text_structure.xml
65.8 KB
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
32
33
34
35
36
37
38
39
40
41
42
43
44
45
46
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63
64
65
66
67
68
69
70
71
72
73
74
75
76
77
78
79
80
81
82
83
84
85
86
87
88
89
90
91
92
93
94
95
96
97
98
99
100
101
102
103
104
105
106
107
<?xml version='1.0' encoding='utf-8'?>
<teiCorpus xmlns="http://www.tei-c.org/ns/1.0" xmlns:xi="http://www.w3.org/2001/XInclude">
<xi:include href="PPC_header.xml" />
<TEI>
<xi:include href="header.xml" />
<text>
<body>
<div xml:id="div-1">
<u xml:id="u-1.0" who="#JerzyWenderlich">Otwieram posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu. Witam gości oraz państwa posłów. Zwołałem dzisiejsze posiedzenie Komisji w związku z powołaniem nowego ministra kultury, pana Waldemara Dąbrowskiego. Zgodnie z utartym zwyczajem powinienem teraz wyjąć kartkę i odczytać życiorys pana ministra. Jednakże znajomość postaci pana Waldemara Dąbrowskiego zwalnia mnie z tego rytuału. Pan minister jest osobą powszechnie znaną w świecie kultury, biznesu i cyganerii. Na tym poprzestanę, aby się zanadto nie zagalopować. Zanim poproszę pana ministra o zabranie głosu, wcześniej odbędzie się miła uroczystość. Na sali jest pani posłanka Maria Potępa. Członkom Komisji udało się doprowadzić do tego, by rok 2002 był rokiem pamięci Jana Kiepury. Komisja przyjęła uchwałę w tej sprawie. Pani posłanka Maria Potępa jest posłanką z Sosnowca i chce nam przekazać miłe słowa w imieniu władz Sosnowca. Proszę o zabranie głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-2">
<u xml:id="u-2.0" who="#MariaPotępa">Dziękuję za możliwość zabrania głosu poza porządkiem dziennym. Jestem posłanką z Sosnowca, miasta, które w bieżącym roku obchodzi swoje stulecie istnienia. W tym roku miało miejsce odsłonięcie pomnika wybitnego tenora, Jana Kiepury. Prezesem Społecznego Komitetu Budowy Pomnika i przewodniczącym Rady Miasta jest pan Bogusław Kabała, który z powodu niedyspozycji fizycznej nie mógł dzisiaj przyjechać do państwa i osobiście podziękować za wszystko, co Komisja zrobiła dla upamiętnienia Jana Kiepury. W związku z tym z wielką tremą postaram się go zastąpić. Dziękuję wszystkim państwu za to, że rok 2002 jest rokiem chłopaka z Sosnowca, Jana Kiepury. Pozwolę sobie teraz odczytać list skierowany na ręce pana przewodniczącego, Jerzego Wenderlicha: „Szanowny Panie Przewodniczący! W imieniu Społecznego Komitetu Budowy Pomnika Jana Kiepury w Sosnowcu składam serdeczne podziękowania za wspaniałą promocję życia i dorobku artystycznego chłopaka z Sosnowca. Dziś, gdy pomnik Jana Kiepury stoi w samym centrum miasta, możemy z dumą powiedzieć, że został on odsłonięty w roku szczególnym. To bowiem dzięki pana ogromnemu zaangażowaniu, rok 2002 Sejm RP ustanowił rokiem Jana Kiepury. Wielką wartością człowieka jest bezinteresowność. Niewiele osób potrafi dziś postępować w taki właśnie sposób. Praca dla idei nie jest bowiem w modzie. Tym większe podziękowania należą się pana osobie, która potrafiła podjąć wyzwanie i doprowadzić do tego, że rok Jana Kiepury jest już faktem. To piękny symbol i dowód uznania dla sławnego Polaka, artysty i patrioty. Na ręce pana przewodniczącego pragnę złożyć także gorące podziękowanie dla wszystkich posłów z Komisji Kultury i Środków Przekazu za to wyjątkowe wyróżnienie chłopaka z Sosnowca. Pozostaję z wyrazami wielkiego szacunku. Z poważaniem, przewodniczący Bogusław Kabała”. Jednocześnie pragnę przekazać na ręce pana przewodniczącego odlany z brązu medal, na którym widnieje miniatura pomnika w Sosnowcu. Jeszcze raz dziękuję.</u>
</div>
<div xml:id="div-3">
<u xml:id="u-3.0" who="#JerzyWenderlich">Ta bardzo cenna nagroda rozkłada się na 29 członków Komisji Kultury i Środków Przekazu. Serdecznie dziękuję. Proszę, by pani poseł zechciała przekazać nasze podziękowanie i wyrazy szacunku władzom Sosnowca. Wszyscy nad tym pracowaliśmy, w tym pan minister Andrzej Celiński, ale także pani Aleksandra Jakubowska, pan Rafał Skąpski, pan Maciej Klimczak i obecny pan minister, który organizował koncert memoriałowy Jana Kiepury. Zanim oddam głos panu ministrowi Waldemarowi Dąbrowskiemu, powiem, że na dzisiejsze posiedzenie zaprosiłem także pana ministra Andrzeja Celińskiego, który kierował resortem kultury. Pana ministra nie ma dzisiaj z nami, ale mimo to chciałbym mu podziękować za wszystko co zrobił dla polskiej kultury, a także za współpracę z naszą Komisją. Myślę, że mogę powiedzieć w imieniu wszystkich, że zachowujemy jego działalność w naszej pamięci i wierzymy, że z pozycji pracy parlamentarnej będzie ona w dalszym ciągu wnosić duży wkład w rozwój kultury polskiej. Dziękuję panu ministrowi Andrzejowi Celińskiemu. Za chwilę oddam głos panu ministrowi Waldemarowi Dąbrowskiemu. Od razu powiem, że nie oczekujemy wycyzelowanych szczegółów dotyczących koncepcji kierowania różnymi obszarami i instytucjami kultury. Pan minister pełni swoją funkcję zaledwie od kilku dni. Myślę, że zarysowanie szerokiej, strategicznej koncepcji nas na tym etapie usatysfakcjonuje. Jeśli prezentacja pana ministra pozostawi niedosyt, wówczas proszę o zadawanie pytań. Pan minister ich oczekuje, gdyż, jak sam powiedział, na tym etapie lepiej jest słuchać niż mówić. Państwa pytania czy wypowiedzi mogą wzbogacić koncepcję pana ministra. Proszę pana ministra o zabranie głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-4">
<u xml:id="u-4.0" who="#WaldemarDąbrowski">Podejmuję się misji ministra kultury w czasie trudnym dla kultury. Trudnym zupełnie inaczej niż w niedalekiej przeszłości, kiedy podstawowym niedostatkiem świata kultury był niedostatek wolności. W czasie daleko bardziej trudnym niż wynikałoby to ze szczupłości budżetowych, z faktu że mamy do czynienia z dramatycznym spowolnieniem wzrostu gospodarczego, co w sposób oczywisty przekłada się na szanse kultury polskiej, bowiem kultura polska nie jest wyspą oderwaną od podstawowych działów życia społecznego. Czas jest trudny, gdyż jest czasem nienotowanego w historii napływu świata wartości byle jakich i świata wartości fałszywych, erzaców, podróbek tam, gdzie istniały rzeczy prawdziwe. Do rangi bohaterów polskich bajek urastają dzisiaj postaci z reality show, a najpełniej odbieranym kinem czy sztuką filmową, w rzeczywistości polskiej jest niekończący się serial opery mydlanej. W relacji do tego świata, świat kultury wysokiej pozostaje w defensywie. Najwyższe autorytety kultury polskiej i ci, którzy działają na pierwszej linii, bezustannie szukają sposobu na wyrażenie swojej niezgody, na toczenie twórczego sporu, ale trudno byłoby powiedzieć, że dzieje się coś dobrego. W tym właśnie czasie zbliżamy się do Unii Europejskiej. Jesteśmy w trakcie procesu akcesyjnego. Przed nami obecność we wspólnocie narodów europejskich. Trzeba więc zadać sobie pytanie: jak rozumieć Europę, a tym samym Polskę, jak kształtować rzeczywistość, która stanie się fragmentem większej całości? W moim rozumieniu trzeba przypomnieć, że Europa to wartość, która urodziła się ze źródła, jakim był antyk rzymski i grecki, ze wspólnego przeżycia i doświadczenia chrześcijaństwa, i na końcu z procesu kształtowania się kultur narodowych, w obrębie których, z jednej strony powstają dzieła materialne i duchowe o najwyższym wyrazie, które nasycone są nazwiskami najświetniejszych reprezentantów kultury polskiej, ale z drugiej strony kultura narodowa zawiera się równie intensywnie, w sposób absolutnie równorzędnie ważny, w pojęciu małej ojczyzny, w tym co Niemcy nazywają słowem heimat, a co jest przestrzenią działania wielkich bohaterów swoich małych światów, czyli tych, którzy krzewią wartości kultury w sytuacji lokalnej. Pomiędzy tymi dwoma znakami, pomiędzy tymi dwoma filarami konstrukcji kultury polskiej, istnieje przestrzeń dziania się, trwania i kreowania, która jest światem, wobec którego Ministerstwo, a także minister musi zinterpretować swą nazwę jako służebną formację. Chciałbym, cały resort kultury stał się mądrym asystentem procesu tworzenia się i dziania się kultury polskiej, w tym najpełniejszym jej sensie. Aby tak się stało, musi być pewien model i Ministerstwa, i rzeczywistości kultury wyrażający się takimi atrybutami. Ministerstwo przede wszystkim musi być Ministerstwem kompetentnym i przyjaznym. Chciałbym, aby ludziom przychodzącym do pięknego Pałacu Potockich, nie towarzyszył dreszcz przykrych emocji, ale żeby mieli poczucie, że oto wspólnie będziemy się wysilać na rzecz najrozmaitszych projektów, postaw, dzieł i procesów.</u>
