzeniowski">Ja również chciałbym się odnieść do wystąpienia pana posła Dolaty właśnie w sprawie porównywania rzepaku, soi oraz roślin strączkowych. Uważam, panie pośle, że nie ma pan zbyt dużej wiedzy w tym zakresie, ponieważ każdy hodowca może panu powiedzieć, że zastąpienie śruty sojowej śrutą rzepakową, zwłaszcza w procesie karmienia drobiu i żywca wieprzowego w pierwszym okresie, to jakieś nieporozumienie. Żadna śruta rzepakowa nie jest stosowana, a jedynie śruta sojowa, a rośliny strączkowe są jedynie substytutem, który zaledwie w połowie może zaspokajać zapotrzebowania na pasze. To tyle w wielkim skrócie, ale myślę, że byłoby dobrze, gdyby jednak pan poseł powiększył swoją wiedzę w tej dziedzinie, ponieważ takie sobie mówienie na posiedzeniu Komisji bardzo źle odbija się na naszym wizerunku.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#LeszekKorzeniowski">Chciałby pan coś dodać?</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#ZbigniewDolata">Panie przewodniczący, proszę mi naprawdę nie zarzucać braku wiedzy, bo to jest zarzut trochę demagogiczny. Mogę panu dostarczyć wyniki badań, którymi dysponuję i wówczas będziemy mogli porozmawiać merytorycznie.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#StanisławKalemba">W zasadzie pan minister już odpowiedział na jedno pytanie, które chciałem zadać po pierwszym jego wystąpieniu. Sprawa sprowadza się do tego, że w Polsce rzeczywiście nie mamy wiarygodnych badań dotyczących skutków stosowania pasz GMO, zarówno dla zwierząt, jak i dla ludzi. Dlatego uspokoiła mnie informacja, że ten program jest już realizowany. Wyniki będą po 2–3 latach. O tym była mowa, kiedy na posiedzeniu naszej Komisji przyjmowaliśmy sprawozdanie przesuwające to moratorium do 2012 r. Obecnie mamy w zasadzie podjętą decyzję, że do 2012 r. stosujemy pasze GMO.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#StanisławKalemba">Zresztą sprawa tych pasz, to nie jest sprawa ostatnich trzech, czterech, pięciu, czy sześciu lat, bo są one stosowane znacznie dłużej. I nic nie zostało tutaj na siłę wprowadzone. Dlatego może szczęśliwie się stało, że przesunęliśmy możliwość stosowania pasz GMO do końca 2012 r., bo wtedy możemy już dysponować wiarygodnymi wynikami badań z polskich instytutów naukowych, o których była wcześniej mowa i podejmować następne działania.</u>
<u xml:id="u-10.2" who="#StanisławKalemba">Natomiast uważam, że w tej chwili nie ma zgody na uprawę roślin GMO, ponieważ w tym przypadku również nie mamy wiedzy, a w dodatku rozdrobnienie pól w Polsce i wielką bioróżnorodność. Nie będę dalej rozwijać tego tematu. Uważam, że nasza Komisja powinna zorganizować konferencję, może jeszcze nie teraz, może raczej za rok, bo trzeba się do niej dobrze przygotować, konferencję, w której wzięliby udział zwolennicy i przeciwnicy roślin GMO. Wiem, że tych konferencji było wiele, ale stale są nowe informacje, a w dodatku być może będziemy mieć jakieś wstępne wyniki badań. Może za rok warto byłoby taką konferencję zorganizować, żebyśmy otrzymali trochę wiedzy od specjalistów. Poza tym gmachem, w tygodniu bez posiedzenia Sejmu.</u>
<u xml:id="u-10.3" who="#StanisławKalemba">Wielokrotnie już mówiliśmy o zakazie stosowania pasz GMO i stanowisku w tej sprawie. Jego minus polegał na tym, że sami założyliśmy sobie kaganiec, a żywność tak produkowana z terenu całej UE, np. ok. 100 tys. t z Danii, do nas płynęła, bo takiego zakazu nie dało się stworzyć. I na tym polegało curiosum, że znaczącą część naszych rolników byśmy „utopili” z ekonomicznego punktu widzenia, a jednocześnie otworzylibyśmy jeszcze większą furtkę dla napływu takiej żywności i karmilibyśmy nią nasze społeczeństwo.</u>
<u xml:id="u-10.4" who="#StanisławKalemba">Ale duża część tu obecnych to rolnicy-praktycy. Ja też zajmowałem się uprawą łubinu i mam swoje doświadczenia. To są cenne propozycje, ale, żeby tę ilość pasz czymś zastąpić, to trzeba pamiętać, że rolnicy nie będą słuchać rozkazów. Przestawienie rolnictwa na wyprodukowania takiej ilości białka, musi być bardzo długim procesem. Nie będziemy się na ten temat rozwodzić, bo nawet nie da się opracować takiego programu, żebyśmy mogli powiedzieć, że za 4, 5 lub 6 lat w całości zastąpimy roślinami strączkowymi to, co dzisiaj mamy. To jest bardzo trudne. A istotny jest również aspekt ekonomiczny, bo obecnie nikt rolnika do niczego nie zmusi i będzie uprawiać to, co będzie mu się bardziej opłacać.</u>
<u xml:id="u-10.5" who="#StanisławKalemba">Czyli wniosek jest taki, że przynajmniej na razie podjęliśmy bardzo mądrą decyzję, uspokajając tę sytuację na 4 lata. Ten czas szybko minie, a w międzyczasie zostaną przeprowadzone odpowiednie badania. Bo trzeba jasno powiedzieć, że wśród naukowców i ekspertów opinie są podzielone i trzeba je wziąć pod uwagę. Najgorszym rozwiązaniem byłoby, gdyby wielki kapitał – firmy produkujące środki chemiczne narzuciły nam rozwiązania. A najwięksi eksperci powiedzą, co jest dzisiaj, ale nie mogą dać gwarancji, że to nie będzie miało wpływu za 5, 10 lub 20 lat. Dlatego do całej tej sprawy trzeba podejść bardzo rozsądnie.</u>
<u xml:id="u-10.6" who="#StanisławKalemba">Kończąc swoją wypowiedź proponuję, żeby prezydium Komisji już dzisiaj pomyślało o przygotowaniu specjalistycznej konferencji, o której mówiłem. Jest pytanie, czy zawrzeć tam również sprawę zamkniętego użycia organizmów GMO? Wydaje mi się, że nie, bo wówczas nie damy sobie z tym wszystkim rady. Ale jeśli chodzi o uprawę roślin GMO, stosowanie pasz GMO oraz ich wpływ na zdrowie człowieka, to powinniśmy mieć odpowiednią wiedzę. Pan minister również stwierdził, że nie mamy w Polsce wiarygodnych badań, a mamy „skolko ugodno” instytutów naukowych, które walczą o budżety. To jak mamy podejmować decyzje nie dysponując wiarygodnymi badaniami?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#ZbigniewDolata">Gorąco popieram propozycje na posła Kalemby i proponuję, żeby może ta konferencja, czy też wyjazdowe posiedzenie Komisji odbyło się na terenie Hodowli Roślin Szelejowo w Wielkopolsce, bo m.in. tam te badania są prowadzone. Również w poprzedniej kadencji był taki plan, żeby tam odbyło się wyjazdowe posiedzenie Komisji. Sądzę, że to byłoby najlepsze miejsce, żeby rzeczywiście merytorycznie porozmawiać na te tematy. Chciałbym jednak tę propozycję zmodyfikować w ten sposób, żeby może jednak nie czekać z jej zorganizowaniem roku, czy dwóch lat, bo im wcześniej zapoznamy się ze stanem badań, tym szybciej będzie można podjąć konkretne działania. Dlatego proponowałbym, żeby tę konferencję zorganizować jeszcze w tym roku.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#LeszekKorzeniowski">Informuję państwa posłów, że wyjazdowe posiedzenie naszej Komisji jest przewidziane na 25–26 września. To jest czwartek i piątek. To posiedzenie odbędzie się w województwie kujawsko-pomorskim w ośrodku „Polonez” w Pieczyskach, a jego tematem będzie informacja o skutkach klęski suszy i, realizacja programu pomocy dla gospodarstw rolnych na przykładzie województwa kujawsko-pomorskiego. Prosimy o potwierdzenie udziału w tym wyjazdowym posiedzeniu do 5 września w sekretariacie Komisji. Miałem to ogłosić później, ale skorzystałem z okazji, skoro został poruszony temat wyjazdowego posiedzenia. Uważam, że możemy pomyśleć o następnym wyjazdowym posiedzeniu bliżej jesieni lub wiosny przyszłego roku. I wtedy możemy się zastanowić nad zorganizowaniem go w miejscu wskazanym przez pana posła Dolatę.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#RomualdAjchler">Nie chcę polemizować z decyzjami prezydium Komisji, ale nie wiem, czy obecnie rozpatrywanie tej kwestii na wyjazdowym posiedzeniu ma sens. Teraz ten temat równie dobrze może być omówiony na posiedzeniu w Warszawie. Gdyby to posiedzenie odbywało się w czasie suszy i moglibyśmy zobaczyć dotknięte nią uprawy, miałoby to jakiś sens. Dlatego uważam, że obecnie ten wyjazd nie ma sensu. Ale to jest oczywiście moja ocena, pozostali członkowie Komisji mogą mieć inne zdanie.</u>
<u xml:id="u-13.1" who="#RomualdAjchler">Wracając do tematu naszych dzisiejszych obrad, chcę nawiązać do słów pana przewodniczącego, który powiedział, że niemożliwe jest zastąpienie soi własną produkcją. Podzielam ten pogląd, ponieważ musielibyśmy mieć zajęte pod tę uprawę 800–900 tys. ha.</u>
<u xml:id="u-13.2" who="#RomualdAjchler">Ale, panie ministrze, z przykrością trzeba stwierdzić, że nie możemy tym usprawiedliwiać naszej bierności. Powinniśmy w Polsce, jak pan zapowiedział, opracować program, bo pamiętam czasy, kiedy jakoś radziliśmy sobie bez soi. Oczywiście z gorszym skutkiem i warunki ekonomiczne hodowli były gorsze. Ale wspomniałem już na ostatnim lub przedostatnim posiedzeniu naszej Komisji, na którym mówiliśmy o GMO, o programie, który jest w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a został opracowany przez naukowca z Poznania, dotyczącym odgoryczania łubinu gorzkiego. Prosiłbym, żeby państwo odnaleźli ten program. To było chyba w czasie III kadencji Sejmu i odbyło się nawet na ten temat posiedzenie tej Komisji. Nie wiem, czy nie warto do tego wrócić i przyjrzeć się tym materiałom. Bo nie możemy się pogodzić z uzależnieniem wyłącznie od soi i mieć w Polsce 80% zbóż w strukturze zasiewów. To jest nie do przyjęcia, bo spowoduje wprowadzenie innego zmianowania i będzie również mieć niekorzystny wpływ na wydajność innych roślin zbożowych. Wtedy ten bilans zabierania gruntów pod uprawy roślin motylkowych byłby bardziej korzystny i mógłby być inaczej liczony biorąc pod uwagę korzyści ze zmiany struktury użytkowania gruntów.</u>
<u xml:id="u-13.3" who="#RomualdAjchler">Co zrobić, żeby rolnika do tego zmusić? Przepraszam za użycie takiego sformułowania, ale chodzi mi o to, że rolnika trzeba zmusić do uprawy. Ale nie administracyjnie, tylko ekonomicznie. I teraz proponowałbym, panie ministrze, a jest to propozycja wynikająca z przemyśleń spowodowanych dyskusjami z rolnikami, zastanowić się, czy nie byłoby warto dokonać takiego przymusu ekonomicznego poprzez zmianę dopłat powierzchniowych idącą w kierunku preferowania roślin motylkowych. Gdybyśmy zastosowali te dopłaty w sposób znaczący, byłaby szansa powodzenia. Wyliczyłem, że to będzie kosztować chyba ok. 2 mld zł. Nie wiem, czy w tej sytuacji nie warto byłoby rozważyć zmniejszenia środków finansowych przeznaczonych na inne uprawy, które np. wprowadził minister Lepper, mam na myśli łąki. Niech panowie rozważą, czy to się opłaci. I wtedy przerzucić te środki na preferowanie upraw roślin motylkowych. Albo pomyśleć jeszcze o innych uprawach. Skoro są różnice w dopłatach powierzchniowych, to nie wiem, czy nie warto pójść w tym kierunku. Mają państwo sztab ludzi, ekonomistów, naukowców, niech przeprowadzą symulację.</u>
<u xml:id="u-13.4" who="#RomualdAjchler">Byłbym ostrożny w kwestii dopłat na gospodarstwo, o których pan mówił. Jestem zwolennikiem tego, że jeśli z góry wiemy, że łubin jest uprawą nieopłacalną, to tak trzeba skonstruować dopłaty, żeby rolników do tego zachęcić. I zachęcam do tego, panie ministrze.</u>
<u xml:id="u-13.5" who="#RomualdAjchler">A na następnym posiedzeniu Komisji będę pytać, czy zajrzeliście do tego programu, który jest w Ministerstwie Rolnictwa. Również w naszej Komisji są materiały dotyczące odgoryczania łubinu gorzkiego. Bo w tym przypadku nie tylko chodzi o białko, ale również o pozyskanie innych substancji, które możemy wykorzystać w uprawach ziemniaków i innych roślin w walce z chorobami grzybowymi i nie tylko.</u>
