text_structure.xml 80.7 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JerzyJaskiernia">Otwieram posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych. Witam posłów i zaproszonych gości. Porządek dzienny został państwu udostępniony na piśmie. Czy są uwagi do porządku dziennego? Nikt się nie zgłasza, zatem stwierdzam, że porządek został przyjęty. Przechodzimy do rozpatrzenia pkt I, który obejmuje pierwsze czytanie poselskiego projektu uchwały w sprawie zaangażowania Polski w Iraku (druk nr 2429). Proszę o zabranie głosu przedstawiciela wnioskodawców posła Andrzeja Grzyba.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AndrzejGrzyb">Klub Parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego przedłożył kilka tygodni temu do laski marszałkowskiej projekt uchwały Sejmu w sprawie polskiego zaangażowania w Iraku. Wnioskodawcy tego projektu uchwały doceniają fakt, że Rzeczpospolita Polska poprzez swoje czynne zaangażowanie w Iraku, przez zaangażowanie polskich sił zbrojnych, dała dobitny dowód przywiązania do ideałów wolności, niepodległości, prawa do samostanowienia każdego z państw świata i wyboru drogi, którą dany kraj chce kroczyć. Nasze zaangażowanie realizowane wspólnie ze Stanami Zjednoczonymi i innymi sojusznikami miało na celu stabilizację sytuacji w Iraku oraz w konsekwencji przekazanie odpowiedzialności za rządzenie Irakiem samemu narodowi irackiemu. Wyrażamy jednak przekonanie, że nasza obecność powinna się finalizować przez fakt oddania odpowiedzialności za samostanowienie, za ustanowienie demokratycznego rządu w Iraku. Tym samym powinna zakończyć się narodowa obecność w Iraku polskich sił zbrojnych, co wcale nie oznacza, że samodzielny rozwój Iraku nie mógłby być wspomagany przez społeczność międzynarodową, m. in. Organizację Narodów Zjednoczonych, NATO i Unię Europejską. W tych działaniach Polska mogłaby mieć swój aktywny udział. Obecność wojskowa w Iraku jest dowodem, że Polska pojmuje właściwie, jaka jest jej rola w polityce zagranicznej. Mamy przekonanie, że dobrze służymy wszelkim działaniom, które mogą doprowadzić do ustabilizowania sytuacji w Iraku, do przekazania władzy demokratycznie wybranemu rządowi. Jednak musimy zwrócić uwagę na fakt, że ta obecność wiąże się z pewnymi obciążeniami finansowymi dla budżetu państwa polskiego, co nie jest kwestią małej wagi. Wydaje się, że ostatnie działania przedstawicieli polskiego rządu, w tym również wypowiedź ministra obrony narodowej na forum Komitetu Politycznego NATO, są zbieżne z tym zasadniczym przesłaniem przedstawianego projektu uchwały. W konkluzji chciałbym powiedzieć, że spotykamy się z niezbyt słuszną oceną, iż ten projekt w sposób zasadniczy zmierza do korekty polskiej polityki zagranicznej, która wyraża się m. in. specjalnymi stosunkami ze Stanami Zjednoczonymi, podobnymi jak w relacjach Stany Zjednoczone - Wielka Brytania. Wydaje mi się, że treść mojego uzasadnienia może wyjaśniać tę wątpliwość. Projekt przedkładany przez Klub Parlamentarny Polskiego Stronnictwa Ludowego wcale nie zamierza godzić w te szczególne i dobre stosunki między Polską i Stanami Zjednoczonymi. Nie podważa zasadniczych przesłanek, które legły u podstaw wysłania polskich wojsk do Iraku. Nie zmierza w tym kierunku, aby w ramach międzynarodowych sił stabilizacyjnych polskie zaangażowanie po wyborze demokratycznych władz w Iraku nie mogło być kontynuowane.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyJaskiernia">Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#BogdanKlich">Dobrze, że rozmawiamy na ten temat w Komisji Spraw Zagranicznych. W moim przekonaniu dobrze się stało, że taki projekt uchwały się pojawił, bo może on pomóc Sejmowi zabrać racjonalny głos w sprawie obecności wojskowej Polski w Iraku. Uważam, że projekt uchwały jest w swoich generalnych ramach sensowny, należałoby natomiast nad nim popracować, aby wyeliminować pewne niedopracowania. Za rzecz bardzo istotną należy uznać fakt, iż jego pierwszy akapit jest zgodny z polską strategią bezpieczeństwa, która została przyjęta w ubiegłym roku i która walkę z terroryzmem w społeczności międzynarodowej uznaje za jedno z głównych zadań naszego kraju. Drugim walorem projektu jest to, że wyraża nasz podziw i uznanie dla tych, którzy w tej chwili są najlepszymi ambasadorami Polski na świecie, to znaczy dla polskich żołnierzy z kontyngentu w Iraku. Często się o tym zapomina i nie docenia ich służby, ofiary. Fakt, że rozmawiamy akurat po ataku na polską bazę, gdzie nasi żołnierze zostali ranni, powinien zmobilizować nas do tego, żeby takie uznanie i szacunek dla ich służby wyrazić. Mam pewne wątpliwości co do trzeciego i czwartego akapitu. Rozwiązanie, które proponują wnioskodawcy, to znaczy wycofanie naszego kontyngentu po zakończeniu drugiej zmiany, tak naprawdę oznaczałoby, że Polska wykonuje wielką rejteradę z Iraku. Z punktu widzenia celów politycznych, praktyki wojskowej jest to po prostu niemożliwe. Jest to niemożliwe z punktu widzenia celów politycznych, ponieważ celem politycznym operacji stabilizacyjnej, którą trzeba odróżnić od interwencji wojskowej, jest przywrócenie bezpieczeństwa w Iraku, co ma umożliwić funkcjonowanie nowych władz. Władze mają być wybrane do końca czerwca br. i mają przejąć władzę zwierzchnią nad Irakiem. Suwerenność zostanie przywrócona narodowi irackiemu do końca czerwca br. Dla realizacji tego celu musi być zapewnione bezpieczeństwo. W związku z tym wycofanie jakiegokolwiek komponentu międzynarodowej dywizji z Iraku oznaczałoby działanie wbrew temu celowi politycznemu i nie możemy się do tego przyłożyć. Tak naprawdę byłaby to kompromitacja strony polskiej, gdyby przed osiągnięciem zasadniczego celu politycznego operacji stabilizacyjnej wycofywać z Iraku nasze siły. Uważam, że należałoby precyzyjnie określić w trzecim akapicie, jaki jest główny cel operacji stabilizacyjnej. Podkreślam raz jeszcze, że celem operacji stabilizacyjnej nie jest obalenie totalitarnego reżimu Husajna, bo to się dokonało w interwencji wojskowej, lecz przywrócenie bezpieczeństwa w Iraku. Po takim określeniu celu politycznego należałoby - w moim przekonaniu - powiedzieć o tym, że rząd polski powinien stopniowo ograniczać polskie zaangażowanie wojskowe w Iraku. Powinniśmy zatem przedstawić pewien proces, który jest ciągły. Chciałbym przypomnieć, że kiedy rozmawialiśmy na temat wysłania polskich żołnierzy do Iraku, nikt nie mówił, że to będzie zaangażowanie krótkoterminowe. Pamiętajmy, że nasi żołnierze są w Kosowie od 5 lat i nikt nie mówi o ich wycofaniu. Polscy żołnierze są w Bośni i Hercegowinie od co najmniej 8 lat i nie mówi się o wycofywaniu tych kontyngentów.</u>
          <u xml:id="u-4.1" who="#BogdanKlich">W latach 1999–2000 nasze zaangażowanie na Bałkanach, w Bośni i Hercegowinie było na poziomie naszego zaangażowania w Iraku, bo mieliśmy tam de facto brygadę. 16. batalion był w Bośni, 18. batalion był w Kosowie, a w odwodzie strategicznym dowódcy europejskiego był kolejny batalion. Trzy polskie bataliony uczestniczyły w działaniach stabilizacyjnych. Wysiłek, który podejmujemy obecnie w Iraku, jest ogromny, ale nie jest niczym nadzwyczajnym w stosunku do naszego wcześniejszego zaangażowania. Trzeba sprawy irackie porównywać z zaangażowaniem w innych częściach świata. Uważam, że również czwarty akapit powinien być przeredagowany, aby powiedzieć w nim o warunkach zakończenia naszej misji stabilizacyjnej. Przypomnę, że składa się ona z dowództwa, które pełnimy nad całym sektorem oraz z obecności naszego kontyngentu. O ile szybciej można przekazać dowództwo w ręce innego dowództwa narodowego albo w ręce sojuszników, o czym się mówi i słusznie, o tyle wycofanie polskiego kontyngentu byłoby manifestacją polityczną. Proponuję zatem przeredagować akapit czwarty pod katem jasnego określenia warunków, które powinny być spełnione, aby stopniowy proces wycofywania, redukcji naszego kontyngentu w Iraku mógł być przeprowadzony. Dlatego uważam, że dobrze byłoby w tej sprawie powołać grupę roboczą albo podkomisję, która by ten projekt przeredagowała.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#MarianCuryło">Projekt uchwały przedstawiony przez posła Andrzeja Grzyba jest słuszny, aczkolwiek mało stanowczy. Obecna sytuacja budzi pewne obawy związane z dalszą bytnością polskiego garnizonu wojskowego w Iraku. Fundamentalizm islamski jest nie do okiełznania. Wchodząc do Unii Europejskiej narażamy Polskę na ataki odwetowe. Dlaczego Francuzi i Niemcy nie pospieszyli w sukurs Stanom Zjednoczonym? Ponieważ bronili swojego bezpieczeństwa. Ataki islamskie to sprawa religii i honoru bojowników. Czy teraz, kiedy udowodniliśmy naszą lojalność wobec Stanów Zjednoczonych, nasze zaangażowanie, nie powinniśmy wycofać polskiego wojska, gdyż cel został osiągnięty? Celem było obalenie Saddama Husajna. Husajn przestał być niebezpieczny dla świata. Na Bliskim Wschodzie trudno jest mówić o demokracji. Tam demokracji nie było nigdy. Zawsze chodziło o grę interesów i tak pozostanie. Czy jesteśmy w stanie przekonać klany rodzinne bądź grupy wyznawców, że dalsze działania odwetowe nie mają sensu, że nie służą narodowi irackiemu? Uważam, że nie. Naród iracki jest przekonany, że walczy o wolność, że wojna prowadzona z armią Husajna, nie była wojną wyzwoleńczą, lecz zabierającą mu suwerenność. Saddam Husajn dla części narodu irackiego był wybawicielem, uczynił wielkie dobrodziejstwo - przekazał ziemię na własność. Podejmowane były wielkie inwestycje w dziedzinie irygacji i melioracji, również z udziałem polskich przedsiębiorstw. Dla wielu ludzi Husajn był mężem opatrzności. Popieram inicjatywę posła Bogdana Klicha dotyczącą powołania podkomisji, która odniesie się do kwestii