text_structure.xml 103 KB
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
  <xi:include href="PPC_header.xml" />
  <TEI>
    <xi:include href="header.xml" />
    <text>
      <body>
        <div xml:id="div-1">
          <u xml:id="u-1.0" who="#JanByra">Otwieram posiedzenie Komisji. Witam wszystkich. Porządek dzienny państwo otrzymali. Przechodzimy do pkt. I porządku dziennego. Do rozpatrzenia zostały już drobne kwestie. Pierwsza sprawa dotyczy art. 36 ust. 1. Zwrócono nam uwagę na to, iż może dojść do sytuacji, w której polscy specjaliści będą objęci pewnymi specjalistycznymi przepisami wiążącymi się z pracą przy zabytkach, zaś wskutek dostosowywania prawa polskiego do unijnego być może pozwalalibyśmy pracować obcokrajowcom bez takich ograniczeń. W opinii prawnej pan dyrektor Albert Soldani przywołuje przyjętą przez Sejm ustawę o samorządach zawodowych architektów i inżynierów budownictwa oraz urbanistów, z której jednoznacznie wynika, że takie same obostrzenia będą obejmowały zarówno obywateli polskich, jak i obcokrajowców. Oznacza to, że proponowany zapis art. 36 nie dyskryminuje polskich architektów i urbanistów. Prosiliśmy także o sprawdzenie zapisów rozdziału dotyczącego przepisów karnych. Są to artykuły od 107 do 119. Otrzymaliśmy nową wersję tych przepisów. Proszę przedstawiciela Ministerstwa Sprawiedliwości o przedstawienie uwag wobec nowej propozycji zapisów tych artykułów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-2">
          <u xml:id="u-2.0" who="#AndrzejNiedzielski">W trakcie prac nad tą ustawą Ministerstwo Sprawiedliwości miało szereg uwag. Zostały uwzględnione wszystkie uwagi dotyczące kwestii prawa cywilnego. W części dotyczącej przepisów karnych nastąpiły poważne błędy systemowe. Nie można np. użyć sformułowania zawartego w art. 109: „podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo karze pozbawienia wolności”. Jeżeli uznajemy, że są to wykroczenia, za czym przemawia projektowany przepis art. 119, stanowiący, iż: „orzekanie w sprawach określonych w art. 109–118 następuje na podstawie przepisów kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia”, to wówczas nie może być kara pozbawienia wolności.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-3">
          <u xml:id="u-3.0" who="#JanByra">Przepraszam bardzo, ale czy pan dyrektor dostał właściwy dokument?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-4">
          <u xml:id="u-4.0" who="#AndrzejNiedzielski">Dysponuję dokumentem z 7 kwietnia br.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-5">
          <u xml:id="u-5.0" who="#JanByra">Chciałbym poinformować pana dyrektora, że na ostatnim posiedzeniu Komisji zwróciliśmy się do resortu kultury z prośbą, aby przepisy karne dokładnie sprawdzić z obowiązującymi kodeksami i ewentualnie przedstawić nową wersję. Otrzymaliśmy tę nową wersję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-6">
          <u xml:id="u-6.0" who="#AndrzejNiedzielski">Jest to wersja z 15 kwietnia br., czyli dzisiejsza.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-7">
          <u xml:id="u-7.0" who="#JanByra">W art. 109 jest już zapis: „podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny”.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-8">
          <u xml:id="u-8.0" who="#AndrzejNiedzielski">Muszę zapoznać się z tą nową wersją.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-9">
          <u xml:id="u-9.0" who="#JanByra">Zawieszamy na chwilę rozpatrywanie przepisów karnych. Intencja jest już ustalona, chodzi jedynie o prawidłowość zapisu. Przechodzimy do rozpatrzenia dwóch drobnych kwestii. W przedstawionym przez pana dyrektora Alberta Soldaniego dokumencie jest sugestia, aby na końcu rozdziału 6, dotyczącego restytucji dóbr kultury, w art. 69 ewentualnie dopisać ust. 2 i 3. Ust. 2 otrzymałby brzmienie: „Państwo członkowskie ubiegające się o restytucję zabytku zachowuje prawo do dochodzenia kosztów, o których mowa w ust. 1, od osoby odpowiedzialnej za niezgodne z prawem wywiezienie tego zabytku z jego terytorium”. Ust. 3 otrzymałby brzmienie: „Prawo własności do zabytku zwróconego państwu członkowskiemu regulują przepisy tego państwa”. Choć te zapisy są ujęte w innej części polskiego ustawodawstwa, np. w kodeksach cywilnych, to zdaniem resortu kultury nie zaszkodziłoby tę zasadę zapisać w rozdziale dotyczącym restytucji dóbr kultury. Pytanie do pana dyr. Alberta Soldaniego: czy chcemy, by te zapisy znalazły się w projektowanej ustawie, czy też ktoś będzie musiał się domyślać, że tego typu rozwiązania znajdują się w innych częściach polskiego prawodawstwa?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-10">
          <u xml:id="u-10.0" who="#AlbertSoldani">Podczas spotkania ekspertów w Ministerstwie Gospodarki nalegano na wprowadzenie tych zapisów. Proponujemy więc zapisanie tych przepisów expressis verbis, by później nie doszło do tego, ze w raporcie Komisji Europejskiej znajdzie się stwierdzenie, iż nie inkorporowaliśmy dwóch paragrafów w ramach dyrektywy 93/7.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-11">
          <u xml:id="u-11.0" who="#JanByra">Przypominam, że mówimy o art. 69, ostatnim artykule rozdziału 6 dotyczącego restytucji dóbr kultury. Proponuję, by Komisja przyjęła przedstawioną przez rząd propozycję dopisania w art. 69 dwóch ustępów w odczytanym przeze mnie brzmieniu. Chodzi o dochodzenie kosztów od osoby odpowiedzialnej za niezgodne z prawem wywiezienie zabytku za granicę oraz o to, że prawo własności do zabytku zwróconego państwu członkowskiemu regulują przepisy tego państwa. Propozycja zapisów znajduje się na s. 3 dokumentu datowanego na 10 kwietnia br. Przystępujemy do głosowania. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja wyraża zgodę na uzupełnienie art. 69 o dwa ustępy, zaproponowane przez rząd. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że Komisja wyraziła zgodę na uzupełnienie art. 69 o dwa ustępy. W tej chwili chciałbym wrócić do tytułu ustawy. Przypominam, że w głosowaniu 7 głosami, przy 4 przeciwnych i kilku wstrzymujących się od głosu przyjęliśmy wersję rządową: „ustawa o zabytkach”. Przypominam, że podczas debaty na ten temat głosy były podzielone. W kierowanych do nas kolejnych uwagach i opiniach zwracano nam uwagę na to, byśmy rozważyli nadanie ustawie tytułu w brzmieniu: „ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami”. W ustawie użyte są dwa terminy: „ochrona” i „opieka”, którym przypisane są odpowiednie mechanizmy prawne i finansowe. Proszę posłów o wypowiedzi w tej kwestii oraz o przedstawienie stanowiska rządu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-12">
          <u xml:id="u-12.0" who="#MaciejKlimczak">Zachęcam Komisję do przyjęcia tej propozycji tytułu ustawy. Mówimy przecież o szczególnej regulacji, która opisuje pewien zakres wzajemnych zobowiązań publicznych. Byłoby dobrze, gdyby tytuł artykułował wartości i odnosił się do kwestii ideowych, związanych z tą ustawą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-13">
          <u xml:id="u-13.0" who="#JanByra">Czy ktoś chciałby się odnieść do tej propozycji? Zgłoszeń nie słyszę Przystępujemy do głosowania. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że Komisja nadaje projektowi nowy tytuł: „ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami”. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że Komisja przyjęła tę propozycję. Czy pan dyr. Andrzej Niedzielski może już nam przedstawić swoją opinię w sprawie przepisów karnych?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-14">
          <u xml:id="u-14.0" who="#AndrzejNiedzielski">Wszędzie jest już właściwe określenie kary aresztu - z wyjątkiem art. 108 ust. 1: „Kto bez pozwolenia wywozi zabytek za granicę lub po wywiezieniu go za granicę nie sprowadza do kraju w okresie ważności pozwolenia, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. Jest to przestępstwo. Ust. 2 mówi: „Jeśli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do lat 2”. To także jest przestępstwo. Nastąpiła zmiana numeracji i wszystko jest w porządku. Jedyne nasze uwagi dotyczyłyby art. 110 i 111, w których został określony obowiązek przywrócenia stanu poprzedniego. Kodeks karny mówi o naprawieniu szkody, a więc zaproponowany zapis odbiega od systemowego określenia. Rozumiem jednak intencję projektodawcy. Chodzi o specyfikę obiektu chronionego, jakim jest zbytek. Nie chodzi więc tylko o naprawienie szkody, czyli np. zapłatę, lecz o przywrócenie stanu poprzedniego. Naszym zdaniem, można użyć takiego sformułowania, gdyż jest to przepis szczególny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-15">
          <u xml:id="u-15.0" who="#JanByra">Proszę o przedstawienie opinii Biura Legislacyjnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-16">
          <u xml:id="u-16.0" who="#PrzedstawicielBiuraLegislacyjnegoKancelariiSejmu">Wszystkie poprawki zostały zaproponowane wspólnie z Biurem Legislacyjnym. Są tylko dwa przestępstwa, reszta to wykroczenia i wszystko jest zgodne z Kodeksem karnym i Kodeksem wykroczeń. Nie mamy uwag do tych zapisów.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-17">
          <u xml:id="u-17.0" who="#AndrzejNiedzielski">Uwaga do art. 107 i 108, w których mówi się o orzekaniu nawiązki w wysokości od trzykrotnego do trzydziestokrotnego najniższego wynagrodzenia w czasie orzekania w pierwszej instancji”, gdyż obowiązuje zasada: w czasie popełnienia przestępstwa, a nie w pierwszej instancji. Często postępowanie sądowe jest długotrwałe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-18">
          <u xml:id="u-18.0" who="#PrzedstawicielBiuraLegislacyjnegoKS">Sformułowanie: „w czasie orzekania w pierwszej instancji” można skreślić.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-19">
          <u xml:id="u-19.0" who="#AndrzejNiedzielski">W innym miejscu projektu, np. w art. 114 ust. 2, jest sformułowanie: „można orzec nawiązkę do wysokości dwudziestokrotnego wynagrodzenia na wskazany cel społeczny” bez dodawania, że odbywa to się według orzekania w pierwszej instancji. Zapis w art. 107 i 108 jest niezgodny ze stosowaną ogólną zasadą.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-20">
          <u xml:id="u-20.0" who="#JanByra">Czy pan dyr. Albert Soldani w dalszym ciągu obstaje przy swojej propozycji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-21">
          <u xml:id="u-21.0" who="#AlbertSoldani">Jeśli chodzi o pierwszą wersję zapisów związanych z wykroczeniami, to nie wiedzieliśmy, co lepiej zastosować: projekt kodeksu wykroczeń, w którym jest mowa o pozbawieniu wolności i o nawiązce, czy też obowiązujący stary Kodeks wykroczeń. Zdecydowaliśmy się wrócić do starego kodeksu. W kwestii orzekania w pierwszej instancji wzorowaliśmy się na Kodeksie karnym. W części ogólnej dwukrotnie jest mowa o orzekaniu w pierwszej instancji. Nie ma przeszkód, by skreślić sformułowanie: „w czasie orzekania w pierwszej instancji”. Zapisy będą wtedy jednolite - zarówno w części dotyczącej wykroczeń, jak i w dwóch przepisach karnych.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-22">
          <u xml:id="u-22.0" who="#AndrzejNiedzielski">Jestem za skreśleniem tego sformułowania, gdyż wtedy będzie możliwa pewna swoboda orzekania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-23">
          <u xml:id="u-23.0" who="#JanByra">Czy ktoś ma inne zdanie wobec propozycji skreślenia w ust. 3 art. 107 i w ust. 3 art. 108 sformułowania: „w czasie orzekania w pierwszej instancji”?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-24">
          <u xml:id="u-24.0" who="#AndrzejNiedzielski">Musimy używać systematyki obowiązującego jeszcze Kodeksu karnego.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-25">
          <u xml:id="u-25.0" who="#JanByra">Czy dla pana dyr. Andrzeja Niedzielskiego rozdział przepisów karnych jest do przyjęcia?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-26">
          <u xml:id="u-26.0" who="#AndrzejNiedzielski">W tej chwili już nam odpowiada.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-27">