<u xml:id="u-13.6" who="#RomualdAjchler">W dwóch słowach odniosę się do zakazu stosowania w Polsce roślin GMO. Jako przykład weźmy kukurydzę. Mamy następujący wybór – zakazać uprawy roślin GMO. A kombinacja polega przede wszystkim na wyjęciu z genotypu genów mających wpływ na rozwój chorób grzybowych, wirusowych, albo jeszcze innych. Jeśli pójdziemy w kierunku zakazu i nie będziemy uprawiać roślin GMO, a jednocześnie będziemy je sprowadzać do Polski (mam na myśli kukurydzę i inne rośliny), to zrobimy krzywdę polskiemu rolnictwu. Bo wtedy rolnicy polscy, chcąc uprawiać jakąś roślinę non GMO, będą musieli „sięgnąć po chemię”, żeby walczyć np. z rozwojem chorób grzybowych. No i teraz mamy wybór – szkodzi chemia, czy nie. Pewnie, że nie szkodzi. Jeśli chodzi o badania, czy Polacy są przeciwko spożywaniu żywności GMO, to ja powiem tak: jeśli ktoś by mnie zapytał w ten sposób, to natychmiast odpowiem twierdząco. Ale jeśli zapytam Polaka i powiem mu, że wyprodukuję tucznika na paszy sojowej lub roślin non GMO i będzie musiał zapłacić 20–30% więcej, to za chwilę badania wykażą, że rośliny GMO nie szkodzą jako materiał do pasz i do produkcji mięsa. W jakiej sytuacji wtedy będziemy? A wyniki badań będą za 3 lata.</u>
<u xml:id="u-13.7" who="#RomualdAjchler">Może być również inna sytuacja i na to także, panie ministrze, musimy być przygotowani. Bo za 3 lata polskie badania mogą wykazać, że rośliny GMO szkodzą. I wtedy natychmiast będzie zakaz. I co będziemy stosować, kiedy nie będziemy mieć własnych roślin, którymi będziemy mogli zastąpić soję?</u>
<u xml:id="u-13.8" who="#RomualdAjchler">Reasumując – namawiam resort rolnictwa do zainteresowania się programem odgoryczania łubinu. Autorem jest naukowiec z Poznania. Prosiłbym, żeby do tego programu wrócić. Być może on się myli, być może badania poszły już dalej. Ale trzeba to sprawdzić. Za jakiś czas zapytam, czy państwo to zrobili.</u>
<u xml:id="u-13.9" who="#RomualdAjchler">Namawiam również do wprowadzenia programu stwarzającego rolnikom przymus ekonomiczny wprowadzenia danej uprawy, bo musimy być przygotowani na wszystkie ewentualności. A nawet gdyby się okazało, że rośliny GMO nie szkodzą, to jestem za tym, żeby do produkcji pasz w Polsce używać własnych wyrobów. Nie importować, albo importować mniej.</u>
<u xml:id="u-13.10" who="#RomualdAjchler">Prosiłbym również, żebyśmy zmienili tok rozumowania. Mówimy, że soja jest nie do zastąpienia i ona natychmiast drożeje na rynku o 5–10%, bo jej importerzy i handlujący soją wiedzą, że są niezastąpieni i każą sobie za to słono płacić. Konsumujemy obecnie 1900 tys. t soi. Z racji naszych poczynań dotyczących trzody chlewnej mamy najniższy od 25 lat stan trzody chlewnej, a jest to między innymi wynik naszej pracy w tej Komisji, za chwilę okaże się, że być może w przyszłym roku żywiec będzie kosztować 6 lub 7 zł. Mówiłem na posiedzeniach tej Komisji, że w związku z niemożnością poradzenia sobie z tym problemem stan inwentarza ulegnie zmniejszeniu. I uległ. Dzisiaj zakłady mięsne jeszcze importują. Ale ile można importować?</u>
<u xml:id="u-13.11" who="#RomualdAjchler">Tyle panie, panie przewodniczący. I przepraszam, za długie wystąpienie.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#LeszekKorzeniowski">Nie szkodzi. Dzisiaj mamy trochę więcej czasu, więc możemy sobie pozwolić na dłuższą dyskusję.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#KazimierzPlocke">Chcę poprosić pana posła Ajchlera, żeby przekazał nam nazwisko autora tego programu, bo wówczas będzie łatwiej odszukać w archiwach materiały, o których mówił.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#RomualdAjchler">Naprawdę nie pamiętam nazwiska. Wiem tylko, że było to naukowiec z Poznania.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#KazimierzPlocke">Ale, skoro pan go zna, to pan wie, kto to jest.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#RomualdAjchler">W Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbyła się konferencja z udziałem tego pana.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#KazimierzPlocke">W którym roku?</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#RomualdAjchler">Przypomnę sobie i przekażę panom tę informację.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#KazimierzPlocke">Dziękuję. Ale mam jeszcze dwie uwagi.</u>
<u xml:id="u-21.1" who="#KazimierzPlocke">Rzeczywiście, radziliśmy sobie, kiedy nie było soi GMO, ale trzeba pamiętać, że od 2003 r. stosowano w żywieniu zwierząt mączki mięsno-kostne. I to duże ilości. Warto o tym wiedzieć, żeby mieć rzeczywisty obraz, a nie trochę skrzywiony.</u>
<u xml:id="u-21.2" who="#KazimierzPlocke">Informuję również, że w tej chwili nasi eksperci pracują z ekspertami UE, dyskutują z nimi na temat przywrócenia mączek mięsno-kostnych w żywieniu krzyżowym. To oznacza, że mączki mięsno-kostne z trzody i świń, nie mogą być stosowane w żywieniu świń. Według naszych ocen te dyskusje idą w dobrym kierunku. Oczywiście konieczne są jeszcze badania i analizy, ale informuję, że takie badania i prace są prowadzone.</u>
<u xml:id="u-21.3" who="#KazimierzPlocke">Jeśli chodzi o pomysł dotyczący preferencji dotyczących dopłat do upraw roślin strączkowych, to przyjmujemy tę propozycję. Przeanalizujemy ją z naszymi ekspertami, ponieważ trzeba stworzyć system pozwalający na zastosowanie różnych metod.</u>
<u xml:id="u-21.4" who="#KazimierzPlocke">Skomentowania wymaga również kwestia dotycząca cen, żebyśmy dysponowali tą samą wiedzą. Według ostatniego numeru „Rynku pasz” różnica w cenie między soją GMO, a soją non GMO wynosi 87 euro/t, czyli ok. 200 zł/t.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#WojciechMojzesowicz">Atmosfera jest taka i wszystkim nam by zależało, żeby roślin GMO nie stosować. Jak do tego dojść? Poprzednio również analizowano i przygotowywano się do tego, żeby jak najwięcej tej soi GMO nie „wypychać” administracyjnie, tylko starać się zastępować w inny sposób. A więc wtedy i obecnie czynniki polityczne i osoby decydujące o kształcie ustawy, miały wątpliwości. I dlatego obecnie uchwalona ustawa nie jest aż „do końca świata”, tylko wprowadzono moratorium.</u>
<u xml:id="u-22.1" who="#WojciechMojzesowicz">Chcemy, czy nie, biorąc pod uwagę zmianowanie, o którym wspominał pan poseł Ajchler, w Polsce trzeba starać się zmusić ekonomicznie rolników, żeby siali łubin. Bo jest jeszcze jeden aspekt. Już obecnie zboża są badane pod kątem różnych skażeń, grzybów itp. I jeśli nie będziemy stosować zmianowania, wydawałoby się kosztownego z obecnego punktu widzenia, stracimy możliwość produkowania zbóż nawet na pasze. Tymczasem w informacji przygotowanej przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest tabelka, na którą patrzy się z przykrością. Bo tam jest napisane „Śruty nasion rośli oleistych”, a jest tylko śruta sojowa. Tymczasem przecież jest duży udział śruty rzepakowej, bo 600 tys. t. Dlaczego nie została uwzględniona? Sami świadomie lub nie, eliminujemy pewne elementy. W ostatnim czasie była dyskusja na temat biopaliw. Liczyliśmy, że propagowanie biopaliw spowoduje zwiększenie produkcji rzepaku, a tym samym śruty rzepakowej, a zarabianie na estrze stworzy szansę na to, żeby śruta rzepakowa ekonomicznie „wypychała” śrutę sojową, bo będzie jej dużo i będzie tańsza. Oczywiście, nie można nią karmić prosiąt i drobiu. Ale jeśli mówimy o śrucie rzepakowej, o roślinach motylkowych, to te rzeczy powinniśmy promować.</u>
<u xml:id="u-22.2" who="#WojciechMojzesowicz">W 2006 r. i w 2007 r. było 167 tys. t roślin strączkowych. Już w 2007 r. i w 2008 r. było o prawie 40% więcej. Wydawałoby się, że niedużo. Wynikało to między innymi ze wsparcia gospodarki dopłatami do materiału siewnego. Ale ten mechanizm jest związany z najlepszymi gospodarstwami, które kupują kwalifikowany materiał siewny, bo chcą zwiększyć plony. Kupowały również rośliny strączkowe. Są to gospodarstwa średnie i większe. One już dawno wykorzystały środki, które mogły uzyskać w ramach pomocy de minimis, więc praktycznie dopłata do materiału siewnego w tych dużych towarowych, powiedzmy – średnich gospodarstwach (żeby nikt się nie oburzył) i tych dużych towarowych, które z tego korzystają, obecnie już „wyschła”. To znaczy, że dopłaty do materiału siewnego, w tym roślin motylkowych, już nie ma. Dlatego należy o tym mówić, bo to jest tak, jakby coś się urwało. My też zakładaliśmy, że nie można z dnia na dzień ograniczyć stosowania soi GMO, ponieważ konsument chce mieć pewną, zdrową żywność i jakikolwiek sygnał daje mu argumenty, żeby powiedzieć „nie”. My, jako producenci musimy bronić się argumentami, żeby w rozsądny sposób dojść do tego, o czym mówił poseł Ajchler (dzisiaj jestem sympatycznie zaskoczony, że o tym mówił), że nie wiadomo, kiedy UE zmieni zdanie. Tak samo, jak ostatnio mówi się, że nie wspieramy biopaliw, bo to już nie ma sensu i nikt o tym nie mówi. Mam o to pretensje do rządu i do resortu rolnictwa, bo od 3 miesięcy nikt o tym nie mówi. I mówi się, że Niemcy odstąpią. A nie odstąpiły i dalej wspierają. Przepraszam, że trochę zmieniam temat. Ale to dawało szansę, bo na rynek polski potrzebujemy milion ton rzepaku, żeby zaspokoić potrzeby w zakresie oleju jadalnego. Bardzo szybko doszliśmy do 1800 tys. t. I co bardzo ważne – znacznie zmieniliśmy udział zbóż w strukturze upraw. Rzepak powoli zaczynał je wypierać, co powodowało zwiększenie plonów, że nie wspomnę o różnych chorobach i innych kwestiach. Ja bym bardzo prosił (pan minister wychodzi, ale to nic), żeby kontynuować te działania. W tej chwili nie ma dopłat do materiału siewnego w przypadku roślin strączkowych. Bo w ramach pomocy de minimis wykorzystywaliśmy środki na dopłaty do roślin energetycznych i środki na dopłaty do materiału siewnego. I trzeba zrobić analizę. Bo fizycznie na każde gospodarstwo przypada 27 tys. zł. Gospodarstwo o powierzchni 3–4 ha, bardzo rzadko, albo prawie wcale tego nie wykorzystuje. Tak samo te mające 10 ha powierzchni. A gospodarstwa o powierzchni 50–60 ha już to wykorzystały. A więc praktycznie załamała się możliwość produkcji roślin energetycznych, co spowoduje odwrót od produkcji rzepaku i soja będzie automatycznie wypierać z naszego rynku śrutę rzepakową. Uważam, że śruta rzepakowa i rośliny strączkowe nie wszędzie mogą zastąpić soję, ale powinny być maksymalnie wykorzystywane w paszach. Tam, gdzie to jest możliwe z ekonomicznego punktu widzenia. Według mojej oceny tracimy rok. Nie ma wsparcia dla roślin motylkowych, jeśli chodzi o nasiennictwo, to jest podstawowa sprawa i nie ma wsparcia dla produkcji biopaliw.</u>
<u xml:id="u-22.3" who="#WojciechMojzesowicz">Jako producent rzepaku i moi koledzy z grupy producentów rolnych mamy 5 tys. t rzepaku. W ub.r. skupujący byli zaniepokojeni, bo nie wiedzieli ile podmiotów kupi rzepak na biopaliwa. Obecnie jest kompletny odwrót. Ja tego nie rozumiem, ponieważ tracimy poprawę zmianowania, tracimy możliwość dodatkowych dochodów. I nadal Czesi produkują więcej rzepaku od nas, Niemcy nie zaprzestali, a my mówimy, że Unia odstąpi. Nie odstąpiła, a my domagajmy się, żeby to zostało utrzymane.</u>
<u xml:id="u-22.4" who="#WojciechMojzesowicz">I bardzo bym prosił, żeby może skorygować tę tabelkę. Może to drobiazg, ale tam jest napisane, że śruty nasion oleistych, w tym śruty sojowej jest 2 tys. t, a przecież jest również co najmniej 600 tys. t śruty rzepakowej. A o tym nawet nie piszemy. A ostatnim czasie śruta rzepakowa jednak była konkurencyjna tam, gdzie to możliwe, w stosunku do śruty sojowej. Właśnie ze względów ekonomicznych. I tu uzyskiwalibyśmy powoli parę ciekawych i dobrych rzeczy.</u>
<u xml:id="u-22.5" who="#WojciechMojzesowicz">Myślę, że ten rok jest stracony. Bo jeśli środki uzyskiwane w ramach pomocy de minimis zostały wyczerpane, to trzeba przyjąć inną formę wsparcia dla uprawy roślin motylkowych. Albo zwiększymy pomoc de minimis, albo przyjmiemy inną zasadę. Nie mamy za dużo czasu. Dlatego przy uchwalaniu budżetu musimy przedstawić sensowny pomysł resortu, jak mamy to robić. A przecież już we wrześniu zaczniemy rozmawiać na temat budżetu państwa.</u>
<u xml:id="u-22.6" who="#WojciechMojzesowicz">Pomijając rolnictwo i bezpieczeństwo żywnościowe jest jeszcze inna bardzo ważna sprawa – aspekt ekonomiczny. Czym mniej importujemy, a mamy więcej własnej produkcji, którą musimy wspierać, mamy większą szansę poprawy bilansu w wymianie towarowej.</u>
