text_structure.xml
108 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
121
122
123
124
125
126
127
128
129
130
131
132
133
134
135
136
137
138
139
140
141
142
143
144
145
146
147
148
149
150
151
152
153
154
155
156
157
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Otwieram posiedzenie Komisji Zdrowia, witam panie i panów posłów oraz wszystkich przybyłych gości. Na dzisiejszym posiedzeniu będziemy rozpatrywać sprawozdanie z realizacji Narodowego Programu Zdrowia w zakresie zwalczania chorób nowotworowych w 2000 r. Proszę o zabranie głosu pana ministra Jana Kopczyka, który reprezentuje Ministerstwo Zdrowia.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JanKopczyk">Zacznę jak zwykle od przedstawienia osób towarzyszących mi i będących do dyspozycji państwa podczas dyskusji, a także prezentujących interesujące wprowadzenia, poza materiałem, który Komisja wcześniej otrzymała. Ministerstwo Zdrowia prezentuje wraz ze mną pan dyrektor Departamentu Polityki Zdrowotnej pan Wojciech Marciniak oraz pani Barbara Witkowska. Przede wszystkim chciałbym przedstawić znakomite grono profesorów, uczonych zajmujących się problematyką onkologii, których za chwilę poproszę, żeby wzbogacili swoimi wypowiedziami materiał, który państwo otrzymali na piśmie. Chciałbym zaproponować, aby na początku zabrał głos pan prof. Witold Zatoński z Instytutu Onkologii, który przedstawi sytuację epidemiologiczną w zakresie onkologii. Następnie pan prof. Marek Nowacki, dyrektor Centrum Onkologii przedstawi zarys założeń programu, o którym dzisiaj mówimy. Z kolei o badaniach przesiewowych powie pan prof. Zbigniew Wronkowski, który jest koordynatorem badań przesiewowych w kierunku wykrywania raka piersi i raka szyjki macicy. Następnie pan docent Maciej Krzakowski, konsultant krajowy w dziedzinie onkologii klinicznej przybliży nam właśnie aspekty kliniczne. Na zakończenie poproszę o wystąpienie pana dra Janusza Medera, prezesa Polskiej Unii Onkologicznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#WitoldZatoński">Przede wszystkim chcę powiedzieć, że bardzo się cieszymy, że są tutaj obecne osoby, które są odpowiedzialne za budowanie programu ochrony zdrowia w Polsce. Chodzi o to, żebyśmy byli w dobrej kondycji, bo tylko zdrowy naród może być wydajny ekonomicznie. Otóż, jak państwo wiecie, środowisko onkologów walczy o narodowy program walki z rakiem, taki program jaki funkcjonował do końca epoki PRL i dzięki któremu udało się w Polsce wiele spraw uporządkować w odniesieniu do służb onkologicznych. Nasze prezentacje są przede wszystkim po to, żeby przekonać państwa, że taki narodowy program walki z rakiem powinniście państwo przywrócić i w trosce o swoich wyborców doprowadzić do jego funkcjonowania w Polsce. Jaka jest wielkość i zakres zagrożenia chorobami nowotworowymi w Polsce? Po pierwsze chcę powiedzieć, że to już nie jest tak, że w chorobach nowotworowych nic nie możemy zrobić. My już opanowaliśmy choroby zakaźne i warto przy obecnej strategii o tym pamiętać. Mamy bardzo dobre wyniki, jeśli chodzi o umieralność niemowląt i one zaczynają być porównywalne z krajami Europy Zachodniej. W chorobach układu krążenia jeszcze mamy pewne braki, ale też już widać postęp. Natomiast, jeśli chodzi o nowotwory złośliwe, to Polska ma istotne wyniki, ale jeszcze daleko nam do tego, co moglibyśmy osiągnąć przy odpowiednim stanie wiedzy. Chciałbym przypomnieć, że są takie kraje, jak na przykład Stany Zjednoczone, gdzie w walce z rakiem uzyskano znaczny postęp w ostatnich 10–20 latach. Jak patrzymy na planszę z wykresem dotyczącym Stanów Zjednoczonych, to nie bardzo wiadomo, co tam się dzieje i nie do końca wiemy, dlaczego w nowotworach żołądka - kiedyś nowotwór numer jeden - a także w nowotworach jelita grubego i innych jest trend spadkowy. Dominuje nowotwór płuca, a dlaczego zapewne państwo wiecie, zwłaszcza jeśli ktoś z państwa posłów pali papierosy. To jest ten nowotwór, który decyduje o obrazie nowotworów nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Można powiedzieć, że w Stanach Zjednoczonych zaczyna się faza zmniejszania zachorowań i zgonów z powodu nowotworów zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Ten przełom, który został osiągnięty w wielu krajach wysokorozwiniętych wynika z wieloczynnikowego działania. Tu nie ma żadnego magicznego jednego działania, tylko trzeba edukować społeczeństwo i lekarzy pierwszego kontaktu. Musi szybko działać system onkologiczny i wtedy możemy mówić, że postęp jest możliwy. Nie ulega wątpliwości, że działania dla kontrolowania nowotworów muszą opierać się na jednym z trzech filarów. Jednej trzeciej nowotworów na pewno można zapobiec, jedną trzecią można wyleczyć, a w jednej trzeciej ciągle jesteśmy terapeutycznie bezradni, co nie znaczy, że nie możemy poprawić jakości życia tych pacjentów. Trzeba pamiętać, że nie możemy się skupić nad jednym elementem tego działania, na przykład tylko nad leczeniem. Program musi być oparty o prawdy naukowe i uwzględniać odrębne sytuacje w każdym kraju. Trzeba brać również pod uwagę specyficzne cechy choroby nowotworowej w tym kraju, dla którego program przygotowujemy. W Polsce znacznie częściej występują nowotwory u młodych ludzi, tzn. przed 65 rokiem życia, czyli w mojej grupie generacyjnej. Aż 40% zgonów z powodu nowotworów występuje w Polsce przed 65 rokiem życia. Dla porównania w krajach skandynawskich zaledwie 10%. To pokazuje tę specyficzność sytuacji nowotworowej w Polsce i związaną z nią konieczność przygotowania specyficznych programów. Razem z Węgrami pobiliśmy rekord świata, jeśli chodzi o częstość nowotworów wśród młodych mężczyzn między 45 a 64 rokiem życia. Powinniśmy odwrócić tę tendencję. Nowotwory są bardzo mocno związane z wiekiem. O ile częstość nowotworów do 20–30 roku życia wynosi 10 zdarzeń na 100 tys. ludności, to już około 50–60 roku życia jest 100 zdarzeń, a w przedziale 70–80 lat życia jest 1000 zdarzeń. To pokazuje jaki wpływ ma tutaj demografia. Jeżeli częstość nowotworów u młodych ludzi jest 100 razy mniejsza niż u 80-latków, to pokazuje rząd wielkości zachorowań i o tym trzeba pamiętać, kiedy przygotowuje się program. To dotyczy nowotworów tytoniozależnych, ale to dotyczy też wszystkich ekspozycji nowotworów, które mają bardzo długi czas rozwoju. Jak ktoś zacznie eksponować się na czynnik rakotwórczy, to zanim wystąpi pierwszy objaw, mijają dziesiątki lat. Nie jest tak, że to się dzieje z dnia na dzień, dlatego też bardzo ważna jest wiedza na temat dynamiki powstawania nowotworu. W Polsce obecnie jest taka sytuacja, że my zaczynamy wygrywać z rakiem na poziomie zjawiska, ale jeżeli chodzi o liczbę schorzeń nowotworowych, to ona stale rośnie i będzie rosła przez następne 10–20 lat. Na to służby onkologiczne muszą być przygotowane. Musimy mieć dostateczny potencjał, żeby te przypadki opracowywać, diagnozować i leczyć. Wynika to z tego, że nasza populacja starzeje się. Odsetek populacji powyżej 60 lat życia wnosi od 5% u mężczyzn do 20% u kobiet. W Polsce zaznaczył się istotny postęp, jeśli chodzi o umieralność niemowląt. Jeżeli chodzi o średni wiek, to także ostatnio zarysował się istotny spadek częstości zachorowań na nowotwory złośliwe u mężczyzn, ale ciągle jeszcze jest bardzo wysoki. Natomiast obserwujemy jakby powrót do normalności, bo bardzo gwałtownie wzrasta zachorowalność na nowotwory złośliwe po 65 roku życia. To dotyczy zarówno zjawiska, jak i liczb, które dramatycznie rosną i będą rosły. Są pewne oznaki kontrolowania zjawiska nowotworów, ale jeżeli chodzi o liczbę, to ona stale rośnie. Szacuje się, że rocznie w Polsce choruje około 120 tys. osób i że ta cała struktura jest podobna do struktury zachorowań i zgonów w innych krajach na świecie. Podobnie jak w innych krajach spadają zachorowania na nowotwory żołądka, wzrastają na raka płuc u mężczyzn w związku z ekspozycją na dym tytoniowy. Podobna sytuacja jest u kobiet, chociaż na trochę niższym poziomie. Co z tej sytuacji wynika i na jakich filarach ten program powinien być oparty? Niewątpliwie jednej trzeciej nowotworów można zapobiec. Zapobieganie jest bardzo ważnym elementem i bez niego nie ma postępu. Przykładem jest spadek ekspozycji na czynniki rakotwórcze dymu tytoniowego w Polsce. Ekspozycja, jak widać na planszy, w porównaniu z latami 70 istotnie się zmniejszyła, chociaż ciągle jest na bardzo wysokim poziomie.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#WitoldZatoński">Pali papierosy, czy inhaluje dym tytoniowy, gdzie jest 40 czynników rakotwórczych, mniej więcej 40% dorosłych mężczyzn i 25% dorosłych kobiet. Jak widać, w 1954 r. palili prawie wszyscy dorośli mężczyźni, a 80% w latach 80, co niewiele się zmieniło. Natomiast w ostatnich 15 latach jest postęp i z państwa jestem bardzo dumny, bo to dzięki posłom mamy bardzo dobre ustawodawstwo wpływające na zmniejszenie występowania nałogu tytoniowego w naszym społeczeństwie. Nie możemy wykazywać niezrozumienia tej sytuacji i chcieć bronić rolników przed utratą zarobków z powodu mniejszej uprawy tytoniu, ale za to później pozwolić im umrzeć na raka płuc. Jeśli chodzi o kobiety, to sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo wśród kobiet zaznaczał się wzrost palenia. Ale ostatnio zmieniło się i z tego jestem najbardziej dumny, bo wydaje mi się, że mamy dobry wpływ na młode kobiety w grupie 20–29 lat, gdyż tam jest największy spadek palenia. Niestety, do kobiet w średnim wieku nie udało się trafić z naszymi argumentami i tam nie ma zmniejszenia częstości palenia. Skutki zdrowotne. Jak się zmienia ekspozycja, to również zmienia się zachowywanie choroby. Najlepszym przykładem jest rak płuca, schorzenie występujące prawie wyłącznie u palących tytoń. Nowotwór płuc jest niezwykle rzadki u osób nieinhalujących dym tytoniowy. Jak widać na wykresie, zagrożenie chorobą wzrastało do połowy lat 80. I od tego czasu jest istotny spadek w tej najmłodszej grupie wiekowej. Chociaż to nie pokazuje całego zjawiska, ale pokazuje jego kierunek zmniejszania o około jedną trzecią. Dobrym krajem do porównania rozwoju sytuacji w zakresie nowotworów płuc są Węgry. Na początku tamtejszy rozwój tych zjawisk był podobny jak u nas, ale u nas są skuteczniejsze metody działania dla ograniczenia palenia. Na Węgrzech do początku lat 90. nowotwory płuc u mężczyzn bardzo wzrastały we wszystkich grupach wieku, osiągając najwyższy notowany poziom. W Polsce na szczęście jest inaczej. To samo dotyczy grupy 45–64 lata. Jest przesunięcie w czasie, bo nastąpił spadek w ostatnim 10-leciu o mniej więcej 20% i ten spadek współczynników przekłada się na liczbę zachorowań. W Polsce na nowotwory złośliwe płuc zachorowało i umarło w tej grupie mężczyzn około 2 tys. mniej osób. To pokazuje, że działania prewencyjne są tak samo ważne, jak każdy inny element tych filarów, na których walka z rakiem powinna być oparta. Jeśli chodzi o kobiety, to tutaj nie mamy jeszcze żadnych znaczących sukcesów i widać, że epidemia raka płuca u kobiet, zwłaszcza w średnim wieku rośnie. Na wykresie widać wzrost liniowy współczynników zachorowań u kobiet, co się przekłada na odpowiednie liczby. Drugim filarem programu nowotworowego musi być wczesna diagnostyka i leczenie, co powinno być oparte na działaniach populacyjnych. Ze względu na brak czasu nie mogę pokazać rozwoju sytuacji we wszystkich lokalizacjach. Wybrałem te, w których na świecie na pewno osiągnięto postęp, ale my mamy dużo do nadrobienia. Po pierwsze, nowotwory szyjki macicy. Jeśli chodzi o rozwój sytuacji w Polsce, to od pewnego czasu z powodu tego nowotworu umieralność spada, ale jest nieporównywalna z tym co stało się na przykład w Finlandii.