          <u xml:id="u-27.0" who="#JanByra">Przedyskutowaliśmy i ustaliliśmy istotę tych przepisów karnych. Przypominam, że oprócz kary aresztu, ograniczenia lub pozbawienia wolności proponowaliśmy także kary finansowe i zostało to uwzględnione. W tej chwili ustaliliśmy poprawność tych zapisów. Proponuję więc przyjęcie całego zestawu przepisów karnych. Przystępujemy do głosowania. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że przyjęliśmy przedłożoną wersję zapisów z uwzględnieniem uwag dotyczących art. 107 i 108. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że rozdział 11 został przyjęty. Z moich notatek wynika, że zostały rozpatrzone wszystkie uwagi i wyjaśnione wszystkie wątpliwości. Zostały rozstrzygnięte wszystkie artykuły i tytuł projektowanej ustawy. Chciałbym zwrócić się do Komisji z następującą prośbą. Czy Komisja zechciałaby upoważnić mnie, przedstawiciela Biura Legislacyjnego oraz przedstawiciela rządu do tego, abyśmy jeszcze raz dokładnie przeczytali przyjęty przez nas projekt ustawy? Gdyby się okazało, że np. nastąpiła pomyłka w numeracji artykułu, numeracji odniesienia, to chciałbym prosić Komisję o danie nam upoważnienia do dokonania tego typu poprawek. Gdybyśmy znaleźli błędy merytoryczne, wymagające rozstrzygnięcia, to oczywiście nie podpiszę sprawozdania aż do momentu zwołania kolejnego posiedzenia, na którym podejmiemy decyzję w takiej sprawie. Czy mogę prosić Komisję o takie upoważnienie?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-28">
          <u xml:id="u-28.0" who="#ZdzisławPodkański">Zapiszmy, że powołujemy trzyosobowy zespół do sprawdzenia tekstu projektu ustawy pod względem technicznym.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-29">
          <u xml:id="u-29.0" who="#JanByra">A może uważacie państwo, że nie ma takiej potrzeby?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-30">
          <u xml:id="u-30.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Uważam, że takie postępowanie jest bardzo słuszne, ale w przeciwieństwie do pana posła Zdzisława Podkańskiego nie tworzyłabym nowych form działania, gdyż nie ma tego w regulaminie Sejmu. Formalnie jest tak, że Biuro Legislacyjne jeszcze raz przegląda tekst pod względem technicznym, a na mocy naszej wewnętrznej umowy pan poseł Jan Byra i przedstawiciel rządu będą wspomagać przedstawiciela Biura Legislacyjnego. Oficjalnie takiej operacji może dokonać Biuro Legislacyjne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-31">
          <u xml:id="u-31.0" who="#JanByra">Zakładam, że w tekście projektu nie ma żadnych błędów. Po prostu chodzi mi o pewność, o to, byśmy podczas drugiego czytania lub na etapie prac w Senacie nie spotkali się z jakimiś złośliwymi uwagami. Prosiłbym o danie nam upoważnienia do sprawdzenia projektu pod względem technicznym. Gdybyśmy znaleźli jakąś kwestię merytoryczną, to w celu jej rozstrzygnięcia zwołamy posiedzenie Komisji. Dzisiaj proponuję, by Komisja przyjęła sprawozdanie. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem sprawozdania Komisji w sprawie rządowego i poselskiego projektu ustawy wraz z przyjętymi poprawkami? Stwierdzam, że Komisja 10 głosami, przy braku przeciwnych i wstrzymujących się, przyjęła sprawozdanie. Przystępujemy do wyboru sprawozdawcy Komisji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-32">
          <u xml:id="u-32.0" who="#ZdzisławPodkański">Taki przywilej należy się osobie, która najbardziej pracowała nad tym projektem. Zgłaszam więc kandydaturę posła Jana Byry.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-33">
          <u xml:id="u-33.0" who="#JanByra">Czy są inne propozycje? Zgłoszeń nie słyszę. Wyrażam zgodę na przedstawienie sprawozdania Komisji. Przystępujemy do głosowania. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że wybraliśmy sprawozdawcę Komisji. Sprzeciwu nie słyszę. Stwierdzam, że sprawozdawcą Komisji został poseł Jan Byra. Proponuję, by do 30 kwietnia br. Komitet Integracji Europejskiej przedstawił opinię wobec projektu ustawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-34">
          <u xml:id="u-34.0" who="#AndrzejNiedzielski">Po głębszym zastanowieniu się dochodzę do wniosku, że być może byłoby słuszne sformułowanie o orzekaniu w pierwszej instancji. Orzekanie w takich sprawach może przeciągnąć się w czasie. Zapis bez takiego ograniczenia daje sądowi swobodę do orzekania w kolejnej instancji. Najpierw jest pierwsza instancja, potem odwołanie, następnie ponowne rozpoznanie i sprawa może się ciągnąć. Po 2 czy 3 latach najniższe wynagrodzenie będzie dużo wyższe niż poprzednio najniższe.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-35">
          <u xml:id="u-35.0" who="#JanByra">Proszę powiedzieć, do czego może doprowadzić brak tego sformułowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-36">
          <u xml:id="u-36.0" who="#AndrzejNiedzielski">Brak tego sformułowania może w praktyce doprowadzić do tego, że przy ponownym rozpoznaniu sprawy znacznie może się zmienić najniższe wynagrodzenie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-37">
          <u xml:id="u-37.0" who="#JanByra">Czy za podstawę będzie brane najniższe wynagrodzenie w momencie popełnienia czynu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-38">
          <u xml:id="u-38.0" who="#AndrzejNiedzielski">Nie. Bez tego ścisłego określenia będzie można wziąć za podstawę zarówno moment popełnienia czynu, jak i moment kolejnego orzekania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-39">
          <u xml:id="u-39.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Rozumiem intencję, ale czy jest to jedyny przypadek tego typu przewlekłości procedury?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-40">
          <u xml:id="u-40.0" who="#JanByra">Nie ma to żadnego związku w przypadku zniszczonego lub wywiezionego zabytku, gdyż krzywda została już wyrządzona. Chodzi tylko o to, by sprawę takiego czynu dosięgnęła kiedyś ręka sprawiedliwości.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-41">
          <u xml:id="u-41.0" who="#AndrzejNiedzielski">Może go dosięgnąć surowsza ręka sprawiedliwości. Można zostawić wersję zapisu przedstawioną 15 kwietnia br. i wtedy na pewno ułatwia to orzekanie. Przepraszam za wynikłe zamieszanie, ale dopiero dzisiaj zapoznaliśmy się z ostatnią wersją zapisu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-42">
          <u xml:id="u-42.0" who="#JanByra">Chodziło nam o to, by oprócz kar ograniczenia lub pozbawienia wolności wprowadzić także kary finansowe - bardziej dolegliwe i odstraszające. Jeśli pan dyrektor potwierdza, że ten zapis gwarantuje dosięgnięcie sprawcy i nałożenie na niego takiej kary, to nasze oczekiwania zostały spełnione. Zauważyłem, że po nowej interwencji Ministerstwa Sprawiedliwości przedstawiciele resortu kultury namawiają nas do przywrócenia zapisu pierwotnego. Przypominam, że na tym etapie jedynie posłowie mogą przejąć tę propozycję. Czy ktoś z posłów przejmuje tę propozycję? Zgłoszeń nie słyszę. Jeszcze raz proszę pana dyr. Andrzeja Niedzielskiego o przedstawienie praktycznej sytuacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-43">
          <u xml:id="u-43.0" who="#AndrzejNiedzielski">Dzisiejsza wersja zapisu zawiera sformułowanie: „od trzykrotnego do trzydziestokrotnego najniższego wynagrodzenia w czasie orzekania w pierwszej instancji”. Taki zapis powoduje to, że niezależnie od tego, kiedy nastąpi prawomocne rozstrzygnięcie - w pierwszej czy też w drugiej instancji, to zawsze nawiązka będzie orzekana w wysokości przewidzianej dla najniższego wynagrodzenia w czasie orzekania w pierwszej instancji nawet wtedy, gdy ostateczne prawomocne rozstrzygnięcie nastąpi za 2 lata. Jeśli nie będzie sformułowania: „w czasie orzekania w pierwszej instancji”, to w istocie zapis będzie dotyczyć najniższego wynagrodzenia w czasie aktualnego orzekania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-44">
          <u xml:id="u-44.0" who="#JanByra">Jeśli inflacja będzie zerowa, to w każdym przypadku kwota będzie ta sama.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-45">
          <u xml:id="u-45.0" who="#AndrzejNiedzielski">Tak, oczywiście.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-46">
          <u xml:id="u-46.0" who="#ZdzisławPodkański">Najważniejsze jest to, kiedy sprawca płaci, a płaci po zakończeniu postępowania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-47">
          <u xml:id="u-47.0" who="#AndrzejNiedzielski">Płaci wtedy, gdy będzie prawomocny wyrok. Przy aktualnej inflacji zapłaci najwyżej 10 zł więcej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-48">
          <u xml:id="u-48.0" who="#JanByra">O wysokości kwoty zdecyduje sąd, my zaś ustaliliśmy jednoznacznie „widełki”. Przyjęliśmy zapis bez zwrotu: „w czasie orzekania w pierwszej instancji”. Bardzo dziękuję paniom i panom posłom, którzy pracowali nad tą ustawą. Dziękuję przedstawicielom rządu i ich współpracownikom - szczególnie panu dyr. Albertowi Soldaniemu, którego przepraszam za pewne moje uszczypliwości. Okazuje się jednak, że czasem były one potrzebne, gdyż poprawek było sporo. Dziękuję Biuru Legislacyjnemu i Sekretariatowi naszej Komisji. Zarządzam przerwę w posiedzeniu Komisji do godz. 15.00.</u>
          <u xml:id="u-48.1" who="#komentarz">[Po przerwie]</u>
        </div>
        <div xml:id="div-49">
          <u xml:id="u-49.0" who="#JerzyWenderlich">Witam serdecznie na drugiej części posiedzenia Komisji, poświęconej pierwszemu czytaniu komisyjnego projektu ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Witam przewodniczącego Komisji Gospodarki - pana posła Adama Szejnfelda oraz panią poseł Wandę Łyżwińską, która reprezentuje Komisję Ustawodawczą. Proszę przedstawiciela wnioskodawców, pana posła Adama Szejnfelda, o zaprezentowanie projektu nowelizacji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-50">
          <u xml:id="u-50.0" who="#AdamSzejnfeld">W imieniu Komisji Gospodarki pragnę zaprezentować projekt ustawy, zmieniającej ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Projekt został przygotowany i zgłoszony przez Komisję Gospodarki, która zajmując się sprawami przedsiębiorstw działających na polskim rynku medialnym doszła do wniosku, że wśród wielu spraw związanych z biznesem medialnym zmieniona w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych kwestia dotknęła część przedsiębiorców działających na tym rynku, tzn. operatorów kablowych. Wpływa to bardzo niekorzystnie na ich działalność w aspekcie ekonomicznym i gospodarczym. W naszym mniemaniu ta zmiana została wprowadzona z naruszeniem konstytucji. Komisja Gospodarki podjęła decyzję o skierowaniu inicjatywy legislacyjnej, by naprawić pewne kwestie szkodliwe dla branży, o której powiedziałem przed chwilą. Chodzi o zmianę ustawy z 28 października 2002 roku (Dziennik Ustaw nr 197 poz. 1662). W tej sprawie zniesiono licencję ustawową. Nastąpiło to poprzez zniesienie art. 24 ust. 3, który nadawał prawo równoczesnego, integralnego z nadawaniem pierwotnym rozpowszechniania utworów nadawanych przez inne organizacje radiowe i telewizyjne za wynagrodzeniem. Ta pozornie drobna zmiana spowodowała to, że operatorzy telewizji kablowej mieli tylko kilka dni (postaram się wykazać, że nie mieli ani jednego dnia) na wynegocjowanie i zawarcie dziesiątek umów z nadawcami i organizacjami zbiorowego zarządzania. Przez niedopatrzenie nie przewidziano wymaganego przez konstytucję vacatio legis. Ten wymóg jest potwierdzony przez liczne orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Najmniejszego znaczenia nie ma twierdzenie, że procedowanie nad tą ustawą trwało miesiące i operatorzy mieli czas, możliwość, a nawet obowiązek przystosowania się do tworzonego prawa. Z tego powodu, że Sejm nad czymś pracuje, nikt nie ma obowiązku dostosowywania do tego swojej działalności - zwłaszcza działalności biznesowej, która musi być oparta na wiarygodnych, stabilnych, pewnych podstawach w perspektywie średniego i długiego okresu. Mamy przecież liczne przypadki inicjatyw legislacyjnych, które w ogóle nie dochodzą do żadnego skutku albo dochodzą, lecz w zupełnie innym zakresie i w zupełnie innej formie. Bezsensowne byłoby to, gdyby przedsiębiorcy mieli śledzić to, co dzieje się w Sejmie, a na bieżąco podejmować decyzje biznesowe dostosowujące się do projektów, a nie do ostatecznego prawa. W zmienionej ustawie jednocześnie przyznano nadawcom programów prawo decydowania o zgodzie na ich reemisję, co też powoduje pewne trudności. Telewizje kablowe zobowiązano do wcześniejszego zawarcia umów z organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, co jest rzeczą absolutnie naturalną i niekwestionowaną przez Komisję Gospodarki. Jednak potrzebny jest na to czas. Poza tym nakładając ten obowiązek nie ustalono procedur negocjacyjnych lub górnych limitów. Choć nie jest to obowiązkowe, to jednak rzeczywistość pokazała, że w praktyce są z tym zasadnicze kłopoty. Analizując ten stan prawny i faktyczny Komisja Gospodarki doszła do wniosku, że zmiana, o której mówię, może kolidować z przepisami konstytucji, z prawem telekomunikacyjnym, z ustawą o radiofonii i telewizji oraz z dyrektywą Rady Wspólnot Europejskich z 27 kwietnia 1993 roku. Jest kilka powodów, dla których można wysunąć tezę o niezgodności z konstytucją. Przypomnę tylko sprawę podstawową, tzn. to, że nie przewidziano vacatio legis, co jest absolutnie wystarczającym powodem, by uznać te przepisy za niezgodnie z konstytucją. Właśnie z tego powodu ta ustawa jest zaskarżana do Trybunału Konstytucyjnego. Wątpliwości odnośnie do niegodności z prawem telekomunikacyjnym wiążą się także z brakiem vacatio legis.</u>