<u xml:id="u-22.7" who="#WojciechMojzesowicz">A więc mam trochę żal i pretensję do Ministerstwa Rolnictwa, że nie wspiera tych mechanizmów wypracowanych w dwóch poprzednich latach. Mam nadzieję, że to się jeszcze uda wprowadzić w życie. Bo jeśli miną jeszcze 2 lub 3 miesiące, to już się nie da.</u>
<u xml:id="u-22.8" who="#WojciechMojzesowicz">Szukają panowie naukowca, który pracował nad łubinem słodkim, a nie gorzkim. Jeśli będzie zapotrzebowanie na rośliny motylkowe, będzie dopłata do materiału siewnego i za tym „pójdą” pieniądze, to znajdą się ludzie, którzy zaczną nad tym pracować. Jeżeli będziemy wspierać materiał siewny na polach V i VI klasy, m.in. ten łubin, to rolnicy zaczną pytać o łubin, który nie ma goryczy i który będzie dobrze przyjmowany w paszach. Wtedy to samo nastąpi. Ale my musimy zacząć nie od szukania naukowca, tylko od „rozbujania” rynku. Najpierw musi być chłonny rynek, a wtedy znajdą się pieniądze i naukowcy.</u>
<u xml:id="u-22.9" who="#WojciechMojzesowicz">Szkoda, że pana ministra nie ma, ale ja nie przyjmuję zasady, że czym gorzej, tym lepiej, tylko uważam, że musimy zachować proporcje i dać szanse ekonomii, a jednocześnie zachowywać bezpieczeństwo żywnościowe. Jest jeden bardzo ważny element, którego państwo nie podkreślili. Mówiliśmy w Europie, że jesteśmy przeciwko GMO. To dobrze, że tak mówiliśmy, ponieważ mówiliśmy o bezpiecznej żywności. To nie znaczy, że jest potwierdzone, że GMO jest niebezpieczne. Ale Polska mówi, żeby bezpiecznie produkować, dyskutujemy o tym. I to jest też dobry sygnał, że zależy nam na bezpiecznej i dobrej żywności.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#LeszekKorzeniowski">Informuję, że pan minister Kazimierz Plocke musiał wyjść na kilka minut na posiedzenie Komisji Finansów Publicznych. Może m.in. walczy o pieniądze dla rolnictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#PiotrWaśko">Dyskutując nad informacją o skutkach zakazu stosowania pasz GMO dla rolnictwa, powinniśmy się właśnie skupić nad wnioskami zawartymi w tej informacji. Sądzę, że są one kluczowe dla naszej dyskusji. Właściwie oznaczają jedno – zakaz stosowania pasz GMO w praktyce oznacza bardzo duże zagrożenia na rynku żywności. Dlatego w najbliższym czasie właściwie nie ma dla tych pasz alternatywy. Przyłączając się do tej jałowej dyskusji, trzeba jednak pamiętać także o tym, że jesteśmy w UE, jest globalny rynek i zakaz stosowania żywności GMO, czy też roślin GMO, jest trochę ułudą, ponieważ taka żywność i takie rośliny po prostu do nas codziennie napływają nie od dzisiaj. Uchwaliliśmy to moratorium do 2012 r. i do tego czasu trzeba poczekać również na wyniki badań, o których mówił pan minister Kazimierz Plocke. Przypuszczam, że wyniki tych badań będą decydujące. Sądzę, że w tym czasie pojawią się na świecie wiarygodne badania, które odpowiedzą na pytania o szkodliwość lub nie takiej żywności.</u>
<u xml:id="u-24.1" who="#PiotrWaśko">Jednak przyłączając się do wypowiedzianych tu zdań, trzeba pamiętać, że żywność poddana działalności środków chemicznych jest niemniej szkodliwa. Jeśli są to chemikalia źle stosowane, w nadmiernych ilościach, to ta żywność jest może bardziej szkodliwa dla zdrowia, niż żywność GMO. Trzeba również pamiętać, co zapewne będzie w kolejnej informacji, że stosowanie w tej sytuacji „chemii” do upraw powoduje także zagrożenie np. dla wód podskórnych i gruntowych.</u>
<u xml:id="u-24.2" who="#PiotrWaśko">Tak więc naprawdę debata i decyzja dotycząca żywności GMO zależy od całej UE od stanowiska rządu, które powinno być poprzedzone badaniami naukowymi, jako podstawą dla podjęcia ostatecznych decyzji.</u>
<u xml:id="u-24.3" who="#PiotrWaśko">Każdy z nas będzie chciał spożywać zdrową żywność. Jednak pamiętajmy, że niedawno, parę tygodni temu, mieliśmy debatę o biedzie. Jak to pogodzić? Jeśli będziemy produkować zdrową żywność, to ona będzie o 30–40% droższa. Dlatego wydaje mi się, że to są rzeczy nie do pogodzenia. Sądzę, że ci, których będzie na to stać, wybiorą żywność, która po prostu będzie im smakować, a ci, których na to nie stać, będą musieli spożywać żywność najtańszą, jaka jest na rynku.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#ZbigniewDolata">Do zabrania głosu sprowokował mnie właściwie pan poseł Piotr Waśko, ale tak naprawdę chcę sprostować wypowiedź pana posła Romualda Ajchlera, który wypowiedział wiele sądów, z którymi się zgadzam, wiele, z którymi się nie zgadzam, ale jedna sprawa wymaga sprostowania, bo jest z gruntu fałszywa. A mianowicie pan poseł Ajchler, a za nim pan poseł Waśko przedstawili taką alternatywę: albo GMO, albo środki chemiczne. To jest absolutnie nieprawda, ponieważ istota modyfikacji genetycznych polega na tym, że roślinie wszczepia się gen, który powoduje, że produkuje ona toksyny, które zastępują środki chemiczne. Ale najczęściej jest tak, że wszczepia się gen, dzięki któremu roślina jest odporniejsza na stosowanie środków chemicznych i dzięki temu można ich zastosować więcej. Dlatego na plantacjach roślin GMO stosuje się więcej środków chemicznych. Są to wyniki badań i chyba z nimi nie będziemy polemizować. A więc twierdzenie, że w przypadku roślin GMO nie stosuje się środków chemicznych, jest absolutną nieprawdą. Najczęściej jest tak, że stosuje się tam więcej środków chemicznych.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#LeszekKorzeniowski">Nie chcę polemizować z panem posłem, ale widziałem plantacje kukurydzy odpornej na omastnicę prosowiankę. To jest taki owad. Pani dyrektor mogłaby panu to wytłumaczyć i prosiłbym, żeby to uczyniła w drugiej części naszego spotkania przeznaczonej na odpowiedzi na pytania. Rośliny GMO wymagają mniej chemii. Byłem dwukrotnie w USA i je oglądałem. A za chwile będziemy mieć opinię fachowca.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#LeszekKorzeniowski">Jeszcze pan poseł Mojzesowicz tytułem uzupełnienia i oddamy głos zaproszonym gościom.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#WojciechMojzesowicz">Jestem przekonany, że spokojna dyskusja wiele wniosła. Zwracam się do pana posła Waśki. Przepraszam, ale chyba nie wsłuchał się pan w to, o czym mówiliśmy, skoro mówi pan, że to była jałowa dyskusja. Prosiłbym, żeby takich rzeczy nie mówić. To była dyskusja pełna troski i zastanowienia, co robić. Tymczasem pan to podsumował jako jałową dyskusję. Jednym słowem można załatwić całą sprawę. A mnie się wydaje, że rozmawialiśmy o wielu ciekawych kwestiach. Nie krytykowaliśmy się nawzajem, tylko staraliśmy się przedstawić różne możliwości. Wiem, że to tak panu się tylko wymknęło.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#LeszekKorzeniowski">Ja również chcę powiedzieć, że przy okazji prac legislacyjnych nad ustawą, którą niedawno podpisał pan prezydent, usłyszałem wystąpienie jednej z posłanek, która porównywała GMO do klonowania, że wywołuje poronienia itd. Jeśli taka jest wiedza posłów, to na pewno będziemy przekazywać obraz inny, niż jest w rzeczywistości. To nie jest tak, że chcę w tej chwili wszystkich przekonać, że GMO jest rozwiązaniem jedynym na świecie, ale też nie można przekazywać informacji na ten temat w sposób tak mylny i tak nieprawidłowy.</u>
<u xml:id="u-28.1" who="#LeszekKorzeniowski">Teraz udzielam głosu osobom zaproszonym.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#JózefŚliwa">Reprezentuję Polski Związek Producentów Pasz, którego jestem prezesem, a jednocześnie pełnię funkcję zastępcy dyrektora we wspomnianym przez pana ministra Instytucie Zootechniki – Państwowym Instytucie Badawczym w Krakowie-Balicach. Chciałbym podziękować panu ministrowi, jako wnioskodawcy nowelizacji ustawy o paszach, dotyczącej GMO, a także posłom i senatorom, że ten 12 sierpnia nie stał się dniem tragedii ekonomicznej dla rolników. Dobrze się stało, że mamy ponad 3 lata, żebyśmy mogli spróbować uzyskać własne doświadczenia. Bo w trakcie prac nad tą nowelizacją, w czasie konsultacji przeciwnicy i zwolennicy GMO korzystali z wybranych przez siebie wyników badań ze świata, nie przedstawiając kompleksowo plusy i minusy, tylko jedni to, a drudzy tamto.</u>
<u xml:id="u-29.1" who="#JózefŚliwa">Potwierdzam, że od 1 stycznia Instytut Zootechniki w Krakowie wspólnie z Instytutem Weterynarii w Puławach prowadzą badania z cyklu programu wieloletniego. W grudniu ub. r. został sporządzony aneks do programu wieloletniego „Badania nad wpływem pasz wyprodukowanych na roślinach GMO, konkretnie na kukurydzy i soi, na zdrowotność zwierząt i na jakość mięsa”. Prowadzimy te badania na bydle mlecznym, mięsnym, na trzodzie i na drobiu. Wyniki badań na drobiu będą szybciej, może już za 2 lata, natomiast ponad 3 lata trzeba czekać na wyniki badań na bydle i trzodzie. Będziemy mieć wówczas odpowiedź na wątpliwości jednej i drugiej strony.</u>
<u xml:id="u-29.2" who="#JózefŚliwa">Natomiast, jeśli chodzi o rynek surowców paszowych, to PZPP i Izba Zbożowo-Paszowa, stoją na stanowisku, że rzeczywiście nie musi być eksportowane do Polski 2 mln t soi GMO. Trzeba uruchomić program produkcji roślin strączkowych. Trzeba wrócić – a polska inicjatywa w tej sprawie była 2 lata temu – do możliwości stosowania mączek zwierzęcych krzyżowo. I wtedy inne jest bilansowanie receptur i inna jest wartość odżywcza zbilansowanych pasz, jeśli przy roślinach strączkowych jest także mączka. Jesteśmy za tym. Ale jeśli również tutaj zostało powiedziane, a od dwóch lat uczestniczę we wszystkich spotkaniach dotyczących GMO, że nie ma możliwości całkowitego zastąpienia soi roślinami strączkowymi, to znaczy, że będziemy musieli sprowadzać tę soję GMO. Powstaje tylko pytanie – 2 mln t, czy pół miliona. Dlatego nasz związek oraz izba stoją na stanowisku, żeby przy okazji tej ustawy o GMO, bo to jest ważna ustawa, nie działać pośpiesznie. Słuchać i czekać na badania, żeby nie ograniczyć polskim rolnikom możliwości wyboru. Bo dlaczego polski rolnik, producent kukurydzy lub rzepaku GMO ma mieć inną sytuację, niż rolnik z każdego z pozostałych 26 krajów UE? Po pierwsze, jest to niezgodne z prawem unijnym, a po drugie – nie chcę powtarzać argumentów dotyczących aspektów ekonomicznych. W każdym razie na pewno z punktu widzenia ekonomicznego skutki byłyby niekorzystne zarówno dla producentów tych roślin, jak i dla ich konsumentów. Jeśli mamy demokratycznie traktować polskie rolnictwo i polskich konsumentów, to na polskim rynku powinny być wyprodukowane tradycyjnie rośliny i uzyskana z nich żywność oraz rośliny GMO. Jeśli są różnice w cenie, to społeczeństwo wybierze, ile ma być na rynku tej żywności oraz ile rolnik ma wyprodukować danej rośliny. Weźmy przykład Francji. Uczestniczący w dyskusji na ten temat wiedzą, że drugi rok z rzędu zmniejsza się we Francji produkcja kukurydzy GMO. Bo rynek się nasycił. A więc my też (nie mówię już o polityce, bo to się również gdzieś tam przewija) musimy po pierwsze dostosować przepisy, a po drugie – nasz rolnik nie może mieć innych warunków, niż w pozostałych państwach UE. A konsument musi mieć prawo wyboru. I to on zadecyduje, czego będziemy więcej uprawiać i przetwarzać. Niech przykładem dla nas będą Czechy. Od kilku lat prawie 6 tys. ha jest tam obsiane kukurydzą GMO. Nasz związek już przedstawił Ministrowi Środowiska swoją opinię, chociaż konsultacje społeczne jeszcze się nie rozpoczęły. Odszukaliśmy w Internecie projekt ustawy i 7 sierpnia przesłaliśmy nasze stanowisko. Ale nie pojedynczych organizacji. Rada Gospodarki Żywnościowej zebrała informacje zainteresowanych branż i na kilkunastu stronach przekazaliśmy nasze stanowisko. Prawo wyboru należy do rolnika. Trzeba przestrzegać przepisy unijne i stworzyć konkretne, szczegółowe zasady koegzystencji i warunki składania wniosków. Żeby nie decydował urzędnik. Trzeba się powoływać na konkretną dyrektywę unijną, o której mówiła pani dyrektor, ale i na załączniki.</u>