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#WitoldZatoński">Ciągle ten stosunek jest 1 do 7,7. Tyle razy więcej kobiet - niepotrzebnie, bo można było tego uniknąć - umiera w Polsce z powodu raka szyjki macicy. Ważne jest tu, żebyśmy możliwie szybko mieli program w tym zakresie. Nowotwory szyjki macicy, to choroba nowotworowa, gdzie postęp uzyskuje się przez wczesną, bardzo prostą i tanią diagnostykę. Jeśli chodzi o nowotwory jądra, to tutaj jest przełom w leczeniu i widać spadek w umieralności. Jeżeli jednak porównamy się ze Szwecją, gdzie jakiś czas temu poziom był taki sam, to teraz widać, że Szwedzi z leczeniem tego nowotworu dają sobie radę 3 razy lepiej niż my. Znowu jest tu rezerwa i po to potrzebny jest nam program. Równie ważny nowotwór to ten, co do którego pan prof. Butruk od wielu lat próbuje przekonać wszystkich, że trzeba podjąć populacyjny program jego zwalczania, czyli nowotwór jelita grubego. O ile w Szwecji, gdzie zastosowano kompleksowy program walki z nowotworem jelita grubego, to w Polsce ciągle jesteśmy na początku drogi i stale liczbowo wzrasta umieralność na nowotwory złośliwe jelita grubego, co jak widać na przykładzie Szwecji jest do uniknięcia. Ostatni przykład dotyczy W. Brytanii i pokazuje ogromny postęp w leczeniu i zapobieganiu przedwczesnej umieralności z powodu raka sutka. W ostatnich latach w Stanach Zjednoczonych i w W. Brytanii nastąpił wielki spadek, bo prawie o 30% spadła umieralność. Jeśli chodzi o Polskę, to w tym przypadku mamy bardzo dobry przykład ostatnich działań, które pokazują, że inaczej niż w nowotworach jelita grubego te przypadki nie rosną. Jeżeli ktoś jest optymistą, to może nawet powiedzieć, że jest też pierwszy znak zmniejszania się umieralności z powodu nowotworów piersi. A zatem zapobieganie i leczenie także w Polsce działa, czyli nie można mówić, że to jest w Polsce niemożliwe. Kończąc, jeszcze raz chciałbym podkreślić, że program musi się składać z trzech równowartościowych części. Zapobiegania, zwłaszcza w zakresie zmniejszenia ekspozycji na dym tytoniowy, pokazując, co się stało z rakiem płuc - nowotworem numer jeden - z czego wszyscy możemy być dumni, że to się udało zrobić. Po drugie, że jeżeli chodzi o diagnostykę i leczenie, musimy przejść na system populacyjny. To znaczy, że musimy przede wszystkim edukować Polaków, żeby każdy wiedział, kiedy powinien zgłosić się do lekarza i tu nie może być barier. Poza tym muszą być sprawnie działające kanały, jeśli chodzi o ustalenie podejrzenia i postawienie rozpoznania. W Polsce z działaniem służb onkologicznych nie jest najgorzej i dzięki ich szefowi, prof. Kosiarowskiemu ta sieć jest nieźle zorganizowana. Geograficznie wygląda to dobrze, jest mnóstwo wspaniałych ośrodków regionalnych, jak na przykład ośrodek pana prof. Popieli, które oddziałują na cały region. Ten system powinien być zachowany, tyle że wzmocniony o element populacyjnych działań. Ostatni problem, o którym często zapominamy, a w programie nie wolno o tym zapomnieć, że musi być dobrze zorganizowana ta część programu, która dotyczy opieki terminalnej.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#JanKopczyk">Teraz poproszę pana profesora Marka Nowackiego - dyrektora Centrum Onkologii o wystąpienie na temat założeń Narodowego Programu Zdrowia.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#MarekNowacki">Przypadł mi zaszczyt przedstawienia Narodowego Programu Zdrowia, który został opracowany przez Centrum Onkologii i znowelizowany po uwzględnieniu uwag rady naukowej Polskiej Unii Onkologicznej. Przewodniczący rady, pan prof. Tadeusz Popiela jest obecny na sali. Główne tezy opierają się na danych zaczerpniętych z informacji, o których wspomniał pan prof. Zatoński, a więc z danych epidemiologicznych. Należy dodać, że obecnie istniejące możliwości nie są jeszcze wykorzystane w skali kraju czy w większej skali populacyjnej. Można tu przytoczyć przykład warszawskiego Ursynowa, gdzie po 10 latach i kilku turach tzw. screeningu, mającego na celu poprawę sytuacji w odniesieniu do raka szyjki macicy - nie ma ani jednego inwazyjnego raka szyjki macicy. Tak więc jest to bardzo istotny dowód, jak powiedział pan prof. Witold Zatoński, że w polskich warunkach te działania też się sprawdzają w praktyce. Druga bardzo ważna informacja też z naszego terenu, czyli z Ursynowa, dotyczy tego, że dzięki profilaktycznym badaniom mammograficznym - był to screening prowadzony początkowo wspólnie z Amerykanami - wzrosła do około 60% liczba wczesnych wykryć raka piersi. A to z kolei pozwala na leczenie oszczędzające, mniej okaleczające, ku satysfakcji kobiet i ku satysfakcji zarządzających, bo koszt jest mniejszy. Teraz widzicie państwo planszę wskazującą na pozytywne doświadczenia innych krajów, o których już pan prof. Witold Zatoński wspomniał i ja nie będę tego rozwijał. Chciałbym tylko państwu zademonstrować pewną spójność tego wywodu, że te propozycje, które tu składamy, są propozycjami wynikającymi zarówno z analizy sytuacji epidemiologicznej, doświadczeń własnych, jak i doświadczeń innych krajów. Do głównych celów tego programu trzeba zaliczyć zahamowanie wzrostu zachorowań, zwłaszcza w wieku średnim. Główne przyczyny, które wymieniał prof. Witold Zatoński, powodują dużą umieralność Polaków w sile wieku, w okresie wielkiej przydatności dla społeczeństwa, dla rodzin. Ta umieralność jest znacznie wyższa niż w innych krajach. Następny element to wykrywanie i wczesne rozpoznawanie. Tu ze smutkiem trzeba powiedzieć, że z wielu materiałów statystycznych dotyczących Polski wynika, iż około 50% chorych zgłasza się do leczenia już w fazie zaawansowanej choroby nowotworowej. Natomiast w innych krajach ten odsetek jest dużo niższy, na przykład w Stanach Zjednoczonych ocenia się go na 20%. Kolejnym celem jest poprawa dostępności do skutecznych metod leczenia, zwłaszcza leczenia skojarzonego. Chcielibyśmy zaproponować tak skonstruowane szczegóły tego programu, żeby było możliwe osiągnięcie w czasie 10 lat poprawy wyników odległych, aby zbliżyć się lub osiągnąć wyniki uzyskiwane w krajach Unii Europejskiej. Tam, uśredniając na skalę populacyjną, można uzyskać ponad 40% wyleczeń, podczas gdy w Polsce jest to niespełna 30%. Skoro mówimy o skali populacji i skali kraju, to chciałbym tutaj mocno podkreślić, że polskie ośrodki wiodące i wyspecjalizowane osiągają wyniki porównywalne do światowych ośrodków zajmujących się leczeniem chorób nowotworowych.</u>
<u xml:id="u-5.1" who="#MarekNowacki">Główny problem będzie tylko polegał na upowszechnieniu tego, co wiemy i wdrożeniu tego do praktyki. Bardzo ważną sprawą, jest poprawa danych epidemiologicznych, na których bazuje wiele bardzo istotnych działań. A więc prognozowanie, oceny zaawansowania, ocena sytuacji bieżącej, wyników, jak i korekty działań, które mogą być wprowadzone w skali populacyjnej. Wreszcie chodzi też o wdrożenie do praktyki zdobyczy wiedzy o przyczynach i mechanizmach rozwoju nowotworów, z użyciem nowych metod molekularnych i genetycznych. Możliwe tu jest przewidywanie stopnia zagrożenia, określenie rokowania i co jest bardzo ważne, możliwe są tutaj odpowiedzi predykcyjne, czyli takie, które klinicyście umożliwiają dobór optymalnego sposobu leczenia. Nie każdy chory będzie jednak miał pożytek z radioterapii w niektórych sytuacjach klinicznych, jak i z chemioterapii. Natomiast dzisiaj już jesteśmy w stanie pokusić się o bardzo duże zoptymalizowanie tego postępowania. Zapobieganie i wczesne rozpoznanie, jak wspomniał pan prof. Zatoński, to są podstawowe elementy, które należy zintensyfikować po to, żeby poprawić wyniki. My znamy 40–50% przyczyn zachorowań. Wiemy również, że 10–20% zachorowań jest uwarunkowanych genetycznie, czyli są to czynniki dziedziczne i tu obecnie posiadamy nie tylko dużą wiedzę, ale i dużo możemy zdziałać. Natomiast wczesne rozpoznanie jest złożonym problemem. Zależy od stopnia wiedzy społeczeństwa i lekarzy, zwłaszcza lekarzy opieki podstawowej. Zależy od upowszechnienia i wdrożenia badań przesiewowych. Poza tym dążenie do tego celu ma sens w takich nowotworach, w których dostępne są metody leczenia o sprawdzonej skuteczności. Takie wczesne rozpoznanie przy dzisiejszych możliwościach nauki jest już osiągalne nawet w 70% przypadków. A zatem możliwe jest znaczne poprawienie wyników leczenia. To co chciałbym mocno podkreślić, to fakt, że nie pomijamy w założeniach problemu leczenia paliatywnego czy opieki terminalnej. Niemniej jednak musimy stwierdzić, że leczenie paliatywne, które nadal musi dotyczyć 30% przypadków, praktycznie nie przynosi wyleczeń, może przynieść duże złagodzenie dolegliwości i jest to również bardzo istotnym celem społecznym. Poza tym można skrócić oczekiwania zwłaszcza na radioterapię, jako samodzielną metodę leczenia skojarzonego. Na planszy mamy w tym względzie liczne białe plamy na mapie Polski i to jest nadal przedmiotem wielkiej troski polskich onkologów. Na przykład w Olsztynie nie ma w ogóle ośrodka pełnoprofilowego, w którym byłaby radioterapia. Inny problem, który również dostrzegamy, to jest rozmieszczenie kadry, ponieważ kadra wyspecjalizowanych onkologów koncentruje się głównie w dużych miastach akademickich. Istnieje także możliwość działania nad wdrożeniem nowych technologii medycznych. Takich jak rozpoznanie predyspozycji rodzinnych, rozpoznanie zmian przednowotworowych, jak i możliwości przewidywania, rokowania i doboru optymalnego leczenia. Na podstawie tych przesłanek skonstruowaliśmy założenia czterech dużych programów. Jest to program badawczo-rozwojowy, program szkolenia, program interwencyjny i program poprawy dostępności do nowoczesnych metod rozpoznawania i leczenia. Jeśli chodzi o program badawczo-rozwojowy, to ktoś może powiedzieć, że z tym należy zgłosić się do Komitetu Badań Naukowych, ale to nie tak.</u>
<u xml:id="u-5.2" who="#MarekNowacki">Wszystkie cele, które tu są zawarte, mają charakter aplikacyjny. Mają być przeniesieniem w najkrótszym czasie zdobyczy pracowni badawczych do praktyki medycznej. Godne podkreślenia jest to, że główna baza badawczo-rozwojowa powstała w ramach planów rządowych PR-6 i CPR-11 w latach 1976–1990. Bardzo istotna, poza poprawą organizacyjną, na co prof. Tadeusz Popiela często zwraca uwagę, jest konieczność skoordynowania prac wielodyscyplinarnych i wieloośrodkowych, żeby przy poniesionych nakładach osiągnąć jak najszybciej cel realny. W tym celu potrzebna jest poprawa infrastruktury. Do najważniejszych celów operacyjnych programu badawczo-rozwojowego należy głębsze poznanie czynników żywieniowych i środowiskowych. Jest to spójne z tym, co wynika z ważnej nauki, jaką jest epidemiologia analityczna i molekularna. Wreszcie możliwa jest tutaj ocena częstości uwarunkowań dziedzicznych. My musimy patrzeć na Polskę jako na kraj szczególny, chociażby z powodu historycznych uwarunkowań. Przez ten kraj przetaczały się najróżniejsze najazdy, działy się różne wydarzenia historyczne, które spowodowały, że jesteśmy tyglem różnych narodowości, różnych zwyczajów żywieniowych itd. Dlatego nie możemy przenosić bezkrytycznej oceny wyników tego typu badań, prowadzonych na przykład w Stanach Zjednoczonych. Myślę, że obecni tu epidemiolodzy z tym się też zgodzą. To co jest bardzo ważne, to rozwój metod zapewniających jakość badań diagnostycznych w Polsce. Myślę, że wiele osób tu obecnych pamięta nasze wysiłki zmierzające do doprowadzenia do akredytacji pracowni mammograficznych w Polsce. A także do zaprzestania takich praktyk, jak kupowanie, przez prywatnych właścicieli pracowni, zużytego, zdezelowanego mammografu, który nie ma zapewnionej żadnej kontroli jakości badań. Służy to tylko zarabianiu pieniędzy, natomiast w ogóle nie służy pacjentce, która pełna zaufania udała się do takiego zakładu i dostała wynik, który ją uspokoił. A okazało się, że gdyby to badanie było wykonane prawidłowo, leczenie byłoby podjęte dużo wcześniej, nawet o wiele lat. Drugi problem jakości leczenia, to jest jakość radioterapii. Musimy bardzo szybko dogonić wytyczne, które niekiedy stanowią standardy krajów stowarzyszonych w Unii Europejskiej. Poza tym, to co uważamy za bardzo ważny cel operacyjny, to jest organizacja krajowego ośrodka badań klinicznych, w tym przedklinicznych i nowych technologii powstających m.in. w Polsce. Bez właściwego przemysłu farmaceutycznego, wdrożenia dobrych i zarazem tańszych środków leczniczych nie damy rady tego przeprowadzić. Dotyczy to zarówno nowych technologii w immunoterapii, środków antyaudiogennych, jak i technik z użyciem komórek macierzystych. Ponadto dotyczy to rozwoju i wdrożenia molekularnych metod badania ekspresji genów. Dużą wagę przywiązujemy do II programu dotyczącego szkolenia. Uważamy, że konieczna jest dalsza modernizacja nauczania przeddyplomowego, zgodnie z wymogami Unii Europejskiej i Międzynarodowej Unii Zwalczania Raka. Postulujemy wprowadzenie egzaminu państwowego z onkologii, podczas gdy uczelnie w bardzo różny sposób ten problem rozwiązują, ale egzaminu państwowego nie ma, jest tylko zaliczenie. Chodzi też o wdrożenie jednolitego programu szkolenia lekarzy rodzinnych i lekarzy innych specjalności podstawowych.</u>
