text_structure.xml 56.2 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JerzyJaskiernia">Otwieram posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych. Witam posłów i zaproszonych gości. Porządek obrad został rozesłany na piśmie. Chciałbym zaproponować rozszerzenie porządku dziennego, ponieważ w trakcie rozpatrywania projektu uchwały w sprawie łamania praw człowieka i prawa międzynarodowego przez władze Republiki Kuby została zgłoszona poprawka i marszałek Sejmu skierował ją do zaopiniowania przez naszą Komisję. Stąd propozycja rozszerzenia porządku obrad o rozpatrzenie tej kwestii. Czy są uwagi do tej propozycji? Nie widzę, zatem stwierdzam, że propozycja została przyjęta. Czy ktoś z państwa zgłasza inne uwagi do porządku obrad? Nikt się nie zgłasza, zatem porządek został uzgodniony. Punkt I przewiduje rozpatrzenie zawiadomienia Prezesa Rady Ministrów o zamiarze przedstawienia Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej do ratyfikacji, bez zgody wyrażonej w ustawie, Umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Meksykańskich Stanów Zjednoczonych o współpracy w zwalczaniu przestępczości zorganizowanej i innego rodzaju przestępczości, podpisanej w Mieście Meksyku dnia 25 listopada 2002 r. (druk nr 1644). Otrzymali państwo stosowną dokumentację. Zwróciliśmy się do Biura Studiów i Ekspertyz Kancelarii Sejmu z prośbą o ekspertyzę. W konkluzji ekspertyzy stwierdza się, że proponowany sposób związania się Rzeczypospolitej Polskiej Umową o zwalczaniu przestępczości zorganizowanej i innego rodzaju przestępczości jest prawidłowy i uzasadniony. Podobne umowy, zawarte między RP a Republiką Litewską, Bułgarią, Kazachstanem, Rumunią, Ukrainą, Uzbekistanem były ratyfikowane w trybie art. 89 ust. 2 Konstytucji RP. Mamy więc pozytywne stanowisko ekspertów, niemniej jednak chciałbym zapytać, czy ktoś z państwa miałby uwagi co do trybu zastosowanego przez Prezesa Rady Ministrów? Jeśli nie usłyszę uwag, uznam, że Komisja wyraziła pozytywną opinię o trybie zastosowanym przez Prezesa Rady Ministrów. Nie ma uwag, zatem stwierdzam, że Komisja uznała tryb ratyfikacji za prawidłowy. Przechodzimy do pkt II, który obejmuje rozpatrzenie poprawki do projektu uchwały w sprawie łamania praw człowieka i prawa międzynarodowego przez władze Republiki Kuby, zgłoszonej w czasie drugiego czytania w dniu 11 czerwca 2003 r. Przypominam brzmienie poprawki - w pierwszym akapicie po wyrazach „w Zgromadzeniu na rzecz Wspierania Społeczeństwa Obywatelskiego i...” dodać wyrazy „w Chrześcijańskim Ruchu Wyzwolenia, a także za”. Czy poseł Marek Jurek zechciałby przedstawić uzasadnienie tej poprawki?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#MarekJurek">Chciałbym podziękować Prezydium Sejmu za szybki tryb prac nad poprawką. Motywy poprawki wyjaśniłem w czasie wczorajszej debaty nad tą uchwałą. Prawo i Sprawiedliwość pozytywnie ocenia fakt, że w tej bardzo potrzebnej uchwale są wymienione konkretne środowiska opozycyjne kubańskie, które padły ofiarą represji, takie jak Zgromadzenie na rzecz Wspierania Społeczeństwa Obywatelskiego czy masowa narodowa petycja na rzecz przywrócenia demokracji na Kubie. Przyjmując taki sposób naszej publicznej interwencji w tej sprawie, byłoby nieuzasadnione, gdybyśmy pominęli Chrześcijański Ruch Wyzwolenia, który jest największym ugrupowaniem opozycyjnym na Kubie, a ponadto wszyscy jego przywódcy są w więzieniach, natomiast w stosunku do jednego z nich prokurator żądał kary śmierci i został on skazany na karę wieloletniego więzienia. Uwzględnienie poprawki oznacza dopełnienie przyjętego przez wnioskodawców standardu uchwały polegającego na wymienieniu tych najbardziej dotkniętych represjami środowisk. Wiem, że poseł Paweł Piskorski, będący przedstawicielem wnioskodawców, pozytywnie odniósł się do tej poprawki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy w sprawie poprawki posła Marka Jurka ktoś z państwa chciałby zabrać głos? Czy pan minister mógłby przedstawić pogląd w sprawie trafności tej poprawki?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JanTruszczyński">Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie widzi żadnych przeszkód w przyjęciu poprawki.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy są dalsze wystąpienia w tej sprawie? Nikt się nie zgłasza. Czy ktoś z państwa posłów byłby przeciwny przyjęciu tej poprawki bądź wstrzymałby się od głosowania? Nie widzę, zatem stwierdzam, że Komisja pozytywnie zaopiniowała poprawkę posła Marka Jurka. Przechodzimy do pkt III porządku dziennego, dotyczącego polskiej polityki zagranicznej przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Odpowiednie materiały otrzymali państwo na piśmie. Zwracam uwagę, że punkt ten rozszerzyliśmy również o informacje dotyczące prac Konwentu Europejskiego, zgodnie z wnioskiem posła Marka Jurka. Proszę o zabranie głosu ministra Jana Truszczyńskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#JanTruszczyński">Materiał przygotowany przez MSZ został państwu przedstawiony. W uzupełnieniu do informacji pisemnej chciałbym sformułować jedynie kilka uwag, natomiast szerzej potraktuję sprawę stanu prac w Konwencie Europejskim i perspektyw przyjęcia dokumentu, który stałby się przedmiotem obrad i ewentualnej akceptacji Rady Europejskiej, z naszym udziałem, w Salonikach w dniach 19–20 czerwca br. Niewątpliwie wejście Polski do Unii Europejskiej oznacza, iż w większym niż do tej pory stopniu będziemy współkształtować to, co nazywa się wspólną polityką zagraniczną i bezpieczeństwa oraz jej składnik znany pod nazwą Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony. Do kwietnia br. byliśmy krajem, który proszono o przyłączenie się do dokumentów wytwarzanych w obiegu drugofilarowym w Unii Europejskiej w ramach wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, a także o przyłączenie się do wspólnych akcji podejmowanych w tym obszarze. Ta sytuacja już uległa zmianie, ponieważ, podobnie jak we wszystkich innych dziedzinach życia i działalności tej organizacji, również w dziedzinie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa jesteśmy aktywnym obserwatorem, a to oznacza, że jesteśmy de facto współkreatorem stanowisk wytwarzanych przez kraje Piętnastki. Co to dla nas oznacza? Niewątpliwie niesie ze sobą większą odpowiedzialność, ponieważ dbając o interes Polski w stosunkach zewnętrznych, tak jak go postrzegamy i jak został zdefiniowany, musimy dbać o to, żeby ów interes promowany na forach Unii Europejskiej współgrał w możliwie dużym stopniu ze stanowiskiem pozostałych krajów członkowskich. Jest współzależność między sferą wielostronną a sferą dwustronną w naszych stosunkach. Ważne jest, abyśmy starali