<u xml:id="u-4.1" who="#WaldemarDąbrowski">Ministerstwo musi być z jednej strony strategiem, a z drugiej skutecznym koordynatorem. Musi być też instytucją, urzędem, zaopatrzonym w nieprostą, uznaniową wiedzę, ale w najwyższej rangi ekspertyzę, którą można pozyskać tylko wtedy, gdy w warunkach roboczych zacieśni się więź z wybitnymi przedstawicielami poszczególnych środowisk artystycznych. Nasze Ministerstwo stać na ten rodzaj kształtu. Mamy w nim wielu kompetentnych, wartościowych i bardzo pracowitych ludzi. Rzecz tylko w tym, aby oni właśnie dominowali i nadawali podstawowy kształt formom naszego działania. Drugą cechą tak rozumianego Ministerstwa jest stworzenie takich mechanizmów dystrybucji pieniądza, aby płynął on tam, gdzie jest prawdziwy talent, wizja, praca, czy też społeczna potrzeba krzewienia wartości kultury. Nie da się tego zrobić bez bardzo ścisłej więzi ze środowiskami twórczymi i kompetencją, która jest wpisana w doświadczenia artystyczne czy wynikające z praktyki. Trzecią cechą, tego, co powinniśmy budować, to uwzględnienie faktu, że żyjemy w rzeczywistości rynkowej. Konieczne jest sformułowanie języka, którym ludzie sztuki będą rozmawiać ze swoimi partnerami, ludźmi sukcesu gospodarczego, w sposób dla siebie wzajemnie zrozumiały i pozwalający na otwarcie ludzi kreatywnych w biznesie na to, co jest ważne w kulturze polskiej: na projekty, dzieła i działania. Mechanizm rynku wymaga pewnego typu strategii, ale w ramach tej strategii musi być też umiejętność gwałtownego zaprzeczenia porządkom kultury. Są takie sfery kultury polskiej, w szczególności te odległe od rejonów Warszawy, które, poddane regułom rynku, schną. One nikną, żeby nie powiedzieć wyparowują, a odtworzenie ich w uchwytnej dla nas perspektywie byłoby dla nas niemożliwe. Dlatego też fundamentalne jest stwierdzenie, że świat biznesu powinien przejmować możliwie dużą odpowiedzialność za los kultury narodowej, ale jeszcze ważniejsze jest zdanie, że nikt nie zwolnił państwa polskiego z tej odpowiedzialności. Rzecz w znalezieniu proporcji. Godzi się w tym miejscu powiedzieć, że stopień, w jakim sektor prywatny przejmuje odpowiedzialność za los kultury narodowej w Europie, jest miarą dojrzałości demokracji gospodarki rynkowej. W miarę historycznych doświadczeń z całą pewnością powinien rosnąć, ponieważ taki jest porządek europejski. Aby ustanowić właściwy fundament dla działań, o których mówię, rzeczą niezbędną jest solidny porządek legislacyjny. Jesteśmy w trakcie prac nad kilkoma ustawami, a kilka jest już przedłożonych rządowi, parę w trakcie uzgodnień międzyresortowych. Nie chciałbym się teraz szczegółowo na ten temat wypowiadać. Jedno jest pewne, że kreowanie ustaw nie może być miejscem konfliktów ze środowiskami twórczymi. Musimy znaleźć język porozumienia, który pogodzi wszystkie sprzeczne interesy, wpisane często w ostateczny kształt ustawy. Finansowanie kultury jest problemem zasadniczym. Myślę, że pan minister Andrzej Celiński ma tu swoje wielkie zasługi. Ustanowienie szansy na pozyskanie dodatkowych pieniędzy z Totalizatora jest rzeczą niezwykłej wagi. Będzie to drugie źródło finansowania kultury. Sprawą jeszcze ważniejszą jest zinterpretowanie algorytmu, który pan minister Andrzej Celiński sformułował, mającego w sobie bardzo wiele znaczeń. Algorytm wygląda tak: budżet historyczny + inflacja + 1%. Oznacza on tendencję wzrostu. Gdyby rząd przyjął taką formułę, to oznaczałoby to dobrą wiadomość dla świata kultury, ponieważ skromny, ale stały wzrost jest wartością dobrą. Jeszcze większą wartością jest ustabilizowanie sytuacji instytucji kultury i tej całej przestrzeni aktywności kulturalnej. Rzecz tylko w tym, abyśmy dokładnie rozumieli to samo pod pojęciem budżetu historycznego. Gdyby miałby to być budżet roku 2002, roku kryzysowego, mielibyśmy do czynienia z regresem w skali wieloletniej.</u>
<u xml:id="u-4.2" who="#WaldemarDąbrowski">Oznaczałoby to powrót do poziomu budżetu roku 2001 za 20 lat. Na to się nie możemy zgodzić i mam nadzieję, że w panach i paniach będę miał sojuszników w sporze o kształt budżet, ale tak naprawdę o szanse kultury polskiej. A może należałoby to mocniej sformułować i powiedzieć: o szanse Polek i Polaków. W tym wszystkim nie można zapominać o promocji kultury polskiej za granicą. To jest temat stale obecny, ale zdaje się, że, w czasie procesów akcesyjnych, podwójnie ważny. Chodzi nie tylko o prezentację najświetniejszych dokonań własnej kultury i czerpanie z tego dumy, ale przede wszystkim o kształtowanie wizerunku Polski jako państwa nowoczesnego, które ma za sobą fundamentalne przeobrażenie gospodarcze, polityczne i jest zdolne do bycia pełnoprawnym członkiem Wspólnoty Europejskiej. Cała linia współpracy, dotycząca interesów gospodarczych Polski, jest ważna. Dobrze byłoby wiązać projekcje zagraniczne w gospodarce z projekcjami kultury, wyznaczając sobie pewne priorytety z uwagi na szczupłość budżetu. Priorytety są dosyć oczywiste: kraje Unii Europejskiej, Chiny, Japonia, Rosja oraz świat, który się wyłonił z dawnego ZSRR z Ukrainą na czele. Warto by było, przechodząc już do bardziej szczegółowych projektów, zaproponować system stypendialny i zrobić to, co kiedyś zrobiła Francja dla krajów Europy Wschodniej i Centralnej. Chodzi o system stypendiów dla młodych, utalentowanych artystów, którzy mogliby, przebywając pół roku w Polsce, czy to na koszt osób indywidualnych, czy na koszt instytucji kultury, czy po części ministra kultury, doświadczyć temperatury życia artystycznego w naszym kraju. Osoby wywodzące się z Ukrainy, Białorusi, Litwy, Łotwy, Estonii i Kazachstanu byłyby naszymi sojusznikami na całe życie. Byliby to wielcy ambasadorzy polskości. To jest bardzo tani projekt, dający ogromny rzeczywisty walor kreowania elit w tych krajach, które są nam przyjazne. W sprawach kultury polskiej mamy sobie szereg spraw do zarzucenia. Weźmy chociażby kult Fryderyka Chopina. Istnieje kilkanaście organizacji pielęgnujących ten kult największego spośród najświetniejszych twórców kultury polskiej. Świat wpisał Fryderyka Chopina do swojego katalogu fundamentalnych osiągnięć. Pomiędzy tymi organizacjami toczy się gównie spór. Organizacje tracą energię. Gdybyście państwo chcieli kupić komplet dzieł Chopina, to okaże się to niemożliwe. Chopin odnotował ponad 70 opusów. Mozart ponad 600. Mozarta możecie państwo kupić w dowolnej prowincji austriackiej w wykonaniu wszystkich wirtuozów kultury europejskiej. Nie ma narodowego kompletu dzieł Chopina. Jest to brak zawstydzający. Ostatnie nagranie Szymanowskiego - „Król Roger”, jedyna polska opera wpisana do katalogów światowych teatrów operowych, pochodzi z 1965 roku. W tej chwili sygnalizuję tylko te sprawy, ale chodzi mi drastyczne zaniedbania w sprawach kultury fundamentalnej. Wszędzie w Europie są jakieś braki w infrastrukturze kultury, ale nie ma tak drastycznych jak w Polsce. Najbardziej wstydliwy jest fakt, że nie posiadamy Muzeum Sztuki Współczesnej, a zatem nie ma podstawowego instrumentu animowania życia artystycznego w tej sferze.</u>
