text_structure.xml 116 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#GenowefaWiśniowska">Otwieram wyjazdowe posiedzenie Komisji. Witam władze wojewódzkie, przedstawicieli mniejszości narodowych, posłów województwa pomorskiego i przedstawicieli rządu. Najpierw przedstawię opracowany wspólnie ze Zrzeszeniem Kaszubsko-Pomorskim porządek dzienny posiedzenia. Punkt pierwszy: współpraca Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego z władzami samorządowymi w województwie pomorskim; punkt drugi: funkcjonowanie szkół z językiem kaszubskim jako językiem dodatkowym; punkt trzeci: problemy kulturalne, edukacyjne i społeczne mniejszości narodowych w województwie pomorskim; punkt czwarty: stosowanie podwójnego nazewnictwa urzędów, ulic i miejscowości w województwie pomorskim. Chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś o państwa sukcesach i problemach. Posiedzenie jest okazją także do wymiany poglądów i przedstawienia problemów, bo czegokolwiek byśmy dotknęli, ważna jest dotycząca każdego z nas, a przede wszystkim mniejszości, kwestia finansowa. Są tu z nami przedstawiciele władz wojewódzkich, więc na pewno będą pytania, na które uzyskamy konkretne, rzeczowe odpowiedzi. Z większością z państwa spotykamy się pierwszy raz, dlatego pozwolę sobie przedstawić w skrócie Komisję. Komisja Mniejszości Narodowych i Etnicznych obecnej kadencji rozpoczęła działalność w październiku 2001 r. Ujmowane w półrocznych planach pracy zadania, jakie stawiamy przed sobą, można ująć w trzy kategorie. Pierwsza kategoria to tworzenie prawa dotyczącego mniejszości narodowych i etnicznych. Druga kategoria to analiza zagadnień problemowych. Trzecia kategoria to konsultacje i spotkania z mniejszościami oraz interwencje w sprawach dotyczących tych środowisk - taki jest cel naszej dzisiejszej wizyty w Gdańsku. Jeśli chodzi o tworzenie prawa regulującego sprawy mniejszości, już na początku kadencji w 2002 r. Komisja wystąpiła z inicjatywą ustawodawczą, której przedmiotem jest projekt ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. Do prezentowania Komisji w pracach nad tym projektem został upoważniony poseł Józef Czykwin. Po pierwszym czytaniu w Sejmie, które odbyło się w dniach 15 i 16 lutego 2002 r., projekt został skierowany do dalszych prac w Komisjach: Mniejszości Narodowych i Etnicznych, Administracji i Spraw Wewnętrznych oraz Edukacji, Nauki i Młodzieży, które wspólnie powołały podkomisję pod przewodnictwem posła Jerzego Szteligi. Sprawozdanie podkomisji o tym projekcie będzie przedmiotem obrad Komisji w dniu 28 maja br. - podczas następnego posiedzenia Sejmu. W płaszczyźnie problemowej Komisja zajmowała się między innymi takimi kwestiami, jak szkolnictwo mniejszości narodowych, dostęp mniejszości do mediów publicznych, ochrona zabytków, skargi i wnioski skierowane do Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawach osób należących do mniejszości narodowych, oraz podjętymi w związku z tym działaniami. Komisja bardzo poważnie odniosła się do problemu przeciwdziałania asymilacji oraz dyskryminacji i ksenofobii, a także kształtowania w szkole postaw otwartości i tolerancji wobec osób należących do mniejszości narodowych i etnicznych, omawiając te zagadnienia na posiedzeniach.</u>
          <u xml:id="u-1.1" who="#GenowefaWiśniowska">W pracach brali udział przedstawiciele resortów: spraw wewnętrznych i administracji, nauki, edukacji, a także pełnomocnik rządu do spraw równego statutu kobiet i mężczyzn, sekretarz stanu Izabela Jaruga-Nowacka, do niedawna odpowiedzialna między innymi za utworzenie i przygotowanie do pracy Urzędu do spraw Przeciwdziałania Dyskryminacji z Powodu Rasy, Pochodzenia Etnicznego, Religii i Przekonań. W związku z możliwościami, jakie stwarza wejście Polski do Unii Europejskiej Komisja poświęciła osobne posiedzenie na zapoznanie przedstawicieli mniejszości z informacją UKIE na temat korzystania z pomocy finansowej pochodzącej z budżetu wspólnotowego, realizowanej między innymi poprzez różne programy, takie jak PHARE, ISPA czy SAPARD. Do ważnych zadań Komisji należy coroczne rozpatrywanie projektu budżetu Ministerstwa Kultury w części dotyczącej mniejszości narodowych. Znając trudności stowarzyszeń mniejszościowych, związane z finansowaniem działalności kulturalnej, Komisja co roku występuje do Sejmu za pośrednictwem Komisji Finansów Publicznych z wnioskiem o zwiększenie kwot proponowanych w projekcie budżetu resortu kultury. Tak na przykład, w 2001 Komisja wniosła o zwiększenie środków przeznaczonych na działalność kulturalną organizacji mniejszości o 4 mln zł, przy proponowanej kwocie 1750 tys. zł. W rezultacie wydatki Departamentu Mniejszości Narodowych wyniosły około 6 mln zł. W 2002 r. Komisja wystąpiła o zwiększenie środków finansowych na kulturę mniejszości o 1 mln zł przy proponowanej kwocie 5040 tys. zł. W 2003 r. Minister Kultury przyznał dodatkowo 800 tys. zł na działalność kulturalną mniejszości narodowych i etnicznych. Komisja ściśle współpracuje z przedstawicielami resortów: kultury, edukacji, spraw zagranicznych, Biura Rzecznika Praw Obywatelskich oraz zespołu do spraw mniejszości narodowych kierowanego przez podsekretarza stanu w MSWiA. Dzięki temu jesteśmy na bieżąco informowani o realizacji zadań dotyczących mniejszości narodowych. Jeśli chodzi o ostatni obszar działalności, Komisja utrzymuje stały kontakt z przedstawicielami mniejszości narodowych i etnicznych - bądź zapraszając ich na posiedzenia w Sejmie, bądź też spotykając się z nimi, jak dziś, na posiedzeniach wyjazdowych. W 2002 r. odbyło się posiedzenie wyjazdowe Komisji w województwie małopolskim, w 2003 r w podlaskim, a dziś jesteśmy w województwie pomorskim. Wielką uwagę poświęca Komisja sprawom znajdującej się w szczególnie trudnej sytuacji bytowej i oświatowej mniejszości romskiej. W latach 2001–2003 stale monitorowaliśmy realizację rządowego programu pilotażowego na rzecz społeczności romskiej w województwie małopolskim. Wystąpiliśmy także do Prezesa Rady Ministrów z dezyderatem o objęcie rządowym programem całej mniejszości romskiej w Polsce. W czerwcu 2003 r. w Sejmie odbyła się międzynarodowa konferencja z udziałem przedstawicieli mniejszości narodowych, poświęcona europejskiej karcie języków regionalnych i mniejszościowych. W celu udostępnienia wiadomości na temat sytuacji i praw oraz działań organizacji mniejszości narodowych i etnicznych w Polsce, Komisja zainicjowała opracowanie i wydanie publikacji pod tytułem „Mniejszości narodowe w Polsce”.</u>
          <u xml:id="u-1.2" who="#GenowefaWiśniowska">Informator na 2003 rok został wydany na początku bieżącego roku, myślę, że państwo otrzymaliście go, ponieważ został skierowany przez sekretariat Komisji do przedstawicieli mniejszości narodowych i etnicznych. W skrócie przedstawiłam państwu zakres działania naszej Komisji. Myślę, że teraz przejdziemy do porządku dziennego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#BrunonSynak">Jako współorganizator wizyty Komisji chciałbym serdecznie powitać państwa na Pomorzu i Kaszubach, tu, w Sali Herbowej, w której odbywamy sesje plenarne Sejmiku. Myślę, że państwa pobyt tu i dyskusja będą owocne, mam nadzieję, choć nie powiem, że wielką, że wizyta Komisji na Pomorzu wpłynie na przyspieszenie prac nad projektem ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych. Jako osoba wierząca, chyba z tego powodu wierzę, iż ustawa zostanie przyjęta przez Sejm obecnej kadencji. Prace nad projektem trwają już wiele lat, ale cieszymy się, że Komisja je kontynuuje. Nie wiem, jak to wygląda naprawdę, ale Komisja tylko w części może brać na siebie odpowiedzialność za ten stan rzeczy, bo prace nad projektem trwają już bardzo długo. Mogę tylko powiedzieć, że jako Zrzeszenie, przedstawiciele Kaszubów, poza drobnymi uwagami jesteśmy zadowoleni z tej wersji projektu, która do nas dotarła. Cieszymy się, że prace nad projektem potoczyły się w tym kierunku. Słyszałem, że posiedzenia Komisji nie trwają dłużej niż dwie godziny, więc zrobię wszystko, żeby nie zakłócić państwu tego harmonogramu - będę mówił bardzo krótko, choć zagadnienie, o którym mam mówić - współpraca między Zrzeszeniem i samorządami - jest dość obszerne. Wolałbym jednak, i to samo dotyczy następnych punktów porządku, aby był jeszcze czas na pytania, dyskusje, może też z przedstawicielami innych grup mniejszościowych. Członkowie Komisji dużo wiedzą już o Zrzeszeniu i Kaszubach, bo my systematycznie uczestniczymy w jej posiedzeniach, za co jesteśmy wdzięczni. Chcę tylko przypomnieć, że Zrzeszenie jest jedną z najstarszych organizacji regionalnych na Pomorzu, a być może też w Polsce - zostało utworzone w 1956 r. w okresie odwilży politycznej. Możemy poszczycić się tym, że właściwie nasze prace nigdy nie zostały przerwane, choć toczyły się z rożną aktywnością. Jednak zawsze kierowaliśmy się zasadą, aby robić w każdych warunkach tyle, ile jest możliwe. W stanie wojennym mieliśmy przejściowe problemy, ale nasza działalność nie została zawieszona. Przetrwaliśmy i myślę, że także to spowodowało, iż jesteśmy dziś prężną, dużą i silną organizacją, która liczy około 7–8 tys. członków i 85 oddziałów terenowych - trzy czwarte z nich znajduje się w województwie pomorskim. Tu, w części kaszubskiej województwa, niemalże w każdej gminie znajduje się oddział zrzeszenia, w niektórych gminach mamy nawet kilka, a w jednej cztery oddziały. Liczba oddziałów zwiększa się. Jeśli chodzi o współpracę z samorządami, na swoim własnym przykładzie mogę powiedzieć, że jest ona znakomita, ponieważ jako prezes Zrzeszenia nie mam żadnych problemów w porozumiewaniu się z przewodniczącym Sejmiku Województwa Pomorskiego, którą to funkcję także pełnię. Jednak mówiąc poważnie, współpraca z samorządami dlatego układa się dobrze, że pracuje tam dużo naszych członków. Nie jesteśmy w stanie dokładnie ich policzyć, ale w województwie jest to liczba rzędu około 200 radnych. Poza województwem przypadki samorządowców członków ZKP są mniej liczne, ale tu do Zrzeszenia należy bardzo wielu przewodniczących rad gmin, czy nawet starostów. Nie czynimy specjalnych zabiegów, aby samorządowcy, zwłaszcza osoby pełniące ważne funkcje, byli członkami ZKP, nie zachęcamy ich do wstępowania do Zrzeszenia. Nawet bardziej cenimy sobie takie osoby, które nie są naszymi członkami, ale okazują nam życzliwość.</u>
          <u xml:id="u-2.1" who="#BrunonSynak">Ogólnie mogę jednak powiedzieć, że nie mamy żadnego powodu do narzekania na współpracę, czy to z wójtami, czy z burmistrzami, starostami, prezydentami, nawet w tych miejscowościach, które nie są ściśle kaszubskie. Tam, gdzie 90% członków rad stanowią Kaszubi, a w tym 70% - nasi członkowie, jest rzeczą naturalną, że ta współpraca musi układać się dobrze, ale nawet tu, myślę tu o Gdańsku, w którym Kaszubi stanowią pewnie 7, może 8% mieszkańców, współpraca z władzami miejskimi także układa się doskonale. Mamy szereg imprez, które organizujemy wspólnie z samorządami. Z całą pewnością najważniejszą imprezą, która odbywa się już szósty raz z rzędu, jest Zjazd Kaszubów, organizowany wspólnie przez Zrzeszenie i miasto-powiat, w którym odbywa się w danym roku. Poprzedni zjazd odbył się w Pucku, a najbliższy - 10 lipca br. - odbędzie się w Kościerzynie. Zjazdy odbywały się w Kartuzach, Wejherowie, Helu i Chojnicach. Jest dla nas szczególnie korzystne, iż władze samorządowe angażują się bardzo mocno w zjazdy, biorąc na siebie stronę organizacyjno-finansową, podczas gdy Zrzeszenie - kulturową i także oczywiście organizacyjną. Podejmujemy wspólne działania we wszystkich dziedzinach, które są przedmiotem naszej działalności, a w statucie zapis dotyczący zadań i celów Zrzeszenia jest bardzo szeroki. Należy do nich wszechstronny - ekonomiczny, społeczny, kulturowy rozwój Kaszub i Pomorza. Nie chcę tu wkraczać na teren kultury, edukacji, o tym będą mówili inni, ale ogólnie, gdybym próbował jakkolwiek oceniać współpracę w tych dziedzinach, ona na wszystkich poziomach jest dobra. Być może najsłabsza jest na poziomie samorządu wojewódzkiego, dlatego że niektórzy uważają, iż jesteśmy organizacją bardzo wpływową, chcemy za dużo. W związku z tym nie wykonujemy żadnych ruchów, czekając na to, jaką decyzję podejmą życzliwe nam osoby, na przykład pani Danuta Kledzik, wiceprzewodnicząca Sejmiku i przewodnicząca komisji grantowej. Nie mamy jednak podstaw do protestów. W województwie pomorskim powszechny zasięg ma system grantów, w którym uczestniczymy na następującej zasadzie. W przypadku imprez ogólnowojewódzkich, czy nawet ponadregionalnych, Zarząd Główny Zrzeszenia kieruje wnioski grantowe do komisji, której przewodniczy pani Danuta Kledzik. Oddziały organizujące przedsięwzięcia w wymiarze powiatowym lub szerszym kierują wnioski do powiatów, natomiast oddziały działające na terenie gmin i organizujące przedsięwzięcia o zasięgu gminnym, zwykle otrzymują wsparcie ze strony gmin. Rozumiejąc jednak trudną sytuację samorządów, nie przesadzamy i oczekujemy pomocy tylko w tych warunkach, sytuacjach, przypadkach, kiedy nie możemy poradzić sobie sami. Minęło już 5 minut i chyba na tym powinienem zakończyć referowanie zagadnienia współpracy miedzy samorządami i Zrzeszeniem. Na koniec powiem o pewnym niuansie, „zahaczającym” o politykę. Niektórzy od czasu do czasu zarzucają nam, raczej cicho niż głośno, że za bardzo wkraczamy w politykę. Jakie jest nasze stanowisko w tej sprawie? Jeżeli polityka oznacza oddziaływanie, czy próbę wpływania na, to aby podejmowane przez samorządy decyzje były mądre, obojętnie, czy w zakresie gospodarki, czy ochrony środowiska, czy kultury, to w takim sensie chcemy odgrywać rolę polityczną, - ale tylko w takim sensie.</u>