się o kształtowanie obu tych płaszczyzn tak, aby dawały synergię, nie stojąc we wzajemnej sprzeczności. Podam następujący przykład - trudno sobie wyobrazić, aby Polska miała na poziomie pryncypiów i zasad, którymi należy się kierować w stosunkach międzynarodowych, iść w swoich stosunkach dwustronnych z którymkolwiek z krajów trzecich nienależących do Unii wbrew ogólnemu nurtowi i wbrew poglądowi wyrażanemu przez pozostałe kraje członkowskie. Zawsze może się zdarzyć konflikt interesów. Mamy np. perspektywę zawarcia dużego kontraktu handlowego, ale - niestety - ów kontrakt miałby dotyczyć kraju, który znalazł się pod pręgierzem opinii międzynarodowej, kraju, który stał się przedmiotem krytyki i działań prowadzących do sankcji bądź restrykcji pod jego adresem podejmowanych przez Unię Europejską. W takich sytuacjach trudno sobie wyobrazić, aby wąsko rozumiany interes krótkoterminowy miał przeważyć nad interesem zbiorowości, jaką jest grupa państw członkowskich Unii Europejskiej, w stosunkach międzynarodowych. Takie sytuacje, choć można je sobie wyobrazić teoretycznie, w praktyce nie powinny się zdarzać. Częściej mogą zdarzać się sytuacje odwrotne (lepiej, żeby się nie zdarzały), w których obywatel polski bądź grupa obywateli polskich, bądź organizacja polska jest poddawana dyskryminacji lub działaniom sprzecznym z prawem, gdy gwałcone są podstawowe prawa człowieka w stosunku do obywatela bądź grupy obywateli polskich przez określony kraj trzeci. Oczywiście już w tej chwili mamy instrumenty wielostronnego oddziaływania, poprzez fakt członkostwa w Radzie Europy, fakt przynależności do Organizacji Narodów Zjednoczonych, status kraju kandydackiego do Unii Europejskiej. Zbiorowe działanie Unii Europejskiej, solidaryzujące się z jednym z jej krajów członkowskich i wywierające nacisk, presję, połączone z działaniami o charakterze sankcji bądź restrykcji pod adresem konkretnego kraju trzeciego na tle szkody wyrządzonej obywatelowi bądź obywatelom polskim cechuje się daleko większą skutecznością niż oddziaływanie własne.</u>
          <u xml:id="u-6.1" who="#JanTruszczyński">Zestaw własnych instrumentów w polityce międzynarodowej jest bowiem dużo węższy i siłą rzeczy cechuje się dużo mniejszą skutecznością niż zbiorowe oddziaływanie Unii Europejskiej. Trzeba będzie nam, jako - wkrótce - państwu członkowskiemu, starać się o zadbanie, aby w stosunkach z każdą grupą krajów na innych kontynentach, z każdym krajem na kontynencie europejskim, który nie należy jeszcze bądź nie będzie w przewidywalnej przyszłości należeć do Unii Europejskiej, wytwarzać synergię między płaszczyzną wielostronną a płaszczyzną bilateralną. Dzięki temu w wielu przypadkach będzie nam łatwiej. Przechodząc na antypody, mogę powiedzieć, że jakość rozpoznania sytuacji politycznej i ogólnogospodarczej w konkretnym kraju trzecim, którą będziemy dysponować, będzie wyższa, a w niektórych przypadkach daleko wyższa, bowiem są formy regularnej, ścisłej współpracy analitycznej, wymiany informacji i ocen między placówkami krajów Unii Europejskiej w danym państwie trzecim. W szczególności będzie to dotyczyło tych państw, w których z różnych przyczyn nie mamy własnej placówki dyplomatycznej, a które z określonych względów, choćby gospodarczych, mogą nas zacząć interesować. W innych przypadkach będziemy sami, w sposób substancjonalny, dodawać wartość do zbiorowego produktu analityczno-rozpoznawczego wytwarzanego wspólnie przez kraje członkowskie Unii. Na tej płaszczyźnie będzie nam łatwiej. Jest oczywiście i druga płaszczyzna, na której nie ma jednolitych interesów i na której każdy z krajów członkowskich kierować się będzie nadal przede wszystkim swoim własnym interesem, często zazdrośnie strzegąc swoich kontaktów, swojego rozpoznania, możliwości. Mam na myśli promocję interesów gospodarczych, rozbudowę kontaktów handlowych i handlu wzajemnego, przyciąganie inwestycji zagranicznych. Trudno sobie wyobrazić, aby ktoś był na tyle szczodrobliwy, by dzielić się z dyplomacją polską swoimi możliwościami i udostępniać nam takie możliwości. Ta zasada będzie także obowiązywać w drugą stronę. Jest to obszar elementów egoistycznych, rozgrywania własnego interesu narodowego, oczywiście w taki sposób, aby to nie szkodziło interesowi ogólnemu wspólnoty. Wszędzie tam, gdzie chodzi o przyciąganie inwestycji zagranicznych bądź lokowanie własnych, gdzie sprawa dotyczy konkretnych kontraktów handlowych, pozostanie to domeną stosunków bilateralnych. Jednak nawet w obszarze współpracy gospodarczej są elementy, w których w naszym interesie będzie oddziaływanie wielostronne i wykorzystywanie wielostronnych instrumentów nacisku. Chodzi o warunki traktatowe, administracyjne, finansowe wymiany towarowej bądź wymiany w usługach z danym krajem trzecim. Wiadomo, że często nasi eksporterzy napotykają na rozmaite bariery, niekoniecznie wymierzone wyłącznie w interesy polskich podmiotów. Z reguły ma to szerszy geograficznie wymiar. Niemniej jednak do tej pory musieliśmy oddziaływać w takich sprawach samodzielnie, bez wsparcia pozostałych krajów członkowskich. Po wejściu Polski do Unii będziemy posługiwać się kanałem multilateralnym. Rozpoznanie, które będą prowadzić nasze placówki i na tej podstawie sygnalizować ewentualne bariery, przeszkody bądź utrudnienia dla naszych podmiotów gospodarczych, będzie przez nas przenoszone na szczebel organów podejmujących decyzje w Unii Europejskiej i będzie mogło przenieść się na poziom zbiorowego nacisku i dialogu prowadzonego przez Unię Europejską, a konkretnie w tych sprawach przez Komisję Europejską, w imieniu państw członkowskich, w tym Polski. Zmienią się, stopniowo ewoluując, funkcje i zakres działania naszych placówek w krajach członkowskich Unii.</u>