<u xml:id="u-4.3" who="#WaldemarDąbrowski">Jest taki naturalny ciąg: muzeum jako miejsce ekspozycji sztuki starej, galerie typu Zachęta, zachęcające do oglądania sztuki, która wywodzi się ze starej i komunikuje ze współczesnością, i muzeum współczesne. W Polsce takiego muzeum nie ma. Warszawa, obok Tirany i może Sofii, jest jedynym miastem nieposiadającym Muzeum Sztuki Współczesnej. Zamek Ujazdowski z oczywistych powodów nie może spełniać tego zadania. Wielkim problemem jest obecny stan polskiej kinematografii. Filmowcy mają pretensje do ministra Andrzeja Celińskiego o to, że to on uczynił ich życie trudnym. Moim zdaniem nie mają racji. Doprowadzili do procesu autodestrukcji kinematografii w stopniu, w którym minister Andrzej Celiński nie mógł nic innego zrobić, jak tylko rozwiązać niezwykle kosztowną, a zupełnie niewydolną i niepotrzebną formułę, jaką był Komitet Kinematografii i jego biuro. Ja mam tu własne sentymenty. Nie chciałbym tu przed państwem występować w roli łatwego krytyka tej sytuacji. Powiem tylko, że punkt jest więcej niż krytyczny. Wymaga wielkiego namysłu i powagi opowiedzenie się po stronie talentu filmowego i kultury filmowej, nie tylko w rozumieniu produkcji. Dział ten jest fundamentalny dla kultury polskiej i trzeba go uratować. Mamy już szczegółowe pomysły w tej sprawie, ale nie chciałbym ich dzisiaj przedstawiać. Na początku lat 90. kino moralnego niepokoju z lat 80. było powodem wielu kłopotów filmowców polskich. Ranga tematu kina moralnego niepokoju była tak wysoka, a spór toczony z władzą tak ważny, że nie dbano o formę. Ta bylejakość formy przeniosła się na początek lat 90. To w większości wypadków skazywało filmy na porażkę w konfrontacji z widzem. Dzisiaj filmami, które uczyniły nieczytelnym obraz kinematografii polskiej i stworzyły iluzję pewnej potencji, były dwie wielkie superprodukcje: „Ogniem i mieczem” i „Pan Tadeusz”. Przy całym szacunku dla Jerzego Hoffmana i Andrzeja Wajdy, był to sukces Henryka Sienkiewicza i Adama Mickiewicza. Te filmy miały się nijak do rzeczywistości kinematografii i filmów, które potem zbierały po kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy widzów i nie zdobywały żadnych laurów na festiwalach międzynarodowych. Ważną sprawą jest kształcenie kadr dla kultury. Mamy ogromne braki w tej materii. Myślę, że to jest temat, który powinienem podjąć w relacji z wiodącymi uniwersytetami. Menadżerowi kultury, którzy w jakimś stopniu mają pewne cechy wrodzone jak np. intuicję, muszą być solidnie przygotowani. Są dwie dziedziny, bez których nie sposób sobie wyobrazić nowoczesny menedżment przestrzeni kultury. Pierwsza to jest fund raising, czyli pozyskiwanie pieniądza pozabudżetowego. Menedżerowie angielscy i amerykańscy uczą się tego na uniwersytetach. Musimy przejąć modele europejskie. Ameryka Stanów Zjednoczonych różni się zasadniczo w tej sprawie. W USA każdy obywatel ma poczucie obywatelskiej misji, także na rzecz spraw publicznych. Stąd Carnegie Hall, gdyż pan Carnegie zbudował piękną salę koncertową, czy Dorothy Chandlers Pavilion w Los Angeles. Tam cała całość infrastruktury kultury powstała na zasadzie dzielenia się sukcesem z innymi i utrwalania swojego nazwiska w pamięci społecznej. W Europie jest inaczej. Wszędzie. Nie tylko w Polsce. Ludzie płacą podatki i mają poczucie, że wiele rzeczy mają prawo oddelegować do państwa.</u>
<u xml:id="u-4.4" who="#WaldemarDąbrowski">Niemniej jest to dziedzina, w której musimy rozwinąć i wyrafinować metody działania, bowiem ranga pozyskiwania pieniądza poza źródeł budżetowych będzie rosła. Kolejną dziedziną, w której konieczne jest kształcenie kadr, jest przestrzeń pomiędzy turystyką a zabytkami. Traktujemy nadal zabytki jak wartość cudownie ocalałą z wojen i najrozmaitszych pożóg, które trapiły Polskę na przestrzeni wieków. Dzisiaj zabytek na świecie jest pewnego rodzaju instrumentem używanym świadomie, by wykreować otoczenie gospodarcze i świat sukcesu. Tak robią Anglicy, Francuzi, ale w tej dziedzinie nieporównywalne sukcesy mają Węgrzy i Czesi. To jest szansa na wykreowanie w obrębie kultury polskiej wielkiego przemysłu, który, obok przemysłu kinematografii i książki, powinien stanowić ogromny segment rzeczywistości gospodarczej Polski. Jeśli mowa o książce, to mamy do czynienia z nieźle rozwiniętym rynkiem, ale tylko po stronie podaży. Bariera ceny i bariera czytelnictwa, wtórnego analfabetyzmu, który pojawia się jako zjawisko społeczne, jest rzeczą zasługującą na poważne potraktowanie. Kto wie, czy nie należy sformułować programu na rzecz przywrócenia etosu książki i etosu pisarza jako tego, który formułuje najpełniejszy, najgłębszy i najmądrzejszy zapis współczesności. Jest to rodzaj listu, który razem wysyłamy do przyszłości. Jest to bardzo poważne zadanie. Na koniec chciałbym powiedzieć, że jak myślę o różnych doświadczeniach swojego życia z kilkunastu ostatnich lat, to pamiętam czas, kiedy o kulturze mówiono w kategoriach kampanii: front, szereg, walka. Potem nastąpiła fascynacja pojęciami: rynek, popyt, podaż, komercjalizacja. A ja bym chciał, żebyśmy wrócili do źródeł platońskich i mówili o kulturze w kategorii prawdy, dobra i piękna. Mam nadzieję, że właśnie takie rozmowy będą się toczyć na forum Komisji.</u>
</div>
<div xml:id="div-5">
<u xml:id="u-5.0" who="#JerzyWenderlich">Dziękuję za wypowiedź. Otwieram dyskusję. Proszę członków Komisji o wyrażanie opinii i o zadawanie pytań.</u>
</div>
<div xml:id="div-6">
<u xml:id="u-6.0" who="#ElżbietaJankowska">Jest pan postacią znaną wśród profesjonalnych twórców kultury. Ma pan kontakt z elitami w kraju i zagranicą. O tę kwestię jestem spokojna. Pana współpraca będzie z pewnością należyta. Mnie interesuje przede wszystkim to, jak pan widzi wspomaganie aktywności społeczno-kulturalnych i twórczości środowisk lokalnych w naszym kraju? Myślę tu też o spontanicznej twórczości poza granicami kraju. Moje drugie pytanie dotyczy środków finansowych, o których pan dzisiaj mówił. Chodzi o algorytm i o Totalizator Sportowy. Obawiam się, że te rozwiązania są tylko dla centralnych instytucji kultury. Czy bierze pan pod uwagę możliwość utworzenia ze środków pozabudżetowych narodowego funduszu kultury? Może trzeba tu wrócić do korzeni, które umożliwiały działanie środowiskom lokalnym. Chciałabym, by dostęp do środków finansowych dla instytucji narodowych i lokalnych był możliwy. Chciałabym też podzielić się z państwem taką refleksją, że bardzo cieszy mnie fakt, że pan zauważył sprzeczne interesy środowisk kultury przy formułowaniu pewnych ustaw. Ustaw jest 9. Pragnę zwrócić pana uwagę na aspekt, o którym pan także mówił, a mianowicie na wielką sztukę filmową. Pan wywodzi się z tego środowiska, pracował pan w kinematografii i wie pan doskonale, jak sprzeczne są interesy w tym obszarze. W tej sprawie napisałam do pana ministra Andrzeja Celińskiego. Pan minister nie zdążył udzielić odpowiedzi. Bardzo mnie niepokoją sprzeczne interesy środowiska filmowego, które swoje opinie wyrazi przy pracy nad ustawą o kinematografii. Chciałabym, aby przyjrzał się pan temu bardzo dokładnie i odpowiedział, jeśli nie dziś, to w przyszłości, jak pan widzi pogodzenie interesów baronów filmu i osób młodych, utalentowanych, ale bez pozycji? Wszyscy powinniśmy wspierać młodych twórców, którzy latami czekają na debiut filmowy.</u>
</div>
<div xml:id="div-7">
<u xml:id="u-7.0" who="#JerzyWenderlich">Widziałem, że pan minister nie notował pytań pani poseł, gdyż nie ustaliliśmy reguł naszej debaty. Zrobimy to teraz. Proponuję, by pan minister odpowiedział na pytania pani poseł Elżbiety Jankowskiej, a następnie zanotował następne pytania i odpowiedział na nie już ogólnie.</u>
</div>
<div xml:id="div-8">