<u xml:id="u-5.3" who="#MarekNowacki">To nie jest tylko kwestia lekarza rodzinnego, jest to kwestia chirurgów ogólnych, internistów, ginekologów-położników i pediatrów. Trzeci element tego szkolenia to kontynuacja specjalizacji w dziedzinach onkologicznych. Kolejny element to wdrożenie programu szkolenia średniego personelu onkologicznego, pediatrycznego, hematoonkologicznego i endoskopowego. Podjęliśmy już taką próbę. Szkolone były pielęgniarki w endoskopii i są już znakomicie do tego przygotowane. Skoro mówimy o podjęciu działań na szerszą skalę, to należy też przygotować personel do screeningu raka jelita grubego. Mogą to robić wyszkoleni ludzie bez tytułu lekarza. Kolejny istotny program szkolenia dotyczy stałej analizy postaw i wiedzy społeczeństwa. Upowszechnianie wiedzy o możliwościach zapobiegania i wczesnego rozpoznawania. To powinien być proces stały. Do III programu zaliczamy programy interwencyjne, które obejmują zahamowania wzrostu zachorowań. Można to osiągnąć przez ograniczenie palenia tytoniu i przez ukształtowanie nawyków prozdrowotnych. Druga grupa takich problemów interwencyjnych ma zmierzać do zwiększenia odsetka wczesnych rozpoznań. A więc upowszechnienie i wdrożenie populacyjnych badań cytologicznych. Poza tym proponujemy intensywne działania nad upowszechnieniem programu screeningu raka szyjki macicy. Niezbędne jest upowszechnienie diagnostyki mammograficznej, sonograficznej, biopsji aspiracyjnej i innych elementów składających się na dobrą diagnostykę chorób piersi. Proponujemy również pilotażowe badania mammograficzne dla kobiet powyżej 50 roku życia oraz pilotowe badania kolonoskopowe jelita grubego i upowszechnienie badań u mężczyzn. Ponadto potrzebne jest monitorowanie skuteczności interwencji. Do tego potrzebny jest rozwój i modernizacja systemu rejestracji zachorowań, zgonów, stopni zaawansowania i wyników leczenia we wszystkich regionach Polski. Obecnie te dane są fragmentaryczne, niepełne, w związku z czym mogą nie oddawać faktycznej sytuacji, którą później znamy z danych populacyjnych. Poza tym potrzebne jest rozszerzenie systemu informatycznego Centrum Onkologii i wyłączenie danych z ośrodków terenowych dla uzyskania wiarygodnych danych i stworzenia systemu kontroli jakości samego leczenia. Tak więc rejestr krajowy powinien być rozwijany dalej, powinien być unowocześniany i rozszerzany o napływ informacji z terenu, znacznie szybszy niż to ma miejsce do tej pory. Programy inwestycyjne powinny wspierać przedsięwzięcia regionalne zmierzające do poprawy zarówno organizacyjnej, jak i współpracy z akademiami medycznymi, towarzystwami naukowymi, nadzorem specjalistycznym i nawet organizacjami pozarządowymi, np. kobiecymi. Program IV jest programem poprawy dostępności standardowych metod rozpoznawania i leczenia we wszystkich placówkach onkologicznych. Przez standardowe metody rozumiemy to wszystko, o czym mówił pan prof. Witold Zatoński, tzn. metody sprawdzone, wiarygodne w badaniach klinicznych, i stanowiące standard w krajach rozwiniętych. O ich skuteczności świadczą wyniki. Chcę przypomnieć, że istniejąca baza jest bazą wystarczającą, jeśli chodzi o łóżka w bardziej referencyjnych ośrodkach.</u>
<u xml:id="u-5.4" who="#MarekNowacki">Po rozpoczęciu dotychczasowych programów rządowych w latach 1976–1990 przybyło nam łóżek i ich liczba wynosi 4600. Kontynuacja tych programów, czyli zakończenie inwestycji realizowanych w ich ramach przyniesie na koniec tego roku zwiększenie liczby łóżek do około 6000. Generalnie istnieje problem z łóżkami, jeśli chodzi o opiekę długoterminową i łóżka typu hotelowego. Dlatego, że coraz więcej sposobów leczenia onkologicznego, w tym głównie radioterapia może być prowadzona nie w warunkach szpitalnych, a w warunkach pensjonatu czy hotelu. Kadra onkologów specjalistów jest dosyć liczna, a główny problem, to jest dystrybucja tych specjalistów i doprowadzenie do tego, żeby ci specjaliści nie patrzyli tylko na wynik ekonomiczny swojego działania, nie skupiali się na najprostszych i najtańszych nakładach, ale na przynoszących największe zyski procedurach. Chodzi o to, żeby zajmowali się również procedurami bardziej złożonymi, które są w stanie wykonać. Nadal bardzo zła jest sytuacja w teleradioterapii. Nie wypełniamy zaleceń międzynarodowych, jak np. Światowej Organizacji Zdrowia. Znowu trzeba przypomnieć, że w latach 1976–1990 doszło do wzrostu liczby urządzeń z 12 zakupionych przed wprowadzeniem programów rządowych, do około 41. Mówię około, bo od czasu zakupienia nowego urządzenia mijają lata, bo urządzenia stają się wyeksploatowane i wymagają wymiany. Po interwencjach min. Ryszarda Żochowskiego w latach 1996–1997 liczba urządzeń wyniosła około 60, ale pilne potrzeby należy oceniać na ponad 100 aparatów. Mówiąc o placówkach onkologicznych mówiłem też o placówkach regionalnych. Jak państwo wiecie, Polska była krajem, który w 1952 r. rozpoczął proces budowania ośrodków profilowych, referencyjnych dla każdego regionu i dobrze się złożyło, że reforma administracyjna kraju nas nie zaskoczyła, bo te ośrodki były ulokowane w miastach akademickich. Niemniej jednak dostrzegamy wiele problemów związanych na przykład z drogami komunikacyjnymi. Te ośrodki już nie spełniają swojej roli, jaka im była przypisana, jak na przykład obsługa chorych z dojazdami w promieniu 100 km, co uznawano za rozsądną odległość dla wysoko specjalistycznej opieki. Tak więc, to też wymaga korekt. Poza tym liczba 60 przyspieszaczy aparatów kobaltowych jest dalece niewystarczająca i tu należy uwzględnić również inne placówki, jak akademie medyczne i placówki hematologiczne. Część spraw można załatwić na zasadach decyzji organizacyjnych czy administracyjnych. Jeżeli chodzi o poprawę dostępności, to poza uzupełnieniem sprzętu i materiałów eksploatacyjnych, należy zapewnić środki na wdrażanie nowych technologii, zgodnych z zasadami dobrej praktyki klinicznej. Nie chodzi tu o żadne niesprawdzone doświadczalne metody, od tego jest inny program. Tu chodzi o poprawę dostępności we wszystkich regionach kraju, tych świadczeń, które w aktualnym stanie wiedzy są najskuteczniejsze. Jeszcze raz chciałbym podkreślić, że nadal są duże braki w radioterapii. A tam, gdzie ta radioterapia istnieje, jak w Łodzi, Rzeszowie, Białymstoku, Zielonej Górze czy w Warszawie i w mniejszych ośrodkach miejskich, te potrzeby są bardzo duże. To co można przewidywać w perspektywie 10 lat jako przypuszczalne wyniki programu, to jest zahamowanie tempa wzrostu zachorowań na nowotwory tytoniozależne. Myślę, że dobrych przykładów moglibyśmy dopatrzeć się w prezentacji materiału prof. Witolda Zatońskiego, który pokazał, jak inne kraje sobie z tym poradziły. Ponadto istnieje możliwość ograniczenia wzrostu zachorowań na raka piersi i raka jelita grubego.</u>
<u xml:id="u-5.5" who="#MarekNowacki">Tutaj są możliwości działań żywieniowych oraz możliwości screeningu. Istnieje także możliwość poprawy dostępności do metod wykrywania i wcześniejszego rozpoznawania oraz stosowania sprawdzonych w praktyce metod leczenia skojarzonego. Możliwe jest zwiększenie odsetka wyleczeń raka piersi, szyjki macicy i jelita grubego o co najmniej 5–10%, a nawet możliwe jest jeszcze poważniejsze zwiększenie tego odsetka. Konieczne jest przyspieszenie wdrażania postępów biologii molekularnej i genetyki oraz poprawa efektywności modułu 3-stopniowej opieki onkologicznej, a więc poziomu podstawowego, regionalnego i centralnego. Wiele tu można osiągnąć na zasadzie działań organizacyjnych. Chcielibyśmy jeszcze przedstawić do publicznej debaty projekt finansowania programu. Uważamy, że na ochronę zdrowia powinny być przeznaczone środki publiczne, a budżet państwa i fundusz na ochronę zdrowia powinien być do dyskusji i decyzji Sejmu i ministra zdrowia. Jeśli chodzi o kwestię zarządzania programem, to proponujemy, żeby na czele stała rada programu złożona ze specjalistów zdrowia publicznego, ekonomistów, finansistów i osób zaufania publicznego. Uważamy, że konieczna jest coroczna analiza i korekty, zarówno merytoryczne, jak i ekonomiczne, sekwencji i zakresu programu, bo jednak dużo się zmienia w postępach medycyny oraz w sytuacji ekonomicznej. A zatem program pod tym względem powinien być bardzo elastyczny, natomiast dobór wykonawców powinien następować na drodze konkursu ofert. Należałoby również doprowadzić do sporządzania corocznych sprawozdań, w zależności od decyzji ministra zdrowia.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#JanKopczyk">Obawiam się, że nadużywamy państwa cierpliwości, bo te nasze wystąpienia przedłużają się, chociaż zakładaliśmy, że będą krótsze. Teraz proszę pana prof. Zbigniewa Wronkowskiego o wystąpienie nt. badań przesiewowych.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#ZbigniewWronkowski">Będę mówił na temat wykrywania nowotworów. Temat ten jest fragmentem zwalczania nowotworów, mieści się w tym zarówno zapobieganie, wczesne wykrywanie, dobra diagnostyka, jak i leczenie oraz opieka po leczeniu. Na wstępie należałoby zadać sobie pytanie, czy istnieją podstawy do tego, że możemy wcześnie wykrywać choroby i że jest to efektywne? Z pewnością dużą rolę odgrywa tu podstawa biologiczna. Większość nowotworów przebiega długo, co najmniej 20 lat, a więc istnieje faza przedkliniczna, w której można wcześniej wykryć nowotwór. Wykrycie nowotworu o jeden stopień wcześniej w skali czterostopniowej daje szanse wyleczenia wyższe o 20–25%. Są to dane uzyskane z warszawskiego rejestru nowotworów. Wczesne wykrywanie może obniżyć umieralność, która jest najważniejszym wskaźnikiem w medycynie. Mamy więc dowody, że wczesne wykrywanie ma sens. W ramach Narodowego Programu Zdrowia udało nam się zrobić fotografię tego, jaka jest sytuacja w zwalczaniu nowotworów w Polsce, również w odniesieniu do wczesnego wykrywania. Okazuje się, że przeciętny Polak, jeśli zachoruje na nowotwór ma około 30% szans na wyleczenie. Przeciętny Amerykanin ma dokładnie dwa razy więcej szans na wyleczenie. Przeciętny obywatel Zachodniej Europy ma też prawie dwa razy większe szanse na wyleczenie. Polska, w tabeli kilkunastu krajów zachodnio- i północnoeuropejskich jest zawsze na przedostatnim lub ostatnim miejscu. Właściwie walczymy o ostatnie miejsce z Estonią i Słowenią. Byłoby może lepiej, gdyby inne kraje brały w tym udział, np. Rosja, Ukraina czy Białoruś. Tak więc sytuacja jest zła. Wiadomo, że są różne metody poprawy - zapobieganie, wczesne wykrywanie i leczenie. Na przykładzie tego, co powiedziałem wcześniej, że możemy poprawić szansę wyleczenia wykrywając o jeden stopień wcześniej i zwiększając szanse wyleczenia o 20–25%, można powiedzieć, że szanse te są ogromne. Gdy patrzymy na kraje, w których osiągnięto sukces w zwalczaniu nowotworów, np.: Stany Zjednoczone, to tam właśnie wdrożono wczesne wykrywanie, zapobieganie i inne elementy, ale wczesne wykrywanie jest tym najważniejszym elementem. Wczesne wykrywanie chorób, a nowotworów w szczególności, może być prowadzone rutynowo w codziennej praktyce lekarza. Jeśli przychodzi do niego pacjent, to lekarz musi myśleć zawsze o nowotworze, który jest drugą przyczyną zgonów w Polsce. U kobiet, mimo że pierwszą przyczyną zgonu są choroby serca i naczyń, to jednak dane te dotyczą kobiet do 65 roku życia. Właśnie nowotwory są pierwszą przyczyną zgonów. Jest to zatem główny problem medyczny i społeczny. U mężczyzn do 20 roku życia nowotwory są pierwszą przyczyną zgonów, ale przy odwrotnych trendach w chorobach układu krążenia i w chorobach nowotworowych. XXI wiek - niestety - będzie wiekiem tych właśnie chorób. W ramach Narodowego Programu Zdrowia udało nam się zidentyfikować, co jest robione w Polsce. Wiemy, że pięć nowotworów może być przedmiotem tzw. screeningu, czyli badań przesiewowych. Do nich należą przede wszystkim raki szyjki macicy, raki piersi, jelita grubego, gruczołu krokowego i nowotwory złośliwe skóry. Można do tego dodać raki jądra i krtani. Wiemy, że w niektórych nowotworach nie mamy na razie metod wczesnego wykrywania o udowodnionej skuteczności. Wymienione tu nowotwory mogą być przedmiotem wczesnego wykrywania w sposób zorganizowany.</u>
<u xml:id="u-7.1" who="#ZbigniewWronkowski">Dane z różnych krajów, ale również nasze ponad 25-letnie doświadczenie w zakresie przesiewowych badań raka piersi i raka szyjki macicy udowodniły, że najlepszą metodą zwalczania tych dwóch nowotworów jest tzw. badanie przesiewowe zorganizowane, aktywne, oparte na populacji. Aktywne, to znaczy, że przesyłane są zaproszenia na badania, co z kolei oznacza, że mamy dane o wszystkich kobietach. Dochodzą też dodatkowe elementy, wiemy bowiem, kto się zgłosił i jaki jest wynik badania. Oceniając sytuację, należy stwierdzić, że takie działania są możliwe, efektywne i tanie. Wiadomo już, że wykrycie wczesnego raka w badaniach przesiewowych i jego leczenie może być siedmiokrotnie tańsze od rutynowego wykrywania nowotworów złośliwych i ich leczenia. Między innymi udowodnił to dr Sienkiewicz z Białegostoku w swojej pracy doktorskiej, gdzie bardzo szczegółowo określił to dla przypadku raka szyjki macicy. Jeśli chodzi o wyleczalność, to oceniliśmy, że sytuacja jest zła. Ponadto wiemy też, że istnieje baza materialna dla wielu badań przesiewowych i wczesnego wykrywania dla wymienionych już nowotworów. Mamy ponad 500 mammografów, setki pracowni cytologicznych, świetnie wyszkolonych specjalistów w tym zakresie. Mamy gastroenterologów, którzy gotowi są wykonywać kolonoskopię. Czyli mamy bazę materialną, mamy również wyszkolony personel. Do niedawna nie było - z powodu zaprzestania planowania polityki zdrowotnej w tym zakresie - jakiejś koncepcji działania. W ostatnim czasie zdarzały się dwie rzeczy dobre - patrzę na to ze swojego punktu widzenia, czyli w aspekcie wczesnego wykrywania - mianowicie do programu polityki zdrowotnej państwa Ministerstwo Zdrowia włączyło badana przesiewowe, a szerzej wykrywanie nowotworów najczęściej występujących, a więc raka piersi, szyjki macicy, jelita grubego oraz gruczołu krokowego. Poza włączeniem do polityki zdrowotnej państwa, popierane były dwie rzeczy - realizacja Narodowego Programu Zdrowia i wyasygnowanie w 2000 roku po 6 mln zł na wykrywanie raka piersi i raka szyjki macicy. Mniejsze kwoty przeznaczono na wykrywanie raka jelita grubego i gruczołu krokowego. Był to przełomowy moment, ponieważ nie tylko wyasygnowano pieniądze, ale również zaczęto przestrzegać warunków jakościowych. To, co jest ważne we współczesnym świecie w zakresie wykrywania nowotworów, to fakt, że jakość badań przesiewowych, wykrywczych ma kluczowe znaczenie. Dane Ministerstwa Zdrowia za 2000 r. wykazują, że mimo ostrych kryteriów wiele pracowni otrzymało pieniądze na badania, które nie dały efektów. Wiemy z danych statystycznych, że na przykład 5 raków piersi może być wykrywanych przy 1000 badanych kobiet w grupie wieku 30–59 lat. To jest norma dla Polski, dla tej grupy wieku. Po analizie kilkuset jednostek okazuje się, że były trzy grupy placówek. Pierwsza, która wykrywała bardzo dużo nowotworów - 25 na 1000 badań. Druga, która wykrywała średnio 5 nowotworów na 1000 badań i trzecia grupa, która wykrywała zero nowotworów na 3000 badań. Oznacza to, że pierwsza grupa placówek wykonywała diagnostykę, a nie wykrywanie, druga grupa wykonywała to dobrze, trzecia natomiast nie była przygotowana do wykonania zadania. Badając więc 2500 lub 3000 kobiet w odpowiedni sposób powinna wykryć przynajmniej 15 nowotworów.</u>