          <u xml:id="u-6.2" who="#JanTruszczyński">Nie chcę stwarzać wrażenia, że zamierzamy gdziekolwiek redukować polską obecność dyplomatyczną, natomiast będziemy musieli przeorientowywać działalność naszych placówek na ogólną promocję Polski, na zadbanie o naszych inwestorów tam, zadbanie o przyciąganie inwestorów z kraju ich urzędowania do Polski, wykorzystując dodatkowe szanse i możliwości, jakie stworzy członkostwo Polski w Unii Europejskiej, na promocję handlu w obie strony oraz na identyfikację ewentualnych barier i ograniczeń, które mimo pełnej liberalizacji stosunków wzajemnych i współpracy wzajemnej na poziomie traktatowym, wynikającym z traktatów założycielskich wspólnot i z traktatu o przystąpieniu Polski do Unii, mogłyby się w danym kraju Unii utrzymywać. Wiadomo, że zdarza się, iż praktyka administracyjna nie nadąża za przyjętymi rozwiązaniami prawnymi, często ze względu na indolencję, czasami w sposób świadomy, ze względu na chęć ograniczenia faktycznego dostępu nowych konkurentów do określonego rynku bądź segmentu rynku. To zatem również będzie należało do funkcji naszych placówek. Niewątpliwie ich odpowiedzialnością będzie nadal dbałość o utrzymanie dobrego dotarcia do wszystkich kręgów decyzyjnych w kraju urzędowania, utrzymanie dialogu na poziomie politycznym i utrzymanie gęstej oraz wydajnej sieci kontaktów z centralną administracją rządową, a w niektórych przypadkach również z administracją na poziomie regionalnym. To bowiem gwarantować będzie wystarczający poziom rozpoznania stanowiska danego partnera w Unii Europejskiej wobec konkretnych propozycji wysuwanych przez Komisję Europejską, a także możliwość wywierania wpływu na takiego partnera tam, gdzie będziemy chcieli pozyskać jego poparcie lub przynajmniej neutralność w stosunku do propozycji wysuwanych przez Polskę czy też stanowiska, jakie Polska będzie zajmować wobec projektu danego aktu prawnego, danej decyzji przedstawianej przez Komisję Europejską. Funkcje placówek będą musiały ulegać stopniowej ewolucji, adaptacji do potrzeb wynikających z potrzeb kraju, ale również z potrzeb praktycznych wiążących się z faktem, że znaczna część naszej działalności w stosunkach międzynarodowych będzie prowadzona w stopniu znacznie większym niż do tej pory na poziomie multilateralnym i w układzie multilateralnym. Czy to oznacza, że multilateralizm zaczyna triumfować w naszych stosunkach i że wszystko będziemy załatwiać kanałami wielostronnymi? Z tego, co postarałem się państwu przedstawić jako uzupełnienie do materiału przedłożonego Komisji wcześniej, wynika jasno, że nie, ale trzeba będzie umiejętnie oddzielać sfery spraw, które nadają się bardziej do załatwienie kanałami wielostronnymi, dając większą skuteczność i możliwość reprezentacji oraz obrony polskich interesów, od spraw, w których nikt nam specjalnie nie pomoże, a czasami nawet będzie z nami konkurować i które w związku z tym pozostaną dla nas samych do przeprowadzenia i nimi będziemy obciążać działalność polskiej służby zagranicznej. Tyle uwag na pierwszy temat.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JerzyJaskiernia">Prosiłbym pana ministra o ustosunkowanie się również do drugiego tematu, wówczas odbylibyśmy bowiem łączną dyskusję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#JanTruszczyński">Materia, która jest przedmiotem prac Konwentu Europejskiego, obecnie jest płynna, ulegając nieustannym modyfikacjom i ewolucji. Wynika to z dynamiki dialogu między członkami Konwentu w obecnej fazie, na krótko przed przedłożeniem finalnego dokumentu Radzie Europejskiej, co ma nastąpić na początku przyszłego tygodnia. Prace trwają niemal codziennie. Z jednej strony Prezydium Konwentu, które cały czas zachowuje funkcję podstawową inspiracyjną i określającą meritum prac Konwentu, reaguje w pewnym stopniu na uwagi członków Konwentu na stanowiska wytwarzane przez grupy poszczególnych krajów, zwłaszcza reprezentantów rządowych działających w Konwencie, często jednak również na stanowiska wytwarzane przez przedstawicieli Parlamentu Europejskiego w Konwencie. Z drugiej strony Prezydium, pod widocznym wpływem przewodniczącego oraz dwóch wiceprzewodniczących, stara się o zachowanie decydującego wpływu na finalny kształt traktatu konstytucyjnego, finalny na poziomie prac Konwentu. Nawet jeżeli szefowie państw i rządów 25 krajów w dniu 20 czerwca zaakceptują produkt prac Konwentu przedłożony przez V. Giscarda d'Estainga, to jednocześnie postanowią o zwołaniu kolejnej konferencji międzyrządowej. Planuje się jej rozpoczęcie wczesną jesienią, aby zakończyć prace w takim terminie w przyszłym roku, by wyborcy do Parlamentu Europejskiego wiedzieli, jaki jest kształt traktatu konstytucyjnego, i mogli swoją decyzję o tym, na kogo głosować, oprzeć również na owym produkcie. Będzie to jednak jedynie produkt podpisany przez przedstawicieli krajów członkowskich i dopiero poddany procedurze ratyfikacyjnej, na pewno nie produkt, który do tej pory wszedłby w życie. Stan sprzed kilku dni w sprawach, o których mówię, przedstawiał się następująco. W wyniku poszukiwania kompromisu przez Prezydium Konwentu i wytworzenia materiału, który znalazłby możliwie daleko idący konsens ze strony wszystkich czterech podstawowych grup: rządowej, parlamentarnej, narodowej i Komisji Europejskiej, które biorą udział w pracach Konwentu, w obszarze instytucjonalnym wygląda to następująco. Podjęto decyzję o ustanowieniu stałego przewodniczącego Rady Europejskiej, ale jego kompetencje byłyby ograniczone do tego, co obecnie robi taki przewodniczący, czyli do koordynacji prac Rady Europejskiej i w ograniczonym zakresie do reprezentacji zewnętrznej Unii Europejskiej. W ciągu ostatniego dnia uzgodniono, aby przewodniczący był wybierany na okres 2,5 roku, z możliwością jednokrotnego przedłużenia mandatu, czyli powrócono do pierwotnej koncepcji przedłożonej kilka miesięcy temu przez Prezydium Konwentu. Pojawiła się propozycja utrzymania rotacji w radach sektorowych. Każdy z krajów członkowskich w danej radzie sektorowej, takiej jak: rolnictwo, środowisko, konkurencyjność, sprawowałby swoją funkcję przez okres 1 roku, a nie 6 miesięcy, jak to się dzieje obecnie. To jest najnowsza propozycja, która pojawiła się wczoraj. Dzisiaj nadal jest dyskutowana. Nie miałem możliwości zapoznania się z informacją, co dziś się dzieje w Brukseli. Co to oznacza? Wydaje się, że kompromis, jaki się rysuje, jest dość mocno zbliżony do propozycji podtrzymywanej przez Polskę, mianowicie prezydencji grupowej sprawowanej w czwórkach państw członkowskich, z łona której byłby wyłaniany kandydat na przewodniczącego Rady Europejskiej, akceptowany następnie przez wszystkich 25 krajów członkowskich.</u>