<u xml:id="u-8.0" who="#WaldemarDąbrowski">Minister kultury, bez względu na to, jakiego typu profesjonalne doświadczenie w dziedzinie sztuki jest jego udziałem, powinien obejmować swoim myśleniem i czuciem kulturę jako całość. Ważne jest nie tylko szkiełko i oko. Pochodzę z Radzymina, z małego miasta pod Warszawą. Tam się urodziłem, wychowałem i zrobiłem maturę. Radzymin, w czasie, kiedy ja tam żyłem, ma cudowną senną dynamikę prowincji, odległej od Warszawy o sto milionów lat świetlnych. Wszystkie zakupy robiliśmy z rodzicami w Warszawie, bo wystarczyło 20 minut jazdy samochodem, by w niej się znaleźć. Pierwsze i jedyne skrzyżowanie ze światłami było przy Pomniku Czterech Śpiących. Z mojego rodzinnego domu do placu Dzierżyńskiego było 19 km, ale tak naprawdę byłem w tym świecie, o którym pani mówi i który jest pani troską. Ja dobrze wiem, co znaczy dla ludzi ze środowisk lokalnych niezwykła postawa związana z kreowaniem świata pewnej wrażliwości i szlachetnych inicjatyw. Tu nie chodzi o przejawy kultury w tych najwyższych wyrazach materialnych, w postaci rzeźby czy obrazu. Chodzi o organizowanie wrażliwej przestrzeni dziania się najrozmaitszych rzeczy wokół, łącznie z rozwojem lokalnego talentu. Zapewniam panią, że ta kwestia będzie mi leżała na sercu, że będę szukał sposobów na otwieranie wyobraźni ludzi gospodarki lokalnej na inicjatywy lokalne i na tworzenie dobrych związków pomiędzy ludźmi gospodarki a twórcami. Tutaj musi być podjęty wysiłek przez dwie strony. Tego nie można załatwić poprzez daninę czy dotację ministerialną, chociaż ona w istotnej części powinna trafiać do najwartościowszych inicjatyw. Cały ruch kulturalny w obrębie lokalnym, niezliczona ilość zespołów pieśni i tańca, orkiestr dętych i innych inicjatyw, to wielka wartość kultury narodowej. Można powiedzieć en bloc, że jest to jeden z fundamentów kultury narodowej, a także instytucja tej kultury. Pielęgnowanie jej w perspektywie integracji europejskiej to nic innego jak spełnianie roli ministra obrony narodowej. W ten sposób będziemy przenosili tę wartość, jaką jest Polska i polskość, ponad pokoleniami. Minister obrony narodowej, w rozumieniu wojen XIX i XX-wiecznych, będzie cząstką systemu społeczeństwa zbiorowego. Minister kultury polskiej powinien być odpowiedzialny za rozkwit naszej kultury. Co do sprzecznych interesów w obrębie ustawy o kinematografii, nie chciałbym się teraz wypowiadać, bowiem rzecz jest w toku. Mam przed sobą serię szczegółowych rozmów i mam nadzieję, że niebawem będę mógł państwu przedstawić bardziej kompetentną informację. Jeśli chodzi o narodowy fundusz i środki pozabudżetowe, to jest to propozycja do rozważenia. Jeżeli takie źródło uda nam się uruchomić, to z całą pewnością miałoby sens scalenie funduszu i uczynienie z niego jeszcze jednego ważnego instrumentu w realizacji polityki kulturalnej państwa. Szansa na to będzie rosła wraz ze wzrostem gospodarczym, a to będzie w dużej mierze uwarunkowane optymizmem społecznym. Ludzie kultury mają coś w tej sprawie do zrobienia.</u>
</div>
<div xml:id="div-9">
<u xml:id="u-9.0" who="#JerzyWenderlich">Dziękuję. Proszę o serię pytań, a potem o zbiorową odpowiedź.</u>
</div>
<div xml:id="div-10">
<u xml:id="u-10.0" who="#BogdanZdrojewski">Pan minister Andrzej Celiński najpierw w Muzeum Narodowym, a potem na forum Komisji powiedział, że trafiło mu się Ministerstwo, którego kadencja trwa jeden rok, to przyjęliśmy to z uśmiechem, ale potem się okazało, że coś w tym jest. Życzę panu ministrowi, by średnia kadencja wydłużyła się do normalnego okresu. Wydaję mi się, że taki interes jest we wszystkich instytucjach artystycznych, aby prowadzenie polityki mogło mieć wymiar długookresowy. Chciałbym wrócić teraz do pana deklaracji. Pierwsze pytanie dotyczy harmonogramu, który otrzymaliśmy za pośrednictwem pana przewodniczącego, a który odnosi się do inicjatyw legislacyjnych. Jest w nim mowa o organizowaniu i prowadzeniu działalności kulturalnej, o ustawie o kinematografii i o pakiecie ustaw obejmujących kwestie finansowe. Myślę tu o ulgach i odpisach, a także o Totalizatorze, którego losy są nieco pokręcone. Moim zdaniem to jest niezwykle ważne, by do końca roku można było objąć aktywnością naszej Komisji i Sejmu te najważniejsze ustawy, które będą poprawiały kondycję instytucji artystycznych. Drugie pytanie wiąże się z sytuacją finansową w resorcie. Co miesiąc na posiedzenie Sejmu trafia jakaś sprawa, która kosztuje pół miliarda czy miliard zł, jak np. kwestia związana z funduszem świadczeń gwarantowanych czy leków. Wiemy, że brakuje ok. 70–80 mln zł, aby dopiąć budżet resortu kultury tak, by nie było zobowiązań z roku 2001 i aby one nie rzutowały na aktywność resortu w tym roku. Największe zobowiązania pojawiły się w obszarze kinematografii. Bardzo istotna jest tu życzliwość wszystkich opcji politycznych, aby była szansa wykreowania niewielkiej kwoty w kategoriach budżetu państwa do końca tego roku, by budżet resortu kultury można było zamknąć bez deficytu. Myślę, że wówczas pojęcie budżetu historycznego nie byłoby tak uciążliwe dla resortu. Podzielam diagnozę pana ministra odnoszącą się do Chopina i inwestycji. Obecnie mamy rozpoczęte inwestycje. Potwierdzą to posłowie z różnych regionów. Powstały zobowiązania dotyczące realizacji zadań inwestycyjnych. Mam tu na myśli Łódź i operę we Wrocławiu. W tej chwili zamknięcie tych inwestycji będzie kosztowało mniej więcej tyle, ile w resorcie jest pieniędzy na inwestycje. W mojej ocenie jest pilna potrzeba doprowadzenia do takiej sytuacji, by szefowie jednostek mieli jasność, jeśli chodzi o możliwość pozyskania pieniędzy z Ministerstwa Kultury, ale także z innych źródeł na najbliższe lata. Bardzo mi zależy na tym, by pan minister myślał o tym w kategoriach długoterminowych. W innym przypadku poniesiemy duże straty. To budzi wielki niepokój. Z mojej strony apeluję, by szybko stworzyć program przedsięwzięć inwestycyjnych, dotyczący najważniejszych inwestycji. Cześć z nich jest wpisana w kontrakty regionalne. Resort mógłby wspomóc marszałków, by pozyskali środki.</u>
</div>
<div xml:id="div-11">
<u xml:id="u-11.0" who="#JerzyWenderlich">Kto jeszcze chciałby zabrać głos?</u>
</div>
<div xml:id="div-12">
<u xml:id="u-12.0" who="#JanByra">Pan minister mówił o twórcach i powinności resortu kultury wobec twórców, a na dalszym palnie pozostali odbiorcy kultury. Powinniśmy też mówić o upowszechnianiu kultury, o dostępie do niej, a także o kreowaniu pewnych postaw. W tym względzie resort też powinien być aktywny. Jeśli chodzi o pieniądze, to dzisiaj rano odbyło się posiedzenie trzech podkomisji, które pracują nad nowelą ustawy o wychowaniu w trzeźwości. Nowela polega na poluzowaniu zasad reklamowania alkoholu. Kampanie piwowarskie będą mogły wyłożyć więcej pieniędzy na reklamę i sport. Może trzeba się tu dołączyć. Dlaczego pieniądze z reklamy mają iść wyłącznie na sport?</u>
</div>
<div xml:id="div-13">
<u xml:id="u-13.0" who="#IwonaŚledzińskaKatarasińska">Pan minister powiedział, że najważniejszym zadaniem jest wprowadzenie dni otwartych w Ministerstwie Kultury tak, żeby miał pan możliwość rozmawiania z przedstawicielami kultury, zarówno z Warszawy, jak i z prowincji. Myślę, że pański punkt widzenia nie jest powszechny i popularny. On przystaje do czasów, w których żyjemy, ale nie podzielają go twórcy. Przywykliśmy patrzeć na sprawy kultury pod kątem trwałości instytucji i zatrudnienia, zwłaszcza przy braku środków finansowych i kłopotów z samorządami. Istota jest inna, co nie znaczy, że nie mamy się martwić o trwałość instytucji i o ludzi, którzy w nich pracują. Jednak ten problem nie powinien się wybijać na pierwszy plan. Chciałabym też wrócić do kwestii funduszu. W podkomisji, która została rano powołana, są przedstawiciele naszej Komisji. Z moich informacji wynika, że nowelizacja ustawy o wychowaniu w trzeźwości musi dawać szanse kulturze do korzystania z dodatkowych możliwości. Jest pewien typ działalności kulturalnej, który znakomicie współgra z działalnością reklamową. Przywrócenie reklam w czasie wyższej oglądalności zwiększy budżety nadawców. Wówczas będziemy mieli prawo i obowiązek domagania się od nich tego, by zajęli się bardziej problemami kultury. Przyszło mi teraz do głowy, że przyzwoite pieniądze są we władaniu Senatu. Myślę tu o funduszach przeznaczanych na kontakty z Polonią. Moim zdaniem kontakty z Polonią w znacznej mierze opierają się na przywracaniu więzi kulturalnych. Te więzi przywracamy za pomocą imprez organizowanych w kraju i zagranicą. Wydaję mi się, że trzeba spróbować pozyskać część tych pieniędzy. Mamy duże szanse, gdyż posłów jest 460, a senatorów tylko 100. Chciałabym jeszcze wrócić do zamierzeń legislacyjnych. Proszę pana ministra, by powiedział, którą z ustaw zobaczymy w pierwszej kolejności i na jakim etapie są prace rządowe nad ustawą o KRRiT? Chcielibyśmy wiedzieć, co nas czeka i kiedy będziemy nad tą ustawą pracować? Czy pan minister przewiduje jakąś weryfikację dotychczasowego podziału na instytucje narodowe i samorządowe? I ostatnie pytanie. Czy nie uważa pan, że Muzeum Sztuki Współczesnej mogłoby powstać w Łodzi na bazie łódzkiego Muzeum Sztuki? Muzeum w Bilbao sprawiło, że to miasto stało się jedną z najbardziej znanych miejscowości w Hiszpanii.</u>