          <u xml:id="u-2.2" who="#BrunonSynak">Natomiast unikamy wypełniania funkcji partii czy kryptopartii, nie chcemy też wyręczać władz samorządowych. Mamy dwie gminy, w których Zrzeszenie zorganizowało komitety wyborcze. W jednym przypadku jest tak już od 1990 r. i funkcjonuje znakomicie - praktycznie wszyscy radni są członkami Zrzeszenia i nie ma tam konfliktów. Trzeba jednak zauważyć, że radni potrafią oddzielić rolę działacza społecznego od roli lokalnego polityka. Jest też drugi przypadek, gdzie taki komitet zawiązał się po raz pierwszy i wywodzący się z nominacji naszego komitetu burmistrz jest członkiem Zrzeszenia. Staramy się jednak nie podążać w tym kierunku, nie wyręczać władz, nie zastępować partii i zachować pewien dystans - chociażby dla zdrowia psychicznego, abyśmy mogli obarczyć kogoś winą za to, że chodniki są dziurawe, bądź występują inne niedoskonałości w funkcjonowaniu samorządów. Jeśli chodzi o poziom wojewódzki, w Sejmiku zasiada 10–11 członków Zrzeszenia, ale nie mamy żadnego klubu Kaszubów. Jako Kaszubi mamy różne - choć trzeba powiedzieć, że w większości prawicowe - orientacje partyjne i polityczne. Jednak naszymi członkami są członkowie wszystkich głównych działających w tej chwili w parlamencie partii. Uważamy, że tak być powinno, aczkolwiek, jeśli program partii nie jest zgodny z naszym programem, a więc wzmacnianiem myślenia regionalnego, małych ojczyzn, oczywiście mało takich osób zmierza w naszą stronę. Niemniej jednak jesteśmy otwarci, ekumeniczni. Tym politycznym akcentem zakończę moje wystąpienie, jeśli będą jakieś pytania, chętnie na nie odpowiemy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#GenowefaWiśniowska">Witając państwa miałam nadzieję, i tak się stało, że będziecie państwo mówić przede wszystkim o swoich sukcesach, które pan prezes mocno akcentował. Jednak dyskusja na pewno wykaże, iż także tu występują problemy, z którymi trzeba sobie radzić - bezpośrednio bądź odwołując się do czynników rządowych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#JanuszLisakniez">Przepraszam za spóźnienie, ale o 1,5 godziny opóźnił się samolot z Warszawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#DanutaPioch">Pracuję w Zespole ds. Oświaty przy Zarządzie Głównym Zrzeszenia, jestem również konsultantem do spraw nauczania języka kaszubskiego, a na co dzień - dyrektorem Szkoły Podstawowej w gminie Sierakowice, gdzie uczymy języka kaszubskiego już od dobrych kilku lat. Postaram się przybliżyć państwu sprawy związane z nauczaniem na Kaszubach języka kaszubskiego. Zacznę od stwierdzenia, że na dzień dzisiejszy trudno nam oszacować dokładną liczbę szkół uczących języka kaszubskiego, jak również - uczniów uczących się tegoż języka. Nauka rozwija się bardzo intensywnie, z każdym nowym rokiem szkolnym rozpoczyna ją wiele szkół i w związku z tym do tej pory nie potrafimy poradzić sobie ze zbieraniem danych na ten temat. Jestem przekonana, że takie dane posiada i Główny Urząd Statystyczny i Ministerstwo Edukacji i Sportu, które przecież przesyła nam subwencję oświatową na nauczanie. Może dobrze byłoby, gdyby również Zrzeszenie mogło otrzymywać taką zbiorczą informację - wtedy wiedzielibyśmy dokładnie, jak wygląda nauczanie języka kaszubskiego na terenie naszego województwa. Nie jesteśmy zorientowani do końca w tej sprawie, ponieważ szkoły prowadzą różne formy nauczania, za chwilę powiem o tym dokładnie. Mamy taką prośbę, o ile to tylko możliwe. Swego czasu, jeszcze z poprzednim kuratorem oświaty próbowaliśmy wdrożyć ankietę, która ukazywałaby się na początku każdego roku szkolnego - wtedy nasza wiedza byłaby pełniejsza. Niestety, z wiadomych powodów prace zostały przerwane i dziś zwracamy się z takim apelem do przedstawicieli władzy centralnej. Wiemy, że na pewno byłoby to możliwe. Mogę przytoczyć bardzo przybliżone dane - szacujemy, iż w tej chwili na całych Kaszubach języka kaszubskiego uczy się około 5 tys. uczniów - na różnych poziomach, w różnych szkołach. Mam dokładne dane dotyczące tylko jednego powiatu kaszubskiego, bo jest mi on najbliższy, mam tu na myśli powiat kartuski, gdzie języka kaszubskiego uczy się w jednym przedszkolu, w trzydziestu trzech szkołach podstawowych - około 1290 uczniów, dziewięciu gimnazjach - około 234 uczniów i w trzech szkołach ponadgimnazjalnych - około 63 uczniów. Jednak, tak jak mówiłam, niestety dziś nie potrafimy podać dokładnej informacji dotyczącej nauki języka kaszubskiego na całych Kaszubach. Szkoły prowadzą zajęcia na podstawie rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej i Sportu z dnia 3 grudnia 2003 r. W rozporządzeniu określono cztery formuły nauczania, możliwe do wyboru przez szkoły. W pierwszej formule są szkoły z językiem nauczania grupy etnicznej i takich nie ma na Kaszubach. W drugiej formule mieszczą się szkoły dwujęzyczne, i tu także raczej nie notujemy takich szkół, chociaż pewnie pan Witold Bobrowski będzie oponował przeciwko takiemu stwierdzeniu, ale to już jest jego interpretacja. Mamy też trzecią formułę, którą przyjęła większość z placówek uczących języka kaszubskiego - szkołę z dodatkową nauką języka. Czwarta formuła - międzyszkolne zespoły nauczania języka także raczej u nas nie funkcjonuje. Zatem, jak już powiedziałam, stosujemy formułę dodatkowej nauki języka, a to oznacza, że zgodnie z rozporządzeniem uczymy języka kaszubskiego w odpowiednich oddziałach w wymiarze 3 godzin tygodniowo.</u>
          <u xml:id="u-5.1" who="#DanutaPioch">Tak powinno to być realizowane zgodnie z rozporządzeniem. Wspomniane rozporządzenie, zresztą bardzo dobrze przygotowane, reguluje również sprawy organizowania zajęć przez szkołę - wszystkie kwestie formalne, których powinni dopełnić szkoła i rodzice, aby mogło zostać uruchomione nauczanie. Reguluje także limit uczestników, tu ukłon w stronę tych, którzy opracowali rozporządzenie. Bardzo ucieszyła nas wiadomość, że nie obowiązuje już, tak jak to było do tej pory, limit 14 uczniów w szkole gimnazjalnej - od grudnia 2003 roku ograniczono go do 7 osób. Jest to bardzo ważna decyzja, ponieważ trudno jest tworzyć grupy między-oddziałowe, czy międzyklasowe z różnych klas gimnazjalnych, w sytuacji, kiedy młodzież dojeżdża, bo w większości tak wygląda nasza kaszubska rzeczywistość. Trudno jest skonstruować plan zajęć tak, aby utworzyć z uczniów kolejnych oddziałów czy klas jedną zorganizowaną grupę. Jeszcze raz powtórzę - ten przepis został bardzo dobrze dopasowany do rzeczywistości. Rozporządzenie określa również procedurę postępowania wtedy, kiedy w szkole nie ma możliwości organizowania zajęć. Cieszy to, że żaden z wniosków rodziców czy ucznia nie może zostać pominięty i pozostawiony bez odpowiedzi. To również jest bardzo ważne i niewątpliwie nadaje temu przedmiotowi i całej sprawie dużego prestiżu. Oprócz zajęć z języka kaszubskiego, tak jak we wszystkich regionach Polski, szkoły realizują też ścieżkę „edukacja regionalna, dziedzictwo kulturowe w regionie”, bo przecież jest to obowiązkiem każdej ze szkół, jednak te zajęcia odbywają się jak gdyby dodatkowo - nasi uczniowie mają o wiele więcej zajęć o regionie. Języka kaszubskiego uczymy zgodnie z o wytycznymi nauczania tegoż języka, zawarte w podstawie programowej, która bardzo precyzyjnie określa, jakie treści powinny zostać zrealizowane, żeby ten przedmiot był traktowany tak jak wszystkie pozostałe. Do tej pory mieliśmy trochę problemów, kiedy szkoła decydowała się uruchomić zajęcia z nauki języka kaszubskiego, w sytuacji, gdy rok rozliczeniowy subwencji ministerialnej rozpoczyna się od dnia 1 stycznia, a rok szkolny - od 1 września. Cieszymy się, że ta sprawa została rozwiązana i organy prowadzące szkoły mają możliwość, korzystając z tej ścieżki, wystąpienia do ministerstwa o naliczenie tak zwanej subwencji wyrównawczej i z związku z tym nie muszą ponosić kosztów z własnych zasobów. Wiemy, jak ważne jest sprawozdanie S 15 dla Głównego Urzędu Statystycznego o nauczaniu języka ojczystego, które szkoły wypełniają według stanu na dzień 30 września. Na podstawie tegoż sprawozdania otrzymujemy potem subwencję na prowadzenie wspomnianych zajęć. Mnożnik wynosi 0,2, a jeśli w szkole nie ma ponad 42 uczniów uczących się języka kaszubskiego, podwyższa się go do 0,5. Takie obwarowanie prawne jest bardzo pozytywne, ponieważ doskonale wiemy, iż przy grupie 10, 12, 15 a nawet 20 uczniów organ prowadzący mógłby mieć problemy finansowe z opłaceniem zwykłych godzin nauczycielskich. W związku z tym, cieszymy się, że również ten problem został dostrzeżony i rozwiązany. Nauczanie języka kaszubskiego zatacza coraz szersze kręgi, z każdym nowym rokiem szkolnym przystępuje do niego coraz więcej szkół. Trochę wolniej współgrają z tymi zmianami kwestie dotyczące programów nauczania, i podręczników.</u>
          <u xml:id="u-5.2" who="#DanutaPioch">Jednak i tu ślę ukłon w stronę administracji centralnej, bo współpraca z jej organami układa nam się coraz lepiej - proponuje nam się bardzo ciekawe warunki realizacji naszych różnych pomysłów. Mówię tu o wydawaniu podręczników, które pojawiają się już, choć nie są jeszcze bardzo liczne. Mamy tu trochę problemów, ale trzeba pamiętać, że rozpoczęliśmy niedawno. Kontrola Najwyższej Izby Kontroli zarzuciła pewnej liczbie szkół gimnazjalnych na Kaszubach, że nie mają jeszcze podręczników, a już uczą języka. Tak wygląda dziś nasza rzeczywistość. Jest to niewątpliwie mankament, wiemy, że uregulowane powinny być sprawy formalne, w tym - opracowane podręczniki, niestety, nie zawsze tak jest. Opracowywane są programy i materiały, podręczniki, ale to wszystko musi potrwać. Oferta podręcznikowa jest w tej chwili może nie imponująca, ale wydaje nam się, że pierwsze, podstawowe potrzeby nauczycieli zostały zaspokojone. Do tej pory problemem były również odpowiednie kwalifikacje kadry nauczycielskiej, dziś mamy już na Kaszubach ponad 100 nauczycieli, którzy ukończyli podyplomowe studium języka kaszubskiego, zorganizowane przez Uniwersytet Gdański, przy współpracy Zrzeszenia. W związku z tym, mamy przygotowaną kadrę. Jak na niewielki region 100 nauczycieli to nie jest mało. Poza tym korzystano często z możliwości, którą również nam stworzono, iż tymczasowe uprawnienia do nauki tego języka może nadawać Zrzeszenie. Taką ścieżkę również wykorzystujemy, czasami raz, a jeśli jest potrzeba, to dwa razy w roku Zrzeszenie rozpatruje wnioski nauczycieli, którzy chcieliby uczyć i mieć zabezpieczenie prawne, aby nie zarzucano nam, że uczymy niezgodnie z prawem. Oczywiście, jest tu warunek, iż uprawnienia nadawane przez Zrzeszenie mają charakter tymczasowy - do momentu, kiedy nie zostaną zorganizowane następne zajęcia dla nauczycieli. Następna, nurtująca nas i dość kontrowersyjna sprawa wiąże się z oceną, którą stawiamy uczniom z języka kaszubskiego. Mianowicie, co trochę nas martwi, na naszym terenie pojawiły się dwa sposoby oceny. Przygotowaliśmy pismo do ministerstwa z prośbą o wykładnię - jak mamy podchodzić do tej sprawy. Wydaje nam się, że jeśli mamy oddzielne rozporządzenie, jeśli uczniowie otrzymują w szkole dodatkową subwencję, jeśli rodzice składają ważny wniosek, to i przedmiot powinien być traktowany jako obowiązkowy, a ocena - wliczana do średniej. Nie ukrywam, że bardzo poprawiłoby to nam relacje pomiędzy szkołą, rodziną, dzieckiem, poprawie uległaby także sytuacja języka kaszubskiego. Natomiast są szkoły - ja nawet się domyślam przyczyn, nie chcę poruszać tego problemu szerzej, bo może być to problem do dyskusji - stosujące drugą interpretację, zgodnie z którą język kaszubski jest przedmiotem dodatkowym. W związku z tym nie wlicza się go do średniej i wypisuje na świadectwie w zupełnie innym miejscu, niż przedmioty obowiązkowe. Taka interpretacja trochę nam szkodzi, bowiem jeśli coś jest dodatkowe, dobrowolne, to czasami sami uczniowie zaczynają się zastanawiać, czy jest większy sens poświęcać kolejne trzy godziny na pobyt w szkole, kiedy nawet nie można zaliczyć oceny z tego przedmiotu do średniej. Bardzo prosimy o wykładnię w tej sprawie. W województwie pomorskim powstały systemy doradztwa nauczycielom, którzy zajmują się nauczaniem języka kaszubskiego. W tej chwili mamy dwóch takich doradców - w powiecie kartuskim tę funkcję pełnię ja, natomiast w powiecie puckim została powołana koleżanka Elżbieta Ścibor. Nie jest to dużo - powiatów kaszubskich mamy wiele, stąd siłą rzeczy z naszej pomocy korzystają nauczyciele pracujący na terenie innych powiatów. Przyjeżdżają czasami setki kilometrów, żeby zasięgnąć rady, opinii, bo ciągle mają problemy z tak młodym jeszcze przedmiotem i nie wiedzą, jak postępować w różnych sytuacjach.</u>
