text_structure.xml
69.5 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
108
109
110
111
112
113
114
115
116
117
118
119
120
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Otwieram posiedzenie Komisji Zdrowia i witam państwa posłów oraz wszystkich przybyłych gości na kolejnym naszym spotkaniu. Porządek dzienny obejmuje jeden zasadniczy punkt, czyli rozpatrzenie informacji o realizacji programu poprawy i rozwoju dializoterapii w latach 2000–2004 oraz propozycje dalszych kierunków działania. Proszę pana ministra Jana Kopczyka o zabranie głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#JanKopczyk">Zacznę od przedstawienia towarzyszącego mi zacnego zespołu, który będzie mnie merytorycznie wspierał w relacjonowaniu tej informacji, a dyskusji będzie też odpowiadał na pytania. Towarzyszą mi: pani dr Irena Marcinek, która w Ministerstwie Zdrowia od wielu lat zajmuje się programem dializoterapii, pan prof. Stanisław Czekalski z Poznania - krajowy konsultant medyczny w dziedzinie nefrologii, pan prof. Bolesław Rutkowski z Gdańska - koordynator programu poprawy i rozwoju dializoterapii, pan prof. Andrzej Książek z Akademii Medycznej w Lublinie i pan prof. Władysław Sułowicz - kierownik Kliniki Nefrologii Collegium Medicum UJ w Krakowie. Chciałbym podziękować Komisji Zdrowia za umieszczenie w swoim programie pracy tego bardzo ważnego problemu, i to już w pierwszych miesiącach nowej kadencji Sejmu. Otrzymaliście państwo cały pakiet materiałów dotyczących programu realizowanego od lat przez Ministerstwo Zdrowia. Tytułem wstępu poruszę kilka najważniejszych wątków, które za chwilę panowie profesorowie będą mieli okazję rozwinąć. Otóż wiadomo, że leczenie nerkozastępcze, czyli dializoterapia, a także przeszczepianie nerek jest dzisiaj jedyną metodą leczenia chorych z nieodwracalnie uszkodzonymi nerkami. Obecnie na świecie jest poddawanych dializoterapii ponad 2 mln pacjentów. Rozwój tej metody leczenia w różnych krajach nie jest równomierny i jest zależny od zasobności i dochodu narodowego różnych państw. W Europie istnieją duże różnice między krajami Europy Zachodniej a krajami regionu środkowoeuropejskiego. W ostatnich latach te różnice zostały w dużym stopniu złagodzone przez intensywny rozwój dializoterapii, a ogólny postęp w Polsce notuje się od początku lat 90., dokładnie od roku 1993. Z danych za rok 2001 wynika, że zdializowano łącznie 11.688 osób z przewlekłą i nieodwracalną niewydolnością nerek. Nerki przeszczepiono u 876 chorych, a zmarło 1467 osób. Leczeniem nerkozastępczym łącznie objętych było ponad 13.500 pacjentów, co stanowi 353 osoby na milion mieszkańców; wskaźnik ten zbliża nas tym do większości krajów zachodnich. W 2001 r. rozpoczęto leczenie u 3.264 chorych, co w stosunku do 2000 r. stanowi postęp o 655 osób. W roku ubiegłym w przeważającej większości stacji dializ, wszyscy potrzebujący i kwalifikujący się do leczenia dializami byli wyłączeni do programu. Coraz rzadziej brak miejsca w stacji jest przyczyną odmowy leczenia. Znacznie poprawiła się także sytuacja terytorialna, bo pamiętamy, jak jeszcze kilka lat temu dowożono chorych do odległych o kilkaset kilometrów stacji dializ, a dziś ta sytuacja już uległa zmianie. Nastąpiła również poprawa w wyposażeniu stacji dializ w nowoczesne aparaty do hemodializy oraz do uzdatniania wody. Można powiedzieć, że poziom w zakresie dializoterapii jest u nas podobny jak w państwach Europy Zachodniej. Jest to efekt konsekwentnej realizacji w ostatnich latach programu poprawy i rozwoju dializoterapii, co od 1993 r. trwa nieprzerwanie. W roku ubiegłym z powodu trudnej sytuacji finansowej państwa, wydatki na program dializoterapii, niestety, zostały ograniczone.</u>
<u xml:id="u-2.1" who="#JanKopczyk">Wydano na ten program tylko 1,5 mln zł wobec planowanych 6,5 mln zł. Kwota ta została przeznaczona na zakup aparatów do hemodializy i stacji uzdatniania wody wyłącznie dla 8 nowo utworzonych stacji dializ, czyli nie było wymiany zużytego sprzętu. Zakupiono w sumie 20 aparatów tzw. sztucznych nerek i 4 stacje uzdatniania wody. Dzisiaj też jesteśmy w trudnej sytuacji, posłowie z Komisji Zdrowia znają przecież budżet przewidziany dla Ministerstwa Zdrowia na rok bieżący i wiadomo, że jest to budżet bardzo skromny w stosunku do potrzeb. Wobec tego i w tym roku, niestety, nie będziemy mogli przeznaczyć na ten program takiej kwoty, jaka pokrywałaby nawet minimalne potrzeby. Proszę zatem o zrozumienie i poparcie wszelkich działań ministra zdrowia zmierzających do zwiększenia w przyszłości nakładów na ten bardzo ważny program, który, jak wynika z materiałów, jest programem ratującym życie chorych. Mamy jednak też czym się pochwalić, bo w ostatnich latach, niezależnie od zmian politycznych, ten program był konsekwentnie realizowany i pozytywne efekty dzisiaj państwu przedstawiamy. Mamy też nadzieję, że realizacja tego programu nie ulegnie zahamowaniu, a raczej będzie się rozwijała, zgodnie z interesem społecznym i zdrowotnym. Na tym chciałbym zakończyć i prosiłbym o udzielenie teraz głosu członkom naszego zespołu.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#BolesławRutkowski">Po tym wprowadzeniu pana ministra wystarczy tylko zaznaczyć, że leczenie nerkozastępcze jest jedyną opcją stanowiącą procedurę ratującą życie dla większości pacjentów z przewlekłą niewydolnością nerek. Po prostu innej opcji nie ma, albo to leczenie, czyli dializoterapia bądź transplantacja, zostanie wdrożone, albo ci ludzie umrą. Taka jest prawda, o której trzeba pamiętać. Z drugiej strony, o czym mówił pan minister, dzięki rozwojowi dializoterapii w ostatnim dziesięcioleciu, a jest to już trzecia edycja tego programu na lata 2000–2004 - zaczęliśmy w Polsce mówić o tym, że przewlekła niewydolność nerek przestała być chorobą śmiertelną. Pamiętam, że mój nieżyjący już szef, prof. Andrzej Manitius, który był prekursorem pierwszych edycji programu poprawy i rozwoju dializoterapii, kiedy z nim dyskutowałem, mówił, co takiego ważnego właściwie wydarzyło się w tej nefrologii. Wówczas przypomniałem, że kiedy profesor pisał swoje podręczniki z nefrologii lub interny, to stwierdzał, że określona choroba nerek w pewnym okresie doprowadza do śmierci pacjenta, a teraz, kiedy piszemy na ten temat, to mówimy, że taka choroba nerek po pewnym okresie trwania przesądza o tym, że pacjenta włączamy do leczenia nerkozastępczego. Myślę, że osiągnięciem tego programu jest to, że przewlekła choroba niewydolności nerek - mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością - na 97% terenu Polski przestała być chorobą śmiertelną, czyli że możemy kwalifikować do tego sposobu leczenia wszystkich pacjentów. Wiąże się to z tym, że jednocześnie do tego leczenia docierają coraz częściej tacy chorzy, którzy nigdy nie będą nadawali się do przeszczepu nerki. Można by pomyśleć, że może lepiej byłoby jednak tych pacjentów poddać przeszczepowi i chociaż z punktu widzenia medycznego oraz ekonomicznego bardziej opłaca się przeszczep, to trzeba wziąć pod uwagę następującą sprawę. W tej chwili wśród naszych pacjentów dializowanych, ponad 1/3 już przekroczyła 60 rok życia. Zdarza się, że przeszczepiamy też 70-latków, ale to są wyjątki. W związku z tym większość tych pacjentów jest skazana na leczenie dializami do końca życia, bo nigdy u nich przeszczepienia się nie dokona. Rozwój transplantologii musi iść i idzie równolegle z rozwojem dializoterapii. Chcę powiedzieć, że udawało nam się prowadzić ten proces wspólnie z resortem zdrowia, o czym zresztą pan minister mówił. Spotykaliśmy się tutaj również w poprzednich kadencjach Sejmu z obecnym panem ministrem jeszcze jako z przewodniczącym Komisji Zdrowia, a także z państwem, kiedy to omawialiśmy kolejne etapy rozwoju programu. Myślę, że ten program nie wymaga upolityczniania, tylko konsekwentnego realizowania, niezależnie jaka opcja w danym momencie rządzi, zresztą - moim zdaniem - zdrowie generalnie powinno być odpolitycznione. Natomiast chciałem państwu zwrócić uwagę na fakt, z jaką precyzją udało nam się wspólnie pewne sprawy zaplanować. Wśród materiałów, które państwo otrzymali, jest mała broszurka, zawierająca program na lata 2000–2004. Z rozdziału o realizacji programu w roku 2001 oraz z informacji pana ministra wynika, że zakładaliśmy, iż na koniec 2001 r. - program był tworzony w 1999 r. - będzie działać łącznie 180 stacji, a działało 177. Myślę, że gdyby wszyscy planowali z taką precyzją, a zwłaszcza Ministerstwo Finansów, to w tym kraju byłoby znacznie lepiej. Zakładaliśmy, że w tych stacjach, w tym czasie będzie leczonych 9416 pacjentów, a leczyliśmy na koniec roku 9345 pacjentów, zatem pomyliliśmy się o 50 pacjentów. Taka pomyłka z 4-letniej perspektywy wskazuje, że potrafimy planować z dużą precyzją.</u>