</div>
<div xml:id="div-14">
<u xml:id="u-14.0" who="#WaldemarDąbrowski">Mam prośbę, by pan przewodniczący pozwolił teraz zabrać głos pani minister Aleksandrze Jakubowskiej, gdyż tylko ona może dokładnie powiedzieć o pracach nad ustawą o KRRiT, a za chwilę musi wyjść.</u>
</div>
<div xml:id="div-15">
<u xml:id="u-15.0" who="#JerzyWenderlich">Proszę panią minister o zabranie głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-16">
<u xml:id="u-16.0" who="#AleksandraJakubowska">Przepraszam państwa, ale pan premier Grzegorz Kołodko zmienił z powodu głosowań w Sejmie godzinę posiedzenia Komitetu Stałego. Muszę tam być, gdyż dzisiaj będą omawiane ważne dla nas sprawy, a mianowicie ustawa o drogach publicznych i autostradach. Minister infrastruktury zapomina o tym, że istnieją badania archeologiczne, na które potrzebne są pieniądze, więc muszę iść i tego przypilnować. Jeśli chodzi o autopoprawkę i KRRiT, to jesteśmy w pacie. Jest bardzo sztywne stanowisko nadawców, dotyczące zapisania pewnych fragmentów prawa autorskiego w autopoprawce. Jest też bardzo twarde stanowisko 14 stowarzyszeń, które sobie tego nie życzą. Odbyłam dzisiaj kolejne spotkanie, które miało na celu doprowadzenie do jakiegoś kompromisu. Być może kompromis już się rysuje. Poprosiłam premiera o czas, gdyż uważam, że lepiej będzie, jeżeli dwie grupy porozumieją się w gmachu Ministerstwa niż gdyby podkomisja miała w nieskończoność wysłuchiwać argumentów obu stron. Tym bardziej że pani poseł Barbara Ciruk i pan poseł Marek Jurek zgłaszali tę poprawkę jako poselską Chciałabym mieć komfort, by istniejący konflikt, nie przeniósł się na forum podkomisji. Jesteśmy już na końcowym etapie w rozmowach z nadawcami, z Urzędem Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Zapisy o nadmiernej koncentracji w ujęciu procentowym, z wymienieniem rynków zajmą nam jeszcze trochę czasu. Być może na kolejnym posiedzeniu Rady Ministrów, nie na wtorkowym, a następnym, ta autopoprawka zostanie przyjęta. Myślę, że jest szansa, by przed zakończeniem obrad Sejmu zaprezentować ją na posiedzeniu podkomisji. Następne posiedzenie Rady Ministrów jest 22 lipca br. Wówczas raczej nie zostanie przyjęta, więc chyba jednak stanie się to po wakacjach.</u>
</div>
<div xml:id="div-17">
<u xml:id="u-17.0" who="#JerzyWenderlich">Do głosu zapisało się jeszcze 5 osób: Zdzisław Podkański, Barbara Ciruk, Eugeniusz Czywkin, Kazimierz Zarzycki, Bronisław Cieślak i Franciszek Wołowicz. Czy ktoś jeszcze? Nie widzę. Zamykam listę osób chętnych do zabrania głosu.</u>
</div>
<div xml:id="div-18">
<u xml:id="u-18.0" who="#ZdzisławPodkański">Myślę, że wszyscy podzielamy pogląd, że prezentacja pana ministra Waldemara Dąbrowskiego była bardzo interesująca. Jeśli chodzi o kierunki i widzenie pewnych spraw, to nie mamy uwag. Jest jednak cały szereg spraw, które składają się na kondycję i wizerunek polskiej kultury, ale także ludzi, którzy jej służą. Pierwszym problemem są sprawy legislacyjne. Kolejne grupy kierownicze resortu przygotowują kolejne projekty ustaw. Wciąż trwa dyskusja i ten proces nie może się zakończyć. Brakuje ciągłości działań. Patrzę teraz na siedzącego naprzeciwko mnie pana ministra Janasa i przypominam sobie, że my mieliśmy już komplet. Niestety, odeszliśmy i całość się „rozkompletowała”. W pakiecie projektów ustaw mówi się często o dwóch: o działalności kulturalnej, jako konstytucji dla instytucji kulturalnych, i o narodowej instytucji kultury. Zaczyna się tu dzielenie na instytucje narodowe i samorządowe. Pani poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska ładnie zahaczyła o Muzeum w Łodzi. To samo można powiedzieć o Teatrze Powszechnym w Łodzi, który nie będzie narodowy. Za to Teatr Stary w Krakowie już będzie narodowy. W Warszawie również będzie Teatr Narodowy. Czy pan minister nie uważa, że te podziały są troszkę sztuczne i być może niepotrzebne? W poprzedniej kadencji Sejmu po wielu latach starań, chyba po sześciu, została uchwalona ustawa o ochronie języka. Podstawową sprawą jest zachowanie tożsamości narodowej. To samo dotyczy innych narodowości. Dzisiaj mamy do czynienia z uwolnieniem kapitału i to też niesie pewne zagrożenia i niepokoje. One występują wszędzie, nie tylko w Polsce. Niemcy, którzy są narodem dominującym w Europie, odbyły już drugą konferencję ortograficzną. Zawarły niepublikowany układ z Austrią i Szwajcarią. Francuzi też dbają o swój język. W Polsce nasza ustawa zeszła na drugi plan. Czy pan minister widzi potrzebę poruszenia tego problemu? Jak w kontekście zachowania tożsamości narodowej ulokowałby pan instytucje kultury?</u>
</div>
<div xml:id="div-19">
<u xml:id="u-19.0" who="#BarbaraCiruk">Chciałabym powiedzieć, że bardzo nie lubię podziału na kulturę wysoką i niską. Nie wiem, czy jestem odosobniona w tym czy nie. Odnoszę bowiem wrażenie, że kultura niska jest rozumiana jako ta gorsza i jest traktowana po macoszemu. Moim zdaniem jest po prostu kultura. Kultura ma różne oblicza i teraz chciałabym powiedzieć o tym prowincjonalnym. Pan minister użył bardzo ładnego określenia „senna dynamika Radzymina”. Moim zdaniem jest to dynamika z turbodoładowaniem w porównaniu z dynamiką mojego województwa, województwa podlaskiego. Pochodzę z Białegostoku. Weźmy wieś Ryboły. Tam znajduje się jeden z nielicznych, niezamkniętych jeszcze, Domów Kultury, w którym nie ma toalety, a jest jedynie sławojka. Dom Kultury ma zespoły ludowe, o których pan minister także wspominał, ale są to zespoły wiejskie, a nie „Mazowsze”. W tym Domu znajduje się centrum życia kulturalnego i towarzyskiego. Ten ośrodek żyje, ale od wielu lat pracownicy nie mogą się doprosić pieniędzy na remont. Potrzeba 20 tys. zł. Resztę pokryją z własnych środków. Muszę powiedzieć, że dziwię się, że tym ludziom jeszcze cokolwiek chce się robić. O takich ludzi powinniśmy dbać i otaczać ich opieką. Tym czasem ci ludzie cały czas napotykają na opór i nie mogą się niczego doprosić. Uważam, że należy się pochylić nad tym innym obliczem kultury. Doceniam, panie ministrze, szlachetne inicjatywy dotyczące Chopina i Szymanowskiego, ale to się w żaden sposób nie przełoży na rozwój kultury regionalnej i lokalnej. To nie przekona twórców z prowincji do naszej polityki i naszego patrzenia na kulturę. Chopin jest ważny, ale nie będzie argumentem. Argumentem jest przeciekający dach i brak toalety. Kolejna rzecz to problem czytelnictwa. Czy pan minister w swoich długofalowych planach ma zamiar wprowadzić tańszą książkę? Badania przeprowadzone na ostatnich targach książki pokazały, że ok. 50% Polaków nie czyta książek. Moim zdaniem te wyniki są bardzo optymistyczne. Uważam, że ok. 80% Polaków nie czyta książek. Zatem czy bierze pan pod uwagę stworzenie dostępu do taniej książki? Myślę tu też o wiejskich i powiatowych bibliotekach.</u>
</div>
<div xml:id="div-20">