<u xml:id="u-29.3" who="#JózefŚliwa">Natomiast, jeśli chodzi o rynek paszowy i o ustawę z 12 sierpnia, to uważamy, że ustawę o GMO, a także o nasiennictwie, bo tam również jest aspekt GMO, lepiej dłużej konsultować, niż pochopnie podejmować decyzje i żeby potem nasi rolnicy mieli do nas wszystkich pretensje.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#WojciechKowalski">Od 25 lat zajmuję się hodowlą trzody chlewnej na dużą skalę i chciałbym powiedzieć kilka zdań na ten temat. Jej podstawowym celem powinno być zastanowienie się, jak znaleźć bezpieczne i tanie źródło białka do produkcji pasz. Swego czasu wycofano mączki mięsne i mączki mięsno-kostne, a mączka rybna jest bardzo droga. Pamiętam próby przeprowadzane z łubinem, bobikiem, z importowaną śrutą arachidową. Prawda jest taka, że w tej chwili śruty GMO nie jesteśmy w stanie całkowicie zastąpić innym źródłem białka dostępnym na rynku. Dlatego jest to problem bardzo poważny i należałoby się zastanowić, czy rzeczywiście ten produkt GMO jest szkodliwy dla zdrowia ludzi, a z drugiej strony – spróbować znaleźć coś, co mogłoby go zastąpić. Oczywiście należy do produkcji pasz maksymalnie wykorzystywać śrutę rzepakową oraz inne źródła białka dostępne na naszym rynku. Natomiast całkowite zastąpienie śruty GMO innym produktem jest obecnie niemożliwe.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#WojciechMojzesowicz">Nie chciałbym, żeby puentą tej dyskusji było istnienie jakiegokolwiek zagrożenia. Mówię to do pana prezesa Śliwy. Poprzednia ustawa i jej przepisy były sygnałami zachowania rozsądku. Było moratorium, ale nie było zakazu soi GMO. Następna nowelizacja również zmierza w tym kierunku.</u>
<u xml:id="u-31.1" who="#WojciechMojzesowicz">Z tego, co się orientuję, to pan prezydent Lech Kaczyński jest zdecydowanym przeciwnikiem roślin GMO, ale po przeanalizowaniu wszystkich aspektów tę ustawę podpisał. Dlatego dopatrujmy się dobrej woli z wszystkich stron, a nie zagrożenia. W tej Komisji również zasiadają producenci rolni. Kiedy byłem ministrem, zawsze mówiłem, że obecnie nie ma możliwości zastąpienia soi GMO, ale nie można o tym nie mówić, ponieważ, jak powiedział poseł Ajchler, może się tak zdarzyć, bo w UE państwa są o wiele silniejsze gospodarczo od nas, które nagle powiedzą, że nie będą już uprawiać roślin GMO. A one ten zwrot mogą zrobić bardzo szybko. A więc powinniśmy powoli przygotowywać się do różnych wariantów. Na szczęście nie ma zagrożenia, bo zawsze zachowywaliśmy zdrowy rozsądek. I proponuję, żeby tak zakończyć ten temat.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#LeszekKorzeniowski">Czy przedstawiciele Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi chcieli jeszcze zabrać głos? Nie chcą. W takim razie zakończyliśmy pierwszy punkt porządku obrad i przystępujemy do realizacji drugiego punktu.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#RomualdAjchler">Czy można? Dzisiaj zajmujemy się środkami ochrony roślin, ale prosiłbym, żeby prezydium Komisji przyjęło jako temat jednego z najbliższych posiedzeń sprawę nawozów oraz ich cen rosnących w sposób niepokojący i niekontrolowany. Ten wzrost jest powodowany przez kilka spółek, chyba 5 (taką informację otrzymałem), które decydują o wzroście cen na nawozy. W tej sprawie napisałem interpelację i skieruję ją do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi lub Prezesa Rady Ministrów. Nie wiem jeszcze, do kogo ją skieruję. Zadaję w niej kilkanaście pytań dotyczących tej kwestii. Ale prosiłbym, panie przewodniczący, żeby prezydium Komisji rozważyło możliwość zajęcia się sprawą nawozów przy udziale również producentów nawozów. Są to spółki Skarbu Państwa i mają rady nadzorcze powoływane przez Ministra Skarbu. A wpływ na politykę cenową, na dystrybucję, na rozdział nawozów, na przydziały ma także duże znaczenie ekonomiczne i wpływ na rolnictwo polskie. Dlatego proszę, żeby prezydium Komisji rozpatrzyło możliwość wprowadzenia takiego tematu do planu posiedzeń. Ministerstwo Rolnictwa przysłałoby informację i zajęlibyśmy się tą sprawą.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#LeszekKorzeniowski">Przypominam panu posłowi, że tematem nawozów zajmowaliśmy się już chyba w II kwartale. Zwróciliśmy się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów o sprawdzenie i skontrolowanie, czy nie ma próby zmowy ze strony producentów. Otrzymaliśmy odpowiedź, że takiej próby nie ma. Jutro jest posiedzenie prezydium Komisji i zajmiemy się tą sprawą. Jeśli prezydium podejmie taką decyzję, to wystąpimy do właściwego ministra, ale chyba nawet nie do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi, tylko raczej do Ministra Gospodarki.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#RomualdAjchler">Wiem, że już się tą sprawą zajmowaliśmy, ale ceny rosły w sposób drastyczny właśnie po posiedzeniu naszej Komisji. Trzeba poszukać przyczyny. Złotówka drożeje, przepraszam – tanieje, a więc importowane nawozy, np. sól potasowa, powinny być tańsze. A tu się okazuje, że nikt nad tym nie panuje. Jeśli Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi lub Minister Gospodarki przekona nas, że wszystko jest w porządku, to przyjmiemy to do wiadomości i taką wiedzę będziemy przekazywać dalej rolnikom. Ale nie może być tak, że rolnicy są niezadowoleni z tej sytuacji wskazując na konkretne przykłady zmowy cenowej, o której mówił pan przewodniczący, o umówieniu się kilku dystrybutorów nawozów w Polsce co do cen, a reszta się temu podporządkowuje i takie są tego skutki.</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#LeszekKorzeniowski">Informuję pana posła, że zostały zdecydowanie zahamowane ceny nawozów PK i w tej chwili już praktycznie rynek nie jest w stanie przyjąć tych nawozów po takich cenach. To daje do myślenia producentom – zakładom w Policach i Gdańsku, które zaczęły się „dusić” własnymi produktami. Ale nie mają problemu, bo sprzedadzą je na eksport. Jednak to nie jest temat dzisiejszej debaty.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#LeszekKorzeniowski">Przystępujemy do realizacji drugiego punktu porządku obrad. Proszę o zabranie głosu przedstawiciela Ministerstwa Rolnictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#ElżbietaSurawska">O tym, jaki jest rynek środków ochrony roślin i jaki asortyment tych środków znajduje się w obrocie, od czasu uzyskania prze Polskę członkostwa w UE decydują przepisy prawa unijnego. Kwestie związane z wprowadzaniem środków do obrotu regulują dwie podstawowe dyrektywy: dyrektywa Rady nr 91/414 oraz dyrektywa Rady nr 97/117. Te dwie dyrektywy zostały zaimplementowane do ustawy o ochronie roślin.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#ElżbietaSurawska">Wspomniałam o tym, że o asortymencie decydują przepisy prawa. Wystarczy sięgnąć do załącznika nr 1 do przygotowanych przez nas materiałów, żeby się zorientować, jak ogromną liczbę decyzji i dyrektyw unijnych musimy wdrożyć do przepisów prawa krajowego.</u>
<u xml:id="u-37.2" who="#ElżbietaSurawska">Myślę, że warto w tym miejscu powiedzieć, jakie są zasady dopuszczania środków ochrony roślin do obrotu. Są dwa etapy dopuszczania. Przede wszystkim rejestracja substancji aktywnych odbywa się na poziomie UE. To KE prowadzi rejestr substancji aktywnych, wprowadzając je do załącznika nr 1 dyrektywy nr 91/414. W drugim etapie rejestracji państwa członkowskie mogą zarejestrować tylko te środki ochrony roślin, których substancja aktywna została zarejestrowana przez KE. Jeśli analizujemy rynek środków dopuszczonych do obrotu w ostatnich kilku latach, to widzimy bardzo dynamiczne zmiany. W najlepszym okresie przed uzyskaniem członkostwa w UE mieliśmy w rejestrze 1147 tych środków. Obecnie jest ich zaledwie 671. Jakie są przyczyny tak znacznej redukcji? Na pierwszym miejscu trzeba wskazać trwający przegląd substancji aktywnych prowadzony przez KE. Jest to przegląd wszystkich substancji aktywnych, które są zarejestrowane w środkach ochrony roślin we wszystkich krajach członkowskich. Takiej ocenie zostało poddane blisko 900 substancji aktywnych. KE odrzuciła już 50% z nich i wprowadziła do załącznika nr 1 zaledwie 189. Dla przykładu podam państwu, że przed uzyskaniem członkostwa w UE mieliśmy zarejestrowane w środkach ochrony roślin ponad 360 substancji aktywnych. W tej chwili jest ich tylko 189. Do przeglądu pozostało ich jeszcze ok. 200. A zakończenie przeglądu jest zaplanowane na koniec br. Tylko z tego powodu w 2007 r. wycofaliśmy 37 środków ochrony roślin.</u>
<u xml:id="u-37.3" who="#ElżbietaSurawska">Drugim powodem znacznej redukcji liczby środków ochrony roślin to konieczność implementacji dyrektyw KE wprowadzających określone substancje aktywne do załącznika nr 1. Zdawałoby się, że jeśli substancja aktywna została pozytywnie oceniona i znalazła się w załączniku nr 1, to wszystkie środki zawierające tę substancje powinny pozostać w obrocie. Ale tak nie jest. KE w dyrektywach precyzyjnie określa termin zobowiązujący wszystkie kraje członkowskie do dokonania przeglądu środków zarejestrowanych w danym kraju pod kątem substancji aktywnej. Co to oznacza? Musimy zweryfikować, czy substancja aktywna wchodząca w skład zarejestrowanego u nas środka jest identyczna z substancją, która została zarejestrowana przez KE. Niezależnie od tego musimy zobowiązać wnioskodawcę, żeby dostarczył wiele różnorodnych i skomplikowanych wyników badań, informacji i danych. I to stanowi podstawę do utrzymania zezwolenia lub jego cofnięcia. Tylko z tego powodu w ciągu ostatnich kilku lat, dokładnie czterech, wycofaliśmy 154 środki ochrony roślin.</u>
<u xml:id="u-37.4" who="#ElżbietaSurawska">Należy również wskazać naturalny czynnik redukcji rejestru, a mianowicie upływające terminy ważności zezwoleń. W ten sposób wycofaliśmy z rejestru w 2007 r. 133 środki ochrony roślin i spodziewamy się, że podobną liczbę wycofamy z tego tytułu w br.</u>
<u xml:id="u-37.5" who="#ElżbietaSurawska">Wydaje się, że import równoległy będzie miał wpływ na rynek środków ochrony roślin. Rok temu zostały wprowadzone odpowiednie przepisy w drodze nowelizacji ustawy. I cóż się okazało? 117 wniosków wpłynęło do Ministerstwa Rolnictwa. Co prawda nie rozpatrzyliśmy wszystkich, ale 44 wnioski, a zaledwie 6 uzyskało zezwolenia.</u>
<u xml:id="u-37.6" who="#ElżbietaSurawska">A więc te podstawowe przyczyny, o których wspomniałam, mają zdecydowany wpływ na tak ogromną redukcję liczby środków ochrony roślin i problemy, które mamy w zapewnieniu przynajmniej minimalnej ochrony naszych upraw.</u>
<u xml:id="u-37.7" who="#ElżbietaSurawska">Nadzór nad obrotem środkami ochrony roślin sprawuje w Polsce Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Żeby mógł on być właściwie wykonywany PIORiN prowadzi rejestr przedsiębiorców prowadzących obrót środkami ochrony roślin. Jeśli przyjrzymy się danym przekazanym przez PIORiN, to można wyciągnąć wniosek, że sieć dystrybucji środków ochrony roślin mamy właściwą i bardzo ustabilizowaną. Na obszarze całego kraju jest ponad 6 tys. takich punktów. Co roku ta liczba nieznacznie wzrasta. Można również powiedzieć, że jest stabilna liczba hurtowni, które stanowią niewiele ponad 5% wszystkich zarejestrowanych punktów dystrybucji. Sądzę, że PIORiN ma wszystkie niezbędne środki, żeby ten nadzór był sprawowany prawidłowo. Podczas kontroli zgodności przestrzegania przepisów prawa PIORiN tylko w punktach obrotu środkami przeprowadza ponad 8 tys. kontroli. Z tego wynika, że przynajmniej raz w roku każdy punkt obrotu detalicznego jest kontrolowany. Szczególny nacisk jest położony na kontrolę w punktach obrotu hurtowego. Przede wszystkim chodzi o to, żeby potencjalne zagrożenia zlikwidować u źródła.</u>