dalszej bytności wojsk polskich w Iraku. Musimy tę sprawę przemyśleć i w sposób rozważny przedyskutować. Należy zdać sobie zdać sprawę z tego, że narażamy kraj na niebezpieczeństwo, na ataki. W Europie i świecie także występujemy jako państwo wyznaniowe. To my w Europie reprezentujemy chrześcijaństwo, a nie Watykan. To my narażamy naszych obywateli na działania odwetowe. Jesteśmy odpowiedzialni za dalszy rozwój sytuacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MarekJurek">Otrzymaliśmy ciekawy projekt uchwały, który jest napisany kompetentnie i odpowiedzialnie. Dlatego zasługuje na dyskusję. W projekcie zawarta jest próba odpowiedzialnie przeprowadzonej, ale zasadniczej zmiany polityki prowadzonej przez Polskę w sprawie irackiej od ubiegłego roku. Biorąc pod uwagę, że politykę tę uważam za właściwą i konieczną, jestem temu projektowi przeciwny. Na tym projektem unosi się duch multilateralizmu. Zapowiada się kilkakrotnie, że Polska powinna uczestniczyć w walce z terroryzmem w ramach międzynarodowych porozumień i organizacji. Akcentuje się konieczność szybkiej i wyraźnie rosnącej roli organizacji międzynarodowych w rekonstrukcji Iraku. Jest to zgodne z ogólnymi tendencjami, przy czym ten projekt występuje w roli apelu poganiającego do przyspieszenia tego procesu. Wyraźna zmiana polityki zawiera się w tym, że projekt nie tylko traktuje nasze zaangażowanie jako wygasające, co jest oczywiste, gdyż Stany Zjednoczone i państwa sojusznicze uczestniczące w operacji dążą do jej zakończenia, do osiągnięcia jej celów i wycofania wojsk z Iraku, ale jest to apel o przyspieszenie tego procesu, ogłoszenie, że traktujemy ten proces jako wygasający. Projekt zawiera również apele - materialnie słuszne, ale co oznaczające formalnie - o jak najszybsze przekazanie suwerennych atrybutów władzy władzom irackim. Jest to postulat słuszny, przy czym pamiętajmy, że przekazanie władzy musi być dobrze przygotowane. Trzeba rozwiązać w Iraku zasadnicze problemy ustrojowe, a konkretnie problem dialektyki między konieczną decentralizacją tego państwa a jego demokratycznym charakterem. Mój przedmówca ma rację, że demokracja na Bliskim Wschodzie jest trudna do wprowadzenia. W Iraku jest to dodatkowo trudne, gdyż naród zamieszkujący ten kraj jest bardzo zróżnicowany. Aspiracje Kurdów na północy i szyitów na południu niekoniecznie są sprzeczne, ale są rozbieżne. Większość szyicka będzie dążyć do demokratycznego przejęcia całej władzy, a Kurdowie będą dążyli do tak daleko idącej dekoncentracji władzy, żeby maksymalnie zmniejszyć znaczenie rządu centralnego. Są to trudne problemy, w rozwiązaniu których trzeba pomóc. Należy jak najszybciej, po wsparciu dla rozwiązania tych problemów, przekazać suwerenną władzę wyłonionym i reprezentatywnym władzom irackim. Podkreślam, że ten proces trzeba dobrze przeprowadzić. W projekcie przejawia się postawa pewnego désintéressement. My się wycofujemy, niech tam się dzieje dobrze. W projekcie pominięte są dwa zasadnicze wątki. Po pierwsze fakt, że zaangażowanie Polski w Iraku miało charakter aktu solidarności ze Stanami Zjednoczonymi, jako głównym gwarantem pokoju i bezpieczeństwa zarówno w Europie Środkowej, jak i w Azji. Było zaangażowaniem na rzecz pokoju poprzez solidarność. Tego wymiaru solidarności atlantyckiej realizowanej w polityce polskiej w samej uchwale w ogóle nie ma, natomiast w uzasadnieniu znajduje się o nim wzmianka. Drugi motyw to kwestia zasadniczych celów polityki polskiej. Traktujemy bezpieczeństwo Europy Środkowej jako niezagrożone, ale już dzisiaj widać i zgadza się z tym większość politologów zajmujących się bezpieczeństwem zbiorowym, że główne zagrożenia dla pokoju światowego mogą wyjść z Azji.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#MarekJurek">Destabilizacja Azji i Europy Środkowej to kwestie połączone. W 1932 r. byli w Europie ludzie tacy jak Churchill czy Sikorski, którzy uważali, że Niemcy są zagrożeniem dla Europy, ale konkretnie są zagrożeniem dla Francji, Polski. Kto wówczas mógł się spodziewać, że mogą być zagrożeniem dla Grecji czy Jugosławii. Destabilizacja w Azji bardzo szybko odbije się zmniejszeniem bezpieczeństwa w naszym regionie. Walka o ten bezpieczny świat, w którym jest miejsce dla niepodległości Polski, prowadzi poprzez solidarność atlantycką. Pojawia się pytanie o rolę Polski w ramach współpracy atlantyckiej, w ramach dążenia Polski do posiadania również realizowanych w ramach NATO, ale dobrych dwustronnych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Czy mamy być państwem podopiecznym, czy partnerem, który w zakresie swoich narodowych możliwości posiada wpływ na wspólną politykę dotyczącą krajów takich, jak Rosja, Niemcy, państwa bałtyckie, Ukraina? Powinniśmy być partnerem, a partnerstwo wymaga zaangażowania. Całkowicie zgadzając się z tym, że polityka musi być realizowana przy użyciu środków materialnych, którymi się dysponuje, chcę podkreślić, że Polska jest szóstym ludnościowo krajem w Unii Europejskiej. Jesteśmy dużym krajem europejskim i powinniśmy pamiętać o tym, że środki, którymi dysponuje państwo polskie, powinny służyć w pierwszym rzędzie realizacji naszego interesu narodowego, realizacji interesów niepodległości Polski. Niepodległość Polski wydawała się 20 lat temu dużej części opinii mrzonką. Przyszła ni stąd ni zowąd, wydaje się faktem naturalnym. Tymczasem dla niej trzeba pracować. Uważam, że polemizując na temat polityki zagranicznej, powinniśmy polemizować w ten sposób, jak zaproponował w imieniu wnioskodawców projektu poseł Andrzej Grzyb. Nawet postulując zmianę polityki, powinniśmy czynić to odpowiedzialnie, szanując przyjęte zobowiązania. Jednocześnie z zawartym w projekcie uchwały postulatem zmian naszej polityki głęboko się nie zgadzam i dlatego składam wniosek o odrzucenie projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#ZbyszekZaborowski">Myślę, że projekt uchwały jest dobrą podstawą do dyskusji. Warto powołać podkomisję, jak zaproponował poseł Bogdan Klich, żeby dalej pracować nad tekstem, zwłaszcza że pierwszy i drugi akapit nie budzą wątpliwości, potwierdzają naszą walkę z terroryzmem, wysiłek polskiego żołnierza. Sądzę, że również czwarty akapit jest mało kontrowersyjny. Jedyny problem dotyczy trzeciego akapitu, a więc wezwania do zakończenia polskiej misji stabilizacyjnej w Iraku wraz z powrotem drugiej zmiany polskiego kontyngentu stabilizacyjnego. Nie obawiałbym się pewnego nacisku na przyspieszenie decyzji politycznych dotyczących Iraku. Same Stany Zjednoczone podjęły próbę zmiany polityki i określiły datę przekazania władzy Irakijczykom na 30 czerwca, a więc główne państwo koalicji widzi potrzebę zmiany polityki wobec Iraku. Sądzę, że polski głos mógłby tej sprawie pomóc. Problemem jest wyraźne określenie, że wraz z terminem zakończenia drugiej zmiany następuje koniec polskiego udziału. Nie jest to do końca odpowiedzialna postawa, ponieważ podjęliśmy pewne zobowiązania i wobec sojuszników, i wobec Irakijczyków. Co więcej, Polska kieruje jedną ze stref stabilizacyjnych. Można powiedzieć, że ponosimy współodpowiedzialność za to, co się dzieje w Iraku i nie możemy być nielojalni wobec sojuszników. Wydaje mi się, że ograniczenie naszego udziału musi następować w porozumieniu z sojusznikami. Najpierw powinna nastąpić zmiana wielkości kontyngentu, przekazanie dowództwa. Dlatego widzę potrzebę dalszej pracy nad tekstem, ale intencje, jak sądzę, zmierzają w dobrym kierunku.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JanuszDobrosz">Dopisuję się do grupy głosów stwierdzających, że ten projekt uchwały stanowi dobrą podstawę do dyskusji nad problemem polskiego kontyngentu w okupacji Iraku. Przypominam, że główną przesłanką udziału polskich sił zbrojnych w Iraku była broń masowego rażenia, którą jakoby dysponował Husajn, a jak się dziś okazuje, w krajach, które były głównymi inspiratorami interwencji - w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii powołuje się specjalne komisje, które mają rozstrzygnąć, na jakich informacjach bazował wywiad obu krajów, że stały się one podstawą interwencji w Iraku. Przedmiotem dyskusji będzie szerszy wachlarz spraw niż tylko projekt zaproponowany przez wnioskodawcę. Wydaje mi się, że wszystkie akapity, które odnoszą się do pełnego udziału w siłach interwencyjnych i stabilizacyjnych w Iraku pod auspicjami ONZ, są sensowne. Jeżeli analizujemy bezpieczeństwo międzynarodowe, to oczywiście wszyscy zgadzamy się, że Stany Zjednoczone są naszym głównym sojusznikiem. Również w interesie Stanów Zjednoczonych jest to, żeby przekształcić tę interwencję w interwencję ONZ. Nie widzę rozbieżności w interesach naszych i Stanów Zjednoczonych. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że duża część naszego społeczeństwa, w tym Liga Polskich Rodzin, uważała, iż interwencja była błędem. Dzisiaj nie ma dobrych rozwiązań i szybka decyzja o wycofaniu wojsk mogłaby spowodować nieobliczalne skutki dla naszej pozycji międzynarodowej. W związku z tym propozycja wnioskodawców jest sensownym i odpowiedzialnym punktem wyjścia do dyskusji. Popieram wniosek, żeby powołać podkomisję, która przygotuje projekt uchwały.