<u xml:id="u-20.0" who="#EugeniuszCzykwin">Pan minister odniósł się do obecności polskiej kultury na Wschodzie. Faktem jest, że Polska nie ma wschodniej kultury. Z wielu przyczyn utraciliśmy tam rynki. Pan premier w swoim exposé zapowiadał przełom w tym względzie, ale na razie nic się nie zmieniło. Dług wobec Rosji zbliża się do 4 mld zł i nie wiemy, co z tym począć. Kolejne próby polityczne nie przynoszą rezultatów. Kultura na terenach byłego ZSRR miała kiedyś silną tradycję. Jeszcze pokolenie, które wchodziło w dorosłość 10 lat temu, ją pamięta. Od 10 lat nie jest już obecna. Widzę tu silną potrzebę podjęcia próby powrócenia na te tereny. Ministerstwo Kultury finansuje różne inicjatywy, jak np. „Nowaja Polsza”, ale pismo nie jest sprzedawane, a rozdawane bezpłatnie. Moim zdaniem jest to sygnał, że pismo nie spełnia swojego zadania i nie trafia do zainteresowanych środowisk. Podzielam pogląd pani poseł Iwony Śledzinskiej-Katarasińskiej, że Ministerstwo Kultury powinno podjąć próbę przywrócenia choćby części środków, które z są wydawane z budżetu państwa. Są to środki niemałe, bo jest to ok. 50 mln zł. W Polsce na kulturę naszych mniejszości narodowych wydajemy 3–4 mln zł. Często dzieje się tak, że środki wydawane z budżetu nie służą państwu polskiemu, a wywołują odwrotną reakcję. Środki te przekazywane są przez działający w danym obszarze Kościół katolicki. Podam przykład. Dowiedziałem się, że za środki budżetowe były organizowane pielgrzymki katolików do Kijowa, gdzie gościł papież. To wywołuje odwrotną reakcję, gdyż w prawosławnym społeczeństwie rodzi się obawa o misyjną działalność Watykanu. Państwo polskie nie powinno się z tą polityką misyjną utożsamiać. Pielgrzymów powinien wspierać kościół i organizacje pozarządowe. Bardzo zachęcam pana ministra, by podjął próbę przywrócenia kultury na Wschodzie. Pewnie należy to zrobić w porozumieniu z ministrem spraw zagranicznych. Pan zaproponował stypendia. To jest dobry pomysł, ale może także należy to robić poprzez politykę promocji polskiej kultury. Na koniec chciałbym powiedzieć, że i to kieruję do wszystkich obecnych na tej sali ministrów kultury - resort kultury wspiera mniejszości narodowe i etniczne mieszkające w Polsce. Prosiłbym pana ministra o podjęcie próby racjonalizacji środków wydawanych na te mniejszości. Rozumiem, że nie można nikogo pominąć. Nie może być jednak tak, że urzędnik państwowy decyduje o wysokości środków. Pani posłanka Barbara Ciruk wspomniała o wsi Ryboły i brakujących 20 tys. zł. Wiem dokładnie, dlaczego Dom Kultury nie może dostać tych pieniędzy. Sam byłem radnym podlaskiego sejmiku wojewódzkiego, który na kulturę wszystkich mniejszości przeznaczał 8 tys. zł rocznie. Taka jest racja stanu większości sejmikowej. W Rybołach mieszka ludność białoruska i stąd brak pieniędzy. Warto też wspomnieć o tym, że powstaje coraz więcej instytucji, które chcą wspierać kulturę mniejszości. Te instytucje mają programy i pozyskują dotacje. Tak robi Ośrodek „Pogranicze”. Trzeba tylko pamiętać, by wspomagając instytucje, pomagać też środowiskom z inicjatywą.</u>
</div>
<div xml:id="div-21">
<u xml:id="u-21.0" who="#KazimierzZarzycki">Jestem jedną z tych osób, które w ciągu dwóch dni wysłuchały pana exposé. Wczoraj w szerszej wersji, a dzisiaj w węższej. Muszę powiedzieć, że jest to dosyć klarownie wyłożony pogląd makro. Niemniej wchodzi pan do resortu jednego z biedniejszych. Pana Ministerstwo żyje z tego, co wypracuje gospodarka i na co złożą się podatnicy. Zapewne ma pan świadomość bardzo licznych ograniczeń i dylematów, z którymi będzie się pan musiał zmierzyć, jeśli nie dziś, to jutro. Są to dylematy dotyczące kultury wysokiej i niskiej, o których mówiła pani posłanka Barbara Ciruk, ale także stolicy i prowincji, wielkich instytucji publicznych i małych ambitnych zespołów. Pan przychodzi z ogromnej instytucji, której kryzys nigdy nie zagrażał. Myślę, że ma pan świadomość tego, że musi pan budować szeroki front wsparcia. Nie tylko w naszej Komisji, która wykaże maksimum dobrej woli, by wyjść naprzeciw inicjatywom pana instytucji, ale także wśród licznych, często fanatycznych, działaczy kultury. Mam wrażenie, że rozpoczyna pan swoją misję w atmosferze spokoju i bez gwałtownych ruchów. Wydaję mi się, że to jest dobra zapowiedź. Zapowiedział pan dostrzeganie walorów heimatu. Mam nadzieję, że miał pan także na myśli odmienności polskich regionów. Chciałbym jednak pana zapytać, z czym pan, jako minister kultury, chciałby przejść do historii? Wierzę, że pana kadencja potrwa dłużej niż rok. Czym pan by chciał zakończyć kadencję?</u>
</div>
<div xml:id="div-22">
<u xml:id="u-22.0" who="#JerzyWenderlich">Według pani poseł Iwony Śledzinskiej- Katarasińskiej pan minister zasłużyłby się, gdyby z Łodzi zrobił drugie Bilbao. Wracamy do pytań.</u>
</div>
<div xml:id="div-23">
<u xml:id="u-23.0" who="#BronisławCieślak">Panie ministrze, myślę, że wbrew pozorom, przy wszystkich znanych obiektywnie istniejących trudnościach, głównie budżetowych, aura, w jakiej pan nastał, nie jest taka zła, a nawet nieśmiało bym powiedział, że jest korzystna. To wynika z kilku powodów. Z jednej strony pozostają współpracownicy i, moim zdaniem, niesłuszne jest tutaj ironizowanie, gdyż kompetencji pani Aleksandry Jakubowskiej, pana Rafała Skąpskiego i pana Macieja Klimczaka nikt rozsądny nie podważy. Jest więc zachowana ciągłość, która jest potrzebna z merytorycznego powodu, ponieważ scheda, którą pan zastaje, przy wszystkich szorstkościach kontaktów ministra Andrzeja Celińskiego ze środowiskami artystycznymi, jest niebagatelna i cenna. Nawet nieprzyjaźni mu ludzie w którymś momencie jego krótkiej kadencji docenili racjonalność jego prognoz, zamysłów i koncepcji, dotyczących poszukiwania pozabudżetowych środków na kulturę. I to jest walor. Kolejny walor tyczy każdego, niezależnie od jego reputacji, i jest walorem naturalnym polegającym na swoistym kredycie zaufania związanym z personą novum. Trzeba tylko pamiętać o tym, że czas szybko biegnie, zresztą pan o tym świetnie wie, i kredyt nie jest długi. Poza tego rodzaju spotkaniem, liczyć się będą fakty, inicjatywy ustawodawcze i rodzaj zachowań wobec konkretnych wyzwań, jakie przyniesie życie. Walor ostatni, niebagatelny, polega na tym, że w odróżnieniu od poprzednika kontakty pana ze środowiskami artystycznymi są cenione. Z tego, co wiem, ma pan wielu przyjaciół w tych kręgach. Wszyscy, którzy dzięki panu zostawili odcisk swoich rąk w Międzyzdrojach, na pewno o tym nie zapomną. Kwestią rozstrzygającą będzie to, w jaki sposób rozstrzygnie się ustawowa przyszłość. Pani minister Aleksandra Jakubowska poszła na obrady i pilotuje na szczeblu rządu nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji. Powiedziała nam, na czym polega konflikt. On jest głęboki. Pani Barbara Ciruk, moja znakomita koleżanka, jest bliżej nadawców, ja oczywiście bliżej stowarzyszeń twórczych. Idzie to więc w poprzek. Ciekawy jestem, jaki jest pana osobisty osąd tego konfliktu i czy uważa pan za zasadne rozstrzyganie kwestii związanych z prawem autorskim przy okazji nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji? Moim zdaniem powinno być inaczej, ale nie uzurpuję sobie tutaj monopolu na mądrość. Jeśli chodzi o to, o czym mówiła pani poseł Barbara Ciruk, to i mnie ujęło to określenie „senna dynamika”. Słyszę je pierwszy raz. Gdyby to ode mnie zależało, to powinno ono zrobić karierę prasową. Myślę, że to określenie jest wartościowe, gdyż można nim opisać wiele innych miejscowości, nie tylko Radzymin. Nie znałem go wcześniej. Nie wiem, czy ono jest autorskie. Ja znam wers K. I. Gałczyńskiego: „liryka, liryka, tkliwa dynamika”. Senna dynamika oznacza kłopoty. Jeśli uda się panu grać nie capstrzyk, a pobudkę, za czym będę panu szczerze kibicował, to zasada, że to ministerium może mieć szefa przez rok, nie musi zyskać kontynuacji.</u>
</div>
<div xml:id="div-24">
<u xml:id="u-24.0" who="#JerzyWenderlich">Pogodzenie roli nadawców i twórców jest bardo trudne. Wiemy, że niemal doszło do III wojny światowej poprzez niezgodę nadawców na niektóre zapisy w ustawie o radiofonii i telewizji. Interes twórców, przedstawiony przez te już przysłowiowe 3%, które zostały zapisane, powoduje zwieranie szeregów przez twórców. Z panem przewodniczącym Janem Byrą i panem posłem Ryszardem Ulickim przyjęliśmy przedstawicieli ZAIKS, którzy przynieśli bardzo dramatyczny list, podpisany nazwiskami tuzów. Nie ma potrzeby, abym je teraz wymieniał. Trzeba więc schodzić z linii ciosu i próbować uzyskiwać syntezę racji, nawet jeśli brzmią one odmiennie.</u>