<u xml:id="u-37.8" who="#ElżbietaSurawska">Chciałbym zwrócić państwa uwagę, na bardzo ważne zadanie realizowane przez PIORiN, a jest nim urzędowa kontrola jakości wprowadzanych do obrotu środków ochrony roślin. Polega ona przede wszystkim na dyscyplinowaniu samych producentów. Podczas pobierania losowego prób środków wprowadzanych do obrotu, sprawdza się, w jakim stopniu przedsiębiorcy wypełniają wymagania jakościowe określone w procesie rejestracji. Warto również zwrócić uwagę na takie zadanie, jak monitoring zużycia środków i monitoring sprzedaży środków. To są zadania, których wyniki pozwalają na opracowanie odpowiednich planów kontroli i nadzoru zarówno nad obrotem, jak też nad stosowaniem środków ochrony roślin.</u>
<u xml:id="u-37.9" who="#ElżbietaSurawska">Mówiąc o tym zmniejszającym się rynku pestycydów, nie sposób pominąć problemy w sferze ochrony roślin. W dostarczonych państwu materiałach krótko sygnalizujemy te najważniejsze. Najważniejszym problemem są kłopoty z zapewnieniem przynajmniej minimalnej ochrony upraw małoobszarowych. Prawda jest taka, że producenci środków ochrony roślin ze względów ekonomicznych nie są zainteresowani rejestracją środków w uprawach małoobszarowych. Trudno im się dziwić. Z reguły zysk jest mniejszy, niż spodziewane koszty związane z rejestracją środków. Inny problem, z którym musimy się zmierzyć, to zapewnienie ochrony w przypadku występowania nagłych zagrożeń. W bieżącym roku zaobserwowaliśmy również problemy związane z niewystarczającą skutecznością działania środków ochrony roślin. Mamy nadzieję, że jest to problem przejściowy, ponieważ uzyskaliśmy opinię ekspertów ze środowisk naukowych, że podstawowym powodem przejściowego osłabienia skuteczności działania środków ochrony roślin były przede wszystkim warunki atmosferyczne i pewne zmiany klimatyczne.</u>
<u xml:id="u-37.10" who="#ElżbietaSurawska">Mamy ogromną nadzieję, że te niedoskonałe przepisy związane z procedurą rejestracji środków ochrony roślin, stwarzające tak wiele problemów nie tylko producentom rolnym, ale również przedsiębiorcom – producentom tych środków, importerom, samym urzędnikom, będą niedługo zmienione. Obecnie w UE trwa przegląd wszystkich aktów prawnych związanych z ochroną roślin. Jest wiele bardzo zaawansowanych projektów dyrektyw i rozporządzeń, które zmienią sytuację w ochronie roślin. Dwa podstawowe akty prawne, to projekt rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady, który określi nowe zasady rejestracji środków ochrony roślin oraz projekt rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady dotyczący zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin. Zwracam państwa uwagę na ten akt prawny, ponieważ pierwszy raz w UE będą określone działania, które należy podjąć przy nadzorze nad obrotem i stosowaniem środków ochrony roślin. Do tej pory dyrektywa nr 91/414 w zasadzie określała tylko cele, jakie kraje członkowskie muszą osiągnąć, żeby zapewnić odpowiedni nadzór nad pestycydami, nie wskazując, jakie metody i działania ma przyjąć dany kraj. Dyrektywa o zrównoważonym stosowaniu środków ochrony roślin w sposób precyzyjny określi, jakie będą musiały być podejmowane działania w tym zakresie. I tak, jak mówię, mam nadzieję, że implementacja planowana na 2009 r. przyczyni się do zmiany tej bardzo skomplikowanej sytuacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#LeszekKorzeniowski">Przystępujemy do dyskusji. Najpierw proszę posłów o zabranie głosu. Liczę na pana posła Kalembę.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#StanisławKalemba">Może oddam głos przewodniczącemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#LeszekKorzeniowski">Sprawił mi pan wielki zawód, ale jakoś to przeżyję.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#WojciechMojzesowicz">Porządkowanie i cywilizowanie rynku środków ochrony roślin i nawozów wydaje się stosunkowo proste. Bo wszystko mamy pod kontrolą – dystrybucję i hurtownie. Obserwowałem to z różnych i miejsc i dla mnie z jednej strony jest to bardzo dobre, bo mamy porządek, ale jednocześnie niebezpieczne. Bardzo dobrze, że są dobre hurtownie, że są dobrzy dystrybutorzy. To jest bezpieczne dla kontrolujących i dla nas, producentów zaopatrujących się w środki ochrony roślin i nawozy, bo wiadomo, kto to sprzedaje. Ale czas pokazał, a mówił o tym poseł Ajchler, że jest problem sprytnego zmonopolizowania obu tych rynków. Myślę, że ten problem będzie występować, a my jako producenci rolni będziemy ponosić koszty. I już je ponosimy. O nawozach mówiłem już chyba 7 lat temu jako szef tej Komisji. Dlaczego w przypadku nawozów grupa producentów rolnych, która ma pieniądze, nie może być odbiorcą całej dostawy z danego zakładu, tylko 2–3 t? Podobnie jest ze środkami ochrony roślin. Pani dyrektor mówiła (i słusznie) o kontroli. Ja nie zgadzam się z tym, co jest napisane w informacji, że wszystkie służby wykazały (mówię to jako producent rolny, a nie jako poseł), że te środki są bardzo dobre. Jako ten, który je bezpośrednio kupuje i stosuje, mówię, że nie. Instytut w Poznaniu mógłby bardziej się przyłożyć do badań, nie z punktu widzenia tylko tych, co sprzedają i reklamy, ale z punktu widzenia tych, którzy korzystają. Biorąc pod uwagę cenę i skuteczność tych środków uważam, że wcale nie jest tak dobrze. Pani dyrektor mówiła o prawie UE. Tam też jest lobbing służący temu, żeby zarabiać pieniądze. Jeśli chodzi o te wszystkie nowelizacje, to wydaje mi się, że jest bardzo ważna rola związków rolniczych, żeby tych spraw pilnować, ponieważ za tymi środkami ochrony roślin stoi potężny kapitał, który bardzo dba o swój interes i okazuje się, że użycie jakiegoś środka wzrasta o 110%. A więc cywilizujmy te hurtownie, możecie je skontrolować, ale pójdźcie trochę dalej. Obecnie dystrybucja środków ochrony roślin w Polsce, według mojej oceny, jest w rękach 2–3 osób. Jak 7 lat temu powiedzieliśmy, że jest monopol, to z tych pięciu powstało 70 różnych podspółek, które kreują ceny.</u>
<u xml:id="u-41.1" who="#WojciechMojzesowicz">Dla mnie jest zaskakujące, że według instytutu badawczego z Poznania wszystko jest bardzo dobrze. To jest coś dziwnego. To mnie niepokoi. Rozumiem, gdyby napisano, że jest dobrze, ale 2, lub 3 środki się nie sprawdziły. A tu jest napisane, że jest bardzo dobrze. Nie ma nic doskonałego. A w tym dokumencie napisano, że jest doskonale. Nie jest doskonale. Chcę to wyraźnie powiedzieć. Środki ochrony roślin są różne. Rzeczywiście ich jakość zdecydowanie się poprawiła, bo przecież największy kapitał i największe firmy powstały na środkach sprowadzanych z różnych stron. Ale taki był czas w latach 90. Dzisiaj jest lepiej, rynek nawozów i środków ochrony roślin został uporządkowany ze względów technicznych i bezpieczeństwa, co nie znaczy, że z tego będzie korzystać producent rolny. Mam nadzieję, że w końcu dojdziemy do tego, że zorganizowane grupy rolników, dysponujące odpowiednim kapitałem, będą mogły kupować nawozy u producentów po normalnej cenie. Nam, jako dużej grupie producentów rolnych udało się jedynie kupować nawóz w Anwilu. Tylko tam mogliśmy bezpośrednio nabyć nawóz płacąc normalną cenę. Nigdzie indziej nie można było tego zrobić.</u>
<u xml:id="u-41.2" who="#WojciechMojzesowicz">I jeszcze jedna rzecz, skoro mówimy o środkach ochrony roślin i o nawozach. Jestem producentem rolnym i rozmawiam z rolnikami. Pan przewodniczący trafnie zauważył, że znacznie zmniejszono, może nawet do 50% stosowanie nawozów. To musi się odbić na przyszłorocznych plonach. Jeśli chodzi o nawozy, to jestem przekonany i popieram wniosek pana posła Ajchlera, żeby jednak zwrócić się w tej sprawie do Ministra Skarbu i Ministra Gospodarki. Może nie mamy racji. Ale zawsze były takie tłumaczenia, że musi być stały odbiorca. I słusznie, bo nie można środków ochrony roślin, ani nawozów gdzieś magazynować w nieskończoność. Firmy produkują i muszą mieć zbyt i dochody. Tylko chciałbym się dowiedzieć, czy np. w ub.r. puli nawozów w dużych zakładach chemicznych nie kupiono po 1300–1400 zł, a po niespełna ośmiu miesiącach sprzedawano nam po 2 tys. zł, czy 2200 zł. Jeśli to wynikało z normalnego rachunku ekonomicznego, to mówi się trudno. Ale jeśli były inne czynniki, to trzeba się nad tym zastanowić.</u>
<u xml:id="u-41.3" who="#WojciechMojzesowicz">Ale wracając do tego materiału, to jest on fajny, tylko z jednym zastrzeżeniem – nie ma nic doskonałego. Jeśli jakaś państwowa instytucja pisze, że wszystko jest bardzo dobrze, to kłamie. Powiem to jako były przewodniczący tej Komisji i były minister. Kłamie, bo nie ma nic doskonałego, a zwłaszcza w rolnictwie i tym bardziej w ochronie roślin. Dlatego pisanie, że wszystko jest bardzo dobrze, bardzo mnie niepokoi. Jako producent rolny wiem, że pisanie, iż wszystkie sprawdzone środki są bardzo dobre i dobrze działają jest fałszem i nieprawdą. Bo tak być nie może. Bo nie ma nic doskonałego. Albo nie robiono tych badań dokładnie, albo są robione, nie będę mówić, jak. To bardzo niepokoi. Gdyby wykazano, że na 153 środki, powiedzmy, 7 lub 8 środków się nie sprawdziło. Może 3, może 2, może 1, a może 9. Wtedy rozumiałbym, że badano. Powiem wyraźnie i publicznie – nie zrobiono tego porządnie. Bo potem, kiedy stosujemy te środki, to różnie z nimi bywa. A przy badaniu chyba 153 środków nie stwierdzono żadnych uchybień. To jest naprawdę niemożliwe.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#RomualdAjchler">Muszę powiedzieć, że bardzo miło słuchało się wystąpienia pani dyrektor. Bardzo przystępnie pani to wszystko przedstawiła. Wysłuchałem pani z zaciekawieniem, chociaż przed pani wystąpieniem przeczytałem dostarczoną nam informację. Z tej informacji wynika, że na jednego Polaka przypada...</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#ElżbietaSurawska">Czy można prosić pana posła o mówienie do mikrofonu, bo niestety nie słyszymy pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-44">
<u xml:id="u-44.0" who="#RomualdAjchler">A myślałem, że mówię głośno. Wczoraj marszałek Sejmu zwrócił mi uwagę, że mówię za głośno i dzisiaj nie chciałem narazić się panu przewodniczącemu.</u>
</div>
<div xml:id="div-45">
<u xml:id="u-45.0" who="#LeszekKorzeniowski">Wczoraj pan poseł był podekscytowany, a dzisiaj nie ma się czym ekscytować.</u>
</div>
<div xml:id="div-46">
<u xml:id="u-46.0" who="#RomualdAjchler">Za długo zasiadam w Sejmie, żeby się ekscytować swoim wystąpieniem.</u>
<u xml:id="u-46.1" who="#RomualdAjchler">Z dostarczonej nam informacji wynika, że na jednego Polaka zużywamy trochę ponad 1kg środków chemicznych. W sumie. Ale w przypadku rolnictwa zużywamy ich stosunkowo niewiele w porównaniu z krajami UE, zwłaszcza „starej piętnastki”. Dlatego chcę zapytać, jak wypadamy w porównaniu ilości substancji czynnej na ha w krajach UE. To mi da jakiś obraz. Bo być może, decyzje wprowadzane przez UE są powodowane tym, że u nich (przepraszam za takie kolokwialne stwierdzenie) zużywa się ok. 6,5–7kg substancji czynnej/ha. A nie wiem, czy w Polsce zużywa się 1,5 kg. I gdyby to było powodem tych ograniczeń i stosowania różnego rodzaju kryteriów, bo o tym decydują przede wszystkim kraje „piętnastki”, to byłoby niedobrze.</u>
<u xml:id="u-46.2" who="#RomualdAjchler">Zaniepokoiła mnie podana przez panią dyrektor informacja, że rejestruje się mniej środków z uwagi na koszty, jakie trzeba ponieść, żeby sprostać warunkom. Chciałbym, żeby pani powiedziała, jakie to są koszty.</u>
<u xml:id="u-46.3" who="#RomualdAjchler">Jak pani sądzi, czym jest podyktowany wzrost cen? Bo na stronie 11 czytamy, że ceny na rynku środków ochrony roślin zaczęły w znaczny sposób wzrastać od marca 2008 r. A we wcześniejszym okresie comiesięczne średnie podwyżki cen począwszy od 2007 r. nie przekraczały 0,5%. Jaki jest tego powód? Bo nie chciałbym za miesiąc lub dwa znowu prosić pana przewodniczącego o zajęcie się cenami środków ochrony roślin, o czym wspominał również pan poseł Mojzesowicz, bo te podwyżki są zbyt wysokie. Jeśli importujemy te środki, a dużo gotowych wyrobów importujemy, to z uwagi na kurs złotego ceny powinny maleć. Czy nie jest tak, jak w przypadku nawozów? Bo jestem przekonany w 100%, że jest tam zmowa, albo może nie zmowa cenowa lub hurtowników, tylko monopol na dystrybucję środków ochrony roślin w Polsce. Mamy co prawda, jak pani powiedziała, ileś tam hurtowni, ale mogą się one zaopatrywać u jednego lub dwóch importerów. Oni dyktują warunki, na podstawie których hurtownik ustala potem cenę.</u>