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JerzyJaskiernia">Ponieważ nie widzę dalszych zgłoszeń do dyskusji, poproszę pana ministra o krótką wypowiedź, ponieważ zmierzamy w kierunku powołania podkomisji, a w pracach podkomisji rząd będzie miał możliwość wypowiadania się w tej sprawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#BogusławZaleski">Z uwagą przysłuchiwałem się dyskusji państwa posłów. Zgadzam się z opinią, że podkomisja przybliżyłaby nas do tekstu, który dla wszystkich byłby akceptowalny, chciałbym jednak zwrócić uwagę na dwa bardzo istotne elementy. Po pierwsze, trzeba widzieć naszą decyzję o udziale w operacji irackiej w szerszym kontekście międzynarodowym. To nie jest wyłącznie sprawa wewnętrznego bezpieczeństwa i suwerenności, ale również bezpieczeństwa świata jako całości. To, co się zdarzyło w Iraku, już zmieniło świat i nadal zmienia. Zmiana zachowania Libii, Syrii, Korei Północnej jest bezpośrednim skutkiem wydarzeń w Iraku. Świat staje się bezpieczniejszy m. in. dlatego, że wszystkie te satrapie, które do tej pory zachowywały się podobnie jak Saddam Husajn, zorientowały się, że świat dłużej nie będzie tolerować tego rodzaju zachowań. Chciałbym poinformować, że w dniu dzisiejszym minister Włodzimierz Cimoszewicz podpisał dokument, który został skierowany do Komitetu Stałego Rady Ministrów, a następnie pod obrady rządu - „Strategia polskiej obecności w Iraku”. Kiedy dokument zostanie przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów, stanie się oficjalnym dokumentem, który będzie mógł być przekazany również Komisji Spraw Zagranicznych. Myślę, że te informacje, sugestie i ocena dotychczasowej naszej obecności w Iraku, jaka została dokonana przez nas, służyłaby lepszemu rozumieniu tego, czym jest nasz udział w siłach stabilizacyjnych w Iraku i jakie mamy propozycje dotyczące najbliższej przyszłości. Pragnę również powiedzieć, że nasza obecność wojskowa w Iraku jest nie kontynuacją wcześniejszej obecności i nie zapowiedzią następnej obecności, ale trzeba pamiętać, że bez tej obecności cała przyszłość gospodarcza Polski w regionie miałaby zupełnie inny wymiar. Jeden nieudany kontrakt firmy BUMAR nie przesądza naszych możliwości w tym regionie. To, co do tej pory zrobiliśmy, cała polityka osłonowa prowadzona przez rząd i ministra spraw zagranicznych spowodowała, że po 15-letniej nieobecności Polska wróciła do regionu jako państwo ważne, liczące się, z którym konsultowane są zarówno wydarzenia, jak i decyzje związane z przyszłością Bliskiego Wschodu. Dotyczy to zarówno koncepcji szerszego Bliskiego Wschodu, jak też koncepcji rozwiązania problemu palestyńsko-izraelskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JerzyJaskiernia">Proponuję, abyśmy powołali podkomisję. Do uczestnictwa w pracach podkomisji chciałbym zaprosić następujących posłów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MarianPiłka">Sądzę, że w pierwszej kolejności powinniśmy przegłosować wniosek o odrzucenie projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JerzyJaskiernia">Wydawało mi się, że wniosek o odrzucenie dotyczy tekstu, który został przedłożony. Podkomisja wypracuje nowy tekst i być może ten wniosek będzie przedmiotowy. Tym się kierowałem. Sądziłem, że poseł Marek Jurek nie aprobuje projektu w obecnym kształcie, ale być może, gdy zapozna się z nową wersją projektu, wycofa swój wniosek. Jeśli pan poseł uzna, że w sensie proceduralnym już teraz należałoby rozpatrzyć ten wniosek, to bardzo proszę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MarekJurek">Uważam, że lepiej rozpatrzyć ten wniosek teraz, chyba że dalibyśmy możliwość samym wnioskodawcom poczekania na dokument rządowy, który ma być przygotowany, i skonfrontowania z jego treścią. Skoro jest to opinia na temat polityki zagranicznej i bezpieczeństwa prowadzonej przez Polskę, a wkrótce mamy mieć zdefiniowane cele i ewentualnie nowe wątki tej polityki, to chyba warto, żeby wnioskodawcy mogli się do tego odnieść. Nie przerywając prac w tym punkcie moglibyśmy odłożyć je na czas późniejszy. Wtedy nie nalegałbym na głosowanie, bo nie zamykalibyśmy tej sprawy. Gdybyśmy mieli powoływać podkomisję, to szanując intencje wnioskodawców, ale zarazem nie zgadzając się z istotnymi elementami projektu, proponowałbym głosowanie. Sądzę, że najlepiej dla całej sprawy byłoby poczekać na dokument rządowy zapowiedziany przez pana ministra.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#AndrzejGrzyb">Chciałbym podziękować za bardzo życzliwe potraktowanie projektu, niezależnie od uwag, które zostały przedstawione, a które dotyczą treści akapitu trzeciego i czwartego. W swojej wstępnej wypowiedzi zastrzegłem, że nie jest intencją wnioskodawców, aby Polska została oceniona jako państwo, które dokonuje swoistej rejterady, jak to był uprzejmy określić poseł Bogdan Klich. W tej sprawie jesteśmy gotowi do pracy nad ostateczną formułą i brzmieniem akapitu trzeciego. Podobna uwaga odnosi się do akapitu czwartego. Sądzę, że stwierdzenia sformułowane w toku dyskusji, choć różnorodne w zależności od wypowiadających się, podkreślają jednak, że projekt otwiera nową fazę dyskusji na temat polskiej obecności w Iraku, a także stwarza możliwość pokazania wszelkich pozytywnych efektów tej obecności, w tym również profesjonalizmu polskich żołnierzy, polskiego dowództwa w strefie, którą zarządzamy. Były przecież obawy, wyrażane co prawda nie wprost przez polityków, ale przez media niektórych państw europejskich, gdzie poddawano w wątpliwość, czy Polska jest w stanie wykonać tak ważne zadanie zarządzania strefą iracką. Zadaliśmy kłam temu twierdzeniu, pokazując, że jesteśmy odpowiedzialnym państwem z doskonałą kadrą dowódczą, prowadzącym odpowiedzialną i przemyślaną politykę zagraniczną. Gdyby Komisja dała szansę powołania podkomisji nadzwyczajnej do prac nad tym projektem, to mogę zadeklarować jako przedstawiciel wnioskodawców, że akapit trzeci i czwarty nie muszą być rozumiane przez Komisję jako ich brzmienie ostateczne. Jesteśmy gotowi do przyjęcia propozycji, które by zmieniały tę treść i w konsekwencji przedstawiały Sejmowi projekt uchwały, który byłby do zaakceptowania nawet w drodze konsensu, jeśli taka możliwość by zaistniała.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JerzyJaskiernia">W kontekście uzupełniającej wypowiedzi posła Andrzeja Grzyba chciałbym zapytać posła Marka Jurka, czy podtrzymuje wniosek o odrzucenie projektu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#MarekJurek">Rozumiem, że poseł Andrzej Grzyb zapowiada gotowość odstąpienia od obecnego brzmienia tekstu i przychyla się do wniosku o powołanie podkomisji, która zajęłaby się tą sprawą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AndrzejGrzyb">Zapowiadam gotowość pracy w podkomisji nad ostateczną redakcją tekstu, co wcale nie znaczy, że wycofujemy się z tekstu jako całości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JerzyJaskiernia">Sądzę, że wyjaśnienia posła Andrzeja Grzyba są wystarczające. Pytam posła Marka Jurka, czy podtrzymuje wniosek o odrzucenie projektu. Rozumiem, że tak, zatem w pierwszej kolejności rozpatrzymy wniosek posła Marka Jurka o odrzucenie projektu uchwały w pierwszym czytaniu. W zależności od wyniku głosowania podejmiemy dalsze decyzje. Kto z państwa posłów opowiada się za wnioskiem posła Marka Jurka o odrzucenie projektu uchwały? Stwierdzam, że Komisja, przy 5 głosach za, 11 przeciw i braku wstrzymujących się, odrzuciła wniosek posła Marka Jurka. W związku z tym przystępujemy do powołania podkomisji celem wypracowania projektu uchwały, który będziemy rekomendowali Sejmowi. Chciałbym przedstawić wstępne propozycje dotyczące składu podkomisji. Proponuję następujących posłów: Zbyszka Zaborowskiego (SLD), Bogdana Klicha (PO), Marka Jurka (PiS), Macieja Giertycha (LPR), Tadeusza Samborskiego (PSL), Mariana Curyło (Samoobrona), Henryka Lewczuka (ROP) i Jana Łopuszańskiego (PP). Rozumiem, że poseł Jan Łopuszański rezygnuje z udziału w pracach podkomisji. Czy ktoś z państwa posłów chciałby zgłosić się do udziału w pracach podkomisji, czy też moglibyśmy uznać, że podkomisja może pracować w tym składzie? Rozumiem, że dalszych zgłoszeń nie ma. Stwierdzam, że Komisja powołała podkomisję w celu rozpatrzenia projektu uchwały w sprawie zaangażowania Polski w Iraku i przedstawienia propozycji na forum całej Komisji. Dziękuję przedstawicielowi wnioskodawców i zapraszam go do współpracy z podkomisją. Przechodzimy do pkt II porządku obrad, który dotyczy programu irlandzkiej prezydencji w Unii Europejskiej. Proszę o zabranie głosu ministra Bogusława Zaleskiego. Informuję, że państwo posłowie otrzymali odpowiednie dokumenty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#BogusławZaleski">Przekazaliśmy państwu materiał informacyjny na temat programu prezydencji irlandzkiej, w którym w kilku punktach omówiliśmy problematykę rozszerzenia Unii Europejskiej, albowiem na prezydencję irlandzką przypadnie rozszerzenie Unii o 10 państw. Wskazaliśmy na konferencję międzyrządową, agendę lizbońską, na kwestie związane z wymiarem sprawiedliwości i sprawami wewnętrznymi. Najważniejszą częścią tego materiału są priorytetowe obszary działania prezydencji irlandzkiej, wśród których należy wymienić: zacieśnienie stosunków Unii Europejskiej z Organizacją Narodów Zjednoczonych, szczególnie w dziedzinie zapobiegania konfliktom i zarządzania kryzysami; Europejską Politykę Bezpieczeństwa i Obrony, w tym rozwój zdolności Unii Europejskiej do zapobiegania i rozwiązywania konfliktów; a także efektywne prowadzenie operacji przez Unię Europejską w ramach ESDP, w tym również planowanie przyszłych misji. Odnieśliśmy się również do problematyki procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie, procesu odbudowy Iraku, rozwoju stosunków Unia Europejska - Stany Zjednoczone. W ostatnim okresie stosunki transatlantyckie były głównym przedmiotem troski zarówno w Polsce, jak i w Unii Europejskiej. Istotnym tematem jest również proces stabilizacji na Bałkanach. W mniejszym stopniu zajmujemy się problematyką sytuacji w Afryce, natomiast akcentowane są sprawy ochrony praw człowieka i współpracy z Komisją do spraw Ochrony Praw Człowieka w Genewie i przygotowań do corocznej sesji Komisji, która odbędzie się wiosną 2004 r. Przedmiotem zainteresowania prezydencji irlandzkiej będzie rozbrojenie i nieproliferacja broni masowego rażenia, rozwój koncepcji nowego sąsiedztwa, ze szczególnym uwzględnieniem jej w ramach stosunków z Rosją, a także współpraca rozwojowa. Prezydencja irlandzka zapowiedziała podsumowanie rezultatów prac grupy doradczej przy Joint Committee on European Affairs ustanowionej w lipcu 2002 r., która zajmowała się problematyką HIV/AIDS. W okresie prezydencji irlandzkiej odbędą się także: szczyt Unia Europejska - Ameryka Łacińska w końcu maja 2004 r. w Meksyku, spotkanie Unia Europejska - Rosja w Moskwie, Unia - Kanada w Dublinie i Unia - Japonia w Tokio. Są to elementy, które będą konstytuowały najważniejsze wydarzenia w stosunkach pomiędzy Unią Europejską a pozostałą częścią świata. Ponadto planowane są spotkania ministerialne z państwami śródziemnomorskimi oraz państwami azjatyckimi. Nieformalne spotkanie ministrów spraw zagranicznych odbędzie się już w dniach 16–19 kwietnia br.