<u xml:id="u-7.2" who="#ZbigniewWronkowski">Na podstawie bardzo prostej analizy możemy ocenić rodzaj poszczególnych placówek. Mimo sita jakościowego te placówki nie spełniły oczekiwanej roli, ale program ten w całości spełnił swoje zadanie, bowiem wykryto kilkaset nowotworów. Program dał szansę na ocenę, ile kosztuje wykrycie jednego raka piersi i jednego raka szyjki macicy. Okazało się, że wykrycie na przykład jednego raka piersi to jest 13 tys. zł, a raka szyjki macicy - 28 tys. zł. Umożliwiło to również ocenę, ile kosztuje rok przedłużenia życia kobiecie, która bierze udział w badaniu przesiewowym. Kosztuje to ok. 1000 dolarów. Proszę się zastanowić, czy stać nas na taką inwestycję. Nie ma wyboru, bo jeśli nie będziemy tego robić, to za jeden rok przedłużenia życia damy 7 tys. dolarów. Z ekonomicznego, ludzkiego i medycznego punktu widzenia jest to konieczne. Dr Daniel Miller, konsultant Banku Światowego, powiedział, iż kraju o średniej zamożności (to chyba był komplement wobec nas), a takim, jakim jest Polska, nie stać na zwlekanie z wdrożeniem badań przesiewowych. To musimy zrobić bardzo szybko, bo wówczas - być może - nie będzie potrzeba tylu aparatów radioterapeutycznych, ilu naprawdę potrzebujemy. Jest to zdanie człowieka, który zna się na rzeczy, bo on planował między innymi walkę z rakiem w Stanach Zjednoczonych. Drugie zdarzenie, które było bardzo istotne, to wprowadzenie programu Banku Światowego. Staraliśmy się o ten program dość długo, zaczęliśmy pod koniec 2000 r. Program ten umożliwił utworzenie dwunastu modelowych ośrodków badań przesiewowych raka szyjki macicy i raka piersi. Modelowość polega na tym, że ośrodki te będą działały prawidłowo, a przede wszystkim będzie zapewniona jakość badań. To jest kluczowa sprawa, już mówiłem o tym. Ważność jakości badań jest podkreślana we wszystkich dokumentach europejskich i światowych. Udało się stworzyć dwanaście takich ośrodków, jest to zakończenie pierwszego etapu krajowego programu zwalczania raka piersi i raka szyjki macicy. Drugi etap ma trwać do 2005 r. Według programu, powinno w tym okresie powstać przynajmniej 16 ośrodków, tak by w każdym województwie był chociaż jeden. Do 2010 r. powinno istnieć przynajmniej 49–50 ośrodków. Na zakończenie chciałbym zaznaczyć, że mamy infrastrukturę, wiemy, że jest źle oraz że można zmienić sytuację. Mamy opracowane modele i wiemy również, ile to kosztuje. Chciałbym podać konkretną sumę - oszacowaliśmy na przykład, ile kosztowałyby badania cytologiczne, gdyby należało zbadać wszystkie kobiety według modelu - od 30 do 60 lat, co trzy lata. Trzeba na to wydać 54 mln zł rocznie. W ubiegłym roku i dwa lata temu nie wszystkie pieniądze zostały wydane na badania cytologiczne. Kobiety się po prostu nie zgłaszają. Potrzebna jest ogromna praca w zakresie oświaty zdrowotnej. Jeśli kobiety nie będą miały świadomości, to na badania nie przyjdą. Jeśli lekarze nie będą mieli świadomości, że należy namawiać, czy wręcz wymagać od swoich pacjentów badań profilaktycznych, to oni się nie zgłoszą. W zakresie wczesnego wykrywania mamy wszystko, żeby realizować program, który zmieni sytuację epidemiologiczną. To już się zarysowało w przypadku raka piersi. Sądzę, że podobnie będzie z rakiem szyjki macicy, jelita, gruczołu krokowego i w innych dziedzinach, w których można wdrożyć te programy od jutra.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JanKopczyk">Poproszę teraz pana doc. Krzakowskiego, krajowego konsultanta z dziedziny onkologii klinicznej, o krótkie wystąpienie.</u>
<u xml:id="u-8.1" who="#JanKopczyk">Konsultant krajowy do spraw onkologii klinicznej Maciej Krzakowski : Onkologia kliniczna, czyli dawniej chemioterapia nowotworów oznacza leczenie farmakologiczne nowotworów. Jeżeli przyjmiemy, że w Polsce jest 110 tys. zachorowań w skali roku, przy założeniu dobrych standardów kwalifikacji do chemioterapii lub hormonoterapii, to oszacowałem, że około 40–50% chorych spośród 110 tys. jest kandydatami do leczenia systemowego co roku. A więc jest to około 50 tys. Polaków. Na to wszystko mamy ok. 300 lekarzy ze specjalizacją w dziedzinie chemioterapii nowotworów. Pojawia się pierwszy element, który chciałbym państwu zasygnalizować, mianowicie bardzo niejednorodny rozkład. Są województwa, w których jest jeden specjalista w mojej dziedzinie na milion mieszkańców. Jeśliby się posłużyć wskaźnikiem międzynarodowym, czyli liczenia jednego specjalisty na około 50 tys. ludzi, to żadne z naszych województw nie dochodzi do takiego poziomu. Większym problemem, w moim odbiorze, jest bardzo niejednorodny rozkład. Program, który jest przedmiotem dzisiejszego posiedzenia obejmuje lata 1996–2005. Niewątpliwie, screening i działania, o których mówił pan prof. Witold Zatoński poprawiły sytuację w niektórych nowotworach. Patrząc natomiast z punktu widzenia chemioterapii, metody którą się zajmuję, niepokojące jest to, że wciąż nie uzyskujemy żadnej poprawy w nowotworach, które w moim odczuciu są największym problemem, mianowicie raków jelita grubego. Mamy tu dobrą chirurgię, dobry screening, ale niewłaściwą realizację leczenia systemowego. Drugi nowotwór to jest rak jajnika - powołam się na opracowanie prof. Zbigniewa Wronkowskiego z całkiem niedawnych czasów, kiedy okazało się, że przy mniej więcej zbliżonej strukturze zachorowań w krajach Europy Zachodniej i u nas w Polsce, mamy wyraźnie gorsze wyniki w nowotworze wyleczalnym. Trzeci - nowotwór jądra, epidemiologicznie populacyjnie niewielki problem, bo choruje nań ok. 600 mężczyzn rocznie, niemniej jednak nowotwór, który powinien być w 90% wyleczalny, w Polsce to jest wyleczalny w 70%, czyli różnica jest istotna. Jeśli chodzi o pewne pozytywy z lat minionych i obecnych, to z punktu widzenia chemioterapeuty istotne było wprowadzenie procedur wysoko specjalistycznych, a później kontynuacja w postaci programu polityki zdrowotnej. Nie chodzi tylko o to, że spowodowało to zastrzyk finansowy. Programy te uczą nas, że realizacja leczenia w ramach zorganizowanego i zaplanowanego systemu jest lepsza. Z tym wiąże się fakt, że program tego typu może być modyfikowany w trakcie realizacji, jeżeli uzyskujemy nowe informacje na temat jego wad, czy szczególnych zalet. Kwestia regulacji leków to jeden z największych problemów, jakie w Polsce istnieją, o których wszyscy od lat mówili, ale nikt się za to nie zabrał. Można dyskutować, czy w pewnych elementach podjęto prawidłowe decyzje, czy też nie. Chodzi jednak o pewną ideę i koszty, które były generowane przez specjalizację, którą reprezentuję. Niewątpliwie będą one zmniejszone. Określenie listy refundacyjnej to jeden element normalizacji w mojej dziedzinie, drugi to położenie nacisku na zasadę ordynacji leków.</u>
<u xml:id="u-8.2" who="#JanKopczyk">W Polsce jest obecnie taka sytuacja, że leczeniem przeciwnowotworowym, systemowym zajmują się niekoniecznie ludzie do tego upoważnieni i kwalifikowani. Myślę, że cenny jest przykład pana prof. Zbigniewa Wronkowskiego o kategoryzacji placówek mammograficznych, bo tu nie tylko liczy się ekspiriencja ośrodka mierzona liczbą zbadanych czy przeleczonych chorych, ale również efekty tych działań. Następną rzeczą jest ustalenie zasad ordynacji leczenia i położenie nacisku (tu wielkie nadzieje łączę z Ministerstwem Zdrowia) na określenie i wypracowanie zasad realizacji tych procedur, które reprezentujemy. Posłużę się pewnym przykładem. Otóż cztery lata temu został opracowany dokument pt. „Zasady kontraktacji świadczeń w chemioterapii”, który może był ułomny, ale na pewno był jakimś punktem wyjścia. Wydany został wówczas jako zalecenie. Wszyscy wiemy, co się robi z zaleceniem. Na pewno moc tego dokumentu byłaby większa, gdyby to było rozporządzenie. Ostatnia rzecz, którą chciałbym świadomie powtórzyć, mimo że dwóch moich przedmówców o tym mówiło, to jest kwestia radioterapii. W Polsce tylko połowa naszych potrzeb jest zaspokajana.</u>
<u xml:id="u-8.3" who="#JanKopczyk">Nie chciałbym nadwerężać cierpliwości członków Komisji. Myślę, że pan prezes Polskiej Unii Onkologicznej nie będzie miał mi za złe, gdy za chwilę włączy się do dyskusji. Myślę, że prezentacja, której panowie profesorowie dokonali ogromnie rozszerzyła ten materiał, który przedstawiliśmy państwu na piśmie. Poznaliście państwo to, co jest naszym wspólnym sukcesem, ale także całą ogromną skalę potrzeb i działań do podjęcia. Sądzę, że czas na dyskusję. Jeśli będą mieli państwo pytania, to oczywiście odpowiemy na wszystkie z nich.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Dziękuję panie ministrze, dziękuję panom profesorom. Panie i panów posłów zapraszam do dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#RyszardStanibuła">Od naszego Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych oczekuję na przyszłość konkretnych efektów. Wiele aspektów tego programu jest bardzo pozytywnych i oczekiwanych. Ale problem jest wyjątkowo poważny, bardzo trudny i złożony i w związku z tym mam do pana ministra kilka pytań. Aby program przyniósł oczekiwane efekty musi być rozpowszechniona szeroka profilaktyka. To jest pierwszy element. Drugi element to wczesna diagnostyka oraz skuteczne leczenie na wszystkich płaszczyznach, do tego jednak niezbędna jest baza diagnostyczno-lecznicza. Ta baza w niektórych ośrodkach jest bardzo dobra, a wykrywalność chorób jest tam bardzo duża. Z drugiej strony obserwuję też, że w wielu ośrodkach regionalnych brak jest tej bazy. W związku z tym prosiłbym o przedstawienie przez pana ministra, jak widzi poszerzenie tej bazy o pracownie diagnostyczne, urządzenia do USG, endoskopii, oraz o obiekty bazy lokalowej o standardach ogólnych. Jakie będzie źródło pochodzenia środków finansowych? Baza jest bardzo ważna, ale środki finansowe są niezbędne. W materiale mamy przedstawiony poziom realizacji tych środków na przestrzeni roku. Realizacja ta wynosi 150–200 mln. zł. Uważam, że kwoty te są za małe, a jednocześnie pytam, skąd te środki się wezmą, skoro i tak w całym systemie brakuje nam wiele pieniędzy na opiekę zdrowotną. Czy są konkretne propozycje uzyskania pomocy finansowej spoza systemu. W jaki sposób rząd będzie zabiegał o te środki? Jaka będzie rola w tej profilaktyce wojewódzkich lub regionalnych szpitali oraz tych instytucji opieki zdrowotnej, które są poza szpitalem?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#MariaGajeckaBożek">Jestem pediatrą z wykształcenia. W pediatrii wczesna diagnostyka, to jest sukces w leczeniu. Im wcześniej rozpoznamy chorobę nowotworową u dziecka, tym większą mamy szansę uzyskać 100% wyleczeń. Kiedy kończyłem studia i zaczynałem pracę większość dzieci chorych na białaczkę umierała, a dziś przy białaczce limfoplastycznej mamy praktycznie 90% wyleczeń. Pochodzę ze Śląska, gdzie pani prof. Danuta Sauta-Jakimczyk i pan prof. Janusz Bohosiewicz ze środków pozabudżetowych organizują zimową szkołę onkologii dziecięcej. Biorę udział w tych szkoleniach, 100 pediatrów przyjeżdża na dwa dni wykładów, na których pokazuje się również błędy, jakie pediatrzy popełniają, zanim dojdzie do właściwego rozpoznania. Zadaniem lekarza rodzinnego jest jak najszybsze rozpoznanie i przekazanie dziecka do ośrodka wysoko specjalistycznego, bo nie oszukujmy się, nie będziemy w szpitalach powiatowych leczyć chorób nowotworowych u dzieci. Ta forma szkolenia warta jest popularyzacji w całej Polsce. Twierdzę, że są to ludzie zaangażowani i robią to ze środków pozabudżetowych. Przeglądając materiał na dzisiejsze posiedzenie nasunęły mi się następujące pytania. Na str. 12, gdzie mówi się o rozpoznaniu raka piersi jest napisane, że w roku 2000 na 81 ofert wybrano jakieś oferty, ale nie napisano, ile kas to uczyniło i dlaczego nie wszystkie kasy brały w tym udział. To oznacza, że część kobiet mieszkająca w innych regionach Polski została pozbawiona możliwości badania screeningowego. Kończyłam studia 33 lata temu, na ginekologii nauczono mnie i mam to zakodowane do dziś, że kobieta po ukończeniu 25 roku życia powinna mieć dwa razy w roku wykonywane badanie cytologiczne. Wówczas bardzo szybko rozpoznamy stan przedrakowy. Nie jestem ginekologiem, ale dziś podobno jest tak, że kasy chorych za badanie profilaktyczne nie płacą. Na str. 9 jest natomiast napisane, że radioterapia w Polsce jest stosowana jedynie u ok. 70% chorych, którzy kwalifikują się do tego typu leczenia, a przyczyną jest brak sprzętu. Mam przed sobą pismo konsultanta krajowego do spraw radioterapii, pana prof. Jerzego Maciejewskiego, jest to raport z wizytacji w Zakładzie Radioterapii Szpitala Leszczyńskiego w Katowicach. Wizytację pan profesor przeprowadził 11 lutego 2000 r. i wykrył bardzo dużo nieprawidłowości, mimo że zakład posiada wysokiej klasy aparaturę terapeutyczną. Czy nie jest to marnowanie środków? Po otrzymaniu tego pisma zwróciłam się do Państwowej Inspekcji Sanitarnej, Państwowej Inspekcji Pracy i Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie kontroli. Muszę powiedzieć, że wszyscy piłeczkę odrzucali, nikt nie chciał zająć się tą sprawą. To jest marnotrawienie środków, bo gdzieś są białe plamy, a tutaj sprzęt nie jest właściwie wykorzystany. W jednym z punktów pan profesor sugeruje natychmiastową eliminację metody ze względu na wysokie ryzyko powikłań. Czy możemy sobie na to pozwolić?