<u xml:id="u-46.4" who="#RomualdAjchler">I jeszcze raz chciałem pani pogratulować wystąpienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-47">
<u xml:id="u-47.0" who="#ElżbietaSurawska">Dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-48">
<u xml:id="u-48.0" who="#LeszekKorzeniowski">To jest prawda.</u>
</div>
<div xml:id="div-49">
<u xml:id="u-49.0" who="#RomualdAjchler">I nie mam żadnego środka ochrony roślin do zarejestrowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-50">
<u xml:id="u-50.0" who="#StanisławKalemba">Analizując te materiały, a otrzymaliśmy dzisiaj również komentarze prasowe i wypowiedzi naukowców na ten temat, m.in. dyrektora Instytutu Ochrony Roślin z Poznania, wydaje mi się, że zapowiada się coś większego, z czego nie bardzo zdajemy sobie sprawę.</u>
<u xml:id="u-50.1" who="#StanisławKalemba">Proszę spojrzeć na załącznik nr 1 do tej informacji. Można policzyć, że tych unijnych aktów prawnych jest ok. 200. Każdy zawiera przepisy dotyczące wymagań, restrykcji itd. Przypomina mi się jeszcze takie powiedzenie, że zazwyczaj, jeśli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Rolnicy jeszcze mówią, że trzeba by jeszcze dodać wszystkie działy i rozdziały, żeby chłopy nie wiedziały, gdzie się pieniądze podziały. Tutaj idzie o dużą stawkę.</u>
<u xml:id="u-50.2" who="#StanisławKalemba">Ciekawy jest ten materiał, który otrzymaliśmy. Wynika z niego to zagrożenie, które już obecnie występuje, mianowicie wycofuje się wielką liczbę substancji aktywnych występujących w dotychczas stosowanych środkach. Ich ceny były do zaakceptowania. A w tym materiale jest napisane, że z 918 przeglądanych substancji aktywnych decyzję o wycofaniu podjęto już w stosunku do ponad 60%. Pytanie, co będzie dalej i co będzie zamiast tych wycofanych substancji aktywnych? I pytanie podstawowe – czy środki ochrony roślin będą dostępne dla polskiego rolnika? Czy będzie on mógł choćby tak, jak do tej pory, chronić swoje uprawy? Co wejdzie w to miejsce?</u>
<u xml:id="u-50.3" who="#StanisławKalemba">Podaje się kwestie zdrowia, szkodliwości itd. Ale w prasie fachowej jest informacja, że wycofuje się również takie substancje aktywne środków ochrony roślin, jak miazga czosnkowa, olej słonecznikowy, olej pomarańczowy i lecytynę, które do tej pory są dozwolone w rolnictwie ekologicznym. Z tego wynika, że nie do końca chodzi tutaj o zdrowie. Może to jest za tanie i nie warto tym obracać? To lepiej kupić coś droższego i na tej bazie produkować. Kto za to zapłaci?</u>
<u xml:id="u-50.4" who="#StanisławKalemba">A więc moim zdaniem jest tutaj bardzo wiele niebezpieczeństw. Skoro pani dyrektor mówiła o tych dwóch przygotowywanych rozporządzeniach Parlamentu Europejskiego i Rady, to jako ktoś, kto naprawdę szczegółowo zajmował się integracją europejską, mogę powiedzieć, że w Brukseli KE ma tylko w 15% wpływ na decyzje, a reszta to jest ponad 3 tys. różnych organizacji uprawiających lobbing. Musimy zdawać sobie z tego sprawę.</u>
<u xml:id="u-50.5" who="#StanisławKalemba">Z materiału, który otrzymaliśmy zawierającego komentarze prasowe i wypowiedzi różnych ekspertów, wynika, że w tym procesie zostały pominięte organizacje rolnicze. My dowiadujemy się o tych sprawach na posiedzeniach naszej Komisji, a co z organizacjami producentów, izbami, samorządami itd., które przecież będą płacić. Skoro tu się mówi, że nie ma ciekawych informacji, to pan prof. Pruszyński, który nieraz był ekspertem naszej Komisji, bo był dyrektorem Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu pisze, że zdziwienie budzi mała aktywność związków producentów poszczególnych upraw, które to związki nie wykorzystują wszystkich dostępnych możliwości. Czyli przepisy i dyrektywy idą swoją drogą, a za to wszystko zapłaci rolnik, bo nie ma wpływu na to, co się dzieje. I co jest najciekawsze – obecny dyrektor Instytutu Ochrony Roślin w Poznaniu mówi, że proponowane ograniczenia dostępności substancji aktywnych spowodują, że wielu upraw nie będzie można już chronić. Kto za to zapłaci? Rolnik i konsument. Według Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin do 15% obecnie dopuszczonych do obrotu preparatów może zniknąć z rynku, co spowoduje spadek plonów głównych upraw o 20–30%. Konsumenci zapłacą o 3–4% więcej, a wydatki na żywność w polskich gospodarstwach domowych wzrosną o 10–15%. Czy przy tych wszystkich zmianach, eliminowaniu substancji aktywnych, w ich miejsce wejdą inne i czy polski rolnik będzie miał dostęp do środków ochrony roślin, które pozwolą mu chronić uprawy, co najmniej w stopniu dotychczasowym? A wiemy, że u nas rolnik zużywa 20% lub nawet 10% środków ochrony roślin w porównaniu do najbardziej intensywnych upraw w Europie.</u>
<u xml:id="u-50.6" who="#StanisławKalemba">Pytanie do Ministerstwa Rolnictwa, do pani dyrektor, jest następujące: na ile w ten proces włączeni są rolnicy i Izby Rolnicze? Bo jest ustawowy wymóg konsultowania, który wynika z ustawy o izbach rolniczych. Nie chodzi mi tylko o polskie akty normatywne, ale również o przepisy unijne. Czy izby rolnicze i inne organizacje reprezentujące rolników mają świadomość planowanych zmian? Bo przecież, jak piszą eksperci, zostanie ograniczony dostęp do środków ochrony roślin. Czy ta zmiana przepisów, skreślenie z listy substancji aktywnych oraz rejestracja nowych substancji aktywnych i środków ochrony roślin zapewni rolnikowi, a więc i konsumentom właściwą ochronę upraw, a więc i ceny produktów? I to jest zasadnicze pytanie. Kluczową sprawą jest również stanowisko organizacji rolniczych dotyczące tych zmian, które przecież dotkną rolników.</u>
<u xml:id="u-50.7" who="#StanisławKalemba">Brałem chyba udział we wszystkich nowelizacjach ustaw dotyczących ochrony roślin i dlatego, chociaż nie jest to tematem dzisiejszych obrad Komisji, ale taką wiedzą powinniśmy dysponować, interesuje mnie, czy obecnie są spełnione warunki w zakresie atestów spryskiwaczy. Ważna jest również sprawa szkolenia rolników oraz kwestie związane z bezpieczeństwem i higiena pracy. Jak to obecnie wygląda? Kiedyś pracowałem w ochronie roślin i bardzo pilnowaliśmy używania odzieży ochronnej. W tej chwili obserwuję prace na polu i nie widzę zabezpieczenia służącego ochronie zdrowia rolników. Chciałbym usłyszeć krótką informację na ten temat.</u>
</div>
<div xml:id="div-51">
<u xml:id="u-51.0" who="#LeszekKorzeniowski">Czy ktoś z posłów chciałby jeszcze zabrać głos? Nie ma chętnych, więc pozwolę sobie udzielić głosu, ponieważ jestem żywo zainteresowany tym tematem. Od lat 80. byłem związany ze środkami ochrony roślin, również z nawozami.</u>
<u xml:id="u-51.1" who="#LeszekKorzeniowski">Jeśli chodzi o moich przedmówców, to trochę się dziwię, że wszędzie widzą spiski, spekulacje i nieuczciwość. W paru słowach powiem, dlaczego tak uważam. Jeśli chodzi o import równoległy, to w momencie, kiedy weszła w życie ustawa dotycząca tego importu, miałem wielką nadzieję, że import równoległy spowoduje znaczną obniżkę cen środków ochrony roślin. Tak się nie stało, ponieważ, jak powiedziała pani dyrektor, niewiele tych preparatów zdołało się przebić przez komisję oceniającą. Być może zastosowane przez nas procedury są zbyt rygorystyczne, a może czasami jesteśmy bardziej papiescy, niż sam papież. Absolutnie nie jest to „kamyk wrzucony do ogródka” MRiRW, ale może byśmy to jeszcze raz jakoś zweryfikowali i spróbowali znaleźć rozwiązanie, które pomogłoby rozwiązać te problemy.</u>
<u xml:id="u-51.2" who="#LeszekKorzeniowski">Oczywiście z tym wszystkim bardzo blisko jest związana kwestia fałszowania produktów. Obecnie wiele firm zajmuje się tym tematem bardzo profesjonalnie. Np. koncerny działające na polskim rynku stosują bardzo profesjonalne zabezpieczenia swoich produktów, a więc jest niewielkie prawdopodobieństwo, żeby „podróbki” trafiły do jakiegoś większego handlu. Przeważnie kupujący może się na nie natknąć tylko wtedy, jeśli czyni zakupy na zasadzie okazyjnej. Jeśli jakiś produkt normalnie kosztuje np. 100 zł, a ktoś chce go sprzedać za 50 zł, to jest to ewidentna możliwość kupienia podróbki. I o tym trzeba głośno mówić.</u>
<u xml:id="u-51.3" who="#LeszekKorzeniowski">Kiedyś wymiernym wskaźnikiem stosowania chemii, czy też zdrowotności naszej żywności, było zużycie substancji czynnej na 1 ha w Polsce w porównaniu do UE lub Japonii. Zwłaszcza w tym ostatnim kraju to zużycie było bardzo wysokie.</u>
<u xml:id="u-51.4" who="#LeszekKorzeniowski">Kolejna sprawa, to opakowania. Kiedy wchodziła w życie ustawa o opakowaniach, zastanawialiśmy się, jak wielki ich procent będzie zwracany w Polsce. I trzeba się „pochwalić”, że problem opakowań jest w Polsce rozwiązany na poziomie nie gorszym, niż w pozostałych krajach UE. Prawdopodobnie nigdy nie dojdziemy do zwrotu 100% opakowań, bo to jest nierealne, ale procent ich zbierania jest porównywalny z sytuacją w „starych” państwach UE.</u>
<u xml:id="u-51.5" who="#LeszekKorzeniowski">Sprawa koncesji, o której mówił pan poseł Mojzesowicz, że grupy producentów rolnych nie mają bezpośredniego dostępu do producentów nawozów i środków ochrony roślin. Mają dostęp, tylko muszą uzyskać koncesję na handel środkami ochrony roślin, przygotować magazyny z odpowiednim wyposażeniem, przejść wszystkie komisje łącznie ze strażą pożarną, PIH, sanepidem, Najwyższą Izbą Kontroli i jeszcze kimś, już nie pamiętam. Wówczas otrzymają taka koncesję i mogą sobie kupować. Tylko proszę zauważyć, że nawet takie duże gospodarstwa, jak kombinat rolny w Kietrzu, nie kupują bezpośrednio u producenta, ponieważ jest to związane z wieloma niedogodnościami, a korzyści uzyskane z tego tytułu są naprawdę nieduże.</u>
<u xml:id="u-51.6" who="#LeszekKorzeniowski">I ostatnie moje pytanie dotyczy tego, co pani dyrektor powiedziała na temat nowych zasad rejestracji środków ochrony roślin w UE. Otrzymaliśmy opracowanie przygotowane przez Polskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin. Na sali jest obecny pan dyr. Fogg, który w chemii rolnej pracuje tyle czasu co ja, albo jeszcze dłużej. Czy to stwierdzenie, które przeczytał poseł Kalemba w jakiś sposób ma się do tego, co zaproponuje UE? Czy jako Komisja mamy występować np. do Parlamentu Europejskiego o przeprowadzenie oceny skutków przyjętego prawa?</u>
<u xml:id="u-51.7" who="#LeszekKorzeniowski">Jak wygląda sytuacja na rynku pestycydów i w zakresie rejestracji w UE, jako dużym, konsumencie, np. w porównaniu z USA, które są chyba największym konsumentem lub z Azją? Jak to wygląda z punktu widzenia rejestracji, ilości substancji aktywnych itd.? Oczywiście, jeśli państwo dysponują taka wiedzą.</u>
<u xml:id="u-51.8" who="#LeszekKorzeniowski">Czy ktoś z zaproszonych gości chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-52">
<u xml:id="u-52.0" who="#KazimierzKobza">Problem środków ochrony roślin jest podstawowym problemem, który ze szczególną siłą wystąpił w br., ale właściwie trwa od roku ubiegłego. Mamy możliwość zaopatrywania się w większe ilości tych środków, ale jest jeden podstawowy problem. Jeśli jest jednolity rynek europejski, to nie istnieje on w przypadku środków ochrony roślin, ponieważ w Niemczech, a właściwie w krajach „piętnastki” są one tańsze, niż w Polsce. Zapytaliśmy o to importerów i dowiedzieliśmy się, że muszą odzyskać pieniądze wydane na dodatkową rejestrację w Polsce. Przy stosunkowo niewielkiej sprzedaży taka rejestracja bardzo podwyższa koszty. Problem polega jeszcze na tym, że nie możemy pojechać po środki ochrony roślin do Austrii lub do Niemiec, jak to możemy zrobić w przypadku nawozów, ponieważ nie są one w Polsce zarejestrowane i straż graniczna i celnicy nam ich nie przepuszczą przez granicę. I tu jest podstawowy problem. Dlatego zwracam się do pani dyrektor – jeśli będą unormowania europejskie, jeśli mamy tam dopuszczoną jakąś substancję czynną, to może odstąpmy od rejestrowania jej w Polsce, a wzmocnijmy kontrolę jakości. Chcielibyśmy, żeby te wszystkie przepisy przygotowywane w tej chwili w UE były z nami konsultowane.</u>
