text_structure.xml 54.4 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JerzyJaskiernia">Otwieram posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych. Witam posłów i zaproszonych gości. Porządek dzienny został państwu dostarczony na piśmie. Czy są uwagi do porządku obrad? Proponowałbym, żeby pan minister dokonał łącznego wprowadzenia do trzech tematów, chyba że państwo posłowie życzyliby sobie odrębnego wprowadzenia każdego punktu. Rozumiem, że Komisja wyraża zgodę na tę propozycję. Proszę ministra Adama Rotfelda o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AdamRotfeld">Rozumiem, że członkowie Komisji otrzymali materiały, które stanowią podstawę do dyskusji. Moje wprowadzenie ograniczę do zasygnalizowania pewnych problemów, które pozwalają postrzegać sprawę udziału Polski w OBWE, w operacjach pokojowych ONZ oraz polską inicjatywę opracowania Aktu Politycznego Narodów Zjednoczonych na XXI wiek - w szerszym kontekście. OBWE, jak wszystkie organizacje i struktury bezpieczeństwa, w nowej sytuacji - po rozszerzeniu Unii Europejskiej i NATO - stoi wobec problemu redefinicji swoich zadań. Działalność Polski w OBWE musi uwzględniać tę nową sytuację. Podstawowe założenia działalności Polski w ramach OBWE były przedstawione w exposé ministra spraw zagranicznych. Chciałbym zwrócić uwagę, że są pewne czynniki zewnętrzne, które miały wpływ na tegoroczny udział Polski w pracach organizacji. Po pierwsze, było to przewodnictwo Niderlandów i styl sprawowania tego przewodnictwa. Oceniamy to przewodnictwo jako bardzo profesjonalne i skuteczne. Z pewną obawą myślę o tym, że następni przewodniczący nie sprostają temu poziomowi, jaki zapewnili Holendrzy. Po drugie, od połowy kwietnia br., po podpisaniu traktatu akcesyjnego Polska została włączona do systemu aktywnej obserwacji w ramach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Unii Europejskiej. Włączenie Polski w unijny system koordynacji i uzgadniania stanowisk dało nam możliwość aktywnego uczestnictwa, aczkolwiek bez prawa blokowania decyzji Unii Europejskiej (przy czym nie było naszą intencją, aby te decyzje blokować), w pracy rozmaitych gremiów unijnych, w tym w grupie roboczej do spraw OBWE. Oprócz możliwości udziału w pracach nie tylko w Wiedniu, ale także w Brukseli, mieliśmy możliwość oddziaływania i wchodzenia w swoją rolę jako nowego członka Unii Europejskiej. Co się tyczy przewodnictwa Niderlandów, priorytety zostały określone przez kierownictwo polityki zagranicznej Holandii w sposób następujący: walka z terroryzmem, walka z nielegalnym handlem ludźmi, bronią i narkotykami, całościowe podejście do problematyki bezpieczeństwa, reforma administracyjna, zobowiązanie do rozwiązywania konfliktów regionalnych. Holendrzy nie wysunęli żadnej koncepcji radykalnej koncepcji przebudowy OBWE, ale uważali, że w nowej sytuacji należy maksymalnie wykorzystać potencjalne możliwości, które tkwią w organizacji. Z tego punktu widzenia przedstawili ambitny plan pracy i mają zamiar doprowadzić do wypełnienia zobowiązań oraz zatwierdzenia ich podczas Rady Ministerialnej w Maastricht, która odbędzie się w dniach 1–2 grudnia br. Największe oczekiwania, jeśli chodzi o decyzje Maastricht, są związane z opracowywanymi dokumentami, mianowicie strategią OBWE wobec zagrożeń dla bezpieczeństwa i stabilności w XXI wieku, nowym dokumentem w sprawie wzmocnienia wymiaru ekonomicznego i ochrony środowiska OBWE. W Maastricht dojdzie również do zaakceptowania planu działania OBWE w walce z nielegalnym handlem ludźmi. Mieliśmy wpływ na te dokumenty nie tylko w procesie ich negocjowania, ale również w ramach poszczególnych instytucji OBWE polscy przedstawiciele odegrali pewną rolę koncepcyjną.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#AdamRotfeld">Dla zapewnienia stabilności i bezpieczeństwa kluczowe znaczenie ma przestrzeganie zasad demokracji i dobrego rządzenia. W tym względzie przewodnictwo holenderskie zmierzało do poszukiwania możliwych rozwiązań trudnych kwestii regionalnych. Mam na myśli Mołdowę, Czeczenię i Azję Środkową. Co się tyczy Mołdowy, w dniach 22–23 października odbędzie się wizyta Prezydenta RP w Kiszyniowie. W czasie pobytu ministra spraw zagranicznych Holandii, który jest przewodniczącym OBWE, a zarazem następnym sekretarzem generalnym NATO, w Warszawie doszło do spotkań z ministrem Włodzimierzem Cimoszewiczem i prezydentem. W czasie tych spotkań omawiano również kwestię możliwego pokojowego uregulowania statusu Naddniestrza w ramach Mołdowy. Jest to sprawa niezwykle delikatna i trudno. Osiągnięto już bardzo dużo, choć na podstawie tych rozmów wnioskuję, że prawdopodobnie nie uda się doprowadzić w Maastricht do porozumienia, aczkolwiek nie można tego definitywnie wykluczyć. Drugim obszarem jest utrzymanie zainteresowania organizacji problematyką bezpieczeństwa i demokratyzacji na Bałkanach, a także w najbliższym sąsiedztwie Polski, przede wszystkim na Białorusi. Obok ściślejszej współpracy z państwami piętnastki utrzymujemy system konsultacji i dotychczasowej współpracy z państwami Grupy Wyszehradzkiej. Polski rząd przywiązuje duże znaczenie do wymiaru parlamentarnego OBWE, czemu dał wyraz minister Włodzimierz Cimoszewicz podczas spotkania z przebywającym w Polsce przewodniczącym Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE Brucem Georgem. Polska przywiązuje duże znaczenie do utrzymania roli Warszawy jako głównego ośrodka wymiaru ludzkiego OBWE. Jak wiadomo, 6 października br. rozpoczęły się obrady dorocznego Spotkania Przeglądowego w ramach wymiaru ludzkiego. W tym spotkaniu bierze udział ponad 300 uczestników i ponad 200 organizacji pozarządowych, czyli łącznie ponad 500 osób. Ta największa instytucja międzynarodowa, która ma swoją siedzibę w Warszawie, wnosi o przyznanie dodatkowych pomieszczeń lokalowych, ponieważ jej zadania znacznie się zwiększyły, a tym samym nastąpił istotny wzrost zatrudnienia. Kiedy organizacja powstała w Warszawie, zatrudniała 7 osób, a obecnie zatrudnia ponad 100 osób. Również inne polskie resorty i instytucje współpracują z instytucjami OBWE, w tym również z wymiarem ludzkim OBWE, zwłaszcza jeśli chodzi o kształcenie służb granicznych oraz Policji, a także w realizacji programów reformy systemów więziennictwa w państwach Azji Środkowej. Programy współpracy z OBWE mają także organizacje pozarządowe, np. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która wspólnie z ODIHR-em organizuje w Azji Środkowej seminaria na temat monitoringu praw człowieka oraz praw kobiet. Z ważniejszych wydarzeń, w których uczestniczyli przedstawiciele Polski i ukierunkowywali dyskusję, należy wymienić wystąpienie prof. Władysława Bartoszewskiego podczas konferencji poświęconej zjawisku antysemityzmu na obszarze OBWE, wystąpienie prof. Dariusza Rosatiego na konferencji na temat globalizacji i moje wystąpienie na zorganizowanej po raz pierwszy dorocznej konferencji w dziedzinie bezpieczeństwa w Wiedniu. Kilka słów dotyczących spraw personalnych. Trzech Polaków zajmuje w OBWE wysokie stanowiska. Marcin Święcicki jest koordynatorem OBWE do spraw ekonomicznych i ochrony środowiska. Po pierwszym okresie wchodzenia w tę nową rolę nadał istotny impuls dla zwiększenia aktywności wymiaru ekonomicznego.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#AdamRotfeld">Ambasador Andrzej Kasprzyk jest osobistym przedstawicielem przewodniczącego OBWE do spraw konfliktu w Górnym Karabachu. Marek Antoni Nowicki jest Rzecznikiem Praw Obywatelskich w Kosowie. Ambasador Henryk Szlajfer, jako stały przedstawiciel Polski przy OBWE, kieruje pracami jednej z grup roboczych powołanych przez niderlandzkie przewodnictwo, które zajmują się realizacją decyzji Rady Ministerialnej z Porto. Grupa ta zajmuje się m. in. kwestiami ewentualnego otwarcia biur łącznikowych OBWE oraz propozycją utworzenia wydziału analitycznego w strukturach Sekretariatu OBWE. W misjach terenowych pracuje 25 Polaków: 4 w Bośni i Hercegowinie, 2 w Chorwacji, 8 w Gruzji, 5 w Kosowie, 2 w Mołdowie, 1 w Tadżykistanie, 2 w Macedonii oraz 1 w Armenii. Największą grupę stanowią osoby spoza administracji państwowej - 10 osób, z MSZ i MON jest łącznie 10 osób. Osoby te zajmują się przede wszystkim monitorowaniem sytuacji w rejonach konfliktowych w Gruzji i Macedonii oraz są odpowiedzialne za sprawy związane z prawami człowieka lub demokratyzacją życia w państwach, w których działają misje. Jeśli chodzi o kwestie budżetowe, chciałbym zasygnalizować, że OBWE jest jedną z nielicznych organizacji, której budżet w niewielkim stopniu jednak się zmniejsza. Moim zdaniem ta tendencja powinna być utrzymana, nie tyle ze względu na zmniejszanie roli organizacji, co racjonalizację jej wydatków. Proponowane na 2004 r. wydatki mają wynosić 184.993.700 euro. Projekt budżetu na przyszły rok odzwierciedla preferencje polityczne działalności organizacji. Proponuje się zwiększenie środków dla centrów OBWE w państwach Azji Środkowej do ponad 30% oraz budżetów Sekretariatu i instytucji przeciętnie o 11%, natomiast zmniejszenie budżetów w Europie Południowo-Wschodniej, z wyjątkiem programów realizowanych w Serbii i Czarnogórze.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyJaskiernia">Ponieważ wprowadzenie pana ministra było bardzo obszerne, proponuję jednak, żebyśmy tę kwestię omówili jako odrębny punkt porządku obrad. Pragnę poinformować, że w obradach uczestniczy poseł Stanisław Gudzowski, członek delegacji do Zgromadzenia Parlamentarnego OBWE. Czy do ministra Adama Rotfelda byłyby jakieś pytania ze strony państwa posłów?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#MaciejGiertych">Wiem, że prowadzone są dyskusje, czy OBWE jest potrzebna, czy nie wypełniła już swoich zadań. Podobne wątpliwości są kierowane pod adresem Rady Europy. Elementem, który pozostaje jako specyficzny dla OBWE, jest obecność w organizacji Stanów Zjednoczonych i Kanady, a więc krajów, które mają w Europie swoje wojska. Ta wojskowa obecność Ameryki Północnej w Europie - biorąc pod uwagę nasz interes narodowy - powinna być utrzymana. Wszystkie zadania OBWE, które wymienił pan minister, mieszczą się w kompetencjach Rady Europy. O odrębności OBWE stanowi właśnie kwestia udziału Ameryki w sprawach europejskich. W jakim zakresie strona polska mogłaby eksponować ten fakt?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy są dalsze pytania do pana ministra? Swego czasu działała w Radzie Europy komisja mędrców. Dyskutowano o sprawach nowej architektury europejskiej. Podnoszony był problem, czy u progu XXI wieku nie powinien być podjęty wysiłek koordynacji pól aktywności różnych organizacji międzynarodowych. Niektórzy sygnalizują, że na styku OBWE - Rada Europy - Unia Europejska pojawia się wiele obszarów, gdzie niemal ci sami ludzie robią to samo. Myślę np. o obserwacji wyborów, gdy delegacje kieruje zarówno Zgromadzenie Parlamentarne OBWE, jak i Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, a także Parlament Europejski. Czy są jakieś sygnały zmian w zakresie koordynacji? Odnotowaliśmy postulat, że następuje pewne ograniczenie pola aktywności, a co się z tym wiąże - budżetu OBWE, ale czy jest to związane z pewnym szerszym planem delimitacji kompetencji, czy raczej wynika z dynamiki pracy samej organizacji? Druga kwestia dotyczy składek naszego kraju do OBWE. Wkrótce Komisja będzie pracowała nad projektem budżetem resortu. Czy można powiedzieć, że po stronie ministra wszystko zostało zrobione? Powinniśmy dążyć do stopniowego zmniejszania zaległości, bo towarzystwo Ukrainy, Kazachstanu, Uzbekistanu i Białorusi nie jest najbardziej godne w sytuacji, gdy Polska sygnalizuje wielkie aspiracje w skali międzynarodowej. Chciałbym upewnić się, czy rząd podejmował wysiłki, aby zmniejszać zadłużenie wobec organizacji międzynarodowych. Domyślam się, że dotyczy to nie tylko OBWE. Obecnie jesteśmy dłużni ok. 3 mln euro. Czy to jest bardzo dużo, czy bardzo mało? Z czego wynika to zadłużenie? Czy są to nadzwyczajne koszty, które powstały ponad to, co przewidywano, czy z trudnej sytuacji budżetowej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#MarianCuryło">Mam do pana ministra pytanie, czy plan rozmieszczenia wojsk amerykańskich w Europie, które najprawdopodobniej będą przeniesione z baz niemieckich na terytorium Polski, podkreśli mocarstwową politykę rządu polskiego? Jak to zostanie odebrane przez innych członków OBWE? Czy przysporzy Polsce prestiżu i honoru na arenie międzynarodowej?