          <u xml:id="u-5.3" who="#DanutaPioch">Myślę, że i tego wkrótce się dopracujemy, ale jeszcze czujemy ogromne potrzeby w tym zakresie. Chcę przekazać państwu bardzo dobrą wiadomość, mianowicie, iż przy udziale Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej opracowaliśmy informator do matury z języka kaszubskiego. W związku z tym nasi uczniowie, po przejściu ścieżki kształcenia od szkoły podstawowej, przez gimnazjalną, do średniej, będą mieli możliwość wyboru jako jednego z przedmiotów maturalnych właśnie języka kaszubskiego. Czekamy na to, co się wydarzy w przyszłym roku szkolnym, kiedy po raz pierwszy będzie taka możliwość. Jesteśmy przekonani, bo mamy takie głosy ze środowiska, że będą chętni do zdawania matury z języka kaszubskiego. Niedawno zmieniło się rozporządzenie dotyczące recenzentów. Teraz to już nie Zrzeszenie rekomenduje recenzentów, ale z taką propozycją powinny wystąpić uczelnie wyższe. Myślę, że wkrótce uporamy się z tą sprawą, po prostu po zmianie rozporządzenia zostaliśmy bez listy recenzentów, a ciągle dzieją się różne sprawy, powstają programy, podręczniki, ukazują się różne inne pozycje, które wymagają recenzji, choćby wspomniane informatory czy zestawy maturalne. W związku z tym wydaje nam się, że sprawa jest dość pilna i godna rozpatrzenia. Chciałabym zakończyć moje wystąpienie optymistycznym akcentem, zresztą mam nadzieję, że to wszystko, co mówię, odbierają państwo w ten sposób. Bardzo optymistyczna jest informacja, że rozwija nam się współpraca międzynarodowa. Już od kilku lat Kaszubi współpracują z holenderskimi Fryzami, bierzemy udział w programie pod nazwą „Naczynia połączone”, kilkanaście szkół na Kaszubach nawiązało w ten sposób trwałe i bardzo owocne kontakty. Bardzo dużo nauczyliśmy się od tej grupy etnicznej. W naszej działalności ciągle mamy jeszcze pewien niedosyt, bo tak to pewnie już zawsze jest, ale okazuje się, że są tacy, którzy chcieliby nauczyć się pewnych rzeczy od Kaszubów, a przynajmniej podpatrzeć, jak rozwiązali różne sprawy, bądź przynajmniej próbują sobie z nimi poradzić. Nawiązujemy kontakty z Tatarami Krymskimi, Żmudzinami i jeszcze kilkoma innymi grupami, może jeszcze zbyt wcześnie na to, aby wymieniać je na tym forum. Widzimy jednak, że kontaktów jest coraz więcej, co znaczy, że ktoś dostrzegł, że nie dzieje się u nas źle, a wręcz przeciwnie, i w związku z tym warto byłoby nawiązać kontakty.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#GenowefaWiśniowska">Myślę, że obecni tu przedstawiciele administracji rządowej zanotowali już sobie kilka zadanych przez panią pytań dotyczących dwutorowej interpretacji nauki języka kaszubskiego, recenzentów i problemu nauczycieli mianowanych tymczasowo przez Zrzeszenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#WitoldBobrowski">Jestem dyrektorem szkoły podstawowej, uczę języka kaszubskiego od 1991 roku i miałem okazję występować przed Komisją w dniu 20 czerwca 1994 roku. To były same początki, nie otrzymywaliśmy jeszcze wtedy subwencji - korzystamy z niej od 1996 r. Oczywiście cieszymy się z ochrony prawnej i możliwości zwiększenia subwencji. Szkoła na Głodnicy liczy w tej chwili 18 uczniów, jako szkoła 6-klasowa utrzymuje się wyłącznie z subwencji wynoszącej niecałe 60 tys. zł. Uzupełniłbym wypowiedź pani Danuty Pioch tylko w ten sposób, iż kształcenie nauczycieli wymagałoby rozwiązania instytucjonalnego. Wydaje mi się, że absolwenci kierunków pedagogicznych Uniwersytetu Gdańskiego jednocześnie w pewnym procencie powinni mieć przygotowanie do nauki języka kaszubskiego, bo jednak 100 nauczycieli plus pewna liczba osób z pozwoleniem czasowym to zbyt mało na 5 tys. uczniów, tym bardziej że często są to małe szkółki. Jest jeszcze jedna sprawa, mianowicie podręczniki. Oczywiście pracy jest tu mnóstwo, tylko czasami zdarzają się dość skomplikowane sytuacje. Mianowicie nasza młodzież uczy się w szkole języka kaszubskiego, natomiast na lekcjach języka polskiego, geografii, czy historii z podręczników, które mają pozwolenie ministerstwa edukacji dowiaduje się, że uczy się gwary. Dla nas, Kaszubów, sprawa jest ważna, a sytuacja wygląda dość schizofrenicznie. Przypomnę, że do 1989 roku nie było języka kaszubskiego, który to termin był objęty zapisem cenzorskim - nie można było go używać, ba, szkoła ma wybitne zasługi, jeśli chodzi o tępienie języka kaszubskiego. W latach 1970 zdarzały się przypadki, że za brak opanowania języka polskiego w dostatecznym stopniu uczniów kierowano do klas specjalnych. Gdyby takich uczniów było kilku na szkołę, nie byłoby takiego problemu, ale zdarzały się szkoły, w których z tego powodu 30% uczniów kierowano do klas specjalnych. Uczeń nie znał języka polskiego, więc kierowano go na badania psychologiczne, których wynik był dość kiepski - nawet, jeżeli były to testy niewerbalne, to jednak wprowadzenie do nich było napisane w języku polskim, i wynik był taki, a nie inny. Dlatego też tak mocno działamy w tym kierunku, aby szkoła nadrobiła to, co zepsuła, pomogła w ożywieniu czy uratowaniu języka kaszubskiego - naszego wspólnego, polskiego dobra. Chcę jeszcze powiedzieć, że nauka języka kaszubskiego w szkole ma bardzo duże znaczenie nie tylko dla uczniów, ale również dla środowiska. Na podstawie badań przeprowadzonych na początku lat 1990 wiemy, jak rozwinęło się środowisko, zmieniając stosunek do nauki języka kaszubskiego, jak pokoleniowo mieszkańcy wsi wyposażeni są w wiedzę o własnej kulturze i o ile wiele więcej wiedzą dzięki temu młodsze pokolenia. Na przykład, 30% dzieci w przedziale do 15 roku życia podaje, że modli się po kaszubsku - to będzie problem dla hierarchii duchownej, ale taka jest sytuacja, dzięki temu, co robi szkoła - mówię tu o mojej wsi. Badania przeprowadził Uniwersytet w Norymberdze. Tak się złożyło, że jesteśmy objęci opieką państwa polskiego, ale dość dużo pieniędzy otrzymujemy od Niemców. Elementarz kaszubski został wydany za środki niemieckie, pewne środowiska jeszcze o tym nie wiedzą, może dlatego nas tak nie atakują, ale sytuacja wygląda tak, że niestety z tamtej strony mamy trochę więcej zainteresowania i pomocy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#GenowefaWiśniowska">Proszę przedstawicieli strony rządowej o odpowiedź na zadane pytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#GrażynaPłoszajska">Ustosunkuję się do kilku podniesionych kwestii, ale zanim to zrobię, chcę złożyć serdeczne podziękowania członkom Zrzeszenia, a szczególnie nauczycielom, ponieważ widzimy ich wielki trud w przygotowaniu programów, podręczników, w prace nad podstawą programową. Widać wielkie zaangażowanie, wielki zapał, wielką troskę o rozwój języka kaszubskiego. Jeśli chodzi o statystykę, rzeczywiście, sama zauważyłam tu pewne rozbieżności. Mianowicie, zgodnie z arkuszem S 15, który służy do przekazywania informacji o liczbie uczniów objętych nauczaniem języka kaszubskiego, wypełnianym przez każdego dyrektora szkoły, w której jest prowadzone takie nauczanie, na wszystkich poziomach nauczania języka ogólna liczba szkół wynosi 81, a uczniów - 4780. Z danych przekazanych przez kuratorów wynika, że liczba tych szkół jest mniejsza. Zastanawia nas, jak to jest możliwe - czy jest to problem wcześniejszego zgłoszenia, zanim szkoły zostały objęte subwencją, czy też przyczyny są inne. W każdym razie statystyka GUS ma charakter oficjalny, zebrane za jej pośrednictwem dane mają konkretne przełożenie finansowe, a równocześnie są jedynymi, jakimi ma obowiązek powszechnie i publicznie posługiwać się MENiS. Dane kuratoryjne są trochę niższe. Zrzeszenie również nie jest w stanie podać w tej chwili liczby szkół, w których naucza się języka kaszubskiego. Do wyjaśnienia jest sprawa dwudziestu kilku placówek na poziomie szkolnictwa podstawowego. Być może dane zostały zniekształcone w wyniku organizowania zespołów międzyszkolnych - szkoły mogą zgłaszać uczniów, którzy uczą się w grupach międzyszkolnych. Faktycznie wymagałoby to sprawdzenia i upewnienia się, jak faktycznie wygląda statystyka nauczania języka kaszubskiego. Jeśli chodzi o problem ocen, prawdopodobnie rozbieżności interpretacyjne wzięły się stąd, że w rozporządzeniu o ramowych planach nauczania obowiązkowe zajęcia edukacyjne zostały określone w tabeli, a języki mniejszości narodowych i etnicznych zostały opisane w jednym z dalszych paragrafów - nie ujęto ich w tej podstawowej tabeli, która obowiązuje wszystkich uczniów w Polsce i każdą polską szkołę. Stąd, być może określenie, iż nauczanie języka organizuje się w godzinach dodatkowych, zostało potraktowane jako status przedmiotu, który także miałby być dodatkowy. Obecne zapisy rozporządzenia o ramowych planach nauczania są bardzo precyzyjne - jest to przedmiot obowiązkowy, mimo że realizowany w godzinach dodatkowych, poza tabelą, i skoro tak, ocena z tego przedmiotu jest wliczania do średniej. Wiem, że włożyliście państwo ogromny wysiłek w przygotowanie programów i podręczników, natomiast ze strony ministerstwa mamy prośbę, aby pozycje do planu wydawniczego na konkretny rok budżetowy zgłaszać nam jesienią poprzedniego roku. W ten sposób będziemy mogli ustalić tytuły i kwoty, które będą potrzebne do określenia ogólnej kwoty w budżecie resortu. Bardzo ułatwi nam to pracę i uczyni ją bardziej systematyczną, usprawniają współpracę Zrzeszenia z MENiS. Prosimy, aby zgłaszać plan wydawniczy przed rozpoczęciem roku budżetowego, wtedy, kiedy pracujemy nad konstruowaniem budżetu na najbliższy rok. Tyle, jeśli chodzi o kwestie, które wymagały wyjaśnień ze strony resortu edukacji. Jeszcze raz dziękuję za dobrą współpracę tym wszystkim, którzy z wielkim wysiłkiem i trudem pomagają w tym, aby szkoła z językiem kaszubskim miała programy, podręczniki i ustabilizowane warunki pracy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#GenowefaWiśniowska">Realizujemy punkt trzeci porządku - problemy kulturalne, edukacyjne, i społeczne mniejszości narodowych zamieszkałych w województwie pomorskim. Proszę potraktować dzisiejsze posiedzenie jako typowo robocze, na którym wzajemnie będziemy zadawać sobie pytania i odpowiadać na nie. Zachęcam do zadawania pytań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#BrunonSynak">Chcę zapytać, czy kontrola NIK przeprowadzana w tej chwili w dwóch naszych gminach, zwłaszcza w zakresie nauczania języka kaszubskiego, została zlecona przez MENiS, czy też resort również podlega kontroli i mamy do czynienia z jej dalszym etapem?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#GrażynaPłoszajska">Najwyższa Izba Kontroli w sposób kompleksowy zajęła się problematyką szkolnictwa dla mniejszości narodowych i etnicznych, a kontrola jest prowadzona we wszystkich departamentach resortu - merytorycznych i finansowym, w kuratoriach i wybranych szkołach. Wszyscy jesteśmy objęci kontrolą NIK.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JerzyBudnik">Nie jestem członkiem tej Komisji, ale pochodzę z Kaszub. Mam pytanie do dyrektora Jerzego Zawiszy. Wiem, że to nie pański departament odpowiada za dofinansowanie wydawnictw mniejszości etnicznych, ale niedawno na prośbę ZKP występowałem z interpelacją w sprawie dofinansowania wydawnictw w języku kaszubskim. Społeczność kaszubska ma poczucie, być może potwierdzi to prezes Brunon Synak, że jest dyskryminowana w podziale środków ministerialnych na te cele, w stosunku do innych mniejszości narodowych i etnicznych. Czy w związku z tym resort skorygował zasady przyznawania dotacji? Ja znam doskonale sytuację budżetu państwa, zresztą Zrzeszenie wcale nie domagało się, żeby środków było więcej, sugerując, żeby były one rozdzielane sprawiedliwiej. Jeżeli pan dyrektor nie jest przygotowany do odpowiedzi na to pytanie - to nie jest pański departament - mam nadzieję, że odpowiedź przyjdzie od właściwego departamentu, oczywiście w innym terminie. Chciałbym, aby ta sprawa była wyjaśniona, ponieważ wtedy otrzymałem lakoniczną odpowiedź, a sprawa sprowadza się do tego, aby wskazać procedurę, to przecież wszystko jest zawarte w prawie - jakie wymogi trzeba spełnić, aby ubiegać się o dotację. Korzystając z okazji, że członkowie Komisji nie kwapią się do zadawania pytań, chcę przekazać państwu życzenia wielu owocnych wrażeń z wizyty na Kaszubach. Pobyt tu pozwoli państwu przełamać wiele stereotypów, które funkcjonują na temat Kaszub. Sam mogłem się o tym przekonać w ubiegłej kadencji, kiedy to wziąłem na siebie ciężar przekonywania posłów z prawa i z lewa, było to zadanie ogromnie trudne, do zmiany prawa i przywrócenia Kaszubom tabaki. Na naszym terenie traktowano tę sprawę dość poważnie, choć wzbudzała uśmiechy u tych, których przekonywałem. Kaszubi potraktowali odebranie tabaki jako odbieranie im tego, co stanowi o ich tożsamości, przy czym jej zażywanie nie jest bardzo powszechnym zwyczajem, ale są do niego przywiązani. Przy tej okazji musiałem odpowiadać na wiele pytań dotyczących Kaszubów, dementować wiele nieprawdziwych przekonań. Takie spotkania na pewno pomogą państwu wyrobić sobie zdanie na temat kultury kaszubskiej, zwyczajów, języka, czyli tego, z czego jesteśmy dumni. Uważamy, i na pewno państwo podzielicie tę opinię, że jest to wzbogacenie naszej pięknej kultury narodowej - tak traktujemy kulturę kaszubską.</u>
          <u xml:id="u-13.1" who="#JerzyBudnik">Prezes Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego Brunon Synak :Jako gospodarz nie chciałem być zbyt wymagający, ale ponieważ pan poseł poruszył sprawę kluczową, chcę jednak do niej wrócić. Otóż kilka dni temu otrzymałem odpowiedź pana, albo nawet ministra, na naszą prośbę. Także senator Gerard Czaja udał się resortu i próbował interweniować właśnie w sprawie - bardzo nie lubię tego słowa, ale tu go użyję - dyskryminacji, jeśli chodzi o fundusze na wydawnictwa. Dzięki ogromnym staraniom otrzymujemy niewielkie kwoty na wydawanie „Pomeranii” - 12–15 tys. zł. Wsparcie otrzymuje też redakcja niezwiązana ze Zrzeszeniem, ale to nie ma znaczenia, bo chodzi także o wydawnictwo kaszubskie, „Noje woche”. Nie wiem, jak duża to była dotacja, podobno w tym roku redakcja nie otrzymała środków, to jest mniej istotne, bo wracam do istoty sprawy. Mniej więcej dwa miesiące temu złożyliśmy wizytę w Ministerstwie Kultury, na spotkaniu byli obecni: wiceprezes Artur Jabłoński, obecny tu Łukasz Grzędzicki i ja. Nie mieliśmy wtedy przyjemności widzieć się z panem dyrektorem, odbyliśmy spotkanie z panią dyrektor Departamentu Książki. Rzeczywiście, zarówno w piśmie, które senator Gerard Czaja przysłał w załączeniu, w stanowisku pani dyrektor, jak i w kilkunastu pismach w związku z interwencjami posła Jerzego Budnika ciągle otrzymujemy tę samą odpowiedź: wyłącznie względy czysto organizacyjno-urzędnicze, usytuowanie nas nie w Departamencie Kultury Mniejszości Narodowych tylko w Departamencie Książki decyduje o tym, że otrzymujemy kilkanaście razy mniej środków niż inne mniejszości. My nie chcemy nikomu odbierać środków, gdyby to miało odbyć się kosztem jakiejś mniejszości - poradzimy sobie, ale chodzi nam o zasadę. Ja wiem, że pan się tu odwoła do obowiązujących regulacji, ale nie ma rzeczy niemożliwych do zmiany, to jest prosta sprawa. Państwo pewnie powiecie, że my nie chcemy być mniejszością - jesteśmy mniejszością: narodową, etniczną, grupą etniczną, jakkolwiek by to nie nazwać. Nie chciałbym tu urazić żadnej innej grupy, my doskonale współpracujemy ze wszystkimi, ale czy z tego powodu, że Kaszubi w zdecydowanej większości są głęboko odrębni, z silnym poczuciem kaszubskości, a jednocześnie - polskiej