          <u xml:id="u-8.1" who="#JanTruszczyński">Rysuje się utrzymanie kompromisu zawartego w traktacie Nicejskim z 2000 r., jeśli chodzi o liczbę deputowanych do Parlamentu Europejskiego. Liczba ta wynosiłaby, tak jak obecnie, 732 deputowanych, a nie 700, jak do niedawna proponowało Prezydium Konwentu. Jeśli chodzi o Komisję Europejską, kompromis obejmowałby wprowadzenie dopiero od kolejnej kadencji, czyli od 2009 r. Komisji Europejskiej, której kolegium składałoby z 15 tzw. pełnych i 15 tzw. delegowanych komisarzy. Ci „pełni”, to sprawujący pełne zakresy odpowiedzialności, a „delegowani”, to ludzie bez teki, którym ci pierwsi powierzaliby określone zadania do wykonania w określonym horyzoncie czasowym i zakresie tematycznym. Wymiana między dwiema kategoriami komisarzy odbywałaby się na zasadzie równoprawnej rotacji, aby zapewnić zachowanie zasady suwerennej równości państw członkowskich dużych i małych delegujących swoich kandydatów do kolegium Komisji Europejskiej. Bardzo istotną kwestią jest kompromis dotyczący głosowania większością kwalifikowaną. Traktat nicejski wprowadził dość skomplikowaną formułę składającą się z trzech elementów: większości kwalifikowanej, która już wtedy była debatowana na równi z uproszczonymi modelami wysuwanymi przez Komisję Europejską i przez niektóre bardziej zaawansowane, jeśli chodzi o liczbę lat spędzonych w Unii, kraje członkowskie, tzw. formuł podwójnej prostej większości albo podwójnej prostej większości uzupełnionej o określone elementy. Prezydium Konwentu sugeruje powrót w swoisty sposób do owych dawniejszych formuł, które wtedy przegrały, ale teraz wydają się zyskiwać rosnące poparcie olbrzymiej większości krajów członkowskich, również znacznej większości małych krajów. Od 2009 r. podwójna większość, na którą składałaby się większość arytmetyczna państw członkowskich oraz kwalifikowana większość łącznej populacji Unii, czyli 60% ludności Unii, musiałaby reprezentować kraje, które opowiadałyby się za danym rozwiązaniem. Oczywiście jest to model, który zmienia układ, jaki został wynegocjowany w Nicei, bowiem w wyższym stopniu niż obecny honoruje różnice demograficzne między poszczególnymi krajami członkowskimi. Jak wiadomo, model nicejski w pewnym sensie dyskryminował Niemcy, również w stosunku do Francji, która nie dopuściła wtedy do jakiegokolwiek zróżnicowania liczby głosów w Radzie między sobą samą a Niemcami. To był model faworyzujący kraje takie jak Polska i Hiszpania, które otrzymały liczbę głosów znaną wszystkim, a różniącą nas w bardzo niewielkim stopniu od czterech największych, mimo że nasza waga demograficzna jest znacznie niższa niż tej czwórki. Ten model faworyzował kraje średnie, nieco dyskryminował najmniejsze. Miał zatem rozmaite plusy i minusy. Z naszego punktu widzenia były to plusy. Model obecnie proponowany jest dużo prostszy i na tym polega jego atrakcyjność. Ponadto przy wszystkich kolejnych rozszerzeniach, o ile do nich dojdzie, nie trzeba będzie na nowo i mozolnie uzgadniać, gdzie ma być większość kwalifikowana i w jaki sposób ją budować. Nie trzeba będzie niczego renegocjować. To jest model, który, uwzględniając rzeczywistą wagę demograficzną poszczególnych krajów członkowskich, przywraca Niemcom miejsce, którego nie udało im się uzyskać w wyniku traktatu nicejskiego, obniża nieco pozycję Francji, Wielkiej Brytanii i Włoch, jeszcze niżej deleguje Polskę i Hiszpanię. W sposób proporcjonalny odzwierciedla wagę czynnika demograficznego. Z naszego punktu widzenia oznacza to, że trudno by nam było znaleźć mniejszość blokującą w Radzie, gdy określone sprawy budziłyby nasz sprzeciw. Trzeba jednak przyznać, że będąc nadal krajem o relatywnie dużym ciężarze demograficznym i działając wspólnie z minimum dwunastoma innymi krajami tak długo, jak będzie nas 25 w Unii, będziemy musieli zadbać o to, żeby ta trzynastka państw złożyła się na nieco powyżej 40% łącznej populacji Unii Europejskiej. Nie będzie to łatwe. W związku z tym prezentujemy stanowisko, że kompromisu nicejskiego nie należy, jeśli chodzi o sprawy instytucjonalne, naruszać. Niemniej jednak należy się liczyć z tym, że również kraje członkowskie, które do niedawna w sposób najbardziej energiczny opierały się wprowadzeniu zasady podwójnej prostej większości, mogą zaakceptować kompromis, jaki proponuje Prezydium Konwentu, czyli utrzymanie obecnego systemu do 2009 r., a potem wprowadzenie zasady podwójnej prostej większości, z możliwością przedłużenia systemu obecnego o kolejne trzy lata, o ile Rada Europejska tak by postanowiła kwalifikowaną większością głosów.</u>
          <u xml:id="u-8.2" who="#JanTruszczyński">Jeśli chodzi o preambułę, nie mam wiele do dodania ponad to, o czym obszernie informują nasze media. Mogę zatem jedynie potwierdzić, że przedstawiliśmy, jako resort spraw zagranicznych, wniosek, aby rząd RP na swoim posiedzeniu we wtorek zaakceptował jako stanowisko, iż będziemy wnosić poprawkę uzupełniającą poprzednie brzmienie preambuły o specyficzne odniesienie do wartości chrześcijańskich. Jest to słownictwo identyczne z tym, które postulowała Stolica Apostolska. Wysuwając ten postulat na posiedzeniu Konwentu, expressis verbis wskazaliśmy, że popieramy stanowisko Stolicy Apostolskiej. Jednocześnie mamy do czynienia z nowym referowanym szeroko w mediach projektem przedłożonym przez Prezydium Konwentu. Czy jest możliwość pracy nad tekstem? Na pewno tak, bo nie ma jeszcze finalnego tekstu. Nic nie przekazano jeszcze Radzie Europejskiej. Myślę, że dyskusja nad tą sprawą trwa również dzisiaj w gronie członków Konwentu, ale zastrzegam, że aktualnych dzisiejszych wieści z Brukseli jeszcze nie otrzymałem. Nawet jeśli finałem prac Konwentu będzie preambuła w brzmieniu przedłożonym wczoraj, pozostaje konferencja międzyrządowa i podjęcie pracy ponownie w ramach konferencji międzyrządowej. Musimy liczyć się z tym, że jeśli nie uda się przeforsować wersji, jaka jest Polsce najpotrzebniejsza w preambule w ramach prac Konwentu, to w ramach konferencji międzyrządowej może być to znacznie trudniejsze, z prostej przyczyny - jeżeli szefowie państw i rządów zaakceptują kompromis przedstawiony przez przewodniczącego Konwentu w Salonikach, to wszyscy ci, którzy w państwach członkowskich będą zwolennikami formuły wytworzonej przez Prezydium Konwentu, będą się tego sztywno trzymać. Pamiętam, jak przebiegały prace nad traktatem nicejskim. Nasi partnerzy mogą zająć w tych sprawach sztywne stanowisko, uniemożliwiając osiągnięcie sensownego kompromisu w ramach prac konferencji międzyrządowej. Obecne dni są zatem istotne. Chcę podkreślić, że dyplomacja polska dołożyła wszelkich starań, żeby zapewnić odpowiedni kształt preambuły i dokłada tych starań nadal, posiłkując się stanowiskiem rządu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JerzyJaskiernia">Czy są pytania do pana ministra?