</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#UrszulaKrupa">Jedna z lekarek poradni onkologicznej, z którą rozmawiałam, twierdzi, że jest kilka leków, których cena znacznie wzrosła. Chodzi na przykład o Femarę, lek który był na liście bezpłatnej, a obecnie kosztuje ok. 70 zł. Jest to pewne zagrożenie dla tych chorych, których nie stać będzie na wykupienie leku za taką cenę. Cena urzędowa tego leku też wzrosła. Jest również problem z pacjentami, którzy czekają przez miesiąc na biopsję albo na inne badania diagnostyczne. Chciałabym więc zapytać pana ministra, czy to jest taka profilaktyka? Jakie jest stanowisko ministerstwa w tej sprawie?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#MałgorzataStryjska">W Narodowym Programie Zwalczania Chorób Onkologicznych, w rozdziale pt. Możliwości działań interwencyjnych, jest napisane o możliwości wprowadzenia nowych leków onkologicznych. Chciałabym się dowiedzieć, jakie szanse mają pacjenci z przewlekłymi białaczkami szpikowymi oraz po operacjach raków nadnerczy na wprowadzenie jedynych leków leczących ich, czyli Gliwecu i Mitotanu?</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#AlicjaLis">Od wykrycia choroby do możliwości rozpoczęcia leczenia upływają zbyt długie okresy. Wynika to z różnych czynników, ale jest to generalnie znane zjawisko. Nawet zdiagnozowany pacjent nie ma możliwości rozpoczęcia prawidłowego leczenia onkologicznego. Ze strony społeczeństwa jest bardzo duży nacisk, by te sprawy rozwiązać, przyspieszyć, co rokuje tym samym większe możliwości leczenia.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#MariaPotępa">Jestem tym wywołanym do dyskusji ginekologiem, pracuję w zawodzie ponad 20 lat. W moim odczuciu zmieniła się sytuacja w momencie wprowadzenia przed trzema laty reformy służby zdrowia. W chwili skomercjalizowania usług zdrowotnych doszło do przesunięcia pewnych zjawisk, które obserwuję w miejskim szpitalu. Mianowicie, nie poprawiła się, a wręcz pogorszyła sytuacja dotycząca diagnostyki profilaktyki raka szyjki macicy. Obserwuję natomiast mniejszą ilość zachorowań na raka endometrium. Według mnie, ma to bezpośredni związek z kontraktowaniem i z kasą chorych, jaka za tym stoi. Nikt przynajmniej w woj. śląskim, od lat co najmniej 3 nie prowadzi bezpłatnych kursów cytologicznych. Za kurs cytologiczny moja asystentka zapłaciła 1800 zł, zarabiając miesięcznie niecałe 1000 zł. Bez szkolenia cytologów bardzo trudno mówić o wymagalnych standardowo działaniach profilaktycznych w zapobieganiu rakowi szyjki macicy. Natomiast kontrakty idące z kasy chorych na tzw. chirurgię jednego dnia doprowadziły do tego, że bardzo dużo pacjentek jest poddawanych abrazjom frakcjonowanym, dużo więcej niż do tej pory, dlatego że jest to opłacalne, szczególnie dla niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej. Bardzo dobrze, że tak jest. Dzięki temu wykrywa się dużo stanów przedrakowych. Z tych powodów wykonuje się znacznie więcej operacji ginekologicznych. W efekcie należałoby oczekiwać, że ilość stwierdzonych raków endometrium znacznie spadnie. Natomiast jeśli chodzi o profilaktykę raka szyjki, to uważam, że jest fatalnie. Nie wiem, co na to Polska Unia Onkologii, ponieważ wiedza lekarzy, którzy skończyli niedawno studia, często już nie wystarcza na to, co prezentuje aktualnie wiedza onkologiczna. Według mnie potrzebny jest bezustanny proces szkolenia. Nie mówię już o tym, że należałoby bezwzględnie zwiększyć ilość godzin dydaktycznych w akademiach medycznych w zakresie onkologii. Należałoby wyszkolić znacznie więcej onkologów, aby zapełnić mapę naszego kraju lekarzami o tego rodzaju specjalności lekarskiej. Chciałam podkreślić szczególnie to, że bolesnym bardzo dla mnie tematem jest fakt, że lekarze rezygnują z proponowanych w ogłoszeniach kursów w zakresie na przykład cytologii, ze względu na to, że ich po prostu na to nie stać finansowo.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AlfredBudner">Mam kilka pytań. Jakie organy są najbardziej zagrożone chorobą nowotworową i jak wygląda sprawa wykrywalności schorzeń nowotworowych w dużych ośrodkach oraz w małych miejscowościach, ze szczególnym uwzględnieniem mieszkańców wsi? Czy jest szansa na skrócenie drogi od wykrycia nowotworu do rozpoczęcia jego leczenia? Pytam o to, ponieważ obecnie na wsi leczy się przede wszystkim inne choroby, a dopiero na końcu nowotwory. Pokutuje wśród pacjentów wiejskich opinia, iż wykrycie raka oznacza wyrok śmierci.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JanKopczyk">Zadali państwo bardzo wiele pytań i o dużym stopniu szczegółowości, dlatego za chwilę poproszę pana doc. Macieja Krzakowskiego oraz pana prof. Mariana Rejnfussa o odpowiedzi na pytania dotyczące radioterapii. Nawiązując do tego o co pytał pan poseł Ryszard Stanibuła, który zwrócił uwagę na konieczność zadbania o profilaktykę oraz o rozwój bazy diagnostyczno-leczniczej, której stan pozostawia wiele do życzenia, pragnę stwierdzić, że niezależnie od tego, czy rozmawiamy o dializoterapii, kardiologii, onkologii czy też o innej dziedzinie ochrony zdrowia, to głównym problemem są finanse. Obecnie dosyć dobrze są zidentyfikowane potrzeby w zakresie bazy diagnostycznej i terapeutycznej. Nasz stan posiadania nie jest zerowy, ale problem polega nie tylko na tym, żeby mieć bazę i dysponować odpowiednim aparatem w odpowiednim miejscu, natomiast niezbędna jest odpowiednia świadomość społeczeństwa. Nie wystarczy mieć mammograf, bowiem kobiety muszą jeszcze zgłosić się na badanie mammograficzne. Chodzi zatem o działanie wielopłaszczyznowe. Musimy oddziaływać na świadomość społeczną, tak by każdy obywatel odpowiedzialnie traktował kwestię swojego zdrowia i chciał skorzystać z możliwości przebadania się. Jeżeli kobieta jest na tyle świadoma, że chce się przebadać, to niezbędny jest mammograf oraz zespół, który prawidłowo oceni wynik badania. Następny etap to drożna ścieżka dalszego postępowania, bo co z tego, że kobieta dowie się, że ma w piersi jakiegoś guza, skoro nie będzie mogła przejść przez „wąskie gardło”, o którym wspominali już członkowie Komisji. Obecnie realizuje się sporo akcji profilaktycznych. W naszym materiale wspomnieliśmy o akcjach realizowanych lub finansowanych przez Ministerstwo Zdrowia w ramach programu polityki zdrowotnej, ale państwo może nawet lepiej wiecie niż minister zdrowia, co dzieje się w terenie. Przecież samorządy wojewódzkie, powiatowe, a nawet gminne oraz czasami zakłady pracy, organizują akcje badań profilaktycznych dla mieszkańców lub pracowników. To jest pozytywny trend. Rzecz w tym, by w przypadku wykrycia nowotworu, te wszystkie warunki były zachowane, a całe postępowanie było drożne. Niezbędne jest powiązanie tych wszystkich działań, bo na razie to wszystko nie jest jeszcze skoordynowane i płynie odrębnymi drobnymi strumieniami. To dobrze, że coś się dzieje w tym względzie, ale może efekt byłby lepszy, gdyby to wszystko było w jakiś sposób koordynowane. Pan poseł pytał o rolę szpitali różnego typu i różnego szczebla. Rzeczywiście jest tak, że trzeba trochę rozszerzyć możliwość realizacji badań diagnostycznych, w tym przesiewowych, tak by były one prowadzone również w mniejszych ośrodkach. Tymi możliwościami nie powinny dysponować tylko ośrodki akademickie. Pan profesor wspominał o tym mówiąc o infrastrukturze dawnych województw, gdzie istnieją pewne możliwości. Zresztą gdzieniegdzie ten system już działa, tak więc będziemy rozszerzali te działania. Nie ulega wątpliwości, że potrzeby finansowe są bardzo duże. Zawsze przy okazji takich wystąpień uśmiecham się do posłów i przypominam im, że to właśnie parlament kreuje budżet państwa. Minister tylko dysponuje tym, co parlament, łaskawie i w miarę możliwości finansowych państwa, uchwali.</u>
<u xml:id="u-17.1" who="#JanKopczyk">Na pewno pieniądze powinny być kierowane na to co jest najtańsze, czyli na programy, które z jednej strony mają zapobiegać nowotworom, a z drugiej strony umożliwiać ich wczesne wykrywanie. Również dzisiaj zostało wykazane, że ten kierunek działania jest najtańszy i najefektywniejszy. Szczegółowe pytania zadane przez państwa dotyczyły m.in. niektórych preparatów oraz leków. Na te pytania odpowie pan doc. Maciej Krzakowski, natomiast na pytania dotyczące radioterapii odpowie pan prof. Marian Rejnfuss. Ewentualnie coś doda jeszcze pan dyr. Wojciech Marciniak. Jeżeli zdarzy się tak, że nie odpowiemy na któreś z pytań, to proszę nam je przypomnieć. Pytań było naprawdę bardzo dużo.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#MaciejKrzakowski">Jedno z pytań dotyczyło Femary oraz kwestii odpłatności za ten lek. Pragnę poinformować państwa, że na rynku jest lek równoważny o nazwie Arimidex. Należy on do tej samej grupy terapeutycznej i ma to samo działanie oraz aktywność. Leku tego dotyczą te same dowody naukowe. Mogę poinformować panią poseł, że jedyna różnica między Femarą a Arimidexem polega na tym, że w momencie, gdy niemal jednocześnie w czasopismach naukowych ukazały się prace na temat obu lekarstw, to w przypadku Femary wyraz „superior” został użyty jako pierwszy wyraz w tytule, natomiast w przypadku Arimidexu został on użyty jako wyraz trzeci. Proszę mi wierzyć, że te dwa preparaty są całkowicie równoważne. Dodam, że Arimidex kosztuje tylko 2 zł 50 gr. Jest on objęty owym limitem. Kolejne pytanie - bardzo ważne - dotyczyło Glivecu. Ten lek rzeczywiście doprowadził do przełomu w leczeniu białaczki, ale na razie tylko jednego jej typu, czyli białaczki przewlekłej. Biorąc pod uwagę poziom zachorowalności na tę białaczkę, nasi hematolodzy - eksperci w tej dziedzinie - oszacowali już, jaka jest potencjalna liczba chorych, którzy są kandydatami do leczenia Glivecem. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie każdy chory z tym typem białaczki powinien otrzymywać ten lek. To leczenie stosuje się po wyczerpaniu innych metod. Niezbędne jest opracowanie kryteriów stosowania Glivecu, zresztą właściwie zostały one już opracowane i funkcjonują na przykład w Mazowieckiej Kasie Chorych. Pozostaje kwestia doprowadzenia do ogólnopolskiej implementacji tych kryteriów. Konieczne jest również stworzenie możliwości finansowania przez kasy chorych leczenia Glivecem. Powtarzam, że leczenie to miałoby być stosowane wobec niewielkiej liczby chorych. Nie należy tej liczby demonizować.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#MałgorzataStryjska">Pragnę poinformować, że w warszawskim Instytucie Hematologii pewna grupa chorych była leczona Glivecem. Stan zdrowia tych chorych rewelacyjnie się poprawił. Niestety, po roku przestano im podawać ten lek. Można powiedzieć, że ci pacjenci zostali zostawieni na lodzie.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#MariaGajeckaBożek">Mam pewną uwagę w tej sprawie. Podobna sytuacja wystąpiła na Śląsku, ale nie wiem, czy pani poseł jest dokładnie zorientowana jak sprawa wygląda. Otóż na Śląsku grupa chorych była leczona Glivecem przez pana prof. Horowieckiego. Zasada jest taka, że jeżeli po roku uzyskuje się poprawę hematologiczną i cytogenetyczną, to Śląska Kasa Chorych refunduje ten lek. Zgłasza się do mnie wielu chorych, którzy uzyskali tylko poprawę hematologiczną, natomiast nie uzyskali poprawy cytogenetycznej. Naukowcy twierdzą, że stosowanie tego leku w przypadku tych osób nie ma najmniejszego sensu. Powtarzam, że Śląska Kasa Chorych refunduje ten lek wszystkim tym, którzy uzyskali pełną remisję w przewlekłej białaczce szpikowej.