narodowości, mają być w gorszej sytuacji, niż ci, którzy z zupełnie oczywistych względów nie mają poczucia polskości. Czy państwo chcecie pchać nas w stronę wąskonarodowościowej mniejszości, czy też zależy wam tak samo na kulturze kaszubskiej, jak, nie wymienię tu żadnej innej, ale kulturze niepolskiej? Mówię to bezosobowo, bo ci, którzy są za to odpowiedzialni, niech biorą to do siebie - może ich nie ma na tej sali. Pytanie pewnie jest retoryczne, ale prosiłbym, aby ewentualnie odpowiedział na nie dyrektor Jerzy Zawisza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AndrzejLiss">Wychowałem się w cieniu Katedry Pelplińskiej, tam, gdzie Kaszubi mają swoje źródła intelektualne, gdzie w 1908 roku powstało koło, skupiające przede wszystkim środowisko duchowieństwa pomorskiego i kształtujące świadomość Kaszubów. Kiedy dziś słyszę, że mówi się o mniejszości narodowej Kaszubów, to jako historyk nie mogę zrozumieć tego pojęcia. Oczywiście, czas zaborów i państwa totalitarnego wyrządził nam bardzo dużą krzywdę, ale Kaszubi zawsze słynęli z tego, że kształtowali polskość. Moja wiedza nie pozwala mi powiedzieć, że Kaszubi są mniejszością narodową - stanowią mniejszość etniczną. Chciałbym to wyraźnie podkreślić, ponieważ istnieje duży obszar społecznej niewiedzy, braku znajomości podstaw historii pomorskiej XIX w. Historia ta nie funkcjonuje w świadomości społeczeństwa i tu leżą przyczyny, które stawiają jakby na innej „półce” Kaszubów, Kociewiaków i Pomorzaków. Dlatego też w resorcie kultury nie ma zrozumienia dla tych wartości, które były piętnowane w najtrudniejszych okresach naszej państwowości. W związku z tym proszę o rozszerzanie wiedzy o tej wiarygodnej, obiektywnej historii o Kaszubach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JerzyZawisza">Przede wszystkim dziękuję za stworzenie możliwości osobistego usłyszenia i ustosunkowania się do państwa pytań, propozycji, czy nawet pretensji. Zacznę po kolei, od wypowiedzi posła Jerzego Budnika. Pan poseł postuluje bardziej sprawiedliwy podział środków w MK, ze szczególnym zwróceniem uwagi na wydawnictwa ZKP. W imieniu Zrzeszenia stwierdził, iż oczekuje szerszej odpowiedzi niż uzyskanej wcześniej lakoniczne wyjaśnienia. Jestem upoważniony przez dyrektora Departamentu Współpracy z Samorządami i Upowszechniania Kultury Marię Garus do powtórzenia tego, co usłyszałem od niej podczas dłuższej rozmowy, którą odbyłem wczoraj, chcąc sumiennie przygotować się do dzisiejszego spotkania z państwem. Otóż Zrzeszenie korzystało z szeregu dotacji, choć niezbyt licznych, przeznaczonych zarówno na wydawnictwa, jak i działalność kulturalną. Wiem od pani dyrektor, iż w 2003 r. w sumie na dofinansowanie działalności kulturalnej i wydawniczej przeznaczono może nie „powalającą na kolana”, ale sporą kwotę ponad 61 tys. zł. Środki otrzymało Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie oraz inne stowarzyszenia działające na rzecz kultury kaszubskiej. Nie chcę oceniać, czy ta kwota powinna państwa satysfakcjonować, czy nie, mogę tylko zapewnić w imieniu dyrektor Marii Garus, że ona naprawdę czyni wszystko, co w jej mocy, aby środki, którymi dysponuje w swoim departamencie, były w miarę możliwości przekazywane państwu na waszą działalność, z uwzględnieniem wszystkich ważnych przedstawionych przez państwa uwarunkowań. Powtarzam to, co wczoraj od niej usłyszałem. Pani dyrektor pamięta doskonale państwa wizytę z początku bieżącego roku i przypomina także, iż obiecała, że w tym roku również dołoży wszelkich starań, aby przynajmniej spotkać się na poziomie - kwotowo - ubiegłego roku. Wcale nie jest to takie bardzo realne, biorąc pod uwagę fakt, iż w tym roku minister kultury został pozbawiony sporej kwoty pond 60 mln zł, którą miał do dyspozycji w 2004 r. Dyrektor Maria Garus, która opiekuje się sprawami zgłaszanymi przez państwa w formie wniosków do jej departamentu, upoważniła mnie do zapewnienia, iż nie pozostawi państwa spraw nie załatwionych, czy odrzuconych a priori - taką wczoraj otrzymałem deklarację. Ja naprawdę nie jestem winien tego, że w resorcie kultury obowiązuje taki, a nie inny regulamin, zgodnie z którym sprawy między innymi Zrzeszenia zostały przydzielone do tamtego departamentu - tak jest od wielu, wielu lat, to nie jest tak zwana „nowa tradycja” z ostatnich lat. Od wielu lat tam państwo mają „swój” departament. To nie jest zależne ode mnie, że w regulaminie jest napisane, iż z budżetu przydzielonego departamentowi kultury mniejszości narodowych mam udzielać wsparcia organizacjom mniejszości narodowych w Polsce - tę sprawę zamyka regulamin resortowy. Tylko i wyłącznie dlatego państwa wnioski nie trafiają do Departamentu Kultury Mniejszości Narodowych, a nie dlatego, że ktoś dokonał wyimaginowanego podziału i twierdził, że Kaszubów należy uznać za mniejszość narodową bądź etniczną, czy nie uznać - nie było takich intencji.</u>
          <u xml:id="u-15.1" who="#JerzyZawisza">Proszę mi wierzyć, przekazuję państwu te informacje z pełną odpowiedzialnością. Prezes Brunon Synak stwierdził, iż w jego odczuciu dyskryminujący jest podział funduszy na wydawnictwa, które otrzymują wsparcie z Departamentu Kultury Mniejszości Narodowych, a także innych departamentów - uprzednio Departamentu Książki, a obecnie Departamentu Współpracy z Samorządami i Upowszechniania Kultury. Nie mnie to oceniać, od lat zajmowałem się takim budżetem, jaki miała podawany do wiadomości Komisja. Pan prezes zastrzegł, że nie wyobraża sobie sytuacji, w której nagle sprawy mniejszości kaszubskiej zostają przydzielone do Departamentu Kultury Mniejszości Narodowych i że miałoby to nastąpić kosztem kogoś. Musiałoby to nastąpić kosztem kogoś, bo budżet mojego departamentu nie zwiększy się nagle - posłowie i zainteresowani problemem państwo wiecie, że niestety, nie następuje gwałtowny, nagły wzrost budżetu w postępie arytmetycznym. Zgadzam się z tym, co powiedział poseł Andrzej Liss, apelując o zwracanie uwagi wszelkich władz odpowiedzialnych za kulturę w Polsce na wymienionych przez pana Kociewiaków, Pomorzaków, Kaszubów. W pełni się zgadzam z tym, że te kwestie nie powinny być obojętne wszystkim ludziom odpowiedzialnym za kulturę w Polsce. Ja nie rozmawiałem wczoraj z panem ministrem, tak jak z panią dyrektor Marią Garus i nie mam od niego żadnego upoważnienia. Jednak wszystkie moje rozmowy odbywane na ten temat z ministrami i wiceministrami kultury nigdy nie dawały nawet odczucia, że są to sprawy mniej ważne i mogą poczekać. Proszę mi wierzyć, zawsze słyszałem, że są to sprawy ważne, albowiem nasza różnorodność w kulturze czyni nas jeszcze bardziej bogatymi w ramach kultury ogólnoeuropejskiej, w której od dnia 1 maja br. znaleźliśmy się całym ciałem. Poprzednio także było to ważne, bo istnieliśmy w Europie i nikt nie miał prawa nas z niej wyrzucać. Nie wymiguję się od konkretnej odpowiedzi. Państwu, którzy pytają się o bardziej sprawiedliwy podział środków, w imieniu dyrektor Marii Garus składam deklarację, że wszystkie państwa wnioski, które zostały złożone i dotyczą bieżącego roku, na pewno będą przez nią bardzo wnikliwie rozpatrzone. Do takiej deklaracji zostałem upoważniony.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#FranciszekPotulski">Mam kilka uwag, refleksji, którymi chciałbym się z państwem podzielić. Po pierwsze, pan dyrektor mówił o tym, że obyczaje i kultura ludzi zamieszkujących region kaszubski są wspólnym polskim dobrem. Patrząc w tych kategoriach, chciałbym przyjąć jako przejęzyczenie wypowiedź pana dyrektora, że można zaniedbać nauki języka polskiego. Ja rozumiem tragedię uczniów kierowanych do szkół specjalnych, oczywiście nie o to chodzi, ale mam nadzieję, że obok kultywowania tego języka, pan w równym stopniu dba o to, aby pańscy uczniowie równie dobrze zdali potem maturę z języka polskiego. Rozumiem, że nie zaniedbuje się jednego języka kosztem nauki drugiego, pomimo, że mogło tak to zabrzmieć. Po drugie, chciałbym nawiązać do wypowiedzi prezesa Brunona Synaka. Rozumiem, że są tu dwa rozbieżne poglądy, czy Kaszubi są mniejszością narodową, czy nie. Pan poseł Andrzej Liss jest historykiem - dwóch historyków i dwa rozbieżne zdania w tym względzie, na dodatek budzące wzajemne zniecierpliwienie. Mam jednak nadzieję, że to, co pan powiedział o wpychaniu w wąską narodowościową mniejszość, nie jest to celem działania Zrzeszenia. Po trzecie, proszę przyjąć tę uwagę ze zrozumieniem, pewnym problemem, jeśli chodzi o dysponowanie środkami na działalność ZKP jest dosyć silne zaangażowanie Zrzeszenia w politykę. To jest kwestia, czy środki publiczne mogą wspierać organizacje, które uczestniczą w życiu politycznym i czy nie spotka się to z reakcjami stron należących do innych opcji politycznych. Ostatnia uwaga - poseł Andrzej Liss trochę mnie zaskoczył, bo dzieciństwo, choć może nie całe, spędziłem w cieniu Katedry w Pelplinie i całe życie byłem przekonany, że jestem Kociewiakiem, na naszym terenie jest jeszcze druga grupa - Kociewie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#BrunonSynak">Nie chciałbym, abyście państwo wyjechali stąd z wypaczonym obrazem sytuacji. Poseł Franciszek Potulski jest mieszkańcem tej ziemi, nieraz słyszał i czytał moje wypowiedzi, i sądzę, że zgodnie z intencją, natomiast dziś pan nie słuchał tego, co powiedziałem. W pełni zgadzam się z tym, co powiedział poseł Andrzej Liss. Wyrażam zdziwienie, że pan podejmuje tę kwestię, ponieważ ona w ogóle tu nie padła. Powiedziałem coś wręcz przeciwnego - my nie jesteśmy mniejszością narodową. Zadałem retoryczne pytanie, nie personifikując go, czy chcecie państwo pchać nas w wąski „kanał” mniejszości narodowej, nie traktując naszej kultury, odrębności, potrzeb, według tej samej miary, jak na przykład innych grup mniejszości. Chcę, aby członkowie Komisji nie wyjechali stąd z wrażeniem, że my chcemy być mniejszością narodową - nic takiego nie mówiłem. Jest pewna mała grupa młodych ludzi, którzy twierdzą, że Kaszubi to naród. Ja uważam, że każdy ma prawo błądzić, ale każdy ma prawo do własnej identyfikacji - nie mam do nikogo żadnej pretensji. Natomiast to nie jest program Zrzeszenia i myślenie dominujące w Zrzeszeniu. Podam państwu następujący przykład. Otóż wydająca swoje pismo kilkuosobowa grupa młodych studentów uważa, że Kaszubi są narodem. Nie wiem, czy większość z nich jest Kaszubami z urodzenia, przynajmniej dwie najbardziej aktywne osoby nie są Kaszubami. Gdyby redakcja tego pisma wystąpiła do ministerstwa kultury o dotację, wniosek trafiłby do departamentu pana dyrektora i nie byłoby problemów, które ma Zrzeszenie. Według tych kryteriów musielibyście państwo potraktować ich jako mniejszość narodową. Czy chcecie państwo tego? Czy ktoś chce, abyśmy szli w tym kierunku? Taka była intencja moich słów. A jeśli chodzi o Kociewiaków i Kaszubów, to my przecież znakomicie się rozumiemy, współpracujemy, a pan poseł Andrzej Liss nie pochwalił się, że był przecież prezesem Oddziału Zrzeszenia w Pelplinie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#WitoldBobrowski">W sprawie nauki języka kaszubskiego i jego wpływu na naukę języka polskiego, chcę powiedzieć posłowi Franciszkowi Potulskiemu, że był to jeden z głównych zarzutów wobec szkół kaszubskich - czy aby uczniowie uczący się języka kaszubskiego nie będą z tego powodu gorzej mówili po polsku, czy nie będą mieli problemów w dalszej edukacji. W mojej mikroskopijnej szkole, w której była kiedyś pani kurator z panem ministrem Mirosławem Handtke, uczy się po 20–30 uczniów. W tej chwili maturę zadaje dziesięciu uczniów z rocznika 1985–86, z tego, co wiem, jeden z nich dostał piątkę na maturze z języka polskiego. Tu od razu jeszcze jedna uwaga. Kto jest z województwa pomorskiego, wie, jaka jest sytuacja, jeśli chodzi o naukę w szkołach średnich młodzieży wiejskiej. W naszej gminie w 1996 r. - ostatnim, z którego mam dane, jedynie 16 procent młodzieży ze szkół podstawowych kierowało się do szkół maturalnych, reszta szła do szkół zawodowych, albo, często w przypadku dziewcząt, pozostawała w domu. Taka była sytuacja. Nasi uczniowie świetnie dają sobie radę z językiem polskim, paradoksalnie nauka języka kaszubskiego pomaga w nauce języka polskiego, pozwala rozdzielić te dwa języki. Dwujęzyczność w ogóle sprzyja rozwojowi dzieci, mamy potwierdzenie tych informacji również z Fryzji. Tak jak mówiłem, do 1989 roku termin „język kaszubski” był objęty zapisem cenzorskim, chociaż w wielkiej sowieckiej encyklopedii cały czas były dwa hasła: „język kaszubski” i „naród kaszubski”. Nauka radziecka cały czas uznawała, a rosyjska uznaje Kaszubów za osobny naród, a kaszubski za osobny język. Współpracujemy bardzo bliską z Białorusinami, w mojej szkole na Głodnicy w ostatnim roku szkolnym były dwie grupy nauczycieli z Białorusi. W tej chwili funkcjonujemy w pewnym ruchu ogólnoeuropejskim, mamy kontakty z innymi mniejszościami. Stąd, z jednej strony nasze rozterki, a z drugiej strony - wzrost wymagań wobec siebie i innych, nasze aspiracje, aby zachować język i kulturę kaszubską - skarb Polski, narodu polskiego, państwa polskiego - jakkolwiek byśmy to nazwali. Z punktu widzenia kultury, językoznawców, sprawa narodu, języka, gwary czy dialektu jest dość płynna i nie ma znaczenia. Jest to dla nas sprawa ważna i dlatego Zrzeszenie cały czas pracuje. Mówiłem o niemieckich pieniądzach na elementarze, na książki kaszubskie, co nie oznacza, że jesteśmy inspirowani przez Niemców - po prostu stamtąd dostajemy środki. Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie przekazała nam 90 tys. zł. Na terenie całych Kaszub, również na mojej szkole, wisi biało czerwona flaga i orzeł. Zawsze staliśmy za polskością, paradoksalnie w czerwcowym referendum, podobnie jak sąsiednia gmina w Sierakowie, nasza gmina opowiedziała się przeciw wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#JerzySzteliga">Już któryś raz z kolei prowadzimy tę dyskusję, trwa „ping-pong” między Zrzeszeniem a resortem kultury. Myślę, że jednym z efektów naszego posiedzenia powinno być zamknięcie tej sprawy. Mecz trwał, skończył się jakimś rezultatem, a Kaszubi wrócili na łono Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych. Ja mam prawo to powiedzieć, ponieważ od 11 lat obserwuję te wszystkie sprawy. Dziś mamy inną rzeczywistość. Mam nadzieję, że Wysoka Izba przyjmie ustawę o mniejszościach narodowych i etnicznych, w której dokonaliśmy merytorycznego i politycznego wyboru, tworząc w projekcie układ: mniejszości narodowe, etniczne, język regionalny. Prace odbywały się w obecności przedstawicieli wszystkich obecnych tu resortów. Dziś to nie jest przytyk do dyrektora Jerzego Zawiszy, ale do kierownictwa resortu, które, jak się zdaje, w tej konkretnej sprawie nie nadąża za przebiegiem wypadków. O ile zrozumiałem prezesa Brunona Synaka, chodzi mu o to, że minister kultury, oczywiście umownie, chodzi tu o pewną figurę, niesie na plecach worek, w którym są koty: czarne, brązowe, pręgowane, szare. Worek ten ma dość brzęczący dźwięk, o ile pamiętam, w budżecie - ponad 4 mln zł. Gdzieś za tym workiem ciągnie się spokojny biały kotek. Chce wskoczyć do worka, i za diabła mu nie pozwalają. Problem polega na tym, że w projekcie ustawy stworzyliśmy trzy zbiory. Zdaje się, że to my, jako Komisja w imieniu Zrzeszenia powinniśmy wymyślić jakąś formułę wystąpienia do resortu kultury, to może być sugestia dla pani dyrektor - wystąpienie nie musi mieć charakteru formalnego, regulaminowego, bo przecież sprawa trwa od dłuższego czasu. O ile pamiętam, na posiedzeniu Komisji w Kancelarii Prezydenta, była dyskusja, czy dofinansowanie dla Zrzeszenia powinno wynieść 12 tys., 6 tys. czy 15 tys. zł. Wydaje się, że jeżeli dokonaliśmy takiego wyboru, poparła go strona rządowa, to potrzebna jest tu pewna elastyczność. Ja wiem, że to przyda obowiązków panu dyrektorowi Jerzemu Zawiszy. Myślę, że po rozmowie z kierownictwem resortu prezydium Komisji powinno spróbować znaleźć i zasugerować jakieś rozwiązanie tej sprawy, bo w przeciwnym wypadku będzie to sztuczne utrzymywanie dziwnego układu, sprzecznego z naszymi intencjami. Przecież w momencie, kiedy w swoim czasie doprowadziliśmy do tego, że MZS i inne resorty rozpoczęły procedurę ratyfikacyjną konwencji o języku regionalnym, naszą intencją było dowartościowanie Kaszubów, znalezienie odpowiedniej formuły i rozpisanie jej na język ustawy. Myślę, że coś prezydium Komisji spróbuje wymyślić coś w tej sprawie, abyśmy nie wracali do niej w nieskończoność.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#GenowefaWiśniowska">Posłowi Jerzemu Sztelidze należą się brawa, bo rzeczywiście od samego początku dzielnie stoi na straży prac nad projektem i myślę, że jako przewodniczący podkomisji jest osobą najbardziej kompetentną ku temu. Jak już mówiłam, w dniu 18 maja mamy zaplanowane posiedzenie połączonych Komisji, na którym, mamy nadzieję, bez większych przeszkód projekt ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych zostanie skierowany do drugiego czytania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#JerzyCzerwiński">Mam pytania związane z sytuacją Kaszubów w obszarze ich samoświadomości. Może na pierwsze pytanie będzie mógł odpowiedzieć prezes Brunon Synak - jaka jest samoidentyfikacja Kaszubów w tej chwili? Jak się określają - czy jako grupa etniczna, jak słyszeliśmy? Odzywają się pierwsze głosy, iż chcą być traktowani jako mniejszość narodowa. Jak pan prezes określiłby samoidentyfikację Kaszubów? Drugie pytanie - czy Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie jest jedyną organizacją, która reprezentuje Kaszubów? Czy jest monopolistą, czy są też inne organizacje, stowarzyszenia o charakterze ogólnym? Mam uwagę do dyrektora Jerzego Zawiszy. Rozumiem, że gdyby stało się tak, że grupa młodych ludzi, którzy uważają, że są narodowością kaszubską, wystąpiłaby o dofinansowanie wydawanego przez nich pisma, pan dyrektor nie udzieliłby dotacji, bo na razie Polska nie uznaje narodowości kaszubskiej. Czy ja dobrze rozumuję? Proszę o wyjaśnienie. Kolejne moje pytanie jest związane z akcentem niemieckim, który pojawił się w dyskusji. Otóż słyszeliśmy, że Niemcy brały udział, czy nawet finansowały w całości wydanie elementarza kaszubskiego. Czy było to na państwa prośbę, czy też Niemcy sami z siebie wyszli z taką propozycją? Jak często Niemcy pomagają państwu finansowo? Czy są to państwa inicjatywy, czy też oni sami wychodzą z takimi propozycjami? Ostatnia kwestia - mieliśmy rozmawiać tu także o innych mniejszościach narodowych i etnicznych. Jak należało oczekiwać, spotkanie zdominowała problematyka kaszubska, ale myślę, że inne mniejszości też powinny zaakcentować fakt, że istnieją w województwie pomorskim. Inaczej wyjedziemy z dzisiejszego spotkania z przeświadczeniem, że byli na nim przedstawiciele innych mniejszości, ale na tej sali nie było słychać ich głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#FranciszekPotulski">Chcę zwrócić uwagę na jedną sprawę, myślę, że może to być ważna informacja dla nas wszystkich, w tym również Zrzeszenia i innych mniejszości. Mianowicie rozporządzenie o standardach kształcenia nauczycieli zostało skonstruowane tak, że znalazła się w nim zapisana kiedyś w ustawie o systemie oświaty formuła, iż nauczyciel ma być przygotowany do nauczania dwóch przedmiotów lub rodzajów zajęć. Można interpretować je w ten sposób, że rektor Andrzej Ceynowa może przygotowywać nauczycieli właśnie do drugiego rodzaju zajęć - między innymi nauki języka kaszubskiego. Nauczyciel może być magistrem filologii polskiej, przygotowanym do drugiego rodzaju zajęć. Wydaje mi się, że ta formuła otwiera pewną systemową możliwość tego typu kształcenia nauczycieli. Dotyczy to nie tylko nauczania języka kaszubskiego, bo można tu mówić również o gwarach, obyczajach, o przygotowaniu do zajęć na przykład na Kurpiach w przypadku nauczycieli wywodzących się z tego regionu. Generalnie rzecz biorąc uważam, że dobrze byłoby, gdyby z tej Komisji wyszedł wniosek, aby w ramach kształcenia nauczycieli odbywały się zajęcia dotyczące lokalnych obyczajów. Nauczyciel sam by je wybierał, szykując się do powrotu do pracy w swoje własne rodzinne regiony, uzyskując trochę więcej wiedzy na temat różnego rodzaju organizacji kultywujących obyczaje, zwyczaje i zajmujących się tą problematyką. W przypadku języka byłby to wspomniany w rozporządzeniu drugi rodzaj zajęć. Myślę, że z takim apelem warto byłoby zwrócić się do Uniwersytetu Gdańskiego - proszę rektora Andrzeja Ceynowę, aby potwierdził, że Uniwersytet jest przygotowany do podjęcia takich działań. Wtedy za pięć czy sześć lat studenci kształceni według nowych standardów będą przygotowani do nauczania języka kaszubskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#BrunonSynak">Pierwsze pytanie posła Jerzego Czerwińskiego nie odpowiada mi zbytnio, ponieważ ja napisałem książkę i wiele artykułów na temat kaszubskiej tożsamości i samoidentyfikacji. Odpowiem panu krótko - różna jest identyfikacja, poziom poczucia kaszubskości. Wśród Kaszubów w sensie genealogicznym są osoby o słabym poczuciu kaszubskości, czujące się bardziej Polakami, jak to z etnicznością bywa. Jest kontinuum, jest różna skala, różny poziom identyfikacji. Jednak ja rozumiem podtekst pana pytania i od razu go ujawnię. Jeśli by zapytać, ilu Kaszubów ma poczucie odrębnej narodowości kaszubskiej, odsetek odpowiedzi pozytywnych były rzędu pewnie poniżej 1% - nie ma problemu narodowości kaszubskiej. Proszę się temu nie dziwić, bo w ten sposób identyfikuje się tylko część najstarszego pokolenia. Kobieta, która ma osiemdziesiąt kilka lat i mieszka w Gochach mówi, że zawsze tu mieszkała, różni tu byli, i Polacy, i Niemcy i Kaszubi, a ona po prostu jest tutejsza. Czasami trudno jej wyartykułować coś poza tym, że jest Kaszubką. Proszę się nie obawiać, że na Kaszubach rodzą się jakieś upiory i że jest jakieś zagrożenie. Co nie znaczy, że nie ma takich głosów. Mówiłem już o tych młodych ludziach, którzy właśnie nie Kaszubach, na zasadzie mody, „szpanu” czy rzeczywistego przekonania mówią o kaszubskiej narodowości. Dziś przeglądałem pracę na temat młodzieży kaszubskiej w jednym z naszych powiatów, ani jedna osoba, ani jeden uczeń szkoły średniej nie wybrał identyfikacji wyłącznie kaszubskiej, niepolskiej. Myślę, że to uspokoi pana posła. Jeśli chodzi o drugie pytanie, czy Zrzeszenie jest jedyną kaszubską organizacją w szerokim rozumieniu, odpowiem - tak, to jedyna organizacja reprezentująca Kaszubów, nie licząc drobnych, lokalnych stowarzyszeń, organizacji o znaczeniu regionalnym. Co nie znaczy, że nie może się wyłonić organizacja kaszubska, jeżeli będą działać nadal te mechanizmy, które działały do tej pory, zwłaszcza w Ministerstwie Kultury. Jak często korzystamy z niemieckich pieniędzy? Dosyć często, i jesteśmy z tego zadowoleni. Stosunki polsko-kaszubsko-niemieckie są niezwykle skomplikowane. Ja pochodzę ze wsi, w której przed wojną jedną trzecią mieszkańców stanowili Niemcy, a reszta to byli, może poza jedną rodziną, Kaszubi. Pamiętam rozmowy moich rodziców i dziadków. Moi dziadkowie byli wyrobnikami, pracowali raz u Niemców, raz u Polaków i z tego, co zapamiętałem, bardziej sobie chwalili Niemców niż Polaków. Tak się zdarzało. Podaję ten przykład dlatego, że do momentu II wojny światowej na ogół stosunki polsko-kaszubsko-niemieckie układały się bardzo poprawnie, zaburzyła je wojna. Mamy sobie bardzo wiele do wyjaśnienia z Niemcami. Ja nie jestem historykiem, ale socjologiem, jednak wspólnie z Niemcami odbyliśmy bardzo wiele seminariów, konferencji, współpracowaliśmy blisko z Akademią Bałtycką w Wademunde dopóki, dopóty nie została ona opanowana przez ziomkostwo. Wydaliśmy wspólnie szereg prac, jestem współautorem dwujęzycznej polsko-niemieckiej pracy, ze streszczeniem kaszubskim „Pomorze - mała ojczyzna Kaszubów”. Wyjaśnianie sobie niektórych skomplikowanych spraw, dyskusje, zwłaszcza między historykami, były bardzo długie, a dotyczyły interpretacji pewnych faktów historycznych. W niektórych przypadkach przyznawaliśmy rację Niemcom, w niektórych - nie. Uważam jednak, że takie proste kojarzenie niemieckich pieniędzy z jakąś sympatią proniemiecką jest ogromnym błędem.</u>
          <u xml:id="u-23.1" who="#BrunonSynak">My nie jesteśmy uprzedzeni do nikogo, nie jesteśmy uprzedzeni też do Niemców, uważamy, że z Niemcami wiele nas łączy w sensie historii i przyszłości. Nie ma sensu ukrywać ewidentnego wpływu na naszą kulturę faktu, iż byliśmy pod zaborem niemieckim. Nie ma żadnych wątpliwości, że część Polski, która była pod zaborem rosyjskim, czy chciała tego, czy nie, także poddała się pewnemu wpływowi kultury rosyjskiej. Jednak jednocześnie chcę panu powiedzieć, że jako Zrzeszenie w bardzo zdecydowany sposób zareagowaliśmy na inicjatywę pani Eriki Steinbach. Chcę, żeby pan to wiedział.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#EdmundStachowicz">Nie jestem członkiem Komisji, ale z ochotą przyjąłem zaproszenie na dzisiejsze posiedzenie, za chwilę powiem, dlaczego. Po pierwsze, myślę, że zwykły przypadek zrządził, iż trójka posłów usadowionych po tej stronie sali wywodzi się z pięknej ziemi kociewskiej. Ja mieszkam w stolicy Kociewia - Stargardzie Gdańskim, do korzeni kociewskich przyznali się posłowie Franciszek Potulski i Andrzej Liss, ale to zwykły przypadek. W porządku dziennym posiedzenia na pierwszy plan wysuwa się problematyka szeroko pojętych Kaszub i Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Jako Kociewiak, także osadzony w pewnych strukturach, organizacji, które działają na Kociewiu, kultywując kulturę kociewską w szerszym obszarze, chylę czoło przed pełną determinacji grupą działaczy Zrzeszenia, bowiem państwo jesteście bardzo wyraziści w swoich działaniach, dokonaniach, nie chcę ich tu wymieniać, albowiem państwo zrobiliście to w pigułce. Parlamentarzyści z innych regionów Polski są świetnie zorientowani w tych dokonaniach. Oczekiwałem jednak, że w trzecim punkcie porządku obrad, a więc omówieniu problemów kulturalnych, edukacyjnych i społecznych mniejszości narodowych zamieszkałych w województwie pomorskim usłyszę, też być może w pigułce, pewne informacje, które będą obrazować to, co w tym obszarze powinno zainteresować Komisję - te kwestie, ale w ujęciu wszystkich organizacji, zrzeszeń, stowarzyszeń w województwie pomorskim. Dyskusja stała się trochę monotematyczna, mówię to z całym szacunkiem dla działaczy Zrzeszenia - chwała im za to, że potrafią się bronić i wręcz poszerzać swoje terytoria, inni mogą im tego pozazdrościć. Uważam jednak, że dziś brakuje tego w dyskusji. Przybyłem na to posiedzenie Komisji przede wszystkim po to, aby usłyszeć o problemach, o sferze kulturalnej, edukacyjnej wszystkich organizacji, stowarzyszeń czy zrzeszeń. Zastanawiałem się, jaka będzie sytuacja mniejszości narodowych i etnicznych w kontekście członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Przypomina mi się zdarzenie w Warszawie przed referendum unijnym, kiedy pewna ekipa telewizyjna „dopadła” mnie na ulicy podczas posiedzenia Sejmu. Oczywiście, nie wiedzieli, że jestem posłem i zapytali, czy nie obawiam się, że kiedy Polska przystąpi do Unii Europejskiej, my zatracimy - mówię tu w całości o Polsce - tożsamość kulturową. Odpowiedziałem, że nie mam takich obaw, albowiem w moim województwie pomorskim, z którego się wywodzę, mieszkają Kaszubi, moi Kociewie oraz kilka innych mniejszości. Nie pozwolą na to, aby kultura, dorobek w szerokim tego słowa znaczeniu, ale także język i języki, którymi nie na co dzień, ale okazjonalnie się tu posługujemy, rozpłynęły się w Europie. To będzie zależeć tylko od ludzi. Dziś nadal czuję się przekonany, że nam to nie grozi. Jeżeli jest taka możliwość, chciałbym usłyszeć w pigułce informacje w skali województwa pomorskiego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#DanutaKledzik">Reprezentuję tu Urząd Wojewódzki, ale to, co chcę