          <u xml:id="u-50.1" who="#AdamSzejnfeld">Ta ustawa przewiduje obowiązek wypowiadania z co najmniej miesięcznym wyprzedzeniem tego rodzaju umów, jeśli miałyby być zawierane od nowa i na nowych warunkach. Ten fakt powoduje, że operatorzy telewizji kablowej nie byliby w stanie tego przeprowadzić, ponieważ musieliby przewidzieć, iż taka ustawa wejdzie w życie. Musieliby wypowiedzieć umowy, by zaproponować nowe warunki, zanim ustawa weszłaby w życie. Zdecydowanie można więc twierdzić, że nie było żadnego vacatio legis. Ustawa o radiofonii i telewizji nakłada na telewizje kablowe obowiązek emisji określonych programów. Telewizja kablowa nie może więc odmówić emisji określonych programów, natomiast dyskutowana przez nas ustawa nakłada obowiązek wcześniejszego wynegocjowania i podpisania umów z nadawcami, co oznacza niespójność. Jeśli nie wynegocjuje się i nie podpisze umów, to nie można nadawać programów, a jest przecież taki obowiązek, wynikający z zupełnie innej ustawy. Kwestia wątpliwości związanych z dyrektywą Rady Wspólnot Europejskich. Przede wszystkim chodzi o sprawę przewidywanych w dyrektywie mechanizmów ochronnych w stosunkach dwustronnych między operatorami a organizacjami zbiorowego zarządzania. Przewidywana jest możliwość zawierania tzw. kontraktów generalnych, zabezpieczeń umożliwiających odmowę zawarcia umowy z operatorem lub jej zerwania. Przewidywany jest także wymóg, by przy uzgadnianiu wysokości wynagrodzeń za nabywanie prawa uwzględniać wszystkie aspekty emisji. Dochodzą do mnie informacje, iż czystą i bez żadnych podtekstów inicjatywę Komisji Gospodarki chce się wykorzystać do dzielenia środowisk, do tego, by pokazywać, że jedni opowiadają się za operatorami, a drudzy np. za autorami. Mam nadzieję, że fakt przedstawiania projektu przez Komisję Gospodarki nie budzi śmiechu, jaki przed chwilą usłyszałem po stronie rządowej. Przedstawiany przez Komisję Gospodarki projekt absolutnie nie ma na celu godzenia w interesy autorów, organizacji zbiorowego zarządzania lub innych nadawców niż nadawcy telewizji kablowych. Nie ma też na celu ustawiania się po jednej ze stron, np. po stronie telewizji kablowej. Dlatego w tym projekcie nie ma propozycji wyeliminowania, zniesienia przyjętych wcześniej przepisów, które weszły w życie z początkiem tego roku. Chodzi o przedłużenie vacatio legis, o to, by nadal obowiązywały przepisy przyjęte przez Sejm. Nie ma wniosku o ich zniesienie czy też wyeliminowanie z ustawy. Chodzi o przesunięcie terminu wejścia ich w życie. W naszej propozycji ten termin jest określony terminem przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Można dyskutować nad tą propozycją, ale de facto chodzi o stworzenie vacatio legis dla tych przepisów, a nie o inne cele. Do Komisji Gospodarki, do Biura Listów i Skarg Sejm lub wręcz do marszałka Sejmu napłynęły liczne listy i pisma. Chciałbym przytoczyć fragmenty jednego z pism, odnoszących się do kwestii zasadniczej, czyli owego vacatio legis. Firma Automatic Service z Inowrocławia pisze: „Nowelizacja stawia wszystkich polskich operatorów przed koniecznością wynegocjowania w niezwykle krótkim czasie tysięcy umów (każdy z nich musi zawrzeć kilkadziesiąt umów z 50–60 nadawcami programów oraz z 8–12 polskimi i zagranicznymi organizacjami zbiorowego zarządzania), co jest praktycznie niewykonalne”.</u>
          <u xml:id="u-50.2" who="#AdamSzejnfeld">W Polsce funkcjonują setki, a może tysiące telewizji kablowych. Tylko nieliczne z nich są bardzo dużymi sieciami, mającymi od kilkunastu do kilkudziesięciu tysięcy abonentów. Pozostałe to małe telewizje kablowe - bardzo często spółdzielcze, osiedlowe, które mają od kilkudziesięciu do kilkuset klientów. Te przedsiębiorstwa nie są w stanie w krótkim czasie zdiagnozować, zlokalizować podmioty, z którymi powinny podjąć rozmowy, przeprowadzić negocjacje i zakończyć je jakąś umową. Przypominam, że trzeba je zakończyć umową, natomiast nie ma żadnego prawnego obowiązku, aby druga strona umowę podpisała i zgodziła się na proponowane warunki i ceny. Strony mogą np. umówić się co do bardzo wysokich stawek opłat. Na początku roku dochodziły do nas informacje, że żądania wynoszą 5, 7, 8 a nawet 10 proc. od obrotów. Jeśli nawet udałoby się podpisać umowy na takich drakońskich warunkach, to oczywiście musi to skutkować radykalną podwyżką cen abonamentów, a więc uderzeniem w około 5 mln odbiorców telewizji kablowej. Jeśli telewizja kablowa nie byłaby w stanie przyjąć tak potężnego podatku czy też parapodatku, to oczywiście pozostają jej dwa rozwiązania - działać nielegalnie w „czarnej” sferze albo zbankrutować. Jeżeli poważne, biznesowe umowy mają być zawierane pod tak ogromną presją czasu, to oczywiście strona występująca z żądaniem jest silniejsza niż strona, która ma nałożony obowiązek. To telewizje kablowe mają obowiązek podpisywania w bardzo krótkim czasie dziesiątki umów z różnymi nadawcami i organizacjami zbiorowego zarządzania. Po to, by działać legalnie, telewizje kablowe bardzo często musiałyby się zgadzać na warunki, które nie miałyby ekonomicznego uzasadnienia w ich działalności gospodarczej. Z tych właśnie powodów bardzo dużo telewizji kablowych już dzisiaj wyłączyło swoje programy, nie mogąc się porozumieć albo niekiedy nie mogąc zdiagnozować kwestii, kto jest za to odpowiedzialny i z kim można negocjować. W ciągu kilku dni nie można przeprowadzić nawet najprostszych negocjacji biznesowych. Niekiedy sprawy ważne negocjuje się nawet miesiącami, a bardzo ważne nawet latami. Komisja Gospodarki neguje czas, co zaskutkowało wyłączaniem wielu programów. Protesty w tej sprawie na razie napływają do organizacji pracodawców. Oficjalne wystąpienia w tej sprawie skierowały nie tylko zainteresowane osoby bądź podmioty działające na polskim rynku, ale także podmioty z zagranicy. Do mojej wiadomości skierowano m.in. pismo ambasadora Republiki Federalnej Niemiec, adresowane do ministra kultury RP oraz pismo ambasadora Francji. Mówię o tym jedynie informacyjnie, gdyż to nie może i nie powinno mieć znaczenia dla procesu legislacyjnego w polskim parlamencie. Ambasador Niemiec pisze: „Od niedawna weszła w życie ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Skutkiem zawartych w niej przepisów jest m.in. to, że w ofertach telewizji kablowych w Polsce nie można już odbierać całego szeregu zagranicznych programów telewizyjnych, w tym także niemieckich”. W konkluzji pisma jest zdanie: „Proszę pana ministra o wsparcie starań, mających na celu zmianę istniejących uregulowań”. W podobnym duchu występuje ambasador Francji, który pisze, że nowelizacja ustawy o prawie autorskim, zatwierdzona w listopadzie 2002 roku, pozbawiła legalnej licencji ich beneficjentów - operatorów polskich sieci kablowych. Ambasador Francji pisze dalej, że zbyt krótki termin dla wprowadzenia nowych rozporządzeń pociągnął za sobą niezbyt szczęśliwe konsekwencje w postaci zniknięcia z ekranów polskiej telewizji dużej liczby programów telewizji europejskich - publicznych i prywatnych.</u>
          <u xml:id="u-50.3" who="#AdamSzejnfeld">Na końcu swojego pisma ambasador Francji zwraca się do ministra z uprzejmą prośbą o podjęcie działań zmierzających do zmiany tego stanu rzeczy, a więc do zmiany przepisów. Zwracam się z gorącą prośbą o pozytywne rozpatrzenie projektu ustawy, skierowanego do laski marszałkowskiej przez Komisję Gospodarki. Jeśli nie ma uwag do projektu, proszę o skierowanie go do drugiego czytania. Jeśli są uwagi, to proponuję powołać podkomisję nadzwyczajną, która rozpatrzyłaby wszystkie kwestie i przygotowała sprawozdanie.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-51">
          <u xml:id="u-51.0" who="#JerzyWenderlich">Czy pan minister Rafał Skąpski chciałby przedstawić stanowisko rządu wobec tego projektu?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-52">
          <u xml:id="u-52.0" who="#RafałSkąpski">Czy tekst stanowiska rządu jest znany Komisji?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-53">
          <u xml:id="u-53.0" who="#JerzyWenderlich">Tak.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-54">
          <u xml:id="u-54.0" who="#RafałSkąpski">W takim razie ustosunkuję się do rzeczy najważniejszych. Zapewniam pana posła Adama Szejnfelda, że nie reaguję śmiechem na wypowiedzi posłów, a jeśli pomiędzy nami ktoś się zaśmiał, to na pewno nikt ze strony rządowej. Uczestniczyłem w pracach Komisji Gospodarki wtedy, gdy pan poseł Adam Szejnfeld prowadził posiedzenie związane z wypracowywaniem stanowiska Komisji wobec ustawy, która już weszła w życie. Jako przedstawiciel resortu kultury, a nie całego rządu, prezentowałem dość „miękkie” stanowisko i pozytywnie reagujące na wnioski posłów. Mówiłem, że z punktu widzenia resortu kultury przedłużenie vacatio legis na początku lutego nie wydaje się nam czymś niemożliwym do przyjęcia i do zaakceptowania. Ten temat został przedstawiony na posiedzeniu rządu, otrzymaliśmy stanowisko Komitetu Integracji Europejskiej, w którym wyraźnie jest powiedziane, iż: „Niedopuszczalne jest pogarszanie stopnia harmonizacji prawa poprzez powrót do dawnych przepisów niezgodnych z prawem Unii Europejskiej. Taka sytuacja jest natomiast proponowana w poselskim projekcie ustawy i z tego powodu należy uznać tę propozycję za niezgodną z prawem Unii Europejskiej”. Rząd przyjął stanowisko, które na piśmie zostało przedstawione Komisji. Projekt zakłada przywrócenie licencji ustawowej na równoczesne integralne rozpowszechnianie utworów nadawanych przez inne organizacje radiowe i telewizyjne. W ten sposób operatorzy będą mogli korzystać z licencji ustawowej na rozpowszechnianie programów radiowych i telewizyjnych do czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Uzasadnieniem przywrócenia licencji ma być zagrożenie gwałtownym wzrostem opłat abonamentowych za telewizję kablową i zubożenie oferty programowej oraz zagrożenie ekonomicznych podstaw działania operatorów sieci kablowych po dniu wejścia w życie ustawy. Uważamy, że ustawa z 9 czerwca 2000 roku już w sposób jednoznaczny zobowiązuje operatorów kablowych do zawarcia umów. Zgadzam się z panem posłem Adamem Szejnfeldem co do tego, że poszczególni przedsiębiorcy zapewne nie śledzą szczegółowo tego, co dzieje się w Sejmie. Jednak są oni zrzeszeni w organizacjach i korporacjach i myślę, że znana im była wiedza o pracach w Sejmie nad projektami ustaw i nad ustawami już obowiązującymi, takimi jak ustawa z 9 czerwca 2000 roku o zmianie ustawy o prawie autorskim. Powinni się więc liczyć z koniecznością zawierania umów już od chwili uchwalenia ustawy w dniu 9 czerwca 2000 roku. Pan poseł Adam Szejnfeld mówi o sześciomiesięcznym vacatio legis jako najdogodniejszym okresie. Czy to vacatio legis byłoby od 1 stycznia 2003 roku, czy też kolejne 6 miesięcy od momentu uchwalenia tej poprawki? Jeśli miałoby być od 1 stycznia 2003 roku, to praktycznie ten okres już upłynął.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-55">
          <u xml:id="u-55.0" who="#JerzyWenderlich">Otwieram debatę. Aby dyskusja przebiegała sprawniej, byłoby dobrze, gdyby zainteresowane strony upoważniały do wypowiedzi swoich przedstawicieli.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-56">