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos w dyskusji bądź skierować pytanie do pana ministra? Nie ma zgłoszeń. Stwierdzam, że Komisja zapoznała się z programem prezydencji irlandzkiej. Oczywiście w trakcie prac będziemy powracali do tych kwestii, gdy poszczególne sekwencje tego programu będą realizowane. Przechodzimy do pkt II porządku obrad. Prosiłbym pana ministra o prezentację tematu - promocja Polski w krajach Unii Europejskiej. Otrzymali państwo stosowny dokument, ale prosiłbym pana ministra o uzupełnienie tej wiedzy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#BogusławZaleski">Przekazaliśmy państwu bardzo obszerny dokument dotyczący promocji Polski w Unii Europejskiej. W związku z powyższym tylko w skrócie chciałbym zwrócić uwagę na najważniejsze elementy. Zanim jednak przejdę do meritum, chciałbym przedstawić państwu nasze wydawnictwa. Departament Promocji i Departament Systemu Informacji we współpracy z departamentami terytorialnymi przygotowały materiały informacyjne w językach krajów, do których były adresowane, a więc w jęz. greckim, włoskim, francuskim, portugalskim, fińskim, angielskim, holenderskim, szwedzkim. Wykonaliśmy dużą pracę. Materiały zawierają informacje dotyczące Polski oraz jej stosunków z krajem, który jest omawiany. Te informatory trafiły już za granicę i są rozpowszechniane przez polskie placówki zagraniczne. Trafiły też do skrytek wszystkich parlamentarzystów w Parlamencie Europejskim oraz do parlamentów narodowych, które decydowały o akcesji Polski do Unii Europejskiej. Informacje zwrotne, które otrzymaliśmy, są bardzo pozytywne. Nasza publikacja została oceniona jako jeden z największych hitów wydawniczych Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Konieczne były dodruki, bowiem się spodziewaliśmy się, że będą się one tak szybko rozchodziły. Z tych materiałów korzysta również Polska Organizacja Turystyczna, która rozpowszechnia je poprzez swoje agendy, a także polskie ambasady i konsulaty w poszczególnych państwach. Cele i mechanizmy promocji Polski w Unii Europejskiej oraz poprzedzający okres negocjacji sprawiły, że promocja Polski w społeczeństwach krajów członkowskich stała się jednym z priorytetowych zadań Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Dyplomacja publiczna stała się rzeczywistością. Opis uwarunkowań międzynarodowych, w tym formalno-prawnych, finansowych, organizacyjnych wpływających na prowadzenie tych działań otrzymaliście państwo w materiale informacyjnym. Omówiliśmy tam podstawy formalnoprawne i prawnofinansowe. Przedstawiliśmy nasze działania począwszy od czerwca 2000 r. do chwili obecnej. W dokumencie jest mowa o współpracy międzynarodowej, o współpracy pomiędzy Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Instytutem im. Adama Mickiewicza oraz Polską Organizacją Turystyczną. To współdziałanie poprzez agregację wysiłków spowodowało, że efekty są większe, niż się spodziewaliśmy. W ostatnich latach MSZ we współpracy z placówkami zagranicznymi prowadziło systematyczną kampanię ukierunkowaną na promocję członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Chcielibyśmy wierzyć, że efektem naszych działań są głosowania w parlamentach narodowych. W materiale przedstawiamy również wnioski wynikające z dotychczasowych doświadczeń. Największym problemem były środki budżetowe przeznaczone na ten cel. Na całą kampanię w okresie przedakcesyjnym wydaliśmy wielokrotnie mniej aniżeli Hiszpania wydaje na reklamę swoich walorów turystycznych. Jest to oczywiście uwarunkowane naszymi możliwościami budżetowymi. Program promocji Polski w Unii Europejskiej spowodował jeszcze jedną istotną zmianę, mianowicie koordynacja działań między poszczególnymi ministerstwami stała się w większym stopniu faktem. Środki, które znajdują się w gestii poszczególnych resortów, były wydawane lepiej niż dotychczas. Dotyczy to środków, które posiada minister gospodarki, pracy i polityki społecznej, minister kultury, minister spraw zagranicznych, ale także minister edukacji narodowej i sportu.</u>
          <u xml:id="u-22.1" who="#BogusławZaleski">Pomimo pomyślnego zakończenia przez Polskę negocjacji akcesyjnych, generalnego umocnienia jej miejsca w czołówce państw kandydujących, wciąż istnieje pewna grupa przeciwników rozszerzenia Unii Europejskiej poza Polską. Jest to zrozumiałe, albowiem akcesja 10 nowych państw spowoduje, że środki, które dotychczas były dzielone pomiędzy państwa - beneficjentów Unii Europejskiej, będą również skierowane do 10 nowych państw członkowskich. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że podczas tego rodzaju działalności, jaką prowadziliśmy, udało się optymalizować środki, które posiadaliśmy. Wysoko oceniamy przykłady współpracy międzynarodowej na płaszczyźnie promocji zagranicznej. Zostało to docenione zarówno przez władze centralne w Polsce, jak i przez naszych partnerów zagranicznych. W wyniku przeprowadzenia uzgodnień ministra gospodarki, pracy i polityki społecznej z ministrem spraw zagranicznych postanowiono, że zostanie powołana rada promocji Polski. Przygotowania są w ostatnim stadium. Odpowiednie dokumenty znajdują się w fazie międzyresortowych uzgodnień. Powołanie rady promocji Polski powinno przyczynić się do dalszego zacieśniania współpracy między wszystkimi resortami i zapewnić koordynację całości działań promocyjnych państwa poza granicami. Nie mniejszą rolę od właściwych rozwiązań systemowych będzie odgrywało zapewnienie środków finansowych na realizację zagranicznych działań promocyjnych. Mamy nadzieję, że rada promocji Polski będzie miała większy wpływ niż poszczególne resorty dotychczas mają na lepsze i skuteczniejsze wydawanie pieniędzy w tym obszarze. Podjęte w 2000 r. i realizowane przez kolejne lata działania związane z promocją członkostwa Polski w Unii Europejskiej były ważnym czynnikiem wspierania negocjacji członkowskich oraz w widocznym zakresie wpłynęły na poprawę ogólnego wizerunku Polski i Polaków za granicą. Polska dziś jest lepiej rozpoznawalna, bardziej lubiana. Obraz Polski za granicą jest lepszy niż kiedykolwiek. Sądzę, że przystąpienie Polski do Unii Europejskiej spowoduje, że wszystkie działania, które zapoczątkowaliśmy jako państwo w 2000 r. w dziedzinie promocji kraju, przyniosą jeszcze większe efekty. Chciałbym poinformować, że przed niespełna miesiącem odbyło się spotkanie prowadzone przez ministra spraw zagranicznych z udziałem przedstawicieli Krajowej Izby Gospodarczej. Zapoczątkowało ono nową akcję, która ma na celu wypromowanie marki polskiej. Podjął się tego sam Willy Olins.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JerzyJaskiernia">Otwieram dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#MarianPiłka">Sądzę, że istnieje pilna potrzeba promocji Polski, która nie powinna ograniczać się tylko do Unii Europejskiej, ale także obejmować kraje Ameryki Północnej i Europy Środkowowschodniej. Nie widziałem jeszcze wydawnictw, o których mówił pan minister, ale sądzę, że zasadnicza promocja powinna odbywać się poprzez media danych krajów, zwłaszcza w telewizji brytyjskiej, francuskiej, niemieckiej, amerykańskiej. Powinny być przygotowywane programy, które dotyczą różnych aspektów życia Polski, zarówno historii, jak i współczesnej rzeczywistości. Czy istnieje program, który byłby skierowany przede wszystkim do widzów? Publikacje docierają do stosunkowo wąskiego grona odbiorców, tymczasem zasadniczym problemem jest zmiana wizerunku Polski w społeczeństwach poszczególnych krajów. Bez wykorzystania mediów elektronicznych, zwłaszcza telewizji, szansa na poprawę wizerunku Polski jest minimalna. Czy przewiduje się, aby w telewizjach krajów zachodnich nadawać programy na temat Polski? Sądzę, że są możliwości, aby tego typu programu mogły być emitowane przez te telewizje, ale trzeba je przygotować i zaoferować. Czy pan minister mógłby powiedzieć kilka zdań na temat listu, który wystosowało 6 premierów: Włoch, Hiszpanii, Portugalii, Polski, Estonii i Holandii? Jakie były kulisy tej sprawy? Oceniam pozytywnie tę inicjatywę. Czy były prowadzone rozmowy na temat podpisania listu przez naszych partnerów z Grupy Wyszehradzkiej? Czy po raz kolejny okazało się, że Grupa Wyszehradzka jest tworem „papierowym”?