powiedzieć, nie jest uzgodnione z wojewodą, i nie będzie miało charakteru oficjalnego. Chcę przedstawić moje spostrzeżenia - prawie 10 lat byłam kuratorem oświaty i miałam wiele do czynienia z problematyką o której dziś jest tu mowa. Był to zresztą bardzo trudny czas, kiedy regionalizm w szkole ożywiał się. Teraz współpracuję z mniejszościami i wyznaniami jako dyrektor wojewódzkiego Wydziału Spraw Obywatelskich i Migracji. Przez jakiś czas miałam przerwę w pracy, bo nie mogłam się porozumieć z ministrem Mirosławem Handtke. Na pytanie pana posła odpowiem, że w naszym województwie jest 18 mniejszości. Wszystkim staramy się pomóc, choć jest to bardzo trudne, szczególnie jeśli chodzi o sprawy lokalowe, opłaty. Jeśli miałabym jakiś wniosek to właśnie taki, aby w jakikolwiek sposób starać się im pomóc, także finansowo, aby miały odpowiednie warunki. Wymyślaliśmy tu różne rozwiązania, których realizacja nie udawała nam się ze względów finansowych. Być może uda się zorganizować wielonarodowościowy dom kultury albo podobną inicjatywę. Ja w tej chwili tylko „głośno myślę”, ponieważ Urząd nie ma na to żadnych środków finansowych. Dyskutowane dziś sprawy wiążą się też z wyznaniami - często przy kościołach są różne przyczółki kultury mniejszościowej, na przykład prawosławia czy innych. Staramy się im pomagać. Ja nie mam korzeni kaszubskich ani kociewskich, jak obecni tu posłowie, tylko poznańskie, ale z Poznania do Kaszub jest bardzo blisko. Jednak jeśli chodzi o szkoły kaszubskie, to muszę powiedzieć, że zawsze byłam zachwycona profesjonalizmem pracujących w nich nauczycieli. Jest czymś zupełnie niebywałym, jak ci ludzie przeżywali to, co robili, jak chcieli pracować z młodzieżą - oczywiście nie wszyscy, zresztą zmuszać do tego nikogo nie wolno. W tym miejscu chcę przekazać ukłon dla Uniwersytetu Gdańskiego. Na pewno rektor Andrzej Ceynowa powie państwu o tym - od kilkunastu lat kształcenie na kierunkach nauczycielskich odbywa się właśnie tak, że są przedmioty regionalne, studia podyplomowe. Tworzyliśmy je właśnie po to, aby nauczyciele mogli profesjonalnie uczyć w szkołach - na ogół są to nauczyciele dwuprzedmiotowi. Tu siedzi pani Wanda Kiedrowska, która jest polonistką i uczy również kaszubskiego, zresztą przez jakiś czas była metodyczką nauczania języka polskiego - to dla tych, którzy obawiają się, że nauka kaszubskiego może zanieczyścić język polski. To jest niemożliwe - dwujęzyczność właśnie sprzyja rozwojowi dziecka, które łatwiej przekracza próg szkolny, lepiej czuje się w szkole, szkoła jest bliżej domu. Mogłabym mówić o tym godzinami. Chodzi mi tylko o nazwanie problemu. Problemem są ludzie i dlatego szkoły kaszubskie mają tak dobre efekty, jeśli chodzi o regionalizm. Zastanawiałam się nad nauką rodzimej kultury - nie nad samą identyfikacją, bo tym się nigdy nie zajmowałam - i chcę powiedzieć, że naprawdę ważny jest profesjonalizm, i dlatego inne mniejszości może nie mają takich efektów - brak im ludzi, którzy się tym zajmują. Właściwie, tak szczerze mówiąc, to wszystko odbywa się w szkole, nie wiem, co myśli o tym pani Danuta Pioch, ale tak mi się wydaje, bo szkoły są tu bardzo ważne. Chcę wspomnieć o jeszcze jednej sprawie. Mówimy tu o dwujęzyczności, języki kaszubski i polski są „wyssane z mlekiem matki”, ale do tego dochodzą jeszcze języki obce, których też trzeba uczyć: angielski, niemiecki, inne. Jest tu duży problem pewnej bariery percepcyjnej młodzieży. Chcę dodać jeszcze jedno. Myślę, że jeśli chodzi regionalizm, w szkołach podstawowych sprawa wygląda lepiej, a w szkołach średnich - trochę gorzej, na wsi - lepiej, a wmieście - gorzej. Jednak są to problemy, które trzeba pokonać, na sali obecny jest kurator pomorski Jerzy Kortas, może też coś powie na ten temat. Chociaż mieszka na Kociewiu, jest Kaszubem, tak to wygląda. Myślę zatem, że trudno dzielić: Kaszuba, Kociewiak, ważne jest, aby dziecko miało poczucie tożsamości i identyfikowało się z tym, co widzi - najpierw wokół siebie, potem może pójdzie dalej, aż trafi do Sejmu i wtedy widzi wszystko z bardzo szerokiej perspektywy. Jeżeli interesują państwa bliższe informacje na temat mniejszości, głównie w Gdańsku, ale także w ogóle - na Pomorzu czy w Trójmieście, to możemy ich udzielić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#GenowefaWiśniowska">Dziękuję pani dyrektor za przedstawienie wszystkich barw codzienności. Podobało mi się pierwsze zdanie w pani wypowiedzi, że jest pani marzeniem, aby powstał dom wielokulturowy. Myślę, że to daje nam dużo do myślenia - aby wreszcie skończył się ten podział, bo przede wszystkim każdy z nas jest człowiekiem i ma swoją moralność.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#AndrzejCeynowa">Dla tych, którzy są z Pomorza, bezcelowe jest przypominanie, iż na Uniwersytecie Gdańskim od kilkunastu lat prowadzimy lektorat języka kaszubskiego. Ponieważ Uniwersytet znajduje się tu, na Pomorzu, uważamy, że jest to naszym obowiązkiem. Przygotowanie nauczycieli. W pewnym momencie ministerstwo stwierdziło, że kaszubskiego mogą nauczać tylko ludzie legitymujący się odpowiednim „papierkiem” - do tego to się często sprowadzało, ponieważ ci ludzie byli przygotowywani merytorycznie jako nauczyciele języków, często również języka obcego. W związku z tym, Uniwersytet wraz ze Zrzeszeniem zorganizował trzy edycje rocznego kwalifikacyjnego studium podyplomowego dla nauczycieli, którzy uczyli języka kaszubskiego w szkołach. O ile wiem, uprawnienia te chciałaby uzyskać duża grupa nauczycieli, co najmniej na dwa dodatkowe turnusy. Wiąże się z tym jednak pewien kłopot - środki na prowadzenie tego rodzaju kształcenia, nawet w ramach zajęć podyplomowych, są skromne, a poza tym nadchodzą zwykle po czasie. W związku z tym, prowadzący zajęcia nauczyciele muszą przez dłuższy czas kredytować je jakby z własnej kieszeni, zanim ich wysiłek zostanie opłacony. Jeżeli chodzi o Kaszuby, znajomość regionu nie sprowadza się tylko do znajomości języka. Proszę pamiętać, że na Uniwersytecie są też historycy, którzy zajmują się historią Kaszub, bardzo dużo o Kaszubach mówi się na zajęciach z historii Pomorza. Na wydziale ekonomii są specjaliści od transportu i rozwoju infrastruktury - kiedy prowadzą zajęcia ze studentami, materiał poglądowy biorą z terenu naszego województwa. Zatem uczenie o Kaszubach ma wymiar o wiele szerszy niż tylko językowy. Ja bym bardzo nie chciał, aby wiedza o Kaszubach była sprowadzana li tylko do nauczania języka - to jest też nasza kultura, historia terenu i przepraszam, że wrócę tu do resortu kultury - także kultura ludowa, która tu żyje, naprawdę żyje i nie jest to skansen. Od 34 lat jest organizowany konkurs pod tytułem „Ludowe talenty”, na który młodzież stara się przygotować swoje wytwory artystyczne, w tradycyjnych technikach, które był stosowane, a więc w malarstwie na szkle, wikliniarstwie, hafcie, rzeźbie, płaskorzeźbie, garncarstwie. Jeszcze trzy lata temu ministerstwo kultury pomagało nam w organizacji konkursu, co prawda na niewielkim poziomie mniej więcej 10% kosztów przeprowadzenia finału. Od dwóch lat dofinansowania nie ma. Jakoś sobie radzimy, ponieważ pomaga nam miasto Gdańsk, w którym nie ma zbyt wielu Kaszubów, bo większość młodzieży kaszubskiej pochodzi z terenów wiejskich. Mimo to miasto przejęło na siebie część opieki, której resort kultury odmawia kulturze ludowej Kaszubów. Mogę zadeklarować, że Uniwersytet jest gotowy do prowadzenia zajęć dla prawie dowolnej liczby nauczycieli. Mówię o niemal dowolnej liczbie dlatego, że prowadzenie jednego turnusu z setką osób jest prawie niemożliwe. Jest to wielki kierunek kształceniowy, ale bez problemu można prowadzić zajęcia w dwóch grupach, czyli dla około czterdziestu osób rocznie. Jeżeli chodzi o kształcenie dwukierunkowe, o którym mówił poseł Franciszek Potulski, prowadzimy je w tej chwili, brakuje nam tylko jednej rzeczy, którą trzeba zrobić wspólnie z resortem edukacji - przygotowania minimów programowych dla specjalności: język kaszubski albo kaszubistyka.</u>
          <u xml:id="u-27.1" who="#AndrzejCeynowa">Tego po prostu jeszcze nie ma, a jak państwo wiecie, kierunki prowadzone na uniwersytecie muszą mieć takie minima, ponieważ po 2–3 latach na uniwersytet jest sprawdzany, czy kształcenie na danym kierunku lub specjalności odpowiada przyjętemu minimum. To jest kolejny brak, który trzeba będzie wyeliminować. Podręczniki i elementarze, o których była tu mowa, są pisane również przez naszych wykładowców - Uniwersytet włącza się w to zadanie, bowiem uważamy je za część swojej misji i powinności, z tego względu, że działamy na tym terenie. Jeżeli chodzi o tożsamość, ja jakoś nigdy nie miałem kłopotu z tym, że jestem i Polakiem, i Kaszubem - takich kłopotów nigdy nie miało 99,9% Kaszubów. Wspominanie o sprawach niemieckich wprowadza tylko pewien zamęt. Ja też wprowadzę tu zamęt. Mój dziadek nazywał się Stolz i był podoficerem w armii pruskiej. W czasie II wojny światowej odmówił podpisania jakiejkolwiek karty, ponieważ mimo swojego nazwiska był Polakiem. Tak wygląda tożsamość tu, na tych terenach. Proszę nie utożsamiać Kaszubów z kimś, kto jest spoza tego terenu, czy wręcz wyprowadzać wniosku o ich niepolskości z faktu, że niektórzy ludzie rozumiejący, co to znaczy mniejszość również, chciałbym podkreślić - również pomagają w utrzymywaniu kultury kaszubskiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#GenowefaWiśniowska">Rzeczywiście, zagmatwane i niezależne od nas są nasze losy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JerzyFryc">Pani dyrektor niejako wywołała mnie do tablicy, więc pozwolę sobie krótko przedstawić nasze osiągnięcia i znaczącą współpracę, którą prowadzimy na naszym terenie. Moje wystąpienie chciałbym zacząć od słów, które ktoś kiedyś już powiedział, iż my nie możemy już poprawić przeszłości, ale możemy wspólnie zbudować nową przyszłość. Wydaje mi się, że w dniu dzisiejszym, szczególnie, kiedy Polska jest już w UE, powinniśmy się na tym skupić. Natomiast, jeśli chodzi o przeszłość - oczywiście, nie wolno o niej zapominać, jest bardzo ważna dla historyków, ale i dla nas, zwykłych szarych obywateli. Myślę jednak, że trzeba żyć przyszłością i na tej przyszłości się skupiać. Ja powiem tylko pokrótce, że mniejszość niemiecka również ma swoje problemy w Polsce i państwo doskonale o tym wiedzą. Podobny problem powstał już na Śląsku Opolskim, gdzie pewna grupa ludzi również dopominała się swojej etniczności czy narodowości. Kiedy pytano ich, czy są Polakami, odpowiedzieli, że nie, czy są Niemcami - też nie. A kim? Ślązakami. Tu jest problem - taki sam. Ja nie odpowiadam za Śląsk Opolski, bo żyję na Pomorzu i skupiam się na swojej działalności. Zwróćmy jednak uwagę na pewną sprawę. Kiedyś na jednym z sympozjów w Malborku, jeszcze za poprzedniej kadencji Sejmu, zapytałem pani posłanki, nie będę wymieniał nazwiska, bo już nie zasiada w Wysokiej Izbie, dlaczego projekt ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych leży w Sejmie od 10 lat i nie może wejść pod obrady Sejmu. Odpowiedziała: proszę pana, czy pan chciałby, żeby w Polsce nastąpiło rozbicie dzielnicowe? Niejako miała rację, dzisiejsze czasy pokazują, że miała rację, ale nam szczególnie chodziło o naukę języka ojczystego. Chwała społeczności kaszubskiej za to, że chroni swój język. Może mają o wiele lepsze warunki, dlatego, że resort kultury być może patrzy na to trochę inaczej. Ja nie chcę tu mówić, że jesteśmy w jakikolwiek sposób dyskryminowani. Padła oficjalnie informacja, że mniejszość niemiecka w całej Polsce jest finansowana z budżetu resortu spraw wewnętrznych Niemiec. W minimalnym stopniu mamy dofinansowanie również z resortu kultury, jeśli Stowarzyszenie złoży stosowny wniosek. Takim przykładem było złożenie wniosku na dofinansowanie organizacji I Festiwalu Kultury Niemieckiej we Wrocławiu, który odbył się w ubiegłym roku. Za to serdecznie dziękuję, między innymi w imieniu posła Henryka Krolla. Działalność Stowarzyszenia w Malborku nie była łatwa, cień zamku malborskiego kładł się na każdej ulicy tego miasta. Jeśli do tego dodamy słynną powieść Sienkiewicza „Krzyżacy”, na kanwie której kształcono naszą młodzież i nas, to proszę się nie dziwić, że kiedy taki Fryc założył Stowarzyszenie Mniejszości Niemieckiej w Malborku, nie przyszło mu to z łatwością. Muszę jednak powiedzieć o jednej bardzo ważnej i istotnej sprawie - w Malborku jest bardzo duża tolerancja społeczeństwa, powstania Stowarzyszenia nie przyjęto może owacyjnie, ale z dużym zrozumieniem. Stowarzyszenie podjęło współpracę z władzami miasta, i przez cały czas bardzo owocnie współpracuje z samorządem po przemianach politycznych w Polsce.</u>