</div>
<div xml:id="div-25">
<u xml:id="u-25.0" who="#FranciszekWołowicz">Na początku chciałbym złożyć deklarację, że ja jestem po stronie odbiorców. Mam kilka pytań, a także przemyśleń związanych z funkcjonowaniem resortu. Chodzi o to, by przestać tworzyć różnego rodzaju złudne nadzieje dla różnych instytucji i dla przedsięwzięć w dziedzinie kultury, które w kraju różne środowiska planują. Dotyczy to też inwestycji i remontów. Tutaj mamy wiele poziomów i trzeba jasno określić, co będzie przedmiotem zainteresowania, a w związku z tym finansowania w całości bądź w części resortu kultury, a co nie. Mamy bowiem narodowe instytucje kultury, co do których nie ma wątpliwości, jeśli chodzi o sposób finansowania, jest szkolnictwo artystyczne, są instytucje samorządowe i twórcy. I tu mam pierwsze pytanie. Jak przywrócić zerwany dialog z twórcami? To pytanie zadał już pan poseł Bronisław Cieślak. Czy w zamierzeniach pana resortu będzie coś takiego, jak określenie priorytetów? I czy resort uczciwie powie, co w najbliższych latach może być przedmiotem wspomagania przez Ministerstwo Kultury? Często mówimy o promocji naszej kultury i naszych twórców za granicą, ale gdy przegląda się rankingi światowe typu 100 największych kompozytorów, to w tych rankingach generalnie Polaków nie ma. To nam się wydaje, że nasi twórcy są znani na Zachodzie. Naszych twórców nie ma w rankingach po części dlatego, że promocja naszej kultury i naszych twórców szwankuje. Jest to fakt zawstydzający. Dyskutowaliśmy na targach turystycznych w Berlinie, co może być polskim produktem eksportowym. Większość jak zwykle powiedziała, że może nim być „Śląsk” i „Mazowsze”. Kłóciłem się z tymi poglądami. Dla mnie jednakowym przeżyciem artystycznym i estetycznym jest wielka premiera w Operze Narodowej, ale również koncert rockowy. Tego zdania nie zmienię. To wszystko jest kulturą. Najwyższy już czas przeprowadzić inwentaryzację wszystkich rozgrzebanych inwestycji. Ja pochodzę z Żar, w Lubuskiem, które, jeśli chodzi o kulturę, nie jest prowincją i nie ma się czego wstydzić. W moim mieście aż kipi od różnych ważnych zdarzeń i wydarzeń kulturalnych. W tym mieście od 20 lat stoi rozpoczęta, a nieskończona budowa sali koncertowej przy szkole muzycznej. Przez te 20 lat nic się nie posunęło. Jest nadzieja, że teraz coś się zmieni. Spotkałem się z odpowiednim dyrektorem i powiedział mi, że wzięto się za dokumentację. Marnotrawi się w ten sposób pieniądze, czas i wysiłek. Samorządy są gotowe włączyć się, ale nie w 100%. Nikt nie zajmuje się salą koncertową. Kiedy byłem burmistrzem, proponowałem Ministerstwu Kultury, abyśmy się złożyli po połowie i żeby w końcu ta budowa się zakończyła. Wiem, że to nie jest odosobniony przypadek. Jest ich o wiele więcej. Może warto policzyć to wszystko, zestawić i wyraźnie powiedzieć, co będzie skończone przy pomocy resortu, a co nie. Czy zdaniem pana ministra takie podejście do sprawy nie byłoby właściwe?</u>
</div>
<div xml:id="div-26">
<u xml:id="u-26.0" who="#JerzyWenderlich">Proszę pana ministra o zabranie głosu. Większość wypowiedzi to były opinie członków Komisji. Oczywiście, do pana należy ile z tych uwag pan przyjmie, a ile odrzuci. Padło też kilka pytań. Proszę odpowiedzieć na te, na które już może pan odpowiedzieć, a zwłaszcza na to, czy Łódź może być Bilbao?</u>
</div>
<div xml:id="div-27">
<u xml:id="u-27.0" who="#WaldemarDąbrowski">Bardzo dziękuję za wszystkie wypowiedzi i informacje, a także pytania, które pozwolą mi przedstawić kilka dodatkowych poglądów na zagadnienia kultury. Zacząłbym od szkoły muzycznej, która od 20 lat ma rozgrzebaną salę koncertową. Ta rozgrzebana budowa metaforycznie wyraża stosunek polskich elit do spraw związanych z kształceniem artystycznym. To społeczeństwo Żar nie było w stanie skończyć tej budowy, gdyż nie uznało szkoły muzycznej i kształcenia artystycznego za dostatecznie ważne. Z całą pewnością powstało tam wiele świetnych inicjatyw. Kiedy zaczynałem festiwal w Międzyzdrojach, z którego państwo sobie miło zażartowaliście, miałem do czynienia z sytuacją dramatycznej destrukcji minimalnej infrastruktury, która tam była. Było zrobione molo, były wyremontowane sklepy, był zorganizowany jarmark, był także coraz lepszy standard architektury hoteli i miejsc noclegowych, natomiast był też gnijący Dom Kultury, rozpadający się amfiteatr, haniebna rzeczywistość infrastruktury w tym miasteczku. Inicjatywa, którą tam podjąłem miała i ten sens, że kreowała pewne fakty materialne, które stały się podstawą do działalności kulturalnej nie tylko w lipcu. Dzisiaj jest tam najpiękniejszy Dom Kultury w Polsce, odremontowany przeze mnie park, któremu nadałem imię Fryderyka Chopina i postawiłem kopię portretu rzeźbiarskiego, który przez lata, dopóki go hitlerowcy nie zdjęli, stał w ogrodach luksemburskich Paryża. Moim zdaniem jest to najpiękniejszy portret Chopina. Zaczęła się tam nowa rzeczywistość. Nikogo nie oskarżam, mówię tylko, że to my jesteśmy odpowiedzialni za taki czy inny stan rzeczy. Dowodem na to niech będzie to, że kształcimy nasze dzieci w dziedzinach artystycznych 1%. Średnia europejska wynosi 10%. To jest miara zaniedbań. Co do Łodzi i Bilbao, to też mam gorzkie słowa, bo Łódź miała szansę być polskim Hollywood i z niej nie skorzystała. Powstał program przekształcenia tej rzeczywistości, były nawet fundusze zgromadzone na ten cel, ale nie było woli politycznej tamtego świata politycznego. Wiem, że pani poseł Iwona Śledzińska-Katarasińska była po stronie przemian. Ideałem by było, by Muzeum Sztuki Współczesne, tak jak to jest we Francji, było w Warszawie, Łodzi, Krakowie, czyli w każdym dużym mieście. To jest bowiem niezbywalny element infrastruktury nowoczesnej metropolii. Mam nadzieję, że Łódź kiedyś się nią stanie. W Bilbao podstawowy sens koncepcji Franka Gerhy'ego polega na tym, że architektura odbija się w wodzie i tworzy niesamowitą panoramę widokową, która sama w sobie jest dziełem sztuki. Przez Łódź nie płynie rzeka i to może nam utrudnić koncepcję. Co do inicjatyw legislacyjnych, to rozumiem, że pani minister Aleksandra Jakubowska wyczerpała temat. Najszybciej pojawi się ustawa o kinematografii, a potem ustawa o działalności artystycznej. Ja mam pewien dylemat, bo osobiście uważam, że ona powinna się składać z dwóch części, ale jest już w konsultacjach międzyresortowych. Trzeba więc rozważyć, czy ulepszać coś, co istnieje, czy skupić się na szybkim załatwieniu sprawy.</u>
<u xml:id="u-27.1" who="#WaldemarDąbrowski">Ucieszyła mnie informacja, którą przekazał pan poseł Bogdan Zdrojewski, że jest jakaś szansa, by budżet historyczny był niehistorycznie dramatyczny, by nie powiedzieć historycznie upadły. Jeśli pojawi się jakakolwiek szansa w praktyce parlamentarnej, aby go uzupełnić, to ja proszę państwa o działanie na rzecz jego podwyższenia. Co do potrzeby identyfikowania inwestycji w dziedzinie kultury i znalezienia właściwych proporcji, to rzecz traktuję jako dobrą wskazówkę. Jej sens jest niepodważalny. Ktoś powiedział, że nie mówiłem o odbiorcach kultury. Być może nie mówiłem, ale wynikało to z formuły wypowiedzi. Ja całe życie zajmuję się odbiorcami kultury, bo cale życie coś dla nich robię. Moje życie było nasycone obecnością w świecie kultury od czasów, kiedy zacząłem III rok studiów. Stworzyłem klub studencki Riviera-Remont i byłem jego szefem przez parę lat, kończąc studia na Wydziale Architektury. Dla mnie jest rzeczą bezsporną, że to co jest prawdziwą wartością sztuki, chociażby w teatrze, nie rodzi się ani na scenie, ani na widowni, ale w tej przestrzeni pomiędzy i żeby w tej przestrzeni mogło się coś urodzić, musimy mieć do czynienia z wrażliwym odbiorcą. Potrzeby kulturalne pojawiają się w ludziach w sposób naturalny, ale trzeba je pielęgnować i rozwijać. Trzeba podciągać