          <u xml:id="u-56.0" who="#AdamSzejnfeld">Pragnąłbym ustosunkować się do stanowiska rządu. Nie chciałem tego robić w trakcie prezentacji projektu ustawy. Chciałbym również podziękować panu ministrowi Rafałowi Skąpskiemu za rzetelność i prawdomówność. Podczas prezentowania tego projektu w Komisji Gospodarki oraz w Komisji Europejskiej pan minister powiedział to samo co dzisiaj, tzn. nie widzi problemu z wprowadzeniem tych przepisów, by pomóc rynkowi i działającym na nim przedsiębiorstwom. O stanowisku rządu dowiedziałem się wcześniej, ale bardzo długo nie mogłem go uzyskać. Po dyskusjach w Komisjach: Gospodarki i Europejskiej byłem przekonany, że stanowisko rządu będzie pozytywne. Reprezentowana przez pana ministra strona rządowa nie negowała wtedy projektu i wszyscy posłowie, byłej i obecnej koalicji rządzącej, opowiadali się za przyjęciem tego projektu Obawiałem się, że dostrzeżono w nim bardzo zasadnicze błędy, które legły u podstaw zmiany zdania i przyjęcia przez rząd stanowiska negatywnego. Po otrzymaniu stanowiska przeczytałem je kilkakrotnie. Nie ma w nim ani jednego konkretu, który byłby bezwzględną przesłanką do podjęcia tak radykalnego, negatywnego stanowiska. Oczekiwałem, że w tym stanowisku zostaną obalone tezy mówiące o tym, iż zmiany, o których mowa, są niezgodne z konstytucją, z prawem telekomunikacyjnym, z ustawą o radiofonii i telewizji oraz z dyrektywą Unii Europejskiej. W stanowisku rządu nie ma argumentów, które podważałyby te tezy czy je obalały. Nie widzę podstaw, które były oparciem dla przyjęcia tak jednoznacznego, negatywnego stanowiska. Na pewno rząd nie oparł się na opinii Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej czy też na opinii sejmowej Komisji Europejskiej. Pan minister zacytował konkluzje tych opinii, ale tylko w części. Przytoczę więc opinię prawną o zgodności komisyjnego projektu ustawy o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z prawem europejskim. W sporządzonej na wniosek pana marszałka Marka Borowskiego opinii Biuro Studiów i Ekspertyz stwierdza: „W konkluzji należy stwierdzić, że projekt ustawy jest niezgodny z prawem Unii Europejskiej (...)” niemniej niezgodność ta zostanie automatycznie usunięta z chwilą uzyskania przez Polskę członkostwa w Unii Europejskiej”. Jeśli coś automatycznie zostanie usunięte z chwilą przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, to znaczy, że prawo polskie będzie zgodne z prawem unijnym. Podobna jest konkluzja opinii Komisji Europejskiej: „Komisja stwierdza, że projekt jest niezgodny z prawem wspólnotowym i Układem Europejskim, ale zawiera przepisy uchylające wspomnianą niezgodność z dniem przystąpienia Rzeczypospolitej Polskiej do Unii Europejskiej”. Pragnę zapewnić Komisję Kultury i Środków Przekazu, że jako człowiek bezwzględnie opowiadający się za integracją Polski z Unią Europejską, byłbym ostatnią osobą, która zgłaszałaby projekt ustawy, mogący powodować utrudnienia w tym zakresie i powodować niezgodność polskiego prawa z prawem unijnym. Opinia Komisji Europejskiej oraz opinia Biura Studiów i Ekspertyz Sejmu utwierdza mnie w przekonaniu, że Komisja Gospodarki nie może być posądzona o takie działania.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-57">
          <u xml:id="u-57.0" who="#RafałSkąpski">Ja również chciałbym powiedzieć, że pana poseł Adam Szejnfeld bardzo rzetelnie przedstawia przebieg mojego uczestnictwa w pracach Komisji Gospodarki. Przypomnę, że Senat zgłosił poprawkę, by vacatio legis wynosiło 6 miesięcy, czemu nie sprzeciwiał się resort kultury. To Sejm odrzucił tę poprawkę. Stanowisko Komitetu Integracji Europejskiej zawiera kilka innych zdań. W piśmie z 27 września 2002 roku pełnomocnik rządu ds. negocjacji wyraża przekonanie, iż: „wysoce niekorzystne byłoby dalsze odkładanie realizacji tego zobowiązania. Mogłoby to w najgorszym wypadku grozić nawet ponownym otwarciem negocjacji”. Owym zobowiązaniem jest właśnie kwestia uchwalenia od 1 stycznia 2003 roku tego obowiązku dla operatorów. Dalej czytamy: „W odniesieniu do polskiego projektu ustawy stwierdzam, że jest on niezgodny z prawem europejskim”. 11 lutego br. Komisja Europejska w zdaniu poprzedzającym fragment, cytowany przez pana posła Adama Szejnfelda, pisze: „Uchwalenie ustawy w proponowanym brzmieniu powoduje, że ustawa będzie regresem w stosunku do osiągniętego już stanu zgodności z prawem”. Formułując swoje stanowisko rząd wziął pod uwagę to, iż ten regres trwać będzie 17 miesięcy. To właśnie stało się podstawą dla zaprezentowanego przeze mnie stanowiska rządu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-58">
          <u xml:id="u-58.0" who="#JerzyWenderlich">Otwieram dyskusję. Głos w kolejności zgłoszeń zabiorą posłowie: Piotr Gadzinowski, Iwona Śledzińska-Katarasińska, Franciszek Wołowicz i Michał Stuligrosz. Następnie głos zabiorą nasi goście: pan prezes Jacek Bromski, pani prof. Elżbieta Traple, prezes Jacek Skubikowski, prezes Andrzej Ostrowski, dyr. Jerzy Badowski, pan Stefan Kruczkowski i pan prezes Włodzimierz Lefik.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-59">
          <u xml:id="u-59.0" who="#PiotrGadzinowski">Po krótkiej konsultacji z posłami, którzy zapisali się do głosu, proponujemy, by najpierw wypowiedzieli się goście, a potem posłowie. Po prostu będziemy bogatsi o stanowiska naszych gości. Czy pan przewodniczący mógłby uwzględnić naszą propozycję?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-60">
          <u xml:id="u-60.0" who="#JerzyWenderlich">Myślę, że rozsądną propozycją jest to, byśmy byli bogatsi o wiedzę osób, które bezpośrednio są związane z tą problematyką. Czy ktoś wyraża sprzeciw wobec takiego toku postępowania? Sprzeciwu nie słyszę. Proszę pana prezesa Jacka Bromskiego o zabranie głosu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-61">
          <u xml:id="u-61.0" who="#JacekBromski">Chciałbym podziękować panu posłowi Adamowi Szejnfeldowi, który w imieniu Komisji Gospodarki obiecał, że nie będzie kwestionować prawa organizacji zbiorowego zarządzania do zawierania umów z organizacjami kablowymi. Chciałbym powiedzieć kilka słów prawdy na temat sytuacji operatorów kablowych w Polsce w kontekście prawa autorskiego. Od 7 lat Stowarzyszenie Filmowców Polskich, które reprezentuje prawa autorskie twórców i producentów filmowych z całego świata, usiłuje uregulować sytuację prawną na rynku kablowym. „Kablarze” notorycznie nie płacą należności z tytułu praw autorskich ani nam, ani nadawcom, których programy retransmitują, W ubiegłych latach co najmniej kilka razy usiłowaliśmy doprowadzić do normalizacji i do podpisania tzw. globalnego kontraktu, tj. umowy pomiędzy operatorami a wszystkimi uprawnionymi z tytułu praw autorskich i pokrewnych. Takie umowy są zawierane i obowiązują w całej Europie. Zgodnie z ustawą o prawie autorskim i prawach pokrewnych operatorzy kablowi są zobowiązani do ponoszenia opłat na rzecz autorów, producentów i artystów wykonawców. Mimo wielu spotkań, w których oprócz nas brali również udział przedstawiciele światowej organizacji producentów, przedstawiciele nadawców prywatnych oraz nadawców zrzeszonych w IBN, nie udało się doprowadzić do takiej regulacji z powodu złej woli operatorów kablowych, którzy do dzisiaj notorycznie i skutecznie uchylają się od należnych według prawa opłat. Kilka lat temu zmuszeni byliśmy oddać sprawy do sądu, a procesy ciągle trwają. Wszyscy wiemy, jak trudno jest przeprowadzić sprawę sądową i jak długo to trwa w Polsce. Wiedzą o tym doskonale również operatorzy kablowi i pewnie zacierają ręce licząc pieniądze, które na tym zaoszczędzili. Liczyliśmy na zniesienie tzw. licencji ustawowej, do czego Polska była zobowiązana na mocy dyrektywy unijnej o telewizji kablowej i satelitarnej, co w rezultacie zmusiłoby operatorów kablowych do zawarcia wymaganych przez prawo umów. W trakcie nowelizacji z roku 2000, dostosowującej polskie prawo autorskie do unijnego przez nad wyraz dziwne przeoczenie w sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu licencja ustawowa nie została zniesiona. Gdy zwrócono na to uwagę, Polska po raz kolejny zobowiązała się znieść licencję ustawową od 1 stycznia 2001 roku. Dzięki działaniu dziwnych sił magnetycznych również i ten termin nie został dotrzymany. Zniesiono ją prawie 2 lata później na wniosek Komisji Europejskiej. I zaczął się demagogiczny lament operatorów kablowych, którym ponoć dano jedynie 6 tygodni na zawarcie umów. Miały miejsce interwencje rzecznika praw obywatelskich, sprawy przed Trybunałem Konstytucyjnym i wreszcie obecna próba zmiany ustawy. Obserwuję to wszystko i nie mogę uwierzyć własnym oczom i uszom. Mówi się o 6 tygodniach, a my przecież proponujemy je już od 7 lat. Od 1994 roku, a więc od 9 lat operatorzy kablowi są zobowiązani do zawierania umów z nadawcami i organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi. Są do tego zobowiązani w majestacie prawa, zgodnie z ustawą. Zniesienie licencji ustawowej wprowadza jedynie sankcje, gdyż od dawna istniał przecież obowiązek zawierania umów. Dlaczego teraz żąda się vacatio legis? Od sankcji czy od obowiązku? Jest to stawianie prawa „na głowie”.</u>
          <u xml:id="u-61.1" who="#JacekBromski">Można by pomyśleć, że przez styczniowy termin operatorzy kablowi są przyparci do muru i zwijają się jak w ukropie, negocjując umowy jedna za drugą. Nie ma nic bardziej złudnego. Od nowelizacji minęło ponad 5 miesięcy, w ciągu których można by zawrzeć niejedną umowę, a tymczasem nic się nie działo. Wręcz przeciwnie - wymuszone vacatio legis operatorzy kablowi wykorzystują do tego, by wypowiedzieć istniejące umowy pod pretekstem, że zmiana określenia: „retransmisja” na: „remisja” powoduje nieważność licencji, wydanych przez ministra organizacjom zbiorowego zarządzania. Nieważne jest to, że minister najpierw wydaje komunikat, a w końcu poprawia licencje. Operatorzy kablowi zaskarżają teraz te licencje do sądu administracyjnego. Po prostu nie chcą płacić. Prze lata przyzwyczaili się do bezkarności, do tego, że w naszym kraju prawa piractwo jest faktycznie tolerowane i do tego, że mimo naszych interwencji i listów organizacji zagranicznych KRRiT nie reaguje. Demagogiczna kampania prasowa i silny lobbing doprowadził do sytuacji, w której tutaj, na tej sali, na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu rozpatruje się zupełnie aberracyjną propozycję poprawki do prawa autorskiego, sprzeczną ze zdrowym rozsądkiem, sprzeczną z europejskim prawem, a w dodatku urągającą zasadom sprawiedliwości społecznej. Jestem zdumiony, że tego rodzaju inicjatywa poselska dotarła aż na posiedzenie Komisji i nie znalazł się nikt, kto by w porę powiedział: panowie, opamiętajcie się, jak wam nie wstyd, są pewne granice. Jestem zdumiony i jestem gotów dać temu wyraz nie przebierając w słowach. Jestem twórcą filmowym i to jest mój zawód. Z tego żyję i z tego utrzymuję rodzinę. Moje prawa autorskie, czyli moja własność intelektualna, to jest również moje źródło dochodów - w tej chwili jedyne, gdyż po tym, jak SLD „utrupiło” kinematografię, kręci się niewiele filmów. Moje filmy są dobre i na szczęście popularne. W ciągu kilku ostatnich lat były wyświetlane w różnych polskich i zagranicznych telewizjach - kilkadziesiąt, a może sto razy. Były więc retransmitowane w polskich sieciach kablowych. Według obowiązującego w Polsce prawa należy mi się za to zapłata. Jestem notorycznie okradany z tych pieniędzy przez operatorów kablowych. Nie tylko ja, ale również reprezentowani przeze mnie koledzy. Wymienię tylko kolegów starszych, po siedemdziesiątce, mniej czynnych zawodowo, którzy utrzymują się jedynie ze swojego dorobku. Są to: Sylwester Chęciński, Andrzej Wajda, Tadeusz Chmielewski, Janusz Morgenstern, Andrzej Konic, Stanisław Różewicz, Janusz Majewski, Janusz Rzeszewski. Operatorzy filmowi nie wytwarzają ani filmów, ani programów telewizyjnych. Retransmitują je w stanie niezmienionym i pobierają za to wysokie opłaty - czasami 12 dolarów miesięcznie, a więc tyle samo co w Belgii i więcej niż w Niemczech. Na przykład UPC, w całości należąca do kapitału holendersko-amerykańskiego, obsługuje ponad milion gniazdek. Proszę to pomnożyć przez prawie 150 dolarów rocznie. Zwracam się do pana posła Adama Szejnfelda. Czy to jest moralne, że taki operator jak UPC transferuje za granicę setki milionów dolarów, a polskim twórcom nie płaci należnych im tantiem z tytułu praw autorskich? Niewypłacane przez lata twórcom i producentom pieniądze osiągnęły już niebotyczne wielkości - może nawet kilkudziesięciu milionów dolarów. Warto powalczyć o takie pieniądze, zorganizować jakiś lobbing. Byłoby nawet z czym wysłać Rywina, gdyby ktoś inny wcześniej nie wpadł na taki pomysł. Składając tę poprawkę pan poseł Adam Szejnfeld dąży do utrwalenia bezprawia na rynku kablowym, nie zważając ani na wymogi europejskie, ani na interes społeczny. Co motywowało pana posła do zgłoszenia tej poprawki? Pan poseł jest członkiem Komisji Gospodarki, zagadnienia własności intelektualnej są zapewne obce panu posłowi i na co dzień nie troszczy się pan o prawa autorskie.</u>
          <u xml:id="u-61.2" who="#JacekBromski">Co zatem kazało panu posłowi z taką determinacją i skutecznością zgłaszać tę poprawkę? Czy zrobiło się panu żal biednych operatorów kablowych? Jeśli tak, to ja to rozumiem, ale dlaczego pan poseł chce im zrobić prezent z naszych pieniędzy? Proszę ich zwolnić z podatku VAT i innych podatków, może też pan poseł oddać im swoją dietę, ale proszę nie dotykać pieniędzy należnych twórcom, którzy i tak są niezamożni. Przepraszam za te mocne słowa, ale brakuje nam już cierpliwości. Przyglądając się przez ostatnie 9 lat pracy sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, napatrzyłem się na różne „cuda”. W poprzedniej kadencji Sejm zarówno nowelizacja ustawy o prawie autorskim, jak i ustawa o kinematografii były skutecznie blokowane przez posłów: Tomasza Wełnickiego i Zbigniewa Wawaka. Pan poseł Zbigniew Wawak posunął się nawet do tego, że sam zaczął pisać ustawę o kinematografii. Pisał ją na tyle długo, że nie udało się uchwalić żadnej ustawy - ani jego, ani naszej. Okazało się, że nasze podejrzenia wobec posłów: Tomasza Wełnickiego i Zbigniewa Wawaka były jak najbardziej uzasadnione. Dzisiaj obaj znaleźli pracę w strukturach Polsatu i reprezentują go w komisji prawa autorskiego i innych komisjach w Ministerstwie Kultury. Mam nadzieję, że przedłożona dzisiaj poprawka zakończy swój „marny żywot” na tej sali.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-62">