<u xml:id="u-3.1" who="#BolesławRutkowski">Jednocześnie trudno było nam zaplanować to, co się stało w roku ubiegłym - wspomniał o tym pan minister i samokrytycznie ocenił decyzję resortu - co w znacznym stopniu nadszarpnęło możliwości naszych stacji dializ. Chciałbym, żebyśmy teraz przeszli do omówienia materiału pt. „Raport o stanie dializoterapii w Polsce w 2001 r.” i spojrzeli na rys. 10. Ta rycina pokazuje nam ocenę sprawności aparatury dializacyjnej w Polsce. Proszę zwrócić uwagę na tendencję, która zaistniała w ostatnich 2 latach, i która jest wysoce niepokojąca. W okresie od 1992 r. dzięki konsekwentnej realizacji programu, tzn. dzięki finansowaniu zakupów aparatury i sprzętu dla publicznych stacji dializ, udało nam się w 1999 r. który był najlepszym rokiem w zakresie sprawności aparaturowej - osiągnąć taki stan, że prawie 80% aparatów w stacjach dializ było aparatami sprawnymi, nowoczesnymi i wysoko wydajnymi. Natomiast w 2000 r. zaczyna się pojawiać tendencja bardzo niepokojąca. Wzrasta liczba starych, wyeksploatowanych aparatów, które w zasadzie nadają się do kasacji. To znaczy, że wracamy do sytuacji z lat 80., kiedy 30% tych aparatów, którymi dysponowaliśmy, nadawało się do kasacji. Jeżeli nadal będzie trwał taki stan rzeczy, to grozi to katastrofą w publicznych stacjach dializ. Niepubliczne stacje dializ kierują się własnym rozrachunkiem i inwestorzy, którzy zdecydowali się tam włożyć pieniądze, będą dbali o tę aparaturę, żeby dobrze funkcjonowała i odpowiednio była wymieniana. Natomiast, jeżeli nie będzie dofinansowania programu w wystarczającej ilości, bo ta tendencja będzie się pogłębiać i będzie nam groziło wyłączanie kolejnych stacji. Gdy spojrzymy na mapki w materiałach, to widać, że w dalszej części programu zakładamy, że te różnice, które istnieją pomiędzy poszczególnymi województwami zostaną zniwelowane, a chcemy dojść do tego, żeby każdy pacjent w każdej części kraju miał podobne szanse na wejście do programu dializoterapii. To co powiedziałem w praktyce oznacza, że jeżeli państwo nie będziecie chcieli zgodzić się z propozycjami kierunków działania poprawy i rozwoju dializoterapii - co wynika z pkt. 4 i 5, które mówią o utrzymaniu do 2004 roku obecnego systemu finansowania realizacji programu poprawy i rozwoju dializoterapii, czyli przeznaczenia pewnej puli środków finansowych na zakup aparatury z budżetu ministra zdrowia, a które zostaną wykorzystane przede wszystkim na wyposażenie nowych stacji, na tworzenie nowych stanowisk dializacyjnych w istniejących stacjach oraz na wymianę tej zużytej aparatury - to ta przepaść zacznie się pogłębiać i grozi nam pewien kryzys w istniejących stacjach dializ. Poza tym tworzenie nowych stacji w publicznych zakładach będzie zdecydowanie zagrożone. W imieniu całego środowiska nefrologicznego pozwalam sobie do państwa zaapelować, aby państwo zgodzili się z naszą opinią, zawartą w tych dokumentach, że kwota 6,5 mln zł - w pierwszych wyliczeniach z 1999 r. była wyższa u wynosiła 9 mln zł - obecnie jest niezbędna do realizacji programu. W ubiegłym roku na 5,5 mln zł były już rozpisane umowy, które zostały zawarte z poszczególnymi jednostkami na przekazanie funduszy.</u>
<u xml:id="u-3.2" who="#BolesławRutkowski">Udało się zrealizować zakupy za 1,5 mln zł, czyli ubiegłoroczne zaległości pod adresem tych, z którymi już zostały zawarte umowy, wynoszą 4 mln zł. W związku z tym, wydaje się, że 6,5 mln zł, o które do państwa apelujemy, nie jest kwotą wygórowaną. Jest ona niezbędna po to, żeby można rozwijać sieć publicznych stacji dializ, jak również ratować to, co w tych publicznych stacjach już istnieje. Generalnie, my nie jesteśmy przeciwko prywatyzacji i niepubliczne stacje przecież powstają. Zgodnie z tym, co jest napisane w tych materiałach, jesteśmy w trakcie przygotowywania propozycji dotyczących kierunków działania ministerstwa i opracowania listy jednostek, które nigdy nie powinny podlegać prywatyzacji. Natomiast pozostałe jednostki mogą tej prywatyzacji podlegać, ale trudno tak na tzw. pniu sprzedać np. 100 stacji dializ, i żeby oczekiwać, że ktoś zechce zamiast Ministerstwa Zdrowia czy sejmowej Komisji Zdrowia zacząć się troszczyć o te 100 stacji dializ. W związku z tym, jak powiedziałem, w imieniu całego środowiska nefrologicznego, apeluję do państwa o poparcie naszych dążeń i starań o przyznanie funduszy w takiej kwocie, jaką wymieniłem.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#StanisławCzekalski">Z punktu widzenia nadzoru krajowego, chciałem zwrócić państwa uwagę na konsekwencję w realizowaniu programu oraz jego przejrzystość. Każdego roku powstaje raport, który dokładnie obrazuje realizację poszczególnych etapów rozwoju. Startowaliśmy z olbrzymiego zacofania w porównaniu z krajami Europy Wschodniej, najbliższymi naszymi sąsiadami, Czechami, Słowakami i Węgrami. Dializoterapia w Polsce była rzeczywiście bardzo zaniedbana i dzięki wsparciu i konsekwencji Ministerstwa Zdrowia udało się wyrównać i skrócić ten dystans, ale ciągle, mimo że zbliżamy się do pewnej średniej, w stosunku do naszych sąsiadów nadal jesteśmy co najmniej o połowę gorzej wyposażeni w tę broń, która pozwala utrzymać przy życiu naszych pacjentów i zapewnić im dobry standard funkcjonowania w życiu codziennym. Pierwszy atut, który przemawia za tym, to fakt, że realnie formułujemy nasze plany i staramy się przynajmniej dorównać naszym sąsiadom. Chciałbym zwrócić uwagę, że istnieją trzy metody leczenia nerkozastępczego, które doskonale uzupełniają się. Nie można powiedzieć, że dializa otrzewnowa jest jedyną i najlepszą metodą, dlatego że jest tańsza, bo zarówno hemodializa, jak i dializa otrzewnowa mają swoje określone wskazania i preferencje oraz są uzupełniającymi się metodami, które mogą być zastępowane w określonych sytuacjach. Natomiast obie te metody stanowią pewne przygotowanie grupy chorych, którzy nadają się do przeszczepu i staramy się bardzo konsekwentnie tę potencjalną liczbę biorców włączać do centralnej liczby biorców, aby ta trzecia metoda, najbardziej korzystna i najbardziej ekonomiczna rozwijała się równolegle. Mówił już o tym mój przedmówca. Chcę zaznaczyć, że w tej jedynej dziedzinie medycyny w Polsce, wraz z prof. Bolesławem Rutkowskim poszliśmy w kierunku standaryzacji postępowania. We współpracy z naszymi kolegami profesorami, których zespół obejmował 19 samodzielnych pracowników naukowych i kilku doświadczonych doktorów praktyków, opracowaliśmy standardy postępowania, tzn. standardy rozpoznawania i leczenia chorób nerek. Żadna inna dziedzina medycyny nie opracowała takiego standardu postępowania, który by obowiązywał i kwalifikował chorych do leczenia nerkozastępczego, a także który by wskazywał, jak zmniejszyć liczbę chorych wchodzących do tego programu. Kolejna kwestia to prywatyzacja. Pragnę nadmienić, że liczne firmy są zainteresowane jedynie dializoterapią, natomiast my leczymy całościowo chorego, który ma powikłania. Jeżeli powstaje prywatna stacja dializ i chory ma na przykład ciężkie zapalenie płuc, które wymaga drogiej terapii antybiotykowej, to ten chory trafia do publicznego zakładu opieki zdrowotnej. W związku z tym koncepcja nadzoru krajowego, która opiera metodę opieki nefrologicznej o stację dializ wspartą małym oddziałem specjalistycznym i poradnią, która dba o tego chorego - jest chyba jedynym praktycznym rozwiązaniem. To nie znaczy, że w większych aglomeracjach, gdzie istnieją pewne luki w rozplanowaniu stacji co 50 km, ażeby skrócić czas dojazdu pacjenta, nie istnieje też szansa dla prywatnego sektora.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JanKopczyk">Nie chcielibyśmy państwa męczyć wypowiedziami i wobec tego teraz pozostali członkowie naszego zespołu nie będą już zabierali głosu. Kiedy będzie czas na dyskusję i pojawią się pytania, to wtedy nasi przedstawiciele się włączą i będą udzielali dalszych informacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Otwieram dyskusję i zapraszam państwa posłów do zadawania pytań i zgłaszania uwag.