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#MaciejKrzakowski">Pragnę uzupełnić, że ci chorzy, którzy byli leczeni w warszawskim Instytucie Hematologii, rozpoczynali leczenie w ramach badania klinicznego. Oni ten lek otrzymywali od firmy go produkującej. Oczywiście, można mieć różne zdanie na temat takiego postępowania. Osobiście uważam, że działanie polegające na tym, iż doprowadza się leczenie do jakiegoś momentu, a potem przestaje się to leczenie finansować - mówię o producencie leku - jest praktyką niedopuszczalną. Niestety, takie praktyki są dosyć powszechne. Zresztą nie dotyczą tylko Glivecu, ale również bardziej rozpowszechnionych preparatów. Powiem szczerze, że kwalifikuję takie postępowanie firm farmaceutycznych, jako trochę nieetyczne. Powtarzam, że to leczenie było rozpoczynane w ramach sponsorowanego badania.</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#MałgorzataStryjska">Wiem o tym, jednak Wielkopolska Kasa Chorych nie refunduje tego leku.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#MaciejKrzakowski">W pełni podzielam opinię pani poseł, że trzeba doprowadzić do jednorodności działań wszystkich kas chorych, czyli żeby nie dochodziło do sytuacji, że na przykład Wielkopolska Kasa Chorych refunduje jakiś lek, a Kujawsko-Pomorska Kasa Chorych nie refunduje tego leku. Pan poseł pytał, jaki organ jest najbardziej zagrożony rakiem. Oczywiście, płuca. Była również mowa o szkoleniach. W pełni się zgadzam z tą uwagą, bowiem jednym z problemów polskiej onkologii klinicznej jest brak szkolenia nieustawicznego, czyli szkolenia stałego. Niestety, dotyczy to nie tylko osób na poziomie juniorskim, ale również osób na poziomie seniorskim. Po to, żeby szkolić trzeba na całym świecie zdobywać punkty akredytacyjne. Jakiś system w tym względzie jest niewątpliwie potrzebny.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#ElżbietaRadziszewska">Mam dwa pytania do pana ministra. Pierwsze z nich dotyczy leków hormonalnych stosowanych w leczeniu raka gruczołu krokowego, które w tej chwili po licznych protestach pacjentów - po tej całej burzy, która się przetoczyła - z powrotem znalazły się na listach leków refundowanych. Chciałabym zapytać, czy obecnie pacjenci, którzy zachorują na raka gruczołu krokowego, znowu nie przeżyją stresu, w związku z zagrożeniem, że może się okazać, iż te leki nie będą dostępne dla pacjentów? Minister zdrowia wypowiada się, że są to leki, które poprawiają komfort życia, a alternatywą dla ich stosowania jest kastracja, czyli usunięcie jąder u pacjentów. Moje drugie pytanie dotyczy tego o czym rozmawialiśmy podczas poprzedniego posiedzenia Komisji Zdrowia, gdy omawialiśmy kwestię list leków refundowanych. Pan minister Nauman stwierdził wówczas, że leki onkologiczne, które są przesunięte do lecznictwa zamkniętego pacjent będzie otrzymywał za darmo w tzw. otwartych oddziałach onkologicznych. Zapytałam co będzie w przypadku, jeżeli w danym szpitalu w ogóle nie ma oddziału onkologicznego. Najczęściej było tak, że pacjenci przychodzili z lekiem, który był im podawany ambulatoryjnie w przychodni, natomiast nie było tam zamkniętego oddziału onkologicznego. Czy zatem istnieje jakiś plan zabezpieczenia istnienia przy szpitalach owych oddziałów otwartych w celu realizowania takiego pół otwartego i pół zamkniętego leczenia onkologicznego.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JanKopczyk">Może zanim omówimy kwestie kolejnych leków udzielimy odpowiedzi na wcześniejsze pytania posłów. Powinniśmy omówić dosyć szczegółowo kwestię radioterapii. Chciałby to uczynić pan prof. Marian Rejnfuss. Pani poseł Maria Gajecka-Bożek zadała pytanie dotyczące ofert. W związku z uwagami i pytaniami państwa, którzy podnosili, że różne kasy chorych refundują różne leki, narzuca się jeden prosty wniosek, mianowicie, że nikt nie panuje nad tym systemem. Minister zdrowia proponuje obecnie ujednolicenie pewnych działań i prowadzenie jednej polityki zdrowotnej. Podczas kolejnego posiedzenia Komisji jasno jawi się kwestia, że państwa wnioski są zapewne adresowane w sposób właściwy, bo to do ministra zdrowia należy je adresować. Problem polega na tym, że minister nie ma instrumentów nadzoru oraz narzędzi oddziaływania na płatnika systemu. Dlatego minister dąży do tego, by mógł sprawować ów nadzór od 1 stycznia 2003 r. Często składa się tak, że ci z państwa, którzy krytykują tę strategię ministra, jednocześnie domagają się, by minister jednak dysponował narzędziem, które umożliwi mu zapewnienie przyjęcia jednolitego postępowania na terenie całego kraju. Pani poseł, z tymi kasami chorych to jest tak, że one mają w swoich zadaniach prowadzenie profilaktyki oraz pewnych działań prewencyjnych. Niektóre kasy realizują te zadania tak, a inne inaczej. Niektóre wydają na ten cel większe sumy, a inne mniejsze i analogicznie, niektóre kasy realizują badania w takim kierunku, a inne w jeszcze innym. W związku z powyższym, nawiązując do odpowiedzi na pytanie zadane przez pana posła Ryszarda Stanibułę, dotyczące profilaktyki i prewencji w skali całego kraju, pragnę stwierdzić, że trzeba to wszystko ujednolicić. Obecnie proszę pana prof. Mariana Rejnfussa oraz pana dyr. Wojciecha Marciniaka o udzielenie odpowiedzi na część szczegółowych pytań zadanych przez państwa.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#MarianRejnfuss">Z trzech metod leczenia nowotworów - chirurgii, radioterapii i chemioterapii, w Polsce najgorsza jest sytuacja w zakresie radioterapii. Możecie państwo przeczytać w przedstawionych materiałach, że mamy połowę niezbędnej liczby aparatów do radioterapii. Oznacza to, że średnio zaawansowany rak szyjki macicy - najbardziej rozpowszechniony - można leczyć, w zasadzie, tylko jedną metodą, mianowicie radioterapią wraz z brachyterapią. W Krakowie, gdzie znajduje się jeden z najlepszych w Polsce ośrodków radioterapii, pacjentki oczekują na napromienianie dwa miesiące. Tak długa jest kolejka oczekujących. Używając chirurgicznej metafory, nie jest to krwawienie żylne, natomiast znajdujemy się w sytuacji - w zakresie radioterapii - krwotoku tętniczego. Mówię to z całą odpowiedzialnością, zresztą nie po raz pierwszy, ponieważ mówiłem to samo przy wszystkich poprzednich ministrach zdrowia. Ostatni duży centralny zakup sprzętu do radioterapii miał miejsce 4,5 roku temu, jeszcze pod koniec urzędowania ministra Ryszarda Żochowskiego. Ten zakup nieco zatamował krwawienie. Od tego czasu czyniono tylko pojedyncze zakupy. Sytuacja jest dramatyczna. Tak dalej być nie może. Nie po raz pierwszy użyję tego sformułowania i powiem, że nie możemy dłużej stać na rampie oświęcimskiej. To działanie jest nieetyczne, nieodpowiedzialne, niemoralne i korupcjogenne. Władze państwowe muszą coś zrobić w tej sprawie. Wbrew pozorom, radioterapia jest najtańszą metodą z trzech metod leczenia nowotworów. Wysokie są tylko tzw. capital costs, czyli koszty początkowe, bowiem trzeba kupić aparat i gdzieś go zainstalować, jednak koszty bieżące (running costs) są znacznie niższe, ponieważ rozkładają się one na około 10 lat użytkowania aparatu. Obecna sytuacja wymaga podjęcia pilnych działań. Żadna kasa chorych, ani żaden regionalny fundusz zdrowotny, nie zdołają nic zrobić, natomiast konieczne są centralne państwowe decyzje o zakupieniu w najbliższym czasie 50–60 aparatów do radioterapii. Ta metoda jest najtańsza. Znów posłużę się przykładem z zakresu ginekologii. Jeżeli pacjentka oczekuje 2 miesiące na radioterapię, to w tym czasie stopień zaawansowania choroby nowotworowej zmienia się z drugiego na trzeci i to w najlepszym wypadku. W wyniku pogorszenia stanu zdrowia tej pacjentki stosuje się chemioterapię - kosztuje to bardzo dużo - lub nawet leczy się ją terminalnie, bowiem pacjentka znajduje się w ostatnim śmiertelnym stadium choroby. Nie wspominam o tym, że znacznie wzrasta niebezpieczeństwo utraty życia, ponieważ długie oczekiwanie na radioterapię zmniejsza szansę na leczenie. Istotny jest zatem nie tylko aspekt moralny i etyczny, ale również aspekt ekonomiczny. Powinniśmy leczyć wystarczająco wcześnie i w terminie. Nie może być tak, że chory w nieskończoność oczekuje na leczenie. Odnosząc się do uwagi pani poseł, pragnę stwierdzić, że naszego kraju absolutnie nie stać na marnowanie pieniędzy. Nie wchodzę w kwestię, gdzie, ile i jakie były aparaty. To nie jest moja sprawa. Stwierdzam tylko, że ideałem jest, gdy rozkład aparatury na terenie całego kraju jest w miarę równomierny.</u>
<u xml:id="u-26.1" who="#MarianRejnfuss">Niezbędna jest dostępność tych badań, aczkolwiek radioterapia musi być skoncentrowana w dużych ośrodkach, ze względu na koszty, ale to nie znaczy, że tych ośrodków nie powinno być 16.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Mam pytanie do pana ministra. Otóż miałam możliwość zapoznać się z programem poprawy stanu radioterapii, przygotowanym przez pana prof. Jerzego Maciejewskiego. Z pewnością program ten znany jest panu ministrowi. Rozpatrzono w nim niezbędne zakupy dla wszystkich województw, w układzie trzystopniowym, uwypuklając to, co jest najpotrzebniejsze. Zakłada się tam nasycenie kraju aparaturą w trzech etapach, tak żebyśmy mogli funkcjonować na poziomie europejskim. Czy Ministerstwo Zdrowia ma już jakieś stanowisko wobec tego programu? Jakie działania zostaną podjęte w tym aspekcie.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#JanKopczyk">Jeżeli państwo pozwolą, to na to pytanie odpowie pan dyrektor Wojciech Marciniak.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WojciechMarciniak">W ramach programów polityki zdrowotnej na rok 2002 przewiduje się m.in. realizację programu polegającego na wyposażeniu trzech ośrodków w najnowocześniejszą aparaturę do radioterapii. Te ośrodki to Białystok, Olsztyn i Łódź. Dlaczego nie wyposaża się większej liczby ośrodków? Otóż w celu uzyskania późniejszych efektów, na początku trzeba zainwestować bardzo duże kwoty - mówił o tym pan profesor - bowiem te nakłady przekraczają 30 mln zł. W obecnej sytuacji budżetowej ministra zdrowia nie stać na takie wydatki. Postaram się odpowiedzieć na pytanie dotyczące raportu prof. Jerzego Maciejewskiego. W tej sprawie resort przeprowadzi kontrolę w tym szpitalu, z tym że nie możemy odpowiedzieć na pytanie, czy doszło tam do marnotrawstwa, czy nie. Sprawa jest bardziej złożona, ponieważ minister nie jest organem założycielskim i właścicielskim tego szpitala. Nie może on podejmować decyzji. Podejmujemy tę kontrolę pod kątem prawidłowości wykorzystania funduszy publicznych, które przepłynęły z ministerstwa do tego szpitala, w ramach procedury wysoko specjalistycznej. Możemy się odnosić tylko do tej kwestii.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#MaciejKrzakowski">Pragnę odpowiedzieć na pytania zadane przez panią poseł Elżbietę Radziszewską. Drugie w kolejności pytanie dotyczyło miejsca stosowania chemioterapii. Na całym świecie jest tak, że ponad 90% leczenia tego typu jest realizowane ambulatoryjnie, czyli w tzw. szpitalach dziennych funkcjonujących przy ośrodkach szpitalnych. Tylko znikomy procent leczenia chemioterapeutycznego realizowany jest w szpitalu. Jeżeli chodzi o kwestię powikłań, to jest ona bezdyskusyjna. Przyjęty sposób leczenia jest racjonalny nie tylko z przyczyn ekonomicznych, ale przede wszystkim z przyczyn psychologicznych. Magia łóżka szpitalnego jest tylko magią, natomiast o negatywnych skutkach psychologicznych leczenia szpitalnego nie muszę w tym gronie mówić. W dodatku nawet najlepszy i najczystszy szpital jest źródłem zakażeń oraz innych zagrożeń, których nie chcę teraz omawiać. Myślę, że powinniśmy realizować prawidłowe wzorce i powoli odchodzić od stacjonarnego leczenia szpitalnego. Ponad 90% chemioterapii powinno być realizowane w szpitalach dziennych. Organizacja szpitala dziennego jest dosyć łatwa. To nie jest operacja o takim stopniu skomplikowania, jak na przykład instalacja aparatury do radioterapii. Większość polskich szpitali posiada takie oddziały dzienne, a te, które dotychczas ich nie posiadają powinny się zastanowić nad sensem prowadzenia takiego leczenia. Może ktoś inny zrealizuje je lepiej, skuteczniej i bezpieczniej dla pacjenta. Kolejne pytanie pani poseł dotyczyło kwestii analogów. Pragnę stwierdzić, że kompletnie ekwiwalentne i dające taki sam efekt są: kastracja chirurgiczna oraz kastracja farmakologiczna. Nie można mówić, o lepszej tolerancji w przypadku kastracji farmakologicznej, ponieważ niesie ona ze sobą - podobnie jak owariektomia u kobiet - objawy wypadowe typu andropauzy. Nie jest zatem prawdą, że mężczyźni, których poddano orchitektomii farmakologicznej w ogóle nie cierpią. Może być prawdą - mówię to jako osoba płci męskiej - że kastracja chirurgiczna, przynajmniej w pewnym wieku, jest trochę trudniejsza do zniesienia. Wydaje mi się, że kobiety są w tym aspekcie nieco rozumniejsze niż mężczyźni i rozsądniej podchodzą do owariektomii niż mężczyźni do orchitektomii. Powtarzam, że skuteczność kastracji chirurgicznej oraz kastracji farmakologicznej jest całkowicie równoważna. Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Otóż biorąc pod uwagę liczbę zachorowań na raka prostaty oraz strukturę stopni zaawansowania, a co za tym idzie liczbę potencjalnych kandydatów do racjonalnego wykonywania obu typów kastracji, można powiedzieć, że użycie tej metody jest zawyżone o około 30%. Sytuacja ta jest prawdopodobnie związana z faktem, że metoda ta bywa stosowana niepotrzebnie. Z kolei ideą hormonalnego leczenia raka prostaty jest manipulacja hormonalna. Nie można się zatem nastawiać na jedną metodę i stosować ją w nieskończoność.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#TadeuszPopiela">Przewodniczę Radzie Naukowej Polskiej Unii Onkologicznej. W tej Radzie oraz w zarządzie tej organizacji pracuje społecznie wielu znakomitych ekspertów i wybitnych polskich onkologów. Od kilkunastu miesięcy pracujemy nad sposobem poprawienia wyników leczenia chorób nowotworowych. Owocem naszej pracy jest projekt założeń programu walki z tymi chorobami. Otrzymując zaproszenie na dzisiejsze posiedzenie byłem przekonany, że jako eksperci po to mamy uczestniczyć w tych obradach, żeby - po pierwsze - usłyszeć od przedstawicieli rządu, czy znany jest im projekt programu walki z chorobami nowotworowymi, opracowany przez Polską Unię Onkologiczną oraz Instytut Onkologii w Warszawie oraz czy program ten jest realny, z punktu widzenia poziomu współczesnej wiedzy, ze strategicznego punktu widzenia oraz z punktu widzenia doraźnych potrzeb i możliwości poprawy poziomu leczenia tych chorób. Po drugie, chcieliśmy usłyszeć od przedstawicieli rządu, czy istnieją możliwości realizacji tego programu, wobec uwarunkowań czasowych i kwestii harmonogramu oraz wobec szczegółowych elementów programu. Oczekiwaliśmy pomocy od posłów oraz sejmowej Komisji Zdrowia, tak by ten program mógł być realizowany. Ta realizacja wymaga koordynacji działań oraz nakładów finansowych kilku resortów, a nie tylko nakładów z budżetu ministra zdrowia. Trudno oczekiwać, żeby tylko ten minister miał być odpowiedzialny za realizację tego programu. Parlament jest tym ciałem, od którego będziemy oczekiwać pomocy oraz podjęcia stosownych decyzji, które doprowadziłyby do powstania ośrodka koordynującego walkę z chorobami nowotworowymi. Wielu moich przedmówców powiedziało wszystko na temat realnych zagrożeń związanych z rozprzestrzenianiem się tych chorób oraz niedostatkami lecznictwa. Wydaje mi się, że problemy te przedstawiano nawet nie dość dramatycznie. Sądzę, że źle by się stało, gdyby dzisiejsze posiedzenie przekształciło się w szczegółową dyskusję o poszczególnych metodach terapii oraz pojedynczych przypadkach zachorowań. Chciałbym wyjść z tej sali z przekonaniem, że przygotowany program jest opracowany w sposób prawidłowy lub że jest wręcz przeciwnie. Jeżeli ten program wymaga korekt, to możemy ich jeszcze dokonać. Powstaje jednak pytanie, czy w ogóle istnieje szansa na jego realizację?</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Czy pan minister zechce ustosunkować się do wypowiedzi pana profesora?</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JanKopczyk">Podczas dzisiejszego posiedzenia rozpatrujemy sprawozdanie z realizacji Narodowego Programu Zdrowia na lata 1996–2005 w zakresie zwalczania chorób nowotworowych. Program ten został przyjęty przez Radę Ministrów, tak więc jest bardzo mocno osadzony w sensie formalnoprawnym, jednak tamten program, którego opracowywanie rozpoczął pan prof. Witold Zatoński, a kontynuował je pan prof. Marek Nowacki, zawiera te same elementy, a nawet jest szerszy i bogatszy i to on został zaprezentowany jako pierwszy. Świadczy to o poważnym stosunku resortu do tego programu. Nie jest naszym dzisiejszym zadaniem ocenianie tego programu, ponieważ porządek dzienny jest taki, a nie inny. Ministerstwo przygotowało swój materiał pod kątem tego porządku, tak więc nie czas i nie miejsce, żeby dyskutować nad programem przedstawionym przez państwa. Sądzę, że najcenniejsze w dzisiejszym posiedzeniu jest to, że członkowie Komisji mogli zapoznać się z tym programem. Tak resort, jak i autorzy tego programu, są zgodni co do tego, że stoimy przed ogromnym problemem, który wymaga skoordynowanych działań oraz długofalowych nakładów finansowych. Sądzę, że osiągnęliśmy zasadniczy cel, ponieważ przedstawiliśmy ten zakres zagadnień na forum Komisji. Zgadzam się z panem profesorem, że nie powinniśmy szczegółowo rozmawiać na temat poszczególnych preparatów oraz poszczególnych jednostek chorobowych. To nie jest zasadniczy temat w dniu dzisiejszym. Tak się składa, że w gronie poselskim zostali prawie sami lekarze i może stąd taka szczegółowość pytań. Nie jestem do tego przygotowany, zresztą byłoby to pewnym nadużyciem w stosunku do pani przewodniczącej oraz całej Komisji, gdybyśmy jako resort próbowali oceniać materiał, z którym dopiero dzisiaj mogliśmy się zapoznać. Wobec tego zapraszam pana profesora oraz innych autorów programu na rozmowę do ministerstwa. Będziemy mogli szczegółowo omówić ten program. Sądzę, że bardzo szybko wypracujemy wspólne stanowisko, jednak należy pamiętać o tym, że to wszystko nie jest tylko kwestia wspólnoty poglądów, natomiast program przedstawiony przez nas jest to rzeczywiście interdyscyplinarny rządowy program, który może zmienić się w procedurze rozszerzenia Narodowego Programu Zdrowia i rozszerzyć się o dalsze cele operacyjne. Myślę, że tak byłoby najlepiej.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#ElżbietaRadziszewska">W takim razie rozumiem, że będzie istniała alternatywa i oprócz kastracji chirurgicznej do dyspozycji lekarzy i pacjenta pozostanie również leczenie analogami. Czy tak mam interpretować wypowiedź pana docenta? Przypominam, że pytałam o to, czy za trzy miesiące przy konstruowaniu kolejnej listy refundowanych leków nie dojdzie do kolejnej awantury. Nie chodzi przecież o to, żeby wobec wszystkich pacjentów stosować farmakoterapię, tylko żeby umożliwić wybór metody leczenia. Wiadomo, że każdy pacjent jest inny, oraz że zdarzają się różne sytuacje. Nawiązując do wypowiedzi pana profesora, pragnę stwierdzić, że nie byłoby od rzeczy, gdyby prezydium Komisji zastanowiło się nad możliwością, by Komisja Zdrowia odrębnie zajęła się programem zwalczania chorób nowotworowych, którego założenia zostały dzisiaj przedstawione przez Polską Unię Onkologiczną.</u>
</div>
<div xml:id="div-35">
<u xml:id="u-35.0" who="#WładysławSzkop">Sądzę, że ostatnia część pytania pani poseł Elżbiety Radziszewskiej bardziej była kierowana do Departamentu Farmacji niż do pana profesora. To tak w formie repliki. Przepraszam, że wyręczam panią przewodniczącą. Chciałbym, by głos zabrała pewna osoba, która jest obecna na sali obrad. Debatujemy na temat Narodowego Programu Zdrowia oraz jego efektach w latach 2000–2005. W naszym posiedzeniu uczestniczy dyrektor biura, która za pieniądze z budżetu państwa monitoruje wyniki realizacji tego programu, czyli pan dr Paweł Gorliński. Czy można pana prosić o zabranie głosu?</u>
</div>
<div xml:id="div-36">
<u xml:id="u-36.0" who="#PawełGorliński">Chciałbym nawiązać do wypowiedzi pana prof. Marka Nowackiego, który mówił o potrzebie monitorowania oczekiwanych efektów planowanego programu, a także do wypowiedzi pana prof. Tadeusza Popieli, który mówił o całym dramatyzmie sytuacji. Pragnę stwierdzić, że jako Państwowy Zakład Higieny monitorowaliśmy całość Narodowego Programu Zdrowia w zakresie jego oczekiwanych efektów, w tym efekty w ramach celu nr 15. Monitorowanie to było prowadzone z ramienia Centrum Onkologii przez pana prof. Zbigniewa Wronkowskiego, który przedstawił dzisiaj elementy realizacji tego programu. Chciałbym posłużyć się przykładami różnych krajów europejskich, które realizowały program walki z chorobami nowotworowymi. Pan prof. Witold Zatoński posługiwał się przykładem Szwecji, gdzie realizacja takiego programu była bliska doskonałości. Pragnę jednak stwierdzić, że niektóre kraje Unii Europejskiej zaniedbały pewne działania i dopiero niedawno zaczęły realizować kompleksowe programy walki z rakiem. Oto wykres, który dotyczy Danii oraz Polski. Porównuje się tu przeciętne dalsze trwanie życia osób dotkniętych chorobą nowotworową. Jeżeli chodzi o kobiety, to sytuacja w zakresie dalszego trwania życia jest znacznie lepsza w Danii. Z kolei jeżeli weźmiemy pod uwagę Portugalię - sytuację w tym kraju obrazuje następny slajd - która przystąpiła do Unii Europejskiej, po czym nastąpiła gwałtowna poprawa stanu zdrowia kobiet portugalskich, aż do przekroczenia poziomu duńskiego, to nie zdziwi nas, że w Danii zaczęto się zastanawiać, co jest tego powodem. W związku z tym w Danii przygotowano narodowy program zdrowia, w którym zwrócono szczególną uwagę na zagadnienie nowotworów. Na kolejnym przeźroczu zostały przedstawione dane na temat nowotworów u kobiet w wieku 0–64 lata. Właśnie w Danii wysoki poziom zachorowalności na nowotwory był jedną z przyczyn stagnacji w zakresie wzrostu przeciętnego dalszego trwania życia u kobiet. Jak widzimy, Polska znajduje się pod tym względem na niższym poziomie, natomiast w Portugalii po wstąpieniu do UE, sytuacja w zakresie zachorowalności na nowotwory bardzo się poprawiła. Na kolejnym przeźroczu została zobrazowana sytuacja w zakresie bardzo groźnego nowotworu oskrzeli i płuc u kobiet. To jest kolejna przyczyna stagnacji wzrostu przeciętnego dalszego trwania życia w Danii. W przypadku Polski zaznaczyła się niewielka poprawa. Tutaj znajdują się również dane dotyczące Portugalii. Kolejne przeźrocze obrazuje sytuację w zakresie nowotworu szyjki macicy. W Polsce sytuacja ta jest wyraźnie gorsza niż w Danii oraz w Portugalii. Jest jeden nowotwór, w przypadku którego możemy się pochwalić, że nie jesteśmy najgorsi. Chodzi o nowotwór piersi. Wyprzedziliśmy wszystkie kraje Unii Europejskiej. Kolejne przeźrocze polecam uwadze pana prof. Witolda Zatońskiego. Znajdują się tutaj dane WHO dotyczące palenia tytoniu. W Danii odsetek palących kobiet jest najwyższy, natomiast w Portugalii najniższy. To jest jeszcze jeden czynnik wpływający na przeciętne dalsze trwanie życia oraz zachorowalność na nowotwory płuc. Podsumowując, należy stwierdzić, że przeciętne roczne tempo spadku współczynnika zgonów w wieku 25–64 lat z powodu wybranych przyczyn w Unii Europejskiej oraz w Polsce nie jest jeszcze równe.</u>
<u xml:id="u-36.1" who="#PawełGorliński">Pozostaje jeszcze kwestia okresu, którego Polska potrzebuje na osiągnięcie obecnego poziomu Unii Europejskiej w tym zakresie. Spójrzmy na dane z lat 1991–1998. Wówczas dla chorób układu krążenia przeciętne tempo spadku wynosiło 3,42%, natomiast w latach 1991–2000 wynosiło ono 4,67%. Te rezultaty nie są złe, ale średni poziom dla Unii Europejskiej osiągniemy dopiero za 17 lat. Jeżeli chodzi o nowotwory złośliwe, to dopiero za 29 lat osiągniemy średni poziom krajów Unii Europejskiej. To są właśnie owe dramatyczne dane, o których mówił pan prof. Tadeusz Popiela. Dodam, że w zakresie raka płuc u mężczyzn dopiero za 23 lata osiągniemy średnią unijną, natomiast w zakresie raka szyjki macicy od krajów UE dzieli nas aż 55 lat. W Państwowym Zakładzie Higieny przygotowaliśmy opracowanie, które obrazuje m.in. sytuację w Polsce na tle sytuacji w krajach kandydujących do Unii Europejskiej. Tych krajów jest 10. Znajdujemy się na trzecim miejscu. Lepsze od nas są Słowenia oraz Czechy. Może nasza pozycja w tej grupie krajów nie jest najgorsza, ale istotne jest jak wiele lat dzieli nas od krajów Unii Europejskiej. Mam przy sobie opracowania, które zostaną wydane w formie książkowej również na użytek prezydium Komisji. Chciałbym poprzeć opinię, iż istnieje potrzeba realizacji programu, który został przedstawiony przez przedstawicieli Polskiej Unii Onkologicznej. Pragnę dodać, że w zakresie zachorowalności na nowotwory, w tym na raka płuc, zaznacza się zróżnicowanie terytorialne na terenie kraju. Jeżeli chodzi o nowotwór piersi, to możemy określić zróżnicowanie nawet w różnych częściach województwa mazowieckiego. Pan prof. Witold Zatoński sporządzał te wszystkie mapy, zresztą można z nimi zejść na poziom regionów. Między regionami, a także wewnątrz regionów, rysują się stałe różnice w omawianym zakresie. Na tym przeźroczu widzimy dane na temat hospitalizacji nowotworów. Na terenie województwa mazowieckiego występują od lat dramatyczne różnice pod tym względem.</u>
</div>
<div xml:id="div-37">