          <u xml:id="u-29.1" who="#JerzyFryc">Dlaczego tak się dzieje? Powstał problem Eriki Steinbach. Proszę pamiętać, że społeczność malborska to również ludzie wypędzeni, kiedy w czasach komunistycznych ładnie to ubrano jako „repatriację” - ich też wysiedlono. Wysiedlono Niemców, wysiedlono Polaków ze Wschodu, którzy przybyli na te tereny. Taka jest - niestety - konsekwencja wojny, takie są prawidła, trudno. Właśnie ci ludzie rozumieją wiele spraw i z nimi współpracuje się o wiele łatwiej niż gdzie indziej, na innych terenach w Polsce, gdzie jest mniejszość niemiecka. Jeśli do tego dodam, że za zasługi, współpracę z miastem na rzecz jego mieszkańców Rada Miasta Malborka wyróżnia lidera Stowarzyszenia tytułem „Zasłużony dla Miasta Malborka”, to jest wielki wyraz szacunku i tolerancji dla społeczności, która tam działa. Jeśli obywatelka Niemiec otrzymuje w Malborku od Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Obywatelski Order Zasługi, świadczy to o bardzo dużym wyróżnieniu tego miasta, społeczności i Stowarzyszenia, które tam działa. Nie chcę się tu chwalić, posługuję się wyłącznie faktami, a pani dyrektor zapewne o tym wie, bo odznaczenie osobiście wręczał wojewoda pomorski Jan Kurylczuk. Więc mielibyśmy tu skalę porównawczą. Tylko i wyłącznie dzięki dobrej woli współpracujących ze sobą ludzi możemy osiągnąć efekty, które stawiamy sobie za cel. Niestety, są też inne historie. Kiedy dziś otwieram „Dziennik Bałtycki” i spostrzegam w nim stylizowaną flagę z portretem Hessa, to pytam się: gdzie są władze, które do tego dopuszczają, i to na stadionie sportowym Lechii w Gdańsku? Ja jestem przerażony, ale komuś dano do ręki pewne atuty, on może to robić, kiedy państwo doskonale wiecie, że niemiecka konstytucja zakazuje w Niemczech wszelkich znaków nazizmu czy obrażania kogoś, czego u nas nie ma. U nas po prostu zaczął obowiązywać pewien model demokracji. Chciałbym się tu ustosunkować do sprawy Eriki Steinbach, którą, jako członek mniejszości niemieckiej, znam praktycznie od początku. Proszę pamiętać, że 3 lata wcześniej, zanim sprawa wypłynęła, ona zwróciła się do ambasadorów wszystkich państw Europy Wschodniej o podjęcie tematu centrum budowy wypędzonych. Wiecie państwo, skąd otrzymała jedyną odpowiedź? Z Rosji. Potem wybuchła afera. Nie ma co ukrywać, gdyby Niemcy sami chcieli wybudować centrum - jakiż to problem, mają środki, mogą to zrobić w Berlinie, czy w innym miejscu, nie chcę tu mówić o żadnym konkretnym landzie. Proszę też jednak zwrócić uwagę na jedną sprawę - są pewne sytuacje, kiedy to zawiniła właśnie nasza, polska administracja. W latach 1970, za słynnych czasów gierkowskich, wyjeżdżano za granicę w ramach pożyczek i łączenia rodzin. Kiedy rodzina wyjeżdżała, zostawiając kamienicę, przejmował ją zakład komunalny, nie dokonując zmian wpisów w księgach wieczystych. Po dwudziestu kilku czy trzydziestu latach ten człowiek przyjeżdża do Polski, idzie do sądu i mówi: proszę mi pokazać księgę wieczystą, a tam stoi, że jest właścicielem tej kamienicy. Czyja tu jest wina? Nie ma też co ukrywać, również po stronie niemieckiej jest wielu cwaniaków, którzy próbują to wykorzystać. Są adwokaci, którzy wyjechali z Polski, założenie u nich jednej sprawy kosztuje 600 euro, ale bez gwarancji, że rozprawę się wygra.</u>
          <u xml:id="u-29.2" who="#JerzyFryc">Oczywiście, wokół tej sprawy powstał wielki szum, ale to jest już poza tematem naszego dzisiejszego spotkania. Może poruszę jeszcze jedną sprawę, mieszczącą się w ostatnim punkcie porządku, niejako wyprzedzając temat, nie będę drugi raz zabierał głosu. Jako członka Stowarzyszenia Mniejszości Niemieckiej przeraża mnie dyskusja nad wprowadzeniem dwujęzycznych nazw miejscowości i ulic - powiem dlaczego. To nie jest nikomu potrzebne. Ludzie, którzy przyjeżdżają do Polski, doskonale znają swoje miasta. Mają swoje mapy z dwujęzycznymi nazwami ulic, miejscowości. To nie jest potrzebne, bo jeśli wprowadzimy dwujęzyczne nazwy, damy do ręki argument przede wszystkim nacjonalistom, którzy umiejętnie to wykorzystają. Przykład już mieliśmy. W jednej miejscowości na Kaszubach składającej się bodajże z jednego domu ustawiono dwujęzyczną tablicę, która została zniszczona. Któż to zrobił? Chyba nie ci, którzy tam mieszkali. Osobiście uważam, że czegoś takiego być nie powinno. Jeśli my żyjemy w tym kraju, jesteśmy jego obywatelami i obowiązują nas stosowane tu prawa. Powinniśmy być tego świadomi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#JerzyKortas">Z zainteresowaniem słuchałem wszystkich wypowiedzi. W odpowiedzi na prośbę posła Edmunda Stachowicza przekażę krótką informację. Bardzo przepraszam, ale będę musiał opuścić spotkanie, ponieważ mam chorą żonę, którą muszę się zaopiekować. Jeżeli będą pytania, odpowiem na nie od razu. Dyrektor Danuta Kledzik moja nauczycielka, szefowa, która mnie wyedukowała na tego, kim jestem, powiedziała, że stanowię jakieś „pomieszanie”. Ma rację, bo jestem rodowitym Kaszubem, wychowanym na Kociewiaka. Ja także podkreślam to, co powiedział rektor Andrzej Ceynowa - jestem Polakiem. Pan rektor opowiadał o zagmatwanych losach nas, Pomorzan, ja może tylko dodam trochę od siebie, aby uzupełnić ten obraz. Mój ojciec walczył w 1939 roku w wojsku polskim, dostał się do niewoli, a następnie wrócił na Kociewie, bo tam mieszkał, po czym od razu trafił do więzienia niemieckiego. Strasznie go tam zbito i wywieziono do Szteingawska, Kociewiacy wiedzą, co to jest Szteingawsk, po czym znad grobu cofnął go jeden z Niemców, którzy okazał się człowiekiem. Potem został wciągnięty do Wermachtu. Walczył po stronie niemieckiej i dostał się do niewoli radzieckiej, po czym wrócił z powrotem na Kociewie. Mówił, że uratowało go to, że był Polakiem, że wspólnie tworzyli jedną całość ze wszystkimi Polakami, przebywającymi w tym łagrze rosyjskim. Niezależnie od tego, czy to był Ślązak, Kociewiak, Kaszub czy Poznaniak - obojętnie, jako naród tworzyli jedność. Odpowiadając pani dyrektor chcę powiedzieć, że ja się cieszę z tego, że język kaszubski jest przedmiotem dobrowolnym, że ocenę z tego przedmiotu wpisuje się na świadectwie w osobnym miejscu. Według naszego rozeznania, w tej chwili język kaszubski nauczany jest w 54 szkołach, w tym w 46 szkołach podstawowych, 8 gimnazjach i 3 placówkach ponadgimnazjalnych. Myślę, że mam rzetelniejsze dane niż informacje z ankiet przekazywanych drogą omijającą kuratorium. Ogółem języka kaszubskiego uczy się 3475 uczniów, w tym 2565 - w szkołach podstawowych, 578 - w gimnazjach i 232 w szkołach ponadgimnazjalnych. Nauczanie języka odbywa się różnie: w grupach klasowych bądź międzyoddziałowych, w wymiarze 3 godzin tygodniowo. Oczywiście to nie wszystko, bo są także zespoły regionalne, folklorystyczne, taneczne, chóralne, i inne. Najwięcej uczniów - 363 - uczy się języka kaszubskiego w Szkole Podstawowej nr 2 w Kartuzach. Jest 7 placówek, w których uczy się ponad 100 uczniów. W następnej szkole jest 98 uczniów, mniej niż 100, natomiast w większości szkół języka kaszubskiego uczy się po kilkunastu uczniów. W odpowiedzi na uwagę posła Franciszka Potulskiego chcę powiedzieć, że nauka języka kaszubskiego nie przeszkadza w nauce języka ojczystego. Ja sam w wieku 6 lat mówiłem tylko po kaszubsku i dlatego ojciec szybko zabrał mnie z Kartuz do Stargardu Gdańskiego. Do dzisiaj jednak zachowałem bierną znajomość języka kaszubskiego, lubię słuchać Kaszubów, kiedy rozmawiają ze sobą, chociaż są z tym olbrzymie problemy, nawet w stolicy Kaszub - Kartuzach. Myślę, że w drugim, trzecim pokoleniu język kaszubski czeka zanik.</u>
          <u xml:id="u-30.1" who="#JerzyKortas">Dobrze, że są te elementarze, może to po nas zostanie, bo język umiera śmiercią naturalną. Moja matka, kiedy spotykała się ze swoją siostrą, dopóki ta żyła, to po 2, 3 minutach przechodziły na płynny język kaszubski, dziś sama w tej chwili porozumiewa się z nami w języku polskim. Jak tu powiedziano, nauka języka kaszubskiego pomaga nauce języka polskiego. Mamy nieraz olbrzymi problem z innymi mniejszościami. Państwo wywołaliście tu temat Romów. Zapytało nas o nich ministerstwo edukacji, szukaliśmy Romów na terenie naszego województwa. Przeczytam tu informacje, które przygotowałem. Najliczniej Romowie są reprezentowani w Szkole Podstawowej nr 65 w Gdańsku - 5 uczniów. Uczniowie romscy nie korzystają z uprawnień do nauczania języka, kultury i religii swej narodowości, rodzice nie wyrazili takiej woli. Problemy edukacyjne Romów są następujące: brak spełnienia obowiązku szkolnego, informacji o miejscu pobytu dziecka, motywacji do nauki, słabe wyniki nauczania, trudności wychowawcze, zaniedbania środowiskowe, brak respektowania przez rodziny i uczniów obowiązujących w szkole norm społecznych i prawnych. Jeżeli chodzi o inne mniejszości, na obszarze obecnego województwa pomorskiego funkcjonuje ukraińska mniejszość narodowa. Nauczanie języka ukraińskiego oraz religii: grekokatolickiej i prawosławnej odbywa się w 9 placówkach w następujących gminach: Człuchów, Stary Kierzdan, Dzierzba, Nowy Dwór Gdański, Ostaszewo, oraz Gdańsk i Słupsk. Nauczaniem języka ukraińskiego objętych jest 160 uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. Dyrektorzy szkół w porozumieniu z organami prowadzącymi organizują grupy międzywydziałowe i międzyszkolne. Nauczyciele posiadają kwalifikacje do nauczania języka ukraińskiego. Wydaje mi się, że z drugiej strony, przynajmniej u nas, na Pomorzu, jest to pewna prawidłowość, i z tego się bardzo cieszę. Dlatego, że jeśli są mniejszości narodowe, one w tej chwili czują się Polakami, utożsamiają z Polakami i nie zgłaszają potrzeb nauczania w języku ojczystym. Jeżeli nawet to się odbywa, to może w drodze indywidualnych korepetycji, indywidualnej pomocy między społecznościami mniejszości narodowej. Ja nie znam języka niemieckiego, a moja córka jest jedną z najlepszych germanistek, nauczycielek języka niemieckiego na Kociewiu. To tyle na zakończenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#GenowefaWiśniowska">Tak, rzeczywiście zagmatwane są te nasze losy. Chcę podziękować panu za te osobiste refleksje. Ja również pozwolę sobie na taką refleksję. Wiecie państwo, że reprezentuję Samoobronę - w naszych strukturach od samego początku był właśnie Kaszub - Jan Pikus. Proszę mi wierzyć, ja uczyłam się od niego patriotyzmu, ukochania ziemi, przywiązania do rodziny. Należał do osób, do których miałam zaufanie, mówię - miałam, bo odszedł już na druga stronę istnienia, miał wypadek i zostawił po sobie rodzinę, sześcioro dzieci. Rozmowy z nim, dysputy, jego pieśni kaszubskie - to było dla mnie coś niesamowitego, wielkie przeżycie, tak że ja doskonale państwa rozumiem. Cieszę się, że jestem przewodniczącą tej Komisji, bo bardzo mnie to wzbogaca, uczy tolerancji, i oby tak było, oby właśnie większość z nas częściej zamyślała się nad wielokulturowością. Chodzi o to, co właśnie bardzo pięknie powiedział przedstawiciel mniejszości niemieckiej. Myślę, że dzisiejsze spotkanie pozostawi w nas pozytywne piętno.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#WandaKiedrowska">Zostałam wywołana do zabrania głosu przez panią dyrektor Danutę Kledzik. Od wielu lat jestem związana z nauczaniem języka polskiego i języka kaszubskiego. Tu muszę zauważyć, że gdyby nie ludzie zaangażowani w wielu instytucjach, to z pewnością dzisiaj nie mielibyśmy takiego efektu, jaki mamy. Trudno powiedzieć kiedy, ale wiele lat temu gdańskie kuratorium oświaty uznało, że konkurs recytatorski „Rodny mare” jest godny tego, aby wpisać go do kalendarza imprez kuratoryjnych. Wtedy, przed laty, to był wielki krok, wielka nobilitacja języka kaszubskiego. Kiedy zaledwie zaczynaliśmy, taka obecność kuratorium w różnych naszych imprezach stanowiła wielkie poparcie. Kiedy nie było jeszcze nauczania języka kaszubskiego, ale była już regionalizacja nauczania, czuliśmy poparcie kuratorium. Stopniowo dochodziło do nauki języka. Chciałabym powiedzieć kilka słów w sprawie ratowania skarbu narodowego, jakim jest język dzisiejszych Kaszubów. W XXI wiek Kaszubi przenieśli nie tylko elementarz ale i kolejne podręczniki. Moja przedmówczyni, pani Danuta Pioch nie śmiała powiedzieć, że to jej programy, że promujemy teraz i rozdajemy już kolejne dwa podręczniki jej autorstwa. Nie wiem, jak się kłaniać i dziękować pani Grażynie Płoszajskiej i ministerstwu za to wszystko, co ministerstwo robiło i robi. Nie mielibyśmy ani podręczników, ani tego wszystkiego, co mamy, gdyby nie pani Grażyna Płoszajska - to jest pani tak wielką zasługą w ministerstwie - i naszych posłów. Naszych posłów, którzy czasami, jeżeli wydaje nam się, że coś idzie zbyt wolno, delikatnie przez nas inspirowani, swoimi ścieżkami dochodzą do państwa i próbują się przypomnieć. Czasami faktycznie pieniądze dochodzą późno, ale są. Dlatego jesteśmy bardzo zadowoleni, zarówno jeśli chodzi o programy, jak i podręczniki, licząc oczywiście, że tak będzie dalej. To samo dotyczy studium podyplomowego dla nauczycieli. Nie byłoby tylu wykształconych nauczycieli, gdyby nasze granty nie zyskały państwa poparcia i dlatego chciałabym przede wszystkim podziękować ludziom. To samo odczuwamy wobec Komisji, państwa, którzy dzisiaj tu przyjechaliście i będziecie jeszcze kilka dni na Kaszubach. Czujemy duchowe wsparcie. Może nie zawsze jesteśmy całkowicie zadowoleni, ale przecież na tym polega współpraca i dążenie do tego, żeby było coraz lepiej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JacekCiskowski">Jestem z Jastrzębiej Góry, miejscowości najdalej wysuniętej na północ Polski, także u nas mieszkają Kaszubi i Kaszubki. Rzecz polega na tym, że właśnie tam, gdzie jest nauka kaszubskiego, tego języka uczy się ponad połowa dzieci, które nie mają żadnych związków z kaszubszczyzną, pochodzą z innych regionów kraju. To jest bardzo istotne - właśnie ludzie z zewnątrz chcą poznawać ten język, oprócz innych języków. Gdyby nie było nauki w szkole, po prostu nie nauczyliby się tego języka. Jest to bardzo ważne, chodzi o jak najsilniejsze wspieranie nauki języka kaszubskiego. Oni utożsamiają się z nami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#ManfredOrtman">Reprezentuję Towarzystwo Kulturalne Mniejszości Niemieckiej „Ojczyzna” w Kwidzynie. Jestem urodzony i do tej pory żyję na terenie Ziemi Kwidzyńskiej. Chciałbym dodać kilka słów do tego, co wcześniej powiedział przedstawiciel mniejszości niemieckiej. Nasza działalność nie ogranicza się tylko do tego, żeby kultywować język, w naszych statutach mamy zapisy o działalności kulturalnej. Ta działalność kulturalna jest znacznie szersza. Nasze Towarzystwo zarejestrowało się na początku lat 1990 - była odwilż polityczna, sprzyjający klimat. W tamtym okresie w programach nauczania szkół podstawowych powiatu kwidzyńskiego w niewielkim wymiarze była obecna nauka języka niemieckiego. Z wiadomych względów trochę inaczej wyglądało to w mieście, a inaczej w szkołach wiejskich, natomiast problemem były nie tyle finanse, ile brak kadry nauczycielskiej. W tym czasie większość nauczycieli musiała się przekształcać w germanistów. Mieliśmy w tym udział między innymi przez Centralną Radę Niemiec w Opolu, gdzie organizowane były szybkie i intensywne kursy języka niemieckiego dla nauczycieli, którzy chcieli zdobyć certyfikaty nauki, w tym wypadku obcego jeszcze, języka niemieckiego. Kursy te odbywały się w okresie wakacji, a korzystający z nich nauczyciele uiszczali symboliczną opłatę w wysokości 100 zł, chodziło o to, aby ich zdyscyplinować i aby brali udział w tychże kursach. Strona niemiecka finansowała całość szkolenia, zakwaterowania, wyżywienia. Zaznaczyłem tu na marginesie, że był to język obcy. Do pewnego czasu, dla tychże ludzi - tak. Natomiast od 1 maja jest to również język europejski i w związku z tym nie wchodzą w rachubę pewne dylematy związane z tym, czy my określamy się jako narodowość, czy jako grupa etniczna. Pani dyrektor wspomniała, że w województwie pomorskim jest 18 mniejszości narodowych i etnicznych. Myślę, że na pewno najwięcej stowarzyszeń jest niemieckich, a największą liczbę członków mają Kaszubi. Trzeba tu zaznaczyć, że wszystkie nasze organizacje mają osobowość prawną, każda ma swój statut i działa niezależnie w swoim rejonie. Jesteśmy zarejestrowani centralnie i mamy tak zwaną jednostkę nadrzędną, którą jest Centralna Rada Niemców w Opolu, niemniej jej kompetencje ograniczają się to tylko do spraw administracyjnych, pewnych rozporządzeń. Jak zaznaczyłem wewnętrznie działamy sami na swoim podwórku. Na wstępie powiedziałem, że na początku lat 1990 w niektórych szkołach wiejskich nie było jeszcze nauki języka niemieckiego. Na terenie powiatu kwidzyńskiego wyszliśmy z inicjatywą i organizujemy w tych szkołach kursy języka niemieckiego dla dzieci po godzinach lekcyjnych - za darmo. Oczywiście, ktoś za to płaci, jak już kolega wspomniał, jesteśmy wspierani w funduszach przez Konsulat Generalny Niemiec w Gdańsku, ze środków niemieckiego ministerstwa spraw wewnętrznych. Również w naszych stowarzyszeniach są prowadzone kursy języka niemieckiego, konkretnie także w naszej siedzibie w Kwidzynie. Przez te 14 lat trochę zmieniła się struktura nauki języka niemieckiego w szkołach, ponieważ zostały one objęte programami nauki - tam, gdzie to możliwe, obowiązuje jeden język obcy.</u>