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#TadeuszPolański">Odnoszę wrażenie, że zbyt dużo mówimy o medycynie naprawczej, czyli o skutkach. Dobrze, że ratujemy życie ludzkie ratujemy, ale ja chciałbym wiedzieć, co robić, żeby nie doszło do uszkodzenia nerek. Jakie czynniki mają wpływ na trwałe uszkodzenie nerek? Wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć, zwłaszcza że omawiana metoda jest zbyt droga dla pacjenta. Uczestnicząc w posiedzeniach Komisji Zdrowia, dowiaduję się, że ciągle rozszerzają się choroby psychiczne, kardiologiczne i inne, czyli że mamy tendencję wzrostową w zakresie zapadalności na te choroby. Sądzę, że w zakresie chorób nerek rysuje się ta sama tendencja. Bardzo bym się cieszył, gdybym kiedyś na posiedzeniu Komisji Zdrowia usłyszał, że tendencja jest odwrotna i zachorowalność maleje. Trzeba robić właśnie coś w tym kierunku, może powinno wprowadzić jakieś szkolenia, pogadanki, a może więcej badań profilaktycznych. Chcę powiedzieć, że przykładowo w mojej miejscowości odbywał się festyn, podczas którego przeprowadzono badania na cukrzycę. W ich wyniku wykryto pewną grupę chorych na cukrzycę. Nie jestem lekarzem, ale dowiedziałem się, że powikłania cukrzycowe mają też wpływ na stan nerek. Taka profilaktyka jest więc bardzo przydatna.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#JózefSzczepańczyk">Muszę powiedzieć, że ten raport przeczytałem z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony są pozytywy, bo obrazuje nam on realizację programu i te wskaźniki, o których mówił pan prof. Bolesław Rutkowski, nie odbiegają od tego, co zakładano. W dodatku odrabiamy dystans, jaki nas dzieli od krajów Europy Zachodniej. Kiedy jednak doszedłem do miejsca, które obrazuje nam stan aparatury w stacjach dializ, to w tym momencie straciłem dobry humor. Jeżeli tylko połowa aparatury ma mniej niż 6 lat, jeżeli 10% aparatów jest wyłączonych z użytku, jeżeli w ubiegłym roku zostało zakupionych przez Ministerstwo Zdrowia i szpitale tylko 40 sztuk aparatów, i jeżeli dowiaduję się, że w tym roku ma być zakupionych tylko 10 sztucznych nerek i 3 stacje dializ, to chyba nie tylko ja zadaję sobie pytanie, jaka jest szansa na poprawę. Odpowiedź brzmi, że szansa jest niewielka, a to z tego powodu, że jeżeli chodzi o finanse samorządów terytorialnych i szpitali, to jednostki te nie dysponują taką ilością pieniędzy w budżecie, która by pozwoliła na wykonanie niezbędnych remontów i niezbędnych prac adaptacyjnych. Jeżeli dołożymy do tego jeszcze możliwości budżetu państwa, to widzimy, że ten program, tak dobrze realizowany w pewnym okresie, zaczyna się załamywać. Uważam, że w tej sytuacji trzeba się zastanowić, co zrobić, żeby nie wrócić do stanu z początku lat 90. Myślę, że są na to sposoby, bo 6,5 mln zł to niewielka kwota, ale jest jeszcze rezerwa celowa na restrukturyzację służby zdrowia. Wobec tego, panie ministrze, zastanawiam się nad pewną możliwością, zwłaszcza w świetle raportu Najwyższej Izby Kontroli, który był dzisiaj omawiany na posiedzeniu Komisji ds. Kontroli Państwowej. Gdyby z tych pieniędzy wyłączyć te 6,5 mln zł na niezbędne prace, aby podtrzymać stan techniczny urządzeń w stacjach dializ, to czy nie byłby to większy pożytek, aniżeli rozpraszanie tych pieniędzy na wiele pojedynczych ośrodków zdrowia, pojedynczych pracowni specjalistycznych i pojedynczych szpitali, gdzie za te pieniądze niewiele uda się zrobić. W połączeniu z realizacją programu w poszczególnych województwach można by uzyskać pozytywny efekt. Myślę, że takie rozwiązanie jest zasadne i Komisja mogłaby wystąpić z taką propozycją.Poza tym, w myśl zasady, że każdy dba przede wszystkim o własne interesy, ja też spróbuję zadbać o swoje województwo świętokrzyskie. Otóż na rok 2001 zaplanowano założenie stacji dializ Kielce II. Taka stacja jest niezbędna, ale niestety, nic w tej materii nie zostało zrobione i wiem, dlaczego, bo do października ubiegłego roku byłem marszałkiem tego województwa. Po wycenie okazało się, że całkowity koszt takiej stacji dializ wynosi ok. 3 mln zł i szanse na stworzenie tej stacji w tym roku są również niewielkie. Stąd moje pytanie do pana ministra, kiedy zostanie opracowana sieć publicznych stacji dializ? Wiem, że pojawił się oferent, który chce uruchomić stację dializ Kielce II, ale jako stację niepubliczną. Jeżeli to nie zagrażałoby sieci, którą będzie planowało Ministerstwo Zdrowia, to byłbym wdzięczny za taki sygnał. Wówczas moglibyśmy przystąpić zaraz do prac i uruchomić taką stację, żeby ludzie nie musieli być dowożeni do odległych szpitali poza Kielcami. W ten sposób mielibyśmy możliwość zrealizować to, co jest zapisane w kierunkach realizacji programu na lata następne.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Myślę, że tu każdy ma jakąś swoją stację i oczekuje pomocy. Na podstawie danych z materiałów nie można wnioskować, że jest bardzo dobrze, i jeżeli takie, a nie inne liczby znalazły się na wykresach i w tekście to dlatego, że takie są potrzeby. Po prostu takie są realia. Wiadomo, że wszędzie potrzeby są większe i mam nadzieję, że po dzisiejszym posiedzeniu coś postanowimy i wypracujemy takie stanowisko, które dializoterapii pomoże.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#MariaGajeckaBożek">Z wielkim zainteresowaniem przejrzałam dostarczony nam materiał, w którym jedno zdanie budzi duże zadowolenie, mianowicie że obecnie rzadko się zdarza, żeby brak miejsca powodował odmowę leczenia. Jak jestem od 5 lat posłanką, to po raz pierwszy usłyszałam takie zdanie i to bardzo cieszy. Należy rozumieć, że kiedy 2–3 lata temu omawialiśmy leczenie nerkozastępcze i istniała grupa osób czekających na włączenie do programu dializ, to dzisiaj tych czekających chorych już nie ma. Cieszy również to, że wszystkie dzieci są objęte leczeniem nerkozastępczym i to jest na pewno ogromny sukces, ale są również i braki. Pan profesor był uprzejmy powiedzieć, że niepubliczne stacje dializ będą odnawiały swój sprzęt. Skąd ta pewność, panie profesorze? Dziś powstają niepubliczne stacje dializ, które mają nowy sprzęt i ten sprzęt na razie nie podlega wymianie. Skąd mamy mieć pewność, że po odpowiednim wykorzystaniu, oni ten sprzęt odnowią? Uważam, że z całą pewnością stwierdzić tego nie możemy. Mówi się również o prywatyzacji stacji dializ. U nas na Śląsku te stacje dializ powstają jak grzyby po deszczu. Mam tu też mieszane uczucia i nie dlatego, że nie chciałabym, żeby te stacje dializ powstawały, tylko z wielu innych względów. Sam pan profesor powiedział, że tam tylko zrobi się dializę i na tym koniec, a chory z przewlekłą niewydolnością nerek to chory wymagający nie tylko dializy. Z przerażeniem trzeba stwierdzić, że chorzy będący na przewlekłych dializach nie wszyscy otrzymują niezbędną erytropoetynę, aczkolwiek w kosztach procedury ta erytropoetyna jest zawarta. Chory, który systematycznie otrzymuje erytropoetynę, nie trafia później na oddział z dużą niedokrwistością. Myślę, że coś tu jest nie tak. Nie chcę posądzać moich kolegów lekarzy, że tę erytropoetynę nie każdemu podają, ale coś tu się nie zgadza. Poza tym cena za procedurę jest różna w każdej części Polski. A przecież niezależnie, czy to jest województwo podkarpackie, kujawsko-pomorskie, czy śląskie, cena za dializę powinna być jednakowa. Sprawa dowozu pacjenta do stacji dializ i odwiezienia go z powrotem także jest bardzo ważna. Nie wiem, czy się państwo zgodzicie, ale uważam, że jeżeli chory może się poruszać o własnych siłach, to dojazd do dializy powinien zapewnić sobie we własnym zakresie. Miałabym wątpliwości, czy po dializie można go samego puścić, żeby jechał pociągiem do domu. Mój 20-letni pacjent tak właśnie zmarł, bo nie miał go kto odwieźć. Wyjechał po dializie samochodem i nie dojechał. A więc dojazd do stacji dializ samodzielny, ale powrót powinien być zapewniony. Już 33 lata mija, od czasu gdy odebrałam dyplom. To mniej więcej tyle samo, ile trwa rozwój dializoterapii w Polsce, bo w 1969 r. ta dziedzina zaczęła raczkować. Panie profesorze, ja pamiętam dzieci, które umierały z powodu przewlekłej niewydolności nerek, a to dlatego, że powstawały tzw. małe nerki refluksowe. Dzisiaj, skoro pediatria jest dobrze rozwinięta i jeżeli jako rutynowe robimy badanie moczu i może na wyrost rozpoznajemy te refluksy u małych dzieci, to nie doprowadzamy do przewlekłej niewydolności nerek.</u>