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#MarekJurek">Jaki wpływ na zawarcie traktatu konstytucyjnego miałby mieć Parlament Europejski? Jaki jest sens powiązania terminu zawarcia traktatu z wyborami europejskimi, skoro w gruncie rzeczy kolejny traktat europejski powinien być traktatem zawartym pomiędzy państwami tworzącymi Unię Europejską, a nie aktem innego rodzaju? W tej sytuacji związek logiczny z wyborami do Parlamentu Europejskiego wydaje się dość luźny. Chciałbym dowiedzieć się, czym to jest motywowane i czy Parlamentowi miałaby być przypisana jakaś szczególna rola w tej sprawie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JanTruszczyński">Pytanie pana posła jest niezwykle trafne. Oczywiście, nie ma żadnego związku z punktu widzenia prawa międzynarodowego, jest natomiast związek polityczny. Jest wola polityczna państw członkowskich, które pragną, aby przy kolejnych wyborach do Parlamentu Europejskiego proces budowy instytucji europejskich uwzględniający rozszerzenie Unii był w takim kształcie, żeby wyborca wiedział, na temat czego w wyborach do Parlamentu Europejskiego głosuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#BogdanKlich">Szczyt w Salonikach będzie miał kluczowe znaczenie, ponieważ propozycje Konwentu, które zostaną zaakceptowane, będą w gruncie rzeczy jedyną podstawą do prac konferencji międzyrządowej, zatem ważne jest, jakie będzie stanowisko rządu polskiego, które będzie prezentowane podczas tego szczytu. Chciałbym zapytać, jakie to stanowisko jest, czy zostało już przygotowane i w jakim kierunku zmierza, zwłaszcza w odniesieniu do głównych rozwiązań instytucjonalnych. Kwestie preambuły zaczęły dominować w naszym myśleniu w ostatnim czasie, a nie bardzo wiem, jakie stanowisko zajmie polski rząd odnośnie do rozwiązań strategicznych, czyli rozwiązań instytucjonalnych. Czy jest stanowisko rządu RP i w jakim kierunku ono zmierza?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#KazimierzUjazdowski">Jakie kroki podejmowała polska dyplomacja w ciągu ostatnich 2–3 tygodni w kwestii przyjęcia nowego traktatu konstytucyjnego z pełnoprawnym udziałem Polski i w kwestii obrony regulacji nicejskich dotyczących procedury osiągania większości kwalifikowanej? Czy podjęto jakieś szczególne działania we współpracy z Hiszpanią, która jest najbardziej, poza Polską, zainteresowana w utrzymaniu porządku nicejskiego? Jakie były motywy poparcia instytucji ministra spraw zagranicznych, jako instytucji ulokowanej w Komisji Europejskiej, a także kandydatury pana J. Fischera na to stanowisko przez polską stronę rządową?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#MaciejGiertych">Rozumiem, że Polska wycofała się z koncepcji prezydencji rotacyjnej. Bardzo dziwi mnie stwierdzenie zawarte w dokumencie, że rząd polski popiera inicjatywę utworzenia instytucji ministra spraw zagranicznych Unii. Sam pomysł, żeby nasze interesy zagraniczne reprezentował jakiś urzędnik brukselski, jest co najmniej dziwny. Fakt, że popieramy inicjatywę utworzenia wspólnego ministra spraw zagranicznych jest elementem dalszej rezygnacji z naszej suwerenności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#MarianPiłka">Rozumiem, że przyjęcie traktatu konstytucyjnego będzie odbywało się na zasadzie ratyfikacji we wszystkich 25 krajach członkowskich Unii, a zatem rząd polski ma stosunkowo silną podstawę do negocjowania takich warunków, które dla Polski są najbardziej słuszne. Istnieje ostatecznie możliwość odrzucenia przez nasz kraj traktatu konstytucyjnego, a zatem możliwości dalszego negocjowania są stosunkowo duże. Chciałbym zapytać o determinację rządu polskiego w kwestii inwokacji, czyli ideowego charakteru Unii Europejskiej, kwestii struktury decyzyjnej, niezwykle istotnej z naszego punktu widzenia, a także kwestii postępującego procesu integracji na poziomie polityki bezpieczeństwa i spraw zagranicznych. Jest to o tyle niebezpieczne, że w kilku państwach Unii Europejskiej zarysowała się tendencja do przeciwstawiania się Stanom Zjednoczonym i szukania sojuszników w tworzeniu innego modelu porządku międzynarodowego, m.in. we współpracy z Rosją. W tym obszarze powinna być realizowana polityka hamowania tej tendencji integracji na poziomie polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#JerzyJaskiernia">Proszę pana ministra o odniesienie się do problemów poruszonych w debacie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#JanTruszczyński">Czy jest stanowisko rządu RP przed konferencją międzyrządową w Salonikach? Tak, jest stanowisko. Jeden z jego elementów przedstawiłem Komisji dość obszernie. Mam na myśli sprawę preambuły. Drugim elementem jest podtrzymanie koncepcji prezydencji grupowej. Trzecim elementem jest podtrzymanie rozwiązań instytucjonalnych kompromisu nicejskiego. Dotychczas nikt w Polsce nie powiedział, że 2009 r., to data, kiedy powinno się przejść do formuły prostej podwójnej większości. Nie chcę w tej chwili spekulować, czy i kiedy to powie, bo to zależy od układu sił w Konwencie. Również w trakcie konferencji międzyrządowej będzie można bronić naszego stanowiska. Ponadto, jak słusznie zauważył poseł Marian Piłka, produkt prac będzie przyjmowany poprzez ratyfikację w krajach członkowskich. Poseł Kazimierz Ujazdowski pyta, jakie były kroki dyplomacji polskiej. Przypomnę stanowisko 18 krajów członkowskich i kandydujących z przełomu maja i czerwca, którego jednym z inicjatorów była minister Danuta Hübner, jako polski delegat rządowy. Działaliśmy wspólnie z Wielką Brytanią i z Hiszpanią. W tym stanowisku sprzeciwialiśmy się naruszaniu kompromisu nicejskiego. Na sesji Konwentu, która toczy się obecnie, minister Danuta Hübner ponownie zajęła stanowisko, iż nie należy naruszać żadnego z elementów kompromisu nicejskiego w kwestiach instytucjonalnych. Spotkało się to z natychmiastowym poparciem rządowego delegata Hiszpanii i rządowych delegatów kilku mniejszych państw. Trzeba również zdawać sobie sprawę, że większość obecnych i przyszłych krajów członkowskich Unii mocno skłania się do akceptacji propozycji kompromisowej, jaka została przedstawiona w tej materii przez Prezydium Konwentu. Jest to bowiem propozycja w istocie kompromisowa. Do niedawna jeszcze postulowano, by zasada podwójnej prostej większości została uruchomiona bezpośrednio po wejściu w życie traktatu konstytucyjnego. Jeśli chodzi o nasze poparcie dla instytucji ministra spraw zagranicznych, musimy zdawać sobie sprawę, że ma znaczenie fakt, jak się ta funkcja nazywa. W istocie jest to raczej przedstawiciel niż minister. Określenie „minister” nie odzwierciedla rzeczywistości. Dlatego w gronie eksperckim urzędników i ekspertów pozarządowych, którzy współpracują z Ministerstwem Spraw Zagranicznych zastanawialiśmy się m.in. nad formułą „minister spraw zagranicznych Unii Europejskiej”. Nazwa nie jest bez znaczenia, ponieważ ma odpowiadać rzeczywistemu zakresowi funkcji. Ważniejszy jest rzeczywisty zakres kompetencji. W tej sprawie, jako jednej z nielicznych, został osiągnięty konsens wszystkich 25 państw. Ma to być osoba nosząca tzw. podwójny kapelusz, wyposażona w dotychczasowe kompetencje wysokiego przedstawiciela do spraw wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz w kompetencje, które obecnie ma wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej odpowiedzialny za stosunki zewnętrzne. Dzięki temu człowiek pełniący tę funkcję miałby - oczywiście przy przestrzeganiu procedur decyzyjnych, jakie istnieją z jednej strony w Radzie, z drugiej strony w Komisji Europejskiej - zarówno prawo inicjatywy w stosunkach międzynarodowych Unii, jak i prawo do zarządzania sferą wykonawczą wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, używając instrumentów, jakie obecnie są w dyspozycji nie Rady, nie Sekretariatu Generalnego Rady, nie wysokiego przedstawiciela, a wyłącznie Komisji Europejskiej, instrumentów z obszaru polityki handlowej, instrumentów wykonawczych we wspólnej polityce handlowej.</u>