pułap aspiracji uczestniczenia w kulturze i czynić żywioł kultury żywiołem naturalnym. Musimy dać sobie z tym radę. Bardzo ważną rzeczą jest przywrócenie kolejnego źródła finansowania projektów kulturalnych, czyli reklam. Nie rozumiem, dlaczego preferuje się sport, choć jest rzeczą oczywistą, że łatwiej jest zorganizować duże przedsięwzięcie sportowe niż duże przedsięwzięcie kulturalne. Zarówno w praktyce telewizji publicznej, jak i praktyce parlamentarnej sport, może z uwagi na jakąś spektakularną rangę osób, które się tym zajmują, ma dużo łatwiejszy dostęp do pieniędzy sponsorskich niż świat kultury. Czy uda nam się cokolwiek uzyskać z pieniędzy Senatu? Wątpię, abyśmy mogli po nie sięgnąć tak, jak się sięga do własnej kasy. Może warto rozważyć wspólne przedsięwzięcie? To miałoby sens. Co do autopoprawki i zapytania pań i panów, jaki jest mój stosunek do sporu, bo ktoś musi dać, a ktoś bardzo chce wziąć, to jestem za mądrym kompromisem. Jestem przede wszystkim za kulturą dochodzenia do tego kompromisu i za niekreowaniem fałszywych konfliktów. Jeśli usiądzie się do trudnej rozmowy przy okrągłym stole, to wynik tej rozmowy ma dużo większe szanse być pozytywny niż wtedy, gdy rozmawia się przez media, na korytarzu, w pośpiechu i bez należytej staranności. Ja jestem po stronie mądrego kompromisu, ale jeśli nie będzie on możliwy do osiągnięcia, to oczywiście wyłączymy ten punkt z ustawy o radiofonii i telewizji. Nie wyobrażam sobie bowiem, by pod presją czasu, a jest pewien rytm, minister kultury mógł uderzyć w interesy materialne środowiska twórczego. To nie wchodzi w grę. To nie jest żadna kokieteria. To jest moje rozumienie powinności ministra, czyli sługi. Jeśli chodzi o weryfikację instytucji narodowych, to z pewnością nas ona czeka. Trzeba sobie zadać pytanie o rangę wielu instytucji i pewne współczesne zadania, czy misje, które stają przed instytucjami o charakterze efemerycznym.</u>
<u xml:id="u-27.2" who="#WaldemarDąbrowski">Weźmy np. Festiwal Klasyki Polskiej w Opolu czy Festiwal Filmów Polskich lub Vratislavię Cantans. Można by jeszcze wskazać wiele takich przedsięwzięć, które zasługują na postrzeganie jako węzłowe w strukturze narodowej kultury. Uważam, że one nie powinny mieć charakteru corocznej spontanicznej akcji, tylko powinny być strukturą operacyjną w obrębie kultury polskiej, która zaowocuje najpiękniejszym Festiwalem Klasyki Polskiej czy Festiwalem Filmów Polskich. Minister Zdzisław Podkański pytał mnie o sprzeczność pomiędzy klasyfikacją instytucji, z których część ma charakter narodowy, a część nie. Zgadza się, taka sprzeczność istnieje, ale tylko do pewnego stopnia. Jest rzeczą oczywistą, że teatr w Białymstoku czy w Rzeszowie i Teatr Narodowy w Warszawie, a także Teatr Stary w Krakowie są to instytucje narodowe, gdyż służą narodowi polskiemu. Instytucje, które nazywamy narodowymi, mają specjalną misję do spełnienia. Teatr Powszechny w Łodzi imienia Jaracza może spokojnie wystawiać sztuki Arthura Millera czy najnowszy dorobek dramaturgii angielskiej i nie ma specjalnego obowiązku wobec Słowackiego, Mickiewicza, Krasińskiego czy Wyspiańskiego i Gombrowicza. Teatr Narodowy ma taki obowiązek narzucony w sposób oczywisty. Teatr Wielki w Łodzi może sobie dowolnie konstruować repertuar, ale Opera Narodowa w Warszawie musi jednym z filarów uczynić Moniuszkę, Szymanowskiego i Pendereckiego. To jest niezbywalny obowiązek wobec przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, aby przekazać polski katalog świetnych dzieł, które sprawiają, że jesteśmy dumni z naszej polskości. Zgadzam się, że należy chronić język polski, tak jak cały pejzaż kultury polskiej. Język jest zachwaszczony naleciałościami plastikowej kultury, która przetacza się przez Europę. Ta kultura jest projekcją amerykańskiego stylu życia, który niebywale się szerzy na kuli ziemskiej. To jest bardzo bolesne, gdy przyjeżdża się z Tokio do Kioto i najsilniejszymi znakami są znaki McDonalds czy Coca- Coli. To zjawisko ma charakter ogólnoświatowy, ale mądrzy ludzie w różnych krajach już dawno temu przeciwdziałają. Ustawa jest jednym z instrumentów. Rzecz wymaga poważnego traktowania i nie powinna być postrzegana jako subtelne pasmo naszej codzienności, gdyż jest to pasmo fundamentalne. Podział na kulturę wysoką i niską jest tylko zabiegiem technicznym ułatwiającym rozmowę.</u>
</div>
<div xml:id="div-28">
<u xml:id="u-28.0" who="#BarbaraCiruk">Proszę to potraktować jako lekką prowokację.</u>
</div>
<div xml:id="div-29">
<u xml:id="u-29.0" who="#WaldemarDąbrowski">Kultura jest wartością samą w sobie. Nie ma czegoś takiego jak pół kultury. Mamy tu dwa stany trwania: w kulturze albo poza kulturą. Mówimy o wysokiej kulturze, bo mury Teatru Narodowego tak wysoko sięgają. Nie postrzegam tego zadania jako zadania dla ministra kultury, bo nie w tym rzecz, by minister je rozwiązał, rzecz w tym, by minister kultury obudził w elitach polskich wyobraźnię i potrzebę zmienienia otaczającej nas rzeczywistości. Ta rzeczywistość jest ułomna i podważa nasze wspólne poczucie, że jesteśmy częścią nowoczesnego państwa i społeczeństwa. Tu trzeba wyrazić niezgodę. Jeśli chodzi o tanią książkę, to mówiłem, że barierą czytelnictwa jest cena książki. Myślę, że poważnie zajmiemy się tym tematem. Książka jest najpełniejszym medium kreującym świat kultury. I tylko w niej można zaprzeczyć tej kształtowanej społecznie narracji video. Całe pokolenia wychowane są w rytmie narracji video. Jeżeli obrazek nie zmienia się w takim rytmie, to znaczy, że rzecz jest niegodna uwagi. Zabrakło refleksji typu literackiego, intelektualnego i poetyckiego, i to będzie się przekładało na kształt naszej rzeczywistości: na stosunki międzyludzkie, na sposób kształcenia, na architekturę i na organizowanie wspólnego świata. Musimy być obecni w krajach postradzieckich. Mamy tu misyjną rolę do odegrania. My jesteśmy zwolennikiem dwóch światów i dwóch cywilizacji. Nie wiem, kto z państwa czytał „Listy z Rosji” Markiza de Coustine'a, wielkiego francuskiego myśliciela, który opisał miejsce, w którym kończy się Europa. Wytłumaczył też, dlaczego dalej jest już nie - Europa. Opisał w ten sposób obowiązek Polski wobec krajów na Wschód od Bugu, który polega na transferze ideałów europejskich: wolności, równości itp. Polska ma takie misyjne zadanie, co nie znaczy, że my jesteśmy od nich lepsi. Jesteśmy inni, ale poszerzamy świat wartości elementarnych dla Europy. Jeśli chodzi o zerwany dialog, to może faktycznie był on przez moment zerwany przez Andrzeja Celińskiego, gdyż nie został sformułowany dobry język do rozmowy, obie strony się pokaleczyły i wszystko poszło w niedobrym kierunku. Ja ten dialog prowadzę od 30 lat. Dzisiaj jestem ministrem. To dla mnie wielki zaszczyt, ale jeśli przestanę być ministrem, to wciąż będę prowadził ten dialog. Mogę zapewnić państwa, że dialog istnieje i jest intensywny. Z czym chciałbym przejść do historii? Moim wielkim pragnieniem jest, żeby to, co jest pejzażem naszej polskości, czyli dominacja szarych betonowych pudełek, przekrzywione znaki drogowe, wulgarne, byle jakie reklamy, stało się piękne. Chciałbym w ludziach obudzić poczucie piękna, by nie było tak, że to, co zostało stworzone ręką Boga, jest piękne, a to, co przez nas, brzydkie i szare. Chciałbym, by Polacy zrozumieli głęboki sens piękna w życiu powszednim.</u>
</div>
<div xml:id="div-30">
<u xml:id="u-30.0" who="#JerzyWenderlich">Dziękuję. Chcę powiedzieć, że zawsze z radością powitamy pana ministra na posiedzeniu naszej Komisji. Do tej pory praktyka była taka, że odwiedzaliśmy też Ministerstwo Kultury. Jeśli zechce pan minister ją przejąć, to chętnie przyjmiemy zaproszenie i odbędziemy posiedzenie w gmachu Ministerstwa. Mam nadzieję, że w każdym posiedzeniu Komisji będzie uczestniczyć ktoś ze ścisłego kierownictwa resortu. Dziękuję wszystkim za udział w posiedzeniu Zamykam posiedzenie Komisji Kultury i Środków Przekazu.</u>
</div>
</body>
</text>
</TEI>
</teiCorpus>