<u xml:id="u-10.1" who="#MariaGajeckaBożek">Pediatrzy tej przewlekłej niewydolności nerek nie obserwują, bo to jest choroba, której nie widać. Obserwują to interniści, na skutek złego leczenia dziecka. Także postęp w leczeniu cukrzycy ma olbrzymi wpływ na to, czy mamy nefropatię cukrzycową, czy nie. Teraz podawanie ludzkich insulin znacznie zmniejsza stopień powikłań nerkowych. Mam pytanie do pana ministra dotyczące prywatyzacji. Na czym ta prywatyzacja będzie polegała? Jeżeli ktoś zaczyna budowanie niepublicznej stacji dializ od zera, to ja to rozumiem. Natomiast, jeżeli ktoś w majestacie prawa przejmuje majątek publiczny istniejącej stacji dializ, to coś mi tutaj nie pasuje. Proszę o wytłumaczenie, na czym ta prywatyzacja stacji dializ będzie polegała. Również proszę o wytłumaczenie, jaki wpływ ma krajowy konsultant i wojewódzcy konsultanci na to, aby móc wejść do niepublicznej stacji dializ w celu sprawdzenia, czy tam wszystko odbywa się zgodnie z obowiązującymi zasadami?</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#MałgorzataStryjska">Bardzo dokładnie zapoznałam się z „Programem poprawy i rozwoju dializoterapii” i wczoraj po odwiedzeniu dwóch ośrodków dializoterapii stwierdziłam, że kwota 6,5 mln zł jest niewygórowaną kwotą, dającą możliwość kontynuowania programu. Jest to niezbędna kwota, żeby móc utrzymać istniejący stan, bo w przeciwnym razie w przyszłym roku będziemy musieli tworzyć komisje, które będą musiały wyłączać z programu osoby potrzebujące dializoterapii. Trzeba będzie stosować selekcję.</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#AleksandraŁuszczyńska">Ja również skonsultowałam się z moim ośrodkiem dializ w Płocku, gdzie przedstawiłam te materiały. Zgadzam się z wątpliwościami, które panowie profesorowie przedstawili i w związku z tym mam pytanie do pana ministra. Czy to równanie między kasami wojewódzkimi będzie w górę, czy w dół? W ocenie moich nefrologów taki zabieg musi odpowiadać wartości 100 dolarów, czyli około 420 zł za każdą dializę, ponieważ to pokrywa koszty transportu i erytropoetyny, którą podają. Natomiast wiem, że są kasy, które dysponują jeszcze mniejszą kwotą. Jestem za tym, żeby wyrównywać do tych lepszych kas. Druga sprawa dotyczy moich wątpliwości co do tych niepublicznych zakładów, które zajmują się samymi dializami, bez powikłań i bez łóżek. Tu moja sugestia byłaby taka, że jeżeli różnicować koszty dializ, to nie między województwami, a między tymi niepublicznymi i publicznymi zakładami, ponieważ publiczne stacje dializ są z łóżkami, czyli z oddziałami klinicznymi i zajmują się różnymi patologiami. Natomiast potwierdzam to, co mówiła koleżanka, że te niepubliczne stacje mogą tylko zdializować i na tym ich rola się kończy, a jeżeli są powikłania, to odsyłają do publicznych stacji. Prosiłabym o odpowiedź na te dwa pytania.</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#BolesławPiecha">Najpierw chciałbym zadać pytanie, a później wyrazić pewną konkluzję. Chciałbym się dowiedzieć, czy w tej ocenie sprawności aparatów są również brane pod uwagę aparaty, które są lokowane w niepublicznych nowoczesnych stacjach dializ?</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#BolesławRutkowski">Nowoczesne aparaty w prywatnych stacjach dializ istnieją od niespełna roku, bo większość tych stacji została otwarta w ubiegłym roku. W związku z tym te, które są umieszczone w sprawozdaniu, też są brane pod uwagę.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#BolesławPiecha">Przede wszystkim nie mogę zgodzić się z moimi przedmówcami, bo jeżeli chodzi o samą procedurę, to ona jest wyliczona cenowo mniej więcej na nasze polskie możliwości. Prowadziłem szpital, gdzie była stacja dializ i gdzie również były łóżka chorych. Problem polega na tym, dlaczego szpitale nie są zdolne do odtwarzania tego majątku, a o te niepubliczne zakłady jestem spokojny, bo tam biznesplany są dość otwarte. Szpitale nie są w stanie tego udźwignąć, ponieważ przerzucają część kosztów z amortyzacji na łóżka chorego, które w większości jako jednostki hospitalizacyjne są niedoszacowane. Niemniej jednak odwrócił się trend zakupu nowych aparatów. Wydaje mi się, że to jest najgroźniejsza sprawa. Wiem, że pan prof. Bolesław Rutkowski rok czy dwa lata temu już występował w takiej sprawie, żeby generalnie środki wypracowane przez stacje dializ w szpitalach przeznaczyć na odtwórcze zakupy aparatury, ale to się nigdzie nie udało. Prawdą jest, że dyrektorzy te zyski przeznaczali na inne potrzeby. Sądzę, że jest jednak konieczna w dalszym ciągu pomoc państwowa w realizacji tego programu i uważam, że sprawa odtworzenia aparatury jest kluczowa dla uruchomienia nowych stacji dializ, niezależnie czy to będą niepubliczne, czy zwłaszcza publiczne. Niezbędna jest zatem kontynuacja tego programu.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#ZbigniewPodraza">Myślę, że mamy do czynienia z dość wyjątkową sytuacją, jeśli chodzi o służbę zdrowia, ponieważ jest to jedyny program, który tak wspaniale funkcjonuje do chwili obecnej. Stoimy przed bardzo trudnym problemem, ponieważ bardzo łatwo jest zepsuć coś, co funkcjonuje. Tu padły słowa o profilaktyce. Jestem lekarzem z wieloletnią praktyką i muszę powiedzieć, że ta dializa to jakby profilaktyka przed strasznymi powikłaniami. Trzeba wziąć pod uwagę fakt, że kiedyś kwalifikowano pacjentów w bardzo skrajnym stanie i brano pod uwagę wiek oraz inne schorzenia. Dzisiaj klasyfikacja jest zupełnie inna, teraz klasyfikując pacjentów zapobiegamy wielu schorzeniom i produkcji inwalidów. Moja prośba czy apel do państwa, żeby nie dopuścić do tego, aby zniszczyć coś, co zaczęło bardzo dobrze funkcjonować. Myślę, że jest to przykład, żeby w innych dziedzinach medycyny próbować realizować podobne programy. Nie róbmy nowych programów, ale prowadźmy te programy, które są i które się sprawdziły.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#WładysławSzkop">Z pewnym rozrzewnieniem słucham tych wszystkich głosów, zwłaszcza tych państwa, którzy z dializoterapią zetknęli się trochę później. Pan prof. Rutkowski i większość obecnych profesorów, to są ludzie, którzy zaczynali pracę w bardzo pionierskich warunkach. A pani dyr. Marciniak to osoba, która kupowała pierwsze w Polsce aparaty do dializoterapii, włoskie i francuskie, które się pojawiły w Polsce już w latach 60., bo pierwsze zabiegi zaczęły się w latach 1964–65. Z panem posłem Zbigniewem Podrazą całkowicie się zgadzam, bo jest to ten program, który przez upór nefrologów i transplantologów skutecznie realizuje się w ciągu ostatnich 10 lat, uzyskując coraz większe efekty. Mam pewność, ze niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej będą sobie radziły z odtwórczą działalnością dużo bardziej sprawnie aniżeli publiczne zakłady, bo nie będą przerzucały kosztów na łatanie dziur w swoich dużych jednostkach, tylko będą się realizowały w swojej wąskiej specjalności. Pozostaje jednak pewien problem, który trzeba pozostawić panu ministrowi i zapewne pani dyr. Marciniak, jako przykład na kompleksowość świadczeń zdrowotnych, która ma się pojawić w otoczeniu całej dializoterapii i transplantologii. Dzisiaj mamy dwa podstawowe kłopoty, pierwszy polega na tym, że ubiegły rok jest wyrazem pewnej stagnacji realizacji programu, bo te 1,5 mln zł, to kwota, która nie pozwala nawet na ruchy odtworzeniowe, i drugi, to że już ubiegły rok sygnalizował, że w procedurze transplantacyjnej pojawia się problem z lekami przeciwodrzuceniowymi. Ten rok 2002 będzie jeszcze trudniejszy, bowiem na ten cel środki też nie są do końca zabezpieczone. To będzie obowiązek ministra zdrowia, bo wszyscy pacjenci z pierwszej i drugiej grupy, niestety, nie rozumieją, jakie znaczenie rozliczeniowe ma data 31 grudnia i żeby również 1 stycznia oni mogli być dializowani względnie mogli wziąć leki przeciwodrzuceniowe. Jest to w ich przypadku życiowa konieczność. Przysłuchując się wszystkim wyrażanym tu uwagom chciałbym zwrócić się do kolegów parlamentarzystów z pewną prośbą. Zastanawialiśmy się z panią przewodniczącą, czy wyrazilibyście państwo zgodę, żeby