</div>
<div xml:id="div-53">
<u xml:id="u-53.0" who="#KarolWDuczmal">Tuż przed posiedzeniem Komisji pozwoliłem sobie przedłożyć panu przewodniczącemu dwa pisma: jedno skierowane przez Radę Gospodarki Żywnościowej, a drugie przez Europejskie Stowarzyszenie Ochrony Roślin. Oba dotyczą jednej sprawy, a mianowicie zaprawiania nasion warzyw. Jestem bardzo wdzięczny za wypowiedź pani dyrektor, bo pani to bardzo ładnie powiedziała i panu posłowi Kalembie, bo również poruszył nurtujące nas problemy. Przedstawię państwu obecną sytuację i bardzo proszę o wsparcie, bo jeśli my tego nie przeprowadzimy, to tej jesieni nie będziemy mieć czym zaprawiać nasion warzyw.</u>
<u xml:id="u-53.1" who="#KarolWDuczmal">Zaprawianie nasion jest jednym z największych osiągnięć nauki w dziedzinie rolnictwa w ostatnich dziesiątkach lat. Jest to działanie zdecydowanie proekologiczne. Przecież do zaprawiania nasion zużywamy o wiele mniej środków chemicznych, niż opryskując plantacje warzyw. Nie mówiąc o tym, że to jest korzystniejsze również dla pracujących w rolnictwie, bo nie muszą dotykać tych preparatów.</u>
<u xml:id="u-53.2" who="#KarolWDuczmal">Obecna sytuacja jest taka (odniosę się do spraw formalnych, a o uzupełnienie mojej wypowiedzi o szczegóły techniczne proszę pana Karola Pytkowskiego), że nie mamy żadnego środka do zaprawiania nasion warzyw, bo albo zostały wykreślone, albo upłynął termin ich rejestracji. Prawie od 12 miesięcy próbujemy rozwiązać ten problem, ale bez sukcesów. Producenci środków ochrony roślin mówią, że to nie leży w ich interesie, bo to będzie działanie na ich szkodę, jeśli się do tego przyczynią, ponieważ znacznie bardziej im się opłaca sprzedaż ton środków do oprysków, niż dziesiątków lub setek kilogramów do zaprawiania nasion. Taki jest ich argument.</u>
<u xml:id="u-53.3" who="#KarolWDuczmal">Polskie firmy nasienne próbowały podejść do tego inaczej i zapłacić te koszty rejestracji. Mówię w tej chwili o trzech środkach, m.in. rovralu oraz apronie i usłyszeliśmy, że rejestracja każdego z nich, to koszt co najmniej 1 mln zł. Czyli trzeba by wyłożyć 3 mln zł. Nas na to po prostu nie stać. I doszliśmy do wniosku, że jest tylko jedna jedyna możliwość, mianowicie wykorzystanie artykułu dyrektywy nr 91/414 zezwalającego na dopuszczenie na okres 120 dni w ograniczonym zakresie niezbędnych środków. Inne kraje korzystają z tego artykułu i KE tego nie neguje. Dodam, że decyzja należy do polskiego rządu, ale musi być ona notyfikowana przez KE, która może powiedzieć „tak” lub „nie”. Duże znaczenie ma kwestia argumentacji, czyli dobre uzasadnienie tego wniosku. A w tym przypadku można twierdzić, że sytuacja jest ekstraordynaryjna, czyli wchodzi w zakres tego artykułu. Wiele razy rozmawialiśmy z panią dyrektor na ten temat i resort życzliwie odnosi się do tej propozycji. Jest tylko kwestia reakcji KE, czy uzna to za sytuację nadzwyczajną, czy nie.</u>
<u xml:id="u-53.4" who="#KarolWDuczmal">Byłbym ogromnie wdzięczny, gdyby Komisja zechciała wesprzeć naszą prośbę i spróbowała nakłonić pana ministra Sawickiego do pozytywnej decyzji.</u>
<u xml:id="u-53.5" who="#KarolWDuczmal">Rozumiem, że zezwolenie na 120 dni, to jest zezwolenie na 1 sezon. Ale z kolei mamy nadzieję, zresztą pani dyr. Surawska tak to przedstawia, że należy oczekiwać nowych dyrektyw i liberalizacji przepisów. Dlatego sądzę, że przyszłości te problemy same się rozwiążą.</u>
<u xml:id="u-53.6" who="#KarolWDuczmal">Teraz prosiłbym pana dyrektora Karola Pytkowskiego o uzupełnienie mojej wypowiedzi.</u>
</div>
<div xml:id="div-54">
<u xml:id="u-54.0" who="#KarolPytkowski">Zaprawianie nasion jest z ekologicznego punktu widzenia najbardziej korzystną ochroną roślin. Chyba nie muszę panów posłów, którzy sami są rolnikami, pytać, czy wyobrażają sobie zasianie niezaprawionego zboża, bo takie pytanie można było postawić 50 lat temu. Podam kilka przykładów. Jednym z popularnych warzyw w Polsce jest kapusta. Jej uprawa obejmuje w Polsce ok. 40 tys. ha. Na ich obsianie potrzebujemy 8t nasion. Do zaprawienia tych 8t nasion potrzebujemy ok. 40kg zapraw. Miałem okazję konsultować się z naukowcami w tej sprawie i pytałem, jaki będzie efekt, jeśli zasiejemy nasiona niezaprawione. Większość z nich twierdziła, że należy wykonać dodatkowo co najmniej dwa do czterech oprysków. A każdy oprysk w przeliczeniu na substancję czynną, to jest 30t substancji czynnej na całą Polskę. Czy każemy Polakom zjeść 40kg zapraw, czy też 100–200 kg innych środków ochrony roślin, notabene stosowanych w późniejszym okresie wegetacji.</u>
<u xml:id="u-54.1" who="#KarolPytkowski">Innym przykładem może być cebula. W Polsce wysiewamy mniej więcej 120t nasion, które wymagają ok. 500kg zapraw. Żaden producent cebuli, a w Polsce jest to ważny produkt eksportowy, nie wyobraża sobie jej wysiania bez zaprawienia nasion. Te zaprawy są w Polsce dopuszczone do użytku w produkcji rolniczej w przypadku takich roślin, jak zboża, buraki cukrowe i kukurydza. One są w sklepach i każdy rolnik może je kupić. Ale to jest zabronione prawem. Dlaczego z powodu złego prawa każemy rolnikom popełniać przestępstwo? To jest paradoks. I my, firmy zrzeszone w Polskiej Izbie Nasiennej wystąpiliśmy do Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z prośbą, żeby pilnie tę sprawę załatwił do czasu systemowych uregulowań prawnych.</u>
</div>
<div xml:id="div-55">
<u xml:id="u-55.0" who="#LeszekKorzeniowski">Ponieważ nie ma już więcej pytań, proszę panią dyrektor o udzielenie odpowiedzi na zadane pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-56">
<u xml:id="u-56.0" who="#ElżbietaSurawska">W miarę możliwości postaram się odnieść do poruszonych kwestii. W niektórych przypadkach nie będzie mi łatwo sformułować odpowiedzi, ponieważ sprawy są tak bardzo złożone i tak bardzo skomplikowane, że ich wyjaśnienie wymagałoby znacznie więcej czasu, niż przewidziano na dzisiejsze spotkanie.</u>
<u xml:id="u-56.1" who="#ElżbietaSurawska">Zacznę od zużycia środków ochrony roślin w Polsce. W UE zużycie tych środków jest skrzętnie ukrywane ze względów handlowych i marketingowych, a więc poszczególne kraje niezbyt chętnie przekazują informacje na ten temat. W czasie wizyt w urzędach zajmujących się tymi sprawami oczywiście pytamy o te kwestie i z dostępnych informacji wynika, że to zużycie w krajach UE jest określane średnio na 3,5 kg. Ale myślę, że te 3,5kg jest efektem różnych działań i strategii opracowanych w wielu krajach. Najlepszym przykładem są kraje bałtyckie, gdzie państwo podejmowało wiele bardzo kosztownych działań, żeby ograniczyć stosowanie środków ochrony roślin. Np. wiemy, że w krajach, gdzie jest uprawa w monokulturze, zużycie substancji aktywnej na hektar jest niewyobrażalne. Np. w Holandii tam, gdzie uprawia się cebulę, zużywa się do 100kg substancji aktywnej na hektar. Jest to ilość niewyobrażalna. Tymczasem nasze średnie zużycie środków ochrony roślin, które opracowaliśmy na podstawie czteroletnich badań, wynosi 1,87kg/ha. Taki jest wynik czteroletniego monitoringu 21 najważniejszych gospodarczo upraw.</u>
<u xml:id="u-56.2" who="#ElżbietaSurawska">Tą problematyką zajęła się również UE, bo w końcowej fazie procedowania jest rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie statystyk. A skoro będzie to rozporządzenie, to będzie ono obowiązywać wszystkie kraje. Zgodnie z nim jest nałożony obowiązek na wszystkie kraje członkowskie, prowadzenia według ściśle określonych metodyk monitoringu zarówno zużycia, jak i sprzedaży środków ochrony roślin.</u>
<u xml:id="u-56.3" who="#ElżbietaSurawska">Jeśli chodzi o jakość środków i ich skuteczność, to chciałabym się odnieść do tych kwestii, które poruszył pan poseł Mojzesowicz. To są dwie różne sprawy. O jakości środków piszemy w naszym materiale na podstawie monitoringu, który prowadzi PIORiN pod kątem wymagań jakościowych. To są próby pobierane losowo ze znajdujących się obrocie środków importowanych i krajowych. Te próbki są wysyłane do jednego laboratorium w Sośnicach, które współpracuje z PIORiN w ramach urzędowej kontroli. Tam są przeprowadzane badania, a ich wyniki, wyniki przebadania 350 pobranych losowo prób dowodzą, że jakość tych środków jest prawidłowa. A bada się głównie zawartość substancji aktywnej i właściwości fizyko-chemiczne. Te wyniki nie są tak idealne, jak wskazuje etykieta instrukcji. Są odstępstwa, ale w dopuszczalnych granicach, w granicach normy. Dlatego nie było ani jednego atestu negatywnego. A podstawę do wycofania z obrotu partii danego środka, czy nawet całej produkcji stanowi atest negatywny.</u>
<u xml:id="u-56.4" who="#ElżbietaSurawska">Czym innym jest skuteczność. Skuteczność, to w przypadku MRiRW taki języczek u wagi, bo, jak państwo wiedzą, w procesie rejestracji uczestniczą 3 resorty: Ministerstwo Zdrowia, Ministerstwo Środowiska i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które odpowiada właśnie za skuteczność działania danego środka. A skuteczność działania nie może być badana przez przypadkową jednostkę. Zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa badania skuteczności mogą prowadzić tylko i wyłącznie upoważnione jednostki. Dla celów naukowych upoważnia Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi, natomiast do celów rejestracyjnych upoważnienia wydaje Główny Inspektor Ochrony Roślin i Nasiennictwa. Przed wydaniem każdego upoważnienia prowadzony jest audyt danej jednostki, w czasie którego sprawdza się przygotowanie naukowo-techniczne do prowadzenia tych badań zgodnie z zasadą dobrej praktyki eksperymentalnej. Dobra praktyka eksperymentalna, to są zasady obowiązujące w systemie jakości badań polowych. Nie dość, że przeprowadzany jest audyt przed wydaniem upoważnienia, to PIORiN przeprowadza kontrolę także w takcie prowadzenia badań. Wówczas sprawdzane jest przestrzeganie wszystkich procedur. A w tych jednostkach jest taka zasada, że wszystkie czynności wykonywane w czasie badań, muszą być opisane procedurą lub instrukcją. Już po zarejestrowaniu środka, w ramach urzędowej kontroli jakości, również badana jest skuteczność. A więc jest stosowane wiele mechanizmów. Jest również przepis w ustawie umożliwiający wycofanie danego środka, jeśli okaże się, że jest on nieprzydatny, że nie zwalcza danego organizmu.</u>
<u xml:id="u-56.5" who="#ElżbietaSurawska">Jeśli chodzi o koszty badań, to zapewne nie będę zbyt dokładna, ponieważ precyzyjnie mogę państwu tylko powiedzieć, ile wynoszą koszty samej rejestracji. To są te opłaty, które pobiera MRiRW i odprowadza do budżetu państwa. Koszt rejestracji jednego środka to jest ok. 10 tys. zł. Ale jeśli mówimy o kosztach badań, to te koszty są oceniane w ramach działalności komercyjnej jednostek upoważnionych do prowadzenia takich badań. Jest to informacja nieprecyzyjna i niepotwierdzona, ale szacujemy, że takie badania mogą kosztować 100–200 tys. zł. I to jest koszt badań ponoszonych w przypadku rejestracji na 10 lat. Jest na sali pan dyrektor Fogg, przedstawiciel Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin, który na pewno przekaże państwu bardziej dokładne informacje.</u>