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy są dalsze głosy w debacie? Skoro nie ma, proszę pana ministra o ustosunkowanie się do wypowiedzi i problemów poruszonych w dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AdamRotfeld">Pytania państwa posłów można ująć w trzy kategorie tematyczne. Poseł Maciej Giertych mówił o obecności USA w Europie w kontekście OBWE. Pan przewodniczący podjął temat Rada Europy a OBWE. Pytanie posła Mariana Curyło dotyczyło obecności wojskowej USA w Polsce w kontekście OBWE. Jakkolwiek podzielam pogląd pan posła odnośnie do znaczenia OBWE dla obecności amerykańskiej w Europie w ogóle, to nie dla obecności wojskowej. OBWE w sferze wojskowej nie ma do tej pory istotnego znaczenia. Wymiar wojskowy OBWE dotyczył dwóch sfer działalności. Po pierwsze, związany był z tym, co się nazywa środkami budowy zaufania i bezpieczeństwa. Był on realizowany postanowieniami Konferencji Sztokholmskiej w latach 1984–1986. W jakiejś mierze wyczerpywał się stopniowo do 2002 r. Drugim obszarem, który miał fundamentalne znaczenie, było osiągnięcie porozumień wynegocjowanych pod auspicjami OBWE, dotyczących redukcji sił zbrojnych i zbrojeń w Europie. Ten wymiar był przez opinię publiczną niedoceniony, a jest to bodaj pierwszy przypadek w historii ludzkości, gdy nie w wyniku wojny czy narzucenia przez zwycięzców zwyciężonym jakiegoś porozumienia, lecz w wyniku normalnych negocjacji zniszczono ponad 60 tys. systemów nowoczesnych broni i nastąpiło to w sposób dobrowolny. Przyczyniło się to do zwiększenia bezpieczeństwa i stabilności w Europie. Poseł Maciej Giertych słusznie podniósł problem, że gdyby Stany Zjednoczone nie były członkiem OBWE, to nie ma innej organizacji tego typu, która by uzasadniała amerykańską obecność i amerykańskie prawo do wypowiadania się w sprawach politycznych. NATO jest organizacją, która ma charakter sojuszu wojskowego z pewnymi elementami bezpieczeństwa zbiorowego, ale o ograniczonym zakresie oddziaływania. Co prawda, do NATO zostały włączone instytucje, które powstały na początku lat 90., mianowicie Partnerstwo dla Pokoju i Euroatlantycka Rada Partnerstwa, które mają znacznie szerszy charakter, ale nie tak szeroki, jak OBWE. Na czym polega różnica między Radą Europy a OBWE? Otóż Rada Europy ma wiekopomne zasługi w tworzeniu systemu prawnego, w legislacji, zawieraniu porozumień, natomiast jest organizacją nieporównanie mniej sprawną, mniej zainteresowaną działalnością praktyczną, operacyjną, czyli działalnością w terenie. Przedstawiciele Rady Europy o wiele chętniej reprezentują ją w Luksemburgu czy Bernie niż w Duszanbe czy Ałma Acie. Z tego punktu widzenia OBWE miała jakościowo odmienną rolę, bardzo pozytywną. Po drugie, Rada Europy zawierała porozumienia, które odnosiły się głównie do sfery stosunków między państwami, jakkolwiek niektóre z nich wymuszały na państwach stosowanie pewnych norm i zasad wewnątrz. OBWE w swojej istocie jest chyba jedyną organizacją na świecie, która zajmuje się przede wszystkim sytuacją wewnątrz państw, a nie między nimi. Stosunki między państwami w przeważającej mierze zostały uregulowane, natomiast zachowanie państw wewnątrz swojego zwierzchnictwa terytorialnego, wobec własnych obywateli, to zupełnie nowa dziedzina, która moim zdaniem - zyskuje na znaczeniu i która była czymś zupełnie nowatorskim. Jeśli porównamy Akt końcowy z Helsinek z Kartą paryską dla nowej Europy uchwaloną w przededniu zasadniczych transformacji, to okaże się, że Karta paryska dotyczy w głównej mierze sytuacji wewnątrz państw, a nie między nimi. W Radzie Europy dominuje dosyć nonszalancki, protekcjonalny stosunek do OBWE. Oczywiście, mówiąc o Radzie Europy mam na myśli przede wszystkim jej urzędników. Uważają oni, że Rada Europy jest najstarszą organizacją, skupiającą najbardziej demokratyczne państwa.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#AdamRotfeld">Organizacja ma znaczący budżet. W związku z tym każda działalność innej organizacji, która obniża koszty, jest dla nich pewnym zagrożeniem. Przez lata obserwowałem, że Rada Europy nie miała wielkiego przekonania do współpracy z OBWE, choć takie próby były podejmowane od 1992 r., czyli od II spotkania w Helsinkach. Koncepcja polegała na tym, żeby organizacje współdziałały ze sobą, a nie wzajemnie się blokowały. Chodziło o to, aby stworzyć mechanizm spotkań sekretarzy generalnych OBWE, Rady Europy i Unii Europejskiej, którzy mieli wymuszać na podlegającym im personelu współpracę. Generalnie rzecz biorąc ułożył się już schemat i mechanizm takiej współpracy. Nie ulega wątpliwości, że nie można mówić o idealnym podziale pracy, natomiast Rada Europy nie pretenduje do tego, aby działać na terenach, gdzie jest bieda, ubóstwo, bród. Chętnie pozostawia ten obszar dla aktywności OBWE. Nikt z Rady Europy nie jest obecny w Armenii, Gruzji, Tadżykistanie. Urzędnicy Rady Europy chętnie występują w roli rzeczników praw człowieka i obrońców na obszarze znacznie bardziej uporządkowanym, cywilizowanym. Z tego punktu widzenia nie widziałbym zagrożenia. Zagrożenie polega na tym, że w pewnym momencie wyczerpuje się istota funkcjonowania organizacji. Organizacja ma charakter statyczny, a sytuacja w świecie ma charakter dynamiczny. Jeśli organizacja nie przechodzi procesu transformacji, w pewnym momencie przestaje być efektywna. Z tego punktu widzenia OBWE wykazywała dotychczas o wiele większą elastyczność od innych organizacji. Teraz dochodzimy jednak do pewnego punktu, który wymaga określenia na nowo mandatu organizacji. Ten mandat mógłby sprowadzać się do czterech elementów, którymi nikt inny się nie zajmuje lub nie chce się zajmować, ponieważ są one mało spektakularne, mało atrakcyjne. Pierwsza sprawa to zajmowanie się obszarami, które są na peryferiach, takimi jak: Azja Środkowa, Kaukaz, Białoruś. We współczesnym świecie państwa nie chcą być na peryferiach, ponieważ peryferie są niestabilne, nieprzewidywalne, niejasne, natomiast państwa dążą do tego, żeby być w centrum. Ostatnio prezydent Rumunii przekonywał mnie, że jego kraj położony jest w Europie Środkowej i niepotrzebnie zaliczany jest do Europy Południowo-Wschodniej, a tym bardziej do Bałkanów. To samo mówił prezydent Chorwacji. Wszyscy chcą być w centrum, niemniej jednak są peryferie. Drugi obszar aktywności OBWE odnosi się do tego, co jest hańbą XXI wieku, mianowicie handlu ludźmi, który ma niebywałe rozmiary. W ramach obszaru OBWE rocznie 600 tys. ludzi, głównie kobiet i dzieci, jest sprzedawanych dla przemysłu pornograficznego. W ramach obszaru OBWE ludzie są przemycani ze Wschodu na Zachód. Trzeci obszar dotyczy zagadnień sprawnego rządzenia, w tym również walki z korupcją. Korupcja jest na ogół problemem wewnętrznym, ale obecnie odnotowujemy problem korupcji również w skali międzynarodowej. OBWE może w tej sprawie zrobić o wiele więcej. Wielokrotnie namawiałem do tego pana Marcina Święcickiego. Jeśli uda mu się wprowadzić ten problem jako bardzo ważny temat, będzie to jego niewątpliwa zasługa. Czwarty obszar działań obejmuje regulowanie problemów tam, gdzie to jest możliwe.