prezydium Komisji przygotowało dezyderat, w którym byłyby zawarte państwa uwagi, które powstały trochę z inspiracji zespołu prowadzącego program, pod kierownictwem pana prof. Rutkowskiego i prof. Czekalskiego. Podstawowe wezwanie skierowane byłoby do Ministerstwa Zdrowia i chodziłoby o podwyższenie poziomu finansowania w roku bieżącym i zapewnienie przynajmniej odtwarzalnego finansowania w 2003 r. O przywróceniu planów z zachowaniem proponowanych poziomów nie ma co marzyć, bo były tam proponowane na realizację programu kwoty, w kolejności: 9, 11 i 13 mln zł do 2003 r. Mam natomiast wielką prośbę do pana ministra o interwencję w związku z tym, że nikt nie jest w stanie już zatrzymać procesu tworzenia jednostek niepublicznych, które chcą prowadzić dializoterapię. W tym miejscu dobrym przykładem może być sytuacja województwa świętokrzyskiego, które musi szukać rozwiązań umożliwiających uruchomienie ośrodka dializ, bowiem zadłużenie ubiegłoroczne ma jeszcze jedną bardzo przykrą cechę. To nie jest tylko to, że nie dano sprzętu tym zakładom, które przygotowywały się do uruchomienia tych oddziałów, ale to oznacza, że narażono te zakłady na wydatki, których nikt nie jest w stanie im zwrócić. Pieniądze, które zostały wydane na odpowiednie pomieszczenia i ich adaptację, okazało się, że zostały wydane bezsensownie, tzn. sensownie, ale nieefektywnie z punktu widzenia ekonomicznego. Po prostu zamrozili sobie jakąś pulę pieniędzy, co jest teraz dla nich dramatem, i to mogą być właśnie te skutki zadłużenia i różnych tego typu następstw. Myślę, że ten problem trzeba by też rozważyć z punktu widzenia etycznego, i to niezależnie od tego, czy on występuje w woj. świętokrzyskim, czy na przykład w woj. zachodniopomorskim. Skoro państwo pytacie, to odpowiadam, że nie pochodzę z województwa zachodniopomorskiego i to nie chodzi o moje stacje dializ, bo swoje stacje już stworzyłem. W związku z tym mam prośbę do pana ministra, żeby kompleksowość rozwiązań została uwzględniona w odpowiednich regulacjach prawnych i była zachowana w konstrukcjach umów między świadczeniodawcami. Chodzi o to, ażeby dializoterapia mogła funkcjonować jako również niepubliczny, samodzielny zakład, ale żeby stanowiła wyłączną strukturę, ponieważ na razie ona nie jest samowystarczalna i obciąża publiczne zakłady. Jeżeli państwo zgodziliby się, to taki odpowiedni dezyderat prezydium by przygotowało i przedstawiło na następnym posiedzeniu Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">W tym momencie od razu zadam pytanie, czy ktoś z państwa jest przeciwny przygotowaniu dezyderatu? Nie słyszę sprzeciwu. Wobec tego prezydium taki dezyderat przygotuje i przedstawi Komisji na następnym posiedzeniu. A teraz wracamy do dyskusji.</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#AndrzejWojtyła">W każdej kadencji Komisja Zdrowia tradycyjnie przedstawia dezyderat, w którym zajmuje się programem dializoterapii. Z programem tym jestem związany od początku lat 90. To, co się dzieje w dializoterapii, przeszło nasze oczekiwania, nie przewidywaliśmy tylu zmian do 2000 r. Program ten jest realizowany centralnie i konsekwentnie. Każdego roku jest wprawdzie coraz mniej pieniędzy na jego realizację, ale nadal są one zabezpieczane. Chciałbym podkreślić bardzo ważną rzecz, o której materiał ministerialny również wspomina, mianowicie sieć stacji dializ. Myślę, że teraz, gdy nasycenie tymi stacjami jest duże, a nawet zbliżamy się do pełnego zabezpieczenia - obserwuję to u siebie w Wielkopolsce - to chyba trzeba bardziej planowo otwierać nowe stacje. Nie wszędzie bowiem, gdzie są białe plamy, istnieje lokalna chęć do tworzenia stacji. Jeżeli chodzi o stan dializoterapii, to zbliżamy się do poziomu krajów rozwiniętych, jesteśmy najlepsi wśród krajów Europy Środkowej i Wschodniej. Komisja Zdrowia będzie zabiegała w dezyderacie o zwiększenie środków finansowych na program dializoterapii. Jest to duże osiągnięcie Ministerstwa Zdrowia, ale nie jedyne. Wszystkie programy polityki zdrowotnej prowadzone przez ministerstwo z budżetu centralnego rozwijają się bardzo dobrze i o tym świadczą statystyki. Takie programy, jak: Narodowy Program Ochrony Serca, program walki z nowotworami, mimo zmniejszających się nakładów, odnoszą sukcesy. Te sukcesy w zakresie zdrowia publicznego są dzięki temu, że programy polityki zdrowotnej są programami centralnymi. Trzeba nadal dbać przede wszystkim o te programy centralne, które poprawiają wskaźniki zdrowotne.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#ElżbietaRadziszewska">Mam tylko jedno pytanie, żeby nie powielać tego, o czym już mówiliśmy - chciałabym zapytać o to, co wynika z dwóch mapek zawartych w materiale „Raport o stanie dializoterapii w 2001 r.”. Po pobieżnej analizie tych danych wynika, że są miejsca, gdzie nasycenie stacjami jest mniejsze, a wykorzystanie większe oraz odwrotnie - nasycenie mniejsze, a dializ wykonuje się znacznie więcej Z czego to wynika?</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#JakubDerechKrzycki">Jakie są planowane działania ministerstwa w celu ujednolicenia stawek standardów zasad postępowania na terenie całego kraju? Mamy w tym zakresie olbrzymi bałagan, który destabilizuje funkcjonowanie i wprowadza nierówność pacjentów. Mam wątpliwość czy przypadkiem na terenie naszego kraju w wyniku wprowadzenia działalności kas chorych, urynkowienia usług medycznych nie doszło w ciągu ostatnich dwóch lat do wprowadzenia zbyt dużej liczby pacjentów do programu dializ. Gdy popatrzeć na przedstawione dane, to widać, że nie wzrosła znacząco liczba sztucznych nerek, natomiast liczba leczonych na nich pacjentów wzrosła bardzo mocno. Chciałbym też zapytać, czy organizatorzy, w tym obecni tu profesorowie, nie postrzegają pewnego związku pomiędzy tym zjawiskiem a zjawiskiem powstawania nowych, prywatnych kas chorych, często finansowanych - co jest chyba tajemnicą poliszynela - przez firmy farmaceutyczne działające na rynku okołodializacyjnym, czyli firmy, które handlują granulatem? Chciałabym zapytać, czy Ministerstwo Zdrowia, przy obecnym porządkowaniu rynku farmaceutyków w Polsce zamierza zrobić coś, aby przerwać istniejący monopol na rynku granulatów erytropoetyny? Mamy do czynienia w naszym kraju z firmami, które występują w przetargach z umówioną między sobą ceną, wymuszają rozdział dostaw do szpitali w sposób podzielony, czyli razem do jednego szpitala (w wyniku przetargu) dostarczają specyfiki np. po połowie, bo tak jest im wygodniej. Jest to niezgodne z ustawą o zamówieniach publicznych, niemniej jednak często w praktyce wychodzi na to, że takie skomasowane działanie tych firm wymusza zgodę publicznych szpitali na takie dostawy. Czy nie można w naszym kraju dopuścić do handlu leków stosowanych u sąsiadów, czyli w Czechach, na Słowacji; leków, które występują w Europie po znacznie niższych cenach, a ich skuteczność jest oceniana podobnie? W nawiązaniu do poprzedniego pytania chciałbym się dowiedzieć o kryteria dotyczące przydzielonych w ubiegłym roku sztucznych nerek. Czy to kryterium nasycenia w przeliczeniu na osoby dializowane na jednej nerce było uwzględniane w „Raporcie”, który jest przedmiotem naszej debaty? Czy w „Raporcie” jest zasygnalizowana bezwzględna konieczność prowadzenia obowiązkowych bezpłatnych szczepień przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby? Chciałbym również zapytać, ile w obecnie działających stacjach dializ jest sztucznych nerek, na których leczeni są pacjenci dotknięci wirusowym zapaleniem wątroby? Te stanowiska dializ zniekształcają statystykę, ponieważ nie są one dostępne dla ogółu pacjentów. Jak wygląda sprawa sztucznych nerek, które w ubiegłym roku były proponowane szpitalom w drodze umowy i jednocześnie drugą umową zobowiązywano szpital do odstąpienia 5% od wartości sztucznych nerek dla Kliniki w Gdańsku za zorganizowanie centralnego przetargu. Czy takie przetargi nie mogłyby być organizowane w przyszłości przez Ministerstwo Zdrowia?</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#BolesławPiecha">Dializa jest tylko pewnym etapem, dąży się jednak radykalnego leczenia, jakim jest przeszczep nerki. Czy ministerstwo planuje program podobny do programu dializoterapii, a dotyczący transplantacji nerek?