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#TadeuszSamborski">Chciałbym w kilku zdaniach odnieść się do dokumentu, który został nam przedłożony. Jest to dokument przejrzysty, który pokazuje strukturę zadań i działań podejmowanych w procesie promocji. Dostrzegam w nim jednak małą wadę, gdyż wyłącznie promuje promocję, nie uwzględniając stron negatywnych. Uważam, że czasem nie zaszkodzi pokazać trudności, które występują, zwłaszcza w przedsięwzięciach interdyscyplinarnych. Takie trudności wystąpiły w realizacji Europaliów i innych imprez. Tego nie trzeba się wstydzić, natomiast należy takie obszary wskazywać, żebyśmy wiedzieli na przyszłość, jakich pułapek można unikać i jakich gaf dyplomatyczno-kulturalnych i politycznych. Cieszę się, że w dokumencie akcentuje się tezę, iż promowanie i kształtowanie korzystnego wizerunku Polski i Polaków odbywało się także w ramach dyplomacji publicznej. Jest to właściwy kierunek działań, przy czym pod pojęciem uspołecznienia rozumiem nie tylko udział instytucji pozaministerialnych, lecz fakt, że większa liczba podmiotów krajowych będzie współtworzyła programy takich kompleksowych przedsięwzięć, jak „Rok Polski” w Hiszpanii czy na Ukrainie. Fakt, że przedstawiacie państwo wykaz tytułów, które ukazały się w wydawnictwach książkowych, bądź tytuły internetowe, oznacza, że pewna grupa osób wybrała jakąś treść i uznaje ją za właściwą. Uważam, że w doborze treści i tez promocyjnych, w doborze postaci proces uspołeczniania musi być realizowany na niższych poziomach. Opinia publiczna ma prawo wpływać w większym stopniu na to, jakie treści, który teatr, bohater historyczny powinny być promowane. Generalnie odnoszę wrażenie, że trochę za mało jest odwołania się do historii Polski w działaniach promocyjnych, a jest do czego, bo idea federacji, Unii Lubelskiej, kwestia tolerancji religijnej czy polscy nobliści, to tematy, które w działalności placówek realizujących promocję mogłyby być w większym stopniu uwzględnione. W dokumencie stwierdza się, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych prowadzi działalność promocyjną w dwóch podstawowych sferach - informacji i promocji politycznej oraz ogólnej, a także współpracy i promocji kulturalno-naukowej. Osobiście uważam, że w pierwszej sferze, to znaczy w dziedzinie informacji i promocji politycznej oraz ogólnej mamy duże osiągnięcia. Mamy podstawy, aby przypuszczać, że ta sfera będzie nadal korzystnie rozwijana i prowadzona. Departament Systemu Informacji jest dosyć skuteczny. Jego działalność jest czytelna, zrozumiała i zauważalna. Mam natomiast wątpliwości, czy w zakresie współpracy i promocji kulturalno-naukowej możemy liczyć na sukcesy. Moje obawy wynikają z wątpliwości, czy instytuty polskie, które są podstawowym instrumentarium promocji, są sprawne, aktywnie działające. Czy w swoich programach odzwierciedlają treści, które byśmy chcieli, jako państwo, promować? Przepraszam, że mojej wypowiedzi zawarty jest element oceny, ale dla mnie praktyka, że ktoś jest dyrektorem instytutu we Frankfurcie, Düsseldorfie, potem w Berlinie, jest nieco zdumiewająca. Jest to wąski krąg ludzi. Nie jestem również przekonany do programów autorskich, gdyż zdarza się, że ktoś bardzo przywiąże się do jakiejś subkultury i ją promuje.</u>
          <u xml:id="u-25.1" who="#TadeuszSamborski">Nie uwzględnia w swojej pracy całej palety propozycji, a przecież panorama polskiej kultury prezentowana za granicą powinna być szeroka. Powinna uwzględniać szerszy obszar spraw, niż to czynią niektóre instytuty. W modelu dwustopniowego przepływu informacji klarownie określacie państwo, do kogo kieruje się działania. Wymienia się rządy i partie, wpływowych urzędników regionalnych, przedstawicieli mediów, grupy interesów, personel akademicki. Brakuje mi uwzględnienia środowisk polskich i polonijnych. Sądzę, że jest to ważna grupa nie tylko odbiorców naszej oferty promocyjnej, ale również twórców i współtwórców. Akcentowałbym zatem kreatywną rolę środowisk polskich, zwłaszcza w krajach, gdzie Polonia jest zorganizowana, silna, dysponuje prasą. Polonia i Polacy za granicą powinni być czynnikiem promowania Polski i stymulowania różnych działań w miejscu zamieszkania. Wydaje mi się, że nie do końca przekonaliśmy naszych wschodnich sąsiadów, iż przesunięcie się granicy Unii na Wschód nie spowoduje ujemnych skutków w naszych relacjach. Głosy z Ukrainy świadczą o tym, że nie do końca przekonaliśmy naszych partnerów. Prezydent Ukrainy przedstawił szacunki, że Ukraina straci na naszym przystąpieniu do Unii co najmniej 300 mln dolarów. Sądzę, że jest to temat do głębszej refleksji i rozmów. Ministerstwo Spraw Zagranicznych zrobiło wiele w dziedzinie promocji Polski, zważywszy że środki, którymi dysponuje, są skromne. Sukcesem jest to, że resort zaktywizował i włączył w działania promocyjne szereg instytucji. Uruchomił się łańcuch podmiotów, które działają na rzecz promocji. To niewątpliwie jest zasługa MSZ. Jeśli dokonaliśmy pewnego postępu w postaci zaistnienia w Europie, jest to niewątpliwie rezultat podjętego w MSZ wysiłku, ale także innych resortów, m. in. Ministerstwa Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej. Zgadzam się z opinią, którą przedstawił pan minister, że Polska stała się bardziej rozpoznawalna. Ważne jest, że Polska - jak zaznaczył pan minister - jest bardziej lubiana. Myślę, że prawdopodobnie tak jest w państwach, które będą razem z nami stanowiły wspólnotę. Nie możemy jednak tracić z pola widzenia faktu, że są kraje, w których nie jesteśmy bardziej lubiani i negatywny stereotyp pogłębi się zapewne w związku z przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Jesteśmy bowiem postrzegani jako ci, którzy zdradzili, którzy inaczej układają swoje losy, odcinają się granicą itd. Do rad redakcyjnych wydawnictw zwróciłbym się z apelem o różnorodność. Zachęcam do tego, żeby sięgnąć do różnych środowisk w działaniach promocyjnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#MarianCuryło">Nowy nurt w dyplomacji to sztuka promowania własnej gospodarki. Panie ministrze, czy nasze placówki dyplomatyczne dysponują kadrami, które mogą lobbować na rzecz polskiej gospodarki? Czy mamy ludzi, którzy potrafią wpływać na media danego kraju? Obecnie dyplomacja to nie tylko sztuka polityczna, to także sztuka gospodarcza. Czy w polskich placówkach dyplomatycznych pracują ludzie, którzy mają przygotowanie ekonomiczne? Czy nasze przystąpienie do Unii nie spowoduje pojawienia się antypatii w krajach, w których byliśmy postrzegani jako przyjaciele w niedoli? Polscy dyplomaci powinni przedstawiać Polskę jako kraj, któremu udało się pokonać „żelazną kurtynę” i powrócić do wspólnoty państw europejskich. Czy w związku z tym nie będą nam stawiane bariery, przeszkody, które w naszej historii musieliśmy już pokonywać?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#BogdanKlich">Po pierwsze, mam wątpliwości, czy ocena naszego wizerunku w krajach Unii Europejskiej dokonana przez pana ministra jest właściwa. Wydaje mi się, że w związku ze słusznym, ale jednak kontrowersyjnym stanowiskiem Polski w sprawie traktatu konstytucyjnego, ten wizerunek pogorszył się w ostatnim okresie. Jesteśmy traktowani jako zaskakujący nowy przybysz do Unii Europejskiej, który nie wykazuje solidarności z Niemcami, Francją, z wszystkimi tymi, którzy chcą proces integracji posuwać naprzód. Zajęliśmy słuszne stanowisko, natomiast ono nie zostało w sposób wystarczający zaprezentowane publiczności w krajach Unii Europejskiej, mimo że minister Włodzimierz Cimoszewicz, na moje wcześniejsze wątpliwości, przysłał mi bardzo długą listę swoich rozmaitych wywiadów, wypowiedzi, kontaktów z prasą, co wskazuje, że dużo zostało zrobione. Jesteśmy zatem w sytuacji, kiedy nad wizerunkiem kraju trzeba bardzo popracować, żeby go odbudować. W związku z tym mam trzy uwagi. Pierwsza dotyczy mechanizmu promocji. Jednym z największych problemów mechanizmu promocji jest zbyt duża liczba partnerów. Zbyt dużo jest instytucji administracji publicznej, które są włączone z proces promocji Polski. Działa Polska Organizacja Turystyczna, wydziały ekonomiczno-handlowe ambasad, cała dyplomacja, Instytut im. Adama Mickiewicza. W materiale nie ma wzmianki o działającej w tym obszarze Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, która zajmuje się promocją możliwości inwestowania w Polsce. Zbyt dużo jest tych partnerów. Moje pytanie brzmi - jak przedstawia się mechanizm koordynacji na poziomie wewnątrzkrajowym, skoro minister spraw zagranicznych odpowiada za koordynację? Druga kwestia dotyczy racjonalności gospodarowania finansami. Oczywiście mamy zbyt małe pieniądze na to, żeby promować kraj za granicą, ale często można wydawać mniej, jeśli się ma dobre pomysły. Z posłem Jerzym Jaskiernią przypadkowo uczestniczyliśmy w promocji jednego z miast polskich w ambasadzie RP we Francji i mieliśmy bardzo podobne odczucia, że za takie same pieniądze można było znacznie lepiej przedstawić się publiczności, wykorzystując wspaniałe pomieszczenia polskiej ambasady w Paryżu i obecność ok. 300 ludzi zajmujących się turystyką zagraniczną. Tymczasem to miasto nie wykorzystało możliwości, gdyż oferta była słaba, starego typu, bez polotu. W związku z tym mam szczegółowe pytanie, jak będzie wyglądała promocja Polski podczas ważnego wydarzenia, jakim jest olimpiada 2004 w Atenach. Dotarła do mnie informacja, że wynajmujemy tam specjalny budynek, żeby promować w nim nasz kraj. Czy to prawda? Jeśli tak, to uważam, że nie jest to dobre rozwiązanie, bo jest zbyt statyczne, jak na całą dynamikę przedsięwzięcia, jakim będzie olimpiada i imprezy jej towarzyszące. Gdyby tak rzeczywiście było, to jest to przykład starego myślenia, w tym sensie, że trzeba mieć specjalne miejsce, żeby się promować. Nie jest to prawda. W dzisiejszych czasach trzeba być aktywnym, ruchliwym. Moje pytanie dotyczy racjonalności gospodarowania finansami odnośnie do metod promocji. Trzecia sprawa dotyczy konieczności zlecania - w moim przekonaniu w jak najszerszym zakresie - akcji promocyjnych na zewnątrz. Mamy za dużo instytucji zajmujących się