<u xml:id="u-56.6" who="#ElżbietaSurawska">Jeśli chodzi o ceny środków ochrony roślin, to rzeczywiście nastąpił wzrost o ok. 12%, co jest naprawdę nieznaczną podwyżką w porównaniu z nawozami, gdzie ceny wzrosły o 70–100%. Powszechnie się mówi i tak to tłumaczą producenci, że na tę podwyżkę wpłynęły ceny surowców, ceny energii i w ogóle wzrost kosztów produkcji. Nie wiem, jaki to może mieć wpływ, ale również w br., bodajże od lipca lub od sierpnia, nie pamiętam dokładnie, z 3% do 7% wzrósł podatek VAT od nawozów i środków ochrony roślin. Ale od razu odpowiadając na pana informację, że za granicą ceny środków ochrony roślin są zdecydowanie niższe niż u nas, nie mogę się z tym zgodzić, ponieważ w tym zakresie mamy najniższy podatek VAT w UE. W innych krajach Unii ten podatek wynosi 18–22%. PIORiN z tytułu, że mieliśmy najniższe ceny, miała ogromne problemy z obrotem niezarejestrowanymi środkami ochrony roślin. Tylko z tego powodu.</u>
<u xml:id="u-56.7" who="#ElżbietaSurawska">Teraz krótko powiem o skutkach wdrażania tych wszystkich aktów prawnych, o które pan poseł był uprzejmy zapytać. Faktycznie te wszystkie akty prawa unijnego już są wdrożone do przepisów unijnych. W swoim wcześniejszym wystąpieniu wspomniałam, że zostało ok. 200 substancji, tych starych substancji do oceny. Z naszych analiz wynika, że nie powinniśmy się w tej chwili spodziewać jakiejś wielkiej rewolucji w zakresie aktualnego rejestru środków ochrony roślin. Niemniej jednak, ponieważ sprawa znacznej redukcji środków nie dotyczy tylko naszego kraju, ale całej UE, te kwestie były bardzo szeroko omawiane w czasie prac Rady nad projektem rozporządzenia w sprawie wprowadzenia tych środków do obrotu. I wydaje mi się, że z jednej strony te przepisy idą w kierunku bardzo restrykcyjnego przyjmowania substancji aktywnych do rejestru, a z drugiej – próbuje się w jakiś sposób zaradzić powstającym problemom. Przytoczę tylko kilka przepisów projektowanego rozporządzenia, które powinno w jakiś sposób złagodzić obecną sytuację. Wydaje mi się, że wprowadzenie stref uznawania zezwoleń, jak również wzajemne uznawanie zezwoleń w danej strefie, jest właściwym krokiem w tym kierunku. To w praktyce oznacza, że producent rolny będzie mógł nabyć środek dopuszczony do obrotu nie tylko w swoim kraju, ale również w kraju strefy, do której należy. Podam państwu, do jakiej strefy proponuje się, żeby należała Polska. Jest to strefa centralna i nasi rolnicy mogliby kupować środki ochrony roślin w Belgii, Czechach, Niemczech, Irlandii, Luksemburgu, Holandii, Austrii, Słowenii, Słowacji i Wielkiej Brytanii. Myślę, że to jest jakieś rozwiązanie. Niezależnie od tego, proponuje się dla tych substancji aktywnych niskiego ryzyka, o czym wspominał pan poseł, odrębną ścieżkę rejestracyjną. Proponuje się również skrócić procedurę rejestrowania do 90 dni. Sądzę, że chociażby te decyzje powinny przyczynić się do rozwiązania problemów, zwłaszcza w zakresie upraw małoobszarowych.</u>
<u xml:id="u-56.8" who="#ElżbietaSurawska">Teraz chciałabym przejść do kwestii związanych z zaprawianiem nasion roślin. To jest problem, który naprawdę leży na sercu naszemu resortowi. Pan dyrektor może potwierdzić, że odbyliśmy na ten temat wiele spotkań z organizacjami, z producentami, z prawnikami PIN. Szukaliśmy rozwiązań dla zapraw. Największe zamieszanie na rynku spowodowało ograniczenie stosowania karbendazymu tylko do roślin rolniczych, ponieważ został on wykreślony z listy substancji, które mogą być stosowane do zaprawiania warzyw. A to jest ta podstawowa substancja, która była stosowana do zaprawiania przemysłowego w większości krajów UE. Mam nadzieję, że informacja, którą teraz przekażę w jakiś sposób państwa uspokoi – karbendazym podlega obecnie ponownej ocenie. Producent prawdopodobnie wprowadził pewne zmiany w składzie tego środka, eliminując substancje najbardziej toksyczne. W tej chwili krajem raportującym do ponownej oceny są Niemcy, czyli należy się spodziewać, że ten środek zostanie przywrócony.</u>
<u xml:id="u-56.9" who="#ElżbietaSurawska">Rzeczywiście obecnie nasze przepisy stwarzają możliwość w nagłych, trudnych sytuacjach zarejestrowania środka w trybie art. 49 (tj. tak zwane „pozaetykietowe stosowanie środków”), czyli środka dopuszczonego i zarejestrowanego w Polsce, ale nie konkretnie do tego zastosowania, np. jako zaprawa w warzywach. W nagłych zagrożeniach możemy również skorzystać z art. 53, o czym mówił pan dyr. Pytkowski, dotyczącego rejestrowania jednorazowego na 120 dni. W odniesieniu do zapraw przeanalizowaliśmy jedną i drugą sytuację i widzimy możliwość pozaetykietowego zastosowania, czyli zastosowania art. 49 dla zaprawy nasiennej T, ale dopiero w momencie dopuszczenia jej do obrotu. Obecnie, jeśli chodzi o rejestrację tego środka ochrony roślin, znajduje się on w jednostkach opiniujących i sądzę, że w niedługim czasie to zezwolenie będzie wydane. Natomiast nie widzimy możliwości zarejestrowania zapraw w trybie art. 53, tj. na jednorazowe zastosowanie. Bardzo poważnie analizowaliśmy tę możliwość mając na względzie to, że ten artykuł dotyczy wyjątkowych i nieprzewidzianych zagrożeń. Trudno za takie zagrożenie uznać tak popularne organizmy szkodliwe jak phytium. Wydaje mi się, że to byłoby nie do obrony w KE. Istnieje poważna obawa, że moglibyśmy się po prostu skompromitować.</u>
</div>
<div xml:id="div-57">
<u xml:id="u-57.0" who="#KarolPytkowski">Do tej pory nie było sytuacji, że nie mieliśmy zapraw w rejestrze. W tej chwili ta sprawa jest pilna. Ja np. nie wiem, jak mam drukować opakowania na nasiona. Nie wiem, czym mam te nasiona zaprawiać. Producenci pytają się o nasiona na następny sezon, a my nie wiemy, co im odpowiedzieć. Nie pozwolę sobie udzielać gwarancji na niezaprawione nasiona. I producent mając do dyspozycji środki ochrony roślin dostępne w sklepach, zaprawi je sam, a nie wiem, czy zrobi to dobrze. Wszyscy fachowcy zgadzają się ze mną, że na pewno w przypadku warzyw zrobi to źle.</u>
</div>
<div xml:id="div-58">
<u xml:id="u-58.0" who="#ElżbietaSurawska">Doskonale rozumiem pana rozterkę.</u>
</div>
<div xml:id="div-59">
<u xml:id="u-59.0" who="#KarolPytkowski">Ale to nie jest tylko moja rozterka, ale całego nasiennictwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-60">
<u xml:id="u-60.0" who="#ElżbietaSurawska">Natomiast urząd rejestrujący środki musi postępować zgodnie z obowiązującym prawem.</u>
<u xml:id="u-60.1" who="#ElżbietaSurawska">Nie mogę się z panem zgodzić, że nie ma żadnych alternatyw. Można środki zarejestrować nawet przemysłowo, nawet z karbendazymem, do 31 grudnia tego roku. One będą stosowane w następnym roku. To jest jakieś rozwiązanie. Być może do tego czasu zmienią się przepisy, może wejdzie ten karbendazym. Poza tym wyciągnęłam z rejestru 4 środki, które może pana nie satysfakcjonują, może nie spełniają oczekiwań, ale jednak są to zarejestrowane zaprawy: superhomei, vitavax i grevit. To są zaprawy dopuszczone do stosowania.</u>
</div>
<div xml:id="div-61">
<u xml:id="u-61.0" who="#LeszekKorzeniowski">Ja bardzo proszę, żeby pan nie przerywał.</u>
</div>
<div xml:id="div-62">
<u xml:id="u-62.0" who="#ElżbietaSurawska">Proponuję, żeby w tym okresie przejściowym wykorzystać te, które są w tej chwili zarejestrowane.</u>
<u xml:id="u-62.1" who="#ElżbietaSurawska">Mam nadzieję, że udzieliłam odpowiedzi na zadane pytania. Jest jeszcze jedno pytanie pana przewodniczącego dotyczące sprawy opakowań, jednak w tej sprawie nie jestem osobą kompetentną, bo opakowania to zakres działania Ministerstwa Środowiska. Ale tak się dobrze składa, że jest dzisiaj z nami pan dyrektor Fogg, który zajmował się tą problematyką, prowadził kampanię na rzecz zbierania opakowań, a więc myślę, że będą państwo mieć wiedzę z pierwszej ręki.</u>
</div>
<div xml:id="div-63">
<u xml:id="u-63.0" who="#LeszekKorzeniowski">Nie ustosunkowała się pani jeszcze do stwierdzeń posłów dotyczących spekulacji. Że jest spekulacja powodująca wyższe ceny nawozów. Oczywiście teraz żartowałem, bo jest taka senna atmosfera i chciałem państwa trochę rozruszać.</u>
</div>
<div xml:id="div-64">
<u xml:id="u-64.0" who="#ElżbietaSurawska">Odniosłam się do nawozów, ale myślę, że w przypadku spekulacji najlepszym adresatem jest jednak Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.</u>
</div>
<div xml:id="div-65">
<u xml:id="u-65.0" who="#LeszekKorzeniowski">Proszę bardzo, panie dyrektorze.</u>
</div>
<div xml:id="div-66">
<u xml:id="u-66.0" who="#MichałFogg">W 2004 r. weszły w życie przepisy dotyczące obowiązku zwracania opakowań po środkach ochrony roślin przez rolników i obowiązku producentów oraz importerów odbierania tych opakowań i ich unieszkodliwiania. Te opakowania mają status odpadu niebezpiecznego. W 2005 r. ruszył system, który był koordynowany przez praktycznie wszystkich producentów i importerów środków ochrony roślin w Polsce, chociaż oczywiście są również nieliczni nieuczciwi. W pierwszym roku zebrano 25% opakowań wprowadzonych na rynek. W 2007 r., który był trzecim rokiem funkcjonowania systemu, zebrano 50% opakowań wprowadzonych na rynek. Jak to wygląda w porównaniu z innymi krajami. Po 12 latach funkcjonowania systemu w Niemczech, nie zbierają tam więcej, niż 60%. We Francji, po 6 latach funkcjonowania systemu, nie zbierają więcej, niż 30% opakowań wprowadzonych na rynek. W Polsce byłoby ogromnym ułatwieniem, gdyby opakowania nie były traktowane jak odpad niebezpieczny, ponieważ rolnik ma, zgodnie z etykietą oraz instrukcją stosowania obowiązek trzykrotnego wypłukania opakowania i wlania popłuczyn do zbiornika opryskiwacza. Taka zmiana mogłaby znakomicie poprawić zbieralność, a także obniżyć koszty. Roczny koszt prowadzenia ogólnopolskiego systemu, który jest naszą chlubą, to kilka milionów złotych, a ponoszą go producenci środków ochrony roślin. Rolnicy i sprzedawcy nie ponoszą żadnych kosztów. Są wyposażeni w eleganckie środki do kolekcjonowania tych opakowań, które również są finansowane przez producentów środków ochrony roślin. Przepisy obowiązujące w Polsce są skomplikowane, ale współpracując ze wszystkimi uczciwymi producentami oraz importerami i partycypują w tym systemie, ułatwiliśmy do maksimum jego wprowadzenie.</u>
<u xml:id="u-66.1" who="#MichałFogg">Wspominali państwo o wzroście cen. Średnioroczny wzrost cen w latach 2000–2007 wynosił ok. 1,5%, a w każdym razie poniżej 2%. W okresie 2007–2008 według naszych obserwacji, ten wzrost wynosi 3–4% porównując 2008 r. do roku 2007. Nie zgadzamy się z tym, że to jest 10–12%. Jednym z powodów tego wzrostu jest zwiększenie podatku VAT.</u>
<u xml:id="u-66.2" who="#MichałFogg">Jeśli chodzi o koszt rejestracji, to, jak powiedziała pani dyrektor, wynosi on ok. 200 tys. zł. To jest koszt procedury administracyjnej, ale również tzw. ocen przedstawianych dokumentacji. Jednostki naukowe o trzech profilach dokonują tych ocen i producent oraz importer środków ochrony roślin musi za te oceny zapłacić. Oczywiście do tego należy dodać koszt dokumentacji, która jest przywożona z zagranicy, lub opracowywana w Polsce, dotycząca danego środka, zawierająca ogrom tych badań, które są w Polsce oceniane. Koszt przygotowania takiego aneksu wynosi kilkanaście milionów. I nie złotych, ale euro.</u>
<u xml:id="u-66.3" who="#MichałFogg">A jeśli już mowa o kosztach, to nie mogę nie powiedzieć, że ma na nie również wpływ czas trwania rejestracji. Według przepisów ustawy ma to trwać 18 miesięcy. Trwa dłużej, ale w MRiRW są znakomicie prowadzone prace i głęboko wierzymy, że już niedługo nowa organizacja pracy pozwoli tych terminów dotrzymać. Obecnie rejestracja trwa średnio 3 lata, czyli dwukrotnie dłużej, niż jest to przewidziane w ustawie, co, jak państwo doskonale rozumieją, wpływa na koszty rejestracji po naszej stronie.</u>
<u xml:id="u-66.4" who="#MichałFogg">Jeśli mogę jeszcze odpowiedzieć na jakieś pytania, to jestem do dyspozycji.</u>
</div>
<div xml:id="div-67">
<u xml:id="u-67.0" who="#LeszekKorzeniowski">Czy są jeszcze jakieś pytania? Nie ma pytań. Wyczerpaliśmy porządek dzienny dzisiejszych obrad. Protokół z dzisiejszego posiedzenia będzie do wglądu w sekretariacie Komisji. Zamykam posiedzenie Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.</u>
<u xml:id="u-67.1" who="#LeszekKorzeniowski">Zapraszam jutro na godz. 11.00.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>