<u xml:id="u-37.0" who="#WładysławSzkop">Zapoznaliśmy się z danymi, które potwierdzają, że źródła niepokoju pana prof. Tadeusza Popieli są istotne. Zgadzam się z panem profesorem, że zbyt słabo podkreśla się dramatyczność obecnej sytuacji. Słuchając wypowiedzi niektórych z państwa, w tym zwłaszcza wypowiedzi pana prof. Zbigniewa Wronkowskiego, można odnieść wrażenie, że w sensie statystycznym wszystko jest w porządku, ponieważ na 1000 przebadanych kobiet wykrywa się 5 nowotworów. Problem polega na tym, że w trakcie badań przesiewowych prowadzonych w niektórych gabinetach wykrywa się 25 przypadków na 1000, natomiast w innych gabinetach wykrywa się takich przypadków 0. W związku z powyższym nasuwa mi się wątpliwość, czy jeżeli rozpoznaje się w trakcie badania przesiewowego jeden nowotwór jelita grubego za 73 tys. zł - taki był przybliżony koszt rozpoznania nowotworu, poniesiony z pieniędzy budżetowych - to kto jest bardziej rozrzutny? Kto w 2000 r. był bardziej rozrzutny - dyrektor szpitala czy minister zdrowia? Dlaczego tak się działo? Wydaje mi się, że pan prof. Zbigniew Wronkowski oraz część osób wypowiadających się, odpowiedzieli na to pytanie. Państwo słusznie zauważyliście, że stan edukacji onkologicznej lekarzy jest bardzo zły. Jak lekarze są przygotowani do pracy w przychodniach onkologicznych, których jest kilkaset? Dlaczego nie są prowadzone oddziały dzienne i dlaczego nie powstają? Dlaczego studenci zapomnieli o tym, że pacjentów się bada? Wspominała o tym pani poseł Maria Gajecka-Bożek? Może zbyt mało uwagi poświęcamy kwestii edukacji. Przecież nowe założenia do Narodowego Programu Zdrowia w zakresie celu nr 15, przedstawione przez Instytut Onkologii, a także opracowanie Polskiej Unii Onkologii, na pierwszym miejscu stawiają właśnie edukację. Nie mam odwagi, ale chciałbym zapytać o pewną rzecz, bo w kuluarach może się okazać, że nasze jednostki zajmujące się onkologią prowadzą również badania porównawcze na temat, co się dzieje na ich własnym terenie, czyli jakie są osiągnięcia i efekty terapeutyczne w jednostkach markowych oraz w jednostkach niemarkowych. Mam na myśli szpitale terenowe. Może między tymi jednostkami również występują różnice w zakresie efektów terapeutycznych, na przykład w dalszym przeciętnym okresie przeżycia? Państwo podkreślaliście problem ginekologii, wspominając, że w tym zakresie sytuacja jest najbardziej dramatyczna. Dlaczego tak jest? Może istnieją jakieś wewnętrzne przesłanki, które sprawiają, że w ginekologii sytuacja jest trudniejsza. Myślę, że modelowe ośrodki badań przesiewowych, o których mówił pan profesor, to jest konieczne do zrealizowania docelowe rozwiązanie, które pozwoli na to, że nie będzie się wykrywało nowotworów raka piersi III i IV grupy, tylko możliwe będzie rozpoznawanie nowotworów II i III grupy. Wówczas to te pacjentki będą tam badane, a nie te, u których nowotwór może być rozpoznany w gabinecie lekarza opieki podstawowej. Te poważniejsze przypadki mogą być wykrywane przy pomocy wiedzy lekarza internisty oraz zwykłego badania. Odpowiednia jakość badań oraz referencyjność wszystkich ośrodków to konieczność. Ktoś musi się tym zajmować. Myślę, że zachodzi tu pewna spójność z tym co mówią przedstawiciele Polskiej Unii Onkologicznej.</u>
<u xml:id="u-37.1" who="#WładysławSzkop">Nie ulega bowiem wątpliwości, że potrzebna jest nieustająca edukacja oraz kontrolowanie nie tylko juniorów, ale również seniorów - jak to pięknie ktoś dzisiaj określił - tak, by odpowiednie punktacje pozwoliły im na funkcjonowanie w swoich branżach. Można by zapytać, dlaczego jest tak, że program dializoterapii i leczenia nerkozastępczego, realizowane dla znacznie mniejszej populacji, ale przy podobnym zagrożeniu śmiertelnością, w ciągu wielu lat realizacji doprowadza do sytuacji, że 80% nowych zachorowań uzyskuje pozytywne możliwości przeżycia, natomiast w przypadku onkologii nie ma tego efektu. Zdaję sobie sprawę, że mówimy o dwóch zupełnie różnych liczbach pacjentów, bowiem tam chodzi o kilka tysięcy, natomiast w przypadku nowotworów chodzi o kilkaset tysięcy, jednak onkologia to również jest istotny element Narodowego Programu Zdrowia, który powinien ulegać stałej poprawie. Pan minister Jan Kopczyk mówił, że w tym roku możliwe będzie zakupienie trzech aparatów do radioterapii. Powstaje pytanie, ile takich aparatów będzie można kupić w roku przyszłym oraz w latach następnych, a także, które aparaty i kiedy trzeba będzie wymienić? Kolejne pytanie brzmi, co z województwem lubuskim oraz z bardzo dużym województwem pomorskim? Uogólniając, należy zapytać, jak wygląda plan rozlokowania ośrodków radioterapeutycznych na obszarach bardzo rozległych województw. Maksymalna strefa dojazdowa wynosi 50–70 km. W przeciwnym razie pacjenci w ogóle nie będą podejmowali tej terapii. To są szczegółowe kwestie, ale nie możemy uciekać od tych pytań. Proponowałbym, żeby Komisja Zdrowia rozważyła, czy prezydium Komisji nie powinno przygotować dezyderatu wzywającego rząd do podjęcia pewnych czynności realizacyjnych w omawianym zakresie. Prosiłbym panią przewodniczącą o uzyskanie zgody posłów na sformułowanie przez członków Komisji treści projektu takiego dezyderatu. Następnie prezydium przedstawi ten projekt do akceptacji przez członków Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-38">
<u xml:id="u-38.0" who="#BolesławPiecha">Uważam, że pan poseł Władysław Szkop poruszył dwie bardzo istotne kwestie. Rzeczywiście zbyt szczegółowo dyskutowaliśmy na temat pewnych jednostek chorobowych. Sądzę, że nie czas i nie miejsce omawiać kwestie tak szczegółowe. Mam dwie uwagi. Pierwsza z nich dotyczy programu przygotowanego przez Centrum Onkologii - Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie, który dotyczy Narodowego Programu Zdrowia. Skoro mamy się tym zajmować, to niezbędne są jakiekolwiek przymiarki finansowe, czyli co i za ile, a także jakiś harmonogram działań w tym zakresie. Druga uwaga nawiązuje do wypowiedzi pana posła Władysława Szkopa. Zgadzam się, że zaniedbaliśmy edukację. W istocie chodzi nie tylko o edukację onkologów. Oni znajdują się dosyć daleko od pacjenta, zresztą, o ile sobie dobrze przypominam, nie jest to w Polsce zbyt popularna specjalizacja. Problem polega na tym, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej są analfabetami w zakresie onkologii. Jeżeli ktoś z państwa widział historię choroby w poradni, to proszę mi powiedzieć, czy tam kiedykolwiek jest napisane cokolwiek o badaniach piersi. Nie sądzę, natomiast wydaje mi się, że 90% lekarzy nie wykonuje tych badań. Wprawdzie od pewnego czasu nie praktykuję zbyt intensywnie, ale z doświadczenia wiem, jak wygląda sytuacja w tym zakresie. Nie ulega zatem wątpliwości, że świadomość lekarzy pierwszego kontaktu jest zbyt mała, tak więc edukacja nie powinna dotyczyć tylko obywateli naszego kraju, ale również całej kadry medycznej.</u>
</div>
<div xml:id="div-39">
<u xml:id="u-39.0" who="#JanuszMeder">Wprawdzie pan minister nie udzielił mi głosu, chociaż przybyłem na to posiedzenie przygotowany i zaopatrzony w zestaw slajdów, które miały przedstawić działalność Polskiej Unii Onkologii w ostatnich trzech latach. Od trzech lat, pracując społecznie, próbujemy zebrać wszystkie siły i pozyskać wszystkie osoby, które są merytorycznie przygotowane do rozwiązywania problemu, którym jest zapaść polskiej onkologii oraz polskiej hematologii. Z wypowiedzi, które dzisiaj słyszałem, najbliższe były mi argumenty wyrażane przez pana prof. Tadeusza Popielę - dziękuję panu profesorowi za intensywną społeczną pracę w ramach Polskiej Unii Onkologii - oraz pana prof. Mariana Rejnfussa, który przedstawił dramatyczną sytuację polskiej radioterapii. Te sprawy są znane resortowi zdrowia, niezależnie od zmieniających się kolejnych ekip nim kierujących. Ich zadaniem była poprawa sytuacji w polskiej onkologii. Bardzo bliska jest mi również wypowiedź pana posła Władysława Szkopa, z którym niejednokrotnie dyskutowaliśmy problemy zapaści w polskiej onkologii. Pragnę stwierdzić, że nieprawdą jest, iż zarys narodowego programu zwalczania chorób nowotworowych jest znany dopiero od dzisiaj. Jest on znany już od lat, ponieważ został niegdyś przygotowany przez Centrum Onkologii. Dokument, który otrzymaliście państwo dzisiaj to tylko modyfikacja tamtego dokumentu, jednak główne założenia były znane Ministerstwu Zdrowia, w tym również nowemu kierownictwu resortu. Pragnę poinformować państwa jakie napotykamy trudności. Głównym celem Polskiej Unii Onkologii jest wprowadzenie w życie narodowego programu zwalczania chorób nowotworowych, który byłby ustawą sejmową - tylko to daje pełną gwarancję, że ten program będzie realizowany przez najbliższe 10–20 lat, bowiem to nie jest program na kilka lat - ponieważ dzięki temu programowi jesteśmy w stanie wyleczyć rocznie o 20 tys. więcej pacjentów. To jest niebagatelna liczba i ten program powinien zostać jak najszybciej wdrożony. Fakt zakupywania pojedynczych aparatów do radioterapii nie rozwiąże problemu, aczkolwiek jest to istotny krok w dobrym kierunku. Pragnę dodać, że w ramach Polskiej Unii Onkologii działają podkomisje, w tym podkomisja edukacji. Zwróciliśmy się do pana ministra, a także rozmawialiśmy z panem dyrektorem Bilińskim, i mamy pełną aprobatę kierownictwa resortu w zakresie prowadzenia kaskadowego i nieustającego szkolenia, które będzie dotyczyło społeczeństwa, studentów medycyny, lekarzy rodzinnych oraz lekarzy specjalistów, którzy nie są onkologami. W zakresie edukacji jest najwięcej do zrobienia. Proszę sobie wyobrazić, że mieliśmy przedstawić nasz program edukacyjny - opracowany przez ekspertów w tej dziedzinie - na początku tego roku w Poznaniu podczas spotkania z wszystkimi rektorami akademii medycznych, zresztą do Poznania przyjechał również pan minister. W ostatniej chwili dowiedzieliśmy się, że zagadnienie to nie będzie omawiane, ponieważ są pilniejsze sprawy do załatwienia. Materiały, które mają państwo przed sobą były w ciągu ostatnich dwóch lat trzykrotnie rozsyłane do wszystkich decydentów z Ministerstwa Zdrowia, wszystkich dyrektorów ośrodków onkologicznych w Polsce, a także do komisji zdrowia Sejmu i Senatu. Jest mi bardzo przykro, ponieważ sądząc po frekwencji zainteresowanie tematem jest niewielkie. Przygotowaliśmy 60 zestawów materiałów, bowiem wydawało nam się, że zainteresowanie ze strony parlamentarzystów powinno być większe. To posiedzenie trwa już około dwie godziny.</u>
<u xml:id="u-39.1" who="#JanuszMeder">W tym czasie w Polsce na nowotwory zachorowało 24 osoby, a 18 osób zmarło z powodu tych chorób. Zaręczam, że te liczby mogłyby być mniejsze. Apeluję do państwa w imieniu Zarządu Głównego Polskiej Unii Onkologii. Grzech zaniechania jest nie do wybaczenia przez społeczeństwo. Jeżeli my wszyscy nie stworzymy odpowiedniego lobbingu, to sytuacja nie ulegnie poprawie. Przypominam, że protektorat generalny nad Polską Unią Onkologii przejęła para prezydencka. Członkiem naszej organizacji jest pan prof. Marek Belka, obecny minister finansów, a także pan prof. Łapiński, obecny minister zdrowia. Wszyscy wyrażają aprobatę dla tego programu, jako jedynej drogi wyjścia z obecnej zapaści. Jeżeli my wszyscy nie zmobilizujemy się oraz nie zmobilizujemy parlamentu do tego, by wreszcie ujrzała światło dzienne ustawa o narodowym programie zwalczania chorób nowotworowych, to sytuacja się nie poprawi. Nikt nam nie wybaczy, jeżeli spotkamy się na przykład za pół roku i okaże się, że znajdujemy się w tym samym miejscu, mimo że te problemy są od dawna znane. Jeszcze raz apeluję do wszystkich państwa o bardzo intensywną wspólną pracę i nie zmarnowanie wysiłku tych wszystkich osób, które przez ostatnie dwa lata pracowały społecznie w ramach Polskiej Unii Onkologii. Bardzo proszę panią przewodniczącą, posłów, senatorów oraz przedstawicieli resortu zdrowia o jak najszybszą realizację tego co już wypracowała nasza organizacja. Bardzo na to liczymy.</u>
</div>
<div xml:id="div-40">
<u xml:id="u-40.0" who="#AndrzejJagiełło">Zainspirowany wypowiedzią pana prof. Tadeusza Popieli stawiam wniosek, żebyśmy za trzy miesiące otrzymali, jako posłowie, informację, czy narodowy program zwalczania chorób nowotworowych został przyjęty, a jeżeli tak, to w jakim zakresie.</u>
</div>
<div xml:id="div-41">
<u xml:id="u-41.0" who="#WładysławSzkop">Nie do końca zrozumiałem ten wniosek, ponieważ narodowy program zwalczania chorób nowotworowych jest dokumentem przygotowywanym jako nowe założenia dotyczące celu nr 15 Narodowego Programu Zdrowia. Dlatego Komisja Zdrowia, w tym pan poseł, może oczekiwać przedstawienia przez ministra zdrowia informacji, w jaki sposób rząd się do tego dokumentu ustosunkował. Zwracam się z pytaniem do członków Komisji, czy propozycja dotycząca dezyderatu jest do przyjęcia? Jeżeli tak, to proszę o zostawienie prezydium Komisji pewnej swobody w sformułowaniu treści dezyderatu. Oczywiście, ta treść zostanie państwu przedstawiona do akceptacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-42">
<u xml:id="u-42.0" who="#BolesławPiecha">Popieram to, co powiedział pan poseł Władysław Szkop. Przygotujmy w gronie prezydium Komisji projekt dezyderatu dotyczący dzisiejszego sprawozdania oraz dyskusji, które się tutaj toczyły. Sądzę, że powinniśmy spokojnie sformułować treść tego dezyderatu i w rozsądnym terminie wystosować dezyderat do ministra zdrowia.</u>
</div>
<div xml:id="div-43">
<u xml:id="u-43.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Wobec tego chciałabym zapytać, czy ktoś z członków Komisji sprzeciwia się sformułowaniu takiego dezyderatu? Nie stwierdzam. Prezydium Komisji przygotuje stosowny dokument i przedstawi go Komisji do poprawek i zatwierdzenia. Dziękuję państwu za udział w posiedzeniu. Sądzę, że było to nasze pierwsze spotkanie, które otwiera cykl posiedzeń poświęconych tematowi programu zwalczania chorób nowotworowych. Wobec wyczerpania porządku dziennego zamykam posiedzenie Komisji Zdrowia.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>