          <u xml:id="u-62.0" who="#AdamSzejnfeld">Zgłaszam się w trybie ad vocem, gdyż nie będę czekał dwóch godzin, by móc odpowiedzieć.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-63">
          <u xml:id="u-63.0" who="#JerzyWenderlich">Jednak to ja będę prowadzić posiedzenie. Myślę, że trzeba mieć cierpliwość i wysłuchać wszystkich.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-64">
          <u xml:id="u-64.0" who="#AdamSzejnfeld">W parlamencie przyjęta jest dobra zasada ogólna, że z replikami, sprostowaniami i wypowiedziami ad vocem nie czeka się do zakończenia dyskusji.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-65">
          <u xml:id="u-65.0" who="#JerzyWenderlich">Proszę pozwolić mi prowadzić posiedzenie Komisji. Pan poseł powołuje się na coś, co już nie istnieje w regulaminie Sejmu. Proszę pamiętać, że nie funkcjonuje już instytucja ad vocem. Pan poseł powoływał się na przepisy i nie mówił o dżentelmeńskiej zasadzie. Proponuję, by jeszcze tym razem dać wyraz dobremu obyczajowi i w tej chwili udzielę głosu panu posłowi. Bardzo proszę, by było to bardzo krótkie ad vocem, które regulaminowo już nie istnieje. Pod koniec debaty poproszę pana posła Adama Szejnfelda o odniesienie się do wszystkich wypowiedzi, o ile pan poseł uzna to za stosowne.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-66">
          <u xml:id="u-66.0" who="#AdamSzejnfeld">Dobre obyczaje obowiązywały do czasu wystąpienia pana prezesa Jacka Bromskiego. Mam nadzieję, że od stwierdzenia pana przewodniczącego będą one nadal obowiązywać. Jestem nie tylko zdziwiony i zaskoczony, ale także oburzony. W każdy sposób można artykułować na rzecz swojego stanowiska (bardziej miękko, bardziej twardo itd.), ale nie można wypowiadać słów, które sugerowałyby, że 44 członków Komisji Gospodarki ze wszystkich klubów i kół na jakiś dziwny, a przez przywołanie sprawy Rywina jednoznacznie określony interes. Jest to rzecz skandaliczna. Właściwie nie mam już uwag do takiej osoby, która w publicznym miejscu potrafi wyrażać takie sugestie, zwłaszcza, że są one protokołowane i będą upublicznione. Proszę pana przewodniczącego o to, by w żadnym razie nie pozwalał godzić w honor, dobre imię Sejmu i Komisji, by w kolejnych wystąpieniach nie dopuszczał do wyrażania takich podłych sugestii.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-67">
          <u xml:id="u-67.0" who="#JerzyWenderlich">W znacznej mierze popieram wypowiedź pana posła Adama Szejnfelda. Proszę pana prezesa Jacka Bromskiego, by zechciał wycofać się z kilku sformułowań - zwłaszcza tych o charakterze publicystycznym oraz tych, których tonacji sprzeciwiał się pan poseł Adam Szejnfeld. Myślę, że wpłynęłoby to dobrze na atmosferę dalszego procedowania. Czy pan prezes chciałby zabrać głos?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-68">
          <u xml:id="u-68.0" who="#JacekBromski">Przepraszam bardzo, ale w mojej wypowiedzi nie było nic osobistego. Przykłady posłów z poprzedniej kadencji Sejmu przywołałem po to, by pokazać, że żywot osób obserwujących procesy legislacyjne, zwłaszcza w odniesieniu do prawa autorskiego i ustawy o kinematografii, nie był „różowy”. Wzburzenie sięga zenitu, ponieważ po 7 latach doczekaliśmy się tego, że to prawo zaczyna być sprawiedliwe i nagle pojawia się poprawka, która to wszystko zmienia. Przepraszam bardzo za tę publicystyczną część mojego wystąpienia, ale za to wzburzenie przeprosiłem jeszcze przed tym, zanim zacząłem to mówić. Po prostu ta sytuacja nas bulwersuje.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-69">
          <u xml:id="u-69.0" who="#JerzyWenderlich">Chociaż debatujemy o trudnych i pełnych emocji sprawach, to tradycją Komisji Kultury i Środków Przekazu jest to, że staramy się, by nie dochodziło do obrażania godności i podważania kompetencji któregokolwiek z posłów. Wszystkich zabierających głos proszę o to, by w spokoju mówili o tym bardzo ważnym i konfliktującym strony problemie. Myślę, że spokojną debatą jesteśmy w stanie osiągnąć zdecydowanie więcej. Czy pan przewodniczący Adam Szejnfeld i inni posłowie czują się już usatysfakcjonowani? Zaznaczyłem już, że w tonacji wypowiedzi łączę się z prawem przewodniczącym Adamem Szejnfeldem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-70">
          <u xml:id="u-70.0" who="#ElżbietaTraple">Uwagi dotyczące proponowanej zmiany chciałabym przedstawić z nieco innego punktu widzenia. Nie będę mówić o uzasadnieniu gospodarczym, moje uwagi będą dotyczyć ściśle prawnej strony przygotowanej legislacji. Pracując na Wydziale Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego od 32 lat zajmuję się prawem cywilnym i od bardzo wielu lat prawem autorskim. W moim przekonaniu zaproponowana poprawka w ogóle nie powinna być przedmiotem dyskusji - nie ze względu na rozwiązanie ekonomiczne czy też merytoryczne, lecz ze względów legislacyjnych. Nie jest w stanie zrozumieć treści merytorycznych zaproponowanych przepisów. W druku sejmowym nr 1348 po art. 21 dodaje się art. 21 prim jeden w prawie identycznym brzmieniu. Pkt 3 dotyczy zmiany art. 108, zaś w pkt 4 jest mowa o tym, że w art. 108 w ust. 5 wyrazy: „w art. 21 ust. 3” zastępuje się wyrazami: „w art. 21 prim jeden ust. 3”. Jest to absolutnie nie do przyjęcia, gdyż art. 108 odsyła do procedury negocjacyjnej i powinien również odsyłać po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej. Mimo wieloletniej praktyki prawniczej (zarówno naukowej, jak i praktycznej) nie jestem w stanie zrozumieć tych propozycji. Ta poprawka jest dla mnie całkowicie niezrozumiała. Gdyby została uchwalona, to natychmiastową konsekwencją będzie zaskarżenie tej nowelizacji do Trybunału Konstytucyjnego, ponieważ nie spełnia ona podstawowej przesłanki, jakiej wymagamy od legislacji, tzn. jasności uregulowania. Trudno sobie wyobrazić tak niepoprawnie wykonaną legislację. W moim przekonaniu ten projekt w ogóle nie powinien być przedmiotem dzisiejszej dyskusji. Jest to po prostu strata czasu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-71">
          <u xml:id="u-71.0" who="#AndrzejOstrowski">Nie wiem, o kim myślał pan prezes Jacek Bromski mówiąc o „kablarzach”. Ja będę mówił o operatorach telewizji kablowej. W imieniu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Komunikacji Kablowej, organizacji skupiającej operatorów telewizji kablowej w Polsce, chciałbym państwa prosić o poparcie projektu, zaproponowanego przez sejmową Komisję Gospodarki, zmieniającego ustawę nowelizującą prawo autorskie. Celem ostatniej nowelizacji prawa autorskiego było dostosowanie jego przepisów do prawa Unii Europejskiej. Mimo wielu deklaracji ten cel nie został jednak osiągnięty. Rzeczywiście konsekwencje są natomiast takie, iż z sieci kablowej znika wiele wartościowych programów, które musimy wyłączać respektując nowy stan prawny. Warto przypomnieć, że do rządu Rzeczypospolitej Polskiej wystąpili w spektakularnych notach ambasadorowie Niemiec i Francji, bowiem programów z tych krajów wyłączono w sieciach kablowych najwięcej. Jednocześnie zmuszeni jesteśmy wprowadzać podwyżki opłat abonamentowych, a dotyczy to blisko 5 milionów polskich rodzin. Relacje pomiędzy uprawnionymi, tzn. nadawcami i organizacjami zbiorowego zarządzania prawami autorskimi a operatorami telewizji kablowej, są coraz bardziej skomplikowane i napięte, gdyż w pośpiechu nie zadbano o kompleksowy charakter regulacji. Bez liczenia się z konsekwencjami mechanicznie podzielono początkowy kompleksowy projekt na dwie części i tzw. małą nowelizację i dużą nowelizację. Obiecano rynkowi, że wszelkie powstałe luki i niespójności usunie duża nowelizacja. Niestety, nic nie wyszło z zapowiadanej dużej nowelizacji. Utknęła w Ministerstwie Kultury i nie dość, że nie została zgłoszona na przełomie roku, to szanse na jej szybkie pojawienie się wydają się być znikome. Jak najszybsze uchwalenie tej ustawy jest ostatnią „deską ratunku” dla operatorów kablowych. Prosimy o poparcie dla projektu Komisji Gospodarki, w którym chodzi wyłącznie o przywrócenie obowiązującej do 31 grudnia ub. roku licencji ustawowej do czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej. Chodzi o zyskanie czasu, aby móc przeprowadzić dużą nowelizację w sposób kompleksowy, by tak skoordynować prace wszystkich zainteresowanych gremiów, aby nowe prawo było spójne z prawem obowiązującym i by powstało dobre prawo, a nie legislacja, której konstytucyjność będzie szeroko kwestionowana. Szczególnej uwadze polecam ten ostatni argument. Konstytucyjność małej nowelizacji zakwestionował w skardze do Trybunału Konstytucyjnego rzecznik praw obywatelskich, a potem również Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych. Konstytucyjność systemu ustalania i poboru opłat z tytułu praw autorskich, przewidzianych w obowiązującej ustawie zakwestionował we wniosku do Trybunału Konstytucyjnego Sąd Okręgowy w Warszawie. Ten wniosek stał się zresztą pretekstem do całkowitego wstrzymania prac w Ministerstwie Kultury nad tzw. dużą nowelizacją prawa autorskiego. Nie wiem, czy w ostatnim czasie była inna ustawa, której konstytucyjność byłaby tak powszechnie kwestionowana. Nie ulega więc wątpliwości, że uchwalono niedobre prawo.</u>
          <u xml:id="u-71.1" who="#AndrzejOstrowski">Zapewne stało się to na skutek nadmiernego pośpiechu i niedopatrzeń na etapie prac rządowych oraz na skutek pominięcia Komisji Kultury i Środków Przekazu w pracach nad nowelizacją prawa autorskiego, co było swoistym ewenementem. Proponowana przez Komisję Gospodarki nowa ustawa nowelizacyjna będzie stanowić pierwszy krok do naprawy tego stanu rzeczy, dając szansę do spokojnego przeprowadzenia kompleksowej nowelizacji prawa autorskiego. Pozytywne stanowisko Komisji Kultury i Środków Przekazu znacznie ułatwi dalszy proces legislacyjny, bowiem Komisja Europejska nie zgłosiła sprzeciwu wobec tego projektu. Wiadomo nam, że projektowi Komisji Gospodarki nie udzieliła poparcia Rada Ministrów. Argumentem było stwierdzenie, że operatorzy kablowi powinni byli zawierać odpowiednie umowy już od momentu uchwalenia ustawy z 9 czerwca 2000 roku, zmieniającej ustawę o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Ten argument nie tylko nie odpowiada stanowi faktycznemu, ale jest sprzeczny z treścią uzasadnienia do rządowego projektu nowelizacji ustawy o prawie autorskim - druk poselski nr 735. Dziwne wydaje się to, że ta sama Rada Ministrów w stosunkowo krótkim czasie przyjmuje dokumenty tak diametralnie różnej treści. Warto przypomnieć, że zaraz po uchwaleniu małej nowelizacji przedstawiciele Ministerstwa Kultury obiecywali nam pomoc w zaistniałej sytuacji. 29 października ub. roku w wypowiedzi dla PAP pani minister Aleksandra Jakubowska m.in. stwierdziła, iż zwróciła się do organizacji zarządzających prawami autorskimi i nadawców, by podjęto jakieś nadzwyczajne kroki. Można np. podpisać jakąś ogólną umowę, która mówiłaby, że od 1 stycznia br. sieci kablowe mają prawo do korzystania z programów, a warunki opłat zostaną wynegocjowane w momencie wejścia w życie dużej nowelizacji prawa autorskiego i zapłacone od 1 stycznia 2003 roku. Nie chcemy, by sieci kablowe stanęły na progu bankructwa i by odbiło to się na abonentach. Z goryczą stwierdzamy, że skończyło się wyłącznie na obietnicach. Nie mogliśmy i nie możemy liczyć na żadną realną pomoc ze strony Ministerstwa Kultury. Nasze wnioski są ignorowane, a prace nad dużą nowelizacją praktycznie zostały wstrzymane. Przeciwnicy projektu Komisji Gospodarki częstokroć zwracali uwagę na to, iż przyjęcie tego projektu stanowi regres w procesie dostosowania polskiego prawa do prawa Unii Europejskiej. Rozumiemy priorytet zobowiązań wobec Unii Europejskiej i w imieniu całego środowiska operatorów telewizji kablowej chcemy oświadczyć, iż nie jesteśmy przeciwnikami Unii Europejskiej i prawa europejskiego. Przeciwnie - chcemy, by polskie prawo w zakresie telewizji kablowej i praw autorskich było tożsame z prawem Unii Europejskiej - tożsame, tzn. w całości i bez istotnych odstępstw. Obecny stan prawny nie gwarantuje tego w żadnej mierze. Może tak się stać dopiero po uchwaleniu dużej nowelizacji prawa autorskiego. By tego dokonać, potrzeba dobrej woli i czasu. Czas możemy zyskać doprowadzając do uchwalenia projektu Komisji Gospodarki, o co państwa proszę. Prosimy Komisję Kultury i Środków Przekazu o to, by wystosowała do ministra kultury dezyderat w sprawie podjęcia i przyspieszenia prac nad tzw. dużą nowelizacją ustawy o prawie autorskim.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-72">