promocją, a niekoniecznie ktoś, kto jest urzędnikiem, przy całym szacunku dla urzędników MSZ, zna się na mechanizmach współczesnej promocji. Często znacznie lepiej robią to wyspecjalizowane firmy promocyjne. Owszem, takie zlecenia kosztują, ale to się opłaca. Czy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych podejmuje się temat „odchudzania” tych instytucji, które obecnie zajmują się promocją, i przekazywania jak największej liczby zleceń na wolny rynek, aby ci, którzy są kompetentni, mogli je wykonywać? Czy taki model jest brany pod uwagę przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych? Jeśli nie, to warto, żeby sukcesywnie był wprowadzany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#GrażynaPaturalska">Moja wypowiedź będzie dotyczyła nowatorskiego sposobu realizacji promocji. Pan minister zna sprawę, gdyż kilka dni temu przedstawiłam mu projekt, który wymyśliłam i chciałabym go zrealizować. Projekt nosi nazwę „Dom polski” i zgodnie z planem miał być realizowany w dniach akcesji w Brukseli. Polegałby na promocji polskich przedsiębiorstw, polskiej gospodarki w Unii Europejskiej. Gdyby projekt uzyskał możliwość finansowania, mógłby być realizowany w kolejnych krajach europejskich. Polsce jest potrzebna promocja gospodarcza, wyjście na zewnątrz. Bez działań promocyjnych nie uzyskamy pożądanych efektów. Jakie są moje obserwacje? Otóż są spore pule pieniędzy przeznaczane na promocję realizowaną w sposób zinstytucjonalizowany. Mam na myśli fundusze Polskiej Organizacji Turystycznej, wydziałów ekonomiczno-handlowych ambasad, Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych. Nie chcę oceniać skuteczności działań tych instytucji. Z pewnością są one potrzebne, jednak moje pytanie brzmi - czy nie byłoby wskazane wydzielić pewną pulę pieniędzy w ogólnej promocji Polski na realizowanie programów autorskich, niezinstytucjonalizowanych, jak chociażby „Dom polski”? Projekt, który stworzyłam, ma już rok. Chciałam go zrealizować w październiku ub. r. Jest nietuzinkowy, ponieważ jest to zaproszenie do domu polskiego, gdzie nie ma stoisk targowych, lecz wchodzi się do domu, w którym są piękne meble, dywany, wszystkie najlepsze wyroby. Przy stolikach siedzą wystawcy i przyjmują zamówienia. Projekt od początku cieszył się uznaniem, natomiast nie udało mi się pozyskać środków na realizację tego przedsięwzięcia. Bardzo liczę na to, że pan minister pomoże mi uzyskać te środki. W promocję mają być zaangażowani parlamentarzyści polscy. Stąd mój apel o wyasygnowanie środków na realizację tego i podobnych projektów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#DanutaGrabowska">Nawiążę do wystąpienia posła Tadeusza Samborskiego. Oczywiście nie musimy się przekonywać, że Polacy mieszkający w innych krajach i będący ich obywatelami są znakomitymi, jeśli tego chcą, ambasadorami Polski. Ważne jest, by otrzymywali jak najwięcej informacji o tym, co dobrego, pozytywnego, mądrego, dzieje się w naszym kraju, by mogli wśród współmieszkańców, współpracowników o tym mówić. Tak się składa, że na początku kadencji wytypowano mnie do współpracy z Radiem „Polonia” w ramach jego rady programowej. Nie mówiłabym o tym, gdyby nie to, że obecny jest dyrektor Radia „Polonia”, bo niedobrze jest mówić o nieobecnych. Z przykrością informuję Komisję, że nie mogłam tej pracy wykonywać w sposób należyty, a to z tej prostej przyczyny, że nigdy nie zostałam na żadne posiedzenie zaproszona. Sądzę, że pora najwyższa, zwłaszcza w świetle naszej akcesji do Unii Europejskiej, zastanowić się nad tym. Uważam, że nie byłabym najlepszym łącznikiem - z prostej przyczyny, mamy znaczącą grupę naszych obserwatorów w Brukseli, są posłowie, którzy angażują się znacznie bardziej niż ja w działalność międzynarodową. Dlatego wydaje mi się ważne, aby prezydium Komisji zechciało przemyśleć tę sprawę i wytypować posła, który spełniałby rolę łącznika pomiędzy Komisją a Radiem „Polonia”. Na posiedzeniach Komisji omawiamy wiele interesujących kwestii. Warto o tym rozmawiać i przedstawiać pewne sugestie kierownictwu Radia „Polonia”. Staram się słuchać o godz. 4.00. nad ranem Radia „Polonia”, bo tylko o tej porze jest dostępne, ponieważ człowiek powinien wiedzieć, co tam się dzieje. Proszę się nie gniewać, ale nie zawsze w moim subiektywnym przekonaniu były to sprawy najaktualniejsze. Ten sygnał przekazuję prezydium Komisji z prośbą o przemyślenie tej kwestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#BogdanKlich">Oczywiście tak się stanie. Myślę, że Komisja nie będzie miała nic przeciwko temu, jeżeli w imieniu Komisji wyrażę pani podziękowania za ten swoisty heroizm słuchania Radia „Polonia” o tak wczesnej porze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#GrażynaCiemniak">Chciałabym powiedzieć o jednym aspekcie promocji w nawiązaniu do materiałów, które otrzymaliśmy z Ministerstwa Spraw Zagranicznych. W informacji stwierdza się, że Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie posiada warunków organizacyjnych i finansowych do prowadzenia bezpośrednio specjalistycznej promocji gospodarki, ale realizując zadania w zakresie promocji Polski współpracuje z Ministerstwem Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej oraz z Ministerstwem Kultury. Uważam, że promocja gospodarcza Polski powinna być na pierwszym miejscu. Nie zawsze wymaga to wielkich pieniędzy. Moim zdaniem dobrze się stało, że są grupy promocji członkostwa Rzeczypospolitej Polskiej w Unii Europejskiej przy polskich ambasadach. Również przy innych ambasadach takie grupy mogłyby powstać, nie tylko w państwach Unii Europejskiej. Zakres działania grup powinien skutecznie przyczyniać się do promocji Polski. Kiedy bywałam w ambasadach RP w różnych krajach, wszędzie brakowało materiałów o Polsce, wydawnictw, które w Polsce są dostępne. W szczególności brakowało aktualnych materiałów promocyjnych z województw. Województwa dysponują wspaniałymi materiałami. Sądzę, że trzeba się zastanowić, jak wykorzystać te dostępne już publikacje, żeby znalazły się w naszych placówkach. Ambasady są bowiem doskonałym miejscem do promocji Polski na co dzień. Różne osoby odwiedzają nasze placówki, również przedstawiciele firm i gdyby aktualne materiały były tam dostępne, stanowiłyby ważne źródło informacji o kraju, niezależnie od akcji promocyjnych, które są organizowane przez samorządy miast, samorządy wojewódzkie, biznesowe bądź instytucje rządowe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#IwonaRubacha">Moja organizacja, czyli Proeuropejskie Centrum Edukacji jest organizacją pozarządową, ale jednym z głównych punktów strategii Centrum jest właśnie promocja Polski, która powinna być traktowana jako wspaniały produkt markowy. Pan minister powiedział, że istnieje już formuła tworzenia marek. To marki promują każdy kraj. Jeśli będzie wola przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych do utworzenia zespołu do spraw promocji przy Komisji Spraw Zagranicznych, to Proeuropejskie Centrum Edukacji chciałoby zaangażować się w tę inicjatywę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#BogdanKlich">Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos w dyskusji? Jeśli nie, to oddaję głos panu ministrowi z prośbą o ustosunkowanie się do pytań i wypowiedzi państwa posłów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#BogusławZaleski">Dziękuję za udział w dyskusji. Wiele uwag i krytycznych, i pochwalnych przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza. Chciałbym odpowiedzieć na wszystkie uwagi, które państwo zgłosiliście. Poseł Marian Piłka mówi, że publikacje docierają do wąskiego grona odbiorców i należałoby zwiększyć obecność w mediach elektronicznych. Zgadzam się z tą opinią, przy czym 30-sekundowy spot w mediach elektronicznych kosztuje 50 razy tyle co 10-tysięczny nakład broszury.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#MarianPiłka">Wydaje mi się, że istnieje pewien niewykorzystany i stosunkowo tani sposób promocji. Gdyby Telewizja Polska SA zawarła umowy o współpracy z kanałami tematycznymi, np. z Discovery, z National Geografic, Animal Planet, wówczas można by przygotowywać programy na potrzeby naszej telewizji i emitować je również w wymienionych przeze mnie kanałach, dostępnych w wielu krajach m. in. w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji. To jest rozwiązanie, które można wprowadzić bez kosztów własnych, bo te kanały mogą płacić za udostępnienie polskich programów. Nie chodziło mi o spoty reklamowe. Obraz kraju tworzy się nie tylko poprzez spoty, ale w programach pokazujących przyrodę, gospodarkę, historię, architekturę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#BogusławZaleski">Chciałbym poinformować, że Telewizja Polska SA posiada umowy z kilkudziesięcioma telewizjami świata na temat wymiany programów i to się dzieje. Niestety, nie mamy żadnego wpływu na to, jak wykorzystywane są programy, które dostarczamy. Otrzymujemy materiały od naszych partnerów i wykorzystujemy je we własnych programach. Mamy wiele fascynujących filmów przyrodniczych, geograficznych, o polskich miastach, kulturze. Znajdują się one na liście programów, które Telewizja Polska SA wymienia z telewizjami świata w ramach europejskich nadawców bądź w ramach dwustronnych umów pomiędzy telewizjami. Zapewne nie dzieje się to w zakresie, którego byśmy pożądali, ale mamy na to niewielki wpływ, bo nasi partnerzy wybierają z naszej oferty to, co chcą i nadają wtedy, kiedy chcą, niekoniecznie w czasie największej oglądalności. Słuszna była uwaga dotycząca wykorzystywania mediów za granicą. Niedawno próbowaliśmy uruchomić radio w Iraku, które byłoby skierowane nie tylko do polskich żołnierzy, ale również