</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#WładysławSułowicz">Pozwolę sobie włączyć się do dyskusji, bo jako nefrologowi przez wiele lat dane mi było rozwijać dializoterapię w Małopolsce. Jako lekarz przeżyłem dwa zasadnicze okresy w swojej pracy zawodowej. W pierwszym etapie, jako młody lekarz byłem świadkiem, że młodsi ode mnie, przyjęci do kliniki umierali, bo nie było dla nich miejsca na dializie, a bardzo wielu umarło poza murami kliniki. Mogliby żyć jeszcze wiele lat. Dlatego cieszę się, że nastał ten drugi etap. Od dziesięciu lat jako kierownik kliniki wraz z zespołem nie zdyskwalifikowałem nikogo, kto wymaga leczenia dializami. Wszyscy, którzy się zgłaszali, byli włączani do leczenia. Pan poseł pyta, jak to się dzieje, że tak bardzo wzrasta liczba dializowanych - proszę państwa, my nie dializujemy na dwie zmiany, a na pełne cztery zmiany, żeby dać szansę przeżycia tym, którzy wymagają dializy. Jest to oczywiście trudne na pewnym etapie dla zespołu i dla pacjentów. Mam świadomość, że chory, który kończy zabieg o godz. 4 lub 5 i wraca nad ranem do domu, budzi rodzinę, sam przeżył koszmar, bo nie przespał nocy, ale dla tego chorego dializa oznacza życie. Gdybym go nie przyjął na czwartą zmianę, to on by zmarł. Muszę powiedzieć, że mogę teraz z podniesionym czołem, wraz z zespołem, patrzeć choremu w oczy, bo nie ma takiej sytuacji, że on się albo dostanie na dializę, albo nie dostanie. Chcę państwa również zapewnić, że każdy dyżurny w mojej klinice wie, że jeżeli jest zgłoszony chory z przewlekłą niewydolnością nerek i ma wskazania do dializy, to jako lekarz ma go przyjąć bez konsultowania się z szefem i ma go leczyć. Natomiast niegdyś praktyką, ze względu na brak miejsc było to, że należało uzgadniać, czy się da leczyć takiego pacjenta. Przy takich negocjacjach, pertraktacjach wiele istnień ludzkich zginęło. Cieszmy się więc, że jesteśmy na tym drugim etapie. To decyzje Komisji, Ministerstwa Zdrowia i upór z naszej strony spowodowały, że Polska, która była rzeczywiście zaniedbana, jeżeli chodzi o rozwój dializoterapii, goni Europę. Proszę państwa, nie przegoniliśmy jeszcze Europy Środkowowschodniej. Padły tu wprawdzie głosy, że jesteśmy lepsi. Śmiertelność mamy faktycznie - niższą około 7–11%. W Stanach Zjednoczonych wynosi ona 24–25%, w tym względzie jesteśmy lepsi. Czesi mają jednak prawie dwa razy więcej dializowanych, tak samo Węgrzy, a przecież jeszcze lepiej jest na Słowacji. Mamy więc daleką jeszcze drogę przed sobą, aby zabezpieczyć wszystkim chorym leczenie. Drugi problem polega na tym, że często trafiają do nas pacjenci bardzo zaniedbani. Nazywamy ich „późno skierowani do nefrologa”. Osoby te często są dotknięte obrzękiem płuc lub obrzękiem mózgu. Krótko mówiąc, chorzy ci są umierający i tylko natychmiastowy zabieg dializy pozwala im na przeżycie. Jeżeli takiego chorego natychmiast nie podłączymy do sztucznej nerki, umiera. Trzeba coś zrobić, żeby tych chorych było coraz mniej. Czy to nasza wina, że tak jest? Oczywiście, że nie, bo wszyscy w Polsce wiedzieli przez lata, że jest limit i nie można dializować wszystkich potrzebujących. W związku z tym w terenie powszechna jest praktyka, że chorego kieruje się w ostatniej chwili.</u>
<u xml:id="u-23.1" who="#WładysławSułowicz">W przypadku chorego z rozwiniętą mosznicą niezbędne jest dużo więcej środków, żeby go zrehabilitować. Hospitalizacja musi trwać dłużej. Taki chory jest nieprzygotowany do leczenia dializacyjnego. W ubiegłym roku dokonałem w makroregionie Małopolski analizy tysiąca dializowanych chorych dializowanych. Okazało się, że ponad 50% chorych rozpoczyna dializy z cewnikiem założonym do dużego naczynia, czy to żyły szyjnej, czy podobojczykowej. Tak być nie powinno, bo taki zabieg jest agresywny w stosunku do chorego. On jest nieprzygotowany i wcześniej powinien mieć założoną i dojrzałą przetokę tętniczo-żylną, a tak nie jest. Padło dziś słowo profilaktyka - my walczymy o tę profilaktykę i boimy się, że jeżeli państwo nie spojrzą życzliwie na dializoterapię, to ta profilaktyka w zakresie np.: zakażeń HBV, która w ostatnich latach odegrała bardzo istotną rolę, znajdzie się w regresie i znowu pojawią się nowe hepality B. Chory na niewydolność nerek ma obniżoną odporność immunologiczną. Musi być szczepiony, w celu ochrony przed zakażeniem. Wymaga on nie normalnego szczepienia, ale podwójnej dawki. Taki pacjent bez dodatkowego finansowania sam nie kupi czterech dawek podwójnej szczepionki. W latach 60. i na początku 70. aż 50% chorych dializowanych w stacji dializ było zakażonych wirusem B. W kolejnych latach wydzielenie stanowisk, a następnie szczepienia spowodowały, że obecnie w wielu stacjach mamy poniżej 10% chorych, którzy mają HBV dodatnie. Reszta jest wolna od tego zakażenia. To szczepienia spowodowały, że udało się tę epidemię przystosować i ograniczyć w znaczącym zakresie. Powiem więcej, chorzy zakażeni to również źródło zakażenia dla personelu. Proszę pamiętać, że przez cztery lata pracy z chorymi często dochodzi do zakażeń i ostrych zapaleń wątroby typu B. Walka o profilaktykę, o utrzymanie szczepień dzięki dodatkowym finansom jest w pełni zasadna. Koledzy mówili o starzejącej się aparaturze, a państwo mieli ten problem przedstawiony w dokumentach. Zbierałem w bieżącym roku dane z dwóch województw na temat, kto kupił w szpitalu sztuczną nerkę. Okazuje się, że na Podkarpaciu kupiono jedną nerkę, w Małopolsce zaś kupiono tylko dwie. A stacji mamy dużo i w stacjach są nerki. W mojej klinice są 34 pracujące stanowiska dializacyjne. Jeżeli na te 34 stanowiska kupię dwie nerki w ciągu roku, to znaczy, że za kilka lat będę miał stację muzeum, a nie nowoczesną jednostkę. Ona teraz jest jeszcze nowoczesna, natomiast za kilka lat, jeżeli taka będzie tendencja, to naprawdę nie będzie na czym dializować. Pamiętam taki okres, że kiedy rurka zepsuła się podczas dializy, a nie było kolejnej na podstawienie, zaś pacjent był zmuszony czekać aż technicy naprawią tę nerkę. Nie chciałbym, żebyśmy wrócili do tego okresu, bo to byłoby katastrofą przede wszystkim dla pacjentów. Kolejny problem, słusznie podkreślany przez państwa, polega na tym że rozwój dializoterapii powinien być skoordynowany - ale kto go może koordynować? Myślę, że nadzór krajowy, ponieważ merytorycznie jest do tego przygotowany. To my analizujemy, gdzie jest potrzebna stacja dializ. Kiedy widzę województwo, w którym chorzy pokonują duże odległości trzy razy w tygodniu, to wiem, że tam trzeba zorganizować stację. Jak ciężko organizuje się taką stację, mogę powiedzieć na przykładzie Dębicy. Przez siedem lat jeździłem do Dębicy, żeby tam zorganizować stację dializ. Była wola polityczna, ale nie było pieniędzy, były pieniądze, to nie było woli politycznej.</u>
<u xml:id="u-23.2" who="#WładysławSułowicz">Dopiero w ubiegłym roku stacja dializ w Dębicy „wystartowała”. Chorzy przedtem jeździli do Tarnowa i innych stacji. Podkarpacie jest takim województwem, które ma najniższy wskaźnik dializowanych na jeden milion mieszkańców. Namawialiśmy dyrektorów szpitali, żeby próbowali znaleźć miejsce, gdzie można by zorganizować stację dializ. Dziś można powiedzieć, że było wiele deklaracji ze strony szpitali, ale dotychczas nic się w tym względzie nie dzieje. Chcemy, żeby rozwój dializoterapii był harmonijny, aby dializa rzeczywiście oznaczała dializę, to znaczy, że należy utrzymać standard leczenia. Ten standard może utrzymać i kontrolować ktoś, kto jest merytorycznie przygotowany, czyli nefrolog. Jeżeli przyjeżdżam do stacji i widzę, że ponad 30% chorych nie ma dostatecznego poziomu hemoglobiny, to wiem, że się tam daje za mało erytropoetyny, jeżeli sprawdzam, że KTNV jest za niskie, to wiem, że albo się stosuje złe dializatory, albo dializa trwała zbyt krótko. My to możemy kontrolować. Jeszcze jedna sprawa jest bardzo ważna, czyli żeby nie było tak, że jedne stacje wykonują dializy tanie, a inne dializy drogie. Dializą drogą nazywamy taką dializę, która dotyczy chorego z licznymi powikłaniami. Gdy chory ma liczne powikłania, to wymaga hospitalizacji. Staramy się wówczas reperować stan jego zdrowia. Nie chce nikogo winić, przyjmuję przecież wielu chorych z terenu i wiem, że takiego chorego można lepiej leczyć. Po dwu-, trzytygodniowym pobycie w klinice i poddaniu intensywniejszym dializom, chory nagle staje na nogi. Chodzi więc o to, żebyśmy mieli na to wpływ, i żeby zachować