          <u xml:id="u-72.0" who="#JerzyWenderlich">Wolałbym, by posiedzenie naszej Komisji nie przemieniało się w seminarium. Pan prezes Jacek Bromski i pan prezes Andrzej Ostrowski wygłosili referaty, a lepiej będzie, jeśli będziemy posługiwali się konkluzjami, co nie oznacza, że nie jest ważna wartość merytoryczna wystąpień obu panów. Zgadzam się z panem prezesem Andrzejem Ostrowskim, iż nie najlepiej stało się, że nowelizacja prawa autorskiego dokonała się poza Komisją Kultury i Środków Przekazu. W tej sprawie wysłałem bardzo ostre pismo do pana marszałka Marka Borowskiego dziwiąc się, dlaczego nie trafiło to do Komisji Kultury i Środków Przekazu. Tego rodzaju ustawy powinny być rozpatrywane z bardzo wnikliwym nastawieniem na głos środowisk. Szkoda, że są one tak mocno skonfliktowane i nie potrafią się porozumieć. Komisja zwróci się do pana ministra Waldemara Dąbrowskiego z prośbą o przyspieszenie prac nad projektem ustawy o prawie autorskim. Już w tej chwili proszę pana ministra Rafała Skąpskiego, by te prace przyspieszyć na tyle, na ile jest to możliwe. O zabranie głosu proszę pana dyrektora Jerzego Badowskiego, głęboko wierząc w to, że nie będzie wygłaszał referatu nawet wtedy, gdyby miał być bardzo ciekawy.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-73">
          <u xml:id="u-73.0" who="#JerzyBadowski">Chciałbym podzielić się dwiema uwagami. Pierwsza dotyczy kwestii prawnych. Podzielamy to, co już wcześniej powiedziała pani prof. Elżbieta Traple. Projekt w obecnym stanie trudno nawet poddać ocenie prawnej. Zawiera jeden ewidentny błąd, dotyczący art. 108. Wydaje się, że istota sprawy polega jednak na czymś innym. Jeśli jednak chcemy ocenić ten projekt, to musimy sobie uzmysłowić, co rzeczywiście proponuje się wprowadzić. Proponuje się wprowadzić licencję ustawową, nie będącą tą instytucją prawną, którą Komisja Gospodarki bądź operatorzy sieci kablowych chcieliby wykorzystać dla uzyskania czasu na zawarcie umów. Te umowy i tak muszą być zawarte i w pewnym zakresie były zawierane. Z tego względu w stanie prawnym nic się nie zmieni. Istota polega tylko na tym, że przy licencji ustawowej operatorzy sieci kablowych nie muszą mieć zgody wszystkich uprawnionych - autorów, producentów, artystów wykonawców, nadawców itd. Istota umowy polega na doprecyzowaniu jej warunków, w tym odpłatności. Proponowanym w projekcie zabiegiem jest nie próba przesunięcia możliwości wyłączania czy też nadawania. Operatorzy sieci kablowych mogą to robić przy zawarciu umowy, natomiast muszą ustalić te warunki. W naszym przekonaniu przedstawiony projekt zmierza do dalszego przesunięcia ustalenia warunków umów w stosunku do uprawnionych, a nie do kwestii rozprowadzania bądź nierozprowadzania w sieciach kablowych. Jeżeli są jakieś zastrzeżenia do kwestii vacatio legis, to chciałbym zauważyć, że jest wniosek i skarga do Trybunału Konstytucyjnego. Jeżeli rzeczywiście wnioskodawcy uważają, że konstytucja została naruszona, to dajmy wypowiedzieć się organowi kompetentnemu w tym zakresie, tzn. Trybunałowi Konstytucyjnemu. Tymczasem przed orzeczeniem Trybunału próbuje się doprowadzić do sytuacji, która w tej chwili jest legalnym prawem i powinno być przestrzegane. Powtarzam, że ta propozycja nie jest narzędziem do tego, o czym mówi uzasadnienie do projektu i o czym mówił pan poseł Adam Szejnfeld. Druga sprawa dotyczy relacji miedzy uprawnionymi a operatorami sieci kablowych. Nie jest tak, że do tej pory była między nami sytuacja bezumowna. Operatorzy sieci kablowych tylko z naszym stowarzyszeniem zawarli około 420 umów. Wypełniali więc obowiązek ustawowy, płacili wynagrodzenia, stosowali się do obowiązującego prawa. Nic nie stało na przeszkodzie, by utrzymać tę sytuację. Operatorzy sieci kablowych nie przystąpili do nowych rozmów, do czego zobowiązywała ich nowela z 2000 roku. Stowarzyszenie autorów ZAIKS miało zawarte umowy z około 95% operatorów sieci kablowych w Polsce. Mieliśmy więc w tym zakresie uregulowaną sytuację w pełnym zakresie. Po wejściu w życie nowelizacji, w wyniku działań lobbystycznych i w wyniku skargi konstytucyjnej operatorzy sieci kablowych rozpoczęli wypowiadanie tych umów, licząc na to, że Sejm bądź Trybunał Konstytucyjny wyda korzystną dla nich decyzję. Uważamy, że te dwa działania są ze sobą sprzeczne i stan, który był, w wyniku rozmów mógł dać sytuację uregulowaną umowami.</u>
          <u xml:id="u-73.1" who="#JerzyBadowski">Przedstawiony w obecnej formie projekt nie powinien być przedmiotem dalszych prac legislacyjnych i prosimy Komisję o jego odrzucenie. Jeszcze jedna pozamerytoryczna uwaga. Tak się złożyło, że w tej chwili podpisywany jest traktat akcesyjny, ostatni człon legislacyjny powodujący, że staniemy się członkami Unii Europejskiej. W tym samym czasie my obradujemy nad projektem, który w drobnym segmencie ma na celu odejście od przepisów unijnych. Pan minister Rafał Skąpski zgrabnie to ujął mówiąc, że jest to obniżenie poziomu ochrony w interesującym nas zakresie. Myślę, że ta przypadkowa zbieżność wydarzeń jest jednak dość charakterystyczna i warto to wziąć pod uwagę.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-74">
          <u xml:id="u-74.0" who="#JacekSkubikowski">Szczególną moją uwagę skupiła wypowiedź pana prezesa Andrzeja Ostrowskiego, który powiedział, że pragnąłby, aby wreszcie zostało uchwalone dobre prawo. Ja również jestem zdania, że powinno być uchwalone wyłącznie dobre prawo. Czy według pana prezesa Andrzeja Ostrowskiego dobre prawo ma oznaczać takie prawo, by operatorzy sieci kablowych mogli nadal uchylać się od swoich ustawowych obowiązków w zakresie opłat za własność intelektualną? Czy na tym ma polegać dobro tego prawa? Pan prezes Andrzej Ostrowski skierował wobec ministra kultury bardzo poważny zarzut mówiący o tym, że miała być stworzona duża nowelizacja ustawy, a zakończyło się na małej, i o braku współpracy. Chciałbym poinformować, że powstała komisja dwustronna, w której 5 osób reprezentowało operatorów kablowych, a 5 osób reprezentowało organizacje zbiorowego zarządzania. Niestety, do organizacji zbiorowego zarządzania zaczęły przychodzić od operatorów kablowych setki listów z informacją, że umowy nie zostaną zawarte dopóty, dopóki nie będzie zmiany w zezwoleniu. Gdy już była zmiana w zezwoleniu, to zaczęto żądać wylegitymowania się, a potem w ogóle operatorzy kablowi zakwestionowali jakiekolwiek uprawnienia organizacji zbiorowego zarządzania do otrzymywania wynagrodzeń. Nie może być tak, że działając w Komisji po dżentelmeńsku umawiamy się, a jednocześnie operatorzy kablowi uchylają się od wykonywania obowiązków ustawowych. Pan poseł Adam Szejnfeld w pewnym momencie swej wypowiedzi zadał pytanie, czy 44 członków Komisji Gospodarki mogło się mylić. Mogło się mylić właśnie z tego względu, o którym mówił przed chwilą pan dyrektor Jerzy Badowski. Posługujemy się bowiem pewnym eufemizmem, który nazywamy licencją ustawową. Licencja ustawowa to możliwość nadawania bez konieczności zawierania umowy, ale nie zwalnia ona z obowiązku ponoszenia opłat na rzecz uprawnionych. Dlaczego cały czas mówi się o przesunięciu zawierania umów, o vacatio legis, o licencji ustawowej? Mówi się dlatego, by faktycznie nie płacić. Ustawa weszła w życie w 1994 roku, w 2000 roku mała nowelizacja doprowadziła do tego, że operatorzy sieci kablowych są w całości zobowiązani do ponoszenia ciężarów z tego tytułu. Pan poseł Adam Szejnfeld powiedział, że ubiegłoroczna nowelizacja wpływa na kondycję finansową, ekonomiczną itd. Chciałbym więc rozważyć dwie kwestie. Pierwsza to opłaty licencyjne, które operatorzy sieci kablowych powinni ponosić na rzecz nadawców oryginalnych, nadawców telewizyjnych. Organizacje zbiorowego zarządzania mają niewiele do powiedzenia w sferze tych opłat. Druga kwestia to ponoszenie przez operatorów sieci kablowych opłat na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania, czyli bezpośrednio na rzecz podmiotów uprawnionych. Ta kwestia w ogóle nie wpływa na sytuację ekonomiczną operatorów sieci kablowych, ponieważ nie zawierają umów ani nie płacą. Inicjatywa Platformy Obywatelskiej jest więc chyba przedwczesna, ponieważ nie wystąpiły jeszcze żadne skutki. Jeśli zaś chodzi o przewidywalność tych skutków, to również przewidujący powinni być operatory sieci kablowych po nowelizacji w 2000 roku. Do wydatków związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej powinni wliczyć właśnie opłaty z tytułu praw autorskich i praw pokrewnych.</u>
          <u xml:id="u-74.1" who="#JacekSkubikowski">Nie zapominajmy o tym, że są to opłaty quasi-podatkowe. Gdyby operatorzy kablowi spróbowali uchylać się od płacenia normalnych podatków, to sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej niż dzisiaj, gdy pan Jacek Bromski pozwalając sobie na kilka żartów wywołał oburzenie. Organizacje zbiorowego zarządzania od 9 lat rzucają „grochem o ścianę”, próbując otrzymać należne wynagrodzenia dla reprezentowanych przez siebie artystów. Pan poseł Adam Szejnfeld powołuje się również na to, że dochodzi do naruszenia praw konstytucyjnych. Oczywiście, dochodzi do naruszenia praw podmiotowych twórców i artystów wykonawców. Zgodnie z konstytucją mamy prawo do tego, by otrzymywać należne nam wynagrodzenia z tytułu działalności intelektualnej. Pan poseł Adam Szejnfeld mówił o napływających listach. Niestety, do nas nie piszą ani dyplomaci z Niemiec ani z Francji, lecz dziesiątki naszych członków, którzy pytają o to, gdzie są ich tantiemy za nadawanie ich utworów lub artystycznych wykonań w sieci kablowej. Tych pieniędzy po prostu nie ma. Ktoś je zawłaszcza. Pamiętajmy o tym, że mówiąc o licencji ustawowej cały czas popieramy stan bezprawia, który powoduje nie tylko niezawarcie umowy, ale również nieprzekazywanie jakichkolwiek należności. Pan poseł Adam Szejnfeld przytoczył fragmenty listów ambasadora Niemiec i ambasadora Francji. Od kilku lat współdziałam z zagranicznymi organizacjami zbiorowego zarządzania. Gdyby taka sytuacja zaistniała w Niemczech lub Francji, to nierespektujący prawa autorskiego nadawcy i operatorzy sieci kablowych natychmiast straciliby koncesję.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-75">
          <u xml:id="u-75.0" who="#StefanKruczkowski">Chciałbym dodać jeszcze jedną uwagę do stanowiska pani prof. Elżbiety Traple. Przepis art. 21 ust. 4 oraz art. 24 ust. 3 prim jeden są ze sobą sprzeczne. Z art. 21 ust. 4 wynika, że reemisja może być dokonywana wyłącznie na podstawie mowy zawartej z organizacją zbiorowego zarządzania, natomiast art. 24 ust. 3 prim jeden de facto mówi o tym, że taka mowa nie jest konieczna. Pewna niejasność może wynikać z faktu, iż w art. 24 użyto niepotrzebnego sformułowania: „jeżeli rozpowszechnianie w sieciach kablowych ma charakter równoczesny i integralny z nadaniem pierwotnym”. Choć użyto tu wielu słów, to de facto chodzi o termin, który jest zdefiniowany jako reemisja, co znajduje się w art. 6 ustawy. Art. 24 ust. 3 prim jeden powinien brzmieć: „z zastrzeżeniem przepisu ust. 1, operatorom sieci kablowych wolno reemitować utwory (...)”. Kwestia vacatio legis. Myślę, że dyskusja powinna skupić się na tym, czy jest ono potrzebne, gdyż to jest zasadniczy problem. Chciałbym poruszyć jeszcze jedną sprawę. Podmioty, które chcą podpisać umowy z operatorami kablowymi, muszą mieć również uprawnienia koncesyjne. Problem polega na tym, że w roku 2000, w którym uchwalono pierwszą nowelizację ustawy, trzy kategorie podmiotów (artyści wykonawcy, producenci fonogramów i wideogramów oraz nadawcy) nie miały wypisanego expressis verbis przysługującego im pola emisji. Mówię o art. 86, 94, 97. Oczywiście, brak w koncesji pola emisji może być argumentem do tego, by nie zawierać umów. Myślę, że ministerstwo również było postawione w dość trudnej sytuacji. Jeżeli ustawa nie przewiduje, że podmioty mają prawo mieć w koncesji to pole, to z kolei minister nie może wydać koncesji, która by je obejmowała. Te pola zostały uzupełnione w nowelizacji, która weszła w życie od 1 stycznia 2003 roku, ale nie ma więc możliwości zawarcia umowy wcześniejszej.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-76">
          <u xml:id="u-76.0" who="#JacekSkubikowski">Bardzo przepraszam, ale pan Stefan Kruczkowski mija się z prawdą. Wszystkie organizacje złożyły wnioski o uzupełnienie wpisu z reemisją i otrzymały już nowe zezwolenia. Jeśli chodzi o wcześniejszy okres, to po prostu ustawa regulowała to w inny sposób. W przypadku praw autorskich były zapisy dotyczące 3 pól eksploatacji. W jednym polu - nadawanie - były ujęte prawa pokrewne, czyli prawa artystycznych wykonań.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-77">