do okolicznej ludności w polskiej strefie stabilizacyjnej. Sami byliśmy zdumieni, gdy okazało się, że są to horrendalne koszty. Za trzykrotne audycje półgodzinne w ciągu dnia musielibyśmy wydać w ciągu pół roku ponad 2 mln zł. Po prostu nas na to nie stać. To, co wydaje nam się łatwe z punktu widzenia naszego rozumienia sprawy, okazuje się znacznie bardziej skomplikowane. Za przyznaną częstotliwość trzeba zapłacić, za godziny nadawania, nadajnik i przekaz satelitarny również. Wytworzenie audycji kosztuje 600–1000 zł, a wyemitowana do Iraku kosztuje kilkadziesiąt tysięcy złotych, bo koszty pośrednie są ogromne. Oddam później głos dyrektorowi Michałowi Maliszewskiemu, który przybliży państwu te problemy. Zgadzam się z komplementami, które przekazał poseł Tadeusz Samborski, jak również z jego uwagami dotyczącymi dyplomacji publicznej. Chciałbym poinformować, że przy ministrze spraw zagranicznych istnieje rada do spraw współpracy z organizacjami pozarządowymi. Kilkadziesiąt organizacji pozarządowych zajmujących się problematyką międzynarodową zostało zaproszonych do współpracy; nie wszystkie, gdyż nie sposób współpracować z kilkuset organizacjami, ale współpracujemy z tymi, które mają zasięg ogólnopolski. Organizacje te zostały nam zarekomendowane przez stowarzyszenie „Zagranica”. Kiedy analizujemy działalność jakiegokolwiek podmiotu, w tym Ministerstwa Spraw Zagranicznych, podstawowym problemem jest brak pieniędzy. Do tej kwestii nawiązywała również posłanka Grażyna Paturalska. Projekt, który przedstawiła pani posłanka, jest interesujący. Ma jednak jedną wadę - ci, którzy chcą wystawiać swoje towary, nie zamierzają wydać na to pieniędzy. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie jest firmą do przedstawiania imprez za granicą. Nie mamy na to pieniędzy. Koszty orientacyjne przedsięwzięcia, które proponuje pani posłanka, wynoszą ok. 2 mln zł. Ministerstwo Spraw Zagranicznych posiada na cały rok, na działalność 20 instytutów 16 mln zł. Jednorazowa impreza, która miałaby być sponsorowana czy współfinansowana przez MSZ, nie może tyle kosztować. Podam przykład jednego z najlepszych polskich instytutów za granicą. Jest to Instytut Polski w Nowym Jorku. Każdy dolar, którego przekazuję dyrektorowi Instytutu, jest pomnożony 50-krotnie.</u>
          <u xml:id="u-36.1" who="#BogusławZaleski">Do każdego dolara otrzymanego od MSZ dyrektor zdobywa 49 dolarów od sponsorów lokalnych. Tak się dzieje we wszystkich naszych instytutach. Imprezy, które przedstawiamy za granicą i które finansujemy, to wyłącznie „Rok Polski” odbywający się w kolejnych krajach. „Rok Polski” w Szwecji i Austrii okazał się sukcesem. Jesteśmy w trakcie przygotowań do dwóch ogromnych imprez - sezonu polskiego na Ukrainie i we Francji. Przy czym w ogromnej mierze sezon polski w Szwecji i Francji jest współfinansowany przez gospodarzy. Przez Szwecję to przedsięwzięcie było finansowane w 80%. Francuzi szukali partnerów w Polsce i polska impreza zakontraktowana w kraju jest prezentowana we Francji. Francuzi pokrywają większość kosztów tej imprezy. „Rok Polski” we Francji będzie kosztował ogromne pieniądze. Jest to główna impreza w roku akcesji do Unii Europejskiej. Poseł Bogdan Klich zadał pytanie o promocję Polski w czasie olimpiady w Atenach, zaznaczając, że jest to propozycja statyczna. Jesteśmy w trakcie negocjacji w sprawie wynajęcia obiektu. Jest to obiekt w samym centrum Aten - składający się z klimatyzowanej sali o powierzchni 800 m2, z obiektów towarzyszących i ogrodu. Jest to część klubu sportowego. Jeszcze nie podpisaliśmy umowy, gdyż negocjujemy jak najlepsze warunki. Koszty są ogromne. Chciałbym państwa poinformować, że w czasie olimpiady pokój w hotelu kosztuje 2,5 tys. euro za dobę. 1 m2 wynajętej powierzchni kosztuje ok. 3 tys. dolarów za miesiąc. Koszt wynajmu obiektu, który został nam zaoferowany po cenie ulgowej wynosi 4 mln euro. Oczywiście nie godzimy się na tę sumę. Wynegocjowaliśmy warunki, które sprowadziły się do kwoty 1 mln euro. W dalszym ciągu prowadzimy negocjacje, które zadecydują o tym, czy się tam znajdziemy, czy nie. Jest to kontynuacja imprez organizowanych podczas trzech ostatnich olimpiad. Do tej pory były organizowane przez Polski Komitet Olimpijski. W związku z tym, że Polski Komitet Olimpijski buduje swoją siedzibę, nie ma żadnych wolnych środków na promocję Polski, poza tym, co może zrobić w trakcie i w związku z wydarzeniami sportowymi. W naszym zamierzeniu ma to być wielka promocja gospodarcza Polski. Byłaby to pierwsza tak wielka impreza promocji gospodarczej Polski za granicą w trakcie zupełnie unikatowej imprezy. W Atenach w tym czasie pojawią się setki tysięcy gości. Jest to obiekt położony w samym centrum Aten, zatem impreza byłaby adresowana do wszystkich przechodzących. Oczywiście liczymy na pomoc Polonii i naszego konsula honorowego w Atenach, który bardzo nam pomaga, bo jest prezesem tego klubu. Pomaga nam obniżyć cenę wynajmu obiektu do minimum. Imprezie towarzyszyć ma zawinięcie do Portu w Pireusie jachtu kapitana Paszke. Mam nadzieję, że potrafimy to udźwignąć, bo moment i wydarzenie są zupełnie szczególne. Instytuty polskie za granicą moim zdaniem skutecznie promują wyższą kulturę. Odchodzimy od „cepeliad”, bowiem jest coraz mniejsze zapotrzebowanie na rustykalną Polskę. Coraz większe jest zapotrzebowanie na pokazywanie Polski jako kraju nowoczesnego, dobrze zorganizowanego, z bardzo dobrą wykształconą kadrą. Wiąże się do z zachętą do inwestowania, do przyjazdów turystycznych i do uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych.</u>
          <u xml:id="u-36.2" who="#BogusławZaleski">Nie zawsze i nie wszędzie nam się to udaje. Poseł Tadeusz Samborski zwrócił uwagę na to, że istnieje zamknięta pula dyrektorów. Obserwuję to w krótszym przedziale czasowym niż pan poseł. Nie potrafię zatem odnieść się merytorycznie do tego sformułowania, chciałbym natomiast powiedzieć, że wszystkie funkcje dyrektorskie instytutów polskich obsadzane są w otwartych konkursach. Każdy może wziąć udział w konkursie i możliwa jest obserwacja konkursu, zakwestionowanie wyników. Jeśli chodzi o programy autorskie, niektóre oceniam pozytywnie, inne mniej. Daję odczuć to tym dyrektorom, którzy np. w kraju Europy Zachodniej organizują wystawę fotograficzną pt. „Kormoran Azjatycki”, żeby udowodnić, iż nie jesteśmy krajem zaściankowym. Z takim sposobem myślenia walczę. Taki projekt autorski zdecydowanie mi się nie podoba i uważam, że są to pieniądze zmarnowane. Takie „wpadki” oczywiście się zdarzają. Zgadzam się z opinią, że nie wszystkie imprezy są udane. Nie potrafię jednak odnieść się do kwestii, czy są one udane z punktu widzenia oczekiwań publiczności. Odwiedziłem niewiele instytutów polskich za granicą, ponieważ bieżące sprawy uniemożliwiają nawet jednodniowy wyjazd za granicę na ważne imprezy. Jeśli już wyjeżdżam, to nie ma mnie tydzień. Odwiedziłem instytuty w Monachium, Berlinie, Paryżu i Wiedniu. Nie wszystkie imprezy, wydarzenia i nie wszyscy dyrektorzy dowiedli, że działania, które podejmują, robią nie tylko w dobrej wierze, ale również kompetentnie. Jedna impreza jest bardziej udana, druga mniej udana. Mnie nie interesują spotkania przy herbacie z Polonią. Instytuty powinny być skierowane przede wszystkim do ludności miejscowej. Sprawami Polonii zajmują się konsulaty. Konsulaty mają obowiązek zajmować się Polską i Polakami w zakresie niesienia pomocy. Jeśli Polonia przychodzi na te imprezy, to jest sukces, ale jeśli tylko Polonia - jest to klęska, gdyż te imprezy powinny być adresowane przede wszystkim do miejscowej ludności. Środowisko polskie i polonijne jest ogromnym skarbem, jeśli chodzi o promocję. Są osoby i osobistości w środowisku polskim nie do przecenienia. Dotyczy to takich osobistości, jak św. pamięci Wierzbiański w Nowym Jorku, czy księżna Sapieżyna w Brukseli. Są to osoby, wokół których toczy się życie polonijne. Ich autorytet osobisty jest tego rodzaju, że nadaje temu, co robią, szczególną rangę. Chciałbym zatem potwierdzić, że Polonia jest jednym z najważniejszych współczynników sukcesu promocyjnego. Poseł Tadeusz Samborski zwrócił również uwagę, że nie tylko zyskujemy, ale i tracimy, albowiem nasi sąsiedzi, którzy nie wchodzą do Unii Europejskiej, będą ponosić straty. Od ok. roku prowadzone są z nimi rozmowy i negocjacje na temat tego, w jaki sposób te straty mogą być wyrównane. Dotyczy to również systemu wizowego. Opowiadaliśmy się za nieodpłatnym systemem wizowym. Rosja się na to nie zgodziła. Ukraina wyraziła zgodę na tę propozycję. Dziś można stwierdzić, że wprowadzenie systemu wizowego przebiegło sprawnie i okazało się sukcesem. W ciągu 3 miesięcy wydano 450 tys. wiz. Na początku były trudności. Uczyliśmy się zarówno my, jak i nasi partnerzy. Jeśli w 2002 r. wydaliśmy na Wschodzie 200 tys. wiz, a 450 tys. wiz w ciągu 3 miesięcy 2003 r., jest to niebywały sukces. Obecnie nie ma już problemów z wizami na granicy wschodniej. Wszystkie wydawnictwa są publikowane przez instytucje zewnętrzne w ramach przetargów. Żadne wydawnictwo nie powstaje siłami wewnętrznym, choć w Departamencie Promocji pracuje wiele osób, które przyszły do nas z wydawnictw, redakcji. Poseł Marian Curyło dopytywał się o kadry zatrudnione w naszych placówkach. Muszę przyznać, że nie wszędzie są one jednakowo dobre. Sytuacja jest dynamiczna. W niektórych placówkach mamy rewelacyjnych przedstawicieli ekonomicznych, w innych słabszych. W kontekście postulatu promocji gospodarczej chciałbym podkreślić, że przede wszystkim trzeba promować Polskę.</u>