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#AdamRotfeld">Mam na myśli np. sprawę Mołdowy. Pod auspicjami OBWE można doprowadzić do porozumienia w sprawie Naddniestrza. Obawiam się, że jeśli nie doprowadzi się rozstrzygnięć w najbliższym czasie, będzie to kolejny zapalny punkt. Wydaje mi się, że choć sprawa nie znajduje się na czołówkach gazet, kilka mocarstw jest bardzo zainteresowanych tym, co się dzieje w Naddniestrzu. Z tego punktu widzenia byłoby lepiej, gdyby udało się tę sprawę doprowadzić do końca. Gdyby się to powiodło, sukces pociągnąłby za sobą kilka innych. Ostatnia sprawa poruszona w debacie dotyczy obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych w Polsce. Co pewien czas czytam o tym i słyszę, jakkolwiek jako członek kierownictwa MSZ nigdy nie dowiedziałem się o takiej propozycji Stanów Zjednoczonych skierowanej do Polski. Nie wykluczam, że do tego dojdzie, ale jeśli tak się stanie, to nie w wyniku planów, spisków, żeby przenieść wojska z obszarów, gdzie Amerykanie są negatywnie postrzegani, do kraju, w którym słusznie uważają, że są postrzegani pozytywnie. Jeśli do tego dojdzie, to w efekcie działania dwóch czynników. Po pierwsze, następuje fundamentalna restrukturyzacja NATO. W ramach NATO dąży się do racjonalizacji wydatków. Nikt nie chce płacić więcej na potrzeby bezpieczeństwa militarnego. W związku z tym zwiększenie efektywności może się odbywać tylko kosztem racjonalizacji wydatków, a nie zwiększania wydatków. Utrzymanie poligonów czy małych garnizonów w Polsce byłoby znacznie tańsze, niż w krajach, które uznane są za drogie. Drugi czynnik wiąże się z tym, że pojawiają się zupełnie nowe problemy, z którymi nie mieliśmy do tej pory do czynienia. Sądzę, że nadejdzie moment, gdy Komisja otrzyma materiały w tej sprawie. Mam na myśli obronę przeciwrakietową. W sprawie obrony przeciwrakietowej do tej pory nie ma żadnej decyzji, ale moment dojrzewa. Uważam, że broń rakietowa jest najbardziej destabilizacyjną bronią w skali świata, choć jest najmniej dyskutowana. Jest tania w produkcji, łatwa do przenoszenia i może wyrządzić nieprawdopodobne szkody przez nieobliczalne grupy, nie tylko państwa. W związku z tym dyskutowany jest projekt zorganizowania obrony przeciwrakietowej w skali globalnej i w skali europejskiej. W tym kontekście nie wykluczam, że i Polska będzie włączona do takiego systemu. Obecnie jest to kwestia czysto teoretyczna. Nie chciałbym rozwijać rozważań, ponieważ byłoby to z mojej strony nieodpowiedzialne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JerzyJaskiernia">Komisja będzie wielokrotnie powracać do zagadnienia aktywności OBWE, ponieważ jest to jedna z kluczowych organizacji. Jej cele, zadania, sposób ich realizacji są dla nas szczególnie istotne. Proponuję, żeby pan minister dokonał teraz wprowadzenia do pkt II, dotyczącego udziału Polski w operacjach pokojowych ONZ.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AdamRotfeld">Jeśli pan przewodniczący pozwoli, przedstawiłbym łącznie kwestię udziału Polski w operacjach pokojowych ONZ, a także inicjatywę polską dotyczącą opracowania Aktu Politycznego Narodów Zjednoczonych na XXI wiek.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JerzyJaskiernia">Przypomnę tylko członkom Komisji, że stosowny dokument został przedłożony na piśmie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#AdamRotfeld">Choć operacje pokojowe są bardzo ważnym instrumentem działania Organizacji Narodów Zjednoczonych w likwidacji zagrożeń i przywracaniu pokoju, to pojęcie operacji pokojowych nie istnieje w Karcie Narodów Zjednoczonych. Jest to pewien przykład tego, że organizacja może zajmować się czymś bardzo ważnym i skutecznym, mimo że nie ma odpowiedniego zapisu w Karcie Narodów Zjednoczonych. To stwierdzenie jest mi potrzebne, aby potem uzasadnić, dlaczego uważaliśmy za celowe wystąpienie z inicjatywą przygotowania nowego Aktu Politycznego Narodów Zjednoczonych na XXI wiek. Implementacja zaleceń Deklaracji milenijnej, która była przyjęta w 2000 r. w zakresie pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, nie jest pełna. Był to bowiem dokument przewidziany na dziesięciolecia. Operacje pokojowe są dostosowywane do zachodzących w środowisku bezpieczeństwa międzynarodowego zmian. Zmiany wiążą się z nowymi zagrożeniami, które nie zawsze są do końca rozpoznane. Dzisiaj zagrożenia w świecie odbiegają jakościowo od tych, z którymi mieliśmy do czynienia 15–20 lat temu. Mam na myśli cztery podstawowe zagrożenia. Po pierwsze, do tej pory głównym zagrożeniem dla państw były agresywne działania innego państwa, zewnętrznego agresora, którym często były państwa totalitarne. Te agresywne państwa były z reguły wielkimi, silnymi mocarstwami. Obecnie zagrożenie rodzi się głownie w państwach słabych i upadłych, które nie są w stanie kontrolować sytuacji na swoim terytorium, nie są w stanie brać odpowiedzialności za wszystko, co się dzieje w zakresie ich odpowiedzialności prawnej i politycznej. Drugie zagrożenie wiąże się z tym, że na terytoriach tych państw słabych i upadłych powstają silne struktury kryminalne, zagrażające bezpieczeństwu międzynarodowemu, czego najbardziej jaskrawym przejawem był atak terrorystyczny z 11 września 2001 r., kiedy to nie państwo, lecz siatka terrorystyczna dokonała tego aktu. Stawia to państwa przed koniecznością wypracowania innych instrumentów przeciwdziałania. Trzecim poważnym zagrożeniem jest proliferacja broni. Zazwyczaj mamy na myśli rozprzestrzenianie broni masowego rażenia, a w szczególności broni jądrowej. Pragnę powiedzieć, że broń jądrowa jest stosunkowo najbardziej poddana kontroli. Znacznie mniej poddane są kontroli inne typy broni masowego rażenia, jak broń chemiczna i biologiczna. Niezależnie od tego bardzo poważnym zagrożeniem jest transfer w masowej skali broni lekkiej strzeleckiej. W ostatnim okresie wiele dokumentów dotyczy tej właśnie broni. Poważnym zagrożeniem jest również rozpowszechnianie technologii i transfer rakiet. Czwarta kategoria nie dotyczy zagrożeń wojskowych. Są to epidemie, klęski głodu, które powodują nieprzewidywalne w skutkach reakcje społeczności. Nieprzypadkowo zwracam uwagę na te nowe typy zagrożeń, które w jakiejś formie występowały zawsze, ale dzisiaj ich skala stawia na porządku dziennym konieczność przeciwdziałania w zupełnie nowy sposób. Często określa się te zagrożenia jako zagrożenia natury „miękkiej”, choć szczerze przyznam, że nie odpowiada mi ta terminologia. Kontynent afrykański ponosi największe ofiary - postępuje tam degradacja środowiska naturalnego, rozprzestrzeniają się choroby zakaźne, panuje nieład, upadek gospodarczy, dzieją się gwałty i korupcja na wszystkich szczeblach, panuje bieda. Są to zjawiska nienowe, ale z powodów, o których wspomniałem, i ze względu na skalę, podważają system bezpieczeństwa w skali światowej. Wydarzenia, do których doszło ostatnio w Demokratycznej Republice Konga, na Wybrzeżu Kości Słoniowej albo w Liberii, jakkolwiek były do przewidzenia, zaskoczyły - jak się okazało - wiele państw.</u>