          <u xml:id="u-77.0" who="#JerzyWenderlich">Prosiłbym o to, aby już nie korzystać z instytucji ad vocem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-78">
          <u xml:id="u-78.0" who="#WłodzimierzLefik">Sprowokowany łatwością rzucania epitetów pana Jacka Bromskiego również na forum sejmowej Komisji, muszę przytoczyć fakty. Wejście w życie ustawy o prawie autorskim w 1994 r. i wydane na tej podstawie decyzje ministra kultury odnośnie do zakresu zarządu udzielonego organizacjom zbiorowego zarządzania, zaskutkowały tym, że organizacja, którą mam przyjemność kierować, zawarła ze Stowarzyszeniem Filmowców Polskich kontrakt globalny. W jego wyniku stowarzyszenie kierowane przez pana Jacka Bromskiego zobowiązało się dokonywać repartycji środków pomiędzy wszystkich uprawnionych w ramach stawek płaconych przez upoważnionych do płacenia. Skutkiem dokonywania tej repartycji przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich są postępowania procesowe z powództwa innych organizacji zbiorowego zarządzania. Świadczy to o sposobie i charakterze wykonywania zobowiązania przez tę organizację zbiorowego zarządzania, której szef ma taką łatwość formułowania epitetów na forach publicznych. W pełni podzielam stanowisko mojego kolegi, kierującego Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Komunikacji Kablowej. Dzisiaj mamy konsekwencję tego, że nie dokonano całościowego dopasowania polskiego prawa do prawa obowiązującego w Unii Europejskiej. W moim przekonaniu dokonano tego bardzo wybiórczo i w dodatku z bardzo złą logiką chronologiczną. Dowodzi tego chociażby dzisiejsza dyskusja, w której wypowiadający się nie bardzo wiedzą, o czym mówią. Regulacja Unii Europejskiej odnośnie do stosowania praw autorskich i pokrewnych w przypadku operatorów sieci kablowych, reemisji i nadawania satelitarnego wprowadza następujące reguły. Po pierwsze - obowiązkowy zbiorowy zarząd z uprawnieniami producentów wideogramów i fonogramów. Jednak dyrektywa unijna nakazuje członkom Unii Europejskiej zapewnienie odpowiednich warunków. Zbiorowy zarząd nie może być formą realizowania uprawnień organizacji radiowych i telewizyjnych, gdyż byłby to monopol. Musimy zwrócić uwagę na regulację prawną, która obowiązuje od 1 stycznia br. Ustawodawca wprowadził obowiązek zbiorowego zarządu. Od operatora wymagane są umowy na reemitowanie programu. Nie widzę związku tego obowiązku ustawowego z treścią licencji ustawowej. Operatorzy wykonują ten obowiązek i nie sądzę, by obecni na sali przedstawiciele jakiejś organizacji zbiorowego zarządzania mogli kierowanym przeze mnie podmiotom zarzucić to, iż nie posiadają wymaganych prawem umów. Można powiedzieć, że skutecznie nie zgadzamy się na wysokość stawek, które trzeba płacić. W tej sprawie posiadamy korzystne orzeczenie NSA, wydane z naszego powództwa w stosunku do postępowania z taką organizacją zbiorowego zarządzania jak ZAIKS. Najbardziej zdziwiło mnie radykalne stanowisko rządu wobec inicjatywy poselskiej Komisji Gospodarki. Podmioty reemitujące programy radiofoniczne i telewizyjne można podzielić na dwie grupy. Do pierwszej, zdecydowanie mniej licznej, należą osoby prawne, które poprzez reemitowanie programów radiofonicznych i telewizyjnych realizują swoje cele statutowe, dla których powołały osoby prawne.</u>
          <u xml:id="u-78.1" who="#WłodzimierzLefik">Takie osoby prawne zaspokajają wtedy potrzeby własne i z punktu widzenia obowiązującego w Polsce prawa telekomunikacyjnego eksploatują sieci wewnętrzne i nie posiadają zezwoleń. Druga, znakomita część operatorów, to przedsiębiorcy, którzy dla prowadzenia tego typu działalności gospodarczej muszą ubiegać się u organów administracji państwowej o zezwolenie telekomunikacyjne. Jeśli przedsiębiorca kupuje od państwa zezwolenie na prowadzenie działalności gospodarczej, to nie płaci 1000 euro za wydany mu papier. Jeżeli tę działalność będzie prowadził zgodnie z obowiązującymi regulacjami prawnymi, to państwo gwarantuje mu to, że nikt mu jej nie ograniczy ani nie zabroni. Gdzie po stronie rządu czy państwa jest ten aparat, który w zakresie działalności gospodarczej polegającej na rozpowszechnianiu lub rozprowadzaniu programów radiofonicznych i telewizyjnych jest w stanie dawać przedsiębiorcy ową gwarancję za 1000 euro? We wprowadzonej ustawie brak jest obowiązującej w krajach europejskich - regulacji, iż nadawca nie może odmówić operatorowi (na jego żądanie) zawarcia z nim umowy. Nie ma takiej regulacji, zaś nadawca posiada wyłączne uprawnienie do rozporządzania i korzystania z własnych zadań programów. Po stronie państwa nie ma więc tych gwarancji. Żaden nadawca nie należy do organów administracji rządowej. Czy tylko operatorom sieci kablowych był i jest potrzebny niezbędny okres vacatio legis, aby obowiązujące w Polsce prawo uczynić logicznym i zasługującym na szacunek?</u>
        </div>
        <div xml:id="div-79">
          <u xml:id="u-79.0" who="#JerzyWenderlich">Nie udzielę głosu panu Krzysztofowi Wojciechowskiemu, gdyż jest to posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu i nie wpada się na nie na chwilę. Przyszedł pan przed momentem, chce zabrać głos, a za chwilę pan wyjdzie. Proszę o uszanowanie tego miejsca.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-80">
          <u xml:id="u-80.0" who="#JanMajdrowicz">Po zapoznaniu się z przesłanym projektem ustawy wraz z załączonymi dokumentami zarząd Związku Polskich Autorów i Kompozytorów ZAKR całkowicie zgadza się z opiniami Biura Studiów i Ekspertyz KS oraz Komisji Europejskiej, stwierdzającymi, że uchwalenie projektu ustawy będzie regresem w stosunku do obowiązującego stanu prawnego. Jest on bowiem zgodny z prawem Unii Europejskiej, nakazującym dostosowywanie prawa polskiego do prawa istniejącego we Wspólnocie - ze szczególnym uwzględnieniem prawa własności intelektualnej. Dotyczy to także procedury mediacji, która zawarowana jest w przepisie art. 11 dyrektywy europejskiej. Dokonanie zmian w ustawie na okres przejściowy (do czasu przystąpienia Polski do Unii Europejskiej) tylko po to, aby operatorom kablowym umożliwić wynegocjowanie i zawarcie umów z organizacjami zbiorowego zarządzania nie może być traktowane poważnie. Niezbędne dla negocjacji vacatio legis można uzyskać przez wydanie odpowiedniego rozporządzenia. Tego rodzaju regulacje nie wymagają chyba zmiany ustawy. Dopuszczenie możliwości zawierania przez twórców umów bezpośrednio z nadawcami, z pominięciem organizacji zbiorowego zarządzania, jest niezgodne z postanowieniami zobowiązań członkowskich, jakie twórca podpisuje z chroniącą jego prawa organizacją i osłabia pozycję twórcy. Poza tym ten system jest praktykowany raczej w Stanach Zjednoczonych i jest obcy zwyczajom europejskim. Nic więc dziwnego, że Stowarzyszenie Autorów ZAIKS (największa polska organizacja zbiorowego zarządzania prawami autorskimi) nie reprezentowała i nie reprezentuje nadawców. W uwagach końcowych uzasadnienia projektu zawarte jest następujące zdanie: „Przedmiotowy projekt ustawy wpłynie korzystnie na ochronę, z jednej strony przedsiębiorców, w tym małych i średnich, a z drugiej strony wielomilionowej rzeszy obywateli”. Należy wyrazić ubolewanie z tego powodu, że autorzy projektu nie zatroszczyli się o interesy twórców, od których nadawcy i operatorzy kablowi są w sposób oczywisty uzależnieni. Nie widzimy też żadnego powodu, by środowiska twórcze wspierały słabe przedsiębiorstwa medialne. Jeśli sobie nie radzą, to w warunkach gospodarki rynkowej być może powinny zmienić branżę lub po prostu zlikwidować się.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-81">
          <u xml:id="u-81.0" who="#PiotrGadzinowski">Mieliśmy możliwość wysłuchania argumentów różnych stron zainteresowanych sprawą nowelizacji ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Możemy zauważyć, że operatorzy kablowi mieli czas od czerwca 2000 roku, gdy Sejm znowelizował ustawę w kwestii zawierania umów. Możemy samokrytycznie przyznać, że przy ostatniej nowelizacji powinniśmy uchwalić dłuższe vacatio legis. W debacie wypowiadano sądy mówiące o tym, że ostatnia nowelizacja w praktyce doprowadziła do stanu gorszego niż przed nowelizacją. Z punktu widzenia odbiorcy-telewidza możemy zauważyć, że oferta jest uboższa, ale powinniśmy zaprotestować przeciwko kampanii operatorów kablowych, którzy straszą odbiorców podniesieniem opłat abonamentowych. Jest to po prostu rodzaj subtelnego szantażu ekonomicznego. Moglibyśmy odrzucić projekt zaproponowany przez Komisję Gospodarki, biorąc pod uwagę krytyczną ocenę pani prof. Elżbiety Traple i innych specjalistów. Nie możemy jednak lekceważyć pracy naszych kolegów. Składam wniosek o powołanie podkomisji, która możliwie szybko dokona oceny nie tylko tego projektu, ale również pewnego stanu rzeczy istniejącego w tym sektorze rynku oraz stanu prawodawstwa. Być może zaproponuje także skierowanie dezyderatu do rządu. W dyskusji padały słuszne stwierdzenia o tym, że obowiązujące prawo jest „dziurawe”, a duża nowelizacja ustawy o prawie autorskim jest opóźniona i nie mamy także ustawy o kinematografii. Uważam, że pracując w atmosferze spokoju, podkomisja może doprowadzić do jakiegoś zadowalającego stanu.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-82">
          <u xml:id="u-82.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Odnoszę wrażenie, że powiedziano nam dużo nieprawdy. Swoje wystąpienie pan prezes Jacek Bromski nazywa publicystycznym. Być może jest to publicystyka, ale tylko określonych tygodników. Pan prezes Jacek Bromski twierdzi, że przez 9 lat jest okradany przez „kablarzy”. Wynika z tego, że operatorzy sieci kablowych od 9 lat nikomu i za nic nie płacą. Z kolei pan dyrektor Jerzy Badowski mówi, że ma ponad 400 różnych umów, co w jakiś sposób potwierdza pan prezes Włodzimierz Lefik. Byłoby dobrze, gdybyście państwo zdecydowali, czy operatorzy sieci kablowych płacą, czy też nie. Z mojej wiedzy wynika, że płacą prawie wszyscy operatorzy. Mam do czynienia z bardzo małym, prawie osiedlowym operatorem, który ma tylko jeden problem. W momencie, gdy przychodzi do niego 10 organizacji (np. ZAIKS, Stowarzyszenie Filmowców Polskich itd.) i każda chce od niego 5, 6, 7, 10%, to taki operator zamknie sieć kablową i wcale nie dlatego, że nadaje się tylko do „zelowania butów”, ale dlatego, że jest klasycznym, małym operatorem, który świetnie wywiązywał się ze swoich zadań, ale nie jest w stanie udźwignąć tych oczekiwań organizacji, zwłaszcza że jest tylko reemitentem. Państwo dostajecie pieniądze od telewizji publicznej, od Polsatu, od TVN, od tych, których on potem wprowadza do swojego kabla na zasadzie reemisji. Jeżeli nie dostajecie tych pieniędzy, to w pierwszej kolejności możecie się kłócić z telewizją publiczną, a nie z moim operatorem osiedlowym z ul. Józefa. Gdy czasem chce się za dużo, to nie ma się nic. Doszło do tego, że w sytuacji cząstkowej nowelizacji ustawy organizacje zbiorowego zarządzania właściwie poczuły się dobrze, a powinny się czuć bardzo źle. Podstawowy błąd tkwi w tym, że na jednym polu eksploatacji jest kilkanaście organizacji. Nie ma jakichś generalnych, zbiorczych stawek. Duzi nadawcy również oczekują jakiejś ryczałtowej opłaty, by nie miało miejsca jakieś „wyrywanie” stawek. Lepiej wprowadzić regulacje całościowe, problem będzie uporządkowany i wtedy interesy twórców naprawdę będą chronione. Gdy ma miejsce owo „wyrwanie”, to w efekcie twórcom nikt nie płaci. Jako posłankę nie interesuje mnie to, czy była jakaś pięcio- czy dziesięcioosobowa Komisja, czy było 5 osób z tej czy innej strony. Jako posłankę interesuje mnie całościowy projekt zmiany prawa autorskiego, który ma wpłynąć z Ministerstwa Kultury. Interesuje mnie ocena tej sytuacji i wskazanie kwot na rynku praw autorskich. Chciałabym wiedzieć, do kogo idzie 75% tych kwot i jacy wielcy twórcy najwięcej korzystają z tego „tortu”. Myślę, że wszyscy dobrze wiemy, jak to wygląda. Wiemy przecież, jakiego typu twórczość dominuje na rynku audiowizualnym. Nie ma żadnego powodu, by kogokolwiek posądzać o brak dbałości o interesy twórców. Jednocześnie bardzo proszę o to, by nie odbierać mi prawa dbania o interesy przedsiębiorców i tych, którzy w swoich domach mają telewizją kablową. Jeśli byłoby tak doskonale, jak mówią niektórzy przedstawiciele organizacji, to dlaczego pisze pismo ambasador Niemiec i Francji? Ambasador Niemiec nie pisze do pana posła Adama Szejnfelda, lecz zupełnie do kogoś innego. Czy o interesy europejskie dbamy w ten sposób, że przeciwko temu buntują się ambasadorowie dwóch największych państw Unii Europejskiej? Przeprowadzona poza Komisją Kultury i Środków Przekazu nowelizacja nie była więc taka dobra. Być może jest ona zgodna z prawem europejskim, ale w żaden sposób nie odpowiada polskiej rzeczywistości.</u>