          <u xml:id="u-34.1" who="#ManfredOrtman">Nadal dla Polaków jest to język obcy, a dla nas - ojczysty. Z tym, że jest dziwna rzecz, o której chcę wspomnieć. Już od samego początku, i to nie tylko od momentu, kiedy zaczęło być głośno o UE, test z języka niemieckiego, czyli w tym wypadku obcego, był wybierany jako drugi w kolejności tam, gdzie nie zamieszkiwała ludność autochtoniczna. Czyli na terenach akcji „W” związanych z przesiedleniami z wschodu, tam był test języka niemieckiego, dyscyplina, tam dzieci uczestniczyły w nauce - nauczyciele, dyrektorzy szkół nie mieli żadnych problemów jeżeli chodzi o zgodę rodziców. Z kolei na wsi bywa różnie. Organizując stowarzyszenia mniejszości niemieckiej, przynajmniej tu, w okręgu pomorskim, jeżeli chodzi o stronę polityczną, weszliśmy w środowisko z „otwartą przyłbicą”, czyli - pełna integracja, bez podkreślania, że to dziecko jest nasze, wasze czy inne. Jeżeli organizujemy wspólne ogniska, pikniki, wycieczki, zabawy choinkowe i inne uroczystości, to dzieci są nagradzane wspólnie, bawią się razem, śpiewają piosenki w języku niemieckim i polskim - tak jest to odbierane. W związku z tym, że w tej chwili sytuacja się zmieniła, również i my powinniśmy patrzeć i patrzymy na to z innego punktu widzenia. Jak powiedziałem, na początku nasze działanie musiało się ograniczyć tylko do stref kulturalnych. Naprawdę, proszę mi wierzyć, że tu, w województwie pomorskim, żaden z naszych kolegów, nigdy nie zajmował się ani małą, ani wielką polityką. Jeżeli bywały „występy” niektórych skrajnych polityków z Niemiec lub jakieś wypowiedzi na ten temat, nawet w prasie zdarzały się różne artykuły, definitywnie i bardzo oficjalnie odcinaliśmy się od nich. Nie dlatego, że widzieliśmy siebie w jakiejś innej roli, tylko dlatego, że patrząc z tamtego punktu widzenia, nasza sytuacja wewnętrzna mogła być odbierana zupełnie inaczej. My urodziliśmy się i wychowaliśmy tutaj, w tym środowisku. Ja urodziłem się w 1940 roku, w czasie wojny i całe młode lata uczyłem się języka polskiego, było o tyle dziwnie, że po pewnym okresie czasu miałem trudności w posługiwaniu się językiem ojczystym, czyli niemieckim, „wyssanym z mlekiem matki”. Dlatego też nie będziemy określać się jako mniejszość niemiecka, coś wyodrębnionego w tym społeczeństwie, grupa, która powinna się odciąć, wydzielić. Większość z nas urodziła się w czasie wojny lub zaraz po wojnie - zdobywaliśmy wszystkie dobre, jak również złe doświadczenia w okresie rządów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, a potem Rzeczypospolitej Polskiej. Niektórzy z nas zdobyli wykształcenie, doktoraty, niektórzy ciężko pracowali i teraz są na emeryturach, na rentach, ale nadal musimy pamiętać o tym, co dała nam ta ziemia - i dobrego, i złego, nie należy nad tym przechodzić do porządku dziennego i bagatelizować. Chcę wspomnieć tu o jednej bardzo istotnej sprawie. Padło tu krótkie zdanie o cieniu rzucanym przez Zamek Krzyżacki w Malborku. Zamek ten kojarzy się każdemu tak, a nie inaczej, nie będziemy tego roztrząsać, niemniej pewien dreszcz wzbudza także słowo „zakon”. Chcę powiedzieć, że na teren Pomorza wszedł Zakon, jest u nas Zakon Joannitów, który już kilkanaście lat wcześniej zaczął działać na terenie dawnego województwa olsztyńskiego. Joannici pozakładali stacje socjalne, które świadczą pomoc charytatywną, medyczną, rozdają leki chorym, potrzebującym, biednym. Sprawują opiekę. W takiej stacji socjalnej są zatrudnione fachowe siostry, które świadczą opiekę nad obłożnie chorymi, nad tymi, którzy tego potrzebują. Nie świadczymy usług medycznych czy pomocy tylko dla takiej, czy innej grupy, my świadczymy tę pomoc dla wszystkich.</u>
          <u xml:id="u-34.2" who="#ManfredOrtman">Stacje powstały na terenie dawnego województwa olsztyńskiego, obecnie są już na terenie województwa pomorskiego. Pierwsza z takich stacji powstała pięć lat temu w Malborku, a druga funkcjonuje od dwóch lat w Kwidzynie. Chodzi o to, żeby umieć dawać - po to żeby dać, trzeba umieć dać. Żeby pomóc, trzeba umieć pomóc. Jeżeli się niewłaściwie daje i niewłaściwie pomaga, to robi się komuś wielką krzywdę, bo ten ktoś czuje, że jest kimś gorszym, daje się mu jałmużnę, robi się z niego jakiegoś - za przeproszeniem - „dziada”. W związku z tym stacje socjalne i pracujące tam osoby spełniają między innymi tę rolę, aby umieć pomóc i umieć dać. Można dużo mówić o indywidualnych działaniach poszczególnych członków Towarzystwa, współpraca z miastem Kwidzynem tętni, cele, pomoc dla Kwidzyna są tak wielkie i lokują się w tak wielu gałęziach, że trudno je wymienić. Padły tu słowa o pieniądzach z Niemiec i od razu zauważyłem w niektórych wypowiedziach niektórych posłów, profesorów podtekstu typu „to jakaś prowokacja”. Na terenie Polski legalnie działa fundacja polsko-niemiecka i my jako mniejszość niemiecka wspieramy działanie pewnych operatywnych ludzi, operatywnych instytucji i przez to dbamy o zachowanie dobrej kultury istniejących na tych ziemiach zabytkowych kościołów, budowli. Wspieramy te inicjatywy, popieramy wnioski do Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie w Warszawie, która przeznacza środki na utrzymanie tych dóbr kultury, zabytków: Zamku w Malborku, Katedry w Kwidzynie i wielu, wielu innych. Wspomnę tu o Kościele św. Katarzyny w Gdańsku, gdzie również przy moim skromnym wsparciu ojcowie uzyskali pewną dotację z Fundacji. Zwrócę uwagę na to, co powiedział jeden z moich przedmówców: nie jest ważne, skąd pochodzą środki, ale jaka jest intencja tego, kto daje, i to, jak daje. Powtarzam, że trzeba umieć dawać i trzeba umieć pomóc - to jest istotne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JerzyZawisza">Na tyle, na ile potrafię udzielę odpowiedzi na pytanie zadane przez posła Jerzego Czerwińskiego. Otóż w świetle praktyki oraz projektów prawnych przynajmniej znanych mi i panu posłowi na dziś, a także wobec faktu zakończenia prac nad projektem ustawy o mniejszościach narodowych i języku regionalnym, na tak zadane pytanie mogę odpowiedzieć, że Minister Kultury prawdopodobnie nie mógłby udzielić dotacji takiemu wnioskowi. Taka jest moja wiedza na dzisiaj.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#GenowefaWiśniowska">Kto jeszcze chciałby zadać pytanie lub podzielić się swoją refleksją? Jesteśmy w województwie pomorskim także jutro, więc nie czas jeszcze na podsumowanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JózefReszke">Jutro goszczę Komisję na moim terenie i będzie mi z tego powodu bardzo miło. Nie chciałbym zabierać czasu, bo czekają na członków Komisji w Pucku i chyba się już niecierpliwią, może tylko spuentuję kaszubski wątek, który był tu poruszony, bo nie wszyscy chcą do końca wszystko o sobie powiedzieć. Muszę tu powiedzieć, że ojciec dyrektora Witolda Bobrowskiego był gdańszczaninem, ale matka - góralką. Pan dyrektor urodził się w Limanowej i mieszkał tam kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt lat. Dopiero od 25, no tak, blisko 30 lat jest na Kaszubach. Pisze właśnie elementarze kaszubskie, więc jest tak, że Górale uczą Kaszubów kaszubskiego, zatem - nie bójmy się Kaszubów. Może to będzie lekkie nadużycie, ale powiem: „Nie lękajcie się Kaszubów”. Bardzo żałuję, że nie ma tu posła Henryka Krolla. W Sejmie na spotkaniu poświęconym językom etnicznym z udziałem trzech starostów kaszubskich staraliśmy się przez wiele godzin „pracować” nad posłem Henrykiem Krollem, który trochę zmienił zdanie o Kaszubach. Obiecał, że przyjedzie jutro, bardzo bym chciał, żeby przyjechał i zmienił swoje stanowisko. Na początku pan poseł odnosił się do Kaszubów z dużym dystansem, a po spotkaniach, także u marszałka Marka Borowskiego ten dystans zdecydowanie się zmniejszył. Bardzo żałuję, że nie ma tu posła Henryka Krolla. Kaszubów trzeba lepiej poznać i myślę, że po dzisiejszej wizycie w Pucku, oraz jutrzejszej w Wejherowie i Kartuzach na pewno wyjedziecie stąd państwo z lepszym zdaniem o Kaszubach. Jestem o tym przekonany.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#GenowefaWiśniowska">Myślę, że już przyjeżdżając tutaj mieliśmy bardzo dobre zdanie o Kaszubach.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#ZbigniewJankowski">Zacznę może trochę żartobliwie, komentując to, co powiedział pan starosta wejherowski. Ojciec pana Witolda Bobrowskiego może był gdańszczaninem, ale pochodził z tej samej wioski co ja, czyli z Rekoszewa.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#GenowefaWiśniowska">Czyli sami swoi?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#ZbigniewJankowski">Tak jest. Mówiliśmy tutaj o pieniądzach niemieckich, a ja jeszcze doleję trochę oliwy do ognia. Chciałbym przekazać najświeższą wiadomość, że tym razem za pieniądze amerykańskie, czyli za dolary, opracowaliśmy kaszubską wersję dubbingową filmu „Jezus” wedle Ewangelii św. Łukasza. Prace zostały zakończone w Warszawie w ubiegły wtorek. W tej chwili film przechodzi na Florydzie tak zwaną postprodukcję i miejmy nadzieję, że na Święta Bożego Narodzenia trafi już do dystrybucji. Rektor Andrzej Ceynowa mówił o talentach ludowych. W większości mówimy tu o języku i chyba należałoby dodać, że tak samo długo jak konkurs, o którym mówił pan rektor, mamy także konkurs recytacji prozy i poezji „Rodne łewa”. Rodne - czyli mowa ojczysta, ale zarazem ta od urodzenia. Kaszubski nie jest językiem nabytym, większość z nas mówiła nim najpierw, będąc małymi dziećmi, a dopiero potem w szkole uczyła się języka polskiego. Miałem tę łatwość nauki obu języków, jako że moja matka, podobnie jak pana Witolda Bobrowskiego, też pochodziła z Małopolski i w związku z tym języki kaszubski i polski były normalnymi językami codziennymi. Wspominano tu kilka razy o tym, jak będzie wyglądała sprawa mniejszości narodowych i etnicznych w UE. Długo się nad tym zastanawialiśmy w ubiegłym roku, przed czerwcowym referendum. Wydawało nam się, że nasza kultura i nasz język, nasza tradycja, spuścizna będą pewnym naszym wyznacznikiem w UE, aby po prostu nie poddać się tej ogólnej uniformizacji. Miejmy nadzieję, że tak będzie, ale żeby tak było, po prostu musimy chcieć tego wszyscy, nie tylko my sami, Kaszubi. Musimy odczuwać chęć pomocy ze strony władz samorządowych i centralnych, mam tu na myśli Ministerstwo Kultury. Jedna uwaga na marginesie. Mówimy tu o kulturze profesjonalnej. Od 1989 roku w Sejmie nie było żadnej debaty na temat kultury. Wszyscy z utęsknieniem czekamy na ustawę o instytucjach artystycznych, której projekt przygotował minister Andrzej Celiński. Zmiany polityczne spowodowały, że znów sprawa została odsunięta. W tym momencie samorządy nie wiedzą co robić - przyzwyczajone, że zawsze wykaz przychodził „z góry”, same nie chcą podejmować decyzji. Ale to uwaga na marginesie, nie na temat dzisiejszego spotkania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#KrystynaMilartSzostak">Króciutka refleksja. Dwa lata temu rzecznik praw obywatelskich Andrzej Zoll poprosił mnie o zorganizowanie wizyty w jednej ze szkół, skazanych przez samorząd terytorialny na likwidację. Pojechaliśmy do szkoły w Nawodnicy, a wizytę pan profesor wspomina do dziś. Szkoła funkcjonuje nadal. Całą wizytę można podsumować właściwie w jednym zdaniu. Ta mała szkoła dla dzieci kaszubskich była tak świetnie prowadzona, że profesor Andrzej Zoll żałował, że nie miał sam okazji do takiej szkoły chodzić i uczyć w niej swoich dzieci. Powiedział mi też, że chciałby, żeby takie szkoły funkcjonowały w całym kraju.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#GenowefaWiśniowska">Tym miłym akcentem zakończymy posiedzenie Komisji. Nie będę robiła podsumowań, ponieważ również jutro będziemy gościć na tej przepięknej ziemi. Poza tym, dziś każdy z nas wyjdzie z tego spotkania z własną, pozytywną refleksją. Zamykam posiedzenie Komisji.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>