          <u xml:id="u-12.1" who="#AdamRotfeld">Reakcja społeczności międzynarodowej nie odpowiadała w sposób adekwatny potrzebom, jakie wystąpiły. Reakcja była zbyt powolna, niezdecydowana i w efekcie, z powodu braku woli politycznej państw członkowskich, nieskuteczna. Efekt jest taki, że obecnie operacje pokojowe ONZ lub organizacji regionalnych mogą być skutecznym instrumentem tylko wówczas, gdy państwa członkowskie w sposób jasny artykułują swoje cele i zamiary i później dostarczają wiarygodnego wsparcia politycznego oraz niezbędnych sił i środków do realizacji tych zamierzeń w określonym czasie. Planowanie i rozwijanie operacji pokojowych realizuje sekretarz generalny oraz personel Kwatery Głównej i poszczególnych misji. Podstawowym elementem w odpowiedniej komórce ONZ jest Departament Operacji Pokojowych, który zajmuje się głownie szkoleniem i oceną, a nie przeciwdziałaniem, ponieważ nie dysponuje odpowiednimi środkami. Jeśli chodzi o udział Polski w operacjach pokojowych, Polska uczestniczy w nich od 1953 r. Mam na myśli Międzynarodową Komisję Nadzoru i Kontroli w Korei, która przestrzegała rozejmu na Półwyspie Koreańskim. Jako jedyny kraj uczestniczyliśmy we wszystkich międzynarodowych komisjach na Dalekim Wschodzie. Od 1973 r. do chwili obecnej zwarte jednostki Wojska Polskiego uczestniczą w operacjach pokojowych. 24 października br., z inicjatywy Stowarzyszenia Kombatantów Misji Pokojowych ONZ i pod patronatem Prezydenta RP odbędą się uroczystości, które upamiętniają tę rocznicę. Doświadczenie Polski w zakresie operacji pokojowych jest bardzo duże. Nie jest moją intencją, żeby szczegółowo tę sprawę przedstawiać. Odnotuję tylko, że na forum Organizacji Narodów Zjednoczonych jesteśmy jednym z najbardziej aktywnych uczestników na rzecz usprawnienia skuteczności operacji pokojowych. W tym zakresie był przyjęty dokument - tzw. zalecenia panelu Brahimiego i sekretarza generalnego w sprawie dokonania szeregu zmian w obszarze organizacji i zarządzania operacjami pokojowymi. W ostatnich latach systematycznie maleje udział Polaków w operacjach pokojowych. Jest to spowodowane zaangażowaniem Polski w misjach NATO i koalicyjnych, np. w Iraku. Niemniej jednak 11 kwietnia podpisaliśmy w Sekretariatem Organizacji Narodów Zjednoczonych porozumienie o udziale w Systemie Szybkiego Rozwinięcia Sił Narodów Zjednoczonych. Zgłosiliśmy do tego systemu batalion piechoty i 30 obserwatorów wojskowych. Było to wsparcie przez nasz kraj inicjatywy zmierzającej do wzmocnienia tego systemu. Polska Policja już 12 rok uczestniczy w operacjach pokojowych Organizacji Narodów Zjednoczonych. Nasz udział wart jest odnotowania przede wszystkim w operacji w Kosowie. Jest tam specjalna jednostka Policji, a także przedstawiciele cywilni i obserwatorzy policyjni. Polska priorytetowo traktuje kwestię bezpieczeństwa personelu Organizacji Narodów Zjednoczonych i towarzyszącego w misjach. Zamach z 19 sierpnia na siedzibę ONZ w Bagdadzie, w wyniku którego poniosło śmierć 15 pracowników ONZ, w tym specjalny przedstawiciel sekretarza generalnego, a ponad 100 osób zostało rannych, dowodzi, że sytuacja w tym zakresie jest bardzo trudna i wymaga energicznych środków zaradczych ze strony organizacji.</u>
          <u xml:id="u-12.2" who="#AdamRotfeld">W związku z tym opowiadamy się za zapewnieniem bezpieczeństwa personelowi ONZ. Sprawa ta ma charakter specyficzny. Nieporównanie ważniejszą kwestią jest to, aby określić stanowisko strategiczne Polski wobec Organizacji Narodów Zjednoczonych w ogóle. W wyniku tego, co się wydarzyło w ciągu ostatnich 14 lat, wbrew pierwotnym oczekiwaniom, że okres ten będzie triumfem idei ONZ, dzieje się odwrotnie. Następuje erozja organizacji. Jej znaczenie się zmniejsza, jest marginalizowana. Myli się ten, kto uważa, że jest marginalizowana, ponieważ Stany Zjednoczone nie były w stanie przekonać pozostałych członków Rady Bezpieczeństwa w sprawie rezolucji dotyczącej Iraku. Niejednokrotnie były podejmowane operacje bez akceptacji Organizacji Narodów Zjednoczonych. Znaczenie ONZ słabnie, ponieważ obecny System Narodów Zjednoczonych powołany do życia przez prawie 60 laty wymaga radykalnej zmiany. Konieczność zmian wynika z faktu, że system powstał w wyniku drugiej wojny światowej i oddaje stan, jaki był wówczas. Jest 5 stałych członków Rady Bezpieczeństwa, którzy byli wielkimi mocarstwami: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Rosja, Chiny i Francja (w uznaniu jej historycznej roli). Od tego czasu sytuacja na świecie zmieniła się na tyle, że w sposób oczywisty przynajmniej 4 inne państwa powinny otrzymać status stałych członków Rady Bezpieczeństwa. Gdyby tak się stało, że nowe państwa stałyby się stałymi członkami Rady Bezpieczeństwa, to czy w wyniku tego Rada Bezpieczeństwa byłaby bardziej skuteczna? Oczywiście byłaby mniej skuteczna. Wszyscy, którzy uważają, że zmiany instytucjonalne w ramach ONZ, zwiększenie lub zmniejszenie liczby członków radykalnie zmieni sytuację, mylą się. Problem polega na tym, że trzeba dokładnie przeanalizować, co się w świecie wydarzyło, na czym polegają nowe zagrożenia. Po określeniu tych zagrożeń należy odpowiedzieć na pytanie, jakie są sposoby i instrumenty, które mogą skutecznie przeciwdziałać zagrożeniom. Dopiero w następnej kolejności należy zająć się problemem instytucji. Innymi słowy, należy w sposób prawidłowy zdefiniować problemy i do tego dostosować instytucje. Cała dyskusja, jaka toczy się w ONZ od 30 lat, zmierza do tego, aby reformować instytucje. Te instytucje nie są do zreformowania choćby dlatego, że niektóre państwa w wyniku takiej reformy utraciłyby swoje dotychczasowe znaczenie. Przestałyby być uznawane za uprawnione do zajmowania pozycji, którą miały w 1944 r. czy w 1945 r. Trzeba bowiem pamiętać, że zręby Karty Narodów Zjednoczonych zostały przygotowane w 1944 r., w końcowym etapie wojny. Żeby scharakteryzować, jak dalece Karta jest nieadekwatna, powiem, że art. 53 i 107 Karty Narodów Zjednoczonych mówi o państwach nieprzyjacielskich. Nazwa organizacji wskazuje na narody zjednoczone przeciwko państwom nieprzyjacielskim. Kim były państwa nieprzyjacielskie, kiedy Kartę formułowano? Były to Niemcy, Japonia, Finlandia, Włochy, Bułgaria, Węgry i Rumunia. Co to ma wspólnego z dzisiejszą rzeczywistością? Podam inny przykład. Powołano wojskowy sztab, który nigdy nie miał wojska. Zbiera się, ale jakie to ma znaczenie dla świata? Jest rada powiernicza. W 1994 r. ostatnie terytorium powiernicze zostało zdekolonizowane, ale rada nadal istnieje. Mógłbym kontynuować listę rozdziałów, przepisów, które całkowicie utraciły swoje znaczenie. Niemniej jednak rewizja Karty Narodów Zjednoczonych byłaby niemożliwa, gdyby ktoś wystąpił dziś z takim projektem.</u>