          <u xml:id="u-82.1" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Jesteśmy zwolennikami przystąpienia Polski do Unii Europejskiej - dzisiaj w Atenach podpisujemy traktat akcesyjny, ale proszę nam nie wmawiać, że prawo polskie ma być odbiciem prawa europejskiego co do przecinka. Jeżeli państwo będziecie tak postępowali, to będziecie odpowiadać za to, jak będą odpowiadali ludzie w czerwcowym referendum. Z wielkim szacunkiem i atencją traktuję każdego profesora prawa, ale tak się składa, że pani prof. Elżbieta Traple reprezentuje również Stowarzyszenie Filmowców Polskich, a więc będę chciała wysłuchać jeszcze kilku profesorów. Popieram wniosek pana posła Piotra Gadzinowskiego o powołanie podkomisji. Poprosimy państw o bardzo konkretne materiały z wyliczeniami, gdyż ja naprawdę chcę wiedzieć, co i komu było płacone do tej pory i czego oczekują organizacje zbiorowego zarządzania w tej chwili - po zniesieniu licencji ustawowej. Chciałabym również wiedzieć, jak Ministerstwo Kultury wyobraża sobie istniejący i powtórzony w nowelizacji obowiązek wprowadzania programów w kreślonej kolejności do sieci kablowej, a zarazem uzależnienia tego od umów, które mogą być, ale także może ich nie być. Gdyby tamta nowelizacja trafiła do Komisji Kultury i Środków Przekazu, to zapewniam państwa, że byłoby vacatio legis i nie byłoby takiego zamieszania, jakie jest w tej chwili. Być może nas tak łatwo by się nie oszukało, co udało się zrobić z Komisją Europejską.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-83">
          <u xml:id="u-83.0" who="#FranciszekWołowicz">W dwóch głosach poselskich zostały już właściwie wypowiedziane główne konkluzje. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na kilka szerszych aspektów. Mamy do czynienia z problemem, który nie dotyczy tylko twórców i nadawców. Jest to również problem społeczny, gdyż 15–20 mln ludzi ma telewizję kablową. Twórcy również nie produkują swoich dzieł „do szuflady”. Tę produkcję ktoś musi oglądać i oczywiście ktoś musi za to zapłacić. Musimy sobie uświadomić, że żyjemy w systemie naczyń połączonych, gdzie każdy w jakimś stopniu jest uzależniony od kolejnego ogniwa. Nie ma sensu toczyć wojny, lecz trzeba przystąpić do pracy nad prawem autorskim w sposób właściwy. Przypomnę, że domagaliśmy się kompleksowej nowelizacji prawa autorskiego. Obiecano, że projekt wpłynie na przełomie roku, potem miał to być koniec stycznia. Projekt nie wpłynął do tej pory. Właściwie pozostaje nam uzyskać jakąś deklarację terminową albo spróbować przygotować własny projekt. Bardzo istotną sprawą są oczekiwania organizacji zbiorowego zarządzania odnośnie do stawek. Znamy telewizje kablowe, wiemy, że spełniają istotne funkcje społeczne i wiemy, że chcą płacić. Większość z nich płaci, ale nie mogą być gnębione żądaniami nadmiernych opłat. W tej chwili przynajmniej część żądań organizacji zbiorowego zarządzania wydaje się być dosyć wygórowana, a na pewno część tych żądań nie przystaje do skali, w jakiej poruszają się operatorzy sieci kablowych. W tej chwili najpilniejszą i najistotniejszą sprawą jest kompleksowa nowelizacja prawa autorskiego i właśnie do tego powinniśmy zmierzać. Uważam jednak, że nie powinniśmy przekreślać przedstawionego projektu. Oprócz wprowadzenia koniecznych zmian być może warto zastanowić się również nad skróceniem terminu. Trzeba uważnie przyjrzeć się temu projektowi, zebrać opinie, by respektować wszystkie uwagi, które zgłaszają obie strony. Trzeba również widzieć efekt końcowy, czyli wszystkich konsumentów, a więc prawie całe społeczeństwo. Popieram wniosek o powołanie podkomisji, która szczegółowo zajęłaby się tym projektem.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-84">
          <u xml:id="u-84.0" who="#MichałStuligrosz">Chciałbym skupić się nad tym, co wzbudzało mój głęboki niepokój od początku procesu legislacyjnego. Bardzo się cieszę, że pan przewodniczący wystąpił do marszałka Sejmu ze stanowczym wnioskiem, aby sprawy ustaw, które merytorycznie podlegają Komisji Kultury i Środków Przekazu, trafiały właśnie do tej Komisji. Konsekwencją działań Komisji, która - niestety - nie była przygotowana do prawidłowego stanowienia prawa w zakresie prawa autorskiego i praw pokrewnych, są ustalenia, które przyniosły negatywne skutki. Myślę chociażby o kwestii vacatio legis. Kilka tygodni temu jako sprawozdawca Komisji miałem okazję przedstawić Sejmowi rekomendację traktatu WIPO. To był moment, w którym omawialiśmy problem artystycznych wykonań i producentów fonogramów. Szeroko nakreślając aspekt spraw wokół tego rodzaju traktatów skierowałem głos do Ministerstwa Kultury, by pilnie przyjrzało się całemu skomplikowanemu sposobowi uzgadniania wielkości prorentowych stawek za należne autorom i producentom tantiemy. Okazuje się, że każda z wysłuchanych dzisiaj stron ma własne racje, własne racjonalne stanowisko i własne argumenty popierające te racje. Myślę, że celowe jest powołanie podkomisji, która bacznie przyjrzy się tym sprawom, a szczególnie temu, co jest zawarte w uzasadnieniu do druku sejmowego nr 1348: „organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi zaproponowały operatorom telewizji kablowej opłaty na poziomie 9–15% obrotu”. Są to wielkości, których nie wytrzyma żadna z organizacji telewizji kablowej. Myślę, że podkomisja powinna wziąć na siebie jeszcze jeden obowiązek, tzn. obowiązek pomocy Ministerstwu Kultury w pewnej, przynajmniej wstępnej negocjacji warunków finansowych, które będą płaszczyzną porozumienia pomiędzy tymi dwoma skłóconymi ze sobą środowiskami.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-85">
          <u xml:id="u-85.0" who="#AntoniStryjewski">Dziękuję państwu za lekcję demokracji, jaka miała miejsce na tej sali. Sejm jest miejscem, gdzie demokracja pokazuje się w pełni. Jest to czasami trudne i burzliwe. Nie jestem urażony żadną wypowiedzią, gdyż każda ze stron ma prawo prezentować swoje zdanie - łącznie z emocjami. Nie można jednak włączać w to nieprawdy. Jeśli dwie strony konfliktu przychodzą do Sejmu w sprawie regulacji ustawowej i mówią rzeczy sprzeczne, to nasuwa się pytanie: kto mówi nieprawdę, czyli kłamie? Mam pretensje właśnie o to niemówienie prawdy - bez rozstrzygania tego, która ze stron jest przy prawdzie, a która przy - używając słów premiera Leszka Millera - przy „oszczędnej prawdzie”. Jestem zdziwiony wypowiedzią pani posłanki Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej, która w moim przekonaniu powinna być rzeczniczką prawa własności. Prawo własności, w tym własności intelektualnej, jest określone i jest także wartością konstytucyjną, niewzruszaną w systemie gospodarki rynkowej. Nie ma znaczenia to, kto chce korzystać z tych praw - jeden lub tysiące podmiotów. Skoro jakiś podmiot chce korzystać z cudzego prawa własności, to powinien porozumieć się co do warunków korzystania albo po prostu kupić to prawo. W gospodarce rynkowej wysokość opłat powinna być regulowana wynegocjowaną przez strony umową. Trzeba pamiętać, że ekstremalne żądania którejkolwiek ze stron powodują uiszczenie całości przedsięwzięcia. Abstrahuję o problemu oceniania wartości talentu. W moim przekonaniu jest to dar Boga dla artysty, jak i dla społeczeństwa, w którym funkcjonuje obdarzony talentem człowiek. Nie mogę więc powiedzieć, że taki człowiek ma rezygnować ze wszystkich tantiem, bo dostał od Boga dar, który ma zupełnie darmo przekazać społeczeństwu. Trzeba by się zastanowić, jak to społeczeństwo ma mu zapewnić rozwój talentu i zwyczajne życie. Pragnę zwrócić uwagę na to, że choć odtworzenie techniczne jest ważne, ale jednak są to po prostu techniczne warunki udostępniania kreacji, twórczości. Podstawową wartością jest twórczość i dlatego powinna być doceniona. Jeśli przedstawiony projekt jest wadliwy pod względem prawnym, to podkomisja powinna zająć się jego poprawieniem tak, by nie doszło do uchwalenia przez Komisję kompromitującego dokumentu prawnego. Jeżeli poprzednia nowelizacja jest jeszcze w Trybunale Konstytucyjnym, to mój sprzeciw wywołuje wydawanie przez nas pozytywnych wyroków. Nie możemy tego robić w sytuacji, gdy Trybunał Konstytucyjny debatuje jeszcze nad materią ustawy. Proszę zainteresowane strony o nieużywanie faktu, że sprawa jest w toku, jako argumentu w walce z drugą stroną. Wytwarza to jedynie przestrzeń dodatkowego konfliktu, umniejszania znaczenia instytucji państwowych, takich jak np. Trybunał Konstytucyjny.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-86">
          <u xml:id="u-86.0" who="#JerzyWenderlich">Proszę o zabranie głosu pana przewodniczącego Adama Szejnfelda.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-87">
          <u xml:id="u-87.0" who="#AdamSzejnfeld">Przypomnę, że czym innym jest licencja ustawowa, a czym innym są opłaty. Uchylona z dniem 1 marca br. licencja ustawowa w czasie swojego funkcjonowania nie znosiła obowiązku uiszczania opłat. Licencja ustawowa zawiera w sobie ten obowiązek i proszę nie ustawiać tych pojęć jako przeciwnych sobie. Jeśli Komisja Gospodarki proponuje przywrócić na czas określony instytucję licencji ustawowej, to proszę nie uznawać, że z tą propozycją wiąże się także propozycja niepłacenia tantiem. Są to dwie różne rzeczy. Sprawa ochrony praw własności. W żadnym miejscu projektu ani w żadnym miejscu uzasadnienia nie jest podważane prawo własności, w tym prawo własności intelektualnej. Chciałbym się odnieść do opinii pani prof. Elżbiety Traple. Metod może być tyle, ilu jest prawników. Oświadczam, że bardzo trudne jest zredagowanie przepisów, które mają za zadanie dokonanie czasowej zmiany ustawy. Można to robić różnymi metodami i zastanawiało się nad tym wielu prawników. Przyjęto akurat taką metodologię i zaproponowano właśnie taką propozycję. Eksperci prawni Sejmu, a także rząd nie kwestionują zapisu pod względem prawniczym. Szkoda, że nie ma na sali pani prof. Elżbiety Traple, która wygłosiła swoją opinię i już nas opuściła. Zmiana 1 i 3 są zmianami przywracającymi zapisy przepisów obowiązujących do 31 grudnia ub. roku. Przepisy te straciłyby swoją moc w momencie wejścia Polski do Unii Europejskiej. Zaczęłaby wtedy obowiązywać zmiana 2, która obowiązuje w obecnej, krytykowanej ustawie. Podkreślam, że po bardzo długiej dyskusji taką metodologię przyjęli prawnicy redagują czy ten projekt. Zaznaczam, że składająca ten projekt Komisja Gospodarki jest otwarta na inną formę, czy inną metodologię zapisania celu, w który nam chodzi, tzn. o podtrzymanie i nienaruszanie praw własności intelektualnej, niegodzenie w przedmiot sporu, czyli opłaty. Jedynym celem jest tylko to, by dać vacatio legis, które z jednej strony spełnia wymogi konstytucyjne, a z drugiej strony daje szansę i czas obu uczestniczącym po posiedzeniu stronom na to, żeby porozumieć się w dobrym stylu i na poziomie, który powinien być przypisany kulturze, a nie na takim, którego mieliśmy wątpliwą przyjemność zaznać w przynajmniej jednej wypowiedzi.</u>
        </div>
        <div xml:id="div-88">
          <u xml:id="u-88.0" who="#JerzyWenderlich">Został zgłoszony wniosek o powołanie podkomisji w sprawie rozpatrzenia projektu przedstawionego przez pana posła Adama Szejnfelda. Proszę o sprawdzenie kworum. Stwierdzam, że jest kworum. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za powołaniem podkomisji do spraw rozpatrzenia projektu ustawy o zianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych? Stwierdzam, że Komisja 9 głosami, przy braku przeciwnych i 1 wstrzymującym się, przyjęła wniosek o powołanie podkomisji. Chciałbym zaproponować pięcioosobowy skład podkomisji. Jeśli nie usłyszę sprzeciwu, to uznam, że nie ma innych wniosków. Sprzeciwu nie słyszę. Ponieważ ja również miałem zamiar zgłosić wniosek o powołanie podkomisji, więc wcześniej pozwoliłem sobie przeprowadzić konsultacje odnośnie do składu osobowego podkomisji. Zaproponowano, aby w skład podkomisji weszli następujący posłowie: Franciszek Wołowicz, Barbara Ciruk, Michał Stuligrosz, Kazimierz Ujazdowski i Zdzisław Podkański. Czy są inne kandydatury? Zgłoszeń nie słyszę. Przystępujemy do głosowania. Kto jest za przyjęciem przedstawionego przeze mnie składu podkomisji? Stwierdzam, że Komisja 9 głosami, przy braku sprzeciwu i 1 wstrzymującym się, powołała następujący skład podkomisji: poseł Franciszek Wołowicz, posłanka Barbara Ciurk, poseł Michał Stuligrosz, poseł Kazimierz Ujazdowski i poseł Zdzisław Podkański. Zwracam się z prośbą do sekretariatu Komisji, by jutro, 17 kwietnia, odbyło się konstytuujące posiedzenie podkomisji. Proszę również o ustalenie mojego spotkania z wybranym przewodniczącym podkomisji. Zamykam posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu.</u>
        </div>
      </body>
    </text>
  </TEI>
</teiCorpus>