harmonijny rozwój. Sądzę, że w gestii państwa posłów i Ministerstwa Zdrowia jest, aby konsultanci wojewódzcy oraz nadzór krajowy mieli jednak jakiś wpływ na to, gdzie powstanie stacja dializ. One mogą powstawać jak przysłowiowe grzyby po deszczu, ale zgodnie z planem. Powinny świadczyć usługi dla chorych, którzy rzeczywiście takiej usługi w danym momencie potrzebują. Chciałbym jeszcze odnieść się do jednej wypowiedzi pana posła, która mnie trochę zabolała. Panie pośle, nie wierzę, żeby ktokolwiek z nefrologów leczył chorego z mosznicą za wcześnie. Wielu chorych leczy się za późno. W pana wypowiedzi zabrzmiało to tak, jakby nagle wzrosła liczba dializowanych, ponieważ za wcześnie podejmujemy ich leczenie. Chcę powiedzieć, że w „Raporcie” nie są zawarte wyniki z niepublicznych stacji dializ, czyli łączenie powstania niepublicznego sektora z wczesnym dializowaniem mija się z prawdą. Tutaj nie ma „Raportu” dotyczącego niepublicznych stacji dializ. Staramy się leczyć chorego wtedy, kiedy on tego wymaga. Są wskazania kliniczne, ale są również biochemiczne. Czasem wydaje się, że stan chorego w sensie biochemicznym jest dość dobry i dla urzędnika, który kontroluje dokumenty wygląda, że lekarz za wcześnie włączył tego chorego do dializowania, a tymczasem ów chory ma kwasicę czy też obrzęk mózgu i trzeba go leczyć natychmiast. To lekarz przygotowany do kwalifikacji powinien rozpoznawać stan pacjenta, bo każde spóźnienie dializy to dodatkowe koszty.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Dziękuję, panie profesorze, za wypowiedź. Muszę powiedzieć, że życzliwość Komisji nie ulega wątpliwości i chyba z dzisiejszej dyskusji wyraźnie to wynika. Wola polityczna wszystkich ugrupowań, niezależnie od opcji, również jest. O pieniądzach nie będziemy dziś mówić.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#JakubDerechKrzycki">Jestem całkowicie za tym, żeby dializoterapia się rozwijała i by na tę dziedzinę nie brakowało pieniędzy, a wszyscy chorzy byli objęci skutecznym leczeniem. Denerwuje mnie tylko taki ton rozmowy, jakby było wszystko dobrze. Tak naprawdę od dwóch lat nadzór krajowy ma niespecjalny wpływ na to, co się dzieje w kraju. Konsultanci wojewódzcy nie bardzo mają możliwości, żeby działać, a o wpływie można zapomnieć. Nefrologia to chyba jedyna z dziedzin w medycynie, która jest zestandaryzowana. Tutaj wszystko można prosto obliczyć. Proszę mi pokazać taki szpital publiczny w Polsce, który ma przez kasę chorych zrefundowane koszty dializoterapii w takiej wysokości, żeby mógł faktycznie odtwarzać sprzęt, na którym pracuje. Takich szpitali po prostu nie ma. Kiedyś było tak, że były poradnie przeddializacyjne, gdzie właśnie w sposób prawidłowy prowadziło się tych pacjentów, o których było wiadomo, że będą podlegali programowi chemodializy. Byli oni przez cały czas kontrolowani, robiono im okresowe badania. Warto zwrócić uwagę na to, że od momentu, kiedy weszły kasy chorych trudno było zakontraktować taką poradnię przeddializacyjną, bo było to pojęcie, którego urzędnicy w kasach chorych nie rozumieli. Musimy mieć świadomość, że publiczne szpitale nie miały żadnych pieniędzy na prowadzenie tych pacjentów. Dalej pozostaje znak zapytania. Też jestem głęboko przekonany, że nefrolodzy nie wprowadzali tych pacjentów w dializy zbyt szybko, choć pewne wątpliwości można wyrażać. Podobnie nie można spokojnie mówić, że wszystko jest dobrze, jeżeli dziś koszt transportu chorego jest sprowadzony do kosztu chemodializy. Przecież trzeba mieć pojęcie o tym, że przy dzisiejszej biedzie w służbie zdrowia, naturalne jest dążenie do tego, żeby przynajmniej się zastanowić, czy lepiej dializować pacjenta, który mieszka w mieście, gdzie jest stacja dializ, czy lepiej dializować pacjenta, który mieszka 40 km od tego miasta. Wydaje mi się, że nie można podchodzić do tych spraw w taki sposób, jakby tych problemów nie było. Stąd moje pytanie, czy Ministerstwo Zdrowia zamierza w najbliższym czasie - a mam taką nadzieję - zrobić z tym porządek. Bo sytuacja, z jaką mamy do czynienia, jest według mnie niebezpieczna i jest zagrożeniem dla przyszłościowego prowadzenia programu dializoterapii, o którym mówimy, i któremu chyba wszyscy na sali są przychylni.</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#MariaGajeckaBożek">Muszę zareagować na głos pana posła, dlatego że kwota 420 zł za dializy, jeżeli byłaby wykorzystana tylko na ten cel, a nie pokrywała braków finansowych w szpitalu, to jest wystarczająca na odtworzenie. Jeśli chodzi o dojazdy, to też musimy nauczyć się ekonomicznie pacjentów dowozić. W moim mieście wszyscy pacjenci jeżdżą do Częstochowy, Oświęcimia, Siemianowic itd., a przecież można ich razem umówić, mogą jednym pojazdem pojechać na jedną zmianę, tylko ktoś się za to musi wziąć. Wówczas koszty są mniejsze. Poza tym chciałam powiedzieć pani poseł Elżbiecie Radziszewskiej, że tam, gdzie jest mniej stanowisk, tam są one lepiej wykorzystane. To jest po prostu taka potrzeba życiowa, bo tak się układa, jak powiedział pan profesor, że się pracuje nie na dwie zmiany, tylko gdy występuje taka potrzeba - na cztery zmiany. I to jest proste wytłumaczenie.</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#JakubDerechKrzycki">Ale są stacje dializ, które pracują od dwóch lat na stawce 330 zł, wliczając koszty transportu.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#MariaGajeckaBożek">Dlatego właśnie mówiłam, że musi być jedna stawka w całym kraju.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#BolesławRutkowski">Chciałbym przede wszystkim podziękować państwu za życzliwość i zrozumienie problemu, którymi my żyjemy na co dzień. Macie państwo rację wyrażając różne obawy dotyczące zachowania standardów zarówno w publicznych, jak i niepublicznych stacjach dializ. Książka, którą pani przewodnicząca nam pokazała, nazywa się „Standardy postępowania w rozpoznawaniu i leczeniu chorób nerek”. Nie jest ona poświęcona wyłącznie dializoterapii, tylko generalnie nefrologii, w związku z tym tam też są standardy, jak postępować, żeby nie doprowadzić do przewlekłej niewydolności nerek lub jak leczyć, żeby opóźnić postęp przewlekłej niewydolności nerek. W tych propozycjach mamy zawarte również informacje na temat dalszego rozwoju poradni. Chcemy, żeby ich rola została przywrócona do takiej, jaka była, pod warunkiem, że na przykład moja kasa chorych za moją konsultację, która jest konsultacją bez badań, proponuje 1,5 pkt., a punkt to jest 9 zł, w związku z tym proponuje 12 zł. Uważam, że jest to obraźliwe, 12 zł za konsultację pacjenta wysokospecjalistycznego przysłanego przez kolegę lekarza, jest to nieporozumienie. W związku z tym, jeżeli takie będą stawki, to tym poradniom nigdy nie zostanie przywrócone właściwe znaczenie. Jeżeli będziecie mieli państwo okazję, to proszę przestudiować propozycję pt. „Standardy”. Jest ona wynikiem pracy całego środowiska nefrologicznego, które zaakceptowało w ten sposób postępowania. Nakładamy tam sami sobie kaganiec, jest tam bowiem napisane, kiedy należy pacjenta zacząć dializować, jak należy sprawdzać, jak powinna być zorganizowana stacja, jak powinien przebiegać zabieg chemiodializy oraz jak należy sprawdzać efektywność pracy danego ośrodka. Proponowane są również odpowiednie w tym zakresie konsekwencje w stosunku do danego ośrodka. Pan minister Jan Kopczyk był łaskaw podjąć decyzję na temat uznania wykazu standardów, jako kwestii obowiązującej Ministerstwo Zdrowia. Zostanie on rozesłany, jako materiał obowiązujący, również do kas chorych, i do jednostek wojewódzkich. Chciałbym również odpowiedzieć panu posłowi, który nie wiem skąd ma takie informacje, że 5% jest odpisywane na Klinikę Nefrologii w Gdańsku. Jestem szefem tej kliniki i grosza z tego nie uświadczyłem. Informacja pana posła jest przesadzona 10 razy. Akademia Medyczna za obsługę całego procesu związanego z przeprowadzeniem przetargu, jak również czuwaniem nad prawidłowością realizacji tego przetargu pobierała jedynie 0,5%.Pobierała to firma, a nie moja klinika. Ani ja, ani moja klinika nie uzyskaliśmy w ten sposób żadnych pieniędzy. W związku z tym miałbym prośbę, że jeżeli ktoś udzielił panu posłowi takich informacji, to proszę zwrócić mu uwagę, że mówił nieprawdę.