          <u xml:id="u-12.3" who="#AdamRotfeld">Tego typu projekty były wielokrotnie prezentowane. Od 30 lat są specjalne komitety, które się tym zajmują. W związku z tym koncepcja, którą Polska przedstawiła, była innego typu. Jej nowatorstwo polegało na tym, żeby przedstawić propozycje o szerszym charakterze. Jeśliby przyjąć, że Karta Narodów Zjednoczonych to biblia współczesnego systemu i porządku prawnego w świecie, to należy powiedzieć, że jest to Stary Testament, a biblia składa się również z Nowego Testamentu, który oddaje nową filozofię. Uważamy, że ta nowa filozofia działania organizacji powinna być zawarta w nowym akcie politycznym, który nie wymagałby takich negocjacji, jak traktaty. Byłby wyrazem bardzo wnikliwego, głębokiego i pragmatycznego podejścia do kwestii - jakie są problemy i jak je rozwiązywać? Tego typu nowy akt polityczny nie mógłby być przygotowany w ramach struktur ONZ, choćby dlatego, że sprzeczności interesów sprawiają, iż nawet najbardziej atrakcyjny i przekonujący dokument będzie odrzucony np. przez Rosję, jeśli wynikałoby z tego, że Rosja ma utracić swoją dotychczasową pozycję. W związku z tym minister Włodzimierz Cimoszewicz zaproponował przed rokiem, aby powołać niezależną grupę mędrców, wybitnych osobistości, która przygotowałaby tego typu dokument. Grupa powinna składać się z osób, których autorytet polityczny i moralny jest tak silny, żeby państwa nie mogły tego zignorować. Chodzi o to, aby wesprzeć sekretarza generalnego, który jest wybitną osobistością, człowiekiem podejmującym wysiłki na rzecz przywrócenia rangi Organizacji Narodów Zjednoczonych, a równocześnie, żeby stworzyć perspektywę na XXI wiek. 23 września 2003 r. sekretarz generalny przedstawił tego typu propozycję, mianowicie żeby powołać panel wybitnych osobistości. Mandat tej grupy jest całkowicie przejęty z dokumentu, który przedstawiła Polska. Dokument, który w sposób ogólny przedstawił minister Włodzimierz Cimoszewicz w wystąpieniu w dniu 15 września ub. r., został następnie opracowany w formie nieformalnej jako non-paper. Później przybrał formę memorandum. Niezależnie od tego minister Włodzimierz Cimoszewicz zwrócił się w lipcu br. listownie do 60 przedstawicieli świata nauki, polityki, biznesu z prośbą o udzielenie odpowiedzi na 5 pytań, które ułatwiłyby grupie mędrców przygotowanie nowego aktu politycznego. Do tej pory otrzymaliśmy ok. 30 odpowiedzi. Niektóre z nich, zwłaszcza ze Stolicy Apostolskiej, od jednego z wybitnych znawców prawa międzynarodowego z Francji i jednej z wybitnych badaczek z Wielkiej Brytanii, uważam za bardzo interesujące. Już te odpowiedzi, które otrzymaliśmy, byłyby bardzo dobrą podstawą do wypracowania nowego dokumentu. Oczekujemy, że w najbliższych dniach sekretarz generalny ogłosi listę osób, do których zwrócił się, aby wzięły udział w pracach panelu. Ze swej strony zapewniliśmy w czasie rozmów ministra Włodzimierza Cimoszewicza i marszałka Sejmu Marka Borowskiego z Kofi Annanem, że Polska deklaruje wolę współpracy. Materiały, które wypracowaliśmy, jak również wszystkie odpowiedzi, które otrzymaliśmy, przekażemy dla potrzeb grupy. Zapraszamy, aby jedno z posiedzeń panelu odbyło się w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-12.4" who="#AdamRotfeld">W ten sposób chcemy wnieść wkład w przywrócenie należnej rangi i skuteczności Organizacji Narodów Zjednoczonych, którą uważamy za jedyną uniwersalną organizację o największym autorytecie. Nie należy tej organizacji marginalizować, lesz szukać dróg jej wzmocnienia. Ci, którzy zgłaszają rozmaite pretensje pod adresem organizacji, nie mają świadomości, że jest ona po prostu odbiciem współczesnego świata. Nie jest ani lepsza, ani gorsza, niż społeczność międzynarodowa. Te 191 państw to my wszyscy, w tym również i Polska. Ze swej strony staramy się przywrócić ONZ należne miejsce we współczesnym porządku międzynarodowym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JerzyJaskiernia">Pragnę poinformować, że naszej dyskusji przysłuchują się panowie: Jacek Bylica - dyrektor Departamentu Polityki Bezpieczeństwa i Zbigniew Szymański - dyrektor Departamentu Systemu Narodów Zjednoczonych i Problemów Globalnych. Czy byłyby pytania do pana ministra?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MarekJurek">Poprzedzę swoje pytanie wstępem i opinią. Interesuje mnie stanowisko pana ministra i resortu, bo kwestie są otwarte. Pan minister dość kategorycznie ocenił krytyków Organizacji Narodów Zjednoczonych, więc dla porządku warto przypomnieć zasadność tej krytyki, na czym doraźnie może polegać, zanim dokonamy sprawiedliwej oceny i stwierdzimy, czy krytycy rzeczywiście mogą zaproponować coś lepszego. Krytyka ma uzasadnione powody. Jeśli spojrzymy na debatę wokół kwestii Iraku, to naprawdę nie jest to spór o moralność międzynarodową. Doszło do koalicji tyranii otwarcie totalitarnych, takich jak Chiny, hamujących stanowisko amerykańskie państw totalitarnych, takich jak Rosja, która jest posttotalitarną oligarchią, oraz państw takich jak Francja i Niemcy, które dosyć nieodpowiedzialnie próbują wzmacniać swoją rolę międzynarodową, balansując między tymi, którzy pokoju międzynarodowego bronią, również przy pomocy środków siły i prewencyjnych, a tymi, którzy temu pokojowi zagrażają. Z drugiej strony - czym jest ONZ? Jest to organizacja, która potrafi wygenerować na czele Komisji Praw Człowieka Libię - państwo, które ciągle rządzone jest przez człowieka, który niedawno przyznał się, iż organizował zamachy na samoloty pasażerskie. Pokój to pojęcie, które należy rozumieć bardzo szeroko. Za kilka dni Ojciec Święty będzie beatyfikował matkę Teresę z Kalkuty, a działalność funduszu ludnościowego ONZ jest w otwartej konfrontacji z myślą, dziełem matki Teresy i ze stwierdzeniem, że największym zagrożeniem dla pokoju światowego jest zabijanie nienarodzonych. Programy demograficzne organizacji wspierają m. in. politykę ograniczania urodzeń, która kończy się na gwałtach aborcyjnych w Chinach komunistycznych. To wszystko dzieje się pod auspicjami ONZ. Jest to oparte na pewnej racjonalnej filozofii. Czym