          <u xml:id="u-17.1" who="#JanTruszczyński">To nie oznacza zawłaszczenia obszaru stosunków zagranicznych państw członkowskich w stopniu wyższym, niż wynikałoby z dotychczasowej praktyki. Jeśli chodzi o prezydencję rotacyjną, podtrzymujemy nasze stanowisko w tej sprawie, choć nie wykluczam, że je zmodyfikujemy, ale na obecnym etapie nie widzimy powodu, aby rezygnować z koncepcji, którą nadal uważamy za sensowny, racjonalny kompromis między ekstremalnymi stanowiskami zajmowanymi przez różne grupy obecnych i przyszłych państw członkowskich w tej sprawie. Co z przyjęciem traktatu konstytucyjnego? Oczywiście, będzie on podlegać procedurom ratyfikacyjnym we wszystkich krajach członkowskich. Obecne Prezydium Konwentu proponuje inną nazwę, mianowicie - traktat ustanawiający konstytucję dla Europy. Artykuł siódmy części IV projektu traktatu przewiduje ratyfikację przez wszystkie kraje członkowskie, zgodnie z procedurami przewidzianymi w konstytucjach narodowych. Jest już pewna dyskusja w krajach członkowskich, czy ratyfikacja ma się odbyć w drodze procedury parlamentarnej, czy ze względu na wagę traktatu, w drodze referendum. Komisja z pewnością miała okazję zapoznać się z informacjami płynącymi z Wielkiej Brytanii, gdzie w tej sprawie wywiązała się ożywiona dyskusja. Rządząca Partia Pracy wyraża opinię, że w tej sprawie nie jest konieczne referendum. Jednak w niektórych krajach, w których dopuszczana jest procedura referendalna, a które tradycyjnie stosowały raczej związanie się decyzją parlamentu, zaczyna się dyskutować o tym, czy nie lepiej będzie poddać traktat procedurze przyjęcia drogą referendum narodowego. Jest też pewna frakcja, grupa ludzi w samym Konwencie Europejskim, która popiera ideę ogólnoeuropejskiego referendum w tej sprawie. Jest to mało realistyczne i mało prawdopodobne, ale i takie pomysły pojawiają się. Co może się stać w sytuacji, gdy jest problem z ratyfikacją w jednym państwie członkowskim lub w więcej niż jednym państwie członkowskim? W tej sprawie, w pierwszych miesiącach br. trwała dość ożywiona dyskusja. Widoczny był nurt, by wprowadzić do zapisów traktatu konstytucyjnego przepis, który pozwala na wejście w życie traktatu, nawet jeśli ktoś go nie ratyfikuje. Państwo, które nie ratyfikuje, musiałoby w ciągu dwóch lat podjąć decyzję, czy w tej sytuacji wyjść z Unii Europejskiej, czy też nie. Obecnie w art. 7 części IV, w pkt 3 jest następująca propozycja. Jeśli w dwa lata po podpisaniu traktatu 4/5 państw członkowskich go ratyfikuje, a jedno lub więcej miałoby problemy z ratyfikacją, to sprawa zostałby skierowana do Rady Europejskiej. To jest przepis, który umożliwiałby przeprowadzenie politycznej dyskusji na temat potencjalnych problemów ratyfikacyjnych, ale nie mógłby pozwolić na rozstrzygnięcie jej konsekwencji, bowiem Rada Europejska, nawet jeśli się tym zajmie, nie może postanowić o rezygnacji z ratyfikacji traktatu konstytucyjnego przez państwa członkowskie. Tak czy inaczej, to, co państwu przedstawiłem, jest jedynie jakimś pomysłem wytworzonym przez Prezydium Konwentu i mającym na celu stworzenie wentyla bezpieczeństwa pozwalającego na wywarcie zbiorowej presji politycznej tych, którzy już ratyfikowali, na tych, którzy jeszcze nie ratyfikowali. Rekapitulując ten wątek, podkreślam, że w ostatecznym rachunku to konferencja międzyrządowa z formalnie delegowanymi przez szefów rządów przedstawicielami rządów pod ogólnym nadzorem ze strony ministrów spraw zagranicznych będzie negocjować. Każdy przedstawiciel będzie musiał kierować się ściśle określonym mandatem negocjacyjnym.</u>
          <u xml:id="u-17.2" who="#JanTruszczyński">To nie oznacza, że będzie można całkowicie zmienić produkt wytworzony przez Konwent, ale niewątpliwie szereg spraw pozostanie niedopowiedzianych albo nie opatrzonych klauzulą pełnej zgodności, akceptacją wszystkich członków Konwentu i te nieuchronnie powrócą jako temat dyskusji w ramach konferencji międzyrządowej. Mam na myśli np. sfery, w których przejdzie się od jednomyślności do głosowania większością kwalifikowaną. To będzie materia debatowana przede wszystkim na konferencji międzyrządowej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#JerzyJaskiernia">Mam następującą prośbę. Ponieważ kilku posłów sygnalizowało, że musi opuścić obrady, proponuję, żebyśmy w tej fazie zamknęli debatę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#MarianPiłka">Panie ministrze, rozumiem, że to, co pan przed chwilą powiedział, jest w projekcie proponowanym przez Prezydium Konwentu, natomiast musi być jednomyślność, jeśli chodzi o ratyfikację traktatu konstytucyjnego. Brak ratyfikacji traktatu przez jedno z państw powoduje, że traktat nie wchodzi w życie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JerzyJaskiernia">Przekazuję przewodnictwo obrad posłowi Bogdanowi Klichowi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#KazimierzUjazdowski">Panie ministrze, chciałbym mieć absolutną pewność, czy celem rządu konsekwentnie realizowanym jest doprowadzenie do sytuacji, w której Polska podpisuje traktat na takich zasadach, ja kraje członkowskie Unii Europejskiej w chwili obecnej, czy też nie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#JanTruszczyński">Jeśli dobrze zrozumiałem pytanie postawione przez pana posła, chodzi o to, że Polska uczestnicząc na równych prawach w pracach konferencji międzyrządowej ma te same prawa o stanowieniu i finalnym tekście traktatu i podpisuje go w tym samym momencie, w którym czynią to obecne kraje członkowskie. Czy dobrze zrozumiałem intencję pytania pana posła, czy chodzi o coś innego?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#KazimierzUjazdowski">Czy celem rządu jest, aby Polska podpisała traktat jako kraj członkowski, czyli po 1 maja 2004 r., czy też rząd godzi się na podpisanie traktatu przed tą datą?