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#StanisławCzekalski">Chciałbym przychylić się do podziękowania pana profesora i wyrazić uznanie państwu za głębokie zrozumienie problemu, z którym się borykamy w interesie naszych pacjentów. Chciałbym również odpowiedzieć na państwa pytania; rozpocznę od problemu zapobiegania. Nadzór krajowy od dawna podejmuje starania, w myśl zawartych w „Raporcie” punktów. Produkujemy też standardy postępowania, np. w zakresie szczepień. Staramy się objąć chorych predializą. Wymusiliśmy w pewien sposób na kasach chorych kontrakty na leczenie niedokrwistości. Ta niedokrwistość odbija się może nawet mniej na progresji chorób nerek niż na progresji chorób układu krążenia. Połowa naszych chorych leczonych nerkozastępczo umiera z powikłań sercowo-naczyniowych, co z kolei wykorzystują nieuczciwie kardiolodzy, gdy mówią, że największa śmiertelność jest z przyczyn sercowo-naczyniowych. U podłoża tych powikłań jest oczywiście cukrzyca, otyłość, nadciśnienie, choroby nerek, a nie choroby serca. Staramy się stworzyć kompleksową opiekę nefrologiczną w kraju, której bazą są ośrodki rozmieszczone co 50 km, według planu prof. Bolesława Rutkowskiego uzgodnionego z nadzorem krajowym. Skracamy więc drogę chorego do specjalisty. Staramy się także podpowiedzieć, w którym momencie nasza interwencja, na przykład: leczenie niedokrwistości, zwalczanie hyperfosfatemii, kontrola nadciśnienia tętniczego, redukcja białkomoczu, może przedłużyć okres dializoterapii nawet o 10 lat. Każdy rok opóźnienia włączenia do programu to jest oszczędność w granicach kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jeden z panów posłów pytał, czy mamy nadzór nad niepublicznymi stacjami. Staramy się go sprawować. Wiem, że wszystkie stacje niepubliczne mają konsultanta specjalistę. Zwróciłem natomiast uwagę, że dość często niepubliczne stacje buduje się na wprost publicznych stacji. Pisałem w tej sprawie do Ministerstwa Zdrowia, ministerstwo odpisało, że dziękuje mi za wielką troskę, ale nie ma prawa ingerować w podmioty, które chcą budować sobie niepubliczny zakład opieki zdrowotnej. Protestuję przeciwko temu stanowisku, bo cytując pana ministra Mariusza Łapińskiego, który powiedział „nareszcie chcę stworzyć plan polityki zdrowotnej”, pozwolę sobie dodać od siebie, że polityka zdrowotna nie może pozwolić, aby naprzeciw dobrze pracującej publicznej stacji dializ, wyposażonej w słaby sprzęt, ale pracującej kompleksowo, powstawała konkurencyjna niepubliczna stacja.</u>
</div>
<div xml:id="div-31">
<u xml:id="u-31.0" who="#MariaGajeckaBożek">Chcę powiedzieć, że podczas wypowiedzi pana profesora nasunęły mi się wątpliwości co do niepublicznych stacji dializ i ich bliskości do stacji publicznych. Miałabym prośbę do nadzoru i do kas chorych o to, by kasy nie zawierały umów z niepublicznymi zakładami opieki zdrowotnej, jeżeli nie będzie opinii konsultanta wojewódzkiego. Prosiłabym bardzo, aby w dezyderacie Komisja zawarła warunek, iż kasa może zawrzeć umowę z niepublicznym zakładem pod warunkiem, że jest opinia konsultanta krajowego.</u>
</div>
<div xml:id="div-32">
<u xml:id="u-32.0" who="#AndrzejKsiążek">Odnosimy tutaj wrażenie, że leczymy w Polsce wszystkich potrzebujących i że jest tak bardzo dobrze, iż kiedy dostaniemy 6,5 mln zł, to rozwiążemy problem dializoterapii. Chciałem zwrócić państwa uwagę na fakt, że jest nam bardzo daleko w sensie wskaźników, do krajów, które zapewniają wszystkim dializoterapię. Prawdopodobnie, mówię to nie na podstawie sprawdzonych danych, ale na podstawie mojego województwa lubelskiego, które jest w dziedzinie dializoterapii bardzo dobrze postawione. Nie ma możliwości, by ośrodek w Białej Podlaskiej obsługiwał 300 tysięczną społeczność, która zamieszkuje wokół tego miasta. Prawdopodobnie umierają tam ludzie starsi - 70–80-letni, którzy w Stanach Zjednoczonych, w Szwajcarii, Niemczech byliby leczeni. Musimy mieć tę świadomość. Mówię to po to, dziękując państwu za propozycję dezyderatu, żeby uświadomić, że pieniądze, o które chcemy wystąpić, pozwolą nam tylko na przetrwanie. One nie rozwiążą nam problemu dializoterapii. Natomiast jeśli ich nie dostaniemy, to być może w Białej Podlaskiej zaczną umierać ludzie młodsi. Przeznaczając kwotę 6,5 mln zł na wyrównanie musimy mieć świadomość, że nie dajemy na rozwój, tylko na utrzymanie tego, co już jest.</u>
</div>
<div xml:id="div-33">
<u xml:id="u-33.0" who="#JanKopczyk">Dzisiejsza dyskusja była bardzo bogata i wielowątkowa, poruszająca wiele płaszczyzn od ściśle klinicznych do bardzo ogólnych, systemowych. Chciałbym zwrócić uwagę na jedną sprawę, otóż rozmawiamy dziś o dializoterapii i chlubimy się tym, że zaznacza się wzrost liczby stacji dializ i liczby dializowanych. Za chwilę będziemy rozmawiać o kardiologii, będziemy mówić o tym, że jest wzrost procedur kardiologii inwazyjnej, będziemy mówić o wzroście przeszczepów. Zostańmy jednak z tym, co wiemy. Mamy w świadomości, że poziom nakładów na ochronę zdrowia w Polsce od kilku lat nie rośnie, a raczej maleje. Jak więc my to wszystko robimy? Miejmy zawsze w polu widzenia te realia finansowe. Wiele kwestii, które były dziś poruszane, są wołaniem o to, by ministerstwo miało jednak instrumenty nadzoru i kontroli, czyli narzędzia oddziaływania na system. Gdy minister zdrowia przedstawiał swoje strategiczne kierunki działania na dwa lata następne zarzucano mu chęć centralizmu, ręcznego sterowania. Tymczasem dziś słyszymy w różnych wypowiedziach, że trzeba coś z tym zrobić. Jeżeli na przykład mówi się o tym, że złe jest to, iż są różne ceny dializ, że transport jest w różnych kasach liczony bardzo różnie, to zastanówmy się, jakie instrumenty ma w tym względzie minister zdrowia? Nie ma żadnych. Planuje w nowym zreformowanym systemie wprowadzić pewne ujednolicenie, unifikację, także w zasadach kontraktowania i wyceniania przez płatnika, którym - zdaniem ministerstwa - ma być fundusz. Jeśli się mówi, żeby prywatyzować w sposób kontrolowany, to należy pamiętać, że dziś minister nie ma wpływu na to, czy powstanie prywatna stacja dializ podmiotu niepublicznego i gdzie ona powstanie. Nie ma też wpływu na to, czy organ założycielski publicznego zakładu opieki zdrowotnej nie zechce przekształcić swojego zakładu. Jeżeli mówimy o nadzorze, czyli o tym, żeby był wpływ konsultantów czy innego ciała na to, co się dzieje w niepublicznych zakładach, to trzeba dać ministrowi pewien instrument prawny, żeby mógł narzucić określone standardy, które będą warunkowały zawarcie kontraktu przez publicznego płatnika, jakim są dzisiaj kasy chorych. Te rozwiązania chcemy wprowadzić w sposób systemowy. Kwestia środków finansowych przewidzianych w bieżącym roku na program dializoterapii nie wygląda zbyt optymistycznie. Być może dezyderat Komisji będzie pomocny. Na razie nie ma decyzji co do wysokości kwot przeznaczonych na poszczególne programy. Jest jednak zagrożenie tej wysokości, która pozwoliłaby na niezbędne odtworzenie istniejącej aparatury. Myślę, że kwotę 6,5 mln zł będzie niezwykle trudno znaleźć w ministerstwie. Potrzeb jest dużo więcej niż możliwości i zawsze występuje konieczność dokonywania trudnych wyborów. Jeśli Komisja deklaruje wolę pomocy, to będziemy oczekiwać na państwa włączenie się w niezbędne działania. Jedno z pytań dotyczyło spraw transplantacyjnych. Istnieją w ministerstwie programy wspierające transplantację. Istnieją również finansowane procedury transplantacyjne. Chcemy dużo więcej, chcemy mieć dynamikę, ale dynamice procedur, świadczeń medycznych, rozwojowi bazy technicznej musi towarzyszyć także dynamika wzrostu środków finansowych.</u>
<u xml:id="u-33.1" who="#JanKopczyk">Prosiłbym, by pamiętać o tym niezbędnym uwarunkowaniu i nie adresować tych wszystkich, pewnie słusznych postulatów i pretensji do ministra zdrowia, bo może on podzielić tylko te środki, którymi rzeczywiście dysponuje.</u>
</div>
<div xml:id="div-34">
<u xml:id="u-34.0" who="#BarbaraBłońskaFajfrowska">Czy jeszcze ktoś z posłów ma pytania do pana ministra lub panów profesorów? Czy ktoś z gości chciałby jeszcze zabrać głos? Nie widzę, wobec tego chciałabym powiedzieć, że prezydium Komisji przygotuje stosowny dezyderat do Prezesa Rady Ministrów, a następnie przedstawi go na najbliższym posiedzeniu. Dziękuję wszystkim za uwagę. Zamykam posiedzenie Komisji Zdrowia.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>