innym była filozofia Narodów Zjednoczonych, kiedy wydawało się, że powstanie porozumienie państw dobrej woli dysponujących instrumentami siły, ale tak się nie stało. W praktyce filozofia ONZ to filozofia opierająca się na przekonaniu, że z państwami zagrażającymi pokojowi lepiej współpracować i wciągać je do kooperacji, niż pozostawiać je na zewnątrz i trwać w stanie zimnej konfrontacji bez kontaktu. Oparte jest to na przekonaniu, że tego rodzaju współpraca, pozostawanie w relacji bardziej zabezpiecza pokój światowy niż traktowanie potencjalnych agresorów zupełnie z zewnątrz. Jest to teza dosyć wątpliwa. W moim przekonaniu z tych wszystkich względów, które podałem, jest wiele argumentów przemawiających przeciwko wzmacnianiu roli ONZ i temu, do czego może być wykorzystywana. Biorąc pod uwagę to, że jesteśmy krajem średniej wielkości, względnie dużym krajem na kontynencie powoli odsuwanym na peryferie współczesnego świata, to nie do nas będą należeć decyzje o tym, czym ONZ się stanie. W tym kontekście ciekawi mnie, do czego będziemy zmierzać jako kraj, jeśli chodzi o reformę Rady Bezpieczeństwa. Idea stworzenia pewnego kolegium międzynarodowego, które wypracuje propozycję mogącą stać się zaczynem bardzo miarodajnej debaty międzynarodowej, jest ciekawa, tylko pytanie - czego będziemy w ramach tej dyskusji oczekiwać? W moim przekonaniu są dwa możliwe kierunki reformy Rady Bezpieczeństwa, przy zachowaniu mechanizmu i roli, jaką Rada dziś spełnia. Albo wprowadzenie do Rady Niemiec, albo zinstytucjonalizowanie roli Unii Europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-14.1" who="#MarekJurek">Zinstytucjonalizowanie roli Unii będzie o wiele mocniejszym argumentem niż argumenty prawne, za federalizacją, dalszą głęboką integracją polityczną Unii Europejskiej. To z argumentów faktycznych w o wiele większym stopniu wynikają zmiany prawne niż z deklaracji prawnych zmiany stanów faktycznych. Jaką orientację polityki zagranicznej może obecnie prezentować Unia Europejska jako całość, możemy domniemywać choćby na podstawie tego, kto jest najbardziej pewnym kandydatem na stanowisko wspólnego komisarza do spraw zagranicznych Unii. Stąd pytanie, czy reforma Rady Bezpieczeństwa miałaby iść w kierunkach, które wskazuję, a więc czy miałaby dostosować Radę do zmienionego układu sił, czy też miałaby polegać na demokratyzacji Rady Bezpieczeństwa, co byłoby mi bliskie, ponieważ osłabiałoby to rolę poszczególnych państw chcących hamować pewne rozwiązania, ale byłoby bardzo nieprzewidywalne, jak każde tworzenie niereprezentatywnego demokratycznego, większościowego kolegium. Osobiście z tych wszystkich względów, o których mówiłem, jestem dosyć sceptyczny wobec funkcji, którą wzmocniona ONZ mogłaby wypełniać względem takich państw jak Polska. Skoro nasza polityka zmierza jednak w tym kierunku, to ciekawi mnie, czego byśmy się spodziewali po tej reformie, tym bardziej że odpowiedź na dość jasno sformułowane pytanie o wprowadzenie Niemiec do Rady Bezpieczeństwa w momencie formowania rządu była dla mnie dosyć niepokojąca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy ktoś z państwa chciałby jeszcze zabrać głos w dyskusji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#ZbyszekZaborowski">Myślę, że w dyskusji o Organizacji Narodów Zjednoczonych skoncentrowaliśmy się na możliwości zapewnienia pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, ale nie możemy zapominać, że ONZ to również wyspecjalizowane agendy z ogromnym dorobkiem, jak UNESCO, FAO, UNIDO, to cały System Narodów Zjednoczonych. Sądzę, że ich dorobek jest bardziej wyraźny. Nie można niefrasobliwie wysnuwać wniosków, że nie należy wzmacniać ONZ. Mam wątpliwości do takiego stanowiska. Oczywiście jest to konglomerat rozmaitych państw i systemów ustrojowych. Żeby skomplikować obraz, który przedstawił poseł Marek Jurek, trzeba by przypomnieć, że sam Irak jest członkiem ONZ i akcja, która była podejmowana przez koalicję, dotyczyła państwa członkowskiego ONZ. Jest to bardzo trudna sytuacja dla wspólnoty międzynarodowej. Mnie bardziej interesuje spojrzenie pana ministra na usprawnienie Narodów Zjednoczonych, ponieważ wspomniał pan o projekcie polskiej inicjatywy opracowania aktu politycznego. Wzniosłe akty, zwłaszcza na dużym poziomie abstrakcji, stosunkowo łatwo jest lansować, natomiast ważne jest, w czym ta polska inicjatywa mogłaby usprawnić funkcjonowanie Narodów Zjednoczonych. Jakie praktyczne aspekty MSZ ma na względzie? Interesuje mnie również stanowisko w sprawie ewentualnego poszerzenia Rady Bezpieczeństwa. Wiem, ze dyskusja toczy się od dawna. Chciałbym dowiedzieć, jakie inne państwa poza Niemcami ma pan minister na myśli. Wspomniał pan o czwórce państw, które ewentualnie aspirowałyby do grona stałych członków Rady Bezpieczeństwa. Czy przypadkiem prawo weta nie jest jedną z tych instytucji, która samoogranicza mechanizm funkcjonowania Organizacji Narodów Zjednoczonych w sferze bezpieczeństwa, i to w sposób zasadniczy? Rozważanie kwestii udziału Unii Europejskiej w składzie Rady Bezpieczeństwa wydaje mi się postulatem nieco przedwczesnym, ponieważ mam wrażenie, że Unia Europejska do tej pory nie wypracowała, mimo usilnych starań, wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. W dalszym ciągu jesteśmy w stadium dziania się. Trudno powiedzieć, w którym momencie nastąpi na tyle istotny postęp integracji politycznej Unii, że będziemy mogli mówić o stanowisku europejskim w polityce światowej. Proces ten zapewne jest jeszcze przed nami. Najbardziej interesuje mnie, w czym polska inicjatywa ma uskutecznić działalność ONZ, umocnić jej autorytet i uwspółcześnić przydatność ONZ w kształtowaniu ładu międzynarodowego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy są dalsze głosy w dyskusji? Skoro nie ma, proszę pana ministra o ustosunkowanie się do problemów poruszonych w dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#AdamRotfeld">W pierwszej kolejności odniosę się do pytania sformułowanego przez posła Marka Jurka, a zwłaszcza do pierwszej jego części, w której podważa sens tej organizacji. Proponuję państwu, żeby zastanowić się, jak świat wyglądałby, gdyby ONZ nie było. Czy byłby lepszy, bardziej bezpieczny, bardziej uporządkowany i przewidywalny, czy wręcz przeciwnie - zmierzałby w kierunku anarchii? Uważam, że lepiej, jeśli świat będzie miał uniwersalną organizację zajmującą się problematyką bezpieczeństwa. Kiedy ONZ powstawała, trzy hasła były kluczowe dla jej znaczenia: bezpieczeństwo, dekolonizacja i rozbrojenie. Dekolonizacja została przeprowadzona