          <u xml:id="u-36.3" who="#BogusławZaleski">Jeśli nie wypromujemy Polski jako produktu godnego zaufania, państwa nowoczesnego, dobrze zorganizowanego, sprawnie rządzonego, państwa, gdzie jest przyzwoita infrastruktura, to cóż będzie znaczyć promocja gospodarki? Będzie to po prostu promocja jakiegoś przedsiębiorstwa, pojedynczego produktu. Jeśli wypromujemy obraz Polski jako kraju, w którym można robić dobre interesy, będzie to nasz sukces. Dramat polega na tym, że nawet jeśli pozytywny obraz Polski za granicą spowoduje, iż przyjeżdża do nas potężny koncern zainteresowany inwestowaniem w naszym kraju, odstraszają go miejscowe warunki. Samochód inwestora grzęźnie w błocie, wpada w dziury na drodze. Potem okazuje się, że nie może się połączyć z telefonu komórkowego, gdyż nie ma zasięgu, a najbliższa restauracja czy toaleta jest nie wiadomo gdzie. Dopóki kraj nie zmieni się wewnętrznie, mówienie o promocji gospodarki w ogóle może odbywać się tylko poprzez promocję państwa. Należy proponować współpracę z Polską w tych jej rejonach, gdzie infrastruktura jest na poziomie konkurencyjnym wobec innych krajów. Dotyczy to także kwestii zwolnień podatkowych, podatku VAT, PIT, CIT. Jeśli biznesmen był w miejscowości X, która jest proponowana przez Rzeczpospolitą do robienia biznesu, i najpierw musiał traktorem dostać się na drugą stronę proponowanego obszaru, a potem musiał poszukiwać krzaczków, gdyż w pobliżu nie było żadnej toalety, to nie dziwi, że stracił zainteresowanie tym miejscem, tym bardziej że nie mógł porozumieć się ze swoimi partnerami. Promocja Polski to pokazywanie kraju od tej najlepszej strony. Zgadzamy się co do jednego - promocja gospodarcza musi być rozumiana jako promocja Polski jako nowoczesnego kraju. Jutro na forum Komisji Spraw Zagranicznych i Komisji Gospodarki odbędzie się dyskusja na temat ekonomizacji polskiej polityki zagranicznej. Wezmą w niej udział podsekretarz stanu w MSZ Sergiusz Najar, a także podsekretarz stanu w MGPiPS Mirosław Zieliński. Przedstawią oni całościową koncepcję ekonomizacji polskiej polityki zagranicznej i jak powinno wyglądać współdziałanie resortów. Jak państwo wiecie, dawna koncepcja utworzenia rady promocji gospodarczej została zaniechana, natomiast zapadła decyzja polityczna, że koordynatorem w sprawach dotyczących promocji gospodarczej Polski za granicą powinien być minister spraw zagranicznych. Mam nadzieję, że ta kolejna próba zakończy się sukcesem w tym sensie, że wreszcie otrzymamy odpowiednie instrumenty. Do tej pory mówimy o ekonomizacji, natomiast Departament Zagranicznej Polityki Ekonomicznej w MSZ liczy 6 osób. O jakiej możemy współpracy pomiędzy 6-osobowym departamentem w MSZ i resortem gospodarki zatrudniającym tysiąc osób. Kiedy na szczeblu politycznym będzie osiągnięte porozumienie, kiedy minister spraw zagranicznych otrzyma instrumenty do egzekwowania ekonomizacji, wtedy będziemy mogli rozliczać MSZ z tych działań. Poseł Bogdan Klich ma rację, mówiąc, że dyskusja wokół traktatu konstytucyjnego pogorszyła wizerunek Polski. Jest to jedno z wydarzeń, które pogarsza wizerunek Polski, i zapewne nie ostatnie. Oczywiście trzeba temu przeciwdziałać. Pan poseł podkreślił, że minister Włodzimierz Cimoszewicz przedstawił swoją aktywność w kierunku przeciwdziałania tej tendencji. Niewątpliwie każde wydarzenie, które jest kontrowersyjne z punktu widzenia interesów innych państw, będzie wywoływało ich gwałtowną reakcję.</u>
          <u xml:id="u-36.4" who="#BogusławZaleski">Nie będzie się to podobało tym, którzy uważają, że mają rację. Jeżeli uważamy, że to my mamy rację w sprawie traktatu konstytucyjnego i ten pogląd wyraża nie tylko minister spraw zagranicznych, ale także prezydent, rząd, parlament, to znaczy, że wszyscy płacimy pewną cenę za decyzję polityczną, którą podjęliśmy. Zapewniam, że wszystkie polskie placówki zagraniczne koncentrują się na przeciwdziałaniu tym niekorzystnym tendencjom. Kierujemy na ten cel znaczące środki. Jest to ogromna praca informacyjna, która dokonuje się poprzez polskie placówki. Próbujemy udowodnić, z różnym skutkiem, że nie zawsze większy ma rację. Jest to propozycja, z którą dyskutujemy. My przekonujemy, dlaczego uważamy, że ustalenia nicejskie mają sens. Tak długo, jak państwo polskie prezentuje stanowisko, że naszą racją stanu jest obrona Nicei, tak długo Ministerstwo Spraw Zagranicznych będzie robiło wszystko, by wyjaśniać to naszym zagranicznych partnerom. Zgadzam się, że konieczna jest racjonalizacja finansów, że są one rozproszone, zatem kontrola nad nimi nie jest pełna. Największe środki posiada minister gospodarki, pracy i polityki społecznej. Środki te przeznaczone są na promocję gospodarczą. Kwoty na ten cel znajdują się również w budżecie Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, a także w budżecie Polskiej Organizacji Turystycznej. W obszarze promocji Polski działa również Instytut im. Adama Mickiewicza, który podlega ministrowi kultury. Funkcjonują również instytuty polskie za granicą, które podlegają ministrowi spraw zagranicznych. Jeśli chodzi o zlecanie akcji promocyjnych na zewnątrz, odpowiadam, że czynimy to w 90%. Nie będę wypowiadał się w sprawie projektu posłanki Grażyny Paturalskiej. Jesteśmy umówieni na dalsze rozmowy w tym przedmiocie. Jak wspomniałem, Ministerstwo Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej odpowiada za wąsko pojmowaną promocję gospodarczą, natomiast Ministerstwo Spraw Zagranicznych odpowiada za promocję Polski jako kraju. Do uwag posłanki Danuty Grabowskiej odniesie się zapewne dyrektor Michał Maliszewski. Jeśli chodzi o dostępność materiałów za granicą, zgadzam się z uwagami pani posłanki. Sam wielokrotnie wożę dziesiątki kilogramów materiałów tam, gdzie jadę. Samolot rządowy zawsze jest „obładowany” setkami kilogramów naszych wydawnictw, które przywozimy tam, gdzie się udajemy. W najbliższą sobotę lecimy wraz z panem prezydentem do Indonezji, Tajlandii i Singapuru i kilkadziesiąt kilogramów wydawnictw leci razem z nami, bo koszty przesyłki są ogromne. Niestety, jest to poważny problem. Im dalej od kraju, tym dostarczanie materiałów do placówek polskich jest trudniejsze. Nie odnoszę się do inicjatywy prezes Iwony Rubachy, bo jest ona skierowana do pana przewodniczącego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#BogdanKlich">Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#MichałMaliszewski">Odpowiadam posłance Danucie Grabowskiej. Gdyby chodziło o kontakty moje z panią posłanką, to spaliłbym się ze wstydu, że jeszcze pani nie zaprosiłem. Przecież państwo działają w ramach rady konsultacyjnej, która - o ile dobrze się orientuję - nie zebrała się od połowy 2002 r., a przecież rady działają samoistnie i powinny być zwoływane przez przewodniczącego. Mogę z taką inicjatywą występować, ale nie mogę wpływać na ciało niezależne. Jeśli chodzi o ocenę, to oczywiście nie jesteśmy idealni. Pora nadawania była haniebna. Od godziny 04.00 do 05.00 rano ze swoim programem polskojęzycznym istniejemy na antenie Programu I Polskiego Radia. W związku z nową ramówka już nie będziemy tam istnieli. Jesteśmy osiągalni na falach krótkich przez satelitę i Internet. Uznano, że to wystarczy. Trzeba pamiętać, że Radio „Polonia” nadaje w 7 językach. Dla Białorusi jesteśmy czymś w rodzaju Radia „Wolna Europa”. Nie wolno nam nadawać na terytorium Białorusi. Na Ukrainie mamy bardzo mocną pozycję. Ukraińskojęzyczny program polskiego radia jest oceniany lepiej niż taki sam program BBC. Nadajemy w esperanto, co jest naszą powinnością narodową ze względu na twórcę esperanto. Polskie Radio od 1934 r. nadaje program w tym języku. Jeśli chodzi o program angielski, jest on słyszalny praktycznie na całym świecie, a dzięki nowym wynalazkom, jak np. radio autostradowe jesteśmy słuchani przez kierowców ciężarówek na Florydzie, a także przez tych wszystkich, którzy przez Austrię zdążają w Alpy. Co do kosztów, chciałbym poinformować, że radio niemieckie ma ok. 270 mln euro w swoim budżecie rocznym, Radio „Polonia” dysponuje kwotą niecałego 1 mln euro. Wszystko, co było mówione o kosztach i możliwościach, staje się dosyć jasne. W uzupełnieniu wypowiedzi pana ministra chciałbym przypomnieć, że Telewizja Polska SA ma również umowę z Telewizją ARTE, czyli z niemiecko-francuską telewizją. Przy czym sami Niemcy i Francuzi przyznają się do tego, że nie są zadowoleni z tych doświadczeń, a my doszliśmy jako trzeci partner. Jest kwestia, jaki będzie dalszy rozwój na tym rynku. Chcieliśmy rozszerzyć naszą działalność na wiele ośrodków europejskich. Spowodowało to, że gdy cena za godzinę nadawania programu dziennie była bardzo symboliczna - 20 euro, to natychmiast kilkunastokrotnie wzrosła i to z prostego faktu - jesteśmy postrzegani jako szósty kraj w Europie, w związku z tym radio jest postrzegane jako silne. Jeśli tak poważny partner interesuje się częstotliwościami i chce zwiększyć obecność, natychmiast wywołuje to ruch cenowy na rynku. To jest wręcz podręcznikowy przykład, niestety, działający na naszą niekorzyść. Na korzyść działa to, że europejscy partnerzy zaczynają się nami interesować, zwłaszcza radiofonie zachodnie. Chcą z nami współpracować, może nie na zasadzie korzystania z naszych audycji, ale ich współtworzenia. To jest, jak sądzę, przyszłość europejskiego promowania się nawzajem. Słyszę niebezpieczne głosy, że 1 maja br. praca się zakończy. Moim zdaniem praca nad promocją Polski dopiero się zaczyna, zwłaszcza w krajach członkowskich Unii. Musimy stale się promować i przy potężnym wsparciu tych tradycyjnych radiofonii uda nam się to zrobić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#BogdanKlich">Dziękuję za wypowiedzi w dyskusji. Zamykam pkt III porządku obrad. Czy są jakieś sprawy różne? Nie ma zgłoszeń. Dziękuję za udział w obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>