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#JanTruszczyński">Właściwie nie powinienem zadawać pytań w odpowiedzi na państwa pytania, ale nasuwa mi się pytanie, jakiej natury byłaby przeszkoda konstytucyjna bądź prawnomiędzynarodowa uniemożliwiająca Polsce podpisanie traktatu konstytucyjnego negocjowanego na równych prawach wspólnie z innymi krajami przystępującymi do Unii i krajami członkowskimi, w sytuacji, w której traktat musiałby być ratyfikowany przez wszystkich członków Unii Europejskiej. Z politycznego punktu widzenia nie ulega wątpliwości, że jest określonym walorem podpisanie traktatu konstytucyjnego bądź 1 maja, bądź w dzień po 1 maja 2004 r. i mogę państwa zapewnić, że to było i pozostaje celem politycznym obecnego rządu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#BogdanKlich">Czy pana posła satysfakcjonuje takie wyjaśnienie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#KazimierzUjazdowski">Powiedzmy, że satysfakcjonuje, choć rzeczywiście mówimy niezupełnie tymi samymi językami. Na pewno różnią się one stopniem precyzyjności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#BogdanKlich">Język parlamentarzysty i język eksperta, to dwa różne języki. Rozumiem, że znaleźli panowie porozumienie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#MarekJurek">Posługuję się obecną propozycję traktatu konstytucyjnego. W art. 15 jest mowa o wspólnej polityce zagranicznej i bezpieczeństwa. W ust. 2 zakłada się daleko idącą koordynację polityki zagranicznej. Jak zatem można wytłumaczyć, że wobec faktu, iż kraje Unii Europejskiej i kraje kandydujące przeżyły w tym roku chyba najostrzejszą kontrowersję w swojej historii w dziedzinie wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa w kontekście wojny irackiej i stosunku do Stanów Zjednoczonych, rząd polski popiera powierzenie funkcji ministra spraw zagranicznych Unii politykowi, który reprezentował bardzo rozbieżne z naszym stanowisko w tej kwestii? To się wiąże bezpośrednio z zakresem działania Unii. Mówię to jako człowiek, który głosował przeciw. Muszę powiedzieć, że tego typu akty utwierdzają mnie w stanowisku, które kilka dni temu, jako zwykły obywatel wyraziłem. Zakresem działania Unii może być dziedzina, co do której wszyscy jesteśmy zgodni - np. tworzenie wspólnego rynku. Natomiast jeśli pogłębiamy tę współpracą na dziedzinę zagraniczną, to jest pierwszorzędnym interesem naszego państwa, żeby wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa Unii była zbieżna z naszym własnym odczuciem bezpieczeństwa narodowego i z naszym wyobrażeniem o roli Europy w polityce bezpieczeństwa zbiorowego. Tymczasem wydaje mi się, że ten mały, ale bardzo znaczący akt, jakim jest poparcie obecnego ministra spraw zagranicznych Niemiec na stanowisko ministra spraw zagranicznych Unii, leży w głębokiej rozbieżności ze zmierzaniem do tak bliskiej współpracy europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JanTruszczyński">Panie pośle, mam wrażenie, że on nie kandyduje, a z kolei nie znam żadnego stanowiska rządu RP, które zawierałoby poparcie dla konkretnej kandydatury. Owszem, pamiętam konferencję prasową prezydenta RP, w trakcie której na konkretne pytanie prezydent powiedział, że J. Fischer byłby bardzo dobrym kandydatem na takie stanowisko. Trudno jednak mówić o tym, że Polska formalnie popiera kandydaturę, która nie została zgłoszona. Oczywiście jest ważne, czy przedstawiciel do spraw polityki zagranicznej nazywa się Fischer, Kowalski, Truszczyński czy Smith, ponieważ reprezentuje określoną kulturę polityczną wyniesioną ze swojego kraju, określony sposób patrzenia i analizowania zjawisk międzynarodowych, który rzutuje na jego postrzeganie tego, co powinno się robić na szczeblu wspólnym, multilateralnym. Uważam jednak, że nie powinniśmy ani demonizować tej funkcji, ani wyciągać zbyt daleko idących wniosków z zapisów, jakie są proponowane w obecnym projekcie traktatu konstytucyjnego. Ostatecznie zapisy dotyczące wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, o ile pamiętam, nie zawierają różnic jakościowych w stosunku do tego, co jest w obecnym traktacie o Unii Europejskiej. Do okresu sprzed kilku dni mowa była o tym, że w rosnącym stopniu powinno się przechodzić do głosowania większością kwalifikowaną przy decyzjach w tym obszarze, a niektórzy, np. nasi partnerzy niemieccy, ze względu na swoje zwyczaje federalne, uważali, że to powinna być reguła. Jak wynika z przebiegu prac Konwentu w ostatnich dniach, nic nie wskazuje na to, żeby to miała być reguła. Wręcz przeciwnie, wszystko zmierza w kierunku utrzymania w możliwie dużym stopniu takiego stanu, jaki był obecnie. Nie chcę przez to powiedzieć, że to jest finalny produkt Konwentu, ponieważ w ostatnich dniach sytuacja zmienia się dynamicznie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#BogdanKlich">Myślę, że rozpoczęliśmy, a nie zakończyliśmy rozmowy na temat kształtu traktatu konstytucyjnego Unii Europejskiej. Osobiście też mam niedosyt co do przebiegu debaty na ten temat. W związku z tym chciałbym zaproponować w konkluzji tego punktu, jeśli państwo nie mają dalszych pytań, abyśmy nas najbliższym posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych, a będzie to posiedzenie po szczycie Rady Europejskiej w Salonikach, usłyszeli informację od ministra spraw zagranicznych o przebiegu tego szczytu, o stanowisku, które zostało zaprezentowane przez rząd polski. Oczekujemy także przedstawienia strategii członkostwa czy przynajmniej ogólnych kierunków, które rząd polski będzie realizował podczas debaty na temat ostatecznej wersji traktaty. Jeśli moglibyśmy taką konkluzją zawiesić, bo nie zakończyć, dzisiejszą rozmowę na temat prac Konwentu i kształtu traktatu konstytucyjnego, to byłoby perspektywiczne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JanTruszczyński">Nie mam żadnych uwag, jako przedstawiciel rządu, do tej konkluzji. Chciałbym tylko podać informację natury technicznej, istotną dla toku prac Komisji. Otóż wszystko wskazuje na to, że w odniesieniu do tzw. części III - wykonawczej, zawierającej konkretne dyspozycje dotyczące np. uruchomienia kwalifikowanej większości głosów w odniesieniu do danego artykułu traktatowego, prace potrwają jeszcze po szczycie w Salonikach. Wszystko wskazuje na to, że Rada Europejska może upoważnić Konwent do kontynuowania prac nad częścią III. Słyszy się głosy, że finalna sesja plenarna Konwentu tylko na temat części III jest zaplanowana na dni 9–11 lipca br. Z tego wynika, ze finalny produkt prac Konwentu byłby dostępny i możliwy do omówienia całościowego dopiero po tej dacie, natomiast nie wyklucza to absolutnie informacji ze strony rządu bezpośrednio po szczycie w Salonikach na temat tego, jakie zapadły decyzje, jaki był przebieg dyskusji i jakie stanowisko prezentował szef rządu RP.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#BogdanKlich">Czy byłyby uwagi do konkluzji, iż na najbliższym posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych będzie wprowadzony punkt, w którym minister spraw zagranicznych przedstawi informację na temat przebiegu szczytu w Salonikach, stanowiska przyjętego i przedstawionego tam przez rząd polski oraz priorytetów naszej polityki względem przyszłego kształtu traktatu konstytucyjnego? Czy tak sformułowana konkluzja byłaby do zaakceptowania?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#MarekJurek">Mam propozycję, żebyśmy kontynuowali tę dyskusję jeszcze w trakcie obecnego posiedzenia Sejmu. Jest to wniosek o zwołanie posiedzenia Komisji, związany także z tym, że zgłosiłem panu przewodniczącemu projekt dezyderatu. W świetle wypowiedzi pana ministra wskazującej na daleko idącą zbieżność obecnego stanowiska rządu i tez zawartych w dezyderacie, myślę, że mogłaby być to opinia Komisji, wyrażająca nasze oczekiwanie, że rząd będzie pozostawał przy stanowisku dziś przedstawionym, a które polegałoby m.in. na zawarciu w traktacie konstytucyjnym invocatio Dei, podkreśleniu znaczenia dziedzictwa chrześcijańskiego dla cywilizacji europejskiej. Wśród wartości podstawowych Unii brakuje rodziny. To jest podstawowa wspólnota społeczna, uznana za taką nie tylko przez powszechną opinię, ale również przez naszą konstytucję. Polska powinna zgłosić postulat dotyczący tej kwestii. Drugim istotnym elementem polskiego stanowiska powinna być obrona mechanizmu uzgodnionego w Nicei. Stanowisko rządu jest w tej mierze właściwe, natomiast dobrze by było, gdyby Komisja umocniła je swoją opinią. Biorąc pod uwagę, że projekt jest gotowy, prosiłbym o przekazanie panu przewodniczącemu propozycji zwołania posiedzenia Komisji np. w dniu jutrzejszym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#BogdanKlich">Wydaje się, że pański wniosek nie jest możliwy do zrealizowania, i to z kilku powodów. Po pierwsze, materiał przygotowany przez rząd, który był podstawą do dzisiejszej rozmowy, jest materiałem niekompletnym. Dysponuję informacjami sprzed dwóch dni znacznie bardziej szczegółowymi, niż to zostało przygotowane na piśmie przez MSZ z datą dzisiejszą. Na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych chciałbym dyskutować nad materiałem bardziej szczegółowo przygotowanym. Po drugie, z tego, co wiem, dopiero jutro będziemy dysponować takim kształtem traktatu konstytucyjnego, który będzie mógł być przedmiotem rozmowy. Obecnie sytuacja zmienia się z dnia na dzień. Zmiany są poważne, głębokie i daleko idące. Po trzecie, uważam, że powinniśmy na ten temat rozmawiać, gdy przedstawione zostanie stanowisko rządu. Gdyby rząd zechciał przedstawić nam stanowisko przed szczytem w Salonikach, byłoby znakomicie. Stanowisko zarysowane przez pana ministra w trzech punktach jest niewystarczające. Z tego powodu uważam, że poważna dogłębna rozmowa na podstawie dobrze przygotowanych materiałów powinna odbyć się dopiero po szczycie w Salonikach, ale możemy tę sprawę przegłosować, jeśli tylko jest kworum.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#MarekJurek">Widać, że nie ma kworum.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#BogdanKlich">Zatem siłą rzeczy musimy zawiesić rozpatrywanie tego punktu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#MarekJurek">Proszę o przekazanie tego wniosku przewodniczącemu Jerzemu Jaskierni, który jest władny zwołać posiedzenie Komisji. Myślę, że jednak nasza Komisja nie powinna odgrywać roli recenzenta kolejnych projektów konstytucji europejskiej. Nie powinniśmy być tylko recenzentem stanowiska rządu, lecz postulować stanowisko naszego kraju. Taka jest rola Komisji. Wyobraźmy sobie, że jutro otrzymamy zadowalający projekt traktatu konstytucyjnego, ale też wcale nie znaczy, że ten projekt będzie ostateczny. Nasze stanowisko zarówno postulujące, jak i umacniające zapisy, akty czy stanowiska, które Komisję zadowalają, jest potrzebne. Dlatego proponowałbym, żeby przewodniczący Jerzy Jaskiernia zwołał posiedzenie Komisji w tym tygodniu bądź na początku przyszłego tygodnia. Zależy mi na tym ze względu na to, że wspólnie z posłem Kazimierzem Ujazdowskim przygotowaliśmy projekt dezyderatu, który jako członek Komisji podpisałem, a który może mieć charakter oświadczenia czy opinii Komisji, ze względu na zbieżność ze stanowiskiem rządu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#BogdanKlich">Osobiście zobowiązuję się, iż przekażę panu przewodniczącemu oczekiwanie pana posła. Rozumiem, że dyskusja na ten temat dobiegła końca. Przechodzimy do ostatniego punktu, który obejmuje sprawy różne. Czy ktoś z państwa chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#MarianPiłka">O ile się orientuję, projekt uchwały w sprawie uczczenia pomordowanych na Wołyniu powinien zostać skierowany do Komisji Spraw Zagranicznych. Ten projekt został zgłoszony już w lutym br. Do tej pory nie ma druku sejmowego, a sprawa ma charakter pilny, ponieważ na początku lipca br. odbędą się na Ukrainie obchody państwowe zbrodni na Wołyniu. W związku z tym prośba, żeby ten punkt umieścić w porządku dziennym najbliższego posiedzenia Komisji. Sądzę, że projekt nie będzie kontrowersyjny, zatem byłaby możliwość, żeby na następnym posiedzeniu Sejmu go przyjąć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#BogdanKlich">Proszę Sekretariat Komisji o wyjaśnienie kwestii, dlaczego tak długo trwa praca nad wnioskiem Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#MarianPiłka">To nie jest kwestia Komisji, lecz marszałka Sejmu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#BogdanKlich">Osobiście muszę państwu powiedzieć z dużą satysfakcją, że w dniu dzisiejszym doszło do ustalenia kompromisowego projektu uchwały w sprawie uczczenia tragedii na Wołyniu, który został wypracowany przez dwa zespoły negocjacyjne - z jednej strony zespół wydelegowany przez Radę Najwyższą Ukrainy, z drugiej strony zespół składający się z przedstawiciela SLD, PO oraz PSL pod auspicjami marszałka Sejmu Marka Borowskiego. Trzeba będzie tę sprawę wziąć pod uwagę, zwłaszcza że mamy do czynienia z projektem kompromisowym, gdy udało się w tak trudnej sprawie znaleźć konsens. Proszę sekretarza Komisji o wyjaśnienie tej kwestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#SekretarzKomisjiSprawZagranicznych">Po pierwsze, projekt nie został skierowany do Komisji przez Prezydium Sejmu. W momencie, kiedy otrzymamy projekt, przewodniczący wprowadzi go do porządku obrad. Najbliższe posiedzenia są planowane na 25 i 27 czerwca br.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#BogdanKlich">Zobowiązuję się do tego, że Sekretariat Komisji wyjaśni, dlaczego tak długo trwają proceduralne prace nad projektem uchwały. Czy są inne sprawy różne? Jeśli nie, dziękuję za udział w obradach. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>