w sposób w miarę bezkrwawy, pokojowy i ONZ ma ogromne zasługi w tym obszarze. Proces dekolonizacji bez ONZ przebiegałby nie w wyniku transformacji pokojowej, lecz krwawych buntów, zajść, rewolucji, obalania kolejnych ekip. Gorzej przedstawia się sprawa zapewnienia bezpieczeństwa, gdyż ONZ nie odegrała roli, jakiej oczekiwano, z powodów, które w jakiejś mierze były od niej niezależne. Zakładano, że będzie współpraca pięciu wielkich mocarstw, ale do niej nie doszło, ponieważ świat się podzielił. Jeśli chodzi o rozbrojenie, to rola ONZ była duża, choć nie tak istotna, jak można by się spodziewać. Główne porozumienia rozbrojeniowe były bowiem zawierane poza organizacją. ONZ odegrała bardzo znaczącą rolę w ich implementacji. Mam na myśli w szczególności sprawę nieproliferacji broni jądrowej. Uważam, że dorobek ONZ jest bardzo duży, jeśli by wziąć pod uwagę choćby te trzy elementy, które wymieniłem. Organizacja odegrała ogromną rolę w popularyzacji i standaryzacji prawa. Określiła pewne standardy prawa dla wielu obszarów świata. Bez ONZ nie udałoby się tego osiągnąć. Organizacje tego typu jak UNESCO czy Światowa Organizacja Zdrowia co prawda należą do Systemu Narodów Zjednoczonych, ale na tyle się wyalienowały, że gdyby nie było centrali w Nowym Jorku, i tak by istniały, ponieważ państwa ich potrzebują. Państwa potrzebują również ONZ, jakkolwiek znacznie sprawniejszej. Odpowiadając na pytania obu panów posłów, czego powinna dotyczyć reforma Rady Bezpieczeństwa, oczywiście mógłbym przedstawić swój prywatny pogląd, jak bym to sobie wyobrażał. Jest on jednak na tyle mało istotny, że to pytanie nie było stawianie w MSZ jako pytanie wspólne, ponieważ uważamy, że powinien być to proces wspólnego dochodzenia do nowej formuły Rady Bezpieczeństwa. Poseł Marek Jurek wyraził pogląd, że byłoby niedobrze, gdyby w Radzie Bezpieczeństwa zasiadała Unia Europejska. W moim przekonaniu, to jest jakieś wyjście z sytuacji. Jeśli byłaby reprezentacja ważnych państw europejskich, państw afrykańskich, nie byłoby to złe rozwiązanie. Pan poseł pyta, jakie państwa poza Niemcami powinny znaleźć się w Radzie Bezpieczeństwa. Muszę powiedzieć, że Niemcy zachowują się w tej sprawie w sposób bardzo rozsądny. Często podkreślają, że nie pretendują do takiej funkcji, ale wszyscy uważają, że skoro Francja jest członkiem Rady, to również Niemcy powinny znaleźć się w jej składzie. Jeśli w Radzie Bezpieczeństwa nie znajdą się Niemcy, to konieczna jest reprezentacja Unii Europejskiej.</u>
          <u xml:id="u-18.1" who="#AdamRotfeld">Jeśli będzie Unia, nie będą mogły być Francja i Wielka Brytania, ponieważ te państwa miałyby wówczas niejako podwójną reprezentację. Nie ulega wątpliwości, że wśród stałych członków Rady Bezpieczeństwa powinny znaleźć się: Japonia, Indie, Brazylia. Prawdopodobnie Republika Południowej Afryki, Nigeria, Egipt byłyby brane pod uwagę jako potencjalni kandydaci pewnego regionu czy kultury. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, jaka jest koncepcja MSZ, bo byłyby to rozważania spekulatywne. Strategia MSZ zmierzała do tego, żeby zdefiniować nowe zagrożenia i zadania, a dopiero potem zmienić instytucje już istniejące albo niektóre z nich zlikwidować. Uważam, że szereg organów ONZ należałoby zawiesić, uznać za nieistniejące. Nie można utrzymywać fikcji. Budżet operacji pokojowych stanowił swego czasu ponad 70% budżetu ONZ, ale w Karcie Narodów Zjednoczonych termin „operacje pokojowe” nie istnieje. Działania, które były podejmowane, nie miały więc podstaw w fundamentalnym akcie tej organizacji. Pan poseł zwrócił uwagę, że ze wzniosłych dokumentów niewiele wynika. Rzecz polega na tym, że naszą intencją nie jest stworzenie nowej Karty Narodów Zjednoczonych albo zrewidowanie obecnej, tylko zainspirowanie debaty, która będzie prowadzić do konkretnych rozwiązań. Ten nowy akt polityczny mógłby odegrać taką rolę, jaką w Europie odegrała Paryska karta dla nowej Europy, która dość radykalnie zmieniła założenia wyjściowe, jakimi kierowały się państwa przy redagowaniu Aktu końcowego z Helsinek, ale dziesięć zasad w Akcie końcowym nadal obowiązuje. Dzięki nowym ideom, jakie znalazły się w Karcie paryskiej OBWE miała do odegrania bardzo dużą rolę, choćby poprzez powołanie ogromnej liczby misji. W kluczowym momencie było ok. 40 misji, które OBWE prowadziła. Około 4 tys. ludzi przebywało w terenie. Gdyby OBWE kierowała się tylko Aktem końcowym, nie odegrałaby takiej roli. Dokumenty są zatem potrzebne, choćby dla uporządkowania myślenia. Nie chcę wyrażać poglądu, jak można by sobie wyobrazić nową Kartę, bo uważam, że sprawą kluczową dla przyszłego Systemu Narodów Zjednoczonych jest kwestia demokracji. Uważam, że system tylko wówczas działa, gdy ma wspólną ideę porządkującą. Tą ideą porządkującą w systemie bipolarnym było wzajemne odstraszanie. Obecnie w Systemie Organizacji Narodów Zjednoczonych tą ideą powinno być demokratyczne rządzenie. Z tego punktu widzenia współczesny świat można by podzielić na 4 kategorie: państwa demokratyczne, państwa, które nie są demokratyczne, ale deklarują, że dążą do demokracji, państwa zdecydowanie niedemokratyczne, które są przeciwnikami demokracji jako sposobu rządzenia oraz państwa słabe, upadłe, które nie są w stanie kontrolować sytuacji na swoim obszarze. Jeśli weźmiemy pod uwagę te 4 kategorie, wówczas grupa państw demokratycznych określi kształt i główny kierunek myślenia. Grupa 107 państw, które zebrały się w Polsce w 2000 r., na konferencji „Ku wspólnocie demokracji”, stanowi zalążek tego myślenia. W ramach tego myślenia można by sformułować kilka norm i zasad, jakimi powinny się kierować państwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JerzyJaskiernia">Jestem przekonany, że do tej problematyki będziemy jeszcze wielokrotnie powracali. Chcielibyśmy, aby Ministerstwo Spraw Zagranicznych na bieżąco informowało nas, jak rysuje się kwestia stosunku do polskiej inicjatywy Aktu Politycznego Narodów Zjednoczonych na XXI wiek. Do spraw naszej aktywności w ONZ nawiążemy przy rozpatrywaniu projektu budżetu. Czy w sprawach różnych ktoś z państwa chciałby zabrać głos? Chciałbym zwrócić uwagę, że jutrzejsze posiedzenie naszej Komisji wspólnie z Komisją Obrony Narodowej odbędzie się w sali nr 106. Prezydia Komisji proponują, żeby skoncentrować się tylko na sprawie rakiet Roland. Sprawa jest na tyle ważna, że chcielibyśmy ją dokładnie przeanalizować. Posiedzenie rozpocznie się o godz. 12.00. Czy